Hill Size Magazine Magdalena Pałasz Joanna Szwab Proszowice Alexander Stöckl Aleksander Zniszczoł Zagórz Kamil Stoch Jakub Kot
Magazyn o skokach narciarskich
numer 1 / lipiec 2014
Belka startowa
Skoki narciarskie są dyscypliną spektakularną, mającą w sobie coś, co przyciąga miliony osób na całym świecie. W tym gronie znalazła się także nasza redakcja. Wielokrotnie słyszymy: dlaczego właśnie skoki, przecież jest piłka nożna! Oto nasza ostateczna odpowiedź: skoki to magia, którą chcemy się z Wami podzielić. Rok temu wpadł nam do głowy pomysł, żeby stworzyć magazyn, który będzie miłym urozmaiceniem dla fanów, ale także dla samych zawodników i ludzi pracujących przy skokach. Wreszcie udało nam się dopiąć swego i udowodnić, że nic nie jest niemożliwe. Dziękujemy wszystkim, którzy wspierali nas od samego początku i wierzyli w powstanie magazynu. Jeszcze bardziej dziękujemy tym, którzy w nas nie wierzyli – to właśnie Wy daliście nam dodatkową siłę do działania! Z dumą i radością prezentujemy pierwszy numer Hill Size Magazine, na razie w wersji internetowej. Bo przecież marzenia się spełniają! Stefan Piwowar Agnieszka Sierotnik
Hill Size Magazine
1
rozbieg
Redaktor naczelny Stefan Piwowar piwowar@hsmagazine.pl Z-czyni redaktora naczelnego Agnieszka Sierotnik sierotnik@hsmagazine.pl Sekretarz redakcji Martyna Ostrowska Projekt graficzny Magdalena Piwowar Reklama reklama@hsmagazine.pl Współpraca: Marcel Bartosz Ewa Blaszk Jagoda Bodzianny Weronika Budak Maria Grzywa Paulina Jarmolik Jakub Kot Martyna Ostrowska Klaudia Śmiejczak Mikołaj Szuszkiewicz Przemysław Wardęga Dominika Wiśniowska Anna Zając
Zdjęcie na okładce Stefan Piwowar Hill Size Magazine Magdalena Pałasz Joanna Szwab Proszowice Alexander Stöckl Aleksander Zniszczoł Zagórz Kamil Stoch Jakub Kot
Magazyn o skokach narciarskich
2
numer 1 / lipiec 2014
nr 01 | lipiec 2014
spis treści BELKA startowa ROZBIEG 6 krótko 8 bazar
PRÓG
8 Gwiazdy charytatywnie 10 Hill Size 12 Igrzyska oczymA wolontariusza
BULA
14 Skrzypek na nartach 20 historia 22 skok za wielką wodę
ZESKOK
26 przewodnik po wiśle
PUNKT K
28 Puchar wciąż ważny 30 kibice na medal 32 BirgeR Ruud 34 Zagórz – (nie)spełnione marzenia
HILL SIZE
Fot.: Jagoda Bodzianny
38 Dziewczynki
Hill Size Magazine
SZPALER CHOINEK 48 mistrzostwa foto
DOJAZD
3
Fot.: Agnieszka Sierotnik
rozbieg
Pasja Z Gregorem Schlierenzauerem rozmawiała Agnieszka Sierotnik. Co jest Twoim ulubionym elementem fotografii?
Wszyscy widzą inaczej. Osobiście, uwielbiam moment, kiedy trzymam aparat i widzę przez niego wszystko, na swój własny sposób. Dzięki aparatowi jest łatwiej coś uchwycić. Kto lub co jest Twoją największą inspiracją w fotografii?
Możesz pokazać coś wielkiego, używając naprawdę małych rzeczy. To niesamowite i może być niewiarygodnie inspirujące.
Jedno i drugie. Czy masz jedno zdjęcie, które jest dla Ciebie wyjątkowo ważne lub jest Twoim ulubionym?
Niezupełnie. Niektóre zdjęcia po prostu mnie zadowalaja. Jednak dla mnie ważniejsze jest, żeby zdjęcia opowiadały historię i to do mnie przemawia.
4
Fot.: instagram.com/gregorschlierenzauer
Lomografia czy fotografia cyfrowa?
nr 01 | lipiec 2014
Fot.: Jagoda Bodzianny
krótko
Pierwsze igrzyska Daniel-André Tande, wraz z Andreasem Wellingerem, byli wśród skoczków jednymi z najmłodszych uczestników Olimpiady w Soczi. Zadaliśmy Norwegowi kilka pytań, aby przybliżyć Wam jego sylwetkę. Rozmawiała Maria Grzywa. Jak zaczęła się twoja przygoda ze skokami?
Zacząłem skakać gdy miałem 2 lata. Wszystko dzięki mojemu bratu, który kiedy był młodszy, przez pewien czas uprawiał ten sport i mnie nim zaraził. Czy bycie skoczkiem narciarskim zawsze było Twoim marzeniem? A może miałeś w głowie jakieś inne opcje?
Odkąd tylko pamiętam chciałem skakać na nartach jak mój idol Birger Ruud. Jesteś bardzo młody. Ten sezon był dla ciebie kluczowy: wziąłeś udział
Hill Size Magazine
w kilku konkursach Pucharu Świata, oraz przede wszystkim w Igrzyskach Olimpijskich. Co czułeś, kiedy ten sezon się zakończył?
Po tym sezonie czułem w sobie jeszcze więcej motywacji do dalszej i cięższej pracy niż dotychczas, oraz do osiągania kolejnych celów, które czekają na mnie w następnym sezonie. Stresowałeś się powołaniem do olimpijskiej kadry? Które wydarzenie lub sytuacja z igrzysk najbardziej zapadła ci w pamięci?
Nie, nigdy nie stresowałem się nominacją na Igrzyska czy udziałem w nich, ponieważ był to dla mnie taki bonus, którego się nie spodziewałem. Igrzyska nie były dla mnie cele, kiedy przygotowywałem się do tamtego sezonu. Najbardziej zapadł mi w pamięć konkurs na normalnej skoczni, kiedy Anders Bardal wywalczył brąz. To była niesamowita chwila.
Co sądzisz o swojej współpracy z Alexandrem Stöcklem oraz z resztą drużyny?
Współpraca z Alexem była bardzo dobra. Jego uwagi i komentarze w sprawie mojej techniki bardzo mi pomogły w poprawieniu moich skoków. A podróż na Igrzyska wraz z kadrą była niesamowicie zabawna. Odkąd byłem małym chłopcem marzyłem, aby znaleźć się w narodowej drużynie. Jak poza skokami spędzasz swój wolny czas?
Kiedy tylko mam wolny czas i taką możliwość, spotykam się z przyjaciółmi. Po sezonie pełnym sukcesów jakie są Twoje cele na nadchodzący sezon?
Jednym z moich celów jest na pewno ustabilizowanie formy oraz utrzymywanie jej na wysokim poziomie, aby móc występować w Pucharze Świata.
5
rozbieg
Zdrowo i na czasie
Odlotowy prosiak
9,99 zł | www.puffins.co
19,99 zł | www.ikea.pl
Chrupiące mango w nowej, lekkiej formie. Naturalna i zdrowa przekąska o smaku i wartościach odżywczych dojrzałych owoców. Świetna alternatywa dla słodyczy. Dostępne są również suszone jabłka, ananas, winogrona, jagody goji, banan i miechunka.
Pewnie każdy kojarzy pluszową świnię, która była jednym z głównych aktorów ostatniej edycji Turnieju Czterech Skoczni. Nie musisz przeskakiwać konkurentów by choć odrobinę poczuć się jak Thomas Diethart, wystarczy, że skoczysz do Ikei.
100% wegańskie Męska bluza sportowa Adidas Premium Basics, wykonana z miękkiej bawełnianej tkaniny frotowej, ma dopasowany krój i kieszeń kangurkę. Jej klasyczny wygląd sprawia, że sprawdzi się nie tylko na treningu.
Buty marki Native wykonane są z superlekkiej pianki EVA o właściwościach antybakteryjnych, posiadającej doskonałe parametry amortyzacji podłoża. Świetnie dopasowują się do stopy i radzą sobie w różnych warunkach pogodowych – od słoty po upalne lato. Dostępne w wielu kolorach i modelach.
174 zł | www.adidas.pl
169 zł | www.panpablo.pl
Klasyka gatunku
6
nr 01 | lipiec 2014
bazar
Wielka włóczęga
Informacje w kieszeni
94 zł | www.h-o-b-o.com
www.mobile.fis-ski.com
Czapki mistrza
Złoto na śniegu
70 zł | www.heho.com.pl
70 zł | www.bagsy.shwrm.com
HOBO to ubrania inspirowane legendą hobos, amerykańskich włóczęgów i buntowników. Grafiki to znaki służące do przekazywania informacji, będących praktycznymi wskazówkami czy ważnymi ostrzeżeniami dla osób przebywających w drodze (bezpieczny obóz, trzymaj się z daleka, dobra droga).
Śmiej się jak Piotr Żyła i zajrzyj na stronę z czapkami firmy HEHO, którą skoczek prowadzi wraz ze swoją żoną Justyną. Na zdjęciu prezentujemy model Smerfetka, ale dostępne są również bardziej szalone wersje. Jedną z nich jest czapka z brodą.
Hill Size Magazine
Często nie mamy możliwości, by spokojnie obejrzeć konkurs skoków narciarskich, dlatego zawsze warto mieć pod ręką aplikację FIS-Ski mobile, dostępną bezpłatnie na urządzenia mobilne. Oprócz relacji live, możemy przejrzeć statystyki zawodników czy kalendarze zawodów.
Bagsy to uniwersalne worki, torby i pokrowce, projektowane i szyte w Polsce. Nam wpadł w oko worek wykonany ze skóry ekologicznej ze złotym nadrukiem inspirowanym bazarowymi siatkami. Na pewno zmieści się w nim cały ekwipunek kibica.
7
Tekst: Martyna Ostrowska
Próg
Fot.: Dominika Wiśniowska
Gwiazdy Charytatywnie
Piąta edycja Meczu Gwiazd w Szczecinie, która odbyła się pod koniec maja, upłynęła w świetnej atmosferze. Była gra, zabawa, ale przede wszystkim wspólny cel – pomoc dzieciom z Zachodniopomorskiego Hospicjum. Zaproszeni zawodnicy, a wśród nich: Łukasz Kadziewicz, Sebastian Świderski, bracia Kot i Piotr Żyła stworzyli wielkie show przy pełnych trybunach. W Szczecinie zobaczyliśmy elementy profesjonalnej siatkówki, ale byliśmy także świadkami curlingowego pojedynku, niesamowitych zwrotów akcji, oświadczyn (przyjętych!) i świetnej zabawy. Na trybunach po raz pierwszy w historii zasiedli przedstawiciele Oficjalnego Fan Klubu Kamila Stocha z Proszowic. – Jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem tego, co tutaj
8
zobaczyłem. Nie spodziewałem się, że będzie tak świetna atmosfera. Wszyscy byli rozluźnieni i bardzo dobrze się bawili. Trochę to wszystko trwało, ale nie było chwili, żebyśmy się nudzili. Było cudownie, na pewno za rok tu przyjedziemy – powiedział po zakończeniu meczu jeden z członków fanklubu. Kamil Stoch, który nie mógł wziąć udziału w meczu, dla jego uczestników nagrał krótki film z pozdrowieniami. Podwójny Mistrz Olimpijski nie zapomniał także o podopiecznych hospicjum przekazując im prezenty w postaci maskotek.
W trakcie boiskowej zabawy odbyła się również potyczka skoku z miejsca przez poprzeczkę. Najlepszy okazał się Piotr Żyła, który osiągnął pułap 165 cm. Największym rywalem skoczka był zawodnik AGH 100RK AZS Kraków, Krzysztof Ferek. – Piotrek jest mniejszy ode mnie, a skacze niesamowicie. Bardzo fajnie, że pomimo różnicy wzrostu udało nam się stworzyć ciekawe widowisko. Skoczkowie to bardzo fajne chłopaki. Obyśmy spotkali się za rok – skomentował siatkarz. – Na pewno nie zmieniłbym skoków na siatkówkę. Nie mam do tego wzrostu. U nas w kadrze najlepszym siatkarzem jest Maciek Kot. Ja gram bardziej rekreacyjnie. Byłem tutaj już dwa lata temu i była bardzo fajna zabawa. W tym roku również dostałem zaproszenie i przyjechałem razem z Maćkiem i Kubą Kotem. Idea tego spotkania jest bardzo dobra, bo pomagamy dzieciom, które tego potrzebują – dodał Piotr Żyła. Po raz kolejny w Szczecinie dopisała frekwencja. Kibice wypełnili halę po brzegi. – Jak co roku, rewelacja i super zabawa. Przyjeżdżamy tutaj bardzo chętnie i mam nadzieję, że za rok też dostaniemy zaproszenie. Tak jak Maciek powiedział, nawet jak nie będzie zaproszenia, to i tak przyjedziemy. Dobrze się tu bawimy, a przy okazji można pomóc chorym dzieciom. O to właśnie chodzi. Mimo, że co roku jest pełna hala, to publiczność zawsze nas zaskakuje. Z roku na rok jest coraz lepiej – podsumował Jakub Kot.
nr 01 | lipiec 2014
Szczecin
Siatkówką interesuję się od dawna Z Jakubem Kotem rozmawiała Martyna Ostrowska. To kolejna edycja Meczu Gwiazd w Szczecinie. Jakie są Twoje wrażenia?
Jak co roku, rewelacja i super zabawa. Przyjeżdżamy tutaj bardzo chętnie i mam nadzieję, że za rok też dostaniemy zaproszenie. Tak jak Maciek powiedział, nawet jak nie będzie zaproszenia, to i tak przyjedziemy. Dobrze się tu bawimy, a przy okazji można pomóc chorym dzieciom. O to właśnie chodzi. Czy było coś co zaskoczyło Cię w porównaniu z poprzednimi latami?
Trudno powiedzieć. Co roku staramy się wprowadzać zmiany, żeby było ciekawiej. Reszta jest już kwestią organizatorów. Koncepcja jest jednak ta sama- chodzi o to, żeby się dobrze bawić, a przy tym pomagać. Zawsze zaskakuje mnie publiczność. Za każdym razem trybuny są wypełnione po brzegi, jednak z roku na rok jest lepiej. Jakie elementy Twojego treningu są szczególnie pomocne w siatkówce?
To, co trenujemy na siłowni, w ramach skoków narciarskich możemy przenieść na grę w siatkówkę. Elementy takie jak: wyskok, atak, blok czy zasięg i trochę techniki. W siatkówce jednak chodzi nam głównie o zabawę. Jeśli tylko mamy okazję zagrać, to z bratem bardzo chętnie to robimy – na studiach czy podczas treningów. W ciągu ostatnich lat w Szczecinie miałeś okazję grać z wybitnymi
Hill Size Magazine
reprezentantami Polski w siatkówce. Kogo wskazałbyś jako swojego siatkarskiego idola?
Siatkówką interesuję się od bardzo dawna. Lubię zarówno grać jak i oglądać mecze, szczególnie spotkania naszej reprezentacji. Podczas meczu wskazówek udzielał nam trener Waldemar Wspaniały. To jest wielka postać polskiej siatkówki. Mogłem podpatrzeć także Sebastiana Świderskiego czy Łukasza Kadziewicza, który był z nami pierwszy raz. Właśnie tutaj się poznaliśmy. To bardzo fajny zawodnik. Wszyscy siatkarze, którzy tu występują, są zawodnikami z siatkarskiej ekstraklasy czy reprezentacji, więc każdego z nich darzę ogromnym szacunkiem. Gdybym miał jednak wybrać jednego z nich to byłoby to Sebastian Świderski. Jak zatem odnosisz się do wspierania hospicjum w ten właśnie sposób?
Myślę, że mój komentarz może być tylko jak najbardziej pozytywny. Na każdą edycję meczu przyjeżdża bardzo dużo ludzi. Za rok w Szczecinie ma powstać nowa hala, na pięc tysięcy osób. Miejmy nadzieję, że będzie gotowa i zostanie wypełniona. To pokazuje, że ludzie są zainteresowani takimi eventami i są chętni sportowcy, którzy mogą pomóc. Nie tylko siatkarki, siatkarze czy skoczkowie, ale także przedstawiciele innych dyscyplin. Takie akcję są potrzebne i cieszę się, że my możemy brać w nich udział.
Skoczkowie to fajne chłopaki Z Krzysztofem Ferkiem rozmawiała Martyna Ostrowska. To kolejny Mecz Gwiazd w Szczecinie. Jak ocenisz tegoroczną edycję?
Rewelacja. Jestem tutaj po raz pierwszy, ale mam nadzieję, że nie ostatni. Świetna zabawa i przede wszystkim bardzo fajny cel. Myślę, że wszyscy są zadowoleni. Z mojej strony wyglądało to wyśmienicie. Tak jak wspomniałeś, jest to bardzo szczytny cel, ponieważ jesteście tu dla dzieci, a gra przybiera bardziej formę zabawy. Czy te wszystkie zagrania i figury, które mogliśmy oglądać na boisku były zaplanowane?
Większość wydarzeń boiskowych była zupełnie spontaniczna. Pierwszego seta zagraliśmy na poważnie, dla kibiców. Później zabawa i piknik. Nie było to zaplanowane. Kto na jaki wpadł pomysł, czy podnieść kolegę czy koleżankę, to robił i było fajnie. Takie rzeczy wychodzą właśnie najlepiej. Graliście charytatywnie. Jak Ty odnosisz się do takiego rodzaju pomocy, szczególnie dzieciom?
Oby jak najwięcej takich akcji. Wydaje mi się, że najpopularniejsza jest Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, ale to nie znaczy, że sportowcy też nie mogą pomagać. Takich meczów charytatywnych powinno być zdecydowanie więcej. Mieliście dzisiaj okazję grać także ze skoczkami narciarskimi. Wziąłeś udział w gierce skoku z miejsca przez tyczkę, gdzie do końca walczyłeś z Piotrem Żyłą. Jak ocenisz ten pojedynek?
Piotrek jest mniejszy ode mnie, a skacze niesamowicie. Bardzo fajnie, że pomimo różnicy wzrostu udało nam się stworzyć ciekawe widowisko. Skoczkowie to bardzo fajne chłopaki. Obyśmy spotkali się za rok.
9
10 106
65 R: 214,5 m Matti Hautamaeki
137
HARRACHOV
VILLACH
ZAGÓRZ
OBERSTDORF
R: 139 m Stefan Kraft
R: 68 m Lukas Tschuschnig
R: 25,5 m Aleksander Zniszczoł
R: 143,5 m Sigurd Pettersen
R: 109,5 m Christoph Bieler
R: 246,5 m Johan Remen Evensen
134
225
PREDAZZO
HILL Hill Size Size
VIKERSUND
WISŁA
Próg
205
22
nr 01 | lipiec 2014
Hill Size Magazine
106
50
R: 109,5 m Adam Małysz
R: 50 m Andreas Schuler
R: 152 m Janne Ahonen
R: 135 m Severin Freund
R: 134 m Wolfgang Loitzl
R: 140 m Takanobu Okabe
R: 135,5 m Masahiko Harada
200
KUOPIO
134 R: 215,5 m Gregor Schlierenzauer
145
KULM
100
WHISTLER
EINSIEDELN
WILLINGEN
FALUN
131
PARK CITY
HAKUBA
skocznie
127
11
Tekst i zdjęcie: Kuba Kot
Próg
Igrzyska oczami wolontariusza
Dzięki wspaniałym sukcesom Polaków, Igrzyska Olimpijskie w Soczi zapamiętamy na długo. O tym, jak wyglądały od strony organizacyjnej, opowiada Kuba Kot, który w Rosji udzielał się w wolontariacie.
12
Na Zimowe Igrzyska Olimpijskie do Soczi przyjechali wolontariusze z całego świata. Aplikacje nadesłano z ponad stu państw. Uśmiechnięci, chętni do pracy, otwarci na nowe znajomości. Na arenach olimpijskich Soczi i okolic pracowało ich około 25 tysięcy i to na nich opierało się w dużej mierze funkcjonowanie całej machiny organizacyjnej. Byli na nogach od świtu do nocy, z uśmiechem służyli pomocą sportowcom i turystom, wyróżniali się w tłumie kolorowymi strojami. Statystycznie soczijski wolontariusz był bardzo młody. Średnia wieku to 23 lata, podczas gdy w Vancouver w 2010 roku wynosiła ona 45 lat. Warto wspomnieć, że około trzy tysiące wniosków przysłali przedstawiciele starszego pokolenia (powyżej 55 lat).
Do Soczi przyleciałem wraz z malutką grupą wolontariuszy z Polski tydzień przed rozpoczęciem XXII Zimowych Igrzysk Olimpijskich. Jeszcze parę godzin wcześniej w Moskwie witał nas siarczysty mróz. Z kolei w Soczi ulewa, 12 stopni Celsjusza i palmy… Można było sobie zadać pytanie: Czy na pewno znaleźliśmy się w odpowiednim miejscu? Już na lotnisku przy odbiorze bagażu poznaliśmy kilku rosyjskich wolontariuszy. Okazało się, że będę mieszkał z nimi przez trzy tygodnie w jednym pokoju. Pierwsze wrażenia z rosyjskiej ziemi nie były najlepsze: całość wyglądała tak, jakby Igrzyska miały się tam odbyć za rok a nie za siedem dni. Wszystko rozkopane i nieprzygotowane. Ale jak się później okazało, w Rosji wszystko jest możliwe i wszelkimi możliwymi sposobami udało się ukończyć większość prac na czas (co prawda nie ze wszystkim zdążono, ale jednak Igrzyska można było uznać za otwarte). Już na samym początku naszego pobytu poznaliśmy ludzi z Rosji, Norwegii, Kanady, Stanów Zjednoczonych a nawet z Turkmenistanu. Mieszkanie w wiosce wolontariackiej dzieliłem z siedmioma innymi wolontariuszami. Na szczęście był wśród nich jeden Polak, którego poznałem na miejscu. Do tego trzech
nr 01 | lipiec 2014
Olimpiada Rosjan, Łotysz, Kazach i Fin – istny international room! W przedostatnią noc, w jednym z łóżek znaleźliśmy nawet Japonkę (może Chinkę), ale do tej pory nikt nie wie, co tam robiła. Z resztą ona sama, biedna, była trochę zdezorientowana. Warunki mieszkalne nie przypominały luksusowych apartamentów dla rosyjskich milionerów, ale w końcu nie przyjechaliśmy tam na wakacje. Robotnicy prawdopodobnie tuż przed naszym przyjazdem opuścili te mieszkania, bo wszystko jeszcze pachniało farbą. I chyba naprawdę szybko pracowali, gdyż nawet zapomnieli o przytwierdzeniu wanny do ściany i podłogi. Efekt? Koleżanka zupełnie nieświadoma niebezpieczeństwa, pierwszego dnia podczas kąpieli została przykryta przez ową wannę. W ogóle korzystając z niej, miało się zagwarantowane dodatkowe atrakcje: można było poczuć się jak na statku lub potrenować równowagę. Jeśli chodzi o jedzenie, to także nie było ono najlepszej jakości. Kasza gryczana zalewana wrzątkiem, produkty „parówkopodobne”, naleśniki w czterech smakach, budyń ziemniaczany, ryż z mięsem pachnącym jak ryba – te potrawy zapamiętam na długo. Jednak trzy tygodnie z taką dietą można było wytrzymać, a w razie czego na ratunek w pokojach czekały polskie kabanosy, pasztet, kisiel, zupki błyskawiczne, a nawet płatki śniadaniowe. Pozostając przy temacie wyżywienia, warto wspomnieć żelazne zasady, które nas obowiązywały: dzień wolny od pracy – dwa posiłki dziennie, dzień pracujący – trzy posiłki, przy czym jeśli pracowaliśmy do pięciu godzin to jedzenie nam nie przysługiwało, zmiana od pięciu do dziewięciu godzin, to jeden posiłek, a od dziewięciu do piętnastu godzin, to już dwa posiłki. Nie opłacało się obijać! No chyba, że ktoś chciał schudnąć…
Hill Size Magazine
Moim miejscem urzędowania był kompleks skoczni Russki Gorki. Przydzielono mi funkcję szefa strefy zawodniczej. Byłem odpowiedzialny za miejsce rozgrzewki zawodników, ich szatnie, kabiny do smarowania nart oraz pomieszczenia służące za poczekalnie przed skokiem. Myślę, że dobrze się stało, iż wolontariusze spoza Rosji pomagali przy organizacji konkursów skoków. Byli w to zaangażowani także ludzie z Vancouver i ich doświadczenie z poprzednich Igrzysk okazało się bardzo przydatne.
Pierwsze wrażenia z rosyjskiej ziemi nie były najlepsze: całość wyglądała tak, jakby Igrzyska miały się tam odbyć za rok, a nie za siedem dni. Sytuacja na skoczni, jeszcze parę dni przed oficjalnymi treningami, wyglądała tak samo nieciekawie jak wszystko dookoła: na buli przez resztki śniegu wystawał igelit, w szatniach dużo rzeczy nadawało się do naprawy lub wymiany. Kilkadziesiąt minut przed pierwszym oficjalnym treningiem poczekalnia dla skoczków, tzw. „waiting room”, była w opłakanym stanie. Wystarczy tylko wspomnieć, że temperatura wewnątrz tego pomieszczenia była dużo niższa niż temperatura na zewnątrz. Nic dziwnego, że żaden ze skoczków nie chciał poczekać na swoją próbę w tym miejscu. Dla mnie istotnym problemem było to, że mój szef nie mówił po angielsku. Przez to bardzo często nie wiedziałem o ważnych sprawach, gdyż rozmawiał tylko z rosyjskimi wolontariuszkami w ojczystym języku. Z biegiem czasu nasza współpraca zaczęła się układać coraz lepiej,
a wspólne konwersacje były prowadzone trochę po polsku, trochę po rosyjsku i całkiem dobrze się rozumieliśmy. Muszę też przyznać, że wolontariusze z którymi pracowałem na skoczni, spisali się bardzo przyzwoicie i organizatorzy dużo nam zawdzięczają. Bardzo dobrze, że zaczęliśmy swoją pracę już parę dni przed przyjazdem ekip na skocznię, bo problemów było naprawdę sporo. Jak wspomniałem, dobrze się złożyło, że Rosjanie nie byli tam sami. Jeśli nie mieliby pomocy ze strony Polaków czy ludzi z Vancouver, to sytuacja, przynajmniej na skoczni mogłaby wyglądać o wiele gorzej. Wszystko potoczyło się jednak pozytywnie. Wspólnymi siłami rozwiązywaliśmy pojawiające się problemy, których na szczęście z biegiem czasu było coraz mniej. Podczas konkursów było ich na tyle mało, że mogłem zjechać na trybuny i z innymi Polakami kibicować naszym zawodnikom oraz obserwować zawody. Nie wiem jak wyglądała sytuacja na innych obiektach, ale na skoczni stworzyliśmy wszyscy wielką, solidną, współpracującą kamandę, która przyczyniła się do zorganizowania wspaniałych zawodów. Mimo, że na początku trochę narzekałem, to na koniec należą się wielkie słowa uznania i pochwały dla organizatorów tych Igrzysk. System komunikacji (autobusy, pociągi, kolejki linowe) działał bardzo sprawnie, zwracano szczególną uwagę na bezpieczeństwo (w jednym przypadku nie udało się nawet wnieść dwóch, dopiero co kupionych bananów). Park olimpijski i nowo wybudowane obiekty robiły niesamowite wrażenie. I do tego ta olimpijska atmosfera – ona rekompensowała wszelkie niedogodności. Podsumowując: bilet lotniczy w obie strony – 1606,50 zł, rosyjska dieta i kolonijne warunki mieszkalne – dało się przeżyć. Poznanie ludzi z całego świata, zobaczenie Igrzysk Olimpijskich na żywo i poczucie tej wyjątkowej atmosfery – bezcenne!
13
Rozmowa i zdjęcia: Agnieszka Sierotnik
Bula
Aleksander Zniszczoł
Skrzypek na nartach Kiedy w 2012 roku jego talent eksplodował, wszyscy zwiastowali mu szybką i piękną karierę. Droga do sukcesu jest jednak kręta. Ma talent, pasję i wielką motywację do ciężkiej pracy. Pomyśleć, że Aleksander Zniszczoł mógł zbierać owacje na scenie, a nie na skoczni. Jesteś szczęśliwy?
Tak. Jestem szczęśliwy, bo zacząłem sezon. Tęskniłem za obozami, za skocznią, za tym czuciem. Cieszę się, bo to wszystko wróciło. Czas przerwy się skończył i w końcu zaczęło się normalne życie. Jak początek treningów?
W sumie przebiega bardzo fajnie. Po takiej przerwie, pierwsze skoki były trochę dziwne, ale jak co roku – wystarczy jeden skok, żeby się przyzwyczaić. A jaki był ten pierwszy skok w Twoim życiu?
Było to dla mnie duże przeżycie, ale bardzo fajne. Zaczęło się od tego, że z kolegami skakaliśmy na górce i tak się potoczyło. Starsi koledzy poszli do klubu, ja chodziłem do szkoły muzycznej, ale strasznie ciągnęło mnie na skocznię. Rodzice, a szczególnie mama, jakoś
14
specjalnie tego nie popierali, ale w końcu postawiłem na swoim i zapisałem się do klubu. A pierwszy skok? Pamiętam go do dzisiaj, chociaż lekko przez mgłę. Był strach, ale już po pierwszym skoku nabrałem rozpędu i wszystko szło dalej. Mama chciała, żebyś został muzykiem.
Tak, chciała i pchała mnie w tym kierunku, ale coś jej nie wyszło. To nie było moje przeznaczenie i w sumie strasznie się przy tym denerwowałem i męczyłem, więc nie miało to najmniejszego sensu. Adam bardzo pomógł mi przy tej decyzji, bo oglądaliśmy z rodziną każde zawody. A to bardzo mnie do skoków pociągnęło. Mama musiała się denerwować Twoim skakaniem.
Do dzisiaj się denerwuje. Pamiętam, jak pierwszy raz skakałem na mamucie,
to w ogóle nie chciała tego oglądać, tylko zamknęła się na dole i włączyła sobie powtórkę dopiero jak wróciłem do domu. A Ty pozwoliłbyś swoim dzieciom uprawiać tak niebezpieczny sport?
Jeżeli tylko będą chciały, to jak najbardziej – wesprę, pomogę. Do niczego na pewno nie będę zmuszał, bo myślę, że ojcowska presja jest najmocniejsza. Gorzej z przyszłą mamą, ale wspólnymi siłami może uda się ją przekonać. Właśnie, w 2012 roku wszyscy pokładali w Tobie wielkie nadzieje.
W sumie ten rok 2012 był dla mnie jak na razie najlepszym rokiem. Miałem bardzo dużo startów w Pucharze Świata i to nawet bardzo dobrych, jak na ten wiek. Później coś się jednak popsuło i staram się to cały czas naprawiać i mam nadzieję, że to wróci. Było dobrze, to czemu ma być źle? To musi wrócić. Nie ma innego wyjścia. Ta Planica jest dla mnie niezapomnianym przeżyciem. To był mój pierwszy mamut, jest najtrudniejszym mamutem i w sumie jak mówią chłopcy – najfajniejszym. Skakałem jeszcze na mamucie w Oberstdorfie, ale to nie robiło na mnie takiego wrażenia.
nr 01 | lipiec 2014
Aleksander Zniszczoł
Hill Size Magazine
15
rozbieg Bula
16
nr 01 | lipiec 2014
Aleksander Zniszczoł
Jedni radzą sobie z tym lepiej, inni gorzej. Trzeba z tym walczyć i pracować nad sobą, po prostu się nie dać. Jesteś odporny na krytykę?
Myślę, że tak. Nie denerwuję się, jak ktoś powie mi coś krytycznego. Przytaknę, przemyślę i postanowię później, co z tym zrobić. Łatwo z Tobą żyć?
Nie jest tak trudno. Jestem wyrozumiałym człowiekiem. Udaje Ci się oddzielić życie zawodowe od tego codziennego?
Pierwszy skok? Pamiętam go do dzisiaj, chociaż lekko przez mgłę. Był strach, ale już po pierwszym skoku nabrałem rozpędu i wszystko szło dalej. Myślisz, że to z wielkich nadziei wytworzyła się presja?
Bardzo możliwe. Szczerze, w tym gorszym sezonie odczuwałem presję, która nade mną ciążyła i w sumie nie pozwalała mi dobrze skakać. Jakoś sobie z tym nie poradziłem, ale myślę, że teraz ta presja przeszła na innych i będzie mi łatwiej skakać.
jeździliśmy razem na zgrupowania. W sumie, może za mało w to wkładałem od siebie, nie widziałem w tym większego sensu, ale człowiek dorasta i widzi różne rzeczy, które są bardzo potrzebne. Teraz sam staram się współpracować z psychologiem i staram się poszerzać swoje możliwości.
Możesz liczyć na pomoc psychologa?
Wspomniałeś o przekładaniu presji na innych. Gonicie kadrę A, a młodsi gonią Was?
Pracowaliśmy z psychologiem, Kamilem Wódką, właśnie na początku 2012 roku, ale ta współpraca jakoś nam się nie do końca udała, bo nie zawsze
Staramy się. Każdy walczy o miejsce w drużynie i o to, żeby jechać na Puchar Świata. To jest główny cel każdego i każdy odczuwa presję, to jest nieuniknione.
Hill Size Magazine
W sezonie jest na pewno trudno to wszystko podzielić, ale jak to mówią dla chcącego nic trudnego. Wszystko da się zrobić, tylko trzeba się postarać. Przerwa pomiędzy sezonami jest dla mnie bardzo ważna. Po gorszym sezonie, zmęczeniu psychicznym i fizycznym, taki odpoczynek i zapomnienie o skokach jest dla mnie bardzo przydatne, domyślam się, że dla wszystkich. Człowiek po prostu zapomina o tym, jakie błędy popełniał i zaczyna od zera. Studiujesz na Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach, to dla Ciebie tylko dodatek czy coś, co może Ci pomóc w przyszłości?
Na pewno jak szybko uda się zrobić studia, to będę się cieszył. Papierek też jest ważny, jeżeli coś nie wyjdzie w przyszłości. Czyli zakładasz opcję, że ze skokami coś nie wyjdzie? Taki „plan B”?
Myślę, że każdy powinien brać to pod uwagę plan B. Skoki są
17
Bula
nieprzewidywalnym sportem i każda kontuzja może się źle skończyć. Każdy powinien myśleć o przyszłości. Studia mogą w tym pomóc, ale oczywiście nie muszą. Adam wybrał po skończeniu kariery sporty motoryzacyjne, może wybrał to za mocne słowo, bo być może to jego pasja, ale życzę mu jak najlepiej, więc każdy może znaleźć coś dla siebie.
Przyjaciele są dla Ciebie drugą rodziną?
Po części tak. Znajdzie się parę takich osób, które traktuję, można powiedzieć jak rodzinę, są dla mnie bardzo ważnymi osobami. Mam starszego brata i siostrę, którzy bardzo wspierają mnie w tym, co robię i zawsze mogę liczyć na jakąś radę czy pomoc, zresztą mogę liczyć na całą rodzinę.
To gdzie widzisz siebie za 10 lat?
Na skoczni! Jeszcze nie rozmyślałem tego zbyt szczegółowo, ale wiem, że trzeba. Raczej wybiegam myślami rok do przodu, a maksymalnie cztery. Miasto czy góry?
Ogólnie wolę góry, ale jeżeli cały czas mieszka się w górach i pojedzie się do miasta przynajmniej na tydzień czy miesiąc, to duża ulga. Coś nowego, fajnego. Można zobaczyć parę rzeczy których nie widuje się na co dzień. Choć osobiście wolę ciszę i spokój.
Masz swoją receptę na sukces?
Ciężko trenować, pracować nad sobą i przede wszystkim, nigdy się nie poddawać. Przychodzą chwile słabości, w których można zwątpić w siebie, ale trzeba to przeżyć. Jak do wszystkiego potrzeba czasu, tak do sukcesu tym bardziej. To ciężka praca, żeby coś osiągnąć, trzeba wielkiej wytrwałości.
Jak chcesz być postrzegany przez ludzi?
Takim, jakim jestem. To jaki jesteś?
To chyba nie jest pytanie do mnie. Przynajmniej spróbuj.
Myślę, że jestem człowiekiem spokojnym, ale również otwartym i pomagającym innym, nigdy się od nikogo nie odwrócę i jeżeli ktoś potrzebuje pomocy, to staram się pomóc. Lubię spotykać się ze znajomymi i po prostu porozmawiać.
18
Aleksander Zniszczoł Urodzony w dzień kobiet 1994. Wychowanek KS Wisła. Drużynowy Mistrz Świata Juniorów z 2014 roku, członek kadry B. Obecnie studiuje na Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach.
nr 01 | lipiec 2014
Aleksander Zniszczoł
Hill Size Magazine
19
Fot.(2): archiwum redakcji
Bula
Wielka Krokiew, Zakopane, 1939 r.
20
nr 01 | lipiec 2014
historia
Roy Bietala z klubu narciarskiego Ishpeming, USA, ok. 1920
Hill Size Magazine
21
Tekst: Weronika Budak
Bula Skoki w USA
Skok za wielką wodę W Stanach Zjednoczonych, kraju zdominowanym przez profesjonalne i uniwersyteckie sporty drużynowe, na czele z futbolem amerykańskim, baseballem, koszykówką, hokejem, a także rosnącą w popularność piłką nożną, skoki narciarskie to sport niemal egzotyczny. Amerykanin Nick Fairall, z uśmiechem na ustach przyznał, że jest przyzwyczajony do dziwnych pytań. „Naprawdę? Jesteś skoczkiem? Ile fikołków w powietrzu umiesz zrobić?” Najprostszym wyjściem z takiej sytuacji jest pokazanie nagrań swoich skoków. Amerykanie lubią sporty ekstremalne, na przykład narciarstwo dowolne, które jest reklamowane jako styl życia wolnej młodzieży. Choć bezsprzecznie skomplikowane, sporty te są łatwiejsze do opanowania i ludzie mogą nauczyć się podstawowych manewrów na desce czy muldach. Jednak skoki to już zupełnie inna liga. „Skoki uczą cierpliwości i skromności. Trenujesz przez wiele lat, a i tak nie zawsze przenosi się to na zwycięstwa w zawodach. Ale w końcu piłka czy koszykówka również nie są dla wszystkich.” – dodał Fairall.
Agresja kontra skoki Reakcje na to kiedy mówię Amerykanom, że skoki to jeden z najbardziej
22
kochanych sportów w wielu krajach Europy są różne. Zawsze towarzyszy im podziw dla skoczków, którzy przecież uprawiają niebezpieczną dyscyplinę. Z powodu nikłego nagłośnienia skoków w mediach, spotykam się z brakiem zrozumienia tego sportu. Niektórzy nie mogą wyobrazić sobie, że oglądanie 50 skoczków podczas zawodów może być wciągające. Widzowie w Stanach Zjednoczonych są przyzwyczajeni do oglądania sportów, w których eksponuje się agresję i siłę fizyczną. W dzisiejszych czasach relacje telewizyjne sprawiają, że widzowie czują się niemal jak skoczkowie. Wiele kamer, ciekawe ujęcia, a także efekty graficzne, dają skokom status sportu widowiskowego. Ten kto stał na szczycie skoczni, wie ile niebywałej odwagi potrzeba skoczkowi by rzucić się w przepaść na buli, nie wiedząc jakie plany ma w zanadrzu wiatr. Siła wybicia, styl lotu, lądowanie – wszystkie te elementy sprawiają, że zawodnicy muszą być wszechstronnie
wyszkoleni, a nie, jak na przykład w futbolu Amerykańskim, skupiać się tylko na doskonaleniu wybranej umiejętności. Nic nie może oddać ducha skoków tak jak atmosfera na zawodach. Z powodu dużych odległości, a także braku masowego zainteresowania skokami w USA, Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) rzadko organizuje tam Puchar Świata. W przeszłości konkursy odbywały się w Lake Placid (wschodni stan Nowy Jork) i w mekce sportów zimowych, Salt Lake City w stanie Utah. To właśnie w tych rejonach wychowuje się większość reprezentantów USA w skokach.
Wolność bycia sobą Mieszkam w Oregonie już od blisko ośmiu lat, ale nigdy nie udało mi się poznać kogoś kto uprawia skoki. W marcu spełniło się jedno z moich marzeń – poleciałam do Planicy, gdzie poznałam dwóch Amerykańskich skoczków, Andersa Johnsona oraz Nicka Fairalla. Zapytałam ich więc o to jak wciągnęły ich skoki, sport którego przecież nie oglądali w telewizji dorastając i raczej nie mieli idoli sportowych w tej dyscyplinie w dzieciństwie. 25-letni Johnson zawdzięcza swój wybór starszej siostrze Alissie. „Zawsze była dla mnie wzorem i to ona namówiła mnie na pierwszy skok. Nasz tata jest trenerem kombinacji norweskiej, więc
nr 01 | lipiec 2014
Ilustracja: Marcel Bartosz
Hill Size Magazine
Skoki w USA
23
Bula
wszystko zaczęło się naturalnie.” Bez wątpienia miejsce urodzenia miało znaczenie. „Tam skąd pochodzę (Plattsburgh, Nowy Jork) skoki nie są dyscypliną nikomu nieznaną. Każdy jeździ na nartach. Ja w dodatku latam.” dodał. Także w Stanie New Hampshire, gdzie mieszka Nick Fairall skoki są codziennością. „Nie zamieniłbym mojego zawodu na żaden inny. Lubię inne sporty, ale to skoki pokochałem. Robię to co uwielbiam, podróżuję po świecie, jestem olimpijczykiem. Moje życie nie byłoby takie samo bez skoków.” powiedział Fairall. Czy liczy się dla nich sława, o którą innym sportowcom w USA jest łatwiej? Fairallowi nie przeszkadza anonimowość. „Kiedy pokazujemy ludziom zdjęcia albo wideo z naszych skoków, to są oni pod wrażeniem tego co robimy i pytają gdzie mogą przyjść zobaczyć nas w akcji i dopingować. Zdajemy sobie sprawę, że kiedy ktoś widzi nas na lotnisku, to raczej mało kto myśli „ten chudy chłopak jest olimpijczykiem albo uprawia profesjonalny sport” bo wyobrażenie sportowca odnoszącego sukcesy jest zupełnie inne.” Dlaczego kocha właśnie skoki? „Dają mi one wolność bycia sobą.”
24
Johnson szuka spełnienia swoich pragnień. „Jestem dumny z bycia skoczkiem i z tego, że robię coś co nie każdy potrafi.” – powiedział. „Większość czasu spędzamy w Europie, gdzie ludzie doceniają piękno naszego sportu. Cieszę się, kiedy moja rodzina może mnie oglądać i wspierać w takiej atmosferze.” Podopieczni byłego skoczka Clinta Jonesa, jak na razie, nie odnieśli znaczących sukcesów w ich koronnej dyscyplinie. Fairall to Mistrz USA z 2013 roku. W Soczi uplasował się na 35. miejscu. Mimo młodego wieku, Johnson to już potrójny olimpijczyk (2006, 2010, 2014), ale jego najdłuższy skok na słynnej Velikance w Planicy, to dotychczas tylko 173 metry.
Kobiety górą W Stanach Zjednoczonych kobiety są gwiazdami skoków. 19-letnia Sarah Hendrickson, bardziej znana fanom z Europy jako była dziewczyna norweskiego skoczka Toma Hilde, w Stanach zdobyła rozgłos jako pierwsza i najmłodsza członkini narodowej kadry narciarskiej. Amerykańska skoczkini wygrała aż 9 z 13 konkursów zdobywając inauguracyjne trofeum Pucharu Świata w sezonie 2011/2012. W 2013 Hendrickson
wygrała Mistrzostwo Świata, dzięki któremu stała się pierwszą kobietą, która oddała skok na tegorocznej Olimpiadzie. W Soczi ostatecznie zajęła 21 miejsce. „W moim własnym kraju ludzie nie wiedzą wiele o skokach, to sport jedyny w swoim rodzaju. Kiedy tłumaczę im na czym to polega, zgadzają się, że to świetna dyscyplina. Myślą też, że jestem szalona.” – śmieje się Hendrickson. Sarah mądrze buduje swoją markę w mediach i biznesie. Ze swoim talentem i urodą, a także sympatycznym usposobieniem, szybko stała się ulubienicą młodych Amerykanek, które kochają narty i wyzwania. „To dużo dla mnie znaczy, że wiele dziewczynek i nie tylko, aspiruje do uprawiania skoków dzięki moim sukcesom. Robię to co kocham i jestem w tym dobra. Czego więcej można chcieć od życia?!”
Odlotowe dziewczyny Skoki kobiet stają się coraz bardziej popularne także po drugiej stronie Atlantyku. „Zaczęłam skakać dzięki mojemu bratu, Nickowi. Zawsze go podziwiałam i chciałam być taka jak on. Jak już spróbowałam, to skoki całkowicie mnie wciągnęły. Jeżdżę na nartach od drugiego roku życia, więc kiedy miałam siedem lat – skoki wydawały mi się czymś fajnym do przetestowania.”opowiada Hendrickson. „Uwielbiam latać. Ile osób może powiedzieć że umie latać? Nic innego na świecie nie równa się z tym wspaniałym uczuciem bycia w powietrzu. Wszystkie zmartwienia zanikają w ciągu tych paru sekund lotu.” Amerykanie chcą by właśnie tak ten sport był postrzegany w całym kraju. Amerykańska kobieca drużyna skoków, sponsorowana przez Visa, właśnie rozpoczęła nowy program rekrutacyjny „Flying Girls” (odlotowe dziewczyny), którego celem jest umożliwienie jak najszerszego dostępu do skoków dla juniorek w wieku od 12 do 16 lat. W ten sposób Amerykański Związek
nr 01 | lipiec 2014
Skoki w USA Narciarski chce zapewnić ciągły napływ i rozwój talentów pod wodzą byłego skoczka Alana Alborna. „Na każdym kroku zachęcam dzieci do spróbowania skoków. Przecież zawsze mogą wrócić do innych sportów. Skoki są niesamowite i piękne. Oczywiście to bardzo technicznie wymagająca dyscyplina, ale to sprawia, że jest jeszcze ciekawsza.”- podkreśliła Hendrickson.
Przez naukę do sportu Od 1972 roku w USA obowiązuje tak zwany Title IX (specjalny akt w kodeksie nauczania), który przyjmuje równouprawnienie płci w sporcie. Na przykład w sportach uniwersyteckich ilość stypendiów przyznawanych kobietom i mężczyznom musi być równa. Drużyna footballu amerykańskiego może przyznać nawet 85 stypendiów dla swoich zawodników. Dzięki temu, uniwersytet wspiera różne sporty kobiece. W stanach, gdzie warunki atmosferyczne na to pozwalają, dziewczyny wyczynowo uprawiają również sporty zimowe, zapisują się na studia głównie po to by móc trenować, a przy okazji uzyskują wyższe wykształcenie. Reklama z udziałem Hendrickson była nadawana we wpływowych stacjach telewizyjnych (ESPN, Fox Sport, NBC). Przede wszystkim miała ona na celu przyciągnąć uwagę młodzieży. Jak się okazało, była bardzo popularna wśród ojców, którzy często są pierwszymi trenerami dzieci. „Wiadomo, że na pierwszy rzut oka każdy boi się skakania. Moja rada to po prostu spróbować, bo w skokach wszystko zaczyna się powoli i zanim jest się
gotowym na długie skoki to ma się opanowaną technikę i pewność siebie. Poza tym jak się już spróbuje, to nagle ma się ciągły głód i chęć latania dalej, żeby przeskoczyć samego siebie.”- dodała Hendrickson.
Latająca rodzina Choć skoki to głównie dyscyplina indywidualna, drużyna krajowa jest jak rodzina. Skoczkowie i skoczkinie spędzają ze sobą dużo czasu i w wielu przypadkach tylko oni rozumieją jak męcząca i wymagająca jest ta dyscyplina. Dobre relacje między sportowcami są widoczne nie tylko w trakcie sezonu, ale też w przeciągu krótkich wakacji. Wszyscy otwarcie piszą do siebie na Twitterze i wstawiają wspólne zdjęcia na Instagram. „Skoki nigdy nie będą kochane wszędzie i przez wszystkich przez to, że nasz kraj jest tak duży i zróżnicowany. Ale na pewno jest na nie zapotrzebowanie w wielu regionach. Mamy infrastrukturę, żeby szkolić młodzież.” A marzenia? „Puchar Świata regularnie odbywający się w USA, i nasi reprezentanci, którzy nie będą odgrywać drugoplanowej roli.” – powiedział Johnson. Czas pokaże jaka jest przyszłość skoków za wielką wodą. My polscy kibice wiemy najlepiej, że czasem to jeden bohater może zmienić bieg historii. Adam Małysz wprowadził Polskę do elity skoków. Jego pasja, skromność, rzetelność i powtarzalność sukcesów, przyczyniły się do wykreowania nowego wizerunku sportowca: nie czczonego piłkarza, ale raczej indywidualisty, który samotnie zdobywa serca tłumów.
Skoki to jedyny sport, w którym bez spadochronu, przy prędkości powyżej 60 mil na godzinę, można przelecieć dwie długości boiska do futbolu amerykańskiego.
Hill Size Magazine
The Sky is The Limit Skoki mają swój własny język, kulturę i zasady postępowania, które budują mosty pomiędzy fanami z całego świata. Skoro i w Polsce ludzie zaczynają coraz częściej uprawiać „egzotyczne” sporty jak rugby czy krykiet, czemu nie zakorzenić tradycji skoków w kraju Jankesów. Z drugiej strony, ich podejście do rozwijania sportu wśród kobiet daje nam przykład jak równolegle inwestować w przyszłość skoków kobiecych. Przychodzi mi na myśl znane powiedzenie „The Sky Is The Limit” czyli ogranicza mnie tylko niebo. Trener Clint Jones powiedział kiedyś, że skoki to jedyny sport, w którym można przelecieć dwie długości boiska do futbolu amerykańskiego przy prędkości powyżej 60 mil na godzinę, bez spadochronu. Amerykanie kochają ryzyko. Amerykański Związek Narciarski wyznaczył cel na Igrzyska w Korei Południowej: indywidualne medale dla mężczyzn i kobiet. Mam nadzieję, że za niecałe 4 lata po wpisaniu „US ski jumping,” wyszukiwarka google będzie pełna dobrych wieści z Azji. Weronika Budak pochodzi z Jaworzna. W wieku 18 lat wyjechała do Stanów Zjednoczonych, gdzie studiowała dziennikarstwo i komunikację na Uniwersytecie Oregon. Obecnie pracuje w sport biznesie z profesjonalnymi drużynami Portland Trail Blazers (NBA) i San Francisco 49ers (NFL) oraz uniwesyteckimi Oregon i Portland State. W czerwcu Weronika ukończyła MBA (Magisterskie Studia Menedżerskie) na stypendium z Portland State University i planuje dalszą karierę w jednej z międzynarodowych korporacji sportowych. Możesz się z nią skontaktować na www.weronikabudak.com.
25
zeskok
Obłaziec
przewodnik Centrum
2
sła Wi
1
Jawornik
Wisła
3 ia len wo yz W
Nowa Osada
ło Kopyd
Wis ła
10
Głębce
8 5 6
9 4
26
nr 01 | lipiec 2014
przewodnik
7
Malinka
a Malink
Czarne
Jezioro Czernieńskie
Hill Size Magazine
Perła Beskidów i miejsce kumulacji „śląskiej pozytywnej energii”. Nieważne, jak wiele mamy wolnego czasu, w Wiśle każdy znajdzie coś dla siebie. Dla aktywnych – górskie szlaki, Aqua Park w Hotelu Gołębiewskim, park linowy „Przygoda Park” lub „Pasieki”, a zimą stoki narciarskie czy trasa biegowa na Kubalonce. Tym bardziej opornym na wysiłek fizyczny polecamy Wiślańską Ciuchcię, która zawiezie nas w najciekawsze punkty Wisły. Zgłodniali dobrego jedzenia nie będą narzekać. W Centrum polecamy ser smażony, a na pstrąga najlepiej wybrać się do Malinówki. Letnie piątkowe wieczory upływają pod znakiem góralskiej muzyki w Karczmie Drewutnia, położonej obok Małej Zapory w Wiśle Czarne. Z lokalnych przysmaków – Kołacz Wiślański, który jest nieodzownym punktem wycieczki do beskidzkiego miasta. Obowiązkowym miejscem na mapie Wisły jest oczywiście skocznia im. Adama Małysza w Malince. Latem można poczuć się jak zawodnik, wjeżdżając wyciągiem na górę skoczni i podziwiać piękną panoramę Beskidów. 1 CUKIERNIA U JANECZKI Słynne „Ciacho Mistrza” to obowiązkowa pozycja na liście każdego, kto odwiedza miasto Małysza. Wskocz do środka i poczuj jak smakuje ciastko stworzone na cześć wybitnego skoczka. 2 DOM ZDROJOWY Jeśli nie widziałeś Mistrza na żywo, możesz odwiedzić Dom Zdrojowy. Adam Małysz jest tu obecny non stop, tyle, że w czekoladowej wersji. 3 GALERIA TROFEÓW ADAMA MAŁYSZA Galeria to miejsce, w którym można poczuć klimat wszystkich zwycięstw Małysza. Kilkanaście minut sentymentalnej podróży gwarantowane! 4 ZAMEK PREZYDENCKI Odwiedź piękny Zamek Prezydencki z lat trzydziestych. Tutaj na wypoczynek przyjeżdżał Ignacy Mościcki. 5 WIADUKT KOLEJOWY Wiadukt kolejowy w Łabajowie ma 122 m długości i 25 wysokości. Zbudowany w 1933 obiekt do dziś budzi respekt. 6 SKOCZNIE W ŁABAJOWIE Kompleks składający się z dwóch skoczni o punkcie konstrukcyjnym K 35 i K 65. Aktualnie jest obiektem przeznaczonym dla najmłodszych,
którzy rywalizują w Zawodach LOTOS Cup. 7 PRZEŁĘCZ SALMOPOLSKA Przez przełęcz przebiega bardzo ważne pasmo komunikacyjne – droga wojewódzka nr 942 prowadząca z Wisły do Szczyrku i Bielska-Białej. Zwana również Białym, droga jest jednym z najlepszych punktów widokowych na panoramę Beskidu Śląskiego. 8 ZAPORA WODNA Najlepsze miejsce na upalne dni. Tama zbudowana na przełomie lat 60 i 70 ma charakter nie tylko wyrównawczo-powodziowy, ale także rekreacyjny. 9 JEZIORO CZERNIEŃSKIE Kilka metrów za Małą Zaporą znajduje się Jezioro Czernieńskie. To nie tylko idealne miejsce na odpoczynek, ale także do rozpoczęcia pieszej lub rowerowej wycieczki. Kubalonka, Gdańsk… wszystko zależy od nas! 10 SKOCZNIA IMIENIA ADAMA MAŁYSZA Nowoczesna skocznia o punkcie K 120. W wakacje, o ile na skoczni nie odbywają się zawody, można wjechać wyciągiem krzesełkowym na górę, aby potem wspiąć się po schodach na wieżę i sprawdzić, co widzą zawodnicy siedzący na belce startowej.
27
Rozmawiali: M. Ostrowska, P. Wardęga, A. Zając
punkt k
Kamil Stoch
Puchar wciąż ważny Podwójny złoty medalista Igrzysk Olimpijskich, Kamil Stoch, w Proszowicach opowiedział nam o panującej tam kibicowskiej atmosferze, a także zdradził, co będzie jego celem numer jeden na kolejny sezon zimowy. Zapraszamy! Stanąłeś na podium plebiscytu na Sportowca Wolnej Polski obok takich osobistości jak Adam Małysz i Justyna Kowalczyk. Zająłeś trzecie miejsce wyprzedzając wiele wybitnych osób, m.in. Roberta Korzeniowskiego czy Szymona Ziółkowskiego. Jakie to uczucie?
Oczywiście jest to dla mnie bardzo przyjemne, ale również zaskakujące. Sam nie dałbym swojego nazwiska tak wysoko, na trzecim miejscu. Wiem, że udział w tym plebiscycie brali sportowcy, których ja sam zawsze podziwiałem i którym kibicowałem. Niektórych z nich stawiałem sobie nawet jako wzór do naśladowania i osiągania sukcesów. Tym bardziej jest to dla mnie wyniosłe i honorowe. Za Tobą bardzo udany sezon, wywalczona Kryształowa Kula i dwa medale olimpijskie. Czy teraz głównym celem będzie Turniej Czterech Skoczni?
28
Turniej Czterech Skoczni będzie jedną z docelowych imprez, bo nie ukrywam, że cały Puchar Świata będzie wciąż dla mnie bardzo ważny. Istotne będą na pewno konkursy w Wiśle i Zakopanem, tak jak powiedziałem Turniej Czterech Skoczni, ale także Mistrzostwa Świata w narciarstwie klasycznym w Falun. Myślę, że pod tym względem sezon nie będzie się różnił od poprzednich. Podejdę do niego tak samo, czyli postaram się po prostu zrobić to, co do mnie należy. Nie będę niczego obiecywał, natomiast mam nadzieję, że po przyszłym sezonie będziemy się cieszyć równie mocno jak teraz. Po raz kolejny przyjechałeś do Proszowic na zaproszenie swojego fanklubu. Jak odbierasz to uwielbienie ze strony kibiców?
Przyjeżdżam tutaj bardzo chętnie, ponieważ na zawodach widzę biało-czerwone flagi z napisem Fan Klub Kamila Stocha Proszowice. To jest dla mnie bardzo
miłe, że Ci ludzie jeżdżą i w taki sposób okazują swoją sympatię, wdzięczność do tej dyscypliny sportu. Cieszy mnie to, że chociaż z nazwy jest to mój fanklub, to kibicuje on wszystkim zawodnikom, całej naszej ekipie. Właśnie to w tym wszystkim jest najmilsze i najcenniejsze. To już trzecie tego typu spotkanie w Proszowicach. Czy impreza organizowana przez fanklub zagościła na stałe w Twoim kalendarzu?
Zawsze jest to bardzo miłe być tutaj i spotkać się z kibicami, podzielić się posezonowymi wrażeniami. Tak jak wspomniałem, Ci ludzie towarzyszą nam przez cały sezon, jeżdżą za nami nieprzerwanie, wspierają nas i dopingują. Dlatego uważam, że warto poświęcić im czas wtedy, kiedy tego wolnego jest troszkę więcej. Kiedy nie ma natłoku obowiązków i zawodów. Jeżeli w przyszłym roku będzie okazja do świętowania, żeby spotkać się w takim gronie, to dlaczego nie? Jesteście już po pierwszym zgrupowaniu. Oddałeś pierwsze skoki. Czy jest coś na czym powinieneś bądź chciałbyś się szczególnie skupić przed kolejnym sezonem?
Tak, skoki (śmiech).
nr 01 | lipiec 2014
Zdjęcie: Stefan Piwowar
Hill Size Magazine
Proszowice
29
Tekst: Dominika Wiśniowska, Martyna Ostrowska
punkt k
Fot.: Stefan Piwowar
Kibice na medal
Niejeden ze sportowych zapaleńców marzy o realizowaniu pasji poprzez podróżowanie i dopingowanie swoich idoli. W Proszowicach, gdzie fani od trzech lat pokazują jak efektywnie i efektownie spędzać czas wolny, na pragnieniach nie poprzestali.
30
Oficjalny Fanklub Kamila Stocha wraz z rozpoczęciem każdego nowego sezonu w skokach narciarskich rusza na kibicowski szlak. Od mroźnej Skandynawii, przez Zakopane, Wisłę, Predazzo i Harrachov aż po Planicę, nie zważając na śnieg i niesprzyjający wiatr, kibice głośnym dopingiem wspierają polskich skoczków. Są jednym z najbardziej rozpoznawanych fanklubów w Pucharze Świata. Trzy lata temu, kiedy powstał pomysł kibicowania Kamilowi, nie zdawali sobie sprawy, że nabierze to takiego rozpędu. Nie ma wątpliwości, że z inicjatywą trafili idealnie, a ich doping poprowadził skoczka z Zębu do niejednego sukcesu. – Po trzech latach funkcjonowania w środowisku narciarskim jesteśmy dość rozpoznawalną grupą. Jestem dumny, że
udało nam się zapoczątkować działalność fanklubu oraz, że ulokowaliśmy swoje uczucia i marzenia o poznawaniu świata właśnie w osobie Kamila. Świetnie się bawimy i jeżeli pomagamy mu w osiąganiu sukcesów, to bardzo się z tego cieszymy. Jest to dla nas niesamowita frajda i możliwość pokazania, również młodzieży, jak można, inaczej niż przed komputerem i telewizorem, spędzać wolny czas w formie aktywnej, w postaci czynnego kibicowania – mówi jeden z założycieli fanklubu, Rafał Chmiela. O kibicach z Proszowic głośniej zrobiło się podczas Igrzysk Olimpijskich. Do niewielkiego miasteczka pod Krakowem zjechali się przedstawiciele polskich mediów. – Zorganizowaliśmy megakibicowanie. Byliśmy pod ogromnym wrażeniem, kiedy stacje telewizyjne umawiały się z nami i dopytywały, czy na pewno będziemy kibicować – relacjonuje prezes fanklubu. Po sezonie pełnym sukcesów grupa zyskała wielu nowych członków. Dzisiaj jest ich około sześciuset, ale ta liczba stale się zmienia. – Jesteśmy otwarci na wszystkich chętnych, którzy kochają skoki narciarskie, kibicują Kamilowi i pozostałym reprezentantom Polski. Wystarczy wejść na naszą stronę internetową www. kamilstoch.net, przeczytać dokładnie regulamin, wypełnić deklarację i w ten sposób jest się członkiem fanklubu. Członkostwo jest nieodpłatne – zachęca szef klubu kibica. Nie sposób nie wspomnieć o sprawcy całego zamieszania. Kamil Stoch, bo
nr 01 | lipiec 2014
Proszowice
Jestem zadowolony, że Kamilowi się powiodło
Fan Klub Kamila Stocha Stowarzyszenie „Gniazdo – Ziemia Proszowicka” ul. Jagiełły 21 32-100 Proszowice Więcej na: www.kamilstoch.net
Hill Size Magazine
Z Krzysztofem Miętusem rozmawiała Martyna Ostrowska.
Fan Klub Kamila Stocha kolejny rok z rzędu zorganizował posezonowe spotkanie ze skoczkami narciarskimi. I tym razem w Proszowicach nie zabrakło Krzysztofa Miętusa, który opowiedział nam o swoich wrażeniach, a także o oczekiwaniach na przyszły sezon. Jak ocenisz tegoroczną edycję spotkania ze skoczkami narciarskimi w Proszowicach?
Był bardzo przyjemnie, tak samo jak w zeszłym roku. To fajna sprawa wziąć udział w takim spotkaniu z fanami, ale także z Fan Klubem Kamila Stocha, który jeździ na zawody i mocno dopinguje. Cieszę się, że jestem tutaj zapraszany i mam nadzieję, że to nie był ostatni raz.
Dla mnie ten sezon nie był udany, ale jestem zadowolony z tego, że Kamilowi i pozostałym chłopakom się powiodło. Uważam, że to też nasz wspólny sukces. Trenujemy wszyscy razem i każdy nawzajem może sobie pomóc. Ja się bardzo z tego cieszę. Jak wspomniałeś był to dla Ciebie słabszy sezon. Jakie zatem cele stawiasz sobie przed kolejną zimą?
Celów stricte wynikowych jeszcze nie ma. Na razie chciałbym dobrze wejść w sezon. Przede wszystkim zależy mi na tym, żeby moje skoki sprawiały mi jak najwięcej radości. Na jakim etapie przygotowań jesteście?
W zeszły poniedziałek rozpoczęliśmy pierwsze zgrupowanie w Szczyrku. Trwało ono do piątku. To dopiero początek, na razie powoli wchodzimy w fazę treningową.
Mieliście okazję zobaczyć projekcję filmu z wyjazdów Fan Klubu Kamila Stocha na zawody Pucharu Świata. Zaskoczyło Cię, że podróżują w tak wiele miejsc, aby kibicować polskim skoczkom?
Trochę mnie to zaskoczyło. W momencie, w którym poznałem fanklub, dowiedziałam się, że taka inicjatywa ma miejsce, to nie spodziewałem się, że ich działalność rozwinie się na taką skalę. To jest super sprawa, bo bardzo często fanklub widać na skoczniach na całym świecie.
Fot.: Stefan Piwowar
o nim mowa, zdobył serca nie tylko fanów z Proszowic, ale wszystkich Polaków, którzy coraz aktywniej angażują się w kibicowanie najlepszemu skoczkowi minionej zimy. – Ciężko jest mi się wypowiedzieć jak Kamil postrzega całe zamieszanie wokół jego osoby. Z tego, co mi wiadomo jest mu naprawdę miło, że kibice jeżdżą za nim nie tylko na krajowe zawody, ale po całym świecie. Za każdym razem zaznacza, że jest to dla niego bardzo ważna sprawa. Kamil dziękuje za doping nie tylko nam, ale wszystkim kibicom, którzy akurat w danym momencie są na skoczni – podkreśla Rafał Chmiela. Jak mawiają w Proszowicach: „kibicem jest się na dobre i na złe”, a najważniejsza jest wiara w sukces, nawet jeśli czasem wiatr wieje w plecy. Bez względu na to czy najlepszy polski skoczek ponownie pozostawi rywali w tyle, czy zaliczy słabszy występ, na skoczniach całego świata zobaczymy charakterystyczny baner z podobizną Kamila Stocha i sympatyków z Proszowic, którzy głośnym dopingiem poniosą swojego idola jak najdalej to możliwe.
Miniony sezon to wielki sukces Kamila Stocha. Jak Wy, skoczkowie odbieracie szum wokół jego osoby?
31
punkt k
Birger Ruud Norwegia 23.08.1911—13.06.1998
2 złote medale olimpijskie w skokach
1 srebrny medal olimpijski w skokach
3 złote medale Mistrzostw Świata w skokach
1 srebrny medal Mistrzostw Świata w skokach
1 brązowy medal Mistrzostw Świata w kombinacji alpejskiej
Medal Holmenkollen
32
nr 01 | lipiec 2014
legenda
Hill Size Magazine
33
punkt k
Zag贸rz
34
nr 01 | lipiec 2014
Tekst: Mikołaj Szuszkiewicz Zdjęcia: Agnieszka Sierotnik
Zagórz
Myśląc o ośrodkach skoków narciarskich w Polsce, szaremu kibicowi do głowy przychodzą przede wszystkim znane z Pucharu Świata Zakopane i Wisła, ewentualnie ten najnowocześniejszy kompleks jaki przyniosła nam fala Małyszomanii, czyli szczyrskie Skalite. Jednak nie tylko w Beskidach i pod Tatrami młodzi polscy skoczkowie mają okazję rozwijać swoje talenty. Przynajmniej w teorii.
(nie)spełnione marzenie Rok 2005. W sportowych mediach zawrzało. Prezes Polskiego Związku Narciarskiego – Paweł Włodarczyk przedstawił dzieło mające być oczekiwanym zabezpieczeniem przed pójściem na marne ogólnonarodowego poruszenia skokami narciarskimi, wywołanego przez niepozornego dekarza z Wisły. Narodowy Program Rozwoju Skoków Narciarskich pod patronatem jednej z największych polskich firm miał być gwarancją sukcesu. Prócz zaplanowania cyklu zawodów dla młodych uczestników i sfinansowania sprzętu, największe wrażenie wywarła lista skoczni, które miały być zbudowane bądź zmodernizowane. Małe obiekty miało otrzymać wiele gmin, wyrażających zainteresowanie przystąpieniem do programu. w większości były to miejsca
Hill Size Magazine
posiadające już większą lub mniejszą tradycję skokową. Wśród nich Zagórz – miasteczko położone u podnóża Bieszczad. Założenia jakie przedstawiał wobec Zagórza Program Narodowy to modernizacja czterdziestometrowej skoczni oraz budowa „osiemdziesiątki”. Owa miejscowość znana jest głównie ze wznoszących się nad miastem okazałych ruin Klasztoru Karmelitów Bosych. Ten zabytek to spuścizna XVIII wieku. Dwa stulecia później zagórski krajobraz wzbogaciła skocznia narciarska. Stosunkowo niewielki obiekt od lat 50. służył skoczkom z okolicy, stanowiąc jedną z kilku skoczni na Podkarpaciu, obok tych w Iwoniczu Zdroju(gdzie według legend miejskich „na płaskim” lądować miał młody Weissflog), Dukli i Sanoku. Właśnie w tych miejscach
odbywał się lokalny Turniej Czterech Skoczni, z pewnością ustępujący nieco prestiżem swojemu niemiecko-austriackiemu pierwowzorowi, choć dla miejscowego środowiska narciarskiego, równie ważny, albo nawet ważniejszy. W Polsce równolegle z przemianami polityczno-społecznymi takowe ośrodki podupadały i nie cieszyły się zbyt dużym zainteresowaniem młodych miłośników powietrzno-narciarskich podbojów. Podkarpaccy skoczkowie nie pojawiali się na zawodach wyższej rangi. Małyszomania spowodowała, że młodzież z Zagórza i okolic zaczęła na nowo marzyć o lataniu. Dwa lata przed ogłoszeniem Narodowego Programu pojawiła się inicjatywa wyjścia naprzeciw tym oczekiwaniom. Dzięki ogromnemu zaangażowaniu
35
punkt k
miejscowych środowisk pojawiła się realna szansa na modernizację zagórskiego ośrodka. Szansę wykorzystano. Do istniejącej już czterdziestometrowej skoczni dobudowano dwa mniejsze obiekty – K 10 i K 20. Nowiutki kompleks skoczni, na których rok po budowie położono najlepszy fiński igelit, robił wrażenie. Narodowy Program Pawła Włodarczyka zakładał dopełnienie tego, co udało się dzięki samym zagórzanom. Projekt zakładał pokrycie obiektu K 40 zielonymi matami (to udało się w 2007 roku) oraz budowę skoczni normalnej z punktem konstrukcyjnym usytuowanym na osiemdziesiątym metrze. To spowodowałoby, że miejscowi zawodnicy po zakończeniu etapu trenowania na najmniejszych obiektach, nie musieliby rezygnować z rezydowania w Zagórzu i mogliby spełniać swoje marzenia na własnym podwórku. Odkładanie pragnień na później nikomu nie sprawia przyjemności. Z drugiej strony Skaldowie śpiewali, że „nie o to chodzi by złowić króliczka, ale by gonić go”, jednak w tym przypadku reprezentanci Zakucia Zagórz woleliby zdecydowanie zaliczyć udane łowy i móc podobnie jak rówieśnicy z innych rejonów, korzystać z własnej skoczni normalnej. Jeszcze kilka lat po ogłoszeniu Programu zapowiadano, że nowy obiekt powstanie i będzie miał „typowo polski” – niczym Średnia Krokiew, karpacki Orlinek czy stare Skalite przed modernizacją – usytuowany na osiemdziesiątym piątym metrze punkt K. Tak się jednak nie stało. Pomysł przepadł na dobre za sprawą władz miasta, które tłumaczyły decyzję o rezygnacji z budowy koniecznością dokonania ważniejszych
36
Adam Ruda reprezentant Polski w skokach narciarskich W Zagórzu skacze się bardzo dobrze. Skocznie są odpowiednio położone – w cieniu, dzięki czemu śnieg długo się utrzymuje. Są jednak zaniedbane – właściwie nikt na nich nie skacze, nie ma młodzieży. A szkoda, bo na pewno jest wiele nieodkrytych talentów. Gdyby istniała skocznia normalna, K 80 lub K 90, zainteresowanie byłoby dużo większe. W Zagórzu trudno zrobić karierę skoczka, gdyż nie ma tam profesjonalnego sztabu szkoleniowego. Jedynym wyjściem są szkoły sportowe.
inwestycji komunalnych. Co więcej, po wypadku ukraińskiego juniora w 2010 roku skontrolowano obiekt i stwierdzono wady konstrukcji „czterdziestki” i „dwudziestki”. Na największej skoczni zdjęto igelit i musiała zostać zmodernizowana po raz kolejny. Spowodowało to prawie dwuletnią przerwę w jej użytkowaniu. Wydawało się, że wielkie marzenie przeradza się w nocny koszmar. Mimo kilku momentów kryzysowych, Zagórz nie zniknął z polskiej mapy skoków narciarskich. Niestety nie jest kolorowo. Teoretycznie trzy małe skocznie czynne są przez cały rok, jednak
zainteresowanie młodzieży nie jest duże. Zaledwie kilku zagórzan zaczęło liczyć się w krajowej stawce. Najlepszym tego przykładem jest Adam Ruda. Zawodnik zaliczył już punktowane występy w Pucharze Kontynentalnym oraz kolejny sezon z rzędu znajduje się w składzie reprezentacji Polski. Brak możliwości rozwoju, zarówno na poziomie juniorskim jak i seniorskim, powoduje, że zagórzańscy skoczkowie wybierają lepiej rozwinięte ośrodki takie jak Szczyrk, gdzie mogą uczyć się w Szkole Mistrzostwa Sportowego i skakać na Skalitem, w skład którego wchodzą obiekty K40,
nr 01 | lipiec 2014
Zagórz
K70 i K95. Takie warunki, których Zagórz nie jest w stanie zapewnić, kuszą podkarpacką młodzież. Jedynym plusem jest to, że dzięki małym skoczniom, zagórski ośrodek umożliwia dzieciakom – przynajmniej tym najbardziej zdeterminowanym, rozpoczęcie wielkich karier oraz spełnianie ogromnych marzeń.
HS 44 m | K 40 m Długość najazdu 33,7 m Nachylenie progu 8° Rekord skoczni 46,5 m | Jakub Kot
Mikołaj Szuszkiewicz, jak sam o sobie mówi, jest skoczniołazem. Prowadzi bloga na którym dokumentuje swoje wyprawy: www.skoczniolaz.blogspot.com
K 10 m Rekord skoczni 13,5 m | Stepan Pasichnyk
Hill Size Magazine
HS 22 m | K 20 m Rekord skoczni 25,5 m | Aleksander Zniszczoł
37
Rozmowa i zdjęcia: Agnieszka Sierotnik
Hill Size
Asia Szwab i Magda Palasz
Dzie wcz ynki 38
nr 01 | lipiec 2014
Skoczkinie
Hill Size Magazine
39
Hill Size
Są jak ogień i woda. Różnią się od siebie wszystkim, ale łączy je przyjaźń i ogromna pasja, jaką są skoki narciarskie. Asia Szwab i Magdalena Pałasz – pierwsze polskie skoczkinie, czy jak kto woli skakajki, które wystartowały w Pucharze Świata. Znają się na wylot, dlatego na początku Magda zostawiła Aśkę samą. Żeby musiała mówić. Jak Was nazywać – skoczkinie, skakajki?
Aśka: Myślę, że skoczkinie będzie najbardziej odpowiednie. Zacznijmy standardowo, dlaczego wybrałaś skoki, skoro to tak niebezpieczny sport?
A: Znów muszę opowiadać o swoim kuzynie! On skakał już wcześniej, ale razem trenowaliśmy narciarstwo
40
zjazdowe. Pewnego dnia zapytał, czy nie pojechałabym z nim na skocznie. Pojechałam, skoczyłam i tak już zostałam. Nazywają Cię „Małyszem w spódnicy”.
A: Nie przeszkadza mi to, ale wolałabym, żeby nazywali mnie po prostu Aśka. Chcę być jedyna w swoim rodzaju, chcę być po prostu sobą. A poza tym, nie noszę spódniczek.
Przeszkadzało Ci na początku zainteresowanie mediów?
A: Przeszkadzało i nadal przeszkadza, bo nigdy nie umiem się wysłowić. Jak wytrzymujesz z Magdą, która jest zupełnie inna od Ciebie?
A: Przeciwieństwa się przyciągają, szczególnie w przyjaźni. Magda jest bardzo rozgadana, roześmiana. Potrafi się dostosować do każdej sytuacji, ale też obrócić każdą sytuację w żart. Skakałaś na Wielkiej Krokwi, nie brakuje Ci teraz dużych skoczni?
A: Tak w sumie, to zjeżdżałam, a nie skakałam. 90 jest podobna do 120. Zimą skakałam na 120 i było całkiem fajnie. Teraz skoki mi nie idą, więc stopniowo, jak będzie lepiej, pójdę na większe. W Falun zajęłaś drugie miejsce podczas Pucharu Kontynentalnego,
nr 01 | lipiec 2014
Skoczkinie
nie zaostrzyło to Twojego apetytu na zwycięstwa?
A: Teraz wiem, że mogę coś osiągnąć i trzeba po prostu ostro trenować. Brakuje Ci pewności siebie?
A: Nie wiem, czasami mi się zdarza, że gdy siedzę na belce myślę sobie, że i tak nie skoczę dobrze, ale to chyba zależy od dnia. To przekłada się na Twoje skoki.
A: No tak, ale to się zmienia. Psycholog powiedział, że moja pewność siebie jest w katastrofalnym stanie.
Madzia, jaka jest według Ciebie Aśka? Jak przekonałybyście ludzi, którzy A: O nie, jak ona się rozgada… nie są zwolennikami skoków kobiet, Magda: Jest zupełnie inna niż ja! Aśka że to taka sama dyscyplina, jak skoki niby jest taka spokojna, taka cicha woda, mężczyzn?
ale przy mnie jest całkiem inna. Przy obcych jest cicha i spokojna, ale jak już kogoś pozna i się rozkręci, to trudno ją uspokoić. Trener może potwierdzić! To jak Wy ze sobą wytrzymujecie?
M: Jest ciężko! A: Ciężko, ale stabilnie! M: Nie, nie jest ciężko! Czasami są spięcia, ale się nie kłócimy. Są momenty, kiedy są zgrzyty i przez chwilę jest spokój, ale to nie trwa zbyt długo.
Skoro nie wierzysz w siebie, nie jest Ci trudno usiąść na belce?
A jak radzi sobie z Wami trener?
A: Teraz jest coraz lepiej. Na początku, kiedy słabo skakałam, wiedziałam, co potrafię i że nie jest za dobrze, więc byłam po prostu realistką. Cały czas myślałam, że skoro nie wyszedł mi poprzedni skok, to dlaczego ma mi wyjść kolejny.
M: Trenera wszyscy się pytają – „Sławek, jak Ty z nimi wytrzymujesz?” A: A on zawsze odpowiada, że sam nie wie. M: Tak naprawdę to on nas lubi, tylko udaje.
Hill Size Magazine
A: Sport jest dla wszystkich. M: Nie powinno być tak, że sport jest inny dla kobiet, a inny dla mężczyzn. Każdy ma prawo robić to, co lubi i co kocha. Ale jest Wam o wiele ciężej, niż dziewczynom z innych krajów.
M: Ciężko nam znaleźć sponsorów. Dopiero teraz, kiedy skończyłam szkołę, stwierdziłam, że trudno trenować, kiedy nie jesteś uczniem Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Odpadło mi dużo zgrupowań, obozów. Doceniłam to, co dostawałam z tej szkoły. Jak się nie ma sponsora, jest ciężko trenować. Aśka, to znaczy, że Tobie jest łatwiej, bo ciągle jesteś uczennicą SMS-u?
A: Nie mam takich problemów jak
41
Hill Size
Magda, bo szkoła ciągle mnie sponsoruje i mam wyjazdy ze szkoły. Zauważałyście różnice pomiędzy SMS Szczyrk a Zakopane?
M: Wydaje mi się, że nie. Miałyśmy tyle samo zgrupowań, na przykład w Ramsau przed sezonem, czy w Szczyrku, bo w Zakopanem są takie a nie inne warunki. Teraz na pewno skoczkom jest łatwiej w Szczyrku, bo Zakopane zostało praktycznie bez skoczni, została tylko Wielka Krokiew. Asia, jesteś jedyną dziewczyną, która trenuje skoki w Szczyrku?
A: Jest nas czwórka. W przyszłym roku szkolnym ma do nas dołączyć dwójka z mojego rocznika i jedna z pierwszej gimnazjum. Jest nas coraz więcej, bo nawet dziewczyny z Zakopanego chcą się do nas przenieść, mamy lepsze warunki treningowe. To znaczy, że skoki kobiet w Polsce stają się popularniejsze?
A: Dużo jest małych dziewczynek, ale też szybko się wykruszają. M: Dużo dziewczyn odpadło. Kiedy zaczynałyśmy, było nas o wiele więcej, a teraz zostałyśmy w sumie tylko my dwie. W Zakopanem było dużo dziewczyn, które trenowały. A: Później odpadły. Brak dojazdu czy wsparcia ze strony klubu powodował, że pomimo chęci musiały zrezygnować. Myślicie, że skoczkowie muszą mieć jakąś specjalną cechę charakteru, żeby przetrwać w tym zwariowanym świecie?
M: Ja to w ogóle jestem specjalna!
42
Dużo dziewczyn odpadło. Kiedy zaczynałyśmy, było nas o wiele więcej, a teraz zostałyśmy tylko my dwie. To wiemy wszyscy! Zazdrościcie chłopakom popularności?
A: O nie! Nie potrafiłabym się tak dobrze wypowiadać. M: Dzisiaj rozmawiałam z jednym z chłopaków z kadry, który powiedział mi, że na początku to jest fajne i nawet sam był zadowolony z tego, że jest bardziej rozpoznawalny, ale po jakimś czasie zaczęło mu to przeszkadzać i zabrakło mu prywatności. Wiadomo, że każdy pakując się w sport liczy się z tym, że chce być trochę rozpoznawalny, chce żeby ludzie wiedzieli czym się zajmuje. Z drugiej strony, każdy chce mieć trochę prywatności i normalnego życia poza skokami. Taki świat ze skokami i ten poza skokami. Jaki jest ten Twój świat poza skokami?
A: Tak samo, jak każdej nastolatki. M: Tak mi się wydaje, jesteśmy normalnymi dziewczynami. A: Tylko do codziennych obowiązków dochodzą treningi. M: To, że trenujemy akurat skoki, nic nie zmienia, poza tym, że musimy poświęcać naprawdę dużo czasu na treningi, nawet kiedy jesteśmy w domu. Bycie w domu nie oznacza, że mamy wolne.
Możecie liczyć na chłopaków z kadry?
M: Myślę, że tak. Pokazali to na przykład Maciek i Kamil, kiedy startowałyśmy na pierwszym konkursie mieszanym. Możemy liczyć na ich wsparcie, zrozumienie czy pomoc. Zawsze, kiedy z nimi rozmawiamy, możemy liczyć na jakieś wskazówki. W Falun czeka Was konkurs mieszany podczas Mistrzostw Świata. Skakałyście tam z sukcesami.
M: Mnie się tam nie podoba. A: A mi tak. Wszystko zależy od tego, jak będę przygotowana i jak będą wyglądały skoki. Na pewno będę ostro trenować. M: Mogę zadać Aśce pytanie? Proszę bardzo.
M: Co byś zrobiła, gdybyś nie skakała? A: Nie mam pojęcia. Macie jakieś problemy przez bycie skoczkiniami?
M: Często fanki chłopaków piszą do mnie, że skaczę tylko po to, żeby być bliżej chłopaków. Nie skaczę po to, żeby się wokół nich zakręci, chociaż bardzo ich lubię i są moimi kumplami. Skaczę dlatego, że bardzo to lubię i sprawia mi to ogromną przyjemność, dlatego, że chcę to robić. Ostatnie pytanie: gdybyście miały złotą rybkę…
A: Chcę zdać maturę! M: A ja chcę kolejne złote rybki!
nr 01 | lipiec 2014
Skoczkinie
Hill Size Magazine
43
Hill Size
44
nr 01 | lipiec 2014
Skoczkinie
Hill Size Magazine
45
szpaler choinek
Tekst: Dominika Wiśniowska, Martyna Ostrowska
Skoki w krzywym zwierciadle Zamiast nudnych felietonów i suchych wyników, zabawne wpisy i zdjęcia komentujące aktualne wydarzenia ze świata skoków narciarskich – tak w skrócie można opisać blog Ski jumping – The Trolling Story. Jego autorzy – Niuta, Marchew, Buralka i Megi – opowiedzieli nam o tym, skąd biorą swoje pomysły, kto jest dla nich największą inspiracją oraz kim jest… Dzióbao. Choć znają się już od kilku lat, pomysł na założenie bloga zrodził się stosunkowo późno. – Poznaliśmy się kilka lat temu na pewnym forum internetowym. Zaczęło się ode mnie i od Niuty. Nawiązałam do tematu o skokach narciarskich, a ona mi odpisała. Kontaktowałyśmy się coraz częściej i Niuta w końcu poznała mnie z Buralką, a jakiś czas później z Marchew – wspomina początki znajomości Megi. – Sama inicjatywa założenia bloga wyszła ode mnie i Niuty. Już od kilku lat żartujemy z wielu około skokowych tematów, więc postanowiliśmy przenieść to do sieci i podzielić się z innymi – opowiada
46
Marchew, a Megi dodaje: – Dziwię się, że Trolling Story powstał tak późno, skoro od początku podchodzimy do tej dyscypliny z wielkim dystansem. To właśnie wspomniany dystans i poczucie humoru pozwala im tworzyć zdjęcia, które umieszczają na swoim blogu. – Przede wszystkim inspirują nas zachowania, gesty, czasami wygląd. Bywa, że znajdujemy jakieś zdjęcie i od razu wiemy, co chcemy z nim zrobić. Staramy się, aby na blogu nie było monotonnie – opisuje Buralka. Nie trudno zauważyć, kto jest ulubieńcem trollingowej ekipy. – Najczęściej jest to Schlierenzauer, nazywany przez nas pieszczotliwie (albo i nie) Da Schlieri. Bywa kontrowersyjny i tutaj możemy najbardziej popisać się kreatywnością – tłumaczy Niuta. Gregor Schlierenzauer to nie jedyny skoczek, któremu autorzy bloga stworzyli nowy pseudonim. Niemal równie popularny jak Da Schlieri stał się Dzióbao, czyli… Dawid Kubacki. Skąd pomysł na tę ksywkę? – Dawid powiedział kiedyś w jednym z wywiadów,
nr 01 | lipiec 2014
Ilustracja: Ski Jumping – The Trolling Story
Ski Jumping – The Trolling Story
się znane nie tylko między kibicami, ale także wśród samych zawodników. Niektóre zdjęcia widzieli Maciej Kot oraz skoczkowie z Kanaday i USA, którzy śledzą nowości pojawiające się na blogu za pomocą portali społecznościowych. – Zawodnicy, którzy widzieli, co nieco z naszego bloga, mają raczej pozytywne zdanie o całym przedsięwzięciu. To nas motywuje i w pewnym sensie dodaje odwagi. Nie jest naszą intencją by wzbudzać kontrowersje. Wszystko, co tworzymy, jest wyłącznie dla wywoływania uśmiechów – mówi Megi.
że „coś dzióbało go na progu” i Niuta zrobiła z tego Dzióbao – zdradza ekipa Trolling Story. Ukazanie skoków z innego, zupełnie odmiennego niż w mediach, punktu widzenia może wydawać się pomysłem dość kontrowersyjnym i ryzykownym. Jak do tej pory autorzy bloga nie
Hill Size Magazine
spotkali się z negatywnym odbiorem swoich poczynań . – Nie obawiamy się krytyki, bo wiemy, że nie da się zadowolić wszystkich. Staramy się zamieszczać takie rzeczy, które nas bawią, a nie naruszają granic dobrego smaku. Jeśli już coś takiego się trafi, bywa, że się cenzurujemy – zapewnia Marchew. Ski jumping – The Trolling Story stało
To autorom bloga udaje się znakomicie. Z dnia na dzień rośnie liczba odwiedzających, którzy z niecierpliwością czekają na nowy sezon, a co za tym idzie kolejne pełne humoru posty. – Myślę, że do wielkiej popularności nam jeszcze daleko. Podejrzewałam, że uzyskamy jakąś niewielką grupę obserwatorów, ale bardzo nam miło, że ta grupa się wciąż rozrasta – komentuje Niuta. – Wydaje mi się, że ten sport potrzebuje, aby ktoś wyśmiał wszystkie pojawiające się w konkursach absurdy – podsumowuje Megi.
47
szpaler choinek
48
nr 01 | lipiec 2014
Zdjęcia: Jagoda Bodzianny
Mistrzostwa Polski
Mistrzostwa polski w obiektywie
Maciej Kot do kilku tytułów zdobytych na Mistrzostwach Polski, zdobył kolejne mistrzostwo w drużynie, w konkursie indywidualnym uplasował się na 4 pozycji
Hill Size Magazine
49
Szpaler choinek
↑ Skocznia im. Adama Małysza tętni życiem. Od 18 lipca do 2 sierpnia co tydzień można kibicować na konkursach skoków
↓ Grzegorz Miętus, wraz z AZS Zakopane, w miniony weekend stanął na najwyższym stopniu podium
↑ Kamil Stoch do tytułu podwójnego mistrza olimpijskiego i mistrza świata dodał kolejny tytuł mistrza Polski, który wywalczył po trzech latach przerwy → Dawid Kubacki potwierdza swoją dobrą dyspozycję i przyzwyczaja nas do siebie na podium Mistrzostw Polski
50
nr 01 | lipiec 2014
Zdjęcia: Jagoda Bodzianny
Mistrzostwa Polski
← Poziom konkursu był bardzo wysoki. Ostatecznie na podium stanęli Kamil Stoch, Piotr Żyła i Jakub Wolny
↓ Piotr Żyła skakał przed swoją publicznością jak natchniony. W walce o tytuł mistrza Polski wyprzedził go tylko Stoch → Jan Ziobro – w Wiśle skakał słabiej z powodu kontuzji kolana
↓D awid Jarząbek – nowa twarz kadry juniorskiej. Z uśmiechem na twarzy i lekkością oddawał kolejne skoki.
Hill Size Magazine
51
Zdjęcie: Stefan Piwowar
szpaler choinek
Latająca Kuchnia
Nadziewane półksiężyce babci Ali Kot → 800 g mąki → 500 g masła → 4 jajka → 250 g cukru pudru → cukier waniliowy → powidła śliwkowe → czekolada → ½ cytryny
Ucieramy masło z cukrem i jajkami. Dodajemy przesianą mąkę, startą czekoladę i skórkę z cytryny oraz cukier waniliowy. Zagniatamy ciasto i wstawiamy do lodówki na godzinę. Po tym czasie ciasto rozwałkowujemy i wycinamy z niego półksiężyce. Pieczemy w temperaturze 180˚C 15–20 minut. Upieczone ciastka przekładamy powidłami. Możemy posypać cukrem pudrem lub polać roztopioną czekoladą.
52
nr 01 | lipiec 2014
Rozmawiała: Maria Grzywa
muzyka
Śpiewający Trener
Fot.: materiały prasowe
Alexander Stöckl Austriacki trener norweskiej kadry, pracuje z drużyną z północy już od trzech lat. Jak sam wspomina w wielu wywiadach, bardzo polubił mieszkanie w Norwegii i samych Norwegów. Czy tęskni za Austrią, oraz jakie inne pasje posiada w życiu, opowiedział nam w krótkim wywiadzie.
Grałeś w zespole „Harry and the Nicknames”. Jak zaczęła się Twoja przygoda z tym zespołem?
Byliśmy grupą, która na początku wykonywała utwory z musicali takich jak: Grease, Cats, Hairspray czy Rocky Horror Picture Show. Na próbach zauważyliśmy, że bardzo podoba się nam śpiewanie a cappella i zaczęliśmy nad tym pracować. Zagraliśmy swój pierwszy koncert na ślubie Andreasa Widhölzla – reakcja publiczności była fantastyczna, więc zdecydowaliśmy się to kontynuować i doskonalić warsztat.
Hill Size Magazine
Muzyka jest Twoją ogromną pasją. Pamiętasz jak to się zaczęło?
To się zaczęło, kiedy byłem bardzo młody. Zawsze czerpałem radość ze śpiewania i nauki gry na flecie. Gdy miałem szesnaście lat, zdałem sobie sprawę, że flet to nie jest to, co mnie interesuje i skierowałem swoje myśli ku gitarze i piosenkom pop. Masz swojego ulubionego wykonawcę?
Robbie Williams. Jest fantastycznym piosenkarzem.
Kiedy dostałeś propozycję pracy z norweską kadrą, zdecydowałeś się przeprowadzić do Norwegii. Czy w Austrii jest coś, za czym tęsknisz?
Staram się bywać w Austrii, kiedy tylko mam możliwość, lecz jedyne, za czym bardzo tęsknię, to chyba Alpy. Co lubisz w Norwegach?
Norwegowie są bardzo przyjaźni i wyluzowani. Stres w tym kraju nie istnieje. Lubię także ich język, brzmi zawsze pozytywnie, nawet wtedy, kiedy ludzie są zdenerwowani.
53
dojazd
To my, kibice!
Klaudia Pluta
Edyta Burnagiel Aneta Karniowska
Dominik Formela
Grzegorz Granica
54
nr 01 | lipiec 2014
kibice
UWAGA!
konkurs Zasady konkursu: 1. Zrób zdjęcie promujące Hill Size Magazine 2. Wstaw je na Instagram i oznacz #hillsizemagazine #skijumping 3. Obserwuj nasz profil na Instagramie
pisami d o p z a w o t r Koszulka sta ów PŚ k i n d o w a z h czołowyc
Autor najlepszego zdjęcia, wybranego przez redakcyjne jury, zostanie nagrodzony koszulką startową z podpisami czołowych zawodników PŚ Na zdjęcia czekamy do 16 sierpnia 2014 r.
Hill Size Magazine
55
dojazd
Peter Prevc / SĹ‚owenia Oslo, Holmenkollen
56
nr 01 | lipiec 2014