HIRO 40

Page 1



okładka: KONRAD WULLERT

INTRO

hiro.pl

kontakt: halo@hiro.pl

Wydawnictwo: INNA KORPORACJA Sp. z o.o. ul. Chmielna 7/14 00-021 Warszawa Wydawca/Redaktor naczelny: KRZYSZTOF GRABAŃ kris@hiro.pl

Dyrektor strategiczny: DAMIAN JAN BORECKI damian.borecki@hiro.pl

Redaktor prowadzący: JUSTYNA SZCZEPANIK justyna.szczepanik@hiro.pl

Dyrektor artystyczny: ŁUKASZ MAJEWSKI lukasz.majewski@hiro.pl

Promocja, Internet: MAGDALENA DUDEK

Wreszcie po latach przyczajki na tę lukratywną pozycję zostałem redaktorem naczelnym. Dzięki temu będę mógł organizować spotkania redakcyjne, które są najszlachetniejszą formą życia społecznego, ale ponad wszystko będę sobie mógł pisać wstępniaki do woli, a nie tylko okazyjnie tak jak przedtem. Te skrótowe tekściki mające wam zaprezentować w pigułce treść magazynu i zachęcić do przewracania kartek to bardzo ciekawa forma literacka. Bądźmy szczerzy. Całkowicie nieistotna taka jakby ściąga z numeru, ale nie ma łatwo. Przejdziecie przez prezentacje nominowanych do Superhiro (bo sama nominacja to już wielka rzecz nie mówiąc o wygranej) po czym nastąpi kanonada tekstów rozrywkowo-naukowych, których autorzy już zacierają ręce, czując jak radują się wasze serca, jak ubogacili wasze umysły. Wreszcie chwila prawdziwego wytchnienia, czyli krzyżówka, horoskop i porady dla czytelników. A będzie jeszcze dziewczyna miesiąca. Czekamy na zgłoszenia pod adresem dziewczyna@hiro.pl

magdalena.dudek@hiro.pl

Miłej lektury mości bohaterowie

Reklama: ANNA POCENTA – DYREKTOR

Krzysztof Grabań

anna.pocenta@hiro.pl

IGGY BOCHIŃSKI

iggy.bochinski@hiro.pl

MAGDALENA BUCZAK magdalena.buczak@hiro.pl

MARTA STROCZKOWSKA marta.stroczkowska@hiro.pl

Społeczność:

FACEBOOK.COM/HIROFREE.FB Projekt graficzny magazynu: TIN BOY y communications Group Sp. z o.o. www.tby.com.pl

18. 20. 24. 26. 28. 34. 36. 40.

nimfomanka nie jest sexy romantic fantastic mechaniczni policjanci (i złodzieje) Spike Jonez: ułożony szaleniec bohaterstwo i groza winyle nie umarły Magnificent Muttley Brelok w Soczi

Współpracownicy: KATE APPELT, JACEK BALIŃSKI, KAROL BANACH, JERZY BARTOSZEWICZ, JĘDRZEJ BURSZTA, ANDRZEJ CAŁA, PATRYK CHILEWICZ, BARTOSZ CZARTORYSKI, PIOTR CZERKAWSKI, MICHAŁ CHUDOLIŃSKI, BORYS DEJNAROWICZ, KAMIL DOWNAROWICZ, KRZYSZTOF DYNOWSKI, EWA DRAB, JACEK DZIDUSZKO, MAREK FALL, MARCIN FLINT, SEBASTIAN FRĄCKIEWICZ, PIOTR GATYS, MICHAŁ HERNES, JOANNA JAKUBIK, KAJA KLIMEK, ŁUKASZ KNAP, ŁUKASZ KONATOWICZ, DAWID KORNAGA, MAREK KOWALEWSKI, AGNIESZKA KUCZYŃSKA, URSZULA LIPIŃSKA, BARTŁOMIEJ LUZAK, MARTA MARCINIAK, PIOTR METZ, SONIA MINIEWICZ, KRZYSZTOF NOWAK, MACIEK PIASECKI, PIOTR PLUCIŃSKI, JAN PROCIAK, SEBASTIAN RERAK, MAGDALENA SĘKOWSKA, JACEK SOBCZYŃSKI, BARTOSZ SZTYBOR, MACIEJ SZUMNY, TOMASZ TERESA, PAWEŁ WALIŃSKI, KONRAD WĄGROWSKI, DOMINIKA WĘCŁAWEK, DAMIAN WOJDYNA, MARTYNA WÓJCIK-ŚMIERSKA, ARTUR ZABORSKI,WIKTOR ZAWISZA, ALICJA ZIELIŃSKA

SZUKASZ PRACY W FAJNEJ FIRMIE? JESTEŚ MISTRZEM RELACJI MIĘDZYLUDZKICH? UMIESZ SPRZEDAWAĆ?

WYŚLIJ CV NA REKRUTACJA@HIRO.PL


Superhiro Muzyka SORRY BOYS Zespół, przez niektórych okrzyknięty „muzycznym objawieniem”, istnieje od 2006 roku. Posiada na swoim koncie dwa krążki „Hard Working Classes” (2010) oraz „Vulcano” (2013). Debiutancki album to opowieść o budowaniu relacji międzyludzkich, codziennej walce o zaufanie, miłość i sens życia. Drugi album Bela opisuje jako historię „o archetypach i pięknie gatunku ludzkiego, który tańczy na wulkanie. O sile niszczenia i powstawania na nowo, słodkiej samotności w kosmosie, opuszczonych miastach i zdradzonych kochankach.”. Zespół występował jako support m.in. Moniki Brodki, Hey czy I Blame Coco. Sorry Boys zagrali także podczas pokazu kolekcji Macieja Zienia w Soho Factory w 2011 roku. Koncert był szeroko komentowany w branży „modowej”. Bogate brzmienie i hipnotyzujący wokal Beli Komoszyńskiej zostały docenione nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Podczas GBOB 2008 zespół odebrał statuetkę „Best New Band from Poland”. Brytyjski organizator wybrał Sorry Boys na polskiego reprezentanta tego wydarzenia, w którym wzięły udział grupy muzyczne z 30 krajów. Z kolei w 2009 roku w ramach PAM London Awards zespół otrzymał nagrodę „Największa Nadzieja 2009”. Jury jednogłośnie stwierdziło, że „indywidualny styl muzyczny zespołu w połączeniu z charakterystycznym głosem wokalistki jest kluczem do sukcesu”. Skład Sorry Boys: Bela Komoszyńska – wokal, instrumenty klawiszowe, teksty; Tomasz Dąbrowski – gitara; Piotr Blak – gitara, instrumenty klawiszowe; Maciek Gołyźniak – perkusja; Bartosz Mielczarek – bass. RASMENTALISM Duet MC (Ras) i producent (Ment XXL) współpracuje ze sobą od 2006 roku. Przez 6 lat działalności na scenie niezależnej nagrali trzy doskonale przyjęte albumy: „Dobra muzyka ładne życie” (nielegal roku 2008 według magazynu Spinner Polska), „Duże Rzeczy” z W.E.N.Ą. oraz „Hotel Trzygwiazdkowy”. Przy okazji tego ostatniego nawiązali współpracę z legendarną wytwórnią Junoumi Crew, wydając swoje pierwsze winylowe EP. W ciągu kilku lat obecności na scenie rapowej, zagrali kilkadziesiąt koncertów w całej Polsce, za każdym razem wypełniając kluby po brzegi. Najnowszy album „Za młodzi na Heroda„ ukazał się w grudniu 2013 r. nakładem Asfalt Records i natychmiast zyskał opinię najlepszego rapowego debiutu roku 2013, a często najlepszej rapowej płyty AD 2013 w Polsce. We wszystkich podsumowaniach dotyczących muzyki rap (m.in. Onet.pl, CGM, Popkiller, T-Mobile Music) album Rasmentalismu był wymieniany w pierwszej trójce. Obecność w ogólnopolskich mediach jest tego najlepszym dowodem. Zespół gościł już w Radiowej Trójce (w notowaniu Hirka Wrony płyta zajęła 1 miejsce), TVP1, a recenzja w ogólnopolskim wydaniu Gazety Wyborczej nie pozostawia wątpliwości co do jakości albumu: „To hip-hop naturalny, organiczny, stonowany. Niby prosty, a jednak wyrafinowany”. Aktualnie Ras i Ment w towarzystwie Torta (klawisze) promują album „Za młodzi na Heroda”, koncertując w całym kraju. Wypada dodać, że bilety na ich show sprzedają się w tempie błyskawicznym. REBEKA Początkowo solowy projekt Iwony Skwarek przerodził się w fascynujący duet z Bartoszem Szczęsnym. Muzyka Rebeki to mieszanka eksperymentalnego popu i szeroko pojętej elektroniki. Za tymi określeniami kryją się różnorodne kompozycje: dynamiczne, czasem liryczne, zawsze zadziorne. Artyści starają się połączyć brzmienie klawiszy Casio z analogowymi syntezatorami. Rebeka to przede wszystkim niesamowity głos i naturalna sceniczna charyzma. Pierwszy singiel „Fail”(2011) niemal po chwili stał się piosenką tygodnia w radiowej Trójce. Od razu duet pojawił się też na stronie MTV IGGY oraz większości portali i blogów muzycznych. W kwietniu 2012 roku ukazał się kolejny singiel „Stars” (2012). Natomiast w marcu następnego roku na rynek wszedł długo wyczekiwany debiutancki album Rebeki – „Hellada”. Płyta zebrała bardzo pochlebne recenzje. W rozgłośniach radiowych można było usłyszeć takie utwory jak „Melancholia” czy „Nothing To Give”. Szerokim echem odbiła się sesja Rebeki zagrana w ramach audycji Offensywa na antenie Trójki Polskiego Radia. W ciągu kilku lat koncertowej działalności duet wystąpił m.in na The Great Escape w Brighton (2011), Reeperbahn Festival w Hamburgu (2013) oraz najważniejszych polskich imprezach muzycznych. Lato 2013 roku było dla artystów niezwykle pracowite. Do koncertowej listy dołączyło kilka pokaźnych festiwali: Open’er Festival, Off Festival, Selector Festival i No Border Festival w Rzeszowie. Z kolei jesienią Rebeka reprezentowała Polskę na nowojorskiej konferencji muzycznej CMJ 2013.

4

WWW.HIRO.PL



Superhiro Miejsce CAFÉ KULTURALNA Zdecydowanie jedno z ważniejszych miejsc na klubowej mapie Warszawy. Działają stabilnie już 10 lat, biorąc aktywny udział w tworzeniu warszawskiej kultury. Café Kulturalna to miejsce przyjazne dla osób interesujących się czymś więcej niż piciem piwa. Przyciągają ludzi ze środowisk twórczych, aktywistów, artystów ale też tych, którzy chcą po prostu odpocząć, wypić kawę, umówić się na randkę albo zjeść naprawdę pyszny obiad w centrum miasta. To właśnie dzięki bezpretensjonalnej atmosferze i unikalnej przestrzeni Pałacu Kultury są klubem większości ważniejszych festiwali muzycznych, filmowych i teatralnych. Atmosfera została tu zbudowana również dzięki starannie dobieranemu repertuarowi koncertów. Na scenie Kulturalnej występują jedne z najciekawszych polskich kapel. Wszyscy, którzy twierdzą, że rodzima muzyka jest gorsza od zagranicznej powinni posłuchać koncertujących tutaj zespołów. Café Kulturalna nie zapomina o fanach zagranicznych brzmień. W klubie koncertują takie perełki jak: legenda amerykańskiej sceny niezależnej Polvo, japońskiej sceny improwizowanej Satoko Fuji czy klasyk hip-hopu Fatlip z Pharcyde. Oprócz wydarzeń muzycznych Café Kulturalna organizuje również na przykład Laboratorium Dramatu. Warto wybrać się na jeden z wykładów, tworzonych w ramach tego cyklu. Kalendarz imprez Kulturalnej zawsze pęka w szwach.

FORUM PRZESTRZENIE Rok 2012. Taka oto scenka rodzajowa. Spacerujemy po Centrum Krakowa. Rynek Główny, Wawel, bulwary wiślane i... wielki opustoszały moloch, obwieszony banerami. Hotel Forum niegdyś perełka PRL-u, w krótkim czasie stał się przerażającym pustostanem ̶ powierzchnią reklamową. W ubiegłym roku ten niezwykły obiekt zagospodarowali ludzie, którzy mieli wystarczającą determinację, by zrealizować swoje marzenie. W kwietniu 2013 roku powstało Forum Przestrzenie. Miejsce działa niespełna rok, a już udało mu się zaistnieć na wielką skalę. Brawo! Niezwykła atmosfera, świetne zarządzanie obiektem i doskonałe wydarzenia artystyczne, organizowane w dawnym hotelu, przywróciły to miejsce do życia. Wśród nich znajdują się między innymi festiwal „Męskie Granie”, koncert Parov Stelar, Forum Mody czy IdeęKix'u. Czyżby czas rewitalizacji miałby być proporcjonalnym do czasu degradacji śmiałego projektu hotelarstwa? Oby! Forum przez samych twórców nazwane jest Wyspą Wolności. To niekomercyjna klubokawiarnia z ogródkiem nad brzegiem Wisły. Otwarta codziennie od śniadania do ostatnich dźwięków muzyki. Z menu pełnym kulinarnych niespodzianek oraz barem zaopatrzonym w unikalne piwa i alternatywne smaki. Idealne miejsce na lunch, brunch, grilla, piknik, spontaniczne spotkania, szalone potańcówki, leniwe leżakowanie, a nawet chwilowy przystanek podczas spaceru z psem czy wycieczki rowerowej. Forum Przestrzenie to po prostu fantastyczna przestrzeń na pracownie i realizację własnych, najbardziej kreatywnych planów. B90 – GDAŃSK Opuszczone stoczniowe hale, łąki, kanały, dźwigi, docierając do 3000. metrowej fabryki dźwięku. Hala 90B. Ich specjalnością są KONCERTY. Sprzęt na najwyższym światowym poziomie, światło, dźwięk, wizualizacje. Idealne przygotowanie techniczne dla przyjęcia międzynarodowych i polskich gości dużego formatu. Przybywały tam takie gwiazdy jak The Young Gods, Primal Scream, New Model Army czy The Raveonettes. Jednak to nie wszystko... W B90 zorganizowano Międzynarodowy Festiwal Sztuk Wizualnych „Alternativa” i wystawę „Estrangement”, zaaranżowaną przez Instytut Sztuki „Wyspa”, festiwal muzyczny Soundrive Fest i ... wiele, wiele innych wydarzeń wielkiego kalibru. Zachwyca nas nie tylko skala przedsięwzięć, ale również sam eklektyzm połączenia industrialnego wnętrza z ciepłymi dodatkami z różnych epok. Dywany, kanapy z orientalnymi obiciami, wykwintne detale graficzne na ścianach, zmiennokolorowe oświetlenie ledowe, prace wideo. Sale kinowe i instalacje wielokanałowe, dziesiątki godzin projekcji prac z pogranicza dokumentu i artystycznej realizacji z różnych zakątków świata m.in. z Indii, Izraela, Szwecji czy Węgier. Trójmiejskie okno na świat w genialnej oprawie, bez wątpienia zasługuje na dłuższą chwilę uwagi.

6

WWW.HIRO.PL


Jest w Warszawie miejsce, które z powodzeniem łączy kulturę z rozrywką. Świetna atmosfera, pyszna kuchnia, orzeźwiające napoje, pobudzająca kawa i zdecydowanie najlepsze drinki! Wieczory z muzyką, intrygujące wystawy i niepowtarzalny personel tworzą miejsce, na które długo czekaliśmy!

The Pictures to najlepsza w mieście lokalizacja - wszędzie blisko! The Pictures ul. Chmielna 26 00-020 Warszawa Tel: 22 826 17 83 thepicturesbar.com facebook.com/thepicturesartbar


Superhiro Przyszłości foto | EWA DYSZLEWICZ / CENTRUM ARCHITEKTURY

GRZEGORZ PIĄTEK Krytyk architektury i kurator, absolwent Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej (2006). Pomimo młodego wieku (ur. 1980) jest bardzo ceniony w środowisku. Jak mówi o sobie, jest architektem wierzącym, ale niepraktykujacym. Nie tworzy jak każdy architekt – pisze artykuły, daje wykłady, jest kuratorem wystaw. Na jego koncie znajdują się m.in. Nagroda Złotego Lwa za najlepszą ekspozycję narodową „Hotel Polonia. The Afterlife of Buildings” na XI Biennale Architektury w Wenecji w 2008 roku oraz nagroda za całokształt działalności przyznana przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Został także wyróżniony dyplomem Ministra Spraw Zagranicznych za promocję Polski na świecie (2009). Zajmował się koordynacją części architektonicznej Polska!Year – polskiego sezonu kultury w Wielkiej Brytanii (2009-2010). Prowadził cykl wykładów o architekturze w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. W latach 2005-2011 współpracował z miesięcznikiem „Architektura-murator”. Obecnie należy do zarządu fundacji Centrum Architektury, której celem jest wspieranie rozwoju kultury architektonicznej w Polsce. Z inicjatywy tej instytucji dwa razy w roku odbywają się spotkania z cyklu Pogotowie Projektowe, podczas których architekci oraz studenci przedstawiają swoje projekty i dzielą się doświadczeniem z innymi. Dzięki swojej wiedzy Grzegorz Piątek został kierownikiem artystycznym starań Warszawy o miano Europejskiej Stolicy Kultury 2016. Trudno znaleźć drugą tak aktywną i oddaną idei postać. THE DUMPLINGS Można ich nazwać największą sensacją muzyczną 2013 roku. Ponad 13 tysięcy fanów na facebooku w miesiąc to nie przypadek. (aktualnie jest ich ponad 20 tysięcy) Muzyka The Dumplings jest bowiem idealną wypadkową tego, czego brakowało nowemu pokoleniu na polskiej scenie. Justyna Święs (śpiew i teksty) i Kuba Karaś (muzyka i teksty) tworzą muzykę elektroniczną bez kompleksów za to z silnym pierwiastkiem autentycznych emocji. Poszukują swojego brzmienia, zahaczają o eksperymenty rytmiczne, ale nie zapominają o harmonii na linii wokal - bity. Nie stronią od przeszywającego smutku, ale doskonale odnajdują się w tanecznych klimatach. Ich nagrania znalazły się już w Programie Alternatywnym Agnieszki Szydłowskiej w Trójce i Miastosferze Noviki i Lexa w Roxy FM oraz londyńskim radiu XFM. Wydaniem ich debiutanckiej płyty jest zainteresowanych kilka wytwórni. Są nominowani do debiutu roku przez portal Brand New Anthem. Ich występ na Targach Muzycznych CJG w listopadzie 2013 zainteresował paru zagranicznych promotorów, którym spodobała się świeżość spojrzenia na elektronikę, ale także dojrzałość kompozycji. The Dumplings łączą w naturalny sposób synth-popowe rytmy z tekstami, które oddają stan ducha dzisiejszych nastolatków. Ich pierwsza ekspresowo wyprzedana trasa koncertowa (m.in. Opole, Kraków, Poznań, Katowice, Łódź, Warszawa) pokazała, że The Dumplings mają swoją publiczność, która żywo reaguje na piosenki duetu.

foto | PIOTR SZYMAŃSKI

KAROLINA PILARCZYK

8

Jedyna Polska licencjonowana zawodniczka biorąca czynny udział w zawodach drifowych. Posiada licencję PFD (polska federacja driftingu) i SDC (super drift cup). Fascynacja motoryzacją rozpoczęła się w wieku 13 lat, gdy Karolina pierwszy raz usiadła za kierownicą samochodu. Zaraz po zrobieniu prawa jazdy postanowiła nauczyć się wyczynowo prowadzić pojazdy dwuśladowe. W tym czasie odbyły się pierwsze przeróbki w samochodzie, dzięki którym Karolina mogła wystartować w zawodach Konkursowej Jazdy Samochodowej. Niestety na przeniesienie się z tych zawodów do rajdów potrzebna była duża gotówka. Jej brak przyczynił się do tego, że Pilarczyk zainteresowała się driftem. „Drift podbił moje serce w 2004 r. Na zawodach ¼ mili organizowanych przez Stowarzyszenie Sprintu Samochodowego, Maciej Polody zrobił pokaz driftu i od razu wiedziałam, że to jest to, co chce robić. Rok później kupiłam BMW E36 328, zablokowałam most i wystartowałam w pierwszej w Polsce imprezie z cyklu Drifting Cup 2005 zorganizowanej przez Wielkopolski Automobilklub, „GT” oraz Toyo Tires. W nocy przed zawodami Maciej Polody namówił mnie bym wzięła udział. No i wystartowałam – w butach na obcasie i na oponach, na których jeszcze musiałam wrócić do Warszawy. W 2008 r. zdobyłam licencję Polskiej Federacji Driftu, jako pierwsza kobieta. Również jako pierwsza w Polsce zdecydowałam się zbudować auto do driftu z silnikiem LS. Obecnie mam – Nissan SILVETTE 620sx z corvettowską jednostką silnikową LS3 6.2 V8." - pisze o sobie na swoim fanpage'u Karolina Pilarczyk. WWW.HIRO.PL



Superhiro Książka MAŁGORZATA REJMER Urodzona w Warszawie w 1985 roku. Jako trzynastolatka debiutowała poetycko w „Okolicy Poetów”. Laureatka głównej nagrody w konkursie Planete Doc Review na reportaż (2008) oraz I miejsca w konkursie Uniwersytetu Gdańskiego na prozę (2009). „Toksymia” to brawurowy debiut doceniony przez szerszą publiczność. Krytycy docenili warsztat pisarski autorki. Powieść jest pełną czarnego humoru opowieścią o ludziach i ich toksycznych relacjach, studium cielesności w stanie rozkładu. Zaskakującą była również konwencja, nieco zapomnianej dziś prozy psychologicznej. W 2010 roku groteska otrzymała nominację do Nagrody Literackiej Gdynia. Po debiucie Rejmer zaczęła pisać doktorat o kinie rumuńskim w Instytucie Kultury Polskiej UW, podróżowała. Zafascynowana Bukaresztem, a w szczególności niezwykłą konfrontacją kultury opisała realia miasta. Kolejna odsłona literacka i kolejny sukces. Książka „Bukareszt. Kurz i krew” otrzymała Nagrodę Newsweeka im. Teresy Torańskiej za najlepszą książkę w kategorii literatura faktu (rok 2013). W grudniu zeszłego roku Małgorzata Rejmer została nominowana również do Paszportów Polityki. Rejmer bawi się gatunkami. Z lekkością łączy reportaż, prozę, esej, dramat. Jej postacie, zaczerpnięte z realnych sytuacji, rozkładane są na czynniki pierwsze. Autorka zapuszcza sondę i analizuje. Trafnie komentuje,daje do myślenia, wypowiedzi ubierając w zgrabny język. Z niecierpliwością czekamy na kolejne odsłony twórcze. DANIEL GUTOWSKI I MICHAŁ RZECZNIK Rysownik - Gutowski i scenarzysta - Rzecznik. Bardzo dobra kreska dowiedziona m.in. w komiksie o Nikiforze oraz inteligentna fabuła, której próbkę dostaliśmy w undergroundowym, obrazoburczym albumie o Powstaniu Warszawskim. Dobre to prace, pokazujące kunszt i rokujące skalę wspólnego przedsięwzięcia. Niewielu jednak spodziewało się takiej bomby. Wybuch miał miejsce podczas IV Międzynarodowego Festiwalu Kultury Komiksowej Ligatura 2013. Na światło dzienne wypłynął wówczas „Maczużnik”, wielowymiarowy estetycznie i wysmakowany intelektualnie twór, który wykracza poza granice formy zwanej komiksem. „Maczużnik” to niejednoznacznie opowiedziana historia, utrzymana w konwencji mrocznego dreszczowca traktująca o zawiesistych relacjach między trójką bliskich sobie ludzi zamkniętych w dusznej scenografii popegeerowskiej wsi. Rzecznik zaprojektował zagadkową grę logiczną, w której odkrycie zawoalowanych sensów i rozszyfrowanie ukrytych znaczeń stanowi niełatwą łamigłówkę i wymagające ćwiczenie umysłowe. Gutowski ubrał tą grę w mocną, czytelną kreskę. Oprawił brudnymi, przygaszonymi kolorami, zastosował wyrafinowaną kompozycję plansz. Nie tylko fabuła zaskakuje niuansami. Również forma estetyczna często się zmienia. Kodowanie jest raz klasyczne, za chwilę są to pojedyncze rysunki na planszy lub całostronicowe narracje wizualne. Innym razem opowieść od strony wizualnej prowadzona jest w dwóch planach jednocześnie, a czytelnik może wybrać, które wydarzenia pozna najpierw. „Maczużnik” to jeden z najciekawszych polskich komiksów, jakie ukazały się w ciągu ostatnich lat. MARTA SYRWID Studentka filmoznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim, słuchaczka Krakowskiej Szkoły Filmu i Komunikacji Audiowizualnej. Zadebiutowała w wieku 16 lat w „Ha!arcie”. W 2004 roku Marta Syrwid rozpoczyna współpracę z „Perspektywami”, pisze artykuły o tematyce edukacyjnej, otrzymuje stypendium Funduszu Pomocy Młodym Talentom J. i A. Kwaśniewskich. Na rynku wydawniczym pojawia się zbiór jej opowiadań pt. „Czkawka”. W 2009 roku Marta zostaje stypendystką programu Homines Urbani. Wtedy ukazuje się także jej pierwsza powieść „Zaplecze”, która została nominowana m.in. do „Wawrzynu” – Literackiej Nagrody Warmii i Mazur, a także dwukrotnie do Paszportów Polityki. Cztery lata później na rynku wydawniczym pojawia się „Bogactwo”. Syrwid udowadnia, że przywiązanie do pewnych tematów-obsesji nie musi oznaczać powtórzeń. Wręcz przeciwnie, za każdym razem może zaskoczyć i zadziwić. Uciera nosa tym, którzy po „Zapleczu” rokowali tuzinkowość. „Bogactwo” potwierdza, przynależność Syrwid do grona najciekawszych przedstawicielek swojego pokolenia, a to, co robi z językiem swoich opowieści, ze sposobem narracji, z akcentowanymi problemami wreszcie, zdecydowanie zasługuje na uwagę. Syrwid przewrotnie pokazuje, że granice dobra i zła mogą się przesunąć, a to, co nas ekscytuje, wcale nie jest tak jednoznaczne etycznie, jak mogłoby się wydawać. Bawi się formą, tak by oświetlić problemy swojego pokolenia nieco szerszym strumieniem światła. Trzymamy kciuki za to, by czytelnicy zastosowali teksty autorki jako receptę ku rozwiązywaniu własnych zagwostek.

10

WWW.HIRO.PL


Film Superhiro

TOMASZ WASILEWSKI Stuprocentowo nieskażony polskim środowiskiem filmowym twórca. Jego „Płynące wieżowce” zachwyciły publiczność na festiwalu w Karlovych Varach oraz nowojorskim Tribeca Film Festival. Nie portretuje społeczeństw. Kręci filmy o złożoności jednostek. W kinie interesuje go przede wszystkim emocjonalność. Swój debiutancki film „W sypialni” nakręcił praktycznie bez budżetu. Okazało się, że można. Krytycy porównywali go do twórczości francuskich twórców nowofalowych, a sam Wasilewski objechał z nim dziesiątki światowych festiwali. „Płynące wieżowce” to mocny głos w sprawie tolerancji środowisk homoseksualnych. Wywołał burzę. Znalazł się na okładkach gazet, a jakby tego było mało, zniesmaczył odważnym plakatem prawicowych publicystów. Tyle, że nie o to Wasilewskiemu chodziło. „Możemy się różnić religią, płcią, kolorem skóry, orientacją seksualną, ale są rzeczy dla wszystkich wspólne. Nie ma znaczenia, w Polsce czy w Chinach, każdy dostał kiedyś po dupie przez miłość. Każdy został zraniony, odtrącony, każdy kochał, to doświadczenie uniwersalne" – tłumaczył w wywiadzie dla miesięcznika MaleMen. Doświadczenie uniwersalne, tak jak uniwersalne i zrozumiałe pod każdą szerokością geograficzną są jego filmy. To chyba nie do końca polski reżyser, bardziej obywatel świata. Choć sam najlepiej czuje się w Nowym Jorku.

PAWEŁ PAWLIKOWSKI Chłopak z Mokotowa. Polak z brytyjskim paszportem i emigrant z wyboru. Mieszkał, we Włoszech, w Niemczech, Wielkiej Brytanii i Francji. Jego „Ida” to najgoręcej przyjęty przez krytyków polski film od wielu lat. Zwycięzca festiwali w Londynie, Gdyni, bydgoskiego Camerimage oraz Warszawskiego Festiwalu Filmowego. Niektórzy twierdzą, że gdyby został zgłoszony do wyścigu po statuetkę Amerykańskiej Akademii Filmowej w kategorii „najlepszy film nieanglojęzyczny” byłby jednym z żelaznych kandydatów do wygranej. On sam wymyka się wszelkim kontekstom, z przekraczania granic uczynił sens życia. Kręcił dokumenty, thrillery, filmy psychologiczne. To on odkrył dla kina Emily Blunt, która zadebiutowała w obrazie „Lato miłości”. Przy realizacji „Kobiety z piątej dzielnicy” pracował z Ethanem Hawke i Kristin Scott Thomas. W latach 90. kręcił filmy o piekle panującym w Rosji i na Bałkanach. „Ida” mówi o tym, jak psychiczne pomieszanie wpływa na życie poszczególnej jednostki. O relacjach polsko-żydowskich opowiada z perspektywy dwóch diametralnie różnych od siebie kobiet. Dzięki temu poruszona w „Idzie” narodowa tematyka zyskała świeże, zagraniczne spojrzenie. Z jednej strony odkrywanie tożsamości, z drugiej wchodzenie w dorosłość przy „fajfoklokach” i przebojach z lat 60. JULIA KOLBERGER Córka Anny Romantowskiej i Krzysztofa Kolbergera. Długo uciekała do kina, które, niczym góra do Mahometa, przyszło w końcu do niej. Pracowała jako sekretarka, nauczycielka angielskiego, aż wreszcie rzuciła wszystko i została reżyserką. Słusznie. Jej „Mazurek” został uznany za najlepszy polski film krótkometrażowy ostatnich lat. To komediodramat o zwykłej, polskiej rodzinie, która nagle zostaje skonfrontowana z postacią Innego. W „Mazurku” jest nim brytyjski narzeczony młodej dziewczyny, w dodatku dużo starszy od swojej wybranki. Kolberger nakręciła film na przemian histeryczny i zabawny, wzruszający i przerażający. Aktorzy „Mazurka” nazwali ją żartobliwie Woodym Allenem w spódnicy. Sama przyznaje, że ma już pomysł na dłuższą fabułę. Na razie stanęła za kamerą serialu „Lekarze po godzinach”, który można obejrzeć tylko w Internecie. W ubiegłym roku otrzymała nagrodę im. Janusza Morgensterna dla najbardziej obiecującego reżysera roku. Ma potencjał, by stać się jedną z najważniejszych postaci polskiego kina. Aha i podobno całkiem nieźle zna się z Martinem Scorsese.

Uwaga! Już w marcu konkurs z TURBOKOLOR! Wygraj kurtki Ewald oraz nerki! Wszystko to z najnowszej kolekcji wiosna/lato 2014! Bądź na bieżąco i zgarnij atrakcyjne nagrody! Szczegóły na fanpage'u :

www.facebook.com/hirofree.fb


Superhiro Wydarzenie MUSTACHE YARD SALE W 2008 roku w Warszawie pojawił się projekt Mustache Yard Sale nikt nie przypuszczał, że w ciągu zaledwie kilku lat stanie się jednym z najbardziej popularnym przedsięwzięciem Stolicy. W 2013 roku zabytkową i niezwykle klimatyczną przestrzeń Pałacu Kultury wypełniło blisko 400 polskich projektantów mody i designu. Mustache Yard Sale stało się prawdziwie masową imprezą na międzynarodowym poziomie. Łamie schematy i monotonnie, która zalała Europę. Pokazuje, że Warszawa może stać się prawdziwą stolicą mody, ale awangardowej, niezależnej i przede wszystkim polskiej. Organizatorzy kierują się ideą „odkrywania nieodkrytego” oraz wspierania i promowania nowych rodzimych marek. Jednak Yard Sale to już nie tylko moda, design i sztuka. W strefie wiedzy odbywały się wykłady o stylu i architekturze. Do tego można było pysznie zjeść i posłuchać dobrej muzyki. Dla najmłodszych organizatorzy przygotowali kącik dziecięcy, dzięki któremu rodzice mogli w pełni oddać się zakupowemu szaleństwu.

ORIGINAL SOURCE UP TO DATE To festiwal muzyki elektronicznej, hip-hopu i sztuk wizualnych, zainicjowany w 2010 roku przez środowisko białostockich działaczy kulturalnych i dj-ów, skupionych wokół Stowarzyszenia Pogotowie Kulturalno-Społeczne. W trakcie czterech edycji festiwalu, którego finał odbywa się we wrześniu na terenie kompleksu zabytkowych magazynów powojskowych Węglowa w Białymstoku, w imprezie wzięło udział kilkanaście tysięcy osób. Na pięciu scenach festiwalowych pojawili się między innymi Evidence (USA), Biosphere (NO), Scratch Perverts (UK), Robert Hood (USA) czy rodzima legenda Kaliber 44. Poza przekornym podejściem do budowy corocznego line-upu, festiwal wyróżnia się sposobem, w jaki jest aranżowany wizualnie oraz promowany, z naciskiem na filmy promocyjne. Original Source Up To Date Festiwal jest laureatem kilku ważnych nagród publiczności, zajął m.in. drugie miejsce w ogólnopolskim plebiscycie Muno.pl na najlepsze wydarzenie festiwalowe 2012 roku, otrzymał również Podlaską Markę Roku przyznawaną przez Podlaski Urząd Marszałkowski, a teraz jest nominowany do nagrody SUPERHIRO 2013, jako wydarzenie roku. Całkiem niezły zestaw.

AUDIORIVER Trzydniowy festiwal Audioriver to obowiązkowa pozycja w wakacyjnych planach osób ceniących dobrą muzykę. W ciągu 8 lat na malowniczej plaży nad Wisłą oraz na płockim Starym Rynku wystąpiło kilkaset gwiazd muzyki elektronicznej i alternatywnej z całego świata. Koncerty i sety DJ-skie obejrzało już ponad 150 tys. fanów z Polski i Europy. Rekordowa frekwencja – 22 tysiące osób bawiących się każdego dnia i po raz pierwszy w historii wyprzedane bilety zarówno na piątek, jak i sobotę, to ogromny sukces edycji 2013. Audioriver odbył się w Płocku już po raz ósmy i co ważne, wciąż znajduje wielu nowych fanów zainteresowanych muzyką elektroniczną i alternatywną. Dużą popularnością cieszyły się również Targi Muzyczne Audioriver, w których udział wzięło prawie 20 wystawców – wśród nich były m.in. Instytucja Kultury Katowice – Miasto Ogrodów, bydgoski cykl imprez – Letnie Pranie Mózgu oraz kultowy krakowski klub – Prozak 2.0. Istotnym elementem dziennej części festiwalu były także warsztaty – w 2013 roku przeprowadzone przez twórcę portalu Musoneo.pl i przedstawiciela Akademii Menedżerów Muzycznych. Po raz pierwszy w historii Audioriver odbyła się również światowa premiera w Kinie Festiwalowym. Sala pękała w szwach podczas projekcji filmu „Girl”. Na pokaz przybyła również autorka projektu – Kandeyce Jorden. Ponadto, w repertuarze można było obejrzeć obraz o nieistniejącej już grupie – LCD Soundsystem oraz filmy dokumentalne ukazujące z różnych perspektyw festiwale Wacken i Glastonbury.

12

WWW.HIRO.PL


Moda Superhiro IMA MAD Ima Mad to marka stworzona w 2012 roku . „My Name Is St Lucia And I Would Like To Ask What Have You Done With My Eyes”. To projekt eksperymentalny łączący dwa odmienne podejścia do projektowania. Próba odpowiedzi na pytanie o źródło naszych ekscytacji i fascynacji. IMA MAD powołuje się na antropologiczne motywy. Zespala teorię twórczości z człowiekiem, który jest głęboko w niej osadzony. Każda kolekcja jest swego rodzaju opowieścią, refleksją. Historie, snute przez projektantów, nigdy nie są oderwane od modnej rzeczywistości. Wręcz przeciwnie. Wszystko łączy się w harmonijną, spójną całość, dając piorunujący efekt. Organizatorzy Fashion Week Poland stwierdzają, że nie wyobrażają sobie tej imprezy bez IMA MAD. Taka sytuacja po prostu ich zdaniem nie może mieć miejsca! Inspiracją do tworzenia najnowszej kolekcji „I’ prayed for rain i’ve got bitter tears” były rysunki dzieci w wieku 5-7 lat o tematyce: konflikt, kłótnia, nieporozumienie. Kolekcja kładzie nacisk na pytanie o przekraczane granice w kontekście człowieka jako narzędzia. Są to historie wierzących w nieśmiertelność kobiet, które naiwnie tkają swoim potomkom płaszcze chroniące przed ich własnymi decyzjami. Zjawiskowe dzieła sztuki użytkowej!

KAMIL SOBCZYK Projektant zadebiutował kolekcją MANDU na sezon jesień/zima 2013/2014, którą zaprezentował podczas 8. edycji Fashion Week Poland. Lisboa Fashion Week gdzie premierowo pokazał kolekcję wiosna/lato 2014 YEAGER. Po raz drugi tej jesieni Kamil pojawił się na polskim tygodniu mody, gdzie w module Designer Avenue odbyła się krajowa premiera kolekcji. Finalista międzynarodowych konkursów: Fashion Designer Awards, Re-Act Fashion Show oraz europejskiego konkursu tkanin CCC Crush – Rooms for Free. Od dwóch lat stara się łączyć studia na łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych z pasja do projektowania, tworząc autorską markę Kamil Sobczyk. Jego stroje coraz częściej publikowane są w czołowych magazynach takich jak „Fashion Magazine”, „Logo”, „Sukces”, „Playboy”. Jego kolekcje zawsze cechuje doskonałe odszycie i dbałość o każdy szczegół. Kreacje mają wzbudzać emocje, zmuszać do zastanowienia się nad nimi, tak jak dzieło sztuki w galerii czy muzeum. Jednocześnie ich uniwersalizm sprawia, że doskonale nadają się do noszenia na różne okazje. Linia dla kobiet to zmysłowe, kobiece, trochę subtelne, a trochę zawadiackie stylizacje. Męska kolekcja balansuje na granicy klasyki i awangardy. Mężczyźni noszący ubrania z metką Kamil Sobczyk zawsze będą się wyróżniać z tłumu. Projektant w swoich kreacjach zwraca szczególną uwagę na nietypowe detale, które sprawiają, że jego ubrania noszą znamiona ekskluzywnej, limitowanej edycji. Kamil jest jednym z 12 finalistów programu „Projektanci na start” realizowanego przez telewizję FOX LIFE POLSKA. KAS KRYST Studentka ostatniego roku Projektowania Ubioru w Międzynarodowej Szkole Kostiumografii i Projektowania Ubioru w Warszawie. Jej pierwsza kolekcja „Nature of the Nature” na rok 2012 została stworzona pod okiem znanego i cenionego polskiego projektanta Michała Szulca. Na początku października weszła do sprzedaży bardziej przystępna cenowo linia projektantki „black by kas”. Kolekcja nie podlega regułom sezonowym. Składa się na nią wiele asortymentów dla kobiet. Pod koniec grudnia pojawiła się limitowana kolekcja GOLD. Była przedłużeniem blacka i wprowadzeniem do kolekcji „bunch-bunch” A/W 2013/2014, którą projektantka pokazała podczas FashionPhilosophy Fashion Week Poland w Łodzi, gdzie otrzymała nagrodę od magazynu K MAG za najlepszą kolekcję OFFową. Kas Kryst jest również finalistką międzynarodowego konkursu Złota Nitka, gdzie w roku 2013 otrzymała wyróżnienie od portalu Fashionweare za kolekcję „bunch-bunch” A/W 2013/2014. Podczas IX edycji FashionPhilosophy Fashion Week Poland projektantka pokazała swoją wiosenno-letnią kolekcję „#ss2014”. We wrześniu 2013 Kas Kryst razem z innymi projektantami otworzyła sklep/showroom MŁODZI POLSCY PROJEKTANCI. MPP to miejsce skupiające niezależnych, polskich projektantów ubrań, akcesoriów i biżuterii. Stacjonarny sklep powstał dla wszystkich ludzi szukających alternatywy dla produktów sieciowych. W tej sekcji projektanci wystawiają bieżące kolekcje. Showroom jest natomiast skierowany do stylistów, którym udostępniają kolekcje na nadchodzący sezon, a które jeszcze nie weszły do sprzedaży.


Superhiro Bohater

foto | ZORRO2212

JERZY OWSIAK Pomysłodawca i dyrygent Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy oraz organizator Przystanku Woodstock. W młodości hipis, potem witrażysta (wraz z bratem Andrzejem). W wieku 35 lat rozpoczął współpracę z radiem. Jego rock&rollowe audycje od 1991 roku zagościły na antenach Polskiego Radia oraz Telewizji Polskiej. Rok później w swojej audycji, razem z lekarzami z Centrum Zdrowia Dziecka zachęcał do wsparcia akcji ratowania życia najmłodszych i zbiórki na zakup specjalistycznego sprzętu. Odzew był na tyle duży, że w 1993 odbył się I finał WOŚP. Pomimo 61 lat na karku i kilkudziesięciu Finałów za sobą, Jurek Owsiak co roku jest pełen energii i pomysłów. Dorobek Orkiestry to nie tylko widoczny niemalże w każdym polskim szpitalu sprzęt z serduszkiem, ale także przeprowadzane w całym kraju kursy i szkolenia z zakresu udzielania pierwszej pomocy czy dziesiątki tysięcy młodych ludzi, którzy swoją „przygodę z wolontariatem” zaczynali właśnie od orkiestrowej puszki. Równolegle od 1995 roku Jurek Owsiak organizuje Przystanek Woodstock. Koncert będący w założeniu podziękowaniem dla wolontariuszy przeistoczył się w największy w Europie darmowy festiwal muzyczny z gwiazdami z najwyższej rodzimej i światowej półki. Na Przystanku zorganizował też Akademię Sztuk Przepięknych, do której zaprasza wybitnych gości z dziedziny sztuki, polityki czy dziennikarstwa jak: Lech Wałęsa, Tadeusz Mazowiecki, Marek Kondrat czy Tomasz Lis. ADAM MACIEJEWSKI W zasadzie prof. dr hab. Adam Maciejewski, 40-letni chirurg z gliwickiej Kliniki Chirurgii Onkologicznej i Rekonstrukcyjnej. Znany już nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Zajmuje się przeszczepianiem i rekonstrukcją organów. Profesor Maciejewski wraz z zespołem mają renomę speców od spraw naprawdę trudnych. Gdy w 2009 roku u jednego z pacjentów zdiagnozowano złośliwego raka i konieczna była amputacja nosa, podjęli się jego rekonstrukcji. Wyciętą chrząstkę z żebra wszczepili w przedramię. Z niej wyrósł nowy nos. Na czole pacjenta wyhodowali zaś dodatkową narośl, tak, aby mieć skąd pozyskać dodatkową skórę na przykrycie hodowanego organu, który po wszystkich zabiegach działa normalnie. W 2011 roku zespół podjął się nowatorskiej i pierwszej w Europie rekonstrukcji krtani. Znowu rak, znowu konieczna amputacja i nowa krtań z chrząstki żebra, skroni i policzka. W maju zeszłego roku profesor Maciejewski przeszczepił pacjentowi całą twarz od zmarłego dawcy, ratując mu w ten sposób „przy okazji” życie. Operacja trwała ponad dobę! Jej efekt zyskał uznanie w oczach całego świata, przynosząc gliwickiemu chirurgowi rekonstrukcyjnemu nagrodę będąca medycznym odpowiednikiem Oskara. W ciągu roku profesor Maciejewski dokonuje kilkaset podobnych, choć w większości nieco mniej spektakularnych rekonstrukcji. To jeden z nielicznych przypadków, kiedy można być – dla odmiany – naprawdę dumnym z dokonań przedstawicieli polskiej służby zdrowia. KAROLINA WINKOWSKA Jako szesnastolatka zdobyła pierwszy Puchar Polski. Dwa lata później była już mistrzynią kraju w kitesurfingu. Dziś 24-letnia zawodniczka zdominowała już na dobre krajowe zawody (5 Pucharów Polski, 3 tytuły mistrzowskie). Posiada na koncie także wiele sukcesów na arenie międzynarodowej. Od 2006 roku startuje w kitesurfingowym Pucharze Świata. Od tego czasu zdobyła w kategorii freestyle tytuł Mistrzyni Świata (2012) i Wicemistrzyni Świata (2013) oraz aż pięć brązowych medali. Winkowska to sportowy ewenement! Dużo w tym zasługi rodziny, która wciągnęła Karolinę w sporty wodne. Zaczynała od snowboardu i „zwykłego” windsurfingu. Wraz z wprowadzeniem kategorii kite postanowiła spróbować swoich sił. Okazało się, że jest w niej jedną z najlepszych na świecie zawodniczek. Kitesurfing to słońce, plaża i morze, deska i latawiec. Hawaje, Brazylia, Maroko, Francja i Australia. Piękne plenery, egzotyczne zakątki świata i doskonałe wyniki w zawodach sprawiają, że z ust Karoliny rzadko znika uśmiech. Może tylko wtedy, gdy łapie kontuzje (w 2009 roku w Brazylii złamała nogę) albo nie ma czasu na deskę ze względu na naukę. Liczne sukcesy w tej dyscyplinie zwróciły uwagę wielu sponsorów. Swoje zainteresowanie okazali między innymi Ford i Ministerstwwo Turystyki Egiptu. Na początku lutego br. Karolina Winkowska została oficjalnie ogłoszona kitesurfingowa ambasadorką Egiptu. Nasza zawodniczka będzie promować krainę faraonów jako idealne miejsce do uprawiania sportów wodnych.

14

WWW.HIRO.PL


Antybohater Superhiro ANTONI MACIEREWICZ

foto | JA FRYTA

Ponad połowę z 66 lat spędził w szeroko pojętej polityce, najpierw w opozycyjnej Solidarności, potem na prawej stronie sceny politycznej: w Zjednoczeniu Chrześcijańsko-Narodowym, Ruchu Odbudowy Polski, Lidze Polskich Rodzin oraz Prawie i Sprawiedliwości.Pełnił funkcje ministra spraw wewnętrznych i wiceministra obrony narodowej. W rządzie Olszewskiego w latach 1991-1992 zajmował się lustracją. Przygotowana przez niego Lista Macierewicza doprowadziła do kryzysu politycznego i upadku ówczesnego rządu. W 2006 roku, tłumacząc się z nazwania zagranicznych dyplomatów byłymi agentami sowieckich służb specjalnych, stwierdził „użyłem niewłaściwego skrótu myślowego”. Określenie było szeroko komentowane i na stałe weszło nie tylko do języka polityki. W 2008 odkrył „Układ”, który ma jakoby potajemnie wpływać na wszystkie istotne decyzje w Polsce. Po katastrofie smoleńskiej został przewodniczącym parlamentarnej komisji badającej jej przyczyny. Powstały w wyniku prac raport stoi w opozycji do oficjalnie przyjętych wyjaśnień i uznaje, że nie był to wypadek, a zamach. W rozmowie z posłanką Piekarską z SLD stwierdził „Pani Kasiu, jest pani jeszcze młoda i nie wie do czego Rosja może być zdolna”. W ramach działalności politycznej publikuje na łamach prawicowych mediów: Gazecie Polskiej, Radiu Maryja i Telewizji Trwam. Jak określił go niedawno Jarosław Kaczyński: „Antoni Macierewicz jest człowiekiem, dla którego nie ma żadnych przeszkód ściany przechodzi”. KRYSTYNA PAWŁOWICZ

foto | LAJSIKONIK

62-letnia posłanka Prawa i Sprawiedliwości przez większość życia pracowała jako wykładowca z zakresu prawa administracyjnego i gospodarczego. Była ekspertem Sejmu i Senatu w zakresie prac legislacyjnych. Przez cztery lata zasiadała w Trybunale Stanu. Od czasu kontrowersyjnej wypowiedzi na temat „jałowych” związków partnerskich w 2013 roku, regularnie pojawia się w mediach. Często prezentuje dany temat z emfazą, emocjonalnie, z licznymi gestami i uniesieniami głosu. Cięty język oraz bardzo mocne i wyraziste poglądy są jej znakiem firmowym. Przez dziennikarzy została ochrzczona „karabinem maszynowym prezesa”. Z Kaczyńskim łączy ją także brak prawa jazdy czy konto, które założyła kilka lat temu tylko dlatego, że nie chciano już jej wypłacać poborów w gotówce. W wywiadach często wraca do słów „współżycie do odbytu to nie jest miłość” w odniesieniu do związków homoseksualnych, których jest przeciwniczką. Otwarcie krytykuje wszystkie „dewiacje”. Jej zdaniem „Marsz Szmat był wydarzeniem, poprzez które dewianci chcieli zagrać na nosie katolickiej części społeczeństwa”. Nazywana już „krucjatą” walka posłanki ze środowiskami homoseksualnymi przybrała ostatnio formę sugestii pedofilii wśród gejów: „Oni podejmują kolejne działania, żeby zaspokoić swoje chore chucie i chcą adoptować dzieci”.W styczniu publicznie nawoływała też, aby nie wspierać Orkiestry: „WOŚP to wielopiętrowa manipulacja, a ostatecznym jej celem jest lewicowa indoktrynacja ludzi”. TOMASZ KACZMAREK

WWW.HIRO.PL

foto | JAROSŁAW ROLAND KRUK / WIKIPEDIA, LICENCE: CC-BY-SA-3.0

Znany szerzej jako agent Tomek, bohater spektakularnych akcji służb specjalnych z rozgrywkami politycznymi w tle, szeroko komentowanych w mediach. 38-letni dziś Tomasz Kaczmarek ma za sobą służbę w Policji oraz w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym. Obecnie pełni funkcję posła. W wieku 34 lat został emerytem ze świadczeniem 3,5 tys. zł brutto. Trzy głośne sprawy, w których brał udział jako tajny agent, zakończyły się fiaskiem. Żadna z kobiet, które rozpracowywał (słowo często wymiennie stosowane to uwodził), nie została finalnie skazana. Sądy nie dopatrzyły się w ich działaniach znamion czynu zabronionego. Natomiast w przypadku posłanki Sawickiej uznały, że techniki stosowane przez agentów CBA były nielegalne. Sam zainteresowany mówił o Beacie Sawickiej: „Pomieszało jej się w głowie. Myślała i zachowywała się tak, jakby była kimś lepszym od wszystkich innych tylko dlatego, że jest posłem. Forsę ma w ślepiach.”. Działania pod przykrywką zazwyczaj łączyły się z dużymi pieniędzmi, które zostały zresztą uwiecznione na zdjęciach. Wypływające do mediów odbitki uczyniły z niego na moment celebrytę i zdemaskowały jako agenta służb. Ostatnie doniesienia prasowe o pogróżkach i mocno niecenzuralnym języku względem byłego męża jego narzeczonej, publikacja Wprost odnośnie rzekomych powiązań „Bonda IV RP” ze środowiskiem właścicieli agencji towarzyskich i coraz słabsze notowania w PiS nie stanowią dobrego wyznacznika dalszej przyszłości. Chyba, że to jego kolejna podwójna gra...

15


Sieć

Routery mobilne

świat w kieszeni! tekst i foto | MATERIAŁY PROMOCYJNE

MOBILNOŚĆ JEST W CENIE! STAJE SIĘ NAJNOWSZYM GLOBALNYM TRENDEM, NIEMAL SPOSOBEM ŻYCIA. SMARTFONY, TABLETY, CZYTNIKI EBOOKÓW, LAPTOPY, BEZPRZEWODOWE KAMERKI I WIELE INNYCH URZĄDZEŃ JEST „UZALEŻNIONYCH” OD INTERNETU. BEZ STAŁEGO DOSTĘPU DO SIECI W ZNACZNYM STOPNIU TRACĄ SWOJĄ FUNKCJONALNOŚĆ. JAK TEMU ZARADZIĆ? NIC PROSTSZEGO! WYSTARCZY ZAOPATRZYĆ SIĘ W KIESZONKOWY ROUTER TP-LINK M5350 Z BATERIĄ I MODEMEM 3G. M5350 zapewnia dostęp do Internetu niemal w każdych warunkach – w domu, szkole, pracy, w pociągu i samochodzie, a nawet na wakacjach – wystarczy tylko znajdować się w zasięgu sieci komórkowej. Router ten umożliwia konfigurację własnego hot-spotu Wi-Fi zawsze, gdy jest nam potrzebny. Można do niego podłączyć do dziesięciu urządzeń. Wbudowany dodatkowo modem HSPA+ umożliwia przesyłanie danych z prędkością do 21,6 Mb/s (download) i 5,76 Mb/s (upload). Bateria o pojemności 2000 mAh gwarantuje do sześciu godzin pracy bez konieczności korzystania z zewnętrznych źródeł energii, dzięki czemu M5350 doskonale sprawdzi się podczas podróży lub na wakacjach. Zachęceni dobrymi parametrami technicznymi urządzenia postanowiliśmy przetestować mobilny router TP-LINK M5350. Okazja nadarzyła się podczas podróży na B&B Tradeshow. Zabraliśmy to niepozorne urządzenie z założeniem, że będzie naszym jedynym „źródłem” Internetu dla paru smartfonów, laptopa i dwóch tabletów. Brak simlocka ułatwił sprawę, gdyż dzięki temu mogliśmy kilkakrotnie wymieniać kartę SIM. Kilka godzin stałego dostępu do sieci, nawet w szczerym polu, bardzo ułatwiło nam pracę. Synchronizowaliśmy materiały, kalendarze i bez problemu korzystaliśmy z dropboxa i innych dobrodziejstw Internetu. Według producenta czas pracy tego urządzenia to około 6h. W praktyce, wyłączając router, gdy nie był potrzebny, energii starczyło nam nawet na prawie 10h! Prawdziwa rewelacja. Obowiązkowy sprzęt dla ludzi, którzy cenią sobie mobilność.

16

WWW.HIRO.PL



Film Analiza

nimfomanka nie jest sexy

„ISTNIEJE DOBRA ZASADA, KTÓRA STWORZYŁA PORZĄDEK, ŚWIATŁO I MĘŻYCZYZNĘ, ORAZ ZŁA ZASADA, KTÓRA STWORZYŁA CHAOS, CIEMNOŚĆ I KOBIETĘ”. PITAGORAS tekst | MARTA MARCINIAK

foto | MATERIAŁY PROMOCYJNE

Na filmy należy chodzić bez jakichkolwiek oczekiwań – usłyszałam kiedyś od kogoś. Trzeba być czystym. Do minimum ograniczyć wszystkie bodźce kulturowe, jakie dotychczas nami władały Rozsiąść się wygodnie w fotelu i patrzeć. Dopiero potem można się odnosić. To jest naprawdę trudne. Niektórzy mówią, że wręcz niemożliwe, ale próbować warto, bo nagroda jest piękna. Zaskoczenie, nowe odkrycia, bez dodatkowych, wcześniejszych sugestii. Na „Nimfomankę” Larsa von Triera szłam bez jakimikolwiek oczekiwań, bez wcześniejszych refleksji z portali Guardian czy Newsweek, bez sugestii i niedbałych opowieści polskich dziennikarzy. Przeczytałam jedynie kilka błysków z facebooka, że „prześwietny, hipnotyzujący, zwalający z nóg, rzucający na kolana, przełamujący fale, bariery, kości”... Wzięłam dodatkowo wino do torebki, nauczona, że na filmy tego duńskiego łamacza dusz bez prowiantu wyruszać nie wolno. Inaczej można wylądować w taksówce na trasie „kino-dom” tuż po seansie „Melancholii”. PO RAZ PIERWSZY „Nimfomanka” (vel. Zapomnij o miłości) to historia podzielona na dwie części. W pierwszej o miłości się pamięta, w drugiej stopniowo zapomina. Tak zarządził dystrybutor. Film w pełnej wersji można było i będzie oglądać na festiwalu filmowym w Berlinie. Główną rolę „Nimfomanki” – Joe, w pierwszej części gra Stacy Martin, która debiutuje u von Triera. Stacy Martin ma 23 lata. Podczas castingu do reklamy została uznana za sobowtór Jane Birkin, po czym szybko zaproszono ją na casting do „Nimfomanki”.

18

WWW.HIRO.PL


Subtelna, nieostentacyjna uroda, wychudzona, pociągła twarz modelki, kasztanowe włosy i błysk spojrzenia. Coś, co absolutnie zwala z nóg! Według mnie Joe tak naprawdę po raz pierwszy widzimy w scenie, kiedy zakłada się z koleżanką o to, która z nich zaliczy więcej mężczyzn w pociągu. Zakład dotyczy opakowania cukierków. Dziewczyny chodzą, szukają, szukanie okazuje się proste, a dochodzenie do celu precyzyjne i bardzo matematyczne. Stacy bardzo dokładnie planuje postać Joe, jak sama mówi w wywiadzie, dopiero po pewnym czasie zaczyna ją „czuć” i jest to niekończące się odkrywanie postaci. Seksualność w wykonaniu młodej Joe to seksualność nieoswojona. Seksualność 3 + 5. Seksualność inna od naszych, przekształcająca się w pełen konstruktywizm, by stać się wytworem kultury, społeczeństwa i historii. Stacy buduje swoją postać bardzo skrzętnie. Widać to szczególnie przy scenach z Umą Thurman i genialnymi dziećmi – wszystko jest śmieszne. Lars znowu puszcza oko i pokazuje kciuk do widzów, ale coś tu nie gra. Być może ta scena udowadnia, że „Nimfomankę” należy oglądać samemu. Publiczność ryczy ze śmiechu, a tu przecież jest czarno. Czarny humor drodzy państwo! W tej scenie nie ma nic zabawnego. Uma zagrała świetnie, co do tego nie ma wątpliwości, ale wróćmy do Joe. Jej seksualność jest też przecież oparta na modelu wychowania bez matki, z dominującym ojcem, który pokazuje Joe świat jako jeden złożony organizm. Wkracza tutaj, nie po raz pierwszy zresztą, niewątpliwa erudycja von Triera. Kobieta nie jest stwarzana tutaj na chwałę mężyczyzny (Kor. 9,7). Patriarchalny porządek zostaje odwrócony mimo, że silny związek z ojcem mógłby świadczyć o jego dominacji. Nie o nią jednak chodzi. Nie chodzi nawet o zaznaczenie samej seksualności – czy jest porno czy nie porno. Lars von Trier pokazuje nam swoją erudycję (Poe, anegdoty biologiczne, Bacha, prawdziwy dygresjonizm, chaos, bajka, skojarzenia) – co jest zabiegiem interdyscyplinarnym, tanim i mało efektownym. Przedstawia także pewne ogólne mechanizmy władzy, które należy modyfikować, aby społeczeństwo mogło żyć w postnowoczesnej rzeczywistości i w hierarchii, w której notabene nie obowiązuje żadna hierarchia. Po pierwszej części zostaje duży niedosyt spowiedzi, podzielonej zresztą na rozdziały jak to bywa u von Triera, która odbywa się na łóżku Stellana Skarsgårda. Po pierwszej części czułam się trochę jak Joe. Wyzuta ze wszystkiego, pusta jak pucha. Zgadzałam się ze słowami Barbary Hollender: „Miał być szok. Nie ma. Miał być skandal. Nie przesadzajmy. Co jest? Rewelacyjna promocja. I nowe dzieło Larsa von Triera: jak zwykle niepokorne, przełamujące bariery, prowokacyjne i bolesne.”. PO RAZ DRUGI „Joe podąża za pożądaniem, aż w koncu trafia na coś silniejszego czym jest miłość” – mówi Charlotte Gainsbourg w wywiadzie na temat „Nimfomanki”. Nie dajmy się jednak oszukać. Druga część jest w małym stopniu kojarzona z miłością. Dotyka raczej pytań: po co nam właściwie seksualność, z czego jest zbudowana, jak się kształtuje, co je konstytuuje, kto i dlaczego ma prawo do przyjemności. WWW.HIRO.PL

Druga część zdominowana jest już przez Charlotte Gainsbourg, która ma już dziecko. Ojcem dziecka jest typ, z którym jest w relacji skomplikowanej, a coraz bardziej skomplikowany staje się jej nałóg. Joe zaczyna przede wszystkim eksperymentować z praktykami masochistycznymi, które znowu są pokazane niezwykle dosłownie. Tak jak to naprawdę może wyglądać – bez zabawek, przebieranek, ale w zimnych pomieszczeniach szpitalnych, na starych fotelach, z wykorzystaniem starych narzędzi. David Lynch w wywiadzie kiedyś powiedział „I hate slick and pretty things. I prefer mistakes and accidents. Which is why I like things like cuts and bruises – they’re like little flowers. I’ve always said that if you have a name for something, like ‘cut’ or ‘bruise,’ people will automatically be disturbed by it. But when you see the same thing in nature, and you don’t know what it is, it can be very beautiful”. Brzydota to dyskurs, który dominuje w części drugiej „Nimfomanki”, ale jest to brzydota, którą doskonale znamy. Jest realna, dotykalna, ale nieprzyjemna. Joe zaczyna eksperymentować. Tworzyć nowe konstelacje zachowań seksualnych. Zaczyna przekraczać jeszcze ostrzej granice moralne, tym razem nie tylko do siebie i obcych osób, ale również do osób, które są jej bliskie. Lars konstruuje również coś na zasadzie labiryntu. Jego sens polega na utracie możliwości zmysłowego postrzegania świata zewnętrznego, czyli całkowitej koncentracji na własnych przeżyciach wewnętrznych, jak pisze Angelika Aliti w książce „Dzika kobieta. Powrót do źródeł kobiecej energii i władzy”. Labirynt Joe jest jednak szczególny, ponieważ wydaje się, że główna bohaterka przebywa w nim od zawsze i na zawsze, co jest niemożliwe w sytuacji zwykłej labiryntowości. Prezentuje on również postnowoczesną seksualność, odartą z barier i heteronormatywnych zachowań. SPRZEDANE! „Nimfomanka” zatem staje się w pewnym stopniu zaangażowanym studium władzy, bardzo dosłownym, w przeciwieństwie na przykład do „Melancholii”, w której znajdziemy dziwne obrazy, piękne kolory, przekroczenie, rozwalenie i idealną precyzję w znęcaniu się nad widzem. Co ciekawe, „Melancholię” pamiętamy bardziej z zimnych, wodnych kolorów, zaś w „Nimfomance” są ciepłe, wiosenne lub wręcz – duszne. Jako fanka Lyncha preferuję nieco inne formy okaleczeń reżyserskich, ale w drugiej części znalazłam obok siebie dwa piękne fragmenty – moment samoistnego orgazmu kilkulatki oraz piękny obraz przydymionego słońca za warstwą chmur. Zdjęcia u von Triera są jak zwykle cudne: jest idealne światło, ziarno na ekranie, niedbałe ruchy kamerą. Mimo wszystkich niedociągnięć, fatalnych żartów, Lars Von Trier podołał zadaniu. Nie jest to może dzieło wybitne, ale na pewno istotne merytorycznie i historycznie. Porusza ważne kwestie, wywołuje polemiki, zadaje trudne pytania, przedstawia trudne sprawy. Mimo wszystko na koniec należy subiektywnie stwierdzić, że „To była najsłabsza z Twoich dygresji, Lars. Twierdzę tak może dlatego, że zawsze chciałam więcej. Nawet od słońca wymagałam intensywniejszych kolorów o zachodzie. To mój jedyny grzech”.


Film Analiza

romantic fantastic

CZERWONE WINO W KIELISZKACH, OSTRYGI NA TALERZU, PŁYTA Z KOMEDIĄ ROMANTYCZNĄ W ODTWARZACZU... STOP. W IDEALNYM ŚWIECIE ZA REŻYSERIĘ KAŻDEGO ROM-KOMA ODPOWIADAŁBY RICHARD CURTIS, NIESTETY RZECZYWISTOŚĆ OD LAT PRZYPOMINA NAM, ŻE 90% KOMEDII MIŁOSNYCH NIE NADAJE SIĘ DO OGLĄDANIA. OTO NAJGORSZA 13-TKA OSTATNICH LAT, PO KTÓRYCH OCHOTA NA WALENTYNKOWE, WIECZORNE FIGLE ODESZŁABY NAWET ŻOŁNIERZOWI NA PRZEPUSTCE. CHCECIE, BY WASZ BYŁY PARTNER ROZSTAŁ SIĘ Z SWOJĄ NOWĄ DRUGĄ POŁÓWKĄ? Z CZYSTEGO SERCA POLEĆCIE MU TE FILMY! tekst | JACEK SOBCZYŃSKI

„PRZYSTANEK MIŁOŚĆ” reż. Eric Bross Ten film nie załapał się do większości podsumowań najgorszych obrazów pierwszej dekady XXI wieku tylko dlatego, że wszyscy o nim zapomnieli. Na szczęście przed nami nic się nie ukryje! Pewien chłopak spotkał w metrze dziewczynę, która podobnie jak on potrafi wyrecytować z pamięci wszystkich prezydentów Stanów Zjednoczonych. Ale piękność znika, zaś młodzieniec angażuje całe Chicago w poszukiwania ukochanej. W roli głównej ( uwaga!) nażelowany Lance Bass z N'Sync. Pamiętacie? To taki popularny kiedyś boysband, w którym śpiewał Justin Timberlake i jakichś czterech kolesi.

20

foto | MATERIAŁY PROMOCYJNE

„DIRTY LOVE” reż. John Mallory Asher To nawet nie jest klapa. Tu klapę zamknięto, wodę spuszczono, a kupa płynie rurami. Odpowiedzialna za scenariusz Jenny McCarthy gra tępawą blondynkę, która na złość swojemu niewiernemu facetowi umawia się z przygodnie poznanymi mężczyznami. Humor „Dirty Love” lewituje grubo poniżej rozporka. Jeden z adoratorów ma niezdrowy fetysz na punkcie ryb. Drugi puszcza ohydnego pawia na piersi bohaterki... 4 Złote Maliny, kinowe przychody w wysokości 36 tysięcy dolarów. Nic dziwnego, że Jenny McCarthy nie zabrała się już nigdy więcej za pisanie scenariuszy.

„WSZYSTKO O STEVENIE” reż. Phil Traill Ten film przypomina, że Oscar dla Sandry Bullock był tylko wypadkiem przy pracy. Nie oszukujmy się, aktorka najlepiej czuje się w kretyńskich komediach pokroju „Wszystko o Stevenie”, gdzie wciela się w postać Mary, zwariowanej autorki gazetowych szarad. Jej bohaterka ma tlenione włosy, czerwone kozaki, zachowuje się jak debilka i ściga przez całe Stany tytułowego Stevena (w tej roli ufarbowany na blond Bradley Cooper). Przypominam, że Cooper i Bullock mają także w tym roku szansę na Oscara. Sandra, Bradley, I know what you did last summer.

WWW.HIRO.PL


„MUZA I MEDUZA” reż. Tom Putnam Pomniczek wystawiony wątpliwej urodzie Paris Hilton. Aktorka o „uroczych” blond włosach (?) jest w „Muzie i meduzie” przedstawiona niczym bóstwo absolutne. Kamera pieści ją przez bite półtorej godziny. Albo reżyser Tom Putman jest psychofanem Hilton, albo tatko Paris zapłacił mu za tę laurkę walizkę zielonych. Innego wytłumaczenia nie widzę. Aha, fabuła? Piękna Paris ma brzydką koleżankę, taką z próchnicą i ropiejącymi syfami na twarzy. I to by było na tyle.

„GIGLI” reż. Martin Brest Upiornie zła komedia romantyczno-sensacyjna i gwóźdź do trumny rzeczywistego związku głównych aktorów „Gigli”, Bena Afflecka i Jennifer Lopez, grających tu parę płatnych zabójców. Podobno to po tym filmie Affleck zdał sobie sprawę z tego, jak nisko upadł. Wziął sobie wolne od aktorstwa i jeszcze raz przemyślał swoje życie. Efekt? Na przykład „Operacja Argo”. A J.Lo. jak straszyła, tak straszy do dziś.

„CROSSROADS. DOGONIĆ MARZENIA” reż. Tamra Davis Pierwsza aktorska próba Britney Spears i film, który z założenia miał odzwierciedlać realne problemy młodego widza. Psychologii było jednak w „Crossroads” tyle, co w „Kalendarzu Szalonego Małolata”. Oto trzy kumpelki ruszają w podróż po Stanach, by spełnić zamknięte niegdyś w tekturowym pudełku (tak!) marzenia. Jedna jest w ciąży, druga szuka chłopaka, w trzeciej zakochał się kolega... Rzecz wyłącznie dla sentymentalnych, trzymających w swoich pudełkach zjechane kasety „...Baby One More Time” fanów Brit.

WWW.HIRO.PL

„DO ZALICZENIA” reż. Maggie Carey Niech nikogo nie zwiedzie wciskana nachalnie w „Do zaliczenia” ornamentyka lat 90. To nie nostalgiczna podróż w przeszłość, lecz gniot najwyższej jakości. Bohaterka wzorem kolegów z serii „American Pie” marzy o utracie dziewictwa. Prowadzi zatem kapowniczek, w którym zapisuje krok po kroku wszystko, co powinna zrobić na drodze do upragnionego pozbycia się cnoty. Trochę słabego seksu, trochę miłości, trochę wątków fekalnych, masa zażenowania. Pozycja obowiązkowa dla tych, którzy nie wyobrażają sobie dobrej komedii bez sceny ze stolcem na czyjejś twarzy!

„NORBIT” reż. Brian Robbins Eddie Murphy gra tytułowego Norbita, mieszkańca sierocińca, prowadzonego przez Chińczyka. Główny bohater zakochuje się w pięknej koleżance Kate. Niestety dziewczyna zostaje adoptowana przez inną rodzinę, zaś parol na Norbita zagięła monstrualnie gruba Rasputia (w tej roli również Eddie Murphy). Dlaczego? Jak do tego doszło? Kiedy przegapiliśmy moment, w którym Eddie Murphy z utalentowanego komika stał się symbolem prostackiego humoru dla kretynów? Przygnębiająco nieśmieszna komedia podkreślająca stuprocentową degrengoladę króla komedii lat 80.

21


„POKOJÓWKA NA MANHATTANIE” reż. Wayne Wang „Pretty Woman” XIX wieku, czyli jak szastający kasą polityk zakochał się w ubogiej pokojóweczce. Zestaw kopciuszkowych klisz i schematów podlany nieznośnym moralizatorstwem. Całość smuci tym bardziej, że za kamerą „Pokojówki na Manhattanie” stanął wielki Wayne Wang („Dym”, „Brooklyn Boogie”), zaś w obsadzie znaleźli się m.in. Bob Hoskins i Stanley Tucci. Zero zaskoczeń, zero udanych żartów. Dobranoc. „ROMANSSIDŁO” reż. Peter Chelsom Jedna z najbardziej spektakularnych finansowych klap w najnowszej historii Hollywood. Komedia Petera Chelsoma kosztowała aż 90 milionów dolarów, zarabiając na siebie mniej niż 10% tej sumy. Czemu „Romanssidło” pochłonęło aż taki majątek? Po prostu nieprzekonani do powodzenia projektu producenci rozciągnęli zdjęcia na kilka lat. Nie dziwię się ich obiekcjom. Historia architekta Portera, który dopiero po 50-tce zdał sobie sprawę z tego, że jego życiową partnerką powinna być inna kobieta jest, delikatnie mówiąc, mało porywająca. Po „American Beauty” opowiadanie w kinie o kryzysie wieku średniego straciło sens. „POWIEDZ, ŻE TO NIE TAK” reż. J.B. Rogers Znany przede wszystkim z roli dupowatego Oza w „American Pie” Chris Klein wciela się w rolę niezbyt rozgarniętego pracownika schroniska dla zwierząt, który zakochuje się w pięknej fryzjerce. I nagle na ekranie pojawia się prywatny detektyw, który ni stąd ni z owąd informuje, że młodzi są... rodzeństwem. Bolesna prawda? Nie, raczej mistyfikacja matki dziewczyny. „Wybitny”poziom „Powiedz, że to nie tak” określają osoby producentów, znanych z obniżania jakościowej poprzeczki do okolic kostek ̶ bracia Peter i Bobby Farrelly. Witajcie w krainie obciętych uszu, gołębich kup i bród z włosów łonowych! „REJS W NIEZNANE” reż. Guy Ritchie Jeśli mężczyzna robi film w ramach prezentu dla kobiety to należy trzymać się od tego z daleka. Ofiarą takiego aktu miłości padł nawet tak zdolny fachura jak Guy Ritchie, który nakręcił dla Madonny „Rejs w nieznane”, przeróbkę komedii Liny Wentmuller z połowy lat 70. Piosenkarka gra tu rozkapryszoną damulkę, która trafia na bezludną wyspę razem z ubogim rybakiem. Seanse wszystkich powyższych komedii romantycznych odradzaliśmy głównie dlatego, że są głupie. „Rejs w nieznane” jest nie tylko głupi, ale i śmiertelnie nudny. Równie dobrze można włączyć sobie w Walentynki seans obrad Sejmu.

„GLITTER” reż. Vondie Curtis-Hall Mariah Carey w roli skromnego żuczka z ubogiej rodziny, który tylko dzięki pasji i pogoni za marzeniami dostaje się na muzyczny Olimp. Ale wszystko ma swoją cenę. Jej bohaterka musi poświęcić się muzyce w całości, żadnych miłostek i romansów. Szablon szablonem pogania. Finał znamy jeszcze przed włożeniem DVD do odtwarzacza. Całość zaś trąci bardziej „Trudnymi sprawami” niż porządną komedią romantyczną. Nie, przecież nie można porównywać „Glitter” do sztandarowej produkcji Polsatu. Tam przynajmniej można się solidnie pośmiać.



Film Analiza

mechaniczni

policjanci

(i złodzieje)

JEŻELI NIE PŁACISZ MANDATÓW ALBO POPALASZ JAKIEŚ SZEMRANE BADYLE, NIEDŁUGO DO TWOICH DRZWI ZAPUKA POLICYJNA MASZYNA, TYLEŻ BEZSTRONNA CO BEZWZGLĘDNA. ROBOGLINY NADCHODZĄ – JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ? tekst | MACIEK PIASECKI

foto | MATERIAŁY PROMOCYJNE

Chociaż wszystko wskazuje na to, że w 2015 r. jeszcze nie pojeździmy na antygrawitacyjnej deskorolce ani tym bardziej w latającym samochodzie, to nie wszystkie wizje z filmów lat 80. trzeba wkładać między bajki. O policyjnych robotach nie słyszy się może aż tyle, co o wojskowych dronach, ale to te pierwsze będziemy widywać coraz częściej. W polskiej policji od ponad dekady służą już m.in. zastępujące saperów roboty Expert i Inspector. To było zresztą do przewidzenia. W „Polityce” Arystoteles marzył o „narzędziach, które same będą wykonywać swoją pracę, podporządkowujących się lub wyprzedzających wolę ludzi, niczym posągi Dedala albo trójnogi Hefajstosa”, twierdząc, że tylko to uwolni ludzkość od „niewolnictwa i uciążliwej służby”. Nie ma wątpliwości, że służba w służbach mundurowych jest jedną z najmniej ponętnych, jakie można sobie wyobrazić. Chyba że akurat nęci cię, gdy nieznajome osoby domagają się męskich członków w twoim jelicie. Brak nam informacji o robotach pałujących zbuntowanych helotów i rozjuszonych kibiców igrzysk. Wiadomo jednak, że skomplikowane maszyny służyły starożytnym do utrzymywania spokoju – tyle że działo się to nieco subtelniej. Automaty Herona z Aleksandrii zwane „cudami” (thaumata) – takie jak wykorzystujące siłę parową urządzenie, które otwierało drzwi świątyni, gdy kapłan zapalał święty ogień – musiały wzbudzać ogromny szacunek wobec duchowieństwa, grupy prawie zawsze stojącej po stronie publicznego porządku. I chociaż kuloodpornego Robocopa dzielą od tych wynalazków tysiąclecia (dosłownie i w przenośni), to właśnie Herona wymienia się w pierwszym rzędzie pionierów cybernetyki. O ile wynalazki Herona broniły ustalonego ładu, to jednak od współczesnego stróżą prawa chciałoby się wymagać, aby był też

24

WWW.HIRO.PL


obrońcą uciśnionych. Pierwowzorem mechanicznego wybawiciela mógłby być zatem wywodzący się z zapisów Talmudu gliniany człowiek – golem. W wersji legendy pochodzącej z Chełma (która najprawdopodobniej przeniknęła później do czeskiej Pragi, stając się z czasem jednym z głównych mitów stolicy, uwiecznionym w serii horrorów „Der Golem” z 1915 r.), żydowska społeczność widzi w nim „potężnego obrońcę przed pogromami i wrogami Izraela”. Problem z golemem był jeden – stworzony ręką ludzką, a nie Boską, absolutnie pozbawiony był zdolności myślenia, a także oceny moralnej. W chełmskiej historii (przytaczanej przez książkę „Żydzi polscy w legendzie i opowieści”) kończy się na jednym zalanym domu i wykarczowaniu lasu, w wersji filmowej ludzie giną zrzuceni z dachu, a praskie getto staje w płomieniach. Tak czy inaczej, nic dobrego. Moralność maszyny to jeden z najistotniejszych wątków filozoficznych poruszanych w nurcie science-fiction. W pierwszej chwili wydawać by się mogło, że amoralny robot to policjant idealny. Wszak od funkcjonariusza nie wymaga się etycznych ocen (to leży w kompetencji sędziów), tylko interwencji, kiedy prawo jest łamane. I pięknie, póki zgadzamy się, że prawo jest dobre. Jednak policjanci-androidy z filmu „THX 1138” (reżyserskiego debiutu George'a Lucasa) bez mrugnięcia elektronicznym okiem egzekwują przepisy zamordystycznego teo-totalitarnego reżimu, który podporządkowuje sobie obywateli szprycując ich psychotropami i zabraniając fizycznej miłości. Przecież nie takiego Robocopa chcieliśmy! Gdy po dłuższym celibacie (bądź innej dolegliwości zapewnianej przez ciemiężce) wybuchnie wreszcie bunt, rebelianci i postronni cywile mogą się znaleźć w niełatwej sytuacji. „Można mieć nadzieję, że nawet najhartowniejszego ludzkiego żołnierza bądź oficera policji wzruszy pełne bólu błaganie cierpiącego. Jednak żaden krzyk, płacz ani rozpacz nie poruszą serca policjanta-robota, ponieważ, rzecz jasna nie posiada on serca.” – obawia się Stephen T. Asma w roz-

prawie „On Monsters”. Ale chwilę później przypomina o licznych karierowiczach, religijnych ekstremistach, ksenofobach i oprawcach: współczesnych monstrach, stale podważających założenie o naturalności ludzkiej empatii. „Być może mechaniczni żołnierze, z zaprogramowanymi protokołami ochrony obywateli, nie okażą się wiele gorsi od wojowników z krwi i kości.” Dokument onieśmielająco nazwany „Joint Robotics Program Master Plan” wydany przez armię Stanów Zjednoczonych przewiduje, że w 2035 roku na pierwszych liniach frontu zawalczą autonomiczne, czyli pozbawione ludzkiego operatora roboty-żołnierze. Do tego czasu za każdą maszyną będzie stał człowiek, a my mamy czas, żeby zastanowić się, co z tymi robotami. Nie ulega jednak wątpliwości, że to co kiedyś należało do sfery rozważań hardcorowych fanów science-fiction, (których reszta społeczeństwa wyobraża sobie jako osoby ubrane w kraciaste koszule, z nadmierną ilością pryszczy i fatalną fryzurą), teraz wchodzi do pierwszego składu najpilniejszych cywilizacyjnych problemów. Ale fajnie!

Gold Clinic Medycyna i Ginekologia Estetyczna to klinika powstała w 2012 r. jako kontynuacja istniejącej od 2002 r. Miejskiej Farmy Piękności. Właścicielem kliniki jest dr Maciej Rogala - znany i poważany lekarz medycyny estetycznej, mający w tej dziedzinie wieloletnie doświadczenie. Gold Clinic posiada szeroki zakres usług, od podstawowych zabiegów medycyny estetycznej, jak botoks, czy wypełniacze, poprzez szeroką gamę laserów, aż po specjalistyczne zabiegi laserowego leczenia wysiłkowego nietrzymania moczu, obkurczania pochwy, czy powiększania piersi innowacyjnym preparatem wypełniającym Aquafilling® bodyline. Dodatkowo Klinika posiada szeroki zakres zabiegów na ciało, wykorzystujących zaawansowane urządzenia. Dopełnieniem zabiegów medycyny estetycznej jest szeroka oferta zabiegów kosmetycznych. ul. Wielicka 43 lok. 2 02-657 Warszawa tel. 22 863 19 23 tel. kom. 512 160 401 www.goldclinic.pl


Film Spike Jonez

ułożony

szaleniec

„WHAT WILL HE DO NEXT? WHATEVER THE FUCK I WANT” – SŁOWA BAMA MARGERY, WSPÓŁTWÓRCY „JACKASSA” IDEALNIE PASUJĄ DO JONZEGO. CHCIAŁBYM BYĆ JAK SPIKE JONZE. NAPRAWDĘ. NIE Z POWODU SPLENDORU, KASY I SŁAWY. NIC Z TYCH RZECZY. PO PROSTU NIE MA DRUGIEJ TAKIEJ OSOBY W HOLLYWOOD, KTÓRA BYŁABY SAMA SOBIE STEREM I OKRĘTEM, CO REŻYSER WCHODZĄCEGO WŁAŚNIE NA POLSKIE EKRANY FILMU „ONA”. JAK DOTĄD NOS NIE ZAWIÓDŁ GO ANI RAZU. tekst | JACEK SOBCZYŃSKI

foto | MATERIAŁY PROMOCYJNE

Z czym kojarzycie Spike'a Jonze? Większość powie z produkcją „Być jak John Malkovich”. Kilka osób stwierdzi, że z najlepszymi teledyskami, jakie powstały w latach 90. Plus kilka świetnie przyjętych filmów pełnometrażowych, produkcja kultowego „Jackassa”, kilka drugoplanowych ról (kto wypatrzył go w „Wilku z Wall Street”?), może jeszcze deskorolka, reżyseria dziesiątek filmów reklamowych, posada dyrektora kreatywnego należącego do Vice'a kanału vbs.tv... Wystarczy. Nad wszechstronnością Jonzego zachwycają się miliony. Jakim cudem ten niepozorny blondyn potrafi nie tylko trzymać pieczę nad dziesiątkami projektów, ale i sprawiać, by wszystkie zamieniały się w złoto? Jako reżyser filmów pełnometrażowych nie zaliczył ani jednej porażki. Jego klipy są teledyskowym wzorcem z Sevres. Zna wszystkich. Wszystko wyszło mu w życiu. Nawet gdy stawał po drugiej stronie kamery, kradł kolegom show, jak choćby miało to miejsce w „Złocie pustyni”, gdzie wcielił się w postać zwariowanego Conrada Viga. Jak pan to robi, panie Jonze? A właściwie to nie Jonze, tylko Spiegel. Adam Spiegel. Pseudonim Spike Jonze został zaczerpnięty z postaci Spike'a Jonesa, działającego w latach 50. amerykańskiego muzyka, który wsławił się przerabianiem jazzu na satyryczną nutę. To pomysł dawnego szefa Jonzego, jeszcze z czasów, gdy ten jako nastolatek pracował w niewielkim sklepie w miejscowości Bethesda, stan Maryland. Trop był, jak się okazało, trafny. Kariera Jonzego w znakomitej większości oparła się właśnie na inteligentnym przerabianiu darów popkultury, w dodatku ze sporą dozą humoru i ironii. Zupełnie, jak u Jonesa, który do swoich utworów na „klasyczne” instrumenty dorzucał odgłosy wyjącego psa czy dźwięk klaksonu. Gdyby nie przebojowość Jonze zapewne pozostałby jednym z wielu nastoletnich skaterów z małych miasteczek, którzy piątkowe wieczory spędzają siedząc na krawężniku z paczką nachosów w dłoni. Bycie dzieckiem zarabiających na przekonywaniu ludzi doradcy finansowego i specjalistki od public relations do czegoś jednak zobowiązuje. I tak 17-letni Spike Jonze pewnego dnia zebrał się na odwagę i wysłał list do redakcji prenumerowanego przez siebie magazynu sportów ulicznych „Freestylin”. Do koperty wsadził także kilka swoich tekstów. Odpowiedź była krótka: „Mamy dla ciebie pracę,

26

WWW.HIRO.PL


przyjeżdżaj!”. Kilka dni później Spike Jonze był już na Zachodnim Wybrzeżu. Jako dziennikarz „zaliczył” większość liczących się imprez deskorolkowych w kraju. Na jednej z nich zaprzyjaźnił się z członkami deskorolkowej formacji Blind, dla której nakręcił 20-minutowy dokument "Video Days". Zastosował w nim dość nowatorski jak na tamte czasy sposób kręcenia reżyser, sam wytrawny skater, filmował jadąc na desce za swoimi bohaterami. W tym samym czasie muzycy Sonic Youth poszukiwali kogoś, kto nakręci utrzymany w deskorolkowym klimacie teledysk do ich singla „100%”. Wybór padł właśnie na Jonzego. I tu badający postać twórcy fani stają przed niezłą zagwozdką. Bo i z je nej strony mamy przed oczyma obraz niesamowicie obrotnego młodzieńca, który już w wieku 25 lat mógł poszczycić się reżyserią klipów dla Beastie Boys, Weezera, Dinosaur Jr., Bjork, R.E.M. czy The Breeders. Wydaje się, że facet nie bierze jeńców i wali do przodu jak taran? Tymczasem z wypowiedzi wszystkich współpracowników Jonzego wynika, że mamy do czynienia nie z idącym po trupach karierowiczem, lecz osobnikiem typu „przepraszam, że żyję”. „To współpracujący z nim ludzie tworzą jego mitologię, nie on sam. Spike tak naprawdę w ogóle nie lubi mówić o sobie” – powiedział w rozmowie z Dallas Observer Scott Rosenberg, wieloletni kumpel reżysera. Wiadomo, że Jonze dobrze czuje się tylko w gronie zaufanych przyjaciół. Dla obcych jest nieśmiałym, nieco zahukanym facetem. To jeden z tych typów, który czerwieni się i spuszcza głowę, gdy ludzie zaczynają prawić mu komplementy. Jak zatem ktoś taki ma w Hollywood na tyle wolną rękę co on? Po prostu współpracownicy bezgranicznie ufają jego nawet najbardziej wariackim pomysłom. Wierzą mu, bo Jonze jeszcze nigdy nie zawiódł. Wspomniany już film „Video Days” był jednym z najbardziej kultowych deskorolkowych obrazów lat 90. Jego wszystkie nakręcone w tamtej dekadzie teledyski wyznaczały zupełnie nowe trendy w dziedzinie reżyserii wideoklipu. Wychowany na telewizji Jonze filtrował przez swoją wyobraźnię kolejne gatunki, tworząc z nich dzieła absolutnie oryginalne, choć przecież żywo czerpiące z klasyki. To on nakręcił stylizowany na telewizyjne produkcje policyjne klip do utworu „Sabotage” Beastie Boys. W „It's Oh So Quiet” Björk zabawił się konwencją musicalu, zaś „Buddy Holly” Weezera to czytelny pastisz amerykańskich seriali komediowych z lat 50. A przecież nawet dziś, gdy oglądamy produkcje Jonzego – już nie dwudziestokilkulatka z kamerą, lecz legitymującego się nominacjami do Oscara artysty pełną gębą – wciąż odnosimy nieodparte wrażenie obcowania z twórcą o dziecięcej, nieco naiwnej wrażliwości. Zupełnie zwariowane pomysły scenariuszowe (wchodzenie do głowy Johna Malkovicha lub romans z dziewczyną z komputera) to doWWW.HIRO.PL

mena młodzieńczej, niczym nieskrępowanej, a przez to trochę niepoważnej wrażliwości. Ale Jonze ma w nosie dorosłość i wszelkie związane z nią konwenanse. Wciąż chętnie angażuje się w projekty, adresowane do młodszego pokolenia, by wspomnieć choćby „Jackass” czy pracę dla Vice'a. Jak mało kto potrafi bawić się kulturą popularną. Burzy, przestawia, wykręca na drugą stronę. Jest w tym wszystkim zwyczajnie, po ludzku autentyczny. Idąc na kolejny film Spike'a Jonze czujemy przyjemne odprężenie, wiemy bowiem, że nawet sprzedając nam towar raczej przygnębiający („Ona”) autor ubiera go w luźną, bardzo przystępną formę. Wypada dodać, że Spike Jonze miał w swoim życiu naprawdę sporo szczęścia. Debiutując na dużym ekranie pod koniec lat 90. trafił na idealny moment, w którym poszukujący nowych, zdolnych twarzy hollywoodzcy producenci zaczęli przyglądać się młodym twórcom z kręgu kina niskobudżetowego. W ten sposób pozwolili rozwinąć skrzydła m.in. Davidowi O. Russellowi, Wesowi Andersonowi czy właśnie Jonzemu. Jego „Być jak John Malkovich” znakomicie wpasował się w wiodący na przełomie dekad nurt kina tyleż ambitnego, co ekstrawaganckiego, bawiącego się formą wyrazu, ściśle nawiązującego do teledyskowego stylu rodem z MTV. „Matrix”, „Podziemny krąg”, „Biegnij Lola, biegnij” to przykłady z tej samej półki. Ponadto los pozwolił mu zetknąć się z Charliem Kaufmanem, filigranowym scenarzystą z Pasadeny, jeszcze w latach 90. zarabiającym na życie pisząc scenariusze do telewizyjnych seriali. Wariacki pomysł filmu, w którym główny bohater wchodzi do głowy Johna Malkovicha był zbyt absurdalny dla wszystkich – poza, rzecz jasna, Jonzem. Wątpliwości miała nawet sama tytułowa gwiazda. „Byłem pewien, że pojawię się tam i powiem maksymalnie jedno zdanie” - wyznał po latach Malkovich. Obsypany nagrodami „Być jak John Malkovich” awansował Jonzego i Kaufmana do pierwszej ligi Hollywood. „To nie jest przerośnięty slacker, Spike tylko pozornie wydaje się być luzakiem. Rzadko spotyka się tak ciężko pracujących twórców jak on. Podczas kręcenia filmu jest maksymalnie skupiony na pracy aktorów, jego uwagi są łagodne, ale stanowcze” – opowiada dobra znajoma Jonzego, aktorka Catherine Keener. W końcu tylko twarda reżyserska ręka potrafiłaby ujarzmić uchodzących za wyjątkowo trudnych we współpracy Johna Malkovicha czy Joaquina Phoenixa. Współpracownicy podkreślają obsesyjną wręcz dbałość Jonzego o jak najbardziej kompleksowe przedstawienie postaci głównych bohaterów. A i tak nigdy nie wiadomo, jaki finalnie będzie efekt jego opowieści. „Dla mnie to genius” – uważa Scott Rosenberg. „Ale nigdy nie miałem pojęcia, co też siedzi w jego głowie”. Czyli z jednej strony anarchista, z drugiej skrupulatny urzędnik. Jeśli szaleństwo, to jak najbardziej kontrolowane.


Film Wywiad

bohaterstwo

i groza UMIEJĘTNOŚCI AKTORSKIE MARCELA SABATA ZASKAKUJĄ KOLEJNEGO REŻYSERA. OSTATNIO OTRZYMAŁ ROLĘ ZOŚKI DRAMACIE WOJENNYM ROBERTA GLIŃSKIEGO „KAMIENIE NA SZANIEC”. WSZYSCY WIELE OCZEKUJĄ OD TEGO WYJĄTKOWEGO FILMU. JAKIE WRAŻENIA Z PLANU ZDJĘCIOWEGO POSIADA MARCEL? O TYM I KILKU PASJACH MŁODEGO, ZDOLNEGO OPOWIADA – ON SAM. tekst | DOMINIKA WĘCŁAWEK

28

foto | FILIP ŻOŁYŃSKI

WWW.HIRO.PL


Jak podszedłeś do propozycji zagrania Zośki? To z jednej strony bohater kojarzony przez wszystkich, dzięki książce „Kamienie na szaniec” z drugiej postać historyczna, a dla ciebie – pierwsza tak ważna rola filmowa, prawda? Tak, dlatego starałem się podejść do tego z pokorą i szacunkiem do samej postaci Zośki. Próbowałem jak najlepiej poznać tamte realia i zdobyć jak najwięcej wiedzy zarówno o Akcji pod Arsenałem, jak i samych bohaterach tamtych zdarzeń, tak, by wyjść już poza same „Kamienie na szaniec”. Przyznam, że na początku się trochę stresowałem. Wiedziałem, że wymagania wobec mnie są duże i oczekiwania wobec samego filmu także będą rosły. Wiedziałem, że nie mogę zawieść. Te myśli ciążyły mi na początku, ale w miarę, jak wciągaliśmy się w granie, zapominaliśmy o tych obawach. Dobrze się pracuje z takim reżyserem jak Robert Gliński? Okazał się być reżyserem wymagającym, z konkretnymi zadaniami. Mieliśmy intensywny czas prób przed planem zdjęciowym. Bywały zgrzyty z tego powodu, ale to tylko i wyłącznie dlatego, że byliśmy rozkojarzeni albo nie wykonywaliśmy stuprocentowo zadań. Dobrze mieć takiego reżysera, który wie czego chce. Dodatkowo był bardzo zaangażowany emocjonalnie w pracę, bo jego mama brała udział w Powstaniu Warszawskim, znała bohaterów „Kamieni na szaniec” , choć sam reżyser nie opowiadał o tym zbyt wiele, dało się odczuć, że to dla niego dość osobista historia. Urodziłeś się w Warszawie? Nie, pochodzę z Kielc. Czy po pracach nad takim filmem inaczej patrzysz na stolicę? Ja już mieszkałem w Warszawie. Pracowałem. Obyłem się z tym miejscem. Warszawa nie robi już na mnie takiego wrażenia jak na samym początku. Nie wiem czy praca nad „Kamieniami na szaniec” zmieniła jakoś mój odbiór tego miejsca. Ja po prostu lubię Warszawę. Można tu znaleźć miejsce dla siebie. Jest wiele ciekawych propozycji spędzania czasu. Poza tym ja wiem, że w innych miastach nie mógłbym realizować się tak, jak tutaj. Rozmawiamy jeszcze przed premierą kinową filmu „Facet (nie)potrzebny od zaraz”, ale nasz wywiad ukaże się już po niej. Jak pracowało ci się w zupełnie innej sytuacji, na planie filmu zdecydowanie bardziej rozrywkowego? Przede wszystkim Weronika Migoń (reżyserka i scenarzystka jednocześnie) miała zupełnie inny sposób pracy. Inna była atmosfera na planie. Sama opowieść jest też lekka, a zarazem dosyć smutna. Przeżyłem przy okazji niesamowitą przygodę, bo miałem okazje polecieć do Tel Avivu, poznać nieco inne zakątki świata. Bardzo dobrze pracowało mi się z Kasią Maciąg, która grała tam główną kobiecą rolę. Atmosfera na planie była dosyć luźna, a wszyscy byli bardzo otwarci. Ledwie zaś zszedłem z planu zdjęciowego zaczęły się próby w teatrze, jeden spekWWW.HIRO.PL

takl, drugi. Teraz mam nieco spokojniejszy moment. Kończę pracę magisterską. Mam trochę czasu na spotkania ze znajomymi, ale już czuję, że chciałbym podjąć się nowych wyzwań. Jestem gotowy, by działać dalej. Wspominasz o teatrach, spotykamy się w budynku jednego z nich, wolisz grać na scenie i mieć możliwość zweryfikowania tego, co robisz na bieżąco, przed żywa publicznością, czy jednak występować w filmach? Materia filmowa i teatralna jest dla mnie tak samo fascynująca. Na równi traktuję więc obie płaszczyzny, natomiast wiadomo, że w teatrze liczy się tu i teraz. Jest sporo adrenaliny przy każdym przedstawieniu. Wszystko musi się udać, bo widz kupił bilet i chce otrzymać dobrze podaną, genialnie smakująca potrawę. Plan zdjęciowy charakteryzuje za to niesamowita energia, ludzie potrafią się tutaj zaprzyjaźnić, jest rodzinna atmosfera, co ułatwia pracę. Podobnie jak świadomość, że można sobie pozwolić na dubel. W filmie ma się też żywą scenografię i to sprawia, że gra się nieco inaczej. Jesteś młodym, także stażem aktorem, są takie sytuacje, których się zupełnie nie spodziewałeś? Poznałem całe mnóstwo wartościowych osób, które sporo osiągnęły, mają wiele do zaproponowania jako partnerzy do rozmowy i do pracy. Tego się spodziewałem! Nie spodziewałem się natomiast tego, że tuż po skończeniu szkoły aktorskiej uda mi się zagrać główną rolę w filmie kinowym, że na jednen z pierwszych planów zdjęciowych polecę aż do Izraela. To dla mnie wielkie przeżycie. Podobnie jak emocje związane z premierą filmów w kinach. Liczę, że dzięki temu będę mógł podejmować kolejne wymagające zadania. Nie spodziewam się też tego, co może wydarzyć się po premierze. Póki co mam w planie poszukiwania nowych ról teatralnych.

CAMERIMAGE 2013 SREBRNA ŻABA NAJLEPSZY REŻYSER MFF CANNES 2013

REZYSERIA AMAT ESCALANTE

Z TYM FILMEM ZOBACZYSZ DANSE MACABRE MAŁGORZATY RZANEK

Wiadomo, że każda placówka ma swoja specyfikę. Inaczej się gra u Warlikowskiego, a inaczej u Jarzyny. W którym teatrze widzisz siebie najchętniej? Bardzo mi odpowiada to, co proponuje Teatr Studio i pani Agnieszka Glińska, sztuki w teatrze Warlikowskiego, czy w Dramatycznym ̶ to mnie urzeka. Sam aktualnie gram w Teatrze Kamienica. To jest zupełnie inny rodzaj teatru, instytucja prywatna, dużo lekkiego repertuaru. Jesteś z tych, którzy zaczytują się w tekstach dramatycznych i szukają tam ról dla siebie? Masz jakiś ulubiony nurt? W tej kwestii jestem bardzo otwarty. Bardzo lubię klasykę i współczesność. Nie mam swoich faworytów, chociaż myślę, że dobrze się czuje w sztukach brutalistów. Miałem okazje „pobabrać się” w czasie studiów i to było bardzo fajne doświadczenie z bardzo ciekawym reżyserem, Grzegorzem Wiśniewskim. Uwielbiam „Trans-Atlantyk” Gombrowicza. Uważam, że sama powieść jest genialna. Moje aktorskie marzenie to zagrać kiedyś Gombrowicza z „Trans-Atlantyku”.

W KINACH OD 31 STYCZNIA


CO JEST GRANE, DAVIS? reż. Joel i Ethan Coen Premiera: 28 lutego 8/10 Film, który można jeść łyżkami. Choć historia Llewyna Davisa, klubowego grajka, który kulom i pójściu na artystyczną łatwiznę się nie kłaniał jest niewesoła, to bracia Coen perfekcyjnie ubrali ją w otulinę ciepłej melancholii, podszytej emblematycznym dla ich twórczości abstrakcyjnym humorem. Czuć, że rodzeństwo na starość odchodzi od epatowania surrealistyczną makabrą, zastępując ją przenikliwą nostalgią. Nawet za czasami, które nie były łaskawe dla sztuki. Tyle, że nawet w ciemnej egzystencji Davisa znajduje się światełko w tunelu, o którym Coenowie przypominają nam bez przerwy. Dlatego kibicujemy mu w kolejnych próbach podbicia rynku muzycznego, uporaniu się z problemami osobistymi, a już najbardziej dopingujemy jego pościg za pewnym rudym kocurem. Kocurem? Tak! Coenowie wciąż mają świetne wyczucie absurdu. To skandal, że Amerykańska Akademia Filmowa kompletnie pominęła ten film w nominacjach do tegorocznych Oscarów. Gdyby nagrody przyznawano za pojedyncze sceny, wówczas ta kategoria nie istniałaby bez momentu, w którym Oscar Isaac, Justin Timberlake i Adam Driver wspólnie wykonują chwytliwy szlagier „Please Mr. Kennedy”. Zobaczycie, że będziecie nucić go jeszcze tydzień po obejrzeniu filmu. Jacek Sobczyński

30

foto | MATERIAŁY PROMOCYJNE

SCENA ZBRODNI reż. Joshua Oppenheimer Premiera: 28 lutego 7/10 Być może jest o te pół godziny za długa i o kilkanaście minut przegadana. Nie zmienia to jednak faktu, że „Scena zbrodni” swoją wymową wali widza w głowę z mocą kuli do burzenia murów. Reżyser Joshua Oppenheimer pojechał do Indonezji, by nakręcić film o dowódcach tamtejszych szwadronów śmierci, które ponad pół wieku temu mordowały komunistów. Wymyślił sobie jednak, by zabójcy ̶ dziś ludzie w podeszłym wieku ̶ odgrywali sceny sprzed kilkudziesięciu lat. Ci nie tylko ochoczo zgodzili się na inscenizację, ale i przyłożyli się do niej niczym zawodowi aktorzy. Efekt jest porażający. I nie chodzi o brutalność, tylko przedstawienie mentalności morderców. Po latach nie tylko nie czują żadnych wyrzutów sumienia z racji tego, co popełnili, ale są wręcz dumni z swojej działalności. Do czasu, gdy reżyser prosi szefa wszystkich szefów owianego złą sławą Anwara Kongo ̶ by wcielił się w rolę ofiary... Najbardziej jednak porywa w „Scenie zbrodni” klimat zawieszony między „Fitzcarraldo” Herzoga, a psychodelicznymi, wizjonerskimi obrazami Alejandro Jodorovskiego. Duszny, mieniący się barwami obraz Oppenheimera co chwila poddaje nas wątpliwości czy to, co oglądamy na ekranie wydarzyło się naprawdę, czy może jest tylko narkotycznym snem. Niestety tu nie ma mowy o żadnej fikcji. Jacek Sobczyński

WWW.HIRO.PL


Recenzje Film

POD MOCNYM ANIOŁEM Reż. Wojciech Smarzowski Premiera: 17 stycznia 2/10 Takich sromotnych rozczarowań nie czyni się widzowi. Po przebojowej „Drogówce” Smarzowski prezentuje ciężkostrawny dramat klasy B, w którym praktycznie nic się ze sobą nie klei. Cóż z tego, że „Pod mocnym aniołem” jest wierną adaptacją powieści Jerzego Pilcha pod tym samym tytułem, skoro wynikły z tego filmowe popłuczyny? Absolutnie zrozumiałe jest, że alkoholizm w Polsce to temat nośny i powszechny, a kultura picia w naszym kraju mocno się trzyma. Niemniej dla dobra walki z patologią nie powinno się oddawać głosu przewodniego alkoholikowi, aby ten prowadził narrację fabuły. Przypomina to podarowanie osobie pijącej kluczyków do samochodu po konkretnej libacji. Można wtedy przeczuwać katastrofy, trupów i tragedii. Dokładnie z tym tutaj mamy do czynienia strumień świadomości pijaka w trakcie alkoholowego transu. Obserwujemy wielokrotnie, jak popełnia te same błędy i wkracza w nie mającą końca spiralę rozpaczy. Ten smutny obraz dna, jakie człowiek może sobie wypracować za sprawą flaszki, miał w zamierzeniu wywołać w odbiorcy (lub alkoholiku, z racji interwencyjnego tonu filmu) opamiętanie i refleksje nad sobą. I owszem, dostajemy od Smarzowskiego wielokrotnie moralnym łomem po gębie. To okładanie boli i czujemy się nieswojo, ale nie jesteśmy ani trochę wdzięczni. Po wyjściu z kina odczuwamy jedynie mdłości. Michał Chudoliński WWW.HIRO.PL


Film Recenzje

MOLIER NA ROWERZE reż. Philippe Le Guay Premiera: 17 stycznia 8/10 Wspaniała analiza aktorstwa. Doskonały scenariusz i znakomite przedstawienie molierowskiej komedii, która staje się motorem napędowym całej fabuły, kreśli teatr codzienności i wyznacza role, jakie każdy gra przed samym sobą. Film opowiada historię popularnego, telewizyjnego gwiazdora Gauthier Valence’a, który wyrusza w podróż na tajemniczą francuską wyspę Ré. Chce przekonać starego przyjaciela aktora Serge’a Tanneura do powrotu na teatralną scenę w tytułowej roli w spektaklu „Mizantrop” Moliera. Zadanie nie jest proste, bo Tanneur, znany kiedyś aktor komediowy, trzy lata temu porzucił teatr i zamieszkał w rozpadającym się domu przekazanym w spadku przez wuja. Valence jest przekonany, że Tanneur idealnie pasuje do roli Alcesta i postanawia zrobić wszystko, aby ten zagrał w przedstawieniu. Namawia przyjaciela na pięciodniowe próby, w których trakcie ma on podjąć ostateczną decyzję. Okazuje się, że zadanie nie jest wcale takie proste. Początkowo próby idą całkiem dobrze, szczególnie że w okolicy pojawia się tajemnicza włoska rozwódka Francesca i aktorka porno Zoé. Z czasem jednak Tanneur i Valence zaczynają dostrzegać istniejące między nimi różnice, których wcale nie niwelują wspólne wycieczki na rowerze. Rozdarci między przyjemnością ze wspólnego grania a brutalną rywalizacją obaj przyjaciele prowokują siebie nawzajem, doprowadzając próby do granic wytrzymałości. Czy Valence wygra, a wielki aktor Tanneur w końcu wyjdzie z cienia? Marek Kowalewski

32

SMAK CURRY Reż. Ritesh Batra Premiera: 14 lutego 8/10 Kino indyjskie nie zawsze musi wiązać się z frywolnymi, kiczowatymi produkcjami z Bollywood. Jest w nim miejsce także na mądre, ciepłe historie, pozbawione przerysowania. Tak jest niewątpliwie z filmem Batry’ego, będącego właściwie apologią wobec staromodnych listów. Opowieść opiera się na szczególnym zbiegu okoliczności – obiady pewnej kobiety z hinduskiej klasy średniej, zamiast trafiać do zapracowanego męża, otrzymuje zgoła obcy mężczyzna. Dania niniejszemu księgowemu tak smakują, że kobieta postanawia w pewnym momencie prowadzić z nim dialog polegający na zostawianiu w pojemnikach krótkich wiadomości. Tym samym rodzi się niecodzienna więź, pozwalająca samotnemu urzędnikowi spojrzeć na życie i świat z innej perspektywy… „Smak curry” to film romantyczny dla bardziej wymagających widzów, dla których tanie zagrywki fabularne i lukrowatość już nie wystarczają. Niby jest to klasyczna produkcja spod znaku „przez żołądek do serca” ale charakteryzuje się większą łagodnością, refleksyjnością oraz melancholią. Zanurzona jest w prozie codzienności ludzi muszących radzić sobie z poczuciem pustki lub rozczarowania, przemieszczając się nierzadko w zalewie mas pędzących do pracy. W tym aspekcie doskonale została wykorzystana atmosfera Indii, mogąca u niektórych widzów spowodować wstrząs kulturowy. Film w doskonały sposób ukazuje, jak współczesna cywilizacja oraz skupianie się na własnych obowiązkach skutecznie nas odwraca od kontaktu z drugim człowiekiem, a pochmurna muzyka Maxa Richtera wspaniale wpisuje się w niestandardową formułę filmu. Propozycja dla tych, którzy chcą spędzić Walentynki w osobliwy sposób. Michał Chudoliński

WWW.HIRO.PL


HELI reż. Amat Escalante Premiera: 31 stycznia 7/10 Wszyscy fani Escalante mogą odetchnąć z ulgą. Po raz kolejny reżyser stanął na wysokości zadania i stworzył wyjątkowo ponury obraz. Oglądając „Heli” ma się nieprzeparte wrażenie, że jest to kontynuacja „Krwi” i „Los bastardos”. Powód jest prosty. Zbliżona stylistyka i myśl przewodnia. Film opowiada o losach dwunastoletniej Esteli, która szaleńczo zakochała się w młodych uczniu szkoły policyjnej. Ów wybranek chce, aby razem uciekli i wzięli ślub. Brat dziewczyny, tytułowy Heli, stawia czoła panującej wokół przemocy, aby doprowadzić do spełnienia marzenia nastolatków. Film w brutalny sposób pokazuje działanie karteli narkotykowych i skorumpowanej policji. Escalante ukazuje wewnętrzną pustkę bohaterów, ogólnie panujący marazm i apatię społeczeństwa. Do tego dochodzą realistyczne sceny przemocy bez zbędnego blichtru i patosu. Całość zostaje okraszona przygnębiającym „upadkiem” naiwnej, wręcz infantylnie przedstawionej miłości . Co prowadzi do wniosków, że niewinność w dzisiejszych czasach jest wyjątkowo nieopłacalna. Prowadzi jedynie do cierpień. Niezwykłe studium niezwykłego przypadku. Alicja Zielińska

ANIOŁ ŚMIERCI reż. Lucia Puenzo Premiera: 14 lutego 8/10 Początkowo oglądając „Anioła śmierci” można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia ze zwyczajnym powojennym obrazem. Ot opowieść o sympatycznej rodzinie z dwójką dzieci, jadącej objąć w spadku po zmarłej krewnej piękny hotel nad jeziorem. Podczas podróży do ośrodka spotykają przystojnego, kulturalnego Niemca. To nic, że akcja rozgrywa się w Argentynie na początku lat 60. Nic też nie znaczy fakt, że w tym czasie Ameryka Południowa była mekką dla zbrodniarzy wojennych, z racji na to, że tereny te nie były objęte ekstradycją do Europy. Nic to. Zwyczajna historia. Obcokrajowiec z wykształceniem medycznym zatrzymuje się w uroczym hotelu nad jeziorem. Troszczy się o zdrowie ciężarnej właścicielki. Daje jej witaminy i żelazo na wzmocnienie. Zajmuje się „leczeniem” jej dwunastoletniej córki, która jak na swój wiek jest bardzo niska. Po krótkim czasie „kuracja” przynosi wymierne rezultaty. Wydawałoby się zwyczajna historia jakich wiele. Z pewnością normalna dla głównego bohatera – doktora Mengele, ale nie dla przeciętnych ludzi. Pozbawiony empatii socjopata bez skrupułów eksperymentuje na nowonarodzonych bliźniętach oraz ich starszej siostrze. Dodatkowo w tle co i rusz przewija się kwestia czystości rasowej i badań laboratoryjnych. Film Puenzo to znakomicie zrealizowana produkcja o ludzkiej obsesji i traktowaniu człowieka jako materiału genetycznego. Więcej już nie trzeba tłumaczyć… Alicja Zielińska WWW.HIRO.PL

Nowy album Breton „War Room Stories” już w sprzedaży! Zawiera single: „Got Well Soon” i „Envy”.


Muzyka Wywiad

winyle nie

umarły! O PLANACH WYDAWNICZYCH, PODBIJANIU ŚWIATA I PRZEMIANIE OKŁADEK W DZIEŁA SZTUKI ROZMAWIAMY Z GROHEM I BUSZKERSEM Z POLSKIEJ WYTWÓRNI U KNOW ME RECORDS. tekst | DOMINIKA WĘCŁAWEK

foto | MATERIAŁY PROMOCYJNE

Pierwszą tegoroczną premierą w U Know Me Records jest płyta jednego z legendarnych polskich didżejów hiphopowych, Krime'a. To dość esencjonalny, ale jak na was zachowawczy brzmieniowo materiał, skąd taka decyzja? Groh: Wojtek dostał ode mnie propozycję wydania swojego materiału na samym początku działania UKM i trochę nam kazał sobie czekać na finalne efekty. Było warto, bo „Feel This Way” to wydawnictwo bardzo oryginalne i niesamowite muzycznie. Zawsze chciałem wydawać coś wyjątkowego i świeżego zarazem, a tu mamy materiał, który spełnia te dwa elementy, a zarazem jeszcze nawiązuje do brzmień organicznych bliskich klasycznym, hip-hopowym korzeniom. Buszkers: Parę lat Wojtkowi zajęło „dopieszczenie" swojego materiału, ale efekt końcowy jest pierwsza klasa. Zagraniczny odbiór tego albumu jest niesamowicie pozytywny, więc warto było czekać! Skoro już wspominacie o ciepłym przyjęciu płyty DJ Krime`a na zachodzie, to muszę o to spytać – wreszcie UKM miało szerzyć na świecie polskie połamane „nowe bity” i frapującą rodzimą elektronikę – gdzie już dotarły Wasze nagrania? Groh: 2013 był dla nas rokiem przełomowym: Daniel Drumz i Teielte

34

wystąpili w Wiedniu, w Brighton i Londynie; en2ak pojawił się na RBMA w Nowym Jorku i dostał pochwały od samego Flying Lotusa. Nasze płyty pojawiają się na listach bestsellerów w Japonii czy na zestawieniach najciekawszych wydawnictw w niemieckim HHV. Kixnare swym „Gucci Dough” podbił nie tylko Polskę , bo przecież czwarte miejsce w rankingu popularności ściągnięć z amerykańskiego serwisu XLR8R to coś, o czym kiedyś mogliśmy tylko pomarzyć. Buszkers: Warto również wspomnieć o płycie XxanaxXu, która spotkała się ze świetnym odbiorem w kraju, a remixy od Enviego czy brytyjskiego bassowego producenta XXXY zagościły w skrzyniach wielu zagranicznych didżejów. Możemy się też pochwalić takimi perełkami jak remiks Lunice`a ze znanego składu TNGHT czy gościnny występ KRS ONE`a. Prawie zapomniałem: na jednym z nadchodzących wydawnictw znajdzie się kawałek z bardzo uzdolnionym trębaczem i wokalistą z Kansas – Milesem Bonny. Naprawdę świetny numer, warto czekać! Wszystkie te kooperacje pokazują, że muzyka dobrej jakości otwiera drzwi do współpracy na całym świecie. To robi wrażenie! Słuchajcie, UKM to w sumie taki młodszy brat JuNouMi, wytwórni dedykowanej polskiemu hip-hopowi, WWW.HIRO.PL


działającej już ponad dekadę. Jak przez ten czas zmieniało się Wasze podejście do muzyki, a jak zmieniały się możliwości promocji i pole działania? Groh: branża muzyczna w Polsce zmieniała się niesamowicie, hip-hop znów jest na fali, a najważniejsze obecnie narzędzia promocji jeszcze nie istniały, gdy zakładaliśmy JNM. Youtube, facebook czy inne media społecznościowe są sporo od JuNouMi młodsze. Jeśli chodzi o nasze podejście to nie zmieniło się wiele – wciąż chcemy wydawać świeże, ciekawe rzeczy na najwyższym poziomie. Bardziej wyznaczać trendy niż podążać za nimi. Buszkers: Kiedyś pocztą pantoflową szedł news o wosku JuNouMi i rozchodziło się wszystko jak świeże bułeczki. Teraz trzeba kombinować wszystkimi możliwymi kanałami, zwłaszcza internetowymi. Facebook, twitter, instagram, tumblr – tam można nas obserwować! Promujecie się wirtualnie, ale podstawowym nośnikiem wydawanych przez was albumów są płyty winylowe. Jak to jest z ich renesansem? Groh: Winyl to nasz ukochany nośnik. Nie bez powodu kojarzy się on z jakością, a obecnie w czasach wszechobecnej cyfryzacji pozwala naszym produkcjom nacieszyć nie tylko zmysł słuchu, naszą muzykę można „dotknąć", postawić na półce i poznać dzięki okładce najlepszych polskich grafików. No i to jest ta siła winyli, ale od strony sprzedaży nie wygląda to wcale tak różowo, bo nasze nakłady w Polsce wcale się wybitnie nie zwiększają, a trend globalny wynika głównie ze wzrostu sprzedaży klasyki popu. Choć na pewno nośnik nie umiera – nie pozwolimy mu na to! Buszkers: Ja osobiście co chwilę poznaję osoby, które zaczynają zbierać woski, więc rzeczywiście coś jest na rzeczy. Jednakże z tym renesansem aż tak bym nie przesadzał. Na pewno lepiej sprzedają się płyty z muzyką typowo klubową (house, techno) Nasze wydawnictwa zaś nie zawsze są przeznaczone na parkiet. Co nie znaczy, że imprezy U Know Me wieją nudą. Co to, to nie! Własne sceny na Heinekenie czy Up To Date, urodziny wytwórni w 1500, wszystkie release party w Kulturalnej, seria showcase'ów w całej Polsce... Prawie zawsze odbiór jest znakomity a na parkiecie uskuteczniane są grube tańce. Które wydawnictwo było największym wyzwaniem? Groh: Każda nasza płyta to oddzielna historia, a nieskromnie przyznam, że wydałem już ponad 50 winyli, więc opowieści jest sporo. Biorąc pod uwagę fakt, że przykładamy olbrzymią uwagę do strony graficznej płyt i współdziałamy z najciekawszymi w naszych oczach artystami to zawsze jest to wyzwanie. Z drugiej strony, gdy nasz winyl nie tylko brzmi świetnie, ale jest zarazem graficznym dziełem sztuki, które można od razu wrzucić w ramkę i powiesić w domu czy galerii to wiadomo, że jest to wszystko warte sporych nakładów pracy. Buszkers: W zeszłym roku wszystkie nasze okładki były nominowane do nagród Cover Awards, gdzie głosować można na najlepsze polskie okładki. Takie nazwiska jak Swanski, Otecki, Sainer, Animisiewasz, Edgar Bąk, Forin czy Artvaders to absolutny polski top w swojej działce. Tutaj nie mamy żadnych kompleksów. Cały świat jara się naszymi coverami! Macie już na koncie wspólne wydawnictwo z Kokabeats. Czy w 2014 roku możemy spodziewać się innego zderzenia z artystami innego labelu? Groh: Po cichu szykuję mocną rzecz z JuNouMi Records, ale UKM oczywiście też nie będzie próżnować i mamy w planach kilka ciekawych projektów z innymi wydawnictwami, ale nauczony doświadczeniem nie chcę o tym opowiadać póki płyta nie ruszy do tłoczenia.

WWW.HIRO.PL


Muzyka Wywiad

tekst | SEBASTIAN RERAK

Kilku znajomych z zaskoczeniem przyjęło nominację w kategorii „nadzieja”, jaką otrzymaliście w plebiscycie pewnego magazynu muzycznego. Was to też zdziwiło? To czasopismo jest trochę nie na czasie, trzeba mu wybaczyć (śmiech). Nie wiem czy można nazwać Magnificent Muttley „nadzieją”, skoro działamy już od pewnego czasu. Nominacja jest spóźniona o jakieś trzy lata, ale i tak bardzo miła, bo z tego co wiem przesądziło o niej głosowanie czytelników. Zaskoczenie brało się chyba raczej stąd, że ów miesięcznik uchodzi za medium podstarzałych koneserów rocka. Podobno jednak panowie z wąsami, +/pięćdziesięcioletni też zaglądają na wasze koncerty? To prawda, ale też nasza muzyka nie jest adresowana wyłącznie do młodzieży. Zajebiste jest to, że mogą w niej znaleźć coś dla siebie ludzie w różnym wieku. Nie kopiujemy aktualnie modnych brzmień, ale sięgamy do samych korzeni rocka, stamtąd czerpiemy

36

Magnificent

Mutlley foto | AGNIESZKA KULESZA & ŁUKASZ PIK

CZERPIĄ ENERGIĘ Z KORZENI ROCKA I PODEJRZEWAJĄ, ŻE BARON DISCO POLO PODŁOŻYŁ IM ŚWINIE. GRAJĄ GŁOŚNO, BO TAKI JEST PRZYWILEJ MŁODOŚCI, ALE NIE MAJĄ PROBLEMU Z PIĘĆDZIESIĘCIOLETNIMI WĄSACZAMI NA ICH KONCERTACH. STOŁECZNA KAMANDA MAGNIFICENT MUTTLEY STANOWI ZISZCZENIE IDEI HAŁASUJĄCEGO POWER TRIA NA POLSKIM GRUNCIE. W LISTOPADZIE UKAZAŁA SIĘ JEJ EP-KA „LITTLE GIANT”, SWOISTA POPRAWKA PO ŚWIETNIE PRZYJĘTYM DEBIUTANCKIM LONGU. W PRZERWIE MIĘDZY KONCERTAMI PROMUJĄCYMI PŁYTKĘ UDA-ŁO SIĘ NACIĄGNĄĆ NA KILKA ZWIERZEŃ WOKALISTOBASISTĘ GRUPY, KRZYŚKA POŻAROWSKIEGO.

energię i przepuszczamy ją przez własne doświadczenia. Dla starszego pokolenia może być to o tyle atrakcyjne, że przypomina sobie o muzyce z młodości. W jaki sposób młodzi ludzie przesiąkają niegdysiejszą muzyką? Każdy z nas zaczynał słuchać muzyki inaczej, ale ciekawość doprowadziła nas do źródeł. Zamiast powielać wciąż odświeżane na nowo schematy, woleliśmy zmierzyć się z absolutem, że posłużę się takimi wielkimi słowami. Zadziałał pozytywny mechanizm odkrywania inspiracji ulubionych zespołów? W moim przypadku dokładnie tak było! Poznałem najpierw Nirvanę, Rage Against the Machine czy Red Hot Chili Peppers, po czym zacząłem sięgać wstecz, by w końcu dotrzeć do tych kilku zespołów, które wyznaczyły punkt startowy. A moim zdaniem należy wyjść od startu. Żadna nowa adaptacja nie zastąpi jednak oryginału.

A jacy wykonawcy tworzą te podstawy? Dla mnie na pewno są to Led Zeppelin i Black Sabbath. W samym myśleniu o muzyce rozrywkowej inspiracji dostarczają nam też klasyczni bluesmani, a Beatlesów traktuję jako ponadczasowy wzorzec songwritingu. Jeśli zebrać to wszystko do kupy – niekoniecznie jednak brzmieniowo czy kompozycyjnie, to mamy już podstawy. Można czerpać od kilku różnych wykonawców i stworzyć coś zupełnie własnego. Myślę, że właśnie to robimy. Rozmawiamy świeżo po pierwszym etapie trasy promującej EP-kę „Little Giant”. Jak wrażenia z koncertów? Super, wszystko poszło bardzo dobrze! Mieliśmy wcześniej przerwę w graniu, bo po wydaniu EP-ki w listopadzie zaliczyliśmy tylko kilka promocyjnych koncertów w Warszawie. Miło było więc wyjechać poza nasze miasto i przekonać się, że spotykamy się z dobrym odbiorem także i poza nim. Mamy za sobą pierwszy człon trasy, a w marcu wracamy do grania i mamy zamiar jeszcze trochę pojeździć. WWW.HIRO.PL


Bogatszy o doświadczenia tych koncertów możesz stwierdzić, że doczekaliście się już własnej publiczności? Byłbyś w stanie wyłowić na ulicy osobników, którzy na oko wydają się potencjalnymi słuchaczami waszej muzyki? Na to chyba nadal jest za wcześnie. Teraz wreszcie mamy koncerty zorganizowane od A do Z i możemy z pełnym przekonaniem powiedzieć, że ludzie świadomie przychodzą nas zobaczyć. Wcześniej zdarzało nam się grać dla mniejszej publiki i nie zawsze czuliśmy, że zna ona nasz zespół. Powinniśmy każde z miast odwiedzić kilkakrotnie, żeby przekonać się czy mamy stałe grono odbiorców. Pewnie za rok czy dwa będziemy mieć lepsze pojęcie. Zdążyliście się już pojawić na niemal wszystkich dużych festiwalach w Polsce. Jak różni się dla was granie w klubach od występu na wielkiej scenie, gdzie publiczność nie przychodzi z myślą o MM? Zmienia to jakoś wasze podejście do samego grania? Na pewno jest zupełnie inna energia. Na festiwalach faktycznie nikt nie kupi czterodniowego karnetu specjalnie z myślą o jednym występie, ale zauważyliśmy, że ludzie mają totalnie otwarte głowy i chętnie kursują od jednego koncertu do drugiego. Zawsze mieliśmy więc sporą publikę i ekstra odbiór. Z kolei grając dla kilkudziesięciu osób w niewielkich klubach, mamy okazję do konfrontacji praktycznie oko w oko. Nie ma barierek ani wielkiej aparatury, robi się bardziej intymna atmosfera. A czy nasze podejście do występu się zmienia? Myślę, że nie. Gramy z takim samym zaangażowaniem niezależnie od wielkości sceny czy liczby słuchających. Pozwól, że wrócę do jednego z tych festiwali, konkretnie Jarocina 2011. Wygraliście wtedy konkurs zespołów. Co wam to dało? Dostaliśmy nagrodę od Instytutu Adama Mickiewicza, którą wręczył Krzysztof Gałkowski (ostatnio nas zrugał za to, że nie wymieniłem go z imienia i nazwiska (śmiech)) – nagrodę pieniężną, która pozwoliła sfinansować nagranie pierwszej płyty. Jeśli zaś chodzi o korzyści niewymierne, to były nim kop do działania, duży zastrzyk motywacji i sygnał, że to, co robimy ma sens. Abstrahując już od werdyktu jury, to festiwalowa publika okazała nam tyle miłości, że zaczęliśmy wiązać z MM poważne plany na przyszłość. Jarocin poniekąd ukonstytuował nas jako zespół. Ciekawostką jest fakt, że mieliście już wówczas na koncie EP-kę, którą z jakiegoś powodu nie lubicie się chwalić. Zrealizowaliśmy ją w wakacje 2010 roku po jakichś trzech-czterech miesiącach grania. WWW.HIRO.PL

Kolega nagrał nas po prostu w ówczesnej sali prób. Ta EP-ka była nam potrzebna, aby móc grać koncerty i nie przychodzić do ludzi z niczym. Oczywiście szybko przekonaliśmy się, że można ją było nagrać inaczej, zmieniło się też nasze brzmienie, przez co bardzo szybko płyta straciła na aktualności. Traktujemy ją wyłącznie jako zapis tego, co działo się we wczesnych dniach działalności grupy. Nie warto, by ludzie kojarzyli nas z tym materiałem, bo dziś przedstawia on jedynie wartość sentymentalną.

Nie czytać! Zwiedzać!

Jak wobec tego traktować „Little Giant”? To suplement do debiutu czy zajawka kolejnej dużej płyty? Jest taka anegdota mówiąca, że debiutancka płyta jest zbiorem wszystkiego, co się wcześniej stworzyło, druga płyta to próba naprawienia błędów popełnionych na pierwszej i dopiero trzecia stanowi świadomą wypowiedź. Pół żartem pół serio traktujemy „Little Giant” jak ukryty drugi album. Zależało nam jednak, aby wydać nagrania z Otwartej Sceny, bo uważamy je za bardzo udane. W tym sensie EP-ka jest więc suplementem do debiutu, z drugiej zaś strony kładzie fundament pod nową płytę. Dzięki niej zyskaliśmy czas, aby w spokoju pracować nad kolejnym longiem, który powinien być dokładnie taki, jak tego chcemy. Na jakim etapie znajduje się ta praca? Mamy swobodę działania, aby przerabiać różne pomysły i pozwoli zbierać materiał. Byłoby świetnie wydać drugi album jeszcze w tym roku, czas pokaże czy nam się to uda. Zależy nam na czasie, ale jeszcze bardziej liczy się dla nas jakość. Płyta musi być dopieszczona pod każdym względem – kompozycji, aranżacji itd. Musimy więc jeszcze nad nią posiedzieć i przetrawić wszystko na spokojnie. Czy Zenon Martyniuk nie zgłaszał pretensji o okładkę „Little Giant”? W końcu umieściliście tam jego przemodelowaną facjatę. Sprawa jest w toku. Facebook kazał nam wykasować zdjęcie, więc może to sam Zenon podłożył nam świnie? Ale jeśli ma choć trochę poczucia humoru, a musi mieć skoro gra disco polo, to powinien odpuścić. Może powinniście zrobić split z zespołem Akcent? Niezły pomysł (śmiech). Albo jeszcze lepiej damy Zenkowi suche tracki do zmiksowania, a on zrobi swoją wersję płyty. Niech popłynie po swojemu, po akcentowemu i zrobi z naszej muzyki disco polo gówno (śmiech).

Zobacz Prawdziwą Warszawę! www.adventurewarsaw.pl

polub nas na fb


F I L M O PA RT Y NA FA K TAC H

Muzyka Recenzje

K ANDY DAT

OSCARY 2014

ANIOŁ ŚMIERCI LEKARZ Z AU SCHWITZ

- JOSEF MEN GELE

NIGDY NIESCH WYTANY... NIGDY NIEOSĄ DZONY...

MIESZKALI Z NAJWIĘKSZYM ZBRODNIARZEM W HISTORII... NIE MAJĄC O TYM POJĘCIA.

Indecorum - Ponies on acid!

7/10 Indecorum to polski producent muzyki elektronicznej. 10 lutego odbędzie się premiera jego debiutanckiej EPki „Ponies on acid!” wydanej w Warszawskim Cowshed Records. Duże wpływy na twórczość Indecorum ma francuski muzyk Panteros666, kultura seapunk, vaporwave oraz muzyka house i rave z przełomu lat 80 i 90. Na EPce „Ponies on acid!” artysta łączy seapunkowe, taneczne motywy z vaporwave'owym sarkazmem, który prezentuje się nie tylko na okładce, ale również w pierwszym numerze "Give Me Some Chicago House", który oscylującym na granicy celowego, dobrze wyprodukowanego, tumblrowego kiczu. Marek Kowalewski

Broken Bells - After the Disco

W KINACH OD 14 LUTEGO /DobraStronaFilmu /hagifilm

30 sport

8/10 Fani czekali ponad trzy lata na drugi krążek Jamesa Mercera (z zespołu The Shins) i Briana Burtona (znanego bardziej jako producent Danger Mouse). „After the disco” już od pierwszego przesłuchania elektryzuje i zaraża pozytywnymi dźwiękami i bogatymi aranżacjami. Widać spory progres we współpracy artystów, panowie zdecydowanie się dotarli. Znają swoje mocne i słabe strony. Uzupełniają się. Album jest bardziej spójny od debiutanckiego „Broken Bells”, podobny klimatem, jednak bardziej przemyślany i wyrazisty. Co prawda słyszymy tam jeszcze The Shins (szczególnie w utworze „After the disco”), lecz nie uznałabym tego za minus. Oprócz tego, dostrzeżemy wpływy lat 80. i Bee Gees oraz charakterystyczne synthpopowe brzmienia. Całość wypada dość inteligentnie i wskakuje na moją listę top 10 roku 2014. Magdalena Sękowska

Warpaint - Warpaint

8/10 Wydany pod szyldem Rough Trade Records „Warpaint” to pomysłowy, ale zarazem dość oszczędny drugi album zespołu o tej samej nazwie. To kolejny dowód na to, że po spektakularnym debiucie można wydać następną płytę, która spełni oczekiwania fanów. Cztery dziewczyny z Kalifornii godnie reprezentują amerykańską scenę alternatywną. Pełne pomysłów, chętne do eksperymentów, fantastycznie przeplatają energię z melancholią. Ciężko wrzucić je w ramy jednego gatunku. Czasami psychodeliczne, czasami wzruszające… Momentami dreampopowe dźwięki osadzone są w raczej mrocznym klimacie, jednak czuć w nich lekkość i naturalność. Na początku lipca będzie okazja do sprawdzenia ich na żywo podczas tegorocznej edycji Open’era. Magdalena Sękowska

BRETON „War Room Stories”

6/10 Aby nagrać drugi album londyńczycy wybrali się do Berlina, gdzie w gmachu dawnego enerdowskiego radia otoczyli się sprzętem pamiętającym czasy, w których pierwsze Trabanty opuszczały linię montażową. Ot ciekawostka, ponieważ w brzmieniu nie słychać, by do roboty zaprzęgnięto analogową aparaturę. „War Room Stories” to typowy produkt zespołu stojącego w rozkroku między sceną indierockową i taneczną. W piosenkach Anglików jest trochę typowej gitarowej trubadurki („Closed Category”), ale można też natrafić na glitchowe electro („National Grid”), odległe echa bristolskich tripów („302 Watchtower”), fidget house („Got Well Soon”) czy nerwowy dubstepowy puls („S4”). Dominuje muzyka taneczna, która niestety nie sprzyja oddawaniu się tańcom. Breton po prostu odkrywa na nowo disco, R&B i synth-pop. Prochu jednak nie wymyśla. Sebastian Rerak WWW.HIRO.PL



Sport Wywiad

Brelok w Soczi

BRELOK TO JEDEN Z NAJLEPSZYCH SNOWBOARDZISTÓW W EUROPIE. NIEWIELU SNOWBOARDEROM UDAŁO SIĘ ZAKWALIFIKOWAĆ NA IO W HALFPIPE TRZYKROTNIE. DWUKROTNIE WALCZYŁ O MEDALE PODCZAS OLIMPIAD W TURYNIE I VANCOUVER. JEGO SPECJALNOŚĆ TO HALFPIPE, ALE JAK TO ZWYKLE BYWA, JEGO GŁÓWNYM ATUTEM JEST WSZECHSTRONNOŚĆ. NA KILKA GODZIN PRZED ROZPOCZĘCIEM IGRZYSK OLIMPIJSKICH W SOCZI, ZAPYTALIŚMY NASZEGO BOHATERA, O PIERWSZE WRAŻENIA Z ROSYJSKIEJ EDYCJI. tekst | PIOTR GATYS

foto | MAKSYM RUDNIK

Jak to teraz wygląda w Rosji? Wszyscy malują trawniki? Bardziej zamiatają! Z mojej perspektywy wygląda to całkiem dobrze. Przygotowania dobiegają końca i teraz Rosjanie już tylko sprzątają. Ogólne wrażenie jest bardzo dobre. W moim pokoju i w mojej wiosce olimpijskiej nie ma żadnych braków. Czyli nie widziałeś podwójnych toalet? Sam byłem mocno rozczarowany. Liczyłem na podwójne muszle, bo chciałem poznać następny stopień integracji sportowej. Niestety, niczego nie znalazłem. Nie ma się do czego przyczepić. Podobnie jak przy poprzednich Igrzyskach, panuje typowa atmosfera olimpijska. Rytm dnia wyznaczają tutaj treningi i starty. Wszyscy są podekscytowani i skoncentrowani na swoich startach. Na razie chodzimy po wiosce i wymieniamy się tradycyjnymi pinami. Wspomniałeś o udziałach w poprzednich Olimpiadach, to może skusisz się na małe porównanie z Soczi? Na ten moment trudno mi ocenić obecną edycję, bo to dopiero początek. Ostatecznej opinii jeszcze nie mam. Wszystko jest na wysokim poziomie, ale raczej brakuje zaskakujących elementów. W Turynie nasze kwatery zostały zlokalizowane poza główną wioską olimpijską, przez co zostaliśmy lekko odizolowani od całego zgiełku. Mieliśmy za to doskonałą pogodę i świetnie przygotowany half-pipe. Vancouver było inne, ponieważ mieszkaliśmy praktycznie w centrum miasta i mogliśmy lepiej skorzystać z atrakcji i zaplecza organizacyjnego. Poza tym we Włoszech i Kanadzie mogłem liczyć na znacznie lepszy doping. Na obu wcześniejszych imprezach obecni byli moi rodzice. Niestety do Soczi nie udało się im zdobyć biletów ani stosownych pozwoleń.

40

WWW.HIRO.PL


Czy to znaczy, że w Soczi potrzebne są dodatkowe pozwolenia? Uczestnictwo w tegorocznej Olimpiadzie, nawet jako kibic, nie było łatwym do przejścia procesem. Przy zakupie biletu należało podać bardzo dokładne dane dla służb bezpieczeństwa. Niektóre ekipy przyjechały nawet z własnymi ochroniarzami. Amerykanie mają swoich agentów, którzy nie opuszczają ich na krok. Także to jest nowość, która wpływa w jakimś stopniu na podejście do rywalizacji, ale ja osobiście nie myślę o tym za bardzo. Zresztą problemy są również ze znalezieniem noclegu. Ceny w hotelach zaczynają się od tysiąca euro za noc, a i tak wszystkie miejsca są już sprzedane. A nie ma problemów z śniegiem? W samym Soczi wczoraj były 23 stopnie w cieniu, ale tam odbywają się tylko konkurencje halowe: łyżwy, hokej, curling itp. Natomiast u nas w Krasnej Polanie jest bardzo zimowo. Warunki pozwalają nawet na uprawianie freeridingu! Wczoraj zaliczyłem takie żleby, że prawdopodobnie w tym sezonie już lepszych nie znajdę. Śnieg jest lekki i przyjemny. Opady są obfite dzięki sąsiedztwu Morza Czarnego, dlatego w tej kwestii Olimpiada z pewnością nie jest zagrożona. Tor do slopestyle’u jest zrobiony całkowicie ze śniegu, a jest to największy tor jaki widziałem w przeciągu mojej szesnastoletniej kariery snowboardowej. Dlatego z przyjemnością dementuje wszystkie plotki związane ze słabymi warunkami zimowymi. Poruszyłeś temat debiutującej na Olimpiadzie konkurencji. Niektórzy mówią, że cały snowboarding nie pasuje do pięciu kółek z Olimpu, a tym bardziej WWW.HIRO.PL

serwowany w postaci slopestyle’u. Co sądzisz o poszerzeniu snowboardowego wachlarza olimpijskiego? Nie wiem do końca jak została przyjęta ta nowa dla Olimpiady formuła. Z pewnością będą pojawiać się różnego rodzaju gafy, jak ta amerykańskiego komentatora, który porównał slopestyle do Jackassa. Wynika to z tego, że częstokroć biorą się za to osoby, które nie mają o tym pojęcia. Osobiście cieszę się ze zwiększenia ilości konkurencji snowboardowych. Dzięki temu możemy promować naszą dyscyplinę i pokazywać ją globalnie. Zastanawiam się tylko, w którym kierunku to wszystko zmierza. Pamiętam jak pod koniec lat dziewięćdziesiątych, wszyscy mówili, między innymi mojemu bratu, że snowboard to nie akrobatyka i takim podejściem nic się nie osiągnie. Minęło piętnaście lat i mam wrażenie, jakby to podejście zmieniło się całkowicie. Nie zawsze mi się to do końca podoba, ale wydaje mi się, że kolejne Igrzyska będą skupiały się na czystej akrobatyce. Trening na trampolinach i w basenach z gąbkami będzie podstawą do osiągnięcia czegokolwiek w tym sporcie. Zastanawiam się też jakie będą limity budowanych skoczni na zawodach. Te w Soczi są bardzo duże. Sami zawodnicy narzekają na ich rozmiary. Ten wywiad mógłby trwać wiecznie, jednak w tym momencie pozwolimy ci skupić się na swoim występie. Kiedyś wrócimy do tej rozmowy, a tymczasem życzymy powodzenia! Dzięki! Moje wrażenia z Soczi możecie śledzić na blogu www.brelok.ownlog.com


NIGHT RIDING FOTO:

WIKTOR ZAWISZA WŁOSY: WERONIKA SZWED

MODELKA:

STYLIZACJA:

ALEKESANDRA NIEWCZAS / WAVE MODELS

MATEUSZ KOŁTUNOWICZ

CZCIONKA

MAKE UP:

PRZEMYSŁAW HOFFER

KAMILA PATYNA


SUKIENKA: DAMIAN SZCZESNY NASZYJNIK I BUTY: WŁASNOŚĆ STYLISTKI



KOMBINEZON: BARTOSZ MALEWICZ BRANSOLETKA: ANNA KRYSTYNIAK OKULARY, BUTY I NASZYJNIK: WŁASNOŚĆ STYLISTKI


SUKIENKA: SEBASTIAN OWSIANKA BUTY: WŁASNOŚĆ STYLISTKI




BLUZKA: PAJONK SPÓDNICA: KAS KRYST


Must have

FLUID TERMOOCHRONNY

UWODZICIELSKIE USTA OD BOBBI BROWN!

Przyśpiesza wygładzanie włosów, regenerując włókna włosa uwrażliwione działaniem wysokiej temperatury. Spaja rozdwojone końcówki. Produkt posiada działanie antystatyczne i zwiększa blask. Uszczelnia powierzchnię włosa i chroni kolor przed płowieniem. Stanowi także znakomite zabezpieczenie przed negatywnymi skutkami promieniowania UV. Buteleczka o pojemności 150 ml kosztuje tylko 79 złotych. Jak widać to naprawdę świetny produkt w bardzo przystępnej cenie.

Miękkie, połyskujące i nasycone kolorem usta to idealny look na Walentynki! Podaruj swoim ustom niezwykły upominek. Połącz piękne z pożytecznym. Pielęgnuj i olśniewaj z kosmetykami do makijażu marki Bobbi Brown. Matowe i kremowe, nasycone intensywnym kolorem, wyjątkowo trwałe pomadki czy lekki błyszczyk, dzięki składnikom pielęgnującym, takim jak witaminy A, C i E, masło Shea oraz ekstrakty i olejki roślinne, sprawią, że usta staną się jedwabiście gładkie i miękkie. Szeroka paleta intensywnych barw czerwieni i róży pozwoli dobrać idealny odcień do twojej karnacji i stworzyć uwodzicielski, walentynkowy makijaż ust.

KLASYKI STASIAKA

PROSTO. I KUBA DĄBROWSKI – WYJĄTKOWA WSPÓŁPRACA

W sieci pojawił się właśnie kolejny spot promujący projekt #moje klasyki marki Reebok Classic. Bohaterem nowego filmu jest Łukasz Stasiak – raper i wydawca, współwłaściciel wytwórni Alkopoligamia. com. Na oficjalnym blogu marki (www.mojeklasyki.tumblr.com) pojawiło się do tej pory 21 essentiali, przygotowanych m.in. przez Onara, Zeusa, Patryka „Burzkę” Burzyńskiego, Martę Wierzbicką czy Alice Point. Kolejną osobą, która dołączyła do projektu „mojeklasyki” jest Łukasz Stasiak.

Prosto Wear we współpracy z Kubą Dąbrowskim przygotowało limitowaną serię 50 sztuk plecaków, które uświetnią start wystawy „KUBA DĄBROWSKI. FILM OBYCZAJOWY PRODUKCJI POLSKIEJ” w Zachęcie − Narodowej Galerii Sztuki. Klasyczny plecak nawiązuje do regularnego wzornictwa militarnego. Przywodzi na myśl wielofunkcyjne worki robocze. Wysokiej jakości materiały, funkcjonalność oraz połączenie szczególnego wnętrza zadrukowanego w zdjęcia Kuby z monochromatyczną wierzchnią częścią dają całościowy obraz produktu spójnego z wizją brandu Prosto – klasycznie.

50

WWW.HIRO.PL


ICE Najbardziej charakterystyczna kolekcja marki Ice Watch, jest teraz dostępna w 10 kolorach! Oryginalne wzornictwo sprawia, że zegarki z linii Ice nosisz na swojej ręce niczym drugą skórę. Wykonane są z jednego silikonowego elementu od paska aż po kopertę. Na unikatowy pomysł zegarka nowoczesnego i minimalistycznego wpadł zespół młodych niemieckich designerów ze studia Dreiman w Hanowerze.


Destination Karolina Winkowska

superbohaterka

w Egipcie

NIEDŁUGO PO OGŁOSZENIU NOMINACJI DO SUPERHIRO DOTARŁA DO NAS MIŁA WIADOMOŚĆ O TYM, ŻE NASZA SUPERBOHATERKA KAROLINA WINKOWSKA ZOSTAŁA WYBRANA KITESURFINGOWĄ AMBASADORKĄ EGIPTU. MIELIŚMY PRZYJEMNOŚĆ TOWARZYSZYĆ JEJ W PODRÓŻY DO KAIRU, GDZIE ODBYŁA SIĘ KONFERENCJA PRASOWA Z UDZIAŁEM MINISTRA TURYSTYKI EGIPTU, NASZEGO AMBASADORA, DZIENNIKARZY Z POLSKI I ZE ŚWIATA ORAZ WIELU ZNAMIENITYCH GOŚCI. tekst i foto | KRZYSZTOF GRABAŃ

52

WWW.HIRO.PL


Kair oczywiście robi totalne wrażenie. Czteropasmowe autostrady w centrum (chwilami nawet piętrowe) pokazują ogrom tego dwunastomilionowego miasta. Oczywiście jest tu zupełnie inaczej niż w znanych miejscowościach turystycznych takich jak Hurghada czy Sharm El Sheikh. W Kairze wbrew powszechnej informacji jest bezpiecznie i nie widać oznak niedawnych wydarzeń politycznych. Co prawda widuje się posterunki kontrolne, ale ogólnie panuje pozytywny klimat na ulicach. Nowy przywódca Egipcjan ma ksywę Cici. Jego imię można znaleźć wypisane sprayem na ścianie spożywczaka, a plakaty z podbizną na balkonach. Jest lubiany przez większość społeczeństwa, więc kolejnej rewolucji raczej nie będzie. W kurortach w ogóle nic złego się nie działo. Tam króluje kolor turkusowy i święty spokój. Dla nas największą przyjemnością była możliwość towarzyszenia Karolinie w kilkudniowej podróży po Egipcie, dzięki czemu mieliśmy możliwość bliżej ją poznać, zadać milion pytań i wysłuchać wielu niezwykłych historii z życia mistrzyni. Gdybyśmy chcieli spisać je wszystkie to powstałaby poważna pozycja książkowa. Zatem w telegraficznym skrócie… Między innymi byliśmy w jednej z miejscówek kite’owych – El Gounie, gdzie mogliśmy z bliska obserwować umiejętności sportowe Karoliny. Nakręciliśmy relację video, którą niedługo znajdziecie na naszym fanpage’u. Hiro: Karolina, w necie jest Twoje zdjęcie z biało-czerwoną flagą, a tutaj nagle zostałaś ambasadorką Egiptu. Czy porzucisz orła białego na korzyść Horusa? Karolina: Nie, nie. (śmiech) Nadal będę reprezentować Polskę w zawodach. Zostałam ambasadorką Egiptu i będę promować ten kraj jako świetną destynację kitesurfingową.

W Polsce nie ma tak dużych możliwości sponsoringowych, więc muszę szukać też za granicą. To nie jest mój pierwszy sponsor zagraniczny. Jest też amerykańska firma Slingshot produkująca sprzęt do kite’a. H: Masz też polskich sponsorów. K: Tak. Burn, Ford i Roxy. H: Masz dwadzieścia trzy lata. Pomimo tak młodego wieku osiągnęłaś już bardzo dużo. Musiałaś podporządkować całe życie uprawianiu sportu. Jak to się zaczęło? K: Kitesurfing jest sportem, który daje naprawdę bardzo duże emocje. Na początku to była zabawa, jednak trzeba mieć pieniądze, żeby się w to bawić, więc moi rodzice zorganizowali udział w zawodach, gdzie były możliwości zdobycia sponsorów, zarobienia pierwszych pieniędzy, które oczywiście szły od razu na kolejny mój wyjazd. Wtedy jeszcze nie zdawałam sobie sprawy z tego, że to może się stać się moim zawodem. Miałam dobre wyniki i to było mega motywujące, że rodzice już nie muszą mi pomagać. H: W samolocie można Cię zobaczyć z podręcznikiem. K: Kiedy skończyłam liceum trzeba było postanowić, co teraz. Dzięki temu, że dużo podróżowałam, widziałam osoby, które studiowały przez Internet. Widziałam ich materiały i sprawdziłam, że to dobrze funkcjonuje w innych krajach. Już się nie bałam, że nie będę studiować na Uniwersytecie Warszawskim. Moja mama na początku była przerażona, ale znalazłam dobrą uczelnię w Anglii i działa to bardzo dobrze. H: Czy w Twojej dyscyplinie zdarzają się przyjaźnie między zawodniczkami? K: Przyjaźnię się z dziewczynami z Polski. Dziewczyny z innych krajów zaraz po zawodach wracają do domu. Poza tym

trzeba pamiętać, że dziewczyny ze sobą rywalizują dużo bardziej niż faceci. Damskie przyjaźnie są bardzo trudne, bo my przecież rywalizujemy o pozycję i sponsorów. Z dziewczynami z Pols­ki też rywalizujemy, ale również się przyjaźnimy. Rozmawiamy w tym samym języku. Jak jedziemy na zawody to staramy się razem mieszkać, pomagamy sobie. Niestety czasami mamy też pojedynki między sobą, ale to jest nieuniknione, lepszy musi wygrać. Oczywiście można się zaprzyjaźnić z kimś zza granicy, ja mam nawet chłopaka z innego kraju, ale jednak jeżeli chodzi o przyjaźnie to najlepsze są z dziewczynami z Polski. H: Często się widujesz z chłopakiem? K: Tak. Zwłaszcza, że on też startuje w zawodach. H: Ciągle jesteś gdzieś w rozjazdach. Ile miesięcy spędzasz w domu? K: Ostatnio jak miałam kontuzję to pięć miesięcy, a jak nie mam to między trzy a cztery miesiące. H: Byłaś już chyba wszędzie. Czy są jakieś miejsca gdzie chcesz pojechać? Jakieś zawody w których chcesz wziąć udział? K: W tym roku pierwszy raz odbędą się zawody tutaj w Egipcie, właśnie w miejscu, w którym o dziwo nigdy nie byłam, a słyszałam, że jest świetne. To się nazywa Soma Bay. Oczywiście jadąc na zawody mam jeden cel. Wygrać! H: Tego Ci życzymy. Czy będziesz częściej w Egipcie i będzie można Cię przypadkiem spotkać tutaj na treningach oprócz występu na zawodach? K: Dzięki. Tak, będę tutaj kilka razy w sezonie.


Destination

Iskra

przestrzeń wydarzeń W latach 70. w tym budynku znajdowała się przepompownia wody dla położonych nieopodal basenów miejskich. Przestrzeń przyciągała warszawiaków zarówno wtedy, gdy pełniła funkcję rekreacyjną, jak i w latach 90., gdy zamieniła się w kolebkę muzycznej alternatywy. Dziś Iskra to przestrzeń o industrialnym sznycie z niemalże nieograniczonymi możliwościami adaptacyjnymi. W klubie co weekend spotykają się fani dobrej zabawy przy dźwiękach muzyki serwowanej przez Dj-ów i artystów z najwyższej półki. Wielomiesięczna współpraca z zawodowymi muzykami z Polski i zagranicy, takimi jak: Kovvalsky, Last Robots, The Magician, Aeroplane, Tornado Wallace czy Alex Metric, pozwoliła stworzyć profesjonalne zaplecze muzyczne dla dowolnych imprez biznesowych. Jednak Iskra to nie tylko klub, a cały kompleks, mieszczący nawet 3000 osób. W samej sali głównej można ugościć ich nawet tysiąc! Dzięki doskonałej ustawności można tam zorganizować dowolną imprezę, np. koncert, bankiet, pokaz mody czy premierę produktu. Wszystko to za sprawą mobilnych mebli, w tym podświetlanych

54

stolików o ciekawej bryle, które – podobnie jak resztę oświetlenia – można zaprogramować na dowolny kolor. Dla wszystkich, którym latem marzy się chillout w cieniu drzew, z lemoniadą w ręku lub tańce nad brzegiem basenu z czymś mocniejszym, polecamy ogród Iskry, który tętni życiem w upalne popołudnia, wieczory oraz noce. Świetną atmosferę ogród zawdzięcza nie tylko sporemu basenowi czy barowi zewnętrznemu, ale także ścianie świetlnej, która co wieczór programowana jest według innego harmonogramu świetlnego. Klub również na stałe współpracuje z takimi restauracjami jak Soul Kitchen, La Tomatina, Dos Tacos, Queen Burger oraz firmami cateringowymi co pozwala zapewnić najlepszej jakości różnorodny catering spełniający wymagania nawet największych smakoszy. Iskra to połączenie miejsca imprezowego z eventowym. 2500 m2 ogrodu, przylegające do 600m powierzchni klubowej tworzy niepowtarzalną przestrzeń, w której można zorganizować każdą imprezę.

WWW.HIRO.PL


Nowe trendy w życiu nocnym polskich miast Niemal 90% mieszkańców dużych polskich miast z nich uważa, że są one wprost „stworzone” dla ludzi, pragnących doznawać jak najwięcej. Podobny odsetek respondentów twierdzi, że noc pozwala odkrywać miasto z nowej perspektywy. Badanie* na reprezentatywnej grupie Polaków przeprowadził Interaktywny Instytut Badań Rynkowych. „Co to znaczy żyć pełnią życia?” młodzi mieszkańcy Krakowa, Łódzi, Poznania, Trójmiasta, Warszawy i Wrocławia twierdzą, że cenią w nim nowości (19 proc.), spotkania z ludźmi i zawieranie nowych znajomości (27 proc.) oraz realizowanie zróżnicowanych pomysłów (24 proc.). Szybkie tempo życia nie jest już tym, czego poszukują młodzi ludzie. Aż 51 proc. badanych wskazywała, że istotne dla nich jest spełnianie swoich marzeń oraz spędzanie czasu na realizacji swoich pasji i hobby (48 proc.). Nadal lubimy wspólne wyjścia ze znajomymi „na miasto” – 47 proc. badanych deklaruje, że umawia się na wyjście towarzyskie przynajmniej raz w tygodniu. Mimo że preferujemy spotkania w dobrze znanych nam miejscach, to 46 proc. respondentów deklaruje, że spontanicznie decydują o ich szczegółach. W życiu młodych mieszkańców miast wiele się dzieje, dzięki mediom społecznościowym pozostają w nieustającym kontakcie ze znajomymi. Aż 92 proc. badanych opowiada za ich pośrednictwem o imprezie znajomym, 51 proc. z nich pokazuje innym zdjęcia i filmiki, natomiast 15 proc. tworzy na portalach społecznościowych „wydarzenia” dotyczące imprez. Na bieżąco informacje o tym, jak się bawi, na portalach społecznościowych zamieszcza 14 proc. respondentów. Badanie pokazało, że chcemy czerpać z imprezowego życia jak najwięcej. Młodzi mieszkańcy wielkich polskich miast dostrzegają już coraz mniejsze różnice pomiędzy imprezami w ich rodzinnej metropolii, a innymi miastami w Europie – tak mówi 25 proc. z badanych.

*Badania zrealizowane przez Interaktywny Instytut Badań Rynkowych dla marki Smirnoff Black w dniach 5-7 listopada 2013 roku metodą CAWI. Grupą docelową badania były osoby w wieku 18-35 lata z 6 największych polskich miast (Kraków, Łódź, Poznań, Trójmiasto, Warszawa i Wrocław). W badaniu łącznie wzięło udział 700 respondentów.

WWW.HIRO.PL

65


Technokracja

ASUS MEMO PAD HD 7 TO WALENTYNKOWY PREZENT DOSKONAŁY Szykowny design i najnowocześniejsza technologia w jednym urządzeniu? Tak, a wszystko za sprawą nowego tabletu ASUS MeMO Pad HD 7, który doskonale sprawdzi się zarówno jako efektywne i użyteczne narzędzie pracy, jak i war-tościowy prezent dla najbardziej wymagającego użytkownika.

GOPRO HERO3+ BLACK Najbardziej uniwersalna kamera na świecie. Dzięki nowej, wodoszczelnej do 40m obudowie kamera jest o 20 procent mniejsza i lżejsza od poprzedniego modelu, oferuje lepszą jakość i ostrość obrazu, o 30 procent dłuższy czas działania baterii, 4x szybsze Wi-Fi oraz nowe tryby video: SuperView, który pozwala nagrywać z szerszej perspektywy i Auto Low-Light, który inteligentnie dostosowuje liczbę klatek na sekundę, zapewniając najlepszy obraz przy niedostatecznie oświetlonych scenach. Do wygrania w plebiscycie gali SUPERHIRO.

MONITOR SAMSUNG LT24C300EW/EN

TP-LINK M5350

Firma Samsung Electronics prezentuje monitor LT24C300EW/EN, łączący w sobie świetne parametry techniczne z eleganckim designem oraz uniwersalnością. Monitor wykorzystuje m.in. technologię MegaDCR, gwarantującą znakomity kontrast, wyświetlanie najgłębszego odcieniu czerni i nieskazitelnej bieli, co pozwala na uzyskanie realistycznego obrazu. Natomiast wbudowany tuner DVB-T/C pozwala na wykorzystywanie urządzenia jako odbiornika telewizyjnego. www.samsung.com/pl

Kieszonkowy Router TP-LINK M5350 z wbudowaną baterią oraz modemem 3G zapewnia dostęp do Internetu niemal w każdych warunkach. Objęty jest 24-miesięcznym okresem gwarancyjnym i kosztuje jedynie 349 zł brutto. TP-LINK jest jednym z największych światowych producentów sprzętu sieciowego dla sektora SOHO i SMB. Doskonałe zaplecze techniczne oraz system zarządzania jakością zgodny z normą ISO9001 sprawiają, że produkty TP-LINK dają gwarancję wydajności, pewności i stabilności działania. www.tp-link.com.pl

56

WWW.HIRO.PL


KOMONO WINSTON BLUE COGNAC Seria zegarków Winston to połączenie solidnej, 41 mm, stalowej koperty z modnym, skórzanym paskiem. Komono zawsze łączy w sobie to, co było i to co będzie. Design retro-futuro wyróżnia je na tle konkurencji. To mistrzowskie połączenie tradycji z trendami przyszłości. Każdy zegarek Komono wyposażony jest w japoński mechanizm, zawsze opakowany w modną, minimalistyczną kopertę. Kontakt: facebook.com/KomonoPolska

DESIGN ZAMKNIĘTY W 90 CM! Niewątpliwie jedno z najbardziej designerskich krzeseł na rynku! Soczyste kolory, niebanalne kształty i wygoda na najwyższym poziomie! Tak, w telegraficznym skrócie, można opisać krzesło Rush. Co ciekawe (!) sam decydujesz, jak ostatecznie będzie ono wyglądało. Mając do dyspozycji 3 różne podstawy i szeroką gamę kolorystyczną siedzisk, możesz na chwilę stać się stylistą i stworzyć krzesło, które idealnie wpasuje się do wnętrza Twojego mieszkania. Plastyczny design i harmonia proporcji sprawia, że krzesło Rush „gra pierwsze skrzypce” na tle innych produktów ze swojej kategorii. www.dkwadrat.pl

Zmęczony? Zarywasz noce w pracy? A może piątkowy wieczór mocno się przedłużył? Przyjdź do Spearside. Zabiegi zakładu postawią Cię na nogi. Jeżeli oczekujesz konkretnego wsparcia ciała i ducha, pomyśl o pierwszym SPA dla mężczyzn takich jak Ty. Usługi męskich zakładów SPA stają się coraz bardziej popularne. W Spearside w Warszawie spotkasz się z miłą obsługą, która na dobry początek poczęstuje Cię detoksykacyjnym koktajlem z zielonego jęczmienia. Wylegując się wygodnie na podgrzewanej leżance, wybierzesz jeden z szeregu rewitalizujących zabiegów, które sprawią, że poczujesz się jak nowo narodzony. Energetyzująca aromaterapia z olejkami eterycznymi z rozmarynu, grejpfruta i mandarynki? Relaksujący masaż głowy, twarzy czy całego ciała? A może golenie brzytwą u prawdziwego golibrody? Spróbuj i wróć do gry. Sprawdź jak: www.spearside.pl


Feru Łeru Pat Chilewicz

BARAN To nie jest tak, że życie jest złe. Problem leży w tobie, a właściwie na tobie. Myślałeś Baranie, że nikt nie dowie się o twoim sekretnym romansie? Wolne żarty. Licz się z konsekwencjami i odbieraj telefony od drugiej połówki.

RAK Nie może być lepiej. Twoje życie będzie obfitowało w same dobre informacje. Chłopak zaproponuje ci mieszkanie, co będzie bardzo wygodne biorąc pod uwagę, że musisz na dniach uciekać ze swojego. Pamiętaj: nie daj się wrobić we wspólne płacenie czynszu!

WAGA Próchnica, której nabawiłeś się w styczniu będzie tylko zwiastunem problemów z głową. Na najbliższym melanżu wyznasz miłość barmance. Gdy już obudzi się rano w twoim domu pamiętaj, by poić ją dalej alkoholem. Może zapomni.

KOZIOROŻEC To będzie miesiąc, który spędzisz w podróży. Głównie między domem, a szpitalem, gdyż każde twoje wyjście do spożywczaka będzie wiązało się z bolesną wywrotką. Radzimy zrezygnować z wychodzenia z domu. Zwłaszcza, gdy fast foody są na telefon.

BYK Gdy zadzwoni mama pamiętaj, by powiedzieć jej prawdę o tym, z kim ostatnio byłeś w kinie. Przeczytaj wcześniej przynajmniej recenzję w „Hiro”, bo ostatnio pomyliłeś „Nimfomankę” z „Minionkami”. Trochę szacunku dla matki.

LEW Odrzucaj wszystkie połączenia. Nigdy nie wiadomo ile jeszcze starterów kupi to zwierze zwane twoim eks. Nie wychodź z domu, odetnij się od prądu i Internetu. Na Facebooku lajkuj tylko zdjęcia małych kotków.

SKORPION Wychodzenie na fajka w samej bieliźnie spowoduje, że rozchorujesz się na dobre. Leżąc i umierając odkryjesz wspaniały świat porno na żywo. Zaklej taśmą swoją kamerkę i smarkaj dalej, to mija.

WODNIK Uważaj! Przed tobą wiele spraw nierozwiązywalnych. Spotkasz się z wieloma osobami, które będą chciały od ciebie rzeczy niemożliwych: posłania łóżka, umycia naczyń czy pracy umysłowej. Nie przejmuj się tym i oglądaj dalej seriale.

Horoskop BLIŹNIĘTA Rozdwojenie jaźni to mało powiedziane. Ty będziesz jak doktor Jekyll i pan Hyde. Dlatego lepiej nie wychodź z domu, a zwłaszcza na imprezy. Wszyscy wiemy, że po melanżu potrafisz obudzić się u sąsiada ze swastyką na czole.

PANNA To wspaniały miesiąc, by odpisać na zaległe maile, czyż nie? Wśród nich znajdziesz prośbę o przelew dla cudownie odnalezionej kuzynki z Papui Nowej Gwinei. Nawet jeśli cudem znajdziesz te siedem tysięcy dolarów, to nie przelewaj. Kup sobie zmywarkę.

STRZELEC W tym miesiącu zakochasz się trzykrotnie. Dwa razy w aktorach porno, a trzeci raz w psie koleżanki barmanki. Uważaj na toksyczne związki. Za niektóre można trafić do więzienia. I pamiętaj, że „hau” znaczy „nie”.

RYBY Twój miesiąc będzie naprawdę podły. Najpierw arabski szejk porwie cioteczną stryjenkę twojego przyszywanego kuzyna, a później zapadniesz w śpiączkę. Nie przejmuj się jednak, obudzisz się gdy telenowela zwana życiem skończy się happy endem.

1. Punkt 2. Ile IQ ma prawdopodobnie Patrycja Wojanarowska? 3. Znajduje się na Zbawixie. 4. Na Ukrainie i na Perfekcyjnej Pani Domu. 5. Wypróżnianie inaczej. 6. Nazwisko Natalii od „Kambiodolor”.

58

WWW.HIRO.PL



Patologia Pat Chilewicz LIST OD CZYTELNIKA Dr Patologia ekspert w dziedzinie psycho- i socjopatii

Drogi Pacie! Jestem typowym przedstawicielem klasy średniej: mam dobrą pracę, dziewczynę, która nie wie o moich zdradach, a także satysfakcjonujące życie klubowo-wódkowe. Zgodnie z obowiązującą modą jestem posiadaczem szałowej brody w wersji deluxe. Dbam o nią, kręcę wąsa, czeszę i myję specjalnymi szamponami. Zauważyłem jednak, że moi współpracownicy patrzą na mnie spode łba. Czy to wina mojego oryginalnego zarostu?

FELIETON

Wojtek, 27 l., Kraków

To nie tak, że jest zima i musi być zimno. Wręcz przeciwnie. Tradycyjnym polskim zwyczajem grzejemy: a to w sercach, a to w żyłach, a to w wątrobach. Teraz postanowiliśmy rozgrzać was na dwóch nowych stronach w miesięczniku HIRO, które będzie dla was przygotowywała osoba, która jak nikt inny zna się na tworzeniu lol kontentu i sprawianiu, by świat był jeszcze bardziej złym miejscem. Niczym laleczka Chucky zamierzam się uśmiechać ciepło patrząc na wasz strach i obrzydzenie. Bo kto jak nie ja? Odpowiem na wasze pytania, przepowiem wam przyszłość i ustalę cechy charakteru, których nawet nie spodziewaliście się. Ale to nie wszystko. To właściwie początek, o ile tylko pan wydawca nie straci cierpliwości. Bo mi pomysłów nie braknie. W końcu o taką Polskę walczymy, prawda?

OPOWIEDŹ Drogi Wojtku! Dziękuję za wzruszający list. Muszę przyznać, że wielu mężczyzn, a także niektóre kobiety, często borykają się z podobnymi problemami. Także przygotowałem mały poradnik, jaki rodzaj zarostu pasuje do wykonywanej pracy. Ważne przecież, żeby łączyć modne z pożytecznym, a ładne z opłacalnym, prawda? długi wąs – barmani, alfonsi, hydraulicy trzydniowy zarost – modele, dziennikarze, pracownicy agencji reklamowych trzycentymetrowa broda – muzycy, bezdomni, gwiazdy Facebooka długa broda i wąsy – pan Bóg, krasnoludy, Hubert Urbański.

XOXO

PSYCHOTEST: CZY MASZ SZANSĘ NA KARIERĘ NIMFOMANKI? 1. Jak często zmieniasz bieliznę? a) raz na tydzień b) raz dziennie c) co dwie godziny 2. Ile godzin na dobę śpisz? a) 20 b) 8 c) nie śpię 3. Jaki jest dla ciebie szczyt patologii? a) mieszanie wódki z wiśniówką b) wymiotowanie na barmana c) seks z trzema przypadkowymi murzynami w kiblu w KFC 4. Jakie masz plany na przyszłość? a) nie mam b) dobra praca, ładny dom, mądre dzieci c) chcę mieć zawsze na wódkę

60

Dr Patologia, Warszawa

5. Jak często chodzisz do kościoła? a) nie chodzę b) nie chodzę c) nie chodzę Wyniki: Najwięcej A: Nigdy nie będziesz nimfomanką. Wręcz przeciwnie, twoje życie seksualne przypomina grę w szachy w jedną osobę: z założenia jest nudne, a i tak przegrasz. Nie ma dla ciebie ratunku, pomyśl o karierze papieża. Najwięcej B: Jesteś normalsem. Trochę lubisz zaszaleć, ale lubisz też wrócić z imprezy prosto do domu. Jak wypijesz za dużo wydaje ci się, że jesteś wyuzdany. Musimy cię zasmucić, ale nie jesteś. To, że czasami kogoś zmacasz przy barze nie czyni z ciebie naczelnego puszczalskiego. Najwięcej C: Możesz uważać się za internetowego mema. Masz w sobie tyle patologii, że Charlie Sheen mógłby brać u ciebie korepetycje. Trudno opisać twoje wynaturzenie. Możemy jedynie zapewnić, że twój pogrzeb będzie pewnie świetną imprezą. WWW.HIRO.PL




Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.