Zosia i książę Elfów
Dla mojej kochanej babci, Zofii, która otworzyła przede mną bramy fantazji
© Copyright by Oficyna Wydawnicza „Impuls”, Kraków 2008
Korekta: Beata Bednarz Ilustracje i projekt okładki: Aneta Noworyta
ISBN 978-83-7587-032-9
Oficyna Wydawnicza „Impuls” 30-619 Kraków, ul. Turniejowa 59/5 tel. (012) 422-41-80, fax (012) 422-59-47 www.impulsoficyna.com.pl, e-mail: impuls@impulsoficyna.com.pl Wydanie I, Kraków 2008
Aneta Noworyta
Zosia i książę Elfów
W Starym Lesie drzewa szumią, dziwne opowieści snują...
Łąki pod Starym Lasem były już pokryte kolorowym kwieciem, a w trawach dało się słyszeć szepty, śmiechy i wesołe nawoływania. W Królestwie Kwiatowych Elfów szykowano się do świętojańskiej, nocnej zabawy. Magiczna noc, przez Ludzi zwana Wigilią Świętego Jana, była najważniejszym świętem Kwiatowych Elfów. Tańce i śpiewy trwały wtedy aż do świtu, a stoły uginały się pod kwiatowymi przysmakami. Mali mieszkańcy elfickiej krainy mieli tylko kilka miesięcy na cieszenie się słońcem. Gdy nadchodziła jesień, a kwiaty zaczęły przekwitać, Elfy musiały odejść razem z nimi, gdyż zimne miesiące były dla nich zbyt srogie. Zapadały wtedy w długi sen, aby obudzić się znów z pierwszymi, ciepłymi promieniami słońca.
Książę Filip był jedynym, który nie mógł sobie znaleźć miejsca w trakcie przygotowań. Przysiadł więc nad strumykiem i rozmyślał o swoich wyprawach na skraj łąki, gdzie rozciągała się niewidzialna granica między krainą Elfów a światem Ludzi. Nagle z wody wyskoczył pan Ropuch. – Co robi książę nad strumykiem, kiedy w pałacu tyle krzątaniny? – Ach! – oburzył się Elf – Ciągle coś tam sprzątają i gotują, śpiewają i przystrajają... To nie dla mnie! – Och? – zaciekawił się pan Ropuch – A cóż ma młody Elf innego do roboty? – Co?! Jak to co! Tyle jest rzeczy do odkrycia, tyle miejsc do zobaczenia! A wszystko to na wyciągnięcie elfickiego skrzydła! Życie Elfa jest takie proste i nudne! A tam, za łąką rozciąga się nieznana kraina... Przygoda!
Niedaleko Starego Lasu leżała wioska Ludzi, która zawsze budziła ciekawość księcia. Co wieczór, kiedy gwiazdy ukazywały się na niebie, Filip leciał nad skraj łąki, by patrzeć na tlące się w oddali światła. Pewnego razu postanowił pofrunąć do pierwszej zagrody. Zbliżył się do domku i z bijącym serduszkiem zajrzał przez okno. Po drugiej stronie szyby zobaczył śpiącą dziewczynkę, o smutnej twarzy. Książę nie mógł oderwać wzroku od tej dziwnej istoty i nie bardzo mógł uwierzyć, że widzi człowieka. „Tylko Rusałki mogą być takie piękne” – pomyślał książę. Mylił się jednak.
Tam, za szybą, w haftowanej pościeli leżała zwykła dziewczynka, o imieniu Zosia. Była bardzo chora. Nie miała przyjaciół, bo większość czasu spędzała w szpitalu, a w krótkich przerwach, kiedy czuła się lepiej, bawiła się w ogrodzie za domkiem, w którym mieszkała razem z babcią. Spędzała wtedy czas na pielęgnowaniu kwiatów, gdyż pomagało jej to zapomnieć o chorobie. Książę stał więc na oknie, ciągle rozważając w myślach, czy za szybą widzi dziewczynkę czy Rusałkę! Nagle nieznana istota poruszyła się, a Elf odfrunął w gwiaździstą noc, bojąc się, że zostanie zauważony. Jednak każdej nocy przylatywał pod okno Zosi, aby popatrzeć, jak dziewczynka śpi.
Pewnego dnia Filip zdecydował, że poleci do wioski w południe. Kiedy się zjawił w ogrodzie Zosi, dziewczynka odpoczywała przy różanym zagajniku. Książę, widząc to, przysiadł na jednym z krzewów. Zosia spojrzała na Filipa, lecz w pierwszej chwili pomyślała, że to motyl. Nagle spostrzegła małe rączki i nóżki oraz wpatrzoną w nią, uśmiechniętą twarzyczkę. – Kim jesteś? – odezwała się Zosia. – Jestem Filip, książę Kwiatowych Elfów! – Książę Kwiatowych Elfów? – powtórzyła Zosia, nie mogąc uwierzyć swoim oczom – Co robisz w moim ogrodzie? – Przybyłem, by zaprosić cię na łąkę. Zosia posmutniała i usiadła na kocyku.
– Nie mogę nigdzie z tobą pójść. Jestem chora i lekarze mówią, że powinnam tylko odpoczywać, gdyż inaczej wrócę do szpitala. – A co to jest szpital? – zdziwił się książę. – Nie wiesz? To takie miejsce, gdzie zabierają chore dzieci, by wyzdrowiały..., ale nie wszystkie dzieci wracają z niego zdrowe – odpowiedziała Zosia i posmutniała jeszcze bardziej. – Elfy nie znają takiego miejsca, gdyż u nas nikt nie choruje – powiedział Filip i chciał jeszcze coś dodać, gdy w dali dał się słyszeć głos. – Zosiu! Zosiu! Jesteś tam? Zaparzyłam malinową herbatę! – wołała babcia dziewczynki. Zosia nie odpowiedziała, ale książę Elfów przestraszył się, i nic nie mówiąc, odfrunął w stronę łąk.