Wiesława Rutkowska-Dydyna
„… i wtedy postanowiłam go wysłuchać” Skuteczność bez agresji Podręcznik dla rodziców i nauczycieli
Kraków 2021
Rutkowska-Dydyna_I wtedy postanowilam go wysluchac.indd 3
25.05.2021 06:36:08
© Copyright by Oficyna Wydawnicza „Impuls”, Kraków 2021
Recenzent: dr Renata Biernat, adiunkt w SWPW w Płocku Redakcja wydawnicza: Aleksandra Adamczyk Opracowanie typograficzne: Katarzyna Kerschner Projekt okładki: Anna M. Damasiewicz Zdjęcie na okładce: © Katarzyna Białasiewicz | Depositphotos.com
ISBN 978-83-8095-983-5
Oficyna Wydawnicza „Impuls” 30-619 Kraków, ul. Turniejowa 59/5 tel./fax: (12) 422 41 80, 422 59 47, 506 624 220 www.impulsoficyna.com.pl, e-mail: impuls@impulsoficyna.com.pl Wydanie I, Kraków 2021
Rutkowska-Dydyna_I wtedy postanowilam go wysluchac.indd 4
25.05.2021 06:36:08
Moim synom, którzy są największym dobrem, jakiego doświadczyłam
Rutkowska-Dydyna_I wtedy postanowilam go wysluchac.indd 5
25.05.2021 06:36:08
Spis treści Podziękowania ....................................................................................................... 9 Dlaczego chciałam napisać tę książkę? ............................................................. 11 Co wpływa na zachowanie naszych dzieci? .................................................... 21 Czy rodzic musi być doskonały? ........................................................................ 35 Kilka słów o naszych uczuciach ......................................................................... 43 „Mapa drogowa” w oddziaływaniach wychowawczych ............................... 51 Prawidłowa komunikacja ..................................................................................... 55 Pozytywne motywowanie ................................................................................... 117 Dlaczego opisane metody nie zawsze są skuteczne? ..................................... 159 Stawianie granic niewłaściwym zachowaniom .............................................. 169 Zawieranie kontraktów ........................................................................................ 187 Wykorzystanie pomocy z zewnątrz .................................................................. 225 Kilka refleksji na koniec ....................................................................................... 237 Literatura, którą polecam rodzicom ................................................................. 241
7
Rutkowska-Dydyna_I wtedy postanowilam go wysluchac.indd 7
25.05.2021 06:36:08
Podziękowania Dziękuję moim najbliższym – synom i mężowi – za to, że we mnie wierzyli, kiedy ja wątpiłam, że uda mi się napisać tę książkę, i wspierali mnie w czasie pracy nad nią. Moim przyjaciółkom – za wieloletnią wspólną pracę, inspiracje, dyskusje, wspólne poszukiwanie rozwiązań małych i poważnych problemów wychowawczych oraz za przyjaźń i wsparcie w trudnych chwilach. Mojemu synowi Andrzejowi – za jego bardzo duży wkład w napisanie tej książki. Za wiele godzin żmudnej pracy korektorskiej i redaktorskiej, a także za wszelkie uwagi, podpowiedzi i pomysły.
9
Rutkowska-Dydyna_I wtedy postanowilam go wysluchac.indd 9
25.05.2021 06:36:08
Dlaczego chciałam napisać tę książkę? Moi synowie mieli 10 i 12 lat. Był wczesny wieczór, gdy weszłam do ich pokoju, rozejrzałam się i z cierpiętniczą miną powiedziałam: „Dlaczego u was jest taki straszny bałagan? Wy mnie wpędzicie do grobu!”. Starszy syn spojrzał na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy i obaj chłopcy zaczęli sprzątać. Przypomniałam sobie wtedy sytuację, kiedy moja mama mówiła te słowa do mnie i brata. Nie umiałam, i do dziś nie umiem, nazwać uczuć, jakie wówczas we mnie budziły. Może coś zbliżonego do mieszaniny lekceważenia i niechęci? Mogę natomiast powiedzieć, czego na pewno nie czułam – wstydu, że zrobiłam coś złego, chęci naprawienia szkody, szacunku do mamy, współczucia dla niej, że musi naprawiać błędy moje i mojego brata, odpowiedzialności za swoje zachowanie... a więc żadnego z uczuć, które chciałam obudzić w moich chłopcach i które pewnie moja mama chciała obudzić we mnie. Uświadomiłam sobie, że gdy do nich to mówiłam przed chwilą, oni poczuli się podobnie jak ja w dzieciństwie i... to ja się zawstydziłam. Przecież powinnam ich rozumieć. Wszak już w liceum, kiedy marzyłam o pracy z tzw. trudną młodzieżą, i później, w czasie studiów na pedagogice, obiecywałam sobie, że będę mówić do dzieci inaczej, niż mówiono do mnie i moich rówieśników. Dorośli krzyczeli na nas, stosowali kary lub, w najlepszym razie, tłumaczyli nam, że postępujemy niewłaściwie. A my? Czuliśmy się niezrozumiani i metody te nie robiły na nas większego wrażenia. Często były powodem do żartów, kpin i śmiechu. A ja przecież tego właśnie chciałam uniknąć. W tym samym mniej więcej czasie, gdy zdarzył się incydent z moimi dziećmi, zaczęłam pracować w szkole jako wychowawczyni i nauczycielka. Pewnego razu dowiedziałam się, że chłopcy z najstarszej klasy cieszą się przed zajęciami ze mną, bo obiecują sobie, że na mojej lekcji „będzie heca”.
11
Rutkowska-Dydyna_I wtedy postanowilam go wysluchac.indd 11
25.05.2021 06:36:08
Wkrótce potem dyrektor wezwała mnie do siebie. Wiedziałam, o czym będziemy rozmawiać. – Słyszę, że ma pani problemy z utrzymaniem dyscypliny na lekcji – powiedziała do mnie. – Tak, właśnie sobie to uświadomiłam. Chciałam moich uczniów traktować „po partnersku”, ale to chyba nie był dobry pomysł – odparłam. – To bardzo zły pomysł. Uczeń nie jest pani partnerem tylko pani uczniem. – Tak. Już to wiem i jestem w trakcie poszukiwania nowych, bardziej adekwatnych i skutecznych metod radzenia sobie z trudnymi zachowaniami. – To niech pani poszukuje, bo tak dalej być nie może! Zaczęłam się rozglądać za jakąś literaturą, za nowymi metodami wychowawczymi, aby w domu być bardziej skuteczną matką, a w pracy nauczycielką, wychowawczynią i pedagogiem (w czasie mojej kariery zawodowej pełniłam wszystkie te funkcje). Szczęśliwie się złożyło, że byłam też zatrudniona w ośrodku doskonalenia nauczycieli jako doradca metodyczny. Wymuszało to permanentne kształcenie, jak również ułatwiało docieranie do odpowiedniej literatury. Mogłam uczestniczyć w wielu ciekawych i wartościowych kursach. Otaczali mnie specjaliści z praktycznym doświadczeniem, od których mogłam się uczyć, z którymi mogłam dyskutować i dzięki temu doskonalić swoje umiejętności. Przeczytałam wiele książek popularyzujących wiedzę psychologiczną i pedagogiczną. Na kursach poznawałam interesujące techniki pracy z młodzieżą. Jako nauczyciel i pedagog szkolny oraz prowadząca kursy doskonalące umiejętności wychowawcze poszukiwałam nowych metod, ale także odkrywałam na nowo te, które znałam, lecz ich nie doceniałam lub stosowałam je niewłaściwie. Poza szkołą podjęłam też pracę z rodzicami dzieci uzależnionych w Ośrodku Profilaktyki i Terapii Uzależnień „Monar” w Płocku. Pełniłam tam dyżury, w czasie których spotykałam się z rodzicami indywidualnie, a także prowadziłam warsztaty doskonalące umiejętności wychowawcze. Praca pedagoga szkolnego i w Monarze były właśnie tym, czym się pasjonowałam, co przynosiło mi najwięcej zawodowych doświadczeń i zadowolenia. Odczuwałam wielką satysfakcję, obserwując, jak stopniowo zmienia się zachowanie moich uczniów. Byłam dumna, gdy rodzice mówili, że jestem dla ich dzieci autorytetem. Uczestnicy warsztatów dla rodziców w komunikatach zwrotnych oceniali bardzo wysoko ich przydatność i opowiadali, jak pozytywnie zmieniła się atmosfera w domu, kiedy zaczęli wykorzystywać umiejętności zdobyte na zajęciach. Wielu rodziców, stosując proponowane
12
Rutkowska-Dydyna_I wtedy postanowilam go wysluchac.indd 12
25.05.2021 06:36:08
przeze mnie metody, pomogło swoim dzieciom wyjść z uzależnienia i trwać w trzeźwości. Mnie samej coraz lepiej udawało się porozumiewać z włas nymi dziećmi. To dawało mi poczucie, że wykorzystywane przeze mnie rozwiązania, które prezentowałam rodzicom i nauczycielom oraz stosowałam we własnym domu, wychowując swoich synów, są niezwykle efektywne. Stopniowo w moim warsztacie pracy miałam cały arsenał metod, który układał się w pewną całość. Obecnie jestem przekonana, że wyposażony w taki warsztat dorosły może naprawdę być skutecznym wychowawcą. Warunkiem są zaangażowanie i niezniechęcanie się niepowodzeniami. Jednak bezpośrednim powodem, dla którego postanowiłam zebrać swoje doświadczenia w książce, były emocje towarzyszące mi w chwilach, gdy rodzice prosili mnie o poradę w sprawie nieakceptowanych zachowań ich dzieci. Zawsze wtedy dopadały mnie poczucie bezradności i niepewności. Miałam wrażenie, że w czasie krótkiej, godzinnej rozmowy nie będę potrafiła jasno i precyzyjnie wytłumaczyć, jakie (i dlaczego takie właśnie) chcę zaproponować sposoby na poprawienie problematycznej sytuacji. Zazwyczaj wiedziałam, co i jak należy zrobić, ale czułam, że bardzo trudno będzie wytłumaczyć to tak, żeby wszystko było klarowne i równocześnie zachęcało do wypróbowania wskazanych technik. Ktoś zapukał do drzwi. Spodziewałam się rodzica, który ma problem wychowawczy z nastoletnim dzieckiem. Otworzyłam i zobaczyłam atrakcyjną młodą kobietę, trochę jakby przestraszoną i zmęczoną. Tak w każdym razie wtedy o niej pomyślałam. Usiadła i przedstawiła się. Miała na imię Krystyna1. Kiedy zaczęła tłumaczyć, dlaczego do mnie przyszła i jakiej potrzebuje pomocy, mój podziw dla niej rósł coraz bardziej. Miała około 40 lat i samotnie wychowywała kilkoro dzieci. Pracowała i dawała sobie radę z całą gromadką, choć czasem było jej bardzo ciężko. Po rozwodzie najmłodsze dziecko bardzo się buntowało, wagarowało i było nieposłuszne. Krystyna bała się, że jeśli nie zareaguje skutecznie i nie sprawi, aby dziecko zaczęło się znowu właściwie zachowywać, może się to skończyć bardzo dużymi kłopotami: jakimś uzależnieniem, brakiem promocji do następnej klasy, wyrzuceniem ze szkoły itp. W duchu podziwiałam mądrość i zaangażowanie tej kobiety. Wiedziałam już, dlaczego prawdopodobnie dziecko zachowuje się niewłaściwie, i miałam pomysły, jak można zapobiec eskalacji tych trudnych zachowań, ale byłam też świadoma, że nie mogę podać prostej, łatwej do wykonania recepty. Tu trzeba było podjąć szereg różnych oddziaływań 1 Wszystkie imiona zostały zmienione.
13
Rutkowska-Dydyna_I wtedy postanowilam go wysluchac.indd 13
25.05.2021 06:36:08
i realizować je w odpowiedni sposób. Jak jednak w krótkim czasie precyzyjnie opowiedzieć o tym komuś, kto wprawdzie jest opanowany, ale przecież pełen trudnych emocji? Chce mnie wysłuchać, ale emocje i zmęczenie naturalnie ograniczają możliwość skoncentrowania się na zadaniu. Jak ktoś, kto przed obcą osobą musi opowiedzieć o swoich problemach, może zapamiętać wiele rad i pomysłów, które powinien jak najszybciej wprowadzić w życie? Inna sytuacja. Zadzwonił telefon. Byłam w trakcie przygotowywania się do zajęć, ale zobaczyłam, że dzwoni ojciec dwudziestolatka, który już rozmawiał ze mną o problemach związanych z jego zachowaniem. Był zdenerwowany, bo chłopak się upił i nie stawił w pracy. Miał do wykonania ważne zadanie, od którego zależą kolejne działania zespołu. Przez niego nie uda się dotrzymać terminów. Szef postanowił zrezygnować z usług tego młodego człowieka. Chłopak był załamany i ojciec postanowił go wesprzeć, ale teraz sam był zrozpaczony, bo nie wiedział, jak skutecznie pomóc mu wyjść z nałogu. Znów pojawiło się u mnie poczucie bezradności. Jak w rozmowie telefonicznej dokładnie przedstawić pomysły mogące pomóc młodemu nadużywającemu alkoholu człowiekowi przestać brnąć w sytuację, która na pewno skończy się katastrofą? Trzeba działać wielopłaszczyznowo, podjąć wiele oddziaływań, poradzić sobie z wewnętrznym oporem wobec proponowanych przeze mnie sposobów postępowania. Jak mam w tak krótkim czasie przekonać do nich zdenerwowanego i zrozpaczonego ojca? Nawet jeśli go przekonam, to przecież nie zapamięta wszystkiego, co mu powiem. Kolejny przykład dotyczy młodej kobiety. Na pierwszym spotkaniu opowiedziała o swojej sytuacji. Mówiła dużo i chaotycznie. Z całego gąszczu zdarzeń i uczuć wyłowiłam największe troski: upijający się mąż i coraz gorsze zachowanie ośmioletniej córki. Poza tym sama prawdopodobnie cierpiała na depresję, ale o wizycie u psychologa czy psychiatry nie chciała nawet słyszeć. Podchodziła do swoich problemów zadaniowo i przede wszystkim starała się im jakoś zaradzić. Kiedy próbowałam jej podsunąć różne pomysły, wszystko zapisywała, twierdząc, że nie zapamięta tego, co jej proponuję. Była zmęczona i zdenerwowana. Poprosiła też o podanie literatury, z którą mogłaby się zapoznać i z której mogłaby się nauczyć nowych sposobów postępowania. Wszystkie zasugerowane pozycje zanotowała. Gdy przyszła znowu za trzy tygodnie, okazało się, że kupiła kilka z nich, ale jeszcze do nich nie zajrzała, bo trudno jej się było do tego zmusić. Wydawało jej się, że ich nie zrozumie i nie zapamięta. Znowu poczułam to nieznośne uczucie bezradności pomieszanej z niepewnością. Jak przedstawić i wyjaśnić moje pomysły na poradzenie sobie z jej sytuacją? Jak je uporządkować i ułożyć w ciąg działań,
14
Rutkowska-Dydyna_I wtedy postanowilam go wysluchac.indd 14
25.05.2021 06:36:08
które mają szansę być skuteczne? Jak w sposób zrozumiały i łatwy do zapamiętania opowiedzieć o nich w chwili, gdy jest wzburzona? Aby nauczyć się czegoś nowego, potrzebujemy spokoju i uwagi. Ta ładna, młoda kobieta była daleka od obu tych stanów. W takich właśnie momentach pojawiał się i stopniowo dojrzewał w moich myślach pomysł, aby zebrać wszystko to, czego nauczyłam się z wielu książek, kursów, współpracy ze specjalistami i własnych doświadczeń. Czułam, że potrzebna jest jedna pozycja, rodzaj podręcznika, który opisze te metody prostym językiem, w sposób jasny, uporządkowany i poparty przykładami. Kolejnym powodem, dla którego pomysł napisania książki wydawał mi się dobry, była obserwacja rodziców przychodzących na dyżury, aby spotkać się ze mną indywidualnie. Szczególnie dotyczyło to ojców dzieci przejawiających trudne zachowania. Oni właśnie najczęściej buntowali się wobec tego, że nie powinni stosować metod opartych na karach fizycznych. Mówili do mnie z wyrzutem, że to, iż kary fizyczne są obecnie nielegalne, jest pozbawione sensu. Bez nich dzieci, a szczególnie nastolatki, nie ponoszą żadnych konsekwencji i stają się coraz bardziej bezczelne, roszczeniowe, nie można im niczego nakazać ani do niczego zmusić. Jak więc rodzice mają wdrożyć dzieci do systematycznej nauki, do nauki w ogóle, do pomocy w domu?! Jak nauczyć je odpowiedzialności za swoje czyny i swoje życie?! Wiedziałam, że przemawia przez nich bezradność. W mojej ocenie bierze się ona stąd, że rzeczywiście (i na szczęście!) kary fizyczne są zabronione. Zabrano rodzicom „skuteczne” narzędzie wychowawcze, a nie dano nic w zamian. Nigdzie nie uczą się innych metod ograniczania nieakceptowanych zachowań i motywowania do zachowań właściwych. Oczywiście jest wiele dzieci, które nie sprawiają problemów wychowawczych, nie przejawiają trudnych zachowań, ale jeśli dziecko nie radzi sobie z przestrzeganiem zasad, to rodzice czują się bezradni. Sytuacja nauczycieli wydaje się nieco lepsza, bo mają oni obowiązek dokształcania się oraz możliwość permanentnego uczenia się i poznawania różnorodnych metod. Poza tym w szkole przeważnie pracują psycholog i pedagog, są też inni nauczyciele. Wychowawca i nauczyciel może uzyskać pomoc, a rodzic właściwie jest sam. Może oczywiście skorzystać z pomocy pedagoga i psychologa szkolnego, czy też poradni psychologiczno-pedagogicznej. Tam jednak trafiają rodzice, których zmuszają do tego poważne problemy z zachowaniem dzieci. Jeśli nawet odczuwają wcześniej potrzebę zasięgnięcia porady, to często rezygnują z poszukiwań, bo wstydzą się udać do lekarza czy do poradni. Niestety, w społeczeństwie wciąż pokutuje
15
Rutkowska-Dydyna_I wtedy postanowilam go wysluchac.indd 15
25.05.2021 06:36:08
pogląd, że pójście do instytucji pomocowej świadczy o ich nieudolności, a dla dziecka okaże się szkodliwe, ponieważ będzie je stygmatyzowało. Nikt nie uczy przeciętnego rodzica, jak sobie poradzić w trudnych sytuacjach, aby zapobiec poważnym kłopotom. Z tego powodu czują się winni, bezradni i... zbuntowani. Dlatego pomyślałam o zebraniu wypróbowanych przeze mnie metod w jednej książce i przedstawieniu ich w formie pewnego kontinuum. Na początku znalazły się więc metody oparte na prawidłowej komunikacji, która pozwala budować i umacniać bliskie więzi z dziećmi. Bliskość zaś zapewnia dorosłym bardzo silny wpływ na wychowanków i ich zachowanie. Następnie opisuję techniki pozytywnego motywowania – niezwykle skuteczny środek zachęcający dzieci do współpracy z dorosłymi, nawet wtedy, kiedy nie mają na to ochoty. Kolejne rozdziały poświęcono sposobom stawiania granic nieakceptowanym zachowaniom. Opierają się one na wzajemnym szacunku. Dzięki nim mamy szansę zmienić zachowanie dzieci bez stosowania agresji i przemocy. W mojej ocenie to te trzy obszary oddziaływania wychowawczego są najważniejsze. Jeśli dorosły będzie wyposażony w umiejętności, które pozwolą mu się po nich swobodnie poruszać, jest bardzo prawdopodobne, że poradzi sobie w wystarczający sposób z trudnościami, jakie niesie rola wychowawcy: zarówno rodzica, jak i nauczyciela. Będzie zatem skutecznym dorosłym. Pomyślałam, że warto nie tylko zebrać te wszystkie metody i techniki w jednej publikacji, lecz także podzielić się doświadczeniami z ich stosowania w praktyce. Może ułatwi to zadanie komuś, kto zajmuje się wychowaniem. Wychowanie młodego pokolenia jest pracą nad wyraz trudną i niezwykle odpowiedzialną. Całe dorosłe życie mam też wrażenie, że głęboko niedocenianą. W dodatku nad wyraz niewdzięczną. Jeśli dorosły (rodzic, nauczyciel, pedagog) dobrze wykona swoje zadanie i wychowa wspaniałych młodych ludzi, tylko czasem usłyszy słowo „dziękuję”. Natomiast gdy wydarzy się coś złego – wszyscy mają pretensje do rodziców i wychowawców. No cóż, taka nasza rola! Przedstawiając swój warsztat pracy i zachęcając do stosowania proponowanych przeze mnie metod wychowawczych, zaznaczam, że żadna z nich nie jest wymyślona przeze mnie. Jak już wspomniałam, korzystałam z literatury i szkoleń. Bywa, że nie pamiętam, w jakiej książce przeczytałam lub na jakim kursie czy warsztatach usłyszałam o danym pomyśle na poradzenie sobie z trudną sytuacją. Chcę tylko zaznaczyć, że moimi głównymi przewodnikami były publikacje Thomasa Gordona, Sylvii Rimm oraz Adele
16
Rutkowska-Dydyna_I wtedy postanowilam go wysluchac.indd 16
25.05.2021 06:36:09
Faber i Elaine Mazlish. W Polsce ukazała się cała seria książek Thomasa Gordona, ale najważniejsze z nich to: Wychowanie bez porażek, Wychowanie bez porażek w praktyce i Wychowanie bez porażek w szkole. Wszystkie zostały wydane przez Instytut Wydawniczy „Pax”. Mądre wychowanie i Dlaczego zdolne dzieci nie radzą sobie w szkole Sylvii Rimm wydało poznańskie wydawnictwo Moderski i S-ka. Z kolei seria książek Adele Faber i Elaine Mazlish – Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły, Rodzeństwo bez rywalizacji, Wyzwoleni rodzice, wyzwolone dzieci, Jak mówić, żeby dzieci się uczyły i Jak mówić do nastolatków, żeby nas słuchały. Jak słuchać, żeby z nami rozmawiały – ukazała się pod pieczą wydawnictwa „Media Rodzina” z Poznania2. Zachęcam gorąco do przeczytania niniejszej książki i zapoznania się z proponowanymi metodami. Wykorzystywanie ich w procesie wychowania może sprawić, że wasze dzieci będą myślały o was tak, jak o swoich rodzicach myślało pewne rodzeństwo, które spotkałam w jeden z deszczowych dni. Jadąc z pracy samochodem, zobaczyłam, że na przystanku autobusowym stoi dwoje dzieci: dziewczynka około 13–14 lat i trochę młodszy chłopiec. Dawali znaki, żeby ich podwieźć. Zatrzymałam się, bo mocno padało, ale miałam lekkie obawy. Tak wiele się słyszy o różnych tragicznych przypadkach, gdy tak młodzi ludzie atakują starsze osoby. Kiedy wsiedli, powiedziałam: – Mam nadzieję, że nie macie wobec mnie żadnych złych zamiarów. – Nie, proszę pani – odparła dziewczynka. – My mamy dobrych rodziców. Oni z nami rozmawiają. Nie musimy się źle zachowywać. Nic dodać, nic ująć. I jeszcze jedna historia, która zmotywowała mnie do starań o wydanie tej książki i udostępnienie jej innym. Krystyna, samotna matka, o której wspominałam na początku tego rozdziału, wzięła udział w warsztatach dla rodziców, a po ich zakończeniu jest aktywną uczestniczką grupy wsparcia oraz jedną z osób, z którymi cały czas utrzymuję bliskie kontakty. W tym czasie doświadczyła wielu bardzo trudnych sytuacji i ciężkich przeżyć. Między innymi zachorowała na raka. Na szczęście teraz jest zdrowa. Jednak najbardziej tragiczne zdarzenia miało miejsce kilka lat temu. Jeden z jej synów popełnił samobójstwo. Nie będę dokładnie opisywać okoliczności. Pozostanę przy szczegółach ujawnionych
2 Dokładne adresy bibliograficzne wspomnianych pozycji zawarto w wykazie na końcu książki [przyp. red.].
17
Rutkowska-Dydyna_I wtedy postanowilam go wysluchac.indd 17
25.05.2021 06:36:09
przez samą Krystynę w przytoczonym poniżej SMS-ie. Dodam tylko, że w związku ze śmiercią syna zmaga się ona z dojmującym poczuciem winy. Pewnego razu wspomniałam w jej obecności, że spisuję w formie książki swoje doświadczenia, aby posłużyły osobom, które nie będą mogły lub nie będą chciały uczestniczyć w warsztatach. Wtedy Krystyna zapytała, czy mogłaby ją przeczytać już teraz. Muszę przyznać, że doznałam wówczas mieszaniny silnych uczuć – lęku, niepewności i poczucia winy. Bałam się, że przeżywane przez nią trudne emocje spowodują bardzo surowy osąd tego, co zawarłam w niniejszej publikacji. Przecież, pomimo znajomości technik, nie udało się pomóc jej synowi. Sama przed kilku laty z nim rozmawiałam, ponieważ Krystynę niepokoiło jego zachowanie, ale niewiele wtedy wskórałam. Chłopak był bardzo inteligentny, ambitny i świetnie ukrywał swoje kłopoty oraz stany emocjonalne. Zaznaczam również, że Krystyna jest osobą, która z wielkim talentem stosuje proponowane techniki. Wielokrotnie opowiadała nam o różnych sytuacjach, kiedy to z powodzeniem je wykorzystywała. Obserwowałam też przez lata, jak scala rodzinę, jak buduje i pielęgnuje głębokie więzi z dziećmi, swoim rodzeństwem i matką, jak radzi sobie w relacjach ze znajomymi, współpracownikami, podwładnymi i dyrektorem, a w końcu z tą niewyobrażalną traumą, jaką jest śmierć dziecka. Jej zdanie jest więc dla mnie bardzo ważne. Pomimo niepokoju wysłałam jej jednak wersję elektroniczną i postanowiłam stawić czoła ewentualnej krytyce. Wkrótce potem dostałam od niej SMS-a. Pokazuje on jej emocje i stanowi świadectwo dramatycznych przeżyć autorki. Krystyna zgodziła się na wykorzystanie go w książce. Napisała tak3: Siedziałam przy łóżku w szpitalu i z płaczem mówiłam: „przepraszam, synku, że nie umiałam ci pomóc...”. Ukryta depresja, emocje, poczucie odrzucenia pod maską ogromnego poczucia humoru, błyskotliwości, ogromnej wrażliwości... Nad ranem zmarł... samobójstwo... Nie trzeba przekonywać nikogo, że czułam tylko ogromną porażkę, klęskę... Brak słów... Dlaczego, dlaczego, dlaczego??? Przecież znałam techniki słuchania, komunikacji, komunikat Ja, stawiania granic. Wszystko na próżno? Tak bardzo się bałam o niego, że emocje w pewnych chwilach odbierały racjonalne myślenie. Może tak było... Po trzech latach od tamtych wydarzeń czytam rękopis tej książki i z całą mocą stwierdzam, że warto było nauczyć się tych technik, bo przynajmniej mam poczucie, że próbowałam. Zresztą cały czas je wykorzystuję w pracy, w rozmowach z rodziną, a przede wszystkim z pozostałą czwórką dzieci, z których dwoje po moim rozwodzie sprawiało problemy wychowawcze. Zwłaszcza córka. Nie zapomnę, jak Kasia kpiła ze mnie, gdy zaczęłam uczyć się technik opisanych 3 W treści SMS-a dokonano jedynie korekty interpunkcyjnej.
18
Rutkowska-Dydyna_I wtedy postanowilam go wysluchac.indd 18
25.05.2021 06:36:09
w tej książce. „Po co ty to czytasz? I tak ze mną nie wygrasz!” – wykrzykiwała, kiedy zobaczyła, że czytam „Wychowanie bez porażek” T. Gordona. – Kasiu, ja nie chcę wygrać. Ja chcę się z tobą dogadać – odpowiedziałam ze stoickim spokojem. Poszła, nic nie mówiąc, ale od tamtej pory było coraz lepiej. Pewnego dnia w klasie maturalnej przyszła ze szkoły i z przejęciem powiedziała, że w szkole była pani prokurator i opowiadała o dzieciach, które z różnych powodów weszły w poważny konflikt z prawem albo stały się narkomanami. Wtedy (po czterech latach walki o nią) dostałam nieoczekiwanie NAJLEPSZĄ nagrodę... Powiedziała do mnie: „Mamuś, dziękuję. To dzięki tobie jestem tym, kim jestem”. Jeszcze dziś, gdy to piszę, jestem ogromnie wzruszona. Gdy wkrótce potem zachorowałam na raka i powiedziałam dzieciom o tym, każde z nich zareagowało inaczej. Najbardziej zaskoczyła mnie reakcja właśnie Kasi. Chciałam ją przytulić, a ona odepchnęła mnie, wykrzyczała, że mnie nienawidzi, i uciekła. W pierwszej chwili byłam w szoku. Jak to?! Przecież to nie moja wina! Jednak zaraz sobie przypomniałam, że mam postarać się zrozumieć, co poczuła. Poszłam do niej i spokojnie powiedziałam, że pewnie bardzo się boi, że umrę i znowu kogoś straci (ma poczucie straty dotyczące ojca, który założył nową rodzinę). Obiecałam, że będę walczyć, a ona długo się potem przytulała do mnie. Z drugim dzieckiem sprawiającym kłopoty poszło już łatwiej. Mamy bardzo dobre relacje. Ośmielam się pochwalić, że nasze więzi, również więzi między rodzeństwem, umocniły się bardzo. Dwoje skończyło studia, dwoje jeszcze studiuje. Nie zgadzam się z opinią, którą kiedyś usłyszałam, że praca terapeutów nie ma sensu, bo ze stu uzależnionych jeden wychodzi z nałogu. To od nas zależy, czy praca terapeutów ma sens. Choćby to była jedna osoba na sto. Może ta setna to akurat twój syn lub córka... może brat albo przyjaciel, którego kochasz. Czasem pojawiają się łzy. Strasznie tęsknię za synem, ale mogę powiedzieć: PRÓBOWAŁAM. Krystyna
Przyznaję, że SMS od Krystyny bardzo mnie wzruszył i chyba najbardziej zachęcił do podjęcia starań o wydanie tej książki. Jeśli osoba, która przeżyła taką tragedię, ocenia ją jako przydatną, to prawdopodobne jest, że może pomóc także innym rodzicom. Przedstawiając niektóre techniki, opisuję fragmenty warsztatów, które prowadziłam czasem sama, a czasem z koleżanką lub z kolegą. Aby ujednolicić ten zapis, przyjęłam, że jest to jedna koleżanka i ma na imię Anna. W jej postaci zawarłam wszystkich moich współpracowników, którym w tym miejscu bardzo dziękuję. W czasie prowadzenia z nimi zajęć wiele się od nich uczyłam zarówno w kwestii metodologii pracy warsztatowej z dorosłymi, jak i w zakresie metod wychowawczych. Na koniec pragnę podkreślić, że wszystkie proponowane tu metody są przeze mnie wypróbowane w praktyce. Mogę więc z całym przekonaniem
19
Rutkowska-Dydyna_I wtedy postanowilam go wysluchac.indd 19
25.05.2021 06:36:09
powiedzieć, że stanowią niezwykle skuteczne narzędzie oddziaływań wychowawczych. Mam nadzieję, że czytelnik, stosując je, zdoła uniknąć poważniejszych problemów w tej materii, a jeśli już się pojawiły, będzie potrafił je efektywnie rozwiązać. Opracowanie zawiera wiele informacji i wskazówek pomagających w radzeniu sobie z wychowaniem dzieci. Nie jest oczywiście możliwe zapamiętanie wszystkiego po jednokrotnym przeczytaniu. Dlatego zachęcam rodziców i wychowawców, aby spróbowali zapamiętać tyle, ile są w stanie, a jeśli stwierdzą kiedyś, że któraś z metod nie zadziałała, aby powrócili do odpowiedniego fragmentu. Każdy rozdział zamyka podsumowanie, które, mam nadzieję, pozwoli łatwo przypomnieć sobie zawartą w nim treść.
20
Rutkowska-Dydyna_I wtedy postanowilam go wysluchac.indd 20
25.05.2021 06:36:09