e-PROFIT WSZYSTKO O e-BIZNESIE
WRZESIEŃ 2012
WELCOME
MEDIA
TO THE
JUNGLE
MACIEJ
Piękniejsza strona biznesu Izabella Łukomska-Pyżalska
Foto: Ola Anzel
BUDZICH
Nowe kierunki rozwoju e-usług Rozmowa z Pawłem Skowerą
Rozmowa z Wojciechem Przyłęckim
Większe ryzyko – większy zysk
z Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości
9 faktów z polskiego rynku, dla których warto być mobi Monika Mikowska
w numerze: Budzich Łukomska-pyżalska Skowera Stańczak Błażewicz
09 2012
e-PROFIT w numerze: Od Redakcji
Powrót do rzeczywistości
Felieton
Igrzyska w sieci
Aktualności
Szykuje się GITowe wydarzenie Piękniejsza strona biznesu Izabella Pyżalska-Łukomska
Z naszej perspektywy Większe ryzyko – większy zysk 1 z 10 Zdrowa żywność – czemu nie?
Rynkowe trendy
CRM dla małej i średniej firmy – prosta aplikacja czy rozbudowane narzędzie? Marketing Automation – nowa szkoła marketingu Jak zorganizować konkurs na Facebooku i wygrać? Piękniejsza strona biznesu Warto słuchać ludzi Nowe kierunki rozwoju... Paweł Skowera
Temat z okładki Medialna dżungla
Okiem inwestora
Nowe kierunki rozwoju e-usług
Warto wiedzieć
Pitch and Grab Attention! 9 faktów z polskiego rynku, dla których warto być mobi
Startujemy – Oceniamy Warto słuchać ludzi Małgorzata Jasnoch
Gdzietanczyc.pl – wyszukiwarka dla tancerzy
Ludzie polskiego internetu Adam Przeździęk
Po godzinach
Okiem CD Rollera okładka 09/2012 MACIEJ BUDZICH Foto: Ola Anzel
2 e-PROFIT
Od Redakcji Powrót do rzeczywistości Wszystko co dobre szybko się kończy. Po wakacjach i urlopach powoli wracamy do rzeczywistości. Aż ciśnie się na usta wyrażenie „szarej rzeczywistości”. W e-biznesie jednak mówienie o szarości można by już nazwać chorobliwym poziomem malkontenctwa. Dzieje się bowiem dużo i na brak wrażeń narzekać nie można. Niebawem spore wrażenia czekają wszystkich związanych z rynkiem gier komputerowych. Konferencja i raport Game Industry Trends to lektura obowiązkowa dla każdego, kto myśli lub próbuje osiągnąć sukces w tej branży. Zresztą, wystarczy poczytać, kto już zaanonsował swoją obecność. Dodatkowe rekomendacje nie są potrzebne. W InQbe, poza gruntowną analizą kilku ciekawych modeli biznesowych, dokonaliśmy kolejnej inwestycji. Tym razem na celowniku rynek e-gastronomii. Pojawiły się też kolejne inwestycje naszego bratniego inkubatora Ventures Hub. Więcej na ten temat znajdziecie w rozmowie z Wojciechem Przyłęckim.
Marek Dornowski redaktor naczelny WYDAWCA InQbe sp. z o.o. ul. Towarowa 1 10-416 Olsztyn tel. 89 532 06 06 mdornowski@inqbe.pl NIP 524 256 87 12 REGON 140440822 KRS 0000250743 www.inqbe.pl Redakcja Marek Dornowski, Marta Przyłęcka Małgorzata Zawadzka, Tomasz Szulgo Korekta ITEL Solutions Tomasz Łukiańczyk Projekt + skład IMOGEN Jarek Szymla
A skoro już mowa o wywiadach, to polecam również rozmowę z Maćkiem Budzichem, którego szerzej przedstawiać chyba nie trzeba. Przyjemnie słucha się Jego prezentacji na konferencjach branżowych, przyjemnie też czyta się jego wypowiedzi na tematy, w których naczelny magazynu „Mediafun”, ma sporo do powiedzenia. Udało się nam również spotkać z osobą, która z pewnością reprezentuje piękniejszą stronę biznesu – Izabellą Łukomską-Pyżalską. Przeczytajcie sami, w co zainwestowałaby znana poznańska businesswoman. Szczególnie polecamy również rozmowę z Pawłem Skowerą z PARP-u. Jednym z twórców raportu dotyczącego perspektyw rozwoju sektora e-usług w Polsce i na świecie. Dla wszystkich poszukujących nowych rynkowych nisz lektura raportu może okazać się bardzo interesująca. Z pewnością wart uwagi jest również artykuł Moniki Mikowskiej – „9 faktów z polskiego rynku, dla których warto być mobi”. Można się sprzeczać, polemizować, ale z faktami się nie dyskutuje. Je po prostu warto znać. W artykule Jakuba Lebudy powraca z kolei temat prezentacji własnego pomysłu przed inwestorem. Temat „wałkowany” wielokrotnie, ale – jak pokazują doświadczenia – nauki w tym temacie nigdy za dużo. Miłej lektury.
Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Pragniemy, aby e-PROFIT był zawsze blisko nowych trendów w branży. Chcemy pisać o tym, co jest dla nas wszystkich interesujące i przydatne. Jeśli znacie ciekawy temat, o którym jeszcze na naszych łamach nie pisaliśmy, a sądzicie, że powinniśmy to zrobić, to nie zwlekajcie i skontaktujcie się z nami. Czekamy na Wasze uwagi, sugestie i propozycje. Piszcie: mdornowski@inqbe.pl
e-PROFIT 3
Felieton
Igrzyska w sieci Internet zmienił już wiele naszych dziedzin życia, żeby tylko wspomnieć komunikację między nami i samą łatwość dzielenia się opiniami, wrażeniami i emocjami. To wszystko stało się w ciągu zaledwie kilku lat. Co internet jeszcze zmieni? Przyznam szczerze, że z nieukrywaną nadzieją czekałem na Euro 2012, podczas których liczyłem na transmisję w wysokiej rozdzielczości dla kibiców posiadających Smart TV, czyli takich telewizorów, które można podłączyć do internetu i instalować aplikacje. Niestety, na czas Euro 2012 nierozłącznym elementem wyposażenia pokoju stał się biały, gruby kabel antenowy. Dodatkowo, dzięki uprzejmości TVP poznałem wiele ciekawych produktów i marek, o których informowano mnie podczas niezliczonych bloków reklamowych. Równie ciekawym przeżyciem było słuchanie ekspertów. Podsumowując, dużo gadania i sprzedawania a mało sportu. I okazało się jeszcze, że komentować można z dachu. Dużo nowych doznań jak na jedne mistrzostwa.
Sylwester Kozak Wydawca serwisów E-biznes.pl Wystartowali.pl
A co się wydarzyło podczas Igrzysk Olimpijskich? Okazuje się, że ta sama TVP wspólnie z organizatorem może wypuścić aplikację na Smart TV, która nie dość, że jest darmowa, to jeszcze pozwala na śledzenie kilku dyscyplin. Jakich? Sami wybieramy. Jedni wolą waterpolo inni zapasy. Wszystko mamy „na żywo”, ale takie prawdziwe na żywo, nie z kilkuminutowym poślizgiem jak na TVP. Mało? Dobrze, a więc w tych kanałach nie ma reklam ani lokowania żadnych produktów. Wciąż mało? No dobrze, a więc w znacznej większości transmisji nie ma żadnych komentatorów! Tylko Wy, zawodnicy i kibice na obiektach sportowych. Do tego transmisje nie kończą się po ostatnim gwizdku, ale możemy spokojnie pooglądać, jak zawodnicy sobie gratulują i rozmawiają między sobą. Piękne prawda? Może rynek nie oczekuje takich rozwiązań, może chcemy oglądać śniadaniowych ekspertów podczas zawodów, ale przyznam szczerze – poprzeczka została wysoko podniesiona. Kto zasmakował takiej obsługi zawodów sportowych, będzie oczekiwał przynajmniej takiego samego podczas kolejnych. ■
4 e-PROFIT
Aktualności
Szykuje się GITowe wydarzenie Gabe Zichermann, Paweł Tkaczyk oraz Michał Nowakowski zaprezentują się na kolejnej edycji Game Industry Trends. Organizatorem konferencji 17 i 18 września w Warszawie jest należącą do portfela IQ Partners spółkę NoNoobs. Poza prezentacjami gości ciekawym wydarzeniem będzie z pewnością prezentacja Raportu GIT 2012. Opublikowane zostaną w nim wyniki dedykowanego badania graczy, podjęta zostanie próba oszacowania wartości polskiego i światowego rynku gier, a także przedstawione zostaną najważniejsze trendy ze świata gamifikacji i advergamingu. Rok 2012 jest kolejnym, w którym polskie firmy dynamicznie podbijają zagraniczne rynki. Ogromna liczba nowych produktów trafia na rynek mobilny, wciąż debiutują kolejne wersje Angry Birds. Fundusze VC szukają inwestycji growych, projekty takie mają duże szanse na światowy sukces, więc zainteresowanie jest ogromne. Na rynku gamifikacyjnym błyskawicznie rosną zespoły Bunchballa, Big Doora czy Badgevilla, które realizują coraz bardziej zaawansowane projekty dla klientów z każdej branży. Eksperci Engagement Alliance przygotowują dobre praktyki dla tego dynamicznie rosnącego biznesu, a gamifikacja osiąga stan wrzenia na krzywej Gartnera. Games for Health pokazuje coraz więcej przykładów zbawiennego w leczeniu wpływu gier, który – ze względu na unikalne możliwości angażujące – pomaga wielu chorym. Advergamingu używa coraz większa liczba firm. Rynek ten staje się coraz bardziej wyrafinowany i rośnie bardzo szybko. Estymacja wartości rynku growego w 2011 r. zaprezentowana przez Mariusza Klamrę, CEO GryOnline.pl, wynosiła 692 mln zł, a dynamika wzrostu rok do rokuwyniosła ponad 30%. Jak obecnie wygląda sytuacja w tym obszarze w Polsce i na świecie? Jakie są najbliższe prognozy? Kto będzie miał w nim największy udział? Jak używać gamifikacji do zwiększenia przychodów i lojalności? Czy warto inwestować w gry? Jak uczyć się od najlepszych rynkowych graczy? Wreszcie jak zwiększać przychody i zyski dzięki grom? To pytania, na które odpowiedzi szukać będziemy podczas Game Industry Trends 2012. ■
Więcej szczegółów o konferencji na stronie:
http://www.git2012.pl
e-PROFIT 5
Z naszej perspektywy
wiceprezes IQ Partners
6 e-PROFIT
Wię
Foto: inQbe sp.z o.o.
Wojciech Przyłęcki
Z naszej perspektywy Startupy to branża, w której wszyscy liczą się z większym ryzykiem – mówił bezpośrednio po debiucie na rynku głównym wiceprezes IQ Partners – Wojciech Przyłęcki. Ostatnie inwestycje dokonane przez fundusz za pośrednictwem wehikułu inwestycyjnego Ventures Hub zdają się te słowa potwierdzać. Zarówno GoWorld, jak i SocialPhoto to inwestycje, które z pewnością można zaliczyć do grupy „większe ryzyko – większy zysk”.
ększe ryzyko –
większy zysk
Rozmawia Marek Dornowski Reklamodawcy, jak nigdy wcześniej, bombardują nas ofertami. Wojtku, czy możesz w kilku słowach opowiedzieć, czym zajmować się będzie GoWorld oraz SocialPhoto? GoWorld to efekt obserwacji rozwoju rynku przekazów pieniężnych dokonywanych zwłaszcza przez osoby pracujące za granicą. Spółka stworzy internetową platformę płatniczą umożliwiającą szybkie przelewy zagraniczne online po bardzo korzystnych cenach. Usługa dostępna będzie w systemie 24/7. Z kolei SocialPhoto to połączenie dwóch trendów: rozwoju rynku smartfonów oraz mody na wykorzystanie zdjęć do opowiadania różnych historii. Projekt zakłada zbudowanie aplikacji dla użytkowników smartfonów, która umożliwia właśnie poprzez zdjęcia opowiadanie i dzielenie się różnego rodzaju historiami. A czy rozwiązania wykorzystujące dzielenie się zdjęciami nie są już dość znane na rynku? W czym tkwi innowacyjność tego projektu? Jest dużo różnych rozwiązań, ale każde z nich oferuje tylko pewien zakres możliwości. SocialPhoto ma połączyć to, co już dzisiaj oddzielnie oferuje Instagram, Picasa czy Facebook. Docelowo ma powstać pełen ekosystem SocialPhoto, na który składać się będą aplikacje mobilne na platformach Android, iOS, oraz Metro UI. Jeszcze raz podkreślam, nie tworzymy softu do dzielenia się zdjęciami, ale soft do opowiadania historii i dzielenia się nimi. Jeżeli plany uda się zrealizować w rzeczywistości, będzie to bardzo ciekawe rozwiązanie, ale oczywiście zdajemy sobie sprawę, że to jest spore wyzwanie.
Niedawno również InQbe dokonało kolejnej inwestycji. Tak, kolejną inwestycja InQbe jest iFood. To projekt e-commerce z branży, jak sama nazwa mówi, gastronomicznej. Innowacyjnym rozwiązaniem projektu będzie tzw. kreator diet, który umożliwi stworzenie optymalnej diety online. To projekt, który wykorzystuje model bezpośredniego doradztwa dla klienta. Podobny model zastosował Modo.pl i po dwóch tygodniach mógł pochwalić się 30 tys. zarejestrowanych użytkowników. Czy to tylko jednostkowy przypadek, czy trend, w który warto się wpisać, przekonamy się pewnie wkrótce. Ostatnio zwolniliście tempo wchodzenia w nowe projekty. Działamy zgodnie z harmonogramem, który przyjęliśmy. Uprzedzając kolejne pytanie, mogę zapewnić, że iFood nie jest ostatnim wejściem kapitałowym InQbe w tym roku. Analizujemy kilka bardzo ciekawych pomysłów, natomiast podpisałbym się pod stwierdzeniem, że dziś rzeczywiście trudniej, niż na przykład 2 lata temu, o dobry pomysł, w który warto zainwestować. ■
InQbe na YouTube e-PROFIT 7 relacje, oceny, prognozy
Z naszej perspektywy
1 z 10 Różne badania podają różne liczby, ale bez wątpienia wszyscy są zgodni, że tylko nieliczne startupy mają szansę odnieść rynkowy sukces. Pytanie, na które wszyscy chcieliby znaleźć odpowiedzi brzmi: co zrobić, by być tym jednym z dziesięciu. Opracował Marek Dornowski
Do czego zmierzam? Startup to bardziej idea, wizja czegoś, co będzie kiedyś, pod warunkiem, że znajdą się na to środki, że technicznie wszystko wyjdzie, że model
8 e-PROFIT
biznesowy się przyjmie, że znajdzie się ktoś, kto będzie za nasz produkt czy usługę chciał zapłacić, że nie pojawi się konkurencja, która nas o krok wyprzedzi, że ktoś inny o większych możliwościach finansowych nie podłapie pomysłu i tak dalej. Niestety, w startupowej wizji świata nieudany projekt jest rzeczą naturalną. Przykrą, ale zwyczajną. Jest wojna, są ofiary. Ważne jest jednak, aby do tej wojennej wyprawy odpowiednio się przygotować. Stąd też stosujemy takie, a nie inne selekcje naboru. Owszem zdarzyło się nam podjąć decyzję inwestycyjną, i to udaną, już po kilku minutach rozmowy. Jednak w większości przypadków te dziesiątki pytań, czasem żmudne wielogodzinne telekonferencje, analizy i spotkania, to nic innego jak przygotowanie do tego, by na plac boju wyruszyły tylko te jednostki, które maja szansę przeżyć i w dalszej perspektywie zwyciężyć. Nikt nie zna pewnej recepty na to, jak zostać jednym z dziesięciu. Przypomina mi się przy okazji wydarzenie, o którym przeczytałem ostatnio w internecie. Para rolników w stanie Tennessee miała dziewięcioro dzieci. Po urodzeniu dziewiątego poszli do lekarza na zabieg mający sprawić, by już nigdy więcej nie mogli mieć dzieci. Zdziwiony lekarz zapytał, co ich skłoniło do podjęcia takiej decyzji. Odpowiedzieli, że wyczytali, że co dziesiąte dziecko w Stanach to Meksykanin, więc nie chcą ryzykować, że urodzi im się Meksykanin, bo żadne z nich nie zna języka hiszpańskiego. Cokolwiek nie mówić o inteligencji tej pary w odniesieniu do e-biznesu, jedno jest pewne: dziewięć nietrafionych inwestycji nie sprawi automatycznie, że dziesiąta się uda. Trzeba o nią zawalczyć i to najlepiej od samego początku. ■
Foto: sxc.hu / Montaż: IMOGEN
Nie, nie bójcie się, nie zamierzam teraz w kilku magicznych punktach streścić przepisu na udany startup. Nawet gdybym próbował, uznalibyście to zapewne za kiepski żart i na tym lektura niniejszego tekstu by się zakończyła. Chcę zwrócić Waszą uwagę na coś zupełnie innego. Prezes InQbe, Wojciech Przyłęcki, w lipcu był gościem magazynu „Progr@m” emitowanego w TVN CNBC. Redaktor zadał naturalne pytanie o to, czy któraś z dotychczasowych inwestycji InQbe odnalazła się na rynku jak ryba w wodzie i okazała się typowym strzałem w dziesiątkę? Po odpowiedzi, że już dwie spółki poważnie myślą o wejściu na zagraniczne rynki, redaktor mógł tylko pogratulować, ale… No właśnie, przecież zainwestowaliśmy w ponad 20 spółek, dlaczego tylko 10% prowadzi tak aktywnie swoje działania? Pisząc to, już widzę zdziwienie na niektórych twarzach: jak to człowiek od PR i marketingu wypisuje takie rzeczy? Piszę tak, bo uważamy, że do naszych partnerów należy podejść uczciwie. Czy zdarzyły się nam, jako funduszowi, inwestycje zakończone sukcesem? Tak. Czy były takie, w które mogliśmy zainwestować, zrezygnowaliśmy, ale zainwestował w nie ktoś inny i dziś radzą sobie na rynku? Tak. Czy były pomysły, w które zainwestowaliśmy, a które rynek zweryfikował i dana spółka musiała zmienić profil swego działania? Tak. Czy istnieje ryzyko, że pomysł zaakceptowany zarówno przez naszych ekspertów, jak i radę inwestycyjną, w który zainwestowaliśmy, nie sprawdzi się i zakończy porażką? Tak.
Z naszej perspektywy
Zdrowa żywność – czemu nie? InQbe Sp. z o.o. zainwestował w projekt z dziedziny e-gastronomii, który będzie rozwijany w ramach nowo powstałej spółki iFood Sp. z o.o. To już drugi – po Czerwonym Widelcu – projekt z tego obszaru w portfelu inwestycyjnym IQ Partners. Opracował Marek Dornowski Spółka iFood jest na etapie seed i zajmie się budową serwisu
internetowego, który na podstawie kryteriów związanych z trybem życia dobierze i zaplanuje indywidualną dietę swoim użytkownikom. Następnie tak przygotowaną dietę można będzie zamówić w formie gotowych posiłków lub kompletu składników do ich przygotowania. Uruchomienie serwisu planowane jest na przełomie 2012 i 2013 r. Plany są ambitne, gdyż przekroczenie progu rentowności szacowane jest już na drugie półrocze 2013 r. W tym samym czasie spółka ma zadebiutować na rynku NewConnect. Model biznesowy iFood wpisuje się w coraz wyraźniejszy na rynku e-commerce trend „indywidualnego doradztwa”, gdzie dany produkt czy usługa opracowywana jest (oczywiście w pewien zautomatyzowany sposób) indywidualnie dla każdego klienta, na bazie informacji,
które dostarcza on do serwisu. Mechanizm „osoby, które kupiły ten sam produkt co Ty, kupiły jeszcze produkt X” znany jest od dawna. Trudno jednak mówić tu o prawdziwym badaniu potrzeb konsumenta. Wirtualny stylista (patrz Modo.pl) czy dietetyk to z pewnością nie koniec możliwości dla usług tego typu. Coraz częściej będziemy spotykać się z serwisami, gdzie będzie można opowiedzieć o swojej potrzebie, a wirtualny doradca znajdzie najlepsze i (tu należy postawić znak zapytania) najtańsze rozwiązanie. Opowiedz nam, jak chciałbyś wypocząć, a znajdziemy odpowiednią wycieczkę. Czego oczekujesz od samochodu, a znajdziemy taki, który najlepiej odpowiada Twoim oczekiwaniom. Powiedz, jaki tryb życia prowadzisz, a dobierzemy Ci najwłaściwszy program treningowy. Można tak wymieniać jeszcze długo. Pomysłów i inspiracji naszym e-przedsiębiorcom raczej nie zabraknie. ■
e-PROFIT 9
CRM Marcin Stańczak
dla małej i średniej firmy prosta aplikacja czy rozbudowane narzędzie?
Rozwiązania klasy CRM (Customer Relationship Management) już dawno przestały być domeną jedynie dużych korporacji. Wiele z nich kierowanych jest stricte do małych i średnich przedsiębiorstw. Mnogość dostępnych na rynku narzędzi to najprostszy wyznacznik pokazujący, jak szerokie jest dziś zastosowanie systemów, których zadaniem jest wspieranie procesu zarządzania relacjami z klientem. Warto wiedzieć, co producenci oprogramowania mają nam do zaoferowania, ponieważ właściwie dobrane narzędzie pozwoli nam uzyskać odczuwalne korzyści biznesowe. Z drugiej strony – szeroki wybór nie zawsze ułatwia decyzję. Na co zwracać uwagę, szukając rozwiązania dla siebie?
10 e-PROFIT
Rynkowe trendy Na czym polega mój biznes? Podstawowe zadania systemu CRM to wsparcie naszych codziennych działań w zakresie relacji z klientem. Pojęcie relacji jest tutaj bardzo szerokie – z pewnością w każdym biznesie one występują, niemniej często znaczą zupełnie coś innego. Jeżeli nasza organizacja zajmuje się sprzedażą na rynku B2B, zwykle już sam proces pozyskiwania klientów jest czasochłonny i wieloetapowy. Szczególnie wtedy, gdy dostarczamy produkt lub usługę szytą na miarę, która nie ma jednolitego cennika. W takim przypadku każda otwarta szansa sprzedażowa jest niezwykle istotnym elementem, któremu należy poświęcić sporo uwagi, aby doprowadzić ją skutecznie do końca. Zupełnie inaczej sprawa wygląda w przypadku organizacji zajmującej się np. sprzedażą bezpośrednią produktów prostych lub średnio skomplikowanych kierowanych do konsumenta. Mogą to być np. produkty ubezpieczeniowe sprzedawane przez sieć agentów zwykłemu Kowalskiemu. W takim wypadku proces sprzedażowy jest zdecydowanie krótszy, relacje utrzymywane z klientem po zakończeniu sprzedaży często są ograniczone do minimum, zaś interesujące nas dane, które powinny znaleźć się w systemie, mają bardziej ilościowy niż jakościowy charakter. Innym trafnym przykładem są firmy farmaceutyczne. Tu produkt, choć trafia do końcowego konsumenta, nie jest sprzedawany bezpośrednio. Jednostkami w rozumieniu biznesowym odpowiedzialnymi za właściwą dystrybucję są apteki, które produkt sprzedają, i lekarze, którzy muszą być zaopatrzeni w wiedzę, by móc z niego w uzasadnionych przypadkach skorzystać. Dlatego tak ważne jest, abyśmy dobrze zdefiniowali, czego oczekujemy od systemu CRM i co dla nas rzeczywiście oznaczają relacje z klientem. Jak się do tego zabrać? Najprostszą drogą jest rozpisanie wszystkich punktów styku na linii firma – klient. Gdy przeanalizujemy te elementy, będziemy mieli solidne podstawy do rozpoczęcia poszukiwań najbardziej adekwatnego rozwiązania.
Jakie problemy chciałbym rozwiązać? Jeżeli wiemy, czego szukamy, mamy szansę to znaleźć. Dość oczywiste, jednak wielokrotnie spotkamy się z sytuacjami, w których poszukiwania poprzedzą definiowanie problemów. Zastanówmy się, co ma się zmienić po wdrożeniu rozwiązania typu CRM. Wiele organizacji przyjmuje model rozwoju przez kryzysy – dopóki wszystko jest w porządku, nie wprowadzamy zmian. Zaczynamy o nich myśleć dopiero wtedy, gdy sytuacja wymyka się spod kontroli. Jeśli motorem naszych poszukiwań systemu CRM jest rosnąca liczba traconych klientów, niewielka sprzedaż do istniejących czy też malejąca liczba pozyskiwanych nowych kontaktów lub trudności w rozliczaniu zespołów Foto: sxc.hu / Montaż: IMOGEN
sprzedażowych z wyznaczonych celów, prawdopodobnie jesteśmy właśnie w tej sytuacji. Niebezpieczne wówczas jest to, że chcąc rozwiązać palący problem, szukamy tylko tego konkretnego rozwiązania. A wdrożenie systemu CRM to temat dużo szerszy niż tylko ten jeden aspekt, który dziś jest w naszym głównym obszarze zainteresowań. Wróćmy więc do naszej listy punktów styku na linii klient – firma i zastanówmy się, jakie jeszcze problemy pojawiają się w organizacji, poza tymi tu i teraz. Co to oznacza w praktyce? Jeżeli naszą bolączką jest brak wiedzy o ustaleniach z klientami, gdy nasz pracownik idzie na urlop, uwagę możemy skierować na proste rozwiązania tego konkretnego problemu. Może to być system CRM z wbudowanym klientem poczty, z którego będą wysyłane e-maile (np. www.funnela.pl) bądź rozwiązanie, które indeksuje wszystkie e-maile wychodzące, jeżeli ich kopie wyślemy na właściwy adres (np. www.highrisehq.com). Decydując się na któryś z wymienionych systemów, rozwiążemy z pewnością nasz problem. Natomiast wystarczy, że pojawi się nowe wyzwanie – w naszym systemie brakuje unormowanego procesu oddającego etapy sprzedaży, więc wszyscy handlowcy działają w sposób zupełnie intuicyjny, a ich wyniki są często efektem szczęścia niż systematycznej pracy. W tym obszarze wymienione systemy mogą się zupełnie nie sprawdzać, bo nie na to kładziony jest tam nacisk. Co zrobić? Nie podejmować decyzji na podstawie sytuacji dziś, a starać się przewidzieć, jak będzie wyglądała jutro. To szczególnie ważne przy wdrażaniu systemów CRM. Dobór rozwiązania oznacza nie tylko koszt zakupu, ale też realnego wdrożenia go w organizację – szkolenia i konieczność wyrobienia nowych nawyków pracy. Zdecydowanie wygodniej będzie unikać kolejnej zmiany po kilku miesiącach.
Rozwiązanie szyte na miarę, wdrożenie z dostosowaniem czy produkt z pudełka? Gdy mamy już dość dobrze zdefiniowane potrzeby, możemy zastanowić się nad wyborem produktu. W przypadku systemów CRM mamy kilka możliwych wariantów rozwiązań. Jednym z nich jest przygotowanie dedykowanego systemu dokładnie pod kątem naszych potrzeb. Zalety takiego rozwiązania są dość oczywiste – napisana pod kątem naszej firmy aplikacja będzie odzwierciedlała dokładnie te potrzeby, które zdefiniujemy na etapie rozmów z wykonawcą. Niestety, jest to też pewna wada – jeśli coś przegapimy bądź nie przewidzimy do końca, jak nasza aplikacja ma działać, pojawi się dodatkowy koszt związany z wprowadzeniem zmian. Dobrą praktyką w przypadku większych projektów jest przygotowanie wcześniej szczegółowych makiet aplikacji i zweryfikowanie z użytkownikami, czy spełnia ona oczekiwania. W tym rozwiązaniu możliwa jest integracja z istniejącymi w firmie systemami oraz dalszy rozwój wraz ze zmieniającymi się potrzebami firmy. Z drugiej strony, pamiętajmy, że jest
e-PROFIT 11
Rozmowatrendy Rynkowe miesiąca to zwykle najdroższy i najbardziej czasochłonny model, w którym wiele zależy od doświadczenia wykonawcy. Nie wiemy do końca, jaki będzie efekt prac i jak się sprawdzi. Poza naprawdę prostymi systemami tego typu model zwykle opłaca się jedynie w przypadku złożonych systemów, w organizacjach, w których korzyści ekonomiczne związane z ich wprowadzeniem pozwolą uzasadnić duże nakłady. Drugi często spotykany wariant to wybór gotowego rozwiązania, które należy wdrożyć i dostosować do potrzeb organizacji. W tym przypadku mamy szansę na zdecydowanie niższy koszt i czas wdrożenia, pod warunkiem że nasze potrzeby są mocno zbieżne z tym, co proponuje system. Zdarzały się sytuacje, że koszt dostosowania przerósł koszt napisania rozwiązania od początku, należy je jednak potraktować jako wyjątkowe. Podejmując decyzję o tym modelu projektu, najlepiej jest poszukać rozwiązania, które w dużej mierze jest zbieżne z naszymi potrzebami. Dodatkowe moduły i modyfikacje to nie tylko dodatkowy koszt wdrożenia, ale też często brak wsparcia i dostępnych aktualizacji na późniejszym etapie.
+ Rozwiązania dedykowane
• • •
Wdrożenie i dostosowanie
• •
•
Produkt z pudełka
• • • •
12 e-PROFIT
Trzeci z rozpatrywanych wariantów to wykorzystanie gotowego rozwiązania, które nie wymaga żadnych zmian na poziomie programistycznym. Oprogramowanie CRM dostarczane w tym modelu może być sprzedawane zarówno w modelu licencji jednorazowej, jak i stałego abonamentu. Pozwala ono uniknąć jednorazowych, wysokich kosztów. Zaletą korzystania z gotowego rozwiązania jest krótki czas wdrożenia i stosunkowo niski koszt. Musi jednak spełniać nasze oczekiwania – nie będziemy mieli możliwości wprowadzenia w nim zmian. Będąc jednym z setek lub tysięcy klientów korzystających z systemu, będziemy mieli zapewnione dobre wsparcie i aktualizację aplikacji. Ale nie możemy liczyć na jej przebudowę pod kątem naszych indywidualnych potrzeb. Pewną rekompensatą tej sytuacji jest fakt, że liczba gotowych rozwiązań klasy CRM dostępnych na rynku rośnie z roku na rok i jest duża szansa na znalezienie czegoś, co pokryje większość, jeśli nie wszystkie, naszych potrzeb. Z drugiej strony rozwiązania te coraz częściej pozwalają na bardzo dużą swobodę w konfiguracji – ponieważ główna funkcja jest identyczna, różnice na poziomie modelu biznesu realizowane za pomocą właściwych konfiguratorów, nie wymagają prac programistów. Z perspektywy małych i średnich przedsiębiorstw ten model wydaje się najbardziej odpowiedni w większości przypadków.
Plusy
–
System odpowiada dokładnie naszym potrzebom Możliwość dalszego rozwoju aplikacji wraz z rozwojem firmy Możliwość integracji systemu z istniejącymi rozwiązaniami w firmie
• •
Niższy koszt i termin realizacji Rozwiązanie w pewnym zakresie sprawdzone, często wykorzystywane w podobnych organizacjach Przy niewielkich zmianach wiemy, co dostaniemy
•
Błyskawiczne uruchomienie Stosunkowo niski koszt Dobre wsparcie techniczne i rozwój aplikacji Często duża swoboda w samodzielnej konfiguracji
•
• •
• •
•
Minusy
Wysoki koszt i długi termin realizacji Konieczność dobrej definicji założeń (późniejsze zmiany mogą podwoić koszt) Wiele zależy od firmy realizującej projekt Brak możliwości sprawdzenia, co dostaniemy przed stworzeniem systemu
Przy większych zmianach koszt i czas wdrożenia jest często porównywalny ze stworzeniem systemu Konieczność kompromisów i wpisania się w istniejące ograniczenia systemu Moduły stworzone wyłącznie dla nas nie będą rozwijane inaczej niż na nasz koszt
Musimy się dopasować do rozwiązań i ograniczeń aplikacji Rozwój i zmiany w systemie są dopasowywane do potrzeb większości klientów, nie mamy na nie dużego wpływu
Rynkowe trendy Rozwiązania gotowe – proste aplikacje i rozbudowane systemy Poszukując gotowego rozwiązania, naprawdę warto przyjrzeć się narzędziom dostępnym na rynku. Ciekawym rozwiązań reprezentującym grupę prostych aplikacji jest, wspominamy wcześniej, system HighRise CRM (www.highrisehq.com). Jest to jedno z najpopularniejszych rozwiązań typu CRM na świecie. Jego twórcy postawili na prostotę w najczystszym wydaniu, wyznaczając od wielu lat definicję pojęcia użyteczność i najkrótszą drogę do realizacji określonych założeń. Dlaczego takie rozwiązanie się sprawdza? Odpowiada na większość potrzeb małych organizacji, jest stosunkowo tanie i nie wymaga szczególnych wysiłków, aby opanować korzystanie z niego. A to oznacza, że praktycznie po założeniu konta jesteśmy w stanie zacząć pracę. Po drugiej stronie stoją rozwiązania zaawansowane i bardzo zaawansowane, których filozofię można określić jako „realizujemy wszystko, czego potrzebujesz i dużo, dużo więcej, więc na pewno spełnimy Twoje oczekiwania”. Zdecydowanie w drugiej grupie znajduje się Microsoft Dynamics (www.microsoft.com/dynamics), autorstwa znanej firmy tworzącej oprogramowanie biurowe, którego niewątpliwą zaletą jest podobieństwo z pakietem Office. Najprawdopodobniej wykorzystamy jedynie część z dostępnych funkcjonalności – mnogość okienek może nas zaskoczyć. Jak się okazuje w praktyce, w przypadku aplikacji do codziennej pracy, nie zawsze sprawdza się zasada „od przybytku głowa nie boli”. Nadmiar funkcjonalności potrafi czynić codzienną pracę bardziej uciążliwą i mocno wydłużać czas szkoleń wymaganych do nauki pracy z systemem. Alternatywą dla tego typu rozwiązań są systemy zdecydowanie bardziej wyspecjalizowane w określonym obszarze. Wartym przeanalizowania jest tutaj rodzimy produkt, darmowy w wersji do dwóch użytkowników – system LiveSpace CRM (www.livespace.pl). Jest to rozwiązanie nastawione na zarządzanie relacjami z klientem i zespołami sprzedażowymi w organizacjach świadczących usługi na rynku B2B. W ciekawy sposób łączy prostotę codziennej pracy z zaszytą metodyką sprzedaży i dobrze dobranym zestawem narzędzi – m.in. segmentację klientów, prognozowanie i zarządzanie procesem sprzedażowym. Skupia się na określonej specyfice organizacji, z myślą o których został przygotowany. Jest w stanie zrezygnować z dziesiątek okien i setek funkcjonalności na rzecz prostoty, a jednocześnie dostarcza niezbędne informacje statystyczne przydatne w zarządzania sprzedażą. Co to oznacza? Właściwie wybierając narzędzie dostosowane do specyfiki naszej branży, możemy pogodzić prostotę, która zwykle oznaczała ubogość w dane, nie rezygnując z takich informacji jak czas trwania procesu sprzedażowego,
skuteczność, prognozy czy lej sprzedaży. Rozwiązania tego typu nie sprawdzą się w każdej organizacji – warto skorzystać z okresu testowego i sprawdzić, czy nam odpowiadają. Szukając nowoczesnego rozwiązania typu CRM warto rozważyć skorzystanie z oprogramowania jednego z niekwestionowanych liderów rynku – systemu SalesForce (http://www.salesforce.com). Odwiedzając stronę producenta, łatwo zauważyć, że przyjęto szczególną politykę – rozwiązanie jest jedno, jest spójne i powtarzalne. Natomiast gotowe konfiguracje zostały przygotowane pod kątem określonych branż, dzięki czemu konieczność modyfikacji i wdrożenia została zminimalizowana. Istotnym elementem przewagi systemu SalesForce jest jego przygotowanie do integracji z zewnętrznymi rozwiązaniami oraz możliwość dokupienia dodatkowych aplikacji współpracujących z naszym CRM-em. Model rozliczeniowy to coraz popularniejsza płatność miesięczna za każdego użytkownika systemu. Trzeba jednak pamiętać, że często umowy podpisujemy od razu na dłuższy okres, nie mogąc bezkarnie zrezygnować ze świadczenia usługi. SalesForce w wersji najbardziej popularnej to koszt na poziomie 135 euro miesięcznie, warto więc poprzedzić zakup solidnym zapoznaniem się z systemem w trakcie okresu próbnego i korzystać ze wsparcia konsultantów.
Czy ja naprawdę potrzebuję systemu CRM? Mnogość wariantów i pytań, które należy sobie zadać przed rozpoczęciem korzystania w firmie z systemu CRM, może wzbudzać zrozumiały i ludzki odruch – może wcale tego nie potrzebujemy? Są ważniejsze sprawy. Osobiście polecam jednak, aby w tym obszarze działać prewencyjnie. Jeżeli mamy dziś komfort spokojnego i świadomego podjęcia decyzji, poprzedzonego solidną analizą potrzeb i dostępnych rozwiązań, wykorzystajmy to. W momencie, gdy będziemy działać w warunkach nacisków zarządu lub własnego imperatywu wewnętrznego, na skutek ginącej wiedzy w firmie, spadającej sprzedaży czy nieefektywnej pracy zespołów sprzedażowych, istnieje ryzyko, że nasz wybór będzie efektem przypadku i potrzeby odpowiedzi na najbardziej palące problemy. ■
Marcin Stańczak dyrektor zarządzający Agencja interaktywna Mediovski www.mediovski.pl
e-PROFIT 13
Marketing
Automation
NOWA SZKOŁA MARKETING
Grzegorz Błażewicz CEO Benhauer & SALESmanago Marketing Automation
Jaka jest prawda
o marketingu?
Jeśli zarząd firmy musi zredukowa zatrudnienie i ma do wyboru pomiędzy dobrym sprzedawcą dobrym informatykiem a dobrym marketingowcem, to komu wręcz wypowiedzenie? W większośc takich przypadków padnie n marketingowca. Przyczyny są proste Dla właścicieli firm dział marketingu nie buduje wartości firmy, zwykl nie bierze bezpośrednio na siebi odpowiedzialności za przychód i jeśli nie jest generatorem kosztów to najczęściej jest kwiatuszkiem do kożucha. Pomińmy w tym miejscu dywagacje na ile właściciele mają racje, na il nie. Pomińmy również dywagacje na ile odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponoszą działy marketingu.
14 e-PROFIT
Problem sprowadza się do byci mission critical dla funkcjonowani firm. Marketing w tym kontekście jes mniej potrzebny niż księgowość, IT czy sprzedaż.
eting
utomation
GU
ać u ą, m y ci a e. u e e d w, o
e, e e, n
a a st T
Rynkowe trendy Internet odgrywa coraz większą rolę w funkcjonowaniu firm, zmieniają się modele sprzedażowe, a to poprawia kiepski – w ostatnich latach – standing działów marketingu w firmach. Pojawiły się w firmach bardzo specjalistyczne stanowiska wymagające bardzo szerokiej wiedzy i umiejętności. Dyrektorzy marketingu również dostrzegają ten problem. Raport IBM CMO 2011 informuje, że 63% CMO spodziewa się, że zwrot z inwestycji w marketing (ROI) stanie się w ciągu najbliższych 3–5 lat najważniejszym miernikiem ich działań, ale tylko 44% ma poczucie, że jest na to przygotowanym (za blogiem Metamarketing.eu).
Nadchodzi marketing automation Słaba pozycja działów marketingu i zmiana modeli biznesowych stały się inspiracją dla twórców systemów klasy marketing automation. Pierwsze aplikacje powstały w USA ok. 10 lat temu i aktualnie ok. 30% dużych firm w Stanach wykorzystuje marketing automation, a światowy rynek marketing automation jest wart dziś ok. 2,5 mld dol. i zajmują się nim największe światowe firmy analityczne, takie jak Gartner, IDC czy Forrester Research.
Na czym polega atrakcyjność systemów marketing automation? Przede wszystkim system marketing automation tworzy wspólne środowisko pracy dla działu marketingu i działu sprzedaży. Dzisiaj w większości firm dział marketingu ma swój osobny system do e-mail marketingu, a dział sprzedaży ma swój osobny system CRM. Marketing automation łączy te dwa systemy w jednym. Potwierdza to Grzegorz Urban, ekspert ds. marketing automation prowadzący blog Metamarketing.eu „Codzienną praktyką w dziale sprzedaży jest mierzenie się z leadami przesłanymi przez marketing. Wciąż jest ich za mało, wciąż się nie sprzedają wystarczająco dobrze, aby wykonać plany, wciąż marketing jest winny temu, że nie wiemy komu sprzedawać i obdzwaniamy klientów, którzy nie są zainteresowani. Tymczasem statystyki pokazują, że tylko 50% skwalifikowanych leadów jest gotowa do kupna (źródło: Gleanster Research), a 61% marketerów wysyła leady bezpośrednio do sprzedaży (źródło: Marketing Sherpa). W takiej rzeczywistości nie trudno o konflikt pomiędzy sprzedażą a marketingiem. Projekty generowania popytu znacząco zmieniają tę perspektywę. Nagle sprzedaż rozmawia z marketingiem nowym, wspólnym językiem.”
Unikalna wiedza o kliencie kluczem do lepszej sprzedaży W marketing automation monitorujemy zachowanie naszych klientów na stronie WWW, wiemy, kiedy pojawiają się na naszej stronie i czego na niej szukają. Wiemy, jakie są źródła wejść poszczególnych klientów na jakie frazy, jakie e-maile z działu sprzedaży czytają i jakie newslettery marketingowe. W systemie marketing automation jesteśmy
w stanie czytać tzw. Digital Body Language naszych aktualnych i potencjalnych klientów. A dysponując taką wiedzą, możemy zarówno tworzyć dopasowane oferty, akcje marketingowe, jak i znacznie efektywniej sprzedawać bezpośrednio. W systemie marketing automation dział marketingu jest w stanie uruchomić płynne procesy Pipeline Generation, czyli zdefiniować warunki, które spowodują automatyczne pojawianie się potencjalnych klientów do obróbki działu sprzedaży. 80% potencjalnych klientów, którzy trafiają do naszych firm, nie jest gotowa do podjęcia decyzji zakupowej lub ma tak niską wiedzę na temat naszych produktów, że koszt sprzedaży bezpośredniej przez sprzedawcę staje się zbyt wysoki. Nie jest problemem sprzedać do tych 20% zdecydowanych klientów. Ale dynamicznie się rozwijają i odnoszą sukces tylko te firmy, które potrafią efektywnie i niskokosztowo obsłużyć te 80% niezdecydowanych klientów. W Marketing Automation ten problem rozwiązuje się poprzez uruchomienie programu typu Lead Nurturing, który przygotowuje klienta do zakupu, wyposażając go w niezbędną wiedzę. Te programy są tworzone przez dział marketingu i są uruchamiane albo automatycznie dla określonych segmentów klientów lub są uruchamiane ręcznie do konkretnych klientów przez dział sprzedaży. Wg badań analitycznych firmy Forrester, dobrze przygotowany program Lead Nurturing może podnieść współczynnik konwersji nawet o 50%. Unikalną wiedzę marketingową jednak, jak podkreślaliśmy już wcześniej, zaczynamy gromadzić w firmie. Począwszy od konsolidacji baz danych klientów i potencjalnych klientów, przez każdy stworzony szablon, ofertę po programy edukacyjne lead Nurturing i pozyskiwania klientów Pipeline Generation – to wszystko nagle będziemy mieć w jednym miejscu. Co więcej – doskonale wiemy, które z naszych programów działają, a które nie. Co jest efektywne, a co należy zastąpić lepszymi rozwiązaniami. Dla właściciela firmy to niezwykle ważne, bo on myśli – jeśli mi marketingowiec odejdzie lub zastąpię go lepszym, to wszystko co do tej pory wytworzyliśmy w marketingu pozostaje do jego dyspozycji.
Zmiana roli marketingu i marketingowca Oczywiście zastosowanie systemu marketing automation zmienia również rolę samego działu marketingu i rolę marketingowca (pomijam możliwość tworzenia osobnych stanowisk związanych z marketing automation). Unikalna wiedza oraz procesy, które budujemy i rozwijamy w oparciu o możliwości marketing automation, stają się krytyczną wartością w firmie i są trudne do outsourcingu (w przeciwieństwie do SEO, Adwords, Social Mediów czy PR). Co więcej, stosując marketing automation, możemy sporo procesów wykonywanych dotychczas ręcznie zautomatyzować i zredukować koszty operacyjne, zwiększając produktywność. Tym samym marketingowiec, który rozwija strategie marketing automation, buduje unikalną wiedzę biznesową firmy i staje się partnerem sprzedawców poprzez realny wpływ na budowanie przychodu i dochodu oraz pozyskiwanie klientów. Jest więc realna szansa, że wkrótce będzie krytycznym elementem w funkcjonowaniu firmy. ■
e-PROFIT 15
Jak zorganizować konkurs na Facebooku i wygrać?
f
Foto: sxc.hu Montaż: IMOGEN
Rynkowe trendy
Jakub Kacprzak Ludzie lubią rywalizację i lubią wygrywać nagrody w konkursach. To było oczywiste od zawsze. Od niedawna wiemy też, że lubią dzielić się z innymi informacjami o konkursach w serwisach społecznościowych i chwalić się zdobytymi nagrodami. Jak na Facebooku wykorzystać te potrzeby i zaangażować internautów w działania wokół marki? Konkursy mogą być naprawdę świetnym narzędziem marketingowym. Dzięki nim o naszej firmie szybko zrobi się głośno, a w dodatku dobrze skonstruowany konkurs może być świetną zabawą dla internautów i to nawet wtedy, gdy sami nie do końca wierzą w prawdopodobieństwo wygrania nagrody przez siebie... Konkurs nie tylko angażuje w zabawny i ekscytujący sposób internautów do interakcji z marką, lecz także umożliwia zdobycie ważnych informacji o ich preferencjach, które mogą w przyszłości ulepszyć nasz biznes. Nie zawsze organizator konkursu może sobie pozwolić na nagrodę, której pożąda każdy potencjalny uczestnik zabawy. Każdy natomiast może podjąć próbę dobrania wystarczająco atrakcyjnej nagrody, a wersji optymalnej – dać możliwość wybrania preferowanej z zestawu. Najważniejsze, żeby sam konkurs nie tworzył przed uczestnikami barier, które utrudniają wzięcie udziału w zabawie.
Wyznaczamy cele
Kluczowe jest wyważenie i powiązanie dwóch składowych konkursów: mechanizmu i nagrody. Już sam mechanizm może przyciągać, o ile tylko będzie prosty, świeży, zabawny. Ludzie po prostu lubią miło spędzać czas i gra na Facebooku może być już sama w sobie dobrą rozrywką. Druga sprawa to nagroda. Często ma moc przyciągania – gdy jest wartościowa albo gdy nagród do rozdania jest dużo, a więc szanse na wygraną są spore. Konkurs doskonały to taki, w którym sama gra potrafi przyciągnąć użytkowników i są atrakcyjne lub łatwe
16 e-PROFIT
Foto: Pogryw.pl
Zanim jednak ogłosi się konkurs, trzeba dobrze przemyśleć, po co go robimy. Na początku trzeba jasno wyznaczyć cele marketingowe. Zadaniem konkursu może być zaznajomienie użytkowników z nowymi produktami, poszerzenie znajomości marki wśród internautów, zwiększenie liczby osób lubiących nasz fanpage, zwiększenie czasu przebywania na stronie. Od celów zależy to, jak skonstruujemy nasz konkurs.
Rynkowe trendy do zdobycia nagrody. Choć wydaje się to prostą konstatacją, wielu organizatorów gubi tę prawdę, a mnóstwo konkursów umyka po cichu uwadze internautów w przytłaczającym zalewie konkursowych, niewyróżniających się ofert. Bardzo ważne jest, by konkurs sam w sobie nie był trudny. Firmy często nadmiernie komplikują zadania, mnożą opcje i załączają długie instrukcje, a chyba nigdzie tak dobrze nie działa zasada Less is more jak na Facebooku. Tnijmy wszelkie zbędne dodatki, upraszczajmy zasady. Dzięki prostocie w konkurs może się zaangażować więcej osób. Wytrawni gracze nie przychodzą przecież na Facebooka w poszukiwaniu rozbudowanych fabuł. Należy przemyśleć też czas trwania konkursu. Z reguły nie powinien trwać on dłużej niż miesiąc. Im dłuższy konkurs, tym nagroda bardziej oddalona w czasie. Chyba że podzielimy ten czas na czytelne etapy i na każdym z nich wyłonimy laureatów.
Gracze to… kobiety! Wbrew stereotypom, coraz więcej wyników badań dowodzi, że to kobiety częściej od mężczyzn angażują się w internetowe konkursy. Według ostatniego badania firmy Alawar Entertainment, już ponad 80% użytkowników gier casual na świecie stanowią kobiety. Gry casualowe to inaczej gry rekreacyjne, przy których użytkownik nie musi z reguły intensywnie myśleć, a zasady są proste.
Jak wynika z ostatnich badań IIBR przeprowadzonych osobno na grupie mężczyzn i osobno na grupie kobiet – mężczyźni z przebadanej grupy częściej korzystają z konsoli (33%) niż kobiety (22%), panie natomiast preferują gry na telefonach komórkowych/smartfonach (kobiety 60%, mężczyźni – 44%) oraz właśnie na serwisach społecznościowych (odpowiednio kobiety – 28% i mężczyźni – 15%). Badanie zostało przeprowadzone na próbie 1000 osób. Serwis Pogryw.pl we współpracy z Jamel Interactive zorganizował konkurs przy okazji utworzenia fanpage’a i startu strony internetowej. Na fanpage’u Pogryw.pl to kobiety stanowiły aż 62% wszystkich uczestników konkursu. Co ciekawe, najliczniejszą grupę – bo aż 24% – stanowiły kobiety wcale nie najmłodsze, bo w wieku 25–34 lat. Może to wskazywać na grupę kobiet dysponujących większym marginesem wolnego czasu, które lubią oderwać się na chwilę od codziennych obowiązków domowych i opieki nad dziećmi.
Nagrody gry warte Zespół Pogryw.pl w czasie trwania konkursu na swoim fanpage’u poczynił szereg obserwacji dotyczących preferowanych nagród przez użytkowników Facebooka.
Mogą one stanowić wskazówkę dla innych organizatorów konkursów na portalach społecznościowych. Co ciekawe, bardzo trudno jest namówić użytkowników Facebooka na zaangażowanie się w konkurs, gdy nagrodami są np.: audiobooki, muzyka na płytach CD czy filmy na DVD. Największą popularnością cieszy się za to dość szeroka kategoria gadżetów, w której mieszczą się takie przedmioty jak: kocie temperówki, odmiana Jengi o nazwie „Imprezowa wieża”, paski do spodni z wbudowanym otwieraczami, koperty na laptopy czy uwięzione w łańcuchu butelki z winem. To właśnie mniej lub bardziej kreatywne nagrody sprawdziły się w przypadku konkursu organizowanego przez Pogryw.pl. Wśród wszystkich nagród gra „Imprezowa wieża” cieszyła się największym powodzeniem.
Warto inwestować w social media Każdy konkurs organizowany na Facebooku powinien mieć jasno określony cel. W przypadku wprowadzenia całkiem nowej marki jest to przede wszystkim zbudowanie świadomości i wykreowanie jej odpowiedniego postrzegania. Dzięki aplikacji konkursowej i prowadzonym działaniom na Facebooku, agencja Jamel Interactive w niecały miesiąc, czyli w czasie trwania całego konkursu, pozyskała prawie 15 tys. fanów dla marki Pogryw.pl. Największa liczba „osób, które mówiły o tym” wynosiła aż 5529 osób. W zabawie wzięły udział 2874 osoby, były 104 nagrody do wygrania.
Uwaga na zasady Facebooka Bardzo szybko od powstania Facebooka – czyli raptem od kilku lat! – jego użytkownicy zaczęli stosować go do organizowania konkursów. Mechanizm działania tego portalu okazał się w tym tak skuteczny, że serwis zdecydował się nałożyć szereg ograniczeń dla organizatorów. Każdy konkurs na Facebooku powinien być zorganizowany za pomocą własnej aplikacji, bez bezpośredniego wykorzystania tzw. natywnych funkcji Facebooka. Nie można więc już nagradzać fanów strony za umieszczenie zdjęcia na fanpage’u ani wyłaniać laureatów na podstawie liczby lajków. Konieczne jest stworzenie aplikacji konkursowej oraz przygotowanie regulaminu, w którym absolutnie musi znaleźć się zapis m.in. o tym, kto jest organizatorem konkursu, by nie sugerować, że jest nim Facebook. Zaniedbując ten wymóg, narażamy się na zablokowanie fanpage’a. Skoro marka przeprowadza konkurs na Facebooku, to aż prosi się, by wykorzystać społecznościowy charakter tej platformy. Warto więc wprowadzić mechanizm do dzielenia się ze znajomymi obrazkami wybranych nagród, liczbą uzbieranych punktów, opcjami wyboru. Zwiększa to zasięg wirusowy konkursu. Jeśli mechanizm będzie prosty, nagroda wystarczająco atrakcyjna, a prowadzący fanpage będą konsekwentnie przypominać o konkursie, nagrodzie i czasie pozostałym do zakończenia zabawy, to sukces mamy w kieszeni. ■
e-PROFIT 17
Rynkowe trendy
prezes klubu piłkarskiego Warta Poznań
{
{
Piękniejsza strona biznesu
Izabella Łukomska-Pyżalska
Foto: Family House sp. z o.o.
Rozmawia Marek Dornowski
18 e-PROFIT
Rynkowe trendy Magazyny biznesowe bardzo często wyglądają podobnie – z okładek uśmiechają się panowie w modnych marynarkach, w sile wieku z lekką oznaką siwizny na skroniach. Wewnątrz równie elegancko ubrani eksperci wypowiadają się na temat możliwych zmian w gospodarce, omawiają ostatnie wyniki sprzedaży czy notowań na giełdzie. W tym uporządkowanym świecie często można odnieść wrażenie, że kobiety są na drugim planie, żeby było ładniej i żeby nikt się nie czepiał. Czy taka jest nasza biznesowa rzeczywistość, czy to złudzenie i brak umiejętności dostrzeżenia tego, co naprawdę się w niej dzieje? Co by nie mówić, biznes to obszar wciąż zdominowany przez mężczyzn, ale również ta strefa naszego życia ma coraz wyraźniejszą swoją piękniejszą stronę – jedną z nich jest bez wątpienia Izabella Łukomska-Pyżalska – była modelka, a dziś wiceprezes firmy deweloperskiej Family House i prezes klubu sportowego Warta Poznań. Czy nie męczą Cię już wywiady zaczynające się od pytania: jak to jest być businesswoman? Można odnieść wrażenie, że dla niektórych kobieta prowadząca duży biznes jest zjawiskiem równie interesującym jak lądowanie człowieka na księżycu? Niby wylądował, ale póki co do kolonizacji Księżyca nam daleko. Na co dzień nie odczuwam, by ktoś podchodził do mnie jak do jakiegoś rzadko spotykanego zjawiska, chociaż masz rację, że w wywiadach pojawiają się tego typu pytania. Częściej jednak jestem pytana, dlaczego zdecydowałam się zainwestować w Wartę Poznań (pierwszoligowy klub piłkarski – przyp. red.). No i jaka pada odpowiedź, skąd ta dosyć zaskakująca decyzja inwestycyjna? (Śmiech). Myślę, że było kilka powodów. Przede wszystkim ta inwestycja to dla nas proces ratowania bardzo zasłużonego dla miasta klubu. W momencie jego przejmowania sytuacja finansowa była fatalna. Nie ma sensu za długo się nad tym rozwodzić, natomiast trzeba mieć świadomość, że gdyby w tamtym czasie nie znalazł się inwestor, Warta najzwyczajniej w świecie przestałaby istnieć. Na pewno też było to wyzwanie, a może bardziej taka mieszanina wyzwania, pasji, pewnego hobby. Swoją rolę odegrał też lokalny patriotyzm, bo choć pojawiały się propozycje współpracy z innych miast, to serce podpowiadało, że jeśli już inwestuję, to musi to być Poznań. Chyba lubisz łamać stereotypy, i to na całego, bo co jak co, ale branża budowlana i piłka nożna to raczej obszary nie narzekające na nadmiar przedstawicielek płci pięknej. Nie mam za bardzo czasu, by się nad tym zastanawiać. To wszystko wyszło w naturalny sposób. Swoją pierwszą firmę założyłam, gdy miałam 21 lat, zresztą funkcjonuje ona do dzisiaj. Później poznałam swojego męża i razem otworzyliśmy Family House. Można wiec powiedzieć, że jest to nasze pierwsze wspólne dziecko. Nie miałam
większych problemów z zaadoptowaniem się w nowej branży, z którą przecież wcześniej nie miałem zbyt wiele wspólnego. Pozwól, że Cię zacytuję: zawsze pracowałam w miejscach, gdzie rządzili mężczyźni. Teraz pora na mnie. Będę rządzić twardą ręką. Brzmi groźnie… Mogło się zdarzyć, że coś takiego powiedziałam, choć dokładnie nie pamiętam tego cytatu. Prawda jest taka, że jestem osobą przyzwyczajoną do zarządzania. Nauczyło mnie tego życie. Jeśli ktoś zakłada własną firmę w wieku 21 lat, oznacza to, że ciągnie go do tego, by zarządzać innymi. Poza tym jestem osobą bardzo elastyczną, która szybko się uczy. Bez tego byłoby trudno. Jaka jest zatem Twoja recepta na zarzadzanie? Wymień trzy kluczowe cechy, które powinien mieć każdy menadżer. Elastyczność, charyzma rozumiana jako odpowiednie podejście do ludzi i decyzyjność. A jakie jest Twoje podejście do ludzi, jakim jesteś szefem? Trzeba się zapytać pracowników (śmiech). Niełatwo ocenić samą siebie. Na pewno jestem osobą wymagającą. Lubię tak zwane burze mózgów, lubię słuchać różnych opinii, choć ostateczną decyzję podejmuję zawsze sama. Nawiązuję do tego tematu, ponieważ również w e-biznesie w większości przepadków autorami pomysłów są mężczyźni. Wiele z nowo powstających projektów jest jednak – powiedzmy to dyplomatycznie – na średnim poziomie. Może wynika to z tego, że brak w nich kobiecej szczegółowości, dbania o rzeczy, które z pozoru wydają się niepotrzebne, ale z czasem stanowią o być albo nie być całego biznesu? Na pewno coś w tym jest. W przypadku Family House na początku podzieliliśmy się obowiązkami z mężem i myślę, że on nie do końca odnalazłby się w tym, czym ja się zajęłam. A z drugiej strony ja nie poradziłabym
e-PROFIT 19
Foto: Family House sp. z o.o.
„W jednym z niedawno udzielonych wywiadów powiedziałam, że nie muszę nic nikomu udowadniać. Mam swój cel, dążenia i biznes, a to co niektórzy sobie myślą, to jest już ich problem”.
20 e-PROFIT
Rynkowe trendy sobie w jego zadaniach. Są obszary, takie jak wizerunek firmy czy sprzedaż, gdzie uważam, że kobiety radzą sobie doskonale. Przykładowo powiem, że u nas sprzedawcami są praktycznie wyłącznie kobiety. Jak głęboko w Polsce zaszczepiona jest potrzeba nowych technologii informatycznych? Czy dla osoby takiej jak Ty, która współzarządza firmą i klubem, dla której e-biznes nie jest corem działalności, nowe technologie IT sprowadzają się wyłącznie do posiadania strony WWW, czy na bieżąco starasz się śledzić nowo powstałe rozwiązania i analizować ich atrakcyjność dla własnego biznesu?
Czy stworzenie inżynierii finansowania klubu piłkarskiego to wciąż zadanie z kategorii mission impossible? Powiedzenie, że na sport potrzeba pieniędzy – to banał, ale jednocześnie podstawa do jakiejkolwiek dalszej dyskusji. W Polsce sport umiera właśnie z powodu braku kasy. Przykładowo na drugie półrocze 2012 roku w Poznaniu miasto na sport zawodowy w grach zespołowych przekazało, z tego co pamiętam, 450 tys. zł. To raczej nie są bajońskie sumy…
Wszystko zależy od branży. W przypadku działalności deweloperskiej, kluczem do sukcesu jest osobisty kontakt z klientem. Trzeba go jednak najpierw pozyskać. Tu wchodzi internet jako kanał komunikacji. Strona internetowa to tylko jeden z elementów.
Taka kwota to miesiąc – góra dwa miesiące działania klubu takiego jak Warta. Pomijam już fakt, że Warta z tych pieniędzy nie zobaczy ani złotówki. To już temat na zupełnie oddzielną dyskusję. Wracając do pytania, to jest kwestia znalezienia sponsorów, a o tych dziś coraz trudniej.
Narzędzi i możliwości jest o wiele więcej. W obszarze komunikacji z klientem praktycznie każda nowość to coś, czemu warto się bliżej przyjrzeć. Internet już jest i bez wątpienia będzie dalej kluczową formą komunikacji.
W klubie nie boją się, że któregoś dnia skończy Ci się cierpliwość i po prostu zabierzesz swoje zabawki, mówiąc: teraz radźcie sobie sami?
Załóżmy, że zamierzasz wydać pół miliona złotych na rozwój jakiejś e-usługi, w co byś zainwestowała? Przyznam się, że jeśli chodzi o inwestycje to największe pieniądze widzę poza siecią. Zdradzisz nam gdzie? Wszystko to, co ogólnie nazywamy źródłami energii odnawialnej. Wiatraki, solary, pompy ciepła. Ten kierunek moim zdaniem ma ciekawą przyszłość. Wystarczy porównać poziom rozwoju tych technologii za nasza zachodnią granicą z tym, co mamy w kraju. Potencjał do rozwoju jest spory. Trzeba także pamiętać, że internet ma swoją ciemniejszą stronę. Prowadząc bloga, profil na FB, czy konto na Twitterze łatwo narazić się na złośliwe komentarze anonimowych „hejterów”. Wiele osób wszystkie merytoryczne sukcesy ocenia pod kątem tego, jak daną osobę zaszufladkowali. Trudno jest wyjść z szuflady z napisem „Playboy” i pokazać, że stać mnie na wiele więcej? Jak radzisz sobie z tą grupa internetowych malkontentów? W jednym z niedawno udzielonych wywiadów powiedziałam, że nie muszę nic nikomu udowadniać. Mam swój cel, dążenia i biznes, a to co niektórzy sobie myślą, to jest już ich problem. Podobno dziś sport to zajęcie bardziej dla hobbystów niż prawdziwy biznes. Podzielasz tę opinię? Zdecydowanie tak. To modelowy obraz tego, co potocznie nazywamy studnią bez dna. To bardziej kwestia satysfakcji i – tak jak wspomniałam na początku rozmowy – pasji. W sporcie żadne pieniądze nie dadzą Ci gwarancji zwycięstwa.
To, że nie mam znikąd pomocy i jestem zdana wyłącznie na własną firmę, jest zniechęcające. Obecnie inwestuję w modernizację obiektu, który jest na terenie miejskim, można więc powiedzieć, że inwestuję w miasto. Odnoszę wrażenie, że w mieście nikomu na tym nie zależy. Jesteśmy – to fajnie, nie będzie nas – trudno. Ja, dopóki będzie mnie na to stać, nadal będę w ten klub inwestować. Myślałaś, żeby założyć Agencję PR? Nie, a skąd pytanie? Wysłanie chusteczki Ballotelliemu (najpopularniejszy piłkarz euro 2012 płakał po przegranym finale – przyp. red.) czy pojawienie się na treningu reprezentacji Portugalii, gdzie zwróciłaś uwagę Christiano Ronaldo, który cieszy się sporą sławą, nie tylko ze względu na umiejętności piłkarskie – to doskonałe ruchy żeby wywołać zainteresowanie mediów. Skoro o tym wiesz i wspominasz to pewnie tak jest (śmiech). Jeśli już chodzi o reklamę, bardziej zależy mi na reklamie Warty i Poznania, i to chyba udało się osiągnąć. Zapytam więc wprost, czy to prawda, że pracujesz nad transferem Ronaldo do Warty Poznań? Kiedy będzie można go zobaczyć w Poznaniu? Ja chcę wyszkolić swojego Ronaldo, dlatego mocno inwestujemy teraz w młodzież. To może kiedyś będzie można na nich zarabiać? Gdyby nie trzeba było dopłacać, byłoby już bardzo dobrze. Kim będzie Izabella Łukomska-Pyżalska za 5 lat? Sama jestem ciekawa… Bardzo dziękuje za rozmowę. ■
e-PROFIT 21
Rynkowe trendy Przedsiębiorcy rozpoczynający swoją przygodę z biznesem mogą liczyć na różnorodne formy wsparcia. W InQbe najważniejszym elementem są środki finansowe na rozwój biznesu. Warte uwagi są również instytucje, które co prawda nie prowadzą działalności stricte inwestycyjnej, a skupiają się bardziej na merytorycznym wsparciu biznesowym. Jednym z nich jest Gdański Inkubator Przedsiębiorczości Starter. Rozmawiamy dziś z jego prezesem – Małgorzatą Jasnoch. Rozmawia Marek Dornowski Podobno Polacy są narodem przedsiębiorczym, zgadza się Pani z taką tezą? Polacy są znani ze swej przedsiębiorczości, często nazywanej też zaradnością. Jesteśmy bardzo elastyczni, nie musimy pracować według konkretnych procedur. Mamy opinie ludzi, którzy zawsze dają radę, ale też ciężko pracują. Na razie działamy głównie w skali mikro – prawie 96% wszystkich przedsiębiorstw to mikroprzedsiębiorstwa. Jak jednak pokazują raporty, taka sytuacja się zmienia. Cały czas rośnie odsetek firm, które z mikro przekształciły się w małe i średnie przedsiębiorstwa. Taki trend raczej będzie się utrzymywać i powinniśmy się z tego cieszyć. To, że świetnie sobie zaczynamy radzić także na arenie międzynarodowej, widać po licznych sukcesach studentów, szczególnie z kierunków inżynierskich, w międzynarodowych konkursach. Potrafią oni wykorzystać swoją wiedzę w niekonwencjonalny i nowatorski sposób. Świetnym przykładem jest wicemistrzostwo studenta z Politechniki Gdańskiej w największym na świecie konkursie technologicznym dla studentów „Imagine Cup 2012”. Takie osoby, jeśli w przyszłości założą swoją firmę, mają ogromną szansę osiągnąć sukces. Krąży powszechna opinia, że nowych pomysłów na biznes jest sporo, ale większość z nich ma dość mierną wartość biznesową. Jak Pani odnosi się do tego tematu? Raczej powiedziałabym, że większość pomysłów nie jest do końca przemyślana. Należy pamiętać, że nieodłączną cechą startupów jest ryzyko z nimi związane. Można je minimalizować poprzez odpowiednie przygotowanie. Dlatego tak ważne jest wcześniejsze sprawdzenie rynku, konkurencji – obecnej i potencjalnej – oraz przemyślenie, na czym tak naprawdę będziemy zarabiać. Z doświadczenia przy ocenie pomysłów widzę, że wiele osób planujących biznes zapomina często o podstawach – czyli o tym na jaką potrzebę odpowiada ich produkt/usługa? Jaki problem dla klienta rozwiązują? Dlatego też staramy się wspierać młodych przedsiębiorców oraz edukować tych przyszłych. Każda firma w inkubatorze może korzystać z doradztwa lub pomocy mentora – doświadczonego przedsiębiorcy.
22 e-PROFIT
Swego czasu wiele osób twierdziło, że poza Warszawą to właśnie Trójmiasto będzie mekką polskiego IT. Obecnie wydaje się, że chyba jednak więcej inwestycji zdołał przyciągnąć Dolny Śląsk i Wrocław. Według mnie toczy się walka między północą a południem. Ale nie chodzi tu o to, że ktoś ma przegrać – bo jest to sytuacja win-win. U nas branża IT mocno się rozwija, a 80% firm przez nas inkubowanych jest z tej branży. To, że rywalizujemy wychodzi wszystkim na dobre, a już najlepiej wyjdą na tym startupy. Nie chodzi tu więc o to, by określać miejsce, ale o ciągły rozwój, o spełnianie potrzeb i oczekiwań klientów. Kim najczęściej są Wasi klienci? Czy są to młode ambitne osoby po studiach, czy raczej pracownicy z kilkuletnim doświadczeniem, którzy dojrzeli do tego, żeby zacząć pracować „dla siebie”? W większości są to osoby z doświadczeniem w biznesie. Są u nas wytrawni gracze korporacyjni, którzy mają dość pracy dla kogoś innego i postanowili zainwestować w swoją firmę. Są także osoby ze średnim doświadczeniem, które za to mają za sobą kilka startupów i wiedzą, z czym taki biznes się je. Osoby te dysponują nie tylko niezbędną wiedzą, lecz także ze względu na swoje doświadczenie posiadają kontakty w danej branży. A że kontakty są kluczem do nowych projektów, świadczy fakt, że networking w końcu zaczyna być doceniany. Już nie jest postrzegany jako strata czasu – raczej jako szansa na nawiązanie kontaktów biznesowych, które w przyszłości mogą zaowocować. W Starterze są też tacy, którzy są „świeżynkami” i zaraz po studiach rozpoczęli własny biznes. Takim osobom kibicujemy najmocniej, chociaż liczymy na to, że każda z naszych firm osiągnie sukces. Statystyki są nieubłagane i większość startupów, niestety, przegrywa walkę z rynkową rzeczywistością. Gdzie Pani zdaniem tkwi źródło takiego stanu rzeczy? Jedną z przyczyn może być to, że posiadanie startupu jest teraz… bardzo modne. Osoby zakładające nowy biznes nie zawsze mają odpowiednie umiejętności i nie myślą o wyrzeczeniach, jakie ich czekają. Raczej chcą chwalić
W
Rynkowe trendy
Warto
słuchać ludzi się tytułami. Bycie CEO jest trendy. Czasem przyczyną przegranej na rynku jest zbyt słabe przygotowanie merytoryczne. Wielu młodych ludzi myśli, że są bardzo innowacyjni i pierwsi na rynku. Często zaskakuje ich rynek i klienci. A niestety, czasem firmy mają po prostu pecha. Ale nie należy się zrażać i każdy upadek traktować jako cenną lekcję. Osoby, którym raz coś nie wyszło, kolejny raz nie popełnią tych samych błędów, więc mają o wiele większą szansę na sukces przy następnym pomyśle. W wywiadzie dla e-PROFIT prezes GG Network, Tomasz Jażdżyński, powiedział, że jeśli wszyscy zaczynają dostrzegać jakąś niszę inwestycyjną, to raczej należy z niej uciekać, bo większość tych inwestycji będzie nieudanych. Czy dziś widzi Pani taki obszar rynku, gdzie pojawia się sporo pomysłów, ale coraz mniej wizji, jak na nich zarobić? Wiele osób twierdzi, że takim klasycznym przykładem są aplikacje mobilne. Aplikacje mobilne stają się coraz popularniejsze, jednak mam wrażenie, że ich potencjał nie został jeszcze wykorzystany. Najnowsze badania Consumer Barometer pokazały, że ok 15% Polaków korzysta ze smartfonów. Ta liczba cały czas wzrasta. Podobnie sytuacja wygląda np. na rynku tabletów. Stale rośnie także liczba użytkowników, którzy korzystają z sieci w celach rozrywkowych. Stereotyp nieśmiałego nastolatka grającego przed komputerem już dawno jest nieaktualny, jego miejsce zajęli trzydziesto-, czterdziestolatkowie. Osoby dobrze zarabiające, ambitne, często chcące się pochwalić nowinkami. To sprawia, że rynek usług mobilnych jest coraz bardziej atrakcyjny, a co za tym idzie przyciąga więcej startupów. Co, niestety, nie oznacza, że wszystkie aplikacje mają sens… A z drugiej strony, z Pani doświadczenia, gdzie należy szukać niszy na nowy biznes? W otaczającym nas świecie. Trzeba nadstawiać uszy i mieć oczy szeroko otwarte. Ludzie cały czas mówią o swoich problemach i potrzebach. Słuchaj ludzi, rozwiązuj ich problemy! Mnie się wydaje też, że coraz bardziej popularne stają się usługi, które będą wspierać edukację poprzez nowe formy przekazywania treści, wspomagające
interakcje. Nauka coraz częściej ma przypominać grę, dzięki czemu bardziej angażuje odbiorców i sprawia, że uczą się chętniej i szybciej. Aplikacje dla dzieci i młodzieży, które bawią i uczą, edukują oraz przekazują wartości, zdobędą najbardziej oddanych klientów – rodziców dzieci, dla których są przeznaczone. Czy możecie pochwalić się już firmami, które zaczynały pod Waszymi skrzydłami, a dziś świetnie sobie radzą na rynku? Bardzo dobrze radzi sobie na przykład firma JobHunter, założona przez uczestniczkę jednej z pierwszych edycji naszego cyklicznego projektu Biznes na Start. Jej właścicielka, Agnieszka Kasprzyk, jest coachem oraz doradcą. Pod naszymi skrzydłami rozwija się także firma Lookmash, która tworzy serwis WWW, aplikacje mobilne oraz widgety pomagające w rozwiązaniu problemu – „w czym lepiej wyglądam?”. Bardzo ciekawym startupem jest także firma CMO. Jej produkt SentiOne oferuje narzędzia do monitorowania i analizy wypowiedzi internautów na temat danej marki, konkurencji i branży oraz do ochrony wizerunku firmy w sieci. Jednak wszystkie nasze firmy dopiero zaczynają i jestem przekonana, że prawdziwy sukces jeszcze przed nimi. Czy obecna sytuacja wsparcia przedsiębiorców to już absolutne maksimum tego, co można sobie wyobrazić? Czy widzi Pani jeszcze jakieś braki, które w przyszłości można poprawić, by zwiększyć szanse młodych przedsiębiorstw na rynkowy sukces? Myślę, że zawsze można jeszcze coś poprawić. Teraz wydaje mi się, że bardzo ważne jest odpowiednie wsparcie firm w globalizacji ich usług. Współpracujemy przy inicjatywie, w ramach której chcemy wysłać przedsiębiorców do Doliny Krzemowej. Cały czas tak naprawdę szukamy nowych sposobów wsparcia młodych firm. Jesienią organizujemy wiele wydarzeń, m.in. StartUp Contest – wydarzenie łączące startupy z inwestorami. Chcemy, żeby Inkubator inspirował oraz był miejscem innowacyjnym i kreatywnym. ■
e-PROFIT 23
Temat z okładki
24 e-PROFIT
i
sk
ow
n or
kd
e ar
m je:
u
t py
od
mek
ze + Pr
l
nze
aa : ol
cz
ewi
ki hud
c
ą
foc
come L e W TO THE MEDIA
JUN GLE
Interesować się nowymi mediami, technologią czy też reklamą internetową i nie znać Macieja Budzicha, to trochę tak jakby mówić, że jest się sympatykiem piłki nożnej i nie wiedzieć, co to „spalony”. Twórca Blog.mediafun.pl, człowiek roku 2009 według Internet Standard, wykładowca kilku uczelni wyższych, tropiciel nieetycznego marketingu, a prywatnie sympatyczny człowiek – jednym słowem
MACIEJ,
Foto: Ola Anzel / www.olaanzel.pl
BUDź ICH!
Poruszasz się w tylu obszarach związanych z internetem, że trudno zdecydować, od czego zacząć rozmowę z Tobą. Spróbujmy od …telewizji. W wywiadzie, którego udzielił nam Nick Sohnemann z firmy TrendONE, stwierdził, że era telewizji dla wszystkich bezpowrotnie się kończy. Jak Ty się do tego odnosisz? Czy czeka nas era pay per view, a może wysoce specjalistycznych kanałów tematycznych, co po części już się dzieje. Jak Twoim zdaniem będą dalej rozwijały się media masowe takie jak telewizja? Jedyne co się nie zmienia, to czas, który każdy z nas ma do dyspozycji i jest to wciąż 24 godziny na dobę. Dochodzi natomiast mnóstwo rzeczy, które nam ten czas zabierają (gry, konsole, serwisy internetowe, rozrywka w sieci, aplikacje na smartfony), jednocześnie sami decydujemy, kiedy z nich korzystać. Tradycyjna telewizja wciąż jest jednokierunkową tubą, która nadaje interesujący nas program o określonej godzinie. Oczywiście powstają takie rozwiązania jak TVNPlayer, Ipla, Iplex, gdzie możemy sami zdecydować, CO oglądamy, KIEDY oglądamy i NA CZYM oglądamy (telewizor, tablet, smarfon). Ci z czytelników, którzy mają kilkuletnie dzieci już pewnie zetknęli się z tym zjawiskiem – dzieci nie rozumieją już, że na dobranockę trzeba czekać do godziny 19. One chcą już, teraz – najszybciej opanowują YouTube czy aplikacje na urządzeniach mobilnych pozwalające im obejrzeć ulubioną bajkę (ku uciesze rodziców, którzy mają chwilę wytchnienia). Telewizja oczywiście próbuje gonić, łącząc się coraz bardziej z internetem, eksperymentując z aplikacjami na platformie SmartTV czy też jednocześnie nadając obraz i dane z internetu – telewizja hybrydowa (HbbTV). Kolejną sprawą jest „zmęczenie” telewizją, coraz niższy poziom nadawanych audycji, powtarzalność, przewidywalność. Badania przeprowadzone niedawno przez TNS dla PanMedia Western pokazują, że coraz więcej osób włącza
26 e-PROFIT
telewizor „aby coś grało, z wyłączonym dźwiękiem przyciągnąć uwagę widza. S ratować seriale telewizyjn w sieci, we wspomniany „na czymkolwiek, kied i w dodatku z mniejszą (na
Telewizja oczywiście nie zostaną, ale będą wkró się z internetowymi treś że zwykły konsument te natomiast telewizja spro widza, który będzie tego p licznej rodziny siedzącej na pokoju i oglądającej wspól tylko ciekawostką z przeszł
Czy dla osoby takiej jak pole do obserwacji tego, c mediach? A może to troch bardziej rozwinięte i czeka tam powstaje, dotrze do n
Nie miejmy złudzeń – Pols Doliny (mimo różnych pró swoich Marków Zuckerb (mimo zachęcających tytu – nie będziemy więc pio rewolucjach w mediach i że powinniśmy mieć ko interesujące projekty, s tworzące aplikacje na urz w świecie coraz lepiej, ni jeśli chodzi o rynek gier ko
Szybko adoptujemy najno Nasi programiści czy twór międzynarodowych imprez w międzynarodową sp Jest też naturalne, że na polskojęzyczny rynek nie gw sukcesu i wszyscy, którzy zaczną szukać dróg rozwoj Wielkiej Brytanii czy oczy w kraju dobre pole do eksp wiedzy i ekspertów, którzy na coraz liczniejsze konfe wrażenie, że istnieje coś
Temat z okładki
, migało na ekranie”, często m – trudno takiemu medium Sytuację spadku jakości próbują ne, ale i te można obejrzeć ym już wcześniej schemacie dykolwiek i gdziekolwiek” a razie) ilością reklam.
e upadnie, marki kanałów ótce tak mocno przeplatały ściami, internetowym video, ego nie zauważy. Będzie to ofilowana pod konkretnego po prostu wymagał, a obrazek a kanapie, w przyciemnionym lnie ulubiony serial będzie już łości.
Ty, polski internet to dobre co się dzieje w nowoczesnych hę tak, że obserwujesz rynki asz, kiedy ta fala, która gdzieś nas?
ska nie ma swojej Krzemowej ób jej stworzenia). Nie mamy bergów czy Stevów Jobsów ułów w niektórych gazetach) onierem i przewodnikiem po technologii. Co nie oznacza, ompleksy. Powstają u nas serwisy internetowe, firmy ządzenia mobilne radzą sobie ie mamy się czego wstydzić, omputerowych.
owsze trendy i technologie. rcy aplikacji pojawiają się na zach, konferencjach, wsiąkają połeczność „startupowców”. asz niespełna 40-milionowy, warantuje międzynarodowego mają aspiracje podbić świat ju i inwestorów w Niemczech, ywiście w USA. Mamy więc perymentów, mamy dostęp do y chętnie do nas przyjeżdżają erencje biznesowe. Mam też w rodzaju kolejnego etapu
„twórczego napięcia”. Pierwszym było zachłyśnięcie się e-biznesem, startupami, mediami społecznościowymi i magią social media ninja. Teraz nadszedł czas weryfikacji błędów, podejmowania bardziej rozważnych decyzji. Nie mam wątpliwości, że polscy specjaliści będą uczestniczyć w kolejnych rewolucjach, serwisach, usługach w nowoczesnych mediach. A zdarza się, że ta fala powstaje u nas? Nie znam takich przypadków. Częściej zdarza się, że jakiś pomysł doskonale dopasowuje się do istniejących trendów, uzyskuje inwestycje i rozwija skrzydła na całym świecie. Którą z dotychczasowych tegorocznych kampanii marketingowych uznałbyś za najbardziej udaną? Ostatnio coraz częściej słyszę, że era Facebooka powoli przemija. Odbieram to trochę tak jakby w I wieku naszej ery ktoś mówił, że Cesarstwo Rzymskie upadnie. Przesadzam? Koniec końców Rzym upadł, ale czy można sobie wyobrazić dzisiejszy internet bez Facebooka? Może na przemijanie Facebooka jest jeszcze za wcześnie – poza nieprzewidzianymi kataklizmami, nie traci się takiej pozycji z dnia na dzień. Jednak rzeczywiście rośnie liczba osób, które są zmęczone miałkością relacji na Facebooku, specjalnie się od niego odcinają – paradoksalnie, nad wyraz często informując o tym właśnie na... Facebooku. Facebook zmienił oczywiście dzisiejszy internet, nie potrafię powiedzieć, czy była to zmiana na lepsze. Nagle skończyła się era odkrywania internetu – „surfowanie po sieci” zamieniliśmy na „siedzenie na fejsie”. Zamiast poszukiwać interesujących nas serwisów, zdajemy się na to, co podpowie nam algorytm Facebooka zasilany preferencjami naszych znajomych i wykupionymi reklamami. To wszystko sformatowane jest w jedyną słuszną formę – określony font, jeden obrazek, jeden link i prośba o „lajki” czy
Foto: Przemek Chudkiewicz / Grandessa.pl Montaż: IMOGEN
e-PROFIT 27
Temat z okładki komentarze. Nawet marki dały się nabrać na tę ułudę informacji i bycia trendy. Marka zamiast wykorzystywać Facebooka do komunikowana o swoich wartościach, produktach, dając mi możliwość poznania historii produktu, który chce kupić lub którego jestem fanem (dajmy na to, dobra whisky), nagle serwuje mi idiotyczne konkursy czy idiotyczne pytania o to, jak minął długi weekend. To nie jest internet moich marzeń, to nie jest mechanizm, który pobudza kreatywność. To raczej ciągła walka o więcej fanów, o oszukanie algorytmu Facebooka – zamiast opowiadania historii. Oczywiście my jako użytkownicy, wzorem inżyniera Mamonia, lubimy to, co znamy, więc niechętnie wyskakujemy poza ramy nakreślone przez Marka Zuckerberga. To taki bezpieczny wybór. Często wolimy niedobrego i niezdrowego hamburgera ze sprawdzonego McDrive niż przypadkową budkę z hamburgerami, w której jeszcze nigdy nie jedliśmy. Nawet znienawidzony i odchodzący w niepamięć flash dawał więcej możliwości kreacji, opowiadania historii i przełamywania schematów. Pewien jestem natomiast jednego – kolejna rewolucja, zmiana, koniec Facebooka (możecie sobie wybrać dowolne) będzie wypadkową dzisiejszych „królów” sieci – Facebooka, Google, YouTube, Twittera, Pinteresta, Instagrama. Komuś, kto nie rozumie dzisiejszych serwisów i zasad obecności w internecie (dotyczy to również firm i marek), będzie jeszcze trudniej zrozumieć nadchodzące zmiany. Trzymając się wcześniejszej analogii do McDonald’s – pojęcie Slow Food zrozumiesz i docenisz dopiero wtedy, kiedy wiesz dokładnie, co oznacza Fast Food. Maciej, co Twoim zdaniem sprawia, że media są „fun”? Nawiązujesz do mojego nicka, nazwy mojego bloga, nazwy magazynu i ogólnie
28 e-PROFIT
„mediafunowego” klimatu. Ta zbitka słów wciąż mnie bawi, ale wcale nie jest żartobliwa i przypadkowa – moja fotografia to ja krzyczący przez megafon. Media otaczają nas z każdej strony, próbując wcisnąć nam do głowy mnóstwo niepotrzebnych informacji, sprzedać mnóstwo śmieci. Próbują kierować naszym życiem, emocjami, decyzjami zakupowymi. Jednocześnie w dobie dzisiejszych nowoczesnych technologii, każdy z nas jest medium – każdy z czytelników tego tekstu może go skomentować – pisząc o tym na Twitterze, Facebooku, nagrywając vloga na YouTube, czy pisząc komentarz na blogu, mikroblogu. To olbrzymi potencjał. Sam staram się udowodnić, że człowiek z dostępem do klawiatury, internetu i mający niewykorzystaną przestrzeń między uszami, takie kreatywne ADHD, może osiągnąć bardzo wiele. Stoimy więc dzisiaj po dwóch stronach barykady – z jednej strony jesteśmy odbiorcami i bronimy się przed nadmiarem komunikatów, z drugiej strony nadajemy, starając się dotrzeć do jak największej grupy odbiorców. Aby dobrze odnaleźć się w takim świecie trzeba wciąż się uczyć, próbować zrozumieć mechanizmy, jednocześnie nie popadając w paranoję – odnaleźć w tym właśnie „fun”. A media takie jak blogi – bo nieraz blogi maja więcej „widzów’ niż niejedna telewizja – to tylko wyraz komunikacji siebie, czy też zalążek kolejnej gałęzi e-biznesu? Blogi, vlogi to trochę odtrutka na to, co podaje nam telewizja, a przede wszystkim medium, które sami tworzymy, sami możemy kontrolować – żaden redaktor naczelny nie potnie ani nie wycofa tekstu, żaden montażysta nie potnie naszej wypowiedzi, tak jak tego nie chcemy. To teoretycznie nasze,
wolne media (pomijając regulaminy YouTube, prawo własności platform blogowych). Ta wolność nie oznacza automatycznie dobrej jakości – wciąż na blogach i vlogach mnóstwo jest podłej i nic nie wartej treści – odszukać perełki jest w tym świecie dość trudno. Czy może być z tego biznes – oczywiście, wielu blogerów i vlogerów zarabia na swojej pasji i twórczości. Ale wyceniając taką pracę, stąpałbym twardo po ziemi, tysiące dolarów przeznaczone są dla międzynarodowych blogerów. W Polsce żaden bloger domu jeszcze się nie dorobił, chociaż przypadki z samochodem się zdarzały. Czy jest coś takiego, co mógłbyś nazwać podstawowym zbiorem narzędzi do komunikacji, by jako startup/firma być zauważonym i zrozumianym w dzisiejszym necie? Własna strona WWW, profil na Facebooku, a może nie. A jeśli nie, to co w zamian? Podjąłbyś się zadania stworzenia takiego pakietu startowego komunikacji w sieci? Taki podstawowy, uniwersalny zestaw gwarantuje dwie rzeczy – że będzie podstawowy i nic więcej oraz że zapewni tam obecność w sieci dokładnie na poziomie przeciętnej, czyli nijakiej – taka wizytówka w sieci. Doprowadzi nas to do takiej sytuacji, w której czujemy się bezpiecznie, wydaje nam się, że „ogarnęliśmy” nowe media, ale nic poza tym. Tymczasem największym wyzwaniem jest dopasowanie swojej strategii do tego, jaką marką jesteśmy, jaką historię chcemy opowiedzieć, kim są nasi odbiorcy i spełnienia jakich potrzeb oczekują. A tutaj pogrążanie się w schematach, zwłaszcza na konkurencyjnym rynku, jest największym zaniechaniem i niedocenieniem możliwości, jakie mamy przed sobą. Małym firmom i startupom sugerowałbym wybór formuły komunikacji, jaką będziemy prowadzić. Często jest tak, że malutka firma, jednoosobowa działalność tworzy stronę internetową i komunikuje jakby była wielkim koncernem – kilka numerów telefonów (a to jeden, ten sam tylko poprzestawiane cyfry), e-maile do działu zamówień, handlowego, biura, reklamy, prezesa, które i tak spływają na jedną skrzynkę. Tymczasem, o ile produkt lub
usługa do tego się nadaje, można ją sprzedawać właśnie jako pojedynczy pasjonat, miłośnik branży w której się pracuje. Niewielki, internetowy sklep ze sprzętem turystycznym łatwiej komunikować, jeśli ofertę będzie przedstawiał sam właściciel prezentujący towar, korzystający z niego podczas swoich podróży, piszący, fotografujący, nagrywający video przy okazji swojej pasji – to przyciąga innych pasjonatów, którzy szybko stają się klientami. To tylko jeden z przykładów takich rozwiązań. Warto podpatrywać większych od siebie, polecam czytelnikom przejrzeć nagrodzonych w Oscarach reklamy, czyli festiwalu Cannes Lions – najważniejszego festiwalu reklamy na świecie. Pojawia się tam mnóstwo kreatywnych pomysłów i skutecznych form komunikacji, które spokojnie można wykorzystać na swoim rynku. Podsumowując – należy najpierw znać swoje potrzeby i możliwości – poznać narzędzia, które możemy zastosować i dopiero potem dopasować to w jedną, spójną strategię komunikacji. Czy właśnie w obszarze komunikacji w sieci, widzisz potencjał na rozwój nowych startupów? Ogromna liczba nowych pomysłów i startupów dotyczy właśnie tego, że potrzebujemy albo uwielbiamy wymieniać się informacjami, kochamy komunikować się ze sobą. Obojętnie czy to dotyczy informacji o dostępnych lotach, wolnych biletach, rozkładzie jazdy, repertuaru kin czy obowiązujących trendów w ubiorze, winach czy potrawach. Rozproszonych danych w sieci jest mnóstwo, wciąż ich przybywa, zostawiamy mnóstwo „śladów” w sieci – można to wykorzystać – na takiej bazie będą wciąż powstawały nowe startupy. Dziękuję za rozmowę. ■
Foto: Przemek Chudkiewicz / Grandessa.pl Montaż: IMOGEN
e-PROFIT 29
Okiem inwestora
Nowe kierunki rozwoju
e-usług
Rozmowa z Pawłem Skowerą z Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości
Okiem inwestora Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości udostępniła niedawno raport dotyczący rozwoju sektora e-usług zarówno w Polsce, jak i na świecie. Gościmy dziś na łamach e-PROFIT jednego z autorów koncepcji całej publikacji – Pawła Skowerę. Rozmawia Marek Dornowski Mówienie o tym, że w internecie jest wszystko, zakrawa na truizm. Z drugiej jednak strony branża e-biznesu cały czas się rozwija, a zatem ciągle pojawiają się nowe usługi, a zatem czy Pana zdaniem internet jest już wszędzie, czy ciągle są jeszcze białe plamy na mapie gospodarczej, które można nazwać internetową pustynią? Druga edycja raportu „Rozwój sektora e-usług na świecie” to takie zdjęcie dnia, jeśli chodzi o światowy internet. Naszym celem było omówienie, w sposób kompleksowy i przejrzysty, aktualnego stanu najpopularniejszych gałęzi e-biznesu oraz omówienie e-usług, które posiadają w perspektywie najbliższych 5 lat największy potencjał wzrostu w warunkach współczesnej gospodarki. Dodatkowym celem jest wskazanie nisz rynkowych oferujących największy potencjał dla rozwoju e-usług. Trudno stwierdzić, że istnieją jeszcze niezagospodarowane obszary. Raczej nasycenie pewnych obszarów jest jeszcze niewielkie lub istnieje duży potencjał w niektórych branżach. Jakie to są obszary? Szeregując rynek e-usług pod względem poziomu rozwoju i dynamiki, autorzy przygotowanej przez PARP publikacji wskazali, że w perspektywie najbliższych lat najdynamiczniej rozwijające się usługi elektroniczne obejmą wszelkie usługi sprzyjające wzrostowi komunikacji pomiędzy użytkownikami internetu w czasie rzeczywistym (sieci społecznościowe łączące funkcjonalności urządzeń mobilnych, komunikatory mobilne i internetowe oraz geolokalizację). Rozwój obejmie też wieloplatformowe, pod względem urządzeń i systemów operacyjnych, e-usługi wspierające czynienie z domu multimedialnego centrum rozrywki, czyli zakładające, że użytkownik korzysta z interaktywnej telewizji, smartfonu, tabletu, konsoli do gier itp. Dalszy rozkwit czeka też usługi elektroniczne, dla których podstawą są dane zgromadzone w chmurze obliczeniowej, związane z nowymi formami dystrybucji muzyki, filmów oraz książek i prasy. Mimo sporego nasycenia (także w Polsce) dalszą szansę na rozwój będą miały usługi z obszaru finansów, planowania kariery zawodowej oraz zarządzania
czasem wspierające kompleksowe zarządzanie sprawami osobistymi i zawodowymi. Rozwój będzie też napędzany nowymi sposobami wykorzystania internetu i kolejnymi generacjami urządzeń dostępowych, co szczegółowo opisujemy w raporcie. Czy zgadza się Pan z Keithem Teare, że powoli mamy do czynienia z końcem ery Web 2.0, a wchodzimy w coś, co można nazwać erą internetu mobilnego opartego na aplikacjach? Rynek mobilny rozwija się w astronomicznym tempie, ale trzeba pamiętać, z jakiej bazy startuje. Dane w ujęciu światowym nadal pokazują wyraźną dominację internetu stacjonarnego, mimo powolnego spadku udziałów w dostępie do sieci w porównaniu do internetu mobilnego. Pogłoski o śmierci Web 2.0 są mocno przesadzone, jednak mobilny dostęp do internetu i tym samym gospodarkę mobilnych aplikacji czeka globalny rozkwit, którego pierwsze symptomy są zauważalne na świecie. To powoduje, że twórcy e-usług muszą zaplanować wdrożenie tego kanału świadczenia usługi w swojej strategii biznesowej lub przemyśleć rozpoczęcie działalności od stworzenia aplikacji na smartfony i tablety. Przykładem niech będą Indie, gdzie w maju 2012 r. rosnący od 3 lat udział mobilnego dostępu do internetu prawie zrównał się z malejącym poziomem wykorzystania internetu stacjonarnego. Biorąc pod uwagę fakt, iż w Indiach już ponad 200 mln rolników korzysta z telefonów komórkowych m.in. w celu uzyskiwania dotacji rządowych (głównie podczas weryfikacji i potwierdzania płatności) lub uzyskiwania danych nt. warunków atmosferycznych i prognoz zbiorów, możemy stwierdzić, że jakikolwiek rozwój maksymalizujących zadowolenie użytecznych usług na terenie konkretnego kraju może dokonać szybkiej zmiany proporcji między stopniem wykorzystania internetu stacjonarnego i mobilnego. Z pewnością rok 2012 zwiastuje przyspieszenie w transformacji rynku internetowego w kierunku określonym jako SoLoMo (Social Local Mobile). Teraz dominują 3 platformy. Pierwsza odpowiada za
e-PROFIT 31
Okiem inwestora wyszukiwanie informacji i jest to oczywiści Google. Druga to Apple i lideruje w urządzeniach i usługach mobilnych. Trzecia to Facebook – komunikacja społecznościowa. Trwały wzrost dotyczy także e-usług związanych z dzieleniem się informacją (Twitter), handlem (Groupon) oraz grami i rozrywką (Zynga). Dynamizm rynku e-usług oraz odpowiedź na pytanie o utrzymanie dominacji obecnie najpotężniejszych globalnych firm jest sprawą otwartą. Google traci przychody z jednej ze swoich podstawowych usług biznesowych. Dalszy rozwój Apple będzie zależał od tego, jak zespół firmy poradzi sobie po odejściu Jobsa. Facebook notuje spadki na giełdzie. Przejściowe zachwianie rynku jest jednak szansą na zaistnienie wielu nowych firm, które z pewnością mogą próbować budować swoje usługi wokół koncepcji SoLoMo. W najbliższych latach czekają nas zatem kolejne premiery nowinek technologicznych, zaawansowanych urządzeń, a w ślad za nimi zupełnie nowych usług elektronicznych oraz innowacyjnych modeli biznesowych. Ich twórcy powinni jednak pamiętać o słowach Jobsa – Musimy zacząć od tego, jak zadowolić użytkownika, a dopiero potem opracować odpowiednią technologię, nie na odwrót. W swoim raporcie przedstawiacie perspektywy rozwoju niszowych e-usług. Z punktu widzenia inwestorów to cenna wskazówka. Mając wiedzę, którą zdobył Pan przy opracowywaniu raportu oraz możliwość zainwestowania 200 tys. euro, gdzie szukałby Pan pomysłów na biznes? To zbyt rozległy temat, aby streścić go w kilku zdaniach. Tak jak już mówiłem, raport jest przedstawieniem obecnego stanu e-usług na świecie i opisujemy w nim także stan i perspektywy usług niszowych. Nie pokusiłbym się jednak o wskazanie jednej niszy. W raporcie zastosowaliśmy dwa podejścia przy opisie poszczególnych nisz. Z jednej strony pokazaliśmy nisze skierowane są do różnych grup odbiorców podzielonych ze względu na branżę, wiek, płeć, stan zdrowia, zainteresowania. Z drugiej strony każda nowa e-usługa, która dotychczas nie funkcjonowała na rynku elektronicznym, była kwalifikowana jako niszowe rozwiązanie mogące w perspektywie przerodzić się w e-usługę masową i popularną. Szczególną uwagę zwróciły usługi wywodzące się z dzisiejszych trendów – jak mobilność, synchronizacja i integracja oraz wykorzystanie rozwiązań w chmurze obliczeniowej, które w przyszłości mogą stać się usługami popularnymi i masowymi. Z tego punktu widzenia wyłaniają się też nisze zaobserwowane już wcześniej w Polsce przez autorów innych publikacji w obszarach i branżach dotychczas
32 e-PROFIT
będących w małym zainteresowaniu, takich jak kultura, rolnictwo, leśnictwo, górnictwo. Opis poszczególnych nisz stanowi istotną część publikacji, jest to doskonale narzędzie dla przedsiębiorców szukających inspiracji. Czy Pana zdaniem internet nadal będzie interesującym miejscem dla inwestorów? Spojrzałbym na to szerzej. Nie tylko internet, ale ogólnie technologie ITC stanowią potencjalne źródło wzrostów w niemal każdym biznesie. Polacy prywatnie są liderami wykorzystywaniu nowoczesnych technologii. Pod koniec 2011 r. z sieci korzystało 19,5 mln Polaków. W tym samym czasie smartfony wykorzystywało już 6 mln użytkowników, prawie 30% ogółu użytkowników telefonów. Polska zajmuje także wysokie 13 miejsce w światowym rankingu liczby użytkowników posiadających dostęp do technologii 3G. Optymistyczne prognozy panują także na rynku tabletów. W 2012 r. w Polsce w tym samym czasie tablety ma kupić 270 tys. użytkowników. W porównaniu do roku 2010, w którym liczba sprzedanych tabletów wyniosła jedynie 10 tys. sztuk, będzie to wzrost 27-krotny. Według danych GUS z marca 2012 r. prawie 94% polskich przedsiębiorstw posiada dostęp do internetu, a stronę internetową posiada prawie 65%, ponad 66% przedsiębiorców korzysta z automatycznej wymiany danych z podmiotami zewnętrznymi. Jeśli jednak przyjrzeć się bardziej zawansowanym wskaźnikom, wygląda to już gorzej. Internet o prędkości powyżej 10 Mbit/s posiada niecałe 20% przedsiębiorców. Tylko 11% firmowych stron internetowych oferuje możliwość złożenia zamówienia lub rezerwacji. Automatyzacja to głównie wysyłanie dyspozycji płatniczych do instytucji finansowych, wymiana danych z organami administracji publicznej. Z bezpłatnych aplikacji ERP lub CRM korzysta tylko 7% polskich przedsiębiorców. Powyższe dane wskazują, jaki jeszcze niezagospodarowany potencjał tkwi w naszych biznesach. Warunki gospodarcze, w jakich działają dzisiejsze przedsiębiorstwa sektora MSP w Polsce, należą do jednych z najciekawszych, ale i najbardziej wymagających w historii działalności gospodarczej. Z jednej strony Polska, jako członek wielu międzynarodowych stowarzyszeń politycznych i gospodarczych (np. Unii Europejskiej) ma ogromne możliwości ekspansji i rozwoju. Z drugiej strony, na zasadzie wzajemności, te same mechanizmy wprowadzają na nasz krajowy grunt zagraniczną konkurencję charakteryzującą się innym doświadczeniem, kulturą działalności gospodarczej oraz zasobami materialnymi i niematerialnymi. Patrząc kompleksowo, nie sposób również nie dostrzec wpływu
Okiem inwestora globalnych czynników gospodarczych i środowiskowych, jak np. gospodarki Chin czy zmian klimatycznych. W takich warunkach przedsiębiorstwa, aby przeżyć na rynku, muszą przyjąć za swój nadrzędny cel stałe i intensywne dążenie do poprawy efektywności działania. Bardzo istotnym sposobem osiągnięcia tego celu, jeśli nie najistotniejszym, jest innowacyjność działania, a w szczególności szerokie wykorzystanie technologii informatycznych i telekomunikacyjnych, jak również wiedzy na temat optymalizacji realizowanych procesów. Odpowiedzią PARP na potrzeby podniesienia innowacyjności gospodarki jest wiele działań i wiele programów inicjowanych przez Unię Europejską, z których na szczególne wyróżnienie zasługuje Program Operacyjny Innowacyjna Gospodarka. Poza wsparciem e-usług (słynne działanie 8.1 PO IG) funkcjonuje
też działanie 8.2 tego programu, a więc wspieranie wdrażania elektronicznego biznesu typu B2B. Optymalizacja czy to proceduralna, czy techniczna, procesów biznesowych wymaga w pierwszej kolejności odpowiedniej identyfikacji i specyfikacji realizowanych procesów biznesowych. Skuteczne działania w tym obszarze wymagają nie tylko szerokiej wiedzy teoretycznej z dziedziny zarządzania przedsiębiorstwami i realizacji procesów biznesowych. Staramy się o tym pisać codziennie na stronach portalu www.web.gov.pl, zarówno w aktualnościach, jak i prezentując kompleksowe raporty takie jak „Realizacja procesów B2B z wykorzystaniem technologii ICT”. Przygotowujemy też cykl spotkań, w czasie których kompleksowo omówimy wszystkie zagadnienia z tym związane. Szczegóły wkrótce na portalu. Dziękuję za rozmowę. ■
Paweł Skowera – główny specjalista w Departamencie Komunikacji Zewnętrznej Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. Koordynuje projekty informacyjno-promocyjne, w tym
przede wszystkim odpowiada m.in. za prowadzenie portalu „Wspieramy e-biznes” o tematyce związanej z innowacyjnością, usługami elektronicznymi, funduszami europejskimi. Stworzył koncepcję i koordynował pracę nad publikacją „Rozwój sektora e-usług na świecie”. Jest trenerem wewnętrznym Akademii PARP w zakresie tworzenia założeń kampanii reklamowych w internecie, zarządzania komunikacją z użytkownikami, usability oraz zarządzania architekturą informacji na portalach.
Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP) Jest agencją rządową podlegającą Ministrowi Gospodarki. Zadaniem Agencji jest zarządzanie funduszami z budżetu państwa i Unii Europejskiej, przeznaczonymi na wspieranie przedsiębiorczości i innowacyjności oraz rozwój zasobów ludzkich. Misją PARP jest tworzenie korzystnych warunków dla zrównoważonego rozwoju polskiej gospodarki poprzez wspieranie innowacyjności i aktywności międzynarodowej przedsiębiorstw oraz promocja przyjaznych środowisku form produkcji i konsumpcji. Platforma Wspieramy e-Biznes – www.web.gov.pl Portal jest projektem PARP, którego celem jest popularyzacja idei społeczeństwa informacyjnego i gospodarki opartej na wiedzy. Autorzy www.web.gov.pl chcą wspierać e-biznes, dostarczać informacji m.in. jak najefektywniej wykorzystać środki z funduszy UE. Atutem serwisu jest zgromadzona w jednym miejscu, dostępna bezpłatnie kompleksowa wiedza z zakresu e-usług i technologii B2B. Codziennie publikowane są aktualności z branży. Rozwijane są bazy wiedzy: ponad 1700 opisanych e-usług, wszystkie dostępne na polskim rynku możliwości finansowania ITC. Przedsiębiorcy znajdą na Platformie. Wspieramy e-Biznes – www.web.gov.pl Eksperckie opracowania, analizy i e-booki dotyczące rynku i biznesu elektronicznego w Polsce. Publikacje zawierające porady na temat budowania modeli biznesowych, analizy polskich regulacji prawnych dotyczących e-gospodarki oraz wskazówki na temat skutecznej reklamy w internecie i zwiększenie konkurencyjności firm cieszą się ogromnym zainteresowaniem wśród użytkowników Platformy. Instytut Logistyki i Magazynowania (ILiM) Realizuje prace badawczo-rozwojowe i usługi doradcze podnoszące efektywność funkcjonowania przedsiębiorstw i całych łańcuchów dostaw. Odgrywa rolę organizacji krajowej GS1 wdrażającej do praktyki gospodarczej globalne standardy GS1, obejmujące m.in. kody kreskowe i elektroniczną wymianę danych. ILiM jest wykonawcą projektów rządowych związanych z rozwojem e-handlu i e-administracji w Polsce. Aktywnie działa w europejskiej przestrzeni badawczej, będąc koordynatorem i partnerem projektów z zakresu ICT. Eksperci z Centrum Elektronicznej Gospodarki ILiM opracowali drugą edycję raportu „Rozwój sektora e-usług na świecie”.
e-PROFIT 33
Warto wiedzieć
Jakub Lebuda, P
Po pierwsze, pomysły powszechnym – przykła świecie mogą być dosk koncepcji biznesowych. podobnych przedsięw jednocześnie pozwala i ryzyka, sukcesu i walido etapie ich planowania. i dotychczasowe dośw poszukujących finansow wyjątkowo cennym, p jest globalna, przecięt każdej z branż spadają i gwarantują tylko te p operują w dużej skali spr rynek zakładają te I w końcu po czwa życia profesjonalnego, zawodowego z osobis o tym E. Bendyk) spraw zjawisko infotainment. że świat się tabloidy głównie o to, że form
Pitch & Grab
tak samo ważna jak przekazać innym to, co w
W rezultacie uwaga ( jest wyczulona jedynie i rozrywkowe komunik ode mnie mówią o http://www.dollarshavec stała się bowiem dobrem jest ona zdolna do krótszych form (too
34 e-PROFIT
Foto: sxc.hu / Montaż: IMOG
Warto wiedzieć Stwierdzenie, że żyjemy w epoce szumu informacyjnego, jest trywialne. Informacje coraz łatwiej replikować i rozpowszechniać (doskonale pokazują to social media), a liczba osób z dostępem do sieci rośnie i na koniec 2011 r. wynosiła ponad 32% (http://www.internetworldstats.com/stats.htm). To oznaczałoby, że informacje codziennie konsumują i produkują ponad 2 mld osób. Jaki jest praktyczny wymiar tych zjawisk dla poszukujących finansowania?
Partner Zarządzający EXEQ
y stały się dobrem łady innych miejsc na konałym kompendium . Po drugie, duża ilość wzięć realizowanych identyfikować czynniki ować podejścia już na Po trzecie, egzekucja świadczenia zespołów wania stały się zasobem ponieważ konkurencja tne marże w niemal i wysoką stopę zwrotu przedsięwzięcia, które rzedaży i jako docelowy en ponadnarodowy. arte, wielowątkowość przenikanie się życia stym (ciekawie pisze wiają, że powszechnieje . Pesymiści rzekliby, yzuje, chodzi jednak ma jest przynajmniej
http://en.wikipedia.org/wiki/Wikipedia:TLDR. Kanoniczną stała się zatem formuła piczu (ang. elevator pitch), czyli krótkiej, kilkudziesięciosekundowej prezentacji projektu, działań, postępów. Piczują starupowcy inwestorom, usługodawcy klientom, konsultanci właścicielom w projektach doradczych, ba! piczują coraz częściej także naukowcy komisjom dysponującym budżetami na B+R. Sama formuła piczu stoi w opozycji do polskiej natury, systemu edukacji czy dziedzictwa kulturowego. Zaczynamy zwykle od środka, tłumaczymy oczywistości, uczymy wstępu, rozwinięcia i zakończenia (gdzie dopiero w zakończeniu tkwi mięso) i w końcu najbardziej cenimy dzieła epickie – długie, rozległe i romantyczne. Koniec końców (against all odds) osiągamy jednak w piczowaniu coraz lepsze rezultaty. Przedsiębiorcy nauczyli się szanować czas rozmówcy i syntezować swoją wiedzę: zwinnie
Attention!
treść, jeśli chcemy według nas jest ważne.
(inwestorów, klientów…)
e na jasne, rzeczowe katy (osoby młodsze o nich „osom”, np: club.com) – uwaga m rzadkim. Dodatkowo przyswajania jedynie long, didn’t read)
GEN
opisują potrzebę, świadczoną usługę i sedno jej wartości, otoczenie konkurencyjne, przewagi i plany monetyzacji. Dlaczego pitch jest ważny? Einstein mówił: if you can’t explain it simply, you don’t understand it well enough. Zawarcie koncepcji biznesu w 4 zdaniach świadczy o umiejętności spojrzenia na problem z góry. Wymaga znajomości otoczenia i rozumienia sił na rynku. Picz jest streszczeniem, executive summary
naszego biznesu – to coś, z czym może zapoznać się każdy i na podstawie czego decyduje, czy wchodzić w detale. Nie miejmy jednak złudzeń – jeśli inwestor zainteresuje się prezentowanym pomysłem to przeprowadzi gruntowną analizę przed podjęciem decyzji o inwestycji (due dilligence). Dlatego przygotujmy się także na szczegółowe omawianie detali w swoim czasie. Formuła piczu zaczyna się dobrze aklimatyzować także w internecie. Coraz bardziej popularne stają się explanatory videos zwane czasem także product lub startup clips. Badania pokazują, że goście na stronie internetowej w ciągu nie więcej niż 10 sekund podejmują decyzję, czy na niej pozostać dłużej, dlatego konsystentna formuła filmu zyskuje coraz większą popularność. Konsumenci wręcz preferują tę formułę w stosunku do innych formatów komunikacji (wg eMarketer) – ta tendencja dotyczy także c-level (59% badanych szczebla kierowniczego preferuje video od tekstu, Forbes Insight, 2010). Tendencje te stały się więc zupełnie policzalne, a wydatki na video-picze zupełnie uzasadnione: badania Internet Retail (marzec 2011) wskazują, że klienci którzy widzieli prezentację produktu w formie video są o przeciętnie 144% bardziej skłonni kupić prezentowane rozwiązanie, niż ci klienci, którzy poznali produkt za pomocą innego medium (zainteresowanych tym tematem odsyłam do http://www.clipatize.com/whitepaper.pdf). Dobry picz, bez względu na to, czy w formie klipu, czy w formie ustnej, buduje rozumienie, a tym samym i zaufanie: między dostawcą a klientem, między przedsiębiorcą a inwestorem. Tego Wam życzę. ■
e-PROFIT 35
9
POLSKIE MOBI 2012
36 e-PROFIT
Monika Mikowska
faktów z polskiego rynku, dla których warto być mobi.
?
?
Warto wiedzieć
...a czym jest „bycie mobi”? „Bycie mobi” to nie tylko posiadanie aplikacji mobilnej. To zrozumienie pojęcia „mobilność” i zachowań swoich „mobilnych” klientów oraz dostarczanie im odpowiednich rozwiązań w zależności od kontekstu, w którym spotykają się z Twoją marką. Czy faktycznie w Polsce warto się już tym interesować? Zebrałam kilka ważnych danych z (przede wszystkim) polskiego rynku i przeistaczam je w argumenty, dla których warto jak najszybciej przekonać się do rozwiązań mobilnych. Polski rynek mobilny jest oczywiście na razie bardzo młodziutki, wiele osób działających na nim dopiero się go uczy. Stąd pytają mnie, jak wejść w mobile. Co ciekawe, pytania, czy wchodzić w mobile, pojawiają się równie często! Jeśli ktoś jeszcze ma wątpliwości, waha się bądź odkłada to na później, niech liczby przemówią! Oto 9 faktów, dla których warto zadbać o bycie „mobilnym” dla polskiego klienta:
9
Ile mamy smartfonów?
Ponad 7 000 000 Polaków posiada smartfony. A w pierwszym kwartale br. zostało sprzedanych u nas aż… 1 045 000 smartfonów. W USA w lutym br. udział w rynku smartfonów zrównał się z udziałem klasycznych telefonów komórkowych (niemal równo po 50%), jak wynika z raportu badawczego Nielsena. W Polsce istnieje oczywiście o wiele większa dysproporcja (niecałe 20% na rzecz smartfonów, jak podaje firma analityczna IDC, która specjalizuje się w raportach wyników sprzedaży telefonów komórkowych), ale dynamika wzrostu jest o wiele wyższa. Lipcowe badanie przeprowadzone wśród polskich internautów przez MEC Analytics and Insight dostarcza wiedzy, że Polacy dopiero rozpoczęli swoją przygodę ze smartfonami. Ponad 60% posiadaczy smartfonów ma je krócej niż rok. To oznacza, że zainteresowanie i faktyczne użycie smartfonów upowszechnia się w Polsce DOPIERO TERAZ, W TEJ CHWILI!
8
Jak używamy smartfonów?
77,7% Polaków potwierdza, że smartfony nie służą im już tylko do komunikacji. 83,4% Polaków zawsze ma swój smartfon ze sobą, a zostawia go tylko przez przypadek. Inny raport, opublikowany 3 miesiące temu przez PBI pt. „Generation Mobile 2012” dostarcza kolejnych ważnych inspiracji. Smartfon zastępuje coraz więcej przedmiotów: kalkulator, kalendarz, mp3 player, aparat fotograficzny, dyktafon, latarkę, nawigację GPS, za chwilę kartę płatniczą. Telefon to najbardziej osobista rzecz, którą nosimy przy sobie i co więcej, naprawdę niekomfortowo i niepraktycznie nam się z nim rozstawać. Telefon, szczególnie ten „smart”, oferuje bardzo wiele powodów, by nie wypuszczać go z ręki.
e-PROFIT 37
Warto wiedzieć
7
Przychody z reklamy mobilnej
W roku 2011 w porównaniu do 2010 o 722% wzrosły przychody z reklamy mobilnej w Polsce. Taki wynik opisany jest w kwietniowym raporcie „zanox Mobile Performance Barometer”. W Polsce właśnie teraz rosną i krystalizują się sieci reklamy mobilnej i stąd tak imponujący wynik. Juniper Research dodatkowo podkręca atmosferę, szacując, że globalne wydatki na reklamę w przestrzeni mobilnej cały czas będą dynamicznie rosły i w 2015 r. przekroczą poziom 11 mld dol., w porównaniu do 3,1 mld dol. w 2010 r.
5
Mobilne zakupy
14,4% właścicieli smartfonów w Polsce robi zakupy w mobilnych wersjach sklepów internetowych i korzysta z aukcji. 30% Polaków sprawdza ceny produktów w mobilnych porównywarkach cenowych.
Powyższe dane pochodzą z wspomnianego już wcześniej raportu „Generation Mobile 2012”. Dotyczą one bowiem okresu, w którym m-commerce w Polsce dopiero raczkuje! Ogólnie mówiąc, większość Wartość sklepów internetowych nie posiada swoich mobilnych transakcji mobilnych wersji, co wobec takich prognoz okazuje się sporym niedopatrzeniem. Równocześnie tylko 36,8% Polaków deklaruje, że nie używa smartfona do zakupów. 9,4 mld dol. ma wynieść w 2015 r. wartość polskich Dlaczego zatem zaniedbywać tych, którzy używają? transakcji mobilnych, wg szacunków IE Market Wygrają te sklepy, które najszybciej to nadrobią. Research.
6
Prognozy globalne mówią o ponadtysiąckrotnym wzroście wartości transakcji mobilnych do 2015 r. Trend dociera także do Polski. Pomimo że polskie banki wciąż nie mogą się dogadać z operatorami telefonii komórkowej i nie ma jeszcze wspólnego planu wdrażania mobilnych płatności na polskim rynku, to już uświadamiają przeciętnemu Kowalskiemu, że wkrótce wyjdzie na zakupy, zostawiając portfel w domu. Kolejne banki uruchomiają własne pilotaże płatności mobilnych (np. mBank, BZ WBK, PKO BP). Ten ostatni w zeszłym miesiącu poinformował o projekcie „ponad podziałami” – PKO BP planuje uruchomić płatności mobilne, które będą działały w oparciu o model elektronicznej portmonetki, dostępnej dla wszystkich osób – nie tylko klientów tego banku. Jesteśmy zatem świadkami małej rewolucji.
38 e-PROFIT
4
Liderzy mobi
Już ponad 1000000 użytkowników pobrało już aplikację mobilną Allegro. W roku 2011 w stosunku do 2012, o 300% wzrósł ruch z urządzeń mobilnych na strony i aplikacje Allegro. Kamil Brzeziński, manager działu mobilnego w Grupie Allegro, w swoich felietonach i wystąpieniach chętnie dzieli się wynikami swojego pracodawcy. Warto znać te liczby. Rozwój Allegro.pl w kanale mobilnym jest przecież tożsamy z ogólnym wzrostem ilości transakcji i rozwojem polskiego m-commerce. Które inne polskie aplikacje mobilne zostały pobrane ponad milion razy? No właśnie.
Warto wiedzieć
3
Wyszukiwanie informacji
Pod wpływem emocji („widzę to TERAZ, mogę to TERAZ kupić, więc dlaczego nie?!”) działamy szybko. Jeśli nie dostajemy tego, czego chcemy – szybko pożądanych 75,6% badanych Polaków używa przeglądarek informacji poszukamy u konkurencji. I tak dochodzimy w telefonie do wyszukiwania informacji do najważniejszego pytania: czy otwierałeś stronę a 68,6% z badanych osób używa przeglądarek swojej firmy na swoim telefonie? Jak wygląda? w telefonie do przeglądania informacji. Dodatkowo, jak wynika z najnowszego raportu „Mobilny konsument w świecie mobilnego Internetu”, opracowanego przez IIBR, 59% posiadaczy smartfonów wykorzystuje je do łączenia się z siecią co najmniej kilka razy w tygodniu. Nic dziwnego – jedną z głównych przewag smartfonu nad zwykłym telefonem jest wybornie śmigająca PRZEGLĄDARKA. Zobacz, jak wielu Polaków już wie, jak jej używać i nie waha się tego robić.
Skuteczność stron mobi
2
Mobi nie wybacza błędów
1
Aż 2 z 3 osób nie wróci już na „problematyczną” stronę mobilną. 40% osób od razu odwiedzi konkurencyjną, „poprawną” stronę mobilną. Najważniejszy argument jest wypadkową dwóch poprzednich. W świecie, w którym liczy się mobilność, „drugie szanse” dawane są rzadko. Mobilność to szybkość, dostępność, użyteczność i... przyjemność. Konkurencja jest ogromna, a użytkownicy wymagający i bezwzględni.
25% wizyt na stronie mobilnej danej firmy zamienia się w natychmiastowy kontakt bądź zakup. Czas jest deficytowy – szukamy wartościowych i dobrze podanych informacji i pudłując w jednym Tak podaje raport z 2011 r. DudaMobile miejscu, szybko szukamy alternatywy. Nie oferując Internal Data. Skoro Polacy tak często korzystają klientom tego, czego oczekują, po prostu tracisz biznes. z przeglądarki internetowej w swoim telefonie, BINGO! to warto wiedzieć, jakie modele zachowań temu Dotarłeś do celu! towarzyszą. Korzystanie z rozwiązań mobilnych wiąże się wieloma zachowaniami pod wpływem impulsów. Dziękuję za uwagę.
Monika Mikowska
W branży interaktywnej od 8 lat. Do niedawna pracowała jako dyrektor ds. rozwoju biznesu w agencji technologicznej Janmedia Interactive. Właśnie otworzyła jedną z pierwszych w Polsce mobile agency, Mobeedick.com, która świadczy usługi wyłącznie z zakresu marketingu mobilnego. Współpracowała m.in. z NIVEA Polska, Mars, Orange, Raiffeisen Bank Polska, Wp.pl. Absolwentka poznańskiej Akademii Ekonomicznej. Od 4 lat zafascynowana trendem mobile. Autorka bloga http://jestem.mobi, na którym popularyzuje wiedzę o rozwiązaniach mobilnych.
e-PROFIT 39
Startujemy – oceniamy
Gdzietanczyc.pl – wyszukiwarka dla tancerzy Sylwester Kozak, Dawid Zaraziński Charleston, jive, quickstep – taniec przeżywa prawdziwy rozkwit. Twórcy Gdzietanczyc.pl chcą ułatwić wejście w ten świat, przez pomoc w znalezieniu najlepszych szkół i instruktorów. Taniec ma w Polsce rzeszę zwolenników, a jego nauka to duży biznes. Gdzietanczyc.pl ma ułatwiać znalezienie najlepszych szkół tańca i instruktorów. Projekt tworzą 3 osoby „zafascynowane kulturą tańca i internetem”. Serwis wystartował w kwietniu.
czy Multisport Plus. Szukać można także trenerów – po lokalizacji, nazwisku lub szkole. W Gdzietanczyc.pl znalazło się także miejsce na aktualności, gdzie można znaleźć m.in. porady dotyczące tańca. Jest tu także baza wiedzy na temat stylów tańca.
Pomysł zrodził w głowie mojej żony – Kasi. Sfrustrowana bezskutecznym szukaniem szkoły tańca w pobliżu naszego miejsca zamieszkania, dziwiła się, dlaczego nie ma w necie wyszukiwarki, która pomogłaby znaleźć zajęcia według kryterium lokalizacji czy stylu tańca. Rozmawialiśmy o tym i stwierdziliśmy – jeśli nie ma takiej strony, dlaczego jej nie stworzyć i pomóc ludziom, którzy mają taki problem? No i wspólnymi siłami zaczęliśmy tworzyć portal – mówi Jan Pisula, współtwórca projektu.
Wyróżniki projektu? Gdzietanczyc.pl daje możliwość szybkiego ocenienia szkoły i napisania recenzji. Można też oceniać kadrę uczącą w danej szkole, przekonują twórcy. Posiadamy największą i najbardziej aktualną bazę szkół tańca w Polsce. Będziemy sukcesywnie ją uzupełniać – dodają. Gdzietanczyc.pl zarabiać ma dzięki reklamie oraz kontom premium dla szkół. Konta te dawać mają możliwość podawania większej ilości danych, tworzenia terminarza, cennika czy wstawianie własnego logo czy pełnej galerii zdjęć. Najbliższa przyszłość to przede wszystkim rozwijanie bazy danych. Pojawią się również wspomniane wyżej funkcje związane z kontami premium. Twórcy rozważają również rozbudowanie sfery społecznościowej, ale nie mają jeszcze konkretnych planów. ■
Fot: Mapa szkół tańca
Źródło: Gdzietanczyc.pl
Twórcy nazywają swój serwis „pierwszą w Polsce porównywarką szkół tańca”. Nasz projekt kierujemy do aktywnych internautów, którzy zaczęli lub chcą rozpocząć swoją przygodę z tańcem. Zadaniem portalu jest służyć zarówno tym, którzy mają już swoją sprawdzoną szkołę tańca i instruktorów – by mogli się dzielić swoimi wrażeniami z innymi pasjonatami tańca, jak i dla tych którzy i ciągle szukają szkoły, stylu, instruktora – by na podstawie wybranych przez siebie kryteriów oraz opinii innych użytkowników móc odnaleźć to, czego szukają – dodają. Centralnym elementem serwisu jest wyszukiwarka. Szkoły szukać można według lokalizacji, nazwy, stylu tańca oraz kart sportowych typu Benefit
40 e-PROFIT
Fot: Mapa szkół tańca
Źródło: Gdzietanczyc.pl
Startujemy – oceniamy
Gdzietanczyc.pl w ocenie ekspertów
Sylwester Kozak
Dawid Zaraziński
Pasja i dobre wykonanie
Jest rzetelnie
Modny temat, dobre wykonanie to przepis na serwis, który może odnieść sukces. Brakuje tylko użytkowników. Obecnie w bazie Gdzietanczyc.pl jest blisko 1300 szkół, ale już tylko 18 trenerów. Bez większej liczby użytkowników osiągnięcie sukcesu może się okazać trudne. Sama formuła dodawania szkół i trenerów też budzi pewne wątpliwości – autorzy nie chwalą się sposobem, w jaki weryfikują przesyłane przez użytkowników dane. W zakładkach szkół i trenerów często brakuje też wzajemnego linkowania, zakładka „powiązane szkoły” jest tylko przy niektórych trenerach.
Muszę się przyznać: tańca nie rozumiem. Oglądam czasem programy taneczne i powiem szczerze: nie wiem o co tyle zamieszania, skąd te teatralne łzy, emocje jak podczas lądowania na Księżycu…
Dość jednak narzekania, pomimo kilku potknięć – nawet nie błędów – serwis na pewno może się podobać. Osobiście nieco brakuje mi większego zaangażowania użytkowników w tworzenie treści na serwisie. Trzymam kciuki, bo widać, że autorzy serwisu do jego tworzenia podchodzą poważnie.
Rozumiem jednak, że dla wielu osób taniec jest sposobem na życie czy wręcz całym życiem. I jeszcze więcej, chciałoby się przekonać, jak to jest i samemu spróbować swych sił na parkiecie. To właśnie do nich kierowany jest Gdzietanczyc.pl. Serwis jest porządnie wykonany. Nie oferuje co prawda fajerwerków, ale jest czytelnie, a wyszukiwarka działa sprawnie. Baza danych jest tu najważniejsza i wszystko wskazuje na to, że jest rzeczywiście rzetelnie przygotowana. Reszta to już dodatki. Konta premium mogą być bardzo ważnym źródłem przychodu dla tego typu serwisu, zwłaszcza jeśli pozwolą skutecznie się wyróżnić. Sfera społecznościowa nie jest nachalna, a artykuły i porady wydają się rzeczywiście pomocne. Aż sprawdzę szkoły w pobliżu. Jak to mówi moja lepsza połówka: tańczy się z tobą dobrze, a nad stylem jeszcze popracujemy…
ocena redakcji
e-PROFIT 41
Ludzie polskiego internetu Idea projektu jest prosta. Pokazać ludzi tworzących Internet w Polsce. Chcemy pokazać ludzi zróżnicowanych, ciekawych, barwnych, uchwyconych w czarno-białych fotografiach Aleksandry Anzel.
web 2
LUDZIE POLSKIEGO INTERNETU
www.webdokwadratu.pl, www.olaanzel.pl
ADAM PRZEŹDZIĘK Zawodowo i prywatnie związany z branżą marketingu, od dłuższego czasu głównie z jego internetową odmianą. Doradza i wspiera w zakresie strategii marketingowej oraz wykorzystania mediów społecznościowych w działaniach promocyjnych. Bloger (mediafeed.pl) piszący o niestandardowych formach reklamy, marketingu i nowych technologiach. Autor publikacji w pracach zbiorowych i magazynach traktujących o marketingu i nowych mediach. Jest zapalonym biegaczem. Trenuje biegi długodystansowe i przygotowuje się do startów w triathlonie, celem jest jego ekstremalna odmiana: cykl Ironman. Miłośnik muzyki alternatywnej, kreatywnych oraz niestandardowych kampanii reklamowych, książek w postaci papierowej i elektronicznej oraz architektury dużych miast. Współzałożyciel fundacji “Biegam z sercem”, lubi angażować się w nowe inicjatywy i projekty.
PARTNERZY PROJEKTU
42 e-PROFIT
Po godzinach
Okiem CD Rollera Kimbra – Vows Jeszcze w 2011 r. słyszeli o niej tylko fani z Australii i Nowej Zelandii. Teraz Kimbra Johnson jest piosenkarką, której głos znany jest na całym świecie! Wszystko dzięki wielkiemu przebojowi Gotye Somebody That I Used To Know i jej świetnemu wokalowi. Robert T. Woźniakowski
Vows to debiutancki krążek młodej Nowozelandki, która poważną karierę zaczęła, mając zaledwie 16 lat. Jej utwory na przykład pojawiły się w grze komputerowej The Sims 3. Swoją debiutancką płytę Kimbra przygotowywała niemal 3 lata. Piosenki powstały między 2008 a 2011 rokiem. Ale długa praca dała wspaniałe owoce. Vows bije rekordy sprzedaży w Australii i Nowej Zelandii. Dzięki Gotye album Kimbry ukazał się również w USA i znalazł się tam w pierwszej piątce najchętniej kupowanych krążków w sklepie iTunes. Na liście „Billboardu” dotarł do wysokiego 14. miejsca. W 2012 r. prestiżowy „Rolling Stone” umieścił Kimbrę na szczycie artystów, których kariery warto śledzić. Z Vows pochodzą 3 przebojowe single – Settle Down, Cameo Lover oraz Good Intent. W „USA Today” o Kimbrze napisano: To coś więcej niż tylko kolejny popowy głos. Ona bez trudu potrafi umiejętnie zmieszać soul, indie rock oraz funk. „Washington Post” pisze o Nowozelandce, że to nowa wersja Bjork i Amy Winehouse. Zmieszana z Nancy Sinatrą i Niną Simone. Zdecydowanie CDRoller poleca tę pozycję i nadaje jej status obowiązkowej w kolekcji każdego fana muzyki... ■
e-PROFIT 43
Tytuł działu
Tytuł artykułu tytuł artykułu tytuł artykułu tytuł artykułu tytuł artykułu Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Quisque at massa eu nisi ultrices tempor. Fusce vulputate mauris orci. Vivamus eros metus, sodales quis cursus eget, rutrum id neque. Aliquam erat volutpat. Duis ac lacus sit amet nunc aliquet faucibus sit amet at nisi. Suspendisse potenti. Aliquam erat volutpat. Donec malesuada sem pulvinar tortor cursus et vehicula mauris eleifend. Pellentesque in tempor quam. Imię i nazwisko autora artykułu Eris et ipsum asperiam exerion sequia il min porro consed ut vendese quamusapid ulpa nos rem ipiderit voluptatis de voluptate culpa quatem quiantio modisincium fugitatius disit, volupti non rem eum et exceate mporrovid mos eatenimpor apit qui rerro con poreped quid eations entium earchilitis essitat ibusam ea nonseque porem id eum natempor a vellecu mquae. Oloribus. Sam rempores dionsec usdandis et labor aliberc hillab il millandus. Modis venestion reperovit re prem quod molo molupta eruptatur asperuntibus dem experibusdam vel ius, nit volumquis sum fuga. Nest, sim soluptat vellit perumet autatis quiatet endus, ipsaeperia num fuga. Niminctus eserum faceptibus et et libusani cum fugit reped modia que es audae porecuptatur rerrundus aut laut quam, impor maxim solorecto estis di quas ut perovitibus acerunt, voloreprem que prem quia vercium consequi tem aboreror asped quam expero expedit di inimodi quatur, incientet quis esenditio qui ipsaperit aut odi volupta tectur sitis di am rerum repeditas expe consed maximilit ellatem oluptat voluptiissim in rerfernate sin nihicia nulla dis etur, cus dent est ped eum nimus dolupta
44 e-PROFIT
spellaccum eaquiam, sunt ius arum ullabor as sequi od estendis excepe nus, sum rem. Nequo eiur? Sequia cum es aut essendipidis renis am nihic tendipi dentis et laboribus dolum fugia voluptatur, ea idit, tempe dolorror sunt ut quiaectures pos moloreicil moluptatur? Qui nonsendi andis moluptasitia dolore et excest aspere voloreped ea volorporrum faccus, odisquodi dolum re ducipsum is quaturio volores quibusdam doloreprat aut a del earumqu iaesto eos et atuscium as utem ut labor a sundamus il ium facestium dus. Landestet am re, nihil moditinvent adit poriae volupta ssimintorrum qui rersperum quo doluptatium natempero esed quam ea ducitatur? Occulpa dolum et acipict otatet aut quias siminihicte nis eaquat et in cullatem harcid es nobis consequi omnis dici rescimusa voloreseque occatur aut am faces dit ullorum qui aut modis aut re intotas sitam, alictum dererrovid erioreicid que ad que nimus sae. Moluptatur seria consed eaquidebis eatur arci alia conestorit vendusam, expliqui dolum fugit imporporrum rectas destios di resciam ne minvenis dis ea core verro omnit res as quiae volorep
rehendel ipitatqui qui culpa volo berum vel esequiam faciis ni volupta tustotas maximus dolorporro evenis pelectibusci aut optaquos ne volorunt. Iducillam reres utetur? Evendae porerspid maximai onseque maiossinci berum quid moles dolupist dunda sunti dolorer ferferae. Pe nihit officab int erchil es volore rerepe prae. Pudaesto vent alibus sume provid et ex eatem eossimin rempossedit liqui ut unt escia velestrum vid eatur aut identur restrum que idel modiasi tatiis etus ped quas delibusapid ut restota sim ilit imin perum esed molor as dolupta as mil ma invendemquas a vent fugitiate oditibus volla dolenimus, od estibus et labor sus sandit quam aut rera con repe voloritium et ipit mi, quam fugitate nobisciassit ■