WSZYSTKO O e-BIZNESIE
Kwiecień 2013
MONIKA mikowska iq partners 8 nowych projektów za 5 mln złotych. tempo inwestycji nadal rośnie
5 etapów umierania strony WWW
MOBILE NA OBCASACH Piraci XXI WIEKU dominika mikulska o cyberprzestępczości i zagrożeniach w sieci
DOLINA KRZEMOWA W GDAńsku? Czy to możliwe, aby powstała?
Foto: Archiwum Moniki Mikowskiej
w numerze: iq partners
• mikowska • meller • turniak • mikulska • jurkiewicz
04 2013
e-PROFIT w numerze:
Od Redakcji
Nadzieja umiera ostatnia
Felieton Czy wartości w firmie są potrzebne? Startupy muszą umieć się zmieniać!
Aktualności Monika Mikowska Mobile na obcasach
8 nowych projektów IQ Partners za 5 mln złotych. Tempo inwestycji rośnie Brand24 startuje w Indonezji
SEO Pozycjoner jest jak lekarz 5 etapów umierania... strony WWW
Rynkowe trendy Czy w Trójmieście może być Dolina Krzemowa? Biznes kręci. WIDEO – chwilowa moda czy faktyczna potrzeba rynku? InQbe 8 nowych projektów
Piraci XXI wieku, czyli coraz kosztowniejszy problem cyberprzestępczości
Temat z okładki Mobile na obcasach
Warto wiedzieć Czy kobiety wchodzą w e-biznesy? Mingling i networking na konferencjach
Po godzinach Dominika Mikulska Piraci XXI wieku
okładka 04/2013 Monika Mikowska
Foto: Archiwum własne
2 e-PROFIT
Popłynąć z wiatrem Od d..y strony
Od Redakcji
Nadzieja umiera ostatnia Zaciekawiła mnie ostatnio akcja przeprowadzona na Facebooku skierowana przeciwko działaniom jednego z dużych operatorów telewizyjnych, która zebrała już ponad 90 tysięcy fanów. Więcej w tym temacie znajdziecie w artykule „Od d..y strony”. Tuż przed publikacją tego numeru w ogólnopolskiej prasie pojawiły się sporej wielkości reklamy, a może raczej teksty sponsorowane, w którym tenże operator dziękuje za (w wolnym tłumaczeniu) cenne słowa krytyki, bardzo przeprasza, że przyjęta przez niego strategia komunikacyjna nie została dopasowana do wymogów klientów.
Marek Dornowski redaktor naczelny
WYDAWCA InQbe sp. z o.o. ul. Towarowa 1 10-416 Olsztyn tel. 89 532 06 06 mdornowski@inqbe.pl NIP 524 256 87 12 REGON 140440822 KRS 0000250743 www.inqbe.pl Redakcja Marek Dornowski, Marta Przyłęcka Małgorzata Zawadzka, Tomasz Szulgo Korekta ITEL Solutions Tomasz Łukiańczyk Projekt + skład IMOGEN Jarek Szymla
Odebrałem treść tego oświadczenia jako swego rodzaju kolejny pokaz internetowej siły social media, z którą liczyć się trzeba. Skoro ważny gracz rynku telewizyjnego wydaje całostronne oświadczenia, oznaczać to może tylko jedno, ktoś podchodzi tam poważnie do tematu. Nie wchodząc dalej w szczegóły tego konfliktu, takie oświadczenie to z jednej strony bardzo dobra, z drugiej już trochę mniej dobra wiadomość. Dlaczego bardzo dobra? Bo jest szansa, że social media staną się faktycznie istotną platformą komunikacji społecznej, miejscem w którym otwarcie można powiedzieć o tym, co kogo boli i zebrać się ze sobą w jedną całość, by wspólnie walczyć o jakąś sprawę. Skąd zatem ta mniej dobra wiadomość? Otóż obawiam się, czy nasze narodowe umiłowanie hejtingu i kwestionowania zastanej rzeczywistości, nie przełoży się na powstawanie jak grzyby po deszczu różnego rodzaju mniejszych lub większych grup krytykujących wszystko i wszystkich dookoła. Gdyby tak się stało to dzisiaj, rezerwując sobie domenę www.jakakolwiekfirmaabc.pl, warto od razu zarejestrować www.antyjakakolwiekfirmaabc.pl. Podobnie zresztą sprawa wygląda na Facebooku. Czy unikniemy pokusy, by w taki nie fair sposób walczyć z konkurencją? Mam nadzieję. Bardzo bym chciał, aby moje obawy były jedynie efektem przemęczenia wynikającego z przedłużającej się zimy. A propos zimy, żeby trochę Was rozgrzać, w tym numerze publikujemy gorący wywiad z Moniką Mikowską, ekspertką od mobile i biegania na wysokich obcasach. Znajdziecie również informacje o najnowszych inwestycjach w grupie IQ Partners, cyberprzestępcach, podbijaniu Azji przez Brand 24 i ciekawym pomyśle na trening integrująco motywacyjny pod żaglami. Może kiedyś pogoda przypomni nam, że jeziora nie służą tylko do jazdy na łyżwach, tudzież obserwowaniu topniejącego lodu. Nadzieja umiera ostatnia. Milej lektury. ■
Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Pragniemy, aby e-PROFIT był zawsze blisko nowych trendów w branży. Chcemy pisać o tym, co jest dla nas wszystkich interesujące i przydatne. Jeśli znacie ciekawy temat, o którym jeszcze na naszych łamach nie pisaliśmy, a sądzicie, że powinniśmy to zrobić, nie zwlekajcie i skontaktujcie się z nami. Czekamy na Wasze uwagi, sugestie i propozycje. Piszcie: biuro@inqbe.pl
e-PROFIT 3
Felieton
Czy wartości w firmie są potrzebne? Paweł Lipiec CCO, Grupa ANG
Każda szanująca się firma ma jasno określone – Misję, Wizję i Wartości. Wejdź na stronę swojego banku czy operatora telefonii komórkowej. Czasem są to informacje dobrze ukryte, ale przeważnie są. Dlaczego małe firmy nie chwalą się swoją „filozofią” w biznesie? Gdybym miał powiedzieć, czym są wartości w firmie jednym słowem, powiedziałbym, że są fundamentem. Fundamentem, na którym budujemy wszystkie działania i każdą aktywność: od strategii rozwoju całej grupy po operacyjne „drobiazgi”, takie jak zakup papieru czy długopisów. One wynikają z tych wartości. Skoro już jesteśmy przy budowlanych porównaniach, to dalej mogę porównać nasze wartości do okien, przez które patrzymy na świat. Jeśli myślimy o zakupie wspomnianego papieru, to patrzymy na to przez pryzmat naszej społecznej odpowiedzialności i ekologii. Wybieramy papier ekologiczny, nie dlatego że będziemy się tym gdzieś chwalić, ale dlatego że taka jest filozofia firmy. Wreszcie te wartości są swoistym przewodnikiem, drogowskazem, czymś, co wytycza drogę, którą dojdziemy do obranych celów. To, że wartości są zdefiniowane i nie są jedynie pustym zapisem, daje mi poczucie stabilności i pewności, że wiem jak i gdzie zmierza ten statek. Nie muszę być kapitanem ani sternikiem, aby wiedzieć, że nawigujemy sprawnie i po pewnych wodach. Odpowiedzialność społeczna? To dobre dla korporacji! Nam się często wydaje, że odpowiedzialność społeczna biznesu, określana ładnym skrótem CSR, jest dla wielkich, bogatych firm. W naszym
odbiorze ta odpowiedzialność to budowanie placów zabaw, sponsorowanie dużych wydarzeń, inwestowanie w edukację młodych matek itp. Tym czasem te poszczególne działania wielkich marek nie zawsze wynikają ze strategii i filozofii firmy, nie zawsze są wynikiem „charakteru” firmy. Często są to jednorazowe, doraźne działania, które z odpowiedzialnością społeczną nie mają wiele wspólnego. Tymczasem CSR to przede wszystkim myślenie w kategoriach ludzi a nie zysku. W każdym razie myślenie w kategoriach ludzi i zysku, a nie jedynie zysku. Dla organizacji oznacza to, że zysk osiąga tymi metodami, które nie spowodują uszczerbku na kondycji partnerów, interesariuszy i otoczenia. Znowuż dochodzimy do metafor podróżniczych, ponieważ w tym rozumieniu odpowiedzialność społeczna biznesu jest czymś na kształt mapy wskazującej możliwe drogi. Odpowiedzialny społecznie biznes nie pójdzie drogą na skróty, ku szybkiemu, chwilowemu zyskowi kosztem klientów. Taki biznes kalkuluje długoterminowo, uwzględniając nie tylko swoje interesy. Dla mnie osobiście jest to coś, co sprawia, że każdy z nas patrzy trochę dalej niż czubek własnego nosa. Dzięki temu myślimy o sobie jako o części większego organizmu, którymi są nasze społeczności, ludzie żyjący w bliższym czy dalszym naszym otoczeniu. Takiego biznesu Wam życzę! Paweł Lipiec ■
Felieton
Startupy muszą umieć się zmieniać! Sylwester Kozak wydawca serwisów E-biznes.pl Wystartowali.pl
Na początku był pomysł – to każdy wie. Co dalej? Budowanie zespołu, tworzenie koncepcji, wdrożenie, start… Mniej więcej tak może wyglądać rozpoczęcie działalności. Co zrobić jednak, gdy na przykład nikt nie będzie chciał kupować naszych usług? Oczywiście możemy udawać, że nic się nie stało i czekać na nowych klientów – jednak gdzieś popełniliśmy błąd i powinniśmy go zweryfikować. Przyczyn „odrzucenia” przez rynek może być wiele: cena, jakość, zapotrzebowanie. Jeśli wciąż nikt nie kupuje Waszej usługi, to zacznijcie (w ramach testu) rozdawać ją za darmo? Jeśli się pojawią, to barierą może być cena. Jeśli jednak nie, to chyba czas na zmianę pomysłu.
Niedawno otrzymaliśmy informację prasową od Netsprint o zmianach w spółce. Dla przypomnienia tylko napiszę, że firma rozpoczęła działalność jako wyszukiwarka. Przez wiele lat była główną wyszukiwarką Wirtualnej Polski. I co? Rynek się na tyle zmienił, że Netsprint nie był w stanie konkurować z Google i postanowił przemodelować swoje działania. Dziś Netsprint to narzędzia do reklamy kontekstowej, monitorowanie mediów, a także narzędzia wspomagające pozycjonowanie. Gdyby spółka nie podjęła decyzji o zmianach, musiałaby zniknąć! Internet jest rynkiem, który wymusza zmiany. Jeśli „prześpimy” pół roku, może będziemy zmuszeni zamknąć naszą firmę. A więc – zmieniajmy się! ■
e-PROFIT 5
Aktualności
8 nowych projektów za 5 mln złotych. Tempo inwestycji rośnie Informacja prasowa
Maciej Hazubski, prezes IQ Partners S.A., na początku 2013 roku zapowiadał wzrost tempa inwestycji. W kwietniu do portfela funduszu trafiło 8 nowych projektów technologicznych z takich obszarów, jak finanse, serwisy B2B oraz B2C, media i marketing oraz edukacja. Tempo inwestycji rośnie, bo spółka już zapowiada kolejne procesy inwestycyjne i inicjatywy branżowe z tym związane. Ten rok planuje zamknąć ze 100 projektami w portfelu. Fundusz IQ Partners S.A. zainwestował około 5 mln zł w 8 nowych projektów na wczesnym etapie rozwoju, poszerzając swój portfel inwestycyjny z 65 do 73 spółek. Nowe projekty finansowane będą za pośrednictwem wehikułów inwestycyjnych Ventures Hub Sp. z o.o. oraz InQbe Sp. z o.o. Umowy inwestycyjne weszły w życie w kwietniu 2013 roku. W portfelu inkubatora Ventures Hub znalazło się 6 nowych projektów. Spółka Prowly.com realizować będzie projekt internetowej platformy zarządzania działaniami PR w firmach. W ramach spółki GetLaunch jej założyciele stworzą narzędzie wspomagające projektowanie aplikacji mobilnych. Zumobile zbuduje platformę afiliacyjną skierowaną do reklamodawców mobilnych. Projekt InGIS polegać będzie na stworzeniu serwisu skierowanego do uczestników rynku obrotu nieruchomościami. Langzee będzie systemem mobilnym wspierającym naukę języków obcych. Projekt e-learningowy związany z egzaminami na prawo jazdy zrealizuje spółka L-Profit. Łączna wartość inwestycji realizowanych poprzez Ventures Hub wyniosła ok. 4 mln zł. Poprzez drugi inkubator – InQbe – fundusz zainwestował w dwa nowe projekty oraz objął kolejną rundę finansowania w obecnym już w portfelu Odbierz.to. Noclegiada stworzy serwis umożliwiający rezerwację noclegów w hotelach i pensjonatach, a Pol-Cash Technologie będzie producentem kas automatycznych. Łączna wartość inwestycji InQbe wyniosła ok. 1 mln zł. Zgodnie z zapowiedziami, prezes funduszu IQ Partners zapowiada dalszy wzrost tempa inwestycji. – Pomimo zmiennych klimatów inwestycyjnych na rynku, zdecydowaliśmy się zintensyfikować naszą politykę w zakresie pozyskiwania nowych projektów. Plan mamy ambitny, bo do końca 2013 roku chcemy mieć
6 e-PROFIT
ich łącznie około 100. W tym zakresie zaangażujemy się w szereg inicjatyw zewnętrznych. Nawiązaliśmy już współpracę partnerską z laboratoriami OrangeLabs, w ramach których uruchomiony został konkurs o nazwie OpenApiHackaton. Twórcy najciekawszych rozwiązań będą mieli szansę przekonać nas do zainwestowania w ich projekty – mówi Maciej Hazubski, prezes IQ Partners S.A. W kwietniu ruszy także inicjatywa 10za50za10 – konkurs dla startupów, którego organizatorami są IQ Partners oraz InQbe. W ciągu najbliższego tygodnia na stronie internetowej www.10za50za10.pl opublikowany zostanie opis tego przedsięwzięcia. Docelowo, w połowie maja br. fundusz wyłoni w ramach konkursu 10 zwycięskich projektów, w każdy zainwestuje 50 tys. zł, obejmując po 10% udziałów. Równolegle ze wszystkimi zaplanowanymi działaniami i inicjatywami skierowanymi do startupów, nadal poszukiwać będziemy dróg wyjścia z dotychczasowych, najbardziej dojrzałych inwestycji. Jesteśmy również na etapie porządkowania portfela tak, aby zapewnić potencjalnym partnerom inwestycyjnym, jak najbardziej transaperentne metody wycen naszych projektów – dodaje Maciej Hazubski. Od kwietnia br. w portfelu inwestycyjnym IQ Partners jest już 75 spółek. To największy portfel w obszarze inwestycji w obszarze seed i start up w Polsce. Do tej pory IQ Partners zainwestowało w ponad 80 spółek, przeznaczając na to kwotę ponad 50 mln zł. Spółka konsekwentnie powiększa portfel przedsięwzięć na wczesnym etapie rozwoju w strategicznych obszarach inwestycyjnych z zakresu nowych technologii: media i marketing, gry i rozrywka, telekomunikacja i IT, finanse, edukacja, serwisy B2B oraz B2C. ■
Na zdjęciu: Maciej Hazubski, prezes IQ Partners S.A.
Foto: IQ Partners S.A.
Aktualności
Brand24 startuje w Indonezji Informacja prasowa
Polskie narzędzie monitoringu internetu wchodzi na rynek indonezyjski. Pierwszy z etapów globalnego rozwoju spółki to efekt współpracy z agencją Joy Intermedia. Monitoring mediów społecznościowych pozwala na coraz skuteczniejsze pozyskiwanie wiedzy konsumenckiej, a co za tym idzie, lepsze zrozumienie klienta. Dostęp do milionów opinii o produktach, usługach i markach pozwala na analizę trendów, zachowań klientów czy też zbadanie efektów kampanii reklamowych i działań związanych z szeroko pojętą promocją w internecie. Ekspansja zagraniczna to kluczowy element strategii rozwoju Brand24. Narzędzie od początku było projektowane jako produkt międzynarodowy. Niewiele ponad rok po komercyjnym starcie w Polsce, narzędzie debiutuje za granicą. Pierwszym etapem jest Indonezja, gdzie produkt jest wdrażany przez agencję Joy Intermedia. – Wyjście poza granice naszego kraju to naturalny i od dawna wyczekiwany krok w rozwoju spółki. Polski sukces – prawie 200 stałych klientów w nieco ponad rok od komercyjnego startu – pokazał nam, że produkt jest na tyle dobry, że śmiało możemy próbować zainteresować nim klientów z zagranicznych rynków. Indonezja to ponad 45 mln internautów, którzy bardzo aktywnie wykorzystują media społecznościowe. To także rynek, w którego stronę śmiało spoglądają największe światowe marki. Jednym słowem – idealne miejsce dla narzędzia monitoringu internetu/social media – mówi Michał Sadowski, prezes zarządu Brand24 S.A. ■
8 e-PROFIT
Foto: sxc.hu
seo
Pozycjoner jest jak lekarz Firmy pozycjonerskie nie chcą brać na siebie odpowiedzialności za spadek stron ich klientów w wyszukiwarkach, ponieważ – jak twierdzą – nie mają wpływu na to, jak zmieniają się wyszukiwarki. Czy jest więc sens angażować firmę SEO, która nie daje gwarancji swoich usług? Tak, ponieważ pozycjoner tak samo jak lekarz, robi wszystko, co w jego mocy, aby osiągnąć sukces, a ewentualna porażka rzadko kiedy jest wynikiem jego błędu. Marcin Osiak Dlaczego pozycjoner nie bierze odpowiedzialności Dlaczego warto inwestować w pozycjonowanie? za swoje działania? Ponieważ są to ludzie, którzy posiadają wiedzę Google to firma prywatna z zakresu SEO Wyszukiwarka Google nie jest niczyim dobrem narodowym, a prywatną firmą. Jej głównym celem jest zarabianie pieniędzy. Może więc dowolnie zmieniać algorytm wyszukiwania, z nikim tego nie konsultując. Różne statystyki mówią o tym, że algorytm ten poddawany jest różnym modyfikacjom nawet 700 razy w ciągu roku.
Pozycjoner nie ma wyłączności na zarządzanie stroną klienta
Na skutki pozycjonowania wpływ ma każda aktywność na stronie WWW. Oddając pozycjonerowi swoją witrynę, nie dajemy mu wyłączności na wypełnianie jej treścią. W naszych działaniach cel jest często inny (dotarcie do klientów, sprzedaż, kontakt, komunikacja, publikowanie newsów etc.). Działania, które klient podejmuje na swojej stronie WWW, mogą pomóc pozycjonerowi w jego pracy, ale mogą też mu zadanie zdecydowanie utrudnić. Wszak klient, który oddaje stronę do pozycjonowania, sam nie jest ekspertem z zakresu SEO.
Nieważne, czy sprzedajesz gwoździe, czy prowadzisz portal informacyjny, blog albo sklep internetowy. Twoje kompetencje skupiają się na czymś innym i nie jesteś w stanie śledzić na bieżąco zmian, jakie niemal codziennie zachodzą w Google. Pozycjoner to wie i tak koordynuje działania, żeby Twoja witryna znalazła się wysoko w wynikach. Pozycjonerowi nie płacisz więc za umieszczenie linków do Twojej strony w internecie, a głównie za jego wiedzę i kompetencje, które wykorzystuje do tego, aby zarządzać nią mądrze.
Pozycjonerzy mają odpowiednią infrastrukturę
Aby móc umieszczać linki do swojej strony, potrzebne są odpowiednie zaplecza, których zbudowanie często jest drogim przedsięwzięciem. Dla jednej witryny więc nie opłaca się budować pełnego zaplecza, które jest potrzebne do skutecznego pozycjonowania strony. Pozycjoner, który obsługuje kilka witryn, takie zaplecze zazwyczaj ma już przygotowane.
A co, jeśli nie masz na to czasu? Zleć pozycjonowanie przez internet
Jeśli jesteś zabiegany i nie masz czasu na spotkania i rekrutowanie pozycjonera lub agencji SEO, która będzie Cię obsługiwać, poszukaj w internecie narzędzi, które pomogą Ci wypłynąć na powierzchnię i pokazać się na górze wyników wyszukiwania. Na uwagę zasługuje w tym miejscu startup, który miesiąc temu pojawił się na rynku – ZmienPozycje.pl. Jest to interaktywna agencja SEO, która nie wymaga od Ciebie w zasadzie żadnego zaangażowania. Jedyne, co musisz zrobić, to podać adres strony i frazy, które chcesz pozycjonować oraz zapewnić środki na koncie do tego, aby usługa mogła zostać wykonana. ZmienPozycje.pl, jako pierwsze narzędzie tego typu powstało właśnie z myślą o zabieganych przedsiębiorcach, którzy chcą znaleźć się wysoko w wynikach wyszukiwania, ale nie mają czasu na poszukiwanie i spotkania z potencjalnymi podwykonawcami. To narzędzie oszczędza nie tylko Twój czas, lecz także pieniądze. ■
Foto: sxc.hu
e-PROFIT 9
5
etapów umierania... strony WWW
Przemysław Jurkiewicz, Firmy.net Dr Elisabeth Kübler-Ross, znana amerykańska lekarka w swej książce „On Death and Dying” przedstawiła teorię reakcji pacjenta na perspektywę bliskiej śmierci. Scharakteryzowała 5 psychologicznych etapów, przez które przechodzi pacjent i jego rodzina. Co to ma wspólnego z pozycjonowaniem? W sieci możemy znaleźć dziesiątki poradników na temat tworzenia firmowej strony internetowej. Przepis na stronę, która będzie idealnym kanałem komunikacji i sprzedaży wydaje się być powszechnie znany. Skąd zatem tyle firm, dla których WWW to tylko adres na służbowej wizytówce? Czy gdyby dostrzegli na czas pierwsze objawy agonii swojej strony, mogliby ten proces odwrócić?
10 e-PROFIT
seo Etap 1. Zaprzeczenie
Etap 4. Depresja
Pierwsze objawy: • Całe szczęście, ten artykuł nie jest skierowany do mnie. • Moja strona działa i ma się dobrze. • Nie wydaje mi się, abym musiał cokolwiek zmieniać na swojej stronie.
Pierwsze objawy: • Wszystkie te porady to o kant rozbić. Jeśli strona ma nie wypalić to i tak nie wypali. • Z tej strony już nic więcej nie wycisnę. • Nie chce mi się już rozwijać tej strony. To niczego nie daje.
Bezkrytyczne patrzenie na stronę internetową to pierwszy krok do jej powolnej śmierci. Zastanów się nad celem Twojej strony. Czy na pewno nie może być realizowany lepiej? Monitoruj na bieżąco pozycje swoich słów kluczowych i reaguj na spadki. Jeśli pozycje są bardzo dobre, to może warto powalczyć o kolejne słowa kluczowe? Nie ma takiego ruchu na stronie, którego nie można zwiększyć i konwersji, której nie można poprawić.
Z medycznego punktu widzenia, depresja objawia się pesymizmem i niechęcią do podejmowania działań. Wydaje Ci się, że poświęciłeś swojej stronie wystarczająco dużo czasu i pieniędzy, a mimo to nie widzisz rezultatów? Na pewno potrafi to podciąć skrzydła.
Etap 2. Złość Pierwsze objawy: • Cholera! Dlaczego tak mało ludzi wchodzi na stronę! • Czy oni nie widzą, że trzeba klikać w ten guzik?! • Przecież moja strona, a strona konkurencji, to jak mercedes przy maluchu! Twój serwis internetowy zrobiła najlepsza agencja w mieście, a na promocję wydałeś dwa razy więcej niż planowałeś. Mimo to, klienci wydają się nie doceniać Twojego wysiłku! Ach, Ci paskudni internauci! Jak Ty masz wypromować firmę wśród tak ignoranckiej społeczności!? Spokojnie. Jest konkretny powód niskiej skuteczności strony WWW. Sprawdź, jakie osiąga pozycje w wynikach wyszukiwania. Jeśli są w porządku, to może problem tkwi w doborze słów kluczowych? Patrz przez pryzmat obranego celu. Jeżeli zadaniem strony jest nawiązanie kontaktów z klientami, to skuteczniejsze będą słowa kluczowe „tani fryzjer”, „polecany mechanik” niż „trwała ondulacja” czy „wymiana amortyzatora”. Nie zapominaj przy tym, że sam ruch nie gwarantuje sukcesu. Analizuj zachowanie swoich użytkowników i pracuj nad tym, aby ułatwiać im realizację obranego celu.
Etap 3. Negocjacje Pierwsze objawy: • Dajmy tej stronie jeszcze miesiąc. Może zaskoczy. • Zobaczymy, jak strona sprawi się w sezonie, a potem pomyślimy o zmianach. • Dopóki ta strona nie zacznie zarabiać, nie wydam na nią ani złotówki! Jeśli kiedykolwiek wypowiedziałeś podobne zdania, to prawdopodobnie popełniłeś błąd. Jedyne czego strona wymaga od Ciebie, to przemyślana i systematyczna praca. Każda inna propozycja jest z góry skazana na porażkę. Etap negocjacji rozpoczyna się, gdy miejsce rzetelnej analizy zajmuje bierne przyglądanie się efektom. Twoja strona przestaje się rozwijać. Pamiętaj, że w tak dynamicznym środowisku jakim jest internet, kto się nie rozwija, ten się cofa!
Foto: sxc.hu / Montaż: IMOGEN
Potrzebujesz nowej motywacji. Może cel, który obrałeś, nie był właściwy? Może trudno zmusić klientów firmy taksówkarskiej do wypełnienia formularza zamówienia. Większość z nich wchodzi przecież na stronę za pomocą telefonu lub po spożyciu alkoholu. Dlaczego więc nie pozwolić im po prostu zadzwonić do firmy? A gdyby tak jeszcze do tej strony podłączyć VOIP i pozwolić im dzwonić za darmo... Zmień cel! Obudź w sobie na nowo chęć do działania!
Etap 5. Akceptacja Pierwsze objawy: • Mam stronę, ale nie służy mi do dostarczania nowych klientów. • Kto ma mnie znaleźć to i tak mnie znajdzie. • Na stronie mam cennik i mapę dojazdu. Tyle wystarczy. Jeśli masz stronę, ale uważasz, że to tylko interaktywna wizytówka, prawdopodobnie jesteś właścicielem strony, która umarła. Często strony umierają, zanim dostały szansę na jakiekolwiek życie! Jest jednak duże prawdopodobieństwo, że Twoją stronę da się ożywić. Jeżeli adres Twojej strony jest łatwy do zapamiętania i podyktowania np. przez telefon, nie dotknęły go kary ze strony wyszukiwarek, a treść na stronie jest unikalna i wartościowa, to Twoja strona nadal ma potencjał. W innym przypadku, niestety, lepiej będzie pozwolić stronie odejść na zawsze i zająć się nowym projektem.
Strona internetowa może być fantastycznym kanałem promocji, ale wymaga przemyślanych i cierpliwych działań. Pracuj z nią jak z żywym organizmem, bo każda akcja tworzy reakcję. Jasno określ swój cel i monitoruj, w jakim stopniu jest realizowany. Tylko systematyczna i przemyślana praca daje najlepsze owoce... i dbaj o swoją stronę jak o najlepszego partnera biznesowego. Zaniedbane strony umierają w samotności. ■
e-PROFIT 11
Czy w Trójmieście może być Dolina Krzemowa? Raj na ziemi. Fabryka cudów. Kierunek zazdrosnych spojrzeń wielu ambitnych przedsiębiorców. Dolina Krzemowa… Coraz więcej osób szuka odpowiedzi na pytanie, jak sprawić, żeby zaistniała w Europie, w Polsce, a może w Gdańsku… Inkubator Starter, marzący o stworzeniu Doliny Krzemowej w Trójmieście, też pokusił się o znalezienie odpowiedzi na te pytania. Agnieszka Meller – Gdański Inkubator Przedsiębiorczości STARTER
SKĄD TA DOLINA? Przyjmując podejście logiczne, ocena szans na Dolinę poza Doliną powinna się zacząć od diagnozy, dlaczego w ogóle Dolina była możliwa w Stanach. Startem powinno być szukanie odpowiedzi, jakie były najistotniejsze czynniki, które doprowadziły do jej kreacji i rozwinęły do etapu zachwytu całego świata. Przed jej ewentualnym przekopiowaniem niezbędna jest chwila refleksji nad tym, czy jedynie to co było, czy może też to czego zabrakło, należy winić za sukces. Na końcu warto się zastanowić, na ile Dolina to niezwykły przypadek, którego efektu początkowo nikt się nie spodziewał. A jeśli przypadek, to zgodnie z polskim przysłowiem „przypadki chodzą po ludziach”, zatem po Polakach powinny też. Trzeba pamiętać, że początki Doliny Krzemowej sięgają lat czterdziestych ubiegłego stulecia, a świat zaczął podziwiać firmy
12 e-PROFIT
z Doliny Krzemowej i usłyszał o specyfice tego miejsca pod koniec lat sześćdziesiątych (czyli po jakiś 20 latach pracy wielu środowisk) przypomina Krzysztof Moszyk, 3camp.pl. W jego opinii Dolina Krzemowa to przykład znakomicie wykorzystanej szansy danej przez rząd USA Uniwersytetowi Stanford, od którego tak faktycznie wszystko się zaczęło. Natasha Kurtova, CEO EngagePoint, również wskazuje na to, że wpływ na sukces Doliny miała bliskość Uniwersytetu Stanford, ale też Berkeley – dwóch czołowych szkół wyższych kształcących studentów kierunków technicznych. Co więcej Kurtova przypomina, że początki Doliny to okres tuż po zakończeniu drugiej wojny światowej, kiedy rząd Stanów Zjednoczonych dość mądrze zaoferował wszystkim, którzy służyli krajowi podczas wojny, szansę
Rynkowe trendy
Fot: Widok na San Jose i Dolinę Santa Clara, czyli tzw. Dolinę Krzemową
na bezpłatne zdobycie wykształcenia. Wpłynęło to istotnie na poziom wykształcenia amerykańskiego społeczeństwa, szczególnie w zakresie nauk ścisłych. Nie bez znaczenia dla sukcesu były też oczywiście korzystne dla rozwoju przedsiębiorczości warunki, czyli tanie grunty, zdrowa konkurencja, dobry system nauczania, ale też napędzająca biznes ogólna chęć posiadania dużych pieniędzy. Dorabianie się jednych przyciągało innych zdolnych ludzi, którzy też chcieli się dorobić – podsumowuje Moszyk. Marcin Borecki, PlaceChallange, kładzie nacisk na to, że w Dolinie dużo prościej założyć firmę, ale też dużo prościej jest działać nowej firmie. Jego zdaniem w Polsce przepisy i podatki nie są, niestety, nakierowane na ułatwianie życia startupom. Do tej opinii przychyla się Natasha Kurtova, według której czynniki służące budowie Doliny Krzemowej zaistniały w gospodarce kapitalistycznej, z wolną przedsiębiorczością i zaledwie kilkoma prawnymi restrykcjami. Te właśnie warunki uczyniły z Sillicon Valley, szybciej niż z jakiegokolwiek miejsca na świecie, centrum ducha przedsiębiorczości i związanych z nim nieodzownie innowacji technologicznych.
Żródło: Wikipedia, Licencja: Creative Commons
funduszy venture na jednej ulicy (Sand Hill Road), przyciągnąć startupy na każdym poziomie rozwoju i zaoferować im niesamowity rynek wyjść z inwestycji. Do tego dokładają się liczni mentorzy i doradcy, często z wieloma doświadczeniami z własnymi startupami, którzy wciąż odgrywają w ekosystemie aktywną rolę. Potwierdza to Kurtova, według której Silicon Valley jest wręcz przesycona łatwo dostępną wiedzą, jak robić w niej biznes, w tym ekspertami którzy mogą nie tylko przygotować przedsiębiorcę do wejścia na rynek amerykański, lecz także zasugerować mu, kiedy jest na to najlepszy moment.
Zdaniem Christophera Raethke, Startup Academy Berlin, Dolina to pewna określona kombinacja uniwersytetów, korporacji, ale też skupionej na inwestycjach branży finansowej. Potwierdza to Kurtova, według której istotna dla Doliny jest silna chęć lokalnych inwestorów do podjęcia ryzyka immanentnie związanego z rozwojem nowych technologii. Podkreśla ona dodatkowo, że inwestorzy z Doliny dosłownie odnoszą się do koncepcji venture capital, w której zwrot z inwestycji dotyczy jedynie 3 na Lasse Chor, 4HourVentures, obok historii, czyli gorączki 10 projektów. Raethke dodaje, że sukces Doliny to złota, skupienia amerykańskiego wojska na wysokich efekt San Francisco, najbardziej międzynarodowego technologiach i roli wspomnianych już uniwersytetów, amerykańskiego miasta, które przyciąga jak Lur setki podkreśla że kluczowa dla dzisiejszego sukcesu Doliny imigrantów chcących szybciej niż w swojej ojczyźnie jest kompletność jej ekosystemu. W jego opinii wspiąć się po społecznej drabinie do wyższych sfer Dolina nie tylko przyciąga talenty z całego świata, ma (i mających realnie taką możliwość). Na podstawie tej najlepsze centra edukacji, lecz także zadziwia tym, że opinii wydawałoby się, że sama Dolina i w samej Dolinie potrafi zgromadzić 1/3 wszystkich amerykańskich jest jednak sporo szczęśliwego trafu.
e-PROFIT 13
Rynkowe trendy
Fot: Wieża i budynki campusu uniwersyteckiego w Berkeley z widokiem na Bay Area. W oddali Golden Gate.
Źródło: sxc.hu
DLACZEGO IM SIĘ UDAJE, A NAM NIE? Przyjmując jednak, że Dolina nie była przypadkiem, że jest efektem jakiegoś zmyślnego planu, pojawia się pytanie, dlaczego tam startupom się udaje, dlaczego tam często widać fajerwerki, a w Europie, Polsce, Gdańsku są one raczej rarytasem. Amerykanie to strasznie otwarty naród. Naród otwarty na pomysły – tłumaczy ten fenomen Borecki. Startupy w Dolinie mają się tak dobrze, bo rozwiązują problemy, które często nie zachodzą w Europie (jako Europejczycy nie znajdujemy zwyczajnie inspiracji), ale też otwartość Amerykanów powoduje to, że ludzie, kiedy tylko coś zobaczą, chcą to testować i dzielić się przemyśleniami. Dlatego tak dużo ludzi na początku testowało w USA nasze gry, bo to było nowe i fajne, że po prostu chcieli je sprawdzić. Tak ma dzisiaj każdy inny startup tutaj – podkreśla Borecki.
Jest ona symbolem honoru i siły, a nie źródłem wstydu i hańby. Lasse Chor z kolei źródła braku sukcesów startupów europejskich upatruje w zbyt niskich ambicjach Europejczyków. Z jego licznych rozmów z nimi wynika, że ich maksymalna perspektywa to rynek krajowy. Tymczasem, jak podkreśla Chor, Dolina Krzemowa to myślenie na jak najszerszą skalę i marzenie o zmianie czegoś na całym świecie, a nie tylko na swoim podwórku. Zdaniem Natashy Kurtovej w Polsce nie brakuje mądrych przedsiębiorców i innowacyjnych pomysłów. Co więcej mamy zdecydowanie silniejszy system edukacyjny. Ale Europejczykom brakuje wiedzy, w jaki sposób komercjalizować innowacje i jak budować biznes na skalę globalną. A to jest sekret Doliny. Dobra wiadomość dla Polaków jest jednak taka, że ta wiedza jest do nabycia. Trudniejsza jest zmiana mentalności, która powinna temu towarzyszyć.
W marcu Gdańsk odwiedziła Natasha Kurtova. Mówiła o tym, jak wejść na rynek amerykański. Podkreślała, że sukces Doliny opiera się na ciężkiej pracy i jej faktycznej samowystarczalności, ale też na umiejętności Kurtova sugeruje Polakom, by nauczyli się myśleć Amerykanów pokonywania przeciwności. Pomimo zgodnie z zasadą think big i nie pozwolili sobie na porażki podejmują kolejne próby odniesienia sukcesu. zadowolenie z lokalnego sukcesu swojego biznesu.
14 e-PROFIT
Rynkowe trendy Polacy – mówi Kurtova – powinni być bardziej pewni siebie i ambitni. – Niby proste, ale jak pokazuje rzeczywistość są zwykle trudne do implementacji. Kurtova dodatkowo trafnie zauważa, że tym, co wstrzymuje Europejczyków, jest strach przed podejmowaniem ryzyka, strach przed porażką, a także pozostawanie w obrębie swojej strefy komfortu – zamiast próby wyjścia poza nią. Z lekcji o Dolinie warta zapamiętania jest wskazówka:
Jeśli Polacy chcą wejść na rynek amerykański, muszą mieć świadomość jak to poważny krok. Rynek amerykański to największa gospodarka świata i wejście na niego, to szansa na gigantyczny sukces.
Fot: San Francisco — kulturowy tygiel Kaliforni. Źródło: sxc.hu
Tam, czyli w Dolinie, trzeba po prostu realnie być, by tam mieć biznes. Raethke dodaje, że polski startup do Jednocześnie przedsiębiorcy spoza Stanów nie sukcesu w Dolinie potrzebuje oprócz silnego zespołu mogą nie docenić wagi planowania i przygotowania i dobrego pomysłu, także technologii, dobrego strategii swojego działania tam. Są one istotne przy backendu oraz modelu biznesowego b2b. Dlaczego? tak kompleksowym rynku, z wieloma warstwami, Bo w Dolinie techniczne zasoby ludzkie są ograniczone, ale także przy amerykańskiej kulturze biznesowej – a dodatkowo sytuację utrudniają problemy wizowe. często unikalnej, wymagającej przestudiowania Obok wskazanych przez Raethke zasobów, niezbędna i zrozumienia. Zbyt wczesne wejście grozi katastrofą, jest także komunikatywność i towarzyskie usposobienie w efekcie istotnym przesunięciem wszystkich planów, founderów. a ostatecznie utratą często najlepszej szansy na start w Dolinie. Borecki podpowiada, że polski startup, żeby DOLINY POZA DOLINĄ Wiadomo już, jak to zrobili Amerykanie, tajemnica odkryta. Po analizie widać, że efekt nie był chyba jednak zakładany, ale sukces jest niepodważalny i należy go świętować. Udało się zebrać wskazówki, co zrobić powinien polski startup, który marzy o Dolinie, jakie zasoby zebrać, ale też na co się przygotować. Nadszedł zatem moment na zadanie pytania fundamentalnego: czy Dolina jest replikowalna?
Fot: Golden Gate - symbol Ameryki lat 30-tych. Źródło: sxc.hu
osiągnąć sukces w Dolinie – musi przyjechać do niej nie na tydzień i nie na miesiąc, a na kilka miesięcy. Dlaczego? Bo w Dolinie wszystko opiera się na relacjach (u nas nazwalibyśmy to znajomościami, które niestety często mają nacechowanie negatywne).
Lasse Chor stoi na stanowisku, że Dolina jako konkretne miejsce nie jest możliwa poza Stanami. Tak duże skupienie w jednym miejscu funduszy inwestycyjnych, najlepszych uniwersytetów o światowej renomie i unikalnego rynku wyjść inwestycyjnych nie jest replikowalne. Niemniej to, co jego zdaniem jest możliwe, to zaszczepienie sposobu myślenia Doliny poza nią, promowanie jej otwartości, chęci do dzielenia się pomysłami, pomagania innym, wiary w moc przypadkowych wielkich odkryć, ale także wielkich ambicji. I to właśnie na budowaniu tego sposobu
e-PROFIT 15
Rynkowe trendy wspólnie ze Starterem konferencja Venture Day. Natasha Kurtova, podkreśla optymistycznie, że obecnie zarówno w Stanach, jak i w innych częściach świata istnieją Doliny Krzemowe. Pomimo że są one o wiele mniejsze od swojego pierwowzoru, robią jednak wrażenie energią, odnoszonymi sukcesami i perspektywami na przyszłość. Zapytana o szansę na jedną z nich w Polsce odpowiada, że w Europie wiele rządów próbuje replikować ten ekosystem m.in. tworząc klastry innowacji, przeważnie scentralizowane wokół głównych ośrodków akademickich. Niestety w większości kończą się one fiaskiem. Główną tego przyczyną jej zdaniem jest zbyt wielki wpływ instytucji publicznych i przeregulowany rynek. Przykładowo w wielu krajach skutki bankructwa są tak poważne, że faktycznie czynią one niemożliwym ponowne rozpoczęcie działalności. Do tego dochodzi wskazywany jako nieefektywny przez wiele europejskich startupów system podziału środków na R&D, a także brak jakiegokolwiek systemu zachęcającego do komercjalizacji wynalazków na skalę światową lub zdecydowanie zbyt długi proces samej komercjalizacji, który zniechęca nawet tych najbardziej zdeterminowanych.
Fot: Gdyby stan Kalifornia była niezależnym państwem, to jej gospodarka byłaby na 8. miejscu na świecie. Źródło: sxc.hu
Kurtova sugeruje, że próba odtworzenia Doliny Krzemowej w Polsce nie jest rozwiązaniem. Wydaje się również zwyczajnie niemożliwa, choćby ze względu na polską kulturę. Niemniej Natasha podpowiada, co jest istotne, by stworzyć sprzyjające biznesowi środowisko.
Pierwszą wskazówką jest zmniejszenie wpływu władz publicznych na przedsiębiorczość. Władze, w opinii myślenia należy się skupić, jeśli chcemy mieć tutaj Kurtovej, są ważne, ale nie mogą istotnie ingerować choć trochę Doliny. Krzysztof Moszyk jest zdania, że w rynek. Decyzje powinny być podejmowane szybko nie mamy co prawda ani tanich gruntów, ani wielkiej i z pominięciem biurokratycznej drabiny. konkurencyjności, ani dobrego systemu nauczania, ale mamy zdolnych młodych ludzi i świadome władze Drugą wskazówką jest skupienie władz na regionu, które rozumieją potrzebę zmiany. Skoro zapewnieniu fizycznej przestrzeni, na inkubację w Dolinie Krzemowej wszystko zaczęło się od uczelni, to młodych firm uzupełnionej określonymi narzędziami w Trójmieście też pewnie nie może być inaczej – dodaje. i możliwym do współdzielenia sprzętem, organizacja To co możemy zrobić – mówi Moszyk – to propagować spotkań networkingowych i innych wydarzeń przedsiębiorczość, szeroko prezentować dotychczasowe z udziałem ekspertów, nie tylko pokazujących dobre osiągnięcia, mówić o sukcesach innych i za wszelką cenę łączyć środowiska nauki, biznesu, inwestorów praktyki, lecz także wyciągnięte z porażek wnioski. i władz regionu, aby mogli wymieniać doświadczenia, O ile to możliwe, władze powinny pomagać rozmawiać o swoich problemach i potrzebach. młodym firmom w wyjeździe do Stanów, żeby te Właśnie wymianie wiedzy oraz inspiracji mają służyć na żywo zobaczyły, czym jest amerykański rynek takie inicjatywy w regionie jak: InfoShare, 3camp, i amerykańska kultura, a tym samym bardziej Startup Weekend, targi Future3 czy organizowana świadomie podejmowały decyzję o wejściu w nią.
16 e-PROFIT
Rynkowe trendy Trzecia wskazówka to zmiana społecznej percepcji siebie, jako równie wysoko wykwalifikowanych jak Amerykanie, Izraelczycy, Duńczycy czy Chińczycy. Czwarta wskazówka to zmiana stosunku Polaków do porażki. Należy przyjąć za standard, że to nie skandal albo powód do milczenia, a raczej normalna sytuacja związana z działaniem w innowacjach. Porażka nie powinna stygmatyzować, ale wzbogacać świadomość, co poszło źle, a tym samym co w przyszłości trzeba zrobić, żeby nie powtórzyć tego samego błędu. Piąta wskazówka odnosi się do uświadomienia przedsiębiorcom, że to oni są głównymi autorami swojego sukcesu. Nie mogą czekać na władze czy uczelnie. Muszą wyzwolić w sobie samodeterminację, pęd do sukcesu i zwyczajnie łatwo się nie poddawać.
Fot: Los Angeles — medialna stolica Kalifornii. Źródło: sxc.hu
finansowania powinna dołączyć także sieć bogatych Polaków, przede wszystkim z dużymi sukcesami, którzy mogliby dostarczać nie tylko kapitał, lecz Szósta wskazówka to utworzenie prywatnego funduszu także biznesowe know-how. Podsumowując – mamy zalążkowego albo wykorzystanie środków aniołów zdaniem Natashy szansę w Polsce na region, który biznesu na potrzeby zapewnienia odpowiedniego nazwie swoją Doliną, ale trzeba czasu, cierpliwości poziomu kapitału dla startupów. i współpracy z władzami, ośrodkami akademickimi i prywatnymi inwestorami, by szansa stała się faktem. Kurtova podkreśla, że wszędzie na świecie – również Mniejszym optymistą jest Raethke. Jego zdaniem w Dolinie – przedsiębiorcy ciągle potrzebują środków nie można replikować 40 lat współpracy między na rozwój swojego biznesu. Do wskazanych źródeł finansistami, badaczami, imigrantami przybywającymi do Stanów w poszukiwaniu swojej szansy oraz przemysłem opartym na technologii. Może byłoby to możliwe w Indiach albo w Chinach, gdzie rynek pracy jest tani, a pieniądz rozregulowany. Co więcej amerykańskie fundusze bazują na zupełnie odmiennym systemie bankowym, a rynek amerykański jest gigantyczny w porównaniu do polskiego, no i angielski jako mother tongue też pomaga. Co zatem zostaje – zdaniem Raethke działania włączające wielkie globalne korporacje w Europie do sceny startupowej. Raethke wierzy, że danie startupom szansy na współpracę (i zarabianie przy tym pieniędzy) z firmami pokroju gigantów motoryzacyjnych będzie bardziej pomocne niż przekazywanie im publicznych środków. Jest zatem nadzieja. W Polsce może powstać nasza własna Dolina Krzemowa, a patrząc na zmiany, jakie zachodzą w Trójmieście, jesteśmy na dobrej drodze. Warto jednak przed rozpoczęciem budowy wyciągnąć wnioski z doświadczeń innych, ale także nastawić się na to, że ewentualna porażka będzie katalizatorem do dalszego działania, a nie pogrzebem całego pomysłu. I działać. Z optymizmem i wielkimi ambicjami. Zdecydowanie po amerykańsku! ■ Fot: Hollywood jest jednym z największych „konsumentów” technologii rodem z Doliny Krzemowej. Źródło: sxc.hu
e-PROFIT 17
Biznes kręci Anna Kwiecień
WIDEO – chwilowa moda czy faktyczna potrzeba rynku? Rozwój nowych technologii wpływa na sposób, w jaki nawiązujemy i utrzymujemy relacje, komunikujemy się, spędzamy wolny czas, uczymy się, pracujemy. Niepostrzeżenie kształtuje w nas nowe nawyki do nieustannego zadawania pytań, szukania szybkich odpowiedzi, podążania za tym, co nas ciekawi, interesuje. Przekaz wideo jako kanał pozyskiwania takiej wiedzy wywiera ogromny wpływ na odbiorców, ponieważ łączy w sobie zalety tradycyjnej reklamy telewizyjnej z najważniejszą cechą internetu – interaktywnością. Internauta poświęca stronie jedynie kilka sekund i w tym krótkim czasie trzeba przykuć jego uwagę. I do tego celu właśnie wykorzystujemy wideo.
18 e-PROFIT
Rynkowe trendy Wideo online nie boi się kryzysu Wydatki na tego rodzaju działania w internecie nie zostały ograniczone, co więcej – wzrastają, a prognozy są optymistyczne. Wyliczenia oparte na prognozach PwC (Global entertainment and media outlook: 2012–16) wskazują, że średni wzrost wydatków na reklamę wideo online w latach 2012–16 wyniesie 37%. Grupa docelowa, czyli internauci kochają wideo, i to jest jeden z ważniejszych powodów, dla których należy budować w organizacjach strategię marki właśnie oparte na formach wideo. A wszystko zaczęło się w 2005 r., czyli od powstania YouTube. Wcześniej nikt nie wiedział, co się znajduje w sieci i co można obejrzeć. Materiały wideo były niskiej jakości, internauci musieli być cierpliwi, bo ściągnięcie większego pliku trwało nawet kilka dni. Po roku w serwisie zarejestrowało się 30 mln użytkowników, a Google kupiło go za 1,6 mln dol. Początkowo treści przerzucano z telewizji, a użytkownicy kopiowali filmy, nie nagrywano materiałów własnych. Zmiany nastąpiły wraz z rozwojem technologii. Internauci poprzez aparaty w telefonach komórkowych, czy aparaty cyfrowe, a także dzięki rozwojowi serwisów społecznościowych takich jak Nasza Klasa czy Facebook rozpoczęli własną „twórczość” wideo. Zaczęły pojawiać się wideocasty, wideoblogi. Zaraz też odnalazły się w tym marki i zaczęły wykorzystywać ten fakt w biznesie. Ostatnie 2 lata można uznać za okres aktywnego wykorzystywania wideo w sieci. Dzisiaj inspirują nas innowacyjne krótkie formy wideo. Obserwujemy ich rozwój, którego jesteśmy częścią. Dlatego są one tak ważne w rozwoju firm i chociażby zwykłe spotkania firmowe, czy konferencje poświęcone różnym tematom, poprzez dostępne narzędzia wideo możemy zatrzymać, odtwarzać w każdym miejscu i czasie, komunikować się ze sobą szybko i powracać do kontaktów.
Fala Wideo jednak dopiero nadchodzi W grudniu 2011 r. YouTube prześcignął zasięgiem największy portal horyzontalny Onet.pl i tym samym stał się drugim największym serwisem według Megapanel PBI Gemius, zaraz po wyszukiwarce Google. Jest to o tyle znaczące wydarzenie, że pokazuje, jak ważne w polskim internecie jest wideo online. Za niecałe 5 lat armia odbiorców internetowych filmów niemal podwoi się w tym czasie z obecnych 800 mln do 1,5 mld osób. Dotyczy to głównie rozrywki, ale to już nie chwilowa moda, a stale rosnący trend. W Polsce ten trend zaczyna się dynamicznie rozwijać. Organizacje coraz aktywniej zastanawiają się, jak tę tendencję wykorzystać w biznesie? Implikacje płynące z prostego podsumowania
powinny być niezwykle cenne i odkrywcze dla wszystkich osób i firm, które zajmują się procesami rozwojowymi w organizacjach i są zainteresowane wdrażaniem nowych form rozwojowych opartych na przekazach wideo. Współczesne procesy gospodarczo-techniczne, globalna konkurencja powodują, że zarządzanie organizacjami jest nie lada wyzwaniem. Firmy chcące rozwijać własną działalność muszą posiadać umiejętność dostosowania się do zmian rynkowych, potrzeb konsumentów, efektywnego zarządzania personelem, informacjami i wiedzą. Takie możliwości daje wideo.
Najpopularniejszą formą jest wideocast Jest to nagranie krótkich prezentacji tematycznych mających na celu promocję określonych idei, rozpowszechnianie informacji i dzielenie się wiedzą. Oczywiście nie tylko organizacje tworzą tego typu materiały – jest to również popularna forma komunikacji pomiędzy prywatnymi użytkownikami internetu, którzy pragną przekazać określone treści szerokiemu gronu odbiorców. Dobrze zrealizowane wideocasty są atrakcyjną formą przekazu i narzędziem promocji wiedzy. Jak trudnym wyzwaniem jest taka konstrukcja wideocastu, która przyciągnie i zatrzyma uwagę widzów, wiedzą już dzisiaj działy marketingu używające form reklamowych wideo w sieci. Jest jednak jeszcze dużo miejsca i coraz więcej firm wykorzystuje to miejsce do dystrybucji filmów produktowych, reklamowych, wizerunkowych, czy do komunikacji na zewnątrz klient–firma.
Zapotrzebowanie na wideo jest olbrzymie Ludzie pokochali oglądanie. Duże możliwości stoją przed firmami chcącymi wdrażać formy wideo do rozwoju tradycyjnego szlaku w komunikacji firma-klient, budować na podstawie przekazu wideo wizerunek, reklamować produkty. Ale to już znamy. To natomiast na co warto przykuć uwagę firm, to inwestowanie w nieprzetarty szlak, którym jest komunikacja wewnętrzna: kadra zarządzająca a pracownik, pracownik a pracownik, podnoszenie kwalifikacji i rozwój specjalizacji m.in. dzięki wykorzystaniu różnych form eksperckich wideocastów. Bo to co sprawdza się na zewnątrz, warto zastosować też wewnątrz organizacji. Świadomość tego do jak różnych celów służyć może forma wideo w firmie, niewątpliwie wpływa na szybki rozwój organizacji i jej zespołów. Może warto już dzisiaj zastanowić się, czy w naszych organizacjach mniejszych, większych wykorzystujemy wideo wszędzie tam, gdzie powinniśmy? ■
e-PROFIT 19
Piraci XXI wieku, czyli coraz kosztowniejszy problem
cyberprzestępczości 20 e-PROFIT
Rynkowe trendy Są tylko dwie grupy firm. Takie, które padły ofiarą hakerów, i takie, które to wkrótce czeka. Czy wypowiedź szefa FBI Roberta Muellera, to tylko fatalistyczna wizja, czy samospełniająca się przepowiednia? Faktem jest, że przestępstwa komputerowe stały integralną częścią rzeczywistości wszystkich użytkowników internetu. Jak wskazują niezależne raporty firm z branży IT, rok 2013 będzie stał pod znakiem wzrostu liczby ataków hakerskich na sieci prywatne i korporacyjne, a co za tym idzie coraz większych kosztów ponoszonych z tytułu usuwania kosztów ataków oraz ustanawiania zabezpieczeń. Według najnowszych danych, opublikowanych przez firmę Check Point Software Technologies, tylko w 2012 r. ponad 550 mln osób na całym świecie zetknęło się z cyberprzestępczością. W Polsce ta liczba sięga ponad 7 mln.
Dominika Mikulska Firmy.net Komputer stacjonarny, laptop, tablet, a coraz częściej także smartfon, stanowią narzędzia codziennej pracy i towarzyszą podczas spędzania wolnego czasu. Niemal każda dziedzina naszej aktywności, zawodowej i prywatnej, jest aktualnie pod ogromnym wpływem dynamicznego rozwoju internetu oraz infrastruktury informatycznej. Urządzenia i przechowywane w nich dane podczas korzystania z zasobów sieci są narażone na różnego typu ataki powodowane chęcią zysku, wynikające czasem ze zwykłego bandytyzmu bądź złośliwości. Prywatni przedsiębiorcy, urzędy, banki, jednostki rządowe, a wreszcie gospodarstwa domowe, czyli zwykli użytkownicy – wszyscy możemy stać się ofiarami działań cyberprzestępców. Najbardziej powszechnymi zagrożeniami spotykanymi w sieci są włamania do systemu, działania z ukrycia za pomocą „bocznych drzwi”, np. nadużycia bankowe lub kradzieże elektronicznych pieniędzy, łamanie praw autorskich w skutek handlu nielegalnymi kopiami oprogramowania, kradzieże prywatnych lub poufnych danych czy rozpowszechnianie wirusów komputerowychi robaków. Foto: sxc.hu / Montaż: IMOGEN
Firmy na widelcu W raporcie opracowanym przez Check Point Software Technologies Security Raport 2013 oparto się na badaniach prowadzonych na grupie około tysiąca organizacji z całego świata działających w sektorze finansowym, telekomunikacyjnym, przemyśle, a także firm consultingowych i instytucji. W firmach przeprowadzono trzymiesięczny monitoring bezpieczeństwa, w tym czasie przebadano ponad 111 mln ataków i wirusów, których doświadczyły badane przedsiębiorstwa. Wyniki badania okazały się zatrważające. Co 23 minuty użytkownicy komputerów stają się ofiarami ataków, wchodząc na zainfekowane strony w internecie. W 2013 r. tempo to może wzrosnąć. Ponad 50% badanych firm miała zainfekowane wewnętrzne sieci, z których pracownicy pobierali dane. Za najgroźniejszy typ ataków, których przedsiębiorstwa doświadczyły w ciągu ostatnich dwóch lat, uznano SQL Injection. Ponad jedna trzecia
e-PROFIT 21
Rynkowe trendy badanych doświadczyła infekcji botnetami i ataków DoS. Hasła dostępu, dane dotyczące rachunków bankowych, wszelkiego rodzaju bazy danych, informacje o pracownikach, informacje handlowe o kontrahentach, plany strategiczne działań w firmach, a także inne poufne dokumenty oraz korespondencja (obecnie większość z tych danych przechowujemy na dysku komputera) bez odpowiedniego zabezpieczenia naszego systemu mogą stać się łupem hakerów – zostać utracone lub wykorzystanie w niepożądanym celu.
Hakerzy nie oszczędzają nikogo Rozwój sieci teleinformatycznej spowodował, że każdy użytkownik komputera podłączonego do internetu może stać się potencjalną ofiarą tych ataków. Check Point Software Technologies w ostatnich dwóch latach zaobserwowało znaczny wzrost liczby ataków zakończonych kradzieżą danych. Ciekawe wnioski płyną z analizy rodzaju instytucji, w które celują hakerzy.
Badania Check Point dowodzą, że największa liczba ataków dokonana została na bazy instytucji Niefrasobliwe korzystanie z zasobów sieci, rządowych (47%), instytucji finansowych (36%) odwiedzanie niebezpiecznych stron, ściąganie i firm przemysłowych (26%). plików niewiadomego pochodzenia, czy też dokonywanie zakupów przez internet, mogą W sektorze finansowym i organizacjach rządowych spowodować, że nasze zasoby zostaną w minionych 12 miesiącach stwierdzono znaczny zaatakowane. wzrost ryzyka potencjalnych cyberataków. Hakerzy nie oszczędzali także instytucji nieprowadzących działalności komercyjnej, ofiarami ataków były nawet organizacje broniące praw człowieka. Skala ataków bywa spektakularna. Do największych ataków w 2012 r. zaliczyć można kradzież 1,5 mln kart kredytowych z instytucji Global Payments w USA, kradzież bazy danych 1,8 mln pacjentów United Kingom National Heath Service, a także danych 650 tys. studentów University of Nebraska i ich rodzin.
– Badanie Security Report 2013 pokazuje, że głównym celem atakujących było pozyskanie informacji finansowych, w tym numerów kart kredytowych, co stanowiło 29% ataków. 24% z nich miało na celu zdobycie kodów dostępu do konta, a 3% samych numerów kont bankowych. Obecnie numery kart kredytowych są równie cenne dla hakerów, co dane o wynagrodzeniach pracowników oraz informacje z kont na Facebooku lub innych mediach społecznościowych – mówi Krzysztof Instytucje w USA były wielokrotnie celem Wojtowicz, Country Manager Check Point Software ataków hakerów z Europy Wschodniej. Technologies w Polsce. W 2012 r. z baz Amerykańskiego Departamentu Technologii w stanie Utah grupa ta wykradła Aż 75% badanych przedsiębiorstw przyznało, dane 780 tys. pacjentów rządowego programu że było ofiarą ataków hakerów, a włamania medycznego. prowadzą do zakłócenia funkcjonowania firmy oraz utraty poufnych informacji, w tym własności Do największego ataku w Europie doszło, gdy skradziono dane 30 tys. klientów w różnych bankach intelektualnej oraz sekretów handlowych. korzystających z usługi mobilnej bankowości. Łupem Zatrważający odsetek badanych firm (54%) hakerów stało się wówczas ponad 36 mln Euro przyznało, że choć raz utraciło całkowicie dane z kont prywatnych. Na początku lutego br. wykradziono informacje dotyczące 250 tys. użytkowników Twittera. w wyniku ataków hakerów w 2012 r.
22 e-PROFIT
Rynkowe trendy Natomiast w połowie lutego kolejną ofiarą ataków stał się Facebook, tym razem na szczęście, hakerzy nie dotarli do danych użytkowników tego najpopularniejszego serwisu społecznościowego. W nadchodzącym dziesięcioleciu, zgodnie z przewidywaniami Światowego Forum Gospodarczego, o 10% ma wzrosnąć ryzyko wystąpienia poważnego zakłócenia krytycznej infrastruktury teleinformatycznej, które spowoduje straty gospodarcze o wartości ponad 200 mld dol.
Ile to kosztuje? W raporcie Cost of Cyber Crime Study 2012, szacującym wielkość strat spowodowanych cyberprzestępczością, opracowanym przez Ponemon Institute na zlecenie HP, określa się średnie roczne koszty likwidacji skutków cyberataków ponoszone przez amerykańskie organizacje na kwotę 8,9 mln dol. Oznacza to wzrost o 6% w porównaniu ze średnimi kosztami podanymi w raporcie z 2011 r. oraz o 38% w stosunku do roku 2010. Wstępne szacunki Check Point Software Technologies na rok 2012 mówią o wysokości strat, na poziomie ponad 100 mld dol. w skali światowej. Na koszty cyberprzestępczości należy spojrzeć jednak szerzej. Do kosztów likwidacji skutków ataków dodajmy drugą znaczną grupę wydatków związaną z kosztami ponoszonymi na ustanawianie zabezpieczeń.
Specjaliści z Check Point Software Technologies doradzają, by w swojej firmowej strategii ochrony przed zagrożeniami w sieci oprzeć się na założeniu „technologia to nie wszystko” oraz wskazują na 3 elementy systemu ochrony, które powinny stanowić barykady niczym w grze wojennej: • opracowanie polityki bezpieczeństwa, wynikającej z sytuacji biznesowej przedsiębiorstwa uwzględniającej procedury i narzędzia, jakich należy przestrzegać w codziennej pracy i w sytuacjach kryzysowych, • edukację pracowników w zakresie polityki bezpieczeństwa i uświadamianie zagrożeń. Użytkownik komputera jest najsłabszym ogniwem procesu ochrony, • jak najszybsze wdrożenie systemowych rozwiązań technologicznych w zakresie oprogramowania na wszystkich warstwach bezpieczeństwa, co jest warunkiem koniecznym dla ochrony organizacji przed naruszeniem bezpieczeństwa oraz utratą danych.
– Badania wskazują, że 75% firm korzysta na stałe z oprogramowania zabezpieczającego. Mimo to szacujemy, że około 1/3 pracowników instytucji finansowych w ogóle nie przechodziła przeszkolenia w dziedzinie bezpieczeństwa w cyberprzestrzeni. Tymczasem ponad 25% komputerów osobistych na świecie jest zarażona wirusami typu botnet – – Firmy i instytucje angażują coraz więcej czasu, stwierdza Krzysztof Wojtowicz z firmy Check Point. pieniędzy i energii na odpieranie cyberataków, co wkrótce może stać się dla nich zbyt kosztowne — Spirala się nakręca, a cyber crime zaczyna się jawić twierdzi Michael Callahan, wiceprezes ds. jako niezły biznes. Tylko czyj? marketingu produktów w dziale zabezpieczeń dla Pełny tekst Security Report 2012 dostępny jest firm w HP. – Są oczywiste dowody na to, że wdrożenie pod adresem: http://www.checkpoint.com/ zaawansowanych, inteligentnych zabezpieczeń campaigns/security-report/index.html ■ umożliwia znaczne zmniejszenie częstotliwości i skutków ataków, a także kosztów ich likwidacji – twierdzi Callahan. Wciąż jeszcze aktualne jest stwierdzenie, że taniej zapobiegać niż leczyć.
e-PROFIT 23
MONIKA MIKOWSKA
MOBILE NA OBCASACH
temat z okładki Do czego służy telefon? Gdybyśmy to pytanie zadali przeciętnemu Polakowi na początku bieżącego stulecia, najpewniej odebrani zostalibyśmy jako poszukiwacze kandydatów do programu „Mamy Cię” lub „Jesteś w ukrytej kamerze”. Odpowiedź jest tak oczywista, że pytany zaczyna zastanawiać się, gdzie tkwi haczyk. Dzisiaj tak sformułowane pytanie, byłoby już tylko testem poziomu znajomości rynku usług mobilnych. Dzisiejszy telefon to komunikator, aparat fotograficzny, organizer, budzik, kalendarz, walkman (kto go jeszcze pamięta?), radio, wyszukiwarka internetowa i jeszcze co najmniej kilka innych urządzeń zebranych w jednym małym przedmiocie, bez którego najczęściej nie ruszamy się z domu. Jaki jest dzisiejszy rynek mobile? W którym kierunku się rozwija? Na te i inne pytania odpowiada nam Monika Mikowska – pierwsza Polka Rzeczypospolitej Mobilnej. Rozmawia Marek Dornowski
Polska to kraj mobilny czy raczej daleko nam do w marketingu jest o wiele niższa. Pokazywane na M-Days case studies były nudne i niepozbawione tego, by siebie tak tytułować? Wbrew pozorom jesteśmy bardziej zmobilizowani niż nam się wydaje. Z jednej strony mamy dane, które mówią o nie większej niż 30-procentowej penetracji smartfonów w Polsce, niskiej świadomości Polaków dotyczącej możliwości wykorzystania ich, o słabych wynikach pobieralności polskich aplikacji mobilnych. Z drugiej strony nasz rynek charakteryzują liczby, które ustawiają nas wysoko na tle innych krajów. W październiku ubiegłego roku Netmarketshare.com podał, że już 10% globalnego ruchu w internecie pochodzi z urządzeń mobilnych. Dziś, wg StatCounter, smartfony i tablety generują ponad 14% ruchu w globalnej sieci internetowej, a w Polsce... No zgadnij?! – Aż 6,81%. Polskie rozwiązania mobilne doceniane są zagranicą. W bankowości mobilnej wdrażamy rozwiązania unikalne na skalę międzynarodową. Daleko nam do poziomu mobilności Stanów Zjednoczonych, Rosji czy Wielkiej Brytanii, ale na tle krajów europejskich nie mamy się czego wstydzić. W lutym na zaproszenie targów frankfurckich uczestniczyłam w M-Days, które otworzyło mi oczy, że totalnie powinniśmy pozbyć się kompleksów, że my raczkujemy i wszyscy są przed nami. Przykładowo, choć penetracja smartfonów w samych Niemczech jest wyższa niż w Polsce, to jednak świadomość wykorzystania ich Foto: Archiwum Moniki Mikowskiej
braków merytorycznych.
Spotkałem się ze stwierdzeniem, że polski rynek mobile działa w chaosie. Zgadzasz się z tym? Możesz wyjaśnić, czym jest ten chaos? Działa, fakt. Ale nie tylko nasz. Niedawna publikacja TNS Polska pt. Dyrektorzy marketingu o mobilności pokazała, że zagraniczni marketerzy też nie wiedzą, dokąd nas ten trend doprowadzi. Wszyscy wiemy już, że warto i trzeba, ale wciąż często powątpiewamy w efektywność działań w mobile. A ich wyniki faktycznie mogą być jeszcze niezadowalające albo wręcz przeciwnie – zaskakująco dobre. To zależy od projektu i segmentu rynku. Rynek rośnie gwałtownie, projekty mobilne wymagają zupełnie nowego know-how niż tradycyjne webowe. Trudno się tego szybko nauczyć. Firmy czują przymus sprzedawania i kupowania usług mobilnych (bo to modne, bo inni to robią), ale NIE CHCE im się przyswajać nowej wiedzy z nowej dziedziny i działają po omacku. Zdarza się, że usługi mobilne sprzedają handlowcy, którzy nie mają pojęcia ani o możliwościach ani o (co gorsza) ograniczeniach technologii mobilnych. Jeśli klient skusi się na ich obietnice, problem mają developerzy, którzy o projekcie informowani są
e-PROFIT 25
Temat z okładki na końcowym etapie sprzedaży i słyszą: „skoro już obiecałem, to musisz to jakoś wyczarować. Ponadto, ceny na rynku są nieukształtowane. Wyceny bywają przerażająco niskie, gdyż powstaje wiele nowych firm, które w ten sposób chcą wyłapać pierwszego klienta. Rynek mobilny w Polsce nie jest krainą mlekiem i miodem płynącą. Przetrwają najmocniejsi i najwytrwalsi.
Wielu marketerów traktuje aplikacje mobilne jako nowy format reklamowy. Nowy smak napoju? Super! Niech butelka nam radośnie tańczy i podskakuje w aplikacji mobilnej. Mistrzostwa świata w piłce nożnej? Niech nam aplikacja gra jak wuwuzela lub wyśpiewuje przyśpiewki piłkarskie. Promocja wody mineralnej? Wstawmy do aplikacji mężczyznę, który będzie się tą wodą polewał.
Z tego co mówisz, wyłania mi się obraz takiego Dzikiego Zachodu, gdzie każdy, kto choć trochę jeździ konno, nazywa siebie kowbojem. Innymi słowy, mam smartfona i z niego korzystam jest równoznaczne z tym, że jestem ekspertem mobilnym.
Niestety do wyników pobieralności takich aplikacji ich twórcy oficjalnie nie chcą się przyznawać, co sugeruje, że są niezadowalające. Development aplikacji mobilnych jest drogi. Koszt dotarcia do klienta jest w mobile o wiele wyższy niż w innych kanałach. Więc kiedy trzeba oglądać każdą wydawaną złotówkę z obu stron, tworzenie takich Niestety niewiele trzeba zrobić, by być postrzeganym aplikacji mobilnych jest kompletnie pozbawione jako ekspert. W branży, w której jest chaos, jest to sensu biznesowego. Aplikacja mobilna nie powinna tym łatwiejsze. Skoro ten biznes ma tyle znaków być traktowana jako nowy format reklamowy. zapytania, to ktoś, kto zna odpowiedzi choć na kilka z nich, już jest słuchany i doceniany. Wierzę w content marketing w mobile. To jedyny wyjątek, dla którego marketerzy powinni bawić się Z drugiej strony mamy też ekspertów, którzy w aplikacje. Jeśli marka chce sponsorować aplikację przedstawiając się, zaczynają od słów: „Mam naście mobilną, niech niesie ona wartość użytkową dla lat doświadczenia w mobile”. Yeah, right. Przecież klientów. marketing mobilny, który praktykujemy dziś jest zupełnie inny niż za czasów WAP czy hegemonii Podam dwa dobre polskie przykłady: Symbiana. Takim firmom trudniej jest być na bieżąco, • aplikacja mobilna Przepisy.pl od Knorra, która mają wiele starych przyzwyczajeń i ci, którzy mają jest podręczną książką kucharską „mniej letnie” doświadczenie, łatwiej wyprzedzają • aplikacja mobilna Dziennik Maluszka od ich na przetargach. Także powodzenia! NIVEA, która jest narzędziem do rejestrowania aktywności noworodka i małego dziecka do 2 lat.
Skoro mobile rozwija się prężnie, to dlaczego brak na polskim rynku autorytetów? Czy to jest główna bolączką rynku? Bo wszyscy się uczymy? Bo ta branża rozwija się tak niesamowicie szybko, że cały czas musimy się uczyć? Bo ci naprawdę doświadczeni i mądrzy, siedzą w swojej robocie i nie mają ani czasu, ani zajawki na dzielenie się wiedzą. I najczęściej współpracują z zagranicą, nie działają na polskim rynku, więc tu są po prostu niewidoczni. Mogłabym wymienić kilka polskich nazwisk, których wiedzę bardzo cenię i uważam za nieprzeciętną. Autorytety wskażę jednak zagranicą. Dla mnie autorytetem jest ktoś, kto inspiruje i skłania do działania. Nowego działania.
Jesteś autorką kilku kontrowersyjnych tez. Na przykład na Internet Beta wystąpiłaś z tematem, że agencje interaktywne nie powinny sprzedawać mobile. Teraz słyszałem Twoją opinię, że aplikacje mobilne nie nadają się do marketingu. Możesz rozwinąć ten temat?
26 e-PROFIT
Wyobraź sobie, że odpalasz nową stronę internetową, jakąkolwiek. Czy wyobrażasz sobie, aby po jej uruchomieniu już ani razu nie pokusić się o jej aktualizację? Wyobrażasz sobie nie podpiąć do niej Google Analytics lub jakiego innego systemu, dającego feedback, co Twoim czytelnikom się najbardziej podoba, które sekcje najczęściej odwiedzają, skąd przychodzą? Wyobrażasz sobie nie reagować na komentarze internautów, że coś nie działa i nie poprawiać tego?
Nie. No to teraz wyobraź sobie, że bardzo często tak traktowane są dziś aplikacje mobilne. W marketach leżą i straszą aplikacje wypuszczone 2–3 lata temu i po publikacji ani razu nie aktualizowane. Ich twórcy wiedzą, ile mają pobrań, ale nie wiedzą, ilu Foto: Archiwum Moniki Mikowskiej
Dossier
e-PROFIT 27
Temat z okładki głównie z klientami, którzy już w mobile coś zrobili i teraz chcą to albo ulepszać, albo rozwijać. Wreszcie też klienci zaczynają nas pytać o strategie obecności w mobile, co mnie osobiście szczególnie cieszy.
Foto: Archiwum Moniki Mikowskiej
mają aktywnych użytkowników. Nie reagują (bo najczęściej nie przewidziano na to budżetu) na komentarze o błędach. To tak jak gdyby kupić auto i od razu wstawić do garażu. I stać obok, przyglądając się, jak rdzewieje.
Jaka jest przyczyna tego, że development Nie sądzisz, że dzisiaj aplikacje mobilne są aplikacji mobilnych bardzo trudno się traktowane na zasadzie mody, wypada je mieć? sprzedaje? Bo chcemy za niego więcej niż 10 tys. zł za jeden system operacyjny. Jeszcze raz powtórzę – development nie jest tani, na co większość klientów nie jest jeszcze gotowa. W przypadku zaawansowanych projektów są to zresztą kwoty kilkukrotnie wyższe. A takie się długo sprzedają. W mobee dicku, agencji marketingu mobilnego, której jestem współzałożycielką i która działa dopiero od kilku miesięcy, sprzedają nam się głównie audyty użyteczności, prototypowanie, projektowanie UI/UX, doradztwo w postaci zamkniętych szkoleń i warsztatów dla firm, a także planowanie i prowadzenie kampanii promocyjnych dla polskich aplikacji mobilnych. Na tym skupiamy się w tej chwili i w tym jesteśmy najmocniejsi. Współpracujemy
28 e-PROFIT
Pamiętasz reklamę Mamby z lat 90? Wszyscy mają Mambę, mam i ja. Dziś można by zaśpiewać: wszyscy mają appkę, chcę i ja. Niestety trafia do nas wiele briefów, które przyleciały z kosmosu. Aplikacja mobilna dla murarzy? Aplikacja mobilna dla zakładów mięsnych? I koniecznie z Augmented Reality, bo to modne! Po co komu sztuka dla sztuki? Są tańsze i efektywniejsze sposoby na obecność w mobile.
Aktualnie sama prowadzisz kilka projektów konsultingowych w obszarze marketingu mobilnego. Jak wyedukowany jest dzisiaj klient? Czy jest to etap pełnej świadomości możliwości mobile, czy raczej jest to poziom na zasadzie: Pani Moniko, Pani nam doradzi co i jak bo słyszeliśmy, że się Pani na tym zna?
Temat z okładki Spotykam przeważnie dwa skrajne typy klientów. Albo radosnych i beztroskich, z „zielono mi” w głowach i przekonaniem „chcę coś mieć, byle mieć”. Albo bardzo doświadczonych, potrafiących jasno zdefiniować swoje (realne i uzasadnione!) potrzeby i mających braki w bardzo wąskiej specjalizacji, w której właśnie proszą o pomoc.
książki brakowało autora do rozdziału pt. Marketing mobilny. Kto inny mógłby to lepiej ogarnąć niż ja? ;) Ale równie mocno kręci mnie jeszcze własny projekt, realizowany we współpracy z Mariuszem Wesołowskim. Przed wakacjami chcemy wydać raport Mobile commerce w Polsce 2013.
Przyświeca nam nadrzędny cel popularyzacji Praca z tymi pierwszymi zwykle nie dochodzi dobrych praktyk w tym segmencie rynku i promocja do skutku. Praca z tym drugimi jest przyjemna, całej branży, a nie pojedynczych firm. Jeśli ktoś merytoryczna, inspirująca. Mamy pełne zrozumienie. z czytelników e-PROFIT jest zainteresowany Pracujemy na wspólny i jasno wytyczony cel. Bardzo szczegółami, to zapraszam do bezpośredniego często też uczymy się od siebie nawzajem. kontaktu albo odwiedzin bloga, na którym dokładnie opisuję, jak będzie to wyglądać, kogo i czego Czy w tym wszystkim masz jeszcze czas na to, poszukuję...
by „być.mobi”? W którym kierunku zamierzasz rozwijać swój blog? Mam jeszcze jedno pytanie, ale kompletnie niezwiązane z tematem, mogę zadać?
Zawsze jestem.mobi:-) A tak serio, to muszę się zabrać w końcu za redesign bloga. Miałam to zrobić Wszystko jest związane z tematem :P Wal! już na początku 2013 r., ale nie narzekam na brak zajęć i te niekomercyjne mają niski priorytet. Gdziekolwiek jesteś, zawsze pojawiasz się Redesign potrzebny jest po to, aby poprawić sposób ekspozycji wartościowych treści. Jestem.mobi pozostanie blogiem eksperckim, dostarczającym dużo darmowej wiedzy, jak lepiej być mobi. Zarówno dla branży, jak i dla przeciętnego użytkownika smartfonu, który szuka rekomendacji dobrych aplikacji mobilnych, dla siebie, czy też swoich dzieci. Zależy mi na jakości treści, nie ilości (choć chciałabym postować raz dziennie, co na razie jest niewykonalne).
na obcasach, to przypadek, czy jakiś trend dedykowany dla kobiet zajmujących się mobile? Ha, ha! Ani jedno, ani drugie. To mój wyróżnik w zmaskulinizowanej branży. Moja mała miłość. To wyzwanie, bo powiedz, jak wiele kobiet, które znasz, potrafi biegać na 16-centymetrowych szpilkach?
Ze względu na fakt, że wywiad pewnie przeczyta moja żona, pozostaje mi jedna właściwa odpowiedź: poza nią nie znam :-)
Nigdy też nie będę gonić za newsem. Nie postuję i nie będę postować informacji prasowych. Widzę, I tej wersji się trzymaj. jak inne serwisy czy blogi promują byle projekty tylko dlatego, że są „mobile”. Jestem.mobi ma promować Dziękuję za rozmowę. ■ tylko te dobre realizacje w mobile i konstruktywnie krytykować słabe i bezsensowne. Będzie fajnie – poproszę o dwa miesiące cierpliwości.
Podobno potrzebujesz tylko 4 godzin snu na dobę i dlatego zdecydowałaś się, by nocami zamiast spać, pisać książkę. Zdradzisz nam szczegóły? Oj, nie książkę, tylko jeden rozdział do książki. Rodzi się właśnie pewna publikacja we współpracy z jednym z najbardziej prestiżowych polskich wydawnictw. Dopóki nie ruszy oficjalna strona promocyjna, nie mogę zdradzić ani nazwy książki, ani jej współautorów. Powiem tylko, że pomysłodawcom Foto: Archiwum Moniki Mikowskiej
e-PROFIT 29
Warto wiedzieć
Czy kobiety wchodzą w e-biznesy? Polki już od jakiegoś czasu wyróżniają się ponadprzeciętną przedsiębiorczością, co potwierdzają ostanie raporty Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości czy PKPP Lewiatan. Spodziewać się można zatem, że statystycznie będą podejmowały się równie często biznesu w sieci co mężczyźni.
Lidia Panfil Z obserwacji rynku startupów wynika, że bardziej zaawansowane technologicznie przedsięwzięcia są domeną mężczyzn. Chociaż są w Polsce silne grupy pań, które nie dają się tej dominacji. Na przykład grupa Geek Girls Carrots zrzeszająca kobiety pasjonujące się nowymi technologiami. Z badania przeprowadzonego przez Home.pl wynika, że udział kobiet wśród klientów tej firmy zwiększył się w latach 2009–2011 z 17% do 21%. Kobiety najchętniej prowadzą e-sklepy. Szacuje się, że blisko 30% e-shopów należy do pań.
W mediach pokazywane są dziesiątki kobiet, które zmęczone korporacją lub zwolnione po urodzeniu dziecka z firmy (to wciąż częsta sytuacja w mniejszych przedsiębiorstwach) szukają nowego zajęcia, a nic nie daje większych możliwości niż internet. W czasach, gdy ponad połowa Polaków korzysta z internetu, a co trzeci z nich przyznaje, że w sieci kupuje przynajmniej raz w tygodniu (sondaż przeprowadzony przez Instytut Badania Opinii Publicznej Infas na zlecenie Trusted Shops) prowadzenie e-biznesu wydaje się słuszną drogą. Dla porównania w Wielkiej Brytanii z e-sklepów korzysta 38% internautów, a w Niemczech 35%. Pod tym względem Polacy są na trzecim miejscu w Europie.
Kobiety decydują się często na przedsięwzięcia z branży modowej czy gastronomicznej. Nierzadko podejmują się handlu dziecięcymi ubrankami, zabawkami oraz innymi rzeczami związanymi Kobiety podobnie jak mężczyźni wykorzystują z rodzicielstwem i wychowywaniem dzieci. rosnące zainteresowanie sieciowymi zakupami, nie tylko towarów, ale również usług. Pamiętać należy Zachęcające do internetowego interesu dla pań jednak, że e-biznes to nie tylko e-commerce, to jest także to, że w przeciwieństwie do wielu innych szereg innych witryn i portali, na których można tradycyjnych firm, taką można prowadzić z domu, zarabiać. Wiele stron WWW oferuje ciekawe treści, co w przypadku matek ma ogromne znaczenie. licząc na odpowiednio wysoką liczbę wejść, aby móc sprzedawać powierzchnię reklamową. Niejednokrotnie kobiety decydują się na biznes internetowy, bo wymaga on mniejszych nakładów Taki model, choć wykorzystywany od wielu lat, niż tradycyjna firma. Siedziba na początku może być wciąż dobrze sobie radzi. Popularne są blogi w domu, do organizacji handlu czy zlecenia produkcji i portale tematyczne prowadzone przez kobiety np. wystarczy komputer i telefon, a dostarczanie towaru dotyczące mody, urody, kobiecej przedsiębiorczości. do klienta za pośrednictwem dobrze funkcjonujących Te najpopularniejsze mogą liczyć na przyzwoite zyski firm kurierskich jest sporym ułatwieniem. z reklam.
30 e-PROFIT
Podejmując temat kobiet w e-biznesie, chciałabym zwrócić uwagę także na aspekt przedsiębiorczości Polek. Udział kobiet jako właścicielek firm, nie tylko tych internetowych, jest w ostatnich latach dosyć znaczny. Polki są coraz bardziej świadome tego, że nie trzeba pracować na etacie, a umiejętności można wykorzystywać z powodzeniem, prowadząc swoją, nawet najmniejszą, firmę. Raport PKPP Lewiatan „Przedsiębiorcy w Polsce” pokazuje najnowsze statystyki dotyczące przedsiębiorczości kobiet. W Polsce 34,2% pań pracuje na własny rachunek. Wśród pracodawców kobiety stanowią 30,6%, wśród zakładających firmy 38,5% (w 2010 r.). Polki wyróżniają się w Europie. W porównaniu ze Szwedkami, Litwinkami czy Niemkami są częściej pracodawczyniami oraz chętniej pracują na siebie. 2,9% Polek wśród zatrudnionych ogółem daje pracę, podczas gdy na Litwie wskaźnik ten wynosi 1,3%, w Szwecji 1,7%, w Czechach 1,8%, w Niemczech 2,5%. Choć przedsiębiorczość nie ma płci, a prowadząc firmę napotykamy na te same przeszkody co mężczyźni, to wydaje się, że jest w nas jakiś szczególny rodzaj odwagi pozwalający kobietom podejmować wyzwania zawodowe sięgające dużo dalej niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Kobiety będą radziły sobie coraz lepiej także w e-biznesie i za kilka lat ich udział wśród internetowych przedsiębiorców z całą pewnością sięgnie magicznych 50%. ■
Lidia Panfil
{
{
Założycielka i prezes Fundacji Kreowania Przedsiębiorczości Be First, członkini Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego oraz Europejskiego Stowarzyszenia Mentorek Mentoring Bez Granic. Stworzyła Be First, by inspirować i pokazywać, że poszerzanie swoich kompetencji i wiedzy prowadzi do sukcesu. Foto: Archiwum prywatne Lidii Panfil
warto wiedzieć
Mingling i networking na konferencjach Od kilku lat coraz więcej firm oczekuje od swoich pracowników posiadania szerokiej i mocnej sieci kontaktów. Konferencje, seminaria czy miksery biznesowe są jedną z okazji do ich nawiązywania. Niestety ponad 70% ich uczestników nie czuje się komfortowo w przełamywaniu lodów podczas takich wydarzeń. Grzegorz Turniak
32 e-PROFIT
Warto wiedzieć Profesjonaliści koncentrują się głównie na warstwie merytorycznej konferencji, tracąc unikalną okazję stworzoną przez organizatorów eventu. Bez wspomagania (icebreaker) organizatorów mingling ułatwiający wymianę wiedzy i doświadczeń pomiędzy uczestnikami jest zazwyczaj niewielki. Wynika to z wielu powodów: np. nie wiedzą oni, po co zawierać nowe znajomości, jak to robić, czego nie robić oraz jak podtrzymywać nawiązane relacje.
Co zrobić, aby w pełni wykorzystać wydarzenia biznesowe na poszerzenie bazy kontaktów?
Cele sesji networkingowej Zespół witający gości realizuje wiele celów: buduje miłą i przyjacielską atmosferę przed konferencją, wywołuje poczucie wdzięczności klientów dla organizatorów za troskliwe zaopiekowanie się nimi od samego początku, przełamuje lody uczestników, którzy się nie znają, zwiększa liczbę nawiązanych wartościowych kontaktów przez uczestników konferencji.
Po pierwsze potraktuj przerwy jako czas na poznawanie nowych ludzi. W sumie najważniejszy jest okres rejestracji uczestników przed rozpoczęciem wydarzenia. Jeśli przyjdziesz wcześnie, będziesz miał okazję poznać innych w komfortowych warunkach. Po drugie nie siadaj po rejestracji, lecz stój i z uśmiechem witaj przybywających. Wciel się w rolę witającego gości. Po trzecie rozmawiaj z nieznajomymi, znajomych pozdrów i ewentualnie poznaj ich z nowo poznanymi osobami. Po czwarte stań się mistrzem pogawędek, pomóż innym zaprezentować siebie i swój biznes. Dzięki zasadzie wzajemności oni poproszą Ciebie Przebieg sesji networkingowej o opowiedzenie o sobie. Po piąte bądź łącznikiem między ludźmi, pomóż im się poznać. Przed rozpoczęciem konferencji przeszkoleni uprzednio przedstawiciele firmy będą odgrywali rolę proaktywnie witających uczestników: pomogą Powitaj gości uczestnikom przełamać lody, czyli bezpiecznie wyjść Gdy organizujesz konferencję lub większe spotkanie ze swojej strefy komfortu i nawiązać wartościowe biznesowe, wyznacz osoby do witania i zajmowania kontakty, taktownie pomogą nawiązać rozmowy, się gośćmi, aby czuli się komfortowo. Dzięki temu przedstawią sobie uczestników od momentu Twoi klienci uzyskają niespotykaną na rynku rejestracji do rozpoczęcia konferencji. Połączą wartość dodaną. Unikalne, zapadające w pamięć także osoby, które niejednokrotnie są trochę doświadczenia staną się istotnym elementem zagubione, ponieważ nie mają znajomych wśród budowania reputacji i wyróżniania się Twojej profesjonalistów na konferencji. firmy na konkurencyjnym rynku. Spójny system zarządzania doświadczeniem klienta podczas Trudno przecenić korzyści płynące ze sprawnego seminariów czy konferencji ma ogromne zalety. minglingu, który nie wymaga zbyt wielu Pozwoli Ci ograniczać wpływ przypadku na jakość wysiłku, ale zaangażowanych, otwartych ludzi. doświadczenia, wyeliminuje źródła negatywnych Moje dotychczasowe doświadczenia pokazują, doświadczeń klienta, wywoła wdzięczność dla że moderowane sesje networkingowe przynoszą organizatorów za zadbanie o przełamanie lodów. dodatkowe korzyści wymiany wiedzy i doświadczeń Przede wszystkim jednak – stymuluje klientów do oraz dają wiele satysfakcji uczestnikom, zachowań pożądanych z punktu widzenia interesów a organizatorom możliwość skorzystania z zasady Twojej firmy (rekomendacje, lojalność, większa wzajemności. ■ sprzedaż). Foto: Archiwum autora / BNI Polska
e-PROFIT 33
Maciej Mikulski
Popłynąć z wiatrem
Foto: sxc.hu
Szum wiatru, chlupot fal rozbijających się o burty, śpiew ptaków, trzepot żagli, słońce na twarzy i chłodny pokład pod plecami… Przez chwilę tracisz kontakt z rzeczywistością, smakujesz błogie urlopowe lenistwo… Z letargu budzi Cię głos pana księgowego: Marian, wyostrz o kilka stopni, pani Bożenko, proszę podebrać foka. Tak jest, świetnie!… Otwierasz oczy i widzisz w kokpicie – dyrektora finansowego, sekretarkę prezesa, Kasię z personalnego i dwóch gości z działu handlowego, których pierwszy raz na oczy zobaczyłeś rano. Ach tak, dziś pierwszy dzień wyjazdu integracyjnego! Historia ludzkości i jej rozwój był nierozerwalnie związany z żeglarstwem i podróżami drogą wodną. Wynalezienie żagla około roku 3 500 p.n.e. po raz pierwszy uniezależniło statek od napędu mięśniowego i spowodowało niesamowite przyspieszenie tempa rozwoju. Żagle umożliwiły także pierwsze wyprawy dalekomorskie i oceaniczne i w efekcie, w epoce wielkich odkryć geograficznych, doprowadziły do globalizacji kontaktów handlowych. Nieprzerwana dominacja statków żaglowych trwała aż do wynalezienia w XIX wieku napędu parowego. Idea napędzania statku bezpośrednio za pomocą siły wiatru ma jednak nieodparty urok. Żeglarstwo to wyczyn, duch zdrowej rywalizacji, możliwość sprawdzenia swoich sił w walce z rywalami na innej jednostce oraz w starciu z samą naturą. Dzięki temu żeglarstwo przetrwało po dziś dzień, jako wspaniała dyscyplina sportowa.
34 e-PROFIT
Z drugiej strony żeglarstwo to niezależność, przygoda i wolność. W ten sposób postrzegane, daje piękny i niepowtarzalny sposób podróżowania i wypoczynku. Te cechy doprowadziły do masowej popularyzacji jachtingu i wytworzenia się w ostatnich latach nowego sektora rynku turystycznego – turystyki żeglarskiej. Foto: Archiwum autora / Skysail / Grupa Konfe
Po godzinach Niezależnie od charakteru (sportowego czy rekreacyjnego) współczesne żeglarstwo, czerpiąc to co najlepsze ze swoich korzeni, pełni bardzo ważne funkcje społeczne. Już samo przebywanie kilku osób na ograniczonej przestrzeni, jaką jest pokład jachtu, pomaga budować poprawne relacje międzyludzkie. W dłuższych rejsach, na jachcie śpimy, spożywamy posiłki, odpoczywamy i pracujemy. Wszyscy mamy przyzwyczajenia i przywary, które trzeba nauczyć się wzajemnie tolerować, a często zrezygnować z niektórych swoich zwyczajów dla dobra załogi i atmosfery na jachcie. Na jachcie żaglowym wykonanie wielu manewrów wymaga współpracy całej załogi. Przy stawianiu żagli, czy manewrach cumowniczych, wszyscy mają określone stanowiska i realizują zadania, których poprawne wykonanie składa się na powodzenie całej operacji. Naturalny podział zadań i poczucie współodpowiedzialności, zarówno za wykonanie tych zadań, jak i za bezpieczeństwo kolegów z załogi doskonale uczą pracy w zespole. Gdy wiatr troszeczkę przybierze na sile, wszystko na jachcie, a zwłaszcza żeglującym w regatach, zaczyna dziać się bardzo szybko. Jeżeli dodamy do tego różnorodność sytuacji, jakie możemy napotkać, od kwestii związanych z nawigacją, meteorologią, po sprawy związane z samą obsługą sprzętu, widać natychmiast, że udział w żeglarskim projekcie uczy szybkiego podejmowania decyzji, rozwiązywania problemów (zarówno technicznych, jak i międzyludzkich), często reagowania w sytuacjach złożonych i trudnych. W takich warunkach ciekawe są obserwacje zachowania poszczególnych członków załogi. Niektórzy lepiej czują się w wykonywaniu ściśle określonych zadań i zwykle robią to bardzo dobrze, inni natomiast przejmują inicjatywę i naturalny sposób pomagają koordynować pracę całego mechanizmu. Biorąc pod uwagę to, że w załodze wzajemne relacje nie są obwarowane podległością służbową czy statusem społecznym, żeglarstwo pozwala odkryć w sobie lub w kolegach z załogi zdolności, jakie na co dzień, przy biurku, nigdy pewnie by się nie ujawniły. Synergia przeżytych wspólnie emocji i różne sytuacje, na przemian pracy, zabawy, rozwiązywania problemów, wspólnego uczenia się nowych rzeczy, a w końcu poczucie wyjątkowości i elitarności doskonale spaja załogę, Foto: sxc.hu
sprawiając, że żeglarstwo, w znacznie większym stopniu niż inne dyscypliny, pełni funkcje integrujące. Nic więc dziwnego, że w ostatnich latach obserwuje się rosnące zainteresowanie pracodawców wykorzystaniem żeglarstwa do podnoszenia kwalifikacji pracowników, zwiększania ich motywacji i integracji zespołów. Łatwo zauważyć, że charakter żeglarstwa doskonale wpisuje się w realizację tych celów.
W jaki sposób zrealizować żeglarską imprezę w waszej firmie? Możliwości są olbrzymie. Żeglarski incentive możemy dzisiaj zrealizować w dowolnym miejscu na świecie – od naszych jezior poprzez popularną Chorwację po egzotyczne Karaiby czy Seszele. W klasycznej formie noclegi można zorganizować w hotelach, ograniczając się jedynie do wzbogacenia programu kilkugodzinnymi regatami żeglarskimi. Współczesne większe jachty kabinowe dysponują niespodziewanie wysokim standardem, uczestnicy bez problemu mogą w takim przypadku nocować na jachtach, realizując kilkudniowy program rejsu, podczas którego każdego dnia nocleg jest w innym porcie. W portach etapowych z kolei można realizować konferencje, szkolenia, bankiety lub inne dodatkowe atrakcje. Często wybieraną opcją jest organizacja profesjonalnych lub semiprofesjonalnych regat żeglarskich. W takim przypadku załogi rywalizują na krótkich, widowiskowych i emocjonujących trasach wyznaczonych bojami regatowymi, a nad całością czuwa profesjonalna komisja regatowa. Doświadczony organizator z pewnością pomoże w przygotowaniu oferty dopasowanej ściśle do potrzeb i budżetu. Warto zwrócić uwagę, że profesjonalnie zorganizowane imprezy żeglarskie są dużo bezpieczniejsze niż inne formy integracji i są naprawdę dla wszystkich – niezależnie od płci, wieku czy poziomu sprawności fizycznej.
■
Maciej Mikulski
Pasjonat żeglarstwa. Kapitan jachtowy, instruktor żeglarstwa PZŻ, instruktor sportu w żeglarstwie MENiS. Właściciel Skysail.pl, Grupa Konfe.pl W sieci: Skysail.pl, Konfe.pl
e-PROFIT 35
Od d..y strony 36 e-PROFIT
Foto: sxc.hu / Montaż: IMOGEN
Po godzinach
Od d..y strony Marek Dornowski
Tam, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę, zaczyna się obszar, który można nazwać „receptą na sukces w social media”. Nie, absolutnie nie zamierzam w tym miejscu nakłaniać do szerzenia w sieci erotyki czy pornografii. Dostrzegam jednak doskonały przykład potwierdzający tezę, że media społecznościowe rządzą się swoimi prawami, czy nam się to podoba, czy nie. Wróćmy na chwilę do meczu polskiej reprezentacji piłkarskiej (w tym miejscu pojawia się chwila pauzy, by czytelnik w zależności od nastawienia, mógł wyśmiać się do woli, soczyście przekląć pod nosem lub spuścić nad tą nazwą miłosierną zasłonę milczenia) i jej meczu z Ukrainą. Spokojnie, nie zamierzam w tym miejscu katować siebie i czytelników kolejną analizą tego, co mieliśmy (wątpliwą) przyjemność zobaczyć w wykonaniu naszych orłów. Kusi mnie, żeby napisać, że gdyby nie Boenisch… ale nie, stop, koniec kropka. Wróćmy na właściwe tory. Otóż mecz ten, poza względami, o których nie piszę z wiadomych względów, zostanie zapamiętany również z jednego powodu. Chodzi o niezamierzony pokaz pośladków Kuby Koseckiego. Nasz reprezentant tak niefortunnie wywrócił się na murawę, że przez moment jego spodenki znalazły się znacznie poniżej Foto: sxc.hu FOTORCOMO / Montaż: IMOGEN
Foto: sxc.hu
e-PROFIT 37
Po godzinach poziomu, na którym znajdować się powinny. Wychwyciły to kamery i… zaczęło się. Zdjęcie Kuby z opuszczonymi spodenkami lotem błyskawicy stało się przebojem internetu. Nie mogło to oczywiście ujść uwadze Facebooka, na którym pojawił się fanpage o dość… hmmm, powiedzmy mało dyplomatycznej nazwie „d..a Koseckiego”, który w mig zdobył 60 tys. fanów, choć może trzeba byłoby napisać fanek? Nieważne, grunt, że to kilka razy więcej niż oficjalna strona zawodnika.
firmy. Znowu zadziałała pierwsza zasada „hejtingu” – jeśli jest okazja ponarzekać, to grzechem z niej nie skorzystać i fanpage Antync+ szybko przekroczył granicę 20 tys. fanów. W tym momencie nc+ wysłał list do autora fanpage’a, w którym traktuje go nie jak wroga, ale ważne źródło informacji i cennych uwag. Zaprasza go na spotkanie w celu merytorycznej dyskusji, co można zrobić lepiej? W tej sytuacji dalsze mniej lub bardziej złośliwe komentarze tracą rację bytu. Nadszedł czas na rzeczową rozmowę i jeśli autor Antync+ ich nie podejmie to w oczach wielu Czy to zjawisko można wytłumaczyć jako zbiorowy straci mandat do jakiegokolwiek wypowiadania pokaz siły wyznawców spod znaku tęczowego się w sprawie. Nie wiem, jak ta sytuacja potoczy sztandaru? Nie sądzę. To jeden z wielu przykładów, się dalej, ale to posunięcie (łącznie z tym, ze list że polskie social media działają na prostej zasadzie: otwarcie krąży po sieci) wydaje się być materiałem chcesz pozyskać fanów, wyjdź z niestandardowym na ciekawy case na kursy PR. pomysłem, wyróżnij się lub zgiń, traf na swoją falę. Social media są nieprzewidywalne i na tyle zmienne, Klasyczny fanpage budowany na zasadach „Szanowni że ktoś, kto nazywałby siebie ekspertem w tej Państwo” i „tu znajdziecie wszystko na temat…” dziedzinie, musi mieć albo sporą odwagę, albo skazany jest na długi i żmudny proces budowy małą wiedzę praktyczną w temacie. Natomiast co zasięgu i lojalności. Czy to oznacza, że przepis na do samego Kuby Koseckiego, którego nota bene sukces jest bajecznie prosty? Wystarczy wstawić osobiście bardzo lubię i jestem fanem jego talentu, coś, co wzbudzi kontrowersję, zszokuje i po sprawie? to wierzę że jeszcze nieraz na boisku udowodni, że Na szczęście nie. Niemniej jednak to właśnie ma do pokazania znacznie więcej, niż to z czego dziś Facebook jest tym minowym polem komunikacji śmieją się złośliwcy. Oni w przeciwieństwie do Kuby z otoczeniem, gdzie możemy sobie pozwolić na wielką piłkę zobaczą sobie co najwyżej w nc+... ■ eksperymenty, na które nie odważylibyśmy się na oficjalnej stronie WWW. Facebook ma swoje prawa, PS wybaczy więcej, ale jeśli wejdzie się w nim na minę, W połowie kwietnia facebookowy profil Antync+ to wybuchnie ona zdecydowanie szybciej i szkody założony przez Dawida Zielińskiego, liczył ponad będą mocniej odczuwalne. 92 tys. zwolenników. Pod naporem sporej krytyki użytkowników obydwu platform, zarząd Wracając do sprawy niefortunnego upadku NC+ 12 kwietnia opublikował w ogólnopolskich Koseckiego. Oficjalny fanpage piłkarza wybrał mediach oficjalne przeprosiny. Zostały one taktykę, którą można streścić w słowach: czekamy, opracowane bardzo profesjonalnie, zgodnie aż sprawa sama ucichnie i banujemy głupkowate z nakazami wszelkich reguł kryzysowego komentarze. Po części można to zrozumieć, PR-u, jednak, czy to wystarczy by ugasić powstały w końcu żałosnych komentarzy mamy na Facebooku pożar? aż nadmiar. Ale wydaje mi się, że właśnie ucieka gdzieś szansa na oficjalne obrócenie całej sprawy Co dalej wydarzy się w tej historii będzie ważne już w żart, który zamknie usta szydercom, a samemu nie tylko dla samego rozwiązania samej sprawy, zawodnikowi przysporzy sympatii z tytułu dystansu ale dla wytyczenia szlaku we wzajemnych relacjach do samego siebie. dużych firm i ich klientów. Z pewnością specjaliści PR rozbiorą całą sytuację na czynniki pierwsze, by Po drugiej stronie jawi mi się posunięcie ją dokładnie przeanalizować i wyciągnąć wnioski na przedstawicieli nc+, którzy zetknęli się z problemem przyszłość. Póki co z zaciekawieniem obserwujemy, fanpage’a, który oficjalnie stanął w opozycji do oferty co wydarzy się dalej.
38 e-PROFIT
e-PROFIT 39