e-profit

Page 1

WSZYSTKO O e-BIZNESIE

Maj 2012

Nie przejmuję się krytyką! Rozmowa miesiąca z Grzegorzem Marczakiem Show me the Money Pomysły muszą zarabiać!

O czym piszą i mówią?

Podsłuchujemy polskiego Facebooka

Pokolenie mobilnej sieci w Polsce Dlaczego warto słuchać Opery?

Fot. Ola Anzel


Maj 2012 W NUMERZE: Od Redakcji Felieton

Dwa kroki z tyłu Kupię startup. Drogo!

Wydarzenia

Portfel IQ Partners urósł do 55 spółek Targi IT B2B ITBS

Przyszedł czas na film DVDRoller.pl wystartował

Z naszej perspektywy

Show me the Money – pomysł musi zarabiać

Rynkowe Trendy

Zarządzanie treściami w internecie Przyszedł czas na film – DVDRoller.pl wystartował Bank zamknięty w aplikacji mobilnej Bitwa o widza Wpływ aplikacji mobilnych na interaktywną telewizję Angry Marketing Pokolenie mobilnej sieci w Polsce Jak realizować internetowe kampanie sprzedażowe, aby otrzymać podwójne korzyści?

Piotr Chumicki Angry Marketing

Startujemy Oceniamy

Trejdoo – usługi finansowe z ambicjami

Rozmowa miesiąca

Nie przejmuję się krytyką – rozmowa z Grzegorzem Marczakiem

e-Biznes w spódnicy Przymierzyć i pokochać – Bizuu

Dossier

Pass & Guide Euro i e-biznes – mecz otwarcia czy mecz o honor

e-Biznes w spódnicy Przymierzyć i pokochać

Warto wiedzieć

O czym piszą i mówią – słownik frekwencyjny polskiego Facebooka Megapanel w lutym 2012 – niespodzianki, nowości, ciekawostki

Po godzinach

Langloo Ludzie polskiego internetu – Agnieszka Oleszczuk-Widawska Okiem CDRollera okładka 05/2012 Grzegorz Marczak Foto: Ola Anzel

2  e-PROFIT


Od Redakcji

K

Marek Dornowski Redaktor Naczelny

WYDAWCA InQbe sp. z o.o. ul. Towarowa 1 10-416 Olsztyn tel. 89 532 06 06 mdornowski@inqbe.pl NIP 524 256 87 12 REGON 140440822 KRS 0000250743 www.inqbe.pl Redakcja Marek Dornowski, Marta Przyłęcka Małgorzata Zawadzka, Tomasz Szulgo Korekta ITEL Solutions Tomasz Łukiańczyk Projekt + skład IMOGEN

olejny najdłuższy weekend nowożytnej Europy stał się faktem. Trzy dni urlopu i aż dziewięć dni odpoczynku, imprezowania, relaksu, kwietniowo-majowych szaleństw (niepotrzebne skreślić). Zawsze ciekawią mnie wyliczenia ekonomistów: o ile przez te nasze leniuchowanie spadnie PKB. Zwłaszcza w kontekście tego, że kiedy jedni będą pieniądze wydawać, inni będą przecież zarabiać. Co więcej, skoro każdy z nas ma określoną ustawowo liczbę dni wolnych, czy wykorzysta je 2. maja, czy 2. listopada, w ogólnym bilansie powinno wyjść na zero. Tyle teorii, w praktyce może być różnie. Tak czy inaczej makroekonomiczne dywagacje zostawmy sobie gdzieś z boku. Najważniejsze jest to, żeby po weekendowym świętowaniu szybko wrócić na właściwe tory. Zwłaszcza, że wielkimi krokami zbliżamy się do czasu, w którym informacje z Polski będą na czołówkach większości mediów w Europie. Wiemy już, że nie będą to informacje pochwalne na temat naszej nowej sieci autostrad, raczej też – przynajmniej na moment – na dalszy plan zejdą polityczne waśnie i spory. Na moment, bo zaraz pewnie powołamy kolejną komisję śledczą badającą tryb powołania sędziego meczu Polska – Rosja. A jeśli – nie daj Boże – trafi się nam powtórka z rozrywki i karny z kapelusza w 90 minucie, to emocje na długie lata mamy zapewnione. Póki co, skupmy jednak się na naszym przygotowaniu do Euro od strony informatycznej. Słyszeliście o Polish Pass & Polish Guide? Nie? To koniecznie przeczytajcie, bo wygląda to obiecująco. Podobnie jak sytuacja z serwisem KibicPolski.pl. Zaciekawiło nas to, że ktoś próbuje podejść do biało-czerwonej fali fanów polskiego sportu w sposób poważny, traktując ich jako sensownych klientów, których potrzeby nie kończą się na zakupie biało-czerwonego szalika. Czy na tym da się zarobić? Na odpowiedź raczej nie trzeba będzie długo czekać. Czytacie Antyweb.pl? No dobrze, to było pytanie retoryczne. Zakładam, że każdy z Was przynajmniej raz usłyszał o nazwie tego jednego z najbardziej popularnych polskich blogów, chociażby w kontekście pierwszej inwestycji w blogosferę, dokonanej przez IQ Partners. Specjalnie dla czytelników e-PROFIT Grzegorz Marczak, założyciel Antyweb.pl, z innej strony niż zazwyczaj. W tym numerze trochę miejsca poświęcamy również technologiom mobilnym, a to dlatego, że w tym obszarze dzieje się na rynku wyjątkowo dużo. Poza tym na długie i (miejmy nadzieję) ciepłe i słoneczne majowe dni mamy dla Was również materiał „e-Biznes w spódnicy”, czyli parę słów o tym, jak piękniejsza strona ludzkości radzi sobie w internecie. O innych niespodziankach, typu podsumowanie najciekawszych witryn i aplikacji internetowych ostatnich miesięcy, czy kwestiach właściwie sporządzonych biznes planów z punktu widzenia inwestora, nie będę już wspominał. Sprawdźcie i przeczytajcie sami. W maju będziecie mieli na to wyjątkowo dużo czasu. ■

e-PROFIT  3


Felieton

Dwa kroki z tyłu

N

apisałem całkiem niedawno o tym, że e-sklepy w większości nie posiadają strategii marketingowej (por. http://pawellipiec.natemat. pl/7067,blogie-zycie-e-sklepow-czyli-o-braku-strategii-w-e-biznesie). Tak sobie pomyślałem, że gdyby ktoś sprawdził, czy jakąkolwiek strategię rozwoju mają tzw. startupy, czy młode firmy, obawiam się, że efekt byłby podobny. Być może to przyzwyczajenie wyniesione z polskiej rzeczywistości? Nie planujemy w skali małych biznesów, bo rzeczywistość prawna, podatkowa etc. zmienia się tak dynamicznie, że trudno czasem coś zakładać. Skoro nie jesteśmy w stanie przewidzieć, w jakim otoczeniu przyjdzie nam działać, trudno też planować same działania. A może to zwyczajnie nasze lenistwo i przyzwyczajenie do działania ad hoc? Nie wiem, czym to jest spowodowane (tu pole do popisu dla socjologów), ale bardzo często odnoszę wrażenie, że zamiast zaplanować i przynajmniej próbować realizować plan, działamy reaktywnie. Jeśli nie masz koncepcji rozwoju, którą można by realizować, oznacza to, że zawsze będziesz o krok za konkurentami rynkowymi. Zawsze będziesz jedynie na coś reagował, będziesz 2 kroki z tyłu.

Paweł Lipiec Redaktor prowadzący Ecommerce.edu.pl Bloger WebFan.pl

4  e-PROFIT

Nie twierdzę, że strategia marketingowa powinna powstawać już w pierwszych dniach życia startupu (choć nikomu by to nie zaszkodziło), ale spisanie strategii rozwoju firmy czy produktu to absolutny elementarz! ■ www.ecommerce.edu.pl

Magic Key: BAAB


Felieton

Kupię startup. Drogo!

J

esteście inwestorem i macie miliard dolarów pod ręką? Nawet jeśli macie, to już za późno – Mark Zuckerberg kupił Instagram i teraz jeśli będziecie chcieli kupić sobie startup, to cena pewnie będzie już wyższa. To znaczy ambicje i wyceny właścicieli mogą być wyższe.

Sylwester Kozak Wydawca serwisów E-biznes.pl Wystartowali.pl

Zastanówmy się, co można jeszcze kupić – może Dropbox? Podobno „dużym” graczom na rynku twórcy już podziękowali za współpracę. Nie będziemy przecież się prosić. Może Spotify? Trudny rynek, dużo pracy – to nie dla nas. Najlepsze produkty są takie, w których do prostej aplikacji kierujemy tylko użytkowników i oni sami tworzą jakieś treści. Najchętniej bez żadnego biura obsługi klienta. No i w Spotify są jeszcze płatności, czyli trzeba wystawiać jakieś faktury i rachunki. Kto miałby do tego głowę? Szukajmy dalej – może Twitter? No okej – serwis ma dużo użytkowników, nie zarabia na siebie. Spełnia wymagania porządnego startupu. Czyli decyzję podjęliśmy – kupujemy Twittera. Teraz wycena. Skoro taki Instagram został wyceniony na miliard, to możemy zaproponować 10 mld dol.! Tak, to jest dobra wycena. Możemy spróbować powiedzieć np. 5 mld, a jak się obrażą? Tak, 10 mld dol. jest naszą propozycją. Ostatni krok – negocjacje. Może pojedziemy tam w weekend i klepniemy transakcję? Tak, weekend będzie dobry. W poniedziałek wszyscy będą pisać o naszej inwestycji. Widzicie już te nagłówki na blogach? A w czasopismach mniej branżowych? W gazetach codziennych trzeba wyjaśnić, czym jest Twitter – może np. „Następca SMS-a” – tak, to dobre. Ludzie od razu załapią, o co chodzi. „Serwis wymiany zdjęć” – to jest nośne, ludzie to kupią. Karykatura, a może tak wygląda rynek? Wszystkim startupom życzę jak najwyższych wycen – pamiętajmy jednak, że takie sytuacje, jak powyższa, świadczą tylko o „przegrzaniu” rynku i niebawem bańka pęknie. Co wtedy? ■

e-PROFIT  5


Wydarzenia Portfel IQ Partners urósł do 55 spółek Portfel inwestycyjny notowanego na głównym rynku funduszu IQ Partners znowu się powiększył. Właśnie zasiliły go 2 kolejne projekty z obszarów internetu oraz IT. Nowych inwestycji IQ Partners dokonało za pośrednictwem olsztyńskiego wehikułu InQbe Sp. z o.o.

Zaproszenie na imprezę Targi IT B2B ITBS – 1 czerwca 2012 roku, Warszawa, Hotel Marriott Centrum

Foto: www.sxc.hu / Montaż: IMOGEN Fundusz IQ Partners, inwestujący w nowe technologie, objął udziały w dwóch nowo powstałych spółkach: Performance Marketing Solutions Sp. z o.o. oraz Innovations Next Sp. z o.o. Pierwsza z nich prowadzić będzie działalność poprzez platformę rozliczeniową do obsługi internetowych programów afiliacyjnych. Na platformie dokonywane będą rozliczenia pomiędzy wydawcami (właścicielami serwisów internetowych) a reklamodawcami zainteresowanymi modelem pay for performance. IQ Partners S.A. poprzez swój wehikuł InQbe Sp. z o.o. objął 49,99% udziałów w tej spółce. Taki sam udział w kapitale zakładowym stanowią środki zainwestowane w spółkę Innovations Next, która przygotuje system do zarządzania i obiegu dokumentów dla niewielkich firm oraz instytucji. Nowe narzędzie oparte będzie o model cloud computingu i pozwoli zdigitalizować, a także dzielić się z innymi pracownikami papierową dokumentacją firmy. Środki zainwestowane w nowe projekty pochodzą z Unijnego Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka – Działanie 3.1, w ramach którego 2 wehikuły IQ Partners (InQbe i Ventures Hub) pozyskały w 2009 roku finansowanie w wysokości prawie 40 mln zł. W efekcie nowych decyzji inwestycyjnych obecny portfel IQ Partners S.A. powiększył się do 55 spółek. W sumie spółka zainwestowała do tej pory w ponad 60 projektów technologicznych. Do końca 2012 roku zamierza przeprowadzić jeszcze około 10 nowych inwestycji. ■

6  e-PROFIT

Targi ITBS to wydarzenie skupiające się na płaszczyźnie B2B. Dedykowane jest grupie dostawców oraz wyselekcjonowanych odbiorców rozwiązań IT na przekroju różnych sektorów m.in. administracji, bankowości, uczelni, służby zdrowia, ubezpieczeń, logistyki. Zakres tematyczny targów obejmuje m.in. systemy wspierające, takie jak DMS, CMS, BPM, CRM, ERP, hurtownie danych, systemy finansowo-księgowe oraz systemy kadrowe. Ponadto oferta kierowana jest do firm specjalizujących się we wspieraniu samego procesu wytwórczego oprogramowania dedykowanego, co obejmuje analizę indywidualnych potrzeb, proces wytwórczy oraz zapewnienie odpowiedniej jakości tworzonych rozwiązań, czyli kompleksowe planowanie i realizację testów. Targi odbędą się 1 czerwca w Warszawie w Hotelu Marriott Centrum. Udział w tym wydarzeniu jest bezpłatny. ■

więcej na: www.itbstargi.pl

Zaproszenie na imprezę


Z naszej perspektywy

Show me the Money – pomysł musi zarabiać Marek Dornowski Nawet najbardziej genialny pomysł musi znaleźć sposób monetyzacji. Jeśli tego nie zrobi, z punktu widzenia inwestora nie będzie przedstawiał większej wartości.

Z

bliża się Euro 2012 i wszędzie w mediach coraz więcej miejsca poświęca się tematyce piłkarskiej. Spróbujmy zatem nadążyć za modą i pokuśmy się o piłkarskie porównanie do tematyki tworzenia nowych firm technologicznych. Niby odległa tematyka, a jednak…

O co chodzi w meczu piłkarskim? Proste – o to, żeby umieścić piłkę w bramce przeciwnika, czyli mówiąc kolokwialnie, strzelić gola, i zrobić to więcej razy niż przeciwnik. Proste? Proste. I na tej prostocie zbudowano potężny mechanizm rozrywkowy zarabiający rocznie niebotyczne kwoty. Zresztą z każdym dniem będziemy odczuwali jego wpływ na nasze życie coraz mocniej. W piłce nie dają medali za to, że ktoś trafi w piłkę, za to, że ładnie złoży się do strzału, że piłka będzie świetnie obracać się w powietrzu. Tutaj liczy się wynik. Jest gol czy go nie ma. Koniec kropka.

A o co chodzi w startupie? O to, by rozwiązać informatyczne problemy ludzkości XXI wieku? A może to sposób na funkcjonowanie i swego rodzaju hobby? A może startup to po prostu sposób na zapełnienie CV mniej lub bardziej dziwacznie brzmiącymi nazwami pracodawców i sprawowanych funkcji przed wysłaniem go do wymarzonej korporacji? Jeżeli, czytając którąkolwiek z tych odpowiedzi, uśmiechnęliście się, myśląc: faktycznie to mnie najbardziej motywuje, najbardziej, to… Jest problem. Przynajmniej z punktu widzenia inwestora. Dlaczego? Otóż, tak jak w piłce nożnej, zwycięstwa przyznawane są za zdobywanie bramek i w ostatecznym rozrachunku to liczy się najbardziej, tak w startupach ważne jest zarabianie pieniędzy. I tylko pomysły, które dają potencjał w tym obszarze, są dla inwestora kuszące. Osobiście wolałbym zainwestować w serwis, który rejestruje 1 tys. odwiedzin dziennie, ale każdy z odwiedzających zostawia na nim 10 zł, niż serwis, który generuje 10 tys. odwiedzin, ale poza statystykami nic z tego nie wynika. W sumie to prosta i oczywista matematyka, ale ciągle

Foto: www.sxc.hu zadziwia mnie ilość projektów oferujących skądinąd bardzo ciekawe rozwiązania, które w rubryce „model biznesowy” mają do powiedzenia tylko „reklama”. Nie to, żebym nie wierzył w reklamę w internecie, ale odbieram to trochę na zasadzie: skupmy się na rozwoju produktu/usługi, o zarabianiu pomyślimy, kiedy już będziemy mieli wszystko gotowe. Na odczepnego damy jakieś reklamy, więc może trochę grosza wpadnie. Bolesna prawda jest taka, że ten magiczny moment startu prawdziwego zarabiania nie nastąpi nigdy, jeśli będzie stale przekładany. W produkcie zawsze będzie coś do udoskonalenia. Nie jest moim celem obrażać serwisów, które nastawiają się wyłącznie na zyski z reklamy i doskonale na tym wychodzą. Chwała im za to, ale pomysły wymagające dużych inwestycji, dające wartość dodaną dla użytkownika, nastawione jedynie na to, co skapnie z Google Adwords, to dość marnie kusząca propozycja inwestycyjna. Przypomina mi to takie piłkarskie „granie na aferę”, czyli dalekie kopnięcie piłki pod bramkę przeciwnika, a może przypadkiem, na krzywej murawie, piłka odbije i zmyli bramkarza. Czasem rzeczywiście tak bywa, ale w większości przypadków, by strzelić gola – czy w przypadku startupu zarobić pieniądze – potrzeba bardziej wyrafinowanych metod działania. Więcej kombinacyjnej gry podaniami, czyli tłumacząc z piłkarskiego na „nasze”: pozyskania większego obszaru, za który klient chciałby nam zapłacić. Nie da się? Nie wierzę… Owszem może z modelu all for free trzeba będzie przejść na model freemium? Spadnie ruch? No i co z tego, niech spada, lepiej wypić jedno dobre piwo niż dwa gazowane napoje chłodzące o smaku piwnym. Można powiedzieć, że łatwo jest wymądrzać się gdzieś z trybun. Pewnie tak, ale jeśli już wychodzisz na boisko, zwane rynkiem, to raczej nie po to, żeby po nim pobiegać, ale po to, by strzelić gola i wygrać mecz. Jeśli więc już strzelać, to tylko w światło bramki. ■

e-PROFIT  7


Rynkowe trendy

Zarządzanie treściami w internecie Jak udostępniać autorskie treści w internecie i jeszcze na tym zarobić? „Content is the King”, ale nawet najpotężniejszy król nie poradziłby sobie bez swojego dworu, czyli bez racjonalnego modelu sprzedaży. Dziś nie wystarczy tylko wyprodukowanie atrakcyjnych dla użytkowników treści – artykułów, zdjęć, gier, aplikacji, wszystkiego, co może być przedmiotem zainteresowania. Ale trzeba wiedzieć, jak je sprzedać. Na rynku istnieją dwa główne modele sprzedaży – paywall (wydawcy) i sprzedaż z wykorzystaniem platform mikropłatnościowych i kontentowych (użytkownicy indywidualni).

Grzegorz Bunda Jak twierdzi Paul Graham (Paulgraham.com), jeszcze do niedawna: „Ani czytelnicy tak naprawdę nie płacili za treści, ani wydawcy ich faktycznie nie sprzedawali. Do tej pory niemal wszystkie publikacje były tworzone z myślą o sprzedaży ich jako medium, nośniku treści, bez podkreślania znaczenia samych treści”.

TEORIA

Zarabiać w internecie może każdy, ale pod pewnymi warunkami. Po pierwsze, treść do sprzedaży musi być wartościowa dla potencjalnego kupującego. Po drugie – równie ważne – istnieć musi też elastyczny kanał jej udostępniania lub sprzedaży (przede wszystkim za rozsądną cenę). Teraz to się zmienia, ponieważ wydawcy oczekują od W przypadku wydawców, treściami, które mogą swoich czytelników docenienia wysokiej jakości treści być atrakcyjne dla czytelników są: artykuły, tworzonych przez dziennikarzy, ich profesjonalizmu raporty, wyniki badań, zdjęcia, video oraz archiwa. i pracy. W przypadku użytkowników indywidualnych są to: e-booki, kursy z płatnym dostępem, pojedyncze A tymczasem stary model biznesowy przestał się już posty, zdjęcia i materiały video. Wydawcy sprawdzać. Zgodnie z danymi Netcraft na świecie udostępniają dziś takie treści komercyjnie głównie jest zarejestrowanych 644 mln aktywnych stron subskrybentom, wnoszącym stałe, czasowe opłaty internetowych, które w różnym stopniu pochłaniają (np. „New York Times”, „Przekrój”) lub użytkownikom wydatki na reklamę online. płacącym za dostęp do konkretnego artykułu (np. „Wprost” pobierający opłaty za dostęp do artykułów Wydatki na reklamę papierową są na z 4 ostatnich numerów).

poziomie roku 1950. Media papierowe nie są zatem w stanie zapewnić dochodu na poziomie z czasów prosperity, więcej – wiele tytułów nie jest już w stanie przetrwać.

Muszą szukać nowych źródeł i dlatego kierują się bezpośrednio do czytelników, zwłaszcza do swoich wiernych czytelników, którzy (przynajmniej teoretycznie) spokojniej mogą przyjąć konieczność płacenia za treści online.

8  e-PROFIT

W ramach opłat miesięcznych wydawcy nierzadko oferują również możliwość pobierania treści na telefony komórkowe i tablety. Jeszcze inaczej wygląda sytuacja w przypadku użytkowników indywidualnych, zainteresowanych sprzedażą swoich autorskich treści. Poza usługami oferowanymi przez Apple (m.in. App Store i iTunes) istnieją jeszcze możliwości zarabiania na treściach, za pomocą wielu platform mikropłatnościowych, oferujących często autorom dużo lepsze warunki współpracy niż potentaci. (W języku angielskim ukuto wręcz wyrażenie


Rynkowe trendy „monetyzacja treści”). Tak zarabiać mogą blogerzy (autorzy e-booków, przewodników itp.), freelancerzy (tworzący treści e-marketingowe) czy twórcy kultury (muzycy, graficy, ludzie teatru i filmów offowych) mogą udostępniać swój kontent w różnych modelach biznesowych. Poza serwisami oferującymi

wsparcie poprzez donacje (Flattr, Megatotal) istnieją jeszcze serwisy skupiające się wyłącznie na obsłudze płatności elektronicznych (Yetipay) oraz platformy mikropłatnościowo-kontentowe (Znak it! i Znak it-Agenda). Oczywiście, pozostaje pytanie, czy lepiej jest – licząc na efekt skali – korzystać z oferty giganta, czy korzystać z pomocy mniejszych podmiotów, które jednak oferują bardziej elastyczne warunki współpracy i wsparcia autorów. Co ciekawe, autorzy mogą zarabiać nie tylko na samych treściach, ale również na ruchu internetowym, który generują użytkownicy (dodatkowy przychód jest możliwy dzięki współpracy z sieciami reklamowymi, partnerskimi, AdTaily, AdSense czy Adkontekst). Jak zauważa Krzysztof Lis (Zarabianie-na-blogu.pl) treści mogą być udostępniane np. w ramach pojedynczych pobrań, w ramach abonamentu lub w połączonej formie. Oczywiście, żeby realnie zarabiać na blogu, jego autor musi mieć już wyrobioną markę, grono odbiorców, które jest w stanie płacić za treści (musi posiadać konto bankowe, konto Paypal itp.).

PRAKTYKA Dziś głównym sposobem zarabiania na pracy autorów jest wykorzystanie paywalls (utrzymywanych w formie całkowicie lub częściowo zamkniętej na darmowy ruch).

Paywalls, czyli „bariery płatności” pozwalają na uzyskaniu przychodu z treści, które mogą mieć swój odpowiednik w treściach drukowanych lub jest ich rozbudowaną wersją. W internecie możemy dołączyć grafikę, zdjęcia, materiały wideo, archiwa – czyli coś co jest nierealne poza światem online. W Stanach Zjednoczonych z paywalls korzysta ok. 20% dzienników spośród ponad 1400 (m.in. „The New York Times”, „The Wall Street Journal”, „Los Angeles Times” i „Star Tribune”), w Europie 12 dzienników (m.in. „The Times”), a w Niemczech do końca roku spieniężać treści będzie ok. 12 tytułów (w tym należące do Axel Springer). W Polsce swoje treści Źródło: www.sxc.hu / Montaż: IMOGEN

e-PROFIT  9


Rynkowe trendy elektroniczne sprzedają m.in. „Wprost” i „Rzeczpospolita”. Wydawcy, wprowadzając paywall, powinni jednak pamiętać o ludziach – czytelnikach (o możliwych reakcjach na płatną ofertę, o tym, co im zaproponować jako wartość dodaną, jak ich przekonać do płacenia za treści online), produkcie (możliwie najlepiej dopasowanym jakościowo i treściowo do oczekiwań czytelników), prezentacji (dopasowaniu oferty do różnych nośników – tabletów, smartphonów itp.), cenie (urealnieniu jej w odniesieniu do nowych warunków technologicznych, przede wszystkim w oparciu o testy, na początku niezbyt zróżnicowanej ze względu na nowość samej usługi) i promocji (pomagającej w wyjaśnianiu nowych zasad dystrybucji treści zarówno dotychczasowym „starym” czytelnikom, jak i nowym, „młodszym”). Na paywalls nie każdy może sobie pozwolić, ponieważ są potężną barierą – odrzucają lub przynajmniej ograniczają dostęp 99 na 100 czytelników danej publikacji.

paywall, a potencjalnym zyskiem z monetyzowanych treści dopiero w „bliżej nieokreślonej” przyszłości.

PRZYSZŁOŚĆ

Narzędzia sprzedaży to jednak nie wszystko. Potrzebna jest zmiana nastawienia do treści publikowanych w internecie. Zanim staną się atrakcyjnym towarem, muszą dokonać się kulturowe przemiany wśród użytkowników. To, co w internecie nie zawsze jest darmowe, ma swoją jakościową wartość określoną na podstawie pracy włożonej przez autora w jej przygotowanie. Autorzy chcą być doceniani, jeśli ich treści są atrakcyjne. „Nie kradnij” powinno być w tym przypadku zamienione na „Doceń to”, ale to wymaga czasu. Jak twierdził Mike Klingensmith ze „Star Tribune”, być może najważniejszym wyzwaniem dla wydawców jest zmiana relacji ze swoimi czytelnikami. Z pozycji jedynie subskrybentów powinni się stać partnerami w społecznościowo zorientowanej relacji z wydawcą. Z uwagi na fakt, że jedynie ok. 1% Jedynie w ten sposób wydawcom uda się przejść do miesięcznych odwiedzin prowadzi do ery w pełni cyfrowej. Według Phila Clarka z UBM Built płatnej subskrypcji, wydawca, który sukces online w takim samym stopniu zależy od treści, jak i relacji z użytkownikami. Dystrybuując treści online, zdecyduje się wprowadzić paywall, wydawcy muszą wyjść poza tradycyjny marketing musi mieć już bardzo dużą oglądalność i wykorzystać różne narzędzia komunikacji, by budować pozycje swoich marek. w sieci. Audra Martin z „The Economist” podkreśla, że wydawcy, Trzeba się liczyć z tym, że po budując pozycję rynkową, powinni skupić się na tym, wprowadzeniu paywall, ruch z czego są znani czytelnikom – na treściach wysokiej na stronie WWW znacznie jakości, renomie i uznaniu dla ich autorów, na wymianie się zmniejsza, nawet o 20%. wartości między użytkownikiem a wydawcą. W ten W sumie koszt pozyskania sposób osoby pobierające treści stają się ambasadorami jednego płatnego subskrybenta marki. Dodatkowo, dywersyfikacja kanałów sprzedaży może być początkowo wyższy (w tym sfera społecznościowa i networking) powinna Grzegorz Gołębiewski niż zakładane dochody. wzmacniać wartość tego, co jest sprzedawane. Autor Znak it! W przypadku the „New York Ale wydawcy muszą też szukać nowych odbiorców Times”, koszt ten szacowany jest na ok. 110 dol. swoich treści. Tu czają się pułapki. Dla Davida w pierwszym roku po wprowadzeniu paywall – Shepherda, z B2B platform XpertHR, płatne subskrypcje uważa Grzegorz Gołębiewski, autor platformy w ramach paywalls to propozycja małżeństwa zanim mikropłatnościowej Znak it! Doświadczenia faktycznie zobaczymy i poznamy drugą osobę. Można amerykańskie wskazują też, że musi minąć uniknąć takiej sytuacji poprzez wykorzystanie interakcji przynajmniej kilka, kilkanaście miesięcy zanim w mediach społecznościowych i darmowych podcastów, liczba unikalnych użytkowników powróci do stanu co umożliwi użytkownikom sprawdzenie jakości treści sprzed wprowadzenia „obowiązkowych” płatności. przed ich subskrypcją. ■ Wydawcy powinni zatem się liczyć z realnym spadkiem Źródło: Znak it!, Themediabriefing.com, Niemanlab.org, dochodów z reklam w momencie wprowadzenia Paulgraham.com, Theatlantic.com, Zarabianie-na-blogu.pl

10  e-PROFIT


Rynkowe trendy

Bank zamknięty w aplikacji mobilnej Rok 2012 został okrzyknięty rokiem mobile. Chciałam sprawdzić, jak wygląda rozwój technologii mobilnych w Polsce. Trend mobile powinien być nie tylko gadżeciarski, ale również przydatny i przyjazny użytkownikowi. Na pole eksperymentów wytypowałam branżę bankową. Sprawdziłam, które banki oferują swoim klientom aplikacje mobilne i postanowiłam poddać je testom użyteczności. Tak powstał raport, który jest najprawdopodobniej pierwszą publikacją w Polsce oceniającą użyteczność aplikacji mobilnych. Monika Mikowska

S

prawdziłam ofertę bankowości mobilnej 39 polskich banków. Poszukiwałam takich, które oferują swoim klientom dostęp do konta bankowego i innych produktów z poziomu

podstawowe zasady użyteczności, a także czy oferują wystarczająco bogaty zakres funkcji dla klientów bankowości mobilnej. Wszystko po to, by przekonać się, czy klient może być zadowolony z aplikacji mobilnej, którą oferuje mu bank. Przetestowaliśmy wszystkie aplikacje, dostępne na 2 najpopularniejsze dziś systemy operacyjne – iOS i Android. Raport oparliśmy na wynikach analizy eksperckiej. Ocenialiśmy 5 głównych obszarów aplikacji: nawigację i strukturę, treści, komunikaty i informacje zwrotne, layout i grafikę oraz wprowadzanie danych. Podczas testów wykorzystaliśmy elementy wędrówki poznawczej.

Zidentyfikowaliśmy podstawowe cele użytkowników, które mogą chcieć zrealizować podczas pracy Zestawienie dostępności bankowych aplikacji mobilnych, luty 2012 z aplikacją. Symulując zachowanie użytkownika, aplikacji mobilnej, a nie tylko mobilnego serwisu w każdej aplikacji wykonywaliśmy trzy zadania: transakcyjnego. Okazało się, że tylko 10 z nich (Alior zlecenie przelewu, otwarcie lokaty, sprawdzenie Bank, Citi Handlowy, Bank Millennium, Bank Pekao, szczegółów posiadanego kredytu. Dodatkowo Bank Zachodni WBK, Getin Bank, ING Bank Śląski, na potrzeby raportu oceniliśmy zakres funkcjonalności, mBank, Multibank, Raiffeisen Bank Polska) oferuje którą oferują poszczególne aplikacje. Każdemu swoim klientom dostęp do konta z poziomu aplikacji. z badanych kryteriów zostały przypisane punkty. Bankowe aplikacje mobilne to wciąż rzadkie dobro. Po ich zsumowaniu utworzyliśmy ranking, Do przeprowadzenia testów użyteczności zapaliłam wyłaniający bank, który oferuje swoim klientom Annę i Jakuba z Janmedia. Razem sprawdziliśmy, jak aplikacje najlepiej ocenione pod względem zaprojektowane zostały te aplikacje, czy spełniają funkcjonalności i użyteczności. c.d. strona 14

e-PROFIT  11


Rynkowe trendy

Przyszedł czas na film – DVDRoller.pl wystartował Concerto S.A. uruchomiło drugą platformę wymiany, tym razem dedykowaną tematyce filmowej, a dokładnie DVD i Blu-ray. Jest to drugi serwis po CDRoller.pl, gdzie użytkownicy mogą wymieniać się filmami. Magdalena Wieczorek

O

statnio bardzo popularnym sposobem na poznawanie szeroko pojętej kultury jest wymiana. Przypomina to barterowe transakcje towar za towar, z których dwie strony czerpią korzyści. Pierwsze serwisy wymiany zrzeszające miłośników filmów, muzyki i książek powstały kilka lat temu w Stanach Zjednoczonych i bardzo szybko zyskały popularność. Niedawno moda dotarła do Europy, głównie zawładnęła Wielką Brytanię. Fakt ten nie dziwi, biorąc pod uwagę korzyści wynikające z tego typu transakcji. Bez konieczności wychodzenia z domu, wymieniając pozycje ze swoich kolekcji, można zdobyć nowe książki, płyty czy filmy.

Przy dzisiejszych cenach książek, filmów czy muzyki, konsumenci chętniej sięgają po alternatywne formy „zakupu”, które nie wymagają wydawania pieniędzy. Przeczytana książka czy obejrzany film już nie jest bezwartościowym przedmiotem kurzącym się na półce, ale stanowi swoistą walutę, za którą można nabyć coś nowego. Jedyny koszt to opłata pocztowa. Teraz my mamy możliwość przekonania się o zaletach tego rozwiązania w Polsce. Niedawno wystartował już drugi serwis wymiany DVDRoller.pl. Firma Concerto S.A. po dużym sukcesie pierwszego portalu wymiany płyt (CDRoller.pl), uruchomiała serwis skierowany do miłośników filmu.

12  e-PROFIT


Rynkowe trendy Czym jest DVDRoller.pl? – DVDRoller.pl to portal społecznościowy umożliwiający wymianę filmami na DVD i Blu-ray. Skierowany jest do osób, które uwielbiają oglądać filmy i poszukują nowych pozycji. Platforma umożliwia im bezpłatną wymianę filmami, a także pochwalenie się swoją filmoteką – mówi Robert Woźniakowski, prezes Concerto S.A.

DVDRoller.pl wystartował bardzo prężnie. Już w miesiąc po uruchomieniu platformy w bazie jest około 300 filmów na wymianę i ta liczba stale rośnie! Nowością w serwisie jest możliwość wymiany pakietowej, to znaczy wymiany kilku filmów podczas jednej transakcji. Co obniża koszty wysyłki, a tym samym czyni portal bardziej atrakcyjnym. Można również wymieć jeden film za dwa lub dwa za trzy. Wkrótce pojawi się także opcja sprzedaży filmów. Już w tej chwili użytkownicy mogą wymieniać się filmami, wprowadzać swoje filmoteki i budować wishlisty.

Wszystko to odbywa się bardzo szybko dzięki własnej bazie filmowej – około 2 mln tytułów!!! – Po starcie CDRoller.pl czuliśmy potrzebę kontynuacji naszego projektu. Wiele osób zachęconych wymianą płyt, pytało nas o film, kiedy będzie można się wymieniać DVD. Postanowiliśmy szybko dać im taką możliwość. Stąd powstał pomysł na DVDRoller.pl – mówi Robert Woźniakowski. Concerto S.A. planuje uruchomić kolejną platformę tym razem poświęconą książkom BookRoller.pl. ■ Foto: Karolina Woźniakowska

e-PROFIT  13


Rynkowe trendy Bank zamknięty w aplikacji mobilnej

c.d.

Ranking wygrał Bank Pekao SA, który zdobył 85 punktów na 96 możliwych. Aplikacje mobilne tego banku, w porównaniu z konkurencyjnymi, okazały się najbardziej dostosowane do urządzeń mobilnych. Za ich pomocą użytkownik może w szybki i raczej bezproblemowy sposób zrealizować najbardziej typowe zadania oraz korzystać z wielu funkcji aplikacji, przy zachowaniu dobrego user experience. Oprócz Banku Pekao SA, wyróżniliśmy aplikacje Banku Handlowego w Warszawie (Citi Handlowy) oraz ING Banku Śląskiego. Te dwie aplikacje okazały się czymś więcej niż tylko poprawnym odwzorowaniem mobilnego serwisu transakcyjnego.

Nasze testy ujawniły błędy i problemy, powtarzające się w wielu aplikacjach, które pogarszają ich użyteczność i szerzej – user experience. Do najważniejszych należą: • wykorzystanie w aplikacjach na Android wzorów nawigacji i interakcji z platformy iOS, • brak spójności w nawigacji, • brak pomocy i wsparcia użytkownika podczas wykonywania zadań, • mało precyzyjny język komunikatów i informacji zwrotnych, • layout i grafika niedostosowana do kontekstu mobile.

Raport zawiera też niechlubne wnioski. Wyniki testów dowodzą ogromnych dysproporcji między aplikacjami bankowymi – zarówno pod względem użyteczności, jak i oferowanych funkcjonalności.

Projektując interfejs aplikacji mobilnej, należy pamiętać przede wszystkim o tym, że aplikacje mobilne nie powinny być kopią webowych serwisów transakcyjnych. Zawsze należy budować je od

Zrzut ekranu z aplikacji PEKAO SA – ekran startowy

Zrzut ekranu z aplikacji INGMobile – wskaźnik salda rachunku

14  e-PROFIT


Rynkowe trendy podstaw. Muszą uwzględniać specyficzny kontekst ich wykorzystania, charakterystykę użytkowników oraz umożliwiać w prosty i szybki sposób wykonywanie typowych zadań. Projektanci takich aplikacji powinni mieć na uwadze: • dostosowanie aplikacji do platformy – przestrzeganie konwencji i wytycznych projektowych charakterystycznych dla iOS, Androida i innych systemów operacyjnych, • spójność – w sposobie nawigacji, prezentacji treści, rozmieszczania elementów interfejsu, formatowania tekstu, używania ikon i grafik, • wyeliminowanie zbędnych informacji, które odwracają uwagę użytkowników od wykonywanych zadań, • język dostosowany do kontekstu mobilnego i zrozumiały dla użytkownika, • dobry kontrast między tekstem a tłem.

bankowych aplikacji mobilnych, to integracja funkcji aplikacji z funkcjami telefonu. Taka integracja może wręcz stanowić najsilniejszą przewagę aplikacji mobilnej nad serwisem mobilnym, ale niestety... w aplikacjach bankowych jest niewykorzystywana. Raport pokazuje, że de facto tylko jeden bank ma potencjał, by takie możliwości oferować swoim klientom. Chodzi o Citi Handlowy, którego aplikacje wykorzystują aparat fotograficzny do skanowania kodów 2D, dzięki czemu opłacanie faktur staje się jeszcze szybsze oraz technologię Bump, dzięki której dwie osoby posiadające konto w Citi Handlowym mogą dokonywać wzajemnych przelewów za pomocą prostego stuknięcia się telefonami. Takie funkcje są unikalne i możliwe do zrealizowania tylko w aplikacji mobilnej (niemożliwe w mobilnym serwisie transakcyjnym), a właśnie o to chodzi, aby projektując aplikacje na urządzenia mobilne oferować użytkownikowi „więcej”.

Nie ustaje dyskusja o wyższości aplikacji mobilnych nad stronami mobilnymi i/lub odwrotnie. To, co może najbardziej przekonywać użytkowników do Banki, zamknięte (żeby nie powiedzieć „ograniczone”) w aplikacjach mobilnych, mają jeszcze wiele do zrobienia. Rynek mobilny dopiero się rozwija i mam nadzieję, że za rok aplikacje te będą bardziej dojrzałe, a kolejne banki zaproponują swoje lepsze rozwiązania...

Raport użyteczności bankowych aplikacji mobilnych jest dostępny do pobrania: Jestem.mobi i Webusability.pl. Zestawienie aplikacji dostępnych na rynku jest aktualne na 29.02.2012. ■

Monika Mikowska W branży interaktywnej od 8 lat. Obecnie pracuje jako dyrektor ds. rozwoju biznesu w agencji technologicznej Janmedia Interactive, w której zajmuje się strategią sprzedaży i rozwoju nowych produktów i usług. Współpracowała m.in. z NIVEA Polska, Mars, Orange, Raiffeisen Bank Polska, Wp.pl. Absolwentka poznańskiej Akademii Ekonomicznej. Od 4 lat zafascynowana trendem mobile. Autorka bloga http://Jestem.mobi, na którym popularyzuje wiedzę o rozwiązaniach mobilnych. Zrzut ekranu z aplikacji Citi Mobile – Bump2Transfer

e-PROFIT  15


Rynkowe trendy

Bitwa o widza W ciągu ostatnich czterech lat 2,6 mln Amerykanów zrezygnowało z telewizji kablowej. To oczywiście nie znaczy, że zezłomowali swoje plazmy i ekrany LCD i zaczęli spędzać więcej czasu na świeżym powietrzu. Po prostu kablówka nie spełnia już ich oczekiwań. Borys Musielak

D

ekodery kablowe zastąpiły urządzenia takie jak Boxee czy Roku, a ostatnio Google TV daje dostęp do niezliczonej ilości filmów, seriali i materiałów wideo. Ludzie nie mają już telewizji, ale nie przestali oglądać swoich ulubionych gwiazd ekranu. Zmieniła się jednak forma. Gdy filmy schodzą z ekranów kin, są dostępne w takich serwisach jak Vudu czy Netflix. Wszystkie seriale obejrzeć można na Hulu tuż po emisji kolejnego odcinka. Tysiące innych programów dostarczają codziennie platformy YouTube, Vimeo czy DailyMotion. Wszystko „nadawane” bezpośrednio z internetu do salonu, gdzie jak dawniej ulokowany jest ekran będący niegdyś przedmiotem kultu. Tradycyjna telewizja ze sztywno planowanym i ustawianym przez redaktorów programem, przestała ekscytować tłumy. Tych, którzy jeszcze przy niej trwają, zatrzymuje najczęściej długoterminowa umowa lub brak dostępu do któregoś z ulubionych kanałów nadających programy na żywo, szczególnie z wydarzeń sportowych. Tu jednak również wszystko szybko się zmienia. Liga NBA już od początku trwającego sezonu ma aplikację NBA.TV, przez którą fani mogą oglądać nawet kilka meczów jednocześnie, zarówno na telewizorze, jak i ekranie komputera czy tabletu. Uiszczając, oczywiście, miesięczną subskrypcję.

umożliwia widzom łatwiejsze odkrywanie tego, co nadają aktualnie setki kanałów, dostosowując się do ich osobistego gustu. O krok dalej idzie polski Filmaster.TV, który został niedawno wybrany jednym z dziesięciu najbardziej innowacyjnych projektów telewizyjnych na świecie przez organizatorów prestiżowej konferencji MIPTV we francuskim

Zrzut ekranowy aplikacji FILMASTER Źródło: Filmaster.pl

Cannes. Filmaster analizuje to, co oglądamy w telewizji – zarówno tej tradycyjnej, jak i dostępnej na żądanie – i na bieżąco poleca filmy, seriale, programy z całej oferty telewizji kablowej, treści dostępnych w internecie oraz w zintegrowanych serwisach typu VOD. W Polsce masowe odchodzenie od tradycyjnej telewizji jeszcze nie nastąpiło, ale ci dostawcy telewizji kablowej, satelitarnej, czy przede wszystkim internetowej (IPTV), którzy nie chcą wypaść z obiegu, już teraz powinni zainteresować się wdrożeniem Telewizja staje się coraz bardziej spersonalizowana personalizacji i otwarciem na nowe treści dostępne oraz społecznościowa. Oglądamy to, co chcemy, w internecie. Nowa sytuacja to nie tylko zagrożenie, a oglądając, dzielimy się naszymi wrażeniami ale też szansa na dodatkowe zyski z afiliacji z innymi przez serwisy takie jak Twitter czy Facebook. z serwisami VOD oraz z reklam. Bitwa o widza trwa. Zauważyły to już sieci kablowe. Amerykański Czy wyjdą zwycięsko z niej tradycyjni dostawcy, Comcast promuje nową usługę Xfinity, która czy nowe media, rozstrzygnie się niebawem. ■

16  e-PROFIT


Rynkowe trendy

Wpływ aplikacji mobilnych na interaktywną telewizję Paweł Sołyga, założyciel studia aplikacji mobilnych Tooploox, współzałożyciel Natural User Interface Group, zajmował się rozwojem aplikacji mobilnych dla systemu iOS w GG Network, Grupie Allegro oraz Numote, wcześniej pracował dla Google i NUITeq. Mentor w Google Summer of Code i Startup Weekend. Uwielbia prostotę i znakomity design.

Z

większająca się liczba smartfonów i tabletów na rynku spowodowała zmianę nawyków oglądania telewizji. Tym samym współczesny model oglądania telewizji ulega transformacji z pasywnego w bardziej interaktywny, dzięki dwukierunkowemu dodatkowemu kanałowi komunikacyjnemu, jakim są urządzenia mobilne. Coraz częściej, siedząc przed telewizorem, równolegle korzystamy z mobilnych urządzeń. Producenci programów telewizyjnych oraz sieci telewizyjne starają się wykorzystać ten trend, tworząc aplikacje mobilne zwiększające

zaangażowanie widza. Współczesna telewizja ma przed sobą wiele wyzwań. Coraz częściej oglądamy filmy przed ekranem komputera zamiast przed telewizorem. YouTube walczy o czas widza bezpośrednio z sieciami telewizyjnymi. Natomiast samo oglądanie telewizji jest doświadczeniem pasywnym, skupiającym się głównie na konsumpcji treści. Często jedyną interakcją, z jaką mamy do czynienia jest zmiana programu, obsługa VOD czy wysyłanie SMS-ów Premium w celu zagłosowania na ulubionego wykonawcę bądź udział w konkursie. Producenci telewizorów nie próżnują i przedstawiają coraz to nowsze modele Smart TV z dostępem do internetu i aplikacjami TV, wprowadzając interaktywność do telewizji. Ale może już takie medium interaktywnej komunikacji z widzem powstaje niezależnie od tego, jaki model telewizora posiadamy?

Wraz ze wzrostem adaptacji smartfonów i tabletów takim nowym dwukierunkowym kanałem komunikacyjnym są urządzenia mobilne, które można wykorzystać do stworzenia bardziej interaktywnego doświadczenia oglądania telewizji.

Wzrost wykorzystania urządzeń mobilnych podczas oglądania telewizji. Źródło: Materiał prasowy

e-PROFIT  17


Rynkowe trendy

Wpływ aplikacji mobilnych na interaktywną telewizję c.d.

Według raportu Nielsena aż 86% użytkowników mobilnego internetu w Stanach Zjednoczonych korzysta z urządzeń mobilnych w czasie oglądania telewizji. Niektórzy sprawdzają e-maile, szukają informacji niezwiązanych z tym, co oglądają.

Po raz pierwszy „wiele ekranów” umożliwia prawdziwie interaktywne doświadczenie TV, które samej telewizji trudno dostarczyć, ponieważ ludzie są bardziej skłonni do interakcji z urządzeniem mobilnym niż bezpośrednio z telewizorem.

Jest jednak spora grupa, która szuka informacji o aktualnie oglądanym programie, reklamach, prowadzi dyskusje w sieciach społęcznościowych takich jak Twitter czy Facebook na temat tego, co oglądają. Trend ten, nazywany Social TV jest coraz bardziej popularny.

Dzięki doświadczeniu telewizji na dwóch ekranach równocześnie (ang. second screen experience), umożliwiamy konsumentom komentowanie programów telewizyjnych, zadawanie pytań, wyświetlanie dodatkowych informacji, zdjęć, filmów, a wszystko to w czasie rzeczywistym, zsynchronizowane z tym, co aktualnie oglądamy.

Producenci i sieci telewizyjne starają się wykorzystać tę zmianę, tworząc dedykowane aplikacje mobilne dla swoich programów telewizyjnych.

Tego typu rozwiązania otwierają również nowe możliwości dla marketingowców i reklamodawców – interaktywne wieloekranowe reklamy. W Stanach jednym z głównych kanałów komunikacyjnych wykorzystywanych do dialogu z fanami jest Twitter. Dzięki swojej prostocie, twitterowe hashtagi wykorzystywane są przez wiele programów telewizyjnych do promowania aktywnej dyskusji wśród widzów. Hashtag idealnie sprawdza się na ekranie telewizora dzięki temu, że jest to zazwyczaj jedno krótkie słowo, które łatwo umieścić w narożniku transmitowanego programu, dając tym samym informację widzom o tym, gdzie przebiega dyskusja i jak najlepiej do niej dołączyć. Jedną z ciekawszych realizacji aplikacji second screen jest oficjalna aplikacja Oscarowa, dzięki której widzowie mogli uzyskać dostęp do 24 dodatkowych kamer: widok zaplecza, wywiadów nietransmitowanych w telewizji, jak również wybrać swoich faworytów i porównać własne wybory z wyborami znajomych na Facebooku. W momencie otwarcia koperty z wynikami, nasz wybór był w czasie rzeczywistym porównywany z oficjalnymi wynikami Aplikacja programu telewizyjnego Celebrity Apprentice i wyświetlany na ekranie smartfonu bądź też tabletu. dla systemu iOS. Źródło: Apple App Store

18  e-PROFIT


Rynkowe trendy Inny przykład to transmisje sportowe na żywo i dedykowane aplikacje mobilne wyświetlające w czasie rzeczywistym statystyki i dodatkowe informacje o graczach, przebiegu meczu, czy możliwość zadania pytania komentatorom za pomocą Twittera. Jednym z głównych pytań, jakie nasuwa się przy telewizji interaktywnej to sposób synchronizacji oglądanego na telewizorze programu z naszą aplikacją mobilną. Istnieje kilka sposobów synchronizacji, jednym z najczęściej używanych to manualna synchronizacja oglądanego programu telewizyjnego za pomocą tzw. check-inowania się, podobnie jak to ma miejsce w serwisie foursquare. Użytkownik w czasie oglądania programu telewizyjnego wybiera, co i na jakim programie ogląda, następnie melduje się w tej lokalizacji za pomocą aplikacji webowej czy też mobilnej. Istnieją również inne metody, które wykorzystują aktywne połączenie z set top boxem dostawcy usług telewizji czy też głosową synchronizację programów z wykorzystaniem aplikacji Shazam czy IntoNow, gdzie nagranie fragmentu tego, co oglądamy, wystarczy do identyfikacji programu czy reklamy. Współczesny model płacenia za głosowania telewizyjne czy udział w konkursie za pomocą SMS Premium, mimo iż prosty, jest mocno ograniczony. Dzięki rozwiązaniom interaktywnej telewizji na smartfonach i tabletach oraz wykorzystaniu płatności mobilnych wewnątrz aplikacji (In-App Purchase) możemy spodziewać się odejścia SMS-ów Premium do lamusa.

piosenki, która jest śpiewana przez uczestnika programu wraz z możliwością kupna utworu z iTunes Music Store.

Tego typu rozwiązania muszą jednak być dobrze przemyślane i zaprojektowane tak, aby to nadal telewizor był głównym ekranem. Dodatkowe informacje i interakcja, która przebiega z wykorzystaniem urządzeń mobilnych powinna być tylko dodatkiem urozmaicającym i zwiększającym zaangażowanie widzów, a nie odwracającym uwagę od głównego ekranu. Należy właściwie zbalansować ilość wyświetlanych pytań, interaktywnych reklam i dodatkowego kontentu w czasie trwania programu tak, aby aplikacja dostarczała widzom wartość dodatkową, co przekładać się będzie na jej aktywnych użytkowników. Mimo iż w Polsce coraz więcej osób posiada smartfony i używa ich w czasie oglądania telewizji, to póki co, trend Social TV i aplikacji mobilnych second screen nie jest u nas zauważalny. Niestety, nie ma u nas dedykowanych aplikacji mobilnych dla programów telewizyjnych, które pozwoliłyby na opisywaną interakcję w czasie oglądania telewizji. Twitter nie jest popularny tak, jak za granicą.

W Stanach czy też w Wielkiej Brytanii rynek aplikacji second screen jest nadal dosyć nowy i większość aplikacji traktowanych jest jako eksperymenty. Jednak wraz ze wzrostem nasycenia rynku smartfonami i tabletami, możemy w najbliższych Aplikacje second screen będą wykorzystywały latach spodziewać się tego typu aplikacji również własny model płatności, często z wirtualną u nas. Interaktywne reklamy na drugim ekranie, walutą, która pozwala na udział w płatnych możliwość aktywnego uczestniczenia w programach interakcjach czy dostęp do płatnego kontentu. telewizyjnych na żywo, możliwość zadawania pytań, głosowanie, dostęp do dodatkowego kontentu, Operatorzy tych aplikacji będą najczęściej musieli który nie jest wyświetlany na ekranie telewizora, oddać tylko 30% zysków z In-App Purchase (tak, jak zdalny udział w teleturniejach – urządzenia mobilne jest to w przypadku Apple App Store czy Google nie tylko to umożliwiają, ale nawet pozwalają na Play) zamiast, jak to najczęściej bywa, w przypadku więcej. Może dzięki tym technologią telewizor stanie SMS Premium 40–50%. Programy telewizyjne się tylko terminalem wyświetlającym obraz, a cała takie jak X Factor czy Celebrity Apprentice również interakcja z widzem będzie się odbywała za pomocą posiadają swoje dedykowane aplikacje. Integrują się urządzeń mobilnych? Może powstanie synergia z Twitterem, pozwalają głosować na występujących między aplikacjami TV a aplikacjami second screen uczestników i uzyskiwać o nich dodatkowe i te rozwiązania będą się nawzajem uzupełniały? informacje. Z ciekawostek – w aplikacji X Factor Tak czy inaczej, mamy przed sobą bardzo interesujące użytkownik otrzymuje informacje o oryginale czasy dla rynku telewizji interaktywnej. ■

e-PROFIT  19


Rynkowe trendy Dlaczego wielu użytkowników smartfonów wciąż traktuje je jak zwykłe telefony z nawigacją i dlaczego warto inwestować w marketing bezpośredni? Na te i inne pytania odpowiedzi szukamy razem z Piotrem Chumickim – prezesem zarządu SITE S.A. Piotrze, czy jesteś jednym z 7 mln szczęśliwych posiadaczy smartfona? Nie wiem czy szczęśliwym (śmiech), ale tak. Telefon, którego używam nie służy mi tylko do dzwonienia, czy wysyłania wiadomości SMS. Czyli zaliczasz się do tych świadomych użytkowników? Domyślam się, że jesteś świeżo po lekturze raportów dotyczących praktycznego korzystania z aplikacji i zastanawiasz się, do której grupy użytkowników mnie zapisać. Zdecydowanie do tej, która korzysta z aplikacji. Byłoby dziwne, gdybyśmy w strategii rozwoju spółki wpisywali kwestie tworzenia aplikacji, a sami z nich nie korzystali. Ale zdajesz sobie sprawę, że dla wielu osób nawigacja w telefonie to jedyny wyróżnik smartfona od aparatów starszej generacji? Jest aż tak źle? Wydaje mi się, że jest to wynikiem słabego wyedukowania społeczeństwa, że smartfon to nie tylko telefon z nawigacją czy konsolą do gier, ale również w pełni funkcjonalny komputer. Liczę, że ze wzrostem liczby użytkowników smartfonów wzrośnie liczba osób oczekujących czegoś więcej. Taki efekt skali. Ale jak to zwykle bywa, to głównie rozrywka nakręca cały rynek sprzedaży smartfonów. Właśnie dzięki takim aplikacjom jak Ipla czy TVN Player ludzie zaczną interesować się nowymi technologiami. Dobrym przykładem była reklama Angry Birdsów, która spowodowała chwilowy wzrost sprzedaży smartfonów w Polsce. Widzisz tu potencjał? Tworzenie aplikacji mobilnych ma dość ograniczone pole zarabiania pieniędzy. Owszem, wiele aplikacji jest darmowych i bazuje wyłącznie na reklamach, ale po pierwsze nie wszystkie, po drugie wiele jest przykładów aplikacji, które gdy już odniosły sukces, to oszałamiający. To trochę jak z poszukiwaniem złota. Trzeba sporo się napracować, czasem stworzyć jedną czy dwie aplikacje, które wcale nie zdobędą rynku, ale w końcu doświadczenie powinno procentować i wówczas mamy szansę wbić się idealnie w potrzeby użytkowników. Dobrym przykładem będzie znowu firma Rovio (twórca Angry Birds), stworzyła 51 aplikacji żeby ta 52. okazała się światowym sukcesem. Czasem warto zaczekać, cierpliwość w biznesie to cecha rzadko spotykana, ale niekiedy konieczna.

20  e-PROFIT


Rynkowe trendy

Angry Marketing Proszę popraw mnie, jeśli się mylę, ale z informacji, które mam to SITE nie opiera swojej strategii wyłącznie na mobilnych aplikacjach. Więc chyba wiara w rozwój tego rynku nie jest do końca aż tak duża? Jest takie angielskie przysłowie: Nie wkładaj wszystkich jajek do jednego koszyka. Aplikacje mobilne są i będą jeszcze bardziej popularne, ale nie oznacza to, że poza nimi nie ma miejsca na biznes. To nie jest kwestia braku wiary, to zwykła dywersyfikacja ryzyka. A więc, gdzie Twoim zdaniem są nisze, w które warto zainwestować? Ostatnio w wywiadzie jeden z prezesów dużej firmy telekomunikacyjnej stwierdził, że umiejętność wyszukania nisz i ich zagospodarowanie to cenna umiejętność biznesowa. Nie chcę więc odkrywać wszystkich kart. Jestem jednak świadomy, że pewne kwestie i tak są łatwo dostępne. Trudno ukryć na przykład fakt, że SITE tworzy nowy system do e-mail marketingu. A gdzie widzicie tu potencjał? Przede wszystkim na szybkiej agregacji wielu baz mailingowych. Nieraz zdarzało się, że przychodził do nas klient z pomysłem wysyłki mailingu do 2 mln użytkowników. W momencie, kiedy my mamy w ofercie 700 tys. Musieliśmy „na szybko” umawiać terminy u konkurencji. Późniejsze raportowanie było bardzo utrudnione, a klient mógł odczuć nieprofesjonalną obsługę. Rynek mocno zmienił się na przestrzeni ostatnich lat. Sam kryzys też wpłynął na to, że ludzie, chcąc sprzedać produkt, nie kupują już „zasięgówek”, ale wymagają, aby odbiorca był dokładnie stargetowany. Są w stanie za to płacić więcej. Na czym polega innowacyjność tego systemu? Głównie na tym, że chcemy zadowolić dwie strony: wydawców i reklamodawców. Podążając starą zasadą – chcesz zarobić, daj zarobić – wydawcy będą mieli zapewnione ciągłe wykorzystanie potencjału ich baz mailingowych, a dzięki temu zarobki. Natomiast reklamodawcy gotowe narzędzie pozwalające na planowanie i robienie kampanii odgórnie zoptymalizowanej kosztowo. Reszty można się będzie dowiedzieć już we wrześniu, kiedy projekt będzie gotowy. Czyli idziecie ścieżką, którą możemy sobie zdefiniować jako angry marketing? Wierzę, że mocno namieszamy wśród wielkiej piątki polskiego e-mail marketingu. Jeśli te zapowiedzi można nazwać groźnymi, to tak podążamy ścieżką angry marketingu (śmiech). Dziękuję za rozmowę. ■

Rozmawiał Marek Dornowski

Foto: Piotr Ratuszyński

e-PROFIT  21


Rynkowe trendy

Pokolenie mobilnej sieci w Polsce Niewiele jest dzisiaj badań dotyczących internetu mobilnego w Polsce. Te, które istnieją, różnią się diametralnie w wynikach, co może być powodem stosowania odmiennych metodologii lub technicznych trudności z przeprowadzeniem kompletnych analiz. Na tym tle badania polskiej sieci mobilnej przedstawiane przez Operę mogą poszczycić się dokładnością i dużą skalą. Wszystko dzięki temu, że ruch sieciowy użytkowników Opery Mini, najpopularniejszej w Polsce przeglądarki mobilnej, przechodzi w całości przez serwery, z których wyczytać można zagregowane preferencje mobilnych internautów nad Wisłą. Sławomir Sochaj

O

pera Mini ma na świecie ponad 160 mln unikalnych użytkowników miesięcznie, z tego grubo ponad milion przypada na Polskę. Z takim wynikiem nasz kraj zajmuje na świecie miejsce na początku 3 dziesiątki, a jednocześnie 2 miejsce w Unii Europejskiej, za Wielką Brytanią. Według danych StatCounter udział Opery w polskim rynku przeglądarek mobilnych wynosi ponad 50%, gwarantując solidną i reprezentatywną dla całej polskiej sieci mobilnej bazę badań.

10 najpopularniejszych stron wśród polskich użytkowników Opery Mini w lutym tego roku. 1. Google 2. NK 3. Facebook 4. WP 5. YouTube 6. Onet 7. Wikipedia 8. Allegro 9. Chomikuj.pl 10. Sciaga.pl

Liczba użytkowników Opery Mini w Polsce wzrosła pomiędzy lutym 2011 r., a lutym 2012 r. o 52%. Można śmiało przyjąć, że jest to liczba zbliżona do ogólnej dynamiki internetu mobilnego w naszym kraju. W porównaniu z lutym zeszłego roku największy awans W tym samym okresie liczba stron odwiedzanych przez użytkowników Opery Mini w Polsce wzrosła aż o 133%, a wygenerowany przez nich transfer danych o 158%. W porównaniu z zeszłym rokiem transfer danych przypadających na jednego użytkownika Opery Mini miesięcznie wzrósł z 10 do 13 megabajtów.

w zestawieniu zanotował Facebook, który wspiął się z 7 na 3 miejsce, zagrażając hegemoni NK wśród internautów mobilnych. Ciekawe zmiany zachodzą także na dalszych miejscach, gdzie takie rozrywkowe serwisy, jak Demotywatory czy Kwejk zyskują kolejne pozycje, obrazując podstawowy trend, jeśli chodzi o przeglądane treści, którym jest wzrost znaczenia rozrywki.

Co to oznacza? Że nie tylko mamy do czynienia w Polsce z szybkim wzrostem przeglądania w urządzeniach przenośnych, ale także z dużo większą, by tak rzec, obfitością tego przeglądania. Proporcje między czasem spędzonym na przeglądaniu w komputerze, a czasem surfowania w komórce, zaczynają się przesuwać na korzyść tego drugiego.

Jeśli chodzi o najpopularniejsze telefony, przez które użytkownicy Opery Mini łączą się z internetem w Polsce, to tradycyjnie są to modele Nokii. Prym wiedzie Nokia C3, która w przeciągu roku zamieniła się miejscami z ubiegłorocznym liderem, czyli Nokią 5130 XpressMusic. Pierwszym w zestawieniu telefonem spoza kręgu modeli fińskiego giganta jest Samsung GT-S5620. Ogółem w pierwszej dziesiątce mamy aż 7 modeli Nokii,

22  e-PROFIT


Rynkowe trendy

Źródło: Materiały prasowe 2 – Samsunga i 1 model Sony Ericssona. Dane te świadczą o tym, że wbrew temu, co się niekiedy uważa, tradycyjne telefony bez zaawansowanych systemów operacyjnych wciąż mają się wyśmienicie w zestawieniu ulubionych narzędzi do surfowania. Bardzo ciekawe wyniki przynosi tygodniowy przekrój natężenia przeglądania mobilnego w Polsce.

a mianowicie z udomowieniem internetu mobilnego. Okazuje się, że telefon czy tablet doskonale nadaje się do przeglądania sieci, nawet jeśli gdzieś w pobliżu znajduje się komputer stacjonarny lub laptop. Świadczy to o coraz powszechniejszym przyswojeniu przez polskich użytkowników interfejsów oferowanych przez przeglądarki mobilne.

Okazuje się, że nasz kraj jest bodaj jedynym na świecie, gdzie w weekendy spada liczba użytkowników, przy jednoczesnym wzroście transferu danych.

Jakiś czas temu mieliśmy do czynienia z trendem ujednolicania treści przeglądanych w klasycznych pecetach i telefonach komórkowych. Od wielu miesięcy zestawienie najpopularniejszych stron przeglądanych w komórkach pokrywa się praktycznie z preferencjami posiadaczy pecetów. Następnym krokiem, który właśnie dokonuje się na naszych oczach, jest wyrównanie proporcji czasu spędzanego w sieci na obydwu rodzajach urządzeń.

W soboty i niedziele jest o 6% mniej polskich użytkowników niż w przeciągu tygodnia. Większy spadek frekwencji przeglądania w weekendy notują tylko: USA, Mołdawia, Rumunia i Białoruś. Jednocześnie Polska jest też w czołówce krajów o największym weekendowym wzroście transferu danych, który wynosi u nas 6,9%. Te wyniki są kwintesencją zmian zachodzących w polskiej sieci mobilnej. Pojawia się grupa użytkowników, która, choć jeszcze niedominująca, jest jednak niezwykle aktywna, jeśli chodzi o skalę przeglądania w urządzeniach przenośnych. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można powiedzieć, że jest to grupa, która nie tylko nie rezygnuje z internetu na małym ekranie w weekendy, ale nawet przegląda go bardziej zachłannie. To grupa, dla której komórki są głównym źródłem dostępu do sieci, nawet w domu. Wydaje się, że mamy do czynienia, z czymś, co może na pierwszy rzut oka wydać się paradoksem,

Dalszy wzrost konsumpcji danych w sieciach mobilnych i liczebny wzrost nowego pokolenia użytkowników, dla których urządzenia mobilne są głównym źródłem dostępu do internetu, będzie stanowił o sile zmian polskiej sieci mobilnej w najbliższym roku. Jeśli dodamy do tego bardzo dynamiczny wzrost popularności stron rozrywkowych, może się okazać, że następne miesiące przyniosą przełom, zarówno jeśli chodzi o dominujące treści, jak i poziom uzależnienia się od modelu mobilnego przeglądania internetu. Jest pewne, że wchodzimy w erę najtłustszych lat sieci mobilnej, a nasz rynek pod wieloma względami jest tej ery forpocztą. ■

e-PROFIT  23


Rynkowe trendy

Jak realizować internetowe kampanie sprzedażowe, aby otrzymać podwójne korzyści? Przed każdą osobą planującą kampanię sprzedażową stawia się konkretny cel. Jaki? Najczęściej uzyskać maksymalną sprzedaż przy minimalnych kosztach. Czy tak postawiony cel umożliwi marketerowi zaplanowanie najbardziej optymalnej kampanii, która to zamierzenie zrealizuje? Wątpię, ponieważ rzadko kiedy myślimy o realizacji celu w aspekcie długoterminowym.

I

Sebastian Białousz

nternet to bardzo dobre medium do generowania sprzedaży, ale pamiętajmy, że jest to również coraz ważniejszy kanał do budowania wizerunku marki. Konsumenci spędzają tutaj coraz więcej czasu, mają możliwość angażowania się, szukają rekomendacji i porad znajomych. Wszystko to jest bardzo ważne, ponieważ ma finalny wpływ na sprzedaż. A sprzedaż to efekt końcowy, na który wcześniej trzeba zapracować. Zdecydowanie przesunęliśmy się w kierunku nacisku na efekty prowadzonych działań.

Dzisiaj prawie nikt już nie podejmuje decyzji o wydaniu pieniędzy, jeśli nie jesteśmy w stanie oszacować wyników takich działań. Nie jest sztuką wydać setki tysięcy złotych na kampanię. Sztuką jest wiedzieć, jaki efekt przyniosły tak wydane pieniądze oraz poprawić ten wynik w przyszłości. Bardzo często otrzymuję briefy od firm, w których głównym celem jest uzyskanie największej sprzedaży przy najniższych kosztach. Każda nowa osoba rozpoczynająca planowanie mediów w internecie, która stoi przed zadaniem związanym z przygotowaniem efektywnej kampanii sprzedażowej, chciałaby skorzystać z nowych modeli reklamy internetowej rozliczanej za efekt. Dziś zauważamy trendy w planowaniu działań mediowych, przychylających się do modelu sprzedażowego bądź leadowego. Która z tych wersji przynosi większe korzyści? Wszystko zależy od potrzeb i oczekiwań danego klienta, natomiast osobiście, będę skłaniał się ku drugiemu

24  e-PROFIT

rozwiązaniu. Uważam, że umiejętne wykorzystanie kampanii leadowych może przynieść dodatkowe korzyści sprzedażowe. Skupmy się najpierw na kampanii sprzedażowej. Do analizy i porównania przyjąłem, że posiadamy sklep online oraz placówki detaliczne. Naszym celem jest zwiększenie sprzedaży poprzez zaplanowanie kampanii w internecie. Mamy szereg różnych modeli rozliczeniowych, z których możemy skorzystać. Wymieniając je, warto wspomnieć od najbardziej popularnego na rynku rozliczenia dla Wydawcy CPM (rozliczenie za 1000 wyświetleń reklamy), CPC (rozliczenie za kliknięcie), CPA (rozliczenie za akcję), czy CPS/CPO (za wygenerowaną sprzedaż/zamówienie). Jak łatwo się domyślić, ostatnie formy rozliczeń są coraz bardziej atrakcyjne i preferowane przez reklamodawców, ponieważ ryzyko generowania sprzedaży przenoszone jest na wydawcę. Mając do wyboru dużo modeli rozliczeń, bardzo trudno jest przygotować efektywną kampanię. Dodatkowo należy zwrócić uwagę, że trudno jest promować w internecie zakupy w sklepie detalicznym. Możemy oczywiście promować sklep online i liczyć na to, że ktoś z wybranych osób wybierze się osobiście do sklepu detalicznego i dokona zakupu. I tu się pojawia pytanie: jak zmierzyć efektywność takiej kampanii? Skąd będziemy wiedzieli, że właśnie ta kampania zwiększyła sprzedaż w sklepie detalicznym? Praktycznie jest to niemożliwe przy tradycyjnej kampanii sprzedażowej, chyba że zastosujemy odpowiednią mechanikę.


Rynkowe trendy

Chciałbym zwrócić uwagę na kampanię leadową, którą można bardzo skutecznie wykorzystać do prowadzenia właśnie kampanii sprzedażowych. Odpowiednio przygotowana kampania może odnieść naprawdę znaczące efekty sprzedażowe w momencie jej prowadzenia, jak i po jej zakończeniu. W kampaniach CPL zazwyczaj zachęcamy osoby do wypełnienia formularza. Oczywiście pola formularzy powinny zawierać odpowiednie dane, które mogą się nam potencjalnie przydać w przyszłych działaniach marketingowych. Uwzględniając założenie, że posiadamy sklep online oraz offline zachęcam do zbierania następujących danych: imię, nazwisko, e-mail, numer GSM, wiek, płeć i kod pocztowy.

Jak zmotywować osobę do pozostawienia swoich danych osobowych? Rekomenduję przygotować promocję opartą na możliwości pobrania za darmo gwarantowanej zniżki na zakupy, po wypełnieniu formularza. Zniżka może być w formie procentowej bądź kwotowej, wszystko zależy od marketera, postawionych celów oraz polityki firmy. W przypadku małej marży na produkcie, warto zastanowić się nad rabatem kwotowym możliwym do wykorzystania dopiero od określonej kwoty koszyka. Przy realizacji podobnych kampanii zauważyłem o wiele większą skuteczność reklam, gdy w komunikacji używa się zniżki kwotowej, ale tak naprawdę wybór determinuje nasza grupa docelowa oraz marżowość naszej oferty. Przygotowując mechanizm kampanii, każdy użytkownik, który dokona takiej rejestracji, otrzymuje e-maila potwierdzającego oraz możliwość pobrania kuponu z kodem. Dzięki prostemu systemowi z łatwością

można przypisać unikalny kod rabatowy do każdej osoby i sprawdzić czy został wykorzystany. Gdy mamy określony termin ważności zniżki, posiadając przypisany kod rabatowy do adresu e-mail, możemy wysłać przypominającego e-maila. Dodatkowo w newsletterze możemy wykorzystać personalizację, wykorzystując zebrane wcześniej dane o imieniu użytkownika, a na podstawie podanego kodu pocztowego podczas rejestracji przypisać najbliższy sklep stacjonarny. Dzięki takim zabiegom, zwiększamy skutecznie przekaz reklamowy oraz wskażemy dokładnie miejsce, gdzie można wykorzystać kupon. Kolejnym elementem, który jesteśmy w stanie kontrolować, jest informacja, kto już taką zniżkę wykorzystał. W następstwie mamy możliwość wysłania podziękowania za dokonany zakup, przez co budujemy lojalność wobec naszej marki. Oto bardzo prosty sposób na efektywną kampanię sprzedażową. Wykorzystanie komunikacji e-mail jest najtańszą formą direct marketingu. Do tych samych komunikatów można wykorzystać także SMS-y, które również bardzo dobrze konwertują na sprzedaż i mogą budować lojalność. Z tym rozwiązaniem wiążą się jednak większe koszty. Porównując ze sobą kampanie sprzedażowe promujące bezpośrednio zakupy w sklepie online, trzeba mieć na uwadze, że są to działania nastawione na wygenerowanie sprzedaży w danym momencie. Główną zaletą działań leadowych jest możliwość wykorzystania pozyskanej bazy danych do dalszych celów sprzedażowych. Po zakończeniu kampanii możemy w tani sposób komunikować się z naszymi klientami, informować ich o nowym asortymencie, zachęcać do zakupu itp. Przedstawiona analiza modelu rozliczeń i planowania kampanii sprzedażowych ukazuje możliwości, jakie daje internet. Pamiętać trzeba o tym, że realizując każdą kampanię w jakimkolwiek medium, musimy szczegółowo analizować jej skuteczność, aby właściwie zoptymalizować prowadzone działania. ■

e-PROFIT  25


Startujemy – oceniamy

Trejdoo – usługi finansowe z ambicjami Twórcy Trejdoo mają ambitne plany: chcą tworzyć serwis finansowy o międzynarodowym zasięgu. Wymiana walut i escrow mają być o wiele prostsze i wygodniejsze niż w bankach. Trejdoo to platforma, która umożliwia wymianę waluty pomiędzy użytkownikami bez udziału kantorów i banków oraz pozwala na korzystanie z rachunku powierniczego escrow, służącego do zabezpieczenia obsługi transakcji kupna-sprzedaży towarów i usług. Sprawdź, jak w prosty sposób można kupić lub sprzedać walutę i ile na tym zaoszczędzisz – czytamy na stronie serwisu.

Sylwester Kozak, Dawid Zaraziński

P

rojekt tworzony jest przez notowaną na rynku NewConnect spółkę Igoria Trade. Na temat projektu rozmawiamy z Joanną Kółkowską, PR managerem serwisu. Pomysł na serwis wynika z doświadczenia zawodowego jego twórcy, Wojciecha Kulińskiego, który przez ponad 10 lat pracował w sektorze bankowym. Zajmował się tam m.in. obsługą klientów zagranicznych i transakcjami walutowymi. Trejdoo działa w dwóch obszarach: wymiany walut online oraz zabezpieczania transakcji finansowych (escrow). W tej chwili nie ma na polskim rynku serwisów, które oferowałyby użytkownikom obie usługi łącznie, a także po tak niskich cenach – deklarują twórcy. Trejdoo zarabiać ma dzięki płatnym usługom, czyli na prowizji od transakcji przeprowadzonych za pośrednictwem serwisu. Rejestracja i utrzymanie portfela

na platformie Trejdoo są bezpłatne. Trejdoo pobiera jedynie prowizję od wartości zrealizowanego zlecenia wymiany walut zgodnie z tabelą opłat i prowizji. Standardowa prowizja wynosi 0,2%. Oznacza to, że wymiana 10 tys. zł kosztuje 20 zł – czytamy w dziale FAQ. Prowizje pobierane są również od wartości zawartego kontraktu escrow – w zależności od kategorii kontraktu wynoszą one 0,3 lub 0,5%. Trejdoo ma również podpisane umowy z bankami (obecnie z ośmioma) – ich klienci mogą wykonywać przelewy automatycznie i bezpłatnie. Twórcy nie przewidują dziś wprowadzenia innego sposobu zarabiania, np. usług premium. Wśród spodziewanych nowości wymieniają przede wszystkim możliwość dokonywania transakcji przez Polaków w Wielkiej Brytanii „po niespotkanie dotąd niskich cenach (przelewy, wymiana walut)”. Ekspansja międzynarodowa jest jedną z głównym strategii rozwoju projektu.

Strona startowa oraz „Bezpieczeństwo” serwisu internetowego Trejdoo. Źródło: Trejdoo.com

26  e-PROFIT


Startujemy – oceniamy

Trejdoo – Okiem Redakcji Sylwester

Dawid

Sprawdzony model, zaufanie i nazwa

Ukochane dziecko

Sprawdzony model biznesowy – takie odnoszę pierwsze wrażenie. Serwis teoretycznie może trafiać do kilkuset tysięcy osób spłacających kredyt walutowy. Co ważne, klienci ci będą w znacznej części spłacać kredyt co miesiąc przez wiele lat. Zakładając niezmienność rynku, może się okazać, że to złoty interes. I tak też pewnie sądzą właściciele internetowych kantorów: firmy takie powstają bardzo dynamicznie. Przy frazie „kantor internetowy” wpisanej w Google zobaczymy aż 15 reklam.

Trejdoo to dziecko firmy Igoria Trade, w której – pośrednio przez InQbe – 39,19% akcji w kapitale zakładowym posiada spółka IQ Partners. Dziecko dopieszczone, z którym rodzice wiążą ogromne nadzieję.

Kluczem do osiągnięcia przewagi konkurencyjnej nie będzie więc jakość produktu – bo wszystkie są one zbliżone do siebie – a wiarygodność i zaufanie. W przypadku Trejdoo sporym atutem jest fakt, że spółka monitorowana jest przez Komisję Nadzoru Finansowego. To na pewno powinien być standard na rynku, jednak wiele kantorów nie spełnia tego wymogu. A wady? Dla mnie najpoważniejszą jest nazwa – Trejdoo. Zarówno po polsku, jak i po angielsku szansa jej zapamiętania jest znikoma. Jeśli założymy, że ważnym środkiem promocyjnym będzie polecenie przez znajomych, to może okazać się, że nasz znajomy zainteresuje się samą tematyką kantorów online i wybierze jeden z popularnych, a nie polecany przez nas Trejdoo. Bo nie zapamięta nazwy.

Twórcy bronią nazwy. Owszem, przyznają, że może być nieco kłopotliwa w komunikacji werbalnej, ale z pewnością jest charakterystyczna i wyjątkowa, zastanawiająca. No i mają wykupione „błędne” domeny – nawet jak ktoś źle adres wpisze, trafi do serwisu. Trejdoo to profesjonalnie przygotowany projekt. Tak jak jednak pisze Sylwester – trudno wyróżniać się tu na tle konkurencji, bo trudno zaoferować coś naprawdę nowego. Najważniejsza jest dobra marka i bezpieczeństwo. Przyznają to sami twórcy: branża nie jest lekka, łatwo o wpadkę, której klienci nie zapomną. Dlatego chcą oferować usługi na najwyższym poziomie. Właśnie ruszyła kampania marketingowa mająca zachęcić do korzystania z nich. Projekt ma docierać nie tylko do kredytobiorców, ale także do importerów czy osób, które przebywają lub pracują poza Polską. I mam wrażenie, że pomysł się sprawdzi. ■

Drugie zagrożenie to rynek. Oczywiście możemy zakładać, że sytuacja taka jak dziś będzie trwać wiecznie – czyli kurs w bankach dużo mniej korzystny niż w serwisach takich jak Trejdoo.pl. Osobiście jednak wątpię i wydaje mi się, że niebawem podobne usługi zobaczymy pod markami banków. A wtedy będzie trudno przekonać Kowalskiego do korzystania z naszych usług.

Ocena Redakcji e-PROFIT  27


Rozmowa miesiąca Marcin Małecki

Forrest Gump twierdził, że życie jest jak pudełko czekoladek – nigdy nie wiadomo, na co się trafi. Zapewne Grzegorz Marczak, gdy kilka lat temu rozpoczynał pisać swojego bloga poświęconego nowym technologiom, również nie wiedział, że z czasem stanie się jednym z najbardziej poczytnych serwisów w tym obszarze. Poczytnym na tyle, że przykuje uwagę poważnych inwestorów. Dziś gościem specjalnym e-PROFIT jest człowiek, o którym nasze dzieci będą uczyć się na przedmiocie „Historia rozwoju internetu w Polsce – specjalizacja blogosfera”.

Pierwszy blogger Rzeczpospolitej – Grzegorz Marczak

Nie przejmuję się krytyką Antyweb, w moim odczuciu, brzmi trochę jak kontrrewolucja wobec internetowej popkultury, taki awangardowy punkt widzenia świata i internetowej rzeczywistości, przyprawiony sporą dawką konstruktywnej krytyki. Czy takie miałeś zamierzenie, rozpoczynając pisać swojego bloga? Skłamałbym, gdybym powiedział, że tak było na początku. Antyweb to była dobra domena, kupiona, z tego co pamiętam, pod inny projekt. Pasjonowało mnie całe kolorowe web 2.0 (w 2006 roku kiełkowało to pojęcie w Polsce). Dlatego postanowiłem założyć bloga i wykorzystać nazwę Antyweb. Pasowało to też trochę do mojego stylu pisania i chyba charakteru. Lubię mieć własne zdanie i nie specjalnie przejmuję się krytyką związaną z wyrażaniem własnych opinii. Dziś Antyweb.pl to nie jest już zbiór złotych myśli, kogoś kto ma potrzebę podzielenia się nimi ze światem. W praktyce to normalny serwis z analizami, recenzjami i kilkoma osobami, które pracują nad tym, aby codziennie pojawiały się ciekawe dla czytelnika treści. Czy zatem można mówić, że to jeszcze blog, czy może jest to już raczej coś takiego na wzór BBC, tyle że w zawężonym obszarze tematycznym i polskich warunkach? Definiowanie tego, czym jest blog i czym jest portal już dawno przestało mnie bawić, i tak naprawdę interesować. Nie wiem, czy Antyweb to blog, na pewno jest za to milion rzeczy, które różnią nas od newsowego serwisu. Mamy dobrze rozpoznawalnych redaktorów, którzy są pasjonatami w swoich dziedzinach. Tworzą opinie i potrafią stanowczo bronić swojego zdania. Owszem staramy się być na bieżąco ze wszystkim, co się dzieje – trudno jednak w branży technologicznej, chcąc być silnym medium, ignorować ciekawe informacje napływające ze świata. Zawsze chciałem, aby Antyweb był miejscem, z którego czytelnik dowiaduje się, co słychać w Polsce i na świecie, jeśli chodzi o internet

28  e-PROFIT


Rozmowa miesiąca i nowe technologie. I mam nadzieję, że tak właśnie jest. Wielu czytelników pisze do nas, że dzień w pracy zaczynają od przeglądu Antyweb przy porannej kawie. A już szczególnie dają nam w kość, kiedy przegapimy ważną informację. Wtedy skrzynka pocztowa jest pełna pytań, dlaczego o tym nie pisaliśmy i dowiadują się o tym z innego źródła. Czy uważasz, że w Polsce ma szansę rozwinąć się „branża blogowa”? Że w innych obszarach tematycznych pojawią się ludzie, którzy będą potrafili opowiadać o nich tak, by przyciągnąć inwestorów, stałych czytelników i zarobią realne pieniądze? Ludzi potrafiących dobrze pisać w Polsce jest sporo. Pytanie, czy potrzebują pieniędzy od inwestora? Moim zdaniem, tak naprawdę, inwestuje się zawsze w ludzi i ich potencjał, a nie w stan posiadania, czy zasoby, którymi dysponują. Na dobrych tekstach w internecie zarabia się bardzo trudno i trzeba mieć dużo samozaparcia w sobie, aby taką działalność rozwinąć do postaci czegoś większego. Nie każdy tego chce i nie każdy czuje takie powołanie. Widzę w przypadkach niektórych blogów dużą presję związaną z budowaniem swojej pozycji, marki i zasięgu. Ja zawsze stawiałem, i stawiam, na organiczne wzrosty. Mając pieniądze od inwestora, nie byłoby w przypadku Antyweb, problemu ze zwielokrotnieniem ruchu czy odsłon na blogu. Można skorzystać z dostępnych w sieci ofert reklamowych, mniej lub bardziej cywilizowanego pozycjonowania czy kuszących ruchem fanpage’y na Facebooku. Moim zdaniem to wszystko jest dobre, gdy bierzemy udział w wyścigu na krótkim dystansie. AW nastawiony jest na wygrywanie długich maratonów, gdzie liczy się technika, skuteczność i efektywność. Natomiast zupełnie inną kwestią jest to, czy branża blogowa w Polsce potrafi zdobywać czytelników i zarabiać realne pieniądze. Jestem pewien, że tak i jest na to z pewnością kilka przykładów z Kominkiem czy Maćkiem Budzichem na czele. Ponownie jednak zwracam uwagę, że w każdym z tych przypadków dużą rolę odgrywa nie tylko treść, ale i operatywność osoby prowadzącej, charyzma, pasja czy też zainteresowania. To coś, czego nie da się zaplanować i przeprowadzić zgodnie z biznesplanem

Foto: Ola Anzel

ułożonym przez firmę zajmującą się nowymi mediami. Dlatego właśnie tacy ludzie zdobywają czytelników, popularność i wielu zagorzałych hejterów. Na bieżąco opisujesz świat nowinek technologicznych, w tym polskich startupów. Większość osób, z którymi rozmawiam, jak ognia unika pytań o przedstawienie trendów, pokazanie kierunku, w którym rodzimy e-biznes będzie się rozwijał. Zazwyczaj słyszymy, że to wszystko jest bardzo zmienne i że przedstawienie wiarygodnej prognozy rozwoju jest niemożliwe. Podejmiesz to wyzwanie, by zaprognozować, w którym kierunku będzie rozwijał się rynek? Ostatnio byłeś współorganizatorem konferencji Mobile trends 2012 – może cos w tym kierunku? Zdecydowanie obszar mobilny jest na topie i będzie dyktował trendy w technologiach przez najbliższe lata. Nie traktuję go jednak jako rewolucji, to nie jest niespodzianka, lecz naturalne rozwinięcie potrzeb użytkowników i ich wymagań. Zakładam, że już niedługo obszar mobilny dla biznesu będzie tym, czym teraz jest internet, czyli obowiązkowym kanałem sprzedaży, komunikacji, marketingu itp. A jak wygląda prognoza Grzegorza Marczaka?

rozwoju

Jeśli chodzi o Antyweb to niedługo mija rok, od kiedy zająłem się zawodowo tylko „blogiem” i muszę powiedzieć, że był to bardzo dobry rok. W każdym parametrze, w którym mierzy się biznes w internecie, dostrzegam wzrosty. Zarówno jeśli chodzi o czytelników Antyweb i AntyApps, jak również jeśli chodzi o stronę finansową. Szczególnie zadowolony jestem z dobrych wyników AntyApp, który bez promocji i inwestycji w reklamę organicznie rośnie, przyciągając coraz więcej czytelników. Zresztą od samego początku pomysł ten spotkał się z dobrym odbiorem. Niedawno podpisałem umowę z Onetem na publikację treści z AA w serwisach tematycznych portalu. Jeśli chodzi o plany na przyszłość to zdecydowanie jest w nich mobile oraz dalsze wzmocnienie Antyweb i AntyApps nowymi rozwiązaniami i nowymi treściami. Nie chcę natomiast rozpisywać się odnośnie pomysłów. Wolę mówić o rzeczach zrealizowanych, wtedy można się chwalić, pokazując przykłady i mając konkretne dane. Dziękuję za rozmowę. ■

e-PROFIT  29


Przymierzyć i pokochać Rozmawia: Marek Dornowski

W lutowym numerze sporo miejsca poświęciliśmy kobietom w e-biznesie. Pojawiły się pytania, czy był to tylko jednorazowy gest z okazji Dnia Kobiet, czy nasza stała troska, by w e-biznesowym światku było piękniej? Oczywiście ta druga wersja jest nam bliższa. Postanowiliśmy więc przyjrzeć się tematowi i poznać kobiety, które starają się odnaleźć swoje miejsce w e-biznesie. W tym numerze udało nam się dotrzeć do Zuzanny Wachowiak i Blanki Jordan, które stworzyły Bizuu (Bizuu.pl).

e-PROFIT: Chłop potęgą jest i basta, znacie to skądś?

Foto: Szymon Brodziak

BIZUU: W dzisiejszych czasach odchodzi sie już chyba od stereotypu kobiety, której jedynym zajęciem było dbanie o ognisko domowe. Stałyśmy się bardziej niezależne, podążamy za swoimi ambicjami, pasjami. Bardzo często z powodzeniem godzimy role matek, żon z rolami kobiet sukcesu. Według nas również mężczyźni trochę zmienili zdanie na ten temat. Potencjał, który kryje się w kobietach, pokazuje, że nie tylko Wy rządzicie światem. My osobiście w naszych działaniach nigdy nie odczułyśmy, że bycie kobietą jest czymś gorszym we współczesnym świecie.

30  e-PROFIT

z nich wnioski. Dopiero rok działalno doświadczeń robi się coraz cięższy. M za parę lat będziemy mogły dzielić z innymi, dlatego w tym momencie tru sobie taką sytuacje. Niemniej jednak mamy nadzieję, ż nas wiedza zostanie i będzie dla inny i pomocą.

e-PROFIT: Słuchajcie, jak to jest, czy w kobiety czują się wyobcowane, czy mamy już do czynienia z pewna femi

e-PROFIT: Zdajecie sobie sprawę, że na prezentacji maturalnej, maturzysta, przedstawiając temat Roli kobiet w budowie społeczeństwa XXI wieku na podstawie lektur i wiedzy z internetu, może mówić o Was?

BIZUU: Myślimy, że e-biznes z pow się w wielu dziedzinach, w których od kobiety, jak i mężczyźni. Prawda jest chwili jest w stanie zaspokoić swoje internet daje szerokie spektrum możl

BIZUU: Naszą wiedzę na temat prowadzenia biznesu zdobywamy przez doświadczenie. Oczywiście my też popełniamy błędy, ale staramy się zawsze wyciągać

e-PROFIT: Prowadzicie biznes typo na kobiety. To wynika z pasji czy chęc obszaru, który gdzieś tam traktowany


ości za nami, a bagaż Myślimy, że dopiero się doświadczeniem udno nam wyobrazić

że zdobywana przez ych jakąś wskazówką

w polskim e-biznesie y wręcz przeciwnie, inizacją sieci?

wodzeniem rozwinął dnajdują się zarówno t taka, że każdy w tej e potrzeby, ponieważ liwości.

owo ukierunkowany ci zagospodarowania y był po macoszemu?

e-Biznes w spódnicy

BIZUU: Nasz biznes narodził się z pasji i chęci posiadania przez nas same czegoś wyjątkowego, innego niż oferował nam polski rynek modowy. Ukierunkowałyśmy się na kobiety, ponieważ same nimi jesteśmy i same potrafiłyśmy zdefiniować nasze potrzeby, które z czasem okazały się również potrzebami innych kobiet. e-PROFIT: Jeśli ktoś zapytałby mnie o portale, które mają swoją mocną markę, a definiowane są stricte pod mężczyzn, to nie miałbym z tym problemu. Ot, takie Militaria.pl. Nie znam ich statystyk, ale zakładam, że większość klientów stanowią panowie. A czy taki żeński odpowiednik łatwo byłoby znaleźć? Kobiety nadal cenią sobie bezpośrednie zakupy. Są one dla nas bardzo często momentem relaksu, oderwania się od codziennych obowiązków. Uważamy, że jeżeli chodzi o dobra luksusowe wymaga to zaznajomienia z marką. Także trudno tu porównywać np. nasz sklep i Militaria.pl. „Przyjdź, przymierz, pokochaj” – tak zachęcałyśmy do odwiedzenia naszych butików. Jako nieznana marka

musiałyśmy przekonać klientki o wysokiej jakości produktów. Ten właśnie bezpośredni kontakt z klientem owocuje w następstwie zakupami w sieci. e-PROFIT: A jak to będzie wyglądało w przyszłości? Na pewno internetowe zakupy będą coraz bardziej popularne, zważywszy na fakt, że technologia się rozwinie. Już dziś np. zaczęły pojawiać się pierwsze wirtualne przymierzalnie. Przez pryzmat własnych doświadczeń widzimy jednak, że bezpośredni kontakt z klientem jest niezastąpiony. I to się chyba nigdy nie zmieni. Zakupy to swego rodzaju rytuał, który większość z nas kocha i nie będzie w stanie odmówić sobie tej przyjemności. ■ Więcej na temat kobiet w biznesie możecie zobaczyć w programie Damokracja na StartupTV. http://startuptv.pl/show/damokracja/

e-PROFIT  31


Dossier

Pass &Guide,

czyli jak Polacy szykują się na EURO 2012 Euro 2012 zbliża się wielkimi krokami. Lada moment media wypełnią informacje związane z turniejem i jego głównymi bohaterami. Wielce prawdopodobne jest, że będziemy mogli przeczytać, co przyśniło się selekcjonerowi i jaką kolację dzień wcześniej zjedli zawodnicy. Zakładam natomiast, że trochę mniej miejsca zajmie techniczna strona organizacji imprezy.

C

hcemy się dzisiaj przyjrzeć Euro nie od strony formy wielkich gwiazd, ale od strony technicznych rozwiązań, bez których organizacja tej klasy imprezy mogłaby okazać się jednym wielkim niewypałem. Bo mecz meczem, emocje emocjami, ale na stadion trzeba dojechać, gdzieś przenocować, coś zjeść. Dobrze byłoby też wykupić ubezpieczenie zdrowotne, tak na wszelki wypadek. Dla tych, którzy zastanawiają się, w jaki sposób podróżować po Polsce, jak zarezerwować nocleg i gdzie wykupić ubezpieczenie zdrowotne, przygotowany został Polish Pass (www.polishguide2012.pl/pl/polish-pass). Po jego wykupieniu turysta albo kibic przyjedzie do Polski, mając (poza paszportem) tylko jeden dokument, którym będzie biletem na transport miejski, kolejowy, lotniczy, potwierdzeniem rezerwacji hotelowej oraz ubezpieczeniem zdrowotnym. Ceny wszystkich biletów oraz ubezpieczenia w Polish Pass są znacznie niższe, niż podobnych usług w pozostałych krajach europejskich. Kibice i turyści jeszcze na żadnej organizowanej

Strona startowa witryny Żródło: www.polishguide 2012.pl

32  e-PROFIT

wcześniej dużej imprezie sportowej nie mieli tak łatwego dostępu do wszelkich kompleksowych informacji na temat kraju gospodarza i funkcjonowania w nim w trakcie Turnieju. Nigdy wcześniej, nie było możliwości wykupienia w jednym miejscu w internecie, w 10 minut, jeszcze kilka miesięcy przed imprezą, we własnym kraju, zintegrowanego biletu na wszystkie środki transportu w Miastach Gospodarzach: biletu kolejowego upoważniającego do poruszania się po całym kraju, biletu lotniczego, zawarcia rezerwacji noclegu i ubezpieczenia zdrowotnego. Kibice i turyści nie mieli również możliwości korzystania z usług transportowych, hotelowych i wynikających z ubezpieczenia zdrowotnego, posługując się w kraju gospodarzy imprezy wyłącznie jednym dokumentem poza paszportem. To wszystko daje Polish Pass. Jednym słowem pozwala kibicom, którzy odwiedzą Polskę w trakcie Euro 2012, skupić się wyłącznie na tym, co najważniejsze – dobrej zabawie i kibicowaniu swojej drużynie.

Zakładka „Polish Pass”

Żródło: www.polishguide 2012.pl


Dossier Mecz to nie wszystko Zanim jednak zagraniczny turysta skupi się na roztrząsaniu sportowych emocji i dyskusji, czy był spalony albo czy karny się należał, musi odpowiedzieć sobie na szereg pytań. W jaki sposób dostać się do Polski? Jakimi liniami autobusowymi dojechać z lotniska do centrum miasta, a jakimi pod stadion? Gdzie zostaną zlokalizowane strefy kibica i jakie atrakcje będą w nich na mnie czekały? Co warto zobaczyć w mieście i jego regionie? Co to są pierogi, a czym jest bigos? Dla nas wydaje jest oczywiste, ale jeżeli ktoś podróżował, nawet po Europie, to doskonale wie, że to informacje bezcenne. Pamiętali o tym twórcy serwisu Polishguide2012.pl. Kolejnemu przydatnemu serwisowi, dzięki któremu kibic otrzymuje szeroki zakres informacji na temat stref kibica, stadionów i centrów pobytowych, transportu miejskiego, lotniczego, kolejowegoi drogowego, opieki medycznej i bezpieczeństwa, ambasad kibica i wolontariatu, zakwaterowania oraz wszelkich informacji praktycznych o Polsce i polskich Miastach Gospodarzach, regionalnych zwyczajach, ciekawostkach, kuchni, a także rekomendowanych atrakcjach i polecanych wydarzeniach. Informacje w serwisie są zintegrowane z mapami, pokazującymi lokalizację szukanych miejsc, podpowiadającymi drogi dojazdu np. z centrum miasta do stadionu i informującymi o czasie takiego przejazdu różnymi środkami transportu oraz najważniejszych odległościach od poszczególnych miejsc do stadionu, lotniska, dworca kolejowego.

Zakładka „Information...” Żródło: www.polishguide 2012.pl

To jednak nie koniec – mówi Wojciech Folejewski, dyrektor ds. operacyjnych, spółki PL.2012. – Polish Guide umożliwia użytkownikom precyzyjną personalizację wyświetlanych informacji. Kibice poszczególnych reprezentacji narodowych mogą być bardziej zainteresowani informacjami na temat Miasta Gospodarza, gdzie będzie w fazie grupowej rozgrywała mecze ich drużyna. Dlatego jedną z pierwszych funkcjonalności, z jaką ma kontakt użytkownik Polish Guide, jest wybór drużyny której kibicuje, narodowości, czasu jego pobytu w Polsce oraz interesującego go zakresu wyświetlanych informacji. Kolejna funkcja Polish Guide to spersonalizowany kalendarz pobytu w Polsce w trakcie Euro 2012, czyli My Trip. Dzięki niemu kibic i turysta będzie mógł dokładnie, w interaktywnej elektronicznej formie stworzyć własny plan pobytu w Polsce, ułatwiający efektywnie wykorzystać czas wolny pomiędzy meczami piłkarskimi. Na około miesiąc przed rozpoczęciem Mistrzostw, Polish Guide zostanie udostępniony w wersji mobilnej, dzięki czemu z wszelkich zawartych w serwisie informacji oraz spersonalizowanego kalendarza pobytu w Polsce, będzie można korzystać na telefonach komórkowych. Wirtualne mistrzostwa Europy? Jak najbardziej. Wszystko wskazuje na to, że najbliższe tygodnie będą sprawdzianem funkcjonowania nie tylko polskich służb porządkowych czy komunikacyjnych. To będzie również test, na ile jesteśmy wirtualnie dojrzali. Miesiąc przed imprezą wszystko wygląda obiecująco i oby te nadzieje się spełniły. ■

Materiał prasowy opracował Marek Dornowski

Zakładka „My Trip”

Żródło: www.polishguide 2012.pl

e-PROFIT  33


Dossier

EURO i e-biznes –

mecz otwarcia czy mecz o honor? Podobno polska reprezentacja na dużych imprezach piłkarskich gra zawsze trzy spotkania: mecz otwarcia, mecz o wszystko i mecz o honor. Występy biało-czerwonych na EURO 2012 w Polsce i na Ukrainie mogą zamknąć usta niedowiarkom, którzy głoszą tę prześmiewczą anegdotę, i zarazić pozytywną energią miliony Polaków. Równie dobrze, może być jak zawsze. Ale jedno jest pewne – takiej koniunktury medialno-społecznej nie było jeszcze nigdy. Jak próbuje wykorzystać to e-biznes?

Michał Owsianowski

W

badaniach dotyczących monitoringu reklam na EURO 2012 zrealizowanych w marcu 2012 roku przez Interaktywny Instytut Badań Rynkowych, okazało się, że prawie połowa badanych Polaków w wieku 15–50 lat nie potrafi spontanicznie wskazać żadnego sponsora Mistrzostw Europy! Najskuteczniejszą z nieskutecznych jest marka Coca-Cola (28%), za nią Biedronka (15% – nie jest oficjalnym sponsorem EURO, tylko reprezentacji!) i Wedel (12%). W pokonanym polu zostały takie marki jak Castrol (1%), Sharp (0,85%) czy Continental (0,33%).

Materiały prasowe: Kibicpolski.pl Samo wykorzystywanie zastrzeżonych logotypów mistrzostw nie wystarcza, aby być kojarzonym z tą imprezą. Próba aktywizacji konsumentów w środowisku internetowym z wykorzystaniem narzędzi social media, aplikacji mobilnych czy konkursów oraz elementów grywalizacji, w atmosferze sportowego święta i stadionowych emocji, okazuje się o wiele skuteczniejszą formą komunikacji i ocieplania wizerunku. Dobrze to wykorzystuje wiele marek oficjalnie niezwiązanych z czerwcową imprezą: od dużych browarów, przez hipermarkety RTV AGD, po producentów serków topionych (np. www.5stadion.pl, www.dohymnu.pl, www.kibicujemykibicom.pl, www.tictac.pl). Pośrednimi beneficjentami działań marketingowych i public relations dużych korporacji podczas tworzenia tych kampanii było wiele polskich firm IT. Dziś podczas ich emisji zarabiają na nich dziesiątki serwisów sportowych, co pozwala powiedzieć o dodatkowym impulsie w branży spowodowanym zbliżającymi się mistrzostwami Europy.

34  e-PROFIT

Kiedy myślimy tagami „sport” i „internet”, w głowach pojawiają nam się nazwy kolejnych serwisów informujących o wynikach, statystykach, ubiorze sportowych celebrytów, czy odsyłających do filmów z najciekawszymi fragmentami eventów sportowych. Jest to pierwsza z dwóch dróg myślenia o sporcie i kibicach w internecie. Takie projekty powstają w polskim internecie prawie codziennie i bazują na tej samej polityce informacyjnej. Często tworzone przez pasjonatów, często bez podstawowej wiedzy o tworzeniu projektów internetowych, pozostają tylko urzeczywistnieniem młodzieńczej pasji. Taki interes szybko musi się zwinąć, bo jest jak postawienie drewnianego warzywniaka pod hipermarketem. A więksi gracze rynku informacji sportowych zagospodarowali go na tyle szczelnie, przede wszystkim przez wykorzystywanie silnej infrastruktury dziennikarskiej z prasy drukowanej, że trudno znaleźć tutaj nowe miejsce dla siebie. Pozostaje druga droga, wymagająca redefinicji myślenia: projekty dla kibiców o kibicach, a nie dla kibicach o sporcie. Prowadzi ona do zagospodarowania niszy związanej z ludźmi interesującymi się sportem (w Polsce szacunki mówią o 15 mln osób): od tych kanapowych, po aktywnych uczestników każdego wydarzenia, od pikników i kibiców sukcesu, po ultrasów, którzy jak żadna inna grupa społeczna czy zawodowa posiadają ogromny potencjał wspólnotowy w realnym świecie. Dodatkowo grupa ta pozostaje intensywnie emocjonalnie związana z marką (usługą), którą są sportowcy (widowisko sportowe) i której kibicują. W raporcie „Chcemy kibicować” dra Dominika Antonowicza, socjologa z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, przeczytamy, że kibicowanie od zawsze było społecznym fenomenem łączącym ludzi z różnych klas i warstw pragnących wspólnie przeżywać emocje oraz współtworzyć wyjątkową atmosferę sportowego święta. Dopingowanie to jeden z silniejszych bodźców budujących intensywne społeczności, które potrzebują często informacji logistycznych – to być może dwa słowa klucze dotyczące kibiców i e-biznesu. Wróćmy w wyobraźni do meczu Polska–Portugalia 29 lutego 2012 roku na otwarcie Stadionu Narodowego w Warszawie. Po boisku biega 22 piłkarzy i kilku sędziów. A na trybunach siedzi prawie 60 tys. kibiców. Każdy ma swoją historię, każdy zapłacił za bilet,


Dossier przyjechał na mecz, wielu zabukowało nocleg, wielu zostawiło pieniądze w pubach. Łącznie wydali, co najmniej, kilkanaście milionów złotych. A wszystko to dookoła jednej tylko imprezy!

tym oczekiwaniom, jest www.kibicpolski.pl – logistyczno-społecznościowy serwis dla polskich fanów, który zaczął stawiać pierwsze kroki w marcu tego roku.

Można postarać się wyciągnąć z tego chociaż promile, i wcale nie chodzi o alkohol. Wydaje się, że przy dzisiejszym nasyceniu informacjami sportowymi, łatwiej zarobić, skupiając się na kibicu sportowym, a nie na futbolu czy sporcie ogólnie.

Celem tego projektu jest jak najbardziej profesjonalna obsługa kibiców przed, w trakcie i po imprezie sportowej. W jednym miejscu zostały zebrane treści kilkunastu rodzajów dostępnych do tej pory w rozproszony sposób (informacje o terminie zakupu i cenach biletów, o transmisji w TV, pogodzie, jak dojechać na obiekt sportowy, wymogi regulaminów organizatora, poradniki dotyczące konkretnego wydarzenia, możliwość zorganizowania wyjazdu albo skorzystania z oferty biura podróży) oraz mapa pubów sportowych i miejsc zakwaterowania w bliskości obiektów sportowych. To wszystko uzupełnione infrastrukturą społecznościową pozwalającą budować własne, kibicowskie portfolio, dodatkowo obudowane reportażami telewizyjnymi z eventów sportowych, przekazujących atmosferę imprezy i historie kibiców. Koncepcja tego startupu wywodzi się aż z 2008 roku, co momentami przekłada się na rozwiązania, które są dziś wdrożone. Mając świadomość galopujących trendów, firma KO-MEDIA, wydawca serwisu, już pracuje nad stworzeniem nowego projektu pod kątem UX i skupienia się głównie na logistyce, a obecny traktuje jako przetarcie i próbę zbadania rynku. Do tej pory wypada ona pomyślnie.

Materiały prasowe: Polishguide2012.pl Próbę zagospodarowania tej niszy – ale tylko na jedną imprezę – może zabezpieczyć www.polishguide2012.pl, serwis stworzony przez spółkę PL.2012 nakładami rzędu 400 tys. zł, nakierowany na europejskich fanów odwiedzających Polskę przy okazji EURO 2012. Znajdziemy tam wszystkie informacje o miastach, organizatorach i atrakcjach w każdym z nich, sposobach podróży po Polsce, stadionach, strefach kibica, zakwaterowaniu, ubezpieczeniu. Wszystko to – jak mówią twórcy – będzie dostępne w formie mobilnego spersonalizowanego przewodnika jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego 8 czerwca.

Materiały prasowe: Kibicpolski.pl Pomyślmy o opiece nad kibicami nieco szerzej: gdzie i na co fan aktywnie uczestniczący w wydarzeniu wydaje dziś pieniądze? Na bilety na imprezę sportową, transport (zbiorowy, indywidualny, biura podróży), zakwaterowanie i pub sportowy. Na co dziś traci mnóstwo czasu? Na organizację całego wyjazdu. Co trzeba zrobić? Skrócić czas od momentu idei w głowie „chcę pojechać”, „chcę obejrzeć w pubie ze znajomym”, do czasu ostatecznego zabukowania całej oferty z kilku godzin do kilku minut. Rozwiązaniem, które zaczyna wychodzić naprzeciw

Rozwiązaniami dopełniającymi tę logistyczno-społecznościową infrastrukturę w środowisku wirtualnym są sklepy z akcesoriami kibicowskimi (np. www.kibicuje.com, www.dwakolory.pl, www.wszystkodlakibica.pl, www.sklep-kibica.com, www.sklepkibica2012.pl, www.kibicfanshop.pl), ale w tym segmencie e-commerce nie ma wielkiego pola do popisu. Segment rynku wydaje się mocno nasycony dziesiątkami konkurencyjnych firm, które sprowadzają towar od tych samych dalekowschodnich producentów. Potencjalna innowacyjność produktowa jest silnie hamowana przez obostrzenia organizatorów imprez (na tereny imprez masowych nie można wnieść np. skrzydeł husarza, ogromnych nakryć głowy czy wielkich flag na kijach). EURO 2012 w świadomości medialno-społecznej ostatnich lat częściej funkcjonowało jako nośnik politycznych targów, jako punkt docelowy przeobrażeń transportowych i logistycznych Polski, jako sfera obaw o końcowy efekt i jakość zmian infrastrukturalnych i mentalnościowych Polaków, jako strach przed kompromitacją sportową. Dlatego też robienie e-biznesu w kontekście EURO 2012 bez spójnej i długofalowej koncepcji, a jedynie z założeniem: wszyscy robią coś na Euro, ja też zrobię i zarobię na fali wznoszącej, okazuje się prawie niemożliwe. A potrzeby wskazują, że główny kierunek rozwoju projektów internetowych to zabezpieczenie logistyczne kibica sportowego. Ale już dziś, w przededniu tej wielkiej imprezy, zacznijmy wreszcie chłonąć atmosferę wielkiego sportowego święta, wykorzystując do tego zachęcające kampanie wielkich marek. Zaopatrzmy w kilka gadżetów, wypróbujmy te startupy, które już powstały. A potem już tylko liczmy, że polskich meczów na mistrzostwach będzie sześć, a nie trzy. To dopiero zbuduje koniunkturę na sportowy e-biznes! ■

e-PROFIT  35


Warto wiedzieć

O czym piszą i mówią? –

słownik frekwencyjny polskiego Facebooka Jan Zając, Fanpage Trender

J

akimi słowami posługują się użytkownicy polskiego Facebooka? Czy różnią się one bardzo od słów, których używamy na co dzień? Odpowiedzią na te pytania jest Facebookowy słownik frekwencyjny, stworzony przez firmę Sotrender we współpracy z agencją Profeina. Marek posiadających swój fanpage na Facebooku ciągle przybywa. Tylko komercyjnych profili jest na polskojęzycznej wersji Facebooka ponad 70 tys. Tu dobra komunikacja jest bardzo ważna, ponieważ to nowe środowisko w social media, ale również ze względu na Edgerank, czyli współczynnik wpływający na to, jakie posty są wyświetlane na fanpage’u marki. Wobec natłoku publikacji na rosnącej liczbie tablic użytkowników Facebooka, zaistniała potrzeba wprowadzenia mechanizmu, który będzie selekcjonował wpisy i premiował te wartościowe. Wiele komunikatów wysyłanych przez marki na fanpage’ach w ogóle nie dociera do fanów. Warto dbać o jakość komunikacji, bo tylko wtedy marka będzie widoczna. Na Facebooku nie ma jednego określonego rodzaju komunikacji. Każda marka obiera sobie własny, dostosowany do treści, które chce przekazać swoim fanom. Może to być komunikacja informacyjno-wizerunkowa, która cechuje się ciągłą relacją między fanem a marką, lub też komunikacja wizerunkowo-produktowa, w której główny nacisk kładziony jest na prezentowanie nowych produktów marki i przykładów ze świata. Często wykorzystywana jest też tzw. komunikacja konkursowa czy aktywizująca – mocno nakierowana na pobudzanie aktywności fanów na fanpage’u marki. Niezależnie od rodzaju komunikacji ważne jest, aby była obrana świadomie i celowo przez markę, ton wypowiedzi na fanpage’u był spójny, a treści w postach zwięzłe i na temat. Ciekawe porównanie czy soczysty przymiotnik często doprawiają posty. Język używany w komunikacji na Facebooku między marką a fanem, zdecydowanie różni się od języka face to face. Na Facebooku raczej nikt nie napisze „Szanowni Państwo” czy „Droga Pani”. Marki zwracają się do swoich fanów jak do znajomych i jest to standardem, bez względu na rodzaj działalności marki. Również fani zwracają się bezpośrednio do marki. – Nie jest to tak oczywiste, zważywszy, że chociażby na niemieckojęzycznych fanpage’ach forma grzecznościowa dominuje. Ewidentnie zarówno administratorzy,

36  e-PROFIT

jak i użytkownicy polskiego Facebooka uznali, że jest on obszarem względnej swobody językowej, w której obowiązują raczej amerykańskie reguły gry – komentuje Magdalena Górak, założycielka butiku komunikacji Profeina. Słowo „mieć” rządzi we wszystkich przebadanych kategoriach: odzież, telekomunikacja oraz żywność i pojawia się regularnie w każdej dziesiątce najpopularniejszych słów. Zaraz po słowie „mieć” plasuje się „http”, co wskazuje na skłonność fanów do dzielenia się ciekawymi linkami. Co ciekawe, w kategoriach telekomunikacja i żywność administratorzy kuszą swoich fanów dużą liczbą konkursów, często przywołując to słowo, podczas gdy w odpowiedzi fanów „konkurs” czy „nagroda” pojawiają się zdecydowanie rzadziej. Z kolei w kategorii odzież to fani często wspominają o konkursach, promocjach i kuponach. Wydawałoby się, że ACTA zdominowała cały polskojęzyczny Facebook na początku roku, jednak badanie dowiodło, że taka opinia jest jednak przesadzona. – W badaniu Sotrender i Profeiny słowo „ACTA” pojawiło się w wypowiedziach fanów zaledwie 48 razy w kategorii żywność, a 118 razy użyte zostało przez fanów kategorii telekomunikacyjnych – komentuje dr Jan Zając, współtwórca Sotrender. Tymczasem administratorzy zupełnie nie odnosili się do tego tematu. Jak wynika z Facebookowego słownika frekwencyjnego, dobór słów najczęściej używanych przez markę i fanów jest bardzo zbliżony. Wśród najczęściej używanych słów przez markę znalazły się: „dziś”, „nasz”, „nasi”, „zapraszać” czy „gratulować”, natomiast wśród fanów znalazły się np.: „dziękować”, „pozdrawiać”, „lubić”. Raport ten został stworzony na podstawie danych Sotrendera. Obejmują one okres od 1.09.2011 do 29.02.2012. Przeanalizowane zostały trzy kategorie produktowe: odzież, telekomunikacja i żywność. Uwzględniono fanpage – facebookowe profile firm – znajdujące się w swoich kategoriach w Top15 wg liczby fanów, w lutym 2012 r. (por. Fanpage Trends Polska Luty 2012). W badaniu uwzględniono treść wpisów prowadzących i wpisów fanów. Z zestawień usunięto znaki niealfanumeryczne oraz słowa krótsze niż 4 znaki. Wyodrębnione w ten sposób wyrazy sprowadzono do podstawowych form gramatycznych przy pomocy programu Morfeusz). ■


Warto wiedzieć

Megapanel w lutym 2012 – niespodzianki, nowości, ciekawostki

Megapanel to aktualizowany co miesiąc ranking witryn i aplikacji internetowych. Dzięki niemu, co miesiąc dowiadujemy się, kto zyskał nowych użytkowników, na czyich serwisach spędzili oni więcej czasu i gdzie wykonali więcej odsłon. Trudno o lepsze narzędzie do porównań w obrębie całego polskiego internetu, wszystkich portali i wszystkich polskich internautów. Na podstawie danych megapanelowych są planowane i rozliczane kampanie reklamowe w internecie. Andrzej Garapich, prezes zarządu Polskie Badania Internetu Sp. z o.o Uważne śledzenie trendów pozwala znacznie lepiej wykorzystywać swoje budżety marketingowe, efektywniej zaplanować reklamy i skierować je do odpowiedniej grupy celowej. Co ważne – internet można dzięki Megapanelowi porównać do innych mediów, także mierzonych panelami badawczymi i ująć koszty dotarcia za pomocą podobnych wskaźników. Słowem – Megapanel jest podstawowym narzędziem dla osób pracujących w branży interaktywnej w Polsce – marketerów, sprzedawców, analityków, ale także inwestorów, dziennikarzy piszących o sieci, blogerów, naukowców i wszystkich innych, dla których internet jest elementem ich życia zawodowego lub pasją.

Co nowego – luty 2012 – TOP 20 Pierwszym zestawieniem, które co miesiąc dostarcza PBI, jest ranking grup właścicielskich funkcjonujących w polskim internecie. Ranking TOP 20 pokazuje poniższa tabela: Od wielu lat niekwestionowanym liderem tego zestawienia są witryny związane z najsilniejszą wyszukiwarką na świecie. Odwiedza ją praktycznie 9 na 10 internautów. Wiceliderem jest Onet i wydaje się, że wśród portali horyzontalnych zajmuje drugą, niezagrożoną pozycję. Na uwagę zasługuje 3 i 4 miejsce – Youtube i Facebook. Oba portale konsekwentnie powiększają liczbę użytkowników. Oba są niekwestionowanymi liderami swojego segmentu i trudno

Ranking grup witryn i witryn niezgrupowanych według zasięgu miesięcznego lp.

Węzeł

Użytkownicy (real users)

Zasięg wśród internautów

Audyt site-centric

1

Grupa Google

17 227 067

89,28%

2

Grupa Onet.pl

13 455 153

69,73%

3

Youtube.com

12 832 262

66,50%

4

Facebook.com

12 513 461

64,85%

5

Grupa Wirtualna Polska Orange

12 456 345

64,55%

tak

6

Grupa Gazeta.pl

11 879 967

61,57%

tak

7

Grupa Interia.pl

11 632 846

60,29%

tak

8

Grupa Allegro.pl

11 308 178

58,60%

tak

9

Grupa Nk.pl

10 769 169

55,81%

10 Grupa O2.pl

9 983 409

51,74%

11 Grupa Wikipedia

9 099 763

47,16%

12 Grupa Polskapresse

5 727 772

29,68%

tak

13 Grupa Next Infor

5 386 862

27,92%

tak

5 242 553

27,17%

tak

15 Grupa Murator

5 235 538

27,13%

tak

16 Grupa GG Network

4 999 983

25,91%

tak

17 Demotywatory.pl

4 996 417

25,89%

18 Grupa Money.pl

4 832 782

25,05%

19 Grupa Microsoft

4 767 683

24,71%

20 Grupa Media Regionalne

4 256 424

22,06%

14

Grupa Ringier Axel Springer

tak

tak

tak

e-PROFIT  37


Warto wiedzieć sobie wyobrazić, by w najbliższym czasie cokolwiek mogło im zagrozić. Jednocześnie oba nie korzystają z audytu site-centric, co daje ograniczoną wiedzę o aktywności użytkowników. Dane takie są oczywiście znane wewnątrz podmiotów, ale nie są dostępne pozostałym uczestnikom rynku. Stąd analizy oparte na innych wskaźnikach niż liczba użytkowników muszą niestety pomijać serwisy, które nie korzystają z audytu, takie jak Facebook, NK i Youtube. Dalsze miejsca w Megapanelu nie zmieniły się od ostatnich miesięcy – mocna pozycja wicelidera w kategorii portali horyzontalnych – WP, a także Gazeta.pl i Interia.pl wskazują, że to internauci znajdują tam swoje ulubione serwisy i regularnie do nich wracają. Choć ranking TOP 20 Megapanelu przypomina zestawienie sprzed miesiąca, a zasięgi utrzymane są na podobnym poziomie, liczba odwiedzających poszczególne portale wydaje się nieznacznie mniejsza. Oprócz zmniejszonej aktywności niektórych internautów, związanej być może z wyjazdami na zimowe ferie, należy zwrócić uwagę na to, iż w lutym, jako miesiącu mającym mniej dni, jest to zjawisko całkiem normalne. Dlatego lider wśród portali zajmuje 4 miejsce, a pierwsze 3 miejsca to Google.pl, Youtube.com i Facebook.com. Co ciekawe, angielskojęzyczny adres wyszukiwarki: Google.com cieszy się sporą popularnością w Polsce – w lutym odwiedziło ich prawie 12 mln polskich internautów. Do popularnych domen, które znalazły się w zestawieniu, zaliczają się zarówno podstawowe zasoby największych portali (Wp.pl. Interia.pl. Gazeta.pl, O2.pl) jak i ich istotne części, takie jak np. Zumi.pl należące do Onetu, Chomikuj.pl będące własnością Interii, Blox.pl Agory oraz serwis Wrzuta.pl wchodzący w skład zasobów portalu O2. W zestawieniu tym pojawiają się także nowe domeny należące do kategorii serwisów User Generated Content (treści tworzone przez użytkowników): Demotywatory.pl oraz Kwejk.pl.

38  e-PROFIT

Ranking domen według zasięgu miesięcznego lp.

Użytkownicy (real users)

Węzeł

Zasięg wśród internautów

Audyt site-centric

1

Google.pl

16 678 372

86,44%

2

Youtube.com

12 832 262

66,50%

3

Facebook.com

12 513 461

64,85%

4

Onet.pl

12 452 634

64,54%

tak

5

Google.com

11 720 284

60,74%

6

Wp.pl

10 917 165

56,58%

tak

7

Nk.pl

10 761 260

55,77%

8

Allegro.pl

10 683 249

55,37%

tak

9

Wikipedia.org

8 985 068

46,57%

10 Gazeta.pl

8 276 608

42,89%

tak

11 Interia.pl

7 320 855

37,94%

tak

12 Chomikuj.pl

5 906 941

30,61%

tak

13 Blogspot.com

5 235 355

27,13%

14 Demotywatory.pl

4 996 417

25,89%

15 Kwejk.pl

4 239 545

21,97%

16 Zumi.pl

4 155 857

21,54%

tak

17 Dobreprogramy.pl

4 135 824

21,43%

tak

18 Blox.pl

4 119 750

21,35%

tak

19 O2.pl

4 111 506

21,31%

tak

20 Wrzuta.pl

3 960 118

20,52%

tak

Ranking grup witryn i witryn niezgrupowanych objętych audytem site-centric według miesięcznej liczby odsłon krajowych lp.

Węzeł

Odsłony krajowe ogółem

1

Grupa Allegro.pl

5 308 011 963

2

Grupa Onet.pl

2 966 779 306

3

Grupa Wirtualna Polska - Orange

2 567 044 719

4

Grupa Interia.pl

1 286 588 142

5

Grupa Gazeta.pl

1 224 833 604

6

Grupa O2.pl

1 097 314 093

7

Plemiona.pl

768 169 351

8

Grupa Spolecznosci.pl

695 329 213

9

Tablica.pl

317 344 709

10

Filmweb.pl

235 398 486


Warto wiedzieć Trzecim rodzajem rankingu udostępnianego w ramach Megapanelu jest zestawienie serwisów pod względem liczby odsłon. Wskaźnik ten odzwierciedla intensywność korzystania z serwisu oraz możliwość emisji reklam. Najwięcej odsłon wykonali Polacy na największym serwisie aukcyjnym. Kolejne 4 miejsca w tym rankingu należą do Onetu, Wirtualnej Polski, Interii i Gazety.pl. Warto jednak zaznaczyć, że liczbę odsłon Megapanel mierzy tylko na serwisach objętych audytem site-centric. Stąd brak w zestawieniu wymienionych poprzednio ważnych graczy internetowych. Innym wskaźnikiem oddającym poziom zaangażowania internauty jest czas przebywania na witrynie. Wskaźnik ten pozwala także na porównanie internetu z tymi mediami, dla których czas jest podstawowym sposobem opisu zaangażowania odbiorców – np. radia i telewizji. Pod względem czasu spędzanego na witrynie, liderem są serwisy Onetu, a 2 miejsce należy do Wirtualnej Polski, 3 do Allegro, 4 i 5 należą odpowiednio do Interii i Grupy O2.

Ranking grup witryn i witryn niezgrupowanych objętych audytem site-centric według miesięcznego czasu lp.

Węzeł

Czas [godz] (suma)

Średni czas na użytkownika [godz:min:s]

1

Grupa Onet.pl

83794609

06:13:40

2

Grupa Wirtualna Polska -Orange

81784944

06:33:57

3

Grupa Allegro.pl

61487670

05:26:15

4

Grupa Interia.pl

50513486

04:20:32

5

Grupa O2.pl

32153138

03:13:14

6

Grupa Gazeta.pl

28396325

02:23:25

7

Grupa TVN

26483621

06:33:06

8

Grupa Murator

9614662

01:50:11

9

Grupa GG Network

9597161

01:55:10

10

Grupa Spolecznosci.pl

8362358

03:21:47

11

Grupa Eurozet

5218828

08:06:33

12

Plemiona.pl

4990417

13:58:52

13

Tablica.pl

3658972

01:01:43

14

Wiocha.pl

3411160

01:37:06

15

Grupa Polskie Radio

3319854

02:48:49

16

Wyspagier.pl

3165095

01:57:31

17

Grupa Ling.pl

3147432

04:11:50

18

Filmweb.pl

2201456

00:33:54

19

Grupa Polskapresse

2044223

00:21:25

20

Grupa Ringier Axel Springer

2007208

00:22:58

Lutowy Megapanel W lutowym rankingu megapanelowym nie mamy do czynienia z żadnym przełomem. Większość graczy pozostała na swoich dotychczasowych pozycjach. Wydarzeniem, na które warto zwrócić uwagę może być tylko wcześniejsze oddanie wyników na rynek – zwykle pojawiały się one około 20. każdego miesiąca. Szybsze przygotowanie wyników związane jest z przygotowywaniem nowej metodologii pomiarów aplikacji i wprowadzeniem wspólnego rankingu dla witryn i aplikacji – ma to nastąpić w przyszłym miesiącu. ■

Źródło: Megapanel na stronie www.pbi.org.pl

e-PROFIT  39


Po godzinach

40  e-PROFIT


Po godzinach

e-PROFIT  41


Po godzinach

42  e-PROFIT


Po godzinach Idea projektu jest prosta. Pokazać ludzi tworzących Internet w Polsce. Chcemy pokazać ludzi zróżnicowanych, ciekawych, barwnych, uchwyconych w czarno-białych fotografiach Aleksandry Anzel.

web 2

LUDZIE POLSKIEGO INTERNETU

www.webdokwadratu.pl, www.olaanzel.pl

AGNIESZKA OLESZCZUK WIDAWSKA Jak była małą dziewczynką chciała zostać aktorką i piosenkarką. W czasie studiów poczyniła nawet ku temu kroki i występowała oraz śpiewała w teatrze. Jednak po kilku latach stwierdziła, że „trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść niepokonanym” i odkryła w sobie pasję nauczania. Tak stała się trenerem i swoją wiedzą obdarowała ponad 1000 pracowników banków. Była również odpowiedzialna za stworzenie drugiego w Polsce Centrum Szkoleniowego Lukas Banku. W swojej pracy poszukiwała innowacyjnych technik trenerskich. Od 2010 stara się zarazić entuzjazmem to tworzenia startupów i eventów studentów na Wyższej Szkole Promocji w Warszawie. Od 3 lat współzałożyciel i współwłaściciel serwisu wspomagającego organizację wydarzeń Evenea.pl. Jej głównymi obszarami działania w projekcie są PR i sprzedaż. Ma na swoim koncie liczne wystąpienia na konferencjach i barcampach, z których warto wymienić: InternetBeta, Aula Polska, EastCamp, Trendy Event Marketing. Evenea.pl w 2011 roku została nagrodzona przez branżę statuetką Aulera oraz wyróżnieniem w konkursie StartupFest. Absolwentka Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i Szkoły Głównej Handlowej.

PARTNERZY PROJEKTU

e-PROFIT  43


Po godzinach

Okiem CD Rollera

Don’t Think – The Chemical Brothers Najważniejszy duet w historii muzyki eletronicznej działa już prawie od 20 lat. Wydanie każdej kolejnej płyty jest światowym wydarzeniem, często poprzedzonym niecierpliwym oczekiwaniem i prasowymi spekulacjami na temat nadchodzącego albumu. Wszyscy fani znają The Chemical Brothers z perfekcyjnych występów oscylujących na granicy performansu, muzyki i video. Ale ich powalających występów na żywo nie uwieczniono na filmie. Aż do teraz.

Robert T. Woźniakowski W 2011, na legendarnym Fuji

Rock Festival w Japonii, odbył się koncert The Chemical Brothers dla 50-tysięcznej publiczności, który zarejestrowało 21 kamer. Don’t Think zabiera widza w środek rozentuzjazmowanego tłumu, doskonale oddając moc uderzenia dźwięku, wizualizacji i świateł oraz ekstatyczne reakcje publiczności. Film w reżyserii Adama Smitha, współtwórcy oprawy koncertu, to magiczna, psychodeliczna podróż, która pozwala nie tyle zobaczyć show, co naprawdę go przeżyć. Koncert stanowi przekrój działalności duetu i zawiera najważniejsze utwory. Na rynku mamy do wyboru aż 4 wersje wydań tego koncertu. Od zwykłego CD/DVD lub CD/Bluray po kolekcjonerskie z książką opisującą całe wydarzenie. Wybór zależy od zasobności portfela lub skali uwielbienia dla Chemicznych Braci! ■

44  e-PROFIT

WWW.DONTTHINKMOVIE.COM



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.