e-profit luty 2012

Page 1


W NUMERZE

7

luty 2012

WYDARZENIA IQ Partners znowu inwestuje Konferencja E-biznes GigaCon Nasi bohaterowie Any7 na zakupach Starupy nad morzem Trejdoo.com wchodzi do gry Mambiznes.pl opublikował inwestycje FELIETON Internet dla ucznia Gra wstępna InQbe Z NASZEJ PERSPEKTYWY 10 przykazań biznesu

13

fot. materiały prasowe jojo mobile

6

fot. materiały prasowe Personal PR

RYNKOWE TRENDY Wyniki raportu Game Industry Trends Dokąd zmierza Taxi? Nadchodzi reklamowa inwazja Usability Do zakochania jeden... click Daj się znaleźć Kim jesteś freelanserze? E-SPÓŁKA MIESIĄCA BCS – nowy wymiar konferencji i targów

32

NA OKŁADCE: PAWEŁ TKACZYK FOTO: OLA ANZEL

45

fot. materiały promoyjne wytwórni

DOSSIER Internetowe nauczanie Lulanidia ROZMOWA MIESIĄCA Ta reklama kłamie WARTO WIEDZIEĆ Blog firmowy Przedsiębiorcy wczoraj i dziś. Co się zmieniło? Body language Your engish zone PO GODZINACH Z biblioteki starupowca Okiem CDRollera Ludzie internetu 11 wspaniałych

30

fot. materiały prasowe ABC Media


OD REDAKCJI

O

Marek Dornowski

REDAKTOR NACZELNY

Wydawca: InQbe sp. z o.o. ul. Towarowa 1, 10-416 Olsztyn NIP 524-256-87-12 REGON 140440822 KRS 0000250743 www.inqbe.pl <http://www.inqbe.pl> Redakcja: Marek Dornowski, Marta Przyłęcka, Małgorzata Zawadzka, Jerzy Kawa Projekt okładki i skład: Ateneo Korekta: ITEL Solutions Tomasz Łukiańczyk

statnio podczas jednej z rozmów padło pytanie, które z pozoru można nazwać retorycznym: na czym tak naprawdę zarabiają firmy? Na sprzedaży swoich produktów i usług. No tak, ale dlaczego ktoś je kupuje? Odpowiedź znowu jest banalnie prosta – bo zaspokajają jego potrzeby. Jaki z tego wniosek – firmy zarabiają na zaspokajaniu ludzkich potrzeb i zachcianek. Posłużmy się przykładem. Ludzie mają ochotę przeżyć emocje, takie jak strach, ale jednocześnie czuć się zupełnie bezpiecznie. Jak im to zapewnić? Nic prostszego. Nakręcimy film o kolejnym Kubie Rozpruwaczu albo jakimś innym miłośniku wywlekania na światło dzienne ludzkich wnętrzności, a ludzie kupią bilet do kina i przegryzając popcorn, będą oglądać z wypiekami na twarzy sceny niczym z igrzysk w starożytnym Rzymie, a po zakończeniu filmu, pójdą kontynuować zakupy w centrum handlowym, ciesząc się, że to, co widzieli przed chwilą na ekranie, to jedynie kolejny popis świetnej reżyserii i efektów specjalnych. Potrzeba, a może bardziej zachcianka, została zaspokojona. Internet aż roi się od firm, które specjalizują się w zaspokajaniu zachcianek, o których kiedyś nikt nawet nie myślał. W sumie nie ma się, co dziwić, to prawo rozwoju i postępu. Pozostaje pytanie, czy istnieją jeszcze firmy, które działają z pewną misją zaspokojenia potrzeb ważnych społecznie. Firmy, które owszem nastawione są na zysk, to przecież normalna rzecz, ale które oprócz tego chcą zmieniać otaczającą nas rzeczywistość? Nie odpowiadamy na to wprost, ale pokazujemz w tym numerze zagadnienie, które z pewnością jest ważne ze społecznego punktu widzenia – edukacja. Na ile wykorzystujemy internet dla rozwoju naszych pociech i to zarówno w sferze publicznej, jak i prywatnej? Wiem, wiem mamy karnawał, ferie i tak dalej, ale może jednak warto zrobić w tej kwestii mały rachunek sumienia? My takowy w redakcji zrobiliśmy. Skoro mamy luty, to nie uciekniemy od tematu dnia zakochanych. Internet w tej sferze ma już pewne dokonania oraz grupę tych, którzy na tym zarabiają. To chyba jeden z niewielu rynków, gdzie o popyt raczej martwić się nie trzeba. W tym numerze przyglądamy się serwisowi Heartpicks.pl, który prezentuje zgoła odmienne, aczkolwiek podobno interesujące podejście do tematu. Piszemy podobno, bo w całej redakcji nie znalazł się nikt z grupy docelowej serwisu. Musimy zatem wierzyć w to, co usłyszeliśmy. Polecamy również rozmowę z ciekawą postacią, jaką niewątpliwie jest Paweł Tkaczyk. O budowaniu marki czy gamifikacji już pisaliśmy, ale podejście Pawła do tych zagadnień wydało się nam na tyle interesujące, że zdecydowaliśmy się nim z Wami podzielić. Na koniec mamy dla Was kolejną propozycję – tym razem muzyczną. Serwis CDRoller przygotował recenzję płyt, których warto posłuchać. Czy przypadną Wam do gustu? Mamy nadzieje – miłego rollowania.

3


WYDARZENIA IQ Partners znowu inwestuje Końcówka ubiegłego roku upłynęła pod znakiem nowych inwestycji IQ Partners. Poprzez swój wehikuł inwestycyjny Ventures Hub Sp. z o.o. spółka sfinansowała cztery nowe projekty, sumą 2,7 mln zł. Tym samym łączna liczba inwestycji w portfelu spółki wzrosła do 52. Obszar działalności nowych podmiotów jest mocno zróżnicowany. Pierwsza ze spółek BSS Poland Sp. z o.o. zajmie się budową systemu międzybankowej wymiany informacji o dokonanych transakcjach przez klientów banków. Specjalne oprogramowanie umożliwiać będzie dokonywanie międzybankowych rozliczeń transakcji pomiędzy współpracującymi ze sobą bankami. To kolejna obok M10 S.A. oraz Igoria Trade S.A. inwestycja w obszarze szeroko rozumianych finansów.

Starannie realizujemy wszystkie nasze plany związane z nowymi inwestycjami. W 2012 roku, oprócz kolejnych tur dofinansowania przez inkubatory, nie wykluczamy bezpośrednich inwestycji ze środków własnych, króre również składają się na nasz portfel inwestycyjny – podsumowuje Maciej Hazubski, prezes Zarządu IQ Partners.

Odpowiedz ze str. 43: 1.C, 2.A, 3.C

4

Kolejny podmiot GETINFO S.A. będzie serwisem dostarczającym raporty gospodarcze (weryfikacja danych, wywiady gospodarcze, sprawdzanie zdolności kredytowej) o przedsiębiorstwach i osobach fizycznych z Polski oraz zagranicy. Korzystanie z serwisu GETINFO ma za zadanie w znaczny sposób ułatwić współpracę pomiędzy kontrahentami z różnych rynków oraz zmniejszyć ryzyko w obrocie gospodarczym. Możliwość sprawdzenia danych firmy, wiarygodności i wypłacalności partnera biznesowego pozwoli na szybsze nawiązanie relacji handlowej oraz bezpieczniejszą współpracę. Celem projektu jest spopularyzowanie potrzeby informacji gospodarczej wśród małych i średnich przedsiębiorstw oraz konsumentów. Trzeci z projektów dotyczy branży edukacyjnej, a konkretnie nauki… języka chińskiego. Chinese2know.com to jednocześnie nazwa spółki i portalu do nauki języka chińskiego w wielu wersjach językowych. Projekt polega na stworzeniu pierwszego w Polsce i na świecie kompleksowego systemu przeznaczonego do nauki i doskonalenia znajomości języka chińskiego. Projekt będzie oparty na pięciu podstawowych filarach: edukacyjnym serwisie internetowym, programami offline, platformą e-learningową, kursami na Facebooku oraz kursach na smartphonach. Celem ostatniego projektu o nazwie VIPMedica S.A. jest stworzenie pierwszego w Europie multipartnerskiego programu lojalnościowego skierowanego do środowiska medycznego, powiązanego z imprezami dla uczestników programu. W ramach VIPMedica lekarze będą mieli możliwość korzystania z dedykowanych rozwiązań zakupowych (produktów i usług z różnych branż), dostępnych tylko dla środowiska medycznego na preferencyjnych warunkach.


WYDARZENIA

Nasi bohaterowie!!! 30 sekundowe prezentacje modeli biznesowych? To już było! Teraz możecie podziwiać i oceniać zdolności aktorskie tych, którzy zdecydowali się wziąć udział w konkursie Startup heroes. Prezes przebrany za Batmana, programista w stroju z Czterech Pancernych? Ograniczeniem była tylko wyobraźnia. Od dziś możecie oceniać nadesłane filmy, glosując na swoich ulubieńców na stronie http:// mamstartup.pl/info/startup-heroes.

Konferencja „E-biznes GigaCon. Firma w sieci” odbędzie się w Warszawie, w Hotelu Courtyard już 14 lutego. Wygląda na to, że będzie to doskonała okazja do pogłębiania wiedzy o rozwiązaniach informatycznych, a w szczególności o prowadzeniu e-biznesu. Ścieżki tematyczne zainteresują zarówno osoby, które ten rynek już znają i chciałyby wyjść poza granice standardów, jak i osoby, które dopiero wkraczają w świat e-biznesu. Wśród planowanych zagadnień pojawią się: Modele biznesowe w e-świecie, E-Procurement dziś i jutro w wymiarze UE ASP rozwiązań rynków zagrożeń, możliwości, Cloud Computing i model (SaaS).

Any 7 na zakupach Spółka any7 sfinalizowała zakup blogu Niezgrani.pl. Any7 Sp. z o .o. działa w branży elektronicznej rozrywki – prowadzi sklep z kluczami do gier Inmudo.pl oraz rozwija silnik gamifikacyjny* wykorzystujący mechanikę z gier komputerowych. Blog Niezgrani.pl skierowany jest do miłośników gier komputerowych, konsolowych, mobilnych oraz społecznościowych. W wyniku przejęcia przez any7 – jak zapowiada prezes zarządu spółki – przejdzie on istotne zmiany wizualne oraz funkcjonalne. Blog Niezgrani.pl powstał w lutym 2010 roku z inicjatywy Jakuba Teppera i Beniamina Durskiego. Obaj mają wieloletnie doświadczenie w pisaniu o grach dla największych serwisów oraz prasy drukowanej. Podstawowym celem projektu Niezgrani.pl było stworzenie alternatywy dla istniejących już witryn i blogów o tej tematyce. Bardzo szybko blog zdobył liczną i stabilną grupę czytelników (ponad 20 tys. unikalnych użytkowników). Kolejnym krokiem pozwalającym na jego dynamiczny rozwój jest wejście w serwis inwestora strategicznego – any7 Sp. z o.o. – Gdy tworzyliśmy Niezgranych, myśleliśmy o całkowicie alternatywnej stronie działającej non profit zapełniającej lukę w branży gier. Teraz widzimy, że istnieje silne zapotrzebowanie na stronę o rozrywce elektronicznej w szerszym ujęciu, dla zupełnie nowych graczy gustujących

w tego typu zabawie od niedawna. Nie oznacza to zerwanie z dotychczasową grupą – będziemy patrzeć znacznie szerzej na rynek i odpowiadać na jego potrzeby – mówi Jakub Tepper, jeden z założycieli Niezgrani.pl. Any7 również działa na rynku gier. Rozwija silnik gamifikacyjny o nazwie SnowballEngine, który wykorzystuje mechanikę z gier komputerowych i stanowi unikalne w polskiej skali rozwiązanie technologiczne. Silnik jest możliwy do wdrożenia w różnych typach witryn np. w serwisach e-commerce, e-learning, witrynach informacyjnych, serwisach społecznościowych, jak również w działaniach HR. Z drugiej strony, od 2010 roku any7 prowadzi działającą w skali międzynarodowej platfomę cyfrowej dystrybucji (sprzedaży kluczy do gier wideo oraz programów), Inmudo.pl. – Zakup Niezgranych to przyspieszenie realizacji naszej strategii – powiedział Michał Bakuliński, Prezes Zarządu any7 Sp. z o.o. – W planach mieliśmy budowę własnego serwisu o grach, jednak ostatecznie zdecydowaliśmy się na jego zakup. Niezgrani to bardzo dobry serwis, który chcemy dalej rozwijać. Aktualnie dokonaliśmy kilku podstawowych poprawek w layoucie i funkcjonowaniu serwisu, w drodze są kolejne rewolucyjne zmiany. Wszystkie mają na celu ułatwienie czytelnikom dotarcie do informacji, a redakcji lepszą prezentację dużej ilości codziennych treści – dodaje.

5


WYDARZENIA Startupy nad morzem Czy istnieje cos takiego jak idealne miejsce do pracy? Podobno na świecie nie ma ideałów, ale jeśli mielibyśmy pomarzyć, to kto z was nie chciałby pracować przysłowiowy rzut beretem od morza, w nowoczesnym budownictwie z podziemnym parkingiem, gdzie pod nosem jest centrum konferencyjne, miejsce do lunchu z partnerem biznesowym i …przedszkole? Powód do narzekania oczywiście zawsze się znajdzie (w końcu Gdańsk jest jednym z najbardziej wietrznych miast w Polsce, a latem pełno tam turystów), ale trzeba przyznać, że otwarty 23 stycznia Gdański Inkubator Przedsiębiorczości STARTER to kolejny po kieleckim Parku Technologicznym przykład lokalnej inwestycji do wspierania lokalnego biznesu. Na uroczystości otwarcia nie mogło zabraknąć przedstawicieli władz miasta, które reprezentował Prezydent Miasta Gdańska, Paweł Adamowicz. Uroczystość wzbogacił wykonany przez studenta Politechniki Gdańskiej wirtualny spacer. Goście ponadto chętnie korzystali z zaproszenia do nie tylko wirtualnego, ale i realnego zwiedzenia budynku, w ramach którego zostały przygotowane liczne atrakcje, np. wystawa zorganizowana przez osoby zaangażowane w projekt Creative Cities prowadzony przez Gdańską Fundację Przedsiębiorczości. Uroczystość otwarcia dopełnił występ zespołu String Wasabi. Nad całością imprezy czuwała znana słuchaczom dziennikarka Radia ESKA, Patrycja Drozd. Budowa nowej siedziby Gdańskiego Inkubatora Przedsiębiorczości STARTER rozpoczęła się na początku 2010 roku. Pomysł zrodził się w murach Wydziału Polityki Gospodarczej Urzędu Miejskiego w Gdańsku, zaś jego sfinansowane od-

Serwis Mambiznes.pl opublikował listę 10 najciekawszych przejęć i inwestycji w 2011 roku. Wśród nich znalazły się dwie, w których stroną było IQ Partners. Na drugim miejscu znalazło się przejęcie e-Muzyki przez Empik, zaś na ósmym inwestycja IQ Partners w znany serwis Antyweb.pl. Więcej na temat inwestycji, które zwróciły uwagę redaktorów Mambiznes.pl znaleźć można na http://mambiznes.pl/artykuly/czytaj/id/4392/10_najciekawszych_przejec_i_inwestycji_roku_w_e-biznesie.

6

było się z funduszy pozyskanych z Urzędu Miasta oraz Unii Europejskiej. Nie był to zresztą pomysł zupełnie nowy. STARTER jest bowiem kontynuacją, a zarazem rozwinięciem działań powstałej w 2005 roku Gdańskiej Fundacji Przedsiębiorczości, pomysłodawcy projektu „Biznes na Start”. Celem jest stworzenie nowym firmom w pierwszym okresie ich działalności warunków do rozwoju, a także udzielenie szerokiego wsparcia biznesowego oraz udostępnienie infrastruktury. A ta ma duże znaczenie, jeśli chodzi o koszta, bo znalezienie w Trójmieście dobrego lokalu w cenie od 15 zł za m² nie jest proste. Powierzchnia Gdańskiego Inkubatora Przedsiębiorczości STARTER w 60% została przeznaczona dla inkubowanych firm, natomiast jej 40%. zajmą firmy komercyjne. – Dzięki części komercyjnej uzyskujemy kapitał, który pozwala nam wspierać przedsiębiorców znajdujących się w pierwszej fazie rozwoju – wyjaśnia Małgorzata Jasnoch, prezes Gdańskiej Fundacji Przedsiębiorczości koordynującej rekrutację oraz pracę Inkubatora. Ciekawą opcją jest tzw. Wirtualne Biuro pozwalające na rejestrację firmy pod adresem Inkubatora, zamieszczenia wizytówki firmy w budynku i na stronie internetowej oraz skorzystanie z internetowego panelu klienta wraz z adresem e-mail. Jeżeli we wczesnej fazie działalności nie chcemy zakładać firmy w mieszkaniu, a koszty musimy ograniczyć do minimum to jest to dla nas rozwiązanie idealne. Powstanie kolejnego tego typu inkubatora i to przy udziale lokalnych urzędników musi cieszyć i cieszy. I nawet nie chodzi tu o to, że firma X czy Y znajdzie tańsze miejsce na lokum i uda jej się przebić na rynek. To też jest ważne, ale ważniejszy jest wzrost świadomości lokalnych samorządowców w zakresie korzyści, jakie dla lokalnej społeczności może przynieść inwestycja w biznes, zwłaszcza w e-biznes.

1.Grupa Allegro kupuje Agito.pl 2. Empik przejmuje spółkę e-Muzyka 3. Xevin Investments kupił udziały Grono.net 4. MCI inwestuje w Morele.net 5. Edipresse Polska kupuje Pomocni.pl 6. Xevin Investments inwestuje w Cuppon.pl 7. Brand24 pozyskał inwestora CAM Media 8. Ventures Hub inwestuje w Antyweb 9. Helix Ventures Partners inwestuje w Serwisprawa.pl 10. HackFwd obejmuje udziały w projekcie Filmaster


WYDARZENIA Trejdoo.com wchodzi do gry

Automaty na NewConnect

Na polskim rynku pojawiła się plaftorma, która oferuje unikalne usługi finansowe online. Trejdoo.com, platforma internetowa uruchomiona przez notowaną na NewConnect spółkę Igoria Trade, umożliwia elektroniczną wymianę walut oraz korzystanie z rachunków powierniczych escrow w internecie. Wymiana walut 2w1 Co prawda w sieci działa już szereg serwisów proponujących społecznościową wymianę walut – co daje możliwość uniknięcia kosztów spreadu, czyli różnicy pomiędzy kursem kupna i sprzedaży – jednak Trejdoo.com gwarantuje usługę na najwyższym poziomie, łącząc ją z możliwością zakupu waluty po aktualnym kursie rynkowym. W efekcie wymiana walut na Trejdoo.com jest możliwa zarówno po cenie oferowanej przez innego użytkownika, jak i przez sam rynek. Tej funkcjonalności nie posiada żaden inny internetowy kantor czy serwis społecznościowej wymiany. Wymiana walut poprzez Trejdoo.com jest dużo tańsza, niż w banku albo kantorze; koszt nie obejmuje bowiem spreadu, kurs bywa korzystniejszy, a jedyną ceną jest prowizja w wysokości 0,2% Pamiętajmy, że nawet typowe kantory internetowe korzystają na spreadzie. Przykładowo, jeśli wymienimy 1000 EUR na PLN, w banku przy tej transakcji spread wyniesie ok. 120 PLN, w tradycyjnym kantorze ok. 70 PLN, a internetowym ok. 40 PLN. Dokonując wymiany na Trejdoo.com, jedyny jej koszt wyniesie 4,50 PLN. Pierwsze escrow w polskim internecie Usługa escrow na platformie Trejdoo.com adresowana jest zarówno do osób fizycznych, jak i firm zajmujących się handlem bądź świadczeniem różnego rodzaju usług. To nic innego, niż narzędzie depozytowe o bardzo atrakcyjnej i wygodnej formule. Za jego pomocą ustanawia się rachunek powierniczy, będący gwarancją dla przyszłej transakcji finansowej np. kupnosprzedaż samochodu czy nieruchomości. Dzięki temu nie musimy mieć przy sobie gotówki na poczet zaliczki czy zadatku. Wystarczy, aby obie strony umowy posiadały konto w serwisie Trejdoo.com. W przypadku firm, escrow stanowi znakomite narzędzie gwarantujące rzetelność i pewność obu stron transakcji, również w obrocie międzynarodowym. Do tej pory rachunek typu escrow można było uruchomić w banku lub kancelarii notarialnej. W porównaniu z Trejdoo.com, usługi te są jednak dużo droższe i bardziej czasochłonne. Platforma internetowa pobiera bowiem jedynie prowizję w wysokości od 0,3% wartości transakcji. Maksymalne bezpieczeństwo transakcji (ostatni akapit) Trejdoo.com przestrzega przepisów dotyczących zapobiegania praniu pieniędzy oraz przeciwdziałania finansowaniu terroryzmu (AML/CFT). Wszystkie transakcje są monitorowane w trybie 24/7, by chronić interesy klientów i zapewnić bezpieczeństwa obsługi transakcji. Środki każdego z użytkowników platformy przechowywane są na oddzielnych rachunkach bankowych i nigdy nie są łączone ze środkami operatora Trejdoo.com, spółki Igoria Trade S.A. Ponieważ Igoria Trade jest spółką giełdową, jej działalność monitoruje GPW. Podlega także kontroli Narodowego Banku Polskiego i Komisji Nadzoru Finansowego, jak również audytom prowadzonym przez niezależnych kontrolerów. Jeszcze w tym roku planowane jest otwarcie przedstawicielstwa w Hongkongu, a transakcje wymiany walut, obok franka szwajcarskiego, funta brytyjskiego, dolara i euro – rozszerzona ma być o chiński juan.

Już w lutym na rynku NewConnect zadebiutuje M 10 S.A, spółka z portfela inwestycyjnego InQbe działająca w sektorze finansowym. Uchwalę w tej sprawie podjęła już Giełda Papierów Wartościowych. To kolejny etap rozwoju spółki, która zamierza przeszczepić na rynek polski sukces jaki automaty inwestycyjne odniosły za oceanem. Spółka M10 prowadzi działalność badawczą, rozwojową i licencyjną w obszarze tzw. automatów i algorytmów inwestycyjnych. Stosunkowo nowe na polskim rynku metody inwestycji, znane są już od dłuższego czasu zagranicą i zyskują coraz większą rolę na światowych rynkach finansowych. Dziś rynek automatycznych systemów transakcyjnych (automatów inwestycyjnych) jest jednym z najszybciej rosnących segmentów na styku technologii IT i finansów. M10 S.A. jest pionierem tego typu rozwiązań w Polsce. Wykorzystanie specjalnie opracowywanych algorytmów do podejmowania decyzji inwestycyjnych ma swoje sensowne uzasadnienie: • gwarantują uniezależnienie się od emocji ludzi podejmujących decyzje inwestycyjne; • pozwalają prowadzić transakcje jednocześnie na wielu rynkach, co w rezultacie prowadzi do dużej dywersyfikacji i zmniejszenia ryzyka inwestycyjnego; • obniżają koszty zatrudniania wykwalifikowanych pracowników – traderów oraz zmniejszają problemy związane z ich ewentualnym odejściem lub niedyspozycyjnością; • ze względu na właściwe zarządzanie kapitałem bardzo wielu systemów o niskiej korelacji powodują szybki wzrost krzywej kapitału. W tej fazie strategii rozwoju, spółka skoncentruje się głównie na przygotowaniach pierwszych portfolio automatów inwestycyjnych, na pracach związanych z ich wszechstronnym testowaniem – mówi Andrzej Endler prezes Zarządu M10. Wieloetapowe testy odbywają się zarówno na danych historycznych, jak i rynkach rzeczywistych. Jest to niezbędne do dla utworzenia historii transakcji dowodzących jakości portfolio oferowanych systemów. Po tym okresie Spółka przystąpi do pozyskiwania klientów zewnętrznych na przetestowane automaty. W USA i na rynkach europejskich tego typu rozwiązania doskonale się sprawdziły. Jestem przekonany, ze podobnie będzie w Polsce – dodaje Endler.

7


FELIETON

Internet dla ucznia P

Sylewster Kozak wydawca serwisów internetowych: e-biznes.pl wystartowali.pl

8

rzeglądając zarówno program nauki w szkołach podstawowych, jak i same podręczniki zauważymy, że niewiele się zmieniło w ciągu kilkunastu lat. Owszem, okładki jakby bardziej kolorowe, pisania w zeszytach też mniej, bo wydawcy zapewniają uczniom zeszyty ćwiczeń, nie robią tego oczywiście bezinteresownie to jednak temat na zupełnie inny felieton. Czy jednak we współczesnej edukacji uczeń potrafi korzystać z dobrodziejstw internetu? Na pewno tak, internet to doskonałe narzędzie do kopiowania treści i to uczniowie doskonale wykorzystują, a nauczyciele zdają się nie widzieć tego. Spójrzmy np. na statystyki serwisu Ściaga.pl – ponad 3 mln użytkowników z dotarciem do ok. 90% uczniów szkół gimnazjalnych, średnich oraz studentów. Uczniowie Ci nie wchodzą tam pogłębiać wiedzy, tylko wchodzą po gotowe materiały, które można wykorzystać. Dlaczego nauczyciele nie starają się aktywnie korzystać z zasobów internetu, dlaczego nie starają się tej wiedzy przekazywać uczniom? Na pewno w jakimś stopniu generalizuję i część nauczycieli potrafi zachęcić uczniów do poszukiwania wiedzy. Patrząc jednak przez pryzmat całości edukacji, takich nauczycieli jest zdecydowana mniejszość. Oczywiście na YouTube znajdziemy mnóstwo śmiesznych filmików, ale znajdziemy też materiały naukowe i to właśnie do ich oglądania uczniowie powinni zostać zachęcani. Właściwie każdy przedmiot i temat, który uczniowie analizują w szkole może być wzbogacony o materiały dostępne w sieci. Dlaczego więc się tak nie dzieje? Ja nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Rodzicom pozostaje więc próba zaszczepienia odrobiny ciekawości swoim dzieciom i wskazanie, w jaki sposób korzystać z zasobów internetu, tak aby dziecko samodzielnie potrafiło szukać konkretnych sposobów rozwiązywania problemów, a nie gotowych rozwiązań.


FELIETON

Gra wstępna G

Paweł Lipiec redaktor prowadzący ecommerce.edu.pl Bloger WebFan.pl

oogle na pytanie „gra wstępna” zwraca ponad 500 tys. wyników. Zastanawiasz się, co jeszcze ciekawego można na ten temat powiedzieć… i to tak, by korelowało z tematyką startupów? Można. Najpierw posłuchajcie opowiastki o latach młodzieńczych (moich, moich – to wcale nie było tak dawno). Jeszcze kilka(naście) lat temu zdarzało mi się spotykać z grupą znajomych i grywać z w rozmaite gry RPG (Role-Playing Game). Nie mylcie tego z cRPG, czyli podobnego gatunku grami komputerowymi – my zbieraliśmy się u jednego z nas i przez dobre 6–7 godzin byliśmy leśnymi elfami, cichymi zabójcami, ujmującymi się honorem palladynami i początkującymi magami. Po kilku rozgrywkach taka ekipa całkiem dobrze się rozumiała i pewne decyzje podejmowaliśmy niejako automatycznie. Dla nas był to bardzo dobry mechanizm usprawniający grę. Problem pojawiał się, kiedy ktoś nowy chciał dołączyć do naszej grupy – po pierwsze trudno było w fabułę wpleść nagłe pojawienie się kolejnej osoby, która dzieliłaby losy kompletnie obcych sobie postaci, po wtóre spokojne, wolniejsze wprowadzenie nowej postaci pozwalało nam lepiej zgrać się z nowym graczem. Pierwszą sesję grał nowy gracz z samym Mistrzem Gry (osobą prowadzącą rozgrywkę). Taka indywidualna sesja pozwalała na „miękkie” wprowadzenie nowej osoby w fabułę, co znacznie ułatwiało „zintegrowanie” gracza z już istniejącą drużyną. Jaka z tego nauka dla startupu? Twoim problemem – jako twórcy nowego, nikomu nieznanego rozwiązania – jest to właśnie, że Ty doskonale znasz to rozwiązanie. Twoi pierwsi klienci potrzebują takiego (indywidualnego?) wprowadzenia i zapoznania z produktem. Jeśli na początku nie wprowadzisz go w sposób przyjemny, wywołując miłe skojarzenie z produktem, to możesz go zrazić do siebie już na starcie. Tutorial w dobrze dobranej formie i stworzony z pomysłem spawi, że klient po pierwsze w przyjemnej atmosferze zrozumie zasady funkcjonowania produktu, a po wtóre, zupełnie nieświadomie, powoli i bez żadnego stresu zacznie się przyzwyczajać do niego (zamiast się doń zrażać). Warto zainwestować w grę wstępną.

9


Z NASZEJ PERSPEKTYWY

10 BIZNESU przykazań

Nie ma recepty doskonałej na udany biznes. Ale są doświadczenia innych… z których należy czerpać i uczyć się jak najwięcej. Niech słowa Benjamina Disraeli – Nic nie robić i zarabiać dużo pieniędzy – oto jak młodzieńcy wyobrażają sobie idealną karierę – będzie naszym mottem do rozważań. Nie jest to przecież sytuacja nierealna, wymaga jedynie dobrego pomysłu na biznes, konsekwentnej pracy oraz trochę szczęścia i… można odpoczywać. Za nami stary rok wraz z historią przejrzanych i przeanalizowanych projektów od pomysłodawców. Chciałbym w 10 „przykazaniach” podsumować te obszary, którym poświęcono względnie najwięcej czasu i dyskusji. Co powinno zwrócić naszą uwagę, gdy chcemy wystartować z biznesem i go rozwijać?

Tomasz Szulgo

JEDEN

„Człowiek z nowymi pomysłami jest wariatem, dopóki nie odniesie sukcesu”. (M. Twain) Nie ograniczaj się do tego, by powielać istniejące rozwiązania, idee i pomysły rodem z USA. Nie bądź kolejnym Gruponem, Myspacem itd. Najlepsze pomysły i projekty urodziły się przez myślenie prowokacyjne. Innowatorzy ciągle zadają pytania kwestionujące powszechnie panujące opinie, rozważają, co by było, gdyby… na tle codziennych czynności, zjawisk, zachowań behawioralnych. Powstałe „założenia i koncepcje” zamieniają w prototypy i najzwyczajniej w świecie testują, testują, testują. Sukces – jeśli się pojawił – w każdym przypadku osadzony był na fundamentach determinacji.

DWA

„Powodzenie biznesu zależy nie od producenta, lecz od klienta”. (Peter Drucker) Czy i czym wyróżnia się Twój produkt/usługa na rynku, na którym zamierzasz grać? Cała sztuka tkwi w tym, by solidnie zastanowić się i rozważyć te cechy naszego produktu, które faktycznie mogą pozwolić na dostrzeżenie przez klienta „nowości” czy „pozytywnej inności” naszego rozwiązania zwanej potocznie innowacyjnością. Pamiętać należy również o tym, że klienci to leniwe jednostki – szczególnie ci z biznesu online. Produkt, proces zakupu, proces płatności muszą być podane na tacy.

TRZY

„Nawet i najmędrsi spośród ludzi chętniej widzą tych, którzy im pieniądze przynoszą, niż tych, którzy do nich po pieniądze przychodzą”. (Georg Christoph Lichtenberg) Czy za oferowany produkt/usługę, która w naszej ocenie rozwiązuje problemy klienta, on sam jest gotowy za to zapłacić? Jakich rozwiązań użyjemy by sfinalizować płatność? Czy oferowana metoda płatności jest dostosowana do wartości/ ceny produktu lub usługi?

CZTERY

10

„Są tacy, co potrafią, a są tacy, co nie potrafią. W tym cała rzecz.” (Alan Alexander Milne, Kubuś Puchatek) W jakich obszarach, zainteresowaniach jesteś mocny a w jakich słaby? Co lubisz i potrafisz robić najlepiej? Świat biznesu to niezliczone ilości dróg, to niezmierzone możliwości i wiele, wiele innych pokus. Nie można być wszędzie w jednym czasie i wszystkiego poznać – niestety. Dlatego Ci z nas, którzy są świadomi swoich mocnych stron, Ci z nas, którzy wiedzą, co potrafią, a czego nie powinni dotykać, już na starcie są o krok przed „konkurencją”. To jest niezmiernie ważny aspekt naszej świadomości, i zapewne dla wielu z nas bardzo trudny do określenia. Łatwo się mówi – trzymaj się tego, w czym jesteś najlepszy – mimo wszystko spróbujmy tak właśnie robić.


Z NASZEJ PERSPEKTYWY

PIĘĆ

„(...) jak się nie ma forsy, wszystko idzie jak kurwie w deszcz”. (Julio Cortázar, Gra w klasy) W zasadzie powinienem tu wstawić szablon „No comment/Bez komentarza”. Nie widzę potrzeby „pouczania” czytelnika, w tym zakresie. Pozwólcie zatem, że dla porządku artykułu zamknę myśl w dwóch sentencjach – Ile gotówki potrzebuję na pierwszy i drugi rok działalności? W jakich wartościach i jakie wydatki są niezbędne do rozpoczęcia i prowadzenia biznesu? + 10-20% buforu bezpieczeństwa na „niespodziewane sytuacje”.

SZEŚĆ

„Wartość wykształcenia objawia się najwyraźniej wtedy, gdy wykształceni wypowiadają się w sprawie, która leży poza sferą ich wykształcenia”. (Karl Kraus) Biznes najlepiej robić w zespole – w zespole ludzi, którzy sobie ufają. Z kim mam współpracować? Kto się nadaję do tego biznesu, a kto nie? Kto nie zawiedzie się pierwszymi porażkami? Kto wytrzyma częste zmiany obranej strategii – tzw. piwoty? Niech przytoczony cytat będzie Wam pomocny. Kropka – nic więcej nie powiem. Tu Pomysłodawca jest władcą, królem i panem.

SIEDEM

„Jakość przeciwników nadaje wartość zawodom i cenę zwycięstwu”. (Éric-Emmanuel Schmitt) Konkurencja – słowo przerażające nie tylko dla startupowców. Mamy świetny w naszej ocenie pomysł, dobranych odpowiednich ludzi, mamy IT i możemy startować do zawodów na zarabianie pieniędzy. Udaje się! Model biznesowy się sprawdza! tj. zaraz tą drogą pójdą inni biznesmeni zwani naszą konkurencją. I… zaczyna się walka na: kto szybciej, kto lepiej i kto taniej. Tak to działa i zapewne wcale nie jesteście tym zaskoczeni – jeśli tak? to super. Wygrywa nie ten, kto raz zarobił większą kwotę, ale ten, kto zarabia systematycznie bo ma systematycznych lojalnych i zadowolonych klientów.

OSIEM

„Jeżeli coś nie ma ceny, nie ma również wartości”. (Albert Einstein) Jakie ceny? Zmora i nieprzespane noce pomysłodawców. Tu i moja wiedza i doświadczenie na nic się zdadzą. Nie ma jednej i jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Mogę przytoczyć Einsteina, że wszystko jest względne – szczególnie ceny. Rada? Ja zalecam testowanie skłonności klienta, do zapłaty jakiej wartości jest w stanie się posunąć, by zaspokoić swoją potrzebę/rozwiązać swój problem. Temat delikatny i krytyczny! Taka matura z biznesu.

DZIEWIĘĆ

„Rysio – ucieleśnienie okazji udanych zakupów. Lepiej taniej kupić niż drożej, lepiej teraz niż nigdy, nie ma rzeczy, których byśmy nie potrzebowali, tylko potrzeby, których jeszcze nie odkryliśmy. Wciskam wszystko i każdemu, zero skrupułów, zero litości – to ja”. (Czas Surferów, polska komedia) „Tekst” powyżej mówi sam za siebie ☺ Zero skrupułów i zero litości! oczywiście w obsłudze naszych drogich klientów! O skalowalności biznesu nie wspominam – doświadczenie pokazuje, że to po prostu rozumiecie intuicyjnie.

Tomasz Szulgo dyrektor Inwestycyjny InQbe Sp. z o.o. tszulgo@inqbe.pl

Dla mnie „wiedzieć” nie jest celem samym w sobie [...], sztuką jest „wdrożyć w życie”.

DZIESIĘĆ

„Cholera jasna! Won mi tu stąd, jeden z drugim! Będzie mi tu kłaki rozrzucał! Panie! Tu nie jest salon damsko-męski! Tu jest kiosk RUCH-u! Ja… Ja tu mięso mam!”.

(Miś, polska komedia) Zawsze szukam z Pomysłodawcami metod na zautomatyzowanie działań czy procesów biznesowych, a szczególnie tych dotyczących funkcjonowania samego produktu czy usługi. Jak najwięcej automatyzacji nie oznacza jednak, że temat relacji z klientami ma pozostać na uboczu. Klient jest człowiekiem – istotą społeczną i zawsze będzie preferował kontakt z drugą podobną jemu istotą. Piję tu szczególnie do procesów reklamacji, ewentualnie innych tematów, dla których „leniwy z natury” klient podjął się próby kontaktu bezpośredniego z nami – nie dajmy mu szansy, by rozmawiał z automatami! bo będzie to nasz drogi klient, ale na nowo w jego pozyskaniu.

www.inqbe.pl


RYNKOWE TRENDY

Wyniki raportu Game Industry Trends 2011 Zanikają różnice płci! 72% kobiet gra vs 78% mężczyzn! W dodatku polki częściej niż mężczyźni grają w gry na serwisach społecznościowych, smartfonach i tabletach, są bardziej niż mężczyźni skłonne płacić za granie na tych urządzeniach – wynika z Raportu Game Industry Trends 2011 wydanego przez NoNoobs.pl.

Informacja Prasowa

„Pierwsza edycja Raportu Game Industry Trends skupia się przede wszystkim na badaniu Rynku elektronicznej rozrywki w Polsce – mówi Dariusz Sokołowski, prezes zarządu NoNoobs.pl S.A. Wspólne badanie NoNoobs.pl i Interaktywnego Instytutu Badań Rynkowych odpowiada wyczerpująco na pytania: Kim jest dzisiejszy gracz w Polsce? Ile czasu przeciętny polski gracz poświęca na tego typu rozrywkę? Jakie gry preferują kobiety, a jakie mężczyźni? Z badania tego wynika, że niewiele mniej kobiet (72%) niż mężczyzn (78%) grało w grę elektroniczną, w większości gramy wciąż na komputerach PC (84%), ale już na drugim miejscu są urządzenia mobilne (51%). Z gier społecznościowych chętnie korzystają pracownicy umysłowi wyższego szczebla – aż 43% zadeklarowało codzienne granie! – dodaje Dariusz Sokołowski”.

12

Link do strony z Raportem: http://www.git2011.pl/raport

fot. materiały prasowe

R

aport to 60 stron skondensowanej wiedzy na temat rynku gier w Polsce i na świecie, dostarcza obszernej wiedzy dotyczącej tej dynamicznie rozwijającego się gałęzi gospodarki. W Raporcie poza badaniem możemy przeczytać o historii gier, zapoznać się z nowym trendami, takimi jak gamifikacja czy cloud gaming. Raport jest dystrybułowany bezpłatnie, patronat medialny objęły: Gry Online, Komputer Świat, Gazeta Technologie, WP.pl, Gamezilla.pl, Nobagames, Wyborcza.biz, Polygamia, Grupa O2, Interia.pl oraz Gram.pl. Partnerem Wydania są Przelewy 24. – Raport jest uzupełnieniem Konferencji Game Industry Trends 2011, którą przeprowadziliśmy w listopadzie w Warszawie – powiedziała Agnieszka Świtkowska, członek zarządu NoNoobs.pl S.A. – Prezentacja wyników badania otwierała naszą konferencję i miała na celu przedstawienie w możliwie wyczerpująco danych z badania polskich graczy. W Raporcie Game Industry Trends 2011 prezentujemy analizę wyników tego badania, przybliżamy historię rynku gier, wskazujemy najnowsze trendy w grach, pokazujemy jak wygląda marketing w grach oraz staramy się przewidzieć czekającą nas przyszłość. Raport jest dystrybuowany bezpłatnie dzięki naszym Partnerom, Patronom Medialnym oraz Partnerowi Wydania Przelewy24. Zachęcamy do bezpłatnego pobierania Raportu z naszych stron oraz naszych Partnerów – dodaje Agnieszka Świtkowska


RYNKOWE TRENDY

Dokąd zmierza TAXI? Wybierasz się do Wielkiej Brytanii, lądujesz w Edynburgu, szukasz taksówki – informacja na lotnisku czy wynik zapytania w wyszukiwarce nie zawsze mogą pomóc. Sięgasz po telefon, uruchamiasz aplikację, a tam lista taksówek… tylko z Warszawy. Brzmi znajomo? A teraz wersja lokalna. Spotkanie służbowe w Warszawie. Punkt 16. Z Muranowa potrzebujesz szybko dostać się na Ursynów. Nerwowo spoglądasz na zegarek. Zamawiasz taksówkę i... stop! Tak powinna zacząć się ta historia. Jednak życie weryfikuje nasze plany i taksówki ani widu, ani słychu. Tracisz cenny czas i rozpoczyna się wielka przygoda. A gdyby tak ułatwić sobie życie? Hanna Zaborska

fot. materiały prasowe jojo mobile

Z

aczynamy raz jeszcze od: „nerwowo spoglądasz na zegarek”... Wyjmujesz smartfona, a aplikacja z systemem geolokalizacji namierza najbliższą taryfę. Możesz wybrać odpowiadający Ci cennik, opcję płatności kartą, markę samochodu bądź dodatkowe wyposażenie. To nie koniec atrakcji. Aplikacja przechowa informacje o trasie jazdy i umożliwi dzielenie się postępem w podróży z wyznaczonymi przez nas osobami. W trakcie przejazdu taksówką możesz udostępnić aktualną lokalizację, szacowany czas podróży, czy informację o dotarciu do celu. Rodzina nie będzie czekać w napięciu na wiadomość. Wiarygodna oferta, system GPS – pomyśl, jakie korzyści z takiego mechanizmu bezpieczeństwa odniesiesz, udając się w podróż do obcego kraju. Jeśli czytasz ten tekst z przymrużeniem oka, to mamy dla Ciebie niespodziankę! Kto powiedział, że powyższa historia nie może być prawdziwa?

Taxi Finder to powstająca aplikacja dla użytkowników telefonów Windows Phone. Mimo iż nie jest jedyną aplikacją taksówkową, zapowiada się bardzo innowacyjnie. Lista proponowanych funkcjonalności wygląda imponująco, zaczynając od elementów social, a kończąc na mechanizmach znanych z gier komputerowych. Docelowo aplikacja będzie obejmować większość państw świata, także miejsc, gdzie podczas podróży taksówką należy zachować szczególną ostrożność. Takie sa wstępne założenia autorów projektu firmy JOJO Mobile Polska z Wrocławia. Firmy będącej dziś liderem rynku aplikacji na Windows Phone w Polsce. A teraz „wisienka na torcie”: JOJO Mobile chce rozwijać swój projekt wspólnie z użytkownikami Windows Phone! Oznacza to, że każdy może mieć wpływ na ostateczny model i funkcjonalność aplikacji. Nikt nam nie każe biernie stać, oczekując na efekt końcowy. Chcesz mieć realny wpływ na sposób, w który będziesz podróżować? Nic prostszego. Wystarczy wejśc na stronę o WindowsPhone.pl i zostawić swój komentarz odnośnie danej funkcjonalności. Nawet jeżeli ktoś złożył wieczyste śluby niekorzystania z taksówek, to i tak warto zaangażować się w projekt, by poznać mechanizmy tworzenia kreatywnych koncepcji i mieć w nich udział. Więcej informacji możecie znaleźć na www.taxifinder.eu. A… i jeszcze jedno, z Muranowa na Ursynów można dojechać metrem. Pod warunkiem oczywiście, że o 16 uda Wam się do niego wsiąść.

13


RYNKOWE TRENDY

Nadchodzi reklamowa inwazja GoDealla.pl, największy polski serwis gromadzący lokalne okazje i kupony zakupów grupowych, uruchomił własną sieć reklamową dla zakupów grupowych – GoDealla NetWork. Czy to eksperymentalny krok testowania rynku, czy może początek nowego trendu. Na ten temat rozmawiamy dziś z Kamilem Kaniukiem. Rozmawiał Marek Dornowski

Uważamy, że zarobić na tym mogą nie tylko usługodawcy, klienci, portale grupowe lecz także właściciele popularnych serwisów (nie tylko o tematyce kobiecej). Wykorzystując technologie geolokalizacji i kategoryzacji kuponów, wydawcy tworzą doskonały kanał dystrybucji bonów, szczególnie istotny dla nowo powstających portali grupowych, które na starcie nie dysponują dużą bazą użytkowników.

N

a zakupach grupowych można oszczędzać, Wy twierdzicie, że dodatkowo można jeszcze zarabiać. Możecie to wyjaśnić? Tak. Jeśli spojrzeć na zakupy grupowe nieco szerzej to okazuje się, że to zjawisko przypomina dobrze znaną i praktykowaną dotychczas offline’owo formę promocji, jaką jest sampling. Punktem wyjścia i głównymi graczami, na tym zarobiającymi są usługodawcy, którzy zyskują niesamowity rozgłos i reklamę (72% firm decyduje się na zakupy grupowe ponownie) oraz klienci, którzy mogą faktycznie przekonać się czy dany produkt/usługa jest rzeczywiście tak dobry jak go reklamują.

14

Pobieramy kupony z portali grupowych i wyświetlamy je w naszym agregatorze oraz na stronach zrzeszonych w sieci reklamowej zakupów grupowych GoDealla NetWork. Negocjujemy prowizję od sprzedaży z danym portalem grupowym i tą prowizją dzielimy się z wydawcami (50–70% oddajemy wydawcom). Cały mechanim działa na dedykowanym i sprawdzonym rozwiązaniu afiliacyjnym – Hasoffers. com, z którego korzystają takie firmy, jak Zynga, Livingsocial czy Seomoz. Postawiliśmy na tego typu specjalistyczną technologię, ponieważ daje to gwarancję bezpieczeństwa obsługi transakcji i pewność, że platforma jest stale rozwijana. Dlaczego jako bloger czy wydawca mam uwierzyć, że kupon, z emisji którego zysk jest uwarunkowany sprzedażą, ma być lepszy od reklamy, która wyświetli się tak czy inaczej, a ja zarobię bez względu na to czy klient dokona zakupu czy nie?

fot. materiały prasowe GoDealla.pl

W największym skrócie, jak taki mechanizm działa w praktyce?


RYNKOWE TRENDY Praktyka pokaże, czy jesteś w stanie zarobić więcej na emisji standardowych reklam czy może jednak więcej ze sprzedaży dopasowanych pod twoich użytkowników kuponów. Rzeczywistość to zweryfikuje, ale wychodzimy z założenia, że:

1

często kupujemy pod wpływem impulsu (tym bardziej w zakupach grupowych, gdzie przeceny zazwyczaj są lepsze niż w galeriach handlowych w czasie najlepszych wyprzedaży),

2

reklama np. restauracji stanowi znacznie mniejszą wartość dla klienta niż taki rabat – 60% na piwo i obiad w pobliskiej knajpie,

3

nasze API i widgety dają duże możliwości customizacji, co pozwoli optymalizować zyski,

4

reklama efektywnościowa ma potencjał.

Jak określacie potencjał rynku? Na podstawie czego sądzicie, że taki model ma szansę się przyjąć? Pierwsze reakcje wydawców są naprawdę optymistyczne, są otwarci na tego typu inicjatywy i chętnie wypróbują narzędzie. Oczywiście muszą na tym wystarczająco dużo zarobić, aby rozwiązanie się przyjęło. Z drugiej strony mamy prawie 100 portali działających w modelu zbliżonym do zakupów grupowych (ponad 40 zintegrowanych z GoDealla.pl). W Czechach i na Słowacji ponad 2 razy więcej. Coraz częściej zgłaszają się do nas nowe, ciekawe i niszowe portale ze świetnym produktem (np. książki 50%), które bardziej niż cokolwiek innego potrzebują dotrzeć do użytkowników i zrealizować sprzedaż – GoDealla NetWork (http://www.godealla.pl/network) ma im to umożliwić.

Czy na zachodzie takie rozwiązania funkcjonują? Oczywiście, przykład branży pokrewnej GoDealli – bardzo popularny agregator zakupów grupowych w USA (kupiony niedawno przez Google) TheDealMap i jego sieć DealExchange (http://www.thedealmap.com/dealexchange/) docierająca do ok. 85 mln użytkowników. Czy nasz rynek już do takich rozwiązań dojrzał? Bardzo bym sobie tego życzył, aby kupony, rabaty, zniżki i inne formy przecen się u nas zadomowiły na stałe. Osobiście czuję się lekko oszukany, wchodząc do galerii handlowej, gdzie mam informację o przecenach 80%, a ceny po obniżce wcale nie są atrakcyjne... Mam wrażenie, że w Polsce jeszcze sprzedawcy nie przeceniają towarów wystarczająco dużo. Np. w Anglii na wyprzedażach można dorwać naprawdę dobre deale. Z zakupami grupowymi podobnie, wytrawny szukacz GoDealli znajdzie zniżkę niespotykaną do tej pory w polskich realiach. Zrealizuje kupon i – jeśli zostanie dobrze obsłużony – wróci ze swoimi znajomymi (95% klientów choć raz poleciło usługę lub produkt, który kupili w serwisie zakupów grupowych.

Kamil Kaniuk „Smart buyer” i zarazem pomysłodawca oraz założyciel GoDealla.pl . Na co dzień zajmuje się rozwijaniem marki, kontaktami i promocją. Nieustannie pracuje nad optymalizacją użyteczności i UX serwisu.

Czy to bardziej wysublimowana forma geomarketingu? Ja osobiście nie widzę w tym nic nadzwyczaj wyszukanego, aczkolwiek geolokalizacja i dopasowanie tematyczne kuponów odgrywają kluczową rolę (będą decydować o poziomie konwersji).

15


RYNKOWE TRENDY

Usability – czyli, jak być użytecznym O tym, że w sieci warto być dostrzegalnym, wie każdy. O tym, jak to zrobić, już znacznie mniejsza grupa. Jeszcze mniej jest jednak tych, którzy wiedzą, jak stworzyć serwis, który niezależnie od swojej popularności, będzie po prostu przyjazny dla użytkownika. O temacie przejrzystości serwisów rozmawiamy dziś z Anną Liszewską – specjalistą ds. użyteczności. Rozmawiał Marek Dornowski

G

dybyś miała jednym słowem określić internet – co to by było? Biznes, rozrywka, coś innego?

różnego rodzaju usług uświadamiają swoim klientom, dlaczego Ci mieliby zapłacić za dany produkt czy usługę?

Wiedza.

Zasady biznesu w internecie nie różnią się od tych w świecie realnym. Jeżeli produkt ma osiągnąć sukces, to podobnie jak w przypadku produktów tradycyjnych, użytkownicy muszą wiedzieć, dlaczego warto z nich skorzystać i że odniosą wymierne korzyści z tego produktu. Właśnie od tego, w jaki sposób udowodnimy użytkownikom, że warto zainteresować się naszym produktem zależą późniejsze wyniki finansowe.

Przyjrzyjmy się więc aspektowi biznesowemu. Zgodzimy się chyba, że internet to niewyczerpane źródło inspiracji do zarabiania? Internet niewątpliwie jest niewyczerpanym źródłem inspiracji do zarabiania. Jednak jest to niebezpieczne źródło – wiele osób skuszonych pozorną łatwością zarobku w internecie srodze się zawiodło. Aby zarabiać w internecie, trzeba mieć naprawdę dobry pomysł, siłę przebicia, trochę szczęścia i dużo wiedzy dotyczącej samego internetu i mechanizmów, którymi się rządzi. No i trzeba się przygotować na dużo pracy – pieniądze, w internecie, nie zarobią się same! Jedna z prostych zasad biznesu mówi, że klient, aby zapłacić za daną usługę czy produkt musi rozumieć jego wartość dodaną. Czy jest to ugaszenie pragnienia w przypadku butelki wody, czy chęć rozrywki w przypadku biletu do kina, ta wartość zawsze gdzieś jest. Jak według Ciebie wygląda kwestia uświadamiania wartości dodanej klientom z sieci? Czy twórcy

A może już przyjęła się tendencja, że w sieci wszystko jest dla użytkownika za darmo i ktoś, kto żąda pieniędzy jest niepoważny? Możliwe, że kiedyś (jakieś 10 lat temu) tak było. Teraz przyzwyczajamy się coraz bardziej do wszechobecnej monetaryzacji. Płacimy za e-booki, płacimy za aplikacje na komórki – coraz częściej jesteśmy w stanie płacić za muzykę sprzedawaną w sieci czy zakupić dobry film. Staram się dojść do meritum naszej rozmowy. Jeżeli uznajemy, że zawsze ktoś płaci, choć nie zawsze jest to użytkownik, to chyba warto, żeby dana usługa była użyteczna, przyjazna


RYNKOWE TRENDY użytnikowi. To wydaje się być oczywiste. Tyle teoria, a jak to wygląda w praktyce? Tak, zdecydowanie – badania mówią, że użytkownicy bardzo szybko wyrabiają sobie opinie na temat strony, którą odwiedzają. Już po kilku pierwszych sekundach, na podstawie tego, czy strona im się spodoba czy nie, decydują, czy warto na niej pozostać. Oczywiście, w ciągu kilku pierwszych sekund użytkownicy nie mają szans określić, czy strona jest użyteczna czy nie, ale jeżeli projekt jest atrakcyjny graficznie jego użyteczność oceniana jest wyżej. Potem atrakcyjność serwisu ma coraz mniejszy wpływ na decyzje, czy użytkownik zostaje na stronie czy nie, a jej miejsce przejmuje właśnie użyteczność. Jeżeli użytkownik na każdym kroku będzie napotykał problemy podczas korzystania ze strony szybko z niej zrezygnuje, nawet jeżeli wcześniej był zachwycony jej wyglądem.

sów. Każdy ma swoje preferencje i każdy myśli, że jego preferencje dotyczą użytkowników. Dlatego tak ważne jest stosowanie metod projektowych, które temu zapobiegają – np. person czy makiet oraz nie wolno zapominać o testach z użytkownikami. Wiadomo, że każdy projekt jest inny, ale czy są jakieś uniwersalne rady w zakresie usability, dla tych, którzy planują i projektują własne serwisy? Projektując serwisy, warto skupić się na metodologii zwanej User Centered Design – czyli na każdym kroku pamiętać o użytkowniku. Zainteresować się badaniami i testami z użytkownikami, tworzyć szkice strony i makiety – w taki sposób by łatwo i szybko można było nanosić poprawki na projekt. Po stworzeniu nowego rozwiązania nie spoczywać na laurach, ale wyłapywać problemy i szybko je poprawiać.

Jakie zatem błędy w zakresie usabilities najczęściej występują? Rodzajów błędów wpływających na użyteczność serwisu jest naprawdę dużo. Sklepy internetowe zmagają się z problemami związanymi z niejasnym dla użytkownika sortowaniem produktów, niestandardowymi rozwiązaniami (np. koszyka). W przypadku aplikacji często brakuje jasnej informacji zwrotnej dla użytkownika – tak, by wiedział, co się zdarzyło i jeżeli na przykład popełnił błąd, by wiedział, w jaki sposób go naprawić. Zmorą wielu (bardzo różnych) aplikacji i sklepów są trudne do wypełnienia formularze – po pierwsze tak długie, że nikt nie chce ich wypełniać, po drugie bez jasnej komunikacji, w jaki sposób je wypełnić i po trzecie zbyt zawiłe, by móc je zrozumieć.

fot. materiał prasowy Janmedia

Gdzie tkwi ich źródło? To też zależy, w przypadku małych sklepów często wiedza twórców jest zbyt mała, nie znają się na projektowaniu i robią naprawdę podstawowe błędy – co obniża wiarygodność ich serwisu i ludzie nie chcą powierzać im swoich pieniędzy. Większe firmy tworzące strony muszą zmagać się z polityką wewnętrzną. Trzeba dogadać się z wszystkimi działami i prezesami – a to czasami jest bardzo trudne i wymaga kompromi-

Anna Liszewska specjalista ds. użyteczności w Janmedia Interactive Zajmuje się badaniem i projektowaniem interfejsów i serwisów internetowych i aplikacji RIA. Ma duże doświadczenie w przeprowadzaniu testów z użytkownikami oraz analiz eksperckich. Prowadzi również szkolenia z dziedziny usability.


RYNKOWE TRENDY

Do zakochania jeden… click

Czy tego chcemy, czy nie trudno byłoby przeżyć luty i nie natknąć się na cały szum medialny związany z walentynkami. A co poza filmem Masz wiadomość ma wspólnego internet i zakochiwanie się? Otóż całkiem sporo, i jak to najczęściej bywa z internetem, również w tym obszarze możemy znaleźć niekonwencjonalne sposoby na biznes. Tomasz Janczar

Randkowanie w internecie to temat niezwykle trudny i dla niektórych wstydliwy. Nie każdy ma na tyle odwagi, by przyznać się, że szuka partnera lub partnerki w sieci. Znaczna część profili użytkowników serwisów randkowych jest „podrasowana” – ludzie lubią pokazać się w jak najlepszym świetle, dlatego nierzadko naginają fakty. W Heartpick możemy poznawać prawdziwe osoby, a nie ich profile, a wszystko to dzieje się zawsze na żywo dzięki przekazowi wideo. Dodatkowo w serwisie nie ma ogólnodostępnych profili.

I

nternetowe biuro matrymonialne, serwisy w stylu casual dating, a może portal randkowy dla osób wyznających taki sam światopogląd i ceniących te same wartości? Wszystkie te pomysły, jedne lepiej drugie gorzej, już w sieci funkcjonują. Najczęściej jednak opierają się o model przeglądania profili zarejestrowanych osób. Tymczasem na naszym rynku pojawił się serwis, który do znanego w sumie tematu podchodzi w sposób, który – jak na polskie warunki – można nazwać innowacyjnym. Heartpick, bo o nim mowa, to portal randkowy działający na zasadzie speed dating, gdzie, jak podkreślają twórcy, liczą się prawdziwe osoby, tradycyjne profile nie istnieją, a spotkania odbywają się na żywo podczas organizowanych wydarzeń specjalnych.

18

TAK TO SIĘ ZACZĘŁO Heartpick założyli dwaj studenci informatyki Politechniki Rzeszowskiej – Paweł Dryło oraz Tomek Foltman. – Będąc jeszcze studentami zaczęliśmy dostrzegać problemy w komunikacji występujące u większości osób studiujących ra-

fot. Dziennik Internautów

Ekipa Heartpick podczas Poznań Startup Weekend

– Doszliśmy do wniosku, że fajnie by było poznawać ludzi w internecie, tak jak się to robi w normalnym świecie. Chcieliśmy stworzyć coś w rodzaju klubu, dać ludziom poczucie ekskluzywności i zarazem ułatwić znalezienie osób chętnych na rozmowę – tłumaczy Paweł Dryło – CEO i współzałożyciel Heartpick. – Zdecydowaliśmy się tworzyć tematyczne wydarzenia, trwające w określonych godzinach, które mają być internetowymi odpowiednikami klubowych imprez. To daje dwóm obcym sobie wcześniej osobom kontekst do rozmowy – będący jednym z kluczowych elementów komunikacji – dodaje Dryło.


RYNKOWE TRENDY zem z nami. Szczególnie ujawniających się w relacjach damsko-męskich. Właśnie stąd pomysł na serwis, który byłby rozwiązaniem tego problemu – mówi Paweł. Projekt na początku realizowany był po godzinach pracy. Nieco później pojawił się pomysł pozyskania inwestora. Wówczas pojawił się Mateusz Tułecki – organizator spotkań XRAii oraz InternetBeta. – Mateusz wprowadził nas do środowiska i pomógł nawiązać kontakt z ekipą BrightBerries. Po pierwszej rozmowie, która odbyła się przy piwie, zostaliśmy zaproszeni do ich siedziby, gdzie jeszcze raz porozmawialiśmy o pomyśle, starając się zarazić ich swoją ideą. Udało się nam – po około dwóch miesiącach podpisaliśmy umowę inwestycyjną i umowę spółki – wspomina Paweł. STARTUP WEEKEND Paweł z Tomkiem za namową inwestora postanowili wziąć udział w Poznań Startup Weekend. – To była świetna impreza! – wspominają z zadowoleniem. – Staraliśmy się dużo rozmawiać z mentorami i ludźmi z branży. Spojrzeliśmy na pewne elementy naszego projektu z zupełnie innej strony. Przyjechaliśmy tam z ustaloną koncepcją, która przy każdej rozmowie z mentorem była burzona prawie do zera i budowana od nowa. Jak twierdzą – Żałowaliśmy wtedy, że nie zjawiliśmy się wcześniej na imprezie tego typu.

fot. materiały prasowe heartclick

Startup Weekend dał im jeszcze większą motywację i energię do działania. Wcześniej niezbyt chętnie wychodzili ze swoim pomysłem na zewnątrz, trochę obawiali się pokazać swój serwis szerszej publiczności. Jednak zaraz po tej imprezie prace nabrały tempa, a doświadczenia, cenne rady mentorów zaczęły procentować. – Wypróbowaliśmy nasz serwis w gronie znajomych i znajomych znajomych podczas testowego eventu, który nazwaliśmy IT Crowd. Oczywiście nie wszystko od razu działało poprawnie, ale naprawiliśmy wszelkie usterki tak szybko jak się dało i ruszyliśmy dalej. ZARABIAĆ NA DATINGU Eventy sponsorowane to główny, ale nie jedyny sposób, w jaki serwis ma zarabiać. W przyszłości twórcy przewidują także dodanie funkcjonalności premium, jak również płatne eventy pełne niespodzianek. Planowane jest również

dodanie usługi trenera video. W sumie rzecz dotyczy kwestii tylko z pozoru prostych i oczywistych. Heartpick ma za sobą już pierwszy event sponsorowany – zorganizowany dla lokalnego operatora multimedialnego z Wielkopolski – firmy ASTA-NET z okazji premiery usługi VOD. – Wiemy, że są firmy zainteresowane tego rodzaju współpracą. Cieszymy się z tego faktu tym bardziej, że na wczesnym etapie rozwoju serwisu, korzyści płynące z organizacji takiego eventu, nie są jeszcze wymierne – podkreśla Paweł. – Wszystko jest tworzone z myślą o klientach firmy lub marki sponsorującej event, także o osobach już korzystających z serwisu. – Jednak zaznacza, że na chwilę obecną event sponsorowany jest dla sponsora narzędziem stricte wizerunkowym. Firma może się zaprezentować jako dynamiczne i nowoczesne przedsiębiorstwo dające swoim klientom możliwość poznania kogoś na żywo. Teraz Heartpick ma już ponad 1000 zarejestrowanych użytkowników. Każdego dnia dołączają do nich kolejne osoby. Co ważne, twórcy zwracają uwagę na fakt, że nie są to jednorazowe wejścia – około 70% to użytkownicy powracający. Co istotne nawiązały się już pierwsze znajomości. Serwis tworzony jest z myślą o rynku globalnym, ale póki co to rozwiązanie musi się przyjąć w Polsce. – Już niedługo uruchomimy naszą aplikację na Facebooku. Wkrótce przeprowadzimy kilka akcji, o których nie mogę nic więcej powiedzieć poza tym, że na pewno zostaną zapamiętane – mówi Paweł, który mocno wierzy w ostateczne powodzenie przedsięwzięcia. – Wierzymy, że odniesiemy sukces. Są dwa zasadnicze powody. Po pierwsze: tworzy go świetny zespół z pasją i determinacją. Po drugie: Heartpick jest oryginalny i kompletnie inny od tego, co spotykamy w internecie. Czy doczekaliśmy się rozwiązania, które sprawi, że e-randkowanie nie będzie jedynie pustym przeglądaniem profili, a realnym doświadczeniem łączącym ludzi? Niebawem się przekonamy.

19


RYNKOWE TRENDY

Daj się znaleźć Geolokalizacja to nowy trend, który w ostatnich miesiącach coraz częściej staję się elementem dyskusji najbardziej zaawansowanych technologicznie internautów. W przeciągu ostatniego roku w społecznościach branżowych, blogosferze czy serwisach z trendami, pojawiały się informację o serwisach Foursquare, Places czy Gowalla. Pomimo fajnych i efektywnych przykładów z zagranicy, Polscy early adopters usługi nie dostrzegli w niej szerokiego potencjału.

I

mieli rację. Pomimo rosnącej popularności smartfonów i coraz tańszych pakietów danych jest to usługa, która w najbliższych latach będzie skierowana raczej do określonych segmentów rynku. Warto nadmienić, iż segmentu bardzo aktywnego w internecie i mediach społecznościowych. A co również istotne, segmentu, który w najbliższym okresie będzie bacznie się przyglądał potencjalnym zastosowaniom geolokalizacji w działaniach sprzedażowych czy marketingowych. To są w sumie ci ludzie, którzy mają nam powiedzieć, czy to się przyda. Z pewnego punktu widzenia, jest to grupa osób, mająca wysoki potencjał zakupowy i rekomendacyjny. Wystarczy przejrzeć profile wielu osób na serwisie Twitter.com, aby wiedzieć, gdzie najczęściej bywają. Również profile na Facebooku pozwalają nam dowiedzieć się, kto i gdzie przebywa. I co ważne, kto go obserwuje. Jeżeli są to osoby aktywne w mediach społecznościowych, posiadające konta na serwisach Facebook.com, Twitter.com, czasem bloga, to w przypadku zaangażowania takiej osoby w działania geolokalizacyjne rośnie widoczność

20

marki lub miejsca w Social Media. Czyli naturalnej przestrzeni w internecie do kształtowania rekomendacji zakupowych lub produktowych. W pewnym stopniu geolokalizacja stanowi narzędzie, które pozwala nam dotrzeć i w ciekawy sposób zaangażować najbardziej aktywnych internautów. Problem leży tylko w pomyśle, jak to wkomponować w projektowane działania. Możemy wykorzystać kilka sprawdzonych technik np. ambient, event lub promocje. Może to być udział w evencie połączony z shareowaniem treści (video z koncertu, zdjęcia) lub skorzystanie z promocji w POS. Ważne jest dokładne poznanie profilu nie tylko odwiedzanych miejsc, ale odbudowanie internetowych tożsamości osób, które korzystają z usługi. Są to w końcu osoby korzystające z nowych kanałów społecznościowych, w związku z tym połączenie ich profili pomiędzy takimi sieciami, jak Facebook, Twitter, Blogspot czy Foursquare nie jest czymś niemożliwym. Na obecnym etapie nie każda marka ma czego szukać w serwisach geolokalizacyjnych. Pomimo iż internauci regularnie meldują się przy bankomatach czy paczkomatach, w Polsce dominuj lotniska i dworce, punkty gastronomiczne i biznes lokalny (czytaj: galerie handlowe i sieci dyskontowe m.in. Żabka, Carrefour). W porównaniu do trendów panujących np. na rynku niemieckim, widać kategorię które jeszcze nie zostały wypróbowane w Polsce (m.in. konferencje czy organizacje non profit). Cieka-

fot. Jakub Rybicki

Marcin Krzosek


RYNKOWE TRENDY wą prawidłowością obecną w obu analizowanych przestrzeniach, tj. Polsce i krajach niemieckojęzycznych jest wysoki udział check-in w punktach związanych z szeroko rozumianym aktywnym stylem życia i urodą (ośrodki SPA, siłownie, sale gimnastyczne, punkty beauty care). Wychodzi na to, że lubimy się chwalić zdrowym trybem życie.

fot. materiały prasowe

Co interesujące zarówno w Polsce, jak i w krajach niemieckojęzycznych w zestawieniu najczęściej odwiedzanych miejsc dominują lotniska i dworce, centra handlowe i stadiony sportowe (m.in. blisko 50 tys. meldunków na Allianz Arena). To znaczy, że ci, którzy są aktywni w obszarze nowych technologii, często podróżują, robią zakupy w galeriach handlowych i aktywnie uczestniczą w wydarzeniach sportowych. Nowe polskie stadiony w końcu mają zostać zapełnione przez osoby o wysokim potencjale zakupowym. Jest to przestrzeń, w której można prowadzić działania zarówno wizerunkowe (przykład kampanii linii lotniczych KLM Surprise), jak i sprzedażowe w formie rabatów czy promocji produktowych. Przykładów udanych działań jest dużo, wystarczy uważnie śledzić te dobre z rynków, gdzie geolokalizacja jest już wykorzystywana.

Najbardziej istotną kategorię miejsc odwiedzanych przez użytkowników jest jednak biznes lokalny. To o tyle ważne, gdyż wraz z rosnąca popularnością serwisów informujących o najbliższych sklepach i lokalach, coraz ważniejsze stanie się odpowiednie promowanie własnego „miejsca”, na zasadzie analogicznej do SEO i SEM. Im więcej osób będzie szukać adresu najbliższego sklepu z odzieżą lub bankomatu, tym większa rola spoczywać będzie na silnikach rekomendujących użytkownikowi dane miejsce. A o rosnącej popularności tego typu usług, jak również marketingu lokalnego, nie należy nikogo przekonywać. Co ważne, będąc w ruchu, będziemy szukać tego typu miejsc, przez telefon. Polacy już to robią, o czym świadczą wysokie pozycję tego typu aplikacji m.in. w serwisie Android Market czy iTunnes. Usługi związane z nawigacją i lokalizacją były 6. najbardziej popularną kategorią pobieranych aplikacji w Polsce. Polacy ściągają przede wszystkim Zumi.pl, Panorama Firm, serwis Jakdojade czy bankomaty. Na świecie dominują Mapy Google.

Pierwsze wysiłki zmierzające do stworzenia wskaźnika miejsca, na zasadzie analogicznej do wykorzystywanego przez Google Page Ranku, już się pojawiły. W listopadzie ub.r. firma VenueLabs, która opracowała wskaźnik VenueRank rozpoczęła współpracę z agencją GroupM Search, firmą odpowiedzialną za marketing w wyszukiwarkach sieci domów mediowych m.in. Mindshare, Mediacom czy Mediaedge:cia. Świadomość, że również miejsca na mapie mogą i powinny być pozycjonowane, pojawi się również w Polsce. Ważne jest, aby być na to przygotowanym, przez budowanie historii miejsca. A nic nie przekłada się na udaną historię, jak aktywni użytkownicy, którzy mają potencjał do rozprzestrzeniania informacji o nim w mediach społecznościowych.

Badanie Potencjału usług geolokalizacyjnych w Polsce jest cyklicznym projektem badawczym prowadzonym przez Adwatch.pl. Jednym z celów prowadzonych badań jest opracowanie wskaźnika jakości miejsca, uwzględniającego jego zasięg, aktywność konsumentów, społeczność wokół niego skupioną oraz opinię o nim. Dane dot. geolokalizacji zbierane są przez Mitu (Mitu.pl) oraz IRCenter.

” 21


RYNKOWE TRENDY

Kim jesteś freelancerze? Student, który za 200 zł zrobi „drugie Allegro, tylko lepsze”? Bezrobotny, który nie może znaleźć stałej pracy (w końcu podobno mamy kryzys)? A może gość z innej bajki, który życzy sobie miesięcznej pensji za dzień pracy? Kim – w powszechnym mniemaniu – jest freelancer? Sylwia Konik

W

sumie to przesadzam z tym „powszechnym mniemaniem”. Może i w branży słowo freelancer jest równie znane jak startup, ale poza naszym środowiskiem ciągle dociera do nielicznych. Kiedy zakładaliśmy Stowarzyszenie Freelancity.org, z góry odrzuciliśmy nazwy typu „Stowarzyszenie Polskich Freelancerów”. Dlaczego? Jeden z członków przed spotkaniem rozmawiał z koleżanką o powstającym stowarzyszeniu freelancerów, Stowarzyszeniu finansjery? –To ma coś wspólnego z finansami – dopytywała. Skoro słowo freelancer dla wielu osób spoza branży mediowej i IT jest nieznane, to co mówić o wizerunku polskiego freelancera? Dla części Polaków wizerunek freelancera jest identyczny jak wizerunek typowego polskiego astronauty. „Freelancer? Student informatyki, który cały dzień gra w koszykówkę, a później – dwa tygodnie po terminie – pisze na kolanie program za 200 zł”. Boli? Dziwi? Ostrzegałam! A taką definicję podała mi pierwsza osoba, którą poprosiłam o wyjaśnienie, kim jest freelancer. Nie chcesz, żeby freelancerzy byli tak postrzegani, prawda? Pracuję z freelancerami i to, co dla mnie jest oczywiste dla moich znajomych rozróżniających tylko „etat” i „umowy śmieciowe” freelancing jest nadal czymś bardzo odległym. Wyjaśnijmy parę kwestii. Po pierwsze, freelancer nie musi pracować w domu (jednocześnie pracownik etatowy może

fot. Andrzej Marczuk

Czytasz tę definicję na własne ryzyko


RYNKOWE TRENDY

Freelancer? Student informatyki, który cały dzień gra w koszykówkę, a później – dwa tygodnie po terminie – pisze na kolanie program za 200 zł

pracować zdalnie). Druga sprawa – czym on właściwie się zajmuje?. OK, w IT 20% zatrudnionych specjalistów stanowią freelancerzy, jak wykazują badania firmy Hays, ale większość freelancerów pracuje poza IT! Moi znajomi freelancerzy zajmują się grafiką, tłumaczeniami, dziennikarstwem, coachingiem, projektowaniem domów, ja sama zajmowałam się rekrutacją zanim rozwinęłam kilkuosobową firmę. Mało tego! Słyszałam nawet o młodych naukowcach, którzy mają dość uczelni i prowadzą badania na własną rękę.

fot. Andrzej Marczuk

Coś, o czym wiedzą tylko freelancerzy Wiem również, że freelancerzy – zwłaszcza pracujący w domu – mają zupełnie niezrozumiałe dla etatowców podejście do czasu. Dla nich nie liczy się spędzenie nad projektem ośmiu godzin dziennie. Chcą go zrobić w dwie, żeby pograć w koszykówkę o 13. Zwykli pracownicy buntują się, kiedy tylko dowiedzą się, że chcesz monitorować efekty ich pracy. Tymczasem freelancerzy instalują sobie programy zliczające czas poświęcony na konkretnego klienta, czytają blogi o produktywności, blokują sobie lub ograniczają czasowo dostęp do innych rozpraszaczy uwagi itd. Mogę się założyć, że typowy freelancer wie więcej o organizacji pracy niż niejeden menadżer z korporacji. A co z zarobkami, umowami i formalnościami? Wciąż popularny jest mit mówiący, że „prowadząc własną działalność, musisz płacić 1000 zł na ZUS, nawet jeśli nie zarabiasz”. Jest tylko

drobny szczegół: jeśli pracujesz na etacie i akurat nie przynosisz firmie dochodu – też musisz płacić składki na ZUS. W dodatku zwykle wyższe niż 1000 zł. Chętnie dowiedziałabym się, czy rzeczywiście ZUS i podatki to taki olbrzymi koszt dla przeciętnego freelancera.

Samodzielnie zbuduj wizerunek freelancera Jest jeszcze lista spraw, o których przeciętna osoba (nawet zatrudniająca freelancerów) nie ma pojęcia. Czy typowy freelancer ma problem z szukaniem zleceń? Czy korzysta z networkingu albo promuje się w sieci? Ile czasu poświęca na efektywną pracę, a ile na sprawy okołozawodowe – faktury, telefony, szukanie klientów, e-maile? A kto wie, może jako freelancer masz jeszcze inne problemy, o których świat nie ma pojęcia? Czy jesteś wiarygodnym klientem dla banku? Czy musisz płacić wyższe składki ubezpieczeniowe? O tym naprawdę się nie mówi! Czujesz, że ten tekst był o Tobie? A może odwrotnie: twoim zdaniem plotę bzdury, a freelancerzy są zupełnie inni? Pozwól mi więc następnym razem opierać się na faktach. Inwestując kilka minut, weź udział w największym i najpełniejszym badaniu polskich freelancerów: https://4p.info. pl/cfe88d82c7670f67e97f269ce640b0df.pg. Zbuduj sam właściwy wizerunek freelancera. Odpowiedz na pytania: kim jesteś, jak pozyskujesz zlecenia, dlaczego robisz to, co robisz i jak chcesz być postrzegany przez kontrahentów? https://4p.info.pl/cfe88d82c7670f67e97f269ce640b0df.pg.

23


E-SPÓŁKA MIESIĄCA

Joanna Czajkowska

fot.depositphotos

BCS – nowy wymiar konferencji i targów


E-SPÓŁKA MIESIĄCA

Czasy, kiedy Międzynarodowe Targi Poznańskie były jedyną znaną szerzej imprezą wystawienniczą w Polsce dawno już odeszły w niepamięć. Co prawda mieszkańcy stolicy Wielkopolski nadal mogą szczycić się imponującą liczbą organizowanych tam konferencji targów i wystaw, ale inne ośrodki (z Warszawą na czele) przeżywają w ostatniej dekadzie swoisty nawał eventów skupionych praktycznie na każdej branży gospodarki. Z punktu widzenia uczestnika, organizacja targów i konferencji to w miarę nieskomplikowana sprawa. Każdy jednak, kto choć raz podjął się tego zadania, doskonale zdaje sobie sprawę, że rzeczywistość jest całkowicie inna. Może więc nadszedł czas, by zarządzanie tym skomplikowanym procesem w miarę możliwości uprościć?

J

ak powinny wyglądać targi i konferencje w XXI wieku?

Targi i konferencje to skomplikowany proces, nie tylko dla organizatora. Proces, który wiąże organizatorów, wystawców, prelegentów i odwiedzających. Wszyscy poruszają się zwykle w archaicznym modelu z XX wieku. Przy okazji narzekają na kryzys „formuły” targów. Często zdarza się, że odwiedzający mają problem z dostępem do informacji, do wystawcy lub prelegenta. Czy zdarzyło się ci podczas targów czekać w długiej kolejce do kasy? Może czekałeś długo na niemożliwy do znalezienia identyfikator, może na potwierdzenie wpłaty, czasem nie docierałeś do stoiska wystawcy, na którym szczególnie ci zależało? Jak często zdarzyło się ci zgubić ważną kartkę z informacjami? To wszystko codzienność „zwykłych” targów i konferencji. W nowoczesnym wymiarze targów takie rzeczy się nie zdarzają Wyobraź sobie, że wszelkie informacje o ważnym dla ciebie wydarzeniu

znajdziesz na portalu społecznościowym, specjalnie dedykowanym dla tej imprezy. Na stronie zapoznasz się z programem targów, konferencjami czy imprezami towarzyszącymi (wykładami, warsztatami). Rejestracja na takim portalu to także możliwość zakupu biletów, umówienia się na spotkanie z danym wystawcą podczas imprezy czy nawiązania kontaktów z prelegentami oraz uczestnikami wydarzenia. Dzień targów to już czysta przyjemność. Bez stania w kolejce po bilet/rejestrację odbierasz swój identyfikator w odpowiednim punkcie i rozpoczynasz „zwiedzanie” wcześniej „zaprogramowaną” przez ciebie trasą. Zakodowany bilet pozwala na swobodne przemieszczanie się po stoiskach oraz miejscach, do których masz dostęp. Podczas skanowania twojego identyfikatora na umówionym stoisku, wystawca ma możliwość przypisania w systemie ważnych informacji do waszego spotkania, dlatego zbędne są wizytówki, różnego rodzaju karteczki z adnotacjami. Po targach masz dostęp do ważnych in-

formacji z imprezy, ze spotkań, a także do materiałów z konferencji, w której uczestniczyłeś. Gdybyś jednak miał jakieś pytania – zawsze możesz zalogować się do systemu, nawiązać kontakt z organizatorem, wystawcą lub innymi uczestnikami konferencji. A teraz wyobraź sobie, że jesteś wystawcą. Twoi klienci, na długo przed imprezą, poprzez portal społecznościowy proponują tobie temat i termin spotkania. Dzięki kalendarzowi targowemu jesteś w stanie właściwie zaplanować prace swojego stoiska. Podczas imprezy twoje stoisko wyposażone jest w specjalny skaner oraz elektroniczny kalendarz. Poprzez skanowanie identyfikatorów odwiedzających orientujesz się, z kim masz do czynienia oraz budujesz bazę swoich potencjalnych klientów. Do każdego raportu w tej bazie możesz przypisać dowolną ilość informacji. Obie strony tego procesu wychodzą z imprezy z uporządkowanymi relacjami biznesowymi. Zarówno wystawca, jak i odwiedzający posiadają pełną historię wzajemnych kontaktów, ustaleń i zobowiązań. W modelu konferencyjnym system umożliwia kontakt (umawianie spotkań) pomiędzy uczestnikami konferencji oraz w relacji prelegent-uczestnik. Wystawcy oraz prelegenci mogą zasilić konto uczestników materiałami konferencyjnymi w postaci elektronicznej. Największym beneficjentem jest trzeci aktor systemu – organizator. Pozyskuje on bardzo dokładne dane na temat wszystkich partnerów biznesowych, czyli wystawców, prelegentów, uczestników. Wyobraźmy sobie, jakie korzyści przynosi to w kolejnych edycjach. Targi XXI wieku to możliwość zbierania i udostępniania informacji, które w normalnym modelu są niedostępne.

25


E-SPÓŁKA MIESIĄCA

Kto w praktyce jest potencjalnym klientem ExpoSupport? Potencjalnym klientem ExpoSupport są firmy zajmujące się organizowaniem targów i konferencji. Dotyczy to zarówno dużych centrów targowych, takich jak Targi Poznańskie czy Targi Kielce, jak i setek organizatorów targów i konferencji, którzy działają w wielu lub nawet w jednej specyficznej branży. Ci, którym się to opłaca mogą, System kupić, a inni wynająć za przystępną cenę.

” Na rynku są już serwisy ułatwiające organizację eventów, chociażby Evenea.pl. Jak Wasz system zamierza się pozycjonować? Czym chcecie się wyróżnić? Nasza usługa wyróżnia się przede wszystkim kompleksowością. My nie tylko pomagamy w przygotowaniu targów, czyli tworzeniu strony internetowej wydarzenia, zbieraniu zgłoszeń, sprzedaży biletów, jak wspomniana Evenea. Dzięki ExpoSupport możemy zarządzać całym procesem organizacji targów. System służy do komunikacji, wystawiania dokumentów, faktur, kontroli, umożliwia zrealizowanie całego procesu organizacji i przeprowadzenia

26

targów lub konferencji w jednym miejscu. Jednym zdaniem, można przenieść cały proces do jednego Systemu. Można zrobić to szybko, łatwo i uzyskać produkt, który znacznie odróżni nas od konkurencji. W takich aspektach jak współpraca z partnerami, wystawcami, prelegentami, odwiedzającymi, aż do tworzenia skomplikowanych raportów i statystyk cennych w tym biznesie. To właśnie możliwość przygotowywania zaawansowanych statystyk jest tym, czym się zdecydowanie wyróżniamy. Skanowanie odwiedzających podczas imprezy pozwala dokładnie badać zachowanie uczestników imprezy, a dane, które są w ten sposób pozyskiwane, są istotne dla wystawców, organizatora i odwiedzającego. Dostęp

EXS i COS na własność, tę formę polecamy podmiotom, które organizują targi i konferencje notorycznie. W tym wypadku oprogramowanie też działa w „chmurze”. Jakie planujecie dalsze kierunki rozwoju? To zasygnalizowałem w poprzednim pytaniu. W odpowiedzi na zainteresowanie platformą ExpoSupport wśród organizatorów konferencji wprowadziliśmy nową „lżejszą” usługę – ConferenceSupport, która przeznaczona jest dla wsparcia konferencji. Pracujemy też intensywnie nad udostępnieniem Systemu w innych obszarach językowych. Można śmiało powiedzieć, że System codziennie się rozwija.

Nasza usługa wyróżnia się przede wszystkim kompleksowością. Dzięki ExpoSupport możemy zarządzać całym procesem organizacji targów. Maciej Trochimowicz, prezes BCS Software S.A.

do danych umożliwiają pakiety dostępowe (podstawowy, standardowy, premium), które różnią się sposobem dostępu oraz zakresem pozyskanych informacji. A uczestnicy, wbrew powszechnym obawom, uwielbiają się skanować, tym bardziej, że wielu z nich robi to od lat na całym świecie. W jakim modelu biznesowym działa ExpoSupport? ExpoSupport oraz Conferencesupport (dedykowany dla konferencji) udostępniany jest najczęściej w trybie SaaS. Wynajmujący system jest zwolniony zatem z wysokich kosztów, związanych z infrastrukturą, ale można mieć też

Chciałbym zaznaczyć, że „opłaca” się go używać nawet do przysłowiowej jednej konferencji, nie tylko wszystko ułatwi, ale też wyróżni każdego organizatora. Wszystkim stronom procesu dostarczy korzyści, które w tradycyjnym modelu targów i konferencji nie są dostępne. Nie chcę tu zdradzać wszystkich szczegółów, ale mogę powiedzieć, że w zakresie ułatwiana kontaktów pomiędzy uczestnikami wydarzenia mamy konkurencję tylko za oceanem… fot. materiały prasowe

Rozmowa z Maciejem Trochimowiczem – prezesem BCS Software S.A.


E-SPÓŁKA MIESIĄCA

Wypowiedz eksperta Maksymilian Allweil W 2008 roku ZPWKP, wieloletni organizator imprez targowych, postanowił usprawnić i unowocześnić proces przygotowania i poprowadzenia targów i kongresów kosmetycznych. Nowym projektem zostały objęte trzy, coroczne imprezy, organizowane pod nazwą „Salon Wiosna”, „Salon Jesień” oraz „Salon Wrocław”. Związek postawił przed projektem następujące cele: • zbudowanie mechanizmów/kanałów komunikacji z dwiedzającymi targi kosmetyczkami; • pozyskanie informacji o kosmetyczkach odwiedzających targi oraz informacji o ich zainteresowaniach; • usprawnienie procesu sprzedaży biletów wejściowych na targi i towarzyszące im konferencje oraz warsztaty; • redukcja kosztów poprzez zmniejszenie ilości osób zaangażowanych w organizację targów • stworzenie serwisu internetowego dla wystawców i odwiedzających zawierającego wszystkie potrzebne informacje na temat targów. Związek jako partnera (w projekcie oraz) i dostawcę rozwiązania, w wyniku konkursu ofert, wybrał spółkę BCS. Za takim wyborem przemawiało duże doświadczenie BCS w tworzeniu dedykowanych rozwiązań informatycznych oraz fakt, iż nie ma na polskim rynku gotowych rozwiązań przeznaczonych dla branży targowej. Tak duże oczekiwania ze strony Związku wymusiły podział projektu na dwa etapy. Pierwszy z nich polegał na uruchomieniu portalu internetowego dedykowanego dla kosmetyczek odwiedzających targi „Salon Wiosna” „Salon Jesień” oraz „Salon Wrocław”. Kosmetyczki dzięki niemu mogły otrzymać wszelkie niezbędne informacje o targach, zarejestrować swo-

je dane, zakupić elektroniczne bilety wejściowe na targi i towarzyszące im seminaria oraz brać udział w programach lojalnościowych. W ramach drugiego etapu został przygotowana aplikacja automatyzująca proces składania zamówienia przez wystawców na powierzchnie targową, jej zabudowę oraz zamówienia na usługi dodatkowe. Wystawcy mają dzięki niej szybszy i czytelniejszy dostęp do zamówień powierzchni i usług oraz przejrzysty system rozliczeń wraz z uproszczoną procedurą zamówień w przypadku korzystania z kolejnych edycji imprez. Zakończony z sukcesem projekt przyniósł Związkowi realizację wszystkich postawionych celów. Dzięki nowoczesnemu systemowi Związek pozyskał informację dotyczące blisko ośmiu tysięcy kosmetyczek odwiedzających jego targi oraz zbudował skuteczne narzędzie komunikacji z nimi. Jednocześnie dzięki elektronicznej sprzedaży biletów zniknęły wielogodzinne kolejki przed kasami biletowymi (w drugim roku działania systemu, prawie wszystkie bilety na kongres oraz jedna trzecia biletów na targi została nabyta w przedsprzedaży internetowej). Związkowi udało się zmniejszyć liczbę osób potrzebnych do organizacji targów, a wystawcy otrzymali przyjazne narzędzie ułatwiające składania zamówień oraz możliwość monitorowania ich realizacji. W 2010 roku związek oparł organizację targów o System ExpoSupport, nową platformę BCS-u do organizacji Targów i Konferencji dostarczaną jako usługa, co znacznie obniżyło koszt użytkowania. Maksymilian Allweil, prezes Zarządu Allweil Consulting, w latach 2005–2010 dyrektor zarządzający ZPWKP. Dziś jego firma jest organizatorem prężnie rozwijających się z roku na rok Targów Nurkowych.

27


DOSSIER

Internetowe nauczanie – przyszłość czy Utopia? Uczniowie nie lubią nudy. Szkoła kojarzy im się często z siedzeniem przez czterdzieści pięć minut na lekcjach, dyktowaniem zadań i notatek do zeszytu. Program nauczania nie do końca pozwala na innowacje i eksperymentowanie. Nie zawsze jednak tak było... Mateusz Dykier

J

uż w zamierzchłych czasach uczono się poprzez wspólne dyskusje, opowieści. Homer nie zapisywał nigdzie swoich dzieł. Opowiadał je i przekazywał dalej. A że były długie, musiał znaleźć sposób. Odnalazł go w symbolach, pewnych powtarzających się motywach, rymach i rytmie. Dzięki temu mógł w atrakcyjny sposób przekazywać wiedzę innym. W dobie internetu, kiedy wszystko podane jest na tacy, tradycyjne prowadzenie zajęć wydaje się staromodne. Poszukiwanie informacji w sieci jest prostsze i o wiele szybsze. Internet można także wykorzystać twórczo. Narzędzia już istnieją. Są nimi portale społecznościowe, encyklopedie internetowe, blogi. Portale typu Facebook, Youtube, Twitter, a nawet wyszukiwarka Google, to prawdziwe kopalnie wiedzy: teoretycznej i prak-

28

Internet postrzegany jest jako konkurencja dla tradycyjnego nauczania. Na szczęście są ludzie, którzy widzą w tym przyszłość, nie tylko samej nauki, ale i sposobu uczenia się. Można łączyć tradycyjne metody, jak zajęcia i wykłady, z tymi nowoczesnymi. Nauczyciele, widząc w technologiach sposób na zaangażowanie uczniów, zakładają swoje profile na Facebooku, tworzą klasowe blogi, na których zamieszczają informacje o sprawdzianach, zadaniach domowych, udostępniają materiały, wrzucają ciekawe linki, a przede wszystkim zachęcają uczniów do współtworzenia. Dzięki temu powstaje społeczność, która wspólnie rozwiązuje zadania, stale poszukuje nowinek, zachęca innych do wyrażania swoich poglądów. Zadania z języka polskiego mogą być wpisem na blogu, zawierającym minirecenzję przedstawienia obejrzanego w teatrze bądź książki. To, co napisze

uczeń, bardzo szybko może być zweryfikowane i skomentowane przez jego znajomych. W dobie internetu nie trzeba rozmawiać o książce, siedząc obok siebie, wystarczy dostęp do sieci. Komentarze prowadzą do dyskusji, a ta jest twórcza. Podobnie jest z matematyką czy fizyką. Nie wszystko trzeba tłumaczyć, opierając się na samych wzorach. A gdyby tak zachęcić uczniów do pokazywania własnych doświadczeń, za pomocą filmików kręconych i wrzucanych do sieci? Wymaga to nie tylko skupienia i zaangażowania, lecz także przyswojenia wiedzy, często większej niż wyuczenie się kilku wzorów. Nie wspominając o zaletach takich jak trwałość. Filmik zawsze można odtworzyć, zapisać na dysku. Stwarza to realne możliwości „powiększenia swojej pamięci”. Wszystkie wymienione elementy prowadzą naturalnie do social learningu, który jest kolejnym krokiem na drodze do efektywniejszego i ciekawszego nauczania. Idea społecznego uczenia nie jest od początku związana z internetem. Polega na wspólnej wymianie wiedzy i umiejętności, systemie pytań i odpowiedzi, a przede wszystkim wzajemnego motywowania się. To swoista mieszanka nauki, dyskusji, poznawania ludzi, poszerzania wiedzy, umiejętności spo-

fot. materiały prasowe zadane.pl

tycznej. Samą naukę stanowi już sztuka odróżnienia informacji wartościowych od zbędnych, fałszywych od prawdziwych. Nawet przy potencjalnych zagrożeniach, są to dziś niezwykle atrakcyjne formy pozyskiwania wiedzy.


DOSSIER łecznych oraz ciągłego poszukiwania. Dzięki wejściu social learningu do sieci, jej możliwości stały się jeszcze większe. Nie jest ważne, skąd pochodzisz – z Polski, Stanów Zjednoczonych czy Japonii. Możesz się uczyć od innych osób, inspirować ich, jednocześnie samemu będąc inspirowanym. Social learning w sieci polega na połączeniu otwartości, łatwości nawiązywaniu kontaktów i wymianie poglądów, z ideą wspólnej nauki, polegającej na ciągłych rozmowach oraz dostępem do narzędzi, umożliwiających skuteczną i nowoczesną naukę. Nie dość, że uczniowie wśród rówieśników czują się pewniej, to mogą pomóc sobie nawzajem. Jeżeli jeden z uczniów jest słabszy z języka polskiego i dostaje pomoc od drugiego ucznia, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby jednocześnie pomógł tamtemu w matematyce.

krajach działają już specjalne serwisy, które wykorzystują nowoczesne nauczanie. Za przykład może posłużyć Openstudy.com, który współpracuje z New York University czy Massachussets Institute of Technology. W Polsce jest to Zadane.pl. Serwisy te działają na zasadzie serwisu społecznościowego. Każdy użytkownik ma własne konto i w wybranych działach może odpowiadać na zadane pytania, bądź stawiać własne. Wzajemna

Na całym świecie social learning zaczyna odnosić sukces. Jak mówi Jane Hart z Centre for Learning & Performance Technologies: Przyszłość nauki to social learning. Na pewno wspólne uczenie może być skutecznym dodatkiem do tradycyjnych metod. W wielu

pomoc nie kończy się tylko na wyczerpujących odpowiedziach, możliwe jest również nawiązanie nowych znajomości. Wysyłanie wiadomości, dopytywanie się, wymiana źródeł informacji, wreszcie wzajemna inspiracja

Code: Girls

fot. materiały prasowe zadane.pl

Inicjatywa Zadane.pl z Google Polska Code: Girls to pierwsza tego typu inicjatywa w Polsce mająca zachęcić uczennice gimnazjów i liceów do tworzenia aplikacji. Próbujemy złamać stereotyp, że informatyka jest domeną mężczyzn. Akcja polega na indywidualnym bądź grupowym (dwu-, trzyosobowe teamy) tworzeniu aplikacji na Androida lub Google Chrome. Przedsięwzięcie trwa do 26 lutego. Zgłoszenia można wysyłać przez portal Zadane.pl (www <http://www.zadane.pl/codegirls>). Idea jaka nam przyświecała, to przede wszystkim nauka, sprawdzenie własnych umiejętności i zdrowa rywalizacja. Wszystko dzięki systemowi pytań i dpowiedzi. Na stronie portalu Zadane.pl możliwe będzie zadawanie pytań, na które odpowiadać będą inżynierowie z firmy Google. Twórczynie najlepszych aplikacji w Dniu Kobiet zostaną zaproszone do siedziby firmy Google w Krakowie, gdzie będą mogły zaprezentować swoje prace. Więcej informacji i regulamin całej akcji dostępny jest po adresem: www <http://www.zadane.pl/codegirls>.

– wszystko to służy wspólnej nauce. W serwisie aktywni są nie tylko uczniowie. Na Zadane.pl wypowiadają się również nauczyciele, wykładowcy i hobbyści, pomagając w nauce, udzielając odpowiedzi i motywując do nauki. Dzięki temu powstają również wartościowe projekty (więcej informacji w ramkach), które jeszcze bardziej zachęcają do nauki, wprowadzają element zdrowej rywalizacji, pozwalają utrwalić oraz sprawdzić swoją wiedzę i wykazać się. Jeżeli chcemy żeby nauka była również zabawą, a nie tylko przykrym obowiązkiem, powinniśmy wyjść jej naprzeciw. Świat pędzi do przodu, technologia rozwija się, nauka również. Warto wykorzystać dostępne możliwości i pozwolić młodym ludziom na nowoczesne podejście do szkoły. Dzięki dostępowi do sieci, odpowiedniemu użyciu portali społecznościowych, blogów, Wikipedii, wreszcie idei social learningu – można to osiągnąć.

Olimpiada Logiczno-Matematyczna Ogólnopolska Olimpiada Logiczno-Matematyczna to pierwsza w Polsce Olimpiada zorganizowana w całości w internecie. Jej celem było zachęcenie do rozwiązywania zadań logiczno‑matematycznych, sprawdzenie swoich umiejętności, poszerzenie wiedzy. Na potrzeby akcji nauczyciele i egzaminatorzy z OKE stworzyli tysiąc zadań na różnych poziomach trudności. Olimpiada okazała się ogromnym sukcesem. Wzięło w niej udział blisko 18 tys. osób z gimnazjów i liceów. Inicjatywa pokazała także jedną, ważną rzecz: medium, jakim jest internet, może służyć również do efektywnej nauki. Przygotowywana jest już druga edycja, nad którą patronat objęło Ministerstwo Edukacji Narodowej.

29


DOSSIER

Lulandia

WIRTUALNA kraina dzieciństwa

K

tóre dziecko nie lubi bawić się pilotem od telewizora czy włącznikiem światła? Ciągłe „pstrykanie” przyciskami w urządzeniach dorosłych, bywa często utrapieniem dla rodziców, a dla malca stanowi krok milowy w jego rozwoju i źródło bezustannej radości. Nagle, mały człowiek przekonuje się, że sam potrafi zmienić rzeczywistość. Podobne uczucie towarzyszy dziecku, które pierwszy raz siada przed komputerem i uczy się poruszać po interaktywnym świecie. Wystarczy kliknąć lub dotknąć, a ekran

30

się zmienia jak zaczarowany – postacie są w ruchu i mówią, można przenosić przedmioty z miejsca na miejsce, kolorować. Wszystko na ekranie dzieje się na życzenie dziecka i przy jego czynnym udziale, zachęca malca do kreatywnego myślenia, a samodzielność w podejmowaniu decyzji dodaje mu pewności siebie, co sprawia, że komputerowe zabawy są pod wieloma względami korzystniejsze od biernego oglądania bajek.

fot. materiały prasowe ABC Media

Daria Modelska


DOSSIER Właściwie dobrane gry komputerowe ułatwiają dziecku zdobywanie wiedzy i rozwijają inteligencję. Są nie tylko dobrą rozrywką w deszczowy dzień – ćwiczą logiczne myślenie i kojarzenie faktów, uczą wytrwałości i cierpliwość, skłaniają do szybkiego i celnego podejmowania decyzji. Oswajają dziecko z rzeczywistością, z którą będzie musiało się zmierzyć w przyszłości. Takie założenia przyświecają również serwisowi Lulek.tv, który otworzył bramy interaktywnego świata dla dzieci i rodziców w lutym 2011 r.

Ogromną sympatią cieszą się główni bohaterowie Lulandii – Lulek i królewna Rózia. Teledyski z postaciami na kanale YouTube biją rekordy oglądalności i wygenerowały 18 mln odsłon! Edukacja dla dzieci jest najbardziej skuteczna wtedy, gdy dzieci jej nie zauważają. Oprócz nauki liter, liczb czy języka angielskiego najmłodsi nabywają tu także inne umiejętności. W naszym serwisie króluje złota zasada, że nad czasem spędzanym przed komputerem powinno się panować. W egzekwowaniu jej służy zegar Bimbam strzegący bram królestwa i na nim rodzice mogą ustawić czas zabawy dziecka. Okazało się, że przedszkolaki, które z natury czują się bezpiecznie w uporządkowanym świecie wartości i zasad, bardzo zegar polubiły i traktują go z wielką powagą. Mamy nadzieję, że ta cenna cecha panowania nad czasem gry w wirtualnym świecie zaowocuje w dorosłym życiu. – dodaje twórczyni serwisu, Agnieszka Zaskórska.

fot. materiały prasowe ABC Media

Miniaturowe, animowane królestwo z Lulkiem i Rózią obejmuje ponad 100 różnego rodzaju gier, teledysków, piosenek i bajek, które nie tylko przygotowują do pierwszych lat nauki w szkole, lecz także zachęcają całą rodzinę do wspólnej, kreatywnej zabawy. Portal został objęty patronatem Wydziału Pedagogiki Uniwersytetu Wrocławskiego, a indywidualną opiekę nad nim objęła dr Elżbieta Jezierska-Wiejak, wieloletni doradca pedagogiczny dolnośląskich przedszkoli oraz wykładowca. Z ponad połowy gier można korzystać za darmo, płatna część jest całkowicie wolna od reklam i zapewnia bezpieczeństwo podczas zabawy. Twórcy zadbali o to, by bawiące się dziecko nie mogło łatwo opuścić krainy Lulandii poprzez zewnętrzne linki, a gry

można powiększać na cały ekran, chowając adres przegladarki. W serwisie utworzono również panel pomocy, przez który można szybko i skutecznie zgłosić błąd lub sugestię, uzyskując pomoc nawet w weekendy.

31


ROZMOWA MIESIĄCA

Ta reklama kłamie Nie jest historykiem, choć jak sam o sobie mówi „zarabia na życie opowiadaniem historii”, bloger, pisarz i mentor w jednej osobie. Pasjonat grywalizacji i kreowania marki, pozytywna dusza polskiego internetu. W tym numerze naszym gościem jest Paweł Tkaczyk.

fot. Ola Anzel

Rozmawiał Marek Dornowski


ROZMOWA MIESIĄCA

W

szechojciec to brzmi dumnie. Słowo skądinąd chyba Ci bliskie?

Tak określam moje stanowisko w firmie. „Właściciel” czy „prezes zarządu” nie przenoszą żadnego znaczenia, to takie niewiele znaczące tytuły. Ja wierzę, że nazwy stanowisk pracy powinny mówić coś o odpowiedzialności osoby zajmującej dane stanowisko. Np. zobacz – „menedżer pierwszego wrażenia” brzmi dużo lepiej, niż „recepcjonistka”, prawda? „Wszechojciec” to słowo pochodzące z nordyckiej mitologii, Odyn był wszechojcem świata. Martwił się o niego, naprawiał jego problemy. Ja mam taką samą relację z własną firmą – nie ma określonego zakresu obowiązków, jeśli jest problem, to go rozwiązuję. Stąd takie stanowisko. Choć na wizytówce mam jeszcze inne… Na Twoim profilu w serwisie „ludzie polskiego internetu” znalazłem cytat „Ta reklama klamie”. Skąd on się tam wziął? Ty, człowiek piszący o nowoczesnym marketingu mówi, że reklama kłamie. Zdajesz sobie sprawę ze skutków takich wypowiedzi? Wiesz, ilu młodych to czyta? Bo reklama kłamie. Albo – w zależności od definicji kłamstwa – podaje „prawdę niepełną”. Czy to coś złego? Nie, my chcemy być oszukiwani. Chcemy widzieć obrobione Photoshopem aktorki i modelki w reklamach kosmetyków, chcemy wierzyć, że zegarek czy samochód uczynią nas lepszymi ludźmi, a wybielone zęby dadzą sukces towarzyski czy szczęście osobiste. Współczesne produkty często przejmują rolę amuletów, które kupowaliśmy na szczęście – tam nawet nie było żadnych polipeptydów ani bakterii L. casei. Była za to opowieść: kamień w tym naszyjniku pochodzi od członka ekspedycji, który twierdzi, że znaleźli kopalnie króla Salomona… Czym te opowieści różnią się od dzisiejszych, np. o kawie tworzonej z najlepszych ziaren zbieranych o poranku? Zatem: reklama kłamie, a im wcześniej sobie to uświadomimy, tym zdrowiej będziemy do niej podchodzić.

A swoją drogą, czym Paweł Tkaczyk zasłużył sobie na znalezienie się w zacnym gronie „ludzi polskiego internetu”?

tem biznesplanu. To bardzo pozytywny trend.

Podobno lubisz opowiadać historię, opoO to chyba powinieneś pytać ludzi, któwiedz nam historię o… Jasiu, który sam rzy mnie do tego grona zaprosili. Gdyzbudował silną markę w polskim internebym miał zgadywać… Dzielę się wiedzą, cie. To będzie historia prawdziwa czy bajka? także w internecie. Pomagam młodym przedsiębiorcom w budowaniu marek, Myślę, że zdecydowanie prawdziwa. doradzam jako mentor w czasie róż- Mamy mnóstwo silnych marek, nie tylnego rodzaju imJa wierzę, że nazwy stanowisk pracy prez. Plus powinny mówić coś o odpowiedzialności podobno osoby zajmującej dane stanowisko. dobrze raNp. zobacz – „menedżer pierwszego dzę sobie wrażenia” brzmi dużo lepiej, niż podczas „recepcjonistka”, prawda? wystąpień publicznych i… odpowiadam na e-maile (tak przedstawił mnie ko na naszych rynkach. Od Nk.pl przez Mateusz Tułecki – Człowiek Roku Pol- FreshMail.pl czy GetResponse.pl. Ci skiego Internetu – podczas konferencji ostatni mają mocniejszą pozycję na rynku zagranicznym niż polskim. Tak Internet Beta 2010). samo zresztą, jak LiveChat… Mamy To zacznijmy od budowania marki. Po- GoldenLine (który niedawno zaczął święcamy jej na naszych łamach dużo romans z Agorą). Ci ludzie mają imiomiejsca, ale… chyba warto, bo to nie na, nazwiska, swoje własne historie. jest temat prosty i „przetrawiony” przez Silna marka to z jednej strony dobry produkt, z drugiej trudna praca nad branżę internetową. Zgadzasz się? Zgadzam, choć nie rozróżniałbym po- uświadomieniem innym, że ten promiędzy internetem i nie-internetem. dukt istnieje, przekonaniem ich do zaWśród przedsiębiorców „z reala” te- kupu. Mamy więc produkt i jego histomat budowania marki jest tak samo rię, a na to wszystko nakłada się praca skomplikowany i równie mało prze- właściciela. Wszystko musi grać…

trawiony. Z tym skomplikowaniem jednak bym nie przesadzał – wszystko jest kwestią posiadania planu, strategii. Muszę powiedzieć, że – patrząc na doświadczenia z własnej firmy – widzę, że coraz więcej firm zdaje sobie sprawę z potrzeby posiadania takiego planu. Przychodzą po strategię, konsultacje, szkolenia… Nawet w branżach, które tradycyjnie radziły sobie ad hoc, czyli np. hotelach, restauracjach… Bardzo mnie to cieszy. Kiedyś pokutował pogląd, że budowanie marki to sprawa korporacji, wielkiej firmy. Dziś już nie – wielu właścicieli firm zaczyna właśnie od tego, czyni strategię marki elemen-

Będąc na różnych spotkaniach, konferencjach, odnoszę wrażenie „teoretyzowania”, mówienia o budowie marki czy startupu, który miałby funkcjonować w idealnym świecie. Wszystko wydaje się jasne, a potem nadchodzi poniedziałek i w codzienności ta pewność, to przekonanie, że tak trzeba, rozmywa się. Wielu startupowców kompletnie o tym nie pamięta. Rozumiesz, pojęcia takie jak wizerunek czy marka odkładane są często na półkę, bo przegrywają w hierarchii wartości z hasłami typu „komu mogę wystawić pierwszą fakturę”. Wiesz, jak przeko-

33


ROZMOWA MIESIĄCA nać ludzi do tego, że to nie abstrakcja, tylko nieodzowny etap poprzedzający wystawienie faktury i gwarantujący, że będzie się ją miało komu wystawiać? W przypadku startupów to stosunkowo łatwe. Wystarczy pokazać firmy, które oferują niemal dokładnie to samo, ale jedne z nich mają markę, inne jej nie mają. Weźmy na przykład Allegro i eBay – według standardów biznesowych, globalny eBay powinien wyprzeć nasze rodzime Allegro z rynku. Ale nie, Allegro trzyma się świetnie, rośnie. Bo ma markę, której nie mają inni

zacja, o której wspominasz, to nie jest zamienianie życia w grę dla samej gry. Chodzi o coś innego. Gry, w które gramy są dobrowolne i wiążą się z przyjemnością, frajdą czerpaną z samego grania. W grywalizacji chodzi właśnie o wstrzyknięcie tego elementu frajdy do czynności, które do tej pory przyjemnymi nie były. Wierzysz w to, że dorosły człowiek, mówiąc kolokwialnie, łyknie to? Chociaż w sumie każda forma promocji czy programu lojalnościowego to też gra…

Moim zdaniem życie to nie jest gra, przynajmniej nie jedna. To seria minigier, w które gramy sami, gramy z przyjaciółmi czy… z wrogami

jego konkurenci (eBay nie jest jedyny). W niszach jest choćby Wykop, który urósł z małej firmy, a wygrał konkurencję z Gwar.pl Agory czy Wyczaj.to Onetu. W internecie wszyscy konkurują o jeden ekran użytkownika. A mówiąc dokładniej, o miejsce w jego głowie, o decyzję, co na tym ekranie się pojawi. Bez marki nie da się zbudować silnej pozycji na tym rynku. Faktury w eBay-u się nie pojawiły… A może pokazać, że życie to gra? Jedna z Twoich książek poświęcona jest grywalizacji… Wiesz, wszystko zależy od percepcji. Moim zdaniem życie to nie jest gra, przynajmniej nie jedna. To seria minigier, w które gramy sami, gramy z przyjaciółmi czy… z wrogami. Zobacz, prowadzenie samochodu to z jednej strony gra w kotka i myszkę z drogowymi radarami i patrolami policji. Z drugiej strony gra z samym sobą – dojechać do celu i nie zużyć za dużo paliwa to spore osiągnięcie. I tak dalej. Grywali-

Wierzę, choć nie z powodu gry, ale z powodu przyjemności właśnie. I nie chodzi tylko o programy lojalnościowe. Na nasyconych rynkach mamy coraz większą konkurencję – kiedyś mogliśmy dostać chleb czy mleko w jednym sklepie, w którym musieliśmy stać w kolejce. Dziś na moim osiedlu jest pięć sklepów, w których mogę to kupić. Dostępność towaru przestała być czynnikiem walki konkurencyjnej – w każdym sklepie mają chleb i mleko. Do którego zatem wejdę? Do tego, w którym zakupy sprawiają mi największą przyjemność. Ona może się brać z różnych, czasem niemal pozabiznesowych czynników: z tego, że obsługa jest miła, mam gdzie zaparkować albo… zakupy oferują mi frajdę w postaci jakiejś gry, rywalizacji, nagród… Grywalizacja zdobywa popularność właśnie dlatego, że jest coraz więcej rynków, w których nie da się już konkurować dostępnością towaru czy ceną – tradycyjnymi wartościami marketingu. Firmy zaczynają

konkurować doświadczeniem, a frajda jest nieodłącznym elementem tego doświadczenia. No to, jak wykorzystać elementy gamifikacji do wspierania Naszego biznesu, do budowania marki? Marka to miejsce w głowie naszego odbiorcy. Im więcej damy mu powodów, by o nas myślał (plus, miał pozytywne skojarzenia), tym silniejszą markę będziemy budować. W brandingu jest takie określenie jak „głębia marki” – to ogół skojarzeń, które mamy, kiedy myślimy o danej marce. Grywalizacja bardzo wpływa na tę głębię. Chcesz przykładu? Weźmy Nike – to marka sportowych ciuchów, butów. Gdyby budowali swój wizerunek jedynie na tym, nie myślałbyś o niej za wiele. Ale Nike buduje swój wizerunek także na radości ze zwycięstwa, tych wszystkich pozytywnych emocjach związanych z wygrywaniem, pokonywaniem słabości. Co jeszcze można zrobić? Jak sprawić, żebyś myślał o Nike, kiedy np. myślisz o paczce przyjaciół? Tu mamy Nike+ – aplikację, która mierzy Twoje postępy przy bieganiu, nagradzając Cię za bicie kolejnych rekordów. Przebiegłeś najdłuższy dystans w tym tygodniu? Aplikacja pochwali Cię za to. Miałeś najlepszy czas? Dostaniesz kolejną pochwałę. Ale to nie wszystko. W Nike+ możesz zaprosić przyjaciół, by biegali z Tobą – wirtualnie lub naprawdę. Tworzysz swój zespół, a aplikacja na bieżąco informuje Cię, kto w nim przebiegł więcej od Ciebie, kto Cię dogania w osiągnięciach itp. Nie tylko motywuje Cię do biegania, ale także daje pretekst do rozmowy przy sobotnim piwie. To jest właśnie głębia, którą możesz wybudować – między innymi – dzięki grywalizacji. Grywalizacja mocno akcentuje także aspekt social (społeczny) naszych czynności. Do tego też powoli się przyzwyczajamy. Zobacz komputery. W latach 90. ubiegłego wieku były to „samotne


ROZMOWA MIESIĄCA ziomy w Diablo. Ale internet sprawił, że połączyliśmy komputery i zaczęliśmy znowu tworzyć epickie rzeczy, tym razem wspólnie. Razem zrobiliśmy Wikipedię, Facebooka. I pojawiła się refleksja: jeśli jesteśmy w stanie dokonać tak wielkich rzeczy wspólnie, dlaczego się przy tym dobrze nie bawić? Razem i frajda: to elementy obowiązkowe grywalizacji. I wierzę, że każdą markę można „kon-

sumować” razem (wspólne zakupy, wspólne oglądanie telewizji, wspólne wyjście na piwo czy do kina). Trzeba tylko wpaść na pomysł, jak to opakować, jak zachęcić do tego „razem”. Tym pomysłem (a właściwie szkieletem pomysłu) są mechanizmy grywalizacji.

fot. Ola Anzel

wyspy”, a siedzenie przed komputerem – nawet jeśli było produktywne i sprawiało frajdę – było samotną czynnością. Robiliśmy za pomocą komputerów piękne rzeczy: grafiki w Photoshopie, programy itp. Ale robiliśmy to sami. Z tamtych czasów wziął się pokutujący do dziś stereotyp gracza: pryszczatego nastolatka zamkniętego samotnie w piwnicy i nabijającego kolejne po-

35


WARTO WIEDZIEĆ

Blog firmowy

Czyli, jakie podejście sprawia, że ludzie rzeczywiście chcą go odwiedzać i czytać? Od dwóch tygodni wiele osób zadaje mi i pozostałym piszącym na Across the Board (blog.paylane.com <http://blog. paylane.com/> ) pytania, które można sprowadzić do jednego: jak to zrobiliście? I nie chodzi wyłącznie o to, że nasz blog zajął trzecie miejsce w konkursie na Firmowy Blog Roku 2011. Wyróżnienie to było zaskakujące w kontekście faktu, że bodaj jako jedyni zgłosiliśmy do polskiego konkursu blog prowadzony po angielsku. Ponadto piszemy o płatnościach, czyli temacie, który wiele osób szufladkuje niemal a priori jako nudny lub skomplikowany.

S

tartowaliśmy w kategorii Blog Młody, ponieważ Across the Board istnieje od niespełna roku. Jednak w tym czasie zbudowaliśmy cały blog od zera – począwszy od projektu layoutu, a na publikacji treści kończąc. Całość prowadzimy po angielsku, ponieważ w chwili uruchamiania blogu koncentrowaliśmy się na rynkach zachodniej Europy (do tej pory większość naszych

klientów pochodzi spoza Polski). No i tematyka – płatności oraz wszystko, co z nimi związane. Jak więc w takich warunkach, udało nam się zdobyć miejsce na konkursowym podium? Firma to zespół. Cały zespół Żeby blog żył, ktoś musi pisać – to oczywiste. Pytanie tylko kto? Każdy ma w firmie swoje obowiązki, nie każdy

zaś musi mieć chęci czy zdolności do prowadzenia blogu. Mieliśmy to szczęście, że stały trzon naszego zespołu jest na tyle niewielki, iż zdołaliśmy szybko dojść do porozumienia – piszemy wszyscy. Nie chcieliśmy „oddelegować” np. jednej czy dwóch osób z marketingu i uczynić prowadzenie blogu ich obowiązkiem. Szybko zacząłby im ciążyć, co z kolei zauważyliby czytelnicy. Moż-

fot. materiały prasowe Paylane

Jan Makulec


WARTO WIEDZIEĆ

fot. materiały prasowe Paylane

na by wtedy oczekiwać, że wpisy z czasem stracą na jakości, czy wręcz styl pisania danego autora zacznie być ewidentnie wymuszony. Uniknęliśmy tego, rozdzielając pracę na więcej osób. Co istotniejsze, nasz blog jest dzięki temu prawdziwie firmowy! Deweloperzy napiszą o stronie technicznej naszej działalności lub podzielą się informatycznymi ciekawostkami, marketingowcy opowiedzą o reklamie czy przeprowadzą wywiady z ciekawymi osobami, a sprzedawcy podzielą się wrażeniami z targów czy konferencji. Pokazujemy naszą działalność z różnych stron, a czytelnik sam może wybrać ujęcia, które go najbardziej interesują. Nikt też nikogo nie cenzuruje. Każdy ma swój styl i każdy może go rozwijać w dowolnym kierunku. Tu również decyduje czytelnik – może wręcz czekać na wpisy od ulubionych autorów. I choć początkowo mieliśmy lekkie obawy, czy takie rozdrobnienie nie ujmie blogowi charakteru, to najwyraźniej okazało się dobrą decyzją. Blog firmowy, ale dla ludzi Gdy zadaliśmy sobie pytanie: czego najbardziej nie lubimy na blogach firmowych? – wszyscy odpowiedzieliśmy podobnie. Otóż nie lubimy, gdy firmy piszą wyłącznie o sobie oraz gdy ich wpisy brzmią niczym noty dyplomatyczne. Każdy człowiek chce być traktowany po ludzku, więc należy zwracać się do niego jak do człowieka właśnie, a nie bezosobowej masy czy, co gorsza, jakiegoś urzędu. Staramy się zatem pisać możliwie naturalnie, bez przyjmowania służbowej pozy. Czy i jak nam to wychodzi – to ocenić mogą tylko czytelnicy. Nieskromnie śmiem jednak twierdzić, że nie jest najgorzej, bowiem jednym z kryteriów ocen w konkursie (i to dość istotnym, bo o wadze 40%) było łamanie stereotypów komunikacji firm. Płatności bezpośrednio kojarzą się z nudnymi finansami, więc można rzec, że przynajmniej teoretycznie łatwo

Jan Makulec administrator i prowadzący blog.paylane.com

było się tu wyróżnić. Mimo wszystko mamy na uwadze również ogólny image firmy – staramy mieścić się w pewnych granicach, by potencjalni klienci nie musieli odpowiadać sobie na pytania: czy aby na pewno mogę powierzyć swoje pieniądze takim ludziom? Design – drugi plan też jest ważny Oczywiście treść jest najważniejsza (osławione content is king) i jeśli pod tym względem strona kuleje, to nawet najlepszy layout jej nie pomoże. Jeżeli jednak blog zdobywa publikę swoją zawartością, to designem strony można ten proces wzmocnić lub osłabić. W tym przypadku również zastanowiliśmy się nad tym, czego mamy dość podczas przeglądania innych blogów. Poza szeroko pojętymi wrażeniami estetycznymi, które są przecież zależne od gustów, najczęściej wskazywaliśmy na mikroskopijne czcionki, reklamy (lub inne elementy niepotrzebnie spowalniające stronę, a niewnoszące treści, funkcjonalności ani nawet niepoprawiające estetyki) czy strony o wyglądzie przypominającym tabelki. Najpierw powstał layout blogu, wyłącznie na podstawie naszych uwag i spostrzeżeń. Chcieliśmy zrobić stronę, którą sami z przyjemnością byśmy odwiedzili. Oczywiście można powiedzieć, że i tak część osób korzysta z czytników RSS czy subskrypcji

e-mailowych, a tego rodzaju stronę odwiedza się zwykle, mając konkretny powód – gdy interesuje nas tematyka lub sama firma. Jednak z drugiej strony gdyby wygląd był zupełnie bez znaczenia, to triumfów nie święciłyby takie narzędzia jak Readability, Clearly od Evernote czy mnóstwo innych o podobnej funkcjonalności. Służą one do wybierania z danej strony „treści właściwej”, pozbywania się wszystkiego, co zbędne (reklamy, nagłówki itd.) i prezentowaniu w wygodnej do czytania formie. Na podstawie własnego przykładu twierdzę, że udany blog firmowy to w dużej mierze efekt odpowiedniego podejścia. Zdefiniowanie głównych założeń na początku pomaga uniknąć późniejszych niepewności i niespójności. A dobre założenia to także takie, które są w zgodzie z poglądami autorów. Jeśli narzuci się piszącym wytyczne sprzeczne z ich postrzeganiem, to prędzej czy później stanie się zauważalne w ich tekstach. Myślę, że podstawowy klucz stanowi jednak szczerość. Ludzie nie lubią, gdy inni udają kogoś, kim nie są. Nie pozujmy na takich, jakimi chcielibyśmy, by nas postrzegano – na pewno wyjdzie to sztucznie. Lepiej być naturalnym i pokazać, że zespół to nie tylko firma, ale nade wszystko ludzie.


WARTO WIEDZIEĆ

Przedsiębiorcy wczoraj i dziś. Co się zmieniło? Z czasów PRL-u wyszliśmy obronną ręką i śmiało ruszyliśmy w stronę kapitalizmu. Odważnie zakładaliśmy firmy i czekaliśmy cierpliwie na otwarcie ramion zachodniej Europy. Ostatnie dwie dekady to czas permanentnych zmian polskiej przedsiębiorczości, naszej biznesowej świadomości oraz ewolucja w dziedzinie narzędzi, jakimi dziś możemy dysponować na poziomie zarządzania firmą. Zatem, co się zmieniło w życiu polskiego przedsiębiorcy przez ostatnie 20 lat? Lidia Skrzyniecka

W

izerunek

To właśnie zmiana wizerunkowa jest pierwszą dostrzegalną zmianą wśród polskich przedsiębiorców. Budowa nowego systemu gospodarczego, opartego na zasadach ekonomii rynkowej, zaowocowała doniosłymi przemianami społecznymi, i od nich się zaczęło. Przez wiele lat panowało przekonanie o nadrzędnej roli wielkoprzemysłowej klasy robotniczej, jej ważnej misji w rozwoju cywilizacyjnym. W końcu zostało to zakwestionowane. Jej dotychczasową pozycję skutecznie zastąpiły inne struktury. Jedną z nich była klasa przedsiębiorców pracujących na własny rachunek. Jednak na początku podchodzono do nich nieufnie. W roku 1997 przedsiębiorcy z firm jedno- i wieloosobowych stanowili zbliżoną wiekowo grupę (średnio 40 lat). Średnią wieku nie odbiegali od nich pracownicy najemni. Przedsiębiorcy, jako całość, byli grupą lepiej wykształconą od pracowników najemnych. Wśród pracowników wykształcenie podstawowe miało 14% osób. Wśród przedsiębiorców z firm jednoosobowych liczba ta malała do 10%. Z kolei, przedstawiciele firm wieloosobowych tylko 3%. Natomiast wykształcenie wyższe posiadało 17% przedstawicieli obu kategorii przedsiębiorców oraz 11% pracowników najemnych. Podsumowując, można stwierdzić, że prowadzenie

38

działalności gospodarczej, zwłaszcza kierowanie firmami wieloosobowymi, wymagało wykształcenia na poziomie ponadprzeciętnym. Jednak nie było to zazwyczaj wykształcenie wyższe. A jak jest teraz? Z badania zrealizowanego przez Tax Care wynika, że statystyczny obraz polskiego przedsiębiorcy to: mężczyzna do 40 lat (to się nie zmieniło), wykształcony (po studiach), chcący zwiększyć swój status majątkowy i stać się niezależnym. Wielkość Po roku 1989 zaczęły powstawać małe rodzinne biznesy. Następnie pojawiły się większe firmy, zagraniczne korporacje, nasze duże przedsiębiorstwa. Jak widać, wszystko podlega uwarunkowaniom politycznym, gospodarczym, a biznes odzwierciedla ich kondycję. Dziś obserwujemy trend samozatrudnienia i mikroprzedsiębiorstw. Mogliśmy się o tym przekonać podczas pierwszego Europejskiego Kongresu Małych i Średnich Przedsiębiorstw. Kongres odbył się w pierwszym tygodniu października w Katowicach. Podczas dwóch dni dyskusji dowiedzieliśmy się między innymi, jaka jest aktualna kondycja polskich firm. Najnowsze dane zaprezentowała Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP). Jej przedstawiciele podali, że w Polsce zarejestrowanych jest 1,7 mln firm. – To o 1,2 mln więcej niż w 1991

roku. Z tego aż 99% należy do sektora MŚP, natomiast 96% to przedsiębiorstwa mikro. Dla porównania w UE firmy mikro stanowią 92% ogółu przedsiębiorstw – wskazała podczas sesji otwierającej Bożena Lublińska‑Kasprzak, prezes PARP. Jak wynika z badań, Polska jest na szóstym miejscu w Europie, jeśli chodzi o liczbę zarejestrowanych działalności. – Ostatnie 23 pokazały, że Polacy są narodem, który przedsiębiorczość ma we krwi i jeśli stworzone są choćby minimalne sprzyjające warunki, chętnie inwestują we własny biznes. Potwierdzają to analizy PARP-u. W Polsce aż 60% ludzi do 30 roku życia deklaruje chęć pracy na własny rachunek, jednak w rzeczywistości tylko 30% z nich zakłada firmę. Ambicja spotyka się tu z niechęcią do podejmowania ryzyka – komentowała pani prezes. Ponad połowa miejsc pracy stworzonych przez przedsiębiorstwa w latach 2003–2008 była zasługą małych firm – wynika z raportu PARP. – MŚP wytwarzają połowę krajowego PKB i zatrudniają ponad 60% pracowników w Polsce. Są elastyczne i w sytuacjach kryzysowych najszybciej dostosowują się do zmian – zaznacza Tadeusz Donocik, prezes Regionalnej Izby Gospodarczej w Katowicach.


WARTO WIEDZIEĆ Integracja Przed przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej przeprowadzono szereg badań sondażowych, z których wynikało, że polscy przedsiębiorcy nie czują się bezradni wobec rzeczywistości zmieniającej się pod wpływem procesów integracyjnych. Obmyślali raczej konkretne posunięcia pozwolące im przetrwać, a następnie rozwijać w nowych warunkach. Przedsiębiorcy prowadzący małe firmy wypadli w sondażach jako grupa najsłabiej przygotowana do wejścia Polski w struktury unijne. Dlaczego? Ponieważ kontakty między polskimi firmami a przedsiębiorstwami z krajów Wspólnot Europejskich, pozwalały pewnej grupie przedsiębiorców zgromadzić doświadczenia. Jednak większość społeczeństwa, w tym w dużej mierze także przedsiębiorcy małych i średnich firm, nie mieli wiele okazji do bezpośredniego kontaktu ze zjawiskami mającymi związek z procesem integracji. Stąd ich niepewność, a często nawet brak zainteresowania. Dziś fundusze unijne oraz możliwość podbijania zagranicznych rynków są szansą dla polskich przedsiębiorców. Do 2004 roku Polska korzystała z tzw. pomocy przedakcesyjnej – środków finansowych dla krajów starających się o członkostwo w UE. Po wstąpieniu do Wspólnoty mogliśmy wciąż wykorzystywać pomoc przedakcesyjną i dodatkowo otrzymaliśmy nowe możliwości wsparcia. Lata 2007–2013 to kolejny okres programowania, w ramach którego Polska otrzymała wsparcie na roz-

wój poszczególnych regionów i całego kraju, rozwój zasobów ludzkich oraz na zbliżenie poziomu życia ludności w Polsce do standardów europejskich. Stały się popularne inkubatory przedsiębiorczości, pojawiły się startupy technologiczne i nie tylko, zaczęło królować samozatrudnienie. W związku tym zaobserwowaliśmy wyjątkowo liczne rejestrowanie mikroprzedsiębiorstw. Ciekawa, z analitycznego punktu widzenia, wydaje się być perspektywa roku 2014, kiedy środki z Unii Europejskiej zostaną wyczerpane. Jednak z punktu widzenia małych przedsiębiorstw może się to okazać dużym zagrożeniem. Z pewnością powinniśmy się spodziewać spadku zainteresowania otwieraniem własnej działalności gospodarczej. Zarządzanie Zarządzanie firmą w Polsce, po roku 89. było w fazie raczkowania. Przez zastój rynkowy spowodowany podejściem etatystycznym, brak nam było doświadczenia w tej dziedzinie. Najlepiej radziły sobie firmy rodzinne. Pracownicy będący w jednej rodzinie komunikowali się bezpośrednio w domu, w firmie, zawsze byli w stałym kontakcie. Nieco gorzej wyglądały relacje w firmie zatrudniającej obce sobie osoby. Telefony komórkowe miały dopiero pojawić się na polskim rynku, nie każdy posiadał telefon stacjonarny, a kontakty listowne znacznie opóźniały działania. Z jednej strony tempo pracy było wolniejsze, z drugiej wstrzymywany był potencjał przedsiębiorstw przez

brak rozwiniętej struktury komunikacyjnej. Dodatkowo, zamiast komputerów – maszyny do pisania, zdarzały się liczydła, umowy duplikowane były za pomocą kalki, a pracowników kontrolować można było wyłącznie według zasady „pańskie oko konia tuczy”. Dziś wszystkie te rzeczy możemy robić bez wychodzenia z domu. Wystarczy internet i urządzenie, do którego go podłączymy. W roku 2011 mamy w Polsce do czynienia z nowoczesnymi aplikacjami wspomagającymi zarządzanie firmą. Jesteśmy świadkami tworzenia się nowej kultury przedsiębiorczości. Możemy kontrolować działania w firmie z poziomu przeglądarki internetowej, z każdego miejsca na świecie. Komunikacja z pracownikami i klientami odbywa się niemal w czasie rzeczywistym, a praca grupowa nie musi oznaczać siedzenia w tym samym pomieszczeniu, a nawet przebywania w jednym państwie. Firmy, które już korzystają z mobilnych aplikacji online do zarządzania swoim przedsiębiorstwem wskazują konkretne wymierne korzyści, jakie z tego czerpią: oszczędność czasu, pieniędzy, konkurencyjność na rynku, ulepszona komunikacja z pracownikami, klientami, partnerami, a przede wszystkim mobilność. Wszystko to w 22 lata po transformacji i 7 po przystąpieniu do Unii Europejskiej. Artykuł powstał na postawie materiałów Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości, rządowej strony poświęconej funduszom europejskim, Exnui.com oraz sprawozdań udostępnionych przez Kongres MSP

Komentarz eksperta: Marcin Sznyra, Exnui.com Ostatnie dwa lata rzeczywiście obfitują w wysyp startupów internetowych. Wiąże się to zarówno z funduszami, które można uzyskać na własny pomysł z Unii (do dyspozycji mamy kilka dróg np. PARP, inkubatory), jak i z otwartością na pomysły napływające do nas z krajów bardziej rozwiniętych. Dobrze korzystać z tego, co sprawdza u sąsiadów i przełożyć to na polskie warunki. Często to prosta droga do własnego planu na biznes. Jednym z takich pomysłów jest wspomniane w tekście

oprogramowanie do zarządzania firmą dostępne online. Idea ta już powoli podbija polski rynek. Jeszcze chwila i otworzą się na nią nie tylko duże przedsiębiorstwa, ale i firmy z sektora MŚP. Z nadzieją czekamy na zmiany w polskiej kulturze przedsiębiorczości, skuteczności biznesowej i odważnego korzystania z pomocnych narzędzi. Chcemy mieć też w tym swój udział i udowodnić polskim przedsiębiorcom, że również u nas może być łatwiej!

39


WARTO WIEDZIEĆ

Body language – czyli język milczy ciało mówi Anita Kijanka hyba wszyscy chociaż raz słyszeli o badaniach psychologa Alberta Mehrabiana, który stworzył regułę 55-38-7. Nie są to żadne cudowne liczby, które pozwolą na wygraną w totka, ale ogólne podsumowanie tego, jak wygląda proces komunikowania się ludzi. Zgodnie z tymi danymi 55% naszej komunikacji stanowi mowa ciała, 38% to głos, jego tembr i modulacja, a zaledwie 7% to słowa. Mimo że padają zastrzeżenia co do tego, jak wyglądała metodologia badań prowadzonych przez Mehrabiana, wiele późniejszych analiz potwierdza, że jesteśmy bardziej skłonni uwierzyć mowie ciała osoby, z którą rozmawiamy, niż tylko wypowiadanym słowom. Kilka lat po nim Michael Argyle przeprowadził badania, które wykazały, że mowa ciała jest 12,5 razy ważniejsza podczas oceny postawy drugiej osoby. Dlaczego o tym piszę? Przede wszystkim po to, aby przypomnieć lub uświadomić czytelnikom, jak istotne jest świadome wykorzystanie mowy ciała w trakcie wszelkiego rodzaju spotkań, wystąpień czy prezentacji. Wiele osób opiera się jedynie na tym, co ma do przekazania. Nie ulega wątpliwości, mówić ciekawie, merytorycznie, „do rzeczy” to podstawa każdego wystąpienia. I nie ma co się spierać, kiedy ktoś powie, że wygląd to za mało. Oczywiste jest, że za mało. Proszę sobie wyobrazić piękną kobietą bądź przystojnego mężczyznę, każde z nich wychodzi świetnie ubrane przed swoich słuchaczy, ale nie jest przygotowe do takiego spotkania. Jak potraktujemy taką prezentację? Jako słabą, nudną, nie-

40

potrzebnie zajmującą czas. Szalenie ważne jest przygotowanie się do wystąpienia, a oto kilka rad, jak to zrobić, mając w pamięci to, o czym napisałam wyżej: 1.Dowiedz się, do kogo będziesz mówił Kiedy jesteś specjalistą w danej branży i masz prezentację dla osób z nią niezwiązanych posługiwanie się słownictwem, którym na co dzień operujesz sprawi, że nie zostaniesz właściwie zrozumiany. Kilku słuchaczom możesz zaimponować nowym, nieraz orientalnym dla nich określeniem, jednak wielu może wyjść zniechęcona przede wszystkim dlatego, że nic z tego wystąpienia nie zrozumie. Stąd dowiedz się, kto Cię będzie słuchał. Za tym też idzie sposób i styl ubrania. I tutaj mała uwaga, zauważyłam, że za każdym razem, kiedy podkreślam konieczność świadomego doboru odzieży do spotkania większość mężczyzn reaguje bardzo szybko i agresywnie, komentując to w ten sposób, że garnitury i krawaty nie są dla nich. To tylko tłumaczy, że niektórzy mają bardzo małą wiedzę tego, jak można się ubrać na dane spotkanie. Czasem wystarczy uprasowana koszula, jeansy, wypastowane buty i już wygląda się właściwie. 2.Dowiedz się, dlaczego masz wystąpienie Czy ta prezentacja służy sprzedaży Twoich usług, produktów, przybliżeniu jakiegoś zagadnienia czy przekazaniu wiedzy. Pytanie niby banalne, ale pozwoli to później na własną ocenę tego spotkania. Sam stwierdzisz, czy wypadłeś dobrze, osiągnąłeś właściwe re-

zultaty. Jeśli tak, to świetnie. Jeśli nie, samodzielnie przeanalizuj swoje wystąpienie i pomyśl, co takiego mógłbyś zrobić, żeby następnym razem udało się je osiągnąć. Początkowo może to wydawać się dziwne, dla niektórych bez sensu, ale taki własny feedback pozwoli Ci ulepszać każde kolejne spotkanie i zwiększać jego efekty. 3.Dowiedz się, ile będziesz miał czasu na wystąpienie (nawet orientacyjnie) Kiedy wiesz, ile masz czasu na prezentację, jesteś w stanie przygotować się do jej wygłoszenia i osiągnąć wszystkie cele. Mimo to nie można zbyt wiele treści zawierać w wygłaszanym materiale, ponieważ może się okazać, że zbyt duża ilość zostanie w bardzo małym stopniu przyswojona i zapamiętana. Bardzo lubię prostą zasadę dotyczącą prezentacji: • Pomyśl, co zamierzasz powiedzieć, • Powiedz to, • Powtórz, co powiedziałeś. Nie zakłada ona ogromnych partii materiałów, jakie zostaną przekazane, a tak skonstruowana pozwala na zapoznanie słuchaczy z najważniejszymi treściami. Według mnie istotne jest, aby nie zostawiać najważniejszych informacji na koniec, a stale wplatać je w prezentację. Korzystając z tych kilku porad, jak przygotować się do prezentacji oraz pamiętając, jak ważna jest mowa ciała (o niej więcej w następnym numerze) może choć trochę łatwiej wyjdzie każdemu z czytelników przekazywanie dalej swoich myśli.

fot. materiały prasowe

C





PO GODZINACH

Rafał Janik | Z BIBLIOTEKI STARTUPOWCA

Zimowe wieczory sprzyjają dobrej lekturze. Można ten czas oczywiście przeznaczyć na pozycje określane mianem „lekkie łatwe i przyjemne” i następnego dnia o nich zapomnieć. Można jednak skusić się na lektury, które wymagają od czytelnika trochę więcej uwagi i których przesłanie warto wziąć sobie do serca. Jeśli bardziej przemawia do Was ta druga opcja, to warto zapoznać się z tym, co rekomenduje Rafał Janik.

E-Commerce to najważniejsza chyba branża w internecie, a na pewno w polskim internecie. Generuje ona największe przychody i chyba przez długi czas tak pozostanie. Dlatego kusi tak wielu i z każdym dniem pojawiają się nowe sklepy internetowe, a za nimi „poszukiwacze złota”, którzy wierzą, że za chwilę staną się milionerami. Wierzą, że wystarczy uruchomić sklep, by odnieść sukces, a e-commerce to taki dziki zachód, gdzie wystarczy być, by odnieść sukces. Niestety droga do sukcesu biznesowego nie jest łatwa. Na każdego czekają niespodzianki związane z wyborem technologii sklepu, polskim prawem, logistyką, zwrotami towarów i inne mniejsze lub wieksze problemy. Dlatego zanim zamarzysz o staniu się polskim Jeffem Bezosem przeczytaj książkę Tomka Karwatki i Dawida Sadulskiego E-commerce. Proste odpowiedzi na trudne pytania.

Tytuł: E-commerce. Proste odpowiedzi na trudne pytania Autor: Tomasz Karwatka, Dawid Sadulski Wydawca: Wolters Kluwer Ilość stron: 336 Rok wydania: 2011

Książka w czytelny sposób przeprowadzi Cię przez większość aspektów tworzenia i życia sklepu internetowego: • Strategia • Projekt • Marketing • Oprogramowanie • Logistyka Już sam zakres tematyczny pokazuje, że sklep internetowy to coś więcej niż „fajna” domena, która „na pewno przyciągnie miliony kupujących”. Książkę napisali praktycy, a nie akademiccy teoretycy. Oprócz porad i odpowiedzi autorów zawiera również opinie zebrane wśród przedsiębiorców działających w branży internetowej od lat. Największą wartością tej pozycji jest to, że można skorzystać z doświadczenia osób, które latami pracowały na swój sukces i teraz mówią otwarcie, czego należy unikać i co należy zrobić, by szybciej trafić na ścieżkę sukcesu w e-commerce. Każdy, kto zaczyna przygodę z e-commerce lub prowadzi od jakiegoś czasu sklep internetowy powinien mieć tę lekturę na swojej półce. Jest to kompendium wiedzy, które można przeczytać od deski do deski, ale też zaglądać w poszukiwaniu wskazówek w trudnych sytuacjach. Dlatego polecam ją tym, którzy myślą o stworzeniu sklepu, chcą rozwinąć już prowadzony biznes, a także tym, którzy z czystej ciekawości chcieliby się dowiedzieć czym ten e-commerce jest. Nie traćcie czasu na uczenie się na swoich błędach, uczcie się na błędach i radach innych. Dzięki tej książce zaoszczędzicie miesiące żmudnej nauki biznesu, a być może unikniecie porażki na twardym rynku e-commerce, gdzie Wasza konkurencja zrobi wszystko, by Was wyprzedzić (a na pewno przeczyta tę książkę). Zaoszczędzony czas wykorzystajcie do tego, by Wasz biznes osiągnął odpowiednią skalę, a klienci byli zadowoleni z Waszej oferty.

44


Robert Woźniakowski |OKIEM CDROLLER’A

PO GODZINACH

Nie samą pracą człowiek żyje. W końcu muzyka to – parafrazując Ludwika Jerzego Kerna – niebo z nutami zamiast gwiazd. Dlatego od bieżącego numeru postanowiliśmy wprowadzić Was w świat muzyczny, po którym przewodnikiem będzie Robert Woźniakowski – osoba, która jak mało kto potrafi żyć muzyką. Wiemy, że niemożliwe jest trafić w upodobania muzyczne każdego, ale jeśli choć jeden z naszych czytelników dzięki tym wyprawom odkryje nowy i nieznany dla siebie muzyczny świat, to warto było. Miłego rollowania.

T.Love Story się nie kończy 2 lutego T.Love skończy 30 lat! Podobno, jak podaje Muniek, 2 lutego 1982 roku zespół zagrał swój pierwszy koncert i to nie byle gdzie, tylko w IV LO w Częstochowie. Od tamtego momentu wiele się zmieniło, nazwa, członkowie czy sytuacja polityczna. Jedynie Muniek i muzyka została taka sama – rock & roll w najlepszym wydaniu! Można się o tym przekonać, słuchając najnowszego boxu T.Love pt. Story.

T.lovestory [15CD+DVD] Wykonawca: T.Love Firma fonograficzna: EMI Music Poland Data wydania: Październik 2011

Box ukazał się jesienią zeszłego roku i można go zaliczyć do najlepszych wydawnictw wielopłytowych, które pojawiły się na polskim rynku. Nie tylko ze względu na zawartość, ale również formę i sposób wydania. Zawiera pełną dyskografię T.Love z katalogu Emi Music Poland. W sumie 14 monograficznych płyt zespołu oraz dwie płyty DVD. Dodatkowo box zawiera książeczkę z wszystkimi tekstami i ciekawymi opiniami znanych muzyków i dziennikarzy na temat T.Love. Trudno tu przywołać wszystkie najlepsze przeboje T.Love, każdy mógłby podać swoją najlepszą 10. Najważniejsze cechą tego wydania jest to, że wśród wszystkich znanych można znaleźć wiele nigdy niepublikowanych piosenek lub ich wersji. Wytwórnia zadbała również o warstwę wizualną. Dwie dołączone płyty zawierają nagrania live i teledyski, z których zespół jest również słynny. Box promują trzy nowe wcześniej niepublikowane piosenki. Wśród nich już przebój Polskie mięso. Ostra krytyka obecnej sytuacji, pokazana w teledysku zrealizowanym przez Xawerego Żuławskiego. Zdecydowanie CDRoller poleca tę pozycję i nadaje jej status obowiązkowej w kolekcji każdego fana muzyki... Muniek keep rollin’...

45


Idea projektu jest prosta. Pokazać ludzi tworzących Internet w Polsce. Chcemy pokazać ludzi zróżnicowanych, ciekawych, barwnych, uchwyconych w czarno­białych fotografiach Aleksandry Anzel.

web 2

LUDZIE POLSKIEGO INTERNETU

www.webdokwadratu.pl, www.olaanzel.pl

FILIP MIŁOSZEWSKI Współzałożyciel Listonic, czyli mobilnej listy zakupów dostępnej na wszystkich typach telefonów oraz w Internecie. Z wykształcenia programista, z zamiłowania webdevelo­ per, ukończył Coventry University w UK oraz Politechnikę Łódzką. Po studiach wraz z Piotrem Wójcickim oraz Kamilem Janiszewskim stworzył spółkę BitsKitchen specjalizującą się w projektach webowych realizowanych dla klientów z Polski i Irlandii. Od 2009 konsekwentnie rozwija Listonic, czyli jeden z popularniejszych polskich serwisów mobilnych, który na dzień dzisiejszy może pochwalić się ponad 140 000 użytkownikami, stałą współpracą m.in. z Orange, Microsoft, Empik.com oraz dużymi klientami z branży FMCG (m.in. Real, Unilever, Kraft). W wolnym czasie współtworzy liberalny magazyn Liberte! oraz angażuje się w mniejsze projekty Fundacji Industrial. Inspirowany przez technologie, wieczorami jeździ na rowerze, a odpoczywa przy dobrym stand­up comedy. @milof na facebooku, G+, twitterze i tumblr.

PARTNERZY PROJEKTU


PO GODZINACH

„11 wspaniałych” Dla tych, którzy odsypując samochód ze śniegu marzą o nadejściu wiosny, a wraz z nią sportowych emocjach związanych z rozgrywkami piłkarskimi, przygotowaliśmy materiał o serwisie, który może sprawić, że nawet najnudniejszy mecz z ligowego podwórka dostarczy nam niesamowitych wrażeń. Poza tym, jak wiadomo, ilu Polaków, tylu lekarzy, ilu sympatyków futbolu, tylu znawców trenerskiego rzemiosła, którzy zawsze wiedzą lepiej. I gdyby tylko dać im szansę, okazaliby się zbawieniem dla polskiej piłki. Teraz będą mieli szansę sprawdzić się w praktyce. Ale po kolei. Łukasz Wojciechowski

fot. materiały prasowe moja11.pl

W

yobraźmy sobie, że jest piątek wieczór godzina 18.00. Wymarzona pora tygodnia dla każdego kibica. Czas zasiąść wygodnie przed telewizorami. Właśnie rozpoczyna się pierwszy mecz kolejnej kolejki Ekstraklasy i tym samym następny odcinek „serialu” pt. Moja11.pl. Z tą tylko różnicą, że tutaj czekają emocje nieporównywalnie większe od tych, do których przyzwyczaiło nas większość seriali rodzimej produkcji. Źródłem dodatkowych emocji gwarantowanych przez serwis Moja11.pl jest nic innego, jak udział w wirtualnej grze, gdzie każdy może zabawić się w trenera i menadżera drużyny i skompletować własny team ze wszystkich graczy występujących dziś w polskiej lidze. W pierwszym meczu Jagiellonia Białystok wygrywa na własnym boisku z Lechem Poznań 1:0. Zwycięską bramkę dla gospodarzy zdobywa – nie kto inny

jak – Tomasz Frankowski. Co to oznacza? Ze sportowego punktu widzenia wiele rzeczy, ale nie skupiajmy się na razie na tym. Przede wszystkim oznacza to 10 pkt. dla tych wszystkich, którzy w wirtualnej 11 postanowili postawić na popularnego „Franka”. Skąd wzięły się te punkty? Zostały naliczone według następującej punktacji obowiązującej w serwisie: 4 punkty za zdobytą bramkę, 2 za zwycięstwo drużyny, 2 za grę w podstawowym składzie oraz 2 dodatkowo punkty za zwycięską bramkę. Zawodnicy mogą też tracić punkty, np. za stratę bramki lub za niewykorzystanie rzutu karnego. Wszystko, co dotyczy punktacji zawodników dostępne jest w profesjonalnie prowadzonych statystykach, do których zawsze można zajrzeć i dowiedzieć się więcej o danym zawodniku. Informacje te, przydatne będą zwłaszcza przed jego transferem do naszej

drużyny. Każdy zawodnik ma określoną cenę na Liście Transferowej. W zależności od zdobywanych punktów ceny te wzrastają. Transferów można dokonywać między kolejkami, czyli w trakcie tygodnia. Każdy transfer trzeba dobrze przemyśleć, ponieważ za sprzedaż zawodnika zostanie pobrana prowizja punktowa i pieniężna. No chyba, że robimy zakupy podczas trwania darmowego okienka transferowego lub przed pierwszym założeniem drużyny, ale czym by były zakupy bez pieniędzy? Na początku istnienia drużyny na zakup pierwszych zawodników, każdy ma do dyspozycji 25 wirtualnych milionów. Budżet ten możemy zwiększać przez pozyskiwanie wirtualnych sponsorów. Oczywiście, jak to w życiu bywa, każdy sponsor ma swoje wymagania i w tym przypadku nie jest inaczej. Sponsora

47


PO GODZINACH

można pozyskać po zdobyciu odpowiedniej liczby punktów przez drużynę. Każdy wirtualny sponsor to 2 mln do budżetu drużyny.

się w przypadku większości mikropłatności na efekcie skali. Jeśli kody zakupi 10 graczy, to żaden z tego biznes, ale niech przy każdej kolejce zakupi go

Po zakupieniu 18 zawodników na rynku transferowym, można przystąpić do wybrania podstawowej jedenastki oraz czterech rezerwowych. Pozostałych trzech zawodników trzeba odesłać na trybuny. Dalej wybieramy jedną z kilku formacji drużyny oraz kapitana. Dodajmy, że wybór kapitana jest bardzo ważnym elementem taktycznym w ustawieniu drużyny, ponieważ punkty zdobyte przez kapitana są podwajane.

1000 użytkowników i już cyfry są bardziej przyjemne dla oka. Oczywiście większy zakup kodów nie oznacza automatycznego zwycięstwa, bo wszystko weryfikowane jest w odniesieniu do realnych wyników osiąganych przez dane drużyny.

A co się dzieje w przypadku, kiedy – tak jak teraz – trwa przerwa w rozgrywkach Ekstraklasy? W sumie pomiędzy rundami są to najczęściej dwa miesiące, a i podczas trwania samej rundy jest Źródłem dodatkowych emocji gwarantowanych przez serwis Moja11.pl parę dwutyjest nic innego jak udział w wirtualnej grze, gdzie każdy może godniowych zabawić się w trenera i menadżera drużyny i skompletować własny przerw na team ze wszystkich graczy występujących dziś w polskiej lidze. mecze międzypaństwowe.

Tak przygotowanym zespołem można zacząć rywalizację w 11 rankingach i walczyć o 52 nagrody pieniężne o łącznej wartości 16 tys. zł! Przy całkiem sensownie rozbudowanym systemie gry, twórcy serwisu zaproponowali użytkownikom tylko jeden element płatny, są nim sponsorzy wirtualni. Żeby pozyskać sponsora, trzeba użyć Kodu do Gry. Jego koszt przy płatności SMS-a 2, 46 zł. Serwis opiera się więc na typowym modelu freemium, gdzie każdy może założyć sobie konto w serwisie i prowadzić trzy drużyny bez żadnych opłat, ale… Nie ma co ukrywać, że pieniądze od sponsorów wirtualnych to duża pomoc i niejeden wirtualny gracz skusi się na taki zakup, mając w świadomości niską jego wartość. Cały model opiera

Oprócz wcześniej wspomnianych rankingów, dodatkowe nagrody można zdobywać, biorąc udział w organizowanym przez serwis Pucharze. Zasady są bajecznie proste. Rywalizuje się z innymi użytkownikami. Puchar, jak to w przypadku pucharów, jest rozgrywany systemem pucharowym, czyli zwycięzca przechodzi dalej. Jedna runda to jedna kolejka rozgrywek Ekstraklasy. Drużyna, która zdobędzie większą liczbę punktów w danej kolejce przechodzi dalej.

– To było jedno z najważniejszych pytań, które sobie zadawaliśmy podczas tworzenia serwisu. – mówi Piotr Horszczaruk, jeden z twórców Moja11.pl – Nasza polska liga jest jedną z niewielu, z tak długą przerąę w rozgrywkach. Liga angielska, dla przykładu, praktycznie gra non stop. Odpowiedzią na to pytanie są rozgrywki „Ligi Typerów” i możliwość typowania meczy różnych lig europejskich oraz meczy międzypaństwowych. Jako pierwsi połączyliśmy elementy gry menadżerskiej z elementami tzw. „Typera”. Liga Typerów” ma swój oddzielny ranking, ale jest jednocześnie nieodłącznym elementem zabawy i przy dobrym typowaniu można pozyskiwać dodatkowych sponsorów dla swoich drużyn. Dzięki temu elementowi możemy praktycznie nieprzerywalnie prowadzić roz-

Nasza polska liga jest jedną z niewielu, z tak długą przerwą w rozgrywkach. Liga angielska, dla przykładu, praktycznie gra non stop.

Jeśli komuś to jeszcze mało, może stworzyć własną ligę prywatną i zapraszać do niej znajomych. Ligi Prywatne mają swoją klasyfikację.

grywki na naszym serwisie. Dla przykładu drugą edycję Konkursu zaczynamy miesiąc przed startem rundy wiosennej Ekstraklasy, właśnie od „Ligi Typerów”


fot. materiały prasowe moja11.pl

PO GODZINACH

i „ Bitwy o Kody”, w której to będzie można wygrać kody do gry na sponsorów wirtualnych – dodaje Horszczaruk. Serwis cały czas jest w trakcie rozwoju. Dodatkowe funkcjonalności oraz wszelkiego rodzaju poprawki wprowadzane są na bieżąco na podstawie

zdania i opinii użytkowników. Czy Moja11.pl to przykład kolejnego wirtualnego menadżera? I tak i nie. Z jednej strony zarządza się własna drużyną, z drugiej serwis przypomina bardziej typowanie wyników niż wielofunkcyjną grę menadżerską, ale para-

doksalnie to połączenie z rzeczywistością wydaje się być tu najciekawszym rozwiązaniem.



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.