Milion cudownych listów | Jodi Ann Bickley

Page 1

milion cudownych listรณw




Tytuł oryginału One Million Lovely Letters Copyright © Jodi Ann Bickley. All rights reserved. First published in Great Britain in 2014 by Yellow Kite Books An Imprint of Hodder & Stoughton An Hachette UK company Przekład Olga Siara Redaktor prowadzący Maria Brzozowska Redakcja i korekta Dominika Pycińska, Lidia Kowalczyk Skład i przygotowanie do druku Tomasz Brzozowski Copyright © for this edition Insignis Media, Kraków 2016. Wszelkie prawa zastrzeżone. Zdjęcia na okładce © Alamy ISBN 978-83-65315-74-8 Insignis Media ul. Szlak 77/228–229, 31-153 Kraków telefon +48 12 636 01 90 www.insignis.pl, biuro@insignis.pl, facebook.com/Wydawnictwo.Insignis Twitter, Instagram, Snapchat: insignis_media Wyłączna dystrybucja

Firma Księgarska Olesiejuk, www.olesiejuk.pl Druk i oprawa

CPI Moravia Books s.r.o., www.cpi-moravia.com


Dziękuję wszystkim, stniczyli którzy do tej por y ucze w projekcie ! Milion Cudownych Listów Mam nadzieję, zawsze. że będę mogła robić to xxx Jodi



Cudowne listy to koło ratunkowe dla wszystkich, którzy cierpią i zmagają się z trudnościami, ale zamiast dać za wygraną, chcą o siebie walczyć. Książka Jodi Ann Bickley jest doskonałym lekarstwem. Nieważne, czy boli cię ciało, serce czy dusza – jej słowa cię uleczą. Jeśli czujesz, że pora się poddać, przemyśl to jeszcze raz i zajrzyj do Miliona cudownych listów. Czytając tę książkę, docenisz swoje cudowne życie i sięgniesz po jeszcze więcej. Regina Brett, autorka bestsellerów Bóg nigdy nie mruga, Jesteś cudem i Bóg zawsze znajdzie ci pracę



Znam Jodi od prawie siedmiu lat. Kiedy spotkałem ją po raz pierwszy, była początkującą poetką i tak samo jak ja próbowała się przebić, występując przy każdej okazji. W 2011 roku przyszła na mój koncert na Bestivalu, a kilka miesięcy później dowiedziałem się, że jest sparaliżowana – większość ludzi w takiej sytuacji zrezygnowałaby ze swoich marzeń i planów albo nawet zaczęłaby się nad sobą użalać. Tymczasem za każdym razem, kiedy widziałem się z Jodi, okazywało się, że odzyskuje władzę w kolejnej części ciała i powoli wraca do zdrowia. To fantastyczna książka fantastycznie utalentowanej autorki. Jestem niesamowicie dumny ze wszystkiego, co osiągnęła Jodi. Zachwycony Ed x Ed Sheeran



Spis treści Przedmowa 1 2 3 4 5 6 7 8 9

Wszystko może się zmienić List, który przyniósł mi ulgę Kiedy coś cię uszczęśliwia, trzymaj się tego Zapytałam mamę, czy umrę Nie wiedziałam już, kim jestem „To byłoby takie proste” Wszystko zaczęło mieć sens Życie toczy się dalej… Wszyscy jesteśmy wyjątkowi

13 15 23 49 77 101 129 153 201 235

Posłowie: Dobre rzeczy spotykają tych, którzy czynią dobro

259

Podziękowania

265



Przedmowa

S

iedzę przy biurku obsypana brokatem, z rękami poplamionymi tuszem aż po łokcie. Przed popołudniową wizytą w szpitalu chciałabym zdążyć napisać jeszcze dziesięć listów. W tym tygodniu czuję się bardzo zmęczona, ale próbuję nie zwracać na to uwagi. Mam dużo pracy. Zerkam na ekran laptopa i zauważam, że w skrzynce odbiorczej pojawił się nowy mail. Ten przyszedł aż z Nowej Zelandii! Mam ochotę go przeczytać i dowiedzieć się, kto do mnie napisał, ale powstrzymuję się, choć przychodzi mi to z trudem. Najpierw muszę dokończyć, co zaczęłam. Proszę bardzo – kolejny list gotowy. Papeteria, której używam, to prezent od pewnej Amerykanki. Papier jest maślanożółty, więc wybieram bladobłękitną kopertę. Kładę ją na stosie naszykowanym do wysłania. Lubię ozdabiać również koperty – jeśli chodzi o drobne przyjemności, trudno o bardziej magiczny moment niż ten, gdy śliczna, odręcznie zaadresowana koperta wpada do mieszkania przez otwór na listy. Jest jak mały, wykaligrafowany skarb. A ty, kiedy ostatni raz napisałeś list? Dziś rzadko 13


Milion cudownych listów

je wysyłamy i dostajemy, a to bardzo miły gest, dzięki któremu można wnieść odrobinę radości w czyjeś życie. Gdyby dwa lata temu ktoś mi powiedział, że będę poświęcać dużo czasu na pisanie odręcznych listów do osób, których nigdy nie spotkałam, parsknęłabym śmiechem. Z drugiej strony dwa lata temu moje życie wyglądało zupełnie inaczej. Dziś wiem już, że za cenę znaczka pocztowego można podarować komuś dobry nastrój na cały dzień. Więc może już czas wygrzebać długopis z kuchennej szuflady i odszukać papeterię, którą dostałeś kilka lat temu na urodziny? No dalej – powiedz komuś, jaki jest wspaniały. Czasem każdy z nas potrzebuje, żeby mu o tym przypomnieć. Jeśli nie jesteś jeszcze przekonany, czytaj dalej. Mam nadzieję, że zmienisz zdanie, kiedy poznasz moją historię.


Rozdział 1

Wszystko może się zmienić



25 października 2013 Kochana Jodi (lat 22), wyglądasz cudownie! Przestań się martwić, że masz grube ramiona, bo wcale tak nie jest. Nie przejmuj się głupotami. Piszę, żeby wyjaśnić Ci kilka rzeczy. Po pierwsze, jestem Tobą. Mamy rok 2013, a Twiggy i Musa zaraz przyjdą na tortille do Twojego małego, jaskrawo urządzonego domu. Josh jest chwilowo wytytłany w farbie do włosów, bo kiedy ją spłukiwałaś, postanowił wskoczyć pod prysznic. Zostałaś (znów!) rudzielcem. Kim jest Josh? Josh to Twój szczeniak. Nie jest jedynym nowym futrzastym domownikiem, ale pozostali będą dla Ciebie niespodzianką. Nie chcę zdradzać zbyt wiele, ale coś muszę Ci powiedzieć. Przez następne dwa i pół roku w Twoim życiu wydarzą się różne niezwykłe rzeczy. Pamiętasz, jak pierwszy raz jechałaś kolejką górską w parku rozrywki Drayton Manor i obsługa trochę za długo zostawiła cię do góry nogami? Przypominasz sobie to uczucie? Więc słuchaj – teraz przyniesie Ci je życie. Na jakiś 17


Milion cudownych listów

czas stracisz nad nim kontrolę i nie będziesz mogła nic na to poradzić. Ale z miejsca, w którym jestem, mogę Ci obiecać, że Twój los potoczy się w magiczny sposób. Może nie tak, jak się spodziewałaś, ale w końcu wszystko się ułoży. Kocham Cię, Jodi (lat 25) xx

N

ikt z nas nie spodziewa się, że nagle wydarzy się coś bardzo złego. Coś, co wywróci nasze życie do góry nogami i kompletnie zamiesza nam w głowie, nie pozostawiając nawet mapy, pozwalającej jakoś odnaleźć się w tym świecie na opak, świecie, który teoretycznie mieliśmy już rozpracowany. Jednak wszystko może się zmienić w jednej chwili – ot tak, po prostu. I właśnie tak było ze mną. Zachorowałam na zapalenie mózgu. Tak, ja też nie wiedziałam, że coś takiego istnieje. Miałam dwadzieścia trzy lata i występowałam na festiwalu muzycznym na wyspie Wight. Pojechałam tam z Sarah, jedną z moich najbliższych przyjaciółek. Świetnie się bawiłyśmy i wróciłyśmy do domu z kieszeniami pełnymi brokatu, pustymi piersiówkami i mnóstwem wspomnień ze ścieżką dźwiękową złożoną z piosenek naszych ulubionych zespołów. Tydzień później zaczęłam się kiepsko czuć – nie dolegało mi nic konkretnego, po prostu coś było nie tak. Uznałam, że to zmęczenie, bo wakacje spędziłam bardzo intensywnie. 18


Wszystko może się zmienić

Dwa tygodnie po festiwalu, 27 września 2011 roku, obudziłam się z najgorszą grypą w życiu. Zadzwoniłam do mamy zapytać, kiedy wraca z pracy, a ona poradziła, żebym umówiła się do naszego lekarza rodzinnego. Ale to bardzo trudne zadanie. Ktoś wpadł na genialny pomysł, żeby połączyć wszystkie gabinety lekarskie w okolicy w jedną wypasioną klinikę, ale teraz trzeba rezerwować wizytę pół miesiąca przed tym, jak przyjdzie ci do głowy zachorować. Zamiast tego poprosiłam, żeby mój brat Jake zawiózł mnie do przychodni, do której można przyjść bez zapisu. Pamiętam, jak siedziałam na podłodze w poczekalni, gapiąc się na tłum ludzi w kolejce, i pytałam recepcjonistkę, kiedy będę mogła porozmawiać z lekarzem. Zwykle się tak nie zachowuję. Normalnie siedziałabym bez słowa do samego zamknięcia, ale tego dnia drażniły mnie rozmowy innych pacjentów i byłam kompletnie zdezorientowana. Może miałam wysoką gorączkę. Nagle poczułam, że muszę stamtąd wyjść. Zrezygnowałam z wizyty, a brat odwiózł mnie do domu. Jake często nabija się z mojej bladej skóry. Sam ma piękną oliwkową karnację, a ja, będąc w dobrej formie, jestem praktycznie przezroczysta, a w złej wyglądam jak śmierć. Tym razem się ze mnie nie śmiał. Zapytał tylko, czy wszystko w porządku, a potem prowadził w milczeniu. Kiedy wróciłam, mama była już w domu. Na szczęście zorientowała się, że nie mam po prostu gorszego dnia, że to nie jest zwykłe przeziębienie, i zabrała mnie do przychodni naprzeciwko szpitala. Później wyjaśniła, 19


Milion cudownych listów

że zrobiłam się cała szara na twarzy, miałam zapadnięte oczy i siniały mi usta. Lekarz w przychodni kazał mi się położyć i zbadał mnie od stóp do głów. W tym momencie czułam się już naprawdę okropnie, ale byłam wciąż na tyle przytomna, żeby zauważyć, że oboje z mamą są bardzo zmartwieni. Wyjaśniłam, że obudziłam się z objawami grypy, tylko cięższymi niż kiedykolwiek wcześniej. Potem lekarz znalazł na mojej stopie małą czerwoną plamkę – ślad po ukąszeniu, wokół którego zrobił się siniak. Zapytał, gdzie ostatnio wyjeżdżałam i czy ugryzł mnie jakiś owad. Mama opowiedziała mu o festiwalu na wyspie Wight, a ja przypomniałam sobie, że przywiozłam stamtąd mnóstwo ukąszeń. Lekarz stwierdził, że to może być odkleszczowe zapalenie mózgu. Chciał zadzwonić po karetkę, która zawiezie mnie do szpitala po drugiej stronie ulicy, ale nie było już na to czasu, bo obraz rozmazywał mi się przed oczami i niemal nie mogłam chodzić. Mama i lekarz zapakowali mnie na wózek inwalidzki i zawieźli prosto na szpitalny ostry dyżur. Dwadzieścia minut później straciłam przytomność. Nie pamiętam niczego z następnych dwóch dni. Słyszałam, że natychmiast dostałam dwa różne lekarstwa przez kroplówkę. Lekarze zrobili mi nakłucie lędźwiowe – tak zwaną punkcję kręgosłupa – czyli wetknęli mi igłę w plecy. Musieli zbadać płyn mózgowo-rdzeniowy pod kątem przyczyn infekcji i upuścić go trochę, bo zbyt mocno uciskał na kręgosłup. Potem miałam tomografię, żeby lekarze zobaczyli, co się dzieje w moim mózgu. 20


Wszystko może się zmienić

Mama mówi, że ciągle wszystkim dziękowałam, ale ja sobie tego nie przypominam. Mama bardzo się denerwuje, kiedy o tym rozmawiamy, więc staram się unikać tego tematu. Przeżyła prawdziwy koszmar, bo zapalenie mózgu może skończyć się śmiercią. Przez parę dni nikt nie wiedział, czy z tego wyjdę. To, co mnie spotkało, zdarza się rzadko, ale może przytrafić się każdemu. Mniej więcej jedna na dwieście tysięcy osób dostaje zapalenia mózgu po ugryzieniu kleszcza. To tylko głupie ukąszenie malutkiego owada, a można od niego umrzeć. Ale ja nie umarłam. Za to ten jeden moment odmienił moje życie w sposób, o jakim nawet nie śniłam.



Ten list jest do Ciebie. Tak, do Ciebie, czytelnika tej książki. Jest do Ciebie, jeśli miałeś ciężki tydzień. Jeśli wydaje Ci się, że ciągle zbierają się nad tobą burzowe chmury, jeśli czujesz się niewidzialny, jeśli masz mnóstwo przyjaciół, ale zawsze jesteś samotny. Jeśli potrzebujesz, żeby świat chociaż na sekundę przestał wirować, bo nie możesz za nim nadążyć. Jeśli wciąż powierzasz serce niewłaściwym osobom. Jeśli ciągle dajesz ludziom kolejną szansę. Jeśli straciłeś nadzieję, czujesz się zagubiony albo uważasz, że wszystko zepsułeś. Jeśli wolałbyś się już nie obudzić, jeśli straciłeś z oczu metę, jeśli masz złamane serce – piszę właśnie do Ciebie. Jeśli pomagasz się wszystkim pozbierać, ale sam nie umiesz przeboleć jakiejś straty. Jeśli masz wrażenie, że nigdy jej nie przebolejesz, jeśli za długo o kimś myślisz, jeśli zawsze o wszystko się obwiniasz. Posłuchaj. Jesteś kimś niezwykłym. Sprawiasz, że nasz świat staje się odrobinę piękniejszy, więc 237


Milion cudownych listów

w imieniu całego świata chciałabym Ci podziękować. Pielęgnuj w sobie dziecięcą ciekawość. Masz tak ogromny potencjał, a przed tobą jeszcze wiele pracy. Spisz listę tego, co chcesz osiągnąć – ważnych celów i błahostek. I odhacz na niej wszystkie punkty! Masz na to czas. Często tak długo martwimy się brakiem czasu, że nie zdajemy sobie sprawy, ile go marnujemy. A czasu zawsze wystarczy. Nie musisz codziennie robić czegoś, co Cię przeraża – panika psuje zabawę – za to codziennie rób coś, co Cię uszczęśliwia. Nie musi to być nic wielkiego – po prostu to zrób! Bo kiedy się uśmiechasz, wyglądasz naprawdę przepięknie. Jesteś cudowny w każdym calu. Uwierz mi – na całej tej planecie nie ma nikogo takiego jak Ty. Jesteś wyjątkowy. Nie myśl, że każdego dnia musisz przenosić góry, żeby być coś warty – czasem wystarczy, że otworzysz oczy. Nie ma nikogo, kto zasługuje na szczęście bardziej niż Ty. Wystarczy, że jesteś. Serdeczności, Jodi x

Z

dumiewające, jacy niewidoczni możemy się czuć na tej wielkiej, tętniącej życiem planecie. Mnóstwo osób tęskni za kontaktem z drugim człowiekiem, ale nie wierzy, że zasługuje na miłość. Uświadomiłam to sobie z wielką mocą, czytając setki maili z całego świata. Czasem kogoś 238


Wszyscy jesteśmy wyjątkowi

dopada samotność, bo jest odcięty od rodziny i przyjaciół, którzy zostali gdzieś daleko, ale ja najbardziej samotna czułam się w otoczeniu bliskich. Chyba wszyscy znamy to uczucie – samotność w pokoju pełnym ludzi. Upłynęło wiele lat, zanim zrozumiałam, że inni ludzie w tym pokoju też czują się samotni. Każdy z nas czeka, aż ktoś mu powie, że wszystko z nim w porządku. Że pasuje do reszty. Że jest wystarczająco dobry. Między szesnastym a dwudziestym rokiem życia walczyłam z poczuciem samotności. Każdy z nas kiedyś z nim walczył. W tym wieku rozwiązaniem jest otaczanie się jeszcze większą grupą przyjaciół, jeszcze częstsze wychodzenie na miasto i tworzenie jeszcze bardziej fantastycznych wspomnień – chociaż później zdajemy sobie sprawę, że co weekend goniliśmy za jakimś nieziszczalnym snem, bo nie wystarczało nam to, co naprawdę się działo. Wszyscy chcieliśmy czuć się częścią grupy i nie rozumieliśmy, że nikt się tak nie czuje, a ci, którzy sprawiają takie wrażenie, tylko udają. Samotność, jaka ogarnęła mnie po wyjściu ze szpitala, była inna. Nie pasowałam już do świata, który znałam, i czułam się zupełnie obco w moim otoczeniu, jakbym znalazła się w innym wymiarze. A co gorsza obco czułam się również we własnym ciele i umyśle. Nie wiedziałam, kim jestem. I nie chodziło tylko o to, że musiałam jeszcze raz nauczyć się chodzić i pisać; musiałam stworzyć dla siebie nową historię i stać się kimś innym. Ciężko pracowałam, żeby mój świat był idealny. Każdy misterny element kosztował mnie lata walki ze sobą. 239


Milion cudownych listów

W końcu udało mi się wszystko sobie poukładać. Byłam szczęśliwa. Wcześniej miałam wrażenie, że ktoś potrząsnął moją kulą śniegową tak mocno, że wszystko się w niej poprzesuwało. Każda rozmowa była jak uchylanie się przed spadającymi resztkami mojego dawnego świata. „Co się stało, kochanie?”, „Oooch, wracaj szybko do zdrowia!” – takie słowa zupełnie wytrącały mnie z równowagi. W chwili, gdy najmniej się tego spodziewałam, coś przypominało mi, że naprawdę wszystko się zmieniło. Ciężko pracowałam na swoją niezależność. Nie chciałam być kimś, kogo trzeba ratować, kto jest skazany na czyjąś pomoc. Ale czasem musimy pozwolić sobie na słabość i pokazać swoje cierpienie bez lęku. Przeżywanie bólu to samotne doświadczenie. Najbardziej samotni jesteśmy w chwilach kryzysu, bo zmiana jest trudna, a ból często przeżywa się wewnętrznie. Odcinamy się od innych. Instynktownie próbujemy chronić swoich bliskich, nawet jeśli w ten sposób ranimy siebie. Ludzie często piszą do mnie, kiedy w ich życiu wydarzyło się coś ważnego i przestali pasować do swojego świata. Doświadczyłam tego, więc wiem, jakie to uczucie. Wiele osób dziwi się w swoich listach, o ile łatwiej im się zwierzyć mnie niż przyjacielowi albo członkowi rodziny. Co nie oznacza, że jestem jakimś wszechwiedzącym guru. Po prostu mnie nie znają. Nie chcą widzieć reakcji ludzi, których kochają, ani mieć poczucia, że zawiedli przyjaciół – albo że to ich zawiedli przyjaciele. Wolą, żeby ktoś obcy, nowy przyjaciel, zobaczył ich takimi, jacy są teraz, 240


Wszyscy jesteśmy wyjątkowi

zamiast opłakiwać osobę, którą byli wcześniej. Boimy się mówić bliskim, że cierpimy i potrzebujemy pomocy, z obawy, że wszystko zepsujemy i sprawimy im ból. A wtedy sami będziemy cierpieć jeszcze bardziej. Kiedy balansowałam na krawędzi życia i śmierci, czyli leżałam na podłodze w sypialni, planując samobójstwo przez przedawkowanie leków, dużo myślałam o mojej mamie i o tym, jaka jest dla mnie ważna. Długo nie chciałam jej powiedzieć, co zamierzałam zrobić, bo nie chciałam jej ranić. Nigdy nie chcę jej ranić. Ale w końcu przyznałam, że miałam myśli samobójcze. Wyznałam jej to już po założeniu strony onemillionlovelyletters.com, a mama uznała, że zaczynając ten projekt, uniknęłam katastrofy. I chociaż nie lubi myśleć o tym, jaką przeżywałam rozpacz, jest bardzo dumna z tego, czemu ta rozpacz dała początek. Wiem, że mama nie będzie ze mną wiecznie, więc muszę znaleźć inne powody, żeby chcieć żyć. Innych ludzi, którzy będą mnie motywować. Na świecie jest ich całe mnóstwo. Wszystko sprowadza się do zaufania. Kiedy zawiedziesz się kilka razy, trudno ci znów komuś zaufać. Ciężko uwierzyć, że nie wszyscy chcą cię wykorzystać. Nie musimy podchodzić do każdej nowo poznanej osoby z zamkniętym sercem i podniesioną gardą, ale zranionemu człowiekowi ciężko to zrozumieć i przyjąć do wiadomości. A tak naprawdę wszyscy potrzebujemy siebie nawzajem. Każdy człowiek się liczy. Jeśli ufać jest trudno, to jeszcze trudniej zwrócić się o pomoc. Bo zwracając się o pomoc, okazujemy słabość. 241


Milion cudownych listów

Ale fantastyczne jest to, że ludzie zwykle chcą się na coś przydać, czyli powstrzymują nas tylko jakieś wymyślone reguły, które wcale nie obowiązują. Poważnie! Jedyne reguły, których trzeba przestrzegać, to zasady prawa. Chociaż podobno każdy z nas łamie w życiu średnio 16 250 przepisów. Bez paniki – twój sąsiad nie jest masowym mordercą, tylko pewnie przykleja gumy do żucia pod stolikiem, wyrzuca niedopałki na ulicę albo zabiera z kawiarni saszetki z sosem. Raczej nie pozbawia życia setek ludzi. Ale wracając do tematu, chodzi mi o to, że sami narzucamy sobie te reguły. Regułę, żeby nie rozmawiać z sąsiadem w autobusie, bo to byłoby trochę dziwne; regułę, żeby nie mówić nieznajomemu komplementów, bo pomyśli sobie, że go podrywasz; regułę, żeby minąć bezdomnego bez słowa, zamiast z nim porozmawiać. Idziemy przez świat zamknięci we własnych bańkach. Ale ja uwielbiam łamać zasady. Zawsze to robiłam. Jeśli uważam, że ktoś jest piękny, mówię mu to. Jeśli nasze ścieżki się przecięły i wydaje mi się, że rozmowa będzie przyjemna, to się odzywam, bo co w tym złego? Wszyscy się nastawiamy, że nieznajomi będą przerażający, dziwni i zupełnie inni niż my, podczas gdy tak naprawdę większość z nas jest bardzo podobna. Kiedy łamiesz te niepisane reguły, nawiązujesz bezpośrednią więź z ludźmi, a tego nam wszystkim brakuje. Więzi. Dobrze to rozumiała ta pielęgniarka, która siedziała przy mnie w szpitalu i nie odzywała się, tylko pozwoliła mi płakać, a potem pocałowała mnie w czoło. Zasady mówią, że nie należy całować pacjentów, ale ona je złamała, a jej dobroć przyniosła mi 242


Wszyscy jesteśmy wyjątkowi

ogromną ulgę. Pocałunek nieznajomej pokazał mi, że się liczę, a o moje życie warto walczyć. Uczy się nas, że okazywanie uczuć to wyraz słabości, ale ja się z tym nie zgadzam. Szczerość i dobroć nie są czymś, z czym należy walczyć. Nie muszę się „hartować” ani „częściej się za sobą wstawiać”, jak mi radzono w przeszłości. Kiedy okazujesz uczucia, otwierasz się na doznawanie miłości, ale równie dobrze możesz skończyć ze złamanym sercem. Warto podjąć to ryzyko, bo kiedy jesteś szczery i pokazujesz innym prawdziwego siebie, możesz nawiązać autentyczne przyjaźnie i znaleźć szczęście. Ten, kto powiedział, że na dobro trzeba zasłużyć, popełnił błąd. Zasłużyć można na kopniaka w piszczel – dobroć powinna być czymś oczywistym. Jestem trochę za młoda, żeby narzekać na dzisiejszy świat, ale dzięki telefonom komórkowym, iPodom, Kindlom, książkom i kolorowym magazynom nasze bańki bardzo się rozrastają. Rozprasza nas tyle rzeczy, że rozmowa z drugim człowiekiem staje się niepotrzebna. Po co rozmawiać? Przecież wszystkich znajomych nosimy w swoich małych urządzeniach. Nie zrozumcie mnie źle – nie jestem technofobem. Uwielbiam nowe technologie, odkąd mając sześć lat, dostałam pierwszego dalmatyńczyka tamagotchi. Po prostu uważam, że od czasu do czasu warto oderwać wzrok od ekranu. Listy to dużo przyjemniejsza forma komunikacji. Lubię pismo ręczne, bo wymaga wysiłku. Jest znacznie bardziej osobiste niż SMS czy mail. Moja wewnętrzna romantyczka jest zachwycona. W dzieciństwie podobało mi 243


Milion cudownych listów

się, że aby porozmawiać z kolegą, trzeba było do niego zadzwonić na telefon stacjonarny, a jeśli nie miało się jego numeru, to czekało się do następnego dnia w szkole, żeby mu o czymś powiedzieć. Lubiłam to oczekiwanie; dzięki niemu rozmowa nabierała większego sensu. Można było porządnie przemyśleć, co komuś powiedzieć i w jaki sposób to zrobić, zamiast wypisywać SMS-y albo komentarze w internecie, których wcale nie miało się na myśli. Dorastałam w erze natychmiastowej łączności i czasami mam jej trochę dosyć. W niczym nam nie pomaga, bo i tak czujemy się samotni. Wszyscy powtarzają, że łączy nas globalna sieć internetowa, ale to nieprawda. Projekt Milion Cudownych Listów dowodzi, ilu z nas odczuwa samotność. Istnieje mnóstwo sposobów, żeby uniknąć komunikacji twarzą w twarz – SMS-y, komunikatory internetowe, Twitter. Dla niektórych nawet rozmowa przez telefon to już za dużo. W efekcie izolujemy się coraz bardziej i czujemy się jeszcze bardziej osamotnieni. Po co kogoś odwiedzić, skoro można się z nim dogadać, używając stu czterdziestu znaków? Normalna rozmowa stała się już niepotrzebna… Tyle że to nieprawda. Jest potrzebna. Inaczej zbyt łatwo znaleźć się na krawędzi.

U

244


Książkę zamówisz tutaj: bit.ly / milion-cudownych

-listow


Podnosząca na duchu historia dziewczyny, która myślała, że wszystko straciła Kiedy Jodi Ann Bickley miała pięć lat, zmarła jej ukochana babcia. Mama Jodi zachęciła ją, by napisała list do babci, i zapewniła, że listonosz dostarczy go do nieba. Dziewczynka zapamiętała, jak napisanie listu pocieszyło nie tylko ją, ale i mamę. To doświadczenie sprawiło, że jako nastolatka Jodi zaczęła pisać pełne optymizmu liściki i notki, którymi podnosiła na duchu nieznajomych. Latem 2011 roku Jodi wiodła szczęśliwe życie. Udało się jej przezwyciężyć różne trudności, angażowała się w działalność artystyczną i z nadzieją patrzyła w przyszłość. To właśnie wtedy zachorowała na zapalenie mózgu i na długie tygodnie trafiła do szpitala. Przykuta do łóżka i załamana, Jodi doszła do wniosku, że albo się podda, albo wykorzysta ten czas, by zdziałać coś dobrego. Założyła stronę internetową, zachęcając tych, którym mniej lub bardziej nie układa się w życiu, by skontaktowali się z nią, a ona napisze do nich pokrzepiające listy. Odzew był nieprawdopodobny. Przeczytajcie inspirującą historię Jodi i jej miliona cudownych listów.

Twitter: @jodiannbickley

cena 34,99 zł w tym 5% VAT


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.