Południk Praski nr 17

Page 1

ISSN

2544-7203 »»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»» Gazeta bezpłatna » nakład 10 000 egz. » marzec 2019 » NR 17

» A rchiwalne numery gazety są na naszym portalu „poludnikpraski.pl” oraz na facebooku „Południk Praski - poludnikpraski.pl”

»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»»

»»»»»»» Gocław » Saska Kępa » Grochów » Gocławek » Kamionek » Przyczółek

Reklama �������������������������������������������������������

Co Ci obiecał w kampanii wyborczej Rafał Trzaskowski, tego na pewno nie zrobi prezydent Warszawy Od wielu lat prowadzone są prace nad stworzeniem obwodnicy Śródmieścia. Część już została wybudowana, lub jest w zawansowanej fazie projektowej. Aby zamknąć całą obwodnicę, należy wybudować odcinek Rondo Wiatraczna – Radzymińska oraz zaprojektować i wykonać odcinek od Radzymińskiej do Ronda Żaba

W numerze Pomnik Wedlów

Rady Osiedli łączą siły na Pradze Południe

Portal Warszawski, który prowadzony jest przez warszawskiego przewodnika, społecznego opiekuna zabytków, Daniela Echausta, zgłasza w tym roku kolejny projekt dla »s. 3 miasta.

Wymiana doświadczeń i podejmowanie wspólnych inicjatyw – to cel inicjatywy Fo»s. 6 rum Rad Osiedli. Użytkowanie wieczyste, czy prawo własności?

Prawnik na wrotkach 5 Słów kilka o alimentacji

»s. 3

To pytanie wielu nam spędza sen z oczu… »s. 7

Światowy Dzień Kota

Na skrzydłach husarii

Kalendarz pełen jest najróżniejszych świąt, jest i Dzień Kota (17 lutego) . Piszemy o tym jak młodzi zorganizowali zbiórkę dla kotów »s. 4

Spieszcie się, bo wystawa pt. Król się żeni! „Rolka Sztokholmska” jest czynna tylko »s. 7 do 10 marca Memy. Jak je tworzyć, by bawiły nie

Praski włóczykij 3.0 - Konie i kobiety…

tylko nas?

Wywiad z Jolantą Kalopsidiotis, malarki, absolwentki warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, mieszkanki Gocławia. »s. 4-5

Chociaż pojęcie mema utożsamiane jest głównie z obrazkiem, to nie jest on jedyną »s. 8 formą tego przekazu.

Przebieg obwodnicy na Pradze Południu i Targówku Część obwodnicy śródmiejskiej przebiegająca przez naszą dzielnicę (długości 5,2 km) ma połączyć Śródmieście z Targówkiem. Rozpoczyna się w rejonie skrzyżowania al. Stanów Zjednoczonych z ul. Międzyborską i przebiega przez rondo Wiatraczna, ul. Wiatraczną, tory kolejowe, Zabraniecką i Naczelnikowską, następnie połączy się z Radzymińską na wysokości ogródków działkowych. W ciągu Trasy Łazienkowskiej, między Grenadierów a Rondem Wiatraczna zostanie wybudowany tunel o długości 890 metrów z drogą dwujezdniową z dwoma pasami ruchu w każdą stronę. Przebiegać będzie pod Rondem Wiatraczna (w prawidłowej odległości od przyszłej linii i stacji metra), ulicą Wiatraczną z wylotem za skrzyżowaniem Wiatracznej z Dwernickiego i Szaserów. Nad torami kolejowymi będzie można przejechać dwujezdniowym wiaduktem z dwoma pasami ruchu (800 metrów długości), w pobliżu planowanej stacji PKP Warszawa Wiatracz-

na, do ulic Zabranieckiej i Księżnej Anny, aż do skrzyżowania z Trasą Świętokrzyską. W Wieloletniej Prognozie Finansowej m.st. Warszawy na lata 2015-2024 zarezerwowano na prace projektowe i roboty budowlane łączną kwotę 883 mln zł. To wszystko poprzedziły długotrwałe i trudne konsultacje społeczne – pierwsze na początku prac planistycznych, drugie w 2017 roku. Wszystkie prace, związane z dokumentacją projektową, mają być wykonane do końca tego roku. Na rok 2020 zaplanowano ogłoszenie przetargu na wykonawcę inwestycji. Biorąc pod uwagę nieprzewidziane utrudnienia (odwołania od przetargu, bardzo długą i mroźną zimę), pierwsze pojazdy mogłyby pokonać całą drogę, od skrzyżowania Trasy Łazienkowskiej z Międzyborską do skrzyżowania z Radzymińską, w 2024 roku. Przejazd trwałby ok. 10 minut – dziś nie wystarczy pół godziny, nie mówiąc o zdartych oponach, oszczędności paliwa i zanieczyszczeniu środowiska. I cały ten misterny, wieloletni plan został zatrzymany rzekomo na dwa lata bez żadnych zapowiedzi, konsultacji. Ot po prostu ktoś rano wstał i tak sobie wymyślił. Pierwsze protesty Na III sesji Rady Dzielnicy Pragi-Południe w dniu 12 lutego br. radni uchwalili jednogłośnie stanowisko w sprawie obwodnicy śródmiejskiej. Rada wyraziła swoje zaniepokojenie kolejnym przesunięciem realizacji inwestycji i umieszczeniem jej w Wieloletniej Prognozie Finansowej Miasta Stołecznego Warszawy na lata 2023-2024. W uzasadnieniu czytamy: „Budowa pierwszego etapu obwodnicy śródmiejskiej, na odcinku od Ronda Wiatraczna do ulicy Radzymińskiej, została przesunięta dokończenie na str. 2


Str. » 2

marzec 2019 » NR 17

Co Ci obiecał w kampanii wyborczej Rafał Trzaskowski, tego na pewno nie zrobi prezydent Warszawy dokończenie ze str.1

o dwa lata. Rada Dzielnicy Praga-Południe m. st. Warszawy sprzeciwia się takiemu rozwiązaniu, ponieważ inwestycja ta jest kluczowa dla poprawy systemu komunikacyjnego dzielnicy i jako taka powinna być realizowana jak najszybciej. Prace koncepcyjne poprzedzone konsultacjami społecznymi znajdują się na zaawansowanym etapie. Do końca 2019 roku miała powstać dokumentacja projektowa. Równolegle do trwających prac projektowych, Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Warszawie (RDOŚ) prowadzi postępowanie administracyjne w sprawie wydania decyzji o uwarunkowaniach środowiskowych dla budowy drogi. (…) Obwodnica Śródmiejska będzie pełniła ważną funkcję dla wszystkich mieszkańców Warszawy, po prawej stronie Wisły odciąży z ruchu samochodowego przede wszystkim ulicę Grochowską oraz lokalne uliczki Kamionka i Grochowa Północnego. Efektem tej inwestycji powinno być utworzenie ważnego międzydzielni-

cowego ciągu drogowego, dostosowanego do przelotowego charakteru ruchu.” Czyli jest to opóźnienie inwestycji o dwa lata. Na d ziś o dwa lata, ale jeżeli kilka miesięcy po w yborze now y prezydent Warszaw y zaczyna od burzenia tego, co było tworzone w wielkich bólach (patrz: konsultacje społeczne, uchwalanie Wieloletniej Prognozy Finansowej), to zaczyna bardzo źle i musi zostać o tym poinformowany przez wszystkich mieszkańców, którzy przez dwa lata będą nadal stali w korkach na Grochowskiej, Zamoyskiego, Targowej,

będą przeciskać się przez wąską Ząbkowską i stali pod szlabanem na Radzy mińskiej. A tyle kandydat na Prezydenta Warszawy mówił w kampanii wyborczej o zanieczyszczaniu powietrza. Jego obecna kadencja skończy źródło: Gazeta Wyborcza się w 2023 roku, więc niech się inni martwią. Mieszkańcy informują W d n i u 2 3 m a r c a b r. o d g o d z i n y 10 do 13 na Rondzie Wiatraczna (od strony pętli autobusowej) odbędzie się protest miesz-

kańców Pragi Południe, Targówka a także Pragi Północ przeciwko wstrzymaniu budowy obwodnicy. Jeżeli są Państwo zainteresowani jak najszybszym wybudowaniem całej Obwodnicy Śródmiejskiej i chcą zaprotestować przeciwko takiemu potraktowaniu nas, mieszkańców Warszawy, przeciwko temu, aby bez zapowiedzi i konsultacji zmieniać coś, co długo wypracowywaliśmy –zapraszamy. Będziemy zbierać podpisy pod petycją do radnych m.st. Warszawy o oddanie pieniędzy, które były zagwarantowane na ten cel w Wieloletniej Prognozy Finansowej. Na pewno będzie to pierwszy protest, z jakim zapozna się nowy Prezydent Warszawy, ale na pewno nie ostatni, jeżeli nie zmieni swojego stanowiska w sprawie tak ważnej dla mieszkańców całej Warszawy. Iwona Kulesza (według mieszkańców Pszczoła Skuteczna)

Reklama �������������������������������������������������������������������������������������������������������������������������


Str. » 3

marzec 2019 » NR 17

Pomnik Wedlów Portal Warszawski, który prowadzony jest przez warszawskiego przewodnika, społecznego opiekuna zabytków, Daniela Echausta, zgłasza w tym roku kolejny projekt dla miasta. Tym razem będzie to projekt na Pomnik Rodziny Wedlów w Parku im. Paderewskiego, zwanego Skaryszewskim. Jako, że pomnik „wdzięczności” sowieckiej w końcu zniknął z przestrzeni publicznej, nadarza się niebywała okazja do tego, aby zastąpić go kompletnie czymś nowym! Pragniemy zwrócić czytelnikom uwagę na naszych warszawskich protestantów, ludzi, którzy tu zaczęli masowo przybywać w XVI wieku. Pod koniec wieku XVIII postawiono im, z inicjatywy króla Poniatowskiego, Kościół św. Trójcy. Ci ludzie zmienili nasze miasto, mają niebywały wkład w rozwój intelektualny i materialny Warszawy! Protestantami byli również Wedlowie, którzy, mimo spolszczenia, zostali wierni swojej religii i czynnie wspomagali wspólnotę

ewangelicko-augsburską. Aczkolwiek siostra Jana, Zofia (Żochowska) i jej córka zostały katoliczkami. Historia rodziny Wedlów, począwszy od Karola a skończywszy na Janie, to historia o ludzkim humanizmie, o ludzkiej wielkości, i służbie, która była rozumiana jako misja, a nie powód do dumy! Nie czas i miejsce na wymieniania zasług tej rodziny (zrobimy to w innym czasie) ale proszę wierzyć nam na słowo, że ta rodzina zasługuje na najwyższe honory, tym bardziej, że wiedza na jej temat (jak i naszej warszawskiej przedwojennej inteligencji) jest na żenującym poziomie, a Wedlowie kojarzą się jedynie z ptasim mleczkiem…

Wierzymy, że mieszkańcy Warszawy, Pragi Północ i Południe, radni, burmistrzowie, konserwatorzy zabytków, nasi przyjaciele protestanci, nasz pomysł poprą! Nie ma na pomnik lepszego miejsca niż ukochany park Wedlów, który praktycznie założyli, w części sfinansowali razem z Paderewskim, nie mówiąc już o fabryce zbudowanej przez Jana Wedla przy ul. Zamoyskiego, która do dziś funkcjonuje. Szkoda tylko, że to co produkuje, nie jest już tym,

Prawnik na wrotkach 5

Słów kilka o alimentacji Większość z nas kojarzy alimentację i obowiązek alimentacji z płatnościami na rzecz dziecka, które ponosi jedno z rodziców w celu częściowego pokrycia kosztów utrzymania potomka. Zazwyczaj jest to kojarzone tylko z i wyłącznie z rozwodem lub rodzicami, który nigdy formalnego związku nie zawarli, a dziecko się ‘tak jakby pojawiło’. Prawda jest jednak taka, że obowiązek alimentacyjny jest dużo szerszy, bo może obejmować dziadków, Reklama ����������������������

wnuków, bliskich krewnych a nawet byłych współmałżonków. Jeśli chodzi o dzieci, to obowiązek łożenia na ich utrzymanie powstaje już w chwili poczęcia, gdyż matka nim urodzi dziecko, doświadcza wzrostu kosztów chociażby opieki zdrowotnej, które w innej sytuacji by nie zaistniały. O świadczenie polegające na partycypacji w takowych kosztach może występować do ojca dziecka. Obowiązek ten trwa do 18 roku życia dziecka, a w przypadku kontynuacji nauki – do ukończenia 26 lat życia. Rodzice mogą oczywiście bez udziału sądu zawrzeć umowę cywilną, jednak w przypadku, gdy strony sobie nie ufają, lub dochodzi do problemów z zapłatą umówionej kwoty, sąd niestety bywa koniecznością. W miarę bezbolesnym sposobem jest wystąpienie o mediację i zawarcie umowy mediacyjnej potwierdzonej przez sąd. Jest niewiele sytuacji, w których obowiązek alimentacyjny ustaje lub wygasa. Przykładem jest sytuacja, kiedy rodzica mającego łożyć na utrzymanie dziecka pozbawiono władzy rodzicielskiej w pełni, a dziecko zostało zaadoptowane (wraz ze zmianą nazwiska) przez kogoś innego. W tym przypadku adoptujący przejmuje obowiązek alimentacji względem tego dziecka tak, jakby był w pełni jego rodzicem w sensie prawnym jak i biologicznym. Jest to jednak sytuacja ekstremalna. Podobny efekt ma śmierć dziecka, czy ukończenie przez dziecko 18 roku życia, połączone z zaprzestaniem nauki. Możliwa jest kontynuacja alimentacji, o ile dziecko nie zakończyło nauki, ale maksymalnie może to trwać do 26 roku życia dziecka. Obowiązek alimentacyjny nie ogranicza się jednak na samych rodzicach W przypadku

gdy oni sami nie są w stanie łożyć na utrzymanie dziecka, obowiązek ten spada na dziadków, a w ostateczności na rodzeństwo rodziców. Jednak te ostatnie przypadki należą do rzadkości. Z kolei dziecko jest zobowiązane do wspierania swoich rodziców gdy osiągną oni wiek, kiedy pomocy takowej będą potrzebować. Podobny obowiązek ma w przypadku dziadków, szczególnie gdy rodzice nie są w stanie sprostać obowiązkom lub nie żyją. Ciekawostką mało znaną jest jednak obowiązek alimentacji byłego małżonka lub małżonki. Następuje on w przypadku, gdy małżeństwo oparte było o wspólność majątkową, jedno z małżonków utrzymywało drugie, a po rozwodzie sytuacja materialna tego utrzymywanego uległa znacznemu pogorszeniu. Możliwość wystąpienia o takie świadczenie jest jednak ograniczona, nie uzyska go małżonek wyłącznie winny rozpadowi małżeństwa. Obowiązek ten, nawet jeśli nałożony, wygasa w przypadku zawarcia nowego związku małżeńskiego przez uprawnionego małżonka, lub po upływie maksymalnie 5 lat od orzeczenia rozwodu (z możliwością przedłużenia do 10 lat, ale tu muszą być bardzo dobre argumenty i bardzo rzadko takie orzeczenia zapadają). By o takie świadczenie wystąpić, małżonek uprawniony powinien wykazać, że znajduje się w niedostatku i nie jest w stanie samodzielnie utrzymać się po rozwodzie; a jeśli jest małżonkiem niewinnym w sprawie gdzie orzeczono o winie, wystarczy, że wykaże, iż jego sytuacja materialna znacznie się pogorszyła. Świadczenia alimentacyjnego nie uzyska natomiast osoba, która z własnego wyboru nie pracowała i bez zgody drugiej strony nie łożyła na wspólny dom i utrzymanie, szczególnie gdy

czym dawniej było i w świecie zasłynęło! – czytamy na łamach Portalu Warszawskiego, który jednocześnie otworzył konkurs na najlepszy projekt, który wybierać będą mieszkańcy miasta! A jak Państwu się podoba pomysł pomnika rodziny Wedlów w naszym Parku Skaryszewskim? Bo my go bardzo popieramy! Małgorzata Witak (za Portalem Warszawskim)

nie ma fizycznych przesłanek uzasadniających brak zajęcia zarobkowego. Chciałabym tu podkreślić, że artykuł ma na celu jedynie określenie ogólnych ram alimentacji i zdemontowanie paru podstawowych błędów, z jakim spotykam się na co dzień. Alimenty nie są świadczeniem na rzecz matki czy ojca, a na rzecz dziecka, stanowią wsparcie drugiego rodzica w ponoszonych wydatkach, zazwyczaj w równych częściach, od dostarczenia wyżywienia i dachu nad głową po koszty nauki. Tak naprawdę to są one sumą, jaką obciążony nimi rodzić ponosiłby w ramach swego udziału w wydatkach na utrzymanie wspólnego domu i rodziny, gdyby związek, z którego dziecko pochodzi, był w dalszym ciągu wiążący. Nie rozumiem więc oporu, jaki wywołuje samo hasło w społeczeństwie, jak i upartego twierdzenia (zazwyczaj osoby zobowiązanej), że to “kasa dla tego drugiego/byłego”… Bo przecież gdyby dalej pozostawali małżeństwem czy parą, dziecko żyło by z oparów miłości rodziców nie jedząc, chodząc nago i pisząc palcem po piasku, bo po co komu zeszyt w szkole. Delfina GebertCzarnecka Reklama ����������������������


Str. » 4

marzec 2019 » NR 17

Światowy Dzień Kota – Jak młodzi zorganizowali zbiórkę dla kotów Kalendarz pełen jest najróżniejszych świąt, bez mała codziennie jest jakiś „dzień” w sensie święto. Tak samo w lutym a konkretnie 17 lutego występuje Światowy Dzień Kota. Mateu sz Duch, d zia łacz r uchu K UKIZ’15 na Rembertowie wpadł kilka tygodni wcześniej na pomysł zorganizowania zbiórki na rzecz naszej słynnej grochowskiej fundacji – Koty z Grochowa – zajmującej się opieką nad kocurkami wolno żyjącymi wraz z azylem nieopodal Ronda Wiatraczna [Kaleńska 6]. Zaprosił mnie do włączenia się w ten projekt i bez dłuższego namysłu się zdecydowałem. Postanowiliśmy zorganizować zbiórkę artykułów pierwszej i nie tylko potrzeby dla fundacji a w zasadzie przede wszystkim dla kotków z Azylu. Tradycyjnie, Wydarzenie na Facebooku, udostępnione w grupach osiedlowych, przygotowane mapki, spis czego potrzeba. Mając plan zorganizowałem zbiórkę na 2 dni, czwartek popołudniem i wieczorem oraz piątek podobnie. Prognozy były w miarę dobre, do 10 stopni za dnia. No to myślałem, że to będzie spokój. Ale się boleśnie przekonałem w pierwszy dzień, gdy po 2 godzinach siedzenia na zimnie nad Balatonem szczekotały mi wszystkie kości z zimna. Do tego zaszło słońce i temperatura spadła do zera. Niby niewiele, ale zacząłem trząść się jak galareta. Musiałem się poddać, wrócić do domu; ogrzać i wrócić na stanowisko. Następnego dnia już w towarzystwie łatwiej było wytrzymać, zwłaszcza jak wypiło się po 2 godzinach gorącą czekoladę.

W każdym razie ludzie przynieśli sporo datków, głównie pokarm dla kotków, ale też różnego typu zabawki. Wszystko to załadowaliśmy drugiego dnia zbiórki do samochodu i pojechaliśmy na Kaleńską. Tam spotkaliśmy miłe Panie wolontariuszki oraz rzecz jasna kocią gromadę w azylu. Wyładowaliśmy datki, które to kocurki zaraz [jak na zdjęciu] obwąchały i sprawdziły. Posiedzieliśmy dłużej i słuchaliśmy o tym jak działa fundacja, życie kotów wolno żyjących i inne kwestie z nimi związane. Pani z fundacji, która opowiedziała lwią, znaczy kocią część ma moim zdaniem niesamowitą wiedzę na temat tych zwierząt, czapki z głów. Ja i Mateusz Duch zorganizowaliśmy zbiórkę na rzecz Kotów z Grochowa, a jeśli ktoś z czytających właśnie chciałby post factum uczcić Światowy Dzień Kota, może na stronie internetowej fundacji „Koty z Grochowa” znaleźć informacje jak wesprzeć ich. Naprawdę warto! Michał Sawicki

Praski włóczykij 3.0

Konie i kobi 18 lutego, w niedużej salce Klubu Kultury Gocław przy Abrahama 10 odbył się wernisaż prac Jolanty Kalopsidiotis – mieszkanki Gocławia. Na wystawie zgromadzono 27 obrazów artystki, pod hasłem „Konie i Kobiety”. Ta niewielka sala zgromadziła ok. 100 osób, zainteresowanych twórczością absolwentki warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Zafascynowany spójnym sposobem podejścia do tak zróżnicowanych tematów i techniką artystki, postanowiłem odszukać autorkę prezentowanych prac. Nieocenioną pomocą okazał się Facebook, gdzie znalazłem jej profil. Jolanta Kalopsidiotis, rodowita warszawianka, w 1987 roku zamieszkała na Cyprze, gdzie była wykładowczynią na Wydziale Sztuk Plastycznych w Limassol. Miała tam własną galerię i pracownię. Kilka lat temu wróciła do kraju i zamieszkała na Gocławiu, gdzie nie tylko maluje, ale uczy też współmieszkańców osiedla rysunku i malarstwa Jej prace gościły na licznych wystawach w Grecji, Francji, na Cyprze i, oczywiście, w Polsce. Większość Jej prac znalazło się w prywatnych galeriach. Przedstawiam zapis mojej rozmowy z malarką.

Ja: Powiedz mi, proszę, jak doszło do zorganizowania tej wystawy? Skąd wziął się pomysł na przedstawienie Twoich obrazów właśnie tutaj? Jolanta Kalopsidiotis: Odpowiedź jest prosta – chciałam zaprezentować swoje prace w środowisku lokalnym, w którym się obracam na co dzień. Od trzech lat w osiedlowym klubie kultury „Wilga” prowadzę lekcje rysunku, a od roku też malarstwa. Moi uczniowie byli bardzo zainteresowani moim dorobkiem twórczym. Postanowiłam wystawić swoje prace. Wszyscy zaszczycili mnie swoją obecnością, za co serdecznie im dziękuję jak i innym, licznie przybyłym gościom. Ja: W książce o artystach, malujących i rzeźbiących konie przeczytałem, że jesteś rodowitą warszawianką. Jak zatem się stało, że po ukończeniu ASP znalazłaś się na tak eg-

zotycznej wyspie, jaką jest Cypr? I co musiało się stać, że z ciepłego klimatu wróciłaś do kraju? JK: Życie sprawiło mi kilka niespodzianek. Nie zaprogramowałam go sama, a jedynie podążałam za biegiem wydarzeń, podejmując takie, a nie inne decyzje. Z perspektywy czasu nie wszystkie te decyzje uznaję za słuszne, ale też niczego nie żałuję. Dlaczego zna lazłam się na Cyprze? – przez przypadek:) Na studiach poznałam atrakcyjnego Cypryjczyka, który przez 7 lat przebywał w Polsce (studia i praca). To wystarczająco dużo czasu, żeby stworzyć rodzinę. Ślub wzięliśmy w Urzędzie Stanu Cywilnego na Mycielskiego. Pierwszy etap mojego życia zakończył się wyjazdem naszej młodej rodziny z małym synkiem na Cypr, na stałe, w 1987 r. To była z mojej strony odważna decyzja. Nastąpił drugi etap w moim życiu – przeniosłam się w nieznany mi, całkowicie inny świat – zupełnie inny pod każdym względem: klimatu, języka czy mentalności tamtych ludzi. Musiałam wszystkiego się nauczyć i stworzyć tam swoje nowe życie. Okazałam się odpowiednio silna. Żyłam bardzo aktywnie – rodzina powiększyła się o następnych 2 synów. Tworzyłam swoją sztukę i prezentowałam na wielu wystawach, prowadziłam pracownię artystyczną i małą autorską galerię. Czas płynął, tęsknota za Polską rosła, dzieci dojrzewały. Ja też dojrzałam do nowych, radykalnych decyzji – do powrotu do ojczyzny. Pomógł mi w tym rozpad małżeństwa i tak, po 24 latach, wróciłam do kraju, ale jakże już innego. Drugi – cypryjski etap życia zakończyłam. Od 2011 roku zaczęłam trzeci – chyba ostatni. Ja: A co skłoniło Cię do porzucenia projektowania przemysłowego i zajęcia się malarstwem? Krajobrazy Cypru, czy Twoja „druga pasja” ujawniła się już przed wyjazdem? JK: W tamtych czasach, tuż po skończeniu studiów, nie było perspektyw pracy jako projektantka wzornictwa przemysłowego. Poza tym, jako młoda matka, skoncentrowałam się na wychowywaniu syna. Nowy świat na Cyprze, do którego się przeniosłam, także pochłonął wiele mojego czasu. Zapomniałam na kilka lat o mojej pasji twórczej.


Str. » 5

marzec 2019 » NR 17

iety…

Na szczęście na wakacjach w Polsce (przyjeżdżałam co roku) pojawiła się przyjaciółka i prawie na siłę zmusiła mnie do namalowania obrazu – pierwszego po wielu latach. Tama puściła – znów odnalazłam siebie. Znów zaczęłam malować i to przede wszystkim konie. Ja: Rozumiem, że Twoimi obiektami są kobiety, ale konie? Skąd to się wzięło? JK: Zainspirowało mnie do podjęcia tego tematu malarstwo Piotra Michałowskiego – naszego wspaniałego, rodzimego artysty. Jego malarstwo do dziś dnia budzi we mnie podziw. Ja: na Twoich obrazach kobiety są albo silne, albo tajemnicze. Czy jest to nawiązanie do Twojego charakteru? JK: To bardzo ciekawe pytanie – może i tak, ale jest to raczej owoc mojej podświadomości. Silna jestem, ale czy tajemnicza? – dla niektórych na pewno.:) Ja: Różni psychologowie wysnuwają teorię, że miłość kobiet do koni ma podłoże seksualne. Patrząc na Twoje „końskie” obrazy mam mieszane uczucia. Niektóre z nich są sielankowe, niektóre „idą w techno i s-f”. Nie widzę w nich niezdrowej fascynacji fallusem, ale znajomość natury koni. Czy długo zajęło Ci poznanie charakteru tych zwierząt? JK: Miłość do koni prześladowała mnie od dzieciństwa. Jako mała dziewczynka biegałam pod ogrodzenie Szpitala Weterynaryjnego przy Terespolskiej i przyglądałam się koniom na wybiegu, poddawanych tam różnym zabiegom. Mieszkałam wtedy na ulicy Rybnej. Po kocich łbach jeździła co jakiś czas drewniana furmanka, zaprzężona w silnego konia. Woźnica pokrzykiwał, że zbiera szmaty i butelki. Koń często pasł się na polance pod moim balkonem. To były piękne czasy. To wtedy konie utkwiły w mojej psychice na zawsze.

Na Cyprze zainteresowałam się jazdą konną. To zaowocowało wnikliwą obserwacją tych fascynujących zwierząt z bliska. Życie obdarowało mnie też własnym koniem. Dostałam go od znajomej Polki, niestety, Figaro (imię konia) miał ochwat. W klubie jeździeckim, na dobrym podłożu, miał szansę powrócić do zdrowia, bo u niej poruszał się po skalistych wzgórzach. To był z mojej strony taki dobry uczynek. Przez około pół roku koń poddawany był specjalnemu podkuwaniu i pracy tylko z ziemi (spacery i lonżowanie). Wiele się nauczyłam od niego i o nim. Wywiązała się między nami piękna przyjaźń. Przez kilka lat stanowiliśmy dobrany duet. Dlatego też moje podejście do koni jest naturalne – to czyste piękno, siła i emocje. Ja: Jolu, czy możemy na chwilę odejść od malarstwa? Czy możesz powiedzieć, tak na podstawie własnych przeżyć, czy ciężko jest żyć w kraju tak podzielonym, jak jest Cypr? Czy rzeczywiście między grecką a turecką częścią Cypru istnieje przepaść i wzajemna nienawiść? Bo tak często przedstawiana jest sytuacja Cypryjczyków w naszych mediach. JK: Życie na Cyprze przebiegało naturalnie – nie odczuwało się na co dzień podziału. Mieszkałam w Limassol, a granica przebiega przez stolicę – Nikozję. Raz pojechałam na „tamtą stronę” Nikozji. Od razu poczułam się inaczej – jakbym cofnęła się 50 lat, albo i więcej. Tereny okupowane są bardzo zaniedbane, opustoszałe, zrujnowane. To martwy teren. Jest kilka miejsc, o które Turcy dbają, jak na przykład Kerynia. To mały port i miasteczko dla turystów. Przynosi okupantowi

duże zyski. Turyści korzystają z tej oferty bo jest taniej, ale moim zdaniem nie powinni. W sercach narodu cypryjskiego jest to ciągle niezagojona rana i tęsknią za swoimi porzuconymi domami. Ciągle boli ich tak wielka niesprawiedliwość. Mój były mąż jest uchodźcą z Famagusty, więc i mnie dotknął niejako ten temat. Czasami bywały epizody między żołnierzami na linii podziału. Ogólnie jednak są to dwa oddzielne światy, niezakłócające codziennego życia na Cyprze. Ja: I jeszcze jedno pytanie, niezwiązane z Twoją twórczością. Wyjechałaś z kraju „w poprzednim ustroju”; wróciłaś do zupełnie innej rzeczywistości. Powiedz, proszę, jak czuje się osoba, pozornie wracająca, a tak naprawdę odkrywająca „nowy świat”, nowe możliwości. JK: To nie było trudne, ponieważ na Cyprze miałam dużo wolności w podejmowaniu decyzji. Raczej różne systemy zarządzania lub nieco inne przepisy prawne powodują zamieszanie. Po powrocie do Polski musiałam się dostosować do trochę innego trybu postępowania. Ale ja jestem przyuczona przez życie do zmian i przechodzę je łagodnie. Ja: Dziękuję za szczerą wypowiedź. Wróćmy jednak do malarstwa, do tej części, poświęconej kobietom. Nie znam, niestety, wszystkich Twoich prac, ale zastanowił mnie pewien wspólny rys tych, które dane mi było zobaczyć. Myślę o „cyklu” Temid, ten temat powraca w różnych wariantach w Twoich pracach. Czy jest to Twoja artystyczna reakcja na temat tego, co dzieje się w kraju? Ślepa sprawiedliwość, nie zawsze sprawiedliwa? Wspomniałaś o tym w swoim wystąpieniu na wernisażu.

JK: Temida to symbol sprawiedliwości – każdy to wie. Moje Temidy są normalnymi, młodymi kobietami, czasami walecznymi, a czasami znudzonymi swoją rolą i bezsilnością wobec nieuczciwości naszego świata. Może malując je, doznaję ulgi? Ja: Kiedy będziemy mogli zobaczyć więcej Twoich prac i gdzie? Planujesz jakąś kolejną wystawę? JK: Nie planuję w najbliższym czasie swojej wystawy autorskiej. Chcę stworzyć nowe prace. Ale będę brała udział w wystawach zbiorowych – już mam zaproszenie na maj do Galerii Bellotto z moimi końmi. Ja: Bardzo dziękuję za poświęcony mi czas. Nasza rozmowa była dla mnie dużą przyjemnością. Włodek Pawłowski

Reklama ����������������������������������������������������������������������������������������


Str. » 6

marzec 2019 » NR 17

Rady Osiedli łączą siły na Pradze Południe Stworzenie miejsca wymiany doświadczeń i podejmowania wspólnych inicjatyw wykraczających poza własne osiedla – to cel inicjatywy Forum Rad Osiedli, którą wznowili reprezentanci rad osiedlowych na początku listopada. Rady Osiedli, czyli co? Rady Osiedlowe to nic innego jak Samorządy Terytorialne Mieszkańców na najniższym, osiedlowym szczeblu. Stanowią jednostkę pomocniczą dla Dzielnicy, lecz działają samodzielnie. Niejednokrotnie wchodzą w merytoryczny spór z władzami dzielnicy, ale także współpracują i szukają kompromisowych rozwiązań. Niestety ich własne możliwości formalne nie są duże, dlatego najczęściej interweniują, wykorzystując najróżniejsze formy. Na terenie Pragi Południe funkcjonuje 7 rad: Gocław, Grochów Północny, Grochów Południowy, Grochów Centrum, Grochów Kinowa, Saska Kępa i Kamionek. Do niedawna istniała jeszcze Rada Osiedla Przyczółek, jednak niska aktywność i małe zainteresowanie zmusiło władze dzielnicy do tymczasowej likwidacji rady. Słaba aktywność to chroniczny problem samorządów osiedlowych. Wynika z prozaicznych powodów jak wypalenie się, słaba komunikacja między radnymi, a w konsekwencji opuszczanie spotkań i braku kworum – czyli niezbędnej większości do podjęcia wiążących decyzji. Trzeba pamiętać, że radni osiedla w przeciwieństwie do radnych dzielnicy nie otrzymują wynagrodzeń, a zatem ich praca i działalność jest całkowicie społeczna. Najczęściej chęć działania w Radzie Osiedla wynika zatem z troski o własną okolicę. Niekiedy sami dokładają do inicjatyw, co oczywiście nie powinno mieć miejsca. Budżety dla rad osiedli są stanowczo zbyt niskie i wynoszą 5 zł (pięć) na jednego członka rady miesięcznie (15 lub 21 radnych w zależności od wielkości obszaru). Radni, aby skuteczniej działać, korzystają niemal wyłącznie z własnej pomysłowości, ponieważ nie mają realnych środków na realizację pomysłów angażujących społeczność lokalną. To jest ważny argument, aby mieszkańcy wspierali rady osiedlowe. Ich siła nie wynika z prawnych i finansowych możliwości, ale z aktywności, chęci zaangażowania i poparcia społecznego. Im więcej mieszkańców interesuje się działaniami rad osiedlowych, wspiera je np. w internecie, tym chętniej i skuteczniej mogą one interweniować na rzecz swojego osiedla.

Podczas dyskusji powstały zastrzeżenia wobec odroczenia realizacji Obwodnicy Śródmiejskiej na odcinku Rondo Wiatraczna – Rondo Żaba. Decyzję o tym podjęła Rada Miasta z inicjatywy nowego Prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. Na tę obwodnicę mieszkańcy czekają już od dawna. Zarówno Rady Osiedli, jak i Rada Dzielnicy co do potrzeby inwestycji są zgodne. Ważnym punktem rozmów był Budżet Partycypacyjny 2020. Nowa edycja wprowadza wiele zmian. W konsekwencji przedstawiciele zgodzili się zaopiniować pozostawienie dotychczasowych obszarów, aby nie komplikować mieszkańcom i tak już zmienionych zasad edycji na 2020 rok. Przedstawiciele rad wybrali także rzeczniczkę FRO ds. Budżetu Partycypacyjnego. Została nią Joanna Rybicka, dobrze znana z zaangażowania w BP i odpowiedzialna m.in. za opracowanie zasad „ogólnodostępności” dla projektów.

Rozkwita na Saskiej Kępie Zakończenie poprzedniej kadencji (20142018) nie było pozytywne dla rad osiedlowych. Nikła aktywność radnych, likwidacja Rady Przyczółka – wydawałoby się, że rady osiedlowe tracą rację bytu na Pradze Południe. Okazało się jednak zupełnie coś odwrotnego. Nowa kadencja (2018-2022), nowi ludzie i duże zmiany w zarządach Rad Osiedli: Gocław, Grochów Centrum, Grochów Kinowa oraz Grochów Północny uaktywniły nie tylko nowych radnych, ale również tych, którzy dotychczas w działaniach byli osamotnieni. Rady osiedlowe zdecydowały się wykorzystać tę okazję i postawiły na szeroką współpracę, co doprowadziło do stworzenia inicjatywy Forum Rad Osiedli. Nowa kadencja okazuje się jedną z najlepszych dla samorządów osiedlowych w dzielnicy. Saska Kępa i Kamionek od dłuższego czasu stanowiły niejako enklawę aktywności, ale teraz dołączają do tego grona pozostałe samorządy. Forum Rad Osiedli powstało w celu wymiany doświadczeń i podejmowania wspólnych inicjatyw. Podczas Forum spotykają się reprezentanci wszystkich rad osiedli i omawiają nie tylko sprawy bieżące, ale także plany w dłuższej perspektywie czasowej. Podczas pierwszego spotkania FRO na Saskiej Kępie przedstawiciele rad zdecydowali wystosować wniosek o zorganizowanie szkolenia dla radnych przez Urząd Dzielnicy. Szkolenie ma dotyczyć zakresu administracyjno-prawnego, aby samorządowcy wzmocnili swoje kompetencje i mogli skuteczniej reprezentować mieszkańców. Zdecydowano się także aktywniej zaangażować w inicjatywy osiedlowe i wzajem-

nie się w nich wspierać jak Puchar Kamionkowskich Błoń Elekcyjnych organizowany m.in. przez RO Kamionek. Jest to dobry sygnał, który napawa optymizmem, gdyż rady osiedla budują działania na współpracy, chcą się rozwijać i tym samym promować ideę samorządności lokalnej. Gocław podejmuje wyzwanie Rada Osiedla Gocław borykała się radnymi, którzy po wyborach nie przychodzili na spotkania. Niewielka grupa aktywnych osób wspólnie z poprzednią przewodniczącą nie mogła zatem sprawnie działać i w konsekwencji doszło do wypalenia motywacji. Wraz z nowym zarządem zaszła ogromna zmiana przede wszystkim organizacyjna. Jako jedna z nielicznych rad w Warszawie powołała komisje tematyczne, rozproszyła zadania, usprawniła komunikację wewnętrzną oraz z mieszkańcami. Obecnie jest już po 10 posiedzeniu i kilku zorganizowanych wydarzeniach – takiego tempa nie ma żadna rada osiedlowa na Pradze Południe i zaczyna to przynosić efekty. Nic zatem dziwnego, że Gocław podjął się zadania kontynuowania i wzmocnienia inicjatywy. Drugie spotkanie FRO odbyło się już w 2019 roku i jego gospodarzem była właśnie RO Gocław, która aktywnie włączyła się w projekt i chce być jego nieodłączną częścią. Ponownie stawili się przedstawiciele samorządów osiedlowych, aby podjąć już poważniejsze tematy. Radni dyskutowali nad możliwościami ochrony zieleni i wspólnych akcjach w tym zakresie. Bez wątpienia kurczące się zasoby zieleni w dzielnicy są poważnym problemem i należy docenić, że podczas FRO zieleń staje się sprawą priorytetową.

Następny przystanek: GrochówKinowa Kolejne spotkanie FRO planowane jest w siedzibie Rady Osiedla Grochów-Kinowa. Coraz poważniejsze tematy i merytoryczne dyskusje przeradzają się w konkretne działania. Pozwala to patrzeć optymistycznie na nową i oddolną inicjatywę. Nowy rok może okazać się dla rad osiedli przełomowy. Nie tylko w coraz większym stopniu chcą być traktowane podmiotowo, jako partner do rozmów, ale coraz częściej im się to udaje. Przykładem jest “Gocławska Wigilia Samorządowa”, którą zorganizowała Rada Osiedla Gocław we współpracy z Biblioteką im. Zygmunta Jana Rumla. Wzięli w niej udział zaproszeni radni związani z osiedlem Gocław ze wszystkich szczebli samorządu – Rady Miasta, Rady Dzielnicy i Rady Osiedla. Samorząd Osiedla Grochów-Kinowa do niedawna nie posiadał własnej strony facebook. Trudno jednak o komunikację z mieszkańcami w dzisiejszych czasach, bez obecności w mediach społecznościowych. Podobnie jak inne rady, Grochów-Kinowa ruszyła aktywnie w nowej kadencji, ale wiele jeszcze pracy przed nowym zespołem. Bez wątpienia jedna z mniejszych rad osiedlowych pod względem obszarowym ma duże ambicje i chce wrócić na mapę aktywnej Warszawy. Temu ma również służyć FRO, aby stworzyć nowe standardy dla wszystkich rad w całej Warszawie – u nas, na Pradze Południe. Obecnie nie wiadomo jeszcze jakie tematy pojawią się podczas III Forum Rad Osiedli na Pradze Południe. Warto zatem obserwować strony na Facebooku swoich rad osiedlowych, żeby mieć świadomość, jakie działania podejmują i brać w nich czynny udział. Jest to ważne zarówno dla rad, jak i mieszkańców. Paweł Łokietek


Str. » 7

marzec 2019 » NR 17

Użytkowanie wieczyste, Na skrzydłach husarii czy prawo własności? – „Rolka Sztokholmska” To pytanie wielu nam spędza sen z oczu… Uchwalone ostatnio przepisy w zasadzie nie pozostawiają nam wyboru. Wszystkie nieruchomości, będące dotychczas w tzw. użytkowaniu wieczystym (na 99 lat), z mocy prawa mają być przekształcone we własność. Zanim jednak przejdę do próby wytłumaczenia o co chodzi, parę zdań o historii… Jak wszyscy doskonale wiemy, „Polak do ziemi przywiązany jest”, a ojcowizny będzie bronił jak własnego życia. Mieliśmy tego przykłady, od Ślimaka i Drzymały poczynając, a na Pawlaku i Kargulu (sławetny spór o zaorane trzy palce miedzy) kończąc. Tyle historycznych wspominek.

Wozu Drzymały

Franciszek Pieczka jako Józef Ślimak w filmie „Placówka”

Panująca nam władza, mając na uwadze tę właśnie tradycję „świętego prawa własności”, postanowiła przychylić nam nieba i uszczęśliwić nas własnością gruntu. Fakt, że w miejskich blokowiskach ten spłachetek ziemi będzie miał wymiar mikroskopijny i symboliczny – nie miał znaczenia. Nowa Ustawa uchwalona, właśnie wchodzi w życie. Przypomnę tylko, że możliwość wykupienia na własność ułamka ziemi pod budynkiem istniała już wcześniej, różnica leży w potężnej bonifikacie, przyznawanej teraz w przypadku wniesienia jednorazowej opłaty. Co zatem ustawa ta oznacza dla przeciętnego mieszkańca miasta i wielomieszkaniowego bloku? Zamiast corocznej opłaty za użytkowanie wieczyste gruntu, wnoszonej w wysokości ułamka procenta wartości części działki przez 99 lat, będziemy mogli ten skrawek ziemi „kupić”, płacąc zań kwotę, wynikającą z wyliczenia wartości gruntu. Aby wyjaśnić Państwu, jak to będzie wyglądało, posłużę się prawdziwym przykładem. Mieszkanie w 10-piętrowym bloku, stojącym na działce o powierzchni 2215 m kw. Z urzędowych wyliczeń wynika opłata roczna” 2215,00 m kw x 0066012 (przelicznik) x 1488,00 zł/m kw x 1% = 217,57 zł. Czyli przez

99 lat zapłacilibyśmy łącznie 21539,43 zł. O ile, oczywiście, nie zmieniłaby się wycena gruntu. A jak to będzie po nowemu? Z Ustawy wynika, że opłata za przewłaszczenie będzie liczona za okres 20 lat. A więc, dotychczasowa opłata roczna zostanie pomnożona przez 20. Kwota wykupu wyniesie więc (217,57*20) – 4351,40 zł przy wpłacie rozłożonej. Czyli nic się nie zmienia. Ustawodawca dał nam jednak „rybkę” – przy jednorazowej wpłacie dozwolona będzie bonifikata. W przypadku Warszawy – w niebagatelnej wysokości 98%. Wynika z tego, że decydując się na wpłatę jednorazową, zapłacić będziemy musieli „aż” 87,03 zł. Tak, tak, osiemdziesiąt siedem złotych „z ogonkiem”. Szkopuł w tym, że nie jest to takie proste, jak powyżej wygląda., Wszystko przez procedury i terminy. Opłatę za użytkowanie wieczyste należy uiścić w nieprzekraczalnym terminie do 31 marca roku, za który ta opłata obowiązuje. A Urząd, na przesłanie nam informacji o przekształceniu ma czas do 13 grudnia 2019!. Co zatem ma zrobić zwykły Kowalski? Najrozsądniej zapłacić i czekać na informację z Urzędu. Okazuje się bowiem, że nie wszystkie grunty takiemu przekształceniu będą podlegały. Ale załóżmy, że dostaliśmy info o przekształceniu użytkowania wieczystego we własność. Dodam, że tę samą informację urząd przesyła do sądu, prowadzącego rejestr ksiąg wieczystych. Dlaczego? O tym później. Chcąc uzyskać stosowną bonifikatę, należy wypełnić „Zgłoszenie zamiaru wniesienie opłaty jednorazowej z wnioskiem o udzielenie bonifikaty”. Na udzielenie odpowiedzi i podanie końcowej kwoty urząd ma 14 dni. Płacimy i stajemy się pełnoprawnymi właścicielami gruntu. Hola, hola, nie tak szybko!!! Fakt wniesienia opłaty jednorazowej musimy jeszcze zgłosić sądowi, który dokona odpowiednich zmian w księgach wieczystych. W przypadku Warszawy będzie to sąd rejonowy na Mokotowie. Opłata sądowa za wprowadzenie zmian w KW wynosi 250 zł. Dopiero wtedy możemy czuć się pełnoprawnymi właścicielami fragmentu gruntu, na którym stoi nasz np. wieżowiec. Powyższa informacja odzwierciedla stan faktyczny na dziś, tj. na 25 lutego. Wg informacji uzyskanych w urzędzie dzielnicy, niektóre zapisy mogą się zmienić, bo nie ma do nich kompletu przepisów wykonawczych. Oczywistym jest pytanie, czy ustawa zadziała również w przypadku osób, które dokonały „wykupu” gruntu w latach wcześniejszych? Niestety, raz wniesiona, w latach ubiegłych, opłata, nie podlega ponownemu przeliczeniu. Mamy więc podobną sytuację do tej, która miała miejsce w przypadku przekształceń spółdzielczych mieszkań lokatorskich w odrębną własność kilkanaście lat temu, kiedy to można było kupić mieszkanie lokatorskie za bezcen. Szerszeń

„Cudze chwalicie, swego nie znacie!” Truizm? Nie w przypadku “Rolki Sztokholmskiej”! – skarbu z Zamku Królewskiego w Warszawie, pokazanego po renowacji na wystawie czasowej w Bibliotece Królewskiej. To dzieło (gwasz i akwarela) anonimowego artysty z początku XVII wieku, przedstawiające orszak ślubny króla Zygmunta III Wazy i arcyksiężniczki Konstancji Austriaczki, wjeżdżający do Krakowa 4 grudnia 1605 r. Fryz ma ponad 400 lat i otwiera wystawę, „fetując” Rok Wazowski 2019, związany z rocznicą zakończenia budowy pięcioboku zamku w roku 1619 przez Zygmunta III Wazę. „Rolka Sztokholmska” trafiła do Polski jako prezent władz Szwecji w 1972 roku dla odbudowanego właśnie zamku w Warszawie, uprzednio była skradziona w czasach „potopu szwedzkiego”.

Rolka składa się z 39 arkuszy, gdyż wróciła do kraju w bardzo złym stanie, a konserwacja wymagała podzielenia ponad 15-metrowego obrazu na części. W tej pracy podziwiamy pełnię barw, złocenia, intensywność purpury, karmazynu i turkusu. Ceremoniał dworski, cały splendor, przepych władzy i majestatu. Szkice postaci są na tyle szczegółowe, że można poznać konkretne osoby, np. Chorążego Wielkiego Koronnego Sebastiana Sobieskiego, albo 10-letniego królewicza Władysława. Króluje detal, precyzja kreski, a w gablotach znajdziecie obszerne opisy mody: tych białych kryz, pludrów, żupanów i koronek. Możemy podziwiać wysadzane kamieniami rzędy końskie, liberie, kapelusze z pawimi piórami i paradne rumaki wszelakich maści (często malowane na biało-czerwono!). Jednak najciekawszym, moim zdaniem, jest rynsztunek i strój towarzyszy husarskich z czasów bitwy pod Kircholmem (1605 rok) – jednego z największych zwycięstw tej formacji w historii. Husaria rozbiła tam w pył trzykrotnie liczniejsze wojska szwedzkie i pokonała pikinierów, co uważa się za najwybitniejsze osiągnięcie kawalerii. Zobaczycie na Rolce, jak inny był rzeczywisty wygląd paradny husarii od tego, który serwuje Jerzy Hoffman w swoim „Ogniem i mieczem”. Ten nieprecyzyjny, niefachowy i w efekcie fałszywy obraz tej jazdy oburza mnie i irytuje. Na „Rolce Sztokholmskiej” zobaczycie husarię prawdziwą, a nie w karykaturze reżysera. „Historia Polski obejmuje szczegół, że gdy pewien król pragnął się cofnąć przed nieprzy-

jacielem następującym nań z przemagającą siłą, husarze przeszkodzili temu, oświadczywszy wyniośle, że nie ma powodu obawiać się, kiedy jest pod ich osłoną, gdyż jeżeliby niebiosa zapaść się miały, toby je podtrzymano na ostrzach kopii”. Taką jedną anegdotą pod koniec XVII w. Francoise Paulin Dalerac, francuski dworzanin Jana III Sobieskiego, wyjaśnił istotę fenomenu skrzydlatego rycerstwa polskiego. (cytat z tekstu Radosława Sikory, National Geographic Polska, nr z IX 2012 r., str. 44, artykuł: „Najlepsza jazda Świata”). Myślę, że równie szczytne ideały i zawadiackie postawy reprezentują pancerni o trzy pokolenia rycerzy wstecz, ci z zamkowej Rolki. Pamiętacie obraz Wojciecha Kossaka „Bitwa pod Kircholmem”? Te zwarte szyki nacierających w galopie chorągwi. Jan Karol Chodkiewicz wstrzymuje siwka na wzgórzu. Patrzy na nich. Stalowe lamparty, latające wilki, syczące orły. Morze kopii jak błysk pioruna, furkocząca lawa proporców. Jazgot, łomot, zgiełk i zagłada! Przechodzą po trupach wrogów! Skrzydlaci herosi! Tak wspaniali i piękni, że nierealni…, a jednak. Nasi przodkowie, na koniach specjalnej selekcji, przez dwa wieki trzęśli Europą. Niezbędne było wyszkolenie, taktyka walki i broń wschodu, łączona ze sposobem prowadzenia bitew przez zachód. Dodajmy jeszcze niesłychanie kosztowną broń i wyposażenie. Do tego obowiązkowo: honor, brawura, męstwo, wysokie morale, tradycja przodków, poświęcenie i miłość do ojczyzny. Od początku XVI wieku, kiedy pojawiają się pierwsi husarze (wpływy węgierskie i serbskie), przez bitwę pod Orszą -1514 r., przez Chocim -1610 r., Wiedeń – 1683 r., po reorganizację husarii w 1775 r., gdy ta formacja ustępuje miejsca kawalerii narodowej. Jak to było w boju i na paradzie? Zobaczycie w gablotach na wystawie oryginały uzbrojenia rycerzy z czasów parady krakowskiej na cześć królewskiej małżonki. Są tam szyszaki węgierskie i nadziaki, kolczugi, rapiery i muszkiety. Nie ma tylko rąk, trzymających twardo buzdygany i buławy… Wyobraźcie je sobie … Spieszcie się, bo wystawa pt. Król się żeni! „Rolka Sztokholmska” jest czynna tylko do 10 marca br., a potem przez kilkanaście lat gościć ją będzie – magazyn. Lidia Wielecińska


Str. » 8

marzec 2019 » NR 17

Memy. Jak je tworzyć, by bawiły nie tylko nas? Chociaż pojęcie mema utożsamiane jest głównie z obrazkiem, to nie jest on jedyną formą tego przekazu. Równie dobrze za „mema” możemy uznać krótki filmik, kilka słów, czy też połączenie wszystkich tych form. Formy te przybierają różną tematykę, na przykład polityczną czy obyczajową. Mem jest bardzo często używany do komentowania wydarzeń ważnych dla całego kraju przez osoby w młodym wieku, czy też należące do jednego kręgu zainteresowań. Obecnie, by „mem” odniósł sukces, musi posiadać kilka cech, którymi są między innymi: jasny i nieskomplikowany przekaz, oraz błyskotliwy i przyciągający uwagę sposób skomentowania odpowiedniego wydarzenia, które spowodowało jego powstanie. Ma to znaczenie zwłaszcza w przypadku komentarzy politycznych, czy też tych o prześmiewczym charakterze. Stąd też w polskim internecie hula-

ją do woli memy z „typowymi Januszami i Grażynami”, „dzbanami” oraz „Małpą Polakiem”, w które postaci wcielają się osobniki nosacza sundajskiego (występu-

jącego tylko i wyłącznie na Borneo), a które wyśmiewają nasze narodowe przywary i stereotypy. Te, czasami wątpliwe dowcipy, za granicami Polski zapewne nie zostałyby zrozumiane.

Reklama ����������������������

Wstrzelenie się w tematykę, która jest popularna w chwili przekładania naszego pomysłu na formę mema, prawie na pewno zagwarantuje nam sukces w Internecie. Dobrych memów jest tak naprawdę niewiele, ponieważ niewiele z nich jest w stanie trafić do wszystkich, bez względu na zapatrywanie się na sprawę, którą się tam umieszcza. W momencie, gdy swój dobry pomysł połączymy z cechami, o których wspominałem już wcześniej możemy być pewni, że nasza twórczość trafi i zyska popularność przynajmniej w wąskiej grupie osób, które myślą tak samo, bądź mają podobne poczucie humoru co ty. Twórczość internetowa tego kalibru nie raz była przyrównywana do programów Tadeusza Drozdy, gdyż nie zawsze wszystko śmieszyło wszystkich, lecz zawsze każdy odnalazł coś dla siebie. Jarosław Bieliński

Czytelnicy piszą, „Południk” odpowiada Do naszego Południka przychodzą listy. Jeden z ostatnich, jakie otrzymaliśmy, wpłynął na moje ręce. Zamieszczony jest w nim opis urazu ciała, jakiego doznała pani podczas zakupów na ul. Męcińskiej, na bazarku przy Universamie. Wypadkowi uległa z powodu słupka, a dokładnie przez niezabezpieczone jego resztki po niefachowym i niecałkowitym usunięciu. Teraz Pani ta występuje o odszkodowanie z tytułu poważnego uszkodzenia ciała. Ciekawostką jest, że aby wystąpić o odszkodowanie, najpierw trzeba znaleźć właściciela słupków. A do nich nikt przyznać się nie chce. Ani Ratusz, ani Urząd Dzielnicy, ani Burmistrz, ani też Dantex. Sprawa została skierowana do adwokata, który w tym pomaga.

Niedawno okazało się, że jeszcze jedna osoba doznała urazu przez słupki na Męcińskiej, tym razem tak tragicznego, że obecnie porusza się na wózku inwalidzkim irównież chce wytoczyć sprawę o odszkodowanie. Zastanawiam się więc, że może takich poszkodowanych osób jest więcej. Jeżeli tak, to piszcie, proszę, na adres Południka Praskiego, a wówczas możemy wytoczyć pozew zbiorowy. W grupie szybciej uda nam się wywalczyć należne każdemu odszkodowanie. Oto nasz adres e-ma i l: ­ redakcja@poludnikpraski.pl Zapraszam do dalszych kontaktów. Malgorzata Witak Redaktor naczelny: Michał Sawicki michal.7.sawicki@gmail.com Wszelkie uwagi oraz propozycje współpracy proszę zgłaszać na adres redakcji: redakcja@poludnikpraski.pl

Wydawca: IWOG Sp. z o.o. 03-315 Warszawa, ul. Budowlana 7/2 REGON: 365259873; NIP: 5242807387

Skład i łamanie:

biuro@v-arts.pl fb: visualartsolsztyn

Osoby chętne zamieścić reklamę/ogłoszenie, prosimy o kontakt redakcja@poludnikpraski.pl

W cieniu słońca W cieniu słońca Są tematy, na które się nie rozmawia O śmierci i o Bogu Są słowa zakazane

W cieniu słońca Są zdania, których się na głos nie wymawia O własnym zniewoleniu Są wiersze przemilczane W cieniu słońca Są prawdy, których się publicznie nie wyjawia O bólu i cierpieniu Są kłamstwa skandowane

Lech Piotr Tarnawczyk

27.12.11


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.