WARTOŚCI I CELE SOCJALDEMOKRATYCZNEJ POLITYKI SPOŁECZNEJ
Dr hab. Ryszard Szarfenberg
Warszawa 26.03.2012
Swoje wystąpienie rozpocznę od tego, iż kilka razy miałem już okazję otrzeć się o zagadnienie lewicowej polityki społecznej i analizę rozwoju polskiej polityki społecznej pod kątem tego, na ile była ona lewicowa itd. Czasem też, kiedy śledziłem bliżej dyskusje programowe naszych sił politycznych, również zastanawiałem się nad tym, jaki należałoby zaproponować program lewicowej polityki społecznej, szczególnie w kontekście mniej lub bardziej praktycznych odpowiedzi na wyzwania współczesnego świata. Chciałbym wspomnieć o pewnych ograniczeniach, związanych z socjaldemokratyczną naturą polityki społecznej. Często bywało, iż uznawałem, że jestem bardziej radykalnie lewicowy niż socjaldemokracja. Poza tym, mimo iż pracuję na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych, nie interesuję się zanadto sprawami polityki bezpośredniej, a więc stanowisk partii politycznych, kolejnych wyborów i wyników wyborczych. O wiele bardziej interesuje mnie to, co nazywa się polityką społeczną, a więc polityką realizowaną przez rząd po zwycięstwie w wyborach. Stąd, wiem o wiele więcej na temat polityki społecznej, niż na temat socjaldemokratycznej ideologii i jej rozwoju, mimo iż zawsze uważałem się za człowieka lewicy. W większości przypadków pragnąłem myśleć o sobie jako o człowieku lewicy bardziej skrajnej niż socjaldemokratyczna. Dopiero później, gdy w ramach dyskusji zaangażowałem się w obronę welfare state przed jego krytykami, określiłem się jako socjaldemokrata. Welfare state było bowiem ideą socjaldemokratyczną. Mimo więc, iż jestem uczonym akademickim i nie jestem zbytnio zaangażowany w bieżące walki polityczne czy działalność oddolną, wyszedłem poza ramy czystego naukowca, który przygląda się temu, co się dzieje ze swojego gabinetu, zaangażowałem się bowiem w działalność Polskiego Komitetu Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu, najpierw jako ekspert społeczny, potem zaś jako przewodniczący Rady Wykonawczej. W związku z tym mam nieco więcej oglądu na politykę z perspektywy organizacji pozarządowych o charakterze socjalnym, które pragną przeciwdziałać ubóstwu. Politycy lewicowi często nie głoszą lewicowych poglądów. W ramach organizacji pozarządowych nie ma też retoryki lewicowej, którą znam przede wszystkim dlatego, gdyż, jako iż znany jest mi język angielski, interesowałem się zawsze literaturą anglosaską z dziedziny polityki społecznej. Dlatego też szczególnie bliskie są mi szczególnie brytyjskie dyskusje na temat welfare state. W latach 80. próbowano odpowiedzieć na krytykę welfare state i na politykę rządów Margaret Thatcher, również za pomocą analizy z zakresu filozofii politycznej. Próbowano więc uzasadniać welfare state, które po drugiej wojnie światowej było dla wszystkich sprawą oczywistą. Pierwszym stojącym przed nami pytaniem jest: jak współcześnie rozumieć politykę społeczną? Można bowiem zastanawiać się nad jej zakresem pojęciowym, podmiotowym, a więc nad tym, jakie podmioty powinny ją realizować – czy tylko państwo czy też ktoś poza państwem? Jeżeli państwo i organizacje pozarządowe to czy podmioty rynkowe również mogą odegrać w jej ramach jakąś rolę? Czy chodzi tylko o sprawy socjalne, o zabezpieczenie dochodu, ubezpieczenie społeczne, czy też o inne kwestie? Na ile powinniśmy mówić wyłącznie o świadczeniach organizowanych i dostarczanych przez państwo, a na ile również o innych instrumentach polityki społecznej? Moim zdaniem, prawdziwa socjaldemokratyczna strategia powinna być polityką rozwoju społecznego, a więc wykraczać poza wątki czysto socjalne, wchodząc zdecydowanie w zagadnienia związane z polityką gospodarczą, z polityką rozwoju regionalnego. Sprawy związane z egalitaryzmem i równością są tam bardzo silnie obecne, szczególnie w kwestii rozwoju regionalnego. Mówi się, iż należy prowadzić politykę spójności społecznej, wspierając regiony słabsze i biedniejsze, by wyszły one z ubóstwa i by zmniejszyć związane z nim nierówności. Ktoś może zapytać: po co w ogóle dyskutować o socjaldemokratycznej polityce społecznej? Mamy przecież do czynienia z polityką pragmatyczną. Istnieją konkretne problemy, trzeba więc poszukiwać racjonalnych rozwiązań. To, czy coś jest
socjaldemokratyczne czy liberalne nie ma już specjalnie znaczenia. Zdarzyło mi się być dwukrotnie zaatakowanym przez Dr Boniego, gdy próbowałem definiować pewne zagadnienia jako socjaldemokratyczne lub liberalne. Dr Boni uznał, że tego rodzaju język jest już anachroniczny, że nie należy go już używać, gdyż służy jedynie wzburzaniu sporów, które donikąd nie prowadzą. Na sile przybrała też teza o końcu ideologii, szczególnie ideologii tradycyjnych, wywodzących się z XIX i XX wieku. W czasach zglobalizowanej rzeczywistości, cyberprzestrzeni, przenikania się poglądów itd. mówienie w kategoriach spójnej narracji, która przedstawia świat w pewnych kategoriach i stara się być spójna, odchodzi w przeszłość i jest nieaktualne. Jako iż wywodzę się ze szkoły obecnej dziś z nami pani prof. Supińskiej, wątek aksjologiczny był zawsze bardzo silnie obecny w okresie, gdy kztałtowała się moja tożsamość refleksyjnego krytyka rzeczywistości. Stąd związek nauki z wartościami był mi bardzo bliski. Oczywiście nie stawiam tezy, iż istotnie nastąpił koniec ideologii, i że mamy porzucić język socjaldemokracji. Uważam, iż możemy spojrzeć na tę kwestię z szerszej perspektywy, próbując realizować socjaldemokratyczną filozofię polityczną. Jest to w dzisiejszych czasach bardzo sensowne i później decyduje o naszej długoterminowej strategii. Przy wyborach taktycznych można wykonać taki bądź inny unik, czy też nie zwracać uwagi na pewne założenia przejętej dalekosiężnej strategii i pewne leżące u podstaw wartości. W długoterminowej strategii osiągania celów politycznych i polityko-społecznych jest to jednakże ważna perspektywa. Skoro więc uważamy, że warto mówić o sprawach ideologicznych w przypadku polityki społecznej, możemy przejść do kwestii związanej z podjęciem decyzji odnośnie tego, które rozwiązania są socjaldemokratyczne, a które nie. Miałem z tym pewien problem, gdyż pytano mnie o opinie na różne tematy. Co z emeryturami pomostowymi czy też emeryturami mundurowymi? Zastanawiałem się, jakie jest socjaldemokratyczne stanowisko w tej sprawie. Podobnie w przypadku kwestii podniesienia wieku emerytalnego – co przedstawiciel filozofii socjaldemokratycznej może na ten temat powiedzieć. Chodzi tu więc o pewien aspekt niesprawności, która może się pojawiać gdy jesteśmy dobrze wyposażeni w ogólne idee, na przykład egalitaryzm itd., lecz nie potrafimy odpowiedzieć z tej perspektywy na bardziej praktyczne pytania. Czy socjaldemokraci zawsze powinni wspierać związki zawodowe i ich opinie? Być może jest to tylko wybór taktyczny i strategicznie musimy zachowywać się trochę inaczej? Skąd mamy wiedzieć czy polityka społeczna jest socjaldemokratyczna, czy nie? Otóż możemy poszukać wzorów takiej polityki – jeżeli zajmują się tym szwedzcy socjaldemokraci, to jest to polityka socjaldemokratyczna. W ten sposób możemy poszukiwać pewnych wzorców. Jeśli jednak spojrzymy na kraje skandynawskie, to w badaniach porównawczych okazuje się, że niektóre z nich wcale nie stosują socjaldemokratycznego modelu. Pojawia się więc pewien element dyskusji pomiędzy tym, czy dany model jest socjaldemokratyczny, a tym, czy polityka proponowana przez bieżącą partię socjaldemokratyczną jest zgodna z tym modelem, na ile wykracza, na ile stanowi jego rewizję. Kolejne pytanie: czy mamy szukać jednego modelu czy też wielu modeli socjaldemokratycznej polityki społecznej? Mamy model socjaldemokratyczny w Szwecji, istnieje też jednakże model norweski. Być może nie jest tak, że między Norwegią a Szwecją nie ma różnic. Być może istnieją między nimi bardzo znaczące różnice. Mamy więc do dyspozycji co najmniej dwa modele socjaldemokratyczne. Jest też Belgia i Holandia, które reprezentują nieco inne podejście. Nie mówię nawet o tym, jakie różnice mogą występować pomiędzy samymi partiami socjaldemokratycznymi w różnych krajach i pomiędzy ich koncepcjami na to, jak wygrać kolejne wybory. Skoro zaś istnieje wiele modeli socjaldemokratycznych, to który z nich najlepiej nam odpowiada? Czy jest sens zadawać takie pytania, czy też powinniśmy wybierać z każdego modelu socjaldemokratycznego to, co odpowiada nam i naszym warunkom? Może powinniśmy tworzyć własny socjaldemokratyczny model, korzystając również z tych systemów, które
nie są uznawane za socjaldemokratyczne, lecz stosują w ramach swojej polityki społecznej pewne rozwiązania, które wydają nam się socjaldemokratyczne. Jeżeli obraliśmy sobie pewne wyraźne cele, na przykład egalitaryzm, i wiemy z badań naukowych, że pewne rozwiązania są bardziej sprawne w zaprowadzaniu egalitarnych wyników, pojawia się pytanie o proweniencję tych rozwiązań, o to, kto je zaproponował. Pytanie to wydaje się stwarzać napięcie pomiędzy myśleniem w kategoriach ideologicznych a myśleniem o polityce społecznej opartej na dowodach naukowych. Pojawia się więc wątek importu – jeżeli coś jest skuteczne w modelu skandynawskim, to czy będzie skuteczne w Polsce? Jeżeli już liczymy na to, że istotnie będzie skuteczne, to w jaki sposób doprowadzić do przetransportowania tych rozwiązań do naszego kraju? To jest zagadnienie transferu dyfuzji tych rozwiązań. W latach 90., a także obecnie, żadna z organizacji międzynarodowych nie jest nośnikiem modelu skandynawskiego i socjaldemokratycznego. W związku z tym byliśmy skazani głównie na to, iż organizacje międzynarodowe, takie jak Bank Światowy czy OECD, były nośnikami idei wywodzących się raczej z obozu neoliberalnego. Dopiero w 2004 roku OECD przyznało, ze jeśli chodzi o reformę rynku pracy, to istnieją dwa modele, które się sprawdzają – model anglosaski i model skandynawski. W 1994 roku wciąż zalecali model anglosaski jako docelowy dla wszystkich. Zajęło więc 10 lat by przyznać, że tamten model również jest skuteczny, mimo iż jest droższy. Pojawia się więc pytanie odnośnie alternatyw dla klasycznego modelu socjaldemokratycznego, w którym ważny jest wzrost gospodarczy i pełne zatrudnienie. Lecz jakimi instrumentami mamy osiągać dane cele? Na scenie pojawił się ruch Zielonych i feministki, zwracający uwagę na przykład na ekonomię opieki. Tak, jak w latach 80. czy nawet 70. klasyczny socjaldemokratyczny welfare state miał swoich krytyków ze strony bardziej radykalnej lewicy, tak nurty radykalne po 1989 roku cały czas rosną w siłę. Czy jesteśmy więc w stanie zaadoptować w socjaldemokratycznej koncepcji to, co wnoszą do dyskusji Zieloni i feministki, a przynajmniej to, co związane jest na przykład z nieformalną opieką? Uczestniczyłem w dyskusji w związku z raportem Polska 2030. Zostałem zaproszony do Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową. Byli tam również młodzi ekonomiści odpowiedzialni za ten raport. Próbowałem przedstawić alternatywną wizję do modelu polaryzacyjno-dyfuzyjnego proponowanego w tej publikacji. Wiele środowisk lewicowych krytykowało ów raport, sama dyskusja zaś była całkiem interesująca. Wszystkie postawione powyżej pytania są trudne. Na pierwszy rzut oka nie wiedziałem jak na nie bezpośrednio odpowiedzieć. Przygotowałem raczej wstęp do bardziej systematycznych rozważań na ten temat. Z wątkami aksjologicznymi postawy polityki społecznej walczę od wielu lat. Jest to walka raczej ze studentami, niż z przeciwnikami politycznymi. Jeśli chodzi o zakres pojęciowy polityki społecznej, musimy zdawać sobie sprawę, że od czasów klasycznego welfare state wiele kwestii uległo zmianom. Sama nazwa welfare state zawiera dwa człony: „welfare” i „state”. „State” oznacza państwo, w związku z czym już w latach 90. zaczęła się pojawiać koncepcja welfare system lub welfare regime. Próbowano więc odejść od dominującej pozycji państwa. Jeżeli odchodzimy od państwa jako głównego podmiotu welfare state, pojawia się pytanie o to, kto jeszcze i w jakich rolach występuje na scenie polityko-społecznej. Jaka jest rola organizacji międzynarodowych? To bowiem również stanowi wyjście poza horyzont państwa. Stąd cała teza o tym, że współczesne państwo narodowe słabnie i odchodzi w przeszłość, gdyż poprzez regionalizację coraz więcej władzy znajduje się w rękach samorządu terytorialnego. Poprzez regionalizację coraz więcej władzy mają organizacje takie jak Unia Europejska. W związku z tym, państwo staje się coraz słabszym podmiotem, co wzmacnia myślenie w kategoriach wielopodmiotowej polityki społecznej, nie tylko polityki społecznej państwa. Istnieje też kwestia tego, w jakich obszarach odbywa się działalność państwa. Pewne sprawy społeczne wykraczają poza kwestie socjalne związane z zapewnieniem
bezpieczeństwa socjalnego. Dotyczy to wielu kontrowersyjnych zagadnień, które pojawiają się w dyskursie politycznym. Partia socjaldemokratyczna powinna przedstawić odpowiedzi na rozmaite pytania związane z szeroko ujętą polityką społeczną. Do tego dochodzi jeszcze kwestia politykospołecznej różnorodności, która rozszerza nasze spojrzenie na politykę społeczną, nawet tę węziej rozumianą. Jako pierwszy element można tu wyróżnić product mix, czyli świadczenia w różnych formach i pakietach. Nastąpiła pewna zmiana akcentu w modelu welfare state. W klasycznym welfare state dużo miejsca zajmowały świadczenia o charakterze pieniężnym, szczególnie ubezpieczenia społeczne, które dotyczyły głównie rekompensowania czy zastępowania dochodu w momencie pojawienia się ryzyka socjalnego. W latach 90. XX wieku i w XXI zaczęto zwracać uwagę na usługi. Wiązało się to z odejściem od świadczeń pieniężnych i skupieniu się na edukacji. Promowano na przykład usługi o charakterze aktywacji zawodowej. Jeżeli traktujemy świadczenia pieniężne i usługi osobno, nasza polityka społeczna może okazać się mało spójna. Dobra polityka społeczna powinna łączyć świadczenia pieniężne i usługi w pakietach, co pozwala na czerpanie większych korzyści. Świadczenia dostarczane są przez różne profesje społeczne. W związku z deregulacją zawodów pojawiło się na przykład stanowisko doradcy zawodowego i pośrednika pracy – główne zawody realizowane w ramach usług rynku pracy. Słyszałem też, że pierwotnie na liście zawodów deregulowanych pojawił się zawód pracownika socjalnego, a więc główne stanowisko z zakresu pomocy społecznej, wykreślono go jednak ze względu na zakulisowe rozgrywki. Profesje występujące w usługach edukacyjnych czy zdrowotnych są obecnie bardzo silne i zaciekle bronione. Należy więc zdać sobie sprawę, że w skład społeczeństwa wchodzą różne grupy zawodowe z różnymi ideologiami, różnym podejściem, metodologią itd. Organisation mix to świadczenia dostarczane przez organizacje i sieci z różnych sektorów. Jeśli wprowadzamy do polityki społecznej inne podmioty, nie tylko publiczne, pojawia się problem związany z tym, jak ów sektor niepubliczny zareaguje na to, że ma do czynienia z państwem, które kontraktuje usługi, które chce zachować konkurencyjność itd. Współcześnie bardzo dużo mówi się o sieciach międzyorganizacyjnych i o tym, jak różne sektory pragną wzmocnić swoją pozycję w odpowiedzi na to, co proponuje państwo. W nowym systemie, gdy za finansowanie świadczeń nie jest odpowiedzialny jedynie państwowy budżet, mogą pojawić się bardzo zróżnicowane źródła finansowania. Bardzo ważny jest tu regulation mix, czyli to, co pojawiło się pod hasłem miękkiego prawa (soft law) i twardego prawa (hard law). W kontekście Unii szczególnie często pojawia się to pierwsze. Unia Europejska długo nie miała i wciąż nie ma twardych narzędzi do regulowania typowej świadczeniowej polityki społecznej. Przyjęto więc otwartą metodę koordynacji – jest ona pierwszym z elementów, który uznawany jest za ważny w myśleniu o innym rodzaju regulacji, niż tylko regulacja państwowa. Mowa też o autoregulacji, jako czymś, do czego państwo powinno zachęcać sektor, zarówno pozarządowy, jak i sektor prywatny. Gdy zastanawiamy się nad tym, jaką wybrać strategię instrumentalną dla polityki społecznej proponowanej przez socjaldemokrację, mamy bardzo szeroką gamę stanowisk, począwszy od stanowisk polegających na tym, że całkowicie wyeliminujemy wybór, jak to jest w przypadku ubezpieczeń społecznych, a przynajmniej w większej ich części. Dopiero na poziomie trzeciego filaru mamy do czynienia z pewnego rodzaju wyborem. Zwraca się uwagę na ukierunkowywanie wyboru poprzez wybory domyślne. Obywatel ma wprawdzie pewien wybór, lecz domyślne wybory określane są przez państwo. Jeżeli ktoś nas zatrudnia, automatycznie przydziela się nas do pracowniczego programu emerytalnego. Mówi się, że w każdym momencie możemy z niego wystąpić, lecz rejestracja przebiega automatycznie. W ten sposób przynajmniej częściowo zwiększa się udział w programach, które wydają nam się ważne dla obywateli. Czy warto przejść od polityki społecznej do polityki rozwoju społecznego, któremu podporządkowana będzie polityka społeczna? Umożliwiłoby to zajęcie stanowiska w
większej liczbie dylematów w dyskursie polityczno-społecznym. Rozwój to współcześnie bardzo popularna idea. Mówi się o rozwoju Polski, o polityce rozwoju itd. Kilka słów o ideologicznej naturze polityki. Można krytykować politykę społeczną w sposób ideologiczny, tak jak robili to neoliberałowie. Ich krytyka wywodziła się z ich wiary w rynek, nie zaś z wyników badań naukowych. Podobnie wiara i poparcie dla welfare state stanowi rodzaj ideologicznej afirmacji. Generalnie, jeden model welfare state może być bardziej skuteczny w zmniejszaniu nierówności, niż drugi. Część krytyki feministycznej skierowana na welfare state dotyczyła tego, iż welfare state wspierało patriarchalny model rodziny, co było wyraźnie nieegalitarne. Co z ideologiczna konstrukcją modelu polityki społecznej? Skoro wyznajemy ideologię socjaldemokratyczną, powinniśmy stworzyć opartą na niej strategię rozwoju. Zadanie to składa się z dwóch etapów. Najpierw musimy określić podstawowe cechy i treść naszej ideologii. Dopiero później możemy przejść do budowania samej strategii. Realizując ją w praktyce zaczynamy często modyfikować nasze zasady ze względu na ich praktyczną nieprzydatność. Ideologia może być przekonująca, lecz praca polityczna polega głównie na tym, by w praktyce osiągnąć dane cele według ideologicznego zamierzenia. Powrócę do teorii końca ideologii. W dyskusji o polityce społecznej ma ona uzasadnienie w teoriach polityki społecznej. Część teoretyków zwracała uwagę na to, że polityka społeczna kształtuje się głównie pod wpływem determinant niezależnych od ideologii, lecz raczej od industrializacji, od wzrostu gospodarczego, od korelatów demograficznych, od starzenia się społeczeństwa itd. Obecnie argument demograficzny jest tak przemożny, iż można za jego pomocą uzasadnić właściwie wszystko. Społeczeństwo się starzeje – to są twarde fakty. Polityka rządu odpowiada na twarde fakty i na brak odpowiedzi w kwestiach związanych z rzeczywistością. Można by mówić tu o determinizmie socjologiczno-demograficznym. Występuje on rzecz jasna obok determinizmu o charakterze gospodarczym czy technologiczno-gospodarczym. Mówi się, że współczesny świat i jego gospodarka opiera się na przepływach kapitału, na Internecie itd., przez co rynek pracy musi się dostosować. Stąd według teorii końca ideologii wątki związane z interesami, ideologiami, różnymi kulturami nie mają znaczenia, wszystko bowiem musi być podporządkowane logice deterministycznej. Z drrugiej strony istniała też teoria wyjaśniająca politykę społeczną poprzez polityczną mobilizacje klasy robotniczej. W krajach najbardziej zdominowanych przez partie socjaldemokratyczne, które ściśle współpracowały ze związkami zawodowymi najbardziej rozwinęło się welfare state, które znamy. W tym wypadku mamy do czynienia ze wskazaniem bezpośredniej roli ideologii socjaldemokratycznej w pobudzaniu i mobilizowaniu klasy robotniczej. Pytanie: czy w dzisiejszych czasach nie jest to już przeszłość, do której nie ma powrotu? Jak bowiem współcześnie mobilizować klasę robotniczą? Kim właściwie jest obecnie klasa robotnicza?Mamy przecież do czynienia z bardzo różnymi zawodami w różnych sektorach. Rozmaite grupy mają odmienne interesy i często nie mają ze sobą wiele wspólnego lub wzajemnie się zwalczają. To bardzo interesujący aspekt całej sprawy. Prawdopodobnie spotkali się państwo z określeniem „prekariat”, opisującym nową klasę, do której można próbować odwoływać się w polityce socjaldemokratycznej. Guy Standing, zwolennik powszechnego dochodu europejskiego stawia tezę, że to właśnie na prekariacie można oprzeć swoją aktywność. W polityce socjaldemokratycznej od kilku dziesiątków lat poszukuje się grupy, która zastąpiłaby klasę robotniczą jako główny społeczny nośnik zmian. Przy opracowywaniu polityki społecznej można odnieść się do wartości. Na klasyczny trójkąt wartości składa się wolność, równość i solidarność. Występują również rozmaite kombinacje tych poszczególnych wartości. Można wskazać przynajmniej trzy modele demokracji: inkluzywną, którą łączy wolność i równość; dualistyczną, bardziej nastawioną na połączenie wolności i solidarności; partycypacyjną, skupioną wokół
połączenia solidarności i równości. Wartością nadrzędną dla socjaldemokracji jest równość. Jeśli jednak skupimy się na równości, pojawia się dyskusja na temat definicji równości, jej zakresu i wymiaru. Istnieje więc spór pomiędzy tymi, którzy popierają prostą równość, a zwolennikami złożonych zasad sprawiedliwości. Czyli przy samej równości mamy do czynienia z odmiennymi poglądami. Egalitaryzm można uzasadniać na różne sposoby. Może też istnieć socjaldemokratyczna interpretacja wolności, a więc autonomia – klasyczna socjaldemokratyczna koncepcja wolności. Podobnie możemy przedstawić nasz pogląd na solidarność lub wspólnotowość. Określamy jednocześnie naszą tożsamość. Socjaldemokraci jako grupy robotnicze, pracownicy najemni, a może obywatele walczący, którzy wychodzą na ulicę, walcząc o jakieś cele. Jeżeli chodzi o przestrzeń sporów ideologicznych, wydaje mi się znacznym uproszczeniem wprowadzanie podziału na socjaldemokrację i neoliberalizm, czyli wszystko co sprzeczne z naszymi poglądami. Neoliberalizm staje się wtedy pewną łatką, którą przyczepiamy rozmaitym zjawiskom i poglądom wywodzącym się z różnych nurtów. Na Zachodzie od lat 80. dominująca dyskusja ideologiczna prowadzona była między komunitarystami, a liberałami, przynajmniej na poziomie filozofii politycznej. Jako socjaldemokraci możemy powiedzieć, że jesteśmy lewicowymi komunitarystami. Po stronach komunitarystów istnieją też przy tym siły, które podkreślają rolę narodu, kościoła, a więc tacy, z którymi nie chcemy się zbytnio identyfikować. Interesujący jest też spór między etatyzmem a leseferyzmem. Niektórzy twierdzą, iż jest on już przestarzały. Myślenie w kategoriach państwo kontra rynek po zmianach wprowadzonych przez politykę neoliberalną nie wnosi już specjalnie wiele. Wiadomo, że rynek musi być regulowany. Nikt nie próbuje już wprowadzać utopii opartej o nieregulowany przez nikogo rynek. Idea rynków regulowanych jest obecnie bardzo silna. Mamy publicznego regulatora, który pośrednio, za pomocą rozmaitych instrumentów, reguluje rynek, często stworzony sztucznie przez państwo. W przypadku konfliktu między elitaryzmem a egalitaryzmem bardzo łatwo jest opowiedzieć się po stronie tego drugiego. Istnieje też spór demokratyzm kontra autokratyzm (technokratyzm). Przykład dyskusji między Prof. Balcerowiczem a Ministrem Rostowskim o reformie OFE to przykład dyskusji technokratów. Eksperci dyskutują o tym, jak zmienić system. Natomiast bardzo ważną ideą wydaje się być współcześnie radykalizacja ruchów demokratycznych, a więc zwracanie uwagi na rolę demokracji bezpośredniej, ulicznej, która wystąpiła w różnych krajach pod postacią ruchów oburzonych. W ramach typowej polityki społecznej demokratyzm może również występować wtedy, gdy mamy na przykład publiczne szkoły, bardzo silnie kontrolowane przez rodziców. Wtedy rodzice stają się nośnikiem demokracji. OFE czy system zabezpieczenia społecznego również mogą kontrolować ci, którzy bezpośrednio z niego korzystają. Powinniśmy więc zastanawiać się nad definicją etatyzmu, kolektywizmu, demokratyzmu czy egalitaryzmu w ujęciu socjaldemokratycznym. Można podejść do tej kwestii w sposób uproszczony – równość kontra efektywność, bezpieczeństwo kontra elastyczność. Klasyczna socjaldemokratyczna polityka społeczna to bezpieczeństwo i równość. To, co nazwałem neoliberalną polityką społeczna to efektywność i elastyczność. Przy takiej konstrukcji nie można jednak mówić o flexicurity, bo bezpieczeństwo i elastyczność znajdują się na skrajach biegunach. Naczelna wartość ekonomistów to różnie rozumiana efektywność. W najprostszych ujęciach chodzi o wzrost zamożności średniej. Jeżeli realizujemy wzrost zamożności średniej, możemy mówić o efektywności. W myśleniu bardziej prakseologicznym chodzi tutaj o porównywanie kosztów z korzyściami. Wysoką efektywność osiągamy wtedy, gdy koszty są niewielkie, a osiągnięcia spore. Do PKB ma się to tak, że oceniamy ile wydajemy na polityki publiczne lub politykę gospodarczą, i jaki mamy wzrost gospodarczy. Wtedy rząd, który wydaje mało na politykę gospodarczą czy publiczną, a osiąga bardzo duży wzrost, jest uznany za
bardzo efektywny. Równość i efektywność w ekonomii zazwyczaj występują na przeciwległych biegunach. Skoro nie można skonstruować flexicurity jeżeli uznamy, że elastyczność i bezpieczeństwo również stanowią przeciwieństwa, to jak połączyć bezpieczeństwo (protection) i równość (equality), by osiągnąć coś w rodzaju protequality? Możemy stworzyć nowe pojęcie i przedstawić jako alternatywę. Na poziomie myślenia socjaldemokratycznego, szczególnie w kwestii taktycznych narzędzi możemy wystąpić z czymś, co dobrze brzmi i stanowi alternatywę dla flexicurity i dla flexplotation czyli połączenia elastyczności i wyzysku. Można myśleć również w ramach opozycji liberalizm praw i komunitaryzm obowiązków. Zestawienie praw i obowiązków było bardzo popularne w dyskusjach anglosaskich. Komunitarianie występowali z programem, który kładł nacisk na obowiązki. Myśląc w kategoriach tożsamościowych, definiujemy grupę, wobec której powinniśmy być lojalni, wobec której mamy jakieś obowiązki. Liberalizm praw to postawa często uznawana za alternatywę dla neoliberalizmu. Chodzi tu o myślenie w kategoriach praw człowieka i obywatela, szczególnie praw zintegrowanych. Bierzemy więc pod uwagę nie tylko prawa polityczne i osobiste, ale również ekonomiczne, społeczne i kulturowe. Skoro zaś jako obywatel mam pewne prawa, żądam możliwości realizacji tego prawa. Moją postawę można uznać za roszczeniową, kiedy najpierw wymagamy spełnienia obowiązków, dopiero potem zaś możemy skupić się na realizacji praw. W myśleniu socjaldemokratycznym najpierw oczekujemy realizacji podstawowych praw, które umożliwią nam spełnianie obowiązków. Dla równości szans potrzebny jest duży zakres redystrybucji. Musimy przekazać przez budżet polityki społecznej i publicznej dużo pieniędzy aby osiągnąć równość czy egalitarne cele. Możemy też mówić o różnych odmianach socjaldemokratycznego stanowiska: na przykład lewicowy komunitaryzm czy centrowy komunitaryzm. Pojawia się też dyskusja pomiędzy lewicowymi komunitarystami a lewicowymi liberałami. „Lewicowy liberał” nie brzmi zbyt dobrze, chodzi jednak o postawę odnośnie prawa jednostek – najpierw prawa, potem zaś tożsamość i obowiązki. Większość dyskusji odnośnie socjaldemokracji stanowią dyskusje na tle przemiany starej Labour Party w nową Labour Party. Duża część teoretyków zaczęła zastanawiać się nad tym, czym różni się nowa socjaldemokracja od starej. Często określało się teorię Trzeciej Drogi Giddensa jako neoliberalizm pod przykrywką. Moim zdaniem wcale tak nie jest. Politycy Trzeciej Drogi chcieli zwyczajnie zastosować nową metodę osiągania celów o proweniencji socjaldemokratycznej. Nazywanie ich neoliberałami pod przykrywką to bardzo duże uproszczenie. Gdzie bowiem szukać dzisiaj socjaldemokratów, skoro większość podążyła Trzecią Drogą, łącznie z socjaldemokratami niemieckimi? Pozostają jedynie partie bardziej lewicowe, niż socjaldemokraci, często obracające się w sferach bliskich populizmowi. Oczywiste jest, że pewne cechy modelu socjaldemokratycznego nie występują w modelu konserwatywnym albo w liberalnym. Jednym z nich jest pojęcie dekomodyfikacji – na ile polityka społeczna, w szczególności polityka socjalna, zapewnia nam niezależność materialną naszego gospodarstwa domowego od naszej sytuacji na rynku pracy. Defamilizacja to zależność naszej sytuacji materialnej od naszego statusu rodzinnego. Polityka degenderyzująca, prowadzona m.in. w Szwecji, nastawiona jest na równość płci i na oddzielenie roli społecznej jaką odgrywamy od płci. Model socjaldemokratyczny może występować w ujęciu dynamicznym. Przypisywanie Danii do modelu socjaldemokratycznego było w 1985 roku wątpliwe, w państwie tym panował bowiem model po części konserwatywny, po części socjaldemokratyczny. W 2002 roku zanotowano pewną zmianę. Dania podążyła w kierunku modelu hojnego workfare, które w kręgach socjaldemokratycznych nie najlepiej się kojarzy. Niektórzy przeciwstawiają workfare aktywnej polityce społecznej.
Jeżeli szukamy prawdziwie socjaldemokratycznego modelu, w 2002 roku reprezentowała go przede wszystkim Norwegia. Belgia, podobnie jak Holandia, przechodzi powoli z modelu konserwatywnego do modelu socjaldemokratycznego. Pojawia się więc kwestia przynależności modelowej. Gdzie szukać wzorów prawdziwego socjaldemokratyzmu? Jeżeli bierzemy pod uwagę dłuższy horyzont czasowy, możemy natrafić na pewne kłopoty. Komisja Europejska promuje model flexicurity, którego przykładem są głównie Dania i Holandia. Kiedy uda nam się ustalić, z jakiego modelu pragniemy korzystać, pojawia się kwestia tego, do jakiej organizacji międzynarodowej mamy się odwołać, by go promować. Po przeprowadzeniu analizy w pierwszej połowie lat 90., nie istniała organizacja, która promowałaby na forum międzynarodowym podejście typowo socjaldemokratyczne. Już wtedy nie był też reprezentowany prawdziwy liberalizm – Międzynarodowy Fundusz Walutowy czy OECD tylko historycznie można przypisać do tego modelu, gdyż już wtedy organizacje te zmieniały swoje stanowisko. Nie podkreślali roli rynku, rezygnując z polityki społecznej, lecz wprowadzali już pewne formy polityki społecznej. Charakterystyczne jest też podejście Banku Światowego, który niegdyś proponował program dostosowania strukturalnego, bez zwracania uwagi na ubóstwo. Po 10 latach krytyki jego podejście zmieniło się. W swojej misji Bank Światowy wymienia walkę z międzynarodowym ubóstwem. Miałem dziś okazję rozmawiać z przedstawicielem Banku Światowego na kraje bałtyckie i Polskę. Zastanawiał się on, czy Bank Światowy nie powinien wkroczyć również do Polski, właśnie ze względu na walkę z ubóstwem. Jak już wspominałem, po drugiej wojnie światowej budowano welfare state bez specjalnego zaplecza filozoficzno-teoretycznego. Nie było ono wtedy potrzebne – wystarczały programy partii politycznych i dokumenty o charakterze strategii politycznej. W latach 70. i 80. ten konsensus się załamał, nie tylko przez neoliberalną krytykę, ale również przez krytykę ze strony ruchów radykalnie lewicowych. Dla ruchu studenckiego i feministycznego welfare state nie było tym, z czym kojarzyła się walka w duchu lewicowym. Odrodziła się myśl o charakterze rewolucyjnym. W latach 90., w związku z atakami na welfare state pojawia się ruch obronny. Uczestniczyłem w działalności tego ruchu, publikując książkę, w której atakowałem krytyków welfare state, twierdząc, iż ich argumenty są słabe i nieprzekonujące. Odwoływałem się do tych, którzy uzasadniali niezbędność państwowej polityki społecznej. Było to jednak jedynie reagowanie na atak. W polityce lat 90. obrona istniejącego stanu rzeczy nie była najważniejsza. Rozpoczęła się fala reform, w związku z czym, w chwili gdy występujemy w opozycji wobec proponowanych zmian, jesteśmy zmuszeni przedstawić własną alternatywę. Na scenie lewicowej istniały dwa stanowiska. Jedni skupiali się na obronie istniejącego stanu rzeczy przed atakami krytyków, drudzy zaś zaczęli myśleć o tym, że być może istotnie należy coś zmienić, choć może nie zgodnie z tym, co proponują krytycy. Krytycy zaś na początku byli bardzo radykalni – proponowali demontaż, pełne wycofanie się; ogłaszali koniec welfare state itd. Radykalna lewica proponowała zaś rewolucje, przewrócenie wszystkiego do góry nogami. Ich propozycje również były niezbyt przemyślane, przynajmniej na początku. Współczesny konsensus wyraża głównie postawa Komisji Europejskiej i innych wpływowych środowisk. Co charakterystyczne i co odróżnia ten konsensus od neoliberalizmu, to zwrócenie uwagi na kapitał ludzki jako podstawowe zagadnienie jeśli chodzi o rynek pracy. Zwraca się więc uwagę na to, że polityka społeczna może być dobra dla gospodarki. Nie chodzi tu o każdy element polityki społecznej, lecz jedynie o te bardziej aktywne, związane z edukacją itd. Pojawia się wątek flexicurity, który, jeśli chodzi o elastyczność, jest raczej bliski podejściu neoliberalnemu. Jedyną różnicą jest tu idea bezpieczeństwa, a bezpieczeństwo w ujęciu duńskim czy holenderskim to również zapewnienie bardzo wszechstronnych usług aktywizacji zawodowej związanej z kształceniem ustawicznym itd. Pojawia się też hasło gospodarki opartej na wiedzy –
neoliberałowie również myślą w tych kategoriach. Jednocześnie podkreśla się, że polityka społeczna nie jest jedynie kulą u nogi, lecz jest ważna dla osiągnięcia sukcesu gospodarczego, szczególnie na rynku pracy, jeśli chodzi o poziom zatrudnienia. Pojawiają się hasła takie jak „inkluzja społeczna” – znana w Polsce jako „integracja społeczna” albo „aktywna integracja” w kontekście Programu Operacyjnego – Kapitał Ludzki – i „jakość zatrudnienia”. Tam, gdzie mamy umowy śmieciowe, gdzie proponuje się prace, które nie zapewniają podstawowego bezpieczeństwa socjalnego, mówimy o niskiej jakości zatrudnienia. Chodzi więc o to, by zapewnić zatrudnienie o przynajmniej minimalnej jakości. Promuje się państwo upodmiotowiające, inwestycje społeczne, nie demontaż welfare state, lecz jego przekształcenie, inwestowanie w kapitał ludzki. To ostatnie zakłada u nas Program Operacyjny – Kapitał Ludzki. Wcześniej istniał w Polsce Sektorowy Program Operacyjny – Rozwój Zasobów Ludzkich. Następuje więc ewolucja od zasobów ludzkich do kapitału ludzkiego. Poza tym postuluje się o rozwój usług społecznych – o czym wspomniałem – kształcenie ustawiczne, edukacja, flexicurity jako alternatywa dla workfare itd. Pytanie: czy to nam wystarcza? Większość dyskusji toczy się w ramach obecnego konsensusu. Na najważniejszych konferencjach i w rozmaitym dyskursie mówi się raczej językiem współczesnego konsensusu, niż językiem znanym nam z paradygmatu keynesowskiego. Oczywiście w ekonomii wciąż istnieją rozmaite nurty neokeynesowskie. Należy jednak zastanowić się, czy my, jako socjaldemokraci, powinniśmy wpisać w obecny nurt i działać w jego ramach, sprzeciwiając się na przykład bardziej amerykańskiej wersji workfare, promując zamiast tego aktywizacyjną politykę innego rodzaju. Możemy więc dołączyć do konsensusu, szukając zhumanizowanych wersji polityki społecznej w różnych wydaniach i nie kontestując go. Mimo to, radykalna lewica twierdzi, że obecny konsensus to jedynie przykrywka dla neoliberalizmu, prowadząca do takich samych konsekwencji jak czysta polityka neoliberalna. W artykule z 2003 roku T. Fitzpatrick zastanawia się nad alternatywą dla nowego paradygmatu, który wykraczałby poza produktywizm. Głównym problemem w omówionym przed chwilą konsensusie jest bezrobocie i to, czy polityka społeczna jest dobra dla gospodarki. Zatrudnienie i rynek pracy uznaje się za najlepsze rozwiązanie dla wykluczenia społecznego. Wszystko obraca się wokół gospodarki, rynku pracy, problemu bezrobocia itd. Taką postawę nazywa się paradygmatem produktywistycznym, związanym ze wzrostem gospodarczym jako jednym z głównych celów, ale i środków realizowania polityki społecznej. Z kolei budżet polityki społecznej zależy od wzrostu gospodarczego. Socjaldemokratyzm podążający za paradygmatem produktywistycznym cechują te same ograniczenia, co produktywizm. Jeżeli produktywizm nie jest w stanie dostatecznie strzec interesów tych, którzy znajdują się poza rynkiem pacy, nie jest w stanie dostatecznie dochować interesów związanych ze środowiskiem naturalnym, być może powinniśmy zastanowić się nad nowym rozwiązaniem. Przyszłe pokolenia powinny mieć prawo do tego, by mieć co najmniej takie same możliwości jakie obecnie mamy my. W związku z tym, możemy zastanawiać się nad postproduktywistycznym paradygmatem, który pozwoliłby nam w odpowiedni sposób docenić wartości o charakterze emocjonalnym i ekologicznym. Głównym celem takiego paradygmatu byłoby nadać pierwszeństwo wartościom o charakterze bardziej podstawowym niż ekonomiczny. Wartości emocjonalne, określone przez Fitzpatricka jako emotional values, oznaczają opiekę sprawowaną poza rynkiem. Fitzpatrick proponował obywatelskie minima w różnych wymiarach. Wspomniałem o Guyu Standingu, który proponuje powszechny dochód obywatelski w ramach alternatywy dla klasycznego welfare state. Jak my, socjaldemokraci, którzy mamy sentyment do klasycznego welfare state mamy odnieść się do bardzo ostrej krytyki przedstawianej przez zwolenników powszechnego dochodu obywatelskiego? Możemy zastanawiać się nad tym, na ile można połączyć powszechny dochód obywatelski i pozostałe aspekty polityki
społecznej w jej klasycznym, bądź zmienionym, ale jednak trwałym w swojej istocie wymiarze. Obywatelskie minima można rozumieć nie tylko w wymiarze dochodowym, ale i w edukacyjnym, a także w innych wymiarach. W opiece zdrowotnej czasem mówi się o koszyku świadczeń gwarantowanych. Możemy też zacząć doceniać pożyteczną aktywność niezwiązaną z udziałem na rynku pracy. Klasyczne postulaty feministek zachęcają do wzięcia pod uwagę pracy domowej kobiet. Można też rozpatrzeć kwestię demokratyzacji deliberacyjnej, a więc procesów deliberacji dyskusji na drodze do osiągnięcia konsensusu z bezpośrednimi beneficjentami i adresatami danej polityki. Przy opracowywaniu socjaldemokratycznej wizji dobra jednostki należy zdefiniować owo dobro. Dopiero z tej perspektywy można dokonywać diagnozy problemów. Diagnoza to porównanie tego, co jest, z normatywną wizją tego, co powinno być. Jeśli nie dysponujemy normatywną wizją, nasza diagnoza sprowadza się do przypadkowych zestawień liczb i dowodów na to, że mamy rację, gdyż proponujemy dane rozwiązania. Mając jednakże wypracowaną socjaldemokratyczną wizję dobra jednostki i społeczeństwa możemy przeprowadzić prawdziwą diagnozę, sformułować cele i działania socjaldemokratycznej strategii rozwoju. Uwzględnienie kontekstu jest tu bardzo ważne – konsekwencje wynikające z kontekstu wpływają na politykę społeczną. OECD stwierdziło ostatnio zbyt gwałtowne zwiększenie się nierówności – znalazło się więc w dyskursie socjaldemokratycznym, co dla mnie bardzo paradoksalne. Oto OECD wydaje nagle dwa poważne raporty na temat wzrostu nierówności i sugestii naprawy sytuacji. Ta zmiana może być bardzo pozytywna dla strategii socjaldemokratycznej, nastawionej na egalitaryzację. Wielu ludzi lewicy uznało narastające nierówności, prekaryzację itd. za szansę przedstawienia swoich postulatów. Kwestią otwartą jest to, jak wykorzystać tę szansę, jak nie dać się zastąpić populistom czy prawicy – ona bowiem również operuje językiem nawiązującym do zagadnień społecznych. Jest to zresztą kolejny aspekt dyskusji o końcu ideologii – wszystkie partie używają tych samych argumentów i podobnych zwrotów, w związku z czym bardzo trudno zabiegać o elektorat. Nawet Donald Tusk, gdy mówi o cięciach, apeluje o cięcia sprawiedliwe społecznie. Jaki model rozwoju powinniśmy wybrać? Dla socjaldemokratów kluczowa jest sprawiedliwość. Być może warto rozważyć model jednowymiarowy. Gdy jednak weźmiemy pod uwagę wartości ekologiczne, nasze podejście stanie się dwuwymiarowe. W wielu polskich dokumentach znajdują się zapisy odnośnie tego, iż powinniśmy realizować zrównoważony rozwój. Czy jednak wątek ekologiczny jest w polskiej polityce brany na poważnie? Mamy też do czynienia z wyborem paradygmatów i postaw filozoficznych. Jak definiujemy dobro człowieka? Czy myślimy w kategoriach obiektywistycznych, czyli skupiających się na zaspokajaniu potrzeb wyznaczanych przez ekspertów, czy w kategoriach subiektywistycznych, podług których dobro człowieka realizuje się zgodnie z jego preferencjami? Koncepcja feministyczna sformułowana w ramach dyskusji feministycznych i na łamach „Feminist Economics”, odwołuje się do teorii capabilities i functionings Amartyi Sena. Capabilities to wszystko to, czym możemy się potencjalnie stać, kim możemy być i co możemy osiągnąć w ramach naszej wolności. Functionings to nasze osiągnięcia, a więc to, kim faktycznie jesteśmy i to, czego faktycznie dokonamy. Poszukując nazwy równie interesującej jak pojawiająca się w raporcie Polska 2030 nazwa „model polaryzacyjno-dyfuzyjny”, wymyśliłem model „intergracyjnoredystrybucyjny”. Już na poziomie nazwy jest to atrakcyjna alternatywa. Ideę tę opieram na prawach człowieka, na prawie do sensownego udziału w rozwoju. Nie jest to, co prawda, klasyczne prawo trzeciej generacji. Odwołuję się tu do prawa do rozwoju w takim ujęciu, jak to wymienione w deklaracji ONZ z lat 80. o prawie do rozwoju. Teraz należałoby to ująć w kategoriach welfare state, do idei którego jestem bardzo przywiązany. W Polsce, w okresie transformacji, mieliśmy emergency welfare state czyli próbę zachowania części welfare state z systemu komunistycznego. Główne wątki regularnego welfare state to
usługi społeczne, chociaż mogą one równie dobrze oznaczać świadczenia pieniężne. Pojawia się tu też pełne zatrudnienie, nie workfare, lecz powrót do pełnego zatrudnienia, również wśród osób niepełnosprawnych. Następny jest rozwój społeczny, czyli zejście na poziom społeczności lokalnej. Połączenie tych idei doprowadziłoby do powstania modelu integracyjno-redystrybucyjnego. Przechodząc z regular welfare state do postproductivist welfare state, możemy też uwzględnić wartości emocjonalne i środowiskowe, a także wartości gospodarcze, jako jeden z cennych elementów, nie zaś jako priorytet.
THE VALUES AND GOALS OF A SOCIAL DEMOCRATIC POLICY
Ryszard Szarfenberg, PhD
Warsaw 26.03.2012
I have already had the chance to touch upon the issue of left-wing social policy and the analysis of the development of the social policy in Poland, regarding its affiliation with the Left or lack of thereof. At certain times, when I was more up to date with programme discussions among Polish political forces, I pondered the form and content of a potential left-wing social policy programme, especially in the context of more or less practical solutions to the challenges of the contemporary world. I would like to mention certain limitations related to the social democratic nature of social policy. Quite often I have considered myself far more radically leftist than social democracy. Also, even though I am currently working at the Journalism and Political Sciences Department, I am not that much interested in matters related to direct politics, i.e. the stances of political parties, future elections and voting results. I am far more interested in what is referred to as social policy, meaning the politics of a given government after a party's victory in the elections. That is why I know much more regarding social policy than social democratic ideology or its development, even though I always considered myself to be leftist. In most cases I wished to think of myself as an advocate of far more radical leftist ideas than those related to social democracy. It was only later, when I got involved in defending the welfare state through discussions with its adversaries that I have defined myself as a social democrat. Welfare state was, after all, a social democratic idea. Thus, even though I am an academic and am not really involved in the current political conflicts or grassroots movements, I have left the confines of pure science which observes a given phenomena from the outside, as I have become involved in the Polish Committee of the European Anti Poverty Network. First, I contributed my work as a social expert, to later become the chief of its Executive Council. That is why I am more familiar with politics from the point of view of social non-governmental organisations, which aim at battling poverty. Left-wing politicians often do not hold left-wing views. The left-wing rhetoric which I am familiar with mostly through reading English literature from the social policy field, is also missing in non-governmental organisations. I am especially fond of British discussions regarding the welfare state. In the 80s people tried to react to the criticism surrounding the welfare state and the politics of Margaret Thatcher. This was often done with the use of analyses conducted from the point of view of political philosophy. The welfare state model had to be defended, even though after the Second World War it was welcomed as an obvious direction for development. The first question we have to answer is: how should we understand social policy in the contemporary context? Apart from pondering its terminological scope one can search for a subject which should be responsible for its realisation. Should it be the state alone or perhaps someone else as well? If we decide that it is the responsibility of the state and non-governmental organisations, then is there room within social policy for market subjects? Does social policy involve only social matters, securing incomes, social insurance or some other issues? Should we discuss benefits which are organised and provided by the state alone or should we also include other social policy instruments? I believe that a truly social democratic strategy should be a social development policy reaching out beyond purely social matters and involving issues related to the economic policy and the regional development policy. Issues related to egalitarianism and equality should also be prominent within this strategy, especially regarding regional development. It is lately popular to stress the need for a social cohesion policy, supporting the weaker and poorer regions in order to reduce poverty and inequality. But why should we be discussing a social democratic social policy in the first place? The politics of today are purely pragmatic. There are certain problems which require rational solutions. It makes no difference if our approach is social democratic or liberal. I have been attacked by Dr Boni twice when I was trying to define certain problems as social democratic or liberal. He was convinced that this sort of language is anachronical an should no longer be used as it brings nothing more than pointless conflicts.
The end of ideology thesis has also become strong, especially regarding the traditional ideologies originating in the 19th and 20th century. In global cyberspace where views and ideas permeate each other, a narration which views the world in a clear-cut manner is a thing of the past. As I am a descendant of the school of Prof. Supińska—who is here with us today—the axiological element has always been important to me at a time when my identity of a considerate critic of reality was being established. That is why I was always interested in the relation between science and values. I am not saying that the end of ideologies is a fact and that we should abandon the social democratic language. I believe that we can look at this issue from a broader perspective, utilising a social democratic political philosophy. This makes sense especially in the contemporary context. It also determines are long-term strategy. One can perform various manoeuvres at the tactical level or disregard certain assumptions formulated in one's long-term strategy, as well as certain fundamental values. When it comes to a long-term strategy focused on the realisation of political and socio-political goals, however, this becomes an important element. If we thus decide that ideological matters are important for social policy, we can move on to decisions regarding which solutions are social democratic and which are not. I find that it often proves difficult when we are asked about our opinions regarding various matters. Take bridging retirement or uniformed retirement. It took me time to arrive at a social democratic approach to this issue. It is the same with the raising of the retirement age. What does social democracy have to say about this? This has to do with a certain incapability which might come into play even if we are knowledgeable in the area of general ideas such as egalitarianism etc., as it turns out we cannot use this knowledge to answer more practical questions. Should social democrats always support labour unions and their opinions? Perhaps this is only a tactical choice and we have to act different each time we assume a new strategy? How should we know if a given social policy is social democratic or not? We can look for examples. Simply put, if the Swedish social democrats are doing it, it must be social democracy. But, in all seriousness, there really are certain sources of inspiration available to us. If we look at Scandinavian countries, comparative research shows that some of them do not utilise a social democratic model at all. It is debatable whether a given model is social democratic or whether the current social democratic party's policy is compatible with such a model or rather goes beyond it or is considered its revision. The next question is: should we look for a single model or rather a number of social democratic social policies? There is the social democratic model in Sweden, but a Norwegian take on the model is also available. Perhaps there are some significant differences between the two. This gives us at least two social democratic models. But we also have Belgium and the Netherlands, which represent another approach. There might also be huge differences between the social democratic parties in different countries themselves, as well as their conceptions regarding their recipe for winning the next elections. Thus, if there is a vast amount of social democratic models to choose from, which one suit us best? Should we be asking such questions at all or perhaps look for separate elements of each model which we think will be most successful in our context? Perhaps we should create our own model using other systems, including those which are not considered social democratic but which offer several solutions which we consider to be social democratic? If we have established our goals, e.g. egalitarianism, and we know from scientific studies that certain solutions are better in introducing egalitarianism, then the only thing which remains is to identify their provenance. This seems to lead to tension between an ideological approach and a scientifically proved social policy. There is the question of importing certain ideas. If something works within the Scandinavian model, does that mean it will work in Poland? If we decide that it will, how are we to transport it into our country? This has to do with the diffusion of certain solutions.
In the 90s, but also currently, not even one organisation served as a vehicle for the Scandinavian and social democratic model. Thus, we were forced to witness international organisations, such as the World Bank or the OECD, promote ideas which were much more neoliberal in character. It was in 2004 that the OECD admitted that when it comes to labour market solutions, there are two models which proved to be successful: the AngloSaxon model and the Scandinavian model. In 1994 they would still suggest the AngloSaxon model as the target model for every country. It thus took 10 years to admit that the other model was also successful, even though it is more expensive. Perhaps then there is an alternative to the classic social democratic model, which considers economic growth and full employment to be important matters. What instruments should we use to achieve our goals? Two new players appeared on the political scene: the Greens and the feminists. Their postulates included things such as care economy. In the 80s or even 70s, the classic social democratic welfare state was criticised by representatives of the more radical leftwing. After 1989 these movements are still growing in strength. Are we able to include the postulates brought up by the Greens and the feminists in our social democratic concept? Can we at least try to implement their suggestions regarding non-formal care? I have participated in a discussion dedicated to the Polska 2030 report. I have been invited by the Market Economy Research Institute. The young economists responsible for the report were also present there. I tried to present a vision which was an alternative to the polarising-diffusive model suggested in their work. Many left-wing circles criticised the report, while the discussion itself was very interesting. All the questions I have raised above are difficult to answer. At first I did not know how to directly address them. Instead, I prepared a short introduction to the more systematic deliberations on the subject. I have been struggling in the area of the axiological basis of social policy for many years, even though most often I was battling students rather than political adversaries. When it comes to the terminological scope of social policy, we have to be aware that a lot of things have changed since the times of the classic welfare state. The name itself consists of two elements: “welfare” and “state.” The latter obviously means the government, which is why new concepts of a welfare system or welfare regime have emerged as early as in the 90s. There have been attempts at abandoning the dominant position of the state in the model. When we deprive the state of its role as the main subject of the welfare state model, we need to include other players into the socio-political arena. But first we have to identify them and determine their role in the system. Should we include international organisations? This also constitutes a departure from the dominance of the state. This is where we encounter the thesis which claims that the contemporary nation state is becoming weak and anachronical, since more and more power goes to the territorial self-governments through the process of regionalisation. Thus, regionalisation grants more power to organisations such as the European Union. Because of this, the state is becoming weaker and this fosters the idea of a multi-subject social policy, as opposed to state social policy. There is also the question of the areas in which the state should be active. Certain social matters go beyond the problem of ensuring social security. This is the case with many controversial issues present in contemporary political discourse. The social democratic party should offer answers to various questions related to social policy in a broad sense. Next is the issue of political-social diversity, which adds another dimension to the way we look at social policy, even in its narrow sense. The product mix is its first element and has to do with benefits in various forms and packages. There has been a certain shift of focus in the welfare state model. The classic welfare state revolved mostly around money benefits, especially social insurance, which mostly had to do with compensating for or replacing income in a situation of social risk. In the 1990s and in the beginning of the 21st century services became more important. This was followed by a departure from
money benefits and more focus on education. This meant e.g. more services aimed at professional activisation. If we treat money benefits and services separately, our social policy can become very incoherent. A good social policy should combine money benefits and services in packages, which is more beneficial. Various social professions provide the services. New jobs emerged as a result of a deregulation in occupations, such as career officer or employment agent, which both appear in the domain of labour market services. I have also heard that the social worker—the main occupation in the area of social support—has originally been listed as a deregulated occupation, but was later removed due to backstage manoeuvrings. Currently, professions from the domain of education or health services have become very strong and are fiercely defended. We have to keep in mind that society consists of various professional groups with their own ideologies, approaches, methodologies etc. The organisation mix stands for benefits provided through organisations and networks from different sectors. If we include non-public subjects in our social policy, we have to expect the problem of the non-public sector's reaction to dealing with a state which is contracting the services and which wishes to remain competitive etc. Inter-organisation networks and the fact that different sectors wish to strengthen their position in reaction to the state's suggestions are matters popular in contemporary discourse. The new system can involve various sources of financing apart from the state budget. The regulation mix, which has to do with the so-called soft law and hard law, is very important. Soft law is most often referred to in the context of the European Union. The European Union still lacks the proper tools to regulate a typical, benefit-based social policy. That is why the open coordination method has been adopted. It is the first example of an approach which goes beyond state-only regulation. Some say that the state should encourage the non-governmental sector and the private sector to introduce autoregulation. There is a wide spectrum of stances we can use in our social democratic strategy, starting with those which suggest that we should eliminate the element of choice, as in the case of social insurance. The element of choice appears only in the case of the third pillar. Some speak of the concept of choice being influenced by default choices. The citizen has a certain degree of choice, but it is the state that defines default choices. When the citizen becomes employed, they automatically join an employee pension programme. They are allowed to leave it at any time, but it is mandatory to join it. This is how the state increases, at least partially, the number of people who participate in programmes which it deems important. Should we move from social policy to a social development policy with social policy as one of its elements? This would allow us to address a greater number of dilemmas in the socio-political discourse. The idea of development is currently very popular. There is talk of the development of Poland, development policies etc. A few more words regarding the ideological nature of politics. We can criticise social policy in an ideological manner, just like the neoliberals did in the past. Their criticism came from their belief in the market, not from scientific research. Similarly, the belief in and support for the welfare state is a form of ideological affirmation. One welfare state model can prove more efficient in reducing inequalities than another one. Part of feminist criticisms of the welfare state had to do with the fact that the model promoted a patriarchal family model, which was obviously non-egalitarian. What about the ideological structure of a social policy model? If we are proponents of the social democratic ideology, we should base our development strategy on the principles of this ideology. This task involves two stages. First we have to determine the basic aspects and definition of our ideology. Only then can we move to establishing the strategy itself. In the process of its practical implementation we begin to modify some of our principles as they turn out to be unuseful. The ideology itself might be convincing, but political work is mostly aimed at achieving given goals according to the ideological
objective. Allow me to return to the end of ideologies concept. It is justified in the domain of social policy theories. Some theoreticians pointed out that social policy is mostly formulated by determinants which are unrelated to ideology, such as industrialisation, economic growth, demographic correlates, the ageing of society etc. The demographic argument is currently so dominant that one could practically use it to justify anything. Society is ageing—it is a solid fact. The government's policy should address solid facts and real-life problems. This is what we could refer to as sociological-demographic determinism. It is, of course, accompanied by economic determinism or technologicaleconomic determinism. It is popular to say that the contemporary world and the economy are based on capital flow, the Internet etc. which is why the labour market needs to adapt. This is why, according to the end of ideologies theory, matters related to interest, ideologies, diverse cultures etc. are meaningless, since everything must become subject to the determinist logic. On the other hand, there is another theory which connected social policy with the political mobilisation of the working class. The welfare state we know was most developed in countries which were dominated by social democratic parties which remained in close cooperation with labour unions. This theory directly points at the social democratic ideology motivating and mobilising the working class. We need to ask ourselves whether this is no longer out of date. How are we to mobilise the working class of today? How are we even to identify it? What we have is a vast number of diverse professions in various sectors. Each group has its own interests and has little in common with the other. At times these groups fight each other. This is a very interesting take on the matter. You have probably encountered the term “precariat.� It defines a new class we can try to relate to in a social democratic policy. Guy Standing, the proponent of the common European income claims that it would be wise to use the precariat as a basis for social activity. The social democrats have for decades been looking for a group to replace the working class with as the main social vehicle for change. When formulating a social policy one can also refer to values. The classical triangle of values includes freedom, equality and solidarity. There are also various combinations of these three. We could name at least three models of democracy: inclusive democracy, which combines freedom and equality; dualist democracy combining freedom and solidarity; participative democracy merging solidarity and equality. Equality is the key value in social democracy. However, if we focus on equality, we need to define its scope and form. There are those who support direct equality, as well as proponents of a more complex equality. Thus, there are conflicting views in the context of equality itself. Egalitarianism can be justified in many ways. There also exists the classic social democratic interpretation of freedom, i.e. autonomy. Solidarity or communitarianism can also be understood in a social democratic fashion. The views we assume constitute our identity. Social democrats can stand for worker groups, hired workers or perhaps all citizens who gather in the streets and fight towards some goal. As for ideological conflict, I consider the division to social democracy and neoliberalism to be an oversimplification. Neoliberalism has become a label for all phenomena and ideas incompatible with social democratic views. The dominant ideological discourse in the 80s, at least on the level of political philosophy, had to do with communitarians vs. liberals. As social democrats, we might refer to ourselves as left-wing communitarians. Despite of that, there are certain circles within the communitarian movement which stress the role of the Church, the nation etc., and which we might find difficult to identify with. The conflict between laissez-faire and statism is also interesting. Some believe it to be out of date. Thinking in the state vs. the market categories is no longer constructive after the changes introduced through neoliberal policies. We know that the market needs to be regulated. Nobody is trying to build utopias based on the idea of a non-regulated
market. The regulated market area is currently quite popular. It involves a public regulator which regulates the market indirectly, through the use of various instruments. The market itself is often artificially established by the state. When it comes to choosing sides in the elitarianism vs. egalitarianism conflict, it is very easy to choose the latter. There is also a democracy vs. autocracy (technocracy) conflict. The discussion between Prof. Balcerowicz and Minister Rostowski regarding the Open Pension Fund is an example of a debate between two technocrats—experts discussing the means of changing the system. What I find especially important in the contemporary context is the radicalisation of democratic movements, with direct democracy becoming more prominent, as in the example of the Indignant Movement in various countries. Democracy can also be part of a typical social policy through public schools being controlled by parents. The parents then become a vehicle for democracy. The Open Pension Fund or the social security system can also be controlled by its addressees. We should thus try and define statism, collectivism, democracy or egalitarianism in the social democratic context. We could approach the matter in a more simplified manner: equality vs. efficiency, security vs. flexibility. The classical social democratic social policy revolves around security and equality. What I have referred to as a neoliberal social policy has to do with efficiency and flexibility. Within this division there is no room for flexicurity, since security and flexibility appear on opposite poles. The key value for economists is efficiency, though it is often defined in various ways. The most common approach considers efficiency to lead to an increase in average wealth. If we pursue the increase in average wealth, we might say that our policy is efficient. A more praxeological approach is to compare expenditures with revenue. High efficiency is when our expenditures are low and our revenue is high. In GDP terms, we evaluate funds spent on public policies or the economic policy, and study the level of economic growth. A government which spends little on economic or public policy, at the same time ensuring high economic growth, is considered very efficient. Equality and efficiency in economics are usually placed on opposite sides. If we cannot build a flexicurity model since flexibility and security are opposites, perhaps we could try and combine protection with equality to establish some sort of “protequality”? We can coin a new term and present our alternative. From a social democratic perspective, especially when it comes to tactical instruments, we can introduce a new alternative for flexicurity and for flexploitation. We can also assume the liberalism of rights vs. communitarianism of duties stance. It was very popular in Anglo-Saxon discussions to juxtapose rights and duties. The communitarians proposed a programme which stressed the importance of duties. This is about defining a given group we should be loyal to and address our duties to. Liberalism of rights is often considered an alternative to neoliberalism, and has to do with human and personal rights, especially integrated rights, i.e. not only political and personal, but also economic, social and cultural rights. If I have certain rights as a citizen, it is to be expected that I demand to be able to use them. My demands can be considered pretentious if we first expect certain duties to be carried out and only later move on to the realisation of one's rights. From the point of view of social democracy, we expect the realisation of fundamental rights which enables us to fulfil our duties. A high degree of redistribution is required if we are to pursue the equal opportunity concept. We have to submit large sums of money through the social and public policy budget in order to achieve equality or egalitarian goals. There is a wide variety of social democratic stances: e.g. left-wing communitarianism or central communitarianism, as well as left-wing communitarians and left-wing liberals. “Left-wing liberal”—this does not sound right, but it makes sense if we consider rights to come first and later move on to identity and duty.
Most discussions regarding social democracy have to do with the transformation of the old Labour party into the new Labour Party. A major group of theoreticians began to try and mark the differences between new social democracy and old social democracy. Giddens' Third Way theory has often been referred to as undercover neoliberalism. I disagree with this opinion. Third Way politicians simply wanted to implement a new method of achieving goals originating from the social democratic ideology. It is a serious oversimplification to call them undercover neoliberals. Most social democrats, including those in Germany, have went along the Third Way. Where then should we look for social democrats? Those who did not pursue the Third Way are more left-wing than social democrats, often having more to do with populism. It is obvious that certain aspects of the social democratic model are absent in the conservative or liberal models. Decommodification is one of them. It evaluates the degree to which a given policy, especially a social policy, makes our household financially independent from our situation on the labour market. Defamilisation has to do with our financial status being independent from our family status. The degenderisation policy, conducted e.g. in Sweden, revolves around gender equality and the separation of one's social role from gender. The social democratic model can occur in a dynamic variation. In 1985 it was partially incorrect to include Denmark in the social democratic model category, as it utilised a model which was part conservative, part social democratic. In 2002 a certain shift has been observed. Denmark pursued a generous workfare model, which is quite infamous among social democratic circles. Some consider the workfare model to be the opposite of active social policy. If we are looking for an example of a truly social democratic model, we should turn to Norway, which implemented one in 2002. Belgium, just like the Netherlands, is slowly departing from the conservative model in the direction of the social democratic one. We thus encounter the problem of model affiliation. Where should we look for truly social democratic systems? This might be troublesome if we expect to find a long-term solution. The European Commission is advocating the flexicurity model, most prominent in Denmark and the Netherlands. When we manage to identify the model we wish to implement, we need to find an international organisation which would promote it. An analysis in the first half of the 90s showed that not even one organisation promoted a typically social democratic approach on the international arena. True liberalism was already abandoned as well—the International Monetary Fund or the OECD can be ascribed to this model only historically, as they have already changed their approach by that time. They did not stress the role of the market any more, they abandoned social policy, but they included certain elements of it. The World Bank also changed its approach. At first, it pursued structural adaptations, regardless of poverty. After 10 years of criticism it now lists battling poverty in its mission statement. Today I had the opportunity to talk to a World Bank representative for the Baltic states and Poland. He was wondering whether the World Bank should launch its antipoverty operations in our country. As I have already mentioned, after the Second World War the welfare state model was being pursued without any real philosophical or theoretical foundations. There was no need for that, as party programmes and political strategy documents were enough. In the 70s and 80s the consensus fell through, not only because of neoliberal criticism, but also due to criticism from radically leftist movements. The students and feminists decided that the welfare state had little to do with their vision of battle in the left-wing spirit. The revolutionary thought experienced a comeback. In the 90s, due to the attacks on the welfare state, an apologetic movement emerged. I have contributed to this movement with a book in which I attacked welfare state critics, claiming that their arguments were weak and unconvincing. I made references to
those who justified the indispensable nature of a state social policy. But this was only a way to react to the attacks. In the 90s there were more important things than defending the current state of things. This was a time of a new wave of reforms, which required the adversaries of the proposed changes to present their own alternative. There were two sides among left-wing circles. The first one focused on defending the current state of things from attacks by critics. The other side started to notice the need for change, though not using the solutions proposed by the critics. The critics themselves were very radical from the start. They called for a complete dismantling of the system and announced the end of the welfare state. The radical left wanted a revolution and intended to turn everything upside down. Their suggestions were rarely well-thought-out, especially in the beginning. The contemporary consensus is represented by the European Commission and other influential circles. A certain characteristic which makes this consensus different from neoliberalism is the way it acknowledges human capital as a key element of the labour market, pointing out that social policy can be beneficial for the economy. This does not refer to every aspect of social policy, but rather the more active ones, related to education etc. The flexicurity element is present here, even though it is closer to the neoliberal model in its approach to flexibility. The approach to security is influenced by the Danish and Dutch focus on ensuring a very wide array of professional activisation related to life-long education etc. The knowledge-based economy concept—popular among neoliberals—is also prominent. At the same time, the consensus considers social policy to be important in achieving economic success, especially on the labour market, when it comes to employment. It no longer views social policy as a barrier. Other aspects of the consensus include social inclusion—known in Poland as “social integration” or “active integration” in the context of the Human Capital Operational Programme and “employment quality.” Junk contracts and jobs which do not ensure basic social security constitute low employment quality. Instead of dismantling the welfare state, the new approach promotes its transformation, which involves investing in human capital, social investments and an empowering state. Before the Human Capital Operational Programme, which introduced the element of human capital investment in Poland, there was the Sectoral Operational Programme for the Development of Human Resources. Human resources evolved into Human Capital. The other thing advocated in the new approach is the development of social services, which I have already mentioned, through life-long learning, education, flexicurity as an alternative to workfare etc. The question is: is this enough? Most discussions are currently conducted within the framework of the current consensus. The most important conferences and various types of discourse utilise the language of the consensus and depart from the Keynesian paradigm we are familiar with. Nevertheless, there still exist certain neo-Keynesian streams in the domain of economy. Social democrats should determine whether they should join the current approach and work within its framework, at the same time opposing a more Americanised version of the workfare and promoting a different sort of activisation strategy. We can join the consensus and still look for humanised versions of social policy in its various forms, without contesting the entire model. This does not change the fact that the radical Left still insists on referring to the current consensus as a cover for neoliberalism and argues that it will lead to consequences identical to those brought about by a purely neoliberal policy. In a 2003 article T. Fitzpatrick searches for an alternative to the new paradigm, one which would go beyond productivism. The consensus I have described above considers unemployment to be its biggest problem. It is also concerned with whether social policy is good for the economy. Employment and the labour market is perceived as the best solution for social exclusion. Everything revolves around the economy, the labour market, the problem of unemployment etc. This approach is referred to as the productivist
paradigm, related to economic growth as the main goal and the main method of conducting social policy. The budget for social policy is dependant on economic growth. Social democratic productivism suffers from the same limitations as pure productivism. If productivism fails to defend the interests of those who function outside of the labour market, and is incapable to solve problems related to the natural environment, then perhaps we should start looking for a different solution. Future generations should have the same opportunities which we have today. That is why we should perhaps think about a postproductivist paradigm which would allow us to properly acknowledge emotional and ecological values. The major aim of such paradigm would be to give priority to values which are more fundamental in their nature than the economic value. Emotional values, defined by Fitzpatrick, refer to care provided outside of the market. Fitzpatrick also suggested civic minimums in various forms. I have already mentioned Guy Standing, the proponent of the common civic minimum income as an alternative to the classic welfare state. How should social democrats, who are very attached to the classic welfare state, address the severe criticism of the advocates of the common civic income? Perhaps we could combine minimum income with other aspects of a classic, or altered but still fundamentally stable, social policy. Civic minimums do not have to be related only to income, but also to education and many other areas. The guaranteed healthcare services package is a popular concept. We could also start to acknowledge the useful activity unrelated to participation in the labour market. The classic feminist postulates encourage to take women's household work into account. We could also consider the notion of deliberative democracy, i.e. the process of deliberating discussion in order to reach a consensus with the direct beneficiaries and addressees of a given policy. The social democratic vision of the good of the citizen has to define the good of the citizen. Only then can we diagnose existing problems. A diagnosis is used to compare the current state of things with a normative vision of the desired state of things. If we do not have a normative vision our diagnosis comes down to presenting random sets of numbers and proving that we are correct as we suggest certain solutions. When we define the good of the citizen and society from a social democratic perspective, we can perform a genuine diagnosis, formulate our goals and activities which we later pursue through a social democratic development strategy. Taking the context into account is crucial. The consequences of each context influence social policy. The OECD has lately stated that the recent increase in inequalities is too severe. It thus entered a social democratic discourse, which I find very paradoxical. It is curious to see the OECD publishing two reports on the subject of the increase in inequalities, complete with with suggestions on alleviating the situation. This shift of focus can prove to be very positive for the social democratic strategy, focused on egalitarianism. A lot of left-wing representatives view precarisation and the increasing inequalities as an opportunity to bring their postulates to attention. The proper way to use this situation is still an open issue. There is the risk of becoming outrun by populists or rightists. The Right has recently been implementing a society-related language in their rhetoric. This is yet another element mentioned in the debate on the end of ideologies. All parties use the same arguments and similar terminology, which makes it very hard to win an electorate. Even Donald Tusk, when speaking of cuts, calls out for socially fair cuts. Which development model should we choose? Social democrats consider justice to be the key. Perhaps we should consider a one-dimensional model. Yet, if we include ecological values, our approach becomes two-dimensional. Many Polish documents stress the need to pursue a sustainable development. But is the ecological element treated seriously in the context of Polish politics? There is also the choice of paradigm and philosophical stance. How do we define the good of human beings? Do we assume objectivist categories, focused on the fulfilment of needs determined by experts, or
subjectivist categories, which fulfil human needs according to their preferences? The feminist concept formulated through feminist discussions and published in the Feminist Economics journal refers to Amrtya Sen's capabilities and functionings theory. Capabilities include all that which we can potentially become and the things we can achieve through our freedom. Functionings refers to our achievements, i.e. who we really are. I have been looking for a name as interesting as the “polarisation-difusion” model proposed in the Polska 2030 report. I came up with the “integrative-redistributive” model. The name itself makes this alternative quite attractive. The idea is based on human rights, mainly the right to a sensible participation in development. This is different than the classic third generation rights. I am referring here to the right to development as defined in the UN declaration from the 80s on the right to development. All we need to due is put this in welfare state terms—I am still very attached to the welfare state model. During the transformation period in Poland we had the emergency welfare state which attempted at retaining certain elements of the welfare state from the communist system. The welfare state is mostly interested in social services, though these can also mean money benefits. Full employment is also the case here, not workfare, but a return to true full employment, also among the disabled. Social development is next and involves focusing on the local community level. The combination of these ideas would lead to the establishing of the integrative-redistributive model. By moving from the regular welfare state to a post-productivist welfare state we can also acknowledge emotional and ecological values, as well as economic values, which here constitute a valuable element of the entire system, and not its priority.