www.glos.pl 5 października 2016
nr 40
Głos Nauczycielski
Pomysłodajnia dobrych praktyk
13
Kulinaria – sposób na naukę wykorzystywania wiedzy w praktyce
Konkurs na najdłuższą obierkę Niewiele lekcji pamiętam ze swojej szkoły podstawowej. Te, które najbardziej utkwiły mi w pamięci i przywołują miłe wspomnienia, to zajęcia praktyczno-techniczne, tzw. ZPT
Dla mnie, dziecka ruchliwego, potrzebującego działania i emocji, żeby skojarzyć, połączyć nowe z tym, co już wie, i żeby to zapamiętać, były to najbardziej wartościowe lekcje. Nie musiałam siedzieć przez 45 minut w ławce i próbować słuchać nauczyciela, co nie było proste – wyłączałam się po kilku minutach. Natomiast tworzenie wciągało mnie, pomagało zrozumieć poruszane kwestie, zapamiętać i wykorzystać je później. Od początku mojej pracy w szkole przywiązuję wagę właśnie do aktywności uczniów. To oni na lekcjach więcej ode mnie działają, tworzą, dyskutują, myślą. Do takiego sposobu pracy z uczniami doskonale nadają się kulinaria – zajęcia, na których, najprościej rzecz ujmując, przygotowujemy jedzenie, które można wykonać w warunkach szkolnych. Najczęściej na lekcjach robi się zdrowe, „wesołe” kanapki, surówki z jabłka i marchewki z obowiązkowym konkursem na najdłuższą obierkę, sałatki czy piecze świąteczne pierniczki. Można jednak dużo więcej. Od kilku lat myślę o kulinariach szerzej, są dla mnie nieskończoną inspiracją do uczenia moich uczniów wykorzystywania wiedzy w praktyce, działania w zespole czy odpowiedzialności za podejmowane decyzje. Zajęcia kulinarne to
świetna okazja do ćwiczenia motoryki małej. Poza tym to również wspaniały sposób na łączenie treści omawianych na lekcji z językiem angielskim (CLIL). O planowanych zajęciach informuję nauczycielki angielskiego, które uczą w mojej klasie. Decydują, czy chcą wspólnie ze mną realizować dany temat. Wówczas treści omawiane w ustalonym terminie na moich lekcjach wykorzystują również na lekcjach języka angielskiego. Oto przykład, czego doświadczają uczniowie i nauczyciele podczas zajęć kulinarnych. Przed zajęciami właściwymi czytamy przepis, obliczamy, ile czego potrzebujemy, aby potrawy starczyło dla wszystkich, planujemy, kto przyniesie dane składniki, a czego potrzebujemy wszyscy. Zakupy możemy zrobić wspólnie w pobliskim sklepie czy na bazarku. Wówczas dzieci mają możliwość porównania cen, zwrócenia uwagi na producenta, skład i datę ważności. Same płacą za zakupy. Po powrocie ustalamy, gdzie przechowujemy dane produkty. Szacujemy, ile czasu potrzebujemy na wykonanie potrawy. Na początku zajęć ustalamy szczegóły organizacyjne: dzielimy się na grupy,
MATERIAŁY AUTORKI
JOANNA GIEBUŁTOWSKA
ustawiamy stoły, przygotowujemy produkty i potrzebne przybory kuchenne. Przygotowujemy siebie i miejsce pracy: zakładamy fartuszki, spinamy włosy, myjemy ręce, stoły możemy przykryć ceratą czy folią. Przy przygotowywaniu produktów
warto poświęcić czas na porównywanie kształtów, wielkości, wagi, kolorów, smaków, zapachów, na szacowanie i sprawdzanie wagi, długości czy szerokości produktów. Ponownie wracamy do przepisu, planujemy czynności krok po kroku. Teraz nadchodzi czas na mycie, obieranie, krojenie, tarcie, miksowanie, mieszanie, wyrabianie, ubijanie, odmierzanie, dolewanie, ważenie, dzielenie, mnożenie, wyciskanie, smakowanie, wykrajanie, skubanie, smarowanie, układanie, dekorowanie. Jeśli jest taka potrzeba, przygotowane potrawy wkładamy do piecyka lub lodówki. Sprzątamy miejsce pracy i przygotowujemy się do degustacji. Jeśli grupy przygotowywały różne potrawy, dzielimy je tak, aby każdy mógł spróbować. Delektujemy się naszymi potrawami, dyskutujemy, oceniamy. Sprawdzamy, czy dobrze oszacowaliśmy czas przygotowania potrawy i jej koszt. Możemy pokusić się również o sprawdzenie wartości odżywczej. Zajęcia warto podsumować w formie notatki, artykułu, plakatu czy fotorelacji. Można napisać bajkę czy opowiadanie, w którym wystąpi ustalony produkt. Kulinaria planuję jako samodzielne zajęcia będące uzupełnieniem omawianego tematu lub jako część projektu. Jesienią, gdy pogoda lub inne czynniki nie pozwalają na spędzenie czasu przy ognisku,
piekliśmy w piecyku szkolnym ziemniaki, a przy temacie „Od ziarenka do bochenka”
piekliśmy chleb na drożdżach. We wrześniu kisiliśmy ogórki, a przed Wielkanocą piekliśmy mazurki. Po przedstawieniach częstowaliśmy naszych gości samodzielnie przygotowanymi deserami: zimą – szaszłykami czy galaretkami z owocami egzotycznymi lub koktajlami z owoców mrożonych i jogurtu, w czerwcu – babeczkami z polskimi owocami (gotowe korpusy wypełniamy kajmakiem albo kremem, np. do karpatki, i ozdabiamy świeżymi owocami i listkami mięty, posypujemy tartą gorzką czekoladą) i lemoniadą. Przy omawianiu szwedzkich lektur zorganizowałam Szwedzki Tydzień, podczas którego poznawaliśmy między innymi kuchnię szwedzką – raz upiekliśmy ciasto marchewkowe, raz bułeczki cynamonowe. Lektura „O psie, który jeździł koleją” była inspiracją do poznania kuchni włoskiej, szczególnie do samodzielnego przygotowania pizzy. Przy książce „Charlie i fabryka czekolady” zgłębialiśmy jej tajemnice, smakowaliśmy kakao i ziarna kakaowca, przygotowaliśmy czekolady pitne o różnych smakach i blok czekoladowy. Lektura „Afryki Kazika” natchnęła nas do przygotowania sałatki owocowej, a w domu dzieci smażyły omlety z bananami. Przy różnych okazjach piekliśmy ciasteczka o szczególnych kształtach, np., misiów przy Dniu Pluszowego Misia, serduszek na Dzień Babci i Dziadka czy literek z okazji poznania alfabetu. Można też po prostu wyznaczyć sobie jeden dzień w miesiącu na dzień kulinarny, który będzie lub nie łączył się z tematem tygodniowym zajęć. Pomysły i przepisy czerpię z książek kulinarnych dla dzieci, z internetu lub od koleżanek czy klasowych rodziców. Muszę też zaznaczyć, że rodzice często pomagają mi przy organizacji takich zajęć.
Gdy piszę ten artykuł, za oknami jest piękna jesień. Przedstawiam zatem tygodniowy projekt Dynia, zrealizowany przeze mnie dwa lata temu. Zachęcam do skorzystania z pomysłu. W przyjemny, październikowy dzień wybrałam się z klasą II na podwarszawskie pole po dynie. Każdy z nas mógł wybrać swoją dynię, samodzielnie odciąć ją od łodygi i przydźwigać do autokaru. Od gospodarza dzieci dowiedziały się wiele o tej roślinie. W szkole przyglądaliśmy się naszym zbiorom, porównywaliśmy kształty i kolory dyń. Ich wagę porównywaliśmy w siatkach z użyciem wieszaków, a następnie ważyliśmy dynie na wadze wiszącej hakowej. Miarkami mierzyliśmy ich obwody. Dokonaliśmy wielu obliczeń. Potem przyszedł czas na pracę plastyczną – tym razem malowaliśmy dynie na kartkach formatu pocztówki. Na drugi dzień przynieśliśmy przepisy na potrawy z dyń. Wybraliśmy muffinki dyniowe. Dynię, poleconą przez gospodarza do pieczenia, przekroiłam na pół i wspólnie wydrążyliśmy łyżkami środek z nasionami. Dzieci zajęły się oczyszczaniem pestek i przygotowaniem ich do suszenia, a ja pokroiłam dynię na części. Piekły się w piecyku ok. 45 min. W tym czasie dzieci miały
lekcję angielskiego, która również skupiała się wokół tematu dyni. Po ostudzeniu upieczonej dyni odkroiliśmy skórkę (od niektórych gatunków nie trzeba) i zmiksowaliśmy miąższ. Otrzymane purée schowaliśmy do lodówki na następny dzień, a oczyszczone i wysuszone pestki rozłożyliśmy na tacy. Jeszcze raz przeczytaliśmy przepis i ustaliliśmy, kto co przyniesie na następny dzień. Oszacowaliśmy, że składniki z przepisu należy podwoić, aby babeczek starczyło dla wszystkich. Następnego dnia, w grupach, przygotowaliśmy ciasto na muffiny, a potem każdy przelał swoją część do foremki oraz dodał purée dyniowe do środka. Muffiny piekły się ok. 25 min, a dookoła rozchodził się niesamowity zapach przypraw korzennych i pomarańczy. Zajadanie się nimi sprawiło wszystkim tak dużą przyjemność, że dzieci napisały o tym kilka zdań do rodziców na kartkach z namalowanymi przez siebie dyniami. Zaadresowaliśmy koperty i z pobliskiej poczty wysłaliśmy kartki do naszych domów. Kolejnego dnia, jeszcze przed lekcjami, nastawiłam piekarnik na 50 stopni i na pierwszej lekcji wło-
żyliśmy do niego na godzinę pestki dyni. W oczekiwaniu na wysuszenie pestek wspólnie przygotowaliśmy fotorelację z
wyprawy po dynie (część zdjęć została wykonana przez dzieci) i z pieczenia muffinów oraz plakat z informacjami o dyniach. Potem zajęliśmy się wyłuskiwaniem pestek z osłonek, ale ponieważ nie szło to nam najlepiej, zjedliśmy pestki kupione wcześniej przeze mnie na bazarku. Piątego dnia stworzyliśmy książeczkę z przepisami na potrawy z dyni i układaliśmy w grupach zadania tekstowe związane z naszym projektem, którymi następnie wymieniliśmy się, i rozwiązywaliśmy je. Na koniec naszego projektu dzieci samodzielnie pisały opowiadania, w których występowała dynia, po czym chętne osoby odczytały swoje teksty na forum klasy. Dziś, zainspirowana blogiem Zamiastkserówki.pl i blogami koleżanek z grupy Superbelfrzy Mini, wykorzystałabym do tego projektu poznane narzędzia TIK. Sfotografowalibyśmy strony naszej książeczki z przepisami i wygenerowalibyśmy efektowną książeczkę elektroniczną, do której link można udostępnić rodzicom (serwisy: FlipSnack, Youblisher czy Issuu). W ten sposób mogę również przygotować książkę z opowiadaniami dzieci o dyni i ilustracjami do nich. Swoje historie dzieci mogłyby przedstawić w formie komiksu w którymś z narzędzi typu Pixton. Ze zdjęć pokazujących aktywności dzieci zrobilibyśmy film w programie Windows Movie Maker, natomiast plakaty w aplikacji PicCollage. Do zgromadzenia informacji o dyniach wykorzystałabym chmury wyrazowe, tworząc je wspólnie np. w programie Tagxedo. Szczerze mówiąc, już nie mogę się doczekać pierwszych zajęć kulinarnych z moją nową klasą. To wielka przyjemność dla nauczyciela patrzeć na radosne dzieci opowiadające z przejęciem rodzicom o tym, co dziś robili w szkole. ◘ Autorka jest nauczycielką edukacji wczesnoszkolnej w Szkole Podstawowej nr 112 Przymierza Rodzin w Warszawie, wykładowcą akademickim. W szkole pracuje 18 lat. Związana ze społecznością Superbelfrów MINI.
SUPERBELFRZY
Pomysłodajnia dobrych praktyk – cykl publikacji przygotowanych przez nauczycieli skupionych w grupie Superbelfrzy MINI. Autorzy dzielą się swoimi pomysłami na uatrakcyjnienie zajęć.