4 minute read

ODESZLI 2022

Grzegorz Koterski 1935 – 2022

Advertisement

Pożegnaliśmy artystę i przyjaciela Grzegorza Koterskiego.

Ostatnio trochę podupadł na zdrowiu ale nie myśleliśmy, że tak szybko nas opuści. Zmarł w Australii, która była – jak sam pisał – jego wielkim hobby. Ale zanim się tam w 1990 roku osiedlił, był aktywnym twórcą i animatorem sztuk plastycznych we Wrocławiu, który zawsze uważał za swoje miasto i do którego wielokrotnie powracał. Dyplom ASP we Wrocławiu uzyskał w 1967r. w pracowni prof. Władysława Winczego. Był Członkiem ZPAP od 1968r. i pozostał nim od końca. Zajmował się grafiką, rysunkiem, malarstwem i ilustracją. Wspominał jak ważną w jego drodze twórczej była wystawa – „trzech prac” we wrocławskim BWA w 1971r. Potem reprezentował polską sztukę współczesną w Edynburgu na „Atelier 72” a pierwszą australijską prezentację swoich prac miał w 1990 r. w Adelajdzie. We Wrocławiu trzykrotnie uczestniczył w Międzynarodowym Triennale Rysunku (1971; 1974; 1981). Nieprzerwanie też brał udział w naszych wystawach okręgowych i jubileuszowych.

Grzegorz Koterski był także w przeszłości animatorem życia artystycznego we Wrocławiu. W latach siedemdziesiątych pełnił funkcję szefa artystycznego BWA.

Był także pierwszym kierownikiem i organizatorem naszej związkowej Galerii Sztuki, która mieściła się wtedy we Wrocławiu przy pl. Solnym pod nr. 15. Galeria „Na Solnym” istnieje nieprzerwanie do dzisiaj. Ale to tylko kronikarski kawałek Jego bujnego i twórczego życia. Kiedy przed laty zaproponowałem Mu żeby podzielił się z nami swoimi impresjami i spostrzeżeniami z licznych podróży, nie sądziłem, że zaowocuje to stałą współpracą z naszym „Informatorem”. Grzegorz okazał się nie tylko świetnym i wnikliwym, ale i dowcipnym komentatorem tego co oglądał w świecie sztuki. Nie ważne, czy pisał o rozterkach artystów polskich w Paryżu czy Anglii, czy przyglądał się sztuce australijskich Aborygenów lub komentował Biennale weneckie, czy w Kassel – zawsze Jego spostrzeżenia były wnikliwe, osobiste i z dozą swoistego dowcipu. A sztuką interesował się nieprzerwanie. Zawsze znalazł coś wartego zauważenia. Można było z Nim rozmawiać długo w czasie Jego częstych wrocławskich odwiedzin, a opowieść wciągała i zastanawiała. Był gawędziarzem a przy tym skromnym i zawsze życzliwym przyjacielem. Żartowaliśmy, że jest „naszym człowiekiem” na antypodach, a był też członkiem stowarzyszenia artystów polskich i związku artystów australijskich w Adelajdzie. Tam też często wystawiał – a o australijskich artystach i sztuce Aborygenów – której przecież nie znaliśmy, mówił ze znawstwem i swoistym komentarzem. Umarł w Australii a my pożegnaliśmy Go symbolicznie w październiku na spotkaniu we Wrocławiu wspominając ze smutną życzliwością Jego żarty, zdarzenia, ale też to wszystko co z Nim przeżyliśmy. W naszym katalogu „Po pięćdziesiątce” napisał: „Od 30 lat uprawiam turystykę artystyczną żeby być, oraz małą poligrafię żeby żyć” Grzesiu, gdziekolwiek byś poleciał i tak będziesz z nami…

Piotr Wieczorek

ODEsZLI 2022

Eugeniusz Smoliński 1942 – 2022

Pierwsze spotkanie? Człowiek w ciemnoszarej marynarce z dziennikiem pod pachą. Pan od rysunku odręcznego w moim Technikum Geodezyjnym. Trwające przez wiele lat nasze spotkania na uczelni, już jako wykładowców, nieustannie uruchamiały moją ciekawość. Gienek zawsze był w gotowości intelektualnej. Nie dążył do doskonałości ale z pewnością do precyzji. Przede wszystkim w języku. Językiem kreował i językiem opisywał. Zastanawiam się co było dla niego ważniejsze, słowo czy obraz. I wiem, że wywinąłby się od jednoznacznej odpowiedzi. Zacytuję fragment naszego dialogu mailowego z grudnia 2020: Eugeniusz: – Zacząłem pół wieku temu. W Prawie Autorskim w cenniku grafiki były dwie pozycje: grafika z pomysłem i grafika bez pomysłu. Różnica w honorarium była tak duża, że postanowiłem bez pomysłu nic nie robić. Ja: – A po czym poznajesz, że to jest grafika z pomysłem? Eugeniusz: – Grafikę z pomysłem poznaję po znakach diakrytycznych. Moich prowokujących pytań było więcej. Może jeszcze jedno. Ja: – Czy prawda może być kreacją? Eugeniusz: – Prawda może być kreacją zdeformowana / ...a wtedy kłamstwo jest kreacją. Pocieszam się tylko, że raczej świat opisuję i prawdy nie kreuję. Nosił w sobie ideę utworzenia Pracowni Grafiki Teoretycznej. Z Getem Stankiewiczem żartobliwie postulowali aby w nazwie akademii wrocławskiej ukryć nazwisko patrona zostawiając tylko imię.

W jednej z ostatnich naszych korespondencji z kwietnia 2021 roku pisał w odpowiedzi na moje kolejne pytanie: Doskonałość nie daje żadnych szans, nie tylko na rozwój. Doskonałość oznacza że lepiej już być nie może w żadnej sprawie. Chyba też nie może być gorzej. Pocieszające jest, że doskonałość nie daje też szans sobie, jest nie do osiągnięcia. I dodał: – ... koniecznie trzeba pielęgnować swoje wady aby nie zbliżyć się do doskonałości.

Wiesław Gołuch

Eugeniusz Smoliński – Gienek – należał do trzonu założycielskiego projektowania graficznego uczelni wrocławskiej. Zatrudniony został przez Macieja Urbańca, firmującego od roku 1970, specjalność projektową na kierunku grafiki. Wraz z Janem Jaromirem Aleksiunem – po odejściu Urbańca do Warszawy – utrzymali otwartą, założycielską formułę kierunku iż nie ma sztuki czystej czy brudnej – jest tylko dialog między autorem i odbiorcą. To stąd porosły gałęzie dzisiejszego Wydziału Grafiki i Sztuki Mediów, jednoczącego obrazujące media. Gienek był jego pierwszym dziekanem. Wspominając początkowe lata, jako jeden z nieco później zatrudnionych, pamiętam przyjacielskie, ale nie kumplowskie relacje. Jednoczyły nas bliskie sobie wybory wartości, epoki prawdziwej Solidarności. Nie inaczej było w zespole katedry, którą przez lata konstruował i prowadził. Trwałość zasad, ubogacała skromność środków i panował optymizm. Gienek z pewnością tworzył wzorzec mocno uporządkowanej, dobrze skoordynowanej osoby. Robiąc studentowi korektę, potrafił zapanować nad palącą się fajką, tytoniem, ubijaczką, zapałkami, okularami, kartka papieru, ołówkiem, żonglując tym wszystkim spokojnie i pewnie. Imponował błyskotliwą inteligencją, dowcipem i eleganckimi manierami. Obserwacyjny dystans pozwalał mu odkrywczo puentować. Dystans i artystyczne postrzeganie odległości zagościło wszechwładnie w jego sztuce. Już na początku geodezyjną tyczką wyznaczył pion, miarę odległości i sięgnął po horyzont. Linie perspektywy przybliżały i oddalały wyabstrahowane widoki. Tak skonstruował swoją wczesną pracę zaprezentowaną na Międzynarodowym Biennale Plakatu w Warszawie zatytułowaną Biografia. Na obrazie naturalistyczna łopata przekopuje grafię nieczytelnych słów w ostrym perspektywicznym ujęciu aż po horyzont. Temu obrazowi był Gienek wierny. Słowa wypowiedziane, zapisane, wyrysowane, zobrazowane stały się jego tworzywem po kres. Linia horyzontu, co powyżej i co poniżej to jego Credo. Wszystko to robił Gienek z wdziękiem, twierdząc iż: namalowanie pięknego obrazu to dla profesora żadna sztuka, … dwa obrazy są dwa razy ładniejsze niż jeden, a jeśli chodzi o kryteria to najważniejsze jest własne widzimisię.

Ludwik Żelaźniewicz

This article is from: