Klamra 2017 - nr 4/8

Page 1

Toruń, Akademickie Centrum Kultury i Sztuki „Od Nowa” NUMER 4/8

18 - 25 marca

KLAMROWA GAZETKA FESTIWALOWA

POLSKI BIGOS Spektakl Burmistrz Teatru Gdynia Główna i Teatru Stajnia Pegaza wrzuca do “jednego garnka” wątki pieprzne i ostre. Wytyka negatywne cechy Polaków, takie jak przesadne przywiązanie do historii czy fałszywa religijność. Podejmuje wątki funkcji społecznych, zbiorowej odpowiedzialności. Mówi o pogromie i zbrodni przeszłych pokoleń. Burmistrz swoją wielowątkowością otumania widza i wprowadza uczucie zmieszania, przesytu. Spektakl jest przerzucaniem odpowiedzialności za zbrodnie na narodzie żydowskim oraz ich kamuflowanie. W sztuce bohaterowie podzieleni są na postacie negatywne oraz po-

zytywne, co jest dodatkowo podkreślone operowaniem światłem i cieniem. Motyw nieodróżnialnego tłumu splata się tu z motywem mniejszości, zrzucania winy i wyzbywania się wyrzutów sumienia. Ukazuje to m.in.: Niemiec, akceptowany przez mieszkańców Miasteczka tylko wtedy, kiedy pokornie przyjmuje odpowiedzialność za cudze występki. Gdy przestaje, społeczność żąda wykluczenia, broniąc się tym samym przed potępieniem czy obojętnością na srogość kary. W spektaklu często następuje przemieszanie punktów widzenia, ukazując inne postacie w tych samych sytuacjach. Również czas akcji jest niejednoznaczny, głos jakby na kształt fatum opowiada o zachowaniu “przed” i “po” niedookreślone-

21 MARCA, 2017

go zjawiska, momentami sterując zachowaniem bohaterów. Sztuka ta przenosi akcję poza scenę. Aktorzy przekraczają barierę scena – widownia. Scenografia jest bardzo minimalistyczna, maksymalnie wykorzystana. Odbiorca zostaje wciągnięty w historię jako mieszkaniec Miasteczka. Widownia stanowi przedłużenie sceny. Nie sposób nie zwrócić uwagi na śpiewność kwestii czy groteskowość postaci, co ułatwia odbiór ciężkich tematów. W spektaklu użyte zostały motywy muzyczne polskich pieśni patriotycznych, takich jak Wojenko, Wojenko czy My, pierwsza brygada, kontrastujące z melodiami funkcjonującymi w obiegu popkulturowym. Tematyka podejmowana w spektaklu była filtrowana przez różne dziedziny sztuki już niejednokrotnie (na myśl przychodzi chociażby Pokłosie Pasikowskiego, którego Burmistrz zdaje się być odbiciem). Spektakl jest bardzo chaotyczny. Wywołuje mieszane uczucia, jak danie do którego wrzucamy “co popadnie”, może przy kolejnym obejrzeniu różne smaki lepiej do siebie dotrą. Monika Muchlado

1


ALTERNATYWNY STAND UP Trzeciego dnia festiwalu Klamra wystąpił dla nas Maciej Adamczyk z wrocławskiego teatru „Porywacze Ciał”. Tym razem nie w duecie z Katarzyną Pawłowską lecz solo, w stand-up’ie pt.: Jak nie oszaleć ze szczęścia. Maciej Adamczyk wielokrotnie gościł na toruńskiej scenie. Nie tylko przy okazji Klamry, ale również festiwalu Pobocza Teatru. Co istotne, Porywacze Ciał również obchodzą w tym roku swoje 25-cio lecie. Na wstępie swojego występu, Komik w dość odważny sposób poruszył relację pomiędzy teatrem zinstytucjonalizowanym a alternatywnym. Publiczność żywo reagowała salwami śmiechu na wieść o poznańskim bunkrze twórców niezależnych, którzy niczym szaroszeregowcy pod przywództwem Lecha Raczaka, stawią czoła potężnemu wrogowi jakim jest teatr zawodowy. Obok kilku innych anegdot związanych z teatrem, Adamczyk odniósł się do festiwalowego jubileuszu. W rozmowie z publicznością przyznał, że była to „laurka dla uczczenia tej rocznicy”. Jednak nie oszalejmy ze szczęścia... Ściany w garderobie kwalifikują się do przemalowania. Poza wątkami autotematycznymi, Adamczyk wtrącił kilka groteskowych momentów, pochodzących z jego prywatnego życia. Widzom najbardziej przypadły do gustu takie anegdoty jak: ubijanie krowiego łajna dziadkowym młotem, niczym błota z dorzecza Amazon-

ki, czy dwóch antynomicznych mężczyzn u fryzjera. Nie zostały także pominięte wątki polityczne. Komik obsmarował wielu polityków, jednego nawet kremem Nivea. Zrobił to w sposób wysublimowany, dający wrażenie, że prawicowcy również z cicha uśmiechali się pod nosem. Maciej Adamczyk zdecydowanie nie jest kolejnym stand-uperem w potocznym rozumieniu tego słowa. Swój niebywały talent aktorski wy-

2

korzystał wczorajszego wieczoru z ogromnym wyważeniem formy, którą się posługiwał. Angażując odpowiednią ekspresję mimiki i ruchu, Komik balansował gdzieś w okolicach monodramu. Nie przekroczył jednak cienkiej granicy, konsekwentnie trzymając się przyjętej konwencji. Pozwoliło mi to pokusić się o stwierdzenie, że Adamczyk zaprezentował nam swego rodzaju alternatywny stand up, bowiem łamał on granice statyczności.


Nie uśmiałam się do rozpuku. Nie wiem do końca czy to na korzyść czy niekorzyść tego występu, jednak w końcu tytuł zobowiązuje.

taklami. Niektóre z nich jednak zdołały odnaleźć płaszczyznę, na której wspaniale się rozumieją. Bacznym okiem kulturoznawców spojrzymy na pewien zaskakujący fenomen Natalia Wójcik tegorocznej Klamry. Według naszych prognostyków bowiem, nad festiwalem rozciąga się mroczne widmo GwiezdSPRAWDŹ CZY nych Wojen. DZIAŁA MIECZ, Projekt: Ojciec, Burmistrz oraz Jak nie oszaleć ze szczęścia WRACAMY INNĄ oprowadzały nas po swoim DROGĄ mikrokosmosie, niejednokrotnie odwołując się do sagi Za nami trzy z ośmiu części George’a Lucasa. W spektafestiwalowego przeżywania. klu teatru Kana relacja pokoZaowocowały one sześcioma leniowa dziadka, ojca i syna pozornie odmiennymi tema- zostaje opowiedziana na kotycznie i stylistycznie spek- zetce u Imperatora. Maciej

Adamczyk żonglował postaciami z Gwiezdnych wojen dorównując ekwilibrystyką słowa Mistrzowi Yodzie, a spektakl Burmistrz, posłużył się gwiezdno-wojennymi motywami w celu podkreślenia jasnej i ciemnej strony wątków polsko-żydowskich. Czy tegoroczna Klamra wskazuje nam laserowym mieczem pewien popkulturowy trend obecny w teatrze alternatywnym? A może obnaża wykorzystanie kosmicznego westernu do skupienia uwagi widza w kiczowaty sposób? Od kilku lat uniwersum spod znaku “Lucasfilm” przechodzi kolejne apogeum popularności. Jak widzimy, teatr również zostaje uwodzony przez ów mainstreamowy nurt. Pozostaje nam tylko mieć nadzieję, że podana Gwiezdnym Wojnom dłoń, nie zostanie przez nie podstępnie odcięta. Niech moc będzie z Wami! Monika Sieklucka Grzegorz Kaźmierski

W LUSTRZANYM ODBICIU.

ROZMOWA Z WOJTKIEM SZABELSKIM

3

Monika Sieklucka: Przez długi czas okazywał Pan swoją pasję do fotografii poprzez wykonywanie zdjęć na Klamrze. Jak wspomina Pan to doświadczenie? Wojtek Szabelski: Fotografuję teatr nieprzerwanie od ponad 25 lat. Zawsze to jest wyzwaniem, a szczególnie kiedy


dotyczy ono fotografowania festiwalowego czyli takiego, kiedy nie do końca mamy szansę się przygotować do zdjęć. Jeśli fotografuję premierę w teatrze Horzycy, w którym teraz siedzimy, mogę te spektakle obejrzeć kilkukrotnie. Zrobić jedno podejście, czasami zrobić drugie podejście do zdjęć. Fotografowanie na festiwalu jest dużo trudniejsze – teatr przyjeżdża, pokazuje swój spektakl i wyjeżdża. Jest to wyzwaniem dla fotografa, lubię tę adrenalinę. Grzegorz Kaźmierski: Czy towarzyszył pan Klamrze w charakterze fotografa od samego początku? W.S.: Nie, w tej chwili nie pamiętam kiedy po raz pierwszy fotografowałem Klamrę, bo nie zawsze też było to fotografowaniem całego festiwalu. Moje obowiązki zawodowe niejednokrotnie przeszkadzały mi wyłączyć się na dłuższy czas. Zawodowo zajmuję się fotografią prasową i pracuję dla agencji więc zawsze coś wyskakiwało w międzyczasie. Utrudniało to poświęcenie się fotografowaniu całego festiwalu. G.K.: Kiedy zaczynał Pan fotografować Klamrę, prym wiodła jeszcze metoda analogowa. W.S.: To prawda. Zdjęcia robiło się tak samo tylko, że trzeba się było skupić na wybraniu tego właściwego momentu mając świadomość, że ilość zdjęć jaką możemy wykonać jest ograniczona długością rolki w aparacie czy zapasem tych rolek w torbie. To że jestem fotografem, nazwijmy to kolokwialnie, tej starej szkoły czyli analogowej, przeniosłem też do fotografii robionej aparatami cyfro-

wymi. Nie trzaskam zdjęć po to, żeby natrzaskać nie wiadomo jaką ich ilość i później liczyć na to, że coś się z tego wybierze. Skupiam się nad zdjęciami, nad obrazami, nad tym by wrażliwość tego co się dzieje na scenie przenieść na obraz, który zarejestruję aparatem. Dla mnie różnicy nie ma. Gorzej jest gdy obserwuję młodszych kolegów, którzy zaczynali fotografię już od fotografii cyfrowej. Robią po prostu za dużo zdjęć. G.K.: Obserwował Pan rozwój festiwalu okiem obiektywu. Czy dostrzega Pan różnice między fotografowaniem spektakli osadzonych w surowych warunkach, tak jak to miało miejsce w pierwszych edycjach Klamry, a w profesjonalnej przestrzeni teatralnej? W.S.: Zdarzało mi się fotografować, pomijając samą Klamrę, teatry pracujące w przestrzeni otwartej czyli teatry uliczne i teatry, które pracują w przestrzeniach w pełni profesjonalnych – są to teatry repertuarowe mające własne sceny. W każdych warunkach próbuję znaleźć sposób pokazania tego co widzę i zamknięcia mojego spojrzenia w obrazie, co nie jest rzeczą łatwą. Spektakl oddziałuje na bardzo różne zmysły, nie tylko wzrok, nie tylko słuch. Bywały takie sztuki gdzie to zapachy odgrywały ważną rolę. Ja muszę to strasznie spłaszczyć. Skupiam się na tym, by to spłaszczanie było minimalne. Teatry alternatywne to teatry, którym daje się szanse na poszukiwanie różnych środków wyrazu, w różnych przestrzeniach. M.S.: Czy podczas pracy zetknął się Pan ze spektaklem, który 4

wzbudził w Panu pragnienie odłożenia aparatu i skupienia się na samym przedstawieniu? W.S.: Jeżeli już decyduję się na fotografowanie spektaklu, to poświęcam się w pełni temu właśnie zadaniu. Jest też tak, że jeżeli mam szansę, akurat na festiwalach tej szansy nie ma, bo spektakl jest grany raz i koniec, ale kiedy mam szansę obejrzeć spektakl jeszcze raz, to to robię. Jeśli fotografuję tutaj w naszym teatrze, to i tak przychodzę obejrzeć spektakl na czysto, bez aparatu, bo wiem, że zobaczę zupełnie inny spektakl niż ten, który oglądałem pracując. Zawsze kiedy pracuję, pewne rzeczy do mnie nie trafiają. Jest to normalne – jak się człowiek skupia na pracy to nie wszystkie detale docierają. Samej pracy nie przerywam, bo traktuję ją poważnie. Nie robię nic na siłę. Odpuszczałem czasem robienie jakichś zdjęć podczas spektaklu, ale tylko dlatego, by nie zakłócić odbioru spektaklu innym ludziom. To są jedyne momenty kiedy odpuszczam. Czym innym jest fotografowanie w trakcie prób, gdzie można pozwolić sobie by się poruszać, można pozwolić by aparat nie był idealnie wyciszony, a czym innym fotografowanie spektakli, a już szczególnie spektakli festiwalowych czy konkursowych. Trzeba minimalizować tą swoją obecność. Nie ma mowy o poruszaniu się, nie ma mowy o stosowaniu technik przeszkadzających. Czasami zdarzało mi się powstrzymać od fotografowania dlatego, że była idealna cisza, której nie chciałem zakłócić dźwiękiem migawki. G.K.: Czy myślał pan o powtó-


rzeniu swoich wystaw związanych z fotografią teatralną? W.S.: Chętnie bym powtórzył, bo fotografuję teatr na różne sposoby. Jednym z narzędzi, których używam jest coś, co jest zmorą każdego teatru czyli telefon. Jest to dla mnie fajne medium, fajne narzędzie. Chętnie pokazałbym swoje telefoniczne zdjęcia robione w teatrze. Powoli dojrzewam do tego, żeby taką wystawę zamknąć, bo już mi się trochę materiału uzbierało. Być może będzie okazja przy następnej Klamrze aby pokazać taką wystawę. G.K.: Czy wykonywanie tego typu zdjęć telefonem nie rzutuje na efekt końcowy dzieła? W.S.: Patrzę na zdjęcia troszeczkę inaczej niż w sposób, o którym Pan wspomniał. Dla mnie na zdjęciach, w ogóle w fotografii, ważniejsze są emocje niż to, czy obraz jest idealnie ostry, czy nie mamy cyfrowego ziarna, czy nie mamy innych rzeczy, które pokazywałyby, że zdjęcie jest robione telefonem, a nie profesjonalnym aparatem. Zaręczam, że kładąc przed Wami kilka zdjęć, mielibyście proREDAKTOR NACZELNY: Grzegorz Kaźmierski

ZESPÓŁ REDAKCYJNY: Iza Radtkowska, Monika Sieklucka, Monika Muchlado, Natalia Wójcik, Bartek Zaleśkiewicz, Kamil Syryczyński, Paweł Kostrzewa

blem z rozróżnieniem, które zdjęcia były robione telefonem, a które aparatem. Fotografując telefonem też trzeba pamiętać by nie przeszkadzać. Wydaje się, że telefon jest nieinwazyjny, ale kiedy spojrzy się na to od strony aktorów i widzi się rozświetloną twarz ekranem, aktorom coś skacze pod gardłem. Wywiad przeprowadzili: Grzegorz Kaźmierski Monika Sieklucka

FESTIWAL DOFINANSOWANY ZE ŚRODKÓW:

PATRONAT MEDIALNY:

KOREKTA: Monika Sieklucka KOORDYNACJA: Magdalena Szymańska ZDJĘCIA: Paula Gałązka

SKŁAD: Daria Murawska

WYDAWCA: ACKiS „Od Nowa”

PARTNERZY FESTIWALU:

Kod dostępu do wersji rozszerzonej: https://www.facebook.com/skt.umk/

5


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.