Klamra 2017 - nr 8/8

Page 1

Toruń, Akademickie Centrum Kultury i Sztuki „Od Nowa” NUMER 8/9

18 - 25 marca

KLAMROWA GAZETKA FESTIWALOWA

WYCIECZKA DO ROSJI Nazwa grupy teatralnej zobowiązuje. Teatr Biuro Podróży zabrał nas na wycieczkę. Z widowni przenieśliśmy się do Rosji. Tak, do tej dziwnej, zwariowanej, smutnej, bogatej, biednej Rosji. Twórcy spektaklu Wot takaja żizń inspirowali się wieloma rzeczami m.in. historią Rosji, powieścią Dymitra Głuchowskiego, pt. „Witajcie w Rosji”,

„Mistrzem i Małgorzatą” Bułhakowa, „Zbrodnią i Karą” Dostojewskiego, ale przede wszystkim bazowali na własnych wspomnieniach z podróży po tym kraju. To bardzo widać. Faktycznie, oglądając spektakl miałem wrażenie jakbym przyglądał się

25 MARCA, 2017

mimo różnego zachowania były ze sobą tak ściśle związane. Swoją drogą, ciekawy sposób na ukazanie tej silnej więzi, jaka łączy ze sobą naród rosyjski. Wielki podziw wywołała u mnie również rozmowa po spektaklu z samymi aktorami. Powiedzieli oni o historii wystawiania tego spektaklu i sytuacjach jakie miały miejsce podczas grania w Rosji. Okazało się, że reakcje były różne. Od owacji na stojąco po przezwiska i krzyki. Dlaczego właśnie na to zwróciłem uwagę? Ponieważ czasem słyszę od różnych osób, że sztuka nie ma sensu, że niewiadomo po co istnieje. Wiem, że nie uważa raczej tak nikt czytający te słowa, ale na Klamrę nie przychodzi każdy. Ten spektakl pokazał jak ważna jest sztuka. Pokazał, że o niektórych rzeczach można mówić tylko w teatrze. Pokazał, że człowiek właśnie tam może poznać prawdę. Czasem niewygodną, ale zawsze potrzebną. Ostatecznie uważam spektakl za udany, nie porwał mnie on za serce tak, jak co niektóre, ale mya przedemną stały jedynie czte- ślę, że wyszedłem z niego jako ry osoby. Zadziwiające jest to, bardziej świadomy niektórch jak sprawnie wcielali się w ko- spraw. Z innym podejściem lejne role, jak każdy z nich w od- i wieloma przemyśleniami. mienny sposób odwzorowywał Bartłomiej Zaleśkiewicz psychikę różnych postaci. Być może wpływ miał na to makijaż, który sprawiał, że postacie czyimś myślom, jakbym odtwarzał w wyobraźni jakieś dawne wydarzenie. Wiadome jest, że człowiek nie potrafi zapamiętywać sytuacji jeden do jednego. Dopisujemy do nich własne doświadczenia, spostrzeżenia i uwagi. Tak samo było w spektaklu. Dla mnie właśnie to było najciekawsze w tym dziele. Ukazanie tego niezwykłego elementu ludzkiej psychiki. Kolejną rzeczą, na którą zwróciłem uwagę była gra aktorska. Kiedy przyszła pora na oklaski oczekiwałem większej ilości aktorów,

1


MIĘDZY NAMI DOBRZE JEST - GROTESKĄ O POLSCE Mieliśmy wczoraj okazję obejrzeć w Niebieskim Kocyku film Grzegorza Jarzyny pt.: Między nami dobrze jest. Obraz ten powstał na kanwie powieści Doroty Masłowskiej o tym samym tytule. Jest to sztuka teatralna przełożona na ekrany w postaci teatru telewizji. To także błyskotliwa opowieść o polskim społeczeństwie i polskiej tożsamości, opowiedziana w sposób humorystyczno-sarkastyczny. Bohaterowie wyśmiewają tych niżej usytuowanych społecznie, ale także osąd nie omija wysoko postawionych. To przede wszystkim ukazanie Polski w czasie transformacji. Ubarwione w groteskowe sytuacje i dialogi, odwrócone rozumienie zdań oraz czerpanie garściami z popkultury to ogromny atut tego przedstawienia. Można odnaleźć nawiązanie do reklam, banerów reklamowych, do modelingu, do zdrowego odżywiania się i mody. To wszystko daje nam obraz

współczesnego społeczeństwa polskiego. Nie ma tu drwiny ani złości. Jest sarkazm, absurd i groteska. Jarzyna na moment kulminacyjny wybiera sobie monolog dziewczynki, która opowiada o wstydzie za Polskę. Desperacko stara się udowodnić, że nie jest Polką a Europejką. Chce mówić za cały naród. Co kończy się rozejściem bohaterów w niesmaku. Przez większość filmu przestrzeń nie pozwala się określić. Jest pusta – nabazgrana kredą albo wyraziście uwydatniona poprzez kolor. Akcja toczy się w sferze fantazji i idei, każda z bohaterek marzy na głos. Dialogi pomiędzy bohaterkami są puste, nie ma w nich nic poza marzeniami, które zamiast za-

2

trzymać dla siebie, wymawiają w pustą przestrzeń. Fabuła nie ma konkretnego schematu, jest hermetyczna i nie posiada rozwiązania przyczynowo-skutkowego. Mamy także, jak wspomniałam wyżej, do czynienia ze wstydem z jakim zmagają się bohaterowie, dlatego że są Polakami. Jarzyna pokazuje nam, że nasze społeczeństwo składa się głównie z kompleksów i negatywnych emocji. Ukazuje, że Polak nie może być szczęśliwy - co mija się z prawdą. To hiperbola, która z pewnością ma dać nam do zrozumienia, że jest lepiej niż nam się wydaje. Główne bohaterki to osoby z niższego progu społecznego, które żyją w jednym pokoju. Są zbudowane ze sprzeczności i tak też się wypowiadają. Potwierdzić to może zabawa słowem, która towarzyszy nam od początku filmu do jego samego końca. Ale dlaczego film zamiast sztuki teatralnej? Pozwolę sobie tutaj przytoczyć cytat Grzegorza Jarzyny, który w kilku zdaniach odpowiedział kiedyś na to pytanie: „Między nami dobrze jest to gorzki, pełen groteski i cytatów z popkultury portret współczesnych Polaków. Tekst Masłowskiej jest zlepkiem zdań


i spostrzeżeń na temat rzeczywistości. Nie ma w nim linearnej fabuły, rozbudowanych postaci. Teatr bywa zbyt wolny, nie nadąża za tempem narracji i dialogów Masłowskiej. Dzięki filmowemu montażowi mogę zaprosić widza do gry. Każde zdanie, słowo czy sens może mieć swój kontrapunkt w precyzyjnie dobranym obrazie, co buduje dodatkowe pole skojarzeń i powiązań. Film daje mi również zbliżenia i detale, o które trudno w teatrze”. Jak widać sam Jarzyna uważa, że czasami kino pozwala wydobyć więcej niż teatr. W tym przypadku uzyskał grę z widzem, która jak najbardziej udała się. Film jest zabawny ale jednocześnie pomaga w przemyśleniu naszej tożsamości narodowej.

zostałem szefem ówczesnego klubu Od Nowa, którego pełna nazwa brzmiała „Studencki Klub Pracy Twórczej Od Nowa”, najpierw zorientowałem się jak działa klub. Działał nie najlepiej, ponieważ odbywały się tutaj dyskoteki i koncerty i właściwie były to jedyne formy działalności. Ze względu na to, że miejsce było duże i widziałem w nim spory potencjał, zacząłem wymyślać jak je wykorzystać. Oczywiście już wcześniej miałem szereg pomysłów, zanim zostałem szefem, ale zacząłem je po prostu wdrażać w życie. Jednym z tych pomysłów był festiwal teatralny. Dlaczego? Powód był prozaiczny: sala koncertowa w Od Nowie była i jest świetną salą teatralną, o czym wiedziałem Iza Radtkowska już wtedy i to się potwierdziło nie tylko przy okazji Klamry. Postanowiłem ją wykorzystać W TRZECH SŁOWACH. organizując właśnie tutaj festiwal teatralny. Przy jakiejś okaROZMOWA zji spotkałem się w Od Nowie Z DYREKTOREM z Lechem Raczakiem, legendą FESTIWALU polskiego teatru niezależnego, twórcą Teatru Ósmego Dnia, MAURYCYM który zwiedzając Od Nowę MĘCZEKALSKIM stwierdził, że to świetna sala Monika Sieklucka: Jak narodził teatralna i można tu organisię pomysł organizacji festiwa- zować przedstawienia. No i po maleńku zacząłem realizować lu Klamra? Maurycy Męczekalski: Kiedy ten pomysł. Przy pierwszych 3

edycjach Klamry pomagał mi ówczesny student filologii polskiej, Jarek Kobierski. Pierwsza Klamra odbyła się w 1993 roku, była bardzo skromna, a wręcz nieudana, bo z czterech zaproszonych teatrów przyjechały tylko dwa. Generalnie była to klęska. Przekonaliśmy się jednak jak to trzeba robić, no i kolejne edycje były dużo bardziej udane. Już bodaj na trzeciej Klamrze pojawił się Teatr Ósmego Dnia, Teatr Provisorium, Teatr Mandala z Krakowa – bardzo poważne teatry, a nawet legendy polskiego teatru offowego. No i tak z roku na rok zaczęła się ta Klamra rozrastać, pojawiało się coraz więcej spektakli, zaczęła się wydłużać - z początkowych czterech dni do ośmiu. W 2013 roku, już w nowej siedzibie z nową dobudowaną częścią zaczęliśmy organizować Klamrę w takim kształcie jak teraz czyli na trzech scenach. I tak to było. M.S.: Z jakimi problemami Od Nowa musiała sobie radzić w początkach festiwalu? Jakim wymaganiom musiała sprostać? M.M.: Problemy były oczywiście bardzo liczne i właściwie część z nich występuje do dzisiaj. Sala jest dobra, ale to nie jest sala teatralna, tylko koncertowa. W związku z powyższym, żeby mógł się tam odbyć spektakl, musimy tę salę na przykład okotarować. Pierwszy problem: skąd brać kotary. Na początku wypożyczaliśmy kotary z Teatru Horzycy, w końcu dorobiliśmy się własnych. Kolejny problem to oczywiście widownia. Przez kilka dobrych lat osobiście projektowałem różnego rodzaju ławki i podesty tak, żeby można było


ustawiać widownię. Co roku tę widownię udoskonalaliśmy, co roku pojawiały się jakieś nowe elementy. Chodzi o możliwość ustawienia widowni w ten sposób, żeby była dobra widoczność z każdego miejsca i jednocześnie żeby ta widownia była łatwa do przeniesienia. Stosuje się to głównie wtedy, kiedy przyjeżdża teatr, który nie gra w klasycznym układzie widowni tylko przykładowo w tzw. korytarzu, gdzie widownia jest po dwóch stronach a w środku jest przestrzeń gry. Tak będzie w tym roku. Musimy więc w miarę szybko w nocy te elementy przestawić. Muszą być na tyle lekkie i mobilne żeby to było możliwe, bez jakiejś licznej ekipy czy dźwigów. Przez lata nie mogłem się przekonać do tego pomysłu, ale w końcu się przekonałem po namowach kolegi z teatru Cogitatur, żeby pomalować podłogę na czarno. Podłoga miała taki szary kolor starego parkietu. Po latach dojrzałem do tego i teraz co roku malujemy podłogę i podesty na czarno. To są problemy, które udało się rozwiązać i właściwie teraz już ich nie ma, natomiast problem ze światłem jest cały czas. Nie mamy własnych świateł teatralnych. To są inne światła niż koncertowe. Światła teatralne typu profile, pc-ty, fresnele i innego rodzaju światła kierunkowe wypożyczamy z Teatru Horzycy. Wiąże się to z pewnym kłopotem, ponieważ oczywiście generuje koszty – w tym wypadku koszty obsługi. Odwiecznym problemem, który jest ciągle aktualny i pewnie będzie do końca, jest problem finansowy. Mamy ciągle za mało pieniędzy na Klamrę.

Festiwal jest organizowany za relatywnie bardzo niewielkie pieniądze. W porównaniu z innymi festiwalami teatralnymi, Klamra ma naprawdę niewielki budżet. Wymaga to wiele pracy, żmudnych negocjacji, ustaleń, rozmów, żeby udało się ten program jakoś ułożyć, żeby po prostu wystarczyło nam pieniędzy. Kolejnym problemem są ludzie. W Od Nowie pracuje bardzo mało osób. Klamrę robimy praktycznie w trzy osoby z Justyną Bieluch i Rafałem Gawlikiem. Są oczywiście pozostali pracownicy Od Nowy, ale łącznie pracuje nas 5 osób, a to jest bardzo, bardzo niewiele. Oczywiście poza Klamrą jest codzienna działalność: kino, wystawy, koncerty, spotkania, inne festiwale. 3 tygodnie temu zakończyliśmy festiwal jazzowy, bardzo duży, międzynarodowy. W kwietniu mamy festiwal filmowy Watch Dogs, w maju Majowy BUUM Poetycki, juwenalia i wiele jeszcze innych rzeczy, także naprawdę problem kadrowy jest ogromny. Mamy to szczęście, że wspierają nas wolontariusze, bez nich byłoby bardzo ciężko. Trzeba wiedzieć, że bezpośrednio przy realizacji Klamry pracuje 20-30 osób, bo jak już wspomniałem są 3 sceny, wszystko trzeba przygotować, obsługiwać, pomagać teatrom, kierować publicznością itd. Jest cała ekipa, która pracuje na widowni - ludzi trzeba posadzić na swoich miejscach, co też nie jest takie najprostsze, szczególnie w tej starej części. Do tego dochodzi promocja, sprzedaż biletów, informowanie widzów, prowadzenie stoiska, telewizji festiwalowej, redagowanie gazetki. Poza tym bardzo ważne jest opie4

kowanie się teatrami. Teatr przyjeżdża, i jeżeli jest po raz pierwszy w Od Nowie to ludzie nie wiedzą gdzie mają pójść, gdzie jest garderoba, gdzie jest scena, gdzie jest bar, z kim rozmawiać i tak dalej. Wszystko to wymaga dużej ilości osób i musimy to tak zorganizować, żeby z tymi naszymi skromnymi zasobami ludzkimi oraz oczywiście pomocą wolontariuszy całość przebiegła sprawnie. Jest nagłośnienie, oświetlenie, multimedia. Za każdym razem jest cała skomplikowana sfera techniki. Jest ustawianie scenografii – muszę wynajmować człowieka, który powiesi nam kotary, bo żeby to zrobić trzeba mieć uprawnienia do pracy na wysokości i tak dalej, i tak dalej. Ogólnie, Klamra to impreza niezwykle skomplikowana logistycznie, technicznie, organizacyjnie i finansowo. Trzeba napisać masę wniosków, kosztorysów, potem to wszystko porozliczać, napisać sprawozdania i tak dalej. To jest naprawdę dobre 3 miesiące ciężkiej, codziennej pracy oraz kolejne 2 miesiące roz-


mów, przygotowań, negocjacji. Wiesz, z kimś rozmawiasz, wysyłasz maila, ktoś Ci odpisuje, gdzieś tam jest różnica zdań, więc dyskutujemy, negocjujemy inne, kompromisowe rozwiązania i tak dalej. W każdym razie jest to najtrudniejsza w organizacji impreza, która się odbywa w Od Nowie, a jest ich ponad 200 w roku, a wliczając Aulę UMK prawie 300. M.S.: W tym roku przypada 25. edycja Klamry. Z tej okazji mamy okazję oglądać wystawę plakatów pochodzących z poszczególnych odsłon festiwalu. W jaki sposób jubileusz wybrzmiał w innych działaniach okołofestiwalowych? M.M: Poza wystawą, mamy adekwatną oprawę graficzną, a i sam program festiwalu nawiązuje do tego jubileuszu. Zaprosiliśmy dużą ilość takich teatrów, które od lat gościły na Klamrze, które wielokrotnie były laureatami Klamry: Teatr Kana, Wierszalin, Maciek Adamczyk czyli połowa Porywaczy Ciał, Teatr Ósmego Dnia, Teatr Biuro Podróży, który w pierwszych edycjach bardzo często gościł u nas. Myślę, że tę 25. edycję wieńczy też bogactwo programu. Po raz pierwszy mamy na Klamrze dwa pełnoprawne koncerty - jest koncert jazzowy i koncert, który kończy festiwal. Jest obecne także Kino Niebieski Kocyk, mamy pełen zestaw spotkań, są goście specjalni. Po raz pierwszy w dziejach Klamry pokazujemy przedstawienie, a właściwie etiudę teatralną w plenerze. To też jest element specjalny, którego nie było w latach ubiegłych. Ktoś mi przypomniał, że kiedyś na Klamrze było fireshow. Tak, ale to był w zasadzie tylko pokaz ogni. Nie

traktuję tego w kategoriach spektaklu. Natomiast tutaj mamy etiudę teatralną, którą przygotował Leszek Mądzik, znakomita postać, człowiek znany na całym świecie, twórca teatralny, przede wszystkim scenograf, ale też znakomity artysta fotografik. M.S: Którą edycję Klamry wspomina Pan z największym sentymentem? M.M: To jest pytanie, na które nie można odpowiedzieć. Jak organizujesz 25. festiwal, a ja w roku mam takich dużych festiwali 6-7, to w swoim życiu organizowałem łącznie jakieś 120-130 festiwali i pewne szczegóły się zacierają. Co roku były jakieś wspaniałe momenty, jakieś momenty straszne, dramaty. Dla przykładu: Teatr Provisorium przyjeżdża z Braćmi Karamazow kilka lat temu. Podjeżdża samochód ze scenografią, okazuje się, że nie można jej wnieść, bo drzwi są za małe. I co teraz? Wiesz, to jest chwila grozy. Albo szukamy innej sali na szybko – gdzie, jak, nie ma na to środków, bo nie ma tego w budżecie uwzględnionego i tak dalej. Albo kombinujemy jak wnieść. Oni się pytają czy mamy jeszcze jakieś inne drzwi – wtedy jeszcze nie było tej nowej części i nie mieliśmy innego wejścia. Na szczęście udało się coś tam odkręcić, coś zmniejszyć, ale i tak mieliśmy ogromne szczęście, bo największy element zmieścił się dosłownie o centymetr. Na drugiej Klamrze podczas spektaklu w funkcjonującej wtedy w Od Nowie sali prób perkusista Kobranocki ćwiczył sobie na perkusji. Tu był spektakl, a w tle były wyraźnie słyszalne bębny. Teraz to jest nie do pomyślenia. Zamykamy bar na 5

czas spektaklu, nikt nie może tu przebywać u góry żeby nie było żadnego hałasu, w garderobie nie mogą siedzieć ludzie z ekipy technicznej. Z festiwalem związana jest masa wspomnień. Co roku mógłbym opowiedzieć kilka takich historii, które się pamięta pewnie przez całe życie. W moim życiu Klamra trwała łącznie ponad pół roku. To jest sporo czasu, prawda? Pół roku bardzo intensywnego działania i trzeba sobie wyobrazić, że gdy trwa Klamra, my śpimy po 5-6 godzin na dobę, pracujemy od 9-10 rano do 2-3 w nocy. Najczęściej jest tak, że teatr przyjeżdża w przeddzień, wtedy jest już montaż, jest ustawianie świateł. Niektóre teatry chcą żeby jak najwięcej zrobić w nocy, aby potem w dzień nie było nerwowo, żeby nie było jakiegoś stresu. Zresztą niektóre teatry mają tak skomplikowaną scenografię, światła, że to na prawdę wymaga kilkunastu godzin pracy, a przecież teatr może wejść do sali i montować spektakl dopiero wtedy, kiedy zakończą się wszystkie wydarzenia w danym dniu. To naprawdę, bardzo skomplikowana materia i wspomnień z tym związanych jest ogromnie dużo. M.S.: Co było dla Pana impulsem do stworzenia nagrody publiczności? M.M: Ta nagroda powstała trochę z wyrachowania. Zauważyłem, że media bardziej interesują się danym wydarzeniem właśnie wtedy, kiedy są jakieś nagrody, są jacyś laureaci. Pomyślałem sobie, że jak wprowadzimy jakiś element konkursowy, przyciągnie to większą uwagę mediów. I tak też się stało. Wprowadziliśmy


nagrodę publiczności jako moim zdaniem nagrodę najbardziej wartościową. Wiesz, ja sam jestem muzykiem, mam swój zespół już od wielu lat, gramy dużo koncertów, a przecież kiedyś zaczynaliśmy jeżdżąc na przeglądy, festiwale, konkursy gdzie jest jakieś jury, są jakieś układy. Kiedyś w Rzeszowie gdy graliśmy na takim konkursie, powiedziano nam nieoficjalnie, że bardzo dobrze zagraliśmy, ale nie możemy zająć pierwszego miejsca, bo tu jest taki układ, że musi je zająć lokalny zespół. To jest po prostu trudne. Sztuka jest niemierzalna, ja sobie nie wyobrażam, żeby można było porównać Tomasza Bazana z Maciejem Adamczykiem czy Teatr Kana z Teatrem Amareya. Tu jest teatr, w którym słowo odgrywa kluczową rolę, a tam odgrywa ją ruch, gdzie słowa nie ma praktycznie w ogóle. To są nieporównywalne byty. Uważam, że sztuka to nie jest sport i nie powinno się jej mierzyć. Nigdy nie ogłaszamy kto jest drugi, trzeci, czwarty, ogłaszamy tylko laureata, ale to jest trochę inna kategoria, to jest nagroda za spektakl, który się najbarREDAKTOR NACZELNY: Grzegorz Kaźmierski

ZESPÓŁ REDAKCYJNY: Iza Radtkowska, Monika Sieklucka, Monika Muchlado, Natalia Wójcik, Bartek Zaleśkiewicz, Kamil Syryczyński, Paweł Kostrzewa

dziej podobał ludziom. Jury ocenia w takim akademickim kontekście: warsztatu, formy i tak dalej. Ludzie natomiast odbierają emocjonalnie. Przychodzą na spektakl i albo ten spektakl ich wciąga i chcą go oglądać albo nie. Poza tym te nasze statuetki stoją później w siedzibach teatrów na półkach i to jest miłe. Ci ludzie grają na całym świecie, jeżdżą z przedstawieniami do Meksyku, Brazylii, Japonii, Chin, Australii i tak dalej. I później taka statuetka z napisem „Klamra” sobie gdzieś tam stoi. Ktoś przychodzi, ktoś ją ogląda, pyta „a co to jest Klamra”, wtedy pada odpowiedź „to, taki znakomity festiwal w Toruniu”. I to jest sympatyczne dla nas. M.S.: Czy ma Pan już pomysł na to, jak będzie wyglądała kolejna Klamra? Czy nastąpią jakieś zmiany? M.M: Na pewno Klamrę czekają zmiany, być może duże. Nie chcę być jakimś złym prorokiem, ale jeżeli Klamra nie będzie miała gwarancji finansowych, to jej byt jest wręcz nawet zagrożony. My nie możemy dłużej organizować poważnego, dużego festiwalu

na takich troszeczkę harcerskich zasadach. 25. Klamra jest świetnym momentem, taką cezurą - zobaczymy co będzie dalej. Prawie na pewno nie będzie się odbywała w marcu. Jest to dla nas zbyt trudne. W środku sezonu, po bardzo dużym festiwalu Afryka Reggae, po międzynarodowym festiwalu jazzowym dwa, trzy tygodnie później jest Klamra. Myślę, że kolejna Klamra odbędzie się najprawdopodobniej w październiku, ewentualnie może w połowie kwietnia, ale zobaczymy co czas przyniesie. Na pewno musimy też znaleźć pomysł na jakąś nową formułę, może na jakieś ciekawe zmiany. To wszystko zobaczymy, na razie cieszymy się 25 Klamrą, chcemy żeby jak najlepiej wypadła, żeby wszystko się udało tak jak zaplanowaliśmy. Wywiad przeprowadziła: Monika Sieklucka

FESTIWAL DOFINANSOWANY ZE ŚRODKÓW:

PATRONAT MEDIALNY:

KOREKTA: Monika Sieklucka KOORDYNACJA: Magdalena Szymańska ZDJĘCIA: Paula Gałązka

SKŁAD: Daria Murawska

WYDAWCA: ACKiS „Od Nowa”

PARTNERZY FESTIWALU:

Kod dostępu do wersji rozszerzonej: https://www.facebook.com/skt.umk/

6


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.