Ha!art 41 (1/2013): Gonzo [fragmenty]

Page 1


gonzo wstęp

b

onanza

Zebrania redakcyjne w trakcie prac nad niniejszym numerem „Ha!artu” były przedsionkiem piekła. Próbując zbliżyć się do istoty dziennikarstwa gonzo, dociekaliśmy jego źródeł i wpływów w najodleglejszych zakamarkach piśmiennictwa. Szukając definicji i pokrewieństw, oddaliśmy salwy strzałów i osiągnęliśmy poziom rozpaczy, który zmusił nas do przyjęcia kilku istotnych obostrzeń.

Gonzo, mówiąc w skrócie, jest stylem subiek-

miało swoich europejskich przodków i nie sposób

tywnego zapisu realnych wydarzeń, balanso-

nie odnieść wrażenia, że Amerykanie co najwyżej

waniem na granicy relacji faktograficznej oraz

nadali mu nazwę. A potem wróciło do Europy

osobistej impresji. To napięcie obecne jest jed-

i w najróżniejszy sposób zderzyło się z lokalnymi

nak w niemal każdym tekście wspomnieniowym,

tradycjami dziennikarskimi. Był też inny kłopot:

w felietonach oraz zupełnie klasycznych reporta-

nie mogliśmy dojść do porozumienia w kwestii

żach. Czy Pamiętniki Jana Chryzostoma Paska są

Thompsona. Część z nas uważa, że jest on potwor-

prototypem posthipisowskiego gonzo? A pełne

nie kiepskim pisarzem. I że w Europie zrobiono to

dygresji sylwy szlacheckie? Jak reportaż gonzo

dużo lepiej. Staraliśmy się więc ukazać zjawisko

ma się do reszty Nowego Dziennikarstwa, dzien-

z każdej możliwej strony.

z nurtem pornografii funkcjonującym pod tą samą

Z chęcią wpuszczenia w zastaną rzeczywistość

nazwą? Czy komiks dokumentalny ex definitione

umknęło uwadze polskich autorów i badaczy,

stanowi gonzo? I czy istnieją jego polscy przed-

stworzyliśmy roboczy system kwalifikacji na pod-

stawiciele?

stawie kilku współrzędnych. Nie mogąc wytyczyć

nikarstwa obywatelskiego, fanzinów, każdego z aspektów mediów, z którymi się zderzył? A co

Wydawało się, że jedno jest pewne. Że gonzo

świeżego powiewu sprzed lat, zjawiska, które

precyzyjnych granic, do gonzo zaliczamy teksty:

powstało w latach sześćdziesiątych i siedem-

dziesiątych w Stanach Zjednoczonych, a niedo-

ry. Dziennikarstwo gonzo zrodziło się bowiem

ścignionym wzorem do naśladowania pozostaje

w określonych warunkach społecznych. Było

Hunter S. Thompson. Kłopot w tym, że gonzo

pokłosiem kompromitującej się amerykańskiej

gonzo 

41

Odwołujące się do dziedzictwa kontrkultu-

1


wstęp

rewolucji obyczajowej, łabędzim śpiewem lat

zdaniem przydałoby się wymierzyć policzek

sześćdziesiątych, reakcją na konserwatywny

także polskiej prasie.

kurs amerykańskiej polityki.

Niniejszy numer „Ha!artu” to nasza wariacja na temat tego, czym mogłyby być ty-

Eksponujące „ja” autorskie i subiektywny

wymiar opisywanych wydarzeń.

godniki, gdyby zdjąć z nich brzemię bycia dodatkami do reklam. Mogłyby, ale nie będą, bo wcześniej upadną z powodu spadającego

Uciekające przed prasową konwencją,

czytelnictwa i naporu wartościowych (i dar-

„formatem”. Tekst taki porzuca klasyczne

mowych) treści w internecie. Uważamy, że to

prawidła dziennikarstwa, oferuje dalekie dy-

przede wszystkim wina wydawców. I wcale

gresje, pozwala zajrzeć za kulisy, poznać tło

nam nie jest przykro.

wydarzeń, masę ważnych i mniej ważnych, ale zajmujących detali.

Zaprosiliśmy autorów z różnych środowisk

i o różnych zainteresowaniach do udziału

Napisane kolokwialnym językiem, nie-

rzadko złośliwe i niepoprawne politycznie.

w okołoprasowym numerze „Ha!artu”.   Zleciliśmy im przygotowanie artykułów na temat dziennikarstwa gonzo lub stworze-

Odnoszące się, choćby symbolicznie, do

nie reportaży w tym stylu. Poprosiliśmy też

psychodelików lub, szerzej, do niecodzien-

tłumaczy o przybliżenie tekstów z kanonu

nych doświadczeń duchowych.

i z peryferii. Chcielibyśmy, by sprawa nie

Gonzo powstało po to, by zagrać na nosie

skończyła się na jednym numerze. Zachęcamy do nadsyłania tekstów.

koncernom medialnym i zniszczyć grzeczne

Ten magazyn można potraktować można

dziennikarstwo. I prawie się udało! Naszym

potraktować jako podręcznik.

Piszcie na: redakcja@ha.art.pl

Red. JAN BIŃCZYCKI

Red. Kaja Puto

Red. ALEKSANDRA MAŁECKA

Wydawnictwo Korporacja Ha!art informuje, że dołożyło należytej staranności w rozumieniu artykułu 355 § 2 Kodeksu Cywilnego w celu odnalezienia aktualnych dysponentów autorskich praw majątkowych do tekstów/materiałów zamieszczonych w numerze. Wszelkie roszczenia z tego tytułu prosimy kierować do wydawnictwa Korporacja Ha!art.

2

Every effort has been made to contact the copyright holders of materials included in this issue. If you consider materials to be your copyright and have not been contacted by Ha!art, please contact us.

41

 gonzo


wstęp

 Ha!art: postdyscyplinarny magazyn o nowej kulturze „Ha!art” to istniejące od czternastu lat pismo o kulturze

Kraków 2013 – nr 41

alternatywnej. Dotąd ukazało się czterdzieści numerów

e-mail: redakcja@ha.art.pl

zawierających prekursorskie na polskim rynku teksty na

ISSN 1641–7453

temat ważnych zjawisk w kulturze, takich jak sztuka nowych

Nakład: 1200

mediów, street art, literatura zaangażowana, camp, literatura gejowska i lesbijska, avant-pop, liberatura, cyber-

 Wydawca:

punk, liternet, minimalizm, neolingwizm. Wśród autorów

Korporacja Ha!art | pl. Szczepański 3a

i bohaterów tekstów znaleźli się przedstawiciele różnych

31–011 Kraków | http://www.ha.art.pl/

dziedzin sztuki, nurtów i pokoleń, m.in. Wilhelm Sasnal, Marian Pankowski, Franciszka i Stefan Themersonowie,

 Redakcja:

Michał Witkowski.

Piotr Marecki – redaktor naczelny

Najnowszy numer poświęcony jest gonzo – subiektywnej,

(piotr.marecki@ha.art.pl)

bezkompromisowej odmianie dziennikarstwa. Zawiera blok

Łukasz Podgórni – sekretarz

po raz pierwszy tłumaczonych na polski tekstów anglosa-

(lukasz.podgorni@ha.art.pl)

skich klasyków: Huntera S. Thompsona, Oscara Zety Acosty, Johna Birminghama, Lestera Bangsa i europejskich

 Koncepcja numeru:

przedstawicieli tego nurtu, m.in. Helge Timmerberga, Da-

Jan Bińczycki, Kaja Puto, Aleksandra Małecka

miana Laterzy, Daniła Bliuza, Borisa Kotura. Obok „nowości ze świata” numer prezentuje polskie wydanie nurtu: jego

 Projekt graficzny, skład i łamanie:

undergroundowe korzenie i teksty współczesnego przed-

KtrznJnt

stawiciela, Ziemowita Szczerka. Przekonani, że gonzo nie wzięło się znikąd, eksplorujemy meandry europejskiej lite-

 Korekta:

ratury w poszukiwaniu jego korzeni – stąd dział „historia”.

Aleksandra Małecka, Kaja Puto, Adam Ladziński, Ziemowit Szczerek

Można się już powoli domyślać, że forma numeru parodiuje tygodnik opinii. Czym mógłby być taki periodyk,

 Redakcja Wydawnictwa:

gdyby nie był nudnawym zbiorem reklam i „eksperckich”,

Katarzyna Bazarnik i Zenon Fajfer (liberatura), Daniel Cichy (linia muzyczna), Iga Gańczarczyk (linia teatralna), Grzegorz Jankowicz (linia krytyczna, proza obca), Piotr Marecki (seria prozatorska, poetycka, literatura non-fiction), Kuba Mikurda (linia filmowa), Przemysław Pluciński (teoria i praktyka), Jan Sowa (linia radykalna, teoria i praktyka), Ewa Małgorzata Tatar (linia wizualna)

poprawnych analiz? Autorzy przeprowadzają prasowy eksperyment, przywołując medialne klisze i kpiąc ze wszystkiego, co w dziennikarstwie oklepane, nudne, zużyte. Pokazujemy gonzoodsłonę działów w rodzaju „Zdrowie i Uroda”, „Ludzie i Style”, umieszczając w nich najróżniejsze teksty literackie i krytyczne. W numerze znajduje się także

 Współpraca:

dział poświęcony komiksom dokumentalnym, formie już

Fundacja Korporacja Ha!art

z definicji bliskiej gonzo. Nie zapomnieliśmy także, dokąd

Fundatorzy: Piotr Marecki, Jan Sowa

trafiło gonzo, kiedy wymknęło się ze swojego dziennikarsko-

Rada: Małgorzata Mleczko, Patrycja Musiał, Jan Sowa (przewodniczący); Zarząd: Grzegorz Jankowicz (wiceprezes), Piotr Marecki (prezes)

-literackiego matecznika: opisujemy gonzomentary (zjawisko w filmie dokumentalnym) oraz nurt pornografii gonzo.   Redakcja „Ha!artu” z przyjemnością nawiąże kontakt

 Druk:

i współpracę z autorami lubiącymi eksperymentować z lite-

PW Stabil

rackimi i dziennikarskimi konwencjami. Abstrakty i gotowe

ul. Nabielaka 16

teksty można przysyłać na adres redakcja@ha.art.pl z do-

31–410 Kraków

piskiem „gonzo” w tytule. Skontaktujemy się z twórcami najciekawszych propozycji.

Numer ukazał się dzięki dotacji Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

gonzo 

41

3


spis treści

Wstęp________1 Spis treści________4

POLSKA Kiszone frukta z miodem Grzegorz Kopeć________60

TEMAT NUMERU

Sporysz zamiast pejotlu Jan Bińczycki________62

Gonzo (fragment) Anthony Hope-Smith, Will Bingley________6

Podróże z kuzynem Łukasz Grzymalski________66

Gonzo bez lęku i odrazy Bartosz Stopel________14

Radom kontra Polska Ziemowit Szczerek________68

Upadek i demoralizacja na Derby Kentucky Hunter S. Thompson________22

Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian (fragment)

Klątwa Lono (fragment)

Ziemowit Szczerek________72

Hunter S. Thompson________31 Granice to tylko layout Z Ziemowitem Szczerkiem rozmawia Jan Bińczycki________74

Umarł z falafelem w ręku (fragmenty) John Birmingham________35 Autobiografia śniadego bizona (fragment) Oscar Zeta Acosta________38 Con safos

HISTORIA

Adam Ladziński________41 Opisywanie świata (fragment) Gdzie byliście, kiedy umarł Elvis Lester Bangs________44 Lester Bangs miał wąsy Ziemowit Szczerek________48

Karl Emil Franzos________114

Marco Polo________112 Chiński obłęd (fragment) Jak Łazarz zgodził się na służbę

Albert Londres________116

do mercedariusza i co go tam spotkało (fragment) Autor nieznany________112

Mainstream po gonzo: przypadek

Londyński szpieg (fragment)

dziennikarstwa amerykańskiego

Ned Ward________113

Adam Ladziński________52 Listy z Rosji (fragment) Paliwo z ludzi przyszłością energetyki,

Z pół-Azji (fragment)

Jakie to uczucie być karmioną siłą Djuna Barnes________118 Najpierw była Djuna Aleksandra Małecka________120

Markiz de Custine________113

czyli nowy dokument gonzoidalny Sebastian Rerak________54

Szlak oregoński: szkice z życia na prerii i w Górach Skalistych

Zestaw składników mielonki z Huntera S. Thompsona,

(fragment) Francis Parkman________113

doktora nauk dziennikarskich Ziemowit Szczerek________56

4

41

 gonzo


spis treści

ŚWIAT ZDROWIE I URODA

Gonzo-Journalismus, czyli antypody niemieckiego dziennikarstwa

Gonzo znaczy brud

Kaja Puto________79

Jakub Baran________122

Obława na solenizantów

Digital.praha 2.1.2

Helge Timmerberg________83

Arkadiusz Wierzba________126

Bitwa na gardła

Noc w operze Maciej i Lucjan z Make Life Harder________129

Helge Timmerberg________84 Gonzamente – gonzo we Włoszech Aneta Wielgosz________88 Ci przypadkowi męczennicy wojen Gomorry

LUDZIE I STYLE

Roberto Saviano________92

Kawałki z Mongolii

Zmarł Gerard Damiano, reżyser Głębokiego gardła

Maciej Rączka________131

Damiano Laterza________94 Zanim zaczniesz przewracać tratwę, pomyśl chwilę

„Przede wszystkim nie istnieje obiektywne dzienni-

Kaja Puto________135

karstwo”. Gonzo jako przepis na wolne media Mateusz Bieńkowski________96

Okiem krakowskiego taksówkarza Tomasz Janik________139

Tekst przeciwko Triestowi pisany na zlecenie Boris Kotur________99 Diaspora biegnie rundę honorową Zoran Teofilović________100 Niezidentyfikowany obiekt latający, czyli torebka na śmieci Grzegorz Kopeć________102

KOMIKS Czarny kwadrat na białym tle, czyli gonzo

Wywiad z Markiem Millerem

w Runecie

Z Markiem Millerem rozmawia Michał Chudoliński________142

Kinga Raab________104

Dziad

Rosyjski żywot: czyściec (quiz)

Anna Krztoń________146

Autor nieznany________106

Komiks bez kompleksów

Mityng dziesiątego grudnia w Magnitogorsku

Jan Bińczycki________148

Daniła Bliuz________108

✉ gonzo 

41

Gonzo na okrągło, czyli poczta literacka bez tajemnic M.________152

5


G

t e m at n u m e r u

BARTOSZ STOPEL

onzo bez lęku i odrazy

Pisanie o stylu gonzo ma w Polsce krótką i niechlubną tradycję. Krótką, bo zwrócono nań uwagę dopiero pod koniec lat dziewięćdziesiątych, wraz z ekranizacją Lęku i odrazy w Las Vegas; niechlubną, bo nigdy nie traktowano go poważnie. W publicystyce i opracowaniach akademickich dominowały dwie przeciwstawne, choć równie powierzchowne postawy: ekscytacja i marginalizacja. Polska publicystyka, jeśli w ogóle podejmowała temat dzien-

pisał z głębi serca i umysłu”, że krążyły o nim setki legend,

nikarstwa gonzo, była dość zwięzła w jego charakterystyce

że jest postacią mityczną. Żulczyk kategorycznie stwierdza,

i często naiwnie je mitologizowała, patrząc na nie wyłącznie

że „styl gonzo jest tożsamy z Hunterem S. Thompsonem

przez pryzmat legendy narosłej wokół najlepiej kojarzonego

i do dzisiaj pozostaje jego autorskim, literackim konceptem”.

z tym stylem autora – Huntera Thompsona.

Thompson jest więc i tu genialnym samorodkiem, jedynym

W „Przekroju” z 1998 roku Jerzy Piekarski przywołuje

sprawiedliwym i niepowtarzalnym innowatorem zawieszo-

barwne anegdoty z życia Thompsona, opisując jego zami-

nym w kulturowej próżni.

1

1

łowanie do narkotyków i prowokujące wypowiedzi . Pre-

Zupełnie inaczej całe zjawisko traktuje świat akademicki.

cyzyjnie informuje przy tym czytelnika, komu legendarny

Jeden z nielicznych przedstawicieli tego środowiska w Polsce,

dziennikarz założył podwójnego nelsona,

który pisuje na temat Nowego Dziennikarstwa, amerykanista,

kogo oblał pianą z gaśnicy i kogo plano-

profesor Jerzy Durczak kwestionuje to, czy – ze względu na

wał wykastrować. Jest co prawda nieco

posiłkowanie się fikcją literacką – eksperymentalne dzien-

informacji o samym stylu dziennikar-

nikarstwo tamtej epoki można w ogóle nazwać dziennikar-

stwa, ale Piekarski skupia się raczej na

stwem 3, a omówienie dorobku poszczególnych dziennikarzy

umacnianiu legendy Thompsona. Mówi

i materiałów można znaleźć w stricte literaturoznawczych

bowiem o „naruszaniu niepisanego ka-

opracowaniach typu Historia literatury amerykańskiej, gdzie

nonu” i „zbliżeniu do sztuki”, zupełnie

jako zjawisko rzekomo ściśle powiązane z amerykańską

Stary gonzo (Nowe dziennikarstwo w ekstrawaganckim stylu), „Przekrój” 1998 nr 32, s. 30–31. 2  Obecnie dostępnym na https://www.forum.haszysz. com/hunter-s-thompson-dr-gonzo-t5096.html. 3  Streszczenie wykładu prof. Durczaka na ten temat zawarte jest w tomie pokonferencyjnym Akademii Reportażu im. R. Kapuścińskiego (strony 15–18), http://zeus.umcs. lublin.pl/~rkap2012/ wp-content/uploads/2012/04/arrka2.pdf.

pomijając szerszy kontekst jego pracy

kontrkulturą figuruje tuż obok komentarzy o prozie i poezji

oraz rolę w kształtowaniu eksperymental-

epoki 4.

nego dziennikarstwa, jak i znaczenie tego

Rzecz jasna wyjątkowo naiwne byłoby twierdzenie, że

ruchu w kulturze powojennej Ameryki.

niniejszy tekst zawrze adekwatny i wyczerpujący opis stylu

Zamiast tego otrzymujemy infantylny

gonzo i Nowego Dziennikarstwa, ale z pewnością nie będę

obraz szalonego, nieprzewidywalnego

skupiał się na osobowości i legendzie Thompsona ani na

i nadpobudliwego geniusza, który w sa-

traktowaniu eksperymentalnego dziennikarstwa jako lo-

mozniszczeniu upatruje jedynego możliwego aktu protestu

kalnej, amerykańskiej efemerydy, nieodłącznie powiązanej

wobec amerykańskiej rzeczywistości.

z kontrkulturą doby Johnsona i Nixona.

Podobny kult jednostki rzuca się w oczy w tekście Jakuba

Styl gonzo oczywiście nie jest tworem jednego, wyjątko-

Żulczyka Kim był Hunter S. Thompson z magazynu Relaz .

wo kreatywnego autora: jest częścią mocno niejednorodnego

Możemy się z niego dowiedzieć, że „Thompson żył na granicy,

i rozległego nurtu eksperymentatorskiego, który na szerszą

2

14

41

 gonzo


t e m at n u m e r u

skalę pojawił się w amerykańskim dziennikarstwie w latach

stycznych zawołań i komentarzy krupierów podczas gry

sześćdziesiątych, a który czasami nazywa się, pomijając

dociera, w zniekształconej formie, do uszu nałogowych

kontekst historyczny, dziennikarstwem literackim.

graczy po kilkudziesięciu godzinach spędzonych w kasynie

Próba scharakteryzowania eksperymentalnego stylu

pod wpływem różnorakich środków odu-

Nowego Dziennikarstwa jest, naturalnie, obarczona trud-

rzających6. Niektórzy badacze porówny-

nościami, ale da się wyróżnić co najmniej trzy podsta-

wali ten szum stylistyczny do szybkich

wowe poziomy, na jakich Nowi Dziennikarze starali się

i gwałtownych zmian rejestru języko-

odmienić ówczesną sztukę reportażu. Są to: specyficzny

wego, typowych dla telewizji, gdzie wy-

dobór środków językowych, tematyka tekstów oraz sposób

stępują one pomiędzy poszczególnymi

gromadzenia informacji i pracy nad samym reportażem.

programami, reklamami czy mecha-

Tom Wolfe, jeden z pionierów Nowego Dziennikarstwa,

nicznie przerzucanymi kanałami7. Ten

tłumaczył zbliżenie dziennikarstwa z literaturą brakiem

dźwiękowy chaos jest szczególnie wy-

zaangażowania współczesnych mu pisarzy w zmieniające

raźny we wspomnianym reportażu Toma

się realia Ameryki. Jego zdaniem w latach sześćdziesiątych

Wolfe’a z Las Vegas, gdzie wszechobecna

brakowało literackiego głosu, który stanowiłby radykalny,

kiczowata muzyka radiowa, niekończące

dogłębny, a przy tym artystycznie interesujący społeczny

się reklamy, zgiełk najprzeróżniejszych

komentarz do nowych problemów powojennej Ameryki. Styl

odgłosów kasyna i nocnego życia stano-

Nowych Dziennikarzy świadomie więc odwoływał się do

wią nieodłączną część tandetnego, os-

literackiej tradycji społecznego realizmu, do pisarzy takich

tentacyjnego konsumpcjonizmu nowej

jak Dickens, Balzac, czy Zola.

klasy średniej.

Na poziomie formalno-językowym styl ten polegał na używaniu w tekstach dziennikarskich środków, które do tej pory były zarezerwowane dla tekstów literackich. Zamiast więc linearnej i przewidywalnej narracji, która miała

R

4

Agnieszka Salska (red.), Historia literatury amerykańskiej XX wieku, tom 2, Universitas, Kraków 2003. 5 Opublikowany oryginalnie w 1963 roku w magazynie „Esquire”. 6  Las Vegas (What?) Las Vegas (Can't hear you! Too noisy) Las Vegas!!!! w zbiorze The Kandy-Kolored Tangerine-Flake Streamline Baby. 7  Richard A. Kallan, Style and the New Journalism: A Rhetorical Analysis of Tom Wolfe, “Communication Monographs”, t 46, nr. 1, 1979.

ównież dobór tematów odróżniał Nowych

Dziennikarzy od starszych kolegów po piórze. Tradycyjnym dziennikarzom, często związanym z wyższymi klasami Nowej An-

dostarczać wyłącznie podstawowych faktów dotyczących

glii, zarzucano ignorowanie przeobrażeń amerykańskiej

opisywanego wydarzenia, Nowi Dziennikarze dość swobod-

kultury po roku 1945, brak zainteresowania rodzącymi się

nie korzystali z dialogów, strumienia świadomości, zmian

grupami społecznymi, zjawiskami i nowymi problemami.

perspektywy narracji, oryginalnej interpunkcji, kolokwia-

W rzeczywistości późnych lat pięćdziesiątych oraz w latach

lizmów, gwałtownych zmian stylu, zestawiania tuż obok

sześćdziesiątych stara nowojorska elita stawała się coraz

siebie technicznego żargonu i prostackiego bełkotu. Zamiast

bardziej wyalienowana i niezdolna do opisania nowych

tworzyć bezosobowe, zdawkowe relacje typowe dla prasy lat

realiów szybko bogacącej się Ameryki. Jednocześnie dla No-

pięćdziesiątych opisywali całe sceny, eksponowali znaczące

wych Dziennikarzy reportaż nigdy nie był wyłącznie relacją

szczegóły, pozwalali bohaterom reportażu wypowiadać się

z jednego wydarzenia lub chłodnym wyliczeniem faktów

własnym głosem. Dobór literackich środków formalnych nie

i nazwisk. Wręcz przeciwnie, służył on (między innymi

był niczym ograniczony. Jeden z najwcześniejszych esejów

dzięki stosowaniu technik literackich) ukazaniu szerszego

zaliczanych do kanonu Nowego Dziennikarstwa, poświę-

kontekstu danego zjawiska i jego znaczenia dla ówczesnej

cony zjawisku, którego odpowiednikiem w naszej kulturze

amerykańskiej kultury.

byłoby tuningowanie samochodów, nosił charakterystyczny

Reportaż o czymś pozornie tak banalnym jak tuningowa-

tytuł: There Goes (Varoom! Varoom!) That Kandy-Kolored

nie i produkcja samochodów na zamówienie w powojennej

(Thphhhhhh!) Tangerine-Flake Streamline Baby (Rahghhh!)

Kalifornii staje się pretekstem do dyskusji o rodzącym się

Around the Bend (Brummmmmmmmmmmmmmm)...5 (pomi-

konsumpcjonizmie i nagłym wzbogaceniu się klas niższych

jając onomatopeje, oznacza to mniej więcej „To opływowe

tudzież o ich rozumieniu sztuki i poczuciu estetyki. Historia

cacko w cukierkowym kolorze z mandarynkowym broka-

Juniora Johnsona, niezwykle popularnego kierowcy rajdowe-

tem właśnie wchodzi w zakręt”). Reportaż o rodzącej się

go z południa USA, to raczej historia lokalnej biedy i długiej

potędze finansowej i kulturowej Las Vegas zaczyna się od

tradycji bimbrownictwa, dzięki której Johnson paradoksalnie

powtórzonego kilkadziesiąt razy słowa hernia (przepuklina),

został sportowym bohaterem narodowym (jako przemytnik

które, jak się później okazuje, jest tym, co z charaktery-

musiał przywyknąć do szybkiej i niebezpiecznej jazdy samo-

gonzo 

41

15


t e m at n u m e r u

chodem oraz do ścigania się ze stróżami prawa), a zawarte

skiej czy dziennikarskiej zaliczyli epizod eksperymentalny,

w tekście dygresje o trudnych relacjach między góralami

by później zwrócić się ku zupełnie innym rozwiązaniom

z Appalachów (skąd pochodzi Johnson) a mieszkańcami

stylistycznym i dystansować się od awangardowego repor-

nizinnych terenów sięgają osiemnastego

tażu. Mimo oczywistej płynności całej kategorii wskazać

wieku8 . Z kolei słynny reportaż Huntera

można kilka kluczowych dla ruchu tekstów, przy czym byłyby

Thompsona o wyścigach konnych w Ken-

to głównie materiały napisane w latach sześćdziesiątych,

tucky skupia się raczej na całej otoczce

jednak styl rozpropagowany przez Nowych Dziennikarzy

wyścigu, prymitywnym zachowaniu pub-

zdecydowanie wychodzi poza ramy czasowe i terytorialne

liczności, ekscesach alkoholowych niż na

ówczesnej Ameryki.

8

The Last American Hero w zbiorze The Kandy-Kolored Tangerine-Flake Streamline Baby. 9   Mowa o The Kentucky Derby Is Decadent and Depraved opublikowanym w 1970 roku w „Scanlan’s Monthly”. 10   Oryginalnie jako: The Electric Kool-Aid Acid Test, Farrar Straus Giroux, 1968. 11   Opublikowany w „Esquire” w kwietniu 1966. 12   Dwight MacDonald, Parajournalism, or Tom Wolfe & His Magic Writing Machine, „The New York Review of Books”, 26.08.1965: http://www. nybooks.com/articles/ archives/1965/aug/26/ parajournalism-or-tom-wolfe-his-magic-writing-mach/?pagination=false.

S

9

biernym rejestrowaniu wyników gonitw . tyl pracy nad reportażem także był nowatorski. Zamiast po-

D

oskonały przykład wczesnej twórczości Nowych Dziennikarzy stanowi opublikowany w 1965 roku zbiór reportaży The Kandy-Kolored Tangerine-Flake

legać na relacjach uczestni-

Streamline Baby autorstwa Toma Wolfe’a, którego największą

ków wydarzeń i informacjach z drugiej

zaletą jest zręczny opis kulturowych efektów gospodarczej

ręki, reporter starał się być jak najbliżej

prosperity w powojennej Ameryce. Wbrew temu, co sugeruje

zdarzeń, niejednokrotnie biorąc w nich

polska publicystyka, Nowe Dziennikarstwo nie było w żaden

czynny udział i podważając tym samym

ścisły sposób powiązane z kontrkulturą. Dobór tematów

nieco naiwny paradygmat obiektywnego

reportaży był bardzo różnorodny i niekoniecznie zawierał

dziennikarza, który jako transparentny

odniesienia do politycznego czy społecznego radykalizmu.

porte-parole odgrywa jedynie rolę bez-

Z drugiej jednak strony, już samo pisanie o rodzącej się

stronnego obserwatora. Często oznaczało

kulturze masowej było odbierane przez konserwatywnych

to radykalną zmianę trybu życia i poświę-

krytyków jako akt polityczny, godzący w kulturowy ład Ame-

cenie się czasochłonnemu gromadzeniu

ryki. Taką postawę wobec Nowego Dziennikarstwa przyjął

pozornie mało istotnych materiałów. Pró-

znany z mocno elitarystycznych poglądów na kulturę (a jed-

ba kwasu w elektrycznej oranżadzie 10 – sławny reportaż o życiu

nocześnie radykalnie lewicowych poglądów politycznych)

pisarza Kena Keseya i jego przyjaciół, tzw. Merry Pranksters

nowojorski krytyk Dwight MacDonald, który na łamach „The

(Wesołych Figlarzy) – wymagał od autora, Toma Wolfe’a,

New York Review of Books”12 zarzucił Wolfe’owi konfabula-

towarzyszenia całej grupie w ich eskapadach hipisowskim

cje, a jego tekstom nadmierną fikcyjność i niskie standardy

busikiem po Stanach. Kolejny znany reportaż powiązany

dziennikarskiej rzetelności. Protest MacDonalda nie mógł

11

z Nowym Dziennikarstwem, Frank Sinatra Has a Cold , był

jednak odmienić oczywistego faktu, że ignorujące kulturę

efektem kilku miesięcy spędzonych na śledzeniu każdego

masową nowojorskie elity miały coraz mniejszy wpływ na

ruchu współpracowników Sinatry (sam gwiazdor odma-

kształtowanie mentalności powojennej Ameryki.

wiał w tamtym okresie udzielania wywiadów) i rozmowach

Nowi Dziennikarze zwrócili się właśnie ku zjawiskom

z osobami z jego otoczenia prowadzonych przez autora,

zmarginalizowanym. Ich postawa i tematyka ukazywały

Gaya Talese’a. W ramach pracy nad reportażem dotyczącym

też, jak kulturowy krajobraz Ameryki zmienia się w sensie

walki bokserskiej Mohammeda Ali w Zairze (który jednak

czysto geograficznym. Zmieniła się dotychczasowa relacja

ostatecznie nigdy nie powstał), Hunter Thompson spędził

pomiędzy starym centrum z Nowej Anglii kształtującym

w Afryce kilka miesięcy, a kilkanaście lat wcześniej, by

właściwą, wysoką kulturę, a peryferiami – odbiorcami. Szyb-

napisać o gangu motocyklowym Hell’s Angels, sam założył

kie bogacenie się peryferii i szeroki dostęp do wynalazków

skórzaną kurtkę i kupił ciężki motocykl, by spędzić z człon-

takich jak telewizja czy samochód sprawiły, że pogardzane

kami gangu około roku.

dotychczas rejony mogły współtworzyć kulturę popularną,

M

imo wymienionych podobieństw awangardowi dzien-

podważając hegemonię kulturową starych elit. Nieprzypadko-

nikarze nie stanowili zwartej grupy o spójnym pro-

wo wiele z reportaży tych autorów rozgrywa się na terenach

gramie i poglądach. Nowe Dziennikarstwo to kategoria

dotychczas kulturowo marginalnych – na południu USA,

mocno umowna, propagowana głównie przez Toma Wolfe’a.

w Appalachach, w Karolinie Północnej, a także w małych

Zaliczano do niej głównie autorów, którzy nie zgadzali się na

miasteczkach Kalifornii, na wyścigach konnych w Kentucky,

taką etykietkę, albo takich, którzy w swojej karierze pisar-

na pustyni w Nevadzie.

16

41

 gonzo


t e m at n u m e r u

N

a marginesie można dodać, że w polskim kontekście re-

na temat roli marketingu politycznego i fenomenu Johna

portaże Wolfe’a, choć napisane przed pięćdziesięciu laty,

F. Kennedy’ego jako uwielbianego przez masy celebryty.

wydają się zadziwiająco aktualne. Autor ten znajduje szcze-

Opublikowany w 1968 roku The Armies of the Night to z kolei

gólne upodobanie w podkreślaniu kontrastu pomiędzy boga-

obszerny reportaż o pokojowym marszu na Pentagon, które-

ctwem materialnym, jakie rodząca się klasa średnia szybko

go uczestnicy domagali się zakończenia

zgromadziła po wojnie, a jej wyjątkowo niskim poziomem kapitału kulturowego. Jego opisy – czy to tandety i przepychu

wojny w Wietnamie. Mailer występuje wany jako Clean Fun at w tekście momentami jako obserwator, Riverhead w zbiorze The

architektury i rozrywki w Las Vegas, mieście zbudowanym

momentami jako uczestnik, co pociąga Kandy-Kolored Tangerine-

od podstaw według pomysłów nowobogackich, bezguścia

za sobą oczywiste zmiany perspektywy

miłośników tuningowania samochodów (które w tamtym

narracyjnej i stylu. Tekst podzielony jest

czasie stały się symbolem dobrobytu i awansu społeczne-

na fragmenty wypowiadane przez wielu

go), czy nagłej popularności żenujących i prymitywnych

narratorów: Powieściopisarza, History-

rozrywek w stylu demolition derby 13 (przy jednoczesnym

ka, Uczestnika, Obserwatora itd. Opis

zmarginalizowaniu sportów takich jak baseball, historycznie

wydarzeń przeplata się ponadto z ele-

zakorzenionych w kulturze arystokratycznej) – można od-

mentami eseistyki, polemiką, osobisty-

czytywać jako złowieszczą zapowiedź wyglądu kapitalizmu

mi refleksjami. Reportaż został bardzo

w III RP. Szybki wzrost kapitału finansowego (oczywiście

dobrze przyjęty zarówno przez środowisko dziennikarskie,

na znacznie mniejszą skalę niż w USA) nigdy nie szedł tu

jak i literackie – Mailer otrzymał za niego Nagrodę Pulitzera

w parze ze wzrostem kapitału kulturowego (widać to choćby

oraz National Book Award.

na przykładzie stale słabnącego czytelnictwa w Polsce), co

Tematyka okołowojenna była poruszana również w kilku

można dostrzec, analogicznie do Wolfe’a, w preferowanych

innych ważnych reportażach tamtych czasów. M 16 (z podtytu-

13

Reportaż opubliko-

-Flake Streamline Baby. Oryginalnie jako: In Cold Blood, Random House, New York 1966. 15 Opublikowany oryginalnie w „Esquire” w listopadzie 1960. 16 Opublikowany oryginalnie w „Esquire” w październiku 1966. 14

przez szybko bogacących się Polaków galach bokserskich,

łem Oh My God – We Hit a Little Girl) Johna Sacka – jedynego

gargamelach i krasnalach ogrodowych.

korespondenta wojennego, który relacjonował wszystkie

Oprócz wspomnianych Wolfe’a, Talese’a i Thompsona, do

konflikty zbrojne USA od wojny w Korei do Iraku/Afganista-

grona Nowych Dziennikarzy zalicza się, rzecz jasna, wielu

nu – to historia kompanii „M” opisywana od przygotowań

innych wybitnych reportażystów i literatów. Za zbliżony

w bazie w New Jersey aż do wyjazdu i walk z Vietkongiem.

do stylu Nowego Dziennikarstwa uważa się czasem Z zim-

Obszerniejszy reportaż o wojnie w Wietnamie, utrzymany

14

Trumana Capote’ego: reportaż o zamordowaniu

w podobnie fabularyzowanym stylu, to wydany dopiero

szanowanego farmera z Kansas i całej jego rodziny przez

w 1977 roku Dispatches Michaela Herra, uznawany za pierw-

dwójkę recydywistów, chcących zrabować majątek ofiary.

szy tekst, który pozwolił opisać osobiste doświadczenia żoł-

Reportaż Capote’ego nie jest jednak tak eksperymentalny

nierzy, ale też samych korespondentów (w tekście występuje

jak teksty Wolfe’a czy Thompsona.

kilku znanych amerykańskich dziennikarzy, którzy zginęli,

Co prawda, fikcja miesza się u niego z realnymi wyda-

bądź zniknęli w tajemniczych okolicznościach podczas kon-

rzeniami, sporą część tekstu zajmują dialogi, a styl pracy

fliktu w Wietnamie).

ną krwią

nawiązuje nieco do wyżej wymienionych autorów (Capote pracował nad nim sześć lat, przeprowadzając wiele wywiadów

T

eksty bezpośrednio związane z kontrkulturą to, oprócz wymienionej wyżej Próby kwasu w elektrycznej oranża-

z mordercami i towarzysząc im aż do wykonania wyroku

dzie Toma Wolfe’a oraz Lęku i odrazy w Las Vegas Thompsona,

śmierci), ale brakuje w nim poważniejszych eksperymentów

bardzo krytyczny wobec hipisowskich ideałów oraz prób

językowych, a obecność autora jest niewyczuwalna.

wprowadzania ich w życie zbiór reportaży z lat 1961–1967

Innym uznanym autorem, którego część dorobku zalicza

poświęcony kontrkulturowej bohemie z San Francisco:

się do Nowego Dziennikarstwa, jest Norman Mailer, okazjo-

Slouching Towards Bethlehem Joan Didion. Nowi Dziennikarze

nalnie zajmujący się reportażem i publicystyką. Pierwszym

nie stronili również od tematów typowo popkulturowych,

z jego słynnych eksperymentalnych tekstów był reportaż

przyglądając się popularności gwiazd muzyki czy kina, ce-

Superman Comes to the Supermarket

15

z konwencji wybor-

czej Demokratów w 1960 roku. Opublikowany długo po samej konwencji, stosunkowo niewiele mówi o samym jej przebiegu, a zamiast tego pełen jest luźniejszych refleksji

gonzo 

41

O

lebrytów lat sześćdziesiątych. prócz wspomnianych materiałów o Sinatrze czy nawet o Kennedym, można tu wymienić teksty

Wolfe’a: The Fifth Beatle17 , opisujący postać Murraya the K,

17


t e m at n u m e r u

nowojorskiego DJ-a odpowiedzialnego za wybuch beatle18

Thompson i towarzyszący mu grafik Ralph Steadman kończą

manii w USA, czy Loverboy of the Bourgeoisie , kpiący ze

reportaż smutnym wnioskiem o hipnotycznej sile opisywane-

schematów typowych kreacji filmowych Carry’ego Granta,

go miejsca, które sprawiło, że sami zamienili się w odrażającą

w których umiejętnie ukazuje on absurdalne oczekiwania

publiczność wyścigu.

zawodowo-miłosne ówczesnych widzów 17 Opublikowany w zbiorze The Kandy-Kolored Tanger- z klasy średniej. ine-Flake Streamline Baby. 18 Tamże.

C

P

odobny schemat Thompson zastosował w drugim z wy-

mienionych tekstów, który pierwotnie miał być reportażem

o to wszystko ma jednak wspólnego

z wyścigów motocyklowych i z konferencji poświęconej

ze stylem gonzo? Choć rzeczywiście

walce z narkotykami w Las Vegas, napisanym wspólnie

po raz pierwszy terminu „gonzo journalism” użyto w od-

z latynoskim działaczem społecznym i prawnikiem Osca-

niesieniu do twórczości Huntera Thompsona, to wbrew

rem Zetą Acostą, a okazał się być makabreską piętnującą

zapewnieniom jego miłośników, styl gonzo to po prostu

ostentacyjną konsumpcję i prymitywną rozrywkę oferowaną

wszystko, co można znaleźć w opisanym powyżej szerokim

przez świat hazardu. Oprócz strzępów informacji o wyścigu

nurcie Nowego Dziennikarstwa, ze szczególnym uwypukle-

i konferencji Thompson ukazuje upiorny świat nocnych

niem kilku jego cech, a mianowicie nacisku na rolę reportera

rozrywek i własnych tragikomicznych wizji narkotycznych

jako bezpośredniego uczestnika czy wręcz twórcy opisy-

potęgowanych przez przytłaczającą atmosferę miasta.

wanych wydarzeń, a także wplatania w reportaż własnych

Nie jest to jednak historia o hipisach, którzy postanowili

spostrzeżeń, uczuć i osobistych refleksji oraz eksponowanie

sprawdzić, jak będzie wyglądać impreza w Vegas z ba-

literacko-fabularnego aspektu tekstu.

gażnikiem pełnym narkotyków, ale wyraz desperacji po

G

onzo, tak jak i całe Nowe Dziennikarstwo, to jednak

przegranej rewolcie kontrkulturowej.

kategoria, do której poszczególni autorzy pasowali tylko

Las Vegas symbolizuje upadek idei Amerykańskiego

w pewnych okresach swojej twórczości i tylko w niektórych

Snu, czyli wizji kraju wolności, dostatku i sprawiedliwo-

tekstach (sam Thompson opublikował mnóstwo materiału

ści. Jednocześnie, jak w przypadku wyścigów w Kentucky,

nijak nie pasującego do tego nurtu). Biorąc pod uwagę dużą

jest to miejsce o patologicznej sile przyciągania, którego

płynność całej kategorii i jej odniesienie do konkretnych

wynaturzenie przemienia bohaterów, wysysając ich czło-

tytułów, zasadne jest postawienie pytania, czy gonzo w ogó-

wieczeństwo.

le stanowi coś więcej niż etykietkę powstałą dzięki sporej

Ostatnią z ważnych publikacji Thompsona jest zbiór

umiejętności autokreacji i egotyzmowi Thompsona. Być

reportaży z prezydenckiej kampanii wyborczej 1972 pisa-

może gdyby nie jego legenda, styl ten byłby tylko kolejną

nych dla magazynu „Rolling Stone”. Rywalizację liberała

idiosynkrazją stylistyczną wewnątrz Nowego Dziennikar-

George'a McGoverna z konserwatystą Richardem Nixonem

stwa, jedną z arbitralnie ustalonych kategorii, w ramach

Thompson widział jako mityczną walkę dobra ze złem, jako

których klasyfikowano by wybrane reportaże, a nie czymś

ostatnią szansę uratowania zdobyczy ruchu kontrkulturowe-

uznawanym za typ odrębny. Nie przeczę jednak, że wy-

go lat sześćdziesiątych. Jak można przewidzieć, informacje

mienione powyżej cechy występują częściej w twórczości

stricte wyborcze, dotyczące sondaży, głosowań, spotkań

Thompsona. Choć sporo elementów gonzo zawierają jego

z elektoratem, wywiadów, przeplatają się z niekończącymi

wczesne teksty, takie jak wspomniany Hell’s Angels: The

się anegdotami, dygresjami i fabularyzowanymi scenami

Strange and Terrible Saga of the Outlaw Motorcycle Gangs, czy

z udziałem Thompsona, pozornie nieistotnymi, ale będący-

późniejszy Battle of Aspen, relacjonujący kampanię wyborczą

mi zawsze częścią autorskiego, a przy tym tendencyjnego,

Thompsona w wyścigu o odznakę szeryfa, to za najbardziej

komentarza do społeczno-politycznej sytuacji ówczesnej

wyraziste stylistycznie zwykle uznaje się The Kentucky Derby

Ameryki. Wyborcza klęska McGoverna to dla Thompsona

Is Decadent and Depraved (Upadek i demoralizacja na Derby

kolejny sygnał ostatecznego upadku ideałów wolności.

P

Kentucky na s. 22 niniejszego numeru), Lęk i odraza w Las Vegas oraz Fear and Loathing on the Campaign Trail ‘72.

P

róbując dokonać oceny stylu gonzo czy Nowego Dziennikarstwa, należy zwrócić uwagę na kilka szczególnie istot-

ierwszy z nich to wspomniana wcześniej relacja z wy-

nych walorów. Przede wszystkim, jego dygresyjny charakter

ścigów konnych w Kentucky, która skupia się prawie

pozwala ująć opisywane wydarzenia lub postaci w szerszym

wyłącznie na fabularyzowanym opisie towarzyszących

kontekście, dając możliwość głębszego i wyrazistego komen-

imprezie ekscesów, ordynarnych zachowań i nadużywania

tarza. Co więcej, odrzuca podział na tematy warte i niewarte

alkoholu, prezentując niski poziom rozrywek masowych.

dziennikarskiego zainteresowania, ponieważ celem reportera

18

41

 gonzo


t e m at n u m e r u

jest właśnie wskazanie relacji pomiędzy pozornie niepowią-

winęła się w zupełnie innym kierunku, był Terry Southern.

zanymi faktami i ukazanie głębszych implikacji zdarzeń

W 1962 roku opublikował on w magazynie „Esquire” reportaż

na pierwszy rzut oka banalnych. W konsekwencji reporter

Twirling at Ole Miss19 , który Tom Wolfe okrzyknął, nieco na

posługujący się gonzo ma teoretyczną możliwość stworzenia

wyrost, tekstem założycielskim Nowego Dziennikarstwa. Re-

interesującego materiału z niczego, nawet przy braku kon-

portaż Southerna zawierał wszystkie najważniejsze elementy

taktu z zamierzonym bohaterem lub fiasku organizacyjnym,

stylu gonzo. Choć rzekomo dotyczył czegoś banalnego – po-

braku możliwości dotarcia na miejsce itd.

pularności „kształcenia” tamburmajorek w Mississippi, to

N

iewątpliwą zaletą stosowania zabiegów literackich jest

w istocie opisywał rasizm, alkoholizm i niechęć do obcych

wzmocnienie samego autorskiego przekazu i jego uatrak-

wśród mieszkańców Południa. Narracja jest konsekwentnie

cyjnienie dla części odbiorców. Warto pamiętać, że literackie

pierwszoosobowa, opiera się na realistycznych dialogach,

stylizacje nigdy nie były dla Nowych Dziennikarzy celem

a Southern nieustannie wplata w tekst

samym w sobie, ale zawsze służyły osiągnięciu konkretnego

swoje własne komentarze i zachowuje się w zbiorze Red-Dirt Mar-

efektu związanego z tematem reportażu. Zaznaczenie obec-

prowokacyjnie wobec rozmówców, niejako

ności autora i jego perspektywy w tekście zrywa ponadto

wymuszając na nich oczekiwane reakcje.

z powierzchownie rozumianym obiektywizmem dziennikar-

Klimat opisywanego miejsca nasuwa skojarzenia z obecną

stwa, wraz z charakterystycznym dla niego mitem przedsta-

później w twórczości Thompsona mieszanką grozy i farsy. So-

wiania nagich faktów czy szkodliwej tendencji do spłycania

uthern wywarł również kolosalny wpływ na rozwój kina – to

omawianych problemów przez przyjmowanie postawy typu

on w następnych latach napisał scenariusze do legendarnych

„prawda leży pośrodku”, notorycznie spotykanej chociażby

filmów epoki, takich jak Swobodny jeździec, Dr. Strangelove

w głównych polskich serwisach informacyjnych ostatnich lat.

czy Barbarella. Inni popularni autorzy tekstów gonzo, któ-

Nie można jednak zapominać o pułapce czyhającej na re-

rzy mieścili się w głównym nurcie amerykańskich mediów

porterów, a wynikającej ze zbytniej koncentracji na autorze.

lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, to zajmujący się

Nadmierne eksponowanie własnych impresji i przemyśleń

sportem George Plimpton czy dziennikarz muzyczny Lester

może prowadzić do grafomanii lub daleko idącej idiosynkra-

Bangs, znany z prowokacyjnie przeprowadzanych wywiadów

zji, nieczytelności osobistych treści i, w rezultacie, do zmar-

z muzykami i z dosadnego języka w artykułach czy recenzjach

ginalizowania nadrzędnego celu reportażu, czyli opisania

płyt (tekst na s. 44 niniejszego numeru).

wybranych zjawisk i problemów w pewnej perspektywie. Skłonność do wyolbrzymienia i fabularyzacji opisywanych

19

Umieszczony potem

ijuana and Other Tastes z 1967 roku.

O

d drugiej połowy lat siedemdziesiątych eksperymentalne dziennikarstwo z różnych przyczyn stopniowo

wydarzeń łatwo mogą również przerodzić się w styl przypo-

znika z mediów głównego nurtu. Tom Wolfe coraz bardziej

minający tabloidową pogoń za tanią sensacją i daleko idące

zaangażował się w pisanie realistycznej prozy, odnosząc

konfabulacje rodem z magazynów plotkarskich lub prasy

zresztą kolejne sukcesy, a w czasach współczesnych rady-

brukowej. Niepokojący jest również fakt, iż jedyną postawą

kalnie zmienił opcję polityczną, ogłaszając się konserwaty-

proponowaną przez Thompsona jako odpowiedź na życie

stą i zwolennikiem George’a Busha. Dziennikarska kariera

w rzeczywistości politycznej, na którą się nie zgadzał, było

Huntera Thompsona zakończyła się po spektakularnej klę-

wycofanie się, bierność i dążenie do samozniszczenia, które

sce w Zairze w 1974 roku, kiedy to (po dwóch miesiącach

zapewne jest efektem wyciągania zupełnie nierealistycz-

w Afryce, które miał poświęcić pracy nad reportażem o walce

nych – opartych na typowej dla stylu gonzo egocentrycznej

Muhammada Alego) nie przygotował żadnego tekstu. Na

perspektywie – wniosków z obserwowanej rzeczywistości.

następne ćwierćwiecze przylgnęła do niego łatka autora

Paranoja i nihilizm (obecne w twórczości Thompsona niemal

skompromitowanego i nierzetelnego. Jeśli pisał, to głównie

od początku, choć z czasem przybierające na sile) nie mogą

krótkie teksty o sporcie, przewidywalne komentarze politycz-

zostać pogodzone z przenikliwością reportera gonzo, który

ne i słabe felietony. Pewien renesans nastąpił po ekranizacji

potrafi zidentyfikować i opisać niedostępne dla przeciętnego

Lęku i odrazy w Las Vegas w 1998 roku, ale Thompson nie

obserwatora relacje pomiędzy obserwowanymi zjawiskami,

odzyskał już dawnej pozycji. Ostatecznie wieloletnia paranoja

co pozwala na wskazanie możliwych kierunków społecznych

wzięła górę i w 2005 popełnił samobójstwo. Inni autorzy,

zmian.

których wiązano z awangardowym dziennikarstwem poszu-

A

utorem, który wywarł ogromny wpływ na rozwój lite-

kiwali nowych form, zajęli się eseistyką, prozą, lub nieco

rackiego dziennikarstwa, a którego kariera później roz-

stonowali swoją publicystykę.

gonzo 

41

19


t e m at n u m e r u

P

rzyczyny upadku Nowego Dziennikarstwa wychodzą

czona do kręgów amerykańskiej prasy lat sześćdziesiątych.

oczywiście poza kwestie osobowe. Nietrudno dostrzec

Jak słusznie zwraca uwagę Marc Weingarten w poświęconej

zmęczenie wyeksploatowaną konwencją. Zmieniało się

Nowemu Dziennikarstwu książce The Gang That Wouldn’t

również dziennikarstwo głównego nurtu. Nigdy, co praw-

Write Straight20 , podobny styl reportażu łączącego fakty

da, nie przejęło w większej skali form

z fikcją i zakładającego bezpośrednie uczestnictwo autora

eksperymentalnych, ale porzucono na-

w wydarzeniach można znaleźć już u Dickensa, który dla

iwnie pojmowany obiektywizm i wiarę

kilku gazet pisał pod pseudonimem serię reportaży Sketches,

w bezosobowość mediów. Dla dzisiejszych

opartą częściowo na swoich obserwacjach życia ulicznego,

20

Marc Weingarten, The Gang That Wouldn’t Write Straight: Wolfe, Thompson, Didion, and the New Journalism Revolution, Crown, New York 2005.

czytelników jasne jest, że sztuka reportażu po-

lega między innymi właśnie na selekcji materiałów, autorskiej kreacji, zarysowaniu perspektywy, ukazaniu wydarzeń tak, aby prowadziły do zamierzonych przez autora wniosków. Nie można również pomijać kwestii ekonomicznych. Dziś, w czasach kryzysu mediów i upadku prasy, wizja magazynów opłacających reporterów, którzy przez wiele miesięcy czy nawet lat przy-

W

gotowują wyrafinowane reportaże, jest

a częściowo na spekulacjach na temat zacho-

Oprócz strzępów informacji o wyścigu i konferencji Thompson ukazuje upiorny świat nocnych rozrywek i własnych tragikomicznych wizji narkotycznych potęgowanych przez przytłaczającą atmosferę miasta.

nierealna.

wań i motywacji jego uczestników. W 1902 roku Jack London spędził kilka miesięcy na londyńskim East Endzie, wówczas jednym z najgorszych slumsów świata zachodniego, sypiając na ulicach i przytułkach, aby w The People of the Abyss opisać swe doświadczenia życia w nędzy brytyjskiej biedoty. Dwie dekady później podobny eksperyment przeprowadził George Orwell, porzucając wygodne życie klas wyższych, by na blisko trzy lata dołączyć do londyńskiego i paryskiego proletariatu. Swoje przeżycia, oczywiście mocno

świecie literackim awangardowa twórczość Nowych

wymieszane z fikcją literacką, zamieścił w słynnym Down and

Dziennikarzy również nie wzbudza dziś szczególnego

Out in Paris and London. Jak pisze Weingarten, łączenie fikcji

zainteresowania. Dla historyków literatury najsłyn-

i faktów oraz bezpośrednie uczestnictwo i emocjonalne za-

niejsza powieść Thompsona nie jest wyjątkowo ciekawa ani

angażowanie autora w opisywane wydarzenia cechowało też

jeśli chodzi o formę, ani o treść – temat kryzysu Amerykań-

wiele reportaży z frontów wojennych w latach czterdziestych.

skiego Snu podejmowało już przed Thompsonem, znacznie

tyl gonzo zdecydowanie rozmył się we współczesnym

dogłębniej, wielu innych autorów – Theodore Dreiser, Francis

S

amerykańskim dziennikarstwie i dziś przypisuje się

Scott Fitzgerald czy John Steinbeck – a literatura postmo-

jego kontynuowanie bardzo różnym autorom, od satyryka

dernistyczna czy antypowieść przeprowadzała wcześniej

P. J. O’Rourke’a do znanego z polemicznego zacięcia komen-

znacznie bardziej radykalne eksperymenty formalne.

tatora politycznego Matta Taibbiego. Z kolei w anglojęzycz-

Nowe Dziennikarstwo pozostaje jednak zjawiskiem bardzo

nym świecie akademickim zarówno tę poetykę, jak i inne

ważnym dla amerykańskiej kultury, którego historyczną

formy eksperymentów Nowego Dziennikarstwa umieszcza

rolę docenia się do dziś. „Esquire”, jeden z popularnych ma-

się w szerokiej kategorii creative non-fiction, obejmującej

gazynów często publikujących awangardowe teksty (Nowi

dowolne formy przekazu informacji przy użyciu technik lite-

Dziennikarze publikowali również w tak znanych tytułach

rackich, począwszy od pamiętników, biografii, przez eseistykę,

jak „The New Yorker” czy „Rolling Stone”), na siedemdzie-

literaturę podróżniczą, reportaż, aż do tekstów poświęconych

sięciopięciolecie pisma ogłosił listę siedmiu najlepszych

kulinariom. Nawiasem mówiąc, obejmująca literackie dzien-

reportaży w swojej historii.

nikarstwo szersza kategoria creative non-fiction wydaje się

Pierwsze miejsce zajął wspomniany wcześniej tekst o Si-

bardziej adekwatną nazwą niż często nadużywane „gonzo”,

natrze, a w zestawieniu znalazły się trzy inne reportaże

ponieważ wskazuje na powiązania literackich stylizacji repor-

Nowych Dziennikarzy: M Johna Sacka, The Last American

tażu z innymi, pokrewnymi tekstami oraz zrywa z etykietą

Hero Is Junior Johnson Toma Wolfe’a oraz Superman Comes

ściśle spersonalizowaną, związaną z legendą Thompsona.

C

to the Supermarket Normana Mailera. zy pomimo kryzysu prasy i przemian dziennikarstwa

S

tyl gonzo zaistniał również, na mniejszą skalę, poza USA. W Wielkiej Brytanii za jego przedstawiciela czę-

można mówić o perspektywach na przyszłość dla tej

sto uważa się nieżyjącego już Jeffreya Bernarda, felietonistę

poetyki? Poniekąd tak, ponieważ nigdy nie była ona ograni-

barwnie opisującego życie londyńskiej bohemy. Z młodszych

20

41

 gonzo


t e m at n u m e r u

przedstawicieli tego stylu można wymienić urodzonego

przygotować materiał zatytułowany Ambasador o nielegal-

w Wielkiej Brytanii Australijczyka, Johna Birminghama,

nym handlu diamentami i fałszywymi tytułami dyplomatycz-

autora fabularyzowanych wspomnień/reportaży He Died

nymi. Na miejscu, pod pozorem budowy fabryki zapałek, sam

with a Felafel in His Hand (zob. s. 35). W Niemczech przez

kupił fałszywe dokumenty i, podając się

kilka lat istniało otwarcie nawiązujące do tej tradycji pismo

za dyplomatę Liberii, korumpował wy-

„Tempo”, z którym związany był Helge Timmerberg, najbar-

sokich urzędników państwowych, kupo-

dziej znany lokalny kontynuator tego stylu. W kilku innych

wał diamenty i ostentacyjnie pozował na

europejskich krajach również pojawili się autorzy mniej lub

kolonialnego biznesmena-kryminalistę.

bardziej nawiązujący do gonzo, tacy jak Alain Pacadis we

Z kolei tabloidowo-skandalizujący poten-

Francji, Esa Kero w Finlandii, czy Arnon Grunberg w Holan-

cjał stylu gonzo z sukcesem wykorzystuje

dii21. Nie zawsze są to jednak autorzy mocno oddziałujący na

niemiecki dziennikarz Günter Wallraff,

media głównego nurtu czy też trwale związani z literackim

przeprowadzając prowokacje, w których,

dziennikarstwem.

posiłkując się fikcyjną tożsamością, de-

O

ile w profesjonalnym dziennikarstwie styl ten

maskuje niechętne i niesprawiedliwe

pozostaje zjawiskiem marginalnym, to, co można

traktowanie cudzoziemców i imigrantów

przewidzieć, wielu naśladowców znajduje w Internecie. Pismo „La Jerga”22 , tworzone w języku angielskim i hiszpańskim, zawierające komentarze, karykatury i satyry, obwołuje się „jedyną dwujęzyczną alternatywną gazetą w Meksyku”. 23

Bałkańskie E-novine

to portal informacyjny, który jasno

w Niemczech.

W

polskich realiach styl eksperymentalny właściwie nie zaistniał, a po-

stępujący w skali globalnej upadek prasy,

20

Marc Weingarten, The Gang That Wouldn’t Write Straight: Wolfe, Thompson, Didion, and the New Journalism Revolution, C rown 2005. 21   „Literary Journalism Studies”, t. 2, nr 1, Spring 2010, International Association for Literary Journalism Studies: http:// www.davidabrahamson. com/WWW/IALJS/LJS_ v2n1_complete_issue.pdf. 22   http://www.lajerga.com/. 23   http://www.e-novine.com. Zob. s. 98. 24   http://www.ignitesocialmedia.com/blogging/the-fear-and-loathing-guide-to-blogging/.

deklaruje przyjmowanie subiektywnej perspektywy, pisząc

związany z odpływem tradycyjnych źródeł jej finansowania,

radykalnym językiem o lokalnej polityce czy historii i wy-

reklamodawców i ogłoszeniodawców, w stronę Internetu,

raźnie określając się jako medium prezentujące lewicowy

postrzeganego zresztą jako rezerwuar darmowej informacji,

punkt widzenia. Niektórzy orędownicy mediów społecz-

raczej nie napawa optymizmem co do szans jego poważniej-

nościowych sądzą wręcz, że dziennikarstwo Internetowe

szego zaistnienia w przyszłości. Z drugiej strony, tajemnicą

czy prowadzenie bloga to właśnie prawdziwa esencja stylu

sukcesu gazet Josepha Pulitzera pod koniec dziewiętnastego

gonzo, a Thompson i pozostali byli prorokami mediów ery

wieku było łączenie w ramach jednego tytułu rzetelnego,

24

cyfrowej . Sądzę, że do takich deklaracji należy podejść

zaangażowanego dziennikarstwa z plotkami, sensacyjnymi

z życzliwością, ale i sceptycyzmem.

historiami, zmyślonymi wydarzeniami i umiejętnością od-

T

rudno porównać zaangażowanie dziennikarzy lat sześć-

działywania na proste emocje odbiorcy. Potencjalnie obie te

dziesiątych w pracę nad reportażem, czasochłonność

formuły może udanie łączyć ze sobą styl gonzo, ale w dzi-

zbierania materiałów, konieczność poniesienia sporych kosz-

siejszych realiach ekonomicznych jego dygresyjny charakter

tów i znalezienia się w centrum opisywanych wydarzeń do

wydaje się i tak niepotrzebnym dodatkiem do nagich sensacji.

czysto amatorskiego pisania komentarzy na blogu, do które-

Pozostaje mieć nadzieje, że w miarę czekających nas prze-

go materiał gromadzony jest najczęściej techniką wyssania

obrażeń prasy ktoś ten potencjał dostrzeże i wykorzysta. n

z palca i produkowania grafomanii, bez względu na to, jak dygresyjny lub bezkompromisowy byłby jego charakter.   Biorąc pod uwagę to, że kategoria gonzo historycznie nieco się rozpłynęła oraz, jak naturalnie przenika się ona z innymi stylami w ramach creative non-fiction, warto zwrócić uwagę, jak niektórzy dokumentaliści czy pracownicy mediów o profilu tabloidowym korzystają z technik typowych dla „klasycznego” gonzo. W 2011 roku duński dziennikarz Mads Brügger udał się do Republiki Środkowoafrykańskiej, by

gonzo 

41

21


U

H u n ter S . T ho m pso n

padek i demoralizacja na Derby Kentucky T ł u m . Z i e mowit S zcz e r e k

Wysiadłem z samolotu koło północy i gdy szedłem przez ciemny pas startowy do terminala, panowała zupełna cisza. Powietrze było gęste i gorące jak w łaźni parowej. W hali przylotów ludzie rzucali się na sobie w objęcia i ściskali dłonie.

Uśmiechali się od ucha do ucha, tu i ówdzie słychać było

Podziękowałem mu i wcisnąłem marlboro w fifkę.

pokrzykiwania:

– Słuchaj – powiedział – wyglądasz, jakbyś siedział w koń-

– Mój ty Boże, skurczybyku stary! Jak to dobrze cię widzieć!

skim biznesie. Tak czy nie?

Zajebiście, serio!

– Nie – powiedziałem – jestem fotografem.

W klimatyzowanym hallu spotkałem faceta z Houston, który

– Tak? – zerknął na moją wytartą skórzaną torbę ze świeżym

powiedział, że nazywa się jakoś tam, w każdym razie kazał sobie

zainteresowaniem. – Aparaty tam masz? A dla kogo pracujesz?

mówić Jimbo. Przyjechał tu po tu, żeby się zabawić.

– Dla „Playboya” – powiedziałem.

– Mój Boże, jestem gotowy na wszystko. Absolutnie wszyst-

Roześmiał się.

ko. No to co pijesz?

– No, kurwa! I co, będziesz gołe fotki robił koniom? He-he!

Zamówiłem margaritę z lodem, ale o niczym takim nie

To powiem ci, że będziesz miał kupę roboty, jak się zaczną

chciał słyszeć.

Kentucky Oaks. To wyścig tylko dla klaczek – ryczał dziko ze

– Nie no… co to ma być za drink, kiedy jest Derby Kentucky?

śmiechu. – No a nie? I wszystkie będą gołe!

Co się z tobą dzieje, chłopie? – Wyszczerzył się i mrugnął do

Pokiwałem głową i nic nie powiedziałem. Pogapiłem się na

barmana.

niego przez chwilę, starając się wyglądać ponuro.

– Choroba, musimy tu chłopaka wyedukować. Dajże mu

– Będą kłopoty – powiedziałem. – Mam zlecenie, muszę

jakiej dobrej whisky…

zrobić zdjęcia zamieszek.

Wzruszyłem ramionami.

– Jakich zamieszek?

– Dobra, to podwójny Old Fitzgerald na lodzie.

Zawahałem się, pobujałem kostkami lodu w drinku. – Na

Jimbo pokiwał głową z aprobatą.

torze. W dzień Derby. Czarne Pantery.

– Słuchajże – poklepał mnie po ramieniu, żebym zwrócił

Znów na niego popatrzyłem.

na niego uwagę – ja znam tych ludzi, co to przyjeżdżają na

– Gazet nie czytasz?

Derby, co roku tu jestem i powiem ci, czego żem się nauczył:

Uśmiech mu zleciał z twarzy.

to nie jest miasto, w którym możesz robić za ciotę. Nie przy

– O czym ty, kurwa, mówisz?

wszystkich w każdym razie. Kurwa, skręcą cię w minutę, dadzą

– No… może i nie powinienem ci mówić – wzruszyłem ra-

po łbie i skroją co do centa.

mionami. – Ale kurwa, chyba wszyscy wiedzą. Pały i Gwardia

22

41

 gonzo

Copyright © 1970, the Estate of Hunter S. Thompson

t e m at n u m e r u


t e m at n u m e r u

C s

Adam Ladziński

on afos

Słyszysz „Kalifornia” i co widzisz? Może palmy rosnące wzdłuż dróg, może błękit oceanu, może ziemię obiecaną każdego aktora i każdej aktorki, marzących choćby o statusie szeregowego robotnika w Fabryce Snów, może ludzi o niemożliwie białych zębach i niewiarygodnie złotej opaleniźnie, wtrącających z istniejącym tylko tam luzem co drugie zdanie „dude”. Ale południowo-wschodnia część Stanów Zjednoczonych – Nevada,

suknie z worków po mące. Ojciec, Manuel Mercado, pracował

Utah, Nowy Meksyk, Arizona – to także ziemia martwych mia-

jako mechanik, potem zbieracz brzoskwiń, a w 1943 trafił do

steczek, pełnych cichych, jakby nadpalonych ludzi, rozdzielo-

marynarki wojennej. W 1940 rodzina przeprowadziła się do

nych dziesiątkami kilometrów fantazyjnie powyginanych skał

czterotysięcznego Riverbank, stanowiącego dziś część Mode-

rozsypanych po pustyniach, na których z rzadka pręży się chudy

sto, około 150 kilometrów na wschód od San Francisco. Acosta

kaktus. Ziemia, nad którą słońce bezustannie i bezlitośnie operu-

wspominał mieścinę jako pogrążone w zastoju, niemal martwe

je jak palnik: do tego stopnia, że od lat siedemdziesiątych przez

miejsce, ironicznie cytując witający przyjezdnych slogan („The

dwie dekady budowano w Arizonie kanał ponaddwukrotnie

City of Action”).

dłuższy od Białomorskiego, aby doprowadzić wodę do Phoenix

Nie oznaczało to oczywiście małomiasteczkowej sielanki.

i Tucson. Jest to wreszcie teren, do którego nie ma dziś sensu

Właśnie w Riverbank Acosta po raz pierwszy zetknął się z różni-

wybierać się, nie znając hiszpańskiego, rejon rekonkwisty,

cami rasowymi i, co może ważniejsze, klasowymi, animującymi

który za pokolenie czy dwa może – i nie mówimy o rojeniach

jego działalność od połowy lat sześćdziesiątych. Meksykanie

przerażonej skrajnej prawicy – spróbować oderwać się od USA

byli obecni na tych terenach od stuleci (trudno nie dostrzec

i przyłączyć do Meksyku.

racji ich współczesnych działaczy, którzy traktują południowe stany USA jako zrabowane przez najeźdźcę, czy, jak pisał Acosta

„Czasem żałuję, że nie wiem więcej o swoim pochodzeniu, o przodkach”

w autobiograficznym eseju, jako sprzedane przez rząd meksykański: po przyłączeniu Teksasu do USA w 1845 i kończącym przegraną wojnę traktacie pokojowym z Villa de Guadalupe

Żadne czasy i żadne miejsca nie są utopią. Rok 1935 – kiedy

w 1848 Meksyk stracił 15% terytorium). Jako ubożsi i niewy-

Stany wciąż wykrwawiały się powoli w Wielkim Kryzysie –

kształceni mieli oczywiście status obywateli drugiej kategorii,

i miasto El Paso na granicy Teksasu i Nowego Meksyku na

bliższy czarnoskórym. To jednak banały. Dużo ciekawszy od

pewno utopią nie były. Tam właśnie przyszedł na świat żoł-

znanego każdemu dziecku dwudziestowiecznego rasizmu jest

nierz lotnictwa, misjonarz baptystów, prawnik, polityk, działacz

fakt, że wspomnienia Acosty z dzieciństwa wskazują raczej

społeczny oraz cierpiący na potworne wrzody zaprawiony

na rolę podziałów klasowych. Riverbank est omnis divisa in

konsument piwa, tequili, pejotlu i LSD: śniady bizon Oscar

partes tres: pochos (kalifornijskich Meksykanów mówiących,

Acosta. Jego matka, Juana Fierro, dokonywała cudów, aby uboga

w przeciwieństwie do rodziny Oscara, po angielsku), Okies

rodzina mogła związać koniec z końcem, między innymi szyjąc

(emigrujących za chlebem mieszkańców Oklahomy, potomków

gonzo 

41

41


t e m at n u m e r u

1

imigrantów z Ulsteru; ich najsławniejszym głosem był Woody

dzi syna. Rozwodzą się w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych,

Guthrie) i Amerykanów – drugą i trzecią grupę dzieli religia

a Oscara pochłania już kolejna pasja: rozsyła do wydawnictw

i status („Meksykanie, Okies i Amerykanie. Katolicy, zielono-

swoje poezje (niewysokich lotów), opowiadania (nieco lepsze)

świątkowcy i protestanci. Zbieracze brzoskwiń, robotnicy z fa-

i dwuaktówkę. Marzenia o karierze pisarskiej towarzyszyły

bryki konserw i pracownicy biurowi”1). Nie

mu przez wiele lat: „Przybywając do Los Angeles w 1968, nie

należąc do pochos, Acosta nie był uważany

miałem zamiaru pracować w zawodzie ani stawać z niczym do

za prawdziwego Meksykanina i czuł moc-

walki. Pragnąłem znaleźć OPOWIEŚĆ i napisać KSIĄŻKĘ, żeby

no odrębność: „Byłem wtedy autsajderem

móc udać się do krainy ciszy i spokoju”7. Podobnie jak Gary

równie mocno jak teraz”2.

Snyder czy John Updike w początkach kariery, utrzymywał się

O. Acosta, The Autobiography of a Brown Buffalo, New York 1989, s. 78. 2 Tamże, s. 77. 3 Tamże, s. 6. 4 Kurwa twoja mać, chuju. 5 O. Acosta, The Autobiography of a Brown Buffalo, s. 134. 6 Tamże, s. 13. 7 O. Acosta, The Revolt of the Cockroach People, New York 1989, s. 22. 8 O. Acosta, The Autobiography of a Brown Buffalo, s. 20.

n

jako copy boy w „San Francisco Examiner”, tj. od siódmej rano roznosił redaktorom i korektorom artykuły wystukane przez

Jeśli wierzyć autobiografii, męczące go przez

reporterów na maszynie (magia analogowych czasów...), zara-

resztę życia wrzody – i to nie żadne wrzo-

zem studiując wieczorowo w San Francisco Law School, a dla

dziki wymagające połknięcia paracetamolu,

dodania sobie energii zapoznając się, z pomocą współlokatora,

tylko, jak pisze Thompson, schorzenie po-

z paletą środków stymulujących.

wodujące wymioty gejzerami czystej krwi

n

co pół godziny3 – pojawiły się nie z powodu upodobania do ostrych, gorących potraw

W 1966 zdał egzamin adwokacki przy drugim podejściu (nie-

pochłanianych z huraganową prędkością, tylko po słowach

zdanie za pierwszym opłacił wizytami u psychiatry), a następnie

policjanta, który przerwał czułe rozmowy Acosty z licealną

rozpoczął pracę w East Oakland Legal Aid Society, specjalizując

miłością pod domem jej rodziców. Trudno nie uznać momentu

się w sprawach rodzinnych i rozwodach. Z pozoru piękna karta

zetknięcia z władzą i rzuconego przez rozeźlonego nastolatka

w życiorysie: człowiek, którego wydźwignęła z ubóstwa własna

„chinga tu madre, cabron”4 za kluczowe doświadczenie dojrze-

ciężka praca, przeciwdziała pauperyzacji, marginalizacji, wy-

wania, którego echa brzmią w działalności dorosłego Acosty,

kluczeniu, hegemonii i wszystkim zbliżonym wielosylabowym

choćby w kandydowaniu na szeryfa (antyszeryfa?) Los Angeles.

rzeczownikom ze słowniczka nowoczesnego lewicowca. Tyle

Kilka tygodni po ukończeniu liceum w Oakdale nasz bohater

że rzeczywistość była zupełnie inna: Acosta czuł się nieprzy-

zaciągnął się do amerykańskiego lotnictwa, gdzie bynajmniej

gotowany („żeby była jasność, działamy z dobrych pobudek,

nie posadzono go za sterami: jego rola ograniczała się do gry

mamy dobre intencje, po prostu nie jesteśmy kompetentni”8),

na klarnecie w orkiestrze. Przedzierzgnąwszy się w żarliwe-

nie znosił potyczek sądowych z innymi prawnikami, nie cierpiał

go baptystę i zrezygnowawszy z jazzu, wysłany do Ameryki

bankrutujących i bitych przez mężów klientek, patrzących na

Środkowej Acosta z typową dla siebie żarliwością wstawał do

niego załzawionymi oczami. „Nie mieliśmy celu, umiejętności

czytania Biblii o trzeciej w nocy, dwa lata nawracał panamskie

ani narzędzi” – pisał. Trapiony wieczną zgagą i torsjami, wy-

wioski, zbudował misję w kolonii trędowatych, wreszcie – po

trzymał rok. Jest coś niepokojącego i boleśnie szczerego, jakaś

trzymiesięcznych studiach każdego wersu Ewangelii – zdecy-

brutalna prawda w szybkim wypaleniu się działaczowskiego

dował się rozstać z chrześcijaństwem. W czerwcu 1956 armia

ognia. Jest też charakterystyczne dla człowieka, któremu nigdy

odesłała go z powrotem do USA. „Miałem dwadzieścia jeden lat

nie było wygodnie, kolejne usiłowanie odnalezienia własnej

i nie miałem Boga. Ani nikogo, kto by mnie kochał, ani nikogo,

Sprawy. Następne będzie już skuteczne.

kogo kochałbym ja” .

W lipcu 1967 nasz zwalisty bohater wyrwał się bowiem

Rok później zniechęcony misjonarz zaczyna wieloletnią psy-

z San Francisco i, po napędzanej piwem, tequilą i pejotlem

choterapię. Oczywiście, zgodnie z wymogami czasu i miejsca,

kilkumiesięcznej wędrówce przez zachodnie Stany, od Idaho

w ramach klasycznego, męczącego freudyzmu – nie bez satys-

po Nowy Meksyk, w czasie której poznał Huntera Thompsona,

fakcji czyta się psychomachię z wyobrażeniem dr. Serbina, nie-

trafił wreszcie do rodzinnego El Paso i do Juarez – amerykań-

okazującego emocji terapeuty, który źródło każdego beknięcia

sko-meksykańskiego odpowiednika Görlitz i Zgorzelca. Tam

i każdego zatwardzenia widzi w nawarstwionych problemach

w styczniu 1968 zachwycił się urodą Meksykanek, przeputał

z dzieciństwa, prowokując w końcu Acostę do krzyknięcia

resztę pieniędzy pijąc, a w końcu zrozumiał swoje korzenie.

5

„wszystko to żydowskie bajeczki” . 6

W tym samym czasie żeni się z Betty Daves, która w 1959 ro-

42

41

 gonzo


t e m at n u m e r u

– Słuchaj, skoro chcesz pisać o rewolucjach... Słyszałeś o Śniadej Sile? – Chodzi ci o Murzynów? (rozmowa Acosty z bratem)

na szeryfa Miasta Aniołów, zamierzając tak naprawdę zostać antyszeryfem, który rozbroi policję: pierwszym elementem jego siedmiopunktowego programu było dążenie do „rozwiązania Biura Szeryfa”. Swoją drogą, charakterystyczna dla USA możliwość demokratycznego wybierania szefa sił porządkowych

Chicanos, amerykańscy Latynosi, w tamtych czasach wywo-

została też wykorzystana przez Huntera Thompsona, który

dzący się w znacznej części z Teksasu i nazywani również

otarł się o stanowisko szeryfa Aspen. Zeta nie wygrał, ale bar-

Tejanos, byli bardzo młodym zjawiskiem. Dopiero w 1959 po-

wny sposób bycia, walizka z napisem Chicano Power i trafienie

wstała powieść Pocho, uznawana za początek prozy latynoskiej.

w czasie kampanii na kilka dni do aresztu dały mu ponad 100

Dopiero w 1963 Tejanos zorganizowali się, by przejąć władzę

tysięcy głosów.

(w nadgranicznym miasteczku Crystal City). Dopiero w 1968, kiedy w południowej Kalifornii żyło około dwóch milionów Latynosów, periodyk La Raza (Rasa) i Śniade Berety, organizacja

„Świadomie nie mam sobie nic do zarzucenia. Nie żałuję żadnych działań”

latynoska, poczuły się na tyle silne, by zorganizować w marcu poważny protest we wschodnim Los Angeles.

Zastrzelenie przez policję trzech osób (w tym dziennikarza

Trzy i pół tysiąca nauczycieli i uczniów urządziło sobie zbio-

Rubéna Salazara) po zakończeniu marszu trzydziestu tysię-

rowe wagary, co wydało się władzom na tyle wywrotowe, że po

cy osób przeciw wojnie w Wietnamie w sierpniu 1970 roku

dwóch miesiącach trzynastu organizatorów postawiono przed

sprawiło, że Hunter Thompson odświeżył kontakty z Acostą.

sądem, oskarżając o spisek i grożąc czterdziestoma pięcioma

Otoczenie prawnika niespecjalnie ufało dziennikarzowi swo-

latami więzienia. Acosta, który w tym momencie określał się

bodnie używającemu rasistowskich określeń i, było nie było,

już jako Buffalo Zeta Brown (Bizon Zeta Śniady), bronił ich

wywodzącemu się z klasy średniej w Kentucky – a i sam Bizon

przed sądem. Skutecznie.

chyba chciał odpocząć od kalifornijskiego żaru, toteż w marcu

n

1971 przyjaciele wybrali się w dwutygodniową podróż do Las Vegas, oficjalnie z powodu corocznego rajdu Mint 400, który

Ideologia Chicano jest, mówiąc wprost, ekskluzywistyczna

Thompson miał zreferować w dwustu pięćdziesięciu słowach,

i nacjonalistyczna. Raza to pojęcie dobrze przylegające do

a miesiąc później powtórzyli wyjazd (tym razem z okazji praw-

niemieckiego Volk; Aztlán, mityczna ojczyzna Azteków, ma się

niczej konferencji poświęconej, jakżeby inaczej, narkotykom).

mieścić właśnie w południowej Kalifornii i zostać odebrana

Dzięki tym wypadom Thompson unieśmiertelnił siebie i Acostę

gringos („Tu, we wschodniej części Los Angeles, leży stolica

(jako Dr. Gonzo, samoańskiego prawnika) w Szaleńczej podróży

Aztlánu” ); współpraca z innymi grupami wykluczonych – a są

do serca amerykańskiego snu, a sprawę Salaza-

to przecież czasy Czarnych Panter i Narodu Islamu – jest mrzonką („Żaden szerszy ruch ni cholery dla nas nie zrobi. Powiedzą

ra opisał w wydrukowanym w kwietniu 1971 Uncollected Works, artykule Strange Rumblings in Aztlan (Dziwne Houston 1996, s. 8.

parę gładkich słów, poklepią nas po główkach, a zasadniczo

grzmienia w Aztlanie).

to paternalizm taki jak ze strony białych rasistowskich świń.

Kim byli obaj w tamtym momencie? Jesteśmy

Przemawiałem na przykład na wielu wiecach na rzecz Panter

na początku lat siedemdziesiątych. To już nie radosne taplanie

czy Angeli Davis […] i nie dostajemy żadnych propozycji zjed-

się w błocie Woodstock. Absmak po hipisowskiej niedowcielo-

noczenia czy współpracy”10).

nej rewolucji, czasy przygnębienia i zniechęcenia pod ojcow-

9

9

O. Acosta, The

10 11

Tamże, s. 10. Tamże, s. 9.

Żarliwość rewolucjonisty kazała Śniademu Bizonowi (który

skim okiem Nixona, rok końca bardów (śmierć Joplin, śmierć

notabene od rozpoczęcia nauki w siódmym roku życia właściwie

Morrisona), rok otwarcia Disney World na Florydzie (więc

nie używał hiszpańskiego) w pełni zidentyfikować się z ruchem:

technologii w służbie puerylizacji, więc początków Postmanow-

„wiemy, że czeka nas czołowe zderzenie z resztą społeczeń-

skiego zabawiania się na śmierć)... Na początku lat 70. Acosta

stwa” . W sądzie reprezentował wyłącznie Latynosów i zmie-

z Thompsonem stali się już – w tempie, jakie mogą zapewnić

niał rozprawy w opisy problemów Chicano. A czasy wymagały

tylko czasy burzliwe (ale które nimi nie są?) – żywymi skamie-

niejednego procesu. Bronił oskarżonych o podpalenie hotelu

linami. Ostre słowa? Z dość dziecięco-radosnym stosunkiem do

Biltmore. W Wigilię 1969 trzystu Chicano, w tym Zeta, wdarło

walk społecznych (w dobie Frakcji Armii Czerwonej i Frontu

się do kościoła św. Bazylego w Los Angeles, rozrzucając hostie.

Wyzwolenia Palestyny!), z naiwnie pozytywnym podejściem

W lutym 1970 Acosta zgłosił swoją kandydaturę w wyborach

do prochów („większość ważnych pomysłów na działalność

11

gonzo 

41

43


t e m at n u m e r u

12

prawniczą przyszła mi do głowy na haju […] wiele mojej

Mazatlán i zaginął: teorie wiodą od problemów związanych

kreatywności wynika z używania środków psychodelicz-

z przemytem przez osobistą zemstę po pozbycie się niewy-

nych”12), ze skutecznością mierzoną raczej liczbą

godnego prawnika przez amerykańskie władze. Prawdy nie

Tamże, s. 14.

zapisanych stron niż wygranych rewolucji – byli

poznamy. Ważniejsze jest może coś innego: wbrew temu, co

gotowi wywrócić system na nice zamiast przytakiwać po-

z lubością powtarzają wszystkie wersje językowe Wikipedii,

kornie reżimowi, ale nie umieli systemu choćby rozhuśtać.

jego ostatnie słowa w rozmowie telefonicznej z synem nie

1972 to rok publikacji autobiografii Acosty – jak twierdził

mówiły o wypływaniu łodzią pełną białego śniegu, ale chwa-

w liście do Thompsona, napisanej w ciągu pięciu tygo-

liły i kwestionowały zarazem – ponieważ brzmiały: „Mam

dni – opisującej jego losy do stycznia 1968 i przebudzenia,

nadzieję, że wiesz, co robisz ze swoim życiem”.

z kolei 1973 – rok wydania opisu działań ruchu Chicano pod

Nie wiem, czy sam Zeta przez większość czasu wiedział.

gorzkim tytułem Rewolta karaluchów. Większość rodziny

Zapewne nie zrealizował swojego potencjału. Ale jeśli coś

zobaczyła Bizona po raz ostatni podczas Święta Dziękczy-

pozostaje z człowieka po śmierci, to rozgrzanymi równinami

nienia. Są to już jednak ostatnie akordy jego piosenki. Ho-

na granicy Teksasu biegnie dziś, słaniając się od amfetaminy,

spitalizowany z powodu wrzodów, w 1974 udał się do kraju

trochę groteskowy, trochę z nadwagą, ale wciąż rycząc na

przodków. W czerwcu 1974 odpłynął niewielką łódką spod

całe gardło, cień wielkiego bizona. v

Lester Bangs

G

dzie byliście, kiedy umarł lvis?

E

Tłum. Ziemowit Szczerek

Gdzie byliście, kiedy umarł Elvis? Co robiliście i jak w związku z tym, co się stało, zapełniliście resztę dnia? Bo w przyszłości, przypominając sobie tę wielką chwilę, o tym właśnie będziemy rozmawiali. Będzie tak, jak z Pearl Harbor albo zamachem na Kennedy’ego. Takie dni zamieniają się w osobiste wspomnienia. I być może to jest w porządku, bo pomimo swojej wielkości itd. itp., Elvis pozostawił nas wszystkich tak samotnych, jak samotny był on sam. Bo rzecz w tym, że Elvis nie był już „człowiekiem ludu”, jeśli wiecie, o co mi chodzi.

A jeśli nie wiecie, to pójdę nawet nieco dalej, dalej od Elvisa,

naszej zbiorowej wyobraźni wzmacniają naszą samotność.

i przejdę do rozważań nad tym, dlaczego wszyscy bohaterowie

Największym grzechem artysty jest pogarda dla fanów.

44

41

 gonzo


Lester Bangs miał wąsy.

Lester Bangs był dziennikarzem muzycznym.   Lester Bangs był dziennikarzem muzycznym wtedy, kiedy to miało sens: w czasach, gdy wszyscy jarali się muzyką i gdy muzyka była czymś, czym jaranie się miało sens. Bo była więcej niż tylko muzyką. Muzyka była buntem, życiem, sensem, drogą, filozofią, zmianą, symbolem, głębią. Mitem. Bla, bla, bla.    Lester Bangs urodził się w Kalifornii w 1948 roku. Był synem kierowcy ciężarówki.  Jego ojciec spalił się w pożarze, gdy Lester Bangs miał 9 lat. Jego matka, praktykujący świadek Jehowy, ciągała małego Lestera Bangsa od drzwi do drzwi ze „Strażnicą” w ręku.    Styl Lestera Bangsa był dla dziennikarstwa tym samym 48

41

 gonzo


mniej więcej, czym muzyka rockowa była dla muzyki, jaką znano do czasu wynalezienia rock`n`rolla. A była mocno subiektywnym i mocno kozackim napieprzaniem w świętości i obalaniem mitów.   Czyli, można powiedzieć, Lester Bangs był właściwym człowiekiem na właściwym miejscu, bo pisał o muzyce rockowej.   Jego styl był jednak również zarazem małym dramatem Lestera Bangsa, bo z powodu niewyparzonego jęzora i niewyparzonych recenzji jego muzyczni idole – a najbardziej kochał Iggy’ego Popa i Lou Reeda – nie cierpieli go jak ciężkiej cholery.   Cóż poradzić.   Lester Bangs był nazywany dziennikarzem gonzo, co go doprowadzało do białej kurwicy. Nie dlatego, że miał coś do gonzo jako stylu, tylko dlatego, że ten termin wymyślił Hunter Thompson, którego Lester Bangs nie cierpiał. Lester Bangs specjalnie długo nie gonzo 

41

49


pożył, w chwili śmierci miał trzydzieści trzy lata. Tyle samo miał Philip Seymour Hoffman, gdy grał go w filmie Almost Famous. Nie ma to żadnego znaczenia, ale nie wszystko musi mieć znaczenie. Należy skończyć z tym pieprzonym, nieznośnym terrorem konsekwencji. Lester Bangs, w każdym razie, umarł młodo. Czy pozostawił po sobie przystojnego trupa – kwestia dyskusyjna. Bezdyskusyjną kwestią jest, że trup Lestera Bangsa był wąsaty.    Lester Bangs, w każdym razie, wyłamał się z tego kretyńskiego schematu umierania w wieku 27 lat. Ostatnie lata swojego życia spędził chlając i ćpając, ale jednak jakoś mu się udało i olał ten cały przereklamowany Klub 27.    Śmierć Lestera Bangsa była głupawa, bo niechcący mu się przedawkowało substancje. Legalne substancje, dodajmy.   Była głupawa, ale Lester Bangs po śmierci stał się – jak to zwykle 50

41

 gonzo


bywa – czymś w rodzaju rokendrolowego świętego i wyroczni. Podobno Kurt Cobain był bliski postawienia mu w domu ołtarzyka. Święty Lester Bangs nie uratował jednak Cobaina przed zabiciem się właśnie w wieku 27 lat. A mógł poczekać choć do trzydziestki trójki.   Lester Bangs, gdy jeszcze żył, wiedział i mówił głośno, że tylko idiota brałby sztukę na poważnie. To były takie czasy, że trzeba było to ludziom przypominać. Sam jednak nie chciał zajmować się niczym innym. I angażował się w nią tak, że za skarby świata nie można uwierzyć, by nie traktował jej poważnie.    I kto wie, czy największym dramatem Lestera Bangsa było nie to, że go Iggy Pop i Lou Reed nie lubili, tylko to, że po cichu oddawał boską cześć tym, których sam wypierdalał z cokołów na ziemię.    Ziemowit Szczerek gonzo 

41

51


t e m at n u m e r u

M ainstream dziennikarstwa po gonzo

y Daniel Ellsberg ie analityk wojskow am etn Wi ez w jną wo ny nianie konfliktu prz 1971: rozczarowa wykazujących zaog ów ort ów rap tor ch na se jny ta ać on przekon zbiera 7 tysięcy str kiedy nie udaje mu się edy’ego i Johnsona; eehanem z dziennika Sh em eil z N administrację Kenn się je ktu nta ko ie, nc parlame grożony łączną karą do ujawnienia ich w innym gazetom; za 18 je uje az ek prz z „New York Times” ora w maju 1973 staje uniewinniony zo ia ien ęz wi lat 5 11

John Tracy Kidder wydaje The Soul of a New Machine, nagrodzoną Pulitzerem powieść dziennikarską opisującą gorączkowe projektowanie minikomputera w firmie Data General

szy 24-godzinny utworzony przez Teda Turnera pierw erwcu w cz ję emis yna kanał telewizji kablowej zacz

Robert Woodward i Carl Bernstein z dziennika „Washington Post” prowadzą śledztwo na temat włamania do siedziby Partii Demokratycznej na szóstym piętrze budynku Watergate w Waszyngtonie; korzystając z anonimowych źródeł (m.in. Williama Marka Felta, wicedyrektora FBI, znanego jako Głębokie Gardło – określenie to wymyślił ich redaktor Howard Simons, nawiązując do znanego filmu porno1), doprowadzają do ustąpienia prezydenta Nixona z urzędu 1

pochodzący z Brooklynu Robert C. Maynard, od 1979 redaktor naczelny dziennika „Oakland Tribune”, wykupuje go za 17 milionów dolarów, stając się pierwszym czarnoskórym posiadaczem gazety codziennej w USA

Zob. s. 94.

w grudniu tego roku Australijczyk Rupert Murdoch kupuje dziennik „San Antonio Express-News” – swoją pierwszą amerykańską gazetę

52

pierwsza nowa stacja telewizyjna w USA od lat pięćdziesiątych, utworzona przez Ruperta Murdocha Fox Broadcasting Company, rozpoczyna emisję programu w październiku

41

 gonzo


t e m at n u m e r u

i w 7-Eleven (amery u: pracujący latam udge, Dr tt Ma r te pokaz siły Internet ke ar telem niku Żabki) i jako Report kańskim odpowied newsletter Drudge ny yw at erw ns ko 95 19 iałów ter od y ma ąc cję dz prowa się na publika eek” nie zdecydował sw ew „N że ia, ky wn ns uja icą Lewi nta Clintona z Mon o romansie prezyde

Jayson Blair, od czterech lat dziennikarz „New York Timesa”, rezygnuje po udowodnieniu kilkunastu przypadków plagiatów i zmyślania wypowiedzi w artykułach; gazeta poświęca tej wpadce pierwszą stronę

.com: strona zbierająca w grudniu uruchomiony zostaje serwis digg entowanie; analogiczne kom oraz ę ocen ich a artykuły i umożliwiając ) zyskują ogromną popularność serwisy (Reddit, StumbleUpon, del.icio.us w kolejnych latach

gowa utworzona w marcu platforma mikroblo kowużyt nów milio 500 ywa zdob w ciągu sześciu lat Wiosny skiej Arab siłę na w wpły jej się isuje ników; przyp i protesty w Iranie z 2009 roku

Murdoch nabywa Dow Jones & Co., korporację publikującą „Wall Street Journal”, jeden z najbardziej prestiżowych amerykańskich dzienników

2008

nie lub przesłabnąca sprzedaż powoduje zawiesze skich o uznamiej ników dzien wielu netu niesienie do Inter son Citizen”, „Tuc nej renomie: „Seattle Post-Intelligencer”, y Post” tuck „Ken , iner” „Cincinnati Post”, „Baltimore Exam

K

a, publikowane w londziennikarskie śledztwo Briana Deer błędy i nieetyczne pozuje wyka dyńskim tygodniku „Sunday Times”, zonej w tygodniku ieszc zam ra auto da, stępowanie Andrew Wakefiel dotyczącej rzekomego związku „The Lancet” w lutym 1998 publikacji yczce z autyzmem szczepionki przeciw odrze, śwince i róż

2010

zakładają w maju Arianna Huffington i Kenneth Lerer przeciwwagę dla (jako i i blog i treśc cy gują agre lewicowy serwis Report”); portal dge „Dru prorepublikańskich mediów w rodzaju wa go za 315 naby AOL 12 zyskuje ogromną popularność: w 20 Pulitzera roda Nag nana przyz mu staje milionów dolarów, w zo gonzo 

41

zostaje areszstarszy szeregowy Bradley Manning i Assange'owi now Julia nia kaza prze towany pod zarzutem 490 tysięcy raportów 251 tysięcy depesz dyplomatycznych, ych wojen w Iraku i Afwojskowych i zapisów wideo dotycząc przez trzymanie nago np. , ganistanie; wielokrotnie poniżany stwa), stanął przed obój sam ięcia unikn w izolatce (rzekomo dla 10 z 22 zarzutów sądem w lutym 2013, przyznając się do

Opracowanie: Adam Ladziński 53


Sebastian Rerak

P

t e m at n u m e r u

aliwo z ludzi przyszłością energetyki, czyli nowy dokument gonzoidalny Blady jak ściana Skandynaw z rudą brodą podaje się za afrykańskiego dyplomatę i pokazuje, jak w sercu czarnego lądu kręci się wałki na handlu diamentami. „Nie będę z tobą dłużej rozmawiał. Wiem, kim jesteś – jesteś zły” – słyszy reżyser od szemranego guru najbardziej znienawidzonego Kościoła na świecie. Wysłannicy koncernów naftowych ner-

przychodzi im rozpoznawanie tych

Tamta historia to i tak nic w porów-

wowo rozglądają się wokół siebie, kiedy

modeli i dlatego przestają już nawet

naniu do ostatniej produkcji Duńczyka

jeden z prelegentów na ich konferen-

czytać prasę czy oglądać wiadomości”.

zatytułowanej Ambasador. Realizując

cji zachwala zalety produkcji paliwa

Brügger, czterdziestoletni filmowiec

ją Brügger wyciął znacznie grubszy

z ludzkiego mięsa. W filmie dokumen-

z Danii, doskonale wie, że oczy maso-

numer. Zakupiwszy za blisko sto pięć-

talnym nie wystarczą już gadające gło-

wej widowni otwierać trzeba fortelem.

dziesiąt tysięcy baksów paszport dy-

wy i eksperckie znawstwo. Dzisiejsi do-

W 2009 roku zrobiło się o nim głośno,

plomatyczny Liberii (owszem, taki

kumentaliści muszą dochodzić prawdy,

kiedy na międzynarodowych przeglą-

fant może nabyć każdy), udał się do

podtykając komuś nogę, a nie sadowiąc

dach zaprezentował dokument Det RØde

Republiki Środkowej Afryki, aby tam

go na miękkiej kanapce.

kapel, w Polsce znany pod niefortun-

roztaczać wizję budowy fabryki zapałek.

nym tytułem Idioci w Korei.

W rzeczywistości ściemniony dyplo-

Film opowiadał o wizycie dwóch duń-

mata jeżdżąc po kraju w towarzystwie

skich komików koreańskiego pochodze-

dwóch pigmejskich asystentów obnażał

Slapstickowa Korea, skorumpowana Afryka

nia w kraju dynastii Kimów. Brügger,

skalę korupcji panujących w państwie,

„Marshall McLuhan przekonywał, że

podając się za ich menedżera, bacznie

w którym każdy urzędnik oczekuje

w świecie, w którym informacje konsu-

przyglądał się, jak przed uprawiającym

przekazania mu „koperty przyjaźni”.

muje się do oporu, ludzie stają się świa-

swoje slapstickowe żarciki duetem

O tym, że Ambasador, nominowany

domi modeli komunikowania” – prze-

prawdziwą (tragi)komedię odstawiają

do Grand Jury Prize na ubiegłorocznym

strzega Mads Brügger – „coraz łatwiej

mieszkańcy Korei Północnej.

festiwalu w Sundance, trafił mocno

54

41

 gonzo


t e m at n u m e r u

i celnie, świadczyć może interwencja

in America (2007), poświęcony jest

prowadzili niejeden sabotaż pod nosem

rządu Liberii, który domagał się aresz-

niesławnemu Kościołowi Baptystycz-

korporacyjnych grubasów. Na konfe-

towania Brüggera. Póki co wniosek

nemu Westboro z Kansas. Theroux

rencji naftowej w Calgary, podając się

o ekstradycję nie wpłynął do Kopen-

jako pierwszy zbliżył się do wiernych

za przedstawicieli Exxonu, postulowali

hagi. Najwidoczniej ktoś wetknął go

wspólnoty, która od dwudziestu lat

pozyskiwanie paliwa z ludzkich zwłok.

do niewłaściwej koperty.

ochoczo szermuje hasłami w rodzaju

Udając wysłanników Halliburtona, pró-

„Bóg nienawidzi pedałów” lub „cioty

bowali sprzedać kombinezon chroniący

zgubią Amerykę”, najchętniej zakłóca-

przed kataklizmami powodowanymi

jąc w ten sposób ceremonie pogrzebo-

przez globalne ocieplenie – skafander

Nie zrobisz z tego reality show

we amerykańskich żołnierzy.

upodabniający człowieka do pneuma-

Louis Theroux zawodowo wsadza kij

Ktoś inny zostałby już sto razy po-

tycznego, napęczniałego kleszcza. Za-

w mrowisko. „Tematy, jakimi się zajmu-

bity, dźgnięty nożem i przewieziony

nim trafiali w czułe objęcia ochrony,

ję są dość ekstremalne” – przekonuje –

w bagażniku, ale Theroux jest niesa-

o każdym ich wywrotowym wicu ra-

„są tak odległe od normalnych ludzkich

mowicie skuteczny w wyciąganiu od

portowały już media. Prowokacje tan-

interakcji, że nie da się zrobić z nich

swoich bohaterów informacji. Cały czas

demu Bichlbaum-Bonanno stały się

żadnego reality show”. Ten urodzony

wtyka kij w mrowisko – przestępczości,

także tematem dwóch filmów – The Yes

w Singapurze pół-Amerykanin, pół-

pedofilii, wszelkiej maści oszołomstwa.

Men z 2003 roku i młodszego o sześć

-Brytyjczyk, zawdzięczający nazwisko

Może tak jeszcze długo. Podobnych

lat The Yes Men Fix the World (w Polsce

przodkom z kanadyjskiego Quebecu,

kopczyków nigdy nie zabraknie.

emitowany przez Planete jako Yes-Meni

pierwsze szlify zdobywał u boku Michaela Moore’a, realizując absurdalne reportaże na potrzeby telewizyjnego

Prowokacja warta dwa miliardy dolarów

cyklu TV Nation. A to przedstawiał

naprawiają świat). O tym drugim, znacznie głośniejszym, jeden z krytyków napisał jako o skrzyżowaniu dokumentu w duchu Michaela Moore’a z Boratem.

szczegóły pracy komiwojażera Avonu

3 grudnia 2004 roku minęła dwudziesta

Proste jak przepis na ropę z ludzi.

wśród amazońskich Indian, to znów

rocznica wycieku gazu z fabryki pesty-

Wszystkie wspomniane wyżej fil-

meldował o ocieplaniu wizerunku Ku

cydów w Bhopal, największej katastrofy

my to przykład na to, jak uprawia się

Klux Klanu.

przemysłowej w historii. Właśnie tego

dokumentalistykę w epoce zachłyś-

Potem Theroux trafił do BBC, pod

dnia na antenie BBC World rzecznik

nięcia informacją. Brügger, Theroux

którego auspicjami realizował m.in.

prasowy koncernu Dow Chemical, do

i Yes-Meni, choć kierują się innymi

serię Louis Theroux’s Weird Weekends.

którego należały indyjskie zakłady, za-

celami i operują różną poetyką, korzy-

Zawsze gotów do konfrontacji z najróż-

powiedział, że jego pracodawca wresz-

stają ze zdobyczy dziennikarstwa gon-

niejszymi osobnikami odstającymi od

cie zajmie się wypłatą odszkodowań

zo, aby przykuć uwagę widza na dłużej

normy, eksplorował środowisko tele-

dla ofiar tragedii. W krótkim czasie

niż na przeciętny czas trwania reklamy

ewangelistów, bonzów porno-biznesu,

korporacja zaprzeczyła jednak tej de-

płynu do mycia naczyń. Angażują się

tropicieli UFO, maniaków operacji pla-

klaracji, co odbiło się na jej giełdowych

w namierzone przez siebie tematy, pro-

stycznych. Zaglądał za kulisy programu

notowaniach. Oświadczenie fałszywego

wokują zdarzenia, gotowi są kłamać

Pop Idol i do legalnych burdeli w Neva-

„rzecznika” kosztowało Dow ponad dwa

w słusznej sprawie i nie cofną się przed

dzie. Rozdzielając kuksańce ze spra-

miliardy dolarów.

pobrudzeniem sobie rąk. Swoją drogą

wiedliwą symetrią, obnażał umysłowy

Udana prowokacja była dziełem

wywołani już w tekście Michael Moore

deficyt zarówno białych, jak i czarnych

dwóch facetów – Andy’ego Bichlbauma

i kazachski gieroj Borat także zasłynęli

organizacji rasistowskich.

(prawdziwe nazwisko Jacques Servin)

podobnymi wyczynami.

Theroux nakręcił dla BBC także sze-

i Mike’a Bonanna (prawdziwe nazwisko

reg samodzielnych filmów, z których

Igor Servin). Nazywający siebie The Yes

Bo nie da się zrobić dobrego dokumen-

najgłośniejszy, The Most Hated Family

Men piewcy idei culture jammingu prze-

tu bez podłożenia komuś nogi. o

gonzo 

41

55


S porysz zamiast pejotlu polskie gonzo

J an B ińczycki

W Polsce przyjęły się niemal wszystkie przejawy amerykańskiej kontrkultury: kino drogi, muzyka rockowa i folkowa, hippisowska moda, poezja beatników, a nawet wolna miłość i narkotyki. Czemu nie przyjęło się gonzo? Gdybania można by snuć bez końca. Pewną część odpowie-

Na koniec warto też wspomnieć o dostępności psychode-

dzialności należy zrzucić na cenzorów – bo ekspresyjny,

lików – jednego z głównych katalizatorów pisarstwa gonzo.

prowokacyjny styl nie mieścił się w dopuszczalnych reje-

Jak wynika ze wspomnień weteranów rodzimego ruchu hip-

strach reakcji na rzeczywistość. Kłopoty i zakaz publikacji

pisowskiego, narkotyki używane przez kolegów zza oceanu

ściągnął na siebie Jerzy Urban, o którego reporterskich i fe-

stanowiły niedostępny obiekt marzeń. A krajowe substytuty

lietonistycznych talentach zwykło

wykradane z fabryk i sklepów chemicznych nie mogły kon-

się zapominać ze względu na jego

kurować z prawdziwym LSD.

działalność w czasach Jaruzelskie-

Podsumowując – cenzura i rozmaite ograniczenia poli-

go. Kłopotów (od zakazu druku po

tyczne w okresie PRL poprzez szereg ograniczeń paradok-

sprawy sądowe i ubeckie szykany)

salnie dawały bodźce do rozwoju gatunku i poszukiwań, nie

doświadczyło także wielu innych

pozwalały jednak uwolnić się od społecznych powinności –

1

K. Wolny-Zmorzyński, Poetyka reportażu polskiego po 1989 r. Zarys problematyki [w:] Reportaż a przemiany społeczne po 1989 r., red. K. Wolny-Zmorzyński, Wojciech Furman, Kraków – Rzeszów 2005, s. 25–26.

dziennikarzy. Ale mniejsza o cen-

rozumianych jako wychwalanie socjalistycznego ładu lub

zurę, istniał przecież niezależny, półlegalny obieg i prasa

poszerzanie perspektywy w ramach dostępnych możliwości.

emigracyjna. Prawdopodobnie zawiniło również sprzężenie

Reporterzy uprawiali grę z rzeczywistością i oficjalnym

zwrotne pomiędzy cenzorskim kneblem a inteligenckim po-

tonem, nie miała ona jednak cech gonzo. Ten stan rzeczy

czuciem przyzwoitości. Wypadało używać ezopowego języka

celnie punktuje Kazimierz Wolny-Zmorzyński1:

do przemycania prawdy, a egocentryczne brewerie byłyby

W okresie od 1945 do 1989 roku w Polsce Ludowej

zwyczajnie w złym tonie. Jeśli przydarzała się emigracja

władza komunistyczna narzuciła twórcom kultury, a więc

wewnętrzna, to zwykle była to próba beletrystycznej, a nie

i dziennikarzom, wzory mówienia o rzeczywistości. Nie

reporterskiej proweniencji.

wolno im było dzielić się spostrzeżeniami wprost, tak

Po trzecie – literatura cieszyła się w powojennej Polsce

jak je przeżywali, pokazywać zła systemu autorytarnego,

wysoką rangą – zarówno ze względów historycznych (jako

przedstawiać prawdy. Stosowali kamuflaż. W reportażu

nośnik tradycji narodowych), jak i w kontekście współczes-

polegało to na korzystaniu z chwytów znanych literaturze.

nym (jako komentarz wobec rzeczywistości lub ostentacyjna

Tak pisali m.in. Melchior Wańkowicz, Stefan Kozicki,

dezercja w prywatność).

Joanna Siedlecka, Barbara N. Łopieńska, Jerzy Lovell,

Trzeba pamiętać o działalności bezpieki, która skrupulatnie

Romuald Karaś, Ryszard Kapuściński. Stworzyli poetykę

uderzała w kłopotliwych pisarzy, wykorzystując wszelkie

reportażu, stosując najlepsze wzory z literatury polskiej

odstępstwa od zadziwiająco bigoteryjnych norm moralnych obowiązujących w socjalistycznym społeczeństwie.

62

i obcej (m.in. Sienkiewicz, Dostojewski, Hemingway).   Przeciwnikiem w grze o przedstawienie rzeczywistości nie

41

 gonzo


polskie gonzo

był więc kierujący się logiką zysku wydawca, a autorytarny

mu dostępowi do małej poligrafii – nastąpił wysyp zinów

reżim. Zbliżenie do literatury służyło ucieczce od oficjalności,

i pism kulturalnych, ich redaktorzy z zapałem wzięli się

a nie zużytych prawideł rzemiosła dziennikarskiego.

do nadrabiania dekad kontrkulturo-

Co ciekawe, gonzo nie pojawiło się w Polsce także po

wych zaległości. I choć alternatywny

zmianie ustroju. Żywiołowy rozwój drobnej przedsiębior-

obieg pozwala na dystans wobec rze-

czości, niepokoje polityczne, zderzenia z zachodnią kulturą

mieślniczych prawideł, twórcy zinów

masową i szereg innych nowych zjawisk znalazły swoje

i niszowej prasy niechętnie przekra-

odbicie w błyskotliwych reportażach. Ich autorzy zdawali

czają dziennikarskie konwencje, po-

się jednak trwać przy postulacie „rzetelności” lub ukazywać

przestając najczęściej na stosowaniu

wykuwanie nowego ładu z perspektywy heroicznego wysiłku

potocznego, mięsistego języka i większej niż w głównym

całego społeczeństwa. Przemiany objęły także rynek książki

nurcie dosadności.

2

O nieistnieniu gonzo w krajowym obiegu medialnym szerzej pisze Grzegorz Kopeć w tekście Kiszone frukta z miodem na s. 60 tego numeru. 3 Wywiad z Ziemowitem Szczerkiem na s. 74, fragment jego książki na s. 72 tego numeru..

i masowe media, w których miejsce reportażu o swobodnej strukturze coraz częściej zajmował materiał typu feature pisany na konkretne zamówienie i zwykle pod z góry gotową tezę.   Pokusie gonzo nie ulegli najbardziej szanowani i popularni reporterzy, których kariery zaowocowały publikacją książek w wysokich nakładach. Jacek Hugo-Bader, Wojciech

Na jałowym polskim gruncie nie wyrasta pejotl. Cechy gonzo pojawiają się na marginesie polskiego życia literackiego jako nieoczekiwany komponent, swoiste zakłócenie rzeczywistości i dominujących prądów.

Tochman, Mariusz Szczygieł czy Mariusz Wilk komponują swoje teksty, silnie zaznaczając w nich autorskie ja. Kierują

Tak jak halucynogenny sporysz w mące. Pasożyt zbóż jest jed-

się jednak etyką obowiązku, oddzielając osobiste doświad-

nym z komponentów LSD, nad Wisłą znany jest jednak jako

czenie i refleksje od kluczowych wydarzeń przedstawianych

przyczyna choroby zwanej „ogniem świętego Antoniego”. Od

w tekstach, nierzadko przywołują ekspertów i postronnych

przypadkowego odjazdu do świadomego tripu wiedzie długa

komentatorów, by wzmocnić wiarygodność opisu. Trudno

droga. Postanowiłem przytoczyć kilka książek, w których

szukać pokrewieństwa z Hunterem S. Thompsonem lub

można dostrzec potencjał gonzoidalnego freak-outu. Wybór

Tomem Wolfe’em także u Andrzeja Stasiuka – autora, który

jest oczywiście niepełny i obarczony brakiem rzetelnej sy-

przeszedł drogę od beletrystyki po literaturę z pogranicza

stematyki oraz szeroko zakrojonych badań. Porwałem się

reportażu i eseju. Eksponując subiektywny punkt widzenia,

na ten niebezpieczny temat, bo wierzę, że trzecia dekada

koncentrując się na wybranych przez siebie szczegółach,

III RP stworzy warunki, w których osobliwy, „chuligański”

autor Jadąc do Babadag unika chwytów stanowiących podsta-

sposób dokumentowania rzeczywistości i jej krytycznej oceny

wowe wyznaczniki gonzo. Przykrawanie jego rozbudowanych,

wreszcie zadomowi się w rodzimym pejzażu kulturalnym.

obarczonych refleksją metafizyczną i historyczną zapisów

Prekursorskie książki już się ukazały nakładem Korporacji

z podróży do posthippisowskiego nurtu chuligańskiej walki

Ha!art. Nurt otwiera Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna

z miałkością korporacyjnej prasy jest z definicji nieade-

historia Słowian3 Ziemowita Szczerka i poniekąd Jaszczur

kwatne, bo oba zjawiska istnieją w odrębnych literackich

Sławomira Shuty.

rejestrach. Najbliższym gonzo polskim autorem zdaje się

Powieść autora Zwału kataloguję jako gonzo (protogonzo?)

Wojciech Cejrowski, jednak jego książki podróżnicze nie prze-

wbrew jego intencjom, ale zgodnie z kilkoma zawartymi

łamują konwencji i choć cieszą się znaczną popularnością,

w tekście przesłankami. Shuty sięga po klasyczny chwyt

oferując wiele czytelniczej satysfakcji, nie posiadają waloru

z arsenału gonzo journalism – pretekstową oś fabuły ople-

innowacji. To relacje z egzotycznych podróży pisane przez

cioną rozległymi dygresjami. Powtarza gest Thompsona

autora o wyraźnym profilu światopoglądowym. Cejrowski

z Lęku i Odrazy w Las Vegas. Tam relacja z wyścigów jest

nie gra z formułą reportażu, bo nie musi – stworzył formułę,

okazją do odmalowania krachu amerykańskiego snu, wiary

która zapewniła mu pozycję jednego z najbardziej poczytnych

w prosperity i hippisowskie ideały.

polskich pisarzy i z powodzeniem ją wykorzystuje. Zbliżanie

Shuty snuje opowieść o artystycznych i egzystencjalnych

się do poetyki gonzo to poboczny efekt wykorzystywania

niepowodzeniach neurastenicznego pisarza, by odnieść się

tego modelu2.

do jednego ze swych kluczowych tematów – zgrzebnego

Na ten rodzaj literackiej i dziennikarskiej ekspresji głu-

konsumpcjonizmu à la polonaise.

chy pozostał także underground. Kiedy – dzięki swobodne-

Oba teksty ufundowano na spojrzeniach z ukosa, pod-

gonzo 

41

63


polskie gonzo

4

sumowaniu współczesności za pomocą estetyki błędu,

fikcjonalność, tworząc w ten sposób portret zbiorowego bo-

osuwaniu się w bełkot, zatarciu granic pomiędzy tym, co

hatera i pozwalając poznać sfery, którym udało się uwolnić

prawdopodobne a psychodelicznym odjazdem. W Jaszczurze

od obu dominujących narracji. Ich przedstawienie nie byłoby

Shuty rozlicza się z rodzimymi mediami, instytucjami kul-

możliwe bez gry z prawdopodobieństwem, bez zawieszenia

turalnymi, z mitem literackiej kariery. Kostropaty, niedbały

świata przedstawionego w psychodelicznej mgle.

styl – dominujący we wszystkich jego powieściach – osiąga

Piotr Milewski, pisząc Rok nie wyrok – reportaż z przymuso-

tu apogeum. Jaszczur został napisany za pomocą natręctw

wego odwyku w Stanach Zjednoczonych – wykonał odwrotny

językowych, protez komunikacyjnych, potocznej, knajackiej

zabieg. Kreację osadził w wiarygodnie przedstawionych

dosadności. To literacki ekwiwalent bad tripu, w którym

polskiemu czytelnikowi realiach czarnego getta. Stworzył

język staje się bezsilny wobec przeżyć i emocji, podróż do

niezwykle barwną wariację na temat Ebonics (dialektu uży-

J. Sobczak, Dryf, Warszawa 1999, s. 5–12. 5   P. Milewski, Rok nie wyrok, Warszawa 2008, s. 91. 6   K. Maliszewski, Wintro, Nowa Ruda 2011.

wyczerpania języka.

wanego przez ubogich Afroamerykanów):

Wartościową, niestety niedoce-

Jak nielot byłem, to się faktycznie same portoryki

nioną prozą spotykającą się z gonzo

z ajriszami tylko kisiły, ale tera kupa meksyków

na polu fabularnym jest Dryf Jana

przyturlała, Ekwadory, abdule… Chinole suną od U. /.../

Sobczaka. To nietypowe spojrzenie na

Od Borough Park znowuż żydy. Te z lokami5.

świat warszawskich okołopunkowych

W ten sposób Anthony, jeden z uczestników zasądzonej

freaków w latach osiemdziesiątych dwudziestego wieku,

terapii, streszcza skład etniczny dzielnicy Sunset Park. Sko-

jeden z nielicznych dowodów, że w chylącym się ku upad-

masowanie anegdot, opowieści o drobnych i grubszych prze-

kowi PRL-u istniały formy aktywności społecznej inne niż

stępstwach, kłopotach z administracją i relacjach z kobietami,

udział w „Solidarności” lub PZPR. Napięcie pomiędzy fikcją

ułożenie z rozmów i życiowych historii współtowarzyszy

a rzeczywistością Sobczak zaznacza już we wstępie:

niewoli żywego obrazu życia kolorowej biedoty nie pozwala

W latach osiemdziesiątych żyłem w innej rzeczywistości.

wątpić w swoje prawdopodobieństwo. Warto zauważyć, jak

[…] Dość wcześnie, sporo przed falą reggae, odkryliśmy

osobliwą rolę spełniają w książce Milewskiego narkotyki – są

z przyjaciółmi marihuanę i porzuciliśmy dla niej

powodem kłopotów przypadkowo zatrzymanego narratora,

piwo, czerwone wino, a potem dzienne szkoły. Lata

obiektem tęsknot członków grupy terapeutycznej, stałym te-

osiemdziesiąte w większości upłynęły w jej oparze,

matem dyskusji. Pojawiają się w tle, determinują zachowania

jakby jakaś psychodelicznie żółta kanonierka stawiała

i wprowadzają bohaterów w stan nerwowego podniecenia. To

dymną zasłonę. Spożywałem także gałkę muszkatołową

myślenie o narkotykach, a nie ich działanie jest nośnikiem

sprowadzoną z NRD. […] Brałem też pastylki na

treści gonzo.

reumatyzm w dwudziestokrotnej dawce i przez dwa

Hołd „doktorowi Gonzo, Hunterowi S. Thompsonowi”

dni zajęty byłem oglądaniem przepoczwarzających się

złożył debiutant Kornel Maliszewski w zbiorze opowiadań

zwierzątek futerkowych, a później miałem flashbacki.

Wintro6. Znaleźć można polską wersję słynnej psychode-

Używałem też innych środków, ale żaden nie ukazał sensu

licznej podróży samochodem z Lęku i odrazy w Las Vegas:

życia. W latach osiemdziesiątych nie mogłem wiedzieć,

Gdy wyruszaliśmy, kupiliśmy w lumpeksie czapeczki, dużo

że nie wszystko to będzie prawdą4.

hawajskich koszul, nie było bawełnianych, pociliśmy się

Powieść Sobczaka pokazuje Polskę z psychodelicznej per-

w poliestrze, udało się nam kupić pakiet marihuany za

spektywy. Opisy rozmaitych tripów i intoksykacji mieszają

trzy dychy od chłopaka z gimnazjum, ale nie było tego za

się ze zderzeniami z twardą rzeczywistością, z wojskowo-mi-

wiele, góra na dwie lufki. Chcieliśmy więcej dragów. Tych

licyjnymi represjami. Wszystko zanurzone jest w zawiesinie

najlepszych. Zwalniaczy. Przyśpieszaczy. Rozkurwiaczy.

z używek, która nie tyle deformuje rzeczywistość, ile stwarza

Obkupiliśmy się w aptece. Pięć paczek Accodinu.

dystans wobec świata i najdziwniejszych nawet doświadczeń.

Tussipect. Aviomarin. Tantum Rosa. Jakby tego było

Akcja rozpościera się od anegdoty do anegdoty. Złote czasy

mało – rozrobiliśmy czterdzieści saszetek szałwi w litrze

punka i nowej fali, prywatki, erotyczne awantury, absurdy

wody i to właśnie jej obawialiśmy się najbardziej. Nie

życia wojskowego, dziwne sposoby na zarobkowanie i roz-

było walizki obszytej skórą z węży z El Paso, nie mieliśmy

maite doświadczenia generacji wchodzącej w dorosłe życie

gdzie schować naszych cennych dragów. Matka Gigi,

tuż przed nadejściem kapitalizmu zostają wzięte w nawias,

z którym jechałem, zaproponowała, że wyjmie swoją

odsunięte od zapisu dokumentalnego i przepuszczone przez

szlachetną maszynę do szycia i da nam futerał7.

64

41

 gonzo


polskie gonzo

Krajowe substytuty legendarnych psychodelików spełniają

Ta sroga ocena wydaje się jednak wydana nieco na wyrost,

swoje zadanie. Szaleńczy rajd Wartburgiem do Poznania koń-

bez uwzględnienia walorów, jakie przynosi ten rodzaj rozsa-

czy się na posterunku policji. Opowiadanie Las Vegas Polano

dzania prasowych konwencji. Malinowski przybiera pozycję

jest metapastiszem, bo był nim już amerykański pierwo-

dziennikarza i recenzenta, któremu

wzór. Głównym celem tego zabiegu (oprócz prawdopodobnie

na niczym nie zależy: recenzuje np.

oddania hołdu Thompsonowi) wydaje się autotematyczny

album grupy Dezerter, który zna-

komentarz – wątkiem przewodnim tomu są wchodzenie

lazł na chodniku w postaci rozbitej

7

Tamże, s. 13. Witryna Czasopism, nr 10 (212), 20 maja 2008, http:// witryna.czasopism.pl/pl/ gazeta/1119/1300/1648/. 9 „Lampa”, nr 7–8 (76–77)/2010, s. 32. 8

w dorosłość i pierwsze próby literackie. Gonzo pojawia się

kasety, zaczynając opis od przepisu

więc jako punkt odniesienia, sposób na zapewnienie sobie

na reanimację uszkodzonego nośni-

materiału do artystycznej „obróbki”.

ka. Reportaż zagraniczny nosi tytuł

Jedną z cech silnie widocznych w klasycznych tekstach

Wyprawa Moskiewska. Kazimierz Malinowski rozpoznaje bojem

gonzo jest igranie z pozycją autora i zaufaniem, jakim ob-

mniej znane życie literackie stolicy Federacji Rosyjskiej9. Oprócz

darzają go czytelnicy. Zamiast wymieniać szereg autorów

dygresji, notatek z drobnych okruchów moskiewskiej rzeczy-

i doszukiwać się podobnych zabiegów w dziesiątkach ty-

wistości, wypowiedzi przepytywanych pisarzy, w raporcie

tułów prasowych, wspomnę tylko o Kazimierzu Malinow-

można znaleźć ironiczny opis Eduarda Limonowa. Słynny

skim – poecie, działaczu anarchistycznym, współpracowniku

obrazoburca, przywódca Partii Narodowo-Bolszewickiej zo-

miesięcznika „Lampa”, który z naruszania prawideł rzemio-

staje przedstawiony jako… uroczy starszy pan. Jeden z wetera-

sła uczynił dominujący element swojego stylu. Opisując

nów polskiego ruchu anarchistycznego słucha sądzonego za

w Witrynie Czasopism pięćdziesiąty numer warszawskiego

terroryzm rosyjskiego dysydenta o wizerunku bolszewickiego

magazynu (nr 5/2008), Grzegorz Wysocki daje wyraz zgor-

watażki niczym opowieści sympatycznego wujka. Podobnie

szeniu dezynwolturą Malinowskiego, przy okazji punktując

poczyna sobie w recenzjach i wywiadach. Krytykowana przez

najważniejsze cechy jego gonzoidalnej metody:

Wysockiego rozmowa z Michaelem Schmeltzem, muzykiem

Gdybym sam był naczelnym pisma, twórcę takiego

związanym ze środowiskiem Frondy to tekst przygotowany za

jak Malinowski zatrudniłbym tam chyba tylko po to,

pomocą komunikatora Internetowego, co autor podkreśla we

by chwalić się znajomym, że jestem tolerancyjny, bo

wstępie, łamiąc dziennikarskie tabu nakazujące ukrywanie

nawet takim indywiduom daję na chleb i puszczam

tego typu narzędzi. Malinowski burzy dystans pomiędzy

ich teksty do druku. Być może istnieją fani topornego,

dziennikarstwem a codzienną potoczną komunikacją, pora-

koślawego i zabawnego inaczej stylu, ale do mnie

żając nonszalancją i złośliwym humorem.

ta pokraczna słowna ekwilibrystyka nijak trafić nie

W latach siedemdziesiątych rozpadał się amerykański

może. Szpanowanie w wywiadzie rażącymi błędami

sen. Wszystko wskazuje, że po dwóch dekadach budowania

ortograficznymi (Kazik Malinowski nie „rozumie”, on mówi:

kapitalizmu ze swego marzenia o prosperity i nowoczesnym

„rozumię”; Kazik Malinowski nie „marzy”, on „maży”! itd.),

państwie zbudzą się także Polacy. Do rozprawy z nieosiągal-

że o stylistycznych, składniowych i interpunkcyjnych już nie

nymi marzeniami przyda im się gonzo. Z nadzieją podejmę

wspomnę, do najbardziej przeze mnie cenionych praktyk

ryzyko przewidywania przyszłości i w końcowej tezie zapo-

dziennikarskich nie należy. A już o fragmentach wywiadu,

wiem opóźnioną eksplozję literackiej bomby. Przytoczone

w których Malinowski postanowił sobie pogawędzić

przeze mnie przykłady to symptomy tendencji, które być

o Adolfie Hitlerze (czy, jak woli sam zainteresowany, „DJ-u

może pojawią się w nurcie rodzimego gonzo. Oby! À

AH”, „Firerze” lub też „Dolfim”) naprawdę gadać nie warto . 8

gonzo 

41

65


Z i e mowit S zcz e r e k

P

polskie gonzo

rzyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian (fragment) Poszedłem do apteki po balsam Wigor, a Hawran do spo-

w gruncie rzeczy, tak? – Bożena machała nieco rękami, gdy

żywczaka po kwas chlebowy. Jak zawsze, gdy kupowałem

mówiła. Na przegubie miała wytatuowane jin i jang. Ozna-

Wigor, aptekarka uśmiechała się pod nosem. Peszyło mnie to.

czało to, że po studiach raczej nie odnajdzie się prędko na

– Co jest takiego zabawnego w balsamie Wigor? – spytałem.

rynku pracy. I raczej nic więcej. – Mię to naprawdę zauracza.

– Ależ nic, nic – odpowiedziała ona.

W tę kraju. Wszystko tu jest – yyy – rozjębane, jak u Schulza.

– Ale przecież widzę – powiedziałem. Pokręciła głową

Wszystko jest niedorobione. Takie – manekinowate, tak?

i oznajmiła, żebym się nie przejmował i że wszystko jest

Utraciło formę. Mię to się bardzo podoba.

w porządku. Wzruszyłem ramionami. Wziąłem dwie flaszki

– „Mię”? – Hawran też był już nieźle zrobiony. – Czemu

i wróciłem na schodki. Hawran już siedział. Znicz zapalony

mówisz mię”?

przez fotografa płonął mu u stóp. Popijaliśmy i patrzyliśmy

– O, to stara, piękna forma – w imieniu koleżanki wytłu-

na drohobycki rynek.

maczyła równie naspidowana Wigorem Marzena – używał

– Zapaliliście znicz? Jak ładnie – usłyszeliśmy nagle po

ję Bolesław Leśmian i Brunon Schulz, bo to się odmienia

polsku. Obok nas stały dwie dziewczyny. Jedna miała na

Brunona, a nie Bruna, nie wię, czy wiecie, no i w ogóle tak

podkoszulce napis „Bruno Schulz”, a druga – „Franz Kafka”.

się kiedyś w ogóle mówiło. Gdy wszystko było lepsze i mą-

Włosy obu były farbowane na czarno, tyle że jedna nosiła je

drzejsze, a w gazetach pisano językiem szykownym, a nie,

krótkie, a druga – długie, po łopatki. Obie trzymały w dło-

że Doda i cyce, a w kawiarniach rozmawiało się o rzeczach

niach po czarnej świeczce.

mądrych i niebanalnych. Bo w kawiarniach siedział Witkacy.

Były z polonistyki. Z Warszawy. Ta z krótkimi włosami

– A dlaczego na końcu każdego zdania dodajesz „tak”? –

miała na imię Marzena. Ta z długimi – Bożena. Przyjechały,

spytałem Bożenę.

jak twierdziły, „oddać hołd wielkiemu polsko-żydowskiemu

Bożena popatrzyła na mnie złym wzrokiem.

pisarzowi, mistrzowi mowy polskiej”. Tak to ujmowały. Oddać

– Nie każdego przecież końcu zdania, tak? – spytała. –

hołd i koniecznie znaleźć ulicę Krokodyli.

W sumie nie wię. A co, przeszkadza ci to?

Zapaliły swoje czarne świece (kupione zapewne w jakimś

Generalnie powinniśmy byli je tam zostawić na tych scho-

dizajnerskim sklepie jeszcze w Warszawie), postawiły pod

dach, ale hormony wzięły górę: Marzena była naprawdę

schodami i usiadły koło nas. Puściliśmy Wigor w ruch.

kręcąca. Bożena już mniej, ale Marzena, no, no… Miała coś

– Mój Boże, jaki to biedny, a zarazem fascynujący kraj,

filuternego w wargach, w sposobie, w jaki układała usta,

tak? – mówiła Bożena, a głos miała irytujący. Skrzeczała, co

ptasio trochę, i wyglądało na to, że Hawran też ma na nią

tu dużo mówić, i drażniąco dzieliła wypowiedzi na sylaby. –

ochotę. No to sobie powspółzawodniczymy, pomyślałem.

Z chęcią bym tu pomieszkała chwilę. Ja tu się czuję trochę jak

Sport to zdrowie. Dokupiliśmy więc tylko kwasu chlebowego,

w bajce. Kojąco mi jest, tak? Koi mię to. To zniszczenie, którę

zmieszaliśmy go z Wigorem i poszliśmy z nimi szukać tej

tu zaobserwowywujemy, ma w sobie coś schulzowskiego

ulicy Krokodyli.

72

41

 gonzo


polskie gonzo

Snuliśmy się po ulicach Drohobycza i odkrywałem, że

kałby na gestapowców, tylko sam by sobie strzelił te dwa

Bożena może i mówi „mię” i „tak”, ale ma sporo racji. Forma

razy w potylicę.

tutaj naprawdę istniała wyłącznie jako zabytek. Cała ta cywi-

A tymczasem robiliśmy sobie klasyczny tour de Schulz.

lizacyjna narzuta, którą przyniosło Drohobyczowi ostatnie

Najpierw znaleźliśmy miejsce po kamienicy, w której ojciec

kilkadziesiąt lat, to była taniość. Prowizorka. Postnomadyzm

Schulza miał ten swój osławiony skład bławatny. Później

jakiś. Tak samo jak w Polsce, tylko bardziej. „Pseudoamery-

podeszliśmy pod dom, w którym mieszkał. Bożena z Ma-

kanizm” – czytała skrzeczącym głosem Bożena, bo – jakżeby

rzeną uparły się, żeby wejść do środka, ale obecna lokatorka

inaczej – miała ze sobą Sklepy cynamonowe – „zaszczepiony na

domu – zażywna kobieta z lwią czupryną farbowanych na

starył, zmurszałył gruncie miasta, wystrzelił tu bujną, lecz pu-

pomarańczowo włosów – kazała nam spierdalać na drzewo,

stą i bezbarwną wegetacją tandetnej, lichej pretensjonalności”.

bo poszczuje psem. Bożena i Marzena uznały to za element

Ale tak naprawdę było o wiele gorzej, niż wyprorokował

lokalnego kolorytu i bardzo się radowały. Miały notesiki,

to Schulz.

w których zapisywały takie rzeczy. Usiadły na bielonym,

„Widziało się tam tanie, marnie budowane kamienice o ka-

wysokim krawężniku i zaczęły notować.

rykaturalnych fasadach, oblepione monstrualnymi sztukate-

Bożena była już pijana jak nieboskie stworzenie. Biegała

riami z popękanego gipsu. Stare, krzywe domki podmiejskie

po ulicach w jedną i drugą stronę i wrzeszczała, że kocha

otrzymały szybko sklecone portale, które dopiero bliższe

Ukrainę i że chce tu mieszkać na wieki wieków. Zapowie-

przyjrzenie demaskowało jako nędzne imitacje wielkomiej-

działa, że zaskłotuje jeden z tych rozpierdolonych domów

skich urządzeń”.

albo jakiś strych na przykład, będzie gapiła się z poddasza

Rzecz była w tym, że nie trzeba było przyglądać się z bliska.

na miasto Drohobycz, będzie czytała książki i pisała piękne

Wszystko to, cały ten szwindel i tandetę, dostrzegało się już

wiersze – i tak jej, mówiła, życie minie. Marzena była co

na pierwszy rzut oka. To nie było nawet udawane piękno,

prawda mniej pijana, ale podłapała klimat Bożeny. Siedziały

to było piękno czysto umowne. Sygnalizowane. Polegało na

obie na krawężniku, podawały sobie butelkę z balsamem

tym, że jeśli – na przykład – jakiś kupiec dzierżawiący sklepik

i umawiały się, że gdy tylko skończą studia, to od razu – do

w rynku postawił sobie przed tym sklepikiem starą doniczkę

Drohobycza. Wynajmą coś razem, wezmą dotację z Unii

i w tę doniczkę naładował ziemi, i do tej ziemi powsadzał

i otworzą jakiś drohobycki dom kultury, w którym będzie

z dupy podobierane kwiatki, to nie było to oczywiście żadne,

o Schulzu, a i z rozpędu o Nałkowskiej, co to go odkryła,

kurwa, piękno. Ale był to sygnał, że sklepikarz bardzo chciał,

i w ogóle o międzywojniu. O Witkacym przede wszystkim.

żebyśmy zrozumieli, że w tym miejscu chciał umieścić coś

Wpadły w ogóle w jakąś totalną witkacofazę, przez cały

pięknego i że robił, co mógł.

czas mówiły, że Stasio to, Stasio tamto, a pod koniec za-

„Tak ciągnęły się, jeden za drugim, magazyny krawców, kon-

częły się zastanawiać, jakiego miał. Siedziałem obok nich,

fekcje, składy porcelany, drogerie, zakłady fryzjerskie” – czytała

paliłem jednego za drugim i patrzyłem, jak piesek wielkości

na głos Bożena, a dykcję miała koszmarną.

większego szczura obszczekuje ciężarówkę. Kierowca robił

„Szare ich, wielkie szyby wystawowe nosiły ukośnie lub

wszystko, żeby pieska rozjechać i w końcu mu się to udało.

w półkolu biegnące napisy ze złoconych plastycznych liter:

Piesek kwiknął przeraźliwie i wyrzygał pyskiem własne flaki.

KĄFISEHI, MANIKIH, KĄG OF ĄGLĄD”.

Bożena i Marzena przerwały w pół słowa. Oczy miały jak

Mój Boże, myślałem, zataczając się już z lekka. Nasz upa-

kurze jaja. Po chwili też zaczęły rzygać.

dek, myślałem, jest absolutny. Przecież to, czym on gardził, my teraz uważamy za szczyty sznytu i fasonu. Schulz nie przeżyłby w dzisiejszym Drohobyczu ani minuty. Nie cze-

I kto wie, jak to wszystko by się skończyło, gdyby nie trzeba było wracać do Lwowa. Ostatni pociąg odjeżdżał za pół godziny. Wzięliśmy taksówkę na dworzec, pieczołowicie wybierając najbardziej rozpieprzoną.

gonzo 

41

73


g

polskie gonzo

Z Z i e mowit e m S zcz e rki e m rozmawia J an B ińczycki

ranice to tylko layout

Ziemowit Szczerek – autor książki Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian, współautor tomu opowiadań Paczka Radomskich, dziennikarz, podróżnik i pasjonat kulturowego szoku – opowiada o nowej książce. Jan Bińczycki: Dziś nie pijemy balsamu Wigor?

i zadawnione urazy. Pojawia się agresja, wielkopaństwo,

Ziemowit Szczerek: Mineralną poproszę. Picie Wigoru

brak dystansu, skłonność do patetycznych gestów. Dla-

byłoby nielegalne, chociaż zastanawiałem się, czy nie spró-

czego tak się dzieje?

bować wprowadzić go na polski rynek [śmiech]. Tyle że ja na

ZS: Nie opisuję tylko negatywnych cech Polaków! Jest tam

dobrą sprawę nie wiem, co w nim jest. Smakuje jak Balsam

o nas sporo dobrych rzeczy. No ale wiadomo, że jeśli coś

Pomorski, działa jak „bałtycka herbatka u Pielewina”, jak

cię drażni, to chcesz to z siebie wypisać, ale wielokrotnie

wódka z kokainą albo amfą i viagrą. To środek na potencję,

opisywałem nasze narodowe cechy, które mi się podobają.

kupuje się go w aptekach. Ale ja tego nie wiedziałem, a pi-

Nie da się ukryć, że ten cały syf jednak u nas jest. Poza tym

liśmy go na Ukrainie wszędzie. Wyobraź sobie teraz taką

chyba nigdy się z tego nie wyzwolimy, z tych szabelek, cu-

scenę: dwóch Polaków na rynku we Lwowie wali z gwinta

dów nad Wisłą, rodów et cetera, to już się robi nudne. Ileż

płyn na potencję, podają go sobie z rąk do rąk. Miejscowi

można być tym Polakiem, ja pierdolę [śmiech]! Sądzę, że im

przyglądali nam się z uwagą.

więcej egzorcyzmów nad naszą duszą, tym większa szansa,

JB: Balsam Wigor ma też metaforyczne znaczenie. To elik-

że nabierzemy do siebie dystansu, którego wbrew pozorom

sir, który ma przemienić studentów z Polski w mołojców,

mamy więcej, niż się wydaje na pierwszy rzut oka. Myślę, że

przybliżyć do pierwotnej, słowiańskiej mocy?

katalizatorem naszych wad jest absolutny brak podstaw do

ZS: Może faktycznie turyści szukają tam czegoś korzennego,

wywyższania się. Podskórnie czujemy, że jesteśmy wielkim

utraconej swojskości. Kiedy po raz pierwszy pojechałem na

narodem. Nie tylko dlatego, że nam się to wmawia. Historia

Ukrainę, kojarzyła mi się z dzieciństwem, wakacjami na wsi.

Polski do pewnego momentu jest imperialna. Potem to się

Wszystko było tajemnicze jak na strychu u babci. Podkrę-

skończyło, bańka prysła, a ta urojona wielkość ciągle w nas

cone barwy, dźwięki, gesty i głosy – wszystko podniesione

tkwi. I nasze oczekiwania wobec losu wyglądają trochę jak

do maksymalnego rejestru. Balsam pomaga tam czuć się

te wobec piłkarskiej reprezentacji. Dostajemy w dupala, od

mocniej, pewniej. Coś jak kwasowy trip, ale umocowany

kiedy pamiętam, ale nie potrafimy się z tym pogodzić, jak

speedem, nie pozwala za daleko odlecieć. Jesteś umocowany

na przykład Irlandczycy. Bo kiedy byłem mały, wydawało

w rzeczywistości. A z drugiej strony jest to symbol mocy.

mi się, że Kolumb był Polakiem, podobnie jak wszyscy inni

Bohaterowie obserwują rzeczywistość z pozycji, do których

wielcy tego świata. Bo Polska była zawsze największa, naj-

nie bardzo mają prawo. Bo umówmy się, że Polska nie jest

ważniejsza i w zasadzie nic poza nią nie istniało na serio.

cudem świata. Tymczasem dominuje u nas patrzenie na

I to właśnie dlatego nie zauważamy tego naszego syfu do-

wschód z kolonialną wyższością. Po to zachlewają się płynem

okoła, bo wydaje nam się, że on nie ma prawa istnieć – choć

na potencję, wywołując erekcję mózgów.

przecież istnieje. Widzimy go za to wyraźnie, wyjeżdżając

JB: Książka jest przede wszystkim o Polakach. Kiedy trafia-

gdzieś dalej, bo to już nie jest nasz syf i możemy go oceniać

ją za granicę, na wierzch wychodzą wszystkie kompleksy

z naszego wysokiego piedestału.

74

41

 gonzo


ś w i at

C zarny kwadrat na

Kinga Raab

białym tle, czyli gonzo 1 w Runecie

Potrzeba jest. Trzeba przecież jakoś odpowiadać na te otaczające absurdy, o czym świadczy niesamowita ilość memów generowanych przez Rosjan. Gorzej z szansą na zaistnienie autorów gonzo w oficjalnych mediach. Ale czy oni tego właściwie chcą? Okazuje się, że już w latach dziewięćdziesiątych, kilka lat po pojawieniu się Internetu w Rosji, powstaje odpowiednie miejsce do uprawiania niezależnego dziennikarstwa. Kuchnia przenosi się z komunałki do cyberprzestrzeni, a konkretnie – do blogosfery. 1

Runet (Рунет) – potoczne określenie rosyjskiej części Internetu. Rosyjski pisarz liternetowy, Roman Lejbow twierdzi, że zapisu należy dokonywać wielką literą, bo to także nazwa państwa. Zgadzam się.

Mowa przede wszystkim o serwisie Żywoj

dostępu do Sieci umożliwił tej platformie

Żurnal – odpowiedniku amerykańskiego Life-

sukces. To tu w znacznej mierze uprawia się

Journal, który otworzył nową przestrzeń dys-

gonzo (i to tutaj większość tekstów zachowuje

kusji – kolektywne blogi. Na całe szczęście

cechy gonzo), choć spora część blogerów bądź

przestrzeń tę skolonizowali głównie dzienni-

dziennikarzy obywatelskich, bo tak w Rosji

karze i pisarze, a nie nastolatki prowadzące

nazywa się dziennikarzy niezależnych, pisze

kalendarzyki cyklu menstruacyjnego. Para-

w duchu gonzo, zupełnie nie zdając sobie

doksalnie, to właśnie brak powszechnego

z tego sprawy! Nic dziwnego. Na dzisiejszy

104

41

 gonzo


ś w i at

schemat gatunkowy wpłynął proces destrukcji i rozproszenia gatunków po upadku starego systemu medialnego. Rozprzestrzenienie środków masowej informacji i nowych technologii to tylko jedna z przyczyn unifikacji gatunków.   Nic nie szkodzi. Ba! To nawet lepiej, bo zamiast rzeszy naśladowców stylu Huntera S. Thompsona i jemu podobnych mamy nietrzymających się żadnych ram gatunkowych i niesilących się na językową stylizację (naprawdę mat mają we krwi, a socjolektów bez liku) autentycznych uczestników absurdalnych sytuacji, którzy chcą przekazywać swoje opowieści, w dodatku – często na bani – jadąc po bandzie...   Na rosyjskim gonzo odbiła się kultura opowiadania anegdot „przy kuchennym stole” kultywowana jeszcze w czasach radzieckich. Gonzo w Runecie nie jest jakimś modnym, undergroundowym tworem, ale raczej częścią folkloru Internetowego.   Formuła bloga czy też dziennika jest doskonałym polem dla reportaży, które zdecydowanie dominują w ŻŻ. Co różni reportaż publikowany na blogu od tego publikowanego w oficjalnych mediach? Po pierwsze jest lekkostrawny, po drugie jest wiarygodniejszym źródłem informacji (Rosjanie już od lat w większym stopniu ufają śledzonym przez siebie blogerom niż dziennikarzom związanym z oficjalnymi mediami), po trzecie wyprzedza reportaż wyprodukowany na zamówienie redakcji. I tak mniej więcej blogosfera kontynuuje dzieło samizdatu.   W pełni świadomym gatunku swojej twórczości autorem gonzo jest Daniła Bliuz (Данила Блюз http://danila-k85.livejournal.com/), twórca związany z rosyjskimi społecznościami afirmującymi ten „jedyny słuszny gatunek w dziennikarstwie” (http://vk.com/gonzonational). Jest twórcą i znudzonym bohaterem swoich reportaży, a także rysunków, memów i gifów, którymi okrasza każdy tekst publikowany na blogu. Prawdopodobnie jest też alkoholikiem. Gwiżdże na normy językowe, leksykę czerpie z padonkaffskiego2. Na pozornym braku zasad pisowni i interpunkcji opiera swój styl także Ruben Zarbabyan (http://khait.livejournal.com) – autor porad dla nastolatek na rosyjskich portalach, wykorzystujący technikę strumienia świadomości subiektywny komentator otaczającej rzeczywistości.   Zastanawiałam się, czy kolumniści niezależnych Internetowych magazynów, takich jak Kommiersant, Snob, Afisza, W-O-S, lub też opozycyjnych: Balszoj Gorod, Słoń, Colta uprawiają gonzo, czy po prostu dziennikarstwo obywatelskie. Założenia gatunkowe są dość swobodne, a subiektywny styl chociażby Olega Kaszyna – dziennikarza politycznego, maniakalnego aktywisty prowadzącego podwójne albo i potrójne życie we wszystkich możliwych mediach społecznościowych (http://kashin.livejournal.com), który prowokuje i kreuje wydarzenia w Rosji i siebie samego – spełnia je wszystkie. Na pierwszy rzut oka. Czego Kaszynowi brakuje, a czego brakuje definicji gonzo, żeby móc precyzyjniej selekcjonować twórców? Kaszynowi – przesunięcia faktów na drugi plan (schizofrenikowi możemy chyba wybaczyć stronienie od używek), a definicji gonzo – uściślenia. Na całe szczęście na ratunek przybywają znów, prosto z portalu Vkontakte, fanatycy stylu i oni już wiedzą, że gonzo w Rosji to „czarny kwadrat dziennikarstwa”, czyli – jak chciałby Malewicz – „odczucie” na tle „niczego”. Niech im będzie.

gonzo 

41

105

2

Padonki (падонки) – rosyjska subkultura Internetowa. Autorzy żargonu, który stopniowo przejęli inni twórcy Runetu.


Rosyjski żywot: ś w i at

S praw d ź , jak d obrz e ori e nt u j e sz s i ę w w i a d o m o ś c i a c h z R o s j i

czyściec

Drastyczne wiadomości na temat morderstw dzieci w Rosji przytoczone przez agencję informacyjną Interfax zaszokowały Runet w przeddzień przyjęcia otwarcie kanibalistycznej odpowiedzi na ustawę Magnickiego1 (jeśli poprawki wejdą w życie, setki sierot i inwalidów nie będą mogły wyjechać do USA, a na miejscu czeka je szybka śmierć). Na podstawie publikacji, które pojawiły się w mediach w ciągu ostatniego tygodnia, przygotowaliśmy test, za pomocą którego będziecie mogli sprawdzić, jak

Ustawa, która pozwala amerykańskim władzom odmówić wydania wizy urzęd1

nikom rosyjskim odpowiedzialnym za łamanie praw człowieka – przyp. K.R.

dobrze orientujecie się w życiu Rosji. 1. Ocalony ostatnio w Jakucji rybak oznajmił podczas przesłuchania, że swojego towarzysza: a) zjadł. b) wykastrował. c) zgwałcił. 2. Pasażer jednego z autobusów przywiózł do Soczi nasączonego narkotykami: a) nesquika. b) sprite’a. c) chupa-chupsa. 3. W Samarze odkryto podziemny warsztat łożysk dla: a) AwtoWAZ-a. b) Chińczyków. c) technologii militarnej. 4. W Baszkirii pijana uczennica dźgnęła mężczyznę nożem w: a) serce. b) plecy. c) pośladki. 5. Tambowska Straż Miejska zatrzymała… jadących bez prawa jazdy. a) deputowanych. b) budowlańców. c) stado koni.

106

41

 gonzo


ś w i at

6. Mieszkaniec Dimitrowgradu prawie zabił sąsiadkę z powodu: a) Andrieja Małachowa. b) stu rubli. c) smażonej ryby. 7. Na Krymie od stoczenia się w przepaść furmankę uratował(o): a) stado kóz. b) duszpasterz. c) statek motorowy. 8. W Krasnodarze młody mężczyzna ukradł ze sklepu…, by przygotować się na koniec świata. a) pięć litrów whisky. b) chłodziarkę. c) kasę fiskalną. 9. Tobolskiego przedsiębiorcę ukarano za sprzedaż popielniczki z wizerunkiem: a) penisa. b) konopi. c) Jezusa Chrystusa. 10. Mieszkaniec Permu dźgnął nożem sąsiada, który czytał mu: a) poezję. b) Biblię. c) zapis nutowy. 11. W Nowokuźniecku pijany mężczyzna udawał… i zmarł na hipotermię a) desantowca. b) hamburger. c) jenota. d) nie ustalono. 12. W Kazaniu… dziesięć ton nasion. a) skradziono. c) zużyto. 13. W obwodzie tulskim osądzono obywatelkę odganiającą się od absztyfikanta: a) wachlarzem. b) dzidą. c) nożem.

1. a, 2. a, 3. c, 4. b, 5. c, 6. c, 7. b, 8. a, 9. b, 10. c, 11. d, 12. b, 13. c Klucz odpowiedzi:

Tekst ukazał się pierwotnie na portalu http://w-o-s.ru.

b) spłonęło.

gonzo 

41

107


historia

A l e ksan d ra M ał e cka

Najpierw była Djuna Gdyby wciąż żyła (a zmarła wcale nie tak dawno, bo w latach osiemdziesiątych), mogłabym być w gronie fanów, którzy zachodzili pod okno jej kawalerki na Manhattanie, wiedząc, że mogą liczyć co najwyżej na rzuconą zza firanki obelgę. Bo Djuna Barnes była super.

Ale wróćmy do ekscentrycznej Djuny dwudzie-

Plotka głosi, że w 1913 roku dwudziestoletnia

stolecia międzywojennego, zapraszanej na imprezy,

Barnes weszła do redakcji „Brooklyn Daily Eagle”

bo jest taka fun.

i oświadczyła: „umiem pisać, umiem rysować, by-

Pisała dla pieniędzy, więc pisała tak, żeby się

libyście głupcami, gdybyście mnie nie zatrudnili”.

sprzedało. Z humorem i, zdaje się, nieraz wyolbrzy-

I pisała i rysowała przez następne 30 lat, nie tylko

miając czy podkręcając. Nie była jednak bezczelną

dla „Daily Eagle”, ale chyba dla każdej nowojorskiej

tabloidziarą. A że jej teksty uwypuklają dziwność

gazety tamtego czasu.

w życiu codziennym – cóż w tym złego.

Potrafiła napisać kilka artykułów dziennie – ro-

Djuna była wszędzie. W lunaparkach, w zoo, do-

biła to dla pieniędzy (za swoje powołanie uważała

mach starców, sierocińcach, przy ringu bokserskim,

literaturę piękną), z dziennikarstwa utrzymywała

w cyrku, wodewilu, na zlocie sufrażystek-awiatorek,

siebie, rodzinę, z czasem starczyło nawet na kupno

w garderobach tancerzy tango, u Rosznar tańczącej

mieszkania w Paryżu. W latach 1913–1919 napi-

z wężami, w „gabinecie” ulicznego dentysty. Wy-

sała grubo ponad setkę tekstów prasowych, zdając

syłano ją do relacjonowania dochodzeń w sprawie

sprawę ze wszystkiego, co było ciekawe w Nowym

samobójstw i procesów morderców. Robiła wywiady

Jorku u progu ryczących lat dwudziestych, ze szcze-

nie tylko z ówczesnymi gwiazdami (których nazwi-

gólnym uwzględnieniem życia bohemy artystycznej

ska ani mnie, ani wam nic nie powiedzą), ale także

Greenwich Village, której i ona z czasem stała się

z różnymi „typami”: strażakiem, kelnerem, kierowcą

bardzo rozpoznawalną członkinią.

tramwaju, listonoszem.

Opisawszy, co było do opisania w Nowym Jorku,

Barnes wynajdowała barwne tematy, a potem

w roku 1920 Djuna popłynęła do Paryża! Kroni-

opowiadała je jeszcze barwniej. Przeprowadzając

kować tamtejsze życie artystyczno-literackie! Pa-

wywiady, czy to ze sprzątaczką, czy z gwiazdami

ryża lat dwudziestych! Zrobiła tam m.in. wywiad

literatury, nie robiła notatek. Zdaje się, że rzeczy-

z Joyce'em! Do którego mówiła Jim! Ale nie napisała

wiście miała fenomenalną pamięć. Ale notatek

wszystkiego, co mówił, bo, cytuję, „rozproszyła się”!

nie robiła również dlatego, że preferowała zapisać

W Europie napisała powieść Nightwood, która jest

rozmowę tak, jak ją zapamiętała. Dzięki tej taktyce

tak odważna i awangardowa, że zupełnie nieznana.

w wywiadach obie strony są błyskotliwe i nieraz

Popadłszy w alkoholizm, po burzliwym zakoń-

obficie sypią grami słownymi. Na to, co robiła,

czeniu burzliwego związku z Thelmą Wood, w roku

ukuła określenie newspaper fiction (wydaje się, że

1939 wróciła do Stanów, gdzie wycofała się z życia

Barnes sama jest swoją najlepszą teoretyczką).

światka artystycznego. Przez następne czterdzieści

Była też pionierką dziennikarstwa uczestniczące-

lat żyła w biedzie i odosobnieniu, pisząc i przepi-

go. Do jej najsłynniejszych tekstów należy relacja

sując na okrągło swoje późne utwory, by umrzeć

z karmienia siłą. Ale to tylko jeden z takich popisów.

długo po swoim czasie, jako Ostatnia Modernistka.

Barnes przeprowadzała wywiad w klatce z gorylem

120

41

 gonzo


historia

(co prawda była to niewielka

cających z pogrzebów (przysię-

samica, no ale jednak), a także

gam, tak tam jest). O co chodzi?

zgłosiła się na ochotniczkę dla

Jako tłumaczka powinnam wie-

strażaków ćwiczących ratowa-

dzieć. A jednak mogę powiedzieć

nie z okna. Jej relacje są osobiste

tylko, że rozumiem intuicyjnie. Bo

i subiektywne; uważała, że każdy, kto pisze dobrze, pisze w sposób czysto osobisty. Sztuka polega u niej na tym, że mimo

to jeden z momentów, w których Djuna rozmontowuje więź między znaczącym a znaczonym, nadwyręża ją tak, że balansujemy

subiektywizmu teksty trzymają się tematu (looking

na granicach sensownego. Nie da się rozumieć

at you, Thompson).

inaczej niż intuicyjnie.

e

e

Niestety mało pisze się o warsztacie dziennikar-

Czy Barnes była Thompsonem swoich czasów?

skim Barnes. Biografowie wolą snuć wielostroni-

Miała swój imidżowy odpowiednik Hunterow-

cowe rozważania: jak bardzo dzieciństwo Djuny

skiej hawajskiej koszuli i lufki z fajką – czarną

było patologiczne, z którymi kobietami i mężczy-

pelerynę i czarny kapelusz (były lata dwudzieste,

znami spała i czy była to prawdziwa miłość, czy

nie?). Check. Włóczenie się, zmyślanie. Check. Su-

na starość zwariowała, czy tylko zdziwaczała oraz

biektywizm. Check. Nieobojętne były jej kwestie

dlaczego szeroka publika nie doceniła jej trudnych

polityczno-społeczne, choć była, jak to określił

w odbiorze, modernistycznych powieści (no jak to

Hendrix, „zbyt cool, żeby być aktywistką”. Check.

dlaczego?). Z kolei na uczelniach przerabia się jej

Piła, zażywała. Check.

dorobek od strony genderowej i modernistycznej

Ale jest coś, co odróżnia ją od stereotypowego

(a więc skupia się na jej powieściach, poezji, dra-

gonzo-rozrabiaki. Nie niszczyła mienia publicz-

matach). Osobiście mogę wypowiedzieć się jako

nego, nie uprawiała bezlitosnej szydery w swoich

tłumaczka jednego tekstu i czytelniczka kilku.

opisach, znała granice etyczne wcieleniówki (powo-

Najczęściej chyba pojawiające się określenie

dem, dla którego zaczęła wycofywać się z pisania

w kontekście Barnes to „dziwna”. I rzeczywiście,

dla amerykańskich dzienników, był spór z redakto-

artykuły Barnes noszą znamiona tego, co potem

rem, który zlecił jej podszycie się pod przyjaciółkę

rozszaleje się w jej prozie. Język Djuny oscyluje

zgwałconej dziewczyny – Barnes miała dostać się

między archaizmem a eksperymentem (w głębokim

do szpitala i dowiedzieć więcej). Przy zachowaniu

poczuciu, że to jednak mocno współczesna osoba,

wyznaczników gatunku, pracę Djuny wyróżniają

nie archaizowałam tłumaczenia). Zdarzają się zda-

etyka i elegancja.

nia niegramatyczne, nieprzezroczyste. Po prostu

Myślę, że gonzo właśnie takiej matki chrzestnej

d z i w n e – w metaforze, składni. Popatrzcie zresztą

trzeba. ☆

do tekstu na przykład na fragment o koniach wra-

gonzo 

41

121


z d r ow i e i u r o da

JA K U B B A R AN

gonzo znaczy brud Podróż do wnętrza odbytu

W 1989 roku, kiedy runął mur berliński, producent filmów pornograficznych John Stagliano wydał swoje opus magnum: The Adventures of Buttman. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że historia kamerzysty obsesyjnie filmującego kobiece pośladki – wraz z ich wnętrzem – rozpoczęła zwrot w przemyśle pornograficznym, którą znamy pod nazwą gonzo. The Adventures of Buttman jest dla pornografii tym, czym dla dziennikarstwa

Fear and Loathing in

Las Vegas – radykalną zmianą perspektywy.

122

41

 gonzo


ludzie i style rozkładają się do przodu, żeby się dało przejść za nimi, półki nad głowami

pokrytej płytkami pecefau podłodze ku wkurwieniu pani za kasą, bo

mieszczą tylko butelkę wódki, ale małą i zasadniczo mały samolocik, który

lad się już dawno pozbyto na znak ustrojowej przemiany. Baranina się

nas zabrał z Warszawy do Moskwy, a który na pozór nie był komfortowy,

przejadła, ryż zaczął wysypywać wszystkimi cielesnymi otworami,

oferował więcej swobody ruchu [...].

mleko powodowało torsje, reklamy w mongolskiej telewizji już nie śmieszyły, taksówkarze zrobili się bezczelniejsi, panie w „supermar-

nie. Bezkres zielonoszarych w świetle świtu, niezbyt wysokich, miękko wznoszących się i miękko opadających jednakowych wzniesień. W zasadzie „pagóry” byłoby lepszym określeniem. Ujrzałem pagórów bezkres. Nie, że dużo, nie, że bardzo dużo. Zobaczyłem je wszędzie. Po horyzont. I nic więcej. Jakby zgromadzono je w jednym miejscu, wszystkie, niepotrzebne chwilowo nigdzie indziej, może czekające na wypiętrzenie, może na angaż

do modelowania przy landszafcie kogoś jeszcze wrażliwszego na piękno

1

pory miałem okazję widzieć. Ujrzałem gór bezkres. Nie, że wysokich, strzelistych, ośnieżonych, majestatycznych i groźnie łypiących spod chmur,

Mong. „nie ma” – przyp. red .

m Wyjrzałem przez okno i zobaczyłem największą połać gór, jaką do tej

ketach” jeszcze wolniejsze i mniej kumate, dzieci na ulicach zrobiły się jeszcze bardziej bezdomne, brudne, godne litości i coraz więcej się trzeba było nakrzyczeć bahkue1, żeby się odczepiły i coraz bardziej się człowiek wściekał na myśl, że powinien im pomóc, wiedząc jednocześnie, że to żadna pomoc, bo zaraz starsze dzieci im zabiorą, co one dostały, a tym starszym najpewniej dorośli bezdomni i najlepiej, gdyby od razu zamarzły na śmierć; droga do domu była coraz bardziej ponura, długa i męcząca, mróz już nie szczypał, tylko powodował ból, a za kolejne wspomnienie imienia Wielkiego Khana gotowym się było zamordować gołymi rękami.

natury niż ja, oczekujące w skupieniu na wezwanie do wielkiej, międzyga-

Margasz

laktycznej wojny pagórów, do walnego zgromadzenia Departamentu Wzgórz Wszechświatowego Związku Wyniosłości Terenu, zupełnie podobne do

Mongolskie słowo, bez którego ten wspaniały naród nie przeżyłby,

ściśniętych razem pingwinich samców wysiadujących jaja w oczekiwaniu

podejrzewam, ani chwili, więc zgodnie z tym, co podejrzewam, musi

na żerujące przez wiele tygodni samice lub po prostu trwające tak sobie

ono być naprawdę prastare. Może nawet przedczyngisowe. Gdy jakiś

cierpliwie w milczeniu (bo co niby miałyby powiedzieć?), porzucone nie-

podwładny pytał w trzynastym wieku Wielkiego Wodza o termin,

gdyś przez Stwórcę w jednym, nieodwiedzanym przez nikogo miejscu,

w którym ten chciałby najechać Europę, Wielki Wódz powiedział:

bo mu jednak nie pasowały do krajobrazu. Na wysokości wystarczającej,

„margasz”. No i nie dożył tej zajebistej bitwy pod Legnicą. Jeśli nawet

by zobaczyć pola i drogi, rozpoznać na nich drobinki samochodów, jakieś

margasz nie jest najważniejszym słowem mongolskiego narodu, to

budynki, cokolwiek ludzkiego, wciąż nie zobaczyłem nic. Na jakieś trzy

na pewno zajmuje pierwsze miejsce w słowniku menadżerki naszego

minuty przed lądowaniem pagóry rozstąpiły się niechętnie i wszystko się

akademika. Wszystko jest margasz.

wyrównało, spłaszczyło, i wtedy ujrzałem step. W ciągu tych ostatnich minut

lotu zobaczyłem Ją po raz pierwszy. Złapałem Moją Małżonkę Najdroższą za rękę i powiedziałem, jak tylko mogłem najdramatyczniej: „rany boskie, jesteśmy w Mongolii!”.

Syndrom dwóch miesięcy Na początku wszyscy są zachwyceni, zauroczeni, pod wrażeniem. Wszystko

– Kiedy przyjdzie ktoś do naprawy rury w naszym pokoju? – Margasz. – Kiedy założą w końcu Internet? – Margasz. – Kiedy będzie coś wiadomo w sprawie nowego pokoju dla nas? – Margasz.

m Sam w pewnym momencie zacząłem go używać, bo jest takie proste

git, wszystko ciekawe, nowe, świeże (w sensie życiowych doświadczeń),

i jednocześnie wyraża troskę o załatwienie czegoś, obietnicę oraz to-

„etniczne”. Nawet jeśli się ma świadomość, że nie jest to kraj aż tak rozwi-

talne olewanie tego, co trzeba załatwić, pewność, że gówno, że palcem

nięty, jak być powinien albo by się chciało, to złych rzeczy się nie mówi.

się nie zamierza kiwnąć, że prędzej wieloryb przez ucho igielne. Idę

Krążą anegdotki, opowieści o śmiesznych przypadkach, trudnościach,

do kafejki Internetowej, czyli gralni, żeby może skombinować sobie

niezbyt upierdliwych przeszkodach w życiu codziennym, wymienia się

jakieś gry na komputer, bo jest przełom lutego i marca i okrutnie się

nieszkodliwe stereotypy na temat tego wspaniałego ludu, przykrywa

nudzę po pracy, której wcale nie ma zbyt wiele. Chłopaczek zanotował,

wszystko śmiechem i wraca do radosnego poznawania.

co mu zleciłem ściągnąć, do czego niepotrzebna była mongolszczyzna,

m Z tego, co udało mi się zaobserwować, kryzys przychodzi po jakichś dwóch

no i przychodzi ten trudny moment, w którym trzeba zapytać o bardziej

miesiącach, może wcześniej, w zależności od oczekiwań i intensywności

skomplikowane rzeczy. Pytam czy po angielsku, to chłopiec, że nie

doświadczeń. Po dwóch miesiącach zna się miasto, większość atrakcji się

bardzo. Pytam czy po rosyjsku, choć małe szanse, ale również nie. No

widziało, było się tu i tam, poznało nieco ludzi, czas normalnie pożyć. Ha!

to pytam w końcu: „Finisz margasz? ”

Ci, którzy przyjechali tu we wrześniu, czyli większość studentów na wymia-

–…

nie oraz nauczycieli-debiutantów do czasu przerwy semestralnej (a więc

– Dałnloud gejm finisz margasz, jełopie?

personalnej rotacji i przybycia nowych twarzy w okolicy stycznia–lutego)

– Hojr... Eee...

byli już tak zniszczeni, że ci nowo przybyli usłyszeli naraz wszystkie złe

– Hojr margasz?

rzeczy, jakie się da powiedzieć o Mongolii i Mongołach. Bez litości, bez

– Margasz-margasz?

w bawełnę owijania, po przy winie języków rozwiązaniu wylewaliśmy na

– Dzaa!

nowych znajomych tyle jadu, goryczy, frustracji, znudzenia i znienawidzenia swojego położenia, ile dało się zmieścić w wychudzonych organizmach przepełnionych alkoholem. Czyli że sporo, bo alkoholu tak dużo nie potrzeba,

m Przyjść pojutrze. Gry mi nie ściągnął, bo gra za stara, ze trzyletnia,

żeby się nim przepełnić. Ostatnio trochę nam przeszło.

to na mongolskich superserwerach nie leżała i nie umiał znaleźć.

m W każdym razie na karku większości z ludzi, których tu poznaliśmy, a których ojczyzną Mongolia nie jest, w pewnym momencie usiadł ogromny, ciężki, bolesny i niedający się wyleczyć doraźnymi metodami kac. To wtedy rzeczy przestawały być śmieszne, przeszkody okazywały się przeszkodami, wady wadami, dziury w ulicach w ulicach dziurami, odkryte studzienki śmiertelnymi pułapkami, wybiórczość artykułów spożywczych w „supermarketach” poskutkowała tęsknotą za własnymi potrawami, smakołykami, duperelami, tak łatwo dostępnymi w każdym tesku, realu, żabce, biedronce, lidlu i nawet w starym społemowskim samoobsługowym spożywczaku na osiedlu, w którym dalej mają druciane koszyki, z których przez zbyt duże oka wypadają od czasu do czasu kefiry, by z plaskiem rozprysnąć się po

132

A dużymi literami mu na kartce napisałem. Kiwał głową, machał ręką, że nou problem. Yhy.

Pryncypałka pyta mnie w pracy, kiedy przyniosę wypełniony dzien-

nik. No to jej mówię, że margasz i już się pryncypałka uśmiecha ze zrozumieniem i wie, że nigdy. Co jak co, ale jak Mongoł mówi „margasz”, to należy oczekiwać, że albo jutro, albo do usranej śmierci można czekać i się nie doczeka.

Praca No, a poza tym, to po pierwszym tygodniu pracy jest git. Jakoś to będzie. Jestem szczęśliwy jeśli chodzi o życie. Szkoła znajduje się

41

 gonzo


ludzie i style w ogromnym gmachu, który niegdyś był siedzibą mongolskiego klubu sporto-

to lokal nastawiony na klientów z Zachodu, to czemu nie miałby na

wego, ale teraz mieści również wiele innych instytucji, między innymi naszą

tych klientach z Zachodu robić dodatkowych pieniędzy, serwując

szkołę, dwa prywatne kluby sportowe plus narodową kadrę zapaśników, jakieś

im pierwszorzędne wyroby lokalnej kuchni po pierwszorzędnych

biura usługowe, notariat itd.

zachodnich cenach. Chcesz smakołyk? Masz smakołyk. Spróbuj

m W każdym razie stwierdzono, że musimy oddać jedną z sal jakiejś firmie,

przysmaków Wielkiego Dziada Czyngisa! Już możesz powiedzieć,

drugą przerobić, a pokój nauczycielski, gabinet dyrekcji oraz salę komputerową

że poznałeś Mongolię. Mnie to nie dziwi, bardzo uczciwa transakcja.

należy odnowić. Nie należy za to zatrudniać nikogo z zewnątrz, nauczyciele

m W zasadzie nie dziwi mnie też sam fakt, że ci zamożni Mongołowie

zajmą się wszystkim osobiście. Toteż w piątek ostatni przyszedłem do pracy

przyjeżdżają tu swoimi hummerami, cadillakami escalade, porsche

nie uczyć, a ochotniczo i ochoczo pomagać przy wypruwaniu jednej z sal

cayenne, a co najmniej land cruiserami o monstrualnie wielkich,

z wszystkiego, co w niej było i innych czynnościach. Najpierw nieco dewa-

złotych alufelgach i jedzą zwykłe, mongolskie dania z baraniny,

stacji starych szaf pokrywających salę, potem wynoszenie sali komputerowej,

które każdy Mongoł z jurty potrafi przyrządzić, i kosztuje to tyle

biblioteczki i gabinetu pryncypałki na korytarz, następnie zdzieranie starych

co nic, i płacą za to dziesiątki dolarów, i mlaskają przy tym na lewo

farb ze ścian, gipsowanie i cementowanie dziur. Super. Wszyscy przyszli

i prawo, i rozpierają się w krzesłach i klubowych fotelach ile mogą,

poprzebierani w robocze ciuchy, wszyscy dostali maski, rękawiczki, jedna

i gwiżdżą na kelnerki, które nie są przyzwyczajone do gwizdania na

z nauczycielek narobiła gazetowych czapek, dostaliśmy narzędzia i hajda! Była

nie, i krzyczą do nich przez pół sali po mongolsku, żeby każdy miał

kupa zabawy i śmiechu, naprawdę miła atmosfera. Zasadniczo nieco się to

okazję zwrócić na nich uwagę i docenić, że się umieli tak ładnie

wszystko różni od polskich szkół. Nie ma skakania sobie do gardeł, frustracji

dorobić, i kupują najdroższą butelkę wódki, i wypijają tę butelkę

z powodu niskich płac, nienawidzenia dyrekcji itd.

wódki, po czym wychodzą, płacą jakieś grosze bezdomnym dzieciom,

m Wszystkim się udaje zgodnie siedzieć w szkole całymi dniami. Niektórzy

które w tym czasie polerowały i „pilnowały” jednocześnie ich dro-

przychodzą rano i wychodzą wieczorem, jedzą w szkole, drzemią, jest miło.

gich, lśniących nawet bez polerowania, czarnych, zajebiście dużych

Szkoła pracuje na dwie zmiany, więc czasami trzeba. Miałem co prawda niemałe

samochodów z automatyczną skrzynią biegów, silnikiem V8 lub V12

kwasy w pracy, bo wystawiłem nieco pał na półsemestr i ludzie byli zdziwieni,

i z rykiem, turbiny świstem i klaksonu trąbieniem wytaczają się na

że przecież pała to się nie zdarza, że to obniża prestiż szkoły, że przecież oni

najbliższą ulicę, by utknąć natychmiast w najbliższym na niej korku.

płacą za naukę, że rodzice wymagają dobrych ocen, że może podnieść, żeby nie było tak źle. Problem jest taki sam jak u Agnieszki na uniwersytecie. Mongołowie nie rozumieją w ogóle idei oceniania. Ocena ma być dobra, bo sprawdzania w ogóle nie jest tu rozumiana. Jeśli jest za niska (słusznie,

Prohibicja i jej fatalne w skutkach fatalne skutki

uczciwie), to należy ją podnieść, bo jeszcze ludzie pomyślą, że szkoła jest

Od razu uprzedzę, że o finale Wielkiej Noworocznej Prohibicji nie

kiepska. Nie kumają, zupełnie. No i miałem rozmowy z rodzicami, pretensje

napiszę poniżej, tylko gdzieś przy pewnej innej, bardzo szczególnej

od dzieci, że w zeszłym roku mieli lepsze oceny i przecież można im podnieść.

okazji. Ale o początku to proszę bardzo: pierwszy stycznia 2008

m No ale się w końcu dogadaliśmy i mamy nadzieję na nieco lepsze wyniki

roku. Wchodzę do pobliskiego „supermarketu” po papierosy i coś

to świadczy, że szkoła jest dobra. Ocena wynikająca z oceniania, testowania,

na semestr.

jeszcze i od razu coś mi nie pasuje. Kątem oka spozieram dokoła i nie kumam w dalszym ciągu. Patrzę na panią za ladą i nic. Pani

Stalinstraße: Irishpub

jak zwykle znudzona i niespieszna. Ale patrzę nad panią za ladą i widzę kartkę. Nie kumam po mongolsku, ale widzę datę dzisiejszą,

W Ułan Bator są dwa Irish Puby godne uwagi. Oba znajdują się przy Seulijn

pieczęcie jakichś ważnych najwidoczniej instytucji, druk niezbyt

ghudamcz, co tłumaczy się na ulicę Seulską (dawniej Stalina), w dość ścisłym

gęsty, więc szukam jakichś słów kluczy, może jednak skumam. No

centrum miasta. Jeden nazywa się dumnie The First Mongolian Irish Pub

i widzę, że arhi, czyli że o wódę chodzi, widzę poniżej jakieś nazwy

i choć nie było mi dane wybrać się do Irlandii i zobaczyć jak to tam jest, to

wyliczone. Hm. Patrzę na wódczany regał i widzę prześcieradło

przypuszczam, że blisko mu do oryginału. Jest mały, ciasny, duszny, w drewnie

zasłaniające go prawie całkowicie. Aha, myślę, „dzień trzeźwości”,

i serwują tam, między innymi, irlandzkie piwo. Byliśmy z raz, bo zazwyczaj

dobry pomysł na początek roku, taki symboliczny, że w nowy rok

nie ma miejsca.

to wejdźmy o, co prawda spierzchniętych przez noc, ale suchych

m Drugi jest ogromny, ma więcej wspólnego z restauracją, jest wolnostojącym,

i trzeźwych pyskach. Ok. Mnie pasi, ciężko jakoś na głowie, to

specjalnie na ten cel wybudowanym, przeszklonym budynkiem z kilkudziesięcioma stołami, kilkunastometrowym barem, kilkudziesięcioosobową obsługą w jednolitych mundurkach, dwojgiem menedżerów naraz, kącikiem kawowo-deserowym, piętrem z VIP roomami po trzydzieści dolarów za godzinę, mnóstwem telewizorów wyświetlających non stop kanał ESPN Asia, zwie się po prostu Grand Khaan Irish Pub i tam właśnie chadzamy na piwo. [...].

i tak pić nie będziemy przed jutrem. Czternaście trupów w wigilię Nowego Roku. Kilkadziesiąt osób w ciężkim stanie. Otwieram angielskojęzyczny ułanbatorski półtygodnik i czytam. Te a te marki chińskiej (a jakże!) wódki sieją śmierć, nie pić! Nie pić niczego na wszelki wypadek, lecz to i tak nieważne, bo sprzedaż alkoholu zakazana w całym okręgu centralnym. Do odwołania.

m Prestiż lokalu ściąga tam również tubylców, ale w zasadzie tylko tych,

m Odwołanie następowało stopniowo przez trzy tygodnie. Po dwóch

którzy nie mogą już wytrzymać niepokazywania publicznie swojej zamoż-

w niektórych knajpach, zwłaszcza tych dla cudzoziemców, zaczęto

ności. Siada na przykład trzech dobrze zbudowanych (a może z wiekiem już

sprzedawać piwo, ale tylko to importowane i butelkowe. Po jakimś

nadbudowanych) panów w drogich garniturach, złotych łańcuchach, solidnie

czasie, również tylko w tych drogich, zagramaniczniackich loka-

błyszczących fryzurach i zamawia. W Grand Khaan Irish Pub można zamawiać

lach zaczęto nieśmiało oferować wino, i jak już prohibicja dupnęła

z obszernego, wielkoformatowego, kolorowego menu o unikalnym dizajnie,

kompletnie, również wódę. W tym czasie wyjście na piwo do Grand

menu podzielonego na kilka części, jak to powinno być w prawdziwym menu.

Khaan Irish Pub było równie atrakcyjne, co dwugodzinne kazanie ka-

Na większości stron dania europejskie lub amerykańskie, drogie i nie jakieś

meruńskiego proboszcza w ułanbatorskiej katedrze. Ludzie siedzieli

największe, ale przyzwoite. Na kolejnych zaś dania na zamówienie (czas

grzecznie przy stolikach i wreszcie korzystali z menu jak należy,

przyrządzenia około trzydziestu minut) z kuchni mongolskiej. Rzeczy, które

smakując wszystkiego, co nie zawierało alkoholu: szerokiej palety

można dostać, niezależnie od zasobności portfela, na każdym kroku, w każdej,

kaw, herbat, koktajli bezalkoholowych, soków o egzotycznych sma-

najmniejszej, najprostszej knajpeczce, a są ich w Ułan Bator setki, nie licząc

kach itp. i po raz pierwszy chyba w historii tego zacnego przybytku

dużych, normalnych restauracji z kuchnią mongolską lub mieszaną, azjatycką.

dźwięk dużego dzwonu nad barem zawieszonego, który oznajmiał

Tutaj ceny wzrastają znacząco, co też jakoś specjalnie nie dziwi, bo skoro jest

wszystkim czas ostatniego przed zamknięciem zamówienia, oka-

gonzo 

41

133


ludzie i style

zywał się ulgą i znakiem, że można wreszcie zostawić niedopity sok z selera

Imperium Mongolskie

i spieprzać do domów, bo wysiadywanie w takich warunkach nie było ani

Podobno pewien mongolski milioner postanowił przypomnieć wszystkim

zabawne, ani przyjemne, ani prestiżowe. Co ciekawe, a co może wskazywać

podróżującym po jego kraju, że Mongolia była niegdyś największym państwem

na niejaką nierówność względem przepisów prawa, alkohol oferowały tylko te

w świata i postawić kolejnego Czyngisa.

najdroższe, najbardziej dochodowe knajpy w mieście. Ale niczego nie sugeruję.

m W Mongolii można postawić albo kolejnego Czyngisa, albo kolejnego

„Przemyślcie to sobie!”.

Suchbatora, który to Suchbator był przywódcą rewolucji z lat dwudziestych

m W ciągu całej prohibicji wiele rzeczy zmalało. Po pierwsze zmalało spożycie,

ubiegłego wieku, bo Mongołowie najwyraźniej chcą pamiętać wyłącznie

bo nie było jak kupić. Po drugie zmalała liczba wypadków, przestępstw i zgo-

o nich dwóch. Jak coś nie nosi imienia Czyngisa, to na pewno nosi imię tego

nów przez zamarznięcie. Nieco faktów: dyżurny oddział pogotowia zazwyczaj

drugiego, choć nie dotyczy to pubów, restauracji, wódek, piwa, wina i innych

przyjmował dziennie około dwustu osób: głównie ofiar bójek, wypadków,

elementów współczesnej konsumpcji. Piwa, wina, wódki, restauracje, kluby,

poalkoholowej przemocy w rodzinie itp. Z innymi przypadkami Mongołowie

puby – wszystko to ma imię Czyngisa.

idą raczej do lamy, żeby ten wyczytał z położenia gwiazd, czy z czego oni tam

m Wracając jednak do tematu, ów milioner postanowił w stepie postawić

czytają po swojemu, czy żyć się będzie, czy śmierć zabierze, i co w związku

rotundę, w której mogłyby się mieścić restauracja i sklep z pamiątkami a na

z tym powinno się robić. Po wprowadzeniu zakazu sprzedaży wszelkiego

niej postawić kilkunastometrową statuę Czyngisa na wzór tej nowojorskiej,

alkoholu średnia spadła na cały ten okres do dwóch osób.

celem ściągnięcia do rotundy klientów. Rozmach nie do końca podobny, ale

m Dane rządowe z tego samego ułanbatorskiego półtygodnika, co powyżej.

trzeba się liczyć z tym, że liczba ludzi widzących codziennie Statuę Wolności

„Przemyślcie to sobie!” Po trzecie, zmalała na zawsze liczba sklepów i lokali

w drodze do pracy wielokrotnie przekracza liczbę mieszkańców całej Mongolii,

oferujących alkohol, cofnięto koncesje, wobec czego spadła w ogóle liczba sklepów i lokali, bo niektóre bez wódy najzwyczajniej w świecie nie dały rady.

m Po czwarte, zmalała w Mongolii i tak już mizerna liczba osób wątpiących w typowo mongolskie stwierdzenie, że nic gorszego się światu nie może przydarzyć niż Chiny.

nie mówiąc o tym, że wielu z nich nigdy w pobliżu swojej stolicy nie było i nie będzie, a to dlatego, że przynajmniej część z nich nie wie o istnieniu stolicy. No, a poza tym to Statuę Wolności Amerykańcy jednak dostali w prezencie, więc nie do końca jest to uczciwe porównanie. Czyngis na rotundzie stoi z sześćdziesiąt–osiemdziesiąt kilometrów od Miasta, w szczerym stepie. W niedalekiej przyszłości, gdy już obiekt ów zostanie otwarty dla zwiedza-

Był wujek – nie ma wujka

jących, będzie można windą dostać się z poziomu restauracji do zadu konia, stamtąd przejść kilka metrów w okolicę krocza Wodza, wyjść na zewnątrz na

m Dowiedzieliśmy się nieco o mongolskiej tradycji chowania zmarłych. Te-

grzbiet rumaka i schodami, jakby po karku, wejść na tegoż głowę. Stamtąd zaś

raz już oczywiście jest nieco inaczej, ale tradycyjnie tak się robi. Kiedy ktoś

będzie można obejrzeć ten sam step i te same, nie tak odległe góry zasłaniające

odejdzie już do lepszego świata, Mongołowie muszą udać się do lamy, który,

zapierający dech w piersiach widok na więcej gór i stepu. Odwróciwszy się

odprawiwszy wszelkie niezbędne modły, wskazuje miejsce, w którym należy

zaś, będzie można obejrzeć twarz Wodza, ale jakby z bliska. [...].

nieboszczyka umieścić na czas określony również przez tego lamę.   Na przykład słyszy się werdykt: „Zostawcie wujka Бaяpмaгнaй na skale pół dnia drogi na wschód od waszej jurty na dwa miesiące”. Umieszcza się tam szczątki zmarłego i odchodzi.

m Przez ustalony okres nie wolno wujka odwiedzać, bo to zaburza proces odchodzenia wujkowej duszy. Następnie, po zakończeniu „kwarantanny”, sprawdza się, czy ze szczątków wujka coś zostało. Jeśli nic się nie znajdzie i wujka coś zjadło, to bardzo dobrze, bo znaczy to, że był dobrym człowiekiem i jego dusza mogła spokojnie opuścić ciało i udać się do nieba (buddyści mają niebo, nawet kilka jego odmian na różne okazje). Jeśli wujek dalej leży, gdzie go zostawiono, to znaczy, że był złym człowiekiem i nic go nie chciało zjeść i dusza jego jest uwięziona. Następnie grzebie się to, co zostało z nieboszczyka i odchodzi. Grobów się nie odwiedza, nic nie przynosi, nie dba. Praktyczne dość to rozwiązanie wynika z faktu, że, jako nomadzi, Mongołowie niespecjalnie mogą odwiedzać bliskich w ich ostatecznych lokacjach, bo po prostu sobie odchodzą gdzieś indziej wraz z jurtami i stadem. Dyplomata opowiadał mi to wszystko, oddaliwszy się nieco od swojej mamy, która zajęta była rozmową z Agnieszką oraz robieniem zdjęć; nie chciał przy niej mówić o śmierci, bo stwierdził, że ona już nie jest najmłodsza i jakoś mu tak głupio...

134

m Z Mongolii pozamiejskiej widzieliśmy tylko trochę, póki co. Pan Konsul wraz z Panią Konsulową zabrali nas dwa tygodnie temu na wywczas ze czterdzieści kilometrów pod miasto do miejsca, które kiedyś było ogromnym zespołem klasztorno-świątynnym, ale przez słuszną władzę zostało obrócone w zespół kamieni. Miłe miejsce. Po drodze było też miło, widoki jak z „National Geographic” (Mongol Edition). Góry, pagóry, paragóry, step, stepiszcza, dziurawa droga, szumnie nazywana autostradą. Były tam krowy ciut bardziej włochate niż polskie, były owce i barany, kozy, owcokozy, były też konie i jaki. Jaki jak z jakiego żurnala. Krowopodobne i włochate. Wszystko to się po drodze pasło, a czasami przez drogę przechodziło. Niespiesznie, choć przeważnie znają dźwięk klaksonu i można je akcelerować zdalnie. No i jurtyśmy widzieli, choć w mieście też są.

m Na przykład sto metrów od naszego akademika stoi jedna. Między betonowym blokiem a sklepem spożywczym. Tak po prostu, przy drodze. Podobno jak ktoś umrze w domu, to w nim przez jakiś czas nie można gotować posiłków, więc przenosi się kuchnię do jurty pod domem. Więc jurty nie robiły na nas piorunującego wrażenia, bo w końcu to tylko namioty, ale już w stepie, w skupisku, między stadami koni i owco-kóz wyglądają lepiej. W naturze.

41

 gonzo


ludzie i style

alne ał w kursie STCW dającym form zas ubiegłych wakacji wzięła udzi Podc o. arstw żegl jest Puto Kai Pasją redaktorki również skipperom. Zintegroe handlowej), wkrótce niezbędne floci we (np. za ynar mar y prac do uprawnienia niezbędne e, Podstawy Ochrony Indywidualne Techniki Ratunkow muje cztery kursy podstawowe: wany kurs bezpieczeństwa obej ólna. Kurs trzeba o Własne i Odpowiedzialność Wsp oc Medyczna oraz Bezpieczeństw Pom rna enta Elem j, owe ożar Przeciwp szansa na ciąg dalszy reportażu. odnawiać co pięć lat, jest zatem

Kaja Puto

Z

1

W stosowanym w łączności radiowej alfabecie fonetycznym ICAO: „I”, „D”, „E”.

anim zaczniesz przewracać tratwę, pomyśl chwilę – India, Delta, Echo!1 – zabełkotał tłuścioch w poliamidowym wdzianku i rzucił się biegiem w kierunku zardzewiałych drzwi do piwnicy. Wśród oczekujących w kolejce kursantów rozległ się przeciągły pomruk. Niby wszyscy kozaczą, ale na widok osmolonych postaci, które wyszły już z podziemi rzedną im miny.

wiczym – zaniepokoił się chłopiec o dzie   – O tym nie było gadane

ął było – na potwierdzenie tezy ścisn wąsiku – tego w procedurach nie mocniej swój zeszycik. e myślał, cioch się po prostu przejął. Moż   Bynajmniej, nie było. Tłuś szybciej, i z rol adł Wyp ak nie trwało. że jest w piosence. Długo to jedn kąd nie doni ś tajemny kod, ale kole niż myślałam. „IDE” – głosił jego czu tłusz zał, gotowy do walki z oponą doszedł. Stanął w rozkroku i ryc bo a zaklinowała mu się na głowie, na potylicy. Maska przeciwgazow ć jnoś kole była nie a już hełm. To chyb usiłował ją wcisnąć na założony ia. zdan ego sam r ochrony ppoż. był tego zgodna z procedurami. Instrukto   – Następny!

ę. Zabieekły. Rzuca butlą tlenową o podłog tura. awan ie uchn wyb m i drzwiami, zani ram ją i znikam za zardzewiałym

No to idę. A tłuścioch jest wści

ce scenografię radzieckiego filmu scien ⌦  Pomieszczenie przypomina ny iele widzę, wszędzie unosi się czar fiction. Tak przypuszczam, bo niew . szału do e mni dza owa na, która dopr dym i nie ma światła. Jest za to syre na A ka. tlów w jego kierunku. To świe Dostrzegam jakiś odblask i idę „IDŹ”. wycięty z folii samoprzylepnej: e świetlówce napis pieczołowici asce ika. Do tego odkrywam, że w m Chyba brakuje tu jakiegoś okoliczn nio Śred no. trud No . knąć śmiechem przeciwgazowej nie sposób pars aram Post y. ścian tlówkę i idę wzdłuż grywalny ten erpeg. Olewam świe ruo się! Wystarczyło zakręcić obst Udał się chociaż poskromić syrenę. mną wiem, o co w tym chodzi. Przede piałym nastawnikiem. Już chyba

gonzo 

41

tor przeszkód. o frajdę.   W sumie to nawet mam z teg w kanale, Czołgam się przez opony, nurkuję lokowaną z zab zę walc wspinam po drabince, ęte ze adni (zap furtką, wciskam czekpointy o, czego starości guziki w ścianie). Wszystk smaru, pyłu dotykam, jest metalowe, tłuste od turkocze tego Do . i porzuconego naskórka półnych i żad i śmierdzi. Żadnej elektroniki e o tym jak środków. No i dopóki myślę sobi lę ciepło o pociągu, czuję się bezpiecznie. Myś ewania ogrz h ętłac pokr o zero-jedynkowych otwosię dają i oknach, które, o ile w ogóle nawyz rzyć, nieuchronnie lądują w pozycji . O nocnych czonej przez wyrobioną sprężynę ku przezmro po e któr pociągach-rzeźniach, opiłków ch zapa stają budzić politowanie, bo czosnkiem, metalu wypiera odór kiełbasy z nicy poa terkot sprężarki i wycie przetwor rykami imi orsk entk dzielnie panują nad stud wtedy nie właś i grzędowatym gdakaniem. To enmu ejme namiętny hejting ustępuje uprz ć do tego, tuzjazmowi: „To działa”. I jeśli doda nocy się w (bo ć wida że absolutnie nic nie oknie tym knię śpi), a świat kończy się na zam

135


ludzie i style

alne ał w kursie STCW dającym form zas ubiegłych wakacji wzięła udzi Podc o. arstw żegl jest Puto Kai Pasją redaktorki również skipperom. Zintegroe handlowej), wkrótce niezbędne floci we (np. za ynar mar y prac do uprawnienia niezbędne e, Podstawy Ochrony Indywidualne Techniki Ratunkow muje cztery kursy podstawowe: wany kurs bezpieczeństwa obej ólna. Kurs trzeba o Własne i Odpowiedzialność Wsp oc Medyczna oraz Bezpieczeństw Pom rna enta Elem j, owe ożar Przeciwp szansa na ciąg dalszy reportażu. odnawiać co pięć lat, jest zatem

Kaja Puto

Z

1

W stosowanym w łączności radiowej alfabecie fonetycznym ICAO: „I”, „D”, „E”.

anim zaczniesz przewracać tratwę, pomyśl chwilę – India, Delta, Echo!1 – zabełkotał tłuścioch w poliamidowym wdzianku i rzucił się biegiem w kierunku zardzewiałych drzwi do piwnicy. Wśród oczekujących w kolejce kursantów rozległ się przeciągły pomruk. Niby wszyscy kozaczą, ale na widok osmolonych postaci, które wyszły już z podziemi rzedną im miny.

wiczym – zaniepokoił się chłopiec o dzie   – O tym nie było gadane

ął było – na potwierdzenie tezy ścisn wąsiku – tego w procedurach nie mocniej swój zeszycik. e myślał, cioch się po prostu przejął. Moż   Bynajmniej, nie było. Tłuś szybciej, i z rol adł Wyp ak nie trwało. że jest w piosence. Długo to jedn kąd nie doni ś tajemny kod, ale kole niż myślałam. „IDE” – głosił jego czu tłusz zał, gotowy do walki z oponą doszedł. Stanął w rozkroku i ryc bo a zaklinowała mu się na głowie, na potylicy. Maska przeciwgazow ć jnoś kole była nie a już hełm. To chyb usiłował ją wcisnąć na założony ia. zdan ego sam r ochrony ppoż. był tego zgodna z procedurami. Instrukto   – Następny!

ę. Zabieekły. Rzuca butlą tlenową o podłog tura. awan ie uchn wyb m i drzwiami, zani ram ją i znikam za zardzewiałym

No to idę. A tłuścioch jest wści

ce scenografię radzieckiego filmu scien ⌦  Pomieszczenie przypomina ny iele widzę, wszędzie unosi się czar fiction. Tak przypuszczam, bo niew . szału do e mni dza owa na, która dopr dym i nie ma światła. Jest za to syre na A ka. tlów w jego kierunku. To świe Dostrzegam jakiś odblask i idę „IDŹ”. wycięty z folii samoprzylepnej: e świetlówce napis pieczołowici asce ika. Do tego odkrywam, że w m Chyba brakuje tu jakiegoś okoliczn nio Śred no. trud No . knąć śmiechem przeciwgazowej nie sposób pars aram Post y. ścian tlówkę i idę wzdłuż grywalny ten erpeg. Olewam świe ruo się! Wystarczyło zakręcić obst Udał się chociaż poskromić syrenę. mną wiem, o co w tym chodzi. Przede piałym nastawnikiem. Już chyba

gonzo 

41

tor przeszkód. o frajdę.   W sumie to nawet mam z teg w kanale, Czołgam się przez opony, nurkuję lokowaną z zab zę walc wspinam po drabince, ęte ze adni (zap furtką, wciskam czekpointy o, czego starości guziki w ścianie). Wszystk smaru, pyłu dotykam, jest metalowe, tłuste od turkocze tego Do . i porzuconego naskórka półnych i żad i śmierdzi. Żadnej elektroniki e o tym jak środków. No i dopóki myślę sobi lę ciepło o pociągu, czuję się bezpiecznie. Myś ewania ogrz h ętłac pokr o zero-jedynkowych otwosię dają i oknach, które, o ile w ogóle nawyz rzyć, nieuchronnie lądują w pozycji . O nocnych czonej przez wyrobioną sprężynę ku przezmro po e któr pociągach-rzeźniach, opiłków ch zapa stają budzić politowanie, bo czosnkiem, metalu wypiera odór kiełbasy z nicy poa terkot sprężarki i wycie przetwor rykami imi orsk entk dzielnie panują nad stud wtedy nie właś i grzędowatym gdakaniem. To enmu ejme namiętny hejting ustępuje uprz ć do tego, tuzjazmowi: „To działa”. I jeśli doda nocy się w (bo ć wida że absolutnie nic nie oknie tym knię śpi), a świat kończy się na zam

135


ludzie i style

ograniczoną „Pamiętaj, że gaśnica ma objętość”

ja się od zasikanego akwenu Siódma rano. Bałtyckie słońce odbi go zostaje, kiedy dociera do z ropą i sinicami i już niewiele z nie   drodze czyhają na nie firanki sali lekcyjnej, tym bardziej że po ochate wiechcie uschniętych w kolorze jajecznicy z proszku i ros ogromna emaliowana plansza roślin pokojowych. Na ścianie wisi wzywania pomocy. Przez przedstawiająca szesnaście sposobów aty uległa znaczącym przedługie lata taszczenia kaganka oświ łoniaki, flagi MKS pokryły się kształceniom. Armacie wyrosły a z płonącej beczki wychynęła fluorescencyjnymi swastykami, czać – niedarzonego estymą wąsata postać – jak można przypusz my się sennie na kulce gumy kapitana. Ja i moje krzesło kiwa zy poczerniałymi klepkami do żucia wciśniętej w szparę międ brze już znanym rytmie wyparkietowymi. Kiwamy się w do rek dłubiącego w uchu kolegi brzękiwanym przez srebrny zega m, że tylko mimikra może z ławki. Jestem tu już kilka dni i wie ursu mlaskania skórkami mnie uratować. Staję więc do konk m się wytworzyć w nosie jachleba z harcerskiej stołówki, stara ka i udaję, że krzesło pomyliło kiegoś zdatnego do wciągania smar towarzystwie to dość trudne mi się z siodłem. Mimikra w tym m tutaj jedyną dziewczyną. zadanie, zważywszy na to, że jeste

5788&type=3&theater? 926146&set=vb.115631

odrzutka jeszcze bardziej niż i to chyba skazuje mnie na los onować, wypychając siatkową brak jąder, które mogłabym eksp wajskie kwiaty (w te akurat podszewkę aloha bahama gaci w ha zasu), kiedy udaję, że krzesło przytomnie zaopatrzyłam się zawc stracili zainteresowanie moją pomyliło mi się z siodłem. Koledzy y od oczekiwanego, choć dalej, osobą, bo przyniosło efekt odwrotn kę po zajęciach – ja z nimi, chyba z nudów, pijemy razem wód orskich turystów, oni ze mną żeby nie plątać się w tłumie nadm tą czymkolwiek zainteresować. dla urozmaicenia. Ciężko ich zresz szkolenie, żeby pełnić swoją Przyszli tu, bo muszą odwalić to zną posługę za korony albo elektryczną, tragarską, hydraulic za przeproszeniem – złotówki. przynajmniej dolary, a nie za – mi, PKS-ami, sejczentami Przyjechali podmiejskimi żółciaka aw, żeby pobekać na zajęciach i golfami z Kaszub, Kociewia i Żuł iach praktycznych i porzygać teoretycznych, pokozaczyć na zajęc pocie. Ponoć znają się na rynku bądź poruchać na dyskotece w So co rusz dają wyraz, niestety, pracy – któremu to przekonaniu jedyna szansa, żeby opuścić werbalny – i wiedzą, że to dla nich yrowia, a potem wrócić tam swoje Pogorszewa, Rozłazina i Prz -em, sejczentem bądź golfem. czymś innym niż żółciakiem, PKS kontrakty, muszą wysiedzieć Zanim jednak podpiszą upragnione ławkach, postrzelać rakietami swoje w porysowanych finkami lub przynajmniej – co bardziej i poskakać do wody z burty statku stara się ją imitować. prawdopodobne – z wysokości, która w, beknięć i rechotań przerywa   Symfonię przeciągłych pomrukó niski, otłuszczony jegomość skrzypienie drzwi. Do sali wchodzi chtanej marynarce z pagow sztruksowych spodniach i wyświe puje w chyboczące się klepki nami. Rozgląda się po sali, potu nas nie zwraca uwagi. Splata parkietowe i składa meldunek. Na pięcie o dziewięćdziesiąt stopni. dłonie na lędźwiach i obraca się na

BONUS!

międzynarodową.

ł tu, żeby się czegoś nauczyć,   Nikt poza mną nie przyszed

114637 com/photo.php?v=10200 https://www.facebook.

kowatego błogostanu, który (bo zawieje), mamy już obraz pusz iu się z labiryntu metalowych usiłuję osiągnąć po wygramolen gam. Bo nagle dobiega mnie opon prosto na ryj. Ale nie osią i tlenowej i choć wiem, że przeraźliwy pisk ostrzegawczy butl minut i że przez pięćdziesiąt do jej końca zostało jeszcze kilka piwnicy ćwiczebnej, usłyszały lat istnienia tej, pożal się Boże, ch zawodów podwyższonego go tysiące adeptów najrozmaitszy czyha na mnie żadna kostucha, ryzyka, i że, last but not least, nie się w kabel reduktora i nie tracę puszkową orientację, zaplątuję chodzę i dokąd idę. Unoszę mam już bladego pojęcia, skąd przy icę ćwiczebną i jestem już się w przestrzeń, wysoko nad piwn jest to mapa Polski, wpadam tylko punktem na mapie, a że łać” – syczy sflaczały balon w popłoch. „To wcale nie musi dzia – grzmią kontury na mapie. entuzjazmu. „Nie musi być trwałe” resztka adrenaliny. I nagle „Nie musi być bezpieczne” – jęczy Otóż – na państwowym szkoprzypominam sobie, gdzie jestem. ą konwencją o wymaganiach leniu zgodnym z międzynarodow zy, wydawania świadectw oraz w zakresie wyszkolenia marynar dzę, tak to się właśnie napełnienia wacht (nic na to nie pora za, zardzewiała i chwiejąca zywa). Ale każda, choćby najmniejs że z niczym zgodna być nie się w posadach rurka sygnalizuje, z pewnością nie z konwencją musi. Z żadną konwencją. A już

I jedynym żeglarzem.

136

41

 gonzo


ludzie i style

– Lejtnant Marynarki Wojennej ZSRR – przedstawił się uprzej-

mie emaliowanej planszy, zapominając o nazwisku. Chłopiec o dziewiczym wąsiku zastrzygł uszami i nerwowo pogładził zeszycik. Ogólne poruszenie.   – Kurwa, rusek – syknął mi do ucha kolega z ławki i zastygł

z palcem w uchu.   Prelegent nabrał powietrza do płuc.   – To najsampierw parę słów o behape. Mam tu, co prawda to

prawda, listę zagadnień – wyciągnął z nesesera pożółkły plik dokumentów – ale trzeba wam wyjść z tego szkolenia z wiedzą defakto praktyczną – wprawnym ruchem zgniótł kartki w kulkę i cisnął ją w kąt. – Niegodne to i niesprawiedliwe, prawda, ale nikt was na kontrakcie o uprawnienia pytał nie będzie. Pójdziecie do ładowarek. Dźwigów. Taśmociągów. Prawo działa tam, gdzie istnieją instytucje gwarantujące jego przestrzeganie – dumny z siebie rozejrzał się wokół – co pozostaje warunkiem koniecznym upodmiotowienia marynarza w procesie pracy.   Kolejny obrót, tym razem w kierunku okna.   – Zresztą komu chciałoby się przestrzegać prawa pod banderą

Jamajki, he-he.   – He-he – zainteresował się kolega z ławki. Porucznik zgromił

go wzrokiem.   – Czasy się zmieniły. Nie odmówisz, kolego, kapitanowi, kiedy

wyda rozkaz – zesztywniał i obciągnął poły marynarki – bo wysiądziesz w pierwszym porcie i po kontrakcie. A co na to żona? Dzieci? – wlepił opuchnięte oczy w kolegę z ławki. – O tym zresztą będzie, prawda, na psychologii.   No i, niestety, było. Jak również instrukcja pisania listów do

dziewcząt.   – Statystyka braku realizacji zasady upodmiotowienia może

obejmować zagrożenie zdrowia i życia marynarza. To teraz pokażę wam, jak zlikwidować prawdopodobieństwo wystąpienia zagrożenia – wyjął z kieszeni kluczyk i otworzył szafę. W szafie znajdował się – a jakże – magnetowid.   Lejtnant wsunął do kieszeni kasetę i włączył telewizor.   – Wypadek to. Nieprzewidziane. Zdarzenie. Wywołujące. Śmierć,

chorobę. Lub inne straty – lektor starał się mówić dosadnie, zupełnie jakby przewidział, że jego głos skończy na szumiącym

cysterny, śmigłowce drugiej i trzeciej linii – wykonał łapą trzy zamaszyste ruchy – oraz samoloty dowodzenia. Ale was to nie dotyczy. Nikt was nie uratuje, prawda, więc, dobrze wam radzę, starajcie się niczego nie spierdolić – uderzył pięścią w leżący na stole neseser.   Staram się. A tak w ogóle to chyba nie chciałam tego wszystkie-

go usłyszeć. Nie lepiej było spać spokojnie w koi w przekonaniu, że dzielni, wykwalifikowani oficerowie na mostku w żadnym razie nie wjadą mi kontenerowcem w dupę? I że żaglówka ma pierwszeństwo przed dużymi?   – W niemieckich katalogach wysyłkowych oglądacie pneu-

matyczne pasy ratunkowe. Skaczesz, kolego, z esembli stejszyn master do wody – lejtnant wstał i zaprezentował prawidłową postawę do skoku – a pas się pompuje. Bzdura. Sensu strikte. Nikt ich nie kupi, bo nie są tanie i trzeba atestować. To zabawki dla wodniaków – spojrzał na mnie pogardliwie.   Przynajmniej już wiem, co chcę dostać na urodziny. Od razu

mniej się niepokoję. Kolega z ławki nie niepokoi się za to wcale. Chrapie na krześle z rozdziawioną gębą. Lejtnant wpada w szał i wygłasza kazanie. Wszyscy stoją na baczność.   – Skoro tak – grzmiał rozsierdzony porucznik – wyjmujemy

zeszyciki, a ja będę patrzał, czy piszecie. No to piszcie: wypadnięcie człowieka za burtę to ewakuacja niechciana, przecinek, nieplanowana, przecinek, kropka.   Rozglądam się po sali. Nikt, ale to nikt się nie śmieje. Wszyscy

grzecznie notują. Nawet mój kolega z ławki. Wpatruję się w jego zeszyt z zachwytem. Nigdy nie wymyśliłabym tylu sposobów zapisu słowa „ewakuacja”.   – Jak się można łatwo domyślić, są też ewakuacje chciane

i planowane – lejtnant wydał z siebie coś pomiędzy rechotem a mlaśnięciem. – To wszystko opisane jest w procedurach, więc nie będziemy zapisywać. Ale zapiszemy to, co najważniejsze i co w pamięci mieć trzeba, a nawet w sercu. Cztery Zasady Przeżycia. No to zapisaliśmy:

VHS-ie. Oprócz szumów słychać było discoidalny prototyp muzyki z windy. Na obrazie natomiast pojawiła się spycharka i jej odlany

 Jeden. Przed opuszczeniem statku należy się

z plastiku operator. Wjechał w głąb silosu i – hm – zasypało

ubrać.  Dwa. Przed opuszczeniem statku nie

go zboże. Po tragedii film przewinął się do tyłu i zatrzymał na

należy pić alkoholu.  Trzy. Po opuszczeniu statku

stopklatce przedstawiającej głowę operatora. Następnie głowa

powstrzymaj strach.  Cztery. Po opuszczeniu

przeniknęła w czerwoną planszę: „POWIEDZ STOP”. Całej tej

statku nie płyń za tonącym statkiem.

szopce towarzyszyło wycie syreny.   A później było ratownictwo. Kiedy wróciłam z fajki, lejtnant już

„Co można wyrzucić do morza? Ano, na przykład,

jazgotał. Skończył z łażeniem od okna do planszy, siedział przy

ropę. Ropą żywią się ropojady. Tylko nie mówcie mi

biurku i dramatycznie gestykulował.   – Motorówka SAR-u nie wypuści się w morze na więcej niż

sześćdziesiąt mil od brzegu – straszył. – Helikopter przeleci co

o tych ekologach”.

najwyżej dwieście. W ekstremalnych przypadkach wypuszcza się

gonzo 

41

137


ludzie i style

Angielski dla marynarzy Język marynarzy jest nieprzekładalny jakem poezja. Statek badawczy – surwink wezel, to nas raczej nie dotyczy. Reling to jest poręcza. I cannot see his limb – nie widzę jego członka.

 „Słownik przetłumaczyła pani Barbara, to kobieta, ale dobrze sobie z tym poradziła”.

   – Panna przedstawi procedurę użycia rakiety czerwonej spadochronowej – wymamrotał jakiś inny lejtnant. Ten z kolei w ogóle nie raczył się przedstawić. O umówionej godzinie pojawił się pod bosmanatem, pokazał palcem falochron i poszedł w jego stronę. Niech będzie więc lejtnant.   – Trzymam rakietę pionowo, w rękach wyciągniętych nad głową… – zaczynam.   – Trzymam jak.

– Co jest zabronione.   – Proszę?   – Używanie rakiety w innym celu niż dla wskazania niebezpieczeństwa jest zabronione – lejtnant uśmiechnął się kwaśno i podał mi plastikową tubkę. – Ma. Niech odpala.

–?   – Trzymam mocno – wycedził z satysfakcją.   – Aha. Trzymam mocno rakietę pionowo, w rękach wyciągniętych nad głową, zrywam zawleczkę, dociskam język spustowy do kadłuba, czekam na wybuch. Jeśli ten nie nastąpi przez piętnaście sekund…   – Co robi – znowu mi kutas przerwał.   – Hę?

Obracam tubkę w dłoni i mrużę oczy. Nie wiem, czy chce mnie sprawdzić (?!), czy mu się pojebało.   – To jest pochodnia, a nie rakieta – mówię z przekonaniem.   – Panna odpali.   Biorę zapalniczkę i podpalam lont. Flara bucha czerwonym ogniem, a jej rozżarzone cząstki spadają mi na buty. Trzymam ją (mocno) i nic się nie odzywam, pomna zwyczaju kozaczenia na zajęciach praktycznych. Po kilkudziesięciu sekundach pochodnia wypala się, ale coś nadal jest nie tak. Plastikowy uchwyt

– Co robi rakieta.   Dobrze, że tuż za mną stoi chłopiec z wąsikiem. Staje na palcach i szepcze mi do ucha prawidłową odpowiedź. Jakimś dziwnym trafem świetnie się rozumieją, on i ten drugi lejtnant.   – Rakieta wzlatuje na wysokość trzystu metrów, charakteryzuje się światłością trzydziestu tysięcy kandeli, widoczna jest z odległości piętnastu mil w dzień, trzydziestu w nocy – spieszę z wyjaśnieniem.

topi mi się w ręku. Lejtnant – całkiem zresztą przytomnie – uderza mnie z całej siły w nadgarstek. Flara wpada do akwenu z ropą i sinicami, płonie jeszcze przez moment i tonie.   – He-he-he, ho-ho – To, oczywiście, lejtnant.   Milczenie.   – No, chyba była przeterminowana – patrzy w bok i udaje, że fascynują go statki sunące torem wodnym w kierunku Portu Północnego. – A tak w ogóle – odwraca się do zdezorientowanych kursantów – Andrzej jestem.

Wszyscy razem, usta uśmiech, usta dzióbek, usta uśmiech: es, oł, es ⚓

138

41

 gonzo



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.