SpisB treści 1 FOlga Budzan Bo prawdziwej nie chciało mi się robić
48 FMichał Wiśniewski W stronę „głębokiego Lenistwa”. Przyczynek do Manifestu Uwznioślonego Próżniactwa
2 FSpis treści
52 FWiesławiec Deluxe Lenistwo
ha!art
—
p o s t d y s c y p l i n a r n y m a g a z y n o k u lt u r z e w s p ó łc z e s n e j
3 FRedakcja Młócka
56FKenneth Goldsmith Wysiłek pisania
4 FMaja Staśko Poradnik: Jak rozpoznać człowieka leniwego?
60 FJanek Balma Blues
6 FBarbara Brzezicka Toksyczny polski kult pracy
62 FMundek Koterba Jak pan Janas położył się pod niebem
9FAmelia Sarnowska Włączając OFF
66 FJakub Hospod Kluchy
11 FAldona Kopkiewicz Spacer i praca poety. Wokół przechadzek Roberta Walsera
69 FAntoni Mitręga Śląsk
16 FJakub Majmurek Otium dla każdego!
72 FMichał Małysa Pan Kotek na L4
22 FMaksymilian Nowak Praca was nie zbawi. Protestantyzm i śmierć hellenizmu
73 FMikołaj Spodaryk Alegorie cierpienia wykonane w pracy przy użyciu dostępnych pod ręką materiałów biurowych
28 FMaksymilian Wroniszewski Acedia. Od demona południa do prokrastynacji
74 FGrzegorz Bugaj Trzy leniwe kluseczki psychicznej panierki
34 FPrzemysław Witkowski „Przeciwko hultajom, cyganom i włóczęgom”
78 FYerzmyey O etosie pracy
42 FTomasz Jativa Paul Lafargue albo polityczność lenistwa
79 FBiogramy
46 FLynn Suh Prozaiczna oda do lenistwa
2
Młócka B
Jakub Baran, Adam Ladziński, Mikołaj Spodaryk Numer ten powstawał w bólach. Temat wydawał się wdzięczny, ale tylko teoretycznie.
Oczy czytelniczki przyzwyczaiły się przez lata do nieustannego migotania słów „kapitał”, „kapitalizm”, „kapitalistyczny” odmienianych w czasopismach kulturalnych we wszystkich przypadkach. Zauważmy jednak gwoli sprawiedliwości, że socjalizm popełnia ten sam grzech – wytężoną pracę i zatrudnienie całej ludności po prostu wielbi. Subotniki i stachanowcy, plany sześcioletnie i wielkie skoki naprzód, kanały na pustyni Kyzył-kum i trzy tony ryżu z hektara w Kambodży, Jak wykonałem 721% normy i „Prędzej, górniku, głębiej, górniku, / węgla pokłady rąb” itp. itd. Czyni tak ogromna większość podgatunków zarówno socjalizmu praktycznego, wprowadzanego w życie, jak i teoretycznego, idealnego, wyśnionego – a kult wysiłku widać już u Marksa (czy starego, czy młodego, a kto nie wierzy, niech poszuka fraz o „jednakim przymusie pracy dla wszystkich” i pracy jako „najważniejszej potrzebie życiowej” w Manifeście komunistycznym i w Krytyce programu gotajskiego). Może w komunizmie będzie inaczej, poczekamy. 3
p o s t d y s c y p l i n a r n y m a g a z y n o k u lt u r z e w s p ó łc z e s n e j
1
—
pewnego czajniczka, który – gdyby był leniem – nie powielałby tylu tez pierwszego wymienionego, tylko go przedrukował), a w późniejszych czasach ożywczo omawiali spektrum zbliżonych tematów André Gorz, Ivan Illich, Marshall Sahlins, Bob Black i Mark Slouka. Planowaliśmy zanalizować ich œuvres, zajrzeć w świat NEETs i Nesthocker, napisać o apatii i wyuczonej bezradności, słowem: stworzyć numer monograficzny godny „Literatury na Świecie”. Nie starczyło nam pracowitości. Nasze ambicje zostały ukrócone. Klasyków wspominanych w tekstach nie przedrukowywaliśmy – Lafargue jest łatwo dostępny w sieci (zachęcamy szczerze do lektury, zwłaszcza fragmentów prezentujących piękne wizje przyszłości, gdy robotnicy „będą spożywać soczyste, potężne befsztyki” i „wysuszać pełne szklanice nie ochrzczonego wina”), zaś z publikacją Russella ubiegł nas „Przekrój”. Mamy dla Państwa jednak pewną alternatywę: zbiór tekstów o przyjemnym próżnowaniu, rysy historyczne, uwagi z pozycji feministycznych, spojrzenie na religijny wymiar gnuśności, parę hejtów i radosnych narzekań na trud nasz codzienny, wiersze, wspomnienia oraz kilka słodko-gorzkich, jakby zamglonych opowiadań. Kończąc te żale: trud nasz skończony, czas wybrać żywot leniwca. Zachęcamy do lektury!
ha!art
Po dłuższym zastanowieniu się, podczas przerwy na kawkę, okazało się, że nie sposób uciec od tematu pracy. Wobec przeszło dwóch setek nadesłanych tekstów zaczęliśmy zresztą chodzić jak w kieracie. Podobny problem mieli autorzy nadsyłający teksty do numeru – najczęściej pisali o pracy, a o lenistwie jako wypoczynku, nabieraniu sił przed dalszą robotą, powielając tym samym kapitalistyczną logikę gospodarowania zasobami witalnymi. Zatrważający wydaje się fakt, że większa część prac nadesłanych na naszą pocztę dotyczyła intensywnego gazowania aż do momentu twardego resetu. Tych tekstów nie opublikowaliśmy. Warto jednak o nich wspomnieć: w późnokapitalistycznej1 rzeczywistości – gdzie ideałem funkcjonowania jest, jak diagnozował Jonathan Crary, gotowość do pracy 24/7 – jedyny moment wytchnienia stanowi choroba albo kac, kiedy to nasze ciało osiąga moment graniczny i nie jest już w stanie prawidłowo funkcjonować, domagając się odpoczynku. To oczywiście teza przejaskrawiona, niemniej obraz wiecznego przygniecenia pracą wyłonił się z większości esejów. Lenistwo pozostaje poza naszym horyzontem wy(ob)rażeń. Klasykami rozważań o rozleniwieniu, próżniactwie, bezczynności są Paul Lafargue (francuski działacz i pisarz socjalistyczny urodzony na Kubie, zięć Marksa) i Bertrand Russell (logik, noblista i pomysłodawca
Poradnik: Jak rozpoznać człowieka leniwego?
ha!art
—
p o s t d y s c y p l i n a r n y m a g a z y n o k u lt u r z e w s p ó łc z e s n e j
Maja Staśko Ponieważ ostatnimi czasy leniwi ludzie rozprzestrzeniają się w tempie wprost niewyobrażalnym, a w dodatku upodabniają się do Zwykłych, Pracowitych Ludzi, warto umieć ich rozpoznać, by wiedzieć, od kogo trzymać się z daleka. Oto poradnik Jak rozpoznać człowieka leniwego?, Człowiek leniwy nie kupuje luksusowych proktóry pozwoli ci szybko przejrzeć na oczy i nie za- duktów, bo jest zbyt leniwy, żeby ruszyć się po trudnić nieodpowiedniej osoby, nie wynająć miesz- nie z domu. kania przegrywowi i nie przejść na ulicy bez komenCzłowiek leniwy jest na darmowym stażu, bo tarza obok jakiegoś doszczętnego nieudacznika. Nie jest zbyt leniwy, żeby mu płacono za wykonaną dziękuj, wystarczy twoja ciężka praca! pracę. Człowiek leniwy nie ma własnego mieszkania Człowiek leniwy nie wstaje z kanapy. Zwłaszcza w centrum miasta, bo jest zbyt leniwy, by przeszu- przez sześć godzin w nocy, gdy śpi na kanapie kać oferty w sieci i znaleźć coś specjalnie dla siebie, u znajomych, bo nie ma kasy na wynajęcie pokoju. więc wciąż mieszka z rodzicami. Człowiek leniwy nie mówi o swoich probleCzłowiek leniwy nie nosi ubrań od Prady, bo jest mach głośno i publicznie, bo jest zbyt leniwy, zbyt leniwy, by orientować się w najnowszych mo- żeby przejść się do ogólnopolskiego programu dowych trendach. telewizyjnego i wyrazić swój sprzeciw. Człowiek leniwy nie ma pracy, bo jest zbyt leniwy, Człowiek leniwy nie ma stypendium naukowego, by przyjść na rozmowę kwalifikacyjną. bo jest zbyt leniwy, by poprosić rodziców o kasę na Człowiek leniwy zgadza się na seksistowskie studia i skupić się wyłącznie na studiowaniu. komentarze na uczelni, bo jest zbyt leniwy, by się Człowiek leniwy nie ma najnowszego modelu sprzeciwić i pozbawić dobrej oceny oraz szansy na iPhone’a za złotówkę, bo jest zbyt leniwy, by podstypendium naukowe. pisać umowę na trzyletni abonament za jedyne Człowiek leniwy ma depresję, bo jest zbyt le- 599 zł miesięcznie. niwy, by wziąć szczęście w swoje ręce. Człowiek leniwy jest na śmieciówce, bo jest Człowiek leniwy nie jest menedżerem, bo jest zbyt leniwy, żeby pogadać z szefem jak ludzie zbyt leniwy, by poprosić tatę o uruchomienie swo- i dostać normalny etat. ich kontaktów. Człowiek leniwy nie ma pieniędzy na aborcję za Człowiek leniwy pobiera 500+, bo jest zbyt granicą, bo jest zbyt leniwy, żeby mieć bogatego leniwy, żeby nim pogardzać. męża lub ojca. 4
p o s t d y s c y p l i n a r n y m a g a z y n o k u lt u r z e w s p ó łc z e s n e j
5
—
Człowiek leniwy nie poświęca dwóch godzin dziennie na czytanie, bo jest zbyt leniwy, żeby mieć bezwarunkowy dochód podstawowy i czas. Człowiek leniwy jest łysy, bo jest zbyt leniwy, żeby zastosować jeden prosty trik na długie i gęste włosy. Człowiek leniwy ma kota, bo jest zbyt leniwy, żeby wyprowadzać psa na spacer. Człowiek leniwy ma psa, bo jest zbyt leniwy, żeby mieć kota. Człowiek leniwy nie jeździ co roku na wakacje za granicę, bo jest zbyt leniwy, żeby się spakować. Człowiek leniwy nie atakuje osób o innym kolorze skóry, bo jest zbyt leniwy, żeby przypakować na siłce. Człowiek leniwy dostał posadę z parytetu, bo był zbyt leniwy, by urodzić się mężczyzną. Człowiek leniwy zgadza się na upokarzające stawki i warunki pracy, bo jest zbyt leniwy, by mieć godność i wybór. Człowiek leniwy… no jednak nie. Płać mi za pracę, traktuj z szacunkiem i odpierdol się od mojego ciała zamiast otulać się kołderką haseł, które pozwalają ci nie czuć się wyzyskującym, dyskryminującym i eksploatującym środowisko typkiem, tylko pracowitym człowiekiem sukcesu. Wykonaj trochę pracy i przebij się wreszcie przez biało-czerwony mit budowany wokół ciebie od 28 lat. My nie będziemy czekać, walczymy.
ha!art
Człowiek leniwy sprząta, gotuje i zajmuje się dziećmi, bo jest zbyt leniwy, żeby zadzwonić po sprzątaczkę, iść do restauracji i wynająć opiekunkę. Człowiek leniwy nie jeździ samochodem, bo jest zbyt leniwy, by przedkładać własną wygodę ponad dobro środowiska. Człowiek leniwy nie ma biblioteki pełnej książek, bo jest zbyt leniwy, żeby odziedziczyć ją po rodzicach. Człowiek leniwy nie ma domu, bo jest zbyt leniwy, żeby przykuć się do banku kredytem. Człowiek leniwy leży w szpitalu, bo jest zbyt leniwy, żeby samemu zoperować sobie i wysiłkiem woli zrosnąć kość w nodze. Człowiek leniwy pobiera emeryturę, bo jest zbyt leniwy, żeby umrzeć naturalnie, czyli w pracy. Człowiek leniwy nie ma prawa do emerytury, bo był zbyt leniwy, żeby urodzić się dwadzieścia lat wcześniej, gdy nie było umów śmieciowych. Człowiek leniwy pozwał szefa o mobbing, bo był zbyt leniwy, żeby w porę pokazać, że nie podoba mu się molestowanie w pracy. Człowiek leniwy nie je mięsa, bo jest zbyt leniwy, żeby wyprzeć z siebie świadomość, że to nieetyczne. Człowiek leniwy nie dostaje przyznanych alimentów, bo jest zbyt leniwy, żeby zadzwonić do byłego męża. Człowiek leniwy nie wygrywa miliona w totku, bo jest zbyt leniwy, żeby mieć szczęście.
Nie tyle konkretna, realna czy idealna potrzeba, a lenistwo właśnie wydaje się być „matką wynalazków”. Jako takie wymaga nie tylko dowartościowania, ale i właściwej rangi, którą winniśmy, przy okazji, nadawać również kłamstwu – dzięki pierwszemu mogliśmy dłużej posiedzieć na drzewie, wysługując się kimś innym, drugie do dziś pozwala nam naiwnie sądzić, że już z owego drzewa zeszliśmy. Jakby nie patrzeć, jedno wraz z drugim stanowią tym samym zarazem fundament, jak i owoc naszej cywilizacji. Bill Gates miał powiedzieć podobno, że do najcięższej pracy zatrudniłby osobę najbardziej leniwą – bo taki człowiek znajdzie sposób na najprostsze wykonanie zadania. Należałoby pogodzić się wreszcie z myślą, że lenistwo może przybrać
(i często faktycznie przybiera) formę rozwijającego treningu intelektualnego. Kształtując wyobraźnię oraz pobudzając zdolności strategiczne i manipulacyjne, wydało na świat największych przywódców i reformatorów; ludzi, którzy potrafili zadbać o to, aby innym zachciało się oczekiwać tego, czego sami chcieli i oczekiwali. Lenistwo tak czy inaczej da się bowiem sprowadzić do cierpliwego oczekiwania na to, by cudza aktywność umożliwiła i zalegitymizowała naszą własną bierność; bierność, którą zwykliśmy przedstawiać jako samą istotę lenistwa, jakby zapominając, że zaniechanie bywa najwyższą formą aktywności. 9
p o s t d y s c y p l i n a r n y m a g a z y n o k u lt u r z e w s p ó łc z e s n e j
W hołdzie życiowej zaradności pewnego człowieka, który czytając książkę na łóżku, zwykł ściągać skarpetki do połowy stopy; bo gdyby je ściągnąć całkowicie, trzeba by już wstać i coś z nimi zrobić – a tak i poleżeć jeszcze można, i w stópkę chłodniej.
—
Amelia Sarnowska
ha!art
Włączając OFF A
p o s t d y s c y p l i n a r n y m a g a z y n o k u lt u r z e w s p ó łc z e s n e j
— ha!art
Taki na przykład, ot, grzech zaniechania komunikacyjnego. Cztery nieodebrane połączenia. Cztery niedokonane gwałty; a każdy z nich mógłby niechybnie prowadzić do kolejnego, czy to o charakterze informacyjnym, czy konsultacyjnym. Bycie-w-kontakcie – rzecz święta. No bo jak to tak, komunikacja i konsumpcja w trybie 24/7, mode on i stand-by na całego, Messenger w służbie zielonej kropce, cała ta płynność nowoczesności, klawisze zamiast palców, a ty, człowieku, telefonu nie możesz odebrać? Ano nie mogę. Nawet jeśli mam czas i nic w danym momencie nie robię. Być może jestem w trakcie odnajdywania najprostszej drogi, choć jeszcze nie wiem dokąd. W nie tylko zatrważającej, ale i zaborczej ilości przypadków ludzie dzwonią jedynie z tej przyczyny, iż usilnie w danym momencie tego chcą i (co jeszcze bardziej podejrzane) mają w dodatku na to czas – miejmy wreszcie odwagę dojrzeć całą upierdliwość tej usilności i marnotrawstwo tego jakże efemerycznego bogactwa. To, że sięgasz po telefon, zazwyczaj z byle powodu, nie oznacza jeszcze, że ja mam czas i chęć w tej upierdliwości i w tym marnotrawstwie uczestniczyć. Oddzwonię, jeśli ową chęć i czas znajdę. Jeśli znajdę. Tak zwana „pilna sprawa”? Pisz. Pamiętam czasy, kiedy na telefon umawiano się o określonej porze, a rozmowę telefoniczną zaczynano od: „Czy masz teraz czas porozmawiać?”. Proszę mi wybaczyć, ale o ile brak refleksji nadawcy zakrawa w takich przypadkach na impertynencję, świadome lekceważenie w tej materii należałoby już nazwać czystym skurwysyństwem. Wreszcie, czy ktoś taki zastanowił się choć nad tym, czym w zasadzie zajmuje się w danej chwili moje nic, moje lenistwo czyste, nieuczestnictwo durno- i górnolotne, zwane inaczej próżniactwem?
Otóż próżniak, proszę państwa, niekoniecznie próżnuje. Próżniak wykonuje nierzadko pracę bardzo ciężką. Pracę wewnętrzną. Nawet jeśli nie wykonuje jej świadomie, a może – szczególnie wtedy. Próżniak ma możliwość wypełniania tej próżni, której pracuś sobie unika, wynajdując wciąż nowe obowiązki i zobowiązania tylko po to, by móc o niej nie myśleć. By żyć poza próżnią. Poza dobrem i złem. Poza próżniakiem i pracusiem. Tymczasem to leń zmienił tryb życia z koczowniczego na osiadły, doszedł na poziomie abstrakcyjnego myślenia do tabliczki mnożenia i doprowadził do narodzin rozmaitych instytucji, w tym małżeństwa. Dlatego zwiemy go dziś leniem patentowanym. Przez lata kategoryzował, ustalał i kombinował, jak wstawać, by wciąż leżeć. Lenistwo zrodziła czysta, pulsująca afirmacja, proszę państwa; owo niespieszne dążenie do wartości, która napawa się swym potencjałem, nie zniżając się do konieczności zabiegania o samą siebie. Jakkolwiek nie naginać lenistwa i jego synonimów, przeciągając subtelności peryferyjnych skojarzeń od acedii po ataraksję, nadal pozostaje ono w powszechnym rozumieniu przeciwieństwem pracy i pracowitości wartościowanej moralnie. Definiującemu je „niezajmowaniu się żadną pracą” towarzyszy nieodmiennie „nicnierobienie” i „marnowanie czasu”. A czas marnowany to czas, w który można i należy wtargnąć. Pytanie, czy nie należałoby wreszcie pójść z duchem czasu i postawić takiemu stanowi rzeczy modne w ostatnich czasach weto, włączając lenistwo w zasięg filozofii slow, a najlepiej od razu w jakieś wysublimowane i alternatywne OFF. Get off.
10
ha!art
— p o s t d y s c y p l i n a r n y m a g a z y n o k u lt u r z e w s p ó łc z e s n e j
Premiera wkrótce!
http://ha.art.pl/sklep/ U linia konceptualna
33
Paul Lafargue
ha!art
—
p o s t d y s c y p l i n a r n y m a g a z y n o k u lt u r z e w s p ó łc z e s n e j
albo polityczność lenistwa F Tomasz Jativa
Choć trudno wyobrazić sobie współczesny krajobraz intelektualny bez autora Kapitału, to teksty autorów należących do pierwszych pokoleń ruchu marksistowskiego, pozostawione na bibliotecznych półkach, porastają coraz grubszą warstwą kurzu. Część z tych autorów, jak na przykład Karol Kautsky albo Jerzy Plechanow, ma opinię „słusznie zapomnianych”. W decorum współczesnej teorii społecznej mieści się wiele, ale z pewnością nie naturalizm i ekonomiczny determinizm II Międzynarodówki. O innych po prostu się nie pamięta. Jednym z tych „na śmierć zapomnianych” wczesnych marksistów jest Paul Lafargue, urodzony na Kubie Kreol, zięć Marksa, uczestnik Komuny Paryskiej, autor pamfletu o urzekającym tytule Prawo do lenistwa1. Za-
rabiał na życie fotografią i pisaniem artykułów. Umarł z własnej ręki, wraz z żoną Laurą, w wieku 63 lat. Nie kierowała nimi rozpacz, ale chęć uniknięcia upokarzającej i odbierającej smak życia starości. Lafargue nie po to chwytał za pióro, aby opracowywać wysublimowane teorie. Jego wywody mogą się wydać uproszczone, czasem trochę żenujące, czasem trochę banalne. Uderza w nich jednak szeroka – choć raczej dyletancka – erudycja. W swoich tekstach Lafargue poruszał zagadnienia z zakresu
1
Paul Lafargue, Prawo do lenistwa, [w:] tegoż, Pisma wybrane, tłum. Irena Tarłowska, Izabela Bibrowska, Barbara Sieroszewska, t. 2, Warszawa: Książka i Wiedza, 1961. 42
Zob. Max Weber, Etyka protestancka i duch kapitalizmu, tłum. Dorota Lachowska, Warszawa: Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, 2015. 43
p o s t d y s c y p l i n a r n y m a g a z y n o k u lt u r z e w s p ó łc z e s n e j
2
—
wszczepione w grecki genotyp, podobno nieusuwalnie wpisane w metafizyczną esencję tego narodu. Analogiczna narracja uruchamia się przy okazji debat o jakichkolwiek świadczeniach socjalnych, jak chociażby w przypadku programu 500+. Apostołowie neoliberalizmu, powtarzający te same zaśniedziałe teorie od czasów Thatcher i Reagana, zawsze są gotowi pouczyć nieświadome społeczeństwo, że bogactwo bierze się z trudu jednostki, a ten, komu w warunkach wolnej konkurencji się nie powiodło, może obwiniać tylko swoje bezproduktywne, roszczeniowe nastawienie. Innymi słowy, biedni są sami sobie winni, bo są leniwi i nie ma powodu, żeby moralnie nienaganni, to znaczy pracowici, członkowie społeczeństwa mieli na „nierobów” łożyć. Apostołów zwyczajnie nie interesuje fakt, że to zazwyczaj najmniej uprzywilejowani ekonomicznie muszą pracować najciężej, bo dostępne są dla nich tylko wyczerpujące, mało płatne zawody. Podobnie zresztą jak fakt, że miejsce jednostki w strukturze społecznej wyznaczają obiektywne uwarunkowania, a nie jej osobista zaradność. Przyjrzyjmy się dokładniej krytyce pracy przedstawionej przez autora Prawa do lenistwa. Po pierwsze, jest ona według niego zwyczajnie niezdrowa, wyniszczająca fizycznie i umysłowo. W odniesieniu do dziewiętnastowiecznych fabryk takie twierdzenie wydaje się oczywiście banałem, ale i dzisiaj nie straciło na aktualności. Wykaz psychosomatycznych skutków wywoływanego nadmierną pracą stresu jest zbyt dobrze znany, żeby rozpisywać go tu po raz kolejny. Media raz po raz emocjonują się kolejnymi sprawami śmierci z przepracowania. W Japonii, w szczególności w odniesieniu do „białych kołnierzyków”, dla tego zjawiska ukuto specjalną nazwę – karoshi. Sprawy te zdają się tak angażować uwagę mediów nie dlatego, że są przypadkami wyjątków od reguł nowoczesnego modelu pracy, ale – wręcz przeciwnie – wyciągnięcia z tych reguł ostatecznych wniosków. Wciąż jednak mówimy tu o pracy odbywającej w warunkach cywilizacyjnego Zachodu.
ha!art
ekonomii, polityki, filozofii, etnografii, literaturoznawstwa, gramatyki historycznej, a nawet fizyki jądrowej. Był jednym z pierwszych, którzy dostrzegli potencjał materializmu historycznego jako narzędzia badań społecznych i kulturowych. Teza o związkach etosu pracowitości i kapitalizmu należy za sprawą Maxa Webera do klasyki socjologii. Jak wiadomo, zdaniem Webera to, że kalwinizm jednocześnie zalecał pracę jako cnotę i zabraniał korzystania z jej ziemskich owoców, istotnie przyczyniło się do przyspieszenia procesu, który Marks z kolei określał jako akumulację pierwotną2. Na niecałe dwadzieścia lat przed wydaniem Etyki protestanckiej i ducha kapitalizmu Paul Lafargue rozpoznawał jednak etos pracowitości jako narzędzie klasowej dominacji. Rozpoznanie to pozostaje aktualne również dziś. Ekonomiczna elita kapitalistycznego społeczeństwa nadal lubi przedstawiać siebie jako czempiona oddania zawodowym obowiązkom. Jednym z najbardziej ironicznych momentów jej opowieści jest ten, wedle którego najbardziej do powstania społecznego bogactwa przyczyniają się osoby zajmujące się głównie oddelegowywaniem zajęć na swoich pracowników. Kiedy zaś żądania ideologii pracowitości okazały się przekraczać ograniczenia ciała i psychiki, stało się to okazją dla stworzenia nowych zawodów. Czy mówców motywacyjnych wynajmuje się w innym celu, niż żeby wyprodukowali chęć do pracy, gdy ta wyraźnie jest już wyczerpana? Czy zadaniem trenerów „rozwoju osobistego” jest coś więcej niż wykorzenienie z najgłębszych pokładów dusz swoich klientów najcięższego z grzechów kapitalistycznej moralności – lenistwa? Ta sama ideologia, która zaleca codzienny znój jako lekarstwo na wszystkie bolączki, przedstawia leniuchowanie jako jednocześnie skutek i przyczynę wszelkiego zepsucia. Wyraźnie widoczne było to podczas niedawnych dyskusji na temat kryzysu gospodarczego w Grecji i możliwego bankructwa tego kraju. Według oficjalnej mitologii to nie globalne nierówności wpędziły Grecję w spiralę zadłużenia, ale lenistwo, rzekomo
p o s t d y s c y p l i n a r n y m a g a z y n o k u lt u r z e w s p ó łc z e s n e j
— ha!art
Społeczne skutki powszechnej pracowitości również nie przedstawiały się Lafargue’owi zachęcająco. Nadmiar pracy prowadzi do nadmiaru jej produktów, w czym autor Prawa do lenistwa upatrywał materialny warunek nowoczesnego konsumpcjonizmu. Z jego perspektywy urzeczowiona egzystencja w rytmie nieustannej konsumpcji dotyka tylko przedstawicieli mieszczaństwa, podczas gdy robotnicy są z niej z zasady wyłączeni. Z jednej strony wyłączenie to miało dla niego przyczyny klasowe – proletariusz zasadniczo jest wyobcowany wobec produktu swojej pracy, z drugiej – ideologiczne: rewersem nakazu pracowitości jest wstrzemięźliwość, zakaz cieszenia się owocami własnego wysiłku. Rozpoznaniem bardziej na czasie byłoby jednak stwierdzenie, że w epoce późnego kapitalizmu powszechny konsumpcjonizm stał się jednym z narzędzi kontroli. W optyce oficjalnej ideologii czas poświęcony zawodowym obowiązkom miałby być rekompensowany nie tylko płacą, lecz także zwiększonym dostępem do znajdujących się na rynku towarów. W istocie jednak absurdalnie zintensyfikowana praca prowadzi do absurdalnie zintensyfikowanego odpoczynku. Zachłanność, z jaką współczesny konsument spędza swój czas wolny, jest negatywem zachłanności, z jaką jego pracodawca domaga się kolejnych nadgodzin. Wypływa z tego znaczący wniosek: odpoczynek, jaki gwarantowałoby prawo do lenistwa, bynajmniej nie musiałby ograniczać się do karnawału nieustannej konsumpcji. W „ustroju lenistwa”3, jak Lafargue określał swoją utopię, zanikłyby obiektywne przesłanki konsumpcjonizmu. Według autora Prawa do lenistwa wymuszane przez kapitalistyczną ideologię nadmierne oddawanie się pracy jest niezgodne z ekonomiczną racjonalnością. Nie chodzi tylko o to, że osoba przepracowana jest mniej produktywna od wypoczętej. Wedle klasycznej marksistowskiej perspektywy kapitalizm wykazuje immanentną tendencję do nadprodukcji, która prowadzi do zapełniania się rynku, a w efekcie – do kryzysu ekonomicznego. Ideologiczne uwznioślenie harówki może tendencję tę tylko wzmocnić. Dla Lafargue’a kolonialne 3
wojny prowadzone przez nowożytną i nowoczesną Europę miały na celu stworzenie nowych rynków zbytu dla nadmiernie produkowanych towarów. Z tego punktu widzenia społeczne ograniczenie czasu pracy byłoby równoznaczne z wyeliminowaniem ekonomicznych przesłanek imperializmu. Lektura tego manifestu pozwala – w bardzo współczesnym sensie tego słowa – zantropologizować opozycyjną parę pojęć praca–odpoczynek. Zobaczyć, że to, czy zaliczamy daną czynność do jednego bądź drugiego obszaru, stanowi produkt warunków społecznych, w których żyjemy. Nie jest to oczywiście dowolna gra, jej reguły w znacznym stopniu podlegają wpływowi tego, jakie siły wytwórcze są dostępne. Nawet jeżeli uznamy, że Lafargue wpływ ten przecenia, to faktem pozostaje, że to dopiero nowoczesny model pracy w fabryce wytworzył dla znacznej części społeczeństwa czas, który zaczyna się dopiero po wyrobieniu dniówki, czas wolny. Oczywistym efektem wprowadzenia maszyn do procesu produkcji jest zwiększenie jego wydajności, a to powinno oznaczać, że mniej czasu musimy poświęcać na zapewnienie sobie środków od życia, a więcej na to, na co mamy ochotę. Dlaczego niekoniecznie tak się dzieje? No cóż, tak działa wolny rynek. Nieodłączny od kapitalistycznej gospodarki nakaz multiplikacji zysku oznacza, że zastosowanie maszyn nie prowadzi do skrócenia czasu pracy, ale paradoksalnie do jego coraz intensywniejszego wyzyskania. Proces automatyzacji pracy nie zakończył się wraz z dziewiętnastowieczną industrializacją. Współczesne dyskusje o dochodzie podstawowym czy obywatelskim, który miałby część społeczeństwa zwyczajnie zwalniać z „obowiązku pracy” albo przynajmniej obowiązek ten łagodzić, czy też o robotach, które mają wkrótce część z nas „wyeliminować” z rynku pracy, nie są niczym innym, jak jego wynikiem. Z tej perspektywy Lafargue okazuje się nam o wiele bliższy, niż mogłoby się to na pierwszy rzut oka wydawać. W tym kontekście ujawnia się polityczny wymiar lenistwa. To, co zostało wytworzone w toku sponta-
Paul Lafargue, Prawo do lenistwa, dz. cyt., s. 41. 44
45
p o s t d y s c y p l i n a r n y m a g a z y n o k u lt u r z e w s p ó łc z e s n e j
Tamże, s. 44.
—
4
pisał, miało stać się natomiast możliwe dzięki nowoczesnym maszynom, które zapewniając nam niezbędne środki do życia, staną się narzędziami produkcji czasu wolnego. Prawo do lenistwa to nie tylko możliwość beztroskiego bimbania, choć jest to najprostszy z luksusów i życie bez niego wydawałoby się zapewne dziwnie puste. Większości z nas obowiązki zawodowe odbierają możliwość bycia z bliskimi, twórczego rozwoju, zwyczajnego decydowania o swoim czasie. Lafargue przypomina, że sensem postępu technologicznego jest to, żebyśmy mogli pracować mniej, a jednocześnie wygodniej i wydajniej. Choć brzmi to paradoksalnie, powinniśmy walczyć o nasze prawo do lenistwa. Zakończmy cytatem z omawianego autora. Dla dzisiejszego ucha jego słowa brzmieć mogą pompatycznie, a przez to staroświecko, tak jakby nie pasowały do melodii współczesnych zdarzeń. Jednak to tylko zewnętrzne pozory. „Gdy klasa robotnicza wyrwie ze swego serca namiętność do pracy i powstanie w całej swej potędze, to nie po to, aby ogłosić Prawa człowieka, które są w rzeczywistości prawami eksploatacji kapitalistycznej, nie po to, by ogłosić Prawo do pracy, będące w rzeczywistości prawem do nędzy, lecz po to, by ukuć żelazne prawo, zakazujące ludziom pracować dłużej niż trzy godziny na dobę. I wtedy stara ziemia zadrży z radości i poczuje budzące się w niej nowe życie…”4.
ha!art
nicznych procesów społecznych, może podlegać politycznym negocjacjom. Dotyczy to również granicy pomiędzy pracą a odpoczynkiem, między czynnościami, których podejmujemy się tylko po to, by zapewnić sobie środki do życia, a czynnościami, których podejmujemy się z mniej lub bardziej spontanicznej ochoty. Samo lenistwo, odmowa wzięcia udziału w procesie pracy, okazuje się taktyką oporu. W obrońcach oficjalnego porządku propozycje Lafargue’a wzbudzić mogą lęk przed powszechnym nieróbstwem, więcej nawet, przed załamaniem się cywilizacji w wyniku ogólnego zaniechania jakichkolwiek produktywnych czynności. Jednak z perspektywy zięcia Marksa dopiero człowiek leżący do góry brzuchem staje się naprawdę twórczy. Nie bez powodu Kartezjusz twierdził, że najlepiej filozofuje mu się w pozycji horyzontalnej. Dla Lafargue’a czymś niezmiernie szlachetnym był wstręt, jakim starożytni Grecy i Rzymianie darzyli pracę zarobkową. Uważał, że osiągnięcia kultury klasycznej, filozofie Platona i Arystotelesa, rzeźby Fidiasza, tragedie Sofoklesa mogły powstać tylko dlatego, że obywatelom ateńskim czas, w którym akurat nie toczyli wojny, upływał na ćwiczeniach fizycznych i sporach na agorze, na nauce i na twórczości artystycznej, słowem na odpoczynku. Lafargue oczywiście miał świadomość, że wczasy starożytnych były możliwe tylko dzięki instytucji niewolnictwa. Nowoczesne lenistwo, o którym
ha!art
—
p o s t d y s c y p l i n a r n y m a g a z y n o k u lt u r z e w s p ó łc z e s n e j
Lenistwo F Wiesławiec Deluxe
Co to jest w ogóle za kategoria? Kto kurwa niby jest leniwy? Ja? Ty? Baba na mięsnym w Lewiatanie na dziewiątej godzinie zmiany? Żeby dowiedzieć się, co w ogóle ten termin znaczy, trzeba rozdzielić dwa typy definicji tego pojęcia. Pierwszy to definicja słownikowa. Definicja słownikowa odpowiada na pytanie: „Jak mam oficjalnie rozumieć dane słowo?”. Drugi to definicja operacyjna. Definicja operacyjna odpowiada na pytanie: „W jakich okolicznościach ktoś jest przez kogoś nazywanym leniwym, a wszyscy wokół potakują i kiwają głowami?”. Lenistwo to jeden z siedmiu grzechów głównych tradycji judeochrześcijańskiej. Przykazanie „Nie popadaj w stupor” daje się dobrze wyjaśnić na gruncie antropologii materialistycznej. Pasterskie plemię żyjące tysiąc lat p.n.e. na Synaju nie może ciągać za sobą obiboków, dałnów, gnuśnych cieci i innych imbecyli, ponieważ jak ktokolwiek będzie się lenił, to grupa będzie miała do podziału mniej mięsa i mleka. Dlatego, jak zauważył Althusser, skoro stawianie za każdym z osobna policjanta do pilnowania jest nieekonomiczne, trzeba konieczność popierdalania na nadwyżki do nierównego rozdziału jakoś uzasadnić, najlepiej w formie religijnego credo. Nie leń się, bo synajski bożek wulkanów,
nasz plemienny baal Jah, cię widzi, czaisz? Jest to preskrypcja z mniej więcej tego samego poziomu, co: „Nie zjadaj kału z gościńca, nawet jak jesteś bardzo głodny, bo kał jest niekoszerny”. Nie trzeba temu pastewnemu troglodycie wyjaśniać, że jak zeżre kał kozy, to czeka go nieprzyjemne zatrucie pokarmowe. Nie trzeba uzasadniać, że jak podcierasz się i walisz niemytego konia jedną ręką, to mięso rytualnie musisz kroić i piec drugą. Jakby mu tłumaczyć tysiąc razy, to i tak, jak znam życie, z przekory, za tysiąc pierwszym razem, by najpierw wytarł tą ręką własne kupsko, a potem wrzucił, jak nikt nie widzi, tą samą ręką kawałek mięcha na talerz i wszyscy by się pochorowali. Kapłani nie mają zaufania do takich imbecyli. Wiedzą, że trzeba nastraszyć, bo inaczej połowa plemienia będzie próbowała codziennie włożyć sobie głowę do dupy zamiast pobożnie doić owcę i strzelać z łuku do perliczek. Jah patrzy. Które dziecko jest nazywane w szkole leniem? Gdy miałem sześć lat, zostałem wysłany do Państwowej 52
p o s t d y s c y p l i n a r n y m a g a z y n o k u lt u r z e w s p ó łc z e s n e j
53
—
glebowali piątoklasistów na korytarzu, zaciągając ich do kibla na drugim piętrze w łączniku i robili im prawo jazdy, wszyscy się non stop tłukli. Kiblujący w siódmej klasie przez lata Pelaś, który później został członkiem gangu młotkarzy napadającego na jubilerów w Niemczech Zachodnich i został tam osadzony w więzieniu, kazał Dżaroszowi grać na udawanej gitarze albo sprzeda mu liścia. Kiblujący w naszej klasie kolesław z podwórka na Gierczak, niejaki Twardy, którego poznałem jeszcze na pożegnanie Szkoły Muzycznej, grając u Konia w Mortal Kombat 2 na 486 SX/33 z 4 MB RAM, ale jeszcze przez zakupem przez Konia (mianownik: Konio) Sound Blastera Pro, klepał się czasem z synem krawcowej z tego samego osiedla, Sałamajem (nazwisko typa). Do jebiącej potwornie potem i brudem szatni na wuefie przychodzili kolesie z siódmej klasy, jak ty byłeś w szóstej, i patrzyli, czy dygłeś, bo jak dygłeś, to należała się muka itd. Twardy był spoko kolesiem. Pod koniec siódmej klasy doradził mi, Rychowi i Sędłakowi, gdzie należy pójść, żeby nam sprzedali piwo. Mianowicie, jeśli chcemy browara, to BROK-i Sambory i Martiny sprzedają w butelce w drewnianej budzie To i Owo Dla Wszystkich na Robotniczej. Kupiliśmy tam zatem po dwa Sambory. Było wyśmienicie, nie pamiętam, czy kogoś tak zbombiło, że się wyrzygał. Obecnie Pelaś, Twardy, Dżarosz i Sałamaj mają wszyscy po dwójce dzieci, żony ze strukturalnym oparzeniem słonecznym od solarium i pozują do zdjęć na fejsa, siedząc przy stołach w domach weselnych na tle łososiowych kotar i kolorowych balonów. Na tym tle ważne jest zaznaczenie, kogo i w jakich okolicznościach określa się jako leniwego. Przykład: szósta klasa, lekcja języka polskiego. Dwa polskie z rzędu. Otrzymujemy zadanie: ułożyć wiersz. W klasie jest ziomek o ksywie Duży. Duży zawdzięcza przezwisko temu, że jest duży. Wszyscy jebią z Dużego, że jego matka jest krawcową albo sprzątaczką albo pracuje w maglu na bloku, a może jest strukturalnie bezrobotna. Są różne wersje w obiegu. Cechą charakterystyczną Dużego jest to, że nie ma pieniędzy i jego rodzina też nie ma pieniędzy. W związku z tym Duży chodzi w wiejskich ubraniach, a nie w popularnych w roku 1997 spodniach LEVIS i bluzach BIG STAR.
ha!art
Szkoły Muzycznej I Stopnia imienia Grażyny Bacewicz, do klasy fortepianu. Celem było zmuszenie mnie, żebym w wieku sześciu lat, zamiast od godziny trzynastej mieć wolne i: chodzić na podwórko, bawić się z dziećmi w chowanego i zbijaka, czytać książki, oglądać filmy, grać na Amidze (której nie miałem), robić zajebiste rzeczy z klocków Lego, bawić się z psem itd., przez trzy godziny dziennie siedział przy pianinie i powtarzał próby zagrania gamy kombinowanej cis-moll przez cztery oktawy i doskonalił wykonanie Sonatiny opus 17 Händla z 1712 roku. Wiadomo, że to dobrze robi dziecku na baniak. Trzy godziny dziennie to idealna dawka zajęć popołudniowych w postaci przymusowego siedzenia przy pianinie dla sześcioletniego dziecka. Bardzo to dziecku potrzebne i świetnie to na dziecko wpływa. Kiedy dziecko wymięka i spierdala od pianina marki Weinbach bawić się klockami Lego, dostaje lekkiego strzała od kochającej matki z borderlajnem w postaci komendy „Do grania! Natychmiast, do grania!”. Dziecko i tak się wykręca, bo umie symulować, przecież nie jest takie głupie, ma już sześć lat w końcu, co kończy się tym, że na następnych lekcjach instrumentu wiodącego dostaje od pani wpisy czerwonym długopisem do zeszyciku o treści „AIS-MOLL KOMBINOWANA PRZEZ CZTERY OKTAWY NA NASTĘPNY WTOREK PŁYNNIE!!! Z TRÓJDŹWIĘKAMI I PASAŻAMI!!!”, albo „VIVACE OPUS 8me NA CZWARTEK W CAŁOŚCI Z PAMIĘCI ALLEGRETTO!!!”, po czym jest nazywane leniem i gamoniem. Jestem bardzo wdzięczny rodzicom za cztery lata szkoły muzycznej w tej postaci, bo nauczyło mnie to, że jak sam czegoś nie załatwisz, to cie zajebią, a i tak nikt nic nie zauważy. W wieku dziesięciu lat zgłosiłem się do pedagoga szkolnego, żądając przeniesienia do zwyczajnej szkoły podstawowej, powołując się na to, że jestem zmuszany do gry na instrumencie, którego nie lubię i który mnie nie interesuje. Pianino do dziś stoi w domu moich rodziców, nie pozwolę go sprzedać. W Szkole Podstawowej numer 16 imienia Polskich Nauczycieli Tajnego Nauczania było dużo grubiej niż w muzycznej. Chodziły tam dresy z osiedla, dzieci z patorodzin, kolesie z ósmej klasy, kiblujący od dwóch lat,
p o s t d y s c y p l i n a r n y m a g a z y n o k u lt u r z e w s p ó łc z e s n e j
— ha!art
Dodatkowo Dużemu strasznie jebią stopy, bo ma tanie buty z plastikowej ceraty a nie kozackie buty FORERUN (mianownik: Foreruny) z air systemem, z których potem można wyciąć piłeczkę kauczukową, ani LA GEAR z lampkami, które świecą, jak stawiasz piętę na ziemi, i do tego Duży nie zmienia za często skarpet. W jego domu panują ekonomicznie uwarunkowane odmienne standardy higieniczne. Wszyscy więc mają podczas pierwszej czterdziestopięciominutowej lekcji, ułożyć wiersz, a podczas drugiej czterdziestopięciominutowej lekcji będziemy te wiersze odczytywać i będą nam za te wiersze wystawiane oceny. Im ktoś ułoży lepszy wiersz, tym lepszą dostanie ocenę. Ja, przyuczony już sonatinami i gamami kombinowanymi przez cztery oktawy, popierdalam na maksa przez pierwsze trzydzieści minut, żeby jak najszybciej ułożyć jak najdłuższy i najlepszy wiersz. Po trzydziestu minutach triumfalnie kończę, prostuję się w ławce i powoli wychodzę z wytresowanego transu zadania, rozglądając się z satysfakcją na kolesi i kolesiówy, którzy jeszcze piszą swoje wiersze. Prawie wszyscy w klasie coś jeszcze piszą, poza Dużym, który siedzi ławkę za mną i jak zwykle jebią mu w chuj stopy. Duży spędził ostatnie trzydzieści minut, sapiąc, drapiąc się po głowie, gryząc długopis, rozglądając się we wszystkich kierunkach. Na następnej lekcji wszyscy po kolei czytają swoje wiersze. Duży też czyta: „Wiersz to wiersz, wie to świerszcz”. Koniec. Wszyscy jebią totalnie z Dużego, kitrają Dużego, uderzając palec drugi (wskazujący) o złączony trzeci (środkowy) i pierwszy (kciuk). Taki właśnie to wiersz Duży ułożył i zostaje za to nazwany leniem, a pani od polskiego próbuje rozmawiać o tym z jego matką z magla na wywiadówce. Na pewno, cokolwiek pani od polskiego powiedziała matce Dużego, niewiele to zmieniło, bo już w drugiej liceum spotkałem Dużego stojącego na ochronie w supermarkecie. Duży był jedną z najmilszych osób w klasie. Ostatnio, będąc w rodzinnym mieście, pożyczyłem od matki rower i pojechałem na Robotniczą sprawdzić, czy dalej stoi drewniana buda To i Owo Dla Wszystkich. Stoi, ale jest już nieczynna.
Kiedy jesteś dorosły, już raczej nie możesz być leniwy. Na pewno nie w miejscu niewolniczego podłączenia do reprodukcji maszyny społecznej, nazywanym zwyczajowo pracą. Lenistwo staje się sprawą czysto prywatną. Możesz być leniwy i nie wynieść śmieci przez sześć dni, aż zaczną cuchnąć. Moje ulubione połączenie to sytuacja, w której śmieci nie są od kilku dni wyniesione i jednocześnie zamknięte są w mieszkaniu wszystkie okna, bo już zrobiło się chłodno i musisz zdecydować: otwarte okno czy odkręcony kaloryfer. Wybierasz kaloryfer i podgrzewasz w ten sposób worek gnijących odpadków organicznych w zamkniętym obiegu mieszkania. Możesz być też tak leniwy, że nie odwracasz leżącego na panelach podłogowych materaca przez cztery miesiące, a potem, po jego odwróceniu, orientujesz się, że cała dolna strona materaca pokryta jest gigantyczną plamą pleśni. Byłeś zbyt leniwy, żeby skumać, że panele to nie parkiet ze szlachetnego, nieco higroskopijnego drewna, w którym są szczeliny i niewielkie bruzdy, umożliwiające w minimalnym choćby stopniu dostęp powietrza pod materac, tylko plastikowa, płaska, hermetyczna powierzchnia, na której bruzdy i faktura drewna są tylko narysowane przez producenta. Jednocześnie jesteś zbyt leniwy, żeby pojechać do Ikei po najtańszą ramę łóżka, bo to: a) zbędny wydatek, b) ta najtańsza i tak się zawsze rozpierdala i te szczebelki nigdy nie są równo, a potem, jak się przesuną, to zaczynają wpadać pod łóżko i średnio dwa razy na noc słyszysz odgłos tąpnięcia i zapadasz się dupą w stronę podłogi – konstruktora tego gówna powinni zastrzelić, c) no tę najtańszą ramę ze spodem ze szczebelków to jeszcze weźmiesz pod pachę i do autobusu z przesiadką na tramwaj, ale tę sensowną, litą, która się co drugą noc nie rozpierdala, to już trzeba przewieźć samochodem, a kto to będzie woził? No przecież nie ty, bo byłeś zbyt leniwy, żeby iść do ośrodka ruchu drogowego i zapisać się po raz piąty na egzamin na prawo jazdy po czterech niezdanych, bo stwierdziłeś, że pierdolisz tą stresującą, upokarzającą procedurę przebiegającą w mało dystynktywnej atmosferze i niech cię pocałują w dupę, nie potrzebujesz żadnego prawa jazdy – kolej przecież świetnie w naszym kraju funkcjonuje. Opcję z transpor54
p o s t d y s c y p l i n a r n y m a g a z y n o k u lt u r z e w s p ó łc z e s n e j
55
—
w teczce i pisanie codziennie uświadamiasz sobie, że przecież hajs i tak wchodzi i chuja ci zrobią, więc zamiast chodzić z laptopem w teczce jak do biura, kupujesz duży worek zioła i zaczynasz jarać zioło codziennie na balkonie na zachodnim Kreuzbergu, a potem wychodzisz na rower i jeździsz zjarany wiele godzin po mieście w kółko. To na Wannsee, to na Marzahn. I tu, i tu jest ciekawiej niż w bibliotece przed komputerem, a nic nie musieć, jeszcze przez chwilę nic nie musieć w wieku trzydziestu lat jest bezcenne, nie można się temu oprzeć. Wszyscy wokół popierdalają jak chomiki do pracy i z pracy, a ty sobie po prostu idziesz zjarany na rower. To najlepsze połączenie. Zjarać się, a potem iść na rower. Niejedna świetlana kariera z pewnością przez to połączenie upadła. Możliwe, że następnego okresu, kiedy będziesz mógł sobie po prostu być, nie dożyjesz.
ha!art
tem IKEA wyłączasz z powodu chytrości i usztywnień poznawczych. Rama łóżka lita to minimum pięć stów, transport IKEA kolejna stówa, kto za to zapłaci? No na pewno nie ty ze swoich browarów. Zamiast ramy łóżka kupujesz zatem ACE za 8,99,– i pierzesz pokrowiec materaca na 90 stopni, obiecując sobie, że od teraz będziesz odwracać materac na drugą stronę co tydzień. Oszczędzasz w ten sposób jakieś 591 złotych. Możesz być także tak leniwy, że od siedmiu lat nie potrafisz oddać napisanego do połowy doktoratu i czekasz w najlepsze na zderzenie ze ścianą w postaci decyzji o zamknięciu przewodu z powodu niezłożenia pracy w terminie czterech lat od jego wszczęcia. Możesz być też tak leniwy, że gdy dostajesz roczne stypendium na ASP w Berlinie na dokończenie tego doktoratu, zamiast siedzieć na dupie i pisać, bo chodzi przecież o twoją przyszłość i twój zasrany interes, po dwóch miesiącach pełnej napinki na chodzenie do biblioteki z laptopem
Premiera: styczeń 2018
ha!art
— p o s t d y s c y p l i n a r n y m a g a z y n o k u lt u r z e w s p ó łc z e s n e j
Autorem tej książki jest miasto, a konkretnie Kraków w sezonie grzewczym 2016/2017. Mówi ona o zabrudzeniu języka, analogicznym do zanieczyszczenia powietrza, które występuje w Krakowie od października do marca. Producentami tekstów są zarówno nowi mieszkańcy miasta (studenci i studentki pierwszego roku), osoby żyjące w Krakowie od pokoleń, jak i postaci z awangardowego środowiska artystycznego. Poszczególne partie książki powstały w wyniku zastosowania różnych technik pisarskich, w tym uwzględniających zbiorowego nadawcę. Obejmują one: ankiety przeprowadzone wśród losowo wybranych użytkowników telefonów stacjonarnych,
zapisy sesji obserwowania smogu (tzw. smogwatching), niezapowiedzianą klasówkę w krakowskiej uczelni, smogowe śledztwo przeprowadzone w mediach społecznościowych i transkrypcje pogody. Nie ulega wątpliwości, że sezon grzewczy 2016/2017 był jednym z najczarniejszych momentów w historii Krakowa (przekraczane wielokrotnie normy stężenia pyłów, media bijące na alarm, bezczynność władz), choć tak naprawdę niewiele różnił się od innych zim w ostatnich latach. Sezon grzewczy jest kroniką tego zapylonego czasu, która pokazuje, że nawet coś tak ulotnego jak powietrze może być ważnym czynnikiem życia społecznego. 77
Biogramy
p o s t d y s c y p l i n a r n y m a g a z y n o k u lt u r z e w s p ó łc z e s n e j
79
—
zuje można. W październiku kupił swój pierwszy dres i się zakochał. Kocha też Mamę. Barbara Brzezicka – romanistka, filozofka, tłumaczka i nauczycielka na Uniwersytecie Gdańskim. Naukowo zajmuje się przede wszystkim tłumaczeniami filozofii. W wolnych chwilach angażuje się społecznie i politycznie albo nadrabia zaległości czytelnicze. Maksymilian Nowak – chwilowo mieszkaniec wrogiego lenistwu europejskiego mocarstwa. Planuje przeprowadzkę do Attyki. Maksymilian Wroniszewski – absolwent gdańskiej polonistyki, doktorant Filologicznych Studiów Doktoranckich na UG; publikował m.in. w: „Didaskaliach”, „Obiegu”, „Arteriach”, „Toposie”, „Fragile”, „Fabulariach”, „Artluku”, „Blizie” oraz w książkach zbiorowych. Współredaktor katalogów Grzegorz Klaman. Polonia (z Klaudią Renusch, 2016) i Kino według Marii Janion (z Pawłem Bilińskim, 2016). Pisze o literaturze, sztuce i teatrze. Przemysław Witkowski – ur. 1982, dziennikarz, poeta, doktor nauk politycznych. Studiował stosunki międzynarodowe i kulturoznawstwo; członek zespołów „Le Monde diplomatique” i „Krytyki Politycznej”. Wykładowca w Instytucie Dziennikarstwa UWr i Collegium Civitas. Wydał wiersze w książkach Lekkie czasy ciężkich chorób (2009), Preparaty (2010) i Taniec i akwizycja (2017) oraz eseje w tomie Chwała supermanom. Ideologia a popkultura (2017). Jego poezje tłumaczono na angielski, czeski, francuski, słowacki, serbski, ukraiński i węgierski. Tomasz Jativa – ur. 1992, student filozofii i kulturoznawstwa w ramach Kolegium MISH UW. Publikował na łamach „Bez dogmatu” i „Glissando”. Niebawem ukaże się jego książka Humanizm socjalistyczny czy ekonomiczna predestynacja: Marks, Engels, Plechanow. Wiesławiec Deluxe – wytwórca obrazków paintowych. Kenneth Goldsmith – czołowy amerykański pisarz konceptualny, poeta, przez wielu uważany za skandalistę. Krytyk literacki, współzałożyciel serwisu UbuWeb
ha!art
Maja Staśko – krytyczka literacka, doktorantka interdyscyplinarnych studiów w Instytucie Filologii Polskiej UAM. Jakub Majmurek – filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m. in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej. Lynn Suh – pisarz i tłumacz z Bostonu, Massachusetts, mieszkający w Krakowie. Absolwent U.C. Berkeley i Uniwersytetu w Chicago. Jego wiersze, eseje i tłumaczenia pojawiły się w „Ha!arcie” i „biBLiotece”. Wraz z Pawłem Kaczmarskim, Martą Koronkiewicz i Małgorzatą Lebdą jest redaktorem pisma „WIDMA: A Journal of American and Polish Verse”. Aldona Kopkiewicz – ur. w 1984 roku w Szczecinie. Autorka poematu sierpień (Lokator 2015), filozoficzno-fantastycznych bajek i esejów (publikowanych głównie w „Dwutygodniku”, „Ha!arcie”, „Ricie Baum”, „Twórczości”). W 2016 sierpień został wyróżniony Wrocławską Nagrodą Poetycką „Silesius” za debiut roku. Jej druga książka poetycka ukaże się niebawem w Wydawnictwie Wolno. Grzegorz Bugaj – ur. w 1992 roku w Krakowie. W 2011 roku rozpoczął studia na Wydziale Form Przemysłowych ASP Kraków. Studia licencjackie ukończył pod opieką dr Bożeny Groboż. Od 2015 roku student wydziału grafiki ASP Kraków. Amelia Sarnowska – ur. 1992, absolwentka komparatystyki i krytyki literackiej na UJ, redaktorka Grupy MULTImedia, krytyk literacki. Obecnie w romansie z dziennikarstwem Michał Wiśniewski – formalnie socjolog, personalnie socjopata. Kocha surowy beton i Jane Birkin. Czasami popisuje. Studiował 10 lat z przerwami, bo jak się oka-
p o s t d y s c y p l i n a r n y m a g a z y n o k u lt u r z e w s p ó łc z e s n e j
— ha!art
Olga Budzan – ur. 1984 w Szczecinie. Etnolożka i ilustratorka. Nawet jak nie rysuje, to rysuje. Ciągle uczy się nowych rzeczy, na przykład jak narysować żyłę albo jak narysować drewno, tak żeby wyglądało jak drewno. Zilustrowała już kilka książek, ale ciągle jej mało. Buntuje się. Można ją oglądać na: https://www.facebook. com/budzanolga/ Mikołaj Spodaryk – kulturoznawca, redaktor, animator kultury. Twórca tekstów konceptualnych i sztuki (bardzo – przyp. A. L.) ubogiej. Współpracuje z Galerią Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki oraz wydawnictwem Korporacja Ha!art. Przygotowuje doktorat poświęcony eksperymentalnym strategiom pisarskim. Adam Ladziński – korektor, redaktor, tłumacz, kolekcjoner dysków twardych; udaje pracowitego, ale przebomblowuje mnóstwo czasu. Jakub Baran – członek zespołu Korporacji Ha!art. Działacz partii RAZEM. Patentowany leń. Yerzmyey – artysta lo-fi: demoscener, muzyk, grafik, fotograf, pisarz. Autor i współautor licznych dem, intr, grafik, utworów chiptune’owych, fikcji interaktywnych, gier, kolekcji zdjęć. Tworzy przede wszystkim na ZX Spectrum.
poświęconego rozmaitym zjawiskom awangardowym z całego świata. Ekscentryczny akademik (zasłynął prowadzeniem autorskiego kursu dla studentów polegającemu na marnowaniu czasu w internecie). Kenneth Goldsmith był jednym z głównych bohaterów pięćdziesiątego numeru Ha!artu, w którym występował jako papież współczesnego konceptualizmu. Janek Balma – opublikował opowiadanie, parę wierszy, ale nie będąc docenionym przez nikogo, postanowił zostać trollem. Mundek Koterba – rocznik 92. Ukończył studia polonistyczne na UJ. Wierny kibic Robotniczego Klubu Sportowego Garbarnia Kraków. Gra na banjo. Jakub Hospod – młoda bestia, choć jeszcze nie wiadomo, czy zdolna. W trakcie studiów kulturoznawczych na UJ. Antoni Mitręga – ghostwriter (pisze za tych, którym nie chce się pisać), wybitny znawca kultur prekolumbijskich oraz polskiej astronautyki. Miłośnik szarad i łamigłówek. Michał Małysa – człowiek z Mysłak. Poeta, rozmówca i slamer. Publikował między innymi w „Lampie”, „Wakacie”, „Inter-. Literatura–Krytyka–Kultura” czy „2Miesięczniku”.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
redakcja
redakcja wydawnictwa
korekta
Piotr Marecki redaktor naczelny piotr.marecki@ha.art.pl Łukasz Podgórni sekretarz lukasz.podgorni@ha.art.pl fundacja korporacja ha!art
Adam Ladziński
Łukasz Podgórni Katarzyna Bazarnik Małgorzata Mleczko
liberatura Katarzyna Bazarnik i Zenon Fajfer linia teatralna Iga Gańczarczyk linia krytyczna, proza obca Grzegorz Jankowicz linia filmowa Kuba Mikurda seria prozatorska poetycka, non-fiction Piotr Marecki linia konceptualna Aleksandra Małecka Piotr Marecki
zarząd
redakcja numeru
Piotr Marecki Aleksandra Małecka Kaja Puto
Adam Ladziński, Mikołaj Spodaryk, Jakub Baran
fundatorzy
Piotr Marecki Jan Sowa rada
Patrycja Musiał przewodnicząca
80
korekta poskładowa
Adam Ladziński projekt graficzny
Janota druk i oprawa
Drukarnia Read Me w Łodzi korporacja@ha.art.pl ISSN 1641-7453 nakład: 1200 wydawca
Korporacja Ha!art pl. Szczepański 3a 31-011 Kraków www.ha.art.pl