IX Wrota- Maj/Czerwiec 2016

Page 1


SPIS TREŚCI

IX WROTA

Spis treści Wstępniak ..............................................................................................................................................................................3 Temat numeru: Dla uśmiechu warto zrobić wszystko! Rozmowa z p. Jackiem Janiakiem ............................4 Po właściwej stronie wrót. W maju jak w gaju ...................................................................................................................... 7 Są równi i równiejsi. Felieton ................................................................................................................................................8 Wakacje w Szczecinie. Czyli sposób na nudę ....................................................................................................................... 9 Gdzie na wakacje? Czyli zestawienie znanych i mniej znanych, godnych polecenia, destynacji wakacyjnych .................11 Co można robić w wakacje? Czyli przegląd letnich festiwali .............................................................................................. 15 Tomasz Lazar. Uznany fotograf LO9 .................................................................................................................................. 18 Schubert północnych Niemiec. Carl Loewe ........................................................................................................................ 19 Krótka i bardzo subiektywna relacja z wydarzeń muzycznych ostatniego czasu ............................................................. 20 W trasie z Karabinem. Maria Peszek...................................................................................................................................24 „Bajki, które zdarzyły się naprawdę” Anny Moczulskiej .................................................................................................... 25 Domowe ognisko. Odcinek 4 .............................................................................................................................................. 25 Opowiadania: Sekrety sztuki, Upadek ................................................................................................................................26 W ciemności ciszy. Opowiadanie ....................................................................................................................................... 28 Śmierć i życie. Wiersz .......................................................................................................................................................... 31 Sekrety wśród słów. Opowiadanie .......................................................................................................................................32 „The Lobster”. Film ..............................................................................................................................................................34 Polska wojna domowa ......................................................................................................................................................... 35 Trigger warning. Short fictions and disturbances ..............................................................................................................36 W poszukiwaniu ucieczki od upalnych dni. Sport .............................................................................................................. 37 Dom Kultury „Słowianin” zaprasza!................................................................................................................................... 40

Redaktor naczelna: Jagoda Janeczek (2c) Teksty: Katarzyna Adamicka (2ga), Sara Atłas (2c), Weronika Brocka (1c), Weronika Burzyńska (3ga), Monika Górniaczyk (2ga), Zuzanna Izydorek (3gc), Aleksandra Kaliciak (2c), Wojciech Mazurkiewicz (2gb), Aleksandra Miernik (1d), Marta Mostowska (absolwentka), Cezary Orłowski (2gb), Kacper Przybylski (1d), Karol Skiba (1c), Małgorzata Sokołowska (1c), Paulina Sosińska (2c), Maria Tułecka (1c), Piotr Węcławik (1d), Szymon Wiatrzyk (absolwent), Julia Zamęcka (2gb), Agata Zdanowicz (1gb) Grafika, s. 7 i 17: Aleksandra Miernik (1d) Skład i oprawa graficzna: Kuba Snop (2gb) Okładka: Katarzyna Goździak (3gc) Opieka merytoryczna i korekta: p. Romuald Kuźmitowicz

2


MAJ/CZERWIEC 2016

WSTĘPNIAK

Wstępniak Drodzy Czytelnicy! W Wasze ręce oddajemy ostatnie w tym roku szkolnym, majowo-czerwcowe wydanie „IX Wrót”. Tematem numeru jest wywiad z Panem Jackiem Janiakiem, Dyrektorem Domu Kultury Słowianin, a zarazem partnerem Redakcji. W związku z nadchodzącymi wakacjami przygotowaliśmy dla Was artykuły poświęcone tematowi spędzania czasu wolnego w Szczecinie, na festiwalach, w różnych miejscach w Polsce oraz za granicą. W wydaniu tym znalazły się także słowo od Samorządu Uczniowskiego, felieton, recenzje z koncertów oraz artykuł poświęcony Carlowi Loewe. Dla rozrywki proponujemy recenzje książek (jedną po angielsku) oraz filmu "The Lobster", a ponadto wywiad ze światowej sławy fotografem, Tomaszem Lazarem, absolwentem Dziewiątki. Dla zwolenników prozy, a zarazem stałych subskrybentów, mamy kontynuację opowieści "Domowe ognisko", dla tych zaś, którzy wybierają jednoodcinkowe historie, aż trzy premierowe opowiadania, a ponadto teksty inspirowane biografią i twórczością Wiliama Szekspira. Jako że jest to ostatni numer w tym roku szkolnym, wraz z całą Redakcją „IX Wrót”, chcielibyśmy podziękować naszym partnerom: Domowi Kultury Słowianin oraz drukarni KaDruk, za ogromny wkład w kształt gazety: danie nam możliwości rozwijania naszej wspólnej pasji i publikowania efektów pracy w tak dobrej jakości. Bez nich nie byłoby to możliwe. Życzymy miłej lektury i udanych wakacji!

Jagoda Janeczek

Ten i następne numery IX Wrót, archiwum gazety znajdziesz na blogu: http://ix-wrota.blogspot.com/

Zachęcamy do komentowania i współtworzenia gazety!

3


IX WROTA

TEMAT NUMERU

TEMAT NUMERU:

DLA UŚMIECHU WARTO ZROBIĆ WSZYSTKO! ROZMOWA Z PANEM JACKIEM JANIAKIEM - DYREKTOREM DK SŁOWIANIN MARIA TUŁECKA I WERONIKA BROCKA 1C Jacek Janiak - sprawuje funkcję dyrektora szczecińskiego Domu Kultury Słowianin. Od wielu lat angażuje się w działania mające na celu pomoc dzieciom, osobom chorym i ubogim. Jego działalność rozszerza się także w kierunku organizacji wielu akcji i imprez społecznych. Za swoją pracę otrzymał liczne nagrody, m.in. Order Uśmiechu (2013).

Studiował Pan pedagogikę. Czy to właśnie studia na tym kierunku skłoniły Pana do podjęcia pracy z ludźmi? Kończyłem studia w takim czasie, że stosunkowo łatwo było znaleźć jakąkolwiek pracę. Ja natomiast chciałem mieć taką, która sprawi, że szybko się nie zestarzeję. Wymyśliłem sobie, że zgodnie z oczekiwaniem i wolą mojej mamy, zostanę inżynierem, zresztą ukończyłem Technikum Mechaniczno-Energetyczne i było to naturalnym krokiem do dalszej edukacji. Wybrałem Wydział Elektryczny Politechniki Szczecińskiej i już na pierwszym roku zrozumiałem, że to jest nie dla mnie. Powiedziałem sobie „Jacek, chyba czas na zmianę”. Wymyśliłem sobie Wyższą Szkołę Pedagogiczną w Szczecinie, gdyż chciałem pracować z młodzieżą. Skończyłem studia pedagogiczne, kierunek Wychowanie Techniczne i tak zostałem magistrem pedagogiki. Będąc w wojsku, słyszałem, jak JACEK JANIAK Z ORDEREM UŚMIECHU! FOT. RADIO SZCZECIN bardzo potrzebują nauczycieli w Szczecinie. Szybko okazało się, że nie jest to do końca takie oczywiste. Po długich poszukiwaniach spotkałem się z panią Zofią Mazur, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 53. Byłem bardzo szczęśliwy, że znalazłem pracę i zostałem wychowawcą najgorszej klasy w szkole (taką opinię powielali nauczyciele). Powstała z tych wszystkich uczniów, którzy nie otrzymali promocji, ale pomyślałem sobie, że jest to dobre wyzwanie i muszę sobie z nim poradzić, żeby pokazać, ile jestem wart. Z uwagi na to, że prowadziłem przedmiot “wychowanie techniczne”, mogłem sobie pozwolić na większą tolerancję i większą indywidualność. W czasach, kiedy problem narkomanii, alkoholizmu i papierosów był trudny, nie bardzo chciano o tym rozmawiać, ja chciałem dowiedzieć się czegoś o życiu młodych ludzi. Spotkało się to nieprzychylnością moich koleżanek i kolegów, zastanawiali się, co ja robię. Jednak bardzo szybko zaskarbiłem sobie sympatię uczniów. Nigdy nie miałem przerwy, jak skończyłem jedną lekcję, to zostawali uczniowie, a drudzy już wchodzili i razem siedziały dwie klasy, co mi uniemożliwiało odnoszenie dziennika do pokoju nauczycielskiego - to było kłopotem dla innych nauczycieli. Dziwili się, że ufam uczniom na tyle, że daję im dziennik, przecież on może zginąć, mogą coś poprawić... A ja odpowiadałem, że nie mogę zrobić inaczej, skoro oni chcą ze mną przebywać i porozmawiać. Bardzo mnie ta praca wciągnęła, byłem prawdziwym przyjacielem młodych ludzi. Już po roku zostałem wybrany najbardziej lubianym nauczycielem w szkole. Ogromna satysfakcja

4


MAJ/CZERWIEC 2016

TEMAT NUMERU

i bardzo dużo radości. Uczniowie mieli do mnie pełne zaufanie, zwierzali mi się ze swoich problemów. Jak Pani Dyrektor robiła “łapanki” na palących, to ja po imieniu wiedziałem, kto pali a kto nie. Wiedziałem również o nieprzyjemnych sytuacjach w domach. Taką właśnie miałem relację z młodzieżą, co bardzo mi odpowiadało. Kochałem to, co robiłem. Mogłem przychodzić wcześniej do szkoły i zostawać dłużej, bo mój stan cywilny mi wtedy na to pozwalał - byłem wówczas kawalerem. Ale w pewnym momencie zrozumiałem, że nie jestem typowym nauczycielem, bardziej jestem organizatorem i zapragnąłem robić różne duże rzeczy dla młodych ludzi. Pierwszy raz nadarzyła się ku temu okazja po trzęsieniu ziemi w Armenii. Miałem organizować obchody Międzynarodowego Dnia Dziecka i pomyślałem sobie, że skoro jest to dzień międzynarodowy, to czemu nie zaprosić dzieci z Armenii do Szczecina? To był bardzo trudny czas, jeszcze władza komunistyczna nie ustąpiła, a już raczkowała Solidarność. Postanowiłem napisać prośbę do Prezydenta Stanów Zjednoczonych, pierwszego sekretarza Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, Michaiła Gorbaczowa, do nieżyjących już dzisiaj decydentów, Wojciecha Jaruzelskiego, Mieczysława Rakowskiego, żeby jakoś nam pomogli. Nie wiedziałem, gdzie leży Armenia, ale po miesiącu spojrzałem na mapę i okazało się, że znajduje się w Azji za Uralem. „Jacek, co ty w ogóle zrobiłeś?”- wielokrotnie zadawałem sobie to pytanie. Wierzyłem jednak, że się uda. Wbrew przeciwności wszystkich i opiniom, że jestem wariatem, wyobraźcie sobie, że dzieci przyjechały, setka dzieci na zaproszenie maleńkiej Szkoły Podstawowej nr 53. To było niemożliwe, zdarzył się cud. Przyjechały bardzo biedne, niektóre absolutne sieroty, opowiadały mi tragedię, którą przeżyły. Posłużę się jednym może przykładem. Jest lekcja i stoją dzieci przy tablicy. Reszta siedziała po drugiej stronie sali. Nagle ziemia pękła i sala lekcyjna została podzielona. Nie pamiętam, czy to było na pół, czy jedna trzecia do dwóch trzecich. Te dzieci, które nie stały przy tablicy, spadły w szczeliny, które miały po kilkanaście metrów. Na to wszystko sypał się gruz. Jak pół roku później pojechałem do Leninakanu, uzmysłowiłem sobie, jak wielką tragedią jest trzęsienie ziemi. Człowiek nie jest w stanie nic zrobić, bo wszystko dzieje się w ułamkach sekund. Nagle ziemia drży, wszystko się zapada. Pojawiły się uśmiechy na twarzach dzieci i jeszcze bardziej zostałem zmobilizowany do organizowania takich przedsięwzięć. Niestety, sytuacja ekonomiczna zmusiła mnie do rozstania się z zawodem nauczyciela. Stanąłem przed takim problemem: albo będę biedny, dalej będę pracował z dziećmi i nigdy nie założę rodziny, albo zmienię sobie pracę. Ku szczęśliwemu zbiegowi okoliczności ówczesny kurator, mój przyjaciel, Paweł Bartnik, powiedział „Jacek, chodź popracujemy razem w Pałacu Młodzieży”. Zdecydowałem się, systematycznie się rozwijałem, jednak zawsze komuś podlegałem. Bardzo chciałem być samodzielnym pracownikiem, sam podejmować decyzje i sam za nie odpowiadać. Wystartowałem w konkursie na dyrektora Szczecińskiej Agencji Artystycznej, której byłem dyrektorem 4 lata, a już od 10 lat jestem dyrektorem Domu Kultury Słowianin, z czego bardzo się cieszę. Nie zapomniałem o swoich “korzeniach” - pracowałem zawsze z dziećmi i pracuję, dzisiaj mam dużo większe możliwości. DK Słowianin jest miejscem, w którym odbywają się wszelkiego rodzaju wydarzenia kulturalne: koncerty, wystawy, przeglądy, spotkania. Jak wygląda praca na stanowisku dyrektora takiej placówki? Czy jest wymagająca? To się tylko tak wydaje, że „fajnie” jest być dyrektorem, bo ludzie myślą, że dyrektor tylko siedzi w biurze, odbiera telefony, pije kawę z interesantami i zarabia nieprawdopodobne pieniądze. To nie jest prawda. Mierząc się z jakąś imprezą, trzeba wziąć pod uwagę to, co powie odbiorca. Dążę do tego, żeby Słowianin spełniał swoją misję, żeby był placówką otwartą, w której młodzi ludzie, seniorzy, ale również przedszkolaki czują się dobrze - trzeba się bardzo napracować. Tym bardziej, że młody człowiek jest bardzo wrażliwy, potrafi docenić, co jest dobre a co nie, w sposób szczególny dotyczy to przedszkolaków, którzy jak się nudzą, to tupią nogami i wychodzą. Z wami jest inaczej, jak już kupicie bilet, żeby zobaczyć swojego idola, to wystarczy, jak się pojawi. Bardzo wrażliwi również są seniorzy, którzy przychodzą do Słowianina i oczekują ciepła i zrozumienia. Dzielnica, w której znajduje się DK Słowianin, stała się trochę zapomniana. Mam nadzieję, że aktywizacja bulwarów, Wałów Chrobrego spowoduje, że zacznie się tu cokolwiek dziać. Jest to rejon, w którym mieszka niewielu młodych ludzi,

5


TEMAT NUMERU

IX WROTA

którzy chcą mieć blisko kino, przystanek autobusowy. Niby jesteśmy w centrum, ale nie do końca. Chciałbym, żeby ludzie byli zadowoleni z mojej pracy. Dzisiaj tego rodzaju działalność sprawia mi ogromną radość i bliscy jesteśmy takiego porozumienia, żeby przedszkolaki mogły spędzać czas z seniorami. Nasi seniorzy będą uczyć naszych przedszkolaków i taka impreza integracyjna sprawi, że i jedno, i drugie pokolenie będzie niezwykle szczęśliwe. Ci samotni starsi ludzie w osobie małego człowieka widzą potencjalnego wnuka, natomiast maluchy w osobie siwego włosa widzą swoją babcię lub dziadka. Organizujemy dziecięce pogotowie lekcyjne i już niektórzy seniorzy, emerytowani nauczyciele spędzają z dzieciakami dużo czasu i odrabiają lekcje. Czy spotkał się Pan kiedyś z negatywnymi uwagami na temat swojej pracy? Prawdę mówiąc nawet często. Zawsze się znajdą tacy, którzy, nie znając prawdy, lubią mówić, że ja jestem w jakiś sposób namaszczony, że znajduję się pod parasolem ochronnym. Jestem jednym z wielu dyrektorów, którzy funkcjonują na bardzo trudnym rynku, bo umówmy się, że na działalności koncertowej pieniędzy się nie zarabia. Cieszę się bardzo, że DK SŁOWIANIN jest znaczącym punktem na mapie kulturalnej Szczecina, a ja jestem jego dyrektorem. Przyglądając się pracy Szczecińskiego Domu Kultury, można zauważyć, że jest Pan organizatorem naprawdę wielu imprez. Czy jest jakieś wydarzenie, o którym myśli Pan szczególnie ciepło? Tak, dotyczy to przede wszystkim spotkań z bezdomnymi. Co roku organizujemy dla nich okolicznościowe spotkania, Kolację Wigilijną i Śniadanie Wielkanocne. Z tego, co przez te lata zaobserwowałem, dzisiaj wiem, że nie ma gorszej choroby od bezdomności. Medycyna radzi sobie niemalże ze wszystkimi schorzeniami i problemami zdrowotnymi. A ludzie bezdomni? Żeby rozwiązać problem takiej osoby, trzeba dać jej dom. Żeby ten dom utrzymać, trzeba dać jej pracę, która pozwoli na normalne funkcjonowanie. Jak się z tymi ludźmi spotykam dwa razy do roku, są wtedy tacy serdeczni, odświętnie ubrani, pomimo problemów, z którymi borykają się na co dzień. Żyją w makabrycznych warunkach, luksusem jest dworzec PKP. Siadając później z nimi do kolacji lub śniadania, czuję się spełniony. Walczę z określeniem, że bezdomny to pijak, oczywiście jest spora grupa takich ludzi. Jednak jednym przypadkiem chciałbym się z wami podzielić. Na jednej z imprez jeden z mężczyzn mówi do mnie „Panie Jacku - pokazując na kolegę - wie pan, to jest prawdziwy profesor”. Chciałem dokończyć tę rozmowę, ale ktoś odwrócił moją uwagę. Spotkałem się z tym człowiekiem jeszcze raz przy okazji kolejnej imprezy i opowiedział mi swoją historię. Okazało się, że ten Pan był profesorem belwederskim na dawnej Akademii Rolniczej. Dzieci kiedyś powiedziały, żeby wyniósł się z domu. Zrobił, jak mu kazano, zagubił się w życiu i został bezdomnym widzianym przeze mnie na kilku imprezach. Dlatego nie należy mówić, że bezdomny to od razu alkoholik. Jest wiele sytuacji w życiu, wiele powikłań, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Anegdota ta sprawiła, że zacząłem się zastanawiać. Jeśli człowiek z dnia na dzień wyląduje na bruku, to co ma ze sobą zrobić? Dlatego tak ciepło mówię o pracy z bezdomnymi, ponieważ jestem zwolennikiem zasady, że człowiek jest tyle wart, ile może dać drugiemu człowiekowi. Warto robić dobre rzeczy, ponieważ dobro zawsze wraca. Dlatego życzę wam i waszym kolegom i koleżankom, żebyście robili same fajne rzeczy, spełniali swoje marzenia i zarażali pozytywną energią. Życie jest krótkie, a świat taki piękny. A jakie jest Pana najpiękniejsze wspomnienie związane z pracą? Najpiękniejsze wspomnienie? Trudno mi to nazwać „najpiękniejszym”, może opowiem o takim, kiedy doznałem ogromnych emocji. Jeszcze pracowałem w szkole, organizowałem spotkanie ze św. Mikołajem. Na warunki szkoły wymyśliłem sobie coś niewyobrażalnego. Miałem przyjaciela w Wojewódzkiej Kolumnie Transportu Sanitarnego, która obsługiwała helikoptery, śmigłowce i zapytałem „Janusz, czy nie moglibyśmy do szkoły przywieźć Mikołaja śmigłowcem?”. Jak dzisiaj sobie o tym wszystkim pomyślę! (śmiech) Ale on na to „Wiesz co? Jest to realne, ale muszą być spełnione wręcz idealne warunki pogodowe, żeby pilot zdecydował się wylądować.”. Boisko w szkole, w której pracowałem, było niewiele szersze niż rozstaw łopat śmigłowca. Zaprosiłem dzieci z Ośrodka dla Dzieci Kalekich w Policach. Przyjechały taksówkami, w każdej po 3 - 4 dzieci, a Mikołaj wylądował. Kiedy ze wszystkich zeszło powietrze, organizatorzy się trochę rozluźnili, zobaczyłem taki obrazek:

6


SAMORZĄD

MAJ/CZERWIEC 2016

chłopiec siedzi na wózku, a ten wózek pcha jego kolega, który jest o dwóch kulach. Jak to zobaczyłem, to pomyślałem, że to w ogóle niemożliwe, gdzie są ci, co mają dwie ręce sprawne i dwie nogi sprawne? Nikogo nie było. Inny chłopiec siedział jeszcze w środku taksówki i przytknął głowę do szyby. Widziałem, jak spod jednego oka zaczynały spływać łzy. Ja przykleiłem się do zewnętrznej strony okna i nasze łzy się połączyły, gdzieś w jakiejś jego części... Pomyślałem sobie wówczas, że to jest właśnie to, co chciałbym w życiu robić. Chciałbym nieść radość, pomagać i dzisiaj, mając takie możliwości, robię to. Ostatnie pytanie. Myślę, że dla redakcji gazety i dla naszych czytelników bardzo istotne. Dlaczego zdecydował się Pan pomóc „IX Wrotom”? Chciałbym młodym ludziom pomóc, bo uważam, że każda forma aktywności spowoduje to, że będzie to lepsze pokolenie. Natomiast młodzi muszą zrozumieć, że nie można tylko od życia brać, ale trzeba też coś od siebie dawać. Wasza gazeta jest cudownym wyzwaniem, jest pięknym dokumentem świadczącym o zainteresowaniu młodego pokolenia bolączkami czy radościami współczesnego świata i jestem dumny, że możemy pomagać. Dziękujemy za rozmowę. Dziękuję.

PO WŁAŚCIWEJ STRONIE WRÓT W MAJU JAK W GAJU CEZARY ORŁOWSKI 2 GB SAMORZĄD UCZNIWSKI Nareszcie maj! Dni są coraz cieplejsze i dłuższe, dzięki czemu możemy je wykorzystać jeszcze lepiej niż poprzednio: wyjść na dwór, na rower, pobawić się, zrodzić nowe pomysły. Tak właśnie robimy to my, Samorząd Uczniowski, stawiając się “Po właściwej stronie Wrót”. W tym miesiącu w naszej szkole atrakcji przez nas współorganizowanych jest wiele. Wszystkie stworzone po to, aby na chwilę odetchnąć od lekcyjnej wrzawy i ciągłego “wkuwania” słówek z angielskiego na tak zwany ‘short test’. Tu się zdziwicie, nawet my, uczniowie elitarnego ZSO6, potrzebujemy chwili wytchnienia przed końcem roku szkolnego. Czerwone maki na Monte Cassino Zgodnie z piękną tradycją, jak co wiosnę, osiemnastego maja odbywa się Święto Szkoły. W tym roku, prócz tradycyjnego apelu, na którym polska flaga zawisła na nowo postawionym maszcie, przewidziano wiele ciekawych atrakcji. W szkole odbyła się lekcja o historii Bitwy pod Monte Cassino oraz krótka pogadanka, po której nastąpił konkurs pieśni patriotycznej, w którym każda klasa musiała się zaprezentować ze strony wokalnej. Przewidziano też bardzo ciekawą grę terenową. Drużyny walczyły ze sobą poprzez udowadnianie swojej wiedzy o Patronie szkoły. Towarzyszyły im dźwięki muzyki szkolnego zespołu The Nine. Grafika Oli Miernik z 1d

7


SPOŁECZEŃSTWO

IX WROTA

Rowerem do szkoły? Czemu nie! Przypominamy o ankiecie, którą udostępniliśmy pod linkiem: bit.ly/STOJAKI. Wypełniając ją, powiecie nam, co myślicie na temat założenia stojaków rowerowych na terenie naszej szkoły, które szczególnie w te majowe dni bardzo by się przydały. “Świat jest teatrem, aktorami ludzie” Jak co roku, zgodnie z ośmioletnią tradycją w dniach trzydziestego i trzydziestego pierwszego maja odbędzie się Przegląd Teatrów Małych Form Kotłownia 2016. Jak zwykle, podczas festiwalu zaprezentują się grupy teatralne z różnych szkół. Konkurs patronatem objęło Miasto Szczecin, a organizatorką i pomysłodawczynią jest Pani Profesor Anna Parchimowicz. Tegoroczny przegląd będzie o tyle atrakcyjniejszy, iż w tym roku celebrujemy twórczość Williama Shakespeare’a, czterysta lat po jego śmierci, na naszej “kotłownianej” scenie z pewnością pokazane zostaną sztuki słynnego angielskiego barda. Jak widać, dzieje się u nas bardzo dużo. Do tego dorzucić możemy Dzień Disneya, podczas którego przebierzemy się wszyscy za postaci z bajek oraz prezentację projektów, zaplanowaną w Dzień Dziecka. Zapraszamy Was serdecznie do wzięcia udziału we wszystkich wydarzeniach! Spotkamy się, jak zwykle, po właściwej stronie wrót z nową energią i cierpliwością, którą musimy się wykazać w oczekiwaniu na upragnione wakacje.

ZOBACZ TAKŻE: ANKIETA DOTYCZĄCA STOJAKÓW ROWEROWYCH bit.ly/STOJAKI FACEBOOKOWY PROFIL KOTŁOWNI facecbook.com/Kotłownia-przegląd małych form teatralnych

SĄ RÓWNI I RÓWNIEJSI FELIETON ZUZANNA IZYDOREK 3GC W szkole omawiamy ,,Folwark zwierzęcy’’ autorstwa George’a Orwell’ a i w pewnym momencie pojawia się zdanie ,,Wszystkie zwierzęta są sobie równe, ale niektóre są równiejsze od innych.’’ Jeśli przełożymy to na język rzeczywistości, oznacza to, że w założeniu wszyscy jesteśmy równi, ale niektóre jednostki mają większe uprawnienia niż reszta. Czyli coś tu się nie zgadza. Przecież zakładamy, że WSZYSCY SĄ RÓWNI. Więc skąd się bierze ta niesprawiedliwość społeczna? Wnioski z życia i ,,Folwarku’’ nasuwają się same. Jednostki związane z władzą lub zwyczajnie o mocnym charakterze i darze przekonywania narzucają swoją wolę jednostkom słabszym, zwyczajnym. Demokracja ma nas, zjadaczy chleba, chronić przed takimi dominami, ale prawda jest jeszcze smutniejsza niż się wydaje. Część obywateli zwyczajnie się na to godzi. Dlaczego? Dla własnych korzyści. Słabsze psychicznie jednostki żywią nadzieję, że uległość wobec tych silniejszych sprawi, że poprawi się poziom ich życia. „Bo w sumie czemu by nie skorzystać z tego, że mam wujka lekarza i wepchnąć się do kolejki?” Takich sytuacji dzieje się tysiące w ciągu naszego życia. Nawet ich nie zauważamy. Ktoś już podjął decyzję. Myślę - trudno. Dowiaduję się, że coś robimy tak, a nie tak. E tam, niech robią, co chcą… Nie potrafię wyzbyć się jakiejś bierności wobec działań podejmowanych wokół mnie, które mnie przecież dotyczą. Pytam - jak doszło do tej decyzji? Słyszę, że było jakieś spotkanie. Zaraz, czy nie było mnie gdzieś, gdzie powinnam być? Jak to jest, że o takich rzeczach dowiaduję się po fakcie? Nie uważam się za osobę rozkojarzoną i nie pamiętam, żeby było coś w danym temacie omawiane. Pytam populacji (populacji osób najniżej postawionych towarzysko na pewnym terytorium). Członkowie populacji wzruszają ramionami. Czyli też niedoinformowani. Wobec tego ktoś nam,

8


MAJ/CZERWIEC 2016

STYL ŻYCIA

tym szarym, czegoś nie powiedział. Najwidoczniej uznał, że nie jesteśmy zainteresowani sprawą. Tylko co mu pozwala wykluczać pewne osobniki z procesu decyzyjnego? Jaki ma klucz weryfikacji? Tego się nie dowiem. Jak to działa, że niektórzy mają większą możliwość wypowiedzenia się niż inni? Co sprawia, że ktoś jest zawsze jest słyszany, a inny zawsze milczy, mówiąc? W demokracji należy respektować odrębność i wyjątkowość każdego członka systemu. Nie każdy umie stanąć na środku i przekonać wszystkich do swoich racji. Różnimy się od siebie, to naturalne i zachwycające. Przetwarzamy inaczej, komunikujemy się inaczej i każdy wyznaje swoje wartości. To właśnie ta różnorodność sprawia, że tworzymy wspaniałe, wielkie rzeczy. Żaden gatunek nie osiągnął tyle co homo sapiens - w tak wielu dziedzinach. Przemysł, transport, genetyka, sztuka. Dlatego tak ważne jest zachowanie różnic (nie mylić z podziałami) między ludźmi.

WAKACJE W SZCZECINIE CZYLI SPOSÓB NA NUDĘ ALEKSANDRA KALICIAK 2C Nie będę ukrywać, atrakcje szczecińskie w okresie wakacyjnym wypadają blado przy tych, które zaplanowano w innych miastach. To nie oznacza jednak, że Ci, którzy czekają na wyjazd, albo Ci, którzy po prostu tu zostają, są skazani na nudę. Istnieje sporo sposobów na jej zabicie. Przeczytaj książkę. Jest mnóstwo takich lektur, na które, niestety, nie ma się czasu w natłoku szkolnych obowiązFOT. OPENCACHING.PL ków. Może znajomy coś polecił albo wyszła właśnie najnowsza powieść ulubionego pisarza. Ważne jest to, że w końcu ta książka będzie naszym wyborem, a jej czytanie sprawi przyjemność. O innych zaletach chyba nie muszę wspominać. Zmień nawyki żywieniowe. Odwieczna wymówka, że nie ma się czasu na zdrowe odżywianie, zniknie wraz z końcem roku szkolnego. Warto wtedy zmienić coś w swojej diecie. Sprawdź nowe przepisy, spróbuj nieznanych dań, odwiedzaj zdrowe restauracje. Istnieje duża szansa, że pielęgnowana zmiana, jak picie dużej ilości wody, zostanie z nami również w kolejnym roku szkolnym i dłużej. Oglądaj filmy/seriale. Jest to niewątpliwie gorszy pomysł niż czytanie książki, ale te nie zawsze potrafią zaspokoić nasze oczekiwania estetyczne i potrzebę rozrywki. Wiem jednak, że każdy bez dłuższego zastanowienia jest w stanie podać co najmniej pięć tytułów filmów, które chce obejrzeć. A wakacje to właśnie najlepszy moment, żeby to zrobić.

9


STYL ŻYCIA

IX WROTA

Zacznij uprawiać sport. Ponownie - wymówka z brakiem czasu wolnego przestaje istnieć. Intensywność ćwiczeń każdy może dobrać wedle potrzeb indywidualnych. Ale satysfakcja i duma pod koniec lata będzie tak samo wysoka. Wystarczy dobre nastawienie i motywacja, a może jazda na rowerze czy poranne bieganie zostanie z nami na dłużej niż wakacje. Spotykaj się ze znajomymi. Pomyśl o wszystkich nowo poznanych osobach albo o tych, dla których przez ostatnie miesiące brakowało czasu. Pamiętaj o pielęgnowaniu znajomości, to może właśnie podczas wakacji mają szansę zmienić się w coś głębszego. Wykorzystuj pogodę. Wspólny piknik z przyjaciółmi, grill, wypad na Arkonkę czy nad jezioro Głębokie, czy właśnie uprawianie sportu na świeżym powietrzu są możliwe dzięki dobrej pogodzie. Nie warto przesypiać dnia, zwłaszcza kiedy słońce pozwala nam na robienie fajniejszych rzeczy. Stwórz wakacyjną playlistę. I to już na samym początku dni wolnych! Taka składanka na pewno wspaniale będzie Ci się kojarzyła. Przy okazji sprawdź muzyczne nowości i koniecznie dodaj je do listy. Gwarantuję, że będziesz jej słuchać całe lato. Potowarzyszy nam nie tylko w Szczecinie, ale również w innych miejscach. Stwórz własne „To do list”. Zawrzyj w nim, co chcesz, a zwłaszcza rzeczy, których nie da się zrobić na typowych wyjazdach. Oto kilka propozycji: - zagrać w kręgle, - upiec ciasteczka dla przyjaciół, - stworzyć wakacyjny kolaż, - spać ponad 12 godzin, - obejrzeć wschód/zachód słońca, - zagrać w „planszówki”. Ogranicz korzystanie z telefonu. To jest moja ulubiona rada! Z głową przed ekranem czy to telewizora, czy smartfona wakacje miną tak szybko, a wspomnienia nie będą w ogóle warte zapamiętania, niezależnie od tego czy jesteśmy za granicą, czy w Szczecinie. Ponieważ jest to czas relaksu, warto odpocząć od Instagrama, Snapchata, Facebooka. Ogranicz się do funkcji aparatu, a na pewno zyskasz czas na cieszenie się wolnymi dniami. Skorzystaj z lokalnych wydarzeń. Pomimo, że Szczecin nadal zostaje w tyle za Krakowem, Warszawą i innymi miastami, które wychodzą z własną inicjatywą spędzenia wakacji, w tym roku znów pojawia się kilka letnich propozycji. I chociaż niezwykle trudno było przygotować taką listę, bo wiele stałych punktów wakacyjnych nie jest potwierdzonych lub ich daty są wciąż nieznane (jak Kino pod Chmurką na dachu Kaskady czy Dni Odry, nie wiem też, czy aby po raz kolejny Eska Music Awards odbędzie się w Szczecinie), to lista ta nie prezentuje się najgorzej: 26.06.2016r. - Drugi PZU Maraton Szczecin 27.06.2016r. - Biegam Bo Lubię, Miejski stadion lekkoatletyczny im. Wiesława Maniaka

10


MAJ/CZERWIEC 2016

STYL ŻYCIA

30.06.-02.07.2016r. - Festiwal Spoiwa Kultury XVII Edycja – Teatr Kana 01.07.-31.08.2016r. - pokazy filmowe na Zamku Książąt Pomorskich, realizowane 2 razy w tygodniu (pierwsza połowa lipca) - Dni Odry na Wałach Chrobrego 21.07.-24.07.2016r. - Jarmark Jakubowy, okolice Katedry 08.2016r. - Wystawa polskiej sztuki współczesnej w Indiach „Absurd-Nonsens-Oksymoron”, Dom Kultury 13 Muz 12.08.-13.08.2016r. - Pyromagic na Wałach Chrobrego

Warto poszukać również wystaw, które w wakacje kończą swój byt w Szczecinie. Takie na pewno zaoferują nam muzea. Na Bulwarach co piątek będzie można miło spędzić czas, odpoczywając na leżakach, przy otwartych budkach-restauracjach z jedzeniem i napojami. Są też wydarzenia płatne, np. w Teatrze Letnim. Podejrzewam, że kina wyjdą z inicjatywą zniżek. Można też poszukać filmów, które nie będą grane w masowych kinach, a w kameralnych, takich jak Pionier. Pomysłów jest dużo i nie zawsze trzeba sporo wydawać, by dobrze spędzić czas.

GDZIE NA WAKACJE? CZYLI ZESTAWIENIE ZNANYCH I MNIEJ ZNANYCH, GODNYCH POLECENIA, DESTYNACJI WAKACYJNYCH PIOTR WĘCŁAWIK 1D Wakacje prawie za pasem, a cel wakacyjnego wyjazdu jeszcze niewybrany? Spokojnie, do ostatniego dzwonka jeszcze prawie miesiąc, wystarczająco dużo czasu, żeby wybrać cel wakacyjnej podróży. Może będzie to jeden z podanych poniżej? Proponuję kilka bardziej i mniej znanych letnich destynacji, trafiających w różne gusta. Przy wyborze miejsca, do którego chcielibyśmy udać się w wakacje, należy mieć na uwadze aktualną sytuację. Niestety, nie wszystkie letnie destynacje, które do tej pory uchodziły za bezpieczne, rzeczywiście takie są. Takie kraje to na przykład Tunezja i Turcja. Aktualnie głównym powodem dla którego Ministerstwo Spraw Zagranicznych odradza podróżowanie do tych krajów, jest terroryzm. Wielu turystów zrezygnowało z Tunezji w poprzednim roku po dwóch krwawych zamachach: w muzeum Bardo, w którym życie straciła trójka polskich turystów oraz na plaży w kurorcie Susa w czerwcu tego samego roku. W Turcji od początku roku 2016 doszło już do kilku zamachów terrorystycznych. Szczególnie niebezpiecznie jest we wschodniej części kraju, blisko granicy z Syrią i Irakiem, gdzie na domiar złego toczy się turecko-kurdyjski konflikt zbrojny. Jednak, choć Stambuł i Ankara nie są uznawane aktualnie za bezpieczne miasta, MSZ uspokaja, że turecka riwiera należy do bezpiecznych. Po ostatnich zamachach w Paryżu i Brukseli oraz nieudanym zamachu w Hanowerze, może wydawać się, że duże miasta Europy zachodniej również nie należą do bezpiecznych, jednak MSZ nie wydało ostrzeżenia przed podróżowaniem do tych miast. Warto jednak dodać, że brytyjskie MSZ umieściło Polskę na liście dziesięciu najbezpieczniejszych miejsc na turystycznej mapie świata. Wiadomo już, jakich miejsc lepiej unikać, pozostałe uchodzą za bezpieczne i są idealnymi wakacyjnymi destynacjami. Dla każdego coś dobrego. Do najpopularniejszych wakacyjnych destynacji należą nadmorskie kurorty w ciepłych krajach. Opalanie się na plaży, morska kąpiel, zwiedzanie nadmorskich miejscowości, a także korzystanie z bogatego życia nocnego w tamtych okolicach – taką formę wypoczynku wybiera większość Polaków. Najczęściej wybierane europejskie kierunki to Grecja i Chorwacja, pozaeuropejskie: Tunezja i Egipt.

11


STYL ŻYCIA

IX WROTA

Może warto jednak w tym roku dla odmiany przeżyć przygodę w innym europejskim rejonie? Miłośnicy pięknych plaż nad błękitnymi, ciepłymi wodami nie mogli nie usłyszeć o Lazurowym Wybrzeżu (fr. Côte d'Azur ) – dumie francuskiej riwiery. Ten odcinek wybrzeża Morza Śródziemnego ciągnie się od granicy z Włochami aż do Marsylii. To największy region turystyczny Francji odwiedzany rocznie przez 10 milionów turystów z całego świata! Zjawiskowe pejzaże z błękitnym Morzem Śródziemnym i nostalgiczne klimaty prowansalskich miasteczek sprawiły, że Lazurowe Wybrzeże jest uwielbiane przez artystów i gwiazdy filmowe, które znajdują tu spokój i cudowny klimat. Sama nazwa nie wzięła się znikąd. Wody Morza Śródziemnego w tym miejscu przybierają lazurowo-błętkiną barwę. Lazurowe Wybrzeże to nie tylko plaże. To także miasta, które trzeba zobaczyć we Francji. Urokliwe miasteczko Vence zaprasza na spacer śladami najwybitniejszych malarzy, niedaleko Vence znajduje się także Grasse, kultowe miasto perfumiarzy, które już w XVIII wieku zasłynęło z przemysłu perfumeryjnego, a do dziś działają tam dwie najstarsze i najsłynniejsze wytwórnie perfum. Nie można pominąć jednego z ulubionych miast turystów – Nicei. Miasto otoczone jest z trzech stron przez góry, a nadmorska promenada ma aż 7 kilometrów długości. W Nicei usłyszeć można wszystkie języki świata, spotkać mieszkańców i turystów z najodleglejszych zakątków świata i skosztować najróżniejszych dań z całego globu. Miasto nie należy do olbrzymich, dzięki czemu da się je łatwo zwiedzić pieszo lub korzystając z dobrze rozwiniętej i gęstej sieci rowerów miejskich. Najważniejsze atrakcje Nicei to przede wszystkim Stare Miasto pełne wąskich, klimatycznych uliczek, z licznymi straganami prowansalskimi. Promenada Anglików to ulubione miejsce spacerów mieszkańców, atutem miasta jest długa na kilka kilometrów plaża. Trzeba jednak uważać, ponieważ plaża w Nicei jest kamienista. Sobór św. Mikołaja, bazylika Notre Dame de Nice i obserwatorium astronomiczne na szczycie góry Mont Gros również należą do popularnych nicejskich atrakcji turystycznych. Po czym rozpoznać można turystę w Nicei? Po tym, że czeka, kiedy światło jest czerwone. Mieszkańcy tego rejonu Francji przechodzą swobodnie na czerwonym świetle, co jest tam powszechnie akceptowane. Festiwal filmowy w Cannes, odbywający się od 1946 roku, to jeden z najważniejszych i najbardziej prestiżowych festiwali filmowych na świecie. Położone niedaleko Nicei miastopaństwo Monako również ma wiele do zaoferowania. Pałac Księcia Monako i dołączone do niego Muzeum Napoleona oraz bogato ozdobiona, z oszałamiająco pięknym wnętrzem, monakijska opera to obowiązkowe do zaliczenia punkty na turystycznej mapie Monako. To księstwo co roku gości także wyścigi Formuły I. Największa na Lazurowym Wybrzeżu jest Marsylia, portowe miasto, którego wybrzeże „okupują” setki jachtów, a samo miasto i jego okolice są gratką zarówno dla miłośników zabytków (jak Pałac Longchamp, w którego wnętrzu mieszczą się dwa muzea), w tym zabytkowych obiektów sakralnych (np. katedra Notre Dame de la Garde), jak i dla tych, których interesują przede wszystkim nowoczesne budowle, takie jak MuCEM (Muzeum Cywilizacji Śródziemnomorskich). W pobliżu Marsylii znajdują się także Calanque - charakterystyczne dla południowo-wschodniej Francji, głęboko wcięte w wapiennych skałach dolinki na wybrzeżu Morza Śródziemnego, int en s ywn i e w yk or z y st yw an e

12


MAJ/CZERWIEC 2016

STYL ŻYCIA

turystycznie jako cel wycieczek statkami, a także cel pieszych szlaków turystycznych. Choć Lazurowe Wybrzeże opanowane jest przez bogaczy i ich jachty, którzy w tym rejonie mają swoje wille, wczasy tam nie są przeznaczone tylko dla milionerów. Ten rejon Francji zaprasza każdego, od miłośników plażowania, przez fanów pieszych wędrówek i zwiedzania, po szukających świetnej zabawy do białego rana, a nawet milionerów. Szeroko rozumiane parki rozrywki to jedne z ulubionych atrakcji dla dzieci, młodzieży i nie tylko. Te w sezonie letnim pełne są szukających wrażeń. Wiele takich parków znajduje się za granicą. Oto trasa po kilku znanych europejskich parkach rozrywki we Francji, Niemczech i Danii. Jeden z najbardziej kultowych i najpopularniejszych europejskich parków otwarty został w 1992 roku i jest to czwarty największy na świecie park rozrywki Walta Disneya. W roku 2011 odwiedziło go aż 16 milionów turystów. Bawić się można w dwóch parkach tematycznych: Disneyland Park i Walt Disney Studios. Park pełen jest zamków i postaci rodem z animacji Disneya, znaleźć tam też można rollercoastery. Kraina Disneya, zlokalizowana w miejscowości Marne-la-Vallée 30 km od Paryża, odwiedzana jest przez ludzi mieszczących się w każdej kategorii wiekowej. Interesujących się motoryzacją i lubiących niemieckie samochody zainteresować może także miejscowość Wolfsburg w Niemczech, leżąca prawie przy autostradzie, którą dojechać można do Francji. Wolfsburg to ojczyzna koncernu Volkswagen. To tam znajdują się dwa muzea Volkswagena. W pierwszym zobaczyć można większość modeli VW, które od początku istnienia koncernu zjechały z taśm produkcyjnych, także prototypy. Z kolei w Autostadt, na które składają się dwa identyczne budynki pełniące funkcję muzeum marki, zobaczyć można trochę nowsze modele. Budynki są koliste, a samochody ułożone na platformach dookoła, co wygląda, jakby stanowiły część kolekcji, której właściciel starannie układa je na półkach. Kolejny z najpopularniejszych europejskich parków rozrywki - Heide Park w miejscowości Soltau w Niemczech - co roku odwiedza ponad milion turystów z całej Europy. Na jego terenie znajduje się aż 41 atrakcji dla gości w różnym wieku, od dziecięcych teatrzyków i karuzeli po olbrzymie rollercoastery, których w Heide Parku jest aż 9. Heide Park znajduje się niedaleko Hamburga, w którym jedną z głównych atrakcji jest olbrzymi park miniatur „Miniatur Wunderland”, gdzie znajduje się najdłuższa makieta kolejowa na świecie. Na powierzchni 1300 metrów kwadratowych położonych jest aż 15,4 km torów kolejowych w skali 1:87. Po torze o długości ponad 15 kilometrów kursuje aż 930 sterowanych pociągów! Od 2001 roku park powiększał się, a z biegiem lat makieta odwzorowywała coraz więcej krajów i regionów. Oprócz rewelacyjnie rozwiniętej sieci torów kolejowych zminiaturyzowane zostały także lotniska, stadiony, główne drogi, a także krainy geograficzne z różnych stron świata. Największym atutem parku jest to, że toczy się w nim życie odwzorowane do tego stopnia, że co jakiś czas na makiecie zobaczyć można jadące na sygnale wozy strażackie wezwane na akcję. Kolejny dobrze znany park to „Legoland Billund” w Danii, ojczyźnie klocków Lego. W Billund są one produkowane i to właśnie w tym mieście powstał park rozrywki zbudowany prawie w stu procentach z tych legendarnych klocków. Jest to największy Legoland na świecie. W krainie klocków Lego ze standardowych budulców został wybudowany tylko rollercoaster i hotel. Nazwa „Lego” także nie jest przypadkowa. W języku duńskim słowo „leg” (czyt. le) znaczy „baw się”, a „godt”, „dobrze”. Należy jednak wiedzieć, że również w Polsce znajdują się dwa wcale niezłe parki rozrywki. Latem 2014 roku otwarta została „Energylandia” – park rozrywki pod miejscowością Zator między Krakowem a Oświęcimiem. Energylandia jest drugim pod względem wielkości po Śląskim Wesołym Miasteczku obiektem tego typu. Znaleźć można tam 60 atrakcji dla każdej grupy wiekowej, w tym także 6 rollercoasterów, następne dwa mają zostać oddane do użytku w tym roku. Kolejne ciekawe turystycznie miejsce znajduje się w województwie lubuskim i jest idealne na wakacyjny wyjazd dla fanów tematyki wojennej i militariów. Lubrza to wieś w województwie lubuskim a jej okolica rozciągająca się wśród lasów między Świebodzinem a Międzyrzeczem to teren pełen poniemieckich bunkrów z czasów II wojny światowej stanowiących kompleks bunkrów „Ostwall”, w którego skład wchodzi aż kilkadziesiąt naziemnych i podziemnych, a także wodnych obiektów militarnych. Pod rozległymi terenami leśnymi znajduje się rozbudowany labirynt podziemnych korytarzy. W tej okolicy można także wziąć udział w spływie kajakowym rzeką Paklicą. Każdego roku w gminie Lubrza organizowany jest także zlot pojazdów militarnych.

13


STYL ŻYCIA

IX WROTA

Polskie Tatry, choć tak wysokie jak Himalaje ani tak znane jak Alpy nie są, niewątpliwie mają w sobie dużo piękna, którym przyciągają wielu turystów. Góry to nie tylko skały, to esencja piękna natury: lasy, jeziora, źródła rzek i górskie, nieskazitelnie czyste, strumyki oraz urokliwe górskie miejscowości. W górach znajdują się również parki narodowe. Jeden z największych w Polsce (i Słowacji) - Tatrzański Park Narodowy - znajduje się tuż pod Zakopanem. Odwiedzany jest rokrocznie przez około 2,5 miliona turystów, a łączna długość szlaków turystycznych na jego terenie wynosi 275km. Obszar parku obejmuje m.in. takie miejsca jak Dolina Pięciu Stawów Polskich, której krajobraz tworzą granitowe szczyty Tatr Wysokich i migotliwe tafle jezior. W dolinie znajduje się kilka jezior polodowcowych. Największe z nich to Wielki Staw Polski o głębokości ponad 70m. W TPN natknąć się można także na pastwiska i szałasy, obiekty sakralne, a także głazy pamiątkowe i tablice. Szczyty, które warto zobaczyć w Tatrach, to na przykład Kasprowy Wierch (1987m.n.p.m.), Giewont (1895m.n.p.m.) czy Gubałówka (1126m.n.p.m.). Turyści najczęściej zmierzają także w stronę Morskiego Oka. Jest to największe jezioro w Tatrach, położone w Dolinie Rybiego Potoku. Wielką przygodą podczas pobytu w górach może być przejażdżka kolejką górską. Dla przykładu kolej linowa Kasprowy Wierch mierzy ponad 4 kilometry długości, choć przejazd nią trwa zaledwie kilkanaście minut. Wagoniki są w stanie przewieźć jednorazowo do 60 osób, a podróż zawieszonym wysoko ponad tatrzańskimi dolinami wagonikiem na długo zapada w pamięć. Góra stacja kolejki linowej oraz pobliskie Obserwatorium Meteorologiczne to najwyżej położone budynki w Polsce. Wiele ciekawych miejsc znajduje się także w okolicach gór. Będąc w okolicy Zakopanego, warto zajrzeć na Słowację, bo tam w miejscowości Liptovsky Mikulas znajduje się sporej wielkości park wodny „Tatralandia”. Wyposażony w 14 basenów termalnych oraz 28 zjeżdżalni, jest głównym ośrodkiem sportów wodnych Słowacji. Bardzo popularny jest min. wśród Polaków. Atrakcje znajdują się zarówno wewnątrz, jak na zewnątrz budynku. Aquapark otwarty jest cały rok. Po drodze w góry koniecznie, chociaż na parę godzin, zajechać trzeba do Krakowa. Dawna stolica Polski jest bardzo bogata w zabytki. Wawel to obowiązkowy przystanek podczas zwiedzania Krakowa. Zamek Królewski na Wawelu wiele razy był odbudowywany, a jego wygląd zmieniał się już parę razy. Na Wawelu pochowani zostali królowie. Kraków poszczycić się może także jedną z najatrakcyjniejszych starówek Europy. Latem krakowski Rynek Główny tętni życiem całą dobę, na Starym Mieście znajduje się także słynny Kościół Mariacki. Popularne wśród turystów są Barbakan, Sukiennice, natomiast pasjonaci historii z pewnością odnajdą się w Muzeum Lotnictwa Polskiego. Kraków jest turystyczną stolicą Polski – jako najczęściej odwiedzane przez zagranicznych turystów polskie miasto. W 2014 roku odwiedziło go aż 9,9 miliona turystów. Zarówno w Polsce, jak i w Europie nie brakuje ciekawych, rozmaitych atrakcji trafiających w gusta różnych turystów. Do wakacji został mniej więcej miesiąc, to wystarczająco dużo czasu na wybranie własnego kierunku. Wybór jest bogaty, ponieważ w całej Europie i Polsce znajdziemy jeszcze mnóstwo mniej lub bardziej znanych wakacyjnych destynacji. Pozostaje mi życzyć Wam trafnych decyzji.

14


MAJ/CZERWIEC 2016

STYL ŻYCIA

CO MOŻNA ROBIĆ W WAKACJE? CZYLI PRZEGLĄD LETNICH FESTIWALI MAŁGORZATA SOKOŁOWSKA 1C Chcesz spędzić czas, słuchając dobrej muzyki na festiwalach? Lista propozycji jest długa! 3-4.06 - Orange Warsaw Festival Jest to jeden z najbardziej znanych festiwali muzyki popularnej w Polsce. Trwa 2 dni, w ciągu których posłuchać można znanych wykonawców, nie tylko polskich, a także najpopularniejszych na świecie. W tym roku wystąpią m.in.: Daughter, Die Antwoord, Lana Del Rey, Skrillex, Tom Odell i XXANAXX. Ceny biletów wstępu wahają się w granicach 219-372 zł. 16-10.06 - Life Festival Oświęcim LFO stał się „głośnym” festiwalem, ponieważ, oprócz wyjątkowego miejsca organizacji, walczy on z rasizmem i antysemityzmem. Na Life Festival zagrają m.in.: Elton John, Queen, Dawid Podsiadło, Kortez, Perfect i Piotr Rogucki. Cena biletu festiwalowego za jeden dzień wynosi178 zł. 29.06-2.07 - Open’er Festival Jeden z największych festiwali odbywających się w Polsce. Sprowadza wielu znanych i cenionych muzyków i kompozytorów. Najpopularniejszymi wykonawcami koncertującymi na festiwalu będą: Bastille, Florence + The Machine, Kygo, Pharrell Williams, Red Hot Chili Peppers, Wiz Khalifa i Zbigniew Wodecki. 7-9.07 - Jarocin Festiwal Uchodzi za najstarszy nadal istniejący festiwal muzyki rockowej w Polsce. Powstał już w latach 70. jako lokalne wydarzenie, z kolejnymi edycjami stawał się coraz bardziej OPEN’ER FESTIVAL. FOT. GOOGLE.COM popularny, aż urósł do rangi największego festiwalu muzyki młodzieżowej w państwach Bloku Wschodniego. Na scenie w Jarocinie swoje pierwsze kroki stawiały teraz już bardzo znane zespoły rockowe. W tym roku zagrają m.in.: Koniec Świata, Kabanos, Kobranocka, The Prodigy, Farben Lehre, Luxtorpeda, Five Finger Death Punch, TSA i Slayer. Bilety jednodniowe kosztować będą 179 zł. 8. 07, 26.07 - Festiwal Legend Rocka 14-16.07 - Przystanek Woodstock Organizatorem tego festiwalu jest Fundacja Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy prowadzona przez Jurka Owsiaka. Stworzony został w podziękowaniu za pomoc w zimowej zbiórce pieniędzy na sprzęt medyczny. Jak co roku, wydarzenie to odbędzie się w Kostrzynie nad Odrą, a na scenie wystąpią: The Hives, Apocalytica, Bring Me The Horizon, Hey, Luxtorpeda, Rochy Dawuni, Enej, Łzy, Obershleisen, Chemia, Vespa, Ga- Ga Zielone Żabki. Oprócz tego festiwal obfituje w wydarzenia niezwiązane z muzyką – spotkania z ciekawymi ludźmi, warsztaty. Wstęp na festiwal jest w pełni darmowy. 8-9.07 - Reggaeland

15


STYL ŻYCIA

IX WROTA

5-5. 08 - Off-festival Festiwal muzyki alternatywnej. Wśród wykonawców trudno znaleźć takich, których utwory odtwarzane są w popularnych stacjach radiowych. Wśród organizatorów są jednak redaktorzy radiowej Trójki – Piotr Stelmach i Anna Gacek – gorący orędownicy muzyki offowej. Na tegorocznej edycji pojawią się: Adam Gołębiewski, Show Me The Body, Brodka, So Slow, Odpoczno, Minor Victories, Lima Kaliber 44, Jóga, Heroiny. „Wejściówka” na festiwal kosztuje 310 zł, a wykupienie miejsca na polu namiotowym 60 zł. 18-21.08 - Cieszanów Rock Festiwal 19-20.08 - Kraków Live Festival 25-28.08 - Czad Festiwal 27.08 - Ino-Rock Festiwal 27.08 - Capital of Rock 1-3.09 - Soundrive Fest Może preferujesz jednak wydarzenia kinematograficzne? Propozycji jest wiele. 9-12.06 - Ogólnopolski Konkurs Filmów Niezależnych Prof. Henryka Kluby 16-17.07 - Festiwal Filmoteki Szkolnej 8-14.07 - Międzynarodowy Festiwal Filmów Animowanych „Animator” 8-17.07 - Międzynarodowy Festiwal Filmowy Sopot Film Festiwal 21-31.07 - T-Mobile Nowe Horyzonty 5-15.08 - Letnia Akademia Filmowa 12-22.08 - Ińskie Lato Filmowe Lubisz nowości filmowe? Oto planowane premiery: 3. 06 - Baby Bump - Kochaj - Dzień Bastylii - Frankofonia - The Bye Bye Man - Skarb - Zatrzymać - Szukając Kelly 10.06 - Warcraft:Początek - Wojna 17.06 - Obecność 2 24.06 - Przyjaźń czy kochanie? - Lolo 1.07 - Chocolat 15.07 - Ghostbusters 29.07 - Itel 5.08 - Suicide Squad (Legion Samobójców) 19.08 - Boska Florence 19.08 - Komuna

JAROCIN FESTIWAL. FOT. GOOGLE.COM

16


17


FOTOGRAFIA

IX WROTA

TOMASZ LAZAR UZNANY FOTOGRAF Z LO9 KAROL SKIBA 1C Tomasz Lazar, absolwent naszego liceum, to znany na świecie fotograf i laureat nagrody World Press Photo, czyli odpowiednika Oscara w dziedzinie fotografii reportażowej. Mimo bardzo napiętego grafiku zgodził się na udzielenie wywiadu naszej gazecie. Jak to było z kołem fotograficznym za Pana czasów w IX LO? Też prowadził je pan Mazur? Jak to wyglądało? W czasie, kiedy chodziłem do liceum, nie interesowałem się jeszcze fotografią. Nie jestem w związku z tym w stanie powiedzieć, czy Pan Mazur uczył wtedy i czy koło takie działało. Jak wspomina Pan czasy liceum? Jak wpłynęły one na Pana przyszłość? Czas, kiedy uczęszczałem do LO IX, wspominam bardzo miło. Wyniosłem stamtąd bardzo dużo doświadczenia i wiedzy, które pomogły mi dalej bez problemu studiować na Zachodniopomorskim Uniwersytecie Technologicznym na Wydziale Informatyki.

TOMASZ LAZAR FOT. TOMASZ LAZAR

Kiedy i jak narodził się pomysł życia z fotografii, przejścia na profesjonalizm? Fotografią zainteresowałem się w 2006 roku. Było to związane z moim wyjazdem wakacyjnym, przed którym nabyłem mój pierwszy aparat. W 2010 roku podjąłem decyzję, że chciałbym żyć z fotografii. Tak też jest do chwili obecnej. Pana zdjęcia są bardzo interesujące, jednak warte zauważenia jest to, że niemal wszystkie są czarno-białe? To świadomy zabieg, czy tak jakoś wychodzi z każdym zdjęciem, że lepiej oddaje swój przekaz bez kolorów? W fotografii trzeba działać bardzo świadomie. Wybór czy zdjęcie ma być czarno białe, czy kolorowe odbywa się, zanim zacznę realizować materiał. Każdy z tych typów fotografii powoduje, że koncentruję się i zwracam uwagę na zupełnie inne rzeczy. Fotografia czarno-biała od początku przychodziła mi z bardzo dużą łatwością, dlatego też dużo moich wcześniejszych projektów było wykonywanych w tej technice. Obecnie realizuję również materiały w kolorze. Nagroda World Press Photo to marzenie każdego młodego fotografa. Jakie to było uczucie, kiedy udało się ją zdobyć? Do momentu, kiedy pojawiłem się na Gali World Press Photo w Amsterdamie, bardzo ciężko było mi uwierzyć, że otrzymałem tę nagrodę. Jest to jedna z największych nagród fotograficznych na świecie. Otrzymanie takiej nagrody daje bardzo dużego „kopa” do pracy i dalszej realizacji swoich projektów. W tym roku zostałem wybrany na warsztaty Joop Swart Masterclass, które są organizowane przed fundację World Press Photo. Jest to podobne osiągnięcie jak wygranie tej nagrody. W jakich okolicznościach zostało zrobione nagrodzone zdjęcie? Fotografia, za którą otrzymałem nagrodę World Press Photo, została wykonana podczas

18


MAJ/CZERWIEC 2016

MUZYKA

realizacji materiału związanego z ruchem Occupy Wall Street w Nowym Jorku. Przez trzy tygodnie przychodziłem w miejsce, gdzie Ci ludzie protestowali, aby zrealizować materiał. Samo aresztowanie i fotografia zostały wykonane na Harlemie, gdzie odbył się protest związany z tym ruchem. Dla ludzi zainteresowanych - jakiego sprzętu Pan używa? Jestem światowym ambasadorem firmy Fujifilm. Dodatkowo posiadam aparaty średnio i wielkoformatowe na kliszę. ZDJĘCIE NAGRODZONE WPP. FOT TOMASZ LAZAR

SCHUBERT PÓŁNOCNYCH NIEMIEC CARL LOEWE PAULINA SOSIŃSKA, KAJA KRYC 2C Carl Loewe, czyli tytułowy Schubert północnych Niemiec, był artystą wszechstronnym - komponował, śpiewał, dyrygował, a nawet grał na organach w szczecińskim kościele św. Jakuba. W swoim dorobku ma z górą 500 dzieł, z czego ponad 400 stanowią ballady i pieśni. Loewe został dostrzeżony przez króla Westfalii i gdyby nie to, prawdopodobnie nie osiągnąłby takiego sukcesu. To dzięki królowi rozwijał się muzycznie i skończył studia teologiczne. Kilka lat po skończeniu studiów młody Carl przeniósł się do Szczecina, gdzie pracował jako organista w kościele św. Jakuba i jako dyrektor szkoły muzycznej, którą założył. Kompozytor brał czynny udział w życiu kulturalnym miasta - organizował koncerty, na które zapraszał najpopularniejszych pruskich kompozytorów, sam również koncertował. Dzięki niemu wykonane zostały wybitne dzieła: w 1827 r. poprowadził w Szczecinie prawykonanie IX Symfonii Beethovena oraz światowe prawykonanie uwertury do „Snu nocy letniej” Shakespeare’a autorstwa Felixa Mendelssohna-Bartholdy’ego. Loewe pisał również muzykę do wierszy poetów romantycznych, zapoczątkowując w ten sposób nowy gatunek, czyli solową balladę romantyczną. Skomponował m.in. muzykę do dzieł Mickiewicza w przekładzie Carla von Blankensee. Opublikowany tom tych kompozycji zawierał takie dzieła jak „Świtezianka” czy „Pani Twardowska”. W jego dorobku znajduje się również muzyczna wersja ballady Goethego „Król Elfów”. Osiągając znaczącą popularność, Carl Loewe udał się na tournée po Europie. Już w roku 1385 odwiedził takie ośrodki kultury jak Berlin, Drezno czy Lipsk. W latach następnych odbyły się jeszcze jego trzy tournée, m.in. w Niemczech, Polsce, Francji, Wielkiej Brytanii, a nawet w Norwegii i Szwecji. Jego popularność rosła wśród kompozytorów z całej Europy. W roku 1840 poprowadził pierwsze wykonanie Symfonii C-dur Franza Schuberta w Szczecinie oraz w 1844 r. prawykonanie, również w Szczecinie, „Pasji wg św. Jana” J.S Bacha. Kolejne lata spędził na koncertowaniu m.in. w Pradze, Wiedniu, Magdeburgu oraz w Londynie. Po odbytych tournée kompozytor udał się w podróż do Norwegii wraz z przyjacielem, A.Moritzem. Następnie pojechał do Francji. Lata 1864-1869 były trudne dla Loewego. W roku 1864 podupadł na zdrowiu, przez co musiał zrezygnować z koncertów i podróżowania. Dwa lata później przeszedł na emeryturę. Wraz z rodziną udał się do Kilonii, gdzie zmarł 20.04.1869r.

19


IX WROTA

MUZYKA

KRÓTKA I BARDZO SUBIEKTYWNA RELACJA Z WYDARZEŃ MUZYCZNYCH OSTATNIEGO CZASU ALEKSANDRA MIERNIK, KACPER PRZYBYLSKI 1D Muzyka klasyczna, metal-folk i rap. Ktoś mógłby zapytać: co mają ze sobą wspólnego? Właśnie – w tym cały problem. Zastanawialiśmy się z Kacprem nad jakąś myślą przewodnią dla tego artykułu, nad czymś, co mogłoby go związać w spójną, logiczną całość i co można by zwieńczyć zaskakującą puentą. Cóż, do żadnych błyskotliwych wniosków, niestety, nie doszliśmy, bo faktycznie, niewiele mają ze sobą wspólnego te trzy gatunki muzyczne. I jak tu odpowiedzieć na to sztampowe pytanie, jakiej muzyki się słucha, kiedy słucha się właściwie wszystkiego? Chopin, Percival Schuttenbach, Łona i Webber – mimo wielu różnic, jedno na pewno jest dla nich wspólne – polskość.

FREDERI FRANSUŁA SZOPĘ Parę miesięcy temu zaczęłam częściej słuchać muzyki klasycznej, głównie przy odrabianiu lekcji lub rysowaniu. Wcześniej towarzyszyła mi przy tym muzyka filmowa lub ścieżki dźwiękowe z gier. Nie wiem, dlaczego tak bardzo przypadł mi do gustu Chopin. Wydawałoby się, że przy tylu zmianach tempa, nastroju, głośności trudno będzie się skoncentrować, ale przeciwnie – przy niczym tak dobrze nie robi się notatek z historii jak przy balladach w wykonaniu Zimermana (a każdy, kto ma historię SEONG JIN CHO. FOT. POLSKIERADIO.PL z panem profesorem K. wie, że trzeba na nią poświęcić dużo czasu). Piękno i harmonia dźwięków fortepianu, niestety, nie są docenianie przez moich rodziców. Gdy w trakcie wielkanocnych przygotowań – robiłam mazurka – włączyłam dla akompaniamentu mazurki Chopina (taka trochę mazurkocepcja), zostało to po chwili krótko skwitowane przez moją mamę: “Wyłącz to.” Cóż się więc dziwić, że kiedy ogłoszono w filharmonii informację o recitalu laureata Konkursu Chopinowskiego, Koreańczyka Seong-Jin Cho, wiedziałam od razu, że się tam wybiorę. Koncert był podzielony na dwie części z półgodzinną przerwą pomiędzy nimi. W pierwszej rozbrzmiało Rondo a-moll (KV 511) Mozarta, które, choć bez wątpienia piękne, nie porwało mnie. Nic dziwnego, skoro w głowie masz Chopina, a serwują ci Mozarta. Z całym szacunkiem dla fanów Mozarta. Drugi utwór, trwająca około pół godziny Sonata c-moll (D. 958) Franza Schuberta, już dużo bardziej trafił w mój gust. Zróżnicowany treściowo, z licznymi zmianami nastroju, w jednej chwili smutny i melancholijny, w następnej lekki i radosny. Najbardziej podobały mi się fragmenty ostatniej części, allegro, gdzie niektóre elementy linii melodycznej były grane skrzyżowanymi rękoma. Dawało to wspaniałe efekty zarówno w wizualnym, jak i dźwiękowym odbiorze, tworząc melodię niezwykle przyjemną dla ucha i jednocześnie budząc niemały podziw dla umiejętności koreańskiego pianisty. Nigdy nie widziałem, żeby ktoś tak prędko poruszał palcami. Po przerwie dane nam było usłyszeć cykl 24 Preludiów (op. 28) Fryderyka Chopina, które Seong-Jin Cho wykonał mistrzowsko. Poszczególne części, choć tak od siebie różne, łączą się razem w spójną całość, nastrojem błądząc od melancholii i tęsknoty, przez podniosłość, do fragmentów bardzo dynamicznych i głośnych, przywodzących na myśl jakiś bunt, sprzeciw – i były to momenty, w których dało się poczuć, 20


MAJ/CZERWIEC 2016

PROZA

że fortepian jest naprawdę forte (a momenty te czasami następowały tak niespodziewanie, że raz Kacper aż podskoczył). Ostatnie, 24. preludium, potocznie zwane “Burzą”, rzeczywiście coś w sobie z burzy ma. I jako utwór zamykający cały cykl sprawdza się doskonale, zapierając dech w piersiach i pozostawiając pod takim wrażeniem, że po tylu tygodniach od koncertu nadal brakuje mi słów, by to opisać. Koreańczyk wykonał to z taką pasją, której żadne nagranie dostępne w Internecie czy na płycie nie jest w stanie oddać. Dość powiedzieć, że ostatnią nutę pianista zagrał, uderzając pięścią w klawiaturę fortepianu i trwał tak przez długą chwilę, pochylony nad nią, jakby wciąż w napięciu, dopóki dźwięk nie przebrzmiał w powietrzu. Dopiero wtedy wstał i ukłonił się po raz kolejny tego wieczoru. Rozbrzmiały oklaski i naprawdę nie trzeba było dużo czasu, by cała sala, niespełna tysiąc osób, podniosła się ze swoich miejsc z podziwu dla artysty, który otrzymał od filharmonii bukiet kwiatów i po nadal nieustających oklaskach zagrał bis. Na scenę wszedł potem mecenas wydarzenia, Lesław Siemaszko, dzięki któremu recital się odbył. Spodziewałam się jakiegoś przemówienia, które nijak by nie pasowało do wcześniejszych wrażeń, więc miło mnie zaskoczyło, że jedynie uścisnął pianiście dłoń, zapewne w podziękowaniu i gratulacjach, i wręczył kolejne kwiaty oraz upominek. Brawa rozległy się ponownie, tym razem jakimś cudem jeszcze głośniejsze, ponownie cała sala wstała – takiego aplauzu naprawdę nie słyszy się często. Koreańczyk odłożył kwiaty w kulisach i wrócił na scenę, by wykonać kolejny utwór. Zaczął grać, zanim jeszcze zdążył dobrze usiąść przy fortepianie - i to nie byle co, lecz Poloneza as-dur Fryderyka Chopina. I po tym wykonaniu, perfekcyjnym w każdym aspekcie, wiem już, że nie bez powodu jest ten polonez zwany “heroicznym” i nie bez powodu Seong-Jin Cho został nagrodzony (oprócz pierwszego miejsca w Konkursie Chopinowskim) za najlepsze wykonanie poloneza. Interpretacja przepełniona emocjami, podniosła i poruszająca, jednocześnie pełna tego polskiego, patriotycznego ducha, którego pianista potrafił wspaniale oddać, mimo że pochodzi z tak odległych stron. Gdy skończył grać, po raz trzeci tego wieczoru rozległy się owacje na stojąco i jestem prawie pewna, że nawet w najlepszych filharmoniach świata nie dają takich braw. Ostatnim wspomnieniem wydarzenia jest dla mnie skromny uśmiech Koreańczyka, którym obdarzył widownię, kłaniając się po raz ostatni. Podsumowanie: „milijon”/10; najlepiej wydane 30 złotych w życiu. Jeśli reinkarnacja istnieje, Fryderyk odrodził się w ciele Koreańczyka i gra sobie spokojnie, nie przejmując się zaborami i znajomymi z emigracji (i gruźlicą!).

THOR! ODYN! ŚMIERĆ! VALHALLA! Zespół Percival Schuttenbach został założony w Lublinie w 1999 roku. Gra folk i folk metal. Nazwa zespołu to imię i nazwisko pewnego gnoma z sagi o wiedźminie A. Sapkowskiego. Przygotowali ścieżkę dźwiękową do „Wiedźmina 3: Dzikiego Gonu” – gry, która odniosła międzynarodowy sukces i została zdobywczynią największej liczby nagród “Gra roku” w historii. Trzy piękne wokalistki-multiinstrumentalistki i niemalże równie piękny gitarzysta tworzą razem doskonały zespół. Mają już za sobą całkiem długą historię występów w Słowianinie, jednak był to dla nas z Kacprem pierwszy koncert. Mimo zachęcającego napisu na bilecie: “Twoja kulturalna

KATARZYNA BROMIRSAK Z ZESPOŁU PERCIVAL SCHUTTENBACH. FOT. DOM KULTURY SŁOWIANIN. PL

21


MUZYKA

IX WROTA

przepustka”, nie obyło się bez obaw, jak sobie biedni poradzimy w tłumie ludzi uzbrojonych w skóry, ćwieki i glany. Jak się okazało, niepokój był bezpodstawny, bo przeżyliśmy i, oprócz krótkotrwałego uszczerbku na słuchu (jeszcze nigdy nie słyszałam tylu oktaw piszczenia w uszach), nic nam się nie stało. A wrażenia, bez żadnych wątpliwości mogę to stwierdzić, były niezapomniane. Śmieszna sprawa z tymi koncertami. Jeżeli chodzi o samą jakość dźwięku, to oczywiście, że lepiej będzie posłuchać Percivala w Internecie. Tu jednak chodzi o coś więcej. Internet nie będzie rzucał w ciebie ziarnem ze sceny, pytając, czy są tu jakieś ptaszki. Internet nie jest w stanie zrobić show. Moje intestina drgały w rytm muzyki, pieszczone przepięknym, potężnym CHRISTINA BOGDANOVA RZUCAJĄCA ZIARNO PUBLICZNOŚCI kobiecym wokalem, błagając o więcej. A wokal rzeczyNA KONCERCIE W DKS. FOT. DKS. PL wiście potężny i płynnie przechodzący od harmonijnego połączenia trzech głosów do krzyku i gardłowego wrzasku. Nadal nie mogę jednak pojąć, jak można tak ładnie krzyczeć i jeszcze cały czas przy tym radośnie się uśmiechać. Koncert w Domu Kultury Słowianin rozpoczął się skocznym “Oberkiem”. W tym momencie uleciały ze mnie wszystkie przedkoncertowe obawy i zrozumiałem, dlaczego takie eventy cieszą się tak wielką popularnością. Każdy utwór na żywo brzmiał po tysiąckroć mocniej niż na nagraniach. Jakby tego było mało, oprócz “starych” utworów zespół zagrał jeszcze kilka z nowej, spodziewanej niebawem płyty, którą z pewnością przesłucham co najmniej kilka razy. Mam wrażenie, że nawet utwory ze starego repertuaru koncert ten pozwolił mi odkryć na nowo. Pewien fragment “Dzierzby” (konkretnie “NA PAL! NABIJAM! NABIJAM!”) był w wykonaniu na żywo autentycznie przerażający. Nową jakość zobaczyłem też w “Svantevicie”, kiedy publikum akompaniowało wykonawcom, oraz w genialnym, humorystycznym “Satanismusie” (w którym “Satanismus” było zamienione odpowiednio na “Słowianismus”). Widać, że zespół po latach koncertów dobrze wie, co robić, by porwać publikę, a członkowie idealnie się dopełniają. Następny koncert Percivala Schuttenbacha (wystarczy obserwować Słowianina, gdyż z pewnością nie był to ich ostatni koncert w szczecińskim domu kultury) mogę polecić każdemu, nawet jeśli na co dzień nie ma styczności z tak ciężką muzyką. Podsumowanie: 666/10; mimo uszkodzeń błon bębenkowych BYŁO WARTO. Nawet jeśli byłyby trwałe, nie obraziłbym się, gdyby to była ostatnia rzecz, jaką usłyszę.

CO TO TAK WYJE TAM W TLE? Adam Zieliński i Andrzej Mikosz, czyli Łona i Webber – szczeciński duet, który nie jest nawet w jednej czwartej tak znany, jak na to zasługuje. To moja subiektywna opinia i na pewno ktoś z czytających się z nią nie zgodzi, ale uważam, że na chwilę obecną jest to najlepszy rap na polskiej scenie. Utworów tego gatunku nie słucham często, głównie dlatego, że mam wobec niego dość duże wymagania; oczekuję ambitnego tekstu i - przyjemnej dla mojego ucha - barwy głosu. A Łona i Webber łączą w swojej muzyce nie tylko świetne teksty, które czasami wymagają niemal tak dogłębnej interpretacji jak wiersze na języku polskim, żeby je w pełni zrozumieć, ale także dobre, wpadające w ucho bity i odpowiedni głos. Dla ludzi, którzy nie słuchają rapu (ale pewnie dla części tych, którzy słuchają, także), Łona może być zaprzeczeniem wszystkiego, co się z tym gatunkiem kojarzy – inteligentny i wykształcony, bo z zawodu jest prawnikiem, 22


MAJ/CZERWIEC 2016

MUZYKA

zna się na kulturze, do której często w różnych postaciach nawiązuje w swoich utworach. W tekstach przekleństw też dużo nie ma, a jeśli już, to pełnią zwykle funkcję stylistyczną, w celu podkreślenia jakiegoś komunikatu. Za każdym razem, gdy słucham jego utworów, odnoszę wrażenie, że gdyby nie interesował się muzyką albo po prostu żył wcześniej, zostałby poetą (właśnie, gdyby…) Ale czy w pewnym sensie nie jest poetą? Rap to w końcu skrót od rhythm and poetry (rytm i poezja). Teksty duetu – czasami poważniejsze, czasami z przymrużeniem oka – w niczym nie ustępują dziełom współczesnych pisarzy. Warto wspomnieć, że jeden z utworów Adama Zielińskiego był tematem interpretacji na maturze z polskiego, a obaj artyści współpracowali z Teatrem Polskim w Szczecinie przy realizacji spektaklu “Bal manekinów” Brunona Jasieńskiego. Nowa płyta tego duetu, “Nawiasem mówiąc”, ukazała się po dwóch latach milczenia i nie pozostawiła żadnych wątpliwości, że warto było tyle na nią czekać. Może to kwestia tego, że Łona z Webberem nagrywają razem już od piętnastu lat i czas ten pozwolił im wspólnie się rozwinąć, dopracować każdy element twórczości i stworzyć, moim zdaniem, jest jedną z najlepszych płyt w historii tego gatunku. Bo są tu i błyskotliwe teksty, w których Łona sprawnie operuje ironią, sarkazmem, w efektowne koncepty ubierając swoje przemyślenia, co skłania słuchacza do intensywnej refleksji. Niejednokrotnie dopiero w puencie utworu kryje się jakiś klucz do interpretacji. Utwory są przyjemne do słuchania, można przesłuchać płytę, zupełnie się nie angażując i w ten sposób się nimi cieszyć. Zadbał o to szczególnie Webber, komponując bity. Ale warto się wsłuchać, zastanowić nad pewnymi kwestiami, odkryć znaczenie kolejnej metafory albo drugie dno z pozoru zwykłej historii. Co ważniejsze, dzięki temu stażowi duetu, muzyka jest w pełni dopasowana do treści, idealnie się z nią dopełniając, stanowi często podkreślenie komunikatów. Tła do słów nie da się nazwać po prostu bitami, jest to cała zwarta kompozycja, w której każdy element ma swoje miejsce i pełni odpowiednią funkcję, a muzyka zdaje się reagować na słowo. Nie jestem, jak Ola, fanem Łony i Webbera (pewnie dlatego, że nigdy nie dałem szczecińskim artystom szansy – słucham “wyrywkowo” tylko niektórych utworów), jednak nie można odmówić im wyjątkowego talentu i przystępności dla zwykłego słuchacza. Doświadczenie artystów słychać już od pierwszej nuty. Polecamy – ja jako laik, Ola jako fan. Podsumowanie: 66,37/10; nawiasem mówiąc, nie mam pojęcia, czy to błąd, że ta płyta jest tak dobra, że nie pogadasz. Nie znam tytułów piosenek, ale… hmm… chciałbym ich przytulić z matczyną czułością do Łona?

WARTO POSŁUCHAĆ: Fryderyk Chopin Preludium nr 15 wykonawca: Seong-Jin Cho Preludium nr 24 (op.28) wykonawca: Seong-Jin Cho Polonez as-dur (op. 53) wykonawca: Seong-Jin Cho Ballada nr 2 (op. 38) wykonawca: Krystian Zimmerman Percival Schuttenbach

„Medunica” „Upiory” Łona i Webber „Gdzie tak pięknie” „Miej wątpliwość” „Wyślij sobie pocztówkę” „Ą Ę”

„Oj tam na mori” „Svantevit” 23


IX WROTA

MUZYKA

W TRASIE Z KARABINEM MARIA PESZEK SARA ATŁAS, KAJA KRYC 2C 23. kwietnia w Domu Kultury Słowianin odbył się koncert Marii Peszek. Uznałyśmy, że nie możemy ominąć okazji do tego, by opisać to wydarzenie z punktu widzenia dwóch osób - niezaznajomionej z twórczością artystki oraz fanki. Kaja Pierwszy raz usłyszałam o Marii Peszek, kiedy wydała album „Jezus Maria Peszek”. Przesłuchałam kilka piosenek, a moją uwagę od razu zwróciły teksty - mądre, piękne, osobiste i nade wszystko prawdziwe. Niecały rok po wydaniu tego albumu miałam okazję usłyszeć FOT. ALTERMAG.PL Marię na żywo, kiedy występowała na Przystanku Woodstock. Już wtedy zachwyciła mnie swoją wyjątkową energią i charyzmą. Kiedy zobaczyłam, że wystąpi w Słowianinie, bez zastanowienia kupiłam bilet. Przyznam, że z „Karabinu” znałam tylko dwie piosenki, ale nie przeszkodziło mi to w świetnej zabawie. Koncert był jeszcze lepszy niż woodstockowy. Peszek jest artystką, która rzuca swego rodzaju czar na publiczność - wszyscy wpadli w trans i wykrzykiwali kontrowersyjne teksty piosenek. Bardzo mi się podobały w trakcie występu - panujący porządek i harmonia - nikt się nie przepychał, wszystko działo się w jednym tempie. Jest to rzecz, z którą rzadko spotykam się na koncertach. Na twarzach publiki przede wszystkim widać było zrozumienie, gdyż ta muzyka naprawdę do nich docierała, ludzie brali sobie te słowa do serca. Teksty Marii wzbudzają wiele kontrowersji i oburzają, czego nie rozumiem – bo wzywa do miłości, nie do wojny i agresji. Peszek robi coś niesamowitego. W swoich piosenkach pokazuje siebie, mówi to, co myśli. Nie jestem wielką fanką polskiej muzyki, jednak ona ma to coś, a tym czymś jest jej szczerość i bezpośredniość. Jest to jedna z niewielu artystek, które podziwiam i szanuję. Sara Do tej pory nie miałam kontaktu z twórczością Marii Peszek. Spodobało mi się nie tyle brzmienie muzyki, co zawarty w niej przekaz. Było to o tyle nowe doświadczenie, że po raz pierwszy dostrzegłam w koncertowej zbiorowości pełne zrozumienia twarze, które odbierały utwory także poprzez ich treść. Nie był to jedynie bezwładny tłum, przez który swobodnie przepływała muzyka. Nie da się bowiem ocenić twórczości Marii Peszek z pominięciem poglądów, które "wyśpiewuje". Otwarta antyklerykalność, tematyka podziału panującego w narodzie czy "modern Holocaust" - podejmowanym przez siebie kwestiom artystka zawdzięcza zachwyt fanów, ale też nienawiść i groźby. Nie ukrywam, że zdumiewa mnie tak gniewna reakcja na osobę, której twórczość, choć może wydawać się kontrowersyjna, jest postulatem pozytywnych uczuć ("Róbmy miłość, a nie wojnę"). Negatywne aspekty jej utworów nie są wynikiem demonizacji aktualnych wydarzeń - wynikają jedynie z obserwacji tego, co dzieje się w kraju i na świecie. Reagowanie na zło jest przecież jedną z powinności artystów - nikt nie odda mankamentów tego świata równie dobrze jak oni. Najważniejsze wrażenia z koncertu Marii Peszek to poczucie wolności i przyzwolenia na młodość oraz kontakt z tekstami, których aktualność zaskoczyła samą autorkę (pisząc o wojnie, nie spodziewała się jeszcze tego, jak będzie wyglądała dzisiejsza Europa).

24


MAJ/CZERWIEC 2016

LITERATURA

„BAJKI, KTÓRE ZDARZYŁY SIĘ NAPRAWDĘ” ANNY MOCZULSKIEJ MONIKA GÓRNIACZYK 2GA W tak bajkowym miesiącu, jakim jest maj, postanowiłam podzielić się z czytelniczkami „IX Wrót” recenzją nowej pozycji w mojej biblioteczce. Książka Anny Moczulskiej – autorki bloga „Kobiety i historia” - nosi tytuł „Bajki, które zdarzyły się naprawdę”. Jest to zbiór dość subiektywnych biografii księżniczek, które miały szczęście lub nieszczęście żyć różnych okresach i miejscach na Ziemi. Znajdziemy tu m. in. Krwawą Mary, czyli Marię Tudor, carycę Katarzynę I, naszą królową Bonę – hodowczynię tojadu, ukochaną przez Austriaków cesarzową Sisi i tragiczne postacie Klary Zachówny czy Jane Grey. Losy kobiet, często pomijanych w historii, aczkolwiek wcale niemniej ważnych od ich mężczyzn, okazują się zbiegać z baśniowymi pierwowzorami. W tej książce to one odgrywają główną rolę. W większości czarujące, pełne marzeń i rozterek, łagodne lub wręcz przeciwnie, nie zawsze grzeczne. Czy szczęśliwe? To już trudne pytanie. „Bajki, które zdarzyły się naprawdę” to nie historyczne repetytorium. To książka napisana z uczuciem, przedstawiająca historyczne „Kopciuszki” lub „Śpiące Królewny” jako czujące istoty a nie polityczne pionki. Występują w niej historie zarówno romantyczne, jak smutne i przerażające. Autorka niezwykle zręcznie opisuje bohaterki, sytuacje, w jakich zostały postawione i otoczenie, w jakim żyły, zmuszając czytelnika do refleksji, wyzwalając emocje. Polecam tę książkę, zwłaszcza przedstawicielkom płci pięknej. Miłośniczkom historii, a jeszcze bardziej tym, które za nią nie przepadają. Ta książka pozwoli przyjrzeć się historii od wnętrza w „niepodręcznikowy” sposób.

DOMOWE OGNISKO ODCINEK 4 MARTA MOSTOWSKA, ABSOLWENTKA - Jak to, wiesz co się stało?! - Przestań na mnie krzyczeć! Nie tylko ty kogoś straciłaś. To było MOJA żona! - Doprawdy?! Kiedy z nią ostatni raz rozmawiałeś? - To że mieliśmy problemy, nie znaczy, że jej nie kochałem. Rezygnacja i rozpacz w głosie ojca zmusiły Elkę to zaprzestania kłótni. I tak do niczego nie prowadziła. Zaczęła chodzić nerwowo po pokoju, trzymając papierosa w ręce. - Ja jej nie zabiłem – patrzyli sobie głęboko w oczy. Jakby świat się zatrzymał, a to, co kiedyś stało się powodem ich konfliktu, przestało mieć znaczenie. Było to jednak tylko chwilowe złudzenie, po paru sekundach Ela spuściła wzrok i odparła: - Wiem. - Nie wszystko ułożyło się tak, jak bym tego chciał. Mogę ci jedynie przysiąc, że naprawdę ją kochałem. Ela nie miała na to wyznanie żadnej odpowiedzi, chociaż była świadkiem wielu sytuacji, które by to podważyły. Wyszła na zewnątrz zapalić papierosa. Najstraszniejsze dla niej było to, że nie płakała, nie czuła smutku. Przerażał ją fakt, że ojciec okazał się lepszym mężem niż ona córką. Próbując się usprawiedliwić, przypominała sobie te wszystkie momenty, kiedy matka ją zawiodła, kiedy ją upokarzała. Jedna sytuacja zapadła jej głęboko w pamięć i była dobrym podsumowaniem tego, jak Joanna spełniała swój rodzicielski obowiązek. Ela miała wtedy pięć lat. W przedszkolu był konkurs piosenki, w którym młoda Kowalska brała udział. Tata nie mógł przyjść z powodu jakiejś sprawy taksówkarza. Mama za to uroczyście obiecała, że będzie wspierać córkę.

25


IX WROTA

OPOWIADANIE

Kiedy konkurs się zaczął, miejsce zarezerwowane dla pani Kowalskiej pozostało puste. Mała Ela zaczęła się denerwować, jednak pani wychowawczyni zaopiekowała się dziewczynką i odciągnęła jej uwagę od nieobecności mamy. Kiedy przyszła kolej i na nią, nagle na widowni pojawiła się pijana Joanna. Krzyczała na całą salę: „To moja córka! Brawa dla mojej córeczki! Moja utalentowana dziewczynka!”. Zaczęła się śmiać, a dokładniej rechotać, zataczając przy tym. Trudno ją było opanować. Na szczęście obyło się bez wzywania policji. Pani Kowalska samodzielnie wyszła z budynku, zapominając o córce. Elę musiał odebrać ojciec. Oczywiście, z występu wynikły nici. A Joanna jeszcze przez trzy dni była pijana, a kiedy wytrzeźwiała, wyjechała na trzy miesiące z domu, bez rozmowy z rodziną. Ciąg dalszy nastąpi…

OPOWIADANIA SZYMON WIATRZYK, ABSOLWENT Sekrety sztuki Pierwsze zdanie powieści: każde słowo jest trudne i nie pasuje do reszty zdania. Dlatego historia rozpoczyna się i kończy tutaj. W tym słowie, którego nie podam. Bo inaczej wszystko byłoby proste i zrozumiale. Czy słowo klucz jest potrzebne do zrozumienia tej historii ? Nie, bo tutaj nie ma co rozumieć. Wszystko, co się zdarzy i co się zdarzyło, było doświadczeniem. Tego nie trzeba pojąć ani ogarnąć. To się dzieje systematycznie, w każdej minucie, w każdym tchnieniu. Byli oni, byli tamci, był też on i sterta kości. Każdego ranka Ester Roninghon wpatrywał się w pustą przestrzeń nad kredensem. Białą ścianę traktował jak bóstwo. Była wyznacznikiem czystości tego pokoju. Nic nigdy na niej nie wisiało, choć była miejscem do tego idealnym. Portret czy malowidło podkreśliłoby piękno małego sześciennego pokoiku. Jednak nieskazitelnie czysta przestrzeń miała taką pozostać, dopóki Ester nie zmieni zdania. Oprócz białej ściany w pomieszczeniu nie było nic ujmującego. W kącie po prawej stronie stał fotelik. Nie był to zwykły fotelik, ale puchowy, miękki i wygodny. Roninghon rozsiadał się w nim wygodnie, delektując się swoimi ulubionymi kolorowymi przekąskami, podziwiał swoje idealne cztery ściany. Naturalnie, najciekawszą częścią jego codziennych doznań było podziwianie ściany. Na stoliku obok zawsze stała jego ulubiona filiżanka. Uwielbiał popijać herbatę podczas delektowania się chwilą, w której oglądał ścianę. Oprócz filiżanki na stoliku znajdowało się małe radio. Emitowało ciągle jedną i tę samą piosenkę, która Esterowi przypadła do gustu jakieś dziesięć lat temu, kiedy to wraz z rodziną udał się na wycieczkę do lunaparku. Za oknem, jak zwykle, słychać było śpiew ptaków. Ester jest już bardzo stary. Rzadko miewa gości. Czasami przychodzą do niego krytycy sztuki. Roninghon wyczekuje każdego dnia na ich przybycie. Jest to niezwykły dla niego moment. Dzięki temu może czuć się spełniony. Pokazuje przybyszom swoje największe arcydzieło, białą ścianę! Jednak oni nie rozumieją jej piękna. Czego można spodziewać się po ludziach ubierających się jak zupełne bezguścia? Ich zielone marynarki i srebrne okrągłe wisiory jedynie ukazują brak zmysłu artystycznego. Czasami odwiedza go jego córka. Ma niewiele więcej lat niż krytycy i chodzi zawsze uśmiechnięta. Tylko ona wspiera Estera w jego tworzeniu. Zadziwiające jest to, że za każdym razem wygląda inaczej. Lubi przebierać się w różne kolorowe ubrania. Dzisiaj, tak jak w każdą środę, przyszła i pospiesznym krokiem przystanęła obok ojca. Rozpoczęła się długą rozmowa. Ester upuścił niechcący swoją filiżankę. Rozbiła się w drobny mak. Płynąca po podłodze herbata zainspirowała Roninghtona. Postanowił upiększyć swoje największe dzieło - białą ścianę. Córka pomogła mu w ostatecznym akcie sztuki.

26


MAJ/CZERWIEC 2016

OPOWIADANIE

Artysta podziwiał swoje dokonanie. Czerwona ściana zachwyciła nie tylko jego, ale również miejscowych krytyków. Przybywali, aby ocenić jego największe dzieło. Cała wystawa skończyła się we czwartek o 14.30. Zmęczony pracą Ester poszedł spać. W następną środę Roninghton popijał herbatkę ze swojej ulubionej szklanki, siedział w swoim ulubionym fotelu i z lewego kąta podziwiał ukochaną białą ścianę. Radio, tak jak zawsze, emitowało poranne wiadomości. Przez okno słychać było przejeżdżające samochody. Tego dnia na ulicach panował duży ruch. Godzinę później przyszła jego córka. Jak zwykle, w odmiennym ubiorze powoli i niepewnym krokiem przybliżała się do ojca... Upadek - Czy ufać ciemności, skoro to światło tworzy obrazy, których widzieć nie chcemy? - Kiedy czegoś nie widzisz, myślisz że nie istnieje. A jednak, tyle że w ciemności. Lecz nikt nie wierzy w to, czego nie dostrzega. Dlatego ukrywa się światło i popada w ciemność. Kiedy ktoś skacze, a ty masz wątpliwości, to skacz. Znajdź odpowiedź, odbij się od dna i wróć razem z nim! Jednak jeżeli zapadnie decyzja, a twoje uczucia cierpią, płacz. Skocz jeszcze raz , ale nie próbuj zostawać na dnie… - Jestem wolny! - krzyknął Ray, kiedy rzucał się w przepaść ze swoimi marzeniami. Pragnął pogrążyć się w ciemności, ostatecznym niebycie, niepojętej śmierci. W swojej pogoni za pragnieniem zagubił sens. Sens, który zmieniał się wraz z upływem lat. Pewna niepojęta przez niego prawda zniszczyła w nim poczucie szczęścia i wolę życia, które postanowił sobie odebrać. Minął już cały rok, a ja ciągle pamiętam jego stanowczą twarz, pełną rozpaczy, łez i nadziei. Jego ciało swobodnie spadało w dół, bezwładnie jak marionetka rzucona przez lalkarza. Choć podczas lotu ciągle żył, jego dusza krążyła na krawędzi światów. Nie słychać było krzyku, płaczu, wołania o pomoc, lamentu czy strachu. Głucha cisza została zakłócona przez kruki. Całą chmarą okrążyły bezwładne ciało Raya. Czyżby zabrały jego duszę do piekła? Czy znałem go tak naprawdę? Nikt nie znał go lepiej ode mnie, a jednocześnie nie znałem go wcale. Był skryty. Ta ostatnia rozmowa była niepotrzebna. Więc to moja wina? Krążyły wokół niego różne legendy. Nie chodził do kościoła, nie spotykał się z kolegami. Często spacerował, ale sam, a może nam się tylko zdawało. Wychodził jedynie ze mną , tylko ze mną. Pisał do mnie codziennie, często, prawie co godzinę. Naprawdę nie miał nikogo. Do mojej szkoły prowadził gęsty las, a na drzewach wisiało poczucie winy. Smutek i rozpacz wypełniały przestrzeń, przez którą codziennie przechodziły setki osób, oprócz jednej. Mijały dni, mijały miesiące. Czerń pochłaniała każdy zakątek mojego życia, a wszystko zdawało się być snem. Nie snem nawet, lecz koszmarem, który spędzał mi piękne i radosne sny z powiek. Nie zapomniałem o całym zdarzeniu. Świat wrócił do swoich kolorów wszystkim - oprócz mnie. Tego dnia minął rok, a w minutę minęło cierpienie. Kiedy wracałem ze szkoły, niebo pokryła czerń. Siedzące na drzewach kruki oczekiwały na mój ruch. Zacząłem biec przed siebie. Chciałem jak najszybciej wyjść z lasu i odnaleźć ponownie światło. Jednak nie dane mi było je zobaczyć, ale mrok, a w nim zmorę. Płonącą i cierpiącą, smutną i brudną, osmoloną przez ognie piekielne poczwarę. Zaczęła się czołgać w moją stronę. Pogrążona w niesamowitym bólu stanęła przede mną. - Przepraszam - wyrzekła - przegapiłem szczęście. - To ja przepraszam, że Ci nie pomogłem. - Więc pomóż mi teraz i spadnij. Leżałem na podłodze, poobijany, nie mogąc ruszyć głową. Spojrzałem na sufit. Żyrandol przekrzywił się i brakowało mu kilku żarówek. A jednak spadłem. Więc teraz z powrotem do góry?

27


IX WROTA

OPOWIADANIE

W CIEMNOŚCI CISZY OPOWIADANIE KACPER PRZYBYLSKI 1D Wypadek miał miejsce 29 lutego. Nic poważnego się nie stało – jedynie lekkie wstrząśnienie mózgu. Szok spowodowany wypadkiem mógł powodować bezsenność, to jasne. Po dwóch dniach wypuszczono mnie z obserwacji. Samochód do kasacji, ale ja żyję i to jest najważniejsze. Z tym że spodziewałem się, że bezsenność minie po paru dniach. Jestem w stanie się położyć, zamknąć oczy, ale słyszę i myślę. Moja świadomość nie chce oddać kierownicy podświadomości. Dzisiejsza noc będzie już siódmą nieprzespaną nocą z rzędu. Nie jestem zmęczony, tylko raczej martwy z otwartymi oczami. Dziś opuszczam pracę, nie potrafiłem wyjść z mieszkania. Kawalerka stała się zawiłą konstrukcją, której nie powstydziłby się nawet Dedal. Chciałbym, żeby w moim labiryncie też czaił się jakiś Minotaur, gotowy w każdej chwili zaszarżować i sprawić, że zasnę na zawsze. Już nie raz myślałem o samobójstwie. Mam jednak nadzieję, że po jakimś czasie umrę ze zmęczenia. Jeśli bym się zabił, czułbym, że wszystkie godziny w życiu, które spędziłem w kościele, poszły na marne. Godzina tygodniowo, cztery tygodnie w miesiącu, dwanaście miesięcy w roku, a lat... Ile ja mam lat? Mam mieszkanie, więc muszę mieć co najmniej dwadzieścia, ale mieszkam sam, więc pewnie nie więcej niż trzydzieści. Rzut oka do lustra na ścianie. Obraz jest niewyraźny, ale widzę swoją twarz. Nie jestem przystojny. Mogę być sam, mając nawet czterdzieści lat. Jestem sam. Singiel. Trzydzieści lat plus minus dziesięć. Czyli godzin w kościele spędziłem 4*12*30=? Dwanaście. Umysł podpowiada: dwanaście. Mam wrażenie, że może mijać się z prawdą, ale teraz mnie to nie interesuje. Dwanaście godzin... Dwanaście godzin, czyli co najmniej trzy dni trzy dni. Nie mogę się zabić po trzech dniach katechezy. Wiem, że wtedy nie pójdę do Nieba. Poza tym, nawet nie wiem jak. Nigdy nie chorowałem, więc nie mam leków, które mógłbym przedawkować, brakuje mi koordynacji do podcięcia sobie żył, a żeby się powiesić, trzeba zawiązać stosowny węzeł. Przydałby się też list pożegnalny, a ja nawet nie wiem, z kim się żegnać. DING DONG Nie, proszę. „Jeszcze pięć minutek” – wymruczałbym, gdybym spał, ale w tych okolicznościach wymówienie tej frazy wydaje się świętokradztwem. Wstaję z łóżka. Zadzwońże, przybyszu, raz jeszcze. DING DONG Obracam się w odpowiednim kierunku. Próbuję odtworzyć dźwięk w pamięci, lecz gubi się w przestrzeni i zaczyna wypełniać całą moją głowę, uniemożliwiając mi określenie kierunku. Zadzwońże! DING DONG Dziękuję. Zaczynam zbliżać się do drzwi. Klamka, na której skupiłem wzrok, by przypadkiem mi nie uciekła, z każdym posunięciem nogi staje się coraz większa, aż w końcu osiąga pożądany rozmiar. Wyciągam do niej dłoń. Usuwa się w dół z taką gracją, jakby była stworzona do tego, by za nią pociągać. Drzwi nie były zamknięte na klucz. Uchylają się. Pierwsze, co widzę, to gwałtowny rozbłysk światła odbitego od okrągłych okularów. Po ataku z zaskoczenia muszę chwilę odczekać. Wzrok powoli wraca do normy. Agentka obcego wywiadu trzyma w rękach małe dziecko. Pacholę wyciąga drobne, serdelkowate rączki, próbuje pogłaskać (mamę? porywaczkę?) po twarzy. Wygląda na niezadowolone. Różnica między domniemaną matką i dzieckiem jest zbyt duża. Nie mogą być spokrewnieni.

28


MAJ/CZERWIEC 2016

OPOWIADANIE

Wyostrzam wzrok. Pierwsza analiza okazuje się błędna. To, co wydawało mi się bobasem, w istocie jest jedynie plikiem ulotek. Znam twarz na ulotkach. Ciemne, głębokie, hipnotyzujące oczy, brązowe włosy, które układają się w charakterystyczną fryzurę, ubrany cały na biało – Elvis Presley Jezu Chryste… „Czy jest pan zainteresowany?” Nie, nie jestem zainteresowany twoim GÓWNEM Chyba to usłyszała. Zamykam drzwi, nie patrzę jej w oczy. Nie zamykam drzwi na klucz, na wypadek, gdyby ktoś przyszedł mnie uratować/zamordować. Myślałem nad udaniem się do specjalisty, ale nie wiem, jak sprawdzić, gdzie jest specjalista i jak dojechać do specjalisty i jak założyć buty. Szybki zwrot. Ja się zatrzymuję, ale świat wokół mnie żyje własnym życiem. Kręci mi się w głowie, ale moim mięśniom to nie przeszkadza. Chyba są zbyt zmęczone, żebym się przewrócił. Czuję, że powinienem zwymiotować. Wymiotuję w moim umyśle (wewnętrzne ścianki czaszki są całe zapaskudzone, chyba troszkę ulało mi się lewym okiem; czuję drażniący, kwaśny zapach rzygowin), ale żołądek nie ma ochoty podążać za centrum dowodzenia. Chyba jest zbyt zmęczony, żeby zwymiotować. Muszę wrócić do mojego leża, inaczej i tak nigdy nie zasnę inaczej nigdy nie zasnę. Patrzy na mnie – szorstka, brudna kanapa. Tak przynajmniej przedstawia się na co dzień. Dziś moja stara przyjaciółka zdaje mi się słodką kołyską, która wabi nie tylko mięciutkim materacem, lecz także swą aurą – matczyna miłość, czujne oko ojca, wszystko to, co pozwala na najgłębszy, najbardziej pierwotny sen. Muszę myśleć o każdym kroku, obliczać trajektorię, brać pod uwagę zmienne. Prawa stopa, lewa stopa, prawa stopa, lewa... Słychać alarm. Pracownicy wybiegają z fabryki. Po co były te wszystkie ćwiczenia? „Dodatkowa przerwa na papierosa” – śmieje się Damian. Helena, która na egzaminach z BHP zawsze uzyskiwała pełną ilość punktów, jako pierwsza wyskoczyła frontowymi drzwiami, przy okazji przewracając trzy osoby. Najtęższe głowy nie panikują, próbują zwrócić uwagę systemu na fatalną usterkę. Po kilku próbach w końcu się udaje. Patrzę na lewą stopę i rzeczywiście coś jest nie tak. Musiała uderzyć (błędy w obliczeniach) o stolik na środku pokoju. Paznokieć małego palca zginął na miejscu. Widzę to, ale nie czuję bólu. To chyba gorsze od niemożności zwymiotowania. Zwymiotować czasami po prostu nie można, nawet jeśli się chce, taka jest kolej rzeczy. To początek i kres. Simba wraca, zabija skazę, ale kiedy włączysz film od nowa, Mufasa znów musi spaść w przepaść. Po prostu takie reguły rządzą światem. Ale nie można nie móc odczuwać bólu. To już jest wbrew zasadom. Lew nie może tyle czasu żywić się robakami. Patrzę na resztki mojego małego palca i jestem zafascynowany. Przyszedł mi do głowy pewien pomysł, ale będę potrzebował trochę czasu. Patrzę na ręczny zegarek. Gdyby nie był cyfrowy, nie domyśliłbym się, co oznaczają poszczególne strzałki wska-zów-ki. Mam jednak dzisiaj szczęście i zegarek pokazuje mi godzinę cyferkami tak dużymi, że to niemal obraźliwe. 9:03. Dziewiąta trzy. Rano czy wieczorem? Nie miałem jak sprawdzić, bo kilka dni temu

29


IX WROTA

OPOWIADANIE

zaciągnąłem rolety. Przerywam moje rozmyślania po drugim sprawdzeniu tarczy zegarka. 9:04. Dziewiąta cztery. Niemożliwe, żeby przez tak krótką chwilę minęło aż dwanaście dwanaście minut. Jest zepsuty. Zakładam, że jest najpóźniej południe. Wdrażamy plan ka me so tu ra te tu la po, któremu nie mogę w chwili obecnej wymyślić nazwy. W skrócie przedstawia się tak: Gdzie najlepiej się śpi? Właśnie. Najlepiej śpi się W CIEMNOŚCI i W CISZY. Kiedy zamknę oczy, widzę widma świateł. Nie mogę przez nie spać. Uszu nawet nie mogę zamknąć – próbowałem to zrobić przedwczoraj przez jakieś pół godziny. Nie mogę spać, kiedy słyszę wszystko. Teraz uwaga, bo to najważniejsza część planu. Czego się boimy, kiedy mama mówi „Wyjmij tę łyżeczkę z herbaty, bo sobie oczy wydłubiesz”? Że będziemy ślepi? (Do uszu nie ma tak zgrabnego porównania, ale wiadomo, o co chodzi). Otóż nie – boimy się AŁA. Może i utraciłem zdolność spania, ale nie czuję już AŁA. Ruszam w stronę kuchni. Nie muszę już uważać na przeszkody i kawalerka nie wydaje się już labiryntem. Słyszę, jak krew kapie mi z palca i czuję, jak rozcieram ją na podłodze. Ułożyła się w ładny szlaczek. Kropka kropka kropka Kreska kreska kreska Kropka kropka kropka Sięgam do szuflady. Oczu potrzebuję do obu operacji, więc najpierw zajmiemy się wyciszeniem. Wykałaczki mają inny kolor od metalowych szubrawców szybowców szatanów szczypawek??? Pomyśl: szuflada na sztućce, więc nie ma problemu z ich znalezieniem. Wyjmuję jedną, wygląda jak brzuszek patyczkowego ludzika i wkładam do prawego ucha. Nie do końca wiem, co mam robić, ale sam akt penetracji jest przyjemny. Wkładam coraz głębiej i myślę „Zaraz zabraknie mi wykałaczki”, ale w końcu słyszę PUK. Od teraz z prawej strony dochodzi do mnie tylko pisk. Monotonny, w końcu się przyzwyczaję. PUK. Tylko pisk. Z oczami poszło łatwiej. Nie musiałem nigdzie grzebać, wszystko podane jak na tacy. Najtrudniejsze było znalezienie ostrego noża. Mówi się: do trzech razy sztuka, ale odpowiedni przyrząd był dopiero moim ósmym wyborem. Wszystko mi się rozmazywało i... Mam być szczery? Teraz, kiedy nic nie widzę, jest lepiej. *** Siedzę na podłodze w kuchni. Jeśli zegarek się wtedy nie mylił, powinna już być dziewiąta pięćdziesiąt. Z dziur w mojej głowie płyną ciepłe strumienie. Bardzo przyjemne. Kiedy jest ciepło, człowiekowi od razu bardziej chce się spać. To siedzę. Sieeeedzę. I nie zasypiam.

30


MAJ/CZERWIEC 2016

POEZJA

Niech mi ktoś pomoże zasnąć. Nic nie słyszę i nic nie widzę. Miło by było, gdyby ktoś się mną zajął. Zaraz, chwila, to nie może być... Mama! Przyszła do mnie, przyszła mnie ukołysać! Wstaję, żeby ją uściskać. Mama odwzajemnia moją czułość. Przytula mnie bardzo mocno. Całuję ją w stare, spracowane czoło. Wygląda dzisiaj pięknie, ale troszkę inaczej niż zwykle. Łysą głowę pokrywa pajęczyna cienkich żyłek. Klatka piersiowa jest zupełnie płaska. Patrzę jej w oczy i widzę, że mnie kocha, ale coś jej się we mnie nie podoba. Zawiodłem ją? Oczy nie mają białek. Kocha mnie, to pewne: w dziobie przyniosła dla mnie smaczne, tłuściutkie dżdżownice. Mamo, co zrobiłem, skąd to spojrzenie? Dłonie o długich, zakrzywionych pazurach jeszcze raz przysuwają mnie do siebie i mocno tulą. Jej bezpióre skrzydła trzepoczą, ale nie słyszę tego. Odsuwa mnie od siebie i tym razem to ona spogląda mi w oczy - spogląda we mnie? spogląda za oczy? spogląda za mnie? Nie mają białek. Mama otwiera dziób i porusza głową w womitoidalnym tańcu, dopóki nie wypadną na ziemię wszystkie robaki. Niektóre z nich wciąż są żywe. Mamusia otwiera i zamyka dziób. Już wiem, dlaczego jest jej tak przykro. Chce mi zaśpiewać kołysankę, a ja, głupi, przebiłem sobie bębenki. Mamo, nie słyszę, ale mam pomysł. Ja będę wybijał rytm, a ty wbij we mnie dziób i mrucz tak, jakbyś śpiewała. Wtedy na pewno zasnę. Podchodzę do ściany i zaczynam wybijać rytm. Najpierw nogą. Nic nie czuję. Ręką. Nic nie czuję. Głową... czuję. Prawie słyszę. Pam, pam, pam, pam. Niech zacznie się kołysanka. Niech wreszcie zasnę. Czuję, jak mama wbija mi dziób w kark. W kręgosłup, żebym jak najlepiej słyszał, czuł słowa piosenki. Pam, pam, mmm, mmm, pam, pam. zasypiam

ŚMIERĆ I ŻYCIE WIERSZ KASIA ADAMICKA 2GA Prawda spadła na mnie ciosem, serce zabiło gwałtownie. Konflikt tragiczny… pomścić… zabić… ocalić… Danio kochana. Władza to cierń w koronie.

Świętokradztwa dokonał stryj, ja zaś czuję się stracony. Ohyda i zbrodnia. Ojca zyskałem czy matkę straciłem? Wszystko upadło, lecz honor unieść muszę. 31


IX WROTA

OPOWIADANIE

Koniecznością jesteś czy zmorą? Nie… wybawieniem, radością! A jednak lękam się Ciebie ogromnie, Może Koniec jest wolnością, a Trwanie cierpieniem?

Wszystkie myśli me i uczucia nie mieszczą się. Ciemność i samotność to siostry me. Pókim żyję, radości nie zaznam Udręka, krzywda, zdrada…

Czy strach to imię me? Czy śmierć światłością jest? Jakże kara wyglądać ma? Jakież kary oblicze? Odpowiedź poznać chcę! Życie, któreś za mgłą… Już wiem, co czynić mam…

Wiersz powstał z inspiracji „Hamletem” Williama Szekspira

SEKRETY WŚRÓD SŁÓW OPOWIADANIE AGATA ZDANOWICZ 1GB - Williamie, Ben i Thomas przyszli! - usłyszałem krzyk mojej żony, Anne. Wyprostowałem się. Już tu są. Wcześniej nie mogłem uwierzyć, że naprawdę będą chcieli mnie zabić, ale jednak przyszli. - Dajcie mi chwilkę! - odkrzyknąłem, wciąż z piórem w dłoni. - Ja… Pożegnam się jeszcze z Susanną i Judith! (...) - Wiliamie, dlaczego to zrobiłeś? – spytał mnie Christopher. – Jesteś utalentowany. Napisałeś wiele dzieł, wiele z nich było… - Christopherze, nie napisałem nic ważnego uwagi! – krzyknąłem, rzucając butelką o ścianę. – Jestem beztalenciem i w dodatku jeszcze złodziejem! Mam teraz sławę, ale jak spróbujesz powiedzieć Anglii kto jest naprawdę autorem tych dramatów… Będę pośmiewiskiem. Czy zrobiłbyś to własnemu przyjacielowi? – Spojrzałem na niego z wyrzutem. Marlowe uśmiechnął się delikatnie, jakby posmutniał. - A ty co zrobiłeś swojemu? – szepnął.

32


MAJ/CZERWIEC 2016

OPOWIADANIE

Otrząsnąłem się z wspomnienia. Christopher Marlowe, mój przyjaciel, a także twórca dzieł, dzięki którym zostałem sławny umarł już jakiś czas temu. Nie powinienem roztrząsać przeszłości zwłaszcza, że zostało mi niewiele przyszłości. (...) (...) W pokoju unosił się zapach drewna, mydła i kwiatów. Pod ścianami stały trzy łóżka, ale niestety tylko dwa z nich były zajęte. Trzecie należące do mojego syna Hamneta było puste. Stałem w półcieniu, patrząc przez chwile na idealnie pościelone łóżko i wyobrażałem sobie, że mój syn nadal tam leży. Umierający, krztuszący się, blady i błagający o śmierć, bo stracił już nadzieję na zdrowie. Był taki młody, gdy dżuma go dopadła. Niewiele ponad jedenaście lat. (...) Nachyliłem się nad najstarszą córką i trzęsącą dłonią wcisnąłem zmięty list pod jej poduszkę. Pomimo tego, że próbowałem przełknąć rozpacz, która zawładnęła moim sercem, po moich policzkach spłynęła łza, a następnie kapnęła na czółko Susanny. Pocałowałem ją tam gdzie skapnęła i zachrypniętym głosem, wyszeptałem: - Bądź dzielna, Susanno. Jestem z ciebie dumny. Kocham Cię. (...) Podszedłem do drzwi i położyłem dłoń na klamce z zamiarem wyjścia z pokoju, gdy… usłyszałem cichy, zaspany głosik. - Tatko? Wyprostowałem się. Susanne. Musiałem ją obudzić przez przypadek. Nie chciałem się odwracać. Nie mogłem. - Idź spać, Susanno – rzuciłem przez ramię i otworzyłem drzwi. Wyszedłem z pokoju, ale zanim drzwi się zamknęły usłyszałem cztery słowa. Tak ciche, tak wypełnione z uczuciem, że serce mi się zatrzęsło. - Też cię kocham, tato. (...) ~*~ Na stole, przy którym siedzieliśmy, stało już trzy pustych butelek, a czwartą właśnie kończyliśmy. Pomimo alkoholu we krwi, starałem się utrzymać jasność umysłu. Śledziłem każdy ruch przyjaciół. Jak na razie nie wyczułem smaku trucizny. Wino było tak samo słodko-kwaśne jak zawsze. Może mają zamiar mi coś dosypać, gdy pójdę się przewietrzyć? A może już to zrobili? ~*~ Alkohol szumiał mi w uszach. Wpatrywałem się w pusty kieliszek, zasmucony tym pozornie szczęśliwym wspomnieniem. Mogłem spędzać z nią więcej czasu. Mogłem poświęcać jej więcej uwagi. Bardziej się nią przejmować. Teraz jest już za późno. - William? Z zamyślenia wyrwał mnie zdziwiony głos Thomasa. Podniosłem ospale głowę i spojrzałem na niego. Bar był prawie pusty. Ben wyszedł godzinę temu. Zostaliśmy tylko ja i mój przyjaciel, który tylko czekał aż trucizna zacznie działać. - Stało się coś? – spytał podejrzliwie. „Próbujesz mnie zabić, przyjacielu. Oprócz tego wszystko ze mną dobrze” pomyślałem ponuro, ale posłałem mu delikatny uśmiech. - Nic w czym mógłbyś mi już pomóc – szepnąłem. Pomyślałem wtedy, że warto byłoby mu to powiedzieć w oczy. Co zrobiłem Christopherowi, czego żałuje. Powiedzieć mu, że rozumiałem dlaczego mnie właśnie zabijał. Że go popierałem. Że chciałbym cofnąć czas, ale nie mogłem po prostu. - Wiem, że wiesz – odparłem cicho, patrząc mu w zielonkawe oczy. – Że zabrałem szansę na sławę Christopherowi i że przywłaszczyłem sobie jego dzieła.

33


IX WROTA

FILM

Thomas wyprostował się nagle i otworzył zaskoczony buzię. - William, ja… Pokręciłem głową i przerwałem mu ruchem dłoni. - Żałuję tego, wiesz? Gdybym mógł, sprawy potoczyłyby się zupełnie inaczej. Nie wiem czy to mnie usprawiedliwia. Zabrałem człowiekowi uczciwemu cudowną szansę na sukces. Christopher był wspaniałym przyjacielem i świetnym dramatopisarzem. Nie umywałem się, nie umywam i nie będę umywać się do niego, ale przez chwilę chciałem się poczuć trochę jak on. Jak geniusz – szepnął i pociągnąłem łyk wina z butelki. Widziałem jak Thomasowi zatrzęsła się szczęka, a jego wzrok powędrował do mojego kieliszka. I wtedy zrozumiałem, że to nie wino było zatrute. - Ścianki kieliszka są wysmarowane trucizną, prawda? – szepnąłem, a on przerażony spojrzał na mnie. (...) - Williamie, przepraszam – szepnął Thomas, patrząc na mnie z szklanymi oczami. - (...) Powiedz też światu jaka jest prawda. - Nie uwierzą. Uznają mnie za zazdrośnika, który chce ośmieszyć przeciwnika po śmierci – pokręcił zrezygnowany głową. - Niektórzy uwierzą – odrzekłem, kierując się w kierunku wyjścia. - Will, gdzie idziesz? – krzyknął za mną Thomas. (...) - Spokojnie umrzeć. Dokończ wino i idź do domu, Thomasie. Jutro rano idź do Bena i przekaż mu moje przeprosiny. Będę na was czekał tam na górze. Hamnet już tam jest. Chcę z powrotem zobaczyć syna… - mówiąc to, nacisnąłem klamkę i wyszedłem na chłodną noc. - Tato, chcę żeby to się skończyło… - szepnął Hamnet. Był blady. Leżał w łóżku, cały się trząsł. Jego pościel była cała mokra od zimnych potów mojego syna. - Już niedługo wyzdrowiejesz – posłałem mu pocieszający uśmiech. – Naprawdę. Hamnet pokręcił głową. - Oboje wiemy, że to nieprawda, tato – szepnął z uśmiechem. – Rozumiem, że Bóg mnie już wzywa. Usłyszałem szloch Anne w kącie. Szeptała imię naszego syna, kurczowo trzymając różaniec. - Kocham was – szepnął chłopiec. – Już niedługo się spotkamy, tato. Będę na was czekał. Mój syn był takim odważny człowiekiem, pomimo tak młodego wieku. Chciałem być taki jak on. Chciałem umrzeć z modlitwą na ustach, wpatrując się w gwiazdy. Szedłem ciemną uliczką mojego rodzinnego miasteczka, aż ciemność nasunęła się na moje oczy, a ja osunąłem się w ramiona śmierci. Ostatnimi słowami, które usłyszałem były „Czekałem na ciebie, tato” wypowiedziane przez mojego Hamneta…

„THE LOBSTER”

FILM

SARA ATŁAS 2C "The Lobster" jest uważany za najmniej hermetyczny film greckiego reżysera, Yorgosa Lanthimosa, głównie ze względu na anglojęzyczność i udział światowej sławy aktorów. Te sprzyjające na drodze do międzynarodowej sławy czynniki nie pozbawiają dzieła cech charakterystycznych dla twórczości Greka, który ukazuje rzeczywistość inną niż wszystkie, zamkniętą i eksperymentalną. Świat ukazany w "Homarze" przypomina laboratorium. Hipoteza postawiona przez szalonego naukowca to zapewne: Czy tam, gdzie jest przymus, jest miejsce na uczucie? Badanie ułatwia oszczędność formy i sterylna scenografia, a przede wszystkim miarowe tempo filmu, które sprawia, że nic nie umknie naszym oczom. Czas trwania obserwacji wynosi z założenia pięć tygodni, ponieważ tyle trwa przymusowy pobyt w hotelu kojarzącym samotne serca. W świecie "Homara" traktuje się związek małżeński nie jak naturalną potrzebę, lecz jak warunek życia w społeczeństwie. Single nie posiadają żadnych praw z wyjątkiem 34


MAJ/CZERWIEC 2016

HISTORIA

prawa do znalezienia drugiej połówki. Takie zadanie ma pozostawiony przez żonę główny bohater grany przez Colina Farrella. Jeśli za 45 dni nie odnajdzie partnerki, zostaje zamieniony w wybrane przez siebie zwierzę. Wybiera homara, bo, jak twierdzi, zwierzęta te są długowieczne, w ich żyłach płynie niebieska krew i łączą się w pary na całe życie. To, jak uzasadnia swój wybór, dowodzi, że mężczyzna ma nadzieję na znalezienie prawdziwej miłości, jednak najpierw będzie musiał zmierzyć się z absurdami panującego systemu. Reżyser nie pozostawia suchej nitki na zgromadzonych w hotelu ludziach, ukazując ich uczuciową ułomność. Rozgrywane przed nimi scenki rodzajowe - Mężczyzna jedzący sam i Mężczyzna jedzący z kobietą - ukazują kwintesencję systemu starającego się przekazać, że człowiek nie jest w stanie nic osiągnąć w pojedynkę. Przesłanie to najdobitniej odczuwają goście, którzy są karani za masturbację włożeniem ręki do rozgrzanego tostera. Nic więc dziwnego, że przebywający w hotelu dobierają się w pary z pośpiechem przedszkolaków wybierających się grupą do kina. Decyzje te są często nieprzemyślane, a uczucia nieprawdziwe. Wydawać by się mogło, że droga ucieczki od tego fałszywego świata prowadzi do lasu, gdzie żyją zbiegli samotnicy. Ich społeczność także jest podporządkowana prawom - panuje w niej kategoryczny zakaz łączenia się w pary, a kary przewidziane za pocałunek czy stosunek odznaczają się dużym okrucieństwem. Miłość, która narodzi się w tej wspólnocie, to miłość cierpiąca, stłumiona przez zasady niewiele lepsze od tych panujących w hotelu. XXI wiek pretenduje do bycia erą triumfu miłości w każdej możliwej formie - stopniowo wyzbywamy się uprzedzeń w stosunku do par homoseksualnych czy tych z dużą różnicą wieku. Nie mają znaczenia wiek, płeć, pochodzenie czy stan majątkowy. Walka o prawdziwe uczucie wciąż trwa, ale świat nie jest jeszcze wolny od społecznych dogmatów. Obraz przedstawiony przez greckiego reżysera ma w sobie wiele niepokoju. Rzeczywistość stworzona przez Lanthimosa wydaje się odrealniona, a nawet absurdalna, ale uczucia, które zostają poddane próbie w "The Lobster", takie jak miłość i przyjaźń, są niezmienne od wieków. Nic więc dziwnego, że "Homar", oprócz bycia antyutopią, stanowi satyrę na niektóre współczesne relacje.

POLSKA WOJNA DOMOWA HISTORIA WOJCIECH MAZURKIEWICZ 2GB Wieczorem 12 maja 1926 roku, czyli 90 lat temu, doszło do nietypowego spotkania na moście Poniatowskiego w Warszawie. Rozmowę między sobą odbyli Józef Piłsudski i Stanisław Wojciechowski, ówczesny Prezydent RP. Jak się później okazało, nic nie osiągnięto w czasie tej rozmowy. Następnych 48 godzin miało zmienić Polskę na zawsze. Kiedy Polska odradzała się w listopadzie 1918 roku, Józef Piłsudski był przekonany, że w niepodległym kraju zostaną zakończone wszystkie spory polityczne. Powodem miała być chęć odbudowania wielkiej Polski po 123 latach niewoli. Jednak tak się nie stało, a nawet spory między politykami zaczęły zaostrzać się. Pomiędzy 1918 a 1926 rokiem aż 12 osób pełniło funkcje premiera! Społeczeństwo było zdegustowane demokracją parlamentarną. Oto główny powód przewrotu. Również klęski polskiej dyplomacji w Rapallo i Locarno

35


IX WROTA

ENGLISH

spowodowały wzrost niezadowolenia społecznego. Pojawiło się widmo buntu a nawet rewolucji w kraju. Marszałek Piłsudski zaczął działać. 10 maja 1926 roku powołano kolejny lewicowy rząd Wincentego Witosa. Tego samego dnia ukazał się wywiad z nim w ,,Nowym Kurierze Polskim”, w którym podważał autorytet Piłsudskiego i oskarżał go o brak zainteresowania sprawami naszego kraju. Jednocześnie marszałek następnego dnia również udzielił wywiadu, w którym oskarżał polityków lewicowych o dbanie tylko o czubek własnego nosa. Wieczorem tego samego dnia sytuacja zaczęła zaostrzać się. Na warszawską Pragę sprowadzono oddziały wierne Piłsudskiemu. 12 maja Stanisław Wojciechowski wrócił z urlopu w Spale, wezwał żołnierzy do stawiania oporu Piłsudskiemu i jego wojskom. Równocześnie wprowadził stan wyjątkowy. Wieczorem doszło do wspomnianego już spotkania trwającego pół minuty. Nie pomogło to, aby powstrzymać przewrót. Chwilę później na moście Kierbedzia doszło do starć wojsk rządowych z wojskami zamachowców. Po godzinie walki wojska zamachowców weszły na Plac Zamkowy. 13 maja był dniem najkrwawszych walk. W Warszawie ginęło coraz więcej ludzi. Żadna strona nie miała ochoty pertraktować. Przez następne dwa dni strajkowali kolejarze, przez co rząd nie mógł sprowadzić dodatkowych oddziałów. Ostatecznie rano 15 maja Prezydent wyjechał do Spały, a wojska rządowe skapitulowały. Do dziś trwają spory o sens wywołania zamachu. Przewrót Majowy zapoczątkował rządy sanacji określane przez wielu ludzi jako dyktatura. Były to rządy autorytarne wprowadzające kult Piłsudskiego. Rzadkością nie były procesy polityczne. Mimo wszystko historycy uznają, że Przewrót Majowy uratował II RP przed upadkiem.

TRIGGER WARNING SHORT FICTIONS AND DISTURBANCES WERONIKA BURZYŃSKA 3GA It’s a collection of short stories written by Neil Gaiman, who is one of the best writers in the world. This readable collection is full of them. In “The Thing About Cassandra” a man hears that his first girlfriend has been in touch with a friend on Facebook. The only problem is, that this girl existed only in his imagination. And that’s only the first reversal. “The Sleeper and the Spindle” is a feminist fairytale in which a queen sets off with her sword and a company of three dwarves (all that remain of the original seven) to rescue a sleeping beauty whose sickness is infecting everyone. In my opinion one of the most enjoyable pieces of writing in “Trigger Warning” is the author’s introduction, delivered in the chatty, generous and digressive style familiar to readers of his blog. He supplies contextual anecdotes for every story or poem in the book, apologizes (unnecessarily) for its inherent shagginess and lack of thematic clarity, and expends rather too much effort explicating his title, a puckish reference to the Internet-spawned notion that all potentially provocative material should be flagged in advance, lest it engage latent trauma in its FOT. GOOGLE.COM audience. But even the most obvious stories tend to end suprisingly. “Click Clack the Rattlebag” opens with a young boy asking his sister’s boyfriend, a writer who appears to be babysitting him, to tell him a story: “I don’t

36


MAJ/CZERWIEC 2016

SPORT

think it should be too scary, because then when I go up to bed, I will just be thinking about monsters the whole time. But if it isn’t a little bit scary then I won’t be interested.” The young man struggles to find a story to tell. “Do you know any stories about Click Clack the Rattlebag?” asks the child, who then begins to tell such a story himself, as he leads the writer up the stairs. It turns out that Click-Clacks take you away and drink your insides. As you may have guessed by now, this doesn’t end well for the young man, who probably should have noticed that his girlfriend doesn’t have a little brother. Here, as in a few other stories, the neatness of construction takes something away from what should perhaps be a more edgy reading experience, especially given the title of the collection, a contemporary term implying content that may invoke the reader’s deepest, darkest memories. The story is scary, but only “a little bit”. In fact, many of the stories in this collection don’t need trigger warnings at all, but could instead be labelled “suitable for all ages”. But the best stories here are the most grown-up, not because they are more gruesome but because they don’t snap so neatly shut at the end. They also have twists, but less symmetrical ones. Perhaps the most haunting of these is the award-winning “The Truth Is a Cave in the Black Mountains”, which tells of a dark act of revenge as two men travel in search of cursed gold. Another great success is the Sherlock Holmes story, “The Case of Death and Honey”, in which Holmes not only writes his own story for a change but takes on the “crime” of death itself. Once again, Neil Gaiman suprises us with another phenomenal book, which is full of wonder and terror, surprises and amusements. “Trigger Warning” is a treasury of delights that engage the mind, stir the heart, and shake the soul from one of the most unique and popular writers on Earth.

W POSZUKIWANIU UCIECZKI OD UPALNYCH DNI SPORT JULIA ZAMĘCKA 2GB Jest już wiosna, a niedługo rozpocznie się kalendarzowe lato. Z dnia na dzień termometry pokazują coraz wyższą temperaturę, a słońce coraz mocniej razi w oczy. Takie utrudnienia nie powinny przeszkodzić żadnemu sportowcowi w dbaniu o swoją kondycję, ale warto skorzystać z alternatyw. W trakcie upałów można schować się w siłowni, gdzie czeka profesjonalny sprzęt. Do wyboru mamy także fitness, czyli treningi abt, crossfit, zumba i wiele innych. Ciekawymi dyscyplinami niewymagającymi przebywania na dworze są również squash, tenis stołowy, taniec czy boks. Duży wybór może sprawić, że podjęcie decyzji nie będzie łatwe, ale nie ma się czym przejmować. W centrum Szczecina przy ulicy Korzeniewskiego 7 znajduje się wielofunkcyjny kompleks sportowo-rekreacyjny: Sports Factory. W poniższym artykule przedstawię atuty tego miejsca. Wytańcz sobie formę! Taniec to szczególna forma sportu i sztuki, która dostarcza wielu emocji i może być pasją nawet na całe życie. To stwierdzenie mogę potwierdzić własnym doświadczeniem. Chodząc do podstawówki, należałam do grupy tanecznej i choć było to bardzo dawno

37


IX WROTA

SPORT

temu, do dziś przy muzyce nie potrafię przestać się ruszać. Zazdroszczę osobom, które mają czas uprawiać (bądź dopiero zacząć) w tę formę ruchu. Różnorodność stawia przyszłych tancerzy przed wyborem odpowiedniego stylu. Hip-hop, dancehall, modern jazz, break dance i taniec współczesny mają do dyspozycji wszyscy klienci Szkoły Tańca Dance Factory, mieszczącej się w klubie Sports Factory, który paniom oferuje także sexy dance, chair dance oraz pole dance (czyli taniec na rurze). Ostatnie formacje gwarantują nie tylko zdobycie umiejętności sprawnościowych, ale też dodają pannom kobiecości. Zajęcia są przeznaczone dla kobiet w każdym wieku, a szczególnie dla tych, które nudzi zwykły fitness. Taniec dla pań charakteryzuje się dodatkowo nauką wyrażania swoich emocji oraz wzmacnia poczucie własnej wartości. Wielu ludzi nie wierzy, że ruch w rytmie muzyki poprawi ich kondycję. Moim zdaniem te osoby są w błędzie, ponieważ taniec rozwija gibkość oraz wzmacnia wytrzymałość, a wymagające układy wymuszają pracę wszystkich partii mięśni. Doświadczeni instruktorzy mający na swoim koncie wiele nagród i szkoleń układają ciekawe choreografie dla swoich podopiecznych, a ci przywożą trofea z całej Polski. Zastanawiasz się czy dołączyć? Pierwsze zajęcia są darmowe, więc bez zobowiązań możesz spróbować. Coś więcej niż fitness ,,Po treningu takim jak cross, czy abt panie wychodzą umęczone i brakuje im pozytywnej energii. Inną sytuację obserwuję po trampolinach – klientki wychodzą równie spocone, ale są niesamowicie szczęśliwe i uradowane" - mówi właściciel klubu. Spalone kalorie bez żmudnej pracy, sprawianie radości przy każdym skoku i łatwość ćwiczeń nawet dla początkujących, stoją za sukcesem, jakim okazały się trampoliny. ,,Zabawa" polega na odbijaniu się od powierzchni sprzętu w sposób zmuszający do pracy poszczególne partie ciała w rytm muzyki. Ten rodzaj gimnastyki korzystnie wpływa na nasz układ mięśniowy, rozwija naszą równowagę i wspomaga koordynację ruchową. Kolejną zaletą tego treningu jest jego dostępność także dla osób z problemami stawów. Moim zdaniem trampoliny to świetny pomysł, bo przecież kto nie lubi skakać? Robi się ciepło, więc na ogródku mojej przyjaciółki niedługo zostanie rozłożony sprzęt. Jak co lata, będziemy całymi dniami odbijać się od sprężystej powierzchni zabawki, która dostarcza nam tyle frajdy, że nawet nie zwracamy uwagi na zmęczenie. Sports Factory jako jedyny w Szczecinie zaprasza wszystkich na zajęcia fitness z trampolinami. Raj dla sportowców Tutaj, w Sports Factory, aktywnie czas może spędzić cała rodzina. Bliscy mają możliwość wspólnego treningu na siłowni lub rozegrania meczu w squasha oraz tenisa stołowego. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby wspólnie wziąć udział w zajęciach fitness, tańca czy boksu. Nawet jeśli krewni postanowią się rozdzielić, wszyscy pozostaną w jednym budynku i będą blisko siebie. Dla mnie taka zaleta ma ogromne znaczenie, gdyż rzadko mam okazję spędzić popołudnie z rodzicami, ponieważ każdy ćwiczy w różnych częściach miasta. Osobiście byłam w klubie parę razy i zawsze natrafiałam na miłą obsługę, dlatego tym bardziej polecam to miejsce.

ZOBACZ TEŻ: WWW.SPORTSFACTORY.PL FACEBOOK: DANCE FACTORY/SPORT FACTORY

38


MAJ/CZERWIEC 2016

ROZRYWKA

39


MAJ/CZERWIEC 2016

IX WROTA

Dom Kultury “Słowianin” zaprasza! TRAUMA, INSIDIUS, ASHES i DEFUS INVISIBLE REALITY TOUR 2016 data: 04.06.2016 godz. 19:00 Bilety w cenie 25 zł w przedsprzedaży i 30 zł w dniu koncertu dostępne w DK "Słowianin" i na bilety.fm.

Mamy dla wszystkich maniaków Traumy piekielnie ważnego newsa - oto bowiem nadchodzi premiera "Invisible Reality", a więc naszego kultowego materiału sprzed ćwierć wieku. Nie jest to zwykłe wznowienie, ponieważ całość będzie wzbogacona o rarytasowe bonusy oraz ubrana w bogatą szatę graficzną. Materiał trafi na rynek za sprawą Deformeathing Prod już za kilka tygodni. Skoro mamy taką okazję, to trzeba ją uświetnić koncertami. Na dobry początek zapraszamy na minitour po północnej części naszego kraju, który będziemy kontynuowali po wakacjach w takiej samej weekendowej formie. Tym razem zawitamy do Elbląga, Szczecina i Gdańska. Na gigach spodziewajcie się ducha "Invisible Reality" wraz z potężnym przeglądem Traumatycznych klasyków, które młócą nasze czachy już od tylu lat. Zabieramy ze sobą sporo Traumowego merchu, więc będzie w czym wybierać.

GAZETA WYDAWANA DZIĘKI:

40


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.