ALENKA JOVANOVSKI
Rozerwać ramy Dla Sary P. M., uczennicy Rozerwać ramy to jak poŜegnanie z bagaŜem, który zawadza, z rzeczami, z którymi jesteśmy złączeni, z ciałami obcymi, co wrosły się w mięso i organizm obrósł je, objął na skutek wzmoŜonej samotności – Naczynia okalające anteny złamane we wczesnym dzieciństwie (nie baw się z dziewczynką, która nie ma piątek, mówią rodzice) prowizorycznie naprawione i przewiązane drutem, aby wypracowały jeszcze jeden, jeszcze jeden sezon jakŜe drŜą, jak obłędnie drŜą, kaŜda część wskazuje swój złamany kierunek straszliwe przemęczenie dziecka, które musi być idealne, by zasłuŜyć na miłość – Rozerwać ramy to dostrzec swoje własne serce, tę miękką narośl w niewłaściwym miejscu, to medyczne dziwo, wygnane serce wciskające pięść poprzez Ŝebra bez obywatelstwa, papierów, miejsca zamieszkania ledwo jeszcze zdolne do tarć i ognia nawet jeden jedyny upadek jest śmiertelnie niebezpieczny dostrzec swoje własne serce i przywrócić je na miejsce – Rozerwać ramy to wpatrywać się w nakrętki butelek w kolorową radość dzieci brzdękających piątkami ich resztki świętują między resztkami ciał młodych gołębi na wyspach Midway – jakŜe cierpliwie przełykały – dopóki nie zaspokoiły głodu wypchanych Ŝołądków – © Alenka Jovanovski © for translation Monika Gawlak
1
Rozerwać ramy i wziąć swój bagaŜ to coś innego niŜ wypiąć pierś i ślepo puszyć się swoją własną prawością, to coś innego niŜ włoŜyć białe ubranie i jednocześnie budować krainę szkła i stali – Rozerwać ramy i opróŜnić bagaŜ to coś zupełnie innego, nieznanego, strasznego gdy Ŝegnam się z kolorowymi namiastkami we własnym ciele, i jednocześnie z przeraŜeniem je dotykam, teraz mogę powiedzieć »to ja«, ta splątana materia. Rozrywam ramy i odchodzę, nie uciekam odchodzę jak sosna po poŜarze, trwać przy tym, co istnieje naprawdę
© Alenka Jovanovski © for translation Monika Gawlak
2
Joan Jara, 11.09.1973 kochać tych, stratę których juŜ wcześniej warto nosić, nie jak ołtarz ( to byłoby czczeniem przemocy), i nie jak otchłań (wtedy bym się utopiła), lecz jak tych, dzięki którym dzień w dzień (czy są czy ich nie ma) rodzę się na nowo.
© Alenka Jovanovski © for translation Monika Gawlak
3
Jak pisze do mnie wiosna 1 Palce mam, pobrudzone światłem. Mam juŜ dość śmierci, juŜ nie mogę. Próbują mnie związać strachem z powrotem, nie uda się im. Wszystkie wasze zamki otworzę swoimi nowymi palcami. 2 Stawiam całkiem drobne kroki. Niewidoczne. Natychmiast się topią. Nie od słońca, w słońce Doświadczam tego jak bezdroŜa, jak rany. Ale jej nie ma. Całość jest raną, której nie ma. 3 Strome zbocza umalowały się: piszczą pierwiosnki. IleŜ słońc! Alfabet Brailla, najpierw czuję jak pachnie, potem go jem. Wszystko rośnie, niczego nie zauwaŜam. Tak mnie zapisuje wiosna. © Alenka Jovanovski © for translation Monika Gawlak
4
Rudziki powracają »W tych krajach materia jest świadectwem przede wszystkim umierania, rzadko kiedy Ŝycia. MoŜe, gdy zielenią się wierzby i gdy z południa powracają rudziki.« (Jure Detela, Sawa w Ŝałobie po umarłych poetach) Drogi S., ten wiersz miłosny zaczynam od słów: język jest strukturą, klatką, w której się rodzimy, przebywamy zakryci/pokryci warstwami osadów geologicznych. Ciała, nagie, zakrywane przez kochanków prześcieradłem i śmieciami, ciała, wmurowane w poranek, ciała, sztywne ze strachu przed mrozem, którego my urodzeni nie lubimy odczuwać. Słyszałeś o Sočy przy Modreju? Jak niebywale modra/mroźna jest? Porównanie do twoich oczu byłoby naprawdę kiepskim porównaniem, dlatego je rozbiorę. Ja nie chcę być w języku. Ja nie chcę burzyć struktury. Ja nie jestem sobą i dziś czuję się jak ludzka rzecz. Wolność jest formą istnienia rezygnującą z formy. Z ciebie czasami tryska nieświadome, scalone w mezozoik, (zauwaŜyłeś?), innym razem tryska woda, niebieska, zimna, Ŝywa. Wszystko jest w języku, Choć tego nie przyznajemy, © Alenka Jovanovski © for translation Monika Gawlak
5
wszystko coraz bardziej determinowane przez język, nawet w momencie, gdy znasz znaczenie, syntaksę i wszystko inne, gdy składasz i rozkładasz formułki, nie wyłamując się, poddany systemowi i wściekły na niego, i ja jestem Penelopą, która nie uwierzyła w śmierć męŜa, gdy kochankowie ucztowali, dziesięć długich lat trwonili majątek, i stare łoŜe małŜeńskie z drzewa oliwnego stało się trumną z co dzień świeŜszą pościelą. Wszystko jest w języku, stwierdzam. Wszystko jest w objęciu, stwierdzasz. Stwierdzam: ciało to rzecz, która wie i płynie pod językiem. Stwierdzasz: 'wiecznie', 'w sercu', 'w objęciu', co jest znów strukturą. Ja nie wiem, co to 'serce', 'objęcie'. Wieczność mnie taranuje i być moŜe umrę kiedyś z demencją, nie pamiętając znaczeń, jedynie cielesna rzecz. Wapień w Modreju jest przezroczysty, pofalowany, przyglądam się jego historii i uczę się jej, i wciąŜ jest tutaj, uciąŜliwa, nawet jeśli mówimy, Ŝe piękna. Jeśli chcę zamoczyć nogę w Sočy, jest to odwaga, moŜe na granicy tańca, bez form, przypadków, i jak zakręca, jest zwinnym, mocnym prądem. Chcę napisać odę do objęcia, bo ty wierzysz w objęcie, bo wyciągasz ręce jak dziecko, lecz objęcie jest wtedy, gdy wyrzekam się objętego, objęcie jest wtedy, gdy odetną mi ręce i obejmuję bezwładnym, © Alenka Jovanovski © for translation Monika Gawlak
6
zranionym ciałem, nie zwaŜając na nic. Mówiłeś o swoich palcach, jak je z nadmiaru rozkoszy wypełniła ropa i pocięli je, tępym noŜem, jakŜe cię to bolało. Ja lubię noŜe chirurgiczne, w miarę moŜliwości odkaŜone. Wydają mi się litościwe, prawdziwe, szybkie. UŜyjesz tego? Wszystko jest w języku, na wszystko juŜ dawno odpowiedziałeś. Stwierdzam: Language is but a piece of stone, and tongue is what we are made of, bardziej realny niŜ sny: wilgotny, ciepły, coś, z pomocą czego jemy i oddajemy się, czym kot liŜe ranę, coś, co dopiero obnaŜone wystarcza. To tu nie jest wierszem miłosnym, to jest twardym jądrem, które rozdrobiłam dzisiejszego ranka, gdy rudziki powracają jeść na moim oknie. Jestem rudzikiem, niczym więcej niŜ to, budząca się osoba, ostatni raz wygląda jak osoba, mróz tam wewnątrz pokoju ostatni raz doskwiera jak mróz, rozpadający się pokój ostatni raz wygląda jak pokój, wydobyty z zapomnienia język jest nagi, bezdomny, za kaŜdym razem, gdy wracam jeść na jakieś okno, nie mogą nas trzymać w garści, Ŝywimy się orzechami laskowymi.
© Alenka Jovanovski © for translation Monika Gawlak
7
Spacer w wysokiej trawie do stawu pokrytego algami Dla S. Wiatr jest moim ojcem: dopiero gdy milknę, zaczyna mówić. Niemal niezauwaŜalnie rozstępują się liście, błyszczą, wskazują drogę. Dzień jest w końcu gorącym zapomnieniem deszczu. Idę do stawu w trawie. Staw błyszczy niczym księŜyc. W momencie moŜe opalić moją twarz. Mój ojciec jest bardzo chory, mój ojciec ma raka i nic nie widzi. Staw w oddali jest jednym jedynym mlecznym srebrem, nie wiem czy srebro cokolwiek widzi. Srebro to przywidzenie: lodowa powierzchnia na stawie, srebro to nogi pająka kosarza, co ślizgają się, ślizgają. Srebro w środku lata to algi, porastają Ŝywą wodę. I moje pragnienie pozostaje: nieruchome, nietknięte. Wiatr jest moim ojcem, moje ciało to licznik Geigera. Słyszysz, kochany: tik tak ... tik tak, niemal niezauwaŜalne ruchy RozŜarzają się liście na brzozie i niebo rozpościerające się za nimi: nie przestrasz się kochany, tak reaguje moje ciało. Moje ciało promieniuje, moje ciało niszczy delikatne komórki. Muszę postawić mu granicę, z powodu sieci pająka z kroplami rosy i z powodu śladu ślimaka musze mu postawić granicę. Mówię: milcz, ty moje ciało. Gdy milknie nie płonie. Moje ciało nie jest juŜ moim ciałem, jest ciszą. Wtedy kładę się w czyimś sercu. © Alenka Jovanovski © for translation Monika Gawlak
8
Czyjeś serce powstało z wiatru: i najmocniej mogę się wesprzeć jedynie o to, co mi wciąŜ na nowo ucieka spod nóg.
Tłumaczenie: Monika Gawlak
© Alenka Jovanovski © for translation Monika Gawlak
9