MIRIAM DREV
Era dojrzałości 1. Rozbieram się przed sobą; zdejmuję materiał swoich osobowości, schodzą z rysów twarzy wszystkie, tylko w oczach zostaje osoba z moim imieniem. Bloki myśli, wspomnień, w kłębki zwinięte wzory, zdarzenia, na wpół rozkrojone, w linii czasu tło. Powiadamy, Ŝe to nie znika. KaŜde istnienie ma więc swoją galaktykę, zasiedloną przez stany wojenne, koszmary, porody; w odbiciu, gdy wchodzisz na most do inności, starcze włosy i niemowlęcy puszek zaczynają falować w jednym wodnym obrazie. Zdejmuję z siebie setki łusek, wczepiają się we mnie haczykami – cięŜarem przygniecione, pocałunkami, niektóre są kometami z ogonem najcieplejszych oddechów – Ŝebym była przygotowana, gdy będę juŜ tylko duszą. Choć nie wiem, jak to jest, nawet mówienie o przeczuciu jest przechwałką. Nie, nawet śladu przeczucia, tylko konstrukcje, bajki, światło za zamkniętymi oczyma i to niepewne słowo.
© Miriam Drev © for translation Agnieszka Będkowska-Kopczyk, Michał Kopczyk, Tatjana Jamnik
1
2. Myśl, Ŝe minuty są nieistotne, moŜe zwieść, pływanie w polodowcowym jeziorze raz, dwa razy kaŜdego lata, i rok robi obrót. Utrzymywać ciepło w środku, przyjemny chód na powierzchni; do tego potrzebne są pogawędki z samym sobą, nie za duŜo dyscypliny. Im więcej rozmowy ze światem, który zaczyna się wewnątrz, tym więcej przebytych dróg. A ja nie chcę nietórych powtórzeń, ani odejść. Komórki mówią do mnie: – zrób porządek z zerwaniami i rozstaniami. Gdy nie słucham – a przewaŜnie tak jest – szantaŜują mnie wybuchami łez, pozornie bez przyczyny. Na pogorzeliskach wyrastają rośliny o silnych źdźbłach, trawa pod nimi jak siatka do podskoków. Wołam do wnętrza, ostrość pokrywam szczelną błoną.
© Miriam Drev © for translation Agnieszka Będkowska-Kopczyk, Michał Kopczyk, Tatjana Jamnik
2
3. Dekady trwający sen, budzę się okresowo, budzę się bocznymi drzwiami, nad nimi niemo oddycha jemioła, próg jest oklejony słowem. Ogród za oknem w półmroku, w ciemności tonie sylwetka; ścieram kurz w ostatnim kątku. Tu nie ma kuchni, tu nie ma łóŜka, nadbiega suczka i muska mnie mordką, budzę się wciąŜ na nowo. Do niektórych spraw potrzeba fizycznej presji, niektóre zachowania skutkują zwiększeniem objętości, niektórym swoim częściom nie dajesz nic; brzuchowi tak, skórze – nie. Uczucie, które się zablokowało, wydłubujesz jak strzępek sałaty spomiędzy zębów. Istnieję po kobiecemu: nie niszczę niczego poza mną.
© Miriam Drev © for translation Agnieszka Będkowska-Kopczyk, Michał Kopczyk, Tatjana Jamnik
3
Szukanie realnego wariantu Usatysfakcjonowana w swoim spokoju pozwoliłam, by jego spojrzenie spełzło po mnie, przekonana: czas zakochiwania juŜ minął, rozproszony w krople, teraz tylko u podnóŜa wygładzonej powierzchni, teraz unoszą się wcześnie jak rosa; uśmiechnęłam się nonszalancko – do siebie, by nie zranić. Jednak jego zachowanie było inne, inna technika, wyłapałam to poniewczasie. Sny połoŜył tuŜ obok progu, rozpoznanie nastąpiło dość późno. Moja wola, silna w otoczeniu, w którym Ŝyję, oswojonym i wolnym od niewiadomych, zamienia się w naddarty papier. CzyŜ nie jestem w swoim świecie ja władczynią? Twierdze, które wzmacniasz, wystawiając je na próbę, rozłoŜyły się od dotyku lub dwu, powiedzmy trzech, nie trwalszych niŜ pierwszy śnieg. I znów wszystko jest po raz pierwszy.
© Miriam Drev © for translation Agnieszka Będkowska-Kopczyk, Michał Kopczyk, Tatjana Jamnik
4
2. Według klasycznych kryteriów błędem jest wprowadzenie waŜnej postaci w późnym rozdziale. Jednak na pierwszy plan wchodzi juŜ całkowicie określona. KaŜdą Ŝyłkę na powiekach widzę w powiększeniu: brwi, krawędzie paznokci, kaŜdy ruch, najpierw wyraziście, potem w cieniu, potem tak i tak jednocześnie. Przed snem wchodzę w stan z przeszłości, przekonuję sama siebie, Ŝe w ciągu tej nocy trzeba to przeboleć. Spokój i pogodzenie się. MoŜe rodzę się, by wiecznie zgadywać, co począć z tymi abstrakcjami. W kaŜdym razie mówię ci: nie wysiewaj ziaren snów na darmo. Rozrzutność ma konsekwencje. Nie widzisz, Ŝe stoję jak związana w pralesie zarodków?
© Miriam Drev © for translation Agnieszka Będkowska-Kopczyk, Michał Kopczyk, Tatjana Jamnik
5
Pociągam cię do odpowiedzialności, Giacometti Kobieta, która chodzi, wykonana z marmuru, figura, która wynurza się z kąta, charakterystyczna w komnacie domu, otwartego na Canal Grande; kobieta, niewinna w białym dolomicie, bez głowy – kobieta męskiej omyłki. Głowa do odrzutu. Czy to nie wtedy odpadła, gdy z Peggy jeździłeś kabrioletem? Kobiety pociągają cię do odpowiedzialności, Alberto, za kalectwo, które wyrzeźbiłeś w iskrzącym krysztale najbielszym kamieniu; wzywamy rzeźbiarza. W swoich lękach, Alberto Giacometti, kobiecie wyrzeźbiłeś piersi, krocze, kobiecie, co chodzi bez głowy. I gdzie, twoim zdaniem, ma taka iść: bez oczu, bez otworów do oddychania, bez czaszki, pod którą gotują się niebezpieczne myśli? Nawet kanarek zasługuje na główkę od karku w górę. Chciałabym, Ŝebyś urodził się raz jeszcze, Albertino, oponencie, byś naprawił swoje partactwo. © Miriam Drev © for translation Agnieszka Będkowska-Kopczyk, Michał Kopczyk, Tatjana Jamnik
6
Dzieciństwo, długa zima W kwadratowych pokojach mieszka, czeka, aŜ zazgrzyta klucz, aŜ usłyszy głos, wieczór jest w milczeniu. Ktoś zamieszkał pod dachem za rozwieszonymi sznurami, gdzie koszule w zimowym chłodzie kołyszą lodowymi rękami. Czyje pragnienie jest równie nieistotne jak jego? Z upływem czasu przesuwa swoje skarby, figury, wycięte z arkuszy błyszczącego papieru, zasłonięty parawanami ksiąŜek, słów, trzepoczących jak Ŝywopłot, układających się w bojaźliwy mur obronny. ŁóŜko jest długie, na nim kłębek, drzwi półotwarte; ktoś cieniem osłania lampę, z ust nocnych dochodzą szelesty, syki, które zmieniają się w kształty. Przytula drobne macki zmysłów, odwraca oddechy do wewnątrz, przez kołdrę czaruje warstwę niewidocznej miłki. Chwile drŜąc, spływają w bulgot minut, gdy czeka.
Tłumaczenie: Michał Kopczyk, Tatjana Jamnik
© Miriam Drev © for translation Agnieszka Będkowska-Kopczyk, Michał Kopczyk, Tatjana Jamnik
7
Kozice górskie Zima juŜ za nami. Na trawiastej półce, ciernistej od przymrozku, zleŜałe wrzosy, gdzieniegdzie wyspy jałowca; na przeciwnym brzegu wśród pni zaklinowane kształty jak skały, jak nieruchoma, czyhająca uraza, stado kozic górskich po tamtej stronie przepaści Ŝuje źdźbła. Drzewa wstrzymują oddech. Nieufna samica na straŜy nawet nie zapiszczy ostrzegawczo; za szparami oczu wyrastają młode dęby, mech łaskocze pod silnymi kopytami. Pod mordką niczym ludzka zadrŜała warga w niemym śmiechu.
Tłumaczenie: Agnieszka BędkowskaBędkowska-Kopczyk
Opublikowane w: Šestnajst slovenskih pesnic: Antologija / Szesnaście słoweńskich poetek: Antologia, izbrali in uredili / wybór i redakcja Agnieszka Będkowska-Kopczyk, Tatjana Jamnik, Michał Kopczyk, Ljubljana: Društvo slovenskih pisateljev, 2011 (Litterae slovenicae 2/2011/XLIL/131–132), s. 35–51.
© Miriam Drev © for translation Agnieszka Będkowska-Kopczyk, Michał Kopczyk, Tatjana Jamnik
8