33 minute read

➭ Dla cia³a i dla ducha – str

www.kurierplus.com KURIER PLUS 20 SIERPNIA 2022 9

Dla cia³a i dla ducha

Advertisement

Ceremonia posi³ku

Jak¿e ró¿ny posi³ek holenderskich ch³opów (obraz powsta³ w 1885 r.) od idea³u Normana Rockwella przedstawionego w poprzednim tygodniu.

Wyidealizowany, idylliczny wizerunek amerykañskiego grafika ukazuje ponad dziesiêæ szczêœliwych, rozeœmianych osób przy stole nakrytym czystym, bia³ym obrusem, radoœnie witaj¹cych podawanego w³aœnie jako danie g³ówne, wspaniale upieczonego, œwi¹tecznego indyka. By³a to nie tylko rzeczywistoœæ (wiêkszoœci) spo³eczeñstwa USA czasów drugiej wojny œwiatowej, ale i postulat na przysz³oœæ: ludzkoœæ ma byæ wolna od niedostatku, zgodnie z orêdziem wyg³oszonym wczeœniej przez prezydenta Roosevelta.

Byle zjeϾ

Na znanym p³ótnie Vincenta van Gogha „Zjadacze kartofli” sprzed ponad wieku, czwórka ch³opów zasiada do wspólnego posi³ku. Po skoñczonej pracy, codziennie, wieczorem, przy œwietle lampy naftowej. Ciemna ponura izba wiejskiej chaty, surowy i prosty wystrój, a w³aœciwie – jego brak.

W tej ciemnoœci do sto³u zasiadaj¹ ciemni ludzie – ich twarze maj¹ kolor œcian – brudny. S¹ to ludzie przede wszystkim zmêczeni bardzo – ciê¿k¹ harówk¹, ¿yciem. Smutni i zrezygnowani. W tym pó³mroku upodobniaj¹ siê do siebie – trudno odró¿niæ kobiety od mê¿czyzn (tylko po nakryciu g³owy – mê¿czyŸni nosz¹ kaszkiety, kobiety – czepki). Ich ¿ycie nie jest radosne, nie mog¹ spodziewaæ siê niczego innego: dzieñ nastêpny bêdzie taki sam, jak miniony. D³onie koœciste, twarze wychud³e, rysy ostre – wydatne nosy, koœci policzkowe, wielkie oczy. Posi³ek po pracy ich nie cieszy. Jedz¹ te kartofle z musu, obowi¹zku i przyzwyczajenia. Trzeba czymœ nape³niæ ¿o³¹dki przed kolejnym dniem pracy.

Na stole niezdarnie zbitym z desek, na kolacjê – g³ówny posi³ek – tytu³owe ziemniaki popijane ciemnym p³ynem, zapewne kaw¹. Taca na po¿ywienie jest jedna, widaæ nie maj¹ osobnych talerzy. Zreszt¹ po co? Nie jadaj¹ wykwitnie, ich posi³ek nie sk³ada siê z wielu dañ.

Historycy sztuki widz¹ w tym dziele van Gogha wznios³oœæ ma³ej wspólnoty dziel¹cej z godnoœci¹ trud pracy i jej skromne owoce. Jak napisa³ jeden z krytyków: ten stó³ to o³tarz, a po¿ywienie – sakrament dla ka¿dego cz³owieka pracy.

Ja natomiast widzê ten obraz ca³kowicie inaczej. Ci ludzie nie stanowi¹ wspólnoty: znajduj¹ siê razem przy jednym stole, ale w³aœciwie ka¿da postaæ siedzi osobno, zamkniêta w sobie, w milczeniu, prawie nieruchomo – jeden odbiera fili¿ankê kawy, kobieta z lewej na wprost dzieli ziemniaki na tacy. Wykonuj¹ na po³y automatyczne gesty. Ci ludzie s¹ umêczeni ciê¿k¹ prac¹; sponiewierani i zdegradowani do roli narzêdzi; ich brudne twarze, chude oblicza wiêcej ni¿ skromny posi³ek: kartofle i kawa – tylko tyle zdo³ali wypracowaæ dla siebie – obrazuje nêdzê nie tylko materialn¹ ale i duchow¹ nizin spo³ecznych. Van Gogh zna³ tych ludzi dobrze – nim poœwiêci³ siê malarstwu, chcia³ byæ pastorem, kaznodziej¹ wœród w³aœnie najubo¿szych warstw. Nie wytrzyma³ d³ugo.

G³êbia duchowego posi³ku

Holenderscy zjadacze kartofli przedstawieni przez van Gogha s¹ ca³kowicie upodleni codzienn¹ harówk¹ Niby podobn¹, ale jak¿e w rzeczywistoœci inn¹ scenê widzimy na obrazie amerykañskiego artysty, Henry Ossawa Tannera (1859 – 1937).

Pobo¿na dwójka – ojciec/dziadek i syn/wnuk? – modli siê przed bardzo skromnym posi³kiem: chleb i coœ jeszcze na pó³misku, do picia – woda. Starszy mê¿czyzna siedzi na krzeœle, dziecku musi wystarczyæ zydelek. Stó³ nakryty obrusem, na nim dwa talerze, dzbanek i kubki. Go³e œciany, okno, skromnoœæ i prostota, ale zarazem g³êbia duchowoœci tych ludzi. Z godnoœci¹ i dostojeñstwem znosz¹ swój los. Bogactwo duchowe tej dwójki z nadmiarem rekompensuje ubóstwo materialne. Poza tym dba³oœæ o drobnostki, detale wyró¿nia tych dwoje od bylejakoœci egzystencji ch³opów holenderskich. Dwójka czarnych nie zapomina o nakryciu sto³u, o w³asnych, czystych talerzach, a nade wszystko o modlitwie dziêkczynnej: choæ biedni, wdziêczni s¹ Bogu, losowi, za to, co maj¹. Posi³ek to nie tylko po¿ywienie dla cia³a, to tak¿e codziennie odnawiania (odœwiêtna) ceremonia, rodzaj uczestnictwa w religijnym misterium. Jak¿e wiêc ró¿ne funkcje jedzenia przedstawiono: u van Gogha niemal wy³¹cznie biologiczna zaspokojenie g³odu, u Ossawy Tannera -kulturowo znacz¹ca ceremonia. Nie jest w koñcu istotne, co siê ma na stole.

Wdziêczni biedacy „Zjadacze kartofli” s¹ tak umêczeni, wyczerpani ciê¿k¹ prac¹ na roli, ¿e ju¿ w³aœciwie stracili ca³kowicie godnoœæ: jedz¹ byle co i byle jak.

Jak na ironiê jeszcze „Thankful Poor” jest obrazem w intencji przedstawiaj¹cym skutki amerykañskiego rasizmu na Po³udniu. Tymczasem ta para przy posi³ku jest w zdecydowanie lepszym po³o¿eniu, nie tyle materialnym, co duchowym w³aœnie, ni¿ rzekomo wolni ch³opi Holandii. Tym drugim brak najwa¿niejszego – porz¹dku, ³adu wewnêtrznego, w co bogaci s¹ Amerykanie – byli niewolnicy Po³udnia. To œwiadczy o ich godnoœci, o ich wolnoœci duchowej, o ich cz³owieczeñstwie. Jedz¹ nie tyle by zregenerowaæ biologiê, ale przede wszystkim, aby odnowiæ si³y duchowe. Byæ mo¿e to jest w³aœnie istot¹ wspólnego (nie tylko) posi³ku…

Ciekaw¹ postaci¹ by³ twórca tego obrazu, jeden z nielicznych czarnych artystów tamtych lat, Henry Ossawa Tanner (1859 – 1937). Urodzony w Pittsburghu i wychowany w Filadelfii, by³ pierwszym w ogóle czarnym studentem akademii sztuk piêknych. Zdoby³ nienajgorsze wykszta³cenie. Po studiach próbowa³ rozmaitych œrodków na ¿ycie, m.in. otworzy³ pracowniê fotograficzn¹ w Atlancie („The Thankful Poor” namalowa³ ze zdjêcia). Nie wiod³o mu siê najlepiej, ale zdo³a³ od³o¿yæ pieni¹dze na wyjazd i dalsz¹ naukê w Pary¿u. Zaakceptowany w œrodowisku akademickich malarzy stolicy Francji, wystawia³ swe obrazy na kolejnych Salonach. Nastêpnie wróci³ do Filadelfii, gdzie wspólnie ze swym dawnym profesorem za³o¿y³ galeriê. Ca³kiem dobrze prosperuj¹c¹. W sztuce dzieli³ swój czas na malarstwo akademickie i rodzajowe, z ¿ycia czarnej mniejszoœci USA. Pod koniec kariery artystycznej zaj¹³ siê wy³¹cznie malarstwem „biblijnym”. ❍

Henry Ossawa Tanner – The Thankful Poor Vincent van Gogh – Zjadacze kartofli

Nowy Jork Nr 288 20 sierpnia 2022

Bohaterska kpt. dr Maria Zdziarska-Zaleska

Jest to opowieœæ o wybitnej Polce, bohaterce kilku wojen XX wieku, kobiecie odznaczonej najwy¿szymi odznaczeniami bojowymi; rzecz o Marii ze Zdziarskich Zaleskiej, która urodzi³a siê w XIX wieku (1898), zmar³a w koñcu XX wieku w 1987 roku.

Walczy³a w I wojnie œwiatowej, bra³a udzia³ w wojnie polsko-ukraiñskiej 19181919 walcz¹c m. in w obronie Lwowa, organizowa³a transporty rannych obroñców Lwowa. Bra³a udzia³ w wojnie polsko-radzieckiej 1919-1920, w Powstaniach Œl¹skich 1919-1921. W czasie II wojny œwiatowej ¿o³nierz Armii Krajowej, prze¿y³a niemiecki obóz koncentracyjny, PRL – choæ mieszka³a po wojnie we Francji. Doczeka³a za³amania i upadku komunizmu w Polsce, powstania „Solidarnoœci”. Na koniec ¿ycia wróci³a do kraju, do swojego starego domu w Warszawie, zmar³a tu 13 sierpnia 1987 r. i pochowana zosta³a w rodzinnym grobowcu na Cmentarzu Pow¹zkowskim.

Piêkny ¿yciorys piêknego Cz³owieka, polskiej kobiety, ziemianki, lekarza, ¿ony, matki czworga utalentowanych dzieci, babci wnuków. By³a dzia³aczk¹ tajnej Polskiej Organizacji Wojskowej, kapitanem Wojska Polskiego, odznaczona zosta³a Orderem Wojennym Virtuti Militari 5 kl. (krzy¿ srebrny nr 439 za I wojnê œwiatow¹), Krzy¿em Walecznych, Krzy¿em Niepodleg³oœci, Srebrnym Krzy¿em Zas³ugi z Mieczami, Krzy¿em Armii Krajowej i innymi.

Rodzinny dom – dwór polski

Maria Zdziarska urodzi³a siê w szlachecko-ziemiañskim dworze w Grotowicach w pow. rawskim, po 1918 r. woj. warszawskie, a od 1939 ³ódzkie. Wieœ le¿y w gminie Rzeczyca, niemal¿e nad Pilic¹. Grotowice nale¿a³y do Zdziarskich h. Gozdawa, do ojca Marii.

Kazimierz Emil Wiktor Zdziarski (1856-1926), in¿ynier, budowniczy dróg i kolei w Rosji, ¿onaty by³ z Kamill¹ z Arkuszewskich h. Jastrzêbiec (1867-1943), rodem z maj¹tku Krubki (o którym dalej). W 1897 r. osiedli w Grotowicach, a w 1910 r. dokupili maj¹tek £êgonice k. Nowego Miasta n. Pilic¹. Mieli siedmioro dzieci, czterech synów i trzy córki, w tym Mariê. Maj¹tek w £êgonicach (230 ha) ojciec przekaza³ synowi Stanis³awowi Kazimierzowi, który gospodarzy³ tu do 1944 r.; maj¹tek Grotowice (260 ha) otrzyma³a córka Anna Kamilla, panna, kobieta charakterna, bardzo aktywna w wielu dziedzinach, in¿ynier rolnik, zm. w 1989 r.

Zdziarscy to znani w miêdzywojniu dzia³acze patriotyczni, wojskowi, samorz¹dowi – radni sejmiku powiatowego, dzia³acze w Towarzystwie Kredytowym Ziemskim. Pani Kamilla organizowa³a ¿ycie spo³eczno-towarzyskie dla pracowników folwarcznych i dla wsi, zajmowa³a siê dzieæmi wiejskimi, kobietami wiejskimi tworz¹c im m.in. kó³ka zainteresowañ dla gospodyñ – w tym teatralne. Dokszta³ca³a wiejskich nauczycieli, wiejskie kobiety i dzieci, w pracy tej pomaga³y jej córki, w tym Maria. By³a dzia³aczk¹ Stronnictwa Narodowego, szefowa³a przez 35 lat okrêgowemu Stowarzyszeniu Ziemianek, za³o¿y³a z ziemiankami w Rawie sklep z materia³ami b³awatnymi. Ich maj¹tek ziemski wspomaga³ polskich ¿o³nierzy i wojsko w I wojnie, w II wojnie pomagali „Hubalowi”, partyzantom Podziemia, walczyli z broni¹ w rêku.

Dwór w Grotowicach by³ drewniany, parterowy, siedmioosiowy z gankiem poœrodku, podpiwniczony; typowe polskie siedlisko ziemiañskie. Do dworu nale¿a³y grunty uprawne w Grotowicach i lasy za Pilic¹ tzw. Chojny Mysiakowskie nale¿¹ce do Marii Zaleskiej, stanowi¹ce osobne gospodarstwo leœne.

Dziœ po dworze nie ma œladu, zosta³ zniszczony czêœciowo przez Niemców w czasie II wojny œwiatowej, a po wojnie spalony jako „relikt starych czasów”. We dworze znajdowa³a siê kolekcja obrazów w tym portrety króla Stanis³awa Augusta i Józefa ksiêcia Poniatowskiego autorstwa G. B. Lampiego, rysunki i plany Stanis³awa Zawadzkiego (zm. 1806, s³ynnego architekta doby stanis³awowskiej), zabytkowe wazy z Pompei, meble antyki, cenna biblioteka, by³ te¿ pó³koncertowy fortepian Bechstein, na którym grywa³ ochoczo m.in. i Zygmunt Zaleski, m¹¿ Marii, niespe³niony pianista. Czêœæ dzie³ sztuki uda³o siê ocaliæ (zabezpieczyæ) w 1939 r., resztê ukradli Niemcy w czasie wojny. Zachowa³ siê do dziœ park dworski, bardzo zaniedbany, ale historyczny i wpisany do rejestru zabytków. W parku jest górka zwana „Szymank¹”, ulubione miejsce Marii, która zapamiêta³a j¹ jako poroœniêt¹ piêcioma ogromnymi lipami, a wg legendy zakopano w niej broñ powstañców 1863 roku. Z górki tej dziœ miejscowe dzieci zje¿d¿aj¹ zim¹ na sankach. W parku s¹ pojedyncze stare drzewa, aleja lip od szosy Rzeczyca-Nowe Miasto prowadz¹ca prosto do bramy wjazdowej, widoczna jest alejka prowadz¹ca od bramy do podjazdu dworu, resztki schodów parkowych, murowane s³upy ww. bramy wjazdowej.

Na skraju parku stoi urokliwa barokowa kolumnowa kapliczka z pocz. XVII w., wystawiona na pami¹tkê bitwy pod Guzowem w 1607 r., gdzie wojska królewskie pokona³y rokoszan Zebrzydowskiego. W bitwie bra³ udzia³ po stronie króla ówczesny tutejszy dziedzic Mateusz Grotowski.

Zdziarscy byli katolikami, nale¿eli do parafii Rzeczyca. Byli kolatorami i darczyñcami koœcio³a, tu byli chrzczeni, brali œluby i tu by³y ich pogrzeby. Kilka lat temu rodzina Zdziarskich zjecha³a do Rzeczycy na zjazd rodzinny, który rozpoczêli wys³uchaniem mszy œwiêtej, a po niej udali siê na cmentarz, na rodzinne groby. W 2018 r. pokazano w koœciele film dok. R. Lewandowskiego pt. „Z dala od orkiestry”, film o Zygmuncie Lubicz-Zaleskim. Du¿o w nim o jego ¿onie, o Grotowicach, £êgonicach i tych piêknych nadpilicznych terenach.

Ogromna Рnie tylko wojenna РaktywnoϾ Marii

Maria dorasta³a w owym rodzinnym mazowieckim dworze ziemiañskim, nastêpnie ukoñczy³a prywatn¹ pensjê w Klarysewie k. Warszawy. W czasie I wojny œwiatowej rozpoczê³a studia na Uniwersytecie Warszawskim ale przerwa³a je, by zaci¹gn¹æ siê do wojska. Najpierw by³a sanitariuszk¹ w 4. Pu³ku Piechoty Legionów w 5. kompanii w II batalionie, nastêpnie lekarzem III batalionu.

Niebywa³e osi¹gniêcia mia³a w organizacji s³u¿by sanitarnej, transporcie rannych ¿o³nierzy z pól bitew, kompanii sanitarnych dla I Brygady Jazdy w lipcu 1920 r. Zauwa¿y³a wczeœniej takie problemy w czasie odwrotu Pi³sudskiego z Kijowa. Dla przypomnienia, do Kijowa Wojsko Polskie wkroczy³o 7 maja 1920 r., 9 maja by³a tam wspólna defilada z ukraiñskimi ¿o³nierzami Petlury, zaœ w czerwcu odwrót i pora¿ki z sowietami. Zorganizowa³a dwie kompanie sanitarne ka¿da po 10 wozów taborowych, ok. 30 koni z uprzê¿ami, a „za³atwi³a” to – z poparciem ojca – u lokalnych ziemian. Poprosi³a o spotkanie z Ko³em Ziemian w Rawie, na którym ci mówili, ¿e ju¿ opodatkowali siê na wojsko, nie chc¹ rozpraszaæ pomocy itd. Ale przekona³a ich, ¿e obecny czas i Polska ¿¹daj¹ wiêkszej ofiarnoœci, jej projekt zaakceptowa³o dowództwo wojsk, jest wiarygodny, konieczny i musi byæ zrealizowany! Panowie w g³osowaniu poparli j¹, przekazali konie, wozy, uprzê¿e, owies etc. Za³atwi³a z harcerzami obs³ugê techniczn¹ taborów, z kole¿anek sanitariuszek skompletowa³a zespo³y sanitarne i wyruszyli na front ratowaæ i transportowaæ rannych ¿o³nierzy!

Po wojnach ukoñczy³a w 1923 r. Uniwersytet Warszawski uzyskuj¹c dyplom lekarski, pracowa³a w sanatoriach, leczy³a dzieci chore na gruŸlicê. Wyje¿d¿a³a te¿ na Kresy Wschodnie, zaœ po roku uda³a siê „na specjalizacjê” do Pary¿a. Pracowa³a tam w szpitalu Hérold u prof. Armanda de Lisle, wysz³a za m¹¿, osiad³a w Pary¿u.

W 35. rocznicê œmierci

Maria Zdziarska-Zaleska (1898-1987)

Gdy wybuch³a II wojna œwiatowa, pani Maria by³a z mê¿em i dzieæmi w Polsce, natychmiast w³¹czy³a siê w obronê ludnoœci cywilnej. Niemcy bombardowali ca³y kraj, tak¿e jej rodzinn¹ wieœ i gminê, by³o mnóstwo zabitych i rannych, tych drugich trzeba by³o umieæ opatrzyæ. Zorganizowa³a w gminie Rzeczyca – przy pomocy wójta i sekretarza gminnego – trzy punkty sanitarne: Rzeczyca, Grotowice, Bobrowiec. Przeszkoli³a dziewczêta i kobiety wiejskie do s³u¿by sanitarnej.

Od 15 wrzeœnia 1939 r. do koñca miesi¹ca pracowa³a w obozie wojennym polowym w Rawie Mazowieckiej, zg³osi³a siê by pomagaæ rannym. Organizowa³a z jednym cywilnym lekarzem, który zosta³ w Rawie, pomoc medyczn¹ w owym obozie jenieckim dla polskich ¿o³nierzy, urz¹dzonym prowizorycznie przez Niemców pod go³ym niebem w parku. Szpital powiatowy w Rawie Niemcy zajêli w po³owie na swoje potrzeby, ale udawa³o siê umieœciæ w nim najbardziej chorych i rannych z obozu. Wynajê³a pokój do spania na mieœcie, organizowa³a te¿ pomoc ¿ywnoœciow¹ dla jeñców, wodê, postawiono kilka baraków – by³a zbudowana ofiarnoœci¹ i pomoc¹ rawian.

Na pocz¹tku II wojny œwiatowej te nadpiliczne tereny to obszar aktywnoœci mjra „Hubala”, którego ¿o³nierze zachodzili i do grotowickiego dworu po prowiant, konie, owies dla koni. Maria opisuje we wspomnieniach spotkanie z „Hubalem”, po¿¹dane i ¿yczliwe, bo Major zatrzyma³ siê 27 IX 1939 r. we dworze rodowym jej matki w Krubkach (ob. Krubki-Górki pow. Wo³omin), id¹c na pomoc Warszawie. Jak wiadomo, po kapitulacji stolicy uda³ siê z oddzia³em dalej w kieleckie i rawsko-opoczyñskie. Do „Hubala” rozkazy zanosi³ od dowództwa ZWZ brat Marii – Stanis³aw Zdziarski, dziedzic £êgonic. Maria opisa³a szerzej spotkanie z „Hubalem” we Fryszerce k. Inow³odza.

W pocz¹tku wojny Niemcy ograbili maj¹tek Grotowice z najlepszych koni, z ziarna, póŸniej przejêli go na liegenschaft i osadzili w nim swojego zarz¹dcê z poznañskiego. W 1941 r. wyrzucili z dworu dziedziczkê Kamillê Zdziarsk¹, która wyjecha³a do Warszawy i zamieszka³a w domu Marii na Mokotowie przy ul. Lenartowicza 16, zmar³a tam w 1943 r. i zosta³a pochowana na Pow¹zkach. Ten warszawski dom to du¿a piêtrowa kamienica z ogródkiem, wybudowana tu¿ przed II wojn¹ œwiatow¹ przez Mariê i Zygmunta Zaleskich, ocala³a z po¿ogi wojennej, stoi do dziœ i mieœci siê w niej m.in. Fundacja im. Zygmunta Zaleskiego, prowadzona przez rodzinê Zaleskich.

W Grotowicach hitlerowcy chcieli aresztowaæ „m³od¹” dziedziczkê Annê Kamillê Zdziarsk¹, ale zosta³a ostrze¿ona i zdo³a³a im uciec. Jesieni¹ 1941 roku Niemcy chcieli aresztowaæ i Mariê, dziedzic z Rzeczycy (Szweycer) dowiedziawszy siê o tym jakimœ sposobem, wys³a³ do niej pos³añca z wiadomoœci¹ i sugesti¹, by siê ukry³a. Istotnie Maria natychmiast opuœci³a dwór, do którego wieczorem przyjecha³a ¿andarmeria w celu aresztowania jej. Tu³aczkê wojenn¹ zaczê³a od zatrzymania siê we dworze brata w £êgonicach, by³a z ni¹ córka i dwaj synowie, którzy uczêszczali tu na tajne komplety. Nastêpnie wyjecha³a do bratanicy matki tj. Zofii Arkuszewskiej do ww. maj¹tku Krubki, by w 1942 roku udaæ siê do Warszawy, zamieszkaæ w swoim domu na Mokotowie i podj¹æ pracê jako lekarka. Nale¿a³a do Izby Lekarskiej, leczy³a w Poradni PrzeciwgruŸliczej przy ul. Czerniakowskiej 80, przeœwietla³a dzieci w Oœrodku Zdrowia przy Pu³awskiej, przyjmowa³a w gabinecie w domu: „Dr Maria Zdziarska-Zaleska – specjalistka od leczenia gruŸlicy dzieci”.

Wspó³pracowa³a z Podziemiem i 1 XI 1942 r. zosta³a zaprzysiê¿ona do Armii Krajowej pod ps. „Doktor Zygmuntowa”; by³a lekarzem VII Zgrupowania II Rejonu Obwodu AK Œródmieœcie; by³o w nim piêæ kompanii i dywizjon kawalerii. Syn Kazik by³ te¿ zaprzysiê¿onym ¿o³nierzem AK, w domu trzyma³ nawet dwa pistolety, co budzi³o niepokój matki – ale i ona przynosi³a i rozdziela³a dalej konspiracyjny tygodnik „Biuletyn Informacyjny”. Kazik mieszka³ z matk¹, podobnie jak m³odszy syn Roman, który po aresztowaniu jej zachowa³ siê bardzo dzielnie, przenosi³ meldunki – a mia³ raptem 11 lat.

W stolicy postanowi³a urz¹dziæ tak potrzebne Podziemiu oddzia³y sanitarne i zorganizowa³a w VII Zgrupowaniu: cztery punkty opatrunkowe (mo¿na rzec, ma³e szpitaliki), trzyosobowe patrole sanitarne dla ka¿dego plutonu, skompletowa³a sanitariuszki i przeszkoli³a je, wyposa¿y³a wszystko w sprzêt sanitarny. Dowództwo AK bêd¹c pod wra¿eniem aktywnoœci i skutecznoœci pani Marii, przyzna³o jej Srebrny Krzy¿ Zas³ugi z Mieczami za dobrze zorganizowan¹ s³u¿bê sanitarn¹.

Po aresztowaniu przez gestapo 27 IV 1944 r. zosta³a uwiêziona na Pawiaku, a nastêpnie wykupiona za 1000 dolarów ³apówki tak, ¿e Niemcy ocalili j¹ i wys³ali do niemieckiego obozu koncentracyjnego w Ravensbrück. W obozie leczy³a wspó³wiêŸniarki, wykona³a nawet zabieg odbarczania odmy ratuj¹cy ¿ycie jednej z nich. Po wyzwoleniu obozu powróci³a do Francji, zajê³a siê rodzin¹, w tym opiek¹ nad mê¿em, który ciê¿ko prze¿y³ obóz w Buchenwaldzie. Pracowa³a jako pielêgniarka i lekarz, dzia³a³a w Polskim Towarzystwie Historyczno-Literackim. Przyjmowa³a z mê¿em polskich stypendystów, goœci z Polski w tym tych najwybitniejszych ludzi kultury – tak przed wojn¹ jak i po wojnie.

Maria Zdziarska to tak¿e autorka dwóch ksi¹¿ek wspomnieniowych z okresów I i II wojny œwiatowej: „W okopach. Pamiêtnik kobiety lekarza batalionowego” (1934) i „P³omienne czasy. Dzieje rodziny polskiej w czasie II wojny œwiatowej” (Pary¿ 1985) – obie wznowione ostatnio staraniem Fundacji im. Z. Zaleskiego. „P³omienne czasy” to tytu³ wiersza Zygmunta Zaleskiego. Opracowywa³a te¿ i redagowa³a ksi¹¿kê wydan¹ w 1937 roku, o udziale kobiet w wojsku w dziesiêciu krajach ogarniêtych I wojn¹ œwiatow¹.

Rodzina Zaleskich – polski Pary¿ – Pary¿ Zaleskich

W styczniu 1925 r. w Pary¿u Maria pozna³a Zygmunta Zaleskiego h. Lubicz. Od razu przypadli sobie do gustu, zakochali siê w sobie i on oœwiadczy³ siê jej, ale wys³a³a go do rodziców do Grotowic, by najpierw ich poprosi³ o jej rêkê. Zosta³ przyjêty i m³odzi pobrali siê. Œlub mia³ miejsce 25 VII 1925 r. w koœciele w Rzeczycy: ona poœlubi³a tego dnia Zygmunta, zaœ jej siostra Janina p. Eugeniusza Wencla. Wspólne wesele odby³o siê w grotowickim dworze, a w sto³owym pokoju zasiad³o do biesiady ok. stu goœci.

Pañstwo Zalescy zamieszkali na sta³e we Francji, regularnie bywali przed wojn¹ w kraju, pani Maria z dzieæmi w ka¿de wakacje w Grotowicach u matki – a dzieci u babci; raj ten i beztroskoœæ wspominaj¹ do dziœ. Byli tu i w wakacje 1939 roku. W Pary¿u p. Maria prowadzi³a tradycyjny dom polski, zawodowo zajmowa³a siê badaniami lekarskimi-naukowymi, „zabra³a” nawet z Rzeczycy do Pary¿a zdoln¹ m³od¹ ch³opkê, by op³aciæ tam jej naukê i nawet studia na Sorbonie – a przy okazji w paryskim domu owa dziewczyna opiekowa³a siê dzieæmi, które i poprzez ni¹ mia³y sta³y kontakt z jêzykiem ojczystym. W Pary¿u mieszkali przy Rue Boissiere, ich dom-mieszkanie by³ zawsze pe³en goœci z Polski, nazywali go „Soplicowem”. Goœcili polskich poetów, pisarzy, malarzy, muzyków; bywali u nich m. in.: H. Sztompka, W. Ma³cu¿yñski, J. A. Maklakiewicz, P. Perkowski, A. Sza³owski i in. We Francji p. Maria dzia³a³a w polskim harcerstwie, w stowarzyszeniu kombatanckim. Tu¿ przed II wojn¹ œwiatow¹ organizowa³a tu szko³y polskie dla polskich dzieci, m.in. z siostr¹ ambasadora RP we Francji Juliusza £ukasiewicza – ambasador mia³ syna w wieku syna Marii. W 1936 roku, w Wielkanoc, zostali zaproszeni do I. J. Paderewskiego do Morges na podwieczorek, wtedy trzyletni Romek usiad³ mistrzowi na kolanach, a ten bardzo by³ kontent z tej dzieciêcej naturalnoœci i szczeroœci. Po II wojnie œwiatowej administrowa³a will¹ nale¿¹c¹ do Towarzystwa Historyczno-Literackiego w Pary¿u, wspó³pracowa³a z Bibliotek¹ Polsk¹.

Zygmunt Lubicz-Zaleski (1882-1967) – m¹¿ Marii Zdziarskiej, pochodzi³ z ziemiañskiej rodziny z K³onowca-Koracza w radomskiem, w 1910 roku emigrowa³ do Francji. By³ to znany naukowiec (prof. dr hab.), poeta, profesor literatury na Sorbonie, autor wspomnieñ, krytyk literatury, nauczyciel i t³umacz, piêknie i skutecznie promowa³ nad Sekwan¹ polsk¹ kulturê i popularyzowa³ jêzyk polski. We Francji zaanga¿owa³ siê przy Wac³awie G¹siorowskim w dzia³alnoœæ wydawnicz¹ na rzecz Armii Polskiej we Francji, tzw. „B³êkitnej Armii”, która od IV 1919 r. przybywa³a do Polski. Zaleski by³ w sk³adzie polskiej delegacji na Konferencjê Pokojow¹ w Wersalu. Po I wojnie œwiatowej pracowa³ we Francji jako delegat Ministerstwa Wyznañ Religijnych i Oœwiecenia Publicznego. Po II wojnie by³ sekretarzem generalnym Towarzystwa Historyczno-Literackiego, walczy³ skutecznie w obronie pozostawienia we Francji zbiorów Biblioteki Polskiej, które komuniœci chcieli zabraæ po 1945 r. do Polski i dziœ mog³yby byæ np. w Petersburgu lub Moskwie. Nagrodzony zosta³ przez prezydenta Charlesa de Gaulle'a Krzy¿em Komandorskim z Gwiazd¹ Orderu Legii Honorowej (1956), a komandoriê otrzyma³ w 1957 r. Kilka jego portretów namalowa³a Olga Boznañska, Xawery Dunikowski wyrzeŸbi³ jego popiersie, a Tadeusz Makowski zilustrowa³ tomik jego poezji.

Pierworodny syn Zaleskich – Andrzej Jan (Jêdruœ) urodzi³ siê w maju 1926 r. w Grotowicach. Wakacje 1939 roku spêdza³ w Polsce i zdecydowano, ¿e w 1940 r. bêdzie przedziera³ siê z ojcem przez zielon¹ granicê do Francji – co im siê uda³o. Niestety zachorowa³ tam na gruŸlicê i zmar³ w 1943 roku.

Kazimierz Piotr Zaleski – urodzi³ siê w Pary¿u w 1928 r., jest fizykiem specjalizuj¹cym siê w fizyce j¹drowej, profesorem kilku œwiatowych uniwersytetów, a tak¿e Politechniki Lubelskiej. Na Zachodzie pracowa³ m.in. nad nowym paliwem dla reaktorów j¹drowych. W dziedzinie fizyki j¹drowej prowadzi³ wiele badañ, wydawa³ publikacje i pracowa³ g³ównie we Francji i Stanach Zjednoczonych. Aktualnie jest prezesem Towarzystwa Historyczno-Literackiego w Pary¿u, prowadz¹cego Bibliotekê Polsk¹. Zosta³ odznaczony m.in. Orderem Virtuti Militari.

Roman Kamil £ukasz – urodzi³ siê w 1933 r. w Pary¿u, wojnê spêdzi³ w Polsce, we Francji ukoñczy³ presti¿ow¹ uczelniê techniczn¹ Mines Paris (za³o¿on¹ w 1783 r. przez Ludwika XVI). Przez lata inwestowa³ we W³oszech i Francji w sektorze energetycznym, bankowym, motoryzacyjnym (FIAT). Obecnie szacuje siê jego fortunê na ok. 11 mld euro, nale¿y do czo³ówki najbogatszych Francuzów. Za³o¿yciel Alior Banku w Polsce w 2008 r. Kawaler Legii Honorowej, znakomity bryd¿ysta, mieszka we W³oszech, utworzy³ Fundacjê im. Zygmunta Zaleskiego, której skarbnikiem jest jego córka Helene Zaleski.

Monika Anna Zofia – urodzi³a siê w 1935 r., wojnê tak¿e spêdzi³a w Polsce, a po niej jako obywatelka francuska zosta³a z bratem Romanem odes³ana w 1945 r. tzw. transportem sanitarnym do Francji. Etnograf, wyk³ada³a historiê Polski na Uniwersytecie w Lille.

Biblioteka Polska w Pary¿u wiele zawdziêcza panom Kazimierzowi i Romanowi Zaleskim, wczeœniej ich ojcu Zygmuntowi, który prowadzi³ tê Bibliotekê jeszcze przed I wojn¹ œwiatow¹, gdy po wymarciu starej emigracji polskiej dzia³alnoœæ Biblioteki i Towarzystwa Literackiego by³y zagro¿one i Polacy (w tym on) utworzyli nowe towarzystwo. Po I wojnie wci¹gn¹³ do aktywnoœci w œrodowiskach polonijnych tak¿e ¿onê Mariê.

Zapyta³em pana prof. Kazimierza Zaleskiego o to, kiedy ostatnio by³ w Grotowicach. Odpowiedzia³, ¿e po wojnie, przed ucieczk¹ do Francji, pojecha³ tam wówczas (w 1946) z kuzynem motocyklem, w nocy, by odkopaæ wg wskazówek ciotki zakopane w ogrodzie srebra rodowe. Wykopali pakunek i odjechali…

Maria i Zygmunt Zalescy, Pary¿ 1930, arch. Fundacji im. Z. Zaleskiego

Grotowice, kapliczka barokowa z XVII w. na skraju parku Zdziarskich

Redakcja: Jolanta Szczepkowska Teofil Lachowicz Adres redakcji:

P.A.V.A. of America, District 2 , 17 Irving Place, New York, NY 10003 e-mail: pava.swap@gmail.com tel. (212) 358-0306, www.pava-swap.org

12 KURIER PLUS 20 SIERPNIA 2022

www.kurierplus.com

2 paŸdziernika 85 Parada Pu³askiego

Msza odbêdzie siê jak co roku w Katedrze Œwiêtego Patryka, znajduj¹cej siê na skrzy¿owaniu Pi¹tej Alei z 50th Street.

Œniadanie nast¹pi o 10: 00 rano bezpoœrednio po Mszy Œwiêtej, w 3 West Club pod adresem: 3 W 51th Street.

W sprawie informacji i rezerwacji nale¿y skontaktowaæ siê z Davidem M. Kopala (908) 265 8165, e-mail: dmkpulaski@gmail.com. „Maszerujemy z sercem, dum¹ i dusz¹” to has³o tegorocznej 85. Parady Pu³askiego w Nowym Jorku.

Pan Marcin Luc ze stanu Nowy Jork jest G³ównym Marsza³kiem Parady Pu³askiego 2022, która zgromadzi Poloniê ze stanów Nowy Jork, New Jersey, Connecticut, Pennsylvanii i okolic. Marcin Luc, Marsza³ek 85. Parady Pu³askiego bêdzie mia³ zaszczyt poprowadziæ Poloniê wzd³u¿ Pi¹tej Alei w centrum Manhattanu. Zaprasza on wszystkich, którzy posiadaj¹ polskie korzenie, b¹dŸ s¹ zwolennikami polskiej kultury, aby licznie przybyli na paradê oraz wszystkie wydarzenia zwi¹zane z uhonorowaniem wielkiego Polaka-Amerykanina, Genera³a Kazimierza Pu³askiego.

W sprawie informacji zwi¹zanych z wpisami i reklamami do ksi¹¿ki pami¹tkowej, prosimy kontaktowaæ siê z Richardem D. Zawisny (718) 499 0026, e-mail: pulaski_parade@verizon.net

➭ 1 Parada Pu³askiego jest œwiêtowana na Pi¹tej Alei od 1937 roku. Jest drug¹, najd³u¿sz¹, aktywn¹ parad¹ w historii Nowego Jorku i maszeruje co roku, bez wzglêdu na pogodê.

www.kurierplus.com KURIER PLUS 20 SIERPNIA 2022 13

Stany wewnêtrzne

Mrugniêcie

To by³ jeden z tych dni, o których W. G. Sebald napisa³by: niezm¹cony. S³oneczny. Przejrzysty. Z rzêdami ob³oków na niebie w kolorze ultramaryny. I szczytami srebrzystych wie¿owców sun¹cymi jak ¿agle. Miasto oddycha³o swobodnie. Czuæ by³o pi¹tkowe rozprê¿enie. Kierowcy rzadziej u¿ywali klaksonów. Rikszarze stacjonuj¹cy przy po³udniowo-zachodnim wejœciu do Central Parku byli w swym nagabywaniu mniej natarczywi. Niemieccy turyœci na wypo¿yczonych rowerach zagl¹dali w papierowe pude³ka, w których przynios³yœmy lunch z baru sa³atkowego. Czarnoskóry mê¿czyzna z nagim, nieco zapadniêtym torsem, na widok grillowanych warzyw, kiwn¹³ g³ow¹ z uznaniem i wykrzykn¹³: yummy. Kilka minut wczeœniej, stoj¹c w kolejce do kasy, przypomnia³am sobie o S³awku spod Tarnowa. By³ jednym z pierwszych rodaków, z którymi zetkn¹³ nas imigrancki los. Postawny blondyn, z okr¹g³¹, szczer¹ twarz¹. Mówi³ du¿o. I g³oœno. Nieproszony udziela³ rad i wskazówek, z których wiêkszoœæ dotyczy³a sposobów na obejœcie systemu celem uzyskania korzyœci materialnych. Tak by³o w przypadku food courts. Nak³adam kopê ¿arcia – mówi³. I zanim dojdê do kasy, po³owê zd¹¿ê zjeœæ. To co zostanie, wa¿¹. I tylko za to p³acê. Opowiada³ z dum¹. Raz zaprosi³ dziewczynê do ekskluzywnej restauracji na homara. Relacjonowa³ ze szczegó³ami ceny w karcie dañ, wystrój wnêtrz i gwiazdki Michelina. Po czym – z rozbrajaj¹c¹ szczeroœci¹ – wyzna³, ¿e tak siê najedli chlebem maczanym w oliwie, który podano zanim kelner przyj¹³ zamówienie, ¿e… zrezygnowali z kolacji. I poszli do domu.

S³awomir prenumerowa³ Forbes’a i Financial Times, cytuj¹c obszernie rankingi najbogatszych i zach³ystuj¹c siê ¿yciem jednego procenta. Zaprosiwszy na kawê, wymienia³ detaliczne ceny tortów, p¹czków i pralinek, którymi czêstowa³ goœci. ¯eby pojeŸdziæ na rolkach przeprawia³ siê na drugi koniec miasta, bo „uznawa³ tylko asfalt w Central Parku”. I podobno kiedyœ uda³ siê na wakacje do Aspen. Cztery dni spêdzi³ w podró¿y. Jedn¹ noc w najtañszym hotelu. Na nartach nie zjecha³ ani razu. Bo nie potrafi³. Wykona³ seriê zdjêæ w najbardziej reprezentacyjnych miejscach kurortu, a odbitki wys³a³ znajomym i rodzinie w kraju. Kiedy postanowi³ sprawiæ sobie garnitur, wybra³ siê do butiku Hugo Boss’a przy 5 Alei. Po kilku godzinach spêdzonych na starannej selekcji, wybra³ zestaw, w którym jego zwalista sylwetka prezentowa³a siê najkorzystniej i zadowolony, trzymaj¹c zdobycz zapakowan¹ w elegancki pokrowiec, wsiad³ do metra i wróci³ do wynajmowanego pokoju na Queensie. Roz³o¿y³ marynarkê na ³ó¿ku, kontempluj¹c gramaturê tkaniny i misternie wykoñczone mankiety, wyg³adza³ szlice i g³aska³ guziki, a¿ nagle zauwa¿y³ niepozorny napis na metce, który przyprawi³ go o palpitacjê serca – MADE IN POLAND! Wróci³em nazajutrz i zrobi³em im niez³¹ awanturê – opowiada³. Nie wydam dwóch tygodniówek na garnitur uszyty pod £odzi¹! – pomstowa³, zdegustowany.

Przez kilka lat ciu³a³ dolary, od¿ywiaj¹c siê g³ównie jajkami na twardo. Dziwi³ siê, ¿e kupujemy bia³y ser (za drogi!) i chodzimy do kina. Narzeczon¹, dla której porzuci³ seminarium, mia³ piêkn¹ i dobrze wykszta³con¹. Kelnerowa³a we francuskim bistro. Z niepojêt¹ cierpliwoœci¹ znosi³a tyrady zacietrzewionego partnera, nie reaguj¹c na lapsusy jêzykowe wybranka, gdy¿ polszczyzna nie by³a mocn¹ stron¹ S³awomira. Angielskim te¿ w³ada³ s³abo. Ale nie brakowa³o mu fantazji. I ambicji. Wróci³ do Polski. Planowa³ otwarcie biznesu w rodzinnej miejscowoœci, ale coœ posz³o nie tak i znowu wyemigrowa³. Ostatnie wieœci nadesz³y z Londynu. List, utrzymany w stylistyce reklamy garnków nierdzewnych, odmalowuj¹cy zalety ¿ycia na Wyspach, kipi¹cy daleko posuniêt¹ idiolatri¹ i megalomani¹, by³ ostatnim akordem tej dziwacznej znajomoœci.

Nie myœla³am o S³awku spod Tarnowa wyjadaj¹cym ukradkiem kawa³ki kurczaka i grillowanej brukselki, w ogonku do kasy, w podziemiach centrum handlowego przy Columbus Circle. A¿ do dzisiaj.

Jak potoczy³o siê jego ¿ycie? Czy zrobi³ karierê i pieni¹dze, o których marzy³? Wybudowa³ dom? Posadzi³ drzewo? Sp³odzi³ syna? Córkê? Osi¹gn¹³ ten rodzaj spe³nienia, które potocznie nazywamy szczêœciem? Nie, ¿eby mnie to specjalnie obchodzi³o. Pewnie i tak nie dowiedzia³abym siê prawdy. Nale¿a³ bowiem do ludzi, którzy sprzedaj¹ wypucowane wersje historii, pozbawione rys, pêkniêæ. Nie zagl¹daj¹ w otch³añ, która wyziera ze œrodka. Nie zapuszczaj¹ siê w grzêzawiska zw¹tpieñ, têsknot, w¹tpliwoœci. Nie maj¹ wgl¹du w siebie. Z lêku. Ignorancji. A mo¿e ze wszystkiego po trochu.

Stojê w kolejce do kasy. I czujê jak strumieñ czasu spowalnia, zatrzymuj¹c siê na chwilê. Nie d³u¿sz¹ ni¿ mrugniêcie powiek. Próbujê wywo³aæ zdjêcie zapomnianej twarzy. Ale pojawiaj¹ siê tylko kontury. Cienie. Weronika Kwiatkowska

Zapraszamy na stronê Autorki: www.stanywewnetrzne.com

¯ycie w mrówkowcu

Jan Latus

Na portalu poœwiêconym architekturze przeczyta³em o planie zbudowania w Arabii Saudyjskiej bloku mieszkalnego o d³ugoœci bodaj 70 kilometrów. Jakby ma³o by³o tego horroru, budynek nie ma wyraŸnie zaznaczonych okien i balkonów – jego œciany zewnêtrzne to g³adka, lustrzana powierzchnia.

Koszmar rodem ze z³ych filmów science fiction, prawda? Tysi¹ce, mo¿e setki tysiêcy, ludzi st³oczonych w zamkniêtej bryle, niczym w ³odzi podwodnej. Oderwani od przyrody, surowej co prawda, pustynnej, ale zawsze.

Miejmy nadziejê, ¿e to tylko ¿art, ¿e plan nigdy nie zostanie zrealizowany, a zamiast tego projektu zbuduje siê… no w³aœnie, co? Kilkaset tysiêcy domków z ogródkami, na uzbrojonych dzia³kach, z doprowadzon¹ wod¹ i pr¹dem? Z drogami prowadz¹cymi do autostrady? Ze szko³ami, szpitalami, supermarketami i stacjami benzynowymi? Z dwoma samochodami pod ka¿dym domkiem?

Mamy problem. Niemal wszyscy woleliby mieszkaæ we w³asnym domku z ogródkiem, czy palm¹. BliŸniaki s¹ lepsze ni¿ zabudowa szeregowa, a wille wolnostoj¹ce – lepsze ni¿ bliŸniaki. Byle byæ osobno, nie dziel¹c nawet jednej œciany z innym cz³owiekiem. K³aniaæ mu siê, ale byæ od niego oddzielonym metrowym pasem ¿wiru i wysokim p³otem.

Pomys³ rozmieszczenia ludnoœci w osobnych domkach nie jest wcale czymœ oczywistym. Owszem, tak mieszkano na wsiach, ale miasta mia³y zabudowê zwart¹, a te œredniowieczne mia³y ludnoœæ st³oczon¹ wewn¹trz murów obronnych, wygl¹da³y wiêc bardziej jak Sajgon ni¿ Sopot. A mo¿e jak Manhattan: w Bolonii w XIII w. by³o kilkadziesi¹t wie¿ o wysokoœci 50 do stu metrów! Jeœli jednak ktoœ mieszka w Stanach, uwa¿a – wyj¹tkami s¹ mieszkañcy ekscentrycznego Nowego Jorku – ¿e tak siê po prostu powinno mieszkaæ. W osobnym domu na du¿ej dzia³ce.

Tak Amerykanie zaczêli jednak mieszkaæ dopiero od lat 30. a na szersz¹ skalê – lat 50. ubieg³ego wieku. Po³¹czenia kolejowe zaczê³y traciæ znaczenie, a ca³¹ gospodarkê oparto na transporcie ciê¿arówkami i komunikacji prywatnymi samochodami osobowymi. L¹d by³ tani, a nowy sposób zabudowy uruchamia³ kolejne, potê¿ne ga³êzie gospodarki: budowy domów i dróg, sieci elektrycznoœci, wody, kanalizacji, szkó³, komisariatów i urzêdów miejskich; wreszcie po³¹czeñ z centrami du¿ych miast. By³ to sposób zabudowy marnotrawczy, kosztowny, zabójczy dla klimatu – i dla stosunków miêdzyludzkich.

Choæ zawsze mia³em s³aboœæ do otwartych, amerykañskich przestrzeni, widzia³em te¿, jak tutejszy styl ¿ycia jest mi obcy. Bo nie lubiê prowadziæ samochodu, bo szkoda mi na wóz pieniêdzy, bo wola³bym chodziæ po ulicach gwarnego miasta i wpadaæ wieczorem do przyjació³, zamiast jechaæ do nich (po uprzednim umówieniu siê) 50 mil autostrad¹.

Dychotomia: potrzeba mieszkania w luksusowym, du¿ym i otoczonym cisz¹ domu, ale te¿ – ¿ycia w bliskoœci biznesu i rozrywek, zauwa¿alna jest wszêdzie. Na pocz¹tku polskiej transformacji po 1989 r., wiêkszoœæ warszawiaków decydowa³a siê budowaæ pod miastem. Dopiero niedawno za szczyt wygody uznano apartamenty w Œródmieœciu.

Nie wiem, dlaczego ludzie uparli siê, ¿eby mieszkaæ daleko od siebie, ale w budkach z ogródkiem, a nie w kamienicy. Przecie¿ mieszkanie w Pary¿u, Zurychu, nie wspominaj¹c o miasteczkach w Lombardii i Grecji, ma du¿o uroku. I to we Florencji i Pary¿u powstawa³a wybitna sztuka i pierwsze uniwersytety.

Gdy spojrzeæ z wysoka na zabudowê na wszystkich kontynentach, widaæ ogromne marnotrawstwo. Wszêdzie doprowadziæ wodê i wyprowadziæ œcieki, uszczelniæ i pomalowaæ ka¿d¹ œcianê, naprawiæ dachówkê. Produkowaæ roczniemiliony samochodów, skuterów, riksz i rowerów, ¿eby ludzie mogli siê przemieszczaæ, pracowaæ, handlowaæ i spotykaæ siê.

Rozumiecie ju¿, do czego pijê? Ten srebrzysty kloc w Arabii Saudyjskiej, widoczny z satelitów, to byæ mo¿e odpowiedŸ na przysz³e problemy ekologiczne. To gigantyczne Las Vegas: klimatyzowane, odizolowane od upa³u i py³u, miasto tysiêcy luksusowych pokoi i apartamentów, obs³ugiwanych przez wewnêtrzne sieci przewodów, duktów i rur, napêdzane i ch³odzone bateriami s³onecznymi, z w³asnym systemem oczyszczania œcieków, pozyskiwania wody, oczyszczania powietrza.

Kilka, a mo¿e kilkaset, tysiêcy ludzie mieszka³oby w gigantycznym statku pasa¿erskim. Nie wychodz¹c na zabójcze s³oñce przemieszczaliby siê – windami? Ruchomymi korytarzami? Jakimiœ elektrycznymi kolejkami? – do szko³y, pracy, fryzjera, na kryty basen, do meczetu, do przyjació³. ¯yliby jak na olbrzymiej kosmicznej stacji intergalaktycznej, karmieni pomidorami z w³asnej szklarni. Pewnie mieliby wielkie okna, z których widzieliby zmieniaj¹ce siê oœwietlenie pustyni. Byliby bezpieczni od udaru s³onecznego i œmierci z odwodnienia, blisko pomocy medycznej.

Czy prze¿ywaliby klaustrofobiê? Zale¿y od urz¹dzenia wnêtrza tego mieszkalnego molocha. Poza tym, to nie film o ucieczce przed ska¿onym powietrzem planety. Ci ludzie mieliby przecie¿ do dyspozycji ca³y obszar wokó³. Nienaruszony, nieska¿ony ludzk¹ stop¹, niezeszpecony milionem budek, domków, warsztatów i parkingów. Pewnie utworzono by tam rezerwaty przyrody, miejsca wypoczynku i obszary upraw rolnych.

Czy czasem nie by³oby to lepsze ekologicznie rozwi¹zanie?

Projekty coraz to wy¿szych drapaczy chmur budz¹ zdziwienie i z³oœæ, gdy¿ czêsto s¹ to kosztowne pomniki megalomanii. Gdy jednak zrezygnowaæ z tych cienkich jak o³ówki, wysokich na kilometr wie¿owców, a budowaæ sensowne wertykalne miasta mo¿e okaza³oby siê, ¿e nie trzeba tysiêcy nowych dróg dojazdowych, kana³ów œciekowych, s³upów i latarñ, milionów kilometrów p³otów i krawê¿ników.

Mo¿e rozwi¹zaniem dla coraz bardziej zdewastowanej i coraz gêœciej zaludnionej Ziemi by³oby upchniêcie ludnoœci w takich, samowystarczalnych, gigantycznych strukturach?

Zachwyci³em swoim oryginalnym i obiecuj¹cym konceptem. A¿ pomyœla³em sobie, jak wtedy mog³yby wygl¹daæ wojny, o ile¿ prostsze i tañsze sta³oby siê wtedy mordowanie, i to na odleg³oœæ.

To ju¿ lepiej mieszkajmy w domku w szczerym polu. Mo¿e go nie zbombarduj¹.

14 KURIER PLUS 20 SIERPNIA 2022

www.kurierplus.com

GRUBE RYBY I PLOTKI

Weronika Kwiatkowska

4 sierpnia przypada 60. rocznica œmierci Marilyn Monroe. Tragiczne losy ikony œwiatowego kina od dekad wzbudzaj¹ zainteresowanie, dlatego co rusz pojawiaj¹ siê nowe biografie artystki i filmy zainspirowane jej ¿yciem. 23 wrzeœnia Netflix zaprezentuje „Blondynkê” – ekranizacjê s³ynnej powieœci Joyce Carol Oates, której fabu³a dotyczy tajemniczej œmierci gwiazdy. Podobn¹ tematykê podejmuje dokument „Tajemnice Marilyn Monroe: Nieznane Nagrania”, który jest ju¿ dostêpny na platformie.

Przypomnijmy, ¿e gwiazda niezapomnianych filmów, takich jak „Mê¿czyŸni wol¹ blondynki” i „Pó³ ¿artem, pó³ serio” zmar³a w wyniku przedawkowania leków nasennych. Mia³a zaledwie 36 lat.

Norma Jean Baker – bo tak brzmia³o prawdziwe nazwisko gwiazdy – nie mia³a szczêœliwego dzieciñstwa. Wychowywana przez samotn¹ matkê choruj¹c¹ psychicznie tu³a³a siê po rodzinach zastêpczych i dalszych krewnych. Jako 16-latka zgodzi³a siê wyjœæ za m¹¿ za swojego 20letniego s¹siada, Jamesa Dougherty'ego. W przeciwnym razie trafi³aby do sierociñca, gdy¿ jej ciotka postanowi³a wyprowadziæ siê do innego stanu i nie zamierza³a jej zabraæ ze sob¹. Para pozostawa³a w zwi¹zku przez cztery lata. Marilyn wysz³a za m¹¿ jeszcze dwukrotnie: w 1952 r. poœlubi³a gwiazdê sportu, Joe DiMaggio, zaœ w 1956 r. zosta³a ¿on¹ s³ynnego pisarza Arthura Millera.

Monroe ca³e ¿ycie zmaga³a siê z wizerunkiem g³upiutkiej blondynki, który czêsto by³a zmuszona kreowaæ na ekranie. W rzeczywistoœci gwiazda, mimo braku formalnego wykszta³cenia, by³a niezwykle oczytana i siêga³a po wyrafinowan¹ literaturê. Jej osobista biblioteczka sk³ada³a siê z kilkuset tomów rzadkich okazów – czêsto pierwszych wydañ. Gwiazda chêtnie pozowa³a do zdjêæ z ksi¹¿k¹ w rêku – na jednym z portretów czyta „Listy m³odego poety” Rilkego, na innym „Ulissesa” Joyce'a.

Co ciekawe, jedyny dom, jaki Monroe kiedykolwiek posiada³a, hacjenda w Brentwood w Kalifornii, który zosta³ po jej œmierci kupiony przez parê aktorów Michaela Irvinga i Veronicê Hamel, by³ wyposa¿ony w skomplikowany system pods³uchów. Sprawa wysz³a na jaw podczas przebudowy willi na pocz¹tku lat siedemdziesi¹tych. Da³o to pocz¹tek spekulacjom dotycz¹cym rzeczywistych okolicznoœci œmierci gwiazdy i teorii, ¿e by³a inwigilowana przez FBI ze wzglêdu na swoje bliskie powi¹zania z prezydentem Johnem F. Kennedym oraz jego bratem Bobbym.

Czy te w¹tki zostan¹ poruszone w „Blondynce”? Oka¿e siê niebawem. Tymczasem trwaj¹ zaciek³e spory fanów MM dotycz¹ce aktorki, która zosta³a obsadzona w g³ównej roli. Ana de Armas jest z pochodzenia Kubank¹. Dlatego dziewiêæ miesiêcy przed wejœciem na plan zaczê³a próby z trenerem g³osu, który mia³ jej pomóc w opanowaniu charakterystycznego dialektu Marilyn Monroe. „To by³a mêka” – wyzna³a aktorka podczas jednego z wywiadów. I rzeczywiœcie, porównuj¹c poprzednie role Kubanki, wyraŸnie s³ychaæ, jak ogromn¹ pracê wykona³a, by przygotowaæ siê do roli. Jednak dla wielu fanów Monroe to zdecydowanie za ma³o. Niektórzy posuwaj¹ siê dalej i uwa¿aj¹, ¿e Ana de Armas jest „nie doœæ bia³a”, i „nie doœæ eteryczna”. „Ka¿da aktorka, która gra Marilyn, zdaje sobie sprawê, jak wielkie wyzwanie przed ni¹. Ju¿ sam zwiastun pokazuje, ¿e Ana de Armas to by³ œwietny wybór. Aktorka odda³a jej blask, cz³owieczeñstwo i wra¿liwoœæ” – powiedzia³ Marc Rosen, prezes dzia³u rozrywki Authentic Brands Group, która jest w³aœcicielem maj¹tku Marilyn Monroe, w rozmowie z magazynem Variety. Z kolei Brad Pitt, który jest jednym z producentów „Blondynki”, równie¿ broni „kontrowersyjnego” wyboru castingowego. „Pracowaliœmy nad tym filmem dziesiêæ lat, ale dopiero gdy znaleŸliœmy Anê de Armas, uda³o nam siê doprowadziæ go do mety” – podkreœli³. Emocje wywo³uje te¿ ograniczenie wiekowe (+18) dla tego filmu. Sceptycy podejrzewaj¹, ¿e bêd¹ w nim brutalne sceny, które mog¹ wypaczyæ ¿ycie gwiazdy. „Jak d³ugo jeszcze Marilyn Monroe musi byæ odcz³owieczana, aby ludzie w koñcu zostawili j¹ w spokoju?” – pytaj¹ zaniepokojeni. „Filmowa wersja ksi¹¿ki bêdzie karmiæ opiniê publiczn¹ wiêksz¹ iloœci¹ k³amstw na jej temat” – pisz¹ internauci. I dodaj¹: „Ta kobieta nigdy nie spocznie w spokoju”. I rzeczywiœcie, jest w tym sporo prawdy. MM to przede wszystkim produkt, marka. Który „trzeba sprzedaæ”. Tak by³o za jej ¿ycia. I bêdzie trwaæ pewnie jeszcze bardzo d³ugo.

* 8 sierpnia Dustin Hoffman obchodzi³ 85 urodziny. Wybitny aktor znany jest m.in. z takich filmów, jak: „Rain Man”, „Sprawa Kramerów” czy „Tootsie”, które zapisa³y siê na sta³e w historii kina. Punktem zwrotnym w karierze aktora by³ „Absolwent” z kultow¹ œcie¿k¹ dŸwiêkow¹ duetu Simon & Garnfunkel. Choæ aktor mia³ ju¿ trzydziestkê na karku, mistrzowsko wcieli³ siê w absolwenta college’u – Benjamina Braddock’a, który po otrzymaniu dyplomu, bez planu na dalsze ¿ycie i wiêkszych ambicji, wraca do domu rodzinnego i uwiedziony przez dojrza³¹ kobietê, wdaje siê z ni¹ w romans. A potem… zakochuje w jej córce. Obraz zgarn¹³ Oscara za re¿yseriê i by³ szeœciokrotnie nominowany do z³otej statuetki, w kategoriach: najlepszy film, g³ówna rola mêska (Hoffman), g³ówna rola kobieca (Bancroft), drugoplanowa rola kobieca (Katharine Ross) oraz zdjêcia i scenariusz adaptowany. „Absolwent” by³ w Ameryce jednym z pierwszych wielkich 'filmów kontestacji'. „To przede wszystkim opowieœæ o konflikcie pokoleñ, rodziców i ludzi m³odych, mówi¹ca, ¿e m³odzi maj¹ prawo do w³asnego zdania, do ¿ycia na w³asny rachunek, tak jak chc¹” – pisz¹ krytycy. I doceniaj¹ kreacjê Hoffmana, który potwierdza³ swój geniusz aktorski w kolejnych rolach. Aktor jest znany z tego, ¿e wk³ada du¿o pracy w przygotowanie postaci. Czêsto opowiada anegdotê o tym, jak w 1982 roku prze¿y³ wielkie rozczarowanie swoj¹ charakteryzacj¹ do filmu „Tootsie”, w którym gra kobietê. „Kiedy ju¿ mnie przebrali i umalowali i zobaczy³em siê w lustrze, rozp³aka³em siê. A to dlatego, ¿e wydawa³o mi siê, ¿e bêdê atrakcyjniejsz¹ kobiet¹. Myœla³em, ¿e w tej ca³ej charakteryzacji bêdê ³adniejszy” – wspomina Hoffman. „Kiedy ludzie z ekipy powiedzieli mi, ¿e nic wiêcej nie da siê zrobiæ, dos³ownie siê za³ama³em. Wiedzia³em, ¿e jeœli pozna³bym sam siebie na imprezie, nie podrywa³bym siê, bo fizycznie nie spe³nia³em wszystkich wymogów, jakie ma siê wobec kobiet, z którymi chce siê pójœæ na randkê” – wyzna³ potem.

Hoffman by³ dwukrotnie ¿onaty, ma szeœcioro dzieci, a na swoim koncie ponad 60 filmowych ról. Dosta³ dwa Oscary (za „Sprawê Kramerów” i „Rain Mana”), trafi³ tak¿e do ksiêgi rekordów Guinessa w kategorii: Najwiêksza rozpiêtoœæ wieku zagrana przez jednego aktora. W filmie „Ma³y wielki cz³owiek” zagra³ g³ównego bohatera zarówno w wieku 17 lat, jak i… 121! Co ciekawe, jedna z jego ról okaza³a siê… prorocza. „W 2012 roku – tak jak w swoim filmie „Przypadkowy bohater” – uratowa³ ¿ycie mê¿czyŸnie, który dosta³ ataku serca podczas porannego joggingu. Aktor spacerowa³ wtedy po parku i kiedy zobaczy³, jak biegacz upada na ziemiê, od razu wezwa³ karetkê i tym samym ocali³ mu ¿ycie” – czytamy.

Jednak ostatnio coraz czêœciej s³ychaæ g³osy o… zupe³nie innej stronie wielkiego aktora. W 2017 roku pad³o pierwsze oskar¿enie o molestowanie seksualne, którego w przesz³oœci mia³ siê dopuœciæ wzglêdem 17-letniej sta¿ystki, na planie „Œmierci komiwoja¿era”. Potem kolejne osoby pisa³y o „obrzydliwym zachowaniu” aktora wzglêdem bardzo m³odych kobiet. Jednak ¿adna sprawa, jak dot¹d, nie trafi³a do s¹du. Zwolennicy Hoffmana broni¹ go przed pomówieniami i ¿¹daj¹ faktów. A Hollywood… postanowi³o skazaæ aktora na banicjê. Jednoczeœnie podkreœlaj¹c niebagatelny wp³yw Dustina Hoffmana na historiê œwiatowej kinematografii.

Marilyn Monroe i Ana de Armas

Dustin Hoffman

This article is from: