KURIER
POLISH WEEKLY MAGAZINE
NUMER 1537 (1837) ROK ZA£O¯ENIA 1987 TYGODNIK 24 LUTEGO 2024
Tomasz BagnowskiNUMER 1537 (1837) ROK ZA£O¯ENIA 1987 TYGODNIK 24 LUTEGO 2024
Tomasz BagnowskiPo nag³ej œmierci rosyjskiego opozycjonisty przez zachodnie media przetoczy³a siê fala oburzenia. Iloœæ artyku³ów, które na jego temat opublikowa³ New York Times i inne media g³ównego nurtu, mo¿e robiæ wra¿enie. Problem w tym, ¿e ma³o która z tych publikacji obiektywnie przedstawia tego niejednoznacznego cz³owieka. Nawalny chwalony jest tak bardzo przede wszystkim dlatego, ¿e czêœæ jego dzia³alnoœci publicznej wpisuje siê dobrze w antyputinowsk¹ narracjê, która w obliczu rosyjskiej inwazji na Ukrainê mocno przybra³a na sile. Warto jednak bli¿ej przyjrzeæ siê tej postaci i zadaæ sobie pytanie dlaczego na przyk³ad sami Ukraiñcy – delikatnie mówi¹c – nie p³acz¹ specjalnie po jego œmierci.
Zacznijmy od tego, ¿e 47-letni mê¿czyŸni raczej nie przewracaj¹ siê na prostej drodze i nie umieraj¹ bez wyraŸnej przyczyny, a takie s¹ w³aœnie okolicznoœci œmierci tego opozycjonisty. Niezale¿nie od tego jakie bêd¹ wyniki rosyjskiego œledztwa w tej sprawie, mo¿emy z niemal stu procentow¹ pewnoœci¹ powiedzieæ, ¿e jego zgon by³
konsekwencj¹ przeœladowañ i ciê¿kiego wiêzienia. Nawalny odsiadywa³ karê 19 lat pozbawienia wolnoœci, a ostatnio zosta³ przetransportowany do kolonii karnej, znajduj¹cej siê za krêgiem polarnym. Jakie warunki panuj¹ w takich koloniach mo¿emy siê tylko domyœlaæ.
Nawalnego skazano oficjalnie za malwersacje finansowe w dwóch firmach. Nie ma jednak w¹tpliwoœci, ¿e zarzuty wobec niego, a tak¿e jego brata, motywowane by³y przede wszystkim politycznie. Nawalny zalaz³ za skórê Putinowi i wielu rosyjskim oligarchom, których oskar¿a³ o korupcjê, produkuj¹c filmy dokumentalne przedstawiaj¹ce kulisy rosyjskiej elity w³adzy. Jego polityczne ambicje zduszone zosta³y doœæ szybko. Za³o¿ona przez Nawalnego fundacja antykorupcyjna zosta³a zdelegalizowana przez moskiewski s¹d, a jemu samemu uniemo¿liwiono start w wyborach prezydenckich w Rosji, w 2018 roku.
Nawalny nadal jednak prowadzi³ swoj¹ antykorupcyjn¹ krucjatê.
➭ Artystyczna okazja – str. 2
➭ Jak osoby z trwa³¹ niezdolnoœci¹ do pracy... – str. 5
➭ M³odzi artyœci w Fundacji Koœciuszkowskiej – str. 5
➭ Jeñcy polscy w Japonii (1904-1905) – str. 8-9
➭ Wydatki, których emeryt bêdzie ¿a³owa³ – str. 13
➭ Metropolis, czyli miasto koszmar – str. 15
Kiedy na œwiecie pojawi³y siê pierwsze komputery osobiste w sondzie ulicznej na warszawskiej ulicy zadano pytanie: „do czego by³by potrzebny komputer w gospodarstwie domowym?”. Typowa odpowiedŸ brzmia³a, ¿e „w zasadzie do niczego, bo Polacy mieli za ma³o pieniêdzy aby je kupowaæ”. Co prawda niektórzy uwa¿ali, ¿e komputer mo¿e mieæ zastosowanie w rolnictwie, bo dziêki niemu mo¿na obliczyæ iloœæ potrzebnych nawozów sztucznych tyle, ¿e… tych nawozów i tak nie mo¿na by³o nigdzie kupiæ.
Do komputerów podchodzono z nieufnoœci¹ zastrzegaj¹c, ¿e jak cz³owiek zechce sobie cos obliczyæ, to wystarczy mu d³ugopis i komputer jest niepotrzebny. Ogólny wniosek by³ jednak taki, ¿e gdyby w domu znalaz³ siê komputer to na pewno by siê do czegoœ przyda³. Nikt za bardzo nie wiedzia³ do czego, ale wszyscy zgadzali siê, ¿e komputer to symbol modernizacji i zbli¿aj¹cego siê XXI wieku. Mia³ s³u¿yæ do bli¿ej nieokreœlonych wy¿szych celów i ambitnych zadañ.
Pocz¹tek lat 80-tych to moment, kiedy komputery znane ju¿ w wielkich pañstwowych firmach zaczê³y trafiaæ do indywidualnych u¿ytkowników. Najbardziej na nowe technologie otwarta by³a m³odzie¿, dla której komputer w wiêkszoœci kojarzy³ siê z atrakcyjnymi grami. Informacji na temat komputerów dostarcza³y pisma takie jak „M³ody Technik” czy „Przegl¹d Techniczny”. Opisywano tam w jaki sposób komputery wchodz¹ w ¿ycie w krajach zachodnich. U¿ywanie komputerów spopularyzowa³ tak¿e popularny program telewizyjny o nazwie „Sonda”.
W przeciwieñstwie do krajów Europy Zachodniej komputer dla przeciêtnego Polaka by³ drogi. Pocz¹tkowo komputery by³y sprowadzane do Polski przez tzw. „inteligencjê techniczn¹”. Ci, którym uda³o siê wyjechaæ do Zachodniej Europy w ramach jakiejœ delegacji oszczêdzali na dietach po to, aby kupiæ najtañszy komputer. Odegra³o to ogromn¹ rolê w edukacji technicznej zw³aszcza m³odych Polaków. Kiedy ojciec sprowadza³ do domu personalny komputer i aby go wykorzystaæ pisa³ do niego rozmaite programy, to zazwyczaj razem z nim przywozi³ tak¿e gry, co zachêca³o do u¿ywania komputera jego dzieci. Ciekawe jest to, ¿e komputerami w tamtych czasach interesowali siê w Polsce niemal¿e wy³¹cznie mê¿czyŸni. Ch³opcy, którzy grali w gry na komputerach ojców opowiadali o tym kolegom w szkole i zapraszali ich do domu na wspólne granie. To powiêksza³o liczbê fascynatów komputerów i m³odzi nêkali rodziców aby ci kupili im komputer. Pretekstem by³o to, ¿e komputer mia³ pomóc w nauce, gdy tak naprawdê chodzi³o g³ównie o rozrywkê.
➭ 12
W epoce, gdy nasze cia³o codziennie mierzy siê z wyzwaniami wspó³czesnego stylu ¿ycia, w tym niezdrow¹ diet¹, stresem oraz nadmiern¹ ekspozycj¹ na toksyny, w¹troba – nasz nieoceniony organ detoksykacyjny – jest pod ci¹g³¹ presj¹.
W tej sytuacji Esselikort Max jawi siê jako naturalny suplement diety, który dziêki zawartoœci fosfolipidów z nasion soi, oferuje wsparcie dla zdrowia i funkcjonowania w¹troby.
Esselikort Max, dziêki starannie dobranym sk³adnikom, staje siê wsparciem dla tych, którzy doœwiadczaj¹ problemów zwi¹zanych z funkcjonowaniem w¹troby. Zawarte w nim fosfolipidy z nasion soi, stano wi¹ce 90% jego sk³adu, to wiêcej ni¿ kolejny sk³adnik – to fundament dzia³ania tego suple mentu. Wch³aniane w jelicie cienkim, docie raj¹ do w¹troby, gdzie odgrywaj¹ kluczow¹ rolê w jej odbudowie i regeneracji.
Suplementacja fosfolipidów mo¿e byæ korzystna w leczeniu ró¿nych schorzeñ w¹troby, w tym st³uszcze niowej choroby w¹troby, uszko dzeñ wywo³anych alkoholem oraz innych stanów zapalnych w¹troby.
Fosfolipidy, szczególnie te bogate w kwas eikozapentaenowy (EPA) i kwas dokozaheksaenowy (DHA), pomagaj¹ zmniejszaæ stan zapalny i przyspieszaj¹ procesy regeneracyjne w w¹trobie. Dziêki temu, Esselikort Max nie tylko wspomaga procesy naprawcze w uszkodzonych komórkach w¹trobowych, ale tak¿e zapobiega dalszym uszkodzeniom, które mog¹ wynikaæ z niezdrowego trybu ¿ycia, spo¿ywania alkoholu czy t³ustych potraw.
Esselikort Max to nie tylko ochrona w¹troby. Jego dzia³anie rozci¹ga siê na poprawê trawienia t³uszczów i wch³aniania witamin, co ma niebagatelny wp³yw na ogóln¹ funkcjê przewodu pokarmowego. Dodatkowo, wp³yw fosfolipidów na rozpuszczalnoœæ cholesterolu w ¿ó³ci mo¿e przyczyniaæ siê do zapobiegania kamicy ¿ó³ciowej – problemowi, który dotyka coraz wiêksz¹ czêœæ populacji. Fosfolipidy maj¹ równie¿ pozytywny wp³yw na inne aspekty zdrowia. Przyczyniaj¹ siê do prawid³owego funkcjonowania mózgu, wspieraj¹ pracê serca i mog¹ pomóc w utrzymaniu zdrowego poziomu cholesterolu. Ich wszechstronne dzia³anie czyni je wa¿nym sk³adnikiem w utrzymaniu ogólnego zdrowia. Esselikort Max to suplement przeznaczony dla osób doros³ych oraz dzieci powy¿ej 12. roku ¿ycia, którzy poszukuj¹ naturalnego sposobu na utrzymania zdrowia w¹troby. Jego skutecznoœæ najlepiej obserwowaæ mo¿na w przypadkach
Artystyczna okazja
Zachêcamy do zakupu, po zni¿onej cenie, unikalnych obrazów znanej w polonijnym œrodowisku malarki Marii Fuks.
S¹ to prace malowane w technice tempery i akrylu; seria przedstawiaj¹ca scenki z tanecznego parkietu, barwne, zmys³owe, poruszaj¹ce wyobraŸniê. Maria niedawno straci³a mê¿a, zmagaj¹cego siê od wielu lat z ciê¿k¹ chorob¹ i znalaz³a siê w wyj¹tkowo trudnej sytuacji materialnej. W redakcji Kuriera Plus znajduje siê kilka oprawionych obrazów artystki. Cena ka¿dego z nich sto dolarów. Zainteresowanych prosimy o mailowy kontakt z redakcj¹ – kurier@kurierplus.com
takich dolegliwoœci, jak brak apetytu czy uczucie ucisku w nadbrzuszu, co czêsto jest rezultatem nieprawid³owej pracy w¹troby. Warto jednak pamiêtaæ, ¿e suplementacja nigdy nie zast¹pi pe³nowartoœciowej diety i zdrowego stylu ¿ycia, ale mo¿e byæ jej cennym uzupe³nieniem.
Pomimo licznych zalet, Esselikort Max nie jest odpowiedni dla ka¿dego. Z uwagi na zawartoœæ fosfolipidów z nasion soi, nie jest zalecany osobom z nadwra¿liwoœci¹ na ten sk³adnik, a tak¿e kobietom w ci¹¿y oraz matkom karmi¹cym piersi¹. Zaleca siê tak¿e ostro¿noœæ w przypadku dzieci poni¿ej 12 roku ¿ycia.
Jak ka¿dy suplement, Esselikort Max nale¿y stosowaæ zgodnie z zaleceniami, najlepiej podczas posi³ków, aby zapewniæ optymalne wch³anianie sk³adników aktywnych. W razie jakichkolwiek w¹tpliwoœci czy niepokoj¹cych objawów, zawsze warto skonsultowaæ siê z lekarzem.
Warto pamiêtaæ, ¿e Esselikort Max jest nie tylko suplementem diety, ale narzêdziem, które w sposób naturalny wspiera nasz organizm w walce z wyzwaniami wspó³czesnego œwiata. Jego unikalna formu³a, oparta na fosfolipidach z nasion soi, jest odpowiedzi¹ na potrzeby wspó³czesnych ludzi, którzy coraz czêœciej zwracaj¹ uwagê na zdrowie swojej w¹troby. Dziêki temu, Esselikort Max nie jest tylko kolejnym produktem na pó³ce aptecznej, ale istotnym elementem codziennej troski o jeden z najwa¿niejszych organów jakim jest w¹troba, otwieraj¹c tym samym drogê do lepszego samopoczucia i d³u¿szego ¿ycia wolnego od wielu chorób.
Ma³o kto wie, ¿e od 1974 r. w Central Connecticut State University dzia³a Polish Studies Program.
Szefem Programu jest jeden z najlepszych historyków zajmuj¹cych siê histori¹ Europy Œrodkowej i Polski profesor Mieczys³aw B. B. Biskupski. Imponuj¹cy dorobek oraz sama postaæ uczonego zainspirowa³y grono kolegów i wspó³pracowników do przygotowania specjalnego tomu studiów ku jego czci.
Zanim jednak ksiêga pami¹tkowa siê uka¿e, profesor Biskupski i Renata Vickeroy – spiritus movens spraw polskich na uczelni – postanowili wykorzystaæ obecnoœæ profesora Tomasza Pud³ockiego. Zwi¹zany sta³¹ prac¹ z Uniwersytetem Jagielloñsm w Krakowie profesor Pud³ocki wyg³osi³ 15 lutego dla miejscowej spo³ecznoœci wyk³ad o Polonii nowojorskiej w latach 1918-1939. Przedstawi³ tym samym swój najnowszy projekt, nad którym pracuje pod auspicjami Fundacji Koœciuszkowskiej i Instytutu Pi³sudskiego. Dla niewtajemniczonych jego pobyt w CCSU nie by³ przypadkowy. Elihu Burrit Library ma fantastyczn¹ kolekcjê rozmaitych Ÿróde³ traktuj¹cych o dziejach Polonii amerykañskiej, której inne centra mog³oby jej pozazdroœciæ.
Tego samego dnia wieczorem, prof. Pud³ocki zosta³ poproszony o wyg³osze-
nie wyk³adu na temat kultury cia³a w XIX-wiecznych Niemczech na uniwersytecie Quinnipiac w Hamden. Zajêcia by³y czêœci¹ przygotowania studentów do wyjazdów studyjnych do Niemiec i Polski, które odbêd¹ siê w maju br. Ich organizatork¹ od lat jest prof. Ewa Callaghan – prowadz¹ca wprawdzie zajêcia z komunikacji i mediów, ale bêd¹ca absolwentk¹ historii Uniwersytetu Jagielloñskiego. Prof. Callaghan jest jedn¹ z liderek zajêæ projektowych, a dziêki swojej pasji, zaanga¿owaniu i sieci kontaktów spowodowa³a, ¿e Qunnipiac powoli staje siê wa¿nym centrum zainteresowania kultur¹ polsk¹.
Poza sta³¹ wspó³prac¹ z Fundacj¹ Koœciuszkowsk¹ uczelnia ma te¿ podpisan¹ umowê o wspó³pracy z Uniwersytetem Jagielloñskim. Warto zatem od czasu do czasu œledziæ, co dzieje siê i w tym oœrodku.
Programy polskie w Connecticut dobrze by³oby nieco energiczniej wspieraæ nie tylko ze wzglêdu na bogate tradycje tamtejszej Polonii. Wœród studentów nie brak osób naprawdê dobrze mówi¹cych po polsku, którzy – odpowiednio przygotowani i poprowadzeni – mog¹ staæ siê w przysz³oœci jednymi z liderów wspó³pracy polsko-amerykañskiej na mniejsz¹ czy wiêksz¹ skalê.
A tych nigdy zbyt wielu.
W Œrodê Popielcow¹ (14 lutego br.), paulini: ojciec Micha³ i ojciec Jan, pos³uguj¹cy w parafii Œw. Stanis³awa Biskupa i Mêczennika, przy 7 ulicy, przewodniczyli modlitwie z okazji rozpoczynaj¹cego siê Wielkiego Postu.
Kameralna uroczystoœæ mia³a miejsce na posterunku policji 9th Perecing 321 E 5th Street na Manhattanie w Nowym Jorku.
Polscy ksiê¿a wspólnie z policjantami modlili siê w intencji ich rodzin, poleg³ych na s³u¿bie kolegów i w intencji miasta Nowy Jork.
¯yczymy wszystkim b³ogos³awionego czasu Wielkiego Postu.
Po szeœciu dniach Jezus wzi¹³ ze sob¹ Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadzi³ ich samych osobno na górê wysok¹. Tam siê przemieni³ wobec nich. Jego odzienie sta³o siê lœni¹co bia³e, tak jak ¿aden na ziemi folusznik wybieliæ nie zdo³a. I ukaza³ siê im Eliasz z Moj¿eszem, którzy rozmawiali z Jezusem. Wtedy Piotr rzek³ do Jezusa: „Rabbi, dobrze, ¿e tu jesteœmy; postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Moj¿esza i jeden dla Eliasza.” Nie wiedzia³, bowiem, co powiedzieæ, tak byli przestraszeni. I zjawi³ siê ob³ok, os³aniaj¹cy ich, a z ob³oku odezwa³ siê g³os: „To jest mój Syn umi³owany, Jego s³uchajcie”. (Mk 9, 2-7)
Cierpienie jest nieod³¹cznie zwi¹zane z naszym ¿yciem. Robimy wszystko, aby go unikn¹æ, a gdy wydaje siê ono nieuchronne kierujemy modlitewne myœli ku Bogu. Mia³o to miejsce w ostatnich miesi¹cach w parafii œw. Jadwigi na Floral Park. Ca³a wspólnota parafialna ¿arliwie modli³a siê o zdrowie dla swego proboszcza ks. Piotra. A¿ przyszed³ moment, kiedy zmieni³a siê intencja modlitwy. Parafianie nie prosili ju¿ o zdrowie dla swego proboszcza, ale o wieczny pokój dla jego duszy. By³a to wielka próba wiary dla rodziny ksiêdza Piotra, jego przyjació³ i ca³ej wspólnoty parafialnej. Pamiêtamy, ¿e z wewnêtrznym spokojem i uœmiechem na twarzy do koñca swoich dni mówi³: „Bóg wie co robi”. Papie¿ Franciszek nawi¹zuj¹c do takich sytuacji powiedzia³ w rozwa¿aniu przed modlitw¹ na Anio³ Pañski: „Jeœli niekiedy Pan Bóg wydaje siê niewra¿liwy na nasze proœby o pomoc, to czyni to po, aby wystawiæ na próbê nasz¹ wiarê i j¹ umocniæ”. Patrz¹c na odchodzenie œp. ksiêdza Piotra byliœmy wystawieni na próbê wiary. I tylko w naszym sercu mo¿emy odnaleŸæ odpowiedŸ na pytanie: Czy ta próba umocni³a nasz¹ wiarê?
Jak¿e ogromna jest próba wiary, gdy rodzice trac¹ swoje dziecko. Tego siê nie da zrozumieæ, wyt³umaczyæ. Abraham z pierwszego czytania na dzisiejsz¹ niedzielê nie móg³ zrozumieæ ¿¹dania Boga: „WeŸ twego syna jedynego, którego mi³ujesz, Izaaka, idŸ do kraju Moria i tam z³ó¿ go w ofierze na jednym z pagórków, jaki ci wska¿ê”. Biblia nie opisuje wewnêtrznego zmagania Abrahama, ale mo¿emy sobie wyobraziæ co dzia³o siê w jego duszy. Odpowiedzi¹ Abrahama by³o ca³kowite zawierzenie Bogu. Zgodnie z nakazem wyruszy³ w drogê: „A gdy przyszli na to miejsce, które Bóg wskaza³, Abraham zbudowa³ tam o³tarz, u³o¿y³ na nim drwa i zwi¹zawszy syna swego, Izaaka, po³o¿y³ go na tych drwach na o³tarzu. Potem Abraham siêgn¹³ rêk¹ po nó¿, aby zabiæ swego syna”. A wtedy odezwa³ siê g³os z nieba: „Nie podnoœ rêki na ch³opca i nie czyñ mu nic z³ego! Teraz pozna³em, ¿e boisz siê Boga, bo nie odmówi³eœ Mi nawet twego jedynego syna”. Abraham poddany ogromnej próbie wiary wyszed³ z niej zwyciêsko, dlatego sta³ siê ojcem wszystkich wierz¹cych.
Mo¿emy powiedzieæ, ¿e ta historia mia³a szczêœliwe zakoñczenie w rzeczywistoœci doczesnej. Mo¿na by³o ogl¹daæ owoc zawierzenia Bogu.
A co z owocem naszego zawierzenia, którego nie dostrzegamy w doczesnoœci? OdpowiedŸ na to pytanie mo¿emy odnaleŸæ w Liœcie Œwiêtego Paw³a Aposto³a do Rzymian z drugiego czytania: „Je¿eli Bóg z nami, któ¿ przeciwko nam? On, który nawet w³asnego Syna nie oszczêdzi³, ale Go za nas wszystkich wyda³, jak¿e mia³by tak¿e wraz z Nim wszystkiego nam nie darowaæ?”
Dla tych, którzy patrzyli na œmieræ Jezusa na krzy¿u by³a to wielka próba wiary. Jezus naucza³, ¿e jest Synem Boga Ojca, jak zatem Ojciec mo¿e pozwoliæ na tak¹ œmieræ Syna. Ci którzy zawierzyli Bogu w tych chwilach próby mogli ogl¹daæ owoc swego zawierzenia w poranek wielkanocny, gdy ujrzeli Chrystusa zmartwychwsta³ego. To zmartwychwstanie staje siê udzia³em tych, którzy zwyciêsko przechodz¹ najwiêksz¹ próbê wiary w chwili zmagania siê ze œmierci¹.
Œmieræ Chrystusa bêdzie szczególn¹ prób¹ wiary dla aposto³ów, dlatego Chrystus chce ich umocniæ przed tymi godzinami próby. Io tym w³aœnie jest Ewangelia na dzisiejsz¹ niedzielê, Ewangelia o przemienieniu Pañskim. Jezus zanim dobrowolnie wyda siê na œmieræ ukazuje swoj¹ boskoœæ w scenie przemienienia na górze Tabor. Wszystko po to, aby uczniowie, Piotr, Jakub i Jan widz¹c Jego chwa³ê, mogli zobaczyæ ca³¹ prawdê o Nim. W czasie modlitwy wygl¹d twarzy Jezusa „siê odmieni³, a Jego odzienie sta³o siê lœni¹co bia³e”. Aposto³owie widzieli, jak rozmawia³ z Moj¿eszem i Eliaszem, którzy ukazali siê w chwale i mówili o Jego œmierci, któr¹ mia³ ponieœæ w Jerozolimie. Az nieba odezwa³ siê g³os Boga: „To jest mój Syn umi³owany, Jego s³uchajcie”. Wizja boskoœci Chrystusa bêdzie tak bardzo potrzebna, gdy przyjdzie krzy¿owa próba wiary.
Miêdzy gór¹ Moria, a gór¹ Tabor, w dolinie codziennoœci toczy siê nasze ¿ycie. Na górze Tabor aposto³owie ogarniêci wizj¹ nieba chc¹ tam pozostaæ: „Rabbi, dobrze, ¿e tu jesteœmy; postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Moj-
¿esza i jeden dla Eliasza.” Jednak musz¹ wróciæ do swojej codziennoœci opromieniej blaskiem przemienienia z góry Tabor. To œwiat³o jest nam potrzebne do ¿ycia. Ono rozœwietla wszelkie mroki i nadaje sens naszemu ¿yciu. Góra Moria uczy nas pos³uszeñstwa Bogu w wolnoœci. I przypomina prawdê, ¿e Bóg winien byæ w naszym ¿yciu na pierwszym miejscu. Wolnoœæ uczy pokory przed Bogiem, to znaczy znalezienia swojego miejsca i celu swojego ¿ycia. Œwiat³o przemienienia daje nam poczucie wolnoœci, któr¹ jednak ogranicza grzech i nasze s³aboœci. Dlatego potrzebujemy wspinaczki na górê Moria i na górê Tabor.
W czasie tej wêdrówki poddawani jesteœmy ró¿nym próbom wiary, nawet ze strony najmniej spodziewanej. Doœwiadczy³ tego ks. Dolindo Ruotolo w³oski kap³an, mistyk, kompozytor, autor komentarzy do Pisma Œwiêtego. Po dwóch latach kap³añstwa zosta³ poddany powa¿nej próbie wiary. Zosta³ oskar¿ony o rozsiewanie b³êdów teologicznych i herezji. Suspendowano go i poddano wieloletniemu dochodzeniu s¹dowemu prowadzonemu przez watykañskie Œwiête Oficjum. Poddano go tak¿e upokarzaj¹cym badaniom psychia-
trycznym, z których, nie wyniknê³o ¿adne negatywne œwiadectwo o stanie jego umys³u. Miano go nie tylko za szaleñca, ale i opêtanego, przymuszaj¹c w imiê œwiêtego pos³uszeñstwa do poddania siê obrzêdom egzorcyzmu. Czas ciê¿kiej próby wiary i pokory ks. Dolindo przeszed³ zwyciêsko dziêki szczególnej relacji z Bogiem i Matk¹ Bo¿¹. Ostatecznie, w 1937 roku, po trzydziestoletniej gehennie pomówieñ i przykroœci zosta³ zrehabilitowany i oczyszczony z wszelkich zarzutów przez Stolicê Apostolsk¹. Powróci³ do Neapolu, s³u¿¹c wiernym licznymi charyzmatami. Przyjmowa³ t³umy osób pragn¹cych spowiedzi lub s³owa pocieszenia, odwiedza³ chorych, opiekowa³ siê biedakami z ulicy, przyci¹ga³ do siebie kazaniami i konferencjami.
Ojciec Pio mówi³ pielgrzymom z Neapolu o ksiêdzu Dolindo: „Dlaczego przychodzicie do mnie, skoro macie u siebie œwiêtego?” Zwyciêskie przechodzenie prób wiary czyni³o ksiêdza Dolindo œwiêtym. ❍
Zapraszamy na stronê Autora: ryszardkoper.pl
Compensation i
operacjê,
W jakimœ momencie niemal ka¿dego roszczenia o œwiadczenia pracownicze, czyli tzw. Workers” Compensation, zostaje podniesiona kwestia czy osoba poszkodowana w wypadku w pracy dozna³a trwa³ej niepe³nosprawnoœci. Kwestia ta jest czêsto poruszana przez ubezpieczyciela, który, aby rozwi¹zaæ ostatecznie problem trwa³ej niepe³nosprawnoœci, bêdzie najczêœciej upiera³ siê, ¿e dalsze aktywne leczenie poszkodowanego pracownika nie przyniesie mu korzyœci. Innymi s³owy, ubezpieczyciel bêdzie stara³ siê jak najszybciej po wypadku wnieœæ do s¹du sprawê odnoœnie trwa³ego inwalidztwa, aby w ten sposób zmniejszyæ koszty opieki medycznej, za któr¹ musi p³aciæ. Lekarze zatrudnieni przez firmy ubezpieczeniowe dobrze zdaj¹ sobie sprawê z tego, ¿e ubezpieczyciel chce obni¿yæ koszty leczenia i dlatego wydaj¹ opinie dla niego korzystne.
Niezale¿nie od tego, w jaki sposób poruszona jest kwestia trwa³ej niepe³nosprawnoœci, stan zdrowia wielu poszkodowanych ostatecznie w trakcie leczenia stabilizuje siê i osi¹ga tak zwan¹ maksymaln¹ poprawê medyczn¹. To oznacza, ¿e lekarze stwierdzili, ¿e dalsze aktywne leczenie nie poprawi stanu poszkodowanego i ¿e potrzebna bêdzie jedynie opieka medyczna utrzymuj¹ca obecny stan zdrowia. Osoba wystêpuj¹ca z roszczeniem, która dozna³a trwa³ego urazu niektórych czêœci
cia³a (zazwyczaj g³owy, szyi lub pleców) zostanie zakwalifikowana przez komisjê jako poszkodowana ze sta³¹ niepe³nosprawnoœci¹. Ta sama komisja ustali równie¿ poziom utraty zarobków spowodowany przez wypadek, który, jest uzgadniany procentowo przez strony lub przez sêdziego pracowniczych œwiadczeñ kompensacyjnych. Do tego bêd¹ niezbêdne opinie lekarzy obu stron, a tak¿e podsumowanie tzw. czynników zawodowych, takich jak wiek poszkodowanego, jego wykszta³cenie i wczeœniejsze doœwiadczenie zawodowe.
Co wa¿ne, poszkodowany musi zawsze dowodziæ, ¿e utrata jego zarobków jest jak najwy¿sza. Wynika to z faktu, ¿e im wy¿sza utrata zarobków stwierdzona przez sêdziego œwiadczeñ kompensacyjnych, tym wy¿sze bêd¹ tygodniowe œwiadczenia i d³u¿szy okres ich wyp³acania przez ubezpieczyciela. Po ustaleniu przez komisjê poziomu utraty zarobków z powodu trwa³ego inwalidztwa, firma ubezpieczeniowa jest proszona o wyp³atê odszkodowania wed³ug okreœlonej stawki tygodniowej przez okreœlon¹ liczbê tygodni. Ta liczba tygodni nazywa siê ograniczeniem tygodniowych œwiadczeñ.
W niektórych przypadkach, ju¿ po ustaleniu poziomu utraty zarobków, stan zdrowia poszkodowanego pogarsza siê jednak do tego stopnia, ¿e potrzebna jest nowa operacja. Kiedy poszkodowany mu-
si byæ poddany zabiegowi ju¿ po ustaleniu poziomu utraty zarobków, koniecznie jest podjêcie pewnych kroków w celu ochrony jego praw. W niedawnym takim przypadku, rozstrzygniêtym przez zarz¹d komisji œwiadczeñ kompensacyjnych, zwanym Full Board Review, stwierdzono, ¿e koniecznoœæ operacji zaistnia³a po ustaleniu poziomu utraty zarobków, nie wstrzymuje ograniczenia przywileju kontynuowania pobierania œwiadczeñ przez poszkodowanego. W tej decyzji komisja obali³a to, co kiedyœ by³o powszechn¹ praktyk¹ polegaj¹c¹ na nienaliczaniu iloœci tygodni powrotu do zdrowia po operacji w stosunku do ograniczenia œwiadczeñ dla ubiegaj¹cych siê osób, które cierpi¹ z powodu utraty zdolnoœci zarobkowania. Komisja podkreœli³a równie¿, ¿e jeœli wnioskodawca chcia³by ponownie poddaæ ocenie swój poziom straconych zarobków po przejœciu operacji, to musi on podnieœæ tê kwestiê przed s¹dem, zanim wyczerpie siê limit jego œwiadczeñ.
Ta decyzja pokazuje, jak wa¿ne jest, aby poszkodowany pracownik mia³ doœwiadczonego adwokata, który wystêpowa³by w jego imieniu w komisji pracowniczych œwiadczeñ kompensacyjnych. Dziêki wiedzy na temat tego rodzaju z³o¿onych problemów, doœwiadczony prawnik mo¿e w niektórych okolicznoœciach uzyskaæ znacznie wiêksze odszkodowanie dla poszkodowanego. Dlatego bardzo
Jeœli Pañstwo sami stali siê ofiar¹ wypadku, lub znaj¹ kogoœ kto potrzebuje pomocy prawnej po wypadku, to zapraszamy do bezp³atnej konsultacji pod numerem telefonu 212-514-5100, emaliowo pod adresem swp@plattalaw.com, lub w czasie osobistego spotkania w naszej kancelarii na dolnym Manhattanie. Mo¿ecie Pañstwo równie¿ zadaæ nam pytania bezpoœrednio na stronie internetowej (www.plattalaw.com) u¿ywaj¹c emaila lub czatu, który jest dostêpny dla Pañstwa 24 godziny na dobê. Zawsze udzielimy Pañstwu bezp³atnej porady w ka¿dej sprawie, w której bêdziemy mogli Pañstwa reprezentowaæ.
wa¿ne jest, aby osoba wystêpuj¹ca z roszczeniem jak najszybciej po wypadku skonsultowa³a siê z prawnikiem specjalizuj¹cym siê w sprawach zwi¹zanych z Workers” Compensation. ❍
Znane arie operowe oraz kompozycje polskich twórców, wykonane przez Yohji Cantar Daquio oraz Nicholasa Kaponyasa, wype³ni³y muzyczny program, zaprezentowany w ubieg³y czwartek w Fundacji Koœciuszkowskiej na Manhattanie.
Goœci przywita³a Ewa Zadworna, która w kilku zdaniach opowiedzia³a o historii Fundacji Koœciuszkowskiej.
Koncert rozpocz¹³ siê od dŸwiêków fortepianu, które wype³ni³y przestrzeñ sali koncertowej, wywo³uj¹c natychmiastow¹ ciszê i skupienie wœród s³uchaczy. Walc Ges-Major op. 70, Nr. 1 Fryderyka Chopina zagrany przez polsko-amerykañskiego pianistê Nicholasa Kaponyasa przeniós³ publicznoœæ w œwiat romantycznej ekstazy.
Nicholas Kaponyas, absolwent Maness School of Music, jest znanym w œrodowisku polonijnym pianist¹, który od wielu
lat z sukcesem wystêpuje dla polonijnej spo³ecznoœci. Nicholas jest laureatem wielu konkursów fortepianowych i pianist¹, który wystêpowa³ w wielu presti¿owych nowojorskich (i nie tylko) salach koncertowych. Jego wirtuozeria i zmys³owa interpretacja œwietnie wspó³brzmi z muzyk¹ Chopina, a tak¿e z muzyk¹ Gra¿yny Bacewicz, której utwory artysta wykona³ w dalszej czêœci programu. Ka¿dy dŸwiêk by³ doskonale kontrolowany przez Kaponyasa, który mistrzowsko operowa³ fortepianem, wydobywaj¹c z niego pe³niê emocji i piêkna. Jego wykonanie wzbudzi³o entuzjazm s³uchaczy, którzy nagrodzili go gromkimi brawami.
Nastêpn¹ czêœci¹ koncertu by³ starannie dobrany zestaw arii operowych, które wykona³a Yohji Cantar Daquio przy akompaniamencie Nicholasa Kaponyasa. Zebrani us³yszeli arie operowe skomponowane przez F. Poulenca, C. de Guzmana, G. Donizettiego, G. Pucciniego i wielu innych.
Yohji Cantar Daquio, tak¿e absolwentka Maness School of Music, jest utalentowan¹ œpiewaczk¹ operow¹ obdarzon¹ silnym g³osem i wspania³¹ technik¹ wokaln¹. Jej kariera rozwija siê bardzo dynamicznie, koncerty i udzia³ w konkursach w których zajmuje czo³owe miejsca rokuj¹ m³odej œpiewaczce œwietn¹ przysz³oœæ w œwiecie opery. Dodatkowo, Yohji ma zdolnoœci aktorskie, które bardzo uatrakcyjniaj¹ jej wystêpy. Ka¿da aria, bez wzglêdu na to, czy by³a wzruszaj¹ca, pe³na dramatyzmu czy po prostu ekscytuj¹ca, zosta³a przedstawiona z wielk¹ ekspresj¹ i wirtuozeri¹, co zapewni³o publicznoœci niezapomniane prze¿ycia muzyczne. Niezwyk³e by³o równie¿ to, jak ³atwo solistka nawi¹zywa³a kontakt z publicznoœci¹, poruszaj¹c siê ze swobod¹ i podchodz¹c do poszczególnych osób, co sprawi³o, ¿e atmosfera koncertu sta³a siê jeszcze bardziej kameralna i emocjonalna. Dobra akustyka sali koncertowej Fundacji Koœciuszkowskiej stworzy³a doskona³e wa-
runki do odbioru muzyki, co sprawi³o, ¿e ka¿da nuta brzmia³a klarownie i majestatycznie.
Ostatecznie, koncert ten by³ nie tylko wyj¹tkowym wydarzeniem muzycznym, ale równie¿ inspiruj¹cym doœwiadczeniem artystycznym, które pozwoli³o publicznoœci na chwilê oderwania siê od codziennoœci i zanurzenia w œwiecie muzyki.
Wiele osób, które przysz³y na ten koncert, nigdy wczeœniej nie by³y w Fundacji Koœciuszkowskiej, jednej z wiod¹cych polonijnych instytucji. Teraz, zachwycone miejscem, atmosfer¹ i poziomem koncertu obiecuj¹ przychodziæ tu na kolejne artystyczne wydarzenia.
Koncert by³ tak¿e piêkn¹ prezentacj¹ naszej polskiej kultury. Recepcja, któr¹ przygotowali organizatorzy, by³a okazj¹ do swobodnej rozmowy z artystami, obejrzenia prac malarskich ze zbiorów Fundacji Koœciuszkowskiej, czy porozmawiania z nowo poznanymi osobami na temat koncertu i muzyki.
Z ubieg³orocznych lekkoatletycznych mistrzostw œwiata w Budapeszcie Polacy przywieŸli jedynie dwa medale. Od koñca lat 90. ubieg³ego wieku polski sport nie mo¿e pochwaliæ siê wieloma sukcesami. Poza zwyciêstwami skoczków narciarskich oraz b³yskotliw¹ karier¹ tenisistki Igi Œwi¹tek, obecnie nie ma zbyt wielu powodów do dumy.
Po odzyskaniu niepodleg³oœci w roku 1918 sport polski rozwija³ siê powoli ze wzglêdu na zniszczenia wojenne i trudnoœci finansowe. Jednak ju¿ w 1928 r. zanotowano pierwszy du¿y sukces, kiedy dyskobolka Halina Konopacka zdoby³a z³oty medal na Igrzyskach Olimpijskich w Amsterdamie. Cztery lata póŸniej, w Los Angeles z³oty kr¹¿ek odebra³ znakomity d³ugodystansowiec Janusz Kusociñski oraz sprinterka Stanis³awa Walasiewiczówna. Druga wojna œwiatowa zdewastowa³a polski sport. Szereg sportowców z Januszem
Kusociñskim na czele zginê³o z r¹k okupantów. Zniszczeniu uleg³y stadiony i inne obiekty sportowe.
Pierwszy olimpijski z³oty medal po wojnie zdoby³ bokser Zygmunt Chych³a na Olimpiadzie w Helsinkach w roku 1952. Taki sam medal otrzyma³a lekkoatletka El¿bieta Krzesiñska, znana powszechnie jako „Z³ota Ela”, w Melbourne w 1956 r. Prawdziwym tryumfem by³ udzia³ polskich lekkoatletów na mistrzostwach Europy w Sztokholmie w 1958 roku. Polska reprezentacja zdoby³a siedem z³otych medali, w tym dwa uzyska³ œwietny d³ugotystansowiec Zdzis³aw Krzyszkowiak.
Jednym z najwiêkszych olimpijskich osi¹gniêæ Polaków by³y letnie igrzyska w Tokio w 1964 r. Polska ekipa przywioz³a do kraju 23 medale, w tym siedem z³otych. Olbrzymi sukces odnieœli piêœciarze, którzy zdobyli trzy z³ote kr¹¿ki. By³a w tym du¿a zas³uga legendarnego trenera Feliksa Stamma, który zwyk³ mawiaæ: „Boks to nie szachy, tu trzeba myœleæ”.
Lata 60. i 70. To okres najwiêkszych osi¹gniêæ polskiego sportu. Wœród pañ spektakularne sukcesy odnios³a Irena Szewiñska, z³ota medalistka na olimpiadach w Tokio, Meksyku i Montrealu.
W³adys³aw Kozakiewicz sta³ siê bohaterem ogólnonarodowym, kiedy na igrzyskach w Moskwie (1980 r.) zamanifestowa³ swoj¹ opiniê na temat wygwizduj¹cej go rosyjskiej publicznoœci, pokazuj¹c popularny gest na zgiêtym ³okciu.
Lata 70. to niepowtarzalne sukcesy polskiej pi³ki no¿nej. W roku 1972 Polacy zdobyli z³oto na olimpiadzie w Mona-
W 2020 roku, podczas lotu z Tomska do Moskwy, Ÿle siê poczu³ i zosta³ przetransportowany do Niemiec na leczenie. Tamtejsi lekarze stwierdzili, ¿e dosz³o do próby otrucia go nowiczokiem, rosyjskim, bojowym œrodkiem truj¹cym. Nawalny wiedz¹c, ¿e Rosji czego go aresztowanie zdecydowa³ siê jednak wróciæ. Trafi³ do wiêzienia, do³o¿ono mu kolejne wyroki, a dalszy ci¹g znamy.
Prezydent Joe Biden za œmieræ opozycjonisty obarczy³ bezpoœrednio W³adimira Putina. „Nawalny odwa¿nie stawia³ czo³a korupcji, przemocy i wszystkim z³ym rzeczom, które robi rz¹d Putina” – oœwiadczy³ Biden. I tu w³aœnie zaczyna siê problem. Otó¿ Nawalny nie sprzeciwia³ siê wszystkim z³ym rzeczom, które robi rz¹d Putina, a niektóre posuniêcia nawet popiera³. W 2008 roku popar³ na przyk³ad rosyjsk¹ interwencjê w Gruzji.
Warto zrozumieæ, ¿e Nawalny, pomimo swojej walki z Putinem, zupe³nie inaczej ni¿ Zachód ocenia³ rosyjsk¹ politykê zagraniczn¹. W pocz¹tkowym okresie swojej dzia³alnoœci publicznej sympatyzowa³ z nacjonalistami, by³ nawet wspó³za³o¿ycielem nacjonalistycznej partii Naród. W serwisie YouTube publikowa³ wówczas, dostêpne zreszt¹ do dzisiaj komentarze, w których porównywa³ muzu³manów do karaluchów, a imigrantów do psuj¹cych siê zêbów. PóŸniej tak¿e mówi³ rzeczy, ca³kowicie sprzeczne z zachodni¹ narracj¹. W wywiadzie dla Echa Moskwy w 2014 roku, stwierdzi³ na przyk³ad, ¿e Krym zawsze by³ i po-
zostanie czêœci¹ Rosji. Zadeklarowa³ te¿, ¿e jeœli kiedyœ zostanie prezydentem, z ca³¹ pewnoœci¹ nie zwróci Krymu Ukrainie. Opisa³ to doœæ dobrze w swojej ksi¹¿ce o Nawalnym (The Dissident: Alexey Navalny: Profile of a Political Prisoner) dziennikarz Washington Post, David Herszenhorn. To w³aœnie dlatego Nawalny nie cieszy³ siê na Ukrainie dobr¹ opini¹, by nie powiedzieæ, ¿e by³ tam znienawidzony. Nie znaczy to oczywiœcie, ¿e jego œmierci nie nale¿y potêpiaæ. Warto jednak w chwaleniu Nawalnego zachowaæ pewien umiar. Tymczasem umiaru tego nie zachowuje nie tylko Biden i przychylne mu media, ale tak¿e krytycy obecnego prezydenta. Walcz¹cy o powrót do Bia³ego Domu Donald Trump tak¿e wpisuje siê w ten stan rzeczy. Trump postanowi³ wykorzystaæ œmieræ opozycjonisty i tragediê jak¹ w zwi¹zku z tym prze¿ywaj¹ jego bliscy, do w³asnej kampanii wyborczej.
„Nag³a œmieræ Aleksieja Nawalnego sprawia, ¿e coraz wiêcej myœlê o tym, co dzieje siê w naszym kraju. Mamy do czynienia z powolnym staczaniem siê w destrukcjê. Skorumpowani politycy, radykalna lewica, prokuratorzy i sêdziowie prowadz¹ nas w tym kierunku. Otwarte granice, sfa³szowane wybory i ca³kowicie niesprawiedliwe wyroki s¹dowe niszcz¹ Amerykê. Jesteœmy upadaj¹cym narodem. MAGA 2024” – napisa³ w swoim serwisie spo³ecznoœciowym, Truth Social, Donald Trump.
Kazimierz Wierzbickichium. Polska reprezentacja dwukrotnie zajê³a równie¿ trzecie miejsce na mistrzostwach œwiata: w roku 1974 pod wodz¹ Kazimierza Górskiego oraz w 1982 r. prowadzona przez Antoniego Piechniczka.
Jedn¹ z najbardziej popularnych imprez sportowych by³ coroczny, kolarski Wyœcig Pokoju na trasie Warszawa-Berlin-Praga. Ludzie szczerze dopingowali polskich cyklistów, co mia³o znamiona patriotyzmu. Z drugiej strony sukcesy sowieckich zawodników spotyka³y siê czêsto z g³oœnymi gwizdami publicznoœci. Dzisiaj, w dobie telewizji, internetu i telefonów komórkowych trudno sobie wyobraziæ tysi¹ce kibiców czekaj¹cych godzinami na ulicach na przejazd zawodników. T³umy zbiera³y siê przy ulicznych g³oœnikach s³uchaj¹c ostatnich komunikatów z trasy. Z polskich kolarzy najlepsi byli: Stanis³aw Królak, zwyciêzca impre-
Wtorek
zy z roku 1956 oraz Ryszard Szurkowski, czterokrotny lider wyœcigu w latach 70.
W³adze komunistyczne przypisywa³y sobie udzia³ w sukcesach sportowców. G³oszono, ¿e rz¹d nie szczêdzi funduszów na rozwój sportu. Zawodnikom umo¿liwiano d³ugie urlopy w miejscach pracy, dawano im dodatki na wy¿ywienie oraz bony na samochody i motocykle. Ustrój socjalistyczny mia³ zapewniæ dzieciom robotników i ch³opów mo¿liwoœæ uprawiania sportu i osi¹gania wielu sukcesów. Sport polski w okresie PRL, mimo ¿e traktowany jako tuba propagandy, przyniós³ Polsce wiele sukcesów i miêdzynarodowe uznanie. S³awni w tym czasie sportowcy, jak: Jerzy Kulej, Irena Szewiñska, W³adys³aw Kozakiewicz, czy Zdzis³aw Krzyszkowiak weszli na sta³e do panteonu polskiego sportu. ❍
„Œwiêtoœæ jest w codziennoœci, w znoszeniu tego, co ma³e i niepozorne. W dziêkowaniu za to, co nudne i mêcz¹ce. W znoszeniu ludzi: ich pêdu ku dominowaniu, ich gadatliwoœci, ich ma³ostkowoœci, ich nieopanowania. Rozwijaj w sobie cechy przeciwne i Moj¹ mi³oœæ dla nich –cierpliwoœæ i wspó³czucie.
Patrz na wszystko z punktu widzenia potrzeby dla Mojego królestwa, a nie od strony w³asnego upodobania. Na ka¿d¹ swoj¹ myœl, s³owo, czynnoœæ patrz Moimi oczyma – czy s¹ przydatne dla budowania Mojego królestwa w sercach ludzi i twoim sercu.”
To s³owa Jezusa do Alicji Lenczewskiej, czyli „Œwiadectwo” nr 192. Mo¿na wierzyæ, nie wierzyæ czy to On przemawia³, droga wolna. Ale, o jak¿e zupe³na ta Jezusowa logika od naszej, ludzkiej.
Nietzsche mia³ po czêœci racjê, ¿e to „religia loserów” tylko, ¿e hola, hola, zobaczmy do czego dochodzili ci „mocni cz³owiekowie” dzia³aj¹cy w Nietzscheañskim uniesieniu „poza dobrem i z³em”: strzelaj¹c w ty³ g³ów nad do³ami œmierci. Nie mo¿na byæ „poza”: jest siê albo za Dobrem, albo za Z³em. Trzeciej drogi tutaj nie ma.
Œroda
Pomoc dla Ukrainy zosta³a przyjêta przez Senat USA w zesz³ym tygodniu. We wtorek nad ranem, po ca³onocnej debacie (bêd¹cej ostatni¹ prób¹ przeciwników ustawy opóŸnienia g³osowania). Za pakietem – 95,3 mld dolarów (60 mld dla Ukrainy, 14,1 dla Izraela, 8 mld dla Tajwanu i rejonu Indo-Pacyfiku, 9,2 mld na pomoc humanitarn¹ dla Gazy) – g³osowa³o 70 senatorów, „przeciw” 29. Dalszy los ustawy nie jest jasny. Marsza³ek Izby Reprezentantów Mike Johnson nie zdecydowa³ co zrobiæ, pomimo deklarowanej niechêci do poddania projektu pod g³osowanie (dead on arrival).
Najbardziej g³odny jestem w Wigiliê, Popielec i Wielki Pi¹tek. Nie wiem dlaczego, ale w³aœnie w te dni moje soki trawienne wrêcz wyj¹ z po¿¹dania. Muszê zatem uspokajaæ je chlebem bez omasty. Niestety, zamiast postnej wody, pijê niepostn¹ kawê lub herbatê. Mam nadziejê, ¿e Zwierzchnoœæ mi to wybaczy. W minion¹ Œrodê Popielcow¹ odwiedzi³a mnie zaprzyjaŸniona misjonarka religijna, wielce uzdolniona plastycznie. Ostatnio celuje w pisaniu ikon. Za³ama³a rêce nad stanem mego ducha i posypa³a m¹ g³owê popio³em przyniesionym z pobliskiego koœcio³a. Namawia³a jednoczeœnie do pokuty i pogodzenia siê z wol¹ bo¿¹, zgodnie z przes³aniem Aleksandra hrabiego Fredry – „Niech siê dzieje wola nieba, z ni¹ siê zawsze zgadzaæ trzeba”. Chcia³em jej coœ w tej mierze obiecaæ, ale przypomnia³em sobie, ¿e umartwianie siê i samobiczowanie nigdy mi nie wychodzi³o i nie wychodzi. ¯adna asceza siê mnie nie ima³a i nie ima. Zawsze lubi³em w weso³ym towarzystwie dobrze zjeœæ, têgo popiæ, rozœmieszaæ wspó³biesiadników i tañczyæ do bia³ego rana. Dzisiaj mogê ju¿ tylko rozœmieszaæ. G³ównie za pomoc¹ purnonsensu i czarnego humoru. Anegdoty cmentarniane i dowcipy z Tamtego Œwiata te¿ mi siê nieŸle udaj¹. Bywa, ¿e muszê bisowaæ. ¯eby by³o zabawniej, sam sobie wydajê coraz œmieszniejszy. Kiedy z ow¹ misjonark¹ uderzyliœmy o pó³nocy we wspomnienia, przedwczorajszoœæ sta³a siê dzisiejszoœci¹. Umarli o¿yli i zasiedli z nami przy stole, ¿¹daj¹c wódki. W tej sytuacji „Baczewski” musia³ nape³niæ kieliszki. Mo¿e rzeczona Zwierzchnoœæ to zrozumie. W koñcu to ona uczyni³a mnie nieustannym zaduszkowcem i werbalnym twórc¹ portretów trumiennych. Misjonarka te¿ powinna byæ za tego¿ „Baczewskiego” rozgrzeszona, bo zamierza przedstawiæ ikonicznie nie tylko wszystkich œwiêtych, ale tak¿e ich bossa. Podobno jest bardzo przystojny, choæ rudy…
Im wiêcej we mnie starszoœci, tym wiêcej w¹tpliwoœci. A tzw. ¿yciowe m¹droœci nie sprawdzaj¹ mi siê
W sobotê Trump napisa³, ¿e „nigdy nie powinniœmy dawaæ pieniêdzy bez nadziei na ich sp³atê albo bez do³¹czonych zobowi¹zañ. Stany Zjednoczone nie mog¹ byæ ju¿ wiêcej tak g³upie!” Wœród zwolenników MAGA nast¹pi³ antyukraiñski orgazm!
Pal licho, Trump, ale co siê sta³o z ludŸmi, którzy do niedawna popierali Ukrainê bez koñca.
Dwóch senatorów: Marco Rubio i Lindsay Graham zag³osowa³o „przeciw”. Ten ostatni poszed³ jeszcze dalej, pisz¹c w oœwiadczeniu, i¿ zgadza siê z Trumpem, i¿ pomoc powinna byæ udzielona „w formie po¿yczki”.
w ca³oœci. Niemal wszystko wydaje mi siê teraz wzglêdne. Uczê siê nie u¿ywaæ s³ów „zawsze” i „nigdy”.
W dzieciñstwie i m³odoœci bardzo ciekawi³o mnie to, co tajemnicze, zas³oniête lub zabronione. Bywa³o, ¿e podgl¹da³em ludzi w sytuacjach, w których nie chcieliby byæ widziani. Mój konserwatywny ojciec chowa³ przede mn¹ ksi¹¿ki, w których by³y sceny erotyczne, nie pozwala³ mi ogl¹daæ w telewizji takich¿e filmów, na dno szuflady posz³y albumy z frywolnymi rysunkami m.in. Mai Berezowskiej, ob³o¿one dla niepoznaki w papier pakowy. Oczywiœcie im bardziej zabrania³ i chowa³, tym bardziej musia³em widzieæ to, czego mi nie wolno. Mama przymyka³a na to oko. Zdaniem ojca by³a wobec mnie zbyt liberalna, tedy przykrêca³ mi œrubê. Pas oficerski by³ na podorêdziu. Nic to nie pomaga³o, bo fragmenty mocno rozerotyzowanych „Dzienników” ¯eromskiego wpad³y mi w rêce, kiedy mia³em zaledwie 12 lat. Nie uchodzi³y te¿ mojej uwadze erotyczne rozdzia³y z „Dziejów grzechu” i „Przedwioœnia” tego¿ pisarza. Och jak¿e chcia³em byæ wówczas £ukaszem Niepo³omskim i Czarusiem Baryk¹! O namiêtnoœciach w „Witaj smutku” Françoise Sagan ju¿ nie piszê, ¿eby nie wzbudzaæ nadmiernych podejrzeñ, podobnie jak i o szwedzkim filmie Arne Mattssona „Ona tañczy³a jedno lato”. Na lekcjach religii zadawa³em pytania, za które wyrzucano mnie z klasy lub bito drewnianym piórnikiem po ty³ku lub ³apie. Owszem, bola³o. W Wielk¹ Sobotê schowa³em siê wieczorem za g³ównym o³tarzem, by zobaczyæ na w³asne oczy Zmartwychwstanie Pañskie. Zosta³em jednak tam przydybany, za ucho wytargany i z nagan¹ do domu odes³any. Ucho by³o zaczerwienione przez ca³y nastêpny tydzieñ zaœ ocena z religii obni¿ona. W ramach przeprosin mój ojciec podda³ siê ksiêdzu proboszczowi walkowerem podczas gry w szachy. A zazwyczaj w niej wygrywa³, co ze smutkiem ksi¹dz proboszcz zakrapia³ wod¹ bynajmniej nie œwiêcon¹. A¿eby zobaczyæ to¿ Zmartwychwstanie przychodzi³em do koœcio³a nad ranem, przed Rezurekcj¹. Niestety zawsze ju¿ by³o po wszystkim. Grób Pañski okazywa³ siê pusty. Bi³ zeñ zapach kadzide³, a wokó³ unosi³a siê woñ hiacyntów. Kiedy w³adze episkopalne potêpi³y Dejmkow¹ inscenizacjê staropolskiej „Historyi o Chwalebnym Zmartwychwstaniu Pañskim” od razu polecia³em do Teatru Narodowego w obawie, ¿e zostanie zdjêta z afisza na ¿¹danie cenzury koœcielnej. Ojciec mi pozwoli³, bo o potêpieniu nie wiedzia³. Przedstawienie tak mi siê podoba³o, ¿e obejrza³am je trzy razy, a potem sam napisa³em pasyjny scenariusz, którego fragmenty by³y wystawione amatorskimi si³ami przykoœcielnymi. Dosta³em wówczas z tej¿e religii pi¹tkê
Naprawdê, ¿enada, gdy Ukraiñcy na froncie ograniczaj¹ strzelanie z armat, bo brak amunicji. Upad³a Awdijewka, oby tylko nie za³ama³a siê ca³a obrona… Izba Reprezentantów wznawia obrady po przerwie 28 lutego. To zaledwie trzy dni pracy do 1 marca, gdy trzeba uchwaliæ kilka z 12 ustaw bud¿etowych (lub prowizorium odsuwaj¹ce te dzia³ania w czasie), aby unikn¹æ braku finansowania dla czêœci agend rz¹du federalnego.
8 marca mija kolejny termin, po którym mo¿e zupe³nie ustaæ funkcjonowanie rz¹du i jego agend. Mo¿na siê wiêc spodziewaæ, ¿e przynajmniej do 8 marca –z powodu braku czasu – w kwestii pomocy dla Ukrainy nie stanie siê nic. A i nie wiadomo, kiedy siê stanie… Powiedzmy sobie szczerze: Izba Reprezentantów to obecnie dysfunkcjonalna „Izba Pajaców”, w której kilku, kilkunastu kongresmenów z ruchu MAGA, na wyprzódki robi wszystko, aby wygraæ w konkursie kto jest najbardziej radykalny.
Uchwalanie ustaw, zmiana prawa?
Po co? Trzeba jak Trump: krzyczeæ, gadaæ co œlina na jêzyk przyniesie i zdobywaæ… kasê na kampaniê.
Nie wierzycie? Przecie¿ wed³ug wyliczeñ, za pomoc¹ dla Ukrainy mo¿e zag³oso-
z wykrzyknikiem. W szkole te¿ bywa³em k³opotliwym uczniem. Kiedy na lekcji fizyki zapyta³em, dlaczego pajda chleba spada zawsze mas³em/smalcem na dó³, to tak rozwœcieczy³em nauczyciela, ¿e wezwa³ rzeczonego ojca w nadziei, ¿e on potraktuje mnie fizycznie. Na szczêœcie tatko nie móg³ siê stawiæ, zatem do szko³y przysz³a mama, która zazwyczaj kry³a przed nim moje wystêpki. Ale i ona potrafi³a mnie boleœnie ukaraæ, kiedy zasz³a taka potrzeba. Oboje rodzice nakazywali pos³uszeñstwo i szacunek wobec nauczycieli. Zw³aszcza przedwojennych. Szczególnie tych, którzy w czasie niemieckiej okupacji prowadzili tajne nauczanie. Niektórym z nich wiele zawdziêczam. O dziwo, nie skar¿yli siê na mnie.
A’propos tajnego nauczania. Obawiam siê, ¿e trzeba bêdzie doñ wróciæ po planowanej w polskich szko³ach likwidacji kanonów w przedmiotach humanistycznych. Mogê byæ wówczas przydatny w zakresie historii kultury polskiej na tle kultur europejskich. Mam paroletnie doœwiadczenie pedagogiczno-dydaktyczne i takie¿ doœwiadczenie w tajnej dzia³alnoœci solidarnoœciowej. Dotrzymanie tajemnicy zapewnione. Nie bêdê bra³ wynagrodzenia. Tym, którzy planuj¹ likwidacjê tych¿e kanonów dedykujê wiersz poety, którego w nowych programach ma byæ jeszcze mniej ni¿ dzisiaj:
waæ 280-300 kongresmenów z 435. A wiêc wiêkszoœæ i to spora. No i co z tego?
Ustawa nie mo¿e wejœæ pod obrady, bo liderzy Partii Republikañskiej w Izbie trzês¹ portkami, ¿e Trump na nich nakrzyczy…
Jak to zwykle bywa, pewnie coœ tam da siê przeg³osowaæ, najpewniej jak¹œ okrojon¹ wersjê œrodków na uzbrojenie i amunicjê dla Ukrainy. Najwy¿szy czas. Bo jak padnie nam Ukraina, to bêdziemy mieli Rosjan na granicy z Polsk¹…
A nawet jeœli nie na polsko-rosyjskiej granicy, to dzieliæ nas bêdzie zniszczone, podupad³e pañstwo ukraiñskie.
* * *
Tomasz Komenda nie ¿yje. Mê¿czyzna spêdzi³ w wiêzieniu 18 lat za przestêpstwo, którego nie pope³ni³. W ostatnim czasie zmaga³ siê z nowotworem p³uc. Mia³ tylko 46 lat.
„Leczê siê, jestem na chemii, w³osy ju¿ mi odros³y. ¯yjê, z tym ¿e by³ rak, teraz nie ma, ale nie wiadomo, czy znowu nie wróci. Do operacji siê nie nadawa³. Ciê¿ko mam. Ciekawe, kiedy zrzucê w koñcu ten krzy¿, ju¿ nale¿a³oby mi siê trochê spokoju“ – mówi³ latem ubieg³ego roku
dla „Gazety Wyborczej”. By³a to jego ostatnia wypowiedŸ dla mediów.
Tymczasem… nikt nie odpowie za nies³uszne skazanie Tomasza Komendy.
Jak donosi Onet, prokuratura umorzy³a sprawê odpowiedzialnoœci za nies³uszne skazanie Tomasza Komendy.
Nikt nie odpowie za to, ¿e mê¿czyzna przez 18 lat nies³usznie siedzia³ w wiêzieniu za przestêpstwo, którego nie pope³ni³…
Po oœmiu latach rz¹dów Zbigniewa Ziobry, z Platform¹ znów u w³adzy, nic siê nie zmienia.
Bezwymiar sprawiedliwoœci. ❍
W Domu Polskim w Rzymie przy Via Cassia 1200 (pó³nocno-zachodnia czêœæ miasta), w odleg³oœci 12 km od Watykanu, mieœci siê siedziba Oœrodka Dokumentacji i Studium Pontyfikatu Jana Paw³a II. Zgromadzone s¹ tam bogate zbiory pami¹tek zwi¹zanych z osob¹ Œwiêtego. Pochodz¹ one dos³ownie z ca³ego œwiata. Jedn¹ z nich jest ma³a drewniana tabliczka, pami¹tka po podró¿y papie¿a Jana Paw³a II do Japonii w 1981 r. Pod eksponatem umieszczono nastêpuj¹c¹ informacjê: „Tabliczka z rachunkiem sumienia z czasów wojny rosyjsko-japoñskiej (1904-1905), któr¹ pos³ugiwa³ siê francuski ksi¹dz Maxime Puissant spowiadaj¹c polskich jeñców. Dar Paula Maryi Jima, Japoñczyka, ówczesnego ministranta asystuj¹cego kapelanowi w wyprawach do obozu jeñców, ofiarowany Ojcu Œwiêtemu w czasie podró¿y apostolskiej do Japonii w 1981 r. Deseczka z naklejonymi kartkami. Sygn. 243/Ro¿.”
Mia³o to miejsce 25 lutego 1981 r. w Nagasaki, a ofiarodawca tej niezwyk³ej pami¹tki by³ w wieku 97 lat. Tego dnia, mimo bardzo z³ej pogody (œnie¿yca) i k³opotów z podró¿¹, przyby³o do Nagasaki na spotkanie z Janem Paw³em II oko³o 50 tys. wiernych, g³ównie potomków japoñskich katolików, którzy zachowali wiarê mimo dwustu piêædziesiêciu lat przeœladowañ.
Na uwagê zas³uguje fakt, ¿e Ojciec Œwiêty podczas tej podró¿y apostolskiej, na trasie której by³y miasta Tokio, Hiroszima i Nagasaki, ku radoœci zgromadzonych wyg³osi³ 13 mów i kazañ po japoñsku. Tego trudnego jêzyka zacz¹³ siê uczyæ zaledwie trzy miesi¹ce przed przybyciem do Kraju Kwitn¹cej Wiœni. Japoñskiego uczy³ go franciszkanin ojciec Fidelis Tatsuya Nishiyama, który pracowa³ w japoñskiej sekcji Radia Watykañskiego. Polscy jeñcy w Japonii
Sk¹d siê wziêli wspomniani na pocz¹tku tekstu polscy jeñcy w Japonii na pocz¹tku XX wieku? Otó¿ byli to Polacy z armii rosyjskiej, którzy w latach 1904-1905 podczas wojny japoñsko-rosyjskiej tocz¹cej siê na Pó³wyspie Koreañskim i w pó³nocno-wschodnich Chinach dostali siê do japoñskiej niewoli. W tym zbrojnym konflikcie wziê³o udzia³ nie z w³asnej woli oko³o 50 tysiêcy Polaków, pochodz¹cych z ziem polskich bêd¹cych pod rosyjskim zaborem i si³¹ wcielonych do wielonarodowoœciowej armii carskiej, w której stanowili oko³o 30 procent sk³adu osobowego. Byli to g³ównie ¿o³nierze szeregowi
oraz kilka tysiêcy oficerów. Z tych ostatnich a¿ 98 zosta³o w przysz³oœci genera³ami Wojska Polskiego w II Rzeczypospolitej.
Polacy s³u¿¹cy w rosyjskiej armii (w wojskach l¹dowych i marynarce wojennej) uczestniczyli w krwawych bojach m. in. o Port Artur, na stepach Mand¿urii, w bitwach nad rzek¹ Jalu, Wafangou, Laojan i Shahe, pod Mukdenem i wielkiej bitwie morskiej pod Cuszim¹. Jeden z Polaków s³u¿¹cy w rosyjskiej armii, Karol Podsiad, pochodz¹cy z okolic Siedlec, pisa³ 18 listopada 1904 r. w liœcie do rodziców: „Kochani Rodzice! Jakeœmy pierwszy raz szli na bitwê, to Japoñczycy tak zaczêli strzelaæ, ¿e kule miêdzy nami pada³y, jakby kto sypa³ groch. Gdyœmy wyje¿d¿ali z Riazania, to w naszym pu³ku by³o cztery tysi¹ce ¿o³nierzy, a teraz nie ma wiêcej nad tysi¹c. I z moich towarzyszów wielu nie ma, a ja, Bogu dziêki, jeszczem ¿yw i zdrów. Siedzieliœmy w okopie 25 dni i nocy, i tylkoœmy w dzieñ spali, a nocy nie spaliœmy ani jednej. Iz okopu nie mo¿na by³o wyleŸæ, bo jak kto wylaz³, to albo zosta³ zabity, albo go ranili. A ca³y czas by³ mróz. Niektórzy poodmra¿ali nogi, ¿e nie mogli chodziæ, tylko na czworakach, a ja tylko jedn¹ nogê troszkê odmrozi³em. Teraz nas zmienili: stoimy we wsi chiñskiej. Kochani Rodzice! Nie pisa³em ca³e lato, bo nie mo¿na by³o dostaæ papieru ani atramentu. Proszê Was, odpiszcie, którzy ch³opcy poszli do wojska. List piszcie bez znaczka pocztowego, tylko dobrze zaklejcie. Kochani Rodzice! Gdy by³em w domu, a zobaczy³em krew, to by³ du¿y strach; a teraz jak pójdziemy na bitwê, to we krwi mo¿na myæ rêce i zabitych du¿o razem le¿y, a ¿adnego strachu nie ma. Wiêcej nie piszê, bo od ¿alu nie mogê. Zostañcie siê z Bogiem!”
Prasa ukazuj¹ca siê na terenie zaboru rosyjskiego, w tzw. Kongresówce, informowa³a w kwietniu 1905 roku, ¿e w walkach frontowych na Dalekim Wschodzie poleg³o od pocz¹tku wojny tysi¹c oficerów i 30 tys. ¿o³nierzy zmobilizowanych w Królestwie Polskim. Japonistka z Uniwersytetu Warszawskiego prof. Ewa Pa³asz-Rutkowska podaje, ¿e do niewoli japoñskiej dosta³o siê ogó³em 79367 rosyjskich jeñców. Natomiast do kilkudziesiêciu obozów na terenie Japonii przewieziono z teatru wojennego 72408 jeñców, w tym 4658 Polaków. Pierwszy obóz dla jeñców rosyjskich utworzony zosta³ w miejscowoœci Matsuyama na wyspie Shikoku. Umieszczono w nim równie¿ najwiêcej Polaków. Inne miejsca,
Drewniana tabliczka z rachunkiem sumienia z lat 1904-1905, ofiarowana Ojcu Œwiêtemu w Nagasaki. Ze zbiorów Oœrodka Dokumentacji i Studium Pontyfikatu Jana Paw³a II w Rzymie. Fot. s. Julia
Nowy Jork Nr 367 24 lutego 2024 Jan Pawe³ II odczytuje po japoñsku swoje przes³anie do zgromadzonych katolików w Nagasaki, 25 lutego 1981 r. W Kraju Kwitn¹cej Wiœni katolicy stanowi¹ zaledwie 0,3 procent spo³eczeñstwa. Fot. Domena publicznagdzie internowano polskich jeñców to: Himeji, Nagasaki, Nagoja, Hamadera (obecnie w granicach Osaki), Otsu, Sasebo.
W maju 1904 roku przyby³ do Tokio, twórca Narodowej Demokracji, Roman Dmowski, staraj¹c siê przekonaæ japoñski rz¹d, aby nie wspiera³ rewolucyjnych planów Józefa Pi³sudskiego z Polskiej Partii Socjalistycznej, który d¹¿y³ do wywo³ania w Kongresówce antyrosyjskiego powstania. Dmowski uwa¿a³, ¿e by³oby to szkodliwe dla Polaków, a Japoñczykom niewiele by pomog³o. W tym samym czasie przyjecha³ do Tokio równie¿ Pi³sudski, by zabiegaæ u Japoñczyków o pomoc w postaci dostaw broni i funduszy na dywersyjn¹ dzia³alnoœæ wymierzon¹ przeciwko Rosji. Japoñczycy wobec planów Pi³sudskiego zachowali siê doœæ wstrzemiêŸliwie, przychylaj¹c siê bardziej ku stanowisku Dmowskiego. Co ciekawe obaj panowie spotkali siê przypadkowo na ulicy w Tokio, zjedli wspólnie lunch (japoñski przysmak – rybê na surowo) i przeprowadzili dziewiêciogodzinn¹ (!) rozmowê na tematy polityczne, nie osi¹gaj¹c jednak konsensusu, bowiem ka¿dy z rozmówców pozosta³ przy swoich racjach. Dmowski w czasie trwaj¹cej od 15 maja do 22 lipca 1904 r. wizyty w Japonii, opracowa³ dla tamtejszych czynników rz¹dowych memoria³y przybli¿aj¹ce sytuacjê polityczn¹ w Rosji oraz pomóg³ zredagowaæ odezwê do polskich ¿o³nierzy, w której wzywano ich do opuszczania szeregów armii rosyjskiej i przechodzenie na stronê Japoñczyków. Dmowski podj¹³ dzia³ania, aby wywalczyæ specjalne traktowanie wojennych jeñców z Polski, polegaj¹ce na oddzielaniu ich z masy jeñców rosyjskich i umieszczanie w osobnych obozach. Ponadto, aby po zakoñczeniu wojny wysy³aæ Polaków do miejsc, które by sami wskazali, g³ównie do USA.
Za zgod¹ w³adz japoñskich Roman Dmowski odwiedzi³ obóz jeniecki w Matsuyamie na wyspie Sikoku, gdzie przebywa³o 89 jego rodaków. Z Tokio wyjecha³ 17 czerwca 1904 roku i przyby³ do Matsuyamy prawdopodobnie 19 czerwca. Towarzyszy³ mu Toshitsune Kawakami, dyplomata i radca w japoñskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych, który w 1920 r. zosta³ pierwszym pos³em Japonii w Polsce. Dmowski wspomina³:
„Spêdzi³em przesz³o tydzieñ wœród ¿o³nierzy Polaków, którzy wziêci do niewoli w bitwach nad Jalu i pod Te-li-ssu, wraz z pozosta³ymi jeñcami umieszczeni zostali na Matsuyamie, na wyspie Sikoku. Ci biedacy, których widzia³em, to szczêœliwi wybrañcy losu, ocaleni z pogromu. To tylko niedobitki pu³ków, które dziêki niedo³ê¿nej taktyce wodzów rosyjskich, prawie doszczêtnie zosta³y zniesione. Wiêcej bez porównania jest takich, co nie ujrz¹ ju¿ strzechy rodzinnej, co pozostawszy na polach mand¿urskich, œpi¹ dziœ snem wiecznym w zbiorowych mogi³ach. Jest to bolesna strona wojny, która, podrywaj¹c potêgê rosyjsk¹, jest przez to zapowiedzi¹ przysz³ej poprawy narodowego losu. O tej stronie nie nale¿y zapomnieæ.
Rz¹d rosyjski, który przywyk³ nabytki ziemi polsk¹ krwi¹ kupowaæ, i w Mand¿uryi o naszym ch³opie nie zapomnia³. W pu³kach wschodnio-syberyjskich, przed powo³aniem rezerw miejscowych liczba Polaków dochodzi³a do 40 na 100, a w niektórych mniejszych oddzia³ach stanowili oni po³owê ¿o³nierzy. W obecnej chwili Polska ma na teatrze wojny dziesi¹tki tysiêcy swoich synów, którzy dziœ nie setkami, ale tysi¹cami gin¹. To nie mo¿e byæ dla narodu obojêtne.
Ta m³odzie¿ oddaje ¿ycie za panowanie rosyjskie w Azji wschodniej, za sprawê nie nasz¹. Tem boleœniejsze, ¿e musimy biernie patrzeæ na to szafowanie polsk¹ krwi¹ przez rz¹d zaborczy, bo tak¹ postawê w tej chwili nakazuje nam dba³oœæ o interesy ojczyzny, jako ca³oœæ.
O rodakach swoich w Mtsuyamie us³ysza³em w Tokio, wkrótce po przyjeŸdzie, od jednego z dygnitarzy pañstwowych. Mówi³ mi on, ¿e wed³ug doniesienia miejscowych w³adz wojskowych, pod których dozorem pozostaj¹ jeñcy, ¿o³nierze Polacy siê tem ró¿ni¹ od Rosjan, ¿e przewa¿nie umiej¹ czytaæ i pisaæ, ¿e s¹ inteligentniejsi i o wiele wykszta³ceñsi w obejœciu, i zapytywa³ czy istotnie miêdzy Polsk¹, a Rosj¹ istnieje tak wielka ró¿nica cywilizacyjna. PóŸniej od jednego z wojskowych, do którego siê zg³osi³em w celu uzyskania pozwolenia na odwiedzenie jeñców, dowiedzia³em siê, ¿e miêdzy Polakami, a Rosjanami w niewoli zachodz¹ czêsto k³ótnie, ¿e dla ich unikniêcia postanowiono umieœciæ Polaków pod osobnym dachem. Wed³ug japoñskiej statystyki wziêto w bitwie nad Jalu do niewoli 89 Polaków.
Otrzymawszy pozwolenie i wskazówki na drogê, uda³em siê do Matsuyamy w drugiej po³owie czerwca. Ogromnem u³atwieniem ca³ej tej wycieczki by³a dla mnie ta okolicznoœæ, i¿ razem ze mn¹ wybra³ siê tam przedstawiciel rz¹du japoñskiego, urzêdnik ministerstwa spraw zagranicznych, maj¹cy zbadaæ po³o¿enie i potrzeby jeñców z ramienia swego ministerstwa. By³o to, powiadam, u³atwienie, bo wycieczka moja przypada³a na czas, kiedy na ca³ej linii od Tokio na po³udnie odbywa³a siê mobilizacja rezerwy i kiedy na podró¿uj¹cych cudzoziemców zwracano baczn¹ uwagê. Towarzysz mój ochroni³ mnie od wszystkich mo¿liwych z tego powodu k³opotów.
Od Tokio jechaliœmy do Kobe 26 godzin – dwa razy d³u¿ej ni¿ w zwyk³ym czasie, z powodu mobilizacji –z Kobe zaœ 18 godzin statkiem.
Odwiedziny moje u ¿o³nierzy Polaków przypad³y na ten dzieñ, w którym ich oddzielono od Rosjan i przeniesiono na nowe mieszkanie. Umieszczono ich w œwi¹tyni
buddyjskiej, w której przed nimi królowa³a Kwanom, bogini mi³osierdzia.
Genera³, naczelnik miejscowej brygady, by³ chwilowo w Matsuyamie nieobecny, a zastêpuj¹cy go w sprawach dotycz¹cych jeñców podpu³kownik le¿a³ chory. Niemniej w dotarciu do jeñców nie spotka³em ¿adnych trudnoœci. Towarzyszy³ mi w wêdrówkach wœród nich porucznik K., literat, cz³owiek niezmiernie mi³y i inteligentny, mówi¹cy bardzo dobrze po francusku. Z nim to udaliœmy siê do owej œwi¹tyni, przeznaczonej jeñcom Polakom za rezydencjê. Doje¿d¿aj¹c do celu, ujrza³em ponad ogrodzeniem œwi¹tyni gromadê g³ów jasnow³osych, ciekawie wychylaj¹cych siê ku przybyszom. Przepuszczeni przez wartê, ustawion¹ w bramie, weszliœmy na podwórze. Na nasze powitanie zjawi³ siê sier¿ant, komenderuj¹cy posterunkiem i t³umacz. Bezpoœredni stosunek z jeñcami utrzymuje w Matsuyamie kilkunastu t³umaczy jêzyka rosyjskiego. Wszystko to s¹ Japoñczycy, którzy ukoñczyli szko³ê obcych jêzyków w Tokio lub przebywali przez czas d³u¿szy w Wschodniej Syberii.”
Cdn.
Redakcja: Jolanta Szczepkowska, Teofil Lachowicz
Adres redakcji:
P.A.V.A. of America, District 2 , 17 Irving Place, New York, NY 10003
e-mail: pava.swap@gmail.com
tel. 212-473-0580, www.pava-swap.org
Józef Pi³sudski i Roman Dmowski. Fot. Domena publiczna ks. Maxime Puissant. Fot. IRFA Buddyjska œwi¹tynia Unshoji w Matsuyama, gdzie w latach 1904-1905 internowano Polaków, jeñców z armii rosyjskiej. Œwi¹tynia uleg³a zniszczeniu w czasie II wojny œwiatowej, ocala³a jedynie brama wjazdowa. Fot. GoogleInstytut Józefa Pi³sudskiego w Ameryce zaprasza na Bieg Tropem Wilczym, Bieg Pamiêci ¯o³nierzy Wyklêtych – 3 marca 2024, Forest Park, Queens.
Bieg Tropem Wilczym to ogólnopolski projekt koordynowany przez Fundacjê Wolnoœæ i Demokracja w Polsce, którego celem jest oddanie ho³du ¿o³nierzom polskiego podziemia antykomunistycznego i antysowieckiego dzia³aj¹cego w latach 1944-1963 w obrêbie przedwojennych granic RP.
Bieg organizowany jest na dystansie 1963 metrów – jest to odwo³anie do roku, w którym zgin¹³ ostatni ¯o³nierz Wyklêty – Józef Franczak pseudonim Lalek.
W Nowym Jorku Bieg Tropem Wilczym organizowany jest przez Instytut Józefa Pi³sudskiego w Ameryce, pod honorowym patronatem Konsula Generalnego w Nowym Jorku, Adriana Kubickiego.
Informacje dotycz¹ce biegu:
☛ Data: 3 marca 2024, zbiórka godzina 11: 00
☛ Lokalizacja: Forest Park, Queens
☛ Dystans do przebiegniêcia: 1963 metry
Szczegó³owe informacje oraz mo¿liwoœæ rejestracji znajdziecie Pañstwo na stronie: www.pilsudski.org
➪ Œwiadczenia dla osób pracuj¹cych powy¿ej 20 godzin tygodniowo – ubezpieczenia zdrowotne, wakacyjne i dni chorobowe oraz plan emerytalny
➪ Gwarantujemy darmowe szkolenie w celu uzyskania certyfikatu (Home Health Aid) i dogodne godziny pracy o ró¿nych porach
Zainteresowane osoby musz¹ mieæ pobyt sta³y. Proszê dzwoniæ 718-389-7060 ext. 121
Nale¿y go ogl¹daæ z autobusu „Jelcz” starego typu, w którym okna ca³kiem czyste nie s¹ nigdy, z zasady, i nale¿y mieæ miejsce siedz¹ce z dermy pociêtej ¿yletk¹ przez chuligana, z nudów; i nale¿y lekko mru¿yæ oczy, by twarze st³oczone, bezkrwiste (mgliœcie znane, z widzenia) pokrywa³y wszystek szarawy obszar szyby jak lustrzana œniedŸ; i trzeba jechaæ w t³oku; i trzeba daleko, na drugi koniec mózgu, ten, który ma przystêp bezwiedny i swobodny do œwiata, danego raz na zawsze, i z ³aski; i przy sobie mieæ w tym autobusie to, co najbardziej dolega, ludzk¹ woñ, asymetriê, odroczon¹ œmieræ (wsuwany – z góry, z wolna – do kieszonek serc paszport z trwa³¹ wa¿noœci¹, ale w czasie przysz³ym) tak¿e kaszel, gderanie, ³okieæ, nik³y œmiech –dopiero wtedy mo¿na znieœæ ten ból puszysty, tê biel przeszywaj¹c¹, ten zbyt czysty œnieg. Ledwo spadnie, zaraz siê roztopi. Ale tym razem zd¹¿y³am. Wsta³am wczeœnie i kaza³am siê zawieŸæ do lasu. Przed dziewi¹t¹ wydeptywa³am œcie¿ki w Forest Park. Bez œniadania. Bez celu. Sz³am przed siebie. W bia³e. Ciesz¹c siê jak dziecko. Œnieg zawsze mi to robi. Katapultuje do wspomnieñ, które rozgrzewaj¹ jak kubek gor¹cego
kakao po powrocie do domu z podwórka. Z czerwonymi od mrozu policzkami. Rêkawiczkami na sznurku, do których przyczepi³y siê zamarzniête grudki. Ci¹gle pamiêtam ortalionowy kombinezon. I rajtuzy, luŸne w kroku. Zawsze spada³y z ty³ka. Mokre we³niane skarpety. Ochraniacze na ³y¿wy. Zdezelowane, drewniane sanki. I ¿e w telewizji lecia³y „Fraglesy”. Nie jedz œniegu – mówi³a mama. Psy sikaj¹. Sadza siê osadza. Nie s³ucha³am. Siêga³am wy¿ej. Zbiera³am z ga³êzi. Stroszy³am czapy przycupniête na p³otach. Wystawia³am jêzyk. Lody o smaku wody. Wata cukrowa bez cukru. Hostia prosto z nieba. Na œcie¿ce spotka³am parê kobiet z psem. I potem jeszcze jedn¹. Z aparatem. Spojrza³a w moj¹ stronê. Kiwnê³a g³ow¹ widz¹c jak ustawiam obiektyw. Pomacha³a. Na ga³êzi przycupn¹³ kardyna³. Czerwony, ruchliwy punkt na bia³ym. Pomyœla³am o œwie¿ym opatrunku, przez który przes¹cza siê krew. O niewielkiej plamce, która zakwita; wystêpuje z brzegów. Wczoraj przed zaœniêciem ogl¹da³am pióropusze jajek sadzonych na wodzie. I ry¿owe p³atki, które pod wp³ywem rozgrzanego oleju zamienia³y siê w bia³e chryzantemy. Od czasu, gdy pochyli³am siê nad deserem z galaretki w kszta³cie kota i bu³eczek barwionych szafranem, algorytm uzna³, ¿e interesuj¹ mnie pozycje z katalogu: foodporn i teraz codziennie raczy obrazami t³ustych b¹bli œwie¿ej focacci, kompozycjami surowej ryby i ry¿u, które przypominaj¹ wyszukane instalacje z muzeum sztuki nowoczesnej, oraz wielopiêtrowymi tortami, na których wprawne rêce rozsmarowuj¹ krem barwiony sokiem z buraka. Wszystko ulega estetyzacji. Nie ma ju¿ zwyk³ego gotowania i jedzenia. Jest koncept. Proces. Kreatywnoœæ. Wyzwanie. Przeestetyzowany œwiat, który wabi, mami, zwodzi. Musimy wracaæ – ponagla³ K., który nie podziela mojego entuzjazmu w stosunku do opadów atmosferycz-
Jan
Latus
Jenny, przyjmijmy, ¿e ma tak na imiê, ma 26 lat. Jest m³od¹ filipiñsk¹ kobiet¹, która przesz³a w ¿yciu piek³o. Nigdy nie kochana, porzucona jako dziecko przez agresywnego, niekochaj¹cego jej ojca. Trochê wychowywana przez dziadków, porzucona przez matkê, bo ta znalaz³a sobie innego partnera.
Od czterech lat Jenny, bo tak j¹ dziœ nazywam, mieszka w Angeles City. Razem z matk¹, której wybaczy³a, bo to w koñcu matka. Jenny pracowa³a w kawiarni, tak j¹ pozna³em. Zarabia³a tam mniej wiêcej 200 dolarów na miesi¹c. To typowy tutaj zarobek za miesiêczn¹ pracê – chyba ¿e dziewczyna zdecyduje siê sku… wiæ – wtedy wiele razy wiêcej.
Pozna³a cudzoziemca, przenios³a siê do jego hotelu. Ten dogadza³ jej, jak potrafi³, zabieraj¹c do restauracji, kupuj¹c niedrogie, ale fajne ciuszki i buty. Ale ona twardo pracowa³a, bo choæ ju¿ nie mieszka³a z matk¹, mieszkanie by³o na jej nazwisko, wiêc p³aci³a czynsz (oko³o 80 dol.), rachunki za pr¹d, a jak jej brat zachorowa³ – o czym kiedyœ pisa³em – rachunki za szpital.
Nadal tak robi.
Jadê z ni¹ do jej mieszkania w z³ej dzielnicy Dau. Niby wszyscy biedni, ale te¿ wszyscy maj¹ kraty w oknach, a na p³otach jest drut kolczasty. W nocy droga do jej domku jest nieprzyjemna – wyrostki niby j¹ znaj¹ z widzenia, ale ona jednak boi siê iœæ tam sama, bo jest m³oda i atrakcyjna.
Bierzemy wiêc trójko³owca a¿ pod drzwi. Walê w metalowe odrzwia, w koñcu matka wpuszcza. Jest trzecia w nocy. Jenny (whatever) wita siê z mam¹ (tu nie ma ¿adnych uœcisków i poca³unków) i przystêpuje do roboty. Bêd¹ gotowa³y jedzenie na sprzeda¿.
O tym jednak napiszê kolejnym razem. Tym razem ma byæ o filipiñskiej solidarnoœci w biedzie.
Ju¿ bywa³em w mieszkaniu Jenny. Ko³o jej ³ó¿ka, na pod³odze, pokotem, spa³a jej kole¿anka z kawiarni. Niesympatyczna dziewczyna, ze szpec¹c¹ blizn¹ na twarzy, ale jednak kole¿anka. Nie p³aci³a nic za nocleg, a na œniadanie zasiada³a z matk¹ Jenny jakby nigdy nic, nie p³ac¹c te¿ za nic. W koñcu, jak tu mieszka, to jakby by³a rodzin¹. (Ostatnio pozna³a kogoœ, jest w ci¹¿y, pojecha³a do niego. God bless her.)
Jenny zmienia prace. Kelner w barze poleci³ jej tajsk¹ restauracjê. Straci³ w koñcu pracê i on, i ona. Jenny mówi mi, ¿e on j¹ b³aga o pomoc. Jest z prowincji, nie ma ¿adnego wa¿nego w Angeles City dowodu to¿samoœci. Teraz dosta³ pracê w nocnym barze przy Walking Street, ale nie ma gdzie mieszkaæ i jest g³odny, mówi mi Jenny.
Weronika Kwiatkowskanych. Zimno. Mokro. A ja mog³abym spêdziæ tutaj ca³y dzieñ. Zasadzaj¹c siê z aparatem na sikorki i dziêcio³y. Lepi¹c ba³wana. Rzucaj¹c œnie¿kami. Dziecko, które jeszcze siê ze mnie nie wyprowadzi³o, ¿¹da³o zabawy. Chcia³o zje¿d¿aæ na sankach. I robiæ orze³ka na œniegu. Cieszyæ siê krótk¹ przerw¹ w codziennym kieracie, kiedy zamykaj¹ banki i szko³y. I mo¿na iœæ na wagary. Od ¿ycia.
*
Po powrocie do domu wziê³am gor¹c¹ k¹piel, a potem zaszy³am siê pod kocem, z ksi¹¿k¹. Koty spa³y obok. Trzymaj¹c siê za ³apki. Wsta³am, ¿eby zrobiæ zdjêcie. Siêgnê³am po telefon. Odruchowo sprawdzi³am nowe wiadomoœci. Mign¹³ wiersz Barañczaka. Ten o œniegu. Od³o¿y³am „Rumowiska” Szostaka. I zaczê³am czytaæ o pociêtej dermie i odroczonej œmierci. Przypomnia³am sobie zapach starych autobusów. Zapaækane okna. Odór spoconych cia³ paruj¹cych przetrawionym alkoholem. Polska z lat 80. siedzi we mnie. Jak drzazga. Czasem wraca. Nag³¹ myœl¹. Okruchem wspomnienia. Powidokiem. Babki w chustach, które widzia³am na przystanku w Lublinie. To by³y ju¿ lata dwutysiêczne. A one, jak wyjête z filmowego kadru. Z innej epoki. Wtedy te¿ by³a zima. Z hotelu rozci¹ga³ siê piêkny widok na park. Le¿a³ œnieg. I stare miasto wygl¹da³o jak z czytanki dla dzieci. Szkolenie trwa³o kilka dni. I nic z niego nie pamiêtam. Tylko tê krótk¹ podró¿ autobusem o poranku. I ¿e siedzia³am przy oknie. I te kolorowe chustki. Na bia³ym, czystym tle. ❍
Zapraszamy na stronê Autorki: www.stanywewnetrzne.com
Kupujemy mu w fastfoodzie kurczaka z ry¿em (ale ¿eby mu to wrêczyæ, musimy wejœæ do baru, gdzie kupujê drogie drinki). Potem Jenny prosi mnie, ¿ebym da³ mu mu dwa dolary na przetrwanie.
Ju¿ pisa³em, jak przyje¿d¿am z Jenny do jej domu o trzeciej w nocy. Zabierze siê ona z mam¹ do gotowania jedzenia, które bêd¹ potem sprzedawa³y na straganie.
– Jest œrodek nocy, co tu robisz, idŸ spaæ – mówi¹ mi kobiety. Idê wiêc spaæ do sypialni Jenny. Obok mnie œpi – na pod³odze – jej 20-letni brat i ten koleœ, Lance, który straci³ pracê.
Na proœbê Jenny napisa³em jego resume – nie mia³ pojêcia, jak to zrobiæ – wydrukowa³em w punkcie, da³em mu do podpisu.
Tam, gdzie spa³a na pod³odze niemi³a kole¿anka z pracy Jenny, teraz œpi niezaradny, prosty Lance. Za to pomaga im w biznesie. Gdy oko³o siódmej rano gotowe bêdzie jedzenie, wsiada na motor i sprzedaje je na Walking Street. Smaczne spring rolls i s³odkie, bo z bananami w œrodku, torones
Mijaj¹ dni i tygodnie. Lance z prowincji, który nie ma siê gdzie podziaæ w Angeles City, ci¹gle œpi na pod³odze w mieszkaniu mamy Jenny, za które p³aci Jenny, bo mama ma problemy ze znalezieniem sta³ej pracy. Mieszka tam te¿ boyfriend mamy, który równie¿ ma problemy ze znalezieniem sta³ego dochodu. Ale to jakoœ te¿ rodzina. Tutaj trzeba zadbaæ o starszyznê, nawet jeœli na to nie zas³uguje.
Znam Jenny wiele miesiêcy. To niewykszta³cona, ale dumna i ciê¿ko pracuj¹ca dziewczyna. Gdy skoñczy³ siê jej kontrakt w kawiarni, posz³a pracowaæ do baru w nocy. To tam pozna³a Lance’a, który znalaz³ jej inn¹ pracê, w kuchni tajskiej restauracji. W tym barze zaprzyjaŸni³a siê te¿ z Irene, która powiedzia³a jej o innej pracy. Otwiera siê pod nowym, koreañskim w³aœcicielem, bar/restauracja z muzyk¹. Na razie Jenny od dziewi¹tej do pi¹tej szoruje tam pod³ogi. Inne prace wykonuje tam jej mama, 20-letni brat i znany nam ju¿ Lance, m³ody cz³owiek od wszystkiego.
Œwiat po³¹czonych naczyñ. Rekomendacji od kuzynów i kole¿anek z pracy. Owszem, na dzieñ dobry trzeba wrêczyæ CV (sam pomagam je im napisaæ), ale to jakaœ wata: „umiem pracowaæ w zespole, jestem gotowy siê uczyæ”; wszystkie resume tutaj wygl¹daj¹ tak samo. Nie s¹ te¿ wa¿ne: licz¹ siê rekomendacje od przyjació³, a pensje s¹ wszêdzie komicznie tak samo niskie: oko³o 200250 dolarów za miesi¹c pracy po osiem godzin lub wiêcej dziennie.
Ale ci ludzie sobie pomagaj¹. Nocuj¹ na pod³odze, daj¹ jedzenie, przyjmuj¹ do domu jak rodzinê. Nie jestem bogatym Amerykaninem, który móg³by daæ im œwietn¹ pracê (nie maj¹ zreszt¹ do niej kwalifikacji), wiêc có¿ mogê. Pocieszam, dajê rady, podajê swoje nazwisko jako character witness.I odwiedzam ich w ich pracach i domach, gdzie z wielk¹ trosk¹ jestem k³adziony do ³ó¿ka ko³o wielkiego wentylatora, a na œniadanie zasiadam razem z nimi, jedz¹c sma¿ony ry¿ z jajkiem i parówk¹. Jestem w tych chwilach, poniek¹d, czêœci¹ ich rodziny, i za to czujê siê wdziêczny. ❍
Nieoczekiwanie sprowadzanie komputerów osobistych do Polski sta³o siê intratnym interesem i mo¿na by³o na tym sporo zarobiæ. Komputery kupowano w Berlinie Zachodnim i sprzedawano w Polsce na bazarach. Na jednym komputerze mo¿na by³o zarobiæ nawet kilkadziesi¹t niemieckich marek, które w Polsce lat 80-tych mia³y ogromn¹ wartoœæ. Biura podró¿y organizowa³y wycieczki zak³adowe na elektroniczne zakupy. Najbardziej intratne by³y podró¿e do Hamburga, gdzie oprócz komputerów kupowano magnetofony i magnetowidy. Wœród komputerów najwiêkszym hitem by³ „Commodore 64” bo na nim by³ najwiêkszy zarobek.
W³adze socjalistycznej Polski z niepokojem obserwowa³y ten technologiczny trend, zw³aszcza wœród m³odych obywateli kraju. Nie bardzo wiedziano jak traktowaæ takie zjawisko. Przestrzegano (zreszt¹ podobnie jak dzisiaj) aby nie traktowaæ komputerów jako Ÿród³a rozrywki, ale doceniano ich znaczenie, widz¹c w tych maszynach ogromn¹ przysz³oœæ. Jak zawsze w takiej sytuacji – i nie by³ to tylko problem Polski – naród nie sprosta³ oczekiwaniom, bo komputery wykorzystywano przede wszystkim do rozrywki. W pismach bran¿owych takich jak „Bajtek” t³umaczono, ¿e wykorzystywanie nowoczesnego w tamtych czasach komputera „Amiga” do gier to jak je¿d¿enie sportowym samochodem do kiosku za rogiem po gazetê, ale to nie robi³o na u¿ytkownikach wiêkszego wra¿enia.
Jak grzyby po deszczu powstawa³y kluby komputerowe (zazwyczaj pod egid¹ ZSMP), które wspólnymi si³ami zdobywa³y sprzêt i odpowiedni¹ literaturê. Pierwszy taki klub (o nazwie „Bit”) powsta³ w Katowicach w 1984 roku. Ktoœ na pierwsze spotkanie przyniós³ komputer „Spectrum” co dla wiêkszoœci by³o pierwszym w ¿yciu kontraktem z prawdziwym komputerem. Trzy lata póŸniej ca³y polski rynek by³ ju¿ zawalony sprzêtem komputerowym. Kluby komputerowe gromadzi³y biblioteki oprogramowania, które by³y pirackimi kopiami, ale nikt siê tym nie przejmowa³. To z tego powodu kluby te sta³y siê tak bardzo popularne, a sypi¹ce siê socjalistyczne pañstwo przesta³o panowaæ nad niepowstrzymanym nap³ywem nowych technologii.
Pod koniec lat 80-tych komputer w przedsiêbiorstwach pañstwowych wci¹¿ traktowany by³ jako œwiêtoœæ. Kupowano go wy³¹cznie jako symbol nowoczesnoœci. Nawet w re¿imowej „Trybunie Ludu” pisano, ¿e komputer jest przysz³oœci¹ socjalizmu, dlatego w dobrym tonie by³o go posiadaæ. Stawiano go zazwyczaj w gabinecie dyrektora i zatrudniony do jego obs³ugi informatyk niekiedy wprowadza³ do niego dane na temat wielkoœci produkcji czy zatrudnienia i na tym koñczy³a siê jego dzia³alnoœæ, bo taki komputer zazwyczaj nie posiada³ specjalistycznego oprogramowania. Przede wszystkim obawiano siê go popsuæ. Komputery w tamtych cza-
sach czêsto siê zawiesza³y, daj¹c wiele powodów do zmartwieñ, dlatego lepiej by³o ich wcale nie u¿ywaæ. Mówiono: „komputer jeœæ nie wola, wiêc staæ mo¿e”. Komputer okaza³ siê œwietn¹ podstawk¹ pod paprotkê.
Drugim symbolem technologicznej nowoczesnoœci w latach 80-tych by³y magnetowidy. Na kasetach wideo mo¿na by³o zobaczyæ niemal¿e ka¿dy œwiatowy przebój i nikt nie przejmowa³ siê tym czy jest to kopia legalna czy piracka. Przyk³ad szed³ z góry. Prezes Radiokomitetu Maciej Szczepañski nakaza³ aby telewizja zakupi³a na zachodzie Europy kilkaset magnetowidów, które rozda³ prominentom i ich rodzinom.
Zgrywaniem filmów zajmowa³a siê specjalnie oddelegowana grupa pracowników TVP. Pan prezes doskonale wiedzia³, czego oczekuj¹ jego partyjni prze³o¿eni. Na kasetach dla sekretarzy by³y wszystkie nowoœci filmowe ze œwiata. Telewizja œci¹ga³a je na tydzieñ, ¿eby decydowaæ o ewentualnym zakupie i wtedy by³y nielegalnie kopiowane. Powsta³a specjalna komórka robi¹ca polskie wersje tych filmów. ¯ony sekretarzy domaga³y siê, ¿eby lektorem by³ w nich wy³¹cznie Jan Suzin. Uwielbia³y jego g³os, a Suzin spêdza³ w telewizji ca³e noce, nagrywaj¹c polskie wersje zagranicznych filmów. Suzin wspomina³, ¿e nigdy nie by³ tak zapracowany jak w czasach prezesury Szczepañskiego. Z czasem udoskonalono system filmowych prezentów dla dygnitarzy. Raz na tydzieñ przygotowywano specjalne pakiety (rozwo¿one s³u¿bowymi samochodami bezpoœrednio do domów), które mia³y zaspokoiæ oczekiwania klienteli Szczepañskiego. Z regu³y w takim pakiecie by³o piêæ pozycji: film zakazany przez polsk¹ cenzurê, aktu alny przebój amery kañski, komedia ro mantyczna dla ¿ony, lekka pornografia dla mê¿a oraz film dla dzieci. Te kasety by-
³y póŸniej niemi³osiernie kopiowane i rozprowadzane po ca³ej Polsce. Nikt nie zastanawia³ siê wówczas nad prawami w³asnoœci.
Posiadanie w domu magnetowidu sta³o siê symbolem statusu i nowoczesnoœci. Na magnetowidy mówiono wówczas w Polsce „video” a ich nazwê zapisywano u¿ywaj¹c litery „v”, co mia³o podkreœlaæ przynale¿noœæ Polaków do zachodniej kultury. Nie piêtnowano wówczas nawet pornografii, uznaj¹c j¹ jako przejaw cywilizacyjnego wyzwolenia i… film instrukta¿owy. Wielbicielem wideo by³ znany wówczas polski dziennikarz Janusz Atlas, który wieœci³ rych³¹ œmieræ kina. Raz w miesi¹cu publikowa³ w czasopiœmie „Szpilki” recenzjê filmu porno. Magnetowidy i kasety VHS sprawi³y, ¿e Polacy ogl¹dali inne filmy ni¿ im proponowali krytycy filmowi, którzy promowali wysok¹ kulturê filmow¹, aspiruj¹c¹ do rangi sztuki. W polskich kinach do lat 80tych mo¿na by³o zobaczyæ wszystkie œwiatowe filmy jakie uwa¿ano za wydarzenia artystyczne. Filmy na kasetach wideo sprawi³y, ¿e wiêkszoœæ Polaków od-
rzuci³a ambitne kino, wybieraj¹c filmy rozrywkowe. W powstaj¹cych jak grzyby po deszczu wypo¿yczalniach kaset najwiêkszymi hitami by³y: „Akademia policyjna”, „Top Gun”, „Rambo”, „Cobra” i „Predator”. Magazyn „Film” zorganizowa³ kiedyœ plebiscyt dla czytelników na najbardziej popularnego aktora, który wygra³ Arnold Schwarzenegger (!). Ciekawostk¹ by³o to, ¿e ¿aden film z udzia³em tego aktora nie by³ wyœwietlany w polskich kinach!
Mo¿na to w jakiœ sposób zrozumieæ, bo wideo by³o form¹ ucieczki od szarej rzeczywistoœci. Na prywatkach czêsto ogl¹dano wiele filmów pod rz¹d.
Magnetowidy nieoczekiwanie sta³y siê elementem buduj¹cym wiêzi spo³eczne. Nie tylko dawa³y pretekst do spotkañ, ale zachêca³y tak¿e do wymiany: tak filmów jak i gier komputerowych. Wielu ludzi kolekcjonowa³o w swoich domach kasety wideo mimo, ¿e nie posiadali magnetowidu. Kaseta by³a pretekstem aby pójœæ do posiadaj¹cych taki odtwarzacz znajomych i wspólnie obejrzeæ film. Filmami wymieniano siê wszêdzie – tak¿e w wielkich zak³adach przemys³owych, gdzie gie³da filmów na kasetach by³a na porz¹dku dziennym. Nie tylko siê nimi wymieniano, ale tak¿e o nich rozmawiano. To dlatego w tamtych czasach ogromnie bawi³a seria skeczy Andrzeja Zaorskiego i Mariana Kociniaka, które zaczyna³y siê od s³ów: „Fajny film wczoraj widzia³em. Momenty by³y?”. Ka¿dy chcia³ byæ wówczas na bie¿¹co. Ten kto nie by³, wypada³ z towarzystwa.
Paradoksem by³o jednak to, ¿e pionierami pirackiego oprogramowania i filmów na kasetach wideo byli partyjni notable, a decyzja szefa Radiokomitetu aby pokazywaæ Polakom ogromn¹ iloœæ amerykañskich filmów sprawi³a, ¿e ludzie dostrzegli, ¿e mo¿na ¿yæ inaczej i kto wie, byæ mo¿e by³ to jeden z wa¿niejszych powodów upadku pañstwa realnego socjalizmu.
Tu¿ przed emerytur¹ wiele osób osi¹ga maksymalne zarobki i szczyt wartoœci stanu posiadania. Zbiega siê to równie¿ z poczuciem, ¿e po latach wyrzeczeñ i ciê¿kiej pracy nadszed³ czas, aby zacz¹æ cieszyæ siê ¿yciem. Jednak, bez odpowiedniego planowania, dobre samopoczucie i szeroki gest mog¹ doprowadziæ do finansowej katastrofy.
Po zaprzestaniu pracy twój przychód drastycznie spadnie. Je¿eli za du¿o wydasz natychmiast po przejœciu na spoczynek, w póŸniejszych latach mo¿e ci brakowaæ pieniêdzy nawet na podstawowe potrzeby. Aby samemu unikn¹æ finansowych b³êdów, poczytaj o wydatkach, których emeryci prawie zawsze ¿a³uj¹.
Fantazyjny samochód
Nie tylko kryzys wieku œredniego doprowadza do ekstrawagancji – wiele osób czeka do emerytury ze sprezentowaniem sobie luksusowego pojazdu. Marzyli o nim od lat, teraz maj¹ œrodki, by go kupiæ i czas, ¿eby siê nim cieszyæ. Czy tak?
Chocia¿ jest zrozumia³e, ¿e chcesz mieæ wygodny pojazd, niemniej porównaj jego koszty ze swoim bud¿etem. Pamiêtaj, ¿e drogi samochód to nie tylko jednorazowy wydatek, ale wiêksze koszty utrzymania: dro¿sze sk³adki ubezpieczeniowe, kosztowniejsze naprawy i wy¿sze koszty paliwa, poniewa¿ wiele aut wymaga benzyny premium. Poza tym luksusowe samochody po wyjeŸdzie za bramê dealera szybko trac¹ na wartoœci.
Je¿eli jesteœ multimilionerem, to rób, co chcesz, ale je¿eli nie jesteœ, to siê zastanów. WeŸ pod uwagê wszystkie te koszty i rozwa¿, czy naprawdê mo¿esz sobie pozwoliæ na drogi samochód bez szkody dla d³ugoterminowego standardu ¿ycia. Nie jeŸdzisz do pracy ani do klientów, wiêc komu chcesz teraz imponowaæ?
Wielki dom
Na emeryturze warto eliminowaæ swój stan posiadania, bo coraz mniej rzeczy ci potrzeba. Ale dla niektórych jest to czas na zbudowanie wymarzonego domu albo kupno rezydencji zgodnej z ich aspiracjami. Inni bior¹ siê z rozmachem za rozbudowê posiadanego domu: dodaj¹ nowe skrzyd³o, sypialnie, remontuj¹ kuchniê, unowoczeœniaj¹ ³azienki, instaluj¹ basen.
Po dokonaniu ambitnego zakupu czy renowacji, ludzie szybko odkrywaj¹, ¿e przepuœcili du¿¹ czêœæ emerytalnej gotówki, w czasie kiedy ich przychód gwa³townie zmala³. Ponadto utrzymanie wielkiego domu jest kosztowne: wy¿sze s¹ podatki gruntowe, ogrzewanie, ch³odzenie, naprawy itp. Co najsmutniejsze: olbrzymi metra¿ jest niepotrzebny, gdy dzieci dawno wyfrunê³y z gniazda, a wnuki odwiedzaj¹ rzadko.
Dom wakacyjny
Dom wakacyjny umo¿liwia spêdzenie czasu z przyjació³mi i rodzin¹, ale czêsto jest to zakup, którego emeryci ¿a³uj¹. Pozbêdziesz siê gotówki, radykalnie zwiêkszysz swoje wydatki w czasie, gdy twój przychód spada. Umeblowaæ i utrzymywaæ bêdziesz musia³ drugi dom. A je¿eli nie masz gotówki i planujesz zaci¹gn¹æ po¿yczkê hipoteczn¹, to radzê ci: wstrzymaj siê. Przed emerytur¹ nale¿y posp³acaæ d³ugi, a nie zaci¹gaæ nowe, bo z czego bêdziesz p³aciæ raty? Z emerytury Social Security?
Drugie domy maj¹ równie¿ bardziej niekorzystne konsekwencje podatkowe oraz stanowi¹ dodatkowy k³opot. Z biegiem czasu mo¿e siê okazaæ, ¿e nie korzystasz z domu wakacyjnego tak czêsto, jak myœla³eœ, bo masz teraz swobodê podró¿owania po œwiecie, albo ci siê po prostu nie chce.
Udzia³y czasowe
Timesharing umo¿liwia czasowe korzystanie z nieruchomoœci w zamian za rycza³tow¹ op³atê.
Je¿eli nie mo¿esz sobie pozwoliæ na posiadanie mieszkania czy domu w atrakcyjnej turystycznej miejscowoœci, albo je¿eli nie chcesz mieæ k³opotu z utrzymaniem nieruchomoœci, to udzia³ czasowy (timeshare) da ci prawo do spêdzenia tam tygodnia czy dwóch w roku.
Ten rodzaj w³asnoœci wi¹¿e siê z wieloma kosztami wykraczaj¹cymi poza pocz¹tkow¹ inwestycjê. Istnieje roczna op³ata za utrzymanie, media, podatki i ró¿ne dziwne op³aty manipulacyjne, które mog¹ szybko poch³on¹æ oszczêdnoœci emerytalne. Posiadanie timeshare wi¹¿e ci rêce (zmiana lokalizacji w danym roku bywa k³opotliwa i kosztowna) i mo¿e byæ dro¿sze od spêdzenia wakacji w hotelu. A timeshare wyzbyæ siê nie ³atwo, dostaniesz co najwy¿ej grosze za dolara.
Wczesne prezenty dla dzieci
To normalne, ¿e chcesz pomóc swoim dzieciom, niezale¿nie od ich wieku, ale dawanie za wczeœnie i za du¿o miewa smutne konsekwencje.
Je¿eli staæ ciê, to op³acasz studia dzieci, pomagasz kupiæ pierwszy samochód, a nawet do³o¿ysz siê do zaliczki na dom. Niemniej nadmierna hojnoœæ mo¿e pozo-
nie jest prawnikiem, a artyku³ ten nie powinien byæ uwa¿any za poradê prawn¹. Jest autork¹ wielu ksi¹¿ek-poradnikówo profilu finansowym i konsumenckim, m.in. „Amerykañskie emerytury, czyli jak zapewniæ sobie dostatni¹ przysz³oœæ”, poœwiêconej indywidualnym planom emerytalnym.
stawiæ ciê bez œrodków do ¿ycia w przysz³oœci, szczególnie jeœli masz niewielk¹ emeryturkê. Mo¿e to równie¿ powodowaæ konflikty rodzinne oraz rozgoryczenie, gdy w póŸnej staroœci bêdziesz oczekiwa³ od dzieci pomocy i wdziêcznoœci, a ich nie dostaniesz.
Zakupy online lub w telewizji Po przejœciu na spoczynek masz wolny czas. Gdy usta³a koniecznoœæ chodzenia do pracy od dziewi¹tej do pi¹tej, mo¿esz poczuæ siê zagubiony i nie wiedzieæ, co ze sob¹ robiæ. Osoby, którym brak finansowej dyscypliny, za formê rozrywki niekiedy przyjmuj¹ chodzenie po sklepowych galeriach, odwiedzanie internetowych sklepów, polowanie na okazje na Ebay czy ogl¹danie po nocach kana³ów zakupowych w telewizji. Mo¿e siê okazaæ, ¿e wydajesz o wiele wiêcej ni¿ wtedy, gdy by³eœ zajêty/zajêta prac¹ zawodow¹.
Zazwyczaj przedmioty, które ludzie kupuj¹ z nudów, s¹ nieistotne i niepotrzebne. Kontroluj swoje wydatki po przejœciu na emeryturê i pamiêtaj, ¿e nie masz takiego samego sta³ego dochodu, jaki mia³eœ podczas pracy. ZnajdŸ sobie raczej nieszkodliwe hobby
S¹ one dostêpne w ksiêgarni Polonia, 882 Manhattan Ave., Greenpoint, albo bezpoœrednio od wydawcy
Poradnik Sukces, 255 Park Lane, Douglaston, NY 11363, tel. 1-718-224-3492
www.PoradnikSukces.com poczta@poradniksukces.com
Wniosek
Dzieñ przejœcia na emeryturê jest pocz¹tkiem reszty twojego ¿ycia, a jego jakoœæ zale¿y od tego, jak siê do spoczynku przygotujesz. Sama emerytura Social Security nie wystarczy. Powinieneœ mieæ oszczêdnoœci, które dodane do pañstwowej emerytury, starcz¹ ci do póŸnej staroœci, gdy pomocy potrzebowaæ bêdziesz najbardziej. Nieprzemyœlane zakupy to dziura w finansach, której nie bêdziesz mia³ ju¿ okazji wype³niæ.
Podkreœlê te¿, ¿e zakupy szczêœcia nie daj¹. Na emeryturze warto redukowaæ swój stan posiadania, a nie go powiêkszaæ. Prawdziw¹ satysfakcje daj¹ nam przyjaŸnie i silne rodzinne wiêzy, a te s¹ niematerialne. ❍
Nie ubiegaj siê o emeryturê zanim nie poznasz przepisów i pu³apek Labirynt emerytur imigranta
wyjaœniaj¹ unikalne ksi¹¿ki El¿biety Baumgartner
„Emerytura polska i amerykañska” – ich ³¹czenie i skutki Umowy o zabezpieczeniu spo³ecznym. Cena $35 + $5 za przesy³kê.
„WEP: Jak walczyæ z redukcj¹ Social Security dla Polaków”. Unikalne informacje. Cena $30 + $5 za przesy³kê.
“Ubezpieczenie spo³eczne Social Security”. Dowiedz siê, jak maksymalizowaæ œwiadczenia swoje i rodziny. $35 +$5 za przesy³kê.
Równie¿: “Powrót do Polski” ($35+$5), „Emerytura reemigranta w Polsce” – dla seniorów wracaj¹cych do kraju ($35+$5), „Obywatelstwo z przeszkodami” ($35+$5).
Ksi¹¿ki s¹ uaktualnione na rok 2023 i dostêpne w ksiêgarni Polonia, 882 Manhattan Ave., Greenpoint, albo od wydawcy: Poradnik Sukces, 255 Park Lane, Douglaston, NY 11363, tel. 718-224-3492
www.PoradnikSukces.com
Program Us³ug Socjalnych dla Seniorów dzia³aj¹cy przy Centrum Polsko-S³owiañskim ma przyjemnoœæ zaoferowaæ stanowisko
Pracownika Socjalnego w pe³nym wymiarze czasu pracy
Kwalifikacje:
☛ Wykszta³cenie wy¿sze z pracy socjalnej, psychologii lub pokrewnej dziedziny
☛ Znajomoœæ obs³ugi komputera na poziomie œrednio zaawansowanym
☛ Znajomoœæ jêzyka angielskiego i polskiego
☛ Legalny status imigracyjny
Prosimy o wys³anie CV na email: pscadmin@polishslaviccenter.org
● INSTALACJA NOWYCH BOILERÓW
● ZAMIANA BOILERÓW OLEJOWYCH NA GAZOWE
● USUWANIE GAS, NATIONAL GRID, DEPT OF BUILDINGS VIOLATIONS
● RPZ/BACKFLOW PREVENTER INSTALACJA & COROCZNE SERWISY
● CON ED/ NATIONAL GRID GAS SERVICE RESOTRATION
● INSPEKCJE SYSTEMÓW LINII GAZOWYCH ZGODNIE Z LOCAL LAW 152
718-416-0645, Fax 718-416-0653
✓ Bilety Lotnicze ✓ Wysy³ka pieniêdzy i paczek
✓ T³umaczenia ✓ Sprawy imigracyjne
✓ Notariusz
289 MANHATTAN AVE. (blisko Metropolitan Ave.) BROOKLYN, N.Y. 11211; Tel. 718-387-2281 Fax: 718-387-7042
CAFFE - PASTICCERIA
ESPRESSO - SPUMONI
GELATI - CAKES
W³oska ciastkarnia czynna do 22:00, a w pi¹tek i sobotê do pó³nocy
Zapraszamy
Zapraszamy do s³uchania Radio RAMPA na czêstotliwoœci WSNR 620 AM w NY, NJ, CT w soboty od 15:00 do 21:00
Zasiêg Radio RAMPA 620 AM to piêæ dzielnic Nowego Jorku, a tak¿e Long Island, stany New Jersey i Connecticut, czyli najwiêksze skupiska Polonii na Pó³nocno-Wschodnim Wybrze¿u USA. Ponadto, sobotni¹ audycjê, bez zmian, s³uchaæ bêdzie mo¿na za poœrednictwem naszej strony internetowej www.RadioRAMPA.com oraz aplikacji RAMPA na telefony komórkowe. Wszystko bezp³atnie.
821 A Manhattan Ave. Brooklyn, NY 11222
Tel. 718-349-2423
WWW.ANNAPOLTRAVEL.COM
✓ Ksiêgowoœæ
✓ Rozliczenia podatkowe indywidualne i biznesowe, w tym samochodów ciê¿arowych
Email:
✓ Rejestracja biznesu i licencje
✓ Konsultacje
✓ Bezpodatkowa zamiana domów
✓ #SS - korekty danych
„Film ten zrodzi³ siê po moim pierwszym widoku drapaczy chmur w Nowym Jorku w paŸdzierniku 1924 r.” –powiedzia³ niemiecki re¿yser, Fritz Lang na temat swego s³ynnego wizjonerskiego filmu „Metropolis”.
W jego wersji, która sta³a siê nastêpnie standardow¹ po¿ywk¹ dla wszelkich póŸniejszych wyobra¿eñ miasta przysz³oœci, miasta-molocha, chorobliwego wykwitu wspó³czesnej cywilizacji, metropolis to w³aœnie przerost cywilizacji nad ludzkimi potrzebami, sprowadzenie cz³owieka do roli li tylko automatu do obs³ugi tego potwornego miejskiego mechanizmu.
Groza idealnego miasta
No có¿, film to te¿ po czêœci sztuka plastyczna, mo¿na wiêc potraktowaæ bardzo wiele scen tego dzie³a jako po prostu obrazy. Dla Fritza Langa metropolis by³ przede wszystkim wspó³czesn¹ wie¿¹ Babel (jego plastyczna wizja tej nowoczesnej konstrukcji przypomina malarski projekt Pietera Breugela publikowany w tej serii), miasta nieposkromionej pychy ludzkiej, technologiczno-in¿ynieryjnych osi¹gniêæ i g³êbokich podzia³ów klasowych. Biblijny mit, Lang, jeden z wybitnych twórców niemieckiego ekspresjonizmu w filmie, interpretuje w³aœnie w kategoriach spo³ecznych: w tym siedlisku milionowego zamieszkania ludzie wprawdzie mówi¹ tym samym jêzykiem, ale nie s¹ w stanie siê porozumieæ. ¯yj¹ w tak odmiennych œwiatach (w filmie Langa, mo¿e niezbyt oryginalnie – robotnicy egzystuj¹ w posêpnych korytarzach pod ziemi¹, zaœ bogaci – w osiedlach-ogrodach), ¿e nie potrafi¹ ju¿ ze sob¹ rozmawiaæ. Biblijne pomieszanie jêzyków potraktowane zosta³o w „Metropolis” jako zerwanie wiêzi komunikacyjnej.
Niemal pe³n¹ trzygodzinn¹ wersjê sugestywnego filmu Fritza Langa przypomniano niedawno na moim ulubionym kanale Turner Classic Movie (TCM). By³o to mo¿liwe, bo w Argentynie znaleziono
prawie nienaruszon¹ kopiê filmu z 1928 roku. Mog³em podziwiaæ skalê wizjonerskich pomys³ów plastycznych re¿ysera kreuj¹cego obraz metropolis – miasta przysz³oœci zaprojektowanego pod³ug futurystycznej i kubistycznej estetyki.
Kwintesencja miasta
W mieœcie par excellence, jakim w pocz¹tkach XX wieku wydawaæ siê móg³ Nowy Jork, jednostka siê nie liczy, bowiem t³um, masa, jest w³aœciwym mieszkañcem. Wszystko w nim jest podporz¹dkowane funkcji, technologii w jej nieludzkim wymiarze. Tak widzieli nasze miasto cudzoziemcy.
Ekspresjonistyczny malarz Georg Grosz, na swój, bynajmniej nie ró¿ny sposób przedstawi³ tego cywilizacyjnego potwora. Pierwsze, co siê rzuca w oczy, to t³um, zbita gêstwa na chodnikach, na pierwszym planie
– niemal zagarniaj¹ca ca³e miasto. Widoczna w lewym, górnym rogu amerykañska flaga oraz angielskie napisy na budynkach sugeruj¹, i¿ mamy do czynienia tak¿e z wizerunkiem Nowego Jorku, pn¹cym siê w górê (dos³ownie: ulica i budynki bez zachowania zasad geometrycznej perspektywy wznosi siê wzwy¿), rozdygotanym, ruchliwym, têtni¹cym ¿yciem. Kubistyczno-futurystyczna technika malarska pozwala znakomitemu austriackiemu artyœcie na uzyskanie stosownego efektu.
Czym jest metropolis dla Grosza – bo taki tytu³ nosi jego kompozycja? Miastem podporz¹dkowanym t³umowi, masie ludzkiej, maszynie jako œrodkowi transportu; na wskroœ nowoczesnym miejscem zamieszkania.
Babilon jako metafora
Niechêæ do miasta, sentyment, o którym wspomina³em niejednokrotnie, zdominowa³ myœl i wyobraŸniê Zachodu dopiero w XIX w. wraz z rozwojem przemys³u, nap³ywem ludnoœci wiejskiej do centrów produkcyjnych. Miasta sta³y siê po prostu brzydkie, ogromne, brudne, podporz¹dkowane rytmowi pracy w fabrykach zatrudniaj¹cych tysi¹ce robotników na jedn¹ zmianê. Ton architekturze nada³a przemys³owa funkcjonalnoœæ nie dbaj¹ca zupe³nie o wygl¹d, o estetykê. Ujawni³y nie tylko g³êboki roz³am kla-
sowy – raczej kulturalni, wyrafinowani mieszczanie kontra ogromny t³um prostackich przybyszów, byle jak ubranych; nie znaj¹ca dobrych manier zachowania t³uszcza, zagra¿aj¹ca spokojowi i bezpieczeñstwu bytowania klasy wy¿szej. Miasto w pierwszej fazie tej narastaj¹cej fali niechêci uto¿samiano z siedliskiem wystêpku wszelkiego rodzaju, grzechu, nieprawoœci, przestêpstwa. S³ynna powieœæ Eugeniusz Sue „Tajemnice Pary¿a” zawiera³a wszystkie te lêki i zarazem niezdrowe fascynacje. W takiej w³aœnie postaci niechêæ owa znajdowa³a dawne, biblijne uzasadnienia. Sodoma i Gomora, Niniwa z jej wie¿¹ Babel czy Babilon, który w Objawieniu œw. Jana (Apokalipsie) staj¹ siê synonimem i Ÿród³em wszelkiego wszeteczeñstwa na œwiecie.
„Upad³a, upad³a Babilonia wielka. (…) z wina gniewu porubstwa jej pi³y wszystkie narody, a królowie ziemie wszeteczeñstwo z ni¹ p³odzili…” (XVIII, 2-3) To wrogie etyce chrzeœcijañskiej siedliska bezbo¿noœci. Brytyjski malarz romantyczny, John Martin, jest m. in autorem obrazu „Upadek Babilonu”. Ów niezmiernie popularny w swoim czasie artysta (jego „Ucztê Baltazara” z 1821 r. obejrza³o ok. 50 tysiêcy goœci chêtnych do zap³acenia niezbyt taniego biletu wstêpu na pokaz; to by³o spo³eczeñstwo mi³oœników sztuki!) specjalizowa³ siê w scenach z wielkim rozmachem, dziej¹cych siê w staro¿ytnej, fantazyjnej scenerii, poœród gigantycznych budowli przyt³aczaj¹cych masy ludzkie. Biblijna symbolika podkreœla³a znikomoœæ cz³owieczej pychy. To w jej wyniku powstawa³y ogromne, ludne miasta, w³aœnie sypi¹ce siê w gruzy, w py³, upadaj¹ce w nicoœæ. Za³¹czony obraz (w istocie rodzaj grafiki) Martina jest bardzo typowy dla jego twórczoœci. Przedstawia upadek Babilonu zdobyty przez wojska perskiego w³adcy, Cyrusa. To jest ten w³aœnie Babilon – miasto rozpusty, grzechu, wykroczeñ przeciwko boskim przykazaniom. Jako takie musi upaœæ, a Cyrus jest tylko narzêdziem boskiego gniewu. Fantastyczna „wie¿a babel”, wzniesiona na piêtrach gigantycznych kolumnad, pod którymi k³êbi siê ludzkie mrowie. Martin namalowa³ wprawdzie scenê militarno-batalistyczn¹, ale nada³ jej biblijne proporcje: sk³êbione chmury i b³yskawica przecinaj¹ca niebo wskazuj¹, ¿e oto dokonuje siê dzieñ s¹du bo¿ego nad wszetecznym miastem. Niech zginie, przepadnie, a pamiêæ o nim rozwieje siê w dym. ❍