KURIER
POLISH WEEKLY MAGAZINE
NUMER 1539 (1839) ROK ZA£O¯ENIA 1987 TYGODNIK 9 MARCA 2024
Tomasz BagnowskiNUMER 1539 (1839) ROK ZA£O¯ENIA 1987 TYGODNIK 9 MARCA 2024
Tomasz BagnowskiWbrew temu co s¹dzi byæ mo¿e czêœæ czytelników Kuriera, krytykuj¹cych moje analizy sytuacji na Ukrainie, nie jestem zwolennikiem W³adimira Putina, ani jego marionetk¹, czy te¿ tzw. po¿ytecznym idiot¹. W swoich tekstach, lub jak mówimy z Zosi¹ K³opotowsk¹ tekœcikach, staram siê zwracaæ uwagê na ¿elazn¹ logikê, któr¹ rz¹dzi siê œwiatowa polityka, a zw³aszcza polityka zagraniczna prowadzona przez Stany Zjednoczone. Im prêdzej Ukraiñcy zrozumiej¹ tê logikê, tym lepiej bêdzie siê mia³a Ukraina. Po pierwsze odpowiedzmy sobie na pytanie dlaczego Stany Zjednoczone zaanga¿owa³y siê w wojnê w tym kraju i szerzej dlaczego do tej pory utrzymuj¹ swoje wojska w Europie? OdpowiedŸ jest prosta, ale brzmi ona nieco inaczej ni¿ powszechnie g³oszona w tej sprawie mantra. Otó¿ Amerykanie s¹ tam nie dlatego, by broniæ demokracji, czy czegokolwiek innego, tylko dlatego, ¿e uwa¿aj¹, i¿ le¿y to w ich strategicznym interesie. Gdyby by³o inaczej Ameryka wycofa³aby siê z Europy po upadku Zwi¹zku Radzieckiego i komunizmu przeciwko któremu NATO zosta³o utworzone. Taka ewentualnoœæ istnia³a zreszt¹ przez krótki czas po rozpadzie ZSRR, kiedy USA waha³y siê co robiæ
dalej. Wszyscy pamiêtamy doskonale kampaniê Polonii wspieraj¹c¹ polskie cz³onkostwo w Sojuszu Pó³nocnoatlantyckim. W USA istnia³ przeciwko tej inicjatywie silny sprzeciw. Sam Joe Biden, wtedy senator, uwa¿a³, ¿e Polska jest NATO niepotrzebna, a wielu innych strategów mówi³o, ¿e rozszerzanie sojuszu bêdzie dra¿nieniem Rosji.
Postawa USA zmieni³a siê nie z powodu tej kampanii (przy pe³nym szacunku dla jej uczestników) tylko dlatego, ¿e przyjêta zosta³a nowa strategia Ameryki, dostosowana do nowych realiów miêdzynarodowych. Stany Zjednoczone dosz³y do wniosku, ¿e po zakoñczeniu zimnej wojny, powinny robiæ wszystko, by uniemo¿liwiæ jakiemukolwiek innemu krajowi osi¹gniêcie pozycji, któr¹ mia³ kiedyœ ZSRR. Dlatego rozszerzy³y NATO o Polskê i póŸniej o wiele innych krajów Europy Wschodniej i dlatego rozpoczê³y politykê poskramiania Chin, które wyros³y do roli drugiego, najwa¿niejszego mocarstwa na œwiecie. Dopóki Rosja by³a s³aba i nie mog³a sprzeciwiæ siê rozszerzaniu NATO, a przede wszystkim do momentu, do którego rozszerzanie to nie stanowi³o dla niej bezpoœredniego zagro¿enia, konfliktu nie by³o.
➭ List organizacji polonijnych – str. 3
➭ Jak prawo broni malarzy przed wypadkami – str. 5
➭ Pamiêci ¯o³nierzy Niez³omnych – str. 5
➭ Beata PoŸniak w Fundacji Koœciuszkowskiej – str. 10
➭ Jak samozatrudniony mo¿e oszczêdzaæ... – str. 13
➭ Miasta orientalne – str. 15
Zofia Stryjeñska to obok Tamary £empickiej i Olgi Boznañskiej najbardziej znana polska malarka pocz¹tków XX wieku. Zapisa³a w swoich pamiêtnikach, ¿e: „Urodzi³am siê u zbiegu dwóch epok. Za póŸno aby tañczyæ can-cana, za wczeœnie aby podziwiaæ rozbicie atomu. Oscylujê wiêc krañcowo miêdzy przepaœci¹, a nadziej¹.”
Od dziecka by³a osob¹ wra¿liw¹, o niezwykle silnej osobowoœci. Po obejrzeniu w teatrze „Wesela” Wyspiañskiego, wbrew ogólnym zachwytom czu³a siê znudzona spektaklem i w rodzinnym domu za³o¿y³a swój teatr. Na przedstawienia, w których sama odgrywa³a g³ówne role, zaprasza³a najbli¿szych znajomych.
Szybko podjê³a ¿yciow¹ decyzjê aby zostaæ malark¹ i utrzymywaæ siê ze sztuki. W 1909 roku rozpoczê³a naukê w szkole malarskiej dla kobiet Marii Niedzielskiej. Dwa lata póŸniej ukoñczy³a ten kurs z odznaczeniem za malarstwo i sztukê stosowan¹. Chcia³a kontynuowaæ edukacjê na Akademii Sztuk Piêknych w Monachium, ale nie przyjêto jej bo by³a kobiet¹. Nie da³a za wygran¹ i jako Tadeusz Grzyma³a Lubañski (tak nazywa³ siê jej m³odszy brat) wyjecha³a do Bawarii, gdzie studiowa³a sztukê w mêskim przebraniu. Rok póŸniej zosta³a rozpoznana przez kolegów, opuœci³a Monachium i wróci³a do Krakowa, gdzie intensywnie malowa³a i pisa³a. Marzy³a o s³awie tak bardzo, ¿e w swoim pamiêtniku zapisa³a: „Bo¿e odbierz mi wszystko.
Wszystko. Dobrobyt, sytoœæ, spokój, przyjaŸñ ludzk¹, szczêœcie rodzinne, nawet mi³oœæ, ale w zamian za to daj mi s³awê.” Czy by³ to moment, wktórym podobnie jak inny znany krakowianin – Pan Twardowski – podpisa³a pakt z diab³em? Zdoby³a s³awê, ale nie potrafi³a utrzymaæ ani mi³oœci ani poczucia bezpieczeñstwa. Na pewno wiele razy zastanawia³a siê nad tym zapisanym w pamiêtniku ¿yczeniem, bo póŸniej je wykreœli³a. Swojego losu jednak ju¿ nie uda³o siê jej odmieniæ.
Talent Zofii szybko doceniono, a jej rysunki zamieszcza³y pisma ilustrowane takie jak: „Rola” i „G³os Ludu”. W maju 1913 roku na ³amach „Czasu”, znany krytyk sztuki, Jerzy Warcha³owski obszernie omówi³ dokonania artystyczne Zofii Lubañskiej i tym samym wylansowa³ m³od¹ artystkê, dziêki czemu zaczêto j¹ dostrzegaæ i doceniaæ. Warcha³owski by³ zakochany w Zofii i opowiada³ póŸniej, ¿e gotów by³ siê nawet z ni¹ o¿eniæ aby nie dopuœciæ do zmarnowania jej niezwyk³ego talentu.
➭ 12
W pogoni za mêsk¹ si³¹
Jak LJ100 pomaga wspieraæ poziom testosteronu
W dzisiejszym œwiecie, gdzie niepokój i stres staj¹ siê naszym codziennym towarzyszem, mê¿czyŸni czêsto doœwiadczaj¹ wyj¹tkowych wyzwañ.
Ci¹g³y poœpiech, zanieczyszczone powietrze i presja ¿ycia codziennego wywieraj¹ nacisk na nasze zdrowie, w tym na poziom testosteronu u mê¿czyzn.
D³ugotrwa³y stres prowadzi do zwiêkszonej produkcji kortyzolu, co mo¿e obni¿aæ poziom testosteronu w organizmie. Mechanizm ten wynika z faktu, ¿e oba hormony s¹ wytwarzane z tej samej substancji – cholesterolu, aw warunkach stresu organizm preferuje produkcjê kortyzolu kosztem testosteronu.
Obni¿ony poziom testosteronu zwi¹zany ze stresem mo¿e prowadziæ do ró¿nych ne gatywnych skutków zdrowotnych, takich jak zmniejszenie masy miêœniowej, spadek libi do, rozwój insulinoopornoœci oraz zespo³u metabolicznego, co wi¹¿e siê z d³ugo trwa³ym wydzielaniem kortyzolu.
Testosteron to w³aœnie ten hor mon, który odgrywa kluczow¹ rolê w wielu aspektach mêskiego ¿y cia, w tym w utrzymaniu libido, nastroju, si³y miêœniowej i ogólnej witalnoœci.
W obliczu tych wyzwañ, naturalne wsparcie mo¿e okazaæ siê nieocenione i tu z pomoc¹ przychodzi wyj¹tkowy produkt firmy Bluebonnet – LJ100.
To eliksir m³odoœci i witalnoœci, pochodz¹cy z Eurycoma longifolia, znany tak¿e jako Tongkat Ali. Roœlina ta, ceniona od wieków w Azji jako naturalny afrodyzjak i œrodek wzmacniaj¹cy, skrywa w sobie sekret mêskiej si³y. Jej g³ówne sk³adniki bioaktywne, takie jak kwassinoidy, alkaloidy kantynowe-6, alkaloidy a-karboliny, triterpeny typu tirucallane, pochodne skwalenu, bifenylowe neolignany, emurykolaktony, laurykolaktony, eurykalaktony i bioaktywne sterydy, dzia³aj¹ synergicznie, przynosz¹c korzyœci zdrowotne.
LJ100 ka¿dy sk³adnik aktywny to ma³e arcydzie³o natury. Kwassinoidy, jako g³ówne sk³adniki aktywne Tongkat Ali, dzia³aj¹ niczym wojownicy, walcz¹c zapaleniami i infekcjami, przywracaj¹c równowagê organizmie. Eurykomanol i eurykomanon, zawarte w korzeniu roœliny, s¹ znane z ich zdolnoœci do zwiêkszania poziomu testosteronu, co bezpoœrednio przek³ada siê na zwiêkszenie libido i ogóln¹ poprawê sprawnoœci seksualnej. Alkaloidy kantynowe-6 i alkaloidy a-karboliny dzia³aj¹ jak naturalne antydepresanty, zmniejszaj¹c poziom kortyzolu i przyczyniaj¹c siê do lepszej równowagi emocjonalnej.
Z kolei pochodne skwalenu wzmacniaj¹ uk³ad odpornoœciowy, a bifenylowe neolignany dzia³aj¹ antyoksydacyjnie, chroni¹c komórki przed szkodliwym dzia³aniem wolnych rodników.
Bluebonnet, tworz¹c „Intimate Essentials LJ100”, dba o to, aby produkt by³ nie tylko skuteczny, ale równie¿ bezpieczny i ³atwy w stosowaniu. Suplement ten jest odpowiedzi¹ na potrzeby mê¿czyzn, którzy szukaj¹ naturalnych i efektywnych sposobów na poprawê samopoczucia, si³y, witalnoœci oraz zdrowia seksualnego.
LJ100 nie jest zwyk³ym suplementem diety, to prawdziwy dar natury dla mê¿czyzn pragn¹cych przywróciæ sobie witalnoœæ, si³ê i pewnoœæ siebie. Sekret m³odoœci, którego alchemicy szukali przez wieki, kryje siê w LJ100. Obietnica si³y, energii i pasji staje siê rzeczywistoœci¹ dziêki temu suplementowi.
Wypróbuj LJ100 i poczuj ró¿nicê, której szuka³eœ. To moment, by odzyskaæ kontrolê nad swoim zdrowiem, samopoczuciem i ¿yciem seksualnym.
W pe³nym niepokoju œwiecie, gdzie stres mo¿e zabijaæ, LJ100 oferuje naturalne wsparcie, pozwalaj¹c mê¿czyznom odzyskaæ utracon¹ witalnoœæ i stawiæ czo³a wyzwaniom wspó³czesnoœci. To wiêcej ni¿ suplement – to klucz do drzwi, za którymi czeka pe³nia ¿ycia i mêskiej si³y.
Przedstawiciele kilku polonijnych organizacji napisali list do prezydenta Andrzeja Dudy i premiera Donalda Tuska przed ich wizyt¹ w Waszyngtonie,
Jak informuje Pawe³ ¯uchowski, korespondent Radia RMF w USA, autorzy stanowczo sprzeciwiaj¹ siê w nim „g³êbszemu anga¿owaniu Polski w wojnê”. Jak pisz¹, wojna za nasz¹ wschodni¹ granic¹ mo¿e „doprowadziæ do zniszczenia Polski”.
„Amerykanie polskiego pochodzenia s¹ gotowi wspieraæ i s³u¿yæ pomoc¹ Prezydentowi Dudzie i Premierowi Tuskowi w ich dzia³aniach na rzecz wzmocnienia i utrzymania polskiego potencja³u odstraszania militarnego, jednak stanowczo sprzeciwiaj¹ siê g³êbszemu anga¿owaniu Polski w wojnê, której nie da siê wygraæ i która mo¿e ostatecznie doprowadziæ do zniszczenia Polski. Apelujemy do przywódców Polski, aby do³¹czyli do tych przywódców europejskich, którzy wzywaj¹ do pokojowego rozwi¹zania tego konfliktu” – czytamy.
„Wzywamy polskich polityków, aby powstrzymywali siê od obraŸliwych, retorycznych ekscesów i pustych gróŸb, które
ilustruj¹ niestety wy³¹cznie ich niemo¿noœæ realistycznej oceny rzeczywistych mo¿liwoœci Polski w sytuacji faktycznej konfrontacji militarnej” – pisz¹ dalej autorzy listu.
Nastêpnie organizacje polonijne wyra¿aj¹ nadziejê, „¿e Polska poprowadzi œwiat w kierunku deeskalacji tego konfliktu i jego rozwi¹zania na drodze negocjacji”, poniewa¿ Europa potrzebuje pokoju.
List skierowano tak¿e do marsza³ka Sejmu Szymona Ho³ownii, do marsza³ek Senatu Ma³gorzaty Kidawa-B³oñskiej, szefa MSZ Rados³awa Sikorskiego oraz ambasadora Polski w USA Marka Magierowskiego.
Pod listem podpisali siê m.in. Edward Wojciech Jeœman, prezes Polish American Strategic Initiative oraz Polish American Congress of Southern California, Edward Brzozowski, prezes Polish National Alliance Lodge 1684 Cohoes, Celina Urbankowski i Andrzej Burghardt z Polish American Congress.
Ja kinformuje Pawe³ ¯uchowski, nie jest to stanowisko ca³ej Polonii amerykañskiej, a treœæ listu nie by³a konsultowana z innymi organizacjami.
W œwiecie skautingu „World Thinking Day” obchodzony jest 22 lutego, w dniu urodzin za³o¿yciela ruchu skautowego, Lorda Baden Powella.
Hufiec Harcerek „Podhale” i Hufiec Harcerzy „Warmia” co roku wspólnie obchodz¹ tê uroczystoœæ w innym oœrodku harcerskim na wschodnim wybrze¿u – w New Jersey, Pennsylwanii albo w Connecticut.
W tym roku, 25 lutego, wszyscy zebrali siê w Brooklynie, w auli szko³y Œw. Stanis³awa Kostki. Po powitaniu oraz Mszy Œw. zosta³ zorganizowany posi³ek, a potem zajêcia dla ró¿nych grup wiekowych. Wêdrowniczki pojecha³y do „Painting Lounge – Williamsburg Studio”, gdzie zaznajomi³y siê z technik¹ przedstawienia natury na p³ótnie. Wêdrownicy obeszli najciekawsze punkty w okolicy i przeszli siê po odremontowanym moœcie Koœciuszki.
Harcerki i harcerze zostali podzieleni na mieszane zastêpy, w których brali udzia³ w grach i zabawach, oraz nagrywaniu wywiadów póŸniej opublikowanych na facebooku. M³odzie¿ równie¿ mia³a okazjê do napisania kartek z pozdrowieniami
i wziê³a udzia³ w konkursie za najlepszy plakat reklamuj¹cy harcerstwo.
Miejscowe instruktorki oprowadzi³y harcerskich goœci po wa¿nych miejscach Greenpointu, pokaza³y pomnik ksiêdza Starzyñskiego, mural powstañczy na Domu Narodowym, i skwerek ksiêdza Jerzego Popie³uszki. Wycieczkê zwieñczy³a wizyta w Instytucie Józefa Pi³sudskiego i wspania³y wyk³ad dr Iwony Korgi o marsza³ku Pi³sudskim i Ignacym Paderewskim.
Weso³y kominek ze œpiewem i pl¹sami zakoñczy³ harcersko spêdzony dzieñ. Serie zdjêæ i wywiadów mo¿na znaleŸæ na FB Hufciec Podhale USA
ZDJÊCIA
Maria
: 176 Java Street Brooklyn, NY 11222
Pokój numer 10
John Tapper
Zofia Doktorowicz-K³opotowska
: (718) 389-3018 : kurier@kurierplus.com : www.kurierplus.com
ki
Ks. Ryszard Koper
Jezus powiedzia³ do Nikodema: „Jak Moj¿esz wywy¿szy³ wê¿a na pustyni, tak potrzeba, by wywy¿szono Syna Cz³owieczego, aby ka¿dy, kto w Niego wierzy, mia³ ¿ycie wieczne. Tak bowiem Bóg umi³owa³ œwiat, ¿e Syna swego Jednorodzonego da³, aby ka¿dy, kto w Niego wierzy, nie zgin¹³, ale mia³ ¿ycie wieczne. Albowiem Bóg nie pos³a³ swego Syna na œwiat po to, aby œwiat potêpi³, ale po to, by œwiat zosta³ przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potêpieniu; a kto nie wierzy, ju¿ zosta³ potêpion, bo nie uwierzy³ w imiê Jednorodzonego Syna Bo¿ego. A s¹d polega na tym, ¿e œwiat³o przysz³o na œwiat, lecz ludzie bardziej umi³owali ciemnoœæ ani¿eli œwiat³o: bo z³e by³y ich uczynki. (J 3,14-19)
Amerykañski pisarz, autor powieœci „Wszystko jest iluminacj¹”, jeden z uczestników watykañskiej prezentacji adhortacji „Laudate Deum” papie¿a Franciszka w Ogrodach Watykañskich, napisa³: „Œwiat jest zepsutym, zniszczonym miejscem, a naszym zadaniem jest uczestniczenie w jego naprawie. Œwiat jest teraz zepsuty na tak wiele sposobów, z powodu g³odu, nierównoœci ekonomicznych, poniewa¿ straciliœmy zdolnoœæ do owocnej rozmowy. Œwiat jest zepsuty, poniewa¿ zapomnieliœmy o naszych obowi¹zkach wobec bliŸnich, a wreszcie œwiat jest naprawdê zepsuty z powodu naszej relacji z natur¹ i œrodowiskiem”.
Trudno siê z nim nie zgodziæ, gdy patrzymy na dzisiejszy œwiat, który lekcewa¿¹c prawa bo¿e czyni prawem ró¿ne dewiacje. Odnosi siê wra¿enie, ¿e moce piekielne rozpêtuj¹ wojny, gdzie za nic ma siê ¿ycie cz³owieka i boskie przykazania. Ale i pokojowe miejsca pe³ne s¹ przemocy, wyzysku, bezprawia, nienawiœci, wszystkiego co prowadzi do zezwierzêcenia cz³owieka. Nie omija to ¿adnych wspólnot, nawet religijnych, odwo³uj¹cych siê do Chrystusa. Nieraz bezradni, wobec tego z³a pytamy: Dlaczego Bóg na to pozwala?
Podobne pytanie postawi³ jedn z portali internetowych: „Dlaczego Bóg nie zrobi na tym œwiecie porz¹dku?” Pada³y ró¿ne odpowiedzi. Oto jedna z nich. „Nieraz sobie – zapewne w mojej naiwnoœci – myœlê tak: gdyby Bóg zebra³ teraz z tego œwiata wszystkich dobrych ludzi, a potem da³ im osobny od z³ych ludzi œwiat, to osi¹gnêlibyœmy dwa cenne efekty: – dobrzy ludzie, teraz ju¿ nie gnêbieni przez tych z³ych, ¿yliby w pokoju i szczêœliwoœci – Ÿli ludzie, pozbawieni tych, na których mog¹ ¿erowaæ, krzywdziæ, wywy¿szaæ siê, maj¹c naprzeciw siebie tych podobnych sobie, w koñcu przekonaliby siê, do czego tak naprawdê ich z³o prowadzi. Cierpienie nauczy³oby ich tego, ¿e ich postawa jest wadliwa”.
Jest to jakieœ rozwi¹zanie, ale jak sam autor tej wypowiedzi sugeruje, jest to myœlenie trochê naiwne. Bardziej ¿yciowe i realne jest przekonanie, które podsuwa nam polskie porzekad³o ludowe: „Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy”. Niekonieczne musi siê to jawiæ jako wyraŸna interwencja bo¿a, ale efekt ³amania bo¿ych praw, szemrania przeciw Bogu. Mo¿emy tego do-
œwiadczyæ w naszej doczesnoœci, tak jak to by³o w przypadku Rudolfa Hessa, komendanta niemieckiego obozu œmierci w Auschwitz-Birkenau. 16 kwietnia 1947 r. zosta³ powieszony na terenie obozu, obok budynku komendantury, w której urzêdowa³. Cia³o jego spalono, a prochy rozsypano w nieznanym miejscu. Podobnych przyk³adów spe³nienia siê cytowanego porzekad³a mo¿na przytoczyæ wiele. Jednak dla ludzi wiary w Boga, spe³nienie tego porzekad³a przekracza granice œmierci i siêga wiecznoœci. I chocia¿ wygl¹da to na karê, to jednak kar¹ byæ nie musi, bo Bóg jest mi³osierny i nie chce œmierci grzesznika. Wspomniany Hess odchodzi³ do wiecznoœci skruszony i pojednany z Bogiem.
Na ten trop naprowadza nas Ewangelia na czwart¹ Niedzielê Wielkiego Postu. Chrystus wspomina wêdrówkê Narodu Wybranego z niewoli egipskiej do Ziemi Obiecanej. W czasie tej wyd³u¿aj¹cej siê wêdrówki lud traci cierpliwoœæ. Wzmagaj¹ siê g³osy niewiary i narzekania. Izraelici zapominaj¹ o dobrodziejstwach ze strony Boga jak zwyciêstwa nad wrogami, woda wyprowadzona ze ska³y, manna z nieba, przepiórki zes³ane jako pokarm. Szczodrobliwoœæ Boga wyœpiewuje psalmista: „Spuœci³ im, jak deszcz, mannê na pokarm. I da³ im zbo¿e z niebios”. Bóg s³ysz¹c narzekanie przeciw Niemu i Moj¿eszowi zes³a³ na nich karê: „Wtedy zes³a³ Pan na lud jadowite wê¿e, które k¹sa³y lud, i wielu z Izraela pomar³o”. Kara sprawi³a, ¿e Izraelici opamiêtali siê i b³agali Boga o wybaczenie i po-
wstrzymanie karz¹cej rêki. OdpowiedŸ na wo³anie Izraelitów jest pe³na mi³osierdzia: „I rzek³ Pan do Moj¿esza: Zrób sobie wê¿a i osadŸ go na drzewcu. I stanie siê, ¿e ka¿dy uk¹szony, który spojrzy na niego, bêdzie ¿y³. I zrobi³ Moj¿esz miedzianego wê¿a, i osadzi³ go na drzewcu. A jeœli w¹¿ uk¹si³ cz³owieka, a ten spojrza³ na miedzianego wê¿a, pozostawa³ przy ¿yciu”. To wydarzenie, Chrystus odnosi do swojej zbawczej œmierci na krzy¿u: „Jak Moj¿esz wywy¿szy³ wê¿a na pustyni, tak potrzeba, by wywy¿szono Syna Cz³owieczego, aby ka¿dy, kto w Niego wierzy, mia³ ¿ycie wieczne”. Miedziany w¹¿ jest martwy. Nie mo¿e k¹saæ i niszczyæ, przez co symbolizuje unicestwienie si³y œmiercionoœnego jadu. Ci, którzy w ufnoœci przyjm¹ Bo¿y plan wybawienia i podnios¹ swój wzrok, doœwiadcz¹ uzdrawiaj¹cego zbawienia.
Bóg kieruje siê mi³oœci¹ i Jego s¹d jest s¹dem mi³oœci: „Tak bowiem Bóg umi³owa³ œwiat, ¿e Syna swego Jednorodzonego da³, aby ka¿dy, kto w Niego wierzy, nie zgin¹³, ale mia³ ¿ycie wieczne.” Syn Bo¿y jest sêdzi¹, ale to my sami na siebie wydajemy wyrok: „A s¹d polega na tym, ¿e œwiat³o przysz³o na œwiat, lecz ludzie bardziej umi³owali ciemnoœæ ani¿eli œwiat³o: bo z³e by³y ich uczynki”. Œwiat³o mo¿e byæ niebezpieczne dla nieprawych, bo oœwietla ich czyny i rzeczy, których nie chc¹ widzieæ. Wol¹ ciemnoœæ. Œwiat³o ujawnia nasz¹ ignorancjê, hipokryzjê, zdradê, innymi s³owy nasza ciemn¹ stronê grzesznego ¿ycia. Jasnoœæ utrudnia i kompiluje ¿ycie tych, którzy umi³owali ciemnoœæ. Dla nich ciem-
noœæ jest bezpiecznym miejscem. W œwietle Chrystusa nic siê nie ukryje, zobaczymy kim naprawdê jesteœmy i wydamy na siebie wyrok, który nie jest ostatecznym wyrokiem ze wzglêdu na mi³osierdzie Bo¿e.
Jezus wyjaœnia Nikodemowi, ¿e nasze upodobanie do ciemnoœci jest zdrad¹ Bo¿ej wizji ludzkoœci. Bóg stworzy³ nas jako dzieci œwiat³oœci, do ¿ycia w radoœci i nadziei, mi³oœci i ¿yczliwoœci, sprawiedliwoœci i pokoju. W tym œwietle widzimy swoje b³êdy i mamy szanse je naprawiæ.
Wielkopostne wo³anie Jezusa wzywa nas abyœmy wyszli z ciemnoœci egoizmu i z³a i wkroczyli w œwiat³o mi³oœci i pokoju Bo¿ego. Mo¿emy to uczyniæ, jeœli otworzymy serca na œwiat³oœæ Chrystusa. W tym œwietle odnajdziemy niezg³êbion¹ mi³oœæ, której czêsto nie dostrzegamy, a która to przez ciemnoœæ krzy¿a zajaœnia³a blaskiem Zmartwychwstania, staj¹c siê Ÿród³em nieogarnionej radoœci i nadziei. ❍
Zapraszamy na stronê Autora: ryszardkoper.pl
Zapraszamy na projekcjê filmu “Wiara 44”. Pokaz 17 marca o godz. 12:30. Szczegó³y na plakacie na str. 2. Koœció³ Œw. Stanis³awa B. i M. 101 E 7 Str., Manhattan miêdzy 1 Av i Av A.
Zapraszamy do udzia³u w Krucjacie Ró¿añcowej Matki Bo¿ej z Fatimy w obronie ¿ycia poczêtego. 13 marca o 12:00 przed koœcio³em Œw. Antoniego i Alfonsa, 862 Manhattan Ave., Greenpoint. Bêdziemy modliæ siê z transparentami o ca³kowite zaniechanie aborcji.
Info: brat Jan 347 938 8362
Miejscem akcji naszego kolejnego artyku³u jest plac budowy na dolnym Manhattanie.
W³aœciciel budynku zatrudni³ generalnego wykonawcê, który z kolei zatrudni³ firmê malarsk¹ do wykonania prac na œcianach i suficie wokó³ schodów ruchomych, ³¹cz¹cych drugie i trzecie piêtro budynku. Jeden z malarzy pracuj¹cych w tym projekcie poœlizgn¹³ siê na roz³o¿onym kawa³ku plastiku, a upadek ten spowodowa³ powa¿ne obra¿enia.
Wokó³ ruchomych schodów roz³o¿one by³y grube kawa³ki folii plastikowej, aby w ten sposób chroniæ je podczas malowania. Malarz od samego pocz¹tku narzeka³ na obecnoœæ grubej i œliskiej folii, ale jego brygadzista powiedzia³ mu prosto z mostu, ¿eby przesta³ narzekaæ i kontynuowa³ pracê.
Nale¿y podkreœliæ, ¿e malarz oœwiadczy³ brygadziœcie jasno i stanowczo, ¿e nie da siê dobrze wykonywaæ prac malarskich na opisanym wy¿ej plastikowym pod³o¿u. Brygadzista odpowiedzia³, jednak¿e malarzowi, ¿e mimo wszystko musi on wykonaæ swoj¹ pracê tak jak jest ona przygotowana. Malarz ust¹pi³ i gdy zacz¹³ przygotowywaæ siê do wykonania pracy nieszczêœliwie poœlizgn¹³ siê na folii roz³o¿onej na œrodku ruchomych schodów
i spad³ ty³em w dó³ na trzygalonowe wiadro z farb¹, które znajdowa³o siê za nim, doznaj¹c przy tym powa¿nych obra¿eñ.
Malarz stwierdzi³, ¿e to nie jego pracodawca roz³o¿y³ grub¹ foliê i ¿e on sam mia³ przygotowany odpowiedni materia³ ochronny z tkaniny, którego u¿y³by podczas malowania. Uwa¿a³, ¿e gruba folia plastikowa zosta³a umieszczona tam przez generalnego wykonawcê. Jednak raport wypadku przygotowany przez generalnego wykonawcê wskaza³, ¿e to w³aœnie firma malarska roz³o¿y³a foliê i ¿e to ona by³a odpowiedzialna za wszystkie zabezpieczenia i ich odpowiedni¹ instalacjê na pod³odze.
Malarz, zgodnie z prawem, pozwa³ w³aœciciela budynku i generalnego wykonawcê. Po pocz¹tkowym etapie sprawy poszkodowany pracownik zwróci³ siê do s¹du z wnioskiem o wydanie wyroku w kwestii odpowiedzialnoœci cywilnej w trybie doraŸnym, bez udzia³u ³awników. Prawo, na podstawie którego ten wniosek by³ z³o¿ony, wymaga od w³aœciciela budynku i wykonawców placu budowy, zapewnienia pracownikom bezpieczeñstwa w miejscu pracy. Aby udowodniæ swoje roszczenie, poszkodowany pracownik musi wykazaæ, ¿e zosta³a naruszona konkretna regu³a lub przepis kodeksu
przemys³owego. W tej sprawie malarz twierdzi³, ¿e zosta³ naruszony § 23-1.7 (d) kodeksu pracy.
Ta sekcja stanowi, ¿e place budowy, w tym przejœcia i powierzchnie robocze, musz¹ byæ wolne od ryzyka poœlizgniêcia siê. Jest ona wystarczaj¹co dok³adna i by³a ju¿ wczeœniej uznana przez orzecznictwo s¹dowe za wystarczaj¹c¹ podstawê do uzasadnienia roszczenia dotycz¹cego prawa pracy.
Malarz argumentowa³, ¿e w³aœciciel i g³ówny wykonawca nie dopilnowali, aby jego miejsce pracy by³o wolne od ryzyka poœlizgniêcia siê. Oskar¿eni twierdzili jednak, ¿e prawo to nie ma zastosowania, poniewa¿ malarz poœlizgn¹³ siê na celowo roz³o¿onej plastikowej folii ochronnej, a zatem owa folia by³a konieczna do wykonania pracy.
Argument oskar¿onych nie przekona³ jednak sêdziego, który zauwa¿y³, ¿e malarz musia³ przejœæ po ruchomych schodach, aby dotrzeæ do miejsca, w którym mia³ wykonywaæ swoj¹ pracê. W zwi¹zku z tym schody ruchome kwalifikuj¹ siê zarówno jako przejœcie, jak i powierzchnia robocza. S¹d orzek³ równie¿, ¿e sam fakt, ¿e plastik zosta³ celowo zainstalowany, nie zwalnia pozwanych z ich odpowiedzialnoœci. Zamiast grubego œliskiego plastiku mo¿na by³o zastosowaæ tkaniny, któ-
3 marca, ju¿ po raz siódmy, Instytut Józefa Pi³sudskiego w Ameryce pod patronatem Konsula Generalnego RP w Nowym Jorku, Adriana Kubickiego, zorganizowa³ w Forest Park na Queens nowojorsk¹ edycjê „Biegu Tropem Wilczym”.
Bieg odbywa siê we wspó³pracy z dzia³aj¹c¹ w Polsce Fundacj¹ Wolnoœæ i Demokracja. Celem Biegu Pamiêci ¯o³nierzy Wyklêtych jest oddanie ho³du ¿o³nierzom polskiego podziemia antykomunistycznego i antysowieckiego dzia³aj¹cego w latach 1944-1963 w obrêbie przedwojennych granic RP. W 2011 r. dzieñ 1 marca zosta³ ustanowiony œwiêtem pañstwowym – Narodowym Dniem Pamiêci „¯o³nierzy Wyklêtych”.
W s³oneczn¹ niedzielê, w parku zebra³a siê grupa oko³o 300 osób. By³a z nami m³odzie¿ szkó³ polonijnych, harcerze, doroœli i ca³e rodziny.
Prezes Instytutu Józefa Pi³sudskiego, dr Iwona Korga, przywita³a uczestników s³owami: „Jesteœmy tu po to, aby pamiêtaæ o ¯o³nierzach Niez³omnych, i szczególnie uczciæ bohaterów tegorocznej edycji Biegu, których podobizny prezentujemy na
Jeœli Pañstwo sami stali siê ofiar¹ wypadku, lub znaj¹ kogoœ kto potrzebuje pomocy prawnej po wypadku, to zapraszamy do bezp³atnej konsultacji pod numerem telefonu 212-514-5100, emaliowo pod adresem swp@plattalaw.com, lub w czasie osobistego spotkania w naszej kancelarii na dolnym Manhattanie. Mo¿ecie Pañstwo równie¿ zadaæ nam pytania bezpoœrednio na stronie internetowej (www.plattalaw.com) u¿ywaj¹c emaila lub czatu, który jest dostêpny dla Pañstwa 24 godziny na dobê. Zawsze udzielimy Pañstwu bezp³atnej porady w ka¿dej sprawie, w której bêdziemy mogli Pañstwa reprezentowaæ.
re by³y na miejscu (i które s¹ mniej œliskie, za to bardziej bezpieczne ni¿ folie plastikowe). Dodatkowo inspektor generalnego wykonawcy zezna³, ¿e jego zdaniem gruby plastik pokrywaj¹cy schody by³ niew³aœciwym rodzajem ochrony. W zwi¹zku z powy¿szym s¹d uwzglêdni³ wniosek malarza o wydanie wyroku w trybie doraŸnym i przekaza³ sprawê do procesu przed ³awnikami jedynie w celu orzeczenia wysokoœci odszkodowania. ❍
koszulach: kapral Ewy Stolarskiej, Jana Rodowicza ps. „Anoda”, ppor. Jerzego Miatkowskiego i mjr. Boles³awa Kontryma. Wszyscy kochali Polskê, byli odwa¿ni, brali udzia³ w Powstaniu Warszawskim, a po wojnie dalej walczyli z komunistami. Zostali aresztowani, wielu z nich ponios³o œmieræ z r¹k UB poœwiêcaj¹c ¿ycie dla wolnoœci Polski.”. Nastêpnie wszyscy obecni stanêli do polskiego hymnu pañstwowego. Bieg otworzy³ Artur Tyszuk, od samego pocz¹tku dobry duch Biegu. Na mecie stanê³o 130 uczestników, którzy mieli do pokonania trasê na dystansie 1963 metrów bêd¹c¹ symbolem daty schwytania
i œmierci ostatniego spoœród ¯o³nierzy Wyklêtych – Józefa Franczaka ps. Lalek. W tym roku po³owê uczestników biegu stanowi³a m³odzie¿ i studenci w wieku 13-21 lat. Jest to piêkny dowód na to, i¿ m³ode pokolenia polonijne dorastaj¹ poznaj¹c historiê walki o wolnoœæ Polski.
Zwyciêzcami tegorocznego biegu w kategorii kobiet s¹: Olivia JablonskiI miejsce, Monika Kwolek - II miejsce i Oliwia Dziubek - III miejsce. W kategorii mê¿czyzn zwyciê¿yli: Damian Mosiolek - I miejsce, Tomasz MajewskiII miejsce i Rafal Gilarski - III miejsce. Na Bieg przysz³o wiele rodzin z dzieæmi, które z entuzjazmem, w liczbie oko³o
50, wziê³y udzia³ w biegu dla najm³odszych na dystansie 500 metrów. Uczestników obu biegów nagrodzono medalami. Wszystkim serdecznie gratulujemy. Instytut Józefa Pi³sudskiego serdecznie dziêkuje Polsko-S³owiañskiej Federalnej Unii Kredytowej – g³ównemu sponsorowi tegorocznego Biegu Tropem Wilczym. Szczególne podziêkowania kierujemy w stronê konsula Krzysztofa P³askiego, którzy bieg³ razem z nami. Dziêkujemy za obecnoœæ polonijnym mediom, cz³onkom Rady Dyrektorów Instytutu Józefa Pi³sudskiego i wolontariuszom za pomoc. Podziêkowania kierujemy równie¿ do uczniów szkó³ polonijnych: Polskiej Szko³y Œw. Józefa, Szko³y Dokszta³caj¹cej im. Henryka Sienkiewicza, Szko³y Œw. Jadwigi, Szko³y Sobotniej przy parafii Œw. Cyryla i Metodego, Szko³y im. Œw. W. Pallottiego, Szko³y przy Konsulacie Generalnym RP w NJ oraz harcerzom za liczne przybycie. Najwiêksze podziêkowania i uk³ony œlemy w stronê wszystkich tych, dla których idea biegu i upamiêtnienia ¯o³nierzy Niez³omnych jest ¿ywa i dziêki którym gotowoœæ do kontynuacji nowojorskich edycji nie zanika. Do zobaczenia na starcie w 2025 roku!
Wiosn¹ 1968 roku by³em s³uchaczem ekonomicznej szko³y pomaturalnej w Warszawie. Ju¿ w styczniu du¿o mówi³o siê o inscenizacji „Dziadów” re¿yserii Kazimierza Dejmka w Teatrze Narodowym. Sol¹ w oku w³adz by³y spontaniczne reakcje publicznoœci na antyrosyjskie fragmenty dramatu. Pod koniec miesi¹ca zdecydowano zdj¹æ przedstawienie ze sceny.
Koledzy z ogólniaka, którzy studiowali na Uniwersytecie, poinformowali mnie, ¿e na uczelni zbierane s¹ podpisy pod petycj¹ domagaj¹c¹ siê wznowienia spektaklu. Wiadomo by³o, ¿e osoby, które kolportowa³y petycjê by³y szykanowane. Gro¿ono im relegowaniem ze studiów. W istocie, na pocz¹tku marca kilku z nich dosta³o wilcze bilety.
56 lat temu 8 marca wypada³ tak jak w tym roku w pi¹tek. By³ to równie¿ tradycyjnie celebrowany w PRL Dzieñ Kobiet. Rano uda³em siê do szko³y i dowiedzia³em siê, ¿e w zwi¹zku z tym œwiêtem niektóre zajêcia s¹ odwo³ane. Poniewa¿ nie by³o nic innego do roboty poszed³em z grup¹ kolegów do pobliskiego „Baru na Rozdro¿u”. Kiedy popijaliœmy piwo ktoœ wtr¹ci³, ¿e w po³udnie ma odbyæ siê na Uniwersytecie wiec zwi¹zany ze spraw¹ „Dziadów”. Szybko dokoñczy³em butelkê „¯ywca” i popêdzi³em na przystanek tramwajowy. Po drodze wpad³em do mojego kolegi Janusza i przed dwunast¹ byliœmy ju¿ na dziedziñcu uniwerku. Nic nie zapowiada³o zapowiedzianego wiecu, chocia¿ tu i ówdzie widaæ by³o niewielkie grupki studentów. Kiedy zegar na budynku biblioteki wybija³ po³udnie zgromadzi³ siê jednak pokaŸny t³um m³odzie¿y. Na pewno by³o ich tysi¹c, a od g³ównej bramy nadci¹gali nowi. Wkrótce zobaczy³em m³od¹ dziewczynê z ciemnymi, d³ugimi w³osami, która wesz³a na ³awkê i odczyta³a rezolucjê w sprawie „Dziadów”. Tekst zawiera³ równie¿ ¿¹danie przywrócenia praw studenckich osobom usuniêtym z uczelni za zbieranie podpisów pod petycj¹ do Sejmu. W pewnym momencie pojawi³a siê grupka dzia³aczy ZMS-u, którzy przepychali siê wœród zgromadzonych skanduj¹c: „Rozrabiacze, nie studenci” oraz
Kiedy NATO rozpoczê³o próby przejêcia pod swoje skrzyd³a Ukrainy, maj¹cej dla Rosji zasadnicze strategiczne znaczenie, dosz³o do wojny.
Jens Stoltenberg, sekretarz generalny NATO, mówi³ o tym wyraŸnie 7 paŸdziernika 2023 roku, przed po³¹czonymi komisjami Parlamentu Europejskiego, a tak¿e ostatnio, w drug¹ rocznicê wybuchu wojny w Kijowie. „Prezydent Putin rozpocz¹³ wojnê, by zatrzymaæ NATO zbli¿aj¹ce siê do granic Rosji” – powiedzia³ Stoltenberg. Wszyscy ci, którzy twierdz¹, ¿e chodzi³o o coœ innego powinni byæ konsekwentni i do po¿ytecznych idiotów zaliczyæ równie¿ szefa NATO.
Zostawmy jednak z³oœliwoœci i spójrzmy co sta³o siê póŸniej. Stany Zjednoczone zorganizowa³y wœród pañstw NATO kampaniê wsparcia dla Ukrainy, zapowiadaj¹c jednoczeœnie, ¿e nie wyœl¹ tam swoich wojsk, a pomoc bêdzie siê ograniczaæ do finansów, logistyki i sprzêtu.
Dlaczego USA nie wyœl¹ na Ukrainê swoich wojsk? Otó¿ dlatego, ¿e Ukraina nie jest dla Ameryki strategicznie a¿ tak wa¿na jak Europa Zachodnia i kraje, które ju¿ w NATO s¹. Ukraiñcy powinni wiêc pozbyæ siê z³udzeñ i zrozumieæ, ¿e Amerykanie nie bêd¹ za nich umieraæ. ¯aden prezydent, a z ca³¹ pewnoœci¹ ju¿ nie Donald Trump, który ma du¿e szanse na powrót do Bia³ego Domu, nie podejmie takiej decyzji. By nie byæ go³os³ownym pos³u¿my siê przyk³adami z historii.
Kiedy w Europie wybuch³a II wojna œwiatowa, Stany Zjednoczone przez d³u¿szy czas trzyma³y siê od niej z daleka. Ma³o tego, po upadku Francji, która szybko uleg³a Hitlerowi, rz¹d Roosevelta, zamiast wesprzeæ genera³a De Gaulle'a, proponuj¹cego zbrojny opór, nawi¹za³ pe³ne stosunki dyplomatyczne z kolaboruj¹cym z faszystami rz¹-
dem Vichy. USA zdecydowa³y siê na udzia³ w wojnie dopiero po ataku Japonii na Pearl Harbor i Filipiny, które by³y wówczas amerykañsk¹ koloni¹. Rz¹d Roosevelta, mówi¹c nieelegancko, odpuœci³ te¿ Zwi¹zkowi Radzieckiemu sprawê Polski, bo koszty wojny ze Stalinem o Polskê, daleko wykracza³y poza strategiczny interes Ameryki.
Jan Karski rozumia³ to znakomicie. Kiedy zapytano go kiedyœ czy Roosevelt zdradzi³ Polskê odpowiedzia³, ¿e pytanie jest Ÿle postawione. „Roosevelt by³ prezydentem USA, a nie Polski, wiêc nie móg³ Polski zdradziæ. Jego podstawowym obowi¹zkiem by³a obrona interesów Ameryki i jej obywateli” – powiedzia³ Karski. Tak samo postêpowali wszyscy inni amerykañscy prezydenci. Harry Truman zdecydowa³ siê u¿yæ bomb atomowych przeciwko Japonii, nie dlatego, ¿e chodzi³o mu o interes aliantów, tylko dlatego, ¿e chcia³ zminimalizowaæ straty wœród amerykañskich ¿o³nierzy. Nie zrobi³ tego wobec Zwi¹zku Radzieckiego, choæ ¿artobliwe polskie porzekad³o, wyraŸnie go do tego namawia³o. (Truman, Truman spuœæ ta bania, bo tu nie do wytrzymania). PóŸniej zaœ w³¹czy³ siê w wojnê koreañsk¹, nie dlatego, ¿e pa³a³ mi³oœci¹ do Koreañczyków, tylko dlatego, ¿e uwa¿a³ (b³êdnie zreszt¹), ¿e jeœli tego nie zrobi, komuniœci zagro¿¹ interesom Ameryki. Kiedy koszty prowadzenia tej wojny okaza³y siê zbyt du¿e USA porzuci³y Koreañczyków, godz¹c siê na rozejm, trwaj¹cy zreszt¹ do dzisiaj. Tak samo by³o we wszystkich póŸniejszych wojnach prowadzonych przez Amerykê: w Wietnamie, Afganistanie, czy Iraku, by wymieniæ tylko te najwa¿niejsze. Wbrew oficjalnej narracji USA prowadzi³y je nie z altruistycznych przes³anek, tylko dlatego, ¿e uwa¿a³y (s³usznie lub nie), i¿ jest to w strategicznym interesie Ameryki. Kiedy koszta przeros³y ten interes wycofa³y
8 marca 1968 r. na Uniwersytecie Warszawskim
„Chcemy siê uczyæ!”. Nagle na dziedziniec uczelni wjecha³y jakieœ autokary, z których wysiedli panowie w d³ugich p³aszczach i skórzanych kurtkach.
Mia³ to byæ tak zwany aktyw robotniczy, który zacz¹³ rozpychaæ studentów i wci¹gaæ niektórych do autobusów. Jakiœ têgi jegomoœæ krzycza³ do nas: „Uczcie siê, a nie rozrabiajcie!”. Stoj¹cy obok mnie student odpowiedzia³: „Jakbyœ ty chamie siê uczy³, nie by³byœ kim jesteœ”.
M³odzie¿ przesz³a w stronê Pa³acu Kazimierzowskiego, siedziby w³adz uczelni, powtarzaj¹c okrzyki: „Demokracja!”, „Konstytucja!” oraz „Polska czeka na Dubczeka!”. Mia³o siê to odnosiæ do przywódcy Praskiej Wiosny, która mia³a w³aœnie miejsce w Czechos³owacji. Inni zmienili Dubczeka na „Czeka” (bolszewickiego organu bezpieczeñstwa), kieruj¹c te s³owo w stronê osobników w skórach.
Wkrótce na balkonie Pa³acu pojawi³ siê prorektor Zygmunt Rybicki odziany w insygnia w³odarza uczelni. Niektórzy
siê ze wszystkich tych konfliktów, nie pozostawiaj¹c ¿adnych w¹tpliwoœci, ¿e obrona demokracji i inne g³oszone publicznie banialuki, nie maj¹ tu ¿adnego znaczenia.
Przytoczmy jeszcze opiniê innego Polaka, Jana Nowaka Jeziorañskiego, który tak samo jak Karski, dobrze rozumia³ jak funkcjonuje Ameryka. Jeziorañski sprzeciwia³ siê udzia³owi Polski w inwazji na Irak podkreœlaj¹c, ¿e byæ mo¿e le¿y to w interesie Amerykanów, ale na pewno nie Polaków. Oczywiœcie mia³ racjê. Polska pod¹¿aj¹c za Ameryk¹ popsu³a sobie dobre stosunki z tym krajem.
Kiedy, krótko po upadku Zwi¹zku Radzieckiego, w interesie Ameryki le¿a³o dogadanie siê z Jelcynem, ówczesny prezydent USA Bill Clinton przekona³ Ukraiñców, by pozbyli siê ze swojego terytorium broni atomowej. Gdyby wówczas Ukraina nie s³ucha³a Amerykanów, tylko myœla³a o w³asnym interesie narodowym i zachowa³a tê broñ, wygl¹da³aby dziœ zupe³nie inaczej.
Bior¹c wszystko to pod uwagê, zanim bêdzie za póŸno, prezydent Ze³enski powinien pójœæ po rozum do g³owy i przestaæ s³uchaæ Bidena i jemu podobnych.
Ukraina mo¿e zachowaæ stabilnoœæ. W przysz³oœci mo¿e nawet wejœæ do Unii Europejskiej, ale nie wejdzie do NATO. Putin by³ zreszt¹ gotów przystaæ na Ukrainê w Unii Europejskiej, w marcu 2022 roku, kiedy w Stambule toczy³y siê negocjacje w sprawie zakoñczenia wojny. Niestety wmieszali siê w nie Amerykanie, a wspó³pracuj¹cy z nimi premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson, przekona³ Ze³enskiego, ¿e z pomoc¹ Zachodu pokona Rosjê.
Po dwóch latach wojny wyraŸnie widaæ, ¿e samo wys³anie broni i sankcje na Rosjê nie wystarcz¹. Ukraina w ten sposób nie wygra. Dlatego powinna ratowaæ co siê da i rozpocz¹æ negocjacje z Rosj¹, zanim USA ca³kiem odetn¹ pomoc finansow¹, blokowan¹ przez zwolenników Trumpa w Izbie Reprezentantów.
prawnicy twierdzili póŸniej, ¿e zak³adaj¹c insygnia, tym samym zalegalizowa³ zgromadzenie. Profesor Rybicki oœwiadczy³, ¿e bêdzie rozmawia³ tylko z aktywem studenckim. Odpowiedzia³y mu gromkie okrzyki: „Aktyw w wiêzieniu!”. Mimo to kilka osób uda³o siê na górê, na rokowania. Po kilkunastu minutach uzgodniono, ¿e w poniedzia³ek odbêdzie siê spotkanie studentów z w³adzami uczelni.
Wiec w³aœciwie siê koñczy³. “Wycieczkowicze” wsiadali do autokarów, a m³odzie¿ rzuca³a im pogardliwie drobne monety. Niespodziewanie w bramie uczelni pojawi³ sie oddzia³ ZOMO-wców w he³mach, z pistoletami typu ka³asznikow zawieszonymi na plecach. W tym samym momencie w rêkach „turystów” pojawi³y siê pa³ki, którymi zaczêli ok³adaæ uczestników wiecu. T³um zacz¹³ biec w stronê budynków uniwersyteckich. Nie wiem nawet jak znalaz³em siê w gmachu Wydzia³u Biologii. Okaza³o siê jednak, ¿e grupa aktywistów wbieg³a tu¿ za nami. Broniliœmy siê czym siê da³o, najczêœciej krzes³ami. Jakiœ dryblas wymachiwa³ nog¹ od sto³u. W koñcu napastnicy wycofali siê pozostawiaj¹c rozbit¹ szybê w drzwiach oraz kilka czapek na pod³odze. Po jakimœ czasie nawi¹zaliœmy kontakt z plutonem ZOMO, który zaj¹³ stanowisko w pobli¿u. Zagwarantowano nam bezpieczne opuszczenie terenu uczelni. Wychodziliœmy na zape³nione pojazdami milicyjnymi i t³umami gapiów Krakowskie Przedmieœcie. Pierwszy dzieñ studenckiego protestu dobiega³ koñca. PóŸnym wieczorem wróci³em do domu, zjad³em kolacjê i opowiedzia³em rodzinie o dramatycznych wydarzeniach dnia. ❍
Œroda No i „uœmiechniêta Polska” Donalda Tuska, Szymona Ho³owni, W³adys³awa Kosiniaka-Kamysza oraz W³odka Czarzastego pokaza³a rolnikom wykrzywion¹ twarz. A raczej policyjn¹ pa³kê. Demonstracja rolników w Warszawie przebiega³a spokojnie. Do czasu. Ile to ju¿ razy tak bywa³o?. Za pierwszego PO, za PiS, teraz znowu… Niezliczone filmiki w internecie z agresywnymi dzia³aniami policji, jakby g³ównym ich celem by³o pa³owanie i gazowanie, a nie – zgodnie z ustaw¹ o policji – deeskalacja, zapewnienie bezpieczeñstwa i takie tam. Ka¿da w³adzuchna lubi pokazaæ si³ê, a polska policja karnie wykonuje zadania karcenia obywateli.
Przed ka¿dym pisaniem najd³u¿ej siê zmagam z pierwszym zdaniem. Nieprzyjemne tematy we ³bie mi a¿ trzeszcz¹, ale zazwyczaj w „Kartkach” siê nie mieszcz¹. Sam je wykreœlam, bo nie chcê sprawiaæ redakcji przykroœci i budziæ w czytelnikach z³oœci. Czasem jednak do kurierowo-plusowej s³odyczy muszê dorzuciæ pewn¹ garœæ goryczy. I choæ wiem, ¿e czytelnicy nie s¹ temu radzi, to siê upieram, ¿e ³y¿ka dziegciu nikomu nie zawadzi. A mo¿e nawet czyjeœ myœlenie pobudzi lub czyjœ umys³ inspiruj¹co utrudzi.
W Polsce nowoczeœni programiœci, w ramach odchudzania listy lektur, chc¹ wykreœliæ pierwszy polski dramat, czyli „Odprawê pos³ów greckich”, poniewa¿ „jêzyk staropolski Kochanowskiego jest dla uczniów zbyt trudny”. Ciekawym wielce, czy œladem tych¿e unowoczeœniaczy pójd¹ np. programiœci angielscy i wykreœl¹ z listy lektur utwory Miltona, Marlowa i Szekspira, bo ich jêzyk te¿ jest dzisiaj zbyt trudny? Jedna z orêdowniczek nowoczesnoœci zaproponowa³a, by zamiast „Konrada Wallenroda” przerabiaæ z uczniami „Frankensteina”. Jednym z unowoczeœniaj¹cych postulatów by³o wykreœlenie… „Bogurodzicy”, ponoæ ju¿ zupe³nie niezrozumia³ej. Przypomnia³ mi siê w tym miejscu Zbigniew Zapasiewicz, wybitny aktor i taki¿ nauczyciel sztuki aktorskiej, który odszed³ z warszawskiej uczelni teatralnej, kiedy jego studenci odmówili grania w „Wujaszku Wani”, zaplanowanym jako przedstawienie dyplomowe. Chcemy graæ siebie w sztukach o nas, a nie postacie napisane przez Czechowa – mówili. Zapasiewicz wobec takiego dictum ust¹pi³ i zrezygnowa³ z nauczania. Podobnie post¹pi³ Ignacy Gogolewski, kiedy jego studenci nie chcieli zg³êbiaæ tajników mówienia romantycznego wiersza.
Krzysztof Warlikowski, ceniony w Warszawie i Pary¿u re¿yser teatralny i operowy – „Co dziesi¹ty absolwent szko³y podstawowej nie potrafi prawid³owo czytaæ. A¿ dziesiêæ milionów Polaków nie ma w domu ani jednej ksi¹¿ki. Analfabet¹ funkcjonalnym jest co szósty magister w Polsce. 6, 2 mln znajduje siê poza kultur¹ pisma, czyli
Mówi pose³ S³awomir Mentzen, nie ¿aden pisowiec przecie¿, ale cz³onek „PiS, PO, to samo z³o” Konfederacji z mównicy sejmowej:
„Panie marsza³ku, bardzo cieszê siê, ¿e pan st¹d, z tej bezpiecznej odleg³oœci obserwowa³, w jaki sposób rolnicy strajkuj¹ w naszym wspólnym interesie, byœmy mieli bezpieczeñstwo ¿ywieniowe w Polsce. Ale akurat w miejscu, w którym ja sta³em, by³o ca³kowicie spokojnie. Sta³em miêdzy policj¹ a pokojowo protestuj¹cymi rolnikami, którzy po prostu stali w miejscu i przygl¹dali siê sytuacji. Nagle policja uderzy³a w nas gazem i po prostu w nas wbieg³a. Nie by³a w ¿aden sposób prowokowana. Po prostu staliœmy sobie w miejscu. Przypomina mi to najgorsze czasy poprzednich rz¹dów Platformy Obywatelskiej, gdy policyjni prowokatorzy rozbijali Marsz Niepodleg³oœci, bili niewinnych ludzi. Je¿eli tak ma wygl¹daæ praworz¹dnoœæ, tak ma wygl¹daæ „uœmiechniêta Polska”…, je¿eli wy tak
nie przeczyta³o niczego, nawet artyku³u w brukowcu. (...). To s¹ dane tak niewiarygodne, ¿e a¿ zabawne. A jednak wieje groz¹”. Ano wieje, ale kto by siê tym przejmowa³. Teraz najwa¿niejsze s¹ przecie¿ gry komputerowe.
Stanis³aw Lem – „Nikt nie czyta, a jeœli czyta, to nic nie rozumie, a jeœli nawet rozumie, to nic nie pamiêta”.
Czterdziestoletni hip-hopowiec do mnie – „I co z tego, ¿e zna pan niema³¹ czêœæ kanonu kulturowego, skoro nie ma pan ani samochodu, ani domu na Florydzie, ani nawet jachtu? Tacy dziwacy, jak pan na szczêœcie ju¿ siê nie licz¹. Nikogo Homer nie obchodzi, a z tym, co pan uwa¿a w klasyce za uniwersalne i ponadczasowe, to dzisiejsi m³odzi zupe³nie nie rezonuj¹. Uczestniczenie w tej pana kulturze wysokiej, ju¿ nie nobilituje. Liczy siê to, co podoba siê masom i co krêci m³odych”. Nic na to nie odpowiedzia³em, bo przecie¿ wiem, ¿e konflikty pokoleñ i walka starego z nowym oraz nowego ze starym s¹ odwieczne. Problem w tym, ¿e w ostatnich latach tak niewiele jest w tym nowym wartoœci, które mo¿na by przekazywaæ nastêpnym pokoleniom. Przypomnê raz jeszcze, ¿e Janusz G³owacki nie by³ bynajmniej dziadersem, kiedy przed laty pisa³ „tak g³upio jak dzisiaj, to jeszcze nie by³o”. Dziaderk¹ nie jest te¿ Dorota Mas³owska, stwierdzaj¹ca, i¿ „jesteœmy w pandemium masowej g³upoty”. Ja natomiast, owszem, jestem ju¿ totalnym dziadersem, a mo¿e nawet Kasandrem, bo ostrzegam, ¿e bêdzie jeszcze g³upiej. Wspomnicie moje s³owa!
Jak¿e znamienne jest, ¿e walki z g³upot¹ nie podejmuje wiêkszoœæ publicystów, redaktorów, nauczycieli i ksiê¿y. Polecam tedy w tej mierze „Pochwa³ê g³upoty” niejakiego Erazma z Rotterdamu.
S³ucham tego, co mówi¹ miêdzy sob¹ rodacy i s³yszê, ¿e wiara w spiski ma siê ca³kiem dobrze. Zw³aszcza w spiski przeciwko Polsce i nam Polakom-nieborakom. Oczywiœcie w Europie najbardziej spiskuj¹ Niemcy, Rosjanie, Unia Europejska, Starsi Bracia w Wierze, wynaradawiacze oraz tajne stowarzyszenia najró¿niejszego autoramentu. Nad Wis³¹ zaœ rodacy spiskuj¹ przeciw rodakom. Lewacy przeciwko prawakom, œwieccy przeciwko wyznaniowcom, wiêkszoœciowcy przeciwko mniejszoœciowcom i prawdziwi Polacy przeciwko Polakom nieprawdziwym. Oczywiœcie i vice versa. S³owem bez spisku ani rusz. Warto przy okazji zauwa¿yæ, ¿e centraln¹ czêœci¹ s³owa spisek jest PiS.
Nawet w obliczu linczu, jakiego mog¹ na mnie dokonaæ trumpiœci i kaczyœci, powiem wprost – w pe³ni po-
zaczynacie, to nie chcê wiedzieæ, co tu siê bêdzie dzia³o za kilka lat. Mam dosyæ „uœmiechniêtej Polski”. Ju¿ wolê, by parlamentarzyœci p³akali nad konstytucj¹ ni¿ od gazu pieprzowego psikniêtego im prosto w oczy”.
Kiedyœ prowokowali i pa³owali kibiców, uczestników Marszu Niepodleg³oœci, kobiety protestuj¹ce przeciw decyzji Trybuna³u w sprawie aborcji, tych co nie chcieli nosiæ maseczek. Teraz przysz³a pora na rolników.
I tak to ju¿ jest. Tu¿ za granic¹ wojna, Ukraina nie wiadomo jak d³ugo wytrzy-
pieram politykê prezydenta Joe Bidena wobec Ukrainy, Polski i NATO. Nie bardzo wierzê w przeœwiadczenie Timothy Snydera, bardzo bliskiego mi historyka, ¿e wyraŸna wiêkszoœæ amerykañskiej elity politycznej opowiada siê za wspieraniem Ukrainy. W jego przekonaniu „problem le¿y g³ównie po stronie kilku zdeterminowanych republikanów, którzy ciê¿ko pracuj¹ nad tym, by wstrzymaæ dostawy pomocy dla Kijowa”. Ja zaœ obawiam siê, ¿e olbrzymia czêœæ republikanów zgadza siê w tej kwestii z Trumpem. Obym siê myli³.
Cz³onkowie Polskiej Akademii Filmowej podwójnie uhonorowali Agnieszkê Holland. Jej dzie³o „Zielona granica” zosta³o uznane za najlepszy film powsta³y w 2023 roku, zaœ jej samej Akademia przyzna³a filmowego Or³a, zwanego polskim Oscarem, za ca³okszta³t twórczoœci. Filmy tej artystki mo¿na oceniaæ ró¿nie. Niektóre w prawicowo-narodowych rodakach wywo³uj¹ skrajn¹ niechêæ. Nie sposób jednak odmówiæ Agnieszce odwagi w podejmowaniu tematów, których inni siê boj¹ i prezentowaæ ich w sposób podwa¿aj¹cy powszechne mity i stereotypy. W moim przekonaniu, im bardziej dra¿ni ona nasze sumienia, tym lepiej dla nas. Przypominam, ¿e przed ni¹ dra¿nili je najgorêtsi literaccy i filmowi patrioci. Wystarczy przypomnieæ choæby epitety rzucane pod adresem Andrzeja Wajdy po premierze „Popio³ów”, czy „Katynia”. ❍
ma, a u nas eskalowanie konfliktu, polaryzacja, rozgrywanie grup spo³ecznych przeciw sobie, wszak id¹ wybory samorz¹dowe, a za nimi zaraz do Parlamentu Europejskiego.
Œroda jeszcze póŸniej
Tymczasem okazuje siê, ¿e bezprecedensowe protesty rolników w³aœciwie w ca³ej Unii Europejskiej mog³y mieæ jednak jakiœ sens: proekologiczny, ale szaleñczy pomys³ Zielonego £adu mo¿e zostaæ zmieniony, albo ca³kiem zarzucony.
Z nieoficjalnych informacji wynika, ¿e Unia Europejska ugnie siê fali protestów rolników. Komisarz UE do spraw rolnictwa Janusz Wojciechowski potwierdzi³ korespondentowi Polsatu News, ¿e Zielony £ad „trafi do kosza”, a pakiet nowych propozycji ma wejœæ w ¿ycie w ci¹gu najbli¿szych tygodni.
Propozycje przygotowane przez unijnego komisarza maj¹ byæ znane w czwartek. Wed³ug doniesieñ medialnych Wojciechowski przedstawi je w Sejmie.
Jednak, ¿eby pakiet móg³ wejœæ w ¿ycie, musi zostaæ zaakceptowany m.in. przez Komisjê Europejsk¹ i Parlament
Europejski. Zmiany maj¹ dotyczyæ m.in. pestycydów. Zdaniem Wojciechowskiego, pomys³ ograniczenia ich stosowania o 50 proc. by³ niesprawiedliwy, gdy¿ s¹ one wykorzystywane w ró¿nych iloœciach w krajach unijnych. Wed³ug komisarza gospodarstwa rolne o powierzchni do 10 ha „nie bêd¹ mia³y w³aœciwie ¿adnego problemu z Zielonym £adem”. Zmiana ma te¿ dotyczyæ ugorowania. Rolnicy bêd¹ mogli siê go podejmowaæ dobrowolnie i maj¹ za to dostaæ dop³atê.
Wojciechowski przekaza³ Polsatowi News, ¿e ma wstêpne pozytywne sygna³y z PE i z europejskich stolic, ¿e propozycje zostan¹ przyjête. Ale my za bardzo nie wierzymy brukselskim zamordystom, którzy lekk¹ rêk¹ likwiduj¹ sobie, a to górnictwo, a to rolnictwo, a to zwiêkszaj¹ o kilkaset procent ceny energii. Raz danej w³adzy, eurobiurokraci nie dadz¹ sobie tak ³atwo odebraæ. Mo¿e chodzi o to, aby przeczekaæ – w czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego, ¿eby nie wygrali „faszyœci” – a jak minie zagro¿enie, znów dowali siê domiary, limity, podatki. Obym siê myli³, ale… ❍
Wybitny geolog, mineralog, filomata, przyjaciel Adama Mickiewicza. Na jego czeœæ nazwano dinozaura, planetoidê, paj¹ka i blisko 150 punktów na mapie Chile. Po jego œmierci pisano: „Domeyko by³ wiêcej ni¿ profesorem, by³ aposto³em nauki w Chile. Jego zas³ugi zdoby³y mu niezmiern¹ wdziêcznoœæ narodu”.
Domeykowie mieli swe dobra na wschodnich kresach Rzeczypospolitej. Ojciec Ignacego, Hipolit, by³ prezesem s¹du ziemskiego, matka, Karolina z Ancutów, prowadzi³a dom, by³a te¿ ciotk¹ Maryli Wereszczakówny, w której kocha³ siê Adam Mickiewicz.
Ignacy Domeyko urodzi³ siê 31 lipca 1802 r. w NiedŸwiadce Wielkiej w okrêgu nowogródzkim (dzisiejsza Bia³oruœ). Gdy mia³ siedem lat, zmar³ jego ojciec, a opiekê nad rodzin¹ przej¹³ brat Hipolita, Ignacy, senior rodu. To w³aœnie stryj, niegdyœ uczeñ Abrahama Wernera w Akademii Górniczej we Freibergu, zaszczepi³ w nastoletnim Ignacym zami³owanie do zg³êbiania wiedzy i zainteresowanie mineralogi¹. W prowadzonej przez pijarów szkole powiatowej w Szczuczynie Domeyko pod okiem nauczyciela fizyki i chemii rozwija³ wyniesione z domu rodzinnego zainteresowania przyrodnicze.
Ignacy, w wieku zaledwie czternastu lat rozpocz¹³ studia na Uniwersytecie Wileñskim – by³ wówczas najm³odszym s³uchaczem. Uczêszcza³ na wyk³ady z chemii, fizyki, matematyki, astronomii, historii naturalnej, mineralogii, a tak¿e architektury, filozofii, literatury polskiej i historii. Za g³ówny przedmiot zdawanego wiosn¹ 1822 r. egzaminu magisterskiego obra³ matematykê, a stopieñ magistra uzyska³ na podstawie rozprawy „Jak dot¹d t³umaczono zasady rachunku ró¿niczkowego i jak w dzisiejszym stanie matematyki nale¿y je t³umaczyæ”. Studia by³y dla Ignacego czasem intensywnego ¿ycia towarzyskiego. Wst¹pi³ do tajnego stowarzyszenia Filomatów i Filaretów i odgrywa³ wœród nich poczesn¹ rolê kierownika dzia³u przyrodniczego. Elitarne studenckie grono wspó³tworzyli m.in. Jan Czeczot, Tomasz Zan, Antoni Edward Odyniec i Adam Mickiewicz. Zw³aszcza z Odyñcem i Mickiewiczem, pocz¹tkuj¹cym wówczas poet¹, po³¹czy³a Domeykê dozgonna przyjaŸñ.
Grupa zosta³a zdekonspirowana rosyjskie s³u¿by. Cz³onków dotknê³y aresztowania, potem zsy³ki na ryjsk¹ katorgê. Ignacy by³ wiêziony blisko rok. Zatrzymanie filoma tów w klasztorze Bazylianów w Wilnie znalaz³o swoje odbi cie w trzeciej czêœci „Dziadów”. Mickiewicz wprowadzi³ Domeykê do tego dramatu jako ¯egotê. Nazwisko Domeyko pojawia siê równie¿ w „Panu Tadeuszu”, w IV ksiêdze w historii o Dowejce i Domejce.
Ostatecznie Ignacy, dziêki staraniom rodziny, unikn¹³ zes³ania. Otrzyma³ jednak do¿y wotni nadzór policyjny i zakaz opuszczania rodzinnej wsi. Ode brano mu dyplom magisterski, w mian dosta³ wilczy bilet do wszelkich pañstwowych posad, co przekreœli³o jego marzenia o dalszej karierze. Przez szeœæ lat zajmowa³ siê gospodarstwem. Zdo³a³ roz budowaæ maj¹tek, m.in. za³o¿y³ hodowlê rasowych krów, sprowadzi³ te¿ klacz czystej krwi arabskiej do swej stadniny. Zaanga¿owa³ siê równie¿ w sprawy spo³eczne: zmniejszy³ powinnoœci pañszczyŸniane pracuj¹cych u niego ch³opów i ufundowa³ szko³ê dla wiejskich dzieci.
W czasie powstania listopadowego walczy³ w operuj¹cym na Litwie oddziale genera³a Dezyderego Ch³apowskiego. Pozna³ wówczas Emiliê Plater. By³ porucznikiem, adiutantem pu³ku i przeszed³ z nim w momencie upadku powstania do Prus, gdzie zosta³ internowany.
Domeyko nie chcia³ skorzystaæ z amnestii og³oszonej przez rosyjskiego cara i musia³ pod¹¿aæ dalej na zachód. W styczniu 1832 r. przez Królewiec i Frankfurt nad Odr¹ uda³ siê do Drezna. Tam spotka³ siê z Mickiewiczem, któremu nie uda³o siê wzi¹æ udzia³u w powstaniu. W lipcu przyjaciele pojechali razem przez Strasburg do Pary¿a, gdzie obydwaj osiedli na d³u¿ej. W paryskim École des Mines Ignacy ukoñczy³ studia górnicze. Nied³ugo potem przez kilka miesiêcy pracowa³ we francuskim Bonne Fontaine, poszukuj¹c rud ¿elaza i zak³adaj¹c piece do ich wytapiania.
Pod koniec 1837 roku, polecony przez francuskich profesorów, otrzyma³ od rz¹-
du chilijskiego propozycjê wyjazdu do ich m³odego kraju (Chile wyzwoli³o siê ostatecznie spod w³adzy Hiszpanii w 1818 roku) oraz objêcia na szeœæ lat wyk³adów chemii i mineralogii w szkole górniczej w La Serena w regionie Coquimbo.
Podczas ca³ej oceanicznej podró¿y Domeyko poczyni³ na wodzie i l¹dzie ró¿ne obserwacje naukowe, które opisa³ w swoim dzienniku. Zanotowa³ m.in. pierwsze zetkniêcie siê z rybami lataj¹cymi podczas p³yniêcia przez Atlantyk. Dnia 7 kwietnia Polak dop³yn¹³ do Rio de Janeiro, gdzie obserwowa³ i bardzo krytycznie oceni³ handel niewolnikami:
„Jakim¿e sposobem niegodny ten handel, hañba dzisiejszego wieku, przeci¹ga siê jeszcze pomimo tylu parlamentarskich rozpraw, traktatów i silnej marynarki pañstw, które siê mu sprzeciwi³y? Handel ten, kupno i sprzeda¿ potêpione od filozofów, polityków i ca³ej ludnoœci, dot¹d siê utrzymuj¹ na brzegach Brazylii kryjomo, tak jednak, ¿e wszyscy o tym wiedz¹. Rz¹d patrzy przez szpary, pob³a¿a, a nawet – jak mi mówiono – sam cesarz i jego ministrowie kupuj¹ Negrów do utrzymania i uprawy plantacji.” (I. Domeyko, Moje podró¿e…)
Po trwaj¹cej blisko 14 miesiêcy pe³nej przygód podró¿y Domeyko dotar³ do celu. Oprócz osobistych baga¿y wióz³ ze sob¹ ponad… 500 kilogramów zakupionego we Francji sprzêtu laboratoryjnego. Podstaw¹ rozwoju m³odej Republiki Chilijskiej sta³o siê górnictwo, jednak metody wydobycia z³ó¿ sta³y na bardzo niskim poziomie. Domeyko otrzyma³ zadanie stworzenia fundamentów naukowych dla eksploatacji bogactw mineralnych kraju. Wybudowa³ w Coquimbo laboratorium naukowe, opracowa³ program i zaj¹³ siê nauczaniem fizyki, chemii, mineralogii i metalurgii. Dziêki za³o¿eniu przez niego pracowni pobierczej, zaczêto oznaczaæ procentow¹ zawartoœæ pierwiastków w rudach. Spowodowa³o to znaczny wzrost wartoœci sprzedawanych rud, a tym samym istotne zwiêkszenie dochodu pañstwa.
liœcie do Mickiewicza pisa³: „Niepó³noc zastaje mnie przy tyglu lub retorcie, sma¿¹cego dziwnie ciekawe tutejsze kruszce. W dzieñ jestem moimi uczniami, przemawiam po hiszpañsku o rzeczach, o których tu nikt przede mn¹ nie wiedzia³”. Jego hiszpañszczyzna pocz¹tkowo wzbudza³a weso³oœæ. Prowadzi³ wiêc lekcje metod¹ objaœniania eksperymentów. Uczniowie wykazali sw¹ wyrozumia³oœæ, zw³aszcza, ¿e mogli sami pos³ugiwaæ siê aparatur¹. Boleœnie têskni³ za Polsk¹ i wydawa³o siê, ¿e nie dotrwa do koñca szeœcioletniego kontraktu. Listy drog¹ morsk¹ dociera³y wówczas z Europy w ci¹gu… trzech miesiêcy. W marcu 1846 r. do W³adys³awa Laskowicka pisa³: „Nigdy nie by³o mi tak Ÿle jak tejedynie w Bogu szukam pociechy, siratunku. (...) Widzê ca³y œwiat otwarty przed sob¹, jedyn¹ Polskê zamkniêt¹, i tak mi duszno, tak duszno, ¿e s¹ chwile, których prze¿yæ niepodobna.”
W wolnych chwilach Domeyko podró¿owa³ po kraju tworz¹c mapê geologiczn¹ Chile. Przez kilkadziesi¹t lat przeby³ ponad 7000 kilometrów pieszo, konno czy ³odzi¹ (choæ ba³ siê wody), odkrywaj¹c wiele bogatych pok³adów wêgla kamiennego, ¿y³ z³ota i srebra, z³ó¿ saletry na pustyni Atakama. Podczas jednej z wypraw znalaz³ nieznany wówczas minera³ nazwany na jego czeœæ „domeykitem”. Bada³ te¿ wody termalne i mineralne, wulkany i meteoryty, prowadzi³ pomiary meteorologiczne. Odbywa³ podró¿e naukowe w Kordyliery i na pustyniê Atacama. Gdziekolwiek siê znalaz³, pozostawa³ pod urokiem krajobrazu. Przekazywa³ potomnym piêkne opisy przyrody, ziemi, nieba, chmur, kwiatów i zwierz¹t. Oprócz pracy naukowej prowadzi³ dzia³alnoœæ na rzecz ludnoœci tubylczej Araukanów. W ksi¹¿ce „Araukania i jej mieszkañcy” wezwa³ rz¹d chilijski do zaprzestania dyskryminacji lokalnej spo³ecznoœci. Z inicjatywy Domeyki, za³o¿ono towarzystwo filantropijne dla opieki nad Araukanami, a tak¿e muzeum etnograficzne i historyczne Araukanów, Pata-
goñczyków i innych plemion indiañskich zamieszkuj¹cych Chile. Potêpia³ te¿ niewolnictwo i wyzysk w kopalniach. Sta³ siê chilijskim bohaterem narodowym. Dokonane odkrycia przynios³y mu œwiatow¹ s³awê, a wdziêczni Chilijczycy pisali: „Domeyko pierwszy wskaza³ nam nasze skarby i nauczy³ z nich korzystaæ”.
Szczyt Cerro Domeyko, pasmo górskie Cordilliera de Domeyko, miejscowoœæ Pueblo Domeyko to zaledwie niektóre spoœród blisko 150 nazw zwi¹zanych z uczonym. Odkryta w kwietniu 1975 r. planetoida nosi imiê 2784 Domeyko, zaœ Domeykosaurus chilensis to dinozaur z grupy zauropodów. „W osobowoœci Domeyki po³¹czy³y siê w harmonijnym wspó³brzmieniu wybitna twórcza inteligencja, z wra¿liw¹ uczuciowoœci¹ i g³êbok¹ duchowoœci¹. W codziennym ¿yciu i pracy naukowo-dydaktycznej bezkonfliktowo ³¹czy³ naukê z wiar¹, a w piêknie przyrody – ojczystej i tej ojczyzny adopcyjnej, jak¹ sta³o siê Chile – dostrzega³ dzie³o Stwórcy. Swoje talenty odda³ ca³kowicie s³u¿bie – Bogu, bliŸniemu i ojczyŸnie” – pisa³ prof. Zdzis³aw Jan Ryn, autor ksi¹¿ki „Ignacy Domeyko. Kalendarium ¿ycia”. Z kolei Pablo Neruda, chilijski poeta i laureat Nagrody Nobla, w latach trzydziestych powiedzia³ Jaros³awowi Iwaszkiewiczowi na Kongresie Kultury w Santiago: „Pomyœl sobie, jak wiele mu zawdziêczamy. Wszystko. Ca³y przemys³. Organizacjê nauczania œredniego i wy¿szego. Zacny by³ stary”. W Coquimbo Ignacy Domeyko pracowa³ do 1846 r. Wykszta³ci³ w tym czasie wielu specjalistów. Najzdolniejszych, których wysy³a³ na studia do Francji, przygotowa³ do objêcia sukcesji po sobie, poniewa¿ planowa³ wróciæ do Pary¿a. I kiedy zamierza³ ju¿ to zrobiæ, zosta³ powo³any na katedrê chemii, mineralogii i fizyki Uniwersytetu w Santiago, gdzie pe³ni³ funkcjê profesora chemii. Rz¹d chilijski powierzy³ mu zreformowanie tej uczelni oraz organizacjê szkolnictwa w ca³ym kraju. Bior¹c za wzór szkolnictwo europejskie, opracowa³ reformê szkolnictwa w Chile. Zainicjowa³ za³o¿enie szko³y górniczej. Rz¹d powierzy³ mu prowadzenie Perito facultativo de mineas en toda la Republica, urzêdu honorowego, do którego kompetencji nale¿a³o rozstrzyganie sporów o granice z³ó¿. Równie¿ z jego inicjatywy rz¹d przeprowadzi³ reformê mennicz¹ i wprowadzi³ system dziesiêtny miar i wag.
Pozostanie w Chile uniemo¿liwi³o Domeyce udzia³ w k³êbi¹cych siê na macierzystym kontynencie ruchach, znanych w historii jako Wiosna Ludów. Na wieœæ o ich rozpoczêciu nosi³ siê z zamiarem powrotu do podzielonej przez zaborców Polski. Zatrzyma³ go jednak nie, podjêty bez jego zabiegów, akt nadania przez parlament obywatelstwa Chile, co wzglêdy osobiste czyli ma³¿eñstwo z Enriquette de Sotomayor. Bêd¹cy ju¿ w mocno œrednim wieku profesor nie mia³ wczeœniej czasu na sprawy osobiste.
Tak napisa³ Domeyko do W³adys³awa Laskowicza w liœcie z 28 czerwca 1850 roku: Kiedy dwa temu miesi¹ce pisa³em do was o amnestii, o powrocie do kraju, o potrzebie wracania, choæ z upokorzeniem, choæ z nies³aw¹, choæ z ucieszeniem nieprzyjació³ naszych, nie wiecie, co by³o w duszy mojej: jaki ¿ar, jaka têsknota, jak siê ubija³em przeciwko temu, ku czemu spóŸniona moja namiêtna mi³oœæ ci¹gnê³a. Dziewczyna, z któr¹ siê ¿eniê, jest m³oda, piêkna jak anio³, niewinna, pobo¿na; nie wiedzieæ czemu pokocha³a miê od pierwszego widzenia; nie chcia³a iœæ za bogatego cz³owieka, który siê o ni¹ stara³, a proboszcz i rodzice, i ca³a familia, skoligacona z przedniejszymi familiami w stolicy, sprzyjali naszej mi³oœci. WyraŸna by³a Wola Bo¿a; i chocia¿ zimny rachunek, niepewnoœæ i obawa przysz³oœci szepta³y mi do ucha: ostro¿nie! Upamiêtaj siê! Uwa¿, ¿eœ o trzy tysi¹ce mil od swoich, ¿eœ niem³ody, niebogaty [miêdzy] cudzy-
mi, jakaœ niepojêta, niewidzialna si³a nie dawa³a czasu do rozwagi.
Mimo ¿e Domeyko by³ a¿ o 30 lat starszy od swej wybranki, ma³¿eñstwo okaza³o siê bardzo udane i doczeka³o siê trojga dzieci: synów Hermana (przysz³ego ksiêdza) i Jana (poszed³ w œlady ojca i ukoñczy³ studia górnicze) oraz córki Anity (zwanej te¿ An¹), która po latach poœlubi³a swego kuzyna Leona Domeykê i zamieszka³a wraz z nim w ¯yburtowszczyŸnie. Ignacy ze sw¹ ukochan¹ ¿on¹ prze¿yli razem w zgodzie i mi³oœci 20 lat, do œmierci Enriquette.
Przez wiele nastêpnych lat Ignacy Domeyko zajmowa³ siê nauk¹ i dydaktyk¹.
By³ autorem wielu podrêczników i ponad 130 prac naukowych w jêzykach hiszpañskim, francuskim, polskim i niemieckim. Tworzy³ i wzbogaca³ uniwersyteck¹
kolekcjê minera³ów, wychodzi³ z praktycznymi inicjatywami szerokiego wykorzystania w rodzimym rolnictwie nawo¿enia saletr¹. Przede wszystkim jednak pracowa³ na rzecz podniesienie poziomu naukowego kraju. Jego wy³¹czn¹ zas³ug¹ jest uczynienie z uniwersytetu w Santiago nowoczesnego oœrodka naukowego, zorganizowanego na wzór Uniwersytetu Wileñskiego i uczelni niemieckich. Przyjêt¹ w 1867 godnoœæ rektora tej uczelni piastowa³ przez 16 lat, do 1883 roku, w którym otrzyma³ od rz¹du do¿ywotni¹ rentê okreœlon¹ jako „pensja wdziêcznoœci”.
Okres pobytu na krañcu œwiata nie przyæmi³ w Domeyce patriotyzmu. Zawsze utrzymywa³ bliskie kontakty z rodakami, s³a³ im regularnie przesy³ki zawieraj¹ce nie³atwo dostêpne w Europie próbki minera³ów. W liœcie do Waleriana Che³chowskiego, pisanym w Santiago 28 kwietnia 1872 r., zapewnia³: „Mnie ¿adne bogactwa tego nowego œwiata, o które nigdy nie dba³em, ani piêkne niebo i góry, ani ¿yczliwoœæ, dobrobyt, co mówiê, grób ¿ony nie zatrzymaj¹, je¿eli bêdê móg³ z dzieæmi wyrwaæ siê st¹d za Ocean i byæ bli¿ej Was, z Wami, i choæ na jeden dzieñ przed œmierci¹ popatrzeæ na ziemiê nasz¹, do której ci¹gnie mnie ta¿ sama mi³oœæ, co i ciebie wyhodowa³a. Ju¿ to jest ostatnie pragnienie, które jeszcze zosta³o dane spracowanej tylu niepowodzeniami duszy”. Na spe³nienie owego pragnienia uczony musia³ jeszcze poczekaæ 12 lat. W maju 1884 r., dziêki funduszom od ówczesnego prezydenta Chile, profesor Domeyko wraz z synami wyruszy³ w podró¿ do ojczystej ziemi, do mieszkaj¹cej na Litwie córki i bawi¹cego w Galicji syna. W czasie trwaj¹cej 3 lata wizyty by³ niezwykle aktywny, zwiedza³ polskie miasta i Europê. By³ w Rzymie – dwukrotnie – za drugim razem na œwiêceniach kap³añskich swego syna Hermana, który pierwsz¹ mszê œpiewan¹ odprawi³ na Wawelu w 1888 roku w obecnoœci ojca, Neapolu, Ziemi Œwiêtej, Trieœcie i Wiedniu. W kwietniu 1887 r. Uniwersytet Jagielloñski przyzna³ Domeyce tytu³ honoris causa. Kiedy zapytano uczonego, jak to mo¿liwe, ¿e nie zapomnia³ jêzyka ojczystego, odpowiedzia³: „Jak¿e chcecie, panowie, ¿ebym by³ zapomnia³, kiedy zawsze
myœla³em po polsku, modli³em siê po polsku i kocha³em po polsku”. Domeyko wychowany w tradycji litewskiej i polskiej religijnoœci, by³ cz³owiekiem g³êbokiej wiary. W atmosferze koœcio³a znajdowa³ ukojenie i wewnêtrzny spokój. Jego katolicyzm by³ naturalny, ³¹czy³ wiarê z nauk¹. Swój los oraz los zniewolonej Ojczyzny oddawa³ w rêce Boga. Modlitwa by³a dla niego nie tylko rozmow¹ z Bogiem, lecz spe³nia³a istotn¹ rolê w podtrzymaniu to¿samoœci. Syna Hermana, który wybra³ drogê powo³ania, wspiera³ w sposób nadzwyczajny.
Pod koniec 1888 r. postanowi³ wróciæ do domu. Dwumiesiêczna podró¿ okaza³a siê zabójcza. Domeyko podupad³ na zdrowiu i ju¿ go nie odzyska³. Zmar³ po kilku tygodniach choroby 23 stycznia 1889 r. W Chile og³oszono ¿a³obê narodow¹. Jego pogrzeb by³ donios³ym wydarzeniem. Jan Brzoza w ksi¹¿ce „Ignacy Domeyko: powieœæ biograficzna” napisa³: „Wszystkie koœcio³y w Santiago dzwoni³y jak na wielkie trzêsienie ziemi. Na gmachach publicznych i szko³ach powiewa³y opuszczone do po³owy masztu flagi chilijskie. Gazety zamieœci³y nekrologi na pierwszych stronach. Pogrzeb odby³ siê na koszt pañstwa. Nad otwartym grobem przemawia³ prezydent Balmacedo. Ignacy Domeyko zosta³ og³oszony bohaterem narodowym Republiki Chile. Prasa pisa³a: „Domeyko by³ wiêcej ni¿ profesorem, by³ aposto³em nauki w Chile. Zas³ugi jego zdoby³y mu niezmiern¹ wdziêcznoœæ narodu.”.
ZDJ. BIBLIOTEKA NARODOWA W CHILE
Redakcja: Jolanta Szczepkowska
Teofil Lachowicz
Adres redakcji: P.A.V.A. of America, District 2 , 17 Irving Place, New York, NY 10003
e-mail: pava.swap@gmail.com
tel. 212-473-0580, www.pava-swap.org
Grobowiec Ignacego Domeyki na Cmentarzu Generalnym w Santiago Podrêcznik „Elementos de Mineralogia” autorstwa Domeyki, 1845 Domeyko z ¿on¹ Enriquet¹, 1854 Popiersie Ignacego Domeyki w gmachu g³ównym Uniwersytetu Chilijskiego w Santiago Zbiory minera³ów zebranych przez Domeykê, Muzeum Mineralogiczne Uniwersytetu w La Serena, Chile Z synami Kazimierzem i HermanemWe wtorek, 5 marca, w Fundacji Koœciuszkowskiej mia³o miejsce spotkanie z Beat¹ PoŸniak – aktork¹, re¿yserk¹ filmow¹ i teatraln¹, producentk¹ filmow¹ i malark¹.
G³ównym powodem spotkania by³y zbli¿aj¹ce siê obchody Miêdzynarodowego Dnia Kobiet oraz 30. rocznica uchwalenia w Kongresie USA pierwszej ustawy z okazji Miêdzynarodowego Dnia Kobiet, któr¹ zainicjowa³a w Ameryce w³aœnie Beata PoŸniak. Jej inicjatywê popar³a wtedy cz³onkini Kongresu amerykañskiego Maxine Waters.
Beata PoŸniak za³o¿y³a organizacjê pozarz¹dow¹ non-profit Women’s Day USA. Wspar³o j¹ wiele znanych osobistoœci ze œwiata politycznego, a tak¿e artystycznego z Hollywood. Wœród nich m.in. muzyk Stevie Wonder, aktorka Diane Lane, pierwsza kobieta – premier Kanady Kim Campbell, adwokat Gloria Allred. Podczas spotkania przybyli mogli bli¿ej poznaæ pani¹ Beatê, mogli obejrzeæ krótki przegl¹d jej ról aktorskich oraz filmik biograficzny przedstawiaj¹ce jej osi¹gniêcia.
Beata PoŸniak –
Na spotkaniu by³a obecna Maria Impe rial, Commissioner for the NYS Division of Human Rights, z biura Gubernator Ka thy Hochul. Odczytano te¿ list list gratula cyjny adresowany dla Beaty PoŸniak od Vice Prezydent Kamali Harris.
Jak¿e ten czas leci, znowu dziesiêæ dni i nie osi¹gn¹³em niczego. Pisa³ Kafka w „Dziennikach”. Od siebie mog³abym dodaæ: dziesiêæ dni, miesiêcy, lat. I ¿adnych spektakularnych sukcesów. A mo¿e trzeba zmieniæ optykê? Mo¿e ¿ycie sk³ada siê z ma³ych zwyciêstw? Wstania z ³ó¿ka. Podania kotu medykamentów. Schowania œwi¹tecznych dekoracji. Bo ju¿ marzec. I pokryty rdz¹ jelonek powinien wróciæ do pud³a w komodzie. Wyjœcia na pocztê. Do pracy. Do ludzi. Niezaniedbywania spraw praktycznych. Regulowania rachunków. I brwi. Mozolnego wtaczania na górê g³azu. Który – jak w dowcipie – okazuje siê byæ kulk¹ gnoju.
*
Jest coœ szczególnego w wioœnie tegorocznej; nie mo¿na powstrzymaæ siê od radoœci, a jednoczeœnie ogarnia cz³owieka jeszcze bardziej nieznoœna myœl, ¿e ludzie siê zabijaj¹, kiedy s³oñce œwieci i kwiaty wypuszczaj¹ kie³ki. Astrid Lindgren, Dzienniki z lat wojny 1939-1945 W wiadomoœciach telewizyjnych z Polski informacje o najcieplejszym lutym od
stu lat. Dziennikarze nie potrafi¹ ukryæ zadowolenia z faktu, ¿e wiosna w tym roku nadchodzi wczeœniej. ¯e zaraz bêdzie ciep³o, s³onecznie; skoñczy siê udrêka krótkich, o³owianych dni. Zapominaj¹, ¿e wysokie temperatury nie wró¿¹ niczego dobrego. Przeciwnie. Zwiastuj¹ inferno. Po¿ogê. Koniec œwiata. Ale kto by siê tym przejmowa³? W kolejnym materiale mowa o wojnie w Ukrainie. Relacje z frontu. Zabici. Ranni. Ktoœ ostrzega, ¿e Polska bêdzie nastêpna. ¯e trzeba siê szykowaæ na najgorsze. Szkoliæ. Zbroiæ. Znaæ po³o¿enie najbli¿szych bunkrów. Jak myœleæ o umieraniu, kiedy kwitnie bez? Jak uwierzyæ, ¿e nas te¿ mo¿e to spotkaæ?
*
Life is grieving – wyznajê na zakoñczenie dwudziestominutowego monologu wyg³oszonego podczas sesji i obserwujê reakcjê terapeuty. Czy chwyci przynêtê? Zatrwo¿y siê i zasmuci? Ale on tylko kiwa g³ow¹. I uœmiecha siê pod nosem. Nie ze mn¹ te numery, Brunner – zdaje siê mówiæ. Ale nie mówi. Po polsku. Nie wie te¿, co to „Stawka wiêksza ni¿ ¿ycie”. Ani Pankracy. Nie zasypia³ przy „¯wirku i Muchomorku”, nie pamiêta „Pyzy na polskich dró¿kach”. W dzieciñstwie ogl¹da³ inne bajki w telewizji. Z innymi ksi¹¿eczkami chowa³ siê pod ko³dr¹, ¿eby czytaæ po nocach, przy latarce. Mimo to, wszystko œwietnie rozumie. I potrafi
–o co poprosi³am na pierwszym spotkaniu – bezpardonowo cut the bullshit. Powoli stajê siê wyznawczyni¹ jego poczucia humoru, erudycji i nieodpartego uroku osobistego. I jak przysta³o na neofitkê, uwa¿am, ¿e ka¿demu nale¿y siê dobra terapia.
*
Pan Kotek jest chory i le¿y w ³ó¿eczku. Podstawiam pod pyszczek wiktua³y. A to krewetki, a to chipsy z suszonego kurczaka, p³aty wo³owiny, w¹tróbki kurze, bulion z kaczki. Ale nie ma apetytu. Le¿y z podwiniêtymi ³apkami. I ciê¿ko oddycha. Przesta³ polowaæ. Nie przybiega na dŸwiêk otwierania pude³ka z nitk¹ dentystyczn¹, któr¹ zawsze lubi³ siê bawiæ. Ignoruje myszki wype³nione kocimiêtk¹. Jest letargiczny. Smutny. Cierpi¹cy. Mija tydzieñ, drugi. Codziennie podajê mu tabletki. Znalaz³am sposób, ¿eby robiæ to szybko, bezboleœnie. Zreszt¹ Cecylek jest wyj¹tkowo ³agodny. Nie zdarzy³o siê, by próbowa³ ugryŸæ albo udrapaæ. Zabiegi medyczno-pielêgnacyjne przyjmuje ze stoickim spokojem. Jest ufny. Potulny. Grzeczny. W koñcu zaczynam dostrzegaæ poprawê. Niewielk¹, ale tyle wystarczy. By mieæ nadziejê, ¿e zostanie z nami jeszcze przez chwilê.
Weronika Kwiatkowska*
Odk¹d koty wprowadzi³y siê do naszego domu, lgn¹ do mnie psy. Na ulicach. Na pla¿ach. W sklepach. W pojazdach komunikacji miejskiej. Zaczepiaj¹. Gadaj¹. Przyk³adaj¹ pyski do otwartej d³oni. Jakby dokona³o siê we mnie jakieœ dostrojenie do innej, nie-ludzkiej, czêstotliwoœci. Jakbym wróci³a do czasów, kiedy ca³owa³am wszystkie mokre nosy, zanim zaatakowa³ mnie bokser s¹siada. Od tamtej pory na ¿ywio³owe, radosne podskoki i szczekanie reagowa³am przera¿eniem. Unika³am czworonogów na smyczy. Wola³am siê trzymaæ z daleka. Koty uleczy³y traumê po Bazylim, którego oœliniony pysk i k³y pamiêtam do dzisiaj. Zaczê³am, na powrót, ufaæ psom. I cieszyæ ich obecnoœci¹. Mo¿e dlatego tak bardzo wzrusza „PóŸne s³oñce” Orliñskiego, bo du¿o tam o mi³oœci miêdzygatunkowej.
* * *
Na pod³odze znajdujê odgryzione przez Rutê aglety. Jak siê dowiadujê od kole¿anki, tak w³aœnie nazywaj¹ siê
koñcówki sznurowade³. Œwiat rozszerza siê w chwili, kiedy staje siê go mniej. ❍
Zapraszamy na stronê Autorki: www.stanywewnetrzne.com
Jan
Latus
By³em w mieszkaniu Jenny (imiê fikcyjne) wiele razy. Lubiê tam przychodziæ, mimo ¿e jej mama oraz filipiñski narzeczony mamy nie mówi¹ s³owa po angielsku. Ale widz¹, ¿e ze mnie porz¹dny goœæ i ¿e dobrze traktujê Jenny, wiêc mnie lubi¹. Zw³aszcza od czasu pierwszej wizyty, w zwi¹zku z 20. urodzinami jej brata, gdy przytarga³em du¿y tort, taki za dziesiêæ dolarów.
¯eby ktoœ mnie do tego mieszkania wpuœci³, trzeba waliæ piêœci¹ w metalowe odrzwia. Matka otwiera drugie, drewniane drzwi i jestem ju¿ w œrodku. W dwupokojowym mieszkanku pierwsza strefa to jest kuchnia. Ju¿ tutaj zdejmujê buty – tak jest wszêdzie w Azji –i chodzê w skarpetkach albo oferowanych mi przez gospodarzy klapkach. Sadzaj¹ mnie na krzeœle i stawiaj¹ obok wentylator, ¿ebym siê och³odzi³. Ca³a kuchnia to jeden palnik, napêdzany przez butlê propanu. Œciany s¹ pomalowane na ró¿owo.
Dalej, jest pokój matki i narzeczonego, g³upiego gnoja, niewykszta³conego, uzale¿nionego od kasyna i nêdzy, ale matka go kocha.
Jest w mieszkaniu jeden wentylator, przestawiany, zale¿nie od potrzeb, z po-
koju od pokoju. Nie ma lodówki. Za drzwiami jest ³azienka; bez ciep³ej wody, bez prysznica. Trzeba siê polewaæ – lub podmywaæ – ³ych¹ czerpan¹ z beczki wody. Przypomina mi siê pobyt u Marii w biednej prowincji Samar. Tam te¿ nie by³o prysznica i innych wygód. W kuchni jest jedna patelnia i jeden pojemnik na wodê. Przyprawy, które zauwa¿y³em to sos sojowy, maggi, sól, pieprz, ocet, i tyle. Do biednego jedzenia – ry¿ i coœ na to, jak suszona ryba – to wystarcza.
Gospodarze dogadzaj¹ mi: sadzaj¹ na krzeœle, podstawiaj¹ wentylator, daj¹ szklankê wody. Za chwilê przechodzê jednak do pokoju przechodniego. Tam matka Jenny sypia z ukochanym. Od ich mi³oœci oddziela nas plastikowa firanka.
Ca³y ten pokój, jak i inne, jest zaklejony na œcianach Matk¹ Bosk¹, Chrystusem, polskim papie¿em te¿.
Idziemy dalej, do sypialni Jenny. Ju¿ spa³em na jej ³ó¿eczku, s³ysz¹c chrapanie brata i innych kolesi œpi¹cych na pod³odze.
– Po³ó¿ siê, odpocznij, potrzebujesz wentylatora, klimatyzacji? Nie potrzebujê, ale próbujê spaæ obok obcych, chrapi¹cych mê¿czyzn. Tak tu jest w Azji: ludzie œpi¹ ko³o siebie, ró¿ne pokolenia, ¿eby siê ogrzaæ, umoœciæ.
Ju¿ zdarzy³o mi siê spaæ w moim pokoju hotelowym z Jenny i jej najlepsz¹ przyjació³k¹, Lynn. Spaliœmy w poprzek ³ó¿ka, we trójkê.
Wróæmy jednak do pokoju Jenny. Szafa zamykana jest na k³ódkê. Rodzina rodzin¹, ale ona trzyma tam swoje dokumenty i pieni¹dze. Na œcianie przyklejone taœm¹ jej zdjêcia: ze szko³y, z dzieciñstwa. Oczywiœcie teraz, maj¹c smartfona, ma tysi¹ce swoich nowych zdjêæ, nawet ze mn¹, ale te stare, wyblak³e ju¿ odbitki, maj¹ wielk¹ wartoœæ emocjonaln¹.
Jej pokój… jeszcze niedawno na pod³odze spa³a tu jej kole¿anka z pracy, Muriel. Ju¿ siê wynios³a, pozna³a faceta, jest w ci¹¿y i teraz prosi Jenny o bezzwrotn¹ po¿yczkê (poniewa¿, zak³ada, Jenny ma we mnie bogatego boyfrienda).
Ogl¹dam ten pokój z nieustann¹ fascynacj¹. Doros³a kobieta, jednak mentalnie dziecko, ale przecie¿ ja te¿ mia³em, za komuny, taki swój pokój. Ze s³omian¹ mat¹, a na œcianie, nie œmiejcie siê teraz, z pude³kami zagranicznych papierosów (których, poza tym, nikt w domu nie pali³) albo z widokówkami ze œwiata.
W wazonie w sypialni Jenny sterczy zasuszona ró¿a. Chyba ode mnie, ale pami¹tkowa, wiêc trzeba j¹ kultywowaæ, robiæ jej zdjêcia, dawaæ ¿ycie w mediach spo³ecznoœciowych.
Szafka. A w niej ubrania Jenny. Kupione tanio jakieœ t-shirty i spodnie. Ale te¿ jej skarby: notatnik, s³ownik angielskiego Webstera, który kiedyœ da³a jej – dziœ ju¿ zmar³a – babcia z Ameryki.
Znam Jenny, próbuj¹ j¹ rozumieæ. Prost¹ dziewczynê ze strasznego œrodowiska. Która, jak dziecko (a ma ju¿ 26 lat), pyta
mnie, czy zap³acê, czy mo¿e sobie kupiæ temperówkê, notesik, takie gówienka. Co mnie zupe³nie emocjonalnie rozwala.
Tak wiêc bywam w domu Jenny, czasem tam nawet przenocujê. W mieszkaniu i mieszkaniach s¹siednich, s¹ Filipiñczycy egzystuj¹cy na minimalnej p³acy. Na prowincji jest to 350 peso za dzieñ (siedem dolarów), w Angeles City, skoro to du¿e miasto i du¿o turystów z Zachodu – 450 (dziewiêæ dolarów). Przy takich stawkach –i upalnym klimacie – po prostu nie chce siê pracowaæ, nawet szukaæ pracy. Dlatego ci, którzy pracuj¹, pracuj¹ Ÿle: k³ad¹ nierówno farbê, wo¿¹ taksówk¹ nie znaj¹c miasta, pracuj¹c w sklepie mówi¹ na odczepnego, ¿e towaru nie ma na stanie.
Ale obieca³em pisaæ o ¿yciu Jenny. Dziœ jest u mamy. Obleje siê na noc wod¹ z czerpaka, u³o¿y siê do snu ko³o brata, rano zje na œniadanie ry¿ z wczorajsz¹ ryb¹ lub warzywami.
Powinienem jako reporter wgryzaæ siê w biedne ¿ycie ludzi z Trzeciego Œwiata. Przepraszam, ale nie mam tego w sobie. Kocham tu ludzi indywidualnie (na przyk³ad Jenny) ale te¿ uwa¿am, ¿e ludzie, spo³eczeñstwo, kraj, jak Filipiny, powinien pracowaæ nad swoim rozwojem, bogaciæ siê, ulepszaæ. Tego tu nie widzê.
Pozostajê wiêc w swojej bañce ekspatów, bia³ych ludzi zafascynowanych i zarazem zniesmaczonych Azj¹. Ale cieszê siê mimo wszystko, ¿e znam Jenny i jej rodzinê. ❍
Jednak Warcha³owski nie tylko by³ od Zofii du¿o starszy, ale tak¿e zupe³nie nie w jej typie. W swoim pamiêtniku napisa³a, ¿e idealny mê¿czyzna powinien mieæ: „blond w³osy, „kszta³t apolliñski i b³êkitne reflektory” – czyli „oczy, przez które widaæ pejza¿ nieba, bo oczy br¹zowe (takie jak jej) to okna na otch³añ parn¹, gdzie dusza dr¿y przed nicoœci¹”. Niew¹tpliw¹ zalet¹ by³oby, gdyby mê¿czyzna mówi³ po angielsku „haudujudu”, po francusku „b¹¿ur” i „sa wa”. By³ facetem „lekko wykolejonym” i mia³ „fio³ka” –oczywiœcie na jej punkcie.
Mimo, ¿e Warcha³owski nie spe³nia³ tak konkretnych i wygórowanych wymagañ, to przyjaŸni³ siê z cz³owiekiem, który wydawa³ siê ich wcieleniem. By³ nim m³ody projektant wnêtrz i sztuki u¿ytkowej, wykszta³cony w Pary¿u, Karol Stryjeñski.
Karol by³ przystojny, wysmuk³y z czupryn¹ jasnych w³osów, spod których patrzy³y b³êkitne oczy. Rafa³ Malczewski powiedzia³ o nim, ¿e: „Karol umia³ siê bawiæ i czarowaæ kobiety od roku do stu, wszelkiego pochodzenia: góralki, arystokratki, intelektualistki, artystki, sportsmenki, zakonnice, czarownice, œwiête, wariatki lub zgo³a normalne, spo³ecznice, ladacznice, dziewice, pó³dziewice, mê¿atki, rozwódki”.
Zofia poznaj¹c tak utalentowanego m³odzieñca natychmiast zapa³a³a do niego gor¹cym uczuciem, jak siê okaza³o z wzajemnoœci¹. „Mój p³owy lew, moje gus³o” – mówi³a o nim, a swojej siostrze Stefanii zwierza³a siê, ¿e z Karolem „wygapiaj¹ siê na siebie”.
Spotykali siê na Warsztatach Krakowskich, gdzie Karol projektowa³ meble. a Zofia stylizowane na sztukê ludowa drewniane zabawki. Po pracy wspólnie spacerowali, ale szybko pojawi³y siê naj-
pierw bia³e ró¿e, a potem pierwsze poca³unki. Po trzech tygodniach Karol wyzna³ Zofii mi³oœæ, a po dwunastu poprosi³ o jej rêkê i zosta³ przyjêty.
Kraków w swojej historii widzia³ wiele niekonwencjonalnych, ³ami¹cych normy spo³eczne wesel.
Wesele artystów – Zofii Lubañskiej i Karola Stryjeñskiego – nie mog³o byæ inne. 4 listopada 1916 roku do koœcio³a Karmelitów przysz³a pieszo, ubrana w ciemn¹ sukienkê panna m³oda, razem ze swoj¹ siostr¹ Stef¹. Pan m³ody mia³ do koœcio³a trochê dalej i na w³asny œlub przyjecha³ tramwajem razem ze œwiadkiem, którym by³ Warcha³owski. Rodzicie Zofii dowiedzieli siê o œlubie córki dzieñ wczeœniej i byli wstrz¹œniêci tym, ¿e m³oda para nie chce aby byli na ich ceremonii. Œlubu udziela³ im ksi¹dz proboszcz Masny, dawny katecheta Zofii.
Podczas obrzêdu Zofia nieoczekiwanie dosta³a ataku œmiechu, który okaza³ siê zaraŸliwy i po chwili œmia³ siê tak¿e Karol, a chwilê póŸniej œwiadkowie. Tylko ksi¹dz Masny zagniewany ca³¹ sytuacj¹ czeka³ cierpliwie a¿ siê wszyscy do woli wyœmiej¹ i dokoñczy³ obrz¹dek.
Ma³¿eñstwo zosta³o zawarte, a Zofia sta³a siê pani¹ Stryjeñsk¹ i pod takim nazwiskiem przesz³a do historii. Kiedy m³odzi ma³¿onkowie wyszli z koœcio³a, Zofia z siostr¹ posz³y do sklepu Reima po farby, a Karol z Warcha³owskim do pracowni aby dokoñczyæ meble. Przez chwilê Zofia mia³a szalony pomys³ aby nic nikomu nie mówi¹c pojechaæ do Zakopanego i kazaæ siê szukaæ swojemu dopiero co poœlubionemu mê¿owi, ale ostatecznie spotkali siê tego samego wieczora w mieszkaniu Lubañskich, którzy udzielili im b³ogos³awieñstwa. Na skromnym przyjêciu podano wino, kanapki, polêdwicê i tort. Karol wyzna³ wówczas swoim teœciom, ¿e tak naprawdê ma dwie mi³oœci: Tatry i Zochê. Karol Stryjeñski kocha³ Zakopane, gdzie spêdza³ wiêkszoœæ czasu. Iwaszkiewicz nazywa³ go „wielkopañskim cyganem, który na skrzypcach gra jak góral”. Nikogo wiêc nie zdziwi³o, ¿e nowo¿eñcy w³aœnie tam pojechali w podró¿ poœlubn¹, góralsk¹ furk¹ docieraj¹c do pensjonatu „Sza³as”.
Ka¿dego wieczora odbywa³y siê tam koncerty muzyczne, a Zofia w ukryciu tworzy³a do nich ilustracje. Ma³¿onkowie wydawali siê bardzo szczêœliwi, ale nadal byli wobec siebie nieœmiali. Co prawda bêd¹c wœród ludzi mówili do siebie na „ty”, ale kiedy zostawali sami zwracali siê do siebie „pan”, „pani”, unikaj¹c wszelkich przejawów nadmiaru uczuæ. Tak naprawdê swoj¹ pierwsz¹ noc poœlubn¹ spêdzili dopiero po powrocie do Krakowa, gdzie Karol uwi³ dla nich obydwojga ma³¿eñskie gniazdko.
Czasy s¹ wówczas niespokojne i austro-wêgierska monarchia chyli siê ku upadkowi, ale Zofia chce dokoñczyæ rysunki swoich kujawiaków. Obecnoœæ mê¿a we wspólnym mieszkaniu bardzo jej w tym przeszkadza. Nie ma œmia³oœci mu o tym powiedzieæ i znika bez s³owa zaszywaj¹c siê w Zakopanem.
Jesieni¹ 1917 roku Zofia jest w ci¹¿y, rzuci³a chwilowo palenie i pije du¿o mleka. Bardzo kocha³a mê¿a i bardzo chcia³a urodziæ mu syna, uznaj¹c to za swoj¹ powinnoœæ. Niestety zamiast syna na œwiat przysz³a córka, a artystka w swoim pamiêtniku pisze: „jestem wœciek³a!”. Na dodatek córka by³a tak jak jej matka czarnooka. Dla Zofii by³o to: „dziesiêæ stopni w dó³, zwyciêstwo materii.”
Zofia dla Karola gotowa by³a zrobiæ wszystko, ale by³a tak¿e niesforna, niepokorna, chimeryczna, niekonwencjonalna i Karol ledwie radzi³ sobie z jej nieokie³znanym temperamentem z jednej strony i atakami zazdroœci z drugiej. Inna sprawa, ¿e sam czêsto jej tych powodów do zazdroœci dostarcza³. Stryjeñscy k³ócili siê ze sob¹ dos³ownie o wszystko. To sprawi³o, ¿e ich ma³¿eñstwo szybko przesta³o byæ szczêœliwe.
Kiedy Zofia w koñcu zrozumia³a, ¿e Karol tak naprawdê kocha tylko jej talent, podar³a wszystkie swoje prace. Ma³¿eñstwo z Karolem Stryjeñskim by³o dla niej niezwykle traumatyczne, bo obydwoje do siebie kompletnie nie pasowali. Do tego Zofia mia³a znacznie wiêkszy talent ni¿ jej m¹¿, co dodatkowo dolewa³o oliwy do ognia.
Relacje Stryjeñskiej z córk¹ by³a niezwykle trudne. Artystka wstydzi³a siê jej i nie chcia³a aby widywano je razem. Mimo, ¿e na œwiat przysz³o jeszcze dwóch ch³opców, ma³¿eñstwo Stryjeñskich zakoñczy³o siê rozwodem. Zofia wpad³a w straszliwy kryzys. Wychowaniem dzieci zaj¹³ siê jej teœæ, a ona sama podjê³a leczenie psychiatryczne i wpada³a w kolejne, nieudane zwi¹zki.
Byæ mo¿e dla równowagi w swojej dzia³alnoœci artystycznej odnosi³a wielkie sukcesy. Zaistnia³a na fali symbolizmu jaki do sztuki wprowadzi³ ruch „M³odej Polski”. Widziano w niej tak¿e kontynuatorkê dzie³a Stanislawa Wyspiañskiego. Jednak ca³a osobowoœæ artystyczna Stryjeñskiej by³a pod wzglêdem formy ukierunkowana w stronê art deco, który sta³ siê niezwykle modny w latach 20-tych XX wieku.
Treœci jej obrazów obsesyjnie dotyczy³y Polski i S³owiañszczyzny. Tematy, które porusza³a chwyta³y za serce, zw³aszcza przedstawione w atrakcyjnej, kolorowej i ¿ywio³owej formie. To wszystko sprawia³o, ¿e ka¿dy odnajdywa³ w jej sztuce coœ dla siebie. Robi³a ilustracje dla dzieci i projektowa³a zabawki. W obszarze jej zainteresowañ znajdowa³o siê wszystko co mia³o zwi¹zek ze sztuk¹.
W 1925 roku na Miêdzynarodowej Wystawie w Pary¿u Stryjeñska zgarnê³a niemal¿e wszystkie nagrody, staj¹c siê celebrytk¹. Wszêdzie jej by³o pe³no, a jej celne i ciête riposty powtarza³a sobie ca³a Polska. Jej sztukê chwalili Sowieci i Amerykanie. Jej prace w swojej kolekcji posiada³ nawet japoñski cesarz Hirohito.
Kiedy w 1945 roku do Krakowa wkroczyli Rosjanie Stryjeñska podjê³a decyzjê o wyjeŸdzie z Polski. Po d³ugich perypetiach dotar³a do Szwajcarii, gdzie mieszka³a jej córka, a póŸniej trafili obaj synowie. Zmar³a w Genewie 28 lutego 1976 roku.
Osoby maj¹ce w³asne biznesy lub pracuj¹ce dla siebie musz¹ zatroszczyæ siê same o swoj¹ przysz³oœæ, bowiem nie maj¹ pracodawcy, który zapewnia emeryturê zak³adow¹ albo zachêca do odk³adania na koncie emerytalnym 401 (k).
Dlaczego oszczêdzaæ na emeryturê Oszczêdzaæ trzeba dlatego, ¿e emerytalne œwiadczenia Social Security stanowi¹ tylko zabezpieczenie przed skrajn¹ bied¹. Je¿eli chcemy ¿yæ wygodnie, potrzebujemy równie¿ dodatkowych przychodów: emerytury zak³adowej, przychodów z inwestycji albo w³asnych oszczêdnoœci. Indywidualne programy emerytalne pozwalaj¹ na stworzenie poduszki finansowej, jakiej potrzebujemy.
Przepisy daj¹ przedsiêbiorcom i osobom samozatrudnionym wiêcej mo¿liwoœci w planowaniu emerytalnym ni¿ osobom pracuj¹cym najemnie.
Kto mo¿e za³o¿yæ program emerytalny dla samozatrudnionych
Oto osoby, które s¹ uprawnione do posiadania programów emerytalnych dla samozatrudnionych:
➦ W³aœciciele jednoosobowych biznesów (sole proprietorships), spó³ek partnerskich (partnerships), LLC.
➦ W³aœciciele korporacji, w tym korporacji typu „S” (Subchapter „S” Corporation).
➦ Przedstawiciele wolnych zawodów (ksiêgowi, artyœci, prawnicy, dentyœci, lekarze, itp.).
➦ Osoby pracuj¹ce dla siebie w pe³nym lub niepe³nym wymiarze (mo¿na pracowaæ najemnie i dorabiaæ pogodzinach).
Uwaga: Je¿eli przyj¹³eœ kogoœ do pracy, to program emerytalny dla samozatrudnionych musi pokrywaæ nie tylko ciebie, lecz równie¿ kwalifikuj¹cych siê pracowników.
Je¿eli pracujesz najemnie i dorabiasz na w³asn¹ rêkê, to mo¿esz mieæ program emerytalny w pracy plus program dla samozatrudnionych. Do tego, ka¿da osoba w Ameryce, w tym przedsiêbiorca, mo¿e mieæ indywidualne konto emerytalne IRA czy Roth IRA, choæ nie zawsze mo¿na na nie wp³acaæ jednoczeœnie. Jak widaæ, jest mo¿liwe uczestnictwo w kilku programach emerytalnych.
Zalety programów
dla samozatrudnionych
Program emerytalny pozwala oszczêdzaæ na podatkach: daæ natychmiastowy odpis podatkowy i odroczyæ podatki z in-
westycji do czasu wyp³acenia œrodków z konta. Ponadto chroni¹ one przed wierzycielami, bo œrodki na nich gromadzone nie mog¹ byæ œci¹gniête za d³ugi, zgodnie ze stanowymi przepisami. Znaczy to, ¿e je¿eli przedsiêbiorca og³osi bankructwo, wierzyciele nie bêd¹ mogli odebraæ mu emerytalnego kapita³u.
Atrakcyjny program emerytalny mo¿e równie¿ pomóc w pozyskaniu dobrych pracowników i zapobiec rotacji personelu.
Pamiêtaæ trzeba, ¿e wyp³aty z kont emerytalnych przed osi¹gniêciem wieku591/2 lat s¹ traktowane jako przedterminowa wyp³ata i podlegaj¹ dziesiêcioprocentowej karze, choæ istniej¹ od tego wyj¹tki (patrz ksi¹¿ka pt. „Amerykañskie emerytury”).
Nie tylko IRA albo Roth IRA
Znamy indywidualne konta emerytalne IRA (Individual Retirement Accounts) –plany oszczêdnoœciowe maj¹ce stanowiæ zachêtê do odk³adania pieniêdzy na emeryturê. Na IRA mo¿na od³o¿yæ do 6,500 dol. za rok 2023, a 7,000 w roku 2024 plus 1,000 dol. dla osób po piêædziesi¹tce, ale nie wiêcej ni¿ zarobi³o siê w danym roku.
Przedsiêbiorcy i samozatrudnieni mog¹ chowaæ przed podatkami znacznie wiêcej. Mo¿liwoœci opisuje IRS w swojej broszurze Retirement Plans for Self-Employed People: www.irs.gov/Retirement-Plans/Retirement -Plans-for-Self-Employed-People
Program SIMPLE-IRA
Savings Incentive Match Plan for Employees (SIMPLE) to program emerytalny dla ma³ych biznesów, osób prowadz¹cych dzia³alnoœæ gospodarcz¹ indywidualnie (sole proprietors), w ramach spó³ki partnerskiej (partnership) albo LLC. SIMPLE mo¿e przyj¹æ kszta³t konta IRA (Individual Retirement Account), programu SEP albo 401 (k). Przedsiêbiorcy zatrudniaj¹cy do 100 osób mog¹ równie¿ mieæ to konto, ale musz¹ zaoferowaæ je wszystkim swoim kwalifikuj¹cym siê pracownikom. Oznacza to, ¿e w³aœciciel nie mo¿e sam korzystaæ z tego planu. Tu omawiamy najprostsz¹ wersjê – SIMPLE-IRA – dla osoby samozatrudnionej, nie maj¹cej pracowników.
SIMPLE-IRA, jak sugeruje nazwa, jest prosty do za³o¿enia i administrowania. To konto emerytalne mo¿esz otworzyæ w ka¿dej finansowej instytucji tak ³atwo, jak zwyk³e konto IRA. Na konto SIMPLE-IRA mo¿na wp³aciæ do 100 proc. przy-
chodu zarobionego na w³asny rachunek, maksymalnie do 16,000 dol. w roku 2024 plus do 3,500 dol. dla osób po piêædziesi¹tce. Jako osoba samozatrudniona, jesteœ jednoczeœnie pracodawc¹ ipracownikiem, wiêc jako pracownikowi, nale¿y ci siê dodatkowo od³o¿yæ 3 proc. swoich zarobków netto. Suma wp³aty nie mo¿e przekroczyæ twoich zarobków netto z pracy na w³asny rachunek w danym roku.
Przyk³ad: Jako prywatny hydraulik zarobi³eœ w roku 50,000 dol. netto, po odliczeniu kosztów uzyskania przychodu. Wp³acasz na konto SIMPLE-IRA 16,000 dol., plus 3,000, je¿eli jesteœ po piêædziesi¹tce, plus 1,500 (3 proc. zarobków), czyli w sumie – 20,500 dol. Jest to o wiele wiêcej, ni¿ móg³byœ schroniæ na tradycyjnym koncie IRA.
Solo 401 (k) Program zwany solo 401 (k) albo One-Participant 401 (k) Plan, to kopalnia z³ota dla znacznie zarabiaj¹cych przedsiêbiorców. Jest on przeznaczony dla w³aœcicieli biznesu albo samozatrudnionych, którzy nie maj¹ pracowników (z wyj¹tkiem swego ma³¿onka). Solo 401 (k) pozwala na zdeponowanie do 69,000 dol. w roku 2024 plus 7,500 kwoty wyrównawczej dla osób po piêædziesi¹tce, ale nie wiêcej ni¿ twój przychód netto.
nie jest prawnikiem, a artyku³ ten nie powinien byæ uwa¿any za poradê prawn¹. Jest autork¹ wielu ksi¹¿ek-poradnikówo profilu finansowym i konsumenckim, m.in. „Amerykañskie emerytury, czyli jak zapewniæ sobie dostatni¹ przysz³oœæ”, poœwiêconej indywidualnym planom emerytalnym. S¹ one dostêpne w ksiêgarni Polonia, 882 Manhattan Ave., Greenpoint, albo bezpoœrednio od wydawcy Poradnik Sukces, 255 Park Lane, Douglaston, NY 11363, tel. 1-718-224-3492
www.PoradnikSukces.com poczta@poradniksukces.com
Zasady obliczania dozwolonych wp³at zale¿¹ od tego, czy jesteœ tylko w³aœcicielem, czy równie¿ pracownikiem swego biznesu.
Jednoosobowy program 401 (k) mo¿e obj¹æ twego ma³¿onka (powiedzmy – ¿onê), je¿eli ona jest twoim jedynym pracownikiem. Pamiêtaj, ¿e ¿ona musi byæ oficjalnie na liœcie p³ac (on the payroll), co znaczy, ¿e od jej wynagrodzenia odprowadzane s¹ podatki dochodowe i sk³adki na Social Security i na koniec roku dostaje druk W-2. Program 401 (k) musi byæ za³o¿ony i sfinansowany przed zakoñczeniem roku. Wniosek: Solo 401 (k) jest atrakcyjnym i elastycznym narzêdziem do schowania znacznych zarobków przed podatkami, a nawet wszystkich. W dobrym roku mo¿esz od³o¿yæ du¿e kwoty, a mniej w chudych latach.
Wniosek
Osoba prowadz¹ca dzia³alnoœæ gospodarcz¹ w Stanach ma do dyspozycji kilka programów emerytalnych, których wybór zale¿y od struktury prawnej biznesu, wysokoœci przychodu i liczby zatrudnionych pracowników. Porozmawiaj o tym ze swoim ksiêgowym. ❍
Nie ubiegaj siê o emeryturê zanim nie poznasz przepisów i pu³apek Labirynt emerytur imigranta
wyjaœniaj¹ unikalne ksi¹¿ki El¿biety Baumgartner
„Emerytura polska i amerykañska” – ich ³¹czenie i skutki Umowy o zabezpieczeniu spo³ecznym. Cena $35 + $5 za przesy³kê.
„WEP: Jak walczyæ z redukcj¹ Social Security dla Polaków”. Unikalne informacje. Cena $30 + $5 za przesy³kê.
“Ubezpieczenie spo³eczne Social Security”. Dowiedz siê, jak maksymalizowaæ œwiadczenia swoje i rodziny. $35 +$5 za przesy³kê.
Równie¿: “Powrót do Polski” ($35+$5), „Emerytura reemigranta w Polsce” – dla seniorów wracaj¹cych do kraju ($35+$5), „Obywatelstwo z przeszkodami” ($35+$5).
Ksi¹¿ki s¹ uaktualnione na rok 2023 i dostêpne w ksiêgarni Polonia, 882 Manhattan Ave., Greenpoint, albo od wydawcy: Poradnik Sukces, 255 Park Lane, Douglaston, NY 11363, tel. 718-224-3492 www.PoradnikSukces.com
● INSTALACJA NOWYCH BOILERÓW
● ZAMIANA BOILERÓW OLEJOWYCH NA GAZOWE
● USUWANIE GAS, NATIONAL GRID, DEPT OF BUILDINGS VIOLATIONS
● RPZ/BACKFLOW PREVENTER INSTALACJA & COROCZNE SERWISY
● CON ED/ NATIONAL GRID GAS SERVICE RESOTRATION
● INSPEKCJE SYSTEMÓW LINII GAZOWYCH ZGODNIE Z LOCAL LAW 152
57-53 61st Street, Maspeth, N.Y. 11378
Tel. 718-416-0645, Fax 718-416-0653
✓ Bilety Lotnicze ✓ Wysy³ka pieniêdzy i paczek ✓ T³umaczenia ✓ Sprawy imigracyjne
✓ Notariusz
289 MANHATTAN AVE. (blisko Metropolitan Ave.) BROOKLYN, N.Y. 11211; Tel. 718-387-2281 Fax: 718-387-7042
CAFFE - PASTICCERIA ESPRESSO - SPUMONI GELATI - CAKES
W³oska ciastkarnia czynna do 22:00, a w pi¹tek i sobotê do pó³nocy. Zapraszamy.
Zapraszamy do s³uchania Radio RAMPA na czêstotliwoœci WSNR 620 AM w NY, NJ, CT w soboty od 15:00 do 21:00
Zasiêg Radio RAMPA 620 AM to piêæ dzielnic Nowego Jorku, a tak¿e Long Island, stany New Jersey i Connecticut, czyli najwiêksze skupiska Polonii na Pó³nocno-Wschodnim Wybrze¿u USA. Ponadto, sobotni¹ audycjê, bez zmian, s³uchaæ bêdzie mo¿na za poœrednictwem naszej strony internetowej www.RadioRAMPA.com oraz aplikacji RAMPA na telefony komórkowe. Wszystko bezp³atnie.
✓ Rozliczenia podatków indywidualnych i biznesowych (jeden w³aœciciel, partnerstwo, korporacja), ✓ Pe³n¹ ksiêgowoœæ ✓ Rejestracjê i rozwi¹zywanie biznesów 110 Norman Ave, Brooklyn, NY 11222 718-383-0043 lub 917-833-6508
Malarstwo zachodnie pe³ne jest obrazów przedstawiaj¹cych miasta Wschodu: egzotyczne, kolorowe, osobliwe dla oczu europejskiego widza.
Nurt orientalny w sztuce XIX wieku, zapocz¹tkowany we Francji i Anglii równolegle, okaza³ siê niezmiernie atrakcyjny dla odbiorców. Wielu artystów próbowa³o nastêpnie „wskoczyæ” w tê tematykê –z rozmaitych powodów, wœród których komercyjny nie by³ bez znaczenia.
Na tureckim jarmarku
Alberto Pasini (1826-1899) by³ artyst¹ doskonale wykszta³conym we W³oszech i we Francji, wystawia³ swoje prace na paryskim Salonie. W 1855 r. rekomendowano go do grupy przedstawiciela Francji w Persji. Pasini jako artysta zwiedzi³ przy tej okazji szereg orientalnych krajów. Malowa³ i szkicowa³ po drodze – taka zreszt¹ by³a jego oficjalna rola. W czasach narodzin fotografii grafik, malarz, tworzy³ ikonograficzn¹ dokumentacjê wydarzeñ. To w³aœnie wtedy Pasini zarazi³ siê, by tak rzec, orientalizmem i z tej tematyki jest najbardziej znany w dziejach sztuki. „Dzieñ targowy w Konstantynopolu” nale¿y do tej serii prac. Kupcy, g³ównie handlarze warzywami i owocami, roz³o¿yli swój towar wzd³u¿ murowanego nadbrze¿a morskiego. Jakby trochê poza miastem, a nie w jego œrodku. Byæ mo¿e orientalny bazar zajmowa³ poczesne miejsce, zaœ ch³opów z ich p³odami rolnymi zepchniêto na obrze¿a. Sprzedawcy oferuj¹ arbuzy, pomarañcze, sa³atê i czosnek oraz wiele innych produktów. Ale równie¿ garnki, naczynia. Zmêczone upa³em bezpañskie (?) psy le¿¹ tu i ówdzie.
Ale najwa¿niejsi z punktu widzenia malarza s¹ ludzie, bo oni stanowi¹ o egzotyce miejsca. Brodaci mê¿czyŸni i w pe³ni zakryte kobiety – tylko oczy widaæ. Wœród kupuj¹cych s¹ jednak g³ównie mê¿czyŸni –z gêstym zarostem, czêsto o zbójeckim
wygl¹dzie, z fezami na g³owie, ale te¿ i w kaukaskich futrzanych czapach.
Bazar to okazja do nabycia potrzebnego towaru, ale przede wszystkim sposobnoœæ do spotkañ, rozmowy, ubicia jakichœ interesów. Co jest charakterystyczne dla Orientu? Ha³as: krzyki sprzedawców, k³ótnie targuj¹cych siê, gwar rozmów. Wizualnie artysta przedstawi³ tê specyfikê przez nagromadzenie ludzi: t³ok, œcisk. Barwny t³um egzotycznych postaci na tle orientalnego miasta: na pierwszym planie jakaœ bli¿ej nieokreœlona, zaokr¹glona budowla, ale z charakterystycznymi arabeskami w oknach. W g³êbi – bia³y meczet z wysokim minaretem. I fragment miasta: bia³e zabudowania jakby wyblakle od intensywnego s³oñca. B³êkitne morze oraz zielona roœlinnoœæ górzystego brzegu dope³niaj¹ mozaiki kolorów malowid³a. Wizualnie poci¹gaj¹cego, tematycznie – atrakcyjnego.
Hinduska egzotyka
Tak¿e Ameryka mia³a swego mistrza malarstwa orientalnego. By³ nim Edwin
Lord Weeks (1849-1903), artysta pochodz¹cy z bogatej kupieckiej rodziny z Massachusetts. Móg³ wiêc sobie pozwoliæ na studiowanie malarstwa dla niego samego; mo¿e Czytelnicy pamiêtaj¹, ¿e artyœci w USA kszta³cili siê w celach przede wszystkim praktycznych, aby wyuczony kunszt pozwoli³ im zarabiaæ i ¿yæ ze sztuki. Uczyli siê wiêc bardzo praktycznych, rzemieœlniczych zawodów, z których jednym tylko by³a zrêcznoœæ w malowaniu portretów. Innymi – grafika, rysowanie do pism; sztuka zdobienia – czego siê da³o; introligatorstwo, renowacja mebli, etc. Weeks natomiast poœwiêci³ siê ca³kowicie malarstwu – wpierw pejza¿owemu. I kiedy zaczêto go ju¿ zauwa¿aæ na rynku sztuki, wyjecha³ do Pary¿a, gdzie siê osiedli³ i regularnie wystawia³ swoje prace na dorocznych Salonach. Sta³ siê znan¹ postaci¹ w œrodowisku artystycznym – twórc¹ wyró¿nianym i nagradzanym za malarskie osi¹gniêcia. A przy tym podró¿owa³ wiele – po Ameryce Po³udniowej, Bliskim Wschodzie, Afryce. Jednym z celów
jego d³u¿szej wyprawy by³y Indie. Miêdzy innymi z tego okresu pochodzi „Barka maharad¿y Benares”. Orient pe³en bogactwa i przepychu! Benares (Varanasi) uwa¿any jest za duchow¹ stolicê Indii. Miasto nad Gangesem w pó³nocno-wschodniej czêœci kraju, jest jednym z najstarszych miast na ziemi; jego pocz¹tki datuj¹ siê na XI w. p.n.e. Od stuleci jest g³ównym miejscem pielgrzymek. Na obrazie Weeksa mamy bia³e miasto piêtrz¹ce siê w górê, by byæ jak najbli¿ej œwiêtej rzeki. Na niej ozdobna barka w³adcy miejscowoœci i okolic. Spoczywa prawdopodobnie pod z³otym namiotem. Na granatowym wygiêtym w górê dziobie ³odzi siedz¹ na bia³o ubrani muzycy i przygrywaj¹ królowi w jego rzecznej przeja¿d¿ce. Z drugiej strony czerwony namiot szczelnie zakrywa wnêtrze. Byæ mo¿e jest to sypialnia.
Barce towarzyszy druga, mniejsza, skromniejsza dla ulubionych ¿on w³adcy. W g³êbi zaœ œwiête miasto o osobliwej dla nas zabudowie. Ogromne budynki nadrzeczne wygl¹daj¹ osobliwie: ni to œwi¹tynie, ni to silosy zbo¿owe. Ni to œwi¹tynie, ni pomieszczenia mieszkalne – usytuowane bardzo wysoko – zapewne aby siê chroniæ przed wylewami Gangesu. Ludzie wchodz¹ po wysokich schodach do œrodka.
Nad obmurowanym brzegiem zaœ t³um ludzi – specyfika orientalnych miast: t³um. Benares by³o od wieków celem pielgrzymek, tak¿e po to, aby umrzeæ i byæ spalonym na brzegu rzeki. Popio³y nastêpnie wrzucano do wody – œwiêtej, o¿ywiaj¹cej, doskona³ej do odprawienia rytualnych ablucji, wyk¹pania siê, a nawet zrobienia prania.
W g³êbi meczet z dwoma minaretami wysokimi, cienkimi jak o³ówki. Benares by³o miastem wielu religii, ale oczywiœcie dominowa³ hinduizm. Dla amerykañskiego artysty by³ to wizualnie kolorowy, egzotyczny pejza¿ miejski. ❍