(1877)
Gilda i Rita
Jedn¹ z najpiêkniejszych gwiazd filmowych w ca³ej historii Hollywood by³a Rita Hayworth, znana z niezliczonych fotografii, plakatów i reklam, które jak magnes przyci¹ga³y miliony widzów do kin.
Kiedy na ekrany trafi³ film „Gilda”, w którym Hayworth gra³a g³ówn¹ rolê, w³aœciciele kin zauwa¿yli bardzo intryguj¹cy fenomen. Coraz wiêksza grupa mê¿czyzn, która kupowa³a bilet na pierwszy seans kinowy, po obejrzeniu filmu zostawa³a nie tylko na kolejny, ale ogl¹da³a „Gildê” wielokrotnie! ¯ycie prywatne Rity by³o tak samo intensywne jak ¿ycie postaci, które odtwarza³a w filmie. Piêciokrotnie wychodzi³a za m¹¿. Mo¿na by³o odnieœæ wra¿enie, ¿e ka¿dego mê¿czyznê z ³atwoœci¹ potrafi sobie owin¹æ wokó³ ma³ego palca.
Ten wizerunek Rity nie tylko daleki by³ od rzeczywistoœci – zosta³ stworzony tylko po to, aby wspieraæ jej legendê. Mówi³a, ¿e: „Mê¿czyŸni k³ad¹ siê do ³ó¿ka z Gild¹, ale budz¹ siê ze mn¹.”
Urodzi³a siê na Brooklynie w 1918 r. jako Margarita Carmen Cansino. Jej ojciec, Eduardo Cansino by³ tancerzem z Madrytu, a matka Volga Hayworth tañczy³a w nowojorskim Ziegfeld Follies. Cansino mieszkali na Queensie, a ma³a Rita by³a pulchn¹ i wstydliw¹ dziewczynk¹. Zaczê³a tañczyæ w wieku czterech lat. W 1930 roku rodzina przenios³a siê do Los Angeles, gdzie jej ojciec otworzy³ studio taneczne, ale nie by³ w stanie utrzymaæ rodziny i postanowi³ powróciæ na scenê. Aby tañczyæ potrzebowa³ partnerki i uzna³, ¿e zostanie ni¹ jego wówczas 12 letnia córka. Wystêpowali razem na statku, który by³ p³ywaj¹cym kasynem, a tak¿e w przygranicznych klubach w meksykañskiej Tijuanie, g³ównie aby ukryæ fakt, ¿e pracuje z nieletni¹ córk¹.
„Super Enzymes“ z
bohater Œwiêta Dziêkczynienia !
Œwiêto Dziêkczynienia – ten wyj¹tkowy dzieñ, w którym spotykamy siê z rodzin¹ i przyjació³mi przy sto³ach pe³nych smako³yków – to prawdziwe wyzwanie dla naszego uk³adu pokarmowego.
Pieczony, rumiany indyk uœmiecha siê do nas z pó³miska, ziemniaki kusz¹ kremowym sosem, a dyniowe ciasto zdaje siê krzyczeæ: „Zjedz mnie, teraz albo nigdy!”. I có¿, ulegamy poku som… A potem? Wzdêcia, ciê¿koœæ, gazy… Krótko mówi¹c, nasz uk³ad trawienny og³asza strajk generalny. Na szczêœcie jest ktoœ, kto nie pozwoli, by jelitowe dramaty zrujnowa³y ten piêkny dzieñ – Super Enzymes od firmy NOW! Te ma³e kapsu³ki to jak dru¿yna ratunkowa w akcji.
Gdy Twoje jelita wysy³aj¹ sy gna³ SOS, Super Enzymes wkraczaj¹ do akcji niczym superbohaterowie – szybko, skutecznie i z pe³nym zaanga¿owaniem.
WyobraŸ sobie scenê: Twoje jelita s¹ jak zat³oczona droga w godzinach szczytu. Bia³ka, t³uszcze i wêglowodany walcz¹ o pierwszeñstwo, a uk³ad trawienny desperacko próbuje opanowaæ ten chaos. Wtedy pojawiaj¹ siê nasi bohaterowie: betaina HCl, która porz¹dkuje kolejkê bia³ek, bromelaina i papaina specjaliœci od rozk³adania najwiêkszych bia³kowych gigantów, oraz wyci¹g z ¿ó³ci wo³owej, który niczym mistrz kuchni emulguje t³uszcze na przyswajalne kawa³eczki. To prawdziwy dream team, który pozwala Ci cieszyæ siê ka¿dym kêsem bez wyrzutów sumienia i bólu brzucha. Super Enzymes dzia³aj¹ jak magiczna ró¿d¿ka – z nimi mo¿esz bez obaw zjeœæ trzeci kawa³ek ciasta, do³o¿yæ sobie wiêcej puree ziemniaczanego i poprosiæ o dok³adkê indyka. Nie musisz martwiæ siê, ¿e po obiedzie bêdziesz le¿eæ na kanapie z uczuciem, jakby Twoje jelita zmieni³y siê w balon gotowy do odlotu. Wrêcz przeciwnie – dziêki tej super mieszance enzy-
mów poczujesz siê lekko i swobodnie, gotów na kolejn¹ rundê rozmów, ¿¹rtów i rodzinnych wspomnieñ. Co sprawia, ¿e Super Enzymes s¹ takie skuteczne? To ich sk³ad, który brzmi jak lista rekrutów na elitarne szkolenie enzymów trawiennych. Betaina, papaina, bromelaina, pankreatyna – ka¿da z tych substancji ma supermoc. To jak zespó³ Avengers, ale zamiast ratowaæ œwiat, ratuj¹ Twój ¿o³¹dek przed kulinarn¹ katastrof¹. W tym szczególnym dniu, kiedy celebrujemy wdziêcznoœæ i dobrobyt, nie zapomnijmy o komforcie po posi³ku. Super Enzymes to gwarancja, ¿e Œwiêto Dziêkczynienia bêdzie wspominane z uœmiechem na twarzy.
Na koniec, drodzy Czytelnicy, chcemy Wam ¿yczyæ, by ten dzieñ by³ pe³en radoœci, mi³oœci i ciep³a rodzinnych spotkañ. Niech Wasze sto³y uginaj¹ siê od pysznoœci, a Wasze jelita … có¿, niech dostan¹ wsparcie, na jakie zas³uguj¹!
Weso³ego Œwiêta Dziêkczynienia i lekkiego samopoczucia z Super Enzymes ¿yczy zespó³ Markowej Apteki Pharmacy!
Koncert ku czci
Ignacego Jana
Paderewskiego
Ju¿ w niedzielê 1 grudnia o godz. 17:00 Polonia spotka siê w Kaufman Music Center, gdzie odbêdzie siê „Paderewski is Back to NY, Festival Opening Concert”.
Wydarzenie zainauguruje Festiwal Ignacego Paderewskiego w Nowym Jorku. Ignacy Jan Paderewski (1860-1941) by³ wyj¹tkow¹ postaci¹, œwiatowej s³awy pianist¹, kompozytorem, mê¿em stanu, filantropem, celebryt¹, przyjacielem kilku prezydentów USA, idolem amerykañskiej publicznoœci, ale przede wszystkim wielkim polskim patriot¹.
¯ycie Ignacego Paderewskiego by³o dla milionów Polaków za granic¹ Ÿród³em otuchy i nadziei, wzorem prawoœci i patriotyzmu, bezinteresownej s³u¿by dla kraju. Jako Premier Rz¹du polskiego i Minister Spraw Zagranicznych, w czerwcu 1919 r. podpisa³ traktat Wersalski, g³ówny traktat pokojowy koñcz¹cy I wojnê œwiatow¹, który przywróci³ Polsce niepodleg³oœæ. Ignacy Paderewski spêdzi³ wiele lat w Ameryce, gdzie cieszy³ siê niezwyk³¹ estym¹, by³ celebryt¹, idolem amerykañskiej publicznoœci. Dniem i noc¹ t³umy wielbicieli szturmowa³y kasy biletowe, policja pilnowa³a hotelu gdzie artysta mieszka³, zamykano ulice gdzie mia³ siê pojawiæ. Tego nigdy wczeœniej nie wi-
dziano w Ameryce. Paderewski doœwiadcza³ niedogodnoœci ¿ycia gwiazdy rocka 50 lat przed pojawieniem siê terminu „Gwiazda rocka”, ale Paderewski z pewnoœci¹ nie gra³ rock'n'rolla. W programie koncertu znajd¹ siê utwory Fryderyka Chopina, które Ignacy Paderewski wykonywa³ podczas swoich tournee po Stanach Zjednoczonych oraz znane i lubiane kompozycje w³asne artysty. W koncercie udzia³ wezm¹ znakomici pianiœci: Kate Liu laureatka III nagrody oraz nagrody za najlepsze wykonanie mazurków na XVII Miêdzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina w Warszawie, laureatka Miêdzynarodowego Konkursu Chopinowskiego Azji i Pacyfiku. Kamil Pacholec laureat II nagrody w XI Miêdzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Ignacego Paderewskiego w Bydgoszczy, finalista Miêdzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. F. Chopina w Warszawie. Liana Paniyeva laureatka George Gershwin International Piano Competition oraz American Protégé International Competition of Romantic Music.
Podczas wieczoru w Kaufman Music Center odbêdzie siê premiera krótkiego filmu dokumentalnego „Paderewski in America” Zwiastun filmu: https://youtu.be/FWIlfQS27ww
Wiêcej o Paderewskim w Ameryce znajdziemy na stronie paderewskiny.org
Patronaty Honorowe:
Konsul Generalny RP w Nowym Jorku Mateusz Sakowicz, Muzeum Polskie w Ameryce, Centrum Ignacego Paderewskiego w K¹œnej Dolnej.
Partnerzy: Steinway & Sons Company, The Sembrich – Fundacja Marcelli Sembrich Kochañskiej, Stowarzyszenie
sta³a wspó³praca
Drodzy Pañstwo, przypominamy, ¿e 6 grudnia, w pi¹tek, od 18:00 do 20:00 odbêdzie siê doroczna impreza Kuriera Plus Sztuka pod choinkê.
Zachêcamy do ogl¹dania i zakupu prac polonijnych artystów, znakomicie nadaj¹cych siê na œwi¹teczny prezent.
Du¿a szansa na spotkanie dawno niewidzianych znajomych, przy szklaneczce wina, piernikach i makowcu.
Serdecznie zapraszamy (red)
Weteranów Armii Polskiej w Ameryce (SWAP), Instytut Józefa Pi³sudskiego w Ameryce, Fundacja Kongresu Polonii Amerykañskiej, Polski Instytut Naukowy w Ameryce (PIASA), Polish Heritage Society of Philadelphia, Society of Polish American Travel Agents (SPATA).
Wspó³praca: Instytut Kultury Polskiej w Nowym Jorku.
Patronaty medialne: TVP Polonia, Nowy Dziennik, White Eagle, Dziennik Polonijny, Kurier Plus, Echo Polonijne, Dziennik Zwi¹zkowy, Tygodnik Katolicki Niedziela, Super Express US.
Organizatorem wydarzenia jest Fundacja Kultury i Sztuki we wspó³pracy z Centrum Polsko-S³owiañskim. ➦ facebook.com/CultureandArtFoundation ➦ tickets.kaufmanmusiccenter.org/5873
Projekt dofinansowany w ramach sprawowania opieki Senatu Rzeczypospolitej Polskiej nad Poloni¹ i Polakami za granic¹ w 2024 roku.
Adres: Kaufman Music Center129 W 67 Street New York NY 10023
redaktor naczelna
Zofia Doktorowicz-K³opotowska
Maria Bielski, Andrzej Józef D¹browski, Ma³gorzata Ka³u¿a, Czes³aw Karkowski, Krzysztof K³opotowski, Bo¿ena Konkiel, Weronika Kwiatkowska, Chris Miekina, Jolanta Szczepkowska, Katarzyna Zió³kowska
fotografia Zosia ¯eleska-Bobrowski wydawcy
John Tapper Zofia Doktorowicz-K³opotowska Adam Mattauszek
Kurier Plus, Inc. Adres: 176 Java Street Brooklyn, NY 11222 Pokój numer 6
Tel: (718) 389-3018
E-mail: kurier@kurierplus.com Internet: www.kurierplus.com
Na drogach Prawdy Bo¿ej
Wezwanie do piêkniejszego ¿ycia
Ks. Ryszard Koper
Ludzie mdleæ bêd¹ ze strachu w oczekiwaniu wydarzeñ zagra¿aj¹cych ziemi. Albowiem moce niebios zostan¹ wstrz¹œniête. Wtedy ujrz¹ Syna Cz³owieczego, przychodz¹cego na ob³oku z wielk¹ moc¹ i chwa³¹. A gdy siê to dziaæ zacznie, nabierzcie ducha i podnieœcie g³owy, poniewa¿ zbli¿a siê wasze odkupienie. Uwa¿ajcie na siebie, aby wasze serca nie by³y ociê¿a³e wskutek ob¿arstwa, pijañstwa i trosk doczesnych, ¿eby ten dzieñ nie przypad³ na was znienacka, jak potrzask. Przyjdzie on bowiem na wszystkich, którzy mieszkaj¹ na ca³ej ziemi. Czuwajcie wiêc i módlcie siê w ka¿dym czasie, abyœcie mogli unikn¹æ tego wszystkiego, co ma nast¹piæ, i stan¹æ przed Synem Cz³owieczym. (£k 21, 26-28, 34-36)
Rosja zmieni³a doktrynê nuklearn¹ i jest gotowa do wojny atomowej. Mimo bylejakoœci i zawodnoœci rosyjskiej broni brzmi to i tak dosyæ groŸnie. Scenariusz takiej wojny kreœli Annie Jacobsen autorka ksi¹¿ki „Wojna nuklearna. Mo¿liwy scenariusz”. Jest to ksi¹¿ka oparta na faktach i wypowiedziach ludzi, którzy w tej materii s¹ najwiêkszymi autorytetami i wiedz¹ co mówi¹. Ot, chocia¿by odpowiedŸ genera³a Roberta Kehlera by³ego dowódcy STRATCOM-u na pytanie, kiedy dojdzie do wojny nuklearnej: „Koniec œwiata mo¿e nast¹piæ w ci¹gu najbli¿szych kilku godzin”. W zasadzie konflikt nuklearny jest równoznaczny z koñcem dzisiejszej cywilizacji, koñcem naszego œwiata, koñcem ka¿dego z nas. Amerykanie posiadaj¹ 1770, Rosja 1710 g³owic atomowych w pe³nej gotowoœci bojowej. Licz¹c razem z tymi magazynowanymi, ka¿de supermocarstwo ma po oko³o piêæ tysiêcy g³owic” – pisze Annie Jacobsen. A posiadaczami broni atomowej s¹ nie tylko te kraje.
Doradc¹ prezydenta Obamy do spraw bezpieczeñstwa narodowego w rozmowie z autork¹ ksi¹¿ki, stwierdzi³, ¿e ¿aden trwaj¹cy obecnie konflikt – czy to spór miêdzy Indiami, a Pakistanem, Izraelem, a pañstwami arabskimi, czy wojna w Ukrainie – nie wywo³uje w Waszyngtonie takiej grozy, jak niespodziewane, niczym niesprowokowane uderzenie dekapitacyjne. Mówi, ¿e do „gromu z jasnego nieba” nie da siê przygotowaæ, a czas reakcji na niego to tylko kilka minut.
Autorka zauwa¿a, ¿e najwiêkszym wrogiem nie jest to czy inne mocarstwo, tylko broñ nuklearna sama w sobie. Przera¿aj¹ca wizja nuklearnego konfliktu mo¿e zacz¹æ siê realizowaæ w ka¿dej chwili. Wystarczy, ¿e choæby na moment zawiedzie wzajemne odstraszanie. Gdyby dosz³o do tego, to ju¿ o tym nie napiszê, bo wszystko bêdzie pozamiatane, a ja przed Bogiem bêdê zdawa³ sprawê ze swego ¿ycia. Widzimy jaki groŸny bicz ukrêci³a na siebie ludzkoœæ przez swoje nieprawoœci, bo wojny i konflikty rodz¹ siê z nieprawoœci. Œw. Jakub pisze sk¹d siê bior¹ wojny: „Nie sk¹din¹d, tylko z waszych ¿¹dz, które walcz¹ w cz³onkach waszych. Po¿¹dacie, a nie macie, ¿ywicie mordercz¹ zazdroœæ, a nie mo¿ecie osi¹gn¹æ. Prowadzicie walki i k³ótnie, a nic nie posiadacie, gdy¿ siê nie modlicie”.
Nie trzeba mieæ wielkiej wyobraŸni, aby dostrzec koniec œwiata wed³ug scenariusza zapisanego w ewangelii na pierwsz¹ Niedzielê Adwentu: „Bêd¹ znaki na s³oñcu, ksiê¿ycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec huku morza i jego nawa³nicy. Ludzie mdleæ
bêd¹ ze strachu w oczekiwaniu wydarzeñ zagra¿aj¹cych ziemi, albowiem moce niebios zostan¹ wstrz¹œniête”.
Niekoniecznie nasz indywidualny koniec œwiata musi dokonywaæ siê w scenerii malowanej przez Ewangeliê czy konflikt nuklearny. Mo¿e byæ naturaln¹ konsekwencj¹ naszego ziemskiego ¿ycia. Rodzimy siê, dorastamy, starzejemy i odchodzimy do wiecznoœci.
Wa¿ne, aby piêknie i owocnie prze¿yæ ¿ycie. Ostatnim owocem naszego ¿ycia jest szczêœliwa wiecznoœæ, która staje siê naszym udzia³em w chwili œmierci. Nasz koniec to spotkanie z Bogiem: „Wtedy ujrz¹ Syna Cz³owieczego, nadchodz¹cego w ob³oku z moc¹ i wielk¹ chwa³¹, a gdy siê to dziaæ zacznie, nabierzcie ducha i podnieœcie g³owy, poniewa¿ zbli¿a siê wasze odkupienie”.
Do spotkania z Bogiem w czasach ostatecznych mamy siê przygotowaæ. Przypomina nam o tym Chrystus:
„Czuwajcie wiêc i módlcie siê w ka¿dym czasie, abyœcie mogli unikn¹æ tego wszystkiego, co ma nast¹piæ, i stan¹æ przed Synem Cz³owieczym”. Ten g³os szczególnie wybrzmiewa w okresie Adwentu, w czasie którego przygotowujemy siê do uroczystoœci upamiêtniaj¹cej pierwsze przyjœcie Jezusa w Betlejem. Radosne przygotowanie Adwentu wpisuje siê w przygotowanie na drugie przyjœcia Jezusa w czasach ostatecznych, o czym mówi dzisiejsza Ewangelia. £atwo przygotowaæ siê materialnie i duchowo na spotkanie Chrystusa w stajence betlejemskiej, a to i z tego wzglêdu, ¿e dok³adnie wiemy, kiedy to nast¹pi. Wa¿niejsze jest jednak przygotowanie na drugie przyjœcie Jezusa, o którym nie wiemy, kiedy bêdzie mia³o miejsce. St¹d te¿ musimy bardzo powa¿nie potraktowaæ s³owa Chrystusa: „Czuwajcie wiêc i módlcie siê w ka¿dym czasie”.
Przypomina o tym œw. Pawe³ w Liœcie do Tesaloniczan z drugiego czytania: „Na koniec, bracia, prosimy was i napominamy w Panu Jezusie: zgodnie z tym, co od nas przejêliœcie o sposobie postêpowania i podobania siê Bogu – jak ju¿ zreszt¹ postêpujecie – stawajcie siê coraz doskonalszymi! Wiecie przecie¿, jakie nakazy daliœmy wam w imiê Pana Jezusa”. Jest to wezwanie do piêkniejszego ¿ycia. Bo czy¿ s³owa Chrystusa z dzisiejszej Ewangelii nie s¹ wezwaniem do piêkniejszego ¿ycia: „Uwa¿ajcie na siebie, aby wasze serca nie by³y ociê¿a³e wskutek ob¿arstwa, pijañstwa i trosk doczesnych, ¿eby ten dzieñ nie przypad³ na was znienacka, jak potrzask.”
Piêkne œwiadectwo takiej postawy daje polska aktorka Olga Kalicka znana z wielu filmów a wœród nich „Rodzinki.pl”. Mówi, ¿e Bogu zawdziêcza wszystko dobro i piêkno jakie spotka³o j¹ w ¿yciu. W Plejdzie wyznaje: „Wiara jest bardzo mocno obecna w moim ¿yciu i nie mam problemu, ¿eby siê do tego przyznaæ. Jednak nie opowiadam o tym w ka¿dym wywiadzie. Jeœli ktoœ mnie o to nie zapyta, to nie d¹¿ê za wszelk¹ cenê do tego, by powiedzieæ, ¿e wierzê w Boga. Ale obecnoœæ Boga jest dla mnie bardzo wa¿na i nie mam zamiaru tego ukrywaæ. Dziêkujê Bogu za to, ¿e sprawia, ¿e radzê sobie ze wszystkim. Ka¿dego dnia odczuwam Jego obecnoœæ. Wiem, ¿e ktoœ na górze siê mn¹ opiekuje. To wspania³e. To daje mi szczêœcie”.
Zapraszamy na strony Autora: ryszardkoper. pl i nytravelclub.pl
Poszkodowany w wypadku z podnoœnikiem wygrywa milionowe odszkodowanie
Elektryk zatrudni³ prawnika po tym, jak dozna³ obra¿eñ cia³a w wyniku wypadku z podnoœnikiem. Jego prawnik mia³ za zadanie pomóc mu w dochodzeniu swoich praw. Wypadek mia³ miejsce na poboczu Belt Parkway, gdy elektryk by³ w trakcie usuwania s³upów telefonicznych. W tym dniu jego praktykant po raz pierwszy obs³ugiwa³ podnoœnik, choæ pracowa³ wczeœniej z podobnymi maszynami. Praktykant podjecha³ na miejsce i zaci¹gn¹³ hamulec oraz w³¹czy³ ''wa³ odbioru mocy''. To przekaza³o napêd z ciê¿arówki na aparaturê wysiêgnika. Wtedy elektryk i jego uczeñ ustawili podpory. Robotnicy stwierdzili, ¿e pojazd jest wypoziomowany, a nastêpnie weszli do kosza podnoœnika. Obaj przebywali w koszu na wysokoœci oko³o 50 stóp nad ziemi¹ przez oko³o dwie minuty, kiedy ciê¿arówka przewróci³a siê, powoduj¹c ich upadek na ziemiê z wysokoœci ok. 50 stóp. W nastêpstwie tego wypadku prawnik od wypadków z podnoœnikiem zatrudniony przez elektryka z³o¿y³ wniosek o odszkodowanie dla pracowników, tzw. Workers' Compensation. Elektryk dozna³ obra¿eñ dolnej czêœci pleców, co wymaga³o d³u¿szego leczenia. Obejmowa³o ono zastrzyki i operacjê. Nie móg³ on wróciæ do pracy i z³o¿y³ wniosek o odszkodowanie Workers' Compensation w ramach ubezpieczenia swojego pracodawcy. Workers' Compensation zapewnia utracone zarobki i œwiadczenia medyczne tym pracownikom, którzy odnieœli obra¿enia w pracy. Status imigranta nie przekreœla mo¿liwoœci uzyskania œwiadczeñ z tytu³u tego ubezpieczenia. Pracodawcy p³ac¹ za to ubezpieczenie i nie mog¹ wymagaæ od pracownika partycypowania w kosztach odszkodowania. W przypadku Workers' Compensation wina nie jest brana pod
uwagê. Niezachowanie ostro¿noœci przez pracownika nie zmniejsza otrzymywanej przez niego kwoty. Podobnie wina pracodawcy nie zwiêksza œwiadczeñ. Jednak pracownik traci prawo do odszkodowania pracowniczego, jeœli uraz nast¹pi³ wy³¹cznie w wyniku pozostawania przez niego pod wp³ywem alkoholu lub narkotyków albo w wyniku dzia³ania z intencj¹ zranienia siebie lub kogoœ innego. Poszkodowany robotnik pozwa³ równie¿ miasto Nowy Jork twierdz¹c, ¿e dopuœci³o siê ono naruszenia prawa dotycz¹cego rusztowañ. Prawo dotycz¹ce rusztowañ chroni pracowników budowlanych przed zagro¿eniami zwi¹zanymi z grawitacj¹, w tym przed upadkiem z wysokoœci. Nie mo¿na zrzec siê odpowiedzialnoœci wynikaj¹cej z tej sekcji. W³aœciciele placów budowy i generalni wykonawcy ponosz¹ bezwzglêdn¹ odpowiedzialnoœæ za naruszenia przepisów dotycz¹cych rusztowañ. S¹d nie mo¿e braæ pod uwagê winy poszkodowanego pracownika. To sprawia, ¿e prawo dotycz¹ce rusztowañ jest bardzo przyjazne powodom. Powód twierdzi³, ¿e pozwani pozwolili mu pracowaæ na niezabezpieczonym terenie i nie zapewnili mu siatek bezpieczeñstwa, lin zabezpieczaj¹cych i obserwatorów bezpieczeñstwa. Miasto nie przyzna³o siê do winy za wypadek z podnoœnikiem. Argumentowa³o, ¿e powodowi zapewniono odpowiedni sprzêt. Miasto argumentowa³o równie¿, ¿e ten sprzêt nie zawiód³. Przewróci³ siê raczej dlatego, ¿e zosta³ nieprawid³owo ustawiony i obs³ugiwany przez powoda. Miasto zwróci³o uwagê, ¿e obaj pracownicy nosili podczas pracy szelki bezpieczeñstwa. Elektryk zwróci³ siê do s¹du o orzeczenie o odpowiedzialnoœci na jego korzyœæ. S¹d przychyli³ siê do wniosku powoda. Sêdzia uzna³, ¿e Miasto naruszy³o prawo
Wystawa pracowników Met
Mam zaszczyt zaprosiæ Pañstwa na wystawê do Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku zatytu³owan¹ „The Met Staff Art Show 2024”, trwaj¹c¹ do 1-go grudnia 2024 roku, w Galerii 199, Greek and Roman Art Galleries, Floor.
Wystawê mo¿na ogl¹daæ w godzinach otwarcia Muzeum. Na wystawê zosta³ zakwalifikowany mój obraz „Selfportrait”, w technice olejnej na p³ótnie. Self-portrait Ewa Zeller
dotycz¹ce rusztowañ, nie zapewniaj¹c elektrykowi ochrony przed zagro¿eniami zwi¹zanymi z wysokoœci¹. W zwi¹zku z tym sêdzia uzna³ pozwanych odpowiedzialnymi za wypadek i obra¿enia powoda. Sêdzia przekaza³ sprawê na rozprawê w kwestii odszkodowania. Elektryk odrzuci³ niskie oferty ugody sk³adane przez Miasto w trakcie przedprocesowych mediacji, co oznacza³o, ¿e sprawa musia³a trafiæ na rozprawê. Warto by³o tu zaryzykowaæ. Na rozprawie powód argumentowa³, ¿e obra¿enia, jakich dozna³ podczas wypadku, doprowadzi³y go do sytuacji, w której ju¿ nigdy nie bêdzie móg³ siê nigdzie zatrudniæ. Skar¿y³ siê, ¿e codzienne aktywnoœci z rodzin¹ s¹ dla niego bolesne i trudne do wykonania. Elektryk zezna³ równie¿, ¿e ma problemy z d³u¿szym siedzeniem i chodzeniem. Stwierdzi³, ¿e chocia¿ operacja poprawi³a stan jego krêgos³upa lêdŸwiowego, to nadal odczuwa ból i pozosta³e ograniczenia. Po d³ugich naradach ³awa przysiêg³ych przyzna³a powodowi prawie 4 000 000 dolarów odszkodowania.
Jeœli przydarzy³ ci siê podobny wypadek, potrzebny ci doœwiadczony prawnik od wypadków z podnoœnikiem, który wywalczy dla ciebie odszkodowanie, na jakie zas³ugujesz. ❍
Jeœli Pañstwo sami stali siê ofiar¹ wypadku, lub znaj¹ kogoœ kto potrzebuje pomocy prawnej po wypadku, to zapraszamy do bezp³atnej konsultacji pod numerem telefonu 212-514-5100, emaliowo pod adresem swp@plattalaw.com, lub w czasie osobistego spotkania w naszej kancelarii na dolnym Manhattanie. Mo¿ecie Pañstwo równie¿ zadaæ nam pytania bezpoœrednio na stronie internetowej (www.plattalaw.com) u¿ywaj¹c emaila lub czatu, który jest dostêpny dla Pañstwa 24 godziny na dobê. Zawsze udzielimy Pañstwu bezp³atnej porady w ka¿dej sprawie, w której bêdziemy mogli Pañstwa reprezentowaæ.
Polskie wczoraj i dziœ
Nastolatek w PR L
Jesieni¹ 1962 r. rozpocz¹³em naukê w mêskim Liceum Ogólnokszta³c¹cym im. Adama Mickiewicza. Szko³a zosta³a za³o¿ona przez wybitnego historyka Emiliana Konopczyñskiego w 1897 r. Budynek szkolny mieœci³ siê na Saskiej Kêpie przy ulicy Paryskiej, w dwupiêtrowym domu mieszkalnym. Warunki do nauki nie by³y tu zbyt dobre. Panowa³a ciasnota, nie by³o sali gimnastycznej ani sto³ówki. Pracownia chemiczna i fizyczna mieœci³y siê w jakiejœ starej willi kilkadziesi¹t metrów od g³ównego budynku. „Mickiewicz” cieszy³ siê przed wojn¹ wysokim poziomem. Równie¿ po wojnie kadra nauczycielska szko³y reprezentowa³a wysoki standard. Natomiast z uczniami by³o ró¿nie. Poza m³odzie¿¹ z Saskiej Kêpy by³o trochê „elementu” z Pragi i Grochowa nie grzesz¹cego dobrymi obyczajami i zachowaniem.
Po dwóch latach przenieœliœmy siê do nowego budynku przy ulicy Kubañskiej. Nast¹pi³o wtedy po³¹czenie z ¿eñskim Liceum im. Marii Curie Sk³odowskiej, które równie¿ znajdowa³o siê na Kêpie, 22 listopada 1963 r. w³¹czy³em radio aby wys³uchaæ wiadomoœci z G³osu Ameryki. Jednak zamiast wiadomoœci us³ysza³em ¿a³obn¹ muzykê a po chwili spiker oznajmi³: Prezydent Kennedy nie ¿yje. Natêpnego dnia zawiesiliœmy na tablicy zdjêcie zmar³ego prezydenta. Po dwóch lekcjach przysz³a nasza wychowawczyni, dzia³aczka PZPR, i kaza³a je zdj¹æ. W czerwcu 1964 r. przyby³ do Polski senator Robert Kennedy. Mia³a to byæ prywatna wizyta, ale wkrótce okaza³o siê, ¿e ma ona znaczenie polityczne. Dowiedzia³em siê, ¿e Kennedy bêdzie uczestniczy³ w niedzielnej mszy w katedrze staromiejskiej. Kiedy przyby³em tam, przed wejœciem do œwi¹tyni czeka³ ju¿ spory t³um. Po chwili ukaza³ siê senator z ¿on¹. Obydwoje weszli na dach samochodu aby wszyscy mogli ich zobaczyæ. Pojazd, otoczony kilkutysiêcznym zgromadzeniem, powoli wjecha³ na rynek. Wiwatowano i wznoszono okrzyki: „Niech ¿yje Ameryka!” oraz „Kennedy, Kennedy! Przejazd senatora przez starówkê trwa³ chyba ponad dwie godziny.
Mniej wiêcej w tym czasie zacz¹³em interesowaæ siê histori¹ najnowsz¹. W sierpniu uczestniczy³em w nabo¿eñstwach za
Czerwone i niebieskie
Wygrana Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich, poza trudnymi do przewidzenia konsekwencjami politycznymi, niejako przy okazji, unaocznia inn¹ wa¿n¹ prawdê, co do której wiêkszoœæ Amerykanów od dawna ju¿ chyba nie ma w¹tpliwoœci. Polityka rz¹dzi wszystkim, w tym tak¿e wymiarem sprawiedliwoœci, który powinien byæ od niej niezale¿ny.
Trump zanim zosta³ ponownie wybrany na prezydenta by³ oskar¿ony w co najmniej czterech procesach, w których ³¹cznie postawiono mu blisko sto zarzutów. W jednym z nich, zosta³ ju¿ nawet skazany za fa³szowanie dokumentów finansowych, w celu ukrycia wyp³aty pieniêdzy dla by³ej aktorki filmów porno i oczekiwa³ tylko na orzeczenie wyroku. Sêdzia prowadz¹cy tê sprawê najpierw podj¹³ decyzjê o odroczeniu jego wydania na „po wyborach,” a teraz, kiedy okaza³o siê, ¿e Trump wygra³, odroczy³ sprawê bezterminowo, czyli na przys³owiowe wieczne nigdy. Pozosta³e sprawy, w tym tak¿e te, którymi zajmowa³ siê specjalnie powo³any do tego celu prokurator, magicznie wygas³y. Prowadz¹cy te dochodzenia Jack Smith, po wyborach, przerwa³ wszystkie czynnoœci, co zwiastuje niechybne ich umorzenie. Sam zapowiedzia³ zaœ, ¿e zrezygnuje ze stanowiska jeszcze przed zaprzysiê¿eniem nowego prezydenta. Wygrana za-
pewni³a wiêc Trumpowi nie tylko powrót do Bia³ego Domu, ale tak¿e nietykalnoœæ s¹dow¹. Ma³o kto ma chyba w¹tpliwoœci, ¿e gdyby wybory przegra³, by³by traktowany zupe³nie inaczej. Nie ma te¿ chyba z³udzeñ co do tego, ¿e gdyby Trump by³ zwyk³ym obywatelem, dawno ju¿ siedzia³by w wiêzieniu, tak jak czêœæ z tych, którzy 6 stycznia 2021 r. zaatakowali kongres.
Mo¿na oczywiœcie uznaæ, ¿e prezydent to specjalny przypadek i powinien on staæ ponad prawem. S¹d Najwy¿szy wyda³ zreszt¹ niedawno decyzjê w tym w³aœnie duchu stwierdzaj¹c, ¿e prezydentom, tak¿e by³ym, przys³uguje immunitet wykluczaj¹cy stawianie im zarzutów za czynnoœci wykonywane w ramach pe³nienia urzêdu. Opinia ta budzi kontrowersje, zw³aszcza w œwietle zasady „wszyscy s¹ równi wobec prawa”, ale to tylko jedna strona medalu. Druga to zachowanie milionów wyborców, którzy oddaj¹c g³os na Donalda Trumpa ca³kiem zignorowali stawiane mu zarzuty i fakt, ¿e w procesie o fa³szowanie dokumentów finansowych zosta³ ju¿ uznany winnym. W tym miejscu ktoœ móg³by przytoczyæ argument, ¿e wyborcy zachowali siê rozs¹dnie uznaj¹c, ¿e wytoczone Trumpowi procesy mia³y charakter polityczny i po prostu nie wziêli ich pod uwagê. To mo¿e byæ nawet prawda. Taka postawa potwierdza jednak, ¿e wiêkszoœæ Amerykanów ma bardzo z³e zdanie o wymiarze sprawiedliwoœci i otwar-
Kazimierz Wierzbicki
poleg³ych powstañców 1944 r. Pewnego razu wybra³em siê na cmentarz wojskowy na Pow¹zkach odwiedziæ groby powstañcze. Spaceruj¹c alejkami znalaz³em grób jakiegoœ AK-owca z napisem na tabliczce: „Zgin¹³ z r¹k siepaczy ubowskich w 1946 r.” Kiedy przyszed³em tam ponownie po kilku miesi¹cach zauwa¿y³em, ¿e ubowcy zostali zamienieni na hitlerowców, a data zmieniona z1946 roku na 1943.
W po³owie lat 60-ych m³odzie¿ polska zaczê³a siê pasjonowaæ muzyk¹ „beatow¹”. Najwiêksz¹ popularnoœci¹ cieszyli siê Beatlesi, Rolling Stonsi i Animalsi. Ci ostatni koncertowali w Polsce jesieni¹ 1965 r. W tym samym roku na ekrany kin sto³ecznych wszed³ pierwszy film Beatlesów „Noc po ciê¿kim dniu”. Aby obejrzeæ ten obraz urwa³em siê wraz z kilkoma kolegami z pochodu 1-majowego. W klasie maturalnej nast¹pi³a eksplozja ¿ycia towarzyskiego. W co drug¹ sobotê ktoœ urz¹dza³ jak¹œ imprezê zwan¹ jeszcze wtedy prywatk¹. Popularnym p³ynem na tych spotkaniach by³ doœæ dobry i niedrogi wêgierski Riesling. Poza przebojami brytyjskimi s³uchaliœmy piosenek „Czerwonych gitar” i Czes³awa Niemena.
Z bardziej interesuj¹cych osób naszej klasy móg³bym wymieniæ Monikê S., która po maturze dosta³a sie do Szko³y Teatralnej i zosta³a aktork¹. Mariola M. mieszka³a przy ulicy Genewskiej w willi wybudowa-
cie przyznaje, ¿e jest on wykorzystywany politycznie. Dlatego warto mo¿e przypomnieæ, ¿e kiedyœ tak w Ameryce nie by³o. W sierpniu 1974 roku prezydent Richard Nixon, w zwi¹zku ze skandalem, który znamy dziœ jako aferê Watergate, poda³ siê do dymisji. Nixonowi nie tylko nikt nie postawi³ jeszcze wówczas formalnych zarzutów, ale nie rozpoczêto nawet wobec niego procedury impeachmentu. Prezydent uzna³, ¿e musi zrezygnowaæ, by jak sam stwierdzi³ w przemówieniu do narodu: „postawiæ na pierwszym miejscu interes Ameryki.” Znamienne jest równie¿ to, ¿e wielu czo³owych wtedy przedstawicieli Partii Republikañskiej otwarcie nak³ania³o w³asnego prezydenta do dymisji. Postawê tak¹ przyj¹³ miêdzy innymi Barry Goldwater, który osobiœcie poinformowa³ Nixona, ¿e nie ma co liczyæ na dalsze poparcie republikanów w kongresie i musi odejœæ ze stanowiska. Goldwater, by³y kandydat na prezydenta i autor programu republikanów, wy³o¿onego w ksi¹¿ce „The Conscience of a Conservative” (sumienie konserwatysty), który po³o¿y³ podwaliny pod przysz³e zwyciêstwo Ronalda Reagana, odrzuci³ wówczas partyjn¹ lojalnoœæ dla ogólnego dobra kraju. Dzisiaj widzimy g³ównie postawy odwrotne. Partyjna lojalnoœæ wa¿niejsza jest ni¿ wszystko inne. Dwie próby impeachmentu i procesy s¹dowe, nie tylko Trumpowi nie zaszkodzi³y, ale wrêcz mu pomog³y, bo w walce o ponown¹ prezydenturê odniós³ on bezapelacyjny sukces. Nie jest oczywiœcie tak, ¿e to tylko republikanie zamienili lojalnoœæ wobec kraju na lojalnoœæ wobec partii i jej lidera. Wi-
nej przez jej dziadka Bronis³awa Kopczyñskiego, malarza Warszawy. Bywaliœmy tam doœæ czêsto na prywatkach lub na bryd¿u. Dziwnym typem by³ Jurek W., który pasjonowa³ siê wszystkim co jeŸdzi³o na szynach, nawet kolejkami w kopalniach. Zajmowa³ siê równie¿ pisaniem. Jedna z jego powieœci nosi³a tytu³ „W krainie szybkobie¿nych tramwajów”. Mia³a to byæ satyra na rzeczywistoœæ PRL-u. Któregoœ dnia przysz³o SB i skonfiskowa³o mu ca³y rêkopis tego dzie³a. Tu¿ przed matur¹ jeden z kolegów zdoby³ z Polskiego Radia nagrania piosenek Bu³ata Okud¿awy. Odt¹d od czasu do czasu robiliœmy sobie „Okud¿awa party” popijaj¹c wino i s³uchaj¹c ballad tego rosyjskiego Gruzina. Ciekawe, ¿e m³odzie¿ polska w tamtych czasach wykazywa³a du¿e zainteresowanie twórczoœci¹ rosyjskich bardów – Okud¿awy, Wysockiego i innych. Nasze „klasowe” spotkania utrzymywaliœmy, chocia¿ niezbyt czêsto, przez szereg lat po maturze. Obecnie spotykamy siê doœæ rzadko i w du¿o mniejszym gronie. Monika wystêpowa³a przez wiele lat na scenie Teatru Powszechnego i chyba odesz³a ju¿ na emeryturê. Mariolka mieszka nadal na Genewskiej. Jurek zmar³ przesz³o 20 lat temu. ❍
dzimy to tak¿e w przypadku demokratów. Przyk³adem mo¿e byæ tu sprawa Billa Clintona i jego impeachmentu pod koniec lat 90-tych. Wielu demokratów otwarcie wówczas go broni³o, pomimo oczywistych dowodów, ¿e k³ama³ pod przysiêg¹ twierdz¹c, ¿e nie mia³ romansu z Monic¹ Lewinsky. Podobnie by³o w 2016 roku z afer¹ mailow¹ Hillary Clinton, któr¹ demokraci zwyczajnie zignorowali. Jest jeszcze inna wa¿na ró¿nica. W czasach Nixona zaufanie do mediów by³o nieporównywalnie wiêksze ni¿ dzisiaj. Kiedy Bob Woodward i Carl Bernstein tropili aferê Watergate oko³o 70 proc. Amerykanów ufa³o mediom i mia³o przekonanie, ¿e dziennikarze robi¹ to w interesie publicznym. Dziœ wed³ug sonda¿u Gallupa mediom ufa 32 proc. Amerykanów, a wiêkszoœæ uwa¿a, ¿e dziennikarze niewiele siê ró¿ni¹ od polityków i ca³kiem zapomnieli o swoich podstawowych obowi¹zkach, czyli przedstawianiu faktów. Wspomniany wy¿ej „The Washington Post” przed afer¹ Watergate nie wspiera³ oficjalnie kandydatów na prezydenta, zacz¹³ dopiero od prezydentury Cartera. Kiedy obecny w³aœciciel gazety Jeff Bezos zapowiedzia³, ¿e dziennik nie poprze ani Kamali Harris ani Donalda Trumpa, w³aœnie po to ¿eby próbowaæ przynajmniej przywracaæ zaufanie czytelników do politycznej niezale¿noœci gazety, wielu dziennikarzy uzna³o to za „podkopywanie roli mediów w kierowaniu publicznym dyskursem.” Tak jakby publiczny dyskurs nie móg³ kierowaæ siê sam.
Kartki z przemijania
Który czas jest w³aœciwy? Ten zimowy, czy ten letni? Wola³bym, ¿eby letni, bo wtedy jest wiêcej œwiat³a. A ja potrzebujê du¿o œwiat³a, bo jestem cz³owiekiem Oœwiecenia. Ci¹gle poszukujê prawdy i absolutu, podobnie jak bohater fraszki Zbigniewa Herberta:
„Szukaj¹c jasnych g³êbin nie móg³ trafiæ w sedno œledŸ pewien obdarzony natur¹ subteln¹ gdziekolwiek zawêdrowa³ wszêdzie nadaremno tu jasno ale p³ytko tam g³êbia lecz ciemno”.
Rzadko mówi siê i pisze, ¿e Tadeusz Koœciuszko by³ nie tylko przeciwnikiem niewolnictwa, ch³opskiego poddañstwa i braku równouprawnienia kobiet, ale i wielkim zwolennikiem Oœwiecenia. Jego przyjaŸñ ze szwajcarskim reformatorem oœwiaty Johannem Henrichem Pestalozzim warta jest osobnej rozprawy. Pod jego wp³ywem Koœciuszko sta³ siê zwolennikiem szkolnictwa œwieckiego oraz wychowania zgodnego z natur¹ i nauk¹.
Kiedy ogl¹dam transmisje z politycznych wieców, jakie odbywaj¹ siê w Polsce, kiedy przygl¹dam siê bacznie
Niedziela
Andrzej Józef D¹browski
ich uczestnikom, to mam wra¿enie, ¿e widzê dwa ró¿ne narody mówi¹ce niby tym samym jêzykiem i machaj¹ce takimi samymi flagami. Podobnych wra¿eñ doznawa³em ogl¹daj¹c wiece przedwyborcze Kamali Harris, Donalda Trumpa i ich zastêpców. Na wszelki wypadek po raz n-ty przypomnê, ¿e nie da siê wypchn¹æ z Polski plemienia Kaczu-Kaczu ani plemienia Tusku-Tusku. I nie powycinaj¹ siê one nawzajem w pieñ. Zatem potrzebne s¹ negocjacje miêdzy nimi w sprawach najbardziej elementarnych. Nie da siê tak¿e wypchn¹æ z dzisiejszej Ameryki trumpistów i antytrumpistów. Jakieœ modele ich pokojowej koegzystencji powinny byæ ju¿ teraz wypracowywane. Kandydaci na prezydentów zapowiadaj¹ zawsze, ¿e jak wygraj¹ wybory, to bêd¹ prezydentami wszystkich obywateli. A po wyborach nimi nie s¹. Przy okazji zdradzê, ¿e jestem ciekaw, czy rz¹dy miliarderów, które nast¹pi¹ po 20 stycznia w Ameryce, obejm¹ opiek¹ najubo¿szych, których w niej nie brakuje. I to niekoniecznie najubo¿szych z w³asnej winy.
Okaza³o siê, ¿e szef IPN-u Karol Nawrocki nie kandyduje na stanowisko prezydenta RP z ramienia Zjednoczonej Prawicy, tylko jest bezpartyjnym kandydatem Komitetu Obywatelskiego, namaszczonym przez prezesa Kaczyñskiego. Powinniœmy zatem wczeœniej wiedzieæ, kiedy ten¿e Komitet powsta³ i kto doñ nale¿y. Nie ja jeden by³em zaskoczony jego istnieniem.
Po¿artujmy trochê: Komitet Obywatelski – Koalicja Obywatelska, co za podobieñstwo nazw i taki sam skrót. Mo¿e to jakiœ próbny balonik wys³any w stronê przeciwnika? Jeœli tak, to warto przypomnieæ, jak œwietnie zapowiada³o siê niegdyœ porozumienie PO-PiS, zwane POPiSem. Prezes PiS zwraca³ siê do lidera PO „Doneczku”, a ten¿e lider do prezesa PiS-u „Jareczku”. Ile¿ w tym by³o nadziei! Obywatelskiej, ma siê rozumieæ. A potem trach, bo ambicje personalne wziê³y górê nad t¹¿e obywatelskoœci¹ i Doneczek i Jareczek siê od siebie odwrócili i to w obecnoœci Tadeusza Mazowieckiego.
Tydzieñ na kolanie
Znów profesor Joel Kotkin dotkn¹³ przyczyn klêski Demokratów i Kamali Harris: To najwiêksi gracze, donatorzy Partii Demokratycznej, którzy myœl¹ o sobie i w³asnych interesach. „Oni s¹ wprawni w tzw. virtue-signalling, jeœli dotyczy to lewicowych kwestii, ale lojalni wobec swoich interesów klasowych we wszystkich innych sprawach. S¹ ultralewicowi w kwestiach socjalnych i kulturowych, ale nie s¹ sk³onni aby redystrybuowaæ dochód czy bogactwo, wrêcz wrodzy do jakichkolwiek ograniczeñ ich w³adzy na rynku”.
Poniedzia³ek
No to w Polsce ju¿ wiemy. Wielcy gracze – Donald Tusk i Jaros³aw Kaczyñski –wysunêli kandydatów na Prezydenta RP. W prawyborach Koalicji Obywatelskiej zwyciê¿y³ Rafa³ Trzaskowski, który w g³osowaniu smsowym zwyciê¿y³ z ministrem spraw zagranicznych Rados³awem Sikorskim. Obecny Prezydent War-
szawy uzyska³ 74,75 proc. g³osów, mia¿d¿¹c Sikorskiego. Tuskowi musia³o siê to spodobaæ. Nie doœæ, ¿e wybrano bardziej lewicowego, pasuj¹cego do koalicji „Uœmiechniêtej Polski” kandydata, to jeszcze – a to nasz ukochany Kierownik lubi najbardziej – upokorzy³ przegranego. Sikorski, który w podobnych „prawyborach” z Bronis³awem Komorowskim w 2014 r. otrzyma³ 31 proc., teraz mniej – 25 proc. Tusk potwierdzi³, ¿e jest wodzem, upokarzaj¹c najbardziej rozpoznawalnego – obok siebie – polityka KO w obecnym rz¹dzie. Z kolei Karol Nawrocki, obecny szef Instytutu Pamiêci Narodowej, wystartowa³ jako ponadpartyjny kandydat w wyborach prezydenckich. Nawrocki otrzyma³ poparcie PiS, mimo ¿e nie nale¿y ani do PIS, ani do ¿adnej innej partii. Na has³o Jaros³awa Kaczyñskiego ca³y pisowski aparat ma siê zaanga¿owaæ do walki o zwyciêstwo, ale… na inauguracji nie by³o widaæ ognia. Aparat partyjny PiS jest zainteresowany przede wszystkim sob¹. Nie wiem, jakoœ nadmiaru energii u Nawrockiego na razie nie widaæ. Mo¿e jestem niesprawiedliwy, ale szef IPN to nie jest najlepsza rekomendacja na zdobycie 50 proc. plus jeden g³osów Polaków. Jedno wiem, Nawrocki – cia³o obce w PiS – bêdzie mu-
Jaros³aw Kaczyñski, Tadeusz Mazowiecki i Donald Tusk
Prezes PiS uwa¿a, ¿e Rafa³ Trzaskowski, kandydat KO na prezydenta, jest „skrajnym lewakiem niszcz¹cym polsk¹ to¿samoœæ” i dziwi siê, ¿e jest on „przez niektórych lubiany”. Tych „niektórych” by³o w 2000 roku 10. 018 263. Tyle w³aœnie osób zag³osowa³o na Trzaskowskiego w drugiej turze wyborów prezydenckich. Mo¿e zatem warto dowiedzieæ siê w koñcu, dlaczego a¿ tak wielu.
Sto lat temu W³adys³aw Stanis³aw Reymont dosta³ Nagrodê Nobla za powieœæ „Ch³opi”. Niespodziewanie pokona³ swoich wielkich konkurentów: Thomasa Manna, Maksyma Gorkiego, Toma Hardy'ego i Stefana ¯eromskiego. Oto jak skomentowa³ ten fakt – „Nieznany wczoraj i lekcewa¿ony nawet przez rodaków, dzisiaj muszê przybieraæ pozê i twarz s³awnego cz³owieka. Czy to nie warte œmiechu? Sta³em siê od razu dum¹ swojego narodu. Rodacy gotowi jeszcze czytaæ moje ksi¹¿ki!”. Czy czytali? Czy czytaj¹?
W Centrum Polsko-S³owiañskim pod dyrekcj¹ Agnieszki Granatowskiej impreza goni imprezê. Wystawy, koncerty, wystêpy aktorskie i kabaretowe, wyk³ady, spotkania z ciekawymi osobami, ró¿norodne zajêcia i zabawy dla dzieci. Sukcesem okaza³y siê równie¿ sobotnie dyskoteki organizowane przez Igora Wieczorkowskiego, dyrektora finansowego. Pl¹saj¹ na nich radoœnie starszacy, œredniacy i m³odzie¿owcy. Informujê o aktywnoœci tego¿ Centrum z przyjemnoœci¹, bo jest ona dostrzegana i doceniana przez wielu rodaków mieszkaj¹cych nie tylko na Greenpoincie. ❍
sia³ sobie wyrwaæ pazurami prezydenturê, Czy mu siê uda? Wielkie pytanie… Na razie, pierwsze badanie pokazuje, ¿e PO-PiS (nie PiS) duet zgarnia „swoje” trzy czwarte elektoratu. W pierwszej turze Trzaskowski dostaje 42,8 proc., a Nawrocki 25,9. Czyli kandydat Koalicji Obywatelskiej dostaje wiêcej ni¿ partia-matka, a szef IPN o wiele mniej, ni¿ PiS regularnie (powy¿ej 30 proc.). W drugiej turze, nie ma o czym mówiæ: Trzaskowski 58 – Nawrocki 42. Ale, ale… Ciekawe podejœcie zaprezentowa³ Marcin Kêdryna, by³y bliski wspó³pracownik prezydenta Andrzeja Dudy, wczeœniej publicysta „Wszystko Co Najwa¿niejsze”: „A tymczasem Donald Tusk zajmuje siê Orlikami i og³asza zamro¿enie cen pr¹du. Iw odpowiednim momencie, czyli kiedy obaj ju¿ w wystarczaj¹cy sposób obrzuceni bêd¹, excusez le mot, gnojem, wjedzie ca³y na bia³o i powie: nie chcia³em, ale przysz³oœæ Uœmiechniêtej Polski jest najwa¿niejsza, muszê wiêc wystartowaæ. I wszyscy, dla których Uœmiechniêta Polska jest najwa¿niejsza, bêd¹ to rozumieæ, gdy¿ dla wszystkich, dla których Uœmiechniêta Polska jest najwa¿niejsza, bêdzie to oczywiste.
Co tymczasem s³ychaæ w najwiêkszej opozycyjnej partii? Nic dobrego. ¯yje siê tam w przekonaniu, i¿ zwyciêstwo Trumpa gwarantuje jej wygran¹ w Polsce.
Problem polega na tym, ¿e chyba nikt (poza cz³owiekiem, z którym o tym ostat-
nio rozmawia³em), nie zastanowi³ siê, o co chodzi³o w amerykañskich wyborach. Nie ma siê w sumie czemu dziwiæ, bo ludzie widz¹, co chc¹. S³ysz¹, co im pasuje. Jak mówi¹ za oceanem: It is just the way it is. Dlatego wiêc PiS-owi hardcore’owcy, ci, którzy szydz¹ z mitycznego centrum, uwa¿aj¹, ¿e Donald Trump wygra³, bo by³ twardy œwiatopogl¹dowo. Tak jak oni twardzi s¹ œwiatopogl¹dowo.” Œmiem siê zgodziæ z Kêdryn¹, ¿e pisowcy Trumpowcy mog¹ siê zdziwiæ bardzo… Jak poinformowa³ marsza³ek Sejmu RP Szymon Ho³ownia oficjalna kampania prezydencka rozpocznie siê 8 stycznia, a wybory prezydenckie odbêd¹ siê w maju 2025 r. Jeœli nie stanie siê coœ dramatycznego – na przyk³ad wjazd na bia³ym koniu jakiegoœ kandydata niezale¿nego – raczej „Uœmiechniêta Polska” prezydentur¹ domknie system. Oby nie, ale jak to zrobiæ?
* * * Œwiêto Dziêkczynienia. Piêkne. B¹dŸmy wdziêczni za wszystko, za najbli¿szych, za rodziny, za siebie. Dobrze, ¿e jedne wybory ju¿ za nami, kolejne (w Polsce) dopiero za parê miesiêcy: nie wpuszczajmy polityki do œwi¹tecznych sto³ów, a przynajmniej nie po, aby dzieliæ. Do sto³ów na Œwiêto Dziêkczynienia, na Bo¿e Narodzenie czy do codziennych spotkañ. Nie warto czyniæ z polityki religii. Spokojnego i Rodzinnego Œwiêta Dziêkczynienia! ❍
Jak w (polskiej) rodzinie...
Alex Storo¿yñski, cz³owiek wielu talentów, wyda³ ostatnio ksi¹¿kê o sensacyjnym tytule i z ok³adk¹ przypominaj¹c¹ jakiœ przera¿aj¹cy „slasher”: ociekaj¹ca krwi¹ brzytwa na tle mapy Polski i wyeksponowane czerwieni¹ s³owo „szpiedzy” (spies). Oprawa sugeruje „gard³ow¹” treœæ, której specyfikê rozwija podtytu³: tajemnice walki polskiej rodziny z faszyzmem i komunizmem.
„Opakowanie” zapowiada wszystko, co czytelnik znajdzie w œrodku: sagê rodzinn¹ jego polskich rodziców i dziadków autora, uwik³anych w wojenn¹ rzeczywistoœæ Polaków mieszkaj¹cych na Wschodzie, rodzinê osiad³¹ na tamtych ziemiach zagarniêtych przez Zwi¹zek Sowiecki po 1939 r., nastêpnie przez faszystowskie Niemcy i ponownie przez komunistów: terror, przeœladowania, rzeŸ wo³yñska, ucieczka z ZSRR przeró¿nymi drogami – jak siê da³o: ucieczka z zajêtej Polski do Francji dla dalszej walki, z armi¹ genera³a Andersa, sposobem – do Niemiec i na roboty, albo po prostu ze wschodu do Polski.
No có¿… typowe dzieje polskie, jakich by³o w tamtym okresie setki tysiêcy. Ka¿da opoeieœæ jest jednak osobna, specyficzna, stanowi¹c indywidualny wariant ogólnej historii narodu. *
Storo¿yñski, urodzony, w USA, póŸno zainteresowa³ siê histori¹ rodziny – jak ka¿dej, maj¹cej swoje tajemnice, sekrety skrywane przed dzieæmi, przed najbli¿szymi albo po prostu sprawy niedopowiedziane. Znaczna czêœæ „Szpiegów…” to dzieje rozwik³ania wielu takich tajemnic –wielkich, bo skrywanych oraz mniejszych – po prostu nieznanych autorowi.
Zapomnia³ wypytaæ rodziców, amerykañskie ¿ycie pcha³o go w inn¹ stronê. Kiedy wiêc siê nimi zainteresowa³, by³o ju¿ za póŸno. Drogi rozesz³y siê, nie by³o od kogo siê dowiedzieæ, nie by³o kogo zapytaæ.
Autor rozpoczyna wiêc podró¿ – wielk¹ w czasie i w przestrzeni. Odtwarza historiê rodzinn¹, silnie powi¹zan¹ z burzliwymi dziejami Polski.
Storo¿yñski musia³ historiê kraju pochodzenia dobrze poznaæ, siêgn¹æ wstecz w dzieje, a tak¿e zapoznaæ siê z geografi¹ – zmiennymi granicami Polski, przemianami miast i wsi z II rzeczypospolitej, w ukraiñskie (w jego przypadku) miejscowoœci – przez dziesiêciolecia sowieckie, a ostatnio ju¿ niepodleg³ego pañstwa. Zasadniczo jest to wiêc ksi¹¿ka o odkrywaniu siebie poprzez genealogiê rodzinn¹.
*
Podró¿ w g³¹b to¿samoœci rozpoczyna jako student jêzyka polskiego w Krakowie, nastêpnie doktorant studiów dziennikarskich na uniwersytecie warszawskim. Ta czêœæ opowieœci Storo¿ynskiego o beztroskiej, sztubackiej nieco egzystencji w Polsce w drugiej po³owie lat osiemdziesi¹tych, kiedy system komunistyczny rozpada³ siê w gruzy, kiedy ludzie stopniowo odzyskiwali wolnoœæ, kiedy zrujnowana gospodarka dawa³a autorowi nieoczekiwan¹ potêgê dolara, zapewniaj¹cego za ma³e amerykañskie pieni¹dze dostatnie ¿ycie (niedostêpne dla wiêkszoœci Polaków) i otwieraj¹ce wiele drzwi do elit intelektualnych i politycznych tamtego czasu – ma charakter lekki, zgo³a komediowy. Storo¿ynski sypie anegdotami dotycz¹cymi swego pobytu w Warszawie, opowiastkami o ¿yciu w schy³kowym PRL-u, dla niego zabawnym, ale dla milionów – ciê¿kim i trudnym. Przedziera siê przez meandry absurdu, jakie stwarza³ schy³kowy PRL – dla czytelnika polskiego oczywistych, dla Amerykanów jednak, dla których ksi¹¿ka ta jest przeznaczona – czêœciowo zrozumia³ych, a byæ mo¿e nawet ca³kowicie nie do pojêcia – nawet po ka¿dorazowych starannych objaœnieniach autora, t³umacz¹cych osobliwoœci i specyfikê groteskowej egzystencji ju¿ nie w komunizmie, ale jeszcze nie w wolnokonkurencyjnej demokracji.
*
Storo¿yñski w tej ksi¹¿ce doroœleje, doj rzewa wraz z rozwojem wydarzeñ. Powra ca po kilku latach do USA, gdzie ima³ siê rozmaitych zajêæ, zasadniczo jednak zacz¹³ siê specjalizowaæ w dziennikarstwie. Na tym polu mia³ ogromne osi¹gniêcia (nagro da Pulitzera, rozkrêcenie gazetki AmNew York do rangi jednej z najwa¿niejszych pu blikacji w Nowym Jorku). Potem porzuci³ dziennikarstwo na rzecz pracy w spo³ecznoœci miasta i dla niej. Do najwiêkszych jego osi¹gniêæ, poza zawodowymi obowi¹zkami, nale¿a³y: Zainicjowanie i nieustanne pilotowanie sprawy zniesienia wiz USA dla Polaków chc¹cych przyjechaæ do teczna walka z nagminnie pojawiaj¹cymi siê w amerykañskich mediach zwrotami o „polskich obozach koncentracyjnych”. Od lat Polacy w USA protestowali przeciwko tym sformu³owaniom, pisali listy do redakcji. Przyjmowano protesty ze zrozumienie, sprostowania publikowano – ale praktyki to nie zmienia³o. Co zapalczywsi podejrzewali spisek, tymczasem w³aœnie Storozyñski, jako amerykañski dziennikarz znaj¹cy tê pracê „od kuchni”, zabra³ siê za sprawê od innej – w³aœciwej – strony. Dziœ ju¿ praktycznie kwestia ta dziêki niemu jest za¿egnana. Nastêpnie i z tego siê niemal ca³kowicie wycofa³ poœwiêcaj¹c siê pisarstwu (nowatorska biografia Tadeusza Koœciuszki; zapowiadana praca o Kazimierzu Pu³askim na razie siê nie urzeczywistni³a).
*
O tych i innych epizodach swego bogatego ¿yciorysu wspomina autor w „Spies in my blood” Narracja ulega zmianie. Wydarzenia bie¿¹ce przeplataj¹ siê ze wspomnieniami, wycieczkami w przesz³oœæ, tak¿e wyprawami do miejsc dzisiejszej Ukrainy, sk¹d rodzice Storo¿yñskiego siê wywodzili. Jest to wydaje mi siê najlepsza czêœæ ksi¹¿ki – nie tylko najciekawsza, ale i najlepiej napisana.
nierozdzieln¹ jednoœæ; „ja” autora i jego rodzice, brat i bli¿si krewni to tak¿e swoista jednoœæ. Bez zrozumienia ich dziejów, ich poczynañ, motywów postêpowania, trudno zrozumieæ siebie samego. Przesz³oœæ okreœla, kim jestem w istocie, wyznacza moje miejsce we wspó³czesnoœci. Autor odkrywa (nie do koñca wyjaœnione) nieznane sobie wczeœniej zaanga¿owanie cz³onków rodziny w walce z komunizmem, z niemieckim i sowieckim najeŸdŸc¹; ale tak¿e i mniej piêkne przypadki kolaboracji, potraktowane przezeñ zbyt surowo, jak mi siê wydaje. Wartka narracja tej niemal sensacyjnie opowiedzianej autobiografii, bogato ilustrowanej, czyni z ksi¹¿ki Alexa Storo¿ynskiego interesuj¹c¹ lekturê – zw³aszcza – jak wspomnia³em – dla amerykañskiego czytelnika œwietnie i zwiêŸle wprowadzanego w niuanse polskiej rzeczywistoœci z jej powik³an¹ histori¹.
Alex Storo¿ynski – Spies in my blood. Secrets of Polish Family’s Fight against Nazis & Communists. A True Story. Polestar-Media 2024
Konkurs Kolêd rozstrzygniêty
W Sali Witra¿owej Centrum Polsko S³owiañskiego przy 177 Kent Street 23-go listopada odby³ siê ju¿ Drugi Miêdzynarodowy Konkursu Kolêd.
Organizatorem konkursu jest Fundacja Nowodworskiego, jej prezesem jest Jerzy Leœniak, a pomys³odawc¹ konkursu dr. Ma³gorzata Kellis – œpiewaczka operowa.
Konkurs Kolêd ocenia³o jury w sk³adzie: dr. Ma³gorzata Kellis, Charles Kellis, emerytowany profesor Juliard School oraz Ma³gorzata Staniszewska, œpiewaczka jazzowa, tegoroczna laureatka nominacji do Grammy. Uroczysty wieczór otworzyli: prezes Fundacji Nowodworskiego Jerzy Leœniak oraz Ma³gorzata Kellis, przewodnicz¹ca jury konkursu. Opowiedzia³a ona krótko
o historii kolêd i pomyœle zorganizowania konkursu. Nastêpnie wrêczono dyplomy i medale zwyciêzcom. Nagrody otrzymali, w kategorii 10-13 lat – 1 miejsce Gabriel Shulman 14-18 lat – 1 miejsce Kamila Karpowicz, 2. Monika Chibowski, 3. ex aequo Maya Panteluk i Matylda Hurst 19 lat + – 1 miejsce Anna Oses
W kategorii Chórów nagrodê otrzyma³ chór Krakowianki i Górale – pod dyrekcj¹ Mary Bielski i El¿biety Hetnar, dzia³aj¹cy przy parafii Œw. Stanis³awa Kostki na Greenpoincie i 22 osobowy Chór Kameralny Discantus z Godowina, pod dyrekcj¹ S³awomiry Bronk. Uroczystoœæ prowadzi³ redaktor Grzegorz Worwa. Sponsorem Konkursu Kolêd by³a Polsko-S³owiañska Federalna Unia Kredytowa, Wspólnota Polska i Fundacja im. Kolbego, a wspó³organizatorem Centrum Polsko-S³owiañskie.
Marsz, marsz Polonia
Arkady Fiedler:
„Miewa³em uporczywe marzenia
o dalekich, egzotycznych krajach…”
28 listopada minê³a 130 rocznica urodzin Arkadego Fiedlera, powstañca wielkopolskiego i przedsiêbiorcy, podró¿nika i pisarza. By³ czo³ow¹ postaci¹ polskiej literatury podró¿niczej XX wieku. Ksi¹¿ki, w których relacjonowa³ swoje wyprawy by³y przet³umaczone na 23 jêzyki.
Urodzi³ siê w 1894 roku w Poznaniu w ówczesnym zaborze pruskim w rodzinie poligrafa i wydawcy – Antoniego Fiedlera. Przodkowie Arkadego nie nale¿eli do ludzi majêtnych. Ojciec Antoni, dziennikarz d³ugo musia³ siê dorabiaæ, aby uruchomiæ zak³ad poligraficzny. Chocia¿ rodzina Fiedlerów ¿y³a niezwykle skromnie, Arkady nigdy nie narzeka³ z tego powodu. Opisywa³ swoje szczêœliwe dzieciñstwo, które zawdziêcza³ przede wszystkim dobroci rodziców. Obydwoje, ludzie wielkiego serca, odznaczali siê pogod¹ ducha i szlachetn¹ natur¹. Dom Fiedlerów przepe³niony by³ aur¹ polskoœci i serdecznoœci. Nic dziwnego, ¿e bywa³a tu œmietanka kulturalna Poznania. Czêsto goœcili tam: redaktor Dyonizy Królikowski, karykaturzysta Kazimierz Grus, Ksiêgarz Bogdan Chrzanowski, pisarz Maciej Wierzbiñski, malarz Franciszek Zygart, poeta Roman Wilkanowicz, grafik Jan Wroniecki i wielu innych intelektualistów. Natomiast jesieni¹ 1918 roku gromadzili siê w domu Fiedlerów przywódcy powstania wielkopolskiego. Zwi¹zki z rodzin¹ bêdzie Arkady podkreœla³ jeszcze wiele razy w ¿yciu. Jedn¹ z wielu pasji Antoniego Fiedlera by³a wielka, niezg³êbiona mi³oœæ do przyrody, turystyki, wielkiej tajemniczej przygody. Zaszczepi³ j¹ swojemu synowi, zabieraj¹c go od najm³odszych lat na spacery do lasu i nad wodê, wyprawy za miasto, a czasem nawet na polowania. Antoni traktowa³ swojego ma³ego syna jak równego sobie. Umiejêtnie potrafi³ podbijaæ jego ambicje, umacniaæ poczucie wartoœci, chwaliæ za najmniejsz¹ nawet pomoc. Kiedy z³owili wspólnie wspania³ego szczupaka, wypowiada³ wa¿ne dla ma³ego ch³opca s³owa: „Bez ciebie nie da³bym rady”. Uczy³ go przyjmowaæ nie tylko zwyciêstwa, ale tak¿e znosiæ pora¿ki i niepowodzenia. Jako wielki romantyk zaszczepi³ synowi têsknotê za ow¹ „dal¹”, o której tak piêknie mówi³: „Pamiêtaj, ¿e ka¿da œcie¿ka nawet najniepozorniejsza wyprowadza na szeroki œwiat”. Obieca³ synowi, ¿e gdy ten doroœnie, zabierze go nad Amazonkê. Zak³ada³ jednak, ¿e w przysz³oœci Arkady pójdzie w jego œlady i przejmie zak³ad lub bêdzie redaktorem wydawnictwa rozwijaj¹cego dzia³alnoœæ przy jego drukar-
ni. Robi³ wiêc wszystko, aby syn zdoby³ odpowiednie wykszta³cenie. Zachêca³ go równie¿ do pisania.
Arkady po ukoñczeniu szko³y realnej studiowa³ filozofiê i nauki przyrodnicze na Uniwersytecie Jagielloñskim. W tym okresie uczêszcza³ równie¿ na zebrania konspiracyjnego Towarzystwa Samokszta³ceniowego M³odzie¿y „Iskra”. Naukê przerwa³a I wojna œwiatowa. Wyprzedzaj¹c spodziewany pobór do wojska niemieckiego, wraz z koleg¹ sam zg³osi³ siê do armii. Pocz¹tkowo s³u¿y³ w poznañskich koszarach, a nastêpnie zosta³ przydzielony do kolumny amunicyjnej, która mia³a za zadanie zaopatrywaæ artyleriê na froncie zachodnim, w rejonie Ardenów. Na prze³omie lat 1914/1915 przysz³y podró¿nik zosta³ skierowany na szkolenie w Krotoszynie, po którym mia³ trafiæ do piechoty na pierwsz¹ liniê walki. Dziêki wsparciu ojca i przyjació³ przeniesiono go jednak do poznañskich szpitali na kurs sanitarny.
W kolejnych miesi¹cach Fiedler s³u¿y³ w poci¹gu sanitarnym, który przewozi³ rannych ¿o³nierzy z frontu zachodniego w g³¹b kraju. W tym okresie dos³u¿y³ siê stopnia kaprala i przez jakiœ czas studiowa³ zaocznie polonistykê na Uniwersytecie Berliñskim. Na pocz¹tku 1918 roku zarazi³ siê hiszpank¹. Do zdrowia dochodzi³ w wojskowej lecznicy w Puszczykowie. Resztê wojny spêdzi³ wraz z rodzin¹ w Poznaniu i skutecznie unika³ powrotu na front.
W lutym 1918 roku wst¹pi³ do Polskiej Organizacji Wojskowej Zaboru Pruskiego. By³ silnie zwi¹zany z jej dowództwem, kieruj¹c tajnym biurem werbunkowym. Na prze³omie lat 1918 i 1919 bra³ udzia³ w wyzwalaniu Poznania z r¹k niemieckich, w ramach powstania wielkopolskiego. Nastêpnie,
w styczniu 1919 roku, zosta³ mianowany kierownikiem Dzia³u Organizacyjnego Dowództwa ¯andarmerii Krajowej, gdzie równie¿ zajmowa³ siê poborem ochotników. Awansowano go do stopnia podporucznika. Kilka miesiêcy po œmierci swego ojca, w 1919 roku, Fiedler ust¹pi³ z pe³nionej funkcji. Powróci³ do Poznania, gdzie kontynuowa³ dzia³alnoœæ zak³adu swego ojca. W doœæ m³odym wieku przymierza³ siê te¿ do kariery pisarskiej. W 1911 roku w wydawanym przez ojca dwutygodniku „¯ycie”, ukaza³y siê dwa jego opowiadania, które powsta³y na podstawie wspomnieñ z wycieczek po Wielkopolsce. W 1916 roku, na ³amach poznañskiego dwutygodnika „Zdrój”, opublikowany zo-
sta³ cykl poematów m³odego Fiedlera pt. „Czerwone œwiat³a ogniska”. Zosta³ on pozytywnie przyjêty przez krytykê. W 1920 roku Arkady wzi¹³ œlub z Janin¹ Ritter. W kwietniu 1924 roku Fiedlerom urodzi³a siê córka Basia. W kolejnych latach odby³ kilka podró¿y. Dwukrotnie wyruszy³ do Lipska: na kursy chemigraficzne w Akademii Sztuk Graficznych i Ksiêgarskich oraz na sp³yw kajakowy Wart¹, rejs na Dniestrze od Sambora do Zaleszczyk. W ci¹gu miesi¹ca grupa przep³ynê³a ponad 250 km. Na podstawie tej podró¿y Fiedler wyda³ sw¹ pierwsz¹ ksi¹¿kê „Przez wiry i porohy Dniestru”. Od razu wykrystalizowa³ styl, który oscylowa³ na pograniczu reporta¿u i pamiêtnika. Ju¿ w pierwszej ksi¹¿ce da³ idealny portret podró¿nika: „Jest to przede wszystkim potomek wszystkich zdobywców œwiata. Lecz zadanie jego jest trudniejsze: bo gdy tamci szli na rozlew krwi, podbój narodów i ³up z³ota, globtroter nowoczesny siêgnie po wiêksza, zdobycz. Bêdzie œci¹ga³ z³oto ze s³oñca, bogaci³ sw¹ duszê, zdobywa³ przygody”. W paŸdzierniku 1927 roku Fiedler wzi¹³ udzia³ w dwutygodniowej myœliwskiej wyprawie do Norwegii, na pó³noc od Trondheim. Od dawna marzy³ jednak o du¿o dalszej podró¿y, na któr¹ zbiera³ pieni¹dze – do Ameryki Po³udniowej. Przed ka¿d¹ kolejn¹ wypraw¹ bardzo siê przejmowa³ tak, jakby to by³ pierwszy i najwa¿niejszy wyjazd w jego ¿yciu. Przed podró¿¹ wa¿ne by³y przygotowania merytoryczne. Trwa³y minimum rok. Mnóstwo czyta³ o krajach, do których siê wybiera³, a czyta³ w kilku jêzykach – zna³ niemiecki, angielski, hiszpañski. Wype³nia³ notatkami kolejne zeszyty. W listopadzie 1928 roku, wbrew opinii w³asnej rodziny i przyjació³, Fiedler, uzbierawszy ponad 18 tysiêcy z³otych (wed³ug ówczesnego kursu 3,5 tysi¹ca dolarów) wyruszy³ w swoj¹ pierwsz¹ pozaeuropejsk¹ wyprawê – do po³udniowej Brazylii. Towarzyszy³ mu Antoni Wiœniewski, leœnik, który umia³ preparowaæ i konserwowaæ okazy przyrodnicze. Arkady wzi¹³ go na swój koszt. Przed wyjazdem sam uczy³ siê u zoologów z Muzeum Przyrodniczego w Poznaniu preparowania zwierz¹t. W tym czasie zak³adem poligraficznym opiekowa³a siê ¿ona. Wyprawa zaowocowa³a ksi¹¿kami „Bichos, moi brazylijscy przyjaciele” i „Wœród Indian Koroadów”. Pierwsze wyjazdy po³¹czy³ z misj¹ zbierania okazów entomologicznych dla Muzeum Przyrodniczego w Poznaniu, Palmiarni oraz Pañstwowego Muzeum Zoologicznego w Warszawie. Fiedler i Wi-
œniewski przywieŸli ze sob¹ wiele spreparowanych okazów zwierz¹t: ok. 1150 ptaków, 100 ssaków, 46 gadów i p³azów, a tak¿e 4000 motyli i 2000 chrz¹szczy. Oprócz tego podró¿nicy dostarczyli blisko 30 ¿ywych ssaków i ptaków do Poznañskiego Ogrodu Zoologicznego i jedn¹ jaszczurkê – teju brazylijskiego – do Uniwersytetu Poznañskiego. Dla swojej rodziny Arkady zachowa³ ¿yw¹ ma³pkê i papugê. Polacy zebrali ponadto dla poznañskiej Palmiarni przesz³o 20 ró¿nych odmian storczyków. Próbowali tak¿e nielegalnie przetransportowaæ w walizkach ponad 20 ¿ywych wê¿y, w tym bardzo jadowit¹ groŸnicê niem¹, jednak zwierzêta nie prze¿y³y transoceanicznego rejsu. Swoje najwiêksze marzenie zrealizowa³ szeœæ lat póŸniej wypraw¹ do Amazonii. Aby wyruszyæ w sw¹ drug¹ zamorsk¹ wyprawê Fiedler sprzeda³ odziedziczon¹ po ojcu firmê za 5 tysiêcy z³otych. W miejscowoœci Cumaria nad rzek¹ Ukajali, u podnó¿a Andów przebywa³ przez kilka miesiêcy. Do Polski powróci³ we wrzeœniu 1934 roku, z licznymi okazami zwierz¹t (papugami, tukanami, czaplami, wê¿ami, ¿abami, mrówkojadami, ostronosami i tapirem) dla Warszawskiego Ogrodu Zoologicznego.
Reporta¿e, które pisa³ Fiedler na miejscu do „Dziennika Poznañskiego”, „Dziennika Bydgoskiego” i „Gazety Polskiej”, sta³y siê zal¹¿kiem jednej z jego najg³oœniejszych ksi¹¿ek „Ryby œpiewaj¹ w Ukajali” (Warszawa 1935). Przynios³a mu ona s³awê i uznanie, tak¿e poza krajem ojczystym. Dzie³o doczeka³o siê ponad 30 wydañ w kilkunastu jêzykach.
Arkady Fiedler by³ cz³owiekiem silnym, szczup³ym, wysportowanym, potrafi³ sobie radziæ z przeciwnoœciami ale mia³ swoje humory i d¹sy. Ca³e swoje doros³e ¿ycie podporz¹dkowa³ wizji poznawania œwiata i potrafi³ dla realizacji tej wizji rezygnowaæ z rzeczy, które dla zwyk³ych ludzi s¹ priorytetowe. Na przyk³ad ze szczêœcia rodzinnego. Mia³ kilka zwi¹zków nieformalnych na kontynentach, które zwiedza³. Zarzucano mu, ¿e jest egoist¹, myœli tylko o swoich przyjemnoœciach i o swojej pasji, a nie o rodzinie. W³aœnie na tym tle dosz³o do rozpadu jego pierwszego ma³¿eñstwa, przypieczêtowanego potem œmierci¹ córki Basi. Kolejna wyprawa do Ameryki (tym razem pó³nocnej) Arkadego, odby³a siê dziêki pieni¹dzom z honorariów i zaliczek za jego publikacje. W lipcu 1935 roku wyp³yn¹³ z Gdyni, na statku „Pu³aski”, w sw¹ pierwsz¹ podró¿ do Kanady. Zwiedzi³ wówczas prowincjê Quebec – zw³aszcza obszary nad rzekami Œwiêtego Wawrzyñca, Lièvre i Oskelanoe. Dziêki wsparciu konsula honorowego RP w Ottawie, Fiedler otrzyma³ od Kanadyjczyków darmowy bilet na podró¿e kolej¹. Drogê powrotn¹ do ojczyzny rozpocz¹³ w paŸdzierniku w Halifaksie, wsiadaj¹c na statek „Pi³sudski”. Rok 1937 to wydanie kolejnego bestsellera, „Kanada pachn¹ca ¿ywic¹”. Za swe dzie³a podró¿nicze w 1936 roku Arkady zosta³ odznaczony przez Polsk¹ Akademiê Literatury srebrnym „Wawrzy-
nem Akademickim” i Nagrod¹ Literack¹ Poznania.
W 1937 roku dotar³ na wyspê Madagaskar, gdzie spêdzi³ wiele miesiêcy mieszkaj¹c w wiosce Ambinanitelo, wœród plemienia Betsimisaraków. Obserwowa³ ¿ycie i obyczaje krajowców, prowadzi³ badania nad faun¹ wyspy, fotografuj¹c zwierzêta, owady oraz otaczaj¹c¹ przyrodê. Tamtejsza egzotyka wywar³a na Fiedlerze naprawdê du¿e wra¿enie, a swoimi spostrze¿eniami podzieli³ siê czytelnikiem w ksi¹¿ce „Wyspa kochaj¹cych lemurów”. Co ciekawe, podró¿nik przebywa³ tam na polecenie Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które zleci³o mu misjê sprawdzenia mo¿liwoœci kolonizacyjnych na wyspie. Towarzyszy³ oficjalnej komisji jako ekspert poznaj¹c grupy etniczne i zak¹tki Madagaskaru. Przywióz³ z francuskiej kolonii niemal 30 tysiêcy suchych owadów oraz ponad 210 butelek z owadami wodnymi, które przekaza³ Muzeum Zoologicznemu w Warszawie za 3 tysi¹ce z³otych. Na podstawie swego pierwszego pobytu na Czerwonej Wyspie Arkady napisa³ jeszcze ksi¹¿kê „¯arliwa wyspa Beniowskiego” i „Radosny ptak drongo”. Fiedler wróci³ z Madagaskaru do Polski w paŸdzierniku 1938 roku, ale nie do rodzinnego Poznania. Od czterech lat rozwiedziony, zamieszka³ w Warszawie. Lekarze zdiagnozowali u niego awitaminozê i szkorbut, a tak¿e problemy z zêbami. W zwi¹zku z trwaj¹c¹ kilka miesiêcy rekonwalescencj¹, pisarz musia³ wstrzymaæ siê z podró¿niczymi planami.
15 marca 1939 roku Fiedler dotar³ do Francji, tam wsiad³ na statek „Sagittaire”, którym po trzech tygodniach rejsu, w maju, dop³yn¹³ na wyspy Tahiti. We wrzeœniu dotar³a do niego informacja o wybuchu II wojny œwiatowej. Bez chwili zastanowienia wróci³ do Europy. By³ rok 1940 i poprzez Francjê dosta³ siê do Wielkiej Brytanii. Trafi³ do Obozu Wojsk Polskich nr 8 w Crawford w Szkocji, gdzie przydzielono go do 3. kompanii II batalionu. Gdy tylko dowiedzia³ siê o wyczynach pilotów sformowanego na pocz¹tku sierpnia 1940 roku 303 Dywizjonu Myœliwskiego
Warszawskiego im. Tadeusza Koœciuszki podczas trwaj¹cej od lipca bitwy o Angliê, literat wystara³ siê w swojej jednostce o urlop. 5 wrzeœnia pojecha³ do Londynu, gdzie spotka³ siê z genera³em W³adys³awem Sikorskim, Naczelnym Wodzem Polskich Si³ Zbrojnych. Fiedler przekona³ go do przed³u¿enia mu urlopu a tak¿e skierowania go do Northolt, bazy Dywizjonu 303, gdzie móg³by zaj¹æ siê pisaniem ksi¹¿ki poœwiêconej tej jednostce lotniczej. Publikacjê poœwiêcon¹ polskim pilotom ukoñczy³ w lutym 1941 roku. S³ynna po dziœ dzieñ ksi¹¿ka „Dywizjon 303” (Londyn 1942) zosta³a doceniona przez krytykê angielsk¹ i amerykañsk¹, staj¹c siê jednym z wa¿niejszych dzie³ polskiego podró¿nika. W roku 1943 roku w Londynie Arkady wzi¹³ œlub cywilny z poznan¹ trzy lata wczeœniej W³oszk¹ mieszkaj¹c¹ w tym mieœcie, Mari¹ Maccariello. Tam te¿ urodzili im siê dwaj synowie: Arkady Rados³aw i Marek. W lipcu 1948 roku Arkady zosta³ formalnie zdemobilizowany, zaœ w kolejnym miesi¹cu osiad³ wraz z ¿on¹ i synami w Polsce, w zakupionej rok wczeœniej na kredyt poniemieckiej willi w Puszczykówku pod Poznaniem, gdzie do dzisiaj mieszka i pracuje jego wnuk Arkady Pawe³ Fiedler kultywuj¹cy podró¿nicz¹ tradycjê rodziny. Z powodu pogarszaj¹cej siê sytuacji politycznej w kraju przez nastêpnych kilka lat Fiedler nie móg³ wyje¿d¿aæ na dalekie wyprawy. Popularne do tej pory ksi¹¿ki podró¿nika przesta³y byæ wznawiane. Na prze³omie lat 40. i 50. Arkady ¿y³ g³ównie z odczytów i spotkañ z czytelnikami, których w tamtym okresie odby³ ok. 300. Aby zadowoliæ cenzorów i recenzentów zdecydowa³ siê na drobne, acz istotne, przeróbki w swoich dawnych ksi¹¿kach. W 1955 roku Fiedler zosta³ odznaczony Krzy¿em Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. W roku nastêpnym urodzi³ mu siê trzeci syn – Maciej. Jego matk¹ by³a m³odsza od Arkadego o ok. 30 lat Zofia Malik, z któr¹ podró¿nik zwi¹zany by³ przez kilka lat.
Odwil¿ gomu³kowska w 1956 roku, objawiaj¹ca siê z³agodzeniem komunistycznego re¿imu w Polsce, u³atwi³a Fiedlero-
wi zagraniczne wyprawy. Na prze³omie listopada i grudnia tego roku Arkady uda³ siê do Indochin, poznaj¹c ¿ycie tamtejszych rdzennych mieszkañców. W charakterze podarków dla nich Fidler zabra³ z Polski 500 sztuk igie³ do szycia. Dziêki dobrym stosunkom z w³adzami PRL-u, Fiedler móg³ od tego momentu czêsto podró¿owaæ po ró¿nych zak¹tkach œwiata. Kolejnym krajem by³a Afryka. Na podstawie tej wyprawy Arkady mia³ za zadanie opisaæ wyzwalanie siê krajów zachodnioafrykañskich z wiêzów kolonialnych, potêpiæ zachodni imperializm i przedstawiæ w wy³¹cznie pozytywnym œwietle tamtejsze rewolucje. Literat otrzyma³ od rz¹du wiêkszoœæ œrodków na ca³e przedsiêwziêcie. W kolejnych latach Fiedler odwiedzi³ jeszcze Kanadê, Brazyliê i Gujanê Brytyjsk¹, Madagaskar, Brazyliê, Syberiê Wschodni¹, Nigeriê, Peru, Wybrze¿e Koœci S³oniowej, Dahomej i Kamerun i ró¿ne kraje Ameryki Po³udniowej. Podczas dalekich, zamorskich podró¿y Arkady najczêœciej przemieszcza³ siê polskimi statkami (m.in. s³ynnym transatlantykiem „Batory”) – nie lubi³ d³ugich lotów. Wykonywa³ sporo zdjêæ, rzadko natomiast pos³ugiwa³ siê kamer¹. Na podstawie powy¿szych wypraw napisa³ ksi¹¿ki: „I znowu kusz¹ca Kanada” (Poznañ 1965), „Spotka³em szczêœliwych Indian” (Warszawa 1968), „Madagaskar, okrutny czarodziej” (Poznañ 1969) i „Piêkna, straszna Amazonia” (Warszawa 1971). Warto dodaæ, ¿e w tym okresie podró¿nik otrzyma³ wiele nagród i medali.
W 1981 roku, podczas rejsu wzd³u¿ wybrze¿a Afryki Zachodniej, na statku, którym p³yn¹³ Fiedler, dosz³o do awarii klimatyzacji. Sêdziwy podró¿nik dozna³ wówczas udaru. Mimo szybkiej pomocy medycznej i póŸniejszego pobytu Arkadego w szpitalach na Wybrze¿u Koœci S³oniowej i w Warszawie, nigdy ju¿ nie wróci³ do dawnej sprawnoœci.
W 1983 roku Fiedler do³¹czy³ do Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego – propagandowej organizacji zrzeszaj¹cej dopuszczone do rz¹dzenia partie polityczne i popierane przez nie organizacje chrzeœcijañskie. Wed³ug relacji rodziny, nie by³ do koñca œwiadomy, do czego siê zapisa³. Podró¿nik zmar³ w wyniku powik³añ po grypie, 7 marca 1985 roku w Puszczykowie. Pochowany zosta³ na tamtejszym cmentarzu parafialnym. Tu¿ przed sw¹ œmierci¹ wzi¹³ œlub koœcielny z Mari¹. Arkady Fiedler napisa³ w sumie 32 ksi¹¿ki, które ukaza³y siê w przesz³o 10milionowym nak³adzie w 23 jêzykach. Jest autorem równie¿ dwóch ksi¹¿ek autobiograficznych: „Wiek mêski-zwyciêski” oraz „Mój ojciec i dêby”. W 1974 zachêcony namowami czytelników stworzy³ w swym domu w Puszczykowie wraz z rodzin¹ prywatne muzeum podró¿niczych trofeów. Potomkowie Arkadego Fiedlera do dziœ podró¿uj¹ po ca³ym œwiecie. Wêdruj¹ œladami swego przodka, ale i wytyczaj¹ w³asne œcie¿ki.
Redakcja: Jolanta Szczepkowska Teofil Lachowicz
Adres redakcji:
P.A.V.A. of America, District 2 , 17 Irving Place, New York, NY 10003
e-mail: pava.swap@gmail.com tel. 212-473-0580, www.pava-swap.org
Emocjonaliœci – 30-lecie. Wspomnienia.
W niedzielne, listopadowe popo³udnie w siedzibie nowojorskiego Instytutu Pi³sudskiego przedstawiciele Grupy Emocjonalistów ¿egnali jej sympatyków i przyjació³, zamykaj¹c 30 letni okres dzia³alnoœci artystycznej.
W wype³nionej do ostatniego miejsca sali odby³o siê spotkanie pod has³em „Emocjonalizm-30 lecie. Wspomnienia”. Kuratorem tego wydarzenia by³ Janusz Skowron.
Wieczór wspomnieñ po³¹czony by³ z mini wystaw¹ prac reprezentantów grupy oraz prezentacj¹ filmu dokumentalnego o jej dzia³alnoœci, jak równie¿ ksi¹¿ki autorstwa Bo¿eny Chlabicz- Polak. Wysoka frekwencja goœci, mimo odbywaj¹cego siê tego dnia Maratonu Nowojorskiego i utrudnieñ komunikacyjnych, œwiadczy jak wa¿na, dostrzegalna i doceniana jest sztuka Emocjonalistów, sk³ania do refleksji i budzi emocje.
Cieszyæ siê nale¿y z faktu, ¿e misja i manifest artystyczny za³o¿yciela grupy profesora Lubomira Tomaszewskiego by³y konsekwentnie i owocnie realizowane przez 30 lat. Tomaszewski potrafi³ skupiæ wokó³ siebie ciekawych artystów, rozpaliæ w nich entuzjazm tworzenia, definiuj¹c drogowskaz dzia³ania.
Pomaga³ im odnaleŸæ siê na emigracji, wspieraæ i uwierzyæ w siebie.
Kolebk¹ Emocjonalizmu sta³a siê artystyczna twórczoœæ emigracyjna na wschodnim wybrze¿u USA, zdominowanym przez niezwykle prê¿ny artystycznie Nowy Jork.
Od samego pocz¹tku istnienia grupy jej wielop³aszczyznowa dzia³alnoœæ twórcza wzbudza³a szczególne zainteresowanie odbiorców i mediów. Nowatorstwem by³o po³¹czenie sztuki wizualnej z muzyczn¹, a nawet taneczn¹ improwizacj¹. Mimo, ¿e trzon Emocjonalistów stanowili malarze, rzeŸbiarze, graficy, fotograficy, to równie¿ do³¹czyli do nich muzycy, a przez pewien okres tancerze.
Wernisa¿e uœwietniane opraw¹ muzyczn¹ znanego saksofonisty Krzysztofa Medyny i wystêpami tancerzy grupy Kathryn
Kollar stanowi³y prawdziwie emocjonalne spektakle.
Od 1994 roku do dzisiaj zorganizowano ponad 150 wystaw Emocjonlistów. Nie sposób wymieniæ tu wszystkich, którzy wspierali grupê sw¹ sztuk¹. Niektórzy mieli okazjê zaistnieæ, niektórzy zostawali na d³u¿ej, lecz s¹ i tacy, którzy wytrwali do koñca. Doprowadzenie grupy do 30-tej, jubileuszowej rocznicy jest zas³ug¹ Janusza Skowrona. Dziêki swej charyzmie, konsekwentnym d¹¿eniom i dzia³aniom uwieñczy³ rok jubileuszu seri¹ oœmiu wystaw w USA i w Polsce. By³y na nich prezentowane prace wybranych 13 artystów: Lubomira Tomaszewskiego, Artura Skowrona, Aleksandry Katarzyny Nowak, Józefy Tomaszewskiej, Beaty Szpury, Mieczys³awa Rudka, Wojtka Kubika, Janusza Skowrona, Jana Hausbrandta, Marii Fuks, Renaty Komorniczak, Maksymiliana Starca i Zbigniewa Nowosadzkiego. Wystawom towarzyszy³a muzyka Krzysztofa Medyny. Gospodarz spotkania dr Iwona Korga i licznie zgromadzeni goœcie byli pod wielkim wra¿eniem dorobku artystycznego Emocjonalistów.
Weronika Kwiatkowska
Pomy³ka
wiem, czy bêdziesz mia³a dostêp do internetu, wiêc w razie podajê numer telefonu. Do zobaczenia!” – napisa³am. A potem na³o¿y³am maseczkê na twarz i w³¹czy³am ulubiony serial. Przed pójœciem spaæ zerknê³am do komunikatora. By³a tam wiadomoœæ od A.: „Weronika, ale ja przyje¿d¿am w styczniu”.
* Adam Ziemianin. Stany wewnêtrzne
1 listopada przysz³a wiadomoœæ od kole¿anki z Polski: „18-ego przylatujê do Nowego Jorku na tydzieñ. Mam nadziejê, ¿e uda siê spotkaæ. Rezerwuj jakieœ chwile”. Odpisa³am, ¿e bardzo siê cieszê i ¿e zobaczymy siê na pewno. W wiadomoœci wys³anej dziesiêæ dni póŸniej zapyta³am ile osób bêdzie i gdzie nocuj¹. A. odpisa³a, ¿e maj¹ hotel na Chelsea i zostaj¹ od soboty do pi¹tku. Od soboty 16-ego? – upewni³am siê, bo nie zgadza³y siê daty, ale pytanie zosta³o bez odpowiedzi. Spojrza³am w kalendarz i ustali³am, ¿e mog³abym wzi¹æ œrodê (20 listopada) woln¹ i spêdziæ z nimi ca³y dzieñ. Zaproponowa³am wycieczkê na DUMBO, spacer po Brooklyn Heights, powrót promem na Manhattan i zwiedzanie Seaport. Mija³y dni, A. siê nie odzywa³a. Trzy dni przed planowanym spotkaniem wys³a³am kolejn¹ wiadomoœæ, bo zmieni³ mi siê grafik i œrodê musia³am zamieniæ na
wtorek. „Wszystko pasuje. Fajnie, jeœli bêdziesz mog³a nam coœ nowego pokazaæ. Na DUMBO jeszcze nie by³yœmy, wiêc chêtnie siê wybierzemy” – napisa³a kole¿anka z liceum. Wys³a³am szczegó³owy adres, pod którym mia³yœmy siê spotkaæ i plan wycieczki. „Œwietnie. To jesteœmy umówione” – potwierdzi³a. I doda³a: „A co u Ciebie?”. „Pogadamy pojutrze” – odpowiedzia³am. „OK” – odpisa³a. Po chwili zastanowienia stwierdzi³am, ¿e zamiast na Lower East Side lepiej spotkaæ siê ju¿ po drugiej stronie rzeki, na Brooklynie. „Jeœli weŸmiecie liniê F z 23-ej Ulicy to bez sensu, ¿ebyœcie wysiada³y na Manhattanie, a potem wsiada³y z powrotem” –wyjaœni³am. „Spotkajmy siê pod stacj¹ York” – napisa³am i wys³a³am szczegó³owe mapki. To by³a sobota. A. odpowiedzia³a krótko: „To jeszcze siê zgadamy co i jak przed samym wyjazdem, na œwie¿o”. Czyli rano – pomyœla³am, nie ma sprawy. W poniedzia³ek wieczorem odezwa³am siê raz jeszcze, ¿eby ostatecznie potwierdziæ spotkanie. Nauczona doœwiadczeniem wys³a³am adres, a nawet zdjêcie miejsca zbiórki. „Hej, to jutro widzimy siê o 12:30 na Brooklynie, pod stacj¹ York Street. Nie
Bez indyka
Jan
Latus
Jakoœ w tym roku w ogóle nie czujê, ¿e id¹ œwiêta – mówi³a do nas czêsto jakaœ maruda. Dlaczego nie czu³a? Bez powodu, mo¿e dlatego, ¿e na Bo¿e Narodzenie nie spad³ œnieg, a jak na Wielkanoc by³o zdecydowanie za ciep³o.
Trudno sobie wyobraziæ, ¿eby taka osoba czu³a atmosferê œwi¹t w tropikach, a nawet na Florydzie i Hawajach. Co tam Hawaje – w Nowym Jorku te¿ nie czu³a, gdy¿ w Ameryce wszystko by³o inne ni¿ w Polsce, tak wiêc i tutejsze œwiêta polskie nie by³y.
Pamiêtam uporczywe zabiegi Polonii mieszkaj¹cej w Kalifornii lub Arizonie, ¿eby choæ w przybli¿eniu odtworzyæ polskie œwiêta. Wyjazdy do odleg³ej dzielnicy do polskiego sklepu, mniej lub bardziej udane próby ugotowania w domu tradycyjnych potraw (a przecie¿ m¹ka tu nie ta, i ser, i grzybów brak, a mak jest nielegaln¹ substancj¹).
W Nowym Jorku, a podejrzewam, ¿e iw Chicago, mo¿liwa by³a rekonstrukcja polskich ceremonia³ów niemal w skali jeden do jednego. Bywaj¹c czêsto na Greenpoincie nie mog³em wyjœæ ze zdumienia, jak wielk¹ ofertê mia³y tamtejsze sklepy
(to ju¿ chyba przesz³oœæ). W zasadzie mo¿na by³o skompletowaæ ca³¹, 12-daniow¹ wigiliê plus op³atek i kolêdy na p³ycie. By³y sk³adniki do potraw i gotowe dania w garma¿u. Na Wielkanoc wystarczy³o zaœ zastawiæ stó³ polskimi wêdlinami, sa³atkami, marynatami, a potem ciastami.
W Polsce tradycje œwi¹teczne trwaj¹. Podzia³y polityczne s¹ potê¿ne, ale gdy idzie o choinkê, g¹skê w piekarniku i nó¿ki w galarecie, naród podaje sobie rêkê. Przecie¿ i genera³ Jaruzelski mia³ w domu choinkê.
Tak wiêc sklepy i restauracje oferuj¹ gotowe dania, ca³e bankiety w³aœciwie. Dysonansu poznawczego nie ma: polskie œwiêta, polska szaruga, polskie jedzenie.
Zbli¿a siê Thanksgiving Day i ja tu na Filipinach w ogóle nie czujê atmosfery tych œwi¹t. I to nie dlatego, ¿e s¹ amerykañskie. Najwiêksz¹, wielotysiêczn¹ grupê zagranicznych mieszkañców Angeles City tworz¹ Amerykanie. Zwykle s¹ to przywi¹zani do tradycji weterani. Problemem jest tutejszy klimat. Tu przez ca³y rok jest niemal taka samo gor¹co, zwykle ponad 30 C w dzieñ i 25 C w nocy. Popaduje w porze deszczowej, ale przewa¿aj¹ dni s³oneczne. £apiê siê na tym, ¿e zapominam, jaka jest pora roku. Telefonuje ktoœ z Polski i widzê, ¿e tam jest listopad. Zupe³nie o tym zapomnia³em. Równie¿ o tym, ¿e dni maj¹ ju¿ krótkie i ¿e nale¿y ostro¿nie prowadziæ auto, bo jest go³oledŸ.
A przecie¿ i pogoda na Wschodnim Wybrze¿u USA mo¿e byæ w listopadzie taka jak w Polsce. Piêkn¹ w³aœciwoœci¹
I tak zosta³am, z tym wolnym dniem, œwie¿o zrobionymi paznokciami i planem wycieczki, jak Himilsbach z angielskim. W styczniu? A niby sk¹d mia³am to wiedzieæ? Przeczyta³am korespondencjê od pocz¹tku i nie znalaz³am tej, sk¹din¹d kluczowej, informacji. Kole¿anka, która pracuje w szkole, przeprosi³a za nieporozumienie. I wyjaœni³a, ¿e przecie¿ w styczniu s¹ ferie. Za moich czasów by³y w lutym – pomyœla³am. No ale nie b¹dŸmy tacy drobiazgowi! „Trochê zdziwi³o mnie, ¿e tak wszystko szczegó³owo planujesz” – napisa³a. A jednak nie zaœwietli³a siê lampka, nie przysz³o jej do g³owy zapytaæ. Szkoda. A mo¿e wcale nie? Gdyby w¹tpliwoœci wymusi³y dociekliwoœæ i pomy³ka zosta³aby szybciej wyjaœniona, pozbawi³ybyœmy siê chwil czystej, niezm¹conej radoœci („pogadamy pojutrze” – „OK”), a co wiêcej, nie narodzi³aby siê anegdota, któr¹ pewnie bêdziemy opowiadaæ sobie przez lata. O tym jak umówi³yœmy siê na spotkanie w Nowym Jorku. O dwa miesi¹ce za wczeœnie.
*
Œmiechu mi trzeba na te dziwne czasy. Œmiechu zdrowego jak Ÿródlana woda –
œpiewa³o przed laty Stare Dobre Ma³¿eñstwo. Niech dŸwiêczy, mêczy. A¿ do zadyszki œmiechu mi trzeba przede wszystkim.* Coraz trudniej o wybuchy, eksplozje, detonacje. Ale na szczêœcie ci¹gle siê zdarzaj¹. Niezmiennie uwielbiam poczucie humoru K., który potrafi rozgoniæ ciemne, sk³êbione zas³ony i wydobyæ mnie z najg³êbszych czeluœci i otch³ani. Z moj¹ przyjació³k¹ A. te¿ czêsto zaœmiewamy siê do ³ez i bólu brzucha. Dzielimy sk³onnoœæ do absurdu i abstraktu. Nadal nie potrafiê pogodziæ siê ze strat¹ Franka – terapeuty, bo jego krajobraz wewnêtrzny by³ mi niewyobra¿alnie bliskim, a predylekcja do rozbrajania najtrudniejszych tematów za pomoc¹ ¿artu sprawia³a, ¿e œwietnie nam siê razem pracowa³o. Ju¿ na trzeciej sesji zauwa¿yliœmy, ¿e humor to jeden z naszych ulubionych mechanizmów obronnych. Szczególnie odmiana brytyjska, podszyta sarkazmem i ironi¹. Têskniê te¿ za Jerzym Pilchem. By³ jednym z najdowcipniejszych wspó³czesnych pisarzy. Czasem zastanawiam siê, jak komentowa³by ten, coraz bardziej karykaturalny, œwiat. Brakuje mi jego zjadliwych, acz niewymownie b³yskotliwych felietonów. „Poczucie humoru to jest umiejêtnoœæ dostrzegania w rzeczywistoœci pewnych niezbornoœci, szczelin, niewspó³miernoœci” – mówi³ w rozmowie z Ewelin¹ Pietrowiak. Potrafi³ to robiæ w sposób zupe³nie nieoczywisty i niepodrabialny. ❍
Zapraszamy na stronê Autorki: www.stanywewnetrzne.com
Dnia Dziêkczynienia jest kontrast miêdzy szarym niebem i mg³¹, a soczystymi czerwieniami i br¹zami stawianych na stole wiktua³ów.
Doskonale pamiêtam te kolory: pomarañczowa zupa-krem z dyni, indyk (miêso bia³e i ciemne), zielonkawe, mozaikowe nadzienie, zielona brukselka i fasolka szparagowa, blado¿ó³te puree ziemniaczane, pomarañczowe s³odkie ziemniaki, br¹zowy sos (gravy), karminowe ¿urawiny. Potem jasnobr¹zowe ciasta z dyni¹ lub jab³kami. I koniecznie czerwone wino w kieliszkach.
Kolejn¹ cech¹ tego œwiêta jest nagromadzenie cz³onków rodziny – czêsto najwiêksze w ca³ym roku. Rodzice i dziadkowie, syn, który przylecia³ tu z now¹ narzeczon¹. We³niane sweterki biesiadników, poczerwienia³e od nadmiernej konsumpcji policzki. W dalszej czêœci wieczoru – bywa – podniesione g³osy.
Polscy emigranci w Ameryce obchodzili Thanksgiving Day w specyficzny sposób. Woleli by sobie pop³akaæ nad swoim losem, potêskniæ do bliskich za oceanem. A tu kazano im siê cieszyæ, doceniaæ swój sukces i dobrobyt, udawaæ wdziêcznoœæ do nowej ojczyzny. A za co tu byæ wdziêcznym, skoro my tu wszystko w³asnymi rêkami, w pocie czo³a osi¹gnêliœmy.
Zostawmy jednak w spokoju amerykañsk¹ Poloniê. Tu na Filipinach o Thankgiving myœl¹ jedynie Amerykanie i kombinuj¹, jak by to œwiêto spêdziæ. Indyk nie jest tu popularny, jada siê kurczaki. Posiadacze du¿ych rodzin, domów i lodówek mog¹ w pewnych wielkich supermarketach kupiæ kartê klubowicza, jak w USA w Costco, i kupowaæ w iloœciach hurtowych. Albo kupiæ wielkiego indora.
Ziemniaki tu siê dostanie, ale ¿urawin ju¿ nie. Prowadz¹cy restauracjê Szwed
wie, gdzie kupowaæ s³odko-kwaœne borówki w s³oiku, lingonberry, takie jak serwuj¹ w restauracjach w IKEI. Nawet jeœli amerykañsko-filipiñska para wyka¿e siê pracowitoœci¹ oraz zdolnoœciami kulinarnymi i w miarê mo¿liwoœci odtworzy tradycyjny obiad, nie bêdzie rodzinnej atmosfery, skoro uncle Tom i auntie Mathilda pozostali w Ameryce. Nie wszyscy jednak w Ameryce mieli gdzie pójœæ na obiad w Dniu Dziêkczynienia. Wiêkszoœæ restauracji w Nowym Jorku by³a wtedy zamkniêta, ale niektóre oferowa³y zestawy obiadowe, których najwiêksz¹ atrakcj¹ by³ turkey with stuffing and cranberry sauce
W Angeles City mo¿na siê poratowaæ id¹c do jednej z kilku amerykañskich restauracji. Albo te¿ pójœæ do zaprzyjaŸnionego baru, nale¿¹cego do Walijczyka Iana. Organizuje on tam obiady-bufety z daniami z wybranego rejonu œwiata. Sporo przychodzi tu Amerykanów, wiêc tym razem zaprasza wszystkich na Thanksgiving buffet. Pozwólcie, ¿e przytoczê w ca³oœci smakowite menu: roasted turkey, beef burgundy, mac & cheese, green bean casserole, mashed potatoes, sweet potato salad, stuffing, cranberry sauce, turkey gravy, apple pie, pumpkin pie, fresh fruit. Mo¿na? Mo¿na! Cena jak za tak obfity posi³ek wydaje siê umiarkowana,14 dolarów. To dziœ cena jednego drinka w nowojorskim barze. Ale chyba nie pójdê. Lubi³em zabieraæ na te bufety Jenny i w pigu³ce prezentowaæ jej kuchniê hindusk¹, angielsk¹ czy niemieck¹ – których nie zna³a. Ale akurat wyjecha³a z miasta, a jeœæ samemu to w takie œwiêto grzech. Pewnie wiêc kupiê sobie, jak zwykle, sma¿on¹ rybê z ry¿em. Bêdzie zdrowiej i taniej.
Gilda i Rita
Rodzice k³amali na temat jej wieku. Rita przesta³a chodziæ do szko³y i wiêkszoœæ czasu spêdza³a na tanecznym parkiecie. Najgorsze by³o jednak to, ¿e poza scen¹ Eduardo traktowa³ córkê jako swoj¹ ¿onê. Margarita by³a przera¿ona tym, co siê dzieje w jej ¿yciu. Zamknê³a siê w sobie i wiêkszoœæ Amerykanów jakich wtedy spotka³a uwa¿a³o, ¿e nie zna jêzyka angielskiego. By³a wycofana, zamkniêta w sobie, jednak kiedy wchodzi³a na scenê – od¿ywa³a. Jej matka wiedziona przeczuciem do³¹czy³a do nich w Meksyku i od tego momentu Eduardo spa³ sam w jednym pokoju, a matka z córk¹ w drugim. Mieszkali wówczas w Agua Caliente, po drugiej stronie amerykañskiej granicy. Bogaci Kalifornijczycy przyje¿d¿ali tam na rozrywki niedostêpne w USA takie jak hazard, alkohol i prostytucja.
To tam w 1933 roku zauwa¿y³ Ritê Max Arnold, który pracowa³ dla wytworni filmowej Warner Brothers. By³ zachwycony tañcem m³odziutkiej Rity i stara³ siê znaleŸæ jej pracê w Hollywood. Nie przyjêto jej, bo mia³a problem z w³osami. By³y za grube, za ciemne i zbyt krêcone. Na dodatek linia jej w³osów zaczyna³a siê zbyt nisko na czole. W 1935 r. agent studia Fox, Winfield Sheehan podpisa³ z ni¹ kontrakt zmieniaj¹c jej artystyczne imiê z Margarita na Rita. Zatrudniano j¹ w niewielkich rolach, gdzie gra³a hiszpañskie tancerki. Wkrótce jednak Sheehan straci³ pracê i wraz z nim z wytworni wyrzucono Ritê. To wtedy w jej ¿yciu pojawi³ siê Eddie Judson, by³y sprzedawca samochodów, który namówi³ Ritê aby tañczy³a w nocnych klubach, gdzie pojawiaj¹ siê ludzie zwi¹zani z Hollywood. Judson instruowa³ Ritê jak ma siê ubieraæ i zachowywaæ i obiecywa³, ¿e stanie siê gwiazd¹. Mia³a wówczas 18 lat i gdy 41 letni Judson siê jej oœwiadczy³, powiedzia³a: „tak”. Judson sprawi³, ¿e kontrakt z Rit¹ podpisa³a wytwórnia Columbia Pictures, której szefem by³ Harry Cohn. Nie by³ on zachwycony tym, ¿e zatrudnia kolejn¹ hiszpañska tancerkê, ale Judson zapewni³ go, ¿e Rita jest w stanie daæ z siebie znacznie wiêcej ni¿ tylko taniec. Aby zaistnieæ musia³a zmieniæ wygl¹d. Pierw-
szym krokiem by³a zmiana koloru w³osów. Aby podwy¿szyæ ich liniê na czole musia³a poddaæ siê bolesnej i trwaj¹cej dwa lata terapii permanentnego usuwania w³osów. Judson zatrudni³ tak¿e agenta prasowego i personalnego trenera, który mia³ pokonaæ Ricie wrodzon¹ nieœmia³oœæ. Ona sama bez szemrania wykonywa³a wszystkie polecenia mê¿a. W latach 1937-38 Rita wyst¹pi³a w dziesiêciu filmach. Niektóre role jakie gra³a by³y tak ma³e, ¿e jej nazwiska nie umieszczano nawet w koñcowych napisach. Mimo wysi³ków kariera Rity tkwi³a w martwym punkcie, a kontrakt z wytwórni¹ by³ bliski wygaœniêcia. Judson dwoi³ siê i troi³. Stawia³ drinki dziennikarzom i fotografom aby wiêksz¹ uwagê zwracali na jego ¿onê i publikowali jej zdjêcia w mediach.
Wszystko zmieni³o siê w momencie, gdy Rita pojawi³a siê w klubie „Trocadero” w sukni za 500 dolarów (dziœ jest toosiem tysiêcy dolarów). W klubie tym przesiadywa³y grube ryby Hollywood w tym Harry Cohn i re¿yser Howard Hawks, którzy szukali nowych twarzy do wysokobud¿etowego filmu pt. „Only Angels Have Wings”. Rita rzeczywiœcie zosta³a zauwa¿ona, dosta³a anga¿, a film cieszy³ siê du¿¹ popularnoœci¹. Jej kontrakt zosta³ przed³u¿ony i mog³a wyst¹piæ w kolejnych piêciu filmach. Jednym z nich by³ „Strawberry Blond”, w re¿yserii Raoula Walsha. Graj¹c „truskawkow¹ blondynkê” Rita musia³a przefarbowaæ w³osy na odpowiedni kolor. Wygl¹da³a olœniewaj¹co, a jednoczeœnie pozby³a siê ostatniego elementu, który sugerowa³ jej hiszpañskie pochodzenie. Dziêki temu otworzy³y siê przed ni¹ rozmaite mo¿liwoœci. W tamtych czasach role Arabów, a nawet Latynosów grali wy³¹cznie aktorzy o europejskim pochodzeniu. Prawdziwi Latynosi mogli graæ jedynie drugoplanowe role. W oryginalnym filmie pt. „Krew na piasku” hiszpañskiego torreadora gra³ Rudolf Valentino, aw kolejnej wersji filmu, któr¹ nakrêcono w 1941 roku rolê tê gra³ wielki gwiazdor tamtych czasów Tyrone Power. Femme fatale u jego boku zosta³a Rita Hayworth, w której nikt nie domyœla³ siê hiszpañskiej
krwi. Aktorka swoj¹ gr¹ zaskoczy³a wszystkich: i tych, którzy j¹ znali i tych, którzy zobaczyli j¹ po raz pierwszy na kinowym ekranie. Emanowa³a energi¹, wdziêkiem i niezwyk³ym sex appeal’em. Film odniós³ sukces, ale to jeszcze nie znaczy³o, ¿e Rita zdoby³a status gwiazdy. Aby tak siê sta³o musia³ j¹ osobiœcie zauwa¿yæ szef wytwórni Columbia, Harry Cohn, przez którego sypialniê przechodzi³y wszystkie aktorki, które chcia³y zrobiæ karierê. M¹¿ Rity Hayworth, Eddie Judson doskonale o tym wiedzia³, zrobi³ jednak wszystko co w jego mocy, aby wraz z Rit¹ znaleŸæ siê na party, jakie Harry Cohn wydawa³ na swoim jachcie. Eddie zamierza³ nagle poczuæ siê Ÿle, po to aby moc zostawiæ ¿onê sam na sam z filmowym magnatem. Kiedy tak siê sta³o Cohn natychmiast zacz¹³ wykorzystywaæ sytuacjê. Wiedzia³, ¿e wiêkszoœæ mê¿ów aktorek w Hollywood nie ma problemów z tym, aby przesz³y przez jego ³ó¿ko. Tak samo mia³o byæ z Rit¹, ale nieoczekiwanie odrzuci³a zaloty Cohna i opuœci³a party. Nieprzyzwyczajony do takich sytuacji filmowy potentat poprzysi¹g³ zemstê.
Tymczasem Rita Hayworth stawa³a siê coraz bardziej znana. Jej zdjêcia z magazynu „Life” cieszy³y siê ogromn¹ popularnoœci¹, a przysz³oœæ wreszcie zaczê³a rysowaæ siê w obiecuj¹cych barwach.
By³a ju¿ zmêczona Eddiem Judsonem, który by³ kiepskim i notorycznie niewiernym mê¿em. Kiedy próbowa³a z nim o tym rozmawiaæ,, ¿e bez niego jest nikim.
Zdesperowana jego zachowaniem wda³a siê w romans z aktorem Victorem Mature. By³ to jej pierwszy zwi¹zek z czystej potrzeby mi³oœci, a nie pod przymusem.
To doda³o jej si³ i energii aby za¿¹daæ od mê¿a rozwodu, mimo ¿e Victor by³ ¿onaty. Zanim do tego dosz³o Judson ze wspólnego depozytu zabra³ 25 tysiêcy do-
larów i przeprowadzi³ siê do hotelu w Beverly Hills, zostawiajac ¿onê bez grosza.
Rita nie mia³a wtedy nawet na jedzenie i aby przetrwaæ wprasza³a siê do przyjació³ na obiady. Podczas sprawy rozwodowej nie chcia³a mówiæ o tym, ¿e m¹¿ zachêca³ j¹ do tego, by przez ³ó¿ko osi¹ga³a nowe szczeble kariery – odda³a Judsonowi wszystko co mia³a. To wtedy pozna³a Orsona Wellesa. By³ to pierwszy cz³owiek z showbiznesu, który nie stara³ siê jej zdominowaæ, ani wykorzystywaæ do swoich celów.
Welles by³ wówczas u szczytu s³awy. Kiedy j¹ zobaczy³ na ok³adce „Life” zapa³a³ do niej tak wielk¹ mi³oœci¹, ¿e postanowi³ siê z ni¹ o¿eniæ. Kiedy siê spotkali by³ jednak rozczarowany. Owszem. Rita by³a piêkn¹ kobiet¹, ale nie znalaz³ w niej znanego mu z filmów sex appealu! Dostrzeg³ zaœ to, kim by³a naprawdê – wra¿liw¹ i szukaj¹c¹ ciep³a kobiet¹. Welles szuka³ kobiety, która ró¿ni siê od ca³ej reszty hollywoodzkich wampów. Do tego Hayworth by³a wspania³¹ aktork¹. Ich romans rozwija³ siê powoli i bez zawracania na siebie uwagi mediów. Zamieszkali razem i unikali pokazywania siê w nocnych klubach. Rita nie mog³a uwierzyæ, ¿e ktoœ formatu Orsona Wellesa zwróci³ na ni¹ uwagê. Po raz pierwszy w ¿yciu by³a naprawdê szczêœliwa. Sta³a siê nie tylko gwiazd¹ filmow¹, ale mia³a u swego boku najbardziej niezwyk³ego mê¿czyznê swoich czasów. Jej ¿ycie wcale nie sta³o siê przez to spokojne, bo przysz³oœæ szykowa³a jej wiele burz. O- czym w nastêpnym numerze Kuriera.
Œwiêta o smaku ga³ki muszkato³owej
PóŸna jesieñ w Ameryce to czas œwi¹teczny, którego pocz¹tek wyznacza Œwiêto Dziêkczynienia, jego apogeum wypada w Bo¿e Narodzenie, a hucznym zakoñczeniem jest noworoczna celebracja. Pumpkin latte to kawa o smaku dyni, ale tak naprawdê z dyni¹ nie ma nic wspólnego. Nazwa ta pochodzi od zestawu przypraw u¿ywanych do pieczenia tradycyjnego placka dyniowego, które dodaje siê tak¿e do napojów. Amerykanie lubi¹ ten smak i nawet kultowe ciasteczka „Oreo” na œwiêta sprzedawane s¹ w swojej dyniowej wersji. Ekspansja dyniowego smaku nie ogranicza siê tylko do jedzenia, bo na rynku mo¿na znaleŸæ tak¿e myd³o o takim zapachu, który ma przypominaæ œwie¿o upieczony, dyniowy chleb. Reklama mówi, ¿e myd³o pachnie tak dobrze, ¿e masz ochotê je zjeœæ, czego oczywiœcie robiæ nie nale¿y, ale w zamian mo¿na kupiæ puszkê mielonki „Spam”, o takim w³aœnie smaku. Trzeba wiêc byæ czujnym aby nie zjeœæ myd³a i nie zabraæ pod prysznic dyniowej mielonki bo kszta³t maja podobny. Firma „Hormel”, produkuj¹ca „Spam” pocz¹tkowo nie mia³a zbyt wielkiej wiary w swój nowy produkt, ale okaza³o siê, ¿e ca³oœæ „dyniowej” mielonki sprzedano w zaledwie siedem godzin!
Przyprawa dyniowa sk³ada siê z cynamonu, imbiru, goŸdzików, ziela angielskiego i ga³ki muszkato³owej. Ta ostatnia przyprawa przez ca³e wieki by³a jedn¹ z najtrudniej dostêpnych, a przez to najbardziej po¿¹danych.
Czterysta lat temu ga³kê muszkato³ow¹ u¿ywano tylko w najbogatszych domach. By³ to produkt luksusowy i znakomita wiêkszoœæ ludzi na œwiecie nie mia³a nawet pojêcia jak smakuje. Powód tego by³ prosty. Ga³ka muszkato³owa ros³a na prawdziwym koñcu œwiata. Ga³ka muszkato³owa roœnie na Wyspach Banda, niewielkim archipelagu tworz¹cym dzisiejsz¹ Indonezjê.
Wyspy Banda wygl¹daj¹ jak klasyczny raj na ziemi, ale nie ma tam wszechobecnych w tropikach palm. Szeœæ niewielkich wysp pokrytych jest w ca³oœci ga³k¹ muszkato³ow¹. Drzewa na których roœnie ga³ka s¹ równie piêkne jak palmy, a kiedy na ga³êziach wisz¹ dojrzewaj¹ce owoce, to widok ten zapiera dech w piersiach. Owoce ga³ki muszkato³owej maj¹ wielkoœæ moreli o zielono¿ó³tym kolorze. Kiedy owoc pêka, to wewn¹trz mo¿na zobaczyæ pestkê, z której powstaje przyprawa. Jest ona pokryta delikatn¹ osnow¹ o niezwykle jaskrawym, czerwonym kolorze. Ta skórka jest troskliwie zbierana i po wysuszeniu i zmieleniu staje siê osobn¹ przypraw¹ zwan¹ macis, której smak jest bardziej subtelny i jak mówi¹ niektórzy, bardziej „kwiatowy” ni¿ ga³ki muszkato³owej i stosuje siê j¹ zazwyczaj do przyprawiania miês.
Ga³ka muszkato³owa jest niezwykle trudna w uprawie, bo wymaga bardzo specyficznych warunków klimatycznych a tak¿e niezwykle ¿yznej, wulkanicznej gle-
Dojrza³y owoc muszkato³owy
by. Jeszcze w XVII wieku ga³ka muszkato³owa ros³a jedynie na szeœciu wyspach archipelagu Banda i stamt¹d pochodzi³o ca³e jej globalne zaopatrzenie. Rzadkoœæ tej przyprawy sprawi³a, ¿e by³a niezwykle atrakcyjnym i poszukiwanem towarem, Najwczeœniej handlowali ga³k¹ Chiñczycy, Malajczycy i mieszkañcy Indii. Jedwabnym szlakiem ga³ka dotar³a do Europy i staro¿ytni Rzymianie zakochali siê w jej smaku. Po upadku Rzymu barbarzyñcy, którzy zaczêli przebudowywaæ Europê po swojemu pocz¹tkowo ignorowali tê drogocenn¹ przyprawê i trzeba by³o a¿ 800 lat aby znów znalaz³a siê na europejskich sto³ach. Œredniowieczna Europa ponownie okry³a ga³kê muszkato³ow¹ dziêki Wenecjanom, którzy handlowali z ca³ym Bliskim Wschodem, a maleñka Wenecja sta³a siê przez to bram¹ do Europy. Zebrane na Wyspach Banda muszkato³owe orzeszki wielokrotnie zmienia³y w³aœcicieli zanim przeby³y tak d³ug¹ drogê i za ka¿dym razem ich cena ros³a. Kupcy przez wieki utrzymywali po³o¿enie Wysp Banda w kompletnej tajemnicy, bo handel ga³k¹ by³ niezwykle lukratywny. Umiejêtnie rozprzestrzeniano plotki o niebezpiecznych potworach strzeg¹cych tych tropikalnych wysp.
Wenecjanie zarobili na ga³ce gigantyczn¹ i spektakularn¹ fortunê. Przepiêkna Wenecja jak¹ mo¿na ogl¹daæ do dziœ zosta³a zbudowana za pieni¹dze zarobione na tej w³aœnie przyprawie, ale nie tylko. Równie dobrze sz³a sprzeda¿ goŸdzików, cynamonu, pieprzu i angielskiego ziela.
Przez setki lat wschodnie przyprawy korzenne by³y dostêpne w Europie tylko dla najœciœlejszej i najbogatszej elity. Miska zmielonej ga³ki muszkato³owej na stole œwiadczy³a o statusie gospodarza. Kucharze na królewskich dworach przeœcigali siê w pomys³ach na wykorzystanie tych korzeni. Pieczone miêsiwa wrêcz zasypywano aromatycznymi przyprawami. Wierzono, ¿e ga³ka muszkato³owa jest panaceum na wszelkie dolegliwoœci. W Europie szala³a d¿uma, ale uwa¿ano, ¿e ten kto u¿ywa ga³kê muszkato³ow¹ jest przed ni¹ zabezpieczony. Do tego przyprawa by³a afrodyzjakiem, co dodatkowo podbija³o jej wartoœæ i sprawia³o, ¿e by³a towarem niezwykle po¿¹danym.
Monopol na handel korzeniam w ¿elaznym uœcisku trzymali Wenecjanie. Probowali to z³amaæ portugalscy i hiszpañscy w³adcy, którzy wysy³ali swoje okrêty
Ga³ka muszkato³owa jako przyprawa Wyspy Banda
na poszukiwanie wysp korzennych. W 1512 roku Portugalczycy dotarli do Wysp Banda. W tym czasie drzewa muszkato³owe by³y w pe³nym rozkwicie i ich zapach da³ siê wyczuæ zanim jeszcze zobaczono wyspê. Mieszkañcy wysp przyjêli Portugalczyków bardzo goœcinnie uwa¿aj¹c, ¿e kolejni kupcy tylko zwiêksz¹ ich zysk. Owoce muszkato³owe s¹ niezwykle smaczne i krajowcy robili z nich d¿emy, które przechowywali przez resztê roku. Portugalczyków nie interesowa³y jednak owoce. Przyp³ynêli tu po ga³kê, na której w Europie zarobili fortunê. Na poszukiwanie Wysp Banda rzucili siê tak¿e Hiszpanie i oficjalnym celem wyprawy Kolumba by³o odnalezienie ich na Pacyfiku. Kolumb nie dotar³ do tych wysp, ale za to odkry³ dla œwiata nowy kontynent. Hiszpanie jednak w koñcu so nich dotarli, a ich œladem pod¹¿yli tak¿e Anglicy i Holendrzy.
W czasach królowej El¿biety w Anglii, a tak¿e w Holandii rozpoczêto budowê niezwykle szybkich i wytrzyma³ych okrêtów. Kraje te nieoczekiwanie dla wszystkich zawi¹za³y przymierze i stworzy³y spó³kê handlow¹. Do tej pory okrêty posiadali tylko ludzie ogromnie bogaci i ma³o kogo by³o na nie staæ. Inaczej podesz³a do tego spó³ka o nazwie Kompania Wchodnioindyjska, która sta³a siê pierwowzorem wspó³czesnych spó³ek akcyjnych. Ka¿dy inwestor w przypadku sukcesu uzyskiwa³ z takich rejsów czêœæ zysku, a gdy okrêt zaton¹³, jego utrata rozk³ada³a siê na wszystkich, przez co nie by³a a¿ tak dotkliwa. Transoceaniczne podró¿e przesta³y byæ przez to tak ryzykowne. W czasie trwaj¹cej trzy lata podro¿y wszystko mog³o siê zdarzyæ. Jeden na trzy wys³ane po korzenie okrêty ton¹³ lub gin¹³ bez wieœci. Z za³ogi, której udawa³o siê powróciæ z takiej wyprawy zostawa³a zaledwie 1/3 sk³adu. Ludzie umierali na szkorbut i dezynteriê. Umierano tak¿e z g³odu. Ludzie których spotykano po drodze nie zawsze byli pokojowo nastawieni i w ka¿dej chwili trzeba by³o byæ gotowym do walki. Szybko wyci¹gano z tego wnioski i budowano coraz lepsze ¿aglowce, a i wiedza o po³udniowych morzach pozwala³a na bezpieczniejsze rejsy. Zysk wart by³ jednak ryzyka.
Za worek ga³ki muszkato³owej p³acono na wyspach jednego pensa. Ten sam worek w Londynie sprzedawano z zyskiem przekraczaj¹cym 54000 procent! W dzisiejszych czasach takich zysków nie przy-
nosi nawet handel kokain¹. To z tego powodu uniformy marynarzy na statkach nie mia³y kieszeni. Przy takim zysku obawiano siê, ¿e za³oga rozkradnie czêœæ ³adunku. Marynarze, wracaj¹cy z takiego rejsu traktowani byli jak bohaterowie. Ka¿dy chêtnie stawia³ im drinka bo opowiadali niezwyk³e historie o swoich podró¿ach.
Ci którzy inwestowali w ten ryzykowny interes stawali siê bajecznie bogaci. W Holandii modne sta³o siê dekorowanie rezydencji drogocenn¹ porcelan¹, a artyœci tacy jak Rembrandt ledwie nad¹¿ali z malowaniem kolejnych p³ócien. Podobnie w Anglii w zawrotnym tempie rozwija³a siê muzyka, malarstwo, architektura, a nawet sztuka tworzenia ogrodów. Powsta³a nowa klasa ludzi, którzy swoim bogactwem przewy¿szali tradycyjnych arystokratów, a Kompania Wchodnioindyjska zredefiniowa³a potêgê brytyjskiego imperium. Widz¹c rosn¹c¹ potêgê Anglii, zazdroœni Holendrzy próbowali przej¹æ Wyspy Banda wy³¹cznie dla siebie. Byli niezwykle agresywni i nienawidzono ich w ca³ych Indochinach. Z ¿¹dzy zysku torturowali i zabijali tysi¹ce krajowców. Mieszkañcy wysp zwrócili siê o pomoc do Brytyjczyków i w zamian za wypêdzenie Holendrów ofiarowali im jedn¹ z wysp na w³asnoœæ. Holendrzy, gdy siê o tym dowiedzieli wpadli we wœciek³oœæ i zabili 90 proc. mieszkañców wysp, a nastêpnie zaatakowali Brytyjczyków. Wybuch³a wojna Holendersko – brytyjska, która rozgrywa³a siê na wszystkich akwenach œwiata. Nie mog¹c pokonaæ Holendrów w Indonezji, Brytyjczycy zaatakowali ich port o nazwie Nowy Amsterdam, po³o¿ony na maleñkiej, amerykañskiej wyspie Manhattan. Miasto zosta³o zdobyte, a jego nazwê zmieniono na Nowy Jork. Holendrzy prze³knêli tê stratê zachowuj¹c pe³n¹ kontrolê nad Wyspami Banda. Uwa¿ali, ¿e i tak zrobili doskona³y interes, bo kontrolowali ca³y handel korzeniami. Tymczasem wartoœæ Wysp Banda sto lat póŸniej spad³a do… zera! Brytyjskim botanikom uda³o siê znaleŸæ inne doskona³e miejsce na uprawê drzew muszkato³owych i posadzili je na karaibskiej wyspie Grenadzie. Stamt¹d zaczêto je przenosiæ w inne rejony œwiata i nieoczekiwanie wartoœæ ga³ki muszkato³owej drastycznie spad³a i jest dziœ dostêpna wszêdzi i we wszystkich mo¿liwych formach. Wyspy Banda nale¿a³y do Holendrów a¿ do 1949 r., a dziœ s¹ czêœci¹ Indonezji.
Blender kulturalny
„Jeœli chcesz byæ szczêœliwa przez rok – wyjdŸ za m¹¿. Jeœli chcesz byæ szczêœliwa przez dekadê – weŸ psa. A jeœli chcesz byæ szczêœliwa do koñca ¿ycia – za³ó¿ ogród” – mówi Martha Stewart w filmie dokumentalnym o swoim ¿yciu, który w³aœnie sta³ siê jednym z najwiêkszych przebojów Netflixa. Urodzona w New Jersey, jako drugie z szeœciorga dzieci polskich emigrantów, jest ikon¹ idealnej pani domu kochanej przez miliony. I nawet piêciomiesiêczny pobyt w wiêzieniu za sk³adanie fa³szywych zeznañ i utrudnianie œledztwa w sprawie sprzeda¿y akcji swojej firmy na podstawie poufnych informacji, nie zachwia³ jej wizerunkiem. Czy jednak postaæ z filmu „Martha”– apodyktyczn¹, wynios³¹, nieumiej¹c¹ wyra¿aæ uczuæ ch³odn¹ perfekcjonistkê – naprawdê da siê lubiæ? O tym musicie siê Pañstwo przekonaæ sami.
Na pewno da siê polubiæ bohaterki polskiego serialu, który od niedawna mo¿na ogl¹daæ na tej samej platformie streamingowej. „Matki pingwinów” to opowieœæ o dzieciach z niepe³nosprawnoœciami i ich dzielnych, wojowniczych, przedstawionych uczciwie, z doz¹ czu³oœci ale te¿ humoru – matkach. „Serial powsta³ z potrzeby pokazania rodzicielstwa z nowej perspektywy. Ta opowieœæ zosta³a zainspirowana zarówno moimi doœwiadczeniami, jak i historiami innych rodziców dzieci atypowych. Wyzwania, przed którymi stajemy, s¹ z jednej strony uniwersalne, z drugiej zaœ ró¿norodnoœæ dzieci sprawia, ¿e wszystko, co z nimi prze¿ywamy, staje siê jeszcze intensywniejsze” – mówi Klara Kochañska-Bajon, re¿yserka. Jedn¹ z g³ównych bohaterek jest Kama, zawodniczka MMA, która nie mo¿e pogodziæ siê z diagnoz¹ syna. Po incydencie w szkole publicznej, zostaje zmuszona do znalezienia innego miejsca dla ch³opca i tak trafia do „Cudownej Przystani”. Na miejscu poznaje pozosta³ych rodziców (w jednej z ról fenomenalna Magdalena Ró¿czka) i inne, neuroatypowe dzieci. To, co dzieje siê póŸniej, jest histori¹, która uczy i bawi, wzrusza i rozœmiesza. Ale przede wszystkim wci¹ga. Warto!
i nienawidzi³, tak pracowa³, jad³, pi³ i pali³, uprawia³ sport, œmia³ siê i rozpacza³. Dziœ myœlê, ¿e by³ wzruszaj¹cy” – wspomina aktorka Iwona Bielska.
Jak wiêkszoœæ gwiazd tamtych czasów, Wilhelmi nie stroni³ od alkoholu. By³ znany z tego, ¿e balowa³ do pi¹tej nad ranem, a o dziesi¹tej zjawia³ siê na próbie w teatrze. Kiedy zdoby³ miêdzynarodowy rozg³os za spraw¹ roli Olgierda z za³ogi czo³gu Rudy 102, rzuci³ siê w wir nocnego ¿ycia. „Spodziewa³em siê te¿ wiêkszej forsy, marzy³em o kupnie samochodu. Niestety, ¿ycie w hotelach by³o kosztowne, a p³yn¹c na fali euforii o zdobyciu fortuny, przepuœci³em forsê i przepi³em j¹ w restauracji hotelowej” – mówi³ w jednym z wywiadów. „Gdy po dwóch latach wytê¿onej pracy otrzeŸwia³em wreszcie, trzyma³em w rêkach mój jedyny ³up z tej przygody: marynarkê z niepasuj¹cym do niej krawatem” – ¿artowa³, gorzko. Aktor zmar³ przedwczeœnie. Na raka w¹troby. Mia³ zaledwie 55 lat. Co ciekawe, wskutek niesporz¹dzenia przez aktora testamentu oraz dzia³añ osób spoza rodziny, jedyny syn Romana Wilhelmiego – Rafa³ zosta³ wydziedziczony i pozbawiony wszelkich praw do twórczoœci swojego ojca, oraz pami¹tek po nim.
„Szastaj¹cy fors¹, cynicz ny bon vivant, na³ogowy ko bieciarz, awanturnik i czony intelektualnie macho? Czy popadaj¹cy w i jak tlenu ³akn¹cy akceptacji, wiecznie w¹tpi¹cy w geniusz? Kim by³ jeden z wybitniejszych artystów w dziejach polskiego teatru?” –pyta autor ksi¹¿ki „Roman Wilhelmi. Biografia”. to w przypadku osobowoœci barwnych i skomplikowa nych, nie daje jednoznacz nych odpowiedzi. „Depresyjny i mu, kiedy przekracza³ mury teatru, z miejsca programowa³ siê na sukces” – opowiada o aktorze znanym miêdzy innymi z takich hitów, jak „Czterej pancerni i pies” czy „Alternatywy 4”. „By³ entuzjast¹ ¿ycia. Wszystko robi³ ekstremalnie, zach³annie, bez samokontroli, ponad miarê i wbrew tak zwanemu zdrowemu rozs¹dkowi. Tak kocha³
Jednym alkohol skraca ¿ycie, innym pomaga na d³ugowiecznoœæ. Kathleen Hennings z Wielkiej Brytanii, która w³aœnie skoñczy³a 105 lat, na pytanie, co trzeba robiæ, by do¿yæ tak sêdziwego wieku, odpowiedzia³a: „nigdy nie wyjœæ za m¹¿ i codziennie wypijaæ kufel Guinnessa”. Stulatka urodzi³a siê i dorasta³a w Brixton w Londynie, gdzie póŸniej rozpoczê³a udan¹ karierê jako ksiêgowa. Lubi³a spêdzaæ wieczory tañcz¹c w Covent Garden i regularnie chodzi³a do Royal Opera House, aby ogl¹daæ opery i balety. Po wojnie, któr¹ prze¿y³a w Londynie, zapragnê³a posmakowaæ wiejskiego ¿ycia i w 1965 roku wraz z matk¹, bratem Charliem i jamnikiem Rusty przeprowadzi³a siê do Cotswolds niedaleko Cheltenham. Obecnie Kathleen przebywa w domu opieki, gdzie – jak co roku – pracownicy i mieszkañcy przygotowuj¹ dla niej wspania³e przyjêcie urodzinowe. S¹ balony, bukiety kwiatów, pyszne jedzenie i... du¿e kufle z wysok¹ piank¹.
Wiek to tylko numer, udowadnia 86-letni Ridley Scott i æwieræ wieku po premierze „Gladiatora” staje ponownie na rzymskiej arenie, ¿eby jeszcze raz opowiedzieæ historiê walki dobra ze z³em. Tym razem w roli g³ównej wystêpuje Paul Mescal, utalentowany aktor m³odego pokolenia znany m.in. z takich filmów jak „Aftersun” i „Normal People”. Czy jednak nowa wersja hitu z 2000 roku, który zgarn¹³ piêæ Oscarów, w tym za najlepszy film i g³ówn¹ rolê mêsk¹, mo¿e w ogóle stawaæ w szranki z orygina³em? Zdania s¹ podzielone. Niektórzy krytycy i widzowie nie zostawiaj¹ na sequelu suchej nitki. Inni uwa¿aj¹, ¿e to w³aœciwie remake. Obie historie s¹ niemal¿e identyczne, a wszystko, co najlepsze w filmie, to odwo³ania do orygina³u albo elementy przywodz¹ce na myœl poprzednika. Jednak, co powtarza siê w wiêkszoœci recenzji, „Gladiator II” zyskuje dziêki znakomitym wyborom obsadowym. „Denzel Washington, jako by³y niewolnik i przebieg³y mistrz gladiatorów z wybuja³ymi ambicjami, kradnie ka¿d¹ scenê, zawstydzaj¹c resztê obsady i ostatecznie staj¹c siê prawdziwym zwyciêzc¹ tego filmu” – pisz¹ krytycy i przepowiadaj¹ nominacjê do Oscara. „Paul Mescal jest natomiast niezwykle hipnotyzuj¹cy i emanuje podobn¹ si³¹ i magnetyzmem, co Russell Crowe, który w oryginale da³ jeden z najlepszych wystêpów w historii kina. Aktor œwietnie naœladuje tê pierwotn¹ mêsk¹ powagê i zachwyca szorstk¹ szlachetnoœci¹. Ma te¿ w sobie du¿o uroku zamyœlonego mœciciela oraz t³umionego gniewu i energii rasowego przywódcy. Przekonuje zarówno na arenie, jak i poza ni¹”. Czy to wystarczy, ¿eby t³umy ruszy³y do kina? Przekonamy siê niebawem.
El¿bieta Baumgartner radzi
Czy musisz byæ bogaty, ¿eby byæ wolny finansowo?
Tradycja Œwiêta Dziêkczynienia nakazuje zastanowienie siê, za co powinniœmy byæ wdziêczni w minionym roku: za rodzinê, przyjació³, zdrowie. Skoro pisujê dla Pañstwa o finansach, sugerujê refleksjê nad tym, jak bezpieczni i zamo¿ni mo¿emy czuæ siê w Ameryce. Bo bogactwo, to niekoniecznie olbrzymie rezydencje z basenem, jachty, luksusowe wakacje. To wolnoœæ osobista jest bogactwem. Potoczne wyobra¿enie o tym, kto jest bogaty, a kto nie, bywa mylne.
Bogaty czy biedny?
Przyjrzyjmy siê sytuacji dwóch osób. Ryszard pracuje na dobrym stanowisku w renomowanej firmie. Mieszka w bogatej dzielnicy w du¿ym nowo kupionym domu z basenem, jeŸdzi leasowanym Jaguarem. Zabiera klientów do restauracji, jeŸdzi na luksusowe wakacje. Jego ¿ona nie pracuje, a dzieci chodz¹ do prywatnych szkó³.
Marta jest emerytk¹, pobieraj¹c¹ skromn¹ emeryturê Social Security i ZUS. Mieszka w Nowym Jorku w wynajmowanym mieszkaniu o stabilizowanym czynszu. Ma leciwe meble, dziesiêcioletni telewizor. Nie posiada samochodu, bo wszêdzie dojedzie subwayem.
Kto gór¹?
Ka¿dy okreœli Ryszarda jako bogatego, a Martê jako biedn¹. Oka¿e siê to b³êdem, je¿eli przyjrzymy siê bli¿ej ich sytuacji finansowej i ¿yciowej.
Ryszard, mimo ¿e zarabia du¿o, ugina siê pod ciê¿arem d³ugów: po¿yczki hipotecznej, samochodowej i kredytów na kartach kredytowych. P³aci du¿o za podatki od nieruchomoœci, utrzymanie domu i szko³y dzieci. Ryszard nie ma ¿adnych oszczêdnoœci, ¿yje od czeku do czeku, a utrata pracy spowodowa³aby jego natychmiastow¹ niewyp³acalnoœæ.
Marta natomiast, mimo ¿e przychody ma niewielkie, jest finansowo zabezpieczona. Emerytura Social Security i renta ZUS wystarczaj¹ jej na pokrycie jej niewielkich kosztów utrzymania. Poza tym ma oszczêdnoœci i konto IRA, z których czerpie na niespodziane wydatki i podró¿e. Jej przychody, choæ umiarkowane, s¹ regularne, wy¿sze od wydatków, a posia-
El¿bieta Baumgartner
dane oszczêdnoœci i rodzina daj¹ jej poczucie bezpieczeñstwa.
Czy przeciêtna osoba mo¿e czuæ siê bogata?
Okazuje siê, ¿e skromna emerytka jest zamo¿niejsza od dobrze zarabiaj¹cego ale zad³u¿onego profesjonalisty. Góruje nad nim w liczbach bezwzglêdnych: jej aktywa s¹ warte kilkadziesi¹t tysiêcy dolarów (oszczêdnoœci, konto emerytalne), a jego –minus milion z hakiem. Ponadto, co wa¿niejsze, ona ¿yje bez finansowej presji, a on – ponad stan i na granicy niewyp³acalnoœci. Ona jest wolna finansowo, a on nie.
Tu doszliœmy do sedna sprawy. Mimo ¿e nie zaliczamy siê do milionerów, mo¿emy czuæ siê wolni finansowo. Odwrotnie – niejeden pozorny milioner jest zaprzê¿ony do kieratu, w którym musi siê krêciæ, by utrzymaæ siê na powierzchni.
Bogactwo czy wolnoϾ finansowa
Zamo¿noœæ jest wzglêdna, zwi¹zana z lokalnymi standardami maj¹tkowymi. Przedsiêbiorca spod Moniek czuje siê bogaty w swoich Moñkach, ale nie na balu charytatywnym w Bia³ymstoku. Jeszcze mniej komfortowo poczuje siê na salonach w Warszawie, a w Monte Carlo mo¿e nie zostaæ wpuszczony przez ochroniarzy. Wolnoœæ finansowa jest du¿o bardziej osi¹galna i ³atwiejsza do zdefiniowania. Punktem odniesienia nie jest lokalna spo³ecznoœæ, lecz twoje w³asne potrzeby. Poczucie finansowej wolnoœci ka¿dy zdefiniuje dla siebie. Dla kogoœ mo¿e to byæ zgromadzenie maj¹tku w takiej wysokoœci, by dochody pokrywa³y normalne potrzeby rodziny. Ktoœ inny czuje siê wolny, je¿eli
ma pozytywny przyp³yw gotówki i poduszkê finansow¹, zapewniaj¹c¹ prze¿ycie pó³ roku po ewentualnej utracie pracy.
Emeryt wolny finansowo
Dla mnie finansowo niezale¿na jest osoba, która mo¿e swoje comiesiêczne wydatki pokrywaæ ze Ÿród³a innego ni¿ jej aktywnoœæ zawodowa. Innymi s³owy –przestajemy pracowaæ, ale mamy pieni¹dze na wygodne utrzymanie. Wolny finansowo mo¿e byæ w³aœciciel kamienicy przynosz¹cej czynsze, inwestor ¿yj¹cy z dywidend, albo... emeryt. Ale nie ka¿dy
emeryt. Nie ten klepi¹cy biedê na rz¹dowych zasi³kach, lecz ten, który wczeœnie zadba³ o spokojn¹ z³ot¹ jesieñ. I w³aœnie o tym pisujê dla Pañstwa od lat.
Wniosek
Nie musisz mieæ du¿ego maj¹tku, by osi¹gn¹æ niezale¿noœæ finansow¹ i... czuæ siê bogatym. Wszystko zale¿y ciebie. Je¿eli ca³e ¿ycie bêdziesz regularnie oszczêdza³ dziesiêæ procent swoich przychodów, to zapewnisz sobie finansow¹ niezale¿noœæ. Je¿eli oszczêdnoœci bêdziesz inwestowa³ w funduszach powierniczych (mutual funds) na kontach emerytalnych, to zakumulujesz wiêcej, ni¿ bêdziesz w stanie wydaæ na emeryturze. Jak to robiæ, wyjaœniam w artykule pt. „Jedyna strategia inwestycyjna, jakiej potrzebujesz”, który znajdziesz w sieci w wwww.poradniksukces.com. Za to, ¿e jako przeciêtna osoba w Stanach mo¿emy ¿yæ godnie, czuæ siê bezpiecznie, realizowaæ swoje ¿yciowe plany, powinniœmy byæ wdziêczni nie tylko z okazji Œwiêta Dziêkczynienia. ❍
nie jest prawnikiem i nie udziela porad prawnych. Niniejszy artyku³ zosta³ napisany wy³¹cznie w celach informacyjnych. Jest autork¹ wielu ksi¹¿ek-poradnikówo profilu finansowym i konsumenckim, m.in. „Amerykañskie emerytury, czyli jak zapewniæ sobie dostatni¹ przysz³oœæ”, poœwiêconej indywidualnym programom emerytalnym. S¹ one dostêpne w wersji elektronicznej w witrynie: www.PoradnikSukces.com tel. 1-718-224-3492 Planowanie
Zadbaj o swoich bliskich, przeka¿ dorobek w odpowiednie rêce bez podatków i s¹dów. Pomo¿e w tym ksi¹¿ka El¿biety Baumgartner „Planowanie spadkowe w Stanach i w Polsce“ dostêpna tylko w wersji elektronicznej w witrynie www.PoradnikSukces.com, tel. 718-224-3492, poczta@poradniksukces.com.
Równie¿ dostêpne s¹: „Jak chowaæ pieni¹dze przed fiskusem”, „Podrêcznik ochrony maj¹tkowej”, „Obywatelstwo z przeszkodami” i dwadzieœcia kilka innych poradników www.PoradnikSukces.com
Zamów og³oszenie drobne
Sprzedam mieszkanie
w Warszawie
Saska Kêpa 50 metrów kwadratowych, dwie sypialnie.
1.516.444.6679 - John
Sprzeda¿ narzêdzi
Automechanik sprzeda narzêdzia w przystêpnej cenie. Tel. 347.790.9611
Robert
Szukam pracy
58-letni mê¿czyzna szuka lekkiej pracy w œrodowisku polskojêzycznym. Tel. 646.220.5832 – Jacek
Handyman Services
Potrzebujesz naprawy lub modernizacji twojego domu?
Nasze us³ugi z³otej r¹czki oferuj¹ fachow¹ renowacjê, naprawê i konserwacjê mieszkañ i domów
Niezawodni i niedrodzy. Dzwoñ po wycenê: Adam 347-489-4150
● INSTALACJA NOWYCH BOILERÓW
● ZAMIANA BOILERÓW OLEJOWYCH NA GAZOWE
● USUWANIE GAS, NATIONAL GRID, DEPT OF BUILDINGS VIOLATIONS
● RPZ/BACKFLOW PREVENTER INSTALACJA & COROCZNE SERWISY
● CON ED/ NATIONAL GRID GAS SERVICE RESOTRATION
● INSPEKCJE SYSTEMÓW LINII GAZOWYCH ZGODNIE Z LOCAL LAW 152
Acupuncture and Chinese Herbal Center
Dr Shungui Cui, L.Ac, OMD, Ph.D
– jeden z najbardziej znanych specjalistów w dziedzinie tradycyjnych chiñskich metod leczenia. Autor 6 ksi¹¿ek. Praktykuje od 47 lat. Pracowa³ we W³oszech, Kuwejcie, w Chinach. Pomaga nawet wtedy, gdy zawodz¹ inni.
● katar sienny ● bóle pleców ● rwê kulszow¹ ● nerwobóle ● impotencjê
● zapalenie cewki moczowej ● bezp³odnoœæ ● parali¿ ● artretyzm ● depresjê ● nerwice
● zespó³ przewlek³ego zmêczenia ● na³ogi ● objawy menopauzy ● wylewy krwi do mózgu
● alergie ● zapalenie prostaty ● rekonwalescencja po chorobach nowotworowych z zastosowaniem chiñskiego zio³olecznictwa itp.
Do akupunktury u¿ywane s¹ wy³¹cznie ig³y jednorazowego u¿ytku
144-48 Roosevelt Ave. #MD-A, Flushing NY 11354
Poniedzia³ek, œroda i pi¹tek: 12:00 - 6:00 PM; tel. (718) 359-0956 1839 Stillwell Ave. (off 24th. Ave.), Brooklyn, NY 11223
Wtorek, czwartek i sobota: 12:00-6:00 PM, w niedziele 12:00 - 3:00 pm (718) 266-1018 www.drshuiguicui.com
✓ Ksiêgowoœæ ✓ Rozliczenia podatkowe indywidualne i biznesowe, w tym samochodów ciê¿arowych
w zakresie:
✓ Rejestracja biznesu i licencje ✓ Konsultacje ✓ Bezpodatkowa zamiana domów ✓ #SS - korekty danych
Info@mpankowski.com
289 MANHATTAN AVE. (blisko Metropolitan Ave.) BROOKLYN, N.Y. 11211
Tel. 718-387-2281 Fax: 718-387-7042
CAFFE - PASTICCERIA
ESPRESSO - SPUMONI
GELATI - CAKES
W³oska ciastkarnia czynna do 22:00, a w pi¹tek i sobotê do pó³nocy.
Jubileusz 125-lecia Catholic Charities
W niedzielê, 17 listopada, w przepiêknej konkatedrze Œw. Józefa na Brooklynie odby³a siê uroczysta Msza Dziêkczynna, która zamknêla obchody 125. rocznicy istnienia Catholic Charities Brooklyn and Queens (CCBQ).
W wydarzeniu uczestniczy³ m.in. nuncjusz apostolski, kardyna³ Christophe Pierre, który w swoim przemówieniu wyrazi³ wdziêcznoœæ za zaanga¿owanie Catholic Charities w pomoc spo³ecznoœciom w Brooklyn i Queens.
Catholic Charities od 125 lat oferuje pomoc osobom w trudnej sytuacji ¿yciowej poprzez ró¿norodne programy wsparcia. Organizacja zapewnia posi³ki w jad³odajniach i dostarcza je do domów osób starszych i chorych. Oferuje tak¿e progra-
my dla seniorów, us³ugi zwi¹zane ze zdrowiem psychicznym, pomoc prawn¹ oraz posi³ki dla dzieci. Dodatkowo pomaga w uzyskaniu przystêpnych cenowo mieszkañ.
Dziêki tym inicjatywom Catholic Charities wspiera spo³ecznoœci, poprawiaj¹c jakoœæ ¿ycia najbardziej potrzebuj¹cym. W tym miejscu dodajmy, ¿e w oœrodku dla seniorow CCNS Pete McGuinness znajduje siê wyj¹tkowe miejsce dla polskiej spo³ecznoœci, a oœrodek skupia prawie 90 proc. osób polskiego pochodzenia. W uroczystej mszy œwiêtej wziê³a równie¿ udzia³ polska grupa z Greenpointu z Oœrodka CCNS Pete McGuinness Older Adult Center. Oœrodek mieœci siê przy 715 Leonard Street i jest czêœci¹ Catholic Charities.
Msza by³a nie tylko okazj¹ do duchowego podziêkowania za lata dzia³alnoœci organizacji, ale tak¿e czasem refleksji nad jej misj¹ i rol¹ w lokalnych spo³ecznoœciach. Uczestnicy mieli okazjê wspólnie celebrowaæ sukcesy organizacji, króra od 125 lat wspiera potrzebuj¹cych, wzmacnia rodziny i buduje mosty miêdzy ró¿nymi grupami etnicznymi.
Obchody 125-lecia Catholic Charities Brooklyn and Queens przypominaj¹, jak istotne jest budowanie wspólnoty opartej na mi³oœci bliŸniego i zaanga¿owaniu spo³ecznym. To wydarzenie by³o piêknym œwiadectwem, jak wiele mo¿na osi¹gn¹æ dziêki wspó³pracy, wierze i oddaniu.
Zabawa miko³ajkowa z „Uœmiechem Dziecka“
Children's Smile Foundation, jak co roku, zaprasza na doroczn¹ imprezê dla najm³odszych. W œwi¹teczny klimat, zarówno milusiñskich jak i ich rodziców, na pewno wprowadzi spotkanie ze Œwiêtym Miko³ajem.
Tradycyjne Miko³ajki odbêd¹ siê w sobotê, 7 grudnia, w audytorium Akademii œw. Stanis³awa Kostki na Greenpoincie (12 Newell Street, Brooklyn, NY 11222). Pocz¹tek o godz. 4 po po³udniu. Zarówno na dzieci jak i ich rodziców czeka wiele atrakcji.
W programie:
spotkanie ze Œwiêtym Miko³ajem
prezenty (bezp³atne) i atrakcje dla dzieci – magic show
konkursy – arts & crafts – poczêstunek dla dzieci i doros³ych – loteria z atrakcyjnymi nagrodami – zabawa z zespo³em The Masters Dzieci do lat dziesiêciu maj¹ wstêp wolny. Ze wzglêdu na bezpieczeñstwo wymagany jest nadzór jednej osoby doros³ej na ka¿de dwoje dzieci. Iloœæ miejsc ograniczona. Cena biletu dla m³odzie¿y oraz osób doros³ych wynosi 45 dolarów. Wiêcej informacji pod numerami telefonów: (347) 602 3622 i (718) 984 6443
Bilety w cenie 45 dolarów od osoby s¹ dostêpne:
➦ w siedzibie Fundacji Uœmiech Dziecka: 60-43 Maspeth Avenue, NY 11378
➦ pod numerami telefonów: (347) 602 3622 lub (718) 894 6443
➦ na stronie internetowej: www.childrenssmilefoundation.org
➦ drog¹ emailow¹: info@childrenssmilefoundation.org
➦ poprzez Stripe (+ op³ata manipulacyjna) – wystarczy zeskanowaæ QR kod z plakatu
Zachêcamy tak¿e firmy i wszystkich chêtnych do wsparcia akcji miko³ajkowej poprzez donacje, ufundowanie nagród, s³odyczy oraz prezentów na loteriê fantow¹. Dziêki temu ka¿dy mo¿e sprawiæ radoœæ i wywo³aæ uœmiech na twarzach dzieci.
W tym celu prosimy o kontakt pod numerem tel.: (347) 602 3622 lub mailowy:
info@childrenssmilefoundation.org
Ca³kowity dochód z imprezy zostanie przeznaczony na pomoc chorym i potrzebuj¹cym dzieciom – podopiecznym Children's Smile Foundation.
Zachêcamy równie¿ doros³ych i m³odzie¿ szkoln¹ do pomocy przy organizacji i przebiegu imprezy. Wolontariusze otrzymaj¹ specjalne podziêkowania, a m³odzie¿ tak¿e odpowiednie pismo z potwierdzeniem wypracowanych spo³ecznie godzin (community hours) przydatne w szko³ach i na uczelniach. W tym celu prosimy o kontakt z biurem Fundacji: info@childrenssmilefoundation.org lub z numerem tel.: (347) 602 3622. ZDJÊCIA ZOSIA ¯ELESKA-BOBROWSKI