POLISH WEEKLY MAGAZINE
NUMER
1578 (1878) ROK ZA£O¯ENIA 1987 TYGODNIK 7 GRUDNIA 2024
Tomasz Bagnowski
1578 (1878) ROK ZA£O¯ENIA 1987 TYGODNIK 7 GRUDNIA 2024
Tomasz Bagnowski
Wydaj¹c decyzjê o pe³nym i bezwarunkowym u³askawieniu w³asnego syna Huntera, Joe Biden potwierdzi³, ¿e amerykañska demokracja sta³a siê smutn¹ parodi¹ sprawiedliwego pañstwa i bardziej dziœ przypomina oligarchiê ni¿ normalny kraj, w którym wszyscy s¹ równi wobec prawa.
Prezydent post¹pi³ wbrew w³asnym przyrzeczeniom, ¿e nie bêdzie interweniowa³ w tej sprawie, co dobitnie udowadnia, i¿ wszelkie oœwiadczenia g³owy pañstwa nale¿y przyjmowaæ z du¿¹ rezerw¹. Podkopuje to nie tylko autorytet wymiaru sprawiedliwoœci, ale tak¿e urzêdu prezydenta, który – co widaæ obecnie jak na d³oni – wykorzystywany jest w celach prywatnych. Biden udowodni³, ¿e prawo nie jest jednakowe dla wszystkich i s¹ w Ameryce osoby, które dziêki prywatnym, lub jak w tym przypadku rodzinnym koneksjom, mog¹ unikn¹æ odpowiedzialnoœci za czyny, które normalnie skutkowa³yby kar¹ wiêzienia. Jest to nie tylko sprzeczne z wczeœniejszymi obietnicami prezydenta, ale równie¿ z zapowiedziami Bidena z okresu kampanii wyborczej, kiedy mówi³ on, ¿e jego prezydentura bêdzie siê charakteryzowaæ powrotem do szanowania norm i zasad. Z ca³¹ pewnoœci¹ zaci¹¿y to na wizerunku odchodz¹cego z urzêdu Bidena, ale tak¿e na wizerunku ca³ej Partii Demokratycznej, której jest on liderem.
Hunter Biden w po³owie grudnia mia³ zostaæ skazany w procesie o niezgodny z prawem zakup broni, a tak¿e w innej sprawie za unikanie p³acenia podatków, w której przyzna³ siê ju¿ do winy.
Sprawa broni dotyczy³a podania nieprawdy przez syna prezydenta w aplikacji poprzedzaj¹cej jej kupno, w której napisa³ on, ¿e nigdy nie u¿ywa³ narkotyków i nie jest od nich uzale¿niony pomimo, ¿e mia³ d³ug¹ historiê za¿ywania kokainy i jej bardziej uzale¿niaj¹cej wersji znanej jako crack cocaine. Jeœli chodzi o podatki Hunter Biden winien by³ fiskusowi co najmniej 1,4 mln dolarów. Obie sprawy mog³y teoretycznie skutkowaæ d³ugoletnim wiêzieniem. Za k³amstwa w aplikacji o zakup broni syn prezydenta móg³ zostaæ skazany maksymalnie na 25 lat wiêzienia, a w sprawie podatkowej na 17 lat, choæ bior¹c pod uwagê jego wczeœniejsz¹ niekaralnoœæ s¹dow¹ i fakt, ¿e podatki ostatecznie zap³aci³, wyroki by³yby zapewne znacznie ni¿sze.
➭ Co zrobiæ w wypadku podczas którego... – str. 5
➭ Wielki powrót Ignacego Paderewskiego – str. 5
➭ Jesienne przysmaczki: dynie i kabaczki – str. 12
➭ Festiwal Singera w Nowym Jorku – str. 14-15
➭ Pu³apki myœlenia, czyli jak jesteœ manipulowany – str. 17
➭ Gniew Achillesa – str. 19
Zwi¹zek Rity Hayworth z Orsonem Wellesem by³ dla niej najszczêœliwszym momentem w ¿yciu. Mia³a u boku najbardziej inteligentnego mê¿czyznê w Hollywood, a ona sama osi¹gnê³a status gwiazdy filmowej. Poczu³a siê na tyle silna, ¿e swojemu poprzedniemu mê¿owi, Eddiemu Judsonowi, przesta³a wyp³acaæ alimenty
Po raz pierwszy w ¿yciu poczu³a spokój mimo, ¿e Ameryka po ataku Japoñczyków na Pearl Harbor przyst¹pi³a do kolejnej, œwiatowej wojny. Welles zg³osi³ siê do wojska na ochotnika, ale zosta³ odrzucony ze wzglêdu na problemy z krêgos³upem. Nie chcia³ staæ bezczynnie i organizowa³ wystêpy dla ¿o³nierzy. Rita przy³¹czy³a siê do jego inicjatywy. Welles wpad³ na pomys³ aby razem prezentowali rozmaite magiczne i paranormalne sztuczki. Osobiœcie uczy³ Ritê jak to zrobiæ, a ona okaza³a siê zdoln¹ uczennic¹. Wszystko sz³o znakomicie a¿ do momentu, gdy Eddie Judson poda³ j¹ do s¹du domagaj¹c siê pieniêdzy. Orson doradzi³ Ricie aby podjê³a walkê, ale ostatecznie zgodzi³a siê na warunki by³ego mê¿a w obawie, ¿e mo¿e zrobiæ jej krzywdê. Walka w s¹dzie by³a trudna i prawnik doradzi³ jej, aby sp³aci³a mê¿a raz na zawsze i nie musia³a ju¿ wiêcej o nim myœleæ.
W samym œrodku tego zamieszania, razem z Genem Kelly wyst¹pi³a w filmie pt. „Cover Girl”. Film okaza³ siê jej wielkim sukcesem, a ona, zw³aszcza w oczach amerykañskich ¿o³nierzy, sta³a siê idea³em amerykañskiej dziewczyny. Tytu³owa „Cover Girl” musia³a w filmie wybraæ pomiêdzy s³aw¹, a mi³oœci¹ i wybra³a to drugie.
Rita Hayworth marzy³a aby dokonaæ podobnego wyboru. Kocha³a Wellesa i by³ on pierwszym mê¿czyzn¹ w jej ¿yciu, który nie chcia³ jej wykorzystywaæ do swoich celów. Zaczê³a wówczas du¿o myœlec o sobie i o tym kim jest naprawdê. To co wiedzia³a na pewno, to ¿e wcale nie chce byæ gwiazd¹ filmow¹. Kiedy dowiedzia³ siê o tym szef wytwórni filmowej „Columbia”, Harry Cohn, zakaza³ Ricie wystêpów w przedstawieniach magicznych. By³a zwi¹zana z „Columbi¹” kontraktem, który dawa³ wytwórni prawo do dysponowania jej talentem.
W¹troba to niezwykle wa¿ny organ, choæ czêsto nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele dla nas robi.
Jeœli by³aby postaci¹ z filmu, to z pewnoœci¹ by³aby wa¿nym bohaterem – skromnym, ale niezast¹pionym.
LiverVital™ firmy HealthAid to suplement, który pomaga w¹trobie wykonywaæ codzienne zadania, a my mo¿emy tylko powiedzieæ: „Dziêkujemy, w¹trobo!”.
WyobraŸ sobie w¹trobê jako szefow¹, która ma pod sob¹ ca³¹ ekipê odpowiedzialn¹ za toksykacjê organizmu. Ka¿dego dnia filtruje krew, usuwa toksyny, magazynuje energiiê w postaci glikogenu, produkuje ¿ó³æ, a wspiera trawienie. Gdyby by³a pracowni kiem, z pewnoœci¹ zas³ugiwa³aby na miê! I choæ w¹troba jest wytrzyma³a, nie zaszkodzi daæ jej nieco wsparcia, zw³aszcza jeœli zmagamy siê z kostrawn¹ diet¹, stresem, czy „wy skokowymi” napojami.
W³aœnie dlatego stworzono Li verVital™. Jego tajemnica polega na przemyœlanej formule, opartej na zio³ach i aminokwasach. Pierwszym i najwa¿niej-
szym bohaterem sk³adu jest ostropest plamisty. To taki prywatny ochroniarz w¹troby – pomaga odbudowywaæ komórki w¹trobowe i chroniæ je przed skutkami niezdrowego stylu ¿ycia. Po jego stronie staje mniszek lekarski, który wspiera nie tylko w¹trobê, ale i nerki, wspomagaj¹c proces oczyszczania organizmu. Mamy tu jeszcze berberys, który podkrêca produkcjê ¿ó³ci, pomagaj¹c pozbyæ siê tego, co niepotrzebne, oraz kurkumê, znan¹ z potê¿nych w³aœciwoœci antyoksydacyjnych. Kolejnym bohaterem preparatu jest karczoch – tak, ten sam, który czasem pojawia siê w naszych sa³atkach! Karczoch wspomaga wytwarzanie ¿ó³ci i dba o to, aby w¹troba mia³a si³y na kolejne dni ciê¿kiej pracy. LiverVital™ znajdziemy te¿ mieszankê aminoL-metioninê, cholinê, inozytol i taurynê Te wszystkie sprytne sk³adniki wspieraj¹ proces detoksykacji, pomagaj¹ usuwaæ szkodliwe produkty przemiany materii i przeciwdzia³aj¹ ot³uszczeniu w¹troby. Aminokwasy to jak dodatki do dru¿yny, które uzupe³niaj¹ brakuj¹ce elementy, dbaj¹c, aby ca³a maszyna dzia³a³a bez zarzutu.
Czêsto zapominamy, ¿e w¹troba nie ma specjalnych wymagañ. Nie krzyczy, nie narzeka, a gdy czuje siê gorzej, nie rozsy³a
biuletynów alarmowych. Ale kiedy nadchodzi kryzys, wiemy, ¿e zaniedbana w¹troba to prawdziwy problem. Dlatego LiverVital™ to cenny prezent dla naszego organizmu – bo kto powiedzia³, ¿e nie mo¿na dbaæ o zdrowie z uœmiechem? Z LiverVital™ mo¿esz wspieraæ swoj¹ w¹trobê i mieæ pewnoœæ, ¿e bêdzie ona gotowa na codzienne wyzwania, jakie przed ni¹ stawiasz. Podsumowuj¹c, LiverVital™ to kompleksowa opieka dla w¹troby – od detoksykacji po regeneracjê. Jest jak codzienny superfood dla naszego superbohatera, który walczy z toksynami i dba o nasze dobre samopoczucie. Pamiêtajmy, ¿e zdrowa w¹troba to zdrowe ¿ycie, wiêc warto zainwestowaæ w wsparcie, które dostarcza LiverVital™. Twój organizm odwdziêczy siê wiêksz¹ energii¹, lepszym samopoczuciem i gotowoœci¹ do stawiania czo³a ka¿demu dniu.
LiverVital™ mo¿na znaleŸæ w Markowej Aptece. Pamiêtaj, ¿e Twoje zdrowie zas³uguje na najlepsze wsparcie!
Od 7 do 9 listopada, w Nowym Jorku odby³o siê Sympozjum pt. „Engineering for Safer Future” zorganizowane przez Council of Polish Engineers in North America i organizacje cz³onkowskie ze Stanów Zjednoczonych: Association of Polish American Engineers – Polonia Technica, US-Polish Trade Council, Poland in Sillicon Valley, PAEA, a z Kanady: Association of Polish Engineers in Canada.
W Sympozjum uczestniczyli przedstawiciele z Polski, Kanady i Stanów Zjednoczonych, g³ównie ze œrodowisk akademickich oraz technicznych.
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wy¿szego RP reprezentowa³a wiceminister profesor doktor Maria Mrówczyñska.
Obrady sympozjum odbywa³y siê w trzech lokalizacjach na Manhattanie: w Konsulacie RP, w Fundacji Koœciuszkowskiej oraz w gmachu Business School na Saint John's University.
Konsul Generalny RP w Nowym Jorku Mateusz Sakowicz powita³ uczestników Sympozjum w swojej siedzibie.
Z ramienia Ministerstwa Cyfryzacji wyst¹pi³ Podsekretarz Stanu Rafa³ Rosiñ-
ski. Sympozjum przewodniczy³ profesor doktor Andrzej Nowak, dziekan Wydzia³u
In¿ynierii Cywilnej na Uniwersytecie Auburn w Alabamie, prezes „Council of Polish Engineers” i wiceprezes „Poland in Sillicon Valley”. Sesjê na Saint John's University prowadzi³ doktor Maciej Nowak, dziekan Business School na St John's University.
Panele dyskusyjne sympozjum obejmowa³y ró¿norodn¹ tematykê pocz¹wszy od historycznej, poprzez nowoczesne technologie, po tematy zwi¹zane z integracj¹ sfer dydaktyki i gospodarki. Przedstawiciele polskich uczelni, Politechnik: Bia³ostockiej, Czêstochowskiej, Koszaliñskiej, Krakowskiej, Lubelskiej, £ódzkiej, Poznañskiej, Rzeszowskiej, Œl¹skiej, Warszawskiej, a tak¿e Akademii Górniczo-Hutniczej, Uniwersytetu Warszawskiego, Wy¿szej Szko³y Logistyki, Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego, Szko³y G³ównej Handlowej, Wy¿szej Szko³y Lingwistyki prezentowali poszczególne tematy zaplanowanych paneli dyskusyjnych skupione wokó³ szeroko rozumianego bezpieczeñstwa.
Obecni byli równie¿ przestawiciele Naczelnej Organizacji Technicznej NOT
sta³a wspó³praca
z Prezes Ew¹ Mañkiewicz-Cudny oraz Stowarzyszenia In¿ynierów i Techników Mechaników Polskich z profesorem doktorem in¿ynierem Tomaszem Chmielewskim, Dziekanem Wydzia³u Mechaniczno-Technologicznego PW, a tak¿e Polskiej Akademii Nauk reprezentowanej przez Nataliê Sobczak, wiceprezes. Z Kanady uczestniczy³ Toronto University. Stany Zjednoczone by³y reprezentowane przez: Auburn University, Stevens Institute of Technology, Renseller Polytechnic Institute; Uniwersytety: Cornell, Fordham, Michigan, Penn State, Lehigh i St John's. Nowojorskie Stowarzyszenie In¿ynierów, Poloniê Technica reprezentowali: Victor Kiszkiel, Wojciech Misio³ek, Janusz Romañski i Janusz Zastocki.
Tematy paneli sympozjum:
Spo³ecznoœæ in¿ynierska po drugiej stronie Atlantyku
– Rola in¿ynierów w zmieniaj¹cym siê œwiecie
– Zrównowa¿ony rozwój i czyste œrodowisko
– Cyberbezpieczeñstwo – Oczekiwania w in¿ynierii medycznej
– Infrastruktura cywilna – Materia³y i technologia – Transfer technologii
Program nauczania in¿ynierii
– Po³¹czenie biznesu i in¿ynierii
– Zarz¹dzanie w œrodowisku akademickim.
Zbli¿enie uczestników z obu stron oceanu przebiega³o w entuzjastycznej atmosferze. Przedstawiciele ze Stanford University przedstawili dzia³aj¹ce na uczelni „The Center for Science, Innovation, and Entrepreneurship” – pierwsze Polsko-Amerykañskie centrum (hub) w Dolinie Krzemowej. Centrum Nauki ufundowane z inicjatywy stowarzyszenia „Poland in Sillicon Valley” z doktorem in¿ynierem Piotrem Moncarzem, CEO na czele, które ma na celu stworzenie dynamicznego ekosystemu napêdzaj¹cego postêp naukowy, technologiczny i gospodarczy przez wspieranie wspó³pracy i wymiany wiedzy. Centrum jest zorientowane na promocjê polskiej nauki i myœli technicznej oraz pe³ni patronat nad utalentowan¹ m³odzie¿¹, przedstawicielami nauki i przedsiêbiorcami stawiaj¹cymi pierwsze kroki w biznesie i gospodarce.
Podczas dyskusji dominowa³o zainteresowanie mo¿liwoœciami oraz d¹¿enie do wypracowania modelu wspó³pracy gwarantuj¹cego rozwój Polski i dobrobyt Polaków.
Sympozjum towarzyszy³ recital muzyczny Jona Webera, nowojorskiego pianisty jazzowego oraz wycieczka statkiem po rzece Hudson, a tak¿e spotkania robocze w Kalifornii z udzia³em viceminister profesor Marii Mrówczyñskiej.
redaktor naczelna Zofia Doktorowicz-K³opotowska
Maria Bielski, Andrzej Józef D¹browski, Ma³gorzata Ka³u¿a, Czes³aw Karkowski, Krzysztof K³opotowski, Bo¿ena Konkiel, Weronika Kwiatkowska, Chris Miekina, Jolanta Szczepkowska, Katarzyna Zió³kowska
fotografia Zosia ¯eleska-Bobrowski wydawcy
John Tapper Zofia Doktorowicz-K³opotowska Adam Mattauszek
Kurier Plus, Inc. Adres: 176 Java Street Brooklyn, NY 11222 Pokój numer 6
Tel: (718) 389-3018
E-mail: kurier@kurierplus.com Internet: www.kurierplus.com
Ks. Ryszard Koper
By³o to w piêtnastym roku rz¹dów Tyberiusza Cezara. Gdy Poncjusz Pi³at by³ namiestnikiem Judei, Herod tetrarch¹ Galilei, brat jego Filip tetrarch¹ Iturei i kraju Trachonu, Lizaniasz tetrarch¹ Abileny; za najwy¿szych kap³anów Annasza i Kajfasza skierowane zosta³o s³owo Bo¿e do Jana, syna Zachariasza, na pustyni. Obchodzi³ wiêc ca³¹ okolicê nad Jordanem i g³osi³ chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów, jak jest napisane w ksiêdze mów proroka Izajasza: „G³os wo³aj¹cego na pustyni: Przygotujcie drogê Panu, prostujcie œcie¿ki dla Niego; ka¿da dolina niech bêdzie wype³niona, ka¿da góra i pagórek zrównane, drogi krête niech stan¹ siê prostymi, a wyboiste drogami g³adkimi. I wszyscy ludzie ujrz¹ zbawienie Bo¿e”. (£k 3,1-6)
W czasie naszej ostatniej podró¿y do Maroko pod¹¿aliœmy œladami œw. Karola de Foucauld, którego obraz znajduje siê w ka¿dym katolickim koœciele w Maroko. Mahomet, nasz marokañski przewodnik, zapewnia³ nas o tolerancji religijnej w jego kraju. A my widzieliœmy jak naprawdê ona wygl¹da. Przed ka¿dym koœcio³em katolickim dzieñ i noc czuwaj¹ policyjne patrole, które chroni¹ koœcio³y przed muzu³mañskimi fanatykami. Koœció³ katolicki nie mo¿e prowadziæ ¿adnej dzia³alnoœci ewangelizacyjnej. Za przejœcie z islamu na katolicyzm grozi kara œmierci. Kap³ani, zakonnicy i zakonnice ewangelizuj¹ przyk³adem ¿ycia, a jest to przyk³ad mi³oœci wyra¿aj¹cy siê tak¿e w dzie³ach charytatywnych. Podobnie ewangelizowa³ wczeœniej wspomniany œw. Karol de Foucauld. By³ on ¿o³nierzem pochodz¹cym z arystokratycznej rodziny, s³u¿y³ w armii, i prowadzi³ hulaszczy tryb ¿ycia. PóŸniej zosta³ trapist¹ i pracowa³ wœród muzu³mañskich Tuaregów – ludu pustyni na terenach dzisiejszej Algierii i Maroka. Pustynia to prawie magiczne miejsce spotkania cz³owieka z Bogiem. Nigdy nie wiemy, jak pustynia zmieni nasze ¿ycie. Czasami sypnie piachem w oczy. Jego ma³e ziarenka kol¹ w oczy jak prawda. Nagle odkrywamy, ¿e dotychczasowe ¿ycie jest nic nie warte. Ta prawda boli, ale daje tak¿e si³ê do przemienny ¿ycia. Tej prawdy doœwiadczy³ œw. Karol de Foucauld. Poszukiwaniu tej prawdy towarzyszy³a modlitwa: „Mój Bo¿e, jeœli istniejesz, daj siê poznaæ!”. Bóg poprowadzi³ go drog¹ œwiêtoœci, a¿ do mêczeñskiej œmierci z r¹k muzu³mañskich tubylców, wœród których ¿y³. Œwiêtoœæ tej drogi potwierdzi³ papie¿ Franciszek, wynosz¹c Karola de Foucauld na o³tarze.
Zauroczony piêknem Afryki porzuci³ armiê, aby zg³êbiaæ tajniki etnologii oraz jêzyków arabskich. Prze³o¿y³ Ewangeliê
na jêzyk Tuaregów, opracowa³ pierwszy s³ownik i gramatykê, a tak¿e u³o¿y³ antologiê przys³ów. Z g³êbi pustyni niós³ œwiadectwo o chrzeœcijañstwie jako religii mi³oœci i braterstwa wobec ka¿dego cz³owieka, bez wzglêdu na rasê czy kolor skóry. Ewangelizowa³ ¿yciem, naœladuj¹c Chrystusa. Odnalaz³ siebie na pustyni zamieszkiwanej przez plemiona muzu³mañskie i swoim ¿yciem œwiadczy³ o Ewangelii. Mówi³: „Nie ma nic piêkniejszego dla ma³ego brata Jezusa ni¿ stawaæ siê narzêdziem, którym Bóg siê pos³uguje, aby np. jakiœ muzu³manin ¿y³ w ³asce Chrystusowej i umiera³ w Chrystusie, nie przestaj¹c byæ muzu³maninem”.
Ewangelia na drug¹ Niedzielê Adwentu mówi o wyjœciu na pustyniê œw. Jana Chrzciciela, o którym kilka wieków wczeœniej pisa³ prorok Izajasz: „G³os wo³aj¹cego na pustyni: Przygotujcie drogê Panu, prostujcie œcie¿ki dla Niego; ka¿da dolina niech bêdzie wype³niona, ka¿da góra i pagórek zrównane, drogi krête niech stan¹ siê prostymi, a wyboiste drogami g³adkimi”. Pustynna historia œw. Jana ukazuje trzy kroki, które s¹ konieczne, aby z b³¹dz¹cego niedowiarka staæ siê gorliwym wyznawc¹ Chrystusa. W okresie Adwentu te kroki nabieraj¹ szczególnego kolorytu. Jakie s¹ zatem te kroki.
Pierwszy krok to wyjœcie œw. Jana na pustyniê. Nie musimy jechaæ na Saharê, aby uczyniæ to samo. Pustynia jest miejscem, w którym jesteœmy sami z Bogiem. Idziemy na pustyniê, gdy tak organizujemy nasz¹ pracê zawodow¹ i zajêcia domowe, aby mieæ czas byæ z Bogiem w koœciele, na modlitwie, czytaniu s³owa Bo¿ego, okazywaniu mi³oœci bliŸnim w imiê Chrystusa. Wtedy przestrzeñ, w której jest tylko Bóg i ja staje siê pustyni¹, na której przemieniamy siê na miarê dzieci Bo¿ych gotowych do radosnego œwiêtowania Bo¿ego Narodzenia, jak i spotkania z Chrystusem w czasach ostatecznych. Musimy zrobiæ pierwszy
krok, aby udaæ siê na pustyniê, wyci¹gn¹æ rêkê do Boga, szukaæ Boga. Drugi krok dyktuj¹ ewangeliczne s³owa odnosz¹ce siê do Jana: „skierowane zosta³o s³owo Bo¿e do Jana, syna Zachariasza, na pustyni”. Jan otworzy³ siê na to s³owo, które wyda³o plon jego w³asnej przemiany i przemiany jego s³uchaczy. S³owo Bo¿e przychodzi do ka¿dego z nas. Kiedy wychodzimy na pustyniê sercem otwartym na Boga wtedy Bóg sam przychodzi i wype³nia nas swoj¹ obecnoœci¹. Papie¿ Franciszek powiedzia³: „Pan Jezus zawsze idzie pierwszy. My robimy jeden krok, a On dziesiêæ. Zawsze. Obfitoœæ Jego ³aski, Jego mi³oœci, czu³oœci, która nigdy nie przestaje nas szukaæ. Nasz Bóg jest Bogiem niespodzianek, Bogiem, który nas szuka, czeka na nas i tylko wymaga od nas ma³ego kroku dobrej woli”. Bóg przejmuje inicjatywê, aby przyjœæ do nas, wype³niæ nas, odnowiæ, przemieniæ i przemieniæ nas na Swój obraz. To jest etap, który niektórzy nazywaj¹ narodzeniem na nowo. Chcielibyœmy wtedy spêdziæ ca³y dzieñ z Bogiem w koœciele, na modlitwie. Ale tak jak Jan musimy dalej ¿yæ naszym ¿yciem i wype³niaæ nasze obowi¹zki w rodzinie i spo³eczeñstwie.
Trzeci krok dyktuj¹ s³owa Ewangelii: „Obchodzi³ wiêc ca³¹ okolicê nad Jordanem i g³osi³ chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów.” Doœwiadczywszy ³aski Pana w naszym w³asnym ¿yciu pragniemy dzieliæ siê tym z innymi. Ludzie patrz¹ na nas i widz¹c radoœæ, pokój i pogodê ducha, które od nas emanuj¹ chcieliby byæ tacy jak i my. Mo¿emy im pomóc, pokazuj¹c drogê na pustyniê, miejsce, w którym oni te¿ spotkaj¹ Boga. Doœwiadczenie Boga jest jak doœwiadczenie mi³oœci. Mo¿esz o tym opowiadaæ innym, ale nie zrozumiej¹, dopóki sami tego nie doœwiadcz¹. W modlitwie wstêpnej Mszy œw. na drug¹ niedzielê Adwentu czytamy: „Wszechmog¹cy i mi³osierny Bo¿e, spraw, aby troski doczesne nie przeszkadza³y nam w d¹¿eniu na spotkanie z Twoim Synem, lecz niech nadprzyrodzona m¹droœæ kszta³tuje nasze czyny i doprowadzi nas do zjednoczenia z Chrystusem. Który z Tob¹ ¿yje i króluje w jednoœci Ducha Œwiêtego, Bóg, przez wszystkie wieki wieków”. ❍
Zapraszamy na strony Autora: ryszardkoper. pl i nytravelclub.pl
Katolicki Klub Dyskusyjny
Katolicki Klub Dyskusyjny Œw. Jana Paw³a II zaprasza w niedzielê 8 grudnia po mszy œw. o godz 11:00 na spotkanie z o. Micha³em Czy¿ewskim, który opowie o pielgrzymce do Japonii i zaprezentuje zdjêcia z Kraju Kwitn¹cej Wiœni. Koœció³ Œw. Stanis³awa B. i M. 101 E 7 Str., Manhattan miêdzy 1 Av i Av A. (212) 475-4576
Wszystkie rodzaje wypadków mog¹ spowodowaæ powa¿ne urazy ortopedyczne. Powinieneœ zwróciæ siê do kancelarii prawniczej obeznanej z wszelkimi dziedzinami prawa dotycz¹cymi urazów, w tym przepisami o wypadkach budowlanych, samochodowych i wypadkach na terenie nieruchomoœci.
W niedawnej sprawie dotycz¹cej powa¿nych urazów ortopedycznych, wniesionej przez prawnika, 59-letni mê¿czyzna zosta³ uderzony przez pojazd mechaniczny. Do wypadku dosz³o, gdy mê¿czyzna przechodzi³ przez wyznaczone przejœcie dla pieszych, a kierowca próbowa³ skrêciæ w lewo. Mê¿czyzna pozwa³ kierowcê pojazdu. Mê¿czyzna zarzuci³ kierowcy zaniedbanie w prowadzeniu swojego pojazdu. Kierowca zakwestionowa³ zarzuty mê¿czyzny i twierdzi³, ¿e mê¿czyzna powinien by³ ust¹piæ mu pierwszeñstwa przejazdu. Twierdzi³ równie¿, ¿e nie móg³ zatrzymaæ swojego pojazdu i ¿e mê¿czyzna nagle wyskoczy³ przed jego pojazd. Mê¿czyzna domaga³ siê wydania wyroku w trybie uproszczonym przeciwko kierowcy. Poniewa¿ wypadek wydarzy³ siê na przejœciu dla pieszych, sêdzia zgodzi³ siê z mê¿czyzn¹ i przyzna³ mu skrócone orzeczenie. W wyniku wypadku mê¿czyzna dozna³ powa¿nych obra¿eñ ortopedycznych, na które powo³ywa³ siê w pozwie jego prawnik. Dozna³ on z³amania lewej koœci udowej. Z powodu doznania tak ciê¿kiego
Wspania³y koncert „Paderewski Returns to New York” zainaugurowa³ organizacjê festiwalu poœwiêconego temu kompozytorowi.
Ca³¹ tê ambitn¹ inicjatywê kulturalnoedukacyjn¹, zaplanowan¹ na lata, firmuje Fundacja Kultury i Sztuki pod egid¹ Jolanty Wodiczko.
Galowy koncert odby³ siê 1 grudnia w Kaufman Music Center na Manhattanie i okaza³ siê prawdziwym artystycznym wydarzeniem.
Oszczêdna scenografia ogranicza³a siê do wyciêtej z dykty naturalnej wielkoœci sylwetki kompozytora stoj¹cej na œrodku sceny. Po jej bokach by³y dyskretne, ale dobrze widoczne, wype³niaj¹ce przestrzeñ bia³o-czerwone p³aszczyzny imituj¹ce Polsk¹ flagê i du¿y telewizyjny ekran. To na nim wyœwietlany by³ dwuczêœciowy film dokumentalny poœwiêcony Paderewskiemu, autorstwa organizatorki koncertu.
Film sk³ada³ siê z ma³o znanych, archiwalnych zdjêæ pokazuj¹cych kompozytora w sytuacjach prywatnych i publicznych, podczas koncertów na które przychodzi³y t³umy i w zaciszu gabinetow œwiatowej rangi polityków z którymi lobbowa³ na rzecz naszej ojczyzny. Widzieliœmy bohatera filmu jako uwielbianego artystê, filantropa, wizjonera, polityka i cz³owieka o niezwyk³ej charyzmie zjednuj¹cego dla polskiej sprawy wielkich tego œwiata.
W koncercie w Kauman Music Center wziê³a udzia³ trójka m³odych, ale ju¿ od-
urazu ortopedycznego wymaga³ on karetki pogotowia, aby dostaæ siê do szpitala. Po przybyciu do szpitala przeszed³ piln¹ operacjê ortopedyczn¹. Polega³a ona na operacji otwartej redukcji i wewnêtrznego unieruchomienia. Konieczne by³o wstawienie prêta i kilku œrub. Po operacji wymaga³ oœmiodniowej hospitalizacji i ponad studniowej rehabilitacji w szpitalu. W tym czasie u mê¿czyzny rozwinê³a siê zakrzepica ¿y³ g³êbokich. Musia³ mieæ wszczepiony filtr, aby zapobiec zatorowi p³ucnemu. Jego prawnik szybko zda³ sobie sprawê z powagi jego urazów ortopedycznych.
Dwa lata po operacji mê¿czyzna zg³osi³ siê na zabieg usuniêcia sprzêtu. Twierdzi³, ¿e nadal odczuwa³ silny ból. Mê¿czyzna utraci³ równie¿ zakres ruchu w zranionej nodze. Twierdzi³, ¿e uraz uniemo¿liwi³ mu powrót do pracy i ¿e nadal bêdzie to uniemo¿liwia³. Adwokat pozwanego argumentowa³, ¿e mê¿czyzna nie dozna³ trwa³ego urazu ortopedycznego. Mê¿czyzna domaga³ siê odszkodowania za przesz³y i przysz³y ból i cierpienie oraz odszkodowania ekonomicznego. Sprawa zosta³a rozstrzygniêta przed procesem s¹dowym na kwotê 1,300,000$.
Jeœli Pañstwo sami stali siê ofiar¹ wypadku, lub znaj¹ kogoœ kto potrzebuje pomocy prawnej po wypadku, to zapraszamy do bezp³atnej konsultacji pod numerem telefonu 212-514-5100, emaliowo pod adresem swp@plattalaw.com, lub w czasie osobistego spotkania w naszej kancelarii na dolnym Manhattanie. Mo¿ecie Pañstwo równie¿ zadaæ nam pytania bezpoœrednio na stronie internetowej (www.plattalaw.com) u¿ywaj¹c emaila lub czatu, który jest dostêpny dla Pañstwa 24 godziny na dobê. Zawsze udzielimy Pañstwu bezp³atnej porady w ka¿dej sprawie, w której bêdziemy mogli Pañstwa reprezentowaæ.
Jeœli dozna³eœ powa¿nego urazu ortopedycznego, skontaktuj siê z doœwiadczonymi prawnikami z The Platta Law Firm. ❍
nosz¹cych miêdzynarodowe sukcesy artystów: Kate Liu z Singapuru, Kamil Pacholec z Polski i Llana Paniyeva z Ukrainy. Wszyscy troje brawurowo grali utwory Ignacego Paderewskiego i Fryderyka Chopina, daj¹c dowód artystycznej dojrza³oœci i indywidualizmu.
Po koncercie pianiœci wyszli do zachwyconej publicznoœci, d³ugo pozowali do zdjêæ i zbierali zas³u¿one gratulacje.
Wielkie gratulacje i podziêkowania nale¿¹ siê te¿, a mo¿e przede wszystkim, po-
mys³odawczyni i organizatorce tego wydarzenia Jolancie Wodiczko.
A tymczasem Fundacja Kultury i Sztuki zaprasza na kolejny koncert, drugi z serii „The Best of Polish Composers”. Koncert odbêdzie siê 12 grudnia o godz. 19:00 w budynku Centrum Polsko-S³owiañskiego, przy 177 Kent Str. na Greenpoincie.
W programie znajd¹ siê utwory: Ignacego Paderewskiego, Fryderyka Chopina, œniejszym RSVP na fundacja@fkis.org 10 grudnia. Organizatorzy zastrzegaj¹, ¿e obowi¹zuje kolejnoœæ zg³oszeñ.
W latach 1956-1957 by³ obok kardyna³a Stefana Wyszyñskiego i W³adys³awa Gomu³ki najbardziej znanym Polakiem. Jego nazwisko pojawia siê w wielu monografiach dotycz¹cych powojennych dziejów Polski.
Legenda polskiego PaŸdziernika’56 – Lechos³aw GoŸdzik urodzi³ siê 21 stycznia 1931 r. w Tomaszowie Mazowieckim, w rodzinie robotniczej. Po ukoñczeniu Gimnazjum Handlowego podj¹³ pracê w fabryce w³ókienniczej. By³ dzia³aczem m³odzie¿owych organizacji: Zwi¹zku Walki M³odych i Zwi¹zku M³odzie¿y Polskiej. W roku 1949 wstêpuje do PZPR. W 1952 r. zostaje usuniêty z ZMP za „sprzeczn¹ z lini¹ organizacji ocen¹ sytuacji w kraju”. W tym samym roku rozpoczyna pracê w Fabryce Samochodów Osobowych na ¯eraniu. Trzy lata póŸniej zostaje wybrany I sekretarzem Komitetu Zak³adowego PZPR w FSO. GoŸdzik posiada³ wrodzone cechy przywódcy, zdolnego organizatora i wspania³ego mówcy. By³ cz³owiekiem myœl¹cym samodzielnie i w pewnym sensie rewolucjonist¹, co zosta³o uwidocznione w okresie przewrotu paŸdziernikowego 1956 r., kiedy mówiono o nim, ¿e przez trzy dni rz¹dzi³ Polsk¹. Wiosn¹ tego roku, na fali ogólnej odwil¿y
politycznej w kraju, zacz¹³ prezentowaæ idee demokratycznie wybranych rad robotniczych. Nawi¹za³ równie¿ kontakt ze œrodowiskiem m³odych intelektualistów z krêgu Uniwersytetu Warszawskiego, w tym z Jackiem Kuroniem i Karolem Modzelewskim. W autobiografii „Wiara i wina” Kuroñ wspomina pierwsze spotkanie z GoŸdzikiem: „... zaproponowa³, ¿ebyœmy przyszli do nich na ¯erañ, bo trzeba szybko wyjœæ na zak³ady, zaktywizowaæ m³odzie¿. (...) trzeba pamiêtaæ o dworcach kolejowych, telefonach, drukarniach, o radiu. Popatrzyliœmy na siebie. Œwietnie wiedzieliœmy, ¿e tego typu kontakty nawi¹zuje siê, kiedy siê chce zrobiæ zamach stanu, powstanie”.
Dla pokolenia, które prze¿y³o i uczestniczy³o w polskiej „rewolucji paŸdziernikowej” w roku 1956, Lechos³aw GoŸdzik pozosta³ w pamiêci jako charyzmatyczny mówca na wiecach w Politechnice Warszawskiej. Poza zdolnoœciami oratorskimi zwraca³ równie¿ uwagê wygl¹dem. By³ m³ody, przystojny i nosi³ modny wówczas prochowiec z podniesionym ko³nierzem. Mówiono, ¿e wygl¹dem przypomina³ amanta filmowego, a nie dzia³acza PZPR. Jacek Kuroñ wspomina jak na jednym z wieców, ktoœ zg³osi³ ¿¹danie uwolnienia prymasa Wyszyñskiego motywuj¹c to argumentem, ¿e Polska jest krajem katolickim. Wniosek zosta³ poparty burzliw¹ owacj¹ i odœpiewaniem „Roty”. Zaraz potem do mikrofonu podszed³ GoŸdzik i zaznaczy³: „Proponujê do tego wniosku poprawkê redakcyjn¹ – Polska jest krajem socjalistycznym i dlatego nie wolno nikogo wiêziæ niewinnie, ¿¹damy wiêc uwolnienia prymasa Stefana Wyszyñskiego”. Œwiadkowie gor¹cacych dni PaŸdziernika’56 s¹ na ogó³ zgodni, ¿e dzia³alnoœæ GoŸdzika mia³a decyduj¹ce znaczenie dla pokojowego zakoñczenia prze³omu, który dokona³ siê w tych dniach w Polsce. Nie ma w¹tpliwoœci, ¿e kraj sta³ wówczas
W³adza i bezkarnoœæ
Prezydent Joe Biden w decyzji o u³askawieniu napisa³ miêdzy innymi, ¿e oskar¿enia wobec jego syna (dochodzenia rozpoczê³y siê w okresie prezydentury Trumpa) by³y politycznie motywowane i chodzi³o w nich nie o sprawiedliwoœæ, tylko o atakowanie jego jako prezydenta. „¯adna rozs¹dnie myœl¹ca osoba, patrz¹c na fakty dotycz¹ce spraw Huntera nie mo¿e dojœæ do innej konkluzji jak ta, ¿e by³ on stygmatyzowany tylko dlatego, ¿e jest moim synem, a to jest nie w porz¹dku. Próbowano zniszczyæ Huntera, a poprzez to zniszczyæ równie¿ i mnie. Mam nadziejê, ¿e Amerykanie zrozumiej¹ dlaczego ojciec i prezydent podj¹³ tak¹ decyzjê” – napisa³ Biden uzasadniaj¹c u³askawienie. Trudno powiedzieæ na jakiej podstawie prezydent spodziewa siê, ¿e Amerykanie zrozumiej¹ jego decyzjê. Z pierwszych komentarzy wynika, ¿e bêdzie raczej odwrot-
nie. Donald Trump napisa³ w mediach spo³ecznoœciowych, ¿e decyzja Bidena to „nadu¿ycie prawa i pora¿ka sprawiedliwoœci.” Republikañski senator Charles Grassley stwierdzi³ natomiast, ¿e jest ni¹ „zaszokowany.” „Biden mówi³ wiele razy, ¿e tego nie zrobi. Wierzy³em mu i powinienem siê tego wstydziæ” – doda³ Grassley. Biden faktycznie wielokrotnie obiecywa³, ¿e bêdzie szanowa³ decyzje wymiaru sprawiedliwoœci, ostatnio powiedzia³ to podczas konferencji prasowej przy okazji spotkania grupy G7, w czerwcu tego roku. Rzeczniczka Bia³ego Domu Karine Jean-Pierre tak¿e kilkakrotnie zapewni³a dziennikarzy, ¿e prezydent nie ma zamiaru u³askawiaæ syna. Podczas jednej z konferencji prasowych w zesz³ym roku zapytana czy jest „najmniejsza choæby szansa”, ¿e prezydent wyda jednak tak¹ decyzjê odpowiedzia³a jednoznacznie: „nie.”
na krawêdzi kolejnego powstania narodowego. Na wielu wiecach domagano siê przywrócenia korony or³u i tradycyjnych rogatywek w wojsku. Nierzadkie by³y ¿¹dania powrotu Wilna i Lwowa do macierzy. Jan Nowak Jeziorañski g³osi³ teoriê, ¿e gdyby nie dosz³o do powstania w Warszawie w 1944 r., takie powstanie, przeciw komunistycznemu re¿ymowi, wybuch³oby jesieni¹ 1956 r. Warto pamiêtaæ, ¿e podczas obrad VIII Plenum jednostki sowieckie opuœci³y swoje bazy na Œl¹sku i posuwa³y siê w kierunku Warszawy. Dlatego te¿ przywódca robotników stolicy, wysuwaj¹c postulaty demokratycznych przemian, nawo³ywa³ jednoczeœnie do zachowania spokoju i rozwagi. Sta³ siê bardzo znan¹ i niezwykle popularn¹ osob¹ w ca³ym kraju –zapraszano go na wiece w wielu miastach. To w³aœnie wtedy powtarzano has³a: „Wasz GoŸdzik, naszym GoŸdzikiem” lub „Ka¿dy chce mieæ swojego GoŸdzika”. Jak wiadomo Gomu³ka nie zamierza³ kontynuwaæ procesu liberalizacji. GoŸdzik natomiast opowiada³ siê za tzw. drugim etapem rozszerzenia swobód obywatelskich i zwiêkszenia roli samorz¹du w zak³adach pracy.
Wkrótce przywódca z ¯erania sta³ siê niewygodny dla szefa PZPR. Dlatego celowo uniemo¿liwiono sukces jego kandydatury w wyborach do Sejmu. Wkrótce potem straci³ stanowisko I sekretarza Komitetu Zak³adowego PZPR w FSO. Pos¹dzono go równie¿ nies³usznie o spowodowanie wypadku pod wp³ywem alkoholu. Ze wzglêdu na atmosferê nieufnoœci i podejrzenia (by³ nieustannie obserwowany przez S³u¿bê Bezpieczeñstwa), w roku 1961 przechodzi do pracy w fabryce zbrojeniowej T-12 pod Warszaw¹. Rozczarowany stolic¹, ze œwiadomoœi¹ pora¿ki wyje¿d¿a w 1964 r. do Œwinoujœcia i zostaje w³aœcicielem kutra rybackiego. Opowia-
Rzut oka na komentarze zwyk³ych Amerykanów potwierdza równie¿, ¿e wbrew temu czego spodziewa³ siê prezydent wielu z nich nie akceptuje jego decyzji. „Nikt nie powinien byæ tym zaskoczony. Biden jest skorumpowany do szpiku koœci i zawsze taki by³” – napisa³ jeden z czytelników New York Timesa, pod artyku³em z informacj¹ o u³askawieniu. „Joe wprowadza ca³y naród w zak³opotanie. Myœleliœmy, ¿e Trump doprowadzi³ do degrengolady prezydentury, a tymczasem to Biden przyczynia siê do jej upadku” – skomentowa³ inny.
Warto zwróciæ uwagê, ¿e decyzja o u³askawieniu jest bardzo szeroka i dotyczy nie tylko dwóch wspomnianych wy¿ej spraw, ale równie¿ „wszystkich potencjalnych przestêpstw”, o które Hunter Biden móg³by zostaæ oskar¿ony, w okresie od stycznia 2014 roku do grudnia 2024 roku, co zapewnia synowi prezydenta niezwykle szeroki immunitet. Prezydent postanowi³ wiêc najwyraŸniej zabezpieczyæ Huntera równie¿ wobec mo¿liwych oskar¿eñ
Kazimierz
da³, ¿e praca na morzu dawa³a mu poczucie wolnoœci i niezale¿nosci. W Œwinoujœciu nigdy siê nie przyzna³, ¿e by³ przywódc¹ robotników Warszawy w 1956 r. i utrzymywa³, ¿e zbie¿noœæ imienia i nazwiska jest przypadkowa. Nie wiedzia³a o tym nawet jego druga ¿ona, któr¹ pozna³ na Wybrze¿u. Prawdziwa przesz³oœæ Lechos³awa GoŸdzika wychodzi na jaw dopiero po powstaniu „Solidarnoœci” jesieni¹ 1980 r., kiedy „Polityka” publikuje przeprowadzony z nim wywiad Hanny Krall. GoŸdzik nie anga¿uje siê w dzia³alnoœæ spo³eczno-polityczn¹, chocia¿ jest honorowym goœciem na pierwszym zjeŸdzie NSZZ „Solidarnoœæ” we wrzeœniu 1981 r. Po upadku komunizmu w 1989 r. w³¹cza siê w lokaln¹ dzia³alnoœæ samorz¹dow¹. Przez cztery lata pe³ni funkcjê przewodnicz¹cego Rady Miejskiej w Œwinoujœciu. GoŸdzik nigdy nie otrzyma³ ¿adnych powa¿niejszych odznaczeñ. Mówi³, ¿e „nie chce byæ pomnikiem, bohaterem, sztandarem”. Zmar³ w maju 2008 r. Sejm Rzeczpospolitej uczci³ jego pamiêæ minut¹ ciszy. W roku 1981 dziennikarz francuski zapyta³ GoŸdzika dlaczego nie w³¹czy³ siê w dzia³alnoœæ „Solidarnoœci”. Odpowiedaj¹c, legendarny przywódca stwierdzi³ ¿e w morzu jest jeszcze wiele ryb do z³owienia. Kiedy Francuz zaznaczy³, ¿e w dzia³alnoœci politycznej mo¿na z³owiæ bardzo du¿e ryby us³ysza³ odpowiedŸ: „Tak, ale w morzu s¹ œwie¿sze”. ❍
o wykorzystywanie rodzinnych koneksji do dorobienia siê. Jak wiadomo Hunter Biden, w³aœnie od 2014 roku, zasiada³ przez kilka lat w radzie nadzorczej ukraiñskiej firmy energetycznej Bursima Holdings, zajmuj¹cej siê miêdzy innymi eksploracj¹ gazu, mimo braku jakiegokolwiek doœwiadczenia w tej dziedzinie. W tej samej radzie nadzorczej zasiada³ te¿ by³y prezydent Aleksander Kwaœniewski, który w jednym z wywiadów mówi³ wyraŸnie, ¿e Biden trafi³ do niej ze wzglêdu na nazwisko dodaj¹c, ¿e „tak funkcjonuje œwiat biznesu.” Jak wynika z nieoficjalnych informacji pensja Huntera Bidena wynosi³a wówczas oko³o 50 tys. dolarów miesiêcznie. Joe Biden w tym samym czasie by³ wiceprezydentem Stanów Zjednoczonych i z polecenia Baracka Obamy nadzorowa³ politykê USA wobec Ukrainy, podejmuj¹c liczne decyzje dotycz¹ce reform gospodarczych i politycznych w tym kraju, który osobiœcie kilkakrotnie odwiedza³.
Trzy æwierci na karku. £eb ju¿ bia³y, s³aby wzrok i s³uch, nogi coraz bardziej miêkkie a ciekawoœæ wci¹¿ silna. Codziennie jakieœ „bym”. Tu i tam bym poszed³, to i tamto bym zobaczy³, z tym i z tamtym bym pogada³, we wszystkie wnêtrza bym zajrza³, zaleg³e ksi¹¿ki bym przeczyta³, obejrza³ niewidziane filmy i telewizyjne przedstawienia, zajrza³ do ka¿dej biografii. A i swoje dzieje bym spisa³. Ró¿nych dañ, wódek i win bym spróbowa³ a goœci bym podejmowa³ homarami i przegrzebkami œwiêtego Jakuba (Coquilles Saint – Jacques). Szkock¹ whisky „Caol Ila” wieczorami bym popija³, wspominaj¹c zapamiêtany w dzieciñstwie zapach drewnianych podk³adów kolejowych rozgrzanych upalnym s³oñcem. Tych „bym” jest oczywiœcie wiêcej, ale nie mam miejsca w „Kurierze” by je wszystkie wymieniæ. Rzeczona ciekawoœæ wrêcz mnie rozsadza i popêdza. Od rana do póŸnego wieczora. A mój czas zrobi³ siê krótszy ni¿ dotychczas.
Ciarki mnie przechodz¹, kiedy s³yszê, jak Chopina gra³ Ignacy Jan Paderewski, szczególnie Poloneza As dur, który zawsze porusza moje trzewia. Emocje tego wielkiego fortepianisty staj¹ siê moimi emocjami. W równym stopniu bierze mnie Artur Rubinstein – chopinista promienny. Mam nagrania obu tych mistrzów i mogê doñ wracaæ, ilekroæ zapragnê. Do Chopina wracam tak¿e s³uchaj¹c innych wirtuozów. W pamiêci
Niedziela
utkwi³y mi m.in. interpretacje W³adymira Aszkenazego, Marthy Argerich, Jewgenija Kissina i Piotra Anderszewskiego. Z najnowszych wykonawców muzyki naszego Frycka du¿e wra¿enie zrobi³a na mnie Kate Liu podczas uroczystego koncertu poœwiêconego wspomnianemu Ignacemu Janowi Paderewskiemu w Merkin Hall w Kaufman Music Center na Manhattanie. Znakomicie kontrastowa³a forte z pianissimo i pokaza³a paletê emocjonaln¹ mistrza Fryderyka, wydobywaj¹c zeñ spodziewan¹ delikatnoœæ i niespodziewan¹ si³ê.
Zanurzam siê w „Notesy” Andrzeja Wajdy. Do dna! Wszak dojrzewa³em na jego filmach i przedstawieniach, wszak by³ moim nauczycielem w warszawskiej PWST, wszak bardzo mnie interesowa³ jako cz³owiek i jako artysta. Wszak razem z Wojciechem Pszoniakiem i jego oraz swoj¹ ¿on¹ próbowa³ mnie doprowadziæ do równowagi psychicznej po tragicznym wypadku samochodowym, w którym zgin¹³ znakomity re¿yser teatralny Witold Zatorski a z którego uratowa³em siê cudem wraz z Kazimierzem Wiœniakiem, wspania³ym scenografem, malarzem, rysownikiem i ilustratorem. W lancokoroñskiej chacie Wojciechostwa Pszoniaków œwietnie siê rozmawia³o z mistrzem Andrzejem o wielu przygodach. Nie tylko teatralnych i filmowych. Teraz wyszukujê w tych¿e „Notesach” jego przemyœlenia i opinie oraz nieznane mi fakty z jego biografii. A bywaj¹ bardzo zaskakuj¹ce, nawet dla tych, którzy dzielili z nim ¿ycie. „Notesy” s¹ w³aœciwie dziennikiem powsta³ym z przerwami w latach 1942-2016. Wedle znawców s¹ fenomenem w literaturze polskiej, porównywalnym z dziennikami Zofii Na³kowskiej, Marii D¹browskiej, Witolda Gombrowicza, Gustawa Herlinga-Grudziñskiego i Józefa Czapskiego. Podobnie, jak autor ksi¹¿ki „Na nieludzkiej ziemi”, Wajda inkrustowa³ zapiski wieloma odrêcznymi rysunkami, szkicami pastelowymi, graficznymi i scenograficznymi. Najczêœciej powstaj¹cymi na prêdce. Nie brakuje te¿ w nich graficznych portretów znajomych, przyjació³ i s³awnych osób. Przez wszystkie zapisane lata przewija siê w „Notesach” w¹tek niedosz³ego malarza, którego filmy i przedstawienia ro-
Z Janem Rokit¹ zawsze warto pogadaæ. Nawet jak siê z nim nie zgadzamy, warto czytaæ. Nie jest inaczej i tym razem, gdy Rokita na ³amach „Wszystko, Co Najwa¿niejsze” pisze, ¿e „Polska Ÿle postêpuje, próbuj¹c blokowaæ umowê handlow¹ miêdzy Europ¹ i Ameryk¹ £aciñsk¹”, a na dodatek czyni tak wspólnie z Francj¹. Rokita daje trzy powody. „Pierwszy – to powód geostrategiczny, a jego istota jest ca³kiem prosta. Demokratyczny Zachód nigdy nie mia³ szans na rywalizacjê geostrategiczn¹ z Chinami na terenie Azji, aw ci¹gu ostatnich lat definitywnie przegra³ ju¿ tak¹ rywalizacjê w Afryce. I teraz w³aœnie to Ameryka £aciñska staje siê ostatnim wielkim frontem, na którym konfrontacja jest nieuchronna, a jej wynik nie jest jeszcze przes¹dzony (…) Powód drugi sensownoœæ umowy z Mercosurem jest pokrewny pierwszemu, choæ odnosi siê wprost do jakoœci naszego przysz³ego ¿ycia. Co najmniej od czasu zarazy wszy-
scy powtarzaj¹ w Europie oczywisty sk¹din¹d pogl¹d, ¿e w dobie wielkich przekszta³ceñ energetycznych nasze gospodarki za³ami¹ siê bez dostêpu do rzadko wystêpuj¹cych surowców, takich jak lit czy tzw. metale ziem rzadkich (m.in. skand czy itr). Dostêp do tego rodzaju surowców kontrolowany jest coraz mocniej przez Pekin i Moskwê. Tymczasem Brazylia i Argentyna rozpoczynaj¹ komercyjn¹ eksploatacjê wielkich z³ó¿ (np. uruchomiona w tym roku brazylijska kopalnia metali rzadkich w Serra Verde) (…) Powód trzeci: rolnictwo. Pisze Rokita: „Tak, to prawda, ¿e rolnictwo latynoskie ma ni¿sze koszty produkcji, bo w unijnej Europie wyœrubowaliœmy te koszty po granice absurdu. Ale w przeciwieñstwie do krajów Mercosuru produkcja rolna w Unii jest na wielk¹ skalê dotowana, wiêc nie ma powodu, by sztucznie blokowaæ konkurencjê. Zreszt¹ jeœli dla unijnej Europy jest gdzieœ naprawdê potencjalnie groŸna konkurencja rolna – to na ukraiñskich czarnoziemach, gdzie rolnictwo jest w praktyce uprzemys³owione. W przypadku Mercosuru chodzi tak naprawdê o tamtejsz¹ (sk¹din¹d znakomit¹) wo³owinê, której tak bardzo boj¹ siê europejscy hodowcy.” Wszystko piêknie intelektualnie brzmi, ale prawda jest inna. Zagro¿one
Andrzej Józef D¹browski dz¹ siê z pierwotnych wizji plastycznych. Oczywiœcie, Wajda by³ nie tylko wizjonerem, ale równie¿ bystrym obserwatorem ludzi i sytuacji oraz bezkompromisowym komentatorem wydarzeñ kulturalnych, spo³ecznych i politycznych. Zanotowa³ m.in. dowcip o badaniu DNA, które wykaza³o, ¿e Jaros³aw Kaczyñski nie jest ojcem narodu. Niezwykle bogata biografia mistrza Andrzeja oraz jego fascynuj¹ca osobowoœæ nadaj¹ „Notesom” niepowtarzalny charakter. Nie mogê siê od nich oderwaæ i czytam kawa³ w noc. Ukaza³y siê w wyborze zawartym w czterech opas³ych tomach wa¿¹cych a¿ 5 kilogramów. Dosta³em je w prezencie od mojego uwa¿nego czytelnika Jakuba Kropiñskiego. Przywióz³ je dla mnie samolotem z Warszawy, czym mnie bardzo rozczuli³.
Andrzej Wajda pisa³ rêcznie. Nie mia³ komputera ani smartfona. 10 maja 2005 roku zanotowa³ – „Jedni nie rozstaj¹ siê z fajk¹, inni z aparatem fotograficznym, s¹ tacy, którzy stale nosz¹ rewolwer, ja od lat nie rozstajê siê z notatnikiem”.
bêd¹ miejsca pracy w polskim rolnictwie i wszystkich sferach oko³o spo¿ywczych. Piêkne opowieœci nic tu nie pomog¹. Chodzi o najg³êbsze, najwa¿niejsze rzeczy: miejsca pracy, miejsca gdzie zarabiaj¹ na ¿ycie dziesi¹tki tysiêcy polskich rodzin. Tak wiêc nie, Panie Janie, tym razem Donald Tusk ma racjê, ¿e razem z Manuelem Macronem s¹ przeciw… Œroda
Wygl¹da na to, ¿e Donald Trump u¿yje g³êboko orz¹cego p³uga do rozprawy z waszyngtoñsk¹ biurokracj¹ i finansowo-kontraktowym status quo te¿. Do Waszyngtonu wpadaj¹ outsiderzy. Najpierw by³o mianowanie na szefa Departamentu Obrony Pete Hegsetha (weterana wojen i prezentera Fox News), Roberta F. Kennedego, Jr (obieca³ zaj¹æ siê walk¹ z epidemi¹ ob¿arstwa i nadwagi, wspieranymi przez Big Pharma oraz potentatów bran¿y spo¿ywczej), a przede wszystkim stworzenie nowego Departamentu Wydajnoœci Pañstwa (DOGE) pod przewodnictwem miliardera Elona Muska i biznesmena Viveka Ramaswamego, który ma siê zaj¹æ redukcj¹ marnotrawstwa, i biurokracji rz¹dowej. Doszli: kandydat na szefa FBI Kash Patel (zapowiedzia³ ostre ciêcia, a mo¿e wyprowadzenie kwatery poza stolicê) oraz nowy szef stacji kosmicznej NASA Jareda Isaacman, miliarder, który… niedawno zosta³ kosmicznym turyst¹ i wyszed³ w otwart¹ prze-
strzeñ kosmiczn¹ (op³aci³ to sobie w firmie Muska, SpaceX).
Jeœli ci d¿entelmeni zrealizuj¹ choæ t czêœæ z zapowiadanych rzeczy, to wœród tych, którzy ¿yli sobie w ciepe³ku dotychczasowych uk³adów i kontraktów rz¹dowych bêdzie p³acz i zgrzytanie zêbów. Jeœli… bo oczywiœcie kandydatury musi zatwierdziæ wiêkszoœci¹ g³osów Senat. A tam jest 53 Republikanów i 47 Demokratów. Bior¹c pod uwagê, ¿e standardowo wszyscy Demokraci bêd¹ na „nie”, wystarczy przeci¹gn¹æ czterech republikañskich senatorów. Du¿e pieni¹dze, a lobbyœci wiedz¹ jak to siê robi… Czy im siê uda? Zobaczymy. Na dzisiaj z ca³ej tej grupy, najbli¿szy uwalenia jest Hegseth; ka¿dego dnia koparki wykopuj¹ jakieœ brudy z jego ¿yciorysu. Ale „starzy, dobrze umocowani” nie powinni siê zbytnio cieszyæ. Jeœli prezenter Fox News odpadnie, na jego miejsce przyjd¹ inni mocarze outsiderki… Ju¿ wymienia siê obecnego gubernatora Florydy, Rona DeSantisa oraz znanego z krytyki obecnego establiszmentu, Eldridge’a Colby. Zobaczymy. Przystawka zacznie siê po 3 stycznia, gdy zbierze siê nowy Kongres i zacznie przes³uchiwaæ na ostro kandydatów na urzêdy w nowej administracji. Danie g³ówne zaczniemy konsumowaæ ju¿ po po³udniu 20 stycznia, gdy Trump zostanie oficjalnie zaprzysiê¿ony na 47, prezydenta USA. Fajerwerki polityczne, zapewnione. ❍
Jej udzia³ w przedstawieniach Orsona Wellesa grozi³ zerwaniem kontraktu. Ku zaskoczeniu wszystkich Rita przyjê³a taki obrót spraw z radoœci¹. By³a pewna, ¿e nie chce byæ gwiazd¹ filmow¹. Orson Welles przyj¹³ jednak jej decyzjê ch³odno i z niedowierzaniem. Powiedzia³, ¿e w swoich przedstawieniach zast¹pi Ritê kimœ innym, a ona powinna poœwiêciæ ca³¹ energiê na grê w filmach. Zanim zd¹¿y³a pomyœleæ o tym co robiæ dalej, Orson Welles nieoczekiwanie pad³ na kolana i siê jej oœwiadczy³.
Œlub odby³ siê we wrzeœniu 1943 roku, podczas przerwy œniadaniowej w czasie krêcenia nowego filmu Rity i Gene Kelly, a w magicznych przedstawieniach Wellesa zast¹pi³a j¹ Marlena Dietrich. Krótko po œlubie ma³¿onkowie pojechali do Chicago, gdzie Welles mia³ przemawiaæ na wiecu antywojennym. To wtedy tak¿e on sam doszed³ do wniosku, ¿e biznes filmowy nie jest dla niego i ¿e powinien zostaæ… politykiem. Rita szala³a ze szczêœcia. Sprzedali dom w Los Angeles i wyruszyli na Wschodnie Wybrze¿e, gdzie Welles chcia³ rozpocz¹æ karierê polityczn¹. Rita szybko jednak zrozumia³a, ¿e ¿ycie poza Hollywood nie jest tym, co sobie wyobra¿a³a. Ze swoim brakiem edukacji nie czu³a siê pewnie na pe³nych wyrafinowanych ludzi salonach Waszyngtonu. Zaakceptowa³a jednak ciche ¿ycie u boku mê¿a, a na jego wiece wnosi³a swoj¹ niepospolit¹ urodê.
Tymczasem do tabloidów dotar³a wieœæ o tym, ¿e Rita sp³aci³a rozwodowe roszczenia pierwszego mê¿a. Nie wiedziano dlaczego mu zap³aci³a, ale wszystko wskazywa³o na to, ¿e jest w tym jakaœ pikantna tajemnica. Takie zainteresowanie mediów by³o ostatni¹ rzecz¹ jakiej potrzebowa³ Welles do rozwijania swojej politycznej kariery. Zwo³a³ nawet konferencjê prasow¹, na której wyjaœni³, ¿e sprawa rozwodowa jego obecnej ¿ony nie kryje w sobie ¿adnej sensacji, ale Rita pojê³a wówczas, ¿e tak naprawdê Orson wcale nie chroni jej, ale samego siebie. To w tym czasie odkry³a ¿e jest w ci¹¿y. Wpad³a w ekstazê! Mia³a wydaæ na œwiat
dziecko, które chcia³a wychowaæ tak, jak jej samej nigdy nie by³o dane. Orson by³ z tego powodu nieco mniej szczêœliwy. Mia³ ju¿ córkê z pierwszego ma³¿eñstwa. Wiêksza rodzina znaczy³a dla niego wiêkszy dom i wy¿szy standard ¿ycia. Razem z Rit¹ powrócili do Los Angeles, gdzie zamieszkali w przestronnej i eleganckiej willi w Brentwood. Dom mia³ nawet solarium ze szklanym dachem po to, aby Rita mog³a siê opalaæ nago.
Aktorka by³a w pi¹tym miesi¹cu ci¹¿y, gdy Welles wyjecha³ aby wzi¹æ udzia³ w kampanii politycznej Roosevelta. Rita poczu³a siê porzucona i samotna. Jej najbli¿szymi przyjació³kami by³y fryzjerka i wiza¿ystka, a jej ma³¿eñstwo coraz bardziej chyli³o siê ku upadkowi. Welles robi³ wszystko aby jak najmniej przebywaæ w domu. By³ dziennikarzem „New York Post”, przemawia³ na wiecach politycznych i gra³ w filmach. Noce spêdzali w osobnych sypialniach. Orson zacz¹³ szukaæ przygód z m³odymi aktoreczkami, a nawet prostytutkami. Czêœciej ni¿ z ¿on¹ widywano go wówczas z Judy Garland. Rita stara³a siê przy³apaæ go na niewiernoœci, ale wspólni przyjaciele chronili Orsona. Zdesperowana, tu¿ po urodzeniu dziecka wyst¹pi³a o rozwód.
Rita liczy³a, ¿e Welles do niej wróci i porzuci film na dobre, ale tak siê nigdy nie sta³o. Wyjecha³ do Nowego Jorku aby zagraæ w musicalu do muzyki Cole Portera, ale projekt nieoczekiwanie upad³.
Aby podreperowaæ finanse Welles wróci³ do Los Angeles i zaproponowa³ Cohnowi grê w filmie o mi³oœci. Gdy Rita o tym us³ysza³a zaczê³a zabiegaæ o g³ówn¹ rolê kobiec¹ w tym filmie i j¹ dosta³a. Film nosi³ tytu³ „Lady from Shanghai”, a Rita liczy³a, ¿e graj¹c u boku Wellesa naprawi ma³¿eñstwo. W tym czasie USA przeprowadzi³o test nuklearny na atolu Bikini. Bomba atomowa nosi³a imiê „Gilda” i mia³a wizerunek Rity Hayworth. Na wieœæ o tym aktorka wpad³a w furiê. Chcia³a odci¹æ siê od testu nuklearnego, ale Harry Cohn na to nie pozwoli³.
Film „Lady from Shanghai” okaza³ siê jednym z najlepszych filmów w historii. Jego dramatyczna fabu³a by³a tak¿e odzwierciedleniem ¿ycia aktorskiej pary, które zaczê³o siê od burzliwej mi³oœci by skoñczyæ siê obojêtnoœci¹ i wyrachowaniem. Po ukoñczeniu filmu Welles wyjecha³ do Europy, a Rita ostatecznie podpisa³a dokumenty rozwodowe. W dniu,
w którym odby³a siê rozprawa w kioskach z gazetami pojawi³ siê magazyn „Life” z Rit¹ Hayworth na ok³adce i z podpisem „Amerykañska bogini mi³oœci”.
Mimo, ¿e chcia³a uciec od Hollywood, to by³o to jedyne miejsce, które zna³a i rozumia³a. Po przelotnych romansach z aktorem Davidem Nivenem i ekscentrycznym Howardem Hughsem opuœci³a Amerykê i wyjecha³a do Europy, gdzie zaczê³a randkowaæ z ksiêciem Aly Khanem, który by³ ju¿ ¿onaty. Z sobie znanych tylko powodów wierzy³a, ¿e jej romans z ksiêciem zwróci uwagê Orsona Wellesa i ten do niej powróci. Tak siê jednak nie sta³o. Ali Khan rozwiód³ siê w 1949 roku i poprosi³ Ritê o rêkê. Orson Welles wiedzia³, ¿e to ma³¿eñstwo bêdzie wielk¹ pomy³k¹ Rity, ale nie móg³ ju¿ jej ratowaæ, bo kocha³ w tym czasie inn¹ kobietê.
Na dzieñ przed swoim œlubem Rita zaprosi³a Wellesa do swojej rezydencji w Cannes. Przygotowa³a szampana i za³o¿y³a najbardziej sexy sukniê jak¹ mia³a. Chcia³a z nim uciec na koniec œwiata, gdzie mogliby odnowiæ swoje ma³¿eñstwo. Welles nie zdo³a³ dotrzeæ na to spotkanie. Na drugi dzieñ by³o ju¿ na to za póŸno. Rita wysz³a za m¹¿ za Aly Khana, a Welles do koñca ¿ycia mia³ z tego powodu poczucie winy.
Wiele lat póŸniej Rit¹ przyzna³a, ¿e jedyny czas w ¿yciu, kiedy by³a szczêœli-
wa by³ z Orsonem Wellesem. On sam, kiedy o tym us³ysza³ powiedzia³: „Jeœli to by³o szczêœcie, wyobraŸ sobie czym by³a reszta jej ¿ycia…” ¯ycie z ksiêciem okaza³o siê dla Rity prawdziw¹ udrêk¹. Nie by³a w stanie nauczyæ siê mówiæ po francusku, a jej m¹¿ okaza³ siê byæ playboyem i zdradza³ j¹ na prawo i lewo. Co prawda na œwiat przysz³a ich córka Yasmin, ale wkrótce i to ma³¿eñstwo zakoñczy³o siê rozwodem. Aktorka wysz³a jeszcze za m¹¿ za muzyka Dicka Haymesa, ale na sp³acenie jego d³ugów straci³a ca³¹ swoj¹ fortunê. Jej ostatnim mê¿em by³ producent filmowy James Hill, ale to ma³¿eñstwo tak¿e okaza³o siê pomy³k¹.
Przez kolejne lata gra³a w wielu filmach. Walczy³a z alkoholizmem, a potem z chorob¹ Alzheimera. W 1981 roku zamieszka³a z córka Yasmin w Nowym Jorku. Zmar³a na Manhattanie, 14 maja 1987 roku w wieku 68 lat. Pochowano j¹ na cmentarzu w Culver City w Kalifornii. Na jej nagrobku wyryto: „Za wczorajsz¹ przyjaŸñ i jutrzejsze spotkanie”.
Podczas swojej szeœædziesiêcioletniej kariery wyst¹pi³ w ponad piêædziesiêciu filmach i programach telewizyjnych oraz w blisko stu przedstawieniach teatralnych. Najbardziej znany jest jednak z roli Juranda ze Spychowa, w któr¹ wcieli³ siê w „Krzy¿akach” Aleksandra Forda. Pomimo udokumentowanej dzia³alnoœci w AK, zosta³ skazany za kolaboracjê podczas okupacji. Nigdy nie zosta³ zrehabilitowany. W 113 rocznicê urodzin przypominamy jego burzliw¹ historiê.
Urodzony 4 grudnia 1911 roku Andrzej Wojciech Pluciñski by³ synem urzêdnika pañstwowego Józefa Pluciñskiego i Idy z Szalawskich. Od dziecka chcia³ byæ aktorem. Przyj¹³ nazwisko panieñskie matki, nie chcia³, by mylono go z innym aktorem o nazwisku Pluciñski.
Zadebiutowa³ w 1929 roku w wieku szesnastu lat, a pierwsz¹ rolê dosta³ przypadkiem, gdy by³ wraz z klas¹ na wycieczce szkolnej w Wilanowie i spotka³ ekipê filmow¹ pracuj¹c¹ nad obrazem Jerzego Orschona „Pierwsza mi³oœæ Koœciuszki”. „Zobaczy³em, ¿e coœ siê tam dzieje pod pa³acem. Okaza³o siê, ¿e krêc¹ film. T³um by³ doœæ du¿y, ale uda³o mi siê przecisn¹æ na jego pocz¹tek. W pewnym momencie ktoœ z daleka zacz¹³ kiwaæ palcem w moj¹ stronê w geœcie zapraszaj¹cym – opowiada³ Andrzej Szalawski. –Podszed³ do mnie jakiœ pan i pyta: Mamy ma³y k³opot, bo brakuje nam aktorów. Czy pan by nie zagra³? Taki maleñki epizodzik? No i ja siê zgodzi³em. A po zdjêciach dosta³em telefon, ¿e proponuj¹ mi du¿¹ rolê w tym filmie i mia³em zagraæ adiutanta Koœciuszki. Tak to siê zaczê³o.” Po ukoñczeniu gimnazjum dosta³ siê do Pañstwowego Instytutu Sztuki Teatralnej w Warszawie. Jeszcze podczas studiów uczy³ siê œpiewu miêdzy innymi u jednego z najznakomitszych basów prze³omu XIX i XX wieku Adama Didura i sopranistki Ady Sari.
Kiedy w 1936 roku ukoñczy³ Instytut, trafi³ najpierw na deski teatru w Poznaniu, a nastêpnie we Lwowie. By³ przystojny,
mia³ aksamitny g³os i talent aktorski, który szybko doceniono, powierzaj¹c mu wiele ról. Jeszcze przed wojn¹ zagra³ w ekranizacji powieœci Poli Gojawiczyñskiej „Dziewczêta z Nowolipek”, w której wcieli³ siê w rolê dzia³acza politycznego, Ignasia Pêdzickiego, co przynios³o mu pierwsz¹ popularnoœæ. Wydawa³o siê, ¿e nic nie zatrzyma jego kariery. Tymczasem wybuch³a wojna...
Aktor zosta³ zmobilizowany jako podporucznik do 26. pu³ku piechoty. Skierowany do Lwowa, bra³ udzia³ w jego obronie. Po kapitulacji miasta zignorowa³ sowieckie zarz¹-
dzenie i nie zarejestrowa³ siê jako oficer, unikaj¹c w ten sposób œmierci w Katyniu. Do³¹czy³ do zespo³u Teatru Polskiego Bia³orusi Zachodniej Aleksandra Wêgierki jawnie wystêpuj¹cego pod sowieck¹ okupacj¹, który mia³ siedzibê w Grodnie. Wystawiano klasykê: „Zemstê”, „Wesele Figara” oraz propagandê – „Tragediê optymistyczn¹”, w której gra³ Aleksego. Ta rola uratowa³a mu ¿ycie. Latem 1941 roku po niemieckim ataku na ZSRS zosta³ z grup¹ uciekinierów schwytany przez czerwonoarmistów i pos¹dzony o szpiegostwo. Stali ju¿ pod œcian¹, kiedy jeden
z sowieckich oficerów rozpozna³ w Szalawskim „piêknego, cudownie graj¹cego aktora, który tak doskonale potrafi³ oddaæ narodowe cechy rosyjskiego marynarza, przeistaczaj¹c siê z anarchisty w bohatera oddzia³u komunistycznego”.
Druga strona medalu by³a jednak taka, ¿e kiedy w 1941 roku Szalawski przyby³ do Warszawy, ci¹gnê³a siê za nim niechlubna s³awa aktora komunistycznego teatru. Nikt nie chcia³ go zatrudniæ. ZnaleŸli siê nawet tacy, którzy zaczêli rozpowszechniaæ plotki, ¿e Szalawski kolaboruje z Sowietami i na nic zda³y siê jego t³umaczenia, ¿e to przed nimi uciek³. G³odny, w podartym ubraniu i bez dachu nad g³ow¹, aktor poprosi³ wreszcie o wsparcie jedn¹ z niewielu warszawskich przyjació³ek, która by³a sekretark¹ w biurze Deutsche Wochenschau, propagandowej niemieckiej kroniki filmowej, wyœwietlanej w kinach przed seansami. Kobieta pomog³a Szalawskiemu dostaæ pracê polskiego lektora kroniki, ale uprzedzi³a jednoczeœnie, ¿e nikt z kolegów po fachu nie chce przyk³adaæ rêki do niemieckiej propagandy. Aktor mia³ odpowiedzieæ, ¿e jest pod œcian¹ – nie tylko g³odowa³, ale nie maj¹c ausweisu, czyli zaœwiadczenia o zatrudnieniu, ryzykowa³ w najlepszym razie wywiezienie na roboty do Niemiec. Ofertê przyj¹³. Jego g³os pop³yn¹³ te¿ z ulicznych „szczekaczek” – mówi³ o wojennych sukcesach Niemców, wyczytywa³ nazwiska Polaków skazanych przez okupanta na œmieræ.
Dziêki pracy w Deutsche Wochenschau Szalawski mia³ dokumenty niezbêdne, ¿eby czuæ siê bezpiecznie i dobrze zarabia³. Ale jeœli po powrocie do Warszawy czu³ ze strony kolegów z bran¿y niechêæ, teraz by³a to ju¿ wrogoœæ. Stanowisko dzia³aj¹cego nielegalnie w okupowanej Warszawie Zwi¹zku Artystów Scen Polskich jednoznacznie okreœla³o, ¿e aktorom nie wolno graæ w jawnych teatrach, czyli tych wspó³pracuj¹cych z okupantem, wystêpowaæ w niemieckich filmach czy pracowaæ dla propagandy jako spiker. Kar¹ za niezastosowanie siê do zakazu by³ w najlepszym wypadku ostracyzm œrodowiska –spotka³ on m.in. Adolfa Dymszê, który za
wystêpowanie podczas wojny w jawnych teatrach p³aci³ d³ugo po wojnie. W najbardziej jaskrawych przypadkach wydawano wyroki œmierci – taki los spotka³ na przyk³ad aktora Igo Syma, konfidenta gestapo, który m.in. pomóg³ Niemcom schwytaæ Hankê Ordonównê. W paŸdzierniku 1941 roku Andrzej Szalawski zosta³ zaprzysiê¿ony jako cz³onek Zwi¹zku Walki Zbrojnej pod pseudonimem „Florian”. Pocz¹tkowo by³ oficerem kontrwywiadu Wydzia³u II Sztabu Okrêgu Warszawa-Miasto Zwi¹zku Walki Zbrojnej, a od 1943 roku s³u¿y³ (kryptonim Magiel) w Wydziale Œledczym Kierownictwa Walki Podziemnej. Jako ¿o³nierz kontrwywiadu otrzyma³ rozkaz kontynuowania pracy w niemieckiej kronice filmowej celem rozpracowania zatrudnionych tam osób. Aktor mia³ dostêp do wa¿nych dla podziemia informacji. Dostarczy³ m.in. zdjêcia z masowego mordu jeñców w Palmirach, z obozów niemieckich czy z profanacji koœcio³ów. Zna³ te¿ zamiary niemieckiej propagandy oraz inwigilowa³ podejrzane osoby ze œwiata teatru. Odegra³ równie¿ istotn¹ rolê w rozpracowaniu agenta Gestapo Józefa Staszauera vel Józefa Dadlera, prowadz¹cego kawiarniê „Za Kotar¹”, konfidenta, który przyczyni³ siê do aresztowania wielu cz³onków polskiego podziemia.
Jednoczeœnie wystêpowa³. W latach 1940-1941 gra³ w teatrze Aleksandra Wêgierko w Bia³ymstoku, a póŸniej w warszawskich teatrach jawnych „Miniatura”, „Jar”, „Maska” i „Komedia”.
Dla œrodowiska i czêœci polskiego podziemia Szalawski pozosta³ jednak kolaborantem. Obawiaj¹c siê, ¿e podzieli los Igo Syma, po dwóch latach pracy jako lektor, za zgod¹ konspiracyjnych prze³o¿onych, postanowi³ zrezygnowaæ. Dyrekcja kroniki pocz¹tkowo nie chcia³a go zwolniæ, ale uleg³a w obliczu argumentu, ¿e podziemie grozi aktorowi œmierci¹. Wci¹¿ jednak wspó³pracowa³ z AK.
Graæ w teatrach równie¿ nie przesta³ i w 1944 roku wyrokiem Tajnej Rady Teatralnej zosta³ skazany na ogolenie g³owy. Najprawdopodobniej pomylono go z innym aktorem, Micha³em Pluciñskim, który wyst¹pi³ w niemieckim antypolskim filmie „Heimkehr” – za co w 1948 roku zosta³ skazany na piêæ lat wiêzienia. Chc¹c zachowaæ resztki godnoœci, Szalawski wykona³ wyrok sam. Choæ nie czu³ siê winny, jak wyjaœnia³ po latach, postanowi³ respektowaæ wyrok, a w warunkach konspiracji nie mia³ mo¿liwoœci odwo³ania.
Dlaczego jednak w ogóle go skazano? – Byæ mo¿e sprawi³a to œrodowiskowa zawiœæ – spekuluje Wies³aw Wiernicki, kronikarz artystycznego ¿ycia Warszawy w latach II wojny œwiatowej. Nie pamiêta on jakichkolwiek elementów antypolskich w okupacyjnej dzia³alnoœci teatralnej Szalawskiego. „W jego postêpowaniu nie mog³em dopatrzeæ siê ¿adnych cech przestêpstwa przeciwko Polsce Podziemnej. Przeciwnie, Szalawski-Pluciñski swoj¹ wspó³prac¹ z KWP – o czym tylko dwie osoby wiedzia³y – zas³u¿y³ siê sprawie”. Prawdziwa tragedia Szalawskiego zaczê³a siê jednak po wojnie. Jeszcze w 1944 roku re¿yser Bogdan Korzeniowski, wspó³za³o¿yciel Tajnej Rady Teatralnej – to z jej ramienia wnosi³ przeciwko kolaborantom pozwy do Tajnego S¹du Rzeczpospolitej –nazwa³ Szalawskiego kolaborantem. Tymczasem Szalawski po Powstaniu Warszawskim (w którym nie walczy³, lecz jedynie pomaga³ budowaæ barykady, odgruzowywaæ zasypanych i przenosiæ rannych) zna-
laz³ siê na pocz¹tku 1945 roku w Krakowie. Wkrótce zachorowa³ powa¿nie na zapalenie p³uc. Rekonwalescencjê odbywa³ w Zakopanem i tam dowiedzia³ siê, ¿e skreœlono go z listy cz³onków ZASP-u „na skutek powa¿nych zarzutów natury obywatelskiej i artystycznej”. Zareagowa³ listem protestacyjnym. Pisa³ w nim, ¿e „przed powziêciem jakiejkolwiek decyzji nale¿a³oby dok³adnie zbadaæ ca³okszta³t sprawy”. Zaproponowa³, ¿e stawi siê przed trybuna³em w celu z³o¿enia wyjaœnieñ. Pomimo listu Kazimierza Moczarskiego „Maurycego” w superlatywach oceniaj¹cego okupacyjn¹ przesz³oœæ oskar¿onego – aktora skazano na skreœlenie z listy ZASP-u na trzy lata. Zarazem sugerowano, ¿e jeœli skazany w ci¹gu roku wyka¿e siê „ideow¹ dzia³alnoœci¹”, to mo¿e wnosiæ o z³agodzenie kary. Rozgoryczony Szalawski wyjecha³ do Jeleniej Góry. W Teatrze Dolnoœl¹skim w Jeleniej Górze Szalawski, o którym jego ojciec Józef Pluciñski powiedzia³: „syn mój kocha Teatr i ¿yje ¿yciem w³aœciewem wtedy tylko, kiedy gra”, pracowa³ jako kierowca, inspicjent, rekwizytor i sufler. Zorganizowa³ amatorsk¹ trupê. W lokalnej szkole pe³ni³ funkcjê intendenta. Przy Radzie Zwi¹zków Zawodowych dzia³a³ jako referent kulturalno-oœwiatowy. Pozyskiwa³ te¿ klientów dla PZU, a w Spó³dzielni Spo¿ywców Pracowników Przemys³u Papierniczego mianowano go nawet kierownikiem! Po kilku odwo³aniach i interwencjach, 4 kwietnia 1947 roku Walny Zjazd ZASP przywróci³ Szalawskiemu pe³nie praw cz³onkowskich, umo¿liwiaj¹c tym samym powrót na scenê. Nie na d³ugo jednak. Pó³tora roku póŸniej, 1 paŸdziernika 1948 roku, w ³ódzkim Teatrze Wojska Polskiego, podczas próby generalnej „Igraszek z diab³em” w re¿yserii
Leona Schillera wed³ug Jana Drdy, Andrzej Szalawski, który gra³ g³ówn¹ rolê, czyli Marcina Kabata, zosta³ aresztowany przez funkcjonariuszy Urzêdu Bezpieczeñstwa. Schiller usi³owa³ interweniowaæ, ale bezskutecznie. Obrony aktora odmówi³o czterech renomowanych adwokatów. Zgodzi³ siê pi¹ty: Zdzis³aw Wêgliñski. Prokurator ¿¹da³ piêciu lat pozbawienia wolnoœci za „wspó³pracê z hitlerowcami na niwie kultury i propagandy”. Skoñczy³o siê na trzyletnim wyroku. Na rozprawê przywo¿ono go z celi nr 62 pi¹tego oddzia³u aresztu przy ulicy Rakowieckiej w Warszawie.
Trzyletni wyrok i konfiskata mienia by³y dla Szalawskiego zaskoczeniem. „Spodziewa³em siê surowszej kary” – mówi³ po latach. S¹dzi³, ¿e z racji przynale¿noœci do AK czeka go dwucyfrowy wyrok. Tymczasem w uzasadnieniu werdyktu czytamy, ¿e Szalawski zosta³ „nieœwiadomie wci¹gniêty we wspó³pracê z hitlerowcami przez reakcyjne podziemie”. Na jego korzyœæ przemawia³a te¿ dzia³alnoœæ teatralna w okresie wojny na terenach wschodnich.
Odsiedzia³ ca³y wyrok. „Odcierpia³em w ciê¿kich warunkach karê w pe³nej œwiadomoœci, ¿e dzieje mi siê krzywda” – mówi³. Prezydent Boles³aw Bierut nie zareagowa³ na proœbê o ³askê, z³o¿on¹ przez matkê, Idê Pluciñsk¹.
Opuœciwszy celê jesieni¹ 1952 roku, Szalawski powróci³ do aktorstwa. Zwi¹za³ siê z Teatrem imienia Stefana Jaracza w £odzi, a nastêpnie z Teatrem Narodowym w Warszawie. Z tamtego okresu pochodz¹ jedne z jego najbardziej znanych kreacji scenicznych – rola Harry'ego Percy'ego w „Królu Henryku IV” Williama Szekspira w re¿yserii Aleksandra Bardiniego i Ferdynanda Kokli w „Henryku IV na ³owach” Wojciecha Bogus³awskiego w re¿yserii Jerzego Rakowieckiego. Jednoczeœnie coraz czêœciej zacz¹³ siê pojawiaæ na du¿ym ekranie. W 1956 roku zagra³ mechanika we „Wrakach” Ewy i Czes³awa Petelskich, natomiast rok póŸniej profesora Stêgnia w „Prawdziwym koñcu wielkiej wojny” Jerzego Zawieyskiego. W 1960 roku wcieli³ siê w postaæ Juranda ze Spychowa w „Krzy¿akach” Henryka Sienkiewicza w re¿yserii Aleksandra Forda. Zdoby³ uznanie widzów i krytyki. Wspomnijmy inne jego role: rotmistrza w „Wilczych echach”, Bucholca w „Ziemi obiecanej”, sêdziego w „Znachorze”, czy rola ojca mafijnego klanu w g³oœnym spektaklu telewizyjnym „Selekcja” wed³ug Waldemara £ysiaka. Gra³ w „Lalce” Boles³awa Prusa w re¿yserii Ryszarda Bera, „Rodzinie Po³a-
nieckich” Henryka Sienkiewicza w re¿yserii Jana Rybkowskiego i „07 zg³oœ siê” Krzysztofa Szmagiera. Szalawski wystêpowa³ w filmach do 1985 roku. Jedn¹ z ostatnich znanych ról aktora jest epizod z filmu „Znachor” Jerzego Hoffmana. Gra³ tam przewodnicz¹cego s¹du. Zagra³ tak¿e kierownika Pow¹zek w „Zabawie w chowanego” Janusza Zaorskiego. Scenariusz do tego filmu napisa³ Jan Himilsbach. Ostatni¹ rol¹ Szalawskiego by³ pierwszy odcinek serialu „Temida”. Odbyte kary i wyroki nie przyczyni³y siê do oczyszczenia aktora. Szalawski do œmierci spotyka³ siê z niechêci¹ zdecydowanej wiêkszoœci œrodowiska artystycznego. Nie chciano mu uwierzyæ w to, ¿e nie by³ kolaborantem. W styczniu 1973 roku przewodnicz¹cy ko³a SPATiF-u przy Teatrze Wybrze¿e Andrzej Nowiñski oprotestowa³ inicjatywê przyznania Szalawskiemu Medalu XXX-lecia PRL. Wielu aktorów spotkawszy siê z nim na filmowym planie, nie chcia³o mu podawaæ rêki. Byli i tacy, którzy wierzyli w niewinnoœæ aktora i chcieli mu pomóc. Pojawi³ siê nawet pomys³ nakrêcenia o Szalawskim filmu – do realizacji obrazu zatytu³owanego „Lektor”, opartego na jego wojennych losach, przymierza³ siê Jerzy Passendorfer. Szalawski mia³ zagraæ samego siebie, towarzyszyæ mia³y mu ówczesne gwiazdy. Scenariusz nie zyska³ jednak pozytywnej opinii cenzury, bo gloryfikacja AK nie by³a wówczas mile widziana. Projekt, który móg³ przys³u¿yæ siê rehabilitacji Szalawskiego, ostatecznie nie zosta³ zrealizowany. W 1966 roku S¹d Wojewódzki w Warszawie zadecydowa³ o zatarciu skazania go na karê wiêzienia. Jednak¿e Szalawski nie doczeka³ siê pe³nej rehabilitacji za ¿ycia. Aktor zmar³ na wylew 11 paŸdziernika 1986 roku. Umiera³ w poczuciu niesprawiedliwoœci. Na jego grobie na warszawskich Pow¹zkach nie ma krzy¿a, bo, jak powiedzia³a jego ¿ona, Izabella Wilczyñska: „Uwa¿a³am, ¿e swój krzy¿ Andrzej nosi³ na barkach przez wiêksz¹ czêœæ ¿ycia. Nie chcia³am, ¿eby cieñ krzy¿a pada³ jeszcze na jego grób”. „Stawiam siê przed panem dzisiaj i zaœwiadczam osobiœcie, jako by³y kierownik wydzia³u œledczego Kierownictwa Walki Podziemnej na Warszawê, pseudonim Maurycy, ¿e Andrzej Szalawski, pseudonim Florian, by³ zaprzysiê¿onym oficerem kontrwywiadu i odda³ wielkie zas³ugi w walce z okupantem hitlerowskim. Czy panu to wystarczy?! Czy mam napisaæ kolejne oœwiadczenie?! Czy mo¿e mam wyst¹piæ na jakimœ waszym zjeŸdzie i powiedzieæ pañskim kolegom, ¿eby siê w koñcu od… od tego bohatera, bo do piêt mu nie dorastaj¹?!” – pyta³ ówczesnego prezesa SPATiF-u Gustawa Holoubka Kazimierz Moczarski w s³uchowisku Marcina Troñskiego pt. „Nie jestem wielb³¹dem”, które zdoby³o Nagrodê Publicznoœci na Festiwalu Dwa Teatry w 2017 roku, 30 lat po œmierci Andrzeja Szalawskiego.
Redakcja: Jolanta Szczepkowska Teofil Lachowicz
Adres redakcji: P.A.V.A. of America, District 2 , 17 Irving Place, New York, NY 10003
e-mail: pava.swap@gmail.com tel. 212-473-0580, www.pava-swap.org
Œwiêto Dziêkczynienia za nami. Tu i ówdzie w zamra¿alniku, jak w komorze przetrwania czekaj¹ na swój s¹dny dzieñ resztki indyka.
Czas na zmianê œwi¹tecznych dekoracji, bo przed nami Bo¿e Narodzenie i zupe³nie inny, choæ nadal œwi¹teczny nastrój. Jesieñ definitywnie zmierza do swojego koñca i dla dekoracyjnie wygl¹daj¹cych dyñ, które doskonale sprawdzi³y siê podczas Halloween i by³y g³ówn¹ gwiazd¹ Œwiêta Dziêkczynienia nadszed³ czas ostatniej szansy. Czy trafi¹ jeszcze na stó³? Czy mo¿e tylko do œmietnika?
Dynia to jedna z najbardziej niedocenianych roœlin uprawnych mimo, ¿e jest zwi¹zana z ¿yciem cz³owieka od tysiêcy lat. To jedna z pierwszych roœlin, które zaczêto uprawiaæ w czasach, gdy cz³owiek zdecydowa³ siê na osiad³y tryb ¿ycia. Œlady upraw dyni znaleziono w miejscach, których historia siêga dziesiêciu tysiêcy lat p.n.e. Uprawiano dynie wczeœniej ni¿ kukurydzê i fasolê. Nasiona dyni znaleziono w jaskiniach niedaleko meksykañskiego miasta Oaxaca, a tak¿e w El Gigante, w dzisiejszym Hondurasie.
Pierwsze uprawiane przez cz³owieka dynie nie by³y wiêksze od pi³eczki tenisowej. Ich skóra drewnia³a podczas wysychania i wydr¹¿onych dyñ u¿ywano jako sp³awików utrzymuj¹cych sieæ przy powierzchni wody. Jedzono wówczas tylko nasiona dyñ, bo ich mi¹¿sz by³ gorzki i toksyczny. Wiele lat póŸniej okaza³o siê, ¿e dziêki mutacjom pojawi³y siê gatunki dyni, które mia³y s³odki i jadalny mi¹¿sz. Najbli¿szymi krewniakami tych prehistorycznych dyñ s¹ znane nam dziœ patisony.
Gatunkiem dyni o d³ugiej historii jest dynia pi¿mowa, zwana w Ameryce butternut squash i dynia olbrzymia: pramatka wszystkich pêkatych dyñ. Ta dynia, któr¹ wyhodowano w Ameryce Po³udniowej jest uprawiana do dziœ. Ma zielon¹, nakrapian¹ na bia³o skórkê, w Ameryce nazywana jest „kabocha” i do dziœ pozostaje najs³odsz¹ ze wszystkich dyñ.
Dynie we wszystkich gatunkach i kszta³tach uprawia siê w obu Amerykach, nie tylko ze wzglêdu na smak, ale tak¿e na ³atwoœæ uprawy. Dynie rosn¹ szybko, rodz¹ jak szalone i nadaj¹ siê do d³ugiego przechowywania. Wiele ich odmian doskonale
roœnie w bardziej wymagaj¹cym klimacie Wschodniego Wybrze¿a USA. Dynia jest jadalna w ca³oœci. Je siê nie tylko jej owoce, ale te¿ liœcie, kwiaty i nasiona. Z dyni wyciska siê tak¿e olej.
Dynia obok fasoli i kukurydzy przez tysi¹clecia by³a podstaw¹ jedzenia obu Ameryk. Czasem te uprawy nazywa siê trzema siostrami. Dynia – jaka jest – ka¿dy widzi. Opas³a, pomarañczowa i potê¿nych rozmiarów. Ale rodzina dyñ, to rodzina rozleg³a i ró¿ni siê czêsto od siebie kolorami i kszta³tem. W koñcu poczciwa cukinia to te¿ dynia, tak jak i patison. A kabaczek? Jak siê okazuje wszystkie dynie to… kabaczki, ale nie wszystkie kabaczki to dynie. Nigdy nie by³oby problemu z nazewnictwem, gdyby nie europejscy osadnicy.
Kabaczek w zasadzie nie jest ¿adn¹ konkretn¹ odmian¹, tylko nazw¹ zwyczajow¹ dyñ o pod³u¿nym, ogórkowatym kszta³cie, co oznacza, ¿e cukinia to tak¿e kabaczek. W Polsce nazwy te stosowane s¹ zamiennie. W niektórych regionach wszystko co zielone i pod³u¿ne to cukinia, aw innych to kabaczek. Kabaczek to rosyjskie s³owo, które jest zniekszta³con¹ tureck¹ nazw¹ tej roœliny. Kabaczek ma tak¿e swój angielski odpowiednik i jest to squash. S³owo nie pochodzi bynajmniej od rozdeptywania dyni, a w jêzyku Indian Algonquin i brzmi „askut asquash”. Us³yszeli je osadnicy z Anglii i nazwa ta przetrwa³a do dziœ choæ nie posz³o ³atwo, bo mieli oni w³asn¹ nazwê na tê roœlinê„pompeon”, które – chyba dla wiêkszego zamieszania – ma Ÿród³o we Francji.
W Europie znano odmiany dyni afrykañskiej, a tak¿e azjatyckie melony i pochodz¹ce z tej samej rodziny ogórki. S³owo pompeon oznacza³o roœlinê, której owoce dojrzewa³y na s³oñcu. Kiedy ogórki zaczê³y osi¹gaæ zbyt wielkie rozmiary zmieniono im nazwê na pompeon. Tak wiec kiedy amerykañscy osadnicy zobaczyli dojrzewaj¹ce na s³oñcu indiañskie dynie zaczêli je nazywaæ pompeonami lub… pumpkinami, zapewne dlatego, ¿e okr¹g³a dynia przypomina³a im melona.
Dynie szybko sta³y siê podstaw¹ po¿ywienia amerykañskich osadników. Pocz¹tkowo przygotowywali je tak jak Indianie, ale szybko wprowadzili w³asne przepisy kulinarne. Robiono z dyni ocet, piwo, a na-
wet dyniowy chleb. Osadnicy woleli jednak pszenicê i kiedy zaczêli j¹ uprawiaæ, dynie posz³y w odstawkê. Pierwsz¹ amerykañsk¹ ksi¹¿kê kucharsk¹ napisa³a i opublikowa³a Amelia Simmons w 1796 roku. Wszystkie kabaczki umieœci³a w rozdziale dotycz¹cym warzyw, ale s³odkie dynie znalaz³y miejsce w rozdziale poœwiêconym deserom. Królem dyniowych deserów by³ znany do dziœ pumpkin pie czyli placek dyniowy. Kabaczki w przepisach Amelii tworzy³y bogate smakowo warzywne gulasze.
Dynie – jak wiadomo – osi¹gaj¹ niekiedy ogromne rozmiary. Byæ mo¿e z tego powodu dynia sta³a siê czymœ wiêcej ni¿ tylko warzywem. Swoj¹ wielkoœci¹ idealnie oddawa³a to, w jaki sposób chcieli siebie widzieæ Amerykanie, którzy w³aœnie wybili siê na niepodleg³oœæ i stworzyli niezale¿ne pañstwo.
Ameryka rozrasta³a siê jak dynia i gdy wiêkszoœæ jej mieszkañców przenios³a siê do miast, sta³a siê nostalgicznym symbolem bukolicznego ¿ycia na farmach. By³a tak¿e symbolem samowystarczalnoœci ludzi, którzy w odró¿nieniu od Europejczyków ¿yli w demokratycznym pañstwie, a nie pod butem arystokratów.
W tym samym jednak czasie konsumpcja dyñ zaczê³a spadaæ. Uprawiali je jedynie biedni ludzie. W wydartych naturze i Indianom gospodarstwach na zachodnich, intensywnie kolonizowanych preriach Ameryki jako pierwsze uprawiano zazwyczaj dynie. Ju¿ wtedy s³owo dynia zaczê³o nabieraæ lekko pejoratywnego zabarwienia. Terminem pumpkin roller nazywano kogoœ, kogo siê nie szanowa³o. Pumpkin head by³o tak¿e obraŸliwe, bo tak okreœlano kogoœ, kto mia³ pust¹ g³owê. Polityków w karykaturach rysowano czêsto z g³ow¹ o kszta³cie dyni. Tymczasem dynie jedzono coraz rzadziej i g³ownie przerabiano je na pokarm dla œwiñ.
Ostatni¹ desk¹ ratunku dla dyñ okaza³o siê Œwiêto Dziêkczynienia. Magazyny dla kobiet w swojej sekcji z przepisami kulinarnymi zaczê³y promowaæ placek z dyni, który mia³ byæ deserem i ukoronowaniem tego œwiêta. Popularnoœæ takiego placka nie by³a jednak histori¹ jak Kopciuszka, w której skromna dynia zamieni³a siê w z³ot¹ karetê. Trzeba by³o wielu lat aby dyniowe ciasto sta³o siê czêœci¹ œwi¹tecznej tradycji. Uprawiaj¹cy dynie farmerzy piekli takie ciasto i sprzedawali je na przydro¿nych straganach razem z innymi p³odami rolnymi. Nie zawsze by³o to ciasto z pomarañczowej dyni. Do jego upieczenia wykorzystywano wszelkiego rodzaju kabaczki i cukinie. Nazwa jednak pozosta³a i jest to placek z dyni, który oprócz wartoœci symbolicznej niesie ze sob¹ magiê œwiêta. A ca³a reszta dyñ? Có¿… To po prostu zwyk³e warzywa.
Czasami dynie osi¹gaj¹ monstrualne rozmiary i mog¹ wa¿yæ nawet sto kilogramów! Takie dynie giganty pokazywano na rozmaitych wystawach ju¿ w XIX wieku i zawsze by³y ogromn¹ atrakcj¹ dla zwiedzaj¹cych. W latach 70-tych kanadyjski farmer Howard Dill stworzy³ odmianê dyni o nazwie Gigant atlantycki. Jak sama nazwa wskazuje, dynie tej odmiany to prawdziwe monstra. Wiele z nich przekracza³o wagê 450 kg i trzeba by³o dŸwigu aby podnieœæ je z ziemi. Najwiêksze z nich wa¿y³y ponad 1100 kg! Takich dyñ nie uprawia siê na masow¹ skalê. Zazwyczaj rosn¹ w przydomowych ogródkach a ich w³aœciciele dbaj¹ o nie lepiej ni¿ o cz³onków w³asnej rodziny. Te gigantyczne dynie pokazywane s¹ zazwyczaj na festynach i wystawach. Ich w³aœciciele œcigaj¹ siê ze sob¹ o to, czyja dynia jest wiêksza i ciê¿sza. Najnowszy rekord zosta³ ustanowiony w zesz³ym roku w stanie Minnesota i zwyciêska dynia wa¿y³a 1247 kg i osi¹gnê³a wielkoœæ ma³ego samochodu. Uprawa takich dyñ jest bardzo pracoch³onna i kosztowna. Tej wielkoœci dynia potrzebuje bardzo du¿o wody – zazwyczaj 400 litrów dziennie, dziêki czemu przybywa jej ka¿dego dnia 25 kg. Farmer zawczasu podk³ada pod ni¹ drewnian¹ paletê przykryt¹ kawa³kiem tkaniny po to, aby dynia nie zaczê³a gniæ w kontakcie z ziemi¹ a tak¿e ¿eby by³o ³atwo j¹ wywieŸæ z pola. Czy istnieje limit wielkoœci takiej dyni? Póki co wydaje siê, ¿e nie! Obecny rekordzista z pewnoœci¹ zostanie w najbli¿szych latach pobity i wydaje siê byæ pewne, ¿e któregoœ dnia gigantyczna dynia osi¹gnie wagê dwóch ton! Wszystko zale¿y od entuzjazmu ludzi, którzy je hoduj¹. Co robi siê z takich gigantycznych dyñ? W zasadzie nic. Nie maj¹ najlepszego smaku i placek z nich nie jest tak dobry. Najczêœciej wywozi siê je do zoo, gdzie karmi siê nimi zwierzêta. Szczególnie s³onie uwielbiaj¹ takie wielkie dynie. Dla cz³owieka najlepsze s¹ te mniejsze, intensywnie s³odkie i perfekcyjne na placek czy na jesienne, pieczone warzywa. Korzystajmy wiêc póki czas!
Weronika Kwiatkowska
Pada³ deszcz. Nie chcia³o siê wychodziæ z ³ó¿ka. Z domu. Szykowaæ. Pakowaæ. A potem staæ, godzinami, w korkach. Tych mo¿na by³o unikn¹æ. Gdyby uda³o siê wczeœniej zebraæ. Opuœciæ Queens przed po³udniem. Wyruszyæ zanim ca³a reszta nowojorczyków uzna, ¿e pora. Ale oci¹galiœmy siê. Niespiesznie pij¹c kawê. Ziewaj¹c. I wykonuj¹c ruchy w slow motion. Wiedzieliœmy, ¿e za porann¹ opiesza³oœæ przyjdzie s³ono zap³aciæ. Ale zamiast podkrêciæ tempo, wzruszaliœmy ramionami. To by³ jeden z tych dni, kiedy nie da³o siê inaczej. Zasoby energetyczne zosta³y wyczerpane. Bak by³ pusty. Pomyœla³am o mojej mamie, któr¹ takie sytuacje zawsze wyprowadza³y z równowagi. Nie mog³a patrzeæ, jak siê guzdrzemy; przelewamy z miejsca na miejsce. Zawsze by³a gotowa na d³ugo przed czasem. Czeka³a. W blokach startowych. I krêæi³a z niedowierzaniem g³ow¹, ¿e mo¿na byæ tak rozlaz³ym, niepozbieranym. Czym siê
teraz zajmujesz? – pyta³a, obserwuj¹c jak oddajê siê czynnoœciom niezwi¹zanym z „szykowaniem siê do wyjœcia”. Dopiero teraz sobie przypomnia³aœ? – dziwi³a siê, gdy zaczyna³am nerwowo szukaæ jakiejœ czêœci garderoby, albo pakowaæ prezent w ostatniej chwili. Spokojnie, zd¹¿ymy –uspokaja³am. Bo przecie¿ na œwi¹teczne spotkanie, albo imieniny cioci, wcale nie trzeba stawiaæ siê punktualnie. Przeciwnie, nie jest to w dobrym tonie. Nadgorliwi, pojawiaj¹cy siê grubo przed czasem, albo staj¹cy w drzwiach z wybiciem zegara, zwykle wywo³uj¹ pop³och u gospodarzy. Nale¿y siê spóŸniæ, przynajmniej kwadrans, ¿eby unikn¹æ niepotrzebnych napiêæ.
Ale znam osoby, które – gdy nie maj¹ sporego zapasu minut – wpadaj¹ w histeriê. Wol¹ koczowaæ w samochodzie pod miejscem spotkania, ni¿ zaryzykowaæ choæby minimaln¹ obsuwê. Nie do koñca to rozumiem, szczególnie jeœli chodzi o towarzyskie wydarzenia, ale szanujê i staram siê dotrzymaæ im kroku. Czyli byæ, jeœli nie przed, to przynajmniej na czas *
Czas. Tygodnie, które migaj¹ jak krajobraz za oknem dalekobie¿nego poci¹gu.
Przechodz¹ce w miesi¹ce. Lata. Sezony. Nie do odró¿nienia. Sekundy, które rozci¹gaj¹ siê. Zastygaj¹ jak miód. Kiedy czekamy. Na coœ. Na kogoœ. Czas zawsze zjada swe dzieci – pisa³ Gospodinow w „Schronie przeciwczasowym”. I dodawa³: „Przesz³oœæ zbiera siê w popo³udniach, tam czas wyraŸnie zwalnia, przysypia w k¹tach, mru¿y oczy jak kot w œwietle wpadaj¹cym przez ¿aluzje. Kiedy wspominamy, zawsze jest popo³udnie, a przynajmniej ja tak mam. Wszystko jest zalane œwiat³em. (...) Prawdziwe ¿ycie œwiata i cz³owieka mo¿na opisaæ za pomoc¹ kilku popo³udni, za pomoc¹ œwiat³a kilku popo³udni, które s¹ popo³udniami œwiata”.
Staliœmy w kilometrowym korku przed wjazdem na most. Si¹pi³o. Zadzwoni³am do mamy, ale w³aœnie wychodzi³a. Do kina. Gdzieœ tam, po drugiej stronie czasu, by³ wczesny wieczór. Wyobrazi³am sobie jak miasto, w którym przysz³am na œwiat, znika w ciemnoœci. Pomyœla³am, ¿e ju¿ prawie nie pamiêtam rozk³adu ulic, które prowadz¹ z Chrobrego na Koszarow¹. Ale przypomnia³a mi siê sauna, do której chodziliœmy z K. zim¹, ¿eby siê kochaæ. Bo nie by³o wtedy innych miejsc. W których mogliœmy siê udaæ z nasz¹, dopiero co wyklut¹, mi³oœci¹. Przybytek znajdowa³ siê w okolicach Kina Trójka. Ciekawe, czy jeszcze istnieje?
*
Samochody t³oczy³y siê. Miga³y œwiat³a. Rozmaitych mo¿liwoœci. W polskim
radiu Janda œpiewa³a Osieck¹. Bo ja jestem, proszê pana na zakrêcie. D³ugo nie mogliœmy wyjechaæ z Miasta. Dopiero w New Jersey trochê siê rozluŸni³o. Wst¹piliœmy w szary, monotonny krajobraz. Pensylwania – Transylwania – za¿artowa³am. K. mia³ na sobie koszulkê z napisem, który w tej czêœci kraju móg³ zostaæ uznany za prowokacjê: NO HUMAN IS ILLEGAL ON STOLEN LAND. Wœród znajomych, z którymi mieliœmy niebawem usi¹œæ do sto³u, nie brakowa³o wyborców Trumpa. Na szczêœcie, ³agodne usposobienia gospodarzy, du¿e iloœci trunków oraz zami³owanie goœci do gry na instrumentach, zwykle zapobiega³o za¿artym dyskusjom, które mog³yby przerodziæ siê w k³ótnie. Mimo wszystko, chcieliœmy zaprotestowaæ. Daæ wyraz niezadowoleniu. Zaznaczyæ odmiennoœæ pogl¹dów. Ale nikt nie zwróci³ uwagi.
* Indyk sma¿ony w oleju mia³ spieczon¹, niemal czarn¹ skórê. Ale w œrodku by³ miêkki, soczysty. Karmi³am nim psa, który k³ad³ g³owê na kolanach i patrzy³ z wyrzutem. Wygl¹da³ jak powiêkszona wersja Pankracego. I jak maskotka, któr¹ zabra³am do szpitala, kiedy z³ama³am rêkê na œlizgawce. Dzieñ mia³ siê ku koñcowi Za oknem sarny skuba³y trawê. Wszystko by³o jak przed rokiem. A jednoczeœnie nic nie by³o takie samo. Czas skropli³ siê. I wróci³ do ziemi.
Zapraszamy na stronê Autorki: www.stanywewnetrzne.com
jest ohydny, gabinet ¿a³osny, op³ata za wizytê chyba oko³o 20 dolarów.
Jan
Latus
Sta³o siê. Po dwóch latach poszed³em do lekarza. Na Filipinach. Moje turystyczne ubezpieczenie medyczne jest ju¿ nieaktualne. S¹ podobno opcje wykupienia tu ubezpieczenia – s¹ te¿ starsi ludzie, którzy panicznie boj¹ siê choroby i œmierci, i zap³ac¹ nawet 300 dolarów miesiêcznie, ¿eby w razie czego pójœæ do szpitala. Ja takimi pieniêdzmi do wydania na wszelki wypadek nie dysponujê, tak wiêc ¿yjê z dnia na dzieñ. Co bêdzie, to bêdzie. Zreszt¹ iw podobno najbogatszym kraju na œwiecie, Stanach Zjednoczonych, zdarza³y mi siê okresy, gdy nie mia³em ¿adnego ubezpieczenia i jakoœ uda³o siê prze¿yæ. Ale ad rem. Moja Jenny, która chyba mnie jakoœ lubi, wierci³a mi dziurê w brzuchu. – IdŸ wreszcie co lekarza! Widzê, ¿e bol¹ ciê plecy! – W nastêpnym miesi¹cu, jak ju¿ dostaniesz kolejn¹ emeryturê, idŸ na badania!
No to poszed³em. Uda³em siê do tej samej filipiñskiej pani doktor, gdzie kiedyœ posz³a Jenny. Doktor b³yskawicznie zdiagnozowa³a, bez szczegó³owych testów, jej stan (grypa, przepracowanie). Budynek
Powiedzia³em filipiñskiej pani doktor, ¿e mam wysoki cukier i cholesterol, od lat, ale od dwóch lat nie biorê na to lekarstw, bo mi siê skoñczy³y. Filipiñska pani doktor, mówi¹ca po angielsku, da³a mi opieprz. Jak mog³em przestaæ braæ lekarstwa! Trzeba siê badaæ raz do roku! Skruszony, poszed³em na drug¹ stronê ulicy zrobiæ sobie testy krwi i moczu (wybaczcie, Czytelnicy, przesadn¹ szczeroœæ). Kolejne 20 dolarów, da siê wytrzymaæ. Doktor ogl¹da wyniki. Niestety, cholesterol wystrzeli³ pod niebiosa; przepisa³a mi lek, który bêdê znowu bra³ codziennie. Ale spotka³a mnie inna mi³a niespodzianka: jako rozpoznany wieloletni pacjent diabetes 2, raptem mam cukier tylko odrobinê powy¿ej normy. Nie muszê na to braæ ¿adnych lekarstw. Jestem tym zaszokowany, bo przez dwa lata na Filipinach prowadzi³em ekstremalnie niezdrowy tryb ¿ycia. Du¿o alkoholu, okazjonalne papierosy, bia³y ry¿, sma¿one miêso, ciastka, cola. Okaza³o siê, ¿e moje organa wewnêtrzne, jak na 64-latka, funkcjonuj¹ dobrze. Nie wysiad³a mi w¹troba, nerki, p³uca, serce. Zreszt¹, biorê to na s³owo – filipiñska pani doktor nie raczy³a u¿yæ stetoskopu i w ogóle za bardzo siê do mnie fizycznie zbli¿yæ. Rozmawia³a ze mn¹ za szybk¹, niczym urzêdniczka w banku. Jest w tym du¿o prawdy, ¿e choroby bior¹ siê i koñcz¹ w g³owie. Obawia³em siê
tych badañ: ¿e zrujnowa³em sobie organizm i od tej pory nie bêdzie ani ginu, ani kawy czy dro¿d¿ówki. Wygl¹da jednak na to, ¿e jestem ok. Geny? Mo¿e tak, mój tata zmar³, gdy mia³ 91 lat, mama 86, babcia 95. Pani doktor okaza³a siê dobrym diagnostykiem, choæ jest obcesowa i nie przesadza z dok³adnoœci¹ badañ. Po prostu, naturalny talent. W Nowym Jorku mia³em do czynienia z wieloma lekarzami. Jedni wysy³ali mnie na wszelkie mo¿liwe testy (p³aci³o ubezpieczenie), inni rzucali coœ od czapy. Ale te¿ zna³em lekarzy – polskich i amerykañskich – którzy czuli sprawê, mieli dryg, i potrafili po krótkiej rozmowie zdiagnozowaæ problem. Jeszcze pobêdê ekshibicjonist¹: ba³em siê o ból pleców. Zniszczone nerki? W¹troba? Rak? Pani doktor uœmiechnê³a siê i powiedzia³a: mnóstwo osób w pana wieku ma ten problem, to nadwyrê¿enie miêœni, np. od p³ywania albo æwiczeñ na si³owni, bierz to lekarstwo przez tydzieñ. No to bra³em i bóle ust¹pi³y. Wszystko jest w g³owie!
S³u¿ba medyczna na Filipinach ma fataln¹ reputacjê. Mo¿e Filipinki s³yn¹ w œwiecie jako doskona³e pielêgniarki, ale ta s³awa nie rozci¹ga siê na lekarzy. Powszechna rada dla tutejszych cudzoziemców jest: lecieæ do Tajlandii albo do Singapuru, gdy pojawi siê powa¿ny problem medyczny czy dentystyczny. Nie wiem… Filipiñczycy mówi¹ dobrze po angielsku, to tutaj drugi oficjalny jêzyk i tysi¹ce
z nich koñczy medyczny college. Chyba siê wiêc zdam na ich kompetencje, gdy coœ z³ego zacznie siê ze mn¹ dziaæ. Zreszt¹, gdzie jest lepszy system ochrony zdrowia? W Stanach, gdzie ludzie czasem musz¹ sprzedaæ dom, by zap³aciæ za operacjê? W Polsce, gdy w pañstwowym szpitalu czeka siê rok na wizytê u specjalisty? Polubi³em moj¹ filipiñsk¹ pani¹ doktor. Wszystko u niej jest luzik. -Koleœ, jesteœ zdrowy, widzê ciê za rok! Obiecujê wiêcej nie pisaæ o sprawach zdrowotnych. Skoro jednak o tym jest ten odcinek, wspomnê o wizytach u dentysty. Ci s¹ tu ró¿ni. Lokalni, jak jest problem, po prostu wyrywaj¹ z¹b. W mojej klinice, obs³uguj¹cej g³ównie cudzoziemców, wszystko jest bajerem. Klimatyzowana poczekalnia, ³adne toalety, badanie ciœnienia krwi, kolorowy rentgen. Ceny s¹ wysokie, choæ nie a¿ tak jak w Ameryce (50 dol. za plombê). Pierwsza pani dentystka zrobi³a mi plombê w 20 minut, bez znieczulenia (– Jak ból bêdzie nie do zniesienia, proszê podnieœæ rêkê.) Zrobi³a plombê Ÿle, musia³em wróciæ do innego dentysty, który –przy znieczuleniu – sprawê naprawi³. Znowu zap³aci³em, nastêpnego dnia zadzwonili czy wszystko jest ok. Pe³ny profesjonalizm. Tyle, ¿e ten z¹b znowu mnie boli… Ta klinika ma kilka oddzia³ów w Angeles City. Jest droga, ale te¿ œwiadczy, na pokaz, darmowe us³ugi dla ludzi biednych. Nale¿y bowiem do gubernatora prowincji Pampanga, w której mam przyjemnoœæ mieszkaæ od dwóch lat.
Jeœli przeczytacie gdzieœ, ¿e polski emigrant w Pampanga wtargn¹³ z broni¹ paln¹ do gabinetu gubernatora, bêdziecie wiedzieæ, dlaczego. ❍
W sierpniu 2024 Adam Makowicz wyst¹pi³ w Warszawie podczas XXI festiwalu kultury ¿ydowskiej „Warszawa Singera”. Ten wystêp, jak równie¿ recital piosenek z repertuaru Wiery Gran, w wykonaniu aktorki Teatru ¯ydowskiego, Moniki Chrz¹stowskiej, reprezentowa³ legendarny ju¿ dziœ warszawski festiwal na nowojorskim gruncie.
By³a to, ju¿ trzecia edycja „Singer In New York” maj¹ca na celu zarówno uczczenie wielkiego pisarza polsko-¿ydowsko-amerykañskiego, jak i dotychczasowe osi¹gniêcia tego festiwalu.
Tym razem ¿ydowska kultura przyby³a do swojej adoptowanej kolebki. Zarówno Warszawa jak i Nowy Jork roszcz¹ sobie prawa do wielkiego ¿ydowskiego pisarza Isaaka Bashevisa Singera, uwa¿aj¹c go za swojego. Pochodz¹cy z Leoncina Singer, w Nowym Jorku mieszka³ jednak o wiele d³u¿ej ni¿ w polskiej stolicy.
By³em bardzo rad, i¿ organizatorzy zaprosili do udzia³u w festiwalu Adama Makowicza, dziœ jedn¹ z prawdziwych legend jazzu, który obecnie dzieli swój czas pomiêdzy Polsk¹ a Stanami.
W Warszawie Makowicz wyst¹pi³ w solowym recitalu, który s³ysza³em zaledwie kilka dni wczeœniej, maj¹c zaszczyt wyst¹piæ z panem Adamem na tym samym festiwalu kultury ¿ydowskiej w Kazimierzu, to w Centrum Polsko S³owiañskim zaprosi³ on do wspó³pracy swego wieloletniego muzycznego partnera i przyjaciela, saksofonistê Krzysztofa Medynê.
Muzycy zaprezentowali obszerny program standardów jazzowych, wiele z których by³o autorstwa kompozytorów pochodzenia ¿ydowskiego, takich jak Jerome Kern, Leonard Bernstein, George Gershwin, Irving Berlin czy Harold Arlen.
Niejednokrotnie wspomina³em, ¿e o ile zadaniem recenzenta jest opisywanie nie tylko samego wydarzenia muzycznego, ale tak¿e jego mo¿liwych usterek, o tyle obecnoœæ na koncercie jazzowym, a ju¿ w szczególnoœci tej klasy, co us³yszany przez nas program, pozwala³ na luksus zapomnienia o recenzenckim obowi¹zku i ws³uchania siê w ich sztukê z nieukrywan¹ przyjemnoœci¹ i równie nieukrywanym podziwem.
Niejednokrotnie ¿artobliwie zauwa¿a³em i¿ najwiêksz¹ luk¹ pamiêciow¹ naszego pianisty by³o zapominanie o swoim wieku. W sierpniu Adam Makowicz obchodzi³ 84 urodziny i czyni go to poniek¹ wybrykiem natury. Na przestrzeni czterech dekad od kiedy us³ysza³em go po raz pierwszy, jego fenomenalna wirtuozeria, radoœæ gry, pewnoœæ techniczna, inwencja, pozosta³y nienaruszone. Jest on wrêcz niespotykanym zjawiskiem muzycznym.
Wspomniana radoœæ gry jest odczuwalna u Makowicza ju¿ od pierwszego dŸwiêku i nie schodz¹cy z twarzy przyjazny uœmiech jest czymœ równie rzadkim jak i niezmiernie pozytywnym.
To samo nie znaczy³oby wiele, gdyby nie maestria gry, wyczucie stylu, cudowne kaskady karko³omnych figuracji sypi¹ce siê spod palców, czy niezawodna lewa rêk¹ na której opiera siê „jego sekcja rytmiczna”.
Obawiam siê, i¿ powtarzam siê od lat w swoich komplementach, ale jak wspomnia³em od lat moje wra¿enia pozostaj¹ niezmienione.
Krzysztof Medyna jest nie mniej znakomitym wirtuozem saksofonu o wybitnych osi¹gniêciach, jako lider znanych grup i instrumentalista o du¿ym doœwiadczeniu.
Zarówno pianista jak i saksofonista byli, w pewnych „postêpowych krêgach” krytykowani za swój „anachroniczny” styl gry, lub za to, ¿e nie poddali siê nowym trendom w jazzie i nie poszli za nowym stylem. Ci „progresywni geniusze” nie mog¹ na przyk³ad wybaczyæ Makowiczowi, ¿e nie traktuje fortepianu jako instrument perkusyjny – dla mnie wszystkie te zarzuty s¹ natomiast powodem niezmiennej admiracji i podziwu, dla mistrzów tradycyjnego jazzu.
Od lat w interpretacjach tego duetu odczuwam element naturalnego muzykowania raczej ni¿ emanowania efektami których oczekuje nowe pokolenie mi³oœników bardziej wspó³czenego jazzu. Nale¿y siê im nasza wdziêcznoœæ, ¿e oparli siê naciskowi nowych tradycji wykonawczych. Zarówno prezentuj¹cy ten koncert znakomity w roli dwujêzycznego konferansjera Dawid Szurmiej jak i sam pianista podkreœlali istnienie „¿ydowskiego jazzu” – nie do koñca siê pod tym podpisujê! Istnieli kompozytorzy ¿ydowskiego pochodzenia, których niezapomniane melodie,, jazzowi muzycy „przyw³aszczyli” sobie, tworz¹c tak zwane jazzowe standardy. Makowicz, jak wielu innych przed nim,
przez lata korzysta³ z owych melodii kreuj¹c swoje jazzowe kompozycje (o charakterze improwizacji) i czyni³ to na wiele lat przed rzekom¹ rozmow¹ w 2002 z Szymonem Szurmiejem, ówczesnym dyrektorem Teatry ¯ydowskiego w Warszawie i tat¹ wspomnianego Jerzego.
Istotnym by³o, ¿e wiele z tych melodii znalaz³o siê w repertuarze tego niezapomnianego wieczoru: „Cheek to cheek” Berlina, „Fascinating Rhythm” Gershwina, „Maria” Bernsteina, „Autumn leaves” Cosmy, czy „Yesterdays” Jerome Kerna, obok innych.
Czasami artyœci zaczynali swoje opracowanie od kilku nut, które stopniowo przeradza³y siê w motywy i wreszcie w muzyczne frazy, jak gdyby muzycy odbijali …pi³eczkê ping-pongow¹. W momentach kiedy Medyna gra³ swoje, czêsto zmys³owe, solówki, Makowicz, jak doœwiadczony akompaniator, potrafi³ zejœæ na drugi plan, aby za moment zab³ysn¹æ w³asnymi fajerwerkami. W nostalgicznym potraktowaniu piosenki „Autums leaves” Cosmy, owe solówki by³y szczególnie obszerne i pianista cierpliwie czeka³ na swoje wejœcie. Niespodziank¹ by³a natomiast kolejna kompozycja Hush! Quiet! Oparta na popularnych chasydzkich motywach i tutaj, przynajmniej raz, zgodzi³bym siê z pojêciem „¿ydowskiego jazzu”. Entuzjastyczna i licznie przyby³a publicznoœæ wymusi³a na naszych muzykach jeden bis i by³a to piosenka Johny Mandela The shadow of your smile. S¹ sytuacje, kiedy krytyk muzyczny zdaje sobie sprawê z tego, ¿e jest uprzywilejowanym s³uchaczem, raczej ni¿ wyroczni¹ – wystêp duo Makowicz-Medyna by³ takim w³aœnie wystêpem.
A organizatorom amerykañskiej edycji Festiwalu Singera w Nowym Jorku, wielkie dziêki, ¿a podjêcie decyzji zaproszenia dwóch wielkich artystów, którzy na pó³torej godziny zbli¿yli do siebie najlepsze co kultura amerykañska i europejska maj¹ do zaoferowania.
Dostêpne na stronie Face Book Fundacji Shalom: ➦ www.facebook.com/FestiwalWarszawa Singera/videos/1320584655967223
Poza przedstawicielami Festiwalu Singera i Monik¹ Chrz¹stkowsk¹ by³em chyba jedyn¹ osob¹ na sali, pamiêtaj¹c¹ pierwsze wystêpy artystki w tym jednoosobowym spektaklu poœwiêconym piosenkom œpiewanym niegdyœ przez Wierê Gran, wielk¹ polsko-¿ydowsk¹ wokalistkê.
Oryginalny program, opracowany przez pani¹ Monikê, z w³asnym tekstem, wykonywany by³ przy akompaniamencie akordeonu. Wówczas w 2017 roku jej partnerem by³ doskona³y wirtuoz tego instrumentu, Paw³ Leszczyñski.
Obecnie, w siedem lat póŸniej spektakl jest doœæ istotnie zmodyfikowany, choæ pozosta³ oryginalny tekst i piosenki. Akompaniament akordeonu zast¹piony zosta³ zespo³em w sk³adzie: Franciszek Wajdzik, fortepian, Bartozzi Wojciechowski, gitara basowa i Robert Seniuta skrzypce.
Nie wydaje mi siê, i¿ te modyfikacje w postaci nowo dokomponowanych i ujazzowionych akompaniamentów ulepszy³y orygina³, pomimo ¿e trzy instrumenty dodaj¹ piosenkom innej barwy brzmienia czy bardziej wspó³czesnego charakteru.
Odbywaj¹cy siê w salonach Konsulatu Generalnego Rzeczpospolitej koncert by³ przekazywany równie¿ w streamingu, co jak siê okaza³o, by³o powodem katastrofalnego wrêcz nag³oœnienia, które dokumentnie unicestwi³o dŸwiêk na sali. Swoje pokoncertowe wra¿enia opisujê wiêc po powtórnym wys³uchaniu koncertu, tym razem ju¿ z nagrania, na szczêœcie dostêpnego na stronie Face Book Fundacji Shalom: ➦ www.facebook.com/FestiwalWarszawa Singera/videos/1083920796368655
Dodatkow¹ zmian¹, niweluj¹c¹ niestety oryginaln¹ potoczystoœæ narracji s³owno-muzycznej by³o przerywanie programu t³umaczeniem polskich tekstów na angielski. Robi³ to zreszt¹ doskonale Dawid Szurmiej i jak by³em zapewniany, to t³umaczenie na angielski by³o w przypadku tego wystêpu niezbêdne. Ja natomiast w takich wypadkach, nieodmiennie zadajê organizatorom pytanie: „a co jeœli nie?”. W rezultacie postarano siê o to, aby nawet osoby bez znajomoœci jêzyka polskiego wiedzia³y o co w narracji chodzi. ¯a³ujê natomiast, ¿e to, co by siê nam wszystkim przyda³o, czyli lista piosenek z nazwiskami ich autorów, niestety zosta³o przez organizatorów zapomniane. Autorka tekstów, wœród których znajdowa³y siê równie¿ fragmenty dokumentów pochodz¹cych z okresu, kiedy Wiera Gran tu¿ po wojnie by³a oskar¿ana o kolaboracjê z okupantem, posz³a byæ mo¿e s³uszn¹ drog¹, ¿e swojej narracji nie powinna wyd³u¿aæ: to jednak sprawi³o, ¿e niezaznajomieni z tragicznymi losami Wiery Gran s³uchacze – obawiam siê, ¿e by³ ich spory procent – nawet w przybli¿eniu nie mogli zrozumieæ tragedii artystki, na której do koñca ¿ycia ci¹¿y³a kompromituj¹ca plotka. Plotka, w któr¹ do koñca ¿ycia artystki, pewna czêœæ spo³eczeñ-
stwa nie przestawa³a wierzyæ. Poza kilkoma cytowanymi historycznymi dokumentami, w³asne komentarze Moniki Chrz¹stowskiej rzadko przekracza³y kilka zdañ. Wykonawczyni nie stara³a siê naœladowaæ, czy podrabiaæ styl czy sposób œpiewania Wiery Gran, dziœ ju¿ nieco anachroniczny. Niejednokrotnie tempa piosenek w porównaniu z istniej¹cymi nagraniami Gran by³y szybsze, a styl œpiewania bardziej aktorski, co zreszt¹ by³o plusem.
Dziœ nie do koñca wiemy, czy Wiera, pomimo ¿ycia spêdzonego na wystêpach w teatrzykach i kabaretach, by³a dobr¹ aktork¹, natomiast Chrz¹stowska bez w¹tpienia ni¹ jest. Posiada ciemny, doœæ zmys³owy g³os, doskona³¹ dykcjê i sceniczn¹ swobodê co czyni z niej przekonywuj¹c¹ interpretatorkê tego repertuaru. Tak jak w oryginalnych wersjach, Monika Chrz¹stkowska oscylowa³a pomiêdzy œpiewem, a œpiewo-recytacj¹ (sprech-gesang) i jej decyzjom kiedy recytowaæ, a kiedy œpiewaæ nie mo¿na by³o niczego zarzuciæ.
Jednym znacz¹cym odejœciem od oryginalnej wersji spektaklu by³a œpiewana po raz pierwszy przez artystkê piosenka w jêzyku Yiddish „Liebe Mameniu, nisht fajn”. Tê rzewn¹ piosenkê Wiera Gran wykonywa³a w filmie „On a heym” w re¿yserii Aleksandra Martena.
Pomimo, ¿e pani Monika œpiewa³a ten utwór ponoæ po raz pierwszy, jej usprawiedliwianie siê przed publicznoœci¹ okaza³o siê zbyteczne – doœwiadczenie estradowe nie pozwoli³o na jakiekolwiek wpadki! Jak ³atwo siê domyœleæ, jest to niezmiernie wzruszaj¹ca kompozycja. Znaj¹c przywi¹zanie Wiery do swojej matki, której nie uda³o siê nigdy wydostaæ z getta, piosenka nabiera³a szczególnego znaczenia i wyrazu. Zreszt¹ wiêkszoœæ tekstów tego programu opiewa³a mi³oœæ, czy jeszcze czêœciej jej utratê; te tematy na zawsze pozostan¹ i aktualne i ³api¹ce za serce.
„Hiszpañski” repertuar, taki jak Maria Dolores czy „Fernando”, który w wykonaniach Gran brzmia³ bardziej ponêtnie i zmys³owo, w interpretacjach Chrz¹stkowskiej nabiera³ drapie¿nego, zdecydowanego charakteru, równie¿ dziêki prêdszym tempom. Natomiast s³ynne „Trzy listy” dziêki aktorskim umiejêtnoœciom naszej artystki, otrzyma³y pamiêtn¹, bardziej teatraln¹ interpretacjê o œwie¿szej narracji.
Tak jak przed siedmiu laty, Chrz¹stkowska zaoferowa³a pokaz doskona³ej wokalistyki, zrozumienia tekstów, œwietnego kontaktu z publicznoœci¹ i pewnoœci przekazu.
Na pochwa³ê zas³u¿yli wspó³wykonawcy, szczególnie pianista Franciszek Wajdzik i gitarzysta Bartozzi Wojciechowski, nieco „na pokaz” w swoich solówkach.
O Wierze Gran na przestrzeni ostatnich lat powsta³y inne przestawienia teatralne i niewykluczone, ¿e one s¹ w stanie lepiej
przybli¿yæ dzisiejszej publicznoœci postaæ tej legendarnej niegdyœ, a potem tragicznej, zaszczutej, walcz¹cej z przeœladuj¹c¹ j¹ plotk¹ piosenkarki. Mo¿e warszawski Teatr ¯ydowski zaprezentuje nam kiedyœ w Nowym Jorku, któr¹œ z tych isniej¹cych produkcji: bêdzie to wielka przys³uga dla pokolenia, któremu to nazwisko albo nic, albo bardzo ma³o dziœ mówi.
6 grudnia, 18:30 7 grudnia, 11:00 i 17:00 8 grudnia, 14:00
S¹ takie historie mi³osne, które rozpalaj¹ wyobraŸniê jeszcze wiele lat po tym, jak siê zakoñczy³y. Skrzêtnie ukrywane, przemilczane, czêsto wychodz¹ na jaw dopiero po œmierci zainteresowanych. Tak by³o z romansem Beaty Marii Heleny Tyszkiewiczównej z hrabiowskiej rodziny herbu Leliwa i Stanis³awa Mikulskiego. Niezapomniana Izabela £êcka z „Lalki” Wojciecha Jerzego Hasa i… Hans Kloss. Kto by pomyœla³?
Po raz pierwszy spotkali siê na planie filmu „Odwiedziny prezydenta” Jana Batorego. „Mia³am 22 lata, kiedy zakocha³am siê bez pamiêci w starszym ode mnie mê¿czyŸnie. Mia³ u³o¿one ¿ycie... Wiedzia³am, ¿e nasza mi³oœæ nie mia³a przysz³oœci, ale moja fascynacja nie wygasa³a. Musia³am kogoœ pokochaæ, a on nadawa³ siê do tego, jaki nikt inny – wspomina³a po latach Beata Tyszkiewicz w biografii „Nie wszystko na sprzeda¿”, nie potwierdzaj¹c jednak oficjalnie, o kogo chodzi. Mikulski mia³ wtedy 31 lat i by³ ju¿ ¿onaty z Wand¹, z któr¹ wychowywali razem syna, Piotra.
Kolejne spotkanie na planie politycznego filmu wojennego „Sk¹pani w ogniu” Jerzego Passendorfera wywo³a³o sporo zamieszania. Na ³amach „¯o³nierza Polskiego” umieszczono fotografiê pary (kadr z filmu) z podpisem „piêkne zdjêcie zakochanych”. „To by³ dla mnie niezwykle gor¹cy okres. I trudny. Rozstanie z ¿on¹, pokój w lubelskim teatrze jako adres zamieszkania, przeprowadzka do Warszawy” – mówi³ Mikulski na ³amach ksi¹¿ki „Niechêtnie o sobie”.
Przy pracy nad kolejn¹ produkcj¹ Jana Batorego, czyli „Spotkaniu ze szpiegiem”, byli ju¿ nieroz³¹czni. „Staœ mnie po prostu traktowa³ dobrze” – mówi³a aktorka. A po latach, dodawa³a: „Trudno by³o nie ulec jego czarowi”. Tyszkiewicz pojawi³a siê nawet goœcinnie u boku serialowego Hansa Klossa w „Stawce wiêkszej ni¿ ¿ycie” jako Christin, w której... g³ówny bohater jest zakochany. „W³aœciwie nie wiadomo, czy nie udaje mi³oœci, aby wype³niæ swoje zadanie” – komentowa³ wtedy Stanis³aw Mikulski. Zwi¹zek jednak nie przetrwa³. Beata Tyszkiewicz wysz³a za m¹¿ za Andrzeja Wajdê, z którym ma córkê, Karolinê. A potem by³a jeszcze dwukrotnie zamê¿na: z re¿yserem Witoldem Orzechowskim i architektem Jackiem Padlewskim. Z kolei Mikulski po zakoñczeniu pierwszego ma³¿eñstwa wzi¹³ œlub z kostiumolo¿k¹ Jadwig¹ Rutkiewicz. Niestety, para nie doczeka³a siê dzieci. ¯ona Mikulskiego ciê¿ko chorowa³a. A ich synowie, Grzegorz i Bart³omiej, zmarli tu¿ po przyjœciu na œwiat. „Któregoœ dnia zatelefonowa³ do mnie, ¿e umar³a. Jego rozpacz nie mia³a granic. Tak, jakby straci³ treœæ swojego ¿ycia” – mówi³a Tyszkiewicz w jednym z wywiadów. Trzeci¹ ¿on¹ Mikulskiego, po œmierci Jadwigi Rutkiewicz w 1985 r., by³a muzykolo¿ka Ma³gorzata B³och-Wiœniewska. Po œmierci Mikulskiego w 2014 roku, aktorka wspomina³a by³ego kochanka, a póŸniej przyjaciela, z wielkim sentymentem. „Staœ do koñca pozosta³ m³odym ch³opakiem, uroczym, ¿yczliwym, czu³ym, delikatnym, bardzo wiernym w przyjaŸni i mi³oœci do ¿ony” – wspomina³a aktorka. Nazywa³a go „wiernym, lojalnym przyjacielem, odpowiedzialnym i bardzo czu³ym”. Podkreœla³a, ¿e zawsze dba³ o swoich przyjació³. By³ pomocny. Myœla³ o ich potrzebach. Beata Tyszkiewicz zniknê³a z ¿ycia publicznego. Wczeœniej mo¿na by³o ogl¹daæ aktorkê g³ównie w telewizji. Przez lata siedzia³a na fotelu jurorskim „Tañca
z gwiazdami”. Jednak w 2017 roku stan jej zdrowia znacznie siê pogorszy³ po rozleg³ym zawale serca. Od tej pory nie wystêpuje przed kamerami.
*
Dobra wiadomoœæ dla wszystkich kocich i psich opiekunów. Do rady miasta Nowy Jork trafi³ projekt ustawy, która pozwoli wzi¹æ tzw. Pawternity leave, czyli p³atny urlop na opiekê nad zwierzêciem domowym i towarzysz¹cym. Jeœli ustawa wejdzie w ¿ycie, nowojorczycy bêd¹ mogli iœæ na zwolnienie lekarskie w sytuacji, gdy ich pupile bêd¹ potrzebowa³y opieki weterynaryjnej albo np. opieki po operacji. Z tej opcji bêd¹ mog³y skorzy staæ tak¿e osoby, w których domu pojawi siê nowe zwierzê i które bêd¹ chcia³y pobyæ z nim, by pomóc mu siê zaaklimatyzowaæ. Komentuj¹cy now¹ ustawê podkre œlaj¹, ¿e wed³ug najnowszych badañ, bliska wiêŸ ze zwie rzêciem domowym sprawia, ¿e jesteœmy zdrowsi. G³a skanie psa czy kota znacznie obni¿a poziom korty zolu, hormonu zwi¹zanego ze stresem. A wy chodzenie z psem na spacer aktywizuje ludzi do wiêkszej aktywnoœci fizycznej, co – jak wia domo – przek³ada siê na lepsz¹ kondycjê fizycz n¹ i psychiczn¹. Obojêtnie jednak, czy Pawter nity leave stanie siê faktem, czy nie – i tak war to zaadoptowaæ czworonoga, bo ¿ycie ze zwie rzakami jest du¿o szczêœliwsze, ni¿ bez!
Wielki sukces polskiej re¿yserki! Hollywoodzkie studio zajmie siê dystrybucj¹ nowego filmu Agnieszki Smoczyñskiej. „Hot Spot” to thriller, którego akcja rozgrywa siê w niedalekiej przysz³oœci rz¹dzonej przez œwia-
dom¹ sztuczn¹ inteligencjê. „Prywatny detektyw, badaj¹c sprawê morderstwa, trafia na œlad grupy rebeliantów walcz¹cych z cyfrowym w³adc¹. Scenariusz filmu napisa³ Robert Bolesto, z którym Smoczyñska pracowa³a przy swoim g³oœnym debiucie „Córki dancingu”, a g³ówne role zagrali Andrzej Konopka („25 lat niewinnoœci. Sprawa Tomka Komendy”, Noomi Rapace (seria „Millennium”), szwedzka aktorka nominowana do nagrody BAFTA, oraz japoñska aktorka Reika Kirishima („Drive My Car”)” – czytamy. „Agnieszka to wyj¹tkowa wizjonerka, której dzie³a – czy to o wampirzych syrenach, milcz¹cych bliŸniaczkach, czy o spo³eczeñstwie rz¹dzonym przez technologiê – s¹ zarówno zdumiewaj¹ce wizualnie, jak i prorocze pod wzglêdem tematów. Wiêc nie mo¿emy siê doczekaæ, a¿ podzielimy siê jej najnowszym filmem ze œwiatem” – mówi dyrektorka hollywoodzkiego studia. Warto te¿ przypomnieæ, ¿e Agnieszka Smoczyñska jest laureatk¹ m.in. Or³ów czy gdyñskich Z³otych Lwów, a jej filmy by³y prezentowane w Cannes i na Sundance. Trzymamy kciuki!
„Bos¹ stop¹ wesz³am na naszego apartamentu i spojrza³am w dó³. Krêci³o mi siê w z samotnoœci. Widzia³am, jak ³atwo by³oby przekroczyæ krawêdŸ i po prostu znik n¹æ. Przez kilka szalonych minut nie potrafi³am wy obraziæ sobie innego rozwi¹ pisze Cher najnowszej autobiograficznej ksi¹¿ce, której bez skrupu³ów ods³ania kulisy swojego burzliwego ma³¿eñstwa z Sonnym Bono. Okazuje siê, ¿e za fasad¹ ich zawodowego sukcesu kry³y siê niezwykle dramatyczne chwile. Gwiazda muzyki przyzna³a, ¿e do takich momentów dochodzi³o „piêæ lub szeœæ razy”, na szczêœcie przed ostatecznym „krokiem w niebyt” powstrzymywa³a wokalistkê myœl o dziecku, matce i siostrze. W koñcu spojrzenie Cher na sytuacjê ¿yciow¹ uleg³o drastycznej zmianie. „Pewnego poranka wszystko siê zmieni³o” – pisze. „Tego wieczoru, miêdzy wystêpami, znów wysz³am na balkon. Tym razem pomyœla³am, ¿e nie muszê skakaæ – mogê po prostu odejœæ”.
Wiêcej w ksi¹¿ce: „Cher: The Memoir – Part One”.
El¿bieta Baumgartner radzi
Po Dniu Dziêkczynienia zacz¹³ siê sezon bo¿enarodzeniowych zakupów. Je¿eli nie raz zosta³eœ namówiony na towar, do którego nie by³eœ w pe³ni przekonany, albo zbyt czêsto zgadzasz siê na rzeczy, których potem ¿a³ujesz, ten artyku³ jest dla ciebie.
Naukowcy o manipulacji
Robert Cialdini, profesor psychologii Uniwersytetu Stanowego w Arizonie, zajmowa³ siê psychologi¹ spo³eczn¹, w tym manipulacjami i sposobami bronienia siê przed nimi. Jest on najbardziej znany jako autor bestsellera pt. „Wywieranie wp³ywu na ludzi” (Influence: Science and Practice), bêd¹cej rezultatem ponad 15 lat badañ. W ksi¹¿ce tej Cialdini precyzuje szeœæ podstawowych zasad psychologicznych, które stanowi¹ bazê dla skutecznoœci technik wp³ywu spo³ecznego, czyli manipulacji. Warto siê z nimi zapoznaæ, bowiem wszystkie inne znane techniki manipulacji s¹ tylko ich modyfikacj¹.
Regu³a wzajemnoœci
Je¿eli ktoœ czymœ nas obdarowuje, stajemy siê wdziêczni i automatycznie mamy ochotê na rewan¿. Podobnie, jeœli my sami poprosimy kogoœ o przys³ugê i j¹ otrzymamy, to bêdziemy czuli siê zobowi¹zani do odwdziêczenia. Wiedzieli o tym ju¿ dawno cz³onkowie sekty Hare Kriszna, którzy obdarowuj¹ przypadkowych przechodniów kwiatem, a nastêpnie prosz¹ o datek, który zwykle otrzymuj¹. Wszelkie darmowe próbki, degustacje, gad¿ety, kartki œwi¹teczne buduj¹ stopniowo u klienta poczucie zobowi¹zania. Dzia³a nawet uœmiech, za który klient odp³aca uœmiechem i… czêsto dokonaniem zakupu.
Regu³a zaanga¿owania i konsekwencji
Regu³a ta polega na tym, ¿e sprzedawca wzbudza w nas zaanga¿owanie w dany temat, co wp³ywa na nasz¹ decyzjê o kolejnych krokach. Pomyœlisz sobie bowiem: „Skoro zrobi³em pierwszy krok, to nie mogê siê wycofaæ, bo chcê byæ postrzegany jako osoba konsekwentna”. Je¿eli w miêdzyczasie sprzedawca spêdzi³ z nami sporo czasu, zaczyna dzia³aæ powy¿sza regu³a wzajemnoœci – zaczynamy czuæ siê zobowi¹zani.
Kluczem jest wiêc zaanga¿owanie nas, uzyskanie zainteresowania i pierwszej deklaracji (najlepiej publicznej), bo to bêdzie wymagaæ od nas konsekwencji –z jednej strony nie zechcemy „straciæ twarzy”, a z drugiej stwierdziæ, ¿e decyzja, któr¹ pierwotnie podjêliœmy, by³a b³êdna. Tak wykorzystuje siê naturalne d¹¿enie cz³owieka do konsekwencji i sk³ania go do zachowañ, które mog¹ byæ sprzeczne z jego intencj¹.
Z regu³¹ zaanga¿owania i konsekwencji wi¹¿e siê najwiêcej technik manipulacji stosowanych przez zawodowych negocjatorów i sprzedawców. Przyk³adem jej zastosowania mog¹ byæ bezp³atne okresy próbne, darmowa przeja¿d¿ka nowym samochodem u dealera, wziêcie darmowej próbki, poproszenie kontraktora o darmow¹ wycenê remontu domu itp..
Regu³a spo³ecznego dowodu s³usznoœci
Zasada ta mówi, ¿e cz³owiek nie wiedz¹c jaki pogl¹d jest s³uszny, przyjmuje pogl¹dy takie same, jak wiêkszoœæ grupy. Innymi s³owy uwa¿amy, ¿e s³uszne jest to, co myœl¹ inni ludzie, bo jesteœmy podatni na wp³yw otoczenia. Jeœli wielu ludzi coœ lubi lub poleca, to prawdopodobnie to coœ jest dobre. Zasada ta dzia³a szczególnie mocno w po³¹czeniu z regu³¹ autorytetu.
Spo³eczny dowód s³usznoœci odgrywa istotn¹ rolê w dzia³aniach marketingowych. W Internecie o s³usznoœci wyboru mo¿e klienta przekonaæ liczba fanów na Facebooku, rekomendacji na Amazon. com, czy wskaŸnik zadowolenia klientów na eBay. Zrêczny sprzedawca mo¿e nak³oniæ nas do wyboru mówi¹c, ¿e dany model sprzedaje siê najszybciej, albo ¿e „90 proc. klientów twierdzi…”.
Regu³a autorytetu
Jeœli dana osoba legitymuje siê tytu³em naukowym, zawodowym lub wysok¹ pozycj¹ w gronie ekspertów z danej dziedziny –czyli posiada autorytet – to mamy automatyczne sk³onnoœæ do przyjmowania jej opinii za s³uszne. Autorytet mog¹ te¿ posiadaæ firmy b¹dŸ marki, bo bywaj¹ postrzegane jako posiadaj¹ce po¿¹dane w³aœciwoœci.
Poza tym, mamy tendencjê do ulegania nawet symbolom autorytet reprezentuj¹cym. Mo¿e to byæ na przyk³ad dobry garnitur sprzedawcy, droga marka jego samochodu. Bia³y fartuch postaci w reklamie lekarstwa czy kosmetyku kojarzy siê nam z lekarzem, czyli osob¹ znaj¹c¹ siê na medycynie.
Równie¿ wiek postrzegany jest jako atrybut m¹droœci. Dlatego przychodz¹c do biura obs³ugi klienta, chêtniej podejdziemy do osoby, która wydaje siê nam starsza, bo przek³adamy wiek pracownika na zdobyte doœwiadczenie, choæ oczywiœcie nie musi to byæ wcale zgodne z prawd¹. Z drugiej strony, w sklepie Apple przy Ba-
rze Geniuszy podejdziemy do m³odszego pracownika, bo wydaje siê nam, ¿e m³odzi bardziej siê znaj¹ na technice.
Regu³a lubienia
To prosta regu³a wp³ywu spo³ecznego, która pokazuje, ¿e je¿eli kogoœ lubimy, to chêtniej mu pomo¿emy albo coœ od niego kupimy. Z regu³y lubimy ludzi, którzy s¹ dla nas mili, s¹ do nas podobni, maj¹ te same problemy, wartoœci, spo³eczny sta tus. W prze³amaniu lodów w rozmowie pomaga czêsto zwyk³y uœmiech czy komplement, wzmianka, ¿e mieszkamy w tym samym mieœcie, kibicujemy tej samej dru¿ynie. Obdarzamy sympati¹ równie¿ ludzi dobrze ubranych i przystojnych, bo podœwiadomie oceniamy ich jako m¹drzejszych i inteligentniejszych. Dlatego sprzedawcy i pracownicy obs³ugi klienta maj¹ nakazany odpowiedni dress code, a na targach hostessy wyró¿niaj¹ siê urod¹.
Regu³a niedostêpnoœci
El¿bieta Baumgartner
Chodzi o powszechne przekonanie, ¿e im coœ jest rzadsze albo trudno osi¹galne, tym jest lepsze. Ludzie bardziej po¿¹daj¹ to, co jest im trudniej zdobyæ. Krótkotrwa³a oferta w sklepie, limitowana seria – to has³a, które czêsto sk³aniaj¹ konsumentów do zakupu. Segment marek luksusowych, pozycjonowanych jako ekskluzywne oraz drogie, jest dostêpny tylko dla osób o odpowiedniej sile nabywczej. Cenione s¹ wszelkie artyku³y kolekcjonerskie, które s¹ tym dro¿sze, im rzadsze.
Zasadê niedostêpnoœci doprowadzi³a do ekstremum francuska firma Herman. Jej luksusowe damskie torebki Birkin, w cenie od 10 do 200 tysiêcy, s¹ rzekomo za-
nie jest prawnikiem i nie udziela porad prawnych. Niniejszy artyku³ zosta³ napisany wy³¹cznie w celach informacyjnych. Jest autork¹ wielu ksi¹¿ek-poradnikówo profilu finansowym i konsumenckim, m.in. „Otwieram biznes”, „Praca w Ameryce” czy „¯ycie od nowa, jak uporz¹dkowaæ sprawy w urzêdach” i wielu innych. S¹ one dostêpne w wersji elektronicznej w witrynie: www.PoradnikSukces.com tel. 1-718-224-3492
wsze wyprzedane i jest po nie d³uga lista oczekuj¹cych.
Wniosek
Warto siêgn¹æ po ksi¹¿kê Roberta Cialdiniego pt. „Wywieranie wp³ywu na ludzi”, by dowiedzieæ siê, jak broniæ siê przed manipulacj¹ stosowan¹ przez inne osoby, a tak¿e, jak samemu mieæ wp³yw na innych. ❍
Zadbaj o swoich bliskich, przeka¿ dorobek w odpowiednie rêce bez podatków i s¹dów. Pomo¿e w tym ksi¹¿ka El¿biety Baumgartner „Planowanie spadkowe w Stanach i w Polsce“ dostêpna tylko w wersji elektronicznej w witrynie www.PoradnikSukces.com, tel. 718-224-3492, poczta@poradniksukces.com.
Równie¿ dostêpne s¹: „Jak chowaæ pieni¹dze przed fiskusem”, „Podrêcznik ochrony maj¹tkowej”, „Obywatelstwo z przeszkodami” i dwadzieœcia kilka innych poradników www.PoradnikSukces.com
Sprzedam mieszkanie
Saska Kêpa 50 metrów kwadratowych, dwie sypialnie. 1.516.444.6679 - John
Sprzeda¿ narzêdzi
Automechanik sprzeda narzêdzia w przystêpnej cenie. Tel. 347.790.9611
Robert
Szukam pracy
58-letni mê¿czyzna szuka lekkiej pracy w œrodowisku polskojêzycznym. Tel. 646.220.5832 – Jacek
Potrzebujesz naprawy lub modernizacji twojego domu?
Nasze us³ugi z³otej r¹czki oferuj¹ fachow¹ renowacjê, naprawê i konserwacjê mieszkañ i domów
Niezawodni i niedrodzy. Dzwoñ po wycenê: Adam 347-489-4150
● INSTALACJA NOWYCH BOILERÓW
● ZAMIANA BOILERÓW OLEJOWYCH NA GAZOWE
● USUWANIE GAS, NATIONAL GRID, DEPT OF BUILDINGS VIOLATIONS
● RPZ/BACKFLOW PREVENTER INSTALACJA & COROCZNE SERWISY
● CON ED/ NATIONAL GRID GAS SERVICE RESOTRATION
● INSPEKCJE SYSTEMÓW LINII GAZOWYCH ZGODNIE Z LOCAL LAW 152
– jeden z najbardziej znanych specjalistów w dziedzinie tradycyjnych chiñskich metod leczenia. Autor 6 ksi¹¿ek. Praktykuje od 47 lat. Pracowa³ we W³oszech, Kuwejcie, w Chinach. Pomaga nawet wtedy, gdy zawodz¹ inni.
● katar sienny ● bóle pleców ● rwê kulszow¹ ● nerwobóle ● impotencjê
● zapalenie cewki moczowej ● bezp³odnoœæ ● parali¿ ● artretyzm ● depresjê ● nerwice
● zespó³ przewlek³ego zmêczenia ● na³ogi ● objawy menopauzy ● wylewy krwi do mózgu
● alergie ● zapalenie prostaty ● rekonwalescencja po chorobach nowotworowych z zastosowaniem chiñskiego zio³olecznictwa itp.
Do akupunktury u¿ywane s¹ wy³¹cznie ig³y jednorazowego u¿ytku
144-48 Roosevelt Ave. #MD-A, Flushing NY 11354
Poniedzia³ek, œroda i pi¹tek: 12:00 - 6:00 PM; tel. (718) 359-0956 1839 Stillwell Ave. (off 24th. Ave.), Brooklyn, NY 11223
Wtorek, czwartek i sobota: 12:00-6:00 PM, w niedziele 12:00 - 3:00 pm (718) 266-1018 www.drshuiguicui.com
✓ Ksiêgowoœæ ✓ Rozliczenia podatkowe indywidualne i biznesowe, w tym samochodów ciê¿arowych
w zakresie:
✓ Rejestracja biznesu i licencje ✓ Konsultacje ✓ Bezpodatkowa zamiana domów ✓ #SS - korekty danych
Info@mpankowski.com
289 MANHATTAN AVE. (blisko Metropolitan Ave.) BROOKLYN, N.Y. 11211
Tel. 718-387-2281 Fax: 718-387-7042
CAFFE - PASTICCERIA
ESPRESSO - SPUMONI
GELATI - CAKES
W³oska ciastkarnia czynna do 22:00, a w pi¹tek i sobotê do pó³nocy.
Temat nowego cyklu szkiców o malarstwie jest jakby naturaln¹ konsekwencj¹ poprzedniego.
Homer – perypetie bohaterów „Iliady” i „Odysei” – by³ wdziêcznym przedmiotem obrazów. Przypomnê niektóre, a przy tej okazji warto przypomnieæ (choæby wycinkowo) treœæ obu poematów, od dziesi¹tków lat ju¿ nie czytanych.
W dawnej klasycznej edukacji opowieœci Homera by³y obowi¹zkow¹ lektur¹, dziœ popad³y w nie³askê. I nie dziwiê siê, bo czytanie tych dzie³ wymaga sporego przygotowania. Normalny czytelnik zmêczy siê bardzo prêdko. Ca³y cykl bêdzie podzielony na dwie czêœci – 13 „odcinków” dotyczyæ bêdzie „Iliady”, kolejne 13 – „Odysei”.
„Iliada”, w wersji jak¹ znamy, powsta³a w VIII w. p.n.e., poœwiêcona jest wa¿nemu epizodowi wojny trojañskiej: wybuchowi z trudem kontrolowanemu gniewu najlepszego wojownika strony greckiej, Achillesa i konsekwencjom tej z³ej emocji.
Gniew Achilla, bogini, g³oœ, obfity w szkody, Który œci¹gn¹³ klêsk tyle na greckie narody, Mnóstwo dusz mê¿nych wczeœnie wtr¹ci³ do Erebu, A na pastwê da³ sêpom i psom bez pogrzebu.
Tak to znakomicie odda³ pierwsze wersy poematu oœwieceniowy poeta- Franciszek Dmochowski.
Próba przewrotu wojskowego?
Co siê dzieje? Do obozu Greków (Achajów Argiwów, albo Danajów, jak siê ró¿nie nazywaj¹) przychodzi kap³an Apollina, Chryzes. Przynosi hojne dary, aby wykupiæ swoj¹ córkê, brankê wodza wyprawy, Agamemnona. Ten sponiewiera³ starca i przegna³ precz. W sprawie Chryzesa interweniuje sam bóg i srebrnymi strza³ami z dala zaczyna raziæ obóz grecki. Wpierw padaj¹ psy i mu³y, potem ludzie. Rozpoznajemy zarazê. Zbiera siê starszyzna achajska, by radziæ, co robiæ. Kap³an (wró¿bita, wieszczek) wyprawy, powiedzielibyœmy dziœ –g³ówny kapelan, powiada, ¿e obra¿onego boga nale¿y u³agodziæ, kap³ana przeprosiæ, córkê z dodatkowymi prezentami w ramach uznania winy w stosunku do Chryzesa –oddaæ. Na to Agamemnon gniewnie odpowiada, ¿e branki nie odda. Rozpoczyna siê k³ótnia miêdzy wojownikami, coraz bardziej za¿arta, której przewodzi Achilles. Spór przeradza siê w ogóln¹ awanturê: frakcja Achillesa wysuwa dwa podstawowe zarzuty przeciwko Agamemnonowi: 1. Podzia³ ³upów wojennych jest niesprawiedliwy; wódz zagarnia dla siebie wiêksz¹ i lepsz¹ czêœæ zdobyczy. 2. W podtekœcie mówi siê, i¿ jest on nieudolnym przywódc¹ – dziesiêæ lat ju¿ Grecy próbuj¹ bezskutecznie zdobyæ Trojê. Roz³am na tym tle bêdzie przewija³ siê niemal przez ca³y poemat. Pucz wojskowy wisi w powietrzu. Agamemnon czuj¹c wa¿koœæ zarzutów, a zarazem pewny swej uprzywilejowanej pozycji, powiada – dobrze, oddam Chryzeidê, ale jako rekompensatê zabiorê brankê Achillesa, Bryzeidê. Tego by³o ju¿ dla najlepszego wojownika za du¿o. Unosi siê i siêga po miecz, aby zabiæ wodza. Jego furiê powstrzymuje bogini Atena. Niewidzialna dla innych po-
wstrzymuje i uspokaja Achillesa. Ten poddaje siê woli bogów, ale ostrzega, ¿e wycofuje siê z walki, póki Grecy, którzy go nie poparli w tej k³ótni, nie doœwiadcz¹ na w³asnej skórze jego braku na polu bitwy i go nie przeprosz¹.
Klasyczne malarstwo, a Homer
Tu muszê przerwaæ opowieœæ, choæ na tym bynajmniej ksiêga pierwsza „Iliady” siê nie koñczy. Jednak trzeba zaj¹æ siê malarstwem. Dzie³ obrazuj¹cych gniew Achillesa jest co niemiara, w tym francuskiego akademika Michela Martina Drollinga, jednego z tych marnych artystów, którzy mocno przyczynili siê do z³ego imienia kojarzonego ze sztuk¹ akademick¹. Upozowane w pracowni malarza modele zamar³y w patetycznych gestach: Achilles teatralnie umiejscowiony, nad nim unosi siê Atena i niemal ³apie za miecz wojownika, choæ w tekœcie mówi siê: „Za Achillesem stanê³a, za p³owy w³os go chwyci³a Pallas, by jemu siê tylko objawiæ, a z innych nikomu” w polskim t³umaczeniu Ignacego Wieniewskiego.
W tym miejscu informujê czytelników, ¿e w dalszym ci¹gu pos³ugiwaæ siê bêdê przynajmniej czterema polskimi przek³adami. Obok z lask¹ i w bia³ej czapce senior Achajów, Nestor, wstrz¹œniêty w obawie przed rozlewem krwi. Agamemnon, pó³nagi, okryty czerwon¹ szat¹, we w³adczym geœcie znamionuj¹cym nieugiêt¹ wolê suwerena. Z ty³u za nim starszyzna wojenna, stoj¹ca murem za wodzem wojennej ekspedycji, a poœrodku siedz¹cy kap³an nakryty bia³¹ chust¹, beznamiêtnie objawia wolê bogów, która tak rozhuœta³a ludzkie emocje. Giovanni Battista Gaulli, œwietny barokowy/rokokowy artysta, który zas³yn¹³ m.in. z szokuj¹cych z³udzeniami optycznymi fresków w koœciele Il Gesu (ktokolwiek udaje siê do Rzymu musi tê œwi¹tyniê odwiedziæ i zapewniam, ¿e nie po¿a³uje), inaczej wyobrazi³ tê homeryck¹ scenê. Wszyscy po stronie Achillesa widz¹ unosz¹c¹ siê Atenê w towarzystwie powietrznych amorków zabieraj¹cych wojownikowi w³óczniê. Niebieskie niebo, zatoka trojañska i maszty okrêtów. Agamemnon w z³ocistej zbroi z obna¿onym mieczem gotów jest do walki. Postaci obrazu przypominaj¹ zapalczywych m³odzieñców z jakiegoœ XVII-wiecznego dworu – eleganccy, strojni, butni, skorzy do bijatyki. Wed³ug mnie najlepiej scenê k³ótni przedstawi³ inny œwietny malarz, Giovanni Battista Tiepolo, jeden z moich ulubionych artystów. W scenerii bynajmniej nie wojskowego namiotu, pod klasycznymi kolumnami rozgrywa siê konflikt miêdzy obu wojownikami. Z tylu wycofani w dalekim tle przygl¹daj¹ siê awanturze inni obecni na naradzie. Nie wygl¹daj¹ na staro¿ytnych wojowników, ale na rycerzy czasów wspó³czesnych artyœcie. Podobnie Agamemnon, z lewej, mroczny starzec okryty opoñcz¹, w he³mie i z ber³em w rêce. Zaœ z prawej Atena bynajmniej nie „z ty³u za jasne w³osy poci¹gnê³a syna Peleusa” (Nikos Chadzinikolau). Potrz¹sa go za czuprynê jak rozkapryszonego dzieciaka przywo³uje do porz¹dku. Nieodpowiedzialny m³odzian ze swymi pretensjami musi znaæ miejsce w spo³eczeñstwie, a starszym oddaæ nale¿ny szacunek.