POLISH WEEKLY MAGAZINE
NUMER 1588 (1888) ROK ZA£O¯ENIA 1987 TYGODNIK
22 LUTEGO 2025
Tomasz Bagnowski
NUMER 1588 (1888) ROK ZA£O¯ENIA 1987 TYGODNIK
22 LUTEGO 2025
Tomasz Bagnowski
Stany Zjednoczone pod przywództwem Donalda Trumpa wkraczaj¹ w now¹ fazê polityki zagranicznej, której kluczowym elementem staje siê zakoñczenie wojny na Ukrainie i przekszta³cenie globalnych relacji si³.
Trump, w rozmowie telefonicznej z W³adimirem Putinem, wyrazi³ gotowoœæ do negocjacji pokojowych i przedstawi³ swoj¹ wizjê geopolitycznej przysz³oœci, która wywo³a³a silne reakcje w Europie. W szczególnoœci dotyczy to stanowiska Stanów Zjednoczonych wobec cz³onkostwa Ukrainy w NATO oraz potencjalnych ustêpstw wobec Rosji.
Podczas konferencji prasowej w Bia³ym Domu, dzieñ po rozmowie z Putinem, Trump podkreœli³, ¿e wojna na Ukrainie by³a wynikiem „lekkomyœlnych” dzia³añ Joe Bidena, który poprzez otwarte deklaracje o mo¿liwoœci cz³onkostwa Ukrainy w NATO sprowokowa³ Rosjê. Prezydent USA jasno zaznaczy³, ¿e nie widzi przysz³oœci Ukrainy w strukturach Sojuszu Pó³nocnoatlantyckiego. Podtrzyma³ równie¿ stanowisko swojego nowego sekretarza obrony, Pete’a Hegsetha, który okreœli³ ukraiñskie d¹¿enia do odzyskania wszystkich terytoriów utraconych na rzecz Rosji jako nierealistyczne.
„Gonienie za iluzorycznym celem jedynie przed³u¿y wojnê i spowoduje wiêcej cierpienia” – mówi³ podczas wizyty w Europie Hegseth, sugeruj¹c, ¿e zamiast walki o pe³ne przywrócenie granic sprzed 2014 roku Ukraina powinna skupiæ siê na negocjacjach pokojowych.
Decyzje Trumpa wywo³a³y zaniepokojenie wœród europejskich przywódców, którzy obawiaj¹ siê, ¿e Stany Zjednoczone mog¹ zmusiæ Ukrainê do niekorzystnego porozumienia pokojowego, os³abiaj¹cego jej pozycjê wobec Rosji. Niemiecki minister obrony Boris Pistorius okreœli³ amerykañskie podejœcie jako „godne ubolewania”, sugeruj¹c, ¿e Waszyngton czyni ustêpstwa wobec Moskwy jeszcze przed rozpoczêciem negocjacji.
„Europa bêdzie musia³a ¿yæ bezpoœrednio z konsekwencjami tych decyzji” – zaznaczy³ Pistorius, podkreœlaj¹c koniecznoœæ w³¹czenia pañstw europejskich do rozmów.
➭ 6
PE£NE WYDANIE KURIERA W
➭ Duo Jedynecki – str. 3
➭ Jak szybko mo¿na uzyskaæ ugodê... – str. 5
➭ Cichy i Wielicki na dachu œwiata – str. 8-9
➭ P¹czki od Bliklego – str. 12
➭ Wa¿ne zmiany dotycz¹ce kont emerytalnych – str. 13
➭ Œmieræ bohaterów – str. 15
lutego – T³usty Czwartek.
12.
Chris Miekina
Mieszko, pierwszy, chrzeœcijañski w³adca Polski zmar³ w 992 roku. Osieroci³ trzech synów: najstarszego Boles³awa, którego na œwiat wyda³a jego pierwsza ¿ona, czeska D¹brówka i dwóch m³odszych – Mieszka i Lamberta, których pocz¹³ z niemieck¹ ksiê¿niczk¹ Od¹. Nie jest dobrze dla w³adcy, gdy nie ma ¿adnego syna jako nastêpcy, ale jeszcze gorzej jest, gdy ma ich zbyt wielu, bo wtedy zaczynaj¹ rywalizowaæ ze sob¹, pogr¹¿aj¹c kraj w wojnie domowej.
Oda uwa¿a³a, ¿e to któryœ jej z synów powinien zostaæ ksiêciem Polan, ale jej ambicje szybko wygasi³o polskie rycerstwo, murem stoj¹ce za najstarszym Boles³awem, który energi¹ i temperamentem bardzo przypomina³ ojca. Boles³aw wspania³omyœlnie, wbrew ówczesnym obyczajom darowa³ ¿ycie macosze i swoim przyrodnim braciom, wypêdzaj¹c ich ze swojego pañstwa. Ich stronników jednak bezlitoœnie i b³yskawicznie pos³a³ na tamten œwiat, a swoich przybocznych, którzy postawili na z³¹ kartê kaza³ oœlepiæ. Mimo m³odego wieku Boles³aw odziedziczy³ po ojcu roztropnoœæ, przebieg³oœæ, ale tak¿e okrucieñstwo. Podobnie jak Mieszko ceni³ sobie uroki ¿ycia doczesnego nie stroni¹c od uczt i uciech cielesnych. Mia³ zaledwie 20 lat i ju¿ by³ trzykrotnie ¿onaty! Po raz pierwszy z córk¹ niemieckiego margrabiego, któr¹ natychmiast odes³a³ do domu po jego
œmierci. Drug¹ ¿on¹ by³a nieznana dziœ z imienia wêgierska ksiê¿niczka, która da³a mu syna Bezpryma, ale j¹ tak¿e odes³a³. Trzeci¹ ¿on¹ Boles³awa by³a Emnilda, córka jednego z ksi¹¿¹t po³abskich. Ma³¿eñstwo to jak na warunki œredniowieczne, by³o niezwykle udane, bo trwa³o 25 lat – a¿ do jej œmierci. Emnilda da³a Boles³awowi dwóch synów: Mieszka i Ottona, co po œmierci ojca wywo³a³o walkê o tron dwóch m³odszych synów z najstarszym Bezprymem. Po œmierci Emnildy Boles³aw raz jeszcze stan¹³ na œlubnym kobiercu z Od¹, córk¹ margrabiego Miœni. Œlub mia³ miejsce podczas Wielkiego Postu, co uwa¿ane by³o za grzech ciê¿ki. Szczêœliwie z Od¹ mia³ z ni¹ tylko córkê Matyldê, która nie mog³a siê ubiegaæ o tron po œmierci ojca i jeszcze bardziej skomplikowaæ sytuacjê dynastyczn¹.
Dna moczanowa to jedno z najbardziej dokuczliwych schorzeñ stawów, które potrafi pojawiæ siê nagle i dos³ownie zwaliæ cz³owieka z nóg.
Charakterystyczny, przeszywaj¹cy ból, obrzêk i stan zapalny sprawiaj¹, ¿e nawet naj prostsze czynnoœci staj¹ siê ogromnym wy zwaniem. Ta choroba jest efektem nadmier nego gromadzenia siê kwasu moczowego w organizmie, co prowadzi do powstawania kryszta³ków moczanu sodu odk³adaj¹cych siê w stawach. Z czasem nieleczona dna mo czanowa mo¿e prowadziæ do trwa³ych uszkodzeñ stawów i ograniczenia ich ruchomoœci. W takich sytuacjach kluczowe jest nie tylko ³agodzenie objawów, ale równie¿ wspoma ganie organizmu w regulacji poziomu kwasu moczowego.
Na szczêœcie istniej¹ naturalne metody, które mog¹ pomóc
w walce z tym schorzeniem, a jednym z najbardziej skutecznych i godnych polecenia preparatów jest Uricel
Jest to suplement diety oparty na starannie dobranej mieszance roœlin, które wspomagaj¹ pracê nerek, zmniejszaj¹ stany zapalne i pomagaj¹ organizmowi eliminowaæ nadmiar kwasu moczowego. Jego skutecznoœæ opiera siê na synergii sk³adników pochodzenia naturalnego, które od wieków s¹ stosowane medycynie ludowej i wspó³czesnych terapiach wspomagaj¹cych.
sk³adzie Uricelu znajdziemy ekstrakt z wiœni tartej, który jest jednym z najczêœciej rekomendowanych sk³adników wspomagaj¹cych walkê dn¹ moczanow¹. Wiœnie zawieraj¹ zwi¹zki przeciwutleniaj¹ce oraz antocyjany, które pomagaj¹ regulowaæ poziom kwasu moczowego we krwi. Kolejnym niezwykle wa¿nym sk³adnikiem jest chanca piedra, roœlina pochodz¹ca z Ameryki Po³udniowej, znana z w³aœciwoœci wspieraj¹cych zdrowie uk³adu moczowego i nerek. Jej
dzia³anie pomaga organizmowi skuteczniej pozbywaæ siê nadmiaru kwasu moczowego, co jest kluczowe w zapobieganiu kolejnym atakom dny. Nie sposób pomin¹æ roli kurkumy, która s³ynie ze swoich w³aœciwoœci przeciwzapalnych i przeciwbólowych. Jej sk³adniki aktywne dzia³aj¹ na stan zapalny w stawach, zmniejszaj¹c ból i obrzêk. Nasiona selera oraz korzeñ juki to kolejne naturalne substancje wspomagaj¹ce proces detoksykacji organizmu oraz pracê nerek, które odpowiadaj¹ za usuwanie nadmiaru kwasu moczowego. Ca³oœæ dope³nia diabelski pazur, znany z w³aœciwoœci ³agodz¹cych ból i poprawiaj¹cych ruchomoœæ stawów. Uricel to nie tylko chwilowa ulga, ale d³ugoterminowe wsparcie organizmu w walce z dn¹ moczanow¹. Regularne stosowanie tego suplementu pomaga w utrzymaniu zdrowych stawów i zmniejsza ryzyko kolejnych ataków choroby.
Markowa Apteka z pe³nym przekonaniem poleca Uricel jako naturalne wsparcie dla wszystkich, którzy chc¹ ¿yæ bez bólu i cieszyæ siê pe³ni¹ ruchu ka¿dego dnia.
W ci¹gu trzech miesiêcy mia³em okazjê pos³uchania recitali popularnego dziœ w Polsce i coraz popularniejszego w Stanach Zjednoczonych, Duo Jedynecki: Karolina Miko³ajczyk, skrzypce i Iwo Jedynecki, akordeon.
S¹ oni niedawnymi laureatami presti¿owej nagrody Paszportu „Polityki” i ta nagroda wydaje siê absolutnie zas³u¿ona: jest to nie tylko zespó³ wielce oryginalny, ale tak¿e reprezentuj¹cy niecodziennie wysoki poziom wykonawczy, a tak¿e intryguj¹cy repertuar, w wiêkszoœci przerobiony na te dwa instrumenty przez Ivo Jedyneckiego, w ¿yciu prywatnym mê¿a Karoliny.
Ich ostatnie sukcesy na wschodnim wybrze¿u to koncerty w National Gallery w Waszyngtonie i dwukrotnie – w Fundacji Koœciuszkowskiej w Nowym Jorku. Nowojorskie recitale odby³y siê pod patronatem tak presti¿owych instytucji jak Lyric Chamber Music Society i legendarnego „klubu muzyków” – The Bohemians Ta ponad stuletnia organizacja w swoim czasie prezentowa³a najwiêkszych spoœród wielkich, takich jak skrzypek Jascha Heifetz czy pianista Vladimir Horowitz. By³y to koncerty dla zaproszonej publicznoœci i mogê sobie jedynie wyobraziæ, kogo moglibyœmy, w latach czterdziestych czy piêædziesi¹tych ubieg³ego wieku spotkaæ wœród publicznoœci. Ponad pó³ wieku temu mój profesor fortepianu zabra³ mnie na taki prywatny koncert – solist¹ by³ wówczas s³awny polski pianista, Mieczys³aw Horszowski.
Warto podkreœliæ, ¿e Duo Jedynecki swój znaczny rozmiarami repertuar potrafi dopasowaæ do konkretnej sytuacji: w National Gallery of Arts w Waszyngtonie program by³ inspirowany francuskim impresjonizmem koresponduj¹cym z wystaw¹ obrazów, zaœ nowojorski nazwali „Films and Tangos”.
redaktor naczelna Zofia Doktorowicz-K³opotowska
W nowojorskich wystêpach figurowa³y kompozycje Chopina – Nokturn Es-dur op. 9 No2 i Danse macabre Saint-Saensa w efektownym opracowaniu Iwo Jedyneckiego; w muzyczn¹ tkankê w³¹czono efekty perkusyjne podkreœlaj¹ce makabryczny charakter kompozycji.
W programie sprzed kilku dni Duo zaprezentowa³o niezmiernie atrakcyjn¹ suitê Piêciu Utworów na skrzypce i orkiestrê Aleksandra Tansmana (1897-1986), polsko-¿ydowskiego kompozytora, którego s³awa w okresie miêdzywojennym równa³a siê najwiêkszym owej epoki (Strawiñski, Prokofiew, Ravel), a dzie³a wykonywali tacy tytani batuty jak Toscanini i Koussevitsky. Tansman, w opinii Jaros³awa Iwaszkiewicza, nie móg³ wyzbyæ siê wewnêtrznej potrzeby „ulokowania” w swoich kompozycjach polskich elementów ludowych. W tym jednak przypadku opar³ siê tej pokusie tworz¹c efektowne neoklasyczne dzie³o.
Nie oby³o siê bez ulubionych przez publicznoœæ koncertów skrzypcowych Vivaldiego z cyklu „Cztery pory roku” – us³yszeliœmy now¹ transkrypcjê „Zimy”, poprzedzon¹ wierszem kompozytora do ka¿dego z czterech wirtuozowskich koncertów. Tak jak „Lato” grywane przez Duo na bis, nowa transkrypcja jest efektowna i akordeon doskonale kompensuje akompaniament zespo³u smyczków w wersji oryginalnej.
Godzinny recital tym razem zakoñczy³ siê cyklem szeœciu krótkich „Tañców rumuñskich” Beli Bartóka – utworem, który w kalejdoskopowym tempie prezentuje szereg nastrojów od zawadiackiego do lirycznego, od melancholijnego do wartkiego, niemal bez oddechu, triumfalnego fina³u. Tutaj obecnoœæ akordeonu wyda³a mi siê wrêcz korzystniejsza ni¿ tradycyjny fortepian lub zespó³ instrumentalny.
Cennym dodatkiem do programów Duo Jedynecki jest bardzo zgrabnie pomyœlana demonstracja walorów i mo¿liwoœci akorde-
sta³a wspó³praca
Maria Bielski, Andrzej Józef D¹browski, Ma³gorzata Ka³u¿a, Czes³aw Karkowski, Krzysztof K³opotowski, Bo¿ena Konkiel, Weronika Kwiatkowska, Chris Miekina, Jolanta Szczepkowska, Katarzyna Zió³kowska
onu, wci¹¿ ma³o popularnego instrumentu w muzyce klasycznej. Ivo ma tê swoj¹ „lekcjê” bardzo dobrze u³o¿on¹ – w przystêpny, sympatyczny i efektowny sposób demonstruje wszechstronnoœæ instrumentu, jego rejestry oraz ich brzmienie, palcowanie na klawiaturze z³o¿onej z guzików, a nie klawiszy; podziw s³uchaczy budzi zmiana rejestrów podczas gry z u¿yciem podbródka.
Zarówno Karolina jak i jej m¹¿ doskonale w³adaj¹ angielskim i swoj¹ narracjê prowadz¹ z godn¹ podziwu synchronizacj¹. Ich uwagi dotycz¹ce kompozycji s¹ skondensowane, choæ nie powierzchowne. Uniwersalnoœæ akordeonu jest ewidentna, a jego mo¿liwoœci brzmieniowe wrêcz nieograniczone. Rzadko kiedy ma siê uczucie, ¿e mo¿e takie po³¹czenie instrumentów nie jest optymalne (Chopin?) Podziw budzi mistrzostwo instrumentalne Jedyneckiego; pani Miko³ajczyk prezentuje równie¿ doskona³e rzemios³o i spor¹ finezjê, zaœ idealne zgranie instrumentów to wynik i talentu obojga muzyków i ich wielkiej pracy.
W oferowanych podczas recitalu kompozycjach kombinacja akordeonu i skrzypiec brzmia³a naturalnie i przekonuj¹co, co œwiadczy jedynie o wartoœci akordeonu – jest to instrument uniwersalny, bogaty w barwy i oferuj¹cy ogromn¹ wszechstronnoœæ, znacznie wiêksz¹ – piszê to jako pianista! – ni¿ tradycyjny fortepian. Nie ma w¹tpliwoœci, ¿e w przypadku kompozycji takich jak tango, obecnoœæ akordeonu jest wrêcz nieodzowna!
Na bis, obowi¹zkowe tango Piazzoli z wzrastaj¹c¹ „temperatur¹” i kolejna owacja na stoj¹co.
Cieszy mnie, ¿e ta utalentowana para powoli zdobywa publicznoœæ po amerykañskiej stronie oceanu i ¿e jest zauwa¿ana przez presti¿owe instytucje muzyczne. W pe³ni na to zas³uguj¹! Wystêpy Duo Jedynecki nazwa³bym (bez pejoratywnych intencji) z angielska show – pokazem muzycznym i okreœlenie to traktujê jako komplement.
➦ Gala Karnawa³owa – 177 Kent Street, godz. 17:30
➦ Zabawa taneczna – Disco Night – 176 Java Street, godz. 19:00
Bilet na dwie imprezy (przedsprzeda¿) – 30 dolarów
dostêpne na stronie Centrum: polishslaviccenter.org
lub w biurze 176 Java Street, 1 piêtro, pokój numer 1.
fotografia Zosia ¯eleska-Bobrowski wydawcy
John Tapper Zofia Doktorowicz-K³opotowska Adam Mattauszek
Kurier Plus, Inc. Adres: 176 Java Street Brooklyn, NY 11222 Pokój numer 6
Tel: (718) 389-3018
E-mail: kurier@kurierplus.com Internet: www.kurierplus.com
Mi³ujcie waszych nieprzyjació³; dobrze czyñcie tym, którzy was nienawidz¹: b³ogos³awcie tym, którzy was przeklinaj¹, i módlcie siê za tych, którzy was oczerniaj¹. Jeœli kto uderzy ciê w prawy policzek nadstaw mu i drugi. Jeœli bierze ci p³aszcz, nie broñ mu i szaty. Daj ka¿demu, kto ciê prosi, nie dopominaj siê od tego, który bierze twoje. Jak chcecie, ¿eby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyñcie. Jeœli bowiem mi³ujecie tych tylko, którzy was mi³uj¹, jaka¿ za to nale¿y siê wam wdziêcznoœæ? Przecie¿ i grzesznicy okazuj¹ mi³oœæ tym, którzy ich mi³uj¹”. £k 6, 27- 32
W czasie walentynek mamy prawdziwy wysyp serc i serduszek, jak jesienny wysyp grzybów w moim rodzinnym Roztoczu. Jakiekolwiek by one nie by³y, to maj¹ wspólny mianownik – s¹ symbolem mi³oœci. Najbardziej gor¹ce s¹ serca, które maluje mi³oœæ ludzi, którzy planuj¹ przynieœæ j¹ do o³tarza i prosiæ Boga, aby trwa³a ona wiecznie. Symbol serca nie przypomina prawdziwego serca, które skacze z radoœci na widok ukochanego. Sk¹d zatem bierze siê ten symbol mi³oœci? Teorii jest wiele. Jedna z nich kojarzy kszta³t serca ze splecionymi szyjami ³abêdzi, ptaków, które po³¹czone mi³oœci¹ tworz¹ parê do koñca ¿ycia. Staro¿ytni Grecy ³¹czyli serce z kobiet¹, lub z liœciem bluszczu, który by³ atrybutem Dionizosa, boga radoœci, p³odnoœci, wina i dzikiej natury. Dawniej mówiono, ¿e serce jest siedzib¹ uczuæ. Dzisiaj wiemy, ¿e to porównanie nie ma naukowego uzasadnienia. Zapewne ta symbolika wziê³a siê z prostej obserwacji. Kiedy osoba zakochana ujrzy swoj¹ wybrankê/wybranka to mózg daje sygna³ do produkcji wiêkszej iloœci dopaminy, hormonu szczêœcia, wskutek czego serce zaczyna biæ szybciej, a zakochani zamykaj¹ mi³oœæ w serduszkowym symbolu mi³oœci.
Symbol mi³oœci w kszta³cie serca funkcjonuje tak¿e w sferze nadprzyrodzonej, religijnej. W sposób szczególny zosta³o to objawione œw. Ma³gorzacie Marii Alacoque, która wieku 24 lat wst¹pi³a do zakonu Sióstr Nawiedzenia (Wizytek) w Paray-le-Monial w Burgundii. Przez ponad pó³tora roku, Pan Jezus w wielu objawieniach przedstawia³ jej swe Serce, kochaj¹ce ludzi. Zaœ 27 grudnia 1673 roku Jezus powiedzia³: „Moje Boskie Serce p³onie mi³oœci¹ ku ludziom, ono pragnie za twoim poœrednictwem wzbogaciæ ludzi swymi Bo¿ymi skarbami. W nim znajd¹ wszystko czegokolwiek bêdzie im potrzeba dla ratowania swych dusz z przepaœci zguby”.
W dzisiejszej ewangelii Jezus wzywa nas do ogromnej mi³oœci, która ma obejmowaæ nawet nieprzyjació³: „Mi³ujcie waszych nieprzyjació³”. Jezus wiele razy dawa³ przyk³ad takiej mi³oœci. Jednym z nich s¹ s³owa z krzy¿a, kiedy prosi Ojca w imieniu swoich oprawców: „Ojcze! odpuœæ im: bo nie wiedz¹, co czyni¹”. Obraz mi³oœci Chrystusa zamkniêty w symbolu serca jest powielany w wielu obrazach. Zapewne jeden z nich wisia³ w domu rodzinnym wielu z nas. Klêkaliœmy przed tym obrazem i prosiliœmy o tak¹ mi³oœæ dla nas samych i naszych rodzin. Niektóre z obrazów Najœwiêtszego Serca Jezusowego nabiera³y w ¿yciu wiernych szczególnego znaczenia. Emanowa³a i emanuje z nich moc, która upewnia nas, ¿e istnieje mi³oœæ silniejsza ani¿eli œmieræ i ¿e istnieje Ÿród³o mocy do praktykowania takiej mi³oœci w naszym ¿yciu. Jeden z takich obrazów znajduje siê w niewielkiej miejscowoœci na Podlasiu. Opowiada o nim ks. Jaros³aw Ros³on, proboszcz parafii pw. œw. Stanis³awa Biskupa i Mêczennika w Milejczycach, gdzie znajduje siê ten cudowny obraz.
Obraz pochodzi z koñca XVII wieku i jest jednym z najstarszych obrazów Serca Pana Jezusa w Polsce i na œwiecie namalowanych wed³ug wizji œw. Ma³gorzaty Marii Alacoque. W archiwach diecezji Drohiczyñskiej istnieje informacja, ¿e do tego miejsca pielgrzymowali oprócz katolików tak¿e prawos³awni. Obraz przedstawia Jezusa jako m³odzieñca w chwalebnym Ciele Jezusa, który trzyma owcê na ramionach. Ubrany jest w pomarañczow¹ szatê w stylu królewskim. Wierzchnia szata jest koloru ciemno niebieskiego –jest to szata, któr¹ nosili w tamtych czasach najwy¿si arcykap³ani. Mo¿na zatem powiedzieæ, ¿e w tym wizerunku zawartych jest wiele symboli, pierwszy to Dobry Pasterz, drugi to Jezus jako Król i Jezus jako Najwy¿szy Kap³an i Serce Pana Jezusa, które znajduje siê na piersi Zbawiciela. Obraz ten by³ kiedyœ koronowany
dwoma srebrnymi koronami – jedna na g³owie Jezusa druga na g³owie owieczki, co jest rzadko spotykane. W roku 1866 w³adze carskie odda³y koœció³ ksiê¿om prawos³awnym, którzy chcieli usun¹æ obraz, jako ¿e w prawos³awiu nie ma kultu Serca Jezusa. Ludzie jednak zaczêli broniæ wizerunku – powsta³ spór pomiêdzy ksiê¿mi, a wiernymi. Pewien mê¿czyzna wpad³ na pomys³ za¿egnania konfliktu. Sporz¹dzi³ sukienkê z drzewa lipowego, któr¹ zakry³ Serce Jezusa. Niezas³oniêta zosta³a tylko twarz Jezusa, g³owa baranka i prawdopodobnie d³onie Zbawiciela. Gdy to uczyni³, straci³ wzrok. Wówczas pad³ strach na mieszkañców i kap³anów co sprawi³o, ¿e obraz ostatecznie zosta³ w koœciele. W wpisie jest te¿ informacja, ¿e mê¿czyznê, który zakry³ na obrazie serce Jezusa poza utrat¹ wzroku spotka³y i inne nieszczêcia. Mieszkañcy Milejczyc byli tymi wydarzeniami tak bardzo przejêci, ¿e wypêdzili twórcê sukienki do obrazu Pana Jezusa z miasta. Zatrzyma³ siê w Wysokim Litewskim i tam przekaza³ proboszczowi wszystkie te informacje. Ta historia, pisana wiar¹ ludu, by³a ostrze¿eniem przed lekcewa¿eniem tego symbolu mi³oœci.
Parafialne archiwa przytaczaj¹ wiele cudów potwierdzaj¹cych moc emanuj¹c¹ z tego obrazu. Oto niektóre z nich. Proboszcz wspomina: „Blanka, urodzi³a siê w Bia³ymstoku z zapaleniem p³uc. Lekarz by³ mocno zdziwiony, bo mama zdrowa, a dziecko ma zapalenie p³uc, ale umieœcili dziewczynkê w inkubatorze. Po kilku godzinach lekarz przekaza³ mamie informacjê, ¿e niestety Blanka odchodzi, ¿e prawdopodobnie nie bêd¹ w stanie jej uratowaæ. Zrozpaczona matka przekaza³a wiadomoœæ rodzinie.. Jej siostra zadzwoni³a do mnie, do parafii i prosi³a o modlitwê. S³ysza³a o tym miejscu od swoich kole¿anek. Obieca³em modliæ siê tamtego dnia o 19.00. Na modlitwê przyjecha³o oko³o 20 osób, krewnych i znajomych. Pó³ godziny po Mszy œw. w intencji dziewczynki, otrzyma³em telefon, ¿e Blankê wyjêto z inkubatora i ju¿ nic jej nie grozi, jest zdrowa”. Podobnych historii cudownych zdarzeñ opromienionych blaskiem wspomnianego obrazu Serca Jezusowego jest wiêcej. S¹ one potrzebne, szczególnie niedowiarkom. Nam powinny wystarczyæ s³owa Jezusa: „Nikt nie ma wiêkszej mi³oœci od tej, gdy ktoœ ¿ycie swoje oddaje za przyjació³ swoich”. A On to uczyni³ na krzy¿u. ❍
Zapraszamy na strony Autora: ryszardkoper. pl i nytravelclub.pl
Zapraszamy w niedzielê, 23 lutego po Mszy Œw. o godz. 12 na wystawê i prelekcjê o b³. ks. Jerzym Popie³uszce, któr¹ poprowadzi Grzegorz Tymiñski.
Koœció³ Œw. Stanis³awa B. i M. 101 E 7 Str., Manhattan miêdzy 1 Av i Av A. Info: 212 475 4565
OdpowiedŸ na to pytanie zale¿y w du¿ej mierze od faktów dotycz¹cych konkretnego przypadku. Niektóre ugody mog¹ zostaæ zawarte szybko. W innych przypadkach sprawa mo¿e ci¹gn¹æ siê latami, zanim dojdzie do podpisania ugody. W tym artykule omówiono niektóre typowe zmienne, które maj¹ wp³yw na moment podpisania ugody o œwiadczenia pracownicze.
Istnieje wiele czynników wp³ywaj¹cych na to, jak szybko mo¿na uzyskaæ ugodê w œwiadczeniach pracowniczych. G³ównym z nich jest operacja. Nie da siê ustaliæ ca³kowitej wartoœci sprawy, dopóki poszkodowany pracownik nie podda siê wszystkim zalecanym operacjom. Zatwierdzona operacja jest niezaprzeczalnym dowodem na to, jak ciê¿kie s¹ obra¿enia pracownika. Operacja wymaga równie¿ dalszej, istotnej opieki medycznej. Ubezpieczyciel weŸmie pod uwagê koszt przysz³ej opieki medycznej/opieki pooperacyjnej w wartoœci ugody.
W przypadku poszkodowanego pracownika, który odniós³ powa¿ne obra¿enia wymagaj¹ce wielu operacji, podpisanie ugody czêsto odbywa siê z opóŸnieniem. W takich przypadkach rzeczywista dyskusja na temat ugody mo¿e mieæ miejsce dopiero po latach od dnia wypadku. Dzieje siê tak, poniewa¿ podpisanie ugody przed przeprowadzeniem wszystkich niezbêdnych operacji mo¿e pozbawiæ poszkodowanego pracownika czêœci wartoœci ugody.
Decyzja poszkodowanego pracownika o poddaniu siê operacji jest powa¿na. To decyzja medyczna, która mo¿e wp³yn¹æ na ca³e ¿ycie. Przed podjêciem decyzji o pójœciu
pod nó¿ taki pracownik powinien skonsultowaæ siê ze swoimi lekarzami i prawnikami. Wp³yw operacji na ugodê o œwiadczenia pracownicze jest niezaprzeczalny.
Komisja w ka¿dym przypadku zajmie siê kwesti¹ trwa³ego urazu, który nast¹pi³ w wyniku wypadku. Nast¹pi to, gdy pracownik osi¹gnie maksymaln¹ medyczn¹ poprawê (MMI). MMI oznacza, ¿e stan zdrowia pracownika ustabilizowa³ siê, a leczenie zachowawcze nie wp³ynie na jego dalsz¹ poprawê.
Ubezpieczyciel lub Komisja podniesie kwestiê trwa³ego urazu po oko³o roku od ostatniej operacji. Jeœli nie ma operacji, kwestia ta zostanie podniesiona wczeœniej. W przypadku braku operacji Komisja zazwyczaj zajmuje siê trwa³ymi urazami w okresie od szeœciu miesiêcy do roku od dnia wypadku.
Strony czêsto bêd¹ anga¿owaæ siê w rozmowy dotycz¹ce ugody o œwiadczenia pracownicze w czasie, gdy Komisja rozpatruje kwestiê trwa³ego urazu. Dzieje siê tak, poniewa¿ trwa³y uraz wp³ywa na przysz³e wyp³aty. Kiedy lekarze wydadz¹ opiniê dotycz¹c¹ trwa³ego urazu, strony maj¹ lepszy obraz stopnia niepe³nosprawnoœci poszkodowanego pracownika. W tym momencie ubezpieczyciel mo¿e lepiej przewidzieæ swoje przysz³e po³o¿enie wynikaj¹ce z roszczenia. Czasami osoba ubiegaj¹ca siê o œwiadczenia pracownicze wytacza równie¿ powództwo cywilne w zwi¹zku z tym samym wypadkiem. W takim scenariuszu ubezpieczyciel mo¿e opóŸniaæ podpisanie ugody w sprawie o œwiadczenia pracownicze do czasu zakoñczenia sprawy w s¹-
Wszyscy w naszym œrodowisku do brze znaj¹ Krzysztofa Medynê, zna komitego saksofonistê jazzowego.
Krzysztof jest nie tylko œwietnym mu zykiem, z d³ug¹ i barwn¹ histori¹ zawo dow¹, ale równie œwietnym „opowiada czem”, pe³nym humoru i dystansu do sa mego siebie. W³aœnie wyda³ ksi¹¿kê o której pisze tak: z przyjemnoœci¹ infor mujê, ¿e moja ksi¹¿ka zatytu³owana „Krzysztof Medyna Krotochwile, saksofon i jazz Czyli ca³e moje ¿ycie” jest do nabycia w ksiêgarniach internetowych w Polsce, w tym w popularnym MPIK-u. W Stanach bêdzie dostêpna podczas spotkañ autorskich, o których bêdzie powiadamiaæ polonijna prasa, oraz ja sam na moim koncie Facebook.
dzie. Zasadniczo ubezpieczyciel mo¿e chcieæ podpisaæ ugodê w obu sprawach jednoczeœnie, by obni¿yæ koszty.
Dzieje siê tak równie¿ dlatego, ¿e ubezpieczyciel od œwiadczeñ pracowniczych zastrzega sobie prawo zastawu na ewentualnym odszkodowaniu z postêpowania cywilnego. W ten sposób konstrukcja ugody o œwiadczenia pracownicze mo¿e siê ulec zmianie, jeœli obie sprawy koñcz¹ siê ugod¹ w tym samym czasie. Np. ubezpieczyciel od œwiadczeñ pracowniczych mo¿e zgodziæ siê na obni¿enie prawa zastawu zamiast jednorazowej wyp³aty na rzecz pracownika w zamian za zwolnienie siê od roszczenia. Je¿eli jednak poszkodowany pracownik wytacza sprawê cywiln¹, która ci¹gnie siê przez kilka lat, takie stanowisko ubezpieczyciela mo¿e opóŸniæ
swoim koncie du¿o powa¿niejsze dzie³a literackie (...). W Polsce pojawi³y siê ju¿ pierwsze recenzje Krotochwil... Medyny. W zachêcaj¹cych do lektury s³owach pisze o nich znany animator i krytyk jazzowy Dionizy Pi¹tkowski na ³amach „Ery Jazzu”.
Jeœli Pañstwo sami stali siê ofiar¹ wypadku, lub znaj¹ kogoœ kto potrzebuje pomocy prawnej po wypadku, to zapraszamy do bezp³atnej konsultacji pod numerem telefonu 212-514-5100, emaliowo pod adresem swp@plattalaw.com, lub w czasie osobistego spotkania w naszej kancelarii na dolnym Manhattanie. Mo¿ecie Pañstwo równie¿ zadaæ nam pytania bezpoœrednio na stronie internetowej (www.plattalaw.com) u¿ywaj¹c emaila lub czatu, który jest dostêpny dla Pañstwa 24 godziny na dobê. Zawsze udzielimy Pañstwu bezp³atnej porady w ka¿dej sprawie, w której bêdziemy mogli Pañstwa reprezentowaæ.
Ksi¹¿ka zawiera informacje o moim rodowodzie, krótk¹ historiê mojej rodziny, ale g³ownie traktuje o zabawnych momentach mojego ¿ycia, chocia¿ nie zawsze œmiesznych. Moj¹ historiê spisa³ i literacko opracowa³ doktor Mariusz A.
My zaœ skorzystaliœmy z okazji i zaprosiliœmy Krzysztofa i Mariusza A Wolfa na spotkanie do naszej redakcji.
Odbêdzie siê ono 6 marca (czwartek) o godz. 18:00 w siedzibie Centrum Polsko-S³owiañskiego (pierwsze piêtro) przy 176 Java Street na Greenpoincie. Serdecznie zapraszamy.
podpisanie ugody dotycz¹cej roszczenia o œwiadczenia pracownicze. Doœwiadczony prawnik od œwiadczeñ pracowniczych wie jak szybko mo¿na uzyskaæ ugodê w œwiadczeniach pracowniczych i jak wa¿ny jest termin tej ugody. Czas ma bowiem bezpoœredni wp³yw na wartoœæ roszczenia. Powy¿sze czynniki, plus inne zmienne specyficzne dla danego przypadku z zakresu œwiadczeñ pracowniczych dyktuj¹, kiedy powinna zostaæ podpisana ugoda w zwi¹zku z roszczeniem. Nie istnieje z góry narzucony termin, w którym powinny rozpocz¹æ siê negocjacje ugodowe. Inicjuj¹c rozmowy w sprawie ugody o œwiadczenia pracownicze, adwokat musi polegaæ na swoim os¹dzie i doœwiadczeniu. ❍
Kto zamordowa³ Ksiêdza Popie³uszkê
15 lutego w koœciele œw. Stanis³awa Kostki na Greenpoicie odby³o siê wa¿ne i interesuj¹ce spotkanie z prokuratorem Instytutu Pamiêci Narodowej – obecnie w stanie spoczynku –Andrzejem Witkowskim.
Prokurator Witkowski przez wiele lat bada³ sprawê morderstwa kapelana Solidarnoœci - ksiêdza Jerzego Popie³uszki. Dwukrotnie, w latach 1990-1991 i 20002004 by³ odsuwany od œledztwa.
Wiele aspektów tego bestialskiego morderstwa, które wstrz¹snêlo Polsk¹, do tej pory nie zosta³o wyjaœnionych. Wiele dramatycznych pytañ czeka na odpowiedzi. A zabójcy charyzmatycznego kap³ana od dawna s¹ ju¿ na wolnoœci.
Prokuraror Witkowski obieca³ Kurierowi Plus rozmowê na temat szczegó³ów œledztwa - opublikujemy j¹ wkrótce.
Po ustanowieniu rz¹dów komunistycznych w Polsce w 1945 roku wyjazdy do krajów zachodnich zosta³y powa¿nie ograniczone. Najwiêksze restrykcje mia³y miejsce w latach 1950-1955.
W tym czasie wyje¿d¿a³o rocznie najwy¿ej tysi¹c osób, g³ównie w ramach ³¹czenia rodzin. Dla emigrantów pochodzenia ¿ydowskiego celem podró¿y by³o nowo powsta³e pañstwo Izrael. Osoby, którym odmówiono zezwolenia na wyjazd decydowa³y siê niekiedy na ucieczkê i nielegalne przekroczenie granicy.
Do koñca lat 40-ych pewna liczba uciekinierów zdo³a³a przedostaæ siê przez „zielon¹ granicê” do amerykañskiej strefy okupacyjnej w Niemczech. W latach 50-tych próbowano przedostaæ siê do wolnego œwiata drog¹ powietrzn¹ lub morsk¹ – kutrem rybackim lub pontonem na duñsk¹ wyspê Bornholm (sto kilometrów od Ko³obrzegu). Najwiêksz¹ sensacj¹ by³y ucieczki polskich pilotów i wojskowych.
Za pierwsz¹ udokumentowan¹ ucieczkê polskiego pilota samolotu wojskowego na Zachód uwa¿a siê lot majora Tadeusza
Siewierskiego z 3-go Pu³ku Lotnictwa Myœliwskiego z lotniska Kraków-Rakowice za sterami sowieckiego myœliwca Jak-9P. 4 lipca 1946 r. Siewierski zbieg³ do zajêtej przez Amerykanów okupacyjnej strefy Niemiec. Wiadomo, ¿e prze¿y³ i wyemigrowa³ do Kanady. W marcu 1949 r. podporucznik pilot Arkadiusz Korobczyñski samolotem szturmowym I³-2 z Samodzielnej Eskadry Lotniczej Marynarki Wojennej zbieg³ na szwedzk¹ Gotlandiê. Mimo wysokiego ryzyka inni piloci te¿ podejmowali próby ucieczki. Wœród nich by³ podporucznik Franciszek Jarecki (1931-2010) z 28-go Pu³ku Lotnictwa Myœliwskiego stacjonuj¹cego w S³upsku-Redzikowie. 5 marca 1953 r. (w dniu, w kórym umar³ Stalin) wystartowa³ do lotu treningowego i wyl¹dowa³ na Bornholmie. Tu¿ po l¹dowaniu odrzutowca otoczyli go duñscy policjanci i cywile z obs³ugi lotniska. Informacja o wydarzeniu obieg³a duñskie media i dotar³a do dowództwa NATO.
W historii polskiego lotnictwa lot Jareckiego jest niespotykanym wydarzeniem. Samolot Jareckiego by³ najnowszym wówczas sowieckim myœliwcem odrzutowym MiG-15 Bis uznawanym za jeden z najnowoczeœniejszych na œwiecie. Amerykanie mieli powa¿ny problem z tego typu maszynami podczas wojny koreañskiej (1950-1953). Odrzutowiec Jareckiego by³ dla nich bezcenny.
Przemawiaj¹c w Radiu Wolna Europa Jarecki zaznaczy³: „Chcia³em przekonaæ Polaków w kraju i za granic¹, ¿e naród polski nie pogodzi³ siê z niewol¹, a m³odzie¿ polska nie jest komunistyczn¹. Naród polski wierzy, ¿e przyjdzie jeszcze czas, kiedy bêdzie móg³ stan¹æ do walki o wolnoœæ i zwyciê¿yæ”.
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz wyrazi³ obawy, ¿e porozumienie wynegocjowane przez Trumpa i Putina mo¿e pozostawiæ Ukrainê w trudnej sytuacji, osamotnion¹ wobec wzmocnionej Rosji. Sekretarz Generalny NATO Mark Rutte podkreœli³, ¿e „pokój musi byæ trwa³y i nie mo¿e oznaczaæ zgody na dalsze agresywne dzia³ania Rosji”. Zwróci³ tak¿e uwagê, ¿e Ukraina musi byæ „œciœle zaanga¿owana” w rozmowy pokojowe, a jakiekolwiek ustêpstwa wobec Putina mog¹ prowadziæ do kolejnych konfliktów w Europie Wschodniej.
Mocne s³owa przywódców europejskich mog¹ jednak nie mieæ wiêkszego znaczenia. Trump po prostu nie bêdzie s³ucha³ UE i prawdopodobnie (nie wiemy na razie jak zakoñcz¹ siê negocjacje) zawrze porozumienie z Putinem, które – jak wynika z jego w³asnych s³ów – mo¿e byæ du¿o szersze ni¿ kwestia samej tylko wojny na Ukrainie i oznaczaæ ogólne odprê¿enie i spokój w stosunkach z Rosj¹. Temu Unia Europejska powinna raczej przyklasn¹æ,
a nie d¹saæ siê, ¿e nie ma jej przy najwa¿niejszym stole. Zacytujmy bowiem Trumpa: „Gdy sytuacja siê uspokoi, zamierzam spotkaæ siê z Chinami i Rosj¹, szczególnie z tymi dwoma krajami i powiem, ¿e nie ma powodu, abyœmy wydawali prawie 1 bilion dolarów na armiê… Mo¿emy przeznaczyæ te œrodki na inne cele – powiedzia³ Trump. „Kiedy wszystko uporz¹dkujemy, jednym z pierwszych spotkañ, które chcê odbyæ, bêdzie spotkanie z prezydentem Xi z Chin i prezydentem Putinem z Rosji, i chcê zaproponowaæ: obni¿my nasze bud¿ety wojskowe o po³owê. Mo¿emy to zrobiæ i myœlê, ¿e bêdziemy w stanie to zrobiæ” – doda³ Trump. Zobaczymy co z tego wyjdzie w praktyce, ale s³owa Trumpa s¹ rewolucyjne i nies³ychanie pozytywne. Czy¿ wszyscy nie chcemy odprê¿enia na œwiecie i pokoju, przynajmniej w Europie?
Trump spodziewa siê zreszt¹ wa¿nej roli dla Europy, szczególnie jeœli chodzi o pokrywanie kosztów „sprawy ukraiñskiej.” USA w ka¿dym razie zbrojnych
Informacja o ucieczce Jareckiego, choæ ca³kowicie przemilczana w mediach PRL-u, szybko dotar³a do innych polskich pilotów. Zaledwie kilka tygodni póŸniej, 20 maja, porucznk Zdzis³aw JaŸwiñski z tej samej jednostki zbieg³ MiG-iem 15bis równie¿ na Bornholm. 7 listopada 1955 r. porucznik Bogdan Ko¿uchowski z 31-go Pu³ku Lotnictwa Myœliwskiego w £asku wyl¹dowa³ awaryjnie ko³o Halland w Szwecji. Jego Lim-2 numer 1919 (produkowany w Mielcu licencyjny wariant MiG-a 15) uleg³ uszkodzeniu. W czerwcu 1959 roku pu³kownik Pawe³ Monat wraz z ¿on¹ i trzynastoletnim synem, zaopatrzeni w paszporty dyplomatyczne, pod pretekstem wakacji w Jugos³awii wyjechali z Polski. Potajemnie udali siê jednak do Wiednia, sk¹d 22 czerwca uciekli do Stanów Zjednoczonych. Ucieczka pu³kownika Monata, szefa Wydzia³u Ataszatów Wojskowych w II Zarz¹dzie Sztabu Generalnego, wczeœniej attaché wojskowego w Waszyngtonie i Pekinie, by³a bolesnym ciosem dla komunistycznych s³u¿b wywiadowczych, gdy¿ dezorganizowa³a ich pracê. Monat dysponowa³ bowiem rozleg³¹ i dog³êbn¹ wiedz¹ na temat peerelowskiego wywiadu.
Po przyjeŸdzie do Ameryki Monat zeznawa³ przed Komisj¹ Sprawiedliwoœci Kongresu Stanów Zjednoczonych. Przypuszcza siê, ¿e od lat wspó³pracowa³ z amerykañskim wywiadem. Co interesuj¹ce, w drodze do Wiednia spotka³ siê w Pradze z pu³kownikiem Tislerem, czeskim attaché wojskowym w Waszyngtonie, którego pozna³ w czasie pe³nienie s³u¿by w Stanach Zjednoczonych. Wkrótce równie¿ Tisler zbieg³ do Ameryki. Ucieczka Monata zosta³a uznana przez komunistyczny re¿im za zdradê, a S¹d
gwarancji Ukrainie nie udziel¹. Ewentualne wojska, które mog¹ zostaæ wys³ane na teren Ukrainy, nie bêd¹ wojskami NATO i nie bêd¹ objête artyku³em 5, mówi¹cym o wspólnej obronie wszystkich cz³onków sojuszu. Pete Hegseth wyraŸnie podkreœli³, ¿e „gwarancje bezpieczeñstwa Ukrainy powinny byæ wspierane przez zdolne wojska europejskie”, a nie przez Stany Zjednoczone. Takie stanowisko, w po³¹czeniu z d¹¿eniem Trumpa do ograniczenia amerykañskich wydatków wojskowych, mo¿e oznaczaæ os³abienie znaczenia NATO jako ca³oœci i zmusiæ pañstwa europejskie do przyspieszenia procesów budowania w³asnych zdolnoœci obronnych, co dot¹d by³o mrzonk¹. Trump zapowiedzia³ równie¿, ¿e chcia³by przywróciæ Rosjê do grupy G7, przekszta³caj¹c j¹ ponownie w G8. Decyzja o wykluczeniu Moskwy w 2014 roku by³a, jego zdaniem, b³êdem strategicznym, który móg³ przyczyniæ siê do wybuchu konfliktu na Ukrainie.
„To nie kwestia lubienia Rosji czy nie – G8 mia³o sens. A teraz i tak wszyscy rozmawiaj¹ tylko o Rosji” – stwierdzi³ Trump. Z drugiej strony prezydent zaatakowa³ promowany przez Moskwê blok
Podporucznik Franciszek Jarecki
Warszawskiego Okrêgu Wojskowego skaza³ pu³kownika na karê œmierci. Niektóre lotnicze ucieczki koñczy³y siê jednak tragicznie. 7 sierpnia 1952 r. podporucznik Edward Pytko podj¹³ próbê ucieczki do Austrii za sterami myœliwca Jak-9. Brak paliwa zmusi³ go do l¹dowania ko³o zajêtego przez Sowietów lotniska w Wiener Neustadt. Historycy uwa¿aj¹, ¿e do najbli¿szego lotniska brytyjskich si³ okupacyjnych zabrak³o mu kilku miniut. Sowieci przekazali lotnika do Polski. S¹d Wojskowy skaza³ go na karê œmierci. Wyrok wykonano w Wiêzieniu Mokotowskim. Szcz¹tki Edwarda Pytko zosta³y odnalezione i uroczyœcie pochowane w Panteonie-Mauzoleum Wyklêtych Niez³omnych na Pow¹zkach. Bohaterski pilot zosta³ poœmiertnie awansowany do stopnia porucznika.
Szacuje siê, ¿e w ci¹gu piêciu dekad PRL-uz kraju zbieg³o ponad 60 oficerów. ❍
BRICS, twierdz¹c, ¿e jego dzia³ania stanowi¹ zagro¿enie dla dominacji dolara. Trump zapowiedzia³ na³o¿enie 100 proc. ce³ na kraje, które nie bêd¹ u¿ywaæ amerykañskiej waluty w transakcjach miêdzynarodowych dodaj¹c: „BRICS siê skoñczy³ w momencie gdy zacz¹³ mówiæ o porzuceniu dolara jako globalnej waluty.” Polityka Trumpa zdaje siê stwarzaæ korzystn¹ sytuacjê dla Polski. Niemcy coraz bardziej popadaj¹ w nie³askê USA, a obecny amerykañski przywódca wielokrotnie dawa³ do zrozumienia, ¿e ma raczej w niskim powa¿aniu wielu europejskich liderów. Polska tymczasem jest chwalona jako modelowy sojusznik. Trump pamiêta te¿ o prezydencie Andrzeju Dudzie i dobrych z nim relacjach. Na tym w³aœnie Polska mog³aby budowaæ dalsz¹ wspó³pracê z Ameryk¹. Dodatkowo niezwykle niebezpieczna i niekorzystna dla Polski pod ka¿dym wzglêdem wojna, tu¿ za wschodni¹ granic¹, wreszcie mo¿e siê skoñczyæ. Tymczasem Donald Tusk, zamiast przyst¹piæ do dyplomatycznej ofensywy zdaje siê tym martwiæ, nie prezentuj¹c jednoczeœnie ¿adnej wizji przysz³ych relacji z Rosj¹, Bia³orusi¹, czy sam¹ Ukrain¹.
Daleko mi do koj¹cego samozadowolenia, bo stale widzê, co jest do poprawienia. Niemal we wszystkim, pocz¹wszy od publicystyki. A to o czymœ lub kimœ napisa³em za ma³o, albo nie tak, jakby nale¿a³o, a to coœ lub kogoœ Ÿle zrozumia³em lub zbyt p³ytko potraktowa³em, etc, etc. Kiedy w rêce wpadaj¹ mi czasem moje dawne artyku³y, widzê, ¿e niektóre sprawy w nich poruszane przedstawi³bym dzisiaj pe³niej. W dawnych cyklach wspomnieniowych „Mieszkañcy mojej pamiêci” i „Okna pe³ne nadziei” trzeba by wiele informacji uaktualniæ i poszerzyæ. Muszê siê za to zabraæ zanim ulegnê wraz z nimi zupe³nemu przedawnieniu. Relacje z bliskimi te¿ powinienem popoprawiaæ poprzez wiêksze docenienie, dolubienie, dokochanie, lub dopieszczenie. Pocieszam siê tym, ¿e umiem g³oœno i wyraŸnie wyeksponowaæ pozytywy widziane w osobach, zarówno tych bli¿szych, jak i dalszych. Nie ukrywam te¿ fascynacji kimœ i radosnych emocji, które ktoœ we mnie budzi. W relacjach z ludŸmi zazwyczaj wiêcej ofiarowujê, ni¿ otrzymujê. I nie liczê na symetriê w tej mierze.
Niemal o ka¿dym ¿yciu mo¿na napisaæ powieœæ. Przekonujê siê o tym, ilekroæ s³ucham opowieœci o czyimœ ¿ywocie. Zawsze jest w nich coœ niezwyk³ego, wzruszaj¹cego lub porywaj¹cego. Niekiedy czujê potrzebê, by przelaæ je na papier w formie noweli lub rzeczonej powieœci, ale niestety za ka¿dym razem okazuje siê, ¿e jestem stworzony g³ównie do miniatur literackich. Jednak te zas³yszane opowieœci zapadaj¹ we
Wtorek
mnie g³êboko. Wraz z moimi osobistymi wspomnieniami jest ich tyle, ¿e sta³em siê wielk¹ beczk¹ pamiêci, z której siê ulewa przy ka¿dej okazji. A tak¿e bez okazji. Nawet w snach, pó³snach i na jawie.
Szlag mnie trafia, kiedy widzê, jak obecne polskie ministerstwo kultury usuwa wielce zas³u¿onych i w pe³ni kompetentnych dyrektorów teatrów i muzeów. S¹ usuwani, bo nowa w³adza nie postrzega ich jako swoich ludzi, mimo, ¿e nie s¹ partyjni. Wstawia na ich miejsce tych, którzy bêd¹ jej powolni i nowoczeœni w platformerskim rozumieniu tego pojêcia. Szlag mnie te¿ trafia, kiedy widzê, jaki model „nowoczesnego cz³owieka” przyœwieca obecnym polskim w³adzom oœwiatowym. Otó¿ uczeñ lub student nie powinien przemêczaæ siê coraz mniejsz¹ wiedz¹ wpajan¹ mu w szko³ach wszystkich szczebli. Nie powinien te¿ zaprz¹taæ sobie zbytnio g³owy histori¹ i kultur¹ ojczyzny, a ju¿ nie daj Bo¿e tym, co w niej jest wielkie. Pora biæ na alarm, bo niebawem wyroœnie pokolenie niedouczonych absolwentów, æwieræinteligentów i barbarzyñców. Ju¿ teraz jest ich nadmiar.
Zgadzam siê oskar¿eniem rzuconym podczas minionej Monachijskiej Konferencji Bezpieczeñstwa przez wiceprezydenta USA J. D. Vance'a, ¿e Unia Europejska odwróci³a siê od tradycyjnych wartoœci, na fundamentach których powsta³a. Rzeczywiœcie, zamiast nich, mamy teraz w Europie tak wielki relatywizm i etyczn¹ dezorientacjê, ¿e wprost trzeba mówiæ o œwiecie bez wartoœci. Ale czy w Ameryce jest inaczej? Ten¿e Vence wœcieka mnie, kiedy okazuje sympatiê Alice Weidel – szefowej skrajnie prawicowej niemieckiej partii AfD i twierdzi, ¿e Rosja nie zagra¿a Europie. Zgrzytam te¿ zêbami, kiedy w jego przemówieniu nie pada ani jedno s³owo krytyki pod adresem Putina, który przecie¿ jest zbrodniarzem. Nie zdoby³ siê na ni¹ nawet 16 lutego w pierwsz¹ rocznicê œmierci Aleksieja Nawalnego. O uznaniu dla walcz¹cych ¿o³nierzy ukraiñskich oraz o wspó³czuciu dla cierpi¹cej ukraiñskiej ludnoœci cywilnej ju¿ nie piszê, gdy¿ siê tego nie spodziewam, ani po Trumpie, ani po jego zastêpcy. Pytam jednak, co Unia Europejska powinna naœladowaæ z obecnej amery-
Wojna w ruchu MAGA tli siê. Szef pierwszej kampanii prezydenckiej Trumpa w 2016 r., cz³owiek który spêdzi³ kilka miesiêcy w pace, bo nie chcia³ zeznawaæ przeciw swemu bossowi, Steve Bannon nie przebiera w s³owach. Atakuje Elona Muska, miliardera i obecnie najwiêkszego
kumpla prezydenta USA, a poœrednio innych tzw. Tech Bros. „Musk jest paso¿ytniczym nielegalnym imigrantem. Chce narzuciæ swoje dziwaczne eksperymenty i graæ Boga, bez szacunku dla historii, wartoœci lub tradycji tego kraju” – powiedzia³ Bannon. Czempion natywistycznego i populistycznego ruchu, z grubej rury o nawróconym na trumpizm zwolenniku globalnych rz¹dów kampanii technologicznych.
Bêdzie siê dzia³o, oj bêdzie dzia³o.
Œroda
W opublikowanym wczoraj przez Hudson Institute raporcie by³y dyplomata
Matthew Boyse i ekspert Fundacji na rzecz Obrony Demokracji (FDD) Peter Doran wystawiaj¹ „¿ó³t¹ kartkê” rz¹dowi Donalda Tuska. Ju¿ sam tytu³ mówi wszystko: „When Democrats Govern Undemocratically: The Case of Poland”. Czyli „gdy demokraci rz¹dz¹ niedemokratycznie: przypadek Polski”.
Autorzy siê nie opieprzaj¹ i szeroko krytykuj¹ zmiany wprowadzone przez koalicjê rz¹dz¹c¹ po przejêciu w³adzy, wy-
Andrzej Józef D¹browski
kañskiej polityki wobec Ukrainy? Chaos, nieprzewidywalnoœæ, ¿¹danie dostêpu do jej bogactw naturalnych? Nie ukrywam, ¿e bojê siê, i¿ zapowiedziane spotkanie Trumpa z Putinem nie przyniesie dobrych rezultatów dla Ukrainy. Oby tak siê nie sta³o.
Uj¹³ mnie wiersz Magdaleny Szpunar „Sprzedane ¿ycia” bêd¹cy poetyckim komentarzem polityki Trumpa i Vance'a wobec Putina. Oto on: „Ca³uj¹ czule siê w czo³o i kroj¹ ludzkie ¿ycia jak kawa³ek tortu graj¹ ludzkim ¿yciem jak pionkami na szachownicy ¿niwiarze œmierci
Ca³uj¹ œmieræ prosto w usta czu³oœæ odgrywaj¹ wy³¹cznie na œmierci siê znaj¹ ludzkie ¿ycia na szachownicy szach mat Flirt ze œmierci¹ na dolary i ruble æwierkaj¹ œmieræ wróble judaszowy poca³unek sprzedane ¿ycia za garœæ srebrników”.
mieniaj¹c m.in. zmiany w mediach publicznych, s¹downictwie, „czystki” w MSZ, a tak¿e œciganie i œledztwa polityków PiS przez wymiar sprawiedliwoœci. Napisali: „przed wyborami w 2023 r. politycy KO mówili w apokaliptycznych s³owach, ¿e demokracja jest zagro¿ona w najwa¿niejszych wyborach od 1989 r., sygnalizowali równie¿ zamiar œcigania polityków PiS w niespotykanym dot¹d stopniu”. Wskazano, i¿ „rz¹d realizuje swoj¹ obietnicê wyborcz¹, stosuj¹c szeroki wachlarz œrodków, aby ukaraæ opozycjê – co wzbudzi³o uzasadnione obawy, ¿e przekroczono granicê”.
No i konkluzja: „Dalsze próby zniszczenia PiS-u przez rz¹d pod przywództwem KO zostan¹ zauwa¿one, a KO mo¿e straciæ wp³ywy w Waszyngtonie, jeœli bêdzie stosowaæ to podejœcie przeciw zaprzyjaŸnionej partii <PiS> dalej.” Jednym s³owem, administracja Trumpa ma oczy i obserwuje, ma pamiêæ i pamiêta, co premier Donald Tusk i jego wspó³pracownicy mówili o obecnym prezydencie. Po s³owach wiceprezydenta J. D. Vance’a, ¿arty siê skoñczy³y - mog¹ przyjœæ konsekwencje.
„Od kilkunastu miesiêcy systemowo ³amane jest w Polsce prawo, wykorzystuje siê dzia³ania prokuratorskie i policyjne oraz ca³y aparat pañstwowy, przede wszystkim do niszczenia opozycji. Ten
dokument jest potwierdzeniem, ¿e zosta³o to dostrze¿one w USA i bacznie monitorowane – powiedzia³ portalowi Niezale¿na.pl Pawe³ Jab³oñski, pose³ PiS, by³y wiceminister spraw zagranicznych. Nied³ugo siê przekonamy, co bêdzie z tym dalej.
Œroda póŸniej
Pierwsze œliwki, robaczywki. W Arabii Saudyjskiej po pierwszym spotkaniu negocjatorów rosyjskich i amerykañskich. Oficjalnie mieli rozmawiaæ o pokoju na Ukrainie, ale Rosjanie, spryciule jak zawsze, chc¹ wiêcej i wiêcej. Putin, jak zwykle hazardzista, nawet maj¹c w rêku jakieœ marne karty, gra o pe³n¹ stawkê: uznaj¹c siê za równorzêdnego partnera Waszyngtonu. Zero zdziwieñ. Pisze gazeta „The Moscow Times” cytuj¹c rosyjskiego dyplomatê: „Nasza delegacja mia³a za zadanie negocjowaæ – nie argumentuj¹c za bardzo”. I dalej „Instrukcje mia³y ³¹czyæ elastycznoœæ i wytrzyma³oœæ w naszym podejœciu do negocjacji”. Typowy ruski chwyt: wci¹gn¹æ w dyskusje, rozpocz¹æ dialog, wyrwaæ siê z izolacji. Tak, wyrwaæ siê z izolacji. Na razie uda³o siê. Miejmy tylko nadziejê, ¿e dru¿yna Trumpa nie da siê ograæ w kolejnych etapach…
45 lat temu, 17 lutego 1980 roku dokonano jednego z najwa¿niejszych wyczynów w historii œwiatowego himalaizmu. Tego dnia Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki jako pierwsi ludzie stanêli zim¹ na szczycie Mount Everestu, najwy¿szej góry naszego globu.
Cichy by³ setn¹ osob¹ na szczycie, a Wielicki sto pierwsz¹. Mieli wówczas odpowiednio 29 i 30 lat i, co niezwyk³e, nie byli zawodowymi alpinistami, a in¿ynierami. Pasja, determinacja i œwietne przygotowanie utorowa³y im drogê na szczyt. Zdobyli Czomolungmê – tak zwany jest himalajski szczyt w jêzyku tybetañskim – o godz. 10.40 czasu polskiego. Wówczas w Nepalu by³a 14.25. Obydwaj Polacy stali na wierzcho³ku najwy¿szej góry naszego globu, na wysokoœci 8848 m. W eter pop³ynê³y s³owa, które przesz³y do historii alpinizmu:
– Halo baza! Halo Andrzej! Czy nas s³yszycie?
– Tak, gdzie jesteœcie? Halo, halo!
– A zgadnijcie?!
– Halo! Halo! – Na szczycie. Jesteœmy na szczycie! Wejœcie na Mount Everest – najwy¿szy szczyt Ziemi, stanowi³o niebywa³e osi¹gniêcie. Jednak zdobyæ „dach œwiata” zim¹, to dopiero by³o wyzwanie! Zim¹ stanê³o na Evereœcie, po Polakach, jedynie trzech Japoñczyków i dwóch Koreañczyków, a ostatnie wejœcie odby³o siê w 1993 roku. W 45. rocznicê pokonania zim¹ Mount Everestu przez Polaków przypomnijmy tê wyprawê pe³n¹ zwrotów akcji. Po latach tak j¹ wspomina³ Krzysztof Wielicki:
„To by³ okres, kiedy by³o jeszcze ma³o sukcesów, „z³ota era” dopiero siê zaczyna³a. Andrzejowi Zawadzie uda³o siê skompletowaæ zespó³ niezwykle zintegrowany i skupiony wokó³ celu, co jest zwykle trudne do uzyskania, bo wiadomo – alpiniœci, taka prawda, s¹ indywidualistami i nie s¹ przyzwyczajeni do tego, ¿eby osi¹gaæ sukcesy grupowe. Wiêc o atmosferze zadecydowa³y dobór sk³adu przez Zawadê oraz wysoki cel, który wszystkich zintegrowa³. Tam by³a taka sytuacja, ¿e by³o ju¿ obojêtne, kto wejdzie, byle ktoœ wszed³. Sam w ogóle nie czu³em nawet, ¿e to ja coœ zdoby³em, ale ¿e to my, Polacy, ¿e robiliœmy to dla Polski. Taka wyprawa ju¿ mi siê nigdy nie powtórzy³a w ¿yciu – o takim potencjale tej wspó³pracy i pracy zespo³owej. Tam by³o jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, na jednym wozie.”
Zanim jednak dosz³o do tego wydarzenia, trzeba by³o mobilizacji polskiej czo³ówki himalajskiej, ogromnego wysi³ku organizacyjnego, ale przede wszystkim inicjatywy, energii i uporu wyj¹tkowego cz³owieka, jakim by³ Andrzej Zawada, pionier zdobywania najwy¿szych szczytów globu w ekstremalnych warunkach. Ju¿ w 1973 roku poprowadzi³ wyprawê, która dokona³a pierwszego wejœcia zimo-
wego na Noszak (7492 m) – najwy¿szy szczyt Hindukuszu Afgañskiego. By³ to pierwszy szczyt siedmiotysiêczny zdobyty zim¹. Od tego momentu Zawada, zwany „Liderem”, konsekwentnie d¹¿y³ do zimowej eksploracji Himalajów, a szczególnie do zimowego wejœcia na Everest. Pytany o to, czy zimowy himalaizm ma sens, mówi³ wielokrotnie, ¿e wchodzenie latem klasyczn¹ drog¹ na Everest jest poni¿ej godnoœci prawdziwego alpinisty.
W 1974 roku nie powiod³o siê zimowe wejœcie na Lhotse (8501 m), jednak wysokoœæ wówczas osi¹gniêta przez Zawadê i Heinricha – 8250 m – by³a obiecuj¹ca i pozwala³a myœleæ realnie o wejœciu na Everest. Andrzej Zawada rozpocz¹³ starania o uzyskanie zgody na zimow¹ dzia³alnoœæ na Evereœcie. Problem by³ natury formalnej i dyplomatycznej – w³adze nepalskie uznawa³y tylko dwa sezony: przedmonsunowy i pomonsunowy. Trzeba by³o je przekonaæ, ¿e zimowa wspinaczka w Himalajach jest mo¿liwa i przy dobrym przygotowaniu kondycyjnym i sprzêtowym nie bardziej niebezpieczna, zarówno dla alpinistów jak i nepalskiego personelu pracuj¹cego dla wyprawy. W tym celu ju¿ w listopadzie 1977 roku Zawada polecia³ do Katmandu. Grunt pod rozmowy w Ministerstwie Turystyki przygotowa³ szef polskiej placówki dyplomatycznej w Nepalu, minister pe³nomocny Andrzej Wawrzyniak. Nie uda³o siê to od razu. Nepalczycy zwlekali, wydaj¹c najpierw pozwolenie na sezon wiosenny. Wreszcie 22 listopada 1979 roku zapad³a korzystna dla Polaków decyzja – w Himalajach otwarto sezon zimowy i polska wyprawa narodowa jako pierwsza otrzyma³a zezwolenie na zaatakowanie Everestu, które opiewa³o na klasyczn¹ drogê od Po³udniowej Prze³êczy w okresie od 1 grudnia 1979 do 28 lutego 1980 roku. Jednak Ministerstwo
Turystyki Nepalu zwróci³o siê z proœb¹, by akcjê zdobywcz¹ prowadziæ tylko do 15 lutego, a pozosta³e dwa tygodnie zezwolenia przeznaczyæ na likwidowanie obozów i karawanê powrotn¹.
Nadejœcie pozwolenia na zimê by³o dla Polaków wielkim wyzwaniem, nie tylko sportowym ale równie¿ organizacyjnym. Przysz³o ono zaledwie na tydzieñ przed pocz¹tkiem wa¿noœci. Na szczêœcie znalaz³y siê pieni¹dze na szybki transport lotniczy, co uratowa³o wyprawê. Jednak cenny miesi¹c z trzymiesiêcznego zezwolenia zosta³ stracony.
Jednoczeœnie ca³y szereg osób z tak zwanej drugiej linii czyni³o starania i wysi³ki, aby w maksymalnym stopniu przygotowaæ ekwipunek i ca³¹ logistykê. Hanna Wiktorowska, Adam Izydorczyk, Waldemar Kuna, Wojciech Nietyksza w Warszawie i Bogdan Jankowski pod Everestem, to systematyczna ³¹cznoœæ radiowa. Józef Nyka mia³ dostarczaæ cennych informacji rodzinnych i krajowych.
Ka¿dy z uczestników wyprawy Andrzeja Zawady musia³ zgromadziæ sprzêt osobisty, na który sk³ada³o siê 70 pozycji, nie tylko alpinistycznych, m.in. szeœæ par butów, w tym wizytowe oraz sanda³y. Mieli specjaln¹ we³nian¹ bieliznê opatrzon¹ metkami z nazwiskami ich w³aœcicieli. W razie ewentualnego wypadku mia³o to u³atwiæ… identyfikacjê.
Jednym z elementów wyposa¿enia, maj¹cego obecnie wartoœæ historyczn¹, by³y buty wysokogórskie na korkowej podeszwie, zrobione w Kroœnie wed³ug pomys³u Zawady. Korek znakomicie izolowa³ zimno, ale sprawia³, ¿e alpiniœci czuli siê jak na koturnach. Obuwie to znajduje siê w Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie. Nie by³o raków automatów. Przywi¹zywano je do butów. Zapasowe paski do raków wykonywano z knotów lamp nafto-
wych. Taœmy zawsze zamarza³y. Trzeba by³o je ci¹æ przy zdejmowaniu i przy kolejnym wyjœciu znowu wi¹zaæ nowe. Z powodu braku specjalistycznego sprzêtu Krzysztof Wielicki korzysta³ na wyprawie i podczas ataku szczytowego z okularów spawalniczych, które by³y wówczas dostêpne niemal w ka¿dym sklepie BHP, a przy tym wyposa¿one w szk³a, które œwietnie chroni³y oczy przed promieniowaniem UV. Inni uczestnicy u¿ywali gogli narciarskich. Na zimowe wejœcie przygotowano 8 ton sprzêtu. Najwa¿niejsz¹ rzecz¹ by³o za³atwienie transportu lotniczego, który mia³ to wszystko dostarczyæ do Katmandu. Na tradycyjna metodê, ciê¿arówkê drog¹ l¹dow¹ nie by³o czasu. Uda³o siê za³atwiæ transport Lufthans¹ – wspomina w autobiografii Leszek Cichy. Tym samym polska wyprawa mog³a siê poszczyciæ rekordem, nim na dobre siê zaczê³a – nadaniem najwiêkszego cargo lotniczego w historii Okêcia. Nie mo¿na by³o o niczym zapomnieæ. Teraz wydaje siê to œmieszne, ale wieŸli do Nepalu nawet ry¿ i cukier, kawê i herbatê. Mimo ¿e ca³y region by³ wielkim producentem ry¿u, bardziej op³aca³o siê wys³aæ go tam, ni¿ kupowaæ na miejscu. Pierwsi uczestnicy do bazy dotarli 31 grudnia 1979 roku, a 4 stycznia ca³y zespó³ i baga¿ by³ w komplecie u stóp najwy¿szej góry globu. Sk³ad historycznej wyprawy tworzyli: Andrzej Zawada (kierownik), Józef Bakalarski (film), Leszek Cichy, Krzysztof Cielecki, Ryszard Dmoch, Walenty Fiut, Ryszard Gajewski, Zygmunt A. Heinrich, Jan Holnicki-Szulc, Robert Janik (lekarz), Bogdan Jankowski, Stanis³aw Jaworski (film), Janusz M¹czka, Aleksander Lwow, Kazimierz W. Olech, Maciej Pawlikowski, Marian Piekutowski, Ryszard Szafirski, Krzysztof Wielicki, Krzysztof ¯urek. Zaanga¿owano piêciu Szerpów, którymi kierowa³ sirdar Pemba Norbu. Ekipa od razu po przybyciu na miejsce zabra³a siê do pracy. Jedni zajmowali siê rozbudowaniem bazy inni torowaniem drogi. Stopniowo zak³adano obozy, w wy¿szych partiach górskich. To w nich wspinacze przystosowywali organizm do wysokoœci, a jednoczeœnie by³y one miejscem ewentualnego noclegu i odpoczynku. Czêœæ alpinistów pokonywa³a Ice Fall, gigantyczn¹ kaskadê nastroszon¹ lodowymi turniami i pociêt¹ g³êbokimi szczelinami. Droga ta by³a swego rodzaju loteri¹, poniewa¿ lodowiec zmienia³ sw¹ strukturê pod wp³ywem zmian temperatury, inaczej pokonywa³o siê j¹ wczeœnie rano a inaczej w godzinach póŸniejszych. Poch³onê³a ona ju¿ wiele istnieñ ludzkich, tote¿ ogromne znaczenie mia³o dok³adne przygotowanie drogi i czêste jej poprawianie. Warunki nie rozpieszcza³y. W namiocie, gdzie temperatura jest nieznacznie wy¿sza, ni¿ ta na zewn¹trz, co w praktyce oznacza³o nawet minus 30 stopni i wiêcej, alpiniœci spali w puchowym ubraniu, z bu-
tami pod g³ow¹ lub w œpiworze (¿eby nie zamarz³y), a samo zagotowanie herbaty w tamtych warunkach zajmowa³o nawet 2 godziny!
„Atmosfera podczas wyprawy by³a znakomita i wyczuwa³o siê „ducha dru¿yny” mimo, ¿e pogoda by³a niepewna, a ludzie zmêczeni walk¹ z huraganowymi wiatrami”, wspomina³ Maciej Pawlikowski. Nie zwa¿aj¹c na z³e warunki ca³y czas przenoszono ³adunki przez Ice Fall w czym pomaga³ piêcioosobowy zespó³ Szerpów. Przejœcie przez Ice Fall nie koñczy³o obaw poniewa¿ rozleg³e œnie¿no-lodowe p³aszczyzny Kot³a Zachodniego by³y pe³ne zdradliwych szczelin, niejednokrotnie ukrytych pod warstw¹ œniegu. 8 stycznia na pocz¹tku Kot³a Zachodniego pod stokami Nuptse stanê³y namioty obozu I (6050 m), a ju¿ nastêpnego dnia szeœcioosobowy zespó³ prowadzony przez Szafirskiego za³o¿y³ w g³êbi Kot³a obóz II (6500 m). Tak szybkie postêpy umo¿liwi³a dobra pogoda i s³aby wiatr. Jednak zaledwie w dzieñ po za³o¿eniu obozu II silne porywy zniszczy³y jeden z namiotów.
Problemem by³a komunikacja miêdzy obozami i baz¹. „Nie by³o wtedy telefonów satelitarnych. Nasz¹ ³¹cznoœæ z baz¹ stanowi³y goprowskie radiotelefony Klimki wa¿¹ce dwa i pó³ kg z anten¹ sk³adaj¹c¹ siê z czterech czêœci. By j¹ skrêciæ i w³o¿yæ baterie, które mieliœmy g³êboko w kieszeni, nale¿a³o zdj¹æ rêkawice przy minus 32 stopniach. Niechêtnie wiêc rozmawialiœmy podczas podchodzenia”, wspomina³ Cichy.
15 stycznia Pawlikowski i ¯urek za³o¿yli obóz III w œcianie Lhotse na wysokoœci 7150 m. W drugiej po³owie stycznia warunki atmosferyczne uleg³y zdecydowanemu pogorszeniu. Nasili³ siê mróz i huraganowe wiatry. Przy oknie pogodowym wychodzili równolegle w 8-10 osób w dwójkowych zespo³ach, by jak najwiêcej zabraæ, by móc kontynuowaæ akcjê w kolejnych obozach.
Na przebycie odleg³oœci dziel¹cych obóz III od Prze³êczy Po³udniowej, wyprawa straci³a prawie miesi¹c a w bojach wykruszy³a siê po³owa zespo³u! 23 stycznia nie powiod³a siê próba czwórki w sk³adzie: Cichy, Heinrich, Holnicki i Wielicki. W dwa dni póŸniej kolejna próbê dotarcia na Prze³êcz podjêli Pawlikowski i ¯urek. Jeden z podmuchów wiatru dos³ownie uniós³ w powietrze wspinaj¹cego siê po porêczówkach ¯urka, po czym rzuci³ go w dó³ 20 metrów do najbli¿szego haka. ¯urek by³ mocno poturbowany, jednak zdo³a³ o w³asnych si³ach cofn¹æ siê do obozu III. St¹d w dalszym zejœciu do bazy pomagali mu koledzy, mimo to po drodze jeszcze dwukrotnie wpada³ do szczelin. Jego stan nie pozwala³ na dalszy udzia³ w wyprawie, musia³ opuœciæ bazê i wróciæ do kraju.
Z 20-osobowej grupy, jaka dzia³a³a na pocz¹tku lutego, zosta³a ju¿ tylko siódemka. Huraganowe wiatry nie ustawa³y. Do szczytu zbli¿yli siê siê 10 lutego i wszyscy wiedzieli, ¿e albo teraz albo nigdy. Wreszcie 11 lutego oko³o godziny 16 na Prze³êcz Po³udniow¹ (7906 m) dotar³a trójka: Leszek Cichy, Walenty Fiut i Krzysztof Wielicki. Przez siod³o prze³êczy przewala³a siê potworna wichura. Ciê¿k¹ noc na prze³êczy spêdzili Fiut i Wielicki, natomiast Cichy zrzuci³ swój ³adunek i wycofa³ siê do obozu III. W szeregi uczestników wyprawy zaczê³o wkradaæ siê zw¹tpienie co do mo¿liwoœci zdobycia szczytu. Aby nie upad³ duch wœród wspinaczy Zawada postanowi³ wybraæ siê wraz z Szafirskim na Prze³êcz Po³udniow¹. Spêdzili tam
noc, jednak zejœcie by³o dramatyczne. Na stokach powy¿ej obozu III wisia³y ca³e pêki lin porêczowych po poprzednich wyprawach. Nie wszystkie by³y prawid³owo poprowadzone, czêœæ nich by³a wroœniêta w lód. Ju¿ w czasie drogi w górê z obozu III Andrzej Zawada, który szed³ jako drugi, wpi¹³ siê do niew³aœciwej porêczówki. W czasie zejœcia to siê powtórzy³o. Bêd¹cy w niez³ej formie Szafirski szed³ szybko i jeszcze za dnia dotar³ do obozu III, gdzie byli ju¿ Cichy z Wielickim. Zawada zosta³ mocno z ty³u i zgubi³ drogê. Szykowa³ siê ju¿ do biwaku na wysokoœci 7600 m, gdy nadesz³a pomoc. To Cichy z Wielickim, mimo zmêczenia podejœciem z obozu II, ruszyli na ratunek. Nastêpnego dnia Cichy i Wielicki nie byli w stanie wyruszyæ na Prze³êcz. Mieli przez to jeden dzieñ opóŸnienia. By³ to ostatni zespó³ i ostatnia szansa.
Wielicki wspomina³: „Wia³o tak, ¿e jak sz³o siê przodem do wiatru, to bi³ po twarzy grudkami lodu niesionego z Lhotse. Ty³em te¿ nie by³o mo¿na, bo akurat przed twarz¹ powstaje pró¿nia. Na dodatek powietrze jest rozrzedzone i siê dusisz”.
Pasjonuj¹ce jest to, do jak wielkich wysi³ków jest zdolny organizm cz³owieka, jak szeroka jest skala mo¿liwoœci adaptacji. Tam, na górze, dzia³a ca³y szereg czynników. Najwa¿niejsze to olbrzymie niedotlenienie i bardzo niskie temperatury, siêgaj¹ce minus 40 stopni, co przy silnym wietrze czyni je zupe³nie nieludzkimi. Na wysokoœci szczytu Mount Everestu, nawet w stanie idealnej aklimatyzacji, równowaga czynnoœci biologicznych jest nies³ychanie chwiejna. Ekstremalne warunki panuj¹ce podczas wspinaczki na szczyt rekompensowa³ rozpoœcieraj¹cy siê z niego widok. „Bior¹c pod uwagê zakrzywienie kuli ziemskiej, gdy nie ma chmur, a zdarzaj¹ siê takie momenty, widocznoœæ przekracza dwieœcie kilometrów. Stoj¹c ponad œwiatem cz³owiek czuje siê szczêœliwy” – wspomina³ Leszek Cichy. Zgodnie z decyzj¹ Ministerstwa Turystyki Nepalu, 15 lutego mia³ byæ ostatnim dniem akcji prowadzonej w górê. Zawada zwróci³ siê z proœb¹ o zwolnienie wyprawy z tych ustaleñ. Dopiero 15 lutego o godzinie 17 nadesz³a zgoda, ale tylko na dwa dni akcji do góry.
16 lutego Cichy i Wielicki ruszaj¹ z obozu III na Prze³êcz Po³udniow¹. Najpierw jednak d³ugo zbieraj¹ siê do wyjœcia z obozu. Gotuj¹, sprawdzaj¹ butle z tlenem, wyrzucaj¹ z plecaków to, co niepotrzebne. Podczas zapinania pasków do raków Cichy odmra¿a sobie koñce palców u r¹k. Po drodze zatrzymuj¹ siê tylko raz, ¿eby siê napiæ herbaty. W niespe³na cztery godziny, podchodz¹ na Prze³êcz Po³udniow¹. Takie tempo to rekord. Temperatura spada poni¿ej 40 stopni, wiatr wieje coraz silniej. Himalaiœci wczo³guj¹ siê do namiotu, podgrzewaj¹ ga-
Krzysztof Wielicki na szczycie Everestu. Doskonale widaæ s³ynne buty na korkowym koturnie. Szalej¹cy na szczycie wiatr nie pozwoli³ na wykonanie wiêkszej iloœci zdjêæ. (Fot. Leszek Cichy)
laretki, liofilizowany kotlet cielêcy, zagryzaj¹ chrupkim chlebem. Na zmianê ucztuj¹c i przysypiaj¹c, dotrwaj¹ do rana. 17 lutego by³ dniem ostatniej szansy dla wyprawy. Cichy i Wielicki o godz. 4 zaczynaj¹ siê szykowaæ do wyjœcia. O 6.20 ³¹cz¹ siê z baz¹: „Pogoda jest dobra, idziemy”. Ruszyli o godzinie 6.45, gdy pierwsze promienie s³oñca dotar³y na prze³êcz. Zabrali ze sob¹ tylko po jednej butli tlenu, co przy ciœnieniu 225 atmosfer i oszczêdnym przep³ywie 3 litry na minutê, mog³o wystarczyæ zaledwie na 5 godzin wspinaczki. Posuwali siê nieco trudniejszym, ale krótszym wariantem, wyprowadzaj¹cym na w³aœciw¹ po³udniow¹ grañ Everestu na wysokoœci 8400 m. Dalej, a¿ do wierzcho³ka po³udniowego wspinali siê po tybetañskiej stronie grani, os³oniêtej od wiatru. S³ynny „Uskok Hillary’ego” nie sprawi³ im wiêkszej trudnoœci. Mijali kolejne garby œnie¿ne. Wreszcie zobaczyli metalowy trójnóg, pozostawiony przez wyprawê chiñsk¹ w maju 1975 roku. Padli sobie w objêcia, zrzucili plecaki i od³¹czyli butle tlenowe. Cichy wyj¹³ radiotelefon.
Andrzej Zawada i pozostali w bazie koledzy z napiêciem wyczekiwali wiadomoœci. Od siedmiu godzin nie mieli kontaktu z dwójk¹ swoich ludzi, którzy ruszyli do ataku szczytowego. Myœli dryfowa³y ku czarnym scenariuszom. Mieli ³¹czyæ siê przez radio, raportowaæ o przebiegu misji. Wreszcie o godz. 14.30 zatrzeszcza³ g³os w odbiorniku. Pad³y pierwsze s³owa: Halo Andrzej, wiesz gdzie jesteœmy?
„Cieszyliœmy siê, ¿e odnieœliœmy sukces. Byliœmy tam w imieniu wszystkich uczestników. Ka¿dy da³ z siebie tyle, ile móg³. Na wierzcho³ku spêdziliœmy 40 minut. Zabraliœmy próbki œniegu, kamienie (wyprawa mia³a równie¿ charakter naukowy) i kartkê pozostawion¹ przez poprzednika, zdobywcê szczytu jesieni¹ Amerykanina Raya Geneta, który zgin¹³ w trakcie zejœcia. Treœæ kartki rozpoczyna³a siê s³owami: „For a good time call Pat…”„, czyli: „Jeœli chcesz siê dobrze zabawiæ, zadzwoñ do Pat...”)” – wspomina³ Cichy. Zrobili zdjêcie z proporcami i oczywiœcie z bia³o-czerwon¹. Wiatr by³ bardzo silny, nie pozwala³ na swobodne poruszanie siê po wierzcho³ku. Na szczêœcie by³ trójnóg, do którego przymocowali termometr rejestruj¹cy temperatury minimalne, ró¿aniec poœwiêcony przez Jana Paw³a II oraz czterocentymetrowy krzy¿yk od matki operatora filmowego Stanis³awa Lata³³y, który zgin¹³ 6 lat wczeœniej na stokach s¹siedniej Lhotse. Potem zaczêli schodziæ do bazy. Sukcesem by-
³o zarówno samo wejœcie, jak i bezpieczne zejœcie. Wed³ug himalaistów zejœcie jest o wiele bardziej niebezpieczne. Wycieñczeni wysi³kiem i brakiem tlenu, a jednoczeœnie odprê¿eni zwyciêstwem wspinacze pope³niaj¹ wtedy najwiêcej b³êdów. Polacy te¿ byli o krok od tragedii. Koñczy³ siê tlen, a Wielicki mia³ odmro¿one stopy. Schodzili wolno, za wolno. W koñcu Leszek Cichy odnalaz³ namiot na Prze³êczy Po³udniowej. W namiocie w³¹czy³ maszynki do topienia œniegu i to ¿ó³to-niebieskie œwiat³o naprowadzi³o Krzysztofa. Wielicki z powodu odmro¿eñ szed³ wolniej i resztk¹ si³ zmaga³ siê zwichur¹ i ciemnoœciami, szukaj¹c namiotu. Znalaz³ go godzinê póŸniej. Nastêpnie pó³ nocy spêdzi³, ratuj¹c palce przed amputacj¹. Nastêpnego dnia obaj byli kompletnie wycieñczeni. Zejœcie do obozu III zajê³o im znacznie d³u¿ej ni¿ wejœcie. Do bazy dotarli we wtorek 19 lutego. Tam czekali na nich koledzy z ciep³¹ herbat¹.
„Gdyby to nie by³ Everest, to byœmy chyba nie weszli” – powiedzia³ Cichy po zdobyciu wierzcho³ka góry.
Bezpoœrednio do bazy w Himalajach oraz centrali Polskiego Zwi¹zku Alpinizmu nadchodzi³y setki depesz z gratulacjami. Poczta nepalska wyda³a kopertê i znaczek okolicznoœciowy. W kraju powitanie 7 marca 1980 roku na lotnisku Okêcie by³o istn¹ eufori¹. Powiewa³y transparenty: „Cichn¹ himalajskie burze, gdy Cichy geodeta wspina siê ku górze”; „Witamy Cichego i Wielickiego – geodeci zawsze gór¹ zgodnie z prawem i natur¹”. Kierownik wyprawy wys³a³ telegram z wiadomoœci¹ o zdobyciu szczytu m.in. do papie¿a Jana Paw³a II i otrzyma³ od niego gratulacje: „Cieszê siê i gratulujê sukcesu moim Rodakom, pierwszym zdobywcom najwy¿szego szczytu œwiata w historii zimowego himalaizmu. ¯yczê Panu Andrzejowi Zawadzie i wszystkim uczestnikom dalszych sukcesów w tym wspania³ym sporcie, który tak bardzo ujawnia „królewskoœæ « cz³owieka, jego zdolnoœæ poznawcz¹ i wolê panowania nad œwiatem stworzonym. Niech ten sport, wymagaj¹cy tak wielkiej si³y ducha, stanie siê wspania³¹ szko³¹ ¿ycia, rozwijaj¹c¹ w Was wszystkie wartoœci ludzkie i otwieraj¹c¹ pe³ne horyzonty powo³ania cz³owieka. Na ka¿d¹ wspinaczkê, tak¿e tê codzienn¹, z serca Wam b³ogos³awiê”. Prawdopodobnie ten list sta³ siê pretekstem do tego, by I sekretarz PZPR Edward Gierek nie pojawi³ siê na oficjalnym powitaniu w Warszawie. Nie znaczy³o to, ¿e himalaistów zepchniêto na margines. Otrzymali Krzy¿e Kawalerskie i w dowód uznania przyznano im szeœæ (tak, szeœæ!) talonów na maluchy, które Andrzej Zawada rozdzieli³ miêdzy uczestników wyprawy. Po oficjalnych powitaniach i gratulacjach przyszed³ czas na wywiady, spotkania z mediami i fanami. Alpiniœci odpowiadali na najprzeró¿niejsze pytania. Leszek Cichy, który jest mistrzem anegdot, wspomina jedno z nich, które zada³ mu przedstawiciel mediów: “Czy Everest to najwy¿szy szczyt, na którym pan by³?”
Redakcja: Jolanta Szczepkowska Teofil Lachowicz
Adres redakcji: P.A.V.A. of America, District 2 , 17 Irving Place, New York, NY 10003
e-mail: pava.swap@gmail.com tel. 212-473-0580, www.pava-swap.org
W s¹siednich Czechach o w³adzê bezwzglêdnie walczy³ ze sob¹ ród Przemyœlidów z mo¿nymi S³awnikami. Przemyœlidzi wyr¿nêli S³awników niemal¿e do nogi i przy ¿yciu zosta³ tylko Wojciech i jego brat Gaudenty. Wojciech by³ duchownym i osob¹ w tamtych czasach powszechnie znan¹. Pretendowa³ nawet do papieskiej tiary. Ratuj¹c ¿ycie schroni³ siê pod opiekê ksiêcia Boles³awa, a ten uczyni³ go gnieŸnieñskich biskupem i zaraz potem wys³a³ go z misj¹ nawracania na chrzeœcijañstwo pogañskich Prusów. Tam Wojciecha opuœci³o szczêœcie, bo przez dzikich Prusów zosta³ zamordowany. Boles³aw dokona³ wówczas najlepszego politycznie posuniêcia w ca³ym swoim panowaniu. Wykupi³ zw³oki Wojciecha za z³oto, którego Prusowie za¿¹dali tyle, ile wa¿y³ rachityczny kanonik i nieoczekiwanie dla wszystkich Polska zyska³a nie tylko œwiêtego mêczennika, ale dziêki temu Gniezno sta³o siê siedzib¹ arcybiskupstwa podleg³ego tylko papie¿owi, a nie jak do tej pory biskupom niemieckim. Utworzono tak¿e trzy nowe biskupstwa w Ko³obrzegu, Wroc³awiu i Krakowie, który zaczêto budowaæ jako kopiê Akwizgranu.
W ten sposób Boles³aw sta³ siê pierwszorzêdnym graczem w europejskiej polityce tamtych czasów, udowadniaj¹c, ¿e jest gorliwym chrzeœcijaninem mimo, ¿e by³ nim zaledwie w drugim pokoleniu.
Mêczennik Wojciech by³ bliskim przyjacielem niemieckiego cesarza Ottona III, który marzy³ o odnowieniu cesarstwa rzymskiego – oczywiœcie pod swoim kierownictwem. Na nowe cesarstwo mia³y siê sk³adaæ: Roma, Germania, Galia i Sclavinia – czyli S³owiañszczyzna, której w³adcê widzia³ w ambitnym Boles³awie.
W 1000 roku Otton III postanowi³ udaæ siê z pielgrzymk¹ do Gniezna, do grobu Wojciecha. By³o to w tamtych czasach wydarzenie bez precedensu, bo ustawia³o Polskê na mapie ówczesnego, cywilizowanego œwiata. Boles³aw zdawa³ sobie z tego sprawê i w przyjêciu jakie zgotowa³ Ottonowi i jego orszakowi przeszed³ samego siebie, co szczegó³owo opisa³ Gall Anonim. Otton mia³ powiedzieæ wówczas, ¿e: „nie uchodzi aby tak wielkiego mê¿a nazywaæ ksiêciem, lecz wypada go wywy¿szyæ koron¹”. Wymieniono relikwie i Otton podarowa³ Boles³awowi gwóŸdŸ z krzy¿a Pañskiego a Boles³aw zrewan¿owa³ siê ramieniem œw. Wojciecha. Nastêpnie obaj w³adcy wyruszyli na pielgrzymkê do Akwizgranu, do grobu
Karola Wielkiego, gdzie Boles³aw mia³ otrzymaæ tron, z którego mia³ w³adaæ wschodnimi rubie¿ami chrzeœcijañstwa. W oczywisty sposób Otton traktowa³ polskiego ksiêcia jak partnera. Niestety –dwa lata póŸniej Otton zmar³ i jego spadkobiercy pogr¹¿yli Niemcy w wojnie domowej. Boles³aw postawi³ na szwabskiego ksiêcia Hermanna, który przegra³ ze stryjem Ottona, Henrykiem Bawarskim. Boles³aw wiedzia³, ¿e w Henryku nie znajdzie przyjaciela, zaatakowa³ pierwszy i poszerzy³ granice swojego pañstwa o Milsko i £u¿yce. Na dworze Henryka przebywa³a Oda – macocha Boles³awa wraz z synami, co da³o niemieckiemu w³adcy powód do wtr¹cania siê w wewnêtrzne sprawy pañstwa Polan.
Po próbie zamachu na ¿ycie Boles³awa w Merseburgu stosunki miêdzy Polsk¹, a Niemcami mocno siê zaogni³y i wojnamiêdzy dwoma krajami trwa³a niemal¿e do koñca panowania Boles³awa.
Przekonany o swojej szczêœliwej gwieŸdzie Boles³aw nie mia³ kompleksów wobec ¿adnego z s¹siadów i w 1003 roku zaanektowa³ Czechy. Tamtejszego w³adcê – Boles³awa III Rudego – kaza³ wykastrowaæ i oœlepiæ, a jego zwolenników wyci¹³ w pieñ. Polski w³adca liczy³, ¿e jako syn czeskiej ksiê¿niczki zostanie tam zaakceptowany i stworzy potê¿ne pañstwo w œrodkowej Europie. Czesi jednak nigdy nie zapomnieli Polakom, ¿e odebrali im Ma³opolskê i Œl¹sk. Rok póŸniej przeciwko polskim rz¹dom wybuch³o tam powstanie i przebywaj¹cy w Pradze Boles³aw mieczem musia³ sobie wyr¹bywaæ drogê odwrotu. Na os³abion¹ Polskê natychmiast ruszy³ niemiecki cesarz Henryk, maszeruj¹c na Poznañ, ale zosta³ powstrzymany. Przez nastêpne kilkanaœcie lat prowadzono wojnê, gdzie raz gór¹ by³a jedna, a raz druga strona. Ostateczny cios pomiêdzy zada³ Niemcom Chrobry. Cesarz Henryk zda³ sobie wówczas sprawê, ¿e nie pokona polañskiego ksiêcia i w 1018 roku zawarto pokój w Budziszynie.
W tym samym czasie z tronu w Kijowie usuniêto sprzyjaj¹cego Chrobremu Œwiêtope³ka. W³adc¹ Rusi zosta³ jego brat –Jaros³aw M¹dry i Chrobry aby mieæ pew-
noœæ, ¿e nie bêdzie on zagro¿eniem dla wschodnich granic pañstwa, poprosi³ o rêkê jego siostry – Preds³awy. Jaros³aw go wyœmia³ i obrazi³, a krew w ¿y³ach starzej¹cego siê, ale wci¹¿ krewkiego Boles³awa zawrza³a. Wiedzia³, ¿e Ruœ Kijowska to potê¿ny przeciwnik, dlatego za¿¹da³ od cesarza Niemiec hufca jego najlepszych rycerzy. Henrykowi – œwie¿o po pokoju w Budziszynie – nie wypada³o odmówiæ. Razem z Polakami i Niemcami w wyprawie na Ruœ wziêli udzia³ Wêgrzy i pogañscy Pieczyngowie. Jaros³aw wys³a³ swoj¹ armiê na liniê Bugu, ale egzotyczna koalicja Chrobrego roznios³a j¹ na strzêpy. Jaros³aw wpad³ w panikê i uciek³, a Boles³aw szybko dotar³ do Kijowa, otwieraj¹c Z³ot¹ Bramê uderzeniem swojego legendarnego Szczerbca. Miasto zrobi³o na zwyciêzcach ogromne wra¿enie. By³a to prawdziwa, wschodnia metropolia, w której istnia³o a¿ 400 koœcio³ów. Preds³awa zamiast ¿on¹ Boles³awa, zosta³a jego konkubin¹, bo polski ksi¹¿ê nie móg³ wybaczyæ Rusinom zniewagi. Ka¿dego dnia, przez kilka miesiêcy wysy³ano z Kijowa do Polski kolumny wozów z ³upami. Ka¿dy z 400 kijowskich koœcio³ów zosta³ doszczêtnie ograbiony. Kiedy Boles³aw wraca³ z wyprawy kijowskiej, Rusini znów zaatakowali go nad Bugiem. Boles³aw po raz kolejny sprawi³ im krwaw¹ ³aŸniê i przy³¹czy³ do swojego pañstwa Grody Czerwieñskie.
By³a to ostatnia wojna Boles³awa, bo kraj by³ ju¿ wyraŸnie zmêczony kolejny-
mi kampaniami. Polski w³adca co prawda wyszed³ z nich zwyciêsko, ale zostawi³ swoim spadkobiercom nieprzejednanych wrogów w postaci Niemców, Czechów i Rusinów. U schy³ku ¿ycia Boles³aw chcia³ zrealizowaæ jeszcze jeden, ostatni swój cel i uzyskaæ królewsk¹ koronê. Musia³ mieæ na to zgodê papie¿a Benedykta VIII, który by³ w wielkiej przyjaŸni z niemieckim cesarzem Henrykiem. W 1024 roku szczêœliwie dla Chrobrego obaj zmarli. Nastêpca Benedykta – papie¿ Jan XIX wyrazi³ zgodê na koronacjê, a nowy niemiecki cesarz Konrad II nie zdo³a³ temu zapobiec.
Ceremonia koronacji odby³a siê w Wielkanoc 1025 roku w GnieŸnie, a mszê celebrowa³ arcybiskup gnieŸnieñski Hipolit. Po namaszczeniu œwiêtymi olejami król Polski usiad³ na tronie Karola Wielkiego, który podarowa³ mu w Akwizgranie dwadzieœcia lat wczeœniej Otton.
Koronacja Chrobrego by³a polityczn¹ klêsk¹ Niemiec i w swoich „Rocznikach kwedlinburskich” pisz¹ o tym fakcie jako o pe³nej pychy zuchwa³oœci polañskiego ksiêcia, przyznaj¹c z satysfakcj¹, ¿e „rych³a smieræ ukara³a zuchwalca”.
Rzeczywiœcie, dwa miesi¹ce po koronacji Boles³aw Chrobry umiera, ale Polska przez fakt, ¿e zosta³ królem podkreœli³a swoj¹ ca³kowit¹ suwerennoœæ i niezale¿noœæ. Sta³a siê tak¿e jednym z najwa¿niejszych krajów kontynentu. Pisz¹cy o Boles³awie polscy kronikarze nadali mu przydomek „Wielki” i dopiero Jan D³ugosz w swojej kronice zacz¹³ nazywaæ go „Chrobrym” co w staropolskim jêzyku oznacza³o walecznego mê¿a. Czesi w swoich kronikach nazywaj¹ Boles³awa „najbardziej podstêpnym cz³owiekiem na Ziemi”, a Niemcy „¿mij¹ jadowit¹”, „bezwstydnikiem” i „lwem rycz¹cym”. Dla nas Chrobry by³ geniuszem wojny i tytanem wytrwa³oœci. Z ¿elazn¹ konsekwencj¹ realizowa³ wyznaczone przez siebie cele.
W tym roku od czasu koronacji pierwszego, polskiego króla mija dok³adnie tysi¹c lat.
Weronika Kwiatkowska
Widzê siebie z boku. Z góry. Jakbym ogl¹da³a scenê z filmu. Stojê na œrodku szpitalnego pokoju. W jednej rêce trzymam kroplówkê na kó³kach. W drugiej cewnik. Z boku zwisa drena¿. Plastikowy ogon. Do którego s¹czy siê p³yn z rany. Mam na sobie koszulê z rozciêciem z ty³u. W niebieskim kolorze. I na plecach drug¹. Zawieszon¹ niczym peleryna. ¯eby nie œwieciæ go³ym ty³kiem. Kiedy zrobiê te kilka pierwszych kroków. Na dzieñ po operacji. Dobrze ci idzie – mówi uœmiechniêta fizjoterapeutka. Przed chwil¹ pomaga³a mi siê spionizowaæ. Nie mog³am z³apaæ równowagi. Zakrêci³o mi siê w g³owie. Ale w koñcu wsta³am. I teraz idê. Prawa noga jak z drewna. Mog³abym j¹ ci¹gn¹æ za sob¹. Lewa lepiej. Ale czujê siê niepewnie. Brak przyczepnoœci. Wychodzimy na korytarz. Przypominam sobie scenê z Jackiem Nicholsonem. Jak wêdrowa³
w rozchylonym fartuchu. Z jakiego to by³o filmu? Zastanawiam siê na g³os. Ale prowadz¹ce mnie z obu stron dziewczyny nie kojarz¹, za m³ode. Licz¹ kroki. Dopinguj¹. Good job – chwal¹. A potem badaj¹ odruchy. I zadaj¹ mnóstwo pytañ. Mo¿esz sama usi¹œæ? Wstaæ? Za³o¿yæ skarpetki? Mogê. I trochê siê dziwiê. ¯e zak³adam nogê na nogê. I wsuwam zziêbniête stopy w antypoœlizgowe, bawe³niane, ze szpitalnego przydzia³u. Rana trochê ci¹gnie. Ale oxy robi swoje. Narkotyczny, silny lek przeciwbólowy zakrzywia czasoprzestrzeñ. Mo¿e dlatego wydaje mi siê, ¿e to wszystko nie dzieje siê naprawdê. ¯e jest o kimœ innym.
Ale mam œwiadka. A. siedzi w fotelu dla odwiedzaj¹cych i obserwuje. Przyjecha³a zaraz po tym, jak K. rano opuœci³ wartê. Jej obecnoœæ koi. Uspokaja. Ale te¿ trochê zawstydza. Kiedy k³adê siê z powrotem do ³ó¿ka, zaczynam p³akaæ. Wracaj¹ obrazy z poprzedniego dnia. Wizyta na pogotowiu w Woodhull Hospital. Kolejka do okienka. Powolny, stary lekarz. Obok, na ³ó¿ku, dziewczyna z ogolon¹ g³ow¹. W chustce. Krucha. Roztrzêsiona. Mija godzina. Pierwsze badanie.
Decyzja, ¿e trzeba zrobiæ MRI. Po kwadransie s¹ wyniki. Jakie tempo. Dziwi siê rodzina i przyjaciele w Polsce. Nie do pomyœlenia w kraju. Karetka do Bellevue. Neurochirurdzy ju¿ na ciebie czekaj¹ –s³yszê. Dwóch uœmiechniêtych sanitariuszy wiezie mnie na Manhattan. Po drodze dwa razy wpadamy w g³êbok¹ dziurê w jezdni. Œmiejê siê, ¿e jeszcze chwila i zabieg nie bêdzie konieczny. Dysk sam wskoczy na swoje miejsce.
I znowu to poczucie. ¯e znalaz³am siê na planie amerykañskiego serialu spod znaku bia³ego kitla i stetoskopu. Co w³aœciwie nie tak bardzo mija siê z prawd¹. W koñcu szpital, do którego w³aœnie trafi³am, robi³ za pierwowzór „New Amsterdam” – wielosezonowej sagi opartej na ksi¹¿ce Erica Manheimera*, któr¹ przed laty ogl¹da³am na Netflixie. Wszystko wygl¹da doœæ podobnie. Tylko jest g³oœniej. I brudniej. Bo do publicznej placówki zwo¿¹ osoby w kryzysie bezdomnoœci, w psychozach, po dzikich bójkach i spaniu na mrozie. Pierwsze, co widzê, to szuflady z napisem: wrist & ankle restraints, w których trzymaj¹ ograniczniki na kostki i nadgarstki. I s³yszê wycie mê¿czyzny, którego cukrzycowa stopa wystaje spod przeœcierad³a. *
Pierwszy jest niewysoki, energiczny, ko³o czterdziestki. Przedstawia siê. Zbiera krótki wywiad. Wychodzi. Za chwilê pojawia siê
nastêpny. W niebieskim kitlu. Z blond grzywk¹. I uœmiechem australijskiego surfera. Dr Joshua Barlow. Rezydent. Przedstawia siê. Jak z castingu – mówiê do K., który zd¹¿y³ siê zmaterializowaæ. I rozgl¹dam za ukryt¹ kamer¹. To przestaje byæ œmieszne. Kto napisa³ ten scenariusz? Nie ma czasu do namys³u. Ka¿¹ podpisywaæ dokumenty. Spakowaæ ubrania do plastykowych worków. I wioz¹. Na wy¿sze piêtra. W czeluœæ.
*
Ile razu ogl¹da³am podobne sceny? Czu³ych po¿egnañ, zanim za pacjentem nie zamkn¹ siê ostatnie drzwi? Na ekranie wszystko wygl¹da inaczej. Dobrze skadrowane ³zy. Dobrze skrojone kwestie. B¹dŸ dzielna. Kocham ciê. Bêdê, kiedy siê obudzisz. K. mówi coœ o windzie. Nie trzyma mnie za rêkê. Nie pochyla teatralnie nad ³ó¿kiem. Pyta skoœnookiego chirurga o czas trwania operacji. Wymieniaj¹ numery telefonów. I tyle. Zostajê sama. Dziwnie spokojna. Jakbym znowu opuœci³a cia³o. Przygl¹da³a siê z boku. Jak przenosz¹ mnie na stó³. Podpinaj¹ do aparatury. Przyklejaj¹ jakieœ taœmy. Rurki. Wszystko dzieje siê zadziwiaj¹co szybko. A jednoczeœnie w zwolnionym tempie. Maska na twarz. Oddychaj. G³êboko. Jeszcze raz. I ju¿. Koniec. ❍
* Twelve Patients: Life and Death at Bellevue Hospital.
Zapraszamy na stronê Autorki: www.stanywewnetrzne.com
Przestañ zajmowaæ siê polityk¹! – taki by³ tenor poprzedniego felietonu. Faktycznie, od zawsze s³ysza³em takie sugestie. Nie, ¿ebym czêsto o polityce pisa³, ale jak ju¿ coœ pope³ni³em na ten temat, odbiera³em s³owa ³agodnej, niemal rodzicielskiej, dezaprobaty. -Zostaw politykê fachowcom, a zacznij wiêcej pisaæ o muzyce. Tak ³adnie o niej zawsze mówisz i tak ma³o ludzi siê na niej zna – w odró¿nieniu od polityki, na temat której wym¹drza siê ka¿dy. W ramach mojej filipiñskiej ucieczki od bie¿¹cych spraw œwiata, zacz¹³em budowaæ hierarchiê tematów coraz bardziej neutralnych, oddalonych od globalnych zawieruch. Pierwszym planem by³o czytanie gazet (dziœ: ich internetowych wersji) z pominiêciem polityki. Tak, jakbym nie patrzy³ na pierwsz¹ stronê i od razu szed³ do strony szesnastej, bo tam by³y recenzje ksi¹¿ek i p³yt. Jak jednak omin¹æ pierwsz¹ stronê? Wszak wal¹ z niej ogromne tytu³y, wykrzykniki i pytajniki. Obwieszcza siê wojny lub ich groŸbê, informuje o masakrach, zamieszcza zdjêcia po naturalnym kataklizmie. Za³ó¿my jednak, ¿e – tkwi¹c w mocnym postanowieniu ignorancji – blokujê
w sobie ciekawoœæ i nie czytam pierwszej strony. W dziale kultury znajdujê recenzjê serialu, który w³aœnie pojawi³ siê w Netfliksie. M¹dry i g³êboki krytyk wytyka serii uproszczenia, polityczn¹ tendencyjnoœæ, malowanie obrazu kraju i œwiata zgodnie z naiwnymi wyobra¿eniami re¿ysera i autora scenariusza. Ogl¹dam ten serial i faktycznie widzê polityczne manipulacje. Œwiat s³awiony w tym filmie to na przyk³ad mityczna Ameryka kowboi, silnych mê¿czyzn, przedsiêbiorczoœci, atawizmu emocji, zacofania stosunków spo³ecznych i rodzinnych.
Ale potem ogl¹dam inny serial, powiedzmy skandynawski i widzê w nim –bo „odwidzieæ” siê nie da – spo³eczn¹ in¿ynieriê, lewicowych tym razem, autorów scenariusza. Musi byæ przedstawiony –i to przedstawiony dobrze – przedstawiciel LGBT. Szefem policji lub prokuratorem jest osoba o ciemnej skórze (najlepiej kobieta i lesbijka), która zawsze okazuje siê cz³owiekiem o niezwyk³ej uczciwoœci i kompetencji, a nawet charyzmie.
W zale¿noœci czy ogl¹dam polski film Agnieszki Holland, czy równie polski „Smoleñsk”, widzê jak na d³oni propagandê, przejaskrawienia, poczucie jedynej racji. Wiadomo, ¿e film i telewizja nie mog¹ byæ ca³kowit¹ odskoczni¹ od polityki i spraw œwiata. S¹ przecie¿ nie tylko rozrywk¹, ale i publicystyk¹ – co z tego, ¿e obrazkow¹.
sternym konstruowaniu scenariusza, starannym rozk³adaniu akcentów i proporcji.
Mo¿na to zignorowaæ i skupiæ siê na piêknie gór Montany oraz bezkresnych, œnie¿nych krajobrazów Szwecji. Mo¿na nawet s³uchaæ dialogów jednym uchem, a przyjemnoœæ znajdowaæ w ogl¹daniu ulicznych widoczków z Malagi, Londynu i Pary¿a. Przecie¿ nie wiadomo, czy kiedykolwiek jeszcze pojedziemy do tych miast (i do Montany), wiêc sobie chocia¿ poogl¹damy.
Mia³em jednak zaj¹æ siê buforami oddzielaj¹cymi nas od polityki i bie¿¹cych wydarzeñ. Filmy i telewizja opowiadaj¹ historie i odnosz¹ siê do rzeczywistoœci, wiêc zapomnienia raczej nie przynios¹, chyba ¿e ograniczyæ siê do starych filmów z Jadzi¹ Smosarsk¹, Fredem Astaire i Audrey Hepburn.
Tak¿e beletrystyczne ksi¹¿ki czêsto zajmuj¹ siê teraŸniejszoœci¹, choæby przez aluzjê; ba, nawet poezja. W koñcu, tworzywem literatury jest s³owo, a wiêc konkretna treœæ.
Uciekajmy wiêc do muzyki! Pomiñmy opery, których libretta czasem opisuj¹ wydarzenia i procesy o charakterze politycznym. Pomiñmy te¿ – a co tam! – poezjê œpiewan¹ i w ogóle starajmy siê nie zwracaæ uwagi na tekst, gdy¿ mo¿e on zawieraæ polityczny komentarz. Idealnie by³oby s³uchaæ piosenek w jêzyku, którego siê nie zna.
oraz postkomunistycznych. Mo¿e zaj¹³bym siê muzyk¹ instrumentaln¹, abstrakcyjn¹. Czy w zwi¹zku z tym powinienem zmilczeæ fakt, ¿e Beethoven zadedykowa³ symfoniê „Eroica” Napoleonowi, a nastêpnie dedykacjê usun¹³, gdy Bonaparte mianowa³ siê cesarzem? Czy powinienem pomin¹æ przes³anie „Ody do radoœci” Schillera, u¿ytej w IX. Symfonii? A mo¿e lepiej w ogóle o tej odzie nie pisaæ, bo rozsierdzê rycerzy walcz¹cych w internetach z komunistyczn¹ Uni¹ Europejsk¹? A gdybym mia³ swoj¹ audycjê w radio, czy powinienem nadal puszczaæ nagrania Anny Netrebko, która to rosyjska sopranistka cieszy³a siê powszechnym uwielbieniem, tak¿e nowojorskiej Polonii, ale teraz nie doœæ stanowczo odciê³a siê od Putina i jest w Nowym Jorku bojkotowana? Czy powinienem nadal zachwycaæ siê g³êbi¹ duszy graj¹cej Rachmaninowa pianistki Valentiny Lisitsy, urodzonej w Kijowie Rosjanki, która teraz s³awi agresjê Rosji na Ukrainê? Mo¿e wobec tego powinienem chwaliæ pianistê Michai³a Pletniewa, który z Putinem przez lata wspó³pracowa³, ale ostatni¹ wojnê potêpi³ i mieszka dziœ w Szwajcarii?
Ktoœ powie, ¿e nie powinienem siê przejmowaæ prywatnym ¿yciem i pogl¹dami muzyków. Zajmowaæ siê wiêc wy³¹cznie finezj¹ muzyki i tekstów, a ignorowaæ fakt, ¿e wyœpiewywali je, za ciê¿k¹ kasê, na Sylwestrze Marzeñ TVP w Zakopanem?
Czy w ogóle istnieje sztuka apolityczna? Malarze, kompozytorzy, poeci, wirtuozi instrumentów czêsto byli zale¿ni od dworu, rz¹du, mecenasów, cenzury, dotacji. Czasem ich uleg³oœæ wobec si³ ewidentnego z³a mia³a cechy prostytucji, czêœciej jednak by³a to sytuacja bardziej zniuansowana. Jan Latus
Obecna oferta Netliksa, HBO i studiów filmowych to niekoñcz¹ca siê in¿ynieria spo³eczna i manipulacja – ju¿ na etapie pomys³u, tematu filmu, a potem przy mi-
A gdybym od teraz zacz¹³ pisaæ wy³¹cznie o muzyce? Pomija³bym „Borysa Godunowa” i Johna Lennona, z powodu przes³añ – odpowiednio – antypolskich
➭ 14
„T³usty Czwartek” w tym roku wypada wyj¹tkowo póŸno, bo dopiero 27 lutego. Brak konkretnej i sta³ej daty „T³ustego Czwartku” wynika z kalendarza liturgicznego, bo jest to ostatni czwartek przed Wielkim Postem, co oznacza tak¿e ostatni tydzieñ karnawa³u.
Inne nazwy „T³ustego Czwartku” to zapusty albo miêsopust. Nie jest do koñca jasne, jaka jest geneza tego œwiêta i wydaje siê, ¿e pochodzi ono jeszcze z czasów rzymskich, kiedy na prze³omie zimy i wiosny obchodzono tzw. „t³usty dzieñ”. Jedzono wówczas du¿o potraw miêsnych wœród których popularne by³y nadziewane s³onin¹ p¹czki z ciasta chlebowego. Tu trzeba dodaæ, ¿e p¹czki w czasach rzymskich i w œredniowieczu by³y rarytasem i nie ka¿dego by³o na nie staæ. Drogi by³ t³uszcz na którym je sma¿ono, a tak¿e cukier, kiedy zaczêto robiæ p¹czki nadziewane s³odkimi konfiturami. Jeszcze w XVII w. p¹czki w Polsce by³y potraw¹ luksusow¹, czêsto w smakach trudnych dziœ do zaakceptowania. Nadziewano je migda³ami, cynamonem i wódk¹ ró¿an¹. W niektórych rejonach Polski racuchy i faworki tak¿e nazywano p¹czkami. Na Kujawach na racuchy mówiono „ruchañce” (bo ciasto „rusza³o siê” rosn¹c na dro¿d¿ach) i polewano je tzw. „fjutem”, lub „cyropem”- rodzajem melasy z buraków cukrowych, stosowanych jako zamiennik miodu.
Najbardziej legendarne polskie p¹czki, to p¹czki Bliklego, che³mskiego cukiernika, który za³o¿y³ w Warszawie, w 1869 roku cukierniê i kawiarniê. Jego przedsiêbiorstwo przetrwa³o zabory, dwie wojny œwiatowe i transformacjê ustrojow¹. Zabójczy okaza³ siê jednak kapitalizm. Firma „Blikle” dzia³a co prawda do dziœ, ale od kilku lat rodzina Blikle ma z ni¹ niewiele wspólnego. Jest to zaskakuj¹ce, bo przez prawie pó³tora wieku nieprzerwanej dzia³alnoœci marka „Blikle” sta³a siê czêœci¹ polskiej popkultury. Przed wojn¹ wyroby Bliklego reklamowa³a Hanka Ordonówna, a Andrzej Kurylewicz i Wanda Warska stworzyli piosenkê pt. „Lwowska polka dla Bliklego od Kuryla, od starego”. Brzmia³a ona tak: „Bo na Nowym Œwiecie Blikle ciasto gniecie. Wymachuje wa³kiem nad ka¿dym kawa³kiem. Z ciasta robi p¹czki, co same do r¹czki, a potem do gêby, liz¹ miêdzy zêby”.
Cukiernia Bliklego dzia³a³a nawet w czasach realnego socjalizmu, staj¹c siê symbolem minionej epoki. W liœcie do rodziny Bliklów Antoni S³onimski pisa³: „P¹czki od Bliklego ze wzruszeniem odnalaz³em, gdy w Anglii po wojnie jeszcze mieszkaj¹c, odwiedzi³em zrujnowan¹ Warszawê. I– wydaje mi siê – to sprawa wcale nieb³aha. Mieszkañcy miast szczêœliwych wspominaæ mog¹ dzieciñstwo, konfrontuj¹c swe wspomnienia z istniej¹cym wci¹¿ jeszcze pejza¿em miejskim. My chwytamy siê ¿arliwie dawnych pami¹tek, ka¿dego nie zniszczonego zak¹t-
ku, ka¿dej starej kamieniczki, ceg³y niemal, aby mieæ do czego wróciæ i do czego nawi¹zaæ nowe, nie³atwe nasze ¿ycie”. Znany krytyk muzyczny i teatralny Jerzy Waldorf tak¿e by³ fascynatem p¹czków Bliklego, pisz¹c o nich, ¿e: „Moj¹ œmieræ wyobra¿am sobie tak, ¿e œwiêty Piotr przyjmie mnie roztkliwiony: „przetrzyma³eœ tylu ministrów kultury, i¿ nale¿y ci siê k¹cik w niebie. Co byœ wybra³?”. A ja odpowiem: „je¿eli tu jest filia Bliklego, proszê na wiecznoœæ o miejsce tam przy stoliku. Je¿eli zaœ Bliklego tu nie ma, to jakie u was niebo?”
Prowadzenie cukierni na przedwojennym poziomie w powojennej, socjalistycznej Polsce, w której brakowa³o wszystkiego, by³o ogromnym wyzwaniem. Bliklowie w swoich wyrobach nigdy nie szli na kompromis. Nie wyobra¿ali sobie, ¿e mo¿na sprzedawaæ ciastka bez kandyzowanej skórki pomarañczy, a pomarañcze w tym czasie sprowadzano niezwykle rzadko. Pojawia³y siê okazjonalnie przysy³ane w paczkach z bogatszego œwiata. Bliklowie skupowali pomarañczowe skórki, p³ac¹c za nie tyle samo, co za ca³e pomarañcze i sma¿yli z nich kandyzowan¹ skórkê do p¹czków i tortów.
Co roku w ka¿dy „T³usty czwartek” ustawiaj¹ siê przed cukierni¹ na Nowym Œwiecie gigantyczne kolejki. P¹czki na tê okazjê pieczone s¹ od pi¹tej rano w œrodê a¿ do po³udnia w „T³usty Czwartek”. P¹czki Bliklego nie maj¹ piêknego wygl¹du i s¹ raczej nieforemne. Bliklowie mówi¹ na nie „zapadniête policzki” i wed³ug nich, taki wygl¹d jest w³aœciwy, a p¹czek smakuje doskonale, bo jest oparty na ponad stuletniej recepturze za³o¿yciela fir-
my. Co ciekawe, ta receptura nie jest tajna. W zak³adzie cukierniczym nie da siê utrzymaæ takiej tajemnicy. Sukces p¹czków Bliklego polega na procesie ich wytwarzania, który jest czasoch³onny i kosztowny. Cykl produkcyjny p¹czka trwa dwa dni. Naœladowcom czêsto nie op³aca siê pójœæ drog¹ cukierniczego mistrza, który ma legendarn¹ markê i mo¿e sobie pozwoliæ na wy¿sze ceny ni¿ jego konkurencja. Tajemnic¹ firmy jest za to iloœæ sprzedanych w „T³usty Czartek” p¹czków. Na pytanie ile p¹czków posz³o tego dnia? Odpowiada siê: „panie, trzy razy tyle co pan myœlisz i to jest dopiero jedna dziesi¹ta tego co naprawdê”.
Historia firmy „Blikle” zaczyna siê w 1869 r., kiedy m³ody Antoni Kazimierz Blikle, przybija³ na kamienicy, bêd¹cej kiedyœ pa³acem biskupa Ho³owczyca, szyld swojej firmy. Swoj¹ siedzibê mia³a firma tam cukiernicza Michalskiego, Antoni pracowa³ tam jako czeladnik. Antoni Blikle nauczy³ siê fachu cukierniczego w £om¿y od cukiernika Semadiniego,
którego rodzina wyemigrowa³a na tereny polskie pod zaborem rosyjskim ze Szwajcarii. Bliklowie równie¿ pochodzili ze Szwajcarii, z prowincji zwanej Gryzonia. Do za³o¿onej przez Bliklego kawiarni uczêszcza³a artystyczna biedota stolicy zwabiona tym, ¿e w³aœciciel zawsze czêstowa³ bezrobotnych aktorów kaw¹ i ciastkami. W kawiarni Bliklego powsta³a nawet nieformalna gie³da aktorska i regularnie bywali tam re¿yserzy i producenci teatralni. Z czasem jednak u Bliklego zaczê³o siê pojawiaæ coraz lepsze towarzystwo. Regularnie bywali tam Siemaszkowa, Jaracz, Che³moñski, Tetmajer i Fa³at, a na pianinie grywa³ Ignacy Paderewski. Po Antonim Kazimierzu Blikle cukiernicze przedsiêbiorstwo przej¹³ jego syn: Antoni Wies³aw, który by³ nie tylko pasjonatem cukiernictwa, ale tak¿e kompozytorem i malarzem. By³ tak¿e aktywnym dzia³aczem w Warszawskim Towarzystwie Historycznym i znanym kolekcjonerem numizmatów. Za jego czasów do cukierni zaczê³a przychodziæ elita intelektualna stolicy: ¯eromski, Zapolska, Boy, Reymont i Sienkiewicz. Sta³ymi goœæmi byli aktorzy: Solski, Zelwerowicz i Frenkiel. Zagl¹da³ tu tak¿e rzeŸbiarz Ksawery Dunikowski. Tê tradycje kontynuowa³ kolejny spadkobierca fortuny Bliklów – Jerzy, który by³ tak¿e tzw. „niedzielnym poet¹”. PrzyjaŸni³ siê z malarzem Feliksem Topolskim, którego namówi³, aby sprowadzi³ wszystkie swoje dzie³a do Polski. Przez lata wiele obrazów Topolskiego by³o wystawianych w cukierni Bliklów.
We wrzeœniu 1939 r. Jerzy Blikle wyruszy³ na front zostawiaj¹c w cukierni na Nowym Œwiecie ¿onê, Anielê. Kiedy stolicê zaczêli oblegaæ Niemcy, m¹ka na p¹czki i torty posz³a na chleb dla g³odnej Warszawy. Jerzy szczêœliwie wróci³ z wojny i w warunkach okupacyjnych prowadzi³ swoj¹ kawiarniê podaj¹c w niej kawê zbo¿ow¹, herbatê i czarny chleb smarowany marmolad¹. Na ty³ach kawiarni zarabia³ na ¿ycie chór „Dana” z Mieczys³awem Foggiem i Stefania Górska. Jerzy Blikle dba³ w tym czasie tak¿e o dzieci swoich pracowników, którzy polegli na wojnie. Podczas Powstania Warszawskiego cukiernia piek³a chleb dla powstañców a¿ do momentu, kiedy po uderzeniu pocisku sp³onê³a do fundamentów.
Czy posiadasz konto IRA lub regularnie odk³adasz na program emerytalny 401 (k) czy 403 (b) w swojej pracy? To œwietnie! Warto jednak zapoznaæ siê ze zmianami w przepisach, które pozwol¹ ci oszczêdzaæ jeszcze wiêcej. Oto piêæ istotnych nowelizacji dotycz¹cych kont emerytalnych, obowi¹zuj¹cych od 1 stycznia 2025 roku.
Automatyczne zapisy do 401 (k)
Aby zachêciæ pracowników do oszczêdzania na emeryturê, ustawa SECURE 2.0 wprowadzi³a obowi¹zek automatycznego zapisu do planów 401 (k) dla nowych programów powsta³ych od 29 grudnia 2022 roku. Od 2025 roku pocz¹tkowa sk³adka potr¹cana automatycznie wynosi od 3 proc do 10 proc. wynagrodzenia, a nastêpnie co roku wzroœnie o 1 proc., a¿ osi¹gnie poziom od 10 proc. do 15 proc.. Pracownicy nadal maj¹ mo¿liwoœæ zmiany stawki lub rezygnacji.
Automatyczny zapis mo¿e pomóc osobom, które zwlekaj¹ z podjêciem decyzji o uczestnictwie w planie emerytalnym, aw d³u¿szej perspektywie mo¿e znacz¹co zwiêkszyæ oszczêdnoœci.
Zwiêkszone wp³aty uzupe³niaj¹ce na 401 (k) dla osób w wieku 60-63 lat Warto przypomnieæ, jakie s¹ obecne limity wp³at na zak³adowe programy emerytalne. W 2025 roku mo¿na od³o¿yæ na 401 (k) maksymalnie 23 500 dolarów, co stanowi wzrost o 500 dolarów w porównaniu z 2024 rokiem. Limit ten podlega waloryzacji inflacyjnej.
Osoby, które ukoñczy³y 50 lat, mog¹ skorzystaæ z dodatkowej wp³aty uzupe³niaj¹cej (catch-up contribution) w wysokoœci 7 500 dolarów, co pozwala im na maksymalne wp³aty siêgaj¹ce 30 500 dolarów rocznie.
NOWOŒÆ: Od 2025 roku uczestnicy programu w wieku 60-63 lat mog¹ wp³acaæ jeszcze wiêcej, korzystaj¹c z tzw. super-sized catch-up contribution. Limit wp³aty uzupe³niaj¹cej dla tej grupy wynosi wy¿sz¹ z dwóch kwot: 10 000 dolarów lub 150 proc. standardowej wp³aty uzupe³niaj¹cej. W 2025 roku oznacza to mo¿liwoœæ dodatkowej wp³aty do 11 250 dolarów, co razem daje ³¹czn¹ maksymaln¹ kwotê wp³aty na 401 (k) w wysokoœci 34 750 dolarów.
Ta zmiana ma na celu umo¿liwienie osobom w póŸniejszym etapie kariery nadrobienie ewentualnych zaleg³oœci w oszczêdzaniu na emeryturê i zapewnie-
nie wiêkszego bezpieczeñstwa finansowego w przysz³oœci.
Wiêksze wp³aty na SIMPLE IRA dla osób w wieku 60-63 lat SIMPLE IRA to plan emerytalny przeznaczony dla osób samozatrudnionych oraz ich pracowników. W 2025 roku limit wp³at na SIMPLE IRA wzrasta do 16 500 dolarów, a dodatkowa wp³ata uzupe³niaj¹ca dla osób w wieku 50 lat i starszych wynosi 3 500 dolarów, co daje ³¹czny limit 20 000 dolarów.
Od 2025 roku uczestnicy w wieku 6063 lat mog¹ skorzystaæ z jeszcze wy¿szych wp³at uzupe³niaj¹cych. Jest to 5 000 dolarów lub 150 proc. standardowej wp³aty uzupe³niaj¹cej dla osób 50+, co w 2025 roku przek³ada siê na 5 250 dolarów.
W efekcie ca³kowity limit wp³aty na SIMPLE IRA w bie¿¹cym roku wynosi 25 250 dolarów.
To rozwi¹zanie daje wiêksz¹ elastycznoœæ osobom samozatrudnionym, które czêsto maj¹ mniej mo¿liwoœci oszczêdzania na emeryturê ni¿ pracownicy firm korzystaj¹cy z 401 (k).
Kary za niepobrane odziedziczone RMD
Osoby posiadaj¹ce odziedziczone IRA, 401 (k) lub podobne konta emerytalne, w niektórych okolicznoœciach maj¹ obowi¹zek wyp³acaæ minimalne kwoty, znane jako Required Minimum Distributions (RMD). IRS opóŸni³ wdro¿enie pe³nych regulacji dotycz¹cych odziedziczonych RMD do 2025 roku, jednoczeœnie zapewniaj¹c ulgê przejœciow¹ dla beneficjentów, którzy nie pobrali RMD w latach 2021-2024. Od 2025 roku za brak wymaganej wyp³aty RMD na³o¿ona mo¿e byæ kara w wysokoœci 25 proc. wymaganej kwoty.
Jest to istotna zmiana, która mo¿e wp³yn¹æ na strategiê wyp³at odziedziczonych œrodków. Osoby dziedzicz¹ce konta emerytalne powinny skonsultowaæ siê z doradc¹ finansowym, aby unikn¹æ niepotrzebnych kar podatkowych.
Nowe zasady dotycz¹ce odziedziczonych IRA Osoby, które odziedziczy³y IRA po 1 stycznia 2020 roku (z wyj¹tkiem tych podanych poni¿ej), musz¹ wyp³aciæ ca³e œrodki w ci¹gu 10 lat, najpóŸniej do 31 grudnia dziesi¹tego roku po œmierci pierwotnego w³aœciciela konta. Ta zmiana eliminowa³a strategiê stretch IRA, która pozwala³a na przekazywanie aktywów miêdzy pokoleniami przy korzyœciach podatkowych. Nowe przepisy maj¹ na celu zwiêkszenie wp³ywów podatkowych i ograniczenie mo¿liwoœci d³ugoterminowego unikania opodatkowania odziedziczonych œrodków. Istniej¹ jednak pewne wyj¹tki. Niektóre grupy beneficjentów nadal mog¹ korzystaæ z „rozci¹gniêtego IRA”, czyli wyp³acaæ œrodki stopniowo przez ca³e ¿ycie. Dotyczy to ma³¿onków zmar³ego, dzieci zmar³ego poni¿ej 21. roku ¿ycia, beneficjentów, którzy nie s¹ m³odsi od zmar³ego
El¿bieta Baumgartner nie jest prawnikiem i nie udziela porad prawnych. Niniejszy artyku³ zosta³ napisany wy³¹cznie w celach informacyjnych. Jest autork¹ wielu ksi¹¿ek-poradnikówo profilu finansowym i konsumenckim, m.in. „Amerykañskie emerytury, czyli jak zapewniæ sobie dostatni¹ przysz³oœæ”, „Podrêcznik ochrony maj¹tkowej”, „Praca w Ameryce” i wielu innych. S¹ one dostêpne w wersji elektronicznej w witrynie: www.PoradnikSukces.com tel. 1-718-224-3492
o wiêcej ni¿ 10 lat oraz osób niepe³nosprawnych lub przewlekle chorych. Dla tych beneficjentów wyp³aty RMD mog¹ rozpocz¹æ siê w roku nastêpuj¹cym po œmierci pierwotnego w³aœciciela konta, a ma³¿onek mo¿e przenieœæ odziedziczone œrodki do w³asnego IRA.
Podsumowanie
Zmiany w przepisach dotycz¹cych IRA i 401 (k) w 2025 roku wprowadzaj¹ automatyczny zapis do nowych programów 401 (k), oferuj¹ wiêcej mo¿liwoœci oszczêdzania dla osób w wieku 60-63 lat, a tak¿e modyfikuj¹ zasady dotycz¹ce odziedziczonych kont emerytalnych. Aby w pe³ni skorzystaæ z nowych przepisów, warto zapoznaæ siê ze szczegó³ami i skonsultowaæ z doradc¹ finansowym. ❍
Planowanie spadkowe
Zadbaj o swoich bliskich, przeka¿ dorobek w odpowiednie rêce bez podatków i s¹dów. Pomo¿e w tym ksi¹¿ka El¿biety Baumgartner „Planowanie spadkowe w Stanach i w Polsce“ dostêpna tylko w wersji elektronicznej w witrynie www.PoradnikSukces.com, tel. 718-224-3492, poczta@poradniksukces.com.
Równie¿ dostêpne s¹: „Jak chowaæ pieni¹dze przed fiskusem”, „Podrêcznik ochrony maj¹tkowej”, „Obywatelstwo z przeszkodami” i dwadzieœcia kilka innych poradników www.PoradnikSukces.com
Sprzedam mieszkanie w Warszawie
Saska Kêpa 50 metrów kwadratowych, dwie sypialnie.
1.516.444.6679 – John
Szukam pracy
59-letni mê¿czyzna szuka lekkiej pracy w œrodowisku polskojêzycznym. Tel. 646.220.5832 – Jacek
Znane Biuro Rozliczania Podatków Micha³a Pankowskiego zmieni³o adres.
Dzia³a teraz przy 67 West Street #435, 4 piêtro, Greenpoint. ¯eby umówiæ siê na spotkanie wystarczy zatelefonowaæ 917. 847. 8594
Mile widziani dawni i nowi klienci
➭ 11
Œwietna pianistka francuska Helene Grimaud pomieszkiwa³a wiele lat w Stanach, w upstate New York, bo jej pasj¹ jest prowadzenie badañ nad wilkami. Musia³a wiêc staraæ siê o amerykañsk¹ rezydenturê, mo¿e obywatelstwo. Nasz polski idol Krystian Zimerman wstrzyma³ natomiast wystêpy w Ameryce – a nawet zdoby³ siê na jej publiczn¹ krytykê, przed
➭ 12
Po wyzwoleniu Jerzy Blikle otworzy³ kawiarniê w Alejach Jerozolimskich. Znów podawano tam chleb, choæ tym razem z wêdlin¹. Pierwsze ciasto i p¹czki pojawi³y siê w sprzeda¿y dopiero po odbudowaniu cukierni na Nowym Œwiecie. Polskie, komunistyczne w³adze przez palce patrzy³y na relikt kapitalizmu, jakim by³a cukiernia Bliklego. Partyjni aparatczycy regularnie kupuj¹c tam wyj¹tkowe smaku s³odycze podœwiadomie wierzyli, ¿e upañstwowienie tej firmy, choæby na najlepszych warunkach, odbierze ten niepowtarzalny smak na zawsze. Profesor Stanis³aw Lorentz na stulecie firmy Blikle w 1969 roku powiedzia³: „Bardzo bym chcia³ by napis „A Blikle”, w tym samym miejscu na Nowym Œwiecie odczytywali moi pra prawnukowie. Mo¿e tak jak ja, patrz¹c w przesz³oœæ i spogl¹daj¹c w przysz³oœæ,
swoimi koncertami – z powodu najazdu na Irak. Równie bezkompromisowo potêpi³ amerykañski plan utworzenia nad Polsk¹ tarczy antyrakietowej (!).
Ktoœ móg³by powiedzieæ: -Nie zajmuj siê tym, po prostu go s³uchaj. Niestety, z powodu wyborów politycznych Zimermana nie mog³em przez wiele lat go pos³uchaæ na ¿ywo ani w Stanach ani w Polsce, gdy¿ te kraje postanowi³ zbojkotowaæ.
bêd¹ siê czuli czymœ wiêcej ni¿ tylko py³kami w niemierzonych przestrzeniach”.
Dziœ cukiernia Blikle nie w pe³ni nale¿y do rodziny. Andrzej Jacek Blikle zmuszony coraz wy¿szym kosztami wytwarzania p¹czków sprzeda³ 60 proc. udzia³ów firmie „Vertigo Investments” i hrabiemu Piotrowi Piniñskiemu. Syn Andrzeja £ukasz – jest obecnie jedynie cz³onkiem rady nadzorczej rodzinnego niegdyœ przedsiêbiorstwa.
Bliklowie potrzebowali pieniêdzy na rozwój firmy, gdzie g³ównym czynnikiem by³aby jakoœæ. Fundusz inwestycyjny chce jednak zarabiaæ pieni¹dze i stawia na masowoœæ otwieraj¹c pod szyldem „Blikle” 40 cukierni w ca³ej Polsce.
Czy to koniec legendy p¹czków od Bliklego? Wielu uwa¿a ¿e tak, bo cukiernia „Blikle” bez rodziny Blikle to jak p¹czek bez lukru.
289 MANHATTAN AVE. (blisko Metropolitan Ave.)
N.Y. 11211 Tel. 718-387-2281 Fax: 718-387-7042
821 A Manhattan Ave. Brooklyn, NY 11222
Tel. 718-349-2423
Natkaniec
● INSTALACJA NOWYCH BOILERÓW
● ZAMIANA BOILERÓW OLEJOWYCH NA GAZOWE
● USUWANIE GAS, NATIONAL GRID, DEPT OF BUILDINGS VIOLATIONS
● RPZ/BACKFLOW PREVENTER INSTALACJA & COROCZNE SERWISY
● CON ED/ NATIONAL GRID GAS SERVICE RESOTRATION
● INSPEKCJE SYSTEMÓW LINII GAZOWYCH ZGODNIE Z LOCAL LAW 152
imigracyjne ✓ Notariusz 57-53 61st Street, Maspeth, N.Y. 11378 Tel. 718-416-0645, Fax 718-416-0653
– jeden z najbardziej znanych specjalistów w dziedzinie tradycyjnych chiñskich metod leczenia. Autor 6 ksi¹¿ek. Praktykuje od 47 lat. Pracowa³ we W³oszech, Kuwejcie, w Chinach. Pomaga nawet wtedy, gdy zawodz¹ inni.
● katar sienny ● bóle pleców ● rwê kulszow¹ ● nerwobóle ● impotencjê
● zapalenie cewki moczowej ● bezp³odnoœæ ● parali¿ ● artretyzm ● depresjê ● nerwice
● zespó³ przewlek³ego zmêczenia ● na³ogi ● objawy menopauzy ● wylewy krwi do mózgu
● alergie ● zapalenie prostaty ● rekonwalescencja po chorobach nowotworowych z zastosowaniem chiñskiego zio³olecznictwa itp.
Do akupunktury u¿ywane s¹ wy³¹cznie ig³y jednorazowego u¿ytku
144-48 Roosevelt Ave. #MD-A, Flushing NY 11354
Poniedzia³ek, œroda i pi¹tek: 12:00 - 19:00; tel. (718) 359-0956
1839 Stillwell Ave. (off 24th. Ave.), Brooklyn, NY 11223
Wtorek, czwartek i sobota: 12:00-19:00, w niedziele 12:00 - 15:00; tel. (718) 266-1018 www.drshuguicui.com
Za¿arta bitwa rozpoczêta w Ksiêdze 3 toczy siê z przerwami ca³y czas. Trojanie napieraj¹ ca³¹ si³¹ swego wojska. Grecy cofniêci g³êboko do obrony chroni¹ siê w ostatnim bastionie – na swoich okrêtach, które Trojanie chc¹ im spaliæ. Wobec braku czo³owych wojowników, wyeliminowanych z walki przez odniesione rany, obron¹ kieruje Ajas, dr¹giem spychaj¹c przeciwników do morza. Na innych ³odziach walcz¹ niedobitki. Sytuacja jest krytyczna.
Walka o okrêty
Widz¹c, co siê dzieje, Patrokles, najbli¿szy przyjaciel Achillesa, prosi go, by pozwoli³ mu iœæ do walki. Jeœli on sam ci¹gle siê z¿yma i gniewa, trwa w uporze, to niech przynajmniej po¿yczy sw¹ wspania³¹, z³ocist¹ zbrojê. Ubrany w ni¹ Patrokles bêdzie wygl¹da³, jakby sam Achilles ruszy³ do boju. Na ten widok na pewno Trojanie struchlej¹, zaœ pojawienie siê w pierwszych szeregach postaci Achillesa natchnie Achajów otuch¹.
Patrokles dokonuje cudów walecznoœci, a¿ natyka siê na Sarpedona, przywódcê Lyków (ludu zamieszkuj¹cego wówczas po³udniow¹ czêœæ dzisiejszej Turcji). Wojownicy „z krzykiem ogromnym do walki staj¹ na skale wynios³ej”.
Na ten widok wielki ¿al ogarn¹³ Zeusa:
Biada mi! Sarpedona, najbardziej mi³ego mi z ludzi
Mojra œmiertelna dosiêga. (K. Je¿ewska)
Zastanawia siê na g³os, co czyniæ: pozwoliæ mu – swemu synowi, którego mia³ ze œmierteln¹ kobiet¹, zgin¹æ, jak Los przes¹dzi³ ju¿ dawno, czy te¿ uratowaæ swego ulubieñca, zabraæ go z walki, by przenieœæ ca³ego i zdrowego do ojczyzny.
Hera ostrzega mê¿a surowo: nie rób tego! Wprawdzie jako najwy¿szy pan na Olimpie mo¿esz to zrobiæ, ale uwa¿aj, aby inni bogowie nie chcieli w podobny sposób chroniæ swoich ulubieñców. Nast¹pi chaos we wszechœwiecie nagle wytr¹conego ze swych normalnych, z góry wytyczonych kolein.
Wprawdzie Afrodyta dwukrotnie interweniuje na polu walki, ratuj¹c swego syna, Eneasza, z ciê¿kiej opresji, a tak¿e swego ulubieñca, Aleksandra zwanego Parysem, ale tym bohaterom przeznaczenie wyznaczy³o wa¿ne jeszcze w przysz³oœci role do spe³nienia; tymczasem niæ ¿ywota Sarpedona ma zostaæ przeciêta tu i teraz, na polu pod Troj¹.
Zeus z¿yma siê i boczy, ale ustêpuje. Krótka – jak zwykle u Homera – wymiana ciosów i „run¹³ Sarpedon, jak pada d¹b œciêty”. W „Iliadzie” nie mamy d³ugich „hollywoodzkich” pojedynków, w których d³ugo wa¿¹ siê losy przeciwników. U Homera jeden, dwa ciosy i po konfrontacji, jeden z bohaterów ginie.
Kolej na Patroklesa Rozpoczyna siê zaciek³a walka o cia³o Sarpedona. Niezabawem i œmieræ dosiê-
gnie Patroklesa. Wpierw Apollo „stan¹³ za nim i w plecy uderzy³ d³oni¹ rozwart¹” a¿ mu œwiat w g³owie zawirowa³; str¹ci³ mu szyszak z g³owy. Patrokles staje na polu bitwy zdezorientowany. Niektórzy uczeni doszukuj¹ siê w tym opisie sugestii do udaru s³onecznego, skoro to Apollo, bóg s³oñca, oszo³omi³ bohatera.
Nastêpnie jeden z dzielnych Trojan, Euforbos, zada³ mu w³óczni¹ cios w plecy i schowa³ siê wœród innych wojowników. Pitagoras, mistyk, jeden z pierwszych greckich filozofów, który g³osi³ wêdrówkê dusz, twierdzi³, i¿ w jednym z dawnych wcieleñ by³ w³aœnie tym Euforbosem.
Wreszcie wpad³ nañ Hektor i potê¿nym ciosem w³óczni zg³adzi³ Patroklesa. Zdar³ zeñ z³ocist¹ zbrojê Achillesa, któr¹ naturalnie, przej¹³ na w³asnoœæ. Rozgorza³a zaciêta, niemal na ca³¹ ksiêgê 17, czyli nastêpn¹, walka o cia³o zabitego. Podobnie jak w przypadku Sarpedona i innych, posiadanie zw³ok poleg³ego jest niezmiernie istotne: dawni Grecy wierzyli, ¿e bez nale¿ytego pochówku (spalenia cia³a) nie mo¿na oderwaæ duszy od jej ziemskiej pow³oki, tote¿ b³¹kaæ siê ona bêdzie po œwiecie, nie mog¹c wejœæ do królestwa zmar³ych. Troska o nale¿yty pochówek jest jednym z podstawowych motywów dzia³añ wojowników.
Przeciwnicy tak¿e chc¹ mieæ cia³o zabitego wroga, aby wyrz¹dziæ mu ostateczn¹ krzywdê: bez pogrzebu zmusiæ jego duszê do potêpieñczej wêdrówki miêdzy bytem a niebytem. Nigdy nie zaznaj¹c¹ spokoju, nieukojon¹.
Francuski malarz, Henry-Leopold Levy, jak na akademickiego artystê przysta³o, obficie korzysta³ z antycznych w¹tków, w tym przedstawi³ nie tyle zgon Sarpedona, ile scenê, w której Sen i Œmieræ nios¹ bohatera „do krainy szerokiej, do jego Lykii ojczystej”. Choæ mitologiczne z istoty, jednak wyobra¿enie na p³ótnie ma charakter uniwersalny: tak¿e chrzeœcijañski (coœ w rodzaju anio³ów unosz¹cych zabitego wojownika, oraz jakby Bóg-Ojciec przyjmuj¹cy zmar³ego do nieba – choæ dawni Grecy takiego pojêcia nie znali). Ale równie dobrze mo¿e to byæ scena zgodna z judaizmem – Levi by³ ¯ydem, co mu mocno
przeszkadza³o w karierze artystycznej w antysemickiej Francji.
Jak natomiast sami staro¿ytni wyobra¿ali sobie tê scenê mo¿emy zorientowaæ siê z rysunku na antycznej amforze przedstawiaj¹cego Hermesa (przewodnika dusz do królestwa umar³ych) jako swoistego mistrza ceremonii kieruj¹cego Sen (Hypnos) i Œmieræ (Thanatos) z cia³em bohatera w zaœwiaty. Duchy te maj¹ wprawdzie skrzyd³a, ale bardziej wygl¹dem przypominaj¹ wizerunki asyryjskich czy staroegipskich bóstw. Ubrani s¹ jak wojownicy pod Troj¹ w ciê¿kich he³mach, sam zaœ Sarpedon brocz¹cy krwi¹, nagi z w³osami utrefionymi, przygotowany ju¿ jest do
w³aœciwego pochówku. Na pierwszy rzut oka widaæ, i¿ wyobraŸnia dawnych Greków bli¿sza by³a pojêciom ludów dzisiejszego Wschodu ni¿ jakiejœ judeo-chrzeœcijañskiej imaginacji.
Romantyczny malarz brytyjski, John William Waterhouse, namalowa³ parê greckich bogów, czêsto przywo³ywanych na kartach Iliady. Tytu³ obrazu: Sen (Hypnos) i jego przyrodni brat, Œmieræ (Thanatos). W antycznym wnêtrzu sugerowanym przez dwie kolumny podtrzymuj¹ce kru¿ganek, dwaj m³odzieñcy w greckich tunikach na ³o¿u. W istocie jest to symboliczny wizerunek dwóch m³odszych braci artysty, którzy zmarli na gruŸlicê. ❍