5 minute read
Polować i smakować?
from Czy żubry ziewają?
Królewska ochrona
Współcześnie żubr nie jest zwierzęciem łownym, natomiast ujawniane są niestety przypadki kłusownictwa
Advertisement
Od najdawniejszych czasów żubr postrzegany był jako zwierzę groźne. Nic dziwnego. Rozmiary, masa i nade wszystko głowa zwieńczona potężnymi rogami budzą grozę. Osoby obyte z żubrami czują przed nimi respekt. Czym jest jednak strach wobec głodu? Z pewnością nie są to uczucia sobie równe. Dlatego od najdawniejszych czasów, odkąd ludzie ze zbieraczy przekształcali się w łowców, na żubry polowano. Nic dziwnego – średnia masa żubrzego samca przekracza sześćset kilogramów, samicy zaś czterysta. A zdarzają się osobniki znacznie cięższe, ważące niemal tonę. Oczywiście nie cały tysiąc kilogramów można po upolowaniu zjeść, bo w masie zwierzęcia znaczny udział mają kości, skóra i mniej smaczne wnętrzności. Ale i one znajdowały swoje zastosowanie. Z kości robiono narzędzia i ozdoby, a skóra służyła początkowo do okrywania, później również do produkcji broni, szczególnie tarcz. Jak informował jeden ze średniowiecznych kronikarzy, skórą żubra mogło okryć się nawet siedmiu śpiących ludzi. O elastyczności i grubości żubrzej skóry krążyły legendy. Nie bez powodu. W niektórych miejscach, szczególnie na przedniej części tułowia, jej grubość przekracza nawet centymetr. Jest też niezwykle wytrzymała. Polowanie na żubra z łukiem najczęściej nie miało sensu. Strzały nie były w stanie przebić jego naturalnej osłony. Dlatego, wybierając się na polowanie, łowcy zabierali włócznie, a później solidną broń palną. Strzelanie do żubrów śrutem też się kończyło wyłącznie zadaniem im niezbyt groźnych ran. Wcześniej, gdy nie znano jeszcze
Przy tak gęstej infrastrukturze drogowej i zasiedlaniu przez żubry nowych terenów kolizje żubrów z pojazdami są obecnie nieuniknione. Tragiczne w skutkach wypadki dowiodły, jak elastyczna i wytrzymała jest żubrza skóra
Pozostawianie dla żubrów na zimę części zebranego z łąk siana zapoczątkowano już w końcu XVI wieku. Obecnie jest to jedna z podstawowych metod wspierania tych zwierząt
broni palnej, a nawet żelaza, żubry brano podstępem – zaganiano do głębokich dołów, w których stawały się łatwiejszym łupem, a w ostateczności można było poczekać, aż same padną. Na terenach górskich próbowano naganiać je nad urwiska, z których – spłoszone – spadały.
Współcześnie o elastyczności żubrzej skóry przekonujemy się najczęściej w tragicznych okolicznościach wypadków komunikacyjnych. Rzadko się zdarza, by żubr ginący w kolizji z samochodem lub nawet pociągiem miał rozerwaną skórę. Najczęściej uderzenie powoduje liczne obrażenia wewnętrzne, jednak skóra pozostaje nienaruszona. Nic zatem dziwnego, że dawniej była niezwykle cennym materiałem poszukiwanym przez rzemieślników. Tym droższym, im rzadszy stawał się żubr.
Nie ma co ukrywać, ludzie mieli i często wciąż mają do żubra stosunek czysto użytkowy. Kiedyś był pokarmem dostępnym dla wszystkich. Z czasem prawo do niego przyznali sobie tylko najpotężniejsi, czyli władcy. Królewscy kucharze twierdzili, że najlepsze mięso pochodzi z młodych 2–3-letnich samic. Oczywiście prócz uprzywilejowanych trafiali się zawsze śmiałkowie, którzy dla żubrzego mięsa gotowi byli narazić się na srogie kary. Zapuszczali się w białowieskie knieje na łowy na króla Puszczy. Z czasem kary złagodzono, to i chętnych zaczęło przybywać. Nawet w czasach carskich, kiedy zdawałoby się ochrona żubra stała na wysokim poziomie,
na chrzciny, wesela i tym podobne uroczystości (…) zastawiają w chatach żubrze mięso. Od każdego też chłopa, zaskarbiwszy sobie jego ufność, można nabyć rogi lub skórę…
Tak Henryk Sienkiewicz relacjonował sytuację w Puszczy Białowieskiej na przełomie XIX i XX wieku. Ten użytkowy aspekt obecności żubra zachował się do dzisiaj i w wielu restauracjach wciąż podawane jest jego mięso.
Trzeba jednak przyznać, że polowania, które przez wieki doprowadziły żubry do niemal całkowitej zguby, ostatecznie stały się dla nich ratunkiem. Z pewnością pomogło temu również pewne zadufanie polskich władców, którzy wiedząc, że żubr ostał się właściwie tylko
w puszczach Polski i Litwy, zabronili polowania na to zwierzę. Nie była to jednak ochrona ze względów ideologicznych – wówczas jej nie znano. Chodziło o wyłączność i przywilej polowania (i zjadania) tego gatunku przez króla. Nieco humorystycznie można powiedzieć, że przetrwanie żubrów zawdzięczamy kulinarnym i łowieckim upodobaniom naszych władców. Ale jest w tym dużo prawdy.
Wiemy, że w białowieskiej kniei łowy na żubra wyprawiano za czasów Władysława Jagiełły przynajmniej kilkakrotnie i już wtedy prawo do polowań na to zwierzę mieli tylko polski król i jego brat książę Witold. Jak zauważył carski kronikarz Puszczy Gregorij Karcow, za panowania Władysława Jagiełły polowania na żubra miały jeszcze za cel zaopatrzenie wojska w mięso. Ale już za czasów jego syna Kazimierza IV Jagiellończyka
polowano nie tyle z namiętności do walki, nierzadko niebezpiecznej, ile dla zabawy, pasjonując się życiem na łonie przyrody. Prostotę odzieży i zachowania zastąpiły stroje i etykieta. W miejsce współtowarzyszy łowów pojawiła się świta i publiczność. (…). Namiot i posłanie z mchu w cieniu drzewa już nie wystarczały, życie myśliwych przestało być marszowe, a polowania przeplatano ucztami, pijaństwem i różnymi hulankami.
Tak widział to Karcow.
Kolejne królewskie polowania odbywały się ponoć za czasów Aleksandra Jagiellończyka (1504 r.), a potem dwukrotnie za panowania Zygmunta I Starego (1506 r. i 1507 r.). I to właśnie ten król objął żubra w 1529 r. prawną ochroną. Nie dotyczyła ona wyłącznie żubra, ale wszelkiej grubej zwierzyny żyjącej w cudzym lesie. A Puszcza Białowieska już wtedy była lasem królewskim. Nieco później, bo w 1589 r., włączono ją do dóbr stołowych, co oznaczało, że była przeznaczana wyłącznie na utrzymanie dworu królewskiego. Dzięki temu uniknęła losu wielu innych puszcz, z których dochód trafiał do kasy rządowej lub które były rozdawane szlachcie za zasługi. Z połowy XVI wieku pochodzą też pierwsze zapisy o osocznikach strzegących zwierzyny i mających obsługiwać polowania królewskie. Nie wiadomo, ilu ich
było w tamtym czasie, ale niemal wiek później (w 1639 r.) „Ordynatia pusczy” określa ich liczbę na 277. Poza osocznikami było też 4 starszych osoczników, 2 myśliwców i leśniczy. Sto lat później ich liczba była zbliżona i dopiero w dokumentach z 1795 r. znajdujemy informację o ograniczeniu o połowę służby chroniącej Puszczę. Nie malało też zainteresowanie kolejnych królów białowieskimi łowami (oczywiście na żubra). Przyjeżdżali oni w 1546 r. (Zygmunt August), w latach 1581, 1583 i 1584 (Stefan Batory), w 1597 r. (Zygmunt III), w 1643 (Władysław IV), 1650 (Jan Kazimierz), 1752 (August III Sas) i w 1784 r. (Stanisław August Poniatowski).
Opieka władców nie polegała wyłącznie na utrzymywaniu służby chroniącej Puszczę i żubry oraz organizującej łowy. Początkowo działania sprzyjające żubrom były nieco nieświadome. Łąki rozpostarte nad brzegami puszczańskich rzek były koszone na potrzeby dworu lub dzierżawione (tzw. wchody sianożęte), a że wiele z nich było bardzo mokrych, siano ustawione w stogach musiało więc czekać na zwózkę aż do mrozów, które skułyby podmokłe doliny rzeczne. Żubry skwapliwie wykorzystywały te „darmowe stołówki”. W 1700 r. zauważono, że żubrów najwyraźniej ubywa, a komisarze królewscy wizytujący Puszczę zalecili, by część siana przeznaczać dla zwierząt. Musieli być świadomi faktu, że żubry korzystają z tego rodzaju pokarmu. I od tej pory rozpoczęto świadome i celowe dokarmianie ostatniego nizinnego stada żubrów, np. zimą 1780 r. przeznaczono dla nich 69 fur siana. W tym czasie zaczęto też liczyć żubry. Zimą 1783 r. w zachodniej części Puszczy (Kwatera Białowieska) znajdowało się ich 230, a w całych białowieskich lasach przebywały wówczas 284 „pewnie widziane y liczone żubry”. Wiemy to z raportu ówczesnego łowczego Puszczy Tomasza Klawy, który zresztą zastrzega, że w leśnych ostępach może być ich więcej.
Przez blisko cztery wieki żubry miały solidną królewską opiekę. I niezależnie od przyziemnych motywów zasługi królów polskich dla ocalenia tego gatunku są nie do przecenienia.