27
Jesień 2011 Numer IV
JESIENNYCH PRZEPISÓW
KO N K U R S
na
5!
wy gr a
n i a bl e n d
er
P rzepis
o
D
Retro kuchnia
MĘSKIE GOTOWANIE
Jesienny TexMex Najsmaczniejszy kwartalnik w sieci
www.lawendowydom.com.pl
Lawendowy Dom ...od kuchni Wiece j ins p ir acji n a blog u: www.l awen d owyd o m.blogs pot.co m
spis treści „Lawendowy Dom” otwiera drzwi 4
Twórcy 6–7
Specjalność „Lawendowego Domu” 8–9
Prywatna Piekarnia 10–12
Slow Food – smakuj powoli 14–15
Robótki ręczne 16–17
Butik 18–21
Sabatnik i babciny przepis na chleb... 24–29
Nasza Cukiernia 30–35
Męskie gotowanie 37–45
Smaki Świata 46–51
Co na targu? 54–59
Konkurs „Moja jesień” 60–61
Temat Numeru 62–73
Konkurs „Przepis na 5!” 74–77
Rozwiązanie konkursu „Przepis na 5!” – III edycji 76–79
Śniadanie Numeru 80–81
Co słychać w świecie diet? 82–87
Laboratorium Flory 90–91
Kącik malucha 94–95
Pomysł na... 96–105
Od kuchni 106–107
3
Lawendowy Dom
2011
Lawendowy Dom otwiera drzwi Piszę te słowa w jeden z ostatnich ciepłych wieczorów lata. Siedzę na tarasie i obserwuję pierwsze żółte liście, spadające z drzew. Słońce powoli chyli się ku zachodowi, barwiąc niebo na ciepły odcień różu. Łany przekwitłej lawendy dają oszałamiający zapach, który wciąż, nieodmiennie kojarzy mi się z podróżami. Dalekie i bliskie podróże towarzyszyły nam, twórcom „Lawendowego Domu”, przez cały okres przygotowań jesiennego wydania. O tych dalekich przeczytacie w felietonie Celiny Małgorzaty Dziedziny, która czaruje nas niezwykłymi opowieściami. Tym razem popłyniemy wraz z nią w daleki rejs, by przekonać się, czy łatwo jest spełnić marzenie o słodkim lenistwie na wakacjach. Za sprawą skromnego człowieka, który przybył do nas z dalekich Himalajów, przeniesiemy się w kulinarną podróż, pełną niezwykłych smaków i aromatów. Przepisy na dania, które pobudzą Wasze zmysły znajdziecie w „Temacie Numeru”. Bliskie podróże są w zasięgu ręki. Czasami kilkadziesiąt kilometrów wystarczy, by przenieść się w świat spełnionych pragnień. Tak stało się z ekipą reporterską, która wyruszyła, by zrealizować materiał o chlebie i nieoczekiwanie odkryła, że chleb powszedni, ten najprostszy, zwykły, może stać się sposobem na życie. Czasem podróż w głąb siebie daje zaskakujące wyniki. Oto nagle, nie wiedzieć skąd, przychodzi myśl, by zrobić coś
4
Lawendowy Dom
2011
niezwykłego, dla siebie. Włóczka we wprawnych dłoniach staje się wyrazem osobowości, pomysłem na życie, wierną towarzyszką. Koniecznie zajrzyjcie do rubryki „Pomysł na...”, a przekonacie się, że przedstawione tam prace udowadniają, jak niezwykła może być ludzka wyobraźnia, wystarczy tylko spojrzeć w głąb siebie. W jesiennym wydaniu „Lawendowego Domu” pojawia się nowa rubryka. „Męskie gotowanie” oddajemy w męskie władanie i z ciekawością czekamy, co z tego wyniknie. Tym razem skończyło się na niespodziewanym obiedzie dla dziesieciu osób, nie licząc psa. Było głośno, wesoło i bardzo smacznie. Dziękujemy! Oto za chwilę jesienny numer „Lawendowego Domu” trafi w Wasze ręce. Mam nadzieję, że lektura będzie dla Was inspiracją do dalekich i zupełnie bliskich podróży. Na przekór słocie i jesiennej szarudze, życzę Wam dużo słońca. Wystarczy wnikliwie spojrzeć w głąb siebie.
Lawendow y Dom współtworzą...
Beata Lipov
Lubomir Lipov
Alexei Sidelnikov
Agnieszka Hermann
Pisze, gotuje, wymyśla, planuje, organizuje, wychowuje. Wciąż w biegu, choć jeszcze bez zadyszki. Autorka książek kulinarnych, poradników, założycielka bloga „Lawendowy Dom... od kuchni”. Tym razem otwiera drzwi Lawendowego Domu bardzo szeroko i zaprasza serdecznie.
Fotograf z zamiłowania i wykształcenia. Jego zdjęcia pojawiają się w prasie, książkach i reklamach na całym świecie, a reprezentuje go największa agencja z branży food photography – STOCK FOOD, a także Food Centrale, Profimedia, ISTOCK i Getty Images. W ubiegłym roku wziął udział w drugiej edycji Międzynarodowego Festiwalu Fotografii Kulinarnej (Festival International de la Photographie Culinaire) w Paryżu, jako przedstawiciel Bułgarii i Polski. Prywatnie mąż Beaty i tata ich trzech córek.
Pochodzi z miasta Lenina – Ulianowska. Grafik z wykształceniem fotograficznym, miłośnik dobrej muzyki, dizajnu i kuchni. Wiecznie zatopiony w pracy, dlatego stara się prowadzić zdrowy tryb życia. Lubi drobne przyjemności i ceni spontaniczność. sidelnikov.pl
Od 5 lat prowadzi bloga kulinarnego, z mocnym akcentem na pieczenie chleba i podróże dla smakoszy. Z zawodu jest lekarzem, specjalizuje się w chorobach wewnętrznych i nefrologii. Rodowita gdańszczanka, od 10 lat mieszkająca w Portugalii. Tutaj pracuje i ciągle poznaje kulturę Półwyspu Iberyjskiego. Tęskni jednak za Polską i stara się w kraju jak najczęściej bywać. Wielbicielka literatury historycznej i fantasy, nałogowo kolekcjonuje książki (nie tylko kucharskie). Jej hobby, poza oczywiście kulinariami, to podróże, fotografia i narty. Te ostatnie trzy pasje dzieli z mężem Maciejem i synem Łukaszem. kuchnianadatlantykiem.com
Jędrzej Radzikowski
Agnieszka Kręglicka Agnieszka Kręglicka – warszawska restauratorka. Wraz z bratem Marcinem prowadzi sześć restauracji: meksykańską El Popo, greckie tawerny Meltemi i Santorini, włoską Chianti, Piątą Ćwiartkę na Zamku Królewskim, bistro-księgarnię Opasły Tom PIW-u oraz zabytkową Fortecę. Ekspert w dziedzinie kulinariów i żywienia. Autorka książek kulinarnych oraz programu telewizyjnego „Para w kuchni” dla Kuchni TV. Felietonistka „Wysokich Obcasów” oraz miesięcznika „Dziecko”. Członkini i propagatorka Slow Foodu.
6
Lawendowy Dom
2011
Z wykształcenia niedoszły ekonomista. Uzależniony od kuchni i gotowania. Studiował między innymi na uniwersytecie w Bolonii, gdzie poza wykładami uczestniczył w wielomiesięcznym kursie Kornelia Bułanow dla kucharzy. Miłośnik dalekich i smacznych podróży, kawy esPoczątkujący fotograf, hobbistypresso i nieskrępowanego relakcznie stylistka oraz grafik. Uwielsu. Amator tatara wołowego, bia klasykę w postaci Helmuta miłych rozczarowań w polskich Newtona, Richarda Avedona, restauracjach i niezawracania ale także wariacje Davida sobie głowy cholesterolem. LaChapelle’a oraz Tima Walkera. Jeden z niewielu członków Slow Wielbicielka karmelowego caffe Food Polska, który nie gardzi latte, bywalczyni miejsc niebanalhamburgerem. Świeżo upieczony nych. Prywatnie zakochana w swomotocyklista, żeglarz, ratownik, im narzeczonym, psie i kocie. gawędziarz. W chwilach wolnych korabulanow.blogspot.com zajmuje się dystrybucją urządzeń KitchenAid w Polsce.
Tomasz Skorupa Z wykształcenia hotelarz. Obsesyjny łakomczuch i obżarciuch. Po godzinach gotuje, fotografuje, rysuje, maluje. Marzy o wydawaniu książek kucharskich. Wciąż poszukuje swojego miejsca na Ziemi i kompromisu w odpowiedzi na pytanie mieć czy być? weekendwkuchni.blogspot.com
Paulina Martela
Celina Małgorzata Dziedzina
Małgorzata Dzięgielewska
Kazimierz Niciński
Redaktor, korektor, miłośniczka słów pisanych, sennych rytmów i żywiołowych tańców. Czytając książkę, w myślach przestawia przecinki i święcie się oburza na literówki. Czasami jednak n i e czyta, a podróżuje, spaceruje lub sadzi rośliny.
Fotografik pasjonat; uzupełnia swoje zdjęcia pisaniem. Z zamiłowania stylistka. Zafascynowana kulturą tybetańską i buddyzmem. Swoje życie dzieli między dwie pasje – podróżowanie i prowadzenie oryginalnego Bed & Breakfast „Villa Toscana” w Murzasichlu. W sercu Tatr wraz ze swoim mężem stworzyła Toskanię, którą czuć we wnętrzach, klimacie i kuchni. Dla podróży porzuciła karierę korporacyjną. Żyje według własnego credo. villatoscana.pl
Kulinarna blogerka. Z zapałem miesza w garnkach, piecze i gotuje. Z zawodu architekt, z zamiłowaniem wykonujący swoją pracę. W wolnych chwilach, hobbystycznie – fotograf amator. Trudno oderwać ją od obiektywu aparatu. Nałogowo czyta książki, jeździ na rowerze, uwielbia górskie wycieczki, kawę i lody. W domu po prostu mama dwójki dzieci i żona, która próbuje wszystkie swoje obowiązki i pasje zmieścić w zbyt krótkiej dobie. pieprzczywanilia.blogspot.com
Dziennikarz, publicysta zajmujący się problematyką społeczną. Ostatnio fascynuje się ochroną zabytków i dziedzictwa narodowego. Ekspert i konsultant w dziedzinie ochrony zabytków w sytuacjach nadzwyczajnych zagrożeń. Współautor książek „Misja w ruinach Babilonu” oraz „Misja Babilon”, autor i współautor poradników o planowaniu ochrony zabytków. Opublikował wiele artykułów na temat zasad ochrony zabytków na łamach fachowych pism, m.in. „Ochrona Zabytków” i „Spotkania z Zabytkami”. Redaktor „Biuletynu Polskiego Komitetu Doradczego” i „Informatora Polskiego Komitetu Narodowego Błękitnej Tarczy” oraz kwartalników „Saper” i „Piłsudczyk”. zabytkomania.blogspot.com
Karolina Kisielińska-Tomczak dietetyk
Barbara Błaszczyk
Katarzyna Kostiuk Sylwester Kędzierski Re-forma to firma, która zajmuje się rewolucjami meblowymi i wnętrzarskimi. Kreujemy nowe meble według własnego projektu, ale również odnawiamy te, które na pierwszy rzut oka wydają się już bezwartościowe. Nasze produkcje wypożyczamy do kreacji scenografii, zaaranżowania sesji zdjęciowych i pokazów. Nasza praca jest naszą pasją, co sprawia, że nie ma dla nas ograniczeń. Dzięki kreatywności, doświadczeniu i zaangażowaniu jesteśmy w stanie sprostać nawet najtrudniejszym zadaniom. re-forma.waw.pl
Promuje dietę śródziemnomorską jako profilaktykę chorób cywilizacyjnych. Swoim pacjentom oferuje wsparcje i pomoc w podtrzymaniu motywacji. Pracuje również z dziećmi i młodzieżą. Do każdego zadania podchodzi z niezwykłym zaangażowaniem. Uosobienie taktu i delikatności. Prywatnie miłośniczka teatru, filmu oraz koncertów jazzowych w kameralnych klubach. karolinia.pl
Absolwentka studiów na Wydziale Ogrodniczym UR, ze specjalizacją roślin ozdobnych. Autorka licznych publikacji prasowych, zdjęć, audycji radiowych dotyczących roślin i florystyki oraz bloga Laboratorium Flory, na którym pokazuje swoje rozmaite pasje oraz inspiracje. Obecnie zajmuje się projektowaniem zieleni (przede wszystkim dekoracjami ślubnymi), w ktore wkłada całe swoje serce. floraservice.blogspot.com
7
Lawendowy Dom
2011
SPECJALNOŚĆ Lawendowego Domu
Tikwenik Jesienny przysmak rodem z Bułgarii, w prawdziwie domowej wersji. Ręcznie wałkowane ciasto, dyniowy farsz wzbogacony dodatkiem prażonych orzechów i cynamonu. Od lat nasz numer jeden w Lawendowym Domu!
8
Lawendowy Dom
2011
TEKST BEATA LIPOV ZDJĘCIA LUBOMIR LIPOV
P
rzygotowanie domowych kori za banica, popularnego w Bułgarii cieniutkiego ciasta z mąki i wody, znanego w Grecji pod nazwą filo, a w Turcji yufka, może wydawać się karkołomne. Przyznaję, że sama korzystam najczęściej z wersji kupnej, lecz jeśli mam ochotę na coś wyjątkowego, sięgam po prostu po cienki wałek, mąkę i zaczynam zabawę. Pokażę Wam sposób najprostszy, stosowany z powodzeniem przez wiele kobiet w krajach bałkańskich. Trudną sztukę rozciągania ciasta zostawimy sobie na inną okazję. Mąkę przesiać do miski. Dodać olej, ocet i sól oraz tyle ciepłej wody, by powstało dość twarde, zwarte ciasto. Wyrobione ciasto owinąć folią spożywczą i zostawić na pół godziny. Następnie podzielić na 4 części. Dwie zostawawić pod przykryciem, aby zabezpieczyć przed wysychaniem. Trzecią część ciasta uformować w dłoniach w płaski placek, ułożyć na posypanej mąką stolnicy i rozpocząć wałkowanie. Najlepiej używać do tego cienkiego, długiego wałka. Wałkować od środka w kierunku brzegów, kształtując ciasto w okrąg. Wbrew pozorom nie jest to trudne, wymga jedynie nieco cierpliwości i uwagi. Gotowy płat ułożyć na rozłożonej na blacie ściereczce. Ciasto ma być tak cienkie, że wzór na ścierce powinien przez nie prześwitywać. Podobnie postąpić z pozostałymi kawałkami. Orzechy podpiec na suchej patelni, aż zaczną wydzielać kuszące zapachy. Dynię zetrzeć na tarce o dużych oczkach i poddusić na małym ogniu pod przykryciem, aż będzie miękka. Na samym początku warto do garnka dodać ze 2 łyżki wody, żeby dynia się nie przypaliła. Gdy jest miękka, zdjąć pokrywkę i odparować nadmiar płynu. Do dyni dodać cukier i cynamon. Orzechy dość grubo posiekać. Płat ciasta skropić olejem, posypać równomiernie czwartą częścią orzechów, posmarować farszem i zrolować. Układać w okrągłej formie wysmarowanej olejem, zaczynając od środka i zawijając jak ślimaka. Kontynuować do wyczerpania składników. Całość polać pozostałym olejem. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 190ºC i piec ok. 35 minut. Deser powinien być złocisty. Po przestudzeniu posypać cukrem pudrem.
NADZIENIE: 1 kg dyni 3 łyżki cukru łyżka mielonego cynamonu garść obranych orzechów włoskich 100 ml oleju cukier puder do oprószenia
CIASTO: 200 g mąki pszennej typ 500 łyżka oleju łyżka octu jabłowego szczypta soli
38 Lawendowy Dom
2011
AGNIESZKA HERMANN
10 Lawendowy LawendowyDom Dom❀ 2011 2011
TEKST I ZDJĘCIA AGNIESZKA HERMAN
J
esień to nostalgiczna pora. Udręczona upałami zieleń żółknie, rudzieje i brązowieje. Sady i ogrody powoli pustoszeją, ogołacane przez zapobiegliwie gospodynie, i całe ich bogactwo ląduje w kuchniach i spiżarniach. Robi się coraz chłodniej, dni są już krótsze i zaczynamy mieć ochotę na cięższe, kojące, domowe przysmaki. A cóż jest lepszego na powitanie jesieni niż pachnące cynamonem drożdżowe ciasto, wyjęte prosto z pieca? Ta aromatyczna przyprawa bardzo kojarzy mi się z obecną porą roku, chyba dlatego, że tak świetnie pasuje do późnych owoców – jabłek, śliwek, gruszek czy pigw. Cynamonowe poduszeczki drożdżowe to kwintesencja „comfort food”, nazywanego też bardziej swojsko „jedzeniem na pocieszenie”. Nie ma przecież nic lepszego na poprawę humoru niż przywołujące wspomnienia z dzieciństwa i pachnące domowym zaciszem potrawy. Odrywane maślane bułeczki, lekkie i puszyste jak poduszki, obtaczane są w cynamonowym cukrze i pie-
czone w tortownicy. Niezwykle łatwo je zrobić. Tym razem nie potrzebujemy żadnych zakwasów, kamieni do pieczenia, ani skomplikowanych technik piekarniczych. Nasze poduszeczki to zwykłe ciasto drodżowe, wzbogacone jajkiem, masłem i odrobiną cukru. Cały urok tkwi w formowaniu kuleczek, zanurzaniu ich w roztopionym maśle i obtaczaniu w mieszance cukru i cynamonu. Pieczemy je w tortownicy. Gdy urosną, pięknie się połączą, ale będziemy mogli wygodnie oderwać każdą wybraną bułeczkę. Przypominają mi one trochę tradycyjne buchty, tyle że mają nad nimi przewagę pod postacią chrupiącej cynamonowej skorupki. Znakomite na śniadanie lub podwieczorek. Można je smarować masłem lub jeść z konfiturami. Ja je jednak najbardziej lubię bez niczego, jedynie w towarzystwie szklanki zimnego mleka. Powitajmy więc radośnie jesień w cukrowo-cynamonowym obłoku aromatów unoszących się z naszej prywatnej piekarni.
Cynamonowe poduszeczki drożdżowe tortownica o średnicy 25 cm 175 ml mleka 1 duże jajko 30 g (2 łyżki) masła 1 g (⅛ łyżeczki) soli 40 g (3 łyżki) cukru 325 g (2 i ⅓ szklanki) mąki 4 g (1 i ¼ łyżeczki) suszonych drożdży instant 100 g (⅔ szklanki) białego lub jasnego brązowego cukru 1,5 g (½ łyżeczki) mielonego cynamonu METODA MANUALNA: Mleko wlać do rondelka, wsypać cukier i wrzucić do niego masło. Lekko podgrzać, aż masło się rozpuści, a mleko będzie letnie. Dodać jajko, sól i lekko roztrzepać. Mąkę w dużej misce wymieszać z solą i drożdżami. Zrobić zagłębienie w mące i dodać płynne składniki. Wyrabiać, aż ciasto będzie miekkie i sprężyste. Zostawić przykryte do wyrośnięcia aż podwoi objętość ok. 1 godziny. MASZYNA DO CHLEBA: Nastawić na cykl wyrabiania ciasta, dodając składniki według instrukcji. Ciasto ma utworzyć w maszynie mięciusieńką sprężystą kulę. Pozostawić ciasto w maszynie do zakończenia cyklu (ok. 1 godziny rośnięcia ciasta). NASTĘPNIE: Tortownicę wysmarować masłem i wysypać bułką tartą. Wymieszać cukier z cynamonem i wsypać do małej miseczki. Masło roztopić i wlać do innej miseczki. Wyjąć ciasto na wysypany mąką blat. Lekko spłaszczyć dłońmi i uformować kulę. Podzielić na ok. 16 równych części (po ok. 35–40 g) i uformować z nich małe kulki. Zanurzać każdą w rozpuszczonym maśle, a następnie obtaczać ze wszystkich stron w cukrze z cynamonem. Układać w jednej warstwie w tortownicy, tak aby było między bułeczkami odrobinę przestrzeni (powinny się jednak nieco stykać, jak urosną – połączą się, a po upieczeniu będzie je można fajnie odrywać). Zostawić do ponownego rośnięcia do podwojenia objętości, na mniej więcej 30 minut. W tym czasie nagrzać piekarnik do 190ºC. Piec przez ok. 25–30 minut. Jeśli pieczemy z brązowym cukrem, może być konieczne przykrycie tortownicy pod koniec folią aluminiową, aby poduszeczki się zbytnio nie zrumieniły.
12 Lawendowy Dom Lawendowy Dom❀ 2011 2011
Zapraszamy do Willi Lawenda Magicznego miejsca, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie. Stuletni dom i bogata w atrakcje okolica z pewnością są warte odwiedzenia.
Oferujemy: - 47 miejsc w wygodnych i stylowych pokojach 1-, 2-, 3- oraz 4-osobowych - przepyszne śniadania w formie szwedzkiego stołu - saunę i kameralną salę kominkowa z biblioteczką i grami planszowymi - dla najmłodszych: salę zabaw, gry i zabawki - dla rodziców najmłodszych: łóżeczka dla niemowląt, foteliki, naczynka, wanienki, podgrzewacze - rowery, sanki, kijki Nordic Walking do wypożyczenia na miejscu - przepiękny ogród z małym placem zabaw - monitorowany parking
Willa Lawenda ul. Słoneczna 12 57-350 Kudowa Zdrój kom: +48 784 075 125 tel: +48 748 661 079 fax: +48 748 661 079 e-mail: lawenda@lawenda.com www.lawenda.com
W 2010 roku nasz obiekt zajął I miejsce w kategorii pensjonatów w ogólnopolskim konkursie “Hotel Przyjazny Rodzinie”
AGNIESZKA KRĘGLICKA
14
Lawendowy Dom
2011
Kiełbasa lisiecka Zdarza się to powszechnie. Odkrywamy wyśmienity produkt, zachwycamy się nim, dołączamy do listy zakupów, by któregoś dnia nieoczekiwanie stwierdzić, że to już nie to, że jego smak się zmienił, ewidentnie zepsuł. Sprawdzamy skład na etykiecie i z niedowierzaniem zauważamy „E”lementy, których dawniej być nie mogło.
T
o opaczny efekt sukcesu rynkowego. Chleby, sery, wędliny, przygotowane pieczołowicie, szybko stają się przebojami. Gdy popyt rośnie, producent chce go zaspokoić, aby temu sprostać, musi zwiększyć produkcję. I często, niestety, robi to kosztem jakości. Uderzającym przykładem takiej zmiany są ostatnio sery korycińskie. Dojrzewające, wiejskie sery z Podlasia podbiły Warszawę. Ale ser, który kiedyś dawał się długo przechowywać i z czasem nabierał głębi i szlachetności, teraz na drugi dzień gorzknieje i staje się oślizgły. Producenci kupują byle jakie mleko i byle jak je przerabiają, a żeby pokryć niedostatki, dodają przypraw. Dziś śmietankowy koryciński występuje w sześciu wersjach smakowych i z oryginałem mało ma wspólnego. Podobnie mogło się zdarzyć z kiełbasą lisiecką. Specjalność masarzy z podkrakowskiej wsi Liszki, gruba kiełbasa, o plasterkach średnicy pięciu centymetrów, zwinięta w charakterystyczny wianek, szybko zyskiwała na rynku dobrą renomę. Zachwycał się nią papież Jan Paweł II, królowała w krakowskich delikatesach. Nie trzeba było długo czekać, by nazwa „lisiecka” pojawiła się przy tańszych imitacjach. To wzbudziło bunt Staszka Mądrego, masarza, dla którego tradycyjna receptura lisieckiej to rzecz uświęcona rodzinną tradycją. Skrzyknął kolegów z okolicy i postanowili założyć konsorcjum producenckie, stojące na straży jakości. Sami narzucili sobie wyśrubowane normy i zgłosili produkt do
nadania europejskiego znaku, chroniącego regionalne specjalności. Dziś, by kiełbasa mogła nazywać się „lisiecką” musi być zrobiona z szynki wieprzowej, pokrojonej ręcznie w grube kawałki, związanej „klejem” z karkówki, zmielonej z czosnkiem, pieprzem i solą. Kiełbasa musi być wędzona odpowiednim drewnem i powoli dojrzewać. I wolno ją produkować wyłącznie w gminach Liszki i Czernichów, gdzie wieki wcześniej powstała jej receptura. Wyśmienite wędliny Staszka otrzymały rekomendację Slow Food Polska, nim kiełbasa lisiecka stała się oficjalnym produktem z „chronionym oznaczeniem geograficznym” i odpowiednim unijnym znaczkiem. I bez niego Staszek nie pozwoliłby sobie na fuszerkę. Zwierzył się niegdyś mojemu mężowi, że kiedy budzi go w nocy bezsenność, to idzie wtedy do masarni... popatrzeć na kiełbasy. I kiedy smakuje się wędliny od Staszka, to czuć, że on w swoją pracę wkłada serce i jest z niej dumny. Lisiecka idealnie wpisuje się smakiem w klasyczny wzór wędlin polskich. Dobrze uwędzona, kusi błyszczącą, brązową skórką, kruchym, pełnym dorodnych kawałków szynki środkiem, wyraźnym czosnkowym aromatem. Jest idealna z żytnim chlebem i kiszonym ogórkiem, sprawdza się też w bardziej złożonych kompozycjach. Kosztuje 49,50 zł za kilogram (www. ekozakupy24.pl). To sporo, ale w przypadku jedzenia, kryterium ceny nie może być decydujące. Tu najważniejsza jest jakość.
TEKST AGNIESZKA KRĘGLICKA ZDJĘCIE LUBOMIR LIPOV
Zapiekanka z kiełbasą lisiecką 200 g mąki 80 g masła 70 ml zimnej wody łyżka czarnuszki szczypta soli 300 g kiełbasy lisieckiej 2 cebule 2 jajka ½ szklanki śmietany 18% ½ łyżeczki kminku olej do smażenia Mąkę z solą przesiać na stolnicę. Dodać posiekane masło, czarnuszkę i rozetrzeć je z mąką na kruszonkę. Dolać wodę, zagnieść ciasto, uformować je w kulę, owinąć folią spożywczą i schłodzić w lodówce przez ok. 30 minut. Kiełbasę i cebulę pokroić na plasterki. Na patelni rozgrzać olej, podsmażyć na złoto kiełbasę, przełożyć na talerz, a następnie na tym samym tłuszczu usmażyć na złoto cebulę. Doprawić ją solą i kminkiem. Ciasto rozwałkować na okrągły placek grubości ½ cm. Przełożyć go na blachę. Na cieście ułożyć nadzienie, zostawiając ok. 2 cm brzegu. Pierwszą wyłożyć cebulę, następnie kiełbasę. Brzeg ciasta zawinąć do środka. Piec w piekarniku nagrzanym do 190ºC przez ok. 45 minut.
WARTO ZAJRZEĆ www.slowfood.pl www.slowfoodwarszawa.ning.com www.slowfoodfoundation.org
KATARZYNA KOSTIUK SYLWESTER KĘDZIERSKI
TEKST KATARZYNA KOSTIUK REALIZACJA KATARZYNA KOSTIUK, SYLWESTER KĘDZIERSKI ZDJĘCIA LUBOMIR LIPOV
1
Pierwszym krokiem przy renowacji mebla jest zdjęcie starej tapicerki i oczyszczenie drewna. Jest to czasochłonne i mało wdzięczne zajęcie, jednak mogę zapewnić, że później będzie już tylko lepiej. Pracę zaczynamy od usunięcia starych gwoździ tapicerskich i zszywek. Po ich podważeniu za pomocą śrubokręta wyciągamy je kombinerkami.
przetrzeć konstrukcję papierem ściernym o gramaturze 80, a następnie 160 i mebel jest gotowy do malowania.
2
Po skończeniu „brudnej” roboty jesteśmy gotowi do budowania siedziska. Zaczynamy od przymocowania pasów tapicerskich i gąbki (dostępnych w każdym sklepie tapicerskim). Używamy do tego zszywacza, tzw. takera. Przybijamy pas z jednej strony i przeciągamy jak najbardziej napięty na drugą stronę. Nadmiar odcinamy. Czynność powtarzamy aż do uzyskania szachownicy.
Kolejnym krokiem jest usunięcie starego materiału, gąbki i pasów tapicerskich, tak by została goła konstrukcja. Wszelkie powłoki pozostające na drewnie możemy usunąć za pomocą środka do tego przeznaczonego (dostaniemy go w każdym sklepie budowlanym). Środek należy nałożyć na drewno za pomocą pędzelka, odczekać parę minut i ściągnąć za pomocą szpatułki. Jeśli w drewnie jest wiele zakamarków, dobrze jest wyszczotkować całość szczotką miedzianą. Po takim oczyszczeniu pozostaje tylko
POTR ZE BN E RZEC ZY:
ma ter ial obiciowy, gąb ka tap icerska, pas y gum owe, sznurek do wy koń cze ń, akr ylowa far ba do dre wna, śro dek do usu wa nia pow łok , papier ścierny, szc zot ka mie dzi ana , pęd zel , taker, zsz yw ki, klej na gor ąco, pis tolet, śru bok ręt , kom bin erki.
3
Aby nadać barwy meblowi najlepiej użyć farby akrylowej przeznaczonej do drewna. Farbę nanosimy równomiernie miękkim pędzlem.
4 5 6
Następnie wycinamy gąbkę o wielkości naszego siedziska i również przybijamy brzegi takerem.
Ostatnim krokiem jest przybicie materiału obiciowego. Po wymierzeniu potrzebnej ilości tkaniny przybijamy ją za pomocą takera, podwijając pod spód jej nadmiar. Po równomiernym naciągnięciu i jej przybiciu z każdej strony można udekorować rant dekoracyjnym sznurkiem dostępnym w każdej pasmanterii. Sznurek można przymocować za pomocą kleju na gorąco bądź takera. Po wykonanej pracy pozostaje nam już tylko podziwiać i cieszyć się naszym meblem w nowej postaci :)
Retro kuchnia Fartuszek Martha Green Gate – 89 zł www.wonderhome.pl
18
Lawendowy Dom
2011
Cyferki – 39 zł www.freshhome.pl
Misa do sałatek Wendy Green Gate – 132 zł www.wonderhome.pl
Waga kuchenna – 177 zł www.redonion.pl
Wykonane ręczne sito – 45 zł www.camomille.pl
Pojemnik Utility Cream – 99 zł www.bellemaison.pl
Puszka vintage – 27 zł www.freshhome.pl
Ręcznie malowany wieszaczek – 50 zł www.formdeco.com
Porcelanowy kubek z zaparzaczem – 38 zł www.formdeco.com
Fromageries plakaty – 78 zł www.allposters.pl
Kosz druciany wiszący – 109 zł www.scandidecor.pl Nożyczki Retro – 12 zł www.bellemaison.pl
Miseczki miarki (3 sztuki) – 45 zł www.zpotrzebypiekna.com
Zestaw koszy Sense&Flair – 194 zł www.scandidecor.pl
Słoik szklany – 13 zł www.freshhome.pl Podkładka pod talerz Kristine blue Green Gate – 49 zł www.wonderhome.pl
Pojemnik cermiczny w kształcie muffinka – 69 zł www.brocante.pl
Tabliczka na drzwi – 18 zł www.brocante.pl
Średnie naczynie do zapiekania z serii Włoska Ceramika – 179 zł www.zpotrzebypiekna.com
Koszyczek na jajka – 61 zł www.camomille.pl
Zestaw puszek Cakes – 62 zł www.bellemaison.pl
Szczotka kuchenna Retro – 20 zł www.bellemaison.pl
Zestaw kuchenny Matilda Melamine www.zarahome.com
Rękawiczki kuchenne vintage z kokardką – 59,90 zł www.sklep.furnicouture.eu
Kolor to życiowa filozofia Bożeny Wiślickiej i Marcina Witkowskiego. Razem stworzyli pracownię ceramiczną BMW – miejsce, gdzie powstają przedmioty artystyczne o codziennym przeznaczeniu. Nasycone barwy, których próżno szukać w szarej rzeczywistości łączą się idealnie z surową formą gliny. Ich pracownia to miejsce, które od dawna widnieje na mapie najciekawszych zakątków sztuki użytkowej. Po prostu trzeba tam wpaść.
KAZIMIERZ E. NICIŃSKI
Sabatnik
i babciny przepis na chleb… TEKST KAZIMIERZ E. NICIŃSKI ZDJĘCIA LUBOMIR LIPOV
24
Lawendowy Dom
2011
AGNIESZKA GAJDA–SOKOŁOWSKA
W
szystko zaczęło się nieomal jak w baśni… Od marzenia o pajdzie prawdziwego wiejskiego chleba, jaki piekły babcia, a później mama w domu rodzinnym. Pamięć zmysłów przechowuje do dziś ten magiczny zapach i smak z czasów dzieciństwa oraz ciepło chrupiącej brązowobrunatnej skórki. Mama żegnała chleb znakiem krzyża, nim napoczęła nowy bochen… Taki obraz stanął mi pewnego dnia przed oczyma – wspomina Agnieszka Gajda-Sokołowska – I najzwyczajniej w świecie postanowiłam samodzielnie upiec chleb. Było to niedługo po tym, jak wyszła za mąż i wy-
prowadziła się od mamy. Opuściła rodzinny Wypychów koło Zelowa i bez żalu rozstała się z pracą w wyuczonym zawodzie dyplomowanej krawcowej. Idąc za głosem serca, wraz z mężem Jarosławem Sokołowskim osiadła na jego dziesięciohektarowym gospodarstwie agroturystycznym w Stoczkach Porąbkach. Dom teściowej, położony w małej wiosce pośród pól i lasów, stał się dla młodych enklawą ciszy i spokoju. I kto by pomyślał, że zaledwie trzydzieści kilka kilometrów na północny wschód od Wypychowa i piętnaście kilometrów na południe od Pabianic w łódzkiem, gdzie się poznali z mężem, znajdą odpowiedni klimat do pracy i spełniania skrywanych pragnień. Mogła bez kłopotów odwiedzać mamę Cecylię Gajdę i przywozić od niej świeży chleb pieczony w sabatniku, który, tak jak dawniej, wypiekała raz w tygodniu. Nie lubiła jednak chodzić na skróty, ambicja i chęć pokazania, że potrafi sobie radzić, wzięły górę… Kiedy mąż zajmował się gospodarstwem, troszcząc się o uprawy i hodowlę skromnego inwentarza zwierząt domowych, do którego należą koń, stadko rasowych owiec, króliki i kilka dorodnych świnek, nie licząc psów i ko-
tów, Pani Agnieszka myślała o pracy dającej jej możliwość kontaktu z ludźmi i przysparzającej korzyści domowi. Wtedy właśnie postanowiła spróbować tego, co wydawało się jej naturalną koleją rzeczy: przenieść tradycyjny wypiek chleba wiejskiego, oparty na przepisie babci, w nowe warunki. Teściowej, Józefie Sokołowskiej, którą pasjonuje uprawianie ekologicznego warzywniaka i niedużego ogródka, pomysł przypadł do gustu. Udostępniła synowej swój własny piec chlebowy, który, choć używany tylko od czasu do czasu, nadal był sprawny i po przeczyszczeniu nadawał się do wypieku. Konstrukcją przypominał nawet babciny szabaśnik w rodzinnym domu i też pamiętał dawne czasy, kiedy jeszcze mama pani Józefy piekła w nim sześć bochenków chleba jednorazowo. – Pierwszy wypiek, jak sobie przypominam, udał się nad wyraz – Uśmiecha się moja rozmówczyni na to wspomnienie. Sprawdziła się stara receptura babci, niezawodny okazał się też szabaśnik opalany drewnem. Chleb, zrobiony na zakwasie, z żytniej mąki z niewielkim dodatkiem mąki pszennej, wody, mleka, nasion słonecznika, maku i soi oraz przyprawiony solą i cukrem smakował domownikom wybornie. I chociaż staraliśmy się tę piekarniczą próbę utrzymać w tajemnicy, to jakoś się wydało i trzeba było podzielić się nowym domowym produktem z sąsiadami. Oczywiście gratulacji nie było końca, ale pojawiły się także pierwsze zamówienia… I tak to jakoś się zaczęło. Można powiedzieć, że znalazłam swój sposób na życie…
Piekarnia z prawdziwego zdarzenia W ciągu kilku lat zbudowali z mężem dom i piekarnię z prawdziwego zdarzenia. Od siedmiu lat pani Agnieszka zarządza firmą piekarniczą „Prawdziwy chleb”, wprawdzie niezbyt dużą, ale własną. I, co najważniejsze, chleb wypiekany w trzech piecach, ogrzewanych drewnem olchowym lub brzozowym, jest prawdziwym wiejskim chlebem żytnim na zakwasie… Aby się o tym przekonać, po ponad dwóch godzinach jazdy ze stolicy, nie bez kłopotów z odnalezieniem ukrytej pośród sielskiego pejzażu wioski Stoczki Porąbki, docieramy z ekipą „Lawendowego Domu” na miejsce. – Czujecie ten zapach? – zwraca się do mnie i fotoreportera Lubomira Lipova naczelna internetowego kwartalnika Beata Lipov. Rzeczywiście, ledwie wysiedliśmy z samochodu i już na podwórku czuje się dyskretny zapach chleba… Kiedy właścicielka firmy, sympatyczna młoda kobieta, wita nas ciepłym uśmiechem w swym małym królestwie, wydaje się, jakby emanował na wszystkich nastrój pogody i wewnętrznej radości. Jej dumą jest też kilkunastoletni syn Hubert, którego przedstawia. Młodzieniec, zapalony żeglarz, który kształci się w liceum ekonomicznym w Pabianicach, ma zamiar pójść w ślady mamy. Szybko znajdujemy porozumienie z domownikami i wymieniając wrażenia z podróży oraz pierwsze spostrzeżenia o przyjaznym otoczeniu, spośród przedstawionej propozycji spędzenia wizyty w gospodarstwie wybieram na początek obiekt, przed którym stoimy: cel podróży… Piekarnię pamiętam z dzieciństwa jak przez mgłę. W pomieszczeniu panował półmrok i było bardzo ciepło, piekarze w ciągłym ruchu, w białych spodniach i fartuchach oraz wysokich białych czepcach i drewnianych trepach na bosych stopach. Jedni miesili ciasto i formowali bochenki, ciągle posypując stół mąką, a inni wyjmowali chleb z pieca, po kilka bochenków naraz, taką długą drewnianą szuflą… Robili to tak sprawnie jak żonglerzy w cyrku… Ludzie czekali na swoją kolejkę w milczeniu i podziwiali… Wtedy, w mrocznych latach pięćdziesiątych, chodziło się po chleb prosto do piekarni, bo w sklepach państwowych go przeważnie brakowało. Sytuację ratowały prywatne piekarnie, których w mieście było kilka. Wypiekały chleb z mąki, tak zwanej przydziałowej, a gdy jej zabrakło, to z powierzonej przez młynarzy i bogatych chłopów posiadających mąkę z własnego ziarna… Szefowa, jak nazywają uroczą właścicielkę piekarze (słów „urocza właścicielka” pierwsza użyła naczelna), przedstawia mi trzech młodych mężczyzn. (Znajdujemy się w bardzo ciepłym pomieszczeniu Ciastowni, o czym dowiaduję się z tabliczki na drzwiach). Po chwili dodaje, że zatrudnia ich od dość dawna, bo są prawdziwymi piekarzami i ludźmi pracowitymi oraz wesołymi, a takim można zaufać. Przywitawszy się, pytam ubranych na biało pracowników, jak odróżnić prawdziwych piekarzy od tych, którzy prawdziwymi nie są… I wzbudzam tym pytaniem radosny śmiech…
Powołanie do zawodu – Bo widzi pan – próbuje wyjaśnić Przemysław Owczarek, który jak się okazało, przybył tutaj do pracy aż spod Złocieńca na Pomorzu Zachodnim – ja lubię swój zawód, ale żeby być prawdziwym piekarzem, trzeba mieć do piekarstwa powołanie. A tego się nie wie, to się czuje… – To prawda, Przemek dobrze mówi – dodaje Mariusz Bechler, już żonaty, który zawodu piekarza uczył się, podobnie jak trzeci z nich, Andrzej Kowaliński, w Pabianicach. – Starzy instruktorzy piekarnictwa mówili nam, że prawdziwym piekarzem może być tylko osoba wytrzymała i z powołaniem. – I znów wszyscy gruchnęli śmiechem… – A my trzej – dodaje, śmiejąc się nadal Andrzej - spełniamy te warunki, dlatego mamy prawo być prawdziwymi piekarzami… Tak rozmawiając ze mną, piekarze rozchodzą się do swoich zajęć bez słowa ani żadnej komendy. Andrzej i Przemek kończą wyrabiać ciasto z wyrośniętego i rozdzielonego wcześniej na trzy drewniane dzieże zaczątku (lub też zakwasu – jak mówią inni). Kiedy opuszczamy z Mariuszem Ciastownię, jego koledzy z kęsów ciasta formują i wkładają do wiklinowych form pierwsze bochenki chleba.
– To jest pomieszczenie Garowni, gdzie uformowane bochny „garują” w temperaturze około 30–33 º C. Mówiąc wprost, chleb w tym pomieszczeniu rośnie przed włożeniem do pieca. A dalej jest Piecownia i panuje tam jeszcze wyższa temperatura, w której, jak pan pamięta, wymiękają miastowi – śmieje się Mariusz. – Właściwie to mogę rozpalać piec, bo na moje wyczucie już kończą formować pierwszą porcję… Musi się nagrzać do temperatury około 200–210 º C. Wychodzę z nagrzanego pomieszczenia, w którym dostrzegam trzy symetrycznie rozmieszczone gardziele pieców piekarniczych, a przy jednym z nich krząta się Mariusz. W Garowni rzeczywiście już stoi wózek z drewnianymi półkami, na których są ułożone na tackach kształtnie uformowane okrągłe bochenki chleba, wyrobione z ciasta według babcinego przepisu. – Będą teraz „garować” jakieś 30–35 minut – informuje mnie Andrzej, ale pan już chyba zna całą procedurę od Mariusza… – Zgadza się – potakuję. – Zawsze jednak dobrze jest upewnić się u prawdziwego piekarza – rzucam na odchodne, czym wzniecam śmiech.
Drugie marzenie szefowej Aby nie tracić czasu, nim chleb się upiecze, nasza ekipa daje się zaprosić na degustację przygotowaną przez asystentkę właścicielki. Ukryci w przyjemnym cieniu altany, możemy przy herbacie spokojnie powrócić do przerwanego dyskursu, w trakcie którego pani Agnieszka zdradza nam drugi ze swoich sposobów na życie, trzymany dotąd w tajemnicy. Otóż dowiadujemy się, że od zawsze marzeniem jej było prowadzenie restauracji i chociaż dotychczas nie udało się go spełnić, zadowala się na razie uruchomieniem na początku roku własnego baru ekologicznego nad Zalewem Sulejowskim we Włodzimierzowie. – Dania, wyroby wędliniarskie, ser i pieczywo serwowane w barze – mówi z satysfakcją – to zdrowa żywność wytwarzana w warunkach domowych z naszych ekologicznych surowców i produktów. Mamy salę bankietową na 40 osób, organizujemy przyjęcia okolicznościowe, uroczystości komunijne i bankiety z innych okazji rodzinnych. Tymczasem na stole pojawiają się te same wyroby, jak zapewnia szefowa, które figurują w menu baru. Asystentka, pani Gabrysia Papuga zachęca, żeby się częstować pysznie wyglądającą kiełbasą wiejską, kaszanką,
28
Lawendowy Dom
2011
salcesonem oraz opalanym w słomie serem a la Feta, specjałem teściowej robionym z krowiego mleka. I jeszcze ten prawdziwy chleb żytni na zakwasie… Aż ślinka cieknie! Słucham opowieści naszej gospodyni i z podziwem spoglądam na fotoreportera, zaprzysięgłego wegetarianina, który jakby nieco zawstydzony próbuje pysznej kiełbaski i kaszanki, zagryzając opalanym serem i pajdką chleba… – Prawdziwa uczta! – śmieje się Lubomir – Nie mogłem się oprzeć tym wiejskim smakołykom – jakby chciał się usprawiedliwić swojej małżonce Beacie i reszcie towarzystwa… – Jak smakuje, to trzeba degustować – włącza się do rozmowy pani Gabrysia. – Przy jedzeniu nie ma przymusu, ale nie ma też powodu do krygowania się, jak coś smakuje. – Gabrysia to żywa reklama naszej firmy – chwali asystentkę szefowa. Potrafi zadbać
o sprawy produkcji, przygotowania towaru do wysyłki, nie wspominając o reklamie produktów, na kiermaszach i festiwalach kulinarnych wespół ze Stowarzyszeniem Doliny Rzeki Grabi. Z niepokojem udaję się do piekarni i wchodzę wprost do Piecowni, gdzie jest jeszcze goręcej, a Mariusz i Andrzej kończą „usadzać” w otwartej gardzieli pieca wyjęte po pewnym czasie bochenki, aby właściwie usadzone dobrze się wypiekły. – Jeszcze z pół godzinki – wyjaśnia Mariusz – i chlebek będzie upieczony. Pozostanie tylko go wyjąć z pieca, odpowiednio wystudzić, aby długo trzymał świeżość. Kiedy wystygnie zapakować w foliowe worki, nakleić banderole i przygotować do trans-
portu w koszach po dziesięć bochenków. Nasza piekarska rola na dziś się kończy. A jutro zaczynamy od początku… Dyżur ma Przemek, przychodzi rano, trzy godziny wcześniej i przygotowuje zakwas na nowy chleb, korzystając z zaczątku pozostawionego dzisiaj. Przed Wydawką, magazynem gotowego pieczywa, spotykam dobrze ubranego mężczyznę, który pakuje kilkanaście, a może więcej bochenków ułożonych w koszach, do nowego BMW. Odpowiada, że przyjechał po chleb dla siebie i znajomych z Grabicy, 15 km stąd i co kilka dni odbywa taki kurs do piekarni. – Bo ten chleb, dodaje, jest bardzo dobry i wszystkim smakuje… Rozmowie przysługuje się uśmiechnięta pani Agnieszka – i to właśnie lubię, po prostu cieszy mnie, kiedy ludzie zajadają się naszym chlebem. Jest specjalnie produkowany dla osób z kłopotami żołądkowymi i na diecie bezglutenowej. Takich indywidualnych klientów jest kilku, kilkunastu, którzy zamawiają pieczywo na telefon. A raz w tygodniu, jeśli są zamówienia, wypiekamy bułki, drożdżówki, a nawet możemy upiec ciasto na specjalną okazję.
Dokument odpowiedniej wagi
Ja też się raduję, zdobywam się na komentarz, bo jadąc tutaj, chcieliśmy się przekonać, dotknąć, a nawet, jak się da, posmakować… I udało się, poznaliśmy ludzi, kochających to, co robią i oddanych swej pracy i firmie. Doświadczyliśmy prawdy o magii i pracy piekarniczej przy produkcji zdrowego, prawdziwego żytniego chleba z tradycjami. – Znalazłem nawet dowód – Szefowa patrzy na mnie z zaciekawieniem i wreszcie rzeczowo pyta, nie przystając się uśmiechać: – Nie wiem, do czego Pan zmierza? – Można nie ufać urzędnikom, ale ten dokument mówi sam za siebie i ma odpowiednią wagę. – Ach, ma pan zapewne na myśli wpisanie naszej firmy „Prawdziwy Chleb” w 2010 roku na „Listę Produktów Tradycyjnych” prowadzoną przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi? W rzeczy samej, taki wpis to niemała satysfakcja. Ale to nie z powodu tego wpisu chleb wypiekany w tej piekarni znajduje nabywców w wielu miastach i miejscowościach w kraju pomiędzy Dolnym Śląskiem, Wielkopolską, Mazowszem… Daleko od Zelowa, Pabianic i Łodzi, gdzie trafił do sklepów ze zdrową żywnością w pierwszej kolejności. – Dowiedzieliśmy się sporo, jak powstaje dobry, wyjątkowy produkt. Warto też zauważyć, że bez babcinego przepisu ani rusz. – A przy wypieku chleba, jak by powiedziała moja mama, nie można się kłócić, bo chleb się nie uda – dodaje pani Agnieszka uśmiechając się ciepło. – Teraz wreszcie rozumiemy – konstatuje na pożegnanie naczelna – dlaczego w firmie panuje taka spokojna i życzliwa atmosfera.
SABATNIK – PIEC DO PIECZENIA CHLEBA. Synonim: szabaśnik.
CHLEB PANI AGNIESZKI GAJDY MOŻESZ ZAMÓWIĆ TU: www.chleb.strefa.pl 29
Lawendowy Dom
2011
Gruszka jak marzenie Soczysta gruszka z delikatnym, prawie kremowym wnętrzem. Jesienią gruszki są jak piękne kobiety – kuszą i trudno im się oprzeć. Zresztą spróbujcie sami...
GRUSZKI W WINNEJ GLAZURZE
30
Lawendowy Dom
2011
TEKST BEATA LIPOV ZDJĘCIA LUBOMIR LIPOV
BUŁECZKI DROŻDŻOWE Z KORZENNYMI GRUSZKAMI
CHRUPIĄCA TARTA Z KREMEM PATISSIÈRE I GRUSZKAMI
SZAFRANOWE CIASTO Z GRUSZKAMI I KARMELEM
3329 Lawendowy Dom
☀ 2011
Gruszki w winnej glazurze 4 duże, twarde gruszki sok i starta skórka z 1 cytryny szklanka czerwonego, wytrawnego wina szklanka soku z granatów owoc granatu szklanka miodu kawałek cynamonu 2–3 goździki 2–3 łyżki drobno posiekanych migdałów Gruszki obrać, skropić sokiem z cytryny. Zagotować wino z cynamonem, goździkami, otarką skórką z cytryny, miodem i sokiem z granatów. Do wrzącego wywaru włożyć gruszki, gotować 15 minut, wyjąć delikatnie, przełożyć do kompotierek, a sos gotować dalej, aż zgęstnieje. Tuż przed końcem gotowania dodać obranego granata. Gotowym sosem polać gruszki.
Bułeczki drożdżowe z korzennymi gruszkami 400 g mąki pszennej opakowanie drożdży instant 120 ml mleka 2 łyżki cukru pudru jajko 2 łyżki roztopionego masła szczypta soli nadzienie: 4 gruszki szklanka czerwonego wina 3 łyżki miodu łyżeczka cynamonu łyżka soku z cytryny dodatkowo: siekane migdały żółtko do posmarowania
34
Lawendowy Dom
2011
Przesiać mąkę i sól do dużej miski, dodać drożdże wymieszane z ciepłym mlekiem, cukier oraz jajko. Ciasto wyrabiać do uzyskania jednolitej konsystencji, następnie powoli dolewać masło i wyrabiać do momentu, aż składniki się połączą. Ciasto przykryć i odstawić w ciepłe miejsce, by podwoiło swoją objętość. W tym czasie przygotować nadzienie: gruszki obrać ze skórki, pokroić w dużą kostkę. Do rondelka wlać wino, miód, dodać cynamon oraz sok z cytryny. Gdy się zagotuje, wrzucić pokrojone gruszki i gotować przez 20 minut. Wyjąć, odsączyć na sitku. Wyrośnięte ciasto ponownie zagnieść, następnie rozwałkować na grubość 1 cm. Pokroić na kwadraty o boku 7 cm i przełożyć na blachę do pieczenia. Nałożyć po łyżce farszu na środek każdego kwadratu i złożyć rogi do środka, żeby je zamknąć. Zlepić końce razem. Odstawić, żeby urosły w ciepłym miejscu przez 45 minut. Rozgrzać piekarnik do 180ºC. Posmarować bułeczki żółtkiem i posypać posiekanymi migdałami. Piec przez 30 minut, aż dobrze się zrumienią.
Chrupiąca tarta z kremem patissière i gruszkami 100 g ciasta kadaifi (kataifi) 70 g roztopionego masła krem: 150 ml mleka 2 żółtka 30 g cukru łyżka cukru z prawdziwą wanilią 15 g mąki kukurydzianej łyżka śmietany 30% gruszki: 2 dojrzałe gruszki szklanka soku pomarańczowego ½ szklanki cukru 2 goździki Formę wysmarować masłem. Wyłożyć równomiernie ciastem i skropić pozostałym masłem. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 180ºC i piec ok. 25 minut, aż ciasto ładnie się zrumieni. W tym czasie przygotować krem. W garnku zagotować mleko. Żółtka utrzeć z cukrem i cukrem waniliowym do białości. Do miski z żółtkami przesiać mąkę, dokładnie wymieszać. Do masy żółtkowej wlać stopniowo gorące mleko, cały czas mieszając. Krem podgrzewać na małym ogniu, nie przerywając mieszania, aż stanie się gładki I gęsty. Zestawić z ognia, dodać śmietanę, dokładnie wymieszać. Przełożyć do szklanej miski, przykryć folią spożywczą i odstawić w chłodne miejsce na godzinę. Gruszki obrać, pokroić w cząstki. Do płaskiego rondla wlać sok, dodać cukier i goździki. Włożyć gruszki i gotować na silnym ogniu, aż owocę staną się szkliste, a sos zgęstnieje. Na upieczonym spodzie rozsmarować krem i ułożyć owoce. Deser podawać schłodzony.
Szafranowe ciasto z gruszkami i karmelem 250 g cukru 30 g masła 250 g mąki pszennej łyżeczka proszku do pieczenia 4 jajka opakowanie cukru waniliowego 3 gruszki ¼ łyżeczki szafranu Na dnie formy (użyłam okrągłej, o średnicy 30 cm) rozsypać równomiernie pół szklanki cukru i skropić go 4 łyżkami wody. Formę postawić na gazie, podgrzewać do uzyskania złotego karmelu. Odstawić z ognia, posypać pokrojonym na małe kawałki masłem. Na maślano-karmelowym sosie ułożyć pokrojone w plasterki lub cząstki gruszki. Szafran włożyć do miseczki, zalać łyżką gorącej wody, odstawić na 5 minut. Jajka ubić z cukrem i cukrem waniliowym na puszystą masę. Dodać stopniowo oba rodzaje mąki wymieszanej z proszkiem do pieczenia i wodę z szafranem. Ciasto wymieszać i wylać na owoce, wstawić do piekarnika nagrzanego do 200ºC na ok. 30 minut. Upieczone ciasto wyjąć z piekarnika, zostawić na 3 minuty, żeby odpoczęło i wyłożyć „do góry nogami” na paterę.
35
Lawendowy Dom
2011
JĘDRZEJ RADZIKOWSKI
Jesienny TexMex TEKST JĘDRZEJ RADZIKOWSKI ZDJĘCIA LUBOMIR LIPOV
37
Lawendowy Dom
2011
38
Lawendowy Dom
2011
W tym numerze „Lawendowego Domu“ przygotujemy dwa przepisy na bardzo syte i rozgrzewające chili – to jest paprykowo-fasolowe gulasze rodem z USA. Latem mieliśmy okazję przetestować je w iście jesiennej aurze, mamy więc pewność, że doskonale sprawdzą się też w październiku, listopadzie i przez całą zimę. Dodają sił, sycą, zachwycają kompozycją energetyzujących aromatów. No i składników jest na tyle dużo, że nasza praca nie zostanie zjedzona na jednym posiedzeniu. Chociaż, kto wie... Do dzieła!
O
pochodzeniu chili traktuje niejedna legenda. Wiadomo, że było to danie ubogich i powstało na pograniczu Meksyku i Teksasu, w krainie rewolwerowców i Gringo. Jedna z wersji mówi, że wędrowcy przygotowywali sobie na podróż paczuszki – coś jak dzisiejsze gotowe dania – suszonych produktów: łoju wołowego, papryki, suszonego mięsa i konserwującej je soli. Takie paczuszki wystarczyło wrzucić do kociołka nad ogniskiem i długo gotować. Przepis na chili con carne (papryczkę chili z mięsem) opiera się, jak sama nazwa wskazuje, na mięsie – ja użyłem dobrej jakości chudej wołowiny – ale można ją zastąpić innym, wedle uznania i budżetu. Kolejnym składnikiem są papryczki chili. Od ich odmian i ilości zależeć będzie smak naszego dania.Użyjemy także fasoli. Nie z puszki, jak chce większość przepisów w sieci, ale naszej, domowej. Będziemy też chili długo dusić. No i postaramy się nie spałaszować go od razu, bo najlepsze jest chili odgrzewane. Z kwaśną śmietaną, tortillą i startym cheddarem.
Namaczanie i gotowanie fasoli na nasze potrzeby jest proste. Ćwierć kilo fasoli zalać dużą ilością zimnej wody. Odstawić na noc. Następnego dnia zebrać pływające nasiona, zmienić wodę na świeżą, koniecznie nieosoloną. Można dodać ząbek czosnku. Na wolnym ogniu gotować przez godzinę. Wyłączyć i pozostawić na kuchni na następną godzinę. Gotowe.
CHILI CON CARNE
BIAナ・ CHILI
Chili con carne 125 g fasoli fioletowej 125 g fasoli czarnej* 600 g chudego, grubo mielonego mięsa wołowego (z łopatki lub udźca) 1–10 czerwonych papryczek chili 300 ml bulionu wołowego (np. z 100 g pręgi) 2 czerwone papryki 300 ml gęstego przecieru
duża biała cebula 8 ząbków czosnku 4 goździki 3–4 łyżeczki kminu rzymskiego 5 ziarenek pieprzu białego 5 ziarenek pieprzu czarnego 2 łyżeczki soli morskiej 2 łyżeczki papryki ostrej 2 łyżeczki pieprzu cayenne
2 łyżeczki papryki słodkiej łyżeczka brązowego cukru po pół doniczki supermarketowej oregano, tymianku i kolendry oliwa z oliwek do smażenia masło *mowa o fasoli suchej, 125 g to mniej więcej 1 puszka fasoli konserwowej
Fasolę namoczyć dzień wcześnej, ugotować i odcedzić. W moździerzu rozcieramy czosnek z solą morską i suchymi przyprawami. Zioła z doniczek na razie nie będą nam potrzebne – dodamy je na sam koniec gotowania. Powstanie z tego ostra pasta przyprawowa. Paprykę i cebulę kroimy w 1-centymetrową kostkę. Papryczki chili kroimy wzdłuż, wyjmujemy pestki i tniemy na cienkie plasterki. Należy uważać, by sok nie dostał się nam do oczu. Osobom o delikatnej skórze polecam użycie do krojenia rękawiczek jednorazowych. Gotować będziemy wszystko w jednym garnku (jakie to przyjemne!). Rozgrzewamy oliwę z masłem i smażymy na niej całe mięso mielone z powstałą pastą przyprawową. Czekamy, aż masa zrobi się szara. Następnie dodajemy odcedzoną fasolę, pokrojoną cebulę, paprykę, chili i zalewamy bulionem
wołowym oraz przecierem. Zróbmy to z umiarem – chili con carne nie ma być ani zupą, ani kotletem. Całość można gotować w nieskończoność. Im dłużej, tym lepiej. Największą przeszkodą jest wspaniały zapach, który nie pozwala kucharzowi zostawić dania na powolne bulgotane pod przykryciem. Chili dobrze jest ostudzić, nawet wstawić do lodówki i potem odgrzać. Wtedy jest najpyszniejsze. Można je też zjeść świeże – tak jak niecierpliwie zrobiliśmy to u Beaty. Przed podaniem siekamy świeże zioła, mieszamy je z chili, pozostawiając odrobinę do przybrania. Trzeba też skontrolować, czy potrawa jest wystarczająco słona. Danie podajemy ze startym serem, nachosami i ew. białą śmietaną, która najlepiej zabija ostry smak. Ostrości nie zabije bowiem żadna woda, a jedynie tłuste produkty mleczne.
Białe chili Przepis ten jest arcyprosty, typowy, bez specjalnej dozy kreatywności. W takim spectrum smaków i zapachów aż chce się pokombinować. Dodać gorzkiego kakao, podlać coca-colą lub piwem, zrezygnować z pomidorów, przetestować różne odmiany papryczek chili i przypraw, a także podmienić mięso i dodać kilka innych ulubionych składników. W Stanach mówią, że tyle odmian chili con carne, ile domów. Oczywiście tych domów, w których jeszcze się gotuje. Jako przykład na takie kulinarne fantazje chciałbym się podzielić dostosowaną do polskich warunków recepturą, którą opracował mój przyjaciel Paul McCauley i którą w ilościach hurtowych wspólnie przygotowywaliśmy w mroźną i śnieżystą michigańską zimę kilka lat temu.
44
Lawendowy Dom
2011
250 g białej fasoli* polędwiczka wieprzowa ½ surowego kurczaka 4 białe papryki 4 cebule 2–4 pomarańczowe papryczki chili 250 g pieczarek 6 marchewek 8 ząbków czosnku 4 goździki 3–4 łyżeczki kminu rzymskiego
5 ziarenek pieprzu białego 5 ziarenek pieprzu czarnego 2 łyżeczki soli morskiej łyżeczka brązowego cukru pół doniczki supermarketowej oregano, tymianku i kolendry oliwa z oliwek masło * mowa o fasoli suchej, 125 g to mniej więcej 1 puszka fasoli konserwowej
Fasolę przygotowujemy jak powyżej. Podobnie pastę przyprawową, która różni się od poprzedniej brakiem czerwonych składników. W dużym rondlu na oliwie i maśle obsmażamy kurczaka i polędwiczkę. Gdy przestaną być surowe, wyjmujemy mięso z naczynia i pozostawiamy do ostygnięcia. Następnie oddzielamy drób od kości. Całość kroimy w 1-centymetrową kostkę. Kości zalewamy 300 ml wody i gotujemy na nich bulion. Pieczarki kroimy na ćwiartki i smażymy osolone na patelni z oliwą, na dość dużym ogniu, aż przestaną parować. Marchew kroimy na półtalarki i podsmażamy na złoto na maśle. Paprykę i cebulę kroimy w kostkę. Papryczki chili, z zachowaniem ostrożności, kroimy na cienkie paski, pozbawiwszy je pestek. Wszystkie powyższe składniki wkładamy do granka (może być to ten sam, niekoniecznie
umyty rondel od smażenia mięsa), dodajemy pokrojone mięso i fasolę. Zalewamy bulionem i dodajemy pastę przyprawową. Chili gotujemy co najmniej do momentu, aż cebula się rozgotuje i zniknie. Będzie to bardzo skomplikowane, bowiem tak jak chili con carne, to danie też nie daje wytchnienia śliniankom kucharza. Chili można przechowywać w lodówce i podawać następnego dnia. Wtedy jest najlepsze. Przed podaniem należy dodać posiekane świeże zioła. Z mąki i wody można zagnieść ciasto, dość gęste. Następnie po schłodzeniu w lodówce podzielić na kulki wielkości śliwek. Teraz trzeba je na osolonej stolnicy cienko rozwałkować, oprószyć mąką i na suchej patelni upiec placki domowej pity albo tortilli. Będzie to doskonały akompaniament dla białego chili, podawanego ze śmietaną. Smacznego!
Wakacje dla leniwych CZYLI KOBIETA PRACUJĄCA NA URLOPIE TEKST I ZDJĘCIA CELINA MAŁGORZATA DZIEDZINA
46
Lawendowy Dom
2011
CELINA MAŁGORZATA DZIEDZINA
Widok na jedną z siedmiu wysp kanaryjskich – w takim miejscu dom to coś cudnego – oglądanie orgii błękitu codziennie o poranku to moje marzenie ;-)
47
Lawendowy Dom
2011
Gdy już przeprowadziłam się na wieś, skończyłam remont mieszkania, wyprałam, wyprasowałam, urządziłam i zagospodarowałam każdy kąt, załamałam ręce i powiedziałam BASTA. Przecież wszystko jest na mojej głowie. Tak dłużej być nie może. Jestem taka zmęczona… Otwarłam walizkę, wrzuciłam bikini i pojechałam. Na rejs dla kobiety, która nie ma siły ruszyć małym palcem. Zamarzyłam o beztroskim wylegiwaniu się w promieniach słońca. Śniadaniu, które ktoś mi poda do łóżka, naczyniach, które same się umyją i łóżku, które ścieli niewidzialna ręka. Zamarzyłam o byciu leniem na wakacjach! Bez planowania, samolotu, trampingu, plecaka…
Romantyczne wieczory na pokładzie – z jednej burty zachód słońca, a z drugiej... piękne widoki zmieniające się z każdą milą morską.
D
roga do Savony, z której rozpoczynam swoją przygodę, upływa w nerwowym rozglądaniu się za słońcem. Zapakowałam kremy i balsamy do opalania, a w Austrii zmuszona jestem wyciągnąć z bagażnika zimową kurtkę i opatulić się kapturem z misiem. Zastanawiam się, czy to aby był dobry pomysł. Trzeba było lecieć do Egiptu – tam gwarancja słońca murowana, albo do Tunezji – tam nigdy nie pada. Moje zamiłowanie do jednostek pływających wzięło jednak górę. I nie mam tu na myśli słabości do munduru i rozkloszowanych marynarskich spodni, ściśle przylegających do pośladków „pokładowych majtków”. Mam na myśli mało kobiecą słabość do zapachu smaru, słonej wody, namokniętych lin i morskiej bryzy. W Savonie temperatura oscyluje w okolicy 10 stopni. Wiatr wieje, zacinając
deszczem. A miało być tak pięknie. W porcie stoi statek – jeden z najmniejszych we flocie Costa. Zabiera jedynie około tysiąca pasażerów i 700 osób załogi. Największe pływające statki w tej flocie to prawie 5000 osób na pokładzie. To jakby zapakować jedną dzielnicę miasta i wysłać na wspólne wakacje. Oczekując na zaokrętowanie, gwałtownie się starzeję, dostosowując się do średniej wieku pasażerów. O tej porze rejsy cieszą się największą popularnością wśród angielskich i niemieckich emerytów. W maleńkiej kolorowej kajucie wraz z włączeniem silników zostaję ukojona delikatnym buczeniem i wibracją maszyny. Przesypiam wypłynięcie z mokrego portu, welcome drink i komunikaty organizacyjne. Ignoruję szkolenie bezpieczeństwa na górnym pokładzie. Nie przeszkadza mi nawet syrena
wzywająca na ćwiczebny alarm. Budzi mnie do życia dopiero głód. Wychodzę po krętych schodach do restauracji, mijając po drodze wracających z ćwiczeń emerytów odzianych w odblaskowe pomarańczowe kamizelki. Pomagają sobie na schodach laskami, balkonikami i pomocną dłonią załogi. Załoga w większości składa się z Indonezyjczyków w za dużych butach. Przez cały rejs zastanawia mnie, dlaczego nie dobierają im odpowiednich rozmiarów. Dzień na rozkołysanym morzu. Zawinięcie do portu, które ginie w strumieniach deszczu. Zamiast wylegiwania się na słońcu ciepły polar. Pod drzwiami kajuty w pierwszy dzień napotykam Stewarda, który łamie sobie język na moim nazwisku. Stresuje mnie przez cały rejs, układając w idealną kostkę każdą część garderoby. Już na drugi dzień zaczynam składać swoje rzeczy, układać równiutko buty przy łóżku i wieszać ręcznik, który jeżeli tylko zmarszczę go nieodpowiednio, jest natychmiast wymieniany. Denerwuje się za każdym razem, gdy nie jestem pewna, co zrobiłam ze swoją bielizną i zdarza mi się galopem wracać do kajuty, żeby nie spłonąć z zażenowania na myśl o biustonoszu wiszącym w nieodpowiednim miejscu. Zaczynam dodatkowo stresować się ilością posiłków. Śniadanie rozpoczyna się już o 6:00. Można biesiadować do godziny 10:00. Po godzinie otwarty jest już bufet, który kończy się zaledwie pół godziny przed lunchem. Lunch kończy się zaledwie godzinę przed tea time, który prawie zahacza o kolację. Po kolacji zawsze można
zawitać do baru, gdzie serwowane są zakąski. Ostatni posiłek jest o 23:30. Zawsze na wakacjach jedzenie kojarzyło mi się z polowaniem. Tutaj narzucam sobie kulinarny rygor, żeby nie umrzeć od obżarstwa. Poza tym, jako prawie najmłodsza w tym całym wypoczynkowym towarzystwie, mam zamiar zabłysnąć na kolacji z kapitanem, a dodatkowe kilogramy mi w tym nie pomogą. Posiłki są przepyszne. W trakcie rejsu zmieniają się wraz z odwiedzanymi państwami i zapachami, które niesie wiatr od lądu. Statek jest samowystarczalny. Ładownie zapełnione smakołykami i ogromną ilością produktów. W wąskich pomieszczeniach ogromny sztab ludzi pracujących w pocie czoła. Pod pokładem jest piekarnia, cukiernia, kilometry chłodni, lodówek, lśniących blatów. Hektolitry wybornego wina, soków i francuskiej wody butelkowanej. Do tego: krawiec, szewc, hydraulicy, strażacy, wszelkiej maści mechanicy i lekarze. A my dopiero mamy za sobą kilkaset mil. W kolejnych portach temperatura wzrasta, a ja z precyzją szwajcarskiego zegarka planuję kolejne trasy i miejsca, które koniecznie muszę zobaczyć. Lanzarotte – wyspa zrodzona z ognia, jak na diabelską wyspę przystało, tonie w czarnym popiele, lawie i żwirze.
Diabeł Timanfaya
Meczet Hassana II Diabeł Timanfaya Meczet jako jeden z niewielu jest udostępniony do zwiedzania dla wyznawców innej wiary.
W Barcelonie mocuję się z blokadą roweru, która za żadne pieniądze nie chce wydać mi wypożyczonego jednośladu. Spocona, z bolącymi pośladkami, objeżdżam kilka ulic i zabytkowych miejsc. Na Maderze prawie biegnę do ogrodów, bo czasu tak mało, a kolejka linowa dokładnie w ten dzień ma przerwę techniczną. Zostaję podziobana przez zakochanego pawia, który bronił swojego terytorium i musi mi to wystarczyć za główną atrakcję, bo nie mam już czasu na zwariowany zjazd wąskimi uliczkami na drewnianych tradycyjnych saniach. W Casablance wlekę się przez cały brudny szary port, żeby powłóczyć się po starej medynie i pomedytować w cieniu przepięknego meczetu Hasan II. Ogrom budowli onieśmiela. Masywne drzwi muszą być otwierane przez kilku mężczyzn. Z zadartą głową i bolącym karkiem podziwiam precyzję geometrycznych wzorów. Pod przeszkloną podłogą meczetu rozlewają się fale oceanu. Stąd nazwa budowli – tron na wodzie. Kolejnego dnia o poranku statek dostojnie sunie wśród czerwonych wybrzeży Maroka, żeby dobić do portu w Agadirze. Odległość od trapu do taksówki pokonuję w kilku skokach. Śpieszę się do hamamu i masażu z olejkiem arganowym. Moja absolutna słabość. Olej arganowy jest najcenniejszym olejem świata i równocześnie jednym z najdroższych. Potrafi zdziałać
cuda na skórze, a zwykłą insalatę mistę Nazajutrz słońce odbija się w wyszlifowazamienia w dzieło sztuki. W oparach łaźni nych tysiącami stóp kamiennych płytach na kobiety nacierają swoje ciała szary mydłem ulicach Santa Cruz de la Palma. Urokliwe z dodatkiem oleju, szorują naturalnymi miasteczko pełne budynków z misternie gąbkami. Jest to jedyne miejsce, gdzie rzeźbionymi balkonami i wykuszami jest ubierające się tradycyjnie w czador muzuł- uważane za najpiękniejszą stolicę spośród manki odsłaniają swoją twarz i włosy. wszystkich miast wysp kanaryjskich. Kolejne mile na pokładowym zegarze, Z oszałamiającym targiem kwiatowym a ja biegam między atrakcjami, portami i straganami z soczystymi owocami, z niei posiłkami. Na uroczystej kolacji prawie wielką ilością odwiedzających turystów, płaczę nad ilością i perfekcją menu. Za ma nieuchwytny czar wyspiarskiej kultury. okrągłym bulajem złoci się morze, a ja W porównaniu do Teneryfy, która kipi chowam obdarte do krwi stopy po przejściu życiem na handlowych ulicach, pozostałe prawie całej trasy w Parku Narodowym wyspy tchną spokojem i ciszą. Timanfaja na Lanzarote. Eleganckie buty, które taszczyłam przez pół Europy smętnie leżą pod krzesłem. Kolejny raz diabeł, który jest symbolem parku złośliwie chichocze, ukarawszy kolejną osobę za zakłócenie spokoju jego królestwa. W eleganckiej sukni wychodzę na górny pokład, żeby pooddychać świeżym powietrzem. Statek wypływa właśnie zza falochronów i trafia na gigantyczne fale, które wyrzucają go kilkadziesiąt metrów w górę i w dół. Obsługa dyskretnie rozwiesza na poręczach i w windach niebieskie plastikowe woreczki. Wyludniają się korytarze, wszyscy cierpią w samotności, a ja jestem w swoim żywiole. Statkiem miota jak łupin- Agadir, droga do hammamu – orginalny ką, pokład ucieka spod nóg, a ja jeżdżę po hammam mieści się w dzielnicy zamieszkanej przez Marokańczyków. Droga do niego pokładzie jak w wesołym miasteczku. wije się wśród kolorowych fasad budynków.
Kolejny dzień rejsu w całości na morzu z pięknym słońcem i silnym wiatrem. Łapiąc wszystkie nieprzymocowane do ciała części garderoby, miotając się między fruwającymi kosmykami włosów i książką, która tonie w basenie – w końcu odpoczywam. Uświadamiam sobie, że spędziłam najbardziej zabiegany urlop w swoim życiu. Odwiedziłam 9 portów w czterech krajach na 2 kontynentach. Nauczyłam się ścielić łóżko z wojskową precyzją przed każdym wyjściem z kajuty i jeść kolację przy ponaddziesięciometrowej fali. Po raz pierwszy zwiedzałam z zegarkiem w ręku, bo przecież statek na spóźnialskich nie będzie czekał. I chociaż kapitan do najprzystojniejszych nie należał, a marynarze nie noszą już obcisłych spodni, to, Szanowne Panie – warto było.
Ogrody Madery nawet w pochmurny dzień mienią się tysiącami kolorów i barw, a zakochany paw to niezapomniany widok... chociaż bolesny.
Meczet Hassana II ozdobiony jest kolorową mozaiką, kunsztownym stropem, fontannami i ogromnymi kutymi drzwiami o wadze 10 ton.
WIĘKSZOŚĆ LEKARSTW WYKORZYSTUJE SIĘ, ŻEBY ZWALCZYĆ JEDNĄ CHOROBĘ. HERBATA TO PANACEUM NA WSZYSTKIE DOLEGLIWOŚCI. (EISAI)
Jesienny parasol ochronny ZŁOTA POLSKA JESIEŃ TO PORA, KTÓREJ WIELE OSÓB - TAK JAK JA - WYPATRUJE Z UTĘSKNIENIEM CAŁY ROK. JEST TO JEDNAK RÓWNIEŻ CZAS PRÓBY DLA NASZEGO ORGANIZMU — CZY NIE PODDAMY SIĘ WIRUSOM? TEKST PAWEŁ DUDZIAK ZDJĘCIA KORNELIA BUŁANOW
52
Lawendowy Dom
2011
CZY ZNAJDZIEMY W SOBIE DOŚĆ SIŁY, BY STAWIĆ CZOŁA BAKTERIOM? WIELE ZALEŻY OD NAS SAMYCH. PRZYZNAJCIE, ŻE KILKA FILIŻANEK ŚWIEŻEJ, AROMATYCZNEJ HERBATY DZIENNIE TO RACZEJ PRZYJEMNOŚĆ, DO KTÓREJ NIE TRZEBA SIĘ ZMUSZAĆ JAK DO NIESMACZNEGO LEKARSTWA… A TO WŁAŚNIE TA DROBNA PRZYJEMNOŚĆ POMOŻE NAM DOCENIĆ NIEPOWTARZALNY UROK NAJBARDZIEJ POLSKIEJ SPOŚRÓD WSZYSTKICH PÓR ROKU. A ZATEM FILIŻANKI, KUBKI, SZKLANKI I CZARKI W GÓRĘ: SMACZNEGO! WASZE ZDROWIE!
N
asz system odpornościowy uaktywnia się, kiedy do organizmu przenikają obce drobnoustroje. Reaguje on na tę inwazję jak prawdziwy kontrwywiad – rozpoznaje i eliminuje. To właśnie od jego skutecznego i szybkiego działania zależy, czy szkodliwe mikroorganizmy zostaną w porę zniszczone, czy… wylądujemy razem z nimi pod ciepłą kołdrą. Naukowcy odkryli, że regularne spożywanie herbaty może wzmocnić system immunologiczny organizmu i sprawić, że działa on nawet pięć razy sprawniej! Najaktywniejszymi w herbacie substancjami hamującymi rozwój bakterii, grzybów, drożdży, wirusów, mykoplazmy i pierwotniaków, a także dezaktywującymi wydzielane przez nie toksyny i enzymy są EGCG (w smaku herbaty odnajdziecie je pod postacią lekko cierpkiego, gorzkawego posmaku) oraz L-theanina. L-theanina wytwarza metyloaminę, która wzmacnia i uaktywnia T-komórki
gamma-delta, uważane za pierwszą linię ochrony organizmu. Komórki te z kolei wywołują wydzielanie się interferonu, czyli najważniejszej tarczy chroniącej organizm przed infekcjami. Pijcie herbatę, bo jest pyszna i różnorodna. A jeśli chcecie zadbać też o swoje zdrowie, to przy jej wyborze kierujcie się nie tyle rodzajem (czarna jest tak samo zdrowa jak zielona), ile świeżością liści. Najwięcej walorów zdrowotnych mają te zapakowane szczelnie w miejscu zbioru (np. na Cejlonie), a nie tysiące kilometrów od plantacji (np. w Unii Europejskiej). Ja spośród wszystkich innych wybieram Dilmah - herbatę uprawianą przez rodzinę Fernando, Merrilla, Malika i Dilhana, którzy wielokrotnie gościli mnie na swoich cejlońskich plantacjach i których filozofię produkcji superświeżej herbaty bardzo cenię. CZYTAJ WIĘCEJ NA BLOGU KLUBU MIŁOŚNIKÓW DOBREJ HERBATY.
Chińskie przysłowie PIJ JEDNĄ FILIŻANKĘ HERBATY DZIENNIE, A MEDYCY PÓJDĄ Z TORBAMI.
c
Winogrona Słodycz zamknięta w słodkiej skórce, kwintesencja jesiennej doskonałości
54
Lawendowy Dom
2011
TEKST BEATA LIPOV ZDJĘCIA LUBOMIR LIPOV
h Powidła z winogron bez cukru 3 kg dojrzałych, słodkich winogron Winogrona przebrać, oczyścić z ogonków, dokładnie umyć. Włożyć do garnka z grubym dnem i smażyć na wolnym ogniu, mieszając często drewnianą łyżką, żeby się nie przypaliły. Po kilkunastu minutach, gdy winogrona zaczną wydzielać sok, można zmniejszyć częstotliwość mieszania. Gotować do momentu, aż sok odparuje, a zawartość garnka zgęstnieje. Powinno to zająć ok. 5–6 godzin. Po tym czasie powidła można przetrzeć przez gęste sitko, żeby pozbyć ich pestek i przesmażyć jeszcze raz. Gorące przełożyć do wyparzonych słoików i zakręcić mocno pokrywki.
h Razowe ciasto z winogronami 250 g mąki pszennej razowej łyżeczka proszku do pieczenia 2 jajka 150 g cukru muscovado 100 ml oliwy z oliwek 60 ml mleka ok. 200 g drobnych winogron
56
Lawendowy Dom
2011
Winogrona umyć i zostawić na sitku do przeschnięcia. Jajka ubić z cukrem i oliwą. Dodać mleko. Mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia, połączyć z mokrymi składnikami. Należy to zrobić łyżką, nie mikserem i podobnie jak w przypadku muffinów, ciasto powinno być lekko grudkowate. Formę do pieczenia (u nas o wymiarach 11x25 cm) wysmarować masłem i wyłożyć papierem do pieczenia. Do tak przygotowanej formy przelać ciasto. Na wierzchu ułożyć winogrona. Piec w piekarniku nagrzanym do 180ºC ok. 50 minut. Przed wyjęciem z piekarnika sprawdzić drewnianym patyczkiem, czy ciasto jest dopieczone w środku.
Focaccia z winogronami i rozmarynem 300 g mąki pszennej łyżeczka cukru szczypta soli łyżeczka drożdży instant 250 ml wody łyżka oliwy dodatkowo: 150 g dojrzałych winogron ½ łyżeczki posiekanego drobno rozmarynu gruboziarnista sól 2 łyżki oliwy plus oliwa do wysmarowania blachy Wymieszać mąkę z cukrem, solą, rozmarynem i drożdżami. Cały czas wyrabiając, dodawać powoli wodę. Wyrobić elastyczne ciasto. W razie potrzeby dodać odrobinę mąki lub wody. Ciasto powinno być zwarte, gładkie i sprężyste. Uformować je w kulę i odstawić na godzinę w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. W tym czasie umyć winogrona i odstawić na sitku do odsączenia. Blachę do pieczenia nasmarować oliwą. Ciasto jeszcze raz zagnieść, podzielić na pół. Jedną część rozciągnąć na blasze na niezbyt gruby, prostokątny placek, skropić łyżką oliwy, posypać połową winogron. Przykryć drugim plackiem tej samej wielkości i ponownie posypać owocami, skropić oliwą i oprószyć solą. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 210ºC i piec ok. 15 minut, aż wierzch się wyraźnie zarumieni. To już koniec pracy. Teraz trzeba poczekać choć małą chwilkę, żeby focaccia przestygła i jest to najtrudniejszy moment, bo pachnie tak...
Kaczka z winogronami 2 piersi z kaczki gałązka świeżego rozmarynu 2 łyżki miodu 4 łyżki oliwy z oliwek 50 ml czerwonego wina
150 g zielonych winogron 2 łyżki masła świeżo mielony pieprz sól
Skórę kaczki ponacinać tak, by powstała kratka. W moździerzu rozgnieść rozmaryn z solą. Połączyć go z miodem, oliwą i winem. Dodać pieprz, dokładnie wymieszać i powstałą marynatą zalać mięso. Odstawić w chłodne miejsce na przynajmniej godzinę. Smażyć na dobrze rozgrzanej patelni z obu stron na złoto, następnie przełożyć do żaroodpornego naczynia i wstawić do piekarnika nagrzanego do 180ºC i piec 35 minut. Winogrona przepołowić. Na patelni rozgrzać masło, przesmażyć winogrona i obłożyć nimi kaczkę na 15 minut przed końcem pieczenia.
58
Lawendowy Dom
2011
h Orzechowe koszyczki z winogronami 50 g sera z niebieską pleśnią łyżeczka jogurtu greckiego 50 g zmielonych orzechów włoskich winogrona Ser zmiksować z jogurtem. W powstałej masie serowej zanurzać winogrona, a następnie obtaczać je w orzechach. Prawda, że proste? Orzechowy koszyczek z wyrazistą serową masą i zatopionym w niej słodkim owocem. Pycha!
MOJA JESIEŃ!
Magazyn „Lawendowy Dom” i Villeroy & Boch zapraszają do udziału w konkursie fotograficznym „Moja jesień” Jesień magiczna, nostalgiczna, wesoła, chmurna. Jesień za oknem, w kuchni, w domu i na wycieczce – pokaż nam, jaka jest Twoja jesień. Chcielibyśmy poprosić Czytelników „Lawendowego Domu” o przesłanie zdjęcia, którego tematem przewodnim będzie jesień.
DO WYGRANIA DWA ZESTAWY PORCELANY DLA SZEŚCIU OSÓB Z PONADCZASOWEJ LINII ROYAL, CENIONEJ ZA UNIKALNE WZORY I PERFEKCYJNĄ JAKOŚĆ MARKI VILLEROY & BOCH. W skład 30–elementowego kompletu wchodzi zestaw obiadowy składający się z talerzy głębokich, obiadowych, sałatkowych, oraz zestaw kawowy, składający się z filiżanek ze spodkami. W losowaniu nagród wezmą udział wszyscy, którzy prześlą do redakcji „Lawendowego Domu” zdjęcie konkursowe na zasadach opisanych poniżej.
ZASADY KONKURSU: Zadanie konkursowe polega na przesłaniu do redakcji magazynu „Lawendowy Dom”
zdjęcia w formacie jpg, kolorowego lub czarno-białego Nadsyłane pliki nie mogą być większe niż 1500x1000px. Każda osoba może nadesłać tylko jedno zdjęcie. Więcej niż jedno zdjęcie nadesłane przez jedną osobę oznacza dyskwalifikację. Zdjęcie z dopiskiem „Moja jesień” można nadsyłać do 20 listopada 2011 roku na adres kontakt@lawendowydom.com.pl. Uczestnik konkursu może przesłać zdjęcie, do którego posiada prawa autorskie. Organizator zastrzega sobie prawo do wykorzystania nadesłanych zdjęć w celach marketingowych, promocyjnych i innych, a Uczestnik, przystępując do Konkursu, wyraża na to zgodę. Każda osoba przystępująca do Konkursu zgadza się na postanowienia Regulaminu. Regulamin dostępny jest na stronie www.lawendowydom.com.pl w zakładce Konkursy.
Człowiek z Himalajów Człowiek, ukrywający się pod pseudonimem kulinarnym Raji, przybył do naszego kraju na początku lat dziewięćdziesiątych, by stać się prekursorem kuchni indyjskiej w Polsce.
62
Lawendowy Dom
2011
Urodzony u podnóża Himalajów, na wysokości 3000 m. n.p.m., gdzie w otoczeniu klasztorów i atmosferze duchowości zdobywał swoje kulinarne doświadczenie. Los i nieodparta ciekawość świata sprawiły, że w 1989 roku pożegnał się ze swoją ojczyzną i wyjechał do Dubaju. Po kilku latach opuścił Emiraty Arabskie i po drodze przez Londyn wylądował w Warszawie. W stolicy przez 9 lat pracował jako szef kuchni w jednej z pierwszych indyjskich restauracji w Polsce, „Taj Mahal”. Następnie otworzył własny sklep z orientalną żywnością, ziołami i kosmetykami, UK Himalaya. Prowadzi również obsługę cateringową, oferując dania kuchni północnoindyjskiej, na której się wychował. Jak mówi, wszystkie przepisy na potrawy, które od lat serwuje smakoszom indyjskiej kuchni w Polsce, pochodzą z notatnika jego rodziców i przodków. O Polsce i Polakach wypowiada się bardzo ciepło. Uważa, że wszystko w naszym kraju zmienia się na lepsze, i to wręcz w ekspresowym tempie. Zapytany o ulubioną potrawę znad Wisły, bez wahania odpowie, że są to pierogi i sałatka awanturka. Jego największym marzeniem jest własna knajpa, której nazwa jest już nawet gotowa w jego głowie – Himalaya Corner. Specjalnością zakładu będą indyjskie pierożki, samosy. Mocno trzymamy kciuki za powodzenie jego planów i cieszymy się, że los zesłał nam tego skromnego i niebywale zdolnego kucharza, jakim jest Raji.
TEKST TOMEK SKORUPA PRZEPISY I PRZYGOTOWANIE POTRAW RAJI ZDJĘCIA LUBOMIR LIPOV I TOMEK SKORUPA
64
Lawendowy Dom
2011
Pierożki warzywne samosa NADZIENIE 2 ugotowane ziemniaki ugotowana marchewka ½ szklanki ugotowanej cieciorki cebula łyżeczka nasion kolendry niewielki kawałek imbiru ½ łyżeczki papryki chili w proszku olej lub klarowane masło do smażenia sól CIASTO 250 g mąki (pszenna, żytnia lub mąka z cieciorki) 5 łyżek masła (najlepiej klarowanego) ok. ⅓ szklanki przegotowanej ciepłej wody szczypta soli łyżeczka kuminu SOS MIĘTOWY 250 ml jogurtu naturalnego świeża mięta, ew. kilka listków kolendry łyżeczka soku z cytryny sól
Kumin utłuc w moździerzu. Mąkę, sól i kumin wymieszać, dodać masło. Składniki rozetrzeć palcami, następnie, cały czas wyrabiając, dodać stopniowo ciepłą wodę. Ciasto wyrobić, owinąć folią i odstawić. Ziemniaki i marchewkę pokroić w kostkę. W moździerzu rozetrzeć sól z nasionami kolendry, imbirem i chili. Na patelni rozgrzać olej, dodać przyprawy, podsmażyć, aż zaczną wydzielać intensywny aromat, następnie dodać pokrojoną w kostkę cebulę, cieciorkę, ziemniaki i marchewkę. Smażyć ok. 4 minuty. Zestawić z ognia, zostawić do ostygnięcia. Z ciasta uformować wałek, podzielić je na części wielkości śliwki. Kolejne kawałki rozwałkować na placki i przekroić na pół. Z każej połówki uformować rożek, sklejając brzegi ciepłą wodą. Do rożka włożyć nadzienie i zalepić brzegi. Gotowe samosy smażyć w głębokim tłuszczu, aż ciasto będzie złociste. Składniki sosu zmiksować, podać razem z samosami.
Kurczak Tikka Masala MARYNATA 150 ml jogurtu łyżeczka mielonego imbiru łyżeczka mielonego czosnku papryczka chilli sok z połowy cytryny łyżeczka tanduri ORAZ 2 uda kurczaka 2 łyżki śmietany 18%
SOS 2 cebule ½ główki czosnku 4-centymetrowy kawałek imbiru 2 puszki pomidorów bez skórki 2 ziarna kardamonu łyżeczka cynamonu 5 goździków olej do smażenia
Przygotować marynatę. Do jogurtu dodać imbir, czosnek, posiekaną drobno papryczkę, sok z cytryny i łyżeczkę przyprawy tandoori. Do tak przygotowanej marynaty włożyć kurczaka i odstawić na noc w chłodne miejsce. Na drugi dzień przełożyć go do żaroodpornego naczynia. Piec w piekarniku w temperaturze 250°C przez około 45–50 minut. Cebule pokroić w kostkę. Na rozgrzanym oleju podsmażyć posiekany czosnek i imbir, rozgniecione w moździerzu ziarna kardamonu, goździki oraz cynamon. Dodać cebulę i smażyć, cały czas mieszając ok. 4 minut. Dodać pomidory, gotować, aż sos zgęstnieje. Mięso z kurczaka oddzielić od kości i dodać do sosu. Na koniec dodać śmietanę dla złagodzenia smaku.
Ryż szafranowy Składniki dla 2 osób
¼ łyżeczki szafranu łyżka gorącej wody 2 ząbki czosnku ½ małej cebuli 2 szklanki ugotowanego ryżu 2 łyżki klarowanego masła sól
Szafran namoczyć w gorącej wodzie na 4 minuty. Na patelni rozgrzać masło, podsmażyć posiekaną cebulę, dodać rozgniecione ząbki czosnku. Smażyć na bardzo małym ogniu. Następnie dodać ugotowany ryż oraz szafran. Posolić, gotować razem ok. 4 minut.
70
Lawendowy Dom
2011
Placki Missi Roti Paratha 500 g mąki z brązowej cieciorki 2 łyżki posiekanych liści kolendry kilka posiekanych liści szpinaku czerwona cebula pokrojona w drobną kostkę posiekana papryczka chili łyżeczka imbiru ½ łyżeczki kurkumy ok. 200 ml wody klarowane masło do smażenia sól Z podanych składników wyrobić gładkie ciasto. Podzielić je na kawałki wielkości śliwki, rozwałkować na placki. Na patelni rozgrzać masło. Smażyć średniej wielkości placki.
62 Lawendowy Dom
☀ 2011
71
Lawendowy Dom
2011
72
Lawendowy Dom
2011
Zupa Dal Makhani sól pomidor cebula kurkuma 200 g czarnej soczewicy 200 g brązowej cieciorki łuskanej łyżka świeżego posiekanego imbiru ½ główki czosnku zielona papryczka chili olej do smażenia Soczewicę i cieciorkę zalać wodą i odstawić na noc. Następnego dnia dodać imbir, czosnek, kurkumę, sól oraz posiekane chili. Gotować tak długo, aż soczewica i cieciorka będą miękkie (w razie potrzeby dolać trochę wody). Na rozgrzanym oleju podsmażyć posiekaną cebulę i pomidor. Dodać do gotujących się warzyw i gotować jeszcze chwilę.
73
Lawendowy Dom
2011
KON K U RS
Wiosenna Młodość
Propozycja dla cery dojrzałej z naturalnym jogurtem w towarzystwie odżywczej oliwy z oliwek i bogatej w witaminy marchwi.
Love Me Tender
Kojąca maseczka z dodatkiem miodu i rozjaśniających skórę truskawek... Wystarczy zmiksować w blenderze 5 cm ogórka 4 truskawki 3 łyżeczki greckiego jogurtu łyżeczkę miodu akacjowego łyżeczkę wody różanej
74
Lawendowy Dom
2011
W blenderze zmiksować 5 czubatych łyżeczek startej marchwi łyżeczkę soku marchwiowego 2 łyżeczki miodu akacjowego 2 łyżeczki oliwy z oliwek z dodatkiem drobno zmielonych nasion kopru włoskiego Składniki połączyć delikatnie z jogurtem.
a n s i p e Pr z
5!
IV EDYCJA
MAGAZYN „LAWENDOWY DOM” I VIVAMIX, POLSKI DYSTRYBUTOR SPRZĘTU KITCHENAID, ZAPRASZAJĄ DO UDZIAŁU W CZWARTEJ, NIETYPOWEJ EDYCJI KONKURSU PRZEPIS NA 5! Tym razem mamy dla Was propozycję nieco zaskakującą. Co powiecie na samodzielne wytwarzanie kremów, maseczek i innych kosmetyków za pomocą blendera? Luksusowe, odprężające zabiegi poprawiające urodę w zaciszu domowym? Wyłącznie naturalne składniki, które za pomocą blendera tworzą w jednej chwili kosmetyczne maseczki i inne specyfiki. W IV edycji konkursu „Przepis na 5!” prosimy o nadesłanie przepisu na domowy kosmetyk. Czekamy na Wasze sprawdzone przepisy na balsamy, maseczki i kremy. Do wygrania nowy model blendera Artisan KitchenAid, w pełnym pozytywnej energii, żółtym kolorze. Ten niezwykły blender pomoże Wam w pielęgnowaniu urody. Naturalne odżywki do włosów na bazie avocado i żółtek lub delikatne maseczki z greckiego jogurtu będą teraz na wyciągnięcie ręki. Nowy, ulepszony model Artisan ma rozwiązania stosowane w sprzęcie profesjonalnym: wzmocnione sprzęgło, 5 prędkości,
W losowaniu nagrody głównej konkursu wezmą udział wszyscy, którzy prześlą do redakcji „Lawendowego Domu” przepis konkursowy na zasadach opisanych poniżej.Ponadto, wśród pozostałych przepisów zgłoszo-
tryb pulsacyjny, automatyczną funkcję kruszenia lodu, funkcję miękkiego startu oraz automatycznego dostosowywania prędkości i specjalnie wyprofilowany kielich z nożykiem o unikalnym kształcie. W ofercie także opcjonalnie większy i wygodny, bo lekki i jednoczęściowy kielich z tworzywa, do częstszych zastosowań. Nowością w ofercie jest mniejszy kielich do blendera o pojemności 0,75 l, przydatny do przygotowywania mniejszych ilości produktów. Blender dostępny w 13 kolorach. Gwarancja 3 lata. www.vivamix.pl
nych do konkursu, Jury wyłoni trzy, które będą sfotografowane w profesjonalnej sesji fotograficznej i zaprezentowane razem z ich autorami w kolejnym, zimowym wydaniu „Lawendowego Domu”.
Zasady konkursu:
Zadanie konkursowe polega na napisaniu przepisu na
KOSMETYK DOMOWEJ PRODUKCJI
Każda osoba może nadesłać tylko jeden przepis. Więcej niż jeden przepis nadesłany przez jedną osobę oznacza dyskwalifikację. Przepisy w formie pliku tekstowego z dopiskiem „Przepis na 5” można nadsyłać do 20 listopada 2011 roku na adres kontakt@lawendowydom.com.pl. Przepis powinien zawierać listę składników i sposób przygotowania.
Każda osoba przystępująca do Konkursu zgadza się na postanowienia Regulaminu. Regulamin dostępny jest na stronie www.lawendowydom.com.pl w zakładce KONKURSY oraz na stronie www.vivamix.pl.
ROZ W I Ą ZANIE KON K U RUSU
Przepis na 5!
PODSUMOWANIE III EDYCJI
Magazyn „Lawendowy Dom” i Vivamix, polski dystrybutor sprzętu KitchenAid dziękują za udział w III edycji konkursu „Przepis na 5”, w którym nagrodą główną był stylowy, silny, wielofunkcyjny mikser Artisan KitchenAid – amerykański, profesjonalny mikser planetarny do wysmakowanych kuchni, w miłym dla oka stylu lat 60-tych i jasnoniebieskim kolorze, z zestawem zawierającym uniwersalną maszynkę do wałkowania ciasta oraz dwa wykrojniki do makaronów: wstążki tagliatelle szerokość 6 mm i okrągłe spaghetti. To urządzenie do zadań specjalnych, wykonane w całości z metalu, ma rozwiązania
techniczne stosowane w profesjonalnych urządzeniach dla piekarzy i cukierników. Duży zapas mocy pozwala narzędziom, poruszającym się w misie unikalnym, opatentowanym ruchem planetarnym, wyrobić każde ciasto i ciężką masę pasztetową. Mikser Artisan jest mistrzem świata w ubijaniu i napowietrzaniu mas. Łatwe w użyciu przystawki rozszerzają jego możliwości, wykonując czynności 18 urządzeń, a zajmując miejsce jednego – ku radości smakoszy i mistrzów kuchni. Gwarancja w Polsce 5 lat. www.vivamix.pl
Miło nam poinformować, że nagrodę główną otrzymała
Gosia Kalemba-Drożdż Gratulujemy! Mamy też ogromną przyjemność zaprezentować trzy wyjątkowe przepisy, nadesłane na konkurs „Przepis na 5”.
ZDJĘCIA LUBOMIR LIPOV
Makaron jesienny 250 g makaronu (np. muszelki, świderki) 50 g cebuli 40 g tłuszczu 500 g grzybów świeżych (koźalrze, borowiki, maślaki) 150 g słodkiej śmietany 18% ½ pęczka zielonej pietruszki sól i pieprz – do smaku woda Grzyby oczyścić, opłukać, poszatkować, dodać trochę tłuszczu i ½ ilości cebuli (w dużym kawałku), zalać niedużą ilością wody i udusić do miękkości, odparowując wywar. Wyjąć cebulę. Na końcu grzyby lekko przyrumienić, mieszając. Uważać, aby ich nie przypalić). Pozostałą cebulę podsmażyć na tłuszczu, aż się lekko zrumieni. Makaron ugotować według przepisu na opakowaniu, odsączyć na sicie. Makaron wymieszać z grzybami, cebulą, doprawić solą, pieprzem i posiekaną drobno zieloną pietruszką. Naczynie żaroodporne wysmarowac tłuszczem i posypać tartą bułką. Przełożyć makaron, zalać śmietaną i zapiekać w temperaturze 160ºC przez 30 minut. Wyłożyć na talerze, ew. ozdobić listkami zielonej pietruszki.
IWONA LIDWIN Mama, żona, a zawodowo pani od angielskiego. Przygotowywanie posiłków dla rodziny sprawia mi ogromną frajdę. W kuchni czasami jestem tradycjonalistką, a czasami eksperymentatorem. Inspiracji kulinarnych szukam zarówno w starych książkach kucharskich jak i na współczesnych blogach. Uwielbiam celebrować posiłki od przygotowania, przez ich serwowanie, aż po jedzenie. Mam bzika na punkcie obrusów kuchennych.
77
Lawendowy Dom
2011
Zupa lubczykowa z domowym makaronem MAKARON jajko mąka pszenna – tyle, ile zabierze ciasto szczypta soli woda
ZUPA 3–4 ziemniaki 2 l wody duży pęczek lubczyku 20 dag słoniny z boczkiem sól pieprz
Z jajka, mąki z odrobiną soli i wody zagnieść elastyczne, gładkie, dosyć zwarte ciasto. Rozwałkować je na cienki placek i pokroić w formie dłuższych łazanek (mają być prostokątne). Zagotować wodę z 3–4 ziemniakami pokrojonymi w grubą kostkę. Gotować, aż ziemniaki zmiękną. Słoninę pokroić w kostkę, podsmażyć, aż zrobią się rumiane skwarki. Całość wlać do gotującej się wody z ziemniakami, chwilę gotować, wrzucić pokrojony makaron i gotować, aż makaron będzie miękki (ok. 5 minut). Doprawić solą i pieprzem. Rozlać do talerzy, do każdego wrzucić dużo posiekanego lubczyku. Smacznego!
78
Lawendowy Dom
2011
BOGUMIŁA WRÓBEL W mojej kuchni królują zupy: lubczykowa, z fasolką szparagową, ogórkowa, a także tradycyjne dania. Choć dzięki córce, która prowadzi blog Niebieska Pistacja – otwieram się na nowe smaki, ostatnio meksykańskie. Oprócz gotowania w wolnych chwilach lubię pielęgnować kwiaty w moim ogrodzie. Oglądanie jak pięknie kwitną daje mi mnóstwo satysfakcji.
ALEKSANDRA KOŚCIELAK Zawodowo jestem specem od marketingu, nieustannie poszukuję najlepszych połączeń na linii marka – klient. Pracuję i dla wielkich koncernów kosmetycznych, samochodowych i dla niewielkich restauracji. Wraz z rodziną i przyjaciółmi uwielbiam odkrywać nowe smaki, oglądać zachód słońca przez lampkę wina i śmiać się do upadłego. Kocham wiosnę za budzącą się zieleń, lato za zapach owoców, jesień za kolory i zamykanie słońca w słoikach, a zimę za biały, leniwy relaks.
Makaronowe kieszonki z grilla 4 gniazda makaronu tagliatelle 4 grube, plastry mozarelli ucięte z 1 kuli (kulę należy przeciąć na 4 równe plastry) 4 grube plastry dużego, słodkiego pomidora (najlepszy malinowy) kilka listków świeżej bazylii sól, pieprz do smaku oliwa 4 arkusze foli aluminiowej Zagotować wodę na makaron, osolić. Delikatnie włożyć gniazda do wrzącej wody tak, aby się nie rozpadły. Najwygodniej włożyć do garnka z wodą metalowe sitko i na nim ułożyć gniazda makaronowe. Gotować przez połowę czasu podanego na opakowaniu. W tym czasie przygotować 4 równe arkusze folii aluminiowej, każdy natłuścić oliwą. Wyjąć makaron razem z sitem i odsączyć. Na każdym kawałku folii ułożyć gniazdo makaronu, plaster pomidora, bazylię, doprawić do smaku i przykryć plastrem mozarelli. Zawinąć pakiecik z foli tak, aby folia nie dotykała powierzchni sera (nie chcemy, aby przy rozpakowywaniu ser „odszedł“ wraz z folią ;-) Położyć na rozgrzanym grillu na ok. 10 minut do czasu rozpuszczenia sera. Doskonale smakuje z grillowaną rybą, np. łososiem w najprostszej formie, tzn. Tylko doprawionym solą, pieprzem, cytrynką lub inną ryba pieczoną w całości. Doskonałe także z pikantnymi kiełbaskami typu marquez. Poza sezonem grillowym można pakieciki upiec w piekarniku.
79
Lawendowy Dom
2011
ZAWSZE ZIELONE
MAŁGORZATA DZIĘGIELEWSKA
Codzienny, poranny pośpiech odbiera nam to, co w jedzeniu istotne i przyjemne – wspólne, rodzinne chwile. Zamiast tego wybieramy kilka minut dłuższego snu, by potem w biegu złapać kromkę chleba z serem i zagryzać pomiędzy ubieraniem a myciem zębów. Na szczęście w weekend łatwiej o celebrowanie rodzinnych chwil przy wspólnym śniadaniu. Moje dzieci z radością czekają na sobotę i niedzielę, i dopytują, czy na pewno będzie „piknik przy stole”? Najczęściej domagają się jajecznicy. Albo takich oto wytrawnych racuchów ze szpinakiem, bardzo delikatnych, smacznych, pachnących delikatnie curry...
Pomidory z dressingiem 3-4 pomidory garść listków świeżej bazylii ok. 3 łyżki oliwy extra vergine ok. 1 łyżeczki octu balsamicznego sól, pieprz (do smaku) Pomidory umyć, osuszyć, pokroić na duże kawałki. Wrzucić do miseczki. Dodać oliwę, ocet balsamiczny i porwane listki bazylii. Wymieszać. Doprawić do smaku solą i pieprzem.
80
Lawendowy Dom
2011
TEKST I ZDJĘCIA MAŁGORZATA DZIĘGIELEWSKA
Racuchy z ricotty ze szpinakiem duży pęczek szpinaku lub zamiennie ok. 200g mrożonego łyżka oliwy 2–3 ząbki czosnku szczypta soli i pieprzu łyżeczka colombo lub dowolnej mieszanki curry 500g ricotty 3 jajka (4 jeśli są małe) 5–6 łyżek przesianej mąki pszennej sól, pieprz (do smaku) olej do smażenia (np. słonecznikowy lub z pestek winogron)
Szpinak umyć, osuszyć, pokroić w paski. Na patelni rozgrzać oliwę, wrzucić szpinak i czosnek – króciutko przesmażyć. Doprawić colombo, solą i pieprzem – mieszając, smażyć jeszcze około minuty. Zdjąć z ognia i pozostawić do ostygnięcia. W międzyczasie w misie rozkłócić jajka. Mieszając, dodawać kolejno ricottę, mąkę i colombo. Na koniec, do gładkiej masy wmieszać przestygły szpinak i doprawić do smaku solą i pieprzem. Na czystej patelni rozgrzać olej. Nakładać łyżką kopczyki masy, lekko rozpłaszczyć i smażyć z obu stron na złoty kolor. Gotowe odkładać z patelni na papierowy ręcznik (wchłonie nadmiar tłuszczu z racuchów). Podawać na ciepło z sałatką pomidorową. Na zimno również są smaczne.
TEKST KAROLINA KISIELIŃSKA-TOMCZAK PRZEPISY BEATA LIPOV ZDJĘCIA LUBOMIR LIPOV
P
Sposób na życie, czyli o zaletach diety śródziemnomorskiej
KAROLINA KISIELIŃSKA-TOMCZAK
Zapiekanka z cukinii z fetą 300 g cukinii 120 g fety 2 łyżki gęstego jogurtu jajko olej sól Cukinię pokroić wzdłuż na bardzo cienkie plasterki (można użyć obieraka do jarzyn). Przełożyć do garnka, zalać osolonym wrzątkiem, gotować 2 minuty, odsączyć na sitku. Fetę rozkruszyć widelcem, wymieszać z jajkiem i jogurtem. Każdy plasterek cukinii posmarować farszem, zawinąć w rulonik i układać jeden obok drugiego w natłuszczonym naczyniu do zapiekania. Piec ok. 40 minut w temperaturze 200ºC. Podawać na ciepło lub na zimno.
rzygodę z dietą śródziemnomorską rozpoczęłam wiele lat temu podczas pierwszych podróży do Włoch i Grecji. Wtedy rozsmakowałam się w oliwkach i oliwie. Zafascynowały mnie potrawy z bakłażanów i cukinii oraz bogactwo ziół. Sukcesywnie zaczęłam wprowadzać ją do mojej kuchni, wierząc, że jest zdrowszą alternatywą do tradycyjnego polskiego jedzenia. Od lat próbuję przekonywać moich klientów do zmiany nawyków żywieniowych, proponując im właśnie dietę śródziemnomorską jako najzdrowszy sposób żywienia na całe życie. W diecie śródziemnomorskiej występuje dużo warzyw, również nasion roślin strączkowych, ziemniaków, produktów zbożowych, świeżych owoców, sporo ryb, jogurtu, sera i orzechów, a mało mięsa, jaj i cukru. Dominującym tłuszczem w tej diecie jest oliwa z oliwek. Nie ma zwyczaju smarowania pieczywa masłem, a jedynie maczania go w aromatycznej oliwie. Prawie nieznane są zasmażki z mąki czy dodatek śmietany do zup. Zupy zagęszcza się chlebem lub mielonymi migdałami. Produkty spożywcze są świeże i przyprawiane dużą ilością czosnku, cebuli i ziół. Do popołudniowych i wieczornych posiłków pija się młode czerwone wino. W diecie tej jest dużo produktów roślinnych, a mało tłuszczów zwierzęcych. Już wiemy, że w krajach, w których zwyczajowym sposobem żywienia jest dieta śródziemnomorska, życie trwa dłużej i mieszkańcy tych krajów rzadko zapadają na choroby układu krążenia, niektóre nowotwory, cukrzycę i nadciśnienie tętnicze. Stosowanie diety śródziemnomorskiej w naszych warunkach nie powinno polegać na spożywaniu od czasu do czasu potraw włoskich, greckich, francuskich czy hiszpańskich. Dieta śródziemnomorska może być sposobem żywienia na całe życie. Najlepiej byłoby rozpocząć stosowanie jej już od dziś. Ale większości z nas trudno jest zmienić nawyki żywieniowe natychmiast. Dobrym sposobem jest każdego dnia stopniowe wprowadzanie do swojego żywienia elementów tej diety.
Olej rzepakowy – źródło najlepszych kwasów tłuszczowych W diecie śródziemnomorskiej króluje oliwa z oliwek. Najlepsza jakościowo jest ta z pierwszego tłoczenia, jednak jej cena jest najwyższa. Doskonałą alternatywą jest znacznie tańszy, nasz rodzimy olej rzepakowy niskoerukowy. Zwany często „oliwą północy” jest nawet zdrowszy od oliwy z oliwek, a zupełnie u nas niedoceniany. Dostarcza nam szczególnie dużo cennych składników odżywczych. Ma jeden z najniższych poziomów kwasów tłuszczowych nasyconych (jedynie 7%), dużo jednonienasyconych oraz jedną z najwyższych wśród olejów zawartość kwasu
omega-3. Największym jego atutem jest optymalny stosunek omega-6 do omega-3. Olej rzepakowy zawiera także wysoki poziom witamin E, K i karotenoidów. Jest również bogatym źródłem steroli roślinnych pomagających utrzymać prawidłowy poziom cholesterolu we krwi. Oliwę z oliwek cenimy między innymi za jej wspaniały aromat i smak, którym nie może pochwalić się olej rzepakowy. Dlatego oliwę warto stosować do surówek, jednak do smażenia, pieczenia, duszenia najlepiej nadaje się olej rzepakowy, gdyż lepiej odsącza się z produktu smażonego.
Warzywa i owoce – zbawienne przeciwutleniacze Kuchnia śródziemnomorska to również bogactwo warzyw przyrządzanych z dużą ilością czosnku, cebuli, ziół i przypraw. Warzywa są jadane od rana do wieczora w każdym posiłku, a nawet między posiłkami. Szczególne miejsce zajmują pomidory, papryka, bakłażany, kapusta, oliwki, sałata. Śródziemnomorskie surówki i sałaty wzbudzają
apetyt różnorodnością barw i aromatem. W krajach śródziemnomorskich do zwyczaju należy zjadanie owoców jako deseru na koniec posiłku. Jest to z pewnością zdrowszy i mniej kaloryczny deser niż nasze ciasta czy ciastka. W Polsce moglibyśmy jeść więcej owoców sezonowych – truskawek, malin, jagód, porzeczek – zawierają duże ilości flawonoidów.
Siła zbóż Podstawą diety śródziemnomorskiej są produkty zbożowe. Główne źródło energii dla pracy mięśni i funkcjonowania całego organizmu. Dzięki zawartej w nich skrobi, dają siłę, pozostawiają uczucie sytości i na długo zaspokajają głód. Dostarczają błonnik, który reguluje pracę układu pokarmowego i chroni przed nowotworami jelita grubego. Są też źródłem wielu witamin z grupy B i składników mineralnych.
Wbrew mitom, produkty te zjadane w umiarkowanych ilościach nie tuczą, jeżeli nie towarzyszą im tłuste dodatki, takie jak tłuste dania mięsne, sosy na bazie śmietany. W krajach śródziemnomorskich makaron. ryż, kasze zjadane są z dużą ilością warzyw. Mięso jada się chude i stanowi one niewielki dodatek do dań. Do pieczywa spożywanego w sporych ilościach zjada się duże porcje surówek warzywnych.
Deser – co zamiast batonika? Tradycyjne desery – ciasta, ciastka, czekoladki, batoniki – zawierają mnóstwo cukru i tłuszczu. Choć pyszne i często trudno się im oprzeć, powinniśmy ich unikać. Równie smaczną i zdrową alternatywą są sałatki owocowe, które można skropić likierem oraz orzechy, pestki (słonecznika lub dyni) i suszone owoce. Orzechy są bardzo zdrowe.
Są skoncentrowanym źródłem składników odżywczych, które pomagają zmniejszyć ryzyko chorób serca. Dostarczają naszemu organizmowi niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych, witaminy E, magnezu i miedzi oraz błonnika. Pamiętajmy jednak, że są bardzo kaloryczne. Dziennie powinniśmy zjeść nie więcej niż 30 g.
Wino – zachowaj umiar! Badania przeprowadzone w krajach położonych na wybrzeżu Morza Śródziemnego dowiodły, że spożywanie niewielkich ilości wina z posiłkami nie jest odstępstwem od zasad zdrowego żywienia. Jednak pamiętajmy, że południowcy piją zazwyczaj wino 84
Lawendowy Dom
2011
młode o niskiej zawartości alkoholu i nie popijają między posiłkami. Nie powinno się pić więcej niż jednego kieliszka wina dziennie. Natomiast tak bardzo popularny w Polsce zwyczaj picia mocnych alkoholi, niestety nie jest zdrowy.
Makrela z pomidorami Ok. 1 kg świeżej makreli 2 łyżki soku z cytryny ok. 700 g pomidorów 2 cebule garść oliwek 3 ząbki czosnku łyżka oleju sól, pieprz
Ryby oczyścić, doprawić solą i pieprzem. Pomidory pokroić w plastry, jeśli są drobne, wystarczy przekoić na pół. Cebulę pokroić w plasterki. W wysmarowanym olejem naczyniu do zapiekania ułożyć cebulę, posiekany czosnek, pomidory, kawałki ryby skórą do dołu i oliwki. Całość skropić olejem i sokiem z cytryny. Naczynie wstawić do piekarnika nagrzanego do 190ºC i piec ok. 30–40 minut.
85
Lawendowy Dom
2011
Nie tylko mięso źródłem pełnowartościowego białka! Mięso jest źródłem białka, witamin z grupy B i żelaza. Przyswajalność żelaza znacznie zwiększa obecność w posiłku witaminy C. Nawet z niewielkiej porcji mięsa zjadanego z warzywami bogatymi w witaminę C organizm czerpie dużo tego minerału. W diecie śródziemnomorskiej mięso jest jadane rzadko i w małych porcjach. Najczęściej jako dodatek do dań warzywnych. Wybierane są chude gatunki mięsa. Do przygotowywania dań jako tłuszczu używa się jedynie oliwy z oliwek. Dzięki temu dieta śródziemnomorska zawiera mało tłuszczu zwierzęcego odpowiedzialnego za rozwój miażdżycy i chorób nowotworowych. Z tradycji śródziemnomorskiej warto przejąć dania rybne. Powinniśmy jadać je co najmniej 2 razy w tygodniu. Wtedy nasz organizm będzie lepiej chroniony przed chorobą niedokrwienną serca. Ryby oprócz białka, witamin A, D i z grupy B, żelaza, wapnia, jodu zawierają bardzo cenne kwasy omega-3. Sprzyjają one wzmocnieniu odporności, obniżają „zły” cholesterol, trójglicerydy. Spożywane regularnie chronią przed chorobami układu krążenia, nadciśnieniem, miażdżycą i łagodzą procesy zapalne. Mieszkańcy krajów, w których występuje wysokie spożycie ryb i owoców morza prawie nie zapadają na choroby serca. Kwasy omega-3 mają ogromny wpływ na funkcje intelektualne, powodują lepszą pracę komórek mózgowych. Chronią nasz wzrok,
wpływając na prawidłowy rozwój siatkówki, zmniejszają podatność na wady wzroku i zwyrodnienie plamki żółtej. Niestety Polacy nadal jedzą zbyt mało ryb, choć ich jakość i dostępność bardzo poprawiły się w ostatnich latach. Najlepszym źródłem kwasów omega-3 są ryby morskie. Rekordzistami są śledź atlantycki, szprot i łosoś. Natomiast ryby słodkowodne takie jak karp, pstrąg mają go znacznie mniej. Nie należy bać się kalorii. Ryby jako źródło dobrego tłuszczu, odwrotnie niż mięso, im są bardziej tłuste, tym zdrowsze. Najlepiej zaopatrywać się w świeże ryby i przygotowywać je w domu. Najlepszą metodą obróbki jest pieczenie w folii lub w żaroodpornym naczyniu. Dodatek ziół, cytryny, czosnku czy imbiru spowoduje, że będą naprawdę smaczne. Panierowanie i smażenie dodaje nam niepotrzebnych kalorii. W związku z tym nie należy kupować paluszków, kotletów rybnych ani ryb w panierce, ponieważ zawierają więcej mąki, soli, ulepszaczy smaku niż wartościowych składników. Bardzo dobrą alternatywą dla dań mięsnych są potrawy z nasion roślin strączkowych (fasoli, grochu, bobu, soczewicy). Podobnie jak mięso są dobrym źródłem pełnowartościowego białka, a dodatkową ich zaletą jest to, że nie zawierają niezdrowego tłuszczu nasyconego, natomiast dostarczają flawonoidów oraz witamin z grupy B.
Pasta z bakłażana z pieczoną papryką 3 bakłażany 2 strąki czerwonej słodkiej papryki 2 łyżki oliwy z oliwek 2 ząbki czosnku sól Bakłażany nakłuć widelcem w kilku miejscach, ułożyć na blasze do pieczenia i piec w piekarniku nagrzanym do 220ºC ok. 25 minut, aż będą miękkie. Pozostawić do ostygnięcia, następnie obrać ze skórki i oczyścić z nasion. Paprykę opiec w piekarniku na funkcji grill, aż skórka będzie czarna. Przełożyć do naczynia z pokrywką i zostawić do ostygnięcia, następnie obrać ze skóry, usunąć gniazda nasienne i pokroić w kostkę. Czosnek rozgnieść
86
Lawendowy Dom
2011
w moździerzu z solą na gładką masę. Ciągle mieszając, dodawać stopniowo olej, aż do uzyskania konsystencji zbliżonej do majonezu. Do czosnku z oliwą dodawać stopniowo kawałki bakłażana, rozgniatając je na miazgę. Można też dodać dwie, trzy łyżki jogurtu, wtedy pasta zyska bardziej kremową konsystencję i nieco łagodniejszy smak. Pastę z bakłażana wymieszać z papryką.
87
Lawendowy Dom
2011
Więcej informacji, znajdziecie na blogu: www.lawendowydom.blogspot.com
CHERRY ME TO WSCHODZĄCA NA POLSKIM RYNKU MARKA, KTÓRA POWSTAŁA Z PASJI I NIEZASPOKOJONEJ POTRZEBY DO TWORZENIA RZECZY W DOBRYM STYLU, A JEDNOCZEŚNIE ZABAWNYCH, Z PRZYMRUŻENIEM OKA. KLASYKA I PONADCZASOWOŚĆ TO NASZA FILOZOFIA.
Na początek proponujemy klimat słodkich lat 50’tych, który ma swoje zwolenniczki na całym świecie. Prototyp fartuszka z serduszkiem powstał na potrzeby sesji fotograficznej utrzymanej w sylu pin up. Fartuszek stał się niekwestionowanym bohaterem zdjęć i przedmiotem pożądania coraz większej rzeszy wielbicielek tego stylu. Pierwsza partia, w całoci zaprojektowana i uszyta w Polsce, powstała z bawełnianej tkaniny w klasyczną kratkę vichy. Wdzięczny model ozdobiony uroczymi marszczeniami i kieszonką w kształcie serduszka dostępny jest w dwóch klasycznych kolorach – niebieskim i czerwonym. Dopasowany w talii, delikatny i niezwykle kobiecy. Ku naszemu zaskoczeniu, nawet prawdziwi mężczyźni czują się i wyglądają w nim kusząco. Niezastąpiony w kuchni, jeśli chcesz czuć się pięknie i seksownie nawet podczs codziennych zajęć. Polecany na prezent dla kogoś wyjątkowego, kto umie docenić prezenty nietuzinkowe. Sprawdzi się na kulinarnych warsztatach, spotkaniach towarzyskich i wieczorkach panieńskich. Fartuszek Cherry me to drobiazg, który wyrazi Twoją oryginalną osobowość. Cóż dodać? Po prostu Cherry
me!
v
o Beata Lip
BARBARA BŁASZCZYK
Filcowanie Filc to zwarta tkanina uzyskana bez tkania i dziania, znana człowiekowi niemal od zarania dziejów. Tajemnica jej powstania tkwi w specyficznej budowie włókna wełny, które wygląda jak cienki pęd złożony z drobniutkich łusek, dachówkowato zachodzących na siebie. Filcując, czy to na sucho, czy na mokro, powodujemy specyficzne splątanie runa, a powstała w ten sposób tkanina zachowuje swoją zwartość, ponieważ każde z włókien jest zaczepione i uwięzione przez sąsiednie.
90
Lawendowy Dom
2011
TEKST I ZDJĘCIA LEKCYJNE BARBARA BŁASZCZYK ZDJĘCIE GŁÓWNE KORNELIA BUŁANOW
DO FILCOWANIA NA SUCHO BĘDZIEMY POTRZEBOWAĆ: specjalnych igieł, które na ⅓ swej długości mają nacięcia (haczyki), dzięki którym pasma włókien są przeciągane, przeszywane, co wzmacnia i ubija wełnę. Igły takie znajdziemy w sprzedaży w dwóch lub nawet trzech rozmiarach – wszystkie konieczne są do prawidłowego procesu filcowania. Najgrubsza to igła do ubijania wełny, średnia utwardza formowany kształt, najcieńsza wykańcza i służy do tworzenia uwypukleń, mata z gąbki (takiej najzwyklejszej do kąpieli lub mycia samochodu) albo specjalny rodzaj szczotki, która posłuży nam jako podkład. Będziemy na niej układać wełnę, nakłuwając igłami formować kształt filcowanego przedmiotu, rączka do przytrzymywania igieł zwłaszcza przy filcowaniu dużych płaskich rzeczy, w której można zamontować jednocześnie kilka igieł. Pozostaje jeszcze wybór koloru wełny czesankowej i możemy zabierać się do pracy.
NO TO DO DZIEŁA!
1. Odrywamy (nie odcinamy nożyczkami!) z kłębka wełny czesankowej pasma o długości 4–5 cm, troszkę je rozciągamy, kształtujemy np. kuleczkę, krótko formujemy w rękach. Jeśli ma powstać sznur korali o tej samej średnicy, to najlepiej najpierw poporcjować wełnę na równe kupeczki. Ich rozmiar oszacować można, porównując przez lekkie ściskanie w obu dłoniach.
2. Kładziemy na podkładkę i najgrubszą igłą wkłuwamy miejsce przy
miejscu w wełnę formując oczekiwany kształt. Warto pamiętać, że trzeba tę podkładkę i sam przedmiot często odwracać i nie pozwolić, aby nasz filcowany przedmiot dofilcował się do maty, a także by był równy i dobrze sfilcowany. Podczas pracy proszę uważać na palce – igła jest naprawdę bardzo ostra i łatwo się skaleczyć.
3. Igłę najlepiej wkłuwać prostopadle do powierzchni pracy, wtedy
„zadziorki” zbierają najwięcej wełny i filcują ją. Igły nie powinno się wyginać, bo łatwo pęka. Jeśli robimy koralik, to wkłuwamy początkowo całe ostrze igły, by go zagęścić równomiernie. Trzeba uważać, by wewnątrz koralika nie zrobiła się pusta przestrzeń, co może się zdarzyć, jeśli od początku igłę wkłuwamy zbyt płytko, bo potem trudno jest ten błąd naprawić.
4. Obracając kulkę, staramy się raz na jakiś czas „rozmasować” ją
w dłoniach, by dodatkowo uformować ładny kształt i dodatkowo pozbyć się śladów po wkłuwanej igle.
5. Zaczynamy filcować igłą grubą, a po pewnym czasie, gdy mamy problem w wkłuwaniem, zmieniamy na igłę cienszą. Filcowanie koralika o średnicy 2 cm trwa początkowo około 10–15 minut, proszę nie filcować zbyt długo, bo koralik będzie bardzo twardy i trudno będzie go nawlec na linkę.
6. Jeśli filcujemy z lekko zanieczyszczonej wełny, to czasem przy
wykanczaniu pracy zachodzi potrzeba odcięcia nożyczkami wystających twardych włosków, które nie dają się wfilcować w pracę.
7. Jeśli zrobimy już wystarczającą ilość kulek filcowych – możemy
je nawlec na linkę, by stworzyć korale. Pomiędzy nimi możemy nawlekać różne przekładki z koralików ceramicznych, drewnianych lub z minerałów, by stworzyć niepowtarzalną biżuterię, jakiej nikt inny nie będzie miał.
38 Lawendowy Dom
2011
Wietrzny dzwonek
92
Lawendowy Dom
2011
TEKST BEATA LIPOV ZDJĘCIA LUBOMIR LIPOV
”
Astronomiczna jesień przychodzi do nas 23 września. Przyroda powoli przybiera jesienne barwy już z początkiem września. Zielone liście drzew i krzewów jeden po drugim żółcą się i czerwienią, by za jakiś czas zupełnie opaść. Letnie kwiaty przekwitają,
by ustąpić miejsca jesiennym pięknościom. Ptaki wyruszają w dalekie podróże. Czas zakopać cebulki, sprawdzić, gdzie wybierają się bociany i zrobić wietrzny dzwonek. Ale najpierw trzeba wybrać się na długi, jesienny spacer. Uwaga, może przydać się szalik!
Czemu liście przebarwiają się jesienią?
Więcej pomysłów na jesienne zabawy znajdziecie w książce Beaty Lipov „Dzieciaki w naturze”.
”
Liście zawdzięczają swój zielony kolor chlorofilowi. Jest to barwnik, który w roślinach ma barwę zieloną. Już na początku września, pojawiają się liście żółte, potem dołącza do nich kolor czerwony i brązowy. Gdy koniec lata jest deszczowy, a jesień wita suchą i słoneczną pogodą, możesz obserwować prawdziwy spektakl kolorów. Mówimy wtedy o „złotej polskiej jesieni”. Dzień staje się coraz krótszy, temperatura powietrza coraz niższa. Różnice temperatur między dniem i nocą są coraz większe. Chlorofil stopniowo zanika, a na jego miejscu pojawiają się inne barwniki – odpowiadające za kolor żółty ksantofile i czerwony – karoteny, które nadają liściom ciepłe barwy żółci i czerwieni.
P O T R Z E BN BĘDĄ :
E
a, tany, jarzębin sz yszk i, kasz y igła, czer won patyk, gr uba ka cz łe ew niane kó sznurek, dr o karnieg ar st ze a łk (użyliśmy kó yszpew ą to być inne sza, ale mog ty, io dm cy prze rane w piw ni h yc w so bu bam np. kawał ki ) ra tyczek, ko
Mały detektyw tropi oznaki jesieni: Obejrzyj liście brzozy, jakiego są koloru? Czy pamiętasz, jak nazywa się drzewo, na którym rosną żołędzie? Przyjrzyj się swojej grządce z nasturcją. Prawdopodobnie wciąż jeszcze ma zielone liście. Czy uda Ci się znaleźć twarde nasiona? Zostaw je do wyschnięcia, a następnie spakuj do podpisanej, papierowej torebki. Wiosną będziesz znów mógł zasiać nasturcję z własnej hodowli! Które drzewa pozostaną zielone na zimę? Pamiętasz nazwy niektórych z nich?
ZADANIA DLA DZIECI:
1
Zbierz na spacerze kasztany, szyszki i dary jesieni, z których chcesz zrobić dzwonek.
2
Nawlecz je na sznurek, przy twardych elementach pomoże Ci ktoś dorosły. Przywiąż wisorki do patyka. Wybierz odpowiednie miejsce i zawieś dzwonek.
4
3
Z
jesiennnych spacerów znosimy do domu prawdziwie skarby. Żadna pora roku nie oferuje tylu bogactw. Czerwone korale jarzębiny i kaliny, owoce dzikiej róży i głogu, szyszki, kasztany i żołędzie w śmiesznych berecikach. Robimy z nich ludziki i inne stwory. Można je wykorzystać do zrobienia oryginalnej dekoracji. W sam raz do targania jesiennym wiatrem. Przygotuj zebrane na spacerze
94
Lawendowy Dom
2011
szyszki, kasztany oraz jarzębinę. Nawlecz je z pomocą igły na czerwony sznurek. Przygotuj dwa wisiorki, około 30-centymetrowej długości. Na dwóch innych kawałkach sznurka przywiąż kółeczka lub inne twarde elementy. Wszystkie sznurki przywiąż do patyczka. Na obu końcach patyka przywiąż ok. 40 cm długości sznurek, który będzie służył do zamocowania wietrznego dzwonka na dworze.
5
www.dekoria.pl
Sklep internetowy z dekoracjami tekstylnymi og!
katal y w o N
zyj Obejr ! TUTAJ
Mieszkaj Piękniej!
JESIEŃ 2011
Pomysł na... wełnę Otulić się wełną jesienią można na różne sposoby. Jak lepiej, na serio, czy z przymróżeniem oka? O pomoc zwróciliśmy się do naszych czytelniczek i powiem Wam, że rezultat przerósł nasze najśmielsze marzenia. Na nasze wełniane wezwanie napłynęły do redakcji paczki, a w nich przedmioty przepiękne, które z wielką przyjemnością Wam przedstawiamy.
96
Lawendowy Dom
2011
TEKST BEATA LIPOV MAKIJAŻ ANNA GOSTKIEWICZ ZDJĘCIA KORNELIA BUŁANOW MODELKA AGATA PIENIĄŻEK
SZAL–TUNEL BRANSOLETKA Wyk. Roboty ręczne 97
Lawendowy Dom
2011
KOCYK Wyk. Agnieszka Sionek
PODUSZKA Z MUFFINEM Wyk. Jolanta Milak
KOT Wyk. Ania Wr贸bel
100 Lawendowy Dom
2011
PIEROGI Wyk. Ania Wr贸bel
KAPCIE, PODKナ、DKI POD KUBKI Wyk. Agata Makoudi
102 Lawendowy Dom
2011
CZAPECZKA Z KOTEM Wyk. Agnieszka Sionek
CZAPKA SPODENKI NASZYJNIK POMPONIK Wyk. Roboty ręczne
My też zakochałyśmy się w całej kolekcji zespołu Robotów i z czystym sumieniem polecamy te oryginalne i pomysłowe gadżety.
JOLANTA MILAK Mam na imię Jola, szyję, robię na drutach praktycznie od zawsze... Wraz z córką tworzymy w wolnym czasie różnego rodzaju tekstylia, którymi ozdabiamy nasze mieszkania.
AGNIESZKA SIONEK Z wykształcenia architekt, z zamiłowania wszechstronny twórca: szyję, dziergam, piszę, trochę rysuję, wciąż brakuje mi czasu na realizację wszystkich pasji. Na co dzień jestem matką czterech córek, które mnie inspirują i motywują do działania.
ANIA WRÓBEL www.sankowo.com AGATA MAKOUDI Mama dwóch fantastycznych dziewczynek, instruktorka decoupage. Blogerka uwielbiająca rekodzieło. ROBOTY RĘCZNE www.robotyreczne.com To taki twórczy kolektyw mamy, córki oraz kilku przyjaznych nam osób, w tym babć z ogromnym doświadczeniem w robieniu na drutach. Wszystko zaczęło się 3 lata temu, gdy podczas pobytu w Finlandii mama przysyłała mi ręcznie dziergane czapki. Te spodobały się moim zagranicznym znajomym i po powrocie do Polski zaczęły napływać zamówienia od nich oraz od ich znajomych. Dzierganie traktowałyśmy jako hobby, a ja wyjechałam na staż do Anglii. Cały czas jednak tęskniłam za Polską, a mama za dzierganiem. Wróciłam więc i otworzyłam firmę. Od tamtej pory nasza oferta rozszerzyła się o szale, rękawiczki, spodenki, a nawet biżuterię – bransoletki oraz pomponowe naszyjniki. Sprawy same nabrały rozpędu.
W międzyczasie zauważyły nas i napisały o naszych działaniach magazyny The Daily i Nylon oraz portale TheCoolHunter.net, HighSnobette.com i wiele innych. Cały czas się rozwijamy, tworzymy nowe wzory i modele. Ostatnim naszym projektem jest system „AddMe“, czyli bransoletki modułowe, które można rozbudowywać wedle potrzeb i gustu. Planujemy też bardzo limitowane edycje, dlatego zachęcamy do śledzenia nowości na www.robotyreczne.com. Niedługo też zaprosimy Was do naszego sklepu internetowego, gdzie będzie można zakupić nasze Roboty prosto od brygady RR, a daję gwarancję, że w każdy z nich wkładamy nasze serce, kawałek siebie, co czyni je unikatowymi.
Sankowo to moje miejsce, które powstało z pasji. Narzędziem mojej pracy jest szydełko, a materiałem różnego rodzaju włóczki i wełny, nowe i pochodzące z odzysku. W Sankowie powstają przede wszystkim KOTY, ale nie one jedyne. Poza kotami w mojej manufakturze powstają sowy, misie, świnki, czasem jakiś zagubiony królik. Robię zabawki służące do zabawy w gotowanie lub sklep – włóczkową włoszczyznę i pierogi ze skwarkami, a dla młodocianych miłośników motoryzacji auta do ciągnięcia. Odbiorców moich prac można znaleźć zarówno wśród dzieci, jak i wśród dorosłych, którzy kupują koty dla siebie. Ponad dwa lata temu zamieniłam pasję w pracę na pełen etat i uczyniłam dzierganie sposobem na życie. W ten sposób pogodziłam opiekę nad dziećmi z pracą i realizowaniem siebie. Uwielbiam robić to, co robię i życzę każdemu, żeby praca sprawiała mu tyle radochy i satysfakcji, co mnie moja.
Lawendow y Dom od
106 Lawendowy Dom
2011
kuchni...
DZIĘKUJEMY ZA POMOC, UŚMIECH I ŻYCZLIWOŚĆ VIVAMIX
www.sklep.vivamix.pl CH „Panorama” lokal 210, 2 piętro, al. Witosa 31, Warszawa
RedOnion
www.redonion.pl ul. Burakowska 5/7, Warszawa
Home&You
www.home-you.com CH „Arkadia” al. Jana Pawła II 82, Warszawa
Villeroy&Boch www.eshop.villeroy-boch.com/pl CH „Promenada” ul. Ostrobramska 75, Warszawa
KappAhl
www.kappahl.com/pl CH „Arkadia” al. Jana Pawła II 82, Warszawa
Wonderhome www.wonderhome.pl
Brocante brocante.pl
Gruszka jak marzenie miseczka ze złotym rantem – Zara Home 30 patera oraz talerz – Villeroy & Boch 31, 33
Jesienny TexMex ceramiczny moździeż – DUKA 39 białe kokilki oraz taca – Villeroy & Boch 40, 41
Człowiek z Himalajów pomarańczowy ceramiczny talerz – 64 Pracowania Ceramiczna BMW niebieska miska – TK MAXX 69 złota patera – DUKA 70
Podsumowanie konkursu ceramiczne naczynia – 75, 76 Pracownia Ceramiczna BMW
W NASTĘPNYM NUMERZE: • spełniamy noworoczne postanowienia • przedstawiamy gorące pomysły dla zakochanych • udowadniamy, że zima wcale nie musi być biała. Widzimy się już 1 grudnia!