LifeStyle Muse nr 6

Page 1

LifeStyle Muse 1

nr 6 || MAJ/CZERWIEC 2015

URODA | TRENDY | KULTURA | DESIGN | LIFESTYLE


2

Ja wcale nie chcę wszystkiego, czego pragnę. Nikt tego nie chce. Nie tak naprawdę. Co to za zabawa dostawać wszystko, o czym się marzy, tak po prostu? Wtedy to nic nie znaczy. Zupełnie nic.

- Neil Gaiman, Koralin -


3 SŁOWEM WSTĘPU Powiedzieć, że zapadliśmy w długi sen zimowy, byłoby eufemizmem. Nie ma jednak co rozgrzebywać przeszłości, skoro można się skupić na tym, co jest teraz. W wiosenno-letnim numerze magazynu „LifeStyle Muse” znajdziecie jeden wielki pozytywny miks - od trendów i projektów fotograficznych, po ilustrację, grafikę, film, projektowanie wnętrz i szeroko pojęty lifestyle. Sami oceńcie zawartość. MAGDALENA DZIWISZ

SPIS TREŚCI TRENDY 4 Abstraction 8 Swoboda – natura – wolność FOTOGRAFIA 12 Świadome kreowanie rzeczywistości 18 Maschiaccio 24 Famme fatale URODA W BIZNESIE 28 Kobiecy punkt widzenia

STOPKA REDAKCYJNA Redaktor naczelna / SKŁAD Magdalena Dziwisz Kontakt redakcja@lifestylemuse.pl https://www.facebook.com/lifestylemus3 Okładka: Zdjęcie: Justyna Łobodzińska Modelka: Natalia Barańska

GRAFIKA/ILUSTRACJA 30 Project Old Whiskey 34 Senne alegorie KULTURA 40 Zabawa w strach 44 Ciałem się stanie? 48 Tobis nasz codzienny DESIGN 52 Zwierciadła LIFESTYLE 56 Jak naprawdę działa kawa? 62 Nerdgazm kulinarny 64 Zdrowo przywitaj wiosnę


4

ABSTRACTION

PAULINA POPEK www.paulinapopek.pl

Abstrakcyjne i barwne obrazy zainspirowały nas do stworzenia makijaży i fryzur, które wpiszą się w ich kompozycję oraz staną się częścią artystycznego przekazu. Założeniem było uzyskanie efektu przenikania się materii malarskiej z wykreowaną stylizacją modelki, a tym samym efekt scalenia całości. Płótno malarskie oraz plamy barwne na twarzy i włosach modelki zostały pokryte organicznymi farbami. Całość jest zrównoważona, ale oddziałuje formą i kolorem.

| MAKIJAŻ ARTYSTYCZNY |


5

model: Klaudia Słoma / Pink Melon photo: Ryszard Kocaj / www.blackfox.pl make up artist & stylist: Estilo Paulina Popek/ www.paulinapopek.pl hair: Katarzyna Złamaniec/ Atelier fryzjerstwa La Provocation Katarzyna Złamaniec painting: Kamila Bednarska

www.paulinapopek.pl


6 model: Klaudia Słoma / Pink Melon photo: Ryszard Kocaj / www.blackfox.pl make up artist & stylist: Estilo Paulina Popek/ www.paulinapopek.pl hair: Katarzyna Złamaniec/ Atelier fryzjerstwa La Provocation Katarzyna Złamaniec painting: Kamila Bednarska

www.paulinapopek.pl


7

model: Klaudia Słoma / Pink Melon photo: Ryszard Kocaj / www.blackfox.pl make up artist & stylist: Estilo Paulina Popek/ www.paulinapopek.pl hair: Katarzyna Złamaniec/ Atelier fryzjerstwa La Provocation Katarzyna Złamaniec painting: Kamila Bednarska

www.paulinapopek.pl


8

model: Katarzyna Smężeń photo: Ryszard Kocaj make up artist: Estilo Paulina Popek stylist: Bartek Ligęza hair: Katarzyna Złamaniec fashion designer: Basia Olearka

www.facebook.com/LaProvocation


9

Swoboda – natura – wolność W sezonie letnim najmodniejsze będą fryzury, które co prawda obowiązywały również w sezonie poprzednim, jednak teraz styliści pokazują nam ich nowe odsłony. Ważną rolę nadal odgrywają swobodne formy warkoczy (przede wszystkim kłos w nieładzie, jak na pokazie u Very Wang) oraz luźne fale (bardzo kobiece, zmysłowe, a zarazem dziewczęce, w stylu Brigitte Bardot). KATARZYNA ZŁAMANIEC Atelier fryzjerstwa La Provocation Katarzyna Złamaniec FLOWER POWER. Naturalne fryzury, trochę boho, romantyczne, inspirowane latami 70. Z tego naturalnego, niewymuszonego looku wynikają lekkie kucyki, jak u Fendi, zaś u Stelli McCartney - niskie karbowane. Włosy luźno upięte, jak u Dolce & Gabbany, czy zaczesany lekko roztrzepany kok, jak u baletnicy, możemy zauważyć u Calvina Kleina. Te przykłady pokazują nam, jak mamy traktować włosy w tym sezonie. Wielki powrót WET LOOK. Włosy stylizowane na mokro, zaraz po myciu. Megaseksowny trend tego sezonu! Możemy go zauważyę na pokazach Balmaina i Thakoona. Największą siłą stylistów w tym sezonie jest kolor. Barwa nie tylko podkreśla formę, ale również ją tworzy. Kolor ma władzę! Dopełnia stylizację, gdy jest dobrany do indywidualnego typu osobowości. Głównym trendem w koloryzacji jest flamboyage oraz sombre. Odważnym kobietom proponujemy dip dye hair końcowki zafarbowane na kolor mocno kontrastujący z kolorem bazowym. Najbardziej hitowe w tym sezonie są niebieski, zielony, fioletowy, różowy oraz pomarańczowy, które przez swoją szlachetność podkreślają indywidualność każdej osoby. Jednak na szczycie barw kolorozacyjnych w tym sezonie będzie chłodny odcień blondu oraz szarości. Możemy to zauważyć przede wszystkim u gwiazd, takich jak Nicole Richi, Kylie Jenner, Margaret. Moda na siwe włosy szerzy się w szybkim tempie, a Instagram i Facebook zalewane są zdjeciami młodych kobiet, które udowadniają, że szare włosy mogą również być bardzo sexy.

| TRENDY |


10 model: Brygida Surowiec photo: Ryszard Kocaj make up artist: Estilo Paulina Popek stylist: Bartek Ligęza hair: Katarzyna Złamaniec fashion designer: Basia Olearka

www.facebook.com/LaProvocation


11 model: Brygida Surowiec photo: Ryszard Kocaj make up artist: Estilo Paulina Popek stylist: Bartek Ligęza hair: Katarzyna Złamaniec fashion designer: Basia Olearka

www.facebook.com/LaProvocation


12 ŚWIADOME KREOWANIE

RZECZYWISTOŚCI

Wyobraź sobie, że masz w ręku narzędzie, które pozwala ci widzieć świat zupełnie tak, jak sobie go wyobrażasz. Jednak, jak kiedyś wspomniano, to nie aparat tworzy zdjęcie, a człowiek, który nim włada. Podobnie jest z tańcem i muzyką. Pomyśl, że każda komórka twojego ciała wchłania, jak gąbka, wszystkie dźwięki i melodie. Dzięki temu tworzycie nierozłączną całość, ty i muzyka. W tym związku możesz dominować lub ulegać, tylko ty decydujesz, jaki będzie dalszy ciąg tej przygody. JUSTYNA ŁOBODZIŃSKA www.justynalobodzinska.blogspot.com Jak wiele wspólnego ma ze sobą fotografia i taniec? Świadome kreowanie rzeczywistości, uwalnianie nagromadzonych pokładów kreatywności, wyrażanie swoich emocji, energii, rozpowszechnianie swoich wizji, pomysłów. To tylko kilka czynników, które sprawiają, że obie te dziedziny mają tak wiele ze sobą wspólnego. Postanowiłam zapytać dwie z kilku tancerek, które miałam przyjemność fotografować, czym jest dla nich taniec i dlaczego warto uwieczniać takie momenty na fotografiach. Dodam jeszcze, że dla mnie, osoby fotografującej, było to bardzo ciekawe doświadczenie. Śmiało mogę stwierdzić, iż są to jedne z najlepszych prac w moim dotychczasowym dorobku. Natalia ma 22 lata, można rzec, że tańczy od dziecka. „Trudno mi jest opisać, czym jest dla mnie taniec. Standardową odpowiedzią na to pytanie jest to, że taniec to całe życie. Nie traktuję go tylko jako aktywności. To sposób na wyrażenie siebie i swoich uczuć. To nie tylko zabawa, to pasja, bez której trudno mi się odnaleźć w życiu codziennym. Taniec to forma sztuki. Dzięki niemu jestem w stanie opowiedzieć, co mi leży na sercu, co mnie boli, trapi, co mnie uszczęśliwia”. Na pytanie: „Dlaczego chcesz, żeby twój taniec był uwieczniony na fotografii?”, Natalia odpowiada, że czas szybko przemija, a zdjęcia to szansa, żeby zatrzymać w kadrze coś, co będziemy mogli odtworzyć za kilka lat. „Mam nadzieję, że jak będę miała pomarszczoną skórę na twarzy i dłoniach, usiądę na skórzanym fotelu z moimi wnukami i będę mogła pokazać im część swojego życia.”

która poświęciła połowę swojego życia tej pasji? „Taniec jest dla mnie czymś wyjątkowym, ucieczką od wszelkich problemów i trosk. Wyrażam w nim swoje emocje. Poznałam podczas zajęć prawdziwych przyjaciół, z którymi poza treningami także utrzymuję kontakt. Pragnęłabym, żeby ludzie zobaczyli mój taniec uwieczniony na zdjęciach, ponieważ chcę podzielić się z nimi moją pasją”. Dodam na zakończenie, że bardzo utożsamiam się z tymi wypowiedziami. Zapewne większość osób, które realizują swoje pasje, podpiszą się pod tymi słowami. Jak powiedziała Natalia, taniec dla niej to nie tylko zabawa, to pasja, bez której trudno odnaleźć się w życiu codziennym. Z dnia na dzień staramy się udoskonalać swoje umiejętności w danej dziedzinie, poświęcamy bardzo dużo, by dążyć do doskonałości. Często wiąże się to z wieloma wyrzeczeniami, mimo wszystko wciąż nie czujemy się idealni. Ktoś kiedyś powiedział mi bardzo coś bardzo ważnego: ludzie kreatywni nigdy nie czują się zbyt dobrzy, by zaprzestać samodoskonalenia, zawsze jest coś, co możemy zrobić lepiej. Dlatego nasza poprzeczka nieustannie wędruje ku górze.

Kolejna fotografowana tancerka to Gabriela, ma 15 lat, a tańczy już od 8. roku życia. Czym jest taniec dla osoby,

| FOTOGRAFIA |


model: Natalia Barańska photo: Justyna Łobodzińska / Nuskati photography

13


14 model: Natalia Barańska photo: Justyna Łobodzińska

www.justynalobodzinska.blogspot.com


15

model: Natalia Barańska photo: Justyna Łobodzińska

www.justynalobodzinska.blogspot.com


16

model: Gabriela Radzik photo: Justyna Šobodzińska

www.justynalobodzinska.blogspot.com


17

model: Gabriela Radzik photo: Justyna Šobodzińska

www.justynalobodzinska.blogspot.com


18

model: Patrycja Dykas / Pink Melon photo: Michał Łazarów / Attore Arte make up artist: Jowita Burz stylist: Bartek Ligeza hair: Urszula Pałys

www.facebook.com/pinkmelonmodels


19

maschiaccio BARTEK LIGĘZA

Moją głowną inspiracją była silna, niezależna kobieta. Przeglądając archiwalną prasę, natknąłem się na obszerny artykuł o Coco Chanel, prekursorce garniturów w służbie kobiet. Pożyczała je od swoich mężczyzn, przerabiała “na swoją miarę” i nosiła z podniesioną głową. Mniej odważne “chłopczyce” zakładały kostiumy. Kolejnymi paniami przedkładającymi garnitur nad kostium były Marlena Dietrich oraz Katherine Hepburn, która uwielbiała się w nich fotografować. Natomiast Silvia Scarlett w jednym ze swoich filmów zagrała kobietę podającą się za mężczyznę. Pierwszą projektantką, która spróbowała stworzyć garnitur damski była Elsa Schiaparelli. Najbardziej znanym współczesnym obserwatorom mody jest garnitur od Yves Saint Laurent. Inspirując się najbardziej znanymi projektantami, stworzyłem zestawy oparte na dwóch kolorach - białym i czarnym. Męskie smokingowe marynarki przełamałem szerokim spodniami. Klasyczną marynarkę połączyłem natomiast z wąską ołówkowa spódnicą. Nowoczesnym rozwiązaniem okazały sie białe szpilki i siatka na twarzy oraz element skórzany zrobiony z pasków. Mnimalistyczna fryzura podkreśliła siłe modelki.

| FOTOGRAFIA |


20

model: Patrycja Dykas / Pink Melon photo: Michał Łazarów / Attore Arte make up artist: Jowita Burz stylistt: Bartek Ligeza hair: Urszula Pałys

www.facebook.com/pinkmelonmodels


21

model: Patrycja Dykas / Pink Melon photo: Michał Łazarów / Attore Arte make up artist: Jowita Burz stylist: Bartek Ligeza hair: Urszula Pałys

www.facebook.com/pinkmelonmodels


22

www.facebook.com/pinkmelonmodels


23

model: Patrycja Dykas / Pink Melon photo: Michał Łazarów / Attore Arte make up artist: Jowita Burz stylist : Bartek Ligeza hair: Urszula Pałys

www.facebook.com/pinkmelonmodels


24

model: Monika Piechnik photo: Paweł Szubartowski make up artist: Izabela Kalina Kwietniewska hair: Beata Walkowska


25

famme fatale Uwielbiają czerń. Zresztą - z wzajemnością. Otaczają się nią, ukazując swoją elegancję, szyk, styl i tajemniczość. Do tego dobierają soczystą czerwień ust – podniecając i kusząc. Odsłaniając ramiona, zapraszają do swojej gry. Noszą się w przezroczystościach i koronkach. Cenią rozcięcia i dekolty. Ich ciało - jasne i delikatne - w takiej otoczce zniewala. MONIKA PIECHNIK

Dlaczego mężczyźni idą na pewną zgubę? Cóż może być bardziej podniecającego niż kobieta pewna swoich walorów? Jest atrakcyjna, przebiegła, zimna i władcza. Uwodzi, wzbudza pożądanie, bierze to, co chce. Famme fatale... kobieta fatalna. Kobieta, której pragnie każdy mężczyzna. Tylko ona potrafi tak grać słowem, w sobie tylko znany sposób szalenie zmysłowo odgarniać włosy. Ponętnie wkładać papierosa do ust, czekając na ogień. Bawi się swoją seksualnością, wie, jak pobudzić zmysły. Każdy mężczyzna o niej marzy i śni, chociaż wie, że ona żyje kłamstwem. Daje obietnice, które się nie spełnią. Nie zna miłości, nie dopuszcza jej do siebie, aby nie ulec pokusie. W jej mniemaniu miłość sprawia ból. Zna wszelakie sztuczki łóżkowe. Do tego: świece, wino, kadzidełka, zmysłowa bielizna. Mężczyźni pędzą do jej alkowy jak ćma do światła... na spalenie. A jaka jest prawdziwa famme fatale? Co kryje się pod czernią koronek i czerwienią ust? Może tęsknota za szczęściem, bliskością, prawdziwymi emocjami w łóżku i okazaniem swoich słabości? Nawet jeśli właśnie tak jest, nigdy się o tym nie dowiemy. Famme fatale nie zdradzi, co kryje się w jej wnętrzu. Za to z pewnością odpali kolejnego papierosa...

| FOTOGRAFIA |


26 model: Monika Piechnik photo: Paweł Szubartowski make up artist: Izabela Kalina Kwietniewska hair: Beata Walkowska


27

model: Monika Piechnik photo: Paweł Szubartowski make up artist: Izabela Kalina Kwietniewska hair: Beata Walkowska


28

KOBIECY PUNKT WIDZENIA Branża beauty to jedna z najlepiej rozwijających się branż na świecie. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni coraz lepiej zdają sobie sprawę z potrzeby dbania o siebie. Wpływają na to zarówno względy estetyczne, zdrowotne, jak i wizerunkowe. Są przy tym świadomymi konsumentami. Wybierają produkty i usługi o wysokiej jakości, sprawdzone, często rekomendowane przez znajomych czy przyjaciół. A wszystko to odbywa się w świecie, który z dnia na dzień przyśpiesza, podkręca tempo, wymaga więcej w krótszym czasie. Konsumenci chcą mieć dostęp do profesjonalnych usług od ręki. Coraz rzadziej przy tym ufają miejscom oferującym dużą liczbę zróżnicowanych zabiegów. Wszystko to stało się podłożem, z którego wyrosła idea Quick Nails Baru.

| URODA | BIZNES |


29 Nail bar zlokalizowany w centrum handlowym nie jest jednak pomysłem nowym. Miejsca takie od lat funkcjonują w różnych krajach na świecie, coraz częściej można je także spotkać w Polsce. Mają spełniać dwie podstawowe funkcje – oferować usługę manicure i realizować ją w możliwie krótkim czasie. Quick Nails Bar wpisuje się w tę tendencję, jednak z dwiema podstawowymi różnicami. Pierwsza to oferta – obok podstawowych usług manicure chcemy umożliwiać klientkom dostęp do nowości w zakresie stylizacji paznokci. Dlatego jako pierwsi na Podkarpaciu wprowadziliśmy do naszej oferty m.in. usługę zdobień cyfrowych, dzięki której klientka ma możliwość wydrukowania w kilka minut dowolnego wzoru lub nawet własnego zdjęcia na płytce paznokcia. Oprócz tego umożliwiamy również przedłużanie paznokci, dotychczas mało znaną, metodą tytanową, która jako alternatywa dla żeli lub akrylu nie niszczy, ale wzmacnia i buduje płytkę paznokcia. Tym, co również wyróżnia Quick Nails Bar, jest podejście do klienta. Nie chcemy bazować, jak większość nail barów, na osobach przypadkowych. Staramy się, żeby klientki chciały do nas wracać nie tylko ze względu na oferowane usługi, ale również z powodu atmosfery – możliwości spotkania się z innymi paniami w aurze niezobowiązujących pogaduszek, wzajemnych porad dotyczących mody i urody, ale także kobiecych plotek.

Droga do powstania Quick Nails Baru była długa, wyboista i kręta. Jak się okazuje, pomysł od realizacji dzielą niekiedy lata świetlne, a spotkani w tym czasie ludzie skutecznie potrafią gasić zapał i energię. Zakładanie firmy, staranie się o dotację i powody jej nieprzyznania, stawianie czoła absurdalnym nieraz wymaganiom i zarzutom, to jednak temat na osobny i bardziej obszerny felieton. Po sześciu miesiącach od rozpoczęcia działalności Quick Nails Baru wiemy jednak, że cały włożony trud, nieprzespane noce oraz konieczność łączenia wielu czasem skrajnie różnych umiejętności, przyniosło zamierzony efekt. Zadowolenie klientek.

Quick Nails Bar www.facebook.com/quicknailsbar

Quick Nails Bar powstał, ponieważ same potrzebowałyśmy takiego miejsca. Niejednokrotnie bowiem spotkałyśmy się z trudnością, jaką okazywało się dostanie do ulubionej manicurzystki w ostatniej chwili. Zaróno w naszym przypadku, ale jak się także okazało i innych kobiet, planowanie długoterminowe staje się coraz większym problemem. Praca, rodzina, dom, nieplanowane wyjazdy lub okoliczności często stawały na drodze w realizacji wcześniej umówionej wizyty. Poza tym tworząc specjalistyczne miejsce mamy, pewność, że usługa jest wykonywana przez fachowca. Osobę, która specjalizuje się w jednej, wąskiej dziedzinie, dzięki czemu zna nie tylko potrzeby klientów i umie na nie zareagować, ale wykonuje dziennie taką liczbę usług, która pozwala na dojście do perfekcji, a tym samym na ciągłe doskonalenie się.

| URODA | BIZNES |


30


31

Projekt Old Whiskey Gry RPG zwykle kojarzą się z bandą dzieciaków, które siedzą przy wspólnym stole, w ciemnym pokoju i żywo dyskutują na temat smoków, które kryją się w lochach. Jednak trzeba sobie powoli zacząć uświadamiać, że świat gier fabularnych przestał ograniczać się tylko do tego stereotypowego obrazka – a z czasem samo RPG zaczęło zmieniać swoją formę. KATARZYNA WITERSCHEIM www.pannan-art.tumblr.com Jestem Panna N. i gram w PBF – czyli play by forum, gry fabularne prowadzone na forach internetowych. Nie, nie tylko gram – sama je też tworzę i ilustruję. Od 2014 roku prowadzę z grupą koleżanek grę Old Whiskey. Tworzymy fabułę, mechanikę oraz jesteśmy mistrzami gry dla dwudziestu graczy z całej Polski. Prócz zwyczajowego prowadzenia fabuły i zabawy kostkami, ja - jako rysownik - tworzę ilustracje do naszej gry. Są to avatary dla graczy, przedstawiające ich postaci, mapy i plany miast czy lokacji, rysunki imitujące fotografie związane z życiem bohaterów naszej historii. Do tego wszelakie elementy layoutu strony, a czasami nawet całe projekty postaci. Jakoś od zawsze ciągnęło mnie w tamte rejony – komiksy, gry, kreskówki, praca nad światem przestawionym, tworzenie uniwersum. Gra, nad którą pracuję i którą tworzę z innymi, daje mi możliwość tworzenia concept artów, ilustracji, które odnoszą się do dynamicznej fabuły oraz cieszą innych. Są integralnym elementem gry i coś do niej wnoszą. To nie tylko tworzenie rysunków do podręcznika gry RPG. To przygotowanierysunków odnoszących się do konkretnych postaci z tej gry, tworzonych przez innych.

(np. wybranego aktora), inni zaś całkowicie polegają na moich decyzjach projektowych. Trudne to zadanie – jestem tylko człowiekiem i nie wejdę do głowy drugiej osoby, która chce, bym stworzyła wizualny projekt jego postaci z RPG. Znam taką postać tylko ze słownych opisów i to moja wyobraźnia musi zadziałać. Ale z tym liczyć się muszę nie tylko ja, ale też i druga strona. Cały czas trzeba szukać inspiracji. Najpierw u ludzi, z którymi grę tworzę. W historiach, które opisują. Potem wśród artystów, których szanuję i podziwiam. Takim przykładem artysty rysownika, który świetnie sprawdził się jako twórca gier jest Benoît Sokal. Od zawsze i na zawsze będzie jednym z moich ulubionych rysowników i scenarzystów gier przygodowych, miło więc jest się na nim wzorować i dążyć do tego, co on sam robi. Swoje ilustracje tworzone dla oldwhiskey.pl traktuję teraz dwojako. Jako element tej gry, jako część świata przedstawionego i coś dla graczy. Ale to też coś, co może funkcjonować poza nią, jako samodzielna ilustracja, grafika – coś dla ludzi spoza środowiska tego PBF.

Stanowi to dla mnie świetną okazję do doskonalenia warsztatu grafika, ilustratora oraz concept artystki. Muszę wykonywać rysunki odnoszące się do bohaterów, których stworzyli inni ludzie, a to nigdy łatwym zadaniem nie jest. Czasami gracz życzy sobie, by jego postać miała konkretną twarz

| ILUSTRACJA | GRY |


32

www.pannan-art.tumblr.com


33

www.pannan-art.tumblr.com


34


35

SENNE ALEGORIE Kamil Burman urodził się w Rzeszowie, a ponieważ z założenia unika gwałtownych zmian, postanowił zostać i tworzyć na miejscu. Przed maturą wypisał sobie listę zainteresowań i stwierdził, że w przyszłości chce zajmować się literaturą, dlatego poszedł na studia filologiczne. Jak na złość, już w trakcie studiów, zainteresował się malarstwem europejskim z końca XIX wieku, a stopniowo zwykła ciekawość zamieniła się w przyszłą obsesję na punkcie treści wyrażanej pociągnięciami pędzla. Co jakiś czas kupował albumy z reprodukcjami dzieł sławnych artystów, a pewnego dnia znalazł w szafce ołówki, czarną farbę akrylową i szkicownik, zaczął też uczyć się obsługi programów graficznych. Wreszcie pojawiły się pierwsze zlecenia na proste projekty graficzne i nagle okazało się, że od tworzenia grafiki nie było już odwrotu. Ostatecznie obcowanie z literaturą stało się miłą odskocznią od równie miłej pracy z obrazem.

Sztuka współczesna ze wszystkimi swoimi postulatami i skomplikowanymi aspektami jest dla niego ofertą mało atrakcyjną. Ukształtowany według kanonów sprzed ponad wieku woli tworzyć obrazy, które opowiadają pewne historie za pomocą fabularnych scen lub alegorii. W tym kontekście próbuje zrozumieć związki między kompozycją a kolorem, między postacią a tłem na drugim planie. Wierzy, że przekaz jego prac może być jasny dla każdego odbiorcy. Choć - jak wiadomo - każdy odczytuje obraz przez pryzmat własnych doświadczeń. Mimo to zawsze stara się, aby zasadnicza treść jego prac była jednoznaczna i łatwa do zrozumienia. Dowolność pozostawia przy interpretacji szczegółów. Chce trafiać ze swoimi grafikami do możliwie szerokiego grona odbiorców. Hermetyczność dzisiejszej sztuki jest poza zasięgiem jego zainteresowań. Zazwyczaj indywidualne prace graficzne opatruje tekstem własnego autorstwa lub cytatami z literatury. Podczas pracy nad projektami zleconymi kieruje się obowiązującymi normami i estetyką, czasem dorzucając coś od siebie. W trakcie pracy nad własnym stylem skupił się na grafice i ilustracji, którą można wykorzystać nie tylko do wyrażania swoich historii, ale też w obszarach życia codziennego. Łączy tradycyjne media artystyczne z grafiką komputerową. Podczas pracy trzyma się sprawdzonych metod, a więc wychodzi od szkicu, następnie dobiera kolory, układa z poszczególnych elementów całość i ostatecznie dopracowuje szczegóły.

Obecnie, poza realizacją własnych pomysłów, tworzy grafiki na zlecenie, m.in. stale współpracuje z tygodnikiem „Kultura Liberalna”, miał okazję przygotować okładkę dla miesięcznika „Day&Night”, stworzył animowany teledysk dla postrockowego zespołu Spiral. Aktualnie Kamil Burman ściśle współpracuje z zupełnie nową i świeżą marką modową funkcjonującą pod szyldem Szczera Szata. Ludzie stojący za tym przedsięwzięciem również działają w Rzeszowie, a za sprawą bezkompromisowego podejścia do mody codziennej, marka prężnie się rozwija, zyskując sympatię coraz większej liczby klientów. Projekty nadruków znajdujące się na odzieży Szczerej Szaty mają w założeniu manifestować wolność w wyrażaniu siebie za pomocą tego, co na siebie zakładamy. Jak wiadomo, trendy w modzie są chwilowe i zacierają indywidualność każdego człowieka. Szczera Szata za główny cel postawiła sobie tworzenie takich ubrań, które będą podkreślały niepowtarzalność każdego z nas. Kilka projektów zamieszczonych w obecnym numerze LSM pochodzi z wiosenno-letniej kolekcji Szczerej Szaty. Motywem przewodnim kolekcji są Odmienne Stany Świadomości. Więcej projektów znajdziecie na oficjalnej stronie Szczerej Szaty - www.szczeraszata.pl

| GRAFIKA |


36

www.one-of-none.com www.szczeraszata.pl


37

www.one-of-none.com www.szczeraszata.pl


38

www.one-of-none.com www.szczeraszata.pl


39

www.one-of-none.com www.szczeraszata.pl


40

ZABAWA W STRACH Znasz to. Nie wierzysz w duchy ani potwory, zjawiska nadprzyrodzone, opętania i nawiedzone miejsca. Horrory to tylko horrory, strachy na dużym ekranie ze zbyt głośną muzyką, budującą (lub nie) napięcie. A mimo wszystko, gdy zostajesz sam w ciemnościach, słysząc dźwięki, których słyszeć nie powinieneś, gdzieś z tyłu głowy - w pierwotnej części mózgu - czujesz lekkie drapanie, coś uwiera cię między synapsami, podświadomość podpowiada obrazy, o których nawet nie myślisz za dnia... Spokojnie. To tylko zakorzenione w nas archetypy próbują wydostać się na zewnątrz. Ale to nie oznacza, że nie możesz ich oswoić. MAGDALENA DZIWISZ Wszystkiemu winna jest nieświadomość zbiorowa - o której tak rozpisywał się Carl Gustav Jung - będąca ogromną sferą lęków, czy też wierzeń, przechowywanych przez nasz umysł od początku ewolucji ludzkiego gatunku. Nasze dawne niepokoje nigdy nie wygasły do końca, ponieważ każdy poszczególny lęk, jaki wzbudzał w człowieku świat, dołącza do innych w świadomości ludzkości i najpewniej, na poziomie nieświadomości zbiorowej, nigdy nie zostaje zapomniany. Źródła strachu są wrodzone, wspólne wszystkim ludziom, a archetypy, jako niezmienne wzorce, determinują sposób myślenia i postrzegania świata oraz odczucia, reakcje i zachowania jednostek. Ujawniają się poprzez pewne symboliczne treści i motywy. Arechetypy te można dowolnie dzielić, przypisywać określonym motywom, ale z tych podziałów wyłaniają się cztery podstawowe, które stanowią fundament dla całej reszty: lęk przed przestrzenią i nieznanym, lęk przed nocą i ciemnością, lęk przed śmiercią, lęk przed samym sobą i degeneracją własnego „ja”. Wszechobecna natura strachu sprawia, że człowiek nie jest w stanie się go pozbyć całkowicie. Nie może przed nim uciec ani się ukryć. Nie znaczy to jednak, że jest bezbronny w obliczu tego zjawiska. Współcześni psychiatrzy i psychoanalitycy zajmujący się zagadnieniem strachu, wymieniają kilka sposóbów zwalczania lęku. Jednym z nich jest skonkretyzowanie go w określony obiekt i nadanie mu uchwytnego kształtu. Doskonałym narzędziem do

| FELIETON |


41


42


43 tego typów zabiegów jest literatura i film, a w ogólnym rozumieniu - cała kultura popularna. Fikcyjni bohaterowie pozwalają odbiorcom walczyć ze swoimi lękami w sposób całkowicie bezpieczny dla nich samych. Teksty grozy są czymś, co wywołuje swoiste katharsis - oczyszcza z nieuświadomionych lęków. Odwracają uwagę od naszych własnych obaw, stawiają cudzy, wyimaginowany strach w miejscu naszego realnego. Czytelnik czy widz bierze zewnętrzny udział w odczuwaniu lęku. Może mu przypisać określony czas i zakończenie, a potem wrócić do bezpiecznej i normalnej rzeczywistości. Metaforyzacja strachu pozwala się z nim oswoić. W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że opowieści grozy - niezależnie od tego, w jakiej formie funkcjonują w kulturze pełnią rolę terapeutyczną, uczą w jakimś stopniu odczuwania lęku w komfortowych i bezpiecznych warunkach. Fabuły powieści i filmów grozy metaforyzują strach, o którym nie myślimy na co dzień, ale który zawsze tkwi w naszej podświadomości; sprawiają, że jesteśmy w stanie go zrozumieć. I oswoić. Paradoksalnie – boimy się, by móc poczuć się bezpiecznie. Po wyłączeniu filmu czy odłożeniu książki rzeczywistość wraca do normalności, staje się bezpieczna, a demony pozostają tam, gdzie ich miejsce, czyli w przestrzeni, która jest całkowicie przez nas kontrolowana. Kultura grozy funkcjonuje w kategoriach gry. A każda gra ma swoje zasady, które należy przyjąć, by nie tylko rozumieć zabawę, ale również, by móc się w niej odnaleźć i czerpać z niej przyjemność. Konwencja gry niesie ze sobą poczucie bezpieczeństwa, ponieważ „świat” nie dzieje się naprawdę, jest przestrzenią, w której panują określone zasady i którą w każdej chwili można opuścić. Odbiorca dobrowolnie godzi się na odczuwanie lęku. Zasady są proste: przyjmujesz skonkretyzowany strach takim, jaki daje ci tekst kultury, zdajesz sobie sprawę z fikcyjności oraz znasz schemat fabularny. Smaku dodaje również przymknięcie oka na własny racjonalizm i sceptycyzm. Dostosowanie się do tego zapewnia pełny wymiar rozrywki, jaką dostarczają powieści i filmy grozy. Odbiorca podejmuje zabawę z własnym strachem, przeistacza „złe” emocje w „dobre” oczyszczenie.

| FELIETON |


44

Ciałem się stanie? Małgorzata Szumowska przyzwyczaiła nas do tego, że porusza kontrowersyjne tematy (w mniej lub bardziej mentorski sposób). Jednak w Body/Ciele rezygnuje z wojowania obosiecznym mieczem jedynej słusznej racji. Zamiast tego snuje zwykłą, choć z niezwykłymi wątkami, historię o zwykłych ludziach ze zwykłymi traumami. PAULINA BIENIEK

Wprawdzie w tle pobrzmiewa echo „wyzwolonych” poglądów Szumowskiej, która od lat przez swoje filmy próbuje edukować widzów np. w kwestiach aborcji czy homofobii, ale są to tylko niemające większego znaczenia ozdobniki. Rezygnacja z pietyzmu i namaszczonego pouczania to krok w arystyczną dojrzałość, która już została (bardzo słusznie zresztą) doceniona na tegorocznym Berlinare. Co w dobie cielesności i odzierania z jakichkolwiek zasłon można jeszcze powiedzieć o ciele? Okazuje się, że dużo, bo to nasze codzienne narzędzie jest czymś więcej, swoistym wariogrfem, który ujawnia to, co się kryje w środku. Zatem wciąż aktualny okazuje się problem dwoistości ciała: materalnego i niematerialnego (nie bez powodu film otwiera scena „zmartwychwstającego” samobójcy). Wydaje się, że Body/ ciało będzie zmierzać ku przekonaniu, że to „coś” w ciele to dusza (i to wieczna), a tymczasem pytanie pozostaje otwarte. Mamy tu bowiem klasyczny konflikt: czucie i wiara kontra szkiełko i oko. Najpierw poznajemy prokuratora (szkiełko i oko) – nieco cynicznego, ale przede wszystkim profesjonalnego i wyjałowionego z uczuć (zapewne trochę z powodu pracy dostarczającej mu drastycznych obrazów i mocnych przeżyć, a trochę przez śmierć żony). W pracy pełne zawodowstwo, w domu ojciec-chałturzysta. Nie potrafi nawiązać kontaktu z dojrzewającą Olgą, która jednak jakoś – poprzez niemy krzyk swego wychudzonego ciała – usiłuje poprawić ich nadwerężone relacje. Zaczepki chyba nie są dobrym pomysłem, ale przynajmniej próbuje. Naprzemiennie głodząca i objadająca się Ola po próbie samobójczej trafia

(kolejny raz) na terapię grupową do zamkniętego zakładu. Terapeutką jest pani Ania (czucie i wiara) – na co dzień pomagająca dziewczynom zmagającym się z poważnymi problemami psychicznymi, po godzinach wzięta spirytystka perorująca z mocą, że zaniedbujemy sferę ducha. Spotkanie z nią jest przełomowe dla prokuratora. Początkowo bierze ją za wariatkę, po to by za chwilę usiąść z nią przy jednym stole, aby… wywołać ducha zmarłej żony. Seans trwa, robi się naprawdę dziwnie i… nic się nie dzieje. Duch nie przyobleka się w ciało, nie daje znaków. W dodatku okazuje się, że to Olga sfałszowała list od „ducha” mamy. Jednak wydarza się coś niezwykłego – upada mur między ojcem i córką. Za sprawą chrapiącej pani Ani i zjawy, która się nie ukazała. Nie potrzeba wielkich cudów, żeby zdarzyły się te małe – o wiele ważniejsze, jak się okazuje. Ciało jest latarką, która wysyła S.O.S., gdy w środku dzieje się źle. Poprzez nie ujawniają się lęki, bolączki, frustracje, tęsknoty. Aż chciałoby się powiedzieć: zdrowy duch = zdrowe ciało. Szumowska sugeruje, że większość z nas zasklepia w ciele wyniszczające emocje. Ojciec pije, córka się głodzi, terapeutka też ma ze sobą problem – zasłania się nijakością, bezkształtnością, brakiem koloru, jakby dla niej wieloletnia żałoba po śmierci dziecka przekuwana w pokorę nie miała żadnej barwy. Tę wszechobecną chorobę ciała i duszy często wywołaną stratą najbliższych i ciążącą ku samounicestwieniu przełamuje bezpretensjonalna przyjaciółka prokuratora (w tej roli Ewa Dałkowska), która najpierw opowiada o nierozkładającym się w cudowny sposób ciele tybetańskiego mnicha, a potem w fantastycznej scenie tańczy nago przed prokuratorem, wymachując ciężkimi, obwisłymi

| RECENZJA | FILM |


Plakat do filmu Body/Ciało w reżyserii Małgorzaty Szumowskiej Dystrybucja: Kino Świat / www.kinoswiat.pl

45


46 piersiami, trzęsąc starczą pomarszczoną skórą. Paradoksalnie, jest w tym piękna, ponętna, trochę nieprzyzwoita, ale przede wszystkim figlarna jak nastolatka, ani trochę śmieszna. Jakby upływ czasu jej nie dotyczył. I nie dotyczy, bo ona jest ze sobą całkowicie pogodzona pod każdym względem. Maja Ostaszewska, wcielająca się w rolę pani Ani, mówiła w wywiadach, że początkowo obawiała się pokazać z tak koszmarnie nieatrakcyjnej, nijakiej strony, lecz później przeżyła katharsis. To, że nie musi się podobać, ten brak przymusu atrakcyjności i piękna „do podziwiania” okazał się oczyszczającym doznaniem. Reżyserka i tym razem nie stroni od wykorzystywania stereotypów. Robi to nie tylko sprawnie, ale i z dużą dozą ciepłej ironii i zrozumienia dla ludzkich dramatów i słabości. Dzięki dystansowi, czarnemu humorowi, rozbijaniu śmiechem powagi i przygnębiającej atmosfery powstał film o zwyczajnych ludziach, którzy mają swoje smutki i radości, od początku do końca wiarygodny. Samotny ojciec, który nie umie się zająć córką po śmierci żony, odrzucona nastoletnia dziewczyna popadająca w bulimię, zbolała matka, która po stracie dziecka szuka sensu w pomocy innym, terapeutka sama mająca problem ze sobą, zimny prokurator, na którym mało co robi wrażenie – przedstawieni są oni z ogromną wręcz czułością. „Normalność” ich życia podkreślają wątki poboczne zbudowane na podstawie czerwonych nagłówków rodem z „Faktu”, ale bez zbędnych tabloidowych wykrzykników. Reżyserka postępuje trochę jak opiekuńcza mama, nie pozwalając, by bohaterom jej filmu stała się krzywda. Ten w film w czuły sposób pokazuje, jak próbujemy oswajać śmierć przez ciało, pojąć i zaakceptować niematerialne przez namacalne, na których granicy wciąż balansujemy. Szumowska przykazuje, szelmowsko mrugając okiem: szanuj ciało swoje i ducha swego, nawet jeśli nie wiadomo, czy(m) ten duch jest.

Body/Ciało, reż. M. Szumowska, Polska 2015

| RECENZJA | FILM |

Ciało jest latar dzieje się źle. P frustracje, tęsk zdrowy duch = że większość z emocje.


47

rką, która wysyła S.O.S., gdy w środku Poprzez nie ujawniają się lęki, bolączki, knoty. Aż chciałoby się powiedzieć: = zdrowe ciało. Szumowska sugeruje, z nas zasklepia w ciele wyniszczające

| RECENZJA | FILM |


48

Andrzej Tobis „A–Z. Słownik ilustrowany języka niemieckiego i polskiego” Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana, Instytut Adama Mickiewicza Warszawa 2014


49

TOBIS NASZ CODZIENNY czyli Subiektywny Słownik Sytuacyjny

Orhan Pamuk napisał kilka świetnych powieści, ale to „Muzeum niewinności” jest uznawane za najwybitniejszą z nich. Zasłużenie zresztą. Co łączy Kemala, jej narratora i jednego z bohaterów, z katowickim artystą, Andrzejem Tobisem? Swoiste „muzealnictwo”. Obsesyjne kolekcjonowanie tego, co trudno uchwytne. Wreszcie osobliwe zamiłowanie do systematyki i monumentalizm przedsięwzięcia. PAULINA BIENIEK Od pewnego czasu można zaobserwować dobre trendy tworzenia „rzeczy ładnych”, również w obszarze wydawniczym. Coraz dostępniejsze są książki o ciekawym layoucie, wydrukowane na dobrym papierze, cieszące oko długo po przeczytaniu, które chce się brać ponownie do ręki nie tylko ze względu na treść. Tak troskliwie wydaje książki jedna z ciekawszych oficyn, Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana. Jednym z jej najmłodszych dzieci (spłodzonym wespół z Instytutem Adama Mickiewicza) jest trójjęzyczne wydawnictwo niejako podsumowujące siedem lat pracy nad cyklem artystycznym „A–Z (Gabloty edukacyjne)” Andrzeja Tobisa, katowickiego malarza, a tutaj – fotografa (choć bynajmniej się on fotografem nie tytułuje), „A–Z. Słownik ilustrowany języka niemieckiego i polskiego”. Kiedy po raz pierwszy usłyszałam o tym projekcie, nie bardzo mogłam zrozumieć, na czym on polega. Jakie plansze? Jaki słownik? Trudno było mi uwierzyć w wartość artystyczną takiego przedsięwzięcia. Zobaczyłam i posypałam głowę popiołem. To rzeczywiście jedna z tych rzeczy, o których trudno (i próżno) opowiadać, to trzeba zobaczyć, chociażby w książce czy na www.aztobis.pl, ale najlepiej na żywo na wystawie. Jestem szalenie wdzięczna Bęc Zmianie za wydanie „A–Z…” (jak również przyjacielowi, który mi ten piękny słownik podarował, ot tak, bez okazji). Dawno, dawno temu Andrzej Tobis kupił sobie niepozorny ilustrowany słownik zawierający hasła tłumaczone przez Niemców na język polski, wydany w 1954 roku w NRD. Słownik sobie leżał i dojrzewał. Dojrzewał też Andrzej (do zmierzenia się z widzialną rzeczywistością). W końcu któreś nocy usłyszał on Głos nakazujący kupienie drogiego,

dobrego aparatu i zainicjowanie karkołomnego i właściwie niemożliwego do zrealizowania projektu (Sebastian Cichocki nazywa go „utopijnym”). Andrzej przestał sprzeciwiać się Głosowi i podjął to niezwykłe wyzwanie. Od tamtej pory włóczy się po Polsce, a głównie po Górnym Śląsku, i fotografuje „sytuacje zastane”, które następnie przypasowuje do poszczególnych haseł słownika. Artysta powziął decyzję o przedstawianiu rzeczywistości takiej, jaką ona jest, bez modyfikowania czy komponowania jej odpowiednio do danego pojęcia. Jednocześnie nie sili się na obiektywizm, choć przecież tego można by oczekiwać po słowniku. „Bildwörterbuch Deutsch und Polnisch”, fundament „A–Z…”, również zawierał subiektywnie wyselekcjonowane przez swoich twórców treści, stanowiąc w ten sposób nieco propagandową pomoc naukową. Tobis ilustruje hasła sytuacjami najzwyklejszymi, wydawałoby się, że często zwyczajnie nudnymi i nieważnymi, a tymczasem co lepiej może opisywać rzeczywistość niż te „nudy codzienne”, które mijamy każdego poranka czy wieczoru, nawet nie zwracając na nie uwagi? Ot, choćby facet w pluszowym kostiumie żaby, rozdający ulotki, a dzięki Tobisowi nadający hasłu „strój roboczy” nowy, oryginalny charakter. Pojęcia tego słownika często brzmią kuriozalnie, są sformułowane opisowo, wprowadzają w błąd („ślizgawka spadzista”, czyli po prostu zjeżdżalnia dla dzieci, czy „basen dla niepływających”). Tobis interpretuje je troszeczkę à rebours, z dużą dozą specyficznego humoru – absurdalnego i ciepłego. Na pierwszy rzut oka jego plansze mogą wydawać się smutne i narzucać pejoratywne skojarzenia, ale tak naprawdę jest w nich mnóstwo czułości i – nie zawaham się użyć tego słowa – miłości do otaczającego świata.

| RECENZJA | KSIĄŻKA|


50 Zbiór Tobisa zawiera wiele setek gablot i ciągle się rozrasta. Jego praca to jakiś rodzaj trudnej do pojęcia pasji z pogranicza obsesyjnej systematyki. Jakby artysta usiłował nazywać i ilustrować rzeczy, aby móc sklasyfikować otoczenie. Czy kiedy człowiek zna i umie nazwać świat wokół, jest mu łatwiej żyć? Czy przez to może poczuć się bezpieczniej, pewniej? Wszak słowniki tworzy się po to, by pomagały obcokrajowcom, ludziom nieznającym języka, pojąć niezrozumiałe i uprzystępnić niedostępne. Przecież rozumiejąc, czuję się lepiej. Wiem, co się do mnie mówi, co jest napisane. Czy aby na pewno? Tobis przekornie udowadnia, że lingwistyka nie ma wcale tak znów wiele wspólnego z zastaną rzeczywistością, o czym sam mówi tak: „Prawdziwy sens danego pojęcia (o ile w ogóle istnieje coś takiego) leży gdzieś pomiędzy trzema wierzchołkami [hasła niemieckiego, hasła polskiego i obrazu], w polu trójkąta odpowiadającego danemu pojęciu”. Tak więc „pomoc naukowa” tylko gmatwa to, co chcielibyśmy wiedzieć na pewno, jasno zrozumieć.

historii. Przyznaję jednak, że odkładając „A–Z…”, czuję pewną ulgę, mogę się bowiem poczuć bezpiecznie w swoim świecie złożonym z jasnych pojęć i ich oczywistych desygnatów. Naiwnie zaaranżować sobie rzeczywistość taką, jaką chcę widzieć. Nie obserwuję tak uważnie jak Tobis, dzięki czemu czuję jako taki, „piecuchowaty” komfort, że to, co znam z nazwy, sprawdza się w mojej przestrzeni. Mogę sobie wmówić, że definicja nie jest dychotomiczna, co pozwala mi w najbanalniejszy sposób rozumieć najbanalniejsze pojęcia i zjawiska. Tyle że… po bardzo niedługim czasie już tęsknię to tych nieco niewygodnych „ilustracji” czule i wnikliwie dokumentujących (nie)zwykłą rzeczywistość, do której, jak mówi autor, nie pasuje porządek alfabetyczny.

Tobis jest trochę jak Pippi Langstrumpf, poszukiwaczka rzeczy, przy czym on z takimi samymi radością i zapałem poszukuje sytuacji zastanych. Odnalezione pomagają artyście udokumentować coś trudno uchwytnego, mianowicie swego rodzaju wtórność pojęcia, sygnalizującą rozpad spowodowany oderwaniem znanych, oswojonych definicji od rzeczy, jak również fragmentaryczność otoczenia, będącą wynikiem tego rozpadu. Okazuje się (kolejny raz), że obiektywizm w realnym świecie nie istnieje. Bezpretensjonalna wrażliwość katowickiego artysty pozwala mu na zupełnie zaskakującą i odrębną interpretację zjawisk, które pewnie jednak większość ludzi tłumaczyłaby całkowicie innym obrazem, bardziej przewidywalnym czy nawet oczywistym. Choć ta oczywistość obrazu, znaku czy symbolu nijak ma się do rzeczywistości. Tobis widzi więcej, zagląda głębiej niż zwykły człowiek? Wielce prawdopodobne, ale czy nie taka poniekąd jest rola artysty? „Bildwörterbuch…” dzieli świat na segmenty znaczeniowe, ale w zwykłym życiu ten podział absolutnie się nie sprawdza, ponieważ pojęcia zbyt często i ciasno zazębiają się ze sobą, piętrząc się i mnożąc w niekontrolowany i nieusystematyzowany sposób. Znacznie ciekawsze (i zabawniejsze) są kategorie wprowadzone przez Tobisa, np. „Mały zestaw wakacyjno-katastroficzny”. W publikacji część „skategoryzowana” (moja ulubiona) została wyposażona w odautorski komentarz do niektórych gablot. Mnóstwo w nich nietuzinkowych obserwacji i dowcipnych, a czasem przewrotnych

| RECENZJA | KSIĄŻKA|


51

Wiele gablot to przewrotna i nieoczywista interpretacja znanych pojęć. źrodło: www.aztobis.beczmiana.pl/ciezar


52

ZWIERCIADŁA Do czego służy lustro? Proste pytanie, na które większość z nas śmiało odpowie: by się w nim przeglądać. I jest to oczywiście prawda. Podstawową funkcją zwierciadeł od początku była ich właściwość odbijania obrazów. Co ciekawe, lustro było bardzo wczesnym wynalazkiem. Pierwsze obiekty tego typu pochodzą z epoki paleolitu (były to wówczas szlifowane kamienie). Z czasem pojawiły się lusterka metalowe (np. z ołowiu lub srebra), a już w czasach starożytnego Rzymu znane były ich szklane wersje. Ludzie zafascynowani własnym odbiciem darzyli te przedmioty dużym zainteresowaniem. Moment, w którym zwierciadła wkroczyły do wnętrz, był dla wnętrzarstwa bardzo istotny. Szybko bowiem zorientowano się, jak szerokim polem do popisu może okazać się użycie efektu odbijania światła. ELŻBIETA HAP-SUSIK www.interium-projekt.pl Lustro odbije, powiększy, rozjaśni, uatrakcyjni… Poza lustrem w łazience i przedpokoju (które chyba każdy posiada), warto otworzyć się na użycie owego przedmiotu w innych miejscach, być może mniej spodziewanych.

ubrać w odpowiednie, dostosowane do stylu wnętrza ramy. Rozwiązania takie sprawdzą się szczególnie w centralnym punkcie danego obszaru (wyśrodkowane na ścianie lub np. umieszczone nad kominkiem).

Pamiętajmy, iż odpowiednio użyte lustro optycznie zwiększy przestrzeń. Dzięki swojej najważniejszej właściwości - odbijania światła - sprawi, że wnętrze od razu wyda się obszerniejsze. Nada także wrażenia głębi, dzięki któremu nasze oko da się delikatnie oszukać. Podobnie jak w przypadku okien, gdzie widok na otoczenie zewnętrzne wpływa na odbiór wnętrza, tak i zwierciadła będą stwarzać sztuczną głębię. Pod tym względem funkcje lustra i okna są do siebie bardzo zbliżone, dlatego wielu projektantów traktuje je niemal tak samo – umieszczając lustrzane tafle tam, gdzie potrzeba optycznego powiększenia.

Przy pomocy luster można także osiągnąć ciekawe efekty optyczne, które mogą stanowić element wnętrzarskiej zabawy i przyciągać wzrok. Dla przykładu – lustra ustawione naprzeciwko siebie wytworzą nieskończoną optyczną głębię, która będzie „pochłaniać” wszystko, co się w niej odbije. Lustrzane tafle (bez ram) pokrywające sąsiadujące ze sobą ściany (stykające się pod kątem 90 stopni), będą natomiast wielokrotnie powiększać pomieszczenie i przekonywać nasze oko, że za taflą dalej rozpościera się przestrzeń. Są to jednak rozwiązania, które nie wszędzie będą odpowiednie, ponieważ optyczne zabawy tego rodzaju mogą wprowadzać wrażenie niepokoju.

A co jeśli chcemy optycznie ukryć jakiś element (np. filar, ściankę)? Przesłonięcie takiego obiektu jest zapewne pierwszym pomysłem, który przychodzi do głowy. Można jednak spróbować triku z wykończeniem danej powierzchni w całości powierzchnią lustrzaną. Efekt będzie zdumiewający – wykończony w ten sposób element optycznie zniknie. Warto również pamiętać o tym, że lustro umieszczone w odpowiednim miejscu może z powodzeniem zastąpić obraz lub inną dekorację. Odbijające się w zwierciadle kwiaty, oprawy lub po prostu właściwe barwy będą stanowić wspaniałe dopełnienie wnętrza. Tego typu lustro można

Lustra mogą zatem spełniać rozmaite funkcje we wnętrzach. Ich niebanalna właściwość odbijania wszystkiego może sprawić, że wnętrze będzie wyglądać okazale i pięknie dlatego, z tego względu też warto otworzyć się na nowe możliwości i spróbować zastosować zwierciadła w nieco inny sposób niż powszechnie przyjęty.

| DESIGN |


53


54

www.interium-projekt.pl


55

www.interium-projekt.pl


56

JAK NAPRAWDĘ DZIAŁA KAWA? Ci, którzy znają mnie choć trochę, wiedzą, że mam dość specyficzny gust, jeśli chodzi o kawę. Dlatego zainteresowało mnie to, jak naprawdę działa ten uwielbiany przez niemal wszystkich napój. Czy jest to spowodowane tym, że na progu szpitala bicie serca wróciło mi do normy; czy dlatego, że miałem okazję pić najprawdziwszą Blue Mountain (swoją drogą obecna cena tej kawy to 1,30 zł za… ziarenko!); czy dlatego, że mieszkałem w Melbourne – rzekomej stolicy kawy i kawiarni; czy dlatego, że najlepszą kawę piłem w przydrożnej albańskiej „restauracji” w drodze do Skopje w Macedonii; czy wreszcie dlatego, że włoskie kawiarnie odkryły przede mną świat setek różnych odmian i typów parzenia kawy… Kawy, której nie lubię! Czekaj… co?! Tak, dobrze przeczytałeś! Gdybym miał się określić binarnie, 0/1, to mimo wszystkich moich “kawowych” doświadczeń, musiałbym powiedzieć, że nie lubię kawy. Kocham ją, ale jej nie lubię! Dlaczego? Cóż, po 50 latach badania kawy, kofeiny i jej efektów nauka w końcu odpowiada. Najpierw rzućmy okiem na kilka mitów, które w znacznym stopniu przyczyniły się do jeszcze jednego mojego uczucia względem kawy: nienawiści. DAWID GIEMZA www.kulinarneeureki.pl

MIT 1 KAWA POBUDZA! PO KAWIE NIE ZAŚNIESZ! Ok, wszyscy, którzy już opluli monitory, widząc to stwierdzenie oznaczone jako mit, niech wytrą monitor i czytają dalej. Generalnie efektem ubocznym kofeiny jest coś, co można łatwo pomylić z pobudzeniem. Kofeina blokuje odczucie zmęczenia. Mechanizm jest prosty: receptory adenozyny mylą ją z kofeiną. I to właśnie kofeina, zamiast adenozyny, wypełnia te receptory. ADENOZYNA: • redukuje tempo wysyłania i odbierania informacji przez neurony (wolniejsze myślenie), • stępia odpowiedź na ból (łagodzi ból), • spowalnia czas reakcji [psychicznej i motorycznej (myślenie i ruch)], • obniża zakres koncentracji uwagi, • zmniejsza apetyt. Organizm wytwarza adenozynę naturalnie z biegiem dnia po to, żeby sygnalizować zmęczenie, czas na odpoczynek i regenerację, czyli przywrócenie organizmu do stanu optymalnego. Ogólnie adenozyna obniża efektywność działania całego organizmu.

To chyba dobrze, że zastępujemy to gówno czymś, co pobudza? Kofeinkę mam na myśli. Hmm… Masz samochód? Albo pralkę? Włącz ją teraz, proszę. Wyłącz za parę tygodni. Włączaj jej jakiś lekki tryb na noc, kiedy i ty śpisz, ale nie wyłączaj przez parę tygodni. Albo miesięcy. Albo lat. Jak długo pijesz już kawę? KOFEINA: • wytwarza więcej receptorów adenozyny. (Co? Po co? Kofeinko?! Twój organizm wie, że pralkę trzeba wyłączyć. I dokładnie wie, co stoi temu na przeszkodzie! Najprostsze rozwiązanie? Więcej receptorów adenozyny, przecież nagle nie zacznie mieć więcej kofeiny! Ha! I tu cię mam, ty organizmie jeden! Kojarzycie ten schemat? Po jakimś czasie jedna filiżanka kawy przestaje działać. Później dwie. Później trzy czy cztery ledwo dają radę… Zapytajcie kogokolwiek, kto pije kawę już dłuższy czas, ile pił jej rok temu? I co dzieje się teraz, kiedy z jakiegoś powodu nie wypije dokładnie tyle kawy, ile teraz ma „w zwyczaju” pijać dziennie? Co działo się rok temu albo dwa? Ha! Kolejne doliny zmęczenia? Nauka mówi, że to normalne. Cholerna nauka.), • zwęża naczynia krwionośne, żyły i tętnice plus zagęszcza krew (Nadciśnienie tętnicze? Jakie było pierwsze pytanie, twojego lekarza? Jak często pijesz kawę?),

| LIFESTYLE |


57 • daje chwilowe uczucie naenergetyzowania (w trakcie którego twój organizm produkuje więcej receptorów adenozyny na przyszłość. Rzeczywiście, czujemy się mniej śpiący ,dopóki zajmujemy je kofeiną. Z tym, że jutro będzie ich nieco więcej…). Dlaczego w ogóle piszę o tym, jak naprawdę działa kawa? Kiedy tylko zacząłem pijać kawę, nie działała ona na mnie tak, jak reklamowano. Po pierwszej zawsze chciało mi się spać. Po drugiej i trzeciej też. Zero efektu pobudzenia. Pomijając jeden z niewielu dni, kiedy postanpobudzenia, pomijając jeden z niewielu dni lata temu, kiedy postanowiłem się uczyć z przemiłą i bardzo ładną koleżanką. Uczyć, naprawdę uczyć. Wypiłem wtedy około czterech litrów kawy i cztery litry wody. Blisko granicy wytrzymałości człowieka. Na wodę, nie na kawę. (Wiedzieliście, że ilość wody, jaka może was zabić, waha się od sześciu do ośmiu litrów?! Poważnie! Umiera się z „dowodnienia”!). Nie, nie wtedy stanąłem roztrzęsiony na progu szpitala, próbując zwrócić kawę szybciej, niż ją w siebie wlałem. To było po jednej, owszem dużej i bardzo, bardzo mocnej kawie w Melbourne. Przez lata spotykałem coraz więcej ludzi, którzy, tak jak ja, nie odczuwali żadnego pobudzającego efektu kawy. Ostatnio w rozmowie z jednym z nich stwierdziłem, że tak naprawdę nie mam pojęcia, jak działa kawa. Poza jej anty-oksydacyjnymi właściwościami. Wstyd! Teraz już wiem więcej, niżbym chciał. Pomyślałem, że w temacie ekstremalnej wydajności kawa jest żałosnym kruczkiem, który działa jak podwójny lichwiarz i tania dziwka w jednym. Pomyślałem, że się podzielę z wami tym, jak go wykorzystać i dostać swoje pieniądze z powrotem! Od kofeiny „pożyczasz” nie energię, a brak poczucia zmęczenia. Pożyczasz coraz więcej i więcej musisz oddać, kiedy przestaniesz pożyczać (podwójny lichwiarz, który pożycza ci pieniądze na spłatę wcześniejszej pożyczki u niego. Na większy procent). Około 15% społeczeństwa jest całkowicie odporna na działanie kofeiny. Około 15% jest nadwrażliwa na jej działanie. 98% społeczeństwa słyszało o efekcie placebo i około 2% rozumie, jak on działa.

www.kulinarneeureki.pl


58


59 PÓŁ-MIT 2 KAWA JEST BARDZO ZDROWA. SĄ NOWE BADANIA, KTÓRE TO JASNO UDOWADNIAJĄ. Zgadza się! Dlaczego więc mit? Cóż, kawa rzeczywiście jest fantastycznym źródłem antyoksydantów. Kawa faktycznie zawiera witaminy i mikroelementy, które również są całkiem fajne. Kawa. Nie kofeina. Ma sens? Kawa jest numerem 1 najbardziej popularnych napojów na świecie i numerem 2 najbardziej obracanych dóbr na świecie, zaraz po ropie. Pamiętacie cały ten szum, że kawa bezkofeinowa lub ze zmniejszoną jej zawartością jest bardziej szkodliwa? Wytworzenie takiej kawy de-caf jest dużo droższe niż zwykłej, pełnokofeinowej wersji. Dla koncernu kawowego lepiej jest zainwestować miliardy w infrastrukturę de-caf, żeby efektywnie zmniejszyć swój próg marży, czy zainwestować miliony w napalonych blogerów, którzy rozdmuchają niepełne badania od wujka Staszka z garażu? MIT 3 KAWA POZWALA MI FUNKCJONOWAĆ NA WYŻSZYCH OBROTACH. BEZ KAWY RANO JESTEM SENNY I ZMĘCZONY ZARAZ PO OBUDZENIU. Po przebudzeniu się rano, po śnie, który służy regeneracji i nabraniu energii na cały dzień potrzebujesz kawy, żeby normalnie funkcjonować?! I nie widzisz w tym nic, ale to nic podejrzanego? A co z tym… jak to się nazywa... sensem? Dobra wiadomość jest taka, że po maksymalnie kilku dniach (trzy dni to, poza ekstremum, maksimum) wszystko wraca do normy. Niemal 100% badanych raportuje, że poza godziną czy dwiema wzmożonej aktywności po kawie po jej odstawieniu wydajność w ciągu całego dnia mimo wszystko znacząco wzrasta. Mój problem z badaniami na temat kawy jest taki, jak ze wszystkimi innymi badaniami: są selektywne i ograniczone. Nikt nigdy nie przeprowadza badań, które prezentowałyby temat w całym jego zakresie i wszystkie jego aspekty. Badania takie byłyby piekielnie czaso- i pracochłonne oraz

niebotycznie drogie. Użyję więc drugiej najlepszej metody, jaką znam, po badaniach empirycznych. Mózgu! CO NAUKA WIE NA PEWNO O TYM, JAK NAPRAWDĘ DZIAŁA KAWA? Kofeina blokuje odczucie zmęczenia. Kofeina zmniejsza potencję u mężczyzn i szanse na obfity biust u kobiet. CO PODPOWIADA MYŚLENIE? Adam. Nazwijmy go Adam. Adam pije kawę, żeby lepiej funkcjonować. Po jakimś czasie kofeina zmusza jego organizm do wyprodukowania znacznie większej ilości receptorów adenozyny, które za to odczucie zmęczenia są odpowiedzialne. W efekcie Adam pije coraz więcej kawy, żeby móc funkcjonować wciąż na tym samym poziomie. Jeśli z jakiegoś powodu Adam nie wypije kawy, jest nie tylko zmęczony i niezdolny w swoim odczuciu do funkcjonowania „normalnie”, ale także sfrustrowany tym faktem. W dodatku zmęczenie, które Adam teraz czuje, jest dużo większe, niż przed „użyźnianiem” kofeiną jego plantacji receptorów ade-nozyny. Rozwiązanie? Więcej kawy! Coraz większe rozdrażnienie, wahanie nastrojów, pod-wydłużony czas reakcji na wszystko drażni. Adam wraca po pracy do swojej wspaniałej, inteligentnej i seksownej partnerki. Nazwijmy ją Ewa. Ewa ma ochotę kochać się z Adamem. Adama to wkurza, bo przecież dopiero wrócił po pracy i nawet butów nie zdjął! Adama wkurza to, że jego seksowna partnerka chce się z nim kochać?! Nie ma w tym nic podejrzanego? Tak, tak, wiem, scenariusz jest mocno przesadzony, ale w takiej czy innej formie chyba każdy go zna. I chyba nikomu, na pewno nie mnie, nie przyszłoby do głowy, żeby powiązać to z kawą! Zastanówmy się, ile jeszcze rzeczy może być z tym powiązane? Ewa zamiast czerpać satysfakcję ze swojego życia też jest rozdrażniona. W końcu jej ukochany jest rozdrażniony i nadmiernie „nakręcony” prawie prze cały czas! Poza tym co rano budzi ją zapach kawy, a mogłaby pospać dłużej, bo pracuje z domu! Ewa i Adam winią pracę Adama za jego rozdrażnienie, wahanie nastroju, wyczerpanie… To najbardziej oczywisty winowajca! W końcu Adam musi wypić ze trzy kawy w pracy, żeby w ogóle jakoś przetrwać przez dzień… Adam po latach albo miesiącach zmienia pracę, żeby odkryć, że nowa jest zupełnie taka sama. Znowu musi więcej pić kawy, choć na

| LIFESTYLE |


60 początku pił już mniej. Nowa praca, nie wiadomo jeszcze, jak szef będzie patrzył na przerwy na kawę co dwie godziny… Jakoś samo się ograniczyło. Ale Adam szybko poczuł tego efekty. Ewa też. Może w kolejnej pracy będzie inaczej? KONKLUZJA Jak naprawdę działa kawa? Jest fantastyczna! Kofeina jest do dupy. Pij kawę, jeśli ją lubisz. Znajdź dobrą odmianę z obniżoną zawartością kofeiny albo totalnie bezkofeinową. Eksperci ostrzegają również, żeby pod żadnym pozorem nie rzucać kawy „od razu”. Zmniejszaj ilość kofeiny w ciągu dnia stopniowo! To bardzo ważne, bo pozwala zminimalizować poważne efekty odstawienia. Brzmi, jak przy narkotykach, prawda? Widać to wcale nie takie głupie, że kawa jest zaklasyfikowana jako narkotyk. Ciekawe, prawda? Swoją drogą, jak to możliwe, że odstawienie czegoś, co z założenia ma pozwalać funkcjonować ci lepiej, prowadzi do znacznego pogorszenia samopoczucia i zmniejszenia

wydajności niż na samym początku? Zero sensu. Dlatego nienawidzę kawy! Kocham smak dobrej. Ale nienawidzę jej jako idei. A co z placebo? Wszyscy wokół piją kawę i zaklinają się, że pomaga im lepiej funkcjonować. Dlaczego więc kawa miałaby działaś w inny sposób? Wszyscy piją i wszystkich pobudza. Mnie też powinna! Na szczęście ja zostałem obdarzony niewrażliwością na kofeinę i to pozwoliło mi kwestionować to popularne przekonanie. Kwestionować do tego stopnia, że mogę teraz śmiało wykorzystywać kawę strategicznie. Nadal wolę zieloną herbatę jako źródło antyoksydantów. Albo winogrona, orzechy, jagody czy ciemnozielone warzywa! Nawet ziemniaki mają więcej antyoksydantów niż kawa! Zbyt późno znaleziony artykuł zawierający zbiór aktualnych wniosków świata nauki ana temat kawy, „Does coffee make you sleepy”, pomógł mi zrozumieć, dlaczego po kawie chce się spać.

| LIFESTYLE |


61


62

NERDGAZM KULINARNY CZYLI JAK BARDZO CHCESZ ZASZALEĆ Z CHEFEM WATSONEM

Mogła to być tylko kolejna aplikacja. Ja miałam tylko kilka pytań. Jednak w momencie naszego pierwszego spotkania to on był tym, który zadawał pytania: Jak bardzo chcesz zaszaleć? Lubisz to robić klasycznie czy wolisz niespodzianki? Odkryjmy razem nowe danie – kusił. Jaki był? Twórczy i wyrafinowany. ANETA DUSZYŃSKA www.kulinarneeureki.pl Nie mógł być inny, gdyż uczył się od najlepszych. Przekazane mu dane, na których podstawie działa, są wynikiem ponad 9000 przepisów kulinarnych stworzonych przez ludzkość do tej pory, a przedstawionych w magazynie „Bon Appetit”. Chef Watson zdobył wiedzę na temat tego, jak ludzie łączą smaki, jakie mają preferencje, a także na temat chemii jedzenia i metod obróbki cieplnej. Stąd też bazując na niezliczonej liczbie kombinacji, aplikacja umie wybrać te, które według niej będą najbardziej dla człowieka atrakcyjne. A raczej stworzyć je od podstaw. Dla mnie – ogromnej fanki nowych technologii i możliwości naszego cudownego świata, a także pasjonatki kulinarnej – to nic innego jak nerdgazm kulinarny! Cudo wyrywające z mojej piersi ochy i achy i sprawiające, że płonę rumieńcem. Dlaczego Chef Watson sam tworzy przepisy? Chef Watson różni się od każdej innej aplikacji kulinarnej czy książki kucharskiej tym, że tworzy przepisy zgodnie z naszymi wymaganiami, naszym gustem, naszymi wskazaniami i przeciwskazaniami dietetycznymi i naszymi zachciankami. Tworzy od podstaw, nie wyświetla wcześniej wpisane. Świetne, prawda? Twórcy aplikacji zdecydowali się jednak, bynajmniej na czas fazy beta-testowej, opatrzyć każdy przepis małym, zabawnym przypomnieniem o tym, że Chef Watson konsumuje dane, a nie jedzenie i żeby zachować zdrowy rozsądek przy realizowaniu potraw przez niego polecanych. Idea stojąca za tą aplikacją to ograniczenie do minimum resztek, jakie codziennie w tysiącach kilogramów lądują w koszach na śmieci całego świata. Dlatego też użytkownik ma możliwość podania dowolnej liczby składników, jakie ma w lodówce, a zadaniem Chefa Watsona jest połączenie ich w efektowny i pyszny sposób. Tak, by nic nie wylądowało w koszu.

Bonusem jest to, że aplikacja wie, jakie produkty spożywcze najczęściej marnują się w domach. I – poza preferencjami użytkownika – zdaje się być zaprogramowana do tego, by produkty te w przepisach zawierać. Należą do nich owoce cytrusowe, śmietana, świeże warzywa i zioła oraz - a jakże - chleb. Czyli same pyszności, które podnoszą walory smakowe większości dań! Aplikacja jest obecnie w fazie testowej, więc jej ostateczny kształt i funkcjonalność mogą ulec zmianie. Jako beta-tester zostałam poproszona o dyskrecję, nie mogę więc zbyt wiele o jej kształcie opowiedzieć. Mogę natomiast zdradzić, że jest fantastyczna i że generowane przez nią przepisy potrafią zaprzeć dech w piersi! Dodatkowo, przy każdym składniku, typie dania lub kuchni znajduje się krótki ich opis. Żebyśmy nie jedli w ciemno! Jak Chef Watson zabrał mnie na jazdę próbną i co z tego wynikło? Testy zaczęłam bardzo klasycznie i po polsku. Od ziemniaka. Prosząc o danie jak najbardziej klasyczne. I na tym się moja klasyczność skończyła, gdyż nie mogłam się oprzeć połączeniu ziemniaka z makaronem fettuccine w stylu galicyjskim. Nie wiem, czy jedliście kiedyś ziemniaki z chlebem jak Włosi lub ryżem jak Hindusi? Ziemniaki z makaronem to coś, na co w Polsce się nie zgadzamy. Chef Watson o tym nie wie, zestawił je więc zgodnie z moim poleceniem ze szparagami i sosem jogurtowym. Kto by się nie skusił? Wrócę do ziemniaka raz jeszcze, tym razem postaram się iść jak najbardziej typową dla polskiej kuchni drogą. Chcę zobaczyć, czy i tu czekają na mnie niespodzianki. Wybrałam więc tylko rozmaryn i przeglądam propozycję (za wybra-

| LIFESTYLE |


63 nie tylko rozmarynu należą mi się brawa, bo niespodziewane sugestie są takie kuszące!). Znalazłam coś dla siebie. Północnoafrykańską enchiladę z ziemniakami i rozmarynem. Jak tu nie kochać Chefa Watsona? Dodam, że danie jest w kategorii klasyczne. Oznacza to, że z Watsonem nawet najbardziej oporne osoby mają szansę spróbować czegoś nowego. Bo jak tu nie chcieć posmakować dipu z pieczonych ziemniaków, słodkich ziemniaków i rzepy, doprawionego piklami i fantastyczną mieszanką ziół, który podaje się na smażonych tortillach z serem? Zastanawiałam się, czy Chef Watson ma jakieś granice twórcze. Poprosiłam więc o połączenie jajek, wodorostów nori i pomarańczy w duchu kuchni meksykańskiej. Jeśli wiecie coś nie coś o gotowaniu, pukacie się pewnie teraz w głowę. Ale Chef Watson nie! Danie, które mi zaoferował jest fantastyczne! Nori użyte są jako wrapy, w które zawija się wspaniałe nadzienie składające się w dużej mierze z grillowanych krewetek, wszystko to podane jest ze sosem z warzyw i jajek, doprawionym sokiem z pomarańczy i świeżymi ziołami i – uwaga – ozdobione kawałkami wiśni. Co do wiśni, moja ciekawość walczy z odruchem kulinarnego wzburzenia. Jednak jedno trzeba przyznać: jaka inwencja! Podsumowanie mojego nerdgazmu Dodam, celem wyjaśnienia, że ja jestem przepisami Chefa Watsona zachwycona. Moje wieloletnie i wielokontynentalne doświadczenie kucharskie sprawia, że wiem, że proponowane przez niego kombinacje są świetne. Wiem też, że dla wielu, obawiam się, że niestety bardzo wielu osób wychowanych na schabowym i pierogach mogą być szokujące. I albo zachwycać, albo odrażać. Mam nadzieję, że w zdecydowanej większości, będą one zachwycać i inspirować. Świat kulinarny jest niezmierzoną krainą, a dzięki Chefowi Watsonowi żadna mapa smaków i tylko podstawowa wiedza kulinarna są wymagane, by tę najwspanialszą z krain odkryć. Oszczędzając przy tym czas, pieniądze i środowisko, gdyż lepiej zarządzając zasobami własnej lodówki.

www.kulinarneeureki.pl


64

PRZYWITAJ WIOSNĘ NA ZDROWO Wiosna w pełni. Zrzucamy z siebie ciężkie swetry, grube kurtki, ciepłe czapki i szaliki. Mamy ochotę na „coś” nowego, lżejszego, pragniemy zmian. Często dokonujemy ich też na swoich talerzach w celu zrzucenia kilku zapasowych zimowych kilogramów. Nieocenionymi pomocnikami w tym procesie są zioła, które mają niezwykłe działanie. Oto kilka przepisów na pyszne, zdrowe i lekkie koktajle owocowo- ziołowe. Ich przygotowanie zajmuje jedynie kilka minut. Wypróbuj jej już teraz, sa naprawdę pyszne i słodkie.

ANETA “FRASZKA” STOPA www.facebook.com/fraszkanazdrowie

Bananowy song Składniki: banan garść świeżych listków mięty garść świeżej natki pietruszki pół szklanki wody mineralnej Przygotowanie: Miksujemy i po sprawie! Czy wiesz, że banany dbają o układ krążenia? Tak! Dzięki zawartemu potasowi regulują ciśnienie tętnicze krwi. Poza tym wspomagają pracę układu nerwowego- poprawiają naszą pamięć i koncentrację. Dlatego też jest idealny na drugie śniadanie w pracy, na uczelni czy w szkole. No i łatwo go ze sobą zabrać, wrzucić do plecaka czy torebki.

| KULINARIA |


65

www.facebook.com/fraszkanazdrowie


66

Oda do pietruszki Składniki: pęczek świeżej natki pietruszki dwie pomarańcze (obrane ze skórki, pokrojone na kawałki) jedno jabłko (obrane ze skórki, pokrojone na kawałki) kilka kropel soku z cytryny szklanka wody mineralnej Przygotowanie: Wystarczy zblendować wszystkie składniki. Należy pić wstrząśnięte niezmieszane. Natka pietruszki wyświadcza nam niejedną przysługę. Poprawia cerę a także humor. Wzmacnia organizm dostarczając więcej witaminy C niż cytrusy a zwarty w niej chlorofil, nadający jej piękny zielony kolor wspomaga procesy oczyszczania organizmu z toksycznych związków. Na zdrowie! www.facebook.com/fraszkanazdrowie


67

Poczuj miętę! Składniki: 2 gruszki (obrane cienko ze skórki i pokrojone na cząstki) garść świeżej mięty garść świeżej bazylii szklanka wody źródlanej Przygotowanie: Wszystkie składniki miksuję blenderem i smacznego. Pyszny, lekki i zdrowy koktajl dzięki zawartości mięty wzmacnia Twój organizm poprzez działanie antybakteryjne i antywirusowe. Wspomaga też prawidłowe funkcjonowanie układu trawiennego, efekt- zgrabna sylwetka a także... ma świeży i orzeźwiający smak, więc... czego można chcieć więcej? Poczuj miętę!

www.facebook.com/fraszkanazdrowie


POLUB NAS NA FACEBOOKU https://www.facebook.com/lifestylemuse

redakcja@lifestylemuse.pl

KULTUR

68


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.