LifeStyle Muse nr 2

Page 1

LifeStyle Muse nr 2 || LUTY-MARZEC 2014

URODA | TRENDY | KULTURA | DESIGN | LIFESTYLE

1


2

Wszystko, co się opłaca posiadać, opłaca się również, aby na to czekać.

- Marilyn Monroe -


SŁOWEM WSTĘPU Drugi numer, który macie przyjemność czytać - bo zakładam, że właśnie w kategoriach przyjemności go odbieracie - to dowód na to, że projekt będzie kontynuowany i nawet mój słomiany zapał przestaje być słomiany. Mam zamiar raczyć Was LifeStyle Muse’m przynajmniej do końca roku. Przygotowując lutowy materiału kolejny raz przekonałam się jak fantastyczni są ludzie i jak wiele mogą wnieść w każdą jedną kartę magazynu. Oby kiedyś było mi dane poznać ich wszystkich osobiście. :) Sieci znajomości się powiększają, a to - mam nadzieję - zaowocuje coraz ciekawszymi i obszerniejszymi tematami. Nie przedłużając - zapraszam do czytania.

MAGDALENA DZIWISZ

STOPKA REDAKCYJNA Redaktor naczelna / SKŁAD Magdalena Dziwisz Redakcja NovaPola, Paulina Bieniek, Katarzyna Pszeniczna, Elżbieta Hap-Susik, Katarzyna Gudzik, Paulina Popek, Magda Nocoń-Łysko, Joanna Suska Współpraca Karolina Grzybowska, Karina Lasek, Maja Peryga, Ewa Łagowska, Michał Łazarow, Ola Janowska, Dominika Sawicka-Grzesiak Kontakt redakcja@lifestylemuse.pl https://www.facebook.com/lifestylemuse Okładka: FOTOGRAFIA: Karina Lasek MODELKA: Karolina Grzybowska

SPIS TREŚCI MODA 4 Nieskazitelna kobiecość 6 HANDMADE spod maszyny 12 14 16 18 20

TRENDY i URODA Karnawałowy look z kontrastem Punkt centralny - dwykolorowe usta Ratunek dla włosów Makijaż w stylu pin up Pin up girl - krok po kroku

LIFESTYLE 24 Historia niewinnej erotyki KULTURA 30 (Nie)banalna blondynka 32 Ślicznotka na skraju załamania nerwowego SZTUKA/ILUSTRACJA 36 Switch off DESIGN 40 Lekcja historii designu z serialem Mad Men 42 Uważaj z bielą! FELIETON 46 “Twarzowe” urodziny

3


http://myvintagevogue.com http://myvintagevogue.com http://myvintagevogue.com

MODA 4

NIESKAZITE KO KAROLINA GRZYBOWSKA

Moda lat pięćdziesiątych to kobiecość w najczystszej postaci. Dlatego też, pomimo modowych zawirowań, które czasami odsuwają ją na drugi plan, jest i będzie zawsze obecna. To niezawodne źródło inspiracji dla tych kobiet, które szukają wygodnej elegancji na co dzień i na wielkie okazje. Oszczędność oraz niedostatki spowodowały, iż kobiety (oraz projektanci) w latach czterdziestych zużywały minimalną ilość materiałów na noszone przez siebie ubrania. Dominowały skromne sukienki, bliskie ciału, proste fasony oraz minimalna ilość dodatków. Lata pięćdziesiąte były reakcją na tę prostotę. Moda damska, oprócz wygody, musiała być również szykowna oraz zmysłowa, wesoła i kolorowa. Część kobiet tej dekady była co prawda aktywna zawodowo, jednakże ich przeważająca ilość poświęcała swój czas na prowadzenie domu oraz wychowywanie dzieci. Dlatego stały się targetem nowej strategii marketingowej domów mody oraz koncernów kosmetycznych. Ideałem była seksowna, piękna, zadbana, nienagannie ubrana, perfekcyjna pani domu. Jak wyglądała? SUKIENKI I SPÓDNICE Diorowskie linie A oraz B, czyli wersja rozkloszowana lub ołówkowa w długości za kolano. Tak - w wielkim skrócie określić można noszone w latach pięćdziesiątych fasony spódnic oraz sukienek. Fason rozkloszowany zazwyczaj szyto z koła lub półkola. Był bardzo dopasowany w talii, pod spodem często dodawano obfitą halkę petticoat. Fałdy spódnicy ukrywały niekiedy kieszonki, które często zdobiły aplikacje. Sukienki, zarówno w wersji szerokiej, jak i ołówkowej, zawsze posiadały mocno podkreśloną talię, zazwyczaj krótkie rękawy oraz całą gamę możliwych rozwiązań dekoltu – od łódkowego, odsłaniającego ramiona, przez koszulowy, półgolfik, po głębokie odsłanianie pleców. BLUZECZKI, SWETERKI, KOSZULE Do spódnic noszono w tym czasie najczęściej dopasowane


DODATKI Zabudowane, koturnowe buty z lat czterdziestych odeszły do lamusa, a ich miejsce zastąpiło delikatne obuwie na cienkim obcasie. Królowały niezbyt wysokie szpileczki, często zakończone szpicem, sandałki z odsłoniętą piętą oraz typu open toe – z odsłoniętymi palcami. W powszechnym użyciu były pończochy nylonowe, tkane jednolicie lub typu fully fashioned, wykończone biegnącym z tyłu szwem. Eleganckie kobiety nie mogły obyć się bez wąskich podkreślających talię pasków, noszonych również za dnia rękawiczek różnej długości oraz pudełkowych torebek. Na specjalne okazje zakładano na głowę toczki, małe kapelusiki oraz fascynatory, na co dzień noszono opaski lub chusteczki.

MOD

http://myvintagevogue.com

LATA 50. WTEDY I DZIŚ Gołym okiem widać, iż elementy z których składała się moda lat pięćdziesiątych są wciąż w niej obecne. Niezależnie od panujących trendów oraz tego, co proponuje się nam na wybiegach – nic nie zastąpi spódnicy ołówkowej czy lekkiego rozpinanego sweterka. W sieciówkach oraz kolekcjach projektantów co jakiś czas pojawiają się inspirowane lub wskrzeszone fasony, nawiązujące do tej figlarnej kobiecości. Jednakże najciekawsze są chyba te kolekcje, które czerpiąc z tamtych źródeł, wnoszą coś nowego od siebie, jak np. kolekcje Lady Carotty (lata pięćdziesiąte z rock’n’rollowym pazurem) czy Fanfaronada (petticoat, która wyszła z ukrycia). Vintage look jest teraz na czasie, warto więc wykorzystać szeroką dostępność tych ultra kobiecych fasonów w bieżących kolekcjach, by mieć pod ręką sprawdzone, zawsze aktualne zestawy.

http://myvintagevogue.com

dzianinowe bluzki, obcisłe sweterki, bluzeczki z koszulowym wykończeniem lub koszule. Hitem był tzw. bliźniak, czyli dzianinowa lekka bluzka z idealnie pasującym do niej rozpinanym sweterkiem. Lekkie swetry były bardzo często noszoną częścią garderoby, niekiedy jedynie narzucało się je na plecy, „poły” spinając specjalnie do tego celu przeznaczonymi broszkami łączonymi łańcuszkiem. Koszule nosiło się grzecznie wpuszczone za pasek spódnicy lub zadziornie (zwłaszcza do modnych w tym czasie spodni cygaretek) zawiązane na supeł w talii.

http://myvintagevogue.com

ELNA OBIECOŚĆ

5


MODA 6

N A H

E D A M D

a m d o sp

y n y sz

Dominika ma 28 lat, a swoją przygodę z maszyną zaczęła w 2012 r. Co można zrobić przez niecałe dwa lata? Jak się okazuje - wiele. Nie dość, że spod palców tej sympatycznej dziewczyny wychodzą świetne ubrania, to jeszcze zdążyła już udzielić paru wywiadów i zagościć w programie “Dzień Dobry TVN”. Poznajcie ją bliżej, a być może zainspiruje Was do tworzenia czegoś własnego.


MOD

DOMINIKA SAWICKA-GRZESIAK http://o-rety.blogspot.com

Dlaczego szycie, skąd ten pomysł? Wszystko zaczęło się 4 lata temu od spódnicy, którą zobaczyłam w popularnej sieciówce. Model nie był wyszukany, więc cena absolutnie nie była adekwatna. Jakość też pozostawiała wiele do życzenia. Postanowiłam więc uszyć podobną spódnicę sama. Maszyna w domu była, więc zaopatrzyłam się tylko w ciuchlandowy materiał i pierwszy raz w życiu spróbowałam coś uszyć. Tato pokazał mi jak ustawić maszynę i pojechał do pracy, a ja zostałam sama. Łatwo nie było, igła się złamała, ale efekt końcowy był zadowalający. Jak na pierwszy raz wyszło całkiem nieźle i spódnicę nosiłam z wielką przyjemnością. Od tamtej pory coraz chętniej siadałam przy maszynie a szycie stało się alternatywą dla sklepowych - często drogich - ubrań. Dało mi też wiele satysfakcji i przyjemności. Jaka była Twoja pierwsza maszyna i czy ciągle nabywasz nowy sprzęt? Pierwszą maszyną, na której szyłam, był stary Łucznik moich rodziców. Maszyna, mimo że wiekowa i nie posiadająca zbyt wielu funkcji, okazała się być bardzo solidnym sprzętem, który cierpliwie znosił moje błędy. Gdy moje umiejętności były większe, kupiłam swoją własną maszynę - silvercrest z Lidla. Służy mi do dzisiaj, mimo że mam już nawet maszynę komputerową a także overloka. Co Cię najbardziej inspiruje? To zależy, czasem wystarczy przypadkowo spotkana modna kobieta, czasem Internet lub telewizja. Inspiracje można czerpać praktycznie wszędzie. Czy oprócz szycia do tworzenia nowych ciuchów wykorzystujesz jeszcze coś innego? Swoje ubrania często ozdabiam malowanymi grafikami lub haftem, jednak najpierw muszę je uszyć lub przerobić. Udział w programie TVN’u na pewno był dużym przeżyciem, ale czy byłaś obecna też w innych mediach? Wizyta w programie „Dzień Dobry TVN” była niesamowitą przygodą i miała ogromny wpływ na rozwój mojego bloga. Zaproszono mnie także do Radia Kraków na rozmowę o szyciu i przeróbkach ubrań. Natomiast zdjęcia moich prac wielokrotnie pojawiały się w “Burdzie” oraz w „Szyciu krok po kroku” . Mam nadzieję, że to nie koniec, a jedynie początek.

7


8


EWA ナ、GOWSKA PHOTOGRAPHY

9


10

Kobieta łatwiej przyzn gdy ma rację, niż gdy


na, Ĺźe nie ma racji, y jej nie ma.

- Marilyn Monroe -

11


TRENDY

12


LOOK

z kontrastem

PAULINA POPEK wizażystka i stylistka

TREND

Karnawałowy

Karnawałowy look powinien być odważny i kolorowy – bez ograniczeń i nudy. W tym sezonie w makijażu wieczorowym jest właściwie wszystko dozwolone. Najnowsze trendy lubią kolor, łączenie faktur i zdecydowane podkreślenia. Dlatego nie bójmy się mocnego zaakcentowania oczu, rozświetlenia ust i widocznie wymodelowanej twarzy. Aby stworzyć modny make-up cera powinna być alabastrowa i matowa. Jednocześnie jednak niech nie będzie “płaska”, ale delikatnie satynowa i trójwymiarowa. Dla osiągnięcia takiego efektu, konieczny jest wybór lekkiego podkładu, wymodelowanie konturów twarzy oraz zarysowanie policzków połyskującym różem. Makijaż oczu niech będzie zdecydowany i kolorowy. Tęczowe barwy, wycieniowane poza załamanie powieki ruchomej optycznie powiększą oko i podkreślą siłę spojrzenia. Wyrazisty szafir, błękit i fiolet w połączeniu z kontrastowym pomarańczem wydobędzie kolor tęczówki i zaciekawi oryginalnością. Oko musi być dopracowane cieniowaniem na dolnej powiece oraz mocnym przyciemnieniem linii rzęs. Zastosowanie poziomej białej kreski między cieniami na górnej i dolnej powiece nada kształt kociego oka. Rzęsy powinny być perfekcyjnie pogrubione i rozdzielone - w tym sezonie efekt sztucznych rzęs jest mile widziany! Aby oczy wyglądały perfekcyjnie musimy zdefiniować brwi. Zadbajmy więc o ich naturalny kształt tak, aby nie były zbyt grube, ani zbyt cienkie. Zimą króluje róż w każdym odcieniu, a nałożony na usta będzie świetnym dopełnieniem całości. Użyjmy pomadki nawilżającej, nakładając dwie warstwy pędzelkiem oraz błyszczyka z drobinkami w środkowej części warg. Doda on blasku i optycznie powiększy usta. Na zakończenie utrwalmy makijaż pudrem i zarysujmy trójkąt piękności – rozświetlmy więc szczyty kości policzkowych, środek czoła i brody.

FOTOGRAF: Paweł B. MODELKA: Patrycja Woźniak/ Fashionism MAKIJAŻ/STYLIZACJA: Paulina Popek/ ESTILO Paulina Popek/ www.estilopp.pl/ www.paulinapopek.pl WŁOSY: Dominika Kot

13


TRENDY

14


DWUKOLOROWEUSTA PAULINA POPEK wizażystka i stylistka

TREND

PUNKT CENTRALNY

W tym sezonie punktem centralnym makijażu mogą być matowe usta w wyrazistych kolorach – winna czerwień, owoce leśne, burgund, koral i odcienie fioletu. Jeśli znudziły się nam klasyczne odcienie sięgnijmy po połączenie dwóch kontrastowych pomadek – na przykład w kolorze korala i bakłażanu. Ten duet niewątpliwie wzbudzi zainteresowanie i będzie bezkonkurencyjny. Pamiętajmy jednak o tym, aby zachować odpowiednie proporcje warg i idealnie obrysować ich kształt. Dla odmiany możemy wybrać usta ombre czyli cieniowane kolorem – jaśniejszym w środku i ciemniejszym przy obramowaniu. Ważne jest tu przenikanie koloru, dlatego najlepiej wybrać barwy o tej samej temperaturze - chłodnej lub ciepłej. Tłem dla ust jest idealnie wygładzona, rozświetlona i promienna skóra. Aby usunąć oznaki zmęczenia i ożywić cerę nałóżmy bazę z pigmentami o lekko różowym kolorze. Uzyskamy efekt trójwymiaru, nawilżenia skóry i większą trwałość makijażu. Odpowiednio dobrany do potrzeb skóry podkład nakładajmy cienkimi warstwami do momentu uzyskania pełnego krycia. Skórę powiek, okolic oczu, grzbiet nosa i środek twarzy rozjaśnijmy korektorem, a kontur twarzy matowym bronzerem. Kolorowy makijaż ust świetnie uzupełnią powieki w modnym tej zimy kolorze oberżyny i miedzi. Wycieniujmy je klasycznie - jasnym satynowym cieniem w kąciku wewnętrznym oraz ciemniej w załamaniu powiek i w części zewnętrznej. Brwi zarysujmy cieniem lub kredką i utrwalmy je żelem do modelowania. Dopełnieniem całości będzie delikatny róż w odcieniach brzoskwini oraz rozświetlający cielisty cień nałożony na szczytach kości policzkowych.

FOTOGRAF: Tomasz Pluta/ www.tomaszpluta.com MODELKA: Sabina Jov MAKIJAŻ: Paulina Popek/ ESTILO Paulina Popek/ www.estilopp.pl/ www.paulinapopek.pl WŁOSY: Joanna Deręgowska / STUDIO 9 Joanna Deręgowska/ www.studio-9.pl

Makijaż został wykonany kosmetykami KARAJA z kolekcji JET BLACK www.karaja.pl

15


URODA 16

RATUNEK dla Twoich włosów NOVA POLA

Algi to wspólna nazwa dużej grupy organizmów (ok. 33000 gatunków) różnej wielkości i długości. Występują w wodach oceanów, mórz, rzek i jezior, zarówno w wodach słodkich, słonych, zimnych i ciepłych, we wszystkich strefach klimatycznych. Słowem - są wszechobecne. Znalazły zastosowanie w medycynie, kosmetologii, biotechnologii, dietetyce, fryzjerstwie. A w połowie XIX wieku powstała nawet nauka: algologia, która bada właściwości alg i ich środowisko oraz umożliwia wykorzystywanie tych wiadomości w tworzeniu innowacyjnych produktów do pielęgnacji tak skóry głowy, jak i włosów. Algi są bogatym źródłem makro i mikroelementów, witamin, aminokwasów i węglowodanów. A to z kolei sprawia, że mają dobroczynny wpływ na nasz organizm. Stosując całą gamę produktów naturalnych na bazie alg sprawimy, że włosy będą zdrowe i piękne. JEŚLI ALGI, TO W JAKIEJ POSTACI Do dyspozycji mamy gotowe maseczki algowe, dostosowane do potrzeb i problemu estetycznego włosów, oraz preparaty zwiększające efektywność działania zabiegów z wykorzystaniem alginatów. Kurację algową warto wzbogacić o rewitalizujące mgiełki, które zwiększają przenikanie w głąb włosa substancji aktywnych zawartych w preparatach kosmetycznych, zawierają wyciągi z alg i ekstrakty z cytrusów. Innymi produktami na bazie alg są nektary. Zawierają one olejki migdałowe, waniliowe, morelowe oraz witaminy: A, C, E. Nektary są idealne do masażu skóry głowy, a zawarte w nich wyciągi z alg brązowych i czerwonych mają działanie regenerujące, neutralizują wolne rodniki, zapobiegają podrażnieniu skóry głowy, działają antybakteryjnie i regulują pracę gruczołów łojowych.

Godne uwagi są także koncentraty do pielęgnacji włosów na bazie wody morskiej i wyciągów z alg. Dzięki zbalansowanej kompozycji minerałów (potas, miedź, selen, mangan, krzem), pierwiastków śladowych i aminokwasów, koncentraty nawilżają, dostarczają składników odżywczych, zmiękczają, regenerują i tonizują włosy. Serum bio-regenerujące to kolejny preparat wzmacnia- jący barierę ochronna włosów. Uszczelnia łuski włosa i podnosi próg tolerancji na niskie i wysokie temperatury. Posiada formułę wody w oleju, a także jest wzbogacone o kwasy Omega 3 i 6 oraz oleje rzepakowy i sojowe. Dla-tego idealnie sprawdzi się jako preparat wygładzający przed np. prostowaniem. Efektywnie rewitalizuje i nabłyszcza, nie obciążając przy tym włosów. Maski algowe do stosowania na skórę głowy i włosy występują w postaci żelowej, kremowej, płynnej i proszkowej. Kluczową sprawą pielęgnacji jest dobór odpowiedniego preparatu kosmetycznego, zawierającego formuły i substancje dostosowane bezpośrednio do danego problemu estetycznego. SPOSÓB NA ŁAMLIWE I ZNISZONE WŁOSY Częstym problemem estetycznym są rozdwajające się końcówki, łamliwość czy wypadanie. Na rynku kosmetycznofryzjerskim dostępne są gotowe produkty na bazie alg, których unikalna formuła wnika do wnętrza włosów, a ich działanie jest natychmiastowe i długotrwałe. Na przykład zawartość spiruliny, rodzaju alg nazywanego zielonym złotem, dodaje objętości i sprężystości, a włosy nabierają miękkości, blasku i witalności. Mamy także możliwość wykonania masek z użyciem alginatów, które pozwolą nam cieszyć się efektami zabiegów już po pierwszej aplikacji w domowym zaciszu. Dla włosów zniszczonych, puszących się, przesuszonych i łamliwych polecamy aplikację na mokre włosy rewitalizującej mgiełki, a następnie aplikację domowej maseczki na bazie alginatu. Maseczka algowa ze spiruliną, aromatem zielonej herbaty i ekstraktem z algi brunatnej jest dostępna w aptekach i sklepach profesjonalnych. W zależności od długości włosów, mieszamy od 3 do 6 miarek gotowego proszku i zalewamy połową szklanki zimnego mleka i połową szklanki miodu, dodając 3-6 kropli olejku arganowego. Maseczkę nanosimy na umyte włosy, zabezpieczamy ją czepkiem foliowym i okrywamy ciepłym ręcznikiem.


POZBĄDŹ SIĘ PRZETŁUSZCZONYCH WŁOSÓW Dla włosów przetłuszczających się najbardziej efektywna będzie maska na bazie czerwonych alg wzbogacona o wyciąg z cytrusów. Maska oczyszcza, detoksykuje, normalizuje pracę gruczołów łojowych, głęboko nawilża i odżywia skórę głowy, dotlenia, rewitalizuje, tonizuje włosy. Schemat wykonania maseczki jest identyczny jak poprzedniej. Różnica polega na tym, że gotowy proszek zalewamy szklanką zimnego naparu ze skrzypu polnego i nie dodajemy olejku argonowego, tylko 3 krople soku z cytryny. Po zmyciu mieszanki także aplikujemy nektar.

UROD

Po upływie godziny zmywamy mieszankę zimną wodą i aplikujemy nektar w celu wzmocnienia zabiegu.

Wpływ preparatów na bazie alg jest nieoceniony. Zachęcam do skorzystania z dobroczynnych właściwości alg, które natychmiastowo poprawiają wygląd i strukturę włosów. Pamiętajmy, aby maski nakładać 1-2 razy w tygodniu przez okres minimum miesiąca. Efekty zabiegów będą olśniewające, satysfakcjonujące i długotrwałe.

’’

Algi są bogatym źródłem makro i mikroelementów, witamin, aminokwasów i węglowodanów. A to z kolei sprawia, że mają dobroczynny wpływ na nasz organizm.

FOTOGRAF: Michał Łazarow/ Attorearte MODELKA: Viktoria (PINK Melon)

17


TRENDY 18

MAKIJAŻ w stylu

PinUp

Z jednej strony bardzo elegancki, z drugiej - kokieteryjny. Dlaczego? Mężczyźni uwielbiają kobiety z klasą, kochają też niewinny flirt. Styl pin up wychodzi naprzeciw ich potrzebom, ukazując sex-appeal noszących go kobiet. Makijaż pin up jest bardzo prostym do wykonania. Jednak od osoby, która pragnie go nosić, wymaga dobrego przygotowania. Największą uwagę zwracamy na idealnie wyglądającą, gładką i promienną skórę, mocno zarysowane brwi i podkreślone, intensywne usta. Jeśli chcemy osiągnać taki efekt w naszym kuferku, powinny się znaleźć niezbędne kosmetyki: • Podkład – idealnie dobrany pod kątem koloru i właściwości do potrzeb skóry. Ważne, aby był dobrze kryjący, a zarazem zapewniający naturalne tło makijażu. • Korektor pod oczy – o właściwościach rozświetlających i kryjących, w odcieniu pozwalającym skorygować drobne niedoskonałości skóry. • Liner do brwi, kredka lub cień – tak, by nadać brwiom wyraźny kształt i intensywny kolor. Powinien być dobrany spójnie z tonacją włosów. • Matowe cienie w kolorze bieli, jasnego beżu, ciemnego brązu - dopasowane do typu kolorystycznego. • Satynowe, lekko połyskujące cienie – w kolorze cielistego różu lub moreli. • Róż do policzków w kolorze różanym lub z domieszką czerwieni (tak, aby uzyskać efekt naturalnego rumieńca). • Konturówka i pomadka do ust - o intensywnym kolorze czerwieni. • Tusz do rzęs i opcjonalnie sztuczne rzęsy

FOTOGRAF: Kamil Stępień/ www.stemo.pl MODELKA: Karolina Kaja Toporek WŁOSY: ifstudio.lublin.pl MAKIJAŻ: Magda Nocoń-Łysko/ www.kolorymarzen.pl MIEJSCE: www.perfumyexpress.pl


19

TREND


TRENDY 20

?

PinUp Pros GIRL 4 1) Nakładamy fluid, zaczynając od środka twarzy ku jej części zewnętrznej. 2) Pod oczy aplikujemy rozświetlający korektor dobrany odpowiednio do potrzeb skóry. 3) Następnie delikatnie utrwalamy podkład pudrem. Aby nie stracić efektu rozświetlonej cery, nanosimy go na strefę T. 4) Twarz modelujemy bardzo subtelnie. Głównym elementem mają być nieco zaokrąglone policzki - niczym rumieńce. W tym celu na szczyt kości nanosimy róż kulistymi ruchami. 5) Zaznaczamy łuk brwiowy, korygując jego kształt i podkreślając kolor. Powinnyśmy uzyskać efekt lekko uniesionych, wyrażających zdziwienie brwi.

5

6) Na całą powiekę, również pod łuk brwiowy nanosimy biały lub jasno kremowy cień matowy. 7) W załamaniu powieki aplikujemy delikatnie ciemniejszy odcień – aby uzyskać efekt modelarzu oka. Na otwartym oku obrysowujemy zarys rzęs w załamaniu powieki, ciemniejszym, cielistym cieniem. Powstanie tzw. „banan”.

8


TREND

szę bardzo!

10

8) Na środek powieki ruchomej nanosimy satynowy cień w kolorze moreli lub jasnego, złamanego różu. 9) Za pomocą kredki malujemy linię nad górną linią rzęs starając się, by dokładnie pokryła linię rzęs. 10) Wyostrzamy kreskę eyelinerem, akcentujemy jej zakończenie wyciągając linię z kącika zewnętrznego, nieco ku górze. 11) Rzęsy tuszujemy bardzo uważnie, a dla wzmocnienia efektu doczepiamy sztuczne rzęsy, które sprawią, że spojrzenie będzie bardziej zalotne. 12) Na usta nanosimy bazę pod pomadkę. Z jednej stronu wygładzi usta, nawilży je i skoryguje koloryt, z drugiej - sprawi, że makijaż ust będzie długo się trzymał.

14

13) Konturówką obrysowujemy usta, zwracając szczególną uwagę na zaakcentowanie „łuku amora”. 14) Usta pokrywamy pomadką w kolorze identycznym jak konturówka. Aby kolor był trwały, odciskamy nadmiar pomadki w chusteczkę higieniczną i nanosimy kolejną cieniutką warstwę. Gdy zależy nam na efekcie matowym, możemy lekko przypudrować usta przez chusteczkę.

! à l i o v

21


22

SĹ‚awa jest jak kawior. B go od czasu do czasu, nie do zniesienia.


Bardzo przyjemnie jeść ale na co dzień jest

- Marilyn Monroe -

23


LIFESTYLE 24

FOTOGRAF: Karina Lasek MAKIJAŻ: Magda Majer - MAKE UP Artist & HAIR Stylist WŁOSY: Maja Peryga/ Rockagirl MIEJSCE: Wielkopolskie Muzeum Walk Niepodległościowych (Muzeum Uzbrojenia)


MAGDALENA DZIWISZ Uśmiechnięte, seksowne, pogodne i charakterystyczne. Wizerunek pin up girls znają wszyscy. Stały się w pewnym sensie ikonami minionej popkultury, chociaż co jakiś czas wracają do łask masowego odbiorcy. Źródła tego stylu mogą wydawać się nieco zaskakujące, a ciemne strony „przemysłu pinupowego” to nie lada ciekawostka dla miłośników roznegliżowanych pań. Historia niewinnnej erotyki Przyjmuje się, że styl pin up narodził się na poczatku lat 40., kiedy to seksowne kobiety zaczęły gościć na przypinanych plakatach amerykańskich żołnierz. Pogodne, często nieco infantyle, dziewczyny ubrane w ciuchy czy bielieznę podkreslającą kształty cieszyły się dużą popularnością i – jak jest zaznaczane w niektórych leksykonach – po prostu upiększały smutną, surową rzeczywistość wojny. Charakteryzowały się szerokim uśmiechem i zalotnym spojrzeniem, a seksapilu dodawała skąpa (jak na tamte czasy) bielizna, czy też zgrabna noga z podwiązka, ukazywna spod rozkloszowanej spódnicy. Występowały w roli figlarnych pielęgniarek, pań domu, nauczycielek, a nawet odważnych kowbojek. Równie nieodłącznym elementem pinupowych dziewczyn był strój marynarski czy bikini w grochy. Jakkolwiek jednak stroje te ukazywały więcej kobiecego ciała niż było to ówcześnie przyjęte, to jednak pin up girls utożsamiane były raczej z mianem grzecznych dziewczynek. Termin „pin up girl” był używany już na początku XX wieku, podczas I Wojny Światowej. Warto tutaj wspomnieć, że w tamtych czasach plakaty pin up nie przedstawiały zdjęć, ale namalowane kobiety, odpowiednio wystylizowane i podrasowane pędzlem niczym photoshopem. Pierwszymi

charaktersytycznymi twarzami przypisywanymi temu nurtowi były Mary Pickford, Betty Grable czy Mae West. Wszystkie z nich najpierw były aktorkami, dopiero później zaczynały gościć na plakatach. Ale prawdziwy pinupowy wizerunek zapoczątkowała Rita Hayworth. Nie bez pomocy. Jej pierwszy mąż niemal zmusił ją do zmiany wizerunku. (W dość drastyczny sposób, tak swoją srogą, ale o tym można sobie doczytać w internetach). Od końca lat 30. nosiła rozpuszczone falujące włosy, podkreslała oczy i usta, odsłaniała ramiona i epatowała seksapilem.

LIFESTYL

historiaNIEWINNEJ erotyki

Totalne spopularyzowanie stylu miało jednak miejsce dopiero w latach 50. i 60. za sprawą – jak to ładnie gdzieś było napisane – „inwazji blondynek”. Dwie konkurujące ze sobą Amerykanki (z których zwycięsko wyszła znana do dziś MM), Marilyn Monroe i Vera Jayne Palmer, były podziwiane już nie tylko przez amerykańskich żołnierzy, ale również przez cały świat. To właśnie tamten okres utrwalił wizerunek pin up girls, a jednocześnie był ostatnim tchnieniem oryginalnego stylu pogodnych dziewczyn. Rozwijający się rynek pism erotycznych sprawił, że tradycyjne pinupowe dziewczyny nie wystarczały już męskiemu odbiorcy, więc pozy prezentowanych kobiet stawały się coraz bardziej odważne, a stroje coraz bardziej skąpe. Styl pin up odszedł na chwilę w zapomnienie. Tym bardziej, że w którymś momencie zaczęto lansować niemal anorektyczny typ urody. Na szczęście nie na długo, bo lata 90. przyniosły fascynację modą powojenną i inspiracje tamtymi czasami, co jednocześnie przypomniało wszystkim fenomen pin up girls. Trendy te do dziś utrzymują się na topie z większą i mniejszą intensywnością, ale jednak są wyraźnie obecne. Karina Lasek - która na co dzień zajmuje się fotografią, a styl vintage jest jej szczególnie bliski - ma swoją teorię na popularność pin up stylu: „Mam wrażenie, że ludzie w naszych czasach są przesyceni oczywistą nagością i jej epatowaniem na każdym kroku, sama przynajmniej mam takie odczucia załamując ręce nad biedną Miley Cyrus… Style retro czy pin up są inne - niedopowiedziane i pokazująca w subtelny sposób to, co w kobietach najpiękniejsze. Czerwone usta, podkreślone kreską oczy, biust, talia, biodra… Jako fotograf obserwuję, jak kobiety potrafią odkryć siebie na nowo, ubierając ołówkową sukienkę zamiast jeansów”.

25


LIFESTYLE 26

FOTOGRAF: Karina Lasek MAKIJAŻ: Magda Majer - MAKE UP Artist & HAIR Stylist WŁOSY: Maja Peryga/ Rockagirl MIEJSCE: Wielkopolskie Muzeum Walk Niepodległościowych (Muzeum Uzbrojenia)


’’

Pinupowe dziewczęta charakteryzowały się podkreśloną figurą klepsydry, butami na wysokim obcasie, lokami, wyrazistym makijażem i przede wszystkim uśmiechem. Inspiracje wiecznie żywe Pinupowe dziewczęta charakteryzowały się podkreśloną figurą klepsydry, butami na wysokim obcasie, lokami, wyrazistym makijażem i przede wszystkim uśmiechem. Taka stylizacja, razem z zaokrąglonymi kształtami, stała się kanonem seksapilu we wczesnych latach XX wieku. Teraz zaś przeżywa nowy rozkwit. W garderobie każdej dziewczyny zafascynowanej tym stylem nie może zabraknąć spódnic i sukienek podkreślających talię, spodni z wysokiem stanem, obcisłych żakiecików i krótkich sweterków. Nie można też zapomnieć o gorsetach, które skutecznie uwypuklają biust oraz o bieliźnie podkreślającej pośdladki. W ostatnich latach moda inspirowana latami 50. coraz lepiej czuje się w ogólnej świadomości modowej, a projektanci i designerzy z całego świata dodatkowo próbują zarazić kobiety tym właśnie stylem. Takie marki jak Dolce&Gabanna czy Dior wielokrotnie sięgały po inspiracje kilkadziesiąt lat wstecz, a Vouge chętnie rozpowszechniał tę dawną modę w nowej odsłonie. Rezultatem był typowo pinupowy kalen-darz wydany na rok 2009. „Styl pin up był dosyć

popularny jakieś cztery lata temu – przyznaje Rockagirl - wtedy dużo dziewczyn próbowało przemycić do swoich strojów elementy pin up’u, z bardziej lub mniej udanym skutkiem. Wydaje mi się, że obecnie boom w kulturze mainstreamowej już nieco przygasł, jednak w ludziach nadal pozostała pewna „tolerancja” na ten styl i większe zrozumienie, co to takiego”. Karina dodaje świetne uzupełnienie: „Jeśli chodzi o modę z lat 40. czy 50. to można zauważyć powrót tych trendów właściwie co sezon. To jest taka moda, która zawsze wracała i będzie wracać, ponieważ jest czystą klasyką. Tak jak czerń - na chwilę zniknie, ale zaraz któryś z projektantów sięgnie znów po inspirację do tego źródła. Styl pin up faktycznie od kilku lat cieszy się sporym zainteresowaniem. Pozostaje się tylko cieszyć, że ludzie do tego wracają i cały czas odkrywają go na nowo”.

LIFESTYL

Trzeba jednak wspomnieć, że współczesny styl pin up najczęściej nie jest czystym, oryginalnym stylem z lat 50., ale mieszanką ze stylem rockabilly i pewnego rodzaju drapieżnością. Tatuaże stały się prawie nieodłącznym elementem najbardziej popularnych pin up girls w Polsce i na świecie. Ale nawet one mają wiele szacunku dla historii. Tak, jak Maja Peryga, znana jako Rockagirl: „Starałam się czytać jak najwięcej na temat samego pin up’u na początku mojej przygody z tym stylem. Teraz, kiedy mam już jakąś bazę do dalszych działań, skupiam się głównie na przeglądaniu zdjęć z czasopism modowych z lat 40., 50. i 60. – ważne jest dla mnie dość wierne odwzorowywanie strojów z tamtych dekad, a przynajmniej najbardziej charakterystycznych ich elementów”.

Niegrzeczna przyszłość pin up’u Mimo że same pin up girls były na początku utożsamiane z grzecznymi dziewczynkami, to samo ropowszechnianie zjawiska doprowadziło do czegoś znacznie mniej grzecznego, a mianowicie pomogło rozwinąć rynek erotyczny, a w konsekwencji pewnie i pornograficzny. Roznegliżowane, jak na ówczesne czasy, dziewczyny były odpowiedzią na męskie potrzeby. O ile w latach 40. i 50. wystarczała naga noga i uwydatniony biust, o tyle w późniejszym czasie mężczyni oczekiwali czegoś więcej. Już na początku lat 30. zaczęły pojawiac się pisma z pinupowymi dziewczynami, a prawdziwym prekursorem świerszczyków okazał się magazyn “Beauty Parade”, którego pierwszy numer został wydany w ’41. Wkrótce potem pojawiło się kilka innych tytułów szturmem opanowujących miejsca pod łóżkiem nie tylko żołnierzy, ale i zwykłych nastolatków. W pismach tego rodzaju pojawiała się tematyka i nagość będące w dzisiejszych czasach na porządku dziennym. Jednak wtedy były bardzo przełomowe i przełamujące granice tabu. Nie dziwi więc fakt, że epoka dziewczyn w stylu pin up zmieniła swoje oblicze, a na początku lat 60. cenzura dopuściła do ogólnego obiegu okładki z rozebranymi kobietami. Na wewnętrznych rozkładówkach czasami pojawiały się nawet kobiety niemal całkowicie nagie. Takie zjawisko znów podsyciło męski apet. Urocze dziewczyny uśmiechające się z plakatów przestały wystarczać, wzrosło zapotrzebowanie na coś o wiele bardziej odważnego. Ale to temat na artykuł o zupełnie innym charakterze.

27


LIFESTYLE 28

FOTOGRAF: Karina Lasek MAKIJAŻ: Magda Majer - MAKE UP Artist & HAIR Stylist WŁOSY: Maja Peryga/ Rockagirl MIEJSCE: Wielkopolskie Muzeum Walk Niepodległościowych (Muzeum Uzbrojenia)


29

LIFESTYL


KULTURA 30

(nie)BANALNA

BLONDYNKA KATARZYNA GUDZIK

Niby wszyscy znają Marilyn Monroe – ikonę Hollywood. Jej czarujący styl bycia, ponadczasowy ubiór, role filmowe. Ale ilu z nas wie, ile tak naprawdę było Marilyn Monroe – skromnej dziewczyny wychowanej w sierocińcu, w samej Marilyn Monroe – (seks)produkcie (pop)kultury? „Zawsze miałam wrażenie, że jestem nikim i że jedyny sposób, by zaistnieć, to zostać kimś innym. Chyba dlatego chciałam zostać aktorką” – powtarzała Marilyn Monroe. Zaczynała jednak jako modelka. I, jak to zwykle bywa w Hollywood, pojawiła się w odpowiednim czasie i miejscu. Drzwi do kariery otworzył jej niejaki Howard Hughes, który polecił przesłuchać młodziutką Normę w prowadzonym studio filmowym RKO Radio Pictures. Właśnie tam przyjęła pseudonim Marilyn Monroe. WSZYSTKO PRZEZ NORMĘ Marilyn przyszła na świat w roku 1926 w Los Angeles. Matka - montażystka filmowa, ojciec - nieznany. Trudna sytuacja życiowa sprawiła, że Norma dzieciństwo spędziła w sierocińcu i kilku rodzinach zastępczych. To czas, którego nie wspomina najlepiej, jednak to także czas, do którego niejednokrotnie powracała w dorosłym życiu. Gdy była zmęczona nadmierną uwagą dziennikarzy i społeczeństwa, odpowiadała, że o bycie w centrum uwagi powinni pytać Normę, ponieważ „to właściwie Norma chce zwracać na siebie uwagę, nie ja”. SYMBOL SEKSU Jednak to właśnie powierzchowność Marilyn, stworzoną przez przemysł filmowy, obserwowano, pożądano i komentowano. Każdy ruch, każde wystąpienie, kreację, partnera... Było to

męczące zwłaszcza dla młodej, ambitnej, żądnej sukcesu kobiety, chcącej zerwać z nadanym przez role filmowe stereotypowym wizerunkiem głupiutkiej, seksownej blondyneczki. Po latach mówiła: „nigdy nie mogłam pogodzić się z kreowaniem mnie na symbol seksu. Z seksu uczyniono przedmiot. Nienawidzę myśli, że mam być przedmiotem”. Trzy nieudane małżeństwa, liczne romanse (łączoną ją przecież z domem Keenede’ych) i próba walki z zawodowym zaszufladkowaniem sprawiły, że aktorka zaczęła popadać depresję.

’’

Trzy nieudane małżeństwa, liczne romanse i próba walki z zawodowym zaszufladkowaniem sprawiły, że aktorka zaczęła popadać depresję. POEZJA I ŻYCIE

Niewłaściwa dieta, na którą składały się hektolitry kawy i nieskończone ilości aspiryny, a także nasilająca się bezsenność sprawiły, że Marylin zaczęła szukać pomocy u psychoanalityków. I tu zaczęło się błędne koło: uzależnienie od opinii terapeuty, nieustanna chęć odzyskania kontroli nad życiem, kolejny nieudany związek (tym razem z pisarzem Arthurem Millerem), w końcu niespodziewany „prezent” od losu w 29. urodziny, kolejna już aborcja, spowodowały nasilenie depresji. Nie pomogło nawet nocne czytanie uwielbianego przez Marylin poety, Rainera Marii Rilkego, ani próba oczyszczenia się przez własne twory poetyckie. Marilyn, zmarła 5 sierpnia 1962 roku, w wyniku przedawkowania leków nasennych. Jednak jedna z teorii spiskowych mówi o tym, że została zamordowana. Co zostanie po Marilyn? Filmy, cudowne zdjęcia i najważniejsze: dążenie do szczęścia, bo jak mawiała: „kariera to piękna rzecz, ale nie możesz się do niej przytulić w zimną noc”.


KULTUR

Nieważne, co o mnie myślą, ważne, żeby mnie kochali.

- Marilyn Monroe -

31


KULTURA 32

PÓŁ ŻARTEM, PÓŁ SERIO, REŻ. B. WILDER, USA, 1959


załamania nerwowego PAULINA BIENIEK

To nie słodka blondynka, to nie ikona seksu. To jedna z najtragiczniejszych postaci Hollywoodu. And the loser is… Marylin Monroe! Jej mąż, znakomity pisarz Arthur Miller, odnotował kiedyś w swoim dzienniku, że nie powinien był się z nią żenić, bo to kobieta-dziecko. Zaczynała jako gwiazdka porno (w porównaniu do dzisiejszego – mocno soft), ale pragnęła zostać cenioną artystką. Nie została. Za to stała się symbolem seksu i kobiecości. Reżyserowie chętnie ją zatrudniali, bo rzeczywiście Marylin była obdarzona niezwykłą urodą, którą umiała wyeksponować – ponętne usta rozchylone w seksownym uśmiechu i zawsze zmysłowo zmrużone oczy, kobiece kształty, jędrne piersi, zgrabne nogi, chód „jak galaretka na sprężynkach” (cytat z Pół żartem, pół serio). Nie umiała ani zbyt dobrze grać, ani śpiewać, ale w jej rolach uwidaczniał się życiowy dramat kobiety, którą zamieniono w przedmiot pożądania.

’’

Jej aktorstwo jest jak broszka na eleganckim swetrze, któremu może i przydaje szyku, ale bez niej byłby równie elegancki.

Monroe była wykorzystywana w wielu filmach jako wabik, który miał zapewnić sukces kasowy. Mam wrażenie, że tak też było w przypadku kultowej i wciąż zabawnej komedii Billy’ego Wildera Pół żartem, pół serio, choć Tony Curtis

(Joe/ Josephine) i Jack Lemmon (Jerry /Daphne) doskonale poradziliby sobie bez niej. Jej aktorstwo jest jak broszka na eleganckim swetrze, któremu może i przydaje szyku, ale bez niej byłby równie elegancki.

KULTUR

ŚLICZNOTKA na skraju Joe i Jerry są zadłużonymi po uszy muzykami, w dodatku wyjątkowo pechowymi. Kiedy już dostają pracę, to u gangsterów, przed którymi potem muszą uciekać. Akurat nadarza się okazja do zaczepienia się w orkiestrze koncerującej na Florydzie, tyle że… żeńskiej. Jednak kiedy czują oddech śmierci na karku, od razu ochoczo wskakują w pończochy, szpilki i sukienki. Z jednej strony jest to dla nich ekscytująca przygoda (dwóch przebranych facetów wśród tylu uroczych dzierlatek!), z drugiej - wiedzą, że muszą pozostać niezauważeni… Ich zabawne perypetie są przeplatane celnymi gagami, niespodziewanymi zwrotami akcji, rozbrajającymi epizodami – naprawdę przednia zabawa! W dodatku okazuje się, że chłopcy-dziewczyny szybko znajdują sobie adoratorów. Joe odrzuca zaloty boya hotelowego, lecz zakochuje się z wzajemnością w Sugar Kane Kowalczyk (Marylin Monroe), przed którą udaje milionera, kiedy już wyskoczy z sukienki. Dziewczyna przez cały film bez skrępowania i rozbrajająco mówi o swoich brakach umysłowych i wielkim pragnieniu miłości (wprawdzie nieco płytkim: idealny narzeczony to atrakcyjny, młody kawalermilioner z jachtem zastępującym rączego białego rumaka – ale kochać chce każdy, nawet niezbyt rozgarnięta, za to urocza blondynka). Natomiast Jerry vel Daphne spędza może nie upojne, ale zabawne wieczory w towarzystwie podstarzałego bogacza, który mu się… oświadcza. Traf chce, że gangsterzy przybywają na imprezę po fachu (a przy okazji na własną stypę) do hotelu, w którym ukrywają się chłopcy. I… rozpoznają ich mimo przebrań (Sugar nie jest tak przenikliwa i spostrzegawcza, więc łatwo daje się nabrać na uderzające podobieństwo swojego „milionera” i Josephine, ale ostatecznie komedia rządzi się własnymi prawami i na wiele rzeczy należy przymknąć oko). Znów pościg i znów się im udaje – sprawiedliwości staje się zadość, happy end, bo nawet Osgoodowi (Joe E. Brown) nie przeszkadza to, że Daphne to Jerry („Nikt nie jest idealny”, wzrusza ramionami).

33


KULTURA 34

Marylin omdlewa i trzepocze rzęsami, jej zmysłowość graniczy wręcz z erotyzmem, ponętne ciało podkreślają przejrzyste, opinające suknie, powłóczy zamglonym i rozmarzonym wzrokiem. Jednak za jej szczerymi, spontanicznymi reakcjami i bezmyślną radością czai się coś niepokojącego. Jakiś wewnętrzny dramat, ból istnienia. Czyżby aktorka wiedziała, że ma do zaoferowania właściwie tylko w końcu nużącą zmysłowość, a tak bardzo chciałaby pokazać, że jej mocną stroną jest wrażliwość skrzywdzonego dziecka, które szuka ukojenia i czasem zwyczajnie po prostu gra samą siebie? W Pół żartem… wręcz przesadza. Zmysłowość ze swej natury jest efemeryczna, ale tutaj paradoksalnie odejmuje ona tej zgrabnej komedii lekkości. Przygnębiające wyznania Sugar, że mężczyźni stale ją uwodzą i porzucają (bliskie życiu Monroe) nie brzmią dowcipnie, choć w zamierzeniu pewnie miały. Obnażają raczej osobę szalenie samotną i zagubioną. W tej komedii nie ma jednak na to miejsca, nawet jeśli film opiera się na wielu stereotypach (np. wykorzystywanej przez mężczyzn ślicznotki o złotym sercu, która szuka swego królewicza). Śmiejemy się do rozpuku, a za chwilę udręczona Sugar (słodkie imię przyniosło jej to gorzkie życie?), pokornie pogodzona ze swym marnym losem, mówi, że pragnie tylko kochać i być kochaną, co skądinąd mocno kontrastuje z jej obnażonym ciałem i bynajmniej nie bawi. Mina trochę rzednie (chyba że ktoś zaśmieje się drwiąco).

’’

Nie udźwignęła tej „życiowej” roli, więc zrozpaczona rzuciła ją, jak mówi się w aktorskim żargonie.

Marylin – świadoma swego seksapilu – doprowadzała wielu mężczyzn do szaleństwa. Tyle że dla niej jednak ich adoracja jej ciała stanowiła ekwiwalent zachwytu jej talentem. Uwielbienie dla urody miało kompensować brak atencji i poważania dla niej jako osoby i artystki. Była tylko przedmiotem i produktem na sprzedaż. Nie udźwignęła tej „życiowej” roli, więc zrozpaczona rzuciła ją, jak mówi się w aktorskim żargonie. Czy wśród kolorowych hollywoodzkich neonów, czerwonych dywanów, blichtru, limuzyn i błysku fleszy jest postać tragiczniejsza niż ta nadwrażliwa i świadoma swoich braków kobieta, która zawojowała świat i nie wiedziała, co dalej z nim począć?

Nigdy n

Z sek


KULTUR

nie mogłam pogodzić się z kreowaniem mnie na symbol seksu. ksu uczyniono przedmiot. Nienawidzę myśli, że mam być przedmiotem.

- Marilyn Monroe -

35


SZTUKA 36

Switch ALEKSANDRA JANOWSKA

OFF

Ilustracja to mój własny, prywatny świat w którym odpoczywam, rozwijam skrzydła, daje się ponieść wyobraźni i fantazji. Kształty, formy i kolory nie mają żadnych granic z czego skrzętnie korzystam przelewając na kartkę swoje myśli. Działam pod wpływem chwili, kompletnie odrywając się od rzeczywistości.

prawdziwą pasją - ilustracja. Pierwsze kroki w zawodzie stawiałam już na studiach realizując pojedyncze zlecenia dla prywatnej firmy z Rzeszowa. Następnie przyszedł czas na pracę w brytyjskiej firmie a po powrocie do Polski etat w lokalnym dzienniku. Kilkanaście miesięcy pracy od 8 do 16 wzbudziło we mnie chęć wolnej pracy i szefowania samej sobie. Tak powstało AJ design.

Urodziłam się w Jarosławiu, wychowałam w Sanoku, następnie studiowałam w Rzeszowie a później w Wielkiej Brytanii. Mam to szczęście, że studiowałam dokładnie to co chciałam a obecnie pracuję tak jak chcę. Swoją przygodę z ołówkami i pędzlami zaczynałam od najmłodszych lat. Rodzice wytrwale pielęgnowali we mnie dostrzeżoną umiejętność co zaowocowało podjęciem studiów w tym kierunku. Czas spędzony na angielskiej uczelni zaszczepił we mnie pasję do pracy i szukania ciekawych form tworzenia. Moją codzienną pracą jest grafika użytkowa jednak

Zamiłowanie nietypową ilustracją zrodziło się wraz z początkiem studiów na Wyspach. Na pierwszych zajęciach na ścianie pracowni po raz pierwszy zetknęłam się z grupą Crim Collective. To zauroczenie wywołało u mnie chęć tworzenia podobnych projektów. W tworzeniu inspiruje mnie dosłownie wszystko. Rzeczy, ludzie, wyobraźnia. Najczęściej pod wpływem emocji, chwili powstaje coś zupełnie nowego. Ilustruję za pomocą


SZTUK przetworzonych i nieokreślonych form, prostych i geometrycznych kształtów. Często pojawia się coś z czego nie jestem zadowolona, jednak mam świadomość tego, że każdy ruch jest krokiem do projektu, którym bez wstydu pochwalę się na blogu. Tworzenie to beztroskie, odprężające zajęcie bez granic, narzuconych reguł i zasad. Mam wolność i swobodę, której nikt nie może mi ograniczyć - to różni ilustrację od projektów komercyjnych w których muszę trzymać się umówionych ram, przygotowując coś co musi nie tylko spełniać oczekiwania klienta ale również spełniać swoją rolę. Ilustracja to szansa na uzewnętrznienie emocji oraz uczuć jakich w danym momencie doświadczam. Prawdziwy sens danej ilustracji pozostaje nieodkryty i znany tylko mi. Zawsze jestem ciekawa tego co oglądający widzą w moich projektach, co powoduje, że zatrzymują się na chwilę i

szukają realizmu w tych nieregularnych formach. Mimo, że projekty komercyjne są bardzo ciekawe, wzbogacając moje doświadczenie i warsztat zawodowy to „prywatne” ilustracje pozwalają mi na oderwanie się od rzeczywistości. Dzięki im odprężam się i relaksuję a reszcie świata robię switch off. Doskonałą inspiracją i kopem do działania jest muzyka bez niej nie wyobrażam sobie pracy. Słucham wszystkiego co wpadnie mi w ucho, zwracając uwagę na najmniejsze stuki w utworze. Lubię doszukiwać się interesujących dźwięków stąd moje zainteresowanie grime, dubstepem, r and b, indie rock albo trip hopem - ogólnie wszystko czego nie można usłyszeć w normalnym radiu. Aby stworzyć odpowiedni, twórczy nastrój słucham muzyki głośno, głównie na słuchawkach - właściwe wygłuszenie daje moim uszom istotną dla mnie paletę brzmień.

37


SZTUKA

38


39

SZTUK


DESIGN 40

D z serialem MADMEN LEKCJA HISTORII

ELŻBIETA HAP-SUSIK

1

Codzienne przeszukiwanie komisów ze starymi meblami, przeglądanie internetowych aukcji, odwie-dzanie pchlich targów – tak właśnie wygląda praca Amy Wells, głównej dekoratorki pracującej przy produkcji serialu „Mad Men”. Serial zyskał ogromną popularność oraz uznanie krytyków, w dużej mierze za sprawą swoistego pietyzmu z jakim twórcy podeszli do odtworzenia klimatu lat 60-tych w Nowym Jorku. Wnętrza zdają się grać jedną z głównych ról, nadając ton całej historii i uwiarygodniając filmowy obraz. Wszystko to udało się osiągnąć dzięki skrupulatnym działaniom i dbałości o najmniejsze szczegóły. Znaczna część mebli, dekoracji, wyposażenia i bibelotów użytych na planie serialu to autentyczne przedmioty z lat 60-tych. Pozostała część to elementy mocno wzorowane na designie tamtego okresu, które doskonale wpasowały się w ówczesne realia. 1. W serialu pokazane zostały wnętrza o różnym przeznaczeniu i w odmiennych stylizacjach, jednak konsekwentnie realizujące modę lat 60-tych we wnętrzarstwie.

2

BIURA NA MANHATTANIE - NOWOCZESNA ELEGANCJA Najbardziej charakterystyczne są wnętrza biurowe, w których toczy się znaczna część akcji. Fabuła koncentruje się na życiu prywatnym głównego bohatera Donalda Drapera oraz na działalności agencji reklamowej Sterling Cooper (później Sterling Cooper Draper Pryce). 2.

3

Wystrój biura Donalda jest elegancki, chociaż delikatnie przełamany. Dominuje tutaj ciemne, lakierowane drewno i fornir, zestawione z pięknym fotelem (Eames Executive Chair). Okna zasłonięte charakterystycznymi drewnianymi żaluzjami oraz zasłonami z gęstego materiału. W kącie (obowiązkowy dla kultury pracy w tej branży w omawianych czasach) barek z whisky i wódką. W drugiej części gabinetu umieszczone zostały sofy i fotele wzorowane na projektach Jydsk Møbelværk’a i Milo Baughman’a.

ZDJĘCIA WNĘTRZ SERIALU POCHODZĄ ZE STRON: http://www.interiorholic.com/home-designs/tv-show-set-mad-men-interior-designs http://www.housebeautiful.com/shopping/decorating-trends/mad-men-office-decor#slide-4


DESIG

DESIGNU

K W innej stylizacji urządzone zostało biuro Rogera Sterlinga, syna współzałożyciela Sterling Cooper. Wnętrze jest bardzo nowoczesne (jak na tamte czasy) i odważne, utrzymane w odcieniach bieli i czerni. Mocnym akcentem są op-artowe wzory na ścianach oraz ciekawie dobrane meble - m.in. Corona Chair projektu Poul’a Volther’a. 3.

4

WNĘTRZA DOMÓW I MIESZKAŃ Na uwagę zasługują także domy i mieszkania bohaterów serialu, m.in. dom Donalda i Betty z pierwszych sezonów. Jest to dość typowa willa podmiejska, urządzona w znacznie bardziej zachowawczym stylu niż biura bohaterów na Manhattanie. Przestrzeń jest funkcjonalnie zaaranżowana i utrzymana w stonowanej kolorystyce. Kuchnia z wzorzystą tapetą, drewnianymi meblami i mnóstwem drobiazgów nawiązuje do klimatu country. Pozostałe wnętrza również oscylują wokół tradycyjnego wzornictwa. 4 i 5. Zupełnie inna stylistyka dominuje w mieszkaniu, które Donald zajmuje ze swoją kolejną żoną - Megan. Jest to przestronny miejski apartament z otwartą przestrzenią. We wnętrzach umieszczono meble o prostych formach (pojawiają się także dyskretnie zabudowy wtopione w ściany) i ciekawej kolorystyce. Podobnie jak w przypadku wnętrz biurowych, mamy tutaj sporo akcentów skandynawskiego designu. 6. Wystrój wnętrz z planu serialu zachwyca do dzisiaj. Mimo że pomieszczenia wiernie oddają trendy sprzed kilkudziesięciu lat, nadal budzą podziw i pożądanie. Jest to właściwość dobrego stylu i smaku, który broni się w każdych warunkach. “Mad Men” może być zatem nie tylko lekcją historii wzornictwa lat 60-tych ale także doskonałą inspiracją przy urządzaniu współczesnych wnętrz.

5 6

INTERIUM PROJEKT elzbieta.hap@interium-projekt.pl www.interium-projekt.pl || tel. 506 041 299

41


DESIGN 42

UWAŻAJ Z

dom to nie przychodnia KATARZYNA PSZENICZNA

BIELĄ


ISTOSTA BEZ KOLORU Biel jest najjaśniejszą z barw. To kolor czystości, niekiedy wręcz sterylności. Często mówi się, że białe wnętrze, to wnętrze bez koloru. Jak się okazuje - niesłusznie. Wszystkie kolory mają pewną właściwość, mianowicie pochłaniają światło. Biel jest inna. Biel je odbija. Jednak w rzeczywistości idealna biel nie istnieje. W zależności od temperatury, występuje w barwach od niebieskiej i zimnej, aż po ciepłą i żółtą. Dlaczego więc kojarzy się z surowością? Białe wnętrze bez dodatkowych kolorów sprawia wrażenie niedokończonego, niezrealizowanego pomysłu. Co więcej, kolor biały wręcz domaga się towarzystwa innych barw. Zazwyczaj stanowi też bazę do stworzenia ciekawego wnętrza. Biel jest „uniwersalna”, ale też ponadczasowa. JAK ZATEM MA SIĘ TO W PRAKTYCE? Skoro ustaliliśmy już, że biel posiada wiele odcieni, decydując się na przytulne wnętrze wybierajmy biel o ciepłym zabarwieniu, bądź neutralną. Pomieszczenie ma być przytulne, dlatego nie możemy przesadzić z nadmiarem ciepłej barwy. W przeciwnym wypadku otrzymalibyśmy wnętrze o żółtawym odcieniu, a nie o taki efekt nam chodzi. Jeżeli lubimy biele, szarości czy czernie, nie rezygnujmy z nich. Wystarczy wybrać ich ciepłą kolorystykę, by wnętrze nie wydawało się chłodne i puste. Wprowadzając kolejne barwy możemy zauważyć, że pod ich wpływem odcień białego się zmienia, nabiera właściwości tych pozostałych. Możemy zatem pomalować ściany na neutralny odcień bieli, a tylko najistotniejszą “potraktować” ciepłym szarym kolorem. Delikatne pastelowe kolory ładnie dopełnią wnętrze. Drewno, zastosowane np. na podłodze bądź na meblach, ociepli całość.

Zrezygnujmy raczej z elementów aluminiowych i dużej ilości szkła, które niepotrzebnie zakłóci oczekiwany efekt. Wprowadźmy tkaniny, miękkie tapicerowane meble wypoczynkowe. Niech będzie prosto, jasno, ale przytulnie.

DESIG

Jakiś czas temu zapanowała moda na minimalistyczne wnętrza, przesycone bielą, czernią oraz chłodnymi odcieniami szarości. Trend ten nie znalazł jednak poparcia wśród zwolenników wnętrz przytulnych, wypełnionych ciepłymi barwami. Czy decydując się na takie wnętrze, zmuszeni jesteśmy zrezygnować z bieli? I czy minimalistyczne wnętrza mogą być nastrojowe i ciepłe?

ŚWIATŁO DOPEŁNIA Nie zapomnijmy o odpowiednim oświetleniu. Jego barwa wpływa na prezentowaną przestrzeń oraz na nas samych. Może nas rozpraszać, aktywizować do pracy lub też zachęcać do odpoczynku. Barwę światła określa temperatura barwowa (TC), podawana w kelwinach (K). Im większa liczba kelwinów, tym światło jest zimniejsze. Jeżeli chcemy oświetlić salon, a jak wiadomo jest to miejsce wypoczynku i relaksu, dobrze jest zastosować światło z temperaturą barwową poniżej 3300K. Przy takim ciepłym świetle wnętrze stanie się przytulne, a chłodne kolory stłumione. Taka “temperatura” odpowiednia jest też do kuchni. W łazience barwa światła powinna być zbliżona do białej ok. 4000K. Odpowiednie oświetlenie może całkowicie zmienić wnętrze, podkreślić to, co chcemy wyeksponować lub ukryć to, co niekoniecznie chcemy pokazać. W pomieszczeniach, w których przebywamy dłuższą chwilę najlepiej stosować równomiernie rozmieszczone lampy, świetlówki, czy też halogeny. Zapalone wszystkie dadzą równo oświetlone wnętrze, a gdy zajdzie potrzeba możemy użyć tylko niektórych. Warto pomyśleć także o zróżnicowanym oświetleniu, nie tylko sufitowym, ale też bocznym, lub podłogowym. To dla własnej wygody, ale też dla stworzenia niepowtarzalnego klimatu.

KOBE STUDIO (projekty architektoniczne i projektowanie wnętrz) www.kobestudio.pl || tel. 666 826 792

43


DESIGN

44


45

DESIGN


FELIETON 46

“TWARZOWE” urodziny EWA GYURKOVICH

Zdarzyły mi się ostatnio urodziny. Już od rana walczyłam z wrażeniem, jakie przykleja się do mnie właśnie tego jednego dnia w roku – że w ciągu nocy zestarzałam się o dwanaście miesięcy… Mimo tego zwyczajowo nie mogłam się oprzeć pokusie „czucia” się wyjątkowo, lekko, tak jakby słońce świeciło tylko dla mnie (i dla mnóstwa innych solenizantów na tym globie); jakby wszystko było możliwe, a dniem bezapelacyjnie rządziła zasada „wszystko się może zdarzyć,” rodem z piosenki Anity Lipnickiej. Jak na dorosłą przystało, nie marzyłam o żadnym, mniej lub bardziej, wymyślnym prezencie, choć jakby Los postanowił podarować mi „cofnięcie czasu o kilka lat”, to z pewnością bym nie pogardziła… Tymczasem Los wymyślił sobie, że z okazji urodzin dostanę trochę spokoju, korzystne załatwienie kilku spraw, mini-imprezka w gronie najbliższych, udane odwiedziny u przyjaciółki i pyszny obiad autorstwa jej mamy – prawdziwy schabowy, wiejskie ogóreczki kiszone i domowe buraczki. Wbrew pozorom taki posiłek cenniejszy się może okazać od źle umiejscowionego „sto lat”… Tego wyjątkowego dnia postanowiłam sama sobie zrobić prezent w postaci facebook’owej przerwy - miałam nie zaglądać na swoją „twarzową książkę”, tak z czystej przekory. Szybko jednak smutno mi się zrobiło, bo telefon głównie milczał i czułam, jakby tam na tym męczącym już trochę „fejsie” jakieś pseudo-przyjęcie urodzinowe się odbywało beze mnie... Weszłam na swoją „książkę twarzy” i tak jak się tego spodziewałam, zasypał mnie stos powiadomień o umieszczeniu na mojej „osi czasu książki twarzy” życzeń, mniej lub bardziej standardowych, ale w większści bardziej standardowych, za to mało-wyrazowych… Oczywiście podziękowałam za wszystkie „100 lat” i miłe słowa, za samą chęć kliknięcia tych kilkunastu sylab. Przecież to fajne, jakby nie było. Sowita liczba czterdziestu paru „oznaczeń książkowo-twarzowych” robi wrażenie! Mimo facebook’owej wdzięczności nie umiałam podziękować za pamięć, bo za to wypadałoby podziękować apce alla “dziś urodziny Twojego >>znajomego<<, napisz mu życzenia na osi”, czy też os-

tatecznie swojej lichej umiejętności zarządzania profilem, a w efekcie - niemożności wykasowania daty urodzin, która w moim przypadku bardzo niedługo osiągnie status informacji ściśle tajnej… Moja złość na „fejsowe urodziny” trochę skruszała, gdy tylko uświadomiłam sobie, że niektórzy naprawdę nie mogli w żaden inny sposób złożyć mi życzeń, bo np. emigracja trzyma ich w swoich szponach, albo telefon ktoś zgubił, a tam wszystkie numery (po co je zapisywać? Jakby co, to na „fb” można zagadać i o numer poprosić, jak nadarzy się okazja, tudzież potrzeba), ktoś może akurat nie miał nic na koncie… Dlatego też, w ramach kompromisu, trochę bardziej podziękowałam tym, którzy napisali parę słów więcej, może nawet kilkanaście zdań tak zwanej wiadomości prywatnej, lądującej tylko w mojej skrzynce. Tylko ja ją mogę czytać, ma więc coś z intymności i coś więcej z oryginalności, wyjątkowości. Następnie podziękowałam jeszcze bardziej tym, co wydali 20 groszy na sms-a, chcąc mieć pewność, że życzenia przeczytam jeszcze tego samego dnia. Najbardziej zaś podziękowałam tym, którzy zwyczajnie wypstrykali (czy też w przypadku smart phonów – wydotykali…?) mój numer i zadzwonili. I nieważne, czy rozmowa zaczęła się od oryginalnych, długaśnych i wzruszających życzeń czy też od pozornie banalnego „wszystkiego naj…”, by potem zaraz zejść na tematy przyziemne, typu pogoda, zdrowie, plany na wieczór. I w tym momencie mój książkowy post twarzowy przerodził się w odezwę do ludu: „Kochani fejsbukowcy, nie zapominajcie, że najmilszym, najcenniejszym prezentem na urodziny, na jakąkolwiek okazję, jest usłyszeć głos osoby, której na Tobie zależy... To tak na marginesie - i ode mnie taki upominek, z okazji mojego święta…” Słów tych, opublikowanych na wirtualnej ścianie nie żałuję. Musimy sobie zwracać uwagę, pilnować się nawzajem, żeby ta cała nowa filozofia portali społecznościowych nie zamazała nam resztek tradycji, dziedzictwa, godności i bliskości. Trzeba mówić o tym głośno, a nawet krzyczeć, albo chociaż wyżyć się na jakiejś ścianie...! I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jedno słowo, no może dwa: „nie zapominajcie”. A nie powinno być „nie zapominajmy”…? Ktoś tu właśnie zapomniał, że sam jest „fejsbukowcem”, chwilowo obrażonym na system, w którym tkwi, na ideę pod którą podpisuje się każdego dnia. No może za wyjątkiem dnia swoich urodzin…


47

FELIETO


48

KULTUR POLUB NAS NA FACEBOOKU https://www.facebook.com/lifestylemuse

redakcja@lifestylemuse.pl


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.