#
1 0 0
LOUNGE #100
|
KWIECIEŃ 2018
|
ZŁ
B E Z C E N N Y
ISSN: 1899-1262
|
WWW.LOUNGEMAGAZYN.PL
#
THE 100
100 numerów minęło jak jeden dzień Tak, tak, stuknęła nam setka. I wcale nie czujemy się staro. Jak dziś pamiętam pierwszy numer i nasze obawy, czy uda się nam wydać kolejny. Jak widać, udało się. Jesteśmy z siebie bardzo dumni. W imieniu całej redakcji chciałbym wszystkim Wam serdecznie podziękować za te ostatnie wspólnie spędzone lata. Dziękuję również tym, którzy życzyli nam źle, bo to była niesamowita motywacja do działania. Z tej okazji postanowiliśmy, że cover tego numeru będzie mocno kolorowy i słodki, jak pyszny tort. Jakby tego było mało, dla przypomnienia drukujemy wszystkie pozostałe okładki, plus listę nazwisk osób które z nami współpracowały (sprawdź, czy i Ty tam jesteś).
N AOMI
W A TTS
Aktorka opowiada nam o tym, dlaczego nie trenuje boksu, jak radzi sobie z popularnością i jak wspomina realizację „Mulholland Drive”
S T R . 1 6
Jeśli zapomnieliśmy o Tobie, prosimy napisz maila na adres: skargireklamacjeinastojacoowacje@loungemagazyn.pl. Na pewno nie odpowiemy. Oczywiście, jak na okrągłą rocznicę przystało, w numerze znajdziecie super gości, wywiad ze 100% aktorką Naomi Watts (kto widział jej rolę w „Funny Games”, wie o czym mówię), multikolorową kolekcję tegorocznej laureatki Cracow Fashion Awards Kasi Dworeckiej w obiektywie Marzeny Kolarz i dużo, dużo innych tematów, które, daję stówę, na pewno Was zaciekawią. Czego możemy sobie życzyć, chyba tylko sto lat. Choć pewnie wtedy już nikt nie będzie drukował gazet. MARCIN LEWICKI redaktor naczelny
K A T A R Z Y N A DWO R E C K A
Z O S I A
Młoda projektantka wygrała nagrodę Rady Mediów Cracow Fashion Awards, a jej kolekcją zachwyciło się międzynarodowe jury
S T R .
5 2
B A R T O
Rozmawiamy o tym, jaką rolę pełni chleb w kulturze i dlaczego warto spróbować wypiekać go samemu
S T R . 8 8
REDAKCJA :
redaktor naczelny
zastępca redaktora naczelnego
dyrektor artystyczny
dyrektor kreatywny
M A R CI N L EWIC K I marcin@loungemagazyn.pl
RAF AŁ STAN OWSKI rafal.stanowski@loungemagazyn.pl
ROB ERT B EDNA RCZ YK robert.b@loungemagazyn.pl
FIL IP Ł YSZ CZ E K filip@loungemagazyn.pl
WSP ÓŁPRA C A : Kuba Armata, Szymon Bira, Antonina Dębogórska, Luiza Dorosz, Mirosław Haładyj, Harel, Marta Kudelska, Tobiasz Kujawa, Malwa Wawrzynek, Michał Massa Mąsior, Julka Michalczyk, Daria Rogowska, Mikołaj Typa, Agnieszka Żelazko
OKŁAD K A :
fot. Marzena Kolarz, projekt: Katarzyna Dworecka Rysunki powyżej (oprócz tego oczywistej jakości): Anna Ostapowicz
Wydawca: MADMEN Sp. z o. o. Redakcja Lounge Magazyn ul. Lipowa 7, 30-702 Kraków info@loungemagazyn.pl | tel. (12) 633 77 33 Poglądy zawarte w artykułach i felietonach są osobistymi przekonaniami ich autorów i nie zawsze pokrywają się z przekonaniami redakcji Lounge. Redakcja nie odpowiada za treść reklam i ogłoszeń. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo do skracania i przeredagowywania tekstów. Publikowanie zamieszczonych tekstów i zdjęć bez zgody redakcji jest niezgodne z prawem.
1
PIERWSZE WYDANIE LOUNGE Z NUMEREM #00 UJRZAŁO ŚWIATŁO DZIENNE DOKŁADNIE 13 KWIETNIA 2008 ROKU. 10 LAT I 100 WYDAŃ PÓŹNIEJ CHCIELIŚMY PODZIĘKOWAĆ RAZ JESZCZE WSZYSTKIM TYM, KTÓRZY W JAKIKOLWIEK SPOSÓB PRZYCZYNILI SIĘ DO TWORZENIA KAŻDEGO KOLEJNEGO NUMERU LOUNGE - SETKI NIEPRZESPANYCH NOCY I MILIONY NAPISANYCH SŁÓW, WASZA WYROZUMIAŁOŚĆ, POMOC I WSPARCIE W CIĘŻSZYCH MOMENTACH ZŁOŻYŁY SIĘ NA MOMENT, W KTÓRYM JESTEŚMY I TO WSZYSTKO WASZA ZASŁUGA! DZIĘKUJEMY!
DZIĘKUJEMY! Agnesa Adamczak Michał Adamiec Ola Adamowska Ilona Adamska Olimpia Ajakaiye Kuba Armata Magda Ba Oskar Bachoń Matylda Baczyńska, Małgorzata Bahović Magdalena Baran Wojtek Bednarz Joanna Belowska Maciej Bennewicz Maciej Bernas Małgorzata Bielecka Monika Bielka-Vescovi Wojtek K. Bielski Małgorzata Bieniek Agnieszka Bień Szymon Bira Monika Błażewicz Daniel Bojm Marta Brożyna Karolina Bruzda Wirginia Bryll Grzegorz Brzeziński Michalina Cebo Łukasz Cegielski Gabriela Chmielarz Ola Ciejka Paulina Cichowlas Andrzej Ciochoń Karolina Ciochoń Elena Ciuprina Ada Cybulska Kasia Cyganek Dominika Czartoryska Arkadiusz Czekaj Natalia Czekaj
2
Magdalena Darmobit Ben Davis Arek Dąbrowski Michał Dąbrowski Antonina Dębogórska Joanna Domaros Kasia Dorosz Luiza Dorosz Wojciech Drobniak Karol Drozdowski Kasia Drozdowska Mateusz Dykier Łukasz Dziatkiewicz Iwona Dziobek
Anna Górska-Micorek Kamila Grygiel Karina Grygierek Adam Grzanka Ania Grzesiak Michał Grzywacz Karolina Gumienna Anna Halarewicz Sabina Hajdo Harel Marek Hejmo Maria Huma Anna Irsa
Mariusz Ekiert Ania Emerli Jola Emerli Anna Fąfara Jarosław Fugiel Ola Funka Eva Fydrych Kasia Gajda Radosław Galiński Asia Gałuszka Ela Garncarz Jagoda Gawle Bożena Gawor Monika Gąsiorek-Mosiołek Zuza Gąsiorek Agnieszka Gębka Marynia Gierat Jakub Gil Beata Gładysz Kasia Gładysz Gaja Głazik Aleksandra Głowania Ada Gołębiowska Agnieszka Gomolińska Sylwia Gorak
Anna Jachimczak Róża Jachyra Filip Janicki Joanna Jawor Ewelina Jaskuła Kasia Jeżyk Kasia Jurczyk Monika Jurczyk Paweł Jurkowski Marek Kaczmar Katarzyna Kałwak Natalia Kamińska Sonia Kamińska Zuzanna Karwat Małgorzata Keller-Skomska Joanna Keszka Sybilla Kettlerowska Joanna Kiereś Adam Kita Wojtek Klęczar Eva Klimek Chris Klis Agnieszka Kluska Marcin Kluska Joanna Kłosowska
Olivia Kłusek Małgosia Kobus Krzysztof Koczorowski Patrycja Koczur Aleksandra Kosacka Sylwia Kotlewska Paweł Kowalik Aleksandra Krasińska Filip Krupa Maciej Krych Iga Kryzińska Rusłana Krzemińska Kasia Krzykalska Paulina Ksel Patrycja Kubiak Izabela Kubik Łukasz Kuchna Kasia Kucyper Marta Kudelska Tobiasz Kujawa Katarzyna Kułak Sylwia Kupiec Justyna Kuska Dominika Kustosz Monika Kuźniarska Katarzyna Kwiecień Karol Leja Katarzyna Lemczak Ewelina Lewandowska Kacper Lewandowski Marzena Listwan Aga Regina Łatka Agnieszka Łochocka Mirek Łomnicki Agnieszka Łomża Marcelina Łukaszek Monika Maceluch Monika Machowska Grzegorz Maciaszek
Damian Nęcki Magdalena Nosal Ania Nowak Dominika Nowak Anna Nowicka Monika Ochędowska Aleksandra Oleszek Ania Onyszko Joanna Oparcik Małgosia Opczowska Karolina Orlecka Monika Ostapow Joanna Ostrowska Iwona Oszmaniec Małgorzata Ościłowicz Marcin Pabich Natalia Palmowska Adrianna Palka Ewelina Pałajska Karolina Pałyga Ola Parzyszek Kamila Patyna Katarzyna Pawlus Ewa M. Pawłowska Małgorzata Pawłowska Anna Paśniewska-Świniarska Gosia Pączek Kamila Picz Monika Pietras Marcin Pietruszka Daria Piwowarska Małgorzata Płysa Joanna Poczesna Edyta Potrząsaj
Kamila Poznańska Marta Półtorak Przemek Prusinowski Łukasz Radzięta Alex Rainer Anna Rodek - Kotynia Daria Rogowska Aga Rolek Asia Roman Dominika Rostocka Agnieszka Rzymek Sebastian Rudnicki Kasia Rusiniak Katarzyna Sacha Gosia Salamon Paulina Salamon Katarzyna Salus Dorota Saran Iwona Saran Małgorzata Saran Sasha Łukasz Schab Ania Sekułowicz Irina Shevchenko Remi Skatulski Anna Skwarek Anna Słowiakowska Paulina Smaszcz-Kurzajewska Magdalena Sokulska Katarzyna Sosenko Monika Soza Armin Stachiewicz Marta Stanek Rafał Stanowski Kamil Stanuch Iza Stasikowska Iwona Staroszczyk Maciek Steinhoff Karolina Stęclik Zuzia Stępień Katarzyna Stokłosa Ania Strugalska Elvis Strzelecki Tomek Strzelecki Gosia Sularczyk Adrian Suszczyński Bartłomiej Szafrański Janusz Szaniawski Asia Szczepaniak Marta Szczepanik Jola Szkudlarek Ewa Szopa Michalina Szpakowska Asia Szpura Michał Sztorc Anna Szumska Rafał Szurma Monika Szymor
Martin Śliwa Michał Śliwiński Selvi Śnieżek Katarzyna Tarabuła Karolina Telega Michał Torba Monika Turska Nadia Tymińska Mikołaj Typa Iga Urbańska Anna Użyńska Artur Wabik Paweł Warzecha Bartosz Walat Kamila Watychowicz Malwa Wawrzynek Marta Wawrzyniak Aneta Wątor Piotr Werner Angelika Wielgus Katarzyna Widmańska Agnieszka Witońska-Pakulska Maja Witt Weronika Włodarska Piotr Wojciechowski Karolina Wojteczek Weronika Helena Woźniak Marcin Makiato Wójciak Ula Wilgierz Malwa Wolska Agata Wrona Szymon Wróbel Iwona Vince Aneta Zając Joanna Zajączkowska Aleksandra Zawadzka Grzegorz Zawalski Tatiana Zawrzykraj Natalia Zbierska Michał Zębik Kinga Zielińska Paweł Zieliński Bartosz Ziembaczewski Jakub Ziemirski Danuta Zicz Magdalena Zięba Aga Żelazko Magdalena Żmijowska Karolina Żyła Kamila Żyźniewska
JEŚLI KOGOŚ POMINĘLIŚMY - SERDECZNIE PRZEPRASZAMY!
Katarzyna Maćkowska Barbara Madej Lidia Majewska Justyna Majka Agnieszka Majksner Marzena Maliszewska Malwa & Michał Karolina Mania Maciek Maniewski Tomek Marut Natalia Materna Tadeusz Matula Ania Mazurczyk Grzegorz Mądry Michał Massa Mąsior Aga Mendel Magda - Merta Mączyńska Julia Michalczyk Katarzyna Milczyńska Anna Mikosz Grzegorz Mikrut Małgosia Mleczko Anastazja Mołodecka
3
4
5
I M P R E Z Y I OT WA R C I A
GOSIA BACZYŃSKA I MACIEK SIERADZKY w modowej bitwie na styl
Krakowska Bonarka proponuje zupełnie niekonwencjonalną formę prezentacji trendów na wiosnę 2018 - bitwy modowych gangów. Rozegrają się pod czujnym okiem wybitnych projektantów - Gosi Baczyńskiej i Maćka Sieradzky’ego już 21 kwietnia w Bonarce!
Strzel FOCHA ze stylem to najważniejsze wydarzenie modowe tego sezonu. Zainspirowane głównymi ulicami miast - ich specyficzną energią, modą i tańcem. Ulica Focha, która została użyta w nazwie jest pretekstem do językowej zabawy. Odbiorcy na pewno będą zaangażowani. Każdy posiada własny styl, a projektanci w najlepszy sposób pokażą, jak dzięki niemu podreślić swoją indywidualność. Profesjonalni tancerze, którzy stworzą z projektantami gangi, będą w pełni ubrani w stylizacje skomponowane z ubrań dostępnych w Bonarce.
Modowy gang Maćka Sieradzky’ego został nazwany Ekscentrycy z XIII dzielnicy. Ważna jest dla niego wygoda; bluzy, zwiewne sukienki z odważnymi dodatkami i bezpośrednie przekazanie światu swojego indywidualizmu. Czy modowa bitwa będzie kolejnym Happy New Day jak głoszą napisy na jego ubraniach? Kontrastowym gangiem są Klasycy z głównej ulicy Gosi Baczyńskiej. Projektantka od lat ubiera gwiazdy dużego formatu, a jej sukienki prezentowane są na pierwszych stronach gazet. Idealne cięcie i nietuzinkowość to jej tajna broń. W jej stylizacjach króluje luksus, przebojowość i elegancja. Jakie ciuchy założy jej gang? Dowiemy się nie-
6
bawem. Strzel FOCHA ze stylem poprowadzi i będzie komentował Michał Piróg - znawca tańca i mody. Bonarka przygotowała również wieczorny pokaz specjalny. Poprowadzi go Małgorzata Kożuchowska - wieloletnia ambasadorka galerii. Projektanci przygotowali wiele innowacyjnych stylizacji. Maciek Sieradzky pokaże 12 zupełnie nowych, niepowtarzalnych outfitów. Gosia Baczyńska zaprezentuje aż 22 nowe kreacje, a wśród nich zobaczymy białą sukienkę z czarnymi przeszyciami i botanicznymi haftami, którą uszyła dla Księżnej Kate Middleton. Bonarka przygotowała specjalne wejściów-
ki do strefy VIP. Warto śledzić media społecznościowe i być na bieżąco, gdyż będą do wygrania w specjalnie przygotowanym z tej okazji konkursie! Wydarzenie będzie relacjonowane na Instastory Bonarki. Zapowiada się istna gratka dla modomaniaków – niekonwencjonalny pokaz mody, projektanci w akcji, piękne stylizacje i wyjątkowa atmosfera. Od 13 kwietnia w mediach społecznościowych Bonarki będziemy mogli oglądać również klipy, będące wizytówkami obu modowych gangów. Pozostaje tylko pytanie - po której stronie stanąć w tym niecodziennym starciu? Partnerzy wydarzenia: Mercedes Benz, Farmona Wellness&SPA, Hotele Rubinstein, Douglas oraz Jean Luis David. Patroni medialni: VIVA oraz ESKA.
Aktualne informacje o wydarzeniu znajdą Państwo na www.bonarkacitycenter.pl oraz na FB.
7
I M P R E Z Y I OT WA R C I A
Akademia kobiecości – Miej czas dla siebie To cykl spotkań dla Pań organizowanych lub współorganizowanych przez Skopia Estetic Clinic. Celem projektu jest szerzenie wiedzy wśród kobiet na temat zdrowia i urody oraz na wszelkie inne tematy, które dotyczą kobiet. Pierwsze edycje spotkań już za nami. W dniu 8 marca odbyła się Akademia
Kobiecości –Miej czas dla siebie w coctail barze Scena54 przy ul. Dolnych Młynów 10. Organizatorami spotkania byli: Scena54, Skopia Estetic Clinic Sp. z o.o. i Maggie Piu. Na spotkanie licznie przybyły Panie zainteresowane tematami wyglądu, doboru bielizny oraz dietetyki, a przed wszystkim
fot. mat. organizatora
miłym spędzeniem czasu. Wieczór upłynął w atmosferze relaksu przy muzyce oraz degustacji wykwintnych coctaili serwowanych przez barmanów Scena54. Atrakcjami wieczoru były wywiady z lekarzem medycyny estetycznej, brafitterką oraz dietetykiem klinicznym, a także pokaz obrazów Maggie Piu.
fot. mat. organizatora
Finał projektu BlackandWhite Beauty BlackAndWhiteBeauty to projekt fotograficzny, do którego zaproszono kobiet w różnym wieku, by pokazać przekrój kobiecego piękna, które nie potrzebuje retuszu. Pomysłodawcą projektu i autorem zdjęć jest fotograf mody Bastek Czernek.
8
Witek Home to mój dom!
Witek Home CENTRUM WYPOSAŻENIA WNĘTRZ
ul. Handlowców 12
Modlniczka
k/Krakowa
PSYCHOLOGIA
Świętować trzeba też w sypialni Jakiś czas temu z moim chłopakiem uznaliśmy, że za mało świętujemy. Dlatego któregoś dnia zmobilizowaliśmy się. „W niedzielę obchodzimy Twoje urodziny, i moje - zaległe, i walentynki też! Wymyśl coś wieśniackiego”. - Co? - No jakąś, wiesz - niespodziankę. - Jaką? - Romantycznie ma być! Ja już mam parę pomysłów… Ogólnie chcę, żeby panowała atmosfera czerwonych, dmuchanych serduszek! - OK.
ANTONINA DĘBOGÓRSKA Psycholog, absolwentka psychologii ogólnej UJ. Jest autorką warsztatów i wykładów poświęconych dynamice związków romantycznych. Więcej informacji można znaleźć na fejsbukowej stronie Inteligencja Erotyczna
10
To była metafora. Ale nie muszę mówić, że w dzień zaplanowany na świętowanie zastałam mieszkanie obwieszone czerwonymi, dmuchanymi serduszkami per se. „Tadaam! NIESPO-dzian-KAAA!” Czy ma znaczenie to, że sama sobie tą niespodziankę wymyśliłam, sama się jej doprosi-łam i sama ją zaplanowałam? A nie ma! Było bardzo, bardzo romantycznie. Zaplanowane randki to dla nas sprawa oczywista, lecz widzę wciąż zdziwienie, gdy mó-wię parom o planowaniu seksu. Dlaczego na myśl o zaplanowanym seksie przechylamy głowę w ni-to-zdziwieniu, ni-to zaciekawieniu? Bo nauczono nas, że seks, żeby był był gorący, musi być spontaniczny. Kto nas tego nauczył? Producenci filmowi. Na filmie nie ma czasu na godzin-ne uwodzenie. Na stopniowe pobudzanie swoich zmysłów, eksplorowanie emocji jakie są mię-dzy partnerami. Nie ma czasu na rozwijanie podniecenia od punktu zero do stu. Kamera! Akcja! I widzimy parę, która rzuca się na siebie, jakby byli już w połowie stosunku. Jakby już szczyto-wali, jeszcze zanim się dotknęli. Ta. Jasne. W realnym życiu takie zrywy rzadko są najprzyjem-niejszą formą uprawiania miłości. Odpowiadają natomiast na potrzebę bycia chcianym. To, co widzimy na ekranie, to osoby które chcą się do siebie zbliżyć tak bardzo, że cała reszta prze-staje istnieć. I świetnie. Ale ten scenariusz na co dzień może być uzupełniony przerwami, w któ-rych do głosu dochodzą dodatkowe potrzeby. Partnerzy mogą się na siebie rzucić, po czym chcieć się wykąpać, zrelaksować i porozmawiać (tak, mężczyźni też, chociaż pewnie rzadziej niż kobiety). Pozwalając, aby
nasza definicja namiętności mieściła się tylko w kategoriach seksu bez opamiętania, szybkiego i nieokiełznanego - odbieramy sobie sporo przyjemności. I blisko-ści. O zaletach planowania jako części udanego życia erotycznego mówi każdy seksuolog. Seksualny plan można porównać do tego, co robimy, gdy chcemy coś dla partnera ugotować. Mamy wtedy w głowie produkty, których potrzebujemy i całą gamę doznań zmysłowych, jakie pozwoli przeżyć danie - nam i partnerowi. Na myśl o tym, co gotujemy dosłownie cieknie nam ślinka? To jest to! Wyobraźnia sprawia, że prawie czujemy smak, zapach, teksturę, tego o czym fantazjujemy. Tak samo działa wyobraźnia seksualna. Dlatego zaplanowany seks jest ogromnie podniecający. Mamy czas, aby zastanowić się kilka dni przed planowanym spotkaniem w sypialni, czego chcemy doświadczyć. Czym się chcemy dzielić? Fantazja pobudza pożądanie, a pożądanie karmi się wyobraźnią. O czym pamiętać, gdy postanowimy zaplanować seks? W każdej dobrze zaplanowanej scenerii erotycznej musi się znaleźć miejsce na słowo NIE. Jednak NIE, dzisiaj NIE i każde inne NIE. To poczucie wolności w seksie sprawia, że jest on narzędziem ekspresji. Tam, gdzie brak wzajemnej zgody i ciekawości, nie ma mowy o dobrym seksie. Miejsce na słowo „nie” ma jesz-cze jedną funkcję. Dzięki niemu jesteśmy lekko rozedrgani i niepewni. Czy to, co mam w planie na dzisiaj, się spodoba? Co zaplanowała druga strona? Czy to coś co znam, czy coś zupełnie nowego? Czy się odważę? To ten bolesno-słodki koktajl, który towarzyszy nam na początku relacji. Jego głównym
składnikiem jest niepewność i ciekawość. No i proszę mi teraz powiedzieć, że to niemożliwe: intensywne pożądanie po latach związku. Przy każdej okazji będę mówić, że intensywność erotyczna relacji zależy od wielu czynników, ale jest możliwa w stopniu tak samo obezwładniającym #JakNaPoczątku. Początki relacji mają przynależne sobie mechanizmy psy-chologiczne. I wgłębiając się w naturę pożądania jako zjawiska, pozwalamy sobie je poznać, zrozumieć i dzięki temu zadbać o namiętność jako część związku, zamiast puszczać ją w samo-pas. Na marnację. Dlatego planujmy, rozkoszując się planem samym w sobie. To też wniosłam przy okazji rozmowy z moim chłopakiem: - Kochanie. Już niedługo czas na kolejną niespodziankę. Nasza dwunasta rocznica. Odejmując pięć lat nieodzywania się do siebie, dwa lata zwykłej przyjaźni i w sumie kilka miesięcy różnych pomniejszych przerw. - Imponująco skomplikowana ta nasza związkowa metryka. - Ej to prawie pół życia, prawie razem! - No to jest prawie co świętować! - A jak! W dodatku mamy setny numer Ląża! Sto lat, sto lat!
Mój pierwszy artykuł ukazał się w 76 numerze. To daje razem 24 numery, odliczając od tego styczniowe i sierpniowe, których Lounge nie wydaje z przyczyn rekreacyjno-wypoczynkowych. Z tej okazji wszystkim czytelnikom Lounge, życzę aby jak najwięcej świętowali, byleby świętowali w sypialni! Najlepiej planując sobie wcześniej jakieś super-niespodzianki. Jest co świętować? Jest! No to kamera! Akcja! Antonina Dębogórska
FELIETON
KTO NIE ZROZUMIE FOTOGRAFII, NIE POJMIE ŚWIATA To już setne wydanie Lounge magazynu. Od samego początku mu kibicowałem, miał wielu naśladowców, ale to jemu udaje się świętować okrągłe urodziny. Z jednej strony zawsze, kiedy obchodzimy jubileusze, zastanawiam się, jak to możliwe, że to już tyle minęło. Z drugiej strony, kiedy popatrzę na ilość włosów na głowie i coraz mocniej bielejącą brodę, to wracam nieco na ziemię. W każdym razie, im głębiej staram się sięgnąć pamięcią, tym mniej widzę. Trudno sobie czasem nawet przypomnieć, jak świat wyglądał dziesięć lat temu. Jakimi żyliśmy problemami, o ile było mniej technologii i jakie nosiliśmy ubrania. Czy już wtedy modne było chodzenie w zimie z gołymi kostkami?
MICHAŁ MASSA MĄSIOR Fotograf mody i reklamy. Technikę szlifował w International Center of Photography w Nowym Jorku, a także pod okiem Bruce’a Gildena i Wojciecha Plewińskiego. Na co dzień pracuje w Krakowie. Specjalizuje się w nietypowych portretach i koncepcyjnych sesjach. Nie rozstaje się z aparatem fotograficznym, co można obserwować na jego stronach madmassa.com krakowtumieszkam.pl
Może warto czasem cofnąć się myślami o 30 lat? Ha! Większość z Was nie może tego zrobić. Ja wtedy już z grubsza rozumiałem świat. Wyrosłem z chęci zostania strażakiem i prawdopodobnie rozpoczynałem drogę ku karierze gwiazdy rocka (ostatecznie porzuconą na rzecz fotografowania wiele lat później). Na światowych listach przebojów królował Rick Astley - Never Gonna Give You Up, w Skodzie mojego taty grał Phil Collins, a nasz kraj niebawem miał odzyskać wolność. No to idźmy dalej, czterdzieści, pięćdziesiąt, sześćdziesiąt lat? Mnie wtedy nie było na świecie. Jak sądzę, wielu z Was też nie, a nieliczni czytelnicy Lounge, którzy przekroczyli granicę wieku średniego, teraz mogą się uśmiechnąć. Macie nad nami wielką przewagę. Lata sześćdziesiąte znam jedynie z filmów i fotografii. Muhammad Ali na zdjęciach Thomasa Hoepkera, Jim Morrison sfotografowany przez Joela Brodskiego i Twiggy oraz David Bowie w wykonaniu Bryana Duffy’ego. „Powiększenie” Antonioniego, gdzie główna postać Thomasa wzorowana była na wciąż żyjącym Davidzie Bailey’u. Do tego szarość naszej ojczyzny, wydarzenia Marca 1968. W latach siedemdziesiątych chyba było odrobinę bardziej kolorowo. Bo nawet do Polski trafił ruch Dzieci Kwiatów, władza pozwalała na odrobinę więcej, Edward Gierek do dzisiaj jest dla niektórych symbolem dostatku. Na zawsze jednak pozostanie mi w pamięci sławne zdjęcie Chrisa Niedenthala zrobione w 1981 roku podczas stanu wojennego. Plakat filmu „Czas Apokalipsy” na kinie Moskwa, przed którym stoi wóz opancerzony. Niedenthal robił to zdjęcie z ukrycia, rolkę filmu przewiózł za żelazną kurtynę przypadkowo spotkany na dworcu centralnym niemiecki turysta, a dzięki tej fotografii świat zobaczył stan wojenny w Polsce.
12
Fotografia to dokument czasów. I być może nie zwracamy uwagi na to, żyjąc tu i teraz, kiedy najważniejsze są selfiki z dziubkami, napompowanymi ustami, wygładzonymi zmarszczkami, a wszystko ubrane w kurort, najlepiej z wysokimi cenami i fantastyczną pogodą. Jednak nawet jeśli myśleć w kategoriach dóbr doczesnych, wyrobionych potrzeb i operacji plastycznych w takiej formie, z jaką mamy do czynienia aktualnie, to miejmy świadomość, że to też przeminie. Nie będziemy już tak dokładnie pamiętać o tabunach kobiet podobnych do siebie nawzajem, o wychudzonych chłopcach w bardzo obcisłych spodniach z podwiniętymi nogawkami i lekko damskimi fryzurami. Podobnie jak o brodaczach, z dokładnie wystylizowanymi kształtami oraz zawoskowanymi i zawiniętymi końcówkami wąsów, ci też zapewne pójdą w zapomnienie. Ale czy Wasze dzieci nie będą chciały zobaczyć, jak wyglądali rodzice? Jak się nosili, jak wyglądał ich dzień pracy, wakacje, spędzanie wolnego czasu? A może trzeba będzie dzieciom pokazać, jak wyglądał samochód, który potrzebował kierowcy, by jeździć? Przypomina mi się właśnie sytuacja, w której ojciec opowiada dziecku, że w stanie wojennym w sklepach był tylko ocet. A to dziecko pyta - jak to tato, w całej galerii handlowej, we wszystkich sklepach tylko jeden produkt? W tym przypadku nie było zdjęć, żeby się nimi wesprzeć… To chyba jednak wystarczający powód do tego, by zrozumieć, jak ważnym medium w dzisiejszym świecie jest fotografia. Laszlo Moholy-Nagy mówił na początku XX wieku, że ten, kto nie zrozumie fotografii, nie pojmie świata. XXI wiek przyniósł wiele innych narzędzi, które trzeba rozumieć, jednak fotografia stała się chyba jeszcze ważniejsza, niż sto lat temu. Fotografujmy zatem, by nie zapomnieć, ale nie tylko o kurortach i własnym pięknie, ale także o całej reszcie otaczającego nas świata…
I M P R E Z Y I OT WA R C I A
9. edycja Cracow Fashion Week 10-17 marca Centrum Kongresowe ICE Kraków
fot. Bartłomiej Wąsik
14
N A P O C Z ĄT E K fo
TELEWIZOR MOŻECIE WYRZUCIĆ PRZEZ OKNO t.
ip Fil
z Łys
cze k
Telewizja umiera. Wiem, wiem, będziecie się ze mnie śmiać. Ile to razy rozmaici profeci popkultury wieszczyli jej koniec, do tej pory bez powodzenia. Teraz jednak na naszych oczach naczelne medium XX wieku odchodzi w cień, pożarte przez gargantuiczny apetyt Internetu. Pamiętacie kultowe hasło z Facebooka - „oglądam reklamy na Polsacie, a tu nagle film”? Kto z Was jednym tchem może wymienić dziesięć pozycji programu, którym zachwyca się w TVP? Albo powiedzieć z czystym sumieniem, że nie wyobraża sobie dnia bez ramówki Polsatu lub TVN? Sam łapię się na tym, że w dekoderze telewizji cyfrowej mógłbym się obejść bez większości zapychaczy. Skaczę między dziesięcioma kanałami, na których mogę oglądnąć film, dokument lub sport, które rzadko przerywane są komercyjnymi spotami. Wielu z was ma już pewnie konto na Netfliksie czy Showmaksie, które pokazują zupełnie nowy
level odbioru. Nie jesteśmy uzależnieni od humoru autora ramówki, a nawet więcej – to my jesteśmy autorem swojej własnej, spersonalizowanej listy programów. Wybieramy i oglądamy to, co chcemy, wtedy kiedy chcemy, za ile chcemy. I nie mamy nawet problemu, by zapłacić abonament. A najlepsze jest to, że oprócz wolności wyboru dostajemy menu pełne wybornych kąsków. Internetowe telewizje, czy raczej banki programów, oferują pierwszorzędne produkcje, które połykają takie rarytasy, jak „M jak miłość” czy „Na Wspólnej”. Zachwycają nie tylko poziomem realizacji czy obsadą, ale przede wszystkim inteligentnym scenariuszem.
„Alienista” Fot. Kurt Iswarienko/TM & © Turner Entertainment Networks, Inc. A Time Warner Company
Netflix rusza właśnie z serialem „Alienista”, który możemy oglądać od 19 kwietnia. Stylowy thriller psychologiczny, osadzony w realiach XIX-wiecznego Nowego Jorku, przekonuje wielowątkowym scenariuszem, przez który prowadzi nas plejada znakomitych aktorów – Daniel Bruhl, Luke Evans i Dakota Fanning. Poszukiwanie mordercy młodych chłopców okazuje się rozgrywką równie zawikłaną, co
16
mapa Brooklynu, a odnalezienie sprawcy zmusi bohaterów do zagłębienia się w ciemne zaułki podświadomości. Niedługo z czystym sumieniem możecie wyrzucić telewizor przez okno. Pod warunkiem, że nie jest nowoczesną plazmą, bo wtedy warto ją podłączyć do Internetu.
CEZARY ŁAZARKIEWICZ
„KORONKOWA ROBOTA. SPRAWA GORGONOWEJ” Wydawnictwo Czarne
Gorgonowa. Nikt o niej nie mówił Rita, Pani Rita, tylko Gorgonowa. W pewnym momencie jej nazwisko stało się obelgą, synonimem Lady Makbet II Rzeczypospolitej. Historię jej procesu – gdzie została oskarżona o zabójstwo 17-letniej córki swojego kochanka – Lusi Zarembianki, śledziła cała ówczesna Polska. Najpierw skazana na śmierć, później jednak wyrok zmieniono na 8 lat. W wyniku amnestii na więźniach spowodowanej wybuchem II wojny światowej Gorgonowa opuściła więzienie i… słuch po niej zaginął. Nikt nie wie, co się z nią stało. Jej dwie córki, przyrodnie siostry zamordowanej Lusi, nigdy już nie spotkały matki. Jednak w tej historii najważniejsza jest inna kwestia. Czy Rita Gorgonowa faktycznie zabiła? Bo w tej historii nic tak naprawdę nie jest pewne i wyjaśnione do końca.
Po wielu latach od tamtych wydarzeń Cezary Łazarkiewicz, autor głośnej książki „Żeby nie było śladów”, próbuje rozwikłać, czy faktycznie doszło do zabójstwa w grudniową noc 1931 roku i czy to możliwe, by tak głośna i medialna postać jak Rita Gorgonowa dosłownie przepadła w odmętach historii? Książka wciąga jak najlepszy kryminał. Łazarkiewicz nie daje gotowych i łatwych odpowiedzi. Podrzuca tropy, powala nam interpretować to, co czytamy, jest lekko z boku, ale bardzo wnikliwie przedstawia sytuację, które śledzimy na kolejnych stronach. Książka ta to bez wątpienia pozycja obowiązkowa na kwiecień.
M A R TA K U D E L S K A
17
18
R O Z M O WA
R O Z M O WA
Aktorka DO ZADAŃ SPECJALNYCH
Spotkaliśmy się na festiwalu w Wenecji, gdzie przyjechała z filmem „Droga mistrza”, opartym na historii amerykańskiego boksera Chucka Wepnera. Naomi Watts wcieliła się w rolę Lindy, żony głównego bohatera, co pokazywało tylko, jak film potrafi być blisko życia. A to dlatego, że postać Chucka odegrał jej mąż Liev Schreiber. Podczas rozmowy była uśmiechnięta, wyluzowana, co chwilę żartowała. Jak się okazało, robiła dobrą minę do złej gry, bo niedługo później po dwunastu latach małżeństwa rozstała się z mężem. Watts jest aktorką, która nie boi się żadnego wyzwania. Zna ją każdy. Ma na swoim koncie współpracę z Davidem Lynchem, Michaelem Haneke, Terrence’em Malickiem, Peterem Jacksonem, Alejandro Gonzálezem Iñárritu. Na festiwalu Netia Off Camera, który startuje 27 kwietnia w Krakowie, zobaczymy ją w filmie „Droga mistrza”. Fot. Monolith („Droga mistrza”), materiały prasowe
Z Naomi Watts rozmawia Kuba Armata 19
R O Z M O WA
Naomi Watts w filmie „King Kong”
W filmie „Droga mistrza”, gdzie wcielasz się w rolę żony boksera Chucka Wepnera, dość mocno pogrywasz ze swoim wizerunkiem pięknej, atrakcyjnej, eleganckiej kobiety. Jak się z tym czułaś? To była dla mnie naprawdę dobra zabawa. Wydaje mi się zresztą, że zawsze tak jest, kiedy aktor musi przejść do roli fizyczną transformację. W przypadku Lindy dotyczyło to także ubrań. Sama pewnie nigdy bym nie założyła tak obcisłych rzeczy, a dla niej był to sposób na wyrażenie siebie. Podobnie jak mocny makijaż. Powiedziała mi kiedyś, że w trakcie ich małżeństwa Chuck nigdy nie widział jej bez makeupu. Jesteś w stanie sobie to wyobrazić? (śmiech) Czyli zanim on się budził, ona musiała być już umalowana? Tak myślę. Straszne, prawda? (śmiech) Jak wiele odnalazłaś siebie w tej kobiecie? - Szczerze mówiąc, ja i Linda znajdujemy się na dwóch różnych biegunach. Wiele o niej mówi to, w jaki sposób się porusza, mówi, ubiera. Trudno nie zwrócić na nią uwagi. Zakochałam się w niej chyba od pierwszego wejrzenia. Wydaje mi się, że tak bardzo zależało mi, by ją zagrać, bo jest zupełnie inna niż ja, ale też odmienna od postaci, w które do tej pory się wcielałam.
20
To typ kobiety mającej bardzo duży wpływ na swojego mężczyznę. Jest katalizatorem zmiany, jaka musi się w nim dokonać. Nie polega ona nawet na tym, że robi coś specjalnego, ale potrafi się wstrzelić w odpowiedni moment. Chwilę, kiedy Chuck jest wreszcie otwarty na to, by po pierwsze posłuchać prawdy na swój temat, a po drugie się z nią zmierzyć. Linda to taka twarda, ale i romantyczna dziewczyna z Jersey. Co ciekawe, ona pochodzi z Brooklynu, ale faktycznie dużo czasu spędziła w New Jersey. Ma włoskie korzenie, zatem musiała być twardą dziewczyną. To nie jest typ szarej myszki, kobiety, która boi się konfrontacji czy tego, żeby powiedzieć prawdę prosto w oczy. Miałyśmy fantastyczne spotkania, które naprawdę pomogły mi przygotować się do roli. Bardzo mi zależało, aby mówić dokładnie takim głosem jak ona. Rozmowy z nią przerosły moje oczekiwania i dały znacznie więcej niż tylko złapanie pewnych podobieństw. To osoba, która ma wielki talent do opowiadania historii. Wplata w to wszystko bardzo dużo żartów, w większości niepoprawnych politycznie, które nie nadają się do powtarzania (śmiech). Podobało mi się w niej to, że próbuje cieszyć się każdym dniem swojego życia.
Postanowiła się związać z bokserem, a więc miała pewnie też coś wspólnego z tym sportem. A jak było w twoim przypadku? Spodobał ci się boks? Zdecydowanie nie (śmiech). To nie moja bajka. Byłam kiedyś na zajęciach bokserskich, trafiłam na nie przypadkowo. W siłowni, do której zazwyczaj chodzę, instruktor zapytał mnie, czy nie chciałabym spróbować. Pomyślałam sobie: „Czemu nie?”. Nie spodobało mi się jednak i szybko doszłam do wniosku, że to nie dla mnie. Nie mam natomiast problemu z oglądaniem walk bokserskich i obserwowaniem wielkiej pasji, jaka temu towarzyszy. Zastanawiam się, co to w ogóle za ludzie, jaka historia za nimi stoi, przez co przeszli, czy mają żony, dzieci. Sam zatem widzisz, że to dość oryginalna perspektywa podejścia do bokserskich pojedynków (śmiech). Choć towarzyszące walce emocje też mi się udzielają. Wolę siedzieć przed ekranem telewizora, niż próbować tego na własnej skórze. Zajmował się tym mój starszy brat, który miał w życiu krótki okres, kiedy myślał o tym poważnie. Odchodziłam od zmysłów i byłam przerażona tym pomysłem. Oglądanie jego walk było jednym wielkim koszmarem.
Ćwiczę jogę, czyli coś znacznie spokojniejszego i bardziej pokojowego (śmiech). Kiedyś chodziłam na aerobik i treningi cardio. Później nieco z tym zwolniłam z powodu braku czasu, ale doszłam też do wniosku, że aktualnie potrzebuję czegoś delikatniejszego niż te ciągłe pompki, brzuszki i tak dalej. Z kolei kiedy wcielałam się w postać Valerie Plame w filmie „Fair Game” Douga Limana, miałam trzydniowy specjalistyczny trening CIA. To był prawdziwy hardkor, bo na przykład podkładałam ładunki wybuchowe, musiałam sprawnie poruszać się w kompletnej ciemności i robić wszystkie te rzeczy, które oni wykonują na co dzień. Niektóre rzeczy związane były też ze sztukami walki, ale nigdy z własnej woli tego nie ćwiczyłam (śmiech). Trudno pracuje się z kimś bliskim, kogo zna się na wylot (odtwórca głównej roli Liev Schreiber był wtedy mężem Naomi Watts – przyp. aut.)? To było bardzo ciekawe doświadczenie. Być może dlatego, że przyglądałam się temu procesowi przez długi czas. Dla Lieva ta
historia stała się bardzo ważna i mocno się w nią zaangażował. Mamy do siebie wzajemny szacunek, dużo zrozumienia, oboje kochamy to, co robimy, i mam wrażenie, że jesteśmy uzależnieni od pracy. Przez pierwsze dni kręcenia na pewno byłam dość zestresowana. A ponieważ na planie spędziłam ledwie pięć dni, więc można powiedzieć, że niemal cały czas byłam spięta (śmiech). Chyba już tak mam w tego typu sytuacjach. Kiedy na przykład odwiedza mnie na planie mama, która zna mnie jak nikt inny, pojawia się to trochę dziwne uczucie. Nie czuję się wtedy zbyt komfortowo. Lubię jednak taki stan napięcia podczas kręcenia filmu, bo przez cały czas przypomina mi to, jak bardzo mi na tym wszystkim zależy. Ten film to także opowieść o sławie, która dla bohatera przyszła w niespodziewanym momencie. Można się w ogóle na to przygotować? Wydaje mi się, że nie do końca. Jedyne, co możesz zrobić, to mieć poukładane w głowie. Chuck chyba nie miał, dlatego kompletnie nie poradził sobie z popularnością. Wszystko, co się działo wokół niego, było dla mężczyzny zbyt kuszące, by się temu
nie poddać. To prowadzi do szeregu złych decyzji związanych z traktowaniem bliskich, kobietami, alkoholem, uzależnieniami. To wszystko nagle przed tobą wyrasta i niełatwo jest dać temu odpór. Trzeba być naprawdę dojrzałym. Myślę, że wielu znanych ludzi ma takie problemy.
R O Z M O WA
Skoro nie boks, to jaką aktywność fizyczną lubisz?
Myślisz, że problemem może być także późna sława? Coś w tym jest, bo paradoksalnie wielu młodych ludzi potrafi sobie z tym bardzo dobrze poradzić. Zostają rozpoznawani i bogaci w młodym wieku, co zazwyczaj dzieje się w bardzo krótkim czasie. Widziałam to na własne oczy, bo pracowałam z takimi osobami na niejednym planie. Ich dojrzałość robiła na mnie duże wrażenie. Nie wiem, czy gdyby mnie to dotyczyło w młodości, potrafiłabym się tak zachować. Być może potrzebowałabym więcej czasu, żeby dorosnąć, może też musiałabym popełnić pewne błędy, by potem wyciągnąć z nich wnioski na przyszłość. Pewnie też dotyczyłoby to wyboru filmów, w których decyduję się zagrać. Mam przekonanie, że jeżeli nie jestem absolutnie zakochana w filmie, trudno mi wykrzesać z siebie maksimum.
Naomi Watts w filmie „Droga Mistrza”
21
R O Z M O WA
Naomi Watts w filmie „Mulholland Drive”
Z tym nie było chyba problemu przy „Mulholland Drive” Davida Lyncha, który jakiś czas temu wybrany został najlepszym filmem XXI wieku? W tym przypadku śmiało mogę powiedzieć, że to ja miałam szczęście, iż zostałam dostrzeżona przez Davida Lyncha. Ten film mocno wpłynął na moje życie. Na bardzo wiele sposobów, nie tylko w kontekście zawodowej kariery. David Lynch to jeden z moich mentorów, cieszę się, że mogę go dzisiaj nazwać swoim dobrym przyjacielem. Czuję się dumna, że mogłam wziąć udział w filmie, który wciąż jest dyskutowany czy odkrywany na nowo. Sama w wielu przypadkowych sytuacjach byłam tego świadkiem.
A jak to wygląda z drugiej strony, jaką ty starasz się być matką? W przypadku tego filmu nie było tak źle, bo na planie byłam ledwie pięć dni. W życiu aktora są momenty, kiedy jest zawalonym pracą i w ogóle nie ma czasu, ale są też momenty spokoju, kiedy po prostu spędza się czas w domu. Dzieci znają ten rytm i jest on w pewnym sensie dla nich normalny. Staramy się poświęcić im maksymalnie dużo czasu i doprowadzić do tego, żeby zawsze jedno z nas położyło je do łóżka. Jak każdy w takiej sytuacji noszę w sobie jakieś poczucie winy. Kiedy przebywam w domu, jestem wręcz nadaktywna. Nie siedzę na kanapie,
Rodzina zawsze była dla ciebie oparciem? I tak, i nie. Straciłam ojca, kiedy miałam siedem lat, zatem wraz z bratem nie mieliśmy wzorca, który dawałby nam ciągłe poczucie wsparcia i bezpieczeństwa. Za to wszystko odpowiadała moja mama. Brakowało nam stabilności, bo dość często się przeprowadzaliśmy. Ona na szczęście otaczała się świetnymi ludźmi. Wychowywałam się w otoczeniu mocnych kobiecych charakterów, bo taka była też moja babcia. Matki często powtarzają swoim dzieciom, że te są wyjątkowe i wspaniałe. U mnie tak nie było. Chwalono mnie dopiero wtedy, kiedy naprawdę na to zasłużyłam. Do dziś został mi nawyk, że cały czas robię to, co każe mój brat (śmiech).
22
Naomi Watts w filmie „Droga Mistrza”
oglądając telewizję lub czytając magazyn. Zamiast tego bawimy się klockami Lego i różnymi innymi rzeczami (śmiech). Mogę śmiało powiedzieć, że jestem bardzo dumna ze swoich dzieci.
Rozmawiał K U B A A R M A T A
Film „Droga mistrza” będzie można zobaczyć w sekcji „Sport to zdrowie?” w trakcie festiwalu Netia Off Camera w Krakowie (27 kwietnia – 6 maja)
Projekt Rośliny Monstera, kaktus a może klasyczny fikus? Razem z dziewczynami z Roślin nie tylko dobierzecie idealne rośliny do swojego wnętrza, ale też dowiecie się, jak zaprzyjaźnić się z nimi na dłużej.
Roślina doniczkowa jeszcze niedawno kojarzyła się z obsychającą i smutną paprotką na parapecie klatki schodowej. Dziś rośliny dumnie puszą się w modnych lokalach, designerskich wnętrzach i co raz częściej prywatnych mieszkaniach. Uprawianie domowej dżungli to świetny pomysł na walkę ze stresem oraz test na odpowiedzialność za… żywą istotę. W czasach ciągłych przeprowadzek własna
roślina staje się symbolem domu. Książka Oli Sieńko i Weroniki Muszkiety to nie tylko przewodnik po uprawianiu najmodniejszych gatunków, ale też poradnik wnętrzarski i próba pokazania pewnego zjawiska opierającego się na założeniu, że roślina nie jest tylko elementem wystroju. Jest żywym, niezależnym bytem, który potrzebuje uwagi i ciepła.
PROJEKT ROŚLINY Weronika Muszkieta i Ola Sieńko Premiera książki: 9 maja 2018
24
25
Korona królów jak disco polo
Wiem, wiem. Czytając powyższy tytuł, część z was zada sobie z pewnością pytanie: „Po co?”. Po co kolejny raz produkować tekst o serialu, o którym powiedziano już chyba wszystko. Ale czy rzeczywiście tak jest? Obecnie, kiedy emocje trochę ostygły i niektórzy zaczynają dochodzić do siebie po „godzinie nienawiści”, można dokonać wstępnej oceny strat poniesionych na polu bitwy. Nie ulega wątpliwości, że od czasu swojej premiery, po „Koronie królów” zdążyli przejechać się już chyba wszyscy, bądź prawie wszyscy - od krytyków począwszy na politykach skończywszy.
To żywe, ocierające się czasami wręcz o obsesję, zainteresowanie stanowi i jeszcze przez długi czas będzie stanowić zagadkę dla socjologów. Trudno bowiem przypomnieć sobie inną telewizyjną produkcję serialową wzbudzającą tak dużo silnych emocji i tak wiele dyskusji w przestrzeni publicznej. Oczywiście głosy, które pojawiały się przy tych okazjach, były równie spolaryzowane, co polski dyskurs polityczny – a więc było biegunowo i „plemiennie”. Nikt sympatyzujący z partią X nie mógł powiedzieć nic złego na temat serialu, mało tego, jego obowiązkiem było bronienie go przed atakami. Z kolei ktoś, będący zwolennikiem partii Y, zwalczał rodzimą produkcję z programowym zacietrzewieniem i oczywiście nie mogło być mowy o dostrzeżeniu jakiś pozytywów. Trzeba przyznać, że sytuacja ta była mocno przeciążona, zwłaszcza, że serial wcale nie jest taki zły, jak chcieliby
26
tego jego przeciwnicy, ani tak dobry, jak mówią o nim jego zwolennicy. Nie ma się też co oszukiwać co do jednego – w głównym nurcie, czyli „mejnstrimie” przeważyły głosy krytyczne. Stąd też „Korona królów” stała się etatowym chłopcem do bicia, której spuszczenie łomotu było obowiązkiem każdego, kto chciał uchodzić w towarzystwie za właściciela i obrońcę dobrego gustu i smaku (to wcale nie przesada – wejdźcie na pierwsze lepsze forum pod artykułem dotyczącym serialu, a sami się przekonacie). Od razu zaznaczam, że tylko z przyczyny tak rażąco niesprawiedliwego potraktowania tej produkcji poczuwam się do obowiązku stanięcia w jej obronie. Patologicznymi były bowiem dyskusje, jakie w związku z tym rozgorzały. A schizofrenicznymi należałoby nazwać niektóre argumenty, które wyciągano przy
okazji prób zdewaluowania wartości serialu czy to na płaszczyźnie artystycznej, czy historycznej. Na tej ostatniej ocierały się one dodatkowo o absurd, nie znam bowiem innego serialu kostiumowo-historycznego, który tak chętnie byłby oglądany przez redakcje różnych portali i periodyków w towarzystwie panów od historii. Świadczą o tym tytuły, które można odnaleźć w Internecie, typu: „Historyk obejrzał Koronę Królów i wytknął kilka największych historycznych błędów serialu”, „Prawda historyczna w Koronie królów. 10 artykułów, które powinieneś przeczytać, jeśli chcesz wiedzieć jak było naprawdę”, „Historyk, Miron Kokosiński wytyka 8 największych błędów w serialu Korona królów”, itp. Kompletnie nie rozumiem tych zabiegów, choć wiem oczywiście, co miały na celu. Nie rozumiem, ponieważ noszą one w sobie
materiały prasowe TVP
zalążek autoblamażu. Przecież każdy szanujący się widz wie, że tego typu produkcje rządzą się własną KONWENCJĄ. Nie jest przeto dla nikogo zaskoczeniem, że zaserwowany nam obraz może odbiegać od realiów epoki. Nie mniej, że grający w serialu aktorzy są umyci i mają czyste kostiumy, w oczach jego przeciwników jawi się jako skandaliczne zakłamywanie historii. Dla każdego przeciętnego oglądającego jasnym jest, że strona wizualna zrobiona jest „pod oko”, że serial nie jest dokumentem i jego głównym celem nie jest ścisłe i dokładne odwzorowanie świecznika i zastawy stołowej, jakie miałyby stać na stole Kazimierza Wielkiego. Niestety, i na tym zasadza się autoblamaż tej grupy, dla przeciwników Korony królów, tak oczywiste to już nie jest. Z pewnością możemy
dostrzec dominującą obecnie w serialach zachodniej produkcji (Netflix, HBO itp.) tendencję do „brudzenia świata”, ale TVP nie poszło w tę stronę. Dla porównania, podobnych „historycznych” dyskusji jakoś nie było słychać (a przynajmniej nie w takim natężeniu) przy konkurencyjnych produkcjach z „Belle Epoque” na czele. Jakimś sposobem też, żaden z ekspertów nie chciał palić na stosie przekłamanych szpul z serialami „Czarne chmury”, „Przyłbice i kaptury” czy też „Wielka miłość Balzaka”. A jeśli kogoś nadal to nie przekonuje, to należałoby zapytać tych samych autorytetów, czy w tureckiej produkcji pt. „Wspaniałe stulecie” wszyscy byli tak nieskazitelni, jak ich pokazano. Pewnie tak, w końcu według nich tylko muzułmanie się myją.
fot. materiały prasowe TVP Skoro padła już nazwa tureckiego serialu, który nota bene cieszył się u nas ogromną popularnością, to warto wspomnieć pewną deklarację. Otóż wszystkim, którzy obecnie kręcą głowami z politowaniem nad „Koroną królów”, mamrocząc pod nosem zdania o kolejnych „zmarnowanych szansach i pieniądzach”, radzę przypomnieć sobie słowa prezesa Kurskiego, który publicznie zapowiedział, i to jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć, że polski serial poziomem produkcji będzie odpowiadał właśnie tureckiemu tasiemcowi. Pytanie więc, po co drzeć szaty, skoro tak naprawdę to dyrektor TVP jedynie dotrzymał słowa? Nikomu nie obiecywał polskich „Tudorów”, polskiego odpowiednika „The Crown” czy „Rodziny Borgiów”. Owszem, prezes TVP wspominał przy okazji również coś o „rozmachu” z jakim „Korona królów” miałaby być realizowana, ale widocznie pan Kurski inaczej, niż spora część społeczeństwa, rozumie to słowo – sposób w jaki dokładnie je definiuje widzimy w serialu. No cóż, na pocieszenie pozostaje nam pomyśleć, co by było, gdyby „rozmachu” zabrakło. Tak więc od początku toczących się dyskusji mamy do czynienia z totalnie przekrzywioną perspektywą. Nikt nie obiecywał gruszek na wierzbie. Nie wiem skąd w dyskusjach pretensje porównywania do zagranicznych „Vikingów”, „Rodziny Borgiów” czy „Dynastii Tudorów”, a nawet „Gry o tron” i rozliczania serialu w oparciu o te produkcje. Paradoksalnie cała ta nagonka nie zmienia faktu, że serial komercyjnie radzi sobie świetnie, potwierdzając tylko, że dobrze wypełnił niszę publiki osieroconej po
28
„Wspaniałym stuleciu”, do której zresztą był skierowany. Jeżeli jeszcze weźmiemy po uwagę fakt, że koszt produkcji jednego odcinka „Korony…” kosztuje ok. 200-250 tys. zł, (różne liczby się tu przewijają), a przychód z reklam, tylko w styczniu, wyniósł „tylko” dziesięć razy więcej, czyli ok. 2,5 mln zł, to wszelka dyskusja na temat tego, dlaczego jest on „niewypałem” z góry skazana jest na porażkę. Kolejnym paradoksem jest to, że choć serial jest najbardziej hejtowaną produkcją TVP w Internecie, wcale mu to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie. Trudno oprzeć się wrażeniu, że jego oponenci zapewnili mu najlepszą reklamę. Obecnie (stan na koniec marca 2018 r.) poziom oglądalności „Korony królów” ustabilizował się na poziomie 2-2,5 mln widzów, co jest wynikiem naprawdę przyzwoitym, żeby nie powiedzieć dobrym. Tak więc, suma summarum, serial wcale nie jest taką porażką, jak twierdzą jego krytycy. Jednak największym fenomenem „Korony królów” jest to, że sytuacja z nim jest adekwatna do tej z disco polo. Może nie będę przytaczał wszystkich punktów wspólnych obu „fenomenów”, wystarczy jeśli powiem, że w obydwu przypadkach prawdziwym jest stwierdzenie że „wprawdzie nikt nie słucha (ogląda), ale zna każdy”. I tak, co bardziej odważni mocno obnoszą się z tym, że serial oglądają, ba, że wręcz go lubią. Natomiast Ci bardziej tchórzliwi, z obawy przez towarzyskim wyalienowaniem i napiętnowaniem, odnoszą się do „Korony...” z pogardą, ale, po powrocie do domowego zacisza, włączają „tylko jeden odcinek do kolacji”.
W Polsce istnieje publika chcąca oglądać dobre historyczne seriale, które swoim poziomem będą odpowiadały temu, do czego zdążyły nas przyzwyczaić zachodnie standardy. Niestety, okazuje się, że w naszym kraju takiej produkcji nie potrafi zrealizować zarówno stacja prywatna (TVN i „Belle Epoque”), jak i publiczna (TVP i „Korona królów”). Smutna jest ta rzeczywistość i powinna być wyrzutem sumienia dla Ministerstwa Kultury. Jednak, na co również warto zwrócić uwagę, największe i najlepsze zachodnie filmy i seriale powstały w prywatnych firmach i nie były odgórnie sterowane. Dziwnym może się wydawać, że Polska, choć od prawie trzydziestu lat chwali się wolnością, nie jest w stanie wyprodukować ani jednego filmu czy serialu z budżetem na światowym poziomie. Jest to miarodajny wskaźnik naszej obecnej sytuacji, nie tylko kulturowej, ale i gospodarczej. A tym wszystkim, którzy zastanawiają się dlaczego nie mamy jeszcze własnego Hollywood, odpowiadam, że za jego brak odpowiedzialne jest bardzo silne sprzężenie polityki i kultury. A jego stopień jest tak samo wysoki po obu stronach barykady. Nie ma się też co łudzić, żeby w najbliższym czasie miało się coś w tej materii zmienić. Tak więc, póki co, cieszmy się z tego, że Netflix wziął na tapetę „Wiedźmina” i nie zapominajmy, że on też kiedyś był serialem wyprodukowanym przez TVP. Tak jak „Korona królów”. A więc, kto wie…
MIR OSŁAW HAŁADYJ
WYDARZENIA
o p r a c o w a n i e : R A FA Ł S TA N O W S K I
RADAR KULTURALNY NOWE WYSTAWY W BUNKRZE SZTUKI
Przestrzeń przepływów. Obrazowanie niewidzialnego Space of Flows: Framing an Unseen Reality Kuratorka / Curator: Iris Sikking Artyści / Artists: Edmund Clark&Crofton Black,Esther Hovers, Rune Peitersen, Armand Quetsch, Agnieszka Rayss, Katja Stuke&Oliver Sieber
Wernisaż 13 kwietnia o godz. 18.00
OLŚNIEWAJĄCE JAJO Cirque du Soleil powraca do 12-22.04 polskich aren KRK, SOPOT z przedstawieniem „OVO”, które po zakończonej trasie w Północnej Ameryce, trwającej od wiosny 2016 roku, przemierzyło Atlantyk, by zadebiutować w Europie. Spektakl swoją europejską premierę miał właśnie w Zurychu, w kwietniu 2018 pora na Kraków oraz Trójmiasto.
fot. mat. prasowe
30
Światowa premiera „OVO” odbyła się w Montrealu w 2009 roku i od tamtej pory przedstawienie zdołało oczarować ponad 5 milionów ludzi na całym świecie. Ovo to w języku portugalskim „jajo”, a w przedstawieniu jest to intensywne spotkanie z wielokolorowym, tętniącym życiem ekosystemem, w którym owady pracują, jedzą, pełzają, fruwają, bawią się, walczą ze sobą oraz szukają miłości w nieustającym zgiełku energii i ruchu. Nagle w środku tego wszystkiego pojawia się ta-
Wernisaż: 13.04.2018 (piątek), godz. 18 Opening: Friday, 13th April 2018, 6 pm
Zwierzęta domowe Domestic Animals Kuratorka / Curator: Marta Lisok Artyści / Artists: Michalina Bigaj, Justyna Gryglewicz, Kornel Janczy, Martyna Kielesińska, Adrian Kolerski, Magdalena Lazar, Justyna Mędrala, Anna Pichura, Filip Rybkowski, Kolektyw Smutna Buźka – Karolina Jarzębak i Aleksandra Nowakowska, Michał Sroka, Eliasz Styrna
Czas trwania: 14.04.–24.06.2018 Duration: 14th April – 24th June 2018 Patroni medialni Galerii Gallery Media Patronage
„Niewyczerpalność” to projekt, który ma na celu wypracowanie nowej formuły prezentacji dźwięku, poprzez
Tematem ekspozycji „Przestrzeń przepływów. Obrazowanie niewidzialnego”, organizowanej przez Miesiąc Fotografii w Krakowie, są zagadnienia oscylujące wokół przepływu ludzi i informacji poprzez granice rozrastających się obszarów miejskich, wirtualnej cyberprzestrzeni i zagrożonych terenów przyrodniczych.
Niewyczerpalność Inexhaustibility Kurator / Curator: Paweł Szroniak Artyści / Artists: Kama Sokolnicka, Ryoko Akama, Alessandro Bosetti, Scott Cazan, Mario de Vega, Yun Ingrid Lee, Koen Nutters
Patroni medialni wystaw Exhibitions media patronage
„Zwierzęta domowe” pokazują prace artystów młodego pokolenia związanych z regionem Małopolski. Są to wybrani uczestnicy dwóch pierwszych edycji projektu SEJSMOGRAF, odbywającego się Galerii Bunkier Sztuki w latach 2016 i 2017. Artyści skupiają się na swoich myślach, przeżyciach i najbliższym otoczeniu, oddają tęsknotę za ciałem i materialnością. Wystawa stanowi próbę diagnozy sytuacji współczesnych twórców i jest przyczynkiem do pytania o stawiane im wymagania. Kuratorką jest Marta Lisok.
rewizję takich konwencji jak koncert, environment i performans. Specjalnie zaaranżowana, w pełni modyfikowalna przestrzeń Galerii stanowić będzie pole do eksperymentów muzycznych. Co dwa tygodnie odbywać się będą występy uznanych twórców muzyki współczesnej. Kurator, Paweł Szroniak zamierza stworzyć nową sytuację społeczną oraz uwrażliwić publiczność na różnorodne sposoby doświadczania dźwięku. Pierwszy koncert – pochodzącego z Los Angeles kompozytora Scotta Cazana – odbędzie się w dniu wernisażu o godz. 19.
Współorganizatorzy Co-organisers
W Galerii Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki zostaną otwarte nowe KRAKÓW wystawy - „Zwierzęta domowe”, „Niewyczerpalność” oraz „Przestrzeń przepływów. Obrazowanie niewidzialnego” prezentowaną w ramach 16. edycji festiwalu Miesiąca Fotografii w Krakowie.
13.04
jemnicze jajo, które wzbudza respekt w insektach. Ciekawi je ten ikoniczny przedmiot, który stanowi zagadkę cyklów ich życia. I jak to w życiu bywa, wystarczy tylko jedno spojrzenie niezgrabnego, dziwacznego owada, który dołącza do tętniącej życiem społeczności i wspaniałej biedronki, by rozkwitła między nimi miłość od pierwszego wejrzenia. Obsada „OVO” składa się z 50 artystów z 14 krajów, którzy specjalizują się w wielu odmianach akrobatyki. Jednym z najbardziej znanych momentów „OVO” jest olśniewający powietrzny wyczyn „Rosyjska Kolebka”, w którym grupa skarabeuszy szybuje z dwóch końców sceny do samego środka, a oddziela ich za każdym razem dystans 6 metrów! Spektakle OVO będą gościć w Polsce w Tauron Arenie w Krakowie od 12 do 15 kwietnia oraz w Ergo Arenie w Gdańsku/Sopocie od 19 do 22 kwietnia.
WYDARZENIA
19-22.04 GDAŃSK
WIELKA SIESTA NAD BAŁTYKIEM
4 dni, 10 koncertów, 3 wykonawców po raz pierwszy w Polsce, 7 koncertów w Filharmonii Bałtyckiej. Tak, w dużym skrócie, wygląda Siesta Festival 2018 w Gdańsku. Festiwal już w czwartek rozpocznie koncert Sary Tavares, posiadaczki jednej z najbardziej charakterystycznych barw głosu w całej muzyce luzofońskiej. Wystąpi 19 kwietnia w Starym Maneżu. Po raz pierwszy w Polsce gościć będzie tegoroczny nominowany do nagrody Grammy w kategorii „najlepsza wokalna płyta jazzowa” wyśmienity muzyk Raul Midon. Gdy artysta skończył partię solową w jednej z piosenek Herbiego Hancocka ten rzekł: „no to ja już nie mam nic do roboty”. Midon wystąpi 20 kwietnia w Filharmonii Bałtyckiej. Zaraz po koncercie Raula Midon swoją scenę w Filharmonii Bałtyckiej zajmie swoją cudowną muzyką Marta Gomez: siedem albumów, moc nagród, wspaniałe teksty, czarowny głos, karaibskie rytmy, andyjskie melodie, kolumbijskie brzmienia i boliwijskie tańce przeplecione jazzem i popem dają jedyną w swoim rodzaju cudowną całość. Festiwalowa sobota należeć będzie do jednego z największych artystów world music, czyli Tito Paris, który wydał swoją nową płytę i przedstawi ją na Siesta Festival 2018. Niedziela, ostatni dzień festiwalu to występ największego, najbardziej popularnego zespołu wokalnego świata – Take 6. Festiwalową tradycją jest, że kończy się klubową, taneczną fiestą, mistrzynią ceremonii będzie po raz pierwszy goszcząca w naszym kraju Roberta Sa – najsłynniejsza obecnie artystka rozśpiewanej Brazylii – Roberta Sa. Osobnym zjawiskiem festiwalowym są coroczne Noce Fado, kolacje, rozmowy,
FILMY W KINACH I POD GWIAZDAMI
koncerty – spektakle pragnące przybliżyć atmosferę tradycyjnej lizbońskiej tawerny, które poprowadzi Fabia Rebordao.
Święcąca triumfy na festiwalu w Gdyni „Cicha noc” Piotra Domalewskiego będzie jednym z dziesięciu głosów młodych, niezależnych twórców podczas 11. edycji festiwalu filmowego NETIA OFF CAMERA. W walce o Krakowską Nagrodę Filmową i 100 000 dolarów tradycyjnie już staną debiutanci i młodzi twórcy z całego świata. Kto w tym roku wytyczy drogę? W programie Festiwalu znalazło się pięć nowych sekcji. W specjalnej tematycznej sekcji „Sport to zdrowie” filmowcy zajmą się ekstremalnymi wyczynami współczesnych atletów. W ramach sekcji „Zawód: Artysta” widzowie zobaczą filmy poświęcone sztuce i jej twórcom. Począwszy od muzyków, filmowców, poprzez malarzy, a kończąc na projektantach mody. Filmy, których akcja dzieje się w liceum, kojarzą się powszechnie ze stekiem banałów w rodzaju pierwszej miłości, socjalnego wyobcowania, konfliktów z rówieśnikami czy
z towarzyskimi zawirowaniami. „High School Mo27.04-6.05 vies” to w istocie jednak KRAKÓW dużo bardziej skomplikowany i złożony gatunek, o czym będzie można się przekonać w ramach sekcji „Nasto-Dramy”. Kolejna specjalna tematyczna sekcja to „Working Class Hero”. Umożliwia widzom, choćby na moment, wejście w skórę „bohatera klasy pracującej”. Filmowcy zaproponują festiwalowej publiczności buntownicze i niekonwencjonalne narracje o ludziach pracy. Każdy chyba, choćby na chwilę, odczuwał potrzebę zemsty za doznane krzywdy. Zobaczymy filmy na ten temat, począwszy od komedii romantycznej i melodramatu, aż do kina grozy. Netia Off Camera wchodzi w przestrzeń miasta, zamieniając w plenerowe kina Plac Szczepański, tworząc Kino pod Gwiazdami na Bulwarach Wiślanych czy urządzając specjalne projekcje na dachach krakowskich kamienic.
31
SCENA
– SZYK I ELEGANCJA W CENTRUM MIASTA
OD 1938 R. BYŁ TU KOŚCIÓŁ GMINY EWANGELICKIEJ, PO WOJNIE - KULTOWE KINO ZNICZ, A TERAZ STANIE ELEGANCKI BUDYNEK SCENA APARTAMENTY. DEWELOPER EURO STYL NIE MÓGŁ POZOSTAĆ OBOJĘTNY NA HISTORIĘ TEGO NIEZWYKŁEGO MIEJSCA W SAMYM SERCU GDAŃSKIEGO WRZESZCZA.
S
nowskiego, a jednocześnie tuż obok Kina Żak, Starego Maneżu czy Galerii Bałtyckiej sprawia, że przyszli lokatorzy będą mieli w pobliżu wszystko, czego potrzebują.
widoczne od strony ul. Szymanowskiego oraz wykusze nawiązują do najlepszych tradycji architektonicznych zabudowy starego Wrzeszcza.
Budynek składa się z zaledwie 55 apartamentów, do których właściciele będą mogli wprowadzić się już w I kwartale 2019 roku. Lokalizacja przy spokojnej ulicy Szyma-
Z zewnątrz kamienica nawiązuje stylem do wrzeszczańskiej zabudowy i harmonijnie koresponduje z charakterem przyległych budynków. Forma, materiał oraz kolor elewacji są nieprzypadkowe. Smukłe linie, szklane balustrady balkonów, loggie oraz wysokie witryny lokali usługowych znajdujących się na parterze nadadzą budynkowi wielkomiejskiego szyku. Spadziste dachy
Eleganckie mieszkania Sceny utrzymane są w butikowym stylu i zostały zaprojektowane w duchu modernizmu. Nieszablonowy wystrój klatki schodowej, urządzonej z wielką dbałością o szczegóły i designerskie detale tworzą wyjątkowy klimat. Apartamenty parterowe charakteryzować będą wysokie wnętrza, dające poczucie przestrzeni oraz przynależne, indywidualne ogródki.
cena Apartamenty to mała, prestiżowa kamienica, w której świetnie poczują się osoby ceniące sobie kameralność oraz intymność. Wysoki standard usatysfakcjonuje najbardziej wyrafinowane gusta klientów. Architekci zainspirowani historią miejsca podjęli próbę oddania magii kina, która widoczna jest zaraz po wejściu do kamienicy.
32
33
DESIGN Zdjęcia archiwum Muzeum Narodowego w Krakowie
Fotel RM58, projekt Roman Modzelewskiprodukcja Vzór, 1958
Z DRUGIEJ STRONY RZECZY POLSKI DIZAJN PO ROKU 1989
Wystawa „Z drugiej strony rzeczy. Polski dizajn po roku 1989” w Muzeum Narodowym w Krakowie pokaże zmiany w polskim dizajnie po 1989 roku, opowiada o wzornictwie rozumianym nie tylko jako zaspakajanie potrzeb rynkowych, ale również jako działania kulturotwórcze. 34
DESIGN Plantacja, projekt Alicja Patanowska, produkcja Porcelana Kristoff, 2014
Poduszki i pufy Stone, projekt Mirosław Popławski, Magdalena Popławska, Zofia Popławska, Jakub Kosma Popławski, produkcja Fivetimesone, 2010
Ekspozycja w sześciu działach ukazuje tendencje, na które miały wpływ zarówno zmiany gospodarcze, jak i różne rozumienie projektowania. Rozpocznie się od projektu banknotów Andrzeja Heidricha. Weszły one do obiegu po denominacji złotego w 1995 roku i symbolicznie mówią o zmianach, które uruchomiły polską wytwórczość. Choć w latach 90. XX wieku polski przemysł i wzornictwo nadal były w stanie zapaści, nie oznaczało to braku aktywności projektantów. Zebrane wyroby są świadectwem tamtych czasów i usiłowań twórców pragnących odnaleźć się na upadającym rynku projektowym.
35
DESIGN
Półbuty Operas, projekt Agata Matlak-Lutyk, Hanna Ferenc Hilsden, produkcja Balagan, 2016
Grzejnik Pillou, projekt Marta Szaban, Tomasz Antoni Krzempek, produkcja Terma, 2012
Przełom wieków XX i XXI przyniósł ożywienie, producenci zaczęli wprowadzać nowe wzory. Zasadnicza zmiana nastąpiła po 2004 roku wraz z wejściem Polski do Unii Europejskiej i wykorzystywaniem dotacji unijnych. Jednak dopiero około roku 2010 zmiany zaczęły być widoczne na rynku. Producenci opanowali nowe technologie i zaczęli eksportować swoje wyroby, co oznaczało zmierzenie się z zachodnimi standardami. Z drugiej strony polscy konsu-
36
Drewniane oprawki okularów Hilarius, projekt Łukasz Maziarz, produkcja Hilarius, 2015
menci zaczęli oczekiwać lepszych produktów. To sprzyjało rozwojowi wzornictwa: wiele gałęzi przemysłu zaczęło odchodzić od naśladownictwa, budując własne marki w oparciu o oryginalne projekty. Te zmiany odzwierciedlił również język – wzornictwo zastąpiono terminem dizajn.
bazujące często na pomyśle wynikającym z eksperymentowania z materiałem czy technologią, z wyszukiwania potrzeb konsumentów niezauważonych przez przemysł czy na proponowaniu estetyki nie do zaakceptowania przez masowego odbiorcę. 6 kwietnia - 19 sierpnia
Kolejne trzy działy, zatytułowane „Warsztat”, „Tożsamość” i „Wartości” społeczne, prezentują m.in. prace młodych projektantów,
Sala wystaw zmiennych, parter, Gmach Główny MNK oraz Hotel Cracovia Kurator: Czesława Frejlich
WIOSENNE PRZEBUDZENIE w Farmona Wellness & Spa 1 5 % W I O S E N N E G O R A B AT U Masaż Lomi Lomi intuicyjny masaż ciała z olejkiem monoi
270 zł 229 zł
Aromatic Honey zabieg pielęgnacji ciała
250 zł 212 zł
Masaż Galangan na cztery ręce relaksujący w rytm Balijskiej muzyki
290 zł 245 zł
Neuro Lift + zabieg dermo-liftingujący twarz
220 zł 187 zł
Rytuał Syjamu rozluźniający zabieg pielęgnacji ciała Cinq Mond
300 zł 255 zł
NOWOŚĆ Coffe Time antycellulitowy zabieg pielęgnacji ciała
300 zł 255 zł
NOWOŚĆ Balijski masaż twarzy, głowy i karku
120 zł 100 zł
www.spafarmona.pl
www.magnifica.pl
Sprawdź nasze nowe zabiegi!
MOTO
JUBILEUSZ
SPORTOWYCH OSIĄGÓW
Jubileusze żywią się liczbami. Podobnie jest z motoryzacją. Liczby określające rozmiary, moc, osiągi, liczbę sprzedanych egzemplarzy i długość produkcji obrazują życie samochodów. W historii pisanej przez cztery kółka jest model szczególny. To Porsche 911 Turbo. Od dziesięcioleci żongluje liczbami, które zbliżają go do motoryzacyjnej doskonałości. Pozostawiając kanon kształtu nadwozia i sześciocylindrowy silnik typu bokser każda nowa generacja Porsche 911 Turbo dodaje do poprzedniej nowy element. Drugą turbosprężarkę, rosnącą liczbę przełożeń w skrzyni biegów, liczbę zaworów w głowicy, dodatkowe koła napędzane i skrętne oraz oczywiście ilość niutonometrów
38
i koni mechanicznych. Za nimi idzie zwiększenie prędkości i... zmniejszanie czasów przyspieszeń oraz przejazdów torów testowych. Tu walka toczy się, szczególnie w ostatnich latach, w obrębie tytułowych dziesiątych, a nawet setnych części sekundy. Taki też jest właśnie urodzinowy samochód Lounge - Porsche 911 Turbo S drugiej edycji typoszeregu 991. Jak widać, nawet w samej jego nazwie królują liczby. Zgodnie z tradycją, dodano w tym modelu kolejny element śrubujący osiągi. Tym razem jest nim układ dynamicznego doładowania, który podtrzymuje na wysokim poziomie ciśnienie generowane przez turbosprężarki. To system znany dotychczas z aut wyczynowych i zwany tam „podtrzymaniem turbiny”. Jeśli nawet na chwilę zdejmiemy nogę z gazu, przestanie płynąć paliwo, ale utrzymane zostanie
doładowanie. Daje to natychmiastową reakcję przy ponownym naciśnięciu pedału przyspieszenia i urywa kolejne setne części sekundy niwelując efekt „turbodziury”. Niejako przy okazji rosną moc (o 20 KM), moment obrotowy (o 50 Nm) oraz prędkość maksymalna (o 10 km/h). Takie liczby stanowią przepustkę do ligi super samochodów. Zresztą może być jeszcze lepiej... Świadczy o tym limitowana do 500 egzemplarzy edycja Porsche 911 Turbo S Exclusive Series, w której silnik osiągnął 607 KM, symbolicznie zatrzymując się przed mocą 608 KM pochodzącą ze spalinowego silnika umieszczonego w hybrydowym hicie, czyli Porsche 918 Spyder (o mocy systemowej 889 KM). I jak to w świecie Porsche bywa, produkcyjne modele przeznaczone na zwykłe drogi garściami czerpią z rozwiązań wyczynowych
MOTO przetestowanych w najtrudniejszych warunkach sportowych. I co znamienne, ich osiągi we współczesnym, obwarowanym ograniczeniami świecie ruchu drogowego, możemy wykorzystać tylko, pomijając nieliczne odcinki niemieckich autostrad, na zamkniętych obiektach przeznaczonych do rywalizacji. A przecież pierwsze Porsche 911 Turbo, powstałe w latach 70., można nazwać efektem ubocznym zaangażowania w wyścigową serię CanAm. Zamyka się symboliczne koło? A propos - zwróćcie uwagę na pojedyncze nakrętki mocujące koła Porsche 911 Turbo S. Takie rozwiązanie,
jak łatwo się domyślić, pochodzi również z torów wyścigowych. Podobnie zresztą jak stacyjka umieszczona po lewej stronie kierownicy. Życie odliczane liczbami osiągów i jubileuszy może być emocjonujące, jeśli w nim uczestniczymy.
LU I ZA D O R O S Z heelsonwheels.pl Fo to : Pa t r y k Pa t y n ow s k i Model: K inga Wcisło, Luiza Dorosz Make-up - Aleksandra Górak Hair: Daria Jachimkowska Stylist: Pilawsk i, Carinii, Nayla
Zapraszam do kolejnych numerów Lounge oraz wizyty w Conspectus Auto De Lux, które użyczyło prezentowanego Porsche 911 Turbo S i potrafi zaspokajać motoryzacyjne marzenia.
39
I M P R E Z Y I OT WA R C I A
fot. justynaszramowska.com
No Ordinary Girls na Dolnych Młynów 16 marca miał miejsce niecodzienny pokaz MANE x IDEA FIX No Ordinary Girls Fashion Show. Na jego niecodzienność złożyło się niezwykłe miejsce, w którym się obył - na co dzień niedostępne przestrzenie dawnej fabryki tytoniu, która przeszło dwa lata temu została zamieniona na najmodniejsze miejsce w Krakowie, TYTANO – Dolne Młyny. Był to trzeci z cyklu a pierwszy, zorganizowany wspólnie przez MANE i IDEA
40
FIX pokaz. Sylvia Mostowy, która otworzyła niezwykle klimatyczne miejsce MANE przy ul. Dolnych Młynów 10 i Anna Maria Kwiatek, założycielka koncept sklepu IDEA FIX – tylko polscy projektanci oraz jednoczenie jedna z dwóch osób, które stworzyły TYTANO, połączyły siły i zorganizowały osobliwy event. - Gdy po raz pierwszy przyszłam na pokaz No Ordinary Girls poczułam fantastyczną moc wspaniałych kobiet, dziew-
czyn, które swoją energią i sexapilem zaskakiwały wszystkich obecnych. Kiedy prawie 10 lat temu tworzyłam IDEA FIX koncept sklep, promowanie polskich projektantów było myślą przewodnią, ale to właśnie autentyczność, prawda i dobra energia, były tym co chciałam nieść również dla innych i ogromnie się cieszę, że mogliśmy się stać częścią tego projektu.
R
.B ys
la c
k
on B al o
MIĘDZY CZERNIĄ A BIELĄ NIE LUBIĘ CZARNO-BIAŁYCH ZDJĘĆ. NIE PRZEPADAM TEŻ ZA CZARNO-BIAŁYMI FILMAMI. HISTORIE KTÓRE OPOWIADAJĄ MIAŁY MIEJSCE W RZECZYWISTOŚCI PEŁNEJ KOLORÓW. A W TYM RADYKALNYM POŁĄCZENIU DWÓCH BARW, ROZWINIĘTYM O PALETĘ SZAROŚCI, CZAI SIĘ JAKIEŚ NIEPOKOJĄCE PRZEKŁAMANIE. ŚWIAT NIE JEST CZARNO-BIAŁY I NIGDY TAKI NIE BYŁ, CHOĆ WIELU BARDZO SIĘ STARAŁO, ABY GO TAKIM UCZYNIĆ. CAŁE SZCZĘŚCIE TE PRÓBY PRĘDZEJ CZY PÓŹNIEJ KOŃCZYŁY SIĘ FIASKIEM. NIE MOGĘ SIĘ JEDNAK POZBYĆ WRAŻENIA, ŻE MYŚLENIE W KATEGORIACH CZERNI I BIELI PRZEŻYWA SWOISTY RENESANS, RÓWNIEŻ W ŚWIECIE MODY.
TOBIASZ KUJAWA freestylevoguing.com
Przypominam sobie niedawną dyskusję na temat okładki pierwszego numeru polskiej edycji maga-zynu Vogue. Pełną naprawdę nieoczekiwanych emocji. Skrajną. Komentujący podzieli się wtedy na dwa dominujące obozy. Okładka była albo świetna, albo fatalna. Według mnie - raczej żadna, nudna i niechlujna, ale w tej historii reprezentuję marginalną grupę, zdecydowanie poniżej progu wybor-czego. Entuzjaści zdjęcia Tellera chwalili jego walory artystyczne, sugerując przy okazji, że skoro ktoś jest „na nie”, to prawdopodobnie nie zrozumiał zawoalowanego przekazu okładki, nie jest wrażliwy na sztukę i oczywiście nie rozwiązał jakże, ekhm, wyrafinowanego rebusu: „Magazyn Vo-gue i samochód Wołga”. Krytycy odpowiadali, że Polska już tak nie wygląda, że jesteśmy o wiele ciekawsi niż krzywo sfotografowany relikt przeszłości i legendarne straszydło na czterech kołach. Dyskusja w jednej chwili stała się czarno-biała. A jaka hipotetyczna alternatywa została zaproponowana dla tego okładkowego bezbrzeżnego smutku, szarości i niezdrowej wręcz potrzeby rozliczania się z Polską Ludową? Zwolennicy nie pozostawili złudzeń - według nich druga opcja byłaby równie ekstremalna, choć żyjąca na przeciw-nym biegunie. Można ją podsumować jako: kicz, tandeta i celebryckie nuworyszostwo. I straszyli pytając - chcielibyście tego? Wolelibyście jakąś koszmarną celebrytkę w równie koszmarnej kiec-ce? Zupełnie, jakby ktoś nas właśnie uratował przed śmiertelną dawką prowincjonalnego promie-niowania. Jakby między czernią a bielą nie było nic więcej poza pustką.
42
Muszę przyznać, że coraz mniej mogę się odnaleźć w otaczającej mnie rzeczywistości. Przeraża mnie to czarno-białe postrzeganie świata. Boję się skrajności i jestem przekonany, że to co się znajduje poza krawędzią, nie jest warte swojej ceny. Atmosfera w świecie mody staje się duszna. Moda nie może być po prostu narzędziem indywidualnej autokracji. Musi być teraz zaangażowana. Społecznie, politycznie, obyczajowo. To już nie jest możliwość, opcja. To imperatyw. Ten ton spra-wia, że coraz trudniej jest się nią po prostu cieszyć, doceniać jej bezprecedensowe spektrum pięk-na i bogactwo możliwości. Ten kierunek jest tym smutniejszy, że koniec końców zawsze przeli-czalny na zyski. Bycie zaangażowanym stało się po prostu równie opłacalne co tania kontrowersja. Obraz, który wyłania się z tej sytuacji, jest nadzwyczaj klarowny. Albo jesteśmy szarzy jak skład na węgiel pod koniec sezonu grzewczego, albo szmirowaci niczym półka z magazynami plotkar-skimi. A co leży pośrodku? Wielka, absurdalna i bezbarwna pustka, nad którą nie wisi żaden most, czy nawet licha lina. Jedynie zardzewiały drut kolczasty. Odpowiadam więc pytającym - nie chcę ani pseudointelektualnej ubogiej deprechy, ani odtwórczej szmiry bez cienia refleksji. Chcę kreacji, pomysłowości, piękna, talentu! Okazuje się, że z takim podejściem moje miejsce jest dokładnie na wyżej wspomnianym drucie. Jestem skazany na balansowanie nad przepaścią, nad tym modnym limbo, z kolcem prosto w… Powiedzmy, że w sercu.
IDEALNY SPACER. Patrzyłem przez okno, księżyc bajkowo oświetlał ceglany front sąsiedniej starej kamienicy. Lekki mróz szklił dachy samochodów leniwie toczących się w ciasnej uliczce. Spacer – pomyślałem. - Kochanie, zróbmy sobie mały spacer – uśmiechnąłem się i spojrzałem na Konstancję. - Bardzo chętnie – odparła podnosząc kusząco wzrok znad książki. Odwzajemniła uśmiech. Kilka minut później szliśmy wolno naszymi ulubionymi zakamarkami starego miasta. Oławska jak zawsze kusiła witrynami i szerokim deptakiem. Rozmawialiśmy o planach na wakacje, marcowa chłodna aura prowokowała do ucieczki w jakiś ciepły zakątek świata. Naszą uwagę zwrócił nowy kolorowy szyld … W jednej chwili spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo - „Idealna Para” ?! – to coś dla nas.
Bez wahania kroki skierowaliśmy do pobliskiej kamieniczki. Weszliśmy do wnętrza …. Popatrzyliśmy znów na siebie – nasze oczy zmrużyły się – kąciki ust uniosły w górę i na twarzach zagościł szeroki uśmiech. Znaleźliśmy się znów na ulicy? Owszem, ale zupełnie innej ulicy. A raczej w Salonie Ulicznym. Salonie Ulicznym Idealna Para. Setki par pięknych niepowtarzalnych butów. Pierwszy raz zobaczyliśmy dziesiątki kolorów pięknej prawdziwej skóry, z której wykonane były buty. Konstancja już mierzyła wzrokiem i sięgała ręką po niebanalną malinową wiosenną parę. Mój wzrok przykuły pomarańczowo-niebieskie lekkie buty sportowe. Między latarniami wygodne ławeczki zachęcają do przycupnięcia i delektowania się mierzeniem następnej wybranej pary półbutów. Klapki i sandały proszą o wycieczkę na pla-
żę. Półbuty zachęcają do spacerów w ciepły jesienny wieczór, uliczkami starego miasta. Półbuty przemawiają do nas przekonując że dzień w pracy będzie wyjątkowo komfortowy. Zaś odważne ekstrawaganckie wzory same proszą o pojawienie się na imprezie w pubie. A może wypad w góry? Wygodne trapery przypominają uczucie euforii po zdobyciu kolejnego szczytu. Ale przecież mamy jeszcze zimne dni więc może wrzuć ciepłe trzewiki? Patrzę na zegarek, na Konstancję, minęła już godzina jak siedzę na ławce, przymierzam następną parę, sączę pyszną kawę zaserwowaną mi przez miłą obsługę. Uśmiecham się do Konstancji – każde z nas odłożyło po kilka wybranych par. Trzeba podjąć decyzję zabieram trzy, a Konstancja cztery pary. Płacenie wyjątkowo sprawia nam przyjemność. Wychodząc z Salonu pytam Konstancję z przekąsem: – Kontynuujemy spacer czy zmykamy do domu z zakupami? - „Idealna Para” – odpowiada i kieruje się w stronę domu.
/kacperglobal www.kacperglobal.pl
30% Z tym kuponem do końca kwietnia 30% zniżki w salonach firmowych Kacper Global:
Kraków, Miodowa 33 Wrocław, Oławska 21 45
NEWSY Fot. K asia Bielsk a
LANA NGUYEN NA FILIPINACH Najnowsza kampania Lany Nguyen to ogromne zaskoczenie dla wszystkich tych, którzy w ostatnich latach uważnie śledzili karierę projektantki. Po kilku sezonach tworzenia ubrań ready to wear i popularności kultowej bluzy Stressed Depressed but Well Dressed, Lana Nguyen wraca do korzeni i prezentuje kolekcję Premium, w której królują transparentne materiały, pastelowe jedwabie i delikatnie połyskujące aplikacje. W kolekcji Premium Lany Nguyen znajdziemy delikatne jedwabie w beżowych
44
odcieniach, trójwymiarowe tkaniny, przezroczystości i zmysłowe falbany. Sukienki w delikatny, romantyczny wręcz sposób ukazują piękno kobiecego ciała. Zdjęcia do kampanii zostały zrealizowane na egzotycznych Filipinach. Tłem do efemerycznych kreacji są niezwykłe krajobrazy filipińskich wysp. - Wiedziałam, że ta kampania musi być mocna i zupełnie inna od tego, co pokazywałam w ostatnich sezonach. Byłam już zmęczona projektowaniem komercyjnym.
Chciałam uwolnić się z ram, które siłą rzeczy narzuca nam branża i pokazać, że mogę i chcę tworzyć coś więcej, niż tylko ubrania do biura, czy streetwearowe bluzy – mówi Lana Nguyen. - Filipiny, zaliczane do krajów trzeciego świata, okazały się wszystkim tym czego nie wyśniłabym w najodważniejszych marzeniach. To pierwszy raz kiedy czułam, ze ubrania które mam na sobie są w absolutnej symbiozie z otaczającą nas przyrodą – tak o powstawaniu kampanii mówi modelka, Charlotte Tomaszewska.
NEWSY fot. Jan Kriwol l Photoby
DILIGENT ZANURZA SIĘ POD WODĘ Światło dzienne ujrzała kampania Langusta Lips marki Diligent, autorstwa fotografa Jana Kriwola. Kampania promuje tegoroczną edycję Fresh Fashion Awards - konkursu dla projektantów mody i akcesoriów. - Kolekcja Langusta Lips odnosi się do kształtu langusty, jej rozbudowanego korpusu, kolorystyki – pomarańczowego, brzoskwiniowego, czy beżowego. Metaforycznie ukrywamy behawioralne podłoże, nawiązujące do deformacji ciała i twarzy – mówią Szymon
46
Mrózek i Marta Pospieszna, pro-jektanci marki Diligent.
wizualne złudzenie, które przenosi nas do wnętrza oceanu.
Kolekcja powstała przy współpracy ze współczesną artystką Alicją Białą, której ideą było zmaterial-izowanie tytułowego Langusta Lips. Przy okazji tej odsłony nawiązano również współpracę z marką Adidas oraz projektantem Zulu Kukim. Jej efektem jest limitowana edycja butów, których forma od-nosi się do sportu, będącego częścią DNA marki. Zdjęcia Jana Kriwola wywołują
Szymon Mrózek i Marta Pospieszna ukończyli szkołę School of Form. Charakteryzuje ich indywidual-izm i odwaga, nie boją się teatralnych konwencji. Kolekcje Diligent mają wyrazisty, mocny przekaz. Duet w zeszłym roku zachwycił swoimi projektami jurorów Fresh Fashion Awards 2017 powered by Noizz i został głównym zwycięzcą konkursu.
WYDARZENIA fot. FDA
ZNAMY FINALISTÓW FASHION DESIGNER AWARDS! Półfinał Fashion Designer Awards w Galerii Mokotów była podróżą do świata tętniącego modą. Pokaz kolekcji wiosna/lato 2018, prezentacja trendów na nadchodzący sezon, inspirujące rozmowy z miłośnikami mody, atrakcje i konkursy dla gości. Gośćmi półfinału byli m.in.: projektantka Bizuu – Zuzanna Wachowiak, Dorota Williams, aktorka Marieta Żukowska, kostiumograf Anna Męczyńska, Antonina Samecka - CEO Risk Made in Warsaw, laureat poprzedniej edycji Dastin Poraziński, ilustratorka mody Ania Halarewicz, założycielka MSKPU Mag-
48
dalena Płonka, autorka bloga Red Bow – Maja Kubaczek oraz Grażyna Olbrych i Dagmara Radzikowska, autorki książki „Jak trampki weszły na salony”. Najważniejszym momentem wydarzenia był werdykt jury, który zapadł 2 dni wcześniej podczas obrad w hotelu Indigo Warsaw. Joanna Sokołowska-Pronobis pomysłodawczyni FDA - podała nazwiska 9 finalistów 9. edycji. Znajdą się w nim: Tomasz Armada, Sebastian Gąsienica-Łuszczek, Magdalena Kurnicka, Weronika Nowosad, Magdalena Popiel, Małgorzata
Sobota, Maria Szolc, Olena Ushanova i Celina Wesołowska. 27 marca wystartowało głosowanie na stronie organizatora www.fashiondesignerawards.com.pl w którym internauci wybiorą swojego dziesiątego finalistę. Finał FDA odbędzie się 23 kwietnia w Warszawie. A w puli nagród, m.in wyjazd na Premier Vision do Paryża z Microsoft Surface, udział w International Young Designers Contest w Kijowie, wyjazd na kurs do Shaanxi Polytechinc Institute w Chinach i staż w atelier gościa specjalnego. /mat. pras./
PIERWSZY TRENING W SIŁOWNI CO POWINNAŚ WIEDZIEĆ PRZYSZEDŁ TEN PIĘKNY DZIEŃ, KIEDY PO DŁUGIM CZASIE ROZMYŚLAŃ, WYMÓWEK, WALCE Z WŁASNYMI OBIEKCJAMI, DOCHODZISZ DO WNIOSKU, ŻE TO JEST WŁAŚNIE TEN MOMENT, W KTÓRYM ZACZNIESZ TRENOWAĆ. CO POWINNAŚ WIEDZIEĆ? NA CO ZWRÓCIĆ UWAGĘ? Zacznij od treningu FBW - czyli Full Body Workout. Jego podstawowym założeniem jest to, aby w czasie jednego treningu przećwiczyć wszystkie najważniejsze grupy mięśniowe, najlepiej dzięki najbardziej podstawowym ćwiczeniom jak przysiady, wyciskania, podciągania, a jeżeli masz trochę więcej czasu, możesz podzielić trening np. góra ciała, dół ciała. Nie przesadzaj na początku z intensywnością treningu, aby Twoje układy nerwowy i mięśniowy nie były za bardzo obciążone. Jeśli masz możliwość, wybierz się z osobą doświadczoną w batalii z ciężarami lub po prostu zgłoś się do trenera personalnego. Bez nadzoru osoby, która nauczy Cię techniki, ani rusz. Jeśli nie masz możliwości ćwiczyć w towarzystwie kogoś doświadczonego, możesz skorzystać z szerokiej oferty zajęć grupowych. Pamiętaj, by wybrać takie, podczas których nauczysz się techniki ćwiczeń z obciążeniem. Jeśli nigdy nie trenowałaś, masz opory, czujesz się skrępowana pierwszą wizytą w siłowni, nie jesteś jedynym przypadkiem. Na pytanie: “Czy czułaś się skrępowana podczas swojej
WU&S STORE
|
pierwszej wizyty w siłowni”, które zadałyśmy około 100 osobom, aż 66% osób odpowiedziało twierdząco, tylko 34% nie odczuwało z tego powodu żadnego dyskomfortu. Wiele kobiet “boi się” treningu siłowego, bo nie chcą przeobrazić swojej sylwetki w damską wersję Arnolda Schwarzeneggera. Nic bardziej mylnego! Budowanie masy mięśniowej u kobiet nie jest ani łatwym ani tak szybkim procesem jak u mężczyzn. Jeśli zależy Ci na zdrowiu, ładnie wyglądającej sylwetce, jędrnych i krągłych pośladkach, na płaskim brzuchu i zarysowanych barkach trening siłowy będzie idealny. Kolejną istotną sprawą podczas treningu jest odpowiednie obuwie, na siłownię warto wybrać to z płaską i stabilną podeszwą, buty do biegania niekoniecznie sprawdzą się w trakcie ćwiczeń z ciężarami. Jeśli szukasz wygodnego setu treningowego, przygotowałyśmy propozycję czterech zestawów z kolekcji Mix & Match w najmodniejszych kolorach w tym sezonie.
MAG DA I MA LW I N A www.wakeupandsquat.com
Nadwiślańska 11, 30-527 Kraków
|
tel. 505416692
WYDARZENIA
TO BĘDZIE JEDYNY TAKI DZIEŃ W ROKU! WYDARZENIE, KTÓRE PO RAZ DRUGI POŁĄCZY ZNANYCH POLSKICH PROJEKTANTÓW, MIĘDZYNARODOWE MARKI ORAZ GWIAZDY Z PIERWSZYCH STRON GAZET ODBĘDZIE SIĘ JUŻ 28 KWIETNIA NA PLACU JANA NOWAKA-JEZIORAŃSKIEGO PRZED GALERIĄ KRAKOWSKĄ.
Dzięki Fashion Square Kraków znów stanie się światową stolicą mody i wyznacznikiem najciekawszych trendów na nadchodzący sezon. Czołowi i wschodzący projektanci polskiej sceny mody ponownie spotkają się w Krakowie, by otworzyć sezon wiosna-lato 2018 i podczas ponad 30 pokazów zaprezentować swoje najnowsze kolekcje. Na placu przed Galerią Krakowską w specjalnie wybudowanym przeszklonym namiocie o powierzchni niemal 1000 m2 powstanie wybieg, który w tym dniu opanują zaproszeni artyści, modele, a także gwiazdy kina i estrady, które w ramach akcji charytatywnej na rzecz Fundacji Spełnionych Marzeń będą towarzyszyć jej podopiecznym.
50
Wydarzenie odbywające się w godzinach 13:00-22:00 zostanie podzielone na trzy części: pokazy dzienne, pokazy autorskie oraz galę wieczoru. Podczas pierwszej części, na którą wstęp jest wolny, zostaną zaprezentowane stylizacje marek dostępnych w Galerii Krakowskiej, takich jak: Simone Perele, Dalia, Big Star, Marco Polo, Guess, Guess Marciano, Venezia, Peek&Cloppenburg, Soczewki 24, Motive&More, Medicine czy Hera. Pokazy mody będą także okazją do zapoznania się z najnowszymi propozycjami autorskich projektów Jarosława Ewerta, Barbary Piekut, Andrzeja Fodera, Marty Kuczyńskiej i Macieja Domańskiego.
Podczas gali wieczoru na wybiegu zobaczymy modowe propozycje znanych polskich projektantów: duetu MMC, czyli Ilony Majer i Rafała Michalaka, Natalii Jaroszewskiej, Walerii Tokarzewskiej, Mariusza Brzezińskiego, BezAle, Michała Starosta oraz Moniki Ptaszek. Producentką wydarzenia jest Dorota Wróblewska, a partnerem strategicznym Galeria Krakowska. Druga edycja Fashion Square to pierwsze tego typu dostępne dla szerokiego grona odbiorców wydarzenie na modowej mapie Krakowa, będące spotkaniem mody z najwyższej półki ze sztuką i kulturą.
R O Z M O WA
KOLEKCJA DO PRZYTULANIA JEJ KOLEKCJA SUNNY SIDE UP BYŁA JEDNYM Z ODKRYĆ CRACOW FASHION AWARDS – KONKURSU DYPLOMÓW SZKOŁY ARTYSTYCZNEGO PROJEKTOWANIA UBIORU. PRZEZ CAŁY CRACOW FASHION WEEK ROZMAWIANO O WYMYŚLONYCH PRZEZ NIĄ PODUSZKOWYCH UBRANIACH, KOLOROWYCH KALOSZACH I SZALONYCH WZORACH, KTÓRE ZDOBIĄ TKANINĘ. WYGRANA W KONKURSIE TO JEJ PIERWSZY KROK W STRONĘ ŚWIATA MODY, W KTÓRYM CHCIAŁABY MÓWIĆ OPTYMISTYCZNYM, PEŁNYM ENERGII JĘZYKIEM. Z KATARZYNĄ DWORECKĄ ROZMAWIA R A F A Ł S T A N O W S K I
Sunny Side Up to symboliczny powrót w czasy dzieciństwa, które było pierwszoplanową inspiracją w czasie tworzenia tej kolekcji. Dlaczego postanowiłaś odbyć ten powrót do przeszłości? - Myśląc nad koncepcją kolekcji dyplomowej od razu zakładałam, że to będzie coś optymistycznego, kolorowego, bardzo energetycznego. Chciałam przekazać lu-
52
dziom radość, którą czułam w dzieciństwie. To był dla mnie bardzo szczęśliwy czas, w którym oglądałam wiele bajek, czytałam mnóstwo książek, to wszystko wywarło na mnie wielki wpływ. Twoja ulubiona bajka? - Mama często czytała mi baśnie Andersena i braci Grimm.
To akurat niezbyt radosna proza… - (śmiech) Niektórych bardzo się bałam. Wywarły mocny wpływ na to, kim jestem, ukształtowały moją wyobraźnię. Drugą ważną inspiracją były filmy, uwielbiam chodzić do kina, to moja wielka miłość. Myślę, że w tych ubraniach zakodowałam coś z Wesa Andersona czy Tima Burtona,
nająca bąble. Zrobiłam bardzo wiele prób, bo materiał mocno się kurczył.
Żyjemy w czasach dość niepokojących, w których wyczuwalne jest społeczne napięcie. Czy ta optymistyczna kolekcja powstała trochę w kontrze do tych wszystkich złych wiadomości, które zalewają nas z lewej i prawej? - Tak, włożyłam w nią całą swoją pozytywną energię. W naszych czasach nie potrzebujemy więcej się smucić, trzeba pokazać, że jest nadzieja na lepszą przyszłość. Choć uprzedzę pytanie, nie jestem kimś, kto przez cały czas emanuje pozytywną energią, też miewam chwile zwątpienia.
A jak stworzyłaś te pięknie malowane kalosze? - Kalosze powstawały również metodą prób i błędów. Psikałam powierzchnię farbą na bazie żywicy, potem zanurzałam buty w wodzie, gdy je wyciągałam, farba rozlewała się po kaloszach, tworząc nieregularne wzory.
I ubrałaś się dzisiaj na czarno… - Czarny jest kolorem, który bardzo lubię, często zakładam ciemne rzeczy. Lubię w nich to, że są bezpieczne, człowiek może stać się trochę niewidzialny. Ale nie potrafię projektować czarnych ubrań. Wszystko, co wymyślam, jest zawsze wielobarwne. Twoja kolekcja jest tego najlepszym przykładem, nie tylko jeśli chodzi o materiały, ale też wielobarwne wzory. - Chciałam, aby ten print naśladował dziecięce, bezmyślne bazgroły. To jest ciekawe, że jako dziecko często nie zastanawiamy się, czy to, co tworzymy, jest dobre, czy się komuś spodoba, po prostu to robimy. Wraz z okresem dorastania przychodzi strach przed tym, czy nasza praca zyska uznanie innych osób. Chciałam się wyzbyć tego lęku, który nas ogranicza i nie pozwala się twórczo otworzyć. Dlatego moje ubrania są zabawne, kolorowe, jakby bezmyślne. Print był pierwszy, dopiero gdy go zaprojektowałam, zajęłam się wyborem tkanin. Tu również zaryzykowałaś, materiały zostały zmanipulowane metodą shibori, która pochodzi z Japonii i służy do tworzenia efektownych wzorów na tkaninach. - Początkowo zastanawiałam się nad użyciem folii bąbelkowej. Potem jednak postanowiłam iść dalej – stworzyć samemu tkaninę, która będzie przypominać folię. Inspirowałam się zajęciami z farbowania materiałów, które w SAPU prowadziła Anna Niemczyk. Zawijałam kapsle od butelek w tkaninę, potem ją gotowałam, dzięki czemu powstała faktura przypomi-
A skąd w ogóle pomysł z kaloszami? - Kojarzą mi się z dziecięcą radością. Gdy pada deszcz, dzieci biegają w nich, rozchlapując kałuże. Uwagę zwracają też „poduszkowe”, nadmuchane elementy, które przypominają o tym, jak ważnym miejscem z dzieciństwa jest łóżko. Jesteś śpiochem? - Bardzo lubię spać, nie jestem w stanie funkcjonować, jeśli się dobrze nie wyśpię (śmiech). Chciałam, aby kolekcja sprawiała wrażenie miękkości, aby chciało się do niej przytulić jak do ukochanego misia z dzieciństwa. Jak trafiłaś do SAPU, by uczyć się projektowania mody? - Zaczęłam od zupełnie innej dziedziny, najpierw studiowałam finanse. Moda zawsze była ważna w moim życiu, jej świat mnie przyciągał, choć długo bałam się do niego wejść, wydawał mi się nieprzystępny. Gdy skończyłam tamte studia, poczułam, że muszę coś zmienić, a jeśli tego nie zrobię, będzie za późno na podążenie za swoją pasją. Nie do końca jednak wierzyłam w swój talent projektanta, więc zapisałam się do Szkoły Visual Merchandisingu. To był punkt zwrotny, dzięki któremu wkręciłam się w świat mody, zostałam nawet głównym visual merchandiserem marki Bytom. Kiedy oświadczyłam, że to wszystko rzucam, by studiować projektowanie mody w SAPU, moi bliscy byli bardzo zaskoczeni. Na szczęście mama bardzo mnie wspierała. Pewnie jesteś jeszcze w szoku po tym, co się wydarzyło – otrzymałaś nagrodę Rady Mediów, w której zasiadali dziennikarze piszący dla najważniejszych magazynów mody, Twoją kolekcję na Instagramie pokazała też Nawie Kuiper, dyrektor słynnego Fashionclash Festivalu. Powiedz, co dalej? Jak pa-
trzysz na modę, bardziej jako projektant czy niedoszły finansista? - Zawsze myślałam o założeniu swojej marki, jej powstanie byłoby dla mnie wielkim sukcesem. Chciałbym się skupić na tkaninach, które sama uwielbiam, wybierać te naturalne, dobrej jakości. Marzę też o tym, by wszystko powstawało tutaj, w Polsce, by ubrania były tu projektowane, konstruowane i szyte. Z drugiej strony polski klient może nie być do końca gotowy na Twoją dawkę optymizmu. Wystarczy spojrzeć na szarość naszej ulicy, która z nieśmiałością podchodzi do kolorów. - Trochę się tego obawiałam, ale moja kolekcja została tak dobrze przyjęta, co napawa mnie wiarą, że może coś się zmienia. Może ludzie będą coraz bardziej odważni w swoich wyborach dotyczących mody? Mam nadzieję, że za kilka lat nasza ulica będzie bardziej kolorowa. Moja marka ma być skierowana do młodych osób, a one są coraz bardziej otwarte.
R O Z M O WA
a przede wszystkim z kolorowych kadrów Pedra Almodovara.
Założyłaś już fanpage swojej marki Mindless, więc traktujesz to raczej poważnie? - Na razie zamierzam startować w konkursach, by pokazać moją kolekcję szerokiemu gronu osób związanych z modą. Dopiero zaczynam myśleć o produkcji i sprzedaży. Wiem, że to ogromne wyzwanie, do którego trzeba się przygotować. Wolę zrobić coś wolniej, ale lepiej. Nie chciałabym wypuścić do sprzedaży ubrań, które nie będą do końca odpowiadały temu, co czuję i co chcę powiedzieć. Chciałbym tworzyć tak jak Pat Guzik, która wkłada wiele serca w swoje projekty i to naprawdę się czuje. Lubisz kupować rzeczy od polskich projektantów? - Oczywiście, teraz na przykład mam na sobie Nenukko. Lepiej kupić jedną, fajną rzecz od naszego projektanta niż kilka z sieciówki. Trzeba wspierać rozwój naszej mody. Nie boisz się konfrontacji z rynkiem? - Staram się o tym nie myśleć, bo im więcej się analizuje, tym trudniej potem coś zrobić. Stąd nazwa Mindless, trochę na przekór mojej analitycznej naturze, która często włącza strach przed działaniem. Dlatego lepiej działać z naiwnością dziecka. Rozmawiał R A F A Ł S T A N O W S K I
53
SUNNY SIDE UP ZDJĘCIA: M A R Z E N A K O L A R Z MODELKA: D A G M A R A P L E S Z Y Ń S K A PROJEKTANT: M I N D L E S S / K A T A R Z Y N A D W O R E C K A MAKE-UP: A N N A O K U N I E W S K A ILLUSTRACJE: K A T A R Z Y N A D W O R E C K A STUDIO: K S A , D E K E R T A 1 0
54
55
56
57
58
59
60
61
WYDARZENIA
Siostry Bylevskaya, Katarzyna Sokołowska, Jerzy Gaweł, dyrektor Krakowskie Szkoły Artystyczne fot. Ana Zborowska
MŁODZI PROJEKTANCI DYSKUTUJĄ ZE ŚWIATEM CRACOW FASHION AWARDS, KONKURS DYPLOMÓW SZKOŁY ARTYSTYCZNEGO PROJEKTOWANIA UBIORU ZORGANIZOWANY W CENTRUM KONGRESOWYM ICE KRAKÓW, BYŁ POKAZEM NIESAMOWITEJ KREATYWNOŚCI MŁODYCH PROJEKTANTÓW Z WIELU STRON ŚWIATA. POPRZEZ MODĘ DYSKUTOWALI O PROBLEMACH WSPÓŁCZESNOŚCI: OPERACJACH PLASTYCZNYCH, WOJNIE CZY EKSPLOATACJI ŚRODOWISKA NATURALNEGO. Wydarzenie rozpoczęło 9. edycję Cracow Fashion Week, który był organizowany przez Szkołę Artystycznego Projektowania Ubioru w partnerstwie z miastem Kraków. Partnerami generalnymi wydarzenia były Galeria Kazimierz oraz Volvo Wadowscy. Tytuł Kolekcji Roku, przyznany przez Radę Wysokiej Mody, wygrały siostry Barbara i Katarina Bylevskaya z Białorusi za kolekcję Not Me, podejmującą kwestię wpływu operacji plastycznych na tożsamość współczesnego człowieka. Bliźniaczki Barbara i Katarina Bylevskaya tworzą duet Bylevskay. Rada Wysokiej Mody nagrodziła główną nagrodą ich kolekcję męską Not Me, stworzoną w duchu pojęć recyklingu i no waste, podejmującą inteligentną grę z trendami i dekonstrukcją. Kolekcja posiada także mocny podtekst intelektualny. Główną inspiracją były operacje plastyczne i pytanie o ich wpływ ideę tożsamości. - Definicja atrakcyjności straciła na wartości. Różnice są coraz mniej zauważalne. Operacje plastyczne zniszczyły ostatecznie definicję tożsamości - tak projektantki absolwentki SAPU opisują swoje inspiracje.
62
Rada Mediów pod przewodnictwem Michała Zaczyńskiego przyznała swoją nagrodę Katarzynie Dworeckiej za kolekcję „Sunny Side Up”. - Wchodząc w dorosłość często zapominamy o naszych marzeniach z dzieciństwa. Kolekcja ma pokazać, że warto pielęgnować w sobie patrzenie na świat z dziecięcą ufnością i naiwnością - pisze projektantka o inspiracjach. Katarzyna Dworecka otrzymała również wyróżnienie od Rady Wysokiej Mody. Firma Volvo Wadowscy przyznała nagrodę Annie Wilczewskiej, której kolekcja zwróciła uwagę skandynawskimi motywami - inspiracją był norweski strój narodowy. Projektantka na co dzień mieszka w Oslo. W Radzie Wysokiej Mody zasiadły międzynarodowe osobowości świata fashion, m.in. Marcellous L. Jones (USA, Fashion Insider), Nawie Kuiper (Holandia, Fashionclash Festival), Maria Cristina Rigano (Włochy, Alta Roma, Monte Carlo Fashion Week), Katarzyna Sokołowska, Ilona Majer i Rafał Michalak (MMC), Bin Chen (Chiny, Wydział Mody Uniwersytetu w Szanghaju), Mark Fast (Kanada), Maya Kruk (Ukraina, Europe-
an Fashion Union), Malwina Wędzikowska, Marcin Giebułtowski, W P Onak, Monika Ptaszek, Małgorzata Sobiczewska. Cracow Fashion Week, organizowany przez SAPU w partnerstwie z miastem Kraków, odbył się pod hasłem „Fashion & Ecology”. W czasie 9 dni mogliśmy wziąć udział w kilkudziesięciu punktach programu - pokazach, warsztatach, spotkaniach dotyczące ekologii w modzie, międzynarodowych mistrzostwach Polski w szyciu. W sobotę, 17 marca, w Galerii Kazimierz odbyła się Gala Finałowa z udziałem gości specjalnych - Renaty Kaczoruk, Magdaleny Samborskiej - autorki bloga Rebel Look oraz Kamili Mraz – autorki bloga Cammy. Jury przyznało Nagrodę Galerii Kazimierz, którą otrzymała Kalina Kocemba. Partnerami Cracow Fashion Week były międzynarodowe organizacje Fashion Revolution, Fairtrade Polska oraz Fundacja Kupuj Odpowiedzialnie koordynująca w Polsce kampanię Clean Clothes. /RS/
63
Aleks Szczurek
Bylevskay
Darya Bayarkina
Zdjęcia: Ana Zborowska, Artur Kostkowski, Wiesiek Stempak
Anna Siemińska
Jekaterina Bodnarczuk
Katarzyna Dworecka
Agnieszka Maciocha
Kalina Kocemba
WYDARZENIA
Magda Saba
Monika Ptaszek
FELIETON
NARODZINY MODYY ŻEBY BYŁY URODZINY, NAJPIERW TRZEBA SIĘ NARODZIĆ. TO PRZECIEŻ OCZYWISTE, KAŻDY Z NAS DOKŁADNIE ZNA DATĘ SWOICH NARODZIN, MA JĄ WYTATUOWANĄ W GŁOWIE I WYRECYTUJE JĄ O KAŻDEJ PORZE DNIA I NOCY. ALE CO JEŚLI DATY NARODZIN NIE DA SIĘ OKREŚLIĆ W JASNY, JEDNOZNACZNY SPOSÓB? NO BO JAK POWIEDZIEĆ KIEDY NARODZIŁA SIĘ MODA? TYLE O NIEJ MÓWIMY, TOWARZYSZY NAM KAŻDEGO DNIA, PRZEŚCIGAMY SIĘ W WYROKOWANIU NA JEJ TEMAT, A Z DRUGIEJ STRONY, JAK NAJGORSI ZNAJOMI NAWET NIGDY NIE ZASTANOWILIŚMY SIĘ NAD TYM, GDZIE I KIEDY SIĘ NARODZIŁA.
Historycy mody pierwsi wyrywają się do kolejki. Jak to kiedy? Razem z pierwszym człowiekiem, z metaforycznym Adamem, który we wstydzie zakrył się liściem, a następnie paradował po swojej ziemi w okryciu ze zwierzęcych skór, tak jak jego żona, dzieci, bracia i siostry. Każdy kto choć raz miał w ręku panoramę dziejów spisaną przez Francois Bouchera wie, że tam gdzie narodził się człowiek, tam też, razem z nim, narodziła się moda. Ale czasy prehistoryczne, ktoś powie, to nuda: skóry, futra, żadnego kroju, ozdób, no może tylko z kłów groźnego drapieżnika. Moda narodziła się wtedy, kiedy zaczęła ewoluować! Kiedy jasno mogliśmy określić jej wygląd w każdym stuleciu, kiedy na ubiór zaczęły składać się różnorodne elementy, inne u kobiet i u mężczyzn. Weźmy na przykład wiek XVI, kiedy to kobiety odziane były w wielkie (i ciężkie) suknie, zdobione tak, że nie powstydziłaby się ich żadna współczesna diva. A mężczyźni? Mężczyźni odziani na lekko, w krótkie spodenki z charakterystycznym saczkiem (który eksponował zarys przyrodzenia) oraz oczywiście wielkie, podkreślające potężne barki bufy na ramionach. Męskość kipiała jak polityczny ferment w ówczesnej Europie. Bardziej modernistyczny historyk mody oburzy się na te dywagacje, popatrzy z politowaniem i przemówi drukowanymi literami: „kochanie, przecież moda narodziła się w Paryżu, w XIX wieku, tam
64
gdzie Charles Worth, sukienki księżniczki Sisi, sylwetka w kształcie S i Chambre Syndicale de la Couture Parisienne!”. Również prawda. Wielu znawców mody za cezurę określającą narodziny mody przyjmuje właśnie wiek XIX, 1858 rok, kiedy Charles Worth otworzył pierwszy dom mody haute couture. Wtedy moda nabrała rozpędu, klientki pukały drzwiami i oknami, wydawały (wcale nie ostatnie) pieniądze na suknie, które na dworskich balach przyciągały zazdrosne spojrzenia dam, którym brakowało zmyślnej (ale też bezmyślnej) krynoliny i turniury. Potem koło nabrało rozpędu i cała machina ruszyła. Z początkiem XX wieku kobiety coraz markotniej patrzyły na gorsety i wspomniane „zadki” w postaci krynoliny i turniury, chciały być wolne nie tylko mentalnie, ale też fizycznie. Jak cudowne objawienie zjawił się Paul Poiret, który w nowe tysiąclecie wprowadził kobiety lżejsze o kilka niepotrzebnych warstw stroju i w końcu pozwolił im oddychać. Na pełnym wdechu, bez gorsetu. Potem była Madame Vionnet i oczywiście boska Chanel, która „urodziła” nową modę modę na kobiety w spodniach, czerni i wygodnych kompletach. Ale za Chanel szybko dreptał już inny wirtuoz haute couture, cudowny Christian Dior. Ten to dopiero stworzył modę! Odrodził ją ze zgliszczy (głównie zgliszczy wojny) i pokazał, że teraz koniec smutku, nadszedł czas na nieograniczone ilości
materiału, szyk, elegancję i oczywiście piękną talię. New Look był narodzinami nowej, powojennej mody, która zdominowała styl kobiet na kolejną dekadę. Trudno nie zgodzić się także, że moda, współczesna moda, narodziła się wraz z prêt-à-porter. Koniec z wymyślnymi strojami szytymi pod dyktando elity. Masowa konsumpcja, egalitaryzm i proste kroje - oto czego pragnęło społeczeństwo napędzane przez zmiany lat 60. i 70. Narodziły się cykliczne pokazy mody, prasa zmieniała sposób prezentowania i pisania o modzie, w zalążku rodziło się pojęcie trendów. Yves Saint Laurent, Sonia Rykiel, Emmanuelle Khanh, Kenzo Takada oto ojcowie i matki nowej mody, która rosła w siłę z dekady na dekadę, aż po współczesne czasy. Nie jest nam dane świętować urodzin mody, bo ona cały czas odradza się na nowo. Spala się i powstaje jak feniks z popiołów. Ma lepsze i gorsze momenty. Czasem jest już zmęczona, jak staruszka, odtwarza w kółko to co było, zalewa nas wspomnieniami i nostalgią, żeby nagle znowu zachwycić błyskotliwym spojrzeniem dzieck a. Śwież ym, zaskakującym i wytyczającym nową cezurę narodzin.
MA LWA WAW R Z Y N E K
FOTOGRAFIA KULINARNA t. 517 847 308
www.rbednarczyk.pl
POLSKA MODA
„KIEDYŚ KOLEKCJE OD POLSKICH PROJEKTANTÓW, TAK GENERALIZUJĄC, KOJARZYŁY SIĘ Z CZYMŚ „DZIWNYM”, PRZERYSOWANYM I DROGIM (…) POLSKI PROJEKTANT TO JUŻ NIE COŚ „DZIWNEGO” ALE WYJĄTKOWEGO” NA PYTANIA IDEA FIX, NIEKONIECZNIE ZWIĄZANE Z MODĄ, ODPOWIADA OD LAT WSPÓŁPRACUJĄCA Z TYM KONCEPT SKLEPEM MAGDA HASIAK, KTÓRA NA CO DZIEŃ SWOIMI PROJEKTAMI ZACHĘCA KLIENTKI DO FLIRTU Z RZECZYWISTOŚCIĄ. Jakie widzisz zmiany w postawie klientów, jeżeli chodzi o moment rozpoczęcia działalności i teraźniejszość? - To się bardzo zmienia. Kiedyś kolekcje od polskich projektantów, tak generalizując, kojarzyły się z czymś „dziwnym”, przerysowanym i drogim. Niestety często też jakoś nie szła w parze z ceną. Świadomość klientek dojrzewała, w miarę jak dojrzewał rynek. Teraz mówi się coraz więcej o rzemiośle i docenia taka produkcję. Mnie to bardzo cieszy, gdyż ja uważam się za rzemieślnika. Zaczynałam od konstrukcji odzieży która jest fundamentem i bez niej ani rusz. Poprawiła się też znacznie jakość a za to cena stała się odpowiednia. Polski projektant to już nie coś „dziwnego” ale wyjątkowego – autorskiego, bo można tego „dotknąć” i porozmawiać z autorem. Czym inspirujesz się teraz, a czym inspirowałaś się podczas tworzenia pierwszej kolekcji? - Ja jednak jestem konsekwentna, zawsze inspirują mnie ludzie, to co mówią, co robią… i architektura. Jednak jakaś część mnie jest ścisł, dlatego policzalne formy mnie kręcą. Nie obserwuję kolekcji innych, nie jaram się kolorami sezonu – inspiruję się słowem. Od kilku lat robię cztery kolekcje w roku, czyli co kwartał coś nowego. Mają jednak konkretną inspirację. Na przykład najnowsza kolekcja „FART” ma opowiadać o byciu tu i teraz, i o tym, że mamy farta / fuksa / szczęście. Codziennie jutro jest znowu „dziś”, więc bierzmy to pełnymi garściami. Była też kolekcja „KAPRYS” o pokapryszeniu, bo to też jest fajne i kobiece i należy nam się. Była kolekcja o wkładaniu szpileczek w rzeczywistość – „NIEZNOŚNA LEKKOŚĆ BYTU” i tak dalej. Modele z kolekcji tez mają swoje charakterystyczne nazwy, które chciałabym, żeby się nam kojarzyły z nimi. Moje klientki zaczynają tych nazw frywolnie używać - były legginsy „absurd” i bluzka „plotka”, teraz są jeansy „frajda” i kamizelka „fuks”, czy sukienka „fart” – masz farta że ją masz! Jak przebiega proces tworzenia? - Tutaj to moje współpracownice by się zaśmiały, bo… teoretycznie to wygląda tak,
66
szkolnym i tak zostało. Czy to był impuls – nie sądzę. Raczej misja wpisana w życie. Czy w każdym projekcie pozostawiasz cząstkę siebie? - Oj tak. W pracowni dziewczyny nazywają to „psuciem” - taka była ładna koszula a Magda przyszła i popsuła - jednak dekonstrukcja jest moja. Detal który jest… no właśnie, inny. Stało się to znakiem rozpoznawczym. Jeśli Twoja marka miałaby być kojarzona z jakąś osobą, kim ona by była? - Z granatem, owocem. Skorupka dość niedostępna a w środku dużo słodkich kuleczek <śmiech>. A poważnie, za osobowość zawsze uważałam Isabelle Marant – nie identyfikuję się ze stylem, ale bardzo z osobowością. I Danielem Craigiem :). że jakiś strumień niewidoczny we mnie uderza - mam pomysł i wiem, zaczynam o tym opowiadać. Ale potem, w praktyce, wszystko robimy na ostatnią chwilę. Zawsze, ale to zawsze sobie obiecuje, że będę systematyczna… No cóż - czas się przyznać do tego grzechu - nie jestem. To naczynia połączone – forma musi pasować do tkaniny i odwrotnie, jak coś nie gra – zmieniam. Zdarzyło mi się nie ogarnąć – i zrobić model z tkaniny, który po uszyciu do niej nie pasował, no to do początku. A zaśmiałyby się moje dziewczyny – bo one bardzo by chciały, żeby ten proces nie był taki chaotyczny – tylko systematyczny. No może kiedyś... Kim chciałaś być będąc dzieckiem i jak patrzysz na to z perspektywy czasu? - Jako nastolatka marzyłam o pracy u boku top projektanta jako konstruktor – wiedziałam, że to konstruktor ma wpływ na to jak ostatecznie wygląda rzecz z rysunku żurnalowego ( ja nie umiem rysować, ale kocham konstrukcje i geometrie przestrzenne). Stało się. Nie myślałam, że będę miała swoją markę odzieżową, ale produkcja mnie kręci. Co sprawiło, że zaczęłaś projektować? - Zawsze miałam w sobie taką wartość „inaczej” – zaczęłam kombinować już w wieku
Kto motywuje Cię do działania jako projektanta, ale też jako przedsiębiorcę? - Jako przedsiębiorcę - ZUS i Urząd Skarbowy <śmiech>. W Polsce bardzo trudno się prowadzi firmę, chcąc to robić rzetelnie i uczciwie – a nie wyobrażam sobie inaczej. Ja mam motywatora wewnętrznego – jak mnie coś kręci, nie musze mieć siły zewnętrznej, która wyciąga mnie z łóżka. Chociaż tak po ludzku – bywam zmęczona i wypalona. Wtedy przypominam sobie, że fajnie jest mieć pasje, i że nie pije szampana ten kto rezygnuje. Jak widzisz modę w przyszłości? - Ludzie coraz bardziej skupiają się na bliskości - bliskości w domu, tworzeniu swoich rzeczy i otaczaniu się tym, co jest „namacalne” i wiadomo skąd pochodzi. Dużo osób zaczyna szyć, robić na drutach, bardzo popularne są wspólne gotowania i spotkania domowe. Myślę, że to bardzo fajna wartość – robić coś dla siebie i dla najbliższych. Jakie jest Twoje dzisiejsze marzenie związane z modą? - Doceniajmy rzemiosło i nie dmuchajmy baniek ego… Jaka jest Twoja idea fix? - Jesssuuu…
1
ESSENTIALS
2
3 4 5
6
7
12
8 9
11 10
1. Torby skórzane NOSKA (320-520 pln) | 2. Kurtka z falbanami MODLISHKA (299 pln) | 3. Biustonosz koronkowy SENVENIU (75 pln) 4. Sukienka lniana MIW COLLECTION (219 pln) | 5. Spodnie w kwiaty ANNA PURNA (319 pln) | 6. Pasek do aparatu STRAPOPHILIA (110 pln) | 7. Szorty w stylu vintage FLORAL ESCAPE (120 pln) | 8. Muszka MARTHU (89 pln) | 9. Wisiorek z kompozytu na bazie żywicy MONOPOLKA (80 pln) | 10. Album z naklejkami STICKY ICKY (55 pln) | 11. Planner KAPOTKA (30 pln) | 12. Betonowe doniczki na sukulenty WILK CONCEPT (50 pln) WSZYSTKIE PRODUKTY MOŻNA KUPIĆ W KONCEPT SKLEPIE IDEA FIX W KRAKOWIE PRZY UL. BOCHEŃSKIEJ 7. 67
POLSKA MODA
ODRODZENIE POLSKIEJ RZECZY LOKALNEJ CO WSPÓLNEGO MAJĄ ZE SOBĄ EDWARD MODRZEJEWSKI I NATALIA SIEBUŁA? DLACZEGO MODNIARSTWO I KALETNICTWO PRZEŻYWAJĄ REALNY RENESANS? MODA POSZUKUJE SWOICH KORZENI, ODRADZA SIĘ, ODKRYWAJĄC WSPÓLNE WIĘZI Z PRL-EM I ODSŁANIAJĄC JEGO WSPÓŁCZESNE OBLICZE.
Jolie Su „HANDMADE HATS 13. 1” Kapelusze: Jolie Su Zdjęcia: Magdalena Kozicka Makijaż i włosy: Dominika Renes Modelka: Martyna | Partisan Models
Stylizacja: Alexandra Jolie Su
68
ZAKŁAD MODNIARSKI OCZAMI JOLIE SU
tradycyjnej jakości ręcznego wytwarzania w nowoczesnym wydaniu.
NATALIA SIEBUŁA I DWORZEC PKS W KIELCACH
Babcia projektantki Jolie Su odwiedzała pracownię kapeluszy przy ul. Szewskiej w Toruniu od lat 50. Alexandra postanowiła nauczyć się modniarstwa właśnie tam – w miejscu, które wspomina z sentymentem – w miejscu, które działa nieprzerwanie od 1947 roku. Fantastyczna kolekcja HANDMADE HATS 13.1 pokazuje dwie rzeczy. Pierwszą, że fach, od którego przygodę z modą rozpoczęła Coco Chanel nie zaniknął, i drugą, że polska rzeczywistość w PRL-u to nie tylko deficyty i szarość. Dzięki współpracy Alexandry z toruńskim zakładem modniarskim MODENA mamy okazję doświadczyć
Dziś zapisujemy się na listy oczekujących na dostawę torebki od Zofii Chylak, szyjemy sukienki na miarę u Moniki Kamińskiej czy dobieramy ręcznie szyte buty u Agi Prus. A taki powrót do przeszłości pozwala na krok w przyszłość. Jak widać, kontynuacja tradycji rzemieślniczych i wysokiej jakości krawiectwa jest na to najlepszym dowodem! Nowe pokolenie twórców nadaje zupełnie inny charakter czemuś, co odrzuciliśmy, zachwycając się powtarzalnością i masowym produktem zza zachodniej granicy w początkach lat 90.
Filip Springer w Księdze Zachwytów zderza nas z powszechnym myśleniem o architekturze w Polsce po 1945. I pokazuje, jak odkryć ją na nowo. W podobnym tonie Natalia Siebuła w czwartej już odsłonie projektu łączącego modę i architekturę przeprowadza nas przez sentymentalną podróż w czasie, tym razem z kieleckim dworcem PKS. Sesja wykonana we współpracy z fotografem Piotrem Czyżem i stylistą Mateuszem Kołtunowiczem skłania do refleksji. Tak jak poprzednie realizacje (w Puławskim
POLSKA MODA
Ośrodku Kultury czy Audytorium Chemii Uniwersytetu Wrocławskiego) pokazuje też, że moda jest tu i teraz. A tworzą ją osoby, miejsca i wspomnienia. Futurystyczny budynek dworca zaprojektowany przez Edwarda Modrzejewskiego, Jerzego Radkiewicza i Mieczysława Kubala łączy w sobie funkcjonalność i rozmach, po cichu i niezauważenie stając się symbolem pewnej epoki. I to właśnie współczesna kolekcja „Addio” (tłum. Do widzenia!) Natalii Siebuły towarzyszy ostatnim dniom „kosmicznego” dworca PKS w obecnej formie. Projektantka traktuje przestrzeń z uważnością i wrażliwością, co w zestawieniu z monumentalnością modernizmu pokazuje, jak na nowo obserwować i rozumieć architekturę, która choć nazywana bywa reliktem przeszłości, codziennie nam towarzyszy. Odrodzenie PRL-u to nie tylko powstające bary z śledzikami, odrestaurowany fotel Chierowskiego w salonie czy wspominanie Relaksów. Poszukujemy własnej tożsamości – także tej związanej z projektowaniem mody. Zaczynamy doceniać to, co w PRL-u było dobre, a często wręcz niemożliwe – design z definicji. Użyteczne, ale niepozbawione widowiskowej stylistyki tworzenie, wymagające odwagi w czasach, w których lepiej się nie wyróżniać. KASIA KWIECIEŃ
Natalia Siebuła „Addio” Fotografia: Piotr Czyż Stylizacje: Mateusz Kołtunowicz Makijaż: Małgorzata Jagielska Produkcja: Katarzyna Zielińska i Natalia Siebuła Dziewczyny: Małgorzata Dąbek, Emi Buchwald, Katarzyna Worek, Paulina Serwatka.
69
* Wszystkie fotografie wykonano analogowym aparatem Olympus Miu II
W ANALOGOWYM* OBIEKTYWIE GRZEGORZA MIKRUTA
70
GALERIA
London Fashion Week
71
GALERIA
GALERIA 72
MODA KOCHA ULICÄ&#x2DC;
Paris Fashion Week
73
GALERIA
74
GALERIA
75
GALERIA
ul. Prochowa 9 31-532 Kraków t. +48 12 446 90 09 moss.krakow.pl
BEAUTY PLAN
Panny Młodej Każda przyszła panna młoda marzy o tym, aby w dniu ślubu wyglądać wyjątkowo. Wcześniejsze zaplanowanie i przygotowanie tzw. beauty planu pomoże Ci uniknąć przykrych niespodzianek i sprawi, że będziesz wyglądać i czuć się znakomicie.
6 MIESIĘCY przed ślubem
Włosy:
1 TYDZIEŃ przed ślubem
Twarz:
Na tym etapie trzeba również pomyśleć o włosach. Odpowiednia, specjalistyczna regeneracja w salonie sprawi, że w dniu ślubu włosy będą zdrowe i błyszczące.
Twarz:
Koniecznie udaj się do zaufanego salonu kosmetycznego i zaplanuj wizyty. Zyskasz czas, aby wykonać zabiegi, które poprawią stan i kondycję Twojej skóry. Sprawią, że będzie ona gładka, jasna i czysta, nawet bez ślubnego makijażu. Pomyśl o zabiegu Dermafrac polegającym na tworzeniu mikroskopijnej wielkości nakłuć stymulujących naturalny proces regeneracji skóry albo mezoterapii mikroigłowej Micropen – niezwykle skutecznej terapii, która niweluje przebarwienia, zmarszczki i blizny.
Ciało: Jeśli myślisz o zrzuceniu dodatkowych kilogramów lub wymodelowaniu sylwetki, to warto poza stosowaniem diety i ćwiczeń pomyśleć o wsparciu zabiegowym. Idealnie sprawdzi się Icoone Laser. Poza rozbiciem tkanki tłuszczowej, zabieg sprawi, że skóra będzie jędrna, elastyczna i odpowiednio napięta.
1 MIESIĄC do ślubu Twarz: Geneo - jest zabiegiem, który w szybki i skuteczny sposób przywraca skórze blask i elastyczność. Ostatni zabieg Micropen lub Dermafrac – dla podtrzymania efektu. Uwaga! Teraz jest najlepszy moment na próbny makijaż ślubny.
Włosy: umów się ze stylistą żeby zrobić próbną fryzurę ślubną.
Ciało: kontynuacja zabiegów wyszczuplających.
3 MIESIĄCE do ślubu Twarz: Jest to czas na kolejny, przypominający zabieg Dermafrac lub Mikropen. Aby osiągnąć spektakularny efekt trzeba odbyć pełną serię zaplanowanych zabiegów.
Ciało : Icoone Laser - kolejna seria zabiegowa.
2 TYGODNIE przed ślubem Ciało: Pora na depilację. Warto zrobić ją nieco wcześniej; bezpośrednio po zabiegu skóra może być podrażniona lub zaczerwieniona. Wykonanie takiego zabiegu tuż przed ślubem byłoby niewskazane. Jeśli lubisz nieco ciemniejszy koloryt skóry, pomyśl o kosmetykach brązujących lub opalaniu natryskowym.
Nadszedł czas na przyjemności. Zafunduj skórze łagodzący i wyciszający zabieg dostosowany do Twoich potrzeb – rekomendowane zabiegi przed „wielkim dniem” to Ukojenie, Icon Time lub Perfekcja marki Diego dalla palma professional.
1 DZIEŃ do ślubu Zrób manicure i pedicure. Pięknie wykonany, delikatny manicure sprawi, że obrączka będzie pięknie prezentować się na Twojej dłoni, a wypielęgnowane stopy lepiej zniosą tańce do białego rana.
W DNIU ślubu Fryzura ślubna, a po niej makijaż ślubny. To Twój wielki dzień! Wyglądasz pięknie!
O czym warto pamiętać? Czego nie robić? Nie eksperymentuj z medycyną estetyczną - minimum na trzy miesiące przed planowaną ceremonią. Nie korzystaj z solarium w ostatnim miesiącu. Pamiętaj, aby zadbać o opalanie natryskowe najpóźniej pięć do trzech dni przed ślubem. W makijażu postaw na doklejenie kępek rzęs w dniu ślubu. Nie zostawiaj depilacji na ostatni moment.
ul. Prochowa 9 31-532 Krakรณw t. +48 12 446 90 09 moss.krakow.pl cammy.com.pl
R O Z M O WA
OSKAR BACHOŃ I WOJTEK KASPRZAK PERFEKCJA I SWOBODA SĄ JAK BATMAN I ROBIN, FLIP I FLAP, JACEK I PLACEK - ZAWSZE NIEROZŁĄCZNI, IDEALNIE SIĘ UZUPEŁNIAJĄ I STANOWIĄ PERFEKCYJNY DUET. WSPÓŁPRACUJĄ Z NAMI OD TAK DAWNA, ŻE PAMIĘTAMY JAK JESZCZE OSKAR MIAŁ WŁOSY (TAK, TO NIE LEGENDA! CHOĆ SAMI NIE PAMIĘTAMY NAWET, JAK SIĘ POZNALIŚMY). W PAMIĘCI MAMY JEDNAK WIELE PIĘKNYCH CHWIL, KTÓRE WSPÓLNIE PRZEŻYLIŚMY - I O NICH MIĘDZY INNYMI ROZMAWIAMY PRZY OKAZJI SETNEGO NUMERU LOUNGE
Oskar Bachoń i Wojtek Kasprzak
78
|
fot. Katarzyna Widmańska
R O Z M O WA Gdzie pracowałeś, zanim założyłeś swoje własne studio? - Miałem świadomość, że aby móc wymyślać własne projekty, potrzebuje mieć w ręku konkretne umiejętności. Dlatego najpierw pracowałem w innych salonach aż do czasu, gdy poczułem, że rzemiosło i fach mam już w ręku. Od kilkunastu już lat prowadzę razem z Wojtkiem Kasprzakiem swój salon. A skoro już o studio mowa, opowiedz o okolicznościach, w jakich powstało. - Od początku wiedziałem, że chcę mieć własny salon. To była kwestia czasu. Lubiłem wymyślać, jak będzie wyglądało jego wnętrze, jaki będzie rozkład i kolorystyka. Jesteś fryzjerem, ale także wizażystą, stylistą i kreatorem wizerunku. Co sprawiło, że prowadzicie tak różnorodną działalność? To osobne ścieżki, czy raczej jedna, spójna droga? - Dla mnie to różne narzędzia wyrażania siebie. Gdy przychodzi klientka, to od razu mam wizję nie tylko jej włosów, ale też ubrań czy makijażu. To środki to wyrażenia tego, co człowiek nosi w swoim wnętrzu.
Jak wspominasz swoją współpracę z magazynem Lounge? Proszę opowiedzieć, na czym ona polegała? - Z Lounge współpracuje od samego początku. Spotykaliśmy się na różnych imprezach branżowych, pokazach mody i sesjach. Jestem bardzo zadowolony z tej współpracy, gdyż odnoszę wrażenie, że mamy podobne wizje świata i w podobny sposób podchodzimy do życia: perfekcja w wykonaniu i swoboda w kreowaniu. Razem z Wojtkiem Kasprzakiem przygotowaliśmy fryzury do wielu sesji. Oprócz tego, Lounge publikuje moje felietony, dzięki czemu moje pisanie ma szanse trafić do szerszego grona odbiorców. Co najbardziej utkwiło Ci w pamięci, w zakresie pracy dla Lounge? - Nieustannie w każdym kontakcie z ekipą Lounge mam ogromny komfort relacji i często zapominam, że załatwiamy sprawy zawodowe. Wiem, że podchodzisz do klienta bardzo indywidualnie, a stylizacja każdego jest zależna od jego prywatnej historii. Jak często zdarza się Ci usłyszeć coś bardzo osobistego, co wzrusza, albo może wręcz smuci? - Nie ukrywam, że prowadzenia bloga, na którym kiedyś zacząłem opisywać historie z salonu i własne przemyślenia, szczególnie gdy jakaś historia opowiedziana przez klientkę szczególnie mnie poruszyła, ułatwia mi relacje z klientami. Często przychodzą do salonu, bo czytały któryś z moich tekstów. I wielokrotnie same zaczynają snuć swoje opowieści.
W jaki sposób osobowość klienta przekłada się na jego wizerunek? - Spójność wizerunku, a więc tego jak wygląda klientka z jej osobowością, jest podstawą mojej pracy. Nie można zrobić introwertycznej dziewczynie fryzury a la Violetta Villas, bo zwyczajnie jej zaszkodzimy. Moją rolą jest podkreślać wewnętrzne piękno i nadawać mu zewnętrzny kształt, a nie wymyślać kogoś, kto nie istnieje. Moment w Twojej karierze, kiedy poczułeś, że robisz naprawdę właściwą rzecz, jesteś w dobrym miejscu. Był taki? - Tak. Kilka lat temu przyszła do mnie nowa klientka. Miała długie włosy, niedbale spięte w kucyk. Wyglądała na dziewczynkę, ale w jej oczach było coś innego. Nie znałem jej historii, ale intuicja mi mówiła, że warto zaproponować diametralną zmianę. Z dziewczęcej fryzury wydobyłem kobiecość. Miesiąc później mi opowiedziała, że gdy wieczorem wróciła do domu i zobaczyła się w lustrze, podjęła decyzje o wyprowadzce od rodziców do chłopaka. Od tej pory zawsze słucham swojej intuicji. Bo wtedy wiedziała ona coś, do czego sama klientka doszła dopiero jakiś czas później.
fot. arch. pr ywatne Oskara i Wojtka
Kiedy zorientowałeś się, że chcesz zajmować się stylizowaniem? To było już we wczesnej młodości, czy później coś po drodze wpłynęło na tę decyzję? - Od zawsze ciągnęło mnie do kreowania rzeczywistości. Lubiłem wymyślać nowe projekty. Jako młody chłopak najpierw układałem włosy lalkom, potem zaprzyjaźnionym koleżankom. Włosy to narzędzie do wyrażania siebie i własnej wizji świata.
Pytanie standard: plany na przyszłość? Chciałbyś coś zmienić, urozmaicić jeszcze bardziej zawodową ścieżkę? - Nie mam zaplanowanej “ścieżki kariery”. Mam za to swoje marzenia, za którymi śmiało podążam. Rozmawiał M A R C I N L E W I C K I
79
Z A PA C H Y
PERFUMY KRYJĄ DUCHA SWOJEJ EPOKI KAŻDA DEKADA XX W. PRZYNOSIŁA NIEZLICZONĄ ILOŚĆ ZAPACHÓW, AKORDÓW I WSPOMNIEŃ Z NIMI ZWIĄZANYCH. GLORYFIKOWAŁY POJEDYNCZE KWIATY, ODDAJĄC ICH ROMANTYCZNĄ NATURĘ. ZAMIENIAŁY SIĘ W NOWOCZESNE SZYPROWE KOMPOZYCJE OPARTE NA RÓŻY, GALBANUM I MCHU DĘBOWYM. STAWAŁY SIĘ PEŁNE ZIELENI, BĘDĄC SYMBOLEM NADZIEI I WYZWOLENIA. KREOWAŁY ANDROGINIZM, DZIĘKI CZEMU ZACIERAŁY GRANICE PŁCI. BYŁY DEMONAMI, BUDZĄCYMI ŻĄDZE I DAJĄCYMI UPUST ANIMALISTYCZNEJ NATURZE, BY WRESZCIE POWRÓCIĆ DO SUBTELNOŚCI KWIATÓW, CZYSTOŚCI WODY ŁĄCZONYMI Z SYNTETYCZNYMI SKŁADNIKAMI, DZIĘKI CZEMU STAWAŁY SIĘ ZAPACHAMI PRZYSZŁOŚCI. WIELE Z NICH POPADŁO W NIEPAMIĘĆ, A JESZCZE WIĘCEJ RÓWNIE SZYBKO ROZBŁYSŁO I ZGASŁO. NIEWIELU Z NICH UDAŁO SIĘ PRZETRWAĆ, A TE Z ZAPACHÓW, KTÓRE TO OSIĄGNĘŁY, NA STAŁE WPISAŁY SIĘ DO KANONU, DO DZIŚ PRZYWOŁUJĄC WSPOMNIENIA, OBRAZY, MIEJSCA, TWARZ UKOCHANEJ OSOBY. Najseksowniejszy zapach jaki powstał
Dla uzależnionych od Yves Saint Laurent
Po tym jak Estee Lauder dokonała rewolucji w Stanach Zjednoczonych w dziedzinie pielęgnacji, postanowiła dokonać kolejnej tym razem za sprawą pierwszego damskiego zapachu sygnowanego swoim nazwiskiem. Do momentu wylansowania Youth-Dew, kobiety nie kupowały perfum dla siebie. Zwykle otrzymywały je w prezencie od ojca, męża lub narzeczonego. Właśnie w tej sferze przedsiębiorcza Estee Lauder dostrzegła niszę, którą postanowiła wykorzystać. Tworząć Youth-Dew - z rozmysłem zmieniła jego formę aplikacji z tradycyjnej wody perfumowanej w spayu na olejek do kąpiel, którego można było używać również jako perfumy, nakładając bezpośrednio na skórę.
Schyłek „złotej” dekady, kiedy lepiej było być na lekkim rauszu, a światła laserów i LSD potęgowały mnogość doświadczeń zmysłowych. Na fali skandalu i sukcesu kolekcji Liberation i Les Balletes Russes, Yves Saint Laurent prezentuje światu kolejny skandal, jakim jest wylansowanie zapachu Opium, czyli „zmysłowego powiewu Wschodu”.
Dzięki temu każda kobieta mogła po niego sięgnąć, ponieważ nie kupowała perfum, a jedynie olejek do kąpieli. Co za tym idzie, zmieniła podejście do koncepcji perfum, których można było używać na co dzień, a nie tylko na szczególne okazje. W świadomości kobiet zaistniała potrzeba kontaktu z ulubionym zapachem, który same mogły wybrać, rezygnując z gustu mężczyzn. Nikt nie był w stanie oprzeć się hipnotyzującej mocy Youth-Dew, którego akordy aldehydów, jaśminu, orchidei, paczuli i przypraw wzbudzały pożądanie. Dowodem na to jest historia, kiedy Estee Lauder chciała sprzedać swój zapach jednemu ze sklepów, spotkała się z odmową właściciela. Wtedy „niby przez przypadek” rozbiła flakon o posadzkę i tym samym uwolniła moc „najseksowniejszego zapachu jaki powstał”, czym wzbudziła ogromne zainteresowanie klientek, każda z nich zapragnęła dowiedzieć się, co to za zapach.
Idea, która towarzyszyła YSL, to przeniesienie własnych doświadczeń z LSD i zamknięcie ich w zapachu, który miał wyzwalać „magnetyczne fluidy między kobietą a mężczyzną”. W tym celu jego twórcy czyli Jean Amic, Jean-Louis Sieuzac i Raymond Chaillan wykorzystali cały arsenał orientalno-korzennych akordów jak: pieprz, jaśmin, goździk, korzeń irysa, róża, labdanum, balsam tolu, mirra i bursztyn... W efekcie uzyskali kompozycję, której siła była wręcz toksyczna, niczym jego nazwa. Zakazana, kontrowersyjna a jednak budząca pożądanie i ekstatyczne uzależnienie. Wszystko, co wydarzyło się wokół lansowania Opium, miało cechy skandalu. Począwszy od nazwy i kształtu flakonu, który zainspirowany został szkatułkami Samurajów, w których przechowywali przyprawy leki i... opium. Po kampanię reklamową, której bohaterką została Jerry Hall, czyli księżniczka Studio 54. Sesja fotograficzna odbyła się w apartamencie YSL przy rue Babylone, a jej autorem został kolejny skandalista, czyli Helmut Newton. Nad całym procesem czuwał Yves. To on wybrał strój dla Jerry Hall i omdlewającą pozę, w jakiej została ukazana. Zdjęcie, które powstało, przypomina otwór we flakonie opium, zapraszający do wyimaginowanego świata pełnego „ognistych kwiatów, blasku złotych świeczników, czerwieni i purpury”. MIKOŁAJ TYPA
Youth-Dew Estee Lauder woda perfumowana 67 ml 240 zł
80
Opium Yves Saint Laurent woda toaletowa 50ml 385 zł
mysł z y m za pobud
y
Galeria Krakowska, I piętro ul. Pawia 5, 31-154 Kraków tel. 12 628 72 52 restauracja@miyakosushi.pl www.miyakosushi.pl dołącz do nas 81
NEWSY
KWITNĄCE CIASTKO Z FRYTKAMI
zdjęcia: materiały prasowe
Wiosna w naszym kraju nie rozpieszczała nas do samego końca marca, jednak w pewnych miejscach ta pora roku zaczyna się dużo wcześniej. W Chinach, przykładowo, już pod koniec lutego zaczynają
kwitnąć brzoskwinie. Są podobno równie piękne, jak japońskie kwitnące wiśnie. A hołd tym drzewom złożyła.. sieć McDonald’s, która wprowadziła do swojego menu w chińskich lokalach różowe ciastko. Ma ono brzoskwiniowe nadzienie a swoim wy-
glądem ma przypominać właśnie kwitnące, brzoskwiniowe drzewa. Najbliższa okazja na skosztowanie dopiero za rok, bo gdy u nas wiosenne okazje właśnie się zaczęły, na Wschodzie już po nich - ciastka można było spróbować tylko do 14 marca.
TAM, GDZIE AWOKADO SPOTYKA CZEKOLADĘ Awokado jest bezsprzecznie jedną z najmodniejszych roślin ostatnich sezonów. Zalewa światowe lokale pod postacią tostów, dodatku do jajek, bazy wegańskiej czekolady… popularność awokado przekłada się nawet na sprzedaż czekoladowych jajeczek wielkanocnych.
Sieć brytyjskich delikatesów Waitrose wprowadziła do sprzedaży serię wielkanocnych jajek przypominających wyglądem uwielbiany owoc, co spowodowało niepokojącą aż rewolucję. Zysk ze sprzedaży tych słodyczy przekroczył jakikolwiek wcześniejszy w 114 letniej historii marki. Jajka wyprzedały
się natychmiast we wszystkich sklepach, jak i w internecie. Jaki będzie następny krok w takim razie? Kto wie, może zaczniemy wieszać awokado na choince… www.waitrose.com
STEK W NAJPIĘKNIEJSZYM MIEJSCU NA ZIEMI Wrocławska mapa kulinarna przeżywa świetlany okres. Jakiś czas otwarto cukiernię Nanan, którego nagradzane wnętrze współgra świetnie z serwowanymi tam eklerami. Dziś autor tego projektu, pracownia Buck.Studio, mogą pochwalić się kolejnym osiągnięciem.
Lokal Campo Modern Grill, którego wnętrze zaprojektowali pracownicy wspomnianego studia, zyskał niedawno miano najpiękniejszej restauracji na świecie według rankingu WIN Awards. Restauracja serwuje głównie argentyńskie mięso, a w wystroju dominują ciemne kolory. W centralnym punkcie znajduje się duży,
drewniany regał, większość mebli robiona była na zamówienie, słowem, lokal robi bardzo szlachetne wrażenie. Buck.Studio jest także pomysłodawcą nazwy i ogólnego konceptu restauracji. Co tu dużo mówić, pracownia pretenduje do nowego skarbu polskiego dizajnu. www.buck.pl
w The Olive
WYDARZENIA
WIELKIE SMAKOWANIE
LUBISZ DOBRZE ZJEŚĆ, JEDNAK NIGDY NIE WIESZ NA CO SIĘ ZDECYDOWAĆ, WIDZĄC BOGATĄ KARTĘ DAŃ W RESTAURACJI? CHCIAŁBYŚ POEKSPERYMENTOWAĆ ZE SMAKAMI, SPRÓBOWAĆ WIĘCEJ OPCJI W RAMACH JEDNEJ KOLACJI? SZUKASZ CIEKAWYCH KOMPOZYCJI NA BAZIE PRODUKTÓW NAJWYŻSZEJ JAKOŚCI? LUBISZ JADAĆ W ELEGANCKIM OTOCZENIU, BĘDĄC OBSŁUGIWANYM PRZEZ MIŁĄ I PROFESJONALNĄ OBSŁUGĘ? A GDYBY TAK MÓC SPEŁNIĆ WSZYSTKIAE TE OCZEKIWANIA NA RAZ? WŁAŚNIE NADARZA SIĘ KU TEMU DOBRA OKAZJA!
Szef Kuchni Sheraton Grand Krakow – Jacek Filipczyk – stworzył wyjątkowe, pięciodaniowe menu degustacyjne, wybór najlepszych i najciekawszych pozycji z karty Restauracji The Olive. Dzięki temu będziesz miał możliwość sprawdzić co najmniej kilka dań, jednego wieczoru. Na początek różne, zimne i ciepłe, przystawki, następnie jedna z zup i jedno danie glówne do wyboru. Na koniec kelner poda
cudownie słodki, a zarazem lekki deser, zaś całości dopełni kieliszek odpowiednio dobranego wina. Nie przegap okazji na wielkie smakowanie i zarezerwuj swój stolik! R E S TA U R A C J A T H E O L I V E , Powiśle 7, T 12 662 1663, w w w.theolive.sheraton.pl
83 91
ECO FOOD
OLEJEK Z OREGANO: NATURALNY LEK OLEJEK Z OREGANO WARTO MIEĆ W DOMOWEJ APTECZCE. TO PIERWSZA POMOC PRZY PRZEZIĘBIENIU I OSŁABIENIU. JEST DOPUSZCZONY JAKO SUPLEMENT DIETY, JEDNAK TRZEBA ROZCIEŃCZAĆ DO Z WODĄ, ŻEBY NIE PODRAŻNIAŁ BŁON ŚLUZOWYCH. TO JEDEN Z NAJMOCNIEJSZYCH OLEJKÓW PRZECIWZAPALNYCH. OLEJEK Z OREGANO JEST POLECANY W WIELU PRZYPADKACH, MIĘDZY INNYMI: • Jako suplement diety - rozcieńczony 15-20 % w oliwie z oliwek. • Naturalny antybiotyk. • Wspomaga leczenie infekcji i przeziębienia. • Silny antyoksydant. • Łagodzi objawy zapalenia zatok, zaleca się inhalacje.
• Wspomaga pracę wątroby. • Pomaga obniżyć poziom cukru we krwi. • Lek na infekcje bakteryjne, zwłaszcza górnych dróg oddechowych. • Działa przeciwpasożytniczo, wspomaga leczenie candidy. Wykazano działanie olejku z oregano na pasożyty: Blastocystis homini, Entamoeba hartmanna oraz Endolimax nana.
• Pomaga leczyć infekcje w jamie ustnej - zapalenia dziąseł, paradontozę, stany zapalne. Można dodawać 1-2 krople do oleju przy płukaniu ust olejem. • Pomaga leczyć choroby o podłożu grzybiczym. • Koi nerwy, jest zalecany przy silnym stresie i problemami z zasypianiem.
Głównym składnikiem olejku z oregano jest karwakrol, odpowiedzialny za większość jego właściwości. W olejku z oregano związek ten występuje naturalnie z największym stężeniu. Karwakrol działa przeciwbakteryjnie, przeciwgrzybiczo, przeciwzapanie, przeciwbólowo i antyoksydacyjnie.
dzień raz w miesiącu. Oregano pomaga wyeliminować pasożyty jelitowe, a dzięki przeciwutleniaczom ma silną aktywność przeciwnowotworową. Przy Kandydozie i chorobach pasożytniczych konieczne jest zastosowanie dłuższej kuracji, około 6 tygodni. Olejek z oregano, jest naturalną odpowiedzią natury na pasożyty. Poza karwakrolem, zawiera także tymol- związki te hamują rozwój mikroorganizmów, wirusów i pasożytów. Polecam książkę Pasożyty i Twoje zdrowie, dr Ann Louise Gittleman.
Pamiętajcie, że to bardzo ostry olejek i nie można stosować go bezpośrednio na skórę. Najlepiej dodać 2-3 krople do szklanki wody. Można wybrać też olejek z oregano w kapsułkach, trzeba zwrócić uwagę na zawartość cennych związków, karwakrol powinien stanowić nie mniej niż 60%, a tyol 3%.
KURACJA OLEJKIEM Z OREGANO Do szklanki z wodą wkraplam 2-3 krople olejku z oregano, dodatkowo można wcisnąć też sok z połowy cytryny. Taką kurację warto przeprowadzić przez ty84
DARIA ROGOWSKA ekocentryczka.pl
PROSECCO
IS ALWAYS THE ANSWER AND WE HAVE GOT PROSECCO!
ZAPRASZAMY CIĘ DO WYPRÓBOWANIA NASZEJ NOWEJ LINII PIW I WIN
GASTRONOMIA
SZKLARNIA W SERCU WROCŁAWIA
fot. Ola Bodnaruś
ZAŁÓŻMY, ŻE PROWADZISZ OD KILKU LAT POPULARNY W MIEŚCIE LOKAL. W KAŻDY WEEKEND TRUDNO ZNALEŹĆ PRZY JEGO BARZE WOLNE MIEJSCE, W TYGODNIU RÓWNIEŻ NIE BRAKUJE CHĘTNYCH NA DRINKA, MAŁĄ CZARNĄ CZY PRZEKĄSKĘ. ATRAKCYJNY WYSTRÓJ, PÓŁKI UGINAJĄCE SIĘ OD NIEZŁYCH ALKOHOLI, DOBRA MUZYKA, LEKKA KUCHNIA NA ZAGRYCHĘ. MASZ SAMOGRAJ. CZEGO CHCIEĆ WIĘCEJ? WŁAŚCIWIE MÓGŁBYŚ ZWOLNIĆ I DOGLĄDAĆ JUŻ TYLKO TEGO, CO I TAK TĘTNI WŁASNYM ŻYCIEM.
Ale nie stworzyłeś lokalu, żeby spoczywać na laurach i biernie mu się przyglądać. Nadal stoisz za barem, obsługując swoich gości. Nadal sprawia Ci to frajdę. Lubisz ludzi i bez nich nie wyobrażasz sobie swojej pracy. Na co dzień oddajesz im sporo energii, zaangażowania i zwyczajnie potu. Lubisz ludzi – i w końcu, ciągle myśląc o miejscu, które stworzyłeś, dochodzisz do wniosku, że właściwie jesteś w stanie oddać im wszystko… nawet swój bar, przepaskę i shaker. Brzmi nierealnie? We Wrocławiu dzieją się różne dziwne rzeczy. A to, co powyżej, to nic innego jak historia Marcina Klekota, właściciela i współautora baru Szklarnia i jego najnowszego dziecka – Szklarniowe Nove. Szklarni we Wrocławiu nikomu nie trzeba przedstawiać. Klekot niedawno, bo trzy lata temu, stworzył w stolicy Dolnego Śląska miejsce, do którego ludzie zwyczajnie chcą i lubią przychodzić. I przychodzą. Nie było tak jednak od początku. Odejście jednego ze wspólników, drobne problemy finansowe, piętrzące się niepokoje, w którą stronę pójść dalej. Dzisiaj to jedna z najbardziej popularnych knajp w centrum. Jak do tego doszło? Przecież bar właściwie schowany
jest za dwoma podwórkami i mimo że znajduje się blisko rynku oraz zaludnionych deptaków, nie wchodzi się do niego prosto z ulicy. – Dużo pracy, zawziętości, wiary w ludzi i jeszcze raz dużo pracy, może też trochę szczęścia – żartuje Klekot. A Szklarniowe Nove? – Wszystko zaczęło się od gościnnych występów naszych przyjaciół. Najlepsi barmani z innych lokali przez jeden wieczór obsługiwali naszych gości. Potem zaprosiliśmy za bar jeszcze kilka wybranych osób niezwiązanych z gastronomią. Spotkało się to z tak pozytywnym odzewem, że ludzie sami zaczęli do nas przychodzić i pytać, czy też by tak mogli, chociaż na jeden wieczór. Czemu nie? Spróbowaliśmy – opowiada Bogusz Mamiński, wspólnik, który siedem lat temu namówił Klekota na otworzenie baru nad morzem, po czym sam dał się namówić na otworzenie lokalu we Wrocławiu. Karuzela ruszyła. W efekcie w Szklarni za barem stał już informatyk, fryzjerka, prawnik, lekarz, pracownicy firm, a także kilku sportowców. Krótkie szkolenie, opis podstaw i do dzieła. Dziecięce uśmiechy na twarzach nowych gości-obsługi poświadczyły, że był to strzał w dziesiątkę. Z idei i marzenia po-
wstał realny, ciekawy socjologicznie projekt. Oto szefowie dużych firm nagle stają za barem i obsługują swoich pracowników. Szklarnia uruchomi na wiosnę również ciekawy projekt. Nazywa się Druga Strona Miasta i znajdować się będzie przy wejściu od strony ul. Leszczyńskiego. Wśród sadzonek i kwiatów będzie można znaleźć chwilę wytchnienia od smogu i betonu. Tę część obsługuje bar w starym Volkswagenie z 1978 roku. Pod Szklarnią znajduje się również Escape Room EXIT19, z którym pub ściśle współpracuje. – Poza dobrym barem chcieliśmy spleść to miejsce trochę ze sztuką (na miejscu możecie natknąć się na wystawy fotografii czy wernisaże), zabawą, designem, z tym, czym żyje współczesne miasto – mówią właściciele. Pewnie dlatego do Szklarni po prostu się chodzi. To miejsce modne, jak to się mówi – klimatyczne, tętniące życiem. Spróbujcie sami. Na miejscu barmani nie odpuszczą, dopóki nie dowiedzą się, co smakuje wam najbardziej, a potem, czy smakowało wam rzeczywiście. Taka ekipa. SZYMON BIRA
W poprzednim numerze omyłkowo opublikowaliśmy zdjęcie z wrocławskiego lokalu Szklarnia prz y materiale na temat cafe & cocktailbar Lot Kur y. Za pomyłkę przepraszamy!
86
R O Z M O WA
PIECZENIE CHLEBA JEST JAK MEDYTACJA CHLEB TO PRODUKT POWSZECHNY. POWSZECHNIE TEŻ WIADOMO, ŻE W MORZU KIEPSKICH WYPIEKÓW TRUDNO ZNALEŹĆ WYBITNY BOCHENEK. DOSKONAŁY CHLEB ZNIKA SZYBKO JAK PRZYSŁOWIOWE BUŁECZKI, JEST GO NIEWIELE, BO DO JEGO WYROBU NIE ANGAŻUJE SIĘ MASZYN, LECZ RĘCE I SERCE. PRZY BARSKIEJ 4 W KRAKOWIE, W MAŁEJ PRACOWNI RZEMIEŚLNICZEJ, OD ŚRODY DO NIEDZIELI MOŻNA KUPIĆ CHLEB I ZJEŚĆ ŚNIADANIE. WARTO ZACHOWAĆ WSPOMNIANĄ KOLEJNOŚĆ, GDYŻ PO CZASIE KONIECZNYM NA ZJEDZENIE POSIŁKU CHLEBA MOŻE JUŻ NIE BYĆ. TAKA SPECYFIKA MIEJSCA - BOCHENKÓW POWSTAJE TYLKO TAKA ILOŚĆ, JAKA POZWALA PIEKARZOM NA ZACHOWANIE NAJWYŻSZEJ JAKOŚCI. LICZY SIĘ SMAK, A NIE MASOWA DOSTĘPNOŚĆ. NIE NALEŻY SIĘ WIĘC GNIEWAĆ, JEŚLI PACHNĄCYCH BOCHENKÓW ZABRAKNIE, ALE PRÓBOWAĆ DO SKUTKU. Z WŁAŚCICIELKĄ ZACZYNU I PIEKARKĄ ZOSIĄ BARTO ROZMAWIA B A Ś K A M A D E J
88
Od dawna pieczesz? - Pierwszy chleb upiekłam 8 lat temu. We wrześniu 2015 otworzyłam Zaczyn i najpierw działałam zdalnie, a od tego roku stacjonarnie przy Barskiej 4. Zaczęło się od tego, że w domu zabrakło chleba, a w sklepie były same straszne, więc kupiłam mąkę, drożdże i upiekłam bułki. Skoro okazało się, że da się to zrobić w domu, to jakoś od bochenka do bochenka zaczęłam piec chleby.
różnica jest taka, że wydłużamy maksymalnie proces robienia chleba, a duże piekarnie go skracają.
Jaka jest różnica między chlebem przemysłowym a rzemieślniczym? - Większość chlebów pieczonych w masowych piekarniach powstaje na drożdżach - my pieczemy wszystko na zakwasie. Druga
Co można u Ciebie kupić? - W stałej ofercie mamy chleby pszenne, pszenno-żytnie i orkiszowe razowe. Do tego pojawiają się chleby eksperymentalne, z różnymi dodatkami, chleby duńskie - takie
Co daje wydłużanie procesu? - Dłuższa fermentacja czyni mąkę zdrowszą, lepszą dla naszego organizmu, ale przede wszystkim wpływa na smak. Długo fermentujące ciasto to znacznie smaczniejszy chleb.
z kiełkowanym ziarnem żyta na piwie. Poza stałą ofertą cały czas coś się zmienia. Można też u Ciebie zjeść, opowiedz o menu. - Zaczyn jest, jak widzisz, małym miejscem, mamy 10 miejsc siedzących, więc oferta śniadaniowa jest bardzo prosta. Są to dwa śniadania do wyboru, zwykle jedno na słodko i jedno na słono. Zazwyczaj podajemy grzanki z pastami, twarożkami z migdałów z dodatkami oraz sałatkami. Nic wyszukanego, ale z użyciem dobrych składników, świeżo i roślinnie. Ja zawsze chciałam karmić tak jak sama lubię jeść, czyli prosto, bez
R O Z M O WA
udziwnień, ale smacznie i świeżo. Mamy też kawę, herbatę i lemoniadę.
Masz opracowaną sztywną recepturę na chleby ze stałej oferty? - Niby mam, ale ilość wody w cieście się zmienia, na przykład gdy jest wilgotno, to ciasto weźmie mniej wody. Wszystko zależy od warunków atmosferycznych i od tego, jaką mam mąkę. Korzystam z mąk niestandaryzowanych, co oznacza, że każda partia mocno się od siebie różni. W dużych młynach dodaje się jakichś ulepszaczy, żeby mąka była zawsze idealnie taka sama. Co to jest samopsza, płaskurka i kamut, skąd je bierzesz? - Kamutu chwilowo nie mamy - miał go jeden człowiek w Polsce, który zaprzestał swojej działalności zbożowej. Kamut to zresztą nazwa handlowa zboża, które w rzeczywistości nazywa się khorasan. Natomiast samopsza i płaskurka to są stare odmiany pszenicy, pierwsze jakie były uprawiane. To zboża nadające się jedynie do uprawy ekologicznej, bo nie mają żadnej odporności na opryski. Ziarna kupujemy od Państwa Babalskich, a następnie sami mielimy. Pieczemy z nich chleby pełnoziarniste albo używamy całych lub lekko skruszonych ziaren jako dodatku. To odmiany, które mają dużo mniej glutenu, co czyni je trudniejsze w obróbce, są mniej przetworzone genetycznie, a poza tym mają dużo więcej charakterystycznego orzechowego smaku niż współczesna pszenica. Nie da się zrobić pięknego wyrośniętego bochenka z samej samopszy albo samej płaskurki, bo jest to fizycznie niemożliwe. Dlatego ja dodaję je do mąki pszennej w takiej ilości, żeby smak był wyczuwalny, ale żeby bochenek utrzymał swój kształt. Łatwiej z nich robić chleby foremkowe i takie też będziemy piekli, jak tylko dotrą do nas foremki. Te zboża są oczywiście znacznie droższe niż wszystkie inne, dlatego z uwagi na finalny koszt bochenka nie pieczemy ich dużo.
Czy wyrabianie takiego chleba wymaga jakiejś szczególnie zaawansowanej infrastruktury? - Ja przez pierwsze półtora roku mieliłam ziarna w młynku domowym i to w zupełności wystarczało na moje potrzeby. Mieliłam tylko mąki razowe, jasne zawsze kupuję. Natomiast teraz zainwestowałam w młynek dedykowany małym piekarniom, który ma większe możliwości. Ale nie jest to jakaś strasznie zaawansowana technologia. Na pewno pieczenie z mąki mielonej samemu wymaga trochę więcej zorganizowania, bo jak się chce przygotować chleb, to trzeba sobie wcześniej zmielić zboże na czas. Czy jest miejsce na chleb w dobie alergii pokarmowych i diet bezglutenowych? - Wiele osób pyta o wypieki bezglutenowe, ale ze względu na przekonania oraz małą pracownię nie byłabym w stanie zrobić całkowicie bezglutenowego chleba, nie mam go więc w ofercie. Wydaje mi się, że z jednej strony jest zainteresowanie eliminacją glutenu z diety, a z drugiej równie silna chęć i potrzeba jedzenia DOBREGO
chleba. Nam się zwykle wszystko sprzedaje i nie narzekamy na brak klientów, wręcz przeciwnie – chętnych jest więcej niż produktów. Widziałam natomiast badania pokazujące, że chleby długofermentujace są korzystne dla osób z nietolerancją glutenu.
fot. Robert Bednarczyk / lounge / MadMen
Istnieje milion przepisów na chleb, skąd pochodzi Twój? - Korzystam z książek i internetu. Wzoruję się na wielu recepturach. Ale wiadomo każdy przepis trzeba dostosować do swoich warunków. Ja używam na przykład amerykańskich przepisów, ale muszę uwzględniać fakt, że polskie mąki mają mniej glutenu, w związku z czym w Stanach jest zupełnie inna specyfika pieczenia. Mąka w każdym kraju bardzo się różni.
Chleb jest podstawą diety człowieka od ponad 10 tysięcy lat, co czyni go również elementem tożsamości kulturowej. Co dla Ciebie znaczy chleb? - Dla mnie chleb jest podstawą i początkiem wszystkiego. Czymś ważnym i codziennym. Mogłoby się wydawać że chleb jest najzwyklejszym pożywieniem, ale dla mnie jest czymś więcej. Niesamowite jest to, że ile państw, a nawet regionów, tyle mamy chlebów. Zawsze kiedy podróżuję, staram się próbować lokalnego pieczywa. To jest zawsze bardzo wartościowe doświadczenie zobaczyć, co się wypieka gdzie indziej. Nie ma lepszych i gorszych chlebów, każdy jest wyjątkowy - czy to pita czy placek, różnią się, ale są pyszne. Wydaje mi się, że chleb w wielu kulturach jest czymś ważniejszym od kanapki do
89
R O Z M O WA śniadania - w wielu miejscach jest częścią każdego posiłku i towarzyszy ludziom przez cały czas. Na mnie dodatkowo sam proces przygotowywania chleba działa wyciszająco - jak medytacja. I choć czasami jestem bardzo zmęczona, to uwielbiam swoją
pracę i wkładam w nią serce. Wydaje mi się, że tylko tak przygotowywany chleb ma szansę być dobry. Możesz wskazać na źródła dla początkujących piekarzy-amatorów, którzy chcieliby eksperymentować z wypiekami w domu? - Początkującym piekarzom poleciłabym książkę Jeffreya Hamelmana „Bread”, która została przetłumaczona na język polski. Zawiera bardzo wiele przystępnie zaprezentowanych podstawowych informacji. Po tej lekturze można się zabrać za pieczenie chleba i coś o nim wiedzieć. Bardziej wkręconym poleciłabym eksperymentującego Chada Robertsona, który napisał dwie książki o chlebie. Mamy też polskich autorów, na przykład Eliza Murawska z White Plate wydała książkę „O chlebie” - to mniej szczegółowa lektura, ale zawierająca wszystkie informacje niezbędne do tego, żeby zacząć. Co byś poradziła osobom, które chcą się same zmierzyć z pieczeniem chleba w domu? Od czego zacząć? - Jeśli nie ma się zakwasu, to warto sięgnąć po zwykłe drożdże i upiec chociażby bułeczki, albo najprostszy chleb. Najważniejsze, żeby się nie bać i upiec cokolwiek
90
- frajda jaka z tego płynie i poczucie niezależności, że można to zrobić samemu w domu, są bardzo satysfakcjonujące. Nie należy się przejmować, że do pieczenia chleba potrzebne są specjalistyczne sprzęty - wystarczy blaszka, zwykły piekarnik i ręce do wymieszania ciasta. Podzielisz się jakimś prostym przepisem na chleb? - To nie moja receptura, ale przepis ten był swego czasu bardzo popularny w internecie, jego autorem jest Jim Lahey, który wymyślił sposób na chleb bez wyrabiania. Jest absolutnie prosty, a dzięki temu, że dodaje się do niego mało drożdży i daje się im długo fermentować, ma on dużo więcej ciekawych smaków, których brak zwykle drożdżowym chlebom. Można go przygotować z dodatkiem mąki razowej (pamiętajmy wtedy o dodaniu większej ilości wody) i ulubionymi ziarnami. Można go upiec w foremce lub bochenku - wystarczy przełożyć wyrośnięte ciasto do durszlaka wyłożonego ściereczką posypaną mąką, aby uzyskać odpowiedni kształt, a następnie upiec.
ROZMAWIAŁA BAŚKA MADEJ
SKŁADNIKI: 3 kubki mąki uniwersalnej lub chlebowej (400 gramów) plus odrobina mąki do podsypywania 1/4 łyżeczki drożdży instant (1 gram) 1 i 1/4 łyżeczki soli (8 gramów) 1 i 5/8 szklanki wody (384 mililitry) Opcjonalnie otręby lub mąka kukurydziana PRZYGOTOWANIE 1. W dużej misce wymieszaj mąkę, drożdże i sól. Dodaj wodę i wymieszaj drewnianą łyżką lub ręką, aż pojawi się kudłate, lepkie ciasto. Powinno to zająć około 30 sekund. Nie przejmuj się, że ciasto jest bardzo mokre - takie ma być. 2. Przykryj ciasto i miskę ściereczką lub plastikową folią i odłóż na bok do spoczynku w temperaturze pokojowej (ale nie w bezpośrednim świetle słonecznym) przez co najmniej 12 godzin, a najlepiej około 18 godzin. W środku zimy można wydłużyć ten czas nawet do 24 godzin. Ciasto będzie
gotowe kiedy jego powierzchnia będzie usłana bąbelkami i ciemna. Ta długa powolna fermentacja zapewnia bogaty smak chleba. 3. Hojnie posyp mąką powierzchnię roboczą blatu. Użyj kopystki, aby wyjąć ciasto z miski w jednym kawałku. Ciasto będzie przylegać do misy w długich, nitkowatych pasmach, będzie luźne i lepkie. Takie ma być. Nie dodawaj więcej mąki. Zamiast tego delikatnie ułóż krawędzie ciasta w kierunku środka, lekko je unosząc. Zakładaj krawędzie ciasta, aby było okrągłe. Nie wyrabiaj ciasta. 4. Hojnie obsyp kuchenną ściereczkę mąką, otrębami pszennymi lub mąką kukurydzianą. Ciasto połóż na ściereczce ciemną stroną do dołu i posyp jego powierzchnię odrobiną mąki, otrębów lub mąki kukurydzianej. Przykryj ciasto inną ściereczką i pozostaw do wyrośnięcia na około 2 godziny. Gdy ciasto będzie gotowe, podwoi
swój rozmiar, a lekko dotknięte palcem odkształci się. Jeśli nie - pozwól mu rosnąć jeszcze 15 minut. 5. Na pół godziny przed końcem wyrastania ciasta rozgrzej piekarnik do 230 ° C. Ustaw ruszt piekarnika na najniższym położeniu i umieść na nim ceramiczny garnek z pokrywką. 6. Gdy ciasto będzie gotowe ostrożnie wyjmij garnek z piekarnika i odsłoń. Odsłoń też ciasto. Podnieś ciasto i szybko, ale delikatnie wrzuć je do garnka. Przykryj pokrywką i piecz przez 30 minut. 7. Zdejmij pokrywkę i piecz do momentu, aż bochenek zrumieni się na głęboki kasztanowy kolor, 15 do 30 minut dłużej. Użyj żaroodpornej szpatułki, aby ostrożnie podnieść chleb z garnka i umieścić go na kratce. Nie krój ani nie rozrywaj, dopóki nie ostygnie, przez przynajmniej godzinę.
Restauracja Taco Mexicano Kraków , ul. Poselska 20 tel.: 12 421 54 41 www.tacomexicano.pl
MEKSYKAŃSKA LEGENDA W CENTRUM KRAKOWA.... ZAPRASZAMY DO SPRÓBOWANIA NOWYCH DAŃ IDEALNYCH NA CHŁODNE DNI... Choriqueso z salsą blanca o dowolnej ostrości Ognisty Fajitas Monterrey z kurczakiem i grillowaną papryczką jalapeńo A na deser oryginalny meksykański sernik z polewą truskawkowo-pomarańczową
OD PONIEDZIAŁKU DO PIĄTKU W GODZINACH OD 12 DO 18 ZAPRASZAMY NA HAPPY HOURS!
R O Z M O WA
UPIECZ SWÓJ WŁASNY CHLEB!
ŻELAZKO W KUCHNI
Te k s t i a r a n ż a c j e : AGNIESZKA ŻELAZKO www.zelazkowkuchni.pl Zdjęcia i produkcja: ADAM CISOWSKI www.adamcisowski.pl
PIERWIOSNEK, KTÓRY LICZY MONETY WIECIE, ŻE PIERWIOSNEK TO NIE TYLKO ROŚLINA? POD TĄ NAZWĄ WYSTĘPUJĄ TEŻ MAŁE, NIESAMOWICIE RUCHLIWE PTAKI, KTÓRE ŚMIESZNIE POTRZĄSAJĄ SKRZYDŁAMI I ŚPIEWAJĄ W SPOSÓB, KTÓRY PRZYPOMINA… BRZDĘK LICZONYCH MONET. PONOĆ NAZWA TYCH PTAKÓW (COLLYBIT) POCHODZI OD GRECKIEGO SŁOWA, KTÓRE OKREŚLA OSOBĘ LICZĄCĄ PIENIĄDZE I ZAJMUJĄCĄ SIĘ ICH WYMIANĄ. Pierwiosnki mają braci bliźniaków zwanych piecuszkami. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ oba gatunki najlepiej obserwować wiosną, a ja sama jestem piecuchem w oczekiwaniu na odrobinę słońca. Jedyną rzeczą, która stawia mnie na nogi jest gorąca kawa. Najlepiej smakuje z miksturą kokosowo-cynamonową, którą dolewam do trunku rano, ALE przygotowuję dzień wcześniej. Jak ją zrobić? Trzeba zagotować szklankę mleka, dodać łyżeczkę cynamonu, pół łyżeczki kurkumy i pół łyżeczki cukru waniliowego. Następnie przestudzić i dodać łyżkę miodu (to ważne, bo miód traci właściwości odżywcze, gdy dodamy go do wrzątku). Gdy mikstura będzie całkiem chłodna, warto dorzucić jeszcze dwie łyżki
92
wiórków kokosowych i dokładnie zmiksować (uwierzcie, wiórki kokosowe dają inny efekt niż dolanie mleka kokosowego). Tak przygotowaną miksturę należy schować na całą noc do lodówki, a rano podgrzać i dodawać do kawy, uważając by nie wypić jej zamiast czarnego trunku. Ambrozja! Jakie są Wasze sposoby na kapryśną pogodę przedwiośnia? Niezależnie od deszczu, pluchy i ostatnich podrygów zimy wybierzcie się na leśne spacery. Poza standardowymi roślinami, które zwiastują wiosnę, warto wypatrywać ich mniej znane odmiany. Jedną z piękniejszych jest łuskiewnik różowy: dość duży, dorodny, bladoróżowy. Jest pasożytem i przez większą część roku „siedzi” pod ziemią żywiąc się wodą
i minerałami z korzeni drzew i krzewów liściastych. Na wiosnę objawia się w całej dorodności. Lubię też cebulicę dwulistną. Wiem, brzmi nieciekawie. Kwiaty cebulicy są drobne, urocze, bladoniebieskie. Trudno je wypatrzeć tuż przy ściółce, ale warto. A propos wiosny i leśnych ciekawostek… Pamiętajcie, że wiosną dobrze zebrać pączki sosny (najlepiej, gdy mają ok. 1 cm długości) i zrobić z nich syrop, który ma działanie m.in. wykrztuśne. A jak już zmęczycie się spacerami zapraszam na mój placek a’la chaczapuri z czerwoną kapustą, kurczakiem, sosem tatarskim oraz „sosem” z drobno siekanej cebuli, czosnku, papryki i świeżej kolendry. Smacznego!
ŻELAZKO W KUCHNI
PLACEK A’LA CHACZAPURI Z KURCZAKIEM, CZERWONĄ KAPUSTĄ I SOSEM PAPRYKOWYM W standardowym cieście chaczapuri zazwyczaj jest jogurt, a w środku ścięte jajko, ser lub inne dodatki. Ja postanowiłam zrobić chaczapuri na cieście podobnym do pizzy, a zamiast standardowych dodatków dorzucić kurczaka, zamarynowaną kapustę, sos tatarski i sos z czerwonej papryki. Ten ostatni jest jednym z najlepszych elementów tego dania.
piąca, zwłaszcza, gdy poleży przez całą noc „w marynacie”. Kapustę posiekaj lub zetrzyj na tarce. Dodaj 2-3 łyżki oliwy, 2 łyżki octu jabłkowego, sok z połówki cytryny, łyżeczkę cukru, łyżeczkę delikatnej musztardy, pół łyżeczki soli, pieprz oraz słodką paprykę w proszku. Przełóż do słoika lub pojemnika i schowaj do lodówki.
• S O S P A P R Y K O W Y : Obierz 3 ząbki czosnku i pół dużej szalotki. Pokrój je w bardzo drobną kosteczkę. To samo zrób z połówką czerwonej papryki. Dodaj łyżkę świeżej, pokrojonej kolendry, 4 łyżki oliwy, sok z połówki cytryny, szczyptę cukru, soli, pieprzu i słodkiej sproszkowanej papryki. Odstaw na całą noc do lodówki.
wlej pół szklanki letniej, przegotowanej wody. Rozpuść w niej 2 dag drożdży i pół łyżeczki cukru. Odstaw, aż zacznie fermentować. Do dużej miski przesiej 2 szklanki mąki pszennej, dodaj rozczyn i zacznij wyrabiać ciasto. Stopniowo dodawaj oliwę, cały czas wyrabiając. Ja dodaję w sumie 8 łyżek oliwy. Z tych proporcji powinny wyjść dwa placki.
• CZERWONA KAPUSTA:
• K U R C Z A K : Dwie piersi z kur-
Gdy robiłam to danie, kupiłam małą kapustę i zużyłam tylko połowę. Jeśli lubisz kapustę, możesz przygotować więcej. Jest naprawdę pyszna i chru-
czaka pokrój w cienkie paseczki, dopraw ulubionymi przyprawami (u mnie papryka słodka, ostra, pieprz mielony z kolendrą, sól), podsmaż na oleju.
• C I A S T O : Do kubka lub miski
PRZYGOTOWANIE: Z ciasta oderwij mały kawałek. Z większej części uformuj kształt przypominający rybę. Z mniejszego kawałka „ukręć” boki, ułóż je na cieście, dociśnij palcami, a później zawiń końcówki w supełek, tak jak na zdjęciu. Miejsce, w którym będziesz układać farsz, posmaruj dokładnie oliwą, a następnie wstaw ciasto do piekarnika rozgrzanego do 200 stopni (lub więcej) i piecz ok. 4 minuty. Gdy wyjmiesz ciasto z piekarnika, ułóż wszystkie składniki. Ja zaczynam od sosu tatarskiego (najczęściej kupuję gotowy). Na sosie tatarskim rozsmarowuję sos paprykowy. Na górę układam kurczaka oraz kapustę i znów zapiekam. Tym razem ok. 6-7 minut w tej samej temperaturze. Po wyjęciu z piekarnika dodaję zielone składniki takie szpinak, szczypiorek albo rukolę oraz polewam obficie sosami: tatarskim i paprykowym.
93
SMACZNE MIEJSCA
SZYBKIE MISO W PODGÓRZU Przyznam szczerze, że sama jestem wielką fanką miso. To trochę taki mój comfort food, zawsze w domu znajdzie się coś, co można dorzucić do rozpuszczonej w wodzie pasty i po chwili cieszyć się szybkim i smacznym obiadem. Dlatego, gdy okazało się, że w moim ukochanym Podgórzu rusza lokal zadedykowany miso, nie minęło kilka dni od otwarcia, a już tam byłam. I przyznam szczerze, że lubię tam wracać. No, ale zacznijmy od początku. Za pierwszym razem trafiłam tam trochę spontanicznie. Krążyłam jakiś czas, przyglądając się Miśkom, ale za każdym razem, gdy chciałam wejść do środka, wszystkie stoliki były zajęte. Aż udało się to w końcu pewnego lutowego dnia. Miso Place jest niewielkie, ale układ stolików i całego lokalu został bardzo przemyślany. Duże brawa należą się tu projektantom Piotrowi Kosydarowi
94
Hatcho miso z jajkiem, szpinakiem, olejem sezamowym i kiełkami
DOSŁOWNIE Z KOŃCEM STYCZNIA NA KRAKOWSKIM PODGÓRZU, W MIEJSCU PO DAWNYM WARZYWNIAKU W OKOLICACH KLUBU KORONA, POJAWIŁA SIĘ MAŁA, UROCZA KNAJPKA – MISO PLACE. JAK SAMA NAZWA WSKAZUJE, LOKALIK SPECJALIZUJE SIĘ W DANIACH Z PASTY ZE SFERMENTOWANEJ SOI, CZYLI WŁAŚNIE MISO. ZA KONCEPTEM KNAJPKI STOI PRZEMIŁA I WESOŁA EKIPA, KTÓRA SWOJĄ MIŁOŚCIĄ DO MISO POSTANOWIŁA ZAUROCZYĆ INNYCH.
Tempura warzywna z krewetkami z sosem miso
i Ani Gajowiec. Mamy więc dwa długie stoły ciągnące się wzdłuż witryny i kilka mniejszych stoliczków idealnych, jeśli chcemy przyjść z osobą towarzyszącą. Wszystko to ładne, estetyczne, białe, tu świeże kwiaty, tam trochę szkła, by optycznie wszystko wydawało się większe niż jest. No i fajne, proste menu... Zmienia się średnio co tydzień. Stałym punktem karty jest klasyczna zupa misoshiru z dodatkami: grzybami shiitake, glonami wakame i kawałkami tofu. Możemy też spotkać różne jej wariacje. Mamy Hatcho miso, które możecie zamówić m.in. z fioletowymi ziemniakami czy pieczoną dynią. Warto więc sprawdzać w Internecie, jaka wersja jest aktualnie dostępna. W Miso Place znajdziecie także Ramen z cudownym, lejącym się jajeczkiem, baza jest wegetariańska, ale możecie do niego domówić kurczaka yakitori. Naprawdę warto spróbować, bo porcja jest dość treściwa i przyznam, że po jej zjedzeniu miałam problem z wciśnięciem w siebie fasolki Edamame, która jest cudownie zielona, sprężysta i aromatyczna.
Sernik z miso, popcornem i wiśniami
Jednak prawdziwym hitem w Miso Place jest dla mnie… tempura. Oj tak! Przyznam się, że są czasem takie dni, że za tę ich tempurę dałabym się pokroić. Cudownie chrupiąca, warzywna albo z krewetkami. Do tego genialny sos na bazie miso, który miałam ochotę wylizać z pojemniczka… No i coś, co wszystkie Misiaki lubią najbardziej - desery. Miso Place to mistrze słodkości. Dla mnie prawdziwym hitem i królem został sernik z miso, popcornem i wiśniami. W tym deserze idealnie udało się zbalansować słodkość, słoność i przyjemną fakturę. Jeśli będziecie w okolicy i akurat będzie dostępny, bierzcie w ciemno. Myślę, że wraz z promieniami wiosennego słońca nad brzegiem Wisły będzie smakować wyśmienicie.
SMACZNE MIEJSCA fot. Michał Lichtański / mili studio
Miso shiru z tofu, wakame i shitake
Miso Place to świetna miejscówka na szybki obiad. Cieszy mnie, że w Podgórzu pojawia się coraz więcej takich miejsc – bezpretensjonalnych, z fajnym, młodym zespołem, który zwyczajnie kocha to, co robi. W Miso Place czuć fajną energię, jedzenie nie jest przekombinowane i zachwyca pewnego rodzaju minimalizmem.
M A R TA K U D E L S K A
MISO PLACE ul. Legionów Piłsudskiego 2, Kraków
95
NA KONIEC
MODA A PIES
„Zobaczysz, jak ci się styl zmieni!” - powiedziała któregoś razu moja znajoma, ta, która od pierwszego spotkania namawiała mnie na psa. „Ale nie zwrócisz na to większej uwagi, bo szybko zapomnisz, jak było wcześniej”. Miała rację. Nie pamiętam swojego życia sprzed Łatki. Łatka to mały biały terier. W tym samym momencie, w którym Lounge kończy dziesięć lat, nasz związek obchodzi siódmą rocznicę. Właśnie wróciłyśmy ze spaceru. Tym razem pamiętałam, żeby nie zakładać najnowszych butów…
HAREL Krytyk mody, autorka bloga HARELBLOG.PL
96
Oglądając niedawno dokument o Driesie van Notenie nie mogłam nie zauważyć cichego bohatera, towarzyszącego projektantowi niemal w każdym momencie dnia. To Airedale Terier Harry, najważniejszy członek rodziny. Zaznajomiony z biurowymi zakamarkami, najnowszymi tkaninami oraz przydomowym ogrodem wierny asystent, bez którego - jestem przekonana - kolekcje van Notena mogłyby wyglądać zupełnie inaczej. Kto wie, czy byłoby w nich tyle radości? Neville Jacobs, bullterier Marca Jacobsa, jest zdecydowanie bardziej medialny. Bohater okładek, sesji mody, kampanii reklamowych wydał nawet autobiorgafię (Neville Jacobs „I’m Marc’s Dog”). Angus i India, para foksterierów Toma Forda, wystąpiła nawet w filmie „Samotny mężczyzna”, a ich właściciel przyznaje, że najpiękniejszy na świecie jest zapach psich uszu. Jednym z moich ukochanych medialnych psiaków jest Ginie, wierny towarzysz Sandry Sandor, węgierskiej projektantki, założycielki marki Nanushka. Nie tylko rozczula instagramowych obserwatorów, ale przechodzi do historii zamieniony w uroczy deseń. „Ginie print”, czyli nadruk w białe pieski na granatowym tle, w 2016 roku zawojował świat jako główny motyw kolekcji letniej i jeśli ktoś o Nanushce nie wiedział, wtedy to się zmieniło. Nie oceniam, czy psie towarzystwo jest przemyślaną częścią wizerunku projektanta. Jako miłośniczka psów kupuję to i cieszę czworonożnym szczęściem. Przynajmniej część tych maluchów na świecie żyje w królewskich warunkach.
Gdy ktoś mnie pyta, czy warto mieć psa, odwracam pytanie. Czy jesteś wart, by pies miał ciebie? Czy jesteś na niego gotowy? Gdy patrzę na siebie sprzed ery Łatki, ciężko mi uwierzyć, że z taką łatwością weszłam w całkiem nową rolę. Zabawne, ale jeszcze dziesięć lat temu nie było opcji, żebym wyszła z domu bez makijażu, nawet po stereotypowe bułki musiałam iść w odpowiednim stroju. Dres? W życiu! Z dnia na dzień jak z automatu porzuciłam przyzwyczajenia, nierzadko zarzucając na piżamę pierwszy z brzegu płaszcz, a czasem nawet zapominając zdjąć kapcie, dając się prowadzić czworonożnej miłości przez błota, wysokie trawy i nierówne chodniki. Wspomniana na początku znajoma mówiła, że całkiem bezwiednie stworzę sobie specjalne psie zestawy. Tak się stało. Spodnie czy muszą mieć kieszenie na smakołyki, buty łatwość doprowadzenia do stanu wyjściowego (kalosze i wszelkie pochodne okazały się gadżetem niezastąpionym), a kurtka z godnością przyjmująca pieczątki ubłoconych psich łap. Jakimś cudem nawet to wszystko do siebie pasuje, a w głowie kiełkuje pomysł na markę odzieżową dla psiarzy. Chętnie go przekażę komuś bardziej ogarniętemu, zostając pierwszą (i stałą) klientką. Styl „pod psa” wydaje się nieskończonym szeregiem kompromisów, tymczasem przychodzi właściwie poza świadomością. Jedyna rzecz, o której pamiętam? Rolka do czyszczenia ubrań. Psiarze będą wiedzieć, o czym mówię. W zaprzyjaźnionych domach i samochodach zdominowanych przez czworonożnych przyjaciół, znajdę takową na każdej półce i w każdym
pomieszczeniu. Wiadomo, można poświęcić garderobie nieco więcej uwagi i prezentować się niczym Stella Tenant, w markowych kaloszach, tweedowym płaszczu, obowiązkowo wśród chłodnych brytyjskich wzgórz. Albo jak Mélanie Laurent w „Debiutantach”, paryżanka z prawdziwego zdarzenia, z psem na kolanach, lecz jakimś cudem bez białych kłaczków na granatowej wełnianej kurtce. Tylko nagle się okazuje, że są rzeczy ważniejsze od ciuchów, nienagannego stylu czy najświeższych mód. Świetnie mi zrobiła wycieczka do Berlina parę lat temu. Pierwsza poważna podróż z Łatką, mieszkanie praktycznie w środku miasta i nagle pośród kamienic odkrycie wybiegu dla psów. Luz właścicieli dał do myślenia. Hipsterski szyk powiedziałabym wtedy. W moim ówczesnym warszawskim miejscu zamieszkania nie do pomyślenia. Państwo przychodzili sobie na ławeczkę z książką i butelką piwa, ubrani w cokolwiek, uśmiechnięci i życzliwi. Jeden dzień i byłam jak oni. Chcemy czy nie, pies daje cudowny dystans i układa w naszych głowach nową hierarchię wartości. Dlatego nie oburzam się, gdy ktoś mi wypomni, że zapomniałam się umalować albo że mam brudną kurtkę (a uwierzcie mi, znajdują się i tacy „życzliwi”). Wiem, dlaczego tak jest i dobrze mi z tym. A o modzie mogę pisać do woli, orientując się w niej, nosząc piżamę i kapcie poza prywatnymi czterema ścianami. Z psem leżącym na kolanach i zostawiającym sierść nawet na klawiaturze komputera. Jedno spojrzenie Łatki i nic więcej mnie nie obchodzi.