lounge | No. 101 | May '18

Page 1

#

A S I A

E X P R E S S

LOUNGE #101

|

MAJ 2018

|

|

B E Z C E N N Y

ISSN: 1899-1262

WWW.LOUNGEMAGAZYN.PL



#

AS IA

E XP RESS

M .I.A.

SEVA

D E M I D O V

P I O T R

Brytyjska wokalistka o tym, czego dowiedziała się o sobie z dokumentu „Matangi/ Maya/M.I.A”. I o tym, jak zepsuła imprezę w czasie Super Bowl.

Pewnie go nie znacie, ale jego szalone kapelusze noszą fashionistki i fashioniści w całej Azji Centralnej. A także w Londynie czy Moskwie.

Szef Karrot Kommando trochę o muzyce i dużo o nowym miejscu w Warszawie, które właśnie otworzył, czyli o Kawie i Kulturze.

S T R . 1 6

S T R .

S T R . 7 8

6 0

M A Ś L A NKA

REDAKCJA :

redaktor naczelny

zastępca redaktora naczelnego

dyrektor artystyczny

dyrektor kreatywny

M A R CI N L EWIC K I marcin@loungemagazyn.pl

RAF AŁ STAN OWSKI rafal.stanowski@loungemagazyn.pl

ROB ERT B EDNA RCZ YK robert.b@loungemagazyn.pl

FIL IP Ł YSZ CZ E K filip@loungemagazyn.pl

WSP ÓŁPRA C A : Kuba Armata, Szymon Bira, Antonina Dębogórska, Luiza Dorosz, Harel, Marta Kudelska, Katarzyna Kwiecień, Malwa Wawrzynek, Michał Massa Mąsior, Julka Michalczyk, Daria Rogowska, Mikołaj Typa, Artur Wabik, Agnieszka Żelazko

OKŁAD K A : fot. Patrycja Toczyńska Rysunki powyżej (oprócz tego oczywistej jakości): Anna Ostapowicz

Wydawca: MADMEN Sp. z o. o. Redakcja Lounge Magazyn ul. Lipowa 7, 30-702 Kraków info@loungemagazyn.pl | tel. (12) 633 77 33

Poglądy zawarte w artykułach i felietonach są osobistymi przekonaniami ich autorów i nie zawsze pokrywają się z przekonaniami redakcji Lounge. Redakcja nie odpowiada za treść reklam i ogłoszeń. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo do skracania i przeredagowywania tekstów. Publikowanie zamieszczonych tekstów i zdjęć bez zgody redakcji jest niezgodne z prawem.

1


I M P R E Z Y I OT WA R C I A

Małgorzata Kożuchowska

Maciek Sieradzky, Małgorzata Kożuchowska, Michał Piróg

fot: Igor Stanisławski

Gang Gosi Baczyńskiej

MODOWA BITWA NA STYL

Pokaz Specjalny - projekt Maciek Sieradzky

W sobotę 21 kwietnia w krakowskiej Bonarce odbyło się wyjątkowe wydarzenie modowe. W tanecznych układach „starły się” modowe gangi, ubrane przez Gosię Baczyńską i Maćka Sieradzky’ego, którzy wieczorem zaprezentowali również swoje najnowsze kolekcje. Imprezę poprowadzili Małgorzata Kożuchowska oraz Michał Piróg.

Pokaz Specjalny - projekt Gosia Baczyńska

Gang Maćka Sieradzky’ego

2



I M P R E Z Y I OT WA R C I A

9. EDYCJA FASHION DESIGNER AWARDS

f o t . P o d l e w s k i / A K PA | M o n i k a S z a l e k

Gala Finałowa

4

23 kwietnia w warszawskim Studio Las odbył się finał prestiżowego konkursu autorstwa Joanny Sokołowskiej-Pronobis. Kolekcje finalistów oceniało jury pod przewodnictwem Artema Klimchuka, ukraińskiego projektanta. W zacnym gronie jurorów znaleźli się m.in: Tomasz Ossoliński, Agnieszka Maciejak, Gosia Baczyńska, duet Bizuu, Joanna Horodyńska, Dorota Williams, Tamara Perea Gonzalez, Mikołaj Komar, Maryna Tomaszewska, Marieta Żukowska, Karolina Gorczyca, Andrzej Foder i Joanna Sokołowska-Pronobis.



fot. Mariola Janczura

Biznes Liga

XIX Gala Finałowa

6

6 kwietnia 2018

I M P R E Z Y I OT WA R C I A


LOOKBOOK L’Oreal Professionnel 2018

włosy: Tomsz Marut/Barbara Książek/Klaudia Matysiak stylizacja: Gosha Team G.Kusper /B.Chojnowska mua: Barbara Rębiś foto: Łukasz Sokół

Avant Après / ul. Kupa 5, Kraków / tel. 12 357 73 57 / www.avantapres.pl


PSYCHOLOGIA

AZJATYCKIE MAŁŻEŃSTWO PARĘ DNI PRZED WEEKENDEM MAJOWYM DZWONI DO MNIE KOLEŻANKA, KTÓRA NIE ODZYWAŁA SIĘ PRZEZ PÓŁ ROKU. JEST PÓŹNO W NOCY, WIĘC ODBIERAM NIECHĘTNIE.

ANTONINA DĘBOGÓRSKA Psycholog, absolwentka psychologii ogólnej UJ. Jest autorką warsztatów i wykładów poświęconych dynamice związków romantycznych. Więcej informacji można znaleźć na fejsbukowej stronie: Inteligencja Erotyczna

8

- To już mój trzeci długi związek i drugie małżeństwo! Kończy się dokładnie tak samo. Wszyscy moi mężczyźni byli zupełnie różni, ale dynamika pozostała bez zmian. Początki są wspaniałe, mam mnóstwo energii, a po jakimś czasie tracę siebie. W pierwszym związku myślałam, że się wypaliło, bo kompletnie straciłam ochotę na seks. W drugim, z pierwszym mężem, byłam przekonana, że rozeszło się o jego długi i problemy finansowe. Ale teraz niby wszystko powinno być ok. Mamy pieniądze, staramy się, aby iskra nie zgasła, a mimo to jestem nieszczęśliwa. Ostatnio mąż dał mi ze swojego konta kasę, zaprosił swoją matkę, żeby przyjechała, zajęła się dziećmi i na kilka dni przejęła moje obowiązki. Kazał zrobić coś dla siebie. I co? Nico. Nie miałam pojęcia co bym chciała zrobić, na co wydać, gdzie pójść. Te koleżanki, które nie wyjechały, mają mężów i dzieci - jedyne tematy rozmów. Nie mam chęci do życia i ofiarą jest mój związek. I kolejny mężczyzna jest ze mną nieszczęśliwy. Straciłam tożsamość! A może nigdy jej nie miałam. - Nie miałaś. - Tak? - No, nie miałaś. Sorry za brutalność. Możesz to jeszcze nadrobić - Jak? Oto jest pytanie! Kierowane do mnie, o godzinie, w której w szczątkach życia prywatnego, odpoczywam po dwunastogodzinnym dniu pracy. Amerykańscy eksperci podkreślają rolę indywidualnego rozwoju jako fundamentu udanego związku i życia seksualnego. Chodzi o branie odpowiedzialności za własne emocje i odnajdywanie takich aktywności, które dają radość, szczęście i satysfakcję. Niekoniecznie musi chodzić o skakanie na bungee czy nordic walking. To miejsca i momenty, w których jesteśmy sami ze sobą i nam się to spotkanie podoba. Miejsca i momenty, w których ładujemy baterie. Zaopatrujemy się w energię, którą

możemy się podzielić. Żeby czymś się dzielić, najpierw trzeba to mieć. Gdybym miała wymienić główny pozytywny czynnik mieszkania w Polsce, byłby nim post-komunistyczny brak podziałów klasowych. U nas klas społecznych nie ma. Na tle innych społeczeństw światowych jesteśmy większości klasą średnią. I pewnie tego na co dzień nie doceniamy. Jest w nas tęsknota za amerykańskim indywidualizmem. Ale dopiero teraz, bardzo powoli zaczyna nas być na ten indywidualizm stać. Nie tylko finansowo. W innych częściach globu małżeństwo nie ma wiele wspólnego z romantyzmem i magią, której szukamy w związkach. Małżonkowie są sobie przedstawiani przez rodziny i wiadomo, że lepiej aby nie wpadło im do głowy, że nie są zakochani i idą w swoje strony. W większości krajów Azji wzorzec małżeństwa opiera się o umowę pomiędzy rodzinami. Celem jest pomnażanie majątku i utrzymywanie statusu społecznego. I nikt tam się temu nie dziwi. Azja to kultura kolektywna. Oznacza to, że potrzeby jednostki muszą być zgodne z potrzebami społeczeństwa. Inaczej ich nie ma. Czasem nawet nie funkcjonują w języku. Twoje indywidualne oczekiwania? Twoja wizja związku? A daj pan spokój! Na takich rozmytych pitu-pitu cywilizacji nie zbudujemy. Tak myśli Azja. Czy to dobrze, czy źle? Nie ma potrzeby oceniać. Ale wielu Polakom to w głowie się nie mieści… teoretycznie. Bo praktycznie polskie małżeństwa diametralnie się od azjatyckich nie różnią. Tyle, że tam nikt nie wymaga od małżeństwa, aby go uszczęśliwiło. I tego akurat możemy się od Azjatów uczyć. Żaden człowiek nie jest w stanie dać nam szczęścia, jeśli my sami go nie mamy. Żaden związek nie załata dziury w naszej tożsamości. To droga na skróty, która wiedzie donikąd. Azjaci są razem w imię statusu, majątku i przynależności do społeczeń-

stwa. Polacy często są ze związków niezadowoleni, ale milcząco trwają w nich w imię rodziny, dzieci, kredytu. I powoli zaczynają widzieć, że możliwa jest zmiana. Na przykład decydują się na terapię par, aby ratować rodzinę. W Stanach mówi się, że pierwsze małżeństwo jest jak pierwszy pankejk - zwykle nie wychodzi. Rozwody nikogo nie dziwią. Wystarczającym powodem jest brak satysfakcji małżonków. Z drugiej strony to właśnie USA jest kolebką psychoterapii par, sex-coachingu i innych usług wspomagających związki. Amerykanie nie lubią być nieszczęśliwi. A są nieszczęśliwi, gdy ich indywidualne potrzeby i cele nie są realizowane. Ale żeby można było tak powiedzieć, trzeba najpierw mieć świadomość swoich potrzeb. To wracamy do mojej koleżanki, która zatraciła tożsamość, to znaczy jej brak. Trudno będzie ją „uszczęśliwić”, bo swoich potrzeb nie zna, nie rozpoznaje. Nie wie, co jest dla niej ważne. W życiu i w związku. Nie widzi sensu ani w rzeczach drobnych, ani w wielkich. Dlatego rozwód wydaje się być jakimkolwiek rozwiązaniem. Gdy nie wiadomo, gdzie szukać przyczyn braku szczęścia, zawsze można zrzucić winę na związek. I się rozwieść. Po to, żeby w kolejnym związku znowu odkryć, że „zatraciło się siebie”, czyli to, czego się nigdy nie miało. *** - Idź na terapię. Na to wydaj kasę. To najlepsza inwestycja jaką możesz sobie zafundować - mówię. - A to mi pomoże? Będę się lepiej czuć? - Będziesz miała okazję się zastanowić nad tym co staje ci na drodze do dobrego samopoczucia. Bo ewidentnie nie jest to mąż, a rozwód raczej nie da Ci szczęścia. A teraz błagam - daj mi spać kochana! - Dziękuję! Dobranoc.

ANTONINA DĘBOGÓRSKA


Magiczne miejsce na szczycie Gubałówki REZYDENCJA GUBAŁÓWKA położona jest na samym szczycie Gubałówki, z którego można podziwiać Panoramę Tatr. Bajeczny widok na góry, niezliczone możliwości pieszych wędrówek i rowerowych tras, bliska odległość do wyciągów narciarskich, krystaliczne powietrze - to właśnie tu możesz cieszyć się urodą polskiej przyrody. Obiekt oferuje 64 pokoje i apartamenty, które utrzymane są w góralskiej surowości połączonej z nowoczesną elegancją. Każdy z nich wyposażony jest w zestaw do parzenia kawy i herbaty, lodówkę oraz balkon. Wystrój i wyposażenie stanowi idealne miejsce relaksu oraz wpisuje się w klimat tatrzańskiego krajobrazu.

Niezapomnianym przeżyciem jest przejazd kolejką grawitacyjną w wagonikach osiągających prędkość do 25 km/h. W okresie letnim funkcjonują również parki linowe z licznymi atrakcjami dla małych i dużych. Gubałówka oferuje wiele atrakcji zimą ( przejazdy skuterami, wycieczki na rakietach śnieżnych, tory saneczkowe i snowboardowe, wyciąg narciarski Szymoszkowa (300m od Rezydencji Gubałówka).

W Rezydencji Gubałówka magia gór czeka nie tylko na szlaku, ale również na talerzu. Górale wiedzą jak dobrze zjeść. W hotelowej restauracji Kiyrnicka by Saguła istnieje możliwość spróbowania całej gamy polskich dań przygotowanych na bazie naturalnych produktów. W obiekcie znajduje się nowoczesna Strefa Wellness, która obejmuje basen, brodzik dla dzieci, jacuzzi, kompleks saun oraz gabinet masażu. Miejsce to pozwala odreagować problemy dnia codziennego z dala od miejskiego zgiełku. Gubałówka to nie tylko cudowne widoki, to również świetna baza wypadowa na wycieczki po Podhalu, zarówno piesze jak i rowerowe. Idąc czarnym szlakiem, który prowadzi przez Dolinę Czarnego Dunajca Dojdziemy do Witowa (2h). Szlakiem czerwonym z kolei dotrzemy do jednej z najlepiej zachowanych pod względem stylu góralskiego wsi w Polsce, Chochołowa. Z Gubałówki można również dojść do Poronina (2:30h), szlakiem prowadzącym przez Ząb.

Rezydencja Gubałówka Kościelisko, ul. Butorów 6 www.rezydencjagubalowka.pl


FELIETON

FOTOGENICZNOŚĆ: PRAWDA CZY MIT? „FOTOGENICZNOŚĆ” ZASTANAWIA MNIE OD SAMEGO POCZĄTKU MOJEJ PRZYGODY Z FOTOGRAFIĄ. CO TO JEST? CZY TAKA CECHA FAKTYCZNIE ISTNIEJE? CO OZNACZA, KIEDY KTOŚ MÓWI, ŻE JEST NIEFOTOGENICZNY? A MOŻE PRAWDZIWE JEST POWIEDZENIE „NIE MA LUDZI NIEFOTOGENICZNYCH, SĄ TYLKO ŹLE SFOTOGRAFOWANI”? CZY RZECZYWIŚCIE TRAWA U SĄSIADA JEST ZAWSZE BARDZIEJ ZIELONA, CZYLI KIEDY MYŚLĘ O SWOICH ZDJĘCIACH, TO ZAWSZE MAM JAKIEŚ „ALE”, A OGLĄDAJĄC SPORTRETOWANYCH ZNAJOMYCH, ZAZDROSZCZĘ IM ICH WYGLĄDU?

MICHAŁ MASSA MĄSIOR Fotograf mody i reklamy. Technikę szlifował w International Center of Photography w Nowym Jorku, a także pod okiem Bruce’a Gildena i Wojciecha Plewińskiego. Na co dzień pracuje w Krakowie. Specjalizuje się w nietypowych portretach i koncepcyjnych sesjach. Nie rozstaje się z aparatem fotograficznym, co można obserwować na jego stronach madmassa.com krakowtumieszkam.pl

Fotografia jest sztuką i trudno udzielić tu jednoznacznych odpowiedzi, bo i problem wydaje się być złożony. Przecież wiele razy zrobiłem komuś zdjęcie, na którym w mojej opinii wyglądał świetnie, a reakcja samego zainteresowanego nie była aż tak entuzjastyczna… Sam borykam się z problemem pełnej samoakceptacji. Często nie podobam się sobie na zdjęciu i chyba zwykle wybieram portrety, które zrobiłem sobie sam, kontrolując cały proces od początku do końca. Podobnie jak nie jestem w stanie znieść własnego głosu odtworzonego z nagrania. Przychodzi jednak dzień, w którym trzeba sobie powiedzieć jasno - przecież tak właśnie wyglądam, a mój głos brzmi inaczej, niż go słyszę zazwyczaj. Myślę, że zasadniczym elementem, który wpływa na ocenę własnej fotogeniczności jest zaakceptowanie swojego wyglądu. Stworzenie z niego waloru. Aktorzy, modele, modelki, ludzie telewizji ćwiczą przed lustrem i kamerą. Tworzą siebie na potrzeby zdjęć. To bardzo zauważalne, kiedy fotografuję osoby znane. Mam wtedy do czynienia z ich pełną świadomością ciała. Wiedzą, kiedy wyglądają dobrze, a co im nie pasuje. Starają się wystrzegać póz mniej atrakcyjnych lub przeciwnie - z „brzydoty” tworzą walor. Wygląd celebrytów to część wykonywanego przez nich zawodu, ale warto też otworzyć umysł nas - zwykłych śmiertelników. Spróbować popatrzeć na siebie inaczej niż na dziubek sfotografowany z lekko uniesionej do góry ręki. Często odrzucone przez nas zdjęcie może być odbierane przez innych bardzo pozytywnie. „Wyczyść mi zmarszczki w photoshopie”, to słyszy każdy fotograf. Ale przecież to te zmarszczki często są atutem. Dzięki nim widać charakter, usposobienie, uczucia. Nie bardzo umiem zrozumieć kobiety nadmiernie wygładzające swoją twarz. Jeszcze bardziej nie rozumiem napompowanych poza granice rozsądku ust. To nie podnosi atrakcyjności. Żywy człowiek jest interesujący, nie człowiek - lalka. W pamięci pozostają nam ludzie charakterystyczni, a nie „podobni z twarzy zupełnie do nikogo”. Oczywiście, każdy z nas ma w towarzystwie kogoś, kto jakkolwiek idiotycznie by się do zdjęcia nie ustawił lub z jak dziwnego kąta nie zostałby zaskoczony przez aparat, zawsze wygląda świetnie. Pamiętajcie jednak, że prawie każdy selekcjonuje swoje zdjęcia, a to, co potem jest dostępne na Facebookach i Instagramach tych fotogenicznych znajomych, to

10

po prostu wybór najlepszych kadrów. Trzeba jednak przyznać, że jest grupa ludzi, których obiektyw rzeczywiście „lubi”. Światło na ich twarzach układa się korzystnie, uwydatnia się to, co trzeba, a chowają się niedoskonałości. I nie trzeba do tego zabiegów retuszerskich. Osoby takie przed obiektywem czują się swobodnie, nie krępuje ich sytuacja zbliżającego się przed nos aparatu fotograficznego, pozostają luźni i nie opuszcza ich codzienna, pozytywna aura. Taki wrodzony talent. Atut można jednak zrobić nawet z pozornej brzydoty. Uważasz, że jesteś brzydalem? To pewnie tylko Twoja opinia lub jesteś posiadaczem mniej przystającej do aktualnie lansowanych trendów urody. Wystarczy popatrzeć na kino sprzed dwóch, trzech, pięciu, siedmiu dekad. Każdy okres miał różne typy urody. Zaletą naszych czasów jest, że modne może być wszystko. Pozornie mało interesujący ludzie mogą uchodzić za bardzo atrakcyjnych. Wystarczy odrobina pewności siebie i wyzbycie się kompleksów. Zobaczcie portrety Bruce’a Gildena. Prześledźcie zdjęcia Martina Parra, Diane Arbus czy choćby słynących ze zdjęć pięknych ludzi - Petera Lindbergha lub Helmuta Newtona. Wszyscy oni szukają lub szukali w ludziach czegoś ponad klasycznie akceptowalnym pięknem. Jedni są bardziej fotogeniczni, inni mniej. Myślę jednak, że problem nie leży w wyglądzie ludzi, a bardziej w ich samoakceptacji, która przekłada się na to, jak wypadają na zdjęciu. Jako fotograf, wyspecjalizowałem się w robieniu zdjęć ludziom. Z jednymi pracuje się łatwiej, inni wymagają większej ilości czasu, by poczuć się swobodnie i atrakcyjnie przed obiektywem. Najtrudniej pracuje się z ludźmi, którzy budują mur i nie chcą współpracować z fotografem. To zawsze mnie dziwi, bo z jednej strony człowiek taki decyduje się na wykonanie zdjęć, z drugiej wcale nie dąży do sukcesu fotograficznego. Richard Avedon, zanim przystępował do pracy, spędzał długie godziny na rozmowach i przełamaniu barier psychicznych u swoich modeli. Stara polska szkoła portretu mówiła, że zanim włożysz film do aparatu, trzeba przyzwyczaić fotografowanego do nowej sytuacji. Z mojego doświadczenia także wynika, że sposoby te przynoszą świetne rezultaty. Warunkiem efektu końcowego na zdjęciu nie jest więc fotogeniczność, ale czysta chęć zaprezentowania się z jak najlepszej strony i wyzbycie uprzedzeń do samego siebie. Tylko tyle albo aż tyle.



NA HUMOR

Cafeteria opracowanie: Julia Michalczyk

Dizajnerski traktat szwedzko - indyjski Ikea niesie ze sobą jasną gamę skojarzeń: białe meble, masowa produkcja, śmiesznie proste instrukcje. Jednak, jak każda szanująca się ogromna firma, musi czasem zrobić coś wbrew swoim utartym standardom. W tym celu powstał program IKEA Social Entrepreneurs. Ma on na celu wspierać osoby żyjące na marginesie społecznym. Tym razem byli to lokalni rzemieślnicy z Indii, których sieć zaprosiła do współpracy przy tworzeniu kolekcji. Ręcznie robione produkty, tkane koce, koszyki z liści bananowca… razem 18 wyjątkowych rzeczy. Tematem serii Innehållsrik jest kolor indygo. Można ją dostać tylko w wybranych sklepach.

Azja, kamera, akcja! Rob Whitworth jest człowiekiem, którego można by określić mianem “filmowca”. Robi zdjęcia w miastach i spędza w nich długie godziny na kręceniu time-lapse’ów czyli serii szybkich zdjęć wykonywanych w jednym miejscu przez długi czas, co po odtworzeniu daje dynamiczny film. Nic dziwnego, że wraz ze swoim aparatem zawędrował do Azji; tamtejsze miasta to prawdziwy splendor ruchów i kolorów. Jego produkcje są zachwycające, nasycone. Odsłaniają potęgę azjatyckich metropolii. Jego najnowszy projekt, This is Shanghai, to jak wszystkie poprzednie efekt mozolnej pracy. Warto przyjrzeć się filmom Roba, jeśli nie mamy ochoty jechać aż na wschód. Możemy wchłonąć niemało z atmosfery miasta, a zajmie nam to trzy minuty europejskiego życia. www.robwhitwor th.co.uk

Kolejna odsłona Vincenta Vincent van Gogh to artysta nie swoich czasów, możemy to powiedzieć z pewnością większą niż w przypadku wszystkich jego kolegów po fachu. Za życia wytykany palcami i zamykany w zakładach psychiatrycznych, 15 dekad później staje się bohaterem oscarowymi filmów i przedmiotem głośnych badań. Tym razem muzeum Van Gogha poddało analizie wypływ Japonii i jej sztuki na twórczość holenderskiego malarza. W 1864 Japonia “otworzyła się” na zachodnie wpływy, co spowodowało ogólnoeuropejski

12

zachwyt Krajem Kwitnącej Wiśni. Zachwycił się także Van Gogh, czego efekty możemy podziwiać w jego dziełach, listach, pamiętnikach. Holenderskie muzeum stworzyło wystawę zbierającą około 60 dzieł samego artysty, ale także kolekcje grafik japońskich, które, jak sądzimy, najbardziej na niego wpłynęły. Ekspozycja ma podobno prowokować do pytań, jaki emocjonalny związek łączył Van Gogha z Japonią i czego nauczył się dzięki niej. Można ją zobaczyć do 24 czerwca. www.vangoghmuseum.nl



N A P O C Z ĄT E K fo

AZJA TO NIE TYLKO EKSPRES t.

ip Fil

z Łys

cze k

JESZCZE NIE TAK DAWNO Z PRZEKĄSEM PRZY NIEDZIELNYM OBIEDZIE MÓWILIŚMY O „MAŁYCH CHIŃSKICH RĄCZKACH”, KTÓRE COŚ TAM WYKONUJĄ, NIEZBYT ZGRABNIE I RACZEJ NIEPORZĄDNIE, ZALEWAJĄC ŚWIAT „CHIŃSKĄ TANDETĄ”. DZISIAJ CORAZ CZĘŚCIEJ SPOGLĄDAMY NA DALEKI WSCHÓD Z ZAZDROŚCIĄ, CZUJĄC ŻE CENTRUM ŚWIATA PRZESUNĘŁO SIĘ W STRONĘ WIELKIEGO MURU. Pamiętam historię, którą usłyszałem od jednego z polskich restauratorów. Zapytał inspektora Michelin, tego słynnego od kulinarnych gwiazdek, dlaczego tak rzadko odwiedzają nasz kraj i nie szukają tu ciekawych zjawisk kulinarnych (bo takie, wbrew pozorom, można znaleźć i wcale nie piszę o kuchennych rewolucjach z bigosem i kotletem w roli dania głównego). Usłyszał: „Tu nie dzieje się nic fascynującego, w przeciwieństwie do Dalekiego Wschodu”. Lokalna i patriotyczna duma każe mi powiątpiewać w te słowa, ale rozum podpowiada, że Europa straciła miejsce lidera w globalnym wyścigu. I to wcale nie dlatego, że rodzi się tu mniej dzieci, ani też nie dlatego, że wpuszczamy ciemnoskóre nacje, które wyręczają nas w brudnej robocie, jak to zwykło się mówić nad Sekwaną. Azjatycka filozofia, w której centralne miejsce zajmuje samodoskonalenie się, idealnie współpracuje z ideą globalnego kapitalizmu, nakręcając boom gospodarczy kolejnych krajów. Tam powstają najwspanialsze budynki świata, jeżdżą najszybsze pociągi, konstruuje się najbardziej zaawansowaną elektronikę, nawet w dziedzinie motoryzacji, która długo znajdowała się pod dyktaturą Europejczyków, zaczęliśmy tracić

„WYSPA PSÓW” WES ANDERSON IMPERIAL - CINEPIX

Wes Anderson jest największym bajkopisarzem kina XXI wieku. Można by zaryzykować twierdzenie, że to Hans Christian Andersen i bracia Grimm w jednym, bo w swoich filmach pięknie łączy idylliczną iluzję z baśniową grozą. „Wyspa psów” eksploruje ponownie te rejony, oddając jednocześnie hołd wielkim twórcom kina japońskiego – Kurosawie i Miyazakiemu. Amerykański

14

reżyser ukrył aktorów za piękną animacją, która wpada w oko, ale nie przesłania filozoficznego przesłania, w którym odnajdujemy Andersonowskie poszukiwanie źródeł autentycznej bliskości, niekoniecznie tylko wśród zwierząt. „Wyspa psów” to jeden z najbardziej uroczych i najpiękniejszych filmów tego roku, zwłaszcza jeśli kochacie psy.

grunt pod nogami, już nie tylko w odniesieniu do Japonii czy Korei, ale także do Indii czy Chin (kto jest właścicielem Volvo, i to na przekór europejskiemu narzekaniu z sukcesami?). Nawet ostatnia historia, która wydarzyła się w butiku Balenciaga w Paryżu, pokazała tylko, jak wielka siła drzemie w azjatyckiej społeczności. Dlatego w tym numerze „Lounge” wskakujemy do Asia Expressu. Chcemy zburzyć wasze dobre samopoczucie, które możecie mieć po seansie popularnego, telewizyjnego reality show, pokazującego dzielnych, europejskich celebrytów przemierzających półdzikie tereny azjatyckich bezdroży. Nie przeczę, że takie miejsca na Wschodzie się jeszcze uchowały, ale i w Polsce można by je odnaleźć, wrzucając na przykład mieszkańców Szanghaju w chaszcze nad Dźwiną i Drwęcą. Nie ma co wpadać w kompleksy, lecząc je narzekaniem na lewo i prawo. Pokażemy wam ludzi i zjawiska, którzy inspirują do działania, funkcjonując na styku Wschodu z Zachodem. W dzisiejszym świecie, połączonym nicią wirtualnych social mediów i gospodarczych zależności, zyskują przede wszystkim ci, którzy potrafią budować mosty ponad historycznymi uprzedzeniami.


Bokka, czyli – no właśnie, wciąż nie możemy powiedzieć kto, choć już chyba wszyscy znają skład tego zespołu, wydała nową płytę. Najważniejsze są jednak nie nazwiska artystów, a to, co tworzą, dlatego zgodnie z myślą przewodnią skupimy się na warstwie dźwiękowej. Jest ciekawie, w klimacie electro pop, choć mniej przebojowo niż na debiucie. Bokkę ciągnie w klimaty przełomu lat 80. i 90., kiedy syntezatory ustępowały miejsca komputerom. Mieszają oldshoolowe brzmienia z nowoczesnym klimatem, doprawiając danie szczyptą francuskiego dotknięcia spod znaku AIR. „Life On Planet B” słucha się z przyjemnością, to muzyka tworzona przez inteligentnych erudytów, którzy w swoich umysłach kryją banki danych pełne dźwiękowych inspiracji. Ich odkrywanie jest dla słuchaczy fascynującą przygodą.

* Niedawno zespół stracił cały sprzęt w pożarze samochodu, wesprzyjcie muzyków poprzez portal wspieram.to

N A P O C Z ĄT E K

BOKKA „LIFE ON PLANET B”, PIAS


R O Z M O WA

Z Mathangi Arulpragasam, czyli M.I.A, rozmawia Kuba Armata

BUNTOWNICZKA

Z WYBORU

16


R O Z M O WA f o t . D A N I E L S A N N WA L D

Pochodząca ze Sri Lanki brytyjska wokalistka, autorka piosenek, kompozytorka, producentka, projektantka ubrań, aktywistka. W równej mierze znana ze swojej twórczości i takich hitów jak „Paper Plans”, „Bad Girls” czy „Borders”, co kontrowersji, które co jakiś czas wywołuje. Ameryka stanęła na głowie, gdy podczas występu na Super Bowl pokazała do kamer środkowy palec. Znana pod swoim artystycznym pseudo M.I.A. stała się bohaterką wyjątkowego dokumentu, który zobaczyć można będzie podczas festiwalu Millenium Doc Against Gravity (Warszawa, 11-20 maja), gdzie sama zresztą przyjedzie. Na wywiad podczas Berlinale nieco się spóźniła, wprost tłumacząc się potężnym kacem po premierze. Poprosiła o szklankę wody i na początek dodała: „Prawdopodobnie będę teraz dość emocjonalna”.

17


R O Z M O WA Jak się poczułaś, kiedy po raz pierwszy zobaczyłaś dokument „Matangi/ Maya/M.I.A.” zrealizowany przez twojego szkolnego przyjaciela Stephena Loveridge’a? - Niewiele kojarzę z tego pierwszego razu, chyba wówczas jeszcze tego do siebie nie przyjmowałam. Pamiętam natomiast, że wkurzyłam się trochę i nie do końca mi się podobało (śmiech). Zresztą skupiałam się wtedy na zupełnie innych rzeczach. Byłam pod wrażeniem, że oglądamy film w Ameryce i nikt nie czeka na mnie przed kinem, żeby mnie aresztować i umieścić w więzieniu. Jak wiesz, moje relacje z tym krajem raczej do łatwych nie należą. Nie chodziło zatem wtedy o sam film, a o mnie. Czułam, że gdyby Stephen zrobił godzinny dokument o tym, jak robię zakupy w centrum handlowym, też wywołałby to tam kontrowersje. Natomiast po drugim pokazie, na festiwalu w Berlinie, byłam mocno zapłakana. To było naprawdę ciężkie przeżycie. Trudno się dziwić, w końcu na sali była część twojej rodziny. - Właśnie dlatego się upiłam. Nie miałam wcześniej w tym roku alkoholu w ustach, a wczoraj piłam, paliłam i oto jestem (śmiech). Myślisz, że ten film może zmienić recepcję twojej osoby, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych? - Szczerze mówiąc, nie jestem tego pewna. Stephen wyraża raczej co do tego większe nadzieje niż ja. Ta historia nie była łatwa do oglądania zarówno dla mnie, jak i dla mojej rodziny. Poczułam jednak, że muszę to zrobić dla wyższych celów. Dlatego nie zakładam, że kiedy ktoś, idąc na seans, nie lubił M.I.A., po oglądnięciu filmu wyjdzie z kina i nagle stwierdzi, że kompletnie zmienia swoje nastawienie. Bardziej liczę na to, że otworzy się na pewne sprawy, trochę o nich pomyśli – i wcale nie musi to dotyczyć mojej osoby. Będąc w Stanach Zjednoczonych, przekonałam się, że są bardzo precyzyjne reguły określające, jak być tam aktywistą. A ja wolę eksplorować, często jadę po bandzie i te granice testuję. W pu-

18

Kadr z filmu Matangi/ Maya/M.I.A.

blicznej recepcji nie zawsze wychodzi mi to na dobre. To pewnie wynika z jakichś różnic kulturowych, tego, jak się pojmuje niektóre sprawy. Mój kod kulturowy zawiera aż trzy kontynenty. Urodziłam się na Sri Lance, później żyłam w Anglii, a następnie w Stanach. Tymczasem amerykańscy muzycy czy celebryci często mają korzenie związane tylko z tym jednym miejscem. Moje zachowanie, gesty, słowa nie wynikają z kunktatorstwa i nie robię tego dla rozgłosu, reklamy. Po prostu niektóre rzeczy rozumiem zupełnie inaczej niż inni, po swojemu.

Wielu ludzi cię w tym wspiera? - Są w moim życiu ludzie, którzy mi na różnych etapach wiele pomogli i jestem im za to bardzo wdzięczna. Nie oceniali mnie na podstawie rasy, płci, przekonań. Interesowały ich zupełnie inne rzeczy i to zazwyczaj odbywało się dość spontanicznie. Nie był dla nich ważny mój kolor skóry. Po prostu nie podchodzili do tego tak, że na przykład gdybym była Meksykanką, wtedy musielibyśmy rozmawiać o tacos.


Film składa się w dużej mierze z osobistych materiałów, które zresztą od lat sama nagrywałaś. W jednym z nich powiedziałaś, że jesteś zainteresowana dokumentem, ale mam wrażenie, że potem poszło to w stronę pamiętnika, rozmowy z samą sobą. - Kiedy byłam na Sri Lance, czułam, że muszę wyjaśnić pewne rzeczy, bo nie wszyscy wiedzą, o co chodzi. To było dla mnie ważne doświadczenie. Wcześniej z racji tego, że miałam dostęp do kamery, filmo-

wałam moją rodzinę, ponieważ chciałam odkryć, jak mogę rozwiązać pewne problemy z nimi związane. Przez dłuższy czas w Anglii nie było z nami mojego taty, brat z kolei wpadł w kłopoty, kiedy miał szesnaście lat. Za pomocą kamery chciałam mu uświadomić, jak się zachowuje, i pomóc w tym, żeby sam siebie zrozumiał. Starałam się, żeby kamera coś zmieniła w naszym życiu, miała wpływ na to, co się dzieje wokół mnie. Traktowałam to trochę jako formę terapii dla siebie i moich bliskich. Nie zdawałam sobie sprawy, że te materiały

znajdą się finalnie w dokumencie Stephena. Początkowo myślałam, że bardziej skupi się on na samym procesie artystycznej kreacji. Wiele dowiedziałaś się o sobie z „Matangi/Maya/M.I.A.”? - Tak… (dłuższa chwila zamyślenia). Tak (śmiech).

19


R O Z M O WA

M.I.A. spotkacie 2 razy w Warszawie przy okazji premiery filmu „MATANGI / MAYA / M.I.A.”: w piątek 11 maja w Kinie Luna o godz. 19 oraz następnego dnia w Kinotece o godz. 20.30. M.I.A. wystąpi również na Off Festivalu w Katowicach (3-5 sierpnia)

A czego konkretnie? - To naprawdę trudne pytanie. W zasadzie cały czas się nad tym zastanawiam. To taki proces, który podejrzewam, że chwilę potrwa. Wiele na pewno dowiedziałam się o naszej przyjaźni ze Stephenem, a znamy się jeszcze z czasów szkoły. Wiedziałam, że to mądry gość, ale nie podejrzewałam, że do takiego stopnia (śmiech). Pierwszą rzeczą, jaka przyszła mi do głowy, było to, że jest to na pewno nie taki film, jaki sama bym zrobiła. Pamiętam, że przekazując Stephenowi nagrywane przeze mnie materiały, dałam mu listę podpowiedzi. Przebrnięcie przez to wszystko nie było łatwe. W 2013 roku dostałam od niego wycięty 10-minutowy fragment. Gdy to zobaczyłam, byłam chora, wymiotowałam przez cztery dni, miałam gorączkę, depresję i ogólnie wszystko co najgorsze. To było okropne. Pomyślałam wtedy, że nigdy nie zrobimy tego filmu (śmiech). Zwłaszcza że sama masz konkretne wizje swoich teledysków, które robią duże wrażenie, ale jednocześnie wywołują wiele kontrowersji. Myślę przede wszystkim o „Born Free”, który w związku z eksponowaną tam przemocą usunięty został z YouTube’a. - To naprawdę dziwne, co się wtedy stało, zwłaszcza że teledysk był mocno związany z piosenką. Wydaje mi się, że wynikało to

20

z tego, że miałam wtedy trudny moment w Ameryce. Poza tym „Born Free” wylądował dokładnie w tej samej szufladce „pop music video” co na przykład Lady Gaga. Między tymi utworami można było przejść za sprawą dwóch kliknięć. Teledyski to dla mnie ważna forma artystycznej ekspresji. Będąc w szkole artystycznej, szaleliśmy na ich punkcie ze Stevenem. Zwłaszcza inspirowały nas te z lat 90. Chcieliśmy robić takie wideoklipy, tyle że nikt nie dał nam pracy. Umówmy się, że dziewczyna ze Sri Lanki i gej to nie było najlepsze połączenie. Stephen żartował, że muszę zostać piosenkarką, żeby mieć nad tym jakąś kontrolę. I popatrz, tak się właśnie stało (śmiech).

pieniędzmi? Mam wrażenie, że ludzie często krytykowali cię za styl życia i przez to nie traktowali poważnie.

- Nigdy niczego nie żałuję. Choć nie ukrywam, że z Madonną nie mam dzisiaj żadnego kontaktu (śmiech). Moi znajomi powiedzieli mi, że Super Bowl to było takie prestiżowe, spektakularne wesele. A ja tam po prostu weszłam i je zepsułam. I tyle.

- O to cały czas toczy się walka. Przecież na dobrą sprawę nie zrobiłam nic złego, nie zraniłam nikogo, do nikogo nie strzelałam, a po prostu niejednokrotnie miałam odwagę głośno wypowiedzieć pewne rzeczy. I potem za to solidnie mi się obrywało. Nie szłam po trupach do celu, moje życie nie było podporządkowane temu, żeby zostać milionerką. A tak mnie właśnie w pewnym momencie odbierano. To mi się nie podobało w tym, jak funkcjonował przemysł muzyczny. Starałam się być normalna, mieć zwyczajny związek i dziecko. A wszyscy dookoła mówili: „Co ty, kurwa, robisz? Dlaczego jesteś w Beverly Hills?”. Rok później, po wspomnianym incydencie, dostałam kopa i znalazłam się poza całym systemem. Nagle usłyszałam, że jestem beznadziejną artystką, nikt mnie nie lubi. Tam w ogóle jest takie postrzeganie, że jeśli nikt nie ogląda twoich wideoklipów i nie masz swojego szamponu do włosów, to znaczy, że nawaliłaś jako osoba. Ten system nigdy mnie nie zadowolił, ale ja też nie zadowoliłam jego. Bo nagle okazuje się, że sukces i zaangażowanie w ważniejsze sprawy to sprzeczności. Choć mam wrażenie, że dzisiaj aktywizm stał się po prostu modny.

Jak twój polityczny aktywizm współgrał z postępującą sławą i coraz większymi

R o z m a w i a ł K U B A A R M ATA

Wspomniałaś o trudnym momencie w Stanach Zjednoczonych, który związany był z Super Bowl, absolutną sportową świętością dla Amerykanów. Podczas gdy ty, występując u boku Madonny, pokazałaś wszystkim środkowy palec. W efekcie czego wybuchł ogromny skandal. Żałujesz?



L I T E R AT U R A

shinrin-yoku

JAPOŃSKA KĄPIEL W LESIE „Shirin-Yoku” uczy nas okrywania siły drzemiącej w przyrodzie. Hector Garcia i Francesc Miralles stworzyli rodzaj przewodnika, który odkrywa przed nami sekrety sztuki „zażywania kąpieli w lesie”, odkrytej przez Japończyków. Przeczytajcie fragment książki wydanej właśnie przez Znak Literanovą.

(…) Znamiennym dowodem na zdrowotne dobrodziejstwa płynące z natury są niebieskie strefy, czyli pięć miejsc na świecie, gdzie ludzie żyją najdłużej. Każdy z tych zakątków jest słabo zurbanizowany, za to przyroda zachowała się tam świetnie. Aby napisać Ikigai, odwiedziliśmy i gruntownie zbadaliśmy jeden z tych punktów na mapie, zwany wioską stulatków. Znajduje się ona na północy Okinawy, a jej mieszkańcy żyją otoczeni dżunglą i morzem.

Pozostałe cztery niebieskie strefy także obejmują wsie, a tubylcza ludność podtrzymuje nieprzerwaną więź z zielenią. W prowincjach Nuoro i Ogliastra na Sardynii znajdziemy mnóstwo wiosek, gdzie stulatkowie przechadzają się tam i z powrotem po polach, a niektórzy parają się nawet wypasem owiec. Loma Linda w Kalifornii to kolejna z niebieskich stref. Populacja tego miasta to niecałe dwadzieścia tysięcy osób. Nie tylko podtrzymują one silne więzi z sąsiadami, ale też żyją w otoczeniu lasów i terenów zielonych, w domkach, których dachy raz po raz wybijają się nad linię horyzontu i górują nad zielenią. Półwysep Nicoya w Kostaryce to kolejny teren, którego mieszkańcy na dobrą sprawę zasiedlają dżunglę. Przypominają w tym Japończyków z północy Okinawy. W końcu piątą i ostatnią niebieską strefą jest Ikaria w Grecji. Mowa o górzystej wysepce z wioseczkami rozsianym po lasach i chatami z widokiem na morze. Populacja nie przekracza tam dziesięciu tysięcy osób. Poza bezpośrednimi korzyściami shinrin-yoku, którymi cieszą się mieszkańcy, na ich długowieczność wpływa jeszcze jeden ważny czynnik, mianowicie – wszyscy jedzą to, co sami wyhodują.

22

M I A S TA P R Z Y S Z ŁO Ś C I Chociaż zaledwie odsetek światowej populacji zamieszkuje niebieskie strefy, urbaniści mają coraz większą świadomość potrzeby włączenia przyrody do miast. Japonia jest tego świetnym przykładem. Mimo że Tokio to megalopolis rojące się od drapaczy chmur, prawie nikt nie mieszka tu w pionowych kondygnacjach. Większość obywateli ucieka z dala od centrum i chroni się w domkach na obrzeżach miast. Gdy tylko oddalimy się od głównych stacji pociągu, natychmiast zauważymy, że ulice poczynają się wić i stwarzać wrażenie, iż parki to pola magnetyczne, wokół których postanowiono zbudować całą resztę. Dzielnice mieszkalne Setagaya-ku, Nakano-ku i Bunkyō-ku to idealne przykłady ilustrujące fenomen Tokio. Nie da się spacerować dłużej niż pięć minut, by nie natknąć się na świątynię porośniętą drzewami albo ogrody, w których możemy zapomnieć, że otacza nas miejski moloch. Może dlatego właśnie po tych okolicach włóczą się bez celu liczni bohaterowie powieści Murakamiego. Widok z lotu ptaka na Tokio pokazuje miasto o nieregularnych i fraktalnych formach, wśród których wyróżniają się trzy ogromne


zielone płuca: Pałac Cesarski, park Yoyogi oraz ogrody Shinjuku Gyoen. Wspinając się w górę tokijskich wieżowców i rozglądając się wokół siebie, dostrzeżemy jedną z największych na całym świecie konurbacji, czyli aglomeracji złożonej z kilku miast podobnej wielkości i o zbliżonym znaczeniu, jednak na horyzoncie zawsze będą widnieć tu zielone góry Tanzawy i Okutamy wyznaczające granice regionu Kantō, a za nimi majestatyczny, pełniący straż wulkan Fudżi. Mimo że japońskie miasta są olbrzymie, ich rozrost rzadko prowadzi do anektowania wzgórz i pagórków. Giganty postępują raczej ku morzu. Na wodzie stawia się sztuczne wyspy, na których później powstają lotniska i kolejne lokale mieszkalne. W wielu europejskich miastach, gdzie presja demograficzna nie doskwiera tak bardzo, istnieją ograniczenia urbanistyczne, by miasta te były budowane bardziej dla ludzi. Aby nie wpędzały nas w wyobcowanie, o którym wspominał profesor Ellard z Toronto. Przykładowo w Barcelonie nie można stawiać wieżowców poza strefami biznesu. Wolno wznosić jedynie budynki liczące maksymalnie osiem pięter. W zapraszającej do spacerów – i hipsterskiej – dzielnicy Gracia dopuszczalną wysokość zabudowy obcięto o połowę. Skoro już mówimy o tym mieście, nie sposób nie wspomnieć o architekcie Antonim Gaudim, pionierze mówienia w swoich dziełach językiem przyrody. Zainspirowany myślą, że „oryginalność polega na powrocie do źródeł”, twórca bazyliki Sagrada Família zanotował: „linia prosta należy do ludzi, krzywa do bogów”. Świadomy, że to, co proste, nie przypomina natury – zobaczymy to, zgłębiając sztukę wabi-sabi – w konstrukcjach takich jak park Güell zastosował krzywizny i uzyskał pełną harmonię naśladującą to, co wciąż czeka na nas za miastem.

SILNE I PIĘKNE DRZEWO Bez względu na to, gdzie mieszkamy, każdy z nas gorąco pragnie ponownego spotkania z naturą. Wystarczy spojrzeć na dzieci z miasta. Mimo że dorastają w blokach, kiedy wyjeżdżają na wieś i widzą rosłe drzewo, czują w sobie naturalny impuls, by się na nie wspiąć. Wszyscy pragnęliśmy w dzieciństwie zamieszkać w domku na drzewie. Coraz więcej ekologicznych hoteli stara się umożliwić nam realizację tego marzenia. Kłaść się spać, słysząc delikatny szum liści poruszanych wiatrem, i niespiesznie budzić się wraz ze śpiewem ptaków – to możliwość przeżycia prawdziwego oświecenia.

Ścieżka dźwiękowa duszy: „Jako ornitolog zawsze uważałem śpiew ptaków za autentyczną ścieżkę dźwiękową mojego życia. Sądzę, że ta muzyka jest dobra dla mojego umysłu i mojej duszy. Śpiew ptaków przybliża nas do natury oraz łączy ludzi z miejscami i wspomnieniami zaklętymi w tych paru taktach. (…) To łatwa przyjemność, dostępna nam wszystkim, nawet tym, którzy mieszkają w miastach”. Peter Brash, ekolog National Trust Kiedy nie możemy zafundować sobie takich sielskich wakacji, pozostaje nam ta książka, z której dowiemy się, jak wprowadzić „zielone kąpiele” do rytuałów naszej codzienności. (...)


WYDARZENIA

NAJLEPSI Z NAJLEPSZYCH

Laureaci festiwali na 58. Krakowskim Festiwalu Filmowym od 27 maja do 3 czerwca

Krakowski Festiwal Filmowy to przede wszystkim pokazy premierowe najciekawszych filmów dokumentalnych, krótkometrażowych i animowanych, prezentowanych w 4 konkursach. W specjalnej sekcji „Laureaci festiwali” znalazły się filmy, które zdobyły już najważniejsze nagrody na prestiżowych festiwalach świata.

24


Z fabularną opowieścią Rakana Mayasi w niezwykle wyraźny sposób koresponduje historia ukazana w dokumencie „Pusty pokój” (reż. Shirly Berkovitz), który zostanie zaprezentowany w innym festiwalowym cyklu - „Opowieści ze świata”. Irit i Aser, których syn, oficer izraelskiej marynarki wojennej, zginął zanim zdążył założyć rodzinę, postanawiają wykorzystać jego nasienie, by zyskać wnuka. Dokument stanowi zapis zmagań małżonków z urzędnikami i sądami, ale jego integralną częścią jest portret zwyczajnej izraelskiej rodziny, której wciąż towarzyszy pamięć o zmarłym.

W sekcji „Laureaci festiwali” zobaczymy trzy inne historie z konfliktem izraelsko-palestyńskim w tle. „Muhi - wiecznie tymczasowy”( reż. Tamir Elterman, Rina Castelnuovo-Hollander) to dokumentalna historia siedmioletniego palestyńskiego chłopca o imieniu Muhi, który prawie całe swoje życie spędził w izraelskim szpitalu. Mimo znacznej niepełnosprawności tryska energią i cieszy się życiem. Niestety ma ograniczony kontakt z rodzicami, którzy pochodzą ze strefy Gazy. Film zwyciężył na festiwalu DocAviv i w Guangzhou.

WYDARZENIA

Zestawienie otwiera krótkometrażowy film fabularny „Cukierek” (reż. Rakan Mayasi), w którym muzyka krakowskiego Kroke zabiera nas do izraelskiego więzienia, gdzie wyrok odsiaduje pewien Palestyńczyk z niecierpliwością czekający na odwiedziny ukochanej. Para, omijając ograniczenia wynikające z rozdzielających ich krat, postanawia za wszelką cenę zostać rodzicami. Film zdobył już sympatię na festiwalach w Locarno, Berlinie, Dubaju, Nowym Jorku i Toronto, a na Kustendorf Film and Music Festival uhonorowany został Grand Prix.

Gra - reż.Vangelis Liberopoulos

25


W stronę Mekki - reż. Jan-Eric Mack Z kolei w dokumencie „Obcy kraj” (reż. Shlomi Eldar) poznajemy żydowskiego reżysera dokumentu, byłego dziennikarza oraz arabskiego aktora, niegdyś gwiazdę popularnego sitcomu. Mężczyźni nie mogą odnaleźć się w skonfliktowanej rzeczywistości współczesnego Izraela. Choć obaj próbują – reżyser pisząc reportaże, a aktor grając w niezależnych sztukach – czują się coraz bardziej marginalizowani i niedoceniani. „Pustynia” (reż. Miki Polonski) to kolejna izraelska produkcja, która zostanie zaprezentowana w ramach sekcji. Bohaterkami fabuły, są matka i córka, pracujące w monumentalnym hotelu w wypoczynkowej miejscowości nad Morzem Martwym. Delikatna, pięknie sfotografowana opowieść o więzi matki i córki, o byciu razem i szukaniu własnej drogi. Michał Waszyński, a właściwie Mosze Waks, to bohater głośnego dokumentu „Książę i dybuk” Piotra Rosołowskiego i Elwiry Niewiery. Polski reżyser żydowskiego pochodzenia to bez wątpienia jedna z najciekawszych i najbardziej nieodgadnionych postaci światowej kinematografii. Popularny w przedwojennej Polsce reżyser przeżył Holokaust i stał się na emigracji jednym

Cukierek reż. Rakan Mayasi

26

Pustynia - reż. Miki Polonski z najbardziej wpływowych ludzi kina, któremu karierę zawdzięczają wielkie gwiazdy ekranów. Wspaniała dokumentalna podróż w głąb biografii człowieka, dla którego filmowa fikcja była piękniejsza od prawdy. Film zdobył uznanie na festiwalu w Wenecji, gdzie otrzymał nagrodę za najlepszy film dokumentalny w sekcji Venice Classics. Doceniony m.in. w Palm Springs i uhonorowany studenckim Oscarem 2017 oraz Szwajcarską Nagrodą Filmową obraz fabularny „W stronę Mekki” (reż. Jan-Eric Mack) to opowieść o wzajemnym szacunku, miłości i… bezwzględnej biurokracji. Fareed, syryjski uchodźca, został ciepło przyjęty przez nowych szwajcarskich sąsiadów. Tym samym stara się im odpłacić. Gdy umiera jego żona, okazuje się jednak, że nie może pochować jej w zgodzie z muzułmańską tradycją. Skomplikowaną historię Rumunii, opowiedzianą przez pryzmat życia 92-letniego mężczyzny, ukazuje dokument „Licu, rumuńska historia” (reż. Ana Dumitrescu). Tytułowy Licu żyje samotnie w domu pełnym fotografii i przedmiotów, które przywołują wspomnienia. Ukochana żona, wakacje z przyjaciółmi, choroby i śmierć,

a to wszystko w cieniu wojny i totalitarnej władzy partii komunistycznej. Przegląd zamyka nietuzinkowa grecka fabuła „Gra”, która stanowi pozycję obowiązkową dla popkulturożerców. Film dopracowany w każdym detalu, oszałamia swoją kolorystyką, energią, dźwiękiem, muzyką i kostiumami, co doceniło m.in. jury Drama Short Film Festival, przyznając mu nagrodę specjalną właśnie za kostiumy. Reżyserski debiut Vangelisa Liberopoulosa to nowy i wyjątkowo charyzmatyczny, żywiołowy głos we współczesnym kinie greckim. Fani kina podczas 58. odsłony Krakowskiego Festiwalu Filmowego od 27 maja do 3 czerwca będą mieli okazję obejrzeć w 4 konkursach i 14 sekcjach pozakonkursowych około 250 filmów z Polski i z całego świata, w większości prezentowanych w naszym kraju po raz pierwszy. Pokazom towarzyszyć będą spotkania z twórcami, warsztaty i wystawy, koncerty oraz wydarzenia dla branży KFF Industry, takie jak prezentacje nowych polskich projektów dokumentalnych.

www.krakowfilmfestival.pl

Muhi - wiecznie tymczasowy reż. T. Elterman, R. Castelnuovo-Hollander

Książę i dybuk reż. Piotr Rosołowski, Elwira Niewiera


27.05 — 3 .06.2018 krakowfilmfestival.pl

Producent:

Współorganizator:

Projekt zrealizowany przy wsparciu finansowym:


WYDARZENIA

o p r a c o w a n i e : R A FA Ł S TA N O W S K I

RADAR KULTURALNY 19.05

WARSZAWA

NOC DZIEDZICTWA

W ramach Ogólnopolskiej Nocy Muzeów we wnętrzach Pracowni Jaga Hupało Born To Create, mieszczącej się w kultowej Fabryce Koronek – jednej z najlepiej zachowanych postindustrialnych przestrzeni w Warszawie – zaproszeni artyści zaprezentują Art of Heritage, w różnorodny sposób interpretując termin kulturowego dziedzictwa. Zobaczymy pierwszy w Polsce pokaz kolekcji fashion tech Joanny Hir „Vision Quest”, zwyciężczyni tegorocznej edycji prestiżowego konkursu IOT/WT Innowation World Cup, performance projektantki Chi Chi Ude i fotografki Honoraty

Karapudy „Galatea Zbuntowana” zrealizowany pod honorowym patronatem Opery Narodowej, performance Joanny Hawrot #Shunga Flute, wystawy fotografii Tomka Sikory, Szymona Brodziaka oraz nowej kolekcji słynnej designerki fryzur w Polsce Jagi Hupało w obiektywie Izy Grzybowskiej. W sumie w pracowni Jagi Hupało odbędzie się ponad trzydzieści wyjątkowych projektów artystycznych. Wstęp na wszystkie wydarzenia jest bezpłatny.

Pracownia Jaga Hupało Born To Create ul. Burakowska 5/7, Warszawa

MIESZKANIA DO ZWIEDZANIA Festiwal Otwarte Mieszkania w Krakowie to KRAKÓW unikatowe wydarzenie, podczas którego otwar te zostaną do zwiedzania wyjątkowe wnętrza, a ich właściciele i projektanci będą rozmawiać z publicznością. Zarezerwujcie sobie czas w dwa weekendy: 12-13 oraz 19-20 maja.

MAJ

Większość udostępnianych wnętrz to miejsca niedostępne na co dzień - wejście do nich będzie możliwe jedynie podczas Festiwalu. Wśród otwieranych miejsc znajdują się: prywatne mieszkania i domy, pracownie artystyczne czy ciekawie zaprojektowane lokale użytkowe. Udostępniane przestrzenie stanowią bogate źródło inspiracji w zakresie: wystroju wnętrz, projektowania, architektury czy designu.

W tym roku odwiedzimy około 20 wnętrz, w tym na przykład: dom malarki Bettiny Bereś, pracownie rzeźbiarskie należące do niezwykłego kompleksu pracowni artystycznych przy ulicy Emaus, czy imponujące mieszkanie Mory Korytowskiej oraz Jurka Markowicza, które powstało z gruzowiska w jednej z krakowskich kamienic. Po każdym z wnętrz zwiedzających oprowadzi jego właściciel lub projektant, dzięki czemu centralnym punktem Festiwalu będzie spotkanie. Festiwal„Otwarte Mieszkania” to wydarzenie, które otwiera nie tylko wnętrza, ale i ludzi na siebie nawzajem. Udział w Festiwalu jest bezpłatny. Dodatkowo odbędą się także: warsztaty dla dzieci, kameralne koncerty w niezwykłych wnętrzach, spacery fotograficzne, śniadanie z widokiem na Kraków czy impreza pofestiwalowa.

www.fomkrakow.pl

28


WYDARZENIA

29.05 05.06

OD BONDA DO WORLD OF WARCRAFT

KATOWICE KRAKÓW

Festiwal Muzyki Filmowej upłynie znów pod znakiem wielkich gwiazd, nie tylko dużego ekranu, ale także tych znanych z komputera czy konsol do gier. Wydarzenie sprawi, że w wielu miejscach Krakowa, a także w Katowicach oraz w Lusławicach zabrzmią dźwięki towarzyszące filmom. „Wielkim finałem sezonu filmowego w Krakowie będzie 11. edycja Festiwalu Muzyki Filmowej, który na całym świecie zasłynął już z rozmachu produkcyjnego, i który nasi goście z Hollywood nazywają Cannes muzyki filmowej. Po 10 latach budowania pozycji w branży, otwieramy się bardziej na eksperyment, kładziemy nacisk na muzykę z kina polskiego i europejskiego. Festiwal wciąż honoruje zasłużonych i uznanych kompozytorów, ale w tym roku zaprezentuje również nowe zjawiska muzyczne w polskiej kinematografii ostatnich lat” – mówi Izabela Helbin, dyrektor Krakowskiego Biura Festiwalowego. W tym roku w programie mamy m.in. pokaz słynnego filmu o Jamesie Bondzie „Casino Royale” z muzyką na żywo graną przez instrumentalistów Sinfonietty Cracovii pod batutą brytyjskiego dyrygenta i kompozytora Gavina Greenawaya, koncertu rodzinnego „Piękna i Bestia”, koncertu z muzyką z filmów z monstrami („King Kong”, „Park Jurajski”, Szczęki”, „Obcy”, „Gremliny”) czy koncertu z muzyką z gry „World of Warcraft”.

07.05

WARSZAWA

KOBIECE PIĘKNO „Moja kobiecość” to autorski projekt wymyślony i zrealizowany przez fotografa Michała Gromadę, do którego zostało zaproszonych 29 artystek. Każda z nich przedstawiła swoją definicję kobiecości, która następnie stała się inspiracją do wykonania sesji zdjęciowej i zaprezentowaniem tego pojęcia przed obiektywem. Pierwsze zdjęcia zostały wykonane w październiku 2016 roku, ostatnie w kwietniu tego roku. Za organizację wernisażu oraz wyprodukowanie wystawy odpowiada stowarzyszenie Youth Human Impact.

fot. Michał Gromada

Różnorodność i prostota. Te dwa słowa cechują fotografie Gromady, które zostaną pokazane podczas wystawy. Różnorodność, gdyż pojęcie kobiecości jest tak szerokie, że nie da się go ująć w jednej formie. Prostota, bo zdję-

cia są pozbawione fotograficznych sztuczek i urozmaiceń. Wtedy jeszcze lepiej i pełniej widać na zdjęciach to, co jest najpiękniejsze – człowieka. Bohaterkami fotografii są m.in. Barbara Kurdej-Szatan, Daria Widawska, Anna Karczmarczyk, Katarzyna Dąbrowska, Monika Lewczuk, Marta Manowska, Agnieszka Kawiorska, Paulina Gałązka, Joanna Osyda. Michał Gromada (ur. 1995) to fotograf młodego pokolenia, wykonujący głównie zdjęcia portretowe, a także modowe. W swojej pracy stawia na prostotę i stara się jak najlepiej odzwierciedlić to, co widzi ludzkie oko.

Wernisaż wystawy: 7 maja, godz. 20, Warsaw Spire (Plac Europejski 1, Warszawa), The Heart Warsaw (38. piętro). Obowiązują zaproszenia.

29


DESIGN

KONKURS DESIGN 32 Wiemy już, które prace nagrodzono w konkursie na najlepsze dyplomy projektowe państwowych uczelni artystycznych. Z 32 zgłoszonych dyplomów z 2017 roku wybrano 8 najbardziej wyróżniających się pod względem idei, wrażliwości projektowej, podejmowanych problemów i oryginalności rozwiązań. Wyniki ogłoszono podczas uroczystego wernisażu w Galerii Rondo Sztuki prezentującej prace biorące udział w konkursie. Wyboru najlepszych dyplomów dokonało jury, w którego skład weszli Rektorzy polskich uczelni oraz dwóch ekspertów zagranicznych: Rasmus Holscher – właściciel studia Holscher Design w Kopenhadze oraz prof. Stanislav Stankoci, rektor Vysoká škola Výtvarných Umení w Bratysławie. Iwona Pieczara, ASP Łódź Nagroda Rektorów

Nagrodę Rektorów otrzymała Iwona Pieczara (ASP Łódź). Projekt urządzenia wspomagającego proces przemieszczania się dla osób niepełnosprawnych wyróżniono za społeczną wrażliwość, podjęcie trudnego ale ważkiego tematu, wsparcie pracy na rzetelnych badaniach oraz konsekwencja w realizacji projektu aż do fazy prototypu.

P. M a d e j A . S k ą p s k i , A S P K r a k ó w Wyróżnienie Honorowe

Za oryginalność koncepcji zakładającej współczesną interpretację języka archaicznego, trafne łączenie stylistyk wizualnych, udane ilustracje i wysokie walory graficzne formy wydawniczej Nagrodą Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego wyróżniono Annę Wieluńską (ASP Warszawa) i jej Projekt książki „Obiecadło” na podstawie „Fraszek” Jana Kochanowskiego. Ciekawy dobór kontekstu socjologiczno-społecznego pracy, oryginalny i wrażliwy sposób narracji będący próbą uchwycenia i zachowania tego, co nieuchronnie przemija, doskonały warsztat fotograficzny oraz kompleksowe, odznaczające się dbałością o jakość detalu opracowanie tematu wyróżniające dyplom „Dzikie oregano” – cykl fotografii i książka fotograficzna o ziołolecznictwie w Polsce Dominiki Koszowskiej (ASP Katowice) przyniosły autorce Nagrodę Marszałka Województwa Śląskiego.

Barbara Knobloch, ASP Gdańsk Wyróznienie Honorowe

30

Nagrodę Prezydenta Katowic przyznano Aleksandrze Jędrzejewskiej (ASP Wrocław) za Identyfikację wizualną firmy kolarskiej „Cześć i Czołem”, którą charakteryzują dobry warsztat, unikatowość zaproponowanej koncepcji wizualnej w odniesieniu do obowiązującej stylistyki odzieży sportowej – udane połączenie projektowania graficznego i projektowania produktu.


WYRÓŻNIENIA HONOROWE Kinga Limanowska (ASP Katowice) otrzymała wyróżnienie za podjęcie bardzo aktualnej problematyki, kompleksowość i rzetelność zaproponowanego rozwiązania posiadającego znaczny potencjał dydaktyczny, a także za ciekawą i nieszablonową formę graficzną w dyplomie Wizualna reprezentacja danych – jak uniknąć błędów projektując infografikę.

Karolina Wilk, ASP Katowice Wyróżnienie Honorowe

Kinga Limanowska, ASP Katowice Wyróżnienie Honorowe

Alejsandra Jędrzejewska, ASP Wrocław Nagroda Prez ydenta Katowic

Za odwagę podjęcia trudnego tematu, dogłębną analizę podjętych zagadnień i wnikliwość zaprezentowanych rozwiązań oraz za potencjalną wartość społeczną podjętej problematyki nagrodzono Piotra Madeja i Antoniego Skąpskiego (ASP Kraków – dyplomy Symulacja warunków życiowych na Marsie i Księżycu w środowisku ziemskim oraz Symulacja warunków pracy na Księżycu i Marsie w środowisku ziemskim). Za podjęcie jednego z najbardziej istotnych i trudnych tematów społecznych, zwłaszcza w kontekście rozwiązań funkcjonujących obecnie w naszym kraju, a także za rzetelną analizę podjętego problemu, niezwykłą użyteczność zaproponowanego rozwiązania oraz potencjalną łatwość jego wdrożenia wyróżniono Karolinę Wilk (ASP Katowice) i jej Projekt systemu organizacji i wymiany informacji między osobami zaangażowanymi w opiekę nad chorymi niesamodzielnymi. Dyplom Ogród w mieście. Labirynt przeszłości w śródmieściu Gdańska Barbary Knobloch (ASP Gdańsk) nagrodzono za udany wizjonerski projekt rewitalizacji przestrzeni miejskiej, wizję budowania przestrzeni zarówno architektonicznej jak i społecznej i podkreślenie wagi miejsca codziennego funkcjonowania dla budowania tożsamości społeczności lokalnej.

Anna Wieluńsk a, ASP Warszawa Nagroda Ministra

Dominika Koszowska, ASP Katowice Nagroda Marszałka

31


DESIGN

MIŁOŚĆ DO ŁÓŻKA

Free Love to nowy projekt firmy HOP Design, która znana jest z produkcji wysokiej jakości pościeli w stonowanych kolorach. Tym razem projektanci postawili na pościel z oryginalnym wzorem.

32


Lato w wielkim stylu Powitaj lato w najlepszym stylu, na Tarasie Widokowym i w Lounge Barze na piątym piętrze Sheraton Grand Krakow. Każdego dnia, prócz wyjątkowego widoku, czekają na Ciebie delikatne przekąski, pyszne desery i orzeźwiające koktajle, a w piątek tradycyjny wieczór z sushi. Zapraszamy od poniedziałku do piątku od 12:00 do 24:00. Piątki z Sushi, od 4 maja między 18:00 a 23:00. REZERWACJE I INFORMACJE T 48 12 662 1663 | Więcej na taras-loungebar.pl


34

DESIGN


DESIGN „Łóżko to bardzo intymne miejsce gdzie możemy być w 100 procentach sobą. Kojarzy nam się ze zmysłowością i cielesnością. Miłość jest piękna bez względu na płeć, wiek i przekonania” – mówi Kinga Chmielarz-Hulak, która nadzorowała ten projekt. Wzór ukazuje subtelne nawiązania do miłości cielesnej, która jest piękna i ma wiele oblicz. Dzięki temu widzimy jak bardzo jest to osobista sfera każdego człowieka. Projekt skierowany jest do osób nowoczesnych, tolerancyjnych oraz świadomych. Pościel powstała przy współpracy ze studiem Marmolada Design, które stworzyło ilustrację na tkaninę. Do produkcji HOP Design używa bardzo miękkiej, miłej w dotyku 100% bawełny o splocie satynowym. Tkanina jest wytwarzana w Polsce, a pościel szyta w tradycyjny sposób lokalnie z poszanowaniem środowiska. Twórcy grafiki to Magda Pawlas i Dominika Wysogląd.

35


MOTO

AZJATYCKI EKSPRES

Lexus RX 450h posiada cechy ekspresów z najlepszych, złotych lat kolei – szybkość oraz luksusową przestrzeń. Ta ostatnia zawarta jest w pokaźnych rozmiarach: 489 cm długości, 189 cm szerokości i 169 cm wysokości. Swobodę poruszania się zaś zapewnia 3,5-litrowy benzynowy motor V6 oraz dwa silniki elektryczne.

36

Łączna moc napędu hybrydowego wynosi około 313 KM. Najważniejsze, że dostępna jest ona prawie zawsze, ponieważ akumulatory „karmione” są tak podczas hamowania, a także w czasie spokojnej jazdy, gdy nie jest wykorzystywana cała moc silnika spalinowego. Układ taki uwalnia nas od konieczności korzystania ze stacji ładowania, plątaniny kabli i traconego czasu. Idealnie…? Być może nie, ale po azjatycku - praktycznie. Tym bardziej, że dzień intensywnej jazdy odbywanej z przyjemnością wykorzystywania bardzo dobrych (7,7 s od -100km/h) osiągów samochodu zakończył się wynikiem spalenia 8,6 l/100 km. Zresztą same cyfry mówią niewiele o charakterze tego „ekspresu”. To zupełnie tak jakby opisać swojego ukochanego tylko za pomocą wymiarów. Gdybym miała przedstawić Lexusa RX450h, użyłabym

słów: łagodny i mocny. A do wersji F SPORT dodałabym: intrygująco przystojny. Już pierwsze spojrzenie na nadwozie samochodu wywołuje pozytywne wrażenie. Zdecydowanie narysowane, niczym samurajskim mieczem, ostre linie karoserii sprawiają, że wyczuwa się ducha nowoczesności, która czerpie z siły tradycji. Miłe doznania nie opuszczają nas też gdy zajmiemy miejsce w aucie. Są samochody, które szczególnie „rozpieszczają” prowadzącego, inne preferują pasażerów. Lexus RX 450h zapewnia podobną przestronność i wygodę w obu rzędach siedzeń. Tym samym zachęca do relaksacyjnej podróży w szerszym gronie. Wkrótce w sprzedaży będzie też przedłużana wersja siedmioosobowa – Japończycy potrafią mnożyć przyjemności. W dalekowschodnim stylu prezentują się też osiągi: są dostojne, ale konsekwent-


MOTO ne. Lexus RX 450h posiada specyficzny napęd na wszystkie koła. Nie dysponuje tradycyjnym, mechanicznym układem 4×4. Napędzana przez silnik spalinowy przednia oś nie dzieli się momentem z tyłem. Tylne koła wprawia w ruch osobny, 50-kilowatowy agregat elektryczny, który na każde żądanie układu sterującego jest w stanie błyskawicznie wygenerować bardzo wysoki moment obrotowy. W połączeniu z adaptacyjnym zawieszeniem układ ten sprawia, że Lexus RX 450h prowadzi się pewnie i precyzyjnie. Nawet odważniej pokonywane zakręty nie są tu przeszkodą. Łagodnie

pojawiająca się podsterowność wskazuje granice bezpieczeństwa, o które dba zaawansowana elektronika.

jedyna sztuczność Lexusa RX 450h. Najważniejsze, że komfort i luksus są w nim absolutnie prawdziwe.

Mimo przydomku F SPORT opisywany model nie jest samochodem typowo sportowym. W pełni dynamiczna jazda kłóci się z jego dostojnym charakterem i masą. Fizyka ciągle obowiązuje. Swój udział ma w tym zresztą także bezstopniowa przekładnia E-CVT, która wręcz łagodzi zapędy benzynowej V szóstki i na niewiele zda się tu opcja ręcznej zmiany biegów będąca jedynie próbą symulacji. To prawdopodobnie

LU I ZA D O R O S Z heelsonwheels.pl

Fo to : Pa t r y k Pa t y n ow s k i Model: Luiza Dorosz M a k e - u p : K a m i l a Ta d r i y a n Hair: Jakub Kołaczek St ylist: K inga Wcisło

37


I M P R E Z Y I OT WA R C I A

FASHION

SQUARE Galeria Krakowska Kilkadziesiąt pokazów, tysiące widzów i gwiazdy na wybiegu – Kraków ponownie stał się centrum polskiej mody. Na placu Jana Nowaka-Jeziorańskiego przed Galerią Krakowską odbyła się już druga edycja Fashion Square – jednego z największych wydarzeń modowych w Polsce. Udział w nim wzięli m.in.: Karolina Korwin-Piotrowska, Joanna Horodyńska, Lidia Popiel, Grażyna Wolszczak, Daria Widawska, Karina Kunkiewicz, Joanna Racewicz, Katarzyna Klich, Michał Baryza, Laura Samojłowicz, Laura Breszka, Karolina Malinowska, Paulina Krupińska, Renata Przemyk, Tobiasz Kujawa, Michał Zaczyński czy Beniamin Andrzejewski.

f o t . P i o t r P o d l e w s k i / A K PA / m a t e r i a ł y p r a s o w e

38


39


NEWSY Fot. Maciej Nowak

BIZUU GRA Z ROCKIEM Najnowsza kolekcja licencyjna BIZUU to konsekwentny ukłon w stronę wszystkich kobiet, które strojem podkreślają swoją siłę, odwagę oraz równość płci. Najnowsza kapsułowa kolekcja zainspirowana została rockowym charakterem zespołu The Rolling Stones, jego niepowtarzalną muzyką, stylem i kultowymi symbolami. Blanka Jordan i Zuzanna Wachowiak stworzyły dzienną kolekcję BIZUU x The Rolling Stones, na którą składają się m.in. płaszcz,

40

ale także niezwykle modna w tym sezonie kurtka typu bomber jacket. Dodatkowo, wizerunek The Rolling Stones został wykorzystany na swetrach, bluzach oraz sukienkach. W kolekcji znaleźć możemy także t-shirty z symbolami czy wizerunkiem zespołu oraz cytatami z piosenek. Zdecydowanym novum jest fakt, że w kolekcji pojawił się jeden t-shirt męski. Kolory kolekcji, która powstała we współpracy z BRAVADO oraz Universal Music

Polska, to charakterystyczna dla samego zespołu paleta barw. Mocne kolory stanowią idealny podkład pod licznie użyte w tej kolekcji aplikacje. Hafty, cekinowe motywy, naszywki czy personalizowana podszewka – wszystkie inspirowane symbolami The Rolling Stones. Całości dopełnia stały model z repertuaru kolekcji licencyjnych - klasyczny w kroju czarny garnitur.



NEWSY Fot: Łuk asz Pukowiec

BIŻUTERIA DLA SPEŁNIONYCH KOBIET Najnowsza kampania LA MARQUEUSE 2018 oddaje hołd kobiecie, która ponad wszystko ceni sobie najwyższą jakość wykonania, kunszt rzemieślniczy i oryginalny design, a biżuterią wyraża siebie i podkreśla swój styl i charakter. Zaprezentowane w kampanii modele z kolekcji Ermitaż to autorskie projekty, wykonane ręcznie w limitowanej ilości egzemplarzy w złocie z brylantami, rubinami i opalami. Historyczne, oryginalne monety

42

i amulety to kwintesencja kolekcji Empire, a inspirowane naturą modele z czarnymi brylantami z kolekcji Paradise zestawione zostały z najmodniejszymi w tym sezonie sygnetami z masą perłową i czarnymi diamentami w białym, różowym i żółtym złocie z ostatniej kolekcji Belle Guerrière. Kampania na 10-lecie istnienia marki to swojego rodzaju hołd dla klientek La Marqueuse, które od dekady współtworzą z założycielkami marki - Jagodą Tarkowską

i Urszulą Dmowską-Gęsiorek - wyjątkowe, oryginalne kolekcje i unikatowe modele biżuterii. Zdjęcia wykonał Łukasz Pukowiec, który w swoim portfolio ma m.in. okładki dla takich tytułów jak NUMÉRO czy Vogue Portuga. Pokazuje kobietę La Marqueuse – pewną siebie, dojrzałą, świadomą jakości i spełnioną.



NEWSY Fot. mat. prasowe

SŁODKO-GORZKI STREETWEAR Kolekcja Candid autorstwa AGATY PIĘTY, absolwentki SAPU, zabiera nas w podróż, która wcale nie będzie cukierkowa. W ubraniach stworzonych przez projektantkę odbija się pełna skala emocji, które przeżywa młode pokolenie – od euforycznego szaleństwa, po odkrywanie mrocznych zaułków podświadomości. Dominują dwa przeciwstawne kolory – czerń i biel, uzupełnione odcieniami szarości. Wpisują się w aktualne trendy,

44

a jednocześnie doskonale oddają stan umysłu młodej generacji, zawieszonego między dniem i nocą, szczęściem i wkurzeniem, miłością i nienawiścią. Podkreślają to znajdujące się na ubraniach napisy, balansujące między emocjami tytułowego słowa: Candid i Slay Team. Projekty mają luźny, streetwearowy charakter, są kompletnie niezobowiązujące, pokazując że pokolenie Y kocha najbardziej to, co określa się mianem życiowego balan-

su. Możemy je założyć zarówno na ranne śniadanie w Aioli, jak i na techno imprezę w Prozaku. I wszędzie poczujemy się w nich jak w swojej skórze.


KRAKOWSKIE SZKOŁY ARTYSTYCZNE – TU UCZĄ KREATYWNOŚCI KAMIENICA PRZY UL. ZAMOYSKIEGO 52 W KRAKOWIE TO MIEJSCE, W KTÓRYM SPOTKASZ FASCYNUJĄCYCH, KREATYWNYCH LUDZI Z CAŁEGO ŚWIATA. NIEFORMALNA, MIĘDZYNARODOWA ATMOSFERA SPRZYJA WYMIANIE MYŚLI I POMYSŁÓW, WSPÓŁPRACY MIĘDZY STUDENTAMI RÓŻNYCH KIERUNKÓW I PODEJMOWANIU WYZWAŃ. POZNAJCIE UTALENTOWANYCH STUDENTÓW I ABSOLWENTÓW KRAKOWSKICH SZKÓŁ ARTYSTYCZNYCH, KTÓRZY ODNOSZĄ MIĘDZYNARODOWE SUKCESY.

Natalia Gap fot. archiwum

cykl Twardy jak skała fot. B. Jurecki

Nagrodzone biurko zaprojektowane przez Szymona Sabata

PAT GUZIK, absolwentka Szkoły Artystycznego Projektowania Ubioru SAPU, projektuje ubrania i akcesoria zgodne z zasadami mody społecznie odpowiedzialnej. Ta niezwykle zdolna projektantka podbiła serca międzynarodowego jury, które przyznało jej pierwszą nagrodę w światowym konkursie EcoChic Design w Hongkongu. Pat jest wykładowcą SAPU, gdzie prowadzi zajęcia z projektowania mody oraz No Waste - Moda zrównoważona. BARTŁOMIEJ JURECKI ukończył Szkołę Kreatywnej Fotografii, a jego zdjęcia reportażowe są nagradzane w licznych, światowych konkursach, wśród których uwagę zwracają główna nagroda SGL Local Press, drugie miejsce w IPA International Photography Awards, trzecie miejsce w Pictures

of the Year International, trzecie miejsce w NPAA Best of Photojournalism, trzecie miejsce w dotART Urban International Photo Contest, pierwsza nagroda w konkursie Fotoreporter Roku, a także liczne nagrody i nominacje w Grand Press Photo. W Szkole Choreografii studiują też wielkie talenty. CEZARY BOROWIK jest półfinalistą programu Mam talent i idzie jak burza przez światowe konkursy taneczne. Mistrzostwo Polski 2017 w kategorii solo mężczyzn w stylach show dance i modern oraz drugie miejsce w kategorii solo modern w IDO World Championship Modern Dance 2017 to tylko niektóre z jego osiągnięć. Z radością śledzimy karierę NATALII GAP, również obecnej studentki Szkoły Cho-

Pat Guzik fot. Redress Asia

reografii. Tancerka współpracuje z najważniejszymi teatrami, jest też finalistką i zdobywczynią drugiego miejsca 8. edycji programu You Can Dance. I to na pewno nie jest jej ostatnie słowo w temacie tańca. Szkoła Wnętrz i Przestrzeni może też pochwalić się licznymi sukcesami swoich absolwentów. Najbardziej spektakularny to zdobycie przez SZYMONA SABATA pierwszej nagrody w globalnym konkursie firmy Ikea na stworzenie mebla z użyciem technologii LED. Chcesz poznać więcej fascynujących historii i sukcesów osób związanych z Krakowskimi Szkołami Artystycznymi? Odwiedź bloga KSAvery na stronie: www.ksa.edu.pl

45


zd j ę c i a : Fi l i p O k o p ny / Fa s h i o n I m a g e s

WYDARZENIA

Zwycięska kolekcja Celiny Wesołowskiej

46

KOLEKCJA Z GŁĘBIN OCEANU 9. EDYCJĘ FASHION DESIGNER AWARDS WYGRAŁA CELINA WESOŁOWSKA, POKONUJĄC PONAD 270 UCZESTNIKÓW. JEJ KOLEKCJA WPISUJE SIĘ W EKOLOGICZNE ROZUMIENIE MODY DZIĘKI WYKORZYSTANIU NATURALNYCH MATERIAŁÓW, W TYM DENIMU I WEŁNY, ALE RÓWNIEŻ DZIĘKI BEZPOŚREDNIEMU NAWIĄZANIU DO NATURY Z GŁĘBIN OCEANU.

Drugie miejsce zajął absolwent SAPU SEBASTIAN GĄSIENICA ŁUSZCZEK, a trzecie - MAŁGORZATA SOBOTA, absolwentka WST. Zwyciężczyni, która jest studentką MSKPU, otrzymała pulę nagród, w której znalazły się m.in.: staż w atelier Artema Klimchuka w Kijowie, udział w International Young Designers Contest w Kijowie, 15 tys. złotych oraz stypendium od partnera edukacyjnego MSKPU, wyjazd na Premier Vision do Paryża z Microsoft Surface oraz kurs projektowania w Shaanxi Polytechnic Institute w Chinach.

Kolekcja Sebastiana Gąsienicy Łuszczka


- Zaskoczyły mnie opowieści o czystości natury odwołujące się do czasów PRL-u, ale również mroczne opowieści z krainy wiatrów, głęboka czerń, a nawet embriony. Zwracałam szczególną uwagę na konstrukcje i dobre szycie, ale również na sposób łączenia tkanin”- powiedziała Joanna Horodyńska, która zasiadała w jury m.in. z Gosią Baczyńską, Tomaszem Ossolińskim i duetem Bizuu.

WYDARZENIA

Kolekcja Małgorzaty Soboty


sprawdzała się w epoce Edo, jak i w XXI wieku. To w nim upatruję sens projektowania. Coś japońskiego, czego nie znosisz To jednocześnie coś, co bardzo podziwiam, mianowicie brak bezpośredniości w wyrażaniu uczuć i emocji przez Japończyków. To sprawia, że kontakt z nimi jest zawsze złożony i nieoczywisty. Twoje pierwsze kimono - Zobaczyłam je w Barcelonie. To był przełomowy moment znalezienia formy optymalnej do wyrażania swoich artystycznych poglądów. Fascynujące jest to, że kimono może być jednocześnie doskonałym kostiumem oraz codziennym ubraniem. Nadaje osobie, która je zakłada styl i wyraz bez patosu i pretensjonalności. W japońskiej filozofii cenisz najbardziej - Urzeka mnie pozorna przejrzystość i lekkość, możliwość przekładania na europejski język codzienności.

fot. joannahawrot.com

JOANNA HAWROT X JAPONIA PROJEKTANTKĘ PYTAMY O JEJ FASCYNACJĘ MODĄ I KULTURĄ JAPONII, KTÓRĄ PRZETWARZA W PROJEKTY Z POGANICZA ART & FASHION

Pierwsza Twoja myśl o Japonii - Pojawiła się po wizycie Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha. Praktykowałam tam japoński taniec butoh, chodziłam na koncerty japońskich niszowych artystów, tam po raz pierwszy namacalnie doświadczałam estetyki, z którą pracuję do dziś.

48

Pierwszy japoński widok, który zobaczyłaś - Postać kobiety mierząca męskie kimono w vintage shopie w Barcelonie. Tam rozpoczęła się moja kimonowa historia. Coś japońskiego, co najbardziej kochasz - KIMONO! Za nieoczywistość, niekończący się potencjał i formę, która równie genialnie

W japońskiej sztuce kochasz najbardziej - Mix zachowawczości i twórczego wyuzdania. To zaskakujące połączenie, które ostatnio urzekło mnie w erotycznych drzeworytach japońskich #SHUNGA, którym poświęciłam kolekcję i projekt o erotyce #SHUNGA_GIRLS. Gdybyś mogła mieszkać w Japonii, byłoby to - Wieś japońska, np. Tatsuno. Nigdzie na świecie nie miałam takiego luzu, jasnego umysłu oraz odczuwania przyjemności i spokoju. Japoński projektant/projektantka, którego podziwiasz - Właściwie można by wymienić mnóstwo projektantów, których cechuje spójne podejscie do formy, tkaniny i myśli, typowej dla japonskiego designu, sztuki. Pierwszym, który bardzo dawno temu mnie urzekł był Yōji Yamamoto, do niego mam najwiekszy sentyment, lubię jego sentymentalny sposób wypowiadania się i mówienia o rzeczach ultra ważnych nie tylko dla mody. Japońska potrawa, której boisz się spróbować - Malutkie rybki, które wyglądają jak smażona cebulka z oczami. P y t a ł R A FA Ł S TA N O W S K I


sukienka, bluza: JOANNA HAWROT czapka: H&M biżuteria: Tokyo Harajuku jeans: Uniqlo buty: Convers

PHOTO: P A T R Y C J A T O C Z Y Ń S K A Creative Avenue,@patrycjatoczynska www.patrycjatoczynska.com MODEL: K I R I K A , @ h a t a k e k r k MODEL AGENCY: T A T E O K A O F F I C E , @Tateoka Office

SHUNGA JAPAN STYLIST and ART DIRECTOR: JOANNA HAWROT, @joannahawrot MUA/H: N A H O I K E D A , @ n a h o _ i k e d a GRAPHIC PATTERN: SONIA HENSLER @soniahensler, BIHO ASAI

49


Kimono, bluza: Joanna Hawrot biĹźuteria: Tokyo Harajuku

50


Kimono, bluza: Joanna Hawrot rękawiczki: KBF biżuteria: Tokyo Harajuku jeans: Uniqlo

51


kimono shunga: JOANNA HAWROT bluza: #KIMONOLOVERS płaszcz: JOANNA HAWROT

52


Kimono, bluza: Joanna Hawrot rękawiczki: KBF biżuteria: Tokyo Harajuku

53


bomberka Shunga: JOANNA HAWROT czapka: H&M biĹźuteria: Tokyo Harajuku

54


Kimono, bluza: Joanna Hawrot rękawiczki: KBF biżuteria: Tokyo Harajuku

55


Kimono, bluza: Joanna Hawrot rękawiczki: KBF biżuteria: Tokyo Harajuku

56


sukienka, bluza: JOANNA HAWROT czapka: H&M biĹźuteria: Tokyo Harajuku jeans: Uniqlo buty: Convers

57


R O Z M O WA

ZAFIXOWANI NA PUNKCIE POLSKIEJ MODY

zdjęcia: Krzysztof Szlęzak

NA PYTANIA IDEA FIX, NIEKONIECZNIE ZWIĄZANE Z MODĄ, ODPOWIADA WSPÓŁPRACUJĄCY Z TYM KONCEPT SKLEPEM FILIP FERENC, ZAŁOŻYCIEL MARKI THE URBAN BEARD.

Jakie widzisz zmiany w postawie klientów, jeżeli chodzi o moment rozpoczęcia działalności i teraźniejszość? - Myślę, że moi klienci od zawsze zwracali uwagę na dobrą jakość i wykonanie produktów The Urban Beard, ale z czasem coraz większa ich część docenia różnorodność wśród grafik i naszych kolaboracji. Widzę też, że wraz z upływem czasu zmienia się średnia wieku osób, do których trafiam i jest ona zdecydowanie wyższa. Czym inspirujesz się teraz, a czym inspirowałaś się podczas tworzenia pierwszej kolekcji? - Kiedy założyłem swoją markę (a było to ponad 5 lat temu), sam byłem mentalnie w innym miejscu i zajmowałem się innymi rzeczami, a mianowicie chwilę przed powstaniem pomysłu na The Urban Beard miałem szkółkę longboardową i wypożyczalnię desek. Ten styl inspirował mnie najbardziej - określiłbym swoje produkty za bardziej streetwearowe. Natomiast teraz są bardziej streetwear-casualowe. Aktualnie inspiruję się artystami - ich fotografiami, projektami tattoo i szeroko pojętą subkulturą motocyklową.

58

Jak przebiega proces tworzenia? - Wiele z rzeczy, które powstają w ramach nowych kolekcji TUB, są wynikiem moich własnych potrzeb - często zauważam, że brakuje mi czegoś na rower, np. większej nerki (hehe). Zatem najpierw pojawia się myśl i pomysł w głowie, a następnie myślę, jak to zrobić - jaka forma, jaki materiał. Kim chciałaś być będąc dzieckiem i jak patrzysz na to z perspektywy czasu? - Wydaje mi się, że chciałem być sportowcem i olimpijczykiem - chciałem pójść śladami moich rodziców - no trudno, nie wyszło, trzeba żyć dalej. Co sprawiło, że zaczęłaś projektować? - Tak jak już wspomniałem - moim zapalnikiem do projektowania są moje własne potrzeby - uważałem, że rzeczy, których potrzebuje, nie ma na rynku, więc zacząłem je robić sam. Czy w każdym projekcie pozostawiasz cząstkę siebie? - Tak, forma idealna, hehe

Jeśli Twoja marka miałaby być kojarzona z jakąś osobą, kim ona by była? - Tom Hardy - Brodaty Skvrwiel Kto motywuje Cię do działania jako projektanta, ale też jako przedsiębiorcę? - Szczerze mówiąc to błędy popełniane przez moich bliskich, których nie chciałbym powtórzyć. Jak widzisz modę w przyszłości? - Mam nadzieję, że moda będzie tak samo różnorodna jak w dzisiejszych czasach, ale jak to widzę dokładnie zdradzić nie mogę, ponieważ właśnie z tego żyję. Jakie jest Twoje dzisiejsze marzenie związane z modą? - Moje marzenie - wyprodukować produkt, który podbiłby i sprzedawał się w różnych zakątkach świata. Jaka jest Twoja Idea Fix? - Moja Idea Fix to rzucanie siebie na głęboką wodę i sprawdzanie, czy dam sobie z tym radę.


4

5

ESSENTIALS

1

2

3 6 7 8 17

16

9

15

10 14

13 12

11

1. Tiszert The URBAN BEARD (99 pln) 2. Koszula THE URBAN BEARD (279 pln) 3. Tiszert WIDZIMISIE (99 pln) 4. Kejsy na telefon MANITOU (69-79 pln) 5. Okulary drewniane KBLOK (299 pln) 6. Tiszert THE URBAN BEARD (99 pln) 7. Nerka PANDAMITO (150 pln) 8. Bomber MAZAKI (770 pln) 9. Spodnie MADOX DESIGN (279 pln) 10. Czapka THE HIVE CLOTHING (60 pln) 11. Zeszyty PAPIER”WKA (40 pln) 12. Przybornik HAJDE (130 pln) 13. Ołówki OBWARZANEK.COM (4 pln) 14. Szorty DZIEŃ DOBRY (129 pln) 15. Spinki do mankietów OBWARZANEK.COM (49 pln) 16. Muszka MARTHU; 79 pln 17. Grafika DAWID PŁANETA - MINIPEOPLEINTHEJUNGLE (indywidualna wycena) 18. Nerka CASE CLOSED (89 pln) WSZYSTKIE PRODUKTY MOŻNA KUPIĆ W KONCEPT SKLEPIE IDEA FIX W KRAKOWIE PRZY UL. BOCHEŃSKIEJ 7. 59


60

R O Z M O WA


R O Z M O WA

PRZERABIA KLASYCZNE CYLINDRY, WESTERNOWE KAPELUSZE, CZAPKI BEJSBOLOWE, A NAWET TIUBIETIEJKI, CZYLI TRADYCYJNE OKRĄGŁE CZAPKI, NOSZONE PRZEZ WSZYSTKIE NARODY AZJI CENTRALNEJ. KIRGISKĄ CZAPKĘ LUDOWĄ ZWIEŃCZYŁ OBCIĘTYM PĘDZLEM DO MAKIJAŻU. ZWYKŁĄ BEJSBOLÓWKĘ POZBAWIŁ DASZKA, A NASTĘPNIE OBSZYŁ KOLOROWYMI CZASZKAMI, CHARAKTERYSTYCZNYMI DLA KULTURY MEKSYKAŃSKIEJ. JEGO EKLEKTYCZNE NAKRYCIA GŁOWY – A TAKŻE BRANSOLETY, WISIORY I KOLCZYKI – INSPIROWANE SĄ KULTURĄ NOMADYCZNĄ KAZACHÓW, LECZ ŁĄCZĄ W SOBIE MOTYWY Z RÓŻNYCH KULTUR: EUROPEJSKICH BAŚNI, AMERYKAŃSKIEJ POPKULTURY, AZJATYCKIEGO FOLKLORU I NOWOCZESNYCH ZJAWISK, TAKICH, JAK STEAMPUNK. Z SEVĄ DEMIDOVEM O WYPEŁNANIU STARYCH FORM NOWĄ TREŚCIĄ ORAZ ŁĄCZENIU MODY I SZTUKI WSPÓŁPCZESNEJ ROZMAWIA A R T U R W A B I K Działasz na styku sztuki współczesnej, designu i mody. Która z tych dziedzin jest Tobie najbliższa? - W swojej pracy posługuję się nie tyle głową, co intuicją. Staram się unikać sztywnych podziałów. Wszystko, co robię, jest bardzo płynne. Dlaczego zainteresowałeś się modą? - Sztuka stwarza pewien dystans. Na przykład obcowanie z obrazem w galerii zawsze odbywa się w pewnym oddaleniu od płótna. Kiedy ubierasz mój kapelusz, czapkę, czy jakiś inny element stroju, to stajesz się częścią sztuki. Uważam, że nie należy tego rozdzielać. Jak do tego doszło, że Twoją uwagę przykuły kapelusze? - Swoją pierwszą czapkę zrobiłem dla siebie. Od starszej kobiety kupiłem na straganie proste, ręcznie wykonane nakrycie głowy. Podobał mi się jego kształt, ale brakowało mi zdobień, więc je trochę przerobiłem. Zacząłem chodzić w tej czapce, która szybko spodobała się moim znajomym, więc postanowiłem robić kolejne. Do dziś robię je przede wszystkim dla siebie, a ponieważ

nie mogę wszystkich zatrzymać – część sprzedaję. Kto kupuje Twoje czapki? - Myślę, że one są przede wszystkim dla śmiałych i pewnych siebie ludzi. Nie wszyscy oglądający od razu decydują się na zakup – niektórym po prostu wystarczy zrobienie sobie w nich selfie. Nie mam z tym problemu; lubię, kiedy ludzie je przymierzają. Wierzę także, że moje czapki pomagają ludziom zrozumieć, kim są i dlaczego do mnie przyszli. Wielu z nich ma silną potrzebę, aby się wyrazić, ale nie potrafią tego zrobić samodzielnie. Można powiedzieć, że moje kapelusze to rodzaj art terapii. Prowadzę nawet zajęcia, w ramach których każdy może do mnie przyjść z nakryciem głowy, którego już nie nosi i przerobić je na coś zupełnie innego. Projektujesz raczej dla kobiet czy dla mężczyzn? - A czy Czarny kwadrat na białym tle, Malewicza jest dla kobiet, czy dla mężczyzn? Sztuka jest przecież dla wszystkich. Dlatego też moje produkty są unisex. W lutym, podczas wystawy w galerii „Asanbay” w Biszke-

ku pokazałem 60 kapeluszy, z których 10 od razu znalazło nowych właścicieli. Większość z nich trafiła do prywatnych kolekcji sztuki współczesnej. Taki też był profil tego wydarzenia. Pozostałe można nadal kupić w Biszkeku. Te, które oglądamy w tej chwili, to moja najnowsza produkcja.

Zdjęcia: archiwum Sevy Demidova

SZALONY KAPELUSZNIK Z AŁMATÓW

Tworzysz też rzeczy na specjalne zamówienie? - Niechętnie. Chyba, że to zakłada wejście w bliższy kontakt z klientem, rozmowę o ważnych dla niegosprawach. Dobrze czuję się na różnych festiwalach, gdzie lubię robić taki eksperyment: ubieram człowieka w prostą, białą koszulę i zaczynam z nim rozmawiać. W trakcie takiej rozmowy pojawiają się różne obrazy, które utrwalam na ubraniu. Ludziom przypominają się wtedy ważne dla nich rzeczy – ktoś na przykład zawsze chciał być żeglarzem, ale nigdy nie spróbował. Ile kosztują Twoje kapelusze? - Od 20 do nawet 500 dolarów. Większość z nich można kupić w przystępnych cenach, ale z niektórymi jestem bardzo mocno związany emocjonalnie i niekoniecznie

61


R O Z M O WA chcę się ich pozbywać. To są szamańskie kapelusze, w których sam bardzo lubię chodzić – stąd tak wysokie ceny.

Zdjęcia: archiwum Sevy Demidova

Jak reagują ludzie na ulicach miast, do których podróżujesz? - Wydaje mi się, że podobają się ludziom. Zrobiłem kapelusz w kształcie czajnika, przy użyciu którego testuję reakcje przechodniów na ulicach różnych miast – m.in. w Londynie, Moskwie i Seulu. W Londynie, gdzie mieszkańcy widzieli już chyba wszystko, kapelusz-czajnik nie zrobił na nich wielkiego wrażenia, ale już w Moskwie budził dużo więcej emocji, natomiast w Seulu był prawdziwą sensacją. Co Cię inspiruje? - Wszystko wokoło. Lubię spacerować po mieście z pustką w głowie i wypełniać ją różnymi impulsami. Mam tę umiejętność, że potrafię zrobić coś z niczego. Ludzie chętnie oddają mi starocie, których żal im wyrzucić – kawałki tkanin, drobne przedmioty codziennego użytku. Później widzą je na moich czapkach i są bardzo zaskoczeni. Chodzę także na bazary i targowiska, gdzie za niewielkie pieniądze można kupić mnóstwo atrakcyjnych drobiazgów. Lubię wypełniać stare formy nową treścią A w sensie bardziej metafizycznym? - Interesuje mnie kultura w bardzo szerokim ujęciu. Zarówno kazachska, indyjska, jak i europejska. Szczególnie ciekawi mnie okres przedchrześcijański, kiedy ludzie żyli w harmonii z przyrodą. Kiedy nie było jeszcze państwowości i w o ogóle żadnych instytucji, a ludzie intuicyjnie wiedzieli, jak żyć. Czasem mam wrażenie, że potrafię rozmawiać z materiałem, a on mówi mi, co powinienem z nim zrobić. Ludzie często pytają mnie: Dokąd ją pójdę w takim kapeluszu? Odpowiadam wtedy: „Ubierz go i idź przed siebie, a zobaczysz, dokąd zajdziesz”. Robię też okulary. Najczęściej nic przez nie widać, ale można za to robić sobie w nich selfie. Poza tym, kiedy człowiek nic nie widzi, może na moment spojrzeć w głąb siebie i zastanowić się, kim jest.

Rozmawiał A R T U R WA B I K , Ałmaty

62


63

R O Z M O WA


R O Z M O WA

SEVA DEMIDOV Urodzony w Baku, w Azerbejdżanie, w dzieciństwie wraz z rodziną przeniósł się do Ałmaty, w Kazachstanie. Kształcił się w kierunku inżynierii, lecz w wieku 29 lat zrozumiał, że to nie dla niego; że zawsze chciał być artystą. Rozpoczął więc kolejne studia – tym razem plastyczne. Szybko jednak stało się jasne, że raczej nie będzie malarzem. Saięgnął wtedy do doświadczeń z dzieciństwa i zaczął tworzyć artystyczne obiekty. Przyjaciele mówią o nim, że wszyscy w jego otoczeniu natychmiast zarażają się jego kreatywnością.

64


FELIETON

KIERUNEK: SZANGHAJ JEŚLI JESZCZE NIE ZDĄŻYLIŚCIE TEGO ZAUWAŻYĆ, POZWÓLCIE, ŻE POWIEM TO WPROST: TRENDY RODZĄ SIĘ W AZJI. PRZYKRE, CZY NIE, POWOLI ŻEGNAMY SIĘ Z MOCNĄ DOMINACJĄ EUROPEJSKIEGO RYNKU MODY I Z MODOWYMI MIEJSCAMI KULTU JAK PARYŻ, LONDYN CZY MEDIOLAN. OSAMOTNIONY NOWY JORK JUŻ NIEBAWEM TAKŻE ZŁAPIE ZADYSZKĘ W POGONI ZA KOLEJNYM GIGANTEM I BĘDZIE MUSIAŁ PRZYZNAĆ SIĘ DO BYCIA DOJRZAŁYM DOROSŁYM, KTÓRY ZAWSZE PRZEGRYWA Z WYOBRAŹNIĄ MŁODEGO, JAKŻE NIEPOKORNEGO DZIECKA.

MALWA WAWRZYNEK

Każdy, kto choć trochę interesuje się modą wie, że współczesne trendy rodzą się w małych społecznościach, subkulturach, mikro subkulturach lub w małych grupkach, w których paradoksalnie indywidualizm wygrywa nad kolektywizmem. Kiedyś te grupki tłoczyły się we wspomnianych stolicach mody: w gejowskich klubach, społecznościach drag queen, na alternatywnych festiwalach, kreatywnych wystawach i na wielu innych eventach, które konsekwentnie pogardzały słowem mainstream. Dzisiaj jednak spojrzenia trend watcherów i analityków coraz częściej wędrują w stronę Azji. To tam rośnie najsilniejsza gospodarka, to tam istnieje inny, technologicznie zaawansowany świat przyszłości i to tam to, co abstrakcyjne dla purytańskiego Zachodu, staje się nową normą w modzie. Seul, Szanghaj i Tokio zaczynają być wymieniane jednym tchem ze „starymi” stolicami mody. Już nawet nie pora się zastanawiać, czy to w Azji znajduje się piąte miasto pretendujące to tego zaszczytnego tytułu. Pora zadać sobie pytanie, które z tych trzech miast najszybciej wygryzie któregoś z europejskich staruszków. Azjaci posiadają coś, czego my Europejczycy, ani nawet frywolni, wręcz wyzwoleni Amerykanie, nigdy nie mieliśmy. Brak ograniczeń i kulturę, która jest w stanie zaakceptować wiele. To tam rodzą się najbardziej kreatywni projektanci naszych czasów, żeby tylko wymienić Rei Kawakubo, Yohji Yamamoto, Kenzo Takada, Issey Miyake czy Takahiro Miyashita. Do tej pory to Japończycy wiedli prym wśród azjatyckich „krawców”, a miejsca takie, jak Shibuya sprawiały, że o Tokio mówiło się w każdej poważnej analizie branżowej. Dzisiaj jednak to Szanghaj jest najliczniej odwiedzanym azjatyckim miastem w kontekście mody. Zeszłoroczny Fashion Week zgromadził rekordową liczbę przyjezdnych gości: redaktorów, projektantów, blogerów, ale co najważniejsze, kupców i inwestorów. Szanghaj jest młody, kreatywny i bardzo szybko rozwija się pod względem biznesu i technologii. To, co również stanowi nieocenioną przewagę tego

miasta (ale także Seulu oraz Tokio) to brak ciężaru historii mody. Ten ciężar nie pozwala Zachodowi na całkowicie świeże spojrzenie, bez szukania odwołań do archiwów, bez przymusu dbania o DNA marki i bez lęku przed porównaniem do tego, co było „kiedyś”. Szanghaj to carte blanche w historii mody i to właśnie dlatego dzisiaj wszystkie oczy zwrócone są w jego kierunku. Chiny, podobnie jak reszta Azji, do tej pory bazowały przede wszystkim na luksusowych markach z Zachodu, stając się najważniejszą klientelą każdego szanującego się brandu. Zagraniczne produkty zalewały Chiny w podobnej ilości jak rodzime produkty wytwarzane w niedbały, mało oryginalny sposób, bez porywającego konceptu i designu. Od kilku lat jednak Szanghaj wypracował w sobie lokalną świadomość i zaczął zwracać uwagę na młodych zdolnych i rodzimych projektantów. Ci projektanci to wulkan konceptualnych pomysłów, w których mają odwagę realizować wszystko, co tylko pojawi się w ich wyobraźni. Co więcej, funkcjonują oni w całkowicie odmiennym świecie i widzą na własne oczy, jak tworzy się nowa generacja konsumentów. To oni jako pierwsi wiedzą, czego potrzeba tym konsumentom. Bo, trzeba to w końcu podkreślić, jeśli z Azji przychodzą do nas trendy technologiczne, designerskie, tekstylne, żywieniowe czy kosmetyczne, to wszelkie zachowania konsumenckie podążają wraz z tymi trendami. Z zachowań rodzi się nowy sposób życia, a ten przecież nieodłącznie związany jest z nowym sposobem ubierania się. Dlatego, dzisiaj moda coraz mocniej definiowana jest przez wpływy azjatyckie. To jedna z tych sytuacji, w której ten niepokorny uczeń przerósł mistrza i zaproponował całkiem nowe rozwiązania. Nakreślił też nową rzeczywistość, za którą tak tęsknili wielbiciele mody. Azja oferuje nam to, czego zachodni projektanci dać nam już nie mogą. Świeże spojrzenie na modę i na jej znaczenie w świecie, który w końcu gotowy jest na nadejście nowego.

65


ŚWIADOMA MODA

Z FABRYKI DO SZAFY CZYM RÓŻNI SIĘ T-SHIRT Z H&M-U OD TEGO Z DOMU MODY BALENCIAGA? TKANINĄ, PROJEKTEM, KROJEM? A MOŻE CENĄ? UBRANIE JEST WARTE TYLE, ILE JESTEŚMY W STANIE ZAPŁACIĆ ZA METKĘ DO NIEGO PRZYSZYTĄ.

W produkcji odzieży nadal funkcjonujemy według zasad makdonaldyzacji Georga Ritzera. Liczą się kalkulacyjność, efektywność, możliwość manipulacji i przewidywalność. Wszystko po to, by natychmiast zaspokoić potrzeby konsumentów. Zastanawiacie się czasem, kto płaci rzeczywistą cenę tego t-shirtu w promocji za 14,99? My?

66

20 GROSZY ZA SZTUKĘ Jak podaje Clean Clothes Polska, nieformalna koalicja organizacji pozarządowych zaangażowanych w poprawę warunków pracy w światowym przemyśle odzieżowym, Bangladesz jest drugim po Chinach producentem odzieży. W ponad 5 tysiącach fabryk pracownicy zarabiają minimalne

pensje w wysokości 38$ (44 funtów wg Fashion Revolution) miesięcznie. Z punktu widzenia marek modowych Bangladesz jest atrakcyjny nie tylko dlatego, że produkcja jednego t-shirtu kosztuje tu średnio 20 groszy za sztukę, ale też z innego (również finansowego) powodu – ten kraj – w przeciwieństwie do Chin i Indii – ma bezcłowy dostęp do Unii Europejskiej.


Express ciągle ma się dobrze, a jedyne co może mu zagrozić, to… konkurencyjne ceny produkcji ubrań w Afryce.

Zanim t-shirt przebędzie drogę z Azji do szafy Kowalskiego w Polsce czy Smitha w USA, w tempie fast fashion zużyje 2720 litrów wody (tyle wypija człowiek w ciągu 3 lat). Do tego aż 20% barwników użytych do farbowania tkanin trafi do środowiska naturalnego, co łącznie rocznie oznacza ponad 40 ton niebezpiecznych dla zdrowia i życia substancji (nawet rakotwórczych). A to tylko ułamek statystyk, które skrywa kolorowy i inspirujący przemysł odzieżowy i tekstylny. Fashion Revolution, międzynarodowa organizacja założona w Wielkiej Brytanii 5 lat temu, tuż po katastrofie w fabryce odzieżowej w Bangladeszu, swoimi działaniami wspiera transparentność branży mody i podnoszenie standardów pracy. Ten ruch chce zmieniać postawy twórców, ale też odbiorców ubrań – czyli nas. Pytanie - czy jesteśmy gotowi wziąć odpowiedzialność za to, co nosimy?

LEKTURY NA PODRÓŻ PO ŚWIADOMEJ MODZIE

DROGA DO ZMIANY

Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo, Marek Rabij

Moda zbudowana jest z marzeń. Właściciele fabryk są przekonani, że dla pracowników to podróż w lepszy świat. Szczególnie dla kobiet (dziewcząt?) praca w branży mody z obowiązkowymi bezpłatnymi nadgodzinami to bilet po wolność od ucisku rodzinnych tradycyji i ciężkiej pracy na roli. Pietra Rivoli w książce „Śladami t-shirta” powołuje się na rozmowę Ching Kwan Lee z pracownicą chińskiej fabryki, snując wnioski: Otóż wprawdzie pieniądze wysyłane do domu rzeczywiście przynosiły ulgę tym, którzy pozostali na wsi, jednak kobiety często przyznawały z zakłopotaniem, że tym, co przywiodło je do miast, były nie tyle pieniądze, ile możliwości zdobycia samodzielności, która nie byłaby możliwa na wsi, gdzie były zdominowane przez ojców i braci. (…) Paradoks polega na tym, tłamszące ludzi praktyki stosowane w przemyśle włókienniczym i odzieżowym (…), których celem przez całą historię tej gałęzi przemysłu było kontrolowanie młodych kobiet, są jednocześnie częścią składową ekonomicznego wyzwolenia kobiet. Łańcuch dostaw, prawa pracowników, odpowiedzialność ekologiczna, bezpieczeństwo i transparentność to tak potężne tematy, jak potężną wartość finansową ma rynek odzieży. Jak pokazuje rzeczywistość, mimo coraz częstszych działań organizacji i wzrastania świadomości odbiorców, Azja

Nasza metka i status z nią związany mają znaczenie. Ale jak podkreśla autor, dla niektórych jest to kwestia życia i śmierci – dosłownie. Marek Rabij, dziennikarz „Newsweek Polska” niedługo po zawaleniu się fabryki Rana Plaza w Bangladeszu sprawdził, w jakich warunkach szyje się ubrania znanych polskich i zagranicznych marek w Dhace. Rok później znów odwiedził ten kraj, tym razem zadając sobie pytanie, czy katastrofa zmieniła funkcjonowanie światowego przemysłu odzieżowego.

Śladami t-shirta, Pietra Rivoli Ekonomistka Pietra Rivoli zabiera nas w podróż z t-shirtem – od pól uprawnych bawełny, przez chińskie fabryki, docelowy punkt sprzedaży, aż do targów z odzieżą używaną w Afryce. Bada mechanizmy globalizacji, handlu międzynarodowego i lokalnych układów biznesowych. Choć unika emocjonalnego tonu, porusza tematy za którymi kryją się realni ludzie. Tacy jak my.

ŚWIADOMA MODA

NADBAGAŻ ODZIEŻY – PRZEMYSŁ (NIE)LEKKI DLA ŚRODOWISKA

No logo, Naomi Klein Książka zwana biblią alterglobalistów zmusza nas do refleksji. Nie tyle nad korporacjami, kapitalizmem i obrandowanym produktem, a możliwością dokonania racjonalnego wyboru.

*** To od nas zależy, czy wsiądziemy do pędzącego pociągu relacji fast fashion, czy zamiast Azja Express, zdecydujemy się na Slow Travel, mniej znanymi, lokalnymi ścieżkami z modowymi kompanami z całego świata.

KASIA KWIECIEŃ www.fashionbranding.pl

67


P R AW O W M O D Z I E

ZNAK TOWAROWY ZAGROŻONY WYGAŚNIĘCIEM AZJA TO NIE TYLKO BOGACTWO KULTURY I HISTORII. AZJATYCKIE TRENDY STAJĄ SIĘ MODNE NA CAŁYM ŚWIECIE, W KAŻDEJ SIECIÓWCE DOSTAĆ MOŻNA KIMONA, KOREAŃSKIE KOSMETYKI PODBIJAJĄ RYNEK, A AZJATYCKA ELEKTRONIKA CORAZ CZĘŚCIEJ NIE USTĘPUJE ZACHODNIM GADŻETOM. PATRZĄC W STRONĘ AZJI, POWINNIŚMY JEDNAK POCHYLIĆ SIĘ NAD JESZCZE JEDNĄ KWESTIĄ.

Wyjątkowe urodziny odbyły się w lutym w poznańskim ZOO. Na świat przyszedł tam jeleń baweański. Gatunek ten należy do krytycznie zagrożonych wyginięciem i chociaż różne źródła żonglują różnymi liczbami, mówi się, że na wolności żyje nie więcej niż kilkaset osobników. Ten zamieszkujący indonezyjską wyspę Bawean ssak to tylko jeden z wielu azjatyckich gatunków, które niedługo mogą zniknąć z powierzchni naszego globu. Z kolei w zeszłym roku w angielskim hrabstwie North Yorkshire, pracownicy tamtejszego ZOO witali tygrysiątko tygrysicy sumatrzańskiej. Tylko 350 osobników tego podgatunku można jeszcze spotkać poza kratami ZOO - choć szczerze mówiąc, nie polecam, chyba, że niestraszne są Wam pazury o długości 8-10 centymetrów i 30 naprawdę dużych zębów. Niestety jednak, nawet tak uzbrojony drapieżnik nie ma praktycznie szans w starciu z jeszcze bardziej uzbrojonym kłusownikiem, podobnie zresztą jak wiele innych gatunków, których natura nie wyposażyła nawet w kły. Bo co może zrobić na przykład taki lemur? Jeśli nie ma gadanego Króla Juliana, to raczej niewiele. Skąd wiem, że na świecie zostało tylko 350 żyjących dziko tygrysów sumatrzańskich? Co ciekawe, nie z badań, raportów czy strony Greenpeace. Tym razem, w obronie natury stanęła marka modowa, której niezwykle rozpoznawalnym znakiem jest aligator (chociaż temu gatunkowi chyba nic grozi, skoro jego przodkowie przetrwali nawet wymieranie triasowe). Mowa o Lacoste i jej naprawdę godnej uwagi kampanii. Firma, w miejscu zielonego logo, umieściła na swoich sztandarowych białych koszulkach polo wizerunki 10 zwierząt, należących do gatunków zagrożonych wyginięciem. Jest to efekt współpracy z IUCN (Międzynarodową Unią Ochrony Przyrody), organizacją, która wydaje

68

czerwoną księgę i walczy o zachowanie wymierających gatunków. Seria „Save Our Species” jest wyjątkowa – każda z 10 koszulek na których znajdują się na przykład tygrys sumatrzański czy morświn kalifornijski, została wyprodukowana w ilości sztuk odpowiadającej liczbie pozostałych na wolności osobników gatunku. Najbardziej unikatowa jest koszulka polo z morświnem właśnie – można jej nabyć zaledwie 30 sztuk. Dochód ze sprzedaży 1775 koszulek (w cenie 185 dolarów za sztukę) zostanie przekazany IUCN. Zdarzyło mi się wesprzeć finansowo WWF i staram się segregować śmieci. Córka przyjaciółki krzyczy na mnie, kiedy nie zakręcam wody myjąc zęby, więc usiłuję o tym pamiętać. Wstyd się przyznać, ale na tym zasadniczo kończy się moja proekologiczna aktywność życiowa. Dlatego też akcja Lacoste naprawdę mnie zachwyca, bo zwraca uwagę na to, o co powinniśmy dbać najbardziej – na otaczającą nas naturę. Warto wspomnieć, że przemysł modowy jest jednym z najbardziej szkodliwych dla środowiska, dlatego koszulki Lacoste mają poniekąd „odkupieńczy” charakter. Z drugiej strony – akcja bardzo intryguje mnie pod względem prawnym. Dlaczego? Ano dlatego, że w tych 1775 przypadkach, Lacoste posługuje się nowym logotypem, który nie stanowi ich zarejestrowanego znaku towarowego. Hipotetycznie, na potrzeby tego artykułu można się zastanowić, co by było, gdyby w takiej sytuacji jakaś inna firma wyprodukowałaby koszulki z lemurem albo ptakiem kakapo, który również zdobi polo Lacoste. Bo przecież, wykorzystanie aligatora skutkowałoby prawdopodobnie natychmiastowym i uzasadnionym wezwaniem do zaniechania naruszeń. Inne zwierzątka nie są natomiast znakiem towarowym Laco-

ste. Trudno tu dopatrywać się nawet znamion naruszenia praw autorskich, umieszczenie bowiem logotypu po lewej stronie koszulki polo czy T-shirtu szczególnie twórczym rozwiązaniem nie jest, to samo robią chociażby Ralph Lauren, Tommy Hilfiger czy Abercrombie & Fitch. A jednak, stworzenie przez jakiś podmiot koszulki z małym wizerunkiem morświna w miejscu, gdzie znajduje się logo Lacoste, wywołałoby pewien zgrzyt. Dlaczego? Ponieważ w jawny sposób jest żerowaniem na renomie marki. Wszelkie próby „podszywania” się pod markę renomowaną będą czynem nieuczciwej konkurencji, który wprowadza konsumentów w poważną konfuzję i to na tej podstawie francuska firma mogłaby wysuwać swoje roszczenia. Nie da się jednak ukryć, że sam fakt posługiwania się przez Lacoste takim a nie innym znakiem towarowym, który w graficzny sposób jest przedstawiony tak samo jak symbole zagrożonych gatunków zwierząt i umieszczony zawsze w tym samym miejscu, w znaczący sposób przyczynia się do renomy i rozpoznawalności marki. Dlatego też widząc białą koszulkę polo z lemurem, nawet nie wiedząc skąd pochodzi, mimowolnie kojarzymy ją z Lacoste. Żeby chronić markę i zbudować jej wizerunek, warto dbać o logo, a przede wszystkim, jeśli stanowi ono zarejestrowany znak towarowy – używać go. Nieużywanie go bowiem przez nieprzerwany okres pięciu lat będzie skutkować jego wygaśnięciem. A wtedy stracimy oręż przeciwko innym, kłusowniczym markom, które z chęcią zarejestrują swoje, podobne do naszego, logo – znaki i będą się nimi posługiwać. ANNA GÓRSKA-MICOREK Kancelaria prawna Pakulsk i Kilarsk i i Wspólnicy


URODA

PODKŁAD ZAWSZE LEPIEJ WYGLĄDA Z BAZĄ WSPÓŁCZESNE BAZY JUŻ DAWNO PORZUCIŁY „TEATRALNE” KONSYSTENCJE I WYSZŁY POZA XXI WIEK. OPRÓCZ PODSTAWOWEJ FUNKCJI, JAKĄ JEST PRZEDŁUŻENIE TRWAŁOŚCI PODKŁADU, KAŻDA Z NICH JEST PRAWDZIWYM MULTITASKEREM. CHRONIĄ PRZED PROMIENIOWANIEM UV. ZAPOBIEGAJĄ EFEKTOM „MIEJSKIEGO TRYBU ŻYCIA”, DZIĘKI ZAWARTYM W NICH ANTYOKSYDANTOM. DZIAŁAJĄ NAWILŻAJĄCO. DZIĘKI SWOJEJ FORMULE POTRAFIĄ PRZEKSZTAŁCIĆ KAŻDY PODKŁAD W PODKŁAD O EFEKCIE „LONG LASTING”. CO PRAWDA NIE ZASTĄPIĄ CODZIENNEJ PIELĘGNACJI, ALE MOGĄ STAĆ SIĘ JEJ ZNAKOMITYM UZUPEŁNIENIEM. R e d a g u j e M I K O Ł A J T Y PA

Idealne nawilżenie i odżywienie dla skóry normalnej i suchej dzięki zawartości 5 części orzecha kokosowego (miąższ, mleczko, woda). URBAN DECAY COMPLEXION MODULABLE SELF-ADJUSTING 165 ZŁ Baza, która dostosowuje się do Ciebie i potrzeb Twojej skóry. Pigmenty dopasowujące się do koloru karnacji. Korekcja struktury i błyszczenia, dzięki witaminie E i pudrowi z kukurydzy.

DIOR DIORSKIN FOREVER & EVER WEAR SPF 20 205 ZŁ Płynna i ultra lekka baza wzbogacona o filtr SPF 20 oraz kompleks doskonalący cerę. Regularnie stosowana zmniejsza widoczność rozszerzonych porów i jest znakomitym połączeniem sztuki makijażu z pielęgnacją.

YVES SAINT LAURENT TOUCHE ECLAT BLUR PRIMER 205 ZŁ Magiczna alchemia formuły pozbawionej nieprzeźroczystych elementów dla uzyskania cery emanującej światłem i doskonałego efektu „blur”. Wzbogacona o ekstrakt z ryżu, moreli i brzoskwini dla maksymalnego komfortu i nawilżenia.

zdjęcia: mat. promocyjne

MARC JACOBS BEAUTY UNDER (COVER) 175 ZŁ

GIORGIO ARMANI LUMINESSENCE BB CREAM 369 ZŁ W teorii - krem BB. W praktyce - GENIUSZ! Ochrona przed promieniowaniem UV SPF 50. Pigment „greige” stworzony przez Giorgio Armani dla idealnego kolorytu każdej karnacji. Może być stosowany samodzielnie zapewniając efekt „mokrej skóry” lub jako baza pod podkład dla stworzenia perfekcyjnej cery.

69


Ś W I AT P E R F U M

TERAZ I NA ZAWSZE… SHALIMAR BOHATERAMI LEGENDY SĄ SHAH JAHAN I MUMTAZ MAHAL, KTÓRA BYŁA NIE TYLKO JEGO ŻONĄ, ALE I JEDYNĄ MIŁOŚCIĄ. TO DLA NIEJ STWORZYŁ „OGRODY SHALIMAR”, CO W SANSKRYCIE OZNACZA „ŚWIĄTYNIA MIŁOŚCI”. STWORZONA Z SZELESTU FONTANN I TYSIĘCY CENNYCH KWIATÓW, KTÓRE Z KAŻDYM DNIEM OBJAWIAŁY SWOJE PIĘKNO... Zainspirowany legendą sprzed IV wieków, Jacques Guerlain prezentuje światu "pierwszy orientalny zapach" - Shalimar. Połączył w nim romans i Orient, czyniąc go jedną z najznakomitszych kompozycji jakie powstały. Shalimar to olfaktoryczna interpretacja Dalekiego Wschodu, widziana oczami człowieka z Zachodu, który połączył w niej składniki charakterystyczne dla historii i dziedzictwa marki Guerlain z bogactwem i przepychem Dalekiego Wschodu. Guerlinade, czyli zapachowa sygnatura Guerlain, zbudowana z jaśminu, róży majowej,

70

irysa, fasoli tonka i wanilii została spleciona z akordem skóry, kadzidłem, drzewem sandałowym i paczulą. W rezultacie powstała orientalno-korzenna kompozycja, która na zawsze zapada w pamięć. Shalimar jest jedyny w swoim rodzaju. Prowokujący i jednocześnie niezwykle ciepły. Cielesny ale nie wulgarny. Ukoronowaniem Shalimar, a właściwie jego początkiem, jest flakon autorstwa Raymonda Guerlain. Dzięki niemu powstało wyjątkowe dzieło sztuki stylu Art Deco. Korpus flakonu to nawiązanie do chłodnej pałacowej fontanny. Etykieta to zarys mauzo-

leum Taj Mahal. Całość została zwieńczona szafirowym korkiem w kształcie wachlarza. Shalimar został zaprezentowany w 1925 roku w czasie Międzynarodowej Wystawy Sztuk Dekoracyjnych, na której po raz pierwszy swój osobny dział miały perfumy jako jedna z najważniejszych dziedzin luksusu. Sukces, który w czasie wystawy odniósł Shalimar, potwierdził zdanie Jacquesa Guerlain: Uważam, że odkryłem doskonałą równowagę.

M I K O Ł A J T Y PA


Trzy kroki

do szczupłej sylwetki. Planujesz urlop, a Twoje ciało w bikini nie wygląda tak, jakbyś chciała? Nie martw się. W Moss pomożemy Ci dobrać odpowiedni program ujędrniająco-pielęgnacyjny. Krok pierwszy: redukcja cellulitu i ujędrnianie z Icoone® Laser Icoone® Laser to opatentowana technologia 3 w 1, łącząca masaż próżniowy, laser oraz światło LED. W jednej głowicy skumulowane są trzy technologie, które jednocześnie oddziałują na skórę, dając optymalne efekty w walce z cellulitem, komórkami tłuszczowymi, obrzękami czy luźną skórą. Laser 915 nm. w naturalny sposób rozkłada komórki tłuszczowe do glicerolu i wolnych kwasów tłuszczowych. Światło LED 650 nm. stymuluje produkcję kolagenu i elastyny, wpływa na przepuszczalność błony komórkowej, pozwalając na odprowadzenie uwolnionego tłuszczu do układu limfatycznego. Głowica ROBOSOLO zapewnia drenujący masaż, wykorzystując bezpieczną dla skóry technologię multi- mikrostymulacji, z możliwością sterowania podciśnieniem, rytmiką i kierunkiem pracy rolek w głowicy. Krok drugi: modelowanie sylwetki bandażami Arosha. Arosha to specjalistyczny zabieg ujędrniający z wykorzystaniem elastycznych bandaży i nowość w Moss! Pierwszy etap zabiegu to peeling na bazie kwasu glikolowego, kolejny to wmasowanie ampułki, którą kosmetolog dobiera indywidualnie do potrzeb skóry. Tak przygotowane ciało zawijamy w bandaże mocno nasączone substancjami aktywnymi tj.; kofeina, fosfatydylocholina, escyna, ekstrakt z guarany, wąkrotki azjatyckiej czy algi brunatne. Zabieg z bandażami Arosha mocno pobudza krążenie i stymuluje przepływ limfy, eliminując obrzęki i widocznie redukując cellulit. Krok trzeci: to ujędrnianie biustu LIFTING UP Arosha. Po tym zabiegu, zauważycie wyraźną poprawę wyglądu i kształtu swojego biustu. Tu również „pracują” aktywne koncentraty, którymi nasączone są bandaże; wyciąg z Kigelli Afrykańskiej, aminokwasy, włókna białkowe przywracające elastyczność, nawilżający kwas hialuronowy oraz krzemionkę organiczną w postaci serum. Seria zabiegów tworzy mikro siateczkę liftingującą na kształt „niewidzialnego biustonosza”, zapewniając szybki efekt „push-up”. Zabieg optycznie powiększa piersi nadając im piękny i okrągły kształt. Należy pamiętać, że we wszystkich trzech krokach, bardzo ważna jest systematyczność. Jeden masaż to niestety za mało, by zagwarantować figurę bogini. Każdy z zabiegów powinien być wykonany w serii. Zapraszamy!

Centrum Urody Moss ul. Prochowa 9 31-532 Kraków www.moss.krakow.pl


URODA

Fryzura: Dominika Czartoryska-Dubel Modelka: Sophie Dawe Fotograf: Dominika Czartoryska-Dubel, Marcus Radford

LONDON CALLING! O NAJGORĘTSZYCH TRENDACH W MODZIE I FRYZJERSTWIE PANUJĄCYCH NA WYSPACH, ROZMAWIAMY Z SOPHIE DAWE - STYLISTKĄ FRYZUR ORAZ FASHIONISTKĄ Z WIELKIEJ BRYTANII Pierwsze, bardzo banalne pytanie. Dlaczego wybrałaś fryzjerstwo? - To nie ja wybrałam fryzjerstwo! To fryzjerstwo wybrało mnie! Jeśli chcę być modna na Wyspach, co powinnam nosić? - To bardzo trudne pytanie. Wszystko zależy od tego, gdzie chcesz się wybrać, odpowiadając bardzo ogólnie, w dzisiejszych czasach ludzie stawiają na mocne wyrażanie swojej osobowości poprzez ubiór oraz fryzurę. O wszystkim decyduje charakter oraz otwartość danej osoby. Czy Brytyjki są otwarte na szalone fryzury? Przychodzą na wizytę z gotowymi pomysłami, czy częściej oddają się w Twoje ręce, mówiąc „rób co chcesz”? - Większość moich klientek jest bardzo otwartych na szalony look oraz eksperymentowanie z kolorami na głowie i mod-

72

nymi strzyżeniami. Jeśli chodzi o pomysły, to jest raczej „pół na pół”. Uważam, że dobry fryzjer przede wszystkim słucha swojego klienta i w dalszej kolejności proponuje coś od siebie. Podobno kobiety wolą bardziej fryzjerów niż fryzjerki. Co o tym sądzisz? - Bzdura! Niezależnie czy to kobieta, czy mężczyzna, przede wszystkim biorą pod uwagę zdolności fryzjera.

zakątkach świata różni się bardzo od siebie? - Tak. Każde państwo ma swoje własne trendy w strzeżeniach i koloryzacji. Niekoniecznie są to duże różnice, zależą od tego, jak daleko zagalopujemy się z naszą wycieczką. Nie jest tajemnicą, że na Wyspach mieszka mnóstwo Polaków, co sadzisz o polskich klientach? - Są bardzo otwarci na nowe pomysły i mili!

Co według Ciebie będzie modne w sezonie wiosna-lato 2018? - Na głowach wciąż pastelowe kolory oraz długie włosy. Moda uliczna zaserwuje nam wielki powrót lat 90. Krótkie bluzki, luźne spodnie z wysokim stanem, dużo pasów, bieli i koronek.

Czy fryzjerstwa da się nauczyć, czy trzeba się z tym urodzić? - Możesz nauczyć się zawodu, ale przy tym musisz być człowiekiem kreatywnym i z pasją. Wtedy wszystko działa jak powinno.

Wiem, że Twoją pasja jest również podróżowanie. Czy fryzjerstwo w różnych

Rozmawiała DOMINIKA CZARTORYSKA-DUBEL


mysł z y m za pobud

y

Galeria Krakowska, I piętro ul. Pawia 5, 31-154 Kraków tel. 12 628 72 52 restauracja@miyakosushi.pl www.miyakosushi.pl dołącz do nas 73


NEWSY

KANAPECZKĘ Z SEREM I PLASTERKIEM KECZUPU POPROSZĘ

zdjęcia: materiały prasowe

Nowinki kulinarne pobudzają apetyt i nigdy ich za wiele. Tym razem z inicjatywą wyszła marka Slice Of Sauce, która postanowiła stworzyć… ketchup w plastrach. Produkuje się go głównie z suszonych pomidorów, jest wegański, naturalny, bezglutenowy

- materiał idealny dla Millenialsów. To świetna forma urozmaicenia kanapki. Na kromce pieczywa będzie wyglądać jak wędlina, zaspokoi chęci na prawdziwy keczup bez ryzyka pobrudzenia się, bez zbędnych, niezdrowych dodatków.

Póki co, zestaw 8 plastrów można za 10 dolarów zamówić w internecie, ale na portalu Kickstarter trwa kampania w celu realizacji pełni projektu. www.sliceofsauce.com

WINO DLA MŁODYCH OD ZBUNTOWANYCH Młodzi, szaleni, spragnieni nowości i troszkę zbuntowani- tacy są twórcy marki Chewing Gum. Zmotywowani, by stworzyć coś dla tego pokolenia. Coś co będzie świeże i zerwie ze standardami. I stworzyli. Nowoczesne wino w butelkach wyglądających jak lemoniada.

Rosé kojarzy się zawsze z delikatnością i elegancją, co nie podobało się Justinowi Remotapowi, Mitchellowi Baumanowi i Rachel Meiring, twórcom Chewing Gum. Według badań młode pokolenie jest najchętniej pijącym ten typ alkoholu, a pokolenie to jest dynamiczne i nowoczesne.

Takie właśnie powinno być ich wino. Więc zerwano z powszechnym wizerunkiem rosé, zaprojektowano ciekawe butelki i wykreowano całkiem nową rzecz. Rzeczywiście, skojarzenia, które niesie Chewing Gum dalekie są od eleganckich bankietów i zachowawczych rozmów.

śnie ten metafizyczny element- to bardziej rytuał niż zwykła kolacja. Na Kaiseki w Mizu można się umówić grupą maksymalnie 8 osób i należy to zrobić z dużym wyprzedzeniem. Jest to w końcu duże wyzwanie- kucharz musi się odpowiednio przygotować, by przez cały czas spotkania towarzyszyć gościom, prowadząc ich przez

kolejne potrawy. Od przystawki do deseruwszystko ma tu swoją nazwę, jest starannie przemyślane i wyważone. Koszt takiej kolacji to 550 pln od osoby. Ale trudno się dziwić- trzeba zapłacić by przez moment poczuć się częścią zupełnie innego życia. www.mizusushi.pl

14 DAŃ BLIŻEJ JAPONII Jeśli akurat jesteś w Warszawie i masz ochotę na coś innego, trochę metafizycznego, bardzo azjatyckiego, zadzwoń do Mizu Sushi. Poza klasycznym japońskim daniem można tu bowiem umówić się na Kaiseki- tradycyjny posiłek składający się z 14 dań. Podane w ściśle określony sposób w dokładnie ustalonej kolejności. To wła-

74


PROSECCO

IS ALWAYS THE ANSWER AND WE HAVE GOT PROSECCO!

ZAPRASZAMY CIĘ DO WYPRÓBOWANIA NASZEJ NOWEJ LINII PIW I WIN


ECO FOODS

AZJA

SUPERFOODS DARIA ROGOWSKA EKOCENTRYCZKA.PL

AZJA MA DO ZAOFEROWANIA WIELE CIEKAWYCH I EGZOTYCZNYCH DLA NAS SMAKÓW. WIELE Z NICH MOŻNA WPROWADZIĆ DO SWOJEJ KUCHNI I UROZMAICAĆ JADŁOSPIS CIEKAWYMI DODATKAMI. NIE MUSI BYĆ TO DROGIE, ANI BARDZO CZASOCHŁONNE.

HERBATA Dobrze znana zielona herbata, poza naparem może być także bazą do deserów, ciast i lodów. W tym celu wykorzystywana jest głównie sproszkowana zielona herbata- matcha. Zielona herbata nadaje piękny kolor, ale także wyjątkowy smak

76

i właściwości zdrowotne. Zawiera bardzo dużo cennych antyoksydantów, które pomagają zachować młodość na dłużej. Powszechnie wiadomo że długość i jakość w sensie zdrowotnym Japończyków stawia ich w światowej czołówce. Zwyczaj picia i stosowania zielonej herbaty w kuchni


Ciekawostką jest też kiszona herbata, która jest bardzo popularna w południowowschodniej Azji. Liście kiszonej herbaty spożywa się tak samodzielnie lub jako dodatek do innych dań. Ma charakterystyczny smak, który uzyskuje się w czasie odpowiedniego rytuału przygotowania. Świeżo zebrane liście umieszcza się w drewnianych skrzynkach wyłożonych bambusowymi sitkami, zanurza się je na około 10 minut we wrzącej wodzie. Następnie liście wyjmuje się, układa na bambusowych matach, ubija i obciąża kamieniami. Liście zamyka się na czas od 10 dni do 6 miesięcy. CURRY I KURKUMA To jedno z najbardziej popularnych dań azjatyckich u nas. To nazwa dania i orientalnej przyprawy o żółtym kolorze. Curry można zrobić z warzyw, ryby, mięsa. Podaje się je z ryżem i chlebkiem chapati.

Drugą bardzo popularna przyprawą jest kurkuma, która uchodzi za jedną z najzdrowszych na świecie. Kurkuma spożywana regularnie jest w stanie powstrzymać aktywność i namnażanie się komórek nowotworowych. Ma również silne właściwości przeciwzapalne, co czyni ją cennym sojusznikiem w walce z syndromem drażliwego jelita, udarem, a nawet otępieniem starczym. Warto stosować te przyprawy także w swojej kuchni. KIMCHI Mieszanka kapusty pekińskiej, marchewki, rzodkiewki i czosnku- te kiszone warzywa z dodatkiem ciekawych orientalnych przypraw to jeden z najważniejszych punktów azjatyckiej kuchni. Tradycyjnie jest dość ostre ze sporym dodatkiem chilli. Kiszonki są tam popularne podobnie jak w naszej kuchni. W koreańskiej kuchni wyróżnia się ponad 100 rodzajów kimchi. Wszystkie są bardzo zdrowe ze względu na zawartość błonnika, witamin z grupy B oraz naturalnie

występujących w kiszonkach bakterii, które mają pozytywny wpływ na zdrowie. PHO To rodzaj zupy podobnej do rosołu. Bulion z warzyw i mięsa, podawany najczęściej z makaronem ryżowym i świeżą kolendrą. To bardzo częste śniadanie w Azji, stanowi sycący i zdrowy posiłek. To flagowe danie kuchni wietnamskiej. Doprawiony korzennymi przyprawami stanowi kompletne danie. Sekretem pho jest dodatek wietnamskiego sosu rybnego. Robi się go z solonych i fermentowanych sardeli. SUSHI Bardzo proste i popularne u nas danie. W Japonii przygotowywanie sushi jest ogromnym rytuałem i niezwykłą tradycją. W kraju gdzie nowoczesność przeplata się w wielopokoleniową tradycją sushi jest przygotowywane z ogromną starannością. Proste jedzenie- ryż, algi, warzywa, ryba lub dodatek tofu stanowi lekkostrawne i pełnowartościowe danie.

Restauracja Taco Mexicano Kraków , ul. Poselska 20 tel.: 12 421 54 41 www.tacomexicano.pl

MEKSYKAŃSKA LEGENDA W CENTRUM KRAKOWA.... ZAPRASZAMY DO SPRÓBOWANIA NOWYCH DAŃ IDEALNYCH NA CHŁODNE DNI... Choriqueso z salsą blanca o dowolnej ostrości Ognisty Fajitas Monterrey z kurczakiem i grillowaną papryczką jalapeńo A na deser oryginalny meksykański sernik z polewą truskawkowo-pomarańczową

OD PONIEDZIAŁKU DO PIĄTKU W GODZINACH OD 12 DO 18 ZAPRASZAMY NA HAPPY HOURS!

ECO FOODS

jest jednym z głównych powodów tego stanu rzeczy.


R O Z M O WA zdjęcia: Bartek Muracki

MIEJSCE Z MIŁOŚCI DO KULTURY CZĘSTOCHOWSKA 20 – NOWY GORĄCY ADRES NA WARSZAWSKIEJ OCHOCIE. NA POCZĄTKU KWIETNIA WYTWÓRNIA MUZYCZNA KARROT KOMMANDO OTWORZYŁA TUTAJ LOKAL KARROT KAWA I KULTURA - KAWIARNIĘ, GALERIĘ I BIURO - WYJĄTKOWE MIEJSCE, TWORZONE PRZEZ ARTYSTÓW SKUPIONYCH WOKÓŁ MUZYKI ORAZ SZTUK WIZUALNYCH. KAWIARNIA SERWUJE DOSKONAŁĄ KAWĘ I PRZEKĄSKI ORAZ NIEDZIELNE ŚNIADANIA, MOŻNA TU W SPOKOJU POPRACOWAĆ (ZA ŚCIANĄ PRZY JEDNYM DUŻYM STOLE DZIAŁA BIURO WYTWÓRNI KARROT), Z GALERII DOCHODZĄ DŹWIĘKI PIANINA I ŚPIEWY. MOŻNA PRZYJŚĆ NA WYSTAWĘ, SPOTKANIE AUTORSKIE LUB SAMEMU ZORGANIZOWAĆ WARSZTATY. Z PIOTRKIEM MAŚLANKĄ, ZAŁOŻYCIELEM I WŁAŚCICIELEM WYTWÓRNI KARROT KOMMANDO ORAZ KAWIARNI KAWA I KULTURA ROZMAWIA B A Ś K A M A D E J Skąd wziął się pomysł na stworzenie miejsca do konsumpcji kultury? - Od ponad 15 lat jako Agencja Koncertowo Wydawniczej Karrot Kommando zajmujemy się organizacją koncertów oraz wydawaniem płyt i z czasem poczuliśmy, że brakuje nam miejsca, w którym mogli-

78

byśmy planować nasze dalsze ruchy muzyczne i wydawnicze, ale także przestrzeni do spotkań. Spotkań artystów zarówno ze sobą nawzajem, jak i ze swoimi fanami i odbiorcami. W ten sposób powstała Karrot Kawa i Kultura, a ponieważ lokal który znaleźliśmy na warszawskiej Ochocie był

stosunkowo duży, zrodził się pomysł utworzenia galerii. Zaprosiliśmy więc do współpracy Tomasza Gutkowskiego z Fundacji Stuk Wizualnych i tym sposobem Karrot Kawa i Kultura nie tylko koncentruje się na muzyce, ale także na różnych aspektach sztuki i sposobach jej wyrazu.


i zdecyduje się nas odwiedzić, na pewno dostanie wszelaką odpowiedź i dużo uśmiechu. W naszej kawiarni odbywa się wiele spotkań autorskich i mini koncertów, na które przychodzą ludzie z różnych środowisk. Wokół Karrot Kommando skupiona jest rzeczywiście cała grupa ludzi i sympatyków,

- Czuliśmy przez te lata istnienia, że wokół Karrot Kommando gromadzi się społeczność, która rozumie nasza ideę, która kupuje każde wydawnictwo jakie wydajemy niezależnie od stylu i od własnych preferencji. Czuliśmy ich wsparcie cały czas, ale dopiero utworzenie Kawy i Kultury dało nam taki namacalny dowód, że podoba im się co robimy, chcą poświęcać swój czas i towarzyszyć nam w naszych kulturalnych przedsięwzięciach. Ponadto wiele życzliwości okazali nam mieszkańcy dzielnicy Ochota, dzielnicy trochę zapomnianej jeśli chodzi o aktywności kulturalne - jest tu stosunkowo mało kawiarni i inicjatyw w porównaniu ze Śródmieściem, Saską Kępą czy Mokotowem. Doznaliśmy ogromnego wsparcia ze strony sąsiadów, którzy od samego początku oferowali pomoc, jak panie z okolicznych sklepów i warzywniaków, które przynosiły prezenty i do dzisiaj wymieniają warzywa na kawę. Także miasto,

na tę właśnie zbiórkę. Można było podczas niej kupić np. rysunek Marcina Świetlickiego, rękopis Pawła Sołtysa, warsztaty śpiewu z Magdą Sobczyk, zestaw niedostępnych już książek Krzysztofa Vargi czy też artefakty pochodzące z klipów naszych artystów. Nagród było bardzo dużo i większość natychmiast znajdowała swoich nabywców.

od którego wynajmujemy lokal i wszyscy zaangażowani w naszą inicjatywę są bardzo sprzyjający i chyba to nas najbardziej zaskoczyło.

Kto może sobie w Waszym domu kultury zorganizować wydarzenie? Jesteście otwarci na twórców spoza Karrot? - Tak, chciałbym, żeby Kawa i Kultura stała się dla ludzi platformą do działań, na które maja ochotę, niekoniecznie tylko artystycznych. Od razu zaoferowaliśmy chęć pomocy organizatorom warsztatów i innych inicjatyw i spotkań, które aktywizują lokalną społeczność.

R O Z M O WA

Jeśli ktoś jest ciekawy

Nie obawiasz się, że miejsce spotkań ludzi kultury, tworzone przez samych artystów, będzie zbyt hermetyczne dla mieszkańców Ochoty? - Wydaje mi się, że nie. Wszystko oczywiście zależy od ludzi i ich oczekiwań, ale jeśli ktoś jest ciekawy i zdecyduje się nas odwiedzić, na pewno dostanie wszelaką odpowiedź i dużo uśmiechu. W naszej kawiarni odbywa się wiele spotkań autorskich i mini koncertów, na które przychodzą ludzie z różnych środowisk, więc ewentualne uprzedzenia i obawy nie mają myślę podstaw.

w zupełnie szczery i naturalny sposób. I chyba to jest najważniejsze w naszym nowym kawiarnianym przedsięwzięciu.

To chyba pierwsza taka przestrzeń tworzona w 100% przez przyjaciół i sympatyków. Finansowanie crowdfundingowe, kawę serwują koleżanki, niedzielne śniadania właściciele, z głośników leci muzyka z wydawnictwa Karrot… - Jesteśmy dosyć specyficzną wytwórnią, w której nie zawsze chodzi tylko o względy merkantylne. Niekoniecznie robimy zawsze to co się sprzeda – przeciwnie, czasami inwestujemy w muzykę, którą uważamy po prostu za fajną. Nasze podejście tworzy zupełnie inną relację i inny sposób porozumienia na linii wydawca-muzyk, dlatego przez lata współpraca z wieloma artystami przekształciła się w przyjaźń. Wokół Karrot Kommando skupiona jest rzeczywiście cała grupa ludzi i sympatyków, w zupełnie szczery i naturalny sposób. I chyba to jest najważniejsze w naszym nowym kawiarnianym przedsięwzięciu. Spodziewałeś się aż takiego zaangażowania całej tej grupy przy powstawaniu Kawy i Kultury?

A jak przebiegała zbiórka, bo to dość bezprecedensowy pod kątem nagród crowdfunding. - Przejrzeliśmy wiele projektów finansowanych społecznościowo i zauważyliśmy, że nagrody proponowane przez ich twórców są dosyć podobne. My natomiast mieliśmy dostęp do całej masy artystów, którzy z czystej sympatii zdecydowali się oddać swoje prace i różne formy działalności artystycznej

Poszanowanie dla wolności artystów we wszelkich aspektach twórczości. Brak ingerencji w wizerunek medialny, głoszone poglądy, czy wolny czas współpracow-

79


R O Z M O WA

ników. Przyjazna atmosfera i życzliwość każdego dnia – to cytat z Waszej strony internetowej, brzmi jak bajka, opowiedz czy naprawdę da się tak prowadzić biznes. - Nasza firma jest trochę utopijna. Kiedyś przyszła do nas pani, która robiła badania rynku muzycznego. I kiedy próbowała wsadzić Karrot Kommando w takie klasyczne ramy przedsiębiorstwa, to było strasznie dużo śmiechu, bo okazało się, że sposób, w jaki my zarządzamy firmą, nie przystoi do żadnego modelu ekonomicznego. Wypracowaliśmy sobie własną metodę, w której najistotniejsze jest, żeby ludzie którzy współpracują ze sobą się lubili i żeby kochali swoją pracę, a nie żeby robili to ze względu na procedury, na siłę, myśląc tylko o wypłacie. W momencie pisania ten tekst był trochę żarcikiem, który miał fajnie zabrzmieć na stronie internetowej, natomiast w tej chwili dosyć dobrze ilustruje to, co się między nami w firmie dzieje. Zresztą można to zaobserwować przychodząc do kawiarni na niedzielne długie śniadanie – można tu spotkać całą grupę ludzi, która się bardzo cieszy z tego, że może kreować muzykę i dawać ją światu. Karrot to wydawnictwo, które wyrosło z muzyki reggae. Teraz wydajecie nawet słowiański drum’n’bass – według jakiego klucza nawiązujecie współpracę z artystami? - Na dobrą sprawę to nigdy nie planowaliśmy, co będziemy wydawać, bo w zasadzie rozwój Karrot Kommando nas zaskoczył. Miała to być wytwórnia sprzyjająca interesom Paprika Korps, mojego pierwszego zespołu. Z czasem jednak zaczęli przychodzić do nas inni artyści. Wydawało się, że będą to głównie zespoły reggae, bo kiedy zaczynaliśmy reggae było w Polsce bardzo silne, sami się nim zresztą zajmujemy do dzisiaj. Później okazało się, że sposób w jaki działamy, jest na tyle ciekawy i specyficzny, że coraz więcej osób było zainteresowanych współpracą i Karrot Kommando rozrosło się do rozmiarów, jakich sami się nie spodziewaliśmy. Tak samo było z rodzajem wydawanej muzyki. W pierwszej kolejności szły przyjaźnie, znajomości z muzykami i ich prezentacja ciekawej muzyki skłaniała nas do tego, żeby ich wydać, nie planowaliśmy tego. Właściwie takich rzeczy się nie da zaplanować, tak jak nie da się zostać w biegu managerem grupy takiej jak Kapela ze Wsi Warszawa. Warunkuje to cały szereg sytuacji i zdarzeń,

80

które nastąpiły i dzięki którym możemy się nimi zajmować, ale nigdy tego nie planowaliśmy, takiego klucza nie ma i nigdy nie było. Jeśli chodzi o gatunek muzyczny – kierujemy się tym, co nam się podoba i naszymi znajomościami i przyjaźniami w branży. Coś co mogłoby nas powstrzymać przed wydaniem płyty, nawet jeśli muzyka byłaby bardzo fajna, to poczucie, że artysta który ją tworzy nadaje na trochę innych falach. Zdarzyło nam się tak kilkukrotnie i takie sytuacje upewniały nas w przekonaniu, że nie chcemy pracować z wszystkimi, że nie o to nam chodzi. Jeśli ktoś kombinuje w inny sposób niż my, ma inne podejście od muzyki i o coś innego mu chodzi, to nie ma sensu nawet zaczynać współpracy, bo się najnormalniej w świcie nie dogadamy. Polecenie przez kogoś komu ufam i z którym współpracuję przez wiele lat jest dla mnie ważne. Muzykę jestem w stanie ocenić sam, natomiast jaką ktoś jest osobą i jak się z nią będzie współpracowało, to już niekoniecznie. Oczywiście zdarza się, że wydajemy płyty artystów, których nie znamy, ale to zdecydowana mniejszość. Otrzymujemy tygodniowo bardzo dużo dobrej muzyki od młodych ludzi – myślę, że dla niejednego byłoby zaskoczeniem, jak wiele zespołów muzycznych istnieje w Polsce. Wiele spośród nich tworzy dobrą muzykę, ale dla nas liczy się jeszcze kilka innych rzeczy. Aktualnie w przestrzeni ekspozycyjnej wiszą prace artystów z Ochoty. Opowiedz o wystawie, kto jest kuratorem, kto odpowiada za galerię i co zobaczymy w kolejnych tygodniach. - Dziesięć lat temu, jadąc pociągiem relacji Kraków-Warszawa, zupełnym przypadkiem

poznałem w przedziale Tomasz Gutkowskiego, z którym z czasem się zaprzyjaźniłem. Tomek przez wiele lat był szefem Fundacji Sztuk Wizualnych w Krakowie, odpowiadał za Miesiąc Fotografii. Przez te lata znajomości rozpoczętej w pociągu, kombinowaliśmy jak moglibyśmy połączyć jego fascynację sztukami wizualnymi i moją fascynację muzyką. Nie potrafiliśmy jednak wypracować koncepcji, która by połączyła te dwie rzeczy - zawsze brakowało nam czasu albo budżetu. Ale w momencie kiedy okazało się, ze lokal który planujemy wynająć jest na tyle duży, że można byłoby pomyśleć o przestrzeni wystawienniczej, Tomek był naturalnym kontaktem i chętnie przystał na współpracę. Wystawa sąsiadów z Ochoty nawiązuje do dzielnicy, w której powstała nasza kawiarnia i podobnie jak Karrot Kommando opiera się na przyjaźniach, na pracach ludzi, którzy się znają i mieszkają w okolicy. Kolejną wystawę, której wernisaż już w maju będzie wystawa prac Tadeusza Rolkego.

Rozmawiała BAŚKA MADEJ

W maju w Karrot Kawa i Kultura czeka nas szereg atrakcji. Pojawi się nowa wystawa zdjęć Tadeusza Rolke. Będzie można wybrać się na warsztaty śpiewu z Magdą Sobczak z Kapeli ze Wsi Warszawa lub na solowy koncert Pablopavo. kawiarnia.karrot.pl



ŻELAZKO W KUCHNI

Te k s t i a r a n ż a c j e : AGNIESZKA ŻELAZKO www.zelazkowkuchni.pl Zdjęcia i produkcja: ADAM CISOWSKI www.adamcisowski.pl

WIOSNA W KOTLE! WIECIE CO NAJBARDZIEJ LUBIĘ WIOSNĄ I LATEM? MAZURSKIE UCZTY POD GOŁYM NIEBEM. STÓŁ USTAWIONY NA ŁĄCE, NACZYNIA Z RÓŻNYCH KOMPLETÓW, SZTUĆCE NIE DO PARY. CZASEM DOBRZE UCZTOWAĆ PRZY STOLE, A CZASEM… NA TRAWIE, POMOŚCIE LUB PLAŻY. NAJBARDZIEJ LUBIĘ JEDNAK OGNISKA, GRILLOWANIE I… ŻELIWNY KOCIOŁEK, W KTÓRYM DA SIĘ PRZYGOTOWAĆ WSZYSTKO. WAŻNE, BY MIEĆ TROCHĘ CIERPLIWOŚCI. Z cierpliwością bywa u mnie różnie, za to z pomysłami na dania z kotła - dużo lepiej. W dzisiejszym odcinku przedstawię Wam mój ulubiony przepis z orientalną nutą. Zanim jednak przejdę do konkretów, podrzucę kilka pomysłów na dobre marynaty do mięs. Let’s grill! Pamiętajcie, że każda marynata to mieszanka trzech żywiołów. Pierwszy z nich to kwasowość, a więc wszystkie produkty (takie jak wino, ocet, sok z cytryny), które sprawią, że mięso będzie kruche i miękkie. Drugi żywioł to olej, potrzebny zarówno do konserwacji, jak i obróbki cieplnej. Trzeci – smak, czyli wszelkiego rodzaju przyprawy, świeże zioła

82

i inne dodatki. Moją ulubioną marynatą jest ta z burbonem. Wystarczy wymieszać ½ szklanki burbona, 5 łyżek sosu sojowego, 3 łyżki miodu, 2 łyżeczki oleju sezamowego, 3 przeciśnięte przez praskę ząbki czosnku i trochę posiekanej papryczki chili. Ta marynata jest dobra do wołowiny i wieprzowiny. Do kurczaka pasuje coś delikatniejszego np. mieszanka miodu (3 łyżki), oleju (3 łyżki), cytryny (1 łyżka), musztardy francuskiej (1 łyżka), czosnku (3 ząbki) oraz przypraw: soli, pieprzu, papryki słodkiej i ostrej. Lubię też marynatę z kawą, choć po grillowaniu nie wyczuwa się mocnego aromatu kawy, raczej delikatną goryczkę, która sprawia, że mięso jest „wytrawne”. Aby ją przygotować

należy wymieszać esencję kawy (filiżankę espresso lub ¼ szklanki zaparzonej wcześniej kawy rozpuszczalnej), 2 łyżki octu balsamicznego, 2 łyżki oliwy, 2 łyżki miodu, pieprz, sól i pół łyżeczki cynamonu. A gdy już wszystko zjemy, fajnie spojrzeć w niebo i pogadać. W życiu, jak i w kociołku. Raz na bogato, raz trochę skromniej. Raz wesoło, raz melancholijnie. Podobnie jak w naszych rozmowach. Mimo to uwielbiam dowiadywać się nowych rzeczy. Czasem o drewnie, czasem o borsukach, a czasem o sowach, które mają słuch absolutny i trzeba stać na drabinie 8 godzin, by zrobić im zdjęcie. Takie, jak to :) Pięknej wiosny Kochani!


ŻELAZKO W KUCHNI

ORIENTALNE MIĘSO Z KOCIOŁKA SKŁADNIKI:

PRZYGOTOWANIE:

• 2,5 kg mięsa (wieprzowiny lub dziczyzny) • ½ szklanki czerwonego wina • 5 łyżek oliwy • 3 łyżki octu balsamicznego • 3 łyżki miodu • 1 łyżka mielonego kuminu • Pół łyżki mielonej kolendry • 1 łyżeczka ostrej papryki • 1 łyżeczka słodkiej papryki • 6 ząbków czosnku (przeciśniętych przez praskę) • 3 duże czerwone cebule • 2 czerwone papryki • 2 żółte papryki • 1 cukinia • 5 dużych ziemniaków • 1 puszka pomidorów w zalewie • ½ kostki masła • Liście kapusty (do wyłożenia kociołka)

1. Mięso pokrój jak na gulasz i zamarynuj go przynajmniej 10 godzin wcześniej. 2. Aby przygotować marynatę wymieszaj wino, oliwę, ocet balsamiczny, miód, czosnek i przyprawy. 3. Mięso wymieszaj z marynatą, przełóż do szklanego naczynia, wstaw do lodówki na całą noc. 4. Żeliwny kociołek (odpowiednio wypalony i przygotowany do gotowania) wyłóż obficie liśćmi kapusty, wlej trochę oleju, wkrój kilka kawałków masła i dodaj odrobinę marynaty, w której leżało przez całą noc mięso.

5. Dno kociołka wyłóż pokrojonymi w grube plastry ziemniakami (bez obierania), na to wyłóż mięso razem z marynatą, a następnie pokrojone warzywa. 6. Wymieszaj całość w taki sposób, by nie „zruszyć” ziemniaków i kapusty. 7. Podlej odrobinę winem, a na górę wkrój jeszcze kilka kawałków masła. Kociołek wstaw do ogniska, ale tylko wtedy, gdy ogień przygaśnie i będzie tlił się żar. 8. Gotuj ok. 2h (w zależności od mocy ognia/żaru). Smacznego!

83


SMACZNE MIEJSCA

TROPEM

RAMENOWEJ NITKI GDY MIAŁAM KILKA LAT I OGLĄDAŁAM JAPOŃSKIE ANIME, ZAWSZE CHCIAŁAM SPRÓBOWAĆ ZUPY, KTÓRĄ JEDLI BARDZO CZĘSTO ICH BOHATEROWIE. PRZYPOMINAŁA TROCHĘ NASZ ROSÓŁ, MIAŁA DŁUGI MAKARON, KTÓRY POSTACIE SIORBAŁY Z PRZYJEMNOŚCIĄ I JAKIEŚ TAKIE DZIWNE COŚ PRZYPOMINAJĄCE BIAŁO RÓŻOWĄ GWIAZDKĘ – PÓŹNIEJ DOWIEDZIAŁAM SIĘ, ŻE TO NARUTOMAKI (CZYLI RYBNE CIASTECZKO). W POLSCE OD KILKU LAT WIDZIMY WYRAŹNE ZAINTERESOWANIE KUCHNIĄ JAPOŃSKĄ, SUSHI ZNAJĄ WSZYSCY, RAMEN BO TO WŁAŚNIE O NIM MOWA POJAWIŁ SIĘ U NAS STOSUNKOWO NIEDAWNO.

Gdzie szukać początków tej historii? Jak niesie wieść ramen przywędrował do Japonii z Chin i jeśli wierzyć przekazom hitem tamtejszej gastronomii stał się dopiero... po II wojnie światowej! I co ciekawe, jest to jeden z ulubionych fast foodów Japończyków. Ramen to nic innego jak przepszny, wielowymiarowy bulion z jeszcze lepszymi dodatkami: marynowanym jajkiem (ajitsuke

84

tamago lub nitamago), boczkiem (chashu) i innymi dobrodziejstwami. Ramen tak zadomowił się w Japonii, że proces jego przygotowania został opanowany do perfekcji. Istnieją trzy podstawowe rodzaje bulionu do ramenu: mięsny (tutaj bazą jest wołowina, wieprzowina, drób i oczywiście kości, które są niezbędne do przygotowania esencjonalnego wywaru),

morski (tutaj oczywiście mamy ryby, glony, skorupiaki), warzywny (marchew, glony, kapusta). Do doprawienia ramenu służy oczywiście niezastąpiony sos sojowy lub pasta miso, posypuje się go szczypiorkiem, suszonymi wodorostami i sfermentowanymi kiełkami bambusa (menmą). Warto też pamiętać, że każdy Japoński region specjalizuje się w swojej własnej, indywidualnej odmianie ramenu! Tak więc jeśli zawitacie


kiedyś w okolice Kiusiu, koniecznie spróbujcie tonkotsu na bazie wieprzowiny. W okolicach Hokkaido musicie zasmakować ramenu miso. Jednak nigdzie nie można zapomnieć o tradycyjnym makaronie do ramenu – robi się go z mąki pszennej, soli wody i kansui – jest to nic innego jak woda z węglanem sodu i potasu to ona nadaje kluską ramenu żółty kolor. Acha! Jeszcze pamiętajcie o dwóch pojęciach, które pojawiają się w nazwach ramenów. Assari to lekki, klarowny wywar. Z kolei kotteri jest ciężki i bardzo bogaty, wręcz okrągły w smaku. I teraz już naprawdę na koniec, by wprowadzić Was w ramenowy zawrót głowy w Japonii pojawiły się też dania spokrewnione z ramenem, u nas dopiero zyskują na popularności, ale warto znać ich nazwy już na przyszlość. Tsukemen – w tym wypadku makaron i ramen podawane są w osobnych naczynkach. Jak to jeść? Bardzo prosto makaron nale-

ży moczyć w wywarze przed zjedzeniem. Danie można jeść zarówno na ciepło, jak i na zimno. Kolejnym przysmakiem jest Tantanmen. Jest to japońska wariacja na temat makaronu chińskiego dan dan. Ramen jest podawany w wywarze z ostrego chilli i sezamu. Przeważnie towarzyszy mu mielona lub siekana wieprzowina z warzyw warto tu wspomnieć szpinak lub kapustka pak choi. Ostatnim smakołykiem jest Zaru ramen – zimny makaron z zimną zalewą, której bazą jest sos sojowy i podaje się go z płatami nori. Jedząc ramen musicie pamiętać o jednej zasadniczej zasadzie. Może ona się Wam wydać początkowo dziwaczna, ale… należy siorbać. Tak! Siorbanie, mlaskanie,wciąganie klusek to sprawa jak najbardziej pożądana i na miejscu! Ramen najlepiej pałaszować z przyjaciółmi, wtedy wspólne siorbanie zyskuje nowy wymiar! Jeśli jesteście w Krakowie, koniecznie zajrzyjcie do Ramen Pe-

Gdybyście zawędrowali do Poznania obowiązkowo idźcie do YetzTu – nawet jeśli mielibyście czekać w kolejce. Ich kamo z plastrami kaczki to po prostu niebo w gębie. W skrócie to jedzenie odbiera mowę i myślę, że śmiało można powiedzieć, że jest jednym z najlepszych ramenów w Polsce. Oczywiście nie można nie wspomnieć o ramenach w stolicy. Warszawa stała się prawdziwym zagłębiem ramenowym w Polsce. Tu proszę skierować się do Uki Uki – ach, niech żyje kolagen! Jeśli jednak nie jesteście jeszcze ramenowymi weteranami idźcie koniecznie do Mod – absolutna klasyka! Wegetarian zapraszamy do Vegan Ramen Shop. Dla kulinarnych konserwatystów – tak można zrobić genialny ramen z warzywami! Jeśli nie wierzycie to już wiecie, gdzie wiarę tę można odzyskać.

SMACZNE MIEJSCA Zdjęcia: Michał Ziębowicz

ople (jeszcze mają siedzibę na ulicy Dajwór, ale niebawem przenoszą się na Czystą). To aktualnie najlepszy krakowski ramen. Menu mają bardzo proste – zawsze znajdziemy tu kilka rodzajów ramenu i dodatki w formie kiszonek. Plus znajdziecie tu wspomniany już tsukemen! Ich tonkotsu mogłabym jeść, jeść i jeść...aż w końcu bym pękła, pozbierała się i wróciła znowu. Tym bardziej jestem ciekawa ich nowego lokalu, głównie przez to, że właścicielki nie tak dawno szkoliły się u japońskich mistrzów ramenu i plotka niesie, że szykują najbardziej japoński ramen w Polsce! Mlask! Będąc w Krakowie możecie odwiedzić również nowo otwarty Akita Ramen. To oni rozgrzewali publiczność licznych zlotów food trucków swoim ramenem. Lokal mają przyjemny, duży, przestronny. W menu znajdziecie: flagowy Akita Ramen, Chashu Ramen, Tricity Ramen i Tonkotsu Ramen. Niestety mimo kilku prób wciąż nie trafiłam na ten ostatni. Ich rameny prezentują świetny poziom, jednak w przypadku Chasu Ramen miałam wrażenie, że boczek był zbyt długo podpalany...Chociaż osobą towarzyszącym to nie przeszkadzało. Uwaga wegetarianie, jak na razie poza przystawkami i deserami nie znajdziecie tu nic dla siebie. Niestety kuchnia japońska jest bardzo mało weguskowa, a Akita podkreśla, że chce ją wiernie naśladować.

Nie pozostaje Wam nic innego tylko wyruszać w miasto i szukać Waszych ulubionych ramenów – zobaczycie, ramen wciąga i jak ośmiornica nie puszcza tak łatwo!

M A R TA K U D E L S K A

85


ALKOHOLE

MIŁOŚĆ DO WHISKY PODOBNO SĄ JAK BRACIA. POŁĄCZYŁA ICH AUTENTYCZNA PRZYJAŹŃ, ALE PRZEDE WSZYSTKIM NIETYPOWA PASJA. JEDEN Z NICH W SWOIM WROCŁAWSKIM MIESZKANIU POSIADA PRAWDOPODOBNIE NAJWIĘKSZĄ NA ŚWIECIE KOLEKCJĘ WHISKY GRANT’S. W DOMU DRUGIEGO BRAKUJE WOLNYCH PÓŁEK DLA KOLEJNYCH ROCZNIKOWYCH BUTELEK WIĘKSZOŚCI SZKOCKICH DESTYLARNI. Szymon Witkowski i Tomasz Razik są w środowisku fanów wody życia bardziej znani jako Whisky Team. Wędrują po festiwalach całej Polski, organizują degustacje, dzielą się swoją bogatą wiedzą i doświadczeniem. Bez nadęcia i zbędnej hierarchii - rozmawiając z nimi, można odnieść wrażenie, że whisky to trunek wyjątkowo egalitarny, wręcz społeczny, łączący ludzi i zbliżający ich do siebie. Spróbujmy. Panowie, intryguje mnie, dlaczego właśnie whisky, a nie rocznikowe wina, znaczki pocztowe albo np. modele szybowców? Szymon: - Czysty przypadek. U mnie były to prezenty od sąsiadów i znajomych. Mam również rodzinę za granicą, a sklepy bezcłowe na lotniskach zachęcały do kupowania w promocyjnych cenach głównie whisky.

86

Tomasz: - W moim przypadku pomocni byli sąsiedzi, którzy lubowali się w piciu whisky typu blended i popularnych bourbonów. Obydwaj w pewnym momencie oznajmiliśmy znajomym i rodzinie, że jako prezenty chcemy dostawać butelki whisky. Szymon: - Poznaliśmy się kilka lat temu, kiedy Tomek szukał kieliszków tastingowych, ja miałem akurat ich nadmiar, a że mieszkaliśmy stosunkowo blisko siebie, spotkaliśmy się i w sumie tak się zaczęło. Szymonie, jesteś posiadaczem jednej z największych – nie tylko w Polsce, ale również na świecie – prywatnych kolekcji whisky Grant’s. Ile lat tworzyłeś jej portfolio i którą butelkę najtrudniej było zdobyć? Szymon: - Whisky Grant’s zbieram od ponad 4 lat. Wspomniany wcześniej prezent to

butelka tej whisky. Nigdy nie sądziłem, że kolekcja ta rozrośnie się do aż tak dużych rozmiarów. Jest sporo butelek, które było bardzo trudno zdobyć, między innymi wydania na rynek japoński z lat 70. czy też replikę butelki z 1912 roku, która nigdy nie trafiła do sprzedaży i wyprodukowano ich zaledwie 100! Ale osobiście dla mnie najcenniejsza jest butelka z 1957 roku, pierwsze wydanie Grant’sa – w trójkątnej butelce. Etykieta na niej zawiera błąd, co zostało dość szybko wychwycone przy premierze i butelka błyskawicznie zniknęła ze sklepowych półek. Czy nastąpi moment, w którym kolekcję będzie można uznać za kompletną? Szymon: - Wydaje mi się, że kolekcja jeszcze długo nie będzie kompletna. Nie da się ponad stuletniej historii marki zebrać w tak krótkim czasie. Poszukiwaniom nowości poświęcam kilkanaście godzin tygodnio-


Whisky Team: - To, co wystawcy proponują na festiwalach w Polsce, jest bardzo dobre dla kogoś, kto wkracza w krainę whisky. Niestety szybko się nudzi z racji tego, że wystawcy na każdym festiwalu mają zbliżo-

po inne alkohole. Jest to bardzo miłe, kiedy ktoś przychodzi i prosi o pomoc w doborze marki na prezent czy dla siebie do wypicia. Coraz więcej osób chce próbować coraz lepszych alkoholi, nie po to, aby się nimi upijać, a po to, by w miłym towarzystwie spędzić czas przy dobrym trunku. Świadomość ludzi w tym temacie z roku na rok jest coraz większa, a co za tym idzie – i od nas ludzie wymagają coraz więcej.

ALKOHOLE

wo. Nie ma dnia, żebym nie wpisał w wyszukiwarkę hasła związanego z tą marką. A mimo wszystko co jakiś czas wynajduję produkt, o którego istnieniu nie miałem wcześniej pojęcia. Pozostaje ostania rzecz

– fundusze. Nie zawsze stać mnie na zakup kolejnej butelki, którą chciałbym postawić na półce. Patrząc na zdjęcia kolekcji Sukhindera Singh’a (słynny kolekcjoner, współtwórca „The Whisky Exchange” – przyp. red.), odnoszę wrażenie, że większość z tych butelek nigdy nie była i nie zostanie otwarta. Odkorkowujecie i próbujecie swoje największe zdobycze czy to raczej zakurzone przedmioty pożądania? Whisky Team: - Na samym początku nasze butelki głównie stały na półkach i zbierały kurz. Musieliśmy dojrzeć do momentu, w którym postanowiliśmy pootwierać niektóre z nich. Nasza ciekawość smaków i aromatów była jednak tak duża, że po czasie otworzyliśmy większość naszych zdobyczy. Oczywiście do dzisiaj są butelki „nie do ruszenia”, ale jak to w naszym przypadku bywa – i na nie przyjdzie pora. Ponoć na festiwalach, na które jesteście zapraszani, to nie stoiska dużych brandów i koncernów, ale właśnie wasze, budzi największe zainteresowanie. Co za tym stoi? Czego można spróbować pod szyldem Whisky Team?

ną ofertę produktów. Jesteśmy pasjonatami i swoją pasją lubimy się dzielić. Jeśli lubisz to, co robisz, na pewno będziesz robił to dobrze. Nie reprezentujemy żadnej marki i żadna marka nie wspiera nas w naszej działalności. Oczywiście z jednymi markami sympatyzujemy bardziej, z innymi mniej, jednak nie wpływa to na nasze osądy odnośnie konkretnych wydań i ich jakości. Na nasze stoisko wybieramy butelki, które uważamy osobiście za godne uwagi, starając się przekrojowo podejść do tematu regionów i stylów oraz okresów, z których pochodzą. Lubimy wyciągać z szafy whisky, których nie można nabyć już w sklepach, a które każdy z uczestników festiwalu chętnie spróbuje. Wciąż otwierają się nowe destylarnie, stare dokupują alembiki (urządzenie służące do destylacji – przyp. red.), zmartwychwstają od lat zamknięte gorzelnie, przybywa festiwali. Wyraźnie rośnie świadomość i zainteresowanie wśród konsumentów alkoholem starzonym, w tym whisky. Jak oceniacie dzisiejszy boom na ten trunek w Polsce i na świecie? Whisky Team: - Cieszy nas bardzo, że coraz większa liczba ludzi sięga po whisky, a nie

Czy Wrocław sprzyja pasji do whisky? Whisky Team: - Na pewno Wrocław jest miastem z potencjałem. Kilka lat temu nie było za dużo dobrych miejsc z ciekawymi alkoholami, teraz to się dość szybko zmienia, niestety bardzo ciężko w naszym mieście zebrać pasjonatów w jednym miejscu, aby razem spróbować czegoś dobrego. Mamy nadzieję, że w przyszłości uda się i u nas zorganizować festiwal whisky, a właściciele lokali chętniej i częściej będą chcieli organizować degustacje i szkolenia.

zdjęcia: Ola Bodnaruś

Starodruki, sztuka, rzadkie alkohole – to dość ciekawe przykłady alternatywnych rynków inwestycyjnych. Czujecie się również w jakiś sposób inwestorami? Whisky Team: - Nie wybieramy whisky przez pryzmat inwestycji, kierujemy się głównie jakością samego trunku. Oczywiście posiadamy w kolekcji butelki, które w jakiś sposób rokują na przyszłość, ale mamy obawy, że prędzej czy później i tak je otworzymy.

Uzupełnijcie proszę maksymalnie dwoma wyrazami. Ostatnio mieliśmy łzy w oczach, próbując…? Whisky Team: - Glenfiddich w Glenfiddich… Już tłumaczymy, dlaczego. Na to, jak smakuje whisky, wpływa nie tylko zawartość butelki, ale również sytuacja, miejsce i ludzie, z którymi się jej próbuje. W destylarni Glenfiddich w Szkocji dla nas wszystko było idealne i ciężko będzie to kiedykolwiek jeszcze powtórzyć. Panowie, dziękuję! Czego mogę wam życzyć? Whisky Team: - Wygranej w lotto na nowe butelki. A tak poważnie, to tego, aby nas żony z tymi, które już mamy, nie powyrzucały z domów. Całkiem już na poważnie życzylibyśmy sobie natomiast łaskawszego podejścia organizatorów festiwali i dużych koncernów do takich osób z pasją jak my.

Rozmawiał: SZYMON BIRA

87


NA KONIEC

PIĘĆ JAPOŃSKICH RZECZY,

KTÓRE CHCĘ MIEĆ TERAZ I NA ZAWSZE Ciekawa sprawa. Fascynuję się orientalnymi klimatami od kiedy pamiętam, a jedyny raz być w Azji miałam przyjemność, gdy pomyliłam tramwaje wodne w Stambule i przypadkiem wysiadłam po drugiej stronie Bosforu. Słucham więc uważnie wszelkich relacji z podróży znajomych, oglądam po trzysta wywołanych (lub cyfrowych) zdjęć i naprawdę się nie nudzę.

HAREL Krytyk mody, autorka bloga HARELBLOG.PL

Tu i ówdzie trafiam na elementy egzotyczne, początkowo zabawne i nie do końca zrozumiałe, a potem niezbędne do życia. Tu prym wiedzie Japonia i kompletnie inne od polskiego poczucie estetyki, gdzie nawet najbardziej praktyczne przedmioty prezentują się obłędnie. Z okazji orientalnej tematyki numeru chciałabym podzielić się pięcioma japońskimi słowami, za którymi idzie samo dobro.

BENTO Spróbujesz raz i już nigdy nie będzie jak dawniej. To pudełko z przegródkami, w którym zabieramy z domu jedzenie. Śniadanie, obiad czy kolację, nieważne. Ważne, że można je wspaniale skomponować, a nawet umieścić piętrowo (zdarzają się i trzy piętra, choć najpopularniejsze są dwa). Daleko mi do kunsztu i wprawy Little Miss Bento, instagramowej gwiazdy z Singapuru, która w pudełeczkach potrafi zaserwować… Kubusia Puchatka z ryżu czy sushi w kształcie myszki Mickey. Na pewno jednak bento zmusza do większego skupienia na jedzeniu i chęć nabrania estetycznej wprawy pojawia się siłą rzeczy. Serwujemy oczywiście potrawy niekoniecznie japońskie.

FUROSHIKI Kwadratowa chustka w różnych rozmiarach, zdobiona przepięknymi nadrukami: od rzuciku kwiatów wiśni po graficzny krajobraz wokół Fujiyamy. W czasach rosnącej świadomości eko, z powodzeniem zastępuje zarówno plastikowe torby na zakupy, jak

88

i papier prezentowy. Techniki wiązania są najróżniejsze. Od sprytnego owinięcia wspomnianego wcześniej bento, przez stworzenie uchwytu na butelkę wina aż do całkiem zgrabnej torebki na dwóch okrągłych rączkach (często można je kupić wraz z chustą). Jeśli mamy dość wątpliwej urody kartonowego pudełka na chusteczki higieniczne, możemy je taką chustką ozdobić. Internet pełen jest wszelakich instrukcji, ja chętnie noszę furoshiki na głowie (bez innej zawartości). Nie wiem, co na to Japończycy, ale jest zbyt piękna, by ograniczać ją do funkcji kuchennych.

natychmiast poleciałam do pana Google, by znaleźć przepis. Tymczasem autor zamieścił go parę stron dalej. Oto japoński omlet, zwany czasem japońską pizzą, którego skład zależy w głównej mierze od zawartości naszej lodówki (nazwa oznacza „smażysz, co chcesz”). Bazą jest ciasto podobne do naleśnikowego oraz poszatkowana kapusta. Na wierzchu powinny się pojawić katsuobushi - tańczące (dosłownie) płatki suszonej ryby oraz sos Otafuku, absolutnie kultowy i jedyny w swoim rodzaju gęsty odpowiednik sosu Worcestershire. Tego dania nie da się porównać z niczym innym.

K O TAT S U Gdybym miała ten gadżet w mieszkaniu, prawdopodobnie już wszystko załatwiałabym przez internet. Zwłaszcza zimą. To podgrzewany niski stolik otoczony kołdrą. Siadasz przy nim, chowasz nogi pod spód i właściwie pracujesz w łóżku. Dziwię się, że jeszcze nie powstało w Polsce miejsce, w którym można by sobie tak posiedzieć. Czy to knajpa, czy przestrzeń biurowa. Chociaż nie wiem, jak z efektywnością takiej pracy. Dodatkowo przy kotatsu może siedzieć więcej osób - jak przy zwykłym stole. Wydaje mi się to zdecydowanie bardziej przytulne i pro towarzyskie. Sprawdzimy w listopadzie, bo kolejnej zimy bez kotatsu sobie nie wyobrażam.

O K O N O M I YA K I Pierwszy raz trafiłam na opis tego specjału w książce „Bezsenność w Tokio” Marcina Bruczkowskiego. Śmiałam się potem, bo zamiast przeczytać rozdział do końca,

SENSU Tu mamy piękny polski odpowiednik. Sensu to po prostu wachlarz. Taki składany w harmonijkę, najczęściej z drewnianą rączką, choć nie jest to koniecznością. Jeśli kojarzy Wam się tylko ze strojem tradycyjnym, najwyższa pora to zmienić. Pierwsze upały i doceni się wachlarz jak mało co. Niepotrzebne ani klimatyzacja, ani pudrowanie twarzy co pięć minut. Używanie go w środkach komunikacji miejskiej potrafi zaowocować ciekawą rozmową. Zazwyczaj zaczepiają mnie starsze panie, które swego czasu wachlarzy używały, aż stwierdziły, że to staromodne i nie będą się postarzać jeszcze bardziej (prawdziwa historia!). - Ale pani taka młoda i z wachlarzem, to ja może jednak swój wyciągnę…. Może lepiej, że ich ze sobą nie noszą, bo skąd mam wiedzieć, czy żyłka kolekcjonerska nie zmusiłaby mnie do czynów kleptomańskich?




SZKOLÄ„ NAS NAJLEPSI CHRISTOPHE GAILLET Z EKSKLUZYWNYM SZKOLENIEM W STREFIE FRYZUR

STREFAFRYZUR.COM

FACEBOOK.COM/SALONYSTREFAFRYZUR


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.