#
M O V E
LOUNGE #102
|
CZERWIEC 2018
|
ZŁ
B E Z C E N N Y
ISSN: 1899-1262
|
WWW.LOUNGEMAGAZYN.PL
#
M OV E
M A G D A L E N A B A B I A R CZ Y K I M A L W I N A Z I Ę B A
D A MI A N
Z aktorem rozmawiamy między innymi o genialnej roli w filmie „Whiplash”, od której dostawało się dreszczy zachwytu i przerażenia
Właścicielki marki Wake Up & Squat opowiadają o projektowaniu rzeczy sportowych i kulisach tworzenia nowego brandu w Polsce
Szef kuchni wspomina swój pobyt w Kraju Basków, tamtejszą kuchnię i otwarcie nowego miejsca poświęconego kulinariom tego regionu w Krakowie
S T R . 1 6
S T R .
S T R . 7 8
JK
SIMM ONS
6 0
S U R O WI E C
REDAKCJA :
redaktor naczelny
zastępca redaktora naczelnego
dyrektor artystyczny
dyrektor kreatywny
M A R CI N L EWIC K I marcin@loungemagazyn.pl
RAF AŁ STAN OWSKI rafal.stanowski@loungemagazyn.pl
ROB ERT B EDNA RCZ YK robert.b@loungemagazyn.pl
FIL IP Ł YSZ CZ E K filip@loungemagazyn.pl
WSP ÓŁPRA C A : Kuba Armata, Szymon Bira, Antonina Dębogórska, Luiza Dorosz, Harel, Marta Kudelska, Darek Kuźma, Katarzyna Kwiecień, Anna Górska-Miciorek, Michał Massa Mąsior, Baśka Madej, Julka Michalczyk, Daria Rogowska, Mikołaj Typa, Iga Urbańska, Malwa Wawrzynek, Agnieszka Żelazko
OKŁAD K A : fot. Filip Łyszczek model: Arkadiusz Kęsek | garnitur i t-shirt: Zara, buty: Ryłko, rakieta: Willson / Intersport
Wydawca: MADMEN Sp. z o. o. Redakcja Lounge Magazyn ul. Lipowa 7, 30-702 Kraków info@loungemagazyn.pl | tel. (12) 633 77 33
Poglądy zawarte w artykułach i felietonach są osobistymi przekonaniami ich autorów i nie zawsze pokrywają się z przekonaniami redakcji Lounge. Redakcja nie odpowiada za treść reklam i ogłoszeń. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo do skracania i przeredagowywania tekstów. Publikowanie zamieszczonych tekstów i zdjęć bez zgody redakcji jest niezgodne z prawem.
Rysunki powyżej (oprócz tego oczywistej jakości): Anna Ostapowicz
1
I M P R E Z Y I OT WA R C I A
GOล CIE VIP
Festiwalu Muzyki Filmowej
fot. A. Wrรณblewska- blackshadowstudio fot. Wojciech Wandzel
2
I M P R E Z Y I OT WA R C I A
6. Bieg Swoszowicki już za nami! 27 maja 2018 roku odbyła się VI edycja Biegu Swoszowickiego. Wydarzenie przyciągnęło całe mnóstwo biegaczy i kibiców. Organizator biegu Stowarzyszenie ITMBW, które prężnie działa na rzecz propagowania biegania i z sukcesem skupia wokół siebie wielu jego fanów pokazało nam jak po mistrzowsku zorganizować imprezę z udziałem ponad 1400 samych biegaczy. Bieg Swoszowicki odbył się pod Honorowym Patronatem: Piotra Ćwika – Wojewody Małopolskiego, Jacka Krupy – Marszałka Województwa Małopolskiego, prof. Jacka Majchrowskiego – Prezydenta Miasta Krakowa oraz Bogusława Kośmidera – Przewodniczącego Rady Miasta Krakowa, który chętnie wziął udział we wręczeniu wielu wspaniałych nagród ufundowanych przez sponsorów. Jednym z nich była marka MG Shohlari skupiającą zarówno brandy odzieżowe takie jak MG Shohlari Premium, MG Shohlari Basic, MG Shohlari Kids, MG Shohlari Underwear oraz markę z akcesoriami wyposażenia wnętrz MG Shohlari Home & Gift.
Imprezę zwieńczyła ceremonia dekoracji zwycięzców, którzy z dumą pozowali na podium do pamiątkowych zdjęć. Poza pucharami, medalami i nagrodami od sponsorów otrzymywali również gratulację z rąk m.in. Pana Rafała Oświęcimki- Prezesa Stowarzyszenia ITMBW oraz Właścicielek Marki MG Shohlari Pani Justyny Gąsiorowskiej oraz Pani Joanny Gąsiorowskiej, a także Pana Jana MikułyWiceprzewodniczącego Rady Dzielnicy X Swoszowice i Prezesa OSS Opatkowianka. Przy okazji już dziś ITMBW zaprasza na kolejną imprezę Biegiem na Zakrzówek 3! Zaprasza także na cotygodniowe biegi I Ty Możesz Biegać Wieczorem- co czwartek o godz. 20:00 na Bulwarach Wiślanych oraz co miesięczne zawody Blue League- najbliższe 16 czerwca! Kolejna edycja Biegu Swoszowickiego już 26 maja 2019 r.
4
fot. Ewelina Kempa www.ewelinakempa.pl fot. Mateusz Gałązka
W ten słoneczny i upalny dzień zgromadzonych uczestników przyciągało stoisko Sponsora MG Shohlari, który dla wszystkich przygotował zimną lemoniadę, aromatyczną kawę oraz całe mnóstwo owoców, tym samym zachęcając do kibicowania wystawionemu przez siebie Teamowi MG Shohlari, który brał udział w biegu na 10 km.
FELIETON
TOUR DE FOTO W trzymanym przez Ciebie numerze Lounge wiele się dzieje w temacie aktywności fizycznej. Osobiście jestem zagorzałym kibicem sportowym. Bez końca mogę oglądać narciarzy pokonujących kolejne bramki slalomu czy przekraczających bariery ludzkiego rozsądku kolarzy podczas trzytygodniowych tourów (swoją drogą bardzo polecam dokument „Ikar”, dostępny na Netfliksie). Być może kiedy czytasz ten tekst, nasza narodowa reprezentacja w piłce kopanej osiąga sukces (marzenie ściętej głowy, choć i mnie ten romantyczny sen się udziela).
MICHAŁ MASSA MĄSIOR Fotograf mody i reklamy. Technikę szlifował w International Center of Photography w Nowym Jorku, a także pod okiem Bruce’a Gildena i Wojciecha Plewińskiego. Na co dzień pracuje w Krakowie. Specjalizuje się w nietypowych portretach i koncepcyjnych sesjach. Nie rozstaje się z aparatem fotograficznym, co można obserwować na jego stronach madmassa.com krakowtumieszkam.pl
Bardziej prawdopodobne jednak, nie daje sobie rady na rosyjskim Mundialu. Czterdzieści milionów polskich obywateli i jednocześnie trenerów piłkarskich ma już ge-nialny plan na naprawę i tak wybitnie dobrej, w porównaniu do ekstraklasy, drużyny naro-dowej. Rząd pewnie nic nie zrobi w sprawie walki z kibolami. Niebawem jednak eliminacje do Euro, będziemy mogli znowu zacząć wszystko od nowa. Powiało defetyzmem, wiem. Odszczekam te słowa, jeśli wyjdziemy z grupy na Mundialu i zagramy dobry mecz w kolej-nej rundzie. Podwójnie odszczekam, jeśli któryś z Polaków dowiezie jedną z koszulek Tour De France do Paryża. Pozytywy są takie, że rośnie popularność zdrowego trybu życia wynikającego z uprawiania sportu. Od wczesnych godzin rannych można spotkać biegaczy, rowerzystów, fanów innych sposobów poruszania się w plenerze przy użyciu mięśni. Mam tu na myśli na przykład różnego rodzaju narto-rolki przypominające nieco narciarstwo biegowe. Kłopot mam jedynie z odbiorem części rolkarzy. A konkretnie tych, którzy nie opanowali jeszcze umiejętności stabilnej jazdy i ze słuchawkami na uszach próbują walczyć o życie na dość wą-skich ścieżkach pieszo-rowerowych. Polecam Wam z całego serca poćwiczyć najpierw w mniej uczęszczanym miejscu i odetkać uszy. To pozwala słyszeć pozostałych uczestników ruchu ostrzegających przed niebezpieczeństwem. Wielu zastanawia się zapewne jak można uprawiać sport i jednocześnie robić sobie dobre zdjęcia. W końcu w dzisiejszych czasach nie męczymy się tylko dla lepszego samopoczucia, ale także, a niektórzy przede wszystkim, dla możliwości pokazania się w mediach społecznościowych. Dobrze leżący na wycieniowanym ciele strój sportowy, kolorowe paznokcie, lekki i drogi rower, albo buty biegowe poprawiające sprężystość, wszystko to musi się znaleźć na zdjęciach instagramowo-facebookowych. Producenci sprzętu zachęcają nas fantastycznym stylem życia, filmami i zdjęciami, w których można zobaczyć jedność sportowca z przyrodą, piękne światło, fantastycznie wyglądające plenery, genialną atmosferę i pasję. Mówią - kup sobie nasz sprzęt, a będziesz miał tak genialne doświadczenia! Dlaczego zatem często jest tak, że kiedy my sami robimy zdjęcie, to cały czar pryska? PO PIERWSZE Nie da się jednocześnie strzelać dobrych fotek i trenować. Jeśli zależy nam na atrakcyjnych zdjęciach, warto poświęcić jeden, dwa treningi i przygotować się do zrobienia ciekawych kadrów.
6
ZOBACZ, DLACZEGO INNYM WYCHODZI LEPIEJ? Warto popatrzeć na zdjęcia, które nam się podobają. Spróbować zorientować się, co w nich jest tak dobrego, że chwytają nas za serce. Pomyśleć nad miejscami, w których w kadr nie będą wchodzić niechciane elementy. PORA DNIA Fotografując w plenerze w dzień słoneczny, z reguły najkorzystniejsze światło do fotografowania będziemy mieli zaraz po wschodzie słońca, a następnie kilkanaście, kilkadziesiąt minut przed jego zajściem. Warto wystrzegać się pór, kiedy słońce jest wysoko. Wtedy światło jest bardzo ostre, a cienie krótkie i nieatrakcyjne. W przypadku zachmurzonego dnia albo mglistej pogody też można mieć doskonałe kadry, pod warunkiem, że o takie nam chodzi. Pamiętajmy, że miękkie światło spowoduje, że kolory staną się mniej nasycone. SPRZĘT Jeśli chodzi o zdjęcia do mediów społecznościowych, wartość sprzętu nie przekłada się już w takiej mierze na jakość zdjęć, jak to było jeszcze 10-15 lat temu. Wystarczy nowoczesny smartfon, żebyśmy mogli cieszyć się fajnymi fotami. SZEROKI KĄT Smartfony wyposażone są w większości w obiektywy szerokokątne. Zastosowanie do zdjęć ruchu obiektywów o krótkiej ogniskowej spowoduje wzmocnienie dynamiki obrazu. To, co bliżej obiektywu, będzie przez odbiorcę widziane jako większe, krok biegacza w kadrze szerokokątnym będzie sprawiał wrażenie dłuższego, a sylwetka rowerzysty będzie wyglądała na agresywniejszą. Warunkiem uzyskania podobnego efektu jest być blisko fotografowanego obiektu. Pamiętajmy, że producenci sprzętu swoją sprzedaż opierają o reklamę, która dociera do potencjalnego klienta. Przy sesjach zdjęciowych pracują zastępy ludzi. Nawet przy filmach ekstremalnych, które możemy oglądać poprzez linki wklejane codziennie przez naszych znajomych do mediów społecznościowych, gdzie przykładowo kolarz MTB przez trzy minuty wykonuje niemiłosiernie trudne triki bez pomyłek, a całość odbywa się w bardzo skalistych górach. Każdy błąd grozi śmiercią, a kilkunastoletni chłopak, jak się okazuje po zdjęciu kasku na końcu odcinka, z uśmiechem przybija piątki swoim znajomym. To jest wielki przemysł i ekipa fachowców. Nasze snapshoty z wycieczki zatem prawdopodobnie nie będą tak chwytliwe, ale jeśli za-stosujecie się do powyższych zaleceń, być może nie będą daleko od nich odbiegały.
PSYCHOLOGIA
SIŁKA DLA ZMYSŁÓW WCIĄŻ ZASTANAWIAM SIĘ NAD ZDANIEM, KTÓRE KIEDYŚ PADŁO Z MOICH UST. ROZMAWIAŁAM ZE ZNAJOMYM O DOBRYM SEKSIE. PYTAŁ, CO TO ZNACZY DLA KOBIET. HIPOTEZY Z JEGO STRONY UDERZAŁY O NATURĘ TECHNICZNO-ANATOMICZNĄ. WTEDY WYPOWIEDZIAŁAM: „SĄ TYLKO DWA WARUNKI DOBREGO SEKSU DLA KOBIETY – PIERWSZY: MĘŻCZYZNA JĄ PODNIECA. DRUGI, ŻE CZUJE SIĘ PRZY NIM PIĘKNA”. NATURA SKRAJ-NYCH UOGÓLNIEŃ JEST TAKA, ŻE MOGĄ BYĆ GENIALNE, ALBO PO PROSTU GŁUPIE. CO DO POWYŻSZEGO ZDANIA, WCIĄŻ NIE MOGĘ SIĘ ZDECYDOWAĆ.
ANTONINA DĘBOGÓRSKA Psycholog, absolwentka psychologii ogólnej UJ. Jest autorką warsztatów i wykładów poświęconych dynamice związków romantycznych. Więcej informacji można znaleźć na fejsbukowej stronie: Inteligencja Erotyczna
Majowy Lounge oscyluje wokół tematów związanych z byciem fit. Dlatego zajmiemy się przede wszystkim drugą częścią mojego siermiężnego uogólnienia. Obraz ciała kobiety i jego wpływ na jej seksualność. Na satysfakcje, na pożądanie, nie tylko na dobry seks ale i dobre życie. Esther Perel uważa, że wiele kobiet podnieca to, jak bardzo podniecają mężczyznę. Słynne stwierdzenie Esther „Czy chciałabyś się kochać sama ze sobą?” to w rzeczywistości pytanie o to, czy kobieta uważa się za godną pożądania, doznawania, czy widzi w sobie istotę erotyczną. Erotyzm kobiet często jest narcystyczny, wręcz autoerotyczny. Co ma do tego by-cie fit? To, że koncentracja na ciele jako czymś, co ciągle musi być jeszcze lepsze, może spra-wiać, że zamiast mieszkać w swoim ciele, mieszkamy w fantazji o fit-ciele w fit-przyszłości. Często też spotykam kobiety, które w trakcie samego aktu skupiają się wyłącznie na przyjemności partnera. W trakcie seksu są na zewnątrz, tak jakby obserwowały się z boku. Tu właśnie pojawia się temat obrazu ciała. Kobieta nauczona, że ma być obiektem pożądania, bodźcem erotycznym wyzwalającym męskie pragnienia, zamiast czuć to, co jej ciało i ciało partnera może JEJ dać, skupia się na tym jak wygląda, jak jęczy i generalnie na tym, jak jest odbierana. Czy jest dostatecznie szczupła, jędrna, pozbawiona cellulitu i czy ma seksowną mi-nę. I nie mówimy tylko o kobietach, które mają straszne kompleksy. Ta trudność dotyczy wielu kobiet, które w życiu codziennym czują się w swoich ciałach dobrze. Jednak wzorzec kulturo-wy promujący taki a nie inny kształt, rozmiar, czy proporcję nie traci na sile oddziaływania.
8
Kobiety, które są skoncentrowane na doznaniach, jakie płyną z ciała, czerpią z seksu radość. A już kompletną ekstazę przeżywają te, które potrafią być jednocześnie skoncentro-wane na tym, co przeżywają ich zmysły i na tym, co się dzieje między nimi i partnerami. Czują przepływ emocji i doznań, dzielą się przyjemnością. Dają ją i biorą. Robią to tu i teraz. Mindful-ness! Sztuka uważności, rozszerzanie świadomości swoich zmysłowych doznań to często podstawą w terapii seksualnej. Przeciwieństwem podejścia skupionego na przyjemności i zmysłach jest orientacja na cel i samomonitorowanie się. Tak to się nazywa. Gdy oddzielamy się od ciała, seksuolog staje przed wyzwaniem zaprowadzenia nas z powrotem na ścieżkę przyjemności. Czasem aby do niej dotrzeć, trzeba przedrzeć się przez kręte, górzyste drogi: kontrolę, lęki, traumy, przekazy z dzieciństwa, brak zaufania, wiarę w nierealistyczne przeko-nania dotyczące seksu. Tych psycho-cierni na drodze do zmysłów może się pojawić wiele. A czasem jest odwrotnie. To właśnie ciało pomaga nam się z nich wyplątać. Dlatego psychote-rapia, psychologia, seksuologia na fit-kulturę patrzą z nieufnością. Wespół z trenerami z siłowni i fit-blogerkami celujemy do tej samej bramki do pewnego momentu. Ale jest pewien punkt przesady, w którym całkowicie się rozmijamy. Tak długo jak kontrola nad ciałem, poddawanie go ćwiczeniom, dietom i porównywanie do niedoścignionych wzorców, daje ludziom energię - jesteśmy za byciem fit. Ale gdy fit trendy promujące kosmiczne wymagania i skrajną kontrolę wspierają to, co odbiera ludziom radosne przeżywanie swojej seksualności - zaczynamy pa-trzeć na bycie fit spode łba.
Dlatego, aby nie być gołosłowną. Fit-młodzieży! Dzisiaj podzielę się osobistym zesta-wem ćwiczeń. Biorę wasze zubożone o wszelkie smaki i zrujnowane nieciekawymi zapachami, siłowniane zmysły na moją erotyczną pakernię! Niech też pompują! Proszę o zakasanie ręka-wów! Czy to na warsztatach, czy w gabinecie - mówię klientom o trzech rodzajach dotyku, z którymi można eksperymentować. Dotyk skóra do skóry - bardzo delikatny, mięsień w mięsień - mocniejszy, masujący i kość w kość - to już nie sam dotyk, a chwyt - najmocniejszy. Każdy z nich wyraża inne emocje, a każda z naszych części ciała lubi inną jego odmianę, w innym mo-mencie. Teraz usiądźcie naprzeciwko siebie z partnerem/ rką lub po prostu z zaufaną osobą. Jedno z pary dotyka drugie od łokcia do opuszków palców, skupiając się całkowicie na przy-jemności partnera/rki i eksperymentując z różnymi rodzajami dotyku. Partner dotykany komu-nikuje co jego/jej zdaniem jest najprzyjemniejsze. Teraz osoba dotykająca robi to samo, ale skupia się na swojej przyjemności. Przy okazji zastanawia się, jakie uczucia stoją za daną po-trzebą dotyku. A teraz zamieniacie się rolami. Wciąż się nie zdecydowałam, jak ocenić zdanie o dobrym seksie wypowiedziane do ko-legi. Podanie dwóch warunków: jeden, że mężczyzna ją podnieca, drugi, że czuję się przy nim piękna - wystarczy? No dobra. Nie wystarczy. Nie chodzi tylko o to, żeby kobieta czuła się przy mężczyźnie piękna. Nie tylko. Pierwszym podstawowym warunkiem jest to, aby SIĘ CZU-ŁA.
Antonina Dębogórska
REZYDENCJA GUBAŁÓWKA Bajeczny widok na góry, niezliczone możliwości pieszych wędrówek i rowerowych tras, bliska odległość do wyciągów narciarskich, krystaliczne powietrze - to właśnie tu możesz cieszyć się urodą polskiej przyrody.
Kościelisko, ul. Butorów 6 | www.rezydencjagubalowka.pl
I M P R E Z Y I OT WA R C I A
GWIAZDY DESIGNU
w Galerii Wnętrz Domar
S Z E Z LO N G - A L E X - AT E L I E R M E N D I N I
Gwiazdy światowego designu i czołowi polscy projektanci zaprezentują swoje prace i wzornicze ciekawostki podczas 10. Nocy z Designem, która odbędzie się 22 czerwca w Galerii Wnętrz DOMAR we Wrocławiu. Tegoroczna jubileuszowa edycja jest wyjątkowa, ponieważ gościem specjalnym będzie mistrz światowego designu Alessandro Mendini, a roli art dyrektora podjęła się Dorota Koziara - wybitna polska projektantka od lat pracująca w Mediolanie. Noc z Designem to okazja do przyjrzenia się dorobkowi polskiego wzornictwa na przestrzeni dziesięcioleci. Zobaczymy zarówno prace młodych polskich artystów – Agnieszki Bar, Tomka Augustyniaka czy Bartka Mejora jak i klasyków – Romana Modzelewskiego i Rajmunda Hałasa. Dla gości jubileuszowej Nocy z Designem przygotowano także warsztaty i pokazy specjalne. Najważniejszymi wydarzeniami urodzinowej Nocy z Designem będą: wystawa TOP 10 by Koziara czyli przegląd polskiego kultowego designu w osobistej perspektywie artystki oraz debata z Dorotą Koziarą o kondycji wzornictwa polskiego. Wystawa Ten Top Polish Design by Koziara to przegląd najciekawszych przykładów polskiego
wzornictwa - od kultowego fotela RM58 Romana Modzelewskiego po prace Jadwigi Husarskiej czy duetu projektantów Pawlak-Stawarski. O tym jak zmieniało się polskie wzornictwo i jak jest ono postrzegane obecnie w perspektywie lokalnej i globalnej Dorota Koziara będzie mówić podczas debaty, którą poprowadzi Łukasz Radwan. Kolejną wyjątkową wystawą będzie prezentacja dorobku wydziałów wzornictwa uczelni artystycznych w całym kraju. Ponadto swoje nowe dokonania pokażą znani i uznani polscy projektanci: Bartek Mejor, Tomasz Augustyniak, Agnieszka Bar i wielu innych. Oskar Zięta, świętować będzie podczas Nocy z Designem dziesięciolecie swojego kultowego Ploppa. Jan Puylaert z Holandii przywiezie ecopikselowe kolekcje, zobaczymy także szezlongi Alex Atelier Mendini wykonane w całości z recyklingowanego plastiku. Ponadto zobaczyć będzie można nowe kolekcje porcelany Kristoff, mediolańską kolekcję Famegu i wystawę projektów Eli i Sebastiana Pietkiewiczów dla Hutay Julia. Nie zabraknie również kolejnej edycji Marek Dolnosląskich i Dobrego Tygodnia Projektanta. Wystawom towarzyszyć będą warsztaty, pokazy specjalne i specjalnie
JENA - MO WO STUDIO
przygotowane na tę noc atrakcje najemców Galerii Wnętrz Domar. Dla gości 10 .Nocy z Desigem zagra na żywo międzynarodowa grupa wykonawców z zespołu Ottavo Richter z Mediolanu.
PAW L A K & S TAWA R S K I
10
NA HUMOR
Cafeteria opracowanie: Julia Michalczyk
DLACZEGO UŚMIECH NIE OZNACZA RADOŚCI? przewodnik po języku emotikon 25 różnych rodzajów łez, tysiąc kolorów serduszek, różne gatunki drzew i flaga absolutnie każdego z państw. Nic dziwnego, że posługiwanie się tym dziwnym, współczesnym językiem wprawia co po niektórych w zakłopotanie. A na pewno każde się zastanowić: po co to wszystko jest? Dla wszystkich niepewnych i zagubionych w strasznym świecie emotikonek - oto nadchodzi zbawienie!
Po co ich używamy? Tego najstarsi górale nie wiedzą. A skąd wiemy, która jest przeznaczona do radości, która do smutku, a która wyraża zakłopotanie? To jeszcze większa zagadka.
pójdzie nie po naszej myśli i chcemy w sarkastyczny sposób podkreślić nasze nie niezadowolenie. To odpowiednik klasycznego sarkastycznego “No świetnie” w momencie, gdy dalego nam od “świetnego” samopoczucia. (Uwaga, nie można jej mylić z innymi uśmiechniętymi buźkami, tamte są po prostu uśmiechnięte)
to pomoc we flircie przez internet. To podrywająca minka, ma kusić i zachęcać do dalszej rozmowy. W jakim kontekście jej użyjecie - to już zależy od waszych sposobów na podryw.
tej emotki używamy, gdy jesteśmy z siebie dumni i chcemy podkreślić zadowolenie, albo gdy wydarzy się coś dobrego, co z jakiegoś powodu może być spowodowane naszym działaniem. Wyraża lekkie wzruszenie ramionami i uśmiech jednocześnie.
Mamy też emotki stopniujące emocje.
małpkowy zestaw: pierwsza służy do pokazania dość niewinnego zażenowania, delikatnego zakłopotania. Druga wyraża zaskoczenie, a trzecia przydatna jest w sytuacji, gdy wiemy coś, czego nie chcemy lub nie możemy powiedzieć komuś innemu. -Tomek ma nową dziewczynę! - Naprawdę? Kto to? - małpka
te smutek
stopniują złość
Emotikony to dzisiejszy odpowiednik wyrażania emocji, są jak wszystko z pokolenia millenialsów- skondensowane, dostępne dla wszystkich i powstałe w internecie. Jak to możliwe, że każda smutna buźka oznacza co innego, a wcale nie każda, która się uśmiecha, oznacza zadowolenie? Młodzież używa tego języka obrazkowego na codzień, robi to intuicyjnie, nie zastanwia się nad odpowiedziami na pytania, które nierzadko nurtują przedstawicieli starszego pokolenia. Jak stawić czoła emotikonom? Przeczytać poniższy poradnik. ta ikonka jest najbardziej myląca- jak przez to przebrnięcie, reszta to bułka z masłem. Mimo, że widzimy uśmiechniętą twarz, obrazek wcale nie oznacza radości . Używamy jej, gdy stanie się coś nieprzyjemnego, niekomfortowego, coś
12
kolejny nieocz ywisty uśmiech. Tego użyjemy, kiedy słyszymy podziękowania lub coś miłego, a dziękując spuszczamy wzrok i mówimy: nie no coś ty, drobiazg Niewinny wygląd tej buźki to chyba całkiem oczywisty sygnał, prawda?
a tak stopniujemy sympatię
Jeśli mogę dać wam na koniec jakąś radę, to z językiem emotikon jest jak ze wszystkim innym na ziemi- praktyka czyni mistrza. Więc w tej chwili odłóżcie to, co trzymacie w dłoni i łapcie za telefon! Czekam na SMSy testowe ;)
N A P O C Z ĄT E K fo
NOWY WSPANIAŁY LOL CONTENT t.
ip Fil
Ły
ek s zcz
W POLSCE WYDANO WŁAŚNIE, BRZYDKO MÓWIĄC, SEQUEL IKONICZNEGO DZIEŁA ALDOUSA HUXLEYA, CZYLI „NOWEGO WSPANIAŁEGO ŚWIATA”. LEKTURA, CHOĆ POCHODZI Z LAT 60. XX WIEKU, SKŁANIA DO REFLEKSJI, JAK WYGLĄDA POST-NOWOCZESNOŚĆ ZDOMINOWANA PRZEZ WIRTUALNY PRZEKAZ. W WIELKIM SKRÓCIE, HULA W NIEJ WIATR, TRZASKAJĄC OKNAMI, ALE MAŁO KTO OBAWIA SIĘ, ŻE MOŻE ROZBIĆ SZYBY. Pisząc ten wstęp, analizuję już, czy będzie się klikał, czy ktoś da lajka, a może zostawi kąśliwy komentarz. Dzisiejszy przekaz został zdominowany przez najprostsze bodźce – dobre jest to, co się lajkuje, co wywołuje emocje, co skłania do napisania kilku, często pozbawionych sensu, słów. Przestajemy się zastanawiać nad konsekwencjami, nie analizujemy za i przeciw, lecz pozwalamy się uwieść wirowi popularności w myśl zasady „nie ważne co, ważne że mówią”. Internetowi statystycy wykuli mentalny grobowiec, opierając siłę przekazu na prostych danych. Niedawno jeden z dziennikarzy wyznał mi szczerze: „Nie jest ważne co piszę, ważne żeby się klikało”. Na tej podstawie buduje się fałszywe rankingi, w których przodują wiadomości zupełnie nieistotne, niepotrzebne, a często nawet nierealne. Przy pomocy fake newsów już nie tylko sprzedaje się towary, ale wygrywa wybory czy wywołuje wojny. Moje zdolności matematyczne nie wywołują trzęsienia ziemi, ale sądzę, że można by stworzyć znacznie bardziej wartościowe kryteria oceny
przekazu. Przede wszystkim mierzyć nie prostą klikalność czy zaangażowanie przejawiające się w pozostawieniu lajka lub komentarza, lecz czas, który odbiorca poświęcił na lekturę i analizę podawanej informacji. Takie podejście premiowało by treści bardziej rozbudowane, głębsze, po prostu inteligentniejsze. Blogerów, którzy mają coś do napisania, a nie do pokazania. Portale społecznościowe, w których czyta się treść, a nie tylko patrzy na ładne obrazki. Tymczasem znajdujemy się w epicentrum klasycznego zappingu, który kiedyś oznaczał żonglowanie kanałami telewizji, a dziś objawia się w postaci przeskakiwania z portalu na portal, z jednego social medium do drugiego. Gdybym był wizjonerem na miarę Aldousa Huxleya (chciałbym!), napisałbym dziś „Nowy wspaniały lol content”. Internet kryje bogactwo nadzwyczajnych treści, które pozostają zatopione w głębinach, przykryte planktonem wirtualnego spamu. I kto odpowiada za taki stan rzeczy? Niestety my wszyscy, którzy w to klikamy.
BONDOWSKIE WYCZUCIE NAPIĘCIA Marco Valerio Antonini fot. Michal Ramus
14
Marco Valerio Antonini – włoski kompozytor młodego pokolenia – został zwycięzcą organizowanego po raz szósty konkursu FMF Young Talent Award i odebrał statuetkę z rąk Izabeli Helbin dyrektor Krakowskiego Biura Festiwalowego i Roberta Piaskowskiego – dyrektora artystycznego Festiwalu Muzyki Filmowej. Zwycięska suita do komputerowej gry akcji „James Bond 007: Blood Stone” została zaprezentowana podczas Video Games Music Gala w krakowskiej Tauron Arenie. Kompozytorowi na scenie pogratulował zwycięstwa Richard Jacques – autor oryginalnej muzyki do gry. Drugie miejsce zajął Paweł Głosz, a trzecie – Michael Wilson. Jury pod przewodnictwem Agnieszki Holland doceniło kompozytora za „wyczucie napięcia filmowego i muzykę, która nie
jest ilustracyjna, ale kreacyjnie towarzyszy narracji”. Obok uznanej reżyserki w skład jury weszli również Robert Townson – producent Varèse Sarabande, największej wytwórni płytowej wydającej muzykę filmową, Chris Brown – ceniony producent muzyczny brytyjskiej agencji West One Music Group, Diego Navarro – kompozytor, dyrygent, dyrektor Festiwalu Muzyki Filmowej Fimucité na Teneryfie, Richard Jacques – autor oryginalnej muzyki do gry „James Bond 007: Blood Stone”, Eimear Noone – dyrygentka i kompozytorka znana z pracy nad muzyką do gier, Magdalena Wojewoda-Mleczko – Dyrektor Muzyczna RMF Classic oraz Robert Piaskowski – Dyrektor Artystyczny Festiwalu Muzyki Filmowej. Laureat pierwszej nagrody zyskuje nie tylko pamiątkową statuetkę i możliwość prezentacji zwycięskiego utworu na 11. Festiwa-
lu Muzyki Filmowej: weźmie także udział w orkiestrowej sesji nagraniowej zorganizowanej w jednym z najlepszych studiów w Londynie, z którymi współpracuje agencja muzyczna West One Music Group. W ciągu ostatnich lat FMF stał się jednym z najważniejszych na świecie festiwalem zwróconym ku młodym kompozytorom, stanowiąc dla nich ważną platformę profesjonalnej edukacji. Co roku twórcy współzawodniczą o palmę pierwszeństwa, a dwudziestu najlepszych zostaje zaproszonych do Krakowa do udziału w Master Classes, podczas których uczą się tajników zawodu, orkiestracji i aranżacji oraz tego, jak sobie radzić na trudnym globalnym rynku muzyki. To najlepszy tego typu kurs w naszej części Europy.
OD SADYSTY
DO ŻÓŁTEGO M&MS’A Z JK Simmonsem rozmawia Kuba Armata
16
R O Z M O WA
Choć na aktorskiej scenie obecny jest od blisko 25 lat, prawdziwą karierę zaczął dopiero w 2014 roku. Wtedy na ekranach kin pojawił się „Whiplash” w reżyserii Damiena Chazelle’a. J.K. Simmons wcielił się w nim w rolę sadystycznego dyrygenta szkolnej orkiestry, który nie cofnie się absolutnie przed niczym, by osiągnąć swój cel. Kreacja ta była na ustach publiczności, krytyków, w efekcie przyniosła aktorowi pierwszego w karierze Oscara. Najsłynniejsza scena z filmu, z kultowym już zdaniem: „Not quite my tempo”, na portalu YouTube ma kilka milionów wyświetleń. To dowód na to, jak wiele zmienić może jedna rola. „Wcześniej moja kariera budowana była tak, że sporo ludzi znało moją twarz, ale nie każdy wiedział, jak się nazywam” – przekonywał mnie amerykański aktor, który przez kilka dni gościł w Polsce na zaproszenie festiwalu Camerimage, promując film swojej żony Michelle.
JK Simmons w filmie „Whiplash”
Prywatnie jest całkowitym przeciwieństwem Terrence’a Fletchera, czyli postaci z „Whiplash”. Uśmiechnięty, serdeczny, co rusz wybuchający głośnym śmiechem, otwarty. „Nie wiem o Polsce jeszcze zbyt wiele, ale póki co mniej więcej przyswoiłem sobie, jak mówi się w waszym języku: ‚Thank You’. ‚Dziękuja?’ – coś takiego, prawda?” – dopytywał aktor, który za swoją jedną z najlepszych ról uważa podkładanie głosu pod żółtego M&Ms’a. Na antenie HBO pokazywany był niedawno serial „Odpowiednik”, w którym Simmons gra główną rolę.
17
R O Z M O WA
JK Simmons w filmie „Whiplash”
18
Przyjechał Pan do Polski wraz z żoną promować jej film „I’m Not Here”, w którym gra Pan zresztą główną rolę. Całkiem niedawno mogliśmy Pana zobaczyć w wysokobudżetowej „Lidze Sprawiedliwości” Zacka Snydera, a w polskim HBO pokazywany był niedawno serial „Odpowiednik”. Przeczytałem, że kolejne pięć tytułów, w których wziął Pan udział jest na ukończeniu, a następne już w planach. Jak udaje się znaleźć na to wszystko czas?
całego szumu, jaki stworzył się kilka lat temu wokół „Whiplash” Damiena Chazelle’a, był – co może cię zaskoczyć – luksus niepracowania. Miałem nagle komfort, że odrzucenie jakiejś propozycji nie wiązało się z większymi konsekwencjami. Wiedziałem, że prędzej czy później będą kolejne. Wcześniej wcale nie było to takie oczywiste. Ta świadomość jest ważna, bo wiem, że dla mnie i żony to ostatnie kilka lat spędzone wspólnie w domu z dziećmi, zanim zaczną dorosłe życie. Są rzeczy ważne i ważniejsze.
- Wiem, że może to wyglądać, jakbym był bardzo zajęty, ale szczerze mówiąc, w ostatnich kilku latach starałem się zrobić sobie trochę wolnego (śmiech). Przynajmniej w porównaniu do tego, z jaką częstotliwością pracowałem wcześniej. Zawód aktora polega na tym, że przez jakiś czas nie ma nic do roboty, a potem filmy trafiają się jeden po drugim. Tak jest i w moim przypadku. Niedługo będzie można mnie zobaczyć w kilku tytułach, które wejdą do kin na całym świecie, choć część z nich kręciliśmy dość dawno. Pamiętajmy, że produkcja filmu zajmuje często kilka lat, więc to wrażenie nadmiernej zawodowej aktywności może być nieco złudne. Prawda jest też taka, że w niektórych z nich nie gram wcale zbyt dużych ról i na ekranie pojawiam się ledwie na chwilę. Na planie „Ligi Sprawiedliwości” ostatecznie spędziłem tylko tydzień. Jednym z błogosławieństw
To trudne, by połączyć taką zawodową aktywność z rolą męża, a przede wszystkim ojca? - To zdecydowanie największe wyzwanie, jakiemu muszę stawić czoła. Choć wiele się w tej kwestii zmieniło od czasu „Whiplash”. Niektórym producentom zależy na mnie do tego stopnia, że częściowo mogą przenieść plan w inne – niż pierwotnie zakładano – miejsce, bym był bliżej rodziny. Tak było chociażby w przypadku wspomnianego „Odpowiednika”, gdzie gram pracownika jednej z agencji ONZ. Początkowo w całości miał być realizowany w Europie, ale udało nam się dogadać i część kręcimy w Stanach. Dzięki czemu większość czasu spędzam w Los Angeles z rodziną. To ważne, bo nawet jeżeli jestem na planie cały dzień, to wiem, że w przerwach czy wie-
czorem zawsze zobaczę żonę i dzieciaki. To daje duży komfort i mam spokojną głowę. Jakim doświadczeniem było dla Pana spotkanie z żoną na planie? Roman Polański, odnosząc się do swojego ostatniego filmu „Prawdziwa historia”, w którym wystąpiła jego żona Emmanuelle Seigner, żartobliwie stwierdził, że na planie szło gładko, a problemy zaczynały się dopiero po powrocie do domu. - (głośny śmiech) U nas chyba obyło się bez większych dramatów, także kiedy wracaliśmy do domu. Poszło w miarę gładko, choć to nie było nasze pierwsze takie doświadczenie. Przed tym filmem przez kilka lat Michelle realizowała krótkie metraże, w które byłem zaangażowany. Wcześniej pracowała w teatrze, gdzie się zresztą poznaliśmy. Gdy urodził się nasz pierwszy potomek, który skończył właśnie 19 lat, zdecydowała zawiesić zawodową karierę, bo chciała spełnić się w roli matki i poświęcić synowi maksimum uwagi. Kilka lat temu, kiedy nasze drugie dziecko poszło wreszcie do szkoły, Michelle znów miała o wiele więcej czasu i potrzebowała znaleźć jakieś ujście dla kreatywnej energii, która w niej się gromadziła. Z grupą przyjaciół zrealizowała kilka krótkometrażówek, przy których pomagałem. Precyzując, byłem tylko aktorem, bo nigdy nie czułem się specjalnie utalentowany, jeżeli chodzi o pisanie, reżyserię, produkcję czy montaż.
To ciekawe, bo pracował Pan z grupą świetnych reżyserów, takich jak Woody Allen, bracia Coen czy Damien Chazelle. Naprawdę nigdy nie zakiełkowała w głowie myśl, żeby samemu spróbować sił za kamerą? Wielu aktorów właśnie tam szuka nowych wyzwań. - Szczerze mówiąc – nie, choć lata temu wyreżyserowałem kilka sztuk w teatrze. Myślę, że w tej roli prędzej bym się odnalazł niż w kinie. Biorąc jednak pod uwagę fakt, jak wiele pochłania to czasu, nie byłoby to pewnie zbyt korzystne, jeśli się myśli o rodzinie. Przez lata, gdy pracowałem w teatrze, nie miałem w zasadzie żadnych obowiązków, poza dbaniem o samego siebie. Miałem 41 lat, kiedy wzięliśmy ślub z Michelle, dwa lata później urodziło się nasze pierwsze dziecko. Zacząłem zarabiać całkiem niezłe pieniądze w filmie i telewizji, co zapewniało nam względną stabilizację. Pochłonęła mnie rodzina, zacząłem nagle myśleć o zupełnie innych sprawach niż praca, więc nie zawracałem sobie głowy reżyserią. A w obecnej życiowej sytuacji chyba nie chcę aż tak ciężko pracować (śmiech). Druga sprawa, pewnie równie istotna, nie mam przekonania, czy zostałbym dobrym reżyserem lub scenarzystą filmowym. Stałem się niezłym współpracownikiem dla tych osób, lecz jako aktor. Wiem, że mogę pomóc im rozwiązać pewne fabularne zagwozdki, wyklarować sporną kwestię w scenariuszu z punktu widzenia postaci, w którą się wcielam. Ale to chyba tyle. Wspomniał Pan o przeszłości teatralnej, lecz w swoim życiu zarabiał pan także głosem, podkładając go w wielu reklamach czy filmach. Z tego okresu zostały dobre wspomnienia? - Oczywiście, a na pewno nie postrzegam tego w kategorii ujmy na aktorskim honorze. Zacząłem się tym zajmować lata temu, kiedy mieszkałem w Nowym Jorku. Większość rzeczy, jakie tam się robi, mówiąc o tej branży, to właśnie reklamy telewizyjne. Skądinąd całkiem nieźle płatne. Z kolei kiedy przeprowadziliśmy się z Michelle do Los Angeles, bardzo mocno rozwinęła się
animacja i było duże zapotrzebowanie na aktorów podkładających głosy pod ekranowe postaci. To z kolei stało się sporym wyzwaniem i było wielką frajdą. Uważam jednak, że moją najlepszą robotą, w której podkładałem głos, była reklama M&M’sów. Wyobraź sobie, że przez blisko 20 lat byłem żółtym M&M’sem! Okazało się to świetną zabawą, zwłaszcza kiedy nie miałem jeszcze ciekawych ofert filmowych. Dobrze było mieć poczucie, że jest coś na kształt regularnej pracy (śmiech). Choć jest Pan bardzo doświadczonym aktorem, w większości produkcji pojawiał się Pan na drugim planie bądź w epizodach. „Whiplash” Damiena Chazelle’a był zatem prawdziwym przełomem? - Z pewnością, zwłaszcza jeżeli chodzi o publiczną percepcję i stopień rozpoznawalności mojej osoby. Wcześniej moja kariera budowana była tak, że sporo ludzi znało moją twarz, ale nie każdy wiedział, jak się nazywam (śmiech). Nie miałem też w sobie nigdy jakiejś nadmiernej ambicji, żeby być cały czas na świeczniku, kolekcjonować aktorskie nagrody i brylować na ściankach. „Whiplash” przyniósł mi Oscara i nie mogę tego nie doceniać, ale przede wszystkim to dla mnie piękny, znakomicie napisany i świetnie wyreżyserowany film. To jedna z tych produkcji, gdzie wszystko ze sobą się sprzęga i do siebie pasuje. Kiedy po raz pierwszy przeczytałem scenariusz, nie myślałem o tym wyłącznie w kategoriach, czy ani jak to jest dobre. Od razu podświadomie zadałem sobie pytanie, czy w jakiś sposób z tym rezonuję – psychologicznie, emocjonalnie, intelektualnie, duchowo, ale też muzycznie. Każdy aspekt postaci, w którą miałem się wcielić w ten czy inny sposób, do mnie przemawiał. Czy fakt, że ma Pan wykształcenie muzyczne, a z muzyką związany był też Pana ojciec, wiele ułatwił? - Myślę, że tak, choć, co ciekawe, Damien (Chazelle – przyp. aut.) nie miał o tym pojęcia, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy. Pamiętam, że starał się mnie uspokoić, bym nie czuł się przytłoczony muzycznym aspektem filmu. Od tego zaczął naszą rozmowę. Trochę go wyczekałem i powiedziałem o moim muzycznym zapleczu (śmiech). Popatrzył na mnie, na jego twarzy rysowało się poczucie ulgi, i stwierdził, że to chyba rodzaj przeznaczenia. Podobnie zresztą było w przypadku Milesa Tellera. Damien
też nie wiedział, że grał on na perkusji, kiedy miał 15 lat. Myślę, że to była jedna z tych rzeczy, które finalnie miały znaczenie dla kształtu filmu.
R O Z M O WA
Czyli we wszystkich tych rolach, w których moja żona odnajduje się naprawdę nieźle. Trochę to pewnie skomplikowałem, ale chciałem powiedzieć, że odnalazłem wiele przyjemności w byciu reżyserowanym przez nią. A nawet montowanym, choć to znacznie trudniejszy etap (śmiech).
Wielu aktorów staje się zakładnikami swoich ról. Myślę chociażby o Danielu Radcliffe i postaci Harry’ego Pottera czy Elijahu Woodzie i roli Frodo Bagginsa. Pan mógł zostać zakładnikiem ledwie jednego zdania z „Whiplash”: „Not quite my tempo”. Wiele razy musiał je Pan później powtarzać? - Publicznie? O tak, ludzie naprawdę często o to prosili (śmiech). Nie było mnie na Sundance Film Festival, na którym film miał swoją premierę, a to było pierwsze miejsce, gdzie tak to wszystko zaskoczyło. Znajomi opowiadali mi, że to zdanie powtarzano potem przy wielu różnych okazjach w całym mieście, ludzie imitowali też charakterystyczny gest, którym przerywałem co rusz Milesowi w tej scenie. Myślę, że dużo większa w tym zasługa Damiena niż mnie, bo to on tak świetnie napisał tę postać. Dzięki czemu te najważniejsze czy najbardziej charakterystyczne momenty w filmie na dłuższy czas zostały w głowach widzów. A jak się czuje aktor, który zagrał w najsłynniejszej scenie rzucania krzesłem w kinie w ostatnich latach? - O tak, to było coś (śmiech). Wydaje mi się, że „Whiplash” wciąż wywołuje w ludziach wiele emocji i na nich oddziałuje. Zdobyliśmy sporo prestiżowych nagród, choć jednocześnie film nie podbił box office’u. Mam wrażenie, że wcale nie tak dużo ludzi widziało go w całości, a zobaczyło właśnie losowo wybrane fragmenty przy okazji oscarowej gali czy ceremonii rozdania innych nagród. Zaczęło to do mnie docierać właśnie przez pryzmat rzeczy, o których rozmawiamy. Zachęcam wszystkich, by zobaczyli „Whiplash” w całości. To świetnie przemyślana i skonstruowana opowieść, która nie pozostawia widza obojętnym. Wywołuje wiele dyskusji. To była druga rzecz, po muzyce, o której rozmawialiśmy z Damienem na naszym spotkaniu. Chciałem mieć pewność, że nie będzie on starał się narzucić widzowi określonych schematów myślenia, opowiadania się po którejś ze stron. Niech widzowie sami zdecydują, czy moja postać jest kompletnym psychopatą i znęcającym się draniem, czy może w jakiś sposób jest to czymś usprawiedliwione.
19
R O Z M O WA
Serial Odpowiednik - Fot. HBO
Terrence Fletcher to dla mnie nowa wersja sierżanta Hartmana z „Full Metal Jacket” Stanleya Kubricka. Nawet fizycznie jesteście dość podobni. Kiedy oglądałem na YouTube scenę pana ostrej przemowy z „Whiplash”, jednym z najpopularniejszych komentarzy użytkowników był ten, że „zamiast nauczyciela muzyki powinieneś być pieprzonym instruktorem Navy Seals”.
scenariusze. Nie zastanawiałem się wtedy, czym staną się w zderzeniu z publiczną recepcją. Najważniejsze w przypadku tych dwóch historii, lecz też kilku innych filmów, w których wziąłem udział, było poczucie, że obcuję z czymś niezwykłym, ale dla mnie. Mogłem jedynie mieć nadzieję, że dział marketingu wykona dobrze swoją robotę, żeby ludzie mieli okazję się z tym w większym wymiarze zmierzyć (śmiech).
- To właśnie część debaty, jaka wywiązała się po premierze „Whiplash”. Czy strategia, jaką posługuje się ten człowiek, przynależna jest w ogóle do świata sztuki? Może zamiast tego powinien on szkolić żołnierzy albo zostać trenerem futbolu amerykańskiego. To były najbliższe mi wzory w kreowaniu tej postaci. Osoby z jednej strony bardzo wymagające, z drugiej mocno apodyktyczne, gdzie pasja szybko może zamienić się w coś toksycznego. Choć w przypadku sytuacji życia i śmierci, a to codzienność żołnierzy Navy Seals, uważam, że takie zachowanie jest absolutnie konieczne. Oni muszą mieć maksymalny poziom dyscypliny i poświęcenia, żeby osiągnąć perfekcję w tym, co robią. To w sytuacji krytycznej może uratować im życie. W innym przypadku rozumiem, że ten rodzaj priorytetów dla wielu ludzi może wydać się niewłaściwy. To też napędza moją postać. Mimo tego, że nie do końca się z nią identyfikuję, jestem w stanie to zrozumieć.
Przed rolą w „Lidze Sprawiedliwości” poddał się Pan bardzo mocnemu treningowi. Internet obiegły zdjęcia z siłowni z imponującą wręcz muskulaturą. Lubi Pan taki rodzaj poświęcenie dla roli?
Kiedy dostaje Pan scenariusz taki jak „Whiplash” czy wcześniej „Juno” Jasona Reitmana, ma pan wrażenie, że to coś wyjątkowego? Oba te filmy stały się ikonami amerykańskiego kina niezależnego. Z dzisiejszej perspektywy, kiedy widzę, jak wpłynęły one na widzów, mogę zgrywać mądrego i tak powiedzieć (śmiech). Ale to nie było najważniejsze, kiedy czytałem te
20
- Wiem, że zrobiło się wokół tego wiele szumu, ale nie do końca było tak, jak wszyscy myślą. Moje aktorskie życie to taka sinusoida związana ze zdrowiem i kondycją. Kilka lat przed „Whiplash” zgodziłem się, z dzisiejszej perspektywy niepotrzebnie, dużo przytyć do jednej z ról. Mocno się zapuściłem i byłem w strasznej formie. „Whiplash” był chyba takim pierwszym momentem, kiedy wróciłem do względnie dobrej wagi w zdrowy sposób. Wcześniej próbowałem osiągnąć ten efekt w sposób bardzo szkodliwy, przechodząc na jakieś radykalne diety, czy mówiąc wprost, głodząc się. Pewnego dnia, widząc, co się dzieje, żona przemówiła mi do rozsądku i zasugerowała, że muszę do tego podchodzić z głową i robić to krok po kroku. Nie da zrzucić się wielu kilogramów w krótkim czasie bez żadnego uszczerbku na zdrowiu. Zachęciła mnie do tego, żebym trochę mniej jadł, więcej się ruszał, zaczął regularnie ćwiczyć. Wpadłem w rytm, który szybko stał się naturalnym cyklem mojego życia. Wysypiałem się, wstawałem rano, szedłem na siłownię. Relatywnie szybko poczułem, że mam dużo lepsze samopoczucie. Zdjęcia, o których wspomniałeś, nie są związane z „Ligą Sprawiedliwości”, a są pokłosiem „I’m Not
Here”. Grałem tam alkoholika, postać, która krok po kroku konsekwentnie się niszczy. Dla Michelle ważne było zaakcentowanie tego od strony fizycznej. Zatem poświęcenia w drugą stronę. - Tak, musiałem sporo schudnąć. Chodziłem wtedy na siłownię i katowałem się treningami cardio. Różnica między filmem, do którego musiałem w przeszłości przytyć, a „I’m Not Here” wynosiła prawie 40 kilogramów. Nikomu tego nie polecam. Zdjęcia, jakie trafiły do sieci, zostały zrobione kilka tygodni po zakończeniu pracy na planie tego filmu. Co prawda chodziłem na siłownię cały czas, ale były to zupełnie inne zajęcia. Teraz wykonywałem mocne treningi siłowe, dźwigałem ciężary po to, żeby wrócić do formy. Wtedy właśnie mój trener zrobił to słynne zdjęcie i wrzucił na Instagram. A jak wiadomo, w internecie nic nie ginie (śmiech). W jednym z wywiadów wspomniał Pan, że interesuje go wyłącznie aktorstwo, a do całej showbiznesowej otoczki nie przywiązuje Pan specjalnej wagi. Patrząc, jak agresywna bywa dzisiaj promocja filmów, można tego w ogóle uniknąć? - Nie da się ukryć, że to część gry. Staram się jednak szukać pozytywów, a takim jest chociażby to, że takie osoby jak ty chcą ze mną porozmawiać o mojej pracy. Ani moją ambicją, ani moim celem nigdy nie było brylowanie w mediach czy bycie znanym, ale może dzięki temu ludzie łatwiej zwracają uwagę na filmy, które sam bardzo lubię. Nie ma co ukrywać, że daje to więcej możliwości dzielenia się tymi historiami z innymi.
Rozmawiał Kuba Armata
ES-SYSTEM i Forum Designu zapraszają na cykl wyjątkowych spotkań kreatywnych! Gwiazdami drugiego Spotkania Kreatywnego będą: mgr inż. arch. Bogusław Barnaś oraz dr inż. arch. Mirosław Sulma
„Architektura jest mądrą, skoordynowaną grą brył w świetle” - te słowa legendarnego francuskiego projektanta Le Corbusiera stały się myślą przewodnią drugiego kreatywnego spotkania ES-SYSTEM.
Przyjdź i wygraj IRIS, oprawę o ponadczasowej formie, która wyzwoli w Tobie kreatywność.
20 czerwca 2018 o godz. 17.00 dawny Hotel Cracovia ul. Focha 1, Kraków www.essystem.pl
Z I M N A W O J N A F OT. K I N O Ś W I AT
Od Gucciego do Pawlikowskiego Pałac festiwalowy w Cannes, tuż przed godziną 19, a zatem uroczystą premierą jednego z filmów walczących o Złotą Palmę. Po dwóch stronach czerwonego dywanu ściśniętych kilkuset fotografów w pełnym rynsztunku. Każdy z nich w eleganckim czarnym smokingu i każdy z numerkiem, który ściśle odpowiada pozycji, jaką zobligowany jest zająć. Pałac festiwalowy w Cannes, tuż przed godziną 19, a zatem uroczystą premierą jednego z filmów walczących o Złotą Palmę. Po dwóch stronach czerwonego dywanu ściśniętych kilkuset fotografów w pełnym rynsztunku. Każdy z nich w eleganckim czarnym smokingu i każdy z numerkiem, który ściśle odpowiada pozycji, jaką zobligowany jest zająć. Jeżeli stanie na nie swoim miejscu, w najlepszym wypadku grzecznie
22
wyprosi go ochroniarz, w najgorszym odbierze akredytację na czas trwania festiwalu. W odpowiednich odstępach przechodzą po dywanie kolejne gwiazdy. Flesze błyskają z takim natężeniem, jakby rozpętała się właśnie solidna burza z piorunami. Do wejścia sposobi się kolejna elegancka kobieta. Nagle od jednego ze stojących najbliżej niej fotografów pada głośne: „no name”. Wszyscy spuszczają aparaty, odwracają głowy, nie zostaje zrobione ani jedno zdjęcie. Krótka
ścieżka splendoru zamienia się w bardzo długą drogę upokorzenia. Bez litości. Takie właśnie jest Cannes. To miejsce, niczym piękny sen, pobudza wyobraźnię. Prażące słońce na pozbawionym choćby jednej chmurki niebie, upajający lazur morza, a na najważniejszym bulwarze La Croisette niespiesznie spacerujące gwiazdy kina (i nie tylko) na wyciągnięcie ręki. Przez dwa majowe tygodnie większa szansa jest bowiem na to, by spotkać tu kogoś z pierwszych stron kolorowych gazet czy plotkarskich portali, niż wspomnianego „no name’a”. Trudno się dziwić, że sklepikarze największych marek od Cartiera przez Gucciego, Pradę po Louisa Vuittona zacierają ręce, bo ich urobek w tym czasie będzie pewnie tak duży, że śmiało po zakończeniu festiwalu mogliby iść na 11-miesięczny urlop. Od wczesnych godzin porannych do późnych nocnych Cannes pławi się w luksusie, często będąc przez to nazywane targowiskiem próżności. Nie ma w tym przypadku, bo w równej mierze co o filmach, mówi się w trakcie festiwalu o efektownych kobiecych kreacjach z czerwonego dywanu. Weszło to w powszechną rutynę. Klną na to jedynie dziennikarze filmowi, zwłaszcza ci bardziej doświadczeni, pamiętający jeszcze „stare, dobre czasy”. „Kiedyś każdego dnia przez telefon słowo po słowie dyktowałem mojemu redaktorowi relację z tego, co zobaczyłem. Ludzi interesowały nowe filmy Godarda, Felliniego czy Wajdy. Dzisiaj portal, który mnie tu wysłał, czeka przede wszystkim na opisy skandali, wpadek bądź towarzyskich przetasowań” - żalił mi się jeden z cenionych amerykańskich krytyków. To zresztą kwestia, która od dobrych kilku lat cyklicznie powraca w trakcie festiwalu. Czy wciąż w tym wszystkim jest miejsce na wyznaczanie nowych filmowych dróg i kształtowanie mód, ale nie tych związanych z ubiorem? Jedna z polskich reżyserek, obecna w tym roku w Cannes, w prywatnej rozmowie przekonywała, że dużo lepiej czuje się pod tym względem na organizowanym przez Roberta Redforda Sundance Film Festival niż na Lazurowym Wybrzeżu. A jednak, kiedy w sali projekcyjnej gasną światła, udaje się zapomnieć o całej otoczce i liczy się przede wszystkim dobre kino. Tego podczas 71. edycji festiwalu było całkiem sporo, a za najlepszy przykład niech służy „Zimna wojna” Pawła Pawlikowskiego. Nowy film reżysera „Idy” przyjęty został owacyjnie, zarówno podczas pokazu prasowego, jak i uroczystej premiery. Od tego momentu upatrywano w nim zresztą jednego z głównych faworytów do zdobycia najważniejszego lauru canneńskiej imprezy. To ostatecznie się nie udało, ale fakt, że Pawlikowski odebrał Złotą Palmę dla najlepszego reżysera, uznać należy za spektakularny sukces polskiego kina. Producentka „Zimnej wojny” Ewa Puszczyńska przekonywała, że to najlepsza z możliwych nagród, bo z jednej strony honoruje wyjątkowy talent reżysera, z drugiej natomiast sam film. A o nim było głośno także wśród dziennikarzy. Peter Bradshaw z prestiżowego „The Guardian” przyznał „Zimnej wojnie” maksymalną notę. Wtórowali mu inni krytycy, przekonując (wcale nie na żarty!), że dla odtwórczyni roli głównej Joanny Kulig gotowi są porzucić własne żony. „Ludzie rozpoznawali Joasię na ulicy. Robili sobie z nią zdjęcia, pozdrawiali, gratulowali. Dla niej musiało to być niesamowite” – wspominała Puszczyńska. Kto wie, może właśnie narodziła się nowa gwiazda canneńskiego czerwonego dywanu i nikomu nie przyjdzie do głowy, by przypadkiem krzyknąć „no name”.
Kuba Armata
WYDARZENIA
o p r a c o w a n i e : R A FA Ł S TA N O W S K I
RADAR KULTURALNY KRAKÓW
100 RAZY JAZZ
24.06-5.08
Summer Jazz Festival w Krakowie, czyli używając starej polskiej nazwy - Letni Festiwal Jazzowy w Piwnicy pod Baranami, podczas swojej 23. edycji między 24 czerwca a 5 sierpnia przedstawi specjalny program pt. „Złota Setka 100 Polskiego Jazzu” z okazji odzyskania przez Polskę niepodległości.
Leszek Możdżer Fot. materiały prasowe festiwalu
W czasie festiwalu wystąpią także międzynarodowe gwiazdy jazzu. W Krakowie zagra Pharoah Sanders, amerykański saksofonista i kompozytorjazzowy, znany z bogatej kariery solowej, ze współpracy z Johnem Coltrane’em i innymi muzykami jazzowymi. Jest jednym z laureatów Nagrody Grammy za album „Blues for Coltrane: A Tribute to John Coltrane”. Wystąpi także legendarny saksofonista Charles Lloyd, u jego boku pojawią się Bill Frisell oraz zespół The Marvels. We wczesnych latach sześćdziesiątych Lloyd przewodził historycznej grupie Keitha Jarretta, Cecila McBee i Jacka DeJohnette, którzy nagrali jeden z pierwszych albumów jazzowych sprzedanych w ponad milionie egzemplarzy. Wirtuozeria, duchowość i zwrotność Lloyda sprawiły, że stał się prawdziwą gwiazdą rocka, który nagrywał i koncertował z The Grateful
KRAKÓW
od 28.06
DO ABSOLUTU POPRZEZ ABSTRAKCJĘ
24
Dead, Cream, Hendrixem i Beach Boys. Przed publicznością wystąpi też ponownie znakomity pianista i kompozytor Alfredo Rodriguez. Koncerty „Złotej Setki 100 Polskiego Jazzu” będą odbywały się głównie w znanych krakowskich klubach: Piwnica pod Baranami, Harris Piano Jazz Bar, Piec Art, U Muniaka, Pod Jaszczurami i Alchemia, a także w Filharmonii Krakowskiej (Solo Piano Weekend). Dodatkowymi stałymi pozycjami będą dwie wielkie imprezy plenerowe - Niedziela Nowoorleańska i towarzysząca festiwalowi Noc Jazzu (łącznie ok. 20 koncertów). Najmłodsze pokolenie jazzowe zaprezentuje się w klubie Pracownia pod Baranami (Scena Młodych). Największe legendy i sławy wystąpią w Muzeum Manngha.
W Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK czeka nas w czerwcu sporo emocji. Zobaczymy wystawę „Do absolutu poprzez abstrakcję” Friedricha Vordembergego-Gildewarta oraz
Wystawie towarzyszy obszerna publikacja, która oprócz reprodukcji dzieł zawiera kalendarium, a także m.in. po raz pierwszy tłumaczony na język polski i angielski wybór pism artysty.
Friedrich Vordemberg-Gildewart to niemiecki artysta, reprezentant międzynarodowej awangardy, członek grup artystycznych De Stijl, Der Sturm, Abstraction-création, który przebywał w kręgu artystów takich jak Piet Mondrian, Oscar Kokoschka, Kurt Schwitters czy Hans Arp. Na wystawie zobaczymy ponad 20 prac pochodzących ze zbiorów muzeów w Osnabrück oraz Wiesbaden, galerii sztuki z Berlina i Londynu oraz kolekcji prywatnych.
Druga z wystaw zaprezentuje Nagrodę Fundacji Vordemberge-Gildewart 2018. Zobaczymy dzieła 16 młodych artystów, których prace zostały wybrane przez kuratora wystawy – Delfinę Jałowik – spośród osób rekomendowanych przez najważniejsze instytucje prezentujące sztukę współczesną w Polsce.
MOCAK ul. Lipowa 4, Kraków
WYDARZENIA
KRAKÓW
CZERWIEC
KLUB TĘTNIĄCY KULTURĄ
Deltatron
Szpitalna 1 to nie tylko jeden z najważniejszych klubów z muzyką niezależną w Polsce, ale także miejsce na co dzień tętniące kulturą. Czerwcowy program obejmujący, m.in. imprezy, pokazy filmowe, warsztaty oscylujące w okół nauki tworzenia muzyki elektronicznej czy koncerty to nie lada gratka dla pasjonatów muzyki, sztuk wizualnych, filmu i… nauki! Czerwiec na Szpitalnej 1 obfituje w wydarzenia taneczne najlepszego sortu. W tym miesiącu w klubie usłyszymy występy ponad 20 artystów pochodzących z różnych stron świata oraz creme de la creme polskiej sceny klubowej. Na Szpitalnej 1 wystąpią m.in, Via App, pochodząca z Nowego Jorku DJ-ka specjalizująca się w awangardowej odsłonie muzyki elektronicznej, Ciarra Black, DJ-ka i producentka, która wyrobiła sobie bardzo mocną pozycję na nowojorskiej scenie, grając regularnie świetne sety w takich klubach jak Bossa Nova Civic Club. Nie obce są jej również rave’y w opuszczonych przestrzeniach. Deltatron to jedna z najważniejszych postaci na południowoamerykańskiej scenie współczesnej elektroniki, producent, absolwent Red Bull Music Academy (Tokio, 2014), w którego muzyce słychać inspiracje hip hopem, trapem i brzmieniami afroperuwiańskimi. Novo Line to alias Nata Fowlera, który specjalizuje się w nietypowym wykorzystaniu narzędzi stu-
dyjnych z lat osiemdziesiątych niezgodnie z ich przeznaczeniem. Powstała w ten sposób poezja dźwiękowa ma być tępa, a zarazem precyzyjna, a wszystko w palecie dźwięków zaczerpniętych ze złotej ery gatunku AOR (Adult Oriented Rock). Albrecht Wassersleben, Carl Suspect, Philipp Demankowski reprezentanci niemieckiej sceny niezależnej odwiedzą Szpitalną 1 z okazji celebracji nowych wydawnictw muzycznych rezydentów klubu, Olivii oraz Chino. Słuchaczy lubiący zatracić się w koncertowych brzmieniach zadowoli fakt, iż na scenie Szpitalnej 1 wystąpią Better Person oraz Romantic Fellas. W klubie odbędzie się też nowa inicjatywa - One Artists Day, wydarzenie prezentujące młodych artystów z Krakowa, poruszających się po wizualnych dziedzinach sztuki. Gościem pierwszej odsłony cyklu był Rafał Gawlik. Kolejnym novum w programie klubu jest cykl RAUT, czyli pokazy filmowe przybliżające widzom kino niszowe sytuujące się poza głównym nurtem. Selekcja filmów oparta jest o współpracę z instytucjami oraz selekcjonerami festiwali filmowych z różnych zakątków świata. Wstęp na te wydarzenia jest darmowy.
Szpitalna 1, Kraków
POLSKA
NOWY NIE TAKI WSPANIAŁY ŚWIAT Aldous Huxley, autor najsłynniejszej antyutopii w literaturze XX wieku, porównuje nowoczesny świat ze stworzoną przez siebie proroczą fantazją. Rozważa po niespełna trzydziestu latach od ukazania się swojej słynnej książki, w jaki sposób zmieniły się społeczeństwa, technologia i formy rządzenia. Choć jego literackie wizje wybiegały w odległą przyszłość, okazało się, że niejedna przepowiednia sprzed lat ziściła się szybciej, niż myślał. „Nowy wspaniały świat 30 lat później” jest dostępny w polskich księgarniach. Od pierwszego wydania w 1932 roku „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya wprawia w niepokój kolejne pokolenia myślicieli i zwykłych czytelników, pokazując wizję dyktatury opartej na zdobyczach naukowych. Stosowanie na społeczeństwie warunkowania psychologicznego i bio logicznego z początku wydawało się
futurystyczną wizją, lecz szybko zaczęło przemieniać się w opis dostępnych metod prowadzenia polityki. Autor, po prawie trzech dekadach od premiery swej antyutopii, postanowił porównać współczesną mu rzeczywistość z przedstawionymi w książce wizjami, a swoje refleksje zawarł w tytule „Nowy wspaniały świat 30 lat później”. W posłowiu książki Piotr Kofta zauważa: Huxley zachował jednak futurologiczny instynkt: najlepsze, najmocniejsze fragmenty „Nowego wspaniałego świata 30 lat” później mówią o toksycznej propagandzie mass mediów, a szczególnie o ich nader swobodnym stosunku do prawdy. Wiemy o tym dobrze jako ludzie żyjący w epoce, w której za pomocą internetowych fake newsów można sterować opinią społeczeństwa.
25
WYDARZENIA
Filmowe spojrzenie na świat W wypełnionej po brzegi sali kina Kijów.Centrum poznaliśmy laureatów 58. edycji Krakowskiego Festiwalu Filmowego. Międzynarodowe jury przyznało nagrody najlepszym filmom dokumentalnym, krótkometrażowym i animowanym, które przez cały festiwalowy tydzień rywalizowały o względy ekspertów i publiczności w 6 krakowskich kinach.
Zwycięstwo w Międzynarodowym konkursie filmów dokumentalnych zapewnił sobie film „O ojcach i synach” Talala Derkiego. Laureat Srebrnego Rogu z 2014 roku, ponownie skonfrontował krakowską publiczność z obezwładniającą grozą syryjskiej wojny. Srebrny Róg dla reżysera średniometrażowego filmu dokumentalnego otrzymali Pablo Aparo i Martin Benchimol za film „Lęk” (Argentyna). Najlepszym dokumentalnym filmem muzycznym i tym samym laureatem nagrody Złotego Hejnału, decyzją Jury pod prze-
uei, przyznało reżyserce nagrodę Złotego Smoka podkreślając, że opowiedziana w filmie historia była możliwa do ukazania jedynie tylko w formie animacji. Srebrne Smoki to nagrody przyznawane najlepszym filmom krótkometrażowym reprezentującym wszystkie filmowe gatunki konkursu. Srebrnym Smokiem za najlepszy film dokumentalny został nagrodzony Michał Hytroś za film „Siostry” (Polska). Najlepszym filmem animowanym został uznany „Obon” (reż. André Hörmann, Samo (Anna Bergmann). Srebrnego Smoka za najlepszy
„O ojcach i synach”, reż. Talal Derki
Niekwestionowanym zwycięzcą tegorocznej edycji Krakowskiego Festiwalu Filmowego okazał się głośny film „Over the Limit”, w reżyserii dostrzeżonej przez magazyn Variety, Marty Prus. Otrzymał Srebrny Róg za najlepszy pełnometrażowy film w Międzynarodowym konkursie dokumentalnym oraz Srebrnego Lajkonika dla reżysera najlepszego filmu dokumentalnego w Konkursie polskim. Film opowiada o wybitnej rosyjskiej gimnatyczce Margaricie Mamun, a także o emocjonalnych kosztach, jakie niesie ze sobą uprawianie wyczynowego sportu.
26
wodnictwem Marcina Borchardta (Polska), został amerykańsko-japoński dokument „Ryuichi Sakamoto: Coda” (reż. Stephen Nomura Schible). W przejmującym dokumencie opowieść o korzeniach muzyki zamienia się w filmową medytację, mówi o walce człowieka z jego ograniczeniami. Laureatem najstarszego festiwalowego konkursu – Międzynarodowego konkur su filmów krótkometrażowych – została Armelle Mercat za film „Popraw włosy, Oliver” (Francja). Jury, któremu przewodził irański reżyser i scenarzysta, Merhard Osko-
krótkometrażowy film fabularny otrzymała Emmanuelle Fleytoux za film „Spuśćcie psy” (Francja/Belgia). Krakowski Festiwal Filmowy przyznał filmowi nominację do Europejskiej Nagrody Filmowej w kategorii filmu krótkometrażowego
W EEKEN DY
w Rest au racj i Mag nif ic a a a a a a
dania kuchni fusion i slow food specjalne menu dziecięce łąka piknikowa z kolorowymi leżakami park z fontanną i śpiewem ptaków plac zabaw ze zjeżdżalnią, trampolina, bramki do gry w piłkę
*Każdemu daniu z menu dla dorosłych towarzyszy danie z menu dziecięcego gratis. Regulamin dostępny na www.magnifica.pl/dziecijedzagratis
Restauracja Magnifica, Kraków, Jugowicka 10c tel.: +48 12 252 70 10, www.magnifica.pl
Czarno-biały powrót do barwnej przeszłości Historia kostiumów, które zagrały w filmie „Zimna wojna” Fot. Kino Świat
Od 8 czerwca na ekranach polskich kin „Zimna wojna” Pawła Pawlikowskiego, za którą reżyser został niedawno nagrodzony na festiwalu w Cannes. Artystyczna, nakręcona w subtelnej czerni i bieli opowieść o trudnej miłości dwójki targanych przez wiatr historii ludzi zaprasza widza do zanurzenia się w świecie, który już dawno przeminął. Kluczowym elementem filmu są kostiumy, za które odpowiadała Ola Staszko. Rozmawiamy z nią o pracy przy tej głośnej produkcji. Akcja „Zimnej wojny” rozpoczyna się w roku 1949, gdy pianista Wiktor (Tomasz Kot) i choreografka Irena (Agata Kulesza) inicjują działalność Zespołu Pieśni i Tańca „Mazurek”, będącego ekranowym odpowiednikiem słynnego „Mazowsza”. Na przesłuchaniu pojawia się młoda i niezwykle utalentowana Zula (Jo-
28
anna Kulig). Oto początek historii, zarówno reprezentującego polską kulturę zespołu, jak i burzliwego romansu, za pomocą którego Pawlikowski i jego ekipa opowiadają o pięknie i przekleństwach niespełnionego uczucia. Zabierają również widza w podróż po prowincjonalnej oraz wielkomiejskiej Polsce czasów PRL-u, a także do komunistycznej Jugosławii czy zadymionych paryskich klubów jazzowych.
zresztą takie zapisy jak kolorowe, kręcące się spódnice tancerek „Mazurka”, ale Paweł jest minimalistą, preferuje proste formy, żeby nie rozpraszać uwagi widza. Zdecydował, że czerń i biel lepiej oddadzą atmosferę tej historii. Miał rację, mimo ograniczenia barw Zimna wojna zachowała bogactwo kolorów. Widać to świetnie właśnie na przykładzie strojów ludowych, które mienią się odcieniami i wzorami”.
„Świat filmowy jest zawsze jakąś kreacją. Nad tym z Zimnej wojny pracowaliśmy przez ponad rok, więc wszystko było przemyślane na tyle, na ile to możliwe”, wyjaśnia Ola Staszko, która z Pawlikowskim pracowała już przy nagrodzonej Oscarem „Idzie”. „Z początku rozmawialiśmy o tym, że będzie to film barwny, w scenariuszu znalazły się
Staszko i jej ekipa poszukiwali jak najbardziej kolorowych faktur i materiałów, aby przekazać barwność filmowego świata. „Przy realizacji filmu czarno-białego człowiek zaczyna inaczej postrzegać kolory i ich możliwości. Dobierałam wszystko pod kątem kontrastowości i tego, jak współgra z czernią i bielą”, kontynuuje Staszko. „Bardzo dobrze czerń
udają czerwienie, granaty i raczej intensywne kolory. Z samej czerni nie korzysta się w takim filmie, ponieważ wychodzi zbyt ciemna. To samo dotyczy bieli – nie używa się śnieżnobiałych materiałów, tylko bieli przełamanej, bliższej kremowości”. Wiele kostiumów do „Zimnej wojny” uszyto na miarę, a niektóre sukienki Joanny Kulig skopiowano wedle oryginalnych wzorów z epoki. Kopiami, i to doskonałymi, były również sukienki i płaszcze, w których występują poza estradą członkowie „Mazurka”, podczas gdy ich sceniczne stroje to oryginalne stroje należące do „Mazowsza”. „Zostały zaprojektowane przez współzałożycielkę zespołu, panią Mirę Zimińską-Sygietyńską, która przez lata modyfikowała oryginalne ludowe kostiumy.”, podkreśla Staszko, która była zachwycona wyrazistością strojów. „Odpowiadająca w Mazowszu za kostiumy sceniczne Sylwia Głowa-Łeptacz, która kiedyś tańczyła w zespole, zabrała mnie również do magazynu w Otrębusach, do matecznika zespołu, gdzie znalazłam między innymi oryginalne stare wianki, które uzupełniły ubiór osób występujących w filmie”. Jednym z założeń „Zimnej wojny” było podkreślenie elegancji tamtych czasów, gdy wielu ludzi nosiło ubiory szyte na miarę. Zarówno w Warszawie, jak i Paryżu, choć we Francji była oczywiście większa dostępność materiałów i tkanin. Twórcy unikali jednak taniej popisowości, trzymając się realiów. „Ubierając Tomka Kota w wojskową pilotkę, wyobrażałam sobie, że zdobył ją z paczki Unry. To ukłon w kierunku Zbyszka Cebulskiego, który w Popiele i diamencie grał w swej prywatnej kurtce, pochodzącej z takiej paczki”, opowiada Staszko. „Zależało nam, żeby bohaterowie filmu byli w jakiś sposób ikoniczni. Żeby Wiktor Tomka Kota był facetem, w którym zakochują się kobiety. Żeby mężczyźni podziwiali Joasię Kulig za piękno i śpiew”.
Zgłębianie mody i różnych materiałów dokumentujących lata 50. pozwoliło Oli Staszko dokonać kilku przyjemnych odkryć. „Okazało się, że pewne elementy ubioru, które kojarzą nam się z dużo późniejszym okresem, zaistniały już tuż po wojnie”, wspomina Staszko. „Na przykład japonki. Zula nosi je w jednej ze scen paryskich, ponieważ, ku mojemu zdziwieniu, okazało się, że były one już wówczas popularne na zachodzie”. Współtworzenie tej postaci sprawiło kostiumografce dużą przyjemność. „Lubię między innymi estradową kreację Joasi Kulig. W cekinowej sukni i czarnej peruce wygląda niebywale kobieco. A Zula śpiewająca z zespołem ubranym w meksykańskie sombrera to oczywiście nawiązanie do Tercetu Egzotycznego”. Do swoich ulubionych kostiumów z „Zimnej wojny” Staszko zalicza również specyficzną garderobę partyjnego ważniaka
Lecha Kaczmarka (Borys Szyc). „W scenie przemówienia, którym wita młodzież wiejską przed siedzibą Mazurka, ubrany jest w garnitur, a do tego nosi wiejskie buty, skórofilce. Ten kontrast powoduje, że jego bohater staje się bardziej ludzki. Można rzec, że wręcz słoma mu wystaje z butów”, śmieje się polska kostiumografka. To samo można powiedzieć również o pozostałych postaciach: noszone przez nich stroje mówią o nich więcej, niż słowa, których – często w manipulatorski sposób – używają. Kostiumy zdradzają widzowi, kim są jako ludzie, a także kim chcieliby być, ale z różnych względów nigdy nie będą. Staszko wspomina, że w pewnym momencie w garderobie na planie „Zimnej wojny” było ponad 10 tysięcy sztuk kostiumów, które zdobywała z różnych źródeł. „Garnitury, koszule, sukienki z epoki, setki par butów, krawatów, czapek, dodatków. Część
29
kostiumów została uszyta, część znaleźliśmy w second-handach, część wypożyczyliśmy z magazynów branży filmowej”, kontynuuje Staszko. „Odzież chłopską braliśmy z Wytwórni Filmów Dokumentalnych
i Fabularnych w Warszawie, sporo ciekawych rzeczy znaleźliśmy w Łódzkim Centrum Filmowym, a kostiumy paryskie, bardziej eleganckie i wyrafinowane, wypożyczyliśmy z czeskiego Studia Filmowego
Barrandov, ponieważ tam mieli ogromny ich wybór”. Choć prace nad „Zimną wojną” trwały dobrze ponad rok, samych dni zdjęciowych było zaledwie 50. Taka sytuacja była w pewnym sensie przywilejem dla ekipy Pawła Pawlikowskiego, bowiem współcześnie filmy kręci się nierzadko w dwukrotnie krótszym czasie, jednakże Staszko musiała sprostać na planie wielu różnym wyzwaniom. „Zdjęcia były realizowane w różnych miejscach Polski, jak również w Chorwacji, w Splicie, czy w Paryżu, a w czasie kręcenia Zimnej wojny ubrałyśmy ponad tysiąc osób. W niektórych scenach występów Zespołu Pieśni i Tańca Mazurek na widowni siedziało 150 statystów, plus występujący na scenie zespół, czyli kolejne 60 osób. Wszyscy musieli najpierw trafić do nas, a dopiero później na plan”, śmieje się kostiumografka. Efekt jej pracy przechodzi najśmielsze oczekiwania, tak jak sam film, który zachwyca zarówno stroną plastyczną, jak
30
i czysto humanistyczną – na poziomie prostej, ale jednocześnie szalenie skomplikowanej historii miłosnej, którą dziennikarze i krytycy przyrównują do uczucia łączącego głównych bohaterów „Casablanki” Michaela Curtiza. Już dzisiaj mówi się, że „Zimna wojna”, pierwszy od dawien dawna polski film wyróżniony udziałem w konkursie głównym festiwalu w Cannes, powinna zostać rodzimym
kandydatem do Oscara 2019. Miałaby spore szanse na sukces, gdyż mimo niejakiej hermetyczności opowiadania o polskiej historii, Paweł Pawlikowski nakręcił film uniwersalny, zrozumiały w każdej części globu. Brawo. Oby więcej takich produkcji.
Darek Kuźma
31
DESIGN
BĄBELKI W NOWYCH PRZESTRZENIACH
Marka Puff-Buff kojarzona jest głównie ze świetlnymi konstelacjami powstającymi na bazie systemu BUBBLES. Modułowość i uniwersalność „bąbelków” pozwala na budowanie rozmaitych świecących struktur, charakteryzujących się bardzo małą wagą, dużą energooszczędnością i elastycznością. Na bazie systemu BUBBLES powstało już przeszło 50 propozycji lamp, świecących ścianek i żyrandoli o różnych kształtach i wielkościach, w tym kilka bardzo niekonwencjonalnych projektów w rozmiarze XXL.
32
Half Megastar
Anna i Radek - fot. Filip Warulik
Niekonwencjonalne podejście do oświetlenia to domena marki Puff-Buff. Oprócz niezwykłych lamp i żyrandoli, Ania Siedlecka i Radek Achramowicz mają na swoim koncie wiele nietypowych realizacji. Projekty na specjalne zamówienie nie tylko wzbogacają portfolio, ale także stają się częścią wyjątkowych projektów architektonicznych i wnętrzarskich.
SPORTOWE LATO W SOMEPLACE ELSE
POZNAJ SOMEPLACE ELSE – MIEJSCE, GDZIE GORĄCE SPORTOWE EMOCJE ŁĄCZĄ SIĘ Z WYŚMIENITĄ MIĘDZYNARODOWĄ KUCHNIĄ I DOSKONAŁĄ ATMOSFERĄ! OD 4 CZERWCA DO KOŃCA LIPCA ZAPRASZAMY NA SMAKOWITE BURGERY, TAKŻE W WERSJI WEGE I BEZGLUTENOWEJ! śledź najważniejsze wydarzenia sportowe spędzaj czas i kibicuj z przyjaciółmi zaplanuj imprezę prywatną lub firmową usiądź w zacisznym ogródku letnim Bar SomePlace Else ul. Powiśle 7, Kraków, pon. - pt. 18:00 – 1:00, sob. – nd. 12:00 – 1:00 REZERWACJE I INFORMACJE: T 48 12 662 1000 | E krakow@someplace-else.pl |krakow.someplace-else.pl
DESIGN
LULLABY chandelier
Ania Siedlecka i Radek Achramowicz lubią eksperymentować i zaskakiwać swoich odbiorców niekonwencjonalnymi pomysłami. Jak sami przyznają, jedną z bardziej nietypowych realizacji, była seria świecących ubrań, bazujących na pomyśle człowieka jako lampy. Stroje z diodami LED zostały pokazane m.in. podczas targów Light+Building we Frankfurcie, gdzie prezentowane przez ubrane w nie hostessy zaintrygowały odwiedzających to wydarzenie.
ORCA flor lamp
Projekty Puff-Buff są znane i cenione na całym świecie, a także zostały uznane za ikony polskiego designu. Świecąca ścianka BUBBLES znajduje się wśród eksponatów w Galerii Wzornictwa Polskiego – to nowa, stała ekspozycja w Muzeum Narodowym w Warszawie. Lampę Orca natomiast można podziwiać w Muzeum Narodowym w Krakowie na wystawie „Z drugiej strony rzeczy. Polski dizajn po roku 1989”, która pokazuje, jak radzili sobie twórcy wzornictwa na przestrzeni ostatnich dekad.
BIG PUFF hanging lamp / floor lamp
Fot. Puff-Buff
34
43
200
24.06−5.08.2018 Kraków EDYCJA
ALFREDO RODRIGUEZ TRIO 27.06 | Muzeum Manggha, godz. 19.00
CHARLES LLOYD & THE MARVELS FEATURING BILL FRISELL 28.06 | Kijów.Centrum, godz.19.00
TAKE 6 08.07 | Auditorium Maximum UJ, godz. 19.00
PHAROAH SANDERS - THE ICON 12.07 | Kijów.Centrum, godz. 19.00 KONCERTY LEGEND I GWIAZD 29.06 - 5.08 | Muzeum Manggha, godz. 19.00 ZBIGNIEW NAMYSŁOWSKI QUINTET 29.06 |
LESZEK MOŻDŻER SOLO 20.07 |
JAN PTASZYN WRÓBLEWSKI SEXTET 2.07 |
TOMASZ STAŃKO PROJECT 23.07 |
MICHAŁ URBANIAK 5.07 |
URSZULA DUDZIAK 31.07 |
WŁODEK PAWLIK TRIO 13.07 |
ADAM MAKOWICZ 5.08 |
35
Rewitalizacja zabudowy dawnej Cesarsko - Królewskiej Fabryki Tytoniu i Cygar przy ul. Dolnych Młynów 10 w Krakowie
O projekcie rewitalizacja zabudowy dawnej Cesarsko-Królewskiej Fabryki Tytoniu i Cygar przy ul. Dolnych Młynów 10 w Krakowie, rozmawialiśmy z Filipem Adamczakiem – architektem prowadzącym w firmie SAO Investments, jednej z wiodących biur projektowych, której właściciel powierzył opracowanie tego trudnego i ambitnego projektu.
tujący i stawiający wiele wyzwań. Projektowanie daje możliwość kreowania przestrzeni na nowo, definiowania jej i nadawania nowego znaczenia. Często projektowanie w istniejącej tkance miejskiej wymaga połączenia nowego ze starym, klasyki z nowoczesnością. W tym przypadku nowoczesność oznacza funkcję oraz technologię wraz z detalem architektonicznym. Tutaj charakter miejsca został już dawno określony przez historię.
Od czego zaczyna się więc prace nad opracowaniem takiego tematu? :
Filip Adamczak architekt prowadzący w firmie SAO Investments
Czym jest dla architekta, projektowanie w miejskiej zabudowie w zdefiniowanej już przestrzeni. Rewitalizacja zabudowy dawnej Cesarsko-Królewskiej Fabryki Tytoniu i Cygar przy ul. Dolnych Młynów 10 w Krakowie to projekt bardzo trudny, ale niezwykle ciekawy, ekscy36
W pierwszej kolejności, skupiliśmy się na poznaniu historii miejsca. Podczas prac koncepcyjnych związanych z rewitalizacją obszaru dawnej Cesarsko-Królewskiej Fabryki Tytoniu i Cygar, wszelkie rozważania, jak zawsze, rozpoczęliśmy od pozyskania jak największej ilości informacji, dokumentów archiwalnych, konserwatorskich i fotografii dokumentujących część historii miejsca. Zakłady Tytoniowe pełniły niegdyś rolę ważnego ośrodka przemysłowego Krakowa. Już wtedy jako ogrodzony murem teren zamknięty, obszar zakładów był niejako samowystarczalny. Składał się z części administracyjnej, stołówki, kantyny, magazynów, budynku produkcyjnego i placu ogólnie dostępnego.
Jaka jest myśl przewodnia całego zamierzenia?: Teren zakładów tytoniowych miał formę „miasta w mieście”. Po przekroczeniu bramy wjazdowej (widocznej na archiwalnych fotografiach) pracownicy na terenie zakładów
pracowali, spożywali posiłki, niektórzy nawet mieszkali. Nie brakowało również zieleni. W przypadku koncepcji rewitalizacji terenu staramy się powtórzyć tę ideę, ale dostosować ją do współczesnych potrzeb, wymogów konserwatorskich oraz wytycznych Planu Miejscowego. Ideą całej inwestycji jest „miasto sztuki – miasto w parku” – stworzenie sztuki otwartej, dostępnej dla wszystkich. Chcielibyśmy, żeby rzeźby, instalacje artystyczne były dosłownie „rozrzucone” w różnych zakątkach terenu. Celem jest wyjście ze
Architektura polega na zachowaniu trzech zasad: trwałości, użyteczności i piękna cyt. Witruwiusz, O architekturze ksiąg dziesięć sztuką na zewnątrz, nie chowanie jej w zamkniętych ścianach budynków. Stworzenie miejsca, które żyje, zmienia się i dostosowuje do użytkowników o różnych potrzebach i wymaganiach. Ciekawego i otwartego dla wszystkich grup społecznych oraz osób w każdym wieku. Zakładającego, że to właśnie goście kompleksu stanowiący jego integralną część nadają charakter temu miejscu. W sporządzanym projekcie przewidujmy wprowadzenie na teren dawnych zakładów parku, który będzie niejako początkiem kontynuowanego dalej parku miejskiego, ciągnącego się do ul. Karmelickiej. Ta bardzo
Materiały archiwalne. Pracownicy wchodzący na teren zakładów główną bramą.
Materiały graficzne przygotowane na potrzeby opracowania koncepcji rewitalizacji terenów przy ul. Dolnych Młynów 10. Wszystkie prawa zastrzeżone.
ciekawa idea promowana przez mieszkańców miasta,, spodobała się również nam i Inwestorowi. Zaproponujemy różne formy i kształty zieleni urządzonej w tym drzew, trawników, skwerów, ścian zielonych i małej architektury. W parku są też planowane miejsca do gier i zabaw, ścieżki edukacyjne oraz fontanna miejska. Mamy nadzieję, że uda się te inwestycje wizualnie połączyć z planowanym miejskim parkiem – na pewno będzie to ogromna korzyść dla mieszkańców i użytkowników.
Z jakimi przeszkodami i trudnościami jako projektanci zmierzacie się przy tak nietypowym projekcie. W Polsce mamy jeszcze stosunkowo niewiele przykładów rewitalizacji całych obszarów urbanistycznych, głównie są to pojedyncze obiekty: Jednym z trudniejszych wyzwań, jest dostosowanie tego terenu do obowiązujących obecnie wymagań w zakresie bezpieczeństwa pożarowego i wymagań sanitarnych. Tereny i budynki w obecnej formie nie spełniają wielu norm i warunków jakie obowiązują dla budynków usługowych, tym samym duża część kompleksu jest niedostępna. Prace projektowe głównie skupione będą na tym, aby zapewnić możliwość bezpiecznego użytkowania obiektów, w sposób nie tworzący niepotrzebnych barier m.in. dla osób niepełnosprawnych i starszych. Zgodnie z obecną koncepcją wszystkie lokale w przestrzeni parterów budynków będą pełnić
podobne funkcje jak dzisiaj, czyli przeznaczone mają być pod restauracje, kawiarnie, puby, cukiernie, piekarnie lub drobny handel. W budynku byłego magazynu ma powstać przestrzeń coworkingowa dla studentów lub osób chcących popracować w otwartej i ogólnie dostępnej przestrzeni biurowej. Od strony ulicy Dolnych Młynów planuje się odtworzenie budynku magazynu i przeznaczenie nowo powstałej powierzchni na cele usług publicznych (szkoła, przedszkole, świetlica lub część akademicka wraz z usługami w parterze). Na obecnym etapie trudno przesądzać o finalnej funkcji konkretnych budynków, ale głównym zamierzeniem jest stworzenie miejsca dla wszystkich, jak najbardziej elastycznego i dostosowanego do różnych potrzeb.
Co wyróżnią ten projekt od innych tego typu przykładów ? Zgodnie z podstawowym założeniem, cały kompleks będzie zaprojektowany z wykorzystaniem technologii proekologicznych. Przede wszystkim ograniczony zostanie ruch kołowy na terenie inwestycji. Nie jesteśmy w stanie całkowicie zrezygnować z parkingów oraz dróg wewnętrznych – przez konieczność spełnienia wytycznych Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego oraz zapewnienia obsługi technicznej dla budynków – ale ilość samochodów zostanie zmniejszona do całkowitego minimum, a rowerzyści i piesi będą tutaj uprzywilejowaną grupą.
Projekt zakłada przebudowę istniejących budynków wpisanych do ewidencji zabytków, więc na tyle na ile pozwolą wytyczne konserwatorskie zostaną wprowadzone rozwiązania proekologiczne: panele słoneczne, systemy odzyskiwania wody deszczowej i jej ponownego wykorzystania przy nawadnianiu parku, ogrzewanie z sieci miejskiej, oświetlenie terenu i budynków z zastosowaniem systemów fotowoltaicznych, wykorzystanie materiałów dostępnych w regionie. Projekt jest na etapie koncepcji, jeszcze wiele pracy przed nami i wiele problemów przyjdzie nam rozwiązać. Jednak biorąc za przykład realizacje takie jak: Parc de la Villette w Paryżu, Gasometer w Wiedniu, Millenium Park w Chicago, Teren Muzeum Sztuki współczesnej w Wiedniu, Muzeum Narodowe w Londynie czy nawet polskie realizacje jak Halę Koszyki w Warszawie czy Krakowski Browar Lubicz jesteśmy pewni, że uda nam się stworzyć miejsce, które każdy z mieszkańców pokocha i znajdzie w nim coś dla siebie. Słowa Witruwiusza z pierwszego wieku przed naszą erą: trwałość, piękno, użyteczność*- zdają się być dobrym przepisem na sukces, nawet dziś w XXI wieku.
Z Filip Adamczakiem, architektem prowadzący w firmie SAO Investments rozmawiał Marcin Lewicki
37
MOTO
ŻYCIE NA FALI
SPEŁNIONYCH MARZEŃ
Słoneczne i ciepłe dni sprawiają, że drogi wyjazdowe z miast zamieniają się w rwące rzeki pojazdów. A może tak, pomijając przenośnię, zamienić asfalt na drogi wodne? Teoretycznie można tak podróżować po Polsce i wielu innych krajach całego świata. Praktycznie bywa z tym różnie... Gdy mamy „benzynę we krwi” i potrzebujemy do szczęścia atmosfery samochodu, dobrym rozwiązaniem okazuje się być łódź motorowa.
38
Mając szybę przed oczami, patrząc na deskę rozdzielczą i trzymając kierownicę w ręku wsłuchujemy się w warkot silnika i czujemy się prawie „jak w domu”. Mastercraft X46, którego miałam przyjemność poznać, robi kolosalne wrażenie. Siedmioipółmetrowy, smukły kadłub, pchany mocą 430 KM pozyskiwaną z ponad 6 litrowego silnika Ilmor, wytrzeliwuje niemalże nad powierzchnię wody i potrafi stworzyć potężną falę. Służy tym samym jako „samodzielne centrum rozrywki wodnej” obsługujące miłośników wakesurfu, wakeboardingu i narciarzy wodnych.
A gdy po szaleństwach zechcemy troszkę odpocząć, Mastercraft X46 pozwoli nam to zrobić w komfortowych warunkach zapewnianych przez system inteligentnie rozwiązanych foteli pokrytych specjalnym, nie nagrzewającym się nadmiernie materiałem (coolfell). W relaksacyjną (lub pobudzającą) podróż możemy zabrać wielu przyjaciół i ulubioną muzykę, którą wspaniale odtwarzać będą specjalnie zaprojektowane do pracy na wodzie głośniki renomowanej firmy Klipsch Audio, przymocowane do okazałej wieży.
MOTO Aurę klasycznego luksusu roztaczaną przez Mastercraft X46 można porównać do doznań oferowanych przez drogowe modele Bentleya - sport i luksus szyte na miarę. Podobne wrażenia można odczuć wkładając na siebie kostiumy kąpielowe z kolekcji LiParie, przygotowanej specjalnie dla dynamicznie żyjących współczesnych kobiet. A blask towarzyszącego wodnym podróżom słońca doskonale odbija stworzona przez Astyle delikatna biżuteria. Pływając po
przyjaznych wodach Zalewu Zegrzyńskiego pomyślałam, że trochę zapomnieliśmy, iż woda pełniła kiedyś rolę drogi. Dziś bardziej zwraca się uwagę na jej rekreacyjne możliwości, których spektakularnym przykładem jest wakesurf. Ta nowa, dynamicznie rozwijająca się dyscyplina wodnych przyjemności polega na płynięciu na desce po fali, którą wytwarza motorówka taka jak X46. Dziękuję firmie Mastercraft Poland za nowe spojrzenie na życie.
Foto: Patr y k Pat yn owsk i M ua: K am i la Ta d r iyan Hair : I won a K aim S t y list: L i Par i e, S unloox , Ast yle
39
fot. Klaudia Piecuch
POKAZ MODY PILAWSKI Fabryka Porcelany Katowice
40
I M P R E Z Y I OT WA R C I A
NEWSY Przy okazji pierwszych urodziny marki SOVL, światło ujrzała najnowsza kolekcja zatytułowana L i n e n L o v e . Projektantki stawiają w niej na przewiewne, naturalne materiały. Polski len, który jest motywem przewodnim kolekcji, został wykorzystany zarówno w projektach na noc, jak też w sukienkach, kombinezonach i garniturach. - Chcemy, aby nasze projekty towarzyszyły Wam w podróżach po najdalszych zakątkach świata – podkreślają autorki marki. Stąd
42
pomysły na nazwy projektów – w sukience Roma można spędzić niezapomniane lato nie tylko w stolicy Włoch, lecz zwiedzić także słoneczny Paryż, Kraków czy Barcelonę. A kombinezon Santorini? To elegancja z nutką wakacyjnego słońca. Perfekcyjny, jeśli spędzacie lato w mieście, idealny na spacer po plaży i odkrywanie tajemniczych zakątków greckich wysp. SOVL to marka założona w 2017 roku jako projekt rodzinnego duetu. Ela z artystyczną
duszą, krawieckim zacięciem i miłością do beztroskich dni połączyła siły z córką Adą – uwielbiającą podróże modelką, która swoje modowe inspiracje czerpała z wybiegów od Mediolanu po Hong Kong. Dziewczyny tworzą w małej, rodzinnej miejscowości w gminie Andrychów – słynącej niegdyś z zakładów włókienniczych o wciąż silnych tradycjach tekstylnych i krawieckich.
Więcej zdjęć na: www.loungemagaz yn.pl
Fot. Patr ycja Koczur
PIĘKNO POLSKIEGO LNU
NEWSY Przełom wiosny i lata to idealny moment na to, by wysunąć biżuterię na pierwszy plan. Rozpinamy koszule, nosimy krótkie rękawy, co tworzy okazję do zabawy trendami i wypracowania własnego, unikatowego stylu, którego nieodłącznym elementem, będą intrygujące ozdoby, takie jak tworzy marka Ditta Zimmermann. Marka łączy świat mody i sztuki, co jest widoczne w kolekcjach jej biżuterii. Największą nagrodą dla projektantki jest zwrócenie
44
uwagi odbiorcy, moment refleksji i wywołanie emocji. Swoje projekty tworzy z myślą o kobietach, które podążają za trendami, jednocześnie szukając możliwości kreowania własnego, niepowtarzalnego stylu. W kolekcji L o v e a n d H a p p i n e s s Ditty Zimmermann znajdziemy między innymi propozycje z motywem czterolistnej koniczyny, gwiazdek czy serc. Gdy temperatura wzrasta, podwijamy rękawy koszul, chętnie nosimy też bezrękawniki.
Ciepłe dni to doskonała okazja, by wyeksponować bransoletki. Świetną propozycją będą akcesoria z onyksem, malachitem czy howlitem, które znajdziemy w kolekcji Art Deco. Proste formy i ponadczasowe kamienie tworzą połączenie pełne wyrafinowanej elegancji. Hitem sezonu są fryzury z wykorzystaniem apaszek. Aby uzupełnić taką, inspirowaną paryskim szykiem stylizację, warto postawić na stylowe ozdoby, które w takim zestawieniu wysuną się na pierwszy plan.
Więcej zdjęć na: www.loungemagaz yn.pl
Fot. mat. prasowe
BIŻUTERIA, KTÓRA INSPIRUJE
NEWSY Fot: Justyna Dudek
MINIMALIZM WIOLI WOŁCZYŃSKIEJ Linia Essential wiosna/lato 2018 autorstwa Wioli Wołczyńskiej zachwyca minimalizmem i casualową formą opakowaną w wysokiej jakości tkaniny i dzianiny. Od początku istnienia marki projektantka kładzie nacisk na miękkie, wygodne i uniwersalne modele. Jej ubrania niezmiennie łączą w sobie kobiecą subtelność i elegancję. Kolorystyka kolekcji jest oszczędna, bazuje na pastelach, delikatnych szarościach z ak-
46
centami granatu, bieli i czerwonej cegły. Wiola Wołczyńska proponuje ubrania do pracy, na chłodniejszą wiosnę, słoneczne dni czy wieczór z przyjaciółmi. Wszystkie modele uszyto w Polsce z naturalnych tkanin: satynowanej bawełny, wysokiej jakości modalu i dzianiny z włókna bambusowego, które chłoną i oddają wilgoć, są trwałe i jednocześnie przyjemne w noszeniu.
Wiola Wołczyńska w najnowszej kolekcji prezentuje również autorską biżuterię zainspirowaną podróżami. Zestaw kolczyków i naszyjnika to połączenie marokańskich detali w minimalistycznej wersji, perfekcyjnie wykonanych z pozłacanego srebra.
WYDARZENIA Fot. Filip Ok opny / FashionImages
Pr e m i e r a n a j n o w s z e j k o l e k c j i Paprocki & Brzozowski odbyła się w majestatycznych przestrzeniach Pałacu Kultury i Nauki, w którym na potrzeby pokazu mody Sala Marmurowa zamieniła się w duszny klub Paradiso, przywołując niezapomniany klimat szalonych lat 70. Pierwszy raz na wybiegu w Polsce wystąpiła Waris Dirie – somalijska modelka i pisarka, autorka bestselleru K w i a t p u s t y n i. - Lata 70. charakteryzują się pełnym eklektyzmem – form, kolorów, struktur tkanin. Niecodzienne połączenia, błysk, mat, wzory i ekspresyjne frędzle - właśnie z tą estetyką
48
przyszło nam się zmierzyć przy pracy nad kolekcją – mówi Marcin Paprocki. Klimat retro zderzyliśmy z nowoczesnymi tkaninami i z dzisiejszą nonszalancką estetyką, oczywiście nie zabrakło naszych ulubionych kontrastów i koronkowych aplikacji. Dodatkową niespodzianką są dwie autorskie tkaniny z nadrukami na jedwabnej krepie i satynie. - Po ostatniej stonowanej wieczorowej kolekcji na 17-lecie, chcieliśmy po prostu zaszaleć. Zmierzyć się z szeroką paletą barw w tym barwami fluo, z całym spektrum długości i fasonów. Postanowiliśmy się niczym nie ograniczać i zaprosić do naszego klubu róż-
ne wyraziste osobowości – dodaje Mariusz Brzozowski. Inspiracją dla autorów była twórczość oraz estetyka Dalidy – wyjątkowej artystki z lat 60. i 70., która elektryzowała swoich fanów barwą głosu oraz stylizacjami mody. - Zaprosiliśmy do udziału w pokazie Waris ponieważ jest niewątpliwym symbolem walki kobiet o swoje prawa. Patrząc na to co dzieje się w Polsce oraz na świecie chcieliśmy pokazać pełną solidarność z kobietami, którym w dzisiejszych czasach przyszło walczyć o swoje prawa i szacunek – wyjaśnia Marcin Paprocki.
Więcej zdjęć na: www.loungemagaz yn.pl
PAPROCKI&BRZOZOWSKI W SZALONYCH LATACH 70.
WYDARZENIA Fot. Daniele Guidetti Więcej zdjęć na: www.loungemagaz yn.pl
NATASHA PAVLUCHENKO NA MONTE CARLO FASHION WEEK Po raz drugi najnowsza kolekcja Natashy Pavluchenko Haute Couture 2018/19 została zaprezentowana podczas M o n t e C a r l o F a s h i o n W e e k , we współpracy z luksusową marką jubilerską Stardust Montecarlo. Biżuteria tworzona jest przez trzecie pokolenie włoskiej rodziny, która posiada jeden z największych zbiorów naturalnych pereł oraz szlachetnych kamieni. Na wybiegu pojawiły się suknie inspirowane baletem oraz motywami historycznymi nawiązującymi do czasów rosyjskiej arystokracji. Projektantka połączyła klasykę
i nowoczesność w jednym. Wieczorowe suknie wykonane zostały z misternych haftów, transparentnych wstawek, tiulowych drapowań i florystycznych koronek. Wszystkie tkaniny pochodzą z jednej z najlepszych paryskich fabryk. W kolorystyce projektantka sięgnęła po ponadczasową czerń, ecru oraz biel. Poprzez użycie nadzwyczajnych tkanin i niespotykanych wzorów cała kolekcja urzeka łącząc jednocześnie skromność i odważny seksapil. Wszystkie suknie pokazują swój
prawdziwy urok w ruchu, dzięki czemu wyglądają zachwycająco. Najnowszą kolekcję Natasha Pavluchenko znajdziecie w butiku Natasha Pavlunchenko Neo Couture w Olympic Residence, 28 października 353, Boutique no. 8 w Limassol, atlier Bielsko-Biała oraz na www.neocouture.com
49
50
zdjęcia: Ayesha
|
modelki: Katrina (po lewej) & Ayesha (po prawej)
R O Z M O WA
UBRANIA, KTÓRE Z SIŁOWNI WYSZŁY NA ULICĘ
Najpierw była siłownia, a potem ubrania – czy odwrotnie? M a l w i n a : - Poznałyśmy się kilka lat temu w siłowni, gdzie pracowałam, a Magda przychodziła ćwiczyć. Zaczęłyśmy trenować razem i złapałyśmy wspólny język. Magda miała już swoją markę streetwearową, którą tworzyła z innymi dziewczynami, jeszcze w Warszawie. M a g d a : - Przy Malwince wciągnęłam się w chodzenie na siłownię. Szybko zorientowałyśmy się, że trudno kupić fajne rzeczy, w których można trenować.
Czyli po prostu nie miałyście się, w co ubrać? M a g d a : - Potrzeba matką wynalazków. Nie było wtedy alternatywy dla produktów z sieciówek. Chciałyśmy wyglądać w siłowni fajnie i oryginalnie, więc trzeba było zrobić coś samemu. Zaczęłyśmy skromnie, za własne pieniądze odszyłyśmy 20 bluz i zaczęłyśmy w nich chodzić do siłowni. Testowałyśmy, jak zachowują się w czasie treningu i jakie wzbudzają zainteresowanie. Rozumiem, że ludzie zaczęli je zauważać?
R O Z M O WA
MALWINA ZIĘBA I MAGDA BABIARCZYK POZNAŁY SIĘ NA TRENINGACH W SIŁOWNI. TAM WPADŁY NA POMYSŁ, BY TWORZYĆ SPORTOWE UBRANIA. TAK POWSTAŁA MARKA W A K E U P & S Q U A T Z KRAKOWA, KTÓRA JEST DZIŚ ROZPOZNAWALNYM BRANDEM WŚRÓD FANEK FITNESSU. NIEDAWNO DZIEWCZYNY OTWORZYŁY WŁASNY BUTIK PRZY UL. NADWIŚLAŃSKIEJ W KRAKOWIE, GDZIE MOŻNA PRZYJŚĆ, COŚ KUPIĆ LUB PO PROSTU POGADAĆ O ZDROWYM TRYBIE ŻYCIA – Z MALWINĄ I MADĄ ROZMAWIA R A F A Ł S T A N O W S K I
M a l w i n a : - W siłowni panowała rodzinna atmosfera, wszystkich tam znałam, wieść o naszym biznesie szybko się rozniosła. Często podchodziły też do nas obce dziewczyny i pytały „skąd macie taką fajną bluzę”. Wśród kobiet najlepszy marketing to poczta pantoflowa. Pamiętam pierwszą sesję zdjęciową: fotografem był administrator siłowni, logo zaprojektował kolega z recepcji, a modelką została koleżanka. Długo miałyśmy biuro w mieszkaniu Magdy, która żyła z pudłami wypełnionymi ubraniami. Gdy jakiś czas temu postanowiłyśmy je wynieść do sklepu, w mieszkaniu pojawiło się echo.
51
R O Z M O WA
robiły to z własnej woli. Wszystko działo się naturalnie, dziewczyny pisały do nas przez Facebooka, żeby podzielić się z nami swoją radością. Spotykałyśmy się z bardzo pozytywnym feedbackiem, że mamy super ciuchy i fajnie, że pojawiły się na rynku. M a g d a : - Od początku chciałyśmy też motywować innych. Moda na fit dopiero się rozkręcała, wiele osób obawiało się, że regularne ćwiczenia sprawią, że będą wyglądały jak damska wersja Schwarzeneggera. Mam wrażenie, że ciągle motywujecie swoje klientki, czego przykładem są Wasze materiały, które publikujemy w Lounge. M a l w i n a : - Jeśli ćwiczy się regularnie, nasze ciało wygląda lepiej i sprawia, że czujemy się dobrze. Zaczęłyśmy prowadzić blog motywacyjny, pokazywałyśmy treningi, zachęcając do ćwiczeń siłowych. Teraz organizujemy Fitniki, dziewczyny przychodzą, każda przyrządza zdrową potrawę, spotykamy się, rozmawiamy, ćwiczymy, a na koniec jemy coś pysznego. W ten sposób poznałyśmy wiele świetnych osób. I skosztowałyśmy cudowne rzeczy, które smakowały i wyglądały jak z najlepszych blogów kulinarnych. Jaki był pierwszy hit sprzedażowy? M a g d a : - Legginsy z wysokim stanem, zrobiłyśmy je w Polsce jako pierwsze. Szyjemy je do tej pory, są magiczne i klientki byłyby pewnie niezadowolone, gdyby zniknęły ze sklepu.
M a g d a : - Pamiętam, jak woziłyśmy tkaniny na rowerach, a pan z hurtowni przymocowywał je do kierownicy. Albo niosłyśmy z Malwiną wielką belę materiału przez Rynek Główny. Działałyśmy małymi kroczkami, bez wielkiego budżetu, uczyłyśmy się biznesu mody. Nawet nie myślałyśmy, że dziś będziemy mieć własny sklep. To była wtedy zajawka, czy myślałyście od razu biznesowo? M a l w i n a : - Na początku traktowałyśmy to jak zajawkę, ale w miarę jedzenia apetyt rośnie, więc szybko zaczęłyśmy działać pro-
52
fesjonalnie. Jeździłyśmy na eventy fintessowe, targi, starałyśmy się być wszędzie tam, gdzie mogą przyjść nasze klientki. A kiedy przyszedł ten moment, w którym zrozumiałyście, że kliknęło i to może być pomysł na życie? M a g d a : - Wtedy, gdy na ulicy zaczęłyśmy spotykać obcych ludzi ubranych w WU&S. M a l w i n a : - Kilka lat temu wszystko wyglądało inaczej, Instagram nie był tak popularny ani skomercjalizowany. Klientek nawet nie musieliśmy prosić, by nas otagowały,
M a g d a : - Dziewczyny zamieniły teraz jeansy na legginsy. Okazało się, że można w nich nie tylko ćwiczyć, ale nadają się też, by wyjść w nich do miasta. Widziałyśmy nawet osoby, które w naszych sportowych stanikach poszły do klubu na imprezę. Taki widok daje niesamowitą satysfakcję i energię. Czujecie się trendsetterkami? M a l w i n a : - Jak najbardziej. Widzimy też, jak często nas kopiują inne marki. Wypuściłyśmy jakiś czas temu body z paskami z tyłu, a zarazem potem zobaczyłyśmy bardzo po-
53
R O Z M O WA
54
R O Z M O WA
R O Z M O WA
dobne modele u dwóch innych firm. To znaczy, że robimy dobrą robotę. M a g d a : - Mamy oczywiście dystans do siebie, nie jesteśmy wielkimi projektantkami mody, same inspirujemy się innymi. Ale zawsze staramy się dać coś od siebie, wyróżniać się, staramy się, żeby w każdej kolekcji było widać nasz styl. Szyjecie więcej ubrań dla kobiet, a mniej dla mężczyzn. Dlaczego? Przecież faceci też ćwiczą. M a g d a : - Ubrania dla mężczyzn projektowałyśmy razem z trenerami, a jednak ciągle słyszałyśmy od klientów „nie mam jeszcze zrobionych barków, więc w tym nie wyjdę” albo „tego nie ubiorę, bo coś tam”, „ta koszulka jest za mało opięta, a ta jest zbyt wycięta”. Kobiety mają chyba większy dystans do siebie, jeśli coś nie do końca im pasuje, potrafią znaleźć na to sposób. M a g d a : - Faceci tak marudzą, że nie do wiary! Kiedyś konwersowałyśmy przez tydzień z klientem, który kupił jeden tank top i sugerował nam milion zmian. Pewnie jeszcze zrobimy coś dla chłopaków, ale na razie szyjemy głównie dla kobiet. Mamy też unisexowe akcesoria – torby i plecaczki, myślimy nad stworzeniem swoich klapek. Zrobiłyśmy ostatnio leżak z nasza grafiką, postawiłyśmy przed sklepem i ciągle ktoś o niego pyta. Udaje się Wam utrzymać produkcję w Polsce? M a l w i n a : - Wszystko powstaje lokalnie w Krakowie, w dwóch zaprzyjaźnionych szwalniach. Zależało nam od samego początku, aby to były rzeczy „made in Poland”. Tylko niektóre sportowe tkaniny sprowadzamy z Włoch. Trzeba pamiętać, że to są ubrania na trening, więc muszą być nie tylko wygodne, ale też przepuszczać powietrze i szybko wysychać. Same pełnimy rolę testerek, na treningach sprawdzamy, jak nasze ciuchy się zachowują, czy nie ma dyskomfortu, czy nic nie prześwituje. Długo się wahałyście, czy otworzyć własny sklep (przy ul. Nadwiślańskiej 11 w Krakowie - przyp. red.)? M a l w i n a : - Wcale!
M a l w i n a : - Nadwiślańska od razu nas zachwyciła, okolica jest piękna, bulwary wiślane, turyści, muzea. Mamy świetne towarzystwo, ta część Krakowa intensywnie się rozwija, ciągle powstają tu nowe, fajne miejsca – sklepy, knajpy, barbershopy. Lokal jest idealny, na parterze, możemy przyjść do pracy z psami. Mamy też świetnych sąsiadów, zaglądają, rozmawiają, kupują smakołyki dla zwierzaków, pieką nam chleb, zostawiają niespodzianki pod drzwiami.
M a g d a : - Gdy padło hasło „zróbmy to”, zaczęłyśmy od razu działać. Lokal znalazłyśmy w czasie dwóch tygodni. To było drugie miejsce, które odwiedziłyśmy.
Macie swój butik w Krakowie, jakie dalsze plany? M a g d a : - Myślimy o otwarciu swojej miejscówki w Warszawie. Wiele osób pyta,
gdzie można tam przymierzyć WU&S. Nie jest łatwo znaleźć dobry lokal, zwłaszcza jeśli mieszka się w Krakowie. Specyfika obu miast jest zupełnie inna, tutaj wszystko jest skupione wokół Rynku i Kazimierza, w Warszawie życie toczy się w wielu różnych dzielnicach. M a l w i n a : - Spełnieniem marzeń będzie sklep w Barcelonie… M a g d a : - I w Londynie.
R o z m a w i a ł R A FA Ł S TA N O W S K I
55
GALERIA KRAKOWSKA PREZENTUJE:
SPORT W MIEJSKIM STYLU LOOKBOOK GK LATO ZAPOWIADA SIĘ NAPRAWDĘ EMOCJONUJĄCO! STREET WORKOUT POLAND CHAMPIONSHIPS 2018, SQUASH&FIT FESTIWAL 2018 CZY STREFA KIBICA PODCZAS MISTRZOSTW ŚWIATA W PIŁCE NOŻNEJ TO TYLKO CZĘŚĆ SPORTOWYCH ATRAKCJI, JAKIE PRZYGOTOWAŁA GALERIA KRAKOWSKA. CIEPŁE DNI I SEZON AKTYWNOŚCI FIZYCZNEJ CZĘSTO WYWOŁUJĄ STYLIZACYJNĄ KONSTERNACJĘ. BO CZY SPORTOWA MODA DOBRZE PREZENTUJE SIĘ W MIEJSKIEJ DŻUNGLI? OCZYWIŚCIE, ŻE… TAK! O TYM, ŻE LATO W MIEŚCIE WCALE NIE MUSI BYĆ NUDNE PRZEKONUJE NAJWIĘKSZA GALERIA HANDLOWA W CENTRUM KRAKOWA.
Hasłem przewodnim letniego Lookbooka GK jest eklektyzm. Niekonwencjonalne stylizacje w połączeniu z szeroką ofertą handlowo-usługową dały zupełnie inne spojrzenie na Galerię jako miejsca nie tylko na zakupy, ale też aktywne spędzanie wolnego czasu. Modelami zostali klienci Galerii Krakowskiej: Olena i Arkadiusz, dla których udział w profesjonalnej sesji do Lookbooka GK było nowym doświadczeniem. A co z eklektyzmem w modzie? Od kilku sezonów odzież sportowa przestała kojarzyć się jedynie z boiskiem i siłownią. Buty sporto-
Zdjęcia: Stylizacja: Włosy: Makeup: Modele:
56
we zdobyły popularność nie tylko dzięki wygodzie, ale przede wszystkim uniwersalności. Mnogość modeli pozwala na łączenie ich z eleganckimi stylizacjami, co jest dowodem na modową ewolucję – jeszcze nie tak dawno zestawienie sportowych butów i spódnicy czy garnituru było symbolem kiczu, dziś bez wahania jest trendem lansowanym na wybiegach – również tych ulicznych. Niech wędrówka po Lookbooku GK będzie naprawdę wygodna. W iście miejskim stylu, oczywiście!
F I L I P ŁY S Z C Z E K | GOSHA TEAM S T R E FA F R Y Z U R | M·A·C | GALERIA OLENA KOTENKO
MADMEN GALERIA KRAKOWSKA KRAKOWSKA I ARKADIUSZ KĘSEK
kurtka: N i k e / Galeria Krakowska / sieć sklepów Perfektsport t-shirt: N i k e / Galeria Krakowska / sieć sklepów Perfektsport daszek: A d i d a s / Intersport buty: C e l e b r i t y
top: N i k e / Galeria Krakowska / sieć sklepów Perfektsport legginsy: N i k e / Intersport rękawiczki: N i k e / Galeria Krakowska / sieć sklepów Perfektsport frotki na rękę: N i k e / Intersport czapka: E m p o r i o A r m a n i / Peek & Cloppenburg Miejsce: M y F i t n e s s P l a c e
58
top: N i k e / Galeria Krakowska / sieć sklepów Perfektsport top siatka: G u e s s / Peek & Cloppenburg legginsy: N i k e / Galeria Krakowska / sieć sklepów Perfektsport spodenki: N i k e / Galeria Krakowska / sieć sklepów Perfektsport buty: H e g o ’ s M i l a n o daszek: A d i d a s / Intersport bransoletki: B y D z i u b e k a miejsce: My Fitness Place
59
t-shirt: E m p o r i o A r m a n i / Peek & Cloppenburg Spodenki: E m p o r i o A r m a n i / Peek & Cloppenburg Czapka: E m p o r i o A r m a n i / Peek & Cloppenburg Zegarek: S w a t c h Deskorolka: I n t e r s p o r t
60
Sukienka: T o m m y H i l f i g e r / Peek & Cloppenburg Nerka: S a l o m o n / Intersport Buty: H e g o ’ s M i l a n o Ochraniacze: Intersport Deskorolka: Intersport
61
t-shirt: Z a r a spodnie: Z a r a buty: N i k e / Galeria Krakowska / sieć sklepów Perfektsport bransoletka: B y D z i u b e k a plecak: R e e b o o k / Intersport okulary: U v e x / Intersport
62
sukienka: M o t i v e & M o r e buty: H e g o ’ s M i l a n o ochraniacze: P r o T o u c h / Intersport rękawiczki: N i k e / Galeria Krakowska / sieć sklepów Perfektsport daszek: A d i d a s / Intersport
garnitur: Zara t-shirt: Zara buty: R y ł k o
63
R O Z M O WA
ZAFIXOWANI NA PUNKCIE POLSKIEJ MODY
zdjęcia: Szymon Boczek modelka: Zo / Gagamodels
NA PYTANIA IDEA FIX, NIEKONIECZNIE ZWIĄZANE Z MODĄ, ODPOWIADA WSPÓŁPRACUJĄCA OD LAT Z TYM KONCEPT SKLEPEM AGNIESZKA MAJCHER, ZAŁOŻYCIELKA MARKI A2.
„NIEZMIENNIE INSPIRUJE MNIE MATERIAŁ. OD NIEGO SIĘ ZACZYNA. OD NIEGO TEŻ ZACZĘŁO SIĘ A2.”
J
akie widzisz zmiany w postawie klientów, jeżeli chodzi o moment rozpoczęcia działalności i teraźniejszość? - Dostępność coraz większej ilości marek i ich coraz większa profesjonalizacja sprawiły, że klient stał się dużo bardziej świadomy. Więcej szuka, zadaje pytania. To musiało wpłynąć również na sposób projektowania, bo teraz projektant musi szukać odpowiedzi, rozwiązań, które zaspokoją konkretne potrzeby. Nie wystarczy, że coś będzie piękne, ciekawe czy designerskie,
64
musi też być funkcjonalne i dobrej jakości. Nasze pierwsze wzory były szyte w pojedynczych egzemplarzach, projektowałam bluzy, w których łączyłam materiały, struktury i kolory. Nie musiałam martwić się o to, czy dane projekty uda się powtórzyć i nie myślałam o ich optymalizacji pod kątem odszywania większych ilości. Nie ważne było też ile ich sprzedamy. Teraz projektując muszę brać też pod uwagę wiele innych czynników. Po tylu latach mam już pewien obraz siebie i mojego odbiorcy i dużo
bardziej zależy mi na tym, żeby do niego dotrzeć, nie zatracając przy tym własnej tożsamości. Czym inspirujesz się teraz, a czym inspirowałaś się podczas tworzenia pierwszej kolekcji? - Niezmiennie inspiruje mnie materiał. Od niego się zaczyna. Od niego też zaczęło się A2. Mając do dyspozycji dużą ilość materiałów w niewielkich ilościach zaczęłam łączyć je w kompozycje, które z kolei stawały się
Kto motywuje Cię do działania jako projektanta, ale też jako przedsiębiorcę? - Zamiast motywacji do pracy potrzebowałabym czasem umiejętności odpuszczenia sobie, bo niestety bardzo dużo myślę. Czasami bardzo się cieszę z efektów swojej pracy a czasami martwię się sprawami, które idą nie po mojej myśli. Dlatego najlepszą motywacją jest chwila oddechu i możliwość resetu.
R O Z M O WA
Kiedy jest już plan zaczynam działać. Konstrukcję i pierwsze odszycia wykonuję sama, bo muszę mieć możliwość pracy w żywym materiale. Wtedy jeszcze wiele, a czasem wszystko, może się zmienić. W trakcie szycia czasem odkrywam możliwości, o których rysując nie pomyślałam. A czasem okazuje się, ze to co na rysunku w rzeczywistości po prostu nie zadziała.
Agnieszka Majcher fot: Jakub Dziedzic
elementami bluz. Wtedy, zanim powstawał projekt, rysunek, musiałam podjąć decyzję co z czym połączyć. Następnie z pojedynczych skrawków powstawały ubrania a z ubrań kolekcje. Także teraz to materiał jest początkiem, inspiruje mnie jego faktura, chwyt, to czy jest gładki czy szorstki. To wszystko przywołuje odczucia, i buduje w głowie obraz. Potem dochodzi do tego kolor, lubię odkrywać
połączenia kolorów, i kiedy mnie zachwycą, stają się bazą dla całej kolekcji. Jak przebiega proces tworzenia? - Są to dwa równoległe poziomy. Proces zaczyna się od zebrania wszystkich, absolutnie wszystkich pomysłów, materiałów, kolorów, klimatów, które aktualnie siedzą w mojej głowie, a następnie zaczyna się proces eliminacji. Część pomysłów się pokrywa, część wyklucza, szukam złotego środka. Często trwa to naprawdę długo, a czasem od początku wszystko już wiem, znam kolory, wyobrażam sobie zdjęcia, wiem gdzie i z kim je zrobię. Po prostu czuję, że tak to ma wyglądać. Drugi poziom jest bardziej przyziemny. Projektując na dany sezon należy pamiętać o pogodzie, okazjach, modelach ulubionych przez klientki, których nie może zabraknąć. Zdarza się, ze po fakcie nachodzi refleksja, ze może coś na jesień jest zbyt jasne, albo zbyt cieple na lato. Dobrze byłoby zadziałać tak, żeby tych refleksji było jak najmniej.
Kim chciałaś być będąc dzieckiem i jak patrzysz na to z perspektywy czasu? - Kiedy byłam dzieckiem chciałam być malarką, rzeźbiarką i pisarką. I koniec końców, wszystko się zgadza. Co sprawiło, że zaczęłaś projektować? - Zanim zaczęłam projektować, zaczęłam szyć. Oczywiście jeśli już miałam spędzać czas przy maszynie, chciałam żeby efektem było coś wyjątkowego, mojego, czego nikt inny nie będzie miał. A potem postanowiłam zająć się tematem na poważnie... Czy w każdym projekcie pozostawiasz cząstkę siebie? - Tak. Zawsze pytam siebie czy mój projekt to rzecz, która chciałabym ubrać. Jeśli Twoja marka miałaby być kojarzona z jakąś osobą, kim ona by była? - Byłaby wesołą staruszką, mądrą, z dystansem i pogodą ducha.
Jak widzisz modę w przyszłości? - Jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało, przerażające jest to, że ceny ubrań są coraz niższe. Również wybór ubrań jest coraz większy. Chociaż bardziej chodzi o ich ilość a nie wybór. Ta ogromna ilość rzeczy i ich zwiększona dostępność męczy. Przeglądanie sklepów i wybieranie wśród pięćdziesięciu wariacji na ten sam temat przestaje być przyjemnością. Dlatego myślę, że klient, będzie dążył do większej identyfikacji z konkretną marką, w której znajdzie wszystko to, czego szuka, z filozofią jaką reprezentuje, klimatem, historią. Będzie się z nią przyjaźnił. W poszukiwaniu indywidualizmu skłaniamy się również ku rzemiosłu i personalizacji, sami uczymy się szyć, przerabiać swoje rzeczy. Ale moda jako taka raczej nie zginie, jesteśmy zbyt ciekawi świata, a świat zmienia się zbyt szybko, żebyśmy utknęli w jednej stylistyce. Jakie jest Twoje dzisiejsze marzenie związane z modą? - Bardzo chciałabym, żebyśmy nie przejmowali się tak strasznie tym, jak wyglądamy. Jaka jest Twoja Idea Fix? - Chyba słodycze.
65
ESSENTIALS
1
3
4
5
6 2
7 8
9
10 12
11 13 14
1. Bluzka A2 (119 pln) 2. Spodnie PROVOKE (319 pln) 3. Zeszyt PAPIERÓWKA (40 pln) 4. Portfel ALICJA GETKA LAB (299 pln) 5. Sukienka BLACK BOW (289 pln) 6. Bransoletka COCKTAIL’ME (230 pln) 7. Naszyjnik ANIMALKINGDOM (159 pln) 8. Torebka YAAGS YAAGS (219 pln) 9. Sukienka BOOM BLOOM (261 pln) 10. Wielościany UMYSŁU POMYSŁY (75 - 85 pln) 11. Kolczyki ANIMALKINGDOM (119 pln) 12. Torba ROWK (170 pln) 13. Top OLIVIA DROCHLIŃSKA (120 pln) 14. Plecak FLORAL ESCAPE (120 pln) WSZYSTKIE PRODUKTY MOŻNA KUPIĆ W KONCEPT SKLEPIE IDEA FIX W KRAKOWIE PRZY UL. BOCHEŃSKIEJ 7. 66
FELIETON
L O O K B O O K W DOBREJ KONDYCJI NIE DA SIĘ UKRYĆ, ŻE KONDYCJA POLSKIEJ MODY NIEUSTANNIE SIĘ POPRAWIA. CO PRAWDA NADAL CZASEM RUSZA SIĘ OCIĘŻALE, Z MOCNĄ ZADYSZKĄ LUB Z FALSTARTEM DALEKO PRZED METĄ (KILKUKROTNE PRÓBY TWORZENIA POLSKIEGO TYGODNIA MODY), ALE UWAŻAM, ŻE WSZYSTKO IDZIE DO PRZODU. OSTATNIO NA PRZYKŁAD SPORO PRZYGLĄDAM SIĘ PROFILOWI „POLAKA MODNEGO”. WNIOSKI SĄ POZYTYWNE. NIE ENTUZJASTYCZNE, ALE POWIEDZIAŁABYM, OBIECUJĄCE. TRZEBA PATRZEĆ TYLKO W DOBRĄ STRONĘ. .
MALWA WAWRZYNEK
W dobrą stronę idą także kampanie promocyjne polskich marek. Marek dużych i marek małych. Ostatnie miesiące były spektaklem naprawdę dobrych, pozytywnie zaskakujących lookbooków, które przywracają wiarę w polskich fotografów, stylistów i producentów. Wypada zacząć od największych, więc powróćmy raz jeszcze do cudownych kadrów Zuzanny Krajewskiej wykreowanych w przestrzeni warszawskiej Hali Mirowskiej dla marki Reserved. Dziecko LPP wyraźnie złapało wiatru w żagle, od kiedy rozpoczęło intensywną ekspansję za granicę. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki otwarcie sklepów w Londynie spowodowało, że nagle otworzyła się puszka z podpisem „kreatywność” albo „zróbmy coś nowego”. Obok współpracy z Kate Moss i wspaniałej kampanii z charyzmatyczną (i nieustannie seksowną) Cindy Crawford, efektem otworzenia tej puszki jest też wspaniała sesja na pograniczu estetyki kampu, disco i lat 70. Cudowne są te niesztampowe ubrania, które tak odbiegają od „klasyków” Reserved i cudowny jest cały koncept sesji. Nareszcie coś zaczęło się dziać. Działo się też u projektantki Kas Kryst, która zdążyła już nas przyzwyczaić do dreszczyku emocji towarzyszącemu oczekiwaniu na jej najnowszy lookbook. W tym roku też nas nie zawiodła. Sesja promująca kolekcję wiosna/lato 2018 to prawdziwy majstersztyk. Wizja Daniela Jaroszka spotyka się tu z abstrakcyjnym zmysłem Kas Kryst i w efekcie powstaje materiał, który uwodzi kolorem, formą i całkowitym zagięciem przestrzeni. To duet, który wie, o co w lookbooku chodzi. O całkowicie nową jakość i zaproszenie odbiorcy do innego wymiaru. Kas Kryst i Jaroszek idą nawet o krok dalej i tworzą
swój własny wymiar. Tak samo, jak projektantka Lana Nguyen, która, choć nie debiutuje, stała się objawieniem sezonu wiosna/lato. Jej subtelna damska kolekcja, stworzona z transparentnych materiałów to dowód na to, że każdy z nas ma więcej niż jedną twarz. Kampania ze zdjęciami Kasi Bielskiej to z kolei dowód na to, że z każdego sportowca można zrobić pierwszoligowego zawodnika. Były też inne zachwycające kampanie, które pokazały, że zrobienie dobrego materiału to kwestia dobrania zespołu i czasem naprawdę prostego pomysłu. Jarosław Ewert, który pokazał, że nawet białe tło może stanowić wyjście do ciekawej sesji (o ile ubrania są od tego tła ciekawsze, a niestety nie zawsze tak jest), Ania Kuczyńska z sesją promującą kolekcję Anmare, w której nie potrzeba nic więcej oprócz modelki, słońca i włoskiego prania, a także kampanie wielu innych marek, większych i mniejszych, które w ostatnim czasie przełamały konwenanse i stereotypowe podejście do sesji lookbookowej. Przełamała się też Badura, która podobnie jak Reserved postawiła na mnogość wzorów, kolorów i ogólny przepych. Wyszło bajecznie. Osobiście najbardziej uwiodła mnie jednak kampania marki WEAVE. A dokładniej uwiodło mnie wnętrze apartamentu, w którym wykonano zdjęcia. Fasony i kolorystyka ubrań, eteryczna modelka i przykurzone światło również skutecznie działają na moje zmysły. To kampania, którą trzymam na komputerze, żeby pocieszyć się, w chwili, gdy zobaczę kolejną sesję z tak samo ustawionymi modelkami sztywno stojącymi na nudnym tle. Na szczęście takich lookbooków w Polsce jest coraz mniej.
67
WYDARZENIA zd j. Fi l i p O k o p ny / Fa s h i o n I m a g e s 68
MODA ZAGRAŁA W FABRYCE PORCELANY Klub P23 w Fabryce Porcelany stał się ponownie plenerem dla ciekawego pokazu mody. W zabytkowym wnętrzu zlokalizowanym w Katowicach swoją kolekcję L e t ’ s P l a y T h e G a m e pokazał
młody projektant Bartosz Pilawski, prezentując również buty stworzone we współpracy z firmą obuwniczą Carinii. Wydarzenie przyciągnęło wiele znanych nazwisk ze świata mody i kultury, liczni
goście podziwiali nie tylko modę, ale także wnętrze nowo otwartej restauracji Prodiż Nero. Lounge był partnerem medialnym wydarzenia.
69
WYDARZENIA
LIFESTYLE
DYSCYPLIN SPORTU W MODZIE KASIA KWIECIEŃ www.fashionbranding.pl
SERENA WILLIAMS W SPORTOWYCH BUTACH NA PRZYJĘCIU WESELNYM MEGHAN MARKLE I KSIĘCIA HARRY’EGO. STROJE DO FITNESSU LUKSUSOWYCH DOMÓW MODY I DESIGNERSKIE CIUCHY DLA OLIMPIJCZYKÓW. ATHLEISURE, WF I MAKE-UP DO ZADAŃ SPECJALNYCH. WPISUJĄC W WYSZUKIWARKĘ GOOGLE HASŁO „MODA SPORTOWA” UZYSKAŁAM 1 020 000 WYNIKÓW W 43 SEKUNDY. REKORD? PRZED WAMI 7 DYSCYPLIN, W KTÓRYCH MODA NIE MA SOBIE RÓWNYCH.
Marki sieciowe, luksusowe i niszowe biorą udział w równym wyścigu współczesnej mody miejskiej. Mowa o Athleisure, czyli po prostu ubraniu sportowym, które nosimy poza siłownią. Ten trend szczególnie upodobały sobie redaktorki magazynów i stylistki podczas fashion weeków – wreszcie mogły odpocząć od butów na wysokich obcasach, nadal być modne i zdążyć na wszystkie pokazy...
LEKCJE WYCHOWANIA FIZYCZNEGO
2
W 2016 r. P a n T u N i e S t a ł odkrył przed nami nowe oblicze WF-u. Kolekcja Ruch to powrót wspomnieniami do lekcji w szkole z gimnastyki i gier zespołowych, a Peleton powstały we współpracy z RUSH dnm to inspiracja ruchem rowerowym w stylu retroklasyk. Pierwsze miejsce za poczucie humoru gwarantowane!
70
Pan Tu N ie Stał
1
BIEG MIĘDZY POKAZAMI
Miamiko / yoga girls society
MAPAYA urządza wakacyjne lekcje jogi w plenerze, a M i a m i k o wraz z # y o g a g i r l s pokazuje, że trening to coś więcej – rytuał ćwiczeń przy akompaniamencie aromaterapii. Joga wpływa na ciało i na umysł, koryguje wady postawy, pomaga się zrelaksować i poprawia koncentrację. Takie zalety wpisują się zdecydowanie w potrzeby pracujących w dynamicznej branży mody!
OLIMPIJSKI SZNYT 4F przygotowywało się do Olimpiady w Pyongchangu niemal tak metodycznie jak zawodowi sportowcy. Pierwsza współpraca z profesjonalnym sportem miała miejsce już w 2007 r. Dziś marka obstawia najlepsze pozycje m.in. w polskim narciarstwie, biathlonie i lekkiej atletyce.
4
4F
5
IMBŌDHI
6
LIFESTYLE
3
MIEJSKA JOGA
MAKIJAŻ HIGH-PERFORMANCE Mamy wolny wybór – możemy występować w wersji naturalnej bez grama makijażu, a możemy też podkreślać swoją urodę drobnymi zabiegami, które przetrwają najbardziej intensywny trening. Tarte opracowało formułę wegańskiego, odpornego na pot, tuszu do rzęs, który idealnie sprawdzi się w technice no-makeup od ćwiczeń do lunchu z przyjaciółmi.
PIĘCIOBÓJ ARTYSTYCZNY Czyli moda do zadań specjalnych. Acroyoga to dość widowiskowe połączenie akrobatyki i jogi, które zdecydowanie lepiej uprawiać w stroju do niego stworzonym. Kostium młodej marki I M B Ō D H I dopasowuje się do ciała w każdym rozmiarze, ma szwy podtrzymujące piersi, rozciąga się w czterech kierunkach i jest ręcznie malowany.
7
MARATON FILMOWY
„Adidas kontra Puma”, „Bracia Dassler: na zawsze rywale”, „Wrześniowy numer”, „House of Versace” i setki innych. Taśmy filmowe z modą w tle na pewno zajmą dystans dłuższy niż standardowe 42 km. Kinowe treningi planujemy co prawda na sezon jesienno-zimowy, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby je powoli wdrażać już teraz!
71
FA S H I O N A R T
CHARAKTER I PIĘKNO KASI WOREK
Ilustracje: Kasia Worek
JEJ ILUSTRACJE OD RAZU ZWRÓCIŁY NASZĄ UWAGĘ W GĄSZCZU CONTENTU NA INSTAGRAMIE. KASIA WOREK POKAZUJE MODĘ W SPOSÓB ORYGINALNY, DALEKI OD KOPIOWANIA CZY . JEJ PROSTA, MOCNO GRAFICZNA KRESKA OD RAZU URUCHAMIA WYOBRAŹNIĘ I SPRAWIA, ŻE CHCE SIĘ PATRZEĆ JAK NAJDŁUŻEJ. DLATEGO ZAPROSILIŚMY ARTYSTKĘ, BY STWORZYŁA NOWE DZIAŁÓWKI NASZEGO MAGAZYNU, KTÓRE DEBIUTUJĄ W TYM NUMERZE LOUNGE.
72
FA S H I O N A R T
P
oprosiliśmy, by napisała coś o sobie. Odpisała w taki sposób, że wystarczy zacytować:
Mieszkam przy polsko-czeskiej granicy w otoczeniu blisko setki domowych roślin i dwóch kotów. Rysuję oczywiście, od kiedy pamiętam, ale w zasadzie moja przygoda z ilustracją zaczęła się ponownie dopiero dwa lata temu, kiedy zaczęłam używać tabletu graficznego.
Inspirację dla mnie stanowią głównie kolory, proste kształty, rytmy i piękno zastane w naturze. Do swoich prac wprowadzam skany roślin, materiałów, rysunków, przez co staram się oswoić nieco mechaniczny charakter cyfrowego rysunku”. Tematem jej prac są głównie kobiety, często te ze świata mody, co pokazuje znakomita seria ilustracji nawiązujących do tego,
co zobaczyliśmy w trakcie ostatniej MET Gali. - Rysując kobiety, zwracam uwagę na ich indywidualny charakter i piękno - wyjaśnia artystka. Te słowa mogłyby stanowić również opis sztuki tworzonej przez Kasię Worek. Jej charakter i piękno doceniły już duże międzynarodowe magazyny, jak „L’Officiel Spain”. Cieszymy się, że możemy je teraz pokazać polskiemu odbiorcy.
73
74
FA S H I O N A R T
75
FA S H I O N A R T
76
FA S H I O N A R T
P R AW O W M O D Z I E
MADONNO, CZARNA MADONNO CZYLI O TYM JAK DAĆ SIĘ W MODZIE PONIEŚĆ KATOLICKIEJ WYOBRAŹNI JEDNYM Z NAJWAŻNIEJSZYCH MODOWYCH WYDARZEŃ KAŻDEGO ROKU JEST SŁYNNA MET GALA, PODCZAS KTÓREJ ZBIERANE SĄ FUNDUSZE NA INSTYTUT KOSTIUMOWY METROPOLITAN MUSEUM OF ART W NOWYM JORKU. W TYM ROKU GWIAZDY I GWIAZDECZKI CZERWONEGO DYWANU PREZENTOWAŁY SWOJE NIE ZAWSZE FIT CIAŁA I WDZIĘKI W STYLIZACJACH NAWIĄZUJĄCYCH DO WYMYŚLONEGO PRZEZ PAPIEŻYCĘ BRANŻY FASHION – ANNĘ WINTOUR, TEMATU: „NIEBIAŃSKIE CIAŁA. MODA I WYOBRAŹNIA KATOLICKA”. Zdjęcia z dorocznej MET Gali można byłoby oglądać z michą pełną popcornu pod ręką, gdyby nie wysokie ryzyko udławienia się. Były takie kreacje, od których nie sposób oderwać oczu – kreacja Blake Lively od Versace zapierała dech (prawdopodobnie również aktorce, zważywszy na bogato zdobiony gorset sukni). Niektóre suknie uruchamiały rzeczywiście katolicką wyobraźnię, ponieważ z mojej piersi wyrywał się spontaniczny okrzyk „O mój Boże”, na przykład na widok piersi Cardi B, które z kolei wyrwały się z jej sukienki. Nie był to bynajmniej okrzyk zachwytu. Niektórzy do tematu podeszli z umiarem, w delikatny sposób nawiązując do tradycji katolickiej. Na sukni Ariany Grande Vera Wang umieściła motywy z Kaplicy Sykstyńskiej – kreacja jak najbardziej mieści się temacie, a przy okazji cieszy oko. Ten renesansowy katolicyzm całkiem do mnie przemawiał. Gorzej było z motywami barokowymi. Nie da się ukryć, że na wyobraźnię zadziała też Sarah Jessica Parker, która wyglądała jak jednoosobowe ucieleśnienie procesji w Boże Ciało. Dla ścisłości trzeba jednak dodać, że Dolce & Gabbana odstawili na głowie aktorki niezłą szopkę – i należy to rozumieć dosłownie. Kapelusz SJP mógłby wygrać przyszłoroczny krakowski konkurs i stanąć w Pałacu Krzysztofory na honorowym miejscu. Moją absolutną faworytką tegorocznej gali była jednak gwiazda, która idąc o krok (milowy) dalej niż reszta, zdecydowanie
zawładnęła moją katolicko-polską wyobraźnią, momentalnie przywołując skojarzenie pieśni maryjnej: „Madonno, Czarna Madonno”. Niemalże pogrzebowa kreacja uzupełniona koroną z krzyży przestała mnie dziwić aż tak, kiedy dowiedziałam się, że stworzył ja Jean Paul Gaultier, który od czasu słynnego gorsetu z dwoma „stożkami” pozostaje jednym z ulubionych projektantów Madonny. Niemniej jednak, wciąż zastanawia mnie, czy ambicje piosenkarki, żeby zmieścić się w temacie nie urosły za bardzo. Aż do rangi obrazy uczuć religijnych. Temat ten co jakiś czas powraca przy okazji kampanii reklamowych, projektów czy organizowania pokazów w miejscach kojarzonych ze sferą sacrum. Swego czasu znana była sprawa litewskiego projektanta Roberta Kalinkinsa, który w kampanii jeansów umieścił postacie stylizowane na Jezusa i Maryję, opatrując je hasłami „O Jezu co za dżinsy!”, „Matko Boska, jaka sukienka” i „Jezus Maria, ale styl!”. Ja się uśmiałam, ale Litewska Państwowa Inspekcja nie bardzo, wobec czego sprawa zakończyła się w Strasburgu. Co ciekawe, w styczniu tego roku Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł na korzyść projektanta i uznał Litwę winną naruszenia wolności wypowiedzi w związku ze sprawą. Jezus w jeansach mnie nie obraża, może nawet bawić, z uwagi na inteligentną grę słów. Z kolei Madonna, obwieszona krzyżami wywołuje we mnie pewien dysonans i używając mojej katolickiej wyobraźni potrafię przewidzieć, że znajdą się
osoby, dla których ta kreacja będzie obrażać uczucia religijne. Problem z omawianą kwestią jest taki, iż ma ona charakter niezwykle subiektywny, ponieważ sfera uczuć religijnych to obszar bardzo intymny – prawdziwe sacrum. Zdecydowanie łatwiej jest pociągnąć do odpowiedzialności kogoś, kto przeszkadza w sprawowaniu obrzędów, albo w jawny sposób ubliża komuś z uwagi na jego wyznanie lub go z tego powodu dyskryminuje. Ocenne jest natomiast to, czy obraźliwe jest paradowanie Rihanny w pseudopapieskiej tiarze lub Madonna obwieszona krzyżami. Czasem też to, co dla niektórych mieści się w kryteriach uznania za obrazę, dla innych stanowi kontrowersyjny, ale ważny społecznie przekaz – tak było między innymi w przypadku kampanii Benettona, w której papież Benedykt XVI całuje imama Ahmeda al-Tajeba. Watykan zareagował na tyle ostro, że marka wycofała się z kampanii, oznaczonej o ironio hasłem „Unhate”. Mogłoby się wydawać, że sam temat Gali, który łączy w sobie katolicyzm i modę, wodzi na pokuszenie – pytanie czy w tej sytuacji można wobec tego w ogóle mówić o obrażaniu katolików tymi kreacjami. Tym bardziej, że w niektórych wypadkach można mieć wrażenie, iż niektóre stylizacje bardziej niż religię, parodiowały noszące je osoby.
ANNA GÓRSKA-MICOREK Kancelaria prawna Pakulsk i K ilarsk i i Wspólnic y
77
Z A PA C H Y
3... 2... 1… SPORT! TRZY MARKI. TRZY ZAPACHY. TRZY OKRĘTY FLAGOWE. WSPÓLNY MIANOWNIK? PRZYIMEK SPORT. KAŻDA Z KOMPOZYCJI, KTÓREJ CELEM JEST UKAZANIE DYNAMICZNEJ WERSJI SZTANDAROWEGO ZAPACHU ZOSTAŁA ODMIENIONA PRZEZ CECHY CHARAKTERYSTYCZNE DLA DANEJ MARKI. WYZWOLONY STYL YVES SAINT LAURENT. NIEZALEŻNA NATURA CHANEL. PERFEKCJONIZM CHRISTIANA DIORA.
L’HOMME SPORT, YVES SAINT LAURENT Chłopak Yves Saint Laurent to drapieżnik, zuchwały zdobywca, który nie zna granic i zawsze podejmuje ryzyko. Bardziej typ legionisty niż mityczny bohater. Wyzwania to jego żywioł, któremu nie jest w stanie się oprzeć. l’Homme Sport ukazuje jego szorstką, metaliczną naturę balansując pomiędzy wodą a niebem, słońcem i ziemią. Chłód aldehydów i surowa bergamota łączą się z kolendrą by spotkać świetlisty bursztyn i majestatyczny cedr. Efektem czego jest elektryzująca kompozycja, która jak przekraczanie wytyczonych granic wywołuje dreszcz.
zdj. mat. promocyjne
60 ml/329 zł
ALLURE HOMME SPORT, CHANEL Charakterystyczną cechą dla mężczyzny Chanel jest fakt, że zawsze jest o krok za kobietą gdyż to ona jest na pierwszym planie. On ma być jedynie jej idealnym dopełnieniem. Jednak czasami gdy ona traci głowę dla nowego modelu BOY, jego ponoszą wodze fantazji. Wtedy objawia się jego druga natura, której siłą napędową jest pasja i niezłomna wiara we własne możliwości. Allure Homme Sport jest olfaktoryczną przygodą, w której słodycz pomarańczy łączy się żywiołowym akordem morskim i pieprzem, zwieńczonej tajemniczym akcentem neroli. 50 ml/315 zł
DIOR HOMME SPORT Bez względu na okoliczności w jakich się znajduje, mężczyzna Dior jest zawsze „tres Dior”. Szyk podszyty nonszalancją. Nonszalancją gestów, spojrzeń, słów , uśmiechów. Uroczy łobuz, który w charakterystyczny dla siebie sposób łamie zasady ale nigdy nie przekracza granicy dobrego smaku. Dior Homme Sport jest wersją pret-a-porter dla smokingu made to measure czyli Dior Homme. Równie idealnie skrojony jednak z dużo większą dawką dystansu i luzu, który został osiągnięty poprzez grejpfrut, różowy pieprz i drewno sandałowe odmierzone w idealnej proporcji. 50 ml/329 zł 78
ul. Prochowa 9 31-532 Krakรณw t. +48 12 446 90 09 moss.krakow.pl
KOSMETYKI
MINIMALNA ZAWARTOŚĆ, MAKSYMALNY EFEKT
zdj. mat. promocyjne
WSPÓLNYM MIANOWNIKIEM KAŻDEGO WAKACYJNEGO WYJAZDU JEST FAKT, ŻE WALIZKA JEST ZAWSZE ZA MAŁA. DLATEGO ZAMIESZCZAMY SUBIEKTYWNY PRZEGLĄD PRODUKTÓW, KTÓRE OPRÓCZ SWOJEGO ZASADNICZEGO ZASTOSOWANIA, MAJĄ SZEREG UKRYTYCH FUNKCJI, NP. KREM NAWILŻAJĄCY MOŻE BYĆ UŻYTY JAKO ODŻYWKA NA PRZESUSZONE KOŃCE WŁOSÓW, BRONZER ZASTĄPI CIENIE DO POWIEK, A ROZŚWIETLACZ STANIE SIĘ KONTURÓWKĄ DO UST. BON VOYAGE!
Moisture Surge 72-Hour Auto Replenishing Hydrator Clinique | 5 0 m l / 1 1 9 z ł Mistrz nawilżania w nowej odsłonie. W sercu formuły woda aloesowa i kwas hialuronowy dla szybszego i trwalszego efektu nawilżenia. Regularnie stosowany sprawia, że bariera ochronna skóry i jej zdolność do zatrzymywania wilgoci zostają wzmocnione a skóra zyskuje długotrwały komfort.
Advanced Night Repair Synchronized Recovery Complex II Estee Lauder | 3 0 m l / 3 1 5 z ł Jeżeli uważasz, że stosowania serum jest zbędnym elementem pielęgnacji to najwyraźniej nie znasz Advanced Night Repair. W ciągu dnia chroni a nocą naprawia powstałe uszkodzenia. Sprawia, że skóra staje się gładka, świetlista i idealnie nawilżona dzięki obecności kwasu hialuronowego, który działa jak magnes zatrzymujący wodę.
Genifique Yeux Light-Pearl Lancome | 2 0 m l / 2 8 9 z ł Ultra lekkie serum na kontur oka do stosowania rano i wieczorem. Samodzielnie lub pod krem. Kompleks aktywnych składników takich jak: chlorella, adenozyna, ekstrakt z drożdży i witamina Cg wygładza kontur oka, minimalizuje linie, a przede wszystkim eliminuje oznaki zmęczenia.
80
HydraQuench Lip Balm Clarins | 1 5 m l / 7 5 z ł Remedium na spierzchnięta i łuszczące się usta. Regularnie stosowany zapobiega pęknięciom, a zawarty w formule wosk z róży działa regenerująco i kojąco.
Anthelios Dry Touch Gel-Cream SPF 30 La Roche Posay | 3 0 m l / 5 9 z ł Jeżeli jeszcze nie rozpoczeliście flirtu z filtrem to Anthelios jest dobrym kandydatem nie tylko na romans ale stworzenie trwałej relacji. Sucha nie klejąca się formuła o matowym wykończeniu. Wysoka ochrona SPF, która nie pozostawia białych śladów. Jednym słowem: IDEAŁ! Nie tylko w czasie wakacji, ale przez 365 dni w roku.
Touche Eclat Yves Saint Laurent | 1 5 9 z ł Tak jak Yves Saint Laurent dokonał rewolucji w świecie mody, tak Touche Eclat dokonało rewolucji w sztuce makijażu. Jedno kliknięcie i całe spektrum efektów. Rozświetlenie, eliminacja oznak zmęczenia, modelowanie rysów twarzy. Nałożony na powieki wzmacnia kolor i przedłuża trwałość makijażu.
Terracotta The Bronzing Powder Guerlain | 2 3 5 z ł Legendarny bronzer, który od 1984 roku pozwala cieszyć się emanującą słonecz-
nym blaskiem skórą przez cały rok. Jednym gestem kreuje idealną opaleniznę, a zawarte w nim składniki nawilżające zapewniają komfort aplikacji. Mistrz!
Eyes to Kill Giorgio Armani | 1 7 5 z ł To nie jest zwykły tusz. Eyes to Kill to Kreator perfekcyjnych rzęs. Płynna i ultra gładka konsystencja zapewnia makijaż „rzęsa po rzęsie” dla spektakularnego efektu, któremu nie można się oprzeć.
Blot Powder MAC | 1 2 0 z ł Produkt stworzony z myślą o wizażystach, którzy potrzebowali pudru zapewniającego natychmiastowy efekt matowej cery bez dodawania zbędnego koloru, dzięki czemu może być stosowany tak często jak to potrzebne.
Le Rouge Liquide Givenchy | 1 6 9 z ł To nie jest zwykła pomadka. Le Rouge Liquide to akcesorium uwodzenia w wydaniu Couture. Skórzane etui w którym została zamknięta to przedsmak co kryje się w jej wnętrzu. Innowacyjna forma aplikacji. Moc składników pielęgnujących. Efekt blur dla idealnej gładkości ust oraz ultra drobne pigmenty dla perfekcyjnego, aksamitnego matowego wykończenia.
mysł z y m za pobud
y
Galeria Krakowska, I piętro ul. Pawia 5, 31-154 Kraków tel. 12 628 72 52 restauracja@miyakosushi.pl www.miyakosushi.pl dołącz do nas
NEWSY zdjęcia: materiały promocyjne
ZDROWE GOFRY I SERNIK, KTÓRY NIE TUCZY! Ida Kulawik jest autorką bloga kulinarnego v e g a n b a n d a . p l . Jak się domyślić nietrudno, jej strona poświęcona jest imponująco popularnej diecie wegańskiej. Ida skupia się na przepisach rodzinnych, czyli takich dostosowanych również pod najmłodszych roślinożerców. I takiej właśnie
tematyce poświęcona jest jej najnowsza książka - V e g a n b a n d a . R o ś l i n n e przepisy dla małych i dużych. To kilkadziesiąt przepisów z pomysłami na zdrowe i roślinne obiady, śniadania, lunche, czy przekąski, które pokochają zarówno dzieci, jak i ich rodzice. A co najważniejsze,
w książce znajdziemy też mnóstwo receptur na zdrowe wersje uwielbianych przez nas słodkości. Samo wydanie książki jest piękne i kolorowe dokładnie, jak to, co możemy dzięki niej stworzyć. Gotowi dołączyć do tej zdrowej bandy? veganbanda.pl
dukty kupują na targu, wszystko jest zawsze świeże i wszystko jest bardzo zdrowe. Nie używają patelni ani garnków, bo jedzenie podgrzane do temperatury powyżej 85 stopni traci wiele cennych właściwości. Jeśli coś nie może być surowe, jest duszone. Po-
woli, przez 3-4 godziny. Może nie jest to rozwiązanie dla każdego, ale nie można tej parze odmówić pasji i zaangażowania. Warto wybrać się na Racławicką chociażby z tego powodu. facebook.com/zywakuchnia
KUCHNIA BEZ PATELNI I GARNKA Najlepszy sposób na zdrowe jedzenie? Nie podgrzewać go za bardzo. Tak przynajmniej twierdzą Patrycja Pruchnik i Laurent de Bremaeker, założyciele Żywej Kuchni - nowo powstałej, warszawskiej restauracji. Menu w ich lokalu zmienia się codziennie, pro-
82
Wakacje to trudny czas dla wszystkich łasuchów. Bo gorąco, bo plaża, bo wyglądać trzeba dobrze, a jednocześnie z każdej strony zasypują nas budki z goframi i bajeczne lodziarnie. Konflikt tragiczny… Całe szczęście wszędzie można znaleźć złoty środek. W tym przypadku będzie nim poznańska lodziarnia Najs Cream. Ich lody może nie są dietetyczne, ale na pewno świeże i naturalne, bo produkowane z prawdziwych, dojrzałych soczystych owoców. Dodatkowo założyciele, Ewa Plank i Julian Kulczyński, postanowili urozmaicić ten letni przysmak i stworzyć z niego małe, przenośne dzieło sztuki. Do swoich lodów na patyku dodają świeże kwiaty i kawałki owoców tworząc bajkowe kompozycje. Są kolorowe i pyszne, są zaskakujące. Te lody to czysta przyjemność. Właśnie takie, jakie powinno być lato. facebook.com/lodynajscream
Restauracja Taco Mexicano Kraków , ul. Poselska 20 tel.: 12 421 54 41 www.tacomexicano.pl
MEKSYKAŃSKA LEGENDA W CENTRUM KRAKOWA.... ZAPRASZAMY DO SPRÓBOWANIA NOWYCH DAŃ IDEALNYCH NA CHŁODNE DNI... Choriqueso z salsą blanca o dowolnej ostrości Ognisty Fajitas Monterrey z kurczakiem i grillowaną papryczką jalapeńo A na deser oryginalny meksykański sernik z polewą truskawkowo-pomarańczową
OD PONIEDZIAŁKU DO PIĄTKU W GODZINACH OD 12 DO 18 ZAPRASZAMY NA HAPPY HOURS!
NEWSY
KWIATKI, BRATKI I LODZIARNIA
ECO LIFE
WARTO BYĆ DARIA ROGOWSKA EKOCENTRYCZKA.PL
AKTYWNYM REGULARNA AKTYWNOŚĆ FIZYCZNA = LEPSZE ZDROWIE I SAMOPOCZUCIE. DIETA NIE JEST BEZ ZNACZENIA I KAŻDY SPORTOWIEC PO JAKIMŚ CZASIE ZACZYNA UWAŻNIEJ KOMPONOWAĆ SWOJE MENU. DOBRZE ODŻYWIONE CIAŁO MA WIĘCEJ ENERGII I MOŻE OSIĄGNĄĆ WIĘCEJ. DZIĘKI TEMU DETERMINACJA DO ZDROWEGO ODŻYWIANIA JEST WIĘKSZA, A Z CZASEM STAJE SIĘ STYLEM ŻYCIA.
Wszystko wymaga cierpliwości, dobrego planu i przede wszystkim systematyczności. Zacznij spokojnie, żeby nie zrazić się na wstępie. Trenuj powoli, to ma być przyjemność. Przyzwyczajaj swoje ciało do wysiłku, żeby nie nabawić się kontuzji. Ciesz się każdym nawet najmniejszym sukcesem. Z czasem zauważysz, że poprawia się nie tylko kondycja, regularna aktywność wpływa na wiele obszarów życia.
LEPSZA ORGANIZACJA CZASU Jeśli bardzo chcesz znajdziesz na to czas. Biegacz wstaje wcześnie rano, kiedy ma zaplanowany dłuższy bieg, potem ma czas żeby się rozciągnąć. Czasem wymaga to trochę wysiłku, ale można pogodzić treningi z pracą i innymi zajęciami. Wszystko zależy od nas, organizacji czasu można się nauczyć.
NIE MA DROGI NA SKRÓTY, TRZEBA BYĆ CIERPLIWYM Upragnione efekty przychodzą z czasem. Im dłużej ćwiczysz tym jest lżej. Łatwiej pokonać dłuższy dystans, poprawić tem-
84
po. Nie można zrażać się kiepską formą na początku. Trzeba ją wypracować i nie poddawać się w słabszych momentach. Kontuzje zdarzają się najlepszym i nie jest to powód do rozpaczy. Czas na regeneracje też jest ważny, czasem trzeba odpuścić.
CZAS DLA SIEBIE Czas wolny można spędzić przed telewizorem czy komputerem, ale niewiele dobrego z tego wynika. Jeśli marzysz o bieganiu/pływaniu/rowerze czy innej aktywności po prostu zacznij. W czasie ćwiczeń jest czas na przemyślenie wielu spraw, czasem można się wyłączyć i wyciszyć. OSIĄGANIE KOLEJNYCH CELÓW WZMACNIA WIARĘ W SIEBIE Możemy osiągnąć więcej niż nam się wydaje, trzeba tylko systematycznie na to pracować. Konsekwencja sprawi, że osiąganie kolejnych celów będzie coraz łatwiejsze. Daje to dużo radości i satysfakcji z włożonej pracy. Warto zrobić coś dla siebie i dążyć do zwiększenia swoich możliwości.
PROSECCO
IS ALWAYS THE ANSWER AND WE HAVE GOT PROSECCO!
ZAPRASZAMY CIĘ DO WYPRÓBOWANIA NASZEJ NOWEJ LINII PIW I WIN
R O Z M O WA zdj: Robert Bednarczyk / MadMen
KRAJ BASKÓW W KRAKOWIE CZYM SIĘ RÓŻNI TAPAS OD PINTXOS? CO MA WSPÓLNEGO PINTXOS Z RITĄ HAYWORTH? JAKA JEST RÓŻNICA MIĘDZY KUCHNIĄ BASKIJSKĄ, A HISZPAŃSKĄ? CZYM SIĘ CHARAKTERYZUJE TURBOT? O KUCHNI BASKIJSKIEJ I MENU KRAKOWSKIEJ RESTAURACJI EUSKADI, Z DAMIANEM SUROWCEM, SZEFEM KUCHNI I WŁAŚCICIELEM - ROZMAWIA B A Ś K A M A D E J Pracowałeś przez kilka lat za granicą, także w Kraju Basków – chyba dobrze to wspominasz, skoro otworzyłeś właśnie restaurację baskijską w Krakowie? - Pierwszy raz z kuchnią baskijską zetknąłem się w gwiazdkowej restauracji B a r r a f i n a w Londynie, w której spędziłem
86
10 lat. Choć sama restauracja nie była stricte baskijska, to moja szefowa pochodziła z Kraju Basków i pracując z nią poznałem wiele dań i produktów charakterystycznych dla tej kuchni. Kiedy dostaliśmy propozycję otwarcia restauracji D o n o s t i a , wyjechaliśmy najpierw na staż do Kraju Basków do
gwiazdkowej restauracji U r e p e l w San Sebastian, gdzie spędziliśmy kilka tygodni, zapoznając się ze specyfiką lokalnej kuchni. Byłem również na stażu w gwiazdkowej restauracji Elkano, słynnej z ryb i owoców morza. Później dostałem propozycję
W sumie jako szef kuchni otworzyłem w Anglii trzy restauracje, E u s k a d i jest czwartą, tym razem własną. Baskowie słyną z odrębności społeczno-kulturowej. Jak przyjęli Cię i traktowali w Elkano i w ogóle w Kraju Basków? Mówisz w języku Euskara? - W Euskara umiem powiedzieć zaledwie kilka słów. Elkano istnieje ponad pół wie-
W Elkano grill był podzielony na 2 części – mocniej i mniej rozgrzaną. Wszystkie ryby okrągłe, takie jak na przykład makrela, trafiały na bardzo wysoką temperaturę, a płaskie - jak turbot, lądowały na niskiej i praktycznie się konfitowały w swojej skórze.
R O Z M O WA
otwarcia restauracji, gdzie pracowałem jako Executive Head Chef. Nazywała się L u r r a i pierwsze skrzypce odgrywał w niej grill. Zasłynęła z doskonałej jakości wołowiny importowanej z Galicji.
Dlaczego nie masz turbota w karcie? - Bywa, jako specjał. Ale trudno w Polsce o dzikiego turbota, a taki jest najbardziej pożądany i godny uwagi. Staram się kupować ryby w przyzwoitej cenie, aby móc je w równie przystępnej serwować, a cena turbota potrafi się gwałtownie wahać. Jeśli uda się go dostać za niewygórowaną kwotę, to pojawia się w karcie jako specjał.
Nazwa tapas pochodzi od legendy o królu, który przykrył sobie kieliszek wina plasterkiem szynki jamón, żeby nie wpadały do niego owady. Szynkę popijał winem i tak powstało świetne połączenie smakowe, a że po hiszpańsku przykrywa znaczy „tapa”, tak zaczęto nazywać przekąski.
ku i przez lata do jej kuchni nie miał wstępu nikt, kto nie był Baskiem, nawet serwis odbywał się po baskijsku. Kilka lat temu zmarł Pedro - założyciel restauracji - i to był moment, który zapoczątkował zmiany. Restauracja Elkano zaczęła się otwierać, dostało się do niej kilku Hiszpanów. Ja byłem drugim stażystą w ich historii. Wprowadził mnie kolega, pokazał mi co się tam dzieje, jeździliśmy razem po dostawy - po mleko, które następnie sami pasteryzowaliśmy, pokazywał mi które łodzie wypłynęły na połów naszego turbota. To było fantastyczne doświadczenie. Do Elkano pojechałem, aby nauczyć się sztuki przyrządzania turbota – to było jedno z dań, które serwowaliśmy w Londynie w Lurra. Dzięki temu nauczyłem się, że turbot ma kilka rodzajów mięs, że biała strona smakuje w charakterystyczny sposób, ponieważ ryba dotyka nią piasku, że wycinek przy szyi jest najbardziej smaczny i pożądany, że policzek można zjeść, a głowę i płetwę można wyssać.
Próbujemy też czasami z turbotem bałtyckim, ale jego sezony połowu są ograniczone, jest znacznie mniejszy i nie ma w sobie tyle żelatyny. Odrębność Basków rysuje się także w kuchni - czym się różni baskijska od hiszpańskiej czy francuskiej? - Przede wszystkim jakością składników. Morze Kantabryjskie jest dużo chłodniejsze, dlatego ryby i owoce morza, które z niego pochodzą są automatycznie lepszej jakości. W Morzu Śródziemnym jest co prawda większa różnorodność - samych krewetek występuje kilkaset rodzajów, ale ryby nie są tak wysokiej jakości jak te z morza północnego. Kuchnię baskijską różni także podejście do produktu – ciężko znaleźć w innych częściach Hiszpanii elementy ryb, które Baskowie używają u siebie. To, co mnie bardzo zaintrygowało w kuchni Basków, to fakt, że takie elementy jak na przykład policzek z dorsza są bardzo doceniane i pożądane, potrafią osiągać kilkukrot-
87
R O Z M O WA nie wyższą cenę niż sam dorsz. Podobnie języczki z morszczuka czy żołądki dorsza. Myślę, że nie można oddać zwierzęciu więcej szacunku, niż zjadając je w całości, i Baskowie w tym są świetni. Coraz częściej mówi się u nas o wykorzystaniu całego zwierzęcia, ale dotyczy to bardziej mięs. W Japonii rybę wykorzystuje się w całości, ale w Europie niekoniecznie. Raczej słyszy się o tym, że ryba ma odrą-
88
bywaną głowę już na kutrze, żeby waga połowu była jak najmniejsza. I w ten sposób najbardziej pożądane elementy trafiają do morza i się marnują. Mnie raz udało się kupić w Polsce policzki z dorsza z Morza Bałtyckiego, ale nie było to łatwe, bo żadna przetwórnia się tym nie zajmuje. Na skreiu pracuję od lat i nawet w Londynie na najlepszych targach nie zdarzyło mi się dostać dorsza z głową.
Czy Baskowie mają potrawę narodową? - Oczywiście, to jedno z moich ulubionych dań: b a c a l a o p i l p i l. Jego sekretem jest sos, a w zasadzie emulsja z żelatyny z dorsza, która naturalnie się w nim znajduje, oliwy oraz octu z dodatkiem chili i pietruszki. Sama nazwa pochodzi od charakterystycznego odgłosu, który powstaje podczas mieszania sosu w naczyniu
R O Z M O WA
Baskowie to dumny naród i dużą wagę przywiązują do swojej tradycji kulinarnej. Czy możesz wyjaśnić różnice między p i n t x o s i t a p a s ? - Nazwa tapas pochodzi od legendy o królu, który przykrył sobie kieliszek wina plasterkiem szynki jamón, żeby nie wpadały do niego owady. Szynkę popijał winem i tak powstało świetne połączenie smakowe, a że po hiszpańsku przykrywa znaczy „tapa”, tak zaczęto nazywać przekąski. Pintxos powstały zaś w latach ‘70 w San Sebastian i oznaczają dania podawane na wykałaczce. Nazwa pierwszego i najbardziej znanego pintxos – gilda, została zainspirowana filmem z Ritą Hayworth, gdyż w San Sebastian odbywają się festiwale filmowe. To połączenie anchovis, oliwki i papryczki Gilia. Pomysłów na pintxos są setki, podobnie jak lokali, które je serwują. Polecam spróbować każdemu, to niesamowita kulinarna przygoda. Każde miejsce specjalizuje się w czym innym, porcje są małe, podobnie jak drinki, więc odwiedza się kilkanaście miejsc jednego wieczoru. Mam swoje ulubione pintxos, które zawsze tu zamawiam, ale zastanawia mnie co jest największym sztosem w karcie? - Z pintxos: krewetki, krokiety i brandada, z dań z owocami morza: ośmiornica i krab, a z dań mięsnych w zasadzie wszystkie są popularne. Z dań wegetariańskich - papryczki Gernika, podobne do Pimientos de Padrón, z którymi są często mylone.
z terakoty. Podobny sos przygotowujemy w Euskadi kiedy serwujemy turbota krojonego w dzwonka – rozgrzewamy oliwę, dodajemy czosnek, zalewamy octem i takim sosem polewamy rybę, kiedy jest jeszcze różowawa. W tym sosie spędza jeszcze na boku ok. 2-3 min. Po zakręceniu naczyniem, powstaje taki przyjemny, gęsty, galaretowaty sos, wzorowany na p i l p i l. Nie mamy tych dań w karcie, ale pojawiają się w specjalnościach.
Ponoć Kraj Basków ma największą ilość restauracji gwiazdkowych na świecie tradycje kulinarne są tam bardzo silne. - Chodzi o San Sebastian – jest w nim najwięcej restauracji z gwiazdką w przeliczeniu na mieszkańca. Przykładowo w Londynie, który ma ponad 8 mln mieszkańców, znajdują się 3 restauracje trzygwiazdkowe, podobnie jak w San Sebastian, które liczy zaledwie 180 000 mieszkańców.
Owoce morza i inne wysokiej jakości produkty na których pracujesz też mają swoją sezonowość. Jakich dań możemy się spodziewać w karcie latem? - Karta zmienia się sezonowo i dotyczy to bardziej dodatków – głównie warzyw i owoców, stale zmieniają się także specjały spoza głównego menu. Staramy się robić od 3 do 5 specjałów dziennie. Miałem kilka sugestii od gości, aby zmienić kartę, ale jak zapytałem które dania zmienić, to pojawił się problem. Zdarzyło nam się, że jakiegoś dania zabrakło i wiązało się to z bardzo dużym niezadowoleniem gości. Jeśli więc ktoś chce spróbować czegoś nowego – praktycznie zawsze mamy do zaoferowania coś spoza karty. Okładniczki, mule, ostrygi – te produkty w sezonie letnim omijamy. Pojawi się natomiast dużo warzyw i owoców, z których będziemy korzystać.
Rozmawiała BASKA MADEJ
89
PRZEPIS Fot. arch. autork i
TĘCZOWA SAŁATKA Z SOSEM ORZECHOWYM DANIE EKSPRESOWE I PYSZNE! BAZĘ STANOWIĄ MAKARON RYŻOWY I TOFU, JAKO DODATKI MOŻNA WYBRAĆ TO CO AKURAT MA SIĘ POD RĘKĄ ALBO ZROBIĆ CZYSZCZENIE LODÓWKI. SKŁADNIKI NA DWIE PORCJE:
90
SAŁATKA:
TOFU:
SOS:
• pół paczki makaronu ryżowego • posiekane: papryka czerwona, marchewka, zielony ogórek, • fioletowa kapusta • garść mięty i kolendry
• kostka tofu • garść panierki panko • sól i pieprz • 3 łyżki mąki i kilka łyżek wody • opcjonalnie: szczypta kurkumy
• 2 łyżki masła orzechowego • łyżka sosou sojowego • posiekany 1-cm kawałek imbiru • posiekany ząbek czosnku • pół papryczki chili, pozbawionej pestek i posiekanej • sok z połowy limonki albo cytryny • łyżka oleju sezamowego • opcjonalnie: łyżka syropu klonowego
Zacznij od przygotowania tofu: odsącz je z zalewy i odciśnij w papierowym ręczniku żeby pozbyć się nadmiaru płynu. Pokrój na duże kostki. Panierkę przesyp do miski, w oddzielnej misce wymieszaj mąkę z wodą i przyprawami do uzyskania konsystencji ciasta naleśnikowego. Tofu zanurz
w cieście i obtocz w panierce, najlepiej podwójnie, smaż na mocno rozgrzanym oleju.
dodaj tofu, polej sosem i posyp uprażonym na patelni sezamem.
Makaron przygotuj zgodnie z instrukcją na opakawaniu. Warzywa posiekaj, zetrzyj albo obierz na cienkie paski obieraczką julienne. Wmieszaj z makaronem. Przełóż na talerze,
IGA URBAŃSKA Sklep Roślinny Rynek Dębnicki 4, Kraków
ŻELAZKO W KUCHNI
Te k s t i a r a n ż a c j e : AGNIESZKA ŻELAZKO www.zelazkowkuchni.pl Zdjęcia i produkcja: ADAM CISOWSKI www.adamcisowski.pl
MAZURSKI KLIMAT KTOŚ MÓGŁBY POWIEDZIEĆ, ŻE NA TLE GIŻYCKA, OSTRÓDY I IŁAWY MNIEJSZE MIKOŁAJKI LUB MRĄGOWO SĄ KLIMATYCZNYMI MIASTECZKAMI. JA JEDNAK WOLĘ MALEŃKIE MAZURSKIE WIOSKI, JAK PIECKI, STRZAŁOWO I PIERSŁAWEK. TEGO DRUGIEGO W OGÓLE NIE MA NA MAPIE, A W SAMYM PIERSŁAWKU ZNAJDUJE SIĘ KILKA DOMÓW I IZBA PAMIĘCI ERNSTA WIECHERTA. TO TAM ZAPACH LASU JEST TAKI, JAK NIGDZIE INDZIEJ NA ŚWIECIE, MGŁA UNOSI SIĘ NAD POLAMI, A NA PODMOKŁYCH TERENACH OBOK JEZIORA KOŁOWINEK CISZĘ PRZERYWA TYLKO PLUSKANIE RYB I ZABAWY PTAKÓW. Z Warszawy wyjeżdżam zazwyczaj o 4.30, mijam Łazy, później Różan i Młynarze. Dalej kieruję się na Myszyniec i Rozogi, aż na ostatnim rondzie przed Pieckami skręcam w prawo i mknę w kierunku Strzałowa. Gdy wjeżdżam do Piecek, czuję, że świat zatrzymuje się w miejscu, otwieram okno, wdycham powietrze, mijam lodziarnię z jagodowym sorbetem. Później docieram do Leśniczówki Piersławek i wjeżdżam do Strzałowa, a tam jest już wszystko. Przy Nadleśnictwie Strzałowo znajduje się jezioro Majcz Wielki. Dla niektórych to
92
punkt czerpania wody ppoż., a dla mnie jedno z pierwszych miejsc, w których robiliśmy zdjęcia do naszej książki: J e d z e n i e p r z y p r a w i o n e l a s e m . Od tego czasu minął rok i wiele się zmieniło. Dziś pracujemy nad drugą książką (nie pozabijaliśmy się) i robimy zdjęcia kulinarne dla firm, restauracji oraz hoteli. Wiele rzeczy pozostało jednak bez zmian. Ulubione jeziora, pomosty, plaże, leśne polany, ogniska, ubłocone kalosze, nawet… komary i muchy, które lubią czasem „wpaść” do kompotu. Owoce wciąż smakują identycznie, powietrze pachnie tak samo. Wiecie
zatem czego Wam życzę? By jedne rzeczy się zmieniały, ale inne (te najważniejsze) pozostawały bez zmian. PS. Gdybyście chcieli zrobić kompot ze zdjęcia, pamiętajcie, że rabarbar smakuje najlepiej, gdy ma romans z truskawką. Wystarczy zagotować litr wody, dodać rabarbar (umyty, pokrojony) i gotować aż zmięknie. Po przestudzeniu dodajemy łyżkę miodu, garść zmiksowanych truskawek, kilka listków mięty, trochę cytryny oraz lód.
ŻELAZKO W KUCHNI
JAJKO Z GROSZKIEM I BOCZKIEM GDY WASZA TEŚCIOWA, SZEFOWA LUB DAWNO NIEWIDZIANA KOLEŻANKA OZNAJMI, ŻE WPADA NA ŚNIADANIE, A WY BĘDZIECIE MIEĆ W LODÓWCE TYLKO ŚWIATŁO, EWENTUALNIE SUCHY CHLEB, KAWAŁEK BOCZKU I JAJKO… MOŻE PRZYDA WAM SIĘ TEN PRZEPIS. WŁAŚCIWIE TO NIE PRZEPIS, A PROPOZYCJA PODANIA, BO SAMO PRZYGOTOWANIE JEST DZIECINNIE PROSTE. Zaczynamy? Specjalnie nie podaję proporcji, bo na jedną porcję wystarczy wszystkiego „odrobinę”. Odrobinę boczku, odrobinę groszku, jedno jajko i pół kromki chleba. Chleb pokrój w kostkę, przełóż do naczynia żaroodpornego, polej oliwą, posól, posyp ulubionymi przyprawami (ja dodaję tylko odrobinę słodkiej papryki) i ustaw piekarnik na 200oC. Zapiekaj, aż się przyrumieni. Świeży groszek podgotuj w lekko osolonej wodzie. Boczek pokrój w kostkę, podsmaż. Do boczku dodaj groszek i grzanki oraz wymieszaj. Na talerzu ułóż sadzone jajko i mieszankę boczku, groszku oraz grzanek. Całość posyp parmezanem (jeśli lubisz) i świeżo mielonym pieprzem. Mrugaj do szefowej, teściowej lub koleżanki, uśmiechając się z zadowoleniem.
INSPIRACJA
JAJECZNICA W PAPRYCE Kiedyś zapiekałam jajka w papryce, ale ścinały się zbyt szybko, a papryka była za twarda. Dziś robię jajecznicę z cebulką, porem, szparagami, kurczakiem i wypełniam nią już upieczoną paprykę. Smakuje o niebo lepiej! Chcecie przepis? SKŁADNIKI (NA 2 PORCJE): pół cebuli, kawałek pora, trzy szparagi, pół piersi kurczaka, 4-5 jajek, pół łyżeczki curry, pół łyżeczki słodkiej papryki, szczypta pieprzu młotkowanego z kolendrą. PRZYGOTOWANIE: Cebulkę i pora pokrój, podsmaż na oliwie, dodaj pokrojonego kurczaka oraz przyprawy. Podsmażaj aż mięso będzie miękkie i soczyste. Szparagi ugotuj (do wody dodaj sól oraz pół łyżeczki cukru) a po 8 minutach odcedź i wkrój do kurczaka. Paprykę przekrój na pół, usuń gniazda nasienne, ułóż w naczyniu żaroodpornym, polej oliwą i wstaw do piekarnika na 20 minut. Gdy papryka będzie miękka przygotuj jajecznicę. Do kurczaka i warzyw wbij jajka i zaczekaj aż się zetną (cały czas mieszając). Dopraw solą i pieprzem. Tak przygotowaną jajecznicą nafaszeruj paprykę.
93
ALKOHOLE Fot. Krz ysztof Drelichowsk i EDI Studio
RUM LOVE W CZERWCU TEGO ROKU PO RAZ DRUGI WE WROCŁAWIU ODBĘDZIE SIĘ RUM LOVE FESTIWAL, JEDYNY W POLSCE FESTIWAL W CAŁOŚCI SKUPIONY TEMATYCZNIE NA KULTURZE PICIA RUMU, JEGO HISTORII I TRADYCJI, TRUNKU WCIĄŻ JESZCZE NAD WISŁĄ NIE W PEŁNI DOCENIANEGO. „NAJBARDZIEJ AROMATYCZNY FESTIWAL W POLSCE” STARTUJE WE WROCŁAWIU 22 CZERWCA I POTRWA DWA DNI. Tam też pod okiem ambasadorów, producentów, przedstawicieli handlowych i barmanów będzie można spróbować różnych gatunków i dziesiątek marek rumów z całego świata. Wydarzeniu towarzyszyć będą liczne warsztaty i koncerty, a całość odbędzie się w zabytkowym obiekcie – Hali Stulecia, tuż obok wrocławskiej Iglicy, Ogrodu Japońskiego oraz Pawilonu Czterech Kopuł. Imprezę urozmaicą szkolenia i wykłady oraz liczne sesje Masterclass – zamknięte degustacje unikatowych edycji rumu.
94
Do wyboru odwiedzających przygotowano przeszło 30 stoisk wystawienniczych, a na nich ponad 400 rumów z całego świata. Jamajka, Haiti, Barbados, Trynidad i Tobago czy Tajlandia to tylko niektóre kierunki, w jakie będziemy mogli się udać z kieliszkiem degustacyjnym w ręce. Z pewnością będzie w czym wybierać. Za organizację imprezy odpowiedzialny jest wrocławski salon alkoholi BlackBeard. To niedawno powstałe miejsce otwarte dla
spotkań, wykładów i degustacji przeprowadzanych przez właścicieli we współpracy z najlepszymi markami alkoholowymi i ich przedstawicielami. Salon funkcjonuje również jako specjalistyczny sklep, w którym można zaopatrzyć się w rzadkie, często rocznikowe butelki rumów i whisky oraz win, ginów czy wódek, a także jako męski salon fryzjerski. rumlovefestiwal.com SZYMON BIRA
SMACZNE RZECZY
NIEZWYKŁE DESERY NA DALEKIE PODRÓŻE CIEPLEJSZE DNI SPRZYJAJĄ NAJRÓŻNIEJSZYM PODRÓŻĄ. ODWIEDZAJĄC NOWE MIEJSCA WARTO POSMAKOWAĆ ICH KUCHNI. A JEŚLI MÓWIMY O KUCHNI, PODRÓŻACH I SMAKOWANIU… TO WIADOMO, ŻE ZARAZ POWIEMY O DESERACH. PRZED WAMI TOTALNIE SUBIEKTYWNY WYBÓR DESERÓW, KTÓRYCH MUSICIE ABSOLUTNIE SPRÓBOWAĆ W SWOIM ŻYCIU! TE DESERY SĄ TROCHĘ DLA KONTRASTU, JEDNE REPREZENTUJĄ BIEGUN CIEPŁA, DRUGIE CHŁODNIEJSZE REJONY. ŁĄCZY JE JEDNO… SĄ PYSZNE!
YUM YUMS
MULTEKREM
Szkocja – dzika i nieokiełznana, baśniowa i fantastyczna. Jakie macie skojarzenia, gdy myślicie o szkockich deserach? Coś twardego? Coś bardzo prostego? Blisko… Blisko. Pod zabawną nazwą Yum Yums skrywa się prawdziwy przysmak. To trochę taki miks pączka francuskiego i rogalika. Co prawda samo ciasto pochodzi z Hiszpanii, ale to właśnie w zimnej Szkocji zyskało ono największą popularność. Przygotowuje się je z mąki, wody, jajek i drożdży i masła. Trzeba je odpowiednio wałkować i składać, gotowe ciasto kroi się w paski a następnie zaplata w krótkie warkoczyki. Jakie są w smaku? Delikatne, maślane, cudownie miękkie i tylko jeść i jeść.
Norwegia chyba bardziej kojarzy się z rybami i zimną dziewiczą przyrodą niż z deserami. Jednak każdy dobrze wie, że w mroźne noce nic nie smakuje lepiej niż odrobina słodyczy. Czymś takim jest właśnie Multekrem. Jest to nic innego jak pyszna kremowa pasta z dodatkiem bardzo popularnej w tamtych regionach maliny moroszki. Owoc ten ma bardzo charakterystyczny smak – inny od naszych malin. Moroszka jest słodka, ale jednocześnie bardziej wytrawna... Sam deser najczęściej podaje się z kruchymi ciasteczkami.
TAVUK GÖGSU
OM ALI ALBO UMM ALI
Teraz uważajcie… Jeśli myśleliście, że angielski pudding jest dziwny to będziecie (mile?) zaskoczeni. Tavuk gögsu był specjałem serwowanym osmańskim sułtanom w dawnych czasach, ale wciąż cieszy się wielką popularnością. Wykonuje się go z mąki ryżowej, słodzonego mleka, szczypty cynamonu i właśnie kurczaka. Deser ten przypomina zwarty budyń i jest bardzo słodki. Pewnie pytacie co z mięsem kurczaka. Otóż to właśnie ono nadaje mu wyjątkowej faktury...I nie jest to wcale takie dziwne, jak mogłoby się na początku wydawać.
Deser ten w krajach arabskich jadany jest bardzo często po posiłku, ale także jako pierwszy posiłek w ciągu dnia. Jest pyszny, słodki i zawiera w sobie wszystko to, co kochamy w kuchni wschodniej. Przyprawy aromaty i to charakterystyczne mrowienie na języku. Podobnie jak większość deserów ma konsystencje gęstego kremu z orzechami, daktylami, rodzynkami i figami. Często dodaje się do niego pokruszonego ciasta.
M A R TA K U D E L S K A
95
NA KONIEC
JAK MODA SPORT POŻARŁA Żartuje sobie z nas ta moda, perfidnie i złośliwie. Raz czegoś zabrania, by za pół roku wzbudzać tym samym niezdrowe wręcz pożądanie. „Nigdy nie noś!” zamienia na „musisz to mieć!”, a za chwilę każe wyrzucić przebój sezonu z szafy. Przebój - tu chyba jest podobnie jak w muzyce. Czy jesteśmy w stanie wymienić hity lata 2015? No właśnie, pojawiają się i znikają, ustępując niezatapialnym klasykom. Pewne rytmy uparcie jednak powracają. W modzie jest to sport, bez wątpienia. Odmieniany przez wszystkie przypadki, rodzaje i czasy. Zaczepny i dyskusyjny. Wdzierający się tam, gdzie jeszcze niedawno nie miał prawa się znaleźć.
HAREL Krytyk mody, autorka bloga HARELBLOG.PL
Czytam książkę „Modnie i wygodnie. Jak trampki weszły na salony” Grażyny Olbrych i Dagmary Radzikowskiej. Z przepięknej okładki zaprojektowanej przez Olkę Osadzińską uśmiechają się do mnie (a przynajmniej tak to odczuwam) białe graficzne adidasy skomponowane z zielonym garniturem. Wszystko na luzie i z porozumiewawczym mrugnięciem oka. Przypominam sobie czasy, gdy zaniosło mnie do Brukseli. I te poranne kobiety, w biegu, odziane w najmodniejsze trencze, owinięte kolorowymi jedwabnymi i kaszmirowymi szalami, dzierżące wszystkie ówczesne „it-bags”, w butach sportowych na stopach. Uznając to za fascynujący szczyt ekstrawagancji, szybko pomysł wcieliłam we własne życie, nie zdając sobie sprawy, że owe panie w owych torbach nosiły eleganckie buty na zmianę, by nie skręcić sobie kostki na zabytkowym bruku. Tak jakbym nigdy nie oglądała „Pracującej dziewczyny” z Melanie Griffith. Cóż, czasem skojarzenia przychodzą zbyt późno. Zakochałam się w tych wszystkich „adidasach” i dopiero niedawno, po kilkunastu latach, odrobinę odpuściłam. Akurat w momencie, w którym wprost z wybiegu Balenciagi zeszło karykaturalne wręcz obuwie sportowe, powiększające stopę do kreskówkowych rozmiarów. Ale buty to dopiero początek. Za sprawą m.in. Rihanny i kolejnej już jej kolekcji powstałej we współpracy z Pumą na salony za moment wejdą spodenki kolarki.
96
Oby nie, modlę się w duchu, ale ryzyko jest duże. Chociaż może będzie podobnie jak w 2008 roku, gdy Isabel Marant do koronkowych bluzek i falbaniastych sukienek dorzuciła szare dresowe spodnie i świat nagle oszalał? Zaraz potem popełniła jeden z największych grzechów, którego echa będą nam towarzyszyć, dopóki Aliexpress nie zniknie z powierzchni ziemi, czyli trampki z wbudowanym koturnem. Zamiast zostać jednosezonowym wybrykiem, na dobre zagościły w sklepach, a przede wszystkim na nogach. Oj tak, skusiłam się na ich wersję ekonomiczną, eufemistycznie ujmując, i nigdy nie zapomnę, gdy na imprezie w środku nocy wydobywałam ze środka koturny, by móc wreszcie poczuć podłoże. Wracając do szarych dresów, nagle okazało się, że świetnie wyglądają z botkami i marynarką, uzupełnione porządnym białym t-shirtem. Pamiętam szał na blogach, ale też poza nimi. I dopóki szara dresówka nie zalała lokalnego rynku mody, naprawdę je lubiłam. Trzy magiczne paski, czyli nieodłączne lampasy mundurków z blokowisk, już wiele razy bywały odczarowywane. Na przełomie tysiącleci Jay Kay z Jamiroquai prawdopodobnie nawet spał w tym dresie. Ciężko powiedzieć, czy gruziński projektant Demna Gvasalia (ten od Vetements, a od paru sezonów również od Balenciagi) bardziej chcę się rozprawić z dresiarskimi stereotypami czy je kultywować, w każdym razie porywa tym stylem nowe pokolenie, które pojmuje dresy poza
znanym nam kontekstem. A białe skarpetki frotte, czyli ich nieodłączny element? Mediolan, Paryż i Nowy Jork, skompletowane obowiązkowo ze wspomnianymi wcześniej karykaturami. Efekt? Zaskakująco dobry, choć pisać „twarzowy” byłoby przesadą. Sport jako taki już od dawna mody słucha. Z bardzo dobrym skutkiem, także lokalnie. Pojawiają się marki nie tylko praktyczne i wygodne, korzystające z najnowszych technologii. One dbają o stronę estetyczną jak nigdy dotąd. Przykład? Rodzime Cardio Bunny. Co sezon autorskie nadruki, nowa gama kolorystyczna i ulepszone fasony. Podobno sporo kobiet nosi te ciuchy na co dzień. Bo top do ćwiczeń z transparentnymi wstawkami sprawdza się do dżinsów jako element imprezowy. Wierzę w to absolutnie. Co dalej? Czy jesień wciąż będzie dla sportu łaskawa? Czy może odwróci się od niego tak samo szybko, jak pożarła go w tym sezonie? Czy rzucać się podczas wyprzedaży na „dresy-szelesty”, kolorowe ściągacze i odblaskowe torebki nerki? Mam inny pomysł. Otwórzmy drzwi, załóżmy te nieszczęsne sportowe buty (nawet jeśli stare) i pójdźmy na spacer. Jak człowiek odetchnie świeżym powietrzem, a przy okazji nabierze trochę kondycji, okaże się, że moda wcale nie jest taka ważna, jak by chciała. A żeby się nią zajmować i nie zwariować, warto mieć siłę i porcję endorfin w zanadrzu.
SZKOLÄ„ NAS NAJLEPSI CHRISTOPHE GAILLET Z EKSKLUZYWNYM SZKOLENIEM W STREFIE FRYZUR
STREFAFRYZUR.COM
FACEBOOK.COM/SALONYSTREFAFRYZUR