#
F E T Y S Z
LOUNGE #106
|
LISTOPAD’ 2018
|
ZŁ
B E Z C E N N Y
ISSN: 1899-1262
|
WWW.LOUNGEMAGAZYN.PL
#F E TYS Z
EMIR KUSTUR I C A
A NN A P I Ę T A
Y O HJ I Y A M A M O T O
Kultowy bałkański reżyser opowiada o tym, dlaczego darzy sympatią Władimira Putina, a film o Donaldzie Trumpie byłby dla niego rodzajem masochizmu.
Najpierw nakręcała rynek polskiej mody, współorganizując targi HUSH Warsaw. Teraz nakręca nas na modę społecznie odpowiedzialną wraz z marką NAGO.
Natasha Pavluchenko poleciała do Paryża na zaproszenie Yamamoto, by uczestniczyć w pokazie jego kolekcji. Opisuje nam, jak wygląda świat wielkiej mody.
S T R . 1 8
S T R . 4 4
S T R . 5 8
redaktor naczelny
zastępca redaktora naczelnego
dyrektor kreatywny
M A R CI N L EWIC K I marcin@loungemagazyn.pl
RAF A Ł STA NOWSKI rafal.stanowski@loungemagazyn.pl
FILIP Ł YSZ CZ EK filip@loungemagazyn.pl
REDAKCJA :
WSP ÓŁPRA C A : Kuba Armata, Szymon Bira, Aleksandra Degórska, Antonina Dębogórska, Luiza Dorosz, Harel, Róża Jachyra, Natalia Jeziorek, Marta Kudelska, Katarzyna Kwiecień, Michał Massa Mąsior, Julka Michalczyk, Natasha Pavluchenko, Daria Rogowska, Mikołaj Typa, Malwa Wawrzynek, Agnieszka Żelazko
OKŁAD K A : fotograf: Ł u k a s z S o k ó ł modelka: N a t a l i a B a r a n o w s k a Rysunki powyżej (oprócz tego oczywistej jakości): Anna Ostapowicz
Wydawca: MADMEN Sp. z o. o. Redakcja Lounge Magazyn ul. Lipowa 7, 30-702 Kraków tel. (12) 633 77 33 info@loungemagazyn.p
Drogi Czytelniku, jeśli zdecydujesz się na kontakt z redakcją Lounge, Administratorem Twoich danych będzie wydawca: spółka MADMEN sp. z o.o. z siedzibą w Krakowie przy ul. Lipowej 7, 30-704 Kraków, wpisana do rejestru przedsiębiorców pod numerem KRS 0000567296, posiadająca numer NIP: 6793113681, REGON: 3620577320, z którym możesz skontaktować się pod podanymi wyżej adresami, mailem i numerem telefonu. Twoje dane będą przetwarzane wyłącznie w celu komunikacji, a podstawą prawną będzie prawnie uzasadniony interes Administratora (art. 6 ust. 1 lit. f RODO).
Poglądy zawarte w artykułach i felietonach są osobistymi przekonaniami ich autorów i nie zawsze pokrywają się z przekonaniami redakcji Lounge. Redakcja nie odpowiada za treść reklam i ogłoszeń. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo do skracania i przeredagowywania tekstów. Publikowanie zamieszczonych tekstów i zdjęć bez zgody redakcji jest niezgodne z prawem.
Dane, które nam podasz mogą zostać przekazane jedynie podmiotom, za pośrednictwem których odbywa się komunikacja jak np. Poczta Polska lub podmiotom, które obsługują nasz system informatyczne lub pocztowy, a przechowywać będziemy je tylko na czas korespondencji z Tobą. Przetwarzanie danych osobowych ma charakter dobrowolny, ale jest nam niezbędne do udzielnie Ci odpowiedzi. Masz prawo do żądania dostępu do nich, ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia ich przetwarzania, do wniesienia sprzeciwu, przenoszenia ich. Możesz także wnieść skargę do organu nadzorczego.
1
fot. Marcin Lewicki / lounge
I M P R E Z Y I OT WA R C I A
SIEMACHA MA JUŻ 25 LAT! jedną z największych w Polsce organizacji pożytku publicznego, zorientowanych na pomoc dzieciom. Prowadzi domy dziecka, placówki dzienne dla młodzieży, centra sportowe oraz ośrodki poradnictwa i terapii. Pomaga systemowo i długoterminowo. Wyróżnia ją innowacyjność i najwyższa jakość oferowanej pomocy. Jednym
z wieloletnich partnerów wspierających fundację jest krakowska firma SAO Investment, operująca w branży nieruchomości od 12 lat, realizująca kompleksowe procesy przygotowania inwestycji - nieruchomości komercyjnych z segmentu premium. Sto lat SIEMACHA!
fot: Marta Kwaśniewska
Stowarzyszenie SIEMACHA od 25 lat pomaga dzieciom i młodzieży. W placówkach fundacji młodzi ludzie nawiązują relacje z rówieśnikami, korzystają z nieodpłatnych zajęć, zdobywają nowe umiejętności, rozwijają swoje pasje i talenty. Srebrny Jubileusz to niezwykły moment w życiu tej organizacji. Dziś SIEMACHA jest
PLUSZOWY PŁASZCZ - MUST HAVE TEGO SEZONU! Pomysł Laury Lusuardi, dyrektor kreatywnej Max Mary, na zaprojektowanie „pluszowego” płaszcza okazał się genialny. Już w 2017 roku świat oszalał na punkcie „Teddy Coat”, a rozszerzenie kolorystyki w obecnym jesienno-zimowym sezonie rozpoczął istną Teddymanię. 17 października, w krakow-
2
skiej MaxMarze, odbył się event zadedykowany właśnie temu płaszczowi. W świecie, w którym wszyscy kolekcjonują wspomnienia w telefonach drukowane zdjęcia wracają do łask. Snap party, na którym mieliśmy przyjemność gościć to połączenie nowoczesnej technologi z tradycja. Klientki MaxMary na specjalnej
ściance mogły pozować, robić sobie zdjęcia telefonem które po kroótkiej chwili dostawały w wersji drukowanej. Było pyszne jedzenie, cudowna atmosfera, wspaniała zabawa i szcześliwe kobiety wychodzące mogące kupić sobie must have tego sezonu z jednym z trzech kolorów.
I M P R E Z Y I OT WA R C I A fot. mat. prasowe
53 WOJNY – GWIAZDY NA UROCZYSTEJ PREMIERZE 16 października, odbyła się uroczysta premiera filmu 53 wojny, Ewy Bukowskiej. Warszawskie kino Muranów zgromadziło twórców, w tym Magdalenę Popławską, Krzysztofa Stroińskiego i reżyserkę Ewę Bukowską oraz zaproszonych gości. Film Ewy Bukowskiej znalazł się w Konkursie Debiutów Reżyserskich 2018 prestiżowego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego
4
Camerimage, a także miał pokaz na festiwalu Tofifest w Toruniu. Wcześniej był już prezentowany w Karlowych Warach, Koszalinie, Wrocławiu, Gdyni, Opolu, Hajfie i Luksemburgu. 53 wojny, to historia inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Film powstał na motywach książki Grażyny Jagielskiej, Miłość z kamienia. Życie z korespondentem wojennym, czyli autobiograficznej opo-
wieści o związku ze słynnym reporterem, Wojciechem Jagielskim, i pobycie w klinice leczenie stresu bojowego (mimo, że nigdy nie była na wojnie). Oprócz Magdaleny Popławskiej i Michała Żurawskiego na ekranie zobaczymy Kingę Preis, Dorotę Kolak i Krzysztofa Stroińskiego. Film wszedł do kin 19 października.
Avant Après / ul. Kupa 5, Kraków / tel. 12 357 73 57 www.avantapres.pl
włosy: styliści Avant Après / stylizacja: Wojciech Skulski / mua: Barbara Rębiś / foto: Łukasz Radzięta
NA LUZIE
WSZYSCY LUBIMY DROBNE GRZESZKI Guilty pleasures - malutkie, drobniutkie przyjemności. Nieszkodliwe, troszkę grzeszne, od czasu do czasu nie tyle dozwolone, co nawet konieczne. Jedni oglądają głupie seriale, inni słuchają niemądrych piosenek, znakomita większość - zamawia niezdrowe jedzenie. Aby pokazać, że takie rozrywki to nic złego i należy z nich korzystać bez wyrzutów, szwedzka ilustratorka Andrea Johansson stworzyła cykl rysunków przedstawiających nasze kulinarne grzeszki. Są wesołe, kolorowe, sympatyczne. Sprawiają przyjemność, której czasem potrzeba wszystkim. Warto powiesić sobie na lodówce rysunek, czy dwa, żeby pamiętać o tym, że „czasami można”. behance.net/AndreaJohansson
SEKS BEZ ZAŻENOWANIA Seks bywa żenującym tematem. Pełno jest stereotypów, skrępowania, brak, jakże popularnego, równouprawnienia. Tak przynajmniej twierdzą Eva Goicochea i Dina Epstein, założycielki marki Maude. Dlatego zajęły się produkcją produktów takich jak prezerwatywy czy lubrykanty, ale w nowoczesny, minimalistyczny sposób. Sex made simple. Opakowania i ich zawartość są ładne, proste w użyciu, intuicyjne. Stworzone dokładnie z myślą o użytkowniku. Tak, by zniwelować zażenowanie, zmaksymalizować swobodę. To produkty dla nowego pokolenia, dlatego są również, naturalnie, wolne od podziałów płciowych. Koniec wobec z rozebranymi kobietami na opakowaniach prezerwatyw. Seks ma być przyjemny, ale ma być także prosty. Sex made simple. I tego się trzymajmy. Fot. Materiały prasowe
KATE, JAKIEJ JESZCZE NIE WIDZIELIŚCIE Mario Sorrenti i Kate Moss to jedna z najpiękniejszych par popkultury lat 90. Byli młodzi i zakochani, ona modelka, on fotograf - nic dziwnego, że owoce tej miłości możemy podziwiać do dziś. Do historii przeszła słynna kampania Calvina Kleina Obsession, teraz pora na więcej. Sorrenti wydał ostatnio album Kate. Jak się domyślić nietrudno, jest to seria portretów młodej Moss. Zdjęcia są piękne, intymne, troszkę tajemnicze. Takie, jaki zapewne był romans fotografa i modelki. Album zawiera 50 wcześniej niepublikowanych zdjęć Kate, które podobno były inspiracją do stworzenia Obsession. Fot. Mario Sorrenti 6
PSYCHOLOGIA
SŁOWIANKOFILIA - Chciałem ci szczerze podziękować za Twój ostatni artykuł - dzwoni do mnie dawno niesłyszany znajomy, mówiąc półszeptem. - Ten o Ruzovoye Vino? - Dokładnie! Dzięki tobie pogodziłem się z tym, że podnieca mnie teledysk Cleo i Donatana. Ten, wiesz, ze słowiankami. Już się tego nie wstydzę i jak czuję się znudzony, puszczam sobie go w pracy, wiedząc, że nasz programista widzi. Jak się mnie ktoś pyta, to mówię, że mnie to pobudza do działania. I że te słowianki to mój fetysz. - Fetysz? - Tak, jarają mnie. A co? To słowo nie pasuje?
Psycholog, absolwentka psychologii ogólnej UJ. Jest autorką warsztatów i wykładów poświęconych dynamice związków romantycznych. Więcej informacji można znaleźć na fejsbukowej stronie: Inteligencja Erotyczna
Mamy temat numeru listopadowego jak na dłoni. Dopiero niedawno zaczęłam zwracać uwagę na to, jak często w różnych sytuacjach, z ust różnych ludzi pada to słowo. Nie mam absolutnie żadnego problemu z używaniem terminów diagnostycznych w potocznym języku, to tylko trochę zabawne, że aż tylu „fetyszystów” wkoło. Może jakaś część czytelników Lounge będzie zainteresowana czym jest fetysz w jego prawilnej odsłonie. A może ktoś zastanawia się czy jest fetyszystą? Skorzystajmy z okazji: przytoczmy i omówmy jego definicję. F E T Y S Z Y Z M - seksualna fiksacja na przedmiocie nieożywionym lub niegenitalnej części ciała. Dana część ciała lub przedmiot wywołujący podniecenie nazywamy f e t y s z e m , a osobę której dotyczy to zjawisko f e t y s z y s t ą / s t k ą . Fetyszyści zorientowani na przedmiot (buty, bielizna, części ciała), to przeważnie mężczyźni. Jednak gdyby miała się czepiać dalej definicji, to fetysz to nie to samo, co podniecający przedmiot, część ciała, osoba. To przedmiot niepowiązany z seksem, który zaczyna nie tylko wiązać się z podnieceniem, ale czasem jest jedyną drogą do seksualnego zaspokojenia. Na przykład bez obcowania z kobiecymi butami czy bielizną nie dochodzi do wzwodu czy orgazmu. Są też inne fetysze, takie jak dendrofilia czyli podniecanie się drzewami czy koprofilia, inaczej skat, czyli podniecanie się fekaliami.
8
- Uuuu. Gorący temat. Przez te instamodels i arabskich szejków - odpowiada znajomy. - A daj mi spokój! Robią halo, a w samej Polsce jest mnóstwo osób, które bawią się w skat. Wystarczy wejść na pierwszy lepszy portal dla ludzi lubiących fetysze, żeby zobaczyć, że skat to żadna nowość, a w seksuologii żadna rewelacja. Nie jest polecany, bo niesie ryzyko infekcji, ale naprawdę nie tylko arabscy szejkowie go praktykują. Polscy nieszejkowie też. I nie tylko za pieniądze. Kultura i kasa nie musi mieć nic do rzeczy. Wiem, że trudno to zrozumieć, ale warto zaakceptować fakt, że ludzi jarają naprawdę RÓŻNE rzeczy. - Czyli to takie perwersje seksualne, zboczenia? - Tych słów już nie używamy. Mówimy o zaburzeniu (w tym wypadku - zaburzeniu preferencji seksualnych) i to w seksuologii z ogromną oszczędnością, i tylko w wypadku, gdy ktoś z tego powodu cierpi i chce to zmienić. Fetyszyzm staje się problemem, gdy zaburza jakąś część życia fetyszysty/tki lub jeżeli kogoś rani. Jeśli fetyszyści chcą popracować nad swoimi nietypowymi preferencjami, to często dlatego, bo chcą być w związku i mieć różnorodne życie seksualne. Bywa, że z całego repertuaru doświadczeń, fetyszystę podnieca tylko jeden konkretny bodziec, przedmiot, czynność, na którą się uwarunkował. I bywa, że szuka pomocy, aby swój repertuar bodźców poszerzyć. Nazywanie ZBOCZEŃCAMI ludzi, którzy mają nietypowe preferencje seksualne i nikogo przy tym nie krzywdzą, nie ryzykują zdrowia czy życia swojego
i/ lub innych osób jest obraźliwe. To jest wstyd na salonach! Nie mów tak. Serio. - A co z prawdziwymi zbokami? Pedofilami, zoofilami… - Oni są zaburzeni, KRZYWDZĄ INNYCH. - Ale czy są chorzy psychicznie? - Można ich tak nazwać, ok. Tylko nie mylmy tego z niepoczytalnością. Większość pedofili i zoofilii wie, co robi i dlatego odpowiada za krzywdzenie swoich ofiar przed sądem, jako osoby odpowiedzialne za wyrządzoną krzywdę. Ale to skomplikowany temat, na dłuższą rozmowę… - No właśnie, a zaczęliśmy od Słowianek. - No właśnie, mój drogi… Myślę że jednak nie masz fetyszu, tylko zwyczajnie podobają Ci się ładne dziewczyny. - Ale mnie spłycasz! A może mam fetysz na te słowiańskie gorsety! - Przepraszam! To może jednak powinnam zasugerować diagnozę! - Już widzę te nagłówki: „Młody architekt z Małopolski zrujnował sobie wizerunek przed teledysk Donatana. - Taaa. A jego przypadłość została rozpoznana jako SŁOWIANKOFILIA!
rys. Karolina Zakrzewska
ANTONINA DĘBOGÓRSKA
FELIETON
PASJA Wyobraź sobie, że ktoś zainteresował Cię kolarstwem. Oglądasz Giro d’Italia, jego bajeczne podjazdy, niemożliwie wytrenowanych kolarzy, fantastyczne widoki, gorąco reagujących kibiców. Zaczynasz dostrzegać marki rowerowe. Każdy mijający rower oceniasz po jego wyglądzie. Nagle jesteś w stanie określić wartość roweru po pierwszym spojrzeniu na niego. Kupujesz jeden z nich i jeździsz.
MICHAŁ MASSA MĄSIOR Fotograf mody i reklamy. Technikę szlifował w International Center of Photography w Nowym Jorku, a także pod okiem Bruce’a Gildena i Wojciecha Plewińskiego. Na co dzień pracuje w Krakowie. Specjalizuje się w nietypowych portretach i koncepcyjnych sesjach. Nie rozstaje się z aparatem fotograficznym, co można obserwować na jego stronach madmassa.com krakowtumieszkam.pl
Początkowo nie masz siły, by przejechać więcej, niż dziesięć kilometrów. Tyłek boli od twardego siodełka niemożliwie. Po kilku tygodniach możesz już przejechać 20-30km. Decydujesz się na pierwsze podjazdy, ale jest ciężko. Nie odpuszczasz, bo ktoś pokazuje Ci kanały youtube poświęcone kolarstwu, wciąga jeszcze bardziej. Frapują cię modne ciuchy rowerowe, akcesoria, udogodnienia. Podjazdy dalej męczą, ale przyjemność z jazdy coraz większa. Zmęczenie jest coraz fajniejsze, znajdujesz znajomych z podobnym zainteresowaniem. Wspólnie jeździcie. Planujesz wyjazdy urlopowe związane z rowerem. Raz długa trasa, innym razem szybka, godzinna przejażdżka, kawa na koniec i powrót do domu. Kolejny sezon, kolejne Giro, ale wcześniej oglądasz klasyki wiosenne, później Tour de France, Vuelta, Tour de Pologne. Gdzieś w międzyczasie na Twojej kanapie pojawia się coraz więcej magazynów poświęconych kolarstwu. Podjazdy dalej męczą, ale jeździsz dla widoków i właśnie tego fantastycznego rodzaju zmęczenia. Może nie interesuje Cię start w wyścigach, ale śmiało możesz powiedzieć, że rower stał się twoją pasją…. Dziadek pokazał Ci swój stary aparat fotograficzny, którym robił zdjęcia za młodu. Przyglądasz się, zauważasz pewną magię. Postanawiasz sprawić sobie swój albo użyć tego dziadkowego, kupujesz pierwszą rolkę filmu. Czujesz motyle w brzuchu, kiedy naświetlasz pierwsze klatki. Zanosisz do labu, odbierasz odbitki, efekt mizerny. Część prześwietlonych, część niedoświetlonych, całościowo
10
wygląda kiepsko, ale zauważasz potencjał. Zakładasz więc drugą rolkę, trzecią itd… W końcu orientujesz się, że coś wychodzi. Kupujesz podręcznik, zapisujesz się na kurs. Tam pokazują Ci bardzo szeroki świat fotografii. Nazwiska, wielkich twórców, najsłynniejsze zdjęcia i historie z nimi związane. Powoli dociera do Ciebie, jaki typ fotografii najbardziej Ci odpowiada. Próbujesz się wyspecjalizować. Kolejny kurs jest już wybrany ze względu na prowadzącego. Zaczyna się poszukiwanie mistrzów, autorytetów. Być może rozwiązaniem jest dłuższy kurs, kolejne książki. Otwierają się horyzonty, im więcej się dowiadujesz, tym większy ocean niewiedzy odkrywasz. Gapisz się na klatę każdego przechodnia z aparatem na szyi. Poznajesz kto ma dobry, a kto kiepski. Twój aparat przestaje Ci wystarczać, sięgasz głębiej do kieszeni, by móc pracować lepszym, bardziej wydajnym sprzętem. Odkrywasz nowe możliwości i kolejne ograniczenia. Zagłębiasz się w szukaniu swojej ścieżki rozwoju, swojego sposobu widzenia. W towarzystwie możesz opowiadać o zdjęciach godzinami. Dni i ich pory zaczynasz dzielić na te z właściwym i niewłaściwym światlem do zdjęć. Orientujesz się, że sofa jest pełna magazynów fotograficznych, a zakładki przeglądarki internetowej pełne są zdjęć. Łapiesz się na tym, że pasek do aparatu jest elementem garderoby, a na Twoich T-shirtach coraz częściej nadrukowany jest symbol związany z fotografią… Wyjazd za granicę to już nie tylko zwiedzanie miast, ale także poszukiwanie galerii, w których pokazywane są prace znanych fotografów…
Być może jestem idealnym konsumentem, który śledzi nowości, wydaje pieniądze na kolejne aparaty i obiektywy. Być może nazwą mnie nudziarzem, który każdą rozmowę sprowadzi do zdjęcia i roli fotografii. Być może wyśmieją moje zapędy do wyszukiwania lansiarskich toreb fotograficznych i gadżetów z nimi związanych. Pewnie także pomyślą, że robię to tylko dla chwały i wyrywania dziewczyn. Ale podobnie jak większość narodu fascynuje się aktualnie kolarstwem, bieganiem, dietą, śpiewaniem i gotowaniem, to spora grupa, do której i ja się zaliczam, zadurzyła się w sztuce robienia zdjęć. Zatrzymanym na ułamek sekundy czasie, w którym może zdarzyć się tak wiele, że nikt z nas nie jest w stanie sobie wyobrazić. Sprzęt i gadżety są tylko fasadą tej pasji, sercem jej jest mózg i myślenie o idealnym kadrze. Poszukiwanie, niekończące się oglądanie zdjęć, ucieranie swoich ścieżek i sposobu patrzenia na świat. Fotografia to znacznie więcej, niż smartfon pełen selfików i zdjęć z dmuchanymi, różowymi flamingami. To podróż, w którą można się wybrać nawet bez umiejętności robienia zdjęć. Bo fotografia to także galerie, albumy, odbitki kolekcjonerskie, miesięczniki zatrudniające wybitnych artystów i reklama. Zachód od dawien dawna ma fotografię reklamową na najwyższym poziomie, a i w Polsce możemy oglądać coraz lepsze billboardy i reklamy prasowe. Czy istnieją zdjęcia, które zapamiętujemy na zawsze, lub też takie, do których często wracamy myślami, a może takie które wręcz stają się naszym fetyszem? Ja takie mam, a Wy?
I M P R E Z Y I OT WA R C I A
XX J U B I L E U S ZO WA G A L A F I N A ŁO WA BIZNES LIGI
zdjęcia: materiały promocyjne / Biznes Liga
6 pażdziernika 2018
12
13
N A P O C Z ĄT E K fo
ip Fil t.
z Łys
cze k
STAWKA WIĘKSZA NIŻ ŻYCIE LATEKSOWE CIUSZKI, BUTY NA EKSTREMALNEJ PLATFORMIE, SKÓRZANA UPRZĄŻ WOKÓŁ STANIKA? JESZCZE DEKADĘ TEMU TE GADŻETY WYWOŁYWAŁY DRESZCZ SKRYWANYCH EMOCJI. DZISIAJ STAŁY SIĘ CODZIENNOŚCIĄ, NAPĘDZAJĄC SILNIKI ROZPĘDZONEJ POPKULTURY.
RAFAŁ STANOWSKI Z-CA REDAKTORA NACZELNEGO Kultura jest czymś, co nierozerwalnie wiąże społeczeństwo. Dlatego nie można jej rozcinać na wysoką i niską, na sacrum i profanum, na art i pop. Wszystko łączy się w jeden kanał komunikacyjny, w którym przenikają się dźwięki Madonny i Karlheinza Stockhausena, malarstwo Leonarda Da Vinci i szablony Banksy’ego, kino Murnaua i wizualne eposy Petera Jacksona. Moda, design, grafika dopełniają przekaz nadawany przez dźwięk, obraz czy ruch. Wszystko płynie, a my jesteśmy głęboko zanurzeni w kulturalnym nurcie.
Nie śledzę gatunku filmu pornograficznego, ale przypuszczam, że jego twórcy przeżywają głęboką depresję. Niemal to wszystko, co pozostawało ukryte pod powierzchnią codzienności, zasłonięte kotarą purytańskiej mieszczańskości, w XXI wieku wypełzło na środek pokoju, wdrapało się na kanapę i pokazało konwenansom „faka”. Widać to zwłaszcza na przykładzie mody, która przez wieki wpisywała się w dyskretny urok burżuazyjnej socjety. Współcześni projektanci łapczywie zaanektowali rekwizyty jeszcze do niedawna zalegające na półkach sex shopów. Ekstremalne obcasy, lateksowe kombinezony, maski Kobiety Kota, prześwitujące materiały – to wszystko przechadza się dziś po wybiegach, a następnie trafia na ulice, oczywiście w wersji soft. A następnie zaludnia wyuzdane focie na Instagramie, które mają większą oglądalność niż wieczorny dziennik telewizyjny. Gdyby Madonna wypuściła dzisiaj pamiętną płytę Erotica i teledyski ją promujące, nikt pewnie nie zwróciły uwagi. Tak samo Piękność dnia, Luisa Bunuela, film niegdyś wyklęty przez mieszczańskie społeczeństwo, dzisiaj budzi ledwie uśmiech politowania. Sukces 50 twarzy Greya pokazuje, że na obracaniu fetyszystyczną tematyką, nawet w tak błahy sposób jak czyni to powieść E.L. James, można zarobić wielkie pieniądze bez obawy, że staniemy się społecznymi wyrzutkami. Współczesnego człowieka napędza pragnienie zaglądania za kotarę społecznej teatralności i wyciągania z jej z mroku ukrytych tam sekretów. Rozpędzona popkultura pożąda pokarmu, niczym gargantuiczny potwór, który czuje coraz większy głód i pragnienie.
14
Przełyka kolejne motywy z szybkością Pendolino, wypluwając intelektualne odpady, napędzające globalną koniunkturę. Pogoń za szybkim pieniądzem sprawia, że produkuje się coraz szybciej i coraz więcej, zalewając publiczność fajerwerkami doznań. Już dawno temu przestaliśmy się zastanawiać nad sensem, wpadliśmy w wir sequeli i prequeli, które produkuje się szybciej niż odcinki M jak miłość. Naszą kulturę od wieków napędzają hasła seksu i przemocy, stąd na ekranach, kartach, w dźwiękach i przedmiotach następuje ich sublimacja, wbijając klin w rozchełstaną świadomość odbiorcy. W codziennym wyścigu, w którym dobie zaczyna brakować minut, a minucie cennych sekund, liczy się tylko ten, kto działa z finezją Terminatora – mocno bije w skroń. Nie wystarczy już szturchnąć odbiorcę, trzeba mu sprzedać solidnego kopniaka, do tego dodać wybuchy, dźwiękową bombastykę i fotel kinowy, który wibruje i pryska wodą w twarz. Dziwicie się, że Banksy, by wzbudzić powszechne zainteresowanie i z nas wszystkich zakpić, dokonuje destrukcji swojego dzieła Girl with Balloon, i to na żywo, na oczach socjety zgromadzonej w londyńskim Sotheby’s? Rozumie, że dzisiaj, by żyć, trzeba nieustannie umierać. W innym przypadku zostaniemy przemieleni przez popkulturę i zanim się obejrzymy, wypluje nas ona razem z innymi odpadami. Zniszczenie zapewni nie tylko tysiące lajków w social mediach, ale przede wszystkim podbije stawkę, na której płynie nasze życie. Wartość uszkodzonej pracy Banksy’ego podskoczyła dwukrotnie w górę, stając się fetyszem dla kolekcjonerów sztuki.
RECENZJA
SIŁA RYTMU I MELODII
DJ znany jest do tej pory z takich utworów jak Symbol, Need You czy Push Me Badly, utrzymanych w atmosferze ciepłych, tanecznych brzmień z elementami house i electro popu. Najnowszy numer, to kwintesencja stylu artysty – połączenie mocnego beatu, dynamicznych brzmień syntezatora z wstawkami sekcji smyczkowymi oraz fortepianem to prawdziwe zderzenie dwóch światów, które prezentuje się nowatorsko i ożywczo. Świetne uzupełnienie stanowi dźwięczny, kobiecy wokal od Jessici Joli, który wprowadza nas wprost na klubowe parkiety. Młody muzyk zdecydowanie stwierdza, że (…) ciekawość świata i ludzi oraz wrodzona potrzeba poznawania istoty muzyki to (…) cechy charakteryzujące każdego dobrego pro-
ducenta i DJ’a. Zapalony podróżnik i wieczny poszukiwać różnorodnych inspiracji, muzyką zainteresował się już w wieku 8 lat, gdy rozpoczął naukę gry na pierwszym instrumencie – gitarze. Dorastając w rodzinie o muzycznych tradycjach, przez wiele lat doskonalił także umiejętność gry na fortepianie pod bacznym okiem dyrygenta i wychowawcy prof. Jana Dudkiewicza oraz prof. Urszuli Tarnowskiej, pedagoga Państwowej Szkoły Muzycznej oraz dra Marka Kuciapińskiego. Świetnie również czuje się w grze na saksofonie. Jednak jak sam artysta przyznaje: Dopiero środowisko klubowe uświadomiło mi, jak wielka siła drzemie w rytmie i melodii, oraz jak bardzo pragniemy się z nimi utożsamia. Teraz ALEXA L można rozpoznać po mie-
fot. mat. promocyjne
POZYTYWNA ENERGIA, BEZTROSKA RADOŚĆ ŻYCIA I POWIEW WAKACYJNEGO, HOUSOWEGO BRZMIENIA – TO WSZYSTKO MOŻNA ODNALEŹĆ W NOWYM, PORYWAJĄCYM GROOVE BLOWIN IN THE WIND (FEAT. JESSICA JOLIA), KTÓRY ZABIERA NAS W SENTYMENTALNĄ PODRÓŻ W ŚWIAT PLAŻ I FESTIWALI MINIONYCH WAKACJI. AUTOREM UTWORU JEST UTALENTOWANY POLSKO-SZWAJCARSKI PRODUCENT I KOMPOZYTOR MUZYKI ELEKTRONICZNEJ, TWORZĄCY POD PSEUDONIMEM ALEX L.
szance melodyjnego popu z rytmicznym i szybkim brzmieniem tanecznej muzyki klubowej, czerpiącej z nurtu eurodance lat 90, house czy electro. Jako największe inspiracje wymienia takich artystów jak: Avicii, David Guetta, Martin Garrix, Don Diablo, Calvin Harris, Robin Schulz czy Kygo. RÓŻA JACHYRA
WYDARZENIA
o p r a c o w a n i e : R A FA Ł S TA N O W S K I
RADAR KULTURALNY 16.11
GDAŃSK
L.U.C RAZY TRZY L.U.C jest niepokornym artystą, który lubi prowokować do myślenia. W czasie koncertu w Starym Maneżu x3 dla niepodległej, ujrzymy go w aż trzech odsłonach. Będzie to prawdziwy maraton muzyczny. L.U.C wraz z gośćmi zaprezentują trzy projekty związane z historią naszego kraju - 39/89 zrozumieć Polskę, GOOD L.U.C.K oraz Polscy kompozytorzy w Hollywood / 100 lat polskiej muzyki filmowej.
L.U.C, czyli Łukasz Rostkowski, to jeden z najbardziej kreatywnych polskich wokalistów, który flirtuje z hip-hopem i muzyką alternatywną. Jest dwukrotnym laureatem Fryderyków. Współpracował z wielkimi postaciami polskiej muzyki, od jazzu po hip-hop, między innymi ze Urszulą Dudziak, Leszkiem Możdżerem, Zbigniewem Namysłowskim, Michałem Urbaniakiem, Sławkiem Jaskułke, Smolikiem, Rahimem. Stary Maneż, Gdańsk
KUKULSKA W LOCIE W krakowskim Baroque znów zabrzmi KRAKÓW muzyka z wysokiego pułapu. W klubie zaśpiewa na żywo Natalia Kukulska w ramach cyklu koncertowego Konstelacja gwiazd Baroque. Będzie to niezwykle kameralny koncert, dający szansę na bliskie spotkanie z twórczością artystki.
17.11
Natalia Kukulska śpiewa od dzieciństwa, kiedy młoda publiczność słuchała jej przebojów Puszek Okruszek i Co powie tata. W 1995 błysnęła talentem, prezentując przeznaczony dla dorosłych album Światło, który zyskał status Złotej Płyty. Od tej pory utrzymuje się w konstelacji gwiazd
16
polskiej piosenki, realizując płyty zgodne z własną wrażliwością. Jej najnowszy krążek nosi tytuł Halo tu Ziemia i prezentuje elektro-popowe piosenki, utrzymane w modnej tonacji. Pokazuje, że Kukulska doskonale czuje puls współczesnej muzyki i potrafi utrzymywać się na fali trendów. Artystka zagra również w Warszawie (3.11, 7.12), Rzeszowie (10.11) , Wrocławiu (13.11) oraz Gdyni (14.12). Bilety dostępne w Baroque oraz w bileteriach online. Lounge jest patronem medialnym koncertu. Baroque, Kraków
WYDARZENIA
21.11
WARSZAWA
DUŃSKI MINIMALIZM W Warszawie zagra MØ, prezentując muzyczny minimalizm z Danii. Fani Open’era pamiętają ją z genialnego supportu przed Depeche Mode. Artystka wydała nowy album. Forever Neverland ukazał się 19 października. To druga płyta wokalistki i jej pierwsze długogrające wydawnictwo od ponad 4 lat. Na Forever Neverland znalazło się 15 utworów. Nad całością materiału pracowało kilkunastu producentów – od Diplo, przez Hudsona Mohawke po ST!NTA, który na albumie umieścił najwięcej utworów. Dunka wyrusza w światową trasę koncertową 9 listopada. 21 listopada artystka zagra w Warszawie, następnie czekają ją koncerty w Skandynawii, w tym ogromny koncert halowy w Kopenhadze. Początek 2019 roku to występy w USA i Kanadzie. Intensywność zobowiązań, jakie kreuje praca nad albumem, a potem jego promocja, potrafi zmęczyć i zniechęcić nawet najbardziej pozytywnego artystę. Ale nie MØ! Jeśli jesteście obserwatorami jej kont w mediach społecznościowych, widać, że to nadal dziewczyna z sąsiedztwa zaskoczona sukcesem Lean On Major Lazer i swoją ogromną popularnością. O tym, że nic się nie zmieniło przekonamy się w Warszawie. Klub Stodoła, Warszawa
29.11
KRAKÓW
NÓWKA SZTUKA Rusza Strefa Debiutów Forum Designu w dawnym hotelu Cracovia – nowy projekt, dzięki któremu młodzi designerzy mają szansę pokazać się światu. Jest to propozycja skierowana do młodych twórców chcących promować swoje projekty i nawiązać stałą współpracę z polskimi producentami. Strefa Debiutów łączy w sobie trzy podstawowe zadania: promocję projektantów, stałą ekspozycję i sprzedaż projektów. Otwarciu Strefy Debiutów towarzyszyć będą również targi młodych twórców Nówka Sztuka w Forum Designu (1-2 grudnia). W trakcie trwania Targów organizatorzy przyjrzą się twórczości zakwalifikowanych uczestników
i wyłonią wśród nich najciekawszą postać. Zwycięzca otrzyma Nagrodę Prezydenta Miasta Krakowa w wysokości 10 tys. zł. - Co roku w Krakowie pojawia się rzesza absolwentów uczelni artystycznych i projektowych. Ich działalność oraz dokonania modyfikują i rozbudowują kulturalną mapę Krakowa, a my pragniemy nanieść na niej nowe punkty. Świat sztuki i biznesu potrzebuje młodych talentów. Chcemy żyć pięknie na co dzień, potrzebujemy więc miejsc gdzie zarówno możemy poznać i zrozumieć nowe trendy w sztuce jak i kupić prace bezpośrednio od twórców - mówią organizatorzy.
Forum Designu, Kraków
17
R O Z M O WA
EMIR KUSTURICA: DOKUMENT O TRUMPIE? NIE MA MOWY!
18
R O Z M O WA
JEŻELI KTOŚ MÓWI: REŻYSER Z BAŁKANÓW, NA MYŚL NATYCHMIAST PRZYCHODZI E M I R K U S T U R I C A . TO BEZ WĄTPIENIA JEDEN Z NAJBARDZIEJ ORYGINALNYCH TWÓRCÓW W EUROPEJSKIM KINIE, POCZĄWSZY OD DRUGIEJ POŁOWY LAT 80. CZŁOWIEK, KTÓRY W TAKICH FILMACH, JAK CZAS CYGANÓW (1988), UNDERGROUND (1995), CZARNY KOT, BIAŁY KOT (1998) CZY ŻYCIE JEST CUDEM (2004) STWORZYŁ WŁASNY, NATYCHMIAST ROZPOZNAWALNY STYL. NAGRADZANY NA NAJWIĘKSZYCH FESTIWALACH – W CANNES, BERLINIE CZY WENECJI. KUSTURICA TO CZŁOWIEK WIELU TALENTÓW, BO JEST NIE TYLKO CENIONYM FILMOWCEM, ALE TAKŻE MUZYKIEM I PISARZEM. O SWOIM NOWYM FILMIE, ŚWIECIE PRZEŻARTYM KORUPCJĄ, SYMPATII DO WŁADIMIRA PUTINA I SPECJALNYM RODZAJU MASOCHIZMU Z EMIREM KUSTURICĄ ROZMAWIA K U B A A R M A T A .
Słynie Pan nie tylko z wyrazistego kina, ale i wyrazistych poglądów. Dowodem jednego i drugiego jest Pana najnowszy dokument, poświęcony byłemu urugwajskiemu prezydentowi oraz zapalonemu socjaliście, jakim jest Pepe Mujica. - Obecnie jesteśmy niestety przeżarci korupcją. Dotyczy to zwłaszcza świata polityki. Co ważne, mój bohater doszedł do władzy bez tego. I okazuje się, że można. W świecie pełnym korupcji mamy nagle człowieka, który nie bierze w łapę. To był pierwszy impuls do tego, by zrobić film. Jak on zareagował, kiedy zaproponował mu pan realizację dokumentu? - Problem w tym, że ja niczego nie proponowałem. Oni sami do mnie przyszli, co w gruncie rzeczy jest dość zabawne. Po tym, jak dziesięć lat temu zrobiłem film o Maradonie, okazało się, że jestem postrzegany jako specjalista od portretowania latynoamerykańskich legend (śmiech). Co ciekawe, żona Pepe przeczytała dwie moje książki i była przekonana, że jestem odpowiednim człowiekiem, by się tego podjąć.
El Pepe, una vida suprema; 2018, reż. Emir Kusturica
Wiele zaskoczyło Pana w tym człowieku? - Chociażby to, że u niego nie występuje taki system bezpieczeństwa, jaki spotyka się w Europie. Większość rzeczy Pepe robi sam. Nie ma żadnego powodu, by mieć ochronę. Jest przy nim tylko jeden gość z sąsiedztwa i drugi spełniający raczej rolę szofera. Kiedy się zastanawiasz, z czego to wynika, szybko dochodzisz do wniosku, że to człowiek, który się po prostu niczego nie boi. W świecie polityki to coś zupełnie wyjątkowego.
To prawda! Współczesna polityka lubi się odgradzać od ludzi, zamiast wyciągać do nich ręce. - Pepe przypomina mi trochę głównego bohatera Taksówkarza, Martina Scorsese. To były bojownik, anarchista, który sam w przeszłości zmuszony był do zabijania czy porywania. A jednocześnie to człowiek wciąż powtarzający, że najgorszą rzeczą na świecie są banki i tak naprawdę zbrodnią nie jest rabowanie takiej placówki, co też mu się zdarzyło, a budowanie jej. Pepe jako polityk to człowiek, który ma głowę na karku. Przykładowo zalegalizował w Urugwaju marihuanę. Oczywiście każdy z nas wie, że może ona być uzależniająca, ale zazwyczaj tak się dzieje w europejskich krajach, gdzie jest zakazana. Pepe korzystał z wolności, jaką udało się wykształcić w dzisiejszym
JESTEM TYPEM CZŁOWIEKA, DLA KTÓREGO NAJWAŻNIEJSZA JEST WOLNOŚĆ. DOTYCZY TO ZARÓWNO ŻYCIA, JAK I FILMÓW.
19
R O Z M O WA
El Pepe, una vida suprema; 2018, reż. Emir Kusturica
świecie, a jednocześnie pokazywał, jak należy żyć.
ZACHÓD WCALE NIE JEST WROGIEM. SAM WIĘKSZOŚĆ CZASU SPĘDZIŁEM NA ZACHODZIE. CHODZI O TO, ŻE NA SAMYCH SZCZYTACH SĄ TAM CZĘSTO LUDZIE, KTÓRZY ROBIĄ ZŁE RZECZY. WIERZĘ W NIEKTÓRYCH POLITYKÓW, TAKICH, KTÓRZY SĄ AUTENTYCZNI, DAJĄ SZANSĘ NA STWORZENIE DOBREGO RZĄDU I PO PROSTU RZETELNIE PRACUJĄ. 20
Myśli Pan, że inni prezydenci mogliby się czegoś od niego nauczyć? - Przede wszystkim powinni być nim dzisiaj zawstydzeni. W dużej mierze dlatego, że spora część z nich jest skorumpowana i pozwala na życie w takim systemie. Odziedziczyli to zresztą po swoich poprzednikach i najwyraźniej jest im z tym na rękę. Nagle okazało się, że jest ktoś zupełnie czysty. Kiedy mówi Pan, że wszyscy prezydenci są dzisiaj skorumpowani, to zastanawiam się, czy jest ktoś taki w świecie polityki, komu Pan ufa? - Nie mówię, że wszyscy, ale trzeba zauważyć, że jest taki trend. Osobą, której ufam, był dla mnie zawsze Władimir Putin. Jestem człowiekiem, który większość swojego życia funkcjonował w dwubiegunowym świecie. Dopiero teraz widać, w jakim gównie taplaliśmy się za czasów reżimu. Uważam, że Putin jest mądrym gościem. Konieczne jest znalezienie balansu pomiędzy Zachodem a Wschodem. Nie może on być jednak osiągnięty w tak brutalny sposób, do jakiego przywykliśmy. Jestem zaskoczony! Zachód przez Putina często traktowany jest jak wróg.
- Zachód wcale nie jest wrogiem. Sam większość czasu spędziłem na Zachodzie. Chodzi o to, że na samych szczytach są tam często ludzie, którzy robią złe rzeczy. Wierzę w niektórych polityków, takich, którzy są autentyczni, dają szansę na stworzenie dobrego rządu i po prostu rzetelnie pracują. Jestem przekonany, że na całym świecie są ludzie, którzy robią dobre rzeczy. A czy wierzy Pan, tak jak bohater filmu, w ideę socjalizmu? - Wierzę. Jeżeli chcesz się o tym przekonać, to zapraszam na festiwal, który organizuję każdego roku w styczniu. Tak właśnie tam żyjemy. W wiosce, jaką zbudowałem na potrzeby filmu Życie jest cudem. Poza tym czuję, że dokument o Pepe to mój wkład do świata polityki. Poszedłby Pan w politykę, gdyby trafił do takiego miejsca, w jakim funkcjonował Pepe pięćdziesiąt lat temu, czyli kraju w totalnym konflikcie? - Nie miałem za bardzo szansy, by wykorzystać w ten sposób swoje pokłady energii. Wiele osób mówi mi, że skończę jako polityk z uwagi na to, że jestem zainteresowany wieloma innymi rzeczami poza kinem. Myślę, że to mało prawdopodobne, bo w Europie Wschodniej w czasach, kiedy naprawdę można było coś zrobić, władza
R O Z M O WA El Pepe, una vida suprema; 2018, reż. Emir Kusturica
została oddana w ręce zbrodniarzy. To pewien paradoks, gdyż Pepe i jego kompanii na pierwszy rzut oka robili złe rzeczy – napadali na banki, porywali ludzi. Udało im się jednak osiągnąć to, o co walczyli. Dzięki czemu poziom socjalny jest dziś tam znacznie wyższy, niż był kiedyś. Widzi Pan jakieś podobieństwa w mentalności ludzi z Bałkanów i Ameryki Południowej? - Wydaje mi się, że w gruncie rzeczy jest dość podobna. Jestem typem człowieka, dla którego najważniejsza jest wolność. Dotyczy to zarówno życia, jak i filmów. Kiedy przyglądam się temu, jakie produkcje powstają obecnie w Serbii, odnoszę wrażenie, że są dużo gorsze od tych sprzed 40-50 lat. Twórcom nie chodzi o ideologię, a wyłącznie o poprawność polityczną, o to, by przypadkiem nikomu nie podpaść. Niestety, najbardziej widać to właśnie w kinematografii. Coraz mniej filmów pokazuje prawdziwych ludzi. Zamiast tego dostajemy fałszywe historie o fałszywych bohaterach, które są niewiele warte. Zresztą wydaje mi się, że jest to problem, który dotyczy nie tylko Serbii. Dlaczego wspiera Pan tak kontrowersyjną osobę, jaką jest Putin?
- Rosja zawsze jest przedstawiana jako najbardziej agresywny kraj na świecie. A przecież historia pokazuje, że między XVI a XVIII wiekiem Polska też ją atakowała. Jestem zwolennikiem dwubiegunowego świata. Kiedy ktoś bombarduje Serbię, uważam że potrzebna jest osoba mówiąca stanowczo: „Nie!”. Przecież to, co się wydarzyło w Kosowie, to największa grabież w XX wieku. Splądrowano to miejsce, odcięto nas od wszelkich zasobów. Potrzebny jest ktoś, kto głośno zaprotestuje. Wyobraża Pan sobie zrobienie dokumentu o kimś, kogo darzy Pan negatywnymi uczuciami? Na przykład Donald Trump? - Dokument o Trumpie? Nie ma mowy. Sympatia w stosunku do bohatera wcale nie jest potrzebna, bo można zrobić satyrę i nieźle o nim pożartować. Kino zawsze jest pewną strukturą bazującą na konflikcie bądź dramacie. Cokolwiek byś nie zrobił, jeśli tego nie ma, zawsze skończysz na gadających głowach. Tak sobie myślę, że nienawidzić kogoś i mimo to spędzić z nim trzy lata swojego życia, to musi być specjalny rodzaj masochizmu. A ja chyba wciąż nie mam na niego ochoty (śmiech). Jakiś czas temu mieliśmy okazję zobaczyć zrealizowaną przez Pana, po niemal dziesięcioletniej przerwie fabułę,
Na mlecznej drodze. Czy na tym etapie swojego życia, mimo wielu innych aktywności, nadal ma Pan ochotę na kino fabularne, czy raczej kieruje się Pan w stronę takich właśnie biograficznych dokumentów? - Jestem otwarty na fabuły. Niedługo jadę do Chin, by tam realizować film, który oparty będzie na dwóch głośnych powieściach Fiodora Dostojewskiego. Jedną z nich jest Idiota, drugą -Zbrodnia i kara. Chodzi o zestawienie głównych postaci z tych książek, czyli Raskolnikowa i księcia Myszkina. Zastanawia mnie, jak oni mogliby się dzisiaj zmienić. Myszkin pewnie nie będzie już taki spokojny i zdystansowany, jak to było u Dostojewskiego. Raskolnikow z kolei kieruje się bardziej w stronę religii. Przede mną naprawdę spore wyzwanie, bo czuję, że to będzie duża produkcja. A to przecież moja specjalność (śmiech). W ogóle nie rozumiem, czemu obecnie każdy chce robić mały, kameralny film. Poza tym finiszuję właśnie z kolejną książką. Najpierw zostanie opublikowana właśnie w Chinach. Wydaje mi się, że chińskie społeczeństwo przechodzi obecnie naprawdę dużą przemianę, ale widzimy to jako całość, nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak oddziałuje to na jednostki. Rozmawiał K U B A A R M A T A
21
FILM
FILMOWE STRZAŁY KUBY ARMATY WINNI reż. Gustav Möller Dania 2018, 85 minut
Fot. Kino Świat
SUSPIRIA
zdj. mat. prasowe
reż. Luca Guadagnino Włochy/USA 2018, 152 minuty
Premiera: 9 listopada Ocena: �����
Włoski reżyser Luca Guadagnino porwał się na nie lada wyczyn. Po fantastycznym oraz wielokrotnie nagradzanym filmie Tamte dni, tamte noce, postanowił zupełnie zmienić perspektywę i na warsztat wziął jeden z najbardziej kultowych horrorów w historii kina. Mowa o Suspirii, którą w 1977 roku nakręcił Dario Argento. Dla niektórych ten film to świętość, stąd obawy, czy młodszy z reżyserów udźwignie ciężar niosącej się za dziełem Argento legendy. Jak to często bywa w przypadku remake’ów, wątpliwości do pewnego stopnia okazały się uzasadnione. Guadagnino po raz kolejny udowodnił, że jest wybitnym filmowym stylistą, bardzo świadomie korzystającym z języka kina. Choreografia scen zbiorowych, wspomagana muzyką Thoma Yorke’a, może imponować. Ciekawym pomysłem było też powierzenie kilku ról (krytycy wciąż spierają się ilu) Tildzie Swinton. Nie ma w tym filmie jednak klimatu, którego wyjątkowość zbudowała legendę pierwowzoru. Nowa Suspiria jest co prawda bardzo efektownie opakowana, ale brakuje jej tego co najważniejsze – duszy.
Premiera: 2 listopada Ocena: �����
22
Takie debiuty jak ten Gustava Möllera chciałoby się oglądać jak najczęściej. Duński reżyser okazał się bowiem mistrzem filmowej dyscypliny. Akcja Winnych w zasadzie w całości rozgrywa się w jednym pomieszczeniu. Bohaterem jest dyspozytor telefonu alarmowego. Pod koniec swojej zmiany dostaje zgłoszenie od spanikowanej kobiety, przekonującej, iż właśnie została porwana. Jeżeli pamiętacie świetnego Locke’a z Tomem Hardym w roli głównej, to film Möllera zbudowany jest na podobnym koncepcie – rozmowy telefonicznej. Coś, co na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło nużące i mało atrakcyjne z filmowej perspektywy, za sprawą duńskiego reżysera zamienia się w trzymający w napięciu aż do ostatniego momentu thriller. Nie tylko dzięki świetnej roli Jakoba Cedergrena, na którym kamera skupiona jest przez cały czas trwania akcji, ale i tego, że Winni są dużo bardziej niejednoznaczni, niż mogłoby się z tego krótkiego opisu wydawać. Möller zasłużył na pochwały, bo jego film to jeden z najlepszych debiutów tego roku w polskich kinach.
Fot. Gutek Film
NARODZINY GWIAZDY reż. Bradley Cooper USA 2018, 135 minut Kolejna listopadowa propozycja i kolejny remake. Choć w przypadku reżyserskiego debiutu Bradleya Coopera to już trzeci, jaki powstał na podstawie oscarowego filmu Williama Wellmana z 1937 roku. Skąd takie zainteresowanie? Cóż, fabuła oparta jest na schemacie, jaki po prostu zawsze się sprawdza. Ona za dnia jest szarą myszką, a po godzinach dorabia, śpiewając w klubie, gdzie pokazuje swój prawdziwy talent i zupełnie inne oblicze. On z kolei jest wielką muzyczną gwiazdą, która w poszukiwaniu alkoholu i nocnych wrażeń trafia właśnie do tego lokalu. Przypadkowe spotkanie przeradza się w coś więcej, a przed Ally otwiera się szansa, na jaką czekała całe życie. Narodziny gwiazdy to film rozpisany na dwa głosy. Jeden z nich należy do Coopera, dla którego jest to dużo bardziej bezpieczny grunt niż reżyseria, drugi do Lady Gagi. Wystarczy kilka scen, by nie było żadnych wątpliwości, kto ma więcej talentów aktorskich, a kto wokalnych. Coś, co miało być największą siłą filmu, paradoksalnie jest jego słabością, gdyż między wspomnianą dwójką nie ma na ekranie specjalnej chemii. Niezależnie od tego amerykańscy krytycy już dziś wskazują film jako jednego z głównych faworytów oscarowego wyścigu. Premiera: 30 listopada Ocena: �����
FILM The Driver, 1978, reż. Walter Hill
KULTOWY JEŹDZIEC ZNIKĄD CO ŁĄCZY BEZIMIENNEGO, MILCZĄCEGO BOHATERA RYANA GOSLINGA, KTÓRY W PEŁNYM FETYSZYZUJĄCYCH REKWIZYTÓW DRIVE, NICOLASA WINDINGA REFNA ELIMINUJE PRZECIWNIKÓW W KULTOWEJ SATYNOWEJ KURTCE ZE SKORPIONEM, Z KIEROWCĄ O DZIECIĘCYM OBLICZU ANSELA ELGORTA, KTÓRY W BABY DRIVERZE, EDGARA WRIGHTA, UCIEKA WRAZ Z RABUSIAMI BANKOWYMI ULICAMI ATLANTY W TAKT STARYCH PRZEBOJÓW? ODPOWIEDŹ BRZMI: KULTOWY THE DRIVER, WALTERA HILLA. The Driver, funkcjonujący w Polsce również jako Kierowca, to kultowy amerykański film z 1978 roku z Ryanem O’Nealem w roli bezimiennego mężczyzny, który zarabia na życie bezpiecznym wywożeniem przestępców z miejsca napadu. Jakby tego było mało, prowadzi ryzykowną grę w kotka i myszkę z mającym obsesję na jego punkcie policyjnym detektywem. Inspirowany zarówno europejskimi kryminałami lat 60., jak i amerykańskim samochodowym kinem sensacyjnym lat 70., film Waltera Hilla płynął pod prąd gatunkowemu efekciarstwu swoich czasów. Zawierał pościgi, strzelaniny i przemoc fizyczną, lecz był przede wszystkim stylowym czarnym kryminałem, w któ-
24
Film miał też uroczą kobietę, debiutującą w Hollywood Isabelle Adjani, ale nie doszło do żadnego romansu. Najważniejsze było grzeszne, rozbłyskujące światłami nocy Los Angeles. Ryk silników, karkołomna prędkość oraz pisk opon pięknych i niebezpiecznych samochodów. I enigmatyczny kierowca ze swym specyficznym kodeksem honorowym.
nakże pod koniec lat 70. The Driver był traktowany niemal jak eksperyment. I poniósł sromotną frekwencyjną porażkę. - W całych Stanach Zjednoczonych miał może jedną czy dwie pozytywne recenzje. Na ponad dwieście napisanych - wspomina w krótkiej rozmowie telefonicznej z Lounge, reżyser Walter Hill. - Ja natomiast zawsze byłem dumny z The Driver. Od początku swojej kariery wychodzę z założenia, że filmy najlepiej robić nie dla krytyków, lecz dla siebie, mając nadzieję, że publiczności również przypadną do gustu.
Gdy będący listem miłosnym do filmu Hilla Drive wjeżdżał w 2011 roku na ekrany kin, wzbudzał zachwyt widzów i krytyków, jed-
Przez ostatnie cztery dekady film Hilla zyskał miano dzieła kultowego, a kolejne pokolenia widzów oglądały go z wypieka-
rym ważniejsza od dialogów i psychologii postaci była ekranowa atmosfera.
FILM Drive, 2011, reż. Nicolas Winding Refn
mi na twarzy. Wśród nich wielu młodych reżyserów, którzy uczyli się od Hilla fachu: jak kręcić efektowne i efektywne sceny samochodowe, jak opowiadać obrazem w miejsce dialogu, jak tworzyć postaci pamiętnych twardzieli. Dość nadmienić, iż prócz Windinga Refna i Wrighta, wielkim fanem The Driver jest Quentin Tarantino. Nic dziwnego, akcja filmu Hilla rozgrywa się w wyrazistym świecie na pograniczu komiksowej przesady. W tej rzeczywistości określani poprzez swoje funkcje bohaterowie – kierowca, detektyw, gracz itp. – odnajdują różne odcienie szarości w odwiecznej walce dobra i zła. - Nie zbudowaliśmy ani jednego planu zdjęciowego, wszystko zostało nakręcone w prawdziwych plenerach i wnętrzach - wyjaśnia reżyser The Driver. Nie chcieliśmy jednak ukazywać Los Angeles takiego, jakim wtedy było. Rozmawialiśmy długo z autorem zdjęć Philipem Lathropem, który pracował wcześniej między innymi jako operator kamery przy „Dotyku zła”, Orsona Wellesa. O ekspresyjności wizualnej czarnych kryminałów, o budowaniu rzeczywistości obrazem i dźwiękiem, niekoniecznie słowem. Inspirowaliśmy się między innymi malarstwem Edwarda Hoppera - kontynuuje Walter Hill, dodając, że zupełnie świadomie zminimalizował w swoim filmie ujęcia dzienne. - W nocy znacznie łatwiej stworzyć swój własny, wiarygodny świat. W przetykanej światłami latarni czerni nocy wszystko wygląda inaczej, groźniej, piękniej. Hill, który zdobył po raz pierwszy sławę w 1972 roku jako scenarzysta Ucieczki gangstera, Sama Peckinpaha, wspomina, że
Baby driver, 2017, reż. Edgar Wright
chciał sprowadzić bohaterów do ich esencji. - „The Driver” różni się od innych filmów samochodowych tym, że protagonista jest ściganym, a nie ścigającym. To zawodowy przestępca i mistrz kierownicy, ma w głowie dziesiątki tras ucieczki - tłumaczy amerykański reżyser. - Nie chciałem jednak umieszczać w filmie scen, w których kierowca patrzy na mapę i mówi słuchającym go, co będzie dobre, a co nieodpowiednie. Podjąłem decyzję, że pokażę to za pomocą jego wyglądu. Niebieskie dżinsy, ciemne buty, sportowa marynarka, rozpięta niebieska koszula z długim rękawem, okulary przeciwsłoneczne – oto człowiek, który emanuje pewnością siebie i specyficznym rodzajem bycia cool, trochę jak Steve McQueen. Oto mężczyzna, który stał się przestępcą nie dlatego, że jest anarchistą, lecz z miłości do adrenaliny, którą organizm pompuje mu do
krwi w trakcie policyjnych pościgów. Nie zależy mu na pieniądzach, lecz na rywalizacji. Jest wtedy na emocjonalnym haju. To jego nałóg i styl życia. Dziś, równo czterdzieści lat po premierze, The Driver i sam tytułowy kierowca wciąż elektryzują i fascynują. W czasach bezczelnie efekciarskich, fetyszyzujących luksusowe samochody Szybkich i wściekłych, w epoce podtykania widzowi wszystkich informacji na srebrnej tacy ekspozycyjnych dialogów, film Waltera Hilla ma czelność być innym, oryginalnym, unikatowym. Płynie niezmiennie pod prąd nietrwałym modom i popularnym konwencjom, udowadniając, że dobre, wartościowe kino starzeje się niczym najlepsze wino.
DARIUSZ KUŹMA
25
WYDARZENIA
LIMITED VISION
zdjęcia: Bogusław Beszłej
LIMITED VISION TO ZARÓWNO NAZWA MIĘDZYNARODOWEGO PROJEKTU, JAK I TYTUŁ WYSTAWY, KTÓRA W PAŹDZIERNIKU I LISTOPADZIE 2018 R. JEST PREZENTOWANA W NARODOWYM FORUM MUZYKI IM. WITOLDA LUTOSŁAWSKIEGO WE WROCŁAWIU.
Do przedstawienia swoich prac zostali zaproszeni artyści, którzy badają w swej twórczości szerokość i zakres pola widzenia – w sensie formalnym i pojęciowym. Wzrok i percepcja wzrokowa są jednocześnie przedmiotem badań i narzędziami badania w laboratorium artysty wizualnego. Kuratorzy cyklu wystaw Limited Vision / Widzenie ograniczone zadają sobie pytanie, z czym – z jakimi konsekwencjami – należy się liczyć, jeżeli nie posiada się wglądu w całość: czy to z powodu świadomego samoograniczenia (skoncentrowania się
26
tylko na jednym aspekcie całości), czy ze względu na zdobywanie fragmentarycznej, szczątkowej wiedzy o całości, czy też z powodu narzuconego, reglamentowanego przez system postrzegania świata i siebie w nim zanurzonego. Artyści odpowiedzą też na pytanie, czy odwrócenie się od tego, co znane, zamknięcie oczu i stracenie kontaktu wzrokowego z obiektem może pozwolić zupełnie na nowo zrozumieć świat. Zarówno polscy, jak i japońscy artyści to twórcy zajmujący się w swojej działalności
głównie zagadnieniem rysunku i innych mediów w kontekście przestrzeni miasta – w powiązaniu z jego historią i współczesnością. W wystawie bierze udział trzydziestu twórców. Większość prac została zrealizowana na papierze, płótnie i desce, pokazane zostaną też obiekty malarskie i projekty wideo. Kuratorem projektu Limited Vision jest dr hab. Przemek Pintal, prof. ASP we Wrocławiu. Polska część projektu jest prezentowana do 19 listopada.
podaruj balijskie spa
już od
189
zł tel. 12 252 70 20, kom.: 696 419 008, spa@spafarmona.pl, www.spafarmona.pl
wyjątkowe spotkania świąteczne tylko w restauracji magnifica
tel. 12 252 70 10, kom. 662 010 738, wigilie@magnifica.pl, www.magnifica.pl
WYDARZENIA
ZAPROJEKTOWANI KRAKOWSKIE SPOTKANIA Z DIZAJNEM
ZAPROJEKTOWANI – KRAKOWSKIE SPOTKANIA Z DIZAJNEM (15-18 LISTOPADA, CZWARTEK - NIEDZIELA) PO RAZ CZWARTY PRZYBLIŻĄ SZEROKIEJ PUBLICZNOŚCI KWESTIE DIZAJNU I PROJEKTOWANIA. W CIĄGU CZTERECH DNI BĘDZIE MOŻNA KUPIĆ PRZEDMIOTY POLSKICH DIZAJNERÓW, POSŁUCHAĆ WYKŁADÓW OSOBOWOŚCI WZORNICTWA I SAMEMU STWORZYĆ UNIKALNE PRZEDMIOTY. WYDARZENIE ORGANIZUJE SZKOŁA WNĘTRZ I PRZESTRZENI (KRAKOWSKIE SZKOŁY ARTYSTYCZNE) W PARTNERSTWIE Z MIASTEM KRAKÓW. ZAPROJEKTOWANI ROZPOCZNĄ PIERWSZĄ EDYCJĘ „SZTUKI DO RZECZY – KRAKOWSKIEGO TYGODNIA DESIGNU”.
W czasie trzech pierwszych dni Zaprojektowanych odbędą się otwarte wykłady i warsztaty w Szkole Wnętrz i Przestrzeni, ul. Zamoyskiego 52. W ich ramach będzie się można spotkać z osobowościami związanymi z designem, takimi jak prof. Czesława Frejlich ( „Z drugiej strony rzeczy. Polski dizajn po 1989 roku”, ASP Kraków), Jadwiga Husarska („Jak meble definiują przestrzeń”, Husarska Studio) czy artystki i projektantki Zuzanna Niespor oraz Emma Scolari z Mediolanu. Na przybyłych czekać też będą liczne bezpłatne warsztaty: ABC projektowania wnętrz, dobieranie koloru do wnętrza, tworzenie ceramiki oraz recyklingowej biżuterii, a nawet możliwość przerabiania ubrań pod
28
kierunkiem wykładowców Szkoły Artystycznego Projektowania Ubioru. W niedzielę, 18 listopada, w czasie Targów Zaprojektowani, w przestrzeni zabytkowej Starej Zajezdni przy ul. św. Wawrzyńca 12 w Krakowie, zobaczymy ofertę ok. 100 firm. W większości będą to polscy rzemieślnicy, manufaktury, niewielkie firmy, artyści, którzy tworzą przedmioty zaprojektowane z wyjątkowym wyczuciem stylu, poszanowaniem ekologii oraz sprawiedliwego handlu. Zaprezentują swoje rzeczy, począwszy od mniejszych przedmiotów, jak notesy, pościel czy akcesoria dla psów, przez obrazy i dekoracje, a skończywszy na meblach czy wyposażeniu łazienki. Będzie to znakomita okazja do kupna niebanalnych
prezentów na Święta. W czasie targów wykładowcy Szkoły Wnętrz i Przestrzeni będą udzielać darmowych porad dotyczących projektowania wnętrz. Zaprojektowanych rozpocznie wystawa „Fotoprzestrzenie” (15 listopada, godz. 18, Krakowskie Szkoły Artystyczne), w czasie której młodzi artyści z Krakowa zaprezentują swój sposób patrzenia na otaczające nas otoczenie, łącząc fotografię, architekturę wnętrz i modę.
Program: zaprojektowani.com.pl ksa.edu.pl
DESIGN
RAJSKI OGRÓD PEŁEN CERAMIKI
zdjęcia: archiwum artysty
JEGO CERAMICZNE PRZEDMIOTY POSIADAJĄ W SOBIE TAK WIELE UROKU, ŻE MOGŁYBY SIĘ STAĆ PRZEDMIOTEM NIEMAL FETYSZYSTYCZNEGO POŻĄDANIA. DZIEŁA JAKUBA NIEWDANY, ABSOLWENTA KRAKOWSKIEJ AKADEMII SZTUK PIĘKNYCH. TO PEŁNA SUBTELNOŚCI SZTUKA UŻYTKOWA, KTÓRA DOSKONALE DOPEŁNIA NOWOCZESNE WNĘTRZA.
30
DESIGN Spójrzcie na tę uroczą krowę Ankole-Watussi, wystawiającą dumnie złote rogi w oczekiwaniu na naszą uwagę, albo na goryla, prężącego muskuły niczym filmowy King Kong. Albo na Pink Rinho – różowego nosorożca, który mógłby być przyjacielem Pink Floyd i Różowej Pantery. Jakub Niewdana tworzy ceramiczny rajski ogród, który zaludniają misterne podobizny zwierząt. W bryłach odnajdziemy minimalistyczną ascezę, która przywodzi na myśl hasło „less is more”. I rzeczywiście, uproszczone linie,
pozbawione otaczającej nas zewsząd przesady, działają na widzą z dużą mocą. Przedmioty można ze sobą dowolnie zestawiać, tworząc z nich rodzaj domowego zwierzyńca lub bawiąc się zaskakującymi kontrastami. Na Facebooku artysty znajdziecie na przykład sówki zestawione z latającym spodkiem (a może to nie sowy tylko tak wyglądający kosmici?) – brzmi to ekscentrycznie, ale efekt jest naprawdę zabawny, a zarazem intrygujący. Pokazuje, że we współczesnym designie przekraczanie
granic jest w modzie, a im bardziej stajemy się odważni, tym więcej możemy zyskać. Artysta zajmuje się również fotografią. Pewnie dlatego na jego stronie znajduje się tak wiele pięknych zdjęć ceramicznych figurek. Wszystkie kuszą, by przenieść je na półki swojego mieszkania i stworzyć na nich prywatną wystawę. Jakuba Niewdanę spotkacie w c z a s i e Ta r g ó w Z a p r o j e k t o wani, 18 listopada, w Krakowie.
31
WYDARZENIA
ARCHITEKTURA MIASTO CZŁOWIEK WSPÓŁCZESNA CYWILIZACJA ROZWIJA SIĘ TAK DYNAMICZNIE, ŻE CZĘSTO NIE MAMY CHWILI, BY SIĘ NAD TYM ZASTANOWIĆ. WARTO JEDNAK CZASAMI PRZYSTOPOWAĆ I POGADAĆ O TYM, CO NAS OTACZA. ŚWIETNĄ OKAZJĄ BĘDĄ ELEMENT URBAN TALKS , ORGANIZOWANE OD 30 LISTOPADA DO 2 GRUDNIA W NOWOHUCKIM CENTRUM KULTURY W KRAKOWIE.
E l e m e n t U r b a n Ta l k s 2 0 1 7 Fot. K amil Kożuch
Konferencja skupiona jest na społecznej roli projektowania otoczenia dla współczesnego człowieka. Wydarzenie, którego dyrektor programową jest Zuzanna Skalska, obfitować będzie w prelekcje, warsztaty oraz kameralne konsultacje z architektami i naukowcami z całego świata. W przestrzeniach Nowohuckiego Centrum Kultury odbęda także targi wyselekcjonowanych specjalnie na Urban Talks przedmiotów, każdy będzie miał również szansę wzięcia udziału w sesjach networkingowych, warsztatach oraz spacerach architektonicznych.
32
Element Urban Talks to wydarzenie, które skupia się na poszukiwaniu nowych ścieżek myślenia o człowieku, mieście i architekturze. Wśród prelegentów znajdą się takie osobistości jak: Dan Hill - szef Arup Digital Studio i design advocate miasta Londyn, Fokke Moerel - partner holenerskiego studia MVRDV, Herbert Wright - dziennikarz magazynu Blueprint czy Koert van Mensvoort artysta i filozof z Next Nature. Tematy, które zostaną podjęte, poruszą z pewnością wszystkich, którzy są wraż-
liwi na otaczające nas otoczenie. Prelegenci wraz ze słuchaczami zastanawiać się będą m.in. nad tym jak projektować budynki i przestrzenie wokół nich tak, by realnie miały wpływ na sąsiedztwo, kim jest design advocate i dlaczego przydaje się w mieście - na przykładzie miasta Londyn, czym jest wsiowienie miast czy jak technologia staje się naszą „drugą naturą”, czym jest dizajn spekulatywny i co to ma wspólnego z architekturą. Bilety na stronie e l e m e n t t a l k s . c o m
Uroczysta Gala Sylwestrowa 31 grudnia 2018 Powitaj nowy rok w malowniczym otoczeniu Wawelu i Wisły. Wznieś toast z najbliższymi i zamień sylwestrową noc w wyjątkowe wspomnienie. GALA SYLWESTROWA z muzyką na żywo w Atrium 685 PLN z VAT / os KOLACJA SYLWESTROWA z DJ-em w Sali Balowej Wisła 425 PLN z VAT / os. INFORMACJE I REZERWACJE T: +48 12 662 1000, 12 662 1616, GSC.KRAKOW@SHERATON.COM, CONCIERGE.KRAKOW@SHERATON.COM Sheraton Grand Krakow, Powiśle 7, Kraków
MOTO
OCZY SZEROKO OTWARTE
CHEVROLET CORVETTE C4 CHEVROLET CORVETTE - „PIERWSZY SPORTOWY SAMOCHÓD AMERYKI” I WIZYTÓWKA KONCERNU. DEBIUTOWAŁ W LATACH PIĘĆDZIESIĄTYCH, JEST WIĘC IKONĄ STARSZĄ NIŻ WYMIENIANE JEDNYM TCHEM PORSCHE 911 I FORD MUSTANG. DO DZIŚ WYPRODUKOWANO SIEDEM GENERACJI. A KAŻDA Z NICH DZIĘKI NIEPOWTARZALNEMU DESIGNOWI MOCNO ZAZNACZYŁA SIĘ W DZIEJACH MOTORYZACJI. PROPORCJE NADWOZIA TYPOSZEREGU C3 ZACZĘTO NAWET PRZYRÓWNYWAĆ DO SŁYNNEJ BUTELKI COCA-COLI. CO ZNAMIENNE, TA Z KOLEI POWSTAŁA ZE STUDIÓW KSZTAŁTU KOBIECEGO CIAŁA. CZY MOŻNA MIEĆ LEPSZE REKOMENDACJĘ?
Niezależnie od powyższej refleksji, ten sportowy samochód przykuwa wzrok i działa na nasze zmysły. Nie tylko zresztą wyglądem. Chevrolet Corvette C4, którego miałam przyjemność doświadczyć, potrafi urzec. Zwłaszcza niskie, szerokie, efektowne kształty smukłej sylwetki z krótkim tyłem i długą maską silnika, z której wysuwają się spektakularnie reflektory główne. Jest w tym coś z fetyszu, ucieleśnienia motoryzacyjnego bóstwa. Podnosząc i opuszczając reflektory czułam się trochę, jakbym zamykała i otwierała oczy… I widziała drogi, po których mógł jeździć ten sprowadzony ze Stanów Zjednoczonych egzemplarz.
34
Groźne ulice Bronxu, kreolskie duchy przemierzające Nowy Orlean, tajemnicze przestrzenie Montany. Zastosowanie ruchomych lamp może wydać się dziś mało praktyczne: komplikuje przecież mechanikę i po otwarciu zaburza aerodynamikę sylwetki. Pomijając ekstrawagancję ma jednak zaskakującą zaletę - krawędzie otwartych reflektorów idealnie sytuują samochód na drodze. Pozwalają ocenić koniec długiej maski i wspaniale kreślić trajektorię zakrętów. A czwarte pokolenie Corvette zaczyna ich „pożądać”. Dążący do technicznej doskonałości samochód zaopatrzono w przestrzenną ramę, sztywniejszą niż poprzednie
konstrukcje. W połączeniu z niezależnym zawieszeniem obu osi opartym (ciekawostka!) na poprzecznych resorach piórowych, wykonanych z żywicy epoksydowej i włókna szklanego, Chevrolet Corvette C4 zaczął w końcu jeździć dobrze nie tylko po długich prostych amerykańskich autostrad. Reklamujący go slogan „jedyny prawdziwy sportowy samochód Ameryki” stał się jeszcze bardziej rzeczywisty. Ponadczasowy, gardłowo bulgocący silnik V8 o „słusznej” ( w niedzisiejszym rozumieniu) pojemności 5,7 litra przenosi niespiesznie góry momentu obrotowe-
MOTO go na umieszczoną z tyłu automatyczną skrzynię biegów. Tak zrealizowany układ (translaxe) również kryje się za tajemnicą dobrego prowadzenia modelu. Siadając do otulającego wnętrza, zaopatrzonego w ciekłokrystaliczne kolorowe wyświetlacze, czujemy się wyjątkowo. Pojawia się nawet podświadomy lęk utraty. W końcu trzydziestoletnie samochody popularne dawno już w swej większości znalazły się na złomowiskach. „Korweta” ma na to swoją odpowiedź. Karoserii, którą wykonano z tworzywa sztucznego wzmocnionego włóknem szklanym, obca jest korozja, a silnik jest niezbyt wysilony, więc trwały.
Łatwiej go też „doglądać” dzięki odchylanej łącznie z błotnikami całej przedniej części nadwozia. Można w tym zresztą odnaleźć kolejny motyw motoryzacyjnego fetyszu - przyjemności oglądania podzespołów mechanicznych. Spróbujcie zrobić to samo w Porsche 911 lub Caymanie. Przedstawianego tu Chevroleta Corvette poznałam na terenie „motoryzacyjnego rancha” Waldemara Daszkowskiego. Ten znany propagator historii motoryzacji i czynny kierowca rajdowy z wieloletnimi sukcesami sportowymi „gości” na terenie swej posesji w Pohulance liczne konie mechaniczne „zaklęte” w klasycznych samochodach.
Charakteru tajemniczości w nocnej scenerii sesji dodała Korwecie konfekcja z kolekcji Magdaleny Czamary. Jej stylizacje błyszczą nie tylko na wybiegu. Dają szansę ubioru oryginalnego i praktycznego w codziennym użytkowaniu. To niezwykła cecha dostępna tylko nielicznym projektantom. LUIZA DOROSZ heelsonwheels.pl Foto: Patr yk Patynowsk i Mua: Anna Maria Okońska Hair: Iwona Kaim Stylist: Magdalena Czamara
35
I M P R E Z Y I OT WA R C I A
X URODZINY BAROQUE FOOD & STYLE Pok az Natashy Pavluchenko & EEOSS & Optyk Brożek
zdjęcia: Inphoto
20 pażdziernika 2018 Kraków
36
37
FELIETON
N A J W I Ę K S Z Y F E T Y S Z M O D Y WYBITNA BADACZKA TRENDÓW, LI EDELKOORT WYDAŁA KILKA LAT TEMU KSIĄŻKĘ ZATYTUŁOWANĄ FETISHISM IN FASHION. ZDOBIŁY JĄ NIECODZIENNE ZDJĘCIA, KTÓRE Z JEDNEJ STRONY BUDZIŁY U CZYTELNIKA NIEPOKÓJ, Z DRUGIEJ ZAŚ MIAŁY W WYRAZISTY SPOSÓB PRZEDSTAWIAĆ WSZYSTKO TO, CO KRĘCI WSPÓŁCZESNĄ MODĘ.
MALWA WAWRZYNEK
Pośród wielu pojęć w publikacji znalazły się więc takie hasła, jak „infantylizm”, „czerń”, „ciało”, „konsumeryzm”, „nomadyzm” czy „szamanizm”. Im dłużej pracuję w modzie, tym bardziej widzę, że w publikacji Edelkoort brakuje jeszcze jednego pojęcia. Dla mnie największym fetyszem mody jest słowo „moda” samo w sobie. Potrafi rozgrzać niektóre osoby do czerwoności, nakręcić je, nastawić na dozę przyjemnych doznań i obiecać coś, co z realnym życiem ostatecznie ma niewiele wspólnego. „Praca w modzie” brzmi jak spełnienie najskrytszych marzeń. Sukienki, buty, torebki, wisiorki i darmowe kosmetyki — przecież tak to wyglądało w Diabeł Ubiera się u Prady i tak też żyją instagramowe blogerki. Branża mody, która powstaje w wyobraźni osób z zewnątrz, potrafi rozpalić zmysły i nieustannie kusić pięknymi obietnicami. Na wiele osób działa jak fetysz — przyciąga, nęka, woła i podnieca. Wyidealizowany obraz mody przyciąga do siebie coraz szerszą rzeszę „wyznawców”. Każdy chce „pracować w modzie”, cokolwiek miałoby to oznaczać, i każdy chce czerpać z tej pracy jak najwięcej korzyści. Fetyszyzacja mody dobrze się jej opłaca, bo dzięki niej staje się bardziej popularna, a przez to jeszcze bardziej pożądana. Przez nowe dorastające pokolenia, przez osoby, które nie zrealizo-
38
wały się w innych kreatywnych branżach, a także przez tych, którzy już w niej pracują, ale ich ambitne plany sięgają dużo dalej. Niektóre fetysze bywają jednak niebezpieczne. Fetysz ma to do siebie, że potrafi zaślepić, omamić i zaćmić umysł. Rzeczywistość rozpływa się i gwałtowne pożądanie bierze nad nią górę. Z modą jako fetyszem bywa podobnie. Ma tak mocne działanie, że potrafi otworzyć wiele drzwi, dużo osób jej ulega i wiele z nich patrzy na nią z niemą fascynacją. Kojarzy się z czystą przyjemnością i tym właśnie zjednuje sobie ludzi. Fetysz jednak istnieje tylko po to, aby zaspokajać pragnienia i żądze. Tak samo, jak fetyszyzacja mody, która nakręca całą machinę i kreuje coraz to nowsze pragnienia. W tym wszystkim moda jako ogólne pojęcie odcina się od tego, co realne i rzeczywiste. Branża mody to świat, który dla większości z nas nie istnieje. Jest całkowicie wykreowany, odrealniony i bez związku z tym, co nas, przeciętne osoby, dotyka na co dzień. Ten brak realności jest jednak na tyle kuszący i pociągający, że stał się fetyszem dla wielu tysięcy osób na całym świecie. Większość z nich nie ma sprecyzowanych oczekiwań, konkretnych planów czy preferowanych dziedzin, w których chciałaby się rozwijać. Liczy się to, aby dostać się do świata, który znają z filmów,
seriali i magazynów. Dotykanie designerskich ubrań, wąchanie luksusowych perfum i testowanie najdroższych kosmetyków spełnia ich największe pragnienia. Warto jednak przez chwilę pomyśleć, że ten fetysz wymaga także wielu poświęceń. Styliści walczą z nieprzespanymi nocami, bólem pleców od noszenia ciężkich toreb i z niezadowoleniem klientów, którzy oczekiwali gwiazdki z nieba, a dostali brokatową gwiazdę z choinki. Wizażyści ciągle wykonują podobne makijaże, bo klienci „siedzą w trendach” i wiedzą, że rozświetlona twarz zawsze się najlepiej sprawdza. Nie mają czasu na eksperymenty, czy na artystyczne wizje. Projektanci próbują uporać się z opłaceniem faktur za materiały i sprzedać wiosenną kolekcję pomimo że wiosny w tym roku w ogóle nie było. Redaktorzy z kolei piszą o wyśmienitych pokazach i kolekcjach Gucci, których nigdy nie widzieli na oczy. Absurdy dotyczące świata, który na co dzień nie istnieje można wyliczać bez końca. Fetyszyzacja mody to ułuda. To wyidealizowany świat, wyglądający dużo lepiej niż w rzeczywistości. Moda stała się największym fetyszem mody, bo działa na ludzi jak magnes. W rzeczywistości jednak oprócz spełnionej żądzy potrafi także całkiem nieźle poturbować.
NEWSY fot. Jarosław Ewert
PODRÓŻ NA DZIKI ZACHÓD Najnowsza kolekcja Jarosława Ewerta na sezon jesień-zima 2018-19 inspirowana jest Dzikim Zachodem, stylem country, kowbojami, kolonizacją i westernami z lat 40. i 50. Ubrania stworzone przez łódzkiego projektantka jak zawsze bawią się stylem, tworząc wartość pozornie sprzeczną, czyli nowoczesne wydanie użytkowej awangardy. W kolekcji wykorzystano bardzo szeroki wachlarz tkanin, od wysoko gatunkowych wełen po szyfony, satyny, koronki i dzianiny,
40
wszystko w bardzo bogatym wzornictwie i kolorach. W stylizacjach wiele się dzieje, przenikają się wzory i konstrukcyjne pomysły, które sprawiają, że samo patrzenie na ubrania sprawia wiele przyjemności. Całość kolekcji, co jest charakterystyczne dla Ewerta, wykonana jest z wielką dbałością o wykończenie i detal. Niewielu polskich projektantów potrafi tworzyć indywidualny, wielowarstwowy styl z takim smakiem. Stylizacje dopełniają autorskie kapelusze i buty marki Hammer zaprojektowane specjalnie na potrzeby kolekcji.
NEWSY Fot. Joanna Wilińsk a
FETYSZ WYCHODZI Z CIENIA Mówiąc o fetyszu w kontekście mody nie sposób nie wspomnieć o polskiej marce Ila Mak, założonej przez łódzką artystkę K a m i l ę I g n a c z a k . Jej skórzana biżuteria weszła do kanonu must have polskich milenialsów, którzy lubią niepokorne gadżety. Ręcznie wykonywane uprzęże, gorsety i chokery zwracają od razu uwagę. Przypominają akcesoria z zatopionych w półmroku półek sex shopów, przywodząc na myśl fantazje z Oczu szeroko zamkniętych, Stanleya Kubricka. Projektantka dba jednak o to, by
nie pójść za daleko, skórzane pasy nabija ćwiekami, balansując na granicy fashion i fetish. Nie przekracza jednak cienkiej czerwonej linii, za którą rozpościera się pustynia kiczu. Biżuteria, będąca mocnym akcentem każdej stylizacji, sprawdzi się doskonale, czy to w dzień w wersji nude z białym t-shirtem i sneakersami, czy wieczorem w kolorze czarnym, zestawiona z wieczorową sukienką i szpilkami. Jedno jest pewne – jeśli założycie na siebie projekty Ila Mak, możecie liczyć na mocny efekt, od zmieszania po ekscytację.
41
NEWSY fot. Grzegorz Mikrut
ZMIĘKCZANIE TWARDEJ KLASYKI Nowa kolekcja Piotra Popiołka, utalentowanego absolwenta Szkoły Artystycznego Projektowania Ubioru, nosi tytuł The Softest Hard. Jest próbą interpretacji klasycznej mody męskiej. Niezgoda na sztywne ramy zainspirowała projektanta do znalezienia własnego sposobu na klasykę. Popiołek tworzy ikonę nowoczesnego mężczyzny, który nie boi się eksperymentować z trendami. Kolekcja, pokazywana w finale konkursu Złota Nitka oraz w czasie Cracow Fashion Week, zawiera dziesięć męskich sylwetek
42
wraz z autorskimi akcesoriami i bielizną. Uwagę zwracają oryginalne pomysły, które zastosował Piotr - urwane marynarki, za długa koszula, wymięty płaszcz czy zbyt krótki golf. Paleta kolorystyczna została ograniczona do charakterystycznej dla klasyki (a zarazem ukochanej przez Piotra) palety - czerni, bieli i szarości. Materiały użyte w kolekcji to: bawełna, wełna, ortalion, tyvek, washpapa (papier nadający się do prania), plisowana satyna, tiul elastyczny, lakier oraz lycra. Została również zastosowana charakterystyczna dla projektanta autorska tkanina.
Piotr Popiołek to projektant mody, stylista i kostiumograf z Krakowa. Jest laureatem narody Best International Designer przyznanej w czasie Mercedes-Benz Fashion Week Central Europe oraz zwycięzcą Cracow Fashion Awards 2017, finalistą konkursów Złota Nitka 2018, OFF Fashion 2017 i European Fashion Accelerator 2017.
NEWSY
www.wannabreak .pl info@wannabreak.pl
Jeszcze kilka lat temu, założenie dwóch różnych skarpetek uznano by zapewne za przejaw roztargnienia, lenistwa lub ekstrawagancji znanego celebryty. Te czasy już minęły, a Wannabreak jest tego idealnym przykładem. Break the rules! Każdy z nas czasem potrzebuje przerwy czy wyrwania się z otaczających nas konwenansów. Problemem nie jest zakładanie skarpetek Wannabreak nawet do sandałów. Co prawda nie jest to polecane, ale przecież czemu nie? Jeśli ktoś lubi? Oto chodzi w łamaniu zasad! Pracujesz w korporacji i masz jasno ustalony dress code? Break
the rules! Gwarantujemy, że takie skarpetki w parze z garniturem zrobią furorę… może nie w oczach szefa, ale przynajmniej współpracownicy docenią odrobinę szaleństwa w miejscu pracy. Niecodzienne skarpetki mogą być rozwiązaniem jednego z podstawowych problemów w okresie świątecznym. Liczba wzorów pozwoli Wam spokojnie na kilkukrotne obdarowanie bliskiej osoby… nawet bez okazji, bo przecież robienie sobie prezentów – tak po prostu jest miłym gestem, który zbliża jeszcze bardziej. Kolekcje marki powstają w Polsce od A do Z, od projektu, poprzez
wybór przędzy i jej odpowiednich kolorów, na etykietach kończąc. Jakość produktu jest oparta na doświadczeniu rodzimego przemysłu włókienniczego. W czasach kiedy, większość towaru jest importowana z Chin, marka kolejny raz łamie schematy, także jeśli chodzi o przyjęty model biznesowy, który zrodził się w głowach dwóch młodych pasjonatów. - Najważniejsze jest to, aby przy tworzeniu końcowego produktu nie iść na kompromisy, a stawiać na jakość i precyzję wykonania - podsumowują Igor Kałuża i Kamil Pawleta, założyciele marki Wannabreak
art. promocyjny
WANNA BREAK - BREAK THE RULES SKARPETY NIE DO PARY, JAK TO?
43
R O Z M O WA
ŚWIATEM MODY RZĄDZI KRÓTKOWZROCZNY ZYSK ANNA PIĘTA PRZEZ KILKA LAT NAKRĘCAŁA POLSKI RYNEK MODY, WSPÓŁORGANIZUJĄC Z WIELKIM SUKCESEM TARGI POLSKICH PROJEKTANTÓW HUSH WARSAW. JAKIŚ CZAS TEMU ZREZYGNOWAŁA Z TEGO PROJEKTU, BY POŚWIĘCIĆ SIĘ IDEI MODY ŚWIADOMEJ I SPOŁECZNIE ODPOWIEDZIALNEJ. NIEDAWNO ŚWIAT UJRZAŁ NOWY PROJEKT, W KTÓRY SIĘ ZAANGAŻOWAŁA - MARKA NAGO, KTÓRĄ OKREŚLA SŁOWO „ROZSĄDNY”. O TYM, JAK NAWRÓCIĆ WSPÓŁCZESNĄ MODĘ NA DOBRĄ DROGĘ, Z ANNĄ PIĘTĄ ROZMAWIA R A F A Ł S T A N O W S K I Czy wierzysz jeszcze, że moda ma sens? - To nie jest kwestia wiary lub nie, to raczej wybór jedynej dla mnie słusznej drogi. Współczesna moda zjada własny ogon i dlatego jedyny sensowny kierunek, to zastanowienie się nad etyką, nad tym jak dać drugie życie produktom tekstylnym, przetwarzać je zgodnie z duchem ekologii, jak ulepszyć proces produkcji i transportu. Chciałbym zmniejszyć wpływ mody na środowisko, które nas otacza. Dlatego długo prowadziłaś w mediach społecznościowych kampanię proekologiczną, a teraz zajmujesz się tymi tematami w nowej marce NAGO, która w swoim DNA ma wpisane hasło
44
zrównoważonego rozwoju. Czyli jednak wierzysz? - Ludzie nie mogą być ciągle na detoksie. Pewnie nie uda mi się odwrócić całego systemu, na wielką skalę wszystko będzie działać podobnie jak dotychczas. Wkurza mnie tylko, że z powodu nadprodukcji ubrań rośnie stos śmieci. Jeśli w ubraniach znajduje się 70 procent sztucznych włókien, oznacza to, że po wyrzuceniu powiększają stos odpadów zanieczyszczających ekosystem. Często wydaje nam się, że wystarczy nie nosić futer czy skóry i już jesteśmy eko, a to przecież nieprawda.
- Nie zawsze eko oznacza eko. Poliester nylon czy spandex, nie każdy, ale może się tak zdarzyć, bo to materiały z plastiku i produkty z ropy naftowej, są naszymi największymi wrogami, nie tylko jeśli chodzi o ich utylizację. Mają przede wszystkim bardzo niekorzystny wpływ na ciało, przyczyniają się do zachorowań na raka piersi. Dla mnie sens ma tylko ten rodzaj mody, który albo sprząta świat z odpadów, albo myśli o tym, co wydarzy się w przyszłości. Współczesna moda nie myśli do przodu. Wielkie koncerny produkują do 45 dropów kolekcji w czasie jednego roku, który liczy 54 tygodni. Czyli sklepy zarzuca się nowymi rzeczami, nie czekając aż stare się znoszą i zużyją. Jesteśmy nieustannie nakłaniani
R O Z M O WA
do kupowania i wyrzucania. Światem mody rządzi krótkowzroczny zysk. Zbyt mało osób myśli do przodu i nie zastanawia się, że to kosztuje czyjeś życie.
Pytanie, czy polski klient jest gotowy na to, co proponujesz. Mam wrażenie, że u nas liczy się przede wszystkim cena i promocja. Generalnie nie jesteśmy społeczeństwem gotowym na wprowadzenie eko „dobrej zmiany”. Oczywiście są grupy trendsetterów, ale to ciągle jest mniejszość. - Polski klient oczekuje niemożliwego - niskiej ceny i wysokiej jakości. Świadomość stanu, o którym opowiadam, mają na razie mikro grupy. Gdy codziennie idę przez Saską Kępę, widzę sznur samochodów zastawiających chodnik, choć wiadomo, że to wpływa fatalnie na powietrze w mieście. Mam wrażenie, że nie potrafimy przekładać haseł na konkretne, indywidualne działania. Ludzie nie spodziewają się, że w ciuchach kryje się tak wiele zła. Rzadko zadają sobie pytania: Kto zrobił twoje ubranie albo w jaki sposób zostało wyprodukowane. Trzeba zastanowić się, czy sukienka za 30 zł mogła powstać w etycznych warunkach. Nie zjemy przecież dobrego posiłku za 2 zł. Nie chodzi tylko o walkę z polityką globalnych koncernów, także wiele mniejszych firm idzie na łatwiznę. Na ostatnich targach HUSH Warsaw, które współorganizowałam, zobaczyłam mnóstwo sztucznych ubrań, które nie powstały w Chinach, lecz w Polsce. Pomyślałam: „Jak możemy sobie to robić? Rozmawiałem niedawno z Zuzą Skalską, która dostrzega jeszcze jeden ważny trend – ludzie przestają kupować z uwagi na wygląd, a zaczynają szukać historii marki i dowiadywać się, jak powstają rzeczy. Zmienia się mentalność konsumenta, który staje się coraz bardziej odpowiedzialny w swoich wyborach. Do nas ta tendencja także nieśmiało
z d j ę c i a : D o m i n i k Ta r a b a ń s k i
Z drugiej strony każda marka musi zarabiać, nawet taka jak Nago. Nie można popaść w skrajność, bo zwyczajnie zbankrutujecie. Jak sobie z tym radzicie? - Oczywiście, wszyscy musimy zarabiać. Czuję jednak dysonans, że takie marki jak Nago ponoszą nieporównywalne koszty w stosunku do wielkich koncernów. Podejmujemy nierówną grę. Molochy, choć dysponują gigantycznymi środkami, inwestują o wiele mniej w jakość produkcji i narzucają rynkowi swoje marże.
zagląda i pewnie za jakiś czas będzie istotnym trendem. - Kiedyś również patrzyłam na design ubrań, teraz interesuje mnie, jak będą wpływać na moje ciało i środowisko. Nie kupię rzeczy z poliestru, choćby wyglądała oszałamiająco! Myślę, że zmiana, o której mówimy, nastąpi, ale trzeba poczekać na transformację przyzwyczajeń konsumenckich. Ludzie muszą oduczyć się kupować dużo tanio, jak w supermarkecie. Chciałabym, aby częściej wymieniali się rzeczami, odwiedzali vintage sklepy. Ja sama od roku nie kupiłam sukienki na jedną imprezę, jeśli takiej potrzebuję, dzwonię do koleżanek i pożyczam. Polacy są jako naród pragmatyczni i oszczędni, uważam, że to nasza zaleta, ale musimy też zacząć zastanawiać się
częściej, czy ktoś inny nie cierpi z powodu niskiej ceny. Kiedy to się może zmienić? - Nie jestem marzycielką, Anią z Zielonego Wzgórza. Duże firmy kręcą rynkiem mody, więc przede wszystkim one muszą przewartościować priorytety. Nasze działania to kropelka wrzucona w ocean. Wierzę w siłę polskiego rzemiosła. Jesteśmy narodem złotych rączek, wiele potrafimy zrobić sami, od mebli, przez traktor, po budowę domu. Ta zaradność, wynikająca z historycznych konieczności, może być energią, którą możemy wnieść do współczesnego, rozleniwionego konsumpcją świata.
45
R O Z M O WA z d j ę c i a : D o m i n i k Ta r a b a ń s k i
- Ale popatrz, co się dzieje, zamknięto szkoły zawodowe, manualne umiejętności zanikają. W Warszawie na przykład skończyło się na gadaniu, że trzeba przywrócić modę na rzemiosło, wszyscy chcieli zostać managerami. Musimy coś zrobić, by zachować to „polskie pozytywne zacofanie”. Mam wrażenie, że w naszym kraju nie udało się zautomatyzować wielu procesów. Mamy ostatni moment, żeby o to zadbać. Tak stało się z jedzeniem, jesteśmy coraz bardziej świadomi. Popatrz jak pięknie rozwijają się browary rzemieślnicze czy ekologiczne uprawy. Ludzie kupili ten trend z korzyścią dla samych siebie. No właśnie, trzeba to przenieść na pole mody! - Ale to się nie uda, jeśli nie będzie już rzemieślników, posiadających umiejętności do naprawiania rzeczy i przywracania im życia. Ludzi takich jak niezapomniany Pan Słodowy, który potrafił zrobić coś z niczego. Moje pokolenie to jeszcze pamięta, musimy to przekazać młodym ludziom, tym wszystkim „ygrekom”, którzy wychowują się w czasach nadprodukcji i nadkonsumpcji. Tania produkcja wykręciła cały system i musimy coś z tym zrobić. Czy na etapie projektowania rzeczy Nago udało Wam się uniknąć rozmaitych raf, choćby przy doborze materiałów? Znalezienie lokalnych tkanin dobrej jakości w sensownej cenie jest często szukaniem igły w stogu siana. - Wiele czasu zabrało nam szukanie, sprawdzanie, testowanie. Przez kilka miesięcy najpierw szperaliśmy po świecie, potem zeszliśmy na ziemię, widząc jakie trudności przed nami rosną. Okazało się, że coś, co jest eko w jednym miejscu, przestaje być korzystne dla środowiska w drugim. Na przykład? - Wegańskie tkaniny. W teorii są bardzo ekologiczne, ale okazuje się, że przy ich produkcji zużywa się znacznie więcej wody niż w przypadku innych materiałów. Dlatego nie tłumaczę słowa „sustainable” jako „zrównoważony”, wolę określać rzeczy Nago słowem „rozsądny”. Czasami trzeba przymknąć na coś oko, zastanowić się, co ma większy sens, by iść do przodu.
46
Ale nie korzystacie z materiałów chińskich? - Nie, stamtąd nic nie mamy, wszystko powstaje w Europie i posiada eko certyfikaty. Z nimi był problem w polskich szwalniach, które tym pytaniem były często zaskoczone. Przymknęliśmy oko na materiały pochodzące z Turcji, bo po prostu inaczej się nie dało. Stosujemy organiczną bawełnę, jest niesamowicie przyjemna w dotyku, nie można jej w żaden sposób porównać ze sztucznymi tkaninami. Cieszę się, że udało nam się prawie w stu procentach uniknąć plastiku w Nago, nie znajdziecie go ani w metkach, ani w guzikach, ani w opakowaniach. Rzeczy pakujemy w uszyte dla nas materiałowe woreczki, które można wielokrotnie wykorzystywać.
Czy powstanie Nago oznacza definitywny koniec targów HUSH Warsaw? - Nasze drogi się rozeszły. HUSH był dla mnie zamknięty zanim jeszcze powstało Nago. Straciła dla mnie sens sprzedaż ciuchów sama w sobie, taka sztuka dla sztuki i nakręcanie konsumpcji, która tylko rośnie i nie wprowadza większej zmiany. HUSH przestał być dla mnie miejscem na rewolucję w modzie, choć był huraganem, który przetoczył się przez moje życie i pięknym projektem, z którego zawsze będę dumna. Od dziś moja rewolucja to rozsądne i zrównoważone podejście do zasobów, jakie mamy. Wciąż jest ich wiele, a ja bardzo chcę, byśmy przestali marnować , co zostało. Mam za sobą nakręcanie rynku mody w Polsce. Teraz chcę go zmieniać rynek. Rozmawiał R A F A Ł S T A N O W S K I
47
HISTORIA Kolaż: Alex Degórska
MARIA ANTONINA NOSIŁABY BLAHNIKI JEGO BUTY SĄ UOSOBIENIEM ELEGANCJI I SEKSAPILU. NOSZĄ JE RIHANNA, SARAH JESSICA PARKER I ANNA WINTOUR. PONOĆ NAWET TE NA NIEBOTYCZNIE WYSOKICH OBCASACH SĄ WYGODNE. OBUWIE, SZCZEGÓLNIE TO PIĘKNE, TO JEGO KONIK OD CZASÓW DZIECIŃSTWA. PROJEKTANT W WYWIADACH MÓWI, ŻE NIGDY NIE NARZEKA NA BRAK WENY, A PRACA TO JEGO PASJA I SENS ŻYCIA. POZNAJCIE MANOLO BLAHNIKA I JEGO OBUWNICZE IMPERIUM.
JASZCZURKI I DIANA VREELAND Urodzony 28 listopada 1942 w Santa Cruz de la Palma na Wyspach Kanaryjskich Manuel Blahnik Rodriguez, jak brzmi pełne imię i nazwisko projektanta, buty tworzył już jako mały chłopiec. Pierwsze modele powstawały ze sreberek czekoladek, a „klientkami” były łapane w ogrodach rodzinnego domu jaszczurki. W późniejszych latach, studiując prawo w Genewie, Manolo całe kieszonkowe wydawał na modowe magazyny, z wypiekami na twarzy śledząc trendy. Ale chwilowo zapomniał o dziecięcej pasji i postanowił zostać projektantem wnętrz. Wyjechał więc do Paryża, gdzie znalazł pracę w sklepie z antykami. W stolicy Francji poznał swoją wieloletnią przyjaciółkę i przyszłą wierną klientkę – Palomę Picasso. Kobieta, której kolekcja Blahników liczy dziś setki par, odegrała ważną rolę w życiu projektanta. To ona namówiła go, by wyjechał do Londynu, który był miejscem pulsującym życiem i twórczą energią. Na przełomie lat 60. i 70., to właśnie stolica
48
Anglii dyktowała modowe trendy. Pracując w londyńskim sklepie obuwniczym młody Manolo utwierdził się w przekonaniu, że to właśnie moda, a nie wnętrza jest jego przeznaczeniem. Wrócił do szkicowania butów – na razie tylko do szuflady. Przełom nastąpił w 1971, kiedy Paloma Picasso zabrała Blahnika do Nowego Jorku, gdzie dzięki jej koneksjom został przedstawiony Dianie Vreeland, legendarnej redaktorce Vogue i Harper’s Bazaar. Znana z odkrywania nowych talentów kobieta zobaczyła portfolio Manola i zakochała się w jego rysunkach. Orzekła, że młodzieniec ma talent i powinien zająć się projektowaniem butów. Dla Blahnika jej słowa stały się motorem do działania. Rzucił się w wir pracy i jeszcze w tym samym roku pokazał swoją pierwszą kolekcję obuwia, zaprojektowaną dla popularnego wówczas projektanta Ossie Clarka. Problem polegał na tym, że obdarzony fantastyczną wyobraźnią i gustem młodzieniec nie znał się jeszcze wówczas na konstrukcyjnych aspektach projektowania. W wykonanych z gumy ob-
casach nie umieścił metalowego wsparcia, przez co modelki chodziły po wybiegu jak pijane. Buty były jednak tak piękne, że wszyscy się w nich zakochali. A Blahnik wyciągnął wnioski z porażki i wkrótce również konstrukcję doprowadził do perfekcji.
BUDOWA IMPERIUM Jedną z kobiet, która natychmiast pokochała projekty Manola była ówczesna it girl, żona Micka Jaggera, Bianca. Blahnik zaprojektował dla niej buty. Wkrótce tak wiele kobiet pytało o jego projekty, że postanowił otworzyć butik. Jeszcze w tym samym roku, 1972, sklep przy Old Church Street otworzył swoje podwoje. Ekscentryczny właściciel w czasach, kiedy królowała hippisowska moda, wyglądający jak spod igły, przypominający dandysa albo XIX-wiecznego sycylijskiego arystokratę, był zawsze na miejscu, gotów doradzić klientkom wybór odpowiedniej pary. Za sprawą Bianki, która w butach od Manola wjechała na białym rumaku do kultowego
W 1983 Blahnik otworzył drugi butik, tym razem w Nowym Jorku. I tak jak wcześniej Brytyjki, Amerykanki pokochały jego buty, nie tyko piękne i seksowne, ale też zawsze dające coś więcej, opowiadające historię. Od nazwy, którą posiada każda para począwszy, na misternym wykonaniu skończywszy, szybko stały się przedmiotem pożądania. Sława Manola sprawiła, że o współpracę z nim zaczęli zabiegać znani projektanci, tacy jak Calvin Klein, John Galliano czy Oscar de la Renta. Buty Blahnika okrzyknięto najseksowniejszym obuwiem wszechczasów. Jego szpilki słynęły nie tylko z wygody, lecz także oryginalnych, architektonicznych kształtów i pięknych ozdób: biżuteryjnych aplikacji, broszek, piór czy frędzli.
STARDOMSKA 16
MARIA ANTONINA BRADSHAW
I CARRIE
Talent i rosnąca popularność Blahnika sprawiły, że upomniał się o niego świat kina. Kiedy odpowiedzialna za kostiumy w filmie Sofii Coppoli, Maria Canonero zastanawiała się wspólnie z reżyserką, jakie buty nosiłaby Maria Antonina, gdyby żyła współcześnie, wybór był oczywisty – Blahniki! Projektant stworzył serię obuwia, inspirowanych dworską, XVII-wieczną modą, ale jednocześnie niezwykle współczesną. Efekt był oszałamiający. Wówczas buty Manola były już kultowe, w dużej mierze za sprawą słynnej sceny w bijącym rekordy popularności serialu Seks w Wielkim Mieście, gdzie napastnik kradnie zrozpaczonej Carrie jej ukochane sandałki od Blahnika. W 2003 prestiżowe londyńskie Design Museum poświęciło Manolo Blahnikowi całą wystawę. Już wcześniej projektant zdobył kilka statuetek CFDA, nazywanych „modowymi Oscarami” dla najlepszego projektanta akcesoriów. Blahnik w tym miesiącu skończy 76 lat, ale wciąż idzie z duchem
czasu, nie spoczywa na laurach i podejmuje coraz to nowe wyzwania. Jego buty noszą tak miłośniczki klasyki, jak kobiety preferujące bardziej nowoczesny styl.
HISTORIA
Studia 54, do butiku zaczęli zaglądać znani ludzie. Pewnego dnia trafiła tam nawet Księżna Diana. Blahniki stawały się coraz bardziej pożądane, szczególnie, że ich przepych i fantazja znakomicie wpisywały się w modę lat 80. Wkrótce stało się jasne, że Londyn jest dla Manola za mały – nadszedł czas na ekspansję obuwniczego imperium.
Bo Manolo potrafi sprostać wymaganiom i jednych, i drugich. W zeszłym roku stworzył kolekcję butów z Rihanną i wszedł we współpracę z awangardową marką Vetements. Z kolei legendarna redaktor naczelna amerykańskiego Vogue’a, Anna Wintour, chodzi w jednym modelu Blahnika od ponad 20 lat. Są to cieliste sandały na szpilce, stworzone przez Manola specjalnie dla niej w 1994 roku. Do wiernych klientek Hiszpana należą też Sarah Jessica Parker, Kate Winslet, siostry Mary Kate i Ashley Olsen, Diane Kruger i tysiące innych kobiet na całym świecie. Od czerwca 2017 Blahniki można kupić również w Polsce, w warszawskim butiku Moliera 2.
N ATA L I A J E Z I O R E K
IDEA FIX POP-UP
FETISH PHOTO & ART DIRECTION: KAMIL KOTARBA FASHION DESIGNER: ADRIAN KRUPA STYLIST: EWA MICHALIK MUA&HAIR: ANNA PIECHOCKA / CATNEL MODELS: MAGDALENA JÓŹWOSKA @ MORE MODELS MARIANKA GRABOWSKA @ REBEL MODELS, ALEKSANDRA KĘSICKA @ REBEL MODELS, SHOES: ADRIAN KRUPA, KINGA KASIŃSKA, APIA JEWELRY: ALE., FEIHEFEIHEFEIHE
Zwycięska kolekcja w konkursie Złota Nitka 2018
50
51
MODA
KOLEKCJA „FETISH” ADRIANA KRUPY W OBIEKTYWIE KAMILA KOTARBY Główną inspiracją do zaprojektowania mojej kolekcji było japońskie zjawisko zentai. Słowo to w języku japońskim oznacza rodzaj obcisłego stroju, pokrywającego całe ciało. Tłumacząc to określenie - ,,rajstopy na cale ciało”. Zentai często są kojarzone z fetyszyzmem. Ten konkretny fetysz odnosiłby się do tkanin rozciągliwych, zakrywających całkowicie ciało człowieka. Dla jednych osób noszenie kombinezonów zentai może dostarczać wrażenia całkowitego komfortu ciała, podczas gdy dla innych stanowi to specyficzną formę anonimowego ekshibicjonizmu. Niektórzy fetyszyści wykorzystujq stroje zentai w grach typu niewolniczo-seksualnych, mimo ze same stroje nie ograniczają ruchu noszącej je osoby. Anonimowość, którą zapewnia ściśle przylegający kombinezon, ukierunkowała moje poszukiwania materiałów oraz konstrukcji zastosowanych do projektów. Przy wyborze materiałów kierowałem się ideą zróżnicowania faktury, gramatur i kolorów. Całość kolekcji może sprawiać wrażenie eklektycznego łączenia elementów, ale każda sylwetka jest jak uderzenie w harmonijnej melodii. Chciałem, aby każdy z kombinezonów zrealizowany był z jak najbardziej zróżnicowanych materiałów. Użyłem błyszczących dzianin, matowych eco skór w zdecydowanych kolorach oraz przezroczystych siatek, które, mimo iż zakrywają ciało, nadają sylwetkom seksualnego podtekstu. W trakcie tworzenia konstrukcji p o s zc ze g ó l nyc h a s o r t y m e n t ó w, zdecydowałem się zinterpretować koncepcję warstwowego charakteru kolekcji, aby uzyskać efekt założonych na siebie kilku ubrań, które w rzeczywistości stanowią połączoną całość. Inspiracją do określenia klimatu i kolorystyki kolekcji były dla mnie obrazy belgijskiego malarza, surrealisty Rene Magritte’a. Artysta często w swoich pracach zasłaniał twarze postaci. Było to efektem jego traumatycznych przeżyć z dzieciństwa - samobójstwo matki,
52
która utopiła się w rzece, a ciało zostało odnalezione z twarzą owiniętą koszulą. Te przeżycia miały wpływ twórczości malarza. Pod wpływem określonych inspiracji zaprojektowałem kolekcję ubiorów damskich, składającą się z dwunastu sylwetek, na sezon jesień/zima 2018/2019. Kolekcję nazwałem „FETISH”. W jej skład wchodzi pięćdziesiąt trzy asortymenty, m in. ręcznie pikowane kurtki, płaszcze, garnitur, szmizjerki, spódnice, spodnie. Całość została skonstruowana i uszyta przeze mnie samodzielnie, także sweter wykonałem własnoręcznie na drutach. Chciałem pokazać spektrum moich możliwości projektowych i warsztatowych. Był to bardzo żmudny proces, z którym postanowiłem uporać się samodzielnie. Niektóre ubrania zostały wyszyte metalowymi rurkami, aby podkreślić nieoczywiste detale. Anonimowość, którą zapewniają kombinezony zentai, moglem zaprojektować ubrania z jak najbardziej zróżnicowanych tkanin, oddających najróżniejsze efekty, podobny zabieg zastosowałem przy tworzeniu konstrukcji. Każdy z asortymentów cechuje duża dbałość o szczegóły i wygodę użytkowania, dlatego większość z nich wykończona jest podszewką. Aby podkreślić oryginalny charakter kolekcji, zaprojektowałem i zrealizowałem buty. Samodzielnie stworzyłem do nich konstrukcję oraz dobrałem komponenty spody i obcasy. Kolejnym elementem, który zaprojektowałem do kolekcji, są nakrycia głowy. „FETISH” to całościowo zaprojektowane sylwetki, każdy etap powstawania kolekcji - od projektu do realizacji - realizowałem samodzielnie korzystając ze swoich doświadczeń.
A D R I A N K R U PA
A D R I A N K R U P A . Student projektowania ubioru na pierwszym roku studiów magisterskich w Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Swoje umiejętności doskonali w słynnej pracowni 240, pod okiem Michała Szulca i Małgorzaty Czudak. Zajmuje się projektowaniem ubrań, butów i dodatków. Samodzielnie tworzy konstrukcje i sam szyje swoje projekty, dlatego każde ubranie spod jego ręki jest unikatowe. Swoją działalność określa jako awangardę w której spokojnie można wyjść na ulicę . W swoich pracach eksperymentuje z formą konstrukcją i wyjątkowymi tkaninami . Debiutował podczas konkursu Złota Nitka 2017, po czym jego ubrania zaczęły nosić gwiazdy m.in. Natalia Nykiel, Karolina Gilon, Natasza Urbańska, Michał Szpak, Julia Wieniawa, Marta Gałuszewska, Marcelina Zawadzka i Honorata Skarbek. Jego prace pojawiały się na łamach takich magazynów jak KMAG, Vulkan Magazine, Sezon Magazine, Lounge Magazyn.
K A M I L K O T A R B A . Polski fotograf, mieszka i pracuje w Warszawie. Laureat srebrnej nagrody The Prix de la photographie Paris. Jego prace były publikowane, między innymi w: Huffington Post Arts and Culture, Wired, The New York Review of Books, Magazyn SZUM, Aktivist, Glamour, Contributor Magazine. Absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie na wydziale Sztuki Mediów. Swoją twórczość prezentował na wystawach w Polsce (Warszawa, Tarnów, Gdańsk, Lublin, Łódź) i za granicą (San Francisco, Dublin). Prywatnie - miłośnik spania, uzależniony od obrazów.
53
54
55
56
57
Ś W I AT O WA M O D A
Every time I leave a show, I feel disconnected. it’s somelike a loss of meaning (...) And then, people always ask me to interpret what I do. I don’t like to talk about my work (...) I communicate through clothes... YOHJI YAMAMOTO
Yo h j i Ya m a m o t o, AW 1 5 - 1 6 ( m a r ze c 2 0 1 5 ) , f o t . E l i s e To i d e
MAGICZNA PODRÓŻ DO ŚWIATA
YOHJI YAMAMOTO N ATA S H A PA V L U C H E N K O
W tym krótkim cytacie jest wszystko. Proste. Skomplikowane. Motywujące do myślenia, inspiracji, pojęcia głębokiego sensu sztuki, jaką jest modowa twórczość Yohji Yamamoto. Filozof mody i sztuki. Guru wielu artystów, projektantów i swoich wiernych klientów.
58
Yamamoto tworzy dla ludzi wrażliwych, inteligentnych. Nigdy nie zdradził piękna na rzecz szybkiego biznesu. Konsekwentny od wielu lat. Mistrz. Każda kolekcja Yamamoto jest swojego rodzaju obnażeniem jego własnych przeżyć, myśli, emocji. Każdy „widz” ma szansę własnej interpretacji,
przeżycia – niedawno sama mogłam tego doświadczyć, otrzymawszy od Yamamoto zaproszenie na jego pokaz w Paryżu. W 1996 roku, kiedy zaczęłam naukę na kierunku fashion design, zobaczyłam w „zagranicznym” piśmie zdjęcia z pokazu
Ś W I AT O WA M O D A
szczęśliwa i miałam pełną satysfakcję. Wtedy marzyłam, aby mieć kiedyś szansę zobaczyć pokaz na żywo. O tym, aby móc zamienić słowo z moim guru, nie miałam odwagi myśleć.
28.09.2018 11:00 Paryż. Rue St Honore Słońce przyjemnie razi. W Paryżu nieczęsto noszę okulary przeciwsłoneczne. Chłonę barwy takie, jakie są naprawdę. O 12:00 mam spotkanie przy Operze. Idę „z buta” w kierunku Cambon. W salonach firmowych znanych brandów zamieszanie, przed lub po pokazowe. Samochody z techniką głośno rozładowują lub pakują instalacje. Przed butikami wieszaki z pokrowcami, pękającymi od liczby sampli pokazowych. Przed galeriami zaczynają się zbierać grupy gości, dziennikarzy. Cały Świat dzisiaj jest w Paryżu. Tak będzie przez cały tydzień. Paris Fashion Week. Na skromnej wąskiej Rue Cambon skręcam wprawo, wchodząc prosto w drzwi salonu Yohji Yamamoto. Miejsce magiczne. Wszystko tam jest „prawdziwe”. Bez „dmuchanych baniek „ i skomplikowanych wystaw. Miłe, piękne kobiety witają przy wejściu, wszystkie ubrane genialnie. Wiadomo, gdzie pracują od lat. Wręczają stylową czarną kauczukową kopertę, wypisaną imiennie. Widzimy się wieczorem! - mówimy do siebie. Nadal nie wiem, gdzie odbędzie się pokaz. Do spotkania mam jeszcze czas. Muszę otworzyć kopertę. Tylko gdzie?
11:30 Hotel Castille. Patio Kocham to miejsce. Nigdy nie było „korporacyjnym”, nadal nie jest. Patio, jak zawsze, przytulne. Chablis. Koperta... W kopercie - kaseta. Kaseta, jakich miałam dziesiątki w jeszcze niedawnych czasach. Na kasecie moje imię oraz nadruk z tytułem: LOVE SONG. Odwracam kasetę:
projektanta Japończyka, który zakochał w sobie Paryż i cały świat mody. Niełatwo było zdobyć informacje o Yamamoto. Obrazy kolekcji broniły się same, mówiąc wiele o twórcy. Na drugim roku nauki każdy z nas, studentów, miał zadanie napisać pracę o słynnym Domu Mody/Projektancie. Mini-
malna liczba stron - 30. Walczyłam o każdą notkę prasową, każde słowo o Yamamoto. Na konsultacji Pani Profesor zaproponowała, abym wybrała inną markę. Jeszcze zdążysz, masz czas , aby zacząć pisać od nowa! - powiedziała. Finalnie, dostałam ocenę 3 (praca miała 18 stron). Ale byłam
VENDREDI 28 SEPTEMBRE 2018 a 19h00 GRAND PALAIS - SALON D’HONNEUR ENTREE SQUARE JEAN PERRIN AVENUE GENERAL EISENHOWER 75008 PARIS Genialne i proste, genialnie proste.
59
Ś W I AT O WA M O D A
19:00 Grand Palais Mały park. Tłum ludzi ubranych na czarno. Spora przewaga ludzi o japońskich rysach. Nadchodzą z każdej strony. Każdy dumnie niesie na sobie szaty z dyskretnie ukrytym imieniem guru. Fotoreporterzy zgrabnie łapią dynamiczne ujęcia. Nie ma żadnej ŚCIANKI! Security kulturalnie i spokojnie realizuje swojej zadanie identyfikuje gości. Każdy trzyma w ręku inny rodzaj zaproszenia: płyta winylowa, kaseta lub stylowa reklamówka w kolorze białym (coś w rodzaju torebki śniadaniowej). Spotykam Chanthal LeAnh (pracuje w salonie przy Cambon), teraz jest ubrana wieczorowo, wszystko by Yamamoto. Wita się z nieudawaną serdecznością i zaprasza wejść bez kolejki. Dreams became true, Natasha... - mówi z uśmiechem. Przy okazałych secesyjnych schodach stoi skromna tabliczka „Yohji Yamamoto”. Tłum gości bardzo spokojnie kieruje się do środka budynku. Trafiamy do pięknej, zabytkowej sali Grand Palais, którą wypełniają stylowe metalowe rusztowania oraz klasyczne 6-rzędowe trybuny dla widzów, oczywiście czarne. Nie ma plazm, nie ma zbędnych dekoracji. Czysto, minimalistycznie, w genialnym klimacie bardzo profesjonalnie ustawionego światła. Czystego białego światła. Przyjemny gwar ludzi z „jednej książki”, ludzi o inteligentnym spojrzeniu, często bardzo skromni, ubrani w „pyszną czerń”. Każdy na swoim „zaproszeniu” ma tajny kod, oznaczający miejsce na widowni. Ubrani na biało asystenci zwinnie i kulturalnie pomagają odnaleźć miejsca dla gości. W 4. rzędzie, obok mnie, siedzi artysta. Tak myślę, że to artysta... Tak wygląda. Pyta mnie, czy jestem z rodziny. Lekko się dziwi, kiedy mówię, że nie. Co ma na myśli? Trzyma w ręku płytę oznakowaną „front row”. Mówi, że woli miejsce wyżej, tutaj zobaczy więcej, niż na dole. Na 100% to artysta...
60
Gwar, jakby po tajnym sygnale, nagle się ucisza. Światło pozostaje. Gra coś, co nie przypomina żadnego utworu, nie kojarzy się z żadnym wykonawcą. Gitara. Love Song.
Ś W I AT O WA M O D A
19:30
Z półmroku ustawionych rusztowań pojawia się pierwsza postać pokazu - czarnoskóra piękna kobieta w czerni. Prosta, na pierwszy rzut oka, forma konstrukcji, a tak naprawdę skomplikowana piekielnie, sprawia że każde włókno lnianego materiału idealnie pracuje. Genialne kroje podkreślają naturalną kobiecość. Konstrukcje wzmacniają się z każdym kolejnym wyjściem, łącząc w sobie asymetrie, dekonstrukcje, klasyczny krój, dobre krawiectwo i genialną technologię. Len, lekka wysokoskrętna wełna, bawełny, jedwab - współgrają w estetycznych łączeniach. Asymetryczne linie cięć i łączeń tworzą zgraną kompozycyjną równowagę. Charakterystyka modeli jest tylko częścią ogólnego wrażenia i przekazu. Każdy z nas na widowni ma zapewne własną wizję przekazu artysty. Dostrzegam w nim głęboką filozofię, przekaz do próżnego często świata fashion, komunikat dla nas, noszących ubrania. Nasz wygląd jest odzwierciedleniem naszej duszy, to my kreujemy styl na ulicy, to my ostatecznie wybieramy. Ja też wybieram Yamamoto i jego filozofię. Często, jako ostatnia, na wybieg jest „proszona” panna młoda każdego projektanta. Mistrz prezentuje pięć czarnoskórych modelek, które zostały ubrane w outfity nawiązujące do stylu ubioru Gambii. To finałowa „kropka nad i”. Modelki znikają w półcieniach estetycznych metalowych rusztowań, a Guru pokazuje się widowni na chwilę, tradycyjnie podnosząc kapelusz i szybko znika wzbudzając owacje widowni. Światła nie gasną, emocję nie opadają. Podekscytowany gwar przyjaciół w czerni jeszcze trwa. Każdy dostał dawkę wspaniałej energii Yohji Yamamoto. Nie słyszałam ani jednego komentarza w stylu: Ta sukienka była ładna. Każdy wyraża emocje estetycznego zadowolenia i ekscytacji.
61
20:00 Czekając na moment, kiedy sala opustoszeje, kiedy fotoreporterzy spakują swój skomplikowany sprzęt, a goście opuszczą budynek Grand Palais, zastanawiam się jak niesamowicie jest ważne i trudne dla projektanta móc pozostać sobą w obecnych czasach fast fashion, w czasach próżności sieciówek, powierzchownego traktowania się nawzajem, pseudo luksusowości. Trudne, ale warte. Ludzie z powieści Yamamoto, ten mały procent, mówiąc analitycznie, biznesowo, dzisiaj przyjechali do Paryża. Ludzie z różnych krańców świata są tutaj, aby być razem, a nie stawać przy ściance czy klikać zdjęcie na Instagrama. Tego może dokonać prawdziwy Mistrz.
21:00 Okazałe schody Grand Palais. Mistrz z małą grupą najbliższych asystentów powoli kieruje się do samochodu. Ręka w kieszeni, wolny krok, zmęczone spojrzenie, pozytywny uśmiech, magiczna energia. Wróci tutaj z kolejną historią za kilka miesięcy. Za 5 dni kończy 75 lat. Happy Birthday, Yohji Yamamoto!
PS. Dla tych, którzy działają w branży mody.Mimo wielu latach pracy z konstrukcją, wiele kroi Yamamoto nadal pozostaje dla mnie zagadką. Istnieje kilka metod konstruowania odzieży. Yamamoto ma swój własny. Umiejętność i wyczucie do wykorzystania właściwości splotów tkanin, łączenie radykalnie skontrastowanych struktur i gramatur w jedną spójną kompozycję kostiumu. W nowej kolekcji największą zagadką jest dla mnie outfit, który łączy dość ciężką jeśli chodzi o gramaturę bawełnę z cienkim malowanym muślinem. Genialnie skonstruowana część bawełniana o wielu skosach lekko i sprytnie pracuje dołem niesamowicie obciążając jedwab, który wygląda naturalnie i lekko. To jest niewykonalne. Yamamoto to potrafi. Tej jesieni powstał pierwszy shop online twórcy, theshopyohjiyamamoto.com. Ja osobiście pozostanę jednak wierna magicznej podróży na Rue Cambon. N ATA S H A PA V L U C H E N K O , Paryż Zdjęcia z najnowszego pokazu Yohji Yamamoto: Monica Feudi
62
r ys. Natasha Pavluchenko
Ś W I AT O WA M O D A
Następnego dnia, z pewnością, każdy uda się do salonu Mistrza po kolejną dawkę sztuki do swojej garderoby.
LILITH
ZDJĘCIA, RE TUSZ: MAR OŠ BELAVÝ M O D E L K A : A G ATA Z Y C H M A K E U P & W ŁO S Y : N ATA S Z A B I G O S , A D R I A N A P I ĄT E K S T Y L I Z A C J E : TAT I A N A Z AW R Z Y K R A J P R O J E K TA N C I , M A R K I : A N N A P U R N A , P O L A Z A G , H & M Z A R A , M A N G O, B E R S H K A
64
65
66
67
68
69
70
71
MODA
FETYSZE CODZIENNOŚCI
Zdjęcia: Aga Prus - warsaw shoemakers | H&M
FETYSZ WYSTĘPUJE W CZTERECH ODSŁONACH - SEKSUALNOŚCI, POŻĄDANIA POSIADANIA, OBIEKTU KULTU ORAZ MAGICZNEGO TOTEMU. CHOĆ NIE ZAWSZE ZDAJEMY SOBIE Z TEGO SPRAWĘ, PROSTE PRZEDMIOTY CODZIENNOŚCI MAJĄ JEGO ZNAMIONA. KUSZĄ, SĄ UZNAWANE ZA MISTYCZNE, PRZYNOSZĄ SZCZĘŚCIE LUB EKSTAZĘ.
Przedmiot magiczny Rytuał tworzenia rzemieślniczych butów w warszawskiej pracowni A g i P r u s w a r s a w s h o e m a k e r s , opiera się na rodzinnych tradycjach, które kultywowane są od lat. Historia brzmi jak bajka XX wieku! Brunon Kamiński, dziadek projektantki, przeniósł się do Warszawy z niewielkiej wsi na Pomorzu, bo zawsze marzył o byciu szewcem, a tam na początku wieku niewielu ludzi w ogóle nosiło obuwie. Dzięki własnemu uporowi utworzył pracownię na Nowym Świecie, a swoim magicznym fachem skradł serca dyplomatów, gwiazd kina i polityków. Pasję przekazał Januszowi, swojemu zięciowi i wnuczce Agnieszce. Perfekcja w warsztacie - zdejmowaniu miar i modelowaniu kopyt, które każdorazowo tworzone są specjalnie dla pojedynczego klienta oraz współczesne podejście do projektowania sprawiają, że kreowanie butów przyjmuje formę obrzędu. Powstanie tej
72
jednej wyjątkowej pary trwa nawet 12 tygodni, a poprzedza je ręczne wycinanie skór, stukot maszyny zszywającej cholewkę i ćwiekowanie jej wprawnymi dłońmi szewca. Rzemieślnicze buty działają na wszystkie zmysły.
że limitowane kolekcje znanych domów mody dla H&M to tworzenie obiektów kultu. Doświadczenie wręcz metafizyczne dla zwykłych śmiertelników, którzy dostęp do bóstwa mają dopiero wtedy, kiedy zaszczytu jego spotkania dostąpi wcześniej grupa wybrańców.
Przedmiot czczony „Gigantyczna kolejka po ciuchy Balmain dla H&M. Ludzie ustawiali się już dzień wcześniej”, „Tłumy ustawiają się pod sklepami H&M, niedziałające serwery. Dziś weszła do sprzedaży specjalna kolekcja Kenzo”, „Będą znów walki w H&M? Sieć ogłosiła współpracę z kolejnym projektantem”. Ostatecznie punkt kulminacyjny trwa kilkanaście minut. To nie opis bitwy w erze big data ani powrót do reglamentacji podstawowych dóbr w sklepach. Czy mamy do czynienia z nowym wyznaniem? Jeśli dołożyć do tego otoczkę tajemnicy, wyczekiwanie na ogłoszenie tak wielkie, jak narodziny potomka tronu królewskiego, możemy uznać,
Z jednej strony czekamy w kolejce po ubranie z sieciówki sygnowane znanym nazwiskiem, a z drugiej trwamy w oczekiwaniu na wykonane na miarę i niepowtarzalne dzieła lokalnego rzemieślnika. W pewien nadzmysłowy sposób przedmioty codziennego użytku stają się fetyszami. A to my decydujemy, czy obsesja w modzie przeradza się w szaleństwo wymagające poświęcenia, czy też rytualne przejście w inną jakość.
KASIA KWIECIEŃ www.fashionbranding.pl
ROZWIJA SIĘ BEZ KOŃCA
NEWSY URODA
CHANEL, KTÓRE
Co jakiś czas dostarczamy wam nowinek z życia marki Chanel. Mimo, że już ekstremalnie popularna, nie przestaje rozwijać się i pracować nad nowościami. Jedną z nich było otwarcie nowego butiku 17 października tego roku.
Chanel Fragrance & Beauty to pierwszy butik marki w naszym kraju. Można go odwiedzić w Galerii Mokotów.
fot. mat. promocyjne
Chanel Fragrance & Beauty Boutique skupia się tylko na kosmetykach, dodatkach i perfumach, kupowanych równie chętnie co małe czarne i żakiety Chanel. Urządzony ze śmiałością i elegancją, z dominacją czerni i złota. Grupa ekspertów w każdej z dziedzin będzie zawsze służyć pomocą i radą, a atmosfera wnętrza pozwoli poczuć się dobrze i komfortowo. Aż trudno uwierzyć, że to opis miejsca otwartego... w Polsce!
TANIE, DOBRE I DOSTĘPNE! Czego by nie mówić o irlandzkiej sieci Primark, jedno jest pewne - jakość produktów jest bardzo proporcjonalna do ceny. Wobec tego, nie można od nich wymagać za wiele. Mimo to, a może właśnie dlatego zainteresowanych nie brakuje, więc marka stale wprowadza na rynek nowości. Ostatnio premierę miała nowa kolekcja produktów do pielęgnacji. To 20 nowych kosmetyków powstałych we współpracy ze ze słynną influencerką Alex Steinherr. Podzielono je na kategorie: “Pore Balance”, “Pollution Solution”, “Pump & Glow”, „Maximum Moisture” i “Sleep Spa”. Ceny: 3 do 5 funtów. Myślę, że w takim wypadku warto zaryzykować przetestowanie.
73
KOSMETYKI
TERRE D’HERMES
fot. mat. promocyjne
POCZUĆ TWORZYWO, STĄPAJĄC PO ZIEMI Z GŁOWĄ W CHMURACH - JEAN-CLAUDE ELLENA
Perfumeryjna historia Domu Hermes rozpoczyna się w roku 1951 od narodzin Eau d’Hermes, zapachu inspirowanego zapachem skóry. Od tego czasu każda nowa kreacja olfaktoryczna jest inkarnacją stylu Hermes. Stylu opartego na kulcie zachwycających materii opracowanych z prostotą i miłością do pięknych wyrobów, które powstały by trwać. Stylu stworzonego przez sześć pokoleń utalentowanych artystów-rzemieślników, pełnych szacunku dla tradycji, którzy śmiało patrzą w przyszłość. Zapachy Hermes to autentyczne i oryginalne historie mówiące o spotkaniach z osobami, miejscami i przedmiotami o specjalnym znaczeniu dla Domu. Tematy i nazwy zapachów inspirowane są światem Hermes, a flakony sięgające do źródeł marki, podkreślają wagę przedmiotu i znaczenie detali. Każdy zapach jak wszystkie produkty Hermes jest osobisty, zmysłowy i unikalny, który powstał jako źródło przyjemności dla wszystkich zmysłów. W czerwcu 2004 roku do Hermes dołączył Jean-Claude Ellena, jako główny kreator zapachów Domu. Śródziemnomorska szczodrość, estetyka nieskazitelności i przywiązanie do detali to cechy charakterystyczne dla jego stylu, który idealnie harmonizuje się z duchem Hermes. Zapach Hermes to przepełniony emocjami marzyciel, który zabiera nas w daleką podróż. Podróż do ziemi obcej i jednocześnie znajomej. Do ziemi Hermes do Terre d’Hermes...
74
Inspiracja dla Terre d’Hermes kryje się za jego nazwą. Historia alchemii, doświadczenie zmysłowej przyjemności materii, historia zapachu, który wyposaża mężczyznę w zdolność transformacji surowców z ziemi do powietrza, z powietrza do wody. Terre d’Hermes to zaskakująca kompozycja pełna kontrastów widocznych już w kształcie samego flakonu. Formy mocno zakorzenionej w ziemi Hermes, która sięga ku niebu. Jego fundamenty opierają się na pomarańczowym H, emblematycznym znaku marki będącym potwierdzeniem przywiązania do tradycji i stylu marki. Terre d’Hermes jest powieścią o alchemii składników, pogodnym stylu pełnym niespodzianek. Terre d’Hermes to wertykalna struktura zbudowana wokół drzewnych nut, korzenie obciążają zapach, a żywice otulają go. Bohaterami tej pachnącej powieści jest tłum zadziwiających postaci, każda o innym charakterze i odmiennym usposobieniu. Figlarność pomarańczy, gorycz grejpfruta, energia pieprzu, ostry i świetlisty krzemień, solidny wetiwer, spokojny lecz dominujący cedr, kojąca łagodność benzoesu... W finale Hermes ofiarował nam niezwykle męski i seksowny zapach, który trwa i z każdą chwilą staje się jeszcze bardziej intrygujący. Tetris d’Hermes
M I K O Ł A J T Y PA
woda toaletowa 50ml / 329 zł
SPECJALISTYCZNE
M ASAŻ E TWA R ZY I C IA Ł A W Y KO NY WA N E P R Z E Z F I Z J OT E R A P E U T Ę
Zadzwoń i umów się na termin!
ul. Prochowa 9 31-532 Kraków t. 12 446 90 09 moss.krakow.pl Znajdź nas na
URODA
THE MYSTERY BARBERS INSPIRUJĄ SIĘ MODĄ W SZEROKIM SPEKTRUM...
Fotograf : Łuk asz Sokół Fr yzur y : The Myster y Barbers Make -up: Agnieszk a Pąchalsk a Modelki/Model: Natalia Baranowska, Zosia Sznajder, M ichał K omsta W tej kolekcji jego materiałem jest młodość. Czy młodość może być fetyszem? Oczywiście. Od zarania dziejów to właśnie młodość nas pociąga, fascynuje i zniewala. Uzyskujemy satysfakcję z wydanych milionów na jej zatrzymanie. Młodość stymuluje nasze otoczenie, jest dzika i ekspresyjna. Powstała kolekcja fryzur to hołd dla fetyszu młodości.
76
77
URODA
78
URODA
79
URODA
80
URODA
81
URODA
I M P R E Z Y I OT WA R C I A
FINAŁ VIII EDYCJI POLAND 100 BEST R E S TA U R A N T S
zdjęcia: mat. promocyjne
27 października 2018 Willa Poprad W wydarzeniu wzięło udział ponad 200 właścicieli i szefów kuchni restauracji, które znalazły się na liście Poland 100 Best Restaurants 2018. Wszystkie odwiedzane przez inspektorów restauracje oceniane są za pomocą kwestionariusza składającego się ze stu podpunktów. Punkty przyznawane są za jakość i świeżość produktów, harmonijność menu, walory smakowe serwowanych dań, profesjonalizm i jakość obsługi, komfort i atmosferę pobytu oraz otoczenie i wnętrze restauracji. www.poland100bestrestaurants.pl
82
mysł z y m za pobud
y
Galeria Krakowska, I piętro ul. Pawia 5, 31-154 Kraków tel. 12 628 72 52 restauracja@miyakosushi.pl www.miyakosushi.pl dołącz do nas 83
NEWSY zdjęcia: mat. promocyjne
ZABÓJCZE SŁOMKI W KOŃCU ZAKAZANE! Nie sposób nie wspomnieć o najgłośniejszym ze wszystkich świeżych przepisów. W ostatnich tygodniach października Unia Europejska wprowadziła ostatecznie zakaz używania plastikowych jednorazówek. Niechęć do słomek i kubeczków na wynos jest ostatnio tak modna, że wszyscy doskonale
wiedzą o randze problemu. Wiemy, że plastik zanieczyszcza morza i szkodzi zwierzętom. Dlatego zakaz nikogo nie zdziwił, zadowolił natomiast prawie wszystkich. Nowe przepisy mają zacząć obowiązywać w 2021 roku, a obejmują one 10 najbardziej szkodliwych produktów z plastiku.
Ekologiczna świadomość jest nie tylko modna, ale także uwzględniona prawnie. Przy takim obrocie spraw mamy może jeszcze szansę uratować Ziemię przed jakąś straszną zagładą. Albo przynajmniej troszkę ją odsunąć.
RYBA PROSTO Z WODOROSTÓW? Wegańskich nowinek nigdy za wiele. Tym razem porozmawiamy o sushi, które nie oferuje weganom zbyt wiele możliwości. Ryż z ogórkiem lub awokado każdemu może się znudzić.
84
Dlatego Vegan Junk Food Bar z Amsterdamu, we współpracy z Vegan XL, stworzyli wegańskie odpowiedniki ryb - tuńczyka (No Tuna) i łososia (Zalmon). Robione z tapioki i wodorostów, w smaku przypominają
owoce morza. W kwestii wyglądu również nie można im nic zarzucić. Nic dodać nic ująć. Póki co wege rybek można spróbować tylko w Amsterdamie, ale miejmy nadzieje, że trend szybko zawita i do nas.
NEWSY
KONIEC Z KACEM PO WINIE? Jesienne wieczory lubimy spędzać w towarzystwie kieliszka wina. A że wieczory są długie, jeden kieliszek często poprzedza kolejny i w ten sposób pijemy całą butelkę.
Nic by w tym złego nie było, gdyby nie syndrom kolejnego poranka. I w tym miejscu pojawia się James Kornackie i jego filtr Üllo. To eleganckie urządzenie odsącza siarczany z wina, które według producenta, odpowiadają za kaca po winie. Bez nich,
w napoju zostaje tylko to, co najlepsze czysta esencja. Urządzenie nie jest tanie, jednak może warto się poświęcić. Dzięki temu będzie można pić do woli i przetrwać jesień bez trudu!
Restauracja Taco Mexicano Kraków , ul. Poselska 20 tel.: 12 421 54 41 www.tacomexicano.pl
MEKSYKAŃSKA LEGENDA W CENTRUM KRAKOWA.... ZAPRASZAMY DO SPRÓBOWANIA NOWYCH DAŃ IDEALNYCH NA CHŁODNE DNI... Choriqueso z salsą blanca o dowolnej ostrości Ognisty Fajitas Monterrey z kurczakiem i grillowaną papryczką jalapeńo A na deser oryginalny meksykański sernik z polewą truskawkowo-pomarańczową
OD PONIEDZIAŁKU DO PIĄTKU W GODZINACH OD 12 DO 18 ZAPRASZAMY NA HAPPY HOURS!
WYDARZENIA
ZAMIAST
WÓDKI WEŹ DRINKA I WSPOMÓŻ POTRZEBUJĄCYCH! FUNDACJA AGENOR Z KRAKOWSKĄ SCENĄ BARMANÓW ORGANIZUJĄ AKCJĘ CHARYTATYWNĄ POD HASŁEM ZAMIAST.
Fundacja Agenor działa od 2012 roku i została założona przez Andrzeja Borcza. Jej celem jest pomoc osobom najbardziej pokrzywdzonym przez los. Głównie skupia się na wsparciu materialnym dla osób niepełnosprawnych i chorych oraz ich rodzin. Krakowska Scena Barmanów to grupa ludzi o najwyższych kwalifikacjach zawodowych, pełnych pasji oraz zaangażowania. Od wielu lat ta grupa nie tylko bierze udział w wielu akcjach charytatywnych, ale też inspiruje innych do podobnych działań. Dlatego na zaproszenie Fundacji Agenor Krakowska Scena Barmanów bez wahania zaangażowała się w projekt akcji charytatywnej ZAMIAST. Mechanizm akcji jest następujący: w wybranych (wiodących pod względem jakości serwowanych koktajli oraz profesjonalnej obsługi) lokalach, startujemy od 8 listo-
86
pada z propozycją 3 drinków o nazwach pochodzących od imion podopiecznych Fundacji Agenor. Drinki Kris, Mike i Franco będą sprzedawane w lokalach pod hasłem ZAMIAST: - Zamiast wódki weź Krisa - Zamiast rumu weź Franco - Zamiast whisky weź Mike’a Część dochodu z tych drinków będzie przekazana w formie darowizny na potrzeby: Krystianka (terapia czaszkowo-krzyżowa). Michałka (pionizator) i Frania (handbike). Lokale, które biorą udział w akcji będą co tydzień otrzymywać przechodni Puchar Wielkiego Serca Fundacji Agenor. Dostanie go ten lokal, który w okresie rozliczeniowym (piątek –czwartek) sprzeda najwięcej drinków. Akcja poprzez środowisko barmańskie
jest kierowana do stałych i okazjonalnych klientów krakowskiej gastronomii. Lokale, które biorą udział w akcji (w chwili zamknięcia numeru): Entropia, Sababa, Z Ust do Ust, Międzymiastowa, Nadwiślańska, Tram Bar, Enoteka Pergamin, Movida, Rabbit, Pozytywka, Szpitalna 1, Le Scandale, Merci Brown, Scena 54, Pauza, Mashroom. Akcję wspiera również Polski Pub 44. Na stronie www.fundacjaagenor.pl można znaleźć sylwetki chłopców, dla których przeprowadzamy tę akcję. MACIEK JURUŚ Pełnomocnik Fundacji Agenor JANEK Z KRYNICY Koordynator akcji z ramienia Krakowskiej Sceny Barmanów
PROSECCO
IS ALWAYS THE ANSWER AND WE HAVE GOT PROSECCO!
ZAPRASZAMY CIĘ DO WYPRÓBOWANIA NASZEJ NOWEJ LINII PIW I WIN
ECO LIFE
DYNIA - JESIENNY SUPERFOOD DARIA ROGOWSKA EKOCENTRYCZKA.PL
SŁONECZNA DYNIA MOŻE ROZŚWIETLIĆ JESIENNE DNI, WARTO SPRÓBOWAĆ RÓŻNYCH POTRAW Z JEJ UDZIAŁEM. ZUPA, SAŁATKI, SOKI, KOKTAJLE, FARSZ DO PIEROGÓW, MOŻLIWOŚCI PRZYRZĄDZENIA DYNI JEST SPORO. TO BARDZO SMACZNE I ZDROWE WARZYWO. DYNIĘ MOŻNA PRZYPRAWIAĆ NA WYTRWANIE, OSTRO I SŁODKO WIĘC KAŻDY ZNAJDZIE COŚ DLA SIEBIE.
To pomarańczowe warzywo warto jeść w wielu powodów. W 100 g ma tylko 28 kalorii, za to sporo cennych składników odżywczych. Różne odmiany dyni, mają innym smak, kolor, a nawet teksturę. Najsmaczniejsza jest odmiana hokkaido, jest słodka i można jeść ją ze skórką. Jest dobrym źródłem cynku, beta karotenu, fosforu, potasu, wapnia i witamin z grupy B. Do tego nie zawiera sodu, dlatego jest zalecana każdemu. Dynia działa odkwaszająco na organizm, dzięki temu poprawia zdrowie i odporność. Cynk jest ważnym pierwiastkiem, którego w dyni jest sporo. Cynk pomaga z poprawić odporność, a także wzmacnia włosy i paznokcie. Większość osób je go zdecydowanie za mało. Dynia zawiera także pektyny i kwasy organiczne. Ze względu na sporą zawartość węglowodanów dynia szybko syci i dostarcza błonnika wspomagającego pracę układu pokarmowego. Dodatkowym atutem dyni jest to, że jest lekkostrawna i nie wywołuje alergii pokarmowych. Warzywo zagęszcza potrawy i nadaje im intensywny pomarańczowy kolor. Dzięki dużej zawartości beta karotenu dobrze wpływa na skórę i wygląd. Najlepiej jeść ją w postaci surowej, żeby przyswoić jak najwięcej witamin i składników odżywczych. Można wykonać z niej sok, koktajl, albo zrobić surówkę. Zachęcam do jedzenia dyni. Można ją długo przechowywać, więc robię zapasy na zimę.
88
CURRY Z DYNI I BOCZNIAKÓW Składniki na 3-4 porcje • • • • • • • • • • •
500 g dyni 150 g boczniaków 2 średnie cebule olej kokosowy mleczko kokosowe- 400 ml kilka plastrów imbiru 1 łyżeczka curry 1 łyżeczka kuminu 1/2 łyżeczki kurkumy 1/2 łyżeczki kolendry sól
Na patelni rozgrzewamy łyżkę oleju kokosowego. Cebulę kroimy w drobną kostkę i podsmażamy na patelni z przyprawami. Kiedy cebula się zeszkli dodajemy pokrojoną w kostkę dynię i boczniaki. Zostawiamy pod przykryciem na kilka minut, po czym dodajemy mleczko kokosowe. Gotujemy pod przykryciem na wolnym ogniu przez 15 minut. Na koniec odkrywamy i gotujemy jeszcze kilka minut do momentu kiedy dynia będzie miękka. Curry powinno być gęste. Doprawiamy solą do smaku i podajemy z ryżem i świeżymi ziołami, najlepiej kolendrą.
ZIOŁA DOBRE NA WSZYSTKO
JAK RADZIĆ SOBIE Z DUCHAMI W KUCHNI PRZEŁOM JESIENI I ZIMY TO OKRES NIEZWYKLE DZIWNY I TAJEMNICZY. MGŁA SNUJE SIĘ PO ZIEMI, OTULAJĄC SWYM DELIKATNYM WELONEM NAGIE, POWYKRZYWIANE KONARY DRZEW. W DAWNYCH CZASACH NASI PRZODKOWIE WIERZYLI, ŻE TEN CZAS – SZCZEGÓLNIE PRZEŁOM PAŹDZIERNIKA I LISTOPADA TO MOMENT, PODCZAS KTÓREGO TAJEMNE SIŁY OBEJMUJĄ WŁADZE NAD ZIEMIĄ.
Powracających z zaświatów zmarłych należało ugościć równie dobrze jak żywych. Stąd w wielu kulturach można spotkać zwyczaj składania na grobach jedzenia, napojów, ale także uroczystego biesiadowania. Kolejnym elementem tych wierzeń było przekonanie, że owymi siłami można (w mniejszym bądź w większym stopniu) sterować. Pomocne tu były zioła, kwiaty, ale także przedziwne specyfiki, których używamy współcześnie nie zdając sobie sprawy z ich magicznej mocy.
POKRZYWA Jednym z takich ziół była bez wątpienia pokrzywa, którą współcześnie kojarzymy bardziej z ziołowymi naparami dobroczynnie wpływającymi m.in. na włosy. To pospolite ziele, rosnące na łąkach, polach, ale także w okolicach naszych domów od dawien dawna kojarzone było z magią. Kto z nas nie zna baśni Andersena o dzikich łabędziach, które swój ludzki kształt odzyskały dzięki utkanej z nich koszuli? W dawnych czasach wierzono, że pokrzywa ma moc wypędzania demonów – wywarem z jej liści skrapiano szaty, chcąc uniknąć kontaktów z diabłem i jego pobratymcami. Co ciekawe, pokrzywa była też uznawana za jeden z najmocniejszych miłosnych afrodyzjaków.
ROZMARYN I JARZĘBINA Do walki z nieczystymi siłami używano także dobrze znanego nam...rozmarynu. Dym i zapach uwalniający się z płonących gałązek miał służyć do oczyszczenia nawiedzonego miejsca – podobnie jak znana i lubiana jarzębina. Dziś, wkładając na szyję wykonane z niej czerwone korale, mało kto
90
z nas pamięta, że nasi przodkowie wkładali je w celu uniknięcia uroków i klątw.
przez nasza mamy mak do ciasta poza przywoływaniem snu miał za zadanie chronić przed złym okiem...
CZARY MIŁOSNE
Oczywiście to nie wszystkie magiczne zioła, rośliny z których mocy korzystali nasi przodkowie. Może czasem warto skorzystać z ich mądrości?
Jednym z silniejszych i bardziej niebezpiecznych uroków były wszelkie czary miłosne. Chyba nikt z nas nie chciałby stać się ich ofiarą i w efekcie spędzić życia z kimś, kogo miłość została nam nie jako narzucona? By tego uniknąć należało wystrzegać się naparów z liści laurowych, lawendy, jaśminu, cynamonu i... pietruszki! Ta ostatnia była szczególnie niebezpieczna, gdyż jej działanie można było porównać do bomby z opóźnionym zapłonem! Jeśli już jednak padliśmy ofiarą miłosnego zaklęcia, lub chcemy je odczynić należało do tego użyć kwiatów wrotyczu...
NIE TYLKO NA WAMPIRY Mówiąc o magicznych właściwościach roślin i ziół, nic tak dobrze nie utarło się w naszej kulturze jak magiczna moc czosnku. Te przypominające ząbki gniazdka miały (niektórzy twierdzą, że mają nadal!) moc odstraszania wampirów. Chyba każdy z nas pamięta sceny z filmów o wampirach, gdy ten nachylając się nad ofiarą ucieka w popłochu, czując zapach przymocowanych w pokoju kwiatów czosnku. Czosnek także chronił przed klątwami, złorzeczeniami i mniejszymi, bardziej pospolitymi duchami i zjawami. Pity współcześnie na ból brzucha dziurawiec również miał podobne właściwości. Dodatkowo miał na celu chronić przed zwątpieniem i rozpaczą. Lubiana przez nas gardenia poza pięknymi i aromatycznymi kwiatami miała jeszcze jedną niezwykłą właściwość – zabezpieczała przed sporami i konfliktami. Dodawany
M A R TA K U D E L S K A
P R Z E P I S S Z E FA K U C H N I
RUMSZTYK WOŁOWY Szef kuchni restauracji F i l i p a 1 8 F o o d W i n e A r t Marcin Sołtys stworzył autorskie menu inspirowane tradycyjną polską kuchnią w nowoczesnej odsłonie oraz regionalnymi produktami z najstarszego targowiska w Krakowie – Starego Kleparza. Każde danie powstaje w otwartej kuchni. W tym miesiącu specjalnie dla czytelników Lounge Magazyn przygotował autorski przepis na rumsztyk wołowy - to nowa pozycja w karcie lunchowej w cenie 36 pln. Karta lunchowa funkcjonuje od poniedziałku do niedzieli, w godzinach 12:00-17:00.
SKŁADNIKI: (Receptura na 10 porcji) • 2 kg antrykotu wołowego • 200 g masła klarowanego lub tłuszczu wołowego • sól • pieprz świeży
Nieobrane ziemniaki myjemy i gotujemy w osolonej wodzie do miękkości. Następnie odstawiamy je do wystudzenia. Po wystudzeniu ziemniaki kroimy w cząstki. Rukolę płuczemy oraz odwirowujemy z wody. Z oliwy, octu oraz musztardy sporządzamy sos vinaigrette.
• 300 g boczku w plastrach
Mięso wołowe mielimy, po czym formujemy z niego okrągłe kotlety o wadze 200g.
• 2 kg ziemniaków średniej wielkości • 250 g masła • 2 wiązki koperku • tymianek • czosnek • 300 g rukoli • 4 łyżki oliwy z oliwek • 1 łyżka musztardy Dijon • 1 łyżka octu winnego • sól • pieprz świeży
Ziemniaki smażymy na maśle na złoty kolor oraz doprawiamy solą, pieprzem, tymiankiem, koperkiem i czosnkiem. Uformowane rumsztyki układamy na rozgrzaną patelnię i smażymy na wybrany przez nas stopień wysmażenia. Mięso doprawiamy dopiero po usmażeniu. Tak przyrządzoną wołowinę układamy na usmażonych ziemniakach wraz ze smażonym boczkiem i rukolą. Bon Apetit!
fot. Filip Łyszczek / lounge
ZE SMAŻONYMI ZIEMNIAKAMI, BOCZKIEM I RUKOLĄ
M A R C I N S O ŁT Y S Laureat Złotego Ślimaka Slow Food Polska V. Szkolenie w Instytucie Paula Bocuse’a w Lyon, Francja. Gotował dla Prezydenta Polski – Bronisława Komorowskiego, Prezydenta Niemiec – Christiana Wulffa, Prezydenta Bułgarii – Georgia Pyrwanowa, Kanclerza Niemiec – Gerharda Schrodera, Miss World 2006 – dla wszystkich uczestników, Prezydenta Ukrainy – Wiktora Juszczenko, Prezydenta USA - George’a Busha, Roberta Kubicy, Kamila Stocha, Grzegorza Krychowiaka, Mariusza Wacha, Mateusza Masternaka oraz całej drużyny Cracovii. W ostatni weekend października Filipa 18 Food Wine Art zdobyła Grand Award 3 widelce w VIII edycji Poland 100 Best Restaurants Awards 2018!
91
ŻELAZKO W KUCHNI
Te k s t i a r a n ż a c j e : AGNIESZKA ŻELAZKO www.zelazkowkuchni.pl Zdjęcia i produkcja: ADAM CISOWSKI www.adamcisowski.pl
BEKOWISKO, PIEKARNIK I POLEPSZACZE HUMORU WIECIE, ŻE WŁAŚNIE TERAZ, GDY PISZĘ TE SŁOWA, TRWA BEKOWISKO, CZYLI OKRES GODOWY DANIELI? JA WIEM, DLA NIEKTÓRYCH BRZMI TO JAK JĘZYK CHIŃSKI, ALE ZARAZ WYJAŚNIĘ W CZYM RZECZ. Jesienią cały (albo prawie cały) las zmienia się w wielką scenę, na której zaczynają się godowe rozgrywki. Samce z rodziny jeleniowatych walczą o samice. Napisałam samice a nie samicę, ponieważ w przypadku wygranej, „pod opiekę” jednego samca trafia kilka a nawet kilkadziesiąt pań. Samiec „opiekuje” się nimi z takim zaangażowaniem, że czasem nie je, nie pije i pada z wyczerpania. Okres godowy jeleni to rykowisko, łosi – bukowisko, a danieli – bekowisko. Dlaczego o tym piszę? Po pierwsze – uwielbiam las i jego odgłosy. Lubię stać z kubkiem kawy, słuchać dźwięków lasu i myśleć, że niezależnie od tego co się dzieje
92
na świecie, tutaj – w lesie – wciąż panuje odwieczny porządek. Po drugie - miło byłoby, gdyby mężczyźni od czasu do czasu powalczyli też o kobiety. Mnie co prawda już ktoś sobie wywalczył (po prostu wie, że wystarczy mnie dobrze nakarmić), ale wiem, że niektóre Panie tęsknią za odrobiną takiego szaleństwa. Jesienią jednym z najważniejszych przedmiotów w domu staje się piekarnik. Większość dań, które przygotowuję – robię w piekarniku. Codziennie coś piekę: bułeczki, cebularze, mini-pizze, albo słodkości – ciasta, ryż z jabłkami lub jabłka nadzie-
wane jaglanką. Piekę nawet camembert (co widzicie na powyższym zdjęciu). Jest przepyszny i gotowy w 10 minut. Wystarczy włożyć go do naczynia żaroodpornego, podlać niewielką ilością wody (max 1 cm), wysmarować miodem (lub posypać parmezanem, w zależności od tego, czy wolicie słodką czy słoną wersję), dodać pokruszone pistacje, migdały lub inne dodatki i zapiec w piekarniku aż się przyrumieni. Pieczony ser to jeden z najlepszych polepszaczy humoru. Drugim są mini pizze z sosem dyniowym (zamiast pomidorowego) i pyszna sałatka z dwoma rodzajami sera, dynią i smażonymi śliwkami. Smacznego!
ŻELAZKO W KUCHNI
SAŁATKA Z DYNIĄ, SMAŻONYMI ŚLIWKAMI I DWOMA SERAMI SKŁADNIKI:
P R Z YG OTO WA N I E :
• ¼ małej dyni • 3-4 śliwki węgierki • Pół serka koziego • Łyżka sypkiego twarogu (półtłustego) • Kilka liści sałaty lodowej • ½ cytryny • 2 łyżki masła • 1 łyżka oliwy • Sól, pieprz, szczypta cynamonu, pestki z dyni
Liście sałaty lodowej płuczemy i rwiemy na kawałki. Dynię obieramy i kroimy w kostkę (ja kroję na dość małe kawałeczki). Na patelni rozpuszczamy część masła i oliwę, wrzucamy pokrojoną dynię, dodajemy szczyptę soli i pieprzu oraz skórkę z połowy cytryny (wcześniej ścieramy ją na tarce, na najmniejszych oczkach). Smażymy całość aż dynia się przyrumieni, a później podlewamy wodą i dusimy do miękkości (pamiętajcie, by wody było naprawdę niewiele.
INSPIRACJA
SOS DYNIOWY ZAMIAST POMIDOROWEGO Wiecie, że do pizzy idealnie pasuje sos dyniowy i można nim zastąpić sos pomidorowy? Najbardziej lubię mini-pizze z ostrym sosem dyniowym, boczkiem, cebulą i par-
Jeśli dynia jest pokrojona w małe kawałki być może wystarczy ją tylko podsmażyć i będzie już miękka). Dynię układamy na sałacie, polewamy sosem cytrynowo maślanym, który został ze smażenia. Na tej samej patelni smażymy śliwki z dodatkiem masła i cynamonu (do miękkości), a następnie dodajemy je do sałatki. Całość posypujemy twarogiem i pestkami z dyni, dodajemy serek kozi i doprawiamy wg. uznania. Podajemy z pieczywem.
mezanem. Są przepyszne! Dynię obieram, kroję na większe kawałki, układam na papierze do pieczenia, skrapiam oliwą i piekę w piekarniku aż zmięknie. Później miksuję ją z papryczką chili (dodajcie wg uznania), podsmażoną cebulą i czosnkiem (na ¼ dyni daję pół cebuli i 5 ząbków czosnku), świeżym rozmarynem i przyprawami (ja używam soli, pieprzu, gałki muszkatołowej. Jak nie mam rozmarynu to dodaję kmin rzymski). Spróbujcie!
93
N A Ś W I Ę TA
MARCIN RÓŻALSK Prezes Zarządu DELUXE Trade
LISTA ORYGINALNYCH I ZAWSZE TRAFIONYCH PREZENTÓW ŚWIĘTA CORAZ BLIŻEJ, A TY NIE JESTEŚ TYPEM „PANI GADŻET” I NA MYŚL O WYMYŚLANIU PREZENTÓW CIERPNIE CI SKÓRA? WDECH, WYDECH! MAMY DLA CIEBIE KILKA FAJNYCH PODPOWIEDZI. PREZENTY TO NIE TYLKO SPRAWIANIE KOMUŚ PRZYJEMNOŚCI, TO W NIEKTÓRYCH SYTUACJACH, RÓWNIEŻ ŚWIETNIE DZIAŁANIE PR-OWE. OBDAROWYWANIE NAJBLIŻSZYCH TO JESZCZE STOSUNKOWO ŁATWE ZADANIE. ZNAMY NASZYCH BLISKICH NA TYLE, ŻE MNIEJ WIĘCEJ ZAWSZE Z CZYMŚ SIĘ „WSTRZELIMY”. ALE, W POZOSTAŁYCH PRZYPADKACH, ZACZYNAJĄ SIĘ ZAKUPOWE SCHODY…
To, co podarujesz swojemu partnerowi biznesowemu, kontrahentowi, teściowi czy po prostu zasłużonemu pracownikowi, to nie tylko po prostu prezent, to Twoja wizytówka. Przemyśl to dobrze, albo… zrób sobie dobrego drinka i oddaj się lekturze, bo mamy dla Ciebie prezentową ściągę.
PO PIERWSZE,PREZENT WYGODNY: BONY, ZAPROSZENIA, VOUCHERY Tak, tak! Prezent „otwarty” dający możliwość wyboru lub prezent - niespodzianka. Czy, Twoja teściowa nie będzie zachwycona z zaproszenia do centrum urody? Jeśli bardzo ją kochasz to będzie całodzienne SPA, jeśli trochę mniej – depilacja, ale na Twoje złe chęci, złego słowa rzec nie może. A może kursy bezpiecznej jazdy z kierowcą rajdowym dla Twojego najlepszego handlowca? Dla niego przygoda i adrenalina, a dla Ciebie zachowanie zniżek w ubezpieczeniu służbowych aut. Sprytne, prawda? Podobnie jak warsztaty kulinarne w restauracji pana Amaro dla szanownej małżonki. 94
N A Ś W I Ę TA
PO DRUGIE, PREZENT SZYKOWNY: DOBRY TRUNEK Z DUSZĄ I TRADYCJĄ Jeżeli skończyłeś właśnie drinka i 18 lat, zrób sobie drugiego. Poczekamy :) Dobry trunek to niestety nie żytnia, z całym naszym sentymentem do PRL-u. Eleganckim prezentem będzie na przykład butelka Jeroboam Chateau Mouton-Rothschild rocznik 1945 lub pięknie zapojektowana butelka, która zawiera wysokiej klasy trunek produkowany na bazie wody ze źródeł artezyjskich, leżakujący w kadziach z kamieniami szlachetnymi. O tak, brzmi bogato, elegancko, brzmi ultra dobrze. Gotowa recepta na dobry prezent. Poprostu deluxe!
PO TRZECIE I OSTATNIE, PREZENT INTELEKTUALNY: ALBUMY, NOWOŚCI KSIĄŻKOWE I MUZYCZNE. Stresujesz się teraz, bo przecież nie znasz do końca gustów swoich obdarowywanych? Ponownie: wdech, wydech! Idź w klasykę. Klasyka jest zawsze w cenie! Najnowszy album z fotografiami Cindy Loughridge, muzyka filmowa lub poważna, biografia Steve’a Jobsa. Nawet, jeśli nie trafisz w czyjś gust, to przecież się o tym nie dowiesz. Kto by śmiał nie zachwycić się tym, co modne i znać i kochać należy? Nikt, przecież nie wypada. Także, klasyka- zdecydowanie! I N S T R U K C J A J E S T P R O S TA . 1. Wybierz coś z powyższej listy. 2. Zrealizuj. (Zamów, kup i podaruj) 3. A potem nalej sobie dobrego drinka i zrelaksuj się - dobry prezent załatwi resztę za Ciebie. Udanych świątecznych zakupów. Last Christmas, I gave you my heart…
95
NA KONIEC
BIAŁE KOZACZKI OPOWIEM WAM DZIŚ O BIAŁYCH KOZACZKACH. LEŻĄ UKRYTE GŁĘBOKO, A JA UDAJĘ, ŻE WCALE ICH NIE KUPIŁAM. OD PARU MIESIĘCY PRÓBUJĘ SIĘ ICH POZBYĆ, ALE LUDZIE NIE CHCĄ ICH NAWET ZA DARMO. CO MNIE PODKUSIŁO? MODA, WIADOMO.
HAREL Krytyk mody, autorka bloga HARELBLOG.PL
To były początki blogów w ogóle. Lata fotoblogów i blogów osobistych, wirtualnych pamiętników. Dla równowagi również blogów prześmiewczych, które powstawały równie szybko, co te całkiem poważne i, podobnie jak one, znajdowały się na różnych poziomach. Trzy najlepsze były tak brzydkie, że aż piękne. A może po prostu do bólu naturalistyczne. Bez nadmiernej złośliwości, za to celnie w punkt, dokumentowały naszą rzeczywistość na ulicach oraz… pod bluzkami. Zdjęcia takiej jakości, na jaką było nas wówczas stać, zabłocone chodniki, dyskusyjnej urody ciuchy i krótkie, trafne opisy. Mowa o „Białych kozaczkach”, „Faszyn from Raszyn” i… „Poka cycki”. Ten ostatni działa do dziś i wciąż wygląda, jakby był rok 2007. Ale nie o nim mam zamiar, tylko o pierwszym wymienionym. Tytułowe białe kozaczki przez długie lata stanowiły synonim złego gustu. Nawet nie kiczu, bo ten momentami potrafi się obronić. Gustu nuworyszowskiego, dyskotekowego, bez krztyny klasy. Najczęściej z plastiku, najczęściej na cieniutkim obcasie, najczęściej do mini spódniczki, budziły skojarzenia z najstarszym zawodem świata. Mimo to, czemu dowodził nieistniejący już blog, cieszyły się niezwykłą popularnością. Czy to konotacje erotyczne? Czy miały stanowić swoisty magnes na chwilową (czy nawet godzinną) drugą połówkę? A może po prostu mogły się podobać, bez podtekstów, tylko ja, w swoim zapatrzeniu na ładną stronę
96
mody, nie mogłam tego sobie ułożyć? Do tej pory nie mogę rozgryźć fenomenu, wiem tylko, że fascynowały mnie kiedyś i fascynują dziś. W międzyczasie dostały się na wybiegi, co było najdziwniejsze, choć w sumie nieuniknione. Aż nadszedł dzień, w którym zaczęły mi się naprawdę i całkiem na serio podobać. Oczywiście co innego kozaczki ze skaju na metalowej szpili, a co innego skórzana wersja na słupku, noszona do obszernego płaszcza z wielbłądziej wełny i szerokich garniturowych spodni. Albo do letniej sukienki w kwiaty, jak to robią Skandynawki. Bezbłędnie! Postanowiłam więc, że dopasuję je sobie do szarego garnituru w kratę. To się nie mogło nie udać. Zakupy zrobiłam przez internet i on może być tu głównym winnym, bardziej winnym niż nieszczęsne buty. Już w momencie wyciągania ich z pudełka pojawiły się wątpliwości. Skóra była śnieżnobiała i ta biel kłuła w oczy. Nie miała w sobie nic szlachetnego, wyglądała jakby tylko czekała na pierwsze plamy z błota pośniegowego. Obcas z kolei, choć dość niski, swoim kształtem przywodził na myśl praktyki sado maso. Stwierdziłam jednak, że to tylko moje uprzedzenia, spakowałam walizkę i pojechałam uczestniczyć w całkiem publicznym wydarzeniu, podczas którego usadzono mnie brawurowo w pierwszym rzędzie. Pech chciał, że oświetlenie sali miało w sobie coś ultrafioletowego. Wyobrażacie sobie, który element widział dosłownie każdy? Niestety… Przełknęłam porażkę i do końca
wieczoru udawałam, że właśnie tak miało być. Przyjmowałam też ze śmiechem niewybredne żarty, w końcu sama sobie byłam winna. Tak, zdecydowanie z białymi kozaczkami najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Zdjęciu odpowiednio oświetlonym i ustawionym, w zapierających dech w piersiach wnętrzach egzotycznie urządzonej willi lub mega nowoczesnego muzeum. Warto do tego być modelką albo przynajmniej mieć na sobie minimalistyczny zestaw za dziesiątki tysięcy dolarów. I makijaż udający, że go nie ma. I gładką fryzurę, jakby od niechcenia przeczesaną, lecz idealną. Każde inne warunki skazują nas na niepowodzenie. Z nielicznymi wyjątkami w postaci rodzimych lub nieco dalszych blogerek czy kilku modelek w warunkach wybiegowych, od stereotypu nie da się uciec. To było dziwne uczucie. Jak w baśni Andersena o nagim królu. Buty udawały, że są gustowne, ja udawałam, że mają rację. Sporo moich kochanych znajomych udawało razem ze mną, za co uwielbiam ich po dziś dzień. Nie obroniłam się, o czym przypominają mi nieliczne, na całe szczęście, zdjęcia z owego wydarzenia. Białe kozaczki miałam na sobie tylko raz. O jeden raz za dużo. I na własnej skórze przekonuję się teraz, że internet nie zapomina… Ale błagam, nie szukajcie tych fotek. Udawajcie wraz ze mną, że to się nigdy nie wydarzyło. Pewne sytuacje powinny na zawsze pozostać tajemnicą.