lounge | No 40 | kwiecień'12

Page 1

bezcenny

kultura

wydarzenia

bary i restauracje

moda

zdrowie i uroda

design

technolounge

www.loungemagazyn.pl

kwiecien'12 ISSN 1899-1262



bezcenny

kultura

wydarzenia

bary i restauracje

moda

zdrowie i uroda

design

technolounge

www.loungemagazyn.pl

kwiecien'12 ISSN 1899-1262




RECEPCJA

SALA KONFERENCYJNA

Vanilla Aparthotel ul. Bobrzyńskiego 33


APARTAMENTY DO WYNAJĘCIA

APARTAMENTY

tel. 12 354 01 50 - zadzwoń! umów się na spotkanie - zobacz!




8 REDAKCJA 10 IMPREZY I OTWARCIA 16 NIECODZIENNIE 18 OKIEM KIELMUCHA

20 KALENDARIUM 22 3 X NEW 24 TAMTAMITUTU - ODGŁOSY DŻUNGLI 28 WSTYD - RECENZJA 30 JAK PRZEŻYĆ W MIEJSKIEJ DŻUNGLI 33 SŁOWEM PISANE 34 JEDNYM ZDANIEM

38 WYDARZENIA 42 BIZNES LUNCHE 44 PRZYSMAKI DŻUNGLI

50 NEWSY 52 PROFIL: RAFAŁ KOWALSKI 54 SZTUKA KREOWANIA MODY - WYWIAD Z P. KRAJEWSKIMI 58 NOMAD’S LAND - FASHION EDYTORIAL 66 SO WATCHA WANT? - FASHION EDYTORIAL 74 TRENDY 78 JAK ODNALEŹĆ KOBIECOŚĆ

82 NEWSY 84 BARWY OCHRONNE 85 ZWIERZYNIEC INSPIRACJI 86 KOLORY MIASTA 88 CHIRURG PLASTYCZNY 90 TEGO BUMERANGU NIE LUBIMY 93 DIETA W WIELKIM MIEŚCIE 94 W DŻUNGLI POMYSŁÓW NA DIETĘ

98 GADŻETY 100 MOTOLOUNGE

104 POZA TYM

fot. Maciej Bernas

6

lounge ...bo jakość ma znaczenie


www.multibrandfashionstore.pl

Galeria Kazimierz ul. Podgórska 34 1 piętro tel. 12 422 18 05 e-mail: multibrand@interia.pl znajdź nas na fb

15% rabatu dla klientów z Magazynem Lounge


REDAKCJA:

grafika

Asia Roman joanna.roman@loungemagazyn.pl reklama

reklama michalina.cebo@loungemagazyn.pl

Monika Gąsiorek - Mosiołek

Joanna Jawor WSPÓŁPRACA: Magdalena Baran, Małgorzata Bieniek, Andrzej Ciochoń, Agnieszka Gomolińska, Marek Kaczmar, Małgorzata KellerSkomska, Wojtek Klęczar, Krzysztof Koczorowski, Magda Merta-Mączyńska, Anastazja Mołodecka, Katarzyna Sacha, Małgorzata Pawłowska, Kamila Poznańska, Adrian Suszczyński, Marta Szczepanik, Grzegorz Zawalski, Agnieszka Żelazko Wydawca: MEDIA LOUNGE S.C. Redakcja Lounge Magazyn ul. Starowiślna 37 / 5b, 31-038 Kraków info@loungemagazyn.pl | tel. (012) 633 77 33

OKŁADKA I foto: Mirella Szymoniak modelka: Patrycja Lorek | Mango Models pełny opis i sesja: str.: 59 OKŁADKA II, zdjęcie po lewej i na str. 6 foto: Maciej Bernas modelka: Karolina Smętek | Avant Models pełny opis i sesja: str.: 66

8

lounge ...bo jakość ma znaczenie



zdjęcia: Kamila Poznańska / lounge

imprezy i otwarcia

MOKATE CAPPUCCINO ONE CUP - OD KAWY DO SŁAWY finalistek, z których następnie, podczas Gali Finałowej wybrano 5 laureatek. W składzie Jury znaleźli się m. in. dziennikarka Beata Sadowska, lider DeMono - Andrzej Krzywy oraz duet projektantów - Paprocki&Brzozowski. Zwyciężczynie konkursu wezmą udział w profesjonalnej sesji reklamowej oraz przez najbliższy

rok będą promować 5 rodzajów Mokate Capuccino. Kwintesencją Gali była wieczorna impreza One Cup Fashion Party, podczas której w klubie Baroque, gdzie odbył się pokaz najnowszej kolecji Paprocki&Brzozowski oraz koncert zespołu DeMono (relacja zdjęciowa w dalszej części tego wydania Lounge).

dodatków. Inauguracyjne rabaty zachęciły do pierwszych zakupów. Podczas oficjalnego powitania gości, Katarzyna Sosenko przedstawiła wizję rozwoju nowego miejsca i powstanie sklepu internetowego. Wśród gości pojawili się nie tylko sympatycy antyków, ale także architekci

i dekoratorzy wnętrz, poszukujący inspiracji do swoich projektów. Goście mogli wziąć udział w konkursie i wygrać nagrody, spośród przygotowanych przez Sosenków porcelanowych filiżanek i innych stylowych bibelotów. Retro Outlet zaprasza na Bocheńską 16a.

skiej kliniki urody. Uczestnicy imprezy mieli okazję skorzystalć z porad specjalistów, a także zobaczyć pokazy najnowszych zabiegów. Na gości czekały również miłe niespodzianki: loteria

fantowa, darmowe zabiegi, degustacja wina oraz poczęstunek.

zdjęcia: Kamila Poznańska / lounge

10 marca, w krakowskim Centrum Handlowym Bonarka, odbyła się Gala Finałowa konkursu na ambasadorki Mokate - Od kawy do sławy. Zgłoszenia nadesłało aż 150 młodych, energicznych dziewczyn. Komisja konkursowa wybrała spośród nich 60, by w drugim etapie konkursu stanąć przed profesjonalnym jury. Po pierwszej prezentacji i rozmowie komisja wybrała 20

RETRO OUTLET - STYLOWE WNĘTRZA

zdjęcia: mat. prasowe

Z dala od centrum, klimatyczny i nowoczesny sklep z antykami, designem i stylowymi dodatkami do wnętrz, otworzył swe podwoje 15 marca. Samo otwarcie przebiegło w serdecznej atmosferze, goście gratulowali konceptu i podziwiali atrakcyjną ofertę antyków i stylowych

DNI OTWARTE DER-MED W doborowym towarzystwie, przy lampce wina i poczęstunku odbyły się dni otwarte Centrum DER-MED. 17 i 18 marca, każdy mógł przyjść i zobaczyć nowe wnętrza największej krakow-

10

lounge ...bo jakość ma znaczenie



zdjęcia: Marcin Lewicki / lounge

imprezy i otwarcia

JC ACADEMY - GRAND OPENING NIGHT i Przyjaciół. JCA miała trzy powody do świętowania: nowa siedziba, 4 lata istnienia na rynku, wigilia autorskiego projektu Silesia Fashion Day.

Data 21 marca jest szczególna ponieważ wtedy JCA zorganizowała imprezę dla swoich Klientów

Konwencja tej nietypowej imprezy spodobała się tak bardzo, że niektórzy spośród Klientów

JCA zapragnęli, aby takie spotkania odbywały się częściej. Kto wie, może Agencja zorganizuje Klub JCA i częściej będziemy czytać o takich imprezach…

zdjęcia: mat. organizatora

JC Academy, agencja eventowo – wizerunkowa, na co dzień organizuje wielkie projekty eventowe na zlecenie polskich i zagranicznych firm.

AKADEMIA MAKIJAŻU DOUGLAS dobrego make-upu, zgodnie z hasłem projektu Zostań swoją wizażystką. Krakowskie spotkania makijażowe są częścią ogólnopolskiego projektu prowadzonego w 6 największych miastach Polski. - Wspólnie z marką Estēe Lauder spojrzenie na makijaż chcemy

zmienić. Dlatego organizujemy warsztaty makijażowe – mówi Elżbieta Plichta, PR Manager Douglas Polska.

sorowanego przez Hotel Holiday Inn Kraków. Kolejno przemawiali: Matteo Redenti - Członek Zarządu WIHP, gość specjalny - Donato Di Gilio, Prezes WIHP, dyrektorzy krakowskich hoteli, przedstawiciel firmy IMQ, dyrektor Muzeum

Historycznego Miasta Krakowa oraz Alessandro Vanzi, CEO Comunicazione Polska. Po zakończeniu część oficjalnej, goście mieli okazję porozmawiać i wymienić się wizytówkami. Wieczór zakończył się w spólną uroczystą kolacją.

Kolejne spotkania odbędą się w katowickiej Silesi, 27-28 kwietnia.

zdjęcia: Jacek Mędrala / lounge

23 i 24 marca w perfumerii Douglas w Bonarce ponad 70 krakowianek wzięło udział w praktycznych warsztatach makijażowych. Uczestniczące panie, pod czujnym okiem specjalistów, miały okazję poznać techniki i sposoby wykonania

ITALIAN BIZNES MIXER W KRAKOWIE 27 marca w Pałacu Krzysztofory, odbył się Italian Business Mixer, organizowany już po raz drugi w Krakowie przez Gazzetta Italia pod patronatem Włoskiej Izby Handlowo Przemysłowej (WIHP). Organizatorzy przywitali gości degustacją wina, oryginalnej Mozzarelli oraz tortu, spon-

12

lounge ...bo jakość ma znaczenie


LOZA Rynek Główny 41 Zakopane Krupówki 24 Open from 9.00 - 24.00

Wyśmienita kawa. Doskonały serwis. Niepowtarzalna atmosfera. LOŻA Klub Aktora Restauracja, tel.: 12 429 29 62, www.loza.pl

Śniadanie japońskie - ryż, jajko sadzone, zupa miso, grillowany łosoś oraz kawa lub herbata lub sok.

T - bone steak z warzywami z grilla i sosem winnym.

rice, fried egg, miso soup, grilled salmon and coffe or tea or juice

28 € 99, 00 zł

Beef steak with a bone and grilled vegetables in wine sauce

Antykot wołowy z frytkami i sosem

barbecue.

Entrecote beef with fries and BBQ sauce

19 € 65, 90 zł

11,50 € 40, 00 zł

Old Fashioned

Bourbon w połączeniu z brązowym syropem cukrowym, kroplą gorzkiej Angostury, oprawiony aromatami palonej skórki pomarańczowej... Męska rzecz... Bourbon in a mix of brown sugar syrup, drop of Angostura Bitters, covered by a flame of orange zest... Men’s Thing... 5,50 € 19, 00 zł

Long Island Ice Tea

Wódka, Rum, Gin, Tequila oraz Likier Cointreau z sokiem z cytryny, syropem cukrowym dopełnione Coca Colą. Vodka, Rum, Gin, Tequila and Cointreau Liqueur mix with lemon juice and sugar, toped up by Coca Cola. 7, 00 € 24,00 zł

Tom Collins

Gin, sok z cytryny, syrop cukrowy, dopełniony wodą gazowaną. Dla leniwych... z dodatkiem świeżego musu truskawkowego lub malinowego. Gin, lemon juice, sugar syrup filled by sparkling water. For lazy guys served with strawberry or raspberry mousse. 5,50 € 19, 00 zł


zdjęcia: Marta Szczepanik / lounge

imprezy i otwarcia

BIZNES LIGA nagród i pucharów dla zwycięskich drużyn z sześciu lig, a także najlepszych strzelców, bramkarzy oraz zawodników. Pierwsze miejsce w Extraklasie przypadło w udziale drużynie Kons-Kraku. W dwóch grupach I ligi po mistrzostwo sięgnęły ekipy Night News oraz Lorenz. Listę zwycięzców zamykają mistrzowie czterech grup II Ligi: Apriso, Media Markt, Hostel Deco a także Bank BPH. Fundatorem okazałych trofeów była firma Continental, jeden z patronów Biznes Ligi, a nagrody rzeczowe dla drużyn ufundowali partnerzy

Biznes Ligi, firmy: Castrol, Continental, Faro, Vison One oraz PGNiG. W połowie kwietnia rusza w Biznes Lidze nowy sezon wiosna-lato 2012, który gwarantuje wiele niespodzianek i niemniejsze emocje niż dotychczas. Na uczestników czeka nie tylko wspaniała rywalizacja w ramach rozgrywek, ale także kolejna gala finałowa tradycyjnie organizowana w najlepszych klubach muzycznych, to nieodłączna część Biznes Ligi. Zapisy na nowy sezon cały czas trwają a więcej informacji na www.biznesliga. com.pl oraz pod numerem telefonu 505165566.

– slow food czy food design oraz dowiedzieć się jak prawidłowo dbać o swoje ciało. Fit Style in Baroque to niepowtarzalna i pierwsza tego typu impreza w Krakowie, stworzona z myślą o ludziach, którzy cenią sobie zdrowy styl życia i pragną odkrywać nowe, światowe

trendy w odżywianiu. Punktem kulminacyjnym był panel dyskusyjny, podczas którego specjaliści przedstawili najlepsze ich zdaniem sposoby na utrzymanie pięknej sylwetki. Gościom doradzała m.in.: Ewa Szabatin – mistrzyni tańca i zdrowego odżywiania, a ostatnio także projektantka mody.

zdjęcia: Kamila Poznańska / lounge

Kibicuj Polsce na Euro razem z Biznes Ligą - pod takim hasłem obchodzono zakończenie siódmego sezonu rozgrywek Biznes Ligi. Impreza odbyła się 31 marca w Krakowie, w klubie Lizard King, a na gości czekały jak zwykle niebagatelne atrakcje. Biznes Liga jest organizatorem elitarnych, biznesowych rozgrywek piłki nożnej dla firm i instytucji. W rozgrywkach bierze udział ponad 70 firm, reprezentowanych przez 15-osobowe drużyny. Podczas gali wieńczącej sezon jesień/ zima 2011/2012 odbyło się uroczyste wręczenie

FIT STYLE by PLATINIUM FITNESS 29 marca w klubie Baroque, odbyło się niezwykłe wydarzenie, którego gościem specjalnym była Ewa Szabatin. Tego dnia wszystkie zainteresowane osoby miały okazję zdobyć cenne wskazówki na temat zdrowego stylu życia, zapoznać się z nowymi kulinarnymi trendami

14

lounge ...bo jakość ma znaczenie


One Cup Fashion Party | Baroque 10.03.2012 fot: Marta Szczepanik | lounge

potrzebujesz fotografa na imprezę? odezwij się do nas!

(12) 633 77 33 / info@loungemagazyn.pl ...bo jakość ma znaczenie lounge 15


kafeteria

NIECOdziennie

Skazani na Wronki Niedawno mieliśmy wątpliwą przyjemność obejrzenia super kultowego filmu polskiego, jakim jest Kac Wawa. Podobno pomysł narodził się na długo przed oryginalną, amerykańską wersją, ale jak tu nagrać film, skoro obsada aktorska jest chyba najbardziej zapracowaną na świecie. Podobno w niedługim czasie pojawią się nowe produkcje, jak np. Skazani na Wronki, Zielony kilometr czy Krzysztof Zawodowiec. Najbardziej znany polski detektyw, Krzysztof Rutkowski, ponownie wrócił na języki. Znalazł zaginioną małą Madzię i za to mu chwała. Ponoć jest tak dobry, że znalazł igłę w stogu siana, 2 razy. Nie wiadomo ile w tym prawdy, ale chodzą słuchy, że to dzięki okularom przeciwsłonecznym, które wyrosły mu z głowy jeszcze przed komunią. Tragiczna katastrofa kolejowa, która miała miejsce pod Zawierciem spowodowała ogłoszenie przez Prezydenta żałoby narodowej. To już kolejna na przestrzeni kilku lat i wydaje się, że coraz łatwiej przychodzi jej ogłaszanie. Biorąc pod uwagę bilans wypadków na drogach za niedługo przyjdzie nam żyć w wiecznej żałobie. Chociaż nie, wszystkie wypadki powinny być w jednym miejscu, bo chodzi o ilość ofiar na metr kwadratowy. W programie o nazwie Zakup kontrolowany doszło do małej kolizji. Sprawa wyglądała tak, że Adam Kornacki – pasażer, zmieniał miejsce na środku drogi z Małgorzatą Sochą, która prowadziła Maserati Gran Turismo. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby prowadzący nie otworzył drzwi na oścież. Kierowca autobusu ruszył, zahaczył o drzwi i dostał mandat, bo przecież pojazd bez ruchu nie może być przyczyną wypadku. No cóż, z TVN się nie walczy, jest ponad wszystkim.

16

lounge ...bo jakość ma znaczenie

Stacje telewizyjne prześcigają się w coraz to nowszych programach, teleturniejach, byle tylko przyciągnąć tłum przed ekrany telewizorów. I tak powstało coś rozrywkowego (bo nie wiadomo do końca w jakiej kategorii to rozpatrywać), o nazwie Woli i Tysio, w którym gwiazdami są znany fotograf i projektant. Jeśli myśleliście, że nie można wymyślić nic gorszego niż wróżbita Maciej, to się grubo myliliście. Dno z domieszką mu/ka*-łu. Do szanownego grona polskich celebrytów dołączyły dosyć niedawno Grycanki. Okazuje się, że znanym w naszym kraju można być w jakiś dziwny, niewyjaśniony dla mnie sposób. Wiadomo tylko, że mąż i ojciec znanych Grycanek dorobił się robiąc lody. Jak widać, można. Trzeba poczekać do kolejnej edycji Tańca z gwiazdami, a na pewno je zobaczymy w gronie innych gwiazd. Grycanki na pewno będą błyszczeć, bo łatwiej je objąć wzrokiem niż rękami. Sytuacje, które miały miejsce w ostatnim czasie z Panią ministrą sportu w roli głównej, zweryfikowały poniekąd wiedzę, jaką Pani posiada. Cieszy więc fakt, że problem trzecioligowego hokeja w Polsce zostanie niedługo rozwiązany, a drużyny do Superpucharu Polski będą wybierane już od przyszłego sezonu. Zastanawia mnie tylko, czy będzie jeszcze można kiedyś pograć w piłkę na Orliku, ponieważ rzekomo one są pod ochroną. MAREK KACZMAR * niepotrzebne skreślić


ul. Św. Jana 14, 31-018 Kraków tel./fax: 12 421 71 04 galeria@mleczko.pl

Ul. Marszałkowska 140, 00- 061 Warszawa Tel. Fax: 22 829 57 60

www.mleczko.pl


kafeteria

OKIEM KIELMUCHA Spisał MATEUSZ DYKIER

Nigdy nie lubiłem lutego. Jest zimno, wieje, czasem pada śnieg, częściej deszcz, ja jestem o rok starszy, wcale nie mądrzejszy, a wszystkie ładne dziewczyny pochowały się w domach. Na mieście można spotkać tylko opatulone w szaliki i płaszcze niedźwiedzie Grizzly. Jeśli jakaś ładna kobieta już się pojawi, to w ogóle nie rzuca się w oczy ze względu na tonę ubrań na sobie, co skutecznie odstrasza takich przystojniaków jak ja. Na szczęście przyszedł marzec, czyli jeden z moich ulubionych miesięcy. Po pierwsze robi się ciepło, a muszę przyznać, że tegoroczny marzec był nawet łaskawy dla takich zmarzluchów jak ja. Po drugie, Daniec znowu rozpoczyna tournee, bo on budzi się chyba tylko na wiosnę. Pojawiają się ogródki piwne i ludzie mi znikają z Prowincji, co dobrze służy mojej samotności. No i po trzecie, pojawiają się dziewczyny w zwiewnych sukienkach, seksownych topach i bez czapek na głowie, co tylko wychodzi na dobre ich włosom. Nawet ja w marcu mogę pozwolić sobie na lżejsze ubrania i zawsze z szafy wyciągam czerwoną, skurzaną marynarkę, w której chodzę cały rok (nawet w zimie), żółte spodnie, których mam trzy pary i idę się napić. Jako, że zerwałem z moim najgorszym nałogiem, czyli rozmawianiem z głupimi ludźmi i abstynencją, postanowiłem cały marzec poświęcić piciu. Jędrzej mi w tym nie mógł pomóc, bo trafił do szpitala. Wzięli go na detoks i lewatywę, bo przeholował. Ja zawsze piję z umiarem, mój organizm jest samowystarczalny. Wystarczy, że wypiję trzy litry wódki i tracę przytomność. Dzięki temu nigdy nie wyląduje w szpitalu. Artyści tak mają. Pamiętam jak rok temu zakochałem się. Akurat w marcu. Ona była piękna, ja przystojny. Nasza miłość ładna. I choć ona nie wiedziała, że będziemy mieli dzieci, i że dla mnie porzuci męża, to było nam dobrze. Nazywała się Angelina Jolie, a ja ją pierwszy raz ujrzałem w kinie. Kiedy się dowiedziałem, że jest Amerykanką (dziwnie mówiła, z jakimś tam akcentem), to przestałem chodzić do kina. Przy okazji dowiedziałem się, że mieszka dalej niż w Zakopanem, a to automatycznie ją wyklucza z kręgu moich zainteresowań.

18

lounge ...bo jakość ma znaczenie

Dla zabawy wszedłem na stronę internetową miasta Krakowa. Uwielbiam na nią wchodzić. Dostępu do internetu nie mam, na szczęście podkradam sąsiadowi. Komputera też nie mam, ale znalazłem jeden działający na Ruczaju. Chyba komputery się tam nie przyjęły i ludzie dalej wolą pisać na maszynach do pisania z XIX wieku. A na stronie same dziwy. Oprócz standardowych sukcesów, które nikogo nie interesują, pojawiły się ciekawe informacje. I dają one wiele do myślenia. Pojawiła się kampania: Kraków – miejsce, w którym płacę podatki. Nie wiem co to są podatki, ale na szczęście mam słownik. I dowiaduję się, że podatki są niczym śmierć – jedyne pewne. No i, że są to pieniądze, które kradnie nam miasto, rząd, sąsiedzi, policja, straż miejsca, służba zdrowia i pani Zdzisia ze sklepu. Ogólnie nie lubię czuć się okradany, dlatego nie płacę ani abonamentu, ani składek zdrowotnych, ubezpieczeniowych, ZUSowych, ACTAowych, becikowych, ani żadnych innych. Podatków też nie będę płacić. Ale akcja mi się podoba. Uświadamia mi, że miasto buduje kolejne połączenia do dzikich terenów. Strach pomyśleć co nas czeka teraz? Tramwaj na Prądnik Czerwony. Przecież tam dzicz większa niż na Borku. Skoro już przy dzikich terenach jesteśmy, to rozbawiła mnie inna informacja. Zorganizowano konkurs na zagospodarowanie terenów w Nowej Hucie. Nie wiem co tam się da zagospodarować, bo kiedy jechałem kiedyś z wycieczką Azjatów do Nowej Huty, to widziałem, że jest tam więcej budynków niż w całej Afryce. Ledwo chodnikiem da się przejść, a oprócz tego, co się chwali, jest dużo zieleni. Znaczy roślin. Niekoniecznie zielonych. No bo sami wiecie, w Hucie wszystko jest szare. Albo czerwone. Bo jak tam Armia Czerwona weszła, tak jeszcze nie wyszła. Konkurs ma zwiększyć atrakcyjność terenów. Wysłałem nawet swoją pracę. Pustą białą kartkę z dopiskiem: spuśćcie bombę, a potem zaludniajcie i budujcie na nowo. Kartka odzwierciedlała dwie rzeczy. Po pierwsze: nowy początek, tak zwaną kard blansz, po drugie: pusty teren, który można zabudować. Panie Prezydencie, liczę na te trzysta tysięcy głównej nagrody! Tak na marginesie jednak to miło, że próbujemy zmieniać miejsca, które źle nam się kojarzą. Stalin obrzydził nam Warszawę, budując Pałac Kultury i Nauki, a potem w odwecie

Warszawiacy obrzydzili nam Pałac, który podświetlili na różowo. Nie wiem co gorzej świadczy o stolicy. Podobnie robimy my. Stalin zbudował nam Hutę, gdzie mieszka dwieście tysięcy osób, z czego średnia wieku wynosi 120 lat i ciągle rośnie. Teraz my w odwecie upiększamy budynki i tereny. Proponuję pomalować je na różowo. Albo podświetlić. Powiem wam, że uwielbiam konkursy, które sam organizuję. Poznaję wtedy fantastycznych ludzi, którzy wiedzą co dobre i mnie czytają. Ja wiem, że beze mnie Longer by nie istniał. Naczelny też to wie i zaproponował mi podwyżkę. Odmówiłem. Powiedziałem, że za mało, poza tym i tak podkradam mu kasę, więc po co mam jeszcze brać podwyżkę. Wracając do ludzi. Osoba, która wygrała mój konkurs to fantastyczna, młoda kobieta. Nie dość, że odmówiła wycieczki na Ruczaj, to jeszcze zapłaciła rachunek. A na końcu wręczyła mi kopertę, prosząc o kilka ciepłych słów. To lubię. Nie dość, że z klasą, to do tego z kasą. No i skromna taka jakaś i obrotna, bo wie jak załatwia się interesy w dzisiejszych czasach. Na panewce spaliły w Krakowie plany nakręcenia filmu. Po porażce warszawskiej produkcji, zaprzestano filmowania z obawy przed panem Raczkiem. Twórcy bali się, że ludzie nie pójdą na film, bo podobno Tomasz Raczek ma dar przekonywania. Ostatnio przekonał Azjatów, żeby nie fotografowali chodników i - cud, nie fotografują. Przekonał też księdza żeby porzucił kapłaństwo i cud, ma żonę i dziecko. Ale księdzem nadal jest. Film miał być wysokobudżetową produkcją o Kacu i Krakowie. Tytuł roboczy – Kac Kraków. W skrócie: KK. Albo AK, jak Anonimowy Kacownicy. W każdym razie film miał być odpowiedzią na wysokobudżetowy film w 3D - Kac Wawa, który z kolei był odpowiedzią na jeszcze bardziej wysokobudżetowy film amerykański Kac Vegas w Bangkoku, który był bezpośrednią odpowiedzią na Kac Vegas. Cały czas trwa śledztwo czy Kac Vegas też był jakąś odpowiedzią. W każdym razie mnożą się odpowiedzi, a nikt nie zadał najważniejszego pytania: po cholerę to wszystko?

www.krakowski-artysta.pl


Š MAGGIE PIU

wydarzenia | muzyka | sztuka | literatura | film | gry


wydarzenia

AGNIESZKA ŁAKOMA - WNIEBOWZIĘCI

wernisaż: 19. 04, godz. 19 Galeria Szara Kamienica, Kraków, Rynek Główny Wystawa trwa do 10 maja 2012 Cykl obiektów graficznych pod tytułem Wniebowzięci jest kolejnym, po Rajskich zakupach, dialogiem artystki z zagadnieniem „umagicznienia hipermarketów” i manipulacją konsumentami. Założeniem projektu jest ironiczna refleksja na temat magii hipermarketów i jego hipnotyzującego działania na konsumentów. Prowadząc świadomie dialog z retoryką konsumpcji, artystka poddaje krytyce bierne zachowania konsumentów i bezkrytyczne przyjmowanie narzuconych wzorców, a także niepokojące objawy zbiorowego entuzjazmu. Wniebowzięci symbolizują współczesnego człowieka zdominowanego natłokiem zewnętrznych impulsów cywilizacji konsumpcji i reklamy. Artystka świadomie posługuje się kontrastem figuracji z geometrią, która symbolizuje konflikt ścierania się przeciwieństw – jednostki jako indywiduum z masowym, popkulturowym społeczeństwem, której skutkiem jest unifikacja i bezkrytyczne przyjęcie wzorców i schematów kultury konsumpcyjnej. Cykl Wniebowziętych wpisuje się w nurt culture jamming – strategii zaangażowanej sztuki, polegającej na używaniu mediów, narzędzi estetyki systemu wroga, po to by mówić przy ich pomocy o tym, co zostało wyparte i zaprzeczone, a tym samym ujawnić reguły, osłabić totalność i poczucie własnej bezradności. Agnieszka Łakoma – graficzka, projektantka, absolwentka Wydziału Grafiki na ASP w Krakowie (dyplom w Pracowni Serigrafii u Prof. ASP dra hab. Marcina Zurzyckiego) oraz historii sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Doktorantka na Wydziale Grafiki ASP w Krakowie. Kilkakrotnie nagradzana w konkursie na Najlepszą Grafikę Miesiąca w Krakowie. Członkini Stowarzyszenia Międzynarodowego Triennale Grafiki. Laureatka stypendium Ministra Kultury i Sztuki.

18.04 – 29.04. 2012, Kraków

Gdzieś pomiędzy Holandią i Francją leży kraina diamentów, koronek, czekolady, piwa i Smerfów. Tyle na temat Belgii na ogół, wiedzą Polacy. Belgijska Eskapada 2012, która organizowana jest w dniach 18-29 kwietnia w Krakowie ma na celu przybliżenie Polakom kultury i różnorodności Belgii. Wydarzenie to składać się będzie z szeregu wystaw i konferencji oraz spotkań biznesowych. W PROGRAMIE M.IN: 18. 04 - Otwarcie wystawy Wierność obrazów: René Magritte i fotografia, MCK Wystawa poświęcona fotografiom i filmom René Magritte’a z lat 1925-1955. Ta dotąd nieznana polskiemu odbiorcy część twórczości Magritte’a ukazuje nie tylko jego inspiracje malarskie, ale i życie prywatne. 25. 04 - Chłopiec na rowerze (2011) – kino ARS (seans otwarty, darmowe bilety do odbioru w kasie kina od 23.04) Podczas pierwszego z dwóch wieczorów, poświęconych współczesnemu kinu belgijskiemu, odbędzie się projekcja filmu francuskojęzycznego z napisami polskimi. Film Chłopiec na rowerze opowiada historię 11-letniego Cyryla, którego największym pragnieniem jest odnalezienie ojca, który go porzucił. Podczas jednej z ucieczek z domu dziecka poznaje fryzjerkę Samanthę. Między kobietą, a chłopcem rodzi się silna więź. Film wyreżyserowali bracia Dardenne, belgijscy laureaci dwóch Złotych Palm.

fot. archiwum M. Kydryńskiego

26. 04 - Z piątku na sobotę (2003) – kino ARS (seans otwarty, darmowe bilety do odbioru w kasie kina od 23.04) Podczas drugiego wieczoru odbędzie się projekcja filmu w języku flamandzkim z polskimi napisami. Film Z piątku na sobotę opowiada historię ośmiu mieszkańców Antwerpii, którzy pozornie nie mając ze sobą wiele wspólnego, w piątkowy wieczór spotykają się na jednej imprezie, gdzie wszystko jest możliwe… Film został wyreżyserowany przez Toma Bartmana, uznanego muzyka, piosenkarza, twórcę tekstów i lidera grupy Deus.

WIECZÓR PORTUGALSKI Z MARCINEM KYDRYŃSKIM 20. 04, godz. 20.00 - Garden Scandale, Kraków, Plac Nowy

Zapraszamy na wieczór historii i przypowieści o Portugalii. W rytmach muzyki fado, przy kieliszku portugalskiego wina i kolacji inspirowanej kuchnią tego pięknego kraju. Wieczór niesamowitych wrażeń, zapierających dech w piersi fotografii i krajobrazów. Głównym gościem Wieczoru portugalskiego będzie Marcin Kydryński - podróżnik, radiowiec, syn legendy polskiego radia – Lucjana Kydryńskiego – od 21 lat prowadzi autorskie programy w ‘Trójce’; muzyk, producent wielu płyt. Jako fotograf współpracował niegdyś z National Geographic (pierwsza w 100-letniej historii magazynu okładka letniej edycji, Nagroda Towarzystwa w Waszyngtonie w 2001 roku). Marcin Kydryński jest znanym miłośnikiem Portugalii, za co w roku 2008 został przez jej Prezydenta odznaczony orderem za popularyzację kultury tego kraju. Podczas wieczoru podzieli się z publicznością swoimi opowieściami, fotografiami i doświadczeniami związanymi z tym pięknym krajem.

20

BELGIAN ESCAPADE 2012

lounge ...bo jakość ma znaczenie

28. 04 - Koncert jazzowy kwartetu Steve Houben’a z gościnnym występem Mélanie de Biasio, Sheraton Kraków Hotel (wydarzenie otwarte, rejestracja obowiązkowa) Steve Houben jest najbardziej znanym saksofonistą i flecistą jazzowym w Belgii. W latach 70-tych jako pierwszy w Europie wprowadził jazz do muzycznego nauczania akademickiego. Występował i nagrywał z takimi sławami świata jazzu jak Chet Baker czy Bill Frisell. 29. 04 - Warsztaty kulinarne, Sheraton Kraków Hotel (wydarzenie otwarte, sposób rejestracji do potwierdzenia) Warsztaty prowadzone przez doświadczonego belgijskiego kucharza Jeana Bosa - wcześniejszego Króla Belgii Baudouin’a oraz Jego Żony Fabioli. Podczas wydarzenia uczestnicy będą mieli okazję wspólnie przygotowywać i spożywać belgijskie potrawy. 18-29. 04 - Wystawa komiksu belgijskiego, Sheraton Kraków Hotel (wydarzenie otwarte) W hotelu Sheraton Kraków zostaną zaprezentowane dzieła belgijskiego komiksu. Wśród nich nie zabraknie tomów przygód Tin Tina, Kida Paddle’a, Largo Wincha i wielu innych. Szczegółowe informacje na: www.belgium.pl


SALA RYCERSKA

SALA KOMINKOWA

SALA GOLFOWA

Do dyspozycji Paƒstwa oddajemy trzy wytworne, klimatyzowane sale: • Sal´ Rycerskà mieszczàcà do 80 osób • Sal´ Kominkowà na przyj´cia do 150 osób • Sal´ Golfowà, w której organizowane sà wesela nawet do 250 osób

Naszymi wielkimi atutami sà:

• wyÊmienita kuchnia serwujàca staropolskie i mi´dzynarodowe specjały • hotel z promocyjnymi cenami dla goÊci weselnych • mo˝liwoÊç zorganizowania niezwykle oryginalnej sesji zdj´ciowej na polu golfowym • zabytkowy XIV-wieczny drewniany koÊciółek poło˝ony 100 m od naszego kompleksu • wiele dodatkowych atrakcji weselnych: Êlub w plenerze, kuligi, przeja˝d˝ki bryczkami i meleksami golfowymi, pokazy sztucznych ogni.

Krakow Valley Golf & Country Club • Paczółtowice, tel. 12 258 85 00 • www.golf.krakow.pl


muzyka

RECENZJE NOWOŚCI PŁYTOWYCH Z KRAJU I ZE ŚWIATA słowa: ANDRZEJ CIOCHOŃ

Madonna MDNA

Spiritualized Sweet Heart Sweet Light

Paweł Żądło Intro

Jeszcze pod koniec lat 90. Madonna miała dość talentu i charyzmy, by nagrywać naprawdę wyjątkowe płyty. Ale nie trzeba konfrontować Ray Of Light czy Music z MDNA, by zauważyć, że nowe piosenki są po prostu kiepskie.

Jeśli nigdy nie słyszeliście Spiritualized, radzę sprawdzić ich choćby na YouTube, bo to wciąż jedna z najlepszych kapel na świecie. Pod koniec lat 90. przebili (Ladies and gentelman we are floating in space) będących na szczycie Radiohead. Ich muzyka jest jedyna w swoim rodzaju - od natchnionego space-rocka, przez przepiękne pieśni gospel, do garażowego, punkowego nawalania.

O swoim debiucie Paweł Żądło mówi jako o jednym z największych, prywatnych zwycięstw. Nie ma się co dziwić słowom artysty, ponieważ bez pomocy wytwórni dopiął swego i po wielu latach wydał wreszcie własny album z autorską muzyką.

Interscope

Sanctuary

Słuchając Superstar czy Girl Gone Wild, przychodzi do głowy myśl, że tej płyty nie nagrała królowa pop, lecz jakaś infantylna nastolatka, chcąca zapełnić dyskotekowy parkiet najłatwiejszym kosztem. Najlepszy fragment albumu, przejmujące Masterpiece, to niestety rodzynek w niestrawnym cieście. Więcej tak udanych piosenek, a nie będzie potrzebna żadna Nicki Minaj oznajmująca w I Don’t Give A, że jest tylko jedna królowa… Włączcie jakikolwiek teledysk Madonny z ostatnich lat i możecie uprawiać fitness z gwiazdą, choć nie wiem czy dacie radę robić takie szpagaty, wymyki, stania na rękach, jak ona. Autorka Frozen oszukała może i czas, ale czy dopracowana do perfekcji produkcja, maskująca coraz słabsze piosenki i głos, wystudiowane co do sekundy występy na żywo (?) i muskulatura trenerki judo, to jest to, o co chodzi w muzyce? Dla mnie nie ma już tutaj miejsca na człowieka, a więc na prawdziwą muzykę tym bardziej.

Nasze oceny:

- szkoda czasu

- Kiedy tworzysz płytę, to musi być jedna, najważniejsza rzecz w twoim życiu. Tym razem chciałem zrobić coś, co oddałoby całą moją miłość do rock’n’rolla - tak o najnowszym albumie zespołu mówi założyciel i frontman Spiritualized - Jason Pierce. Tą miłością do rock’n’rolla przesiąknięty jest każdy krążek Jasona, ale rzeczywiście od wydania poprzedniej, traumatycznej Songs In A&E (efekt pobytu ciężko chorego Spacemana w szpitalu), zaszła pewna naturalna w sumie zmiana. Przyszedł czas na bezpretensjonalne melodie (Little Girl), luz (Hey Jane i I Am What I Am, którego można słuchać na okrągło) oraz powrót do pieśni gospel (Mary, Life Is A Problem). I pomimo, że Sweet Heart Sweet Light nie umywa się do dawnych arcydzieł, ta muzyka to wciąż klasa sama w sobie.

- cienki bolek - ukryty smok

22

lounge ...bo jakość ma znaczenie

Brzmienie, jakie osiągnięto na INTRO to wysmakowany, elegancki, elektroniczno-akustyczny pop w stylu grupy A-ha (świetne Ferocious, Longing). Żądło ma zresztą zbliżoną barwę głosu do wokalisty norweskiej grupy - Mortena Harketa. Płyta została podzielona na dwie części – „L I F E” jest śpiewana po angielsku, zaś „Po czasie” – po polsku. Nad ostatecznym brzmieniem czuwał znany realizator Darek Grela, który sprawił, ze całość brzmi ciepło i zarazem przestrzennie. Taki nienarzucający się, z lekka nostalgiczny klimat easy listening może nie każdemu odpowiadać, ale piosenki są dopracowane, mają wyśmienite aranże i niezłe melodie (Po czasie i Jasiek). Udany debiut na poziomie. Lounge poleca!

- średnio na jeża - killer

- przyczajony tygrys



muzyka

TAMTAMITUTU ODGŁOSY

W TWOIM MIEŚCIE GRUPA TAMTAMITUTU TO KRAKOWSKI MUZYCZNO-TANECZNY PROJEKT, ZAŁOŻONY I PROWADZONY PRZEZ MARCINA URZĘDOWSKIEGO - MUZYKA I KULTUROZNAWCĘ ORAZ JOVANKĘ - CHOREOGRAFKĘ, WIZAŻYSTKĘ I BODY PAINTERKĘ. OD 2004 ROKU SKUPIA MIŁOŚNIKÓW ETNICZNOŚCI I KULTUR PLEMIENNYCH. PIERWSZA W POLSCE GRUPA TANECZNA, KTÓRA W TRAKCIE POKAZÓW ŁĄCZY BODY PAINTING, ETNICZNE STYLIZACJE, TAŃCE PIERWOTNE I ENERGETYCZNĄ MUZYKĘ PERKUSYJNĄ NA ŻYWO. Z Marcinem Urzędowskim - liderem TAMTAMITUTU, rozmawia Mateusz Dykier Czym jest TAMTAMITUTU? - Jest to gra słów, polegająca na połączeniu nazwy afrykańskiego instrumentu TamTam z przynależnością do miejsca. Wszystko czego dokonujemy dzieje się tu w Polsce. Dlatego właśnie Tamtamitutu. Natomiast sam projekt ma propagować kulturę afrykańską i etniczną całego świata. Ma pokazywać, że inne nie znaczy gorsze. Wszyscy tak samo odczuwamy, tak samo nas wszystko boli, mamy te same problemy i kolor skóry, różnice kulturowe nie mają znaczenia. Właśnie dlatego powstało Tamtamitutu. Jak zaczynaliście? Mówiłeś, że gracie muzykę z całego świata... - Tak, na początku była to muzyka wyłącznie afrykańska, ale wraz z rozwojem projektu, poszerzyliśmy to o muzykę etniczną z całego świata. Dzięki temu spektrum możliwości poszerzyło się o siedem kontynentów. Mówisz o projekcie. Czym właściwie jesteście? Ciężko to nazwać tylko grupą muzyczną. Może performance? - Tak, tak, to dobra nazwa. Tamtamitutu to połączenie muzyki, teatru, tańca, plastyki, body 24

lounge ...bo jakość ma znaczenie

paintingu. Do tego dochodzi dużo atrybutów: budujemy totemy, robimy maski, szyjemy kostiumy. Czasami jest to brak kostiumów <śmiech>, ale trzeba dodać, że już sama farba na ciele stanowi swego rodzaju kostium. Nasze tancerki są świadome swego ciała i nie mają problemów z nagością. Mamy także wokal. To zasługa Hani Wójciak. Przewspaniała wokalistka, która lubi mieszać elementy etniczne z folklorem, jako że jest góralką. Naprawdę ciekawie to wychodzi. Połączenie gardłowych, szamańskich pieśni, wręcz wyspowych, z góralskimi elementami idealnie sprawdza się przy bębnach. Lubimy sobie tak improwizować, bo trzeba dodać, że najczęściej właśnie improwizujemy. Nie ma problemu z improwizacją przy tańcu? Macie kogoś kto prowadzi? - Taką osobą jest Jovanka, która przeważnie tańczy z przodu. Reszta dziewczyn za nią, tworząc kształt czegoś w rodzaju trójkąta. Dzięki temu widzą co robi Jovanka, a znając podstawy układu, mogą razem z nią improwizować.

Przyglądając się waszym charakteryzacjom, spodobało mi się, że nie jest to zwykły body painting. Macie tam dużo elementów zwierzęcych. Wasze tancerki przypominają wręcz tygrysice i inne dzikie koty. Skojarzyły mi się to z brodwayowskim Królem Lwem. - Tak, właśnie. Masz dobre skojarzenia. Dodam tylko, że trwają już rozmowy na temat wariacji Króla Lwa, tego, którego wystawiają na Broadwayu. Natomiast co do body paintingu, wiele naszych charakteryzacji nawiązuje do zwierząt. Sama choreografia tańca jest z tym powiązana - dzikie ruchy, wzorowane na tych zwierzęcych. Jak pozyskujecie te tancerki? To znajome dziewczyny? - Nie, organizujemy castingi. Ogłaszamy się w Internecie. Bardzo dużo studentek chce kontynuować zajęcia taneczne, trafiają na nasze ogłoszenia i biorą udział w castingu. Oczywiście na wstępie mówimy z czym się to wiąże, jaki charakter mają nasze przedstawienia, że często, ze względu na tematykę, wiąże się to z jakimś rodzajem nagości, czy body paintingiem. Oczywiście nie muszą podejmować decyzji od razu, mają czas żeby się z tym przespać, przemyśleć


muzyka

nauka przebiega szybciej. Dzieciaki poznają kulturę, a my mamy radochę. Często angażujemy się też w charytatywne koncerty dla dorosłych.

Tancerki Grupu TAMTAMITUTU

to. Zostają wtedy na treningu, uczą się choreografii. Jeśli im się to spodoba, to zostają, jeśli nie chcą się malować, to mówią, że to nie dla nich i też nie ma sprawy. Jak rozpoczęła się twoja przygoda z Afryką? Z wykształcenia jesteś kulturoznawcą, prawda? - Można tak powiedzieć <śmiech>. Z natury jestem osobą niezwykle ciekawą świata i dociekliwą. Zupełny przypadek sprawił, że spotkałem krakowskiego bębniarza, który grał na djembe. Tak mi się to spodobało, że zacząłem szperać, szukać informacji o tym instrumencie i w końcu kupiłem go. Nawet nie wiedząc, czy mi się to spodoba, czy się do tego nadaję, po prostu spróbowałem.

zdjęcia: archiwum grupy TAMTAMITUTU

Uczył cię ktoś grać? - Moim niekwestionowanym mistrzem jest Wojciech Sochaczewski, który notabene gra w Tamtamitutu. Ale tak, jestem samoukiem. Nie grałem nawet wcześniej na żadnym instrumencie, nie wiedziałem, czy się nadaję <śmiech>. Ale to Wojtek mnie zainspirował, on mnie nauczył podstaw. Początki jakąś naturalną drogą skierowały mnie ku Afryce i tej kulturze. Niebawem zrodził się pomysł stworzenia zespołu. Jako, że Wojtek był moim przyjacielem, bo najpierw się zaprzyjaźniliśmy, zgodził się i tak sobie gramy od tego czasu. Będzie już z osiem lat <śmiech>. Wracając do choreografii. W jaki sposób łączycie elementy Afryki z waszym tańcem? Czy jest to wasza wizja tego, jak to powinno wyglądać, czy może Jovanka jeździ na jakieś kursy taneczne? - Dobre pytanie. Mamy to szczęście, że w Polsce mieszka całkiem spora liczba osób z Afryki. Oni prowadzą kursy taneczne, warsztaty, w których często uczestniczy Jovanka i pozostałe tancerki. Jest też Internet, a jak wiesz, tam można

znaleźć wszystko. Jovanka podpatruje sobie te układy i wprowadza niektóre elementy do naszych choreografii. Czy dostawaliście opinie na temat waszego projektu? Chodzi mi o opinię osób z tym związanych, na przykład osób z Afryki, ludzi związanych z tamtą kulturą? - Tak, mieliśmy duży oddźwięk odnośnie Tamtamitutu. Opinie są bardzo pochlebne, ludzie mówią, że to co robimy jest naprawdę dobre i czuć w tym pasję, pełne zaangażowanie, radość tańczenia i grania. I nawet jeśli nie jest to muzyka taka jak „z dziada, pradziada”, to jest to nasz własny przekaz i to im się podoba. Powiedz mi, co was wzięło na Mam Talent? Chcieliście się wypromować? - Nie; to ciekawa historia, bo zadzwoniła do nas osoba z produkcji show i zaprosiła do studia na nagrania. Miał to być już ten właściwy casting, przed jury. Oczywiście nie obiecywali, że się dostaniemy, ale pewne było, że pojawimy się w telewizji. Powiedziałem sobie: Czemu nie? Skoro już zadzwonili, a my mamy możliwość pokazania się światu, to super! Oczywiście był stres, kiedy zagłosowała na nas tylko Agnieszka Chylińska, ale potem Wojewódzki powiedział, że jest „na tak” i była wielka radość. Spotkaliśmy później pana Wojewódzkiego w kawiarni i powiedział nam, że od początku miał taki pomysł, żeby było śmieszniej. Mocno angażujecie się w projekty charytatywne... - Dobrze, że poruszyłeś ten temat. Tak, uwielbiamy docierać do dzieciaków. Jeździmy często do małych miejscowości, pokazujemy im nasze instrumenty, gramy im, tańczymy, potem zaś uczymy. Malujemy im buźki, opowiadamy o Afryce, o tamtejszej kulturze. Dzięki temu, że mogą wszystkiego dotknąć, zobaczyć, ta

Wasz projekt aż prosi się o jakąś płytę albo film dvd. - Zrodził się niedawno taki pomysł, by naszą muzykę zaprezentować dzieciakom z dysfunkcjami, z różnego rodzaju problemami. Chcielibyśmy zaprosić do współpracy jakiś ośrodek czy fundację, skupiającą takie dzieciaki. Projekt miałby dwa etapy. W pierwszym docieramy do dzieciaków z całą masą instrumentów i grając dla nich kilkugodzinny koncert, zachęcamy je, by namalowały muzykę, dźwięki które słyszą. By przeniosły w dowolnej technice na papier to co w trakcie słuchania naszej muzyki rodzi się im w wyobraźni. Drugi etap projektu to nasza improwizowana muzyka , nagrywana na tzw. „setkę” w studio nagrań, będąca wynikiem skojarzeń dotyczących wizualizacji powstałej na bazie dziecięcych rysunków. Spontaniczne rysunki wraz z powstałą muzyką chcielibyśmy zamknąć na płycie DVD. Marzy mi się byt ten projekt sfilmowała jakaś telewizja... Skoro jesteśmy w temacie dżungli, to powiedz mi, z czym tobie kojarzy się dżungla. Jakie masz skojarzenia, kiedy słyszysz to słowo? - Dżungla to dla mnie przede wszystkim przygoda. W takim najszerszym tego słowa znaczeniu. Niezwykła inspiracja, poszukiwanie dźwięków. Dżungla to ciągły koncert. Odgłosy ptaków, zwierząt, szum drzew, świerszcze. Czasami sobie wyobrażam, że siedzę w tej dżungli, wchodzę w interakcje z tymi zwierzętami. Słucham ich, one mi odpowiadają, ja gram na instrumentach. Jeśli chodzi o dżunglę przeniesioną na grunt miejski. To jednak jest to niezwykła walka o świadomość ludzką, o zaistnienie, o uświadomienie, że to co robimy jest niszowe, a jednocześnie bardzo ciekawe i wzbogacające ludzkie wnętrze. Ostatnie pytanie. Jakie masz marzenia? Plany na przyszłość? - Jednym z moich największych marzeń jest taka niekonwencjonalna podróż dookoła świata. Balon, kajak, słoń, wielbłąd, rower... Taka duża, niezaplanowana wyprawa po kolejną porcję przygód. Możliwe, że będę w każdym miejscu kupował jakiś instrument i wysyłał do Polski. Poza tym marzy mi się, żeby Tamtamitutu przekształciło się w rodzaj instytucji, która będzie się kojarzyć z pomocą dzieciakom.

...bo jakość ma znaczenie lounge 25


sztuka

SZMINKĄ i CIENIEM

CZYLI O ARTYSTACH I GALERIACH MNIEJ ZNANYCH

Katarzyna Czajka | fot. Archiwum artystki

WARSZAWA. PRAGA. ICH TROJE I STARA WYTWÓRNIA WÓDEK

TO Z PEWNOŚCIĄ NIE WARSZAWSKIE GLAMOUR I NADĘTE „ĘĄ”. TU SPOTYKA SIĘ BOHEMA XXI WIEKU. MUZYKA I SZTUKA. CIEMNE CEGLANE MURY, LOFTOWE PRZESTRZENIE, TEATRALNO-FILMOWE KLIMATY. BAR PRZY KTÓRYM ARTYSTKA KATARZYNA WITA SWOICH GOŚCI KIELISZECZKIEM „TERAZ POLSKA”, PIĘKNA I PONĘTNA ANETA, KTÓRA WPROWADZA GOŚCI W ŚWIAT GALERII DORUM ART I MICHAŁ, FOTOGRAF, KTÓREGO WIELKIE, INTERESUJĄCE ZDJĘCIA WISZĄ W PIERWSZEJ, WEJŚCIOWEJ SALI GALERII CZAJKA. TRÓJKA LUDZI, KTÓRA PRZECZY POLSKIEMU STEREOTYPOWI „MATKA, SYN I SYNOWA”. WYDAJE SIĘ, ŻE ŻYJĄ I FUNKCJONUJĄ W ŚWIETNEJ SYMBIOZIE, SZACUNKU I MIŁOŚCI. Królowa matka - KATARZYNA CZAJKA, osoba niebanalna. Wprowadziła mnie w swój świat za drzwiami galerii, do „ogrodu” rozpusty twórczej, czyli warsztatu. Ogromna przestrzeń, zapełniona cudami. Katarzyna tworzy rzeźby - manekiny. Instalacje. Mozaikowo-szklane podświetlane przestrzenne witraże… Kasiu, jak zaczęła się Twoja przygoda z tworzeniem tych witraży, rzeźb, manekinów? - Moja przygoda rozpoczęła się z nerwów, z wypalenia zawodowego i z miłości do tworzenia czegoś wielkiego... Z miłości do ludzi mimo wszystko, z chęci przekazania jak ważny jest człowiek jako jednostka w społeczeństwie , jego samotność i bezradność w tłumie... Moja przygoda zaczęła się od dzieci, które wyrwały mnie z domu, gdy nic już nie miało sensu. Wydaje mi się to zajęcie bardziej męskie niż Kobiece... Jakie są twórcze etapy Twojej pracy i z czego biorą się inspiracje? - Moim pierwszym etapem były manekiny stanowiące dzisiaj Instalację Manekinów. Tworząc tamte manekiny zamknęłam jakiś etap, potem powstała kolekcja zwierząt; aktualnie pracuję nad nową instalacją manekinów, w zupełnie nowej odsłonie, jako symbol kobiety XXI wieku. Ale to jeszcze nie gotowe, wolałabym przedwcześnie nie mówić o tym; jestem na etapie wyrzucania z siebie myśli podczas tworzenia, chcę osiągnąć pewien cel społeczny, ważny dla 26

lounge ...bo jakość ma znaczenie

mnie osobiście. To pełen sprzeczności przekaz połączenia piękna i brzydoty, pewnych zaprzeczeń... Mam mnóstwo jeszcze rzeczy do zrobienia, w międzyczasie powstaje garbus szklany, również z przesłaniem społecznym, planuję także nową kolekcję. Moje inspiracje to moje życie, ale i obserwacje, to co nas otacza, a mnie w jakimś stopniu boli, ale również radość i nadzieja, a przede wszystkim miłość do ludzi... Co dalej, jakie masz nowe pomysły na nadchodzące miesiące? Przed Tobą Paryż, Nowy Jork? Jaki wpływ na Twoje tworzenie ma Aneta z Michałem, jesteście chyba wyjątkowo zgranym zespołem? - Przede mną cykl wystaw międzynarodowych w maju wystawa w Europarlamencie w Brukseli, potem Noc Muzeów w Warszawie w naszej galerii Czajka w Dorum art. i natychmiast wyjazd do Cannes, a w lipcu występy uliczne w Paryżu. Wszystkie te wystawy mają dla mnie ogromne znaczenie, a w Noc Muzeów, oprócz mojej wystawy szklanych rzeźb i fotografii mojego syna Michała Czajka, będzie wystawa mojej trzyletniej wnuczki Julii - jej rysunki, przedstawiające jej spojrzenie na rodzinę, utwierdzają mnie w przekonaniu, jak ważna jest rodzina, jak ważni są po prostu ludzie. Praca z dziećmi? To najlepsze coś, co mnie w życiu spotkało. Bez nich już mnie by nie było...

ANETA CZAJKA, synowa. Śliczna kobieta o nienagannej sylwetce, tu i ówdzie uwieczniona na wielkoformatowych zdjęciach Michała. Chodząca wizytówka Galerii. Anetko, wydaje mi się że tworzycie tu świetną atmosferę dla artystów, których zapraszacie do siebie, jak i dla ludzi przychodzących tę sztukę oglądać. Jaka jest historia waszej trójki na tle istnienia Galerii? - Moja przygoda z galerią to czysty przypadek. Kasia poprosiła mnie o pomoc w organizacji wernisaży - spotkań ze sztuką i muzyką na żywo. Zgodziłam się bez chwili zastanowienia. Udaje się nam wszystkim funkcjonować w ogromnej symbiozie, choć wiele osób to dziwi, bo mieści się w ludzkiej świadomości, że tak można, wspólnie z mężem i teściową. Działacie bardzo prężnie i chętnie. Jakie są Wasze cele, marzenia i pomysły na prowadzenie Galerii sztuki, w czasach kiedy sprzedają się tylko sławne nazwiska, a promowanie nowych wydaje się być pracą syzyfową? - Galeria Czajka to miejsce, które powstało z miłości do sztuki. Pragniemy, aby przedstawiane w niej były prace artystów, którzy żyją sztuką i dla sztuki. I tacy właśnie są Kasia i Michał oraz zapraszani przez nas artyści, którzy mogą w galerii zaprezentować swoje dzieła.


sztuka

Prowadzimy cykl o nazwie Czwartkowe spotkania ze sztuka i muzyką, gdzie oprócz nietypowych szklanych rzeźb oraz fotografii, przedstawiamy malarstwo młodych polskich artystów. Galeria stoi również otworem dla osób uzdolnionych muzycznie. W czwartkowe wieczory udostępniamy scenę artystom, by mogli zaprezentować swoje muzyczne uzdolnienia. Organizujemy w ten sposób spotkania, które odciskają swe piętno tak mocno na uczuciach, że pozostają bardzo silnie zapamiętane i wracają przez długie lata we wspomnieniach. Każdy wie, jak trudno artystom w dzisiejszych czasach się przebić i jak wiele jest przeciwności po drodze. Jak łatwo można zostać pozbawionym energii życia i swoich marzeń, a my podkreślamy, iż marzenia warto realizować! Powiedz jeszcze, jak się żyje z artystami? Z jednej strony Katarzyna wydaje się być kobietą z charakterem, mocno trzymającą się ziemi, a z drugiej strony Michał wydaje się być spokojny, choć może ma diabła za skórą... Kto tu rządzi? - Jestem osobą, która uwielbia, gdy wokół dużo się dzieje, a życie wśród artystów mi to właśnie umożliwia. Każdy z nas ma mocny charakter, często każdy ma swoje, odmienne zdanie... I właśnie dlatego lubimy ze sobą przebywać, gdyż nuda nam nie grozi. Wspólne burze mózgów pozwalają na stworzenie miejsca, które pokochali turyści i warszawiacy.

Zastanawiałeś się gdzie spędzisz weekend majowy ?

MICHAŁ CZAJKA, syn. Fotograf. Powściągliwie skryty, wydaje mi się, że schowany za swoimi fotografiami i dwiema pięknymi kobietami (które nota bene są do siebie bardzo podobne i powiedziałabym, że to raczej On jest napływowy). Nierozgryziony przeze mnie, tajemniczy i małomówny.

Znajdziemy miejsce na Twój wypoczynek

Michał, robisz takie piękne zdjęcia, czy Twoje Panie pomagają, przeszkadzają czy może są motorem Twoich działań twórczych? - Najczęściej pomagają mi, choć bywają momenty, że ich wizja, obraz i pomysł jest znacznie inny od tego, który ja chcę zrobić. Wtedy jest gorąco, gdyż ja chcę robić to po swojemu. Mając taką żonę, nie trzeba szukać innych modelek, ale widziałam ostatnio Twoje zdjęcia Magdy Steczkowskiej, z jakiej to okazji? - Ja swoją żonę uwielbiam fotografować, tak powstaje cykl Kobieta mojego życia. Myślę, że gdyby każdy facet widział w swojej żonie to, co ja w niej, życie byłoby przyjemniejsze, byłoby mniej niespodzianek... Najbardziej lubię fotografować kobiety, to one mnie fascynuje, to w nich widzę piękno. Z Magdą Steczkowską pracowałem przy sesji do gazety, z którą na stałe współpracuję, jest to Świat Fryzjerstwa. Co miesiąc robimy wspólne sesje z celebrytami. Bardziej kręcą Cię zdjęcia na zamówienie, czy do Galerii, artystyczne? - Realizuję się w obydwu dziedzinach i trudno by mi się było określić. Kto jest pomysłodawcą Twoich kolekcji, Ty i tylko Ty, czy może to jakaś Wasza wspólna decyzja? Wydaje się, patrząc z boku, że otaczają Cię kobiety silne i wiedzące czego chcą. Jak to jest w rzeczywistości, jakie są relację między Wami? - Pomysły rodzą się w mojej głowie, potem tylko doprecyzowuję wizje czasami z żoną, gdyż nie ma to, jak kobieta spojrzy na wymyślony przeze mnie temat. Przecież to kobiety w szczególności są na moich zdjęciach i to kobiety najczęściej oglądają moje prace. Jakie masz plany twórcze, marzenie te realne i te bardzo trudne do wykonania? Co lub kogo chciałbyś uwiecznić swoim „szklanym okiem”? - Plany są naprawdę różne, często jest tak, że wymyślę coś, co chcę zrealizować, budzę się następnego dnia i już co innego jest moim priorytetem. Jeśli chodzi o marzenia, to te fotograficzne zawsze realizuję, prędzej czy później... Ale zawsze staram się osiągnąć ten wymarzony cel. Jestem w tej chwili na etapie realizowania dwóch projektów artystycznych, ale za wcześnie o tym mówić; wybieram się za ocean, aby tam zaprezentować moje dokonania... Kogo bym chciał uwiecznić ? Z całą pewnością wiele kobiet, tak po prostu.

maggie@loungemagazyn.pl

BRAKUJE CI CZASU, ŻEBY WYPRASOWAĆ KOSZULE? Po pracy jesteś zmęczona, a sterta zmiętych koszul pnie się w górę? Może po prostu prasowanie nie jest Twoją mocną stroną? A co gdyby ten prozaiczny obowiązek został wykonany za Ciebie? Wyobraź sobie, że dzwonisz, po czym ktoś odbiera Twoje koszule, profesjonalnie prasuje i zwraca w ciągu 24 godzin. Mniej przyjemne sprawy zostaw fachowcom, a będziesz mógł zająć się rzeczami, które są dla Ciebie naprawdę ważne.

Zadzwoń teraz tel. 509-725-835,

a przyjedziemy wybawić Cię od kłopotu.

tel. 509-725-835 email: info@prasologia.pl ul. Przemiarki 23/84 30-384 Kraków REKLAMA

MAGGIE PIU

www.podrozenaczasie.pl 606 805 847

w w w . p r a s o l o g i a . p l


film

WSTYD

WSTYD, DOPIERO DRUGI FILM IRLANDCZYKA STEVE’A MCQUEENA (KTÓREGO PORAŻAJĄCY DEBIUT GŁÓD, HISTORIA PROTESTUJĄCYCH W WIĘZIENIU CZŁONKÓW IRA - GOŚCIŁ NA EKRANACH NASZYCH KIN W ZESZŁYM ROKU), TO BODAJ PIERWSZY FILM OD CZASU SKANDALIZUJĄCEGO OSTATNIEGO TANGA PARYŻU, KTÓRY OPOWIADA O SZEROKO POJĘTEJ SEKSUALNOŚCI W SPOSÓB TAK PEŁNY I ARTYSTYCZNIE DOJRZAŁY. Przeszklony Manhattan, przepełniony nowoczesnymi, luksusowymi biurowcami i ekskluzywnymi restauracjami, jest niczym podbrzusze Nowego Jorku – przechadzając się wieczorem po mieście można podglądać parę bez skrępowania uprawiająca seks przy wielkim oknie, po prostytutkę wystarczy zadzwonić, niczym po pizzę, bary są pełne pięknych, niezależnych i robiących kariery kobiet, które, w myśl bycia wyzwoloną, zaskakująco łatwo jest poderwać na seks bez zobowiązań na tyłach jakiegoś obskurnego magazynu. To miejsce i kultura, w której seks nigdy dotąd nie był tak bardzo na wyciągnięcie ręki. Zwłaszcza wtedy, gdy sięga po niego Brandon (Michael Fassbender), który ma wszelkie warunki ku temu, by bez ograniczeń korzystać z tych dobrodziejstw, oferowanych przez współczesność. To obłędnie przystojny trzydziestoletni yuppie, facet, który na pozór ma wszystko: pozycję, pieniądze, karierę i powodzenie u kobiet. Jego codzienność jest precyzyjnie zorganizowana wokół seksu. Wieczorami seks z prostytutką lub z dziewczyną akurat poznaną w barze, masturbacja pod prysznicem lub w przerwach w czasie pracy, domowy laptop i służbowy komputer wypełnione są pornografią. Jego kontakty z kobietami przypominają polowania: każdy jest potencjalną okazją, wykorzystywaną z całą desperacją do zaspokojenia erotycznego głodu. W tą poukładaną, szczelnie zaimpregnowaną na cokolwiek innego codzienność wkracza nagle

28

lounge ...bo jakość ma znaczenie

młodsza siostra Brandona, Sissy (w tej roli Carey Mulligan), siejąc w niej totalne spustoszenie. Sissy stanowi rewers swojego brata: jest głośna, teatralna, niemal wulgarna, a przy tym ekstrawertyczna. I rozpaczliwie spragniona miłości, ciepła i wsparcia, którego Brandon, niezdolny do odczuwania czegokolwiek poza nieustanną potrzebą poszukiwania zaspokojenia, nie potrafi jej dać. Oboje mają skazę, są pokaleczeni przez jakąś niedopowiedzianą sprawę z ich przeszłości, ale każde na inny sposób. Geniusz tego filmu tkwi w jego wizualnej, dopieszczonej artystycznie formie i doskonałym aktorstwie. Duet Fassbender – Mulligan rewelacyjnie wygrywa niepokojące, pełne niedopowiedzeń i podszyte erotyzmem napięcie między rodzeństwem, sugerując widzowi, czym może być tytułowy Wstyd. Carey Mulligan wreszcie gra z werwą, energią, rozwija skrzydła i rozsadza ramy swojego dotychczasowego emploi dziewczyny z wiecznie smutną miną. Rola histerycznej, rozpaczliwie pragnącej miłości i ciepła niespełnionej diwy jest zdecydowanie najlepsza w jej dotychczasowej karierze. Wstyd to jednak przede wszystkim film Michaela Fassbendera, który osiąga tu wyżyny aktorskich możliwości. Fassbender ma wyjątkową intensywną zdolność bycia na ekranie, to aktor, którego charyzma zdarza się raz na pokolenie. Jego rola, zbudowana z całej gamy subtelnych niuansów, jest jedną z najlepszych kreacji aktorskich ostatnich kilku lat i tylko wyjątkową pruderią Akademii

można tłumaczyć fakt, że jego kandydatura została pominięta w nominacjach do Oscara. Wstyd wnosi w światową kinematografię jeszcze jeden, niejednoznaczny i niepokojący portret Nowego Jorku – filmowego miasta legendy, ustawiając się pośród takich niepokornych klasyków jak Nocny kowboj lub Taksówkarz. Film nie stawia, na szczęście, uproszczonej diagnozy współczesnej kulturze, co bez wątpienia byłoby podszyte banałem i wycieczką na skróty, nie sili się także na uogólniony portret seksoholizmu. McQueen opiera się pokusie moralizatorstwa i nie ocenia ani nie potępia Brandona, łamiąc przyjętą dotychczas konwencję opowiadania o pogrążaniu się w uzależnieniu, co wynika również pośrednio z samej istoty seksoholizmu: to nałóg, który pustoszy emocjonalnie, ale jednak wciąż dzieje się „wewnątrz”, pod misternie zaprojektowaną fasadą wygodnego i zorganizowanego nowojorskiego życia. Wstyd nie ustawia się w jednym szeregu razem z takimi obrazami jak Trainspotting, Requiem dla snu czy Zostawić Las Vegas, które opowiadały o pułapce nałogu (uzależnieniu od narkotyków lub alkoholu) i emocjonalnego rozpadu w kontekście brudu. We Wstydzie wszystko jest niemal pedantycznie czyste, aseptyczne, ale to tylko pozór normalności, pod którym rozgrywa się prawdziwy dramat. McQueen z wyczuciem przenosi środek ciężkości opowiadania na zupełnie inny, trudniejszy do zaadaptowania obszar – przejmujący i przeszywająco autentyczny portret człowieka, który, obezwładniony przez niemożliwy do zaspokojenia seksualny głód, nie potrafi odczuwać niczego więcej i uciec od samego siebie. MAŁGORZATA PAWŁOWSKA


ul. Kupa 5 na Kazimierzu tel. 12 357 73 57, www.avantapres.pl, salon@avantapres.pl

ul. Racławicka 26

photo by Łukasz Radzięta F4studio

Praca nagrodzona III miejscem w tegorocznej edycji konkursu STYLE MASTERS by REVLON Stylizacja: Aga Regina Łatka Make up: Beata Gładysz


lifestyle

Jak przeżyć w miejskiej dżungli? WYOBRAŻACIE SOBIE CZASEM PRAWDZIWĄ DŻUNGLĘ? BARDZO GĘSTĄ, AŻ TRUDNO DO NIEJ WEJŚĆ. ZAMYKAJĄCĄ SIĘ NAD GŁOWĄ, TAK ŻE NIE WIDAĆ NIEBA? ZIELONĄ ŚWIĄTYNIĘ ROŚLIN, PEŁNĄ STWORZEŃ PODOBNYCH LUB NIEPODOBNYCH DO ZWIERZĄT, KTÓRE WIDZIMY NA CO DZIEŃ. DO TEGO ROBAKI, PEŁZAJĄCE POD STOPAMI WĘŻE… WOLĘ ŻYĆ W MIEŚCIE! Gdybym wylądowała w prawdziwej dżungli, straciłabym orientację w pięć sekund. Nie wiedziałabym co jest jadalne, a co niejadalne. Zakładając, że spotkałabym kogokolwiek na swojej drodze (choć to pewnie niemożliwe), uciekłabym gdzie pieprz rośnie. Pogawędka wśród lian o północy, chyba nie byłaby pociągająca. Gdyby mnie ugryzł wąż, prawdziwy mieszkaniec dżungli, załamałabym ręce i tyle. W mieście wszystko wydaje się prostsze. Tyle tylko, że przy tak dużej liczbie mieszkańców, o wszechstronnych talentach do mniejszych i większych ściem, stwierdzenie „prostsze” nabiera zupełnie nowego wymiaru. Codzienna walka z miejską dżunglą jest tak samo wykańczająca. Przedstawiamy zatem przewodnik po miejskiej dżungli - oczywiście z przymrużeniem oka!

W drodze do pracy: łokcie w ruch Wydawać by się mogło, że metro jest takie długie, a tramwaje jeżdżą co chwilę. Jeśli 30

lounge ...bo jakość ma znaczenie

jednak wierzyć statystykom, codziennie metrem jeździ 530 tysięcy warszawiaków. Wiem coś o tym. Czasem się zmieszczę do wagonika, a czasem – niekoniecznie. Co robić, gdy piąty raz przepuszczam metro, w którym drzwi się nie domykają? Najlepiej zmienić czas podróży – jechać zaraz po godzinie 8:00 albo trzy minuty przed 9:00. Wtedy jadą sami spóźnialscy, czyli ja. Najmniej zatłoczony jest zawsze drugi i trzeci wagonik (nie mam pojęcia dlaczego). Wsiadam, chowam się w kąt i udaję, że czytam. Nikt mnie nie zagaduje, nikt nie popycha. Przesiadka do tramwaju wygląda podobnie. Od kiedy w drugim wagoniku tramwajowym kilkunastu opryszków rozpuściło gaz łzawiący (tak, tak w biały dzień zaraz po 9:00), jeżdżę tylko w pierwszym, by móc dać znać kierowcy.

ale co to za zakupy o bladym świcie? Najgorsze są dziewczyny, które popychają mnie na wieszaki. Załóżmy, że mogłabym je przewrócić, gdyby nie trzymały w dłoni niebieskiej bluzki, rozmiar 38. To ta, której szukam od godziny. Gdy wchodzę do sklepu, od razu biegnę do przymierzalni. Biorę z półki jakąkolwiek rzecz i udaję, że czekam. Po kilku minutach wdaję się w dyskusję z panią stojącą za mną, a później proszę o przypilnowanie. Wtedy biegnę do kolejki w kasie, znów stoję kilka minut, po czym robię raban: - O matko! Zostawiłam telefon w przymierzalni, tylko w której to było?. Znów proszę o przypilnowanie. Wtedy rozpoczynam „właściwe” zakupy. Wyszukuję ciuchy, obie kolejki są „przypilnowane”. Oczywiście, podczas wyprzedaży, czasem lepiej w ogóle nie mierzyć. Koszulka za 9 złotych jest dobra, tak na oko? Super, biorę!

Wyprzedaż, czyli dziki tłum

Rodzinka Adamsów

Wyprzedaż w centrum handlowym przypomina jakąś masakrę. Próbowałam przyjść rano albo późno wieczorem,

Mój blok na Ursynowie przypomina dom wariatów. Wracam z pracy, ale na szóste piętro wspinam się po schodach. Dlacze-



lifestyle

„Jak przeżyć w miejskiej dżungli?” - cd. go? Bo dzieci sąsiadów bawią się windą, jeżdżą tam i z powrotem, ale na pewno nie na poziom zero. Rodzinka Adamsów za ścianą, kłóci się od rana do wieczora. Chyba jednak wolę jak się kłócą, niż godzą, bo dźwięki jak z pornola, gdy odgrzewam sobie rosół, nie są tym, co tygrysy lubią najbardziej. Dziewczyna z naprzeciwka ma kota, który wciąż spaceruje po korytarzu. Dostałam przez niego zawał chyba ze cztery razy. Wchodzę na klatkę schodową, na której jest ciemno, a on skacze wprost pod moje nogi. Mieszkanie z lewej to młode małżeństwo z dzieckiem – na szczęście nie mam po tej stronie sypialni, tylko kuchnię. Jest jeszcze starsza pani, która jest zaryglowana od rana do wieczora. Ale przynajmniej jak w bloku jest dezynsekcja i ja nie otwieram - ona też nie. Sąsiadów jednak lubię: zostawiam u nich klucze, kurier wrzuca do nich moje przesyłki, nie narzekam. Ostatnio Adamsowie pomagali wyciągnąć mnie z mieszkania, w którym się zacięłam; trzeba się kumplować. Czasem słyszę w pracy: - Ja to w ogóle nie znam swoich sąsiadów. Uwierzcie mi – lepiej mieć ich po swojej stronie.

Czy te owoce są prawdziwe? Czy w dużym mieście jest prawdziwy żurek, kiełbasa, pierogi robione ręcznie, ale nie z maszynki? Nie ma, naprawdę nie ma albo na mnie nie padło. Już myślałam, że żurek na Kabatach jest prawdziwy, smakował prawie, prawie. Tato przyjechał do Warszawy, zaprosiłam go do tej knajpki. Z torebki – zawyrokował. Owoce i warzywa są jak z żurnala. Papryka po rozkrojeniu pachnie jednak jak proszek do prania. Czerwone pomidory są zawsze zielone w środku. Nigdy nie zapomnę jak kurczak, którego zostawiłam na stole, po dwóch godzinach zabarwił się na czerwono. Gdy w Rzeszowie pytałam: - Panie? Skąd te pomidory?, to słyszałam, że z Trzebowniska. Tutaj pytam: - Panie, skąd te ogórki?. - No jak to skąd? Z hurtowni! – odpowiada. Tu nie ma straganiarzy, są handlarze, a to duża różnica. Jest kilka prawdziwych targowisk: Hale Banacha, Targowisko na Norblinie albo Giełda na dołku, właśnie na Ursynowie. Lepiej tam podejść, ale nie jeść chemii. Wędliny nie kupuję już od lat, wolę upiec kawałek mięsa. Chleb zamawiam u Pani Basi z pracy, robi tylko żytni, na prawdziwym zakwasie. Woda z kranu? Odkąd białe rondelki pokryły się rdzawym nalotem, zanim ugotuję – filtruję. Dobrze, że alkohol jest wszędzie taki sam.

Zróbmy sobie piknik Och! Wreszcie wyszło słońce i zrobiło się fantastycznie ciepło! Weźmy koc, rozłóżmy go na trawie i poczytajmy gazety i książki. 32

lounge ...bo jakość ma znaczenie

Pomysł jest naprawdę super, trochę gorzej z realizacją. W jednym z najpiękniejszych parków – Łazienkach Królewskich – obowiązuje absolutny zakaz rozkładania kocyków na trawie, w ogóle nie można przysiąść, ani się położyć, no chyba, że na ławce. Dopiero niedawno, gdy Łazienki „dostały” nowego Dyrektora, wyznaczył on miejsce, w którym ustawiono leżaki dla wypoczywających. A propos leżaków nad brzegiem Wisły – nie dajcie się naciągnąć, bo jak raz usiądziecie, okaże się, że trzeba za nie zapłacić. Na szczęście zielone wały nad Wisłą to miejsce do leżenia na kocu, podobnie jak większość innych parków. Na Polach Mokotowskich jest jednak tłum jak w Sopocie (zwłaszcza w weekend), w Parku Skaryszewskim pies na psie, psa psem pogania. Idealnie jest chociażby w Lesie Kabackim i w Powsinie. Są tam też korty tenisowe, boiska do siatkówki, miejsca na ogniska, szachy na pięknych, kamiennych stołach, lubię tam być.

Ludzie, ludzie Oszalały tłum przewala się przez ulice, zwłaszcza o godzinie 17:00. W przejściu podziemnym przy stacji metra Centrum, lepiej nie zatrzymywać się chociażby na chwilę, by nie zostać stratowanym. Każdy pędzi na złamanie karku. Swoją drogą – przyjezdnych straszą, że właśnie tutaj jest najwięcej kradzieży. Każdy chce więc przebiec, ściskając torebkę w dłoni. Przy Rotundzie, ulubionym miejscu spotkań, lepiej nie kupuj niczego w kiosku. W kolejce postoisz dziesięć minut, w tym czasie zaczepi Cię dziesięciu żuli. A propos żuli – są naprawdę oczytani i szkoda aż czasem, że wylądowali na ulicy. Przykro za to pisać, ale połowa żebraków jest podrobiona. Jak rozpoznać prawdziwego? Nie mam pojęcia, ale ludzie mówią, że prawdziwy żebrak nie strzela oczami na prawo i lewo i nie wstaje z wózka inwalidzkiego zaraz za zakrętem. Widziałam kilku takich. Z drugiej strony, jak nie pomóc innym? Ja pomagam tym, którzy nie proszą, ale widzę, że nie jest im łatwo. Widzę, że jakiś dziadziuś ledwo ciągnie kartony, przechodzi przez jezdnię i pędzi do tramwaju – wciskam kasę do ręki, pomagam się załadować. Widzę jak babuszka wysupłuje pieniążki z kratkowanej chusteczki, też wyciągam gotówkę. Przynajmniej mam pewność, że trafiła do osoby potrzebującej.

Żadnych pączków w taxi Miejsca publiczne rządzą się swoimi prawami, a jedni ludzie zdają się patrzeć wilkiem na drugich. Zwłaszcza ci sfrustrowani, a kto nie jest sfrustrowany pracą po kilkanaście godzin na dobę? Do tego wyścig szczurów

i inne przypadłości, awantura wisi w powietrzu. Warszawski taksówkarz nie zawiezie cię gdzieś, gdzie można dotrzeć w dziesięć minut – za blisko, poza tym dwadzieścia złotych to żaden zarobek, podczas gdy kurs z Woli na Okęcie będzie kosztował pięćdziesiąt. Najlepiej sprawdza się wtedy obolała mina: - Mam takie zawroty głowy, że nie dojdę na przystanek. Część z nich jeździ jak wariaci, ale za to opowiadają nieziemskie historie. Jeden wiózł ponoć pasażera, który złamał mu palec, bo tamten nie chciał mu wydać dwóch złotych. Inną kwestią jest jedzenie w taxówce – nie wolno. Czy to pączek, czy kawałek bagietki, słyszę – kruszy się, a pani przyjechała ze wsi. Chyba faktycznie przyjechałam. Za bilety do kina lepiej płacić przez Internet. Przed seansem wszyscy tłoczą się przy kasach, a wybór miejsca siedzącego wydaje się być najtrudniejszą decyzją świata i może trwać dziesięć minut. Z drugiej strony nie ma się co spieszyć i tak przez pół godziny puszczają reklamy. Uwielbiam kina studyjne: Kino Wisła i maleńką Feminę. Tam czas stoi w miejscu.

Przeginać, czy nie przeginać? Od szóstej rano słychać syreny, bo niedaleko mieści się stacja krwiodawstwa – bez stoperów ani rusz. PINu do karty już dawno nie zapisuję na kartce, chociaż – przysięgam – strasznie trudno spamiętać te wszystkie numerki. Nieraz wklepuję w bankomacie kod wejściowy do domu albo jadę przez czytnik w banku kartą klubowicza ze Świata Książki. Nie nadaję się do podgrupy: „złota karta jest super”. Uważam na psie gówna, bo jednak moda, która rozkwitła w USA, by sprzątać po swoich pupilach - u nas jest raczej tylko modą. Zakupy robię przez Internet, zamawiam też Pana od prasowania koszul: przyjeżdża, puka do drzwi, zabiera całe naręcze i wraca za cztery godziny, wszystkie kołnierzyki piękne – 4 złote za sztukę. Zawsze się zastanawiam, czy to ten pan prasuje, ale nie śmiem pytać. Wizyta u lekarza? Oj, to już osobny temat na wielki, odrębny artykuł. Niestety nie pomaga rozpaczliwe krzyczenie: Umieram! w kierunku innych pacjentów lub pań w recepcji – w Warszawie każdy jest hipochondrykiem i sądzi, że kostucha czeka za drzwiami. Z drugiej strony karta inwalidzka, przyczepiona do szyby samochodowej (wypisana na skrzywiony kręgosłup), jednak się przydaje. Vivat big city! Generalnie byłoby super, gdyby nie te pierogi… AGNIESZKA ŻELAZKO


felieton

Gaz do dechy Siedząc w samochodzie, manewruję kierownicą, by nie potrącić pieszych, tłumnie przebiegających przez ulicę w najbardziej niedozwolonych miejscach. Dwupasmowa jezdnia, która przez chwilę staje się torem wyścigowym, gdy kierowca obok rusza z piskiem opon. Kilkaset metrów dalej obok mnie pojawia się rowerzysta, zupełnie nie zwracając uwagi na kolor światła sygnalizacji, które kilka sekund temu z zielonego płynnie przeobraziło się w czerwone.

zasypiaj jak u siebie

Rowerzyści mają to do siebie, że są najbardziej niezdyscyplinowanymi użytkownikami dróg. Zupełnie nie zważając na auta, pieszych czy tramwaje, wciskają się wszędzie tam, gdzie znajdą kilkadziesiąt centymetrów wolnej przestrzeni. Musisz zostawić im miejsce z lewej strony i z prawej, a także na środku pasa, gdyby czasem chcieli pojechać prosto, pod prąd.

www.antiqueapartments.com

W dużym mieście, doskonale zdaję sobie sprawę, że jestem jednym z wielu. W kamienicy, w której spędzam połowę życia, jedenaście innych mieszkań. Przy jednej ulicy tysiące ludzkich istnień, przekrój całego społeczeństwa: inteligencja, szeregowi robotnicy, właściciele dużych firm, sprzątaczki i wykładowcy akademiccy. W mieście ponad pół miliona historii, wspomnień, problemów, dziesiątki milionów przeżytych lat. Trudno objąć rozumem. Lepiej nie.

Rezerwacje: booking@aapt.pl + 48 (12) 430 21 67 + 48 664 05 66 05 Kraków, pl. Szczepański 2

Mieszkam w samym centrum miasta. Wszechobecny ruch, pośpiech nie męczy, a inspiruje, dzięki niemu ładuję akumulatory. Zróżnicowanie społeczne sprawia, że w czasie jednego spaceru spotykasz milionerów, którzy uprawiają lans na mieście i staruszki wyciągające ręce po dwa złote. Zdezynfekowany, wyparzony, pachnący perfumami świat miesza się z brudnym, śmierdzącym moczem i biedą. Kupuję bochenek chleba kobiecie, która stojąc przed piekarnią nie chce pieniędzy, ale jedzenia. Wychodząc na ulicę niemalże zostaję potrącony przez auto. Marki nie znam, ale wiem, że kosztuje tyle, ile moje dotychczasowe życie i jeszcze trochę. Świat złożony jest ze sprzeczności, więc lubię gdy zło i dobro występują razem, przenikając się wzajemnie. Lubię, gdy ludzie uśmiechają się do mnie, mówiąc „dzień dobry”, a nocą ci sami dziurawią opony w parkujących nieopodal samochodach. Pytają – co u pana nowego, mając w dupie moją odpowiedź. Gołębie, które na rynku dokarmiane są przez turystów różnych narodowości, właśnie osrały okno w mojej kuchni. Ludzie z zazdrością spoglądają na innych, każdy chciałby więcej mieć, być bardziej, lepiej żyć. Duże miasto jednym daje, innym odbiera. Wielu przyjeżdża, żeby studiować, dostać pracę, zrobić karierę. Udaje się nielicznym – najbardziej zdeterminowanym, a być może tym, którzy mają najwięcej znajomości.

Tradycyjna kuchnia polska z elementami kuchni hiszpańskiej TRADITIONAL POLISH AND SPANISH CUISINE zaPraszamy do letniego ogródka Po Polsku i angielsku. dla klientów

Polecamy z naszej karty Polskiej… WE RECOMENND POLISH DISHES...

Odnalazłem się w miejskiej dżungli. W kieszeni noszę pięć złotych, aby w razie ataku żula śmierdzącego siarką, zapewnić sobie zdrowie i dalsze życie. Mój samochód poza standardową ochroną w postaci alarmu, posiada ubezpieczenie AC, które gwarantuje pomoc fachowców w razie utraty szyby czy też przebitych dwóch opon naraz. Wiem, w jakie rejony miasta mogę wybrać się nocą, a które lepiej omijać także w południe. Tylko czasem załamuję ręce, ale przecież w mieście prawdopodobieństwo spotkania totalnych chamów, debili czy ignorantów jest o wiele większe, niż w małej miejscowości. Podobnie jak w dżungli, gdzie można nadepnąć na węża i stanąć oko w oko z jadowitym pająkiem, czego siedząc na ławce w parku nie uświadczymy.

• cielęcina z rusztu w sosie kurkowym • • maczanka po krakowsku • • krem pomidorowo-pomarańczowy • • ciasto czekoladowe z sosem malinowym • • ROASTED VEAL IN MUSHROOM SAUCE • • TOMATO-ORANGE CREAM SOUP • • CRACOVIAN STYLE “MACZANKA” SPECIAL PORK STEW • • CHOCOLATE CAKE WITH RASPBERRIES AND RASPBERRY SAUSE •

Polecamy z naszej karty hiszPańskiej… REKLAMA

KRZYSZTOF KOCZOROWSKI

15% zniżki i lamPka wina zaragoza gratis.

• EMPANADILLAS CON ESPINACAS • • EL CORDERO ASADO A LA MOSTAZA PICANTE CON ESPINACAS • • CREMA CATALANA •


felieton

PRAWO DŻUNGLI OD JAKIEGOŚ CZASU, WAKACJE SPĘDZAM NAD MORZEM NASZYM BAŁTYCKIM PIĘKNYM (W ZASADZIE W 100% WYBÓR TEN PODYKTOWANY JEST POTRZEBĄ DOSTARCZENIA ODPOWIEDNIEJ ILOŚCI TLENU DO CIĄGLE JESZCZE ROZWIJAJĄCYCH SIĘ PŁUC MOJEJ CÓRKI, BO/GDYŻ/PONIEWAŻ MIESZANINA GAZÓW, KTÓRYMI ZMUSZENI SĄ ODDYCHAĆ NA CODZIEŃ MIESZKAŃCY KRAKOWA I OKOLIC, SKŁADA SIĘ W DUŻEJ MIERZE Z SUBSTANCJI NIEZDROWYCH, NIEBEZPIECZNYCH, RAKOTWÓRCZYCH, A NAWET TRUJĄCYCH... a najgorzej oczywiście jest w tzw. sezonie grzewczym, kiedy to, by nie zamarznąć na kość, ludzie często z braku innych możliwości palą czym popadnie, dzięki czemu Smog Wawelski rośnie w siłę od października do kwietnia, spowijając miasto w toksycznej szarej chmurze i nie nazywajmy tego mgłą, bo mgła to jest w Londynie;

od momentu rozpoczęcia tegoż manewru i to pomimo 3-krotnego sprawdzenia w lusterku, czy nie nadjeżdża coś lewym pasem, po około 5 sekundach zobaczymy we wstecznym lusterku, że na zderzaku wisi już jakiś „miszcz kierownicy”, ze wściekłością bluzgający w naszym kierunku anteną CB radia i w 90% przypadków „kratką”;

a dokładnie: była, ale sto lat temu, bo teraz pewnie zawartość mgły w mgle wynosi mniej więcej tyle, co zawartość mięsa w szynce „naturalnej” na promocji w dyskoncie za 7,90 zł / kg (swoją drogą, nawet gdyby w tej szynce był pies pomielony razem z budą, to i tak powinna kosztować z 15 zł / kg), czyli jakieś 40%, reszta to po prostu, delikatnie mówiąc, jakieś dziadostwo, żeby nie powiedzieć po prostu syf - bo też tego, czym w Krakowie oddychamy inaczej nazwać się nie da;

nawet jeżeli wyprzedzam z maksymalną dozwoloną prędkością, czyli 140 km/h, to i tak zaraz znajdzie się taki, co chce akurat jechać 200 km/h i będzie mi wisiał na zderzaku w odległości metra, mrugał długimi i trąbił ile wlezie;

zauważyłem to na własnej skórze, a konkretnie na gardle, tudzież nosie - we wspomnianym sezonie grzewczym mam z roku na rok coraz większą wieczną chrypę i katar, tej zimy do tego stopnia, że gdy się przeziębiłem, to zorientowałem się dopiero pod koniec infekcji, bo na kilka dni katar zmienił swoją konsystencję na charakterystyczną „przeziębieniową”, a kaszel przeszedł w fazę „odkrztuśną” (albo wykrztuśną, nie wiem, lekarzem nie jestem, a nie jest to też poradnik medyczny, więc nie będę się tu rozpisywał na temat moich wydzielin nosowo/gardłowych, bo raczej, a nawet na pewno, nikogo to nie interesuje); w każdym razie, aby pooddychać sobie świeżym powietrzem z domieszką jodu i zdechłej flądry, udaję się przynajmniej raz do roku trasą E-75 z Krakowa na wybrzeże (ogólnikowo powiem, że w okolice Władysławowa, co prawda na razie Paparazzi się za mną nie uganiają, ale nigdy nie wiadomo, więc po co im w przyszłości ułatwiać..), a na trasie E-75, tak jak na wszystkich drogach w Polsce, nie obowiązuje Prawo o Ruchu Drogowym zwane Kodeksem Drogowym, ale prawo dżungli; czyli jeżeli jadąc 120 km/h np. na autostradzie (której na odcinku Kraków-Gdańsk jest w sumie niecałe 300 km, z czego płatne jakieś 230 km – 50 zł w jedną stronę) i wyprzedzając ciężarówkę, możemy mieć 100% pewności, że 34

lounge ...bo jakość ma znaczenie

drugim problemem na autostradach i ekspresówkach (może też problem po części wynika z tego, że mamy ich tak mało) są „mistrzowie-lewego-pasa”, którzy nie przyswoili wiedzy, że prawym pasem jeździemy, a lewym wyprzedzamy, tylko wloką się 80 km/h od Krakowa do Opola, „bo tak” – szkoda, że Policja, oprócz łapania na suszarkę, nie zajmuje się takimi przypadkami), do tego jeszcze wyprzedzające się przez 10 km TIR-y... no, ale dużo częściej nie mamy dróg dwupasmowych lecz jednopasmowe, z urywającymi się poboczami, i w ogóle w fatalnym stanie technicznym; no więc na tych drogach ulubioną zabawą wisielców zderzakowych (czyli jak wspomniałem, charakteryzują się oni: kratka, antena CB, najczęściej są to Focusy, Mondeo, Fabie, Octavie, Yarisy, czasami Corolle i - uwaga, uwaga: Fiaty Panda (a propos Pandy, to jechałem sobie kiedyś 130 km/h po obwodnicy Krakowa i wyprzedził mnie przedstawiciel handlowy producenta soków z Wadowic - na moje oko leciał przynajmniej 160 km/h, bo przeszedł jak przecinak); ale jak już wspomniałem tacy kierowcy i kierowczynie... kierowniczki... kierownice... (pracuję już nad pismem do ministry Muchy, z prośbą o listę nowych żeńskich odmian, bo wiedza profesorów Miodka, Pisarka i Bralczyka razem wziętych przeciwko Nowemu Porządkowi Języka Polskiego, wprowadzanemu „Na żywo” przez szefową (szefinię?)/”szefę” - dop.

redakcji/ resortu sportu jest już chyba passe; tak

czy inaczej dojście z tym do ładu zajmie mi jeszcze jakiś czas, więc na razie improwizuję); azaliż kolejna dygresja za nami, czas więc na powrót do sprawy jednojezdniowych dróg, za przeproszeniem - publicznych, na których to nagminną praktyką jest jazda, którą nazywam „na spychacz”, a polega ona na „cięciu środkiem ile fabryka dała”, wymuszając na pozostałych użytkownikach drogi zjeżdżanie na pobocza (zwane marginesami), w celu uniknięcia kolizji; o ile w przypadku, gdy mamy długi odcinek prostej, dobrą widoczność i szerokie pobocza, to metodę tą można wykorzystać do wyprzedzania traktorów, koparek i innych pojazdów poruszających się bardzo powoli i tamujących ruch, o tyle jeżdżenie w ten sposób zawsze i wszędzie jest po prostu czystym chamstwem, takim samym jak wyprzedzanie kolumny samochodów i wciskanie się „w ostatniej chwili”; jak wiemy, na tragicznym przykładzie znanej pływaczki, wyprzedzanie kolumny samochodów to nie jest dobry pomysł, tak samo jak zrobienie supermarketu w kinie „Wanda”, ale kapitalizm w gruncie rzeczy też opiera się na prawie dżungli, czyli w skrócie: masz kasę – możesz wszystko, nie masz – zdychasz - i taki też los spotkał ostatnio kolejne kameralne kino w Krakowie; w dniu w którym będziecie czytać te słowa, Kino ARS będzie już przeszłością; mam tylko nadzieję, że nie powstanie tam supermarket; ale tak czy siak, multipleksy wykańczają te małe, fajne, sympatyczne i tanie sale kinowe (padły już Uciecha, wspomniana Wanda, 30 kwietnia kończą działalność Aneks, Reduta i Sztuka), więc jeśli chcecie iść do kina, gdzie nie musicie kupować zimnego popcornu, to zostaje już tylko „Pod Baranami”, a że jest ono na Rynku, to nie musicie (a nawet nie możecie) jechać tam samochodem; zostaje więc przedzieranie się przez miejską dżunglę nogami własnymi... uważajcie więc na siebie, bo pomimo, że Stare miasto to strefa zamieszkania i pierwszeństwo ma pieszy (hahaha), to jak widzicie zmierzający w waszym kierunku samochód, dorożkę, melexa, czy rower, to po prostu uciekajcie.

ADRIAN SUSZCZYŃSKI Skargi i wnioski: adrian.suszczynski@gmail.com



Just Be Good | Baccarat 22.03.2012 fot: Kamila Poznańska | lounge

potrzebujesz fotografa na imprezę? odezwij się do nas!

(12) 633 77 33 / info@loungemagazyn.pl 36

lounge ...bo jakość ma znaczenie


Galeria Krakowska I pietro; ul. Pawia 5, 31-154 Krak贸w tel. 12 628 72 52

REKLAMA


fot. Marcin Lewicki / lounge

wydarzenia

MAGDA GESSLER PODBIJA KRAKÓW 28 marca Magda Gessler otworzyła w stolicy Małopolski swoje dwie nowe restauracje - Wentzl i Marcello. Pierwsi goście mogli podziwiać nowy wystrój kultowej restauracji Wentzl, żyrandole w kształcie bażantów, jedwabne zasłony, kolorowe kwiaty i eleganckie stoły, a przede wszystkim rozsmakować się kuchnią. Równie duże wrażenie robi restauracja Marcello, w której jest serwowana oryginalna pizza ze śliwką, autorstwa Magdy Gessler. Magda Gessler, do tej pory związana głównie z restauracyjnym rynkiem warszawskim, postanowiła wyjść naprzeciw oczekiwaniom Polaków i tworzyć miejsca dobrego smaku również poza stolicą. Pierwszym, poza Warszawą, miastem w którym powstały restauracje Magdy Gessler była Łódź, kolejnym Kraków. Podczas otwarcia oczy wszystkich były szczególnie skupione na Wentzlu, restauracji z tradycja-

mi, tak charakterystycznej dla Krakowa. Nikt nie wiedział jaki będzie efekt końcowy zmian i czy miejsce to zachowa swojego ducha. Wszystkie obawy zostały rozwiane w dniu otwarcia. Magda Gessler umiejętnie wydobyła zalety tego miejsca podkreślając je swoim charakterystycznym stylem wystroju, a przede wszystkim kuchnią. Menu Wentzla opiera się na bogactwie kuchni staropolskiej oraz europejskiej. Goście mogą delektować swoje podniebienia m.in. smacznymi daniami z dziczyzny, np. Sztufadą z dzika z kopytkami w sosie leśnym, czy Pasztetem z zająca na łożu z brusznicy. Z pewnością zapomnianym na polskich stołach smakiem jest mięso kacze, czy gęsina, która jest serwowana w Wentzlu pod różnymi postaciami, np. jako Pierogi z gęsiną na parze, Gęsia nóżka z kokardką z żurawiny, czy Kaczka dziwaczka faszerowana orzechami i piernikiem na imbirze. Uzupełnieniem tradycyjnych dań jest bogata oferta szlachetnych trunków, wytrwanych win, miodów i likierów.

Nieco inny wystrój ma restauracja Marcello. Wianki z rozmarynu, białe kafle, włoskie szkło, drewniane białe meble, bogaty wybór win, karta typowych dań domowej włoskiej kuchni pozwalają poczuć się jak w słonecznej Toskanii. Specjalnością restauracji są tradycyjne dania kuchni neapolitańsko-toskańskiej – antipasti, pizze na kruchym spodzie, pasty wg oryginalnych receptur, mięsa, czy owoce morza. Wszystko podane w prostym, śródziemnomorskim, biało-niebieskim wnętrzu, gdzie smak włoskich ziół i zapach świeżo wyjętej z pieca pizzy przywołuje gościom wspomnienia włoskich letnich wakacji. Tradycyjne włoskie menu uzupełniają autorskie przepisy stworzone przez Magdę Gessler. /mat. pras/

Wywiad z Magdą Gessler już w majowym wydaniu Lounge.

DO ANGLII I Z POWROTEM – KUCHARZE RADZĄ KUCHARZOM Właśnie ukazała się książka pt. Anglia – kucharska rzeczywistość, która powstała na podstawie autentycznych doświadczeń 10 zawodowych kucharzy, którzy zdecydowali się na pracę na Wyspach Brytyjskich i wrócili stamtąd do Polski. Wśród jej głównych autorów są także dwaj kucharze hotelu Radisson Blu w Krakowie – Miłosz Kowalski i Stanisław Bobowski. Oprócz nich w książce swoje historie opowiedzieli także: Sergiusz Hieronimczak, Radosław Grzegorz Górecki, Michał Kuter, Anna Kalicka, Jarosław Sak, Roman Kosmalski, a współpracował również Marek Litwin. Anglia – kucharska rzeczywistość zawiera obok indywidualnych przeżyć i autentycznych historii spod kuchennych okapów, informacje na temat Przewodnika Michelin i AA Rosettes, praktyczne rady dla „żółtodziobów” - jak poradzić sobie tuż po przyjeździe na Wyspy, a także słowniczek fachowych pojęć i codziennej komunikacji. 38

lounge ...bo jakość ma znaczenie

Prawdziwą perełką – nie tylko dla zawodowych kucharzy – są jednak przepisy na wyspiarskie dania z najlepszych restauracji, udostępniane przez każdego z autorów książki. - Wiele spośród zamieszczonych tu rozdziałów jest odbiciem osobistych historii każdego z nas, wspomnieniem codziennych stresów związanych z barierą językową, subtelnego znaczenia różnic w technice czy stylu gotowania, przede wszystkim jest jednak rezultatem podjęcia śmiałego życiowego wyzwania i dobrowolnej rozłąki z najbliższymi – pisze we wstępie Artur Cichowski, pomysłodawca książki. Już wkrótce książka Anglia – kucharska rzeczywistość będzie do kupienia na stronie założonego przez autorów portalu wszystkodlakucharzy. com.


DLA TYCH, KTÓRZY

DLA TYCH, KTÓRZY

JAK ?

PIERWSI!

LUBIĄ WIEDZIEĆ

CHCĄ BYĆ

www.mussosushi.pl +48 500 117 915

mussosushi.pl mussosushi/ facebook.com

Kraków Zwierzyniecka 23


gotuj z najlepszymi

DRAGON ROLL SKŁADNIKI (porcja dla 4 osób) Ryż 0,5kg ryżu do sushi 110ml octu ryżowego 100g cukru szczypta soli Rolka 4 płatki nori 320g łososia 40g tuńczyka 40g maślanej 1 serek Filadelfia

1 ogórek 1 rzodkiew marynowana (daikon) Dodatki imbir wasabi sos sojowy kawior z jesiotra

Arkadiusz Golabek i Wojciech Kopczyk

PRZYGOTOWANIE Ryż Przygotuj garnek ze szczelną pokrywką i grubym dnem. Ryż płucz przez 10 minut pod bieżącą wodą, do momentu uzyskania przejrzystej wody. Następnie odsączony ryż zalej wodą 1,5 cm ponad poziom ryżu. Garnek przykryj pokrywką, ryż gotuj na małym ogniu przez ok. 20 minut. NIE WOLNO podnosić pokrywki. Następnie wyłącz ogień i odczekaj kolejne 25 minut. Z octu, cukru i soli sporządzić zalewę. Ugotowany i ostudzony ryż przełóż do miski, wymieszaj z zalewą i odstaw na 15 minut.

Przygotowanie rolki Płatek nori przekrój na pół. Na całej powierzchni płatka cienko i równomiernie rozłóż ryż. Na środku posmaruj niewielką ilością serka Filadelfia, wzdłuż połóż pokrojone w słupki kawałki ogórka, rzodkwi i pokrojonego w paski łososia. Zwiń rolkę mocno dociskając matką. Tuńczyka i maślaną pokrój na cienkie plasterki. Następnie ułóż je na wierzchu rolki, ponownie dociśnij matką i pokrój na 8 równych kawałków. Pierwszą rolkę udekoruj serkiem, kawiorem i warzywami na kształt głowy smoka. Resztę rolek ułóż prostopadle do „głowy” i udekoruj kawiorem. Podawaj z wasabi, imbirem i sosem sojowym.

Sushisquare Rynek Główny 15, tel.: 12 424 96 36

40

lounge ...bo jakość ma znaczenie


w kuchni

Filet z okonia morskiego SKŁADNIKI (porcja dla 2 osób) Ryba

Ale ma też inne zastosowanie. Mało kto wie, że jej silny zapach odgania z kuchni owady, między innymi muchy.

300g filet z okonia morskiego 100g makaron tagiatelle 8 szt szparagi zielone 6 szt pomidorki cherry kolędra oliwa sól, pieprz limonka

Bazylia jest rośliną bardzo delikatną i nie lubi zbyt dużego chłodu i wilgoci. Idealna temperatura dla niej to 20 stopni Celsjusza, ale znosi także spadek temperatury do 15 stopni. Świetnie nadaje się do uprawy w doniczkach. Najlepiej rośnie w słonecznym miejscu, ale może być też uprawiana na oknie skierowanym na wschód. Roślina pięknie wygląda, ma jasnozielone liście i to właśnie je najczęściej wykorzystujemy w kuchni. Mocny zapach powstaje w licznych gruczołkach liściowych.

Pesto rucoli 100ml oliwa 50g rucola 30g orzeszki pini 50g parmezan sok z 1/2 limonki

Jakub Fras Szef Kuchni Restauracji Vanilla Sky wHotelu Niebieski

ul. Flisacka 3 (Salwator), Kraków www.vanilla-sky.pl

PRZYGOTOWANIE /Ryba/ Okonia solimy i skrapiamy limonką. Makaron gotujemy al dente. Na jednej patelni na oliwie smażymy filet z okonia a na drugiej też na oliwie połówki pomidorków i szparagi. Dodajemy makaron, doprawiamy do smaku i posypujemy posiekaną kolędrą. /Pesto/ Wszystkie składniki dokładnie zmiksować blenderem i pozostawić na 5 minut. Przed podaniem dokładnie wymieszać. Układamy na talerzu makaron i rybę i wszystko skrapiamy sosem pesto z rucoli. Życzymy smacznego

UPRAWA BAZYLII W KUCHNI

Bazylia jest rośliną mającą różnorodne zastosowanie, choć znana jest przede wszystkim jako zioło stosowane w kuchni. Smakuje wspaniale jako dodatek do sałatek i potraw z ryb. Wykorzystywana jest także do dekoracji dań.

Bazylię można też suszyć i taką wykorzystywać w potrawach. Trzeba to jednak zrobić przed kwitnieniem rośliny. Należy uciąć łodyżki i powiesić pojedynczo w zacienionym, przewiewnym miejscu. Trudno jest jednak utrzymać po suszeniu delikatny zapach. Często się zdarza, że nabiera ona pieprzowego posmaku. Bazyli jest łatwa w uprawie. Wszystkie gatunki rozgałęziają się silnie i dobrze znoszą przycinanie. Na początku jednak rosną powoli i trzeba uzbroić się w cierpliwość. Najczęściej po kilku miesiącach przybierają na sile i wytwarzają wiele liści. Aby roślina była naprawdę gęsta, można przycinać wierzchołki pędów. Bazylię można uprawiać z nasion. Drobne nasionka wysiewa się w marcu do doniczek z mieszanką ziemi i piasku. Umieszcza się je w ziemi i przykrywa lekko warstwą piasku. Kiełkowanie trwa dość długo, ale zazwyczaj w czerwcu są już tak duże, ze można je przesadzić do większych doniczek. Na początku sierpnia, przed kwitnieniem, pędy można pociąć na kawałki i zasadzić. Aby na początku nie wysychały, na doniczkę z sadzonkami należy naciągnąć plastikową torbę i pozostawić ją, dopóki rośliny się nie ukorzenią. Innym sposobem na przezimowanie tej rośliny jest nacięcie jej wierzchołkowych pędów. Łatwiejszym sposobem na uprawianie bazylii jest kupienie gotowej roślinki w sklepie. Zazwyczaj jest ona już wtedy na tyle rozgałęziona, że jej listki możemy od razu wykorzystywać w kuchni.

...bo jakość ma znaczenie lounge 41


42

lounge ...bo jakość ma znaczenie


Serdeczne życzenia wielu radosnych chwil z okazji Świąt Bożego Narodzenia, wszystkiego co najlepsze w każdym dniu nadchodzacego Nowego Roku życzy Zespół

Restauracja

...bo jakość ma znaczenie lounge 43


kulinaria

PROSTO

Z DŻUNGLI Dżungla każdemu kojarzy się inaczej. Dla jednych jest to Jeżeli chodzi o dzikie zwierzęta, to tutaj specjalistami są Pigmeje. Zamieszkując lasy tropikalne, potrafią polować nawet za pomocą ogromny las, pełen dzikich zwierząt i nieprzeniknionej prymitywnych narzędzi, takich jak oszczep, czy włócznie. Antylopy, zieleni, dla innych - miejski zgiełk. Gdyby zapytać kogokol- małpy, a nawet goryle, czy słonie leśne, to dla nich codzienność. Nie jest to jednak nic dziwnego; Pigmeje, pomimo swojego niewielkiego wiek o to, co jada się w dżungli, każdy odpowiedziałby co wzrostu, który akurat w lasach tropikalnych stanowi niezwykły atut innego. Dlatego przygotowaliśmy mały poradnik, co można (łatwiej im się przemieszczać pomiędzy drzewami i zaroślami), od polują. Jako, że prowadzą koczowniczy tryb życia, doskonale w dżungli jeść. I tak, jest to swoisty przewodnik przetrwa- dziecka się do niego dostosowali. Przez to zrodziło się wiele przesądów. Inne nia. I jednocześnie: nie, nie będziemy pisać o miejskiej plemiona nadal uważają, że Pigmeje żyją na drzewach i są jakimś dżungli, gdzie pożywienie zdobywa się w tak egzotycznych dziwnym rodzajem małp. miejscach, jak McDonald’s, czy Sushi Bar. A MOŻE DESER? EGZOTYCZNA SZKOŁA PRZETRWANIA W Dżungli obowiązuje jedna zasada: jedz kiedy możesz i to najlepiej do pełna. Jak opisuje znany podróżnik Wojciech Cejrowski, sposób rozumowania ludów tam zamieszkujących jest zupełny inny od naszego. Kiedy my myślimy o przyprawach, smaku i o tym, czy odpowiada nam strona wizualna dania, dla Indian zamieszkujących dżunglę amazońską najważniejszy jest pełny żołądek. Potrawa jest dobra, jeżeli jest jej dużo i zapełnia. A jej smak, czy zapach? To już sprawa drugorzędna. Należy przy tym zaznaczyć, że właściwie jedzą to co my. Tylko u nich inaczej to wygląda. Zacznijmy od samych podstaw, czyli pierwszego dania. Zupa. Jest i to nawet bardzo popularna. Robi się ją z niewielkich ryb, pływających w rzekach, papryczek i… mrówek. Ryby łapią już nawet dzieci do koszyka, a że są bardzo małych rozmiarów, to wrzuca się je jeszcze żywe do garnka. Oprócz wody i rybek, wsypuje się ostre papryczki do dodania smaku i garść mrówek, które służą jako źródło zarówno białka, jak i specyficznego dodatku do smaku. Oczywiście zupa w ich wydaniu stanowi raczej wywar o pewnych właściwościach smakowych i pożywnych, niż zupę jaką my doskonale znamy. Drugie danie jest równie ciekawe. Na nie składa się chociażby mięso. Oprócz dzikich zwierząt, czy ptaków, które, jeśli tylko uda się upolować, można zjeść - najpopularniejsze są robaki. I nie, nie jest to żart. Sceny rodem z Króla Lwa, gdzie pamiętny Timon uważał, że te pełzające obrzydlistwa smakują jak kurczak, są prawdziwe. Robaki to dobre źródło białka. Niektóre z nich, jak larwy, czy pędraki, jada się na surowo albo opieka na patyku, rozgrzanym kamieniu, czy przy ogniu. Takie robacze szaszłyki. Oczywiście wcześniej ucina się im głowy, szczególnie jak jada się je surowe, gdyż ich szczęki, które są w stanie przegryźć drewno (tym żywią się owe pędraki), bez problemu poradzą się z naszym żołądkiem.

Wróćmy jednak do jedzenia. Po pierwszym i drugim daniu, nastaje czas na deser. Tutaj mamy już o wiele „normalniejsze” potrawy. Młode dzieci na pewno będą chciały coś w rodzaju chipsów. W dżungli nie znajdziemy co prawda supermarketu, ale od czego są wspominane wcześniej mrówki? Prażone mrówki są chrupkie i do tego przypominają w smaku chipsy. Gorzej z ich zapachem oraz tym, że się kleją i ciężko po nich umyć zęby (ale kto by się tym w dżungli przejmował?). Najciekawsze są jednak owoce. Można je uznać za właściwy deser. Szczególnie, że wiele z owoców rosnących w dżungli nie znajdziemy nigdzie indziej. Najciekawszym z egzotycznych owoców jest Durian (na zdj.). Niezwykle popularny i omijany z daleka, przez swój przykry zapach zgniłych jaj i śmieci. Pomimo tego, jego miąższ podobno smakuje wybornie. Na niektórych tabliczkach w Azji do dzisiaj można znaleźć napisy, żeby nie śmiecić, nie palić, nie pić i nie mieć przy sobie owoców Duriana. Innym bardzo ciekawym owocem, prosto z amazońskiej dżungli jest Graviola. Co prawda smak tego owocu nie jest jakoś specjalnie dobry i wielu odkrywców, w tym Beata Pawlikowska, opisują go raczej jako dziwny, tak od dawna znane są jego lecznicze właściwości. Leczy gorączki i przeziębienia, a wywar z Gravioli pozwala pozbyć się pasożytów z organizmu oraz podobno zwalcza komórki rakowe. Nie wspominając o tak przyziemnych sprawach, jak ból żołądka. Jak widać, jedzenie w dżungli nie jest typowe i nie ma co się dziwić. Jest to dziki teren, zamieszkany raczej przez niewiele osób. Indianie albo prowadzą koczowniczy tryb życia albo zakładają osady, do których niewielu odkrywców dociera. O wiele popularniejsza jest tutaj kultura Afryki, która posiada wiele ciekawych przepisów kulinarnych. Nie zmienia to jednak faktu, że w dżungli da się przeżyć. Trzeba tylko zmienić swój pogląd na tradycyjne jedzenie. MATEUSZ DYKIER

44

lounge ...bo jakość ma znaczenie


N

ie mogę powiedzieć, żebym była znawcą sushi, ale wieść o tym, że Sakana Sushi na powrót otwarło swoje podwoje w Krakowie, dotarła do mnie od razu i spotkała się ze sporym entuzjazmem. Ponieważ nasza redakcja była stałym klientem „starej” Sakany, tej która mieściła się nieopodal Rynku Głównego, chciałam się przekonać, czy oby na pewno trzymają ten sam, wysoki poziom. Długo nie czekając skompletowałam grupę znajomych i ruszyliśmy w kierunku ulicy Św. Gertrudy. Moja ekipa, była dość trudnym potencjalnym klientem: koleżanka nie przepadała za sushi, a kolega nie szczególnie interesował się wcześniej tym tematem. Innymi słowy: twardy orzech do zgryzienia miał tego wieczoru nasz nowy krakowski sushi bar. Nie szukaliśmy długo, trzy olbrzymie okiennice kusiły z daleka ciepłym światłem. Sakana zrezygnowała tym razem z lokalizacji przy snobistycznej ulicy Św. Jana i przeniosła swój lokal na mój ukochany Kazimierz. To, co mnie uderzyło zaraz po wejściu, to pełno ludzi w środku i to nie przypadkowych turystów, a stałych bywalców starej Sakany, którzy doczekali się w końcu wielkiego powrotu swojego ulubionego sushi baru.

Zasiedliśmy oczywiście przy barze, zamówiliśmy wino i sake. Chyba dość długo i burzliwie debatowaliśmy nad menu, bo nasz sushi master postanowił przejąć inicjatywę i zaopiekować się nami kulinarnie. Po kolei i w nabożnym skupieniu próbowaliśmy wszystkiego, co nam zaserwował. Bacznie obserwowaliśmy, co się zmieniło, jak obsługa radzi sobie w nowym miejscu, jak wygląda teraz lokal. Kilka rzeczy się nie zmieniło: po pierwsze design’erski bar z pływającymi wokół łódeczkami- wizytówka Sakany, po drugie; jakość usług. Kazimierzowska Sakana ma luźny, typowy dla tej dzielnicy styl, bez zadęcia, ale poziom serwisu na takim samym, wysokim poziomie jak wcześniej. Tego wieczoru oprócz szybkiego kursu sushi, doświadczyliśmy istnego nieba dla podniebienia. Wszystkie zestawy pochłonęliśmy do ostatniego ziarnka ryżu, obserwując bacznie jak Anton, nasz sushi master rodem z Kijowa, szatkuje, kroi, skleja i zawija nie przerywając rozmowy z nami.

w Sakanie, z naszych obserwacji wynikało, że nie wszyscy goście byli znawcami tematu sushi. Anton cierpliwie i z pasją tłumaczył; co serwujemy, z czym, jak to się nazywa i dlaczego. Nominowaliśmy go do pokojowej nagrody Nobla. Nam też pokazał kilka sztuczek, najbardziej podobało nam się dodanie japońskiej śliwki Ume do sake. Od tej pory chyba będę piła tylko taką sake. Kelnerki uwijały się cichutko, sushi masterzy czarowali za barem, grała chill out-owa muzyka, a czas leciał. Spędziliśmy w Sakanie 5 godzin. Był jednak środek tygodnia i zwyciężył zdrowy rozsądek, powoli zaczęliśmy zbierać się do wyjścia. Kiedy opuszczaliśmy lokal uderzyło nas ciepłe, wiosenne powietrze. Nic dziwnego: był pierwszy dzień wiosny, a w naszych żyłach krążyło sake ze śliwką. Pełen relaks w środku tygodnia? Tak! Bo wreszcie jest wiosna. A Sakana Sushi znowu w Krakowie!

Oprócz sushi skusiliśmy się na zupę i kurczaka, oczywiście nie mogło zabraknąć tempury. Do lokalu wchodzili coraz to nowi goście i około godziny 21 było już naprawdę wesoło. Podobała nam się atmosfera, jaka panowała

ANIA STRUGALSKA

Sakana Sushi Bar Kraków ul. Św. Gertrudy 7 31-046 Kraków tel. 012 429 30 86 ARTYKUŁ PROMOCYJNY

...bo jakość ma znaczenie lounge 45


Dwadzieścia lat włoskiej kuchni w sercu Krakowa Restauracja „Da Pietro” rozpoczęła swoją działalność na początku lat 90tych ubiegłego stulecia na krakowskim Rynku Głównym. Niezmiennie przez 20 lat w tym samym miejscu, w niezmiennie ciepłej i rodzinnej atmosferze, krakowianie i turyści poznawali smaki oraz tajniki kuchni włoskiej. „Da Pietro”, jak przystało na prawdziwą włoską restaurację, prowadzona jest od samego początku przez dwójkę tych samych właścicieli, dbających o niepowtarzalny klimat tego miejsca oraz jakość serwowanych potraw. W tym roku Restauracja „Da Pietro” obchodzi jubileusz 20-lecia istnienia. „Da Pietro” to po polsku „U Piotra”. Swoją nazwę lokal zawdzięcza Piotrowi Skrzyneckiemu, który patronował jej otwarciu, a później był tu częstym bywalcem. Grono gości szybko zaczęło powiększać się o krakowian oraz turystów.

Recepta na długowieczność „Da Pietro” było jedną z pierwszych prywatnych restauracji w Krakowie, a zarazem jedną z nielicznych, które od tamtych czasów przetrwała aż do dziś. To ewenement na rynku restauracyjnym, świadczący o niezwykłości tego miejsca. Duża w tym zasługa właścicieli, którzy osobiście sprawują pieczę nad pracą lokalu, dbają o jakość potraw (bazujących głównie na oryginalnych włoskich składnikach), wraz z szefem kuchni układają menu, nadzorują pracę personelu, kreują autorską kartę win. Jednak sukces tego miejsca, jak sami podkreślają, tworzą przede wszystkim pracujący tu ludzie - wielu z nich związanych jest z restauracją od kilkunastu lat, kilkoro z nich od samego początku! I to jest coś, co najbardziej wyróżnia „Da Pietro” wśród innych restauracji - zgrany zespół. Tłumy gości niezmiennie świadczą o popularności „Da Pietro” - lokal odwiedziły już ponad dwa miliony osób. Restauracja „Da Pietro” jest także prekursorem rozwijania kultury picia wina w Krakowie i jest znana, wśród koneserów tego trunku, ze swej szerokiej i świetnie dobranej oferty. W karcie jest ponad 240 etykiet z wszystkich 20 regionów Włoch, z Polski oraz z całego świata. Tomasz Kurzeja - redaktor Magazynu WINO uważa, że „Da Pietro” ma jedną z najciekawszych i najlepiej skomponowanych ofert winiarskich wśród krakowskich restauracji.

Apetyt na więcej Dwadzieścia lat temu, w przededniu otwarcia restauracji, nad Krakowem latał samolot, z którego rozrzucane były ulotki reklamowe. Pomysłodawcą tamtej akcji był Piotr Skrzynecki. Czasy się zmieniają, jednak „Da Pietro” nadal stara się zaskakiwać swoich Gości. Z okazji jubileuszu restauracja zamierza świętować przez cały rok. Warto odwiedzać profil „Da Pietro” na Facebooku, gdzie na bieżąco pojawiać się będą informacje o przygotowywanych atrakcjach. Największą będą zapewne pierwsze wina z własnej krakowskiej winnicy! Na stokach Srebrnej Góry, u podnóża klasztoru O.O. Kamedułów na Bielanach, od 3 lat na obszarze ponad 12 ha jest uprawianych kilkanaście różnych szczepów winorośli, z których już w tym roku wyprodukowanych zostanie kilka tysięcy butelek wina. Szykuje się niezapomniana degustacja!

Klimat i ludzie „Da Pietro” miało okazję gościć wiele znaczących postaci ze świata kultury, polityki czy sportu. Wiele z tych osób do dziś jest stałymi gośćmi restauracji, wypowiadając się na jej temat w ciepłych słowach. Martyna Wojciechowska znana dziennikarka i podróżniczka, jak sama mówi będąc w Krakowie „ląduje” zawsze w „Da Pietro”. „To zdecydowanie mój ulubiony punkt na kulinarnej mapie Krakowa. To miejsce, które gwarantuje mi absolutny festiwal najlepszych smaków i prawdziwie włoską, przyjazną i rodzinną atmosferę.” Olivier Janiak - dziennikarz telewizji TVN, będąc w Krakowie, zagląda tutaj na ulubiony makaron. Częstymi gośćmi restauracji są też np. byli reprezentanci Polski w piłce nożnej: Jerzy Dudek i Tomasz Rząsa - obecnie manager reprezentacji na Euro 2012, a także selekcjoner naszej reprezentacji Franciszek Smuda. Młodzi fani Wisły mogą tu spotkać wielu piłkarzy spędzających czas na obiedzie ze swoimi rodzinami i znajomymi. 10. rocznicę ślubu obchodził tutaj wraz z żoną znakomity polski kabareciarz - Marcin Daniec. „Da Pietro” to jego ulubiona restauracja, w której kucharze zawsze spełniają jego życzenia kulinarne. Wielu wspaniałych gości pozostawiło swe wpisy w Księdze Restauracji.

Restauracja Da Pietro Rynek Główny 17 31-008 Kraków www.dapietro.pl http://www.facebook.com/DaPietroKrakow

ARTYKUŁ PROMOCYJNY



Fame Fatale | Grand Hotel 26.03.2012 fot: Kamila Poznańska | lounge

potrzebujesz fotografa na imprezę? odezwij się do nas!

(12) 633 77 33 / info@loungemagazyn.pl 48

lounge ...bo jakość ma znaczenie


Sklep internetowy tel.: +48 606 836 656

lounge moda

REKLAMA

kasia@sonikk.pl www.sonikk.pl www.facebook.com/sonikk.bransoletki


newsy

INTERNETOWY SKLEP ZARA

Od 7 marca, upragnioną sukienkę marki Zara możemy zakupić na stronie internetowej sklepu (www.zara.com) i, nie wychodząc z domu, zamówić wszystko, co nam się tylko spodoba. Mamy do wyboru dwie opcje odbioru towaru: dostawę do domu lub bezpłatnie, do wybranego przez nas sklepu Zara. Na stronie możemy również zobaczyć najnowszy lookbook oraz dowiedzieć się o planowanych przez firmę wydarzeniach. /am/

KOLEKCJA NA CZERWONY DYWAN NATALIA VODIANOVA DLA ETAM

Natalia Vodianova jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych modelek na świecie. W 2009 roku rozpoczęła współpracę ze znaną firmą bieliźniarską Etam Lingerie. Właśnie ukazała się kolejna kolekcja z cyklu Natalia dla Etam, w skład której wejdzie nie tylko seksowna bielizna, ale i ubrania na codzień. W jesienno-zimowej kolekcji Etam 2012 znajdziemy koronki, delikatne falbanki, groszki, kwieciste nadruki. Dużo akcentów vintage i inspiracji modą retro. Już w połowie tego miesiąca firma Etam otwiera swój nowy sklep, po C.H Bonarka, tym razem w Galerii Krakowskiej. /am/

Vivienne Westwood

Po sukcesie kolekcji Marni by H&M nadszedł czas na kolejną premierę szwedzkiej firmy. Zawita do nas moda prosto z czerwonego dywanu - „Exclusive Conscious” Red Carpet Collection. Plusem kolekcji oprócz tego, że noszą ją gwiazdy, takie jak Michelle Williams - jest również to, że została ona wykonana z ekologicznej bawełny. Dostępna będzie od 12 kwietnia w wybranych sklepach H&M. /ks/

PLANETA MODY OFICJALNY SKLEP VICTORIA’S SECRET W POLSCE

Po wielkich i znanych markach debiutujących w Polsce, przyszedł czas na kolejną. Już w maju, w warszawskich Złotych Tarasach zostanie otwarty pierwszy polski, a zarazem europejski, sklep ekskluzywnej marki Victoria’s Secret. Nieoficjalnie mówi się o wielkim spektaklu, który uświetnią aniołki firmy bieliźnianej, między innymi Heidi Klum, Miranda Kerr, czy gościnnie występujące Polki: Anja Rubik i Anna Jagodzińska. Natomiast Magda Frąckowiak ma podpisać stały kontrakt z Victoria’s Secret i tym sposobem stać się pierwszą supermodelką znad Wisły, reprezentującą znaną markę. /ks/ newsy oprac. ANASTAZJA MOŁODECKA I KATARZYNA SACHA 50

lounge ...bo jakość ma znaczenie

zdjęcia: materiały promocyjne

Od kwietnia, w telewizji na kanale Planete + HP, będziemy mogli obejrzeć cykl filmów dokumentalnych Dżentelmen i wariatka w świecie mody. Pierwszy obraz, pt. Dżinsy. Planeta w kolorze blue, opowiada historię najbardziej znanych spodni na świecie. W pozostałych odcinkach poznamy kulisy pracy, tajniki stylu i anegdoty o znanych projektantach, np. Donatelli Versace, Diane von Furstenberg czy Vivienne Westwood. /am/


newsy

FASHION WEEK POLAND

18 kwietnia rusza kolejna edycja Fashion Week Poland w Łodzi. Na Designer Avenue będziemy mogli podziwiać nowe kolekcje znanych, polskich twórców mody: Violi Śpiechowicz, Natalii Jaroszewskiej, MMS STUDIO, Michała Szulca, Agaty Wojtkiewicz, Moniki Ptaszek, Piotra Drzały, Bereniki Czarnoty, Wioli Wołczyńskiej, Grome Design, Łucji Wojtały, Nenukko, Pitchouguina oraz występujących w Łodzi, po raz pierwszy - Tomasza Olejniczaka (TOMAOTOMO), Bizuu, Jarosława Jóźwina, Moniki Błażusiak i Eweliny Klimczak. W ramach pokazu Out of Schedule zaprezentują się mniej znani twórcy, jak: Maldoror, Paulina Plizga, Konrad Parol, Gregor Gonsior, Alexis and Pony, Jakub Pieczarowski, Jarosław Ewert, Joanna Startek, UDA-a, Ima Mad, Monika Gromadzińska, Marta Adamiec i Ania Dudzińska. Uczestnicy Fashion Week będą mieli okazję obejrzeć showroom oraz concept store wystawców. Będzie można również wziąć udział w wielu imprezach towarzyszących, np. szkoleniach Let Them Know, festiwalu filmowym, wystawie Young Fashion Photographers Now. Bilety na poszczególne imprezy dostępne są na stronie internetowej w cenie od 200 zł (za jeden dzień udziału) do 2900 zł (za trzy dni z pobytem w hotelu Andel’s Hotel Łódź, z wyżywieniem oraz wstępem na after party). Więcej szczegółów na www.fashionweek.pl /am/

KAMPANIA „YOUR LIFE. YOUR JEANS”

Ruszyła nowa kampania promocyjna znanej polskiej marki Big Star. W jej spocie reklamowym możemy zobaczyć najgorętsze nazwiska świata mody. Są wśród nich m.in. Patrycja Gardygajło, Francisco Lachowski, Willy Carter oraz bliźniacy Kevin i Jonathan Sampaio. Cały spot utrzymany jest w pogodnej i optymistycznej atmosferze. Przedstawia młodych, cieszących się życiem ludzi. Dobrze, że kolejna polska firma zaczyna prezentować światowy poziom! Całą kolekcję, filmik oraz wywiady z modelami możemy obejrzeć na stronie www.bigstar.pl /am/

Mary Katrantzou jest jedną z najlepszych młodych projektantek. Ta 28-letnia Greczynka skończyła prestiżową szkołę projektowania Central Saint Martins. Sukces kolekcji dyplomowej otworzył przed nią drzwi na salony światowej mody. Swoje kreacje pokazała m.in. na London Fashion Week, a charakterystyczne dla Katrantzou duże, kolorowe nadruki sprawiają niezwykle oryginalne i unikatowe stroje, przez co są chętnie kupowane przez gwiazdy. Obecnie możemy znaleźć jej kolekcję specjalnie zaprojektowaną dla sieci Top Shop - również w Polsce. Ceny poszczególnych elementów wahają się od 200 zł do ponad 1000 zł. /am/ ...bo jakość ma znaczenie lounge 51

REKLAMA

MARY KATRANTZOU DLA TOP SHOP

Kraków, Starowiślna 29 tel.: 12 346 30 60 Dla czytelników Lounge 15% rabatu.


profil projektanta

zdjęcie z najnowszej kolekcji Rafała Kowalskiego | fot. Krzysztof Opaliński

RAFAŁ KOWALSKI KOWALSKI TO NOWE NAZWISKO W ŚWIECIE MODY. KOLEKCJE, KTÓRE TWORZY PRZEJAWIAJĄ SIĘ PROSTOTĄ CIĘĆ I NIEBANALNYMI FASONAMI. Z RAFAŁEM SPOTKAŁAM SIĘ W WARSZAWIE, PODCZAS SESJI ZDJĘCIOWEJ JEGO NAJNOWSZEJ KOLEKCJI. ZGODZIŁ SIĘ NA KRÓTKĄ POGAWĘDKĘ NA TEMAT PROJEKTOWANIA, FASCYNACJI SZTUKĄ I SŁYNNYM KWADRACIE.

Dlaczego akurat projektowanie? - Szycie mam w genach. Pochodzę z rodziny krawieckiej i zostałem wychowany przy maszynie do szycia Singer. Następnie teatr i praca kostiumografa. Z czasem przyszedł pomysł na projektowanie.

52

śnie dodają wiele seksapilu. Przede wszystkim zakrywają wszelkie mankamenty.

Czy praca kostiumografa przejawia się w Twoich projektach? - Raczej nie. Chcę, by kobiety, które ubieram, czuły się wygodnie, modnie i przede wszystkim kobieco.

W Twoich projektach widzę bardzo duży przejaw inspiracji kubizmem. - Tak. Trochę Picasso, trochę Modigliani. Geometryczne sylwetki i wyciągnięte szyje, trochę rzeźby, trochę malarstwa. Inspiracja sztuką, którą poznałem, siedzi gdzieś we mnie i przejawia się w moich projektach. Chcę przełamać te wszystkie formy, które już kiedyś były i nadać im czegoś nowego i świeżego.

Kierujesz się obecnymi trendami, czy sam je wyznaczasz? - Nigdy nie podpinam się pod obowiązujące trendy. Sam je kreuję, a raczej kreuję moje kwadraty.

Czym kierujesz się przy wyborze tkaniny? - Przede wszystkim jakością. Wełna i bawełna – najczęściej z nich powstają moje projekty. Z jedwabiu nie szyję, ponieważ rynek jest nim przesycony. Wyróżniam się czymś innym.

Skąd pomysł na kwadraty, które są mega popularne? - Wszystko zaczęło się od t-shirtu. Był prostokątem, który następnie dopasowałem do kobiecej figury. Ten kwadrat ewoluował przez kolejne projekty i tak powstawały następne kolekcje z jego udziałem. Te nierówne, geometryczne kształty, które deformują ciało kobiety, jednocze-

Wszechobecny jest trend na ubieranie celebrytów. Czy i Ty masz swojego ulubieńca, którego ubierasz? - Mam znajomych celebrytów, ale oni nie chodzą po wszystkich imprezach. Dlatego tylko na co dzień można ich zobaczyć. Moje ubrania są casualowe i zdecydowanie wolę codzienność niż bankiety.

lounge ...bo jakość ma znaczenie

W jednej z Twoich pierwszych kolekcji mogliśmy podziwiać białą, asymetryczną sukienkę, która swoim fasonem podchodziła pod styl koktajlowy. Zgadza się? - Tak, to była pierwsza kolekcja i pewnego rodzaju próbowanie siebie. Obecnie mogę powiedzieć, że mam swój styl, który w pewien sposób wyróżnia się. Poszło to w tym kierunku - ta konstrukcja i te dziwactwa określają mnie. Wspomniałeś o kubizmie, który w pewien sposób przejawia się w Twoich projektach. Czy jest coś, bądź ktoś, co w szczególny sposób inspiruje Cię? - Staram się w żaden sposób nikim nie inspirować. Dla mnie inspiracją jest bardziej to, co przeżywam wewnętrznie. Gdzie można znaleźć Twoje kolekcje? Przede wszystkim w sklepach internetowych fullofstyle.pl oraz teskoblogstore.com, a także w Warszawie: Blind przy Mokotowskiej, w butiku FullofStyle i Krakowie, w IPM design (Pasaż 13). ROZMAWIAŁA MONIKA GĄSIOREK-MOSIOŁEK



wywiad

fot.: www.photo-jotka.pl

kreowania mody DUET, ZARÓWNO W ŻYCIU PRYWATNYM, JAK I ZAWODOWYM. ZACHWYCAJĄ SWOIMI PROJEKTAMI I SZOKUJĄ OPINIAMI NA TEMAT POLSKIEGO RYNKU MODY. O PROJEKTOWANIU, NOWEJ MARCE, SHOW-BIZNESIE I SZTUCE KREOWANIA MODY Z EWĄ I PIOTREM, ZNANYMI JAKO PAŃSTWO KRAJEWSCY - ROZMAWIAŁA MONIKA GĄSIOREK-MOSIOŁEK Powiedzcie mi proszę, jak powstała marka Państwo Krajewscy? Piotr: Opowiem Ci, jak powstali Państwo Krajewscy, bo to jest historia. Chętnie posłucham. Piotr: Spotykamy się w niedzielę, w szkole - nie będziemy mówić w jakiej, bo i po co, ale dla dorosłych <śmiech>. Spotykamy się w niedzielę, w środę są zaręczyny, a za jedenaście dni jesteśmy małżeństwem. Jesteśmy już razem dziewięć lat. Obalamy mit ludzi, którzy mówią, że pary, które się nie kłócą, są smutne i nudne (śmiech). Ewa: Tak, ten czas szybko zleciał. Pierwszego marca minęła nam dziewiąta rocznica ślubu. I jest cały czas tak samo, a nawet i lepiej, choć niektórzy mówili, że po roku przechodzi. Według nas miłość nie gaśnie, ta prawdziwa oczywiście. Piotr: Wiesz dlaczego wcześniej nie mogliśmy (pobrać się - przyp. red.)? Bo znajomy ks. Henio nie miał w Katedrze w Oliwie wolnego terminu. Tam czeka się dwa lata na termin. Ks. Henio mówi mi: - Piotrek, nie mam wolnych terminów. Ja na to: - Jak to?. Henio: - A co, jest w stanie błogosławionym? Ja: - Nie! Zakochany jestem.

54

lounge ...bo jakość ma znaczenie

Henio zaczął się śmiać. Okazało się, że jedna z par się odkochała i zwolnił się termin. Ewa: To była najpiękniejsza chwila w moim życiu. A świeżo po ślubie zaczęliśmy myśleć o wspólnym projektowaniu. Skąd wziął się pomysł na wspólne projektowanie? Ewa: Oboje pochodzimy z rodzin krawieckich. Piotr: Mój dziadek była artystą, malarzem. Mój ojciec nie miał zacięcia do sztuki. U mnie w rodzinie miłość do sztuki przejawia się co drugie pokolenie (śmiech). Ewa: Ja, żeby spełnić swoje marzenie o projektowaniu, chciałam nauczyć się podstaw, tzn. jak szyć, itd. Ale od dziecka i tak marzyłam o fryzjerstwie. Skończyłam odpowiednią szkołę krawiecką. Dzięki temu, że umiałam szyć, mogłam zacząć rysować i realizować swoje projekty. Cieszę się, że wybrałam właśnie ten kierunek w życiu. Piotr: Ja maluję obrazy, niezrozumiałe na polskim rynku. Fachowcy, wielcy marszandzi nie mogą rozpoznać, jaką metodą jest namalowany obraz.

Tak naprawdę to nas połączyło z Ewą, że mięliśmy ze sobą o czym rozmawiać. Oprócz miłości i wspólnych pasji, a rozmowa jest bardzo ważna, żeby potrafić ze sobą rozmawiać. W 2004 roku odbył się Wasz pierwszy pokaz. Pamiętacie go jeszcze? Ewa: Wystąpiliśmy wspólnie, na jednej scenie z Jolą Słomą i Mirosławem Trymbulakiem. Bardzo sympatyczni projektanci z Trójmiasta - korzystając z okazji, serdecznie ich pozdrawiamy. Na nasz pokaz zaprosiliśmy Ewę Kasprzyk. Oczywiście Ewunia spóźniła się <śmiech>, ale zobaczyła mój strój i stwierdziła, że widząc sukienkę, którą mam na sobie, nie musi już widzieć całej kolekcji. W ten oto sposób zaczęliśmy współpracę z Ewą Kasprzyk przy sztuce Patty Diphusa, do której zaprojektowaliśmy i wykonaliśmy kostiumy. Stroje służą już osiem albo dziewięć lat. Za każdym razem gdy, spotykamy się z Ewą, to mówi, że trzeba je zrobić na nowo lub inne (śmiech). Niektórzy nawet próbowali kopiować te stroje, ale nie dało się, bo nie spełniły tej samej funkcji <śmiech> i nasze stroje do dzisiaj służą. Po tej sztuce mieliśmy drugi pokaz, również w Gdyni, w Hotelu Nadmorskim, na Trzydziestoleciu


wywiad

Festiwalu Filmów Fabularnych, do filmu Faraon, Jerzego Kawalerowicza. Piotr: Ja się pochwalę, dobrze? <śmiech>. Zaimponowało mi to, że choć Jerzy Kawalerowicz był już tak zmęczony przed pokazem, że chciał wyjść, to gdy zaczął się nasz pokaz - został. Przyniesiono mu krzesło i jako jedyny siedział. Na sam koniec Kawalerowicz podszedł do nas i powiedział: - Gdybym kręcił dziś „Faraona”, to stroje wziąłbym od was. To była naprawdę bezcenna chwila dla nas. Ewa: To był drugi i ostatni nasz pokaz w Trójmieście, po którym stwierdziliśmy, że wyjeżdżamy do Warszawy. Nie znając nikogo, przyjechaliśmy tutaj. Kocham Warszawę, jak również Gdynię - miasto rodzinne zawsze pozostanie w moim sercu. Piotr: W ciągu dwóch dni <śmiech>, przyjechałem do Warszawy, wynająłem mieszkanie, a już następnym razem przywiózł nas kolega. My działamy szybko, spontanicznie. Dziś mamy wywiad, a jutro możesz się dowiedzieć, że Krajewscy są w Weronie <śmiech>. My tak już mamy, że jak coś nam odpali w głowie, to pakujemy się i jedziemy <śmiech>. Często współpracujecie z telewizją i teatrem? Ewa: Współpracowaliśmy przy programach Gwiazdy Tańczą Na Lodzie, You Can Dance, Kocham Cię Polsko i przy kilku innych. W teatrach również można zobaczyć nasze projekty (Przypadki Roberta R, Akompaniator, itd.). Nasze kostiumy pojawiały się w filmach (Modelki, Mistifikacja), a także ostatnio w filmie Opowieści Przemka Salety, do którego szyliśmy stroje (epizod na lodowisku). Oprócz współpracy z mediami projektujecie dla indywidualnych klientek? Ewa: Oczywiście, że tak. Piotr: Projektujemy dla gwiazd. Ponieważ wszystkie kobiety, które ubierają się u nas, są gwiazdami. Kiedy zadawane jest nam pytanie, jakie gwiazdy ubieracie, w odpowiedzi wymieniamy nazwiska naszych klientek <śmiech>.

puknie w czoło. Jest to coś takiego, jak zdjęcie gaci po same kolana, sobie i tym osobom, które się u niego ubierały. Jeden z wielkich, znanych projektantów zdeklarował się, że będzie ubierał dożywotnio Lady Gagę. To jest najlepsza reklama jaka może być. To jest bardzo fajny układ, bo gwiazdy mają za każdym razem nową kreację, a projektant reklamę. Czy macie swoją ulubioną gwiazdę, którą ubieracie? Ewa: Tak, większość uwielbiamy i wśród nich kochamy ubierać Edytę Herbuś. Edyta jest bardzo kobieca i idealnie pasuje do naszego stylu. Bardzo fajnie nam się z nią pracuje, bo wiemy, że na 100% pójdzie za tym reklama, że nie weźmie sukienki i nie wspomni o nas, tylko faktycznie powie, czyjego projektu ma sukienkę na sobie. Piotr: To działa tak, że jeżeli dana gwiazda ubierze kreację, to zobowiązuje się do tego, że - jeśli jest taka możliwość - mówi w jakiej jest kreacji i od kogo. Edyta zawsze o to dba - nigdy nie pozwolę, żeby ktoś coś złego powiedział na jej temat. Co cechuje kobietę, którą ubierają Państwo Krajewscy? Piotr: Ubieranie kobiety tak naprawdę nie jest prostą sprawą. Można komuś wmawiać, że ładnie w tym wygląda, ale nie wiem, jaki byłby tego cel, bo można kogoś w ten sposób wyszydzić, ośmieszyć. Sądzę, że każdy projektant powinien być w pewnym stopniu psychologiem. Przy pierwszym naszym spotkaniu z klientką, rzadko się zdarza, żebyśmy podjęli decyzję o tym, co robimy dla danej pani. Widzisz, my nie pójdziemy w sytuację, że pani przychodzi z wycinkiem z gazety i mówi, że chce coś takiego. Takie coś nie wchodzi w grę. Albo pani wie, w jakim stylu projektują Państwo Krajewscy, albo nie. Czasami kobieta wchodzi i wiadomo, że będzie ok, ale czasami wyczuwa się, że kobieta nie jest do końca zorientowana i musimy popracować nad jej

poczuciem wartości. Bo, nie oszukujmy się, Polki mają bardzo niskie poczucie własnej wartości. Ewa: Zawsze poznajemy się przy kawie i już na pierwszym spotkaniu jest wesoło (śmiech). Wtedy już wiemy, jaka jest dana pani, jaki ma charakter i osobowość. Piotr: Ja cały czas, z uporem maniaka, powtarzam, że ubieranie danej kobiety i bycie projektantem nie jest prostą sprawą. Projektujecie i szyjecie przede wszystkim suknie koktajlowe i wieczorowe. Dlaczego wybraliście tego typu stroje do projektowania? Ewa: To wyszło samo z siebie. Tak naprawdę nasz styl się wypracowywał. Piotr: Nie lubimy za dużo koronek i rzeczy tego typu. Generalnie kobieta ma być kobieca, ma mieć podkreśloną figurę. Gdzieś kiedyś w Anglii napisali, że jesteśmy polskim odpowiednikiem Versace. To jest dobre i niedobre - nie lubimy takich porównań. Jeden cieszyłby się z tego, a drugi nie. Kolega przesłał mi kiedyś link ze Stanów, mówiąc: - Wiesz Piotrek, jesteście polskimi Versace <śmiech)>. Ja mówię: - No chyba jaja sobie robisz? <śmiech>. Odpalam link, patrzę i faktycznie, tak o nas piszą. Myślę - super, już nas zaszufladkowali. Ale nie odpowiedzieliście na moje pytanie <śmiech>. Dlaczego suknie wieczorowe? Ewa: Bo w tym czujemy się najlepiej. Stroje codzienne szyjemy dla naszych indywidualnych klientek, ale stricte na pokaz lubimy zrobić jakiś odpał. Pokazać prawdziwą sztukę, którą mamy głęboko w głowie i jeszcze przyjdzie taki dzień, że zaprezentujemy takie kreacje, których do dziś nikt nie widział. Piotr: Zaczniemy projektować casuale, ale to na rynek włoski. Każdy kraj ma swoją modę i

REKLAMA

Ewa: Na początku było to męczące, ponieważ gdziekolwiek nie udzielaliśmy wywiadu, padało pytanie: - Jakie ubieraliście gwiazdy?. Tak na prawdę każda kobieta jest dla nas gwiazdą. Piotr: Bo to funkcjonuje w ten sposób. Gwiazdy są żywą reklamą projektantów. Kwestie rozliczeń za te kreacje są indywidualną umową między projektantem, a gwiazdą. Mówimy tutaj o osobach publicznych. Jeżeli jeden z projektantów mówi, że gwiazdy żebrają o sukienki, bo chcą za darmo, to niech się ...bo jakość ma znaczenie lounge 55


wywiad Kalendarz Marzeń 2011, Anna Czartoryska | fot. K. Werema

Może kiedyś się skuszę <śmiech>. Wracając do tematu - co będziemy mogli zobaczyć w kolekcji Krajewski Azzini? Ewa: Będzie to moda męska, sportowa, w skład której będą wchodziły m.in. kąpielówki, koszulki polo, itp. Z biegiem czasu nasz asortyment zostanie poszerzony o kolejne części garderoby.

do każdego kraju trzeba się dostosować. Nie chcemy pokazywać polskiej mody we Włoszech, tylko chcemy pokazać włoską modę zaprojektowaną przez Polaków. Nawiązaliśmy współpracę z rynkiem włoskim i teraz zaczynamy tworzyć wspólną markę, pt. Krajewski Azzini. Będzie to marka sportowa. W międzyczasie będziemy nadal projektować pod naszą markę Ewa i Piotr Krajewscy. Skąd wziął się pomysł na nawiązanie współpracy z rynkiem włoskim i dlaczego akurat Włochy? Piotr: Ponieważ poznaliśmy odpowiednich ludzi do współpracy (odpukać). Sądzę, że nie będzie to jednorazowa współpraca, a dłuższa. Na pewno powoli będziemy informować na naszej stronie www.projektancimody.pl lub na Facebooku. Ten rok planujemy poświęcić na pokazy, sesje we Włoszech. Ewa: W momencie, kiedy będziemy mieli uszyte wszystkie modele, będziemy myśleć o zorganizowaniu pokazu, sesji zdjęciowych właśnie we Włoszech. Najpierw tam i kolejno w Polsce. Oczywiście będzie można nabyć je w showroomach. Natomiast nasze obecne projekty dostępne są w Wedding Room, mieszczącym się przy ulicy Jana Pawła II w Warszwie. Jesteście bardzo zapracowani, ciągle ganiacie, ciężko się z Wami umówić. Jak się relaksujecie? Ewa: Oczywiście, ciężko jest w tych czasach znaleźć chwilę na relaks. Raz w tygodniu znajdujemy wolne pół dnia i relaksujemy się u koleżanki w Instytucie Medycyny Estetycznej, gdzie masują nas od stóp do głów, manicure, pedicure i inne przyjemności <śmiech>. Piotr: Tak, to prawda. Ja natomiast staram się dodatkowo, raz na trzy miesiące, spakować Ewunię i naszą córcie Chihuahua Pradę <śmiech> i na weekend ładujemy swoje baterie w kręgu magicznym na Mazurach. Między innymi ładują tam swoje baterie znani sportowcy przed walkami i nie tylko. Może skorzystasz z naszego zaproszenia i sama potwierdzisz <śmiech>. 56

lounge ...bo jakość ma znaczenie

Wróćmy do Polski, na nasz rodzimy rynek i świat celebrytów. Jakiś czas temu dość ostro wypowiadaliście się na temat Grycanek. Skąd to podejście? Piotr: Nie chcę za bardzo mówić o Grycankach. Powiem Ci jako facet, że Pani Marta, według mnie, jest bardzo atrakcyjną kobietą. Gdybym spotkał ją na ulicy zwróciłbym na nią uwagę. Piękna twarz, wysoka. Nie czepiam się jej figury. To ona zaczęła mówić, że ludzie szczupli są smutni i to mi się nie spodobało. Powiedziałem, że się z tym nie zgadzam. Poza tym, gdy patrzę na zdjęcia córek Pani Marty uważam, że nie powinniśmy skupiać się na tym, że anoreksja jest problemem wśród modelek, że łykają waciki nasączone sokiem, bo chcą być szczupłe i popadają w chorobę, której ja sam jestem przeciwny. Półtora miliona ludzi rocznie umiera z powodu otyłości. Niech o tym wszyscy porozmawiają, a nie promują hasło: Jestem gruby, jestem szczęśliwy. Jest to zakłamanie i straszna hipokryzja. Jak można być grubym i szczęśliwym? Pobiegnijmy na drugie piętro razem. Ja mam 42 lata, wezmę jakiegoś grubszego kolegę, który również ma 42 lata i zobaczymy na drugim lub trzecim piętrze, który z nas będzie bardziej szczęśliwy. Ewa: Nie można generalizować tego, że osoby otyłe są szczęśliwe. Nie każdy otyły jest szczęśliwy. Piotruś, Tobie również nie spodobało się to, że na początku, gdy Panie Grycan pojawiły się w mediach, większość ludzi krytykowało je i mówili niepochlebne opinie. Po pewnym czasie zmienili zdanie i zaczęli je uwielbiać. Z tego co pamiętam, to media oburzyły się na Ciebie Piotrze za to, że krytykowałeś projektantów, którzy zaczęli podlizywać się Grycankom. Piotr: No tak, dokładnie chodziło o Wolińskiego, ale on nie jest projektantem. Widzisz, w Polsce mamy coś takiego, że nie szanujemy mody jako sztuki. Projektant nie może iść do zoo i pokazywać, że załatwia się na niego hipopotam. Mówimy tutaj o programie Woli i Tysio. Nie może tak być, bo jest to profanacja mody jako całości. My, jako polscy projektanci, reprezentujemy naszą wspólną modę. Teraz popatrz: idzie taki news w świat, że projektant mody zamyka się w zoo, załatwia się na niego hipopotam i pół narodu albo większość się z tego śmieje. Mnie to nie bawi. To jest naprawdę smutne. Skoro jesteśmy już przy tematach show telewizyjnych, powiedzcie mi, jak postrzegacie programy typu Top Model? Oglądacie je w ogóle? Piotr: Ja nie, bardziej Ewa <śmiech>. Ewa: Ja bardziej to obserwowałam na początku, ale nie było to na tak wysokim poziomie, w porównaniu do edycji amerykańskich. Tam

nie było bezczelnych odzywek i chamskiego traktowania dziewczyn. Piotr: Umówmy się, te programy nie mają nic wspólnego z prawdziwą modą. Katowanie modelek, rzucanie się w sianie, spanie w stodole czy przepłynięcie jeziora nie ma nic wspólnego z modelingiem. Jak w ogóle postrzegacie tego typu programy? Piotr: Mogliby dać jakiś fajny, konstruktywny program. Jest bardzo dużo fajnych ludzi, ja nie mówię, że akurat my, ale inni projektanci. Są młodzi ludzie po Złotych Nitkach, mają po 19, 20 lat, naprawdę zdolni projektanci. Gdyby oni poszli do jakiegoś programu, to miałoby to jakiś przekaz. Oni nie są zmanierowani, a wielu projektantów, niestety, ma do tego tendencje. Zarażajmy modą, niech będzie jej jak najwięcej. Nie bójmy się tego, że będziemy kopiowani, bo rynek wyeliminuje to bardzo szybko. Jeśli ktoś jest artystą, projektuje i czuje się w tym dobrze, to on na kopiowaniu innych marek długo nie pociągnie. Jest masa prawdziwych, świetnych projektantów. Jeśli projektant zachowuje się jak Woliński w tym programie, albo znany fotograf, gdzie jest przekłamanie dla Vogue’a - bo nie wiem czy wiesz, ale tak go reklamują, że jest to fotograf robiący zdjęcia dla Vogue’a. Tylko ja się pytam, dla którego i przez jakie „W”? Czy „V” czy „W”, bo ja nie wiem. Jakiś Wogue, ja znam tylko jedno czasopismo, które funkcjonuje pod nazwą „Wogue”, a w prawdziwym Vogue nikt go nie zna. Skoro robi tam zdjęcia, to ok. To tak jak Jacyków ubierał królową Jordanii i „rypło się” na antenie w TVN. Wychodzi na to, że świat mody jest mocno zakłamany. Świat mody, czy show-biznesu? Piotr: Mody. Moda jest bardzo toksycznym rynkiem w Polsce i dopóki nie wyjdziemy z tego, to będziemy tkwili w takim ciemnym letargu i to jest niedobre. Widzisz, w Paryżu jest Paryska Izba Mody - po to, żeby zrzeszać projektantów. Projektanci raz na jakiś czas spotykają się. Pokaż mi tu w Polsce projektantów, którzy mają spotkania towarzyskie. Nie ma czegoś takiego. Ewa: Może przyjdzie taki dzień, że uda się nam to zrobić w Polsce z młodymi projektantami <śmiech> Co sądzicie o polskim tygodniu mody, Warsaw Fashion Street i innych tego typu imprezach? Piotr: Jak widzę, że moda idzie w dobrym kierunku, do ludzi, to jest to bardzo dobra rzecz. Generalnie uważa się, że na pokazy przychodzi tzw. świat elity, celebryci, gwiazdy. Widzisz, Dorota Wróblewska i jej projekty robią bardzo dobrą robotę, promują młodych ludzi. Ja osobiście jeszcze jej nie znam, tyle co na jedno zapoznanie się i oczywiście Facebook <śmiech>. Jej rzeczy są bardzo fajne - w prosty, konstruktywny sposób przedstawia pewne sprawy. Uważam ją za jedyną osobę w tym kraju, która nie szkodzi modzie. Mówię szczerze. Najważniejsze, by edukować ludzi i uczyć ich prawdziwej mody, a nie zapychać pseudo-modą w wykonaniu pseudo-artystów.



58

lounge ...bo jakość ma znaczenie


FOTOGRAF: MIRELLA SZYMONIAK ASYSTEN FOT.: WITALIS SZOŁTYS STYLISTA: JUSTYNA POLSKA MAKE-UP: JOLANTA SURMANSKA, LENA ZIĘBA FRYZURY: LENA ZIĘBA MODELKI: PATRYCJA LOREK | MANGO MODELS, DOBRAWA ZOWISŁO | HOOK

PATRYCJA (l.): blezer: Łucja Wojtala naszyjnik: By Dziubeka DOBRAWA (p.): sukienka: Łucja Wojtala ...bo jakość ma znaczenie lounge 59


top: Łucja Wojtala spódnica: Łucja Wojtala pasek: Bershka szalik: Lindex 60

lounge ...bo jakość ma znaczenie


top: Łucja Wojtala spódnica: Łucja Wojtala naszyjnik: By Dziubeka opaska: H&M ...bo jakość ma znaczenie lounge 61


PATRYCJA (l.) sweter: Łucja Wojtala spódnica: Łucja Wojtala buty: Bershka naszyjnik: By Dziubeka DOBRAWA (p.) top: Łucja Wojtala spódnica: Łucja Wojtala pasek: Bershka szal: Lindex buty: Aldo 62

lounge ...bo jakość ma znaczenie


sweter: Łucja Wojtala spódnica: Łucja Wojtala bransoletki: H&M opaska: H&M ...bo jakość ma znaczenie lounge 63


spodnie: Łucja Wojtala blezer: Łucja Wojtala naszyjnik: By Dziubeka 64

lounge ...bo jakość ma znaczenie


sukienka: Łucja Wojtala bransoletka: By Dziubeka bransoletki: H&M spodnie: Łucja Wojtala blezer: Łucja Wojtala naszyjnik: By Dziubeka ...bo jakość ma znaczenie lounge 65


FOTOGRAF: MACIEJ BERNAS MODELKI: KAROLINA SMĘTEK | AVANT MODELS KAROLINA KUR | UNITED FOR MODELS STYLIZACJE: BOOM TEAM MAKE UP + HAIR: BOOM TEAM MAKE UP/HAIR ASSISTANT: ANIA WILCZYŃSKA 66

lounge ...bo jakość ma znaczenie


KAROLINA S. sukienka: Trash żakiet: Dominika Naziębły buty: Deezee okulary: Massada KAROLINA K. body: Mozcau by Justin żakiet: Trash buty: Deezee

...bo jakość ma znaczenie lounge 67


koszula: H&M spodnie: Dominika Naziębły biżuteria: Republika Artystyczna buty: Deezee

68

lounge ...bo jakość ma znaczenie


kombinezon: TOMAOTOMO biżuteria: Karina Królak rękawiczki: H&M buty: Deezee

...bo jakość ma znaczenie lounge 69


KAROLINA K. futro: Trash spodnie: H&M buty: Deezee KAROLINA S. żakiet: Trash spódnica: Dominika Naziębły buty: Deezee

70

lounge ...bo jakość ma znaczenie


...bo jakość ma znaczenie lounge 71


72

lounge ...bo jakość ma znaczenie


KAROLINA S. marynarka: Domi Grzybek bluzka: H&M legginsy: Trash buty: H&M biżuteria: Republika Artystyczna skórzany kołnierz: Mozcau by Justin

KAROLINA K. żakiet, bluzka: H&M spódnica: Domi Grzybek biżuteria: Karina Królak buty: Dr. Martens

...bo jakość ma znaczenie lounge 73


trendy

DRAPIEŻNA NATURA

Panterka, skóra węża, lamparcie cętki to podstawowe elementy stylu „jungle”. Jednak, by nie być zbyt dosłowną, postaw na wyrazistą i soczystą zieleń. Do tego załóż zwierzęce dodatki: seksowne buty lub torbę imitującą wężową skórę. Idealnym dopełnieniem looku okaże 74

lounge ...bo jakość ma znaczenie

się złota biżuteria i ta z elementami skóry. Dla kobiet lubiących motywy zwierzęce, perfekcyjny będzie kombinezon, dzięki któremu poczujesz się bardzo drapieżnie. KATARZYNA SACHA


MOJA HISTORIA, MÓJ STYL

PREZENT OD WYJĄTKOWEJ OSOBY

Z OKAZJI PIERWSZEGO DNIA WIOSNY

STWÓRZ WŁASNĄ KOLEKCJĘ I OPOWIEDZ SWOJĄ HISTORIĘ Zostań projektantką swojej biżuterii tworząc dowolne zestawy najbardziej pasujące do Ciebie. Spraw, aby każda zawieszka na bransoletce symbolizowała niezapomniane wydarzenie w Twoim życiu, abyś na zawsze mogła zatrzymać przy sobie najpiękniejsze chwile. Zainspiruj się i odkryj nową, wiosenną kolekcję już od 89 pln na pandora.net. BIAŁYSTOK: CH Alfa; BIELSKO BIAŁA: CH Sfera; BYTOM: Agora Bytom; GDAŃSK: Galeria Bałtycka, PH Matarnia; GDYNIA: CH Klif; KATOWICE: CH Silesia; KRAKÓW: ul. Grodzka 38, Galeria Krakowska, Galeria Kazimierz; LUBLIN: K. Przedmieście 8, CH Plaza; ŁÓDŹ: Port Łódź, Manufaktura; POZNAŃ: Galeria Malta, CH Plaza; RADOM: Galeria Słoneczna; SZCZECIN: Galeria Kaskada; WARSZAWA: CH Arkadia, Blue City, Galeria Mokotów, Klif, Nowy Świat 37, Promenada, Sadyba Best Mall, Złote Tarasy; WROCŁAW: CH Magnolia; ZAKOPANE: Krupówki 25


trendy

MIEJSKI SURVIVAL

Jeśli sądzisz, że styl miejskiej dżungli nie wymaga zbyt wielkiej pomysłowości i wystarczy połączyć trzy kolory: brązowy, beżowy i zielony jesteś w błędzie! Nie chcesz wyglądać jak uczestnik safari? Załóż lnianą koszulę, spodnie chinosy, a całość przełam elegancką, skórzaną torbą. 76

lounge ...bo jakość ma znaczenie

Nadaj stylizacji charakteru, dopełniając ją ciekawymi butami. Możesz „przemycić” trochę dżungli w postacie fantazyjnego nadruku na koszulce. KATARZYNA SACHA


wydarzenia

LUKSUSOWO NA DELUXE TRAVEL PARTY BY MODA&STYL

Kwiecień to tradycyjnie czas imprez pod znakiem Party by Moda&Styl, organizowanych przez Bestseller Group.

CRACOW FASHION AWARDS 2012

Ostatni tydzień marca to w Krakowie czas wielu imprez modowych w ramach Cracow Fashion Week. Najważniejsza z nich, 16. edycja konkursu Cracow Fashion Awards, odbyła się 24 marca w Nowohuckim Centrum Kultury. W rywalizacji wzięli udział absolwenci krakowskiej Szkoły Artystycznego Projektowania Ubioru (SAPU). Przedstawiono 48 kolekcji konkursowych oraz jedną specjalną; poza konkursem swoje propozycje na sezon wiosna/lato zaprezentowała Łucja Wojtala - absolwentka SAPU z lat ubiegłych, stażystka Johna Galliano, która pokazała piękną kolekcję ubrań w egzotyczne wzory. Widownia z zainteresowaniem śledziła oryginalne pomysły młodych projektantów, zaczynając od męskiej spódnicy Agaty Zolich, po inspirowane filmem 2046 świecące buty Lidii Sajdak. W kolekcjach mogliśmy odnaleźć nawiązania do aktualnych trendów (baskinki, elegancką interpretację dresu, pióra, ćwieki) oraz szereg nowatorskich, awangardowych propozycji. Pokaz był podzielony na dwie części, w przerwie goście mogli obejrzeć wystawę prac malarskich, rysunkowych i fotograficznych absolwentów SAPU. Nagrodę główną dla Kolekcji Roku otrzymała Anna Walicka, która w nadchodzącym sezonie proponuje motywy drukowane na tkaninach, elementy skórzane oraz drewniane koturny. Jednak bardziej w pamięci zapadła mi kolekcja Anioły i Demony – dla oblicza kobiety Sylwii Płonki; w trakcie pokazu modelki zdejmowały piękne spódnice, pod którymi miały kolejne warstwy stroju. Zwracały uwagę również projekty Adama Bakuna Beautiful Boyz, który jako jeden z nielicznych przedstawił klasyczny strój dla mężczyzn, przełamany nutką oryginalności. Pokazy konkursowe były bardzo udane. Kilkukrotne potknięcia modelek nie zepsuły ogólnego wrażenia.

zdjęcia: mat. organizatora

ANASTAZJA MOŁODECKA

WŁOSKI PLUS-SIZE W WARSZAWIE

16 lutego, w warszawskim klubie The Eve, została zaprezentowana wiosenno-letnia kolekcja Marina Rinaldi. Pokaz został zorganizowany w związku z otwarciem kolejnego salonu w Warszawie, a poprowadziła go Pani Ewa Wachowicz. Marina Rinaldi to marka należąca do Max Mara Fashion Group i została stworzona z myślą o kobietach w rozmiarze 42+, które potrzebują indywidualnego stylu, utrzymanego w obowiązujących trendach. Obecnie marka posiada ponad 300 salonów w Mediolanie, Rzymie, Paryżu, Londynie, Nowym Jorku, Los Angeles, Tokio, jak również Krakowie, Katowicach i Warszawie.

12 kwietnia, a więc kilka dni po Świętach Wielkanocnych, zapraszamy na Deluxe Travel Party by Moda&Styl, które odbędzie się w oryginalnych wnętrzach Opera Club, mieszczących się w podziemiach Opery Narodowej, przy Placu Teatralnym 1 w Warszawie. Współorganizatorem imprezy jest Portal Rejsów Wycieczkowych RejsClub.pl, który na początku marca wystartował z nowym serwisem poświęconym luksusowym rejsom i podróżom dla wymagających Klientów. Party rozpoczną pokazy marek: Anais, Orsay i Style Up. Zobaczymy w nich modelki z agencji Obsession. Muzyczną część wieczoru najpierw opanuje Szymon Wydra z zespołem Carpe Diem, a następnie klubową salę wypełni muzyka serwowana przez DJ-a. Imprezę poprowadzi popularny prezenter i dziennikarz TVN Bartek Jędrzejak. Lounge jest patronem medialnym tego wydarzenia i wszystkich którzy są zainteresowani otrzymaniem wejściówek na ten wieczór zachęcamy do śledzenia naszego fanpage’a na facebook.com/loungemagazyn

KALENDARZ MODOWY „PODZIEL SIĘ SERCEM”

Przypominamy, że w grudniu powstały niesamowite zdjęcia Projektanta z Modelką do Kalendarza JOOST: Podziel się sercem, dla Fundacji, która realizuje programy m.in. wspierania rehabilitacji dzieci niepełnosprawnych ruchowo. W sesji wzięli udział znakomici projektanci: Bohoboco, Eva Minge, Izabela Łapińska, Joanna Klimas, Łukasz Jemioł, Maldoror, Michał Starost, Natasha Pavluchenko, Plich, Rodrigo De La Garza, Teresa Rosati i duet Zemełka&Pirowska, którzy podarowali swój czas, kreacje i wizerunek, by wspomóc najbardziej potrzebujących. Już teraz 50 egzemplarzy kalendarza, sygnowanych podpisami projektantów jest licytowanych poprzez Allegro. Całkowity dochód ze sprzedaży pomoże najbardziej potrzebującym dzieciom. Aukcje i sprzedaż trwają do 31 maja 2012 roku. Wiecej informacji na: www.joost-agency.com/pl-pl/LICYTUJ.html. ...bo jakość ma znaczenie lounge 77


Valentino

trendy

Jak odnaleźć

kobiecość w dżungli miasta?

CZĘSTO, GDY WYCHODZĘ Z DOMU, ZASTANAWIAM SIĘ NAD WYBOREM STROJU ODPOWIEDNIEGO DO MOJEGO NASTROJU, DANEJ SYTUACJI, PANUJĄCEJ MODY… BYWAM PRZYTŁOCZONA KONIECZNOŚCIĄ PODJĘCIA DECYZJI. MYŚLĘ WÓWCZAS, ŻE POD TYM WZGLĘDEM KOBIETY W PRZESZŁOŚCI MIAŁY ŁATWIEJ. NIEZALEŻNIE OD TEGO, JAKI MIAŁY CHARAKTER, WYKSZTAŁCENIE, POGLĄDY, PLANY NA PRZYSZŁOŚĆ - WSZYSTKIE UBIERAŁY SIĘ PODOBNIE: SUBTELNIE, ROMANTYCZNIE, ZGODNIE Z PANUJĄCYM WIZERUNKIEM SWOJEJ PŁCI. Teraz możemy, a nawet powinnyśmy, poprzez ubiór wyrażać siebie. Tworząc własne stylizacje dajemy innym coś do zrozumienia. Nasz strój jest kodem, czytelnym dla otoczenia. A ponieważ bardzo się różnimy, prowadzimy odmienne modele życia, widać to również na zewnątrz, w szkołach, na uczelniach, w miejscach pracy i na ulicach miast. Jak w tej ilości propozycji zachować swój styl i nie utracić przy tym kobiecości? Czy da się jeszcze zachować kobiecość we współczesnym świecie równych praw? Równouprawnienie oznacza, że teraz również my musimy walczyć, rywalizować, robić karierę, rozpychać się łokciami, słowem – zaakceptować reguły miejskiej dżungli? Czy współczesne wojowniczki mogą być jeszcze kobietami? Jak moda reaguje na zmianę tradycyjnych ról? Propozycje jakich nowych modowych osobowości kreują dla nas światowi projektanci? Wystarczy przejrzeć ich ostatnie kolekcje, aby zauważyć, że przedstawiają nam ofertę bardzo zróżnicowaną, wielowątkową, która pozwala bawić się rolami społecznymi i estetycznymi wizerunkami.

BUNTOWNICZKA Kobieta – buntowniczka narodziła się dzięki wyobraźni Coco Chanel. Mimo iż styl Chanel kojarzy nam się z klasyczną elegancją, tweedowymi garsonkami i perłami, to właśnie ta projektantka zapoczątkowała modę na kobiecą niezależność: męskie ubrania, krótką fryzurę i naturalną opaleniznę. Jej styl szybko zyskał popularność, ponieważ razem z pójściem do pracy kobiety musiały zmienić sposób ubierania na bardziej funkcjonalny. Dzisiaj nawet kultowe garsonki Chanel zyskały nowy, bardziej męski wygląd, który idealnie pasuje do modnego

lounge ...bo jakość ma znaczenie

Kolejnym przykładem omawianego stylu są ostatnie kolekcje Aleksandra McQueena: zwłaszcza projektowane przez niego akcesoria, np. kopertówki z uchwytem w kształcie kastetu lub trupiej czaszki. Najbardziej typowym elementem stylizacji na mężczyznę są jeansy. Prawie każda znana marka (niezależnie od pory roku i trendów) posiada je w swojej kolekcji. Obecnie możemy nosić modele zakrywające sylwetkę, szerokie, jak i rurki, kojarzone z rockowym stylem Balmain (szerokie marynarki z cekinami, obcisłe rurki i duże paski). Nadal chętnie kupowane są typowe męskie fasony typu boyfriend lub z obniżonym krokiem; modele takie reklamuje np. Kate Moss dla Liu Jo. Czasami w ramach omawianego stylu projektanci sugerują nam stroje bardziej nawet agresywne niż mężczyzn - przykładem takiego stylistycznego przemieszania ról jest polski twórca Maldoror, który przedstawił kobiety jako groźne wojowniczki, natomiast panów w cekinach, tiulach i spódniczkach.

DZIKA Kobieta dzika to kolejne wcielenie współczesnej kobiecości. Dzięki temu stylowi możemy pokazać swoją drapieżną stronę i uwolnić się Liu Jo

78

ostatnio stylu „bogatego kloszarda”, natomiast nawiązująca do klasyki kolekcja wiosna/lato została przełamana ostrymi fryzurami modelek (eleganckie irokezy).


trendy

W podobnym kierunku poszedł dom mody Marc Cain i wypuścił stroje oraz dodatki z motywem skóry węża. Możemy je spotkać na koturnach butów, torebkach, szalikach, a nawet bransoletkach. Również wiele mniej znanych firm nawiązuje do omawianego stylu. Hiszpańska marka Tous, znana z charakterystycznego logo w kształcie misia, postanowiła nawiązać do nowych trendów i wprowadziła elementy dżungli do kolekcji torebek, okularów i breloczków. Podobnie duńska marka jubilerska Dyberg&Kern, która stworzyła linię Lion, z wizerunkiem lwa na pierścionkach, kolczykach, zawieszkach i bransoletkach.

Cavalli

ELEGANCKA

od presji stereotypów, związanych z kobiecością. Typowym elementem tego nurtu są motywy zwierzęce, a wśród nich wzory węży i drapieżników, frędzle oraz biżuteria w kształcie kłów i kości. Nurt ten obecny jest w modzie od dawna i cały czas zachowuje swoją żywotność. W sezonie wiosenno-letnim wzory rodem z dżungli wykorzystuje wiele firm. Roberto Cavalli umieszcza je na podszewkach letnich płaszczy i marynarek, na bieliźnie i strojach kąpielowych, dyskretnie jako tłoczenia kolorowych torebek i kopertówek.

Kobieta elegancka to w tym sezonie dominujący ideał. Występuje w dwóch wariantach: jako uosobienie słodyczy i niewinności lub jako symbol romantyzmu i tajemniczości. W pierwszym nurcie do łask wracają ubrania podkreślające talię, sukienki z baskinką, pastelowe kolory, okrągłe kołnierzyki, rozkloszowane spódnice za kolano. Mistrzem tego stylu jest Louis Vuitton, którego kolekcja przenosi nas w lata 50. Króluje styl retro i możemy choć na chwilę poczuć się jak we francuskiej cukierni. W drugim nurcie mieszczą się propozycje Valentino, który w swoim spocie reklamowym idealnie uchwycił atmosferę wiosny, jako czasu przebudzenia się do życia i powrotu do

delikatności. Oglądając jego modelki, stojące wśród ruin na tle budzącej się przyrody, ubrane w piękne, koronkowe suknie, niemal możemy poczuć powiew świeżości. Klimat filmu przypomina obraz Piknik pod wiszącą skałą Petera Weira. Nawet duet Viktor&Rolf, który na zimę wypuścił serię demonicznych ubrań utrzymanych w kolorystyce czarno-białej, a twarze modelek wymalował na ognistą czerwień, na wiosnę zdecydowanie „złagodniał”. Na wybiegu mogliśmy podziwiać kreacje z dominacją różu, kokardek i falbanek, pasujących nastrojem do jego znanych perfum Flower Bomb. Stopniowo zmieniały się nasze poglądy na temat kobiecości. Walcząc o należną nam pozycję, chciałyśmy również strojem demonstrować swoją siłę, niezależność, waleczność. Uwalniając się od presji, aby dobrze wyglądać, pozwalałyśmy sobie na noszenie kaloszy Hunter czy topornych Emu. Dziś już niczego nie musimy udowadniać. Warto więc, wraz z nadchodzącą wiosną, wczuć się w klimat dawnych czasów, gdy wizja kobiecości była tylko jedna, i ubrać zwiewną, różową sukienkę, założyć wysokie szpilki, umalować usta na czerwono… Poczuć się subtelną, delikatną dziewczyną lub tajemniczą, demoniczną kobietą. W nadchodzącym sezonie, jak rzadko kiedy, w osiągnięciu tego celu pomoże nam większość projektantów. ANASTAZJA MOŁODECKA

REKLAMA

P R A C O W N I A

B I Ż U T E R I I

KOLIE, BRANSOLETY, KOLCZYKI Z KAMIENI POŁSZLACHETNYCH

N I E P O W TA R Z A L N E UNIKALN E I N D YW I D U A L N E

WZORY KOMPOZYCJE PROJEKTY

ANIMA AUTORSKA PRACOWNIA MAGDALENY SZYMKAT WTOREK

11 - 18

ŚRODA

11 - 15

CZWARTEK

11 - 18

W POZOSTAŁE DNI PO UMÓWIENIU Kraków ul. Poznańska 5 (przecznica ul. Wrocławskiej) tel. 48 12 311 74 78 info@anima.krakow.pl

Ś W I A T Ł O,

K TÓ R E

P ŁY N I E

www.anima.krakow.pl

Z

W N ĘT R Z A


twarze przy barze

Silesia Fashion Day | 22 marca | Oko Miasta, Katowice

potrzebujesz fotografa na imprezę? odezwij się do nas!

(12) 633 77 33 / info@loungemagazyn.pl 80

lounge ...bo jakość ma znaczenie

fot: Filip Łyszczek | lounge


zdrowie i uroda lounge

ul. Flisacka 3 (Salwator), Krak贸w www.niebieski.com.pl www.vanillaspa.pl

REKLAMA


newsy

oprac. Joanna Jawor i Magda Merta-Mączyńska

TRUE BY KOBO

True to kolekcja na wiosnę i lato 2012 polskiej marki Kobo Professional, która zgodnie z trendami proponuje nam subtelne i naturalne kolory kosmetyków, tym samym nawiązując do klasycznego kobiecego piękna. Kobo skupia się w tym sezonie na kobiecie delikatnej o idealnej cerze jak również na wizerunku opartym o makijaż make-up no make-up oraz galamour. Twarzą nowej kampanii True jest Beata Ścibakówna, która znana jest ze swojej kobiecości i subtelności. Delikatny makijaż również może perfekcyjnie podkreślić naturalne piękno.

MALEŃSTWO DO ZADAŃ SPECJALNYCH

Ile razy, malując dolne rzęsy, musiałaś sięgać po patyczki kosmetyczne, by poprawić odbity na powiece tusz? Jakiej ekwilibrystyki wymaga codzienne idealne wytuszowanie najmniejszych rzęs w wewnętrznych kącikach? Clinique wprowadził na rynek rozwiązanie – Bottom Lash Mascara – malutki tusz ze szczoteczką tak zaprojektowaną, by bez problemu dotrzeć do nawet najtrudniej dostępnych rzęs. Dodatkowym atutem jest formułą, którą wieczorem zmyjesz po prostu ciepłą wodą.

ULTRAIDEALNY A NIEDOSTRZEGALNY

Jaka jest tajemnica podkładu perfekcyjnego? Według marki Estee Lauder - See no make up. Feel no make up. Nowy przełomowy fluid marki to product, który na skórze jest zupełnie niedostrzegalny. Invisible Fluid Makeup to przełomowa mieszanka pryzmatów kontrolujących jasność, nasycenie i ton podkładu, który sam w sobie jest idealnie lekki i niewyczuwalny, a efekt, który pozwala uzyskać porównywalny jest z aplikacją airbrush.

REWOLUCYJNA SIŁA ROŚLIN

Tymianek cytrynowy, bocoa oraz wyciąg z zielonych bananów to podstawowe składniki kremu Extra Firming. Nowa odsłona rewolucyjnego produktu Clarins już po pierwszej aplikacji sprawia ponoć, że skóra staje się aksamitna, kilka tygodni natomiast wystarcza mu, by widocznie wygładzić ją, ujędrnić i poprawić owal twarzy.

MATOWY BLASK

ZOSTAŃ SWOJĄ WIZAŻYSTKĄ

Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom kobiet, drogeria Douglas zleciła TNS OBOB przeprowadzenie badań, które miały na celu określić makijażowe preferencje pań. Jak się okazało, 81% Polek lubi się malować, ale jednocześnie 2/3 z nas jest w stanie zrezygnować z maskary do rzęs, 99% z różu do policzków, a aż 34% kobiet ma problemy z doborem odpowiedniego podkładu. Wszystkie te kosmetyki są absolutną podstawą każdej kosmetyczki i jednocześnie najszybciej gwarantują poprawę wyglądu twarzy, jej świeżość oraz bezwzględnie podkreślają atuty urody. Stąd decyzja Douglas, by we współpracy z Estēe Lauder zorganizować szkoły makijażu w całej Polsce. Zaczynamy od Krakowa i tych miast będzie sześć: Katowice, Wrocław, Poznań, Gdynia i finał w Warszawie – mówi Ewa Siedlecka, koordynator warsztatów. Kobiety uczą się podstawowych technik makijażu oraz jak wybierać kosmetyki najbardziej odpowiednie dla swojego typu urody. Najzdolniejsze z kursantek wezmą udział w sesji zdjęciowej opublikowanej w magazynie dla kobiet. W Krakowie warsztaty miały miejsce w Bonarka City Center, ale przed nami pozostałe miasta. Finał we wrześniu, a chętne na warsztaty mogą zapisać się na: www.akademiadouglas.pl. Powodzenia! 82

lounge ...bo jakość ma znaczenie

Brzmi niewiarygodnie? Nowy podkład marki Givenchy Eclat Matissime chroni równowagę wodno-lipidową skóry, dzięki czemu matuje skórę jednocześnie podkreślając jej blask, ponieważ chroni ją przed wysuszeniem. Swoje działanie Matissime dopasowuje do rodzaju cery. Makijaż wygląda naturalnie, powierzchnia skóry jest wyrównana, pory zwężone, a co więcej podkład chroni skórę przed promieniowaniem UV ponieważ zawiera SPF 20.


newsy

BRUCE WILLIS DLA ŻONY

We współpracy z firmą LR Health & Beauty, hollywoodzki aktor Bruce Willis wypuścił zapach stworzony dla kobiety. Jak sam twierdzi jest to hołd dla żony, Emmy Heming-Willis, która aktualnie jest w ciąży z potomkiem Bruce’a. Loving by Bruce Willis to zapach niezwykle delikatny i romantyczny, przepełniony świeżością cytrusów i kwiatowych nut. Każde z opakowań zdobi ręcznie wiązana satynowa kokardka. Twardy macho, idol wielu kobiet (i mężczyzn), z pewnością wzbudzi sensację miłosnym wyznaniem, a perfumy już są rozchwytywane na całym świecie.

N

SUBLIMAGE CHANEL

Nowa linia Sublimage Chanel, to żel do demakijażu, o niezwykle delikatnej i jedwabistej konsystencji. Zawiera on pochodne cukru i cenne olejki, dzięki którym demakijaż staje się dużą przyjemnością dla skóry. Makijaż bardzo swobodnie i delikatnie schodzi z twarzy i oczu. Ponadto żel ma piękny zapach kwiatów, drzewa lipy i wanilii. Poza żelem do demakijażu w linii znalazł się również lekki i doskonale wchłaniający się Sublimage La Creme. Jego cel, to hamować procesy starzenia się skóry i zwalczać te, które już zaistniały. Krem jest gęsty i ma zapach waniliowej orchidei.

Na urodowej mapie Krakowa, w samym sercu miasta przy ulicy Biskupiej, debiutuje nowe, wyjątkowe miejsce pielęgnacji skóry i ciała - Instytut BIELENDA Professional. Jedna z najpopularniejszych marek kosmetycznych otwiera swoje pierwsze centra pielęgnacyjno-estetyczne (drugie powstaje w Gdyni), które proponują zabiegi łączące innowacyjne technologie z unikalnymi terapiami manualnymi. Zgromadzeni w nich lekarze i kosmetolodzy pomogą m.in. skutecznie odmłodzić i ujędrnić skórę, pozbyć się cellulitu oraz wyszczuplić ciało, a jednocześnie zregenerować i odprężyć. Menu pielęgnacyjne Instytutu oparte zostało w całości na autorskich rytuałach zabiegowych i procedurach wykorzystujących ogromną różnorodność kosmetyków Bielenda Professional.

REKLAMA

zdjęcia: materiały promocyjne

PIĘKNO W NATURALNEJ ODSŁONIE

AILSTUDIO


kosmetyki

PODKŁAD, ZWŁASZCZA TAKI, KTÓRY IDEALNIE WSPÓŁGRA Z NASZĄ CERĄ, TO BAZA I FUNDAMENT NIEMALŻE KAŻDEGO MAKIJAŻU. PRZYJRZYJMY SIĘ ZATEM ICH RODZAJOM I FUNKCJOM JAKIE MOGĄ SPEŁNIAĆ.

P

odstawowym założeniem podkładu jest poprawa wyglądu cery i stworzenie pewnego rodzaju kanwy dla kolejnych etapów makijażu. Dobrze dopasowany podkład ujednolica kolor skóry, tuszuje jej mankamenty i niedoskonałości, sprawia, że staje się ona gładka, piękna i promienna. Wybierając konsystencję podkładu odpowiadającą naszym potrzebom, kierujemy się przede wszystkim stanem naszej skóry. Nie bez znaczenia są jednak takie czynniki jak pora dnia, czy choćby roku. Bardziej kryjący, odżywczy produkt zapewni bowiem skórze dodatkową ochronę w zimniejsze miesiące, podczas gdy latem lekki krem tonujący nie obciążając jej wspaniale rozświetli i doda blasku. Dostępne na polskim rynku kosmetyki, oprócz upiększania cery, pełnią jeszcze szereg dodatkowych funkcji. Mogą rozświetlać, nawilżać, odżywiać, ujędrniać, a nawet leczyć. Zanim jednak omówię te właściwości, przyjrzyjmy się podstawowej kategorii podziału podkładów – konsystencji. Płynne – bardzo lekka, delikatna konsystencją. Krycie tego typu podkładów zazwyczaj jest lekkie lub średnie. Oczywiście zdarzają się płynne podkłady o bardzo mocnym kryciu. Płynny podkład świetnie sprawdza się w przypadku cer dojrzałych, ponieważ nie podkreśla zmarszczek. Formuła oil-free jest idealna dla cer mieszanych i przetłuszczających się. Mogą mieć różne wykończenia i właściwości. Kremowe o konsystencji bogatszej niż płynne, to znakomite rozwiązanie dla cer przesuszonych.

84

lounge ...bo jakość ma znaczenie

Mają mocniejsze krycie, mogą zawierać cały szereg składników nawilżających i odżywczych. Kompakty – bardzo treściwe, kremowe formuły, o zdecydowanie mocnym kryciu. Idealne na zimę, bądź wielkie wyjścia, ponieważ potrafią uczynić cerę nieskazitelną. Najczęściej wymagają utrwalenia pudrem sypkim, ze względu na lekko tłuste wykończenie. W kamieniu, czy pudrze – sprawdzają się przy każdym rodzaju idealnie nawilżonej cery, ponieważ ze względu na suchą formułę mogą podkreślać suche skórki. Warto uważać również na rozszerzone pory. Podkład w pudrze jest z reguły bardzo lekki, wykończenie jest matowe, a krycie dość dobre. Musy, pianki, żele – bardzo lekkie, nieobciążające konsystencje. Krycie przeważnie jest równie lekkie. Takie podkłady bardzo dobrze sprawdzają się na cerach nie znoszących ciężkich kosmetyków – mieszanych, czy tłustych. Wyrównują koloryt skóry, ale w przypadku niedoskonałości wymagają zastosowania korektora. Podobnie jak kremy tonujące, są to formuły idealnie sprawdzające się w dziennym, letnim makijażu. Sypkie – w przeważającej większości mineralne. Zawierają kombinację naturalnych składników. Przeznaczone są dla każdego typu cery. Krycie z reguły można budować w zależności od ilości warstw. Sztyfty – Bardzo treściwe podkłady o konsystencji jeszcze bogatszej i stałej niż wspomniane kompakty. Poza nielicznymi wyjątkami, stosowane głównie w makijażu scenicznym, ze względu na całkowite krycie i często mało naturalny efekt. W codziennym makijażu mogą być używane do miejscowego kamuflowania niedoskonałości.

Mogą być wykorzystywane do zakrywania blizn, czy tatuaży. Ciemne kolory idealnie nadają się do wyciągania konturów twarzy. Podkłady mają również cały szereg funkcji, z których korzystać możemy, w zależności od zapotrzebowania naszej skóry. Ta dojrzała, z pewnością doceni formuły liftingujące, czy odbijające światło. Przetłuszczająca się - matujące, a ta borykająca się z problemami i niedoskonałościami - dodatkowe komponenty, zwiększające krycie kosmetyku. Natomiast wiosną dla cer zmęczonych i pozbawionych energii po zimie, bardzo dobrym rozwiązaniem będzie produkt rozświetlający i dodający skórze blasku. I dwie ostatnie kwestie, istotne podczas doboru odpowiedniego podkładu, to jego odcień i tonacja. Tonacja może być chłodna – beżowa, wpadająca w róż, bądź ciepła – zawierająca żółte pigmenty. W tym wypadku, poza typem kolorystycznym, warto również zwrócić uwagę na stan i kondycję naszej skóry. W przypadku dużej ilości zaczerwienień i dużej ich powierzchni, lepiej sięgnąć po podkład w ciepłej tonacji – żółte pigmenty pomogą bowiem wyciszyć takie zmiany. Właściwy dla naszego koloru skóry odcień podkładu dobieramy sięgając po trzy sąsiadujące ze sobą odcienie kosmetyku i aplikując je na linii żuchwy - wybieramy ten, którego nie widać, pamiętając, by odcień podkładu zweryfikować przynajmniej dwa razy w ciągu roku – przed zimą i po niej, kiedy nasza skóra skosztuje już słońca. Dobrze dobrany podkład – zarówno jego rodzaj jak i odcień – jest jak piękniejsza i bardziej perfekcyjna wersja naszej skóry. Pamiętajmy o tym, by na naszej twarzy widoczny był jedynie idealny efekt, a nigdy sam produkt. MAGDA MERTA-MĄCZYŃSKA


fot. arch. G. Zawalskiego

fryzury

Zwierzyniec

inspiracji

Rokrocznie powraca, by pobudzić nas do życia, a wraz z nią ukazują się nowe tendencje w modzie i urodzie. Mowa oczywiście o wiośnie, która tego roku już na dobre zagościła, wnosząc nowe trendy obowiązujące na rok 2012. Włosy to już nieodłączny element naszych stylizacji, sposobu bycia i wizerunku. Dlatego też tak dużą uwagę skupiają fasony noszone na głowach modelek, które stają się inspiracją dla wielu z nas w noszeniu ich na co dzień. Obecnie największą uwagę przyciągają stylizacje rodem z lat 40., gdzie zwinięte pasmo włosów przybiera postać loka – często zamiast grzywki czy w ważniejszej wersji – kilku zwiniętych i upiętych wałków na głowie. A jeśl mowa o spiętych włosach, królują romantyczne ułożenia oraz chaotyczne koki. Na myśl o włosach rozpuszczonych, trendy kierują nas do włosów zaczesanych do tyłu, odsuniętych z czoła, wygładzonych i utrwalonych lakierem. Zwolennicy tego stylu mają również w zanadrzu możliwość prezentacji swoich włosów będącymi w efekcie mokrymi. To jednocześnie dość odważny trend, który wyszedł na ulice największych miast świata i jest przeznaczony tak dla krótkich jak i długich fryzur. Należy jednak pamiętać, że look mokrych włosów priorytetowo stawia na elegancję i staranność w wykonaniu.

GRZEGORZ ZAWALSKI

REKLAMA

Kolejną obsesją zagranicznych pokazów mody okazał się róż. Kolor który na co dzień kojarzy nam się bardzo cukierkowo, uzupełnia rockowe uczesania. Najmodniejszy jest ten w lekko spłowiałym odcieniu zwłaszcza na włosach blond, który jednocześnie osiąga postać nieregularnie wypłukanych kosmyków. Dalszą, z najbardziej kultowych i nadal wiodącym prym tendencji, jest akcent przedziałka na środku. To praktyczna i bezproblemowa opcja dla osób, które mają niewiele czasu na układanie, a zarazem alternatywa dla tych, którzy są przyzwyczajeni do noszenia go na boku. Dopełnieniem uczesań w tym sezonie są różnego rodzaju dodatki, o ciekawej formie, najlepiej w odważnej kolorystyce, które mają przełamać marazm i wnieść na wiosnę trochę życia. Najciekawsze, jak się okazuje, będą opaski, które moim zdaniem w dużej mierze będą przysłaniały przysłowiowy „porost”, z którego jesteśmy w stanie zrobić coś naprawdę interesującego. Dlatego najlepiej potraktować je jako dodatek do stroju, a nie sposób ozdabiania naszych czupryn. To w jaki sposób odniesiecie się do najbardziej pożądanych trendów, zależy tylko od Was. Myślę jednak, że warto wnieść na nasze ulice coś intrygującego i przykuwającego oko niejednego przechodnia. Jeśli natomiast nie wiecie jak uszczypnąć temat, zawsze możecie zdać się na porady fryzjera-stylisty.


kosmetyki

kolory miasta WIOSNA I LATO W TYM ROKU W MIEŚCIE BĘDĄ ZDECYDOWANIE PASTELOWE. KRÓLUJE NATURALNY I BARDZO DZIEWCZĘCY LOOK. ALE UWAGA - TUŻ OBOK ZWIEWNEJ I ETERYCZNEJ ROMANTYCZKI, STANIE W TYM SEZONIE DYNAMICZNY, GRAFICZNY I ULTRA MIEJSKI NEON. Skóra w tym sezonie obowiązkowo jest idealna – zadbana, nawilżona i wypielęgnowana. Makijaż jest subtelny i lekki, całość jest rozświetlona i pełna zdrowego blasku. Delikatny puder brązujący i produkty, które nadadzą skórze piękną poświatę i złote refleksy przy naprawdę minimalnej ilości pudru matującego, to zdecydowanie czarne konie w nadchodzących miesiącach. Generalnie pozycja produktów metalicznych, złotawych, miedzianych, które stają w opozycji do płaskich matowych wykończeń jest bardzo silna. Duże znaczenie ma również róż. To właśnie on, jak żaden inny produkt sprawia, że makijaż staje się delikatny i bardzo kobiecy. Kolory po które sięgamy w tym sezonie to odcienie pastelowe – morele, brzoskwinie, jasne truskawkowe róże. W makijażu oczu również prym wiodą pastele. Cienie czerpią kolory z lodziarni – są morelowe, różowe, lawendowe, pistacjowe. W cieniowaniu brak wyraźnego zaznaczenia załamania powieki, czy konturowania kształtu oka – kolor jest jednolity, w końcu rozmywa się i znika. Wieczorem stawiamy na wyraźne i ostre krawędzie ciemnego smokey eyes. Spojrzenie zyskuje charakter i pazur. I tu także wkrada się metal, a czarny mat staje się wielowymiarowy za sprawą maleńkiej kropli blasku. Panowanie pasteli nie wyklucza wybuchu intensywnych i bardzo nasyconych barw. Trendem, który obok delikatnych kolorów krzyczy z wybiegów i rozgrzewa atmosferę jest neon. Energetyczny, dynamiczny i bardzo miejski. Kolory są zdecydowane. Neonowe zielenie, czy pomarańcze na powiekach, bądź wściekła fuksja na ustach. Bardziej mat, niż połysk. Czerwień na ustach – oczywiście, ale nieoczywista - wklepana i roztarta opuszkiem palca. To wszystko, to oczywiście pomysły i inspiracje. Wszystko zawsze zależy od naszej fantazji i kreatywności. Z trendów można czerpać i dowolnie je modyfikować. Makijaż to sztuka, ale i ogromna radość tworzenia tego co nowe i niepowtarzalne. MAGDA MERTA-MĄCZYŃSKA

zdjęcia: mat. promocyjne 86

lounge ...bo jakość ma znaczenie


WIOSENNE ODKRYCIE PIĘKNA Instytut BIELENDA Professional to wyjątkowe miejsce profesjonalnej pielęgnacji skóry oraz modelowania sylwetki. Zgromadzeni tu eksperci kosmetologii, medycyny estetycznej i laseroterapii wykorzystują możliwości zaawansowanych technologii oraz potencjał preparatów kosmetycznych marki BIELENDA Professional. Unikalne połączenie nowoczesnych metod estetycznych z procedurami kosmetycznej pielęgnacji pomaga skutecznie odmłodzić i ujędrnić skórę, pozbyć się cellulitu oraz wyszczuplić ciało:

Instytut BIELENDA Professional

BODY JET: skuteczne i trwałe wyszczuplanie LIPOSHOCK i BODY HEALTH: usuwanie cellulitu oraz modelowanie sylwetki DUALIS SP i COMPACT FLASH: najbardziej zaawansowana, bezpieczna laseroterapia KOSMETOLOGIA: kompleksowa pielęgnacja twarzy i ciała przy wykorzystaniu kosmetyków BIELENDA Professional, które czerpią siłę z wyselekcjonowanych składników aktywnych

Kraków / ul. Biskupia 4 / 12 633 05 75


chirurgia plastyczna

którego wybrać? Ofert jak grzybów po deszczu. Wysyp informacji na internetowych forach. Ale jak podjąć właściwą decyzję? DECYZJA O PODDANIU SIĘ ZABIEGOWI PLASTYCZNEMU JEST ZWYKLE TRUDNA I CZĘSTO PACJENCI LATAMI ZWLEKAJĄ Z JEJ PODJĘCIEM. JEST TO UZASADNIONE - NIE JESTEŚMY PEWNI, CZY ZABIEG SPEŁNI NASZE OCZEKIWANIA, CZY BĘDZIE DLA NAS BEZPIECZNY, CZY GOJENIE PO ZABIEGU PRZEBIEGNIE BEZ KOMPLIKACJI. DLATEGO TAK WAŻNE JEST, ABY DECYZJA BYŁA PRZEMYŚLANA I PODJĘTA ŚWIADOMIE. To samo dotyczy wyboru chirurga plastycznego, który będzie ten zabieg przeprowadzał. Czym się kierować przy wyborze operatora, jak go znaleźć, na co zwrócić uwagę podczas pierwszej rozmowy?

DLACZEGO SPECJALISTA CHIRURGII PLASTYCZNEJ? Medycyna XXI wieku różni się dość znacznie od medycyny uprawianej jeszcze 100 lat temu. Postęp w tej dziedzinie związany jest z coraz lepszą diagnostyką, technikami operacyjnymi, wiedzą o człowieku i oczywiście z możliwościami technicznymi. Trudno sobie wyobrazić, jak radził sobie lekarz sprzed wieku, leczący wszystkie możliwe schorzenia. Obecnie w medycynie wyodrębnia się różne specjalizacje, aby każdy z lekarzy mógł być ekspertem w swojej dziedzinie, a tym samym posiadał umiejętności i wiedzę, ukierunkowane na jeden obszar działania. W programie specjalizacji chirurga plastycznego, oprócz specyficznych metod operacyjnych, kładzie się szczególny nacisk na delikatne operowanie, maksymalne oszczędzanie otaczających tkanek, stosowanie cienkich szwów, stosowanie cięć gwarantujących udaną bliznę, przewidywanie możliwości tworzenia

88

lounge ...bo jakość ma znaczenie

przerosłych blizn, przykurczy, umiejętności zapobiegania i leczenia powikłań. Przeciętne szkolenie chirurga plastycznego trwa ok. 12 lat. Zawiera bardzo obszerną wiedzę z dziedziny wad rozwojowych, urazów, oparzeń, zniekształceń ponowotworowych, mikrochirurgii, chirurgii estetycznej. Towarzyszą mu wieloletnie ćwiczenia chirurgiczne i staże operacyjne w oddziałach chirurgii plastycznej w kraju i na świecie. I nie da się tego nauczyć na tygodniowym kursie, nawet zagranicznym, ani przeczytać w podręczniku. Każdy chirurg plastyczny w Polsce (poza bardzo nielicznymi wyjątkami) jest członkiem Polskiego Towarzystwa Chirurgii Plastycznej, Rekonstrukcyjnej i Estetycznej - najważniejszej organizacji zrzeszającej chirurgów tej specjalności w Polsce. Organizacja ta ma swoją stronę internetową: www.ptchprie.pl. Na stronie można znaleźć listę wszystkich członków Towarzystwa. Istnieje również Specjalistyczna Sekcja Chirurgii Estetycznej, do której należą chirurdzy plastyczni, wykonujący zabiegi estetyczne w Polsce. Kształcenie trwa tak długo i jest na tyle trudne, że każdy chirurg chętnie „pochwali się” dyplomem ukończenia specjalizacji, jeśli go o to poprosicie. Grupa polskich

chirurgów plastycznych należy do organizacji międzynarodowych. Jedną z nich jest bardzo prestiżowa organizacja ISAPS (International Society of Aesthetic Plastic Surgery, www.isaps.org), do której należą najwybitniejsi, światowej sławy chirurdzy plastyczni, autorzy większości metod chirurgicznych, często wręcz ludzie-legendy, jak np. ojciec chirurgii plastycznej na świecie, brazylijczyk Ivo Pitangui, czy francuz Yves-Gerard Illouz – to on wymyślił metodę odsysania tłuszczu czyli popularną liposukcję. Organizacja ta nie pozwala swoim członkom pozostawać w tyle: kilka razy w roku organizowane są szkolenia w rożnych częściach świata. Na takich zjazdach można skonfrontować swoją wiedzę z chirurgami plastycznymi z Brazylii, Stanów czy Australii. Po nich wydawane są regularnie biuletyny, traktujące o nowościach, trendach, udoskonalonych technikach operacyjnych, doświadczeniach innych operatorów.

CHIRURG PLASTYCZNY W POLSCE CZY ZA GRANICĄ? Trudno mi ocenić kwalifikacje i umiejętności chirurgów plastycznych, których nie znam osobiście. Zapewne, jak w każdej dziedzinie, jest wielu zdolnych operatorów, wykonujących perfekcyjne zabiegi. Na pewno wybór lekarza zza granicy musi


chirurgia plastyczna

być dobrze przemyślany i poprzedzony informacjami i opiniami osób operowanych. Sugerowałabym wcześniej zaplanować przelot tylko na konsultację – daje nam to możliwość poznania chirurga i łatwego wycofania się w razie braku akceptacji. Zabieg bez przekonania o wiarygodności operatora, a podyktowany jedynie taką presją nie rokuje zbyt dobrze. Sama stosuję metodę pierwszej konsultacji i spokojnego zaplanowania kolejnego przylotu pacjenta już bezpośrednio na zabieg operacyjny – ta metoda się sprawdza. Ważne jest też, aby w trakcie konsultacji bardzo dokładnie uzgodnić szczegóły przebiegu pooperacyjnego, przede wszystkim możliwych powikłań i planu ich leczenia. Przytoczę tu sprawę implantów piersiowych PIP, o której ostatnio jest głośno. Pacjentki z implantami PIP powinny zgłaszać się do swoich operatorów, do których należy decyzja o dalszych ich losach. Ale w rożnych krajach stanowiska są rożne - od natychmiastowej wymiany implantów, po odstąpienie od zabiegu i poprzestanie na wieloletniej obserwacji. Jeśli wymiana, to gdzie i na czyj koszt?

INTERNET CZY ZNAJOMA? Zdecydowanie znajoma. Najlepszym źródłem informacji o chirurgu, u którego

chcemy przeprowadzić zabieg, jest jego wcześniejsza pacjentka. Jeśli jest znajomą wiarygodną i rozsądną, to bingo! Niestety, w Polsce pacjenci niechętnie chwalą się przebytymi zabiegami. Nadal pokutuje przeświadczenie o fanaberii i luksusie, a pacjenci stają na głowie, żeby ukryć przyczynę nieobecności w pracy.

od rzeczywistych realiów: - nie chodźcie do lekarza N., powiedział, że nie mogę mieć większych implantów, a moja koleżanka ma właśnie takie i wygląda świetnie. Czasem jedna krytyczna opinia potrafi zepsuć reputację dobrego specjalisty. Pamiętajmy też, że łatwiej napisać opinię negatywną niż pozytywną.

Warto przejrzeć strony internetowe, zwykle zawierają one krótkie curriculum vitae lekarza, spis wykonywanych przez niego zabiegów, galerię zdjęć. Oczywiście i tu zalecam ostrożność. Wielu doskonałych chirurgów ma słabe strony www. I odwrotnie. A fora? Można powiedzieć o nich tyle samo złego co dobrego. Dostrzegam w nich bardzo pozytywną rolę w wymianie doświadczeń przed i po zabiegach. Nie dziwię się też powstawaniu grup społecznościowych pod nazwą: zoperowany nos, biust czy uszy. Operacja jest sytuacją stresogenną, zawsze będzie budziła lęk i niepewność. Dobrze mieć pod ręką kogoś, kto nas doskonale rozumie, bo sam niedawno przez to przeszedł.

Oczywiście każdy może mieć swoje preferencje, ale w mojej ocenie najważniejsza jest rozmowa oraz rodzące się lub nie, zaufanie do przyszłego operatora. Wyczerpujące informacje, dobry kontakt i właściwe zrozumienie jest bardzo ważne dla obu stron. Lekarz unikający odpowiedzi na pytania o możliwości niepowodzenia zabiegu i ewentualne powikłania, kwitujący: „będzie dobrze, wszystko się uda”, nie rodzi zaufania. Nie dziwi mnie, że pacjenci zasięgają porady dwóch, trzech lekarzy. Decyzja, którą muszą podjąć jest trudna. Nie ma tu jednoznacznej odpowiedzi.

Co do ocen lekarzy mam wiele zastrzeżeń. Jest wiele rozsądnych wpisów, punktujących zachowania, czy efekty pracy chirurgów; jesteśmy tylko ludźmi. Niektóre opinie są jednak bardzo krzywdzące, a czasami kompletnie bezsensowne, oderwane

MAŁGORZATA KELLER-SKOMSKA* www.doktorkeller.pl ** autorka jest członkiem International Society of Aesthetic Plastic Surgery

REKLAMA

.

Przywracamy to, co zabrał czas. Naturalnie. Stopniowo. Na długo. Tylko w kwietniu - w

prezencie 250 zł

, Twojej skórze. , na mezoterapie, igłowa, Sculptra, która ujedrni i przywróci zdrowy wyglad

- sposób na zatrzymanie procesów starzenia


dieta

tego

bumerangu

nie lubimy

POCZĄTEK WIOSNY TO DLA WIĘKSZOŚCI KOBIET POCZĄTEK ZACIĘTEJ WALKI Z CELLULITEM. TYM RAZEM NIECH WOJNA ZOSTANIE WYGRANA! Podstawowa zasada: żadna metoda kosmetyczna, czy medyczna, nie zapewni pełnej skuteczności, jeżeli nie zmienisz, chociażby na chwilę, swoich nawyków żywieniowych a także nie włączysz w życie jakiejkolwiek aktywności fizycznej. Oto kilka złotych środków na to, aby raz na zawsze pozbyć się cellulitu! Do dzieła! Nie bój się tłuszczu!

Zmień jedynie „zły tłuszcz” na „dobry”. Tłuszcze, które zawierają przewagę kwasów z rodziny Omega 3 łagodzą stany zapalne (cellulit to często stan zapalny tkanki tłuszczowej), a także przyczyniają się do poprawy spalania zapasów tłuszczu. Wybieraj jedynie: oliwę z oliwek (nie smaży się na niej), olej rzepakowy do smażenia, olej lniany (zmieszaj 2 łyżki z jogurtem lub białym serkiem i jedz codziennie), masło i przetwory mleczne ekologiczne (pochodzące od zwierząt, które żywią się trawą), mleko sojowe i jogurty sojowe (równoważą stosunek Omega 3 do Omega 6 w organiźmie), oliwki, ciecierzycę, tapenadę do smarowania pieczywa pełnoziarnistego.

Zapomnij o cukrze!

To „biała zaraza”. Człowiek w 1820 roku zjadał 7 kg cukru rocznie, a my zjadamy 70! Zastępuj cukier naturalnym słodzikiem z kory brzozy (Xylitol) albo sokiem z agawy. Smakują tak samo jak cukier. Cukier powoduje degradację ścian naczyń krwionośnych, które poprzez swoją kruchość nie przepuszczają tyle dotlenionej krwi do komórek tłuszczowych ile trzeba, żeby zachodziły w nich procesy 90

lounge ...bo jakość ma znaczenie

spalania. Poza tym podtrzymują stany zapalne, a co za tym idzie, pogłębiają cellulit. Jeżeli lubisz słodycze, rób je sama – polecam ciasto marchewkowe i bananowe, które robi się w 5 minut i są pyszne.

Pij, pij i jeszcze raz pij!

Minimum 1,5 litra wody dziennie. Dodaj do tego 3 filiżanki zielonej herbaty, a stanie się cud!

Oczyść organizm z toksyn!

3 razy dziennie do szklanki wody dodaj łyżeczkę sproszkowanej trawy jęczmiennej/ pszenicznej. Możesz także – w miarę możliwości – raz dziennie wypić świeży sok z owoców i warzyw. Pamiętaj, że błonnik wymiata z jelit wszystko to, co niepotrzebne. Ćwiczenia wzmacniające przepływ limfy: do dużej blachy do ciasta nasyp owalnych, różnej wielkości kamyczków i raz dziennie przez kilkanaście minut ugniataj je na stojąco – stopami. Po prostu! Ten eksperyment zadziała także jak naturalna akupresura. Możesz też kilka razy dziennie, stojąc bez obuwia, przekładać ciężar ciała z pięt na palce i odwrotnie. Po prostu pokołysz ciężarem

ciała. Zrób to ćwiczenie dokładnie, a po kilku tygodniach zauważysz, że Twoje pośladki zauważalnie się uniosły a cellulit zmalał.

Chodź na spacer!

Jeżeli nie jesteś typem sportowca, włącz do codziennych zadań 45 minutowy spacer. Przejdź do hipermarketu piechotą, a każdy zabieg kosmetyczny/medyczny będzie dawał lepsze rezultaty.

Wybieraj zabiegi dostosowane do Ciebie!

Chcąc skoncentrować się na wyszczupleniu i rozbijaniu cellulitu wypróbuj zabiegi Bioline BodySensAction. To najmłodsze dziecko kosmetologii, zawierające składniki zawarte w specjalnych nośnikach, dzięki którym docierają w głąb tkanki. Tutaj do wyboru są 4 specjalistyczne zabiegi: od drenującego, wyszczuplającego, poprzez ekstremalnie pobudzający spalanie tłuszczu na udach, brzuchu i pośladkach, aż po wyszczuplająco-ujędrniający, który ma działanie anti-aging. Kiedy masz mniej czasu i poszukujesz czegoś ECO – poddaj się zabiegom bandażowania ciała (Aroma Derm) z użyciem olejków o silnych właściwościach rozgrzewających i drenujących – po 10 zabiegach będziesz się cieszyła ciałem o co najmniej 1 rozmiar mniejszym. AGNIESZKA GOMOLIŃSKA Face and Body Institute


Dyskrecja jest podstawą mojej pracy. Jestem

jak terapeuta. Dobrego terapeutę nie rozpoznasz po tym, że twój znajomy go zachwala, ale po tym, że dostrzegasz w nim autentyczne zmiany na lepsze. Tak samo w moim zawodzie. Kiedy widzisz kobietę to widzisz najpierw jej piękno, indywidualizm, a dopiero po chwili orientujesz się, że to zasługa nowej fryzury. Wtedy znaczy to, że dobrze wykonałem moja pracę. Włosy są elementem większej całości. I wtedy możesz zapytać o autora tej zmiany, gdy ktoś sam wymieni jego nazwisko, to wszystko jest w porządku. Ale, nie wyobrażam sobie sytuacji, gdy chodzę i ogłaszam wszem i wobec, że włosy na głowie X to moja zasługa. Natomiast jeśli gwiazda sama wymienia moje nazwisko, wtedy czuje się upoważniony do mówienia o jej włosach, jak choćby w tej rozmowie.

ARTYKUŁ PROMOCYJNY

Dyskrecja ma też drugi wymiar. Spędzam z moimi klientkami mnóstwo czasu. Znam ich troski, pogmatwane historie, nazwiska kochanków. Ale mnie, jak terapeutę czy spowied-

nika, tak samo obowiązuje tajemnica. I dlatego pilnuję, by te szczegóły nie wyszły poza ściany mojego salonu. Opowiedz mi jak wygląda praca z gwiazdami? Dla mnie nie ma znaczenia, czy moją klientką

jest wielką gwiazdą czy zwykłą Kowalską. Do każdego podchodzę indywidualnie. Natomiast ma znaczenie, czy czeszę kogoś na wielką galę czy do sesji w magazynie. Inne elementy fryzury są istotne, gdy gwiazda na przykład odbiera nagrodę na wielkim festiwalu, bo wtedy włosy muszą pasować do całości stroju, a równocześnie dobrze pracować w ruchu. Jeśli robię fryzurę pod zdjęcie, wtedy ogromną wagę przywiązuje do detalu, bo aparat fotograficzny jest bezlitosny. Czy gwiazdy to trudni klienci? Żadna reguła tu nie obowiązuje. Często dużo szybciej się porozumiewamy, bo osoby doświadczone medialnie maja świadomość tego, jak istotne jest profesjonalne upięcie włosów. Ich wygląd jest elementem ich pracy. Kogo najmilej wspominasz? Wcześniej wspomniana dyskrecja obowiązuje mnie by powiedzieć, że pani X. Uwielbiam jej poczucie humoru i dystans do siebie. Musicie się sami domyśleć, kto to.

Czy spotkałeś się z jakimiś nietypowymi życzeniami, co do wyglądu? Często się z tym spotykam. Ale, wtedy wchodzę w rolę psychologa, zadaje sobie pytanie, o co w tym życzeniu naprawdę chodzi. Jeśli klientka życzy sobie na głowie coś, co ewi-

dentnie ją oszpeci, czasem w luźnej rozmowie napomykam, że oszpecamy się wtedy, gdy sobie z czymś nie radzimy, albo czujemy do siebie złość. Często sama rozmowa wystarczy. A ekstrawaganckie pomysły? To woda na młyn mojej kreatywności. Uwielbiam je. Z którym, ze spotkanych celebrytów mógłbyś się zaprzyjaźnić? Każdy człowiek jest tajemnicą, opowieścią, materiałem na przyjaciela. Ważne jest, by w tych relacjach oddzielić przestrzeń zawodową od prywatnej. To, że kogoś prywatnie lubię, nie oznacza, że gdy razem pracujemy, nie będę wymagający i szczery. Bo w pracy ważniejszy jest efekt końcowy niż sympatyczna atmosfera. Z której kreacji jesteś najbardziej zadowolony? Najbardziej dumny jestem ze zmiany wizerunku Agnieszki Czerwińskiej. Nie od razu wiedziałem, jaki ma być efekt końcowy. Z jednej strony chciałem wydobyć jej piękno, z drugiej – podkreślić profesjonalizm w pracy. Potrzebowałem chwili, by znaleźć

rozwiązanie. I warto było.

www.oskarbachon.pl

...bo jakość ma znaczenie lounge 91


New Midas

- spalamy zbędny tłuszczyk!

No i stało się! Nadeszła upragniona wiosna! Słońce, spacery, cieplutko a przy okazji zrzucanie grubych, ciężkich zimowych ubrań… No właśnie a co pod nimi? Oczywiście coś czego co roku na wiosnę próbujemy się pozbyć- zbędny tłuszczyk! Ale jak się go skutecznie pozbyć? Przede wszystkim kompleksowo- nie ma jednej skutecznej metody odchudzającej. Najlepszym sposobem jest ich połączenie plus oczywiście zdrowa dieta plus ruch. Ale co jeśli mimo tego nadal w pewnych partiach naszego ciała nie możemy pozbyć się zbędnego wałeczka? Albo pozbyliśmy się go a na pamiątkę została nam zwisająca, zwiotczała skóra na brzuchu czy opadający biust. Otóż i z tym możemy się uporać bez problemu ale z pewną dozą cierpliwości. Doskonałą metodą wspierającą kuracje odchudzające jest zabieg urządzeniem o nazwie New Midas- wyjaśnia dr Roma Zielińska z Gabinetu Medycyny Estetycznej MAGNOPERE w Krakowie. Jest to nowość na rynku, która świetnie radzi sobie z odkładającą się tkanką tłuszczową na biodrach, udach, pośladkach czy brzuchu. A przy okazji doskonale napina mało jędrne ramiona, brzuch czy opadający biust. Pewnie każdy zastanawia się w tym momencie jak to możliwe? System ten działa głęboko na tkankę tłuszczową podgrzewając ją do 50 st C, podczas gdy system sprawdzania skóry w czasie rzeczywi-

stym stale utrzymuje właściwą temperaturę jej schłodzenia do – 5 st C. Oznacza to, między innymi, że zabieg chroni delikatne tkanki, podczas gdy silne podgrzewanie tkanki tłuszczowej przyspiesza metabolizm komórek i rozpuszcza zgromadzony w nich tłuszcz. Efektem dodatkowym spowodowanym przez rozgrzanie tkanek jest pobudzenie długotrwałego procesu produkcji kolagenu w skórze. Skóra jest lepiej napięta i zliftingowana. Terapia tym systemem daje niesamowite efekty i ma same plusy. Zabieg można wykonać o każdej porze roku. Do zabiegu nie ma również potrzeby szczególnie wcześniej się przygotowywać, potrzebna jest wyłącznie konsultacja medyczna, która pomoże prawidłowo określić stan skóry, rozmieszczenie tkanki tłuszczowej oraz wstępnie postawić diagnozę i zaplanować zabiegi przy użyciu New Midas. Zabieg trwa około godziny i często jest nazywany „lunchowym”- jest nieinwazyjny i nie pozostawia nawet zaczerwienienia. Dlatego spokojnie po wykonaniu go można wrócić do pracy i codziennych obowiązków. Proces odchudzania a szczególnie napinania skóry jest procesem długotrwałym ale część efektów – takich jak napięcie skóry – widoczna jest już po pierwszym razie, jednak aby je utrwalić należy wykonać całą serię. I jeszcze jedna ważna rzecz- zabieg jest absolutnie bezbolesny. Podczas zabiegu pacjent odczuwa na przemian chłód i ciepło, co absolutnie nie wywołuje poczucia dyskomfortu. Zabieg jest całkowicie bezbolesny i nie wymaga znieczulenia miejscowego.

W tym numerze publikujemy pytanie p. Karoliny- gratulujemy i zapraszamy na zabieg wypełnienia kwasem hialuronowym. „ Pani Doktor, Cierpię na odwieczny kompleks przez mój nos, który zdaje się kompletnie nie pasować do mojej twarzy. Jest troszkę zbyt duży i ma mały garbek. Poważnie zastanawiałam się nad operacją plastyczną. Ostatnio jednak usłyszałam o nieinwazyjnej metodzie poprawiania nosa przy pomocy kwasu hialuronowego. Chciałabym się dowiedzieć, czy ta metoda jest naprawdę skuteczna? Jakie efekty może dać? Czy efekty są trwałe?” Karolina

Rozdajemy nagrody! Bardzo chętnie odpowiem na wszystkie Państwa pytania i wątpliwości związane z medycyną estetyczną. Najciekawsze pytanie zostanie nagrodzone zabiegiem spalającym tkankę

tłuszczową New Midas.

Piszcie na: roma.zielińska@magnopere.pl

Dr Roma Zielińska jest lekarzem chorób wewnętrznych z 15-letnim doświadczeniem zawodowym. Od ponad 9 lat zgłębia i propaguje zasady, jakimi kieruje się światowa medycyna estetyczna. Jest ona bardzo prężnie rozwijającą się gałęzią medycyny dzięki naszej stale rosnącej świadomości i aktywności zawodowej, a także dzięki chęci zachowania nie tylko dobrego zdrowia psychofizycznego, ale również atrakcyjnego wyglądu. Stanowi pewnego rodzaju „pomost” między kosmetyką a chirurgią plastyczną, i mimo iż kładzie główny nacisk na skórę, zajmuje się całym organizmem człowieka. W roku 1996 uzyskała dyplom lekarza medycyny Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego a od roku 2000 posiada specjalizację w zakresie Chorób Wewnętrznych. Od roku 2002 prowadzi własną praktykę internistyczną i medycyny estetycznej MAGNOPERE oraz jest trenerem technik mezoterapii oraz zastosowań peelingów dla lekarzy. Na bieżąco uczestniczy w kursach i szkoleniach z zakresu medycyny estetycznej, Międzynarodowych Kongresach Medycyny Estetycznej i Anti-Aging, Kongresach Stowarzyszenia Lekarzy Dermatologów Estetycznych. Doświadczenie internistyczne i praktyka lekarza medycyny estetycznej, dają jej możliwość spojrzenia na całego pacjenta, co ma ogromne znaczenie przy wyborze metody leczenia i znacząco wpływa na skuteczność efektów terapeutycznych. Jej życiu, pracy oraz etyce zawodowej towarzyszy nie starzejące się powiedzenie - Nihil nisi bene (Nic, jeśli nie dobrze).

MAGNOPERE Roma Zielińska Medycyna Estetyczna Wiślane Tarasy, ul. Grzegórzecka 67D/102 (klatkaD), Kraków, tel.: 509 604 440, (12) 353 72 27 - roma.zielinska@magnopere.pl

ARTYKUŁ PROMOCYJNY

Pani Karolino, Nieinwazyjna metoda korekty nosa przy zastosowaniu kwasu hialuronowego jest możliwa w przypadku wklęsłych czy „siodłowatych” nosów, lub gdy nos jest nieproporcjonalnie mały w stosunku do całej twarzy a także, gdy zaburzone zostały proporcje twarzy oraz zawarte w niej kąty, miedzy poszczególnymi elementami , jak np. między podstawą nosa a górną wargą ,czy pomiędzy brwiami a nasadą nosa. Dodatek kwasu hialuronowego w odpowiednie miejsce może zdziałać cuda-poza względami estetycznymi poprawić np. oddychanie. Zabieg z jego użyciem w okolice nosa często jest pierwszym krokiem przed podjęciem decyzji o operacji plastycznej , często też przez długie lata ją zastępuje . Trzeba jednak pamiętać o tym, że zabiegi z użyciem kwasu hialuronowego trzeba powtarzać . Pozdrawiam serdecznie Magnopere Roma Zielińska


dieta

Dieta w Wielkim Mieście Zdecydowanie za krótka noc, nagła pobudka na dźwięk przeraźliwego dźwięku budzika, poranny rozgardiasz, szybkie śniadanie lub jego brak, precel w tramwaju, praca, fast food między jednym a drugim spotkaniem… Jeden wielki pęd! Dopiero kolację możesz zjeść w ciszy i spokoju. Niestety najczęściej właśnie w porze wieczornej dojadasz za cały dzień i kładziesz się spać

z pełnym brzuchem. Szalone tempo życia w wielkim mieście sprawia, że jego przeciętny mieszkaniec większą wagę przywiązuje do kariery zawodowej niż do zdrowego odżywiania. Normą stylu życia w „miejskiej dżungli” są godziny spędzane przy komputerze, biznesowe spotkania, wieczny brak czasu, stres, pośpiech, niedobór snu, zmęczenie, podły nastrój, żywienie na mieście. Brak w tym wszystkim dbałości o siebie i o swoje zdrowie. Skupmy się na diecie. Niestety, zakupy pod wpływem impulsu bądź reklamy, jedzenie w trakcie pracy przekąsek pozbawionych wartości odżywczych (byleby na szybko), pochłanianie góry słodyczy i soli, naprzemiennie z wypijaniem hektolitrów kawy i innych stymulantów, nie służą organizmowi. Zbędne kilogramy szybko zadomawiają się w ciele i stopniowo powodują problemy ze zdrowiem i urodą, wywołują zespół chronicznego zmęczenia, depresję oraz są przyczyną szybszego starzenia. Żeby tego uniknąć, warto zwolnić, spojrzeć na to, co i jak jesz oraz wprowadzić stosowne zmiany w swoich nawykach. Odpowiednia dieta stanowi dla Twojego organizmu źródło do codziennej regeneracji. A żeby przetrwać w dżungli przecież musisz być silny! Jeśli nie przemawiają do Ciebie te argumenty, to może przemówi to, że dodatkowe kilogramy rodzą dodatkowe problemy? Tak. To potwierdzone naukowo. Przesadnie krągłe kształty negatywnie rzutują na karierę. Ściślej mówiąc, powo-

dowany nadwagą brak wiary w siebie szkodzi ich rozwojowi zawodowemu. Jak więc zapewnić sobie ładną sylwetkę? Pewnie nie napiszę nic odkrywczego: należy zdrowo i racjonalnie się odżywiać. Prawda ogólnie znana, niestety - rzadko stosowana. Ktoś powie, że w miejskim pędzie jest to niemożliwe... Nic bardziej błędnego! Wbrew pozorom, w dżungli naprawdę można odnaleźć swój złoty środek na zachowanie szczupłej sylwetki! Wymaga to tylko chęci i czasu. Zapewniam, że dla zdrowia warto! Stare porzekadło mówi, że kto nie chce - szuka powodu, kto chce - szuka sposobu. Znajdź ten sposób. Na wstęp, zrób sobie rachunek sumienia. Nie szukaj rozgrzeszenia w swoim postępowaniu w niezdrowym odżywianiu tylko ze względu na brak czasu. Zagłuszyć sumienie jest łatwo, ale gdy na skutek złego odżywiania urośnie Ci brzuch, może być już ciężko. Zmień nawyki. Dużo nie trzeba. Jeśli nie wiesz jak to zrobić, skorzystaj z pomocy dietetyka, który indywidualnie ułoży dietę dostosowana tylko do Ciebie. Dłużej będziesz zdrowszy i łatwiej będzie Ci przetrwać. Jeszcze się zastanawiasz? Powiedz kategoryczne stop wymówkom. MAGDALENA BARAN www.allforbody.com ...bo jakość ma znaczenie lounge 93


dieta

BŁĄDZISZ W LABIRYNCIE DIET I WYMARZONEJ WAGI? STOP. NIE BŁĄDŹ. OBALAMY MITY! Z DIETETYKIEM SZYMONEM CHRZANOWSKIM (ALL FOR BODY) ROZMAWIAŁA JOANNA JAWOR. Przełom ciepłych miesięcy, to wielkie tytuły „dieta cud”, którymi krzyczą do nas wszystkie magazyny. I szukamy, gubimy się, próbujemy. I znowu ten sam efekt: zmęczenie, frustracja, spadek wagi i powrót do poprzedniej (zbyt często z dodatkowym bagażem). A cały sukces tkwi w wiedzy, którą dzisiaj chcemy Wam podać na tacy. Jest słowo przewodnie – racjonalizm. Czy dieta cud naprawdę nie istnieje? Przecież w rzeczywistości można dość szybko zrzucić 5 kg? - Zacznijmy od tego, aby dietą nazwać wszystko to, co jemy, a nie sam proces odchudzania. Jedyną dietą cud jest racjonalne odżywianie, tylko ono pozwoli nam dobrze zrzucić zbędne kilogramy i zatrzymać właściwą wagę. Diety, które możemy znaleźć w gazetach, są z reguły monoskładnikowe. Co z nimi idzie w parze, to odwodnienie – czyli utrata kilku kilogramów w krótkim czasie. Niestety jednak nie schudniemy z tego, co jest najważniejsze, czyli z tkanki tłuszczowej. Jeżeli więc chcemy zdrowo zeszczupleć i uniknąć efektu jo-jo, musimy to robić stopniowo. Szybka dieta równie szybko wróci nas do poprzedniej wagi i nabierzemy dodatkowych kilogramów. Na co więc powinniśmy najbardziej uważać podczas odchudzania nie jest prowadzonego pod okiem specjalisty? - Przede wszystkim każdy, kto boi się tłuszczu, może przestać się go bać. Tłuszcz jest bezwzględnie potrzebny naszemu organizmowi. Większość publikowanych diet gotowych bardzo mocno ogranicza

94

lounge ...bo jakość ma znaczenie

tłuszcze, a w zamian za to coraz częściej sięgamy w posiłkach po cukry proste. Które powodują, że tyjemy? - Te przede wszystkim sprawiają, że mamy znacznie większy apetyt. Cukier dodawany jest do prawie każdej z potraw jedzonych „na mieście”, jak również, do tak często przez nas kupowanej, żywności przetworzonej. Trzeba pamiętać, że cukry proste zwiększają łaknienie. A i to nie wszystko. Ostatnio zostały przeprowadzone badania, które udowadniają, że cukier jest bardziej uzależniający niż kokaina czy inne ciężkie narkotyki. Tym samym nabieramy tendencji do tycia i jemy więcej. Czyli racjonalna selekcja żywności, po którą sięgamy to podstawa? - Racjonalne jedzenie tyczy się również ilości. Spożywając w nadmiarze nawet bardzo zdrową żywność możemy przytyć tak samo jak przy fast foodach. Jedząc dużo warzyw i owoców również? - Jeśli chodzi o warzywa to nie przytyjemy, ponieważ zawierają właściwe składniki pokarmowe. Brokuł, kalafior, pomidor czy ogórek są zdrowe, zawierają dużo witamin

i przede wszystkim błonnika, który uniemożliwia wchłanianie większych dawek pokarmowych do organizmu. Tyczy się to tak świeżych, jak i gotowanych produktów. Możemy je spożywać bez obawy. Jeśli natomiast chodzi o owoce, to należy być bardziej ostrożnym. Najlepiej spożywać dawkę około 400g dziennie i starać się jej nie przekroczyć, ponieważ cukier zawarty w owocach (głównie fruktoza) powoduje szybsze odłożenie pokarmu do tkanki tłuszczowej. Wspomniałeś, że nie należy się również bać tłuszczu w diecie. Jak to możliwe? - Oczywiście, ponieważ nie są dla naszych organizmów niebezpieczne. Naturalnie mowa o zdrowych tłuszczach, a nie o produktach typu smalec. Takie są szkodliwe i dla ciała i dla serca, powodują miażdżycę, tycie i inne choroby. Mowa jednak o tłuszczach nienasyconych, czyli takich, które zawarte są w oliwie, pestkach słonecznika czy dyni. Te z kolei są bardzo zdrowe i przydatne, ponieważ budują nasz organizm od środka, a organizm wykorzystuje je do takich celów jak poprawa wyglądu skóry, włosów czy paznokci. Pomagają też ograniczać stany zapalne i sprawiają, że mniej chorujemy. Tłuszcze nasycone mają działanie odwrotne. Co sprawia, że pokarm odkłada się w organizmie, dodając nam kilogramów? - Dzieje się tak, ponieważ jesteśmy organizmami, które przystosowały się do tego w toku ewolucji. Nasze organizmy od początku dziejów były uczone tego, że jeśli


dieta

jest dostępne jedzenie to musimy je odłożyć, natomiast jeżeli go nie ma, to nasze zasoby mają być wtedy wykorzystywane. W naszych czasach mamy raj jeśli chodzi o pokarm, nie musimy o niego walczyć i go szukać, niestety dawniej człowiek nie miał takiego komfortu. Jeszcze 100 lat temu przeciętna waga była mniejsza o około 2030%. Nie tylko z powodu braku przetworzonej żywności, ale również dlatego, że posiłki przygotowywane były w domach, czyli też zdrowiej. A jaki sens mają głodówki? - Te jeszcze mocniej nasilają efekt, w którym organizm odkłada pokarm. Czyli może być szkodliwa dla procesu odżywiania? - Po wojnie przeprowadzono jeden eksperyment, który miał na celu sprawdzić zastosowanie głodówek. Wzięły w nim udział zdrowe osoby o prawidłowej wadze. Głodowały lub otrzymywały porcje do 500 kalorii dziennie przy normalnej aktywności. Po tym doświadczeniu osoby te były bardzo mocno pobudzone na jedzenie, w dodatku były rozdrażnione i zbyt wrażliwe na różne bodźce, a dla wielu z nich ten eksperyment odbił się na zdrowiu psychicznym.

REKLAMA

Kiedy zaczęto podnosić dawkę do 1200 kalorii osoby biorące udział w eksperymencie miały nadwagę lub nawet popadały w otyłość. Głodówka sprawia, że jeszcze szybciej odkładamy jedzenie. A potrzeba oczyszczania organizmu z toksyn? To mit, że głodówka taki proces wspomaga? - Nie ma potrzeby oczyszczania organizmu z toksyn. Najlepszymi oczyszczaczami dla organizmu jest woda i błonnik. Jeżeli nie spożywamy ich we właściwych ilościach, to nasz organizm może być zanieczyszczony. Te jednak warunkują czy mamy w organizmie toksyny. Błonnik ma tendencję, aby zbierać większość toksyn. Tak samo jak i woda, dzięki której dochodzi do wypłukiwania. Wielokrotnie czytałam, że równie dobrymi oczyszczaczami są winogrona i kapusta. Czy to również mit? - Kapusta ma bardzo dużo błonnika, zwłaszcza ta jedzona na surowo będzie miała go więcej. Ponadto inne związki znajdujące się w kapuście również pozytywnie wpływają na dietę. Jednak winogrona nie pomogą nam w odchudzaniu, ponieważ mają bardzo wysoki indeks glikemiczny, a co za tym

idzie - bardzo dużo cukru. Tak więc to jest mit. Ponieważ winogrona zawierają dużo wody mogą mieć właściwości moczopędne, jednak mają też dużo cukru. Czy prawdą jest, że zgodnie z naszą naturą, powinniśmy sięgać po produkty dostępne na naszej szerokości geograficznej i po to, co o aktualnej porze roku jest najbardziej dostępne? - Tak, to prawda, że najlepiej spożywać produkty, które są sezonowe. Przede wszystkim są świeższe, nie są konserwowane, mają większą gęstość kaloryczną, są smaczniejsze i pożywniejsze. A do tego tańsze i dostępne od ręki. Czyli zdrowa dieta nie powinna wykańczać naszego portfela i nas samych. - I nie zapominajmy też o tym, że nasz organizm nie jest workiem, który można opróżnić albo napełnić. Nie działa on również tak, że możemy dowolnie modelować sylwetkę w krótkim czasie. Znowu dojdzie do efektu jo-jo, będziemy sfrustrowani, ponownie nie udało się nam osiągnąć wymarzonych wymiarów i kolejna dieta będzie niepotrzebna.


Ladies 4 Ladies | Kino Kijów 08.03.2012 fot: Marta Szczepanik | lounge

potrzebujesz fotografa na imprezę? odezwij się do nas!

(12) 633 77 33 / info@loungemagazyn.pl 96

lounge ...bo jakość ma znaczenie


t

techno lounge

gadşety | motolounge | dom i wnętrza | design


gadżety

HANDPRESSO, CZYLI SAMOCHODOWY EKSPRES DO KAWY

Są sytuacje, w których drzemka nie wchodzi w grę. Aby zminimalizować zmęczenie i spadek koncentracji podczas jazdy samochodem, często zatrzymujemy się po drodze na małą czarną. Dzięki Handspresso Auto, czyli samochodowemu ekspresowi do kawy, pobudzający napój można przygotować nie wychodząc z samochodu. Ten ciśnieniowy ekspres do kawy przypominający duży kubek termiczny zaprojektowano tak, by mieścił się w uchwytach na napoje, więc można przewozić go bez obaw, że się przewróci. Urządzenie jest zasilane z gniazda zapalniczki i mieści niestety tylko 53 ml wody. Cena urządzenia to 149 €.

SPIDER COMPUTER

Podczas targów Taiwan Broadband firma Ericsson pokazała niezwykle interesujący prototyp przenośnego komputera przyszłości. Urządzenie, skonstruowane w ramach projektu Life in 2020 nie posiada ani klawiatury, ani wyświetlacza. Zostało natomiast wyposażone w laserowy projektor, który wyświetla obraz klawiatury, oraz w pikoprojektor, rzutujący na pionową powierzchnię obraz odpowiadający 30-calowemu monitorowi. Trzeba przyznać, że koncepcja niewielkiego urządzenia, które po włączeniu okazuje się przenośnym komputerem, jest niezwykle interesująca nawet jeśli nie prędko komukolwiek będzie dane z niego korzystać.

TABLET DO CZYTANIA PRASY EROLL

Odkąd tablety i czytniki zrewolucjonizowały świat, coraz mniej ludzi sięga po tradycyjne, papierowe gazety. Tylko czy sztywne urządzenie gwarantuje na pewno taki sam komfort użytkowania? Dragan Trenchevski postanowił połączyć nowoczesność z tradycją i zaproponował eRoll, tablet stworzony właśnie z myślą o czytaniu prasy. Jego główną zaletą jest zwijany, miękki ekran. Kiedy akurat nie korzystamy z eRolla, wyświetlacz można schować wewnątrz obudowy i wówczas cały sprzęt zajmuje niewiele więcej niż pilot od telewizora.

NOWY IPAD

7 marca na specjalnej konferencji Apple zaprezentowało nową wersję swojego hitowego tabletu iPad. 16 marca gadżet koncernu z Cupertino trafił do sklepów w siedmiu krajach. Od 23 marca można go kupić w kolejnych 24, również w Polsce. Na naszym rynku za nowego iPada z 9,7-calowym wyświetlaczem Retina, dwurdzeniowym procesorem A5X, kamerą o rozdzielczości 5 megapikseli oraz systemem operacyjnym iOS 5.1 zapłacić trzeba będzie co najmniej 2099 złotych. To cena modelu z 16 GB pamięci. Wersja 32 GB kosztować ma 2499 złotych, a 64 GB o 400 złotych więcej.

WIĘCEJ CIEKAWOSTEK ZE ŚWIATA INTERNETU I NOWYCH TECHNOLOGII ZNAJDZIESZ NA KANALE PRO LIFESTYLE’OWEJ TELEWIZJI INTERNETOWEJ ISTV.

Cotygodniowe odcinki programów rozrywkowych i tematycznych, to istna dawka humoru, inspiracji, ciekawostek i wiedzy. Wśród kanałów Fun, Glam i Pro każdy znajdzie program odpowiedni dla siebie. Oglądaj na www.istv.pl!

98

lounge ...bo jakość ma znaczenie


zdjęcia: materiały promocyjne

gadżety

Paweł Warzecha

GYMBOT

Elektroniczny partner do ćwiczeń, zaprojektowany przez Massimo Battaglię to humanoidalny robot, który potrafi gimnastykować się tak, jak człowiek. Zmierzy tętno, spalone kalorie, przebyty dystans i będzie towarzyszył w ćwiczeniach, byśmy nie czuli się samotni np. podczas robienia pompek. Co więcej, delikatnie zasugeruje, że siedzimy zbyt długo przed telewizorem i powinniśmy trochę pobiegać, przez co zmotywuje do dalszych ćwiczeń. Gymbot to póki co tylko koncept, ale być może już niedługo zrewolucjonizuje nasze myślenie na temat fitnessu...

ŻELAZNY CZŁOWIEK OD TIMEXA

Odpowiedzią na trend świadomego treningu jest wywodzący się z elitarnej marki Ironman Timex Run Trainer. Zegarek z GPSem i pomiarem tętna to propozycja firmy Timex dla entuzjastów sportu. Najnowsze urządzenie sprawdza się podczas biegania, jazdy na rolkach czy Nordic Walking. Pomiar tętna pozwala na efektywny trening, zwiększa wiedzę o możliwościach organizmu, ułatwia spalanie tkanki tłuszczowej. Pomaga także w zaplanowaniu wysiłku w sposób, który nie zmęczy, a przyniesie satysfakcję i wymierną korzyść.

MOTOROLA RAZR

Na pewno zwrócicie uwagę na to, że Motorola Razr jest bardzo szeroka i posiada dość ostre kanty. Dlatego z pewnością dla niektórych dłoni będzie po prostu za duża. Nie zmienia to faktu, że suma materiałów, z których Motorola Razr została wykonana jest bardzo dobra, a ekran przed zarysowaniami chroni wielka tafla szkła Gorilla. Wyświetlacz Super Amoled Advanced ma 4,3 cala i rozdzielczość 540x960, która odpowiada za wysoką ostrość i świetną czytelność czcionek. Droid Razr pracuje na dwurdzeniowym procesorze taktowanym zegarem 1,2 GHz i Androidzie w wersji 2.3. Smartfon jest bardzo efektowny i szybki, dlatego mimo kilku wad mogę go wszystkim gorąco polecić.

ŁADOWARKA SOLARNA

MYSZKA NA PALEC

Ta niewielkich rozmiarów, bezprzewodowa myszka, jest bardzo dobrym rozwiązaniem, gdy w grę wchodzi np. oszczędność miejsca w podróży lub boli cię już nadgarstek od klasycznej myszki czy trackpada. Genius Ring Mouse zakłada się na palec wskazujący, a obsługuje kciukiem, dzięki umieszczonej płytce dotykowej i przyciskom Zgrabna, poręczna i nieinwazyjna, z pewnością przypadnie do gustu niejednemu użytkownikowi. cena: ok. $40

Pomyślelibyście, że kiedyś swoją komórkę naładujecie światłem wpadającym przez Wasze okno? Nawet jeśli nie, to pomysł ten już realizuje ładowarka XDModo Solar Window Charger. Można ją przymocować w prosty sposób – jak przyssawkę – do szyby. Następnie należy podpiąć kabel USB do telefonu komórkowego i ładować akumulator dzięki energii słonecznej. Jest niewielki, bo zamyka się w kostce 11 cm x 11 cm x 1.75 cm. Dodatkowo ma wbudowany własny akumulator, który napełni się, gdy nie ładujemy akurat telefonu. Tak więc ładowarka, służy za dodatkowe źródło energii również po zmierzchu. Całość waży jedynie 135 gramów. Cena gadżetu to 50 €.

...bo jakość ma znaczenie lounge 99


motolounge

NIE OD DZISIAJ WIADOMO, ŻE JEŚLI CHODZI O ILOŚĆ, TO KRÓLUJĄ CHIŃCZYCY. JEST ICH TAK DUŻO, ŻE JAKBY SIĘ WSZYSCY ZŁAPALI ZA RĘCE I ZROBILI ŁAŃCUCH, PEWNIE BEZ PROBLEMU DOSIĘGŁBY ON KSIĘŻYCA I Z POWROTEM. CO JEST DRUGĄ POZYCJĄ W RANKINGU ILOŚCI? SAMOCHODY. SZCZEGÓLNIE TE SAMOCHODY, KTÓRE JADĄ WŁAŚNIE PRZED TOBĄ TĄ SAMĄ TRASĄ, CO POWODUJE, ŻE MUSISZ WCZEŚNIEJ WSTAĆ RANO, BY SPOKOJNIE ZDĄŻYĆ DO PRACY. MYŚLISZ SOBIE CZASEM, ŻE CI KIEROWCY WYJECHALI SPECJALNIE PO TO, ŻEBY ZROBIĆ KOREK NA DRODZE I ZDENERWOWAĆ CIĘ OD SAMEGO RANA. JAK ZARADZIĆ TEMU, BY CZAS SPĘDZONY ZA KÓŁKIEM, NIE POGARSZAŁ TWEGO SAMOPOCZUCIA? WYBRAĆ ODPOWIEDNI SAMOCHÓD DO PODRÓŻY W MIEJSKIEJ DŻUNGLI. Ilość samochodów w segmencie aut miejskich była w ostatnim czasie imponująca. Nawet firmy zajmujące się produkcją pojazdów typowo luksusowych, próbują swych sił w grupie samochodów miejskich. Dyskusyjna jednak wciąż pozostaje kwestia ceny. Najtańsze modele z tego segmentu można kupić za 30 tysięcy złotych, najdroższe natomiast, aż za 160 tysięcy. Warto jednak zauważyć, że kiedyś miejskie auta kupowali tylko ludzie, których nie było stać na większe. Dzisiaj kupuje się je ze względu na praktyczność, spalanie, a przede wszystkim na wygodę parkowania w zatłoczonych miastach.

po mieście, a rocznie pokonywać mniej niż 30 tysięcy kilometrów, rozsądniejszym zakupem jest samochód z nowoczesnym i oszczędnym silnikiem benzynowym.

Siedmiu wspaniałych

Diesel czy benzyna? Ceny paliw rosną u nas szybciej niż poruszają się państwowe koleje. Kupując samochód, coraz częściej zwracamy uwagę na spalanie i zastanawiamy się nad wyborem silnika. Głównie jest to wybór pomiędzy benzyną a dieslem, aczkolwiek jest kilku producentów, którzy oferują fabrycznie instalację LPG. Chociaż na gaz powinny być tylko kuchenki i zapalniczki, a nie samochody. Kierując się zasadą, że diesle palą mniej i właśnie taki wybór byłby najlepszy, jest mylna. Samochody z silnikiem wysokoprężnym kosztują średnio kilka tysięcy złotych więcej niż benzyniaki, a przy porównywalnych cenach oleju napędowego i bezołowiowej 95-tki, daje nam to kilka lat na to, by koszty się zwróciły. Tak, więc jeśli chcemy poruszać się wyłącznie 100

lounge ...bo jakość ma znaczenie

MITSUBISHI I-MIEV Na miejsce w gronie siedmiu wspaniałych niewątpliwie zasłużyła sobie firma Mitsubishi Motors, gdyż jako pierwszy koncern motoryzacyjny na świecie opracowała i wprowadziła do sprzedaży samochód z silnikiem elektrycznym. Dzisiaj to już nie szał, ale jakiś czas temu była to innowacyjność na rynku motoryzacyjnym. Mitsubishi i-MiEV po pełnym naładowaniu może pokonać dystans 160 kilometrów. Maksymalna prędkość tego pojazdu wynosi 130 km/h, co nie jest powalające, ale spójrzmy prawdzie w oczy - kto w miejskim ruchu, przy ciągłym zatrzymywaniu się na światłach i zatorze dro-

gowym jeździ szybciej? Jeśli tacy się zdarzają, to albo, w łagodniejszym przypadku, zostają „gwiazdami” w programie Uwaga! Pirat albo ich wszystkie święta osobiste w roku kumulują się dnia 1 listopada. I-MiEV do napędu wykorzystuje wysokowydajny silnik elektryczny o mocy 64KM, który generuje maksymalny moment obrotowy 180Nm już od najniższych obrotów, co zapewnia dynamiczną jazdę oraz osiągi, których nie powstydziłyby się o wiele mocniejsze silniki. Dane producenta wskazują na to, że jest to samochód przeznaczony dla czterech osób, choć wydaje mi się, że pominęli fakt, że te dwie osoby z tyłu, to dzieci do lat trzech. Całokształt prezentuje się przyzwoicie, jednak cena za taką „zabawkę” jest ogromna. Jeśli ktoś zdecyduje się na Mitsubishi i-MiEV, niezaprzeczalnie będzie wyróżniał się na drodze i poczuje się wyjątkowo.

FIAT PANDA Tego samochodu nie trzeba szczególnie przedstawiać, ponieważ jest to jedno z najbardziej


motolounge

popularnych miejskich aut w naszym kraju i można się posunąć do stwierdzenia, że zastępuje popularnego i niezniszczalnego Fiata 126p. Właściwie to więcej Pand można znaleźć na drogach niż w ich naturalnym środowisku – Azji. Jeśli z pełną świadomością kupujesz auto tej klasy, to w przypadku tego pojazdu masz wszystko czego oczekujesz: małe nadwozie, które bez problemu pomieści 4 osoby, ekonomiczne silniki, zapewniające wystarczającą dynamikę oraz zawieszenie, które jest trafnym kompromisem pomiędzy komfortem a prowadzeniem. Tym autkiem z powodzeniem można wybrać się w trochę trudniejsze tereny niż miejskie ulice, ze względu na oferowany napęd 4x4. Dla bardziej wymagających kierowców Fiat przygotował wersję 100hp, która nomen omen posiada jednostkę napędową o mocy 100KM. Panda z taką mocą kosztuje prawie 50 tys.zł., co nie jest wygórowaną ceną jeśli chodzi o auta sportowe, wszelako gdy ktoś stwierdzi, że jest to za drogi samochód, może kupić najtańszą wersję z benzynowym silnikiem o pojemności 1,2l oraz mocy 69KM za mniej niż 30 tyś. zł.

HYUNDAI i10 Hyundai i10 jest następcą niezbyt popularnego mikrovana – Atosa. Nie da się ukryć, że właśnie tego typu auta najlepiej nadają się do miejskiej jazdy, ponieważ są udanym kompromisem pomiędzy filigranowymi rozmiarami zewnętrznymi a przestronnością wnętrza. Nie znaczy to oczywiście, że w tym aucie oprócz skrzyni biegów, kierownicy i siedzeń nie ma praktycznie nic, żeby znaleźć tę przestrzeń. Wnętrze miło zaskakuje designem, licznymi schowkami i sporą jak na tę klasę pojemnością bagażnika, gdyż wynosi ona 225 litrów. Jeśli chodzi o napęd, Hyundai proponuje dwie jednostki napędowe o pojemnościach 1,1l i 1,2l, które dysponują kolejno mocą 69 oraz 85KM. Cena, w zależności od mocy i wyposażenia, waha się od nieco ponad 30 tys. do 50 tys. zł.

siach, a mężczyźni widząc to cudo, odwracają głowę w nadziei, że za kierownicą siedzi piękna niewiasta, gdyż, bądź co bądź, jest to dosyć kobiecy samochód. Silnik Abartha o mocy 140KM, pojemności 1,4l i momencie obrotowym 206Nm przekonuje do siebie również facetów, ponieważ przyspieszenie 0-100km/h jest równe 8,1s, a to już wystarczy by wrodzona męska chęć do rywalizacji dała znać o sobie na światłach przy większych i mocniejszych samochodach. Cena takiego cacka to trochę ponad 70 tyś. zł., a spalanie również nie należy do najmniejszych, bo, jak podaje producent, wynosi ono 8,5l w trybie miejskim. Nieziemski wygląd, bardzo przyzwoite osiągi oraz „to coś”, co posiada Abarth 500c sprawia, że warto go kupić, by poczuć się osobliwie w korku.

pojazdu zasługuje na pochwałę, wszystko co się tam znajduje jest utrzymane w dobrym smaku. Auto sprawia wrażenie przestronnego, a intuicyjne przełączniki znajdują się właśnie tam, gdzie ich potrzebujemy. W Sparku jest jak w damskiej torebce – zmieści się wszystko, co nosisz przy sobie i co chciałbyś nosić jakbyś miał więcej kieszeni. Chevrolet dostarcza mnóstwo przyjemności z jazdy: jest zwinny, szybki, komfortowy, zapewnia znakomite właściwości jezdne, a silnik zaprojektowano z myślą o oszczędności paliwa i niskich kosztach eksploatacji. Chevrolet wyposażył „iskrę” w dwa silniki benzynowe o pojemności 1,0l oraz 1,2l generujące moc 68 i 81KM. Cena Sparka zaczyna się od 27 tyś. zł. za wersję podstawową, a kończy na 40 tyś. w najbogatszym wariancie.

MITSUBISHI COLT

SUZUKI SWIFT

W naszym rankingu to już kolejne Mitsubishi, które zasługuje na miano dobrego samochodu miejskiego. Wcześniejsze generacje Colta miały nieco sportowy styl, ale nie cieszyły się popularnością. Dzisiejszy Colt jest mikrovanem, który z przodu przypomina kultowego Lancera. Jego agresywna sylwetka wyróżnia go z tłumu bezpłciowych konkurentów i dodaje mu charakteru. Wnętrze jest przestronne i praktyczne, i pomimo rozmiarów, mieszczą się w nim dość swobodnie wysokie osoby. Pod maską nie ma ukrytego potwora, który domaga się krwi konkurencji, bliżej mu do Ciasteczkowego Potwora z ulicy Sezamkowej. Podstawowa jednostka o pojemności 1,1l generuje moc 75KM, dla bardziej wymagających - 1,3l o mocy 95KM oraz dla amatorów mocnych wrażeń wersja Ralliart, stylizowana na samochód rajdowy, generuje moc 150KM przy pojemności 1,5l. Ceny Colta wahają się, w zależności od silnika i wyposażenia, w granicach od 35 tyś. do 67 tyś. zł.

I tak oto doszliśmy do 1 miejsca, które zamyka zestawienie najlepszych samochodów miejskich. Japończyk to wyjątkowy, popularny maluch, który w swojej ostatniej odsłonie, swoją stylistyką, zaskarbił sobie sympatię kobiet zarówno jak i mężczyzn. Szczególnie w wersji sport jest naprawdę hot. Suzuki udowodniło, że miejski samochód nie musi być nudny i zwyczajny jak głowa naszego państwa. Sportowa stylistyka i przestronne wnętrze wzbudziły ogromne zainteresowanie, a co za tym idzie, imponującą popularność. Swift wyjechał nie tylko na podbój miejskiej dżungli, ale także na odcinki specjalne rajdowych mistrzostw świata, gdzie zdobył tytuł mistrza w klasie junior WRC. Swift produkowany jest z jednostkami benzynowymi o pojemności 1,2l i mocy 94KM, 1,5l o mocy 102KM oraz w wersji Sport z silnikiem 1,6l pojemności i mocy 125KM. Pod maską można również znaleźć silnik Diesla o pojemności 1,3l generujący moc 75KM. W Polsce wersje silnikowe ograniczono tylko do wersji 1,2l. Cena zaczyna się od 40tyś., a kończy na 67 tyś. zł. dla wersji Sport.

CHEVROLET SPARK ABARTH 500C Abarth to samochód, który przyciąga wzrok. Ma w sobie coś specyficznego, co dodaje mu uroku i niewątpliwie sprawia, że to auto jest wyjątkowe. Kobietom zapiera dech w pier-

Połączenie drapieżnej sylwetki, dobrze wyposażonego wnętrza i wielu inteligentnych rozwiązań? Taki właśnie jest Chevrolet Spark. Dzięki wysokiej jakości konstrukcji i przemyślanym rozwiązaniom, samochód ten należy do najbardziej komfortowych, bezpiecznych i praktycznych aut w swoim segmencie. Wnętrze

W miejskiej dżungli, w gruncie rzeczy, ciężko poruszać się nawet zwinnym samochodem miejskim, dlatego czasem, dla odmiany, warto skorzystać w komunikacji miejskiej i przejechać trasę dom-praca-dom nie stojąc w korkach. A już zdecydowanie najlepszą opcją na podróżowanie bez ciągłego zatrzymywania się, jest rower. Stary „przyjaciel” z lat dziecięcych, nie szkodzi środowisku, jest oszczędny, łatwo nim ominąć stojące samochody, a do tego można sobie poprawić kondycję. MAREK KACZMAR

...bo jakość ma znaczenie lounge 101


pasaż

Piesku czytales? Maja czynne

w niedziele

Fryzura Twoich marzeń w zasięgu naszych nożyczek! ul. Racławicka 26 tel: 12 357 73 57

Nowy! ul. Kupa 5 (na Kazimierzu)

www.avantapres.pl salon@avantapres.pl

102

lounge ...bo jakość ma znaczenie


Zdjęcie wykonane dla The Rezidor Hotel Group S.A. | fot. Media Lounge


na koniec

I ty zagub się w mieście ZAWALIŁO SIĘ WIELOPOLE, ZAMKNĘLI PIĘKNEGO PSA. W WYNIKU TEGO, NIESTETY, NA IMPREZOWEJ MAPIE KRAKOWA ZMNIEJSZYŁA SIĘ LICZBA MIEJSC, W KTÓRYCH MOŻNA SIĘ UKRYĆ.

W

takiej na przykład Ambasadzie Śledzia nijak tego nie zrobisz, tych kilka stolików ochrony przed ludźmi nie gwarantuje; jak nic, ktoś prędzej czy później cię namierzy. Oczywiście sytuacja może wyglądać tak: siedzisz sobie i rozmyślasz, ale akurat nic ciekawego nie przychodzi ci do głowy, a tu sokolim okiem wyławia cię z tłumu fajny kumpel albo sympatyczna koleżanka i zaczynacie rozmowę, a ta następnie trwa i trwa, super jest, elokwentnie i erudycyjnie, a przynajmniej tak wam się wydaje, aż do rannego tramwaju. Tyle że może się zdarzyć, iż podejdzie do ciebie ktoś, kogo spotkać nie chciałeś. Kto założy, że skoro siedzisz sam, to na pewno źle się dzieje w duszy twojej, więc spróbuje podnieść cię na duchu (jeżeli naprawdę jesteś smutny, a tym bardziej przeraźliwie smutny, to zazwyczaj nikt do ciebie nie podejdzie; jeśli jeszcze nie ma takiego prawa Murphy’ego, to czym prędzej należy je wymyślić). Ale że rozmowa będzie męcząca, to odzywał się będziesz niewiele - twój znajomy zatem utwierdzi się w przekonaniu, że coś w twej duszy nie gra; oj, bardzo nie gra. Aż wreszcie zada ci pytanie: coś ty dzisiaj taki milczący? - w tym wypadku będzie to gwóźdź zarówno programu, jak i do trumny. Możesz też w trakcie takiej pogawędki zostać zmuszony do wysłuchania życiowych rad, które kompletnie nie będą pasowały do twojej sytuacji, nudnych anegdot – z życia albo z pracy, wystrzelonej jak pociski z karabinu maszynowego setki dowcipów, z których rozbawią cię ze trzy, cztery, lub, co chyba jeszcze gorsze, śmiesznych (naturalnie tylko w założeniu) komentarzy czy też równie zabawnych ripost. Swoją drogą czasem zastanawiam się, dlaczego tak wielu ludzi nosi w sobie absolutne przekonanie o ich ogromnym talencie narracyjnym? Albo czemu jeśli nie śmieszy mnie czyjś dowcip tudzież riposta, to zawsze musi oznaczać, że poczucia humoru nie mam ja? Ja wiem, że dobrze jest mieć wysokie poczucie własnej

wartości, ale trochę realnej oceny swojej osoby też by chyba nie zaszkodziło. Zakładam jednak optymistycznie, że większość znajomych każdy z nas ma przynajmniej znośnych, w końcu autorzy i czytelnicy Longera są zapewne fajnymi ludźmi, a fajne osoby mają fajnych znajomych. I dlatego ważniejsze od tego co powyżej wydaje mi się zakomunikowanie Wam, iż ja niezmiernie się cieszę, że (nadal) mam możliwość zagubienia się w mieście od czasu do czasu. Uważam, że to rzecz ożywcza, swego rodzaju katharsis, że każdy powinien sobie czasami coś takiego zafundować, może

(...) może się zdarzyć, iż podejdzie do ciebie ktoś, kogo spotkać nie chciałeś. Kto założy, że skoro siedzisz sam, to na pewno źle się dzieje w duszy twojej, więc spróbuje podnieść cię na duchu (...) nie tak często jak głodówkę, którą podobno powinno się stosować raz na tydzień, nie tak często nawet jak wypad na łono natury, ale raz na jakiś czas z pewnością. I nie chodzi mi tu bynajmniej o tzw. reset, o zagubienie połączone z doprowadzeniem się do utraty świadomości, wręcz przeciwnie – świadomość w trakcie takiego zagubienia działać powinna sprawnie, może tylko na nieco zwolnionych obrotach. Nie mówię tu też o nocnym zagubieniu wynikającym z życiowej konieczności, z tego na przykład, że musisz jakoś przeczekać do kolejnego nocnego albo rannego tramwaju, ani tym bardziej o chęci ucieczki w zacisze knajpy, spowodowanej sytuacją randkową. Ja postuluję nocne zagubienie jako świadomy wybór. Jako swoisty rodzaj autoterapii czy też oddechu od rzeczywistości.

FOOD

Tym bardziej postuluję, że w Krakowie zagubić się dosyć łatwo, tych kilkaset lokali w okolicach Rynku jest ku temu okolicznością wielce sprzyjającą, a przecież istnieje jeszcze Kazimierz. Mieszkańcy mniejszych miast mają w tym względzie sytuację o wiele gorszą – tylko kilka sensownych knajp, w których na dodatek nie da się uciec od ludzi, bo prędzej czy później jakiś znajomy się trafi. Im pozostaje chyba tylko zagubienie na łonie natury albo ewentualnie wędrowanie po miejskich uliczkach, co również bywa odżywcze, a jakże. Nie każdy jednak lubi łazić nocą samemu po bezdrożach, w dzień często nie ma na to czasu, bo praca i obowiązki, w weekend rodzinny obiad, a włóczenie się w pojedynkę po wyludnionych uliczkach skończyć się może, jak powszechnie wiadomo, fatalnie, zwłaszcza w czasach kryzysu, kiedy to władze miast oszczędzają na oświetleniu. Nocne zagubienie - jeśli decydujesz się na nie świadomie - działa, co może się na pierwszy rzut oka wydać dziwne, ożywczo na mózg. Siedząc samemu, możesz uporządkować myśli, zastanowić się nad tym co dalej, czy też wpaść na ciekawe pomysły albo projekty. Możesz także, gdy już skończysz porządkować w głowie swoje życie, zbratać się z nowymi ludźmi, którzy nawet jeśli tak naprawdę nie są ciekawi, wydadzą ci się interesujący, dlatego po prostu, że są nowi. Z tego samego powodu interesujące najczęściej będą dla ciebie opowiadane przez nich historie. Nie powiem, ile taka autoterapia powinna każdorazowo trwać i jak często należy ją sobie fundować, kwestia to bardzo indywidualna, warto by chyba tylko pilnować, żeby jej nie nadużywać. Przedawkowanie świadomego zagubienia może bowiem grozić alkoholizmem, połączonym z silnym introwertyzmem. WOJCIECH KLĘCZAR

rozkosze kulinarne, świat kuchni...

104

lounge ...bo jakość ma znaczenie

Jeśli masz coś ciekawego do powiedzenia w tym temacie, dysponujesz ciekawym materiałem lub chcesz zaprezentować swoją firmę - odezwij się do nas! Na materiały czekamy do 20 kwietnia

fot. Paulina Kania

następne wydanie




Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.