OD
NOVA
NOVA od nowa
Dla wszystkich tych, którzy bywali w NOVEJ i dla tych, którzy do tej pory tylko o niej słyszeli. Dla tych, którzy lubią zmiany i tych wiernych tradycji - mamy dobre wieści. NOVA to teraz zupełnie nowe, inne miejsce. Postaraliśmy się o to, by stworzyć dla Was piękne i eklektyczne wnętrza. Jest teraz przytulnie, ale i nowocześnie. Jedno się nie zmieniło i dołożymy wszelkich starań by nie zmieniło się nigdy - doskonałe wino, potrawy i atmosfera. Będziecie naszą nową NOVĄ oczarowani na nowo, obiecujemy.
www.novarestobar.pl kom. 502 291 441 Estery 18, Kraków
redakcja
A la carte - CZERWIEC: MODA
KULTURA
Wywiad z Ed Skrein z serialu Gra o Tron
“Tandem w świecie ceramiki”/DESIGN
s.26
s.38
KULINARIA
“Instagramowe inspiracje”/ PROJEKTANCI
“DNA Marki Inglot”/ URODA
s.71
s.77
“Terrace Party”
“Dlaczego warto łączyć steki z czerwonym winem”
s.91
s.95
WSPÓŁPRACA: EWA M. PAWŁOWSKA, ADRIAN SUSZCZYŃSKI, KAROL DROZDOWSKI, MICHAŁ SZTORC, MAGDALENA SOKULSKA, OSKAR BACHOŃ, KAROLINA CIOCHOŃ, ADA PALKA, ALEKSANDRA KRASIŃSKA, BARBARA MADEJ, NADIA TYMIŃSKA, MICHAŁ MASSA MASIOR
REDAKTOR NACZELNY
MARCIN LEWICKI marcin@loungemagazyn.pl
REDAKCJA:
ILUSTRACJE: Anna Ostapowicz | annaostapowicz.com grafika / skład
Karolina Bruzda
karolina.bruzda@loungemagazyn.pl
zastępca redaktora naczelnego redaktor działu Moda i Uroda
Monika Gąsiorek-Mosiołek monika@loungemagazyn.pl
Wydawca: MADMEN Sp. z o. o. Redakcja Lounge Magazyn ul. Romanowicza 4/536, Kraków info@loungemagazyn.pl | tel. (12) 633 77 33
redaktor działu Kultura
Rafał Stanowski rafal.stanowski@loungemagazyn.pl
reklama na terenie Trójmiasta
Anna Irsa anna.irsa@loungemagazyn.pl
redaktor działu Kulinaria
Ada Cybulska
ada.cybulska@loungemagazyn.pl
Poglądy zawarte w artykułach i felietonach są osobistymi przekonaniami ich autorów i nie zawsze pokrywają się z przekonaniami redakcji Lounge. Redakcja nie odpowiada za treść reklam i ogłoszeń. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo do skracania i przeredagowywania tekstów. Publikowanie zamieszczonych tekstów i zdjęć bez zgody redakcji jest niezgodne z prawem.
Sprostowanie: w ostatnim nr. Lounge Magazyn 81/2016 do opisu sesji fotograficznej na stronie 57, wkradł się mały obrzydliwy chochlik drukarski i napsocił. Błędnie podaliśmy, że w produkcję sesji zaangażowane były dwie stylistki. Oczywiście stylistka była tylko jedna - Wero Wysoczyńska Fashion Victim. Weronikę bardzo serdecznie pozdrawiamy i przepraszamy za naszą pomyłkę. Kissy! xxx
8
PIĘKNO RODZI SIĘ Z PASJI Z HAIR ROOM PRZY ULICY MIODOWEJ 33/3 ZAWSZE WYCHODZISZ Z LEPSZYM SAMOPOCZUCIEM I PEWNOŚCIĄ, ŻE WYGLĄDASZ DOSKONALE. GWARANTUJĄ TO WYJĄTKOWI LUDZIE, KTÓRZY SWOIM PROFESJONALIZMEM, UMIEJĘTNOŚCIAMI I INDYWIDUALNYM PODEJŚCIEM DO KLIENTA WPROWADZAJĄ RELAKSUJĄCĄ ATMOSFERĘ SPRZYJAJĄCĄ ZMIANOM NA LEPSZE. „PIĘKNO RODZI SIĘ Z PASJI” Założycielką tego wyjątkowego miejsca jest Jadwiga Bugaj, która swoja przygodę z kolorem, cięciem i stylizacją zaczęła już jako piętnastolatka. Zawodu uczyła się od najlepszych polskich i światowych stylistów, co zaprocentowało stałą współpracą z marką L'oréal Professionnel, dla której rokrocznie tworzy kolekcję inspirującą polskich stylistów. Jej koloryzacje i strzyżenia cieszyły się wielkim poważaniem również poza granicami Polski. Podczas pobytu na bliskim wschodzie nadawała ton trendom mody, stylizując księżniczki świata arabskiego. Jej bogate doświadczenie, umiejętności doceniane na wielu prestiżowych konkursach, oraz pasja, od lat przyciągają koneserów piękna, stylu i mody. „STYLIZACJA NA ŚWIATOWYM POZIOMIE” Hair Room tworzą ludzie, oddani sztuce fryzjerstwa i wciąż poszukujący najlepszych stylizacji. Taką osobą niewątpliwie jest Sabina Koczwara, jeszcze do niedawna pracująca w Londynie dla największej światowej marki Tony&Guy. Doświadcze nie Sabiny przy współpracy z London
Fashion Week z największymi domami mody owocuje nowoczesnością i innowacyjnym spojrzeniem na swój zawód. „KREATYWNOŚĆ, SZTUKA, KOLOR” Lekkie upięcia, oszałamiające stylizacje i kolor- to wizytówka fryzjera, który od siedmiu lat dzieli się swoimi pomysłami, zaraża kreatywnością i tworzy artystyczne stylizacje dla gości Hair Room. Sławek Suder, bo o nim mowa, jest laureatem nagrody internautów L'oréal Color Trophy 2015 w kategorii koloryzacja. Fryzjerstwo to jego miłość, której poświęca każdą minutę wolnego czasu biorąc udział w licznych szkoleniach i współpracując przy sesjach zdjęciowych. „DOBRY STYL DLA KAŻDEGO” Idealnym dopełnieniem zespołu stylistów Hair Room są Magdalena Zawadzka, Alicja Kuchna i Paulina Piotrowska. Młode, zdolne, uśmiechnięte. Zawsze służą pomocą przy odpowiednim doborze kształtu oraz formy fryzury, pasującej do urody i charakteru klientki. Magda rzemiosła uczyła się w Akademii L'oréal Professionnel oraz
szkoliła się u kolorystów z Kalifornii Jordana Alexandra i Rebecci Taylor. Alicja Kuchna to pozytywna, pełna zaangażowania osoba, która doskonale potrafi wsłuchać się w potrzeby klientki i wyjść im naprzeciw z oryginalną propozycją. Paulina Piotrowska swoje sześcioletnie doświadczenie, udział w wielu szkoleniach i pokazach oraz wrodzone poczucie dobrego smaku wykorzystuje tworząc w Hair Room niezapomniane stylizacje oraz damskie koloryzacje. Wielką pasją pań jest fryzjerstwo męskie. Uwielbiają pomagać klientom w poprawie ich wizerunku. To prawdziwe „Barberki”. „WYJĄTKOWE MIEJSCE TWORZĄ WYJĄTKOWI LUDZIE” Wszyscy styliści inspirują się kreatywnością całego zespołu, tak aby po wizycie w Hair Room w oku każdej klientki i klienta móc zauważyć błysk zadowolenia. Kraków hairroomjb.pl +48 12 352 41 13 +48 508 960 383
9
felieton
BĄDŹ MIŁY. MIŁY, BĄDŹ MIŁY
EWA M. PAWŁOWSKA www.from-the-inside.com
WIOSNA. WARSZAWSKA ULICA. DWIE CHINKI NIEPEWNIE PRÓBUJĄ PRZEKROCZYĆ RUCHLIWĄ ULICĘ W MIEJSCU INNYM NIŻ DO TEGO CELU WYZNACZONE. ROBIĄ NIEŚMIAŁY, ACZ PEŁEN DETERMINACJI KROK, BY COFNĄĆ SIĘ NA WIDOK ZDECYDOWANIE ZA SZYBKO ZBLIŻAJĄCEGO SIĘ POJAZDU. RODZI MI SIĘ MYŚL: ROZJADĄ JE, JAK NIC. ROZJECHALIBY Z FRUSTRACJĄ W ŹRENICACH DRUGIEGO POLAKA, BEZ MRUGNIĘCIA OKIEM, JAK ROBAKA NA PAĆKĘ, A CO DOPIERO MAŁE AZJATKI, PO KTÓRYCH ZAPEWNE URZĄD SKARBOWY PŁAKAĆ NIE BĘDZIE, BO SĄ TU NIELEGALNIE, WIĘC TYM BARDZIEJ IM SIĘ NALEŻY. CHCĄC DAĆ IM SZANSĘ NA DALSZY BYT W NASZYM PIĘKNYM KRAJU I WIARĘ W MIŁE USPOSOBIENIE NASZEGO NARODU ZATRZYMUJĘ SIĘ I PRZEPUSZCZAM. W UŁAMKU JEDNEJ SEKUNDY WRACA DO MNIE RETROSPEKTYWA SPRZED KILKU LAT I Z KILKU TYSIĘCY KILOMETRÓW CHIŃSKICH DRÓG, KTÓRE PRZEMIERZYŁAM – TO JEST TO. UKŁONOWE-POTAKNIĘCIE-PROSZĄCO-WDZIĘCZNE! NIEODZOWNIE WIĄŻE SIĘ Z NIM UŚMIECH WYRAŻAJĄCY DWIE EMOCJE W TYM SAMYM CZASIE: OTWARCIE NA DRUGIEGO CZŁOWIEKA W CHWILI, W KTÓREJ SIĘ GO POKORNIE O COŚ PROSI I PODZIĘKOWANIE, BO ZAKŁADAMY, ŻE RÓWNIE OTWARTA NA NAS DRUGA ISTOTNA DO NASZEJ PROŚBY SIĘ PRZYCHYLI. ZA TĘ PROSTOTĘ I WIELOWYMIAROWOŚĆ POJEDYNCZYCH GESTÓW, BEZ SŁÓW, ALE ZA TO Z GŁĘBOKIM TRZEWI SIĘGAJĄCYM SPOJRZENIEM CENIĘ WSCHODNI SAVOIR-VIVRE. JEST INNY NIŻ NASZ – JEŚLI NASZ SIĘ JESZCZE ZACHOWAŁ, O ZGROZO. JEST LUDZKI.
Nigdy nie byłam mocna w te klocki – jestem uzależniona od jedzenia na leżąco, strawę na mym talerzu najchętniej bym pokroiła, a później wcinała tylko samym widelcem, nigdy nie wiem, kto powinien wyciągać rękę pierwszy na powitanie nowopoznanej osoby ani kiedy można, a kiedy zdecydowanie nie wypada pokazywać gołych nóg. Imputuje się i wymaga znajomości tryliarda różnych etykiet na zylion niepotrzebnych okazji, jakby postaci, które tam spotykamy, były jedynie woskowymi figurkami, w środku wypchanymi silikonem i opiłkami metali, nie zaś odczuwającymi świat równie intensywnie jak my ludzkimi bytami. W gąszczu zasad i reguł, powinności i zakazów za nic mamy elementarną mądrość mędrców i zwykłych pradziadów: bądź miły. Miły, bądź miły. Tego mnie uczono. Tego się uczyłam. Ale - ku mojemu szczeremu smuteczkowi - ludzie nie mają w swej egocentrycznej naturze altruistycznych zachowań i empatycznych myśli. Nikt się z tym nie rodzi,
10
to nie spada z nieba, nie jest to też szóstką w totka, ani nie znajdzie się tego w prezencie pod choinką. To nauka. A ta równa się: praca, a obie – razem i oddzielnie równają się: wysiłek. Póki nikt z tego nie rozlicza kijem lub marchewką, niewielu pokusi się o fakultety. Szczególną teorię względności Einsteina E=mc2 zna każdy z podstawówki, a jakoś w komunikacji z bytami naprzeciwko nie stosuje. Dziwne. Może przez współczesny coaching? Jego główną klientelą stali się wszyscy zagubieni w dżungli takich haseł jak sukces, ambicja czy samorealizacja. By ich z tych chaszczy wyprowadzić bez medykamentów, piewcy new age’owych szkoleń i warsztatów za fundament dobrego samopoczucia i zdrowia psychicznego swoich „pacjentów” przyjęli celebrację ego oraz kult indywidualizmu jednostki. Do niczego zmuszać się nie można, gdyż to produkuje wewnętrzną presję do spełniania nie swoich oczekiwań. Należy dostrzegać swoją odrębność i wyjątkowość, ustanawiać swoje granice i w sytuacjach konfliktowych głośno i mężnie zarysowywać własne stanowisko, bo tylko w ten sposób poczuć można iluzoryczną wolność/niezależność, a tak naprawdę uniknąć antydepresantów z powodu nigdy nieprzepracowanych traum. Ale ta sama filozofia, której praideą przewodnią było uleczenie ludzi z negatywnych emocji i nakierowanie na współodczuwanie piękna świata na łonie społecznym, produkuje niechlujnie i na potęgę świat baniek mydlanych. Z hiper-indywidualistami w nich zakleszczonymi. A jak głoszą prawa fizyki codziennej - żadna bańka nie przetrwa zderzenia z drugą bańką. Trudno być zwyczajnie uprzejmym dla kogoś, w kim upatrujemy wroga. Z kim – w naszym osobistym odczuciu – nic nas nie łączy. Więc jak szanować drugiego, jak siebie samego, skoro ten drugi jest taki inny niż ja? Co by nie było zbyt poważnie, wymyśliłam sobie prywatną zabawę zrodzoną z fikuśnej imaginacji z humorystycznym zabarwieniem. A to tylko po to, by nie brać do siebie za każdym razem gorzkich słów zakompleksionych i nieznajomych, którzy z bliżej mi nieznanego powodu postanawiają wyżywać się na innych w miejscach przynajmniej dziwnych – na przystankach, w sklepie, za kółkiem, w kawiarniach, na przejściu dla pieszych. Ma infantylną nazwę rodem z teleranka, ale o to właśnie chodzi. W „Chmurkę” gra się bardzo prosto. Za każdym razem, gdy inna bańka zaczepia mnie przykładowymi słowami: „pani tu nie stała!”, „jak ty jeździsz, sieroto!”, „czy pani jest ślepa?!” albo (moje ulubione) „wiesz, co? Weź spie***laj”, wyobrażam sobie, że zgrabnie i gibko w tym potoku epitetów przeciskam się przez ścianę z mydła i wody, zabieram z jego bańki rażące słoneczko, a w milczącym geście odpowiedzi zawieszam mu nad głową chmurkę na chwilę przed burzą. I wychodzę. Kurtyna. Nie wiem, jak u niego, ale u mnie świeci. E.
imprezy/otwarcia
WIELKIE OTWARCIE KRAKOWSKIEGO GOJUMP ZA NAMI! W SOBOTĘ 21 MAJA KRAKÓW POCHŁONIĘTY BYŁ OTWARCIEM GOJUM PARKU TRAMPOLIN, KTÓRY ZYSKAŁ MIANO NAJWIĘKSZEGO TEGO TYPU OBIEKTU W CAŁEJ MAŁOPOLSCE. NA WYDARZENIE LICZNIE PRZYBYLI KRAKOWIANIE CIEKAWI NOWEJ FORMY SPĘDZANIA WOLNEGO CZASU, SPRAGNIENI NIEZAPOMNIANYCH WRAŻEŃ I ADRENALINY. KRAKOWIANIE RUSZYLI DO GOJUMP - NAJWIĘKSZEGO PARKU TRAMPOLIN W MAŁOPOLSCE. „Kraków bardzo pozytywnie zaskoczył GOjump. Mieszkańcy przybyli licznie i po pierwszych nieśmiałych krokach dynamicznie ruszyli do zabawy – mówi Monika Tkacz-Tokajuk, właścicielka obiektu. – Energia dosłownie wyskakiwała z naszych gości! Rodziny, grupy przyjaciół, dzieciaki na urodzinach – wszyscy bawili się świetnie i już zamówili kolejne wizyty. Pierwsze salta chyba pojawią się szybciej, niż oczekujemy!” – relacjonuje Tkacz-Tokajuk. Krakowski Park Trampolin nie jest miejscem tylko dla profesjonalistów, ale dla ludzi, którzy chcą aktywnie spędzić czas i spróbować alternatywnej formy rozrywki. Jest dedykowany zarówno osobom dorosłym, jak i dzieciom już od 4 roku życia! Na przybyłych czekają wyspecjalizowani trenerzy, którzy dbają o bezpieczeństwo i odpowiednie przygotowanie gości przed treningiem. TO 2000M2 WYSKOKOWEGO SZALEŃSTWA. Arena główna składa się z poziomych i skośnych boksów do skoków, dających możliwość nieograniczonego szaleństwa na trampolinach.
Pozostała część obiektu to m.in. strefy tematyczne. Strefa Dodgeball, czyli bezpieczne boisko trampolinowe, na którym można grać w zbijaka wbrew prawom grawitacji! Strefa skoków na poduchy pneumatyczne, strefa wsadów do kosza, zawierająca 3 kosze na różnych wysokościach dla dużych i małych jumperów. Doskonała do szkolenia umiejętności koszykarskich. Jest także strefa akrobatyczna – dla profesjonalistów i amatorów. W krakowskim GOjump znajduje się także Mega Trampa – największa trampolina w kraju! To 37 m2, na których można ćwiczyć freestylowe ewolucje bez ograniczeń. Całość inwestycji uzupełnia ogromny basen z gąbkami z równoważnią, slackline oraz rampami do skoków, 5 sal eventowych, w których można organizować urodziny dla dzieci, imprezy dla firm i klientów indywidualnych.
GEN PRZEDSIĘBIORCY Czerwona Szpilka powstała z myślą o kobietach w których drzemie „gen przedsiębiorcy”. Chodzi tu nie tylko o te kobiety, które mają już swoje biznesy czy myślą o założeniu swojej firmy. Jest wiele kobiet, które pracują na etacie, w korporacjach ale nie czują tam się dobrze. Myślą o zmianie ale brakuje im odwagi. Dlatego Czerwona Szpilka organizuje i wspiera kobiety w ich aspiracjach, wzmacnia wiarę w siebie i dodaje odwagi w dokonywaniu zmian na lepsze. Przy okazji takich eventów panie oprócz rozwoju osobistego, mają możliwość zawierania nowych znajomości, wymiany kontaktów biznesowych, jak i uczestniczenia w dobrej zabawie. Ostatnie takie spotkanie miało miejsce w Krakowie 11 maja w Hotelu Galaxy. Więcej informacji znajdziecie na www.czerwonaszpilka.pl
Fot. Jakub Gil
12
Promocja! Pierwszy zabieg 50% ceny!
Depilacja laserowa najnowszym urządzeniem Soprano ICE.
Ciesz się gładką skórą!
Zadzwoń i umów się! t +48 12 446 90 09 Centrum Urody Moss ul. Prochowa 9, Kraków moss.krakow.pl
imprezy/otwarcia
PIKNIK-FITNIK, CZYLI AKTYWNIE, SMACZNIE I ZDROWO! 15 maja w krakowskim Forum Przestrzenie odbył się piknik zorganizowany przez i dla fanów zdrowego trybu życia pod nazwą Fitnik. Pomysłodawcą całego zamieszania jest marka Wake up & Squat Gymwear oraz Dagmara Rzodkiewicz. Tym razem event odbył się przy współpracy z FitLab Catering - pasjonatów zdrowego jedzenia, którzy dostarczają zbilansowane i pyszne diety. Na Fitniku obowiązywały proste zasady, uczestnicy mieli wcześniej przygotować swoje popisowe fit danie, przynieść i wspólnie próbować je z resztą uczestniczek. Całość poprzedzana była wspólnym treningiem z profesjonalnym trenerem, co dało wszystkim doskonałe alibi do nieskrępowanego pałaszowania przygotowanych wcześniej potraw. Zapraszamy na kolejne takie spotkania, a organizatorom i uczestnikom życzymy aby Fitnik na stałe zagościł w kalendarzu krakowskich wydarzeń. Nie zapomnijcie sprawdzić kiedy kolejny Fitnik!
Fot. Katarzyna Gładysz
SPRZEDAWCA – zawód przyszłości?
Fot. Aleksandra Buczek
Według prognoz sprzedaż to największa umiejętność przyszłości. Sprzedawać trzeba umieć nie tylko produkty, bądź usługi, ale również siebie. Jakie kompetencje powinien więc posiadać idealny sprzedawca?
14
Istnieje wiele mechanizmów, które wspomagają proces sprzedaży np. marketing, reklama czy szukanie idealnego klienta. O kompetencjach idealnego sprzedawcy i obsłudze klienta również można by mówić godzinami. Naprzeciw oczekiwaniom rynku i chęci społeczeństwa do nabywania kompetencji w zakresie sprzedaży coraz częściej wychodzą mentorzy, czy praktycy. Na takich szkoleniach uczy się nie tylko teorii, lecz również praktyki czy nabywania umiejętności miękkich. W Krakowie z zakresu personal brandingu i analizy klienta warsztat zostanie przeprowadzony już 16.06.2016 roku przez Anetę Wątor i Marcina Ujejskiego. Spotkanie odbędzie się w ramach projektu Kobieta w biznesie, który integruje środowisko ambitnych i przedsiębiorczych kobiet. Jak mówi jedna z uczestniczek – Bardzo fajne i inspirujące szkolenie. Aneta jest perfekcyjna jeśli chodzi o prowadzenie tego typu szkoleń. Ma ogromną wiedzę i przekazuje duży zastrzyk inspiracji i motywacji. Ostatnie spotkanie przedsiębiorczych kobiet odbyło się w Krakowie w Galerii Uśmiechu. Wszystkie chętne Panie zapraszamy do rejestracji kobietawbiznesie10. evenea.pl
imprezy/otwarcia
“COLLAGEN” WIDZIANY INACZEJ 12 maja Holistic Clinic miała przyjemność zaprosić Państwa na wernisaż prac Kai Soleckiej pt. "Collagen". W twórczości Kai Soleckiej lapidarne geometryczne układy ożywione zostają niespokojną tkanką malatury. Czasem abstrakcyjne elementy spotykają się z wyobrażoną cielesnością – fragmentem ludzkiej postaci, zanurzonej jak gdyby w przestrzeni płótna, niekiedy koliste formy autonomicznie organizują pole obrazu, wchodząc w relację z fakturowymi, organicznymi i często przypadkowymi strukturami. Prace Soleckiej dalekie są od nawiązań do modernistycznej produkcji klasyków abstrakcji czy minimalizmu – artystka przywiązana jest do przestrzeni wyobrażonej, iluzji, nie rozstrzygania podziałów płaszczyzny. Abstrakcyjne formy mają swój ciężar, swoją objętość, zajmują różne miejsca w iluzorycznej głębi obrazów. Pomarszczona powierzchnia farby przypominać może okaleczoną skórę, cielesną powłokę skrywającą pod sobą uśpione, zagadkowe motywy. Obrazy można oglądać w Holistic Clinic pod adresem ul. Zabłocie 25 lok 3 do końca czerwca.
OPTYK PAŃSKI OTWARCIE
13.05.2016
16
AUKSO - SEZON 1.3
CZYLI CZERWIEC W MEDIATECE Lato zagościło w Mediatece! W siedzibie znakomitej orkiestry AUKSO jak zwykle różnorodnie, przekrojowo, ambitnie. Program zaplanowany na czerwiec obejmie już tradycyjnie 4 wydarzenia – każde w ramach odrębnej kategorii – AUKSO MODERN, NEXT WAVE, POLISH SOUNDS oraz AUKSO4KIDS. W sobotę 4 czerwca mocne otwarcie trzeciego miesiąca ilotażowego sezonu koncertowego w nowej siedzibie tyskiej orkiestry – BOKKA. Tajemnicza grupa, złożona z 5 znakomitych muzyków w maskach, jest jedną z najbardziej cenionych polskich formacji na tzw. nowej scenie muzycznej. Działalność grupy sygnuje prężnie rozwijające się warszawskie wydawnictwo muzyczne Nextpop, stojące za sukcesami m.in. Kari i Fismolla. Styl zespołu dziennikarze określają jako mieszankę
synthpopu, dreampopu, shoegaze’u i elektronicznej psychodelii. Na scenie Mediateki usłyszymy materiał z najnowszej płyty Bokki pt. „Don’t Kiss And Tell” (Nextpop, 2015). Nietuzinkowe brzmienie albumu to w równym stopniu głos charyzmatycznej wokalistki i oryginalne sample, jak też szorstkie brzmienie gitar i zaawansowana elektronika. Tydzień później, 11 czerwca, Tychy odwiedzi kompozytor, skrzypek, producent muzyczny – Stefan Wesołowski, z powodzeniem tworzący muzykę na potrzeby teatru, filmu, czy instalacji artystycznych. Ma na swoim koncie zrealizowany wraz z Michałem Jacaszkiem debiutancki album pt. „Kompleta” – opierający się na tekście modlitwy brewiarzowej materiał rozpisany na dwa głosy, kwartet smyczkowy i elektronikę. Owocem współpracy z Jacaszkiem jest również ścieżka dźwiękowa do filmu pt. „Sala samobójców” w reżyserii Jana Komasy. Drugi autorski album Wesołowskiego pt. „Liebestod” (Important Records, 2013) został przez międzynarodową kry-
tykę okrzyknięty „prawdziwym narkotykiem” i „zapierającym dech w piersiach arcydziełem”. Do Tychów przywozi materiał ze swojego najnowszego solowego albumu pt. „Rite of the End” (Ici D’ailleurs, 2016). Najważniejsze wydarzenie czerwca przypada na 18 czerwca – to przekrojowa prezentacja twórczości wielkiej postaci polskiej muzyki współczesnej, mistrza polskiej awangardy muzycznej XX wieku, całe życie związanego ze Śląskiem – Henryka Mikołaja Góreckiego. Podczas koncertu zabrzmią też kompozycje Mikołaja Góreckiego – syna Henryka Mikołaja, obecnie mieszkającego i pracującego w Stanach Zjednoczonych. Obok AUKSO pod dyrekcją Marka Mosia wystąpi córka kompozytora, pianistka Anna Górecka, która zagra partię solową Koncertu na klawesyn i orkiestrę smyczkową. Utwór ten jest niewątpliwie jedną z najpopularniejszych kompozycji Góreckiego. Na zakończenie miesiąca, 25 czerwca, potkanie z twórczością znakomitego polskiego
kompozytora Wojciecha Kilara w ujęciu pozwalającym na przyswojenie przez dzieci podstawowych informacji o jego życiu i twórczości, a dzięki muzykom AUKSO – na zanurzenie się w aurze brzmieniowej jego utworów. Dlaczego Wojciech Kilar mógł mieszkać w Hollywood, ale wybrał Śląsk na swoją ojczyznę? Które z najbardziej rozpoznawalnych motywów muzycznych polskiej kinematografii wyszły spod jego ręki? Dlaczego tak chętnie współpracowali z nim najwięksi polscy reżyserzy, m.in.: Andrzej Wajda, Krzysztof Zanussi, Roman Polański? Za co został Kilar doceniony za oceanem? Czy w swojej twórczości chętnie sięgał do muzyki sakralnej oraz polskiego folkloru? Co najbardziej lubił robić i jakie zwierzęta kochał? Odpowiemy na wszystkie pytania. Zapraszamy do Tychów! AUKSO Orkiestra Kameralna Miasta Tychy MEDIATEKA | al. Marszałka Piłsudskiego 16, Tychy www.aukso.pl bilety: www.ticketpro.pl
19
JEDNYM ZDANIEM:
felieton
RADOŚĆ
JAKIEŚ SZEŚĆ LAT TEMU NAPISAŁEM SWÓJ PIERWSZY FELIETON, KTÓRY UKAZAŁ SIĘ W LOUNGE MAGAZYNIE, BYŁO TO JESZCZE ZANIM KTOŚ* W REDAKCJI STWIERDZIŁ, ŻE PISANIE JEDNYM ZDANIEM, TO JEST DOBRY POMYSŁ, PONIEWAŻ TEN KTOŚ W REDAKCJI JUŻ NIE PRACUJE, A JA NADAL PISZĘ JEDNYM ZDANIEM, ŻADNEGO SENSOWNEGO WNIOSKU WYCIĄGNĄĆ Z ZAISTNIAŁEJ SYTUACJI NIE MOŻNA, TAK CZY INACZEJ BYŁ ON MÓWIĄC DOŚĆ OGÓLNIE O CZYTANIU KSIĄŻEK I DENERWOWANIU MOJEJ ŻONY, OCZYWIŚCIE NIE Z POWODU CZYTANIA KSIĄŻEK, TYLKO ROBIENIA RÓŻNYCH RZECZY, KTÓRE MĘŻOWIE ROBIĄ, A POTEM SIĘ OKAZUJE, ŻE TO OKRUTNIE ICH ŻONY DENERWUJE I NIKT NIE WIE DLACZEGO TAK JEST, BO ŻONY W SYTUACJACH, GDY DOCHODZI DO SPIĘCIA MAŁŻEŃSKIEGO I MĄŻ CHCĄC WYJAŚNIĆ SYTUACJĘ ZADAJE PYTANIE, KTÓREGO NIGDY NIE NALEŻY ZADAWAĆ ŻONIE, CZYLI „KOCHANIE, ALE O CO CI CHODZI?”, CZĘSTO A NAWET ZAWSZE SPOTYKA SIĘ Z ODPOWIEDZIĄ „O NIC MI NIE CHODZI”, LUB TEŻ Z TAK ZWANYM ARGUMENTEM OSTATECZNYM: „DOMYŚL SIĘ!!!!”
ADRIAN SUSZCZYŃSKI Absolwent Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej UJ, gdy nie pisze jednym zdaniem, jest „prawie” przykładnym ojcem i mężem, chyba, że akurat siedzi w pracy w Agencji Reklamowej, lub rozbija się po lesie na rowerze.
20
absolutnie nie twierdzę, że akurat moja żona tak robi, to takie zupełnie nieuprawnione uogólnienie, będące oczywiście efektem tego, że mogę sobie napisać tutaj co chcę i nikt, oprócz oczywiście Ciebie Drogi Czytelniku, tego nie przeczyta, zakładam, że tym razem na pewno na tyle zirytowałem Czytelniczki, że już dawno cisnęły gazetą o ścianę, albo ze stoickim spokojem obróciły stronę lub dwie celem zapoznania się z tym wszystkim co jest na tychże następnych stronach (czytanie przez redaktorów w redakcji, tudzież Pana drukarza, który w środku nocy z nudów przy sprawdzaniu arkuszy akurat trafi na ten tekst się nie liczy), wracając jednak do początku pisałem wtedy (a może nawet onegdaj) o książkach i o tym, że lubię czytać, ale nie miałem jeszcze wtedy świadomości, że lubię czytać, bo czytam te książki, które mnie interesują i które chcę przeczytać, jakiś czas później zostałem rodzicem, a jakiś jeszcze czas później zostałem rodzicem do kwadratu, wtedy też okazało się, że można tę samą książkę przeczytać sto razy, dwieście razy, a nawet czytać kilka razy dziennie pod rząd tę samą opowiadającą o małej żółtej koparce, która przez pierwsze pół książki jest zmęczona i sprawia wrażenie, jakby miała kaca, na szczęście pod koniec się okazuje, że sytuacja jest dokładnie odwrotna, po prostu jest nie zatankowana, ale są też książki dla dzieci, które zostały napisane z myślą nie tylko o nich, a przynajmniej mam takie wrażenie, bo za każdym razem, gdy czytam je moim pociechom płaczę ze śmiechu, dzieci patrzą się na mnie dziwnie, pewnie dlatego, że śmieję się w zupełnie innych momentach niż one, tak czy inaczej mam kilka lektur, które mogę czytać im bez końca i mieć z tego prawdziwą i szczerą radość, taką dzięki której zapomina się o wszystkim innym, taką, gdy wydzielają się dopaminy i inne trudne wyrazy, które rozumie tylko Dr House albo Dr Burski
z Leśnej Góry, ale ponieważ w Internecie można znaleźć wszystko, a wiadomo, że w Kraju nad Wisłą wszyscy doskonale znają się na medycynie, więc postanowiłem, że nie będę gorszy i zasięgnąłem języka u Dr Gugla, który to opowiedział mi o psychologicznych i fizjologicznych aspektach staropolskiego słowa fun, oraz o słowie samym w sobie i jego historii, czym we właściwy dla mnie sposób się podzielę, otóż jest to efekt wykonywania jakiejś czynności bez nastawienia na wynik np. sportowy, albo każdy inny, robimy coś po to, żeby czerpać z tego przyjemność, pobudzać coś co mamy w mózgu i nazywa się to hipokamp, co ciekawe chodzi o to, żeby robić coś nowego, bo właśnie to jest to coś, co powoduje pobudzenie wspomnianego kawałka w mózgu, najlepiej być dzieckiem, ponieważ wtedy wszystko jest nowe, dlatego też wspomniane wcześniej czytanie książek jest takie fajne (nawet jeśli czyta się to samo milion razy, to i tak dziecko się cieszy jak dziecko i w ten oto sposób już wiem skąd to powiedzenie), podobnie jest w przypadku pisania, oczywiście pod warunkiem, że nie jest to pisanie podania do Urzędu Skarbowego czy czegoś takiego, dlatego też myślę, że warto czytać, pisać, malować oraz robić wszystko inne tak, żeby mieć z tego fun, tak jak ja pisząc co miesiąc to jedno proste zdanie i mam nadzieję, że z równie wielką przyjemnością będę to robił przez kolejnych sześć i więcej lat kropka.
ADRIAN SUSZCZYŃSKI Skargi i wnioski: adrian.suszczynski@gmail.com
*No dobra, to był Filip, sam bym na to nie wpadł.
wydarzenia
BĘKARTY ROZRYWKI CZY Z KULTURY MOŻNA MIEĆ FUN? NAWET TRZEBA! ODZYWAJĄ MI SIĘ BÓLE ŻOŁĄDKA,
fo
GDY TRAFIAM NA KOLEJNE AMBITNE DZIEŁO, KTÓRE TRZEBA ROZGRYZAĆ PRZY t.
w Da
id G
ro ń s k i
RAFAŁ STANOWSKI
REDAKTOR DZIAŁU KULTURA
Kultura jest czymś, co nierozerwalnie wiąże społeczeństwo. Dlatego nie można jej rozcinać na wysoką i niską, na sacrum i profanum, na art i pop. Wszystko łączy się w jeden kanał komunikacyjny, w którym przenikają się dźwięki Madonny i Karlheinza Stockhausena, malarstwo Leonarda da Vinci i szablony Banksy’ego, kino Murnaua i wizualne eposy Petera Jacksona. Moda, design, grafika dopełniają przekaz nadawany przez dźwięk, obraz czy ruch. Wszystko płynie, a my jesteśmy głęboko zanurzeni w kulturalnym nurcie.
22
POMOCY DZIADKA DO ORZECHÓW. Czy z kultury można mieć fun? Nawet trzeba! Odzywają mi się bóle żołądka, gdy trafiam na kolejne ambitne dzieło, które trzeba rozgryzać przy pomocy dziadka do orzechów. Pewnie wiecie, o czym mowa. Polska kultura pełna jest niestety twórczości wagi ciężkiej, nie tylko jeśli chodzi o intelektualny potencjał, ale przede wszystkim o jakość odbioru. Niektórym, a takich twórców jest niestety całkiem wielu, wydaje się, że im bardziej śnieży i huczy w eterze, tym lepiej. Tym mocniejsze, ważne i ambitne tworzą dzieło. A coś, co informatycy, określają terminem user friendly, jest zajadłym wrogiem kultury wysokiej. Kocham filmy, które tworzy Quentin Tarantino. Podkreślam słowo „tworzy”, bo w czasie ostatnich dwóch dekad trudno
KULTURA LUBI NOCĄ Festiwal Kultury i Mediów Polikultura to coś więcej niż festiwal studencki. KRAKÓW To pełnokrwiste wydarzenie eksplorujące szerokie tereny nowoczesnej kultury. W Krakowie odbyła się właśnie czwarta edycja pod hasłem „Lubię, kiedy nocą...”. Impreza, organizowana przez Instytut Kultury Uniwersytetu Jagiellońskiego, co roku pokazuje, jak wiele pomysłów kryje się w wyobraźni studentów i ich wykładowców. W tym roku orbitowano wokół nowych technologii, rozmawiano o architekturze, zrealizowano konkurs fotografii mody, stworzono mural poetycki, a nawet zamieniono się w żywe trupy w czasie nocnej gry terenowej. A wszystko to działo się w niezwykłej scenerii postindustrialnego Zabłocia, jednej z najbardziej kreatywnych dzielnic Krakowa.
znaleźć artystę kina równie niepokornego, co uwodzącego publiczność. Najlepszym przykładem są „Bękarty wojny”, mistrzowski film tego reżysera, który - ilekroć trafię na niego w telewizji - zawsze oglądam do końca. Dlaczego? Ponieważ „Bękarty” można odczytać na wielu poziomach: rozrywkowym, intelektualnym, postmodernistycznym. To zarówno inteligentna zgrywa i kpina z filmów wojennych, przenicowanych artyleryjskim patosem, jak i celna refleksja nad potęgą kina, które potrafi przecież wygrywać wojny. W tym numerze„Lounge’a” chcemy Wam pokazać, że słowo zabawa wcale nie musi być synonimem pustej rozrywki. Wywiad z Edem Skreinem, gwiazdą kina i serialu„Gra o tron”, zaczynamy od trywialnej pogawędki, by w finale dojść do rozważań egzystencjalnych. Dwa w jednym - taką kulturę cenię najbardziej. Rozrywka i refleksja wcale nie muszą toczyć ze sobą wojny.
recenzje
BRODKA
„CLASHES”MYSTIC Brodka odbyła długą podróż, dosłownie i w przenośni. Na jej końcu znalazła się płyta, która budzi mocne zaskoczenie. Jeśli zakochaliście się w „Grandzie”, poczujecie się wodzeni za nos. Brodka ucieka bowiem w inne klimaty, bliższe psychodelicznemu folkowi niż popowej elektronice. Nic dziwnego, producentem krążka był Noah Georgeson, który lubi dzikie klimaty. Tytuł nie kłamie. Słuchając „Clashes” czujemy konflikt przede wszystkim z własnymi oczekiwaniami. Gdy jednak wsłuchać się w dopracowane brzmienie, we wzmocniony pogłosem wokal Moniki, poczuć się można niczym bohater psychodelicznego filmu. „Clashes” to niezbyt przebojowy, ale dojrzały album, który mógłby pełnić rolę dźwiękowej ilustracji nowej wersji serialu „Twin Peaks”.
M83 „JUNK” SONIC To na pewno nie są muzyczne śmieci. Francuski zespół M83 powraca z nowym albumem, który brzmi dokładnie tak, jak tego oczekiwaliśmy. Ekipa Anthony’ego Gonzaleza krąży wokół klimatów, które przyniosły sukces francuskiej nowej fali elektroniki. Sporo tu melodyjnych, przytulnych brzmień, które budują ciepły jak słońce w Cannes klimat. M83 płynie na fali sentymentu do lat 80., łącząc elektronikę, pop i rock - i robi to w sposób inteligentny, zachowując coś, co Francuzi określają mianem l’esprit, czyli ducha. „Junk” to płyta z duszą. Zaczyna się od świetnego przeboju „Do It, Try It”, by rozwinąć się w rozbudowany, 15-utworowy album. Można pomarudzić, że jest o kilka piosenek za długi, że trochę mało innowacyjny, ale i tak słucha się z czystą przyjemnością. Rafał Stanowski
wydarzenia
czerwiec 2016
opracowanie: RAFAŁ STANOWSKI, fot. mat. promocyjne
RADAR KULTURALNY OSCAROWA WOKALISTKA 29 I 30.06
Esperanza Spalding, czterokrotna zdobywczyni nagrody Grammy, w ciągu swojej dziesięcioletniej kariery błyskotliwie łączy gatunki GDAŃSK przekraczając ich granice. Występowała na gali rozdania Oscarów, Grammy oraz nagród Nobla i kilkukrotnie w Białym Domu. Pod koniec czerwca zagra w Starym Maneżu w Gdańsku.
WARSZAWA I
Nowy projekt Esperanzy Spalding, „Emily’s D+Evolution” (wydana 4 marca przez wytwórnię Concord), to jej świeża, artystyczna wizja. Album jest koprodukcją Esperanzy oraz Tony’ego Visconti (związanego z Davidem Bowiem). Esperanza skompletowała nowy zespół do ‘Emily’s D+Evolution’ wliczając w to gitarzystę Matthew Stevensa (związanego z Christianem Scottem) oraz perkusistę Karriem Rigginsa (związaną z Madlib i Erykah Badu). Rezultatem tego jest nieziemski, kosmiczny soul, kinetyczne utwory, które tryskają energią oraz życiem. Pierwszy numer z albumu, „Good Lava” prezentuje wielką salwę: mocne riffy zdublowane elektrycznym basem i zniekształconymi dźwiękami gitary oraz chwytliwą melodią. 29 czerwca klub Stodoła, Warszawa
30 czerwca Stary Maneż, Gdańsk
NOCNE LABORATORIUM 3.0 Wrocławskie Centrum Technologii Audiowi24.06 zualnych, organizator trzeciej już edycji NiWROCŁAW ght Media Lab, znów zabierze nas w podróż do przyszłości. Ideą Night Media Lab 3.0 jest zaprezentowanie artystów, którym nieobce jest dryfowanie po audiowizualnej rzeczywistości i eksperymentowanie w laboratorium nowych mediów. Podczas głównego dnia festiwalu wystąpią: Osmo Nadir – twórca futurystycznych instrumentów, Król i Derubare – senny bard młodego pokolenia w oprawie alchemika wizuali, An on Bast i vj Emiko – kobieca eksplozja zmysłowej energii oraz Spectribe, twórca znanego miłośnikom tanecznej elektroniki cyklu SLAP.
24
Do grona artystów wizualnych NML 3.0 dołączył Tomasz Gawroński z Tving Stage Design. Ideą grupy jest przełamywanie granic tradycyjnie pojmowanej komunikacji. Próbkę swojej twórczości zaprezentuje także Mira Gáberová, pochodząca ze Słowacji artystka sztuk wizualnych, rezydentka programu A-I- R Wro w ramach Europejskiej Stolicy Kultury 2016. W projekcie zatytułowanym „Videotime” Mira zdekonstruuje język samego medium, jakim jest wideo.
Centrum Technologii Audiowizualnych ul. Wystawowa 1, Wrocław
EROZJA MATERII I BUDOWA JĘZYKA
Fot. Krzysztof Pijarski „Przebłysk (analogia) I”, 2016
DO 21.08 KRAKÓW
EMS
W czerwcu entuzjaści sztuki współczesnej powinni udać się koniecznie do krakowskiego Bunkra Sztuki. Obejrzymy tu aż dwie intrygujące wystawy - „Aurélien Froment / Krzysztof Pijarski. Moiré” oraz „Tekst i jego wykonanie”.
Wystawa „Aurélien Froment / Krzysztof Pijarski. Moiré” to wyjątkowa prezentacja dzieł dwóch artystów. Została oparta na zjawisku interferencji, nakładania się na siebie ich indywidualnych zainteresowań, metod i modeli pracy. Obaj twórcy dzielą nie tylko fascynację problematyką tożsamości, historii i kulturowej konstrukcji biografii (innych artystów, architektów, historyków, wynalazców). Obaj precyzyjnie konstruują własne narracje, używając mediów, takich jak instalacja, fotografia czy wideo. Powracającym u obu twórców tropem jest rozpad, erozja – materii, ciała, utartych form wyrazu. Wystawa „Tekst i jego wykonanie” podejmuje temat specyfiki tekstu prawnego, sposobów jego odczytywania i wykonania (stwarzania − na przykład nowych kategorii). Podążając za intuicją języka jako kategorii „word-making”, projekt zmierza do potraktowania wybranych koncepcji prawa w charakterze „tekstu jako takiego”. Celem wystawy jest pokazanie prawa w ruchu, jego stwarzania się, a także potrzeby namysłu nad konstrukcjami prawa, zawartymi nie tylko w języku prawniczym, ale też w wykonywaniu jego postanowień. „Tekst i jego wykonanie” stawia pytania, jakiego rodzaju pojęciem jest jednostka, własność, autorstwo czy w końcu samo prawo. Kuratorką ekspozycji jest Agnieszka Kilian. Galeria Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki pl. Szczepański 3a, Kraków
EFEKTYWNY TRENING TYLKO W 20 MINUT
SUPER PROMOCJA !
DWA PIERWSZE TRENINGI TYLKO
*
89zł
* Udostępnij zdjęcie ze swojego treningu na naszym facebookowym fan page'u i skorzystaj z promocji. Pakiet ważny 2 tygodnie od daty pierwszego treningu
ul. Wodociągowa 47, Kraków
503 690 381
ul. Piwna 19, Kraków
info@studiosynergy.pl
studiosynergy.pl
/studiosynergyems 25
wydarzenia opracowanie: RAFAŁ STANOWSKI, fot. mat. promocyjne
ORANGE WARSAW FESTIVAL WYŚCIG DOBREJ MUZYKI LANA DEL REY, DIE ANTWOORD, EDITORS, SKRILLEX, KALIBER 44 I WIELU INNYCH – ORANGE WARSAW FESTIVAL TO #MUSTBE DLA WSZYSTKICH FANÓW DOBREJ MUZYKI. DO ZOBACZENIA 3 I 4 CZERWCA NA TORZE WYŚCIGÓW KONNYCH NA SŁUŻEWCU.
fot. : Neil Krug
DIE ANTWOORD
LANA DEL REY
Gdyby tworzyć ranking najbardziej szlonych, niepokornych i niepowtarzalnych artystów – duet Die Antwoord z RPA na pewno byłby w czołówce. Yo-Landi oraz DJ Hi-Tek to artyści ery cyberpunk, którzy bawią się dźwiękiem i wizualnością. Ich muzyka dosłownie rozwala głośniki i ryczy głośniej niż silnik V8 w samochodzie Mad Maxa.
Wielka gwiazda, która dla popularności nie wyrzekła się indywidualnego stylu. Jej piosenki, zaśpiewane przenikającym zmysły głosem, zabierają nas w głęboką, emocjonalną podróż. Dominuje w niej niepokojący klimat, który przynosi wspomnienie dawnych filmów. Nic dziwnego, wszak gwiazda lubi odwoływać się do estetyki lat 50. i 60. Lana niezwykle rzadko występuje w Europie, warszawski koncert to jeden z dwóch potwierdzonych występów artystki na Starym Kontynencie.
EDITORS Dzięki ich muzyce duch Joy Division i post-punkowej fali jest nadal żywy. The Editors to jeden z najbardziej kreatywnych zespołów rockowych z Wielkiej Brytanii. Od ponad dekady zabierają słuchaczy w nastrojową podróż, zdobywając laury krytyki i tysiące fanów na całym świecie.
SKRILLEX Nazywa się Sonny John Moore, ma dopiero 28 lat, a już zdążył mocno namieszać na międzynarodowej scenie muzyki elektronicznej. Jego pełne mocnego basu, a zarazem melodyjne dźwięki stały się synonimem dubstepu – jednego z najbardziej popularnych dziś gatunków muzycznych. Nic dziwnego, że regularnie odwiedza największe światowe festiwale.
26
wydarzenia
fot. : Greg Klukowski
SKUNK ANANSIE
KALIBER 44
XXANAXX
Aż trudno uwierzyć, że brytyjski zespół istnieje już od 22 lat. W tym czasie zdobyli międzynarodową rozpoznawalność, a ich wokalistka Skin stała się jedną z najbardziej charyzmatycznych gwiazd sceny rockowej. W Warszawie zagrają wielkie przeboje oraz utwory z nowego albumu „Anarchytecture”.
Legendy polskiego hip-hopu znów na scenie. Po 15 latach milczenia Abra dAb i Joka postanowili nagrać nową płytę „Ułamek tarcia”. W czasie Warsaw Orange Festivalu usłyszymy najnowsze utwory, artyści obiecują też, że zaśpiewają klasyki, które stworzyli wspólnie z nie żyjącym już Magikiem.
Klaudia Szafrańska i Michał Wasilewski stworzyli jeden z najciekawszych nowych zespołów na polskiej scenie muzyki elektronicznej. W czasie festiwalu zagrają przeboje z pierwszego albumu oraz utwory z najnowszego longplaya.
wywiad
W KINIE CHCĘ POCZUĆ OBURZENIE LUB ZACHWYT ED SKREIN
ZNACIE GO Z SERIALU "GRA O TRON" I FILMÓW "DEADPOOL" CZY "MODELKA". NIEDAWNO WIDZIELIŚCIE GO NA ULICACH KRAKOWA W CZASIE FESTIWALU NETIA OFF CAMERA. A TERAZ POZNACIE GO BLIŻEJ - Z BRYTYJSKIM AKTOREM ROZMAWIA RAFAŁ STANOWSKI | Fot. materiały prasowe
28
wywiad
ED SKREIN, UR. 1983. BRYTYJSKI AKTOR FILMOWY I TELEWIZYJNY, A TAKŻE RAPER. UKOŃCZYŁ Z WYRÓŻNIENIEM PRESTIŻOWĄ SZKOŁĘ CENTRA SAINT MARTINS W LONDYNIE. ZDOBYŁ MIĘDZYNARODOWĄ POPULARNOŚĆ DZIĘKI ROLI DAARIO NAHARISA W SERIALU "GRA O TRON". OD DAWNA PRZYJAŹNI SIĘ Z BENJAMINEM PAULEM BALLANCE-DREW, ZNANYM JAKO PLAN B, Z KTÓRYM WSPÓŁPRACOWAŁ MUZYCZNIE I FILMOWO. ZAGRAŁ W TAK DUŻYCH PRODUKCJACH KINOWYCH, JAK "DEADPOOL", "TRANSPORTER: NOWA MOC" I "SAGA WIKINGÓW".
(Ed patrzy na moje sneakersy Pumy z czarno-białym printem) - Ale masz pojechane buty mówi aktor, gdy spotykamy się na wywiad na dachu Hotelu Stergo w Krakowie. - Dzięki! - Kiedy ostatnio byłem w Polsce, kupiłem w Warszawie parę pięknych Reeboków. - Kolekcjonujesz? - O, tak! Wiele butów kupiłem w swoim życiu, ale też sporo oddałem. Generalnie staram się, by w mojej szafie nie było ich więcej niż trzydzieści, czterdzieści par. - Dlaczego oddajesz? - Muszę mieć wolne miejsce na następne (śmiech). Ale
30
nie tylko, ostatnio część swojej kolekcji przeznaczyłem dla uchodźców. Gdy zobaczyłem w telewizji, w jakiej ci ludzie są sytuacji, pomyślałem "cholera, trzeba coś zrobić". Otworzyłem szafę, wyjąłem buty, nie tylko sneakersy, ale też ciężkie, wojskowe trepy i przekazałem dla potrzebujących - na pewno będą im bardziej potrzebne niż mnie. - Moda cię kręci? - Pewnie! Lubię znajdować nowe marki, które do mnie pasują, są bliskie mojej indywidualności. Moda to przecież sposób wyrażania siebie. Jeśli mieszkasz w Londynie, nie możesz przejść obok tego tematu obojętnie. Tutaj tyle się dzieje! Są wybitni artyści, jak Thom Sweeney, który szyje
przepiękne garnitury. Mamy słynną dzielnicę Savile Row, ale przede wszystkim niesamowicie kreatywną kulturę na ulicach, gdzie możecie zobaczyć najbardziej pojechane outfity, od undergroundu i bohemy po high fashion. - Rozumiem, że kiedy trafił do Ciebie scenariusz filmu "Modelka" w reżyserii Madsa Matthiesena, laureata festiwalu Off Camera - od razu byłeś na "tak"? - Byłem właśnie na południu Francji, kręciliśmy kolejną część filmu "Transporter". Przeczytałem skrypt i pomyślałem "jak fajnie, nie ma żadnych scen akcji!". (śmiech) To był dla mnie idealny film w tamtym czasie, skupiony na grze psychologicznej, a nie na fizycznych akro-
bacjach. Potem pogadałem z Madsem, szybko zostaliśmy kumplami. To cholernie kreatywny gość! Uwielbiam jego oko, ma podobne do moich priorytety artystyczne. - Czyli można powiedzieć, że praca na planie "Modelki" to był dla Ciebie czysty relaks? - Film powstawał między "Transporterem: Nową mocą" a "Deadpoolem", czyli produkcjami niezwykle wymagającymi od strony fizycznej. Wcześniej natomiast realizowałem film niezależny "Kill Your Freinds". Chciałbym, aby moja kariera przebiegała w ten sposób w przyszłości: dwa, trzy filmy niezależne, a po nich jedna duża produkcja. Moje serce jest zakochane w kinie niezależnym.
wywiad
Ale z udziału w superprodukcji też można super fun. - Jaki? - Nie chodzi tu wcale o wysokość gaży finansowej, ale o to, co dzieje się na planie - wokół ciebie jest mnóstwo kamer, latają helikoptery, masz do dyspozycji niesamowite gadżety. I możesz się nimi bawić w nieskończoność. Czujesz się, jak duży dzieciak, którego wpuszczono do wesołego miasteczka. - To na pewno super, tylko zastanawiam się, czy o to chodzi w zawodzie aktora? - Oczywiście, że nie tylko. Czuję wewnętrzną potrzebę samodoskonalenia. Doszedłem do wniosku, że nie można czuć się spełnionym grając tylko w wielkich produkcjach. Z drugiej strony nie chciałbym też zamknąć się w obrębie kina niezależnego. Dlatego chcę wybierać odmienne propozycje i grać zarówno w małych produkcjach, jak i wysokobudżetowych blockbusterach. Staram się rzucać samemu sobie wyzwanie - zarówno od strony fizycznej, jak i emocjonalnej.
[
dietę. W czasie realizacji "Transportera" i "Deadpoola" jadłem non stop gotowaną rybę z brokułami - siedem razy dziennie. Do tego cztery litry wody i ani grama alkoholu. A kiedy kręciłem "Modelkę", żywiłem się hamburgerami i popijałem piwem. Stary, to było cholernie wspaniałe! - Ale nie powiesz, że granie skomplikowanych postaci to bułka z masłem? - Pamiętaj, że psychologia pojawia się zawsze, także w takich superprodukcjach jak "Deadpool". Jeśli dodasz do tego wysokie wymagania odnośnie fizyczności, dostajesz niezłego kopniaka. Poza tym często zastanawiam się, po co tu jesteśmy, do czego dążymy, dlaczego tak wygląda nasz świat - zadaję sobie te pytania każdego dnia. Nie jest to więc dla mnie nic nowego. Uwierz mi, że o wiele bardziej wyczerpuje cię kino wymagające wysokiej sprawności fizycznej. Za to potem dostajesz nagrodę oglądasz film, widzisz, że wyglądasz super i jeszcze robisz jakieś niesamowite ewolucje. To mega przyjemność!
ko najbardziej twardymi gośćmi, jakich spotkałem, ale także ludźmi wyjątkowo pokornymi i uduchowionymi. Trenuję kung fu, uprawiam również tai chi traktuję to jako rozrywkę, ale przede wszystkim jako sposób na mentalne i fizyczne samodoskonalenie. Uważam, że jest to dla każdego z nas niezwykle ważne - nie tylko w kontekście aktorstwa, ale także czegoś, co określiłbym mianem człowieczeństwa. - To bardzo ważne, co mówisz, w kontekście wydarzeń, które nas dotykają. Żyjemy w niespokojnych czasach, w których społeczności przeżywają regres wzajemnego zaufania. Na świecie odżywają antagonistyczne nastroje, zaczynamy się bać siebie nawzajem, co prowadzi do wzmocnienia lęku i ksenofobii. Musimy jako cywilizacja znaleźć nową drogę do odnalezienia tego, co nas łączy, a nie dzieli. - W wielu krajach obserwuję niebezpieczną potrzebę do szukania zbiorowej, kulturowej odpowiedzialności. Lu-
na świat w sposób szeroki. Musimy szukać współczucia i wdzięczności, zamiast winy, gniewu i nienawiści. Budowanie antagonizmów nikomu nie pomoże. Powinniśmy się doskonalić jako istoty ludzkie. Zawsze tak było, czy to w latach 50., czy w 70. i 80. I zawsze tak będzie. Niezależnie kim jesteś, dziennikarzem, aktorem, premierem czy zamiataczem ulic. Kiedy umrzesz, twoja pozycja życiowa przestanie mieć znaczenie. Nawet jeśli kogoś dotknęły tragedie, musi szukać pozytywnych emocji i starać się je przekazywać dalej. Nasze zachowanie definuje, kim naprawdę jesteśmy. - I tu ważną rolę odgrywa kino, które pomaga nam dokonać autorefleksji i pokazuje drogi, którymi należy - lub nie należy - podążać. - Sztuka powinna być oknem, przez które oglądamy życie. Dzięki temu łatwiej zrozumieć to, co nas spotyka. Dlatego nie interesuje mnie opowiadanie i odbieranie historii, które są płaskie i nie wzbudzają zaanga-
W czasie realizacji "Transportera" i "Deadpoola" jadłem non stop gotowaną rybę z brokułami - siedem razy dziennie. Do tego cztery litry wody i ani grama alkoholu. Musimy szukać współczucia i wdzięczności, zamiast winy, gniewu i nienawiści. Budowanie antagonizmów nikomu nie pomoże. Na planie superprodukcji czujesz się, jak duży dzieciak, którego wpuszczono do wesołego miasteczka.
- A co jest bardziej wyczerpujące - wielkie produkcje wymagające wielkiej sprawności czy kino, które robi pranie mózgu? - Na pewno duże produkcje! W czasie kręcenia czujesz się cały czas tak zmęczony, jakbyś biegł w maratonie. I do tego musisz trzymać restrykcyjną
- Na Twoim Instagramie widziałem zdjęcie, które sugerowało, że zostałeś fanem sztuk walki. Mam rację? - O, tak. Sztuki walki to coś więcej niż sport, mają dla mnie wymiar duchowy. Trenerzy, których poznałem przy okazji filmu "Deadpool", okazali się nie tyl-
dzie coraz częściej przychylają się do prawicowej polityki. Jak nigdy potrzebny jest nam teraz mentalny, fizyczny i duchowy fundament. A przede wszystkim - umiejętność patrzenia
żowania. Jeśli idę do kina, chcę poczuć oburzenie lub zachwyt. Chorobę lub miłość. Chcę COŚ
wywiad
poczuć. Przeciętne produkcje, takie na 6 na 10, mnie w ogóle nie interesują. Tak samo jest z muzyką czy malarstwem. Nawet jeśli czegoś nie lubisz, to znacznie lepsze niż obojętność. Sztuka musi wywoływać emocje. - To dlatego nagrałeś płytę hip-hopową? Wybrałeś ten gatunek, bo mówi wprost, bez dyplomacji o tym, co nas boli? - Sztuka wynika zawsze z pewnego egoizmu. Wybieram środki artystyczne, które pozwalają na wyrażenie mojej osobowości i pomagają mnie samemu odnaleźć miejsce na tym świecie. Wierzę, że jeśli to mi się uda, mogę pomóc innym w odkrywaniu ich drogi. Nigdy nie czułem się politykiem, nie umiałbym być jak Nelson Mandela, który stoi pośrodku drogi i szuka porozumienia. Artysta musi docierać w skrajne rejony.
Wierzę mocno, że każdy z nas może coś dać drugiemu, niezależnie czy jesteś to ty, dyrektor festiwalu Netia Off Camera czy barman w knajpie. Wszyscy możecie mnie czegoś nauczyć, co pomoże mi stać się lepszym człowiekiem - i vice versa. Powinniśmy uprawiać sztukę, by służyć wyższemu dobru.
dzo poważnie, wywoływały kupę śmiechu w czasie realizacji. Dlatego często swoje filmy oglądam po dwa, trzy razy, żeby spróbować zrozumieć, jak naprawdę zagrałem i co mógłbym jeszcze poprawić. Produkcja, której stałeś się częścią, staje się dobrem dla wszystkich innych niż ty sam.
- Ostatnie pytanie na temat, od którego pewnie wiele osób zaczęłoby wywiad. Odszedłeś z "Gry o tron", gdzie grałeś najemnika Daario Naharisa, w atmosferze napięcia z producentami. Nie wnikając w to, co się między Wami wydarzyło, mam proste pytanie - lubisz jeszcze oglądać ten serial? - Jeśli byłeś w środku, widziałeś jak powstaje film, trudno być potem fanem. Pamiętasz na przykład, że sceny, które wyglądają bar-
Rozmawiał Rafał Stanowski
„GRA O TRON” / HBO
„TRANSPORTER: NOWA MOC”
32
„SAGA WIKINGÓW”
„DEADPOOL”
wydarzenia
GŁĘBIA SPOJRZENIA "NIKE", Anna Rogóż, Grand Prix oraz 1. miejsce w kategorii "Postacie w migawce" "UCHODŹCY", Maksymilian Hryniewicki, 1. miejsce w kategorii "Historie prawdziwe" "LOS HIJOS DE TORRES", Katarzyna Mieszawska, 1. miejsce w kategorii "Dzieła codzienności" "WIDOK NA PODWÓRKO", Karolina Śpiewak, 1. miejsce w kategorii "Dzieła codzienności"
“Uchodźcy”
Siódma edycja Ogólnopolskiego Studenckiego Konkursu Fotograficznego Głębia Spojrzenia pokazała, jak wielka siła drzemie w rzeczywistości zastrzymanej w kadrze. Jeśli ktoś sądził, że fotografia jako sztuka ma dziś problem, w czasie wystawy finałowej mógł się przekonać, że jest zupełnie inczej. Dzięki autentycznej pasji do robienia zdjęć oglądaliśmy wiele błyskotliwych obrazów. Grand Prix oraz 1. miejsce w kategorii „Postacie w migawce” otrzymała Anna Rogóż za zdjęcie „Nike”. Zwycięzców wybrało jury: Agnieszka Dwernicka (Miesąc Fotografii), Grzegorz Kosmala („doc!photomagazine”), Bartłomiej Jurecki (fotograf), Mateusz Skwarczek (fotograf, „Gazeta Wyborcza”), Piotr Idem (fotograf), Artur Rychlicki (fotograf), Maksymilian Rigamonti (fotograf, „Dziennik Gazeta Prawna"), Krzysztof Groń (doktor Sztuk Plastycznych), Zbigniew Pozarzycki (fotograf) i Mateusz Mrozowski (wykładowca fotografii). Organizatorem było Koło Naukowe Studentów Dziennikarstwa UJ, a sponorami głównymi: Krakowskie Szkoły Artystyczne, Szkoła Kreatywnej Fotografii oraz warsztaty-fotograficzne.org.
“NIKE”
34
“Uchodźcy”
“Los Hijos de Torres” (z hiszp. „Dzieci wież”)
wydarzenia
“Widok na podwórko”
“Uchodźcy”
35
sztuka
ALEKSANDRA
TOBOROWICZ SZUM ULICY W JEJ TWÓRCZOŚCI SPOTYKAJĄ SIĘ TYPOGRAFIA, MALARSTWO I STREET ART. ALEKSANDRA TOBOROWICZ, ARTYSTKA ZWIĄZANA Z KRAKOWSKĄ AKADEMIĄ SZTUK PIĘKNYCH ZABIERA NAS W ABSTRAKCYJNĄ PODRÓŻ PO ULICY I ALFABECIE SWOJEJ WYOBRAŹNI.
36
TYPOMURAL
sztuka
J
ej najnowszą pracę można właśnie oglądać w Szardży, w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, na międzynarodowej wystawie zbiorowej „Manifestations of Dot”. Instalacja „Typo Noise” pokazuje zjawisko nadmiaru hałasu we współczesnym świecie. „Odwołuje się do zarejestrowanego ulicznego hałasu, gwaru, szumu informacyjnego, który towarzyszy człowiekowi w mieście, atakując go ze wszystkich stron poprzez zasłyszane słowa i dźwięki o rozmaitym znaczeniu, dojrzane szyldy, reklamy i inne komunikaty wizualne, otrzymywane SMS-y czy odbierane rozmowy telefoniczne i wiele innych – oddaje charakter gwaru miasta” tłumaczy artystka.
38
Instalacja składa się z 12 000 liter różnej wielkości, powieszonych na 800 przezroczystych żyłkach w czarnym pomieszczeniu pełnym luster. Wszystko prześwietla projekcja nagrań gwaru przypadkowych rozmów odbywających się na krakowskich ulicach. Ulica jest niezwykle silną inspiracją dla Aleksandry Toborowicz. Pokazują to znakomicie murale, których jest autorką lub współautorką. Typomural w Krakowie, zrealizowany przy okazji warsztatów z młodymi artystami, to gigantyczna półka z tytułami książek, które tworzą ich grzbiety. Audiomural na ścianie Nowohuckiego Centrum Kultury zamienia masywny budynek w pełną lekkości klawiaturę instrumentu muzycznego.
A Mayamural, którego koncepcja powstała we współpracy z Michałem Pałaszem, mężem artystki, przenosi na krakowską ścianę archaiczną inskrypcję Majów, wedle której świat miał skończyć się w 2012 roku. Wszystkie te prace, a także abstrakcyjne malarstwo i prace graficzne, łączy jedno pełne wrażliwości spojrzenie na ulicę. Ulicę, która dla Aleksandry Toborowicz jest inspiracją i medium. Materią i materiałem. Twórczością i tworzywem. Krótko mówiąc: sztuką. Rafał Stanowski atoborowicz.tumblr.com Fot. archiwum artystki
sztuka
AUDIOOMURAL
BEZ TYTUŁU (TRYPTYK) 100 X 210 CM, AKRYL NA PAPIERZE, 2016 ROK 39
design
TANDEM W ŚWIECIE CERAMIKI
Julia, z wykształcenia chemik, oraz jej mąż Tomasz, socjolog i fotograf, postanowili zrealizować swoje marzenia. Otworzyli pracownię ceramiczną w Krakowie, by pod marką JumaTile produkować ręcznie zdobione płytki. Tworzą piękne przedmioty i czują się szczęśliwi. Do stworzenia pracowni ceramicznej nie musieli niczego rzucać, żegnać się z czymś, nie potrzebowali dokonywać wielkich rewolucji w swoim życiu. Julia i Tomasz od początku wiedzieli, że pójdą trochę inną, alternatywną drogą. „Świat jest wszędzie taki sam, że to co czyni go lepszym, to my. Trawa jest wszędzie jest tak samo zielona, tylko czasem tego nie widzisz, bo nie wymyłeś okna, przez które na nią patrzysz”, mówią twórcy JumaTile. Marka tworzy ręcznie zdobione płytki, proponując zarówno tradycyjne wzornictwo, jak i własne projekty. Zainspirowani sztuką portu-
40
galskich płytek azulejos (ceramika pokryta barwnym ornamentem), postanowili ożywić formy tradycyjnych wzorów, dodając im nuty współczesności. Wśród modeli można znaleźć tradycyjne wzornictwo azulejos, or nament y or ien tu, elementy op artu, współczesną grafikę czy stylową typografię. Realizują też specjalne zamówienia od klientów, którzy poszukują niepowtarzalnych wzorów. „Można przyjść do nas nawet z połowicznym pomysłem, a my go dalej pociągniemy i wspólnie stworzymy”, mówią. Pracownia JumaTile to również pracow-
nia otwarta na ludzi. Organizuje warsztaty z ceramiki, aby pokazać, jak powstają płytki ceramiczne. Prowadzi warsztaty projektowania, kompozycji i zastosowania płytek. Tomasz i Julia uważają, że ich pracownia jest jak tandem. „Naszą siłą jest to, że w dowolnym momencie jedno z nas może przestać pedałować, a i tak będziemy dalej jechać do przodu”, mówią twórcy marki JumaTile.
Rafał Stanowski jumatile.com Fot. archiwum JumaTile
design
ZMYSŁY DESIGNU WE WROCŁAWIU „Noc z designem” to wydarzenie, w którym powinni wziąć udział wszyscy fani wzornictwa z Wrocławia. Impreza przebiega pod hasłem: „Siła zmysłów” i odwoływać się będzie do naszej percepcji. Start 23 czerwca o godz. 19 w Galerii Wnętrz Domar (ul. Braniborska 14, Wrocław). Miłośnicy pięknego wzornictwa zobaczą nowości rodzimych i zagranicznych producentów, nowinki prezentowane na targach Salone del Mobile w Mediolanie, będą przechadzać się po strefach tematycznych odwołujących się do wzroku, smaku, węchu i dotyku. Goście poznają m.in. niezwykłe drewniane eksponaty z wystawy rzeźb użytkowych Dobroteki, g-table oraz system Pakiet zaprojektowane przez Oskara Ziętę, nagrodzone fotele Tulli Tomka Rygalika (Red Dot Design Award), premierę firmy Swarzędz Home, kolekcję Balance zaprojektowaną dla Mebli VOX i nagrodzoną prestiżowym wyróżnieniem TOP Design Award 2016, a także ścieżki sensoryczne projektowane z myślą o niewidomych. Wrocławskie Humanitarium wprowadzi nas w świat iluzji dotyczących wzroku i zmysłu równowagi. Nie zabraknie kolejnej edycji Marek Dolnośląskich, z premierowymi przedmiotami stworzonymi przez projektantów z regionu. Przed galerią malować będą wrocławscy grafficiarze. Event potrwa od godziny 19 do 24. Rafał Stanowski
41
prawo
KARTY PRE-PAID TYLKO PO REJESTRACJI DANYCH - CZY TO KONIEC Z ANONIMOWOŚCIĄ W SIECI?
Obecnie w sejmie trwają zaawansowane prace nad tzw. ustawą antyterrorystyczną. Pośród wielu postulatów ingerujących dosyć dotkliwie w sferę prywatności obywateli, znajduje się ten związany z obowiązkiem rejestracji telefonicznych kart pre-paid. Czy to koniec z prywatnością naszych rozmów? I czy takie podejście uchroni nas przed potencjalnym zagrożeniem terrorystycznym?
Projekt ustawy jest już w Sejmie, a biorąc pod uwagę szybkość prac oraz to, że rządzącym zależy na wprowadzeniu przepisów jeszcze przed szczytem NATO w Polsce (8-9 lipca) oraz Światowymi Dniami Młodzieży w Krakowie (27-31 lipca), możemy spodziewać się w ciągu najbliższych tygodni nowej ustawy antyterrorystycznej, która prawdopodobnie zostanie wprowadzona do polskiego systemu prawnego bez vacatio legis. Pomysłodawcy przekonują, że zagrożenie terrorystyczne w Polsce nie jest czymś oderwanym od rzeczywistości, mimo tego, iż do tej pory jesteśmy w tej kwestii zieloną wyspą na mapie Europy. Jednym z głównych założeń tej ustawy jest wprowadzenie obowiązku rejestracji kart telefonicznych pre-paid. Co to oznacza w praktyce dla zwykłego obywatela? Z sieci komórkowej zniknie anonimowość, ponieważ każdy kto zechce zakupić kartę przedpłaconą, będzie zobowiązany do
42
przedstawienia dokumentu potwierdzającego jego tożsamość. I choć politycy i specjaliści przekonują, że projekt ustawy podobny jest do rozwiązań znanych w Europie, to jednak wiele jej aspektów budzi negatywne emocje. Pomysł rejestracji nowo zakupionych kart pre-paid to idea, która została już wprowadzona w wielu krajach na świecie więc, nie powinna sprawić zbyt wielu problemów użytkownikom sieci komórkowych. Dużo więcej znaków zapytania rodzi rejestracja kart przedpłaconych, które są już w obrocie. W posiadaniu Polaków jest obecnie około 29 mln takich kart. Polscy operatorzy byli przekonani, że zostanie im zapewniony odpowiednio długi czas, aby zarejestrować wszystkich użytkowników. Niestety, najnowsza wersja ustawy przyjęta przez Radę Ministrów, wprowadza znacznie krótsze, niż wcześniej przewidywane terminy.
prawo
Nowa ustawa ma obowiązywać operatorów już od lipca, a ostateczny czas na zarejestrowanie wszystkich kart to 2 stycznia 2017 r. Widzimy więc, że polskie telefonie komórkowe dostaną zaledwie 5 miesięcy na wdrożenie nowych regulacji w życie. Operatorzy odpowiadają zgodnie, że jest to termin na krytycznej granicy możliwości, a dodatkowo nie wiedzą jak w praktyce przeprowadzić taki proces. Stwierdzają również, że wiele w tej sprawie będzie zależeć od szczegółowych wytycznych. Zdecydowanie największym problemem pojawiającym się z związku z tą ustawą, jest utrata używanego dotychczas numeru telefonu. Wielu użytkowników kart pre-paid korzysta ze swoich numerów od wielu lat, a w przypadku braku rejestracji karty, utracą swoje numery bezpowrotnie. Kolejną komplikacją związaną z wyłączeniem niezarejestrowanych kart jest kwestia zgromadzonych dotychczas na karcie środków. Tutaj opera-
torzy również nie wiedzą, gdzie i do kogo mają zwrócić kwoty doładowań, które nie zostaną wykorzystane. Jedno jest pewne - jeżeli termin rejestracji wstecznej nie zostanie zmieniony, to czeka nas podwójnie gorący okres świąteczno-noworoczny. Proponowany termin tuż po świętach Bożego Narodzenia i Nowym Roku, wprowadzi dodatkowe zamieszanie oraz będzie sporym utrudnieniem dla użytkowników oraz operatorów komórkowych. Innym istotnym problemem związanym z obowiązkową rejestracją kart pre-paid jest kwestia ochrony danych osobowych. Sprzedawcy w małych sklepikach, kioskarze, pracownicy stacji benzynowych i wszyscy sprzedający karty przedpłacone, uzyskają dostęp do naszych danych osobowych znajdujących się w dowodzie lub paszporcie. Zmiana stanu prawnego zmusi sprzedających karty pre-paid do zawarcia
z operatorami umów powierzenia przetwarzania danych osobowych. Sprzedawcy staną się więc przetwarzającymi (gromadzącymi) dane osobowe na zlecenie operatora. Dodatkowo będą zobowiązani do odpowiedniego ich zabezpieczenia, zgodnie z opracowanymi procedurami, ujętymi w polityce bezpieczeństwa. Czy wszystkie niezarejestrowane karty pre-paid zostaną wyłączone 2 stycznia 2017 roku? Czy nasze dane osobowe, będą narażone na ujawnienie osobom trzecim? Oraz czy inwigilacja obywateli posunie się o jeden krok za daleko? Odpowiedzi na te pytania powinniśmy poznać w najbliższych tygodniach.
Karol Drozdowski Prawnik
43
motoryzacja
PRĘDKOŚĆ JEST PRZEREKLAMOWANA
Samochody elektryczne również potrafią zapewnić brutalne odczucia za kierownicą. Są nawet jeszcze bardziej przerażające niż tradycyjne, bo robią to w kompletnej ciszy. Tesla Model S: 0–100 km/h w 2,8 s.
CHOCIAŻ ŻYCIE MAMY TYLKO JEDNO, TO DOBRZE JEST MIEĆ POCZUCIE, ŻE WYCISKAMY Z NIEGO TYLE, CO Z TRZECH. JAK TO ZROBIĆ? WYSTARCZY WSIĄŚĆ ZA KIEROWNICĘ SAMOCHODU, KTÓRY DO 100 KM/H JEST W STANIE ROZPĘDZIĆ SIĘ W CZASIE KRÓTSZYM NIŻ 4 SEKUNDY!
Tekst: Michał Sztorc (PremiumMoto.pl) Zdjęcia: Producenci
44
Powolna jazda jest dla nudziarzy. Dla osób, które poruszenie się samochodem traktują jako pańszczyznę do odrobienia. Dla ludzi, którzy prowadzą życie puste i nie widzą w nim wyraźnego celu. Jeżeli dla kogoś podróżowanie samochodem z prędkością 40 km/h stanowi wyzwanie i najciekawszą rzecz, jaką ma do zrobienia przez cały dzień, to raczej nie chcielibyście przyjąć go do grona znajomych – nawet na Facebooku.
przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym powyżej 50 km/h, odbierano średnio 91 dokumentów dziennie. 91! Nie warto się narażać.
Ale czy szybka jazda to faktycznie synonim czerpania z życia całymi garściami? Czy prędkość to kwintesencja wrażeń związanych z jazdą samochodem sportowym? Czy naprawdę trzeba zapuszczać się daleko poza granicę 200 km/h, żeby poczuć to „coś”? Według mnie niekoniecznie.
Sama prędkość jest też coraz mniej odczuwalna zza kierownicy. Samochody są bardziej komfortowe i w coraz większym stopniu izolują od nieprzyjemnych wrażeń związanych z szybkim przemieszczaniem się. W efekcie doznania towarzyszące jeździe z prędkością 200 km/h we współczesnym samochodzie wyższej klasy są porównywalne z tymi, które jeszcze kilkanaście lat temu odczuwalibyśmy przy 100 km/h. Ponadto do wysokich prędkości łatwo przywyknąć i 200 km/h szybko staje się niewystarczające do pobudzenia naszych pomp adrenaliny. Tak, prędkość jest przereklamowana.
W dzisiejszych czasach, kiedy pierwszy lepszy samochód rodzinny jest w stanie osiągnąć 200 km/h, prędkość nie jest już czynnikiem rozpalającym emocje za kierownicą. Nie ona budzi pożądanie i ekscytację. Samochodów nieustannie przybywa, na drogach jest coraz gęściej, a za przekroczenia prędkości grożą coraz surowsze konsekwencje. Po prostu nie ma jak, ani gdzie się rozpędzić. Niedawno policja pochwaliła się, że w ciągu roku obowiązywania nowego prawa, zezwalającego na zatrzymanie prawa jazdy za
Po raz kolejny uświadomiłem to sobie za kierownicą 605-konnego Audi RS6 Avant Performance – najmocniejszego, seryjnie produkowanego kombi na świecie. Od 0 do zatrzymania prawa jazdy RS6 rozpędza się w 3,5 s, a przy wyposażeniu w ceramiczne hamulce za ponad 46 tys. zł bez większego wysiłku osiągnie 300 km/h. Tylko po co, skoro powyżej 140 km/h zaczynamy igrać z prawem, a przy 250 km/h we wnętrzu jest równie spokojnie, co na spotkaniu kółka różańcowego?
motoryzacja
Audi RS6 Performance – najmocniejsze seryjnie produkowane kombi na świecie. Do 100 km/h przyspiesza w 3,5 s, a jednocześnie pozostaje praktycznym, rodzinnym samochodem. Urzekające połączenie!
Chociaż życie mamy tylko jedno, to dobrze jest mieć poczucie, że wyciskamy z niego tyle, co z trzech. 605-konne Audi zdecydowanie może w tym pomóc.
Widzicie, w takim RS6 i supersamochodach nie chodzi o samą prędkość, raczej o sposób, w jaki samochód ją rozwija i brutalność odczuć z tym związanych. Przeciążenie przy starcie tak silne, że aż niekomfortowe, wciskanie w fotel, mimowolne uderzenie głowy o zagłówek oraz wrażenie, że musisz trzymać się kurczowo, ale nie tyle kierownicy, ile życia. To zdecydowanie bardziej emocjonujące doświadczenie niż jazda z prędkościami powyżej 250 km/h na autostradzie. Coś co sprawia, że mocne samochody są tak uzależniające. I wcale nie muszą być napędzane potęż-
nym V8 jak Audi RS6. Elektryczna Tesla model S, która do 100 km/h przyspiesza w 2,8 s, jest w tym równie skuteczna. Co więcej są to wrażenia, którymi możecie bezkarnie urozmaicać sobie jazdę na zwykłych drogach, nawet w mieście. Przyspieszenia od 0 do 60 km/h w niecałe 2 s nie jest niedozwolone i nigdy się nie nudzi. Niestety, to również wrażenia zarezerwowane dla samochodów pokroju RS6 Avant Performance, a więc tych najmocniejszych i najdroższych na rynku. Cóż, czasem trzeba dorosnąć i nieco zarobić, aby móc ponownie poczuć się dzieckiem.
45
twarze
SKRZYDŁA SUKCESU HOTEL GALAXY
KRAKÓW, 24.05.2016 FOT: JAKUB GIL
WIĘCEJ NA WWW.LOUNGEMAGAZYN.PL 46
polecamy
W CZERWCU POLECAM
C
MONIKA GĄSIOREK-MOSIOŁEK
REDAKTOR DZIAŁU MODA
Dziennikarka, stylistka gwiazd i personal shopper. Od wielu lat czynnie związana ze światem mody. Zaczynała jako modelka i fotomodelka, co pozwoliło jej nabyć doświadczenie za kulisami międzynarodowych pokazów i sesji zdjęciowych. Na co dzień odpowiada za stylizacje osób publicznych. Występuje w programach telewizyjnych na żywo jako ekspert w dziedzinie mody. Od czterech lat współpracuje z „Lounge Magazyn”, w którym pełni funkcję redaktor prowadzącej dział moda.
zerwiec to miesiąc, w którym większość z nas odlicza dni do urlopu i beztroskiego nic nie robienia. To również miesiąc rozpoczynających się wyprzedaży. Wpadając w wir zakupowego szaleństwa koncentruję się nie tylko na ubraniach i dodatkach, ale również na wzbogaceniu mojej domowej biblioteki. Lista książek i albumów, które chciałabym mieć, zwiększa się w zastraszającym tempie. Tym razem chciałabym polecić kilka pozycji, które umilą wam czas.
VIVIENNE WESTWOOD
i bardzo inspirująca opowieść o spełnianiu marzeń i stawianiu czoła przeciwnościom losu.
TWÓJ MODOWY NOTATNIK
która jest połączeniem osobistego pamiętnika i autoryzowanej biografii - częściowo opiera się na zapiskach autorki i bohaterki, a częściowo na wspomnieniach szerokiego grona przyjaciół, rodziny i współpracowników. Pozycja obowiązkowa dla osób, która pragną rozpocząć swoją karierę w świecie mody, jak również dla tych, którzy szukają swojej drogi w życiu.swój ideał i mam nadzieję ideał mojej mamy, znalazłam w perfumerii SENSE DUBAI na Mokotowskiej 46 w Warszawie.
LOUIS VUITTON. FRANCUSKA SAGA
Historia życia i twórczości projektantki mody, aktywistki, współtwórczyni ruchu punkowego oraz właścicielki globalnej marki. Opowiedziana po raz pierwszy, jej własnymi słowami, z zaskakującej perspektywy i z niezłomną uczciwością. Wyjątkowa książka,
48
Jeśli interesujecie się dobrami luksusowymi oraz inspirują was historie wielkich marek, kolejna propozycja jest dla was. Louis Vuitton. Francuska saga autorstwa Stéphanie Bonvicini, francuskiej dziennikarki i pisarki, specjalizującej się w tematach związanych z turystyką i szeroko rozumianym podróżowaniem. W sposób przystępny i dokładny opowiada historię jednej z najbardziej rozpoznawalnych marek na świecie. Motywująca
Książka eksperta w dziedzinie mody, zagorzałego wielbiciela stylu, który kocha modę nie tylko za piękne ubrania i akcesoria, ale za to, że jest wszechobecna, że otacza nas pięknymi przedmiotami, że pomaga piękniej żyć. Autor pokazuje, jak interpretować trendy w modzie oraz wybierać topowe zjawiska i przedmioty, oswaja z tajnikami stylu, a na stylu zna się jak nikt inny. Adam Gutowski jest stylistą i dziennikarzem modowym. Wypromował w Polsce zawód stylisty i jako pierwszy go wykonywał. Prowadził działy mody w magazynach: Twój Styl, Playboy, Cosmopolitan, Glamour. Współtwórca Horn&More. Poradnik modowy, który jest inny niż wszystkie, które przeczytaliście do tej pory. Nie narzuca i nie każe. Proponuje i pokazuje, a przede wszystkim przekonuje do szukania własnego stylu.
wydarzenia
JOANNA KLIMAS I KOLEKCJA DLA UNIWERSYTETU WARSZAWSKIEGO 19 listopada 2016 roku Uniwersytet Warszawski kończy 200 lat. Z tej okazji już od połowy maja, w ramach półrocznego świętowania urodzin uczelni, rozpocznie się szereg imprez i wydarzeń, organizowanych na terenie UW, jak i w przestrzeni miejskiej.
OTWARCIE POP UP DITTA ZIMMERMANN W WARSZAWIE Pop Up Ditta Zimmermann to nowa, kreatywna przestrzeń w warszawskim ,,Placu Unii”. Łączy modę damską z luksusową biżuterią. Autorką konceptu jest Ditta Zimmermann, ceniona polska projektantka współpracująca m.in. z Bijou Brigitte, Harding Brothers oraz Apart. Do współpracy w swoim salonie Ditta Zimmermann zaprosiła szerokie grono projektantów, takich jak: Kossmann, Anna Feledyk, Kristine, Gosia Strojek, Mia Stilo, Elementy, Ania Cichosz, Ewa Łukawska, Michał Nowak, Baswsome, Patryk Wojciechowski, Enbowe, Drunklegends, Gavel, Jacob Birge, Pradelle, Hashtag-Zegarki Kaczor, Seta, Aleksandra Przybysz, Shifers, Sussuro, Karolina Warda, Monica Nera czy Decode. Pop Up Ditta Zimmermann zajmie w Placu Unii 231 mkw. powierzchni handlowej na 1. piętrze centrum.
POLSKIE MARKI NA OPEN’ER FESTIVAL Fashion Stage na Open’er Festival to przestrzeń modowych inspiracji, powstała z chęci podkreślenia wielopłaszczyznowości festiwalu, który poza charakterem ściśle muzycznym łączy się z ze światem sztuki i mody. Jak co roku w strefie tej prezentowane są kolekcje najciekawszych młodych projektantów i projektantek. Do tej pory na wybiegu swoje kolekcje zaprezentowali: Jarosław Ewert, Natasha Pavluchenko, Jakub Pieczarkowski, Joanna Hawrot, Sophie Kula, SHE/S A RIOT, NENUKKO, Michał Szulc, Drzał, Marta Siniło, UEG oraz wielu innych polskich projektantów. Podczas obecnej edycji, już pod koniec czerwca, na wybiegu oraz w przestrzeni festiwalowej zobaczyć będzie można kolekcje Dastina Porazińskiego, Anny Pietrowicz, eklektyczną kolekcję Walerii Tokarzewskiej-Karaszewicz, dotychczasowe i najnowszą kolekcję Joanny Organiściak, streetwear’owe kolekcje marki MAJORS, LITFASHION, a także Magdę Hasiak, i jej architektoniczne projekty, konceptualne kreacje marki ACEPHALA, a także inspirowaną malarstwem i ceramiką kolekcję Zuzanny Kwapisz. Open’er Festival 2016 odbędzie się 29 czerwca i potrwa cztery dni. Pełny line-up muzyczny dostępny na oficjalnej stronie www.opener.pl.
50
Program wydarzeń jubileuszowych będzie ciekawy. Jednym z jego elementów będzie pojawienie się specjalnej, limitowanej kolekcji ubrań i gadżetów, zaprojektowanych przez Joannę Klimas. Projektantka, na zamówienie uczelni, stworzyła serię wyjątkowych produktów, które będzie można nabyć za pośrednictwem strony internetowej UW. Ubrania i gadżety, zaprojektowane pod hasłem „Jestem z UW”, są jednym ze sposobów podkreślenia dumy i identyfikacji z uczelnią, a zrazem modnym akcentem, sygnowanym marką projektantki.
19 LISTOPADA WARSZAWA
wydarzenia
WSPÓLNY TELEDYSK ANJI RUBIK I MARY KOMASA ,,LOST ME”
Anja Rubik i Mary Komasa przyjaźnią się od dawna. Artystki mają zbliżony światopogląd i łączy ich podobna estetyka. Spędzają razem czas i wspierają się w karierze zawodowej. Anja i Mary to główne bohaterki teledysku utworu Komasy ,,Lost Me”. Efekt wspólnej współpracy pojawił się na portalu Nowness. Główną rolę grają w nim obie artystki. Utwór opowiada o rozstaniu, o świadomym dokonaniu wyboru, poczuciu winy, ale jednocześnie o chęci pójścia własną drogą. Teledysk przedstawia historię modelki, w którą wciela się nikt inny jak Anja Rubik. Pośród fotografów, paparazzi, pojawia się jej alter ego, lustrzane odbicie Anji - Mary Komasa. Artystki komunikują się bez słów, używając mowy ciała. Film jest smutny i poruszający. Pojawiająca się w nim nagość, może być dla wielu odbiorców kontrowersyjna. Podkreśla jednak to, co chcą przekazać autorki. W produkcji teledysku piosenkarkę wspierała rodzina. Reżyserią zajął się brat - Jan Komasa, natomiast za stroje odpowiedzialna była siostra, Zofia Komasa.
ŁUKASZ JEMIOŁ I AVON KONTRA RAK PIERSI 11 CZERWCA WARSZAWA
11 czerwca jest Dniem Różowej Wstążki, organizowanym w ramach kampanii Rak Piersi.
Znany polski projektant, Łukasz Jemioł, zaangażował się w akcję, tworząc limitowaną serię koszulek, dostępnych wyłącznie podczas Dnia Różowej Wstążki. Dzień Różowej Wstążki to jedno z największych wydarzeń w Polsce dedykowanych profilaktyce raka piersi i uświadamianiu Polkom, że wcześnie wykryta choroba to nie wyrok. Przypominać o tym ma także limitowana linia koszulek zaprojektowanych specjalnie na tę okazję przez polskiego projektanta Łukasza Jemioła. Limitowana liczba koszulek zaprojektowanych przez Łukasza Jemioła będzie dostępna wyłącznie podczas Dnia Różowej Wstążki, 11 czerwca, na Bulwarach Wiślanych Jana Karskiego w Warszawie. Uczestnicy wydarzenia będą mogli nabyć ją na stoisku Avon. Całkowity zysk uzyskany ze sprzedaży koszulek przeznaczony zostanie na działania w ramach kampanii Avon kontra Rak Piersi. MATERIAŁY: - Łukasz Jemioł, mat. prasowe - Avon, fot. mat. prasowe - Anja Rubik, www.muzyka.interia.pl - OPENER, opener.pl - Joanna Klimas, youtube.pl - Pop Up Ditta Zimmermann, placunii.pl
51
wydarzenia
8.EDYCJA
FASHION DESIGNER AWARDS ZA NAMI Uznanie jury (m.in.: Joanny Horodyńskiej, Michała Szulca, Doroty Williams, Macedemian Girl, Agnieszki Maciejak, Lidii Kality, duetu Bizuu, Tomasza Ossolińskiego, Andrzeja Fodera, Mariety Żukowskiej, Pauliny Sykut - Jeżyny) zyskał projekt, który był połączniem oryginalnego pomysłu i rękodzieła. Projektantka samodzielnie stworzyła tkaniny, wykorzystała do tego tradycyjne rzemiosło i nowinki techniczne. Kreacje z materiału wtopionego w metalową siatkę to majstersztyk. Kolekcja Dominiki Syczyńskiej była bezkonkurencyjna. Jest tak, jak sobie wymarzyłam. Ciężko pracowałam, by stanąć na podium. Cieszę się, że dostałam ogromny kredyt zaufania od tak zacnego grona jury. Dziękuję. - mówiła Dominika Syczyńska. Zapowiedziała, że to dopiero początek. Zwyciężczyni otrzymała imponującą liczbę nagród, w tym czek na 15 tysię cy od MSKPU, wyjazd na targi Premier Vision do Paryża od partnera strategicznego Whirpool, zaproszenie do kampanii "Szósty zmysł projektanta", zaproszenie do współpracy z marką AVON przy sesji do lookboo’ka, staż w magazynie "Twój Styl", sesję zdjęciową w magazynie Whitemad, warsztaty z Alberto Campagnolo (wieloletnim doradcą marketingu Giorgio Armani), 2,5 letnie stypendium od MSKPU oraz nagrodę specjalną - staż w atelier u Yarona Minkowskiego w Tel Avivie. Kiedy patrzę na młodych projektantów, jestem trochę zazdrosny. Przypomina mi się moment, kiedy sam odbierałem podobną nagrodę w Dusseldorfie. Wydaje się, że to było wczoraj, a przecież
52
11 MAJA W TEATRZE PALLADIUM ODBYŁ SIĘ WIELKI FINAŁ 8. EDYCJI FASHION DESIGNER AWARDS. 10-CIU MŁODYCH PROJEKTANTÓW ZAPREZENTOWAŁO KOLEKCJE W KLIMACIE “TRIBIUTE TO COLOURS”. FINAŁ UŚWIETNIŁ POKAZ YARONA MINKOWSKIEGO Z IZRAELA, KTÓRY BYŁ GOŚCIEM HONOROWYM ORAZ PRZEWODNICZĄCYM JURY. ÓSMĄ ZWYCIĘŻCZYNIĄ KONKURSU FDA ZOSTAŁA DOMINIKA SYCZYŃSKA Z GLIWIC. w branży pracuję niemal od 30 lat. To spotkanie jest szalenie inspirujące. Przed finalistami wiele wyzwań, ale uważam, że trzeba stawiać na młodość. Cieszę się, że zostałem zaproszony przez Joannę So kołowską-Pronobis do największego w Polsce konkursu promującego młode talenty. Czekam na Dominikę w swoim atelier w Tel Avivie – mówił Yaron Minkowski. II miejsce zajął Dastin Poraziński, który wygrał kurs specjalistyczny i 2,5-letnie stypendium od MSKPU oraz zaproszenie do kampanii "Szósty zmysł projektanta" marki Whirlpool. III miejsce zdobyła Sophie Kula, która dostała zaproszenie do kampanii "Szósty zmysł projektanta" marki Whirlpool oraz staż w MSKPU. Specjalne wyróżnienia otrzymali: Dastin Poraziński – „Magnetyczna osobowość od portalu fashionpost.pl Antonina Wojtaszek (najmłodsza, 16-letnia uczestniczka FDA) – staż w departamencie stylizacji i charakteryzacji w telewizji TVN oraz staż w atelier marki Bizuu. Jestem niesamowitą szczęściarą, bo od 8 lat robię projekt i każdego roku sprawia mi to przyjemność. Pracuję z najlepszymi w branży, którzy są moimi jurorami, a tegoroczni finaliści są nie tylko piekielnie zdolni, ale również są znakomitymi am-
basadorami 8. edycji – mówiła ze sceny pomysłodawczyni i producentka Fashion Designers Awards Joanna Sokołowska-Pronobis. Oprócz finałowej dziesiątki, w skład której wchodzili: Hubert Kołodziejski, Roman Marchewka, Nikola Fedak, Dastin Poraziński, Natalia Golec, Alicja Woszkowska, duet Dorota Podgórska i Wiktoria Nowak, Sophie Kula, Wojtaszek Antonina oraz Dominika Syczyńska, swoją kolekcję zaprezentował również przewodniczący jury Yaron Minkowski. Kolekcja, składająca się z długich, wieczorowych sukienek oraz krótszych, koktajlowych modeli, została w całości utrzymana w bogatej palecie kolorów. Uwagę przyciągały detale w postaci ręcznie wykonanych kwiatów, które w połączeniu z przeźroczystościami, tworzyły prawdziwe dzieła sztuki. Tradycją finału Fashion Designer Awards jest pokaz laureata ubiegłorocznej edycji. Na wybiegu zobaczyliśmy najnowszą kolekcję Aleksandry Jędryki, która rok temu bezprecedensowo zgarnęła całą pulę nagród 7 edycji FDA. Licznie przybyli goście ze świata mody, dziennikarze, przedstawiciele marek odzieżowych oraz gwiazdy, m.in.: Barbara Kurdej-Szatan, Rafał Maślak, Malwina Wendzikowska, Alicja Napiórkowska, Karina Kunkiewicz, Katarzyna Skrzynecka, Paulina Drażba, Kasia Krupa, Anna Dec,
wydarzenia
Aneta Perchuć, jeszcze długo dyskutowali o show.
Fot. Materiały prasowe
Organizatorzy Fashion Designer Awards w tym roku stworzyli niesamowity klimat inspirowany tematem 8. edycji “Tribute to colours”. Reżyserem pokazów był Maciej Majzner. Nad stylizacjami i koordynacją backstage'u czuwała Monika Gąsiorek-Mosiołek. Make up w kolorze fuksji oraz naturalnie pofalowane włosy, to zasługa profesjonalnych teamów – Avon, Wella Profesjonals oraz Maniera i Umma Paro Spa. Kolorową kolekcję finalistów dopełniały buty Kazar. Goście bawili się na afterparty z Fruits & Wine.
53
moda
MESSO Za marką Messo kryją się przede wszystkim dwie osoby - Monika i Marcin. Ona jest projektantką, na co dzień „mniej widoczną” w działalności marki. To Marcina można zobaczyć częściej, np.: na targach, spotkaniach z klientami, czy choćby w nowo otwartym butiku. Historia powstania Messo nie różni się znacząco od innych początków działalności polskich marek modowych. Messo miało być dla nas odskocznią od szarej codzienności, pracy w korporacji, próbą zerwania z raportowaniem, harmonogramowaniem, „taskami” i updejtami”, czy też wreszcie potrzebą rozpoczęcia pracy na własny rachunek. Nie sądziliśmy jednak, że z czasem ta odskocznia stanie się tak absorbująca! Nasza marka skierowana jest do kobiet, które cenią sobie niewymuszoną elegancję, naturalność oraz prostotę i harmonię w modzie. Wyróżnia ją umiejętne łączenie klasyki, prostych, minimalistycznych form, z kobiecymi, subtelnymi elementami. Chcemy pokazać, że można czuć się wygodnie, nowocześnie i stylowo wybierając coś innego niż wszechobecną, szarą dzianinę w oversize-owej formie, która w żaden sposób nie przyczynia się do wydobycia atutów kobiecej sylwetki. Można powiedzieć, że nasza filozofia jest antytezą do panujących obecnie trendów. Kolekcje tworzone są tak, aby można łączyć ze sobą poszczególne elementy, komponując własne, niepowtarzalne stylizacje. Znajdziemy w nich zarówno asymetryczne spódnice, kobiece, kopertowe sukienki, jak i dobrze skrojone koszule, marynarki i płaszcze.
Fot. Materiały prasowe
54
moda
W przypadku Messo istotne jest również to, że cały proces, od momentu powstania projektu do wykonania gotowego egzemplarza, odbywa się w Polsce (w Warszawie). Dążąc do stworzenia produktu najwyższej jakości, współpracujemy z doświadczonymi rzemieślnikami, wybieramy najlepsze materiały oraz dbamy o staranność wykończenia. To sprawia, że każda kobieta poszukująca indywidualnego stylu, ceniąca jakość wykonania i ponadczasowość, znajdzie w propozycjach Messo coś dla siebie. Filozofię marki najlepiej oddaje nasze motto/hasło przewodnie - Simple Beauty. Marka pojawiła się na rynku ponad trzy lata temu. Do tej pory nasze kolekcje można było zobaczyć między innymi na targach w Paryżu, Berlinie, Wiedniu czy Stuttgarcie. Projekty dostępne są w kilku butikach za granicą – m.in. w Austrii, Niemczech, Szwajcarii, na Litwie. W najbliższym czasie powinny pojawić się nieco dalej, za wschodnią granicą. W Polsce współpracujemy z kilkoma butikami - m.in. w Gdyni, Łodzi czy Wrocławiu. Projekty Messo są również dostępne na polskich i zagranicznych platformach sprzedażowych. Od pewnego czasu naszym dużym problemem był brak stacjonarnego sklepu w Warszawie - w mieście, w którym powstają nasze rzeczy, w którym mamy najwięcej klientek. Teraz z radością możemy poinformować, że na modowej mapie stolicy pojawiło się nowe miejsce – nasz autorski butik! W kamienicy przy ulicy Nowogrodzkiej 6 od połowy maja można kupić projekty Messo. Przestrzeń ta jest odzwierciedleniem naszych upodobań związanych z architekturą wnętrz. Zaprojektowaliśmy ją (a niektóre elementy nawet wykonaliśmy!) sami. Podstawą i głównym założeniem w zakresie aranżacji był minimalistyczny styl i harmonia. Istotne więc było, aby wszystkie elementy, tj. meble, oświetlenie i dodatki były doskonale do siebie dopasowane i jednocześnie nie stanowiły konkurencji dla ubrań. Zdecydowaliśmy się na połączenie prostych form geometrycznych, wykonanych ze szkła czy stali w połączeniu z materiałami naturalnymi, takimi jak marmur i sklejka oraz delikatnymi akcentami kolorystycznymi.
55
moda
Kierunki naszych działań zależą od wielu czynników. Propozycji mamy bardzo wiele np. udział w prestiżowych targach Tranoi, czy współpraca z showroomami i agencjami ze Stanów Zjednoczonych. W tym miejscu należy zauważyć, że cały czas działamy bez inwestora zewnętrznego. Taki sposób działania wymusza wolniejszy rozwój, wymaga przemyślanych, wyważonych działań. Każdy niewłaściwy ruch może kosztować wiele - uczymy się na własnych błędach. Czas pokaże, w którym kierunku pójdziemy. Nie zmieni się za to jedna kwestia - każdego dnia będziemy dokładać starań, aby ubrania sygnowane marką Messo spełniały oczekiwania klientek i to ich satysfakcja jest naszym głównym celem. Monika Gąsiorek-Mosiołek
Z subtelnym, minimalistycznym stylem wnętrza korespondują ubrania z aktualnej kolekcji - dominują: dyskretna elegancja i uniwersalny styl, przełamane mocniejszą kolorystyką niektórych projektów. Mamy nadzieję, że przestrzeń ta przypadnie do gustu odwiedzającym nas klientkom – już teraz słyszymy, że łatwo można się u nas zasiedzieć! (śmiech).
56
moda
FUN PLAM
Po zabawie kolorami, wzorami i formą przyszedł czas na... zabawę farbą. Ubrania, które powstały z tkanin osobiście zdobionych ręką projektanta, zdobywają coraz większe grono zainteresowanych. Co więcej, jest to pewien rodzaj personalizacji ubrań przez samych użytkowników. Pragnąc nadać wyjątkowy charakter swoim spodniom lub koszulce, łapią za farbę i dają upust swojej kreatywności. Osobom mniej zdolnym plastycznie polecam zakup gotowych kolekcji zarówno od uznanych, polskich projektantów, jak również z sieciówki. Więc, let’s have fun plam!
3.
2. 1. 4.
5.
6. 7.
Monika Gąsiorek-Mosiołek 1.KAZAR
2. Altra Dea couture
3. PAJONK
4. KAZAR
5. PAJONK
6. MOHITO
7. Kas Kryst
57
SIMPLICITY
61
PHOTO: Edyta Potrząsaj DESIGNER: Viola Jagos | absolwentka SAPU MAKE UP: Joanna Wolff MODEL: Monika Mech | Uncover Models DOG: Tora 63
65
moda
CHI-CHI UDE
Nie chce być modna. Robi to, co jej w duszy gra. Inspiruje ją natura, ludzie, a także podróże. Przywozi z nich starannie wyselekcjonowane materiały, z których powstają projekty. Stanowią one niszę na polskim rynku. Nie zdążyła ubrać w swoje projekty Prince’a ani Bowiego, ale marzy o tym by w jej kreacji pokazała się Erykah Badu. Współpracuje z artystami i gwiazdami polskiej sceny muzycznej. Rozmawiam z Chi-Chi Ude w samym sercu stolicy, gdzie tworzy, pracuje i mieszka. Przestrzeń, w której prezentuje swoje dzieła, zarówno obrazy, jak i ubrania, to jej mieszkanie, które dokładnie odzwierciedla osobowość artystki. Ściana pokryta jest szkicami, zapiskami oraz materiałami, z których powstają pierwsze projekty. Tuż obok, na stole, stoi maszyna do szycia, leżą szablony i nożyce, a trochę dalej stoją i wiszą obrazy. - Malujesz? - Tak, ale to nie wszystkie moje obrazy, większość z nich znajduje się w piwnicy.
66
- Aż żałuję, że nie mogę ich wszystkich zobaczyć — mówię ze smutkiem. Po czym dowiaduję się, że wkrótce projektantka planuje otwarcie autorskiej przestrzeni artystycznej – Galerii Sztuki Projektowej Chi-Chi Ude. Miejsce, w którym prezentować będzie nie tylko swoje projekty, ale i obrazy, rzeźby, zdjęcia oraz grafiki. Podczas otwarcia galerii planowany jest koncert zespołu Jazzpospolita, projekcja filmu Tomka Sikory z backstage’u sesji zdjęciowej oraz wystawa nowych zdjęć
autorstwa Panny Tutli Putli i innych fotografików, z którymi współpracuje projektantka. Teraźniejszość i przeszłość Chi-Chi nie interesuje się modą samą w sobie, za to fascynuje ją konstrukcją przedmiotów oraz ich ponowne przetwarzanie i nadawanie nowych form. - Jako mała dziewczynka bawiłam się lalkami, którym robiłam ubranka z rajstop i zmieniałam im wizerunek ścinając włosy. Uwielbiałam budować domki z kartonów i drewnianych klocków.
moda
- Pomimo artystycznej natury, obrałaś inną ścieżkę edukacji. - Początkowo studiowałam ekonomię, marketing i zarządzanie. Od znajomych słyszałam: ,,Nie pasujesz do tych studiów!”. Z kolei ja nie pasowałam do nich. Słuchałam innej muzyki, wybierałam inną literaturę. To był czas, w którym byłam szczęśliwie zakochana w studencie reżyserii, obecnie znanym polskim reżyserze młodego pokolenia. Wspólnie tworzyliśmy swój odrębny świat. Czas gdy mieszkaliśmy na Stoczni Gdańskiej, w barakach artystycznych, był dla mnie niezwykłą przygodą. Już wtedy wiedziałam, że tylko jako twórca będę mogła się prawdziwie realizować. - Zanim rozpoczęłaś działalność twórczą i założyłaś markę sygnowaną swoim nazwiskiem, pracowałaś w korporacji. - To był pewien okres przejściowy, który wiele mnie nauczył. Jednak na pewno ta praca pozwoliła mi na kupno mieszkania, przestrzeni, w której realizuję swoje artystyczne marzenia, i w której czuję się bezpieczna. Teraz z kolei projektuję wzorzyste garnitury. Można powiedzieć, że w obowiązkowy pracowniczy dress code, zawierający w sobie ograniczoną paletę kolorów i okrojoną formę, wlałam nową, ekstrawagancką falę energii. I ta energia to właśnie wzory i pozornie kontrastujące ze sobą kolory. - Kolory i wzory od zawsze dominowały w Twojej garderobie? - Kolorowo zaczęłam ubierać się dopiero jakiś czas temu. Mam wrażenie, że stale dojrzewam do tych zmian. Projektując wzorzyste ubrania, sama staję się ich użytkownikiem. Chcę sprawdzić, czy to w ogóle ma rację bytu, dlatego zanim ktoś uwierzy w moje projekty, sama chcę się z nimi oswoić i je poczuć. Nie ubierałam się kolorowo, bo się bałam, wstydziłam się. Chciałam być niewidoczna.
Teraz, gdy świadomie osiągam spełnienie, coraz bardziej przekonuję się do wzorów i intensywnych barw. To mi w duszy gra. Mam odwagę sięgać po to, co mnie inspiruje i nie boję się być z tym identyfikowana. Zamiłowanie do takiej estetyki wynika po części też z mojego pochodzenia. Jestem Polką nigeryjskiego pochodzenia. Kultura plemienna, jedzenie, stroje, a przede wszystkim obserwacja dnia codziennego w Nigerii to nie tylko inspiracje, ale część mnie. Tworząc markę Chi-Chi Ude odkrywam samą siebie na nowo. - Jak wygląda proces twórczy? - Część wzorów tworzę sama, a część z nich pochodzi z moich podróży po krajach afrykańskich czy dalekim wschodzie. Gdy tworzę wzory, proces kiełkuje w mojej głowie. Zmieniam, dodaję, rysuję, eksperymentuję. Następnie przechodzę do etapu przygotowania grafiki do druku, który zostaje nałożony przez farbiarnię na wybraną tkaninę. Po odpowiedniej obróbce i finalnych poprawkach powstaje konkretny wzór, z którego tworzę projekt finalny. Artystyczny dialog - To w co jesteśmy ubrani, określa stan w jakim jesteśmy. Często odwiedzają mnie osoby, które skrywają tęsknotę za ekstrawagancją. Moje projekty tę tęsknotę rozbudzają. Gdy te osoby zakładają garnitur mojego projektu, zachodzi w nich piękna przemiana. Częstokroć zastanawiają się, jak to możliwe, że wcześniej bali się wyrażać swoje pragnienia. Prezentowanie projektów, które pozornie wydają się odważne, wymaga cierpliwości i wyrozumiałości. Ważne jest dla mnie otwarcie się na taką osobę, wprowadzenie jej do mojego świata i podjęcie z nią dialogu. Przede wszystkim koncentruję się na danej osobie tu i teraz, poświęcam jej swój czas i uwagę. - Masz na swoim koncie współpracę z wieloma artystami. W Twoich projektach
pojawili się m.in. Kora Jackowska, Reni Jusis, Omena Mensah (w stylizacji Chi-Chi Ude na okładce własnej książki ,,Gorzka czekolada”) czy Dawid Podsiadło. Jest ktoś, kogo jeszcze cenisz? - Cieszy mnie to, bo są to artyści, których cenię za ich dokonania, a nie liczbę odsłon na portalach. Kiedy słyszę od Kory Jackowskiej, że to co tworzę jest prawdziwe i autentyczne, wzruszam się. Także Dorota Wróblewska jest dla mnie ważną osobą. Dwa lata temu na Targach Slow Fashion zwróciła na mnie swoją uwagę. Bardzo cenię sobie jej opinię, doświadczenie i poczucie estetyki. Zaufała mojemu talentowi i stała się moim mentorem. W tym roku po raz drugi zaprosiła mnie do zaprezentowania nowej kolekcji podczas Warsaw Fashion Street. Tym razem otrzymałam niezwykłe wyróżnienie i swoją najnowszą kolekcję pokażę podczas finałowego pokazu na Gali Warsaw Fashion Street. - Raczej nie można spotkać Cię na targach mody. Co sądzisz na temat targów? - Targi są ciekawym kanałem dystrybucji dla projektantów. Jednak nie każda twórczość jest w stanie się tam odnaleźć. Spełniają wiele funkcji: sprzedażową czy budowania kontaktów. Niestety niektóre duże firmy, produkujące na skalę masową, podszywają się pod tak zwanych młodych projektantów, stosując dumping cenowy, plagiat, a to jest odpychające. Zakres cenowy i moje projekty nie pasują na targi. Na szczęście są pewne wyjątki, takie jak targi Slow Fashion. Nie prezentuję jednak swoich projektów na targach. Nie wyobrażam sobie tego, że w ciągu trzech sekund ktoś dokona transakcji i kupi mój projekt. Za taką marynarką czy garniturem stoi konkretna historia. Nie wspominając już o tym, że z jednego modelu mam czasem zaledwie 2-3 projekty. Trudno mi się rozstać z projektami, dlatego tak bardzo zależy mi na tym, aby osoby, które je
wybierają robiły to świadomie i doceniły mój wkład. Wspólny projekt – sesja - Nie wysyłasz ekipie, z którą współpracuje przy sesji, inspiracji, za to wysyłasz im prosty, jasny komunikat, na przykład las. - Bo czuję jak pachnie, widzę różnorodność fauny i flory. Słyszę górski strumyk i ptaki w tle. - Nie odtwarzasz, a tworzysz. Ubierasz, stylizujesz i produkujesz. - O ile projektowanie i stylizacja bazują na artystycznych predyspozycjach, o tyle produkcja wymaga konkretnych umiejętności organizacyjnych. Pomaga mi przy tym Iwona Czapla, bez której wiele moich pomysłów wciąż tkwiłoby w fazie marzeń. Iwona to uosobienie dobra, jej cierpliwość, zaangażowanie i oddanie nie ma sobie równych. I chociaż sama o sobie mówi, że jest moją asystentką, to tak naprawdę jest moim ,,dobrym duchem”. - W jaki sposób angażujesz się w sesję i na czym polega produkcja? - Jestem odpowiedzialna za pewną wizję, wyobrażam sobie coś, co potem przedstawiam w odpowiedni sposób ekipie. Punktem wyjściowym nie są wcale moje projekty, a osoby które zapraszam na sesję. Są to w większości moi znajomi, artyści. Pięknym odkryciem jest dla mnie fotografka Panna Tutli Putli. Sesja ma dla mnie bardzo intymny wydźwięk. Nie zapraszam nigdy osób, z którymi się nie identyfikuję. Za każdym razem, kiedy wchodzę w ten proces, otwieram się na dialog artystyczny. Wybór odpowiedniego fotografa, który będzie realizował projekt zgodnie z moją wizją i zaleceniami ma wpływ na efekt finalny. Jeśli chodzi o produkcję, trzeba zorganizować osoby, ustalić termin i czas realizacji, oraz wprowadzić daną osobę w pewną ideę.
67
moda
68
moda
Pozostaje jeszcze znalezienie odpowiedniej lokalizacji, załatwienie pozwolenia, zorganizowanie transportu, zapewnienie posiłku. W tej materii niezastąpiona staje się Iwona. Zdecydowanie wolę część artystyczną tego procesu. - Twoja twórczość to nie tylko ubrania, ale także obrazy, sesje, rzeźby. Gdzie zatem można obejrzeć Twoje projekty?
- Jestem w trakcie finalnych prac remontowych Galerii Sztuki Projektowej, którą w skrócie można określić jako showroom, ale to coś więcej. Przekona się ten, kto wpadnie na jej oficjalne otwarcie 9 czerwca przy ul. Widok w Warszawie. Moje projekty można również obejrzeć na stronie internetowej chichiude.com oraz w kilku butikach, m.in Mezzano Showroom w Łodzi. Spotkało mnie też ostatnio wiel-
kie wyróżnienie. Światowej klasy fotograf Tomek Sikora zaprosił mnie do współpracy przy sesji zdjęciowej, której efekty będzie można obejrzeć podczas kolejnej odsłony festiwalu „Dwa Brzegi”. Moje projekty posłużyły tam za motyw przewodni. Nie będę jednak zdradzać za dużo. Zdjęcia będę prezentowane w paru galeriach w Polsce. Magdalena Sokulska
FOT: PANNA TUTLI PUTLI MODELKA: IFI UDE MODEL (DÓŁ): PAKO SARR MODEL (GÓRA): MATEUSZ CZELEJ
69
moda
moda
SZKOŁA ARTYSTYCZNEGO PROJEKTOWANIA UBIORU Projektowania Ubioru, osiągnęła wielki międzynarodowy sukces, wygrywając konkurs Eco Chic Design w czasie Hongkong Fashion Week. Jury doceniło niezwykłe, innowacyjne ubrania, które zostały wykonane z materiałów recyklingowych. Projektantka wyjechała właśnie na trzymiesięczny kontrakt do Hongkongu, gdzie będzie projektować dla dużej szwajcarskiej firmy. Karolina Luisoni, która skończyła SAPU, zwyciężyła w międzynarodowym konkursie i w nagrodę projektuje kostiumy do najnowszego filmu francuskiego reżysera Luca Bessona. Ewelina Kosmal, absolwentka SAPU, została doceniona w czasie World of Wearable Art w Nowej Zelandii - otrzymała specjalne wyróżnienie jury. Bartosz Kuśnierz, zwycięzca Cracow Fashion Awards 2016 - pokazu dyplomowego SAPU, odnosi kolejne sukcesy. Jego projekty dostały się do finału międzynarodowego konkursu Arts of Fashion Competition - jednego z największych konkursów mody w Ameryce. Finał odbędzie się jesienią w San Francisco.
Projekt Michała Wójciaka, absolwenta SAPU, lareata konkursów Russian Silhouette, Złota Nikta i Off Fashion | Fot. Anna Zborowska
Szkoła Artystycznego Projektowania Ubioru to miejsce pełne sukcesów. Projektanci mody, którzy ukończyli SAPU, regularnie wygrywają międzynarodowe konkursy. Tylko w ostatnich miesiącach otrzymali kilkanaście nagród! W czasie niedawnego finału Międzynarodowego Konkursu dla Projektantów Ubioru Złota Nitka na dawne studentki SAPU spadł deszcz nagród. Anna Załucka-Kuczera otrzymała Złotą Nitkę od Jury Mediów pod przewodnictwem Michała Zaczyńskiego, a także wyróżnienie od Jury Kreatorów, w którym zasiadł m.in. uznany duet MMC. Z kolei Viola Jagos wygrała specjalne wyróżnienie od Jury Mediów oraz staż w Milan Style Academy, a Dagmara Stawiarska, dawna studentka SAPU, otrzymała wyróżnienie Jury Kreatorów oraz nagrody od Lviv Fashion Week i Warsaw Fashion Street. Ostatnie miesiące to pasmo licznych sukcesów absolwentów SAPU. Patrycja Guzik, która również uczy w Szkole Artystycznego
Joanna Organiściak, zeszłoroczna absolwentka SAPU, zwyciężyła w 2015 roku w konkursie Złota Nitka - otrzymała główną nagrodę. SAPU Waleria Tokarzewska-Karaszewicz zdobyła już rozpoznawalność w świecie mody. Jej projekty regularnie znajdują się w dużych sesjach zdjęciowych, a sama projektantka wygrała w 2015 roku konkurs organizowany w czasie FashionPhilosophy Fashion Week Poland w Łodzi. Niedawno Dominika Syczyńska, która ma za sobą edukację w SAPU, wygrała niedawno konkurs Fashion Designer Awards w Warszawie. Natomiast Monika Dębowska zwyciężyła w konkursie Tres Chic Fashion Designer w Ostrawie. Co sprawia, że absolwenci SAPU odnoszą tak wiele sukcesów? Inspirująca atmosfera oraz interdyscyplinarny, autorski program nauki, w ramach którego studenci mody regularnie współpracują z osobami uczącymi się fotografii, designu czy aktorstwa. Szkoła wspiera absolwentów po zakończeniu nauki, pomagając im w rozwoju kariery i międzynarodowej promocji. W ramach Cracow Fashion Week studenci mają także kontakt z osobowościami mody z Polski i świata. Dlatego warto zapisać się do SAPU. Więcej informacji znajdziecie na stronie www.ksa.edu.pl lub w siedzie szkoły, która mieści się w zabytkowym pałacu przy ul. Zamoyskiego 52 w Krakowie. Ksawery Sapowski
71
uroda
Ślubne przygotowania z Moss W POŁOWIE MAJA W KRAKOWSKIM CENTRUM URODY MOSS ODBYŁO SIĘ WYJĄTKOWE WYDARZENIE DLA PRZYSZŁYCH PANIEN MŁODYCH – BRIDE TO BE, ZORGANIZOWANE Z MYŚLĄ O ŚLUBNYCH PRZYGOTOWANIACH.
Event Bride to Be był okazją do spotkania z doświadczonymi ekspertami pielęgnacji i wizerunku na co dzień pracującymi w salonie Moss oraz profesjonalnymi firmami z branży ślubnej. Podczas spotkania zaprezentowane zostały zdjęcia z najnowszej sesji ślubnej Moss wykonane przez Bartłomieja Senkowskiego. W trakcie wyjątkowego wieczoru goście mogli poznać najmodniejsze ślubne upięcia oraz najnowsze trendy w makijażu i manicure. Styliści fryzur podpowiadali jak dbać o włosy, aby w tym wyjątkowym dniu wyglądały zjawiskowo, a kosmetolog Moss doradzał jakie zabiegi warto wykonać przed wielkim wydarzeniem oraz jak rozłożyć w czasie pielęgnacyjne przygotowania.
Konsultanci ślubni z Be My Wife, organizatorzy tradycyjnych i nietypowych ślubów oraz wesel zaprezentowali album ze swoimi dotychczasowymi realizacjami, a dyplomowany sommelier Basia Lejkowska Wine Selection doradzała jak dobrać odpowiednie trunki. Słodkimi przysmakami poczęstowała gości marka Tartrelette, która specjalnie na tą okazję przygotowała piękny tort. Na spotkaniu obecna była również Sylwia Frączek, solistka, absolwentka wydziału wokalnego Akademii Muzycznej w Krakowie, która oferuje profesjonalną oprawę muzyczną ceremonii ślubnej. Wśród obecnych Pań rozlosowane zostały nagrody przygotowane przez Moss, a każda uczestniczka na koniec spotkania otrzymała od salonu wyjątkowy upominek i zniżki na ślubne usługi.
Centrum Urody Moss ul. Prochowa 9 www.moss.krakow.pl tel: 12 446 90 09
72
Materiały prasowe: Centrum Urody MOSS, fotografia: Bartłomiej Senkowski
Po oficjalnym rozpoczęciu każda z pań mogła zwiedzić wyjątkową przestrzeń Moss i porozmawiać z obecnymi na spotkaniu ekspertami. Wśród przedstawicieli branży ślubnej znalazła się między innymi Łucja Zając, która zachwyciła wszystkich swoją autorską biżuterią i ozdobami do włosów. Kwiaciarnia Petite Fleur przykuła uwagę Pań przepięknymi bukietami, a Żona Modna wyjątkową ślubną papeterią.
moda
INSTAGRAMOWE INSPIRACJE:
PROJEKTANCI
Skarbnica obrazów, morze inspiracji, encyklopedia trendów, archiwum piękna... Instagram stał się jednym z mediów wyrażania osobowości polskiej mody. Są tu projektanci, fotograficy, graficy, ilustratorzy, którzy bez słów, ale za pomocą obrazu wyrażają siebie. Nic prostszego, jeśli chcemy lepiej zrozumieć ich inspiracje, które później przekazują w swoich projektach. | Autor tekstu: Magdalena Sokulska
czytaj dalej
73
moda
AGATA BIELEŃ
Agata Bieleń zajmuje się tworzeniem minimalistycznej biżuterii. Punktem wyjściowym w jej projektach jest linia, prosta rozpięta między punktami, formowana w przestrzeni zamienia się w obiekt. I tak oto funkcjonuje jej instagramowy moodboard wypełniony, ale nie przepełniony obiektami, różnej maści. Osadzony w bieli, czerni i cielistych odcieniach jej kolorystyki. Pojawia się też natura, projektantka upodobała sobie rośliny, które są jak powiew morskiej bryzy – odświeżają.
ANIA KUCZYŃSKA
Oprócz pięknych projektów, które jeszcze cudowniej ogląda się słuchając muzyki z ostatnich pokazów, można także zobaczyć archiwa jej inspiracji – kadry z filmów, zdjęcia z wystaw, stare fotografie modowe. Wszystko to mocno osadzone jest w życiu projektantki, widać, że nie prowadzi tego żaden specjalista. Ania często wrzuca też zdjęcia ze swoją córeczka Aliną oraz z przyjaciółmi.
CONFASHION
Kinga Król i Grażyna Epting to twórczynie marki Confashion. Ich modowy mooodboard to tęcza inspiracji. Kolorowe plisy przykuwają uwagę i górują ponad wszystko. Modowy moodboard to głównie inspiracje zaczerpnięte ze sztuki współczesnej, malarstwa. Kolory w różnej postaci. Na szczególną uwagę zasługuje edytorial najnowszej kolekcji Cyber Folk. Plisy i kolory to coś co Cię zainspiruje!
74
czytaj dalej
moda
CHI CHI UDE
Chi Chi Ude to projektantka polsko-nigeryjskiego pochodzenia. Jej hipnotyzujące projekty zawierają w sobie barwy Afryki Zachodniej. Proste marynarki i garnitury z dozą ekstrawagancji można zobaczyć także w barwnych sesjach fotograficznych w lesie, albo w opuszczonych budynkach, których stylistką i producentką jest Chi-Chi we własnej osobie. Kolekcje, jak i poszczególne projekty są tak spójne, że moodboard to zaproszenie na podróż po egzotycznych miejscach. Do tego w sesjach zdjęciowych w projektach Chi-Chi pojawiają się osobowości polskiej muzyki.
MICHAŁ PAJONK
Choć tworzy projekty ubrań to jego instagram wcale nie jest przepełniony sesjami. Najmniej jest tam zdjęć ubrań, a najwięcej inspiracji o estetyce tumblrowej. Michał lubi estetyzować rzeczywistość i robi to bardzo świadomie – różowe banany, różowa guma Hubba Bubba, pianki marshmallows, aż chce się zjeść wszystko w otoczeniu pastelowych akcesoriów i cukierkowych wnętrz. Tak słodko, że yaaay!
ZOFIA CHYLAK
Czarno biała estetyka to coś co uwielbiam, ale ta ,,Chylakowa estetyka” nie ogranicza się tylko do bieli i czerni, to są wyjściowe kolory, bo na moodboardzie projektantki nie raz pojawi się pośród nich kolorowy drobiazg. Często przemyca rośliny, zwierzęta, a szczególnie psy, które ocieplają wizerunek. Ale marka galanteryjna Zofia Chylak tego nie potrzebuje. Pomimo chłodnych kolorów, psów, roślin pojawiają się także inspiracje filmowe, na przykład Audrey Hepburn – ikona kobiecości, elegancji i szyku. Zdjęcia ociekające inspiracją aż chce się udostępniać i lajkować, a konta o podobnej estetyce do naszej po prostu śledzić. Instagram to nie tylko dobre narzędzie do promocji marki i kontaktu z klientem, ale także do wyrażania swoich artystycznych pasji i namiętności.
76
felieton
TROSKA O SIEBIE GOCHA ZAWSZE BYŁA GOCHĄ. MOCNO ZBUDOWANA. LUBIŁA ZAPALIĆ. DOJEŚĆ. DOTANKOWAĆ. ZAWSZE BYŁA DUŻA, ALE OSTATNIO KILOGRAMY PRZYBYWAŁY JEJ W ZASTRASZAJĄCYM TEMPIE. PRZYCHODZIŁA. JOJCZYŁA. ŁAPAŁA SIĘ DIET-CUDÓW. PO CZYM ZNOWU PRZYBYWAŁA. PRZYSZŁA W OSTATNI CZWARTEK.
W
iesz Oskar najważniejsze to zaakaceptować siebie. NIe myślisz? Przecież moje kilogramy nie świadczą o tym, jakim jestem człowiekiem. - Tak. Tak Gosiu. Najważniejsze to kochać i akceptować siebie mówiłem to z pełnym przekonaniem. Tak myślę. Ale myślenie moje teraz stanęło w jakiejś dziwnej opozycji względem Gosinej osoby. Choć jeszcze nie potrafiłem ubrać tego w słowa. Gosia siedziała w moim salonie, a na stoliku przed nią duża chałwa, Cola plus drożdżówka. - Pierdolę. Nie zamierzam rezygnować z życia, bo jakieś babskie gazety mi mówią, że tylko kobiety w rozmiarze XS są czegoś warte. - ochoczo sięgnęła po kolejny kęs. Zaprosiłem ją na mycie głowy, ale cały czas nie mogłem złapać tej myśli, która natrętnie kotłowała się w głowie. Spojrzałem na mocno spuchnięte łydki Gosi. Widziałem, jaki trud sprawia jej wstawanie z fotela. I z troską pomyślałem o fali zbliżających się upałów. A potem wzrok mój padł na zdjęcie powieszone na ścianie z czasów, gdy sam miałem 30 kilogramów więcej. I wtedy to złapałem. Gosia usiadła naprzeciw lustra. Mieliśmy omówić szczegóły ścięcia. Objąłem ją z tyłu i popatrzyłem w lustro. Ona też. Patrzyliśmy na własne odbicia. - Gosia, kochać siebie i akceptować to troszczyć się o siebie we wszystkich wymiarach. To jeść tyle, ile potrzebuje nasze ciało, by dobrze się czuć. Akceptować siebie to pozwalać sobie na wszystkie uczucia, które przychodzą. To bycie ze sobą. Jak wrzucasz w siebie kolejne paluszki czy czekoladki, to tak naprawdę uciekasz od tego, co się w Tobie dzieje. Co naprawdę czujesz. Akceptacja to nie jest kolejny plecak dodatkowych kilogramów na i tak już przeciążone stawy. Kochanie siebie to troska, by być ze sobą w największym komforcie. A nie jest komfortowa sytuacja, gdy sama sobie nie zasznurujesz butów. Odwróciła się w moim kierunku i przytuliła. - Dziękuje.
fot. Katarzyna Widmańska
OSKAR BACHOŃ www.oskarbachon.pl/blog Studio Stylizacji i Wizażu ul Hieronima Wietora 3/2 lok. 1 tel. 602 635 037
77
uroda
TWOJE CIAŁO DO KOREKTY
{
- CZYLI JAK MAKIJAŻ ZAKRYJE DROBNE MANKAMENTY
CZĘSTO STOJĄC PRZED LUSTREM ZAUWAŻASZ PEWNE DROBNE MANKAMENTY NA SWOIM CIELE. DZIEJE SIĘ TAK NAJCZĘŚCIEJ, GDY PO TRUDACH NA SIŁOWNI, BY W KOŃCU WBIĆ SIĘ W SWOJE BIKINI, W KOŃCU JE PRZYODZIEWAJĄC, STAJESZ PRZED LUSTREM. TU SINIAK, TAM POPĘKANE NACZYNKA, CZYLI TWOJE ZNIENAWIDZONE PAJĄCZKI, NA TWARZY DROBNE POZOSTAŁOŚCI PO KROSTKACH... TAM CHCESZ COŚ UWYDATNIĆ, TU SCHOWAĆ... MOŻNA COŚ Z TYM ZROBIĆ, TYLKO TRZEBA WIEDZIEĆ JAK. Wiadomo, że na plażę nie zastosujemy zwykłych kosmetyków. Sięgamy po te wodoodporne. Takowych w drogeriach jest teraz mnóstwo, więc nie musimy się martwić, że nasz plażowy makeup będzie nietrwały. Na siniaki musimy zaopatrzyć się w korektory, minimum dwa. Jeden będzie delikatnie różowy, drugi w odcieniu zbliżonym do twojej skóry. Jeśli zainwestujesz w trzeci - pośredni, to siniak będzie właściwie niewidoczny. Nakładasz zaczynając od różowego, następnie mieszając odcienie, aż uzyskasz brak siniaka! Zasada jest prosta: skoro mieszasz kilka kolorów, używaj minimalnych ilości. Pajączki, zmora kobiet. Pojawiają się na udach, łydkach... psują nam cały look, gdy chcemy odsłonić nogi. Żeby je zakryć też musimy użyć korektorów. Pierwszy nakładamy kolor żółty, a na niego ten w odcieniu naszej skóry. Najlepszym patentem jest użycie pędzelka do eyelinera, nanosząc produkt tylko tam gdzie to konieczne. Unikniemy tworzenia wielkiej plamy z mocnym kryciem, a precyzyjnie zasłonimy to czym chwalić się nie chcemy. To samo możemy zrobić na twarzy, gdy widok w lustrze uprzykrzają nam czerwone płytkie blizny po krostkach. Jeżeli chcesz jedynie bardziej ujednolicić koloryt nóg/ rąk świetnie sprawdzą się podkłady do twarzy i ciała. Zazwyczaj wodooporne (zmyją się podczas dłuższego ścierania wodą) lub wodoodporne (zazwyczaj trzeba
78
je usunąć szorując się płynami do kąpieli, najlepiej na bazie olejków), mają rzadszą konsystencję i łatwo można je rozsmarować. Kolejna ewentualność, to rajstopy w sprayu. Te zna już większość kobiet i znakomita większość ma też swoje ulubione. Występują w formie sprayu, pianki, czasem żelu... łatwo wybrać idealny dla siebie produkt. W jednym z moich felietonów wspominałam już o używaniu rozświetlacza, aby podkreślić pewne atuty naszej sylwetki. Wychodząc na plażę, mamy do dyspozycji kosmetyki w olejkach, sprayach, płynach wodoodpornych. Takie produkty są albo jednolicie połyskujące ( te nakładaj jak puder, czyli na obojczyki, piszczele, czy nawet kości policzkowe, łuk kupidyna), albo zawierają połyskujące drobinki ( idealnie sprawdzą się aby podkreślić opaleniznę całego ciała). Podczas plażowych eskapad nie zapomnij o mgiełkach nawilżających skórę (jestem przeciwniczką wody termalnej, którą najlepiej odciskać w chusteczkę, gdyż pozostawiona na skórze paruje, wysuszając ją tym samym). Filtry, filtry, filtry! Mineralne, naturalne, wysokie - najlepsze! Tak więc, życzę miłego plażowania drogie panie.
Karolina Ciochoń Photo: Fairchild Archive http://probit1.rssing.com/chan3108620/all_p134.html
uroda
DNA POLSKIEJ MARKI:
INGLOT
Nazwa firmy pochodzi od nazwiska jej założyciela - Wojciecha Inglota, a jej początki sięgają lat osiemdziesiątych. Dokładnie w 1985 roku w Przemyślu powstała polska marka kosmetyków kolorowych. Wojciech Inglot, absolwent chemii Uniwersytetu Jagiellońskiego marzył o robieniu kariery i zarabianiu porządnych pieniędzy. Czytając biografie znanych ludzi branży kosmetycznej, którzy od zera tworzyli potężne koncerny, układał plany budowy własnej firmy. Pierwszym produktem oferowanym przez INGLOT był płyn do czyszczenia głowic magnetofonowych. Następnie wraz z dotarciem do Polski mody na dezodoranty w sztyfcie firma stworzyła waśnie dezodorant. W 1985 roku Wojciech Inglot postanowił wypełnić lukę na polskim rynku kosmetyków kolorowych. Za pierwszą poważną inwestycję Inglot uważa wyjazd do Nowego Jorku na kongres Amerykańskiego Stowarzyszenia Chemików i Kosmetyków. Dzięki tej decyzji mógł nawiązać znajomość z wieloma osobami z branży, którzy podpowiedzieli mu, skąd brać surowce, jakie są obecne trendy oraz w co warto zainwestować. Po powrocie do Polski Wojciech Inglot wraz z siostrą Elżbietą zdecydowali się rozpocząć produkcję lakierów do paznokci. Pierwsze produkty trafiły na rynek w 1987 roku. Jego strategia opierałam się na oferowaniu klientkom bardzo szerokiej kolekcji produktów oraz szerokiej palety kolorów poszczególnych kosmetyków. Kolejnym krokiem było otwarcie własnych wysp-stoisk, gdzie mógł pokazać
swoją ofertę w pełnej gamie. Mając własne miejsce sprzedażowe INGLOT nie był zmuszony podwyższać cen swoich produktów, zachowując przy tym jakość. Zagraniczna ekspansja firmy zaczęła się od kontaktu z przedstawicielami dużej firmy handlowej z Kanady. Pierwszy sklep poza granicami naszego kraju INGLOT otworzył w 2006 r. w Montrealu (Kanada). W ciągu zaledwie kilku lat rozwój marki przybrał charakter lawinowy i dzisiaj dostępna jest na sześciu kontynentach. Nowe butiki pojawiają się przy głównych ulicach miast, w najważniejszych sieciach handlowych jak Sears (Meksyk), Edgars (Południowa Afryka), Sogo (Malezja), a od września 2011 roku również w amerykańskim Macy's. Obecnie INGLOT to ponad 600 salonów w 75 krajach, 6 kontynentów, a intensywny plan rozwoju przewiduje otwarcia salonów zarówno na nowych rynkach, jak również i w krajach, w których marka jest już obecna.
ŹRÓDŁO ZDJĘĆ: https://polskanabogato.pl/2013/01/15/zbawca-muzulmanek/ https://www.inglotusa.com https://inglot.pl/lakiery/38-lakier-do-paznokci#/lakier_do_paznokci-021
INGLOT to najbardziej rozpoznawalna polska marka kosmetyków kolorowych i jeden z najlepszych towarów eksportowych naszego kraju. Logo marki można znaleźć w 75 krajach na 6 kontynentach, w tym również na nowojorskim Times Square. INGLOT pojawia się na wszystkich wydarzeniach branżowych na całym świecie, aktywnie włączając się w międzynarodowe pokazy makijażu - The Makeup Show, IMATS, produkcje telewizyjne oraz Fashion Week w światowych stolicach mody. Jak wyglądała droga marki do międzynarodowego sukcesu?
Wojciech Iglot zmarł 24 lutego 2013 roku, miał 58 lat. Firma, którą zbudował, nadal podąża wyznaczonym torem, zwiększając swoje imperium z zachowaniem najwyższej jakości. Marka zaprosiła do współpracy top modelkę Anję Rubik, która stworzyła autorskie perfumy. Nowością jest limitowana kolekcja kosmetyków La Mania by INGLOT inspirowana nowoczesną, zmysłową kobietą.
Monika Gąsiorek-Mosiołek
79
ciało
RUN FOR
FUN
JEŻELI NALEŻYSZ DO GRUPY OSÓB, KTÓRE UWAŻAJĄ, ŻE BIEGANIE JEST NUDNE I MONOTONNE MAM NADZIEJE, ŻE TEN TEKST CHOĆ TROCHĘ ZMIENI TWOJE NASTAWIENIE DO TEJ AKTYWNOŚCI. DLA MNIE OSOBIŚCIE BIEGANIE WCALE TAKIE NIE JEST. CO MOŻE W TAKIM RAZIE SPRAWIAĆ, ŻE SIĘ TAKIE WYDAJE? JEŻELI CZĘSTO BĘDZIESZ POWTARZAĆ TRENINGI BIEGOWE PO 30, 40, 50 MINUT W JEDNOSTAJNYM TEMPIE, TO FAKTYCZNIE MOŻESZ DOPROWADZIĆ DO SPADKU MOTYWACJI, UCZUCIA MONOTONII I ZNUDZENIA. JEST NA TO ROZWIĄZANIE - SPRÓBUJ ZACZĄĆ BAWIĆ SIĘ TRENINGIEM BIEGOWYM I WPROWADŹ DO PLANU JEDNĄ Z MOICH ULUBIONYCH METOD BIEGOWYCH, KTÓRYM JEST INTERWAŁ. DLACZEGO?
80
NAJPIERW TROCHĘ TEORII Zacznę od wytłumaczenia czym charakteryzują się interwały biegowe. Są to serie kolejno wykonywanych sesji wysiłkowych w zadanym tempie. Pomiędzy poszczególnymi sesjami przewidziany jest czas na odpoczynek odpowiadający rodzajowi metody interwałowej. Wyróżniamy dwie odmiany: - ekstensywną, gdzie kształtujemy przede wszystkim wydolność tlenową. Bazuje na krótkich przerwach pomiędzy wysiłkami niewystarczająco długich, aby organizm w pełni odpoczął. Serie wysiłków stosowane w tej metodzie charakteryzują się umiarkowaną i średnią intensywnością wykonywanych ćwiczeń oraz dużą ilością powtórzeń. - intensywną, gdzie kształtujemy przede wszystkim wydolność beztlenową. Bazuje na dużej intensywności wysiłku, dłuższych, ale niepełnych przerwach wypoczynkowych oraz mniejszej ilości powtórzeń.
ciało
Intensywność wysiłku powinna być dopasowana do indywidualnych możliwości ćwiczącego. Z reguły biegacz ma się zmagać z niekomfortową, wysoką prędkością. Interwały mają za zadanie wypracowanie wytrzymałości szybkościowej. Stosowanie interwałów to niejako próba przyzwyczajenia organizmu do pracy w określonym tempie na dłuższych odcinkach i utrzymaniu prędkości na danych odcinkach. W planach najczęściej zawarte są tzw. „tempówki” od 200m -3000m z przerwami nie trwającymi dłużej niż 3-4 minut. PRZYKŁADY INTERWAŁÓW ZE WZGLĘDU NA POKONYWANY DYSTANS: 15x 200m, 10x400m, 8x1km, 8x (300m+200m). Pomiędzy szybkimi odcinkami konieczny jest czas na odpoczynek. Jego długość zależy od tempa oraz długości trwania interwałów. Między odcinkami 200m przerwa powinna wynosić od 1-2 min, a w interwałach 3 km wydłużymy przerwę nawet do 4 min. W tym czasie biegacz powinien zregenerować się na tyle, aby zaczął swobodnie oddychać, a tętno wyraźnie spadło, ale organizm nie był całkowicie wypoczęty. Interwały możesz zaplanować nie bazując tylko na dystansie ale również na czasie. PRZYKŁADY INTERWAŁÓW ZE WZGLĘDU NA CZAS: • 15 x 2’ - Przerwa 2’, • 20 x 1’ Przerwa 30"-1', • 2’ - Przerwa -1’/2’ - Przerwa - 1’/2’[…] I tak można do nieskończoności :)! Pamiętaj! Przed interwałami zalecam porządną rozgrzewkę! Do dzieła! Życzę Ci udanej zabawy biegowej!
ZAPRASZAM NA MOJĄ STRONĘ: www.adriannapalka.pl https://www.facebook.com/ TrenerPersonalnyAdriannaPalka/ Pozdrawiam Ada Palka
zdjęcia: Mateusz Szelc
JAK TO WYKORZYSTAĆ W PRAKTYCE?
uroda
NATURALNIE ,,TWARZOWE MASKI”
JESZCZE WIOSNA, A JUŻ PRAWIE LATO PUKA DO DRZWI. CZY NASZA SKÓRA JEST NA TO GOTOWA? CZY WYSTARCZAJĄCO DOBRZE PRZYGOTOWALIŚMY TWARZ NA ZETKNIĘCIE SIĘ ZE SŁOŃCEM? OPRÓCZ STOSOWANIA RÓŻNEJ MAŚCI KREMÓW Z FILTREM, PIELĘGNOWANIE SKÓRY TWARZY, SZYI I DEKOLTU TO BARDZO WAŻNE CZYNNOŚCI, KTÓRE POWINNY BYĆ WYKONYWANE CO NAJMNIEJ DWA RAZY W TYGODNIU. ODPOWIEDNIO NAWILŻONA, OCZYSZCZONA, CZY WYGŁADZONA SKÓRA ZAPEWNIA NIE TYLKO ZDROWY I ŚWIEŻY WYGLĄD. STOSOWANIE MASECZEK TO FUNDOWANIE SOBIE PRZYJEMNOŚCI, A JESZCZE WIĘKSZA PRZYJEMNOŚĆ TO WYKONANIE. UWAGA: W składniki zaopatrzysz się na pobliskim targu. Pomimo dużej ilości przedmiotów jadalnych, podjadanie dozwolone. Na zdrowie!
Zanim nałożysz na twarz maseczkę, przygotuj odpowiednio skórę. Zmyj pozostałości makijażu kosmetykami. Aby otworzyć pory, można rozgrzać twarz i dekolt gorącym ręcznikiem.
2. Bananowy hit – wygładzenie i nawilżenie
1. Witaminowa moc – rewitalizacja i nawilżenie
1.
Składniki: • 2 łyżki miąższu awokado • 1 łyżka miodu • 1 białko jaja • 1 łyżka octu jabłkowego • 1 łyżka oliwy z oliwek
Składniki: • 2 banany • 3 łyżki śmietany • 1 łyżka miodu Przygotowanie: Rozgnieść banany widelcem. Dodać miód i śmietanę. Wymieszać do uzyskania jednolitej masy.
Przygotowanie: Całość dokładnie wymieszać do uzyskania jednolitej masy. Stosowanie: Na oczyszczoną twarz i dekolt nałożyć na 30 min. Zmyć nawilżoną ściereczką.
Stosowanie: Na oczyszczoną skórę twarzy nałożyć na co najmniej 15 minut. Zmyć zwilżoną ściereczką, wacikiem.
3. Truskawka – oczyszczenie i rozświetlenie Składniki: • 5 dużych truskawek • 1 białko jaja • 1 łyżeczka soku z cytryny
3.
Przygotowanie: Zmiksowane truskawki zmieszać z ubitym białkiem jaja i sokiem z cytryny. Stosowanie: Maseczkę nałożyć na 15 min. Dokładnie zmyć wodą, osuszyć twarz i zaaplikować ulubiony krem.
82
2.
uroda
5. Peel off - przeciw zaskórniakom Składniki: • 4 łyżeczki żelatyny • 4 łyżeczki mleka Przygotowanie: Żelatynę należy zalać gorącym mlekiem. Całość wymieszać i pozostawić do wystygnięcia. Stosowanie: Maseczkę należy stosować na strefę T, czyli czoło, nos i broda. Jest bardzo mocna, nakładając na policzki można podrażnić sobie skórę. Znakomicie działa na zaskórniki otwarte, np. na nosie. Najlepiej nakładać grubą warstwę, ponieważ powinna zejść płatami.
5.
4.
4. Białkowa – wygładzenie, oczyszczenie i ściągnięcie porów Składniki: • 1 białko jaja • 1 łyżeczka soku z cytryny • 2-3 krople olejku eterycznego Przygotowanie: Białko jaja należy ubić na sztywną pianę. Dodać sok z cytryny i olejek eteryczny. Wymieszać całość.
6. Marchewkowa Metamorfoza – odżywienie i rozświetlenie
Stosowanie: Maseczkę nałożyć na twarz, omijając okolice oczu. Można nałożyć także na dekolt. Po 15 minutach zmyć letnią wodą i wysuszyć twarz. Zaaplikować ulubiony krem.
Składniki: • 2 marchewki • 1 łyżeczka miodu • 1 łyżeczka oliwy oliwek • 2 łyżki soku z cytrynu Przygotowanie: Marchewki oskrobać i ugotować aż staną się miękkie. Rozgnieść widelcem na papkę. Wymieszać z miodem i oliwą. Dodać sok z cytryny. Stosowanie: Na oczyszczoną skórę twarzy nakładać na co najmniej 15 minut.
6.
Maseczki można modyfikować na różne sposoby. Każda skóra jest inna i w różny sposób reaguje na podane składniki. W celu wykluczenia alergii, na którykolwiek ze składników, można wykonać próbę testową na niewielkim obszarze skóry, np. na skroni. Dzięki tej gwarancji już nic nie stanie na przeszkodzie by cieszyć się cudownym działaniem naturalnych składników, a w efekcie zdrową, promienną cerą. Magdalena Sokulska
83
twarze
ROOF PARTY ZIELONE TARASY
KRAKÓW, 30.04.2016 FOT. KATARZYNA GŁADYSZ
WIĘCEJ NA WWW.LOUNGEMAGAZYN.PL
Pobudzamy zmysły sernik matcha Galeria Krakowska, I piętro ul. Pawia 5, 31-154 Kraków tel. 12 628 72 52 restauracja@miyakosushi.pl www.miyakosushi.pl dołącz do nas
ŹRÓDŁO: - Blog - codziszjemnasniadanie.pl - Książka - „Ziarno” Dominika Wójciak - Wydarzenia - Warsaw Wine Week
polecamy
CZERWIEC CZERWIEC MA DLA MNIE ZAPACH TRUSKAWEK, PIERWSZYCH SEZONOWYCH OWOCÓW ORAZ SMAK DŁUGICH, SŁONECZNYCH POPOŁUDNI SPĘDZONYCH PRZY GRILLU. W TYM WYDANIU ODNAJDZIECIE SPRAWDZONE POMYSŁY NA TERRACE PARTY, KTÓRE PODBIJĄ ŻOŁĄDEK WASZYCH GOŚCI - W WERSJI MIĘSNEJ I WEGETARIAŃSKIEJ, DLA TYCH, KTÓRZY POSTAWILI NA WIĘCEJ ZIELONYCH DODATKÓW PODCZAS UPALNYCH DNI. DOWIECIE SIĘ TAKŻE WSZYSTKIEGO O KAWIE OD BARISTÓW I WSPÓŁTWÓRCÓW SYNERGII DOBRE MIEJSCE, MIEJSCA STWORZONEGO Z PASJI I MIŁOŚCI DO FILIŻANKI WYPEŁNIONEJ CODZIENNĄ DAWKĄ AROMATYCZNEJ PRZYJEMNOŚCI. GDZIE WARTO TEŻ SIĘ UDAĆ I CO PRZECZYTAĆ W CZERWCU?
ADA CYBULSKA
REDAKTORKA DZIAŁU KULINARIA
Kulinaria to dla mnie smak, zapach, wygląd. Lubie jeść. Lubię gotować. Lubię smakować życie. Wciąż poszukuję kolejnego przepisu na idealną pizzę.
86
polecamy
BLOG
„Ziarno” Dominika Wójciak
codziszjemnasniadanie.pl
W maju miała premiera nowej książki Dominiki Wójciak, która tym razem bierze pod lupą albo raczej pod łyżkę, ziarno. Sama Dominika ma za sobą spory kulinarny dobytek - zwycięstwo trzeciej edycji Master Chef, a także książki „Warzywo” i „Kulinarne opowieści”. Co znajdziemy w środku? Tym razem będą to przepisy uwzględniające różne rodzaje ziaren od kaszy, pszenicę po chia, inspirowane domowymi eksperymentami, a także podróżami. Warto przekonać się samemu co pysznego można zdziałać z ziarnami!
Marta Greber, założycielka bloga, ma po prostu ogromną słabość do poranków pełnych promieni słonecznych wstającego słońca i oczywiście, dobrego śniadania. Na jej blogu znajdziecie przepisy dla każdego „rodzaju” żołądka - od słodkich pyszności po wytrawne kulinarne perełki, od małych porcji po te porządne, które zmienią śniadanie w małą ucztę i celebrację wczesnych porannych godzin. Marta sama przeprowadziła się do Berlina i nieraz podpowiada co dobrego można skosztować u naszych sąsiadów. A nawet
jeśli nie lubicie wstawać wcześnie, to przecież każda pora jest dobra na śniadanie!
WYDARZENIA Warsaw Wine Week - 12-18 czerwca, Warszawa
Jest to pierwsza edycja nowego wydarzenia skierowanego dla wielbicieli wina lub też dla tych, którzy chcieliby się do niego przekonać. Organizatorem jest Winicjatywa, na której stronie możemy zobaczyć listę lokali uczestniczących w akcji. Wystarczy wcześniej kupić specjalną opaskę by przez tydzień próbować i delektować się propozycjami warszawskich wine barów.
Restauracja Taco Mexicano Kraków , ul. Poselska 20 tel.: 12 421 54 41 www.tacomexicano.pl
MEKSYKAŃSKA LEGENDA W CENTRUM KRAKOWA.... ZAPRASZAMY DO SPRÓBOWANIA NOWYCH DAŃ IDEALNYCH NA CHŁODNE DNI... Choriqueso z salsą blanca o dowolnej ostrości Ognisty Fajitas Monterrey z kurczakiem i grillowaną papryczką jalapeńo A na deser oryginalny meksykański sernik z polewą truskawkowo-pomarańczową
OD PONIEDZIAŁKU DO PIĄTKU W GODZINACH OD 12 DO 18 ZAPRASZAMY NA HAPPY HOURS!
Ada Cybulska
KSIĄŻKA
Fot. Grzegorz Pastuszak
wydarzenia
NOCNY MARKET OŻYWI PERONY NIECZYNNEGO DWORCA WARSZAWA GŁÓWNA 3 CZERWCA OTWORZY SIĘ NOCNY MARKET – NOWE MIEJSCE NA GASTRONOMICZNO-ROZRYWKOWEJ MAPIE STOLICY. KONCEPT MARKETU PEŁNEGO PYSZNEGO JEDZENIA, STOISK LIFESTYLE’OWYCH I MUZYKI, OTWARTEGO DO PÓŹNYCH GODZIN WIECZORNYCH, POKOCHAŁA JUŻ RESZTA ŚWIATA – TERAZ CZAS, BY POZNAŁA GO WARSZAWA. TYM CIEKAWIEJ, ŻE NOCNY MARKET ODKRYJE NA NOWO PERONY POCZTOWE DAWNEGO DWORCA WARSZAWA GŁÓWNA.
Nocny Market to stały targ, otwarty w każdy weekend w godzinach wieczornych (piątek/sobota 17:00-1:00, niedziela 16:00-23:00). Pod jednym adresem organizatorzy zbiorą 20 najciekawszych wystawców streetfood’owych, w tym foodtrucki, o zróżnicowanej ofercie gastronomicznej. Poza jedzeniem, na terenie marketu będzie można znaleźć oryginalnych wystawców lifestyle’owych, a także punkty miejskich usług np. stoisko tatuatorskie czy barber shop. Każdego wieczoru o oprawę muzyczną zadbają DJ’e oraz zespoły, a o orzeźwiające napoje – wykwalifikowani barmani.
IDEA Idea nocnych marketów znana jest na całym świecie i z każdym rokiem popularyzuje się coraz bardziej. Za wzór tego typu miejsc posłużyć mogą azjatyckie markety, których istnienie wpisało się już na stałe w tamtejszą kulturę. Te wielkie targowiska ożywają późnym wieczorem i zapełniają się poszukującymi
88
pysznego jedzenia i rozrywki tłumami zarówno miejscowych, jak i turystów. Uliczna kuchnia, lokalne produkty, stragany pełne najróżniejszych gadżetów oraz cały sektor usług – nie sposób nie zakochać się w tym miejskim zgiełku. Właśnie taki będzie warszawski Nocny Market – różnorodny, gwarny i pełen życia.
OBUDZIĆ STARY DWORZEC Nocny Market zajmie nietypową lokalizację w centrum stolicy – perony starego dworca PKP Warszawa Główna Osobowa. Ta dawna stacja kolejowa położona jest na styku trzech dzielnic: Śródmieścia, Woli i Ochoty przy ul. Towarowej 3. Od 1945 do 1965 roku pełniła ona funkcję głównego dworca kolejowego w Warszawie i tętniła wówczas życiem, jednak z upływem czasu zaczęła popadać nieco w zapomnienie. Ostatecznie pociągi przestały zatrzymywać się na Głównym w 1997 roku, a halę dworca udostępniono zwiedzającym. Od 14 maja działa tu nowa instytucja kultu-
ry – Stacja Muzeum. W jej skansenie, na wybudowanych obok stacji torach, znajdują się zabytkowe lokomotywy i wagony, które podświetlone wieczorami stworzą ciekawe tło dla Nocnego Marketu. 3 czerwca perony uśpionego dworca Warszawa Główna zyskają nowe życie. Zapełnią się barwnymi stoiskami, lampionami i wspólnymi stołami. Będzie jasno, kolorowo i klimatycznie, a co w sezonie wiosenno-letnim najważniejsze – na świeżym powietrzu. Nocny Market to odpowiedź na zamiłowanie warszawiaków do wysokiej jakości lokalnych gastronomii. Znajdziecie tu przysmaki niemal każdej kuchni – od europejskich klasyków do najświeższych azjatyckich trendów. Do późnych godzin wieczornych.
NOCNY MARKET: Ul. Towarowa 3, perony nieczynnego dworca Warszawa Główna
wywiad
SYNERGIA JUŻ ROK TEMU W KATOWICACH POWSTAŁO MIEJSCE, W KTÓRYM JEDNEGO MOŻEMY BYĆ PEWNI - ŻE KAWA BĘDZIE NAPRAWDĘ DOBRA. W SYNERGII DOBRE MIEJSCE BARIŚCI SĄ TAM KIMŚ W RODZAJU BARMANA, TYLKO W CIĄGU DNIA. OPOWIESZ IM CO LUBISZ, NA CO MASZ OCHOTĘ, A ONI DOPASUJĄ DO CIEBIE IDEALNĄ KAWĘ, AMBROZJĘ W FILIŻANCE. ZA PYSZNYM SUKCESEM KAWOWEGO RAJU STOJĄ BARIŚCI - IZA OTRĘBA I ALEKSANDER MASNY. SPOSÓB W JAKI MÓWIĄ O KAWIE I ICH WIEDZA SPRAWIŁY, ŻE SAMA MIAŁAM OCHOTĘ RZUCIĆ WSZYSTKO I ZOSTAĆ BARISTKĄ. A WSZYSTKO TO MI OPOWIEDZIELI PRZY AKOMPANIAMENTACH GĘSTEJ, PYSZNEJ FLAT WHITE.
Iza Otręba: Cała historia jest dosyć długa. Najpierw pracowałam u pana Olka, który zajmuje się wyposażeniem kawiarni, szkoleniem baristów, sprzedaje maszyny, takie, na jakich my także pracujemy.
jakbyśmy mieli kawiarnię, a nie tylko sprzedawali innym sprzęt. Zrzędziłam tak rok lub nawet dłużej. Aleksander: Pół roku szukaliśmy także miejsca.
Aleksander Masny: Prowadzę tę firmę już od 1998 r. Iza: Zaczęłam tu pracować właściwie przez przypadek, a potem zaczęła mi się ta praca nudzić. Bardziej chciałam być baristą niż pracownikiem biurowym. Zaczęłam też „zrzędzić”, że lepiej by było
Iza: Dlatego powstała Synergia - z takiej chęci pracy za barem. By wykreować inne możliwości, których nie było - żeby nie tylko opowiadać ludziom o dobrej kawie, tylko też pokazać jak powinno się ją parzyć, jak ma wyglądać i przede wszystkim smakować.
89
wywiad
Jak wygląda nauka samego fachu baristy?
Aleksander: Nawet nie ma samego zawodu baristy. Europejska organizacja Speciality Coffee Association of Europe prowadzi kursy oraz szkolenia, podczas których można zdobyć certyfikaty. Razem z Izą mamy ostatni rodzaj, czyli baristę professional. Wcześniej, czyli 2 lata temu, robiliśmy te początkowe. Jest to forma drogi do tytułu baristy, ale najważniejsze jest jednak by pracować.
rza, są tam w stanie podjechać maszyny, kombajny, które zbierają całą kawę. Jednak to nie jest coś co dojrzewa w tym samym czasie, tylko na jednej gałązce są jeszcze kwiatki, na innej już dojrzałe kawy, może się trafić zgniłe ziarenko bądź też robaczywe, zjełczałe, z jakimś defektem. Kombajn niestety ściągnie wszystkie ziarna z gałęzi. Trzeba też zaznaczyć, że kawa jest higroskopijna, a rosnąc dosyć nisko wchłania wszystkie spaliny i przemysłowe aromaty. By nie dało się tego wyczuć w filiżance, jednym wyjściem jest mocne wypalenie na ciemny kolor tak, by skarmelizowały się cukry i „wyszło” z niej dużo tłuszczu.
Iza: Dużo szkoleń jest też na niskim poziomie, ponieważ często można spotkać podejście, że jak ktoś potrafi spienić mleko, zrobić serce i tulipana na kawie, to wydaje mu się, że robi to super. Ale nie wie niczego o samej kawie - że mogą być różnej jakości, ziarno może pochodzić z rożnych miejsc, może być dobre albo złe.
SĄ TEŻ JEDNAK PLANTACJE W TRUDNO DOSTĘPNYCH MIEJSCACH, BARDZO WYSOKO NAD POZIOMEM MORZA, GDZIE KAWA MA IDEALNE WARUNKI. ROSNĄ TAM TYLKO OWOCE, DRZEWA, KWIATY, POWIETRZE JEST CAŁKOWICIE INNE, TAK SAMO CIŚNIENIE, A TAKŻE TRUDNO SIĘ TAM DOSTAĆ.
Barista jest właśnie często postrzegany jako osoba, która wciska guzik i koniec. Co tak naprawdę kryje się w całym procesie przygotowania kawy?
Aleksander: Nazywamy ją kawą komercyjną - duże brandy, duże reklamy i gorszej jakości ziarno.
Zazwyczaj są mikro plantacje, na których wszystko robią ludzie - przycinają i dbają o drzewka, zbierają ręcznie kawę przez co zbiory nie trwają jeden dzień, tylko są rozciągnięte w czasie. Zbiera się tylko dojrzałe ziarna, dlatego też jakość ziaren jest lepsza, a dodatkowo te, które mają jakikolwiek defekt nie trafiają do paczki z pozostałymi dobrymi. Następny etap to obróbka kawy - wiśnia kawowa wygląda jak nasza wiśnia przy czym ta pestka to jest jest właśnie kawa, która się później mieli i pali, dlatego trzeba zdjąć cały ten miąższ i skórkę. Są różne metody; można na mokro mocząc kawę w wodzie lub też na sucho wystawiając na słońce. Oba sposoby nie są zbyt łatwe, ponieważ susząc na słońcu musimy uważać by kawa nie zgniła, zapleśniała, spaliła… Trzeba dokładnie wiedzieć co robić, kiedy ją przewracać, to wszystko jest bardzo skomplikowane. Jest to jednak niezbędna wiedza, żeby po prostu - napić się dobrej kawy, bo by ją zaparzyć musimy być świadomi gdzie i jak wysoko rosła. Od tego zależy jak bardzo jest gęsta i twarda, jak ją należy zmielić, jak ciepłej wody użyć, jak długo ją parzyć. Sposób obróbki przyczynia się do powstania konkretnych aromatów kawy - słodkiego, kwiatowego czy też bardziej owocowego.
Iza: Na plantacji przemysłowej wszystko dzieje się maszynowo. Zazwyczaj znajduje się ona dosyć nisko nad poziomem mo-
Czy to właśnie także z samą jakością kawy wiąże się zjawisko trzeciej fali? Czy chodzi także o świadomość klienta?
Iza: Przede wszystkim trzeba tego chcieć i to bardzo lubić.
Iza: Kryje się mnóstwo - plantacja, plantator, Q grader-zy. Barista? Może też, ale najważniejsze w zrobieniu dobrej kawy jest po prostu - dobre ziarno i młynek. Aleksander: Ale to też nie jest tak, że każdy może być baristą. Iza: Barista musi być świadomy całego procesu - co dokładnie się dzieje na plantacji. Aleksander: Jeśli chodzi o kwestię kawy, ważne jest by podkreślić, że mamy kawę jakości speciality. Iza: Tylko co tak naprawdę oznacza kawa jakości speciality? Zaczynając od podstaw, kawy dzielą się na przemysłowe i kawy speciality. Pierwszego rodzaju są tony kilogramów ziaren, które są palone i trafiają do sklepów.
90
Aleksander: Tak, ogólnie dotyczy to kawy jakości specjalisty. Natomiast jeśli chodzi jeszcze o samą jakość, może ją określić osoba, która jest jeszcze bardziej przeszkolona niż barista, czyli Q Grader. W tej chwili w Polsce mamy tylko dwie takie osoby Filip Bartelak i Ania Oleszczak. Kawy przemysłowe w ogóle nie są brane pod uwagę przy ocenie. A kawa, żeby mogla nazywać się „speciality” musi mieć 80 punktów na 100 albo i więcej, wiec mówimy tu o 20% najlepszej kawy na świecie. Iza: Często jest też tak, że ludzie sądzą, że te kawy są tylko dla baristów, a cena jest wysoka. Właśnie, że tak nie jest! To są kawy konkurencyjne, ludzie mają co raz większa świadomość i wiedzą, że wcale nie są droższe, tylko w inny sposób zrobione. Są jej mniejsze ilości, jest świeża, ponieważ trafia do palarni od razu po zbiorach, też jest z niczym zmieszana, każda paczka jest z konkretnego miejsca na świecie, nie jest to blend. Czasami też dostaję pytania czy to jest arabica. Speciality może być tylko arabica, ten drugi gatunek, robusta, w ogóle się nie liczy. Ta kawa jest bardziej odporna, mniej wymagająca niż arabica i rośnie „byle gdzie”, natomiast arabica już po 2 tygodniach trafia do kawiarni, a jej termin ważności jest krótki - od dwóch do sześciu miesięcy. Znamy też wtedy dokładnie odmianę botaniczną. Ogólnie te kawy nie są droższe, tu po prostu nie zarabiają maklerzy giełdowi, specjaliści od marketingu, tylko po prostu… Aleksander: …pieniądze, które w dużych koncernach są wydawane na reklamę, w tym przypadku są spożytkowane na poprawę jakości i na to, że ktoś to zbiera ręcznie, a nie kombajn, bo jest to oczywiście droższa metoda. Startowałaś w mistrzostwach baristy. Jak się przygotowujesz do tego, jak wyglądają treningi? Iza: Barista jest najbardziej prestiżową konkurencją, bo są dla nich różne zawody - latte art, aeropres, cuptasting. Jest także sama kategoria baristy, czyli zbiór tych wszystkich umiejętności, które trzeba połączyć. Można się różnie przygotowywać - jak ktoś chce wystartować, by po prostu zobaczyć jak to jest, to nie potrzebuje tak dużo czasu. Ale jak chcesz faktycznie coś tam wygrać, to trzeba się jednak przyłożyć. Moje pierwsze przygotowania trwały ponad rok, ponieważ
wywiad
do nich musiałam się wszystkiego nauczyć - wszystkiego o kawie i samego procesu jej przygotowania. Przede wszystkim najpierw trzeba wybrać kawę i w tym celu trzeba uczestniczyć w cuppingach, czyli jeździć do palarni, miejsc, które sprzedają kawę. Cupping to jest forma testowania - kawę mieli się grubo, zalewa wrzątkiem, a potem próbuje. Podczas takiego testowania można wyczuć, rozpoznać aromaty oraz smak. Trzeba szukać dobrej, najbardziej wyjątkowej jakiej się da, najlepszej, najbardziej powtarzalnej i stabilnej. Ważne, by trafić na świeże zbiory, żeby nagle nie zostać przed zawodami ze starą kawą. Aleksander: Iza teraz już opowiada, co trzeba zrobić by zostać mistrzem Polski (śmiech). Iza: Sama formuła zawodów jest prosta rok przygotowań, 15 minut występu, na który trzeba wszystko przygotować. Jest 4 sędziów sensorycznych, którzy oceniają smak, wygląd tego, co im zaserwujesz i 2 sędziów technicznych, którzy śledzą każdy krok techniczny - czy nie robisz niczego źle, nie uszkadzasz maszyny. Oprócz tego jest też sędzie główny, który jeszcze nadzoruje pozostałych 6. Sędziom sensorycznym trzeba zaserwować po jednym espresso, od tego roku 4 napoje mleczne. Zawsze to było cappuccino, ale zmieniono regulamin, a także 4 drinki bezalkoholowe. Trzeba to zaparzyć, a oprócz tego oceniają jak ta kawa smakuje, wygląda, co dokładnie robi barista. Cały występ musi być spójny, trzeba opowiedzieć pewną historię, a samych sędziów należy traktować jakby byli klientami w kawiarni, którzy niczego nie wiedzą. Należy opowiedzieć jak się samemu znalazło w tym miejscu - przed nimi, skąd mamy kawę, opisać jak będzie smakować i porównać to do czegoś. Istotne jest, by wymienione aromaty rzeczywiście znalazły się już w samej filiżance. To jak poszukujesz „pomysłów na kawę”? Iza: Trzeba dużo próbować. Bardzo dużo! Dopóki się TEGO czegoś nie poczuje. To ile kaw pijesz dziennie? Iza: Trudno to zliczyć na filiżanki, bo w czasie cuppingu i przygotowań do zawodów piję ogromne ilości, nie mogę już później
wywiad
na nią patrzeć. Inaczej jest też tu, w kawiarni. Piję kiedy i jakie chcę, a najbardziej lubię alternatywy. Dużo osiągnąłeś jako barista, masz jakieś swoje największe marzenie w tej dziedzinie? Iza: Pewnie! Zostać mistrzem świata! To akurat jest nierealne, ale już sam finał - to byłoby coś. A to jest osiągalne. Jak dalej chcecie rozwijać Synergię? Aleksander: Iza chciałaby mieć z 15 Synergii w Katowicach, ja bym wolał mieć ją w różnych miejscach. Obecnie mamy średnią Synergię, chcemy zrobić mniejszą wersję, do 50 m2, gdzie w ofercie będzie tylko kawa. Jest też pomysł na stworzenie Synergii XXL, ale na razie nie mamy lokalu. Iza: Najważniejsze jest to, by ludzie w ogóle nauczyli się przychodzić do takiego miejsca, ponieważ nasza kawa jest inna, „wydziwiana” w porównaniu do oferty innych kawiarni. Chciałabym by się przyzwyczaili i dowiedzieli czegoś o tym.
Idąc do kawiarni co zamawiasz? Czy potrafisz się odciąć od swojego zawodu i delektować kawą czy jednak oceniasz poszczególne kroki baristy? Iza: Nigdy nie wydziwiam jak gdzieś chodzę i nie powiedziałabym nikomu, że cokolwiek źle zrobił. Lubię jednak w kawiarniach porozmawiać z baristami, zobaczyć jak oni coś robią. Aleksander: Właśnie główna różnica miedzy Synergią, a innymi kawiarniami jest taka, że u nas bariści bardzo dużo rozmawiają z klientami. Kiedy ktoś o coś zapyta, otrzymuje dokładną odpowiedz. Iza: Trzeba też wiedzieć na jaką faktycznie kawę ktoś ma ochotę. Często jest tak, że kos przychodzi i mówi „poproszę czarną kawę”, bo to jest zazwyczaj espresso albo americano. A przecież czarnych, mamy właśnie największy wybór, bo zaliczają się do nich wszystkie alternatywy. Tak samo jest z białą kawą - trzeba się dowiedzieć jaki rozmiar, czy mleko ma być spienione… Wszystko ma wpływ na to efekt końcowy - jak będzie smakować nasza filiżanka kawy. Adriana Cybulska
Czy zgadasz się z powiedzeniem "powiedz mi jaka kawę pijesz, a powiem Ci jakim jestem człowiekiem”? Iza: Nie da się tak klasyfikować. Czasami każdy ma ochotę na pocukrowane duże latte, po prostu - tak, żeby się zakleić, zasłodzić.
92
przepis
TERRACE PARTY CZYLI GRILL NA TARASIE
GORĄCE DNI, CIEPŁE WIECZORY, NIEKOŃCZĄCE SIĘ SPOTKANIA I WSZECHOBECNY ZAPACH RADOŚCI. TO LATO. ZACZYNA SIĘ NA DOBRE, A WRAZ Z NIM WIELKA CHĘĆ SPĘDZANIA KAŻDEJ WOLNEJ CHWILI POZA DOMEM. DLA SMAKOSZY LATO OZNACZA PRZEDE WSZYSTKIM NOWE MOŻLIWOŚCI W KUCHNI. TO CZAS GRILLOWANIA I SPOTKAŃ ZE ZNAJOMYMI. NIESTETY, WYDAJE SIĘ, ŻE SĄ TO AKTYWNOŚCI ZAREZERWOWANE GŁÓWNIE DLA WŁAŚCICIELI OGRODÓW I DZIAŁEK. A CO Z TYMI, KTÓRZY MIESZKAJĄ W BLOKACH I NIE MAJĄ OPCJI PRZYGOTOWANIA GRILLA Z PRAWDZIWEGO ZDARZENIA? NALEŻYCIE DO TEJ GRUPY? BEZ OBAW. SĄ NA TO SPOSOBY. MAJĄC CHOCIAŻ NIEWIELKI BALKON MOŻECIE PRZYGOTOWAĆ OBECNIE MODNE NA ZACHODZIE TERRACE PARTY Z GRILLOWYMI PRZEKĄSKAMI… BEZ GRILLA. OTO PROSTE PROPOZYCJE Z WYKORZYSTANIEM GRILLA ELEKTRYCZNEGO LUB PATELNI GRILLOWEJ. PS. PAMIĘTAJCIE, TO TYLKO OD WAS ZALEŻY, JAKI SPOSÓB ZNAJDZIECIE NA NADCHODZĄCE LATO. JAK SPĘDZICIE KAŻDY WEEKEND ORAZ GDZIE ZECHCECIE SPĘDZAĆ CZAS WOLNY GRILLUJĄC I RELAKSUJĄC SIĘ W OTOCZENIU NAJBLIŻSZYCH. DA SIĘ WSZĘDZIE, WYBIERZCIE TYLKO SWÓJ SPOSÓB. JA ODKRYŁAM OGROMNY POTENCJAŁ TARASU I USTALIŁAM NOWĄ MODĘ NA WEEKENDOWE SPOTKANIA. TERAZ ZAPRASZAM NA GRILLA O WIELE CZĘŚCIEJ. Przepisy: Aleksandra Krasińska Fot: www.meatmyday.pl
93
przepis
HOT-DOG Z BIAŁĄ KIEŁBASKĄ,
CHRUPIĄCYMI WARZYWAMI I SOSEM CHRZANOWYM
POTRZEBUJESZ: ¬ Podłużne bułki ¬ Białe kiełbaski ¬ Sałata ¬ Ogórek
94
SOS CHRZANOWY: ¬ 6 startych rzodkiewek ¬ 4 łyżki jogurtu greckiego ¬ 1,5 łyżeczki chrzanu ¬ 2 łyżeczki posiekanego koperku ¬ ½ ząbka czosnku ¬ sól ¬ pieprz
CO DALEJ? Przygotuj sos, mieszając wszystkie składniki. Kiełbaski usmaż na patelni grillowej tak, aby uzyskać brązowe paseczki (lub skorzystaj z grilla elektrycznego). Do ponacinanych bułek włóż sałatę, pokrojone w grube plastry ogórki oraz usmażoną kiełbaskę. Całość polej sosem chrzanowym.
przepis
ORZEŹWIAJĄCA SAŁATKA Z GRILLOWANYM KURCZAKIEM I POMARAŃCZAMI
POTRZEBUJESZ: ¬ 1 wyfiletowana pomarańcza ¬ ¼ kopru włoskiego ¬ garść mięty ¬ świeża sałata ¬ pestki dyni ¬ oliwa ¬ pieprz ¬ sól ¬ 2 filety z piersi kurczaka
MARYNATA: ¬ 6 łyżek ciemnego sosu sojowego ¬ 4 cm starty kawałek imbiru ¬ 1 starty ząbek czosnku ¬ 2 suszone papryczki chilli ¬ 3 łyżki miodu
CO DALEJ? Składniki marynaty dokładnie wymieszaj. Filet oczyść i pokrój w plastry. Zanurz w marynacie i wstaw do lodówki na co najmniej 4 godziny, ale im dłużej będzie się marynował, tym bardziej intensywny efekt uzyskasz. Po tym czasie usmaż filety na patelni grillowej (lub skorzystaj z grilla elektrycznego). Sałatę i kawałki pomarańczy ułóż na talerzu. Dodaj miętę i cienkie plastry kopru włoskiego. Posól i posyp pieprzem. Skrop oliwą. Na wierzchu ułóż usmażone plastry kurczaka. Posyp pestkami dyni.
95
felieton
Kuchnia Dumy UWIELBIAM JEŚĆ, O JEDZENIU MYŚLĘ BEZ PRZERWY. KOCHAM GOTOWAĆ. TERAZ JESTEM NA ETAPIE SOLIDNEGO SZKOLENIA KULINARNEGO. INTERPRETUJE KLASYCZNE PRZEPISY I STARAM SIĘ, BY JEDZENIE BYŁO UROZMAICONE I ZWIĄZANE Z PORĄ ROKU, KTÓRA WOŁA DO MNIE ZZA OKNA. KUCHNIA NIE WYMAGA WYRAFINOWANYCH TECHNIK, BY ZACHWYCAĆ. WYMAGA PIERWSZORZĘDNYCH SKŁADNIKÓW. I PRZEDE WSZYSTKIM SERCA ORAZ CHĘCI DO INTERPRETOWANIA RECEPTUR NA SWÓJ SPOSÓB. NIE SZUKAJMY „UMAMI” W ŻELACH, PIANKACH, DEKONSTRUKCJACH, PUDRACH I SUBSTANCJACH Z SYFONU. NIE ZNAJDZIEMY W NICH SMAKU, JEŚLI NIE ZNAMY PODSTAWY Z KTÓRYCH SIĘ WYWODZĄ. ZOSTAWMY LODY O SMAKU TOSTÓW Z SEREM HESTONOWI BLUMENTHALOWI, ON ZNA SIĘ NA TYM NAJLEPIEJ.
NADIA TYMIŃSKA Kucharz-samouk z zacięciem cukierniczym. Uważam, że bez kuchni francuskiej nie byłoby gastronomii. Po pracy wielbicielka kolorowych tatuaży i dobrego prosecco.
Zanim zaczniemy biegać, nauczmy się chodzić. Myślę, że ta znikoma ilość polskich gwiazdkowych restauracji nie wynika z niechęci inspektorów do rodzimych Szefów (oni są coraz bardziej doceniani w kraju i za granicą). Wynika to raczej z braku naszej edukacji, zdecydowanie zbyt małej świadomości gastronomicznej. Mamy wspaniałe tradycje kulinarne wywodzące się z kuchni staropolskiej: sposoby przyrządzania potraw kształtowane były przez lata historii i rozmaite obce wpływy. Ponieważ granice Polski zmieniały się dziesiątki razy, mieliśmy sposobność próbować kuchni naszych sąsiadów i czerpania z nich tego, co najlepsze. A jednak nie doceniamy potraw z dziczyzny, wspaniałej gęsiny, mlecznej cielęciny, ryb z polskich wód, pełnych smaku serów (oscypki, Kozia Rura, wyroby z Rancza Frontiera), nalewek z sezonowych owoców (dereniówka, pigwówka, czarny bez to prawdziwe perełki), pitnych miodów, cydrów, dorodnych grzybów, chlebów pieczonych na liściu kapusty czy dzikich ziół (wiecie, że lebiodka to po polsku oregano?). Ciężko zrozumieć nowoczesną kuchnię światową opartą na teksturach i obcych smakach nie znając macierzy i nie rozszerzając palety smaków.
96
Sama lubuję się w smakach Dalekiego Wschodu, włoskich makaronach i hiszpańskim chorizo, oglądam Hestona i czytam do poduszki „Kuchnię molekularną” Jeana Bosa. Wszystko jednak przy wielkim szacunku do tradycyjnego schabowego ze złotnickiej świni i nauce podstaw tworzenia klasycznych sosów i baz. Dobrym sposobem na bliskie poznanie nowej kuchni polskiej bazującej na najlepszych składnikach są kolacje degustacyjne bądź tzw. „sety”, które restauracje proponują w swoich menu. Wtedy zazwyczaj w przyjemnej cenie możemy przeżyć podróż od przystawki, przez danie główne do deseru (czasami Szefowie poszerzają propozycje o amouse bouche, zupę, petit four bądź selekcję alkoholi) w której składniki popularne i te mniej znane nabierają kompletnie nowych kształtów smakowych. Szczególnie mogę polecić taką opcję w restauracji Opasły Tom, której przewodzi (z wykształcenia muzykolog) Agata Wojda. Szefowa zmienia tam menu według pór roku, każde danie jest naładowane do maksimum smakiem, choć nikt nie używa tam wymyślnych technik. Ostatnio zwariowałam na punkcie serwowanych w Opasłym szparagów z oscypkiem z masłem cytrynowym. Kwintesencja sezonu! Kwintesencja polskości! Resztkę domowego masełka z okruszkami
oscypka wyczyściłam z talerza chrupiącym chlebkiem serwowanym tam jako „poczekajka”. W Opasłym odkryłam jeszcze parę innych na wskroś polskich i klasycznych dań skomponowanych, z typową dla Pani Agaty, lekkością i świeżością. Ale o tym może kiedy indziej. A najlepiej jak sami zjawicie się na ulicy Foksal w Warszawie i spróbujecie. Dla naszego klimatu i polskiej gastronomii nadchodzi świetny czas: euforyczne lato! Mnogość produktów doprowadzi do szaleństwa niejednego Szefa. Można już teraz zaplanować przetwory na jesień i zimę (kiszonki to teraz bardzo modny temat, naturalny sposób wydobywania smaku a to przecież z Polski wywodzi się zwyczaj kiszenia kapusty!), wymyślać kolorowe desery (warszawska cukiernia Lukullus już proponuje znakomitą tartę o wdzięcznej nazwie Truskawki w Milanówku wyłożoną dorodnymi owocami), gotować chłodniki z botwinki, zielonych ogórków i składać lekkie sałatki z kolorowymi pomidorkami, kozim serem uwieńczone ziołowymi vinegrettami. Uczmy się lokalnych składników i klasycznych receptur. Smakujmy, interpretujemy, mniej krytykujmy, sprawdzajmy i cieszmy się każdym kolejnym odkryciem!
porady
DLACZEGO WARTO ŁĄCZYĆ STEKI Z CZERWONYM WINEM?
ROZPOCZĄŁ SIĘ SEZON I SOCZYSTE GRILLOWANE STEKI CHODZĄ PO GŁOWIE NAWET MIESZCZUCHOM. NIEZALEŻNIE CZY SPOŻYWANE W RESTAURACJI CZY NA ŁONIE NATURY, ŁĄCZYMY JE Z WINAMI, CHOĆ CZĘSTO PO OMACKU. STEK I CZERWONE WINO TO KLASYCZNY WYBÓR NIE BEZ POWODU. DLACZEGO NIE WINO BIAŁE LUB SZAMPAN? TRAFNY PAIRING STEKA Z CZERWONYM WINEM POZWOLI WYDOBYĆ Z MIĘSA TO, CO NAJLEPSZE, BEZ INGERENCJI W JEGO SMAK. | Barbara Madej | fot. mat prasowe
Dlaczego nie białe? Serwuje się je schłodzone co nie współgra z gorącym stekiem. Białym winom po prostu brak mocy, ciała i garbników aby zmierzyć się ze strukturą i teksturą grillowanego mięsa. Pasują one za to znakomicie do mięsa białego, ryb, owoców morza, a także do surf & turf, czyli dań łączących czerwone mięso z owocami morza. Balans i równowaga Kwasowość czerwonego wina odświeża podniebienie i świetnie równoważy soczysty tłuszcz zawarty w steku, balansując danie. Z kolei mięso stanowi przeciwwagę dla ostrzejszych garbników pozostawiających w ustach charakterystyczny sucho-cierpki posmak. Wołowina jest dominującym mięsem, dlatego bogate w taniny czerwone wino pokornieje, kiedy na naszym talerzu ląduje stek. To nie on powinien jednak stanowić o selekcji wina. Przygotowanie i sposób przyrządzania, a także dodatki i sosy mają duży wpływ na napój, który będzie najbardziej uzupełniał smak steka. Steki długo sezonowane Za uniwersalną klasykę do wołowiny uważane są szczepy takie jak cabernet sauvignon, shiraz, merlot i malbec. Warto jednak sięgnąć dalej niż oczywisty wybór. Do długo sezonowanego mięsa, poleca się wina eleganckie, o średniej budowie, głębokie w smaku lecz o delikatnej teksturze. - Nie należy szukać wśród
najmłodszych roczników - nie chcemy, żeby owocowość i intensywność młodego wina przykryła i zdominowała niuanse smakowe długo sezonowanej wołowiny mówi Master Sommelier Adam Pawłowski. - Moje rekomendacje to libański Château Kefraya - Les Bretèches, Bekaa Valley, rocznik 2011 - mocne i eleganckie wino z subtelnymi nutami wiśni, przypraw, skóry i wanilii. Polecam także portugalskie Vinhas Velhas Tinto, Luis Pato, VR Beiras, Bairrada, rocznik 2009 oraz włoskie San Leonardo, Vigneti delle Dolomiti, Trentino - Alto Adige, z 2007 o aromatach czerwonych i czarnych porzeczek, śliwek i wiśni z nutami ziołowymi, lekką ziemistością i pikantnym finiszem - poleca sommelier. Krótkie sezonowanie Im krócej sezonowane mięso, o mniej skoncentrowanym smaku, tym bardziej przyda mu się owoc. Do steków krótko sezonowanych pasować będą wina średnio i dobrze zbudowane, o wyważonym smaku. W karcie Ed Reda, krakowskiej restauracji wyspecjalizowanej w sezonowaniu wołowiny, znajdziemy propozycje win ze Starego Świata, takich jak węgierski bogaty Merlot Bolyki, z doliny Egeru lub hiszpańska Rioja Reserva, Finca Valpiedra, intensywna, zbalansowana, o aromacie dojrzałych owoców, z nutami czarnych porzeczek i wanilii. Nieco droższym wyborem będzie Crozes Hermitage “Domaine de Thalabert”, Paul Jaboulet Aîné z Doliny
Rodanu o intensywnym bukiecie owoców leśnych, czarnego pieprzu, ziół i lekko mięsnym charakterze. Steki niesezonownowane Steki niesezonowane pochodzą głównie z polędwicy - pozostałe elementy wymagają dojrzewania na sucho lub na morko, aby wydobyć z wołowiny delikatność, soczystość i kruchość. Polędwica jest z natury delikatna, a także chuda. Brak jej więc tłuszczu, który mógłby zrównoważyć garbniki, dlatego najlepszym wyborem będzie wino o gładkiej teksturze i soczystych taninach. Do niesezonowanych steków pasuje wino młode, o intensywnym owocowym charakterze, który idealnie komponuje się ze smakiem grillowanej wołowiny. Master Sommelier z restauracji Ed Red rekomenduje w tym przypadku między innymi: • Cabernet Sauvignon, Stark-Condé, Stellenbosch, Coastal Region, South Africa, 2013 • Sequillo Red, Sadie Family, Swartland, Coastal Region, South Africa, 2014 • “Artemis” Cabernet Sauvignon, Stag's Leap Wine Cellars, Napa Valley, California, USA, 2012 Jeśli sięgamy po wina z większą zawartością garbników, można zbalansować ich kwasowość bogatym maślanym sosem. Nie bądźmy jednak niewolnikiem zasad i sugerujmy się przede wszystkim swoimi upodobaniami.
97
felieton
PHOTOSHOP CZYNI CUDA Kilka tygodni temu świat obiegła smutna, fotograficzna historia, której głównym bohaterem jest Steve McCurry, wieloletni współpracownik National Geographic, a także członek prestiżowej agencji Magnum Photos. Jeden z bloggerów odkrył na wystawie zdjęć mistrza bardzo mocną i w dodatku nieudolną ingerencję w wygląd zdjęć. Autor prawdopodobnie najbardziej rozpoznawalnej fotografii National Geographic „Afgańska dziewczyna” zmanipulował kadry, przestawiając postaci w nich występujące we właściwsze miejsca dla kompozycji. Niestety dla niego, retuszer spaprał robotę i zostawił po sobie ślady. Poza tym zdjęcia zostały zbyt mocno wyczyszczone z niepotrzebnie odciągających uwagę elementów. Czy zatem Photoshop stał się zmorą fotografii? Nie można już zobaczyć prawdy? Czym stało się to narzędzie?
MICHAŁ MASSA MASIOR Fotograf mody i reklamy, blogger. Technikę szlifował w Getty Images i International Center of Photography w Nowym Jorku. Na co dzień pracuje w Krakowie. Specjalizuje się w nietypowych portretach i koncepcyjnych sesjach. Im większe wyzwanie, tym lepiej. Górski szczyt, wnętrze szafy czy miejskie studio to równie dobre plany zdjęciowe - liczy się pomysł i jakość wykonania. Jego styl to charakterystycznie doświetlone zdjęcia, nasycone i pełne kolory, dbałość o detal oraz wyrazista dynamika obrazu. - madmassa.com - madmassa.blogspot.com - madmassa.fotoblogia.pl
Nie mam zamiaru przekonywać nieprzekonanych ani odwodzić od korzystania z postprodukcji tych, którzy nie pokazaliby bez niej zdjęć. Retusz w fotografii profesjonalnej był stosowany w czasach analogowych, jest stosowany także i teraz, kiedy większość zabawek fotograficznych została zdigitalizowana. Dawniej odbywał się w ciemni, zwykle wykonywał ją laborant albo pasjonat, który na całe noce zamykał się w ciemnej łazience, odcinając rodzinę od ustępu spłukiwanego OD CZEGO?!:) i dostępu do bieżącej wody. Era cyfrowa dała fotografom liczne narzędzia, w tym najpopularniejsze, najbardziej skomplikowane i jednocześnie mogące najszerzej ingerować w zdjęcie - Photoshop. Celowo użyłem w tytule stwierdzenia, że „czyni cuda”. W rzeczywistości tak faktycznie jest, ale pod wieloma warunkami. Najważniejszym z nich jest wysokiej jakości, dobrze naświetlone i atrakcyjne zdjęcie wyjściowe. Program pozwala w zasadzie namalować fotografię od nowa, ale jeśli mowa o retuszu czy nawet mocniejszej ingerencji, dobry efekt końcowy to zwykle bardzo dobra klatka wyjściowa. Zdjęcie faktycznie powstaje w głowie. Sprzęt fotograficzny ma pomagać w realizacji założeń, a era fotografii cyfrowej niejako zmusza do korzystania z postprodukcji. Profesjonaliści korzystają z zapisu zdjęć w bezstratnym formacie RAW, który daje bardzo wysoką jakość pliku źródłowego, jednak, w przeciwieństwie do formatu jpg, jest dość mdły. Kolory w RAW-ach są dość miękkie, kontrast stłumiony. Producenci też starają się walczyć o jak najszerszą rozpiętość tonów, które nie zawsze są pożądane w każdym elemencie zdjęcia pokazywanego widzowi . Nie na darmo RAW nazywany jest cyfrowym negatywem. Dopiero po jego wywołaniu w odpowiednim programie, nanosząc poprawki kolorystyczne i tonalne, można cieszyć się atrakcyjną fotografią. Pamiętajmy, że analogowo mieliśmy do dyspozycji po kilkadziesiąt różnych rodzajów materiałów światłoczułych u każdego producenta. Jedne były bardziej ziarniste, inne wierniej odwzorowywały kolor skóry, jeszcze inne charakteryzowały się mocniejszymi zieleniami itd. Dzisiaj aparaty wyposażone są w jeden rodzaj matrycy światłoczułej. Za każdym razem zatem otrzymujemy w miarę podobny zapis zdjęć. Zresztą obróbka trafiła już pod strzechy, nawet iphone czy telefony androidowe w podstawowym oprogramowaniu oferują możliwość ingerowania w zdjęcie. Instagram i face-
98
book także pozwalają na publikację z nałożonymi fitrami, trudno już zatem o surowe foty… Jak zatem ma się do tego sprawa Steve’a McCurry’eg? Niewątpliwie dał plamę, a fuszerka retuszerska go zdradziła. W fotografii dokumentalnej istnieją pewne zasady. Dopuszczalna jest jedynie ingerencja ciemniowa. To oznacza, że nawet jeśli obróbka wykonywana jest w sposób cyfrowy, nie wolno ingerować w to, co zawarte na klatce. Można maskować, przyciemniać, zmieniać kolorystykę, kontrast i wiele innych elementów, ale w zakresie podobnym do tego, który był dostępny w klasycznej ciemni. Zdjęcie wyjściowe nie może się różnić swoją zawartością od tego po postprodukcji. Temat wycinania elementów lub dodawania ich wraca jednak coraz częściej, wraz z kolejnymi aferami przy konkursach fotograficznych czy odkryciach dociekliwych internautów. Powstaje zatem pytanie-czy to koniec fotografii bez fotomontażu? To sprawa etyki. Jeśli mowa o fotografii dokumentalnej, nie powinno się ingerować w kadr. Najnowsza historia mówi jednak o dokumentalistach, którzy świadomie zmieniają swoje prace. Andreas Gursky, autor do niedawna najdroższego zdjęcia świata, twierdzi, że jego obrazy są manipulowanym dokumentem. I tak na przykład zdjęcia toru Formuły 1 to kompletnie przeprojektowane w Photoshopie szykany, szosy i zjazdy do boksów, które bez wątpienia układają się w ciekawszy obraz, niż w rzeczywistości. Z kolei Gregory Crewdson, którego fotografie wyglądają często jak kadry dokumentalne, dysponuje ekipą przypominającą produkcję filmową. Ludzie na jego zdjęciach to statyści, a sam autor nie obsługuje nawet aparatu fotograficznego. Już sam „fotoszop” nie wydaje się być tak mocną ingerencją w porównaniu z całością produkcji Crewdsona. Gdzie jest zatem dzisiejsza fotografia? Dawniej był fotograf i aparat, a dzisiaj wszechobecna obróbka, tak twierdzą puryści. Mam wrażenie, że to zdanie wypowiadają jednak ludzie niezaznajomieni z tematem. Ingerencja w zdjęcia była zawsze. Ansel Adams, zwany ojcem retuszu, jako jeden z pierwszych pokazywał, jak wiele można uzyskać w ciemni fotograficznej z wykonanych negatywów. Era cyfrowa dała nam więcej możliwości. Sprawą etyki jest gdzie i jak można wprowadzać poprawki. Nie zmienia to faktu, że dzięki umiejętnemu wykorzystaniu programów do obróbki możemy oglądać więcej kreatywnych rozwiązań w zdjęciach.
/