#96 I SSN 1899-1262 www.lo ungema ga zyn.pl
# NAKED GOŚCIE SPECJALNI
SAM NEILL
ANNA ORSKA
PAWEŁ GNATOWSKI
Nowozeladzki aktor o swoich związkach z Polską, słabości do wina i o tym, jak to się stało, że Meryl Streep jest kurczakiem
Znakomita autorka artystycznej biżuterii o tym, dlaczego wybrała się w dalekie podróże do Azji i co z nich przywiozła
Właściciel restauracji Youmiko o tym, dlaczego wybrał japońską kuchnię i czemu nie serwuje sushi z serkiem i majonezem
str. 14
str. 48
str. 92
REDAKCJA
redaktor naczelny Marcin Lewicki marcin@loungemagazyn.pl
zastępca redaktora naczelnego Rafał Stanowski rafal.stanowski@loungemagazyn.pl
dyrektor artystyczny Robert Bednarczyk robert.b@loungemagazyn.pl
WSPÓŁPRACA: Kuba Armata, Dominika Czartoryska-Dubel, Antonina Dębogórska, Luiza Dorosz, Harel, Filip Janicki, Tobiasz Kujawa, Marta Kudelska, Barbara Madej, Michał Massa Mąsior, Kamila Patyna OKŁADKA: Gabriel Stęslowski, postprodukcja Edyta Chachulska, zdjęcia Hanna Balwierczak Rysunki powyżej (oprócz tego oczywistej jakości): Anna Ostapowicz
dyrektor kreatywny Filip Łyszczek filip@loungemagazyn.pl
Wydawca: MADMEN Sp. z o. o. Redakcja Lounge Magazyn ul. Lipowa 7, 30-704Kraków info@loungemagazyn.pl | tel. 12 633 77 33 Poglądy zawarte w artykułach i felietonach są osobistymi przekonaniami ich autorów i nie zawsze pokrywają się z przekonaniami redakcji Lounge. Redakcja nie odpowiada za treść reklam i ogłoszeń. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo do skracania i przeredagowywania tekstów. Publikowanie zamieszczonych tekstów i zdjęć bez zgody redakcji jest niezgodne z prawem.
1
I M P R E Z Y I OT WA R C I A
SKOPIA ESTETIC CLINIC
Zdjęcia:. piotrszalanski.pl
UDANE OTWARCIE
2
14 października 2017 odbyło się oficjalne otwarcie centrum medycyny estetycznej i kosmetologii – Skopia Estetic Clinic. Bezpieczeństwo Pacjentów oraz jakość usług – to główne hasła placówki. Zabiegi wprowadzane do oferty są dokładnie analizowane i testowane. Szczególną uwagę specjaliści Skopia Estetic Clinic zwracają również na to, aby zabiegi pozwalały zachować naturalność. Podczas spotkania zostały zaprezentowane szerokie możliwości lasera medycznego Fotona Spectro SP, który umożliwia m. in. zamykanie naczynek, usuwanie rumienia, blizn, rozstępów, a także endolifting twarzy, dający spektakularne efekty odmłodzenia. Nowością zaprezentowaną podczas spotkania była również możliwość wykonywania Pacjentom kliniki profilaktycznych badań skóry, pod kątem monitorowania znamion. Na spotkanie licznie przybyli goście oraz partnerzy spotkania, którzy w tle wyselekcjonowanej i gustownej muzyki przez DJ&doctor prowadzili rozmowy, wymieniali poglądy, dobrze się przy tym bawiąc i degustując wyrafinowane przekąski. Goście spotkania podziwiali wyjątkowe obrazy Maggie Piu, biżuterię ręcznie wykonaną przez Joanne Groele, ekskluzywną kolekcję biżuterii Bartosza Ciba, torebki Joanny Kruczek, a także pokaz strojów biznesowych i wieczorowych zaprojektowanych przez Ole Stodółkę. Na spotkaniu była także możliwość przetestowania treningów EMS - Studio Synergy, natomiast Andżelika Olsza przedstawiła obecne trendy w makijażu jesień/ zima 2017. Największe zainteresowanie fanów motoryzacji wzbudzały najnowsze modele LEXUSA i TOYOTY, prezentowane przed wejściem do placówki przez Lexus Kraków oraz Toyota Romanowski Kraków. Tort z okazji Uroczystego Otwarcia przygotowała Anna Chwastowska – finalistka akcji „Zmień siebie, daj siebie”: Kobiety dla Kobiety, która zawodowo zajmuje się przygotowywaniem tortów wykonanych z naturalnych składników oraz o wyjątkowym smaku. Jednym z ostatnich punktów imprezy było losowanie interesujących nagród m. in. biżuterii, voucherów na zabiegi, trening Ems do klubu Choice oraz na weekend z Toyotą, a także na weekend z Lexusem i wiele innych .
Nowy styl. Nowy design.
#NoweWislane
WYJĄTKOWY DESIGN
OGRODY WERTYKALNE
BOGATA INFRASTRUKTURA
STACJE DO ŁADOWANIA EV
CONCIERGE
OCHRONA
www.WislaneTarasy2.pl
I M P R E Z Y I OT WA R C I A
fot. mat. organizatora
Yoni w Garnizonie Kultury - Gdańsk 6 października 2017 r. w Garnizonie Kultury w Gdańsku przy ul. Słowackiego 19 odbyło się publiczne odsłonięcie rzeźby YONI autorstwa Jerzego Dobrzańskiego. Uroczystości towarzyszył wernisaż wystawy zbiorowej zatytułowanej „DZIEWCZYNKI” oraz wykład dr Katarzyny Lewandowskiej pt. „PHALLUS KAPUTT”. Podjęty w tych trzech punktach wydarzenia temat symbolicznie przełamuje dotychczasowe wyobrażenia na temat miejsca jakim jest garnizon. Zarówno forma rzeźby, tema-
tyka wystawy i wykładu są spójnym komentarzem do przemiany, jaka zaszła na terenie dawnych koszar wojskowych w Gdańsku Wrzeszczu. Ta niezwykła transformacja miejsca, którą mieszkańcy Trójmiasta z zaciekawieniem obserwują w ostatnich latach intryguje i skłania do głębszych refleksji. Ważnym kryterium wyboru rzeźby było znalezienie symbolicznego remedium, które wprowadzi do Garnizonu równoważący żeński pierwiastek bilansując w ten sposób męską aurę, która towarzyszyła militarnej
Otwarcie sezonu w Ladies Clinic - Kraków W ciepły jak na tę porę roku wieczór, zaproszeni goście mieli okazję poznać jesienne nowości Ladies Clinic, specjalizującej się w medycynie estetycznej
4
i kosmetologii. Parterami akcji zostały takie firmy jak: Ordynowski Medycyna Estetyczna, ZO SKIN HEALTH Polska, Joanną Kruczek / BAG CULTURE, Vinicio Pajaro,
historii koszar. Z niedostępnego wojskowego terenu Garnizon zmienił się w przyjazną przestrzeń otwartą na sztukę, przy jednoczesnym zachowaniu zabytkowych zabudowań militarnych z końca XIX w i ich udanej rewitalizacji. Dla autora projektu inspirująca okazała się również idea globalnego siostrzeństwa i kobiecej solidarności. Projekt rzeźby YONI autorstwa Jerzego Dobrzańskiego został wyłoniony w konkursie, którego organizatorem była Grupa Inwestycyjna Hossa SA.
fot. mat. organizatora
Bartosz Ciba Jewelry oraz Lexus Kraków. Event uświetnił koncert Staszka Plewniaka, muzyka i wokalisty zespołu F.O.U.R.S.
I M P R E Z Y I OT WA R C I A Zdjęcia: Jakub Gil / Lounge
VAN GRAAF wkroczył na mapę najmodniejszych krakowskich adresów 27 października w nowym Centrum Handlowym Serenada otwarty został pierwszy w Krakowie, a już 9. w Polsce, salon VAN GRAAF.
Więcej informacji znaleźć można na stronie vangraaf.com oraz na profilach na Facebooku i Instagramie.
fot. mat. organizatora
Na powierzchni 2100 m2, na dwóch poziomach Serenady, znaleźć można ubrania z kolekcji damskich i męskich. Na otwarciu salonu pojawiły się tłumy gości, którzy mieli okazję skorzystać z wyjątkowych promocji przygotowanych dla miłośników mody. VAN GRAAF to wysoka jakość, różnorodność oraz profesjonalna obsługa. W ofercie salonu można znaleźć kolekcje niemal
200 światowych marek. Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom klientów, w salonie istnieje możliwość zakupu kart podarunkowych, a także odbioru ubrań zakupionych wcześniej w sklepie internetowym. Krakowianie już od teraz będą mogli należeć do szczęśliwych posiadaczy Karty Klienta VAN GRAAF.
Biznes Liga - Gala finałowa „Kolejny sezon piłkarskich i siatkarskich rozgrywek dla firm z Krakowa i okolic, organizowanych przez firmę Biznes Liga jest już za nami. Udział w nim wzięło rekordowe 140 zespołów, co daje prawie 3000 zawodników. W piłce nożnej w 1143 spotkaniach padło aż 7601 bramek, co daje niezłą średnią prawie 6,7 gola na mecz! Najwięcej trafień spośród wszystkich uczestników zanotował Jarosław Kania (SklepOpon.com), który aż 63-krotnie pokonywał golkiperów.
6
Po kilku miesiącach sportowej walki ponad 1000 osób bawiło się na XVIII Gali Finałowej, podczas której najlepsi otrzymali puchary, medale oraz nagrody. Atrakcjami wieczoru były: koncert wokalistki CLEO, a także występy grupy tanecznej Cheerleaders Wrocław. Gościem specjalnym gali był były reprezentant Polski w piłce nożnej Kamil Kosowski. Więcej informacji o rozgrywkach Biznes Ligi znaleźć można na stronie www.biznesliga.pl oraz profilu FB – facebook.com/biznesliga”
FOTOGRAFIA KULINARNA t. 517 847 308
www.rbednarczyk.pl
I M P R E Z Y I OT WA R C I A fot. mat. organizatora 8
Projekt Taste&Share Podczas konferencji prasowej odbył się panel dyskusyjny na temat marnowania żywności w Polsce. W debacie udział wzięli od lewej: Dominika Kosman, Head of Corporate Communications Electrolux CEE; Zbigniew Łęgowski, WorldChefs Poland; Marzena Harasiuk, Zupełne Dobro/Zupa na Placu; Michał Sroczyński, Foodsharing Kraków; Anna Starmach, Ambasadorka Electrolux.
HUNTERS, WELCOME 130 SHOPS ALWAYS
30-70% OFF FACTORY KRAKÓW OUTLET CENTER: A. Rożańskiego 32, Modlniczka 5-MINUTE DRIVE FROM KRAKÓW AIRPORT
I M P R E Z Y I OT WA R C I A
Pierwsze urodziny Mercure Kraków Stare Miasto Wielkie nazwiska, dobrze znane twarze, ciekawy program artystyczny, typowo krakowskie przysmaki i lekcja historii w tle – 12. października Hotel Mercure Kraków Stare Miasto świętował swoje pierwsze urodziny. Na uroczystej gali, która odbyła się w czwartkowy wieczór, pojawiło się ponad 200 osób. Spotkanie poprowadziła Monika Zamachowska, popularna dziennikarka i prezenterka telewizyjna.
Zdjęcia: Agata Dąbrowska
10
N A P O C Z ĄT E K fo
NIE TYLKO KRÓL JEST NAGI t
ili p .F
z Łys
cze k
Kultura nigdy nie była tak naga, jak dzisiaj. Żyjemy w świecie nieskrępowanego przepływu myśli, informacji, korespondencji. Trudno utrzymać cokolwiek poza widnokręgiem społecznym, w każdej chwili skrywany fakt może ujrzeć światło dzienne, uruchamiając wulkan akcji i reakcji. Artyści podejmują misję, którą zakwalifikować można jako impossilble. W jaki sposób mają tworzyć oryginalne dzieła, skoro wszystko już było, zostało pokazane i zagrane, każdy takt, linijka, obraz coś komuś przypomina, uruchamiając odmienne komórki w wyobraźni interpretatorów. Wiele razy byłem świadkiem, gdy twórca ze zdziwieniem dowiadywał się od krytyka, że film czy książka przypominają takie a takie dzieło. Że skrywają takie a takie znaczenia, wpisując się w ten a nie inny prąd.
W świecie totalnej przejrzystości, jak z kalki, coraz trudniej o oryginalność. Nie sposób się odciąć, marzenia o eskapistycznej ucieczce od wolności, która zaprowadzi ku istocie tworzenia, zwykle spełzają na niczym. Kończą się przeglądaniem Facebooka czy Instagrama, szukaniem podrównań, a nierzadko frustracją, że ktoś już napoczął, albo co gorsza skonsumował nasz pomysł. Za oryginalność trzeba zapłacić wysoką, czasami najwyższą cenę. Francis Ford Coppola, kręcąc słynny „Czas Apokalipsy”, zagubił się w azjatyckiej dżungli, zbankrutował i prawie postradał zmysły, Werner Herzog na planie „Aguirre – gniewu Bożego” mało nie stracił życia w dzikich rejonach Amazonii. Czy współczesnych twórców, skupionych coraz częściej na publikowaniu selfie w social mediach, stać jeszcze na takie poświęcenie?
CIEPŁY POWIEW Znalazłem ich na Tidalu, włączyłem, od razu się zakochałem, nie wiedząc nawet, kto kryje się za tym projektem. Po przesłuchaniu płyty, oczarowany jej brzmieniem, z zaskoczeniem przeczytałem, że to nowy zespół Ani Rusowicz. Album, zrealizowany wraz z Kubą Galińskim, brzmi niezwykle świeżo, łącząc psychodeliczny rock z nastrojową elektroniką. Wpisuje się w trend przetarty przez Tame Impala, MGMT czy Empire Of The Sun. Czu-
12
je się tu powiew bryzy z Kalifornii i francuski touch spod znaku AIR, doprawiony retro klimatem, w którym pobrzmiewa tęsknota za dźwiękową psychodelą. Artystka określa to mianem stylu „neo hippie”. Jeśli lubicie nastrojowe melodie, powinniście dać się uwieść niXes. W końcu nie ma nic przyjemniejszego, niż poczuć ciepły klimat w zimny, jesienny wieczór. Ocenił Rafał Stanowski
Stajemy się coraz bardziej rozleniwieni i znużeni, dopasowując rytm naszego życia do dźwięków powiadomień płynących ze smartfona. Poszukiwania wiedzy kończymy często na przejrzeniu Wikipedii, wyszukiwarka Google urosła do miana wyroczni decydującej o czyimś być czy nie być, aktywność na Instagramie pozycjonuje nas w gronie trendsetterów lub looserów. I wszystko poddane jest dziś szybkiej, beznamiętnej ocenie, która sprowadza się do pokazania kciuka, napisania ciętego zdania, często tylko jednego słowa. W naszej przestrzeni brakuje powietrza dla wizjonerów i eksperymentatorów. Dla tych, którzy wytyczają nowe, bez oglądania się na stare. Dla tych, którzy nie pytają w pierwszej kolejności, czy wam się podoba. Dla pionierów - o ile jeszcze w ogóle istnieją.
WYDARZENIA
Polifonie w Cricotece
Cricotece w Krakowie można wziąć udział w cyklu„Polifonie”, łączącym różne formy eks- presji – muzykę, ruch, formę teatralną, tekst. Zaproszonych artystów interesuje odkrywanie nieoczywistych związków między ciałem, sło- wem, ruchem, dźwiękiem i obrazem. „Elementy Ruchu” krakowskiego kolektywu Moon2, badają potencjalną możliwość nama- calności dźwięku. Natomiast spektakl„Itinerário Do Sal” w wykonaniu Miso Ensemble oparty jest na idei, wedle której mowa staje się muzyką, a muzyka mową.
PROGRAM Cricoteka, ul. Nadwiślańska 2–4 11 listopada 2017, czwartek, godz. 19:00 „Elementy Ruchu” – Moon2 2 grudnia 2017, czwartek, godz. 19:00 „Itinerário Do Sal” – Miso Ensemble
Zapraszamy na spektakle muzyczne 11 listopada, 19:00 Elementy ruchu – MOON2 (Polska) 3 grudnia, 19:00 Interário Do Sal – Miso Ensemble (Paula Azguime / Miguel Azguime) (Portugalia) ul. Nadwiślańska 2-4 http://bilety.cricoteka.pl/
13
R O Z M O WA
Kadr z filmu„Sweet Country” fot. Mark Rogers
14
LUDZIE MAJĄ ZDOLNOŚĆ
DO ZAPOMINANIA
Sam Neill, który obchodził niedawno 70. urodziny, to chyba najpopularniejszy nowozelandzki aktor. Każdy z pewnością go kojarzy z rolą doktora Granta w „Parku Jurajskim” w reżyserii Stevena Spielberga. Na swoim koncie ma grubo ponad sto ról, zarówno w wielkich studyjnych produkcjach, jak i mniejszych niezależnych przedsięwzięciach. Kiedy spotkaliśmy się w Wenecji przy okazji promocji „Sweet Country” Warwicka Thorntona, rozmowę zaczęliśmy nie od Australii, a od... Polski. Rozmawia Kuba Armata
15
R O Z M O WA
Polskich doświadczeń miałeś zresztą w swojej karierze całkiem sporo, współpracowałeś nie tylko z Zanussim, ale i z reżyserem z drugiego bieguna, czyli Andrzejem Żuławskim. - Z Zanussim nigdy nic do końca nie było wiadomo. To była dla mnie prawdziwa enigma (śmiech). Żuławski był zupełnie inny. Był przykładem szalonego geniusza. Do tego stopnia, że to szaleństwo przechodziło na nas. Wydaje mi się, że inaczej nie miałoby to racji bytu, zwłaszcza że aktorzy są po to, by na planie pracować dla reżysera. Nie zrozum mnie źle, kochałem Żuławskiego, ale na pewno nie była to łatwa miłość. W końcu zdarza nam się kochać szaleńców. Spotkanie z nim było chyba jednym z największych wyzwań w mojej karierze. Nigdy wcześniej nie przeżyłem czegoś takiego. Czy w „Sweet Country”, który promowałeś w czasie festiwalu w Wenecji,
16
a polscy widzowie mogą go zobaczyć na festiwalu Camerimage w Bydgoszczy, również było sporo szaleństwa? - W tym przypadku na szczęście nikt nie był szalony. Wystarczy spojrzeć na reżysera Warwicka Thorntona, który siedzi obok nas. Choć może wydawać się, że patrzy z byka i ma groźną minę, to najbardziej spokojny oraz wrażliwy człowiek, jakiego znam. Tym razem tego szaleństwa sobie oszczędziliśmy. W jednym z wywiadów, jakiego udzieliłeś „Variety”, wspomniałeś, że słowem, którego nadużywasz, jest niezbyt parlamentarne „fuck”. To wciąż aktualne? Jeśli tak, pewnie nie ułatwiło ci to wcielenia się w rolę kaznodziei w „Sweet Country”? - O tak, to niestety jedno z moich ulubionych słów i z przykrością muszę przyznać, że wciąż go nadużywam. Głównie dlatego, że można nim bardzo wiele wyra-
zić i jest naprawdę ekspresyjne (śmiech). Poza tym to świetna reakcja na mnóstwo irytujących rzeczy, które dzieją się obecnie na świecie. A jest tego sporo, politycy nie pozwalają nam o tych złych rzeczach zapomnieć. „Sweet Country” jest filmem, który zwraca się w kierunku przeszłości, Australia, gdzie rozgrywa się akcja, jest krajem mającym za sobą wiele trudnych i bolesnych momentów. Kiedy w nie zaglądasz, to siłą rzeczy chcesz powiedzieć: „fuck!”. Musimy pamiętać, gdzie byliśmy, co przeszliśmy, i nie dopuścić, by to powtórzyło się w przyszłości. A tak niestety się dzieje. Czytamy o faszystach chodzących po ulicach z bronią i strzelających do ludzi w imię swoich ideałów. Chyba nie odrobiliśmy ważnej lekcji z historii. Niestety, ludzie mają wyjątkową zdolność do zapominania. Często zatem zdarza mi się przeklinać jako komentarz do otaczającej rzeczywistości. Staram się jednak ograniczać. Wierz mi, że Bryan Brown, który
R O Z M O WA Sam Neil w filmuie „Sweet Country” fot. Bunya Productions
też grał w „Sweet Country”, jest pod tym względem znacznie gorszy. To jeden z moich najbliższych przyjaciół, ale najwyraźniej wywiera na mnie zły wpływ. Pewnie powinienem lepiej dobierać przyjaciół (śmiech). Obok aktorstwa masz też drugie życie, znacznie spokojniejsze. - I bardzo je lubię. Jestem farmerem i produkuję wina. Ludzie często mówią, że to nie my posiadamy ziemię, ale ona nas. Im dłużej żyję, tak właśnie się czuję. Skąd się wzięło u ciebie zamiłowanie do wina? Jako specjalista powiedz, jak wybrać dobre wino? - Prawdopodobnie do dziś sam tego nie wiem (śmiech). Moi bliscy związani są z tą branżą od blisko 150 lat. Choć ja jestem pierwszą osobą w rodzinie, która ma swoją winnicę. Kiedy zaczynałem odnosić pierwsze sukcesy aktorskie, zdałem sobie sprawę, że najlepsze wina, jakie piję, powstają
dosłownie tuż przy drodze, gdzie mieszkam. Robiono tam świetne pinot noir, a ten gatunek cenię wyjątkowo. Obecnie mam cztery niewielkie winnice i wydaje mi się, że robimy całkiem niezłe pinot noir. Bardzo szybko zdecydowałem, że nie chcę produkować pospolitego wina, bo takie może robić każdy. Nie chciałem też robić taniego trunku (śmiech). Chcę robić najlepsze wino na świecie! Każdemu, z kim pracujesz, dajesz na zakończenie butelkę? - Tylko jeżeli jest bardzo dobry. Choć mam jeszcze jedną skalę. Wspomniałem ci o farmie, na której mam bydło, owce, świnie. Jeśli traktuję cię jak swojego przyjaciela, nazwę jedno ze zwierząt twoim imieniem. I tak na przykład niedawno Helena Bonham Carter urodziła Laurę Dern. Zapewniam cię, że obie panie są zachwycone, że mają na mojej farmie swoje zwierzęce odpowiedniki. Bryan Brown, o którym wspomniałem,
był również przez długi czas owcą, która niestety jakiś czas temu zdechła. A Meryl Streep jest… kurczakiem. Masz chyba bliskie relacje ze swoimi zwierzętami. Na Twitterze wrzucasz często zabawne krótkie filmik z pewną świnią. - Tak, jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. Choć mam też kilka świń, których się autentycznie boję i staram się nie wchodzić im w drogę, bo ryzykuję tym, że zostanę pogryziony. Możesz się śmiać, ale to poważna sprawa (śmiech). Choć moimi najlepszymi przyjaciółmi są chyba kurczaki. Na Twitterze jesteś zresztą wyjątkowo aktywny. - Rzeczywiście bardzo lubię Twittera, w przeciwieństwie do Facebooka czy innych kanałów społecznościowych. Co prawda jakieś dwa czy trzy lata temu założyłem konto na Facebooku, ale szybko
17
W „Sweet Country” jest taka scena, kiedy śpiewasz religijną piosenkę. To twoje kolejne hobby? - Przede wszystkim nie chciałem, żeby mój bohater był dobrym śpiewakiem. Ta scena wzięła się z tego, co ludzie dawniej robili, żeby zapewnić sobie odrobinę rozrywki. Pamiętam moich dziadków czy rodziców, który po prostu siadali przy pianinie i śpiewali bądź recytowali poezję. Obecnie już tego nie robimy. Prywatnie nie śpiewam zbyt dobrze, ale jestem w tym na pewno lepszy od mojego bohatera. Pracowałeś z wieloma znakomitymi reżyserami, sprawdziłeś się w różnych gatunkach, a jednocześnie masz drugie, zupełnie inne życie na farmie. Czy dzięki temu uważniej dobierasz teraz role, bo masz świadomość, że nic nie musisz? - Chciałbym powiedzieć, że mam w tym wszystkim jakiś plan, ale tak nie jest. Zresztą to dotyczy większości aktorów. Jeśli mówią, że jest inaczej, to pewnie kłamią (śmiech). Nigdy nie byłem jakoś przesadnie ambitny jako aktor. Jestem wdzięczny za to, jak wygląda moja kariera, która dała mi mnóstwo różnych możliwości. Nigdy nie planowałem, że będę Hamletem na Stratford. Zawsze myślałem bardziej realistycznie i uwielbiałem podróżować. A praca przy filmie pozwala ci na to jak nic innego. Poza tym
starałem się robić filmy, na których naprawdę mi zależy. Jednocześnie prowadzę dość proste życie z moimi kurami i kaczkami. Dlatego przyjazd na festiwal do Wenecji to dla mnie wizyta w innym świecie. Poza tym jak widzisz, nie mam sześciu ochroniarzy, którzy chodziliby ze mną krok w krok. Podróżowanie wiąże się z odkrywaniem nowych kultur. Pociąga cię to? - Ogromnie. Obecnie pracuję nad projektem, który umożliwi mi bycie w wielu niesamowitych miejscach na ziemi, jak chociażby Alaska czy Wyspa Wielkanocna. Wykorzystuję okazję do podróżowania do granic możliwości. Choć nigdy nie traktuję tego jako swoich wakacji. Je spędzam w domu, na farmie. To było twoim marzeniem z dzieciństwa? - Prawdopodobnie jak większość dzieciaków kompletnie nie wiedziałem, co chciałbym robić w życiu. Nie przejawiałem większego zainteresowania niczym konkretnym. Przeszedłem przez szkołę całkiem niezauważony, a przynajmniej tak mi się wydawało. Kiedy odwiedziłem ostatnio stronę internetową mojej szkoły, trafiłem na informację, że jestem jednym z ważniejszych jej absolwentów. Tylko dlaczego nie byłem taki ważny, kiedy do niej uczęszczałem? (śmiech) Aktorstwo zaczęło mi w pewnym momencie sprawiać przyjemność, choć nie spodziewałem się, że zrobię w nim jakąś karierę. A tym bardziej tego, że stać mnie kiedyś będzie na kupienie i prowadzenie farmy.
Niedługo pojawisz się w nowej odsłonie „Thora”. Widzisz różnice między pracą nad dużym studyjnym projektem a mniejszą niezależną produkcją? - Z pewnością są spore różnice. W dużych filmach zarabiasz duże pieniądze, a w małych niewielkie. W dużych filmach masz dużą przyczepę, a w małych możesz o niej zapomnieć. Studyjne produkcje dają ci trochę czasu na przemyślenie poszczególnych rzeczy, a w mniejszych nie masz nawet momentu na nudę. Poza tym, to dokładnie ta sama praca. Rozmawiał K u b a A r m a t a , Wenecja
fot. Mark Rogers
R O Z M O WA
doszło do mnie, że jest z tym zdecydowanie zbyt dużo roboty. A te 140 znaków idealnie pasuje do formułowania moich myśli. Jestem jak Donald Trump. Krótkie komunikaty to podstawa!
R O Z M O WA fot. Bunya Productions
WYDARZENIA
o p r a c o w a n i e : R A FA Ł S TA N O W S K I , f o t . m a t . p r o m o c y j n e
RADAR KULTURALNY OSOBISTE BRZMIENIE 3.11 KRAKÓW
Duże wydarzenie na muzycznej scenie Małopolskiego Ogrodu Sztuki. Wystąpi jeden z najbardziej oryginalnych i poszukujących wykonawców niezależnej sceny za oceanem - Mount Eerie. To drugi koncert projektu „Something Must Break”, którego kuratorem jest Artur Rojek. Pod nazwą Mount Eerie ukrywa się amerykański producent Phil Elverum. Pod tym szyldem nagrał już 8 przełamujących konwencje muzyczne płyt. Ta ostatnia, wydana w marcu tego roku „A Crow Looked at Me” to bardzo osobisty, wypełniony akustycznymi brzmieniami koncept album. Rodzaj hołdu dla jego zmarłej w ubiegłym roku żony i partnerki artystycznej - Geneviève Castrée. Porcja intymnych, nastrojowych, ale unikających balladowej szufladki piosenek, wzruszyła nie tylko fanów, ale i krytyków muzycznych. To jak dotąd jedna z najlepiej ocenianych płyt niezależnej sceny tego roku.
MAŁOPOLSKI OGRÓD SZTUKI, UL. RAJSKA 12, KRAKÓW 24.11-14.12 POLSKA
HEY ROBI NAM PREZENT
25-27.11
Grupa HEY ma świetny prezent dla swoich fanów z okazji 25-lecia. Zespół nakładem Kayax wydał album nzatytułowany „CDN”. Dwupłytowe jubileuszowe wydawnictwo zawiera największe przeboje, wszystkie, nawet najstarsze, piosenki zostały nagrane na nowo, niektóre w nowych, zaskakujących wersjach, inne w sprawdzonych koncertowych aranżacjach lub po prostu po staremu.
WAWA, KRAKÓW, POZNAŃ
Do współpracy zaproszono dwóch producentów, którzy na przestrzeni lat współtworzyli brzmienie zespołu – Leszka Kamińskiego i Marcina Borsa, każdemu z nich powierzono jedną z płyt, a na niej kilkanaście wybranych utworów.
WULKAN ENERGII
MTP POZNAŃ, STODOŁA WARSZAWA I STUDIO KRAKÓW
20
HEY rusza też w trasę koncertową, zagra
W WARSZAWIE (24.11), SZCZECINIE (25.11), WROCŁAWIU (26.11), POZNANIU (1.12), GDAŃSKU (3.12), KRAKOWIE (6.12), KATOWICACH (8.12), ZNÓW WE WROCŁAWIU (12.12) I PONOWNIE W WARSZAWIE (14.12).
Fot. K ayax
Gogol Bordello, jeden z najbardziej oryginalnych zespołów punk rockowych, znów odwiedzi Polskę. Amerykańsko-ukraińska formacja zagra koncerty w Poznaniu (25.11, MTP), Warszawie (26.11, Stodoła) i Krakowie (27.11, Studio). Istniejący od 1999 roku zespół zaczerpnął swój styl od wschodnioeuropejskich kapel punkowych, osadzając go w realiach alternatywnego nowojorskiego rocka. Na czele zespołu stoi charyzmatyczny Eugene Hütz, Amerykanin ukraińskiego pochodzenia, którego możecie również znać z filmu „Mądrość i seks” Madonny. W skład kapeli wchodzą także reprezentanci m.in. Rosji, Etiopii, Ekwadoru oraz USA. Grupa ma na swoim koncie 10 albumów studyjnych, na których znalazły się m.in. takie hity jak „Wonderlust King”, „Immigraniada”, „Alcohol” czy „American Wedding”. Najnowsza płyta „Seekers and Finders” ukazała się w sierpniu. Gogol Bordello słynie z niezwykle charyzmatycznych i energetycznych koncertów, w czasie których muzyka nabiera zupełnie nowej energii. Tego zespołu trzeba posłuchać na żywo.
WYDARZENIA
OD 1.12 KRAKÓW
PIĘKNO DAWNEGO LWOWA Wystawa „Lwów, 24 czerwca 1937. Miasto, architektura, modernizm” będzie obszerną prezentacją osiągnięć lwowskich architektów na tle innych dziedzin życia kulturalnego w mieście. Opracowana na podstawie kolekcji publicznych i prywatnych z Polski i Ukrainy jest wielowymiarowym portretem modernistycznego miasta i podkreśla rolę Lwowa jako centrum nowoczesności w czasach II Rzeczypospolitej. Podtytuł wystawy - zwyczajny dzień 24 czerwca 1937 roku - sugeruje, iż chodzi o pokazanie zbiorczego obrazu codzienności, kiedy nie wydarzyło się nic szczególnego, a jednocześnie działo się wszystko, co najbardziej istotne. Tak właśnie postrzegane jest międzywojnie – jak jeden obraz z masą potężnych antagonizmów wewnątrz. Z jednej strony silna lokalna tradycja, z drugiej awangardowa abstrakcja, a z trzeciej racjonalna forma i funkcja. I przede wszystkim - jak pisały lwowskie „Sygnały” w 1934 roku był to obraz „ogólnego zamętu światowego w pięciominutowym antrakcie przed nieuniknionym”.
Na wystawie pokazane będą modele ważniejszych gmachów modernistycznych, a także oryginalne projekty z polskich kolekcji (zbiory Muzeum Architektury we Wrocławiu, Obiekty ze Zbiorów Specjalnych Biblioteki Naukowej PAU i PAN w Krakowie, projekty z Archiwum Polskiej Prowincji Zgromadzenia Księży Misjonarzy w Krakowie oraz ze zbiorów prywatnych). Zaprezentowane będą również obrazy i grafiki reprezentujące sztukę Lwowa tych lat, a także fotografie z epoki, dokumenty filmowe, pocztówki i plakaty.
GALERIA MIĘDZYNARODOWEGO CENTRUM KULTURY RYNEK GŁÓWNY 25, KRAKÓW
Luksusowa porcelana AS Ćmielów. Tradycja ręcznej produkcji porcelany Kubek Śląski | Slaski Mug
Luxury porcelain AS Cmielow. The tradition of hand made porcelain
Fabryka Porcelany AS Ćmielów
Ręcznie wytwarzane oraz malowane porcelanowe figurki, kubki, ekskluzywne filiżanki, obrazy oraz wazony. Fabryka Porcelany AS Ćmielów to manufaktura kultywująca tradycje produkcji porcelany sięgające 1804 roku. Oferuje ponad 400 różnych wzorów. Fabryka Porcelany AS Ćmielów jest również jedyną w Europie manufakturą produkującą wyroby z różowej porcelany.
Kraków, ul. Lubicz 17b krakow@cmielow.com.pl T: 792 047 766
Dziewczyna siedząca Sitting Girl
Katowice, Silesia City Center katowice@cmielow.com.pl T: 577 533 111
Zakochane koty | Cats in Love
Filiżnka June | June Cup
Handmade and hand painted high quality porcelain figurines, mugs, exclusive cups, paintings and vases. The AS Cmielow Porcelain Manufactory cultivates old tradition of handmade production, that dates back to 1804. The Manufacture offers over 400 different models. AS Cmielow Porcelain Manufactory is also the only pink porcelain manufacturer in Europe.
DESIGN
SWEGO
NIE ZNACIE... Fabryka Porcelany AS Ćmielów to manufaktura specjalizująca się w ręcznej produkcji luksusowej porcelany, która kultywuje przedwojenne tradycje Wytwórni Świt w Ćmielowie. Początki produkcji porcelany w Ćmielowie sięgają 1804 roku. Dzisiaj manufaktura produkuje ponad 400 wzorów porcelanowych figurek, ekskluzywne serwisy, filiżanki, wazony i biżuterię oraz unikatowe obrazy ręcznie malowane na porcelanie.
Sayako | Projektant: Katarzyna Rij | Wzór z roku: 2006
Większość kolekcji stanowią ikoniczne dla polskiego designu przykłady porcelanowych rzeźb kameralnych z lat 50-tych i 60tych XX w.,współcześnie produkowanych z oryginalnych modeli form matek. Projekty Lubomira Tomaszewskiego, Henryka Jędrasiaka, Hanny Orthwein i Mieczysława Naruszewicza, czyli tzw.” Wielkiej Czwórki” warszawskiego Instytutu Wzornictwa Przemysłowego to rzeźby o charakterystycznej dla połowy ubiegłego stulecia awangardowej formie, subtelnej ręcznie
wykonanej dekoracji i idealnie wyważonej linii. Pomimo tego, że wzory te powstały ponad pięćdziesiąt lat temu zachowały nowoczesny charakter i także dzisiaj stanowią wyrafinowany element wystroju wnętrz. Ćmielowskie figurki wraz z upływem czasu nie tracą lecz zyskują na wartości, dlatego stanowią bardzo dobrą lokatę kapitału. Te dzieła sztuki o niewielkiej skali są prezentowane w wielu europejskich muzeach i galeriach, a także są odnotowywane na aukcjach sztuki.
Serwis Dorota | Projektant: Lubomir Tomaszewski | Wzór z roku: 1962 22
Dziewczyna siedząca | Projektant: Henryk Jędrasiak | Wzór z roku: 1958
Anna Maria biała porcelana | Projektant: Kazimierz Czuba | Wzór z roku: 2015
Anna Maria różowa porcelana | Projektant: Kazimierz Czuba | Wzór z roku: 2015
Kiwi | Projektant: Lubomir Tomaszewski | Wzór z roku: 1958
Fabryka Porcelany AS Ćmielów jest jedyną manufakturą w Europie produkującą unikatowe serwisy i filiżanki z różowej porcelany przygotowywanej zgodnie z oryginalną przedwojenną recepturą Bronisława Kryńskiego. W tym roku manufaktura AS Ćmielów odtworzyła unikatowy projekt serwi-
su „Matylda” o unikatowej charakterystycznej formie z kwadratową stopką. Jego historia wiąże losy manufaktury ćmielowskiej z carem Mikołajem II oraz jego przyjaciółką Matyldą Krzesińską- polskiej tancerki i primabaleriny Cesarskiego Teatru Maryjskiego w Sankt- Petersburgu. Każdy produkt ćmielowskiej manufaktury posiada dedykowany certyfikat autentyczności, potwierdzający pochodzenie oraz zawiera wszystkie informacje o projekcie (nazwę, rok zaprojektowania, nazwisko projektanta, a w przypadku figurek również niepowtarzalny numer rzeźby). Od kilkunastu miesięcy wyroby Fabryki Porcelany AS Ćmielów są dostępne w krakowskim sklepie firmowym, który znajduje się zabytkowym kompleksie Browaru Lubicz oraz w katowickiej Silesia City Center, gdzie od niedawna miłośnicy dedykowanych prezentów mogą zamówić każdy wyrób z dedykacją lub monogramem.
fot. własność AS Ćmielów
W Fabryce Porcelany AS Ćmielów nadal powstają nowe wzory rzeźb. W ciągu ostatnich dziesięciu lat działalności, manufaktura stworzyła ponad 100 nowych projektów figurek. Fabryka Polecany AS Ćmielów współpracuje zarówno z doświadczonymi artystami takimi jak Kazimierz Czuba, Jadwiga Stan oraz twórcami młodego pokolenia Katarzyną i Wojciechem Rij. Po czterdziestu latach przerwy nowe projekty rzeźb stworzył Lubomir Tomaszewski, który jako absolwent wydziału rzeźby warszawskiej ASP od 1966 roku mieszkający w Stanach Zjednoczonych traktuje porcelanowe wzornictwo jako rzeźbę kameralną. Autorem wielu figurek jest sam właściciel manufaktury i jednocześnie artysta Adam Spała.
Dudek | Projektant: Mieczysław Naruszewicz | Wzór z roku: 1958
Kotek skoczny | Projektant: Adam Spała | Wzór z roku: 2003 23
ZAPOWIEDZI
DOBRZE ZAPROJEKTOWANE WYDARZENIE
Zaprojektowani – Krakowskie Spotkania z Dizajnem (24-26.11.2017) będą świętem dla fanów polskiego wzornictwa i projektowania wnętrz. W czasie wydarzenia organizowanego przez Szkołę Wnętrz i Przestrzeni w partnerstwie z miastem Kraków, odbędą się targi oraz warsztaty i spotkania z osobowościami projektowania. Gośćmi Zaprojektowanych będzie dwójka niezwykle utalentowanych projektantów - Gosia i Tomasz Rygalik. W sobotę, 25 listopada, odbędą oni masterclass w siedzibie Szkoły Wnętrz i Przestrzeni, w czasie którego będą opowiadać o swoich doświadczeniach w projektowaniu dla największych światowych firm. Poza tym odbędzie się wiele wykładów i warsztatów na temat projektowania, które są otwarte i bezpłatne dla publiczności. W niedzielę, 26 listopada, zapraszamy na Targi Zaprojektowani w Starej Zajezdni na krakowskim Kazimierzu. Spotkamy tu ponad 80 wystawców, w większości artystów, rzemieślników i małe manufaktury, tworzące akcesoria, wyposażenie wnętrz i sztukę. Będzie to znakomita okazja do kupna niebanalnego prezentu na Święta. Zaprojektowanym towarzyszy konkurs Mała Rzecz na gadżet promujący Małopolskę, organizowany wraz z Małopolskim Instytutem Kultury pod patronatem Marszałka Województwa Małopolskiego. Więcej informacji: www.zaprojektowani.com.pl
24
Niezwykłe Święta i niezapomniany Sylwester w Sheraton Grand Krakow Przeżyj te święta w naprawdę wyjątkowy sposób, w eleganckiej oprawie i kameralnej atmosferze Restauracji The Olive, a następnie wznieś toast, pomyśl życzenie i wkrocz w Nowy Rok w wielkim stylu. KOLACJA WIGILIJNA od 210 PLN od osoby* ŚWIĄTECZNY LUNCH W FORMIE BUFETU 175 PLN od osoby* KOLACJA SYLWESTROWA Z DJ W SALI BALOWEJ WISŁA 395 PLN od osoby* WYJĄTKOWA GALA SYLWESTROWA Z MUZYKĄ NA ŻYWO W ATRIUM 650 PLN od osoby* oraz PYSZNE ŚWIĄTECZNE WYPIEKI NA WYNOS od 35 PLN / szt* Szczegóły ofert znajdziesz na sheratongrandkrakow.com/pl/swieta Informacje i rezerwacje T: +48 12 662 1000, gsc.krakow@sheraton.com * Cena zawiera VAT
A R T Y S TA
NAKEDART
w totalnym miksie Współczesny świat przypomina dobrze zmiksowany koktajl, w którym mieszają się style, kolory, nagość przeplata z kostiumem, a słodycz życia kontrastuje z goryczą oddalenia. Dlatego do zaprojektowania okładki zaprosiliśmy Gabriela Stęslowskiego. Jego kolaże doskonale odbijają dynamikę globalnego świata, który wyrzucił ze słownika pojęcie bezruchu.
Wystarczy spojrzeć na Instagram artysty, by szybko popaść w zauroczenie. Tworzone przez Gabriela okładki popularnych magazynów tchną intrygującą energią, spotykają się na nich gwiazdy mody czy muzyki, często ustawione w zaskakującej perspektywie, tworząc wielobarwny deseń złożony z ludzkich ciał.
26
A R T Y S TA
Prace Gabriela przywodzą na myśl kino przepełnione tajemnicą, zanurzone w onirycznej teatralności produkcje Federico Felliniego, odurzone surrealnością obrazy Luisa Bunuela czy nasączone perwersją „Oczy szeroko zamknięte” Stanleya Kubricka. Zabierają nas w ekscytującą eskapadę, nie tylko przez meandry estetycznych pomysłów, lecz także w głąb naszej podświadomości. Przenikające się płaszczyzny, zaskakujące zestawienia motywów, kontrastujące kolory, wszystko to sprawia, że od prac artysty trudno oderwać wzrok. Poprosiliśmy go, by zmiksował sesję stworzoną przez Hannę Balwierczak, której znakomite fotografie, opublikowane także przez słynny „Vogue”, możecie obejrzeć w naszym dziale mody. Gabriel Stęslowskiego nadał stworzonej dla nas okładce nadał tytuł „Nakedart”. Kiedyś tylko król był nagi, dziś cały świat obnaża się, wystawiając siebie na pokaz. Każdy z nas może być zarówno artystą, jak i tworzonym przez siebie dziełem sztuki. R A FA Ł S TA N O W S K I www.instagram.com/gabryel_steslowski
28
ARTYKUŁY DEKORACYJNE WYPOSAŻENIE WNĘTRZ
NASZE SALONY MYŚLENICKA 133A KRAKÓW SWOSZOWICE CENTRUM
RYNEK 24/3 NIEPOŁOMICE BATOREGO 6 NIEPOŁOMICE GALERIA JUHAS
MG Shohlari Home&Gift
www.mghome-gift.pl
PSYCHOLOGIA
Kocha, lubi, lajkuje „Od kiedy obnażyłam się i zaczęłam pisać do Lounge bardziej osobiście, okazało się że mam fanów. Ludzie do mnie piszą, dziękują, pytają. Z jednym Panem nawet prowadzę korespondencję o wydźwięku egzystencjalnym, z nutką pochwalającą twórczość moją. I przyznaję - daje mi to motywację” - chwalę się po październikowym numerze naszemu redaktorowi - Rafałowi. „Widzisz. Dzisiaj trzeba być otwartym”, zauważa Rafał. „Obyczajowo, jako społeczeństwo, idziemy w stronę ekshibicjonizmu” - kwituję diagnozą ciężkawą, ale chyba prawdziwą. “To prawda. I to jest dobry temat na następny numer”. No i jesteśmy #naked.
ANTONINA DĘBOGÓRSKA Psycholog, absolwentka psychologii ogólnej UJ. Jest autorką warsztatów i wykładów poświęconych dynamice związków romantycznych. Więcej informacji można znaleźć na fejsbukowej stronie Inteligencja Erotyczna
Już dwa lata temu pisałam o tym, że ludzie ostatnio całkowicie uzależniają się od potwierdzania swojej wartości w oczach innych. W tym celu są w stanie upublicznić każdą część życia i ciała. Pisałam już kiedyś o parach, które nie są w stanie zjeść obiadu w restauracji bez hasztagów, oznaczeń i słodkich selfie na instagramie, fejsbuku czy innym twitterze. Porównywałam ich do narkomanów i hazardzistów, bo z punktu widzenia nauki to dobre porównanie. Gdy widzimy czerwone oznaczenie na fejsie nasz mózg dostaje strzała
z dopaminy - neuroprzekaźnika satysfakcji. Dopamina pośredniczy też w uzależnianiu od narkotyków, jedzenia, czy zakupów. Szczury, którym pozwalano na aplikowanie sobie dopaminy za pomocą specjalnej dźwigni, zalewały sobie nią płaty czołowe. Aż do śmierci. I tak oto uzależnienie od social mediów to nasza nowa psychologiczna ciekawostka. Social media mogą być areną zaspokojenia wielu ważnych potrzeb.
30
Obnażenie to tak naprawdę tylko narzędzie do zyskania akceptacji. Kreujemy się, zyskując pozorny szacunek i uznanie. Naturalnie głodni afiliacji z grupą, w świecie social mediów czujemy się częścią wspólnoty. Człowiek to istota ultra-społeczna. Nic tak nie boli jak odrzucenie i ostracyzm (dosłownie boli - w mózgu ten sam ośrodek informuje nas o bólu fizycznym i odrzuceniu). I dlaczego równie silnie, acz pozytywnie nie ma być dla człowieka uwielbienie ze strony fejsbukowych przyjaciół?
Świat się zmienia, fejsbuk i instagram są jego częścią. To potężna siła, która niesie ze sobą tyle samo dobrego co i złego. Stworzone po to, aby ułatwiać ludziom tworzenie relacji, są doskonałym narzędziem marketingowym. Pomagają nam w wielu codziennych sprawach i kontaktach. Tendencja jest taka, że im bardziej prywatna treść, tym większe zainteresowanie. Budowanie marki z wykorzystaniem social mediów to podstawa, a nieposiadanie facebooka to już pewien
luksus. A co z osobami, które odsłaniają na fejsbuku swoje prywatne życie i szczegóły związków? Czy social mediowe rozbieranki sprzyjają budowaniu intymnych relacji? David Schnarch - niekwestionowany autorytet w dziedzinie psychoterapii par prowadzi badania i terapie, oparte o teorie różnicowania. Możemy o sobie powiedzieć, że jesteśmy dobrze zróżnicowani, jeśli bliskość nie oznacza dla nas zatracenia, kontroli czy walki. Jeśli będąc
w związku potrafimy kochać i dbać o partnera, a jednocześnie nie tracić poczucia tożsamości i odrębności. I przede wszystkim, gdy potrafimy samodzielnie potwierdzać własną wartość. Wtedy nie musimy oczekiwać od związku, że będzie naszym lekiem na całe zło. Prawdziwa bliskość łączy się akceptacją i poznaniem partnera. Z ciekawością jego jako człowieka i chęcią sprawienia aby czuł się dobrze. Z nami lub bez nas.
Zdaniem Schnarcha przepis na związkową tragedie to dwie osoby, które mają bardzo małą umiejętność samodzielnego potwierdzania własnej wartości. Wymagają więc, aby związek stał się ich receptą na brak tożsamości i uznania. W takim związku nie ma miejsca na szczerość i komunikację. Za to główną rolę odgrywa nim lęk. Po jakimś czasie umiera cała energia, szczególnie seksualna. Bo seksualność w długoletnim, bliskim związku wymaga odwagi. A odwaga ta bierze się z dobrego związku z samym sobą. Co ma do tego obnażanie swojego życia publicznie? Każdy lajk może znaczyć uwagę i aprobatę danego użytkownika, a osób może być kilkadziesiąt lub kilkaset. W realnym życiu trudno o aprobatę tak dużego grona. Doceniając swoją urodę czy sukcesy w realu, musimy liczyć na bliskich, lub po prostu na siebie. Tym lepiej dla nas im skuteczniej sami sobie jesteśmy w stanie potwierdzić, że ładnie wyglądamy, miło spędzamy czas, albo daliśmy z siebie wszystko. To umiejętność, którą warto w sobie pielęgnować i trenować. Szukać takich aktywności i relacji, które sprawiają, że zapominamy o reszcie świata , autentycznie się cieszymy i ostatnia rzecz jaka przychodzi nam do głowy, to żeby myśleć w tym czasie o lajkach. Nie chodzi o to, aby całkowicie przestać dzielić się swoim życiem z fejsbukową publicznością. To miłe i ludzkie. Ale może nas też osłabiać i uzależniać. To normalne, że jest nam miło, gdy mamy „fanów”. Jednak gdy przeszkadza nam ich brak, można to nazwać problemem. Pięknie podany obiad, nowa sukienka czy randka nie mają już żadnego znaczenia bez poklasku znajomych, a rozładowany smartfon skutkuje niepokojem i agresją. Jeśli czujecie się samotni i zawiedzeni, bo wasz partner nie ma fejsbuka i nie macie kogo tagować na wspólnym, jesiennych spacerach, może to oznaczać że jesteście samotni… sami ze sobą. Warto się nad tym zastanowić, nie udając, że kliknięcie w kciuk w górę czy serduszko od pół-obcych osób coś zmienia. Za moim przykładem idąc. Brak fanów nie przeszkadzał mi pisać przez dwa lata. Dokładnie dwa, bo listopad to moja rocznica w związku z Lounge. I z roku na rok coraz bardziej się w tym związku otwieram. Odsłaniam się, rozbieram i stoję przed wami- czytelnikami, po dwóch latach, w moim pół-felietonowym negliżu. Tak to działa. Widzę na fejsie, że jak poświecę trochę swoim prywatnym życiem i opinią, od razu wszyscy mnie kochacie! No dobra… lubicie, to znaczy… no cóż - lajkujecie. I wiecie co? Czuję się z tym świetnie.
Antonina Dębogórska źródło: Passionate Marriage, David Schnarch Siła nawyku, Charles Duhigg
Sylwester 2017! restauracja Vanilla Sky
Salwator ul.Flisacka 3, Kraków +48 12 297 40 00 hotel@niebieski.com.pl www.niebieski.com.pl
MOTO
MOC W DOBRYM STYLU - FERRARI 488 GTB
Jeśli nawet chcemy być dyskretni, to jazda Ferrari 488 GTB staje się nieustającym spektaklem kształtów i dźwięków, a dla najbliższego otoczenia także zapachów spalania wysokooktanowej benzyny wciskanej siłą szybkich turbosprężarek.
Ten samochód jest na tyle niezwykły, że odwraca głowy i próbuje urwać ręce lub rękawy ubrań rodziców prowadzących swoje dzieci ulicą. Nie pozostawia niemal nikogo obojętnie. Prowadzącego i pasażera naraża Ferrari 488 GTB na voyeryzm w niemal czystej postaci. Niekiedy towarzyszy mu głośny zachwyt, innym razem milcząca zawiść. Prawie zawsze zaś nieustannie powtarzane pytania - jaki to model (bo marka nie budzi najczęściej wątpliwosci głów-
32
nie za sprawą dużych emblematów z wizerunkiem czarnego, skaczącego konia), ile ma mocy i jakie osiągi. I jeszcze częściej - ile on kosztuje... Ostrzegano mnie, że samochody z centralnie umieszczonym silnikiem są bardzo wymagające dla kierowcy i potrafią obnażyć braki w umiejętności prowadzenia. Mają swoistą dzikość w genach i nagle zaskakują nieświadomego użytkownika. Między tym, co teoretycznie możliwe, a tym
na co już kinematyka ruchu nie pozwala, jest w ich wypadku wyjątkowo cienka granica. Ferrari 488 GTB podaje jednak pomocną dłoń. Dokładnie mówiąc, trzeba użyć własnej dłoni, by z pomocą jaskrawoczerwonej dźwigienki umieszczonej na kierownicy, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, podjąć się balansowania na linii tej granicy. Manettino - bo tak śpiewnie nazwali Włosi tę dźwgienkę, steruje się fantastycznie zestrojonym systemem regulacji dynamiki jazdy.
A propos konstruktorów samochodu: za wygląd wnętrza tego Ferrari odpowiedzialny był Polak - Janusz Kaniewski. Cały kokpit ukształtowano tak, aby otaczać kierowcę. Centrum tego stanowiska dowodzenia jest kierownica, która wzorem tej z Formuły 1, mieści w sobie diody obrotomierza i elementy sterowania. Jest ich zresztą znacznie więcej niż w otwartym samochodzie wyścigowym, który nie posiada przecież wycieraczek, reflektorów czy kierunkowskazów. Swój wyścigowy rodowód ma również system Launch Control z przeprojektowanymi w stosunku do poprzedników algorytmami działania, aby jeszcze precyzyjniej dozować moc podczas startu zapobiegając tym samym niekontrolowanemu poślizgowi napędzanych kół. A mocy nie brakuje - 670 KM i 760 Nm to nie tylko liczby - za nimi kryją się emocje. Wydaje się wręcz, że mamy do czynienia z „żywym” organizmem. Samochód z takim silnikiem i systemem sam sobie odlicza czas do startu. Wystarczy zdjąć nogę z hamulca i trzymać odważnie wciśnięty pedał gazu, by biegi w dwusprzęgłowej skrzyni zaczęły swój skoczny taniec. I znów zaczyna się pokaz - prawdziwy festiwal przyśpieszeń
i prędkości... Na szczęście dzięki ogromnym ceramicznym hamulcom zatrzymanie okazuje się równie skuteczne jak rozpędzanie. Dla uspokojenia emocji jeszcze raz spoglądam na nadwozie powstałe w Ferrari Styling Centre. Wielowarstwowe ospoilerowanie z przodu, boczne przetłoczenia zakończone wlotami powietrza do silnika, wtopione w bryłę nadwozia tylne skrzydło oraz ruchome elementy podwozia, w tym łopatki dyfuzora tworzą wyjątkową aerodynamikę modelu 488 GTB. I pokazują czysty styl - bez dodatkowych, krzykliwych skrzydeł pozwalają osiągnąć bardzo pożądany efekt docisku samochodu do nawierzchni.
LUIZA DOROSZ heeelsonwheels.pl Foto: Paulina Piorun Models: Luiza Dorosz, Kinga Wcisło (My White Sugar ) Make-up: Kamila Tadriyan Włosy: Iwona Kaim Styl: Furelle, Livi, Carinii
Co do stylu - by zapewnić jego odpowiedni poziom, zaprosiłam do realizacji sesji z Ferrari autorkę modowego bloga My White Sugar Kingę Wcisło. W przygotowanej kolekcji Kinga połączyła luksus i szybkość niezwykłego auta z elegancją i dynamiką strojów współczesnych kobiet. Wizerunek wyjątkowego samochodu dobrze służy również firmom. Może stanowić wręcz ich efektowną, jeżdżącą wizytówkę - tak jak w przypadku użyczonego mi przez radomską firmę Windoor prezentowanego tu Ferrari 488 GTB.
33
I M P R E Z Y I OT WA R C I A
Cracow Bridal Weekend W dniach 21 – 22 października 2017 odbyła się I edycja krakowskiego weekendu ślubnego Cracow Bridal Weekend zorganizowana przez kolektyw Brides and The Birds. Na wydarzenie składały się warsztaty, wystawy, pokazy mody oraz showroom, całość poświęcona modzie ślubnej. Swoje kolekcje w przestrzeni Tytano w Krakowie pokazali: Anna Kara, Agnieszka Światły, Karolina Twardowska, Boso&Pola Zag, Michael Hekman ♡ Decolove oraz Tomaotomo PIANO FORTE by Tomasz Olejniczak. Cracow Bridal Weekend to przełom na polskim rynku ślubnym. Idea ma na celu odczarować rodzimy rynek oraz promować polskie marki w Polsce i na świecie. Organizatorzy zapowiadają kolejna edycję na październik 2018. Na wiosnę przyszłego roku zapraszają na Cracow Beauty Weekend, który jest częścią idei CBW. Podczas weekendu beauty zaprezentowane zostaną trendy i nowości beauty.
fot. Sylwia Penc
34
35
FELIETON R
Ekshibicjonizm la .B ys
ck
B al o
on
TOBIASZ KUJAWA freestylevoguing.com
Żyjemy, powiedzmy to sobie wprost, w realiach okrutnie bezwstydnych. A tak naprawdę to ekshibi-cjonistycznych, bo bezwstyd wymaga przecież jakiegoś punktu wyjścia - wstydu właśnie. Niestety, ten umarł śmiercią naturalną i aktualnie pleśnieje.
Ciało? Ta boska fizyczność, fantastycznie ożywiona materia, która w nie do końca zrozumiałych okolicznościach zyskała samoświadomość? Ach, to ciało, pełne obezwładniających pokus i obiet-nic przyjemności, ozdobione mnogością faktur, urozmaicone ekscytującymi wlotami i wylotami, kruche, nieperfekcyjne i paradoksalne - pociągające i odpychające zarazem. Ciało może fascyno-wać z wielu powodów. W końcu kreuje życie! I bez niego nie byłoby mody…
nościowych. Scenariusz stał się drugorzędny, ważne jest, żeby coś się działo. Co-kolwiek. Co mam to dam. Czy to konsumpcja kanapki z serem, czy zmieniony dekor w sypialni, złamane serce, problemy gastryczne albo nowa blizna na psychice - każdy powód jest dobry, żeby przyciągnąć spojrzenia. A czy to obcy, czy bliski, wróg, czy przyjaciel? Jakie to ma znaczenie, ważne, żeby obserwował, żeby widział. Nawet jeśli patrzy z politowaniem.
Nie o ciało tu jednak chodzi, bo te znamy już od podszewki. Czasy ekscytacji spowodowanej tym, że jakaś frywolna dama miała zanadto głęboki dekolt czy zbyt krótką spódniczkę, można już jedy-nie wspominać z rzewną, archaicznie pruderyjną nostalgią. Każda możliwa granica została już przekroczona, każda bariera pokonana. Nagość, i wszystko co jej dotyczy, czyli głównie seks, na stałe zagościła w wulgarnej codzienności. Ktoś „przez przypadek” podzielił się ze światem zdję-ciem swoich genitalnych zakamarków? Celebrytka, oczywiście przez roztargnienie, zapomniała założyć bieliznę na wieczorny spęd? Nagranie wprost z alkowy? Relikty przeszłości, teraz lepsze są transmisje na żywo. Zrobione, odhaczone, nikt już nie jest pod wrażeniem. Wszystko się prę-dzej czy później nudzi. Dlatego nieustannie potrzebne są nowe podniety. Czyli ekshibicjonizm wła-śnie - czerpanie przyjemności z obnażania się przed innymi. Z tą różnicą, że już nie tylko banalne-go ciała, ale całego przyziemnego żywotu.
Zjawisko jest o tyle intrygujące, że żyjemy w oparach paranoi. Zamykamy się w twierdzach-osiedlach strzeżonych, budujemy wymyślne konstrukty z haseł, pinów, zabezpieczeń, wszędzie węszymy wrogość, sabotaż, podstęp i nienawiść. Człowiek człowiekowi człowiekiem. Ale koniec końców i na własne życzenie kładziemy się na cyfrowym ołtarzu, coraz bardziej wykastrowani z jakiejkolwiek tajemnicy. Nadzy i bezbronni, jeszcze bardziej niż w momencie narodzin.
Ta przedziwna potrzeba nieustannego dokumentowania i prezentowania każdego aspektu egzy-stencji potrafi usidlić nawet najrozsądniejszych. Minuta po minucie, godzina po godzinie, dzień po dniu, trwa nieustanny proces odzierania się z prywatności, zrywania kolejnych warstw i woali. Człowiek Internetu stał się głównym bohaterem swojej tragikomedii, miniserialu tworzonego w me-diach społecz-
36
2.0
Najbardziej przygnębiające jest to, że ekshibicjonizm w swojej naturze opiera się na samolubnym mechanizmie. I ten internetowy również, choć jest lepiej zakamuflowany. Lubimy myśleć, że odsła-niamy się dla innych, ale to fikcja. Robimy to przede wszystkim dla własnej uciechy, szukając rów-nocześnie potwierdzenia, że nasze istnienie jest choć odrobinę istotne czy ciekawe. Pal sześć, gdy rządzi nami próżność i potrzeba chwalenia się, najgorzej, kiedy atakujemy innych swoją intymno-ścią, fragmentami istności i psychiki, które powinniśmy zachowywać dla siebie i najbliższych. Nie dlatego, że są wstydliwe albo, że należy je ukrywać, ale dlatego, że naprawdę mamy ten wybór. Jeszcze. Niestety, coraz częściej się zapomina, że wraz z naciśnięciem przycisku „publikuj” to, co było tylko nasze, staje się wspólne, ale również, i to jest zdecydowanie najgorsze - niczyje.
NEWSY Zdjęcia: Zuza Gołaś
POLSKA MODA W NOWYM JORKU Klaudia Markiewicz pokazała swoją kolekcję w czasie Fashion Week Brooklyn. Było to możliwe dzięki zwycięstwu w międzynarodowym konkursie organizowanym przez brytyjską agencję Fashion Bloc. Nie jest to pierwszy międzynarodowy sukces Klaudii Markiewicz, doktorantki Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi oraz stypendystki Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego za wybitne osiągnięcia artystyczne i Urzędu Marszałkowieskiego Województwa Łódzkiego. Od czasu zało-
38
żenia marki w 2014 roku swoje kolekcje zaprezentowała na wydarzeniach w 11 krajach: FashionPhilosophy Fashion Week Poland, Salone del Mobile in Milan (Włochy), London Design Fair / Tent London (Anglia), Belarus Fashion Week (Białoruś), Salone della Moda Rotterdam (Holandia), Mados Infekcija (Litwa), Fashion Live Slovak Fashion Week (Słowacja), Lviv Fashion Week (Ukraina), Ostrava F0.ashion Week (Czechy), Riccione Fashion Week (Włochy) and Apolda European Design Awards (Niemcy
NEWSY Zdjęcia: Dominik Łoziński
MARKA, KTÓRA LUBI KONTRASTY Klasyczna elegancja, ale w nowoczesnym wydaniu? Powściągliwość formy przy jednoczesnym operowaniu wieloma detalami? CYVONYUK to marka kontrastów, które dostrzeże każde wprawne oko. Pomimo pozornej oszczędności w formie, ubrania z debiutanckiej kolekcji CYVONYUK są bogatymi konstrukcjami, wprost stworzonymi do noszenia. Każdy element w poszczególnych modelach jest wynikiem przemyśleń nad sylwetką kobiety, z jej
wszystkimi zaletami, niedoskonałościami i potrzebami. Możemy zakrywać i odkrywać - wszystko zależy od tego, w jaki sposób zestawimy ze sobą poszczególne elementy. Koncepcja zakłada noszenie mini sukienek CYVONYUK ze spodniami, których w kolekcji znajdziemy kilka. Aleksandra Cywoniuk, twórczyni marki bardzo zdecydowanie podchodzi do koncepcji mody, zapewne ze względu na swój zawód - projektantka jest też dyplo-
mowanym architektem. Stąd same formy ubrań, ale i dbałość o detale – te konstrukcyjne jak i ozdobne. Połączenie elegancji, fasonów właściwych dla marek z wysokiej półki, z nonszalancją charakterystyczną dla światowych stolic mody - to esencja stylu CYVONYUK. Marka skierowana jest do kobiet wyrazistych, wiernych swojemu wizerunkowi i osobowości. Daje przede wszystkim jakość, na poziomie projektu, materiałów jak i odszycia.
39
NEWSY Zdjęcia: Stanisław Boniecki / Van Dorsen Ar tists
NASTROJOWA PODRÓŻ NA SYCYLIĘ Ania Kuczyńska wraz z kolekcją jesień-zima 2017/18 Le Nuvole/Chmury przenosi nas do nastrojowych Palermo i Ortygii, gdzie można poczuć cukierkowo-różową miłość made in Italy. Kolory kolekcji to granatowa noc, sycylijskie wino i poranna czarna kawa. Projektowaniu towarzyszył dźwięk cykad, Tarantella i tech-
40
no. Miękkie jedwabie i ciepłe, wygodne wełny Merino zostały skontrastowane z polerowanymi, skórzanymi paskami. Kolekcję wyróżniają wykonane ręcznie, skórzane klipsy i spinki w kształcie elipsy i trójkąta, puszyste, sensualne torby. Muzą kolekcji jest Tilda Swinton i jej role w filmach Luki Guadagnino.
NEWSY Marie Lund
Guess
Marie Lund
Tommy Hilfiger
Hugo Boss
Hugo Boss Tommy Hilfiger
Finshley Harding London
JESIENNE MUST HAVES W najnowszych kolekcjach światowych marek VAN GRAAF prezentuje szeroką gamę najgorętszych trendów! W jesiennych stylizacjach króluje krata, która idealnie sprawdzi się w klasycznych zestawach zestawach tak dla pań, jak i dla panów oraz nada całej stylizacji wyrafinowanego szyku.
w każdej męskiej garderobie powinno znaleźć się miejsce dla idealnie skrojonego garnituru. Wszystkie te must haves można znaleźć w pierwszym salonie VAN GRAAF w CH Serenada w Krakowie.
Kolejnym hitem tej jesieni jest logomania. To ona gra pierwsze skrzypce na bluzach czy T-shirtach. Nie od dziś wiadomo też, że
Więcej informacji na stronie vangraaf.com oraz na profilach na Facebooku i Instagramie. 41
NEWSY Zdjęcia: Jacek Narkielun
WYRAZISTE FORMY
42
Kolekcja Dominiki Syczyńskiej, absolwentki Szkoły Artystycznego Projektowania Ubioru, na sezon Jesień-Zima 2017-2018 to znakomite rękodzieło, wyraziste formy, niekonwencjonalne rozwiązania konstrukcyjne oraz różnorodne faktury tkanin.
lowanych, rzeźbiarskich okryć wierzchnich. W projektach dominują szlachetne tkaniny: kaszmirowe wełny i skóry, które projektantka poddała procesom manipulacji metodą smockingu. Dopasowane, kobiece fasony mieszają się ze strukturalnymi, oversizowymi sylwetkami.
Punktem wyjścia była gra kontrastów i zestawienie przeciwstawnych elementów, takich jak surowość i delikatność, siła i subtelność. Kaszmiry łączą się z lakierowanymi skórami, metalowe aplikacje z misternie wykonanymi plecionkami, a kwieciste formy tkanin stanowią bazę przeska-
Efektem wielomiesięcznej pracy są finezyjnie i precyzyjnie wykonane, przestrzenne tkaniny, które nadają unikatowy charakter całej kolekcji. Projekty dopełniają zdobienia wykonane z metalowych elementów połączonych ze sobą ręcznie plecionymi skórami.
new collection
FALL/WINTER
shop online MG -SHOHLARI.PL
NEWSY Zdjęcia: Weronika Kosińska
MATERIALNA DZIEWCZYNA Inspiracją do stworzenia nowej kolekcji Walerii Tokarzewskiej-Karaszewicz, absolwentki SAPU, była między innymi Madonna, ze swoim genialnym i nieśmiertelnym hitem Material Girl. Nie są to ubrania wyciągnięte prosto z szafy Królowej Popu, ale interpretacja tego okresu, czasu wolności dla mody, gdzie im więcej, im szerzej tym lepiej, gdzie wszystko co błyszczy, kojarzy się z luksusem, blichtrem i bogactwem. Kolekcja składa się z 16 sylwetek, sukienek i kombinezonów. Dominuje metaliczny
44
jeans, oraz mieniące się cekiny. Ubrania ozdobione są motywami gorsetowymi, pastelowe satynowe wstążki przeplecione są przez oczka w kolorze czarnego niklu i starego złota. W skład palety kolorystycznej wchodzą następujące kolory- złoto (po miedź), srebro (po czerń), niebieski (po granat) i róż. Ubrania (poza dwiema sukienkami) mają formę klepsydry, którą uwidaczniają paski zapinane w talii wykonane z tych samych materiałów co reszta kreacji. Charakterystyczną formą dla Material Girl są także bufiaste, sterczące rękawy.
Drugą inspiracją były nasze polskie lata 80. i 90., kiedy mimo przeciwności kobiety prezentowały się wyjątkowo pięknie. Złoty kombinezon z Material Girl znalazł się na okładce najnowszej płyty Natalii Kukulskiej. W ubraniach z tej kolekcji wystąpiły również takie wokalistki, jak Cleo, Sarsa, Bela Komoszyńska z zespołu Sorry Boys czy Ania Karwan.
NEWSY Zdjęcia: Loft37
BUTY DLA KOBIET IDĄCYCH POD PRĄD Loft37, pierwsza na rynku marka personalizowanego obuwia, otworzyła piąty już w Polsce salon w Centrum Handlowym Wroclavia, przy ulicy Suchej 1 we Wrocławiu. Można tam znaleźć propozycje z nowej kolekcji na sezon Jesień/Zima 2017/18, której hasło: Stand out promuje kobiecą wyobraźnię i różnorodność. - Życie to nie szablon do uzupełnienia, każdy może mieć swój patent na nie” – mówi współzałożycielka Loft37, Joanna Trepka, która 6 lat temu porzuciła karierę prawniczą
dla własnego pomysłu na życie – prowadzenia marki modowej. - W sezonie jesień-zima 2017/18 inspirujemy się innowatorkami w swoich dziedzinach. Otaczającymi nas kobietami, które robią rzeczy po swojemu i, kiedy trzeba, idą pod prąd! – dodaje Trepka. W sezonie jesień-zima 2017/18 miejska wojowniczka Loftu idzie po swoje w najmodniejszych wzorach. Zobaczymy ją w wydaniu punkowo-rockowym – gwiazdkach, ćwiekach, klamrach, a także w formach sezonu, czyli v-neckach. Zima w
Loft37 to filcowe lycry i inne dopasowujące się do stopy formy, stanowiące świetne tło dla mięsistych dzianin i futrzanych wykończeń. Kolekcja jesień-zima 2017/18 to także komfortowe modele i obecność niższych obcasów, które towarzyszą kobietom w codziennych zmaganiach. Loft37 w sezonie jesień-zima nie każe wybierać: wyrażać siebie czy być na czasie, postawić na jakość czy na treść. Loft37 gwarantuje połączenie idealne, wybuchową mieszankę zawsze modnej indywidualistki w perfekcyjnym obuwiu.
45
WYDARZENIE fot. materiały prasowe
KTW FASHION WEEK Polskiej modzie przybywa nowe wydarzenie z ambicjami – KTW Fashion Week odbędzie się w dniach 9-12 listopada w pięknej Fabryce Porcelany w Katowicach.
KTW Fashion Week jest autorskim projektem Fabryki Porcelany. Do współpracy zostali zaproszeni najlepsi projektanci, o uznanych nazwiskach na rynku oraz wschodzące nazwiska, o których już wkrótce usłyszymy więcej. Tłem dla całego wydarzenia stanie się rewitalizowany kompleks po dawnej fabryce porcelany Giesche. Będzie to największe wydarzenie modowe, odbywające się w tym roku w Polsce, gromadzące w jednym miejscu tak wielu znanych projektantów. - Katowice są miastem muzyki, miastem ogrodów, miastem neonów, miastem designu. I mogą zostać miastem mody. Jest tutaj wiele uczelni wyższych, które rozwijają wrażliwość w ludziach, potrzebną do tego, aby tworzyć unikatowe dobra i doznania. Katowice mają szansę stać się najważniejszym miastem na modowej mapie Polski – mówi Rafał Wyszyński, inicjator KTW Fashion Week i prezes zarządu Fundacji Giesche, organizatora wydarzenia. Wśród projektantów, którzy od 9 do 12 listopada 2017 r. pojawią się na terenie Fabryki Porcelany, znajdą się m.in. Paprocki&Brzozowski,
46
M M C , N a t a s h a Pav l u c h e n k o , Tomasz Ossoliński, Lidia Kalita, Bizuu, 303 Avenue, Just Paul, Ola Bajer czy KAS KRYST. Każdy z zaproszonych projektantów pokaże swoją kolekcję, a Tomasz Ossoliński - film na temat swojej twórczości. Odbędzie się 39 pokazów prezentujących 38 marek modowych, 8 wykładów i 2 debaty, a w pokazach weźmie udział ponad 60 modelek i modeli. Poza pokazami mody, w czasie KTW odbywać będą się dyskusje, w czasie których goście oraz uczestnicy postarają się odpowiedzieć na pytania: Czy moda ma jeszcze sens? Po co nam moda? Czy i jak zmienia się sposób komunikowania mody, czy media społecznościowe zastąpią pokazy mody i projektantów? Zaproszeni goście podzielą się swoimi doświadczeniami i opowiedzą jak przygotować się na zmiany. Wśród uczestników debat znaleźli się m.in.: Michał Zaczyński, Marcin Różyc, Jessica Mercedes, Harel, Maria Christina Rigano, Anna Męczyńska, Karolina Sulej i wielu innych. - Chcemy przewrotnie porozmawiać o projektowaniu
i prezentowaniu mody, projektów designerski, czy też wprowadzaniu marek na rynek – podkreśla Rafał Wyszyński. - Śląsk ma wiele dobrych i znanych projektów na rynku premium, chcemy pokazać, że takie projekty powinny powstawać nie tylko w stolicy. Do luksusowych marek idealnie pasować będą samochody Maserati, które będzie można podziwiać przed Fabryką Porcelany. Biżuteria firmy Swarovski uzupełniać będzie prezentowane kolekcje, zaś buty do większości pokazów dostarcza polska marka Carinii. Dzięki uprzejmości Hoteli Diament gwiazdy będą się mogły spokojnie odpoczywać w swoich hotelowych pokojach, by przez kilka dni móc w Katowicach podziwiać polską modę. Dla wszystkich zainteresowanych modą w sobotę i niedzielę dostępna będzie Strefa Showroom KTW, gdzie będzie można zobaczyć projekty, spotkać projektantów i zakupić ich kolekcje. Wejście na wieczorne pokazy odbywa się za zaproszeniami. Dzienne wydarzenia i pokazy są natomiast otwarte dla wszystkich. www .ktwfashionweek.pl
R O Z M O WA
ANNA ORSKA
Anna Orska tworzy unikatową biżuterię artystyczną. Uznana projektantka odbyła niedawno trzy egzotyczne podróże – do Nepalu, na Bali i do Wietnamu. O to, co z nich przywiozła pyta Rafał Stanowski
48
Fot. Agnieszk a Szenrok
„Rzeczy powinny być nie tylko ładne, ale przede wszystkim mądre”
jedynie stworzyć tam biżuterię. Znajomi mnie potem pytali, kto mi to zorganizował. A ja zapakowałam po prostu rzeczy do plecaka, wsiadłam do samolotu i poleciałam w nieznane. Chciałam to zrobić organicznie od początku do końca, poszukując materiałów, rzemiosł, doświadczonych artystów. W podróży chciałam się uczyć i rozwijać. I tak się stało? - Wyprawa okazała się przełomowa, był to punkt zwrotny dla mnie, nie tylko jako projektantki, ale przede wszystkim jako człowieka. Wróciłam bogatsza, nie tylko o techniki rzemieślnicze, zyskałam wiele w sensie mentalnym. Co Pani poczuła lądując później w Warszawie?
miejscu. Wszystko to, co przeżyłam, krąży cały czas po głowie. W moich podróżach zawsze staram się funkcjonować zgodnie z kulturą panującą w danym miejscu, żyć blisko ludzi, dotykać ich rytuałów, zatem nie tak łatwo to zostawić po prostu wsiadając do samolotu. Czy można porównać miejsca, w których Pani była – Nepal, Bali i ostatnio Wietnam? - Każde z nich jest odmienne. W Indiach, w drodze do Nepalu, odwiedziłam na przykład szlifiernie kamieni. Patrzono na mnie dziwnie, bo to jest bardzo męskie zajęcie. Musiałam pokonać kilka barier - najpierw płci, następnie koloru skóry, aby pozwolono mi pracować, Ludzie tam są przyzwyczajeni do tego, że osoby z Zachodu nie
podejmują się tak ciężkiej pracy. Myśleli pewnie, że za chwilę mi się to znudzi, tym bardziej, że tam pracuje się praktycznie bez żadnej ochrony. Poczułam wstrząs, gdy kazano mi stanąć przy szlifierce z gołymi stopami i rękami, bez okularów i odzieży roboczej. Po pierwszym dniu czułam się tak wycieńczona, że drżały mi ręce i nogi.
Gdy już dotarłam do Nepalu, znalazłam jubilerów, których określa się mianem mistrzów. Rzemiosło zostało tu podniesione niemal do rangi religii, a w nią nie zawsze chce się wtajemniczać obcych. Niektórzy nie chcieli ze mną współpracować. Uważali, że przyjechałam na zbyt krótko, żeby się czegokolwiek nauczyć. Gdy w końcu otworzyłam własny warsztat, przybyło trzech mnichów, by go poświęcić. A następnie spadł rzęsisty deszcz. Od ostatniego minęły 3 lata, więc uznano to za zjawisko mistyczne. Na Bali z kolei trudno było mi znaleźć artystów, z którymi mogłabym współpracować. Indonezja stała się bardzo turystycznym miejscem, zatem aby dostać się do prawdziwych rzemieślników, trzeba zapuścić się w głąb wyspy, do niewielkich wsi i gospodarstw, nie odwiedzanych przez turystów. Bliżej dużych miast rządzą komercyjne produkty. Gdy już udało mi się znaleźć odpowiednie osoby, okazało się, że są dużo bardziej otwarte na współpracę niż w Nepalu. W Wietnamie z kolei znalazłam rzemieślników, którzy wręcz roztoczyli nade mną opiekę. Gościli mnie w swoich domach, przygotowywali dla mnie posiłki, uczyli mnie rzemiosła i pracowali ze mną.
R O Z M O WA
- Wszystko co przeżyłam w Nepalu trochę mną wstrząsnęło i wpłynęło na moje postrzeganie rzeczywistości. Zrozumiałam. że z wielu powodów może nam się nie podobać w Polsce, ale ludzie na świecie mają dużo poważniejsze problemy niż my. Po przyjeździe mam zwykle 2 tygodnie, kiedy jestem jeszcze myślami w tamtym
Zdjęcia czarno-białe z pdróży do Nepalu | arch. artystki
Wiele osób wyrusza na Wschód, by odnaleźć siebie. Większość wraca z bagażem gadżetów i albumem selfie w pamięci telefonu. Z czym Pani wróciła z wypraw do Azji? - Jadąc w pierwszą podróż do Nepalu, nie wiedziałam, jak to wszystko się skończy. Nie miałam konkretnych planów, chciałam
49
R O Z M O WA Sesja wizerunkowa dla marki ORSKA fot. Aleksandra Zaborowsk a / Paper t Pictures
Czego poszukiwała Pani w tym roku w Wietnamie? - Pojechałam tam w celu zatrudnienia się na plantacji pereł. Chciałam dowiedzieć się więcej na temat hodowli i przetwórstwa pereł. Bardzo mi też zależało, żeby zanurkować na farmie pereł i obejrzeć ją spod wody. Okazało się jednak, że realizacja tego planu nie jest możliwa, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że tworzenie szczegółowych planów moich wypraw nie ma większego sensu. Ostatecznie zmiana planu wyszła mi na dobre. Zamiast połowu pereł, poznawałam tradycyjną technikę lakowa-
50
nia masy perłowej. Na niej będzie opierać się moja nowa kolekcja, która pojawi się w pierwszym kwartale 2018 roku. Czego Panią nauczyły te eskapady? - Dały mi niezwykłą siłę i przekonanie, że jestem w stanie zrobić wszystko, co sobie postanowię. To bardzo buduje pewność siebie i samodzielność. Dzięki moim podróżom wiem też, że bez względu na zobowiązania zawsze można być wolnym, po prostu trzeba znaleźć swój własny sposób na to.
Zastanawiam się, jak to jest - ucieka Pani od naszego świata przepełnionego pogonią za przedmiotami i zanurza w cywilizację, która od wielu tych pragnień jest jeszcze wolna. A jednocześnie jest Pani przecież projektantką biżuterii, a więc należy do konsumpcyjnego systemu – wszystko to są przecież naczynia połączone. - Jest we mnie ogromna niezgoda na kupowanie rzeczy na chwilę. Wydaje nam się, że potrzebujemy ogromnej liczby przedmiotów, więc posiadamy coraz więcej. Lubię przedmioty tworzone z duszą. Rzeczy
W świecie mody dominuje jednak fast fashion, czyli tania i szybka produkcja, rzeczy się kupuje, by po sezonie wyrzucić i nabyć nowe. Jak się w tym Pani odnajduje? - Fast fashion powoduje, że generujemy ogromną ilość śmieci. W Wietnamie trafiłam na niewiarygodnie piękną wyspę z dziewiczą plażą, na której nie było nikogo oprócz
mnie. Zatrzymałam się tam na noc. Rano obudził mnie przypływ oceanu, wraz z którym na piasku pojawiły się sterty śmieci przyniesionych przez fale. Uświadomiłam sobie, że trzeba dbać o ludzi i świat, i mieć jeszcze większą wrażliwość na to, co nas otacza. Moja marka nie uznaje ani fast fashion, ani sezonowości mody. Wierzę raczej w ponadczasowy, indywidualny styl, niż w funkcjonowanie według przelotnych, wszechobecnych trendów. Z drugiej strony mamy coraz szybciej zmieniające się trendy, do których pro-
jektanci muszą się dopasowywać, by nadążyć za oczekiwaniami odbiorców. Czy Pani się ogląda na to, co dzieje się wokół, na wybiegach czy Instagramie? - Odróżniam bycie modnym od tego czy ma się swój styl. Najważniejszy jest autentyzm, zrozumienie czy coś pasuje do osobowości. Nie gonię świata, nie chcę się też obrażać na trendy, ale nie dopasowuję się na siłę do rzeczy, których nie czuję. Gdybym zachowywała się inaczej, nie byłabym Anią Orską. Staram się skupiać na sobie, na tym, co daje mi radość, a nie na oczekiwaniach otoczenia.
W tym roku tematem przewodnim Art & Fashion przewodnim były nowe technologie. Jak będzie wyglądać Pani zdaniem biżuteria przyszłości? - Będzie łączyć technologię z rzemiosłem, nowoczesność z tradycją. Powstaną przedmioty o wyjątkowych walorach, nie tylko wizualnych. Przewiduję wielki powrót amuletów, które będą posiadały autentyczną moc. Tak myślę. I tak bym chciała.
R O Z M O WA
mające historię, którą można opowiadać godzinami. Mam taki stary zegarek Omegi, marka nie jest ważna, lecz to, że z moim dziadkiem przetrwał wojnę. Sama staram się tworzyć takie właśnie rzeczy - nie tylko ładne, ale też interesujące. Nie wydaje mi się, z resztą, żeby biżuteria tak do końca stanowiła część konsumpcyjnego systemu. Zależy to pewnie od sposobu jej konsumpcji. Mimo to ludzka potrzeba ozdabiania ciała istniała w najbardziej pierwotnych kulturach, od początku istnienia człowieka. Długo zanim ludzie rozwinęli tak daleko idącą potrzebę posiadania. Biżuteria ma swój wymiar symboliczny i właśnie go chcę nadawać moim projektom.
Rozmawiał Rafał Stanowski
Jak Pani klientki odbierają tę filozofię? - Każdy projektant tworzy swój styl, z którym inni mogą się identyfikować. Dla moich klientek jest ważne to, że nie produkuję rzeczy masowych, oczekują projektów unikatowych. Tworzyłam już kolekcje z różnych dziwnych materiałów, na przykład ze starych lin żeglarskich. Ważne dla mnie było to, że posiadają własną historię, a moja praca daje im drugie życie i moi klienci to docenili.
Czy tego uczyła Pani niedawno młodych projektantów, z którymi prowadziła warsztaty z projektowania biżuterii w czasie Art & Fashion Forum w Poznaniu? - Na pierwszym spotkaniu powiedziałam im, że to wielka sprawa, że się znaleźli w gronie finalistów, ale muszą przestać myśleć o wyścigu, o tym, że ktoś z nich wygra. Młodzi ludzie są nauczeni osiągania szybkich efektów, a projektowanie biżuterii takie nie jest. Chodzi o to, by projektować rzeczy nie tylko ładne, ale przede wszystkim mądre.
51
modelka: K a t a r z y n a K m i o t e k make-up: M a j a K u r e c z k o stylizacja: K a j a R o g a c z zdjęcia: H a n n a B a l w i e r c z a k asystent: M a t t N i e z g o d o w s k i
52
53
54
55
56
WYDARZENIE Zdjęcia: mat. prasowe
ART & FASHION FORUM Poznański Stary Browar znów stał się miejscem spotkania mody i sztuki w ramach 11. edycji Art & Fashion Forum by Grażyna Kulczyk (AFF). Wydarzeniu towarzyszyła głośna wystawa „Björk Digital”. W czasie warsztatów Art & Fashion Forum, których motywem przewodnim były nowe technologie. Młodzi artyści odbywali zajęcia i rywalizowali ze sobą w pięciu kategoriach: projektowania mody, biżuterii, tworzenia ilustracji mody, fotografii i pisania na temat fashion. Art & Fashion Forum (AFF) jest wydarzeniem powstałym w 2007 r. z inicjatywy Grażyny Kulczyk. Podobnie jak w poprzednich latach, AFF organizowane było przez zespół poznańskiego Starego Browaru.
58
- Inwestujemy długoterminowo i podobne podejście mamy do zaangażowania w wydarzenia związane z kulturą i sztuką – mówi Marek Jakubiak, szef Real Estate, CEE Deutsche Asset Management, przedstawiciel właściciela Starego Browaru. - Tych w Starym Browarze nie brakuje, a jego sztandarowy projekt Art & Fashion Forum by Grażyna Kulczyk z każdym rokiem jest coraz bardziej spektakularny. Prace uczestników New School można oglądać w Starym Browarze do 11 listopada w Pasażu.
LISTA ZWYCIĘZCÓW: Fashion Design – Marlena Czak Fashion Jewellery – Aneta Bielecka Fashion Illustration – Aleksandra Szczepaniak Fashion Photography – Artur Madej Fashion Writing – Ewa Grzeszczuk-Karzyńska
Gawor jest uznaną europejską marką galanteryjną. Dzięki pracy i zaangażowaniu powstają unikatowe projekty torebek damskich i akcesoriów ze skóry naturalnej. Produkty Gawor Collection powstają pod czujnym okiem doświadczonych kaletników. Gawor jest także producentem skór naturalnych: obuwniczych, odzieżowych, galanteryjnych i kaletniczych - garbarnia działa nieprzerwanie od 1989 roku. Produkty marki Gawor cechuje wysoka jakość, dbałość o każdy detal oraz modne wzornictwo. Dynamiczny rozwój marki oraz zamiłowanie do polskiego designu zaowocował powstaniem Showroomu Solna 1. Krakowski Showroom jest wyjątkowym, nowoczesnym miejscem łączącym modę i kulturę.
Współpracują z nami projektanci, styliści czy fotografowie. Naszą silną stroną jest organizowanie i promocja pokazów mody, warsztatów jak i modowo - kulturalnych eventów, wspierających polskich projektantów. Wiosną tego roku Showroom był współorganizatorem Cracow Fashion Week i organizatorem Fashion Day Zakopane w Nosalowym Dworze. W naszym butiku możecie Państwo znaleźć wyjątkowe Polskie marki, unikatowe kolekcje oraz projekty z tkanin najwyższej jakości. Receptą na udane zakupy jak i ciekawe spędzenie Waszego czasu są oryginalne projekty, dobre tkaniny, atrakcyjna cena i liżanka włoskiej kawy.
Kraków Podgórze, ul. Solna 1
59
Bad
Room
Główną inspiracją kolekcji BadRoom Adriana Krupy, pokazanej w ramach konkursu Złota Nitka, były współczesne kanony piękna; gwiazdy i celebrytki, które wyznaczają trendy w świecie mody i urody. Ich styl ubioru nadał kierunek przy doborze tkanin.
Współczesne kobiety często wybierają materiały błyszczące, opalizujące, imitacje skóry, zwierzęce wzory, miękkie aksamity. Możliwe, że jest to spowodowane tym, że lubią zwracać na siebie uwagę, być w centrum zainteresowania - Podczas tworzenia konstrukcji poszczególnych asortymentów postanowiłem zinterpretować w niej niebanalną budowę kobiecego ciała - mówi Adrian Krupa, student ASP w Łodzi. - Wpuszczone w szwy listwy tkanin podkreślają części anatomiczne, a asymetryczne kołnierze i klapy zwracają uwagę na arytmiczność ciała. Udowodniono przecież, że żadne ludzkie ciało nie jest idealnie symetryczne. Zastosowałem też wiele przezroczystych tkanin i siatek, które odsłaniają w wyrafinowany sposób atuty kobiecości. Kolekcja BadRoom składa się z czternastu sylwetek i jest propozycją Adriana Krupy na sezon jesień/zima 2017/2018. W jej skład wchodzą kurtki, płaszcze, spodnie, spódnice, koszula, sukienka oraz kombinezon. Aby podkreślić oryginalny charakter stylizacji, projektant postanowił zaprojektować i stworzyć konstrukcję serię sześciu par butów. W jej skład wchodzą cztery pary wysokich kozaków oraz dwie pary trzewików. Bad Room dopełniają ręcznie wykonane przez Adriana Krupę torby. Znakomita stylizacja, świetne materiały i ciekawe pomysły konstrukcyjne przyniosły kolekcji wysokie oceny od krytyków mody. /RS/
zdjęcia: fashion: modelka: włosy: make up:
60
ZUZA GOŁAŚ A D R I A N K R U PA KLAUDIA KOZIK PA U L I N A A N N A K A M I Ń S K A PAT R Y C J A B O R O W I C Z
61
62
63
64
65
66
67
WYDARZENIE
Chen Zhi
Karolina Mikołajczyk
Uta Sienkiewicz
EWOLUCJA KONTRA REWOLUCJA Nowy konkurs Łódź Young Fashion przyniósł nagrodę 30 tys. euro projektantce Chen Zhi z Hongkongu. A obserwatorów pozostawił z dylematem, jaki sposób myślenia o modzie powinno się promować tak wysoką nagrodą. W konkursie zobaczyliśmy młodych projektantów z całego świata. Polskę reprezentowały tak zdolne projektantki, jak KAS KRYST czy Sandra Stachura, pokazując że nad Wisłą myśli się o projektowaniu niezwykle nowocześnie, a zarazem w zgodzie z trendami.
68
Zachwyt wzbudził pochodzący z Bułgarii Stefan Kartchev, absolwent słynnej Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych w Antwerpii, ze swoją totalną wizją futurystycznego techno-przebrania, sytuującego się na przecięciu art & casual, piankowych kombinezonów i teatralnego kostiumu. Niezwykła wizja, dopracowana estetycznie (rozciągnięte maski!), a zarazem daleka od
powielania trendów – prawdziwa perełka, która lśni w oceanie światowej mody. Ze zdziwieniem usłyszeliśmy werdykt wieloosobowego jury, w którym w większości znaleźli się ludzie z branży fashion - Junko Koshino, Sylvie Ebel, MMC, Dawid Tomaszewski, Tomasz Ossoliński, Jac Jagaciak. Wygrała Chen Zhi, której kolekcja nawią-
WYDARZENIE zywała do retro klimatów z lat 60. Z pewnością ciekawa i dopracowana propozycja, lecz próżno w niej szukać szczególnej innowacyjności, zarówno jeśli chodzi o konstrukcję czy estetykę. Czy ona powinna być wizytówką pierwszej edycji konkursu, który w nazwie posiada słowo „young”?
Szymon Mrózek
Kinga Kasińska
Stefan Karchev
Kas Kryst
Łódź Young Fashion otwiera nowy rozdział w myśleniu o modzie przez polską stolicę przemysłu tekstylnego. Rozdział udany, dający nadzieję na ciekawe przeżycia w przyszłości i pozwalający zapomnieć o niemiłym finale łódzkiego fashion weeka. To zdecydowanie pozytywna ewolucja, a może nawet rewolucja.
Sandra Stachura
W ramach Łódź Young Fashion odbył się też konkurs Złota Nitka dla polskich projektantów, który wygrała Karolina Mikołajczyk, absolwentka ASP w Warszawie.
Rafał Stanowski fot. materiały prasowe
69
FOTOGRAFIA
NAGĄ KLATKĘ NA OKŁADKĘ
Kultowe akty i nadzy projektanci
WIELE CZASU MINĘŁO, OD KIEDY ODSŁONIĘCIE KOSTEK CZY KARKU WYWOŁYWAŁO SKANDAL. WSPÓŁCZEŚNIE PODCHODZIMY DO NASZEGO CIAŁA RACZEJ LIBERALNIE, A WIDOK NAGIEJ KLATKI PIERSIOWEJ CZY POŚLADKA NA ŁAMACH MAGAZYNU NIE JEST JUŻ NICZYM ZASKAKUJĄCYM.
70
FOTOGRAFIA Eugène Durieu – Eugène Delacroix, Akt od tyłu, ok. 1854 Bibliothèque Nationale de France, Par yż
H
istoria fotografowania nagich modeli jest dość burzliwa i krótka, pokazywanie nagości szerokiej publice na dużą skalę to dopiero lata 50. ubiegłego wieku. Wcześniejsze fotografie aktów były bowiem z reguły bardzo niewinne, wykorzystywane raczej jako szkic dla dzieła malarskiego, niż odrębna wartość artystyczna (tak było w przypadku Eugène Durieu, który fotografował dla malarza Eugène Delacroix w XIX w.).
71
FOTOGRAFIA Marilyn Monroe, Playboy Magazine, rok 1953
1953
Częściowe oswojenie z kontrowersją tego tematu przyniósł rok 1953 i pierwsze wydanie magazynu Playboy. Okładkę i więk-
72
szość stron pisma zapełniały wizerunki kultowej ikony seksapilu, Marilyn Monroe. Modelka pozowała w kusej bieliźnie lub całkiem rozebrana, kusząc i szokując jednocześnie. Kolejne wydania rosnącego w popularność czasopisma przyzwyczaiły
przeciętnego Amerykanina do widoku nagości w popkulturze i pozwoliły na rozpropagowanie tego typu zdjęć na szerszą skalę. Nagość powoli stawała się czymś naturalnym dla oka, również jako środek artystycznego wyrazu.
1971
W 1971 Yves Saint Laurent w ramach kampanii wody toaletowej Pour Homme wykorzystał własny nagi wizerunek. Była to pierwsza kampania reklamowa przedstawiająca mężczyznę, a zarazem jeden z pierwszych aktów w branży modowej w ogóle i oczywiście wywołała burzę. Obecnie jest uznawana za kultową i wciąż skandalizującą.
Yves Saint Laurent Pour Homme fot. Jeanloup Sieff 1971
1993
W ślad za YSL poszli inni projektanci. Za kampanią perfum Obsession Calvina Kleina z 1993 roku kryje się legendarna już historia. Jej twarz, bardzo młoda wówczas Kate Moss, pozuje zupełnie naga. Sukcesu tej głośnej kampanii dopatruje się w związku, który łączył modelkę i autora zdjęć, Mario Sorrentiego. Ikoniczną kampanię marki Obsession stworzył także William Klein, portretując “obsesję”, z jaką fotograf patrzy na swoją dziewczynę.
Kate Moss, Calvin Klein Obsession, fot. Mario Sorrenti 1993
73
FOTOGRAFIA
1970-
Lata 70. to początek fotografii erotycznej także w Polsce. Wiąże się on z działalnością Władysława Pawelca, uznawanego za jednego ze światowych mistrzów aktu. Jego kobiety były tajemnicze i eleganckie, delikatne, zupełnie nie wyzywające. Pawelec przekonał polskiego widza, że nagość nie musi być wulgarna, ciało jest piękne i można na nie patrzeć jak na sztukę samą w sobie. Jest on także autorem zdjęć do pierwszego w naszym kraju kalendarza typu pin-up (1983).
1990-
Ostatnia dekada XX wieku to czas, kiedy potrafimy rozumieć nagość jak piękno i autentyczność. Pojawia się w magazynach komercyjnych. Tendencję tę rozpopularyzowały dwie okładki Vanity Fair, obydwie ukazujące Demi Moore. More Demi Moore z 1991 roku i Demi’s Birthday Suit z 1992 przedstawiają aktorkę rozebraną i to w dość niekonwencjonalnej formie. Na pierwszej okładce pozuje w ciąży, na drugiej jej ciało pokrywa farba, tworząc obraz na kształt garnituru.
Lata 2000 to czas nagiej swobody. Akty nieustannie towarzyszą kampaniom, są obecne w prasie i social mediach. Możemy ją podziwiać na każdym kroku. Z jednej strony - wulgarność już nie szokuje i zastaje nas wszędzie, z drugiej - nagość wyrażana a sztuce już nie musi obawiać się negacji ze strony publiki. Dopóki równowaga jest zachowana, chyba wszystko jest w porzadku.
JULKA MICHALCZYK
74
D e m i M o o re, Va n i t y Fa i r, fo t . A n n i e Le i b ov i t z , 1 9 9 1
Władysław Pawelec, Autoportret
Zapracowana, ale zawsze znajdę czas na odrobinę relaksu w Moss
Znajdź nas na Facebooku i Instagramie ul. Prochowa 9 31-532 Kraków t. +48 12 446 90 09 moss.krakow.pl cammy.com.pl
FELIETON
KRÓL JEST NAGI
Malwa&Michał malwaimichal.com
Leniwe popołudnie. Przeglądamy recenzje i raporty z jesiennych pokazów mody na sezon wiosna/lato 2018. Wśród wielu cudowności zaprezentowanych na wybiegach trudno jest przegapić drobne smaczki, albo raczej drobne niestrawności, które kolą w oczy swoim brz ydactwem, dziwotą i pozostawiają nas w długim poczuciu konsternacji. Różowe crocsy od Balenciagi, którym Demna Gvasalia dodał d z i e s i ę c i o c e n t y m e t rowe platformy, bra bags od Helmuta Langa, kolekcja Vetements zaprezentowana w czerwcu w formie lookbooka czy kolekcja Ricka Owensa, który najwidoczniej za punkt honoru postawił sobie bycie męską wersją Rei Kawakubo. Efekty jak na razie są słabe, ale Owens tego nie wie, bo niemal nikt nie ośmiela się powiedzieć, że król jest nagi. Z jesiennych pok azów przenosimy się na Instagram, grzeszną prz yjemność wielbicieli współczesnych piktogramów. Scrollujemy jednego po drugim, serduszka zlewają nam się w czerwoną plamę i trudno już odróżnić od siebie kolorowe emotikony przeplatające się jedna po drugiej, jedna przy drugiej. D eszcz serduszek pod zdjęciem z zachwycającej sesji dla pewnego włoskiego
76
magazynu i deszcz serduszek przy słabej jakości selfie zrobionym na „dzień dobry” w łazience przed upaćkanym lustrem. Scrollujemy dalej i zatrz ymujemy się na wylewnych komentarzach pod zdjęciem z lokalnej publikacji, w którym ani modelka, ani kolory, ani forma, ani też wykonanie nie jest w stanie się obronić. Czy tylko my to widzimy? Czy to nasza złośliwość, brak znajomości tematu, zazdrość i zawiść? Może to rzeczywiście jest dobre, może to z naszą percepcją jest coś nie tak? Może ten król wcale nie jest nagi? W poszukiwaniu odpowiedzi wchodzimy na social media autorytetów, specjalistów, wyjadaczy branży, którzy zawsze zachwycali nas pięk nymi publik acjami, inspirowali, a ich lajk czy — tak rzadko widziany — pochlebny komentarz (sic!) był ostatecznym potwierdzeniem talentu. Niespodzianka. Zdjęcie publikacji, które wzbudziło w nas tak mieszane uczucia wisi dumnie na fejsbukowej tablicy, odpowiednio otagowane, oserduszkowane i olajkowane ze wszystkich stron – bo to przecież dobra znajoma naszego autorytetu, to jak można nie chwalić? Jak można powiedzieć, że król jest nagi?
Ta nagość nas otacza. Epatuje z każdej strony, wyskakuje z każdego zakamarka, staje przed nami face -à-face, a niemal nikt jej nie widzi. W dobie przytłaczającej nas fali obrazków, komentarzy, filmików, memów i publikacji zatraciliśmy najwyraźniej zdolność filtrowania tego, co jest dobre, a co nadaje się tylko do kosza. Patrzymy na wybiegi i nie wiemy, czy projekty Ricka Owensa to awangarda, sztuka, czy może z wykła przesada, moda, w której brak mody. Patrzymy na Instagram i nie wiemy, czy ta stylizacja, to zdjęcie, ten makijaż jest na poziomie Vogue, czy na poziomie ulotki taniego salonu kosmetycznego. Patrzymy na wyretuszowane zdjęcie Madonny, która wygląda młodziej od swojej córki i wierzymy w to, że ta niemal sześćdziesięcioletnia kobieta naprawdę nie ma ani jednej zmarszczki. Eksperci niestety też nie pomagają, bo większość z nich dała się wciągnąć w ten wir serduszkowej tęczy, która widoczna jest nawet wtedy, kiedy słońca wyraźnie brak. Boimy się odezwać, że przecież coś tu nie gra, że to jest po prostu brzydkie, że to jest passé. Tak więc stoimy cicho w tłumie, który wiwatuje na widok nowych szat króla. A ten król jest przecież nagi.
Paweł Kaczmarczyk to jedno z ważniejszych nazwisk w polskim jazzie, wielokrotnie przywoływane przez międzynarodowe media. Fenomenalny pianista i kompozytor, autor licznych albumów wydanych dla prestiżowych europejskich wytwórni, aktywnie koncertujący na całym świecie. Wyrazista osobowość muzyczna, która nieustannie poszukuje nowych kontekstów dla muzyki, będąc autorem niecodziennych przedsięwzięć artystycznych i nowatorskich inicjatyw. Jeszcze nie opadł kurz po październikowej trasie grupy Paweł Kaczmarczyk Audiofeeling Trio w Chinach, a już niebawem trzeba będzie znowu pakować walizki. Paweł zagra w najbliższych tygodniach koncerty m.in. na Litwie i Białorusi, a także da około 10 występów w Polsce. Mimo zapchanego kalendarza, w przerwie między koncertami, Kaczmarczyk nieustannie pracuje nad dwoma nowymi albumami. „EVOLUTION - Music Of Ray Charles”. Unikalny na skalę europejską projekt wokalno – instrumentalny, prezentujący muzykę Ray Charlesa w oryginalnych nowoczesnych aranżacjach. W znane utwory tj. „Hit the Road Jack” czy
„Unchain My Heart” Paweł Kaczmarczyk zdecydował się tchnąć swój niepokorny sceniczny charakter, dzięki czemu zyskują one niepowtarzalne i zaskakujące oblicze. „Album Tatrzańskie”, dzieło będące osobistą reinterpretacją tańców i pieśni góralskich, stało się muzycznym pretekstem do powstania sześcioczęściowej suity TATRA. Stanowi ona połączenie brzmienia jazzowego trio fortepianowego z symfonicznym składem orkiestry, skretch’ami DJa, motoryką instrumentów perkusyjnych, oraz rapowym uniwersalnym przedstawieniem idei niepodległości, nierozerwalnie związanej z postacią wielkiego polskiego pianisty, kompozytora oraz polityka, jakim był Ignacy Jan Paderewski. Nadchodzą też zmiany. Po 40 latach istnienia konkurs Jazz Juniors (którego Paweł od 5 lat jest dyrektorem artystycznym) zmienia się w platformę pod nazwą Hitch On International Exchange. Głównym założeniem projektu, w ramach którego odbywać się będzie konkurs dla debiutantów oraz showcase dla profesjonalnych muzyków jest promocja młodych jak też doświadczonych i cenionych już artystów na światowych scenach.
Paweł K a c zma rc z y k w o k ula ra ch I c! B er li n
W OPTYK BROŻEK CENIMY CHARAKTERNE POSTACI O CIEKAWYCH ŻYCIORYSACH, OSOBOWOŚCIACH I OSIĄGNIĘCIACH, DLATEGO NIEZMIERNIE NAM MIŁO, ŻE NASZE OKULARY ZNALAZŁY SWOJE MIEJSCE NA KILKU NIETUZINKOWYCH, KRAKOWSKICH NOSACH. DO KOŃCA TEGO ROKU, CO MIESIĄC OPOWIEMY WAM O JEDNYM Z NASZYCH PRZYJACIÓŁ, AMBASADORÓW OPTYK BROŻEK. OTO DRUGI Z NICH...
Paweł K a c zma rc z y k w ok u la r a c h Lo ok O c c h ia li
Pawe ł K aczm arcz yk w o k u l arach I c!B e r l i n
77
FELIETON
Męskie zakupy „Zbiorę się, to przecież nie jest trudne, to tylko kilka rzeczy” - takimi oto słowami wczoraj dopingowałem się do wyjścia na „męskie zakupy”. Cel: kupno poduszki i kilku czarnych tank-topów.
ch ar
pr ywatne
fo
t.
m iw u
FILIP JANICKI a.k.a. Phil Jensky
Swoją drogą, nie polecam nikomu prać oraz wirować poduszek w pralce, bez uprzedniego sprawdzenia, czy one to kochają. Okazuje się, że nie kochają. Dlatego spędziłem noc nie zmrużając oka, myśląc o tym jak wielką krzywdę im wyrządziłem (wsadziłem dwie do pralki, żeby im było raźniej). Trzeba zaznaczyć, że faceci przywiązują się do swoich poduszek. Na lata. Później kobieta wyrzuca Ci poduszkę na śmieci, a Ty rozpaczasz jakbyś największego przyjaciela stracił. Nie zważasz na to, że ów jegomość dawno wszystkie pióra zgubił. Przynajmniej żywię tąką nadzięję, że nie jestem z takim podejściem osamotniony. Postanowione, idę! Okolice ulicy Chmielnej, godziny wieczorne. Pierwszy sklep - TK Maxx. Mama zawsze powtarzała, że tam wszystko jest. No faktycznie jest, nawet za dużo. - Gdzie ja tu znajdę te pieprzone koszulki?! Jeden rząd guzików, cztery rzędy pasków, siedem rzędów spodni, wieżowiec butów oraz morze ciuchów dla kobiet. Pominę komentarz z szacunku dla Pań. Po trzydziestu minutach babrania się w trzynastu rzędach koszulek, poddałem się. Idę do sekcji „Do domu”. Tu, wykazując się większą rozwagą, pytam się gdzie znajdę poduszki. - Tam będą. To poszedłem. Były. Dla psów! Cały segment poduszek dla psów, niektóre nawet większe od mojego łóżka. Obok jakieś pojemniki do kupienia, że możesz upiec jakieś ciasto ze swoim psem. Nie wiem na czym jego pomoc miałaby polegać, chyba jako asystent ds. odpadków. Normalnie: „Gotuj z psem”. Miałaby większą oglądal-
78
ność, niż te wszystkie kulinarne programy razem wzięte. Po dłuższych oględzinach okazuje się, że większość poduszek nadaje się tak naprawdę do dekoracji domu. Każdy zna te babcine wałki: - Patrz, ale nie dotykaj!. Spróbuj się na nich położyć i naruszyć idealną konstrukcję babci. Możesz zapomnieć o trzech dokładkach na obiedzie. Wytrzymałem dostatecznie długo. Ostatnia deska ratunku w takich sprawach. Wyciągam telefon i dzwonię: - Matka, kryzys! Jestem sam w wielkim sklepie. Ratuj! Chwila narady wojennej i już wiem. Zapytuję ekspedientkę: - Czy dostanę gołą poduszkę? - Niestety nie mamy.
Home&You. W głowie widzę już tylko: „Pillow&You”. Jest! Jest goła poducha! Jedyna... Wielkości połowy mojego łóżka. Mogłbym się nią normalnie przykrywać w nocy albo zakładać jako kamizelkę kuloodporną. Za dużo snu raczej bym z nią nie miał. To jest pewne jak poduszki, które nie kochają pralek. Najgorszemu wrogowi bym nie życzył spania z tym mutantem. Po dwóch godzinach mordęgi (gdzie powinienem za to order „Virtuti Pilitari” dostać), kupiłem sobie nagrodę pocieszenia. Sześć par białych skarpetek Quicksilver. Na siłownię, żeby różniły się od tych wszystkich czarnych skarpetek, która każda z nich jest dodatkowo
TRZEBA ZAZNACZYĆ, ŻE FACECI PRZYWIĄZUJĄ SIĘ DO SWOICH PODUSZEK. NA LATA. PÓŹNIEJ KOBIETA WYRZUCA CI PODUSZKĘ NA ŚMIECI, A TY ROZPACZASZ JAKBYŚ NAJWIĘKSZEGO PRZYJACIELA STRACIŁ. NIE ZWAŻASZ NA TO, ŻE ÓW JEGOMOŚĆ DAWNO WSZYSTKIE PIÓRA ZGUBIŁ. PRZYNAJMNIEJ ŻYWIĘ TĄKĄ NADZIĘJĘ, ŻE NIE JESTEM Z TAKIM PODEJŚCIEM OSAMOTNIONY. K**** mać. Zmiana strategii. Czas na szmaty. Idę do H&M. Po dłuższym czasie odkrywam, że są albo białe albo czarne XL. Wychodzę. Sklep Reserved, mózg podpowiada - na pewno Ci „zarezerwowali”. Wprawiony już w bojach, podchodzę od razu do kasy, gdzie (za nią) stało dwóch facetów. Z rozpędu mówię: - Czy dostanę tu tanki? - Czołgi? To już jest koniec... Mission impossible. Zrezygnowany, widzę kierunkowskaz na drugie piętro:
innej długości i grubości. To taka męska, kostka rubika w szufladzie. Jedyna różnica jest taka, że rekordy ułożenia do pary skarpetek liczy się w minutach, a nie w sekundach. Większość z tych wyników dokonana jest na nielegalnym dopingu... w postaci kobiety. Po chwili dochodzi do mnie, że w szafie mam większość ubrań koloru czarnego. Niewiele białych. Wiecie co to znaczy? To znaczy, że każdego tygodnia będę musiał prać tylko sześć par pieprzonych, białych skarpetek w całej pralce!
ROZSTĘPY I BLIZNY
JAK JE LIKWIDOWAĆ I CIESZYĆ SIĘ PIĘKNYM CIAŁEM? Rozstępy oraz blizny to nieestetyczne zmiany skóry. Rozstępy często pojawiają się w wyniku szybkiej utraty masy ciała lub przyrostu wagi, szczególnie w okresie ciąży i dojrzewania. Pojawienie się ich, często jest uwarunkowane genetycznie. Coraz częściej już młode osoby dostrzegają pojawienie się linijnych pasm o zróżnicowanym kształcie i kolorze. Miejscami najbardziej narażonymi na powstawanie rozstępów są okolice bioder, pośladków, brzucha a także biustu. Blizny są wynikiem przebytych zabiegów chirurgicznych bądź występowaniem trądziku. Niestety bardzo rzadko znikają samoistnie, pozostawiając tym samym po sobie ślad na naszej skórze.
Jakie metody leczenia rozstępów i blizn oferuje współczesna kosmetologia oraz medycyna? Laseroterapia – Laserowe techniki ablacyjne wykonywane laserem Fotona Spectro SP to najskuteczniejsze rozwiązanie w walce z tymi problemami. W początkowej fazie istotne jest wykluczenie przeciwwskazań oraz dobór odpowiednich procedur zabiegowych. Podczas zabiegu laseroterapii za pomocą wiązki lasera wymuszana jest intensywna przebudowa głębokich warstw skóry, wpływając na poprawę jej sprężystości oraz powstawanie nowych włókien kolagenowych. Karboksyterapia – Jest innowacyjnym zabiegiem polegającym na podawaniu pod skórę dwutlenku węgla. Gaz ten
w medycynie jest wykorzystywany od kilkudziesięciu lat. Jest bardzo dobrym rozwiązaniem do usuwania rozstępów i blizn, ponieważ dzięki CO2 zostaje przebudowana struktura skóry.
ze względu na wysokie bezpieczeństwo wykonywania i znikomą ilość powikłań. Popularnie nazywany często „wampirzym liftingiem” ponieważ wykorzystuje niezwykłą moc naszej krwi.
Zabieg NANOPORE™ – Pobudza procesy regeneracyjne zachodzące w skórze, dzięki czemu w naturalny sposób stymuluje odnowę skóry. System mikronakłuć wywołuje w skórze reakcje stymulujące i przeciwzapalne, które uruchamiają proces naprawczy skóry.
W trosce o bezpieczeństwo oraz jakość oferowanych usług najważniejsze jest wykluczenie przeciwwskazań oraz dobór terapii do aktualnego stanu skóry i potrzeb Pacjenta. Wprowadzenie terapii wielokierunkowej oraz indywidualnie dobrana terapia to klucz do osiągnięcia sukcesu.
Osocze bogatopłytkowe – W przypadku świeżych blizn (do ok. 1 roku od powstania) i terapiach łączonych rekomendowane jest osocze bogatopłytkowe. Zabieg z użyciem osocza bogatopłytkowego jest jednym z najbardziej poszukiwanych zabiegów medycyny estetycznej
Dagmara Nowak Kosmetolog Skopia Estetic Clinic
JESIENNA PROMOCJA! Zrób zdjęcie tego artykułu, pokaż je przy rejestracji w naszej klinice, a otrzymasz rabat 10%* na dowolny zabieg. *nie dotyczy pakietów i promocji oraz zabiegów medycyny estetycznej
Skopia Estetic Clinic Sp. z o.o. ul. J. Conrada 79, 31-357 Kraków, tel. 733 889 177 rejestracja@skopia-ec.pl, www.skopia-ec.pl
JESIENNY KALENDARZ URODY Jesień to idealna pora roku, aby zaplanować w swoim kalendarzu profesjonalne zabiegi pielęgnacyjne. Warto pomyśleć zwłaszcza o takich, które nie mogą być wykonywane w czasie dużego nasłonecznienia. Skóra po lecie wymaga szczególnej regeneracji, jest przesuszona i pozbawiona blasku. Dlatego to dobry czas na peelingi i inne intensywne zabiegi regenerujące. W jaki więc sposób wypełnić jesienny kalendarz urodowy, aby przyniósł najbardziej oczekiwane efekty? Porad udzielą eksperci z Centrum Urody Moss. PO PIERWSZE MEZOTERAPIA MIKROIGŁOWA MICROPEN Jak pozbyć się „niechcianych pamiątek” po lecie w postaci przebarwień, nierówności i drobnych zmarszczek? Od czego zacząć jesienną rewitalizację skóry? Zdecydowanie od mikroigłowej terapii MicroPen. Zabieg opiera się na stymulowaniu naturalnego procesu regeneracji poprzez tworzenie mikroskopijnej wielkości nakłuć na skórze. Powoduje to przyspieszone procesy naprawcze tkanek oraz zwiększone wchłanianie składników aktywnych. Zabieg pobudza skórę do odnowy. Poprawia znacznie jej gęstość i elastyczność. Metoda ta idealnie komponuje się z innymi kuracjami regeneracyjnymi, co ważne, można ją wykonać na różnych obszarach ciała, działając również na rozstępy lub blizny pooperacyjne – podkreśla Katarzyna Milczyńska, kosmetolog Centrum Urody Moss.
PO DRUGIE GENEO NEOBRIGHT® Geneo jest zabiegiem, który w szybki i skuteczny sposób przywraca naszej skórze blask i elastyczność. Zabieg delikatnie złuszcza naskórek, rozjaśnia cerę, a także dostarcza skórze niezbędnych składników odżywczych i nawilżających. Nowatorska kapsułka NeoBright® i specjalnie zaprojektowana głowica powodują tworzenie się na powierzchni skóry maleńkich bąbelków bogatych w CO2. Skóra jest jednocześnie złuszczana i dotleniana. Geneo to świetny zabieg na początek jesieni - pozwoli pożegnać się z plamami pigmentacyjnymi i przebarwieniami po lecie. Zabieg ten może być więc stosowany jako tzw. bankietowy, czyli przed wielkim wyjściem. Warto od czasu do czasu powtórzyć go dla podtrzymania efektu – podsumowuje Magdalena Hajdo, kosmetolog Centrum Urody Moss. PO TRZECIE DEPILACJA LASEROWA ALMA SOPRANO Mimo że listopad jest czasem ciepłych swetrów i długich spodni, to warto pomyśleć o depilacji laserowej w profesjonalnym salonie kosmetycznym. Zaczynając cykl zabiegów jesienią i planując go przez zimę, możemy do wiosny uporać się z problemem niechcianego owłosienia i latem cieszyć się gładką skórą. W Moss korzystamy z najnowocześniejszego lasera do trwałej depilacji Alma Soprano ICE, który daje nam możliwość usunięcia włosków w każdym kolorze, bez względu na fototyp skóry, w bezpieczny i trwały sposób. Opatentowany tryb „in-motion”, dodatkowe chłodzenie i większa głowica laserowa sprawia, że zabieg jest jeszcze skuteczniejszy i mniej bolesny - mówi Barbara Maj, kosmetolog Centrum Urody Moss.
Centrum Urody Moss Kraków, ul. Prochowa 9 www.moss.krakow.pl
80
FRYZURY
#INSTAKŁAMIE W otaczającym mnie świecie zapadła moda na pewnego rodzaju poszanowanie rzemiosła, w wolnym rozumieniu - „witaj hipsterko”. Ludzie silnie podkreślają swój wizerunek, zarówno poprzez wyrazisty i „artystyczny” strój, nieszablonowe zainteresowania oraz dokładnie sprawdzają miejsca, w które się wybierają - niezależnie czy to piekarnia, bar czy pracownia fryzjerska. I aplikacje... aplikacje na wszystko. Teraz możesz nawet „wyrobić mięśnie brzucha” oczywiście używając odpowiedniego filtra a wszystko po to... no właśnie? W jakim celu? JAK CIĘ WIDZĄ TAK CIĘ PISZĄ W wirtualnym świecie Instargama i Facebooka wszyscy możemy być idealni. Jasne, jestem w stanie to zrozumieć, każdy chce wyglądać świetnie. Stwierdzenie, że rzeczywistość odbiega od tego co pokazujemy, nie jest odkryciem Ameryki. Jednym z najlepszych przykładów jest mistrzyni koloryzacji Ursula Goff, znana z szalonych i odważnych zmian odcieni włosów. Kilka lat temu opublikowała idealne selfie z perfekcyjną fryzurą, po czym dodała zdjęcie sprzed zrobienia makijażu, uczesania włosów i dorzucenia filtrów. Pokazała w ten sposób, że ona również ma przesuszone
pukle - natomiast wystarczy trochę chęci, pracy i czasu, żeby wyglądać rewelacyjnie. WSZYSTKO NA POKAZ? Oj nie! Daleka jestem od wylania z siebie morza hejtu. Owszem, może czasami bywamy niewolnikami konsumpcji, portali społecznościowych, wszelkich dostępnych aplikacji i lubimy się pokazać w najnowszej knajpie, ale z drugiej strony patrząc, jeśli właśnie dzięki temu jest nam choć trochę lepiej, to nie widzę sensu roztrząsania tematu. Wszędzie jest mnóstwo porad dla kobiet, tutoriale, czesania krok po kroku, polecane kosmetyki etc. Panowie w kwestiach fryzjerskich są niestety bardziej pomijani, stąd dziś kilka słów do dżentelmenów. Do lamusa odeszły czasy, kiedy panowie używali do pielęgnacji tylko wody i mydła. Osobiście uważam, że nowoczesny mężczyzna (nie metroseksualny, po prostu żyjący w XXI wieku) najnormalniej w świecie o siebie dba, pamiętając nie tylko o włosach, ale i o skórze głowy. Włosy damskie i męskie różnią się głównie ilością testosteronu, co ma wpływ na większą ilość gruczołów łojowych i mieszków włosów - dlatego ważne jest dostosowanie odpowiednie-
go szamponu. Taaaak, wybór jest ogromny - zapytaj swojego fryzjera, pomoże Ci dobrać kosmetyk idealny do Twojej czupryny. Ja przestrzegam przed produktami 2w1 (np. żel pod prysznic + szampon) lub niekiedy 16w1, bardzo często podrażniają skórę głowy. Wielu panów uważa, że używanie odżywki do włosów jest totalnie niemęskie. Ja wiem, że jest to najlepsze rozwiązanie na problemy suchej lub podrażnionej skóry głowy, które dodatkowo odżywia i nadaje połysk. Tylko nieliczni mężczyźni wyglądają rewelacyjnie od razu po umyciu włosów i nie muszą ich w żaden sposób układać. Podstawowe kosmetyki do stylizacji takie jak pasty, pomady, gumy cieszą się dużą popularnością, do wykończenia polecam lakier - nie sklei włosów, a doskonale utrwali fryzurę. Twoje włosy wiele o Tobie mówią. Nie samo strzyżenie jest najważniejsze, ale kondycja włosa i skóry również. Prawdziwy facet o siebie dba! D O M I N I K A C Z A R TO R Y S K A - D U B E L Fryzjer stylista Fotograf : Jakub Nurcz yk Model: Jakub Nowicki
81
MAKE UP Fot. Aleksandra Modrzejewsk a | Make -up: K amila Patyna Styl: Daria Kwaczyńska | Modelki: Killa Rioja, Karolina Jasińska
MAKEUP NO MAKEUP Ten z pozoru najprostszy typ makijażu jest jednym z najbardziej skomplikowanych - dla niektórych wizażystów potrafi być zmorą. Wszystko dlatego, że wymaga idealnego wyważenia w proporcjach używanych produktów, ich stosunek do siebie i kolejność musi być tak dobrana, aby w efekcie uzyskać naturalną i świeżą całość. Mimo niepozornej komplikacji, jest to jedyny rodzaj makijażu, w którym każda kobieta wygląda świetnie, ponieważ pasuje do wszystkich typów urody. W tym właśnie tkwi sekret fenomenu „makeup no makeup”. Głównym założeniem tego makijażu jest to, że ma tuszować wszelkie skórne niedoskonałości i w subtelny sposób podkreślać atuty urody. Jednak musimy przy tym zachować kosmetyczny minimalizm, bowiem makijaż ten powinien z pozoru zostać niezauważalny. Jeśli zostanie dobrze wykonany, sprawi, że cera nabierze blasku i znikną oznaki zmęczenia. Jest niezastąpiony w sytuacjach, kiedy chcemy wyglądać naturalnie i zdrowo, nawet po nieprzespanej nocy. Najważniejszym aspektem jest piękna, świetlista skóra twarzy, jednak aby uzyskać ten efekt musimy dobrać odpowiednią dla własnych potrzeb bazę - to ona wpłynie na
82
trwałość i końcowy wygląd cery. Rezygnujemy z baz matujących - takie wykończenie skóry nie wydobędzie z niej świetlistości, uzyskamy jedynie płaski, papierowy mat. Pamiętajmy też o idealnie dobranym odcieniu podkładu, cera musi być ujednolicona z naszą szyją i dekoltem, dlatego odcień sprawdzamy właśnie na tym fragmencie ciała. Nie uzyskamy naturalnego efektu, jeśli podkład będzie odcinał się kolorystycznie od naszej szyi - wówczas makijaż będzie widoczny i otrzymamy „efekt maski”. Warto zainteresować się produktami mineralnymi lub kremami koloryzującymi. Kobiety, które nie posiadają specjalnych niedoskonałości na cerze, zamiast podkładu, mogą sięgnąć od razu po korektor i zaaplikować go na strategiczne punkty twarzy - na powieki i pod oczy oraz na płatki nosa.
możemy ich użyć jedyne w celu delikatnego „opalenia skóry”. Aby nadać twarzy trójwymiarowego efektu, użyjmy rozświetlacza, dobrze jest go zaaplikować na centrum twarzy oraz kości jarzmowe. Następnym kosmetykiem jest róż - dobieramy go do naturalnego odcienia naszych ust, możemy też wybrać kolor kontrastowy do naszych tęczówek, aby podbić ich barwę. Odpowiednio nałożony sprawi, że twarz otrzyma dziewczęcy i świeży charakter. Przy tym wszystkim należy pamiętać, że podstawą „no makeup” jest odpowiednio dobrana pielęgnacja, to od niej wszystko się zaczyna. Żaden makijaż nie będzie wyglądać dobrze, jeśli skóra jest w złej kondycji, ponieważ produkty nie będą mogły się z nią scalić.
Jeśli jesteśmy posiadaczkami suchej lub normalnej cery, możemy zrezygnować z pudru, natomiast kobiety z bardziej tłustymi skórami, muszą sięgnąć po puder utrwalający, aby uniknąć ścierania się i zjeżdżania produktu. Miłośnicy mokrego wykończenia mogą użyć tych rozświetlających.
„No makeup” to zdecydowanie jeden z tych, który najczęściej wybierają makijażyści do sesji beauty, filmów oraz na czerwony dywan. Również wizażyści światowych projektantów często proponują ten rodzaj upiększenia twarzy, ponieważ jest ponadczasowy i zachowuje niezwykłą harmonię pomiędzy kobiecością a naturalnością.
W tym makijażu całkowicie rezygnujemy z wyraźnego konturowania bronzerami,
K A M I L A PAT Y N A
Gabinet Estetyki Ciała @gabinetestetykicialaorchidea
@gabinet_estetyki_orchidea
Gabinet Estetyki Ciała Orchidea ul. Solskiego 10, 32-005 Niepołomice
I M P R E Z Y I OT WA R C I A
OTWARCIE CENTRUM HANDLOWEGO
SERENADA 26.10.17
WIĘCEJ NA WWW.LOUNGEMAGAZYN.PL 84
fot. Jakub Gil
mysł z y m za pobud
y
Galeria Krakowska, I piętro ul. Pawia 5, 31-154 Kraków tel. 12 628 72 52 restauracja@miyakosushi.pl www.miyakosushi.pl dołącz do nas
Taste&Share: Dziel się, nie marnuj!
3 października Electrolux ruszył z akcją edukacyjną, w której zachęca Polaków do zmiany swoich zachowań i ograniczenia marnowania jedzenia. W ramach działań zaplanowanych pod wspólną nazwą Taste&Share uruchomiona została aplikacja mobilna ułatwiająca dzielenie się żywnością, wystartowała strona www z poradami i przepisami na gotowanie z resztek, a także odbędą się warsztaty kulinarne przeprowadzone pod okiem profesjonalnych szefów kuchni. Globalna skala marnotrawstwa jest wielka – dotyczy to zarówno zasobów naturalnych Ziemi, jak i żywności. W dodatku to problem, w który bezpośrednio zaangażowany jest każdy człowiek – to nasze codzienne wybory wpływają zarówno na stan środowiska jak i ilość wyrzucanego jedzenia. Jak podają w swoim raporcie z 2016 roku Banki Żywności, Polska jest w czołówce krajów europejskich, w których wyrzuca się najwięcej jedzenia. W ciągu jednego roku w naszym kraju marnują się aż 52 kg żywności na osobę. To właśnie dlatego Electrolux zdecydował się na rozpoczęcie programu Taste&Share, którego główną ideą jest edukacja, szerzenie dobrych praktyk oraz inicjowanie działań mających przeciwdziałać marnowaniu żywności. Nowe rozwiązania w kuchni, nowe sposoby wykorzystania domowych sprzętów, zwrócenie uwagi jak prawidłowo przechowywać żywności i jak gotować z resztek - takie są założenia programu.
86
- Jesteśmy liderem w produkcji urządzeń kuchennych, mamy w związku z tym obowiązek, ale także i możliwość przyczynienia się do rozwiązywania problemów związanych z przyrządzaniem i konsumpcją żywności. I to właśnie robimy, inicjując program Taste&Share. Chcemy wpłynąć na zwyczaje Polaków i dać im narzędzia, dzięki którym codziennie będą mogli ograniczać poziom marnowane go jedzenia – mów Dominika Kosman, Head of Corporate Communications Electrolux CEE: W DNA naszej marki wpisana jest troska o środowisko naturalne. To od jego stanu zależy przyszłość nas wszystkich. Niemarnowanie żywności jest jedną z ważniejszych kwestii z tym związanych zwłaszcza, że problem ten dotyczy całego świata.
Małymi krokami do celu Program Taste&Share składa się z kilku elementów będących inspiracją i motywacją do wprowadzania zmian do swoich codzienne czynności, które z czasem staną się oczywistym wyborem. Uruchomiona została nowa aplikacja mobilna Taste&Share. Powstała ona na dwa systemy operacyjne – Android i IOS. Aplikacja to platforma komunikacji ułatwiająca dzielenie się jedzeniem (zwłaszcza tym, które w innym wypadku trafiłoby do kosza).
A R T Y K U Ł S P O N S O R O WA N Y
Jak działa aplikacja?
Ania
Marek
Dochodzi do wniosku, że ma produkty spożywcze, których nie zdąży zjeść przed wyjazdem na urlop. Loguje się do aplikacji Taste&Share, dodaje ofertę i opisuje w niej produkty, które ma do oddania.
Mieszka niedaleko i akurat planuje przyjęcie dla przyjaciół - chętnie za darmo przyjmie dodatkowe produkty spożywcze.
Ania i Marek Kontaktują się za pomocą aplikacji i umawiają się na przekazanie produktów z oferty.
Pobierz aplikację na:
Zasady działania aplikacji Każdy kto ma produkty spożywcze, których nie zje, a są one zdatne do spożycia może zgłosić je w aplikacji. Inny użytkownik, który uzna, że akurat te produkty są mu potrzebne, dzięki aplikacji, może skontaktować się z „ofiarodawcą” i odebrać od niego produkty. Użytkownicy mogą zgłaszać i wymieniać za pomocą aplikacji produkty i półprodukty spożywcze, a także gotowe dania. Zgłaszane produkty będą musiały być świeże oraz mieć ważny termin przydatności do spożycia.
Cały projekt powstał przy współpracy z ekspertami i partnerami merytorycznymi – organizacjami pozarządowymi, dla których walka z marnowaniem to podstawa działalności. Należą do nich m.in: ekspert programu - Foodsharing Kraków, partnerzy WorldChefs, Zupa na Plantach z Krakowa, Zupa na Placu & Jadłostacja z Rzeszowa, MiserArt z Wrocławia, Podzielimy się z Warszawy oraz Fundacja AllIN z Krakowa, Liga Ochrony Przyrody, Fundacja Homo Sacer, Terazsrodowisko.pl, Ośrodek Działań Ekologicznych.
Na dedykowanej stronie internetowej tasteandshare.pl znajdują się porady dotyczące prawidłowego przechowywania żywności, a także przepisy na dania z produktów, które zostają w lodówce i często, z powodu braku pomysłu na ich wykorzystanie trafiają do kosza.
Więcej informacji na temat programu znajduje się nas stronie TasteAndShare.pl.
87
MIEJSCA Zdjęcia: Michał Lichtański, Mili.Studio 88
PORANNE SKUBANIE TALERZY Mezze to jedna z moich ulubionych form spokojnego sobotniego śniadania. W leniwy poranek można na spokojnie przygotować kolorowe miseczki z odrobiną hummusu, pokrojoną w długie prążki marchewką z ogórkiem, do innego naczynka można wrzucić kilka sztuk wściekle różowej marynowanej rzepy i pachnącą, aromatyczną sałatkę tabuleh. Gdy już to wszystko naszykujemy, można weekend spędzić skubiąc, dziubiąc i wylizując talerze w miłej domowej atmosferze.
Od kilku lat w Polsce coraz większą popularność zyskuje kuchnia Bliskiego Wschodu. Nasze kuchenne szafki zapełniły się zatarem, kuminem, kolendrą i książkami Yotama Ottolenghiego.W samym Krakowie działa kilkadziesiąt miejsc, gdzie zjemy hummus, baba ghanoush i inne smakołyki. Do ich grona nie tak dawno dołączył krakowski Mezzalians – nowy lokal z przygodami. Jedliśmy jeszcze przy Nadwiślańskiej, a teraz dania ekipy skosztujecie w Atelier przy Placu Nowym.
- Ułożenie menu to przede wszystkim bazowanie na mezze. Są to mini-porcje, w formie przystawek bliskowschodnich. Przedstawiamy gościom do wyboru 3 sety mezze. Trzy-, pięcio- i siedmio- mezzowy zestaw, w którym należy wybrać poszczególne mezze. Zawsze w karcie znajduje się 11 pozycji podstawowych, co tydzień dodajemy 4 wyjątkowe pozycje mezze i 2 dania główne (jako większe porcje zawsze na ciepło) - jedno wege, jedno z mięsem. Zmienia się również co tydzień deser. Z napojów oferujemy lemoniadę daktylową (jallab), gotowaną czarną herbatę z miętą
oraz kawę po arabsku, podawaną w tygielku. Menu bazuje przede wszystkim na wspomnianej sezonowości. Oprócz tego musimy mieć świadomość, że każdy ze składników ma być świeży, gdyż na świeżości opiera się kuchnia tego regionu – opowiadają właściciele, a my zgodnie z ich nazwą zamawiamy zestaw mezze. Wśród dobrodziejstw do wyboru: waraq‚ einab: yabrak (wersja mięsna na ciepło) i yalanji (wege na zimno) oliwki, aromatyczne mięsa, hummusy, a to wszystko
MIEJSCA dłubiemy i myślę, że są takie miejsca, które dają człowiekowi poczucie szczęścia.
z domowym (a jak!) chlebkiem arabskim. Zamawiamy swój zestaw i zasiadamy przy małym, białym stoliczku. Trochę się rozglądamy, komentujemy urocze rysunki na ścianach i smakołyki w słoikach. Po chwili na naszym stoliczku ląduje nasze mezze. Jak mówiłam człowiek je oczami – na wstępie zjadam wszystko na raz. Wszystko jest piękne, kolorowe, naczynia cudowne, koszyczek na chlebek wbija mi się w głowę, że
muszę taki mieć (dla ciekawskich – pojawił się już następnego dnia). Hummus lekko kwaśny, kremowy, aksamitny – chyba jeden z lepszych, jakie ostatnio jadłam. Oliwki stawiają przyjemny opór pod zębami, ale są takie jak być powinny – cierpkie. Domowy labneh przyjemnie otulają przyprawy a w smaku jest cudownie maślany i wprost rozpływający się. Kurczak har przyjemnie rozpala podniebienie. Tak sobie siedziby,
W krótkiej przerwie pomiędzy jednym kęsem a drugim pytam właścicieli o ich marzenia. - Największym marzeniem naszej działalności jest szerzenie idei tej kuchni. Prawdą jest, że nie jest to kuchnia bardzo rozpowszechniona, szczególnie w Krakowie. Chcemy pokazać Polakom (nie tylko Krakusom) na czym polega tradycja tej kuchni, nauczyć czegoś i wreszcie postarać się, by ludzie może wreszcie zrozumieli (bo to takie ważne słowo) ten nadal niedoceniany region świata. Szczególnie teraz, w dobie kryzysu arabskiego, wojen i wbrew wszelkim stereotypom – odpowiadają. Marta Kudelska
Restauracja Taco Mexicano Kraków ,, ul. ul. Poselska Poselska 20 20 Kraków tel.: 12 12 421 421 54 54 41 41 tel.: www.tacomexicano.pl www.tacomexicano.pl
MEKSYKAŃSKA LEGENDA W CENTRUM KRAKOWA.... ZAPRASZAMY DO DO SPRÓBOWANIA SPRÓBOWANIA NOWYCH NOWYCH DAŃ DAŃ IDEALNYCH IDEALNYCH NA NA CHŁODNE CHŁODNE DNI... ZAPRASZAMY DNI... Choriqueso zz salsą salsą blanca blanca oo dowolnej dowolnej ostrości ostrości Choriqueso Ognisty Fajitas Fajitas Monterrey Monterrey zz kurczakiem kurczakiem ii grillowaną grillowaną papryczką papryczką jalapeńo jalapeńo Ognisty na deser deser oryginalny oryginalny meksykański meksykański sernik sernik zz polewą polewą truskawkowo-pomarańczową truskawkowo-pomarańczową AA na
OD PONIEDZIAŁKU PONIEDZIAŁKU DO DO PIĄTKU PIĄTKU W W GODZINACH GODZINACH OD OD 12 12 DO DO 18 18 ZAPRASZAMY ZAPRASZAMY NA OD NA HAPPY HAPPY HOURS! HOURS!
PRZEPISY
KARMELOWE
SERNIKI na zimno ze śliwką kalifornijską
SKŁADNIKI: Spód: • 150g kakaowych markiz(potrzebujem tylko ciastek, krem ze środka odkładamy) • 50g Śliwek Kalifornijskich • 40g prażonych orzechów laskowych • Szczypta soli himalajskiej Masa: • 70g Śliwek Kalifornijskich namoczonych w brandy/rumie przez min. 4 h • 4 łyżeczki żelatyny • Porcja solonego karmelu • 450g tłustego białego sera trzykrotnie mielonego • 300g śmietanki 36%
Dekoracja: • Rozpuszczona biała i gorzka czekolada • Kości z białej czekolady • Bezowe duchy • Nagrobki z ciasteczek • Ciasteczkowa ziemia
PRZYGOTOWANIE: SPÓD: Wszystkie składniki rozdrabniamy w blenderze. Masą wykładamy papierowe kubeczki/ sztywne papilotki i odkładamy. MASA: Śliwki kalifornijskie odsączamy i kroimy na cienkie paseczki, odkładamy. Żelatynę na-
90
maczamy w niewielkiej ilości zimnej wody, odkładamy do napęcznienia, a następnie rozpuszczamy. Ser miksujemy z karmelem (oba składniki powinny być w temperaturze pokojowej), a następnie łączymy z rozpuszczoną żelatyną. Śmietankę ubijamy na sztywno i łączymy z masą serową, na końcu dodajemy śliwki. Masę rozkładamy pomiędzy papilotki, odkładamy do lodówki do stężenia na kilka godzin lub na całą noc.
przejmować. Kiedy cały się rozpuści i nabierze karmelowego koloru dodajemy masło i energicznie mieszamy, aż tłuszcz połączy się z karmelem. Następnie do gorącego sosu dodajemy śmietankę kremówkę, sos będzie się pienił i syczał. Mieszamy szpatułką do uzyskania gładkiego karmelowego sosu i gotujemy przez ok. minutę. Zdejmujemy garnek z kuchenki i dodajemy sól. Studzimy.
SOLONY KARMEL: Cukier wsypujemy do większego rondla o grubym dnie i podgrzewamy. Kiedy zacznie się rozpuszczać mieszamy drewnianą łyżką lub silikonową łopatką. Na początku cukier będzie zbrylony, nie należy się tym
DEKORACJA: Część serniczków posypujemy ciasteczkową ziemią i wtykamy w nie kości i nagrobki z przyciętych ciastek. Na resztę wylewamy rozpuszczoną gorzką czekoladę, białą wyciskamy w spiralny wzorek i wykałaczką robimy wzór pajęczyny, dekorujemy bezowymi duchami.
żródło: californiaprunes.pl
Solony karmel: • 200g drobnego cukru (1 szklanka) • 85g zimnego masła pokrojonego w kostkę • 120ml śmietanki kremówki 36% (1/2 szklanki) • Pół łyżeczki soli
R O Z M O WA
DZIŚ KAŻDY MOŻE KUPIĆ ZESTAW SUSHI
ŚWIEŻE LOKALNE RYBY I ORYGINALNE WEGAŃSKIE SUSHI. KILKA MIEJSC PRZY BARZE I PIĘĆ STOLIKÓW. NIEZOBOWIĄZUJĄCA ATMOSFERA I CASUALOWE WNĘTRZE. LOKAL YOUMIKO NA KRAKOWSKIM KAZIMIERZU SERWUJE SUSHI W FORMIE ZESTAWÓW DEGUSTACYJNYCH. SMAKIEM PRZEBIJA ONO SUSHI Z EKSKLUZYWNYCH RESTAURACJI. O KONCEPCIE YOUMIKO I DANIACH KUCHNI JAPOŃSKIEJ OPOWIADA PAWEŁ GNATOWSKI W ROZMOWIE Z BAŚKĄ MADEJ 92
Co oznacza Youmiko? - Nazwa ta nie ma dla mnie osobistego znaczenia, gdyż przejąłem tą firmę, ale nawiązuje do japońskiego imienia żeńskiego, do którego dodano „o”. Kiedyś zaglądnęła do nas Japonka i swoim łamanym angielskim powiedziała: Youmiko? I’m Yumiko!
I zapoczątkowałeś cały koncept? - Koncept istniał wcześniej. Ale pracując w gastronomii i obsługując bogatych gości od początku myślałem, że fajnie by było, gdyby sushi było bardziej egalitarne, bo jest smaczne i każdy powinien mieć szansę go spróbować. Miejsca, gdzie pracowałem, nie były oparte o ekskluzywne, drogie składniki, które uzasadniałyby taką wysoką cenę. Cała ta estyma, która się wokół sushi zbudowała, sprawiała, że ceny były bardzo wysokie, przez co przekraczały możliwości większości klientów. Idea była taka, by stworzyć małe miejsce na kilkanaście osób, serwujące sushi na wzór japońskich lokali. Lokal przy Szczepańskiej był bardzo mały, a ja zdecydowałem się zachować istniejącą identyfikację z prozaicznego powodu – nie miałem pieniędzy na jej zmianę. Poprzedni właściciele mieli całą szafę materiałów
reklamowych, więc zostałem przy Youmiko. Wiedziałem, że zajmie mi trochę czasu, żeby zmienić opinię o restauracji, ale stwierdziłem, że szkoda marnować te kilka tysięcy złotych, które zostały zainwestowane w koherentną i przyjazną identyfikację. Czym się różni sushi, które serwujecie w Youmiko od tego, które podaje się w Polsce? I czym się różni od oryginalnego japońskiego pierwowzoru? - Po pierwsze, formułą serwowania. W Japonii panuje pełna rozpiętość - od tanich jadłodajni z samoobsługą na kilkaset miejsc, w których sushi krąży po taśmie na talerzykach w odpowiednich kolorach (łódeczki wokół baru to zeuropeizowana wersja), po lokale, w których serwuje się porcje degustacyjne, przygotowane na oczach gości tuż przed podaniem. W takich restauracjach sushi podawane jest kawałek po kawałku, nie dodajesz sosu sojowego ani wasabi, tylko odrobinę imbiru. Posiłek w takich lokalach dla jednej osoby potrafi kosztować od kilkuset nawet do półtora tysiąca złotych. A czym różni się forma? - Faktem jest, że główną formą sushi w Japonii są nigiri – kuleczka ryżu i kawałek ryby. W XIX wieku była to forma szybkiego posiłku na targu, którą spożywało się przy straganie. Ewentualnie na koniec posiłku
R O Z M O WA
Nie otwierałeś lokalu od zera? - Nie, firma przechodziła z rąk do rąk od 2008 roku, a ja zostałem zatrudniony przez trzecich z kolei właścicieli, którzy po kilku miesiącach zaoferowali mi zakup Youmiko, bo przestali mieć czas na prowadzenie tego biznesu. Firma prowadzona była przez osoby niezwiązane z gastronomią, podupadała, standardy były mizerne i nikt tam nie zaglądał. Zdecydowałem się więc na przejęcie tego przedsięwzięcia.
Zdjęcia: Robert Bednarczyk, Lounge / MadMen
Jedzenie sushi jeszcze kilka lat temu było niemalże wyznacznikiem statusu społecznego – można powiedzieć, że wyprzedziliście trendy przełamując cały ten anturaż, bo sushi faktycznie spowszedniało i stało się egalitarne. - To się działo naturalnie – pojawiło się sushi na dowóz, w tej chwili jest już nawet w supermarkecie. I to jest dramat w drugą stronę, bo prowadzi do tego, że niektórzy ludzie pierwszy kontakt z sushi mają z tym z supermarketowej lodówki, które ma dwudniową datę ważności – co w ogóle nie powinno się wydarzyć. I wielu stwierdza, że jest niedobre, bo w takiej formie nie ma prawa być dobre. Kiedy pracowałem w „ekskluzywnym” lokalu widziałem, że przychodzili do niego również klienci, dla których sushi było wydarzeniem. Ewidentnie odkładali na nie pieniądze, czuć było, że jest to dla nich duże poświęcenie. Później się spopularyzowało, potem straciło na popularności, a następnie zdemokratyzowało. I dziś każdy sobie może kupić zestaw sushi za 15 zł.
93
R O Z M O WA podaje się rolki maki - hosomaki (cienkie, z jednym lub dwoma składnikami) lub futomaki (grube z kilkoma składnikami). Zachodnia forma sushi z kolei większy nacisk kładzie właśnie na rolki – wszystko ze wszystkim, na bogato, cztery sosy, pięć rodzajów ryby, wszystko naraz. Miszmasz, który daleko odchodzi od idei sushi i kuchni japońskiej w ogóle, stawiającej na prostotę i świeżość, czystość smaków. Pierwsze uramaki powstały z kolei w Los Angeles, ale wymyślił je Japończyk. To były california maki, z mięsem kraba wówczas dość łatwo dostępnym, majonezem i awokado. Miały imitować tuńczyka i były dedykowane japońskim imigrantom, przywodząc na myśl rodzimy smak. Ale uramaki również rozwinęły się w dość burżujską i dekadencką formę, z kilkoma rodzajami kawioru i ryb, serkiem i sosami. A jak to wygląda u Was? - Biorąc pod uwagę, że ludzie się przyzwyczaili do takiej formy sushi, jaka jest popularna w Polsce, staramy się łączyć style podając trochę uproszczonej formy europejskiej, kładąc jednak nacisk na tradycyjną japońską. Jeśli ktoś nas prosi o rolkę z trzema rybami, to po prostu odmawiamy. Nie mamy serka ani majonezu, sorry. Jeśli chcesz, takich sushi jest 15 w Krakowie, 400
94
w Polce - my robimy swoje, trochę inaczej niż pozostali. Skręcacie też trochę w wegańską stronę? - Gdy przejmowałem lokal, zamarzyło mi się, by serwować lokalne ryby, uniknąć importowania z daleka i mrożenia. Ale okazało się, że do lokalnych ryb zalicza się pstrąg i karp (dalece przetestowany i nie sprawdzający się zupełnie), więc pstrąga przywozimy sami z podkrakowskiej hodowli, nie posiłkując się żadnymi pośrednikami, daję gwarancję, że jest najświeższy w mieście, bo wpada do marynaty godzinę po wyjęciu z wody. Pozostały nam też ryby europejskie: chorwacki okoń i dorada, łosoś z Norwegii, grecka ośmiornica albo francuska makrela lub pojedyncze gatunki, które się okresowo pojawią w dobrej jakości. I warzywa. Znajdujemy się w końcu 700 km od najbliższego morza, a japońska filozofia kulinarna każe stawiać na lokalne produkty. Warzywa były więc naturalnym rozszerzeniem naszego menu i ta koncepcja sprawdziła się doskonale. Nie macie natomiast tuńczyka, dlaczego? - Jest to podyktowane względami środowiskowymi – tuńczyki, zwłaszcza te
błękitnopłetwe są na wyginięciu. Jest to przełowiony gatunek, a nie bardzo wynaleziono sposób hodowania tych ryb. Są poławiane na dziko, jako bardzo młode okazy, co sprawia, że zmniejsza się ich populacja. Pomysł sprowadzania ryb z Pacyfiku jest sprzeczny z moim założeniami, o ile te najbardziej cenione tuńczyki są atlantyckie, to 90% ich połowu trafia do Japonii, zaś te z Pacyfiku przewozi się do Europy. Słyszałem od chłopaka, który pracuje na statkach towarowych, że na Oceanie Spokojnym są już martwe strefy, brakuje ryb, różnorodność gatunków drastycznie się zmniejsza,. Ponoć po Fukushimie - co Japoński rząd ukrywa - nie powinno się jeść ryb pacyficznych w ogóle. Mówi się, że do tej pory nie zastopowano wycieku z reaktora. Próbowaliśmy kiedyś łososia bałtyckiego, ale słynie z tego, że ma dużo pasożytów, co w przypadku sushi raczej go wyklucza. Żeby serwować dania w cenach dostępnych dla wszystkich musieliśmy się skupić na rybach lokalnie dostępnych, z farm, ze sprawdzonych miejsc, w których hodowle nie są przekarmione antybiotykami. Uważamy, że takie rozwiązanie jest lepsze dla środowiska i gości. Przy sprowadzaniu ryb nie uniknęlibyśmy podwyżki cen, a wtedy
R O Z M O WA przestaliby do nas zaglądać np. studenci na lunch. Macie również lokal w Warszawie - czym się różni jego oferta? - To jest lokal franczyzowy, w którym serwujemy sushi wegańskie. W pewnym momencie przeszedłem na dietę roślinną i doszedłem do wniosku, że nie chcę rozwijać tej sieci jako rybnej, właśnie z uwagi na kwestie ekologiczne. Nie zamierzam zmieniać oferty krakowskiej, ale nie chcę już otwierać lokali korzystających ze składników zwierzęcych. Znaleźliśmy odpowiednich partnerów w Warszawie i otworzyliśmy z nimi sushi wegańskie. Zdarzają się Wam goście z Japonii? - Jasne. Japończycy kochają jeść, uwielbiają testować. W książce Japoński wachlarz Joanna Bator pisze, że podczas gdy Europejczycy na spacer idą np. do parku, Japończycy ruszają szukać nowych restauracji. Tam jedzenie odgrywa naprawdę dużą rolę w kulturze, dlatego jadąc za granicę Japończycy testują raczej lokalną kuchnię. Są ciekawi smaków, w Polsce jedzą pierogi i inne tradycyjne dania. Ale przychodzą też do nas. W poprzedniej lokalizacji naszym stałym gościem był dyrektor Mitsubishi. Przychodził do nas często z żoną i po każdej
serwowanej pozycji zachwyceni wykrzykiwali coś po japońsku i szeptali do siebie. Po jakimś czasie zatrudnili nas do organizacji obchodów Nowego Roku, który w japońskim kalendarzu wypada później niż u nas. Organizowaliśmy więc to wydarzenie dla 180 Japończyków w Muzeum Manggha przez 3 lata z rzędu. Mamy też dużo gości zza granicy, a ponieważ na Tripadvisorze utrzymujemy się dość wysoko, bardzo często się zdarza, że ktoś przychodzi i mówi, że mieszkał w Japonii albo właśnie z niej wrócił i że mamy podobną jakość. Stawiamy na jakość i jedzenie dostępne dla wszystkich w stylu - jak to określił Kuba Janicki – „nonszalancko minimalistycznym”. Nigdy nie lubiłem zadęcia, mówimy po imieniu do gości, żartujemy sobie, utrzymujemy luźną atmosferę. Bywa, że ludziom się to nie podoba, że narzekają na brak miejsca, bliskość innych stolików, hałas, mówienie po imieniu. Nie wszystkim podoba się, że serwujemy porcje degustacyjne na bieżąco, a nie wszystko na raz. Ale ja wychodzę z założenia, że jest to jedyny słuszny system. Sam produkt tego wymaga, sushi ma wyjątkowo krótki czas optymalnej jakości, raptem parę minut, tymczasem w konwencjonalnym lokalu pierwszy kawałek czeka, aż przygotowany zostanie ostatni. Przypu-
śćmy, że zamawiasz duży zestaw, na który czekasz godzinę, a konsumujesz w 5 minut, w tym czasie żołądek nie zdąży dać mózgowi sygnału, że już się najadłeś. Dlatego zamawiasz kolejną rolkę i znów czekasz... A u nas najadasz się powoli. Czasami gdy goście chcą zamówić od razu więcej, to sam ich stopuję i mówię: zjedzcie najpierw jeden zestaw i potem zamówicie drugi. I z reguły kończy się na jednym. A nie macie problemu z tym, że można patrzeć Wam na ręce podczas przyrządzania sushi? Nie, Polacy są tak naprawdę dość nieśmiali, więc jak mają możliwość to siadają przy stolikach. Ale jak ktoś się interesuje, to wie, że siadając przy barze zostanie szybciej obsłużony, bo nie trzeba do niego wychodzić. Do systemu otwartej kuchni i bliskiego kontaktu trzeba się przyzwyczaić. Ale ja pracuję tak od 10 lat, a jak zatrudniamy nowych pracowników, to zwykle się okazuje, że są mniej nieśmiali niż im się mogło wydawać i w efekcie zawsze nawiązują się fajne relacje przy barze.
Rozmawiała Baśka Madej
95
NA KONIEC
Naga
NIEPRAWDA
Ostatnio sporo pisze się o negatywnym wpływie, jaki na nasze życie wywiera Instagram. O tym, że jest najbardziej depresyjną aplikacją społecznościową, pisała już cztery lata temu Jessica Winter w magazynie „Slate”. Chodzi o wyidealizowane obrazy, które codziennie oglądamy w sieci. Podobno wzbudzają silne uczucie zazdrości i pogarszają nasze samopoczucie. Nie będę kłócić się z wynikami badań przytaczanymi w tekście, wciąż jednak się zastanawiam, dlaczego od aplikacji, która powstała właśnie po to, by filtrować rzeczywistość, oczekujemy naturalistycznej prawdy?
HAREL Krytyk mody, autorka bloga HARELBLOG.PL
Raz przez różowe okulary, innym razem z podkręconym kontrastem – tak się bawiliśmy Instagramem w 2011 roku, gdy był jeszcze niszowy i nikomu nie przeszkadzał. Namiętnie wrzucałam zdjęcia swojego maleńkiego jeszcze psa oraz potraw, które przygotowywaliśmy w przyjaciółmi. Dzień po dniu tworzyła się opowieść, na wpół realistyczna, na wpół bajkowa. Wyjazdy, zabawne historie, przypadkowo znalezione na ulicy przedmioty… Czy ktokolwiek przyszłoby do głowy, żeby się tym załamywać? Kilka lat później Instagram stał się nieodłącznym narzędziem komunikacji z czytelnikami mojego bloga. Wciąż staram się zaczarowywać prezentowany świat, rozjaśniać smutny jesienny dzień, codziennie serwować coś pozytywnego, co nierzadko wymaga odpowiednich filtrów, wyostrzenia czy intensyfikacji kolorów. Przez myśl mi nie przeszło, że zakłamuję rzeczywistość. I że mogę swoimi zdjęciami komukolwiek popsuć życie. Może to kwestia wieku, może świadomości. Ciężko mi jednak uwierzyć, że w instagramowe ujęcia spoglądać można tak samo jak na świat wokół nas. To kreacja, przyjemna estetycznie (przynajmniej teoretycznie), ma cieszyć oko, inspirować, odkrywać
96
nowe zakątki i tematy. Dlaczego tak chętnie o tym zapominamy? Od pierwszego października tego roku we Francji obowiązuje nowe prawo, nakazujące oznaczanie retuszowanych zdjęć w reklamach. Ma zapobiec rozprzestrzenianiu się przekłamanej wizji ludzkiego ciała, która najmocniej dotyka młode osoby. Przekłada się na zaniżone poczucie własnej wartości, a konsekwencje możemy sobie wyobrazić. Chwalebna decyzja, choć nie mam złudzeń, że wiele zmieni. Równie dobrze można by zacząć oznaczać wszystkie poprawione dźwięki w nagraniach muzycznych i podkreślać, że dana piosenkarka nagrywała przy pomocy niesławnego „auto-tune’a”. Narzędzie powstało, by pomagać, tymczasem podobnie jak retusz, obecnie jest nadużywane, tworząc nowe gwiazdy w zaskakująco szybki i bezbolesny sposób. Zarówno w przypadku jednego i drugiego, zdarza się, że główny bohater nie ma pojęcia, że zostanie nimi potraktowany. Decydują dźwiękowiec lub grafik. Ale gdy wyjdzie szydło z worka, nie ma najmniejszych wątpliwości, kogo obwiniać. Francja była też pierwszym krajem wprowadzającym kary za noszenie podróbek. W 2014 roku na francuskich lotniskach zawisły
plakaty kampanii „Real Ladies Don’t Like Fake”, ostrzegające zarówno przed kupowaniem replik, jak również ich noszeniem (choć to drugie rzadko kiedy prowadziło za kratki). Największe francuskie marki luksusowe wytoczyły batalię internetowym sprzedawcom. LVMH, właściciel m.in. domu mody Louis Vuitton, w tym samym roku domagał się od platformy eBay zadośćuczynienia wysokości, bagatela, ponad trzydziestu ośmiu milionów Euro za handel fałszywymi „Louisami”. Tymczasem mój Instagram właśnie mi polecił kolejny profil z „autentycznymi kopiami” znanych torebek. Nie wiem, na ile akcja pomogła we Francji, na pewno jednak dostęp do podróbek wciąż mamy tak samo dobry. Dlaczego wciąż się je kupuje? Tłumaczę to sobie chęcią zachowania pozornej fasady. I zawsze przypominam odcinek Sex And The City, w którym Samantha dumnie obnosiła się ze złotą torebką Fendi kupioną z bagażnika od szemranego handlarza na obrzeżach L.A.. Dopóki nie zajrzało się do środka, wszystko było w porządku. Czasem jednak trzeba sprawdzić, co kryje się głębiej. Wtedy, podobnie jak w świecie różowych instagramowych kont, albo odnajdziemy jakąś wartość, albo smętne nic.
OTWARCIE NOWEGO SALONU
Centrum Handlowe Serenada