BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK
ISSN 2451-120X
NUMER 05/2018 (26)
Paulina Przybysz
Zakochana w życiu,
w którym normalność bywa egzotyką
TRÓJMIASTO
Pięknego Dnia Matki! 26 maja #doitforyou
Be bold. Be true. Be you. CARA
#doitforyou
WSTĘPNIAK Witam Was serdecznie w maju, czyli w środku wiosny. Nie wiem jak Wy, ale ja od nowego roku czekam właśnie na ten czas. I nie chodzi tylko o pogodę czy przyrodę. Pełnia wiosny to etap po wiosennym przesileniu, w którym wreszcie możemy na nowo uwierzyć w siebie i we własne siły. Gdy czasami spada nam motywacja, a spojrzymy za okno, możemy wziąć przykład z tego, co podpowiada nam natura. Jej odwieczny cykl, dyktowany porami roku, nie pozostawia wątpliwości – wiosną wszystko musi się udać. To czas, kiedy warto podjąć nowe wyzwania, zarzucone projekty, nawet wtedy, gdy wydaje się nam, że jesteśmy przedstawicielkami słabej płci. Słaba płeć? To kolejne złudzenie, a w zasadzie mit, który zaczął dogorywać już w XX wieku. Obecnie ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Niekiedy można jednak odnieść wrażenie, że lu-
REDAKTOR NACZELNA Agnieszka Kulinkowska agnieszka@magazynkobiet.pl
bimy do niego powracać. Po co? Choćby po to, by szukać alibi dla zniechęcenia. Bywa więc wygodną wymówką, gdy czasami nam brakuje siły czy wiary w siebie. Ale to się zdarza każdemu, niezależnie od płci. Mężczyźni mają swój stereotyp samców alfa, a kobiety – słabej płci. I obie te wizje po prostu nie znajdują pokrycia w rzeczywistości, choć są mocno zakorzenione w świadomości i kulturze. Nie trzeba być znawcą tematu, by wiedzieć, że kobiety osiągnęły już praktycznie wszystkie wyżyny kariery, które dziesiątki lat temu były zarezerwowane dla mężczyzn. Kobiecą myśl widać zarówno w światowej polityce, biznesie, świecie finansów, jak i w nauce czy sztuce. Jesteśmy wszędzie i nie ma dziedziny, w której nie odnosimy sukcesów. Skończył się definitywnie mit słabej płci. Zamiast niego jest obraz silnej kobiecości, który
REKLAMA Karolina Pleszewska Menedżer ds. Kluczowych Klientów tel: 573 283 353
też (czasami) przybiera skrajne formy. Ale jest on dla nas, kobiet, zdecydowanie bardziej korzystny. A co zrobić, gdy mimo wszystko popadamy w pokusę, by szufladkować się jako istoty bardziej kruche, podatne na wyzysk i cierpienie? Lato to dobry czas, by popracować nad pewnością siebie. Każda metoda jest dobra w realizacji tego celu. Można się oddać umysłowemu samodoskonaleniu. Można spędzać godziny na siłowni czy na korcie. Najważniejsze, aby nigdy nie zapominać, że najczęściej mamy w sobie więcej siły niż wiary. Serdecznie Was pozdrawiam, życząc miłej lektury majowej odsłony naszego magazynu. Do zobaczenia w czerwcu!
Agnieszka Kulinkowska redaktor naczelna
BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK
ISSN 2451-120X
NUMER 05/2018 (26)
FOTO Piotr Żagiell SKŁAD DTP Agata Paczuska–Bałkowiec REDAKCJA Urszula Abucewicz, Kamila Gulbicka, Dagmara Rybicka, Marta Horbal, Katarzyna Lepianka–Głuszkiewicz, Justyna Michalkiewicz, Michał Mikołajczak, Dominika Prais, Alicja Skibińska, Katarzyna Sudoł Teksty zdjęcia oraz wszystkie inne informacje opublikowane na niniejszych stronach podlegają prawom autorskim firmy Magazyn Kobiet.Pl A Kulinkowska Sp.k. Wszelkie kopiowanie zawartości bez zezwolenia firmy Magazyn Kobiet.Pl A Kulinkowska Sp.k. jest zabronione. Wszelkie prawa zastrzeżone. Egzemplarz bezpłatny – zakaz sprzedaży. Redakcja nie zwraca niezamówionych tekstów i materiałów redakcyjnych oraz nie ponosi odpowiedzialności za treść nadesłanych ogłoszeń reklamowych. Redakcja zastrzega sobie prawo do redagowania tekstów.
6
MADEMOISELLE / 05/2018
MARKETING Ewelina Martys marketing@magazynkobiet.pl tel. 798 993 717
Wydawca MAGAZYN KOBIET PL A Kulinkowska Sp. Komandytowa ul. Dyrekcyjna 2–4 80–852 Gdańsk tal. 517 442 957 biuro@magazynkobiet.pl www.magazynkobiet.pl
Paulina Przybysz
Zakochana w życiu,
w którym normalność bywa egzotyką
Zdjecie na okładce: FOT. WIKTOR FRANKO
TRÓJMIASTO
Klasa A 180 d – zużycie paliwa (średnio) – 4,3 l/100 km, emisja CO2 (średnio) – 113 g/km.
#spis treści
5.18 #14 ROZMOWA PAULINA PRZYBYSZ – Siła sióstr
#24 KULTURA OLGA TOKARCZUK– Pisarka z misją
56 DIETA CZY NIE OSZALELIŚMY na punkcie zdrowej diety?
48 OSOBOWOŚĆ ZMIANA – jak się do niej przygotować?
# 38 BIZNES ZAWÓD GROOMERA to moja pasja – Tatiana Rzeszutek
#42 JAK BYŁAM MAŁA Królowa MOTOCROSSU
#44 MĘŻCZYZNA NIE ZADZIERAJ NOSA! – Mieczysław Szcześniak
#54 SPORT BEZ BARIER
#62 ZDROWIE CUKIERKI szczęścia
#64 SEKS Gorąca wymiana W SWINGU
#68 URODA MODA NA Sauté
#72 MODA HOJNATZKA – w modzie ufam intuicji
#82 WNĘTRZA BĄDŹ KREATYWNA, zrób to sama!
#90 PODRÓŻE Do przyrody trzeba czuć RESPEKT 8
MADEMOISELLE / 05/2018
Hotel Marina Club Siła 100, 11-036 Gietrzwałd www.hotelmarinaclub.pl
mademoiselle
Rabat 20% na hasło:
podaruj Wyjatkowy prezent dla ukochanej mamy
Oferta dotyczy masaży orientalnych, zabiegów na twarz i ciało Rabat nie łączy się z innymi promocjami i obowiązuje do 31.05.2018
Dzień Matki w Marina SPA
jej MYŚLI/ Margaret
Nie chcę nikogo udawać i gwiazdorzyć. Moją jedyną fanaberią jest to, że podczas trasy koncertowej proszę organizatorów o suszarkę”. („Gala”, rozmawiał Damian Gajda)
MARGARET jej myśli Zebrała: Katarzyna Sudoł „Rodzice wiedzą, że jestem typową powsinogą, ciągle mnie nosi. W wieku 16 lat wyjechałam do liceum w Szczecinie i zamieszkałam sama. To był barwny towarzysko okres. Na tyle intensywny, że zostałam wyrzucona z internatu, bo wracałam w środku nocy z jam sessions i koncertów. Dlatego, gdy przyjechałam na studia do Warszawy i obserwowałam moich rówieśników, którzy za wszelką cenę chcieli się wyszaleć, korzystając z tego, że nie ma przy nich rodziców, czułam, że ten okres mam już za sobą”. („Gala”, rozmawiał Damian Gajda) „Kiedyś miałam głównie pod górkę, ale dzięki mamie, która jest megapracowitą osobą, nauczyłam się, że na sukces trzeba sobie po prostu zasłużyć i ciężko na niego zapracować. W podstawówce chodziłam do klasy z dwiema koleżankami, które – w przeciwieństwie do mnie – odnosiły na scenie sukcesy. Byłam zła, a one dokuczały mi, mówiąc, że nie powinnam śpiewać, tylko grać w ping-ponga. Obiecałam sobie, że udowodnię im, na co mnie stać”. („Gala”, rozmawiał Damian Gajda) „Nigdy nie sądziłam, że występy w telewizji czy pojawianie się na okładkach kolorowych magazynów sprawiają, że jestem lepsza od koleżanek. Robię swoje, a popularność jest miłym dodatkiem do kariery muzycznej. Poza tym wiesz, co w sobie lubię najbardziej? Naturalność. Cieszę się, kiedy mogę usiąść ze znajomymi na krawężniku i pogadać.
10
MADEMOISELLE / 05/2018
„Z tymi pieniędzmi to jest tak... Dwa lata temu mieszkałam z przyjaciółką na Mokotowskiej, w starym mieszkaniu typu „najgorsza melina”, i obydwie nie miałyśmy pieniędzy. Przez pół roku nie płaciłyśmy czynszu i jak dzwoniła właścicielka, Olga wymyślała mnóstwo powodów, żeby tego telefonu nie odebrać. Ale pamiętam, że byłam przeszczęśliwa! Raz miałam taki dzień, że wyszłam z domu na plac Zbawiciela. Nie miałam pieniędzy, o czym doskonale wiedziałam, poszłam do Karmy, zamówiłam herbatę, ciastka. Oni mnie znają, bo chodzę tam prawie codziennie. Mam płacić, szukam portfela, a wiem, że go nie mam, Mówię: „Boże, Marcin, nie wzięłam portfela”. A on mówi: „Dobra, jutro zapłacisz”. Zjedzone śniadanie, kawa jest. Poszłam coś nagrywać. Spotkałam w międzyczasie znajomego, który szedł do Karmy: „Ej, stary, zapłacisz za mnie?”. „Dobra, zapłacę”. Później wróciłam, poszłam do Planu B na piwko, na kreskę, potem do Karmy, ale już nic nie zamawiałam. I podchodzi do mnie ten poranny kelner, przynosi kawę, jakieś croissanty. Mówię: „Ale ja nic nie zamówiłam”. A on na to: „Nie, nie, Gosia, luz, ja wiem”. Kiedy wychodziłam, jeszcze mi dali całe opakowanie croissantów i chleba na wynos. Tak to jest z tymi pieniędzmi... Money comes and goes”. (Portal polki.pl, rozmawiała Edyta Liebert) „Nie chcę się tu nad sobą użalać. Mogłabym teraz siedzieć za barem, bo kiedyś byłam kelnerką – nie przeszkadzałoby mi to, ale spełniam się w tym, co robię. Nieraz muszę pracować 24 godziny na dobę, ale wiesz, to praca moich marzeń i szanuję jej ciemne strony”. (Portal muzyka.onet.pl, rozmawiał Przemysław Bollin) „Sama się bawiłam, ale nie dlatego, że to jakoś specjalnie lubiłam, tylko byłam zmuszona. Pochodzę z bardzo małej miejscowości, która ma może z tysiąc mieszkańców. Do tego mój tata był dyrektorem szkoły, moja mama nauczycielką, więc nie byłam lubianą osobą. Poza tym śpiewałam i poza normalnymi lekcjami jeździłam do szkoły muzycznej, więc zawsze się znalazł powód, żeby mnie nie lubić. Ja tam ludzi lubię, ale moje dzieciństwo nie należało do najłatwiejszych”. (Portal muzyka.onet.pl, rozmawiał Przemysław Bollin) „Nigdy nie miałam faceta w moim wieku, zawsze starszych. Chciałabym, żeby mój facet był dojrzały, wyrozumiały, spełniony i żeby ze mną nie rywalizował. Byłoby fajnie, gdyby miał artystyczną duszę, bo to daje inny przelot pomiędzy ludźmi”. (Magazyn „Grazia”, wywiad)
jej RYSUNKI/ Nina Gałuszka
RYS. NINA GAŁUSZKA WWW.RYSUNEKSATYRYCZNY.PL WWW.FACEBOOK.COM/PANIODRYSUNKU
12
MADEMOISELLE / 05/2018
NOWE MIEJSCE NA MAPIE SOPOTU
LUKSUSOWE WNĘTRZA, PRZYJAZNA ATMOSFERA, TUŻ NAD MORZEM
Napisz z nami swoją historię. Odwiedź nas na www.mystorysopot.pl
MIEJSCE: PAŁAC QUADRILLE (QUADRILLE.PL) STYLIZACJA: MAXMARA CENTRUM HANDLOWE KLIF GDYNIA
jej ROZMOWA/ Paulina Przybysz
14
MADEMOISELLE / 05/2018
PAULINA PRZYBYSZ
Siła SIÓSTR Otwarta. Na wszystkie dźwięki i wyjątkowych ludzi. Twórcza, choć jak sama mówi, w jej linii życia biznes nie jest pisany. Ambitna i konsekwentna, z podniesionym czołem murem stanęła za siostrą. Przekonana, że dopóki człowiek jest wolny, ma prawo wybierać. Zakochana w życiu, w którym normalność bywa egzotyką. O tym, jak dziwny jest ten świat, opowiada Paulina Przybysz – matka, żona, wokalistka i autorka tekstów, która od lat z powodzeniem śmiało kroczy po muzycznej scenie.
Wywiad: Dagmara Rybicka Zdjęcia: Łukasz Ziętek i Wiktor Franko
MADEMOISELLE / 05/2018
15
C
jej ROZMOWA/ Paulina Przybysz
Co usłyszymy na nowej płycie? Czas powstawania płyty pozwolił na skorzystanie z wielu inspiracji. Praca zajęła mi prawie 3 lata, dlatego to, co znajduje się na krążku, jest pewnie mocno związane z tym, czego słuchałam. Na pewno dużo hip-hopu. Udało mi się połączyć stare i nowe brzmienia równocześnie z wrażliwą harmonicznie elektroniką. Myślę, że robię taką muzykę, jakiej chcę w danym momencie słuchać. Powstała więc głęboka muzycznie mieszanka różnych rzeczy, którą stosuję jak lekarstwo. Gdy coś mi jest potrzebne, po prostu odpalam dany gatunek i on mi robi. Brzmi ambitnie. To się sprzeda w erze disco polo? Nie mam pojęcia. To, co króluje na półkach, nie jest odpowiedzią na to, czym zajęte są nasze głowy i uszy. W moim świecie nie stykam się z disco polo. Nie mam telewizora, nie jeżdżę na biesiady, a przerzucam się z klubu do klubu, gdzie przychodzą fajni, zorientowani w muzyce ludzie. Bardzo szybko można z nimi podłapać kontakt, rozmawiając o rzeczach, które wspólnie się lubi. Zdaję sobie sprawę, że to nisza, ale jeśli chce się być szczerym w artystycznym działaniu, nie powinno się patrzeć na to, co panuje. Panuje Trump (śmiech). Poważnie wolna od telewizji? Poważnie. Mam rzutnik, netflixa i playstation. Zdarza się, że podłączę starą antenę, gdy transmitują na przykład rozdanie Fryderyków, na którym nie mogę być. Da się żyć z muzyki? Da się. Pewnie dziwnie to zabrzmi, szczególnie że rodzime realia do najłatwiejszych nie należą. Linie życia mamy poukładane bardzo różnie. W moim przypadku szybko zaczęłam pracować i zarabiać na muzyce. Jest jedyną rzeczą, którą robiłam w życiu i mi za to płacono. Ubolewam czasem – moi znajomi, pomimo ogromnego talentu i pomysłu, muszą robić coś zupełnie innego, bo to jest trudne. Ale też patrząc filozoficznie, każdy z nas ma jakąś misję do zrealizowania. Własne studio nagrań to jednak poważny biznes. Faktycznie, przez parę lat sama wydawałam swoje płyty. Wspólnie z narzeczonym mamy na koncie trochę muzyki znajomych artystów, ale ostatnio spojrzałam na swoje życie pod kątem tego, co obecnie wypełnia moje dni, a co chcę, żeby wypełniało... i mam dwa duże tematy. Jednym jest rodzina, dzieciaki, mój chłopak, a drugim – muzyka.
16
MADEMOISELLE / 05/2018
"
W moim zespole jest fantastyczna perkusistka. Wkurza mnie, gdy słyszę, że gra dobrze jak na dziewczynę. Jak to „jak na dziewczynę”? Ona po prostu dobrze gra. MADEMOISELLE / 05/2018
17
jej ROZMOWA/ Paulina Przybysz
"
Póki traktujemy siebie jako wolnych ludzi, to powinniśmy podejmować decyzje związane ze stylem życia (wiara, jedzenie mięsa, metody lecznicze) intuicyjnie. Wtedy jest najlepiej, wybierając tak, jak byśmy wybrali w zgodzie ze sobą.
18
MADEMOISELLE / 05/2018
W temacie muzyki potrzebuję przestrzeni i czasu na tworzenie i trzymanie głosu oraz głowy w formie. Niestety sprawy logistyczne, promocyjne i tabelkowe dotychczas to zjadały. Teraz, będąc w Kayaxie, cieszę się, że mam możliwość skupienia się wyłącznie na tym, co umiem i lubię robić najbardziej. Reszta rzeczy jest „zaopiekowana” przez profesjonalne ręce. To duży komfort dla artysty? Bardzo duży. Mam doskonałą managerkę, wszystko jest fantastycznie dograne. Wiolonczela zamiast popularnego fortepianu z wyboru? Egzaminy do szkoły muzycznej to jednocześnie sugestia ze strony nauczycieli. Oglądają aparat ręki, ułożenie ciała i słuch. Ja zostałam do wiolonczeli przypisana, instrumenty smyczkowe wymagają mocnego skupienia na intonacji, co bardzo rozwija. Teraz mnie to cieszy. Córka mojej siostry i moja grają na wiolonczelach w szkole, którą obie kończyłyśmy. Mam więc wrażenie, że ten instrument jest przylepiony na pokolenia do naszej rodziny. Utalentowane jak obie mamy? Ciężko stwierdzić co będzie ich głównym talentem. Myślę, że dzieci, które mają dostęp do rozwoju, mają dużo możliwości. Dałyście im wybór? Z moją Matyldą zaczęło się na etapie pracy z Ritą Pax. W zespole grałam z kolegami ze szkoły, którzy również są wiolonczelistami. Moja córka obserwując, jak pracujemy, stwierdziła, że też tak chce na wiolonczelę. „Jak Piotrek, Paweł i Ty, mamo”. Zdawała, dostała się i myślę, że jest w tej szkole szczęśliwa. Gdzie wspólny mianownik dla roli mamy i artystki? Ciężko w ogóle pogodzić rolę mamy z czymkolwiek. To nie jest łatwe i każda z nas ma takie dni, że wesoło stwierdzi, jakie to naturalne, bo wszystko się samo dzieje. Z drugiej strony bywają przecież chwile, że na takie pytanie mam ochotę natychmiast wyjść. Myślę jednak, że matki muszą pozostać autentyczne i wierne pasji, bo to może inspirować dzieciaka do wybrania w życiu czegoś, co daje radość. Może nie jestem non-stop z gotową zupą w kuchni, chociaż często jestem, ale wiem, że moje dzieci mogą kiedyś powiedzieć: moja mama była piosenkarką i kochała swoją pracę. Macierzyństwo wymagało poświęcenia? Nigdy nie podejmowałam decyzji, że muszę z czegokolwiek, co lubię, zrezygnować, ponieważ urodziłam
dziecko. Pewne przestoje są naturalną konsekwencją otaczających nas możliwości. Jednak okazuje się, że wolny zawód bywa chwilami ciężki. Jest poczucie, że wszystko się skończyło, pracy nie będzie, tylko te dzieci. Z drugiej strony to ogromna przestrzeń, która pozwala nacieszyć się macierzyństwem. Czuję, że wydając płytę, gdy córki mają po 6 i 9 lat, mogę się rozluźnić. Wiele dzieje się samo. Dziewczynki są w szkołach, mają swój rytm, swoje pasje, przyjaciół i jest to zupełnie inna jazda niż próba komponowania z dzieckiem wiszącym u piersi. Teraz oddycham, mimo że problemów natury rozwojowej, psychologicznej i logistycznej jest całkiem sporo. Dzieci zajmują mój świat i są to poważne tematy. Rozwijające. Życie z kalendarzem i zegarkiem? Bez kalendarza życie by się rozpadło. Narzeczony również jeździ w trasy, więc „update” zobowiązań zawodowych to norma. Kto, gdzie, kiedy gra i co się dzieje z dziećmi. Nie wyobrażamy sobie, aby praca zwalniała nas z normalności. Mamy zwykły dom, bez sztabu opiekunek i pań od zadań specjalnych. Wykonywany zawód nie zwalnia z obowiązków, które są przypisane. Pomagają nam jednak babcie, koleżanki czy sąsiad. Niedzielny obiad bez mięsa? Tak. Nie jem mięsa, moje córki również. Była presja, że dzieci powinny jeść mięso? Jestem odporna na takie naciski. Już jako dziecko świadomie zdecydowałam się zostać wegetarianką. Tak zostałam wychowana, dlatego brak mięsa nigdy nie był dla mnie przykrym zaskoczeniem. Patrząc na panujące standardy, gdzie się nie odwrócisz, tam nowa teoria, w jaki sposób powinno się wychowywać dzieci… Szczepić, nie szczepić, chrzcić, a może nie? Jestem zdania, że póki traktujemy siebie jako wolnych ludzi, to powinniśmy podejmować takie decyzje intuicyjnie. Wtedy jest najlepiej, wybierając tak, jak byśmy wybrali w zgodzie ze sobą. To nasze dzieci i wprowadzamy je w życie według naszych wartości. Feministka? Nie wiem. Myślę, że jestem kobietą, która lubi inne kobiety i innych mężczyzn. Jestem człowiekiem, który nie ma problemu z akceptacją drugiej płci. Bez krzyku o równouprawnienie? Od lat funkcjonuję w specyficznym środowisku, w którym zdarzają się dziwne sytuacje. W moim zespole jest fantastyczna perkusistka. Wkurza mnie, gdy słyszę, że gra dobrze jak na dziewczynę. Jak to „jak na dziewczynę”? Ona po prostu dobrze gra. Termin feminizmu sam w so-
MADEMOISELLE / 05/2018
19
jej ROZMOWA/ Paulina Przybysz
20
MADEMOISELLE / 05/2018
REKLAMA
Ciężko stwierdzić co będzie głównym talentem naszych córek. Myślę, że dzieci, które mają dostęp do rozwoju, mają dużo możliwości.
bie sprawia mi trudność. Dla mnie jest naturalny. Jeżeli rozdzielamy ludzi na feministów i nie feministów, to nie mam pojęcia, jaki jest stosunek do życia tych drugich; że kobieta jest istotą niższą, głupszą, niezasługującą na równe traktowanie? Nie wiem. Pewnie to ze mnie czyni feministkę, że nie pojmuję postrzegania ludzi nierówno. Rozgrzałyście internet. Było o aborcji. Było ciężko? To był temat mojej siostry nie mój, ale tak, było ciężko. Ważny moment, dużo nauki. Jaka to lekcja? Integralności. Człowiek czuje się goły, oceniony i z*****y w pewnym momencie, a z drugiej strony musi pozostać sobą i ufać sobie… i to jest chyba najbardziej hardcorowa szkoła. Nie oceniają wyłącznie za muzykę? Mam wrażenie, że ci, którzy przychodzą na moje koncerty, przychodzą dla muzyki, a publicystyka płynie sobie dalej albo może zatacza kręgi. Co w najbliższym czasie? W dalszym ciągu koncerty. Od nowego roku dużo się wydarzyło. Od stycznia jesteśmy w trasie promującej moje „Chodź Tu”, w lutym wraz z siostrą dołączyłyśmy do składu Krzysia Zalewskiego, który grał projekt Niemena. Cały czas śpiewam. Siła sióstr nadal jest? Jest. Siła i potęga miłości nieprzerwanie od najmłodszych lat. Były jakieś kłótnie, ale zawsze przeważała tęsknota do siebie.
jej KULTURA/ kobieta z Trójmiasta
ARPENA FOT. ARCH. PRYWATNE
Niczym Goya próbuje robić różne rzeczy. Interdyscyplinarnie zmienia pojęcie przestrzeni, pewna, że największym szczęściem jest rozwój i część siebie darowana innym. Małgorzata Karczmarzyk-Zoya dostrzega, jak różny bywa błękit. Artystka, pedagog, trener, coach i naukowiec. Wierzy, że skoro otacza ją moc inspiracji, to najważniejsze, aby wykorzystać możliwości. Wywiad i tekst: Dagmara Rybicka
Sztuka bez granic z wielowymiarowością w nauce? Ma szerokie pojęcie. Maluję, ale również piszę książki z nią związane, traktując sztukę jako kompletną wolność. Myśl nawiązującą do eko, do dzieła otwartego.
Była pani pisana? Malowałam od małego. Pierwszy rysunek ozdobił sypialnię rodziców. Typowe bazgroły 5-latki. Dzieło nie przypadło do gustu, więc bohomazy zostały zmazane. Następnego dnia wyryłam dokładnie to samo w tynku. Upór do tworzenia był we mnie od zawsze (śmiech). Pewnie dlatego sztuka przez cały czas jest w moim życiu obecna. Życie odrobinę zadecydowało za mnie, więc równolegle studiowałam na ASP i pedagogice. Łączę obie dziedziny i nie wyobrażam sobie którąkolwiek odpuścić.
Warsztaty plastyczne dla dzieci niewidomych były skokiem na głęboką wodę? To były początki. Pierwsze eksperymenty, które teraz poprowadziłabym inaczej. Praca naukowa pozwala mi sporo czerpać z punktu widzenia przedstawianego przez moich studentów. Uczę się od nich możliwości i rozwiązań, które bardziej otwierają mnie na działanie.
Rozumie pani dzieci? Staram się traktować je partnersko. Wyczuwają to i lubią ze mną przebywać. Dążę, aby z nimi „dialogować” i słuchać. Piszę książkę o znaczeniach malarstwa współczesnego i dzieciaki opowiadają mi o Jacku Jerce, o Sentowskim, Olbińskim i Beksińskim. Wypowiedzi są odmienne i fascynujące. To zupełnie inne historie i narracje.
Rozszyfrowała pani dziecięce rysunki? Szukanie znaczeń w rysunkach zasugerowała mi promotorka. Poszerzyłam perspektywę poznawczą. W pedagogice i psychologii jesteśmy przyzwyczajeni do metod projekcyjnych, które polegają na ograniczaniu. Analizując rysunek rodziny, skupiam się na badaniu go pod kątem różnych płaszczyzn. Co mówią o nim artyści, jak widzą go rodzice, pedagodzy i psycholodzy oraz osoby będące mniej lub bardziej zaangażowane w kontakt emocjonalny z dzieckiem. Okazuje się, że praca jest przebogata znaczeniowo. Czarna kreska nie oznacza wcale czegoś negatywnego. 22
MADEMOISELLE / 05/2018
Jakie kolory dominują w pani obrazach? Lekkie błękity nawiązujące do Oceanu Indyjskiego i miejsc, gdzie czułam się szczęśliwa. Akwarelą maluję od dwóch lat. W tej technice realizuję Dialog Malarski.
Na czym polega? Jest wspólnym malowaniem na znacznie większej płaszczyźnie. To praca z drugim artystą, jeden na jeden, podczas której spontanicznie powstaje obraz. Nie rozmawiamy o tytule, nie przegadujemy, co chcemy namalować.
Porozumienie dusz? Energia faktycznie jest niesamowita. Twórcy próbują malować swoje wizje, które musimy połączyć, nie mając wiedzy, w którą stronę to pójdzie. Przeszkadzamy sobie, naprawiając jednocześnie dzieło. Mamy wspólny cel – ciekawą pracę. Napięcie, aby się dogadać i próby komunikacji są wyjątkowym przeżyciem. W planach mam dialog wielokulturowy oraz „rozmowę”, która będzie się działa w areszcie śledczym.
W jakim celu? Pokazania, że jest możliwa komunikacja na płaszczyźnie wizualno – werbalnej. Celem jest otwarcie się na drugiego człowieka. Będąc liderką projektu, staram się zachować elastyczność. Niczego nie narzucam. Sprzyja to wzajemnej inspiracji i rozwojowi.
Co inspiruje? Podróże do miejsc etnicznych. Inne kultury, zapachy, religie wracają ze mną, rzutując na to, jak tworzę. Te małe cząstki poznawanego świata budują to, co chcę przekazać obrazem czy słowem. Afryka, Indie i Indonezja były swego czasu wręcz przeniesione na moje obrazy. Odrobinę od tego odeszłam, starając się, aby podróż nie stawała się dla mnie jedynym elementem. Wyjeżdżając zawsze mam ze sobą szkicownik i realizuję notatki rysunkowe z każdego miasta.
Artystka, czy naukowiec? Artysta, pedagog, naukowiec. Arpena. To jestem ja. Nie da się rozdzielić. Czerpię satysfakcję z malowania, pisania książek i pracy naukowej. Nie chciałabym wybierać i z czegokolwiek zrezygnować.
jej KULTURA/ kobieta w kulturze
PISARKA Z MISJĄ.
Olga Tokarczuk
M
Mogła wciąż pracować w wałbrzyskiej poradni zdrowia psychicznego, gdyby geny rodziców – humanistów i pasja pisania nie wzięły góry. Był początek lat 90., kiedy zdecydowała, że zostanie pisarką na pełen etat. Dzisiaj trudno wyobrazić sobie polską scenę literacką bez Olgi Tokarczuk. Tekst: Dominika Prais
FOT. MARTIN KRAFT
24
MADEMOISELLE / 05/2018
Autorka między wersami Aby zbudować portret tej pisarki, trzeba ją wyczytać między zdaniami powieści, dostrzec w cieniu bohaterów, usłyszeć w strzępkach informacji rzuconych w wywiadach czy podczas spotkań autorskich. Sama o sobie mówi niewiele i raczej niechętnie. Spotkania z czytelnikami ją krępują (choć nie daje tego po sobie poznać). Od nich woli swoje domowe zacisze, gdzie może się zaszyć i oddać pisaniu. Zaczyna się zwykle od pomysłu, który kiełkuje i nabiera kształtu, aż dojrzeje na tyle, że można zasiadać do komputera. – Wtedy zaczyna się męka. W tym czasie staję się egoistyczna, samolubna, roztargniona – wyznaje Tokarczuk w rozmowie z magazynem Styl.pl.
Między pisaniem a psychoterapią Pierwsze literackie kroki stawiała w liryce. Jako nastolatka pisywała wiersze, a w wieku 27 lat wydała tomik poetycki „Miasto w lustrach”. Do poezji już nigdy nie wróciła, choć w jej prozie przesyconej wysmakowanymi metaforami daje się odczuć poetycką lekkość. Pisanie traktowała początkowo jako hobby, zrodzone, w sposób naturalny, z zamiłowania do książek, które, jak na córkę polonistki i pracownika szkolnej biblioteki przystało, towarzyszyły jej od samych narodzin. Pisała raczej do szuflady, jedynie od czasu do czasu publikując w jakimś czasopiśmie swój skromny utwór. Jej pasja zeszła na dalszy plan, gdy po studiach rozpoczęła pracę jako psychoterapeutka w Wałbrzychu, gdzie przeniosła się wraz z mężem i kilkuletnim synkiem. W pełni poświęciła się swoim pacjentom, angażowała się też w tworzenie sieci samopomocowej dla osób uzależnionych od alkoholu. Po kilku latach tak intensywnego życia zawodowego pasja wygasła i nadeszło wypalenie. Potrzebowała zmiany i nabrania dystansu. Wyjazd do Londynu, do pracy w niewielkiej fabryce anten do jachtów, okazał się strzałem w dziesiątkę. Popołudniami wyruszała do miasta, aby zachłysnąć się odmienną kulturą i możliwościami, jakich nie dawała jej polska rzeczywistość końca lat 80. Spędzała mnóstwo czasu w londyńskich księgarniach, pełnych fascynujących książek, niedostępnych w kraju. Być może właśnie to doświadczenie na nowo obudziło w niej chęć pisania. W Londynie powstało bowiem jej pierwsze opowiadanie „Numery”, wydane dopiero w 1997 r. w niewielkim zbiorze opowiadań „Szafa”.
Droga do kariery Pobyt w Londynie okazał się dla Olgi Tokarczuk wydarzeniem przełomowym, które zadecydowało o jej przyszłej literackiej karierze. Po powrocie do Polski nie podjęła już pracy w poradni psychoterapeutycznej. Na dobre poświęciła się pisaniu, nie zapominając jednak o zamiłowaniu do psychologii, które stało się dla niej niewyczerpanym źródłem inspiracji. W tamtym okresie szczególnie fascynowały ją dokonania wybitnego, szwajcarskiego psychoanalityka Carla Gustawa Junga. Marzyły jej się nawet studia w Zurychu, gdzie jungowska szkoła psychoanalityczna powstała i najsilniej się rozwijała. Jednak w Polsce początku lat 80. o wyjazd nie było łatwo. Plany spełzły na niczym, a Tokarczuk ostatecznie ukończyła psychologię na Uniwersytecie Warszawskim. Dobrze się stało, można powiedzieć, bo czy w przeciwnym razie powstałaby „Podróż ludzi księgi”, jej debiutancka powieść, a po niej kolejne, coraz dojrzalsze i bardziej wybitne? Dzisiaj wydaje się, że Tokarczuk, czyniąc z pisania nie tylko pasję, ale i pełnoetatowe zajęcie, nie mogła podjąć lepszej decyzji. Jest jedną z najbardziej
MADEMOISELLE / 05/2018
25
jej KULTURA/ kobieta w kulturze
FOT. BORYS 8
utytułowanych polskich pisarek na świecie, dwukrotną laureatką Nike, zdobywczynią Paszportu Polityki i międzynarodowej nagrody Vilenica, a 22 maja jej powieść „Bieguni” powalczy o prestiżową The Man Booker International Prize, choć już samo znalezienie się w gronie sześciu finalistów można uznać za ogromny sukces.
Najnowsza twórczość Wydaje się, że dla Olgi Tokarczuk to wyjątkowo dobry i twórczy czas. Poszukuje nowych środków wyrazu, eksploruje niedotknięte dotąd przez nią rejony sztuki, szuka inspiracji. Pod koniec zeszłe-
26
MADEMOISELLE / 05/2018
go roku wydała ilustrowaną rysunkami Joanny Concejo bajkę dla dzieci i dorosłych pt. „Zgubiona dusza”, o poszukiwaniu i odnajdywaniu siebie w rozpędzonej i hałaśliwej rzeczywistości. 18 kwietnia do księgarń trafiła jej najnowsza książka „Opowiadania bizarne”, w której sięgnęła po elementy fantastyki, grozy i czarnego humoru. Napisała też libretto do opery inspirowanej jej powieścią „Anna In w grobowcach świata”. To współczesna wersja sumeryjskiego mitu o Inannie, opowiadająca losy tytułowej bohaterki, która zeszła do krainy zmarłych. Opera swoją premierę będzie miała we wrześniu tego roku, podczas festiwalu Sacrum Profanum.
To nie pierwszy raz, kiedy dzieło Tokarczuk znajduje przełożenie na język innej dziedziny sztuki. Dwa lata temu Ewelina Marciniak wystawiła w Teatrze Powszechnym w Warszawie „Księgi Jakubowe”, a rok temu na ekrany kin wszedł „Pokot” w reżyserii Agnieszki Holland. Film, według scenariusza Olgi Tokarczuk jest oparty na powieści „Prowadź swój pług przez kości umarłych”, której oś fabularną stanowi walka emerytki Janiny Duszejko z myśliwymi. Dla pisarki było to zupełnie nowe doświadczenie. – Pierwszy raz pisałam scenariusz pełnometrażowego filmu fabularnego opartego na mojej własnej książce. Nie było to łatwe, gdyż w tym przypadku trzeba zupełnie inaczej myśleć. Przede wszystkim odpada spora ilość narzędzi literackich. Myśli się obrazowo, konstruuje dialogi i tworzy relacje między bohaterami. Nie można się wesprzeć opisem, aluzją, metaforą – przyznaje w rozmowie z Gazetą Prawną. „Pokot” dał powieści Tokarczuk, po ośmiu latach od daty jej wydania, nowe życie, udowodnił, że wciąż jest aktualna, może nawet bardziej niż w 2009 r. Premiera filmu zbiegła się bowiem ze zmianami w prawie łowieckim, nadającymi myśliwym coraz większe przywileje.
Zwierzęcy bohaterowie Wrażliwość Tokarczuk na los zwierząt ujawnia się w niemal każdej jej powieści – istoty nie-ludzkie są w nich pełnoprawnymi bohaterami, nie raz stawianymi na pierwszym planie i zyskującymi należną im podmiotowość. To odzwierciedla życiową postawę Olgi Tokarczuk. Mówiąc w dużym skrócie i uproszczeniu, jest wegetarianką, a swoją suczkę Ninę traktuje jak członka rodziny. To sytuacja, jakiej pisarka życzyłaby wszystkim zwierzętom, nie tylko domowym, choć jednocześnie zdaje sobie sprawę, jak daleko do jej osiągnięcia. Na wsiach wciąż psy trzymane są na łańcuchach, z mediów niemal codziennie napływają informacje o znęcaniu się nad zwierzętami, a sklepowe półki wypełniają produkty mięsne.
Tokarczuk o kobietach Tokarczuk oddaje w swojej twórczości głos istotom społecznie marginalizowanym, tym, które nieustannie muszą upominać się o swoje prawa, nie tylko zwierzętom, ale przede wszystkim kobietom. Jej bohaterki to najczęściej postaci niezależne, o silnej osobowości, wyłamujące się z patriarchalnego systemu. – Interesuje mnie stworzenie kobiecej postaci myślącej, która zadaje pytania, działa w ważnych sprawach, ma tak silnie zarysowaną potrzebę wolności i niezależności, jak znane z literatury postaci męskie – przyznała Tokarczuk w rozmowie ze Styl.pl. Ten opis bardzo przypomina ją samą. Ma stanowcze poglądy i bez obaw wyraża je publicznie. Najdobitniejszym tego przykładem jest wypowiedź z 2015 r., w której Tokarczuk przyznała, że Polacy mordowali Żydów. Jej słowa wywołały kontrowersje, a na nią samą spłynęła fala krytyki. W internecie pojawiły się obraźliwe komentarze na jej temat, grożono jej nawet śmiercią. W wydanym kilka dni po wywiadzie oświadczeniu pisarka wyznała z rozgoryczeniem: „W życiu nie doświadczyłam tyle zmasowanej nienawiści, co w ciągu ostatnich trzech dni”. Hejterom nie udało się jednak jej zastraszyć. Poczucie wolności Olgi Tokarczuk wyraża się już w samym jej wyglądzie zewnętrznym – nosi dredy, kolorowe suknie i chusty. Stroni od ograniczeń, jakie narzuca na kobiety moda czy współczesny wymóg pozostawania wiecznie piękną i młodą. Od wczesnej młodości sprzeciwiała się konserwatywnemu spojrzeniu na kobiecą rolę w społeczeństwie. Kiedy na świecie pojawił się jej syn, bardzo szybko wróciła do pracy, rozwijała swoje pasje, dążyła do samorealizacji. Miała to szczęście, że mogła liczyć na pomoc swoich bliskich i męża. Dzisiaj ma 56 lat, choć wewnętrznie wciąż czuje się nastolatką. Docenia jednak przywileje, jakie płyną z jej wieku, to, że nie wymaga się już od niej tego, czego współcześnie oczekuje się od młodych ludzi – robienia kariery, znalezienia dobrej pracy czy budowania
MADEMOISELLE / 05/2018
27
jej KULTURA/ wydarzenia Trójmieście
Kulturalnie W TRÓJMIEŚCIE
MAT. PROMOCYJNE
5V
Fisz Emade Tworzywo x Rebeka Opera Leśna, Sopot W ramach Sopockiej Majówki 2018, na scenie Opery Leśnej wystąpią dwa dobrze znane na polskiej scenie muzycznej zespoły – Fisz Emade Tworzywo oraz Rebeka! Fisz Emade Tworzywo to duet, który od roku 2001 tworzą producent muzyczny i instrumentalista Piotr Waglewski oraz raper i wokalista Bartek Waglewski. W chwili obecnej zespół ma na swoim koncie 9 płyt utrzymanych w stylistyce hiphopowej i hiphopowo-eklektycznej, której nieobce są wpływy jazzu, downtempo czy funk. Drugim zespołem, który tego samego wieczoru pojawi się w Operze Leśnej, będzie duet Rebeka, który tworzą Iwona Skwarek i Bartosz Szczęsny. Nie zabraknie więc silnego kobiecego głosu, wyrafinowanych kompozycji muzycznych i oryginalnego brzmienia łączącego elektronikę z ambitnym popem.
2-5 V
28
MADEMOISELLE / 05/2018
MAT. PROMOCYJNE
Gdyńskie Centrum Filmowe, Gdynia „Zacznijmy jeszcze raz” nie jest kolejną kopią amerykańskiego sukcesu z Broadwayu. Ola Wolf z maestrią napisała sztukę o nas... Bardzo bliską polskiemu widzowi, ciepłą i cholernie mądrą. Pewnie o tym, że zawsze (chociaż wstyd, cierpi nasze ego i nie wiadomo od czego zacząć) warto podjąć walkę o kogoś, kto nas kocha... z wzajemnością. Ona – terapeutka uzdrawiająca związki małżeńskie. On – pacjent rujnujący związek małżeński. Ona – opanowana, kompetentna i przewidywalna. On – nieopanowany, niekompetentny i nieprzewidywalny. Wszystko jasne. Czyżby? Przyjdzie im rozegrać pojedynek do ostatniej komediowej kropli krwi. Wiele masek (ich czy waszych?) przyjdzie im zerwać, wiele grzechów (ich czy waszych?) przyjdzie im zdemaskować, wiele błędów... przyjdzie im naprawić. Pamiętajcie – to poker mistrzów aktorstwa, nie wiadomo kto i co ma w kartach...
Teatr Muzyczny – Duża Scena, Gdynia Jesteś panem młodym w dniu swojego ślubu. Budzisz się rano, właściwie w południe, w pokoju hotelowym, z piękną, nagą nieznajomą u boku. Niestety, wśród zapamiętanych atrakcji wczorajszego kawalerskiego wieczoru, obraz tej ślicznotki nie występuje. A głos twojej przyszłej żony już słychać w hotelowym korytarzu... Wystarczy wyobrazić sobie taką sytuację, by w lot zrozumieć, że życie naszego bohatera (Paweł Małaszyński) już nigdy nie wróci na dotychczasowe tory. Zamierzony przez autorów barokowy weselny kicz, jest doskonałą oprawą dla lokomotywy nieprawdopodobnych zdarzeń, możliwych jedynie w najlepszych farsach – ukochanym gatunku Brytyjczyków. To też okazja do spotkania na scenie gwiazd: Paweł Małaszyński, Marta Żmuda Trzebiatowska, Katarzyna Glinka, Andrzej Nejman, Ewa Kasprzyk, Ilona Chojnowska oraz Andrzej Grabarczyk.
7V
MAT. PROMOCYJNE
Ślub doskonały
Zacznijmy jeszcze raz
Bóg mordu
MAT. PROMOCYJNE
Teatr Miejski, Gdynia Niesamowity, zaskakujący, a miejscami nawet przerażający komediodramat, w którym tekst staje się pretekstem do wirtuozerskiej gry aktorów. Na jego podstawie Roman Polański nakręcił swój ostatni film, nieprzypadkowo zatytułowany „Rzeź”. Oto dwa małżeństwa spotykają się, by wyjaśnić nieporozumienie między ich nastoletnimi synami, wskutek którego jeden z nich stracił dwa przednie zęby. Zwyczajne spotkanie, nie wiadomo kiedy przerodzi się w piekło oskarżeń i wzajemnych pretensji, podczas którego bohaterami wyraźnie zawładnie tytułowy „bóg mordu”.
9V
Opera Bałtycka, Gdańsk Komedia baletowa Giorgio Madii na podstawie powieści Carla Collodiego. Historia drewnianego pajacyka, który bardzo chciał zostać człowiekiem, oparta jest na słynnej powieści Carla Collodiego, wielokrotnie ekranizowanej i wystawianej na deskach teatrów na całych świecie. W Operze Bałtyckiej interpretację tej opowieści przedstawi Giorgio Madia, wybitny reżyser i choreograf, były solista Baletu XX Wieku Maurice Bejarta i tancerz San Francisco Ballet.
MAT. PROMOCYJNE
Pinokio
10 V
12-13 V
Wielka Zbrojownia, Gdańsk Warsztaty kreatywne, których program stanowi połączenie zajęć teoretycznych prowadzonych przez kadrę akademicką i ekspertów z branży modowej oraz marketingowej z praktycznymi warsztatami w zakresie projektowania i szycia elementów ubioru, projektowania graficznego i szeroko rozumianej komunikacji wizualnej związanej z prezentacją produktu. Jeśli planujesz realizować swoją karierę w branży Fashion, przejść z doświadczonymi praktykami przez proces tworzenia ubioru, i odszyć wybrane projekty, poznać współczesne trendy, dowiedzieć, jak prezentować i sprzedawać projekty i produkty w przestrzeni wirtualnej i rzeczywistej, zwiększając tym samym siłę przebicia marki modowej na rynku, zrozumieć zasady, które rządzą branżą modową i stać się bardziej konkurencyjna na rynku pracy, to te bezpłatne warsztaty są właśnie dla ciebie!
The Best of Ania Dąbrowska Stary Maneż, Gdańsk Good Taste Production zaprasza na koncert Ani Dąbrowskiej „The Best Of”, podczas którego usłyszymy największe przeboje. Każdy z sześciu dotychczasowych albumów studyjnych Anny Dąbrowskiej pokrył się platyną, potwierdzając jej niezwykłe wyczucie uniwersalnie przebojowych melodii, trafiających do serc wymagających słuchaczy, które w tak niepodrabialny sposób ze szczyptą melancholii śpiewa swoim ciepłym, pastelowym głosem. Uznanie dla jej talentu wyraża cała branża muzyczna – Dąbrowska nagrodzona została dziewięcioma Fryderykami, a melodie i teksty jej autorstwa mają w swoim katalogu m.in. Maryla Rodowicz, Monika Brodka, Beata Kozidrak, Ania Wyszkoni, Andrzej Piaseczny czy Krzysztof Krawczyk. Nigdy jednak nie goniła na siłę za trendami i przebojami, konsekwentnie idąc własną drogą.
MAT. PROMOCYJNE
MAT. PROMOCYJNE
Sztuka Mody – Szkoła Wiosenna
13 V MADEMOISELLE / 05/2018
29
jej KULTURA/ wydarzenia w Trójmieście
MAT. PROMOCYJNE
15. Millennium Docs Against Gravity Film Festival
16-25 V
Plac Grunwaldzki 2, Gdynia Millennium Docs Against Gravity Film Festival to największy festiwal kina dokumentalnego w Polsce. Po raz 15. zapraszamy w podróż dookoła świata i do wnętrza nas samych. Zachęcamy hasłem: ODERWIJ SIĘ! – od przyzwyczajeń i stereotypów, aby otworzyć się na świat pokazywany przez najciekawszy i najszybciej rozwijający się gatunek filmowy – kino dokumentalne. Festiwal wprowadził modę na film dokumentalny w Polsce i wzbudził szerokie zainteresowanie widzów, co jest efektem konsekwentnie rozwijanego, atrakcyjnego programu festiwalu. Podczas tegorocznej 15. edycji Millennium Docs Against Gravity pokażemy ponad 100 filmów non-fiction, w tym filmy VR (virtual reality), które oferują to, co w kinie najważniejsze – emocje.
Ergo Arena, Sopot/Gdańsk Przystojni, młodzi, muzykalni, a do tego porywają tłumy! Mowa o słoweńsko-chorwackim duecie 2Cellos, który po tegorocznym sukcesie koncertu w Polsce, po raz drugi przyjedzie do naszego kraju. Muzycy wystąpią dwukrotnie: w Gdańsku i Krakowie 18 i 19 maja 2018 roku. To będą niezwykle energetyczne widowiska w towarzystwie największych hitów muzyki filmowej, rockowej, popowej, a nawet metalowej! Luka Sulic i Stjepan Hauser są wykształconymi muzykami klasycznymi – mistrzami wiolonczeli. W ciągu sześciu lat 2Cellos nagrali cztery płyty z wielkimi utworami, ale udowodnili przy okazji, że kawałki, które dobrze znamy, mogą zabrzmieć inaczej, ale niezwykle ciekawie!
MAT. PROMOCYJNE
2Cellos
18 V
Andropauza 3 – czyli jak żyć i nie zwariować
MAT. PROMOCYJNE
Scena Teatralna NOT, Gdańsk Komedia ta jest kontynuacją znanych i popularnych przedstawień „Andropauza – męska rzecz”, czyli zdecydowana odpowiedz na „Klimakterium” oraz „Andropauza 2 – męska rzecz być z kobietą”. Uniwersytet Trzeciego Wieku. Czterech dziarskich studentów w wieku emerytalnym: Hrabia, Behemot, Sławek komandos i Niewyżyty, brutalnie wyrzuceni z klasy przez złą nauczycielkę, podejmują ryzykowną decyzję walki z reżimem szkoły. Zakładają teatr. Aby naprawić rzeczywistość tej, ich zdaniem doszczętnie zepsutej szkoły, postanawiają wystawić „Dziady” Mickiewicza. Jednak Niewyżyty, reżyser teatralny, który chwilę wcześniej zostaje przez Ministerstwo Kultury pozbawiony prawa wykonywania zawodu, wymyśla potworną inscenizację, której nie sposób zaakceptować.
20 V
Galeria Metropolia, Gdańsk Wraz z piękną, majową pogodą wraca też festiwal kulinarny Smakuj Trójmiasto w najlepszej na tę porę roku wersji. Edycja wege przyniesie morze roślinnych smaków i inspiracji! Na ponad 40. stoiskach znajdą się wegańskie i wegetariańskie dania główne, desery, napoje, przetwory, a także tematyczne gadżety i książki. Smakuj Trójmiasto Vege Edition sprawi, że weganie i wegetarianie poczują się jak w święta, a osoby na tradycyjnej diecie będą miały okazję rozsmakować się w bogactwach kuchni roślinnej, testując wege klasyki i zaskakujące alternatywy mięsnego menu. Coś dla siebie znajdą zarówno zwolennicy zdrowego odżywiania, osoby na dietach bezglutenowych i bezcukrowych, jak i fani roślinnego fast-foodu.
30
MADEMOISELLE / 05/2018
27 V
MAT. PROMOCYJNE
Smakuj Trójmiasto Vege Edition
jej KULTURA/ dobra książka
DR MAREK BOROWSKI
DOKTOR KOLOR, CZYLI BARWY PIENIĘDZY, SZCZĘŚCIA I SEKSU
Louisa Morgan
TAJEMNA HISTORIA CZAROWNIC
WYDAWNICTWO EDIPRESSE KSIĄŻKI
WYDAWNICTWO PRÓSZYŃSKI I S-KA
Barwa jest pierwszą informacją rejestrowaną przez oko. Po niej pojawia się kształt, a następnie rozmiar. Przeciętny człowiek jest w stanie zobaczyć około miliona różnych kolorów – otaczają nas zewsząd. Ale czy zastanawialiście się kiedyś, w jaki sposób determinują one nasze zachowania, samopoczucie, a także określają usposobienie i charakter? Znany w świecie marketingu Shop Doctor, czyli dr Marek Borowiński, w swojej książce rozkłada każdą barwę na czynniki pierwsze. Zdradza, które kolory lubi nasz mózg i radzi, którymi kolorami warto się otaczać, a które nam szkodzą. Autor przeprowadza czytelnika po tajnikach wiedzy z zakresu psychologii koloru, psychofizjologii widzenia i Visual Merchandisingu. Poddaj się kolorowemu zawrotowi głowy z Shop Doctorem!
Wielka saga historyczna przedstawiająca dzieje pięciu pokoleń obdarzonych niezwykłymi mocami matek i córek, dla których magiczne dziedzictwo jest zarazem niebezpiecznym zagrożeniem i wyjątkowym darem. Bretania, 1821 rok. Kiedy grand-mère Ursule oddaje życie, by uratować rodzinę, wydaje się, że magia umiera razem z nią. Mimo to kobiety z rodu Orchire walczą o zachowanie tradycji, powtarzają na wpół zapomniane zaklęcia i rytuały w nadziei na ich odrodzenie. A kiedy najmłodsza córka osiąga odpowiedni wiek, magia powraca. Kolejne pokolenia dokładają starań, by nie tylko posiąść moce, ale też utrzymywać je w ukryciu. Kiedy jednak na horyzoncie pojawia się groźba II wojny, magia staje się bardziej potrzebna niż kiedykolwiek − i nie chodzi wyłącznie o proste eliksiry czy wizje, ale o zmianę historii świata.
Aneta Łańcuchowska -Jeziorowska
ZDROWE WODY NA WIOSNĘ
Elizabeth Chadwick
TRON KRÓLOWEJ WYDAWNICTWO PRÓSZYŃSKI I S-KA
Funkcją wody jest transport, wchłanianie substancji odżywczych, prawidłowe procesy trawienia, usuwania toksyn i wiele innych. Krótko mówiąc, woda warunkuje życie człowieka, ale ma do zaoferowania o wiele więcej. Właściwości wody można wykorzystać jeszcze efektywniej, wzbogacając ją kombinacjami warzyw, ziół i owoców. Za poświęconą jej godną uwagę i bogatą oprawę podania, woda odwdzięczy się jeszcze korzystniejszym wpływem na zdrowie i letnie samopoczucie. Aneta Łańcuchowska-Jeziorowska, uznana specjalistka ds. żywienia, dietetyczka oraz autorka książki Zdrowe wody, opracowała receptury, które nadają wodzie właściwości niemalże zbawiennych w sezonie letnim: odprężających, nawilżających i oczyszczających z toksyn. A to wszystko można dostać bez konserwantów i innych szkodliwych substancji.
Świat sprzed ponad ośmiuset lat ożywa przed nami z całą swoją wyrazistością, a bohaterowie zbudowani są z pełną wyrazistością z krwi i kości. Powieść oparta na faktach opowiada o kochającej matce, zdradzonej żonie i niezrównanej królowej. Uwięziona przez męża Alienor nie daje się zastraszyć i żyje nadzieją, chociaż odebrano jej wszystko, co kochała. Odzyskuje wolność dopiero po śmierci Henryka II. Jego miejsce na tronie zajmuje Ryszard Lwie Serce, ukochany syn Alienor, która zostaje regentką. Lecz to nie koniec problemów, gdyż władza nęci każdego i rywalizacja między braćmi przybiera na sile. Wiekowa już Alienor nie ustaje w wysiłkach, aby pogodzić zwaśnione dzieci i ratować chwiejące się w posadach królestwo. MAT. PROMOCYJNE
WYDAWNICTWO SONIA DRAGA
MADEMOISELLE / 05/2018
31
jej ZAKUPY/ Madison
GALERIA MADISON
– MIEJSKA STREFA KOMFORTU. Wszystko, czego potrzebujesz, w jednym miejscu.
Z
Zlokalizowana tuż przy Starym Mieście, w samym sercu Gdańska,Galeria Madison po metamorfozie jest idealnym miejscem „po drodze”, w którym szybko i wygodnie zrobisz zakupy, zjesz coś pysznego, kupisz prezenty dla bliskich, załatwisz codzienne sprawy i zrobisz się na bóstwo dzięki szerokiemu wachlarzowi usług, w tym kosmetyczno-medycznych.
Jeśli cenisz sobie komfort, kameralną atmosferę zakupów w skandynawskich wnętrzach, Galeria Madison jest idealnym centrum dla Ciebie. Zlokalizowana w samym sercu Gdańska, przy ul. Rajskiej, jest optymalnym miejscem na zakupy w drodze z pracy do domu, wspólny wypad z przyjaciółmi czy poszukiwanie prezentów.
Dla Ciebie, dla bliskich Bez względu na to, czy chcesz zrobić sobie przyjemność, czy kupić prezent dla kogoś bliskiego, w Galerii Madison znajdziesz praktyczne zakupowe pomysły na wszystkie codzienne i specjalne okazje. Bogata oferta biżuterii, kosmetyków i perfum, szeroki wybór sklepów odzieżowych, nie tylko sieciowych, pozwolą zaopatrzyć się klientom o zróżnicowanym wieku i guście. W Galerii nie brakuje też oferty dla panów. Idealnym prezentem będzie uzupełnienie męskiej garderoby o stylową koszulę i krawat, zawsze modną skórzaną kurtkę albo eleganckie dodatki, jak aktówka, spinki do mankietów, czy zegarek. Modowe prezenty to nie wszystko – w Galerii Madison możesz wybrać doskonałą książkę dla miłośnika literatury, sprzęt fotograficzny dla pasjonata zdjęć, a także znajdziesz to, o czym może marzyć sportowiec – strój, sprzęt, a nawet smartwatch. A może osoba, której szykujesz niespodziankę, uwielbia zmieniać wystrój wnętrza albo dopiero się urządza? Sprezentuj jej kuchenny drobiazg lub element dekoracji do domu. Nie można też zapomnieć o dzieciach. W Galerii Madison znajdziesz zabawki dla maluchów i starszych dzieci, a także odzież, obuwie i akcesoria.
32
MADEMOISELLE / 05/2018
Zakupione w Galerii Madison upominki można od razu zapakować na specjalnym stoisku. A może dodać do nich kwiaty? Można je kupić na stoisku przy wejściu głównym od ul. Heweliusza.
Na lunch, na kawę, po coś słodkiego Strefa gastronomiczna Galerii Madison oferuje szeroki wybór kuchni – od azjatyckiej, przez europejską, po amerykańską. Dostępne są też potrawy dla osób dbających o zdrowie i sylwetkę. Świetnym pomysłem na prezent są zawsze ulubione przez obdarowywanego słodkości – w Galerii kupisz pyszne torty, ciastka, ciasta, czekoladki i ręcznie robione praliny.
Załatw codzienne sprawy, zadbaj o siebie W Galerii Madison możesz zrobić zakupy spożywcze, skorzystać z pralni, dokonać poprawek krawieckich, dorobić klucze, dobrać okulary, wypłacić pieniądze czy wykupić leki, albo zrobić coś przyjemnego dla siebie – udać się do fryzjera, na manicure lub stylizację rzęs, a nawet wykupić wymarzoną wycieczkę. O swoje zdrowie zadbasz w Klinice i Laboratorium Medycznym INVICTA, a także prywatnych gabinetach specjalistów.
Wpadnij do Galerii Madison i przekonaj się, jak przyjemne i wygodne mogą być zakupy.
Wpadnij na zakupy w samym sercu miasta 100 sklepรณw i punktรณw usล ugowych Kawiarnie i restauracje Centrum medyczne i estetyki kosmetycznej Fitness
madison.gda.pl ul. Rajska 10
jej KULTURA/ recenzje
Kariera, luksus, bogactwo, czyli
FOT. MAT. PROMOCYJNE FOT. BOGNA KOCIUMBAS
„PEŁNIA SZCZĘŚCIA” (?) „Pełnia szczęścia” to obraz świata pozbawionego uczuć, w którym największą wartością jest bogactwo, kariera i wolność. Adam Orzechowski przeniósł na deski Teatru Wybrzeże rozpisaną na trzech aktorów sztukę Charlesa den Texa i Petera de Baana.
Tekst: Dominika Prais Tomowi (Marek Tynda) i Ellen (Małgorzata Brajner), bezdzietnemu małżeństwu z dwudziestoletnim stażem, składa wizytę dawno niewidziana przyjaciółka Mara (Sylwia Góra-Weber). Lustra w złotych ramach na ścianie, szklana podłoga, stół, który, choć przypomina element z placu budowy, na scenie staje się wytwornym meblem, do tego proste, ale eleganckie stroje aktorów wystarczają, by szybko się zorientować, że bohaterowie spektaklu to trójka żyjących w luksusie przedstawicieli wyższych sfer. On jest właścicielem dużej, dobrze prosperującej firmy, jego żona – prawniczka z sukcesami, ich przyjaciółka – bogata finansistka.
W teatrze życia Stanowi ona punkt wyjścia dla całej, świetnie poprowadzonej akcji, w której z każdą kolejną sceną narasta napięcie i gęstnieje aura tajemnicy. Granicą dla poszcze34
MADEMOISELLE / 05/2018
FOT. MAT. PROMOCYJNE
Podczas eleganckiej kolacji, między łykiem nowozelandzkiego wina, kęsem tagliatelle, a dyskusją o wyższości hiszpańskiej oliwy nad włoską, nieoczekiwanie pada wyznanie Mary „chcę mieć dziecko”. Pomysł, zdaniem małżeństwa, absurdalny! Kobieta skończyła 38 lat, nie ma męża, robi za to zawrotną karierę, w której dziecko jedynie by jej przeszkodziło. Coś o tym wiedzą – sami przecież z tego powodu zrezygnowali z posiadania potomstwa. Mara jednak pozostaje pewna swojej decyzji, co więcej, składa małżeństwu wątpliwą moralnie propozycję.
FOT. MAT. PROMOCYJNE
gólnych części spektaklu jest dokonująca się na oczach widzów zmiana kostiumów i scenografii. Zabieg, będący na pierwszy rzut oka jedynie pozbawionym znaczenia pomysłem reżyserskim, staje się czytelnym sygnałem: życie jest grą, a bohaterowie – aktorami na jego scenie. W takim świecie szczerość i nieszczerość funkcjonują na równych prawach, zaciera się granica między prawdą i fałszem. Niczego nie można być pewnym i nikomu nie można ufać. To wskazówka dla widza – warto pozostawać czujnym i nie pozwolić się zwieść bohaterom. Tytułowa pełnia szczęścia wraz z rozwojem akcji nabiera aż nadto ironicznego charakteru. Bańka wygody, luksusu i swobody, w której utknęli bohaterowie, staje się ułudą i pozorem. Okazuje się bowiem, że ceną za wolność jest samotność. Diagnoza współczesności
Wartością tej sztuki jest przede wszystkim doskonale zbudowana intryga i nieoczywistość wydarzeń, które złożyły się na gorzką diagnozę współczesności, w której rządzi egoizm i wyrachowanie, ludzi – zamiast miłości i przyjaźni – łączy majątek, uczciwość nie ma żadnej wartości, a naczelnym dążeniem jest wolność i wygoda.
FOT. MAT. PROMOCYJNE
„Pełnia szczęścia” Orzechowskiego to spektakl zagrany dobrze, ale niedający aktorom możliwości wykazania się swoimi umiejętnościami. Grane przez nich postaci są jednowymiarowe, zamknięte w schematach: egoistycznego amanta (Marek Tynda), głupiutkiej blondynki (Sylwia Góra-Weber) i wyrachowanej karierowiczki (Małgorzata Brajner). Nietrudno przy tym oprzeć się wrażeniu, że tych aktorów w podobnych rolach widzieliśmy już w innych spektaklach.
MADEMOISELLE / 05/2018
35
jej MIEJSCE/ PIXEL
PIXEL
cocktails & fun Tekst: Magdalena Raczek
Bary koktajlowe stały się w ostatnim czasie bardzo popularne – jest ich coraz więcej i oferują przeróżne rodzaje drinków alkoholowych. Koktajlbar – inaczej cocktail-bar – to, jak mówi definicja, bar, w którym przyrządza się i podaje koktajle oraz desery. Kolorowy zawrót głowy
FOT. MARIKA MORAWIEC PHOTOGRAPHY
Do wyboru, do koloru – dosłownie! Wszak w przypadku koktajli zarówno walory smakowe, jak i wizualne mają znaczenie. Dlatego też kolor również stanowi tu wartość. Przyjemność sprawić ma już samo patrzenie na ten boski napój, a jego smak powinien jeszcze bardziej podbić tę ucztę dla zmysłów.
Dla każdego coś dobrego Koktajlbary to idealne miejsca szczególnie dla tych, którzy lubią eksperymenty z własnym podniebieniem, nie boją się wyzwań, są otwarci na nowe doznania smakowe. Również tradycjonaliści znajdą tu coś dla siebie – barmani są otwarci na sugestie i chętnie przygotowują zarówno własne kompozycje, jak i życzenia gości. Każdy tu znajdzie coś dla siebie, bez względu na to czy lubi słodkie alkohole, czy raczej gorzkie, mocne, delikatne, orzeźwiające, proste, bardziej wyrafinowane lub „dające kopa”. Jedno jest pewne – piwo, wódka z sokiem lub zwykły szot przeszły już do lamusa i raczej ich nie uświadczymy w tego typu knajpkach.
FOT. MARIKA MORAWIEC PHOTOGRAPHY
Koktajle na Spichrzowej
FOT. ISTOCK
36
MADEMOISELLE / 05/2018
Koktajlbarów namnożyło się również w Trójmieście. W samym tylko Gdańsku jest ich co najmniej kilkanaście, w tym te najsłynniejsze – Craft Cocktails, Flisak’76, Eliksir oraz Pixel Cocktails & Fun, mieszczący się nieco na uboczu tego, co nazywamy ścisłym centrum miasta, bo przy ulicy Spichrzowej (w pobliżu Wyspy Spichrzów). Okolica ta jednak w ostatnim czasie robi się coraz bardziej gęsta i warto się tam wybrać, choćby po to, by się przekonać, że jest to kolejny pełnowartościowy punkt na rozrywkowo-gastronomicznej mapie Trójmiasta.
Nie liczy się wnętrze, lecz jego smak Założycielami baru Pixel jest duet – Piotr Jurach i Dawid Kołodziejczyk. Serwują oni autorskie koktajle na bazie naturalnych składników, które można wypić, oddając się grze na kultowym Pegasusie i Xboxie. Wystrój wnętrza jest zdecydowanie niezobowiązujący. Można tam wpaść zarówno w stroju oficjalnym, jak i w dresie. Jak twierdzą sami właściciele: „Zdajemy sobie sprawę z tego, że w tej chwili nie wygralibyśmy konkursu na najpiękniejszy lokal, jednak mamy nadzieję, że skutecznie nadrabiamy niepowtarzalnymi koktajlami i bardzo luźną atmosferą”.
To właśnie niezobowiązująca atmosfera i swoboda są w Pixelu numerem jeden. Barmani starają się unikać sztywnych zasad i wykonują swoją pracę w możliwe luźny sposób. Zależy im na tym, by – jak mówią – „odpiąć koktajlom łatkę sztywniactwa i nadęcia”. Nazwa klubu mówi zresztą sama za siebie – „cocktails & fun”. Pixel nie jest co prawda klubem, nie ma tu przestrzeni zarezerwowanej stricte do tańca, nie ma jednak problemu, jeżeli ktoś będzie chciał „tupnąć nóżką” i potańczyć. Cocktail bar nie oznacza w przypadku Pixela jedynie serwowania cocktaili. Wiąże się to również z dość kompleksowym serwisem. Jak zapewniają właściciele: „Staramy się do naszych gości podchodzić bardzo indywidualnie i każdemu doradzić przy wyborze napoju. Nie ma problemu z zamówieniami pt. zaskocz mnie. Jest to świetna okazja do nawiązania dialogu z naszymi gośćmi”.
FOT. MARIKA MORAWIEC PHOTOGRAPHY
Koktajle i dobra zabawa
Nowa karta koktajlowa Pixela opowiada o koktajlach za pomocą muzyki, „bez której każdy bar stałby się mega nudnym miejscem”. Jak twierdzą Jurach i Kołodziejczyk: „Zdajemy sobie sprawę, że gusty muzyczne są czasem bardzo radykalne, dlatego postaraliśmy się o pozycje zarówno dla fanów brzmień i smaków współczesnych, jak i miłośników klasyki”.
Nie tylko koktajle Ekipa Pixela różni się tym od innych koktajlbarów, że serwuje to, na co ma ochotę dany gość, nawet jeśli ma to być prosta wódka z colą lub piwo z sokiem, niezależnie od preferencji barmanów. Ekipa wychodzi z założenia, że jeżeli wódka z colą ma uczynić czyjś wieczór lepszym, to czemu nie. Ostatecznie najważniejsza jest atmosfera, a nie zawartość szklanki, bo to ta pierwsza ma największe znaczenia przy podjęciu decyzji o powrocie do lokalu. Nawet najlepiej zbalansowany koktajl nie będzie smakował dobrze, jeżeli zaserwuje go nadęty i bufonowaty barman. Oczywiście ekipa Pixela zachęca do próbowania alternatyw dla tych napojów, jednak stara się, żeby goście mieli poczucie swobody wyboru.
A po godzinach… Barschool Poza regularnym serwisem Pixel działa również szkoleniowo w ramach inicjatywy barschool.pl. Na zajęciach można zacząć swoją przygodę za barem lub doskonalić zdobyte już umiejętności.
FOT. MARIKA MORAWIEC PHOTOGRAPHY
Menu zmieniane jest przynajmniej dwa razy do roku. Zawiera ono zawsze 10 nowych, autorskich pozycji oraz kilka spośród Pixelowych bestsellerów, a także propozycje dla fanów koktajli klasycznych. Karta zawsze jest skomponowana tak, żeby każdy znalazł coś dla siebie. Przybrania, tak charakterystyczne dla klasycznych koktajli spod znaku palemki i słomki, stosowane są w Pixelu jedynie wtedy, gdy spełniają jakąś rolę, wzbogacają smak i zapach. Natomiast dodatki, takie jak syropy czy owocowe puree, barmani przygotowują sami z naturalnych produktów.
FOT. MARIKA MORAWIEC PHOTOGRAPHY
Koktajlowe menu
MADEMOISELLE / 05/2018
37
Tatiana Rzeszutek:
ZAWÓD GROOMERA TO MOJA PASJA 38
MADEMOISELLE / 05/2018
FOT. ARCH. PRYWATNE
jej BIZNES/ Tatiana Rzeszutek
P
Praca groomera do łatwych nie należy. Klienci bywają różni, niektórzy są przyjaźni, inni agresywni albo skrajnie zaniedbani. Miłość, jaką potrafią się odwdzięczyć zwierzęta, rekompensuje jednak wszelkie niedogodności. O pracy z czworonogami oraz byciu hodowcą jednej z najbardziej wymagających ras opowiada Tatiana Rzeszutek, właścicielka salonu psiej urody „Pundelek” w Gdańsku.
Tekst i wywiad: Justyna Michalkiewicz-Waloszek
Tatiano, jesteś właścicielką dwóch białych pudli królewskich oraz hodowcą tej rasy. Czy zawsze miałaś dobry kontakt ze zwierzętami? Wychowałam się w domu wypełnionym miłością do zwierząt. Dorastałam wśród licznego grona czworonożnych przyjaciół. Tak jak kiedyś moja mama, tak teraz ja nie wyobrażam sobie domu bez zwierząt, a zwłaszcza bez psów. Jako mała dziewczynka zawsze powtarzałam, że zostanę weterynarzem… Plany się zmieniły. Dlaczego? Gdy mój ukochany pies zachorował i mimo bolesnych zabiegów nie udało się go uratować, zrozumiałam, że nie nadaje się do tej pracy. Nie zniosłabym codziennego widoku cierpiących zwierząt. Kiedy poczułaś miłość do pudli królewskich? Pamiętam to, jak przez mgłę. Jako mała dziewczynka zobaczyłam dużego, białego pudla. Był pięknie wystrzyżony, bardzo dumny i elegancki. Od tamtej pory marzyłam właśnie o takim psie. Kiedy z moim narzeczonym, a obecnie już mężem, postanowiliśmy, że chcemy psa, uparłam się, że musi to być koniecznie duży pudel królewski. Mój mąż jest uczulony na sierść zwierząt, a pudel jest rasą, która nie uczula, więc decyzja była prosta (śmiech). W 2013 roku zamieszkała z nami czarna suczka Megan. Podbiła serca całej rodziny, a zwłaszcza moich teściów, którzy po naszej przeprowadzce postanowili zatrzymać ją u siebie. Jest z nimi szczęśliwa i regularnie przyjeżdża do mojego salonu na strzyżenie i relaks w spa (śmiech). Na jednym pudlu się nie skończyło… Ostrzegano mnie, że na jednym się nie skończy (śmiech). Tym razem mój wybór padł na wymarzonego, białego pudla królewskiego, z predyspozycjami wystawowymi. Nazwałam go Freak. Razem osiągnęliśmy wie-
le sukcesów. Ten świat wciągnął mnie bez reszty, więc kupiłam przyjaciółkę dla Freak’a. Po Amber jechałam aż do Serbii, w której urodziły się bardzo dobrze rokujące szczenięta ze wspaniałym rodowodem. Moje psy są moimi najlepszymi przyjaciółmi i towarzyszami. Oboje z mężem traktujemy je jak członków naszej rodziny i zabieramy wszędzie ze sobą. Pasję postanowiłaś przekuć w biznes, szkoląc się na groomera, czyli psiego fryzjera. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc zaczęłam zgłębiać tajniki strzyżenia pudli. W Trójmieście nie było wówczas żadnego specjalisty od tej rasy, a chciałam, żeby moje psy prezentowały się nienagannie. Zaczęłam jeździć na różne zagraniczne szkolenia i regularnie odwiedzałam hodowczynię ze Słowenii, która wprowadziła mnie w świat groomingu. Później zaczęłam uczyć się innych strzyżeń. W tym zawodzie trzeba nieustannie się rozwijać, a mi to sprawia ogromną przyjemność. Na czym polega praca groomera? Muszę podkreślić, że nie jest to prosty i lekki zawód. Wymaga mnóstwo cierpliwości, a przede wszystkim – miłości do zwierząt. Do salonu przychodzą różne psy, a nie każdy jest skory do współpracy. Bywają psy trudne, a nawet agresywne. Niestety, przychodzą również takie, które są bardzo zaniedbane. Najpierw muszę zdobyć zaufanie mojego klienta, tego na czterech łapach (śmiech). Musimy się zaprzyjaźnić. Psom, które odwiedzają mnie po raz pierwszy, pozwalam obwąchać wszystkie sprzęty. Gdy widzę, że są zainteresowane, włączam maszynkę. Gdy stoją grzecznie, przechodzę do zabiegu. Mówię do nich spokojnym, miłym głosem. Niektóre pieski trochę się stresują, inne przychodzą do mnie z przyjemnością. Nadstawiają wtedy szyję do czesania albo same podnoszą łapki, ułatwiając mi w ten sposób pracę. Najbardziej zaskoczył mnie jednak pies, który w trakcie kąpieli zasnął w wannie (śmiech).
MADEMOISELLE / 05/2018
39
FOT. ARCH. PRYWATNE
jej BIZNES/ Tatiana Rzeszutek
Czy zdarza się, że fantazje klientów odnośnie fryzury są aż nadto ekstrawaganckie?
na spacer, nie ma osoby, która by się nie obejrzała. Przechodnie proszą o zdjęcia, zadają pytania…
Klienci mi ufają, więc pozostawiają dobór fryzury mnie. Wiedzą, że stworzę taką, która będzie się nie tylko pięknie prezentowała, ale również wyeksponuje temperament oraz charakterystykę rasy.
Na pewno zwracają na siebie uwagę. Mimo swoich gabarytów są bardzo spokojne i grzeczne.
W salonie towarzyszą pani pudle królewskie. Klienci mogą ich dotknąć, pobawić się z nimi. Prezentują się imponująco. Gdy zobaczyłam je po raz pierwszy, nie mogłam się napatrzeć. Są piękne, dostojne, duże, a jednocześnie bardzo delikatne. Jak reagują ludzie, gdy widzą pani psy po raz pierwszy? Myślę, że to trochę zapomniana i niedoceniana rasa. Ludzie często z góry zakładają, że pudle są głupimi, trochę śmiesznymi psami. Może wynika to z fryzur, w jakie są stylizowane… Moje pudle są najlepszymi towarzyszami w pracy. Wypatrują przez okno klientów, są bardzo ciekawe, co się dzieje. Niektórzy ludzie zatrzymują się i myślą, że to figury ustawione na witrynie (śmiech). Większość ludzi nie dowierza, że to prawdziwe psy. Gdy idę z nimi
40
MADEMOISELLE / 05/2018
Tak, to bardzo inteligentna rasa. Nigdy moich psów nie szkoliłam, a są bardzo mądre i ułożone. Podejrzewam, że na pielęgnację pudli trzeba poświęcić ogrom czasu… No i tu zaczynają się schody (śmiech). Pudel duży, zwłaszcza ten o białym umaszczeniu, jest jedną z najbardziej wymagających ras pod względem pielęgnacji. Moje psy są wystawowe, więc muszą mieć bardzo długie włosy, co wiąże się z konieczność częstych kąpieli i stosowania wielu kosmetyków. Kąpię je co 1-2 tygodnie. Cały proces, czyli kąpanie, odżywianie, suszenie z wyczesywaniem oraz zakładaniem papilotów i gumek trwa nawet do pięciu godzin. To czasochłonne, ale bardzo przyjemne. Kocham to, co robię, więc nie traktuję tego jako pracy. To moja pasja.
jej MUST HAVE
TOTAL LOOK BY Total Look by
4.
1.
2.
3. 5.
7.
8.
6. BUNNY POSITIV 1. KOSZULA WHITE BLUE – BUNNY POSITIV – 490 ZŁ 2. BLUZA POSITIV – BUNNY POSITIV – 490 ZŁ 3. SUKIENKA FRILL WN – BUNNY POSITIV – 580 ZŁ 4. PŁASZCZ PARKA C – BUNNY POSITIV – 790 ZŁ 5. SWETER MOHER SKY - BUNNY THE STAR - 700 ZŁ 6. SPODENKI VEL SPORT PINK – BUNNY THE STAR – 430 ZŁ 7. SUKIENKA POLI STRAPI – BUNNY THE STAR – 550 ZŁ 8. SPÓDNICA KATY PINK – BUNNY THE STAR – 500 ZŁ MAT. PROMOCYJNE
Butiki Gdynia, ul. Świętojańska 61 Sopot, ul. Powstańców Warszawy 10 (lobby Hotelu Sheraton) Showroom Warszawa, ul. Rumiana 118
Facebook: totallookbybunnythestar www.bunnythestar.com www.bunnypositiv.com tel. 666-322-242, 690-330-113
MADEMOISELLE / 05/2018
41
jej OSOBOWOŚĆ/ jak byłam mała...
Królowa MOTOCROSSU
K
Reprezentuje kraj podczas największych zawodów na świecie. Bez kompleksów staje na linii startu z mężczyznami, pewna, że każdy wyścig to wielkie i cenne doświadczenie. Nie ma sobie równych w Mistrzostwach Polski, ale jak sama podkreśla, marzeniem jest znaleźć się w światowym „czubie”. Młoda, skromna, pracowita i bardzo utalentowana. Taka jest Joanna Miller, najlepsza zawodniczka na motocrossie. Dziewczyna nazywana królową toru, ponieważ to, co już osiągnęła, mówi samo za siebie. Wywiad i tekst: Dagmara Rybicka
Koleżanki namówiły na treningi? Gdy zaczynałam przygodę z motocrossem, byłam jedyną dziewczyną na treningach. Koleżanki wyglądały na lekko zdziwione, ale z drugiej strony chyba przywykły, że od najmłodszych lat uwielbiałam rzeczy wymagające sprawności i gwarantujące adrenalinę. Moje początki to czas, kiedy w Mistrzostwach Polski nie startowała żadna kobieta.
Ile miałaś lat? Całe 12 lat (śmiech). Pierwszy motor pamiętasz? Pewnie! Yamaha 85. Czym różni się od tego, na którym obecnie startujesz? Po prostu jest mocniejszy. Lata spędzone na torze spowodowały, że moje potrzeby mocno się zmieniły. Doświadczenie dało pewną wiedzę, z jakiego sprzętu powinnam korzystać. Co pchnęło cię na motocykl? Zawsze ciągnęło mnie do wszystkiego, co miało koła i silnik. Bawiłam się głównie z chłopakami i pewnie nie zaskoczę, że była to często ekstremalna forma wspólnego czasu na podwórku (śmiech). Zanim zaczęłam jeździć na motocyklu, grałam w piłkę nożną w gdyńskim Sztormie. Początki zwiastowały sukces? Nie zwracałam uwagi, że to zdecydowanie męski sport. Na początku zupełnie nie zakładałam startów w zawodach. Miałam się dobrze bawić i czymś zająć. Jestem pewna, że nikomu z moich bliskich nie przyszło do głowy, że będę jeździć w dużych zawodach, takich jak Mistrzostwa Polski i Mistrzostwa Świata. Nikt z rodziny nigdy nie miał do czynienia z tym sportem. Tata grał w piłkę nożną i pewnie dlatego i ja wpadłam na chwilę na boisko. Potem zaczął się motocross i przepadłam. Potraktowali cię poważnie na pierwszym treningu? Tak. Miałam sporo szczęścia, trafiając na dzień dobry do pana Mirka Kowalskiego. Byłam traktowana identycznie jak chłopcy. Bez taryfy
42
MADEMOISELLE / 05/2018
ulgowej. Dzięki temu nie zwracałam uwagi, że jestem jedyną dziewczyną w świecie facetów. Upadki zniechęcały? Kontuzje się zdarzają. Wkalkulowałam je w treningi, jednak nie koncentruję się na tym, co może się wydarzyć. Wydaje mi się, że gdybym skupiła uwagę na potencjalnych urazach, byłby to znak, że pora myśleć o zakończeniu kariery. Jak długo trwa kariera? Nie ma limitu wieku. Każdy jeździ według uznania. Zdarzają się zawodnicy mający 50 lat. Do momentu, gdy motocross cieszy i zdrowie na to pozwala. Jednak na Olimpiadę nie pojedziesz, żałujesz? Kiedyś myślałam, że Olimpiada to dla każdego sportowca największe i najpiękniejsze ukoronowanie ciężkiej, codziennej pracy i masy wyrzeczeń. Niestety, na decyzję Komitetu co do dyscyplin nie mam wpływu (śmiech). Pozostają marzenia, że fajnie by było. O pomyśle na taką zmianę nie słyszałam, więc spokojnie mogę skupić się na przygotowaniach do Mistrzostw Świata i cieszyć, że mogę to robić. Pamiętasz pierwsze zawody? Dobre pytanie! Na pewno w 2007 roku, chyba w Chełmnie podczas Country Cross. Zajęłam drugie miejsce na dwóch startujących zawodników w mojej klasie (śmiech). W starty wkręciłam się trochę siłą ciężkości. Wszyscy, z którymi trenowałam, jeździli na zawody. Stwierdziłam, że ja też chcę. Pamiętam, że debiut na country cross nie przypadł do gustu, natomiast pierwsze zawody motocrossowe wciągnęły bez reszty. Mimo że przyjeżdżałam na 30. pozycji wśród chłopaków. Sama radzisz sobie z motocyklem? Początkowo wspierał trener, pan Mirek Kowalski, a w prostszych rzeczach – tata. Jednak zawsze wychodził z założenia, że co się nauczę, to moje. Dużo potrafię, ale do silnika wciąż nie zaglądam. Wolę oddać tę część mechanikowi. Opony, zmianę napędu i linki naprawiam bez kłopotu.
Mówią „wizytówka i królowa Polskiego motocrossu”, jest presja? Staram się nie czytać, co o mnie piszą. Nie lubię tego. Takie komplementy są szalenie miłe, ale nie zapominam, że dużo mi brakuje do światowej czołówki, więc spokojnie. Korona poczeka (śmiech), ja biorę się w garść i mocno trenuję. Sponsorzy pukają? Ja pukam. Na moim poziomie nie ma szaleństwa. Wbrew pozorom z motocrossu trudno jest żyć. Stanowi studnię bez dna. Jedynie może pierwsza trójka świata może nie martwić się o pieniądze. Zawody to koszty podróży i wpisowe 300 euro. Jeśli jadę do Niemiec, jest do przeżycia. Zbliżająca się Portugalia czy ubiegłoroczna Indonezja stanowiły kwoty, na które nawet przy ogromnej pomocy rodziny trudno sobie pozwolić. Na szczęście mam duże wsparcie ze strony Związku Motorowego. Boisz się na linii startu?
Samochód umiałabyś naprawić? Zależy, co by się zepsuło. Przy silniku rozłożyłabym ręce, ale wyciągnąć z ramy dałabym radę. Ruszyłaś podbijać świat Najpierw była Holandia. Na początku sezonu dojeżdżałam w granicach 14. miejsca. Zdarzało się, że dostawałam dubla od pierwszych zawodniczek. Po pół roku przebiłam się do pierwszej dziesiątki, zapominając o dublach. Dzięki temu w 2011 wystartowałam w Mistrzostwach Świata. Zakładaliśmy pierwszą piętnastkę. Sezon zakończyłam na ósmym miejscu. Światowa trójka jest w zasięgu? Ciężko powiedzieć. W ubiegłym sezonie byłam dziewiąta. Dobry wynik, chociaż wiedziałam, że stać mnie na więcej. Później wykluczyła mnie kontuzja. Pauzowałam przez pięć miesięcy, po operacji zerwanych wiązadeł w kolanie. Zbliżające się zawody pokażą, na jakim etapie jestem. Poziom, na jakim jeżdżą dziewczyny, jest wysoki. Trudno jednoznacznie wskazać na różnice. W moim przypadku zawodom zawsze towarzyszy stres, mimo doświadczenia. Nawet w Mistrzostwach Polski, w których jestem faworytką. Ile wystartowało uczestniczek? Nie więcej niż 15. Na liście Mistrzostw Świata jest około 40, przy tej ilości nie klasyfikują się do maszyny startowej. Co podporządkowałaś pod motocross? Całe życie. Wszystko kręci się wokół treningów i startów. Uczelnia, dom i praca. Aktualnie z uwagi na brak warunków pogodowych w Polsce, motocykl wraz z camperem zostawiłam w Holandii i tam dojeżdżam na weekendy. W domu siłownia, rower i wychodzi 9 treningów tygodniowo. Zajmuje mi to około dwóch godzin. Wykonuję ćwiczenia na stabilizację, szybkość i zwinność. Pracuję nad mięśniami wykorzystywanymi w trakcie jazdy, starając się nie za mocno je rozbudować, a utrzymać w dobrej kondycji. Gdy w Polsce poprawi się pogoda, treningi na motocyklu będą częściej. Planuję jeździć trzy razy w tygodniu, zmniejszając liczbę innych treningów.
Na zawodach miewam sytuacje, kiedy serce mi staje podczas wyścigu. Zdarza się skok, który boję się zrobić, ale wiem, że jeśli chcę dobrze wystartować, to muszę się przełamać. Strach towarzyszy nam cały czas, to najnormalniejsze ludzkie odczucie. Najważniejsze, aby się nie poddać i robić, co mamy w planach, pamiętając jednocześnie, że jesteśmy na do tego przygotowani. Ile trwa wyścig? Około 20 minut plus dwa okrążenia. W sumie prawie 27 minut. Podstawą jest kondycja. Całość jadę na 90-procentowym poziomie tętna. Poddałaś się kiedyś? Odpuszczam, jeśli doszło do złamania i naprawdę nie da się dalej jechać. Miałam kilka trudnych momentów. Pecha, jaki powoduje, że co roku coś mi się przytrafia. Po jednym z wypadków usunięto mi śledzionę. Została w Słowacji na Mistrzostwach Świata w 2012 roku. Jak funkcjonujesz? Nie czuję różnicy. Nie stosuję specjalnej diety, a jedynym wspomnieniem jest słabsza odporność. Rodzice słusznie wpadli w przerażenie i tata uznał, że koniec z dokładaniem się do mojego kalectwa. Znalazłam sponsorów, jeżdżę dalej. Co studiujesz? Jestem na ostatnim roku logistyki, równolegle pracuję. Zaplanowałam mocny sezon, startując we wszystkich rundach Mistrzostw Europy i Świata. Jeśli terminy pozwolą, wezmę udział w Mistrzostwach Polski w klasie kobiet oraz w rywalizacji z chłopakami. 16 startów oznacza, że weekendów wolnych nie będzie. Ukoronowaniem, o ile się uda, będzie puchar, ponieważ w motocrossie nie ma nagród finansowych. W konsekwencji trenerka? Tego nie wiem. Mam na koncie jedno zgrupowanie, z którego uczestnicy byli zadowoleni. Kłopot w tym, że wolę sama jeździć, niż obserwować i analizować innych. Nie jestem autorytetem, więc dajmy czasowi czas. Samochodem jeździsz szybko? Staram się nie. Mam za dużo do stracenia. Prawo jazdy na motocykl, samochód i ciężarówkę. Jako zawodniczka jestem samowystarczalna. Jako pracownik również, ponieważ zawodowo jeżdżę ciężarówką. Wiesz, jaka to frajda?!
MADEMOISELLE / 05/2018
43
jej MĘŻCZYZNA/ Mieczysław Szcześniak
44
MIE CZY SŁAW MADEMOISELLE / 05/2018
FOT. NIERÓWNI FOTO DO PROMOCJI
NIE ZADZIERAJ NOSA! Mieczysław Szcześniak o swojej filozofii życia
Należy do najbardziej znanych i docenianych wokalistów w kraju. Skąd się wzięła w jego życiu muzyka? Co napędza go do działania? I jak on to robi, że mimo osiągniętego sukcesu – nie gwiazdorzy i pielęgnuje w sobie pokorę?
Wywiad i tekst: Urszula Abucewicz Nagrał Pan razem z brazylijskimi muzykami album „Nierówni”, w którym znalazły się Pana autorskie kompozycje do wierszy księdza Jana Twardowskiego. W tytułowym utworze śpiewa Pan „Gdyby każdy miał to samo/ Nikt nikomu nie byłby potrzebny. Nierówni potrzebują siebie”. To nie tylko wiersz o miłości, ale również o akceptacji słabości. No tak, bo mało kto akceptował nasze ludzkie biedy, jak ksiądz Twardowski. Nie brakowało mu na pewno empatii. Poznał go Pan osobiście? Nie, żałuję. Skąd wziął się pomysł, żeby powrócić do twórczości Twardowskiego i poświęcić mu całą płytę? Z zachwytu. Kilkanaście lat temu, szukając przesłania na XXI wiek, planując wydanie płyty w 2000 roku – znalazłem przypadkiem na okładce, czyli tam, gdzie nie drukuje się wierszy, Twardowskiego „Wiersz z banałem w środku”. Zbierałem materiały, wysilałem się, żeby znaleźć jakieś przesłanie, ale niczego nie wymyśliłem, więc odłożyłem tę sprawę na bok i pod wpływem przypadku – jak się później dowiedziałem, przypadek ma miejsce wtedy, kiedy Pan Bóg występuje incognito – znalazłem ów wiersz. Ułożył mi się w bosa novę, pięknie później zagraną przez Paulinho Garcię. Dzięki temu odważyłem się umieścić ją na płycie. Tak zaczęła się moja przygoda z poezją Twardowskiego w czynie, ponieważ wcześniej zna-
łem jego wiersze jako miłośnik. I to miało miejsce w 1999 roku. Chciałem stworzyć większą rzecz, ale wiersze nie chciały być piosenkami, poczekałem, aż zechcą i zechciały. Po kilkunastu latach. Ale wybrał Pan jednak dość nietypowe utwory. Tak, bo to mój wybór dokonany intuicyjnie. Postanowiłem wybrać takie wiersze, na których zatrzymała się moja uwaga podczas kartkowania tomiku poezji. One wszystkie są jednak na bardzo podobny temat. Niewątpliwie chodziło Panu o jakieś przesłanie… Chodzi o św. Gapa? (śmiech) [Jeden z zabawnych utworów, który pojawił się na płycie. Jego bohaterem jest nieco niezdarny człowiek – gapa, którego Twardowski nobilituje, akceptując jego przywary i nazywając go świętym – przypis red.] Pracując nad tą płytą, postanowiłem, że nie będę kalkulował. Kartkuję i wybieram te utwory, na których zatrzymała się moja uwaga. A później sprawdzałem tylko, czy wpasują się w muzykę. Wymyśliłem, że to będą bosa novy i samby i nawet kiedy będzie nieco melancholijnie, to jednak słonko będzie. Prostolinijność i trafność sformułowań Twardowskiego jest godna najwyższego podziwu. Nie chciałem jej obciążyć. Szukałem formy, która by tę treść zgrabnie zamknęła, oprawiła właściwie, żeby dała jej przestrzeń i znalazłem to w brazylijskiej muzyce.
MADEMOISELLE / 05/2018
45
jej MĘŻCZYZNA/ Mieczysław Maciek "Gleba" Szcześniak Florek
Była dla Pana autorytetem? Babka Zofia była moim przyjacielem i autorytetem. Oczywiście była moją babcią, ale przy okazji zaprzyjaźniliśmy się. Już jako dorośli ludzie. To ona zachwyciła mnie muzyką, po prostu ją kochała. Nie widziałem u nikogo takiej czystej radości z obcowania z muzyką. Rodzinie było ciężko, gdy tak wcześnie pojawił się potomek? W tamtych czasach to było powszechne. Ale jednak Pana bliscy nie chcieli, żeby został Pan muzykiem? Życie muzyka jest życiem raz na wozie, raz pod wozem. Dziadek chciał dla mnie bardziej solidnego życia, bo – jak twierdził – zasługuję (śmiech). Mam po nim zresztą imię: Mieczysław. Dziadkowie pochodzili z Kresów. Fajnie było w tej rodzinie. Jakie inne osoby miały na Pana wpływ?
FOT. NIERÓWNI FOTO DO PROMOCJI
Wiele zawdzięczam Grażynie Łobaszewskiej. Właściwie od niej najwięcej się nauczyłem, jeśli chodzi o traktowanie języka polskiego w synkopowanym śpiewaniu (soul, funky). Pięknie opowiadała w tym języku. Natomiast od Krysi Prońko kiedyś na urodziny dostałem kasetę magnetofonową z nagraniem Donny’ego Hathawaya, który stał się moim wielkim idolem. Pokochałem muzykę czarnych – muzykę soul, gospel. To było dla mnie kompendium wszystkiego, co mi się podobało – ekspresji, improwizacji, głosów, pięknych barw, emocji. I nawet teraz tak mam. Tańczę tylko przy czarnej muzyce.
Misją Pana sztuki jest wlewanie optymizmu w serca ludzi? Tak. Uważam, że nasze frustracje trzeba odreagowywać albo na kozetce u psychologa, albo z przyjacielem, albo z rodziną. Dlaczego przekazywać je dalej i karmić nimi innych? Nie rozumiem. Jeśli jest jakaś siła sprawcza, która skupia innych na tym, co się mówi i śpiewa – dosyć już frustracji, rui i poróbstwa jest na tym świecie. Wybieram opcję dzielenia się pozytywką. Poezja Twardowskiego to zbiór mądrości codziennej zupełnie niecodziennej. Jak Pan wdraża je w życie? Zamieniam swoją fascynację, te wiersze, w piosenki. Po pierwsze „mnie to robi”, po drugie daję to innym – a inni to z radością przyjmują. Bierzesz – dajesz i w ten sposób zachowana jest ciągłość dawania i brania. Właściwie każdą inspirację moglibyśmy zamienić w coś takiego. Trzeba nad tym pracować. Wyobraża Pan sobie teraz życie bez muzyki? Można by oczywiście uruchomić wyobraźnię, ale to jest po prostu moje życie. To nie jest część mojego życia – to JEST moje życie. To babcia sprawiła, że muzyka stała się ważna w Pana życiu?
46
MADEMOISELLE / 05/2018
Ma Pan łatkę twórcy religijnego. Przecież sam Pan mówił, że zawsze chciał Pan być śpiewakiem, ale nie śpiewakiem katolickim. Zawsze chciałem śpiewać o całym człowieku – jego ciele i duszy. Nie chciałem być śpiewakiem świeckim ani religijnym. Poza tym jestem zdeklarowanym ekumenistą, wolę to, co ludzi łączy. Jakie jest w takim razie miejsce Pana Boga w Pana życiu? Ważne. I choć nigdy nie miałem z nim problemu, to jednak nie wiedziałem, jakie Bóg ma ramy. I one zmieniały się na różnych moich życiowych etapach. Zrozumiałem, że to jest po prostu droga. I mam pełen szacunek dla różnych dróg. Potrafi Pan porozumieć się z różnymi osobami innych wyznań? Bezwzględnie uważam, że jeżeli ktoś sięga poza siebie i zapuszcza w sobie pokorę do rzeczy większych od samego siebie – to jest godny najwyższego szacunku. A to, w co się wierzy, jest najdelikatniejszą struną i uważam, że nie powinno podlegać ocenie i dyskusji. Jak można zakopać te podziały, które dzieją się w Polsce? Czy myśli Pan, że jest na to jakaś szansa? Trzeba zacząć od siebie. Nie ma innej rady, bo jest tego za dużo i jest to zbyt zapiekłe. Nie ma co się deklarować. Jest tak pięknie choćby w Biblii napisane, że po owocach się ocenia. Ale mamy też takie powiedzenie, że „dobrymi intencjami piekło jest wybrukowane”. Nieprzypadkowo. Znałem i znam ludzi, którzy są szalenie inteligentni, wrażliwi, mają wielki potencjał, ale albo z nim nic nie robią, albo skupiają się na swoich niemożnościach, albo tylko krytykują. Nie pracu-
ją nad sobą, no bo to jednak wymaga sporo wysiłku i ryzyka, przysiądnięcia fałdów. Często Pan mówi, że talent jest darem od Boga. Że się go dostało. Jakkolwiek to nazwiemy, od natury, od Boga, przodków. Dostaje się. Chodzi mi najbardziej o to, że to nie jest nasza zasługa (śmiech), więc nie ma co nosa zadzierać. A to miejsce, w którym Pan jest – jest to zasługa talentu czy ciężkiej pracy? Jak by Pan to określił? Mam szczęście do stanu, który się nazywa pasja. Jeżeli ma się pasję, to nie ma lepszego konia do wozu w życiu, bo to po prostu samo ciągnie. Samo ciągnie, samo wskazuje, samo kieruje. I nawet jeżeli się ciężko pracuje, to się tego nie odczuwa negatywnie. Jest Pan perfekcjonistą? Oj tak i musiałem bardzo długo pracować nad sobą i nadal pracuję nad tym, żeby pewne rzeczy odpuszczać. Perfekcjonistą rzeczywiście byłem. Może nadal jestem, ale przeuczonym (śmiech). Pamiętam, jakie to było kiedyś dla mnie odkrycie, gdy mój kolega z zespołu – na moje słowa, że ja muszę coś poprawić, powiedział „Mietek, ale już nie ma na to czasu, a mamy to już właściwie skończone”. „Ale ja muszę to poprawić, bo ja tam źle zaśpiewałem”. A on na to: „Ale daj sobie możliwość bycia żywym człowiekiem. Nie jesteś robotem. Możesz się mylić, możesz zrobić coś niedoskonale”. Te słowa poszły mi bardzo w pięty i w mózg.
A rozpoznawalność też jest fajna? Czy jest to udręka? Dla mnie nie. Mam same pozytywne doświadczenia. Wstydziłbym się samego siebie, gdybym miał zadzierać nosa. No właśnie. Pan często o tym mówi, o tym zadzieraniu nosa. No bo się dziwię. To jest dla mnie niezrozumiałe, że ludzie zadzierają nosa tylko dlatego, że mają kawałek jakiegoś talentu. Ale z drugiej strony osiągnął Pan sukces, pozycję. Robi Pan to, co kocha. To jest szczęście, bo rzeczywiście nie każdemu się to udaje. Ale muszę Pani powiedzieć, że chciałem się wycofać z zawodu. Wycofać? Tak, z powodu trudów tej profesji, bo to jest trudny zawód. Tu się ciągle pracuje emocjami, trzeba mieć dość duży dystans do siebie i do innych, zależy się od decyzji wielu ludzi, mediów itd. Musiałem sobie odpowiedzieć na wiele pytań, czy to jest moja droga i czy zostałem do niej wymyślony. Musiałem to sobie przeanalizować, podpytać ludzi, którzy mnie znają od lat, no i stało się to, co nieuniknione, bo to właściwie droga mnie wybrała, a nie ja ją. A może Bóg? To samo, tylko nazywamy to inaczej. Jeżeli on to wszystko wymyślił, to jakże może być inaczej? Muzyka jest taką wisienką na torcie, bo jak byśmy żyli bez muzyki?
„Nie bój się nieudanego życia” – śpiewa Pan w jednym z utworów. Jak można się tego nie bać?
Ale chciałabym wrócić do tego niezadzierania nosa. Wypracował Pan w sobie pewność siebie?
Dlaczego się nie bój? Dlatego, że jest coś poza nami, co jest większe, mądrzejsze i dobre. Nie ma co się bać...
Żyjemy w kraju, w którym jesteśmy bezceremonialnie oceniani każdego dnia. Od 10 lat bywam w USA regularnie i Wendy Waldman, która jest moim partnerem w pracy, razem nagrywamy płyty i właściwie bierze udział w każdym moim projekcie, po kilku latach regularnych spotkań z Polakami powiedziała: „Mietek, z całym szacunkiem kocham Polskę i Polaków, ale gdyby mi przyszło tutaj żyć, to nie wytrzymałabym Waszego okrucieństwa w stosunku do siebie. Wy tego nie widzicie, bo żyjecie w tym. Nawet sposób, w jaki żartujecie z siebie i do siebie, jest taki, że dotyka”. Gdy pewne rzeczy zobaczy się oczami z zewnątrz, nabierają one odpowiednich kolorów. Ja oczywiście słabo znosiłem ocenianie i krytykę, bo kocham muzykę i muzykowanie, ale mam kłopot z zawodem, bo jest to zawód, który wymaga ekshibicjonizmu. No może nie wymaga, ale najwygodniej byłoby, gdyby się miało pewną tendencję do ekshibicjonizmu – bo wtedy jest wszystko prostsze i na dodatek sprawia przyjemność.
Jeśli się wierzy. Albo, jeśli ma się nadzieję, po prostu. Ale też wszystko jedno, czy nazwie się to karmą, losem, jakkolwiek. Liczy się skutek. I to, że mamy nadzieję na ten skutek. Różnie nazywamy tę samą rzecz. Skąd tyle w Panu pozytywnej energii? Myślę, że wiele zawdzięczam genom. W mojej rodzinie było sporo pogodnych ludzi, choć oczywiście byli też upierdliwi. Ci pogodni byli i bywają upierdliwi (śmiech). Ja też bywam (śmiech). Ta pogodna twarz jest naturalna, ale jak każdy, ma swoje cienie i melancholię. Jest Pan bardziej pustelnikiem czy osobą stadną? Jedno i drugie. Lubię żyć albo w środku dużego miasta, albo na wsi. Najchętniej zabitej dechami. Nawet nie musimy traktować tego jak metafory, bo mieszkam w centrum Warszawy i mam chałupę na wsi. Więc mam jedno i drugie, potrzebne są mi obie przestrzenie. A gdzie Pan najchętniej tworzy? Nie, to nie zależy od miejsca. Dużo tekstów napisałem w pociągach, lubię jeździć pociągami, jest mi w nich wygodnie i wszystko można w nich robić. To jest fajne.
A pewność siebie? Tak, wypracowałem ją sobie. Ale to jest kwestia życiowych doświadczeń. Chodzi też o podejście, bo gdybym miał się tylko zatrzymać na muzyce, to wiadomo, że są, byli i będą lepsi, ale dzięki literaturze mogłem się dowiedzieć, że to, czego ludzie jeszcze nie usłyszeli, to moja własna historia. Objawieniem, takim kamieniem milowym był dla mnie wywiad-rzeka z Singerem, w którym ten wybitny pisarz powiedział: „Jedyne czego ludzie nie słyszeli, to moja własna historia”. I ja, dzięki literaturze, sztuce, ludziom, którzy mnie otaczali i oczywiście muzyce – mogłem stanąć pewnie na nogach.
MADEMOISELLE / 05/2018
47
jej OSOBOWOŚĆ/ zmiana
ZMIANA
– jak się do niej przygotować?
FOT. CONNOR MCSHEFFREY
48
MADEMOISELLE / 05/2018
Zmiana jest nieuniknioną częścią życia, ale niesie ze sobą ryzyko podjęcia dobrej lub złej decyzji. Czym się kierować przy podejmowaniu życiowych wyborów? I dlaczego potrzebne są czasem kryzysy? Rozmawiamy z Elizą Borowiak – trenerem rozwoju osobistego, coachem, doradcą zawodowym.
Wywiad i tekst: Urszula Abucewicz
Znane piekło czy nieznane niebo? Dlaczego tak bardzo boimy się zmiany w życiu? Boimy się zmiany, ponieważ przywykliśmy do strefy komfortu, która często daje nam pozorne poczucie bezpieczeństwa, w której oddalamy się od siebie (bądź nie jesteśmy sobą!), nosimy maski (tzw. „gorsety poprawności”, które są ciężarem!), popadamy w rutynę i godzimy się na „znane piekło”. Nie bierzemy pod uwagę, że to co nieznane i nowe, może okazać się czymś lepszym. W pewnym sensie przesypiamy swoje życie, nie dopuszczając myśli, że możemy żyć inaczej, w poczuciu spełnienia i wewnętrznego dobrostanu. Cena takiego „komfortu” jest jednak zawsze duża…
Jak ocenić, czy zmiana okaże się zmianą na lepsze?
Wiele osób chce zmienić własne życie, ale zatrzymuje się tylko na pragnieniach. Zmiana dla wielu jawi się jako mrzonka. Z pewnością każdy z nas złapał się wielokrotnie na postanowieniach o zmianie, które nie przyniosły efektów. Zwłaszcza początek roku jest swoistą euforią planowania zmian, które zostają dosyć szybko zepchnięte do „pokoju pobożnych życzeń”. Dlaczego tak się dzieje? Gubią nas złe nawyki, brak konsekwencji, wytrwałości, a co najważniejsze w kontekście większych życiowych zmian – jak tych dotyczących związków, pracy, relacji – paraliżuje nas strach przed konfrontacją z samym sobą, z prawdą o sobie, o swoim życiu…
Nie ma pewników! Ważne, aby decyzja o zmianie była przemyślana i została podjęta w zgodzie ze sobą. Nie o to chodzi, aby rzucić wszystko bez zastanowienia i podjąć decyzję pod wpływem chwili czy emocji… Musimy być czujne, bowiem wszechświat wysyła nam sygnały, które mogą nas naprowadzić na ścieżkę dobrej dla nas zmiany, ale czasami jest też tak, że forsujemy jakąś okoliczność. Przekonałam się, że to zgubna strategia, w życiu nie wydarza się to, co chcemy, ale to, na co jesteśmy gotowi, a jeśli jesteśmy gotowi, to zawsze będzie to progres i zmiana na lepsze! Do zmiany trzeba się przygotować na poziomie mentalnym i zajrzeć do swojego wnętrza , a to jest najtrudniejsze. Łatwiej jest nam uciekać od siebie stosując „strategię zastępczą” i zajmować się „jak nigdy dotąd” dziećmi, karierą, partnerem – tylko nie sobą… Tak więc zajrzenie w głąb siebie jest kluczowe na ścieżce zmian… Małymi kroczkami zmieniać coś na poziomie własnych myśli, swoich przekonań, postaw, zachowań, zweryfikować swoje wartości i zajrzeć do potrzeb oraz wyciągnąć cenne lekcje z kryzysów... Tylko wtedy istnieje szansa, że nie powielimy drugi raz tych samych błędów i zaprosimy nową, lepszą jakość do naszego życia, a tego przecież chcemy.
MADEMOISELLE / 05/2018
49
jej OSOBOWOŚĆ/ zmiana
Zatrzymujemy się na pragnieniach także wtedy, gdy nie ma konkretnej decyzji. Właściwa decyzja to najważniejszy krok do zmiany. Gdy nie ma decyzji, nie ma działania. Zdarza się, że podejmujemy tę niewłaściwą (czyli podjętą wbrew sobie, pozbawioną emocjonalnego wymiaru) i wówczas cel jawić się będzie jako coś nierealnego, jako mrzonka, więc w efekcie wcześniej czy później zaprzestajemy działania. Należy pamiętać też o tym, że każdej zmianie towarzyszą silne emocje, takie jak lęk, obawa, zwątpienie… Pojawiają się pytania „czy dam radę?”, „czy poradzę sobie?”, „czy zasługuję na lepsze?”. To nie jedyne blokady i demony, które nas skutecznie zatrzymują przed zmianą i musimy być tego świadomi.
Mówi się, że kryzys jest ważny, żeby przewartościować swoje życie. Ale gdy jesteśmy w żałobie lub cierpimy po rozwodzie, to jak wyciągnąć z tej naszej traumy coś pozytywnego? Co nam pozwala wyjść z kryzysu? Z kryzysu pozwala nam wyjść wewnętrzna siła. Być może sformułowanie to brzmi jak truizm, ale prawdą jest, że często nie wiemy, czym ona jest i nie zdajemy sobie sprawy, jakie drzemią w nas zasoby i jak chcemy żyć naprawdę, doświadczając siebie w pełni swojego jestestwa, dopóki nie doświadczymy kryzysu. Kryzysy to cenne lekcje, które są chwilami zatrzymania w życiu. Powinniśmy starać się przejść przez nie jak najbardziej świadomie, pracując nad sobą i zadając sobie właściwe pytania: „co mi ta sytuacja mówi?”, „co życie chce mi powiedzieć?”, „czy ta ścieżka, którą kroczyłam przez lata, mi służyła?”, „czy w tej relacji byłam sobą?”, „jak mam żyć dalej?”. Pamiętajmy, że takie sytuacje stanowią często swoiste przebudzenie naszej wewnętrznej siły. Kryzysy pozwalają nam zbudować nową jakość życia. To, co w życiu się nam „posypało”, nie było zbudowane na solidnych fundamentach i często trudno nam tę prawdę przyjąć.
A co z poczuciem własnej wartości? Mój ulubiony temat (śmiech). Kryzys sprawi, że poczucie własnej wartości zostanie wystawione na próbę. Najczęściej dzieje się tak za sprawą odrzucenia (które pociągnie za sobą poczucie samotności), poczucia winy, wyrzutów sumienia, doświadczenia braku skuteczności czy wypalenia się w poszczególnych rolach. Nie zawsze jest tak, że nam się układa i otrzymujemy „głaski” od życia i innych. Na niektóre życiowe okoliczności zwyczajnie nie mamy wpływu i okazuje się, że jedyne, co nam pozostaje, to nauczenie się dawania wsparcia samemu sobie. W szczególności w chwilach, kiedy przepracowujemy życiowe „zakręty” nasze emocje, potrzeby i wartości wołają o naszą uwagę i troskę. Musimy zatem nauczyć się przekierować uwagę do wewnątrz i – pomimo okoliczności zewnętrznych – starać się być wsparciem dla siebie samej. Można więc powiedzieć, że budowanie poczucia własnej wartości to proces stawania się ważną dla samej siebie.
50
MADEMOISELLE / 05/2018
W jaki sposób to zrobić? Zapytać samą siebie „czego potrzebuję?”, „co czuję?”, „z czym mi dobrze, a z czym źle?, „co mi dodaje energii, a co ją odbiera?”, „co mnie motywuje?”, „w czym tkwi źródło mojego poczucia spełnienia i radości życia?”. To ważne pytania pozwalające odnaleźć nowy kierunek w życiu. A jeśli już podejmiemy decyzję, to ten cel (kierunek zmian) powinien być nieodwracalny i emocjonalny.
Nawet jeśli mamy mnóstwo wątpliwości? Wątpliwości powinniśmy zamienić na ufność wobec wszechświata, nie zaprzeczać, nie walczyć z losem, ale wzmacniać przekonanie, że to, co się wydarza jest dla naszego dobra, którego jeszcze nie dostrzegamy. Aby tak się zadziało musimy uwolnić siłę woli. Siła woli to przejaw ducha w działaniu, to nieskończona ilość energii, która odradza się w nas każdego dnia i wzmacnia nasze poczucie sprawczości. Warto o tym pamiętać.
Co jest ważne, żeby osiągnąć tę zmianę, sukces? Wysoka samoświadomość, klarowna wizja tego, co chcemy przyciągnąć i determinacja w kreowaniu nowej jakości życia. Pod słowem „samoświadomość” kryje się świadomość swoich potrzeb, emocji, wartości, priorytetów, tego co nas uszczęśliwia, ale także samomotywacja, samodyscyplina, cierpliwość i wytrwałość.
O co warto zadbać w procesie zmiany? Co nas wspiera? Największym wsparciem jesteśmy, jak wspomniałam, same dla siebie. Warto dokonać wglądu w siebie na różnych etapach życia.
Czy to prawda, że najwięcej ograniczeń w procesie zmiany – bo aż 80 proc. – stanowią wewnętrzne ograniczenia? Niestety tak. To, co nas blokuje najbardziej na ścieżce zmiany, to my sami. Największe „spustoszenie” w temacie ograniczeń wywołują przekonania dotyczące siebie. Ale dobrą informacją jest to, że w 100 proc. mamy wpływ na tę osobę, którą widzimy w lustrze (śmiech). Nie zmienimy świata – natomiast możemy świadomie pracować nad sobą, zmieniając przekonania i tworząc nową wizję siebie samych i swojego życia. Pomagają w tym afirmacje i wizualizacje, a jeśli decyzja o zmianie jest głosem naszej duszy i naszą wewnętrzną potrzebą/pragnieniem, to wówczas jest szansa, że zaangażujemy się w proces zmiany w 100 procentach i w bardziej lub mniej świadomy sposób uruchomimy siłę przyciągania odpowiednich zdarzeń i ludzi. Proces zmiany może stać się wspaniałą wędrówką odkrywania siebie, swojej wewnętrznej siły, która pozwoli pokonać opór oraz lęki, uaktywnić siły wyższe i siłę woli drzemiącą w każdym z nas. Doceniajmy więc kryzysy i wyciągajmy z nich właściwe lekcje, a zmiana stanie się nieuchronna w naszym życiu.
jej OSOBOWOŚĆ/ świadoma mistrzyni
Od CIERPIĘTNICY do ŚWIADOMEJ MISTRZYNI
FOT. CATHERINE MCMAHON
Czy masz czasem poczucie, że Twoje życie jest poza Twoją kontrolą? W kółko wydaje Ci się, że jesteś zdana na niepowodzenia, a ludzie których spotykasz, ranią Cię i zadają Ci ból? Mówisz sobie: „taki mój los, nic nie mogę na to poradzić”, ale czy na pewno?
Tekst: Karolina Jarzębińska
O, biedna ja! Przyjmowanie roli ofiary to bardzo częsty schemat. To wzorzec, który powoduje, że nie bierzemy odpowiedzialności za swoje własne życie i uczucia. Obwiniamy świat zewnętrzny, uparcie twierdząc, że to jacyś „oni” są winni tego, co dzieje się w naszym życiu. Narzekamy i użalamy się nad sobą. Winna jest pogoda, sąsiad, ludzie na ulicy, politycy, rodzice, dzieci, nasi ukochani i wszyscy inni, tylko nie my. To właśnie Ci „inni” mają zapewnić nam to, czego nam potrzeba – opiekę, troskę, bezpieczeństwo. Nie wierzymy, że możemy sami rozwiązywać swoje problemy i zatroszczyć się o siebie. Dobra wiadomość jest taka, że można się tego wyzbyć! Kolejna dobra to taka, że aby tego dokonać, wystarczy jedynie decyzja i świadome wyjście z tej roli. Dlaczego więc niektó-
52
MADEMOISELLE / 05/2018
rzy tak usilnie się jej trzymają? Czasami jest to spowodowane wygodą, przyzwyczajeniem i utwierdzeniem, że tak jest łatwiej. Dziwne? A jednak… Natomiast prawda jest taka, że o wiele lżej się żyje, gdy porzuci się tę zgubną rolę. To naturalne, że nie zawsze nam w życiu wszystko wychodzi, ale osoba, która nie przyjmuje roli ofiary, szuka rozwiązań, i wie, że porażki się zdarzają. Działa pomimo tego, szuka pozytywów, a ponadto pozostaje wdzięczna za to, co w życiu ją spotyka, bo z różnych sytuacji możemy się uczyć – to nasze lekcje. Ofiara szuka poczucia bezpieczeństwa, skrycia się w miejscu, w którym w końcu, po wielu cierpieniach będzie mogła poczuć się dobrze. Jednak jej wysiłki są bezskuteczne, gdyż pozostając w roli, cały czas powiela schemat. To, co powstrzymuje ją przed wyjściem z błędnego koła, to nieprawdziwe przekonania o sobie, o życiu, o ludziach. I tak na przykład jesteśmy przekonani, że ludzie nas ranią, że męż-
Bądź świadomą mistrzynią Zostań mistrzynią w swoim życiu! Odrzuć niesłużące Ci programy i zacznij świadomie żyć, a zobaczysz, jak Twoje życie w mgnieniu oka zacznie zmieniać się na lepsze. Uwierz mi, wiem to. Też nie raz w życiu wchodziłam w rolę ofiary, w różnych sytuacjach, bowiem jest ona bardzo kusząca. Czasem tam jeszcze zaglądam, ale wiem, że to już nie dla mnie. Nie chcę tego, więc kiedy czuję, że w danej sytuacji mogłabym znów tam wejść, po prostu się zatrzymuję, mówię odważnie „nie!”. Szukam rozwiązań, nie poddaję się temu. Nie chcę wchodzić w rolę cierpiętnicy. Stare schematy czasem próbują wrócić do mojego życia, wołają, jak echo z oddali. Mam czasem wrażenie, że próbują mnie przeciągnąć na swoją stronę, albo sprawdzają, czy jestem wystarczająco silna, czy sobie poradzę. Oczywistym jest, że powoduje to wiele emocji, ale w moim ogrodzie, którym jest moja głowa, nie ma miejsca na chwasty. Świadoma obserwacja siebie samej umożliwia wychodzenie ze wzorców i schematów, które nam nie służą. Mówi się łatwo, robi się trudno? To kolejne z przekonań, które stosujemy w życiu codziennym, aby nie podjąć działania. Istnieje jedno, bardzo ważne pytanie: po co cierpieć? Po co w kółko stawiać się w roli bidulki, która szuka winnych, a później ratowników? To się nigdy nie skończy, jeśli Ty nie podejmiesz takiej decyzji.
Naucz się, wybacz i kochaj Być może nie byłaś nawet świadoma tego, że często wchodzisz w tę rolę. Ten wyuczony – najczęściej w dzieciństwie – schemat powtarza się w życiu tylko tak długo, jak sama na to pozwolisz. Zacznij od wybaczenia sobie, a potem wybacz innym. Ten pierwszy krok już jest wielkim wyzwoleniem! W roli ofiary kryją się także okropne stwierdzenia, które brzmią: nie zasługuję na miłość, na szacunek, na dobrą pracę itd. Działając pod wpływem tych destrukcyjnych przekonań, robisz wszystko, by sobie udowodnić, że właśnie tak jest. Sabotujesz siebie, związki, dobre rzeczy i zdarzenia nie wierząc, że masz prawo do miłości, szczęścia, sukcesu. A przecież to nieprawda! Zasługujesz na miłość, szacunek i radość i są one w Twoim życiu. Uwierz w to i poczuj.
Działaj! Jeśli zauważyłaś, że możesz przyjmować rolę ofiary, zacznij zgłębiać informacje na temat tego schematu. Weź sprawy w swoje mistrzowskie ręce. Weź odpowiedzialność za swoje życie, ustalaj granice, aby żyć w miłości, wolności i radości.
REKLAMA
czyźni wywołują cierpienie, że jesteśmy gorsi od innych – a to są tylko przekonania! One nie są zgodne z prawdą! W momencie, kiedy zdamy sobie z tego sprawę, możemy zacząć się uwalniać. W innym przypadku będziemy do swojego życia w dalszym ciągu przyciągać sytuacje zgodne z naszymi destrukcyjnymi wierzeniami i się w nich stale utwierdzać.
SPORT BEZ BARIER Bariery są najczęściej w głowie. Ograniczenia wynikające z niepełnosprawności uczą determinacji i walki o marzenia. Sportowa droga nie różnicuje – przekonuje Alicja Fiodorow. Lekkoatletka, sprinterka, multimedalistka Igrzysk Olimpijskich jest najlepszym przykładem, że chcieć to móc. Wywiad: Dagmara Rybicka 54
MADEMOISELLE / 05/2018
Ograniczenia Pani nie powstrzymały?
Moja przygoda ze sportem zaczęła się w szkole podstawowej. Niepełnosprawność nie stanowiła dla mnie przeszkody. Świetnie sobie radziłam i bez trudu dotrzymywałam kroku rówieśnikom. Był to efekt wychowania – rodzice kładli nacisk na samodzielność i umiejętność radzenia sobie w każdej sytuacji.
Równe traktowanie?
Dzieci faktycznie traktowały mnie inaczej. Zdarzały się niemiłe sytuacje i przezwiska typu „jednoręki bandyta”. Nie przerażało mnie to i nie podcinało skrzydeł. Odwracałam się na pięcie i szłam w swoją stronę.
Uciekła Pani w sport?
Jako dziecko byłam potwornie ruchliwa. Zawsze w biegu. Zaczęłam brać udział w szkolnych zawodach, wyjeżdżałam na turnieje lekkoatletyczne, zafascynowałam się tenisem stołowym. Okazało się, że drzemie we mnie sportowy talent i duch rywalizacji.
ARCH. PRYWATNE ALICJA FIODOROW
FOT. ARCH. LACROSSE
jej SPORT/ sprint sterydy
Jak trenujecie? Wcale nie na pół gwizdka, to mylne pozory. To, co osiągamy teraz, jest wyłącznie efektem ciężkiej pracy. Dokładnie takiej samej, jak w przypadku pełnosprawnych zawodników. Oczywiście mamy inne ograniczenia, ale na sukcesy musimy mocno zasuwać. Sport paraolimpijski zmienił się, poziom z roku na rok jest wyższy, uczestnicy przygotowani, a wyniki porównywalne do pełnosprawnych.
Poważnie?
Poważnie! Nasi koledzy Michał Derus i Mateusz Michalski startują na zawodach z pełnosprawnymi i radzą sobie świetnie.
Pani podjęła rywalizację?
Wielka ochota zawsze jest, niestety coś ciągle nie wypala. Zdaję sobie sprawę, że mój poziom w sprincie jest odrobinę niższy. Przyznaję, jest obawa przed porażką w rozbieżności wyników. Musiałabym zacząć biegać trochę szybciej.
Jaki jest pani rekord?
ARCH. PRYWATNE ALICJA FIODOROW
Na „setkę” moja życiówka wynosi 12,43. Najszybsze Polki biegają sekundę szybciej.
Jak to się zaczęło?
Przez okno (śmiech). W mojej szkole odbywały się klubowe treningi tenisa stołowego. Stałam i przyglądałam się tak konsekwentnie, że w końcu trener zawołał mnie na salę. Dołączyłam do pełnosprawnych zawodników.
Jak gdyby nigdy nic?
Przyjęli mnie wspaniale. Nikt nie zwracał uwagi na moją niepełnosprawność. Trenowałam, grałam jak równy z równym. Nauczyciel WF-u widząc moje zaangażowanie w sport, powiedział, że istnieje klub dla osób niepełnosprawnych. Dał mi namiary do prezesa, pana Borczucha, który mnie przyjął pod swoje skrzydła. Okazało się, że jest sekcja tenisa stołowego, więc zaczęłam pierwsze starty. Klub działał prężnie, podopieczni brali udział w rozgrywkach w wielu dyscyplinach. W ten sposób trafiłam również na lekką atletykę. Sprawy nabrały rozpędu i pewnego dnia musiałam zdecydować, którą z dyscyplin wybieram.
W końcu królowa dyscyplin!
Rodzinna tradycja (śmiech). Mama i siostra były lekkoatletkami.
Sport paraolimpijski jest traktowany poważnie?
Gdy zaczynałam, bywało różnie. Przede wszystkim nie było informacji o klubach i zawodnikach. Choć ta tendencja się zmienia, to nadal część ludzi postrzega nasze zmagania średnio poważnie. Z kolei druga grupa osób podkreśla podziw, widząc naszą robotę na treningach.
To dużo?
To około 10 metrów. Ciężko oceniać. Cieszę się, że dużo się dzieje w kierunku integracji. Jest memoriał Kamili Skolimowskiej, gdzie od kilku lat możemy rywalizować. Świadomość w Polsce wzrasta, ale z pewnością brakuje nam sporo do Wielkiej Brytanii. Tam sport paraolimpijski jest mocno rozwinięty, a ludzie pytani na ulicy świetnie znają nazwiska paraolimpijczyków. Po Igrzyskach w Londynie kibice podkreślali, że prawdziwe zmagania zaczną się wtedy, gdy przyjedziemy. Wychodząc z medalem ze stadionu, ciężko było przedostać się przez tłum rozemocjonowanych fanów. Zdjęcia, autografy, niesamowite przeżycie i jeszcze większa nagroda.
Paraolimpijskie medale smakują tak samo?
Spełniły moje najśmielsze oczekiwania. Z Mistrzostw Europy i Świata wracam z medalami, są uhonorowaniem pracy. Niedosytem jest brak złotego olimpijskiego krążka, ale dzięki temu mam motywację, aby trenować. Zawsze trafia się szybsza zawodniczka i sprząta mi ten medal sprzed nosa (śmiech).
Gdzie schody?
Pojawiły się na uczelni. Studia podjęłam na Politechnice Radomskiej. Zderzyłam się z szeregiem barier. Prodziekan postawił mnie pod ścianą, tłumacząc, że nie ma możliwości, abym wzięła udział w testach sprawnościowych. Nie dał mi szansy, nie chciał przyjąć, że brak ręki nie umniejsza mojej sprawności.
Udało się?
Tak. Interweniowali prawie wszyscy święci (śmiech). Jako studentka otarłam się o dziekana na zajęciach gimnastyki. Chciał mi pokazać błąd, w pewien sposób upokorzyć, każąc mi stanąć na rękach. Koleżanka położyła się pod drabinkami, robiąc za podpórkę mojej lewej ręki. Dałam radę! Pamiętam, że był zawiedziony (śmiech). Ćwiczenia na poręczach, kołowrót, wymyk, odmyk zaliczałam za pierwszym podejściem. Nie miałam poprawek. Determinacja łamie wszystkie bariery. Nie poddaję się, brnę i walczę o to, co sobie wymarzyłam. Nigdy nie pozwalam sobie na taryfę ulgową. Idę po swoje, więc kto tu jest niepełnosprawny? MADEMOISELLE / 05/2018
55
jej DIETA/zdrowa dieta
CZY NIE OSZALELIŚMY NA PUNKCIE ZDROWEJ DIETY? Wszystko musi być fit, eko, bio, raw, tylko z naturalnych składników, tylko z nieprzetworzonych produktów. Nie może zawierać cukru, soli, a nawet mleka, bo to przecież biała śmierć. Nie może być z niesprawdzonych źródeł lub od niepewnych producentów. Musi być zdrowe, świeże, odpowiednio zbilansowane i proste. Mowa o jedzeniu. Zdrowe odżywianie jest obecnie niezwykle modne, ale czy aby na pewno to tylko moda? Tekst: Magdalena Raczek
56
MADEMOISELLE / 05/2018
FOT. MONIKA GRABKOWSKA / UNSPLASH
FOT. FREEPIK
Co za dużo, to niezdrowo
Codzienny detoks i dieta-reżim
Dla wielu z nas to dziś norma, by zdrowo się odżywiać i przestrzegać powyższych zasad. Niektórzy uczynili zdrowym cały swój sposób funkcjonowania – odpowiednia dieta, ruch, uprawianie sportu i życie w trybie „slow”. Dla takich osób to nie moda, to po prostu styl życia. I wszystko dobrze, jeśli jest to w granicach zdrowego rozsądku, bo co za dużo, to niezdrowo – nawet jeśli chodzi o zdrową żywność. Bowiem od zdrowego trybu życia dzieli nas zaledwie cienka granica od obsesji, a nawet choroby – zwanej ortoreksją.
Dzień zaczynamy od detoksu, czyli od szklanki ciepłej wody z cytryną. Na śniadanie najzdrowsza na świecie owsianka lub jaglanka. Na drugie – koktajl (koniecznie zielony), a dokładniej pełne mocy smoothie, czyli bomba witaminowa na bazie soku jabłkowego lub pomarańczowego (własnej roboty rzecz jasna): z jarmużu, selera naciowego, awokado, szpinaku... A dla bardziej zaawansowanych – z pokrzywy i z dodatkiem spiruliny lub trawy pszenicznej na bazie wody kokosowej. Obiad, podwieczorek i kolacja, zależnie od preferowanej diety, powinny składać się głównie z surowych warzyw i odrobiny owoców (uwaga na cukier!). I oczywiście nie możemy zapomnieć o tym, by zjadać pięć małych posiłków, w równych, najlepiej 4-godzinnych przerwach.
W stronę ortoreksji Na początku wszystko wygląda niegroźnie, wręcz jest godne podziwu. Z diety wyrzucamy całe śmieciowe jedzenie, jakie dotąd spożywaliśmy, pozbywamy się wszystkich niezdrowych przekąsek z naszych domowych zapasów, nie kupujemy już białego pieczywa, zapominamy, co to jest pizza, frytki i inne fast-foody. Nie zaglądamy więcej do cukierni po drożdżówki czy pączki, bo znajdujący się w nich cukier rafinowany, jak i słodycze w ogóle, to przyczyna większości chorób. Potem odrzucamy też gluten, mleko, nabiał, i inne produkty przetworzone. Fit, eko, bio, raw Z czasem robi się trudniej, bo samo czytanie etykiet i sprawdzanie składów kupowanej żywności nie wystarcza. Zakupy w sklepie osiedlowym, a nawet w markecie, mogą stać się w końcu niewykonalne, bo nie ma tam produktów spełniających nasze oczekiwania. Zaczynamy więc kupować tylko w sklepach ze zdrową żywnością, jeść produkty jedynie z ekologicznych upraw albo wręcz sami je uprawiać. Również samodzielnie gotujemy i przygotowujemy sobie wszystkie posiłki. Robimy swoje jogurty (jeśli nie odrzuciliśmy po drodze nabiału) albo wytwarzamy własne mleko roślinne (w wersji wegańskiej), hodujemy rzeżuchę i inne zioła na parapecie lub na balkonie, pieczemy swój chleb (jeśli nie zrezygnowaliśmy z glutenu), no i oczywiście pijemy tylko i wyłącznie wodę (źródlaną). Toksyny, pestycydy, emulgatory Jeśli jemy mięso i produkty zwierzęce – to tylko jajka od szczęśliwej kury i mięso od szczęśliwie zabitej krowy, a jeśli pozostały w naszej diecie ryby, to tylko te z certyfikowanych hodowli, bo takie dzikie mogłyby nas czymś zatruć np. ołowiem lub rtęcią. Powszechnie wiadomo, że im większa ryba, tym więcej ma w sobie rtęci. Powoli zaczynamy odczuwać coraz większy lęk przed chemicznymi dodatkami i toksynami: pestycydami, sztucznymi nawozami, słodzikami. Obawiamy się, jak wiele szkód w naszym organizmie wyrządzi spożycie jakiegoś produktu, który w swoim składzie miał choć jedno zabójcze „E”. Niezdrowo poza domem Zaczynamy unikać jedzenia poza domem – najpierw rezygnujemy ze stołowania się na mieście, potem nie jemy już nawet u rodziny (nigdy nie wiadomo, co babcia dodała do zupy i czy nie ugotowała jej czasem na meganiezdrowej kostce rosołowej albo – co gorsza – nie zrobiła jej z zupki w proszku!).
Superfoods jest super (?) W naszej kuchni nie może zabraknąć superfoods, tj. nasion chia, które zapewniają nam dawkę kwasów omega-3 i wapnia, a także wszelkich pestek, w tym modnych pestek arbuza, młodego jęczmienia, moringi, siemienia lnianego, karobu, melasy, matchy, komosy, amarantusa, wodorostów, jagód goji, ksylitolu, i wielu innych, równie egzotycznie brzmiących produktów – bo i w większości egzotycznych, przybyłych do nas z daleka… Czy to jest na pewno dla nas dobre i zdrowe? Brak przyjemności z jedzenia Taki reżim odbiera w końcu czystą radość z jedzenia. Osoby, które cierpią na schorzenie zwane ortoreksją, zaczynają odczuwać brak przyjemności z posiłków. Odżywanie staje się dla nich po prostu mechaniczną czynnością życiową, a jedynym kryterium posiłków jest ich zbilansowanie i zdrowie. Ortoreksja to trzecie – tuż obok tych najbardziej znanych: anoreksji i bulimii – zaburzenie odżywiania. Osoba chora nadmiernie koncentruje się nie tyle na ilości pożywienia, ile na jego jakości. Odrzuca kolejne produkty, bo uznaje je za szkodliwe dla swojego zdrowia. Jesteśmy tym, co jemy Co ciekawe, dietetycy zakładają, że jedynie 1 procent naszego społeczeństwa cierpi na celiakię (nietolerancję glutenu). Mimo to o wiele więcej osób unika glutenu z powodów „zdrowotnych”. „Bezglutenowa”, „wegańska”, „ekologiczna” – to coraz częstsze rodzaje diet pojawiających się wśród naszych znajomych, z którymi coraz trudniej umówić się na wspólny posiłek na mieście lub zaprosić ich do siebie na kolację czy obiad… Może więc, zamiast popadać w skrajności i szukać wciąż diety-cud, która nie istnieje, lepiej spojrzeć szerzej na swoje życie. Nie tylko na to, co jemy, ale i na to, jak i z kim jemy. Oczywiście „jesteśmy tym, co jemy”, ale kluczem do zdrowia zawsze było jedzenie zróżnicowanych posiłków, ruch na świeżym powietrzu i odpowiednia ilość snu. Spróbujmy pojeździć na rowerze, pójść na spacer albo popływać na basenie i porządnie się wyspać, a na zakupy wpaść do osiedlowego warzywniaka, gdzie na pewno znajdziemy całe mnóstwo zdrowej i smacznej żywności.
MADEMOISELLE / 05/2018
57
jej KOKTAJLE
Jej
KOKTAJLE
JUNGLY BIRD FOT. MARTA DEBSKA
40 ML RUMU HAVANA 7 20 ML CAMPARI 40 ML SOKU Z ANANASA 20 ML SOKU Z LIMONKI 10 ML SYROPU CUKROWEGO
58
MADEMOISELLE / 05/2018
RAMOS GIN FIZZ 40 ML GINU BEEFEATER 20 ML SOKU Z CYTRYNY 10 ML SOKU Z LIMONKI 20 ML SYROPU CUKROWEGO 20 ML ŚMIETANKI BIAŁKO JAJA 2 DASH WODY Z KWIATU POMARAŃCZY WODA GAZOWANA
KOKTAJLE PRZYGOTOWANE PRZEZ RESTAURACJĘ FIDEL MADEMOISELLE / 05/2018
59
Jej RESTAURACJA 60
MADEMOISELLE / 05/2018
FOT. JJENNY-DORSEY
jej RESTEURACJA
RESTAURACJA
RESTAURACJA
RESTAURACJA
LA FORTUNA
ESPLENDIDOS
Kaczka po kaszubsku, według przepisu Szefa Kuchni Restauracji Magiel, to połączenie wyśmienicie kruchego mięsa z nutą pomarańczy, podawanego z pieczonymi warzywami korzennymi. Wydobywający się zapach z brytfanki przywołuje najlepsze wspomnienia domu rodzinnego, pełnego świeżych ziół i naturalnych aromatów. Kaczka podawana jest z soczystą, czerwoną kapustą. To połączenie jest idealne na rodzinny, niedzielny obiad nad brzegiem Motławy.
Położona w centrum Gdyni restauracja La Fortuna jest miejscem dla osób ceniących nieprzeciętne doznania kulinarne. Można tutaj poczuć prawdziwy klimat słonecznych Włoch, nie tylko na talerzu. W menu znajdziemy tradycyjne dania włoskie, które są przygotowywane wyłącznie z oryginalnych i świeżych produktów. Wnętrze lokalu łączy tradycję ze swobodą. Niezależnie od tego czy planujemy służbowy lunch, czy rodzinny obiad, zawsze możemy liczyć na najlepszą obsługę.
Restauracja Esplendidos zaprasza na Barakudę po Hiszpańsku! Ta egzotyczna ryba, pochodząca z okolic raf koralowych oceanu, to przysmak, który zaspokoi podniebienia nawet najbardziej wymagających! Idealnie wyfiletowana, podana z puree z groszku, szparagami oraz kalafiorem romanesco i krwawnikiem, stanowi idealne i wyjątkowe połączenie!
MAGIEL
Adres:
Toruńska 12 Gdańsk tel. 58 351 90 52
Adres: al. Zwycięstwa 243 Gdynia tel. 600 202 345
Adres: Armii Krajowej 9 Gdynia tel. 58 661 26 66
FOT. BROOKE LARK / UNPLASH
MADEMOISELLE / 05/2018
61
jej ZDROWIE/ lek na całe zło?
CUKIERKI szczęścia
T
FOT. FREEPIK
Tekst: Dagmara Rybicka
62
MADEMOISELLE / 05/2018
FOT. JANMOL
raktowane jak lek na cale zło. Na nieudany związek, kłopoty ze snem, stres w pracy. Dają chwilę zapomnienia i możliwość oderwania się od codziennych kłopotów. Inna rzeczywistość, sztuczny świat leków uspokajających i nasennych to nie Matrix. Również legalne narkotyki, dzięki którym to, co nas otacza, stanie się gładkie do przyjęcia.
Legalne sidła uzależnienia Uzależnienie od leków plasuje się w czołówce nałogów. Zdaniem specjalistów problem najczęściej dotyka osoby po 30. roku życia, niezależnie od płci. Popularne i szeroko dostępne środki stanowią coraz częściej doskonałą alternatywą dla narkotyków, które trudno pozyskać. Sprzedawane bez recepty, zażywane w ekstremalnie wysokich dawkach, powodują stan zbliżony do tego po dopalaczach, amfetaminie i marihuanie. Od jednego apapu głowa nie boli. Persen pozwoli spokojnie przespać noc, a valerin ukoi rozdygotane nerwy. Skoro są na wyciągnięcie ręki, nic nam nie grozi. Błogostan szybciej, niż ktokolwiek by się spodziewał, zamieni się w największy koszmar, z którego wydostać się można najczęściej przy pomocy terapeuty. Gdy dawki przestają wystarczać, kolejnym krokiem są medykamenty na receptę. Mocne i konkretne, pozwalają na chwilę osiągnąć pożądany stan. Jednak za moment w sidła łapie nałóg, który – podobnie jak alkoholizm i narkomania – wymaga leczenia. Złodziej w sutannie Powołanie towarzyszyło mu od najmłodszych lat. Ksiądz Eryk jest aktualnie pacjentem Ośrodka Terapii Uzależnień pod Ostrołęką. Było jasne jak słońce, że będzie księdzem. Wrażliwy, empatyczny i rozmodlony nastolatek stronił od rówieśników, uważając ich zabawy za wyjątkowo niedojrzałe i głupie. Równowagi i odpowiedzi szukał w Bogu. Nie w głowie był mu alkohol i narkotyki, jego wizja była jasna, serce czyste, a droga prowadziła do seminarium. Skończył je z wyróżnieniem i trafił do niewielkiej parafii w górach. Tam wszystko się zaczęło. Teraz jest pewien, że w otoczeniu sielskiego krajobrazu zatracił człowieczeństwo. Praca katechety od zawsze była spełnieniem jego marzeń. Zasadniczy przełożony twardo egzekwował oczekiwania, więc lista obowiązków rosła. Zdarzały się nieprzespane noce, a stres, jaki mu towarzyszył, powodował, że stale bolała go głowa. Coraz częściej i mocniej, dlatego dolegliwość gasił popularnymi lekami. Pomagały, chociaż już po chwili zamiast jednej tabletki brał dwie, a czasem nawet cztery. Zabezpieczał się na taką ewentualność, więc koło biblii i klasówek zawsze leżała świeżo kupiona paczka. Z wizyty u lekarza w końcu wyszedł z receptą. Na poprawę komfortu otrzymał lek na sen i silny środek na migreny, jakie zdiagnozował medyk. Eryk znalazł się w raju. Przesypiał noce, a rozsadzający skronie ból przestał być krzyżem, który dźwigał. Nie dość, że czuł się rześki i witalny, to dokuczliwy przełożony
przestał powodować drżenie rąk. Gdy podczas katechezy klasa była niegrzeczna – tabletka. Po powrocie druga, bo remont w parafii był nie do zniesienia. Przed snem cztery pigułki, dzięki którym miał pewność, że wstanie wyspany i gotowy do działania. – Było doskonale – z sarkazmem przyznaje Eryk. Jednak doszło małe „ale”. Miesięczny koszt leków zaczynał przerastać dochody księdza. – Pozostał dzień do wypłaty. Świadomość, że nie mam ani jednej tabletki i czeka mnie bezsenna noc oraz nerwy spowodowały, że w panice szukałem rozwiązania. Nie miałem od kogo pożyczyć, na plebanii byliśmy we dwóch i gosposia. Nie chciałem się tłumaczyć, poza tym widziałem, że coraz częściej dopytują, po co tyle tabletek i na co, znowu jestem chory. Biłem się z myślami, wahałem. Chyba z pięć razy zakradałem się pod drzwi kościoła. To, co działo się z moim ciałem, było nie do opisania. Cały w środku dygotałem, w ustach nie czułem śliny, ręce się trzęsły, a żołądek robił fikołki i ssał, jak u kogoś, kto kilka dni nie jadł. Z parafialnej skarbony pieniądze wyjąłem nożem. Wierni nie szczędzili banknotów i wrzucali je hojnie. Kilka wystarczyło, aby w aptece przekonać farmaceutę, że receptę doniosę jutro. Ten pierwszy raz spowodował, że sam siebie rozgrzeszyłem, tłumacząc, że środki są dla kościoła, a ja przecież jestem jego filarem. Proboszcz zorientował się po kilku miesiącach. Rozmawiał ze mną spokojnie, wysłuchał mętnych tłumaczeń i zaproponował leczenie. Po kilku dniach odwiózł mnie do ośrodka, z dala od parafii. Emocje pod kontrolą Po przebytym detoksie od leków Eryk rozpoczął terapię. Objawy odstawienia były tak silne, że na kilka dni trafił do szpitala. Zdrowy na ciele, pod kierunkiem terapeutów uzależnień zabrał się za stan ducha. Proces wyjścia z nałogu zajmie kilka miesięcy, jednak uzależnionym będzie całe życie. Całkowicie je zmieni, ponieważ zamiast polopiryny na przeziębienie i łamanie w kościach pozostaje mu herbata z malinami. Powoli uczy się żyć na nowo. Oswaja lęk przed bezsennością i gdy ta nadchodzi, sięga po książkę. Dał się przekonać terapeucie i kupił rower. Zmęczenie fizyczne okazało się w jego przypadku najlepszym lekiem na całe zło. Wyznacza sobie zbawienne rekordy i z dumą przyznaje, że każdy przejechany kilometr to wygrana walka z samym sobą, z chorymi emocjami i samotnością, którą od najmłodszych lat tłumił ucieczką w stronę Boga. Obiecał sobie, że furtkę Ośrodka zamknie mężczyzna, który choć zbłądził, to nie zawaha się wziąć odpowiedzialności, aby w pełni siebie funkcjonować normalnie.
MADEMOISELLE / 05/2018
63
jej SEX / gorąca wymiana
Spotykają się w internecie. Tam najłatwiej się poznać i zza matrycy od razu określić oczekiwania. Nie liczą na wielką życiową zmianę i płomienną miłość. Pragną jedynie dobrze się zabawić w myśl zasady, że najbardziej rozpala zmysły ciekawość i nowe doznania. Nigdy zdrada, tylko mocny bodziec, który pomaga, by w małżeńskim łóżku nie wiało nudą. Każdy z nich wie, czego chce, dlatego oblicze rewolucji seksualnej swinguje bez wstydu, nie zawsze pod osłoną nocy, a tym bardziej po kątach. Tekst: Dagmara Rybicka
64
MADEMOISELLE / 05/2018
FOT. JOE-DESOUSA
Gorąca WYMIANA
K
Rejestruję się na popularnym portalu. Mężatka, zadbana, posiadająca lokum i otwartego partnera. Liczę, że lakoniczny opis profilu najlepiej uzupełni zdjęcie – od tyłu, pokazujące sylwetkę, z lekkim negliżem pleców. Wciskam „zapisz” i czuję dreszczyk emocji! Ciekawe, jak długo będę czekać na pierwsze zaproszenia. Zapomniałam dodać „dyskretnie”. Słowo klucz, ponieważ budowane w swingowaniu relacje za nic nie powinny wyjść z czterech ścian sypialni. Seks grupowy i zgoda na wymianę partnerów cieszy się rosnącą popularnością. Oczywiście, mało kto ze znajomych powita nas słowami „Hej, jestem swingersem, spotkajmy się na seks”. Nie noszą żadnych znaków rozpoznawczych i nie mrugają podczas spotkania trzy razy. Są jak inne pary, tyle że razem zgadzają się na wymianę partnerów i nie traktują jej jak zdrady.
– Z tym się nie zgodzę. W naszej kulturze wymiana partnerów i obserwowanie, jak ten kocha się z inną osobą, jest zdradą. Rozwiązanie w postaci swingowania często przyjmują osoby, które z wiernością bywają na bakier, a zbudowane stadło domowe nie spełnia oczekiwań. Namawiają drugą połowę, przekonując, że zaczynają przygodę, która pozwoli im się spełnić i mocniej zrealizować – tłumaczy psycholog. Jego zdaniem takie doświadczenie ma często wpływ na radykalną zmianę relacji w związku. Partnerzy zaczynają się wycofywać, zaufanie jest podkopane, a dręczące wyrzutu sumienia prowadzą do narastającego kryzysu, który kończy się rozstaniem. Swingowanie, mylnie traktowane jako lekarstwo, staje się przyczynkiem do skończenia związku, często z wielkim hukiem i wzajemną nienawiścią.
Randka w ciemno Sprawdzam maila i jestem zaskoczona. Kilka propozycji, z których wybieram dwie. Pisane poprawnie i z szacunkiem, bez chamskich opisów tego, co moglibyśmy dla siebie zrobić. Umawiam się na pierwsze spotkanie, przystając na propozycję Odważnego_50, aby poznać się przy stoliku w kawiarni. Z nim i jego bardzo atrakcyjną żoną, która za kilka miesięcy kończy 40 lat. Zgadzam się, jednak od razu przyznaję się że zaczynam przygodę ze swingowaniem. W kolejnym mailu uspokaja i proponuje hotel, który pozwoli mi czuć się bezpieczniej niż w ich domu. Są zainteresowani trójkątem. Sex w parach się zdarza, jednak trudno im o duet, który w pełni zaspokoi fizyczne oczekiwania. Jaś i Małgosia woleliby parę. Dopytują, czy namówię męża. Odpisuję, że to nawet dobry pomysł. Proponują spotkanie, jednak najpierw chcieliby się poznać i wspólnie zabawić przy barze. Na załączonym zdjęciu dwójka uśmiechniętych ludzi po trzydziestce, między którymi jest wciąż spora chemia i widać, że nie spędzają wieczorów przed telewizorem. Kocham Cię bardziej Swingersi nie czują się dewiantami. Styl życia, ich zdaniem, zapewnia same korzyści. Urozmaicenie, nieprzewidywalność, nowe pozycje seksualne i uwrażliwienie na zupełnie nieznany dotąd rodzaj bodźców to tylko kilka argumentów, aby zacząć swingować. Są tacy, których wymiana partnerów uratowała od porzucenia żony czy męża. Spojrzenie z zupełnie nieoczekiwanej i innej perspektywy powoduje, że para zaczyna odkrywać siebie na nowo i kasuje z domowego słownika hasło „zdrada”.
Klub pełen swingu Jaś i Małgosia wysyłają mi adres. Proponują, aby znajomość zaczęła się w klubie. Na miejscu ze zdziwieniem dostrzegam, że piękna willa w okolicach Pruszcza Gdańskiego nie ma nazwy. Aby się do niej dostać, muszę zadzwonić i poczekać, by portier, a właściwie ochroniarz, wpuścił mnie do środka. Od progu tłumaczę, że się tu umówiłam. Widząc mój niepokój, zaprasza i dodaje, że zawsze musi być ten pierwszy raz. Przy barze od razu zwracam uwagę na brunetkę w czerwonej sukience. Przedstawia siebie i partnera prosząc, abyśmy zwracali się, jak w ogłoszeniu. Pałeczkę przejmuje on – przystojny, zadbany, z lśniącą obrączką na ręku. Małgosia nie jest żoną. Poznali się na portalu randkowym, gdzie on szukał większego ognia, niż w małżeńskiej sypialni. Poślubiona o niczym nie wie. Tłumaczy zasady. Przede wszystkim dyskrecja i pewność, że spotkanie będzie jednorazowe. W każdej chwili mogę powiedzieć stop, jeśli któraś z seksualnych praktyk będzie mi nie na rękę. Kilkoma pytaniami weryfikują mój stan zdrowia i zapewniają, że zależy im, aby moje ciało należało do każdego z nich. Na początku z osobna, gdy drugie patrzy, potem razem. Żałują, że jestem sama, ponieważ różne możliwości konfiguracji w parach są tym, na co czekają najbardziej. Kluby dla oczekujących gorącej wymiany rosną jak grzyby po deszczu. Lokalizację znają wtajemniczeni, którzy w ich podwojach bawią się kompleksowo. Elegancki bar, sauna, jaccuzi, sala kinowa, parkiet do tańca i pokój do masażu są w standardzie. Do jego pełni, jak tlenu, potrzebują, aby w sypialni po prostu nie było kameralnie.
MADEMOISELLE / 05/2018
65
jej ZDROWIE / medycyna
FOT. ISTOCK
Medycyna PREMIUM 66
MADEMOISELLE / 05/2018
CLINICANOVA Bio Nutri Lift to doskonałe połączenie dwóch znanych zabiegów Filorga – Hydra Booster oraz Lift Booster. Skutecznie sprawdzi się w walce z oznakami starzenia, dzięki wyjątkowej procedurze, która odżywia skórę oraz przywraca jej blask i prawidłowy poziom nawilżenia. Wypełniacz ART FILLER FINE® LINES, użyty podczas zabiegu, wygładza drobne zmarszczki oraz zapewnia długotrwały efekt liftingu. To idealny zabieg zarówno dla osób, które chcą wyglądać młodo oraz tych, które z niepokojem zauważyły na swojej twarzy pierwsze oznaki starzenia.
ul. Obrońców Wybrzeża 7/6 80-398 Gdańsk tel. 507-698-507 www.clinicanova.pl
Instytut Kosmetologii BABIANA Zabieg oparty o aparat EAT™SkinShock marki BTL jako skuteczna terapia antycellulitowa. Fala akustyczno-elektryczna wykorzystana w tym urządzeniu powoduje wibracje w tkance tłuszczowej, naprzemiennie rozciągając i kurcząc ją, a specjalnie zaprojektowana końcówka do masażu akustycznego dostarcza impulsy fal elektrycznych w głąb. W efekcie poprawia się elastyczność i napięcie skóry, a cellulit jest mniej widoczny. Parametry zabiegu dobierane są indywidualnie, w zależności od miejsca i diagnozy skóry. Kuracja antycellulitowa składa się z serii 10 zabiegów, 2x w tygodniu. ul. F. Hynka 6/9 II p. Gdańsk tel. 600 086 240
Instytut Urody ABACOSUN GDAŃSK Instytut Urody Abacosun Gdańsk Uphagena stworzył innowacyjną i ultranowoczesną formułę programów zabiegowych. Zabiegi dobierane są indywidualnie, w zależności od problemu estetycznego lub zdrowotnego, na bezpłatnej konsultacji. Oprócz aparaturowych zabiegów modelujących twarz i ciało, podologii, mikropigmentacji, kosmetologii estetycznej, masaży i SPA, Instytut jako jedyny w Gdańsku proponuje swoim klientom również zabiegi z zakresu kosmetologii intymnej. ul. Jana Uphagena 24 80-237 Gdańsk Tel. 570700444 recepcja@abacosungdansk.com facebook.com/abacosungdansk
ARKESIA Zaffiro jest najnowszym osiągnięciem w zakresie termoliftingu, obecnie dostępnym na rynku. Jest to urządzenie nowoczesne i innowacyjne. Zabiegi nim wykonywane dają natychmiastowe i długotrwałe efekty ujędrnienia skóry, ktore utrzymują się do 2 lat. Błyskawiczne efekty widoczne już po pierwszym zabiegu są zdecydowanie najważniejszym atutem termoliftingu Zaffiro. To w pełni bezpieczna i bezbolesna metoda odmładzania skóry. Gabinet kosmetyczny Arkesia Rumia ul. Dąbrowskiego 24a/4 84-230 Rumia +48 570-111-690 salon@arkesia.pl
MADEMOISELLE / 05/2018
67
jej URODA/ saute
MODA NA sauté
#
FOT. ALICIA KEYS HERE - ZDJĘCIE OKŁADKI PŁYTY
#NoMakeUp to ruch zapoczątkowany przez piosenkarkę Alicię Keys, która w maju 2016 roku pojawiła się po niemal czterech latach przerwy z singlem „In common”, promującym jej nową, szóstą w dorobku, płytę „Here”. Powrót na scenę muzyczną był połączony z manifestem artystycznym i nowym wizerunkiem – wokalistka postanowiła bowiem zrezygnować z makijażu i od tamtej pory można ją spotkać wyłącznie w wersji sauté. Tekst: Magdalena Raczek
68
MADEMOISELLE / 05/2018
Mieć siłę, by odrzucić obowiązujące kanony Zresztą powiedzieć o Keys „wokalistka” to zdecydowanie za mało! W jej artystycznym CV znajdziemy, że jest multiinstrumentalistką, aktorką, pianistką, kompozytorką, autorką tekstów i producentką. Zdobywczyni wielu nagród Grammy, obecnie uznawana za jedną z najlepszych artystek R&B. Silna osobowość – nie tylko sceniczna, ale i kobieca. Nie bez kozery o tym mowa, albowiem tylko ktoś z tak wyrazistym temperamentem i mocnym charakterem mógł zrobić coś tak trudnego, czyli odrzucić obowiązujące kanony „piękna”. Kampania #NoMakeUp to nie tylko brak makijażu – czy inaczej mówiąc styl, wizerunek i wygląd – lecz nade wszystko sprzeciw. Sprzeciw wobec obowiązującym „normom”, mówiącym, jak należy wyglądać, w co się ubierać, jakich kosmetyków używać i jak się malować, by być uznaną za ładną, zadbaną i przede wszystkim… kobiecą. Tymczasem Alicia Keys pokazała, że prawdziwe kobiece piękno to nie wygląd zewnętrzny, tona makijażu, czy to, co kreujemy i co nosimy na sobie, lecz to, co mamy w sobie – w swoim wnętrzu. Siła kobiet nie tkwi w wyglądzie, ale w osobowości! Ideały nie istnieją Sprzeciw artystki to wyrażenie niezgody na promowany wszechobecnie styl bycia idealną, we „właściwym” rozmiarze zero, doskonale umalowaną i nieskazitelnie wyglądającą – bez zmarszczek, bez cellulitu, bez grama tłuszczu, bez trądziku i bez przebarwień na skórze. A jak dobrze wiemy – taki ideał nie istnieje. Nie istnieją kobiety, które tak wyglądają. Czas się odsłonić #NoMakeUp to tak naprawdę walka o prawa kobiet do bycia sobą i bycia naturalną. Bez udawania, bez zakładania maski – którą makijaż notabene jest. Ukrywamy siebie pod warstwą sztucznego i fałszywego obrazu nas samych. Keys przyznała, że ma już dość życia w kłamstwie i świecie stereotypów: „Czas się odsłonić!”. Jak sama wyznała: „Modlę się do Boga, że to będzie wielka rewolucja. Bo nie chcę się więcej zakrywać. Nie chcę zakrywać swojej twarzy, swojego umysłu, swojej duszy, swoich myśli, swoich problemów, swojej emocjonalnej dojrzałości. Nie chcę zakrywać niczego”. Keys zaznaczyła
jednocześnie, że fakt, iż sama rezygnuje z make-upu, nie oznacza, że jest jego przeciwniczką i że krytykuje kobiety malujące się. Nie o to w tym wszystkim chodzi, by kogokolwiek krytykować, ale by dać każdej kobiecie prawo wyboru. Pokazać, że ma ten wybór. Piękno bez makijażu Na portalach i profilach w mediach społecznościowych pojawiły się chwilę później setki, tysiące, a potem miliony zdjęć kobiet bez makijażu, bez retuszu i bez filtrów zmieniających wygląd z hasztagiem #nomakeup. Wyzwanie podjęły celebrytki, aktorki, kobiety z showbiznesu, ale i zwykłe osoby – łącznie ponad 13 milionów zdjęć kobiet walczących z kompleksami i stereotypami. Selfie bez makijażu umieściły m.in. Gwyneth Paltrow, Beyoncé, Jennifer Aniston, Cindy Crawford, Madonna, Sharon Stone, Diane Kruger, Scarlett Johansson, Lady Gaga, Cameron Diaz, Tyra Banks i inne. Wiele z nich pokazało swoje niedoskonałości, spuchnięte twarze, cienie pod oczami, trądzikową cerę. Jednak przy tym większość z nich wygląda zadziwiająco... pięknie. Trend „no make-up” podłapali makijażyści, projektanci, firmy odzieżowe. Niektóre marki postawiły w swoich kampaniach na modelki bez makijażu, takie pojawiły się na wybiegach m.in. u Gucciego, Armaniego czy Bossa. Oczywiście pojawił się niedługo później kolejny trend – „make-up no make-up”, czyli makijaż, którego nie widać. Niektóre kobiety nie potrafią po prostu żyć bez podkładu i pudru na twarzy. Pokaż swoją twarz Jeśli ty też jesteś już zmęczona dążeniem do ideału, chciałabyś ograniczyć makijaż do minimum albo zupełnie z niego zrezygnować, to nic prostszego, choć dla wielu nie będzie to łatwe. Przede wszystkim zadbaj o siebie. Zadbaj o swoje ciało i duszę – zmęczona, zestresowana i z problemami, które przytłaczają, nie wydobędziesz swojego piękna w pełni. Zadbaj najpierw o podstawy, czyli o zdrowe odżywianie, picie wody i odpowiednią ilość snu, a dopiero potem zainwestuj w dobry krem, naturalne peelingi gruboziarniste, olejki, zabiegi na cerę i ciało. Bez makijażu nie oznacza bowiem „zaniedbana”. Wręcz przeciwnie – nie tracąc czasu ani pieniędzy na kosmetyki i malowanie się, możesz ten czas wykorzystać dla siebie, na swoje przyjemności: masaż, spa, a może aromatyczna kąpiel z solami? Zdecyduj sama. Z makijażem czy bez – piękno jest w tobie i w twoim wnętrzu.
MADEMOISELLE / 05/2018
69
jej URODA / egyptian magic
Na czym polega MAGIA EGYPTIAN MAGIC? Ten cud-kosmetyk to absolutny must have każdej kosmetycznej minimalistki. Krem Egyptian Magic to, można by rzec, krem-orkiestra. Tekst: Magdalena Raczek FOT.ISTOCK
Pełna apteczka w jednym opakowaniu Ten wszechstronny kosmetyk ma właściwości lecznicze (leczenie blizn, gojenie ran, egzemy i łuszczycy), nawilżające i regenerujące (można go stosować jako odżywkę do wysuszonych rąk, stóp i włosów), antybakteryjne (zwalcza trądzik), stanowi ochronę przed promieniami UV, działa na zmarszczki i rozstępy oraz jako regenerujący krem pod oczy. Sprawdzi się nawet jako balsam po opalaniu (łagodzi podrażnienia) oraz jako balsam po goleniu. Nadaje się do każdego typu cery – mimo woskowatej konsystencji nie zatyka porów. Może być używany również jako krem dla niemowląt.
Starożytna receptura Legenda mówi, że został stworzony przed tysiącem lat w królestwie faraonów, co od razu nasuwa przypuszczenia, że stosować go musiała sama Kleopatra, legendarna królowa Egiptu, lubująca się w mlecznych kąpielach… Na ile jest w tym prawdy, trudno ocenić, jednak jest wysoce prawdopodobne, że Kleopatra i inne kobiety od dawien dawna używały kosmetyku tego typu, czyli kremu (czy lepiej powiedzieć maści) wykonanej z samych w 100% naturalnych składników. Bo to właśnie w tym tkwi magia i siła Egyptian Magic – tego „boskiego” wynalazku: zawiera on jedynie sześć składników – wszystkie nawilżające: 70
MADEMOISELLE / 05/2018
oliwę z oliwek, bielony wosk pszczeli, miód, pyłek pszczeli, mleczko pszczele, propolis.
Krem światowych gwiazd Krem ten jest sekretem wielu wizażystów i gwiazd, tj.: Madonny, Karoliny Kurkovej, Evy Mendes, Kate Hudson, Brooke Shields, Lizzy Jagger, i wiele innych. Jego opakowanie wygląda niepozornie i raczej nie zachęca do zakupu, jednak nie dajcie się zwieźć pozorom. Egyptian Magic posiada długi termin ważności (36 miesięcy) i jest bardzo wydajny. Ma właściwości samokonserwujące, nie zawiera żadnych chemicznych konserwantów ani barwników, a ponadto nie jest testowany na zwierzętach.
Prof. nadzw. dr hab. n. med.
Paweł Szychta specjalista chirurgii plastycznej, rekonstrukcyjnej i estetycznej.
Pasjonuje się całym zakresem chirurgii estetycznej. Zakres jego głównych kompetencji obejmuje plastykę nosa, plastykę powiek górnych i dolnych, korekcję odstających małżowin usznych, lift twarzy i szyi, wypełnienie policzków, indywidualnie dopasowane korekcje piersi (powiększenie, podniesienie, redukcję, podniesienie z powiększeniem), plastykę brzucha, liposukcję, lipofilling twarzy i piersi oraz zabiegi wycięcia zmian skórnych.
Profesor opracował autorską metodę podniesienia piersi z powiększeniem bez użycia implantu.
Studia na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Medycznego w Łodzi ukończył z wyróżnieniem oraz był Studentem Roku UM w konkursie “Primus Inter Pares”. Pracę doktorską tworzoną w Polsce i Wielkiej Brytanii obronił w macierzystej Uczelni również z wyróżnieniem. Jego praca habilitacyjna dotyczyła innowacyjnych metod leczenia defektów estetycznych w obrębie twarzy i piersi. Umiejętności z zakresu chirurgii plastycznej pogłębiał w ośrodkach klinicznych chirurgii plastycznej w Polsce, Wielkiej Brytanii i Belgii. Obecnie pracuje w szpitalu 1DayClinic.pl w Gdańsku przy ul. Zabi Kruk 10.
Więcej informacji: 1dayclinic.pl
Teraz taniej online. Zarezerwuj termin konsultacji na: www.1dayclinic.pl/beauty
jej MODA/ rozmowa z projektantem
HOJNATZKA
– w modzie ufam intuicji
E
Wywiad i tekst: Justyna Michalkiewicz-Waloszek
Ewo, dlaczego postanowiłaś promować swoje kolekcje pod nazwą „Hojnatzka”? To była spontaniczna decyzja. Nie spodziewałam się, że moja dyplomowa kolekcja spotka się z takim uznaniem. Postawiłam na fonetyczny zapis nazwiska, z którego wymową poradzą sobie również obcokrajowcy. Tak się przyjęło i już pewnie tak zostanie (śmiech).
FOT. ARCH. PRYWATNE
Twoja dyplomowa kolekcja została zauważona i nagle posypały się propozycje. Koniec pewnego etapu stał się dla Ciebie początkiem kolejnego. Zgłosiłaś się na pokaz Mercedes-Benz Fashion w Budapeszcie i zostałaś wybrana. Jakie to uczucie?
72
MADEMOISELLE / 05/2018
Możliwość prezentacji kolekcji w trakcie Mercedes-Benz Fashion była dla mnie przeogromnym szczęściem. W ogóle cały ubiegły rok był jednym z lepszych w moim życiu. Mimo premiery drugiej kolekcji, ta pierwsza wciąż żyje na wybiegach. Niedawno otrzymałam zaproszenie na pokaz do Petersburga i w tym miesiącu ruszam do Rosji.
FOT. TAMAS KASZAS
Dyplomową kolekcją „You talk too much” wkroczyła na polskie i europejskie wybiegi. Niedawno premierę miała jej nowa kolekcja „Yes Boss”. Czym tym razem zaskoczyła nas Ewa Chojnacka i jakie ma plany na najbliższą przyszłość?
FOT. TOMASZ ZASIŃSKI
Jak myślisz, co takiego w sobie masz? Nie mam pojęcia. Wiele osób zaczęło interesować się modą i projektowaniem w momencie, gdy w Polsce to zaczynało być popularne. W moim życiu moda była obecna, od kiedy pamiętam. Od dziecka „bawiłam się” w projektowanie, chociaż wówczas w Polsce nie było ani programów telewizyjnych na ten temat, ani nawet magazynów. Moda zawsze była moim marzeniem. Wygląda na to, że jesteś prawdziwa, a ta prawda się obroniła. A jednak współcześnie nie trzeba nawet umieć projektować, aby nazywać się projektantem. Coraz częściej amatorzy znajdują swoich odbiorców. Moda jest bardzo subiektywną dziedziną. Zdarzają się projektanci, którzy, moim zdaniem, projektują rzeczy kiczowate, a też znajdują swoich odbiorców. Uważam, że jeżeli robisz to, co sprawia ci radość, masz swoich fanów i jednocześnie nie krzywdzisz tym innych, to wszystko jest w porządku.
Rozumiem, że naturalne futra to nie jest kierunek, w którym podążać będzie Hojnatzka? Absolutnie nie. Do jakiej grupy odbiorców kierujesz swoje ubrania? Nauczono mnie, że zanim zacznę projektować, muszę pomyśleć o osobie, dla której to robię. Nigdy tego nie przestrzegałam. Zawsze skupiam się na tym, co chcę zaprojektować, a jeżeli znajdą się odbiorcy to świetnie! Oczywiście, jeżeli chcesz żyć z projektowania, musisz myśleć biznesowo. Dlatego w najbliższym czasie uruchomię drugą markę, bardziej streetwear’ową. W tym przypadku będę musiała myśleć o grupie docelowej. Hojnatzka niech pozostanie jednak Hojnatzką. Czy to znaczy, że nie sugerujesz się trendami? Trendy wyczuwam intuicyjnie, nie muszę ich szukać. Gdy wybieram formę, kolor lub materiał, po kilku miesiącach okazuje się, że trafiłam w najnowsze trendy. Tak
MADEMOISELLE / 05/2018
73
FOT. TOMASZ ZASIŃSKI
jej MODA/ rozmowa z projektantem
FOT MAREK MAKOWSKI 2 WFS-POKAZY-AUTORSKIE
74
MADEMOISELLE / 05/2018
było przy pierwszej kolekcji „You talk too much”, gdy na wiodące kolory wybrałam granat i czerwień. Te kolory królowały wówczas na wybiegach. Podobnie z paskami. Wybrałam je intuicyjnie, a później z zaskoczeniem oglądałam najnowszego „Vogue’a” i widziałam wszędzie paski. Przy pierwszej kolekcji inspirowałaś się morskimi latarniami… Tak, ale to nie był proces zaplanowany. Gdy zrobiłam pierwsze rysunki, zauważyłam, że są spójne, że coś je łączy i zaczęłam się zastanawiać, dlaczego naszkicowałam akurat takie formy, kształty, kolory. Dość szybko zdałam sobie sprawę, że motywem przewodnim jest morze w swojej mrocznej odsłonie oraz piękna, pomnikowa forma latarni morskiej. Później dopracowywałam kolekcję już bardziej świadomie. Twoja pierwsza kolekcja okazała się ogromnym sukcesem. Czułaś presję, że ta druga „Yes Boss” musi być równie dobra, albo nawet lepsza? Cały czas ją czuję. „You talk too much” była kolekcją pokazową, wręcz teatralną. „Yes boss” jest skromniejsza, bardziej użytkowa. Takie było założenie. Ubrania z pierwszej kolekcji pięknie prezentowały się na zdjęciach i na wybiegu, ale nie nadawały się do noszenia na ulicy. Bałam się, że ludzie tego nie zrozumieją. Druga sprawa – przy pierwszej kolekcji miałam promotora, którym był Wojciech Bednarz, główny projektant marki Vistula. Mając jego aprobatę albo wskazówki, co powinnam poprawić, czułam się pewniej. Przy drugiej byłam zdana tylko na siebie. Która część pracy projektanta jest dla Ciebie najprzyjemniejsza? Pokaz, który trwa raptem parę minut. Jest zwieńczeniem ciężkiej pracy. Samo projektowanie, wybieranie materiałów, kontakty ze szwalnią, poprawki to jest naprawdę ciężka praca. Bo trzeba to jasno podkreślić, praca projektanta nie jest tak kolorowa, jak się niektórym wydaje. Pokaz jest zwykle momentem, w którym schodzi ze mnie całe napięcie. I wówczas odpoczywasz, czy już myślisz o następnej kolekcji? Nie zawsze. Po ostatnim pokazie w Gdyni wszyscy świętowali, a ja na backstage’u analizowałam zdjęcia z wybiegu, myśląc, co należy poprawić (śmiech). A planowanie następnej kolekcji? No cóż, ja nigdy nie przestaję o niej myśleć. Już w trakcie projektowania pierwszej myślałam o drugiej (śmiech). Teraz planuję uruchomić nowy brand, ale na razie nie chcę zdradzać szczegółów…
MADEMOISELLE / 05/2018
75
jej MODA
YES BOSS Projekty: Hojnatzka Zdjęcia: Albert Woźniak Modelka: Małgorzata Mróz Make up: Joanna Pasternak
76
MADEMOISELLE / 05/2018
MADEMOISELLE / 05/2018
77
FOT. KAROLINA ORZECHOWSKA
jej MODA
78
MADEMOISELLE / 05/2018
MADEMOISELLE / 05/2018
79
jej MIEJSCE/ Kosmetyczny Instytut Dr Irena Eris
FOT. MAT. PROMOCYJNE
Świat DR IRENA ERIS C
hcesz się odmłodzić, poczuć lepiej, poprawić swoje samopoczucie i wygląd, zadbać o siebie, a może odpocząć? Zależy ci na indywidualnym dobraniu zabiegów kosmetycznych, dermatologicznych lub usług z zakresu medycyny estetycznej, a może odpowiednich dla siebie kosmetyków? Nie mogłaś trafić lepiej! Kosmetyczny świat Dr Irena Eris to miejsce, gdzie możesz spełnić wszystkie te oczekiwania. Tekst: Magdalena Raczek
Mimo że marka Dr Irena Eris kojarzy się większości pań głównie z kosmetykami, to świat Dr Irena Eris nie samymi kosmetykami stoi. To także Hotele SPA, Kosmetyczne Instytuty oraz Centrum Naukowo-Badawcze. Od lat ceniona przez Polki, chętnie wybierana i kupowana – kojarzona jest bowiem z kwintesencją dobrego smaku i stylu.
FOT. MAT. PROMOCYJNE
Dr Irena Eris jest marką zbudowaną przez Irenę Eris – doktor farmacji. Dzięki realizacji idei holistycznego piękna prezentuje całościowe podejście do pielęgnacji ciała i ducha. Świat marki tworzą nie tylko doskonałej jakości, innowacyjne, skuteczne i bezpieczne, luksusowe kosmetyki, ale także dopasowana do indywidualnych potrzeb profesjonalna pielęgnacja, którą uosabiają Kosmetyczne Instytuty Dr Irena Eris. To również zrównoważony wypoczynek w postaci luksusowych Hoteli SPA na Wzgórzach Dylewskich, w Krynicy-Zdroju oraz Polanicy-Zdroju.
80
MADEMOISELLE / 05/2018
Najbardziej luksusowa marka Dr Irena Eris jako jedyna polska marka została przyjęta w 2012 roku do prestiżowego Comité Colbert – Klubu najbardziej luksusowych marek europejskich.
Stowarzyszenie Comité Colbert to klub założony w 1954 roku przez Jeana-Jacquesa Guerlaina – twórcę słynnej firmy kosmetycznej, zrzeszający dziś światowe marki i instytucje, będące synonimami luksusu, niezawodności i wysokiej jakości. Wśród nich znajdują się tak rozpoznawalne i słynne marki, jak: Veuve Clicquot, Dior, Louis Vuitton, Chanel, Hermès i wiele innych. W 2011 roku do tego grona dołączyły cztery firmy europejskie, a rok później Dr Irena Eris.
Siedliska i Dom Leśny Wzgórza Dylewskie to także nowo wybudowane Siedliska, stylizowane na domach mazurskich wille, otoczone przyrodą i malowniczo otulone Wzgórzami Dylewskimi. Każde z Siedlisk składa się z oddzielnych 3 lub 4 sypialni z łazienkami, salonu oraz kuchni z jadalnią. Na wyjazd z grupą przyjaciół lub współpracowników idealnie nada się z kolei Dom Leśny. To wyjątkowy, dwupoziomowy dom z drewnianych bali, z 9 dwuosobowymi sypialniami. Każdy z pokoi ma powierzchnię od 21 m² do 43 m². Na parterze można wypocząć w przestronnym salonie z kominkiem oraz skorzystać z pięknego tarasu.
Filozofia marki Kosmetyczne Instytuty Dr Irena Eris stworzone są dla osób świadomych swoich potrzeb i pragnących pielęgnować swoje ciało pod okiem profesjonalistów. Punktem oparcia dla ich działań są zaawansowane technologicznie substancje. Dzięki wykorzystaniu najnowszych odkryć kosmetologii i dermatologii, preparaty Prosystem Professional zawierają nowatorskie i zaawansowane technologicznie kompleksy substancji aktywnych.
Dzieci w Hotelu W hotelu liczy się komfort wypoczynku zarówno rodziców, jak i dzieci. W hotelowej Restauracji „Oranżeria” czeka na najmłodszych specjalne menu. W Centrum SPA maluszki mogą skorzystać z basenu dla dzieci, dmuchanych piłek i skrzydełek do nauki pływania. Ponadto na najmłodszych gości czekają: sala zabaw wyposażona w zabawki, malowanki, gry planszowe, bajki dla dzieci w różnym wieku, plac zabaw, oprowadzanie na kucyku na padoku przy stajni, rowery, a zimą sanki. Dzieci do 4. roku życia hotelowy pobyt łącznie z wyżywieniem mają za darmo.
Bezpieczeństwo preparatów stosowanych w zabiegach to fundament filozofii i działań Instytutów, podobnie, jak najwyższa jakość oferowanych produktów i zabiegów. Szeroka gama preparatów Prosystem Professional umożliwia indywidualne podejście do różnorodnych potrzeb. Bezpieczeństwo W Kosmetycznych Instytutach Dr Irena Eris oraz salonach Beauty Partner bezpieczeństwo i indywidualne podejście do klienta są zawsze na pierwszym miejscu. Ważne jest, aby każdy czuł się w gabinetach Dr Irena Eris pewnie i komfortowo. Tylko odpowiednio dobrany i konsekwentnie realizowany program higieny, dezynfekcji i sterylizacji gwarantuje bezpieczeństwo wykonywanych usług i eliminuje ryzyko zakażenia. Instytuty pracują według restrykcyjnych procedur, zapewniających maksimum higieny. Centrum Naukowo Badawcze Program autorskich zabiegów Dr Irena Eris został stworzony na bazie preparatów Prosystem Professional, który gwarantuje indywidualne podejście do różnorodnych potrzeb każdego rodzaju skóry. To oferta obejmująca zabiegi pielęgnacyjne twarzy i ciała, w których wykorzystano trendy nowoczesnej kosmetologii, a ich skuteczność została poparta badaniami w Centrum Naukowo-Badawczym Dr Irena Eris.
Luksusowe i relaksujące wnętrza Hoteli SPA Dr Irena Eris to idealne miejsca do odpoczynku i odnowy biologicznej. To luksus blisko natury. Jednym z trzech takich miejsc jest zlokalizowany na Mazurach Zachodnich, w sąsiedztwie Parku Krajobrazowego, Hotel SPA Dr Irena Eris Wzgórza Dylewskie. Komfortowe, przestronne i funkcjonalne pokoje, Kosmetyczny Instytut, strefa spa i aktywności fizycznej, dwie restauracje, klub nocny, kawiarnia i, przede wszystkim, bliskość przyrody – to wszystko czeka na gości. Hotel jest otwarty zarówno na przyjazdy biznesowe, jak i rodzinne.
FOT. MAT. PROMOCYJNE
Hotel SPA Dr Irena Eris Wzgórza Dylewskie
MADEMOISELLE / 05/2018
81
jej WNĘTRZE/ DIY
BĄDŹ KREATYWNA, zrób to sama!
DIY, FOT. BYHUYEN
czyli skrót angielskiego „Do it yourself” (zrób to sam) to obecnie bardzo popularny, modny, ekologiczny i jednocześnie ekonomiczny trend w wielu dziedzinach, a zwłaszcza we wnętrzarstwie oraz w modzie. Oznacza on własnoręczne wykonywanie bądź przerabianie wszelkiego rodzaju przedmiotów. A co można zrobić samodzielnie? Wedle filozofii DIY – wszystko.
82
MADEMOISELLE / 05/2018
Tekst: Magdalena Raczek
Bądź jak Adam Słodowy Pamiętacie może Adama Słodowego? Przez lata doradzał, jak samodzielnie zbudować coś z niczego. To właśnie nie było nic innego jak DIY. Termin ten używany był już w latach 50. ubiegłego stulecia i odnosił się do zaradnego urządzania i dekorowania własnych mieszkań i domów. W czasach, gdy niczego nie było, wielu podstawowych produktów brakowało, naturalnym stawała się konieczność wykonania różnych rzeczy samodzielnie. Majsterkowiczem, złotą rączką czy obrotną panią domu musiał być każdy, chcąc nie chcąc. W tamtych czasach nie był to więc trend, lecz po prostu norma. Powrót do źródeł
FOT. MARBLECHINA
Dziś, po fali upojenia się konsumpcjonizmem, masową produkcją i wszechdostępnością wszystkiego, obserwujemy powrót do – chciałoby się powiedzieć
– źródeł, czyli rzeczy prostych, a przy tym unikatowych, a nawet spersonalizowanych. W cenie są znowu podstawowe umiejętności tj.: szycie, posługiwanie się pędzlem i młotkiem. Pamiętać przy tym warto, że własnoręcznie wykonane przedmioty, które mogą również posłużyć np. jako prezent, nie tylko są oryginalne, ale posiadają także wartość emocjonalną, są obiektami z „duszą”.
FOT. KARA-MICHELLE
Pomysł na siebie Dodatkowo DIY może być sposobem na zwalczanie stresu (nic tak nie uspokaja, jak praca rąk) czy na odkrywanie u siebie samego ukrytych lub zaniedbanych zdolności i umiejętności, jakie w nas drzemią. Dla niektórych DIY może być pasją, sposobem na spędzanie wolnego czasu, a dla innych – pomysłem na własny biznes.
MADEMOISELLE / 05/2018
83
FOT. NATHALIE JOLIE
jej WNĘTRZE/ DIY
Gdzie szukać inspiracji? Oczywiście przede wszystkim w internecie. Użytkownicy sieci z całego świata inspirują się nawzajem, dzielą się własnymi pomysłami i radami, podają gotowe recepty czy całe tutoriale. Powstało mnóstwo blogów oraz firm wnętrzarskich, które na swoich stronach serwują gotowe przepisy na małe arcydzieła. Fundamentalną ideą DIY, poza własnoręczną pracą, jest stworzenie czegoś niebanalnego niewielkim kosztem. Co można zrobić samodzielnie? Aby nadać wnętrzu osobisty charakter, nie musi być to nic spektakularnego – na początek drobiazgi, np. samodzielnie zaprojektowana fotorama z malowanego drewna lub poduszka z ulubionym zdjęciem czy kolorową poszewką (jeśli mamy zdolności do szydełkowania, haftowania lub robienia na drutach – to wydziergana). Hafty notabene to obecnie prawdziwy hit.
FOT. GEORGIA-DE-LOTZ
A może wazon na kwiaty lub świecznik z niepotrzebnych butelek lub słoików? Własnoręcznie wykonane pudełko do przechowywania albo organizer na biurko? Zróbmy sami girlandy do pokoju dziecięcego, poduchę na krzesło, ramki z plakatami (bardzo modne są z cytatami lub grafikami), a może nawet samodzielnie namalowany obraz (podobrazia są obecnie ogólnodostępne)?
84
MADEMOISELLE / 05/2018
Jeśli niestraszne są nam większe zadania, to zabierzmy się za pomalowanie stolika nocnego, ozdobienie komody albo samodzielne odnowienie mebli. Przecierane, postarzane meble są nieustannie w modzie. Łatwo wykonamy także niezwykle modne w ostatnich latach meble z drewnianych skrzynek i palet. Jedyne, co nas ogranicza to nasza wyobraźnia.
jej PODRÓŻ/ We are here expedition
Przystanek
TAJLANDIA Naszym pierwszym miejscem, jakie odwiedziłyśmy w Tajlandii, był Bangkok, który miał być tylko krótkim przystankiem na naszej dalszej trasie. Chciałyśmy spędzić w Bangkoku parę dni i jechać dalej, bo miasto wydawało nam się zbyt duże, tłoczne, nieciekawe. Przyjechałyśmy do miejsca, w którym wcale nie chciałyśmy być, a jednak zostałyśmy w nim dwa tygodnie. Co się takiego stało, że spodobała się nam ta wielka metropolia? FOT. ARCH. PRYWATNE
Magda Sankiewicz i Joanna Górawska do podróży dookoła świata przygotowywały się około 3 lata. Pod nazwą We are here expedition, pracują jako wolontariuszki w różnych częściach świata.
86
FOT. ASH EDMONDS
MADEMOISELLE / 05/2018
W
W ciągu całej naszej półrocznej podróży, jak na razie Bangkok okazał się najbardziej spokojnym miastem, w jakim mieszkałyśmy. Po wielu miesiącach spędzonych w zakurzonych, azjatyckich miastach, gdzie ulicznym pyłem pokryte jest dosłownie wszystko, czyste ulice Bangkoku były dla nas miłą odmianą. Ogromna metropolia okazała się być całkiem przyjemna i pełna ciekawych miejsc do odkrycia. Skrywa wiele małych uliczek do odwiedzenia, w których kryły się niewielkie świątynie, a nade wszystko spodobało nam się uliczne, tanie i pyszne jedzenie. Zdecydowanie zauroczyły nas także widoki, w których nowoczesna architektura wplata się w krajobraz tradycyjnie budowanych świątyń. Tam świętowałyśmy także obchody Chińskiego Nowego Roku. Nie było nam dane świętować Nowego Roku 31 grudnia w Neplau, więc nadrobiłyśmy nasze zaległości w Tajlandii. Powitałyśmy więc rok 2561. Choć Nowy Rok nie był obchodzony tak hucznie, jak u nas, to ilość pysznego jedzenia, jakie można było tam dostać sprawiła, że całkiem dobrze się bawiłyśmy, a do Urban Hostel, w którym malowałyśmy murale, wróciłyśmy mocno ociężałe z przejedzenia. Nowy Rok nie wywołał w nas efektu WOW!, ale parady smoków, z których nozdrzy ział ogień, zrobiły na nas niemałe wrażenie.
FOT. ARCH. PRYWATNE
Pai znaczy kraj Po dwóch tygodniach w Bangkoku pojechałyśmy do Pai. Do miejsca, które skradło nasze serca totalnie. W hostelu Jazz House mieszkałyśmy w prywatnej, drewnianej chatce, w której dziury w podłodze miejscami były wielkości pięści. Starałyśmy się nie myśleć z iloma pająkami, mrówkami i gekonami dzielimy nasze cztery kąty. Co sprawiło, że w Pai mogłybyśmy zasiedzieć się do końca naszych dni? Ogólna atmosfera chilloutu. Nikt tutaj nigdzie się nie spieszył, nikt nie trąbił, nie krzyczał, nikt nikogo nie poganiał. Psy leżące na ulicach były tłuste i tylko leniwie machały ogonami, kiedy zbliżałyśmy się w ich stronę. Na ulicach spotkać można mnóstwo barwnych postaci – zarówno miejscowych, jak i napływowych. Wygoleni, w dredach, farbowani, siwi, w ciuchach ręcznie barwionych, obwieszeni kamieniami, chodzący w skórzanych butach sprzedawanych przez lokalnych hippisów. Po ulicach chodziło też dużo starszych ludzi, ubranych w sposób, jaki u nas byłby nie do pomyślenia. Sąsiedzi mówiliby „Odbiło na starość!”. W Pai ludzie byli sobą. Kobiety po 70. roku życia kręciły dredy, a faceci w ich wieku rozbijali się motorami. Nikt nikogo nie oceniał, życie wolno płynęło. Wolno jak miód. W Pai świątynie oblepione są gniazdami pszczół, a do owocowych szejków dodawany jest wyborny efekt ich pracy. Świeże, górskie powietrze, soczyste warzywa z lokalnego targu i dużo słońca, były naszym przepisem na regenerację przed dalszą podróżą. I to właśnie w magicznym Pai świętowałyśmy nasze pół roku w drodze, zastanawiając się nad tym, jakie scenariusze już teraz pisze dla nas los...
FOT. PETER HERSHEY
MADEMOISELLE / 05/2018
87
jej PODRÓŻ/ Kamila Kielar
Do przyrody trzeba czuć respekt. ROZMOWA Z KAMILĄ KIELAR FOT. ARCH. PRYWATNE
O
dbyła samotne podróże po Alasce, Kanadzie i Jukonie. W zeszłym roku przeszła zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych. Mówi o sobie Bear Girl, bo kocha niedźwiedzie i przyrodę Północy. Poznajcie Kamilę Kielar!
Co masz w sobie z niedźwiedzicy? Siła i odwaga to cechy, które jako pierwsze przychodzą mi na myśl, ale wolałabym siebie nie oceniać pod tym kątem. Używając pseudonimu Bear Girl, myślałam raczej o niedźwiedziu jako symbolu północnej przyrody i z nią łączyłabym moje podobieństwo do tego zwierzęcia. Lubię przebywać na łonie natury, dobrze się tam czuję. Spodziewałaś się przed wyjazdem na Erasmusa do Finlandii, że Północ tak Cię pochłonie? Wiedziałam, że na samej wymianie będzie fajnie, ale nie sądziłam, że ten kraj, a później Laponia i cała, szeroko pojęta Północ, tak mi „zajdą za skórę”. Cieszę się jednak, że tak się stało. Trochę przypadkiem.
Wywiad: Dominika Prais
88
MADEMOISELLE / 05/2018
To prawda. Początkowo chciałam jechać na Erasmusa do Turcji, ale zaproponowali mi Finlandię. Zgodziłam się bez przekonania, a teraz mija trzynaście lat, odkąd regularnie jeżdżę do Laponii.
Wtedy też zaczęła się Twoja fascynacja niedźwiedziami? Tak, choć początkowo poznawałam północną przyrodę głównie w wersji skandynawskiej – tam niedźwiedzi jest zdecydowanie mniej. Z czasem zaczęłam jednak poszerzać obszar moich wypraw o Alaskę, Rosję, Kanadę, gdzie tych zwierząt spotykałam znacznie więcej. Siłą rzeczy zwróciły moją uwagę, zaczęłam bardziej się nimi interesować, czytać książki na ich temat. Zwyczajnie nie da się przebywać miesiącami w alaskańskim outdoorze i nie być wyszkolonym w temacie niedźwiedzich zachowań. Pamiętasz swoje pierwsze spotkanie z niedźwiedziem? To było na Alasce, w Parku Narodowym Katmai. Minęłam się z nim na odległość kilku metrów. Nie było niebezpiecznie, bo trzeba podkreślić, że niedźwiedzie same z siebie nie atakują ludzi, a tam dodatkowo są do nich przyzwyczajone. Ponadto przebywają w tym miejscu rangersi – ludzie przeszkoleni w temacie zachowań wobec niedźwiedzi. Z tego względu Alaska to odpowiedni rejon do oswajania się z niedźwiedziami przed wyjazdem w bardziej dzikie tereny. Co czujesz, gdy stajesz oko w oko z niedźwiedziem?
Na pewno duży respekt – znam swoje miejsce w szeregu (śmiech). A jeżeli pytasz o strach, to pojawia się on dopiero później, gdy już sobie uświadomię, że to spotkanie było niebezpieczne. W jego trakcie działam raczej automatycznie, skupiam się na tym, jak wyjść cało z tej sytuacji. Skąd wiesz, jak się zachować? Zaczęło się od wstępnych przewodników o Alasce. Później spędziłam trochę czasu z rangersami, traperami i przyrodnikami kanadyjskimi. Uczestniczyłam w szkoleniach, czytałam o behawioryzmie niedźwiedzi, choć w Polsce takiej literatury nie ma zbyt wiele. Wciąż nieprzetłumaczona na język polski jest na przykład książka Stephena Herrero „Bear Attacks”, w której autor nie tylko opisuje ataki niedźwiedzi na ludzi, ale też analizuje, dlaczego do nich doszło. I tak moja wiedza z czasem się pogłębiała, choć nie mogę powiedzieć, że na temat niedźwiedzi wiem już wszystko. Nie masz zatem poczucia, że natura już nie jest w stanie niczym Cię zaskoczyć? Skądże, uważam, że to byłby pierwszy krok do tragicznych zdarzeń. Przekonanie, że można sobie świetnie
FOT. ARCH. PRYWATNE
MADEMOISELLE / 05/2018
89
jej PODRÓŻ/ Kamila Kielar
poradzić w sytuacji, gdy przyroda pokaże swój pazur, jest bardzo nierozsądne. Natura naprawdę potrafi być bezwzględna, dlatego zawsze trzeba zachowywać respekt. Kiedy najdotkliwiej doświadczyłaś bezwzględności przyrody? Były trzy takie sytuacje, wszystkie związane z zimą. Do jednej doszło na północno-zachodnich terytoriach Kanady, w czasie mojej samotnej wyprawy biegowej. Temperatura sięgnęła –40 st. Pamiętam, że bardzo się wtedy odwodniłam, pojawił się problem ze stopami. A drugie zdarzenie nastąpiło w Laponii. Szłam górskim szlakiem, przebiegającym przez jezioro. Ono powinno o tej porze – to był początek lutego – zamarznąć na kość. Tak się jednak nie stało. Lód zaczął się pode mną łamać, miałam trudności, żeby się stamtąd wydostać. Na szczęście nie stało się nic poważnego, choć mam świadomość, że cała sytuacja mogła się zakończyć tragicznie. Wystarczyłoby na chwilę włożyć nogę do lodowatej wody, żeby sobie ją odmrozić. Na ostatniej wyprawie też miałam trudną przygodę z przekraczaniem górskiej rzeki, która wezbrała gwałtownie po roztopach śniegu i powaliła naszą koleżankę. Trzeba
FOT. ARCH. PRYWATNE
90
MADEMOISELLE / 05/2018
FOT. ARCH. PRYWATNE
było ją ratować, bo gdyby woda całkowicie ją zabrała, nie miałaby szans na przeżycie. To była skomplikowana i niebezpieczna operacja. Jest coś, co mogłoby Cię złamać? Mam świadomość, że w survivalu ogromną rolę odgrywa psychika – zbyt słaba może być powodem załamania. Mnie się to na szczęście jeszcze nie zdarzyło. Są jednak rzeczy, które mnie przerastają fizycznie. Pamiętam wyjście w góry zimą, na Alasce, kiedy musiałam zawrócić z powodu złej pogody. Nie chciałam ryzykować. W tej sytuacji przyroda wygrała, w pewnym sensie mnie złamała, choć ja nie traktuję tego w kategoriach porażki. Po prostu ważniejsze jest dla mnie bezpieczeństwo niż osiągnięcie celu za wszelką cenę. Jesteś ryzykantką? W moim przekonaniu nie jestem, bo w odpowiednim momencie umiem się wycofać. Jednak dla innych już sam fakt, że przez dwa miesiące przebywam sama, w miejscu, gdzie panuje czterdziestostopniowy mróz, jest ryzykiem. To świadczy tylko o tym, że każdy gdzie indziej wyznacza sobie granice. Moje wciąż się zmieniają, z każdą kolejną wyprawą sięgają dalej.
Zdarza się, że musisz udowadniać, że kobieta potrafi? Bardzo bym chciała, żeby kiedyś stało się oczywiste, że pewne dokonania nie zależą od płci, ale siły, charakteru czy wiedzy. Zdaję sobie sprawę, że póki co jest to wizja idealistyczna. Nieustannie spotykam się bowiem z pełnymi zdziwienia komentarzami typu: „Och, tak sama i do tego kobieta, taka drobna, blondynka!”. A co ma do tego kolor włosów czy płeć? Zszokowane są nawet kobiety, co mnie dziwi, bo przecież dziewczyny powinny wiedzieć, że jak się chce, to można wiele zdziałać. I tak, w outdoorze, na wyjazdach bardziej nastawionych na wyzwanie, muszę niestety to wciąż na nowo udowadniać. A mnie bardziej dziwi, jaką przyjemność można czerpać w czasie samotnej wyprawy w czterdziestostopniowym mrozie. Oglądanie zwierząt, fotografowanie ich, leżenie w szałasie i obserwowanie spadającego śniegu. To wszystko daje tak niesamowite poczucie, że jest się we właściwym miejscu o właściwym czasie, że naprawdę można czerpać z tego przyjemność (pauza). Brzmię wiarygodnie (śmieje się)?
MADEMOISELLE / 05/2018
91
jej MIEJSCE/ hotele
J ej HOTEL OFERTA WAKACYJNO /MAJÓWKOWA
92
FOT. JASON BLACKEYE
MADEMOISELLE / 05/2018
HOTEL:
Hanza Pałac Wellness & SPA****
Hotel Hanza Pałac Wellness & SPA to świetna opcja dla osób, które potrzebują krótkiego odpoczynku od codzienności oraz poszukują wyciszenia i regeneracji sił. Warto zwrócić uwagę na pakiet Pobyt z Przyjaciółką w SPA. Jego cena obejmuje m.in. nocleg w komfortowym pokoju dwuosobowym ze śniadaniem, bon gratisowy w SPA opiewający na kwotę 100 zł/os., niespodziankę w hotelowej kawiarni czy nieograniczony dostęp do strefy Wellness & SPA (basen, strefy saun, jacuzzi).
Adres: Rulewo 13, 86-160 Warlubie, tel. +48 52 320 90 94 www.hanzapalac.pl
HOTEL:
Tristan Hotel & SPA
Aby się zresetować i zregenerować siły, nie trzeba planować dalekich podróży. Krótki wypad do Tristan Hotel & SPA, obiektu położonego w Kątach Rybackich, na Mierzei Wiślanej, to gwarancja pełnego komfortu i wypoczynku na najwyższym poziomie. Warto zapoznać się z pakietami umożliwiającymi krótkotrwały pobyt, takim jak Zrelaksowani Wiosną czy Świat Masaży. W ich cenie zawarto noclegi i wyżywienie, ale też ofertę wybranych zabiegów. To doskonały pomysł na niedługi i relaksujący wyjazd z przyjaciółką. Adres: ul. Rybacka 17, Kąty Rybackie, tel. +48 55 26 72 600 www.tristan.com.pl
MADEMOISELLE / 05/2018
93
Działo się...
DLA KOBIET
KONCERT NATALII PRZYBYSZ, MICROMUSIC ORAZ ODET 17 MARCA 2018 STARY MANEŻ W GDAŃSKU W sobotę 17 marca w gdańskim Starym Maneżu odbył się koncert w ramach wiosennej trasy koncertowej trzech niezwykle zdolnych piosenkarek: Odet, Mikromusic oraz Natalia Przybysz. Koncert został zorganizowany przez Agencje P.W. Events – koncerty i yMusic. Prawdziwe perły polskiej sceny muzycznej tłumnie zebrały mieszkańców Trójmiasta. Długo wyczekiwany występ artystek był prawdziwą ucztą muzyczną, elektryzujący, na wysokim poziomie. W końcu nie bez powodu kobieca trasa z udziałem tych artystek jest pretendentką do tytułu muzycznego wydarzenia roku 2018! FOT. PIOTR ŻAGIELL
AMBER FASHION PROJECT 2018 20 MARCA 2018 ZATOKA SZTUKI
FOT. PIOTR ŻAGIELL
We wtorkowy wieczór 20 marca w sopockiej Zatoce Sztuki odbył się finał konkursu dla wschodzących gwiazd świata mody podczas ”Amber Fashion Project”. Kreacjom pokazowym, prezentowanych przez młodych projektantów, towarzyszyła biżuteria z bursztynu. Zebrani goście mogli podziwiać kolekcje m.in.: Karoliny Kalskiej, Patryka Wojciechowskiego czy Michała Starosta – inicjatora Amber Fashion Project. Na wybiegu znalazło się wiele zwiewnych, wieczorowych kreacji, pełnych blasku, pieczołowicie wykonanych z migoczących tkanin, jak również propozycje przeznaczone do codziennych stylizacji. Wieczór zakończył pokaz duetu Michała Starosta x Zatoka Sztuki z biżuterią Victorii Bramin, pod nazwą “Black Love”. Na sam koniec goście zostali zaproszeni na wystawę fotografii Macieja Kruka.
94
MADEMOISELLE / 05/2018
4. URODZINY STREFY KOBIET BIZNESU 23 MARCA 2018 HOTEL HAFFNER W SOPOCIE Strefa Kobiet Biznesu skończyła już 4 lata! Wspólne celebrowanie urodzin odbyło się 23 marca w Hotelu Haffner w Sopocie, gdzie tłumnie przybyli zaproszeni goście. To była nie tylko doskonała okazja do świętowania, ale również poznania się, zaprezentowania swojego biznesu, rozmowy i podzielenia się swoim doświadczeniem. Organizatorki wydarzenia zadbały o pyszny poczęstunek oraz fantastyczną atmosferę, a na koniec odbyło się huczne after party.
FOT. PIOTR ŻAGIELL
FIDELOWE SPOTKANIE RUMOWE Z RUMEM DICTATOR 25 MARCA 2018 FIDEL W SOPOCIE Niedzielny wieczór 25 marca w sopockim Fidelu przebiegł pod hasłem Fidelowego Spotkania Rumowego, podczas którego odbyła się degustacja wyjątkowego, ekskluzywnego rumu Dictator. Na wydarzeniu osobiście pojawili się przedstawiciele marki, którzy przybliżyli nieco proces powstania oraz historię zapoczątkowania rumu Dictator. Po wysłuchaniu tych niezwykle ciekawych opowieści, bogatsi o wiedzę na temat samego alkoholu, wszyscy przystąpili do smakowania trunków oraz specjalnie przygotowanych przez fidelowych kucharzy tapasów. Wszystko smakowało bardzo wykwintnie. FOT. PIOTR ŻAGIELL
MADEMOISELLE / 05/2018
95
DZIAŁO się
"MĘŻCZYZNA W MIEŚCIE" W GDYŃSKIM BUTIKU DRYFT 7 KWIETNIA 2018 BUTIK DRYFT W GDYNI W sobotni wieczór 7 kwietnia, w gdyńskim butiku Dryft, odbyło się oficjalne otwarcie wiosennego sezonu pt. “Mężczyzna w Mieście”. Gości powitała Paulina Marwińska – właścicielka agencji Maarwin, współorganizatorka imprezy oraz Michał Malinowski – właściciel obiektu, który opowiedział o wyjątkowości dostępnych w sklepie produktów, a także łączeniu pasji z tym, co można znaleźć w asortymencie. Na przybyłych gości czekała prezentacja nowej kolekcji marynarek M.Ceran w wykonaniu Michała Lembicza – finalisty Mister Polski, w stylizacjach Łukasza Duszy, właściciela Time For Design. Wieczór uświetniła degustacja whisky w wykonaniu Przemysława Gwardzika, właściciela Pracowni Red Wine&Whisky oraz live music w wykonaniu Eweliny Poblo Pobłockiej. Dodatkową atrakcją była możliwość skorzystania z usług barbera, Mateusza Banaszka. FOT. KLAUDIA GROHS
"TRZY KROKI DO KULTURY" W RESTAURACJI ESPLÉNDIDOS 13 KWIETNIA 2018 RESTAURACJA ESPLENDIDOS W piątek 13 kwietnia, w gdyńskiej Restauracji Espléndidos, miało miejsce wyjątkowe wydarzenie pt. "Trzy kroki do kultury". Wydarzenie miało na celu pokazanie ciekawych aranżacji muzyki filmowej oraz teatralnej, odbiegającej od tego, co możemy spotkać obecnie w większości klubów. Na scenie wystąpiły trzy utalentowane wokalistki: Dominika Kwiatkowska, Agnieszka Skawińska i Ewelina Pobłocka. Wydarzenie poprowadziła Paulina Marwińska. Goście skosztowali tapas i wyjątkowych drinków, przygotowanych specjalnie na ten wieczór. FOT. PIOTR ŻAGIELL
96
MADEMOISELLE / 05/2018
1DayClinic.pl - nowoczesny szpital 1DayClinic.pl - nowoczesny szpital powstały z myślą o pacjentach! powstały z myślą o pacjentach! 1DayClinic.pl to Szpital Chirurgii Jednego Dnia ETER-MED, który znajduje się w nowo wybudowanym obiekcie. Nowoczesny budynek umożliwił zastosowanie w Szpitalu 1DayClinic.pl Szpital Chirurgii Dnia ETER-MED, znajduje się wSzpital nowo najnowszych to technologii, które wJednego wielu placówkach jeszczektóry nie są dostępne. wybudowanym obiekcie. Nowoczesny budynek umożliwił zastosowanie w Szpitalu 1DayClinic.pl zapewnia pacjentom innowacyjne sale operacyjne wyposażone w najnowszych technologii, które w laminarnego, wielu placówkach nie sąsterylne dostępne. Szpital specjalną technologię nawiewu którajeszcze gwarantuje powietrze 1DayClinic.pl zapewnia pacjentom innowacyjne sale operacyjne wyposażone w podczas zabiegu. specjalną technologię nawiewu laminarnego, która gwarantuje sterylne powietrze podczas zabiegu. Wszystkie urządzenia medyczne, w tym aparaty monitorujące parametry życiowe są atestowane i na bieżąco serwisowane. Blok operacyjny szpitala posiada dodatkowe Wszystkie w tym aparaty monitorujące parametry życiowe są niezależne urządzenia zasilanie wmedyczne, energię elektryczną, co zapewnia ciągłość w dostawie prądu, atestowane i na bieżąco serwisowane. Blok operacyjny szpitala posiada dodatkowe również w przypadku awarii sieci. niezależne zasilanie w energię elektryczną, co zapewnia ciągłość w dostawie prądu, również w przypadku awarii sieci. 1DayClinic.pl to nie tylko szpital, ale także zespół najlepszych lekarzy specjalistów, którzy cieszą się niezwykle bogatym doświadczeniem oraz dorobkiem naukowym. Osoby 1DayClinic.pl tylko szpital, ale także zespół najlepszych lekarzy specjalistów, którzy przebywającetownie placówce docenią również zawsze serdeczne i pomocne pielęgniarki, cieszą się niezwykle bogatym doświadczeniem oraz dorobkiem naukowym. Osoby dla których to pacjent jest najważniejszy. przebywające w placówce docenią również zawsze serdeczne i pomocne pielęgniarki, dla których to pacjent jest najważniejszy.
Oferujemy Państwu zabiegi z zakresu: Oferujemy Państwu zabiegi z zakresu: m.in. operacje stawów, operacje barków, korekcje halluksów, zabiegi uwalniające nerwy obwodowe ręki, artroskopie, zabiegi wykorzystujące Ortopedii m.in. operacje stawów, operacje barków, korekcje halluksów, zabiegi komórki macierzyste i osocze bogatopłytkowe uwalniające nerwy obwodowe ręki, artroskopie, zabiegi wykorzystujące Ortopedii Chirurgii ogólnej Chirurgii ogólnej Chirurgii naczyniowej Chirurgii naczyniowej Chirurgii plastycznej Chirurgii plastycznej Laryngologii Laryngologii Okulistyki Okulistyki
komórki macierzyste i osocze bogatopłytkowe m.in. operacje różnorodnych przepuklin, usuwanie znamion skórnych i guzków, operacje wodniaka jądra i torbieli najądrza, operacje zatoki m.in. operacje różnorodnych przepuklin, usuwanie znamion skórnych i włosowatej guzków, operacje wodniaka jądra i torbieli najądrza, operacje zatoki włosowatej m.in. zabieg EVRF – operacja żylaków, skleroterapia m.in. zabieg EVRF – operacja żylaków, skleroterapia
m.in lifting twarzy, rekonstrukcje, powiększanie i zmniejszanie piersi, liposukcje, korekcje uszu i nosa, zabiegi na udach i pośladkach, korekcje blizn m.in lifting twarzy, rekonstrukcje, powiększanie i zmniejszanie piersi, liposukcje, korekcje uszu i nosa, zabiegi na udach i pośladkach, korekcje blizn m.in. operacje zatok, operacje przegrody nosa, usunięcie lub podcięcie migdałków, zmniejszenie małżowin nosowych, nacięcie błon m.in. operacje zatok, operacje przegrody nosa, usunięcie lub podcięcie bębenkowych migdałków, zmniejszenie małżowin nosowych, nacięcie błon bębenkowych m.in. laseroterapia siatkówki, zabiegi przeciwjaskrowe, iniekcje podspojówkowe, operacje zaćmy z wykorzystaniem najlepszych belgijskich soczem.in. laseroterapia wek klasy premium. siatkówki, zabiegi przeciwjaskrowe, iniekcje podspojówkowe, operacje zaćmy z wykorzystaniem najlepszych belgijskich soczewek klasy premium.
ul. Żabi Kruk 10, Gdańsk
58 320 26 00
szpital@etermed.pl
ul. Żabi Kruk 10, Gdańsk
58 320 26 00
szpital@etermed.pl
www.1DayClinic.pl www.1DayClinic.pl
DZIAŁO się
TAJSKI SYLWESTER 14 KWIETNIA 2018 RESTAURACJA LOLO THAI JOLO W sobotę 14 kwietnia w gdyńskiej restauracji Lolo Thai Jolo miał miejsce prawdziwie Tajski Sylwester. Przybyli gości mieli okazję nie tylko spróbować wyjątkowej, aromatycznej kuchni, ale również zobaczyć sztukę carvingu na żywo oraz obejrzeć pokaz barmański w wykonaniu Kamila Żaka i Kevina Cajdlera. Imprezę poprowadziła Paulina Marwińska – właścicielka agencji Maarwin oraz Natalia Zachalska. Ucztę muzyczną zagwarantował Dj Fresh oraz Dj Elvis. FOT. KLAUDIA GROHS
WIOSENNE TARGI BAKALIE W GDAŃSKU 21 KWIETNIA 2018 STARY MANEŻ W sobotę 21 kwietnia odbyła się kolejna odsłona targów mody i designu Bakalie. Na dwóch poziomach Starego Maneżu w Gdańsku zebrali się przedstawiciele marek z całej Polski z modą, biżuterią, akcesoriami oraz elementami dekoracyjnymi, skierowanymi zarówno do dzieci i dorosłych. Dodatkowo uczestnicy targów mogli wziąć udział w warsztatach prowadzonych przez kwiaciarnię Flora Muzyka oraz Centrum Edukacyjne Tuta. By na chwilę odpocząć i się zrelaksować, można było skosztować pyszności kawiarnianych serwowanych m.in. przez Stary Maneż bądź udać się do naszej Strefy Relaksu Mademoiselle, gdzie, dzięki Farwie, wspólnie z przybyłyśmy gośmi malowaliśmy w kaszubkie wzory pamiątkowe tabliczki i ubrania. FOT. PIOTR ŻAGIELL
98
MADEMOISELLE / 05/2018
jej KOLPORTAŻ Gdańsk AAL TOURIST – ul. Wały Piastowskie 1 ABACOSUN SALON URODY – ul. Spacerowa 65 ABACOSUN- INSTYTUT URODY – ul. Partyzantów 3 ALABASTER – Aleja Grunwaldzka 102 ALEKSANDRA COSMETIQUE COIFEUR – ul. Szafarnia 11 AMBER BEAUTY KLINIKA – ul. Myśliwska 17A AQUARIUS FITNESS & WELLNESS – ul. Zygmunta Noskowskiego 17b AQUASTACJA – Aleja Grunwaldzka 411 ARCADIA SPA – ul. Na Piaskach 4 ARKON BISTRO – ul. Arkońska 6 ATELIER ANDRE – ul. Świętokrzyska 58 ATELIER DE BEAUTE – Aleja Grunwaldzka 409 AUCHAN – ul. Szczęśliwa 22 AURA – ul. Toruńska 15 AUTOORUNIA – ul. Starogardzka 22 BALTICA BEAUTY – ul. Partyzantów 8/103 BARBERSHOP – ul. Garncarska 7/8/9 BAZAR SMAKÓW – Aleja Grunwaldzka 411 BEAUTY DERM SPA – ul. Kapliczna 30 BELLEZZA STUDIO – ul. Władysława Cieszyńskiego 1C BELL STUDIO URODY – ul. Szeroka 119/120 BEST WESTERN BONUM HOTEL – ul. Sieroca 3 BEST WESTERN PLUS ARKON PARK HOTEL – ul. Śląska 10 BETTY BARCLAY – Aleja Grunwaldzka 141 BIO WAY – ul. Rajska 10 BIURO PODRÓŻ ITAKA – ul. Szczęśliwa 3 BLOOM BEAUTY SALON – ul. Jana Kilińskiego 4 BLUE SUN – ul. Konstantego Bergiela 4A/16 BMW BAWARIA MOTORS – Aleja Grunwaldzka 195 BMW ZDUNEK GDAŃSK – ul. Miałki Szlak 43/45 BOGNA HAIR DESIGN – ul. Szeroka 18/19 BOSA CLUB SLOW FASHION – Stary Rynek Oliwski 20 BRA N BEAUTY – ul. Żwirki i Wigury 4/19 BYTOM – Aleja Grunwaldzka 141 CAFE W – Aleja Grunwaldzka 82 CALYPSO – ul. Rajska 10 CAMILLE ALBANE PARIS – ul. Rajska 10 CENTRUM DERMATOLOGII LASEROWEJ EPI CENTRUM – ul. Władysława Pniewskiego 3 CENTRUM OKULISTYCZNE ARTLIFE – ul. Obrońców Wybrzeża 23 CITY MEBLE STREFA INSPIRACJI – Aleja Grunwaldzka 211 CITYMOTORS – ul. Jagiellońska 12a CLUB FRYZJERSKI ALTERNATIVE – Aleja Grunwaldzka 471 COSTA COFFEE – ul. Rajska 10 COSTA COFFEE – ul. Długi Targ 5 COSTA COFFEE – Aleja Grunwaldzka 141 COSTA COFFEE – ul. Złota Karczma 26 CZUPRYNKI CZESANIE & BRYKANIE – ul. Antoniego Słonimskiego 6 DALIA – ul. Kartuska 33 DARIUSZ DEGOWSKI- SALON FRYZJERSTWA ARTYSTYCZNEGO – ul. Jana Heweliusza 31 DELUX HAIR STUDIO ROBERT TEREFENKO – ul. Złota Karczma 26 DENTICO JOWITA ŻEBROWSKA-ZAKRZEWSKA – ul. Kołobrzeska 5/7 DIAMOND CLINIC – ul. Jana Heweliusza 22 DOM SUSHI – ul. Targ Rybny 11 DOUGLAS – ul. Kołobrzeska 41C DR PERNAK – Aleja Grunwaldzka 549 DRYWA SP. Z O.O. – ul. Kartuska 410 DWÓR OLIWSKI – ul. Bytowska 4 DWÓR PRAWDZICA – ul. Piastowska 198 EGOISTE STUDIA URODY – ul. Toruńska 15 ELEWATOR GDAŃSK HOSTEL – ul. Spichrzowa 19 EN VOGUE PERFECT HAIR – Aleja Grunwaldzka 79/81 EUROSTYL – ul. Leszczynowa 6 FALE LOKI KOKI – ul. Rajska 10 FAMILY DENTAL CARE – ul. Stajenna 5 FILHARMONIA BAŁTYCKA – ul. Ołowianka 1 FIT STACJA – Aleja Grunwaldzka 411 FITNESS KLUB SPÓJNIA – ul. Juliusza Słowackiego 4 FUNCLIMB – Aleja Grunwaldzka 411 GABINET KOSMETOLOGII COLLAGEN – ul. Migowska 72A GEOMETRIA PERFECT HAIR – ul. Młyńska 9/11C GOLDEN TULIP – ul. Piastowska 160 GOOD LUCK CLUB – ul. Orzechowa 7 GRYCAN LODY OD POKOLEŃ – Aleja Grunwaldzka 141 GUSTO DOMINIUM – Aleja Grunwaldzka 141 HERBACIARNIA JAHMAICA – ul. Obrońców Wybrzeża 23 HOLLAND HOUSE – ul. Długi Targ 33/34 HOTEL ALMOND – ul. Toruńska 12 HOTEL AMBER – ul. Powstańców Warszawskich 45 HOTEL BARTAN – ul. Turystyczna 9A HOTEL BEETHOVEN – ul. Beethovena 7 HOTEL GALION – ul. Stogi 20 HOTEL GDAŃSK – ul. Szafarnia 9 HOTEL GRAND CRU – ul. Rycerska 11-12 HOTEL HANZA – ul. Tokarska 6 HOTEL HILTON – ul. Targ Rybny 1 HOTEL IMPRESJA – ul. Tuwima 12 HOTEL KRÓLEWSKI – ul. Ołowianka 1 HOTEL LOGOS – ul. Jana Uphagena 28 HOTEL MARINA CLUB – ul. Szafarnia 10 HOTEL RADDISON BLU – ul. Długi Targ 19 HOTEL SADOVA – ul. Łąkowa 60 INGLOT – Aleja Grunwaldzka 141 INVICTA – ul. Rajska 10 JACQUES ANDRE HAIR & SPA – ul. Elżbietańska 9/10 KABATA MEDYCYNA RODZINNA – ul. Adama Mickiewicza 20A KASHMIR SPA – ul. Lawendowe Wzgórze 16 KAWIARNIA MODERN – ul. Złota Karczma 26 KAWIARNIA W STARYM KADRZE – ul. Grobla I 3/4 KIA INTERBIS – ul. Kartuska 408 KLIPS – ul. Bolesława Krzywoustego 24B KLIPS ANETA DOLNA – ul. Roalda Amundsena 7A KUCHARIA – ul. Antoniego Słonimskiego 6 LICENCJONOWANY GABINET KOSMETYCZNY GRACJA – ul. Startowa 8 LORENZO COLETTI – ul. Trzy Lipy 4/2 MABE CARE – ul. Szeroka 56/57 MAŁA KLINIKA – ul. Jacka Malczewskiego 51 MERCEDES BENZ WITMAN – Aleja Grunwaldzka 493 MK BOWLING – Aleja Grunwaldzka 82 MULIERES HAIR & BODY – ul. Czerwony Dwór 24 NADOBNE KOSMETOLOGIA FIZJOTERAPIA – Aleja Grunwaldzka 517 NAIL EXPRESS – ul. Rajska 10 NUMBER ONE HOTEL – ul. Jaglana 4 OFFICE BISTRO – ul. Jana z Kolna 11 ONE HARMONY SPA & WELLNESS CENTRE – ul. Jaglana 4 OPERA BAŁTYCKA – Aleja Zwycięstwa 15 OPTYK STUDIO 1242 – Aleja Grunwaldzka 141 OTWARTA GALERIA SMAKU – ul. Antoniego Słonimskiego 6 PATRIZIA ARYTON – Aleja Grunwaldzka 141 PERFECT MEDICA – ul. Kołobrzeska 63 PERIODENTIST – ul. Stanisława Moniuszki 4 PETITEPERLE – ul. Beniowskiego 51 PIJALNIA SOKÓW PESCA FRESCA – Aleja Grunwaldzka 82 PINKY STUDIO – ul. Wilanowska 4 PLUS DLA URODY – ul. Generała Kazimierza Sosnowskiego 1a POLMED – Aleja Grunwaldzka 82 POMELO BISTRO – ul. Ogarna 121/122 PORADNIA FLEBOLOGICZNA – ul. Partyzantów 27 POWERPIT – Aleja Grunwaldzka 229 PREMIUM FITNESS & GYM – ul. Cienista 30 PREMIUM MOTORS GROUP – ul. Reduta Żbik 4 PRIVE BEAUTY & HAIR – ul. Rajska 1 PROSTA KRESKA – Aleja Grunwaldzka 74/2 QUIRIS – ul. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego 12 RESTAURACJA AMBER SIDE – Plac Solidarności 1 RESTAURACJA CANIS MUSIC & WINE – ul. Ogarna 27 RESTAURACJA CZARNA OWCA BY LULA – ul. Chlebnicka 13/16 RESTAURACJA DWÓR KUŹNICZKI – ul. Wajdeloty 13 RESTAURACJA DZIKI GON – ul. Jaśkowa Dolina 114
100
MADEMOISELLE / 05/2018
RESTAURACJA LA FONTAINE – ul. Dyrekcyjna 2/4 RESTAURACJA LUCYNKA – ul. Joachima Lelewela 19a RESTAURACJA LULA FOOD & DRINK – ul. Norwida 4 RESTAURACJA MAJOLIKA – ul. Jana Uphagena 23 RESTAURACJA MERCATO – Targ Rybny 1 RESTAURACJA PANORAMA – ul. Wały Piastowskie 1 RESTAURACJA PAPIEROOVKA – Aleja Grunwaldzka 56 RESTAURACJA PATIO ESPANOL – ul. Tandeta 1/81 RESTAURACJA POBITEGARY – ul. Bitwy Oliwskiej 34 RESTAURACJA PUEBLO – ul. Kołodziejska 4 RESTAURACJA RITZ – ul. Szafarnia 6 RESTAURACJA SZAFARNIA 10 – ul. Szafarnia 10 RESTAURACJA TRATTORIA GUSTO – ul. Afrodyty 1 RESTAURACJA TRATTORIA LA CANTINA – ul. Dębinki 7D/1 RESTAURACJA VNS – Aleja Grunwaldzka 82 RESTAURACJA WERANDA – ul. Tuwima 12 RESTAURACJA ZAFISHOWANI – ul. Tokarska 6 RESTAURACJA ŻURAW – ul. Długie Pobrzeże 32 RETRO ATELIER WIESŁAWA HORN – ul. Stanisława Wyspiańskiego 20/2 SALON FRYZJERSKI EXCELLENTQ – ul. Rajska 1/5A SALON FRYZJERSKI EXCELLENTQ – ul. Jana Kilińskiego 4 SALON FRYZJERSKI MACIAS – ul. Kielnieńska 183 SALON FRYZJERSKI POINT – Aleja Grunwaldzka 57 SALON FRYZJERSKI QUIRIS – ul. Jana Heweliusza 15 SALON FRYZJERSKI QUIRIS – ul. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego 12 SALON KOSMETYCZNY MARYLA – ul. Jagiellońska 2 SHOCK – ul. Stary Rynek Oliwski 7 SIMPLE – Aleja Grunwaldzka 141 SKLEP NIKA EDYTA WOLLENBERG – ul. Jaśkowa Dolina 105 SMILECLINIC – ul. Karola Szymanowskiego 2 SO STAY HOTEL – ul. Kartuska 18 SPAMED – ul. Wały Piastowskie 1 STARY MANEŻ – ul. Juliusza Słowackiego 23 STREFA KOBIET – ul. Krzemowa 20 STUDIO 3 – ul. Bolesława Krzywoustego 1 STUDIO FRYZUR X – ul. Obrońców Wybrzeża 4B STUDIO TAŃCA ARTISTIC – ul. Juliusza Słowackiego 21 STUDIO TAŃCA SIEMANKO – ul. Krynicka 7 SUN CITY – ul. Kartuska 195A SUSHI 77 – ul. Długie Pobrzeże 30 SZKOŁA WELL JĘZYKI OBCE DLA CAŁEJ RODZINY – ul. Gospody 3B SZKOŁA YOGI ZOFII NETTER – ul. Zgody II 1 SZTUKA CZESANIA IKONA – Aleja Jana Pawła II 6F/2 TARANKO – Aleja Grunwaldzka 141 TARANKO – ul. Rajska 10 TARTA BUŁKA – ul. Żabi Kruk 10 TIGER GYM – Aleja Grunwaldzka 82 TRENDY HAIR FASHION – ul. Pańska 9/11 TRENDY HAIR FASHION – ul. Do Studzienki 7/2 TRU TRUSSARDI – Aleja Grunwaldzka 141 UMAM – ul. Szafarnia 11 UNDERGROUND FRYZJERSTWO KREATYWNE – ul. Letnia 9 VENUS – ul. Powoźnicza 19 VICTORIA CLINIC – ul. Jaśkowa Dolina 57 VOX MEBLE – ul. Jana Kilińskiego 4 WÓJCIK – ul. Rajska 10 YASUMI SPA – ul. Kminkowa 2/1 ZIELONY SPICHLERZ – ul. Bernarda Chrzanowskiego 38A Sopot BALTIQA DAY SPA – ul. Emilii Plater 1 BAŁTYCKA AGENCJA ARTYSTYCZNA BART – ul. Tadeusza Kościuszki 61 BEAUTY BOX HAIR&SPA – ul. Jana Sobieskiego 2/1 BEST WESTERN VILLA AQUA HOTEL – ul. Zamkowa Góra 35 CAFE FERBER – ul. Bohaterów Monte Cassino 48 CENTRUM OKULISTYCZNE BLIKPOL – ul. Jana Jerzego Haffnera 6 CENTRUM PIĘKNEGO CIAŁA – ul. Władysława Jagiełły 4 CROSSFIT – ul. 3 maja 69C DWOREK ADMIRAŁ – ul. Powstańców Warszawy 80 FAMILIA MARCO POLO – ul. Grunwaldzka 25 FILIŻANKA I KUBEK – ul. Emilii Plater 12 GAJA GABINET KOSMETYCZNY – ul. Oskara Kolberga 9 GESSLER RESTAURACJA “U KUCHARZY” – ul. Bohaterów Monte Cassino 60 HAIR STUDIO ANNA MACHAŁA – Aleja Niepodległości 648/1 HASTENS – Aleja Niepodległości 940 HOTEL BAYJONN – ul. Powstańców Warszawy 7 HOTEL BURSZTYN – ul. Emilii Plater 19 HOTEL EUROPA – Aleja Niepodległości 766 HOTEL FLAMING – ul. Emilii Plater 12 HOTEL HAFFNER – ul. Jana Jerzego Haffnera 59 HOTEL MIRAMAR – ul. Zamkowa Góra 25 HOTEL OPERA – ul. Stanisława Moniuszki 10 HOTEL REZYDENT – Plac Konstytucji 3 Maja 3 HOTEL SOFITEL – ul. Powstania Warszawy 12-14 HOTEL SOPOT MARRIOTT RESORT & SPA – ul. Bitwy pod Płowcami 59 HOTEL VILLA BALTICA – ul. Emilii Plater 1 JZ SALON FRYZJERSKI – ul. Generała Stanisława Fiszera 3 KAWIARNIA BACIO DI CAFFE – ul. Ogrodowa 2/1 KOSEDA – ul. Grunwaldzka 44 LA BAGATELA – ul. Tadeusza Kościuszki 14 MOUNT BLANC – ul. Bohaterów Monte Cassino 63 MYSTORY SOPOT APARTMENTS – ul. Powstańców Warszawy 53a NATfashion ROOM – Aleja Niepodległości 705 NG INSTYTUT KOSMETOLOGII – ul. Obrońców Westerplatte 2-4 OXO LUXURY SPA – ul. Grunwaldzka 94-96 POCIĄG DO… KAWA I BAJGLE – ul. Tadeusza Kościuszki 14 POMARAŃCZOWA PLAŻA – ul. Emilii Plater 19 PRZEDSZKOLE NIEPUBLICZNE A. ARNDT – ul. Księżycowa 3B RESTAURACJA AMICI – ul. Jana Kazimierza 2 RESTAURACJA AVOCADO FUSION – Plac Zdrojowy 1 RESTAURACJA BŁĘKITNY PUDEL – ul. Bohaterów Monte Cassino 44 RESTAURACJA FIDEL – ul. Powstańców Warszawy 6 RESTAURACJA GODDING – ul. Smolna 21 RESTAURACJA GRONO DI RUCOLA – ul. Generała Józefa Wybickiego 48 RESTAURACJA IMAGE – ul. Grunwaldzka 8 RESTAURACJA KLAKIER – ul. Zbigniewa Herberta 9 RESTAURACJA LAGUNA SMAKU – Plac Zdrojowy 2 RESTAURACJA M15 – Aleja Franciszka Mamuszki 15 RESTAURACJA PIASKOWNICA – ul. Powstańców Warszawy 88 RESTAURACJA PROJEKT 36 – ul. Obrońców Westerplatte 36 RESTAURACJA SECRETARIAT – ul. Polna 1 RESTAURACJA SEMPRE – ul. Grunwaldzka 11 RESTAURACJA STAR TEXAN – ul. Grunwaldzka 89 RESTAURACJA THE MEXICAN – ul. Bohaterów Monte Cassino 54 RESTAURACJA TOSCANA – ul. Grunwaldzka 27 RESTAURACJA U PRZYJACIÓŁ – ul. Polna 55 RESTAURACJA WAVE – ul. Powstańców Warszawy 10 SALON FRYZJERSKI IWONA – Aleja Niepodległości 801 SALON HALINA – Aleja Niepodległości 756 SALON SOPOT – Aleja Niepodległości 775/1 SHERATON SOPOT SPA – ul. Powstańców Warszawy 10 SOPOTEKA – ul. Tadeusza Kościuszki 14 STACJA SOPOT – ul. Władysława Jagiełły 3 STUDIO URODY EXPERT – Aleja Niepodległości 747 STYL SALON KOSMETYCZNY & FRYZJERSKI & PERFUMERIA – ul. Bohaterów Monte Cassino 46 TOTAL LOOK BY BUNNY THE STAR – ul. Powstańców Warszawy 10 UNIQUE CLUB & LOUNGE – Plac Zdrojowy 1 VILLA SEDAN – ul. Generała Kazimierza Pułaskiego 18-20 VILLA SENTOZA – ul. Grunwaldzka 89 WHISKEY ON THE ROCK – ul. Dworcowa 7 WHITE MARLIN – ul. Wojska Polskiego 1 WILLA MAREA – ul. Bolesława Chrobrego 38 YASUMI SOPOT INSTYTUT ZDROWIA I URODY – ul. Armii Krajowej 122C ZATOKA SZTUKI – Aleja Franciszka Mamuszki 14 ZIELARNIA SOPOCKA – ul. Podjazd 3 Gdynia ABACOSUN – INSTYTUT URODY – ul. Wielkopolska 168 AISA – SALON FRYZJERSKI – ul. Nowowiczlińska 35 AKADEMIA URODY OLIMP – ul. Cechowa 15
ARANŻER – Aleja Zwycięstwa 245/5 ATELIER FRYZJERSKIE BRZOZOWSKI PAWEŁ – ul. Kornela Makuszyńskiego 18 BEAUTY DERM SPA – ul. Świętojańska 139 BMG GOWOROWSKI – ul. Łużycka 9 BMW ZDUNEK GDYNIA – ul. Druskiennicka 1A BROWAR PORT – Bulwar Nadmorski im. Feliksa Nowowiejskiego 2 BY O LA LA – ul. Kazimierza Górskiego 2 BY THE WAY – ul. Świętojańska 130 CAFE MARIOLA – ul. Bolesława Prusa 24 CARTE D’OR – ul. Kazimierza Górskiego 2 CENTRUM MEDYCZNE DR KUBIK – ul. Antoniego Hryniewickiego 6C/9 CHRISTELLE – ul. Świętojańska 66 CLINICA MEDICA – ul. Montwiłła Mireckiego 11 COMO RISTORANTE – Aleja Zwycięstwa 256 CORNER CAFE – ul. Świętojańska 78A COSTA COFFEE – ul. Kazimierza Górskiego 2 COURTYARD MARRIOTT GDYNIA – ul. Jerzego Waszyngtona 19 CUKIERNIA DELICJE – ul. Kazimierza Górskiego 2 CZAS NA HERBATĘ – ul. Kazimierza Górskiego 2 DAN SEBASTIAN – ul. Kazimierza Górskiego 2 DAY SPA VITA’O – ul. Antoniego Abrahama 11 DEL MAR – Bulwar Nadmorski im. Feliksa Nowowiejskiego DOLCE VITA – Skwer Kościuszki 18 DOM CZEKOLADY – ul. Kazimierza Górskiego 2 DOUGLAS – ul. Kazimierza Górskiego 2 DOUGLAS – Aleja Zwycięstwa 256 DOUGLAS – ul. Świętojańska 53 DRYWA ADV – ul. Parkowa 2 DWA W JEDNYM – ul. Armii Krajowej ECO SALON URODY STYL – ul. Warszawska 20 ELIZABETH SUKNIE ŚLUBNE – ul. Świętojańska 116 EUREKA – Aleja Zwycięstwa 96/98 FANCYBRA – ul. Antoniego Abrahama 47/L2 FRYZJER DZIECIĘCY KOLOROWE CZUPRYNKI – ul. Gryfa Pomorskiego 54A/U2 GABINET BEAUTIFUL SKIN – ul. Świętojańska 57 HASHI SUSHI – ul. Przebendowskich 38 HOLISTIC CLINIC GDYNIA – Aleja Zwycięstwa 241/6 HOSSA – ul. Władysława IV 43 HOTEL KURACYJNY – Aleja Zwycięstwa 255 HOTEL RÓŻANY GAJ – ul. Józefa Korzeniowskiego 19d INGLOT – ul. Kazimierza Górskiego 2 INSTYTUT URODY AGATA PARTYKA – ul. Strzelców 1/4 JUSTINE – ul. Zygmunta Augusta 6/81 K&K WOJTANOWICZ – ul. Kcyńska 21A KANCELARIA EASY OCEAN – ul. Batorego 23/3 KAWIARNIA CAFE KLAPS – ul. Józefa Wybickiego 3 KAWIARNIA CONTRAST CAFE – Bulwar Nadmorski im. Feliksa Nowowiejskiego KLINIKA ORŁOWO – Aleja Zwycięstwa 241/11 LA PERLA EDYTA MOMOT – ul. Harcerska 5 LAGUNA MEDICAL – Plac Kaszubski 1 LILLIS COFFEE CAKE – Aleja Zwycięstwa 256 LOVE BY SANDRO – ul. Świętojańska 44 LOVEAT – ul. Świętojańska 107 LUX MED – ul. Morska 127 MANA DAY SPA – ul. Żwirki i Wigury 2A MANA MANA – ul. 3 Maja 20 MARCIANO GUESS – Aleja Zwycięstwa 256 MATHIAS HAIR DESIGN – ul. Antoniego Abrahama 74 MEDICODENT – ul. Powstania Styczniowego 23 MERCURY – Skwer Kościuszki 15 MODYDOM – ul. Świętojańska 72 MOSHI MOSHI SUSHI – ul. Jerzego Waszyngtona 21 MOUNT BLANC – ul. Kazimierza Górskiego 2 MÓJ DIETETYK – ul. Starowiejska 16/8 NABOGATO SUSHI BAR – ul. Świętojańska 95 NAYLA – ul. Parkowa 6 O’LA – ul. Pułkownika Stanisława Dąbka 338 O’LA – ul. Damroki 12 O’LA – SALON FRYZJERSKI ul. Starowiejska 42 OPTYK STUDIO 1242 – ul. Kazimierza Górskiego 2 PIZZERIA MĄKA I KAWA – ul. Świętojańska 65 PORADNIA DIETETYCZNA MEDICAGO – ul. Starowiejska 45/5 QUADRILLE – ul. Folwarczna 2 RESTAURACJA BARRACUDA – Bulwar Nadmorski im. Feliksa Nowowiejskiego 10 RESTAURACJA BRITANNICA STEKHOUSE – Aleja Zwycięstwa 255 RESTAURACJA CASA CUBEDDU BY DOMENICO – ul. Spółdzielcza 1 RESTAURACJA COZZI – ul. Władysława IV 49 RESTAURACJA ESPLENDIDOS – Aleja Zwycięstwa 243 RESTAURACJA GOOD MORNING VIETNAM – ul. Świętojańska 83 RESTAURACJA KREWETKARNIA – ul. Świętojańska 81/1 RESTAURACJA MAGIEL TOWARZYSKI – ul. Strzelców 1 RESTAURACJA MALIKA – ul. Świętojańska 69 RESTAURACJA MARIASZEK – ul. Spółdzielcza 1 RESTAURACJA LA VITA – ul. Antoniego Abrahama 80-86 RESTAURACJA NA MOLO PUCK – ul. Mikołaja Reja 5/5 RESTAURACJA OGNIEM I PIECEM – ul. Świętojańska 87 RESTAURACJA PANORAMA – Aleja Adama Mickiewicza 1/3 RESTAURACJA TOM’S DINER – ul. Świętojańska 47 RESTAURACJA TRIO – ul. Starowiejska 29/35 RESTAURACJA ZIELONY ROWER – Aleja Marszałka Józefa Piłsudskiego 32 SABAI JAI – ul. Starowiejska 35 SALON BRAŃSKI – Aleja Zwycięstwa 245/14 SALON FIRMOWY ANNA PIKURA – ul. Świętojańska 81 SALON FRYZJERSKI DOROTA – Aleja Zwycięstwa 256 SALON FRYZUR MAZAYE – ul. Mylna 1 SALON LEXUS – Aleja Zwycięstwa 241/3 SALON NATURA – ul. Waleriana Szefki 9D SALONY URODY LE SOURIRE – ul. Bosmańska 118 SAMSONITE VALENTINI – Aleja Zwycięstwa 256 SELFIE STORE / BYOLALA – ul. Kazimierza Górskiego 2 SIMONA – ul. Zofii Nałkowskiej 22/3 SIMPLE – ul. Kazimierza Górskiego 2 STARBUCKS – ul. Kazimierza Górskiego 2 STUDIO ANNY LISEWSKIEJ & INSTYTUT URODY DERMATICA – ul. Cechowa 21 STUDIO FIGURA – Aleja Zwycięstwa 220 STUDIO FRYZUR HONORATA BRODOWSKA – ul. Gryfa Pomorskiego 52/13 STUDIO HANNY ZYGUŁA – ul. Żwirki i Wigury 7 STUDIO URODY LOOK – ul. Leona Staniszewskiego 15/3 SUNLOOX – ul. Kazimierza Górskiego 2 TARANKO – Aleja Zwycięstwa 256 TEATR GDYNIA GŁÓWNA – Plac Konstytucji 1 TOTAL LOOK BY BUNNY THE STAR – ul. Świętojańska 61 TRU TRUSSARDI – Aleja Zwycięstwa 256 WILLA BRYZA – ul. Mikołaja Kopernika 84 ZAFFIRO – Aleja Zwycięstwa 256 Okolice DENTAL PLANET – Borkowo, ul. Współczesna 1Ł GABINET KOSMETYCZNY ARKESIA – Rumia, ul. Dąbrowskiego 24a/4 GABRIEL SALON URODY – Pruszcz Gdański, ul. Wita Stwosza 14s/4 HANLO DOM – Starogard Gdański, ul. Lubichowska 8 NEMEZIS – Borkowo, ul. Współczesna 1L PARKIET STARK – Kartuzy, ul. Jana Kochanowskiego 3B PARKIET STARK – Miszewo, ul. Gdyńska 99 PRACOWNIA FRYZUR PIOTR PIEPER – Kowale, ul. Zeusa 82/U4 RESTAURACJA POUSADA KUMAKI – Bąkowo, ul. Wieczornych Mgieł 21 RESTAURACJA Z IKRĄ – Pruszcz Gdański, ul. Feliksa Stamma 2 VILLA ZAGÓRZE – Rumia, ul. Jana III Sobieskiego 21 Pozostałe APARTAMENTY CZERWONE ŻAGLE – Chłapowo, ul. Sobótki 14 DOLINA CHARLOTTY RESORT & SPA – Słupsk, Strzelinko 14 HOTEL ASTOR – Jastrzębia Góra, ul. Rozewska 38 HOTEL SPA DOM ZDROJOWY – Jastarnia, ul. Tadeusza Kościuszki 2A HOTEL WILLA ZŁOTA – Karwia, Aleja Wojska Polskiego 19 KLINIKA KOSMA KAMILA KOSKA-MACH – Bytów, ul. Generała Ludwika Mierosławskiego 34 KOZI GRÓD – Pomlewo, ul. Leśników 3 STUDIO FRYZUR MARIUSZ SZYMOJKO – Piaseczno, ul. Julianowska 68d PROFI-LINGUA – Warszawa, ul. Aleje Jerozolimskie 96 TRISTAN HOTEL – Elbląg, ul. Niska 2/C-26