ISSN 1234-0200
2 013
9 771234 020133
m a j
05
m a g a z y n
l i t e r a c k i
Nr 5/2013 (200) • maj 2013 Cena 14,50 zł (8% VAT) • ISSN 2083-7747 • Indeks 334464
k s i ą ż k i
Wydawnictwo Sonia Draga
POLECA NOWOŚCI CZERWCA!
Burzliwe losy Marie Tussaud, której talent rzeźbiarski zachował do naszych czasów twarze bohaterów tamtej epoki, jak również niejednokrotnie ocalił jej życie.
Przeszłość i teraźniejszość splatają się w oszałamiającą powieść o szukaniu siebie. Mię i Maddie prześladuje legenda o młodej kobiecie, która uniknęła śmierci w ruinach Casa al Vento.
Średniowieczna Asturia, hrabstwo w Pirenejach rządzone twardą ręką przez okrutnego, żądnego bogactw hrabiego, który bierze w niewolę córkę rywala zwaną „Różą Asturii”…
Zagadka z czasów antyku, Autor zabiera nas w podróż do Niezapomniana opowieść Dociekliwa pani komisarz na przemyślna intryga, bezlitosny ezoterycznego Paryża – podróż, o miłości, obsesji, morderstwie tropie pedofila, który czerpie bandyta i przekleństwo w której nadprzyrodzone i o tym, jak dalece może się przyjemność z niewyobrażalnie legendarnego skarbu. zjawiska przeplatają się posunąć człowiek, by zdobyć to, okrutnych rytuałów. z rytualnymi mordami... czego pragnie.
Wszystko zaczęło się od dziewczyny… bo zawsze jest jakaś dziewczyna. Gdzieś w połowie Charlotte Street Jason przeżył niewiarygodnie cudowną, ulotną chwilę...
Wielu mężów zapomina o codziennych obowiązkach i ważnych rocznicach. Vaughan natomiast zapomniał, że w ogóle ma żonę. Jednak zrobi wszystko, żeby ją odzyskać.
tel. 32 782 64 77, 32 782 60 37, www.soniadraga.pl
Dziesięcioletnia Judyta, nie znajdując akceptacji w świecie, buduje własną rzeczywistość. Jednak konsekwencje jej nowo odkrytej mocy wymykają się spod kontroli.
www.facebook.com/wydawnictwoSoniaDraga
Spis treści 200 procent normy!
Numer 5 (200) Redaktor naczelny: Piotr Dobrołęcki Z-ca red. naczelnego: Ewa Tenderenda-Ożóg Sekretarz redakcji: Krzysztof Masłoń Zespół: Łukasz Gołębiewski, Joanna Hetman, Paweł Waszczyk Stale współpracują: Janusz Drzewucki, Joanna Habiera, Jarosław Górski, Piotr Kitrasiewicz, Bogdan Klukowski, Tadeusz Lewandowski, Marek Ławrynowicz, Lech Mergler, Wanda Morawiecka, Tomasz Nowak, Urszula Pawlik, Bożena Rytel, Grzegorz Sowula, Michał Zając, Tomasz Zapert Reklama: Ewa Tenderenda-Ożóg Sekretariat: Kamila Bauman Kolportaż: Elżbieta Habiera
W numerze
Prenumerata: Ewa Zając Adres redakcji: 00-048 Warszawa, Mazowiecka 6/8 pok. 416, tel.: 828 36 31, tel./fax (22) 827 93 50
Książki dla dzieci i młodzieży Zachęcamy do lektury dodatku poświęconego literaturze dla niedorosłych, w którym znajdziecie Państwo artykuł Michała Zająca na temat rynku książki dla dzieci i młodzieży, rozmowę z Joanną Kulmową oraz recenzje
Internet: www.rynek-ksiazki.pl, e-mail: marketing@rynek-ksiazki.pl
Czytanie bez liter
facebook.com/magazynliteracki http://issuu.com/magazynliteracki
Czytanie – już nie literatury, nie książek, ale dzieł i tradycji kultury niezapisywanej przy pomocy liter – jest praktyką, która pozwala ludziom zbliżyć się we wspólnym zainteresowaniu sztuką. Oczywiście, czytanie innych tekstów kultury niż literatura, to wciąż rozrywka elitarna, ale mająca na tyle szerokie grono miłośników, i to miłośników czytających oraz kupujących książki, że zauważona i doceniona przez wydawców – Jarosław Górski omawia pozycje adresowane do początkujących i zaawansowanych „czytaczy” malarstwa, fotografii i mody 14-18
Łamanie: TYPO 2 Wydawca: Biblioteka Analiz Sp. z o.o. 00-048 Warszawa, ul. Mazowiecka 6/8 pok. 416 Prezes zarządu: Łukasz Gołębiewski
Dziewczęta z Kansas
Prenumerata: 1) Redakcja: tel. (22) 827 93 50, fax (22) 828 36 31 www.rynek-ksiazki.pl/sklep/czasopisma 2) Garmond Press Kraków: www.garmond.com.pl 3) Kolporter S.A.: www.kolporter.com.pl 4) Prenumerata realizowana przez RUCH S.A: Zamówienia na prenumeratę w wersji papierowej i na e-wydania można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl lub kontaktując się z Telefonicznym Biurem Obsługi Klienta pod numerem: 801 800 803 lub 22 7175959 – czynne w godzinach 7.00–18.00. Koszt połączenia wg taryfy operatora.
2
b i b l i o t e k a
Nim się obejrzeliśmy, jak czas minął i ten numer „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI” jest już numerem dwusetnym! „Magazyn Literacki”, bo taki był pierwotny tytuł, zaczął w przełomowym dla czasopism branżowych roku 1992 odważnie wydawać Kamil Witkowski, który zgromadził wokół siebie młode pokolenie twórców. W miarę regularnie „Magazyn” wychodził w konwencji czasopisma awangardy literackiej do przełomu wieków. Wówczas wydawcą stała się „Biblioteka Analiz”, a Łukasz Gołębiewski, jej prezes, zdecydował o zmianie profilu, czego wyznacznikiem było dodanie „Książek” do tytułu. Od tego czasu, od 2001 roku, trwamy w obecnym kształcie, zmieniając w międzyczasie kształt graficzny, ale zachowując wszystkie główne rubryki z naszymi przebojowymi „Książkami Miesiąca” na czele. W tym czasie jedenaście razy wręczaliśmy nasze najwyższe wyróżnienia za „Książki Roku”, a potem też dla „Wydawcy Roku” i za „Wydarzenie Roku”. Jesteśmy niezmiernie wdzięczni Bibliotece Narodowej, że nasza coroczna styczniowa Gala Nagród może odbywać się w siedzibie tej szacownej instytucji. „Magazyn Literacki KSIĄŻKI” tworzy zespół, w którym są same indywidualności, ale posiadające cenną umiejętność wspólnej pracy. Wszystkie te ważne nazwiska znajdą Państwo w redakcyjnej stopce, a mnie nie pozostaje nic innego, jak wszystkim moim przemiłym, trochę młodszym i bardzo młodym kolegom podziękować za ich wspaniałą pracę! Przede wszystkim dziękuję jednak naszym czytelnikom – wydawcom, księgarzom, bibliotekarzom i innym miłośnikom książki, do których nasze pismo jest skierowane i którzy nas zapewniają, że ciągle jest potrzebne mimo tak rewolucyjnych zmian w całym naszym otoczeniu kulturowym! Piotr Dobrołęcki R edaktor naczelny „M agazynu Literackiego KSIĄŻKI”
a n a l i z
Najważniejszym w projekcie dziewczyn z Kansas jest swego rodzaju „dokument kultury”, który z jednej strony ukazuje cierpienia z czasów wojny, a z drugiej strony podkreśla i honoruje przyzwoitość i bohaterstwo. Jako pisarz mam nadzieję, że wszystko to daje „etyczną szczepionkę” i odporność, aby nigdy już się to samo nie powtórzyło – z Jackiem Mayerem, autorem książki „Życie w słoiku”, rozmawia Piotr Dobrołęcki 24-25
Książki miesiąca „Obok Julii” Eustachego Rylskiego, „O Piłsudskim, Dmowskim i zamachu majowym” Mariusza Wołosa 30 „Niewierna” Reyes Monforte i „Biały klaun” Damira Miloša 31
Proponujemy także Wydarzenia 6-9 • Bestsellery 10-12 • Co czytają inni 19 • Reportaż – więcej niż podróż 20-22 • Na-molny książkowiec 23 • Koszyk z książkami 26 • Między wierszami 29 • Felieton Marka Ławrynowicza 34 • Recenzje 32-48 p r z e d s t a w i a
•
k s i ą ż k i
•
m a j
2 0 1 3
Nasze patronaty i nowości
Nowości wydawnicze
Patronaty
Polecamy inne nasze czasopisma:
Miejsca objęte patronatem 1. Klub Księgarza
Biblioteka Analiz – dwutygodnik, roczna prenumerata 900 zł.
2. Salony Biblioteki Narodowej:
Notes Wydawniczy – miesięcznik, roczna prenumerata 170 zł.
Książki objęte patronatem
• Salon Pisarzy i Salon Wydawców
(w ciągu 4 ostatnich miesięcy) 1. Azyl:
•• Olis Nari Lang Kakrachan – IV 2013
Wiadomości Księgarskie – kwartalnik, roczna prenumerata 36 zł.
Wyspa – kwartalnik, roczna prenumerata 40 zł.
Andrzej Skrzypczak „Ruch wydawniczy we Lwowie w latach 1929-1939” – książka dr Andrzeja Skrzypczaka przedstawia znaczenie Lwowa w historii i kulturze Polski w tym jej aspekcie, który tyczy bogatego dorobku wydawniczego miasta, nie tylko w zakresie piśmiennictwa polskiego, ale też tych narodów, które tworzyły wspólną Rzeczypospolitą do czasów drugiej wojny światowej. Głównym zadaniem rozprawy jest przedstawienie ruchu wydawniczego Lwowa w okresie międzywojennym, jako fragmentu dziejów rynku książki w Polsce. Czytelnik znajdzie tu także charakterystykę czołowych firm wydawniczych, drukarskich i księgarskich miasta w którego herbie zamieszczona jest dewiza „Semper fidelis” (Zawsze wierny). Cena 25 zł.
Przemysław Narbutowicz „Sprzedać książkę po okładce” – jak sprzedać książkę? Można zacząć od sprzedaży czytelnikowi jej okładki. O tym właśnie traktuje publikacja Przemysława Narbutowicza. „Sprzedać książkę po okładce” stanowi jedyne dostępne na polskim rynku studium narzędzi wykorzystywanych w bezpośredniej prezentacji książki skierowanej do czytelnika i sposobów wywierania wpływu na klientów księgarń. Cena 39 zł.
2. Egmont: •• Cornelia Funke Nieustraszony – IV 2013 •• Philippa Gregory Odmieniec – IV 2013 •• Marisa Meyer Scarlet – IV 2013 •• Eva Völler Złoty most – V 2013 3. Galeria Książki: •• Cinda Williams Chima Karmazynowa Korona – III 2013 4. Harmonia: •• NLP w logopedii – III 2013 5. Jaguar: •• Walter R. Brooks Wakacje Prosiaczka Fryderyka – V 2013 •• Walter R. Brooks Prosiaczek Fryderyk i dzięcioły – V 2013 6. Jirafa Roja: •• Dariusz Papież Dom Czwartego Przykazania – IV 2013 7. Lambook: •• Joydeep Roy-Bhattacharya Bajarz z Marakeszu – III 2013 8. Nasza Księgarnia: •• Wiesława Bancarzewska Powrót do Nałęczowa – V 2013 9. Novae Res: •• Jolanta Kosowska-Strzelczyk Dejá vú – IV 2013 10. Skrzat: •• Julian Tuwim Wiersze dla dzieci – V 2013 11. WAM:
•• Reyers Monforte Niewierna – V 2013 12. Zielona Sowa:
•• Marie Lu Legenda. Wybraniec – III 2013 •• Barbara Catchpole Prosiak i kupa śmiechu – III 2013 Konkursy Nagroda im. Jerzego Skowronka – dla autorów i wydawców ksią-
„Gdzie jest czytelnik?” – nowy esej Łukasza Gołę biewskiego, w którym autor wnika w internetową rzeczywistość, bada fenomen portali społecznościowych oraz ich wpływ na czytelnictwo. Rozważa możliwe scenariusze rozwoju czytelnictwa w przyszłości, określa rolę księgarni i bibliotek. Cena 29 zł.
„Rynek książki w Polsce 2012” – kompendium wiedzy o rynku wydawniczo-księgarskim. Analiza zmian, prognozy rozwoju poszczególnych segmentów rynku, szczegółowo omówione największe wydawnictwa, hurtownie i sieci księgarskie, charakterystyki firm, informacje o obrotach, sprzedaży książek, zatrudnieniu itp. Edycja pięciotomowa – „Wydawnictwa”, „Dystrybucja”, „Poligrafia”, „Papier” oraz „Who is Who”. Cena tomu I – 80 zł, tomu II – 70 zł, tomu III – 50 zł, tomu IV – 55 zł, tomu V – 65 zł.
4
b i b l i o t e k a
a n a l i z
żek historycznych. Nagroda im. Karla Dedeciusa – dla polskich tłumaczy literatury niemieckojęzycznej oraz niemieckich tłumaczy literatury polskiej. Nagroda Donga – celem konkursu jest promocja najbardziej wartościowych książek dla dzieci. Nagroda Literacka m.st. Warszawy. Ogólnopolski Konkurs Rymkiewiczowski. Targi książki w 2013 roku Poznańskie Spotkania Targowe – Książka dla Dzieci i Młodzieży, 15-17 III XIX Targi Wydawców Katolickich, 11-14 IV IV Warszawskie Targi Książki, 16-19 V 3. Targi Książki dla Dzieci w Krakowie, 7-9 VI 17. Targi Książki w Krakowie, 24-27 X
p r z e d s t a w i a
•
k s i ą ż k i
•
m a j
2 0 1 3
JAMES BOND, HORROR I FANTASTYKA W JEDNYM! DEPARTAMENT 19 TO TAJNA RZĄDOWA ORGANIZACJA, KTÓRA KAŻDEGO DNIA RATUJE NAM ŻYCIE… W pr zygotoWa niu:
Ksią żK a dostępna taK że jaKo
e-BooK
Uwaga, łobuziaki! Okropny Maciuś nadchodzi!
Wydarzenia „Zrzutka” na audiobook
Rozmowa o Annie German z Mariolą Pryzwan
Polka bez polskiej krwi
W
wyniku współpracy firm Ateria oraz Fonopolis powstał pierwszy w Polsce serwis dedykowany audiobookom, oparty na finansowaniu społecznościowym. Portal daje użytkownikom realny wpływ na to, jakie tytuły pojawią się na rynku audiobooków, a w zamian za wsparcie finansowe otrzymują produkty w przedsprzedaży, korzystne rabaty, a także atrakcyjne nagrody. Wydawcy udostępniają swoje tytuły, deklarując zamiar ich nagrania. Jednak to użytkownicy kolekti.pl wpłacając pieniądze decydują jakie audiobooki zostaną wyprodukowane. „Kolekti.pl daje możliwość produkcji na życzenie. Do tej pory jako wydawca zmuszony byłem zastanawiać się nad tym, czy klienci kupią moją produkcję. Teraz Wspierający za pomocą kolekti.pl, udzielą mi na to pytanie odpowiedź. Wyprodukuję audiobooka takiego, jakiego słuchacze będą oczekiwali i znajdzie to odzwierciedlenie w ich wpłatach. Myślę, że będziemy iść w stronę swego rodzaju produkcji na zamówienie słuchaczy” – mówi Błażej Kukla, prezes Fonopolis. Na starcie w serwisie swoje książki audio umieścili: Czarna Owca (Camilla Läckberg, „Niemiecki bękart”), SuperNowa (Andrzej Sapkowski, „Lux perpetua”) i Insignis Media (Jeremy Clarkson, „Wyprowadzony z równowagi”). (pw)
– Bernard Ładysz twierdzi, że gdyby nie wypadek drogowy Anna German zostałaby „największą gwiazdą światowej piosenki”. Co pani na to? – Zgadzam się w stu procentach! Wtedy, w sierpniu 1967 roku, gdy wydarzył się ten tragiczny wypadek, była już europejską gwiazdą. Koncerty w Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech Zachodnich, NRD, Czechosłowacji. Marmurowa Płyta na Targach Płytowych MIDEM w Cannes, programy w telewizji włoskiej i szwajcarskiej, nagroda na festiwalu w Ostendzie, występ na festiwalu w San Remo (jako pierwsza Polka) i na Festiwalu Piosenki Neapolitańskiej (jako pierwsza cudzoziemka). Polonia amerykańska uhonorowała ją tytułem Najpopularniejszej Piosenkarki 1966 roku, a publiczność włoska przyznała Oskara Sympatii. Do tego trzeba dodać uwielbienie w Związku Radzieckim (od pierwszego występu w 1964 roku) i płyty nagrane w Polsce, Włoszech i ZSRR. – Koledzy Anny German mówili mi, że z takim głosem jak jej, nie zetknęli się już nigdy. – Historyk Sławomir Koper utrzymuje, iż ojciec piosenkarki był Niemcem z Łodzi, przed związkiem z matką Anny miał inną żonę i dziecko, zaś ojczym Anny – Polak pochodzenia niemieckiego – nie zaginął pod Lenino, lecz przeszedł na stronę Wehrmachtu… – Ojciec Anny German, Eugeniusz, urodził się w Łodzi w rodzinie niemieckiego pastora. Na krótko przyjechali z Rosji do Polski. Przyszedł na świat jako Eugen Hörmann, ale po powrocie do Rosji został Jewgienijem Germanem. Anna urodziła się w Uzbekistanie – wówczas republice radzieckiej – jako Anna Wiktoria German. Jej ojciec miał już wtedy żonę Almę i syna Rudolfa. – Natomiast ojczym Anny – Herman Berner pochodził z Warszawy. Już jako mąż Irmy Martens, matki Anny, zaciągnął się do polskiego wojska, które tworzyło się na terenie ZSRR. Podobno walczył pod Lenino, choć jego nazwiska nie było ani na liście zaginionych, ani na liście poległych. Możliwe, że przeszedł na stronę wroga, że przeżył, że po wojnie mieszkał w Polsce pod zmienionym nazwiskiem. Tak mogło być, ale to tylko przypuszczenia. – Piosenkarka jest pochowana na cmentarzu kalwińskim – nie była jednak tego wyznania… – Spoczęła na cmentarzu ewangelicko-reformowanym przy ulicy Żytniej w Warszawie. Całe życie była protestantką, a trzy miesiące przed śmiercią, w maju 1982 roku, przyjęła chrzest w obrządku Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego. – Na ile wiarygodny jest bijący w Rosji i Polsce rekordy oglądalności biograficzny serial o Annie German? – To nie jest serial biograficzny, lecz wykorzystujący epizody życiorysu Anny German. Niby różnica niewielka, ale jednak istotna. Fikcyjny jest wątek enkawudzisty, nie jest prawdą jakoby Anna German otrzymała mieszkanie z Ministerstwa Kultury i Sztuki, zmienione zostały fakty i daty dotyczące dzieciństwa, uproszczono i „wrzucono do jednego worka” sceny dotyczące początków kariery Anny German w Estradzie Wrocławskiej i Rzeszowskiej, itp. Niektóre zmiany nie mają większego znaczenia, ale inne drażnią i dają fałszywą wiedzę o życiu i karierze tej genialnej piosenkarki. Niemniej film pod względem warsztatowym jest naprawdę dobry i świetnie zagrany. Rosjanie nie szczędzili na produkcję ani pieniędzy, ani czasu. To widać. Przełknęli nawet trudne dla nich sprawy, jak choćby scenę rozstrzelania przez NKWD ojca Anny German, tylko dlatego, że to film o życiu ich Anuszki, jak mówią. Dopiero teraz wielu z nich zobaczyło, że jednak była Polką, chociaż w jej żyłach nie płynęła polska krew. Rozmawiał Tomasz Z. Z apert
FK Olesiejuk sprzedaje pliki
N
a początku maja odbyło się oficjalne wejście Firmy Księgarskiej Olesiejuk na rynek dystrybucji e-książek. W ofercie firmy znajdowało się początkowo 2000 tytułów pochodzących od 35 wydawców. Wiadomo już także, że oprócz aktywności w zakresie dystrybucji plików, firma zaproponuje autorski system kontroli dystrybucji nieautoryzowanych e-książek. – Stworzona przez nas platforma e-bookowa, z której będą też korzystać inne księgarnie, umożliwi szybkie wyśledzenie nielegalnych kopii. Nie chcemy ich blokować, ani całkowicie usuwać (często pojawiają się bowiem na samym szczycie wyników wyszukiwania np. Google), tylko zastępować wersjami demonstracyjnymi dostępnych w księgarni książek, z linkami prowadzącymi do strony, na której będzie można je kupić – zapowiada Konrad Zach, dyrektor ds. ecommerce w FK Olesiejuk. Ponadto od grudnia działa testowa wersja sklepu Ksiazki.pl, pierwszej e-księgarni obsługiwanej przez FK Olesiejuk w zakresie dystrybucji książek w plikach. Księgarnia ma osiągnąć pełną funkcjonalność po wprowadzeniu na rynek aplikacji na urządzenia mobilne, do którego ma dojść w ciągu kilku najbliższych tygodni. W sferze marketingu i zdobywania klientów detalicznych chce postawić m.in. na bezpośred6
b i b l i o t e k a
nią współpracę z producentami telefonów komórkowych oraz oprogramowania na urządzenia mobilne. (pw)
Matras Dobrą Marką
M
atras otrzymał tytuł Dobrej Marki 2013 w kategorii: „sieć księgarni”. Tytuł jest przyznawany przez „Biznes Trendy” w dzienniku „Rzeczpospolita” oraz „Forum Biznesu” w „Dzienniku Gazecie Prawnej”. „Niezmiernie się cieszę, że Matras był najczęściej wskazywaną marką księgarni przez Polaków! To dla nas dowód, że intensywny wysi-
a n a l i z
p r z e d s t a w i a
•
łek włożony w budowanie marki, jej wartości i starannie wybieranej oferty przełożył się na twarde dane. Tytuł Dobrej Marki 2013 w kategorii: ’sieć księgarni’ oznacza także, że Polacy nie tylko dostrzegli Matrasa, ale lubią nas i cenią” – podsumowuje Mariusz Rutowicz, prezes Matras S.A. Matras otrzymał tytuł na podstawie wysokich ocen w badaniach przeprowadzonych na grupie ponad 1000 przedsiębiorstw i osób. Uczestnicy badania spontanicznie wskazywali konkretne firmy. Organizatorzy programu analizowali m.in.: pozycję rynkową marki i jej siłę, jakość prezentowaną przez
k s i ą ż k i
•
m a j
2 0 1 3
Wydarzenia dany produkt lub usługę, a także stopień zaufania konsumentów do marki. „Zarówno oferta Matrasa, jak i ciągle powiększająca się sieć księgarni (centra handlowe i księgarnie przy ulicy) służą Polakom poszukującym bestsellerów, a także sprawdzonej już klasyki. W każdym miesiącu otwiera się lub modernizuje co najmniej jeden – dwa salony Matras w Polsce. Tylko w tym roku Matras planuje otworzyć do 30 nowych księgarni. Czytelnicy mają także okazję spotkać się z ulubionymi autorami, którzy regularnie goszczą w salonach Matras w całej Polsce (Amos Oz, Dario Castagno, Michał Heller, Roman Praszyński, Peter Heller i inni). Wybrane księgarnie Matras to także wspaniała okazja do przerwy na kawę” – zachęca Matras w komunikacie prasowym. (pw)
Firmowy blog Weltbild.pl
S
klep internetowy Weltbild.pl przeprowadził akcję Długi Weekend Darmowej Dostawy. Promocja trwała do 5 maja i obowiązywała niezależnie od wartości koszyka oraz wybranego przewoźnika i formy płatności. Towarzyszyło jej uruchomienie bloga firmowego skierowanego do klientów sklepu. „Weltbild.pl to sklep internetowy, którego inwestorem jest firma Azymut należąca do Grupy PWN. Od marca jest w procesie oddzielania się od dotychczasowych struktur firmy Weltbild Polska. Tempo i dynamika zmian w sklepie w ostatnich miesiącach były olbrzymie. Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom swoich klientów Weltbild.pl uruchamia dodatkowy kanał komunikacji – blog firmowy. Ma to być miejsce, w którym klienci znajdą najświeższe informacje z życia sklepu, będą mogli dowiedzieć się o wprowadzanych zmianach i szykowanych promocjach” – czytamy w komunikacie sklepu. Blog firmowy Weltbild.pl można obejrzeć pod adresem: www.weltbild.pl/blog. „Chcemy pokazać, że ten sklep tworzą prawdziwi, żywi ludzie. Zależy nam na tym, żeby klienci byli na bieżąco, bo to przecież nie koniec zmian, przez jakie obecnie przechodzimy. Dlatego pomyśleliśmy o stworzeniu miejsca, które będzie naszą platformą komunikacyjną, wspierającą działania Działu Obsługi Klienta” – mówi Paweł Wojciechowski, dyrektor zarządzający Weltbild.pl. (n)
Media Rodzina w PDW
W
ydawnictwo Media Rodzina z Poznania dołączyło jako udziałowiec do Platformy Dystrybucyjnej Wydawnictw Sp. z o.o. PDW tworzy obecnie osiem niezależnych wydawnictw: Sonia Draga, Prószyński Media, DW Rebis, Zysk i S-ka, Czarna Owca, Nasza Księgarnia, Wydawnictwo Literackie oraz Media Rodzina. Celem spółki jest uregulowanie dystrybucji e-booków. Poszczególne wydawnictwa przekazują tym samym spółce wyłączność do przechowywania wersji handlowych plików master, b i b l i o t e k a
a n a l i z
XIX Targi Wydawców Katolickich
Rozszerzenie oferty
K
wietniowa impreza wystawiennicza dedykowana publikacjom religijnym, zgromadziła w Arkadach Kubickiego na Zamku Królewskim w Warszawie nie tylko rekordową reprezentację oficyn specjalizujących się w edycji książek z tego nurtu, ale także najwyższą w historii publiczność – frekwencja przekroczyła bowiem liczbę 20 tys. osób. – Fakt ten traktujemy tylko jako narzędzie do realizacji podstawowego zadania targów, jakim jest popularyzacja publikacji o tematyce religijnej i innych wartościowych pozycji znajdujących się w ofercie wydawnictw kościelnych i świeckich działających w naszym kraju – deklaruje dyrektor targów, i prezes Stowarzyszenia Wydawców Katolickich ks. Roman Szpakowski. O poziomie wystawienniczej imprezy świadczyć może m.in. lista autorów, którzy w ciągu czterech targowych dni (po raz pierwszy w historii) spotykali się ze swoimi czytelnikami. W grupie tej znaleźli się m.in.: o. Leon Knabit, Wojciech Cejrowski, Grzegorz Górny, Hanna Suchocka, Ania Golędzinowska, biograf papieży Andrea Tornielli, s. Angela Musolesi, o. Maciej Zięba, ks. Adam Boniecki, Wojciech Widłak, Robert Tekieli, Marek Zając, Tomasz Sakiewicz i Joanna Krzyżanek. Oprócz nowości wydawniczych, wśród których królowały książki poświęcone nowemu papieżowi Franciszkowi, a spośród ponad 10 tys. pozycji wydawniczych zaprezentowanych na targach, do najczęściej poszukiwanych należały tytuły nagrodzone i wyróżnione w konkursie o Nagrodę SWK Feniks 2013. W jego tegorocznej edycji ubiegało się ponad 220 publikacji zgłoszonych przez 46 wydawców. Kapituła łącznie przyznała 32 nagrody i wyróżnienia w dziesięciu kategoriach: „literackiej”, „przekład”, „nauki kościelne”, „edytorstwo”, „książka dla dzieci”, „książka dla młodzieży”, „książka autora zagranicznego”, „seria wydawnicza”, „publicystyka religijna”, „multimedia”. Laureatami Nagrody Głównej Feniks 2013 zostało małżeństwo Wanda i Andrzej Półtawscy. Nagroda Feniks Specjalny trafiła do ks. biskupa Antoniego Długosza oraz Ernesta Brylla. Przyznana po raz pierwszy nagroda „Księga życia” trafiała natomiast do rąk pani prezydentowej Karoliny Kaczorowskiej. Ponadto Zarząd Stowarzyszenia Wydawców Katolickich przyznał Nagrody Małego Feniksa dla osób i instytucji, które mogą poszczycić się największymi dokonaniami na polu promocji książek religijnych w mediach. Do grona dotychczasowych laureatów tego wyróżnienia dołączyli: portal Deon.pl, Radio Warszawa, Radio RDN Małopolska i Krzysztof Ziemiec. Targi Wydawców Katolickich to impreza o coraz szerszym charakterze, która choć w dalszym ciągu skupia się przede wszystkim na promocji wartościowych książek o tematyce religijnej, w coraz większym stopniu otwiera się na wydarzenia filmowe oraz muzyczne. Ta aktywność spotkała się ze znakomitym odbiorem targowej publiczności. (pw) ich zabezpieczenia i dalszej obsługi nimi serwerów sprzedawcy detalicznego. (pw)
Big Book Festival po raz pierwszy
W
dniach 22-23 czerwca w Warszawie odbędzie się pierwsza edycja Big Book Festival – nowego międzynarodowego wydarzenia dedykowanego książkom. Jego organizatorem jest Fundacja Kultura nie boli. Planowane wydarzenie ma być nowoczesnym festiwalem angażującym publiczność w akcje artystyczne i literackie. Pierwszej edycji towarzyszy hasło: „Papier nie umiera nigdy”. W kilkunastu miejscach miasta i w przestrzeni wirtualnej odbędzie się 50 wydarzeń z udziałem kilkudziesięciu gości z Polski i zap r z e d s t a w i a
•
granicy. Gościć będą: Asa Larsson, Peter Kerr, Kazimierz Orłoś, Tomasz Łubieński, Szczepan Twardoch, Łukasz Orbitowski, Jacek Dukaj, Zygmunt Miłoszewski, Dorota Masłowska, Paulina Wilk, Maja i Jan Łozińscy, Kirsten van Hul, Beata Chomątowska, Łukasz Modelski, Michał Olszewski, Filip Sprinter i Przemysław Nowakowski. W programie festiwalu znalazły sie wydarzenia takie jak: „Rekord świata w czytaniu książek na wolnym powietrzu”, „Nocny maraton utworów Sławomira Mrożka” oraz warsztaty „Paper Toys czyli Papier nie umiera nigdy”. Poza tym zapowiadane są spotkania i rozmowy z autorami, wirtualne projekty literackie, spacery literackie i fotograficzne, dyskusje pisarzy, ekspertów, naukowców, czytanie w zaskakujących miejscach czy otwarte czytelnie i wymiana książek. (fran)
k s i ą ż k i
•
m a j
2 0 1 3
7
Wydarzenia Drudzy w Europie
W
prestiżowym konkursie organizowanym przez MasterCard dla najlepszej mobilnej aplikacji zakupowej, Nexto Reader osiągnął wspaniały sukces, zdobywając pierwsze miejsce w Polsce i drugie miejsce w Europie. Niezależne, międzynarodowe jury, w skład którego weszli szanowani specjaliści ds. technologii z: Chorwacji, Czech, Węgier, Polski, Słowacji, Słowenii, Rumunii, Rosji i Turcji, przetestowało i oceniło ponad 110 aplikacji zakupowych według trzech podstawowych kryteriów – doświadczenia użytkowników, projektu i funkcji. „Jesteśmy niezmiernie dumni z tego, że nasza aplikacja mobilna Nexto Reader została doceniona w Polsce i w skali europejskiej. Poświę-
ciliśmy bardzo dużo czasu na jej rozwój i dopracowanie, dbając o to, aby była wygodna w użytkowaniu. Nie planujemy spoczywać na laurach – w ciągu kilku tygodni zostanie wypuszczona nowa, jeszcze lepsza aplikacja Nexto Reader na Androida i iOS, która będzie wyznaczać trendy w branży zakupowych aplikacji mobilnych” – twierdzi Bartłomiej Roszkowski, członek zarządu NetPress Digital i twórca aplikacji. (pw)
Z druku na aplikację
M
obilna czytelnia z gdańskich tramwajów zmienia formę. Tradycyjne książki mają zostać zastąpione przez aplikację na komórki. Zlokalizowana w gdańskich tramwajach czytelnia miała być promocją czytelnictwa na
Książkowy mural na Powiślu
Rozmowa z Jolantą Kosowską
Już skądś to znam – W swoich książkach duży nacisk kładzie pani na problem dotyczący etyki lekarskiej… – Nie pamiętam zajęć z etyki zawodowej na mojej uczelni. Nie było ich, a może z jakichś niewyjaśnionych powodów nie zapadły w mojej pamięci, może odsunięte zostały na dalszy plan, ustępując miejsca przedmiotom klinicznym, które wtedy wydawały się nam wszystkim najważniejsze. Dziś myślę zupełnie inaczej… Prowadząc zajęcia ze studentami, rozmawiam często o etyce, marząc o silnym, solidarnym, budzącym powszechny szacunek i zaufanie środowisku lekarskim. Notabene problemy etyki zawodowej dotyczą nie tylko mojego zawodu… – Akcja pani „Niepamięci” toczy się w Polsce, ale też w Niemczech i w Chorwacji. Tym razem fabułę, której towarzyszy aura niesamowitości, tajemniczości, przeniosła pani do najbardziej nierealnego i jednego z najpiękniejszych miast na świecie. Mam wrażenie, że Wenecja jest bardzo bliska pani sercu, doskonale oddała pani jej topografię… – Na przestrzeni 20 lat byłam w Wenecji kilkanaście razy. To miasto zauroczyło mnie od pierwszego spotkania. Jest jakby wyjęte ze snu albo z bajki, wymarzone i wyśnione, tak nierzeczywiste, że aż trudno uwierzyć, że ono istnieje naprawdę, jakby tajemną siłą przeniesione z przeszłości – dziwnie zadumane, ciche, tajemnicze. Zauroczyła mnie Wenecja na tyle, że wracam tam ciągle i bez końca. Kiedy zamknę oczy, to widzę Wenecję tak samo wyraźnie jak mój rodzinny Wrocław czy Drezno, w którym mieszkam. – W powieści zaznacza pani istnienie różnic między Polską a Niemcami, zwłaszcza w kontekście praktyki lekarskiej i podejścia do cudzoziemców. Czy rzeczywiście czuje się pani tam wyobcowana? – Nie, nie czuję się wyobcowana. Nigdy się tak nie czułam. To wcale nie znaczy, że wszystko rozumiem i wszystko mi się podoba. Nie śmieszą mnie niemieckie dowcipy, mimo że je rozumiem. Nie wiem, co jest zabawnego w ich kultowych komediach. Przed laty byłam pełna lęku i obaw. Z czasem zrozumiałam, że balast historycznych obciążeń, przesądów i stereotypów tkwi bardziej we mnie niż w moich pacjentach. Pacjentów nigdy mi nie brakowało. Nie przeszkadza im mój obco brzmiący akcent ani zupełnie inny sposób bycia. Czasami myślę, że właśnie dlatego, że jestem inna, to do mnie chętnie przychodzą. Mieszkam w Dreźnie, stąd jest blisko do Polski, do mojego rodzinnego Wrocławia, do mamy; tu kiedyś historia naszej ojczyzny splatała się z historią Saksonii, tu mówi się o Polsce przyjaźnie i często, prawie codziennie. Przed paru laty wpadliśmy z niemieckim kolegą na pomysł stworzenia praktyki lekarskiej przyjaznej dla cudzoziemców. Jestem związana z Polonią drezdeńską, podczas „Happeningu polskiej kultury w Dreźnie”, organizowanego z początkiem lipca na terenie Muzeum Kraszewskiego w Dreźnie, prezentować będę „Déjà vu”. Rozmawiała Ewa Tenderenda-Ożóg 8
b i b l i o t e k a
a n a l i z
szeroką skalę. Jednak książki pozostawione z myślą o lekturze w trakcie jazdy zaczęły znikać. Przedstawiciele władzy samorządowej i biblioteki wojewódzkiej postawili na cyfrową odsłonę akcji promującej czytelnictwo. Dlatego zamiast wkładać kolejne książki do siatek umieszczonych w pojazdach, WiMBP i ZKM zaproponują pasażerom ściąganie ich ze specjalnych „półek” wprost do swoich telefonów komórkowych i innych urządzeń mobilnych. W 35 tramwajach pojawią się plakaty przedstawiające półki z książkami. Z każdej półki będzie można ściągnąć dowolne tytuły bezpośrednio na telefon, za pomocą kodów QR. Na początek czytelnikom zaproponowano klasykę – pozycje z serwisu wolnelektury.pl, który jest partnerem akcji. (pw)
p r z e d s t a w i a
•
Z
ainspirowany przykładami oryginalnych działań na rzecz promocji książek na całym świecie i aby uatrakcyjnić i odświeżyć sposób oraz formę prezentacji literatury na naszym rodzimym rynku, Empik postanowił zaznaczyć obecność książki w tkance miejskiej – czytamy w informacji prasowej. W okresie zbliżonym do Światowego Dnia i Książki i Praw Autorskich przy ul. Solec 85 na warszawskim Powiślu powstał wielkopowierzchniowy mural, na którym książki są ukazane jako ciekawy, fantazyjny, kolorowy i pełen akcji świat. „Empik do niego zaprasza – wystarczy tylko zanurzyć się w lekturze i uwolnić wyobraźnię. Na muralu pokazujemy wybrane postaci z flagowych pozycji literackich” – napisano w komunikacie. (pw)
Olga Tokarczuk otworzy targi belgradzkie
P
isarka została zaproszona do Belgradu, gdzie na jesieni ma otworzyć 58. Międzynarodowe Targi Książki. Belgradzkie wydawnictwo Paideja opublikowało jej powieść „Prawiek i inne czasy”, której tytuł w tłumaczeniu na język serbski brzmi „Pamtivek i druga doba”. Premiera przekładu „Prawieku”, autorstwa Milicy Markić, była połączona z przyjazdem Olgi Tokarczuk na festiwal „Prozefest” w Nowym Sadzie, a także z jej pobytem w Belgradzie. Na tegoroczne targi przyjedzie ekipa polskich pisarzy, w skład której oprócz Olgi Tokarczuk wejdą: Andrzej Sapkowski, Ewa Lipska, Piotr Paziński, Andrzej Stasiuk, Krzysztof Varga, a także Adam Zamoyski. Udział Adama Zagajewskiego wymaga jeszcze potwierdzek s i ą ż k i
•
m a j
2 0 1 3
Wydarzenia nia. W okresie poprzedzającym targi do Belgradu będą również przyjeżdżać polscy pisarze i muzycy. Jeszcze w maju ma przyjechać Ewa Lipska. (pw)
Trzy lata w Grupie Empik
D
okładnie trzy lata temu upubliczniona została informacja o zakupie specjalizującej się w e-bookach spółki Virtualo, która na rynku działa od 2007 roku. Od tego czasu rynek książek cyfrowych w Polsce mocno ewaluował wraz ze zwiększającą się popularnością czytników oraz e-booków. Istotnymi zmianami ostatnich trzech lat z aktywnym udziałem firmy Virtualo była: rezygnacja z DRM, dostępność książek w nowych formatach: EPUB, MOBI oraz wprowadzenie bundli i kodów na ebooki. – Na początku właściwie nie było rynku. Wszystko tworzyliśmy od podstaw – pierwsza konwersja, walka o każdą umowę z wydawcami, modele biznesowe i pierwsze próby w tworzeniu strategii promocyjnych. Wydawcy podchodzili do e-booków z dużą dozą nieufności i brakiem wiary w powodzenie tego przedsięwzięcia. Było naprawdę niełatwo – mówi Robert Rybski, prezes Virtualo. Od tamtego czasu obraz rynku zmienił się nie do poznania – począwszy od dostępności tytułów, po różne formaty, watermark i nowe modele sprzedaży treści cyfrowych. (pw)
Nagrody
T
egoroczną laureatką Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius w kategorii „całokształt twórczości” została Krystyna Miłobędzka – poetka, autorka scenariuszy przedstawień teatralnych dla dzieci i prac teoretycznych o teatrze dziecięcym. Jest to już drugi Silesius w jej dorobku. Pierwszego otrzymała w 2009 roku w kategorii książka roku za tom „Gubione”. Jury ogłosiło również nazwiska poetów nominowanych w kategorii „książka roku”: Marcin Baran – „Niemal całkowita utrata płynności” (EMG), Justyna Bargielska „Bach for my baby” (Biuro Literackie), Darek Foks „Liceum” (Raymond Q), Jerzy Jarniewicz „Na dzień dzisiejszy i chwilę obecną” (Biuro Literackie), Barbara Klicka „Same same” (Instytut Mikołowski), Andrzej Niewiadomski „Dzikie lilie” (Wydawnictwo WBPiCK) oraz Dariusz Suska „Duchy dni” (Biuro Literackie). Tymczasem w kategorii „debiut roku” nominowani zostali: Tomasz Ososiński „Pięć bajek” (Zeszyty Poetyckie), Bartosz Sadulski „Post” (Wydawnictwo WBPiCK) oraz Ilona Witkowska „Splendida realta” (Wydawnictwo WBPiCK). Wręczono Nagrody Historyczne „Polityki” za książki o najnowszej historii Polski wydane w 2012 roku. W dziale prac naukowych i popularnonaukowych nagrodę odebrał Wojciech Szatkowski za książkę „Goralenvolk. Historia zdrady” (Firma Księgarsko-Wydawnicza Kanon). Nagrodę za debiut przyznano Przemysławowi Gasztoldowi-Seniowi za „Koncesjonowany nacjonalizm. Zjednoczenie Patriotyczne Grunwald 1980-1990” (Instytut Pab i b l i o t e k a
a n a l i z
Odnalezione w tłumaczeniu
Docenić dobry przekład
G
dańskie Spotkania Tłumaczy Literatury, pierwszy festiwal translatorski zatytułowany „Odnalezione w tłumaczeniu”, był dużym wydarzeniem. Na zaproszenie Instytutu Kultury Miejskiej, instytucji finansowanej z budżetu Gdańska, do miasta nad Motławą pod koniec kwietnia na trzy dni zjechali znani pisarze i wybitni tłumacze z Polski i ze Szwecji. Gwiazdą Gdyńskich Spotkań stał fot. Piotr Połoczański, Dominik Werner się Anders Bodegård, który zbierał dowody uznania za swój dorobek przekładowy i to nie tylko odnoszący się do utworów najwybitniejszych polskich twórców, ale też za przekłady z języka francuskiego. Jego nowe tłumaczenie „Pani Bovary” Gustawa Flauberta wywołało w Szwecji znaczącą dyskusję, a przy tym spowodowało liczne recenzje i omówienia, co nie tylko polscy tłumacze, ale też liczna publiczność słuchała z pewną dozą zazdrości, ale na pewno nie zawiści. – Moje tłumaczenie zostało bardzo dobrze przyjęte. Znajdowało się na pierwszym miejscu przez 14 tygodni w największej gazecie szwedzkiej, która co tydzień publikuje swoją listę najważniejszych książek – z zadowoleniem przyznał słynny tłumacz. Z dużym zainteresowaniem spotkały się też wystąpienia Adama Zagajewskiego, Jacka Dehnela czy Marka Bieńczyka. W dyskusjach bardzo interesująco zabrzmiały również słowa wydawców – Beaty Stasińskiej, członka zarządu Grupy Wydawniczej Foksal, oraz Stanisława Rośka, szefa gdańskiej oficyny słowo/obraz terytoria. Dużo mówiono nie tylko o warsztacie tłumaczy, ale też o warunkach ich pracy. Porównywano przy tym sytuację w Polsce i w Szwecji, która – jak można się było spodziewać – znacznie się różni, oczywiście na korzyść szwedzkich translatorów. Była obecna elita polskiego przekładu, którą reprezentował Adam Pomorski, prezes Polskiego PEN Clubu, a jednocześnie autor wybitnych tłumaczeń z literatury rosyjskiej, niemieckiej, anglosaskiej i białoruskiej, prof. Jerzy Jarniewicz, tłumacz głównie literatury anglojęzycznej, czy Bogusława Sochańska, której zawdzięczamy pierwsze bezpośrednie tłumaczenia obszernego dorobku Hansa Christiana Andersena z języka duńskiego. Ale mówiono też o warunkach pracy mniej znanych twórców przekładów, którym nie szczędzono czasom i gorzkich słów, zwłaszcza podczas panelu, prowokacyjnie zatytułowanego „Koszmar złych tłumaczeń”. Okazało się wówczas jak duże znaczenie dla tego środowiska może mieć niedawno powołane Stowarzyszenie Tłumaczy Literatury, które reprezentowała Justyna Czchowska ze Sławomirem Paszkietem, autorem raportu o polskich tłumaczach literackich. Kolejne Gdańskie Spotkania Tłumaczy Literatury odbędą się za dwa lata. (pd) mięci Narodowej). W kategorii pamiętników i wspomnień nagrodę otrzymała Dorota Simonides za książkę „Szczęście w garści. Z familoka w szeroki świat” (Wydawnictwo Nowik). W tym roku Jury postanowiło przyznać Nagrodę Specjalną dla Stowarzyszenia Centrum Badań nad Zagładą Żydów za rocznik „Zagłada Żydów. Studia i materiały”. Nagrody Historyczne Polityki to najstarsze w Polsce nagrody przyznawane publikacjom o tematyce dotyczącej najnowszej historii Polski. Po raz pierwszy zostały przyznane w 1959 roku. Laureatką dziesiątej, jubileuszowej edycji Nagrody Instytutu Cervantesa w Polsce za Tłumaczenie Literackie 2012 roku została Marta Szafrańska-Brandt za tłumaczenie „Listów do młodego pisarza” Mario Vargasa Llosy (Znak). Joanna Kulmowa została laureatką Warszawskiej Nagrody Literackiej za 2012 rok w głównej kategorii nazwanej „warszawski twórca”. – Chciałam podziękować jurorom i przewodniczącym, i w ogóle wszystkim, którzy mnie lubią – powiedziała Joanna Kulmowa. Poetka, wyznała, że „ta nagroda jest barp r z e d s t a w i a
•
dzo aktualna, bo tak się zamyka koło na Woli”. W 1944 roku, w czasie powstania warszawskiego, Joanna Kulmowa właśnie na Woli była zasypana pod gruzami, stała z rękami podniesionymi do góry, ale uniknęła rozstrzelania. – Miała wtedy 16 lat, pędzili nas ul. Wolską do Pruszkowa, ale uciekłam – mówiła laureatka Nagrody. Wówczas zdecydowałam, że muszę przeżyć i że będę pisarką. Niewiele pisałam jednak o Warszawie, ale zawsze byłam z nią związana – dodała. W kategorii „proza” nagrodzona została powieść Kazimierza Orłosia „Dom pod lutnią” (Wydawnictwo Literackie). Nagrodę w kategorii „poezja” otrzymał Krzysztof Karasek za tomik „Dziennik Rozbitka” (Instytut Mikołowski). Nagrodę w kategorii „literatura dziecięca – tekst i ilustracje” otrzymała Dorota Sidor oraz autorzy ilustracji Aleksandra i Daniel Mizielińscy za książkę „Gdzie jest wydra? – czyli śledztwo w Wilanowie” (Dwie Siostry). Tomasz Mościcki, autor książki „Teatry Warszawy 1944-1945” (Fundacja Historia i Kultura) został laureatem w kategorii „edycja warszawska”.
k s i ą ż k i
•
m a j
2 0 1 3
9
Bestsellery
Książki maja
Wiję się i jęczę Co pewien czas świat elektryzują wyznania kogoś, kto przeżył śmierć kliniczną, wybudził się ze śpiączki a następnie zdał relację z tego, z czym zetknął się „po tamtej stronie”. Teraz padło na amerykańskiego neurochirurga Ebena Alexandra, który po tym jak zachorował na zapalenie opon mózgowych, przez tydzień był w śpiączce, z której wyszedł w dniu, gdy miano odłączać go od aparatury. I oświadczył: „Mam dowód. Spotkałem Boga”. O tym jak ten wykładowca Harvardu przekroczył granicę śmierci i odkrył Niebo, traktuje jego książka „Dowód”.
1
„Pyszne 25” to bardzo popularna ostatnio książka kucharska gwiazdy TVN Anny Starmach. W części pierwszej autorka rekomenduje potrawy na słono, w drugiej – na słodko, a w trzeciej serwuje rady, jak ze skutkiem piec i gotować. „25” w tytule wzięło się z tego, że Anna Starmach uważa tę właśnie liczbę za szczęśliwą dla siebie. Informując, że swoje 25. urodziny obchodzić będzie, nie wcale nie 25 maja lecz 15 tego miesiąca. O czym powiadamia wszystkich wokół. Co ma z tego wynikać? A, tego to nie wie nikt, podejrzewam, że włącznie z autorką.
2
„Wyznaję” budzi podziw. Ta blisko 800-stronicowa powieść zakrojona została z nieprawdopodobnym rozmachem. Obejmuje siedem wieków historii Europy, akcja rozgrywa się w kilku krajach, przenosząc się z Hiszpanii do Włoch, z byłej Jugosławii do Niemiec, zahacza nawet o Polskę, tyle, że o wyjątkowe miejsce – Oświęcim. Przewija się przez nią około dwustu ważnych postaci, z Heinrichem Himmlerem i Rudolfem Hossem, ale i z genialnym skrzypkiem Jaschą Heifetzem, i z historykiem idei Isaiahem Berlinem, cytowani są politycy, myśliciele i poeci włącznie z Wisławą Szymborską. Autor, Jaume Cabre, naturalnie, na proscenium swego literackiego teatru wprowadził Katalonię. „Wyznaję” nie ma jednak (na szczęście) wiele wspólnego z całą serią przewodników po Barcelonie, dla niepoznaki udających powieści. Pisarz opowiada o historii swego miasta poprzez ludzi ją tworzących, których ukazuje jako lustrzane odbicie Żydów: „… czujemy się niewolnikami na własnej ziemi i poznaliśmy smak diaspory tylko dlatego, że jesteśmy Katalończykami”.
3
złudzeń nie mam; w rankingu utrzymywać się będą jeszcze bardzo, bardzo długo. „Ciemniejszą stronę Greya”, jak i inne „Greye” E.L. James czyta się szybko. Dlaczego? Bo i akcja powieści (o ile o takowej można mówić) rwie do przodu niczym kulig z kopyta. Nie wierzycie Państwo? Oto jak bohaterowie „Ciemniejszej strony…” jedzą lody: „Naprawdę się staram leżeć nieruchomo, pomimo tego przyprawiającego o zawrót głowy połączenia zimna i jego rozpalającego dotyku. Ale moje biodra mimowolnie zaczynają się poruszać, wirując w swoim własnym rytmie, ulegając czarowi tej chłodnej wanilii. Christian przesuwa się niżej i zaczyna zlizywać lody z mego brzucha, wsuwając język do pępka. Jęczę. O mamusiu. Jest zimno, jest gorąco, jest podniecająco. Ale on nie przestaje. Łyżeczkę z lodami przesuwa jeszcze niżej, na włosy łonowe, na łechtaczkę. Krzyczę głośno”.
5
Pat, bohater „Poradnika pozytywnego myślenia” Matthew Quicka usłyszał, że „Pożegnanie z bronią” to najlepsza historia miłosna, jaką napisał Hemingway. I mocno się zawiódł, dochodząc do wniosku, że „ta powieść to zwyczajny podstęp. Czytelnik przez cały czas trzyma kciuki, żeby narrator przetrwał wojnę i ułożył sobie życie z Catherine Barkley. Narratorowi udaje się przeżyć różne niebezpieczeństwa – nawet wybuch bomby – i ucieka w końcu do Szwajcarii z ciężarną Catherine, którą bardzo kocha. Przez jakiś czas mieszkają w górach, są zakochani i wiodą szczęśliwe życie. Hemingway powinien skończyć w tym miejscu, ponieważ to właśnie jest szczęśliwe zakończenie, na które zasługują bohaterowie po tym, jak walczyli, by przetrwać tę potworną wojnę. Nic z tego. Hemingway wymyśla najgorsze możliwe zakończenie. Catherine rodzi martwe dziecko, dostaje krwotoku i umiera. To najboleśniejsze zakończenie, z jakim się kiedykolwiek spotkałem w literaturze, filmie czy nawet telewizji, i trudno sobie wyobrazić gorsze. (…) Nie mam zamiaru w najbliższym czasie cytować Hemingwaya, nigdy też nie przeczytam innej jego książki. Gdyby wciąż żył, natychmiast napisałbym do niego list, grożąc, że własnoręcznie go uduszę za to, że jest taki ponury. Nic dziwnego, że – jak wyczytałem w przedmowie – strzelił sobie w łeb”.
Hurra!!! „Nowe oblicze Greya” jak i dwa pozostałe tytuły trylogii E.L. James spadły wreszcie z podium. Ale
4
10
b i b l i o t e k a
a n a l i z
6
7
„Zmień swoje życie z Ewą Chodakowską” to książka napisana wspólp r z e d s t a w i a
•
nie z partnerem życiowym autorki, Grekiem Leftesisem Kavoukisem, w której czytelniczki znajdą rozpisany na poszczególne dni program miesięcznej metamorfozy. Chodakowska występuje w TVP2 jako „Trenerka całej Polski”. Nieprawdą jest jakoby trylogia E.L. James pozbawiona była aspiracji kulturalnych. Na przykład w „Pięćdziesięciu twarzach Greya” Anastasia po tym, jak Christian użył jej w typowy dla siebie sposób, w dźwiękach muzyki, która do niej dobiega, rozpoznaje Bacha. Tak się jej przynajmniej wydaje. Wszelkie wątpliwości Uległej ucina jej Pan. To on, oczywiście nagi, gra na fortepianie melodię, która okazuje się transkrypcją Bacha, ale oryginalnie będącą koncertem na obój Alessandra Marcellego. No proszę, jakie utalentowane i wykształcone Panisko.
8
O związku młodego Fidela Castro z jego przyszłą żoną Mirtą, siostrą kolegi ze studiów, pochodzącego z tej samej prowincji, bliskiego współpracownika Batisty – Rafaela Diaza-Balarta – pisze m.in. w drugim tomie „Kobiet dyktatorów” Diane Ducret. Brat Mirty podsuwał jej pretendentów do małżeństwa o odpowiednim statusie społecznym. „Poznałem ją nawet z młodym przystojnym inżynierem, który potem zbił miliony w Wenezueli” – wspominał. Mirta wolała jednak wygadanego, przystojnego Fidela i dopięła swego, nie zważając na przestrogi brata: „Mirto, doskonale go znasz. Jest błyskotliwy, nie brak mu wyjątkowych zalet, ale równocześnie wiesz, jak łatwo popada w paranoję! Jednego dnia podaruje ci futro, a drugiego zepchnie z dziewiątego piętra!”.
9
Już początek pierwszej księgi „Wojny w blasku dnia” Petera V. Bretta wprowadza w klimat powieści. Powieści bardzo trendy, czego dowodzi ten oto dialog rodzinny z pierwszej strony „Wojny…” – rozmowa mamy z synem: „Manvah parsknęła. – Jeśli rzeczywiście trafisz na to przyjęcie, dama Baden zapewne każe ci się rozebrać i naoliwić, a potem sprezentuje twój tyłek jakiemuś lubieżnemu staruchowi. Wspaniały sposób na świętowanie Nowiu. Soli wybuchnął śmiechem. – Słyszałem, że tych starych nie trzeba się obawiać. Większość tylko patrzy. To młodzi uczestnicy przyjęcia nigdy nie rozstają się z fiolkami oleju.
10
k s i ą ż k i
•
m a j
2 0 1 3
Bestsellery Bestsellery „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI”
maj 2013 Miejsce Liczba w poprzednim notowań Poz. notowaniu na liście
1
nowość
Liczba punktów
Tytuł
Autor
Wydawnictwo
ISBN
Dowód
Eben Alexander
Znak
978-83-240-2373-8
401
2
25
2
Pyszne 25
Anna Starmach
Znak
978-83-240-2390-5
320
3
4
2
Wyznaję
Jaume Cabre
Marginesy
978-83-6365-624-9
300
4
1
5
Nowe oblicze Greya
E.L. James
Sonia Draga
978-83-7508-596-9
279
5
3
6
Ciemniejsza strona Greya
E.L. James
Sonia Draga
978-83-7508-595-2
270
6
6
2
Poradnik pozytywnego myślenia
Matthew Quick
Otwarte
978-83-7515-264-7
248
Zmień swoje życie z Ewą Chodakowską. 30 dni, minut, treningów, przepisów
Ewa Chodakowska, Lefteris Kavoukis
K.E. Liber
978-83-60215-99-9
245
7
nowość
8
2
9
Pięćdziesiąt twarzy Greya
E.L. James
Sonia Draga
978-83-7508-556-3
229
9
7
2
Kobiety dyktatorów II
Diane Ducret
Znak
978-83-240-2162-8
221
10 11
8
12 13
nowość
Wojna w blasku dnia, tom 1
Peter V. Brett
Fabryka Słów
978-83-7574-850-5
179
2
W dżungli podświadomości
Beata Pawlikowska
G+J
978-83-7778-402-0
175
nowość 17
2
Obok Julii
Eustachy Rylski
Wielka Litera
978-83-63387-89-1
174
Anna German o sobie
Mariola Pryzwan
MG
978-83-7779-084-7
171
14
nowość
Mapy. Obrazkowa podróż po lądach, morzach i kulturach świata
Aleksandra Mizielińska, Daniel Mizieliński
Dwie Siostry
978-83-608-5095-4
170
15
nowość
Siła marzeń. Życie w One Direction
One Direction
Feeria
978-83-7229-322-0
158
nowość
16
Zostań przy mnie
Harlan Coben
Albatros
978-83-7885-615-3
157
17
21
2
Arabska księżniczka
Tanya Valko
Prószyński Media
978-83-7839-468-6
150
18
16
2
Pan Pierdziołka spadł ze stołka. Powtarzanki i śpiewanki
Zysk i S-ka
978-83-7785-112-8
148
19
nowość
Mgnienie ekranu. Zbiór opowiadań
Prószyński Media
978-83-7839-495-2
144
20
nowość
Żołnierze wyklęci. Niezłomni bohaterowie Joanna Wieliczka-Szarkowa
AA
978-83-7864-148-3
142
21
nowość
Siła nawyku. Dlaczego robimy to co robimy Charles Duhigg i jak można to zmienić w życiu i biznesie
PWN
978-83-7705-270-9
139
Kasia Bosacka cudnie chudnie. Żegnaj pulpecie
Publicat
978-83-245-1951-4
137
22
5
23
27
3
Katarzyna Bosacka Henning Mankell
W.A.B.
978-83-7747-815-8
136
nowość
Jutro przypłynie królowa
Maciej Wasielewski
Czarne
978-83-7536-503-0
133
25
nowość
Tańcząca Eurydyka. Anna German we wspomnieniach
Mariola Pryzwan
Marginesy
978-83-63656-36-2
122
27
nowość 9
4
Franciszek. Papież wielkiej nadziei
Grzegorz Polak
Znak
978-83-240-2068-3
121
Płomień Crossa
Sylvia Day
Wielka Litera
978-83-6338-774-7
117
28
nowość
Pułapka na martwego
Charlaine Harris
Mag
978-83-7480-299-4
116
29
nowość
Towarzyszka Panienka
Monika Jaruzelska
Czerwone i Czarne
978-83-7700-124-0
114
30
nowość
Wiele demonów
Jerzy Pilch
Wielka Litera
978-83-63387-91-4
110
Lista Bestsellerów – © Copyright Biblioteka Analiz 2013
Mózg Kennedy'ego
24
26
2
Terry Pratchett
Lista bestsellerów „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI” jest przedrukowywana w „Rzeczpospolitej”, w tygodniku „Angora”, magazynie „Literadar” oraz prezentowana w programie „Xsięgarnia” emitowanym w TVN24.
Jak powstaje lista bestsellerów „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI”? Zestawienie powstaje na podstawie wyników sprzedaży w ponad 300 księgarniach całego kraju, w tym w sieciach: Empik, Matras, regionalnych Domach Książki. Pod uwagę bierzemy wyniki sprzedaży z 30 dni, zamykamy listę 15 dnia miesiąca poprzedzającego wydanie aktualnego numeru „Magazynu”. O kolejności na liście decydują punkty przyznawane za miejsca 1-5 w poszczególnych placówkach księgarskich; przy czym za pierwsze miejsce dajemy 5 punktów, za piąte – 1.
b i b l i o t e k a
a n a l i z
p r z e d s t a w i a
•
k s i ą ż k i
•
m a j
2 0 1 3
11
Bestsellery Westchnął przy tych słowach. – Gerraz usługiwał podczas ostatniej orgii u dama Badena. Mówił, że dama wręczył mu dwieście draki. Niezła forsa, zdecydowanie warta paru otarć na tyłku. – Uważaj, żeby ojciec tego nie usłyszał – ostrzegła Manvah. Soli zerknął na kotarę, za którą spał ojciec. – I tak prędzej czy później dowie się, że jego syn to push’ting – westchnął. – Nie poślubię jakiejś biednej dziewczyny tylko po to, by to przed nim ukryć”. I tak dalej, i temu podobne. Beata Pawlikowska w książce „W dżungli podświadomości” pisze, że „dawno zapisane rozkazy w podświadomości brzmią: Nigdy nie przyznawaj się do słabości. Nigdy się nie podawaj. Nigdy nie wolno dopuścić do rozstania. Bo opuszczenie to najbardziej przerażająca i paraliżująca, śmiertelnie niebezpieczna rzecz na świecie. Rzeczywiście, z punktu widzenia dwuletniego dziecka, które widzi jak rodzice zamykają za sobą drzwi i zostawiają je w obcym domu, to może być przerażająca i zabójcza wizja końca świata. Ale z punktu widzenia dorosłej kobiety, która jest już samodzielna i mogłaby ułożyć swoje życie tak, żeby być szczęśliwą?”.
11
Licznym, niestety, grafomanom polecam lekturę „Obok Julii” Eustachego Rylskiego – może dadzą sobie spokój. Chyba, że nauczą się – od czegoś trzeba zacząć – jak zainteresować czytelnika, przesadnie go nie ogłupiając. Zresztą… znacie, Państwo, teorię pierwszego zdania? No, niech będzie, że kilku pierwszych zdań. Proszę przeczytać początek „Obok Julii”: „Życie nas wycenia. Jeżeli w skali od jednego do dziesięciu dostaniemy pięć, możemy być zadowoleni. Ja dostałem więcej i będę musiał za to zapłacić, gdyż życie wyceniło mnie ponad moją wartość. Chociaż jako mędrzec czuję się niedoceniony, to w pozostałych wymiarach istnienia, a nie jest ich mało, życie wyniosło mnie do poziomu, jaki mi się nie należy i do jakiego nie aspiruję”. To już jest, oczywiście, kokieteria, ale jak smakowita!
12
Książka Marioli Pryzwan „Anna German o sobie” w kontekście pokazanego w TVP serialu o zmarłej w 1982 roku artystce skłania do zastanowienia się nad tym, jak wiele w latach PRL zaprzepaszczonych zostało niepowtarzalnych talentów, indywidualności artystycznych. W wielu wypadkach zawiniła Żelazna Kurtyna, ale w wielu nasze polskie niedbalstwo, lenistwo, zawiść. Przykre.
13
„Mapy. Obrazkowa podróż po lądach, morzach i kulturach świata” Aleksandry Mizielińskiej i Daniela Mizie-
14
12
b i b l i o t e k a
lińskiego zachęcają swych małoletnich odbiorców do podróżowania. I tak w Anglii –proponuje im się – będą mogli pograć w krykieta, w Indiach poćwiczyć jogę, a w Chinach skosztować stuletnich jaj. Czy to akurat najlepsza zachęta dla naszych milusińskich? Mam wątpliwości. Lubię takie reklamy, jak ta, która stała się udziałem książki „Siła marzeń. Życie w One Direction”. „Jedyna oficjalna książka One Direction po polsku!”. A jakby była nieoficjalna, to co? Co czytelnika – zakładam, że fana One Directon również – obchodzi co ma stempel „oficjalna” a co nie. Albo towar jest wart swej ceny albo nie jest. W tym przypadku nie odważę się udzielić odpowiedzi.
15
Jedną z trzech głównych postaci „Zostań przy mnie” Harlana Cobena jest Ray, fotoreporter, który podupadł tak bardzo, że wynajmuje się na przyjęcia celebrytów, by udawać paparazzi. Rozumiecie Państwo, nie żeby robić zdjęcia i umieszczać je w tabloidach, ale tylko wcielać się, wcielać…
16
Czwarty tom serii Tanyi Valko o Dorocie, która poślubiła Libijczyka. W „Arabskiej księżniczce” współczujemy również córce Doroty i saudyjskiej księżniczce Laumii. Ta ostatnia też ma niewesoło.
17
„Pan Pierdziołka spadł ze stołka. Powtarzanki i śpiewanki” to zbiór dziecięcych rymowanek, i to tych absolutnie klasycznych. Także tych niezbyt grzecznych; o misiu, którego zabieramy na wycieczkę czy o babie siedzącej na cmentarzu. A propos cmentarza, to przypomniała mi się śpiewanka związana z szalenie popularnym w latach komuny Wyścigiem Pokoju: „Lato, lato już po lecie, Stasiek Gazda już na mecie. Na wirażu dodał gazu i się znalazł na cmentarzu”. Dalej było jeszcze głupiej.
18
„Mgnienie ekranu. Zbiór opowiadań” Terry’ego Pratchetta to w większości mocno nudnawe komentarze autora do swoich własnych tekstów. Wyłącznie dla miłośników „Świata Dysku”.
19
Joanna Wieliczka-Szarko we wstępie do swoich „Żołnierzy wyklętych. Niezłomnych bohaterów” cytuje Józefa Mackiewicza: „Społeczeństwo, które strzela, nigdy się nie da zbolszewizować. Bolszewizacja zapanuje dopiero wtedy, gdy ostatni żołnierze wychodzą z ukrycia i posłusznie stają w ogonkach”.
20
Odpowiednie pokierowanie wyrobieniem nowych lub zmianą dotychczasowych nawyków może całkowicie odmienić nasze życie, twierdzi Charles Duhigg w „Sile nawyku. Dlaczego robimy to, co robimy i jak można to zmienić w życiu i biznesie”. Jako
a n a l i z
21
p r z e d s t a w i a
•
biznesowy poradnik, książka może się sprawdzić, jako życiowy – nie wydaje mi się. „Kasia Bosacka cudnie chudnie. Żegnaj pulpecie” Katarzyny Bosackiej: bye, bye.
22
„Mózg Kennedy’ego” Henninga Mankella na pewno nie jest kryminałem, a jeśli już, to używającą kryminalnego sztafażu powieścią społeczno-polityczną. „Kryminał społecznie zaangażowany” – jak to brzmi!
23
Maciej Wasielewski, autor książki „Jutro przypłynie królowa” dotarł na wyspę Pitcairn na Oceanie Spokojnym, tej samej, do której w 1790 roku przybił znany z literatury i kina okręt „Bounty”. I przeżył prawdziwy horror!
24
„Tańcząca Eurydyka. Anna German we wspomnieniach” Marioli Pryzwan zawiera opowieści rodziny, przyjaciół, kolegów z estrady, przeplatających się z fragmentami biografii piosenkarki autorstwa rosyjskiego dziennikarza Aleksandra Żygariowa.
25
„Franciszek. Papież wielkiej nadziei” Grzegorza Polaka – odprysk po konklawe, ani lepszy ani gorszy od pozostałych znajdujących się na rynku.
26
„Płomień Crossa” to druga część „zmysłowej” trylogii Sylvii Day. Co począć, z E.L. James przegrała wyraźnie.
27
„Pułapka na martwego” Charlaine Harris, należąca do serii o Sookie Stackhouse przyczyniła się do powstania jednego z najgłupszych i cieszących się największą oglądalnością seriali HBO – „Czystej krwi”. Czyli: wampiry w akcji.
28
Monika Jaruzelska w „Towarzyszce Panience” wzbogaciła naszą wiedzę o swoim ojcu jedynie o to, że po jej urodzeniu wpieprzył kilo mieszanki czekoladowej. Jako człowiek dociekliwy zainteresowałem się, czy Generał zeżarł mieszankę wedlowską czy jakąś inną. Wydaje mi się, że były to cukierki wedlowskie, a w związku z tym pojawia się inny dylemat, jaka w tej mieszance była proporcja „Bajecznych” do „Miami”, a jaka „Pierrotów” do „Toledo”. W jakichkolwiek innych kwestiach Towarzyszka Panienka nie ma nic do powiedzenia.
29
Po denerwującym i przegadanym „Dzienniku”, przyszła kolej na bardzo dobrą książkę Jerzego Pilcha „Wiele demonów”. Smutną choć śmieszną, miejscami rozpaczliwą, w sumie – aż się człowiek boi tych słów – pożegnalną. R anking sporządziła K amila Bauman Komentarz Krzysztof Masłoń
30
k s i ą ż k i
•
m a j
2 0 1 3
fot. Wikimedia Commons
Czytanie bez liter W
Muzeum Sztuk Pięknych w Dijon znajduje się namalowany w la-
ziemi i układające się draperiami przedstawionymi w taki sposób, że cała postać spra-
koszne dziecięce putta, mają wszelkie cechy istot dojrzałych.
tach dwudziestych XV wieku obraz Roberta Campina „Boże narodzenie”. Nawet gdyby obraz nie był opisany, oglądają-
wia wrażenie wypukłej, misternie wyrzeźbionej w drewnie. W starcu klęczącym obok domyślimy się świętego Józefa. Zobaczymy
Oczywistości i tajemnice
cy, choćby i niedzielny miłośnik malarstwa, natychmiast zorientuje się w jego temacie.
stajenkę, drewniany, kryty słomą budynek, o ścianach rozpadających się przypadko-
w bogatych i strojnych sukniach, z misternie upiętymi chustami czepcowymi na gło-
Dostrzeże wizerunek Marii – pięknej młodej kobiety z dłońmi ułożonymi jak do modlitwy, klęczącej przed leżącym na gołej ziemi na-
wo w taki sposób, że można dostrzec leżące wewnątrz zwierzęta: wołu i (trzeba przyjrzeć się nieco uważniej) osła. Przez okienko
wach. Jedna z nich stoi przodem do widza, wyciągając przed siebie dłoń w nienaturalnym geście. Druga klęczy przed dzieciąt-
gim noworodkiem. Że dziecko to nowonarodzony Jezus, świadczą bijące od jego maleń-
zaglądają do wnętrza pasterze, którzy przyszli pokłonić się – a może także zagrać i za-
kiego ciałka promienie. Że kobieta to Maria, świadczą choćby jej suknia i płaszcz – śnieżnobiałe z delikatnym błękitnym odcieniem,
śpiewać, jeden z nich trzyma w ręku dudy – narodzonemu Bogu. A nad tą sceną latają jeszcze zabawne aniołki – groteskowo ma-
kiem odwrócona tyłem. Kim są te kobiety? Skąd się tutaj wzięły, przecież ani Ewangelia Mateusza, ani Łukasza nie wspomi-
obszyte na obrzeżach złotem, spływające do
leńkie, choć przecież ich postaci to nie roz-
14
b i b l i o t e k a
a n a l i z
p r z e d s t a w i a
•
Są tutaj jeszcze dwie postaci kobiece
nają o żadnych kobietach obecnych przy narodzeniu Jezusa. Czy te kobiety to żony pasterzy? Raczej nie, przecież ich wspa-
k s i ą ż k i
•
m a j
2 0 1 3
niałe stroje za bardzo kontrastują z ubogimi ubiorami tamtych. I tu zwiedzający mu-
dziła”. Zebel zaprowadziła więc ją do jaskini i powiedziała do matki: „Mario, ułóż się od-
zeum niedzielny miłośnik sztuki najczęściej wzruszy ramionami, popatrzy jesz-
powiednio, niemały bowiem spór toczy się w twojej sprawie” (cytaty za ProtEwJK 20).
cze chwilę na obraz, zachwyci się czystością i doborem barw strojów postaci, po czym przejdzie do porządku dziennego nad
Kiedy Maria spełniła prośbę, Salome dokonała badania, po czym z krzykiem zdumienia i bólu cofnęła dłoń, która płonąc ży-
obecnością dwóch tajemniczych kobiet, bo po pierwsze musi jeszcze zdążyć obejrzeć obrazy w kilkunastu salach, a po dru-
wym ogniem zdawała się odpadać od ciała. Dopiero Maria uzdrowiła niewierną Salome (postać analogiczną do świętego To-
gie pomyśli, że przecież nie musi wiedzieć wszystkiego o tym, co tam 600 lat temu
masza), nakazując jej dotknąć ukaraną dłonią dzieciątka.
urodziło się w głowie malarza. Jednak niedzielny miłośnik sztuki obdarzony przekleństwem ciekawości nie odpu-
Ale samo rozwiązanie tej jednej zagadki, poznanie anegdoty opowiedzianej przez malarza, wcale naszego ciekawskiego miłośni-
ści tak łatwo. Zatrzyma się pod obrazem na dłużej, choćby nawet w muzeum znalazł się jako członek zorganizowanej wycieczki, której uczestnicy spieszą się na obiad w nieodległej dijońskiej restauracji, a później jeszcze mają w planie zwiedzanie muzeum musztardy i dlatego miną lub słowem dyscyplinują spóźnialskich. A kiedy już wróci do domu, odnajdzie w eleganckim albumie stojącym na półce lub w czeluściach interne-
ka malarstwa nie zadowoli. Bo zaraz okaże się, że ten jeden niewielki obraz skłania do dalszych pytań: Dlaczego maleńki Jezus leży na gołej ziemi? Dlaczego święty Józef trzyma w dłoni zapaloną świeczkę? Dlaczego jeden z pasterzy oddających hołd Zbawicielowi przyniósł ze sobą włócznię? Czemu te groteskowe anioły rozpościerające szarfy z łacińskimi napisami są tak dziwnie zgrupowane: trzy w barwnych strojach (czy bar-
tu reprodukcję obrazu, który zadał mu taką zagadkę, i jeszcze długo, długo będzie się w obraz ten wpatrywał. Rozwiązanie zagadki dwóch strojnych niewiast odnajdzie dość łatwo. Nietrudno jest dotrzeć do ja-
wy te mają jakieś znaczenie?) i z płomienistymi skrzydłami razem, a jeden o skrzydłach białych i w takiej szacie osobno? Dokąd prowadzi wijąca się droga za stajnią? Co to za miasto na wzgórzu widać na ho-
kiegoś ikonograficznego opracowania obrazu, które wyjaśni, że jego literacką podstawą nie była żadna z kanonicznych Ewangelii, ale pochodząca z II-III w. n.e. apokryficzna tak zwana Protoewangelia Jakuba opo-
ryzoncie, i co to za miasto u jego podnóża? Czy widoczna w dali żaglowa łódź płynąca po morzu lub jeziorze ma jakieś znaczenie dla opowieści, czy jest tylko elementem fantazyjnym?
wiadająca niezwykłą historię. Kiedy Maria miała urodzić Jezusa, Józef wybrał się na poszukiwanie położnej. Spotkał kobietę
Nasz uważny miłośnik malarstwa przekona się, że na obrazie tyle jest zagadkowych elementów, tyle znaczących przedsta-
imieniem Zebel trudniącą się takim fachem. Opowiedział jej o tym, że sam nie jest oj-
wień, postaci i przedmiotów wchodzących ze sobą w relacje, że muzealny kwadrans
cem dzieciątka urodzonego przez dziewicę i poczętego z Ducha Świętego. Zebel przyszła do Marii, a blask bijący od maleńkiego Jezusa był tak silny, że początkowo nie
poświęcony na jego kontemplację to stanowczo za mało. Oczywiście, część zagadek uda się rozwiązać dzięki interpretacjom i wskazówkom specjalistów od ikonogra-
mogła dostrzec ani matki, ani dziecka. Kie-
fii biegłych w konwencji, znawców utrwa-
dy po zakończeniu swojej pracy wyszła zachwycona ze stajenki, spotkała swoją znajomą Salome, której opowiedziała o tym zdarzeniu. Salome za nic w świecie nie chciała
lonych symboli i atrybutów, znających wzajemne wpływy i relacje pomiędzy twórczością poszczególnych malarzy, całych szkół i tradycji. Ale przecież pozostanie jeszcze
uwierzyć, że dziewica urodziła dziecko. Po-
mnóstwo takich, które będą wymagały po-
wiedziała drwiąco: „Na Boga żywego, jeśli nie włożę palca mojego i nie zobaczę jej przyrodzenia, nie uwierzę, że dziewica poro-
ruszenia po prostu wyobraźni odbiorcy, jego własnej kreatywności i wrażliwości estetycznej. Bo przecież każde dzieło sztu-
ki konkretyzuje się w jednym, niepowtarzalnym i niepodobnym do innych odbiorcy,
icyjnie. Odbiorcy nierzadko wystarczy rzut oka na całą powierzchnię dzieła, aby mógł
wystarcza. Którzy lubią potraktować obraz nie jako jeszcze jedno, choćby i głośniejsze,
jedną wrażliwość poruszając bardziej, inną mniej, jeszcze inną wcale. Ten sam szcze-
stwierdzić, czy mu się ono podoba czy nie, ale także aby mógł, przynajmniej we wła-
choćby i subtelniejsze, brzęknięcie w wizualnym szumie, ale jako obiekt medyta-
gół obrazu może jednemu odbiorcy wydać się kluczowy dla zrozumienia całości, innemu zaś przejść mimo wzroku.
snym mniemaniu, wiedzieć, co przedstawia. Dzieło plastyczne – obraz, ale także rzeźba czy fotografia – posiada przecież cechy wi-
cji. Cóż w tym dziwnego? Przecież w końcu europejskie malarstwo od wieków w takim właśnie celu było tworzone. Malarz de-
doczne na pierwszy rzut oka: kompozycję, kształty, kolory. I to właśnie te cechy czynią
korujący kościoły wiedział nie tylko to, że jego dzieło powinno możliwie wiernie odda-
pierwsze i największe wrażenie na odbiorcy, który przecież wcale nie musi oczekiwać niczego ponad to wrażenie. Ale taki sposób
wać biblijną historię, ale też że będzie oglądane w nieskończoność przez tych samych wiernych, że będą się oni, świadomie lub
odbioru malarstwa widoczny jest szczególnie właśnie w dzisiejszych czasach. Wynika to między innymi z tego, że dzisiejszy
nie, doszukiwali w nim coraz nowych znaczeń, czynili na swój użytek kolejne odkrycia. Świecki klient malarza zamawiał do do-
padkowy. Dominujący w naszej cywilizacji od półtora tysiąclecia (choć zdaje się, właśnie odchodzący do lamusa) fizyczny nośnik pisanego słowa – książka kodeksowa, dzielona na dające się łatwo przewracać stronice – pozwala, choć nie zawsze i nie wszyscy czytelnicy z tego korzystają, na szczególnie uważną i troskliwą lekturę.
świat w ogóle przesycony jest obrazami, czy to tworzonymi dłonią człowieka, czy maszyny, które atakują nie tylko ze ścian mieszkań i galerii, ale przede wszystkim z ulicznych billboardów, stron czasopism czy ekranów komputerów, a także z opakowań produktów codziennego użytku czy ubrań. Wszystko to tworzy atmosferę wizualnego hałasu i szumu, przed którym nie ma gdzie się schować, i który w końcu przestaje się świadomie dostrzegać. I ludzka wrażliwość, niejako w samoobronie, uczy się wobec tego przesytu odbierać obrazy szybko, kwalifikować zdecydowanie, dostrzegać to, co najbardziej wyraziste i rzucające się w oczy, wszelkie szczegóły zaś traktować jako nieistotne tło. Taki sposób patrzenia na obraz powielany jest – czy tego się chce, czy nie – także w muzeum czy galerii, zwłaszcza że tam także spotykamy się z pewnym przesytem: czujemy jakąś niewypowiedzianą pre-
mu pejzaż lub martwą naturę, nie tylko po to przecież, aby upiększyć mieszkanie, ale też dla zapewnienia sobie rozrywki, przyjemności wpatrywania się weń godzinami przez wiele lat i zadawania mu wciąż nowych pytań. Wielu dzisiejszych miłośników sztuki tęskni za takim właśnie jej odbiorem: niespiesznym, uważnym, pozwalającym nie tylko rozwiązać kolejne zagadki zadawane przez dzieło, ale także dostrzegać w nim opowieści, subtelności, wieloznaczności, powracać do niezrozumianych wcześniej znaczeń, kiedy wejdzie się na kolejny stopień wtajemniczenia. Czytanie obrazów zmusza i daje okazję do ciągłego poznawania nie tylko twórczości ulubionych artystów, ale także bardzo szerokich kontekstów historycznych, filozoficznych, antropologicznych, do ciągłego obcowania z tradycją innych dziedzin ludzkiej twórczości: zwyczaju, mitu, literatury, kultury material-
Czytelnika nie goni czas, zawsze może założyć kartki w dowolnym miejscu i odło-
sję, aby za każdym pobytem za cenę biletu obejrzeć całą ekspozycję.
nej i duchowej. Czytanie obrazów nie jest więc już wy-
żyć książkę na dłużej lub krócej. Zawsze, co ważne, może łatwo wrócić do fragmentu, który uszedł jego uwadze, a którego doniosłość ukazała się dopiero w trakcie dal-
Oczywiście współczesna sztuka dostosowuje się do percepcji swojego odbiorcy i dziś w galeriach możemy zobaczyć malarstwo
łącznie hermetyczną specjalizacją historyków sztuki, ale staje się także szlachetną rozrywką ludzi niekoniecznie fachowo wy-
o właśnie takich właściwościach, jakich odbiorca się spodziewa: uderzające wyrazistą
kształconych, ale szukających w kontakcie ze sztuką ucieczki od powierzchowne-
kompozycją, kolorem czy kształtem, unikające szczegółów znaczących ale niewidocznych na pierwszy rzut oka. Widz ma spojrzeć
go i szybkiego życia. Ludzi, którzy wiedzą, że piękno tworzone rękami dawnych – i niedawnych – mistrzów domaga się smakowa-
się nieistotne (choćby opisy przyrody w po-
na obraz pomiędzy wylewnym przywitaniem się ze znajomymi, a wychyleniem się po kieli-
nia i pieczołowitego poznawania, a nie zaliczania kolejnych muzealnych ekspozycji.
wieściach). Literatura skłania więc do ujęcia analitycznego i intelektualnego, które dopiero pozwala na dokonywanie syntez.
szek wina podczas wernisażu i to jedno spojrzenie powinno dać mu wszystkie niezbędne dane do konwersacji na temat obrazu.
Co więcej, na uniwersytetach i w ośrodkach kultury tworzy się moda na czytanie, a więc uważne, głębokie i świadome najszerszych
Tymczasem malarstwo bardzo często bywa odbierane zrazu syntetycznie i intu-
Tymczasem nie brakuje takich miłośników sztuki, którym ten model odbioru nie
kontekstów odbieranie także innych mediów kultury: rzeźby i rzemiosła artystycznego,
Tęsknota za uważnością w powierzchownych czasach Nasz uważny odbiorca, oglądając dzieło szczególnie uważnie, zadając pytania o znaczenie poszczególnych elementów zarówno dla samych siebie jak i dla całości, wpatrując się w gesty, pozy i miny przedstawionych postaci, badając nawet kierunek wiatru trącającego listki drzew, czy kąty padania światła i cienia, dopatrujący się w kompozycji, czystości i intensywności barw, realizmie lub zniekształceniu elementów przedstawionego świata nie tylko estetycznej doskonałości czy warsztatowej biegłości artysty, ale także znaczeń i opowieści, dokonuje właśnie aktu nazwanego czytaniem obrazu. I termin czytanie – pierwotnie oznaczający obcowanie ze słowem pisanym, z literaturą – nie jest tutaj przy-
szej lektury. Może także ulubiony, szczególnie trudny czy frapujący fragment czytać bez końca aż do wyblaknięcia liter, a prześlizgać się wzrokiem lub nawet omijać te części, które, słusznie czy nie, wydają mu
16
b i b l i o t e k a
a n a l i z
p r z e d s t a w i a
•
k s i ą ż k i
•
m a j
2 0 1 3
fotografii, filmu, teatru, muzyki, architektury zarówno budynków, jak i założeń urbani-
wyłowienia z tego nadmiaru pozycji wartościowych, z drugiej zaś pozwala na po-
Oczywiście, czytanie innych tekstów kultury niż literatura, to – i w naszym kra-
stycznych, ogrodów czy stroju.
większanie dowolnych fragmentów, porównywanie ich z innymi, poszukiwanie cech
ju, i na świecie – wciąż rozrywka elitarna, ale mająca na tyle szerokie grono miłośni-
Paradoksalnie, uważnemu odbiorowi sprzyja ten sam postęp technologii, który
typowych dla danego twórcy, albo takich, które zaczerpnął z tradycji własnego i innych mediów. Czytanie – już nie literatury,
ków, i to miłośników czytających oraz kupujących książki, że zauważona i doceniona przez wydawców. Mamy więc na rynku
skłania innych uczestników kultury do odbioru powierzchownego i pozbawionego
nie książek, ale dzieł i tradycji kultury niezapisywanej przy pomocy liter – jest prak-
samoświadomości. Oglądanie filmu na domowym odtwarzaczu jednemu pozwoli na odbiór nieuważny – równocześnie z ode-
tyką, która pozwala także ludziom zbliżyć się we wspólnym zainteresowaniu sztuką. Piszący te słowa od lat prowadzi warsztaty
bardzo wiele pozycji, które początkującym i zaawansowanym „czytaczom” malarstwa, fotografii czy mody ułatwiają życie,
braniem telefonu, czytaniem gazety, sięgnięciem po kolejną porcję przekąsek, czy
czytania malarstwa, fotografii i filmu, może więc zapewnić, że mimo powszechnych
pogawędkę na internetowym czacie, innemu zaś pozwoli na lekturę szczególnie wnikliwą – możliwym dzięki stopklatkom czy
utyskiwań na coraz mniejsze zainteresowanie kulturą w naszym kraju, ludzi chcących poświęcać swój czas pogłębionej reflek-
wielokrotnemu powtarzaniu poszczególnych scen czy ujęć analizom montażu, scenografii, gry aktorskiej, symboliki itp. Oglądanie fotografii na ekranie podłączonego do internetu komputera z jednej strony może
sji nad sztuką i rozmowie o własnych i innych spostrzeżeniach, nie brakuje. Dużym powodzeniem cieszą się także wycieczki i spacery poświęcone czytaniu miasta, spotkania dyskusyjne poświęcone wspólnie
skłaniać do bezmyślnego przeglądania niekończących się baz zdjęć i nieumiejętności
obejrzanym przedstawieniom teatralnym, czy wspólnie wysłuchanej muzyce.
Paradoksy postępu
pomagają nie tylko zdobyć podstawową wiedzę w zakresie ikonografii, symboliki, kompozycji czy technik twórczych, ale także zachęcają do poznawania kulturowych kontekstów, postrzegania dzieł w łączności z tradycją a sztuki w związku z innymi dziedzinami ludzkiej aktywności. Są także takie, które w przystępny sposób prezentują błyskotliwe odczytania poszczególnych dzieł, zachęcając czytelników do odwagi i nieszablonowego podejścia w samodzielnych poszukiwaniach. W poniższym przeglądzie wymieńmy tylko takie pozycje, które można uznać za jednocześnie warto-
ściowe i popularne, a więc adresowane do nieprofesjonalnych miłośników sztuki.
ki dotyczące rozumienia żywych składników takich jak kwiaty czy drzewa, stylów, archi-
ukryte symboliczne lub aluzyjne znaczenia. Kolejna książka tego autora, „Jak czytać
Na pierwszym, poczesnym miejscu, warto wymienić rewelacyjną książkę sio-
tektury i symboliki zarówno wielkich ogrodów
opowieści biblijne i mitologiczne w sztuce” z jednej strony po-
stry Wendy Beckett, „1000 arcydzieł” (Arkady). Wybitna brytyjska historyczka i popu-
pałacowych czy miejskich, jak i tych niewielkich, tworzonych przy
zwala zrozumieć konkretne dzieła dawnych mistrzów, z drugiej zaś
laryzatorka sztuki prezentuje tutaj 1000 swoich ulubionych
domach. Książkę „Jak czytać modę” słynnej kostiumolożki i kostiumografki Fiony Ffo-
zachęca czytelnika do lektury tekstów literackich i poznawania opo-
dzieł malarstwa, każde z nich opatrując kró-
ulkes warto zabrać do muzeum, opery, ale także na pokaz mody, a nawet na spacer po
wieści, które stały się inspiracją dla artystów. Jon Thompson, au-
ciutką, ale smakowitą analizą, często wychodzącą od nieoczywistego szczegółu: detalu, koloru, wyrazu twarzy, gestu, który
eleganckiej ulicy miasta, która jest przecież prawdziwą galerią współczesnego stroju. Książ-
tor książki „Jak czytać malarstwo współczesne. Od Courbeta do Warhola” wskazuje, że w odbiorze sztuki czasów nowocze-
staje się podstawą błyskotliwej syntezy. To rzeczywiście podręcznik wrażliwości i do-
kę „Jak czytać symbole” Clare Gibson war-
sności i ponowoczesności wciąż wielką rolę odgrywa znajomość tradycji i świadomość
ciekliwości miłośnika sztuki – rzecz z jednej strony świadcząca o niezwykłej erudycji autorki, z drugiej zaś uświadamiająca każdemu z nas, jak istotne w odbiorze malarstwa są szeroko otwarte oczy, ciekawość i umiejętność dostrzegania nie tylko tego, co widoczne na pierwszy rzut oka. Książka Wendy Beckett, wydana ponad 10 lat temu, zniknęła już z pierwotnego rynku, ale tą drogą pozwólmy sobie – my, miłośnicy sztuki – zaapelować do wydawnictwa Arkady o wznowienie. Arkady mają zresztą znakomitą ofertę dla „czytaczy” różnych dziedzin sztuki. Warto zwrócić uwagę na serię „Jak czytać…”, złożoną z książek pozwalających błyskawicznie sprawdzić utrwalone w tradycji znaczenia poszczególnych elementów oglądanego obiektu, wstępnie zorientować
to zabrać na wakacje do egzotycznych krajów. Jest to podręczne i poręczne kompendium symboliki różnych kultur, znaków, które odwołują się do dawnych opowieści i wyobrażeń, pojawiających się nie tylko w dziełach sztuki, na budowlach, ale także na przedmiotach używanych na co dzień: monetach i banknotach, w logotypach i na szyldach, na ubraniach. Znakomitym uzupełnieniem serii (która, nota bene, powinna być kontynuowana) jest gruba, ale o równie poręcznym, „galeryjnym” rozmiarze, encyklopedia greckorzymskich mitów, ilustrowana arcydziełami sztuk plastycznych, „Mity. Bogowie i hero-
konwencji, a nawet odchodzące od realizmu czy wręcz nieprzedstawiające, dzieła współczesne domagają się często analiz równie wnikliwych, co dawne. „Jak czytać malarstwo polskie. Od XI wieku do 1914 roku” Teresy Folgi-Januszewskiej to pozycja niezbędna każdemu miłośnikowi malarstwa polskiego bądź tworzonego w naszym kraju przez importowanych mistrzów, świetnie pokazująca zanurzenie naszej sztuki w tradycji zachodnio- i wschodnioeuropejskiej. Jest to książka bardziej niż pozycje licencyjne wnikliwa, a niektóre odczytania (np. duży rozdział o „Bitwie pod Grunwaldem” Matejki), to opowieści sięgające do literatury,
się w ich funkcji i pochodzeniu. Książki ma-
si w sztuce” Luci Impelluso. Książka, która
historii, ale także publicystycznych czy poli-
ją poręczny format, pozwalający na zmieszczenie ich w damskiej torebce lub nawet w kieszeni kurtki, dzięki czemu mogą słu-
pozwala zwiedzającemu muzeum natychmiast zorientować się w mitologicznych nawiązaniach obecnych w dziele i rozpocząć
tycznych kontekstów. Universitas zapowiada kontynuację książki Folgi-Januszewskiej (o polskim malarstwie współczesnym). Wy-
żyć tym miłośnikom uważnego przyglądania się dziełom kultury, którzy chcą wyjść na miasto, oddawać się swojej pasji w mu-
własne poszukiwania i interpretacje. Wciąż można – i warto zaopatrzyć się w książki ze znakomitej, popularnej serii
dawnictwo to proponuje także podręczniki czytania architektury i przestrzeni zaaranżowanej przez człowieka („Jak czytać ar-
zeach, galeriach czy na ulicach. „Jak czytać architekturę” Carol Davidson Cragoe
„Jak czytać” krakowskiego wydawnictwa Universitas. „Jak czytać malarstwo” znako-
chitekturę” Andrzeja Basisty i Andrzeja Nowakowskiego), fotografii („Jak czytać foto-
pozwala nawet początkującemu widzowi „w terenie” przeanalizować oglądane budowle lub ich zespoły, poznać nazwy i funk-
mitego holenderskiego popularyzatora sztuki, Patricka de Ryncka to abecadło każdego miłośnika sztuki. W zwięzłych rozdziałach
grafię. Lekcje mistrzów fotografii” Iana Jeffrey’a) czy sztuki sakralnej („Jak czytać wizerunki świętych” Józefa Mareckiego i Lu-
cje poszczególnych detali, dowiedzieć się o ich pochodzeniu, rozpoznać styl i nawią-
autor analizuje 180 obrazów, wskazując na te ich elementy, które mają szczególne zna-
cyny Rotter). Seria „Jak czytać” będzie kontynuowana, i – biorąc pod uwagę jej do-
zania. Znakomitym uzupełnieniem tej książki jest poradnik Lorraine Harrison „Jak czytać ogrody”. W nim znajdziemy wskazów-
czenie dla rozumienia całości. De Rynck wiele uwagi poświęca zagadkom dzieł malarskich, a więc takim detalom, które mają
tychczasowe pozycje – można spodziewać się kolejnych ciekawych kompendiów.
18
b i b l i o t e k a
a n a l i z
p r z e d s t a w i a
•
k s i ą ż k i
Jarosław Górski •
m a j
2 0 1 3
Co czytają inni
Faceci w odwrocie C
óż za bezprecedensowa chwila w dziejach. Połowę miejsc pracy w Wielkiej Brytanii zajmują kobiety. W USA na każdych dwóch mężczyzn z licencjatem przypadają trzy równie wykształcone kobiety. Tak wydawca (Penguin) książki Hanny Rosin „The end of men and the rise of women” reklamuje jej tekst, zaliczając go do dzieł z gatunku „raz-na-pokolenie”. Co czytać należy jako „oryginalne”, więcej nic. Przyznać trzeba, że teza autorki – faktycznie oryginalna i budząca kontrowersje, wielu męskich czytelników może bulwersować. Rosin albowiem twierdzi wprost, że nastał kres męskiej dominacji. I to nie dlatego, że tak chcą feministki – autorka sięga do zestawień, przywołuje badania czynione przez socjologów i statystyków na całym świecie, porównuje i analizuje. Wyniki są jednoznacznie przerażające. It’s the end of the world of men. Czas się żegnać. Żartuję, a jakże, ale przy lekturze wcale nie było mi do śmiechu. Rosin przekonuje tysiącem przykładów, od najbardziej oczywistych do złożonych i nie od razu zauważalnych. „W nadmorskim miasteczku, gdzie od lat spędzaliśmy wakacje, w 2009 roku uderzyło mnie coś niezwykłego – pisze już we wstępie. – Gdy wychodziłam do sklepu, supermarketu czy lodziarni, obojętne, prawie nigdy nie spotykałam żadnych mężczyzn. (…) Pamiętam, że kiedyś przemierzali ulice otwartymi furgonami, nawet w soboty. Ale teraz nie zauważyłam już wielu furgonetek, zastąpiły je głównie chevrolety i toyoty, którymi kobiety z dziećmi załatwiały weekendowe sprawy”. Gdzie się podziali ci faceci? Siedzą w domu, gapią się w telewizor i zastanawiają się, czy warto składać kolejne podanie o pracę. Niektórzy, bo wielu odpuszcza i zamiast po długopis sięga po puszkę z piwem. Klepsydra, nekrolog rozpisany na rozdziały. Nie chodzi mi o to, że matriarchat zajmuje miejsce patriarchatu – nie mam nic przeciwko rządom kobiet, jestem za, bo uważam je za bardziej sensowne, uczciwe i przyjazne obywatelom. Rosin dokumentuje jednak koniec męskiej dominacji wyciągając wciąż nowe argumenty: rodzice w klinikach kontroli płci domagają się dziewczynek jako progenitury; kobiety zdecydowanie dominu-
ją listę piętnastu zawodów, które w najbliższej dekadzie mają szanse rozwoju w gospodarce USA; w zawodach prawniczych pną się szybko w górę: 45 procent partnerów w kancelariach, ponad połowa księgowych, niemal połowa pracowników banków i firm ubezpieczeniowych. Jedna trzecia lekarzy. 60 proc. dyplomów magisterskich. Doganianie mężczyzn w poziomie zarobków (wciąż pokutują stare podziały). Przeganianie ich w seksualnych podbojach. Jak można się było spodziewać, książka wywołała liczne polemiki. Nie burzyli się jednak wyłącznie przedstawiciele wymierającego gatunku (choć ich protesty były najgłośniejsze i najbardziej zdecydowane). Praca Rosin nie zachwyciła też recenzentek – trudno mi powiedzieć, czy za ich powątpiewaniem kryje się autentyczny opór nieprzekonanych, czy też zastrzeżenia budzą właśnie przykłady i ich interpretacja. Co wnikliwsze analizy – jak np. ta pióra Mary Beard w „Guardianie” – wypunktowują pewne niekonsekwencje znajdowane w narracji. Czyli naginanie faktów. O pretensjach męskich recenzentów nie chcę się rozwodzić. Przyznają autorce częściowo rację – rzeczywiście można mówić o zmianach spowodowanych zmianami w gospodarce, na przykład coraz mniejsze szanse mają tzw. blue-collar workers, pracownicy zatrudnieni w produkcji, ponieważ wszelka produkcja spada, rośnie zaś zapotrzebowanie na specjalistów w dziedzinie elektroniki, zarządzania, marketingu itp., w czym zaczynają przodować kobiety. Podważają jednak rzetelność argumentów. Śmiech na przykład wzbudziła informacja, że w Chinach 40 proc. prywatnych przedsiębiorstw jest w rękach kobiet (kwota nie przekracza 9 proc., jak podaje BBC i inne źródła) czy też że w Indiach kobiety uczą się angielskiego szybciej od mężczyzn. Większość krytycznych głosów zarzuca autorce tendencyjność – najpierw była teza, potem trzeba było dorobić argumenty ją wspierające i zebrać „dowody”. Zbyt anglo- i amerykocentryczna to praca, by polecać jej przekład, niemniej czytałem ją z zainteresowaniem. Czy z przekonaniem? Jedynie co do tego, że matriarchat to warta spróbowania alternatywa. Grzegorz Sowula
SIĘGNIJ PO KSIĄŻKĘ
W CIEPŁE DNI! NOWOŚĆ
POLECAMY
Książki dostępne w księgarniach, na www.gjksiazki.pl i w sprzedaży wysyłkowej: tel. 22 360 37 77. Znajdź nas na Facebooku: G+J Książki.
Rynek książki
Reportaż – więcej niż podróż P
olacy, mimo kryzysu, podróżują coraz więcej. Branża turystyczna, mimo zawirowań i perturbacji, ma się całkiem nieźle, a nasi rodacy, jeśli szukają gdzieś oszczędności, to raczej nie w rytualnych już corocznych wyjazdach w mniej czy bardziej egzotyczne strony świata. Zdaje się, że po peerelowskim poście zachłysnęliśmy się możliwością zobaczenia świata innego niż nasz własny i że do tej pory nam nie przeszło. Społeczny awans naszych rodaków mierzony jest nie tylko litrażem silnika nowego samochodu, nie tylko przekątną plazmowych telewizorów, dla których ściany mieszkań stają się powoli za małe, ale także – jeśli nie przede wszystkim – kierunkiem i rozmachem wakacyjnych wypraw. A więc wakacyjny szlak bojowy sympatycznego leminga wiedzie najpierw przez Mazury, później Tunezję lub Turcję, w końcu Kenię albo Indie, aby przed emeryturą można było dochrapać się możliwości kilku urlopów na Karaibach, w Chinach czy może w Australii. Hipsterzy oczywiście gardzą leżakami wakacyjnych resortów, zapełniając swoje facebookowe profile zdjęciami z podróży autostopem przez kazachskie stepy, z żucia katu z jemeńskimi rybakami, wrzucania pieniążka do islandzkiego krateru czy co najmniej z nocowania na berlińskim lub amsterdamskim squacie.
Turysta i reporter Jeśli coś może dziwić, to to, że podobno w ostatnim czasie rynek naszego podróżniczego reportażu nieco podupada. To dziwne, bo przecież każdy rozsądny miłośnik podróży, odkrywania nowych lądów i ludów, poznawania egzotycznych zwyczajów a także po prostu człowiek chcący na moment oderwać się od męczącej codzienności, odetchnąć innym powietrzem, nacieszyć oczy innym widokiem, powinien od razu biec nie do zestandaryzowanych do bólu biur turystycznych, ale właśnie do księgarni. Dlaczego? Ano dlatego, że osobie ciekawej świata nawet najwspanialsza podróż nie jest w stanie zastąpić porządnego reportażu napisanego przez zmyślnego reportera. Reportera od turysty różni to, że próbuje doświadczyć takiego świata, który wcale nie jest przygotowany na jego przyjazd. Świata, który nie został dostosowany ani do jego gustu i upodobań, ani do jego systemu wartości, ani do jego ocze-
20
b i b l i o t e k a
kiwań. Zachodni turysta nie potrafi przekroczyć samego siebie. Wciąż ma roszczenia, oczekiwania, kto niby chce poznać i doświadczyć tego co egzotyczne, niezwykłe, ale jednak kiedy staje twarzą w twarz z egzotyką i odmiennością w samej rzeczy, wtedy daje o sobie znać jego przekonanie, że to jednak jego własny, zachodni świat jest punktem odniesienia i miarą dla wszystkiego, co dzieje się poza nim. Zaczyna więc narzekać na brud, hałas, natarczywość miejscowych lub ich dziwaczne i stawiające przybysza w kłopotliwej sytuacji zwyczaje. A od przewodników domaga się wskazania takich właśnie miejsc, obiektów, obyczajów czy społeczności, które zaspokoją jego potrzebę zdziwienia czy doświadczenia jakiejś nowości, ale nie naruszą przy okazji poczucia bezpieczeństwa, nie każą mu nawet zbliżyć się do granicy dysonansu poznawczego, rewizji własnych poglądów czy postaw, obrzydzenia. A reporter taką granicę przekracza, i to nie po to, aby epatować czytelnika sensacją, nie po to, by poruszać w nim czczą ciekawość pomieszaną z miłym, protekcjonalnym poczuciem wyższości wobec dalekiego i egzotycznego świata. Ale po to, żeby doświadczyć tego świata według jego własnych kategorii, aby znaleźć się naprawdę wewnątrz niego, żeby w miarę możliwości zlikwidować ten poznawczy dystans, który dzieli, musi dzielić, podróżnika od dalekiego kraju.
Przekraczanie granic Zobaczmy, jak taką granicę przekracza Magdalena Skopek, autorka książki „Dobra krew. W krainie reniferów, bogów i ludzi” (Wydawnictwo Naukowe PWN), znakomitej i, jak się przekonamy, smakowitej relacji z bycia wśród jednego z zamieszkujących półwysep Jamał na północnym zachodzie Syberii plemienia Nieńców, wciąż żyjącego z ekstensywnej, koczowniczej hodowli reniferów. W końcu musi dojść do takiego momentu, kiedy europejska podróżniczka sięga po taką potrawę, która najbardziej smakuje gospodarzom. Po uboju widzi reporterka „wszędzie porozwieszane części renifera. Na belkach nad ogniskiem obok żołądka, nóg z kopytami, krwawych ochłapów z kręgosłupem i kilku fragmentów ciała, których nie po-
a n a l i z
p r z e d s t a w i a
•
trafię zidentyfikować, wiszą, albo jak kto woli, suszą się, wędzą, ociekają z wody męskie filcowe buty”. Z takiej belki zdejmuje się wiktuały na „coś w rodzaju drugiego śniadania”. „Na stole – pisze Magdalena Skopek – stała emaliowana miska, pełna zakrwawionych kości. W moją stronę sterczał jakiś duży staw, myślę, że kolano. Jak dla mnie wszystko już obrane z mięsa. Ale nie. Jeszcze się wszystko dokładnie oskrobuje z błon i niebieskich żyłek znajdujących się w zagłębieniach wzdłuż kości. Żyłki wydłubuje się czubkiem noża. Jeżeli nóż jest brudny od zakrzepłej krwi, można go wytrzeć o trawę albo o brzeg miski. (…) Ja siorbię swoją herbatę i mam ogromną nadzieję, że nikt mi nic nie zaproponuje. Nic z tego. Dostaję rozłupaną kość z grubym, różowym kawałkiem surowego szpiku trzęsącym się w środku. Jem z chlebem. Właściwie to tłuszcz, okazuje się, że bardzo smaczny”. Podróżnikowi zamiłowanemu nie potrzeba przewodnika. Potrzeba mu reporterskiego oka, aby mógł zrozumieć, że miejsca będące turystycznymi atrakcjami, odwiedzanymi tłumnie przez ludzi z naszego świata, opisane w renomowanych przewodnikach i polecane przez bedekery mają zupełnie inne znaczenia i funkcje niż te, które turysta jest w stanie dostrzec. Czy ktoś z Państwa był na College Street? Miejsce, które odwiedziła Paulina Wilk, autorka „Lalek w ogniu” (Carta Blanca), to największa dzielnica księgarska w Kalkucie i zapewne największa w całych Indiach, a może i na świecie. Wyodrębniona od reszty miasta wyspa, która gromadzi książki z całego świata. Sieć kilku ulic i małych alejek w całości wypełniają stragany sprzedające dosłownie wszystko to, co zostało uwiecznione na papierze – polityczne manifesty, baśnie, eposy, tomy poezji. Sprzedawcy starają się wykorzystać każdy skrawek przestrzeni. Układają wysokie słupy literatury, kładąc na siebie książki według kryterium ich wielkości i grubości, tak aby pomieścić jak najwięcej pozycji. Wszelkiego rodzaju myśli, zapisy doświadczeń ludzkiego świata, wymieszane są ze sobą bez żadnych ustalonych reguł. Komiksy stoją na jednej półce z traktatami filozoficznymi, tragedie Szekspira w towarzystwie manifestów filipińskiego dyktatora. Orwell, Kundera, Marquez,
k s i ą ż k i
•
m a j
2 0 1 3
Rynek książki zepchnięci gdzieś na drugi plan, nie mają większych praw niż autorzy romansów i serii kryminałów. W tej antystrukturze wszystko wymieszane jest ze sobą, pozbawione odgórnych zasad, stanowi przeciwieństwo reguł starannie podzielonego na kasty i role społeczeństwa indyjskiego. Wielkie targi książki trwają tu permanentnie, niezmiennie przez cały rok, pomimo deszczów i wilgoci. „Tu można spędzić życie, błądząc wśród tomów z różnych światów, kultur i czasów” – pisze Paulina Wilk. Tym bardziej jest to niezwykłe, że Hindusi żyją w kulturze słowa mówionego. O wszelkich plotkach, zasłyszanych ważnych wieściach informują się w rozmowach, niekiedy bardzo wyszukanych, w których popisują się poczuciem humoru i umiejętnością zbudowania odpowiedniego napięcia. Nie czytają. Ponad jedna trzecia z nich nie potrafi ani pisać, ani czytać, rzadkością jest widok człowieka czytającego książkę na ulicy lub w autobusie. Dlatego College Street jest prawdziwym cmentarzyskiem książek, światem na opak, traktowanym w sposób szczególny przez samych Hindusów i przez przyjezdnych. Sklepiki i stragany, książkowe „muzea” i „raje”, przypominają o szczególnym podejściu nieczytających Hindusów do książki, jako do przedmiotu o szczególnej randze, materialnego symbolu świętości. Atrakcja turystyczna dla przyjezdnych z całego globu, dla mieszkańców jest miejscem wyjątkowym, przestrzenią tajemniczego i intrygującego świata. A co reporter jest w stanie dostrzec w Turcji, opisanej przez Witolda Szabłowskiego w zbirze reportaży „Zabójca z miasta moreli” (Czarne)? W tej samej Turcji, w której dziesiątki, setki tysięcy naszych rodaków spędzają wakacyjne tygodnie, poszukując nie tylko gorącego piasku plaż i zimnych drinków z palemkami rozdawanych dumnym nosicielom kolorowych bransoletek z napisem „all inclusive”, ale także klimatu i autentyzmu stambulskich czy izmirskich uliczek i suków, oraz malowniczych wiosek Anatolii czy Cylicji. Reporter zwróci tam uwagę na sprawy zupełnie może nie malownicze. Na sprawy wręcz ciemne, ale wiele mówiące o tym trudnym do pojęcia kraju, którego mieszkańcy niczym boga czczą modernizatora i twórcę świeckiego państwa sprzed niemal stulecia – Atatürka – a jednak w życiu kierują się przekonaniami wcale nienowoczesnymi, wcale nie świeckimi. Reporter więc dotrze do dwóch niewybieralnych kandydatek do tureckiego parlamentu, którym bardziej niż na zwycięstwie zależy na tym, aby ich historia została przynajmniej głośno opowiedziana, jeśli nie wysłuchana, jeśli nie zdoła skruszyć b i b l i o t e k a
a n a l i z
twardej skorupy przesądów. Kandydatki te, to Ayşe Türkükçü i Saliha Ermez, dwie byłe prostytutki, dziś prowadzące w Konyi schronisko dla kobiet będących ofiarami przemocy. Czemu w Turcji kobieta zostaje prostytutką? Ano choćby dlatego, że prześladowana przez męża, za którego wydano ją jeszcze w dzieciństwie, występuje w końcu o rozwód, i – jak to powinno wyglądać w nowoczesnym, świeckim państwie – dostaje go. Ale wtedy okazuje się, że taka kobieta traktowana jest właśnie jak prostytutka, jak ktoś wobec kogo nie obowiązują żadne moralne, prawne, religijne ani w ogóle ludzkie zobowiązania. A więc nikt, ani jej nowy ukochany, ani brat, ani tym bardziej ktokolwiek obcy, nie ma najmniejszych skrupułów, żeby zarobić na niej trochę pieniędzy, sprzedając ją do burdelu. A tam mający o sobie dobre mniemanie moralni, a więc gardzący źle się prowadzącymi kobietami mężczyźni, będą ją bić, głodzić i faszerować narkotykami, aby złamać jej opór przed oddawaniem się każdemu, kto zechce zapłacić.
Uczucia, odczucia, doświadczenia Czasem, czego doświadczył Krzysztof Środa, autor „Podróży do Armenii i innych krajów” (Czarne), dzieje się tak, że istotą podróżniczego doświadczenia jest nie tylko zmiana planów czy poglądów, ale wręcz rozczarowanie. Jakoś podświadomie liczymy na to, że podróż odmieni nasze życie i przez to daleko od domu wyobrażamy sobie o odwiedzanym świecie nie wiadomo co. A tu właśnie rzeczywistość sprowadza nas na ziemię i pokazuje prawdę o czasie i miejscu, w którym właśnie jesteśmy. Burgas, bułgarska miejscowość, w której Środa chce się zatrzymać, pojechać nad morze, poleżeć na piasku. Na plaży spotyka mężczyznę z wykrywaczem metali. No tak, są w końcu w kraju starożytnych Traków. Grecy nazywali ich barbarzyńcami, ale to podobno od nich zaczerpnęli ideę nieśmiertelnej duszy, która – jak twierdzili – upodabnia nas do bogów. Trakowie znali się na duszach, ale też na złocie. Robili biżuterię, kielichy, maski dla władców. Środa inaczej zaplanowałby te poszukiwania. Zamiast szwendać się po plaży, lepiej szukać przy przełęczach, którymi wiodły szlaki handlowe, w wąwozach i górach, tam, gdzie ukształtowanie terenu zachęca do rozbicia obozu, urządzenia zasadzki na obce wojska czy kontaktu z którymś z bogów. Ale pisarz-erudyta widzący oczyma wyobraźni wspaniałe złote skarby, które przetrwały w ziemi przez tysiącp r z e d s t a w i a
•
lecia, przekonuje się, że spotkany samotny mężczyzna myśli z nieco mniejszym rozmachem. Nastawia się na monety i inne przedmioty, które mogły wypaść ludziom w piasek plaży z kieszeni spodni czy toreb w niedawno zakończonym sezonie. Choć przecież „tego typu znaleziska nie odmieniły przecież nigdy niczyjego życia”. Mało który turysta ma szansę, jak Monika Witkowska, która o swojej podróży na sam kraniec Azji pisze w „Kursie Czukotka” (G+J RBA), doświadczyć prawdziwego strachu pomieszanego z podziwem. Nie planowanego, nie takiego, który wyzwalają specjalnie dla przyjezdnych przygotowane drogie ale za to bezpieczne eventy organizowane przez wyspecjalizowane firmy. Ale takiego, którego można doznać, gdy stanie się oko w oko ze stworzeniem naprawdę potężnym. Największym lądowym mięsożercą, królem Arktyki, z niedźwiedziem polarnym. Dla człowieka to śmiertelne zagrożenie, ale równocześnie zwierzę budzące ciekawość, chęć przyjrzenia się, podejścia bliżej. Respekt i sympatia splatają się ze sobą. Kto spotka niedźwiedzia może nie wyjść z tego cało, czasem nie pomogą nawet lata doświadczenia myśliwskiego. Tak jak nie pomogły jednemu dobrze znającemu zwierzęta arktyczne Czukczy, którym polarny drapieżca zaspokoił głód, po tym jak dostał się do ofiary przez okno jego domu. Jeśli się go spotka nie można uciekać, to może obudzić instynkt łowcy. Nie można też strzelać. To gatunek zagrożony wyginięciem. Tubylcy w takich okolicznościach łapią za kij, którego podobno zwierzę się przestraszy, bo przypomina mu kły morsów. Spokojny poranek, Monika Witkowska obejmuje ster jachtu. Dwaj towarzysze podróży odpoczywają w kajucie. Żeglarka obserwuje uważnie sytuację na morzu kiedy nagle zauważa… niedźwiedzia! Płynie tuż obok burty, na zmianę zanurzając się i wypływając. Witkowska może spojrzeć mu w oczy. Niedługo to doświadczenie nabiera jeszcze większej siły. Po kilku dniach podróżnicy w ciągu dwóch godzin spotykają aż dziewięciu drapieżców (na szczęście będąc na jachcie). Są samotnie polujące samce, ale i troskliwe samice z małymi, wśród których jeden ma brązowy pyszczek. Brudny? Jak to możliwe? Prawdopodobnie jest potomkiem niedźwiedzia brunatnego i jego polarnej krewniaczki.
Prawdziwa godność, prawdziwa samotność Podróżnik, który odwiedzi Republikę Południowej Afryki, z pewnością będzie wie-
k s i ą ż k i
•
m a j
2 0 1 3
21
Rynek książki dział wiele o panującym tutaj jeszcze dwadzieścia lat temu systemie apartheidu, o niesprawiedliwości, jakiej doświadczali rdzenni mieszkańcy tego kraju. Osobne sklepy, parki, ławki, miejsca w autobusach i pociągach dla białych, osobne dla czarnych, dla tych drugich oczywiście gorsze. A jednak dopiero dociekliwość reportera, ciekawego opowieści ludzi w tym kraju żyjących, pozwala czytelnikowi tę niesprawiedliwość rzeczywiście odczuć, doświadczyć jej niejako na własnej skórze. Przytoczmy choćby opowieść z „Wypalania traw” Wojciecha Jagielskiego (Znak). Aby móc przebywać w mieście, kolorowy musiał mieć specjalną przepustkę na czas swojej pracy, za którą zresztą, nawet na identycznym stanowisku co biały, otrzymywał ośmiokrotnie niższe wynagrodzenie. Przebywanie w mieście bez przepustki było przestępstwem, a okazania jej mógł zażądać każdy, nie tylko policjant. Mogło to być nawet małe dziecko, jeśli tylko było białe, a zachowanie czarnoskórego wzbudziło w nim podejrzenia. Tommy Lerefolo, późniejszy czarny rady miejskiej i działacz na rzecz praw czarnoskórych, po raz pierwszy spotkał się z porządkami wynikającymi z apartheidu, kiedy jako mały chłopiec poszedł z ojcem po nabożeństwie na lody. W domu ojciec Tommiego był surowy, wzbudzał respekt żony i dzieci, nie lubił nieposłuszeństwa. Na żądanie białej dziewczyny stanął jednak na baczność, karnie się przymilał i grzecznie uśmiechał. Mały Tommy, chociaż nie do końca rozumiał sytuację, po raz pierwszy poczuł, że może się wstydzić za ojca, który okazał się tak słaby. Kiedy dorósł, wielokrotnie podzielał tę bezradność, kiedy z niezrozumiałych dla niego powodów rówieśnicy obrzucali go wyzwiskami albo kiedy musiał uważać, do jakiego sklepu wchodzi, bo w końcu niektóre były „tylko dla białych”. Rozumiał ojca bardzo dobrze, wiedział, jak to jest. A jednak mimo to obiecał sobie, że nigdy nie będzie się komuś kłaniał tylko i wyłącznie z powodu swojego koloru skóry. Czy turystyczna podróż, choćby najlepiej zaplanowana i przemyślana, pozwoli nam doświadczyć prawdziwej samotności? Nie tyle oddalenia od innych, ucieczki od codziennego gwaru i uciążliwych bliźnich, ale głębokiego poczucia, że jest się naprawdę samotnym? Na Wyspach Owczych, przybliżonych polskiemu czytelnikowi przez Macieja Wasielewskiego i Marcina Michalskiego w książce „81:01 – opowieści z Wysp Owczych” (Czarne), miejscu ze względu na swoje położenie naturalnie izolowanym od reszty świata, zamieszkanym przez zaledwie
22
b i b l i o t e k a
ponad czterdzieści tysięcy osób, trudno nie mierzyć się z pytaniami o samotność. Tym bardziej na Koltur, wysepce, na której mieszka… jedno małżeństwo. Dosłownie dwie osoby. Jedni powiedzieliby, że samotność to przywilej inteligentnego człowieka, jedyny stan, w którym można być naprawdę sobą. Inni stwierdziliby, że jest to izolacja za karę, wykluczenie, poczucie bycia niechcianym i nieakceptowanym przez resztę, coś na co skazują nas inni, a nie na co my skazujemy samych siebie. Jak to zatem jest z samotnością? Można ją oswoić, kontrolować? Państwa Paturssonów nikt na samotność nie skazał, mogą przecież w każdej chwili wyprowadzić się z Koltur. Pan Bjørn Patursson twierdzi, że ich samotność jest kontrolowana – helikopter z zaopatrzeniem i czasem z gośćmi pojawia się na wysepce trzy razy w tygodniu – jest więc samotnością przyjazną. Narrator reporterskiej opowieści, akurat tak się złożyło, poznał pana Patrussona „przelotem – dosłownie (…) on wskakiwał na pokład śmigłowca (…), ja w pośpiechu zeskakiwałem. (…) zdążyłem jedynie uścisnąć mu dłoń i wręczyć widokówkę z panoramą Warszawy, na której wcześniej napisałem jedno pytanie: »Drogi Bjørn, czy czujesz się człowiekiem spełnionym? Wyrazy sympatii, M. z Polski«. Mam pewność, że przez następnych pięć godzin byłem jedynym człowiekiem stąpającym po Koltur”.
Mentalność narodu Jeśli podróżny chce rzeczywiście poznać nie tylko zabytki i atrakcje turystyczne, ale przede wszystkim ducha odwiedzanego narodu, dobrze, jeśli poświęci trochę czasu na nauczenie się jego języka. Tak w książce „W Azji” (W.A.B.) swoje przygotowania do wyjazdu do Japonii wspominał jeden z najwybitniejszych reporterów XX wieku, Tiziano Terzani: „Naturalnie chciałoby się poznać język, aby móc zrozumieć mentalność narodu. Pierwsze spotkanie z moim nauczycielem przebiegło następująco. – Zna pan jakieś japońskie przysłowie? – pyta. – Nie. – Więc proszę na początek nauczyć się tego: »Kiedy wiatr wieje, wytwórcy drewnianych kadzi stają się bogaci«. – Nie rozumiem… – To proste – odpowiada. – Wiatr wznieca kurz, kurz oślepia, ślepcy zarabiają na życie, grając na instrumentach strunowych, struny są wyrabiane z kocich jelit, im więcej ginie kotów, tym więcej myszy biega po mieście, myszy wygryzają dziury w drewnianych ka-
a n a l i z
p r z e d s t a w i a
•
dziach, a im więcej potrzeba drewnianych kadzi, tym bardziej bogacą się ich wytwórcy. Logiczne, prawda? I tak samo logiczny jest język japoński”.
Cudze chwalicie Reporterzy odbywają dalekie podróże, aby dotknąć ducha „obcego”, poobcować z egzotyką i ponapawać zwyczajnością dostrzeżoną w nieznanych krainach. Ale może to, jak zauważa Michał Olszewski w „Zapiskach na biletach” (W.A.B.), hipokryzja? „Gdyby pewne rzeczy działy się w Macedonii lub Kosowie, bylibyśmy nimi zachwyceni, układając sążniste prozy podróżne. Jeśli dzieją się u nasz, traktujemy je jak dopust boży. (…) Obok jadą matka z córką, mieszkanki Krakowa, towarzyszy im góral z podejrzanie rozmytym wzrokiem. Matka jest już w latach, zaopatrzyła się na drogę w liczny prowiant i napoje. Ledwo autobus wyjeżdża z miasta, ona zaczyna wskazywać na wytarte, wydawałoby się, od ciągłego oglądania składniki pejzażu i wyrażać publicznie niekłamany zachwyt. »Popatrz, jaki las« – mówi do córki na widok lasu. »Popatrz, to ci góra« – zachwyca się okolicami Myślenic. »O, rzeka płynie«. »Dom stoi, ciekawe czy państwowy, czy prywatny«. Córka co kilka minut pyta górala, czy daleko jeszcze do Mszany, on za każdym razem odpowiada, że już bliziuteńko. Słuchając takich dialogów, w Rosji na przykład, pochyliłbym z pokorą głowę nad umiejętnością zachwycania się tym, co małe i dla większości podróżników nudne. Podszedłbym i zapytał: »Skąd ta wiedza, jakie uniwersytety wrażliwości pani kończyła?« Ale to przecież jedynie weekendowy kurs do Szczawnicy, egzotyki w nim za grosz”.
Księgarnia zamiast biura podróży Czy doczekamy w końcu czasów, kiedy nasi rodacy zaczną poważnie traktować podróże i poznawanie świata? Kiedy podróż będzie oznaczała nie tyle wygniatanie śródziemnomorskich piasków czy targowanie się na skomponowanych pod nasz gust i wyobrażenia orientalnych bazarach, ale obcowanie ducha z odmiennością, poszerzanie horyzontów, zaspokajanie jednego z najsilniejszych i najbardziej twórczych ludzkich instynktów – ciekawości? A więc czasów, kiedy nasi rodacy zamiast na wycieczki last minute udawać się będą do księgarni? Miejmy nadzieję. I życzmy naszym reporterom, aby nam na te czasy nazbierali wiele porządnych opowieści. A ngelina Kussy, Jarosław Górski
k s i ą ż k i
•
m a j
2 0 1 3
Na-molny książkowiec
Cnota małych G
ros propozycji pochodzi z kręgu około dwudziestu (w wersji pesymistycznej) albo siedemdziesięciu (w wersji optymistycznej) firm wydawniczych. Natomiast ci olbrzymowie, którzy przede wszystkim zapełniają półki księgarń, z konieczności ekonomicznej muszą koncentrować się w dużej mierze na takim portfelu propozycji, aby zapewnił im przetrwanie. Co, jak wszyscy wiemy, w dzisiejszym niestabilnym światku przepływów finansowych wymusza liczne cesje oraz koncesje. Na przykład z tak wyostrzanej perspektywy szalenie ciekawie wygląda ewolucja wydawnictwa Czarne. Monika Sznajderman i Andrzej Stasiuk bez wątpienia należą do wyjątkowo ambitnych przedstawicieli branży. Czarne rozpoczynało od książek wyjątkowo trudnych; znam dziennikarzy zajmujących się zawodowo działalnością recenzencką, którzy kilka lat wstecz z premedytacją rezygnowali z egzemplarzy gratisowych Czarnego i kupowali tomy za własne pieniądze, aby wspomóc szlachetny zapał nawiedzonej dwójki usadowionej wśród baranów w Beskidzie Niskim. Z czasem jednak egzotyczna Herta Müller traciła na egzotyce – zyskując co prawda na Noblu – inni autorzy Czarnego również porośli w piórka, przy okazji porządnie wyposażając państwa MS oraz AS w środki na dalsze poczynania, firma zaś z maleństwa, na które trzeba chuchać i dmuchać, zmieniła się w tygrysa. Tygrys – zwierz żarłoczny, więc trzeba go karmić obficie. Nie wiem, czy tylko stąd, lecz na pewno także stąd pojawiły się w portfelu Czarnego niekoniecznie najwyższych lotów propozycje, jakie zaczęły chwalić łąki, umajone dotąd przez Czarne nazwiskami pisarzy z bardzo wysokiej półki. Och, nie! Boże broń, abym czynił wyrzuty! Co nieuniknione, to stać się musi. W rzeczy samej, dorastając, gubimy gibkość, zyskując poważniejszą masę, co odbiera nam niby odrobinę atrakcyjności, jednak znacznie trudniej dajemy się agresorom wszelkiej maści przewracać. Niech się Czarnemu wiedzie, prowadź Ich Fortuno, moja chata z skraja. Tylko że obecnie spojrzenie na innych pięknych układa me wargi w uśmiech. Oni to, gnani szlachetną namiętnością donkiszotów, wciąż starają się o radykalnie wysoką klasę, bez dbałości o wypchany portfel. Tutaj wymienić trzeba choćby słowo/obraz/terytoria. Gdańska oficyna
od samego początku, z cierpliwością starego żółwia, zdaje się mruczeć: „Nienawidzę trywialnych zjadaczy chleba”. I robi swoje. Już kilkakrotnie owo z urodzenia pomarszczone edytorskie dziecko poważnych profesorów zdawało się stać na skraju upadku, ale w ostatniej chwili zawsze znalazł się ktoś ambitny, kto wyciągnął do nich pomocną sakiewkę. Ale najuważniej obserwuję pewne krakowskie wydawnictwo, które dość już dawno brnie z uporem i determinacją przez zasieki i druty kolczaste gustu powszechnego, by od czasu do czasu, bynajmniej nie z pośpiechem, atakować czytelnika kolejnymi tomami bardzo wysokiej klasy, wysmakowanymi, przygotowanymi ze starannością, jakiej wielkie tygrysy branży wydawniczej nie osiągają. Mam na myśli Studio Wydawnicze Dodo Editor. Spotykam się z produktami tej firmy dość systematycznie, choć nie codziennie. Ale bo i nie codziennie ukazują się kolejne tytuły sygnowane charakterystyczną sylwetką po jaskółczemu rozpiętego, wciąż jeszcze szybującego Ikara. Dodo wybrało dla siebie własną przytulną niszę, okopało się w niej i stamtąd wysyła książki naprawdę wartościowe. Takie oficyny jak Dodo muszą do istnienia posiadać w puli jakieś edytorskie lokomotywy. Owszem, tak się i u Krakowian dzieje. Z pewnością budżet Dodo wzmacnia Szwed Klas Östergren, także Norweg Roy Jacobsen. Lecz pisarzy skandynawskich u nas dostatek, dlaczego więc akurat ci, przy całym szacunku dla ich niekłamanego dorobku, mieliby się wyróżnić szczególnie? Otóż ludzie ze Studia Wydawniczego znaleźli sposób: fantastycznie zaprojektowane graficznie tomy! Każdy, kto spotka się z książkami Skandynawów hołubionych przez Dodo, musi zwrócić uwagę na elegancję i pomysłowość typograficzną każdej właściwie publikacji. Do tego zaś w ofercie znajdziemy także kapitalne dzieła zmarłego przed dziesięcioma laty Daniela Arasse, zaliczanego do ekstraklasy światowych znawców i komentatorów sztuki. Rzeczy wyrafinowane, dla smakoszy, ale oni muszą kupić Arasse obowiązkowo! I jakoś to wszystko, po krakowsku skrzętnie, funkcjonuje. Mnie zaś jako czytelnika niepomiernie cieszy, że mimo kryzysu stać Polskę na większe ambicje, niż edytowanie kryminałów w krzykliwych okładkach. Z całym szacunkiem dla krzykliwych okładek. Tadeusz Lewandowski
Niezwykłe życie zwyczajnej kobiety
To autobiografia osoby, która w szczególny sposób wiąże się z jednym z najbardziej niezwykłych wydarzeń naszych czasów. Historia kobiety marzącej o zdobyciu wykształcenia, co jednak nie zostało jej dane. Zadbała zatem, by to syn zrealizował jej marzenie. Zwieńczeniem tych pragnień stała się jednak dopiero kariera jej wnuka. PATRONI:
Książki dostępne w księgarniach, na www.gjksiazki.pl i w sprzedaży wysyłkowej: tel. 22 360 37 77. Znajdź nas na Facebooku: G+J Książki.
Rozmowa numeru Jack Mayer, autor „Życia w słoiku” (AMF Plus)
Dziewczęta z Kansas
24
b i b l i o t e k a
dzieciństwie. Zawsze miałem poczucie misji do spełnienia, ale też próby uporządkowania w mojej głowie tego, czym był holocaust jako część mojej osobistej tożsamości. Milczenie i swego rodzaju negowanie holocaustu było też tym, co doświadczyłem sam w życiu. Dopiero, gdy miałem dwadzieścia kilka lat dowiedziałem się, że mój działek był aresztowany podczas „nocy długich noży” oraz że był więźniem Dachau. Z moją mamą został przeprowadzony wywiad w ramach projektu „Shoah”, jaki prowadził Steven Spielberg. Dopiero podczas nagrania tego wywiadu moja mama pokazała dokumenty, jakie skrywała od czasów wojny, dokumenty tożsamości z oznaczeniem „Żyd”, świadectwo urodzenia opatrzone stemplem ze swastyką. – Jak to wpłynęło na pana dalsze życie? – Dzisiaj, ponad 60 lat po wojnie, widzę, że Polska przeżywa podobne otwarcie na tę historię, które ja przeżyłem osobiście dużo wcześniej, a teraz dotyczy to całego kraju – przerwanie milczenia negowania, a nawet zaprzeczania holocaustu. Moja historia i to co się dzieje w Polsce są historiami równoległymi, a przy tym ma to dla mnie ogromne znaczenie osobiste i odczuwam to w bardzo prywatny sposób. To właśnie przyciągnęło mnie tak silnie do tej historii, o której napisałem książkę. A przecież natknąłem się na nią w sposób bardzo przypadkowy. Tak na prawdę zaczęło się od kalendarza, jaki przysłano mi pocztą do mojego gabinetu w 2001 roku z Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie. Na jednej ze stron kalendarza umieszczone jest zdjęcie Ireny Sendlerowej, która wygląda na nim dokładnie tak jak moja siostrzenica. Z tego powodu zwróciłem uwagę na zdjęcie, a potem przeczytałem tekst, jaki obok wydrukowano. Napisano tam, że kobieta z tego zdjęcia uratowała 2500 dzieci z warszawskiego getta. Byłem zaskoczony, zdumiony i zastanawiałem się, jak to możliwie, że jej nie znam. Kalendarz schowałem, a trzy lata później wszedłem pewnego wieczoru do mojego gabinetu i zobaczyłem kobiecy magazyn z informacją o dziewczynach z Kansas. Dalszy ciąg tej historii zna pan z mojej książki. – Dzisiaj zna ją już wielu czytelników… – W głowie ułożyłem sobie te dwie historie i zdałem sobie sprawę, że to wszystko jest bardzo „mocne”. Zadzwoniłem
a n a l i z
fot. Chip Mayer
– Jest pan jednym ze świadków zjawiska i legendy opisywanych w książce. Nie dotyczy to części odnoszącej się do dramatycznych wydarzeń z czasów II wojny światowej, gdy Irena Sendlerowa realizowała bohaterską akcję ocalenia jak największej liczby żydowskich dzieci, ale części, w której opisuje pan – zgodnie ze zdaniem wydrukowanym na okładce polskiego wydania książki – „jak nastolatki z Kansas odkryły i uratowały od zapomnienia polską bohaterkę holokaustu”. Chyba to nie przypadek, że rozmawiamy w bardzo znamiennym miejscu, w samym środku dawnego warszawskiego getta, gdzie znajduje się siedziba pana polskiego wydawcy. Pana książka jest tak niezwykle sugestywna, ale mam wrażenie, że dziwi pana, jak znalazł się w tej historii… – Jestem ogromnie zaszczycony, że mogę opowiedzieć historię zawartą w mojej książce. Nigdy bym nie zgadł, nigdy bym się nie spodziewał, że zostanę posłańcem tej legendy, jaką opisuję. Nikt nie jest tym bardziej zaskoczony niż ja sam. – Był pan już wcześniej w naszym kraju? – Pierwszy raz byłem w Polsce w 2005 roku, aby zrobić dokumentację do mojej książki. Wówczas miałem przyjemność poznać Irenę Sendlerową i przeprowadzić z nią wywiad, jak też wywiady z dziećmi, które ocaliła. Wszystko to było dla mnie bardzo emocjonalnym przeżyciem i też niezwykle inspirującym. Zresztą już wcześniej ta historia „chwyciła” mnie bardzo emocjonalnie, gdyż jest to siła dwu przecinających się historii, a także ich wielowymiarowość i potencjał, a także niesamowita synergia, jaka między nimi zachodzi. Każda z tych historii tak naprawdę czerpie siłę z tej drugiej, a jednocześnie każda z tych historii samodzielnie jest niezwykle „silna”. Jestem pediatrą, taką pracę wykonuję w Stanach Zjednoczonych, a pisaniem zajmowałem się przez ostatnie czterdzieści lat. Jednak dopiero ta historia ratowania dzieci i historia nastolatek ratujących zapomnianą legendę ma dla mnie osobiście siłę niezwykłą. – Co jeszcze wpłynęło, że pewien przypadek zwrócił pana uwagę na Irenę Sendlerową i uczennice z Kansas? – Istnieje moja osobista droga „dokopywania się” do tej historii. Moja mama uciekła z nazistowskich Niemiec. Dzięki niej mam niemiecko-żydowskie korzenie, ale urodziłem się już po wojnie w Stanach Zjednoczonych. Holocaust był zawsze „ikoniczną” historią obecną w moim
p r z e d s t a w i a
•
do Norma Conrada, nauczyciela, który opiekował się dziewczętami z Kansas, bo chciałem z nim porozmawiać o Irenie Sendlerowej. Początkowo myślałem, że napiszę jakąś krótką formę – nowelkę czy opowiadanie – i chciałem dowiedzieć się od niego jakiś szczegółów. Czułem, że Irena Sendlerowa jest niezwykle ciekawą postacią. Wtedy Norm powiedział mi, że szukają kogoś, kto napisałby historię pani Ireny i dziewczyn z Kansas. Poprosił mnie, abym przysłał próbkę tekstu, jakiś mój wcześniejszy utwór. Coś mu wysłałem, a on odpisał, że podoba mu się sposób, w jakim piszę. Poprosił też, abym przyjechał do Kansas i spotkał się z nimi wszystkimi. Pojechałem tam w 2004 roku i to był początek mojej drogi. Trzeba przy tym zrozumieć, wynika to też z mojej książki, że Kansas jest „ostatnim miejscem na ziemi”, gdzie można byłoby oczekiwać, że taka historia mogłaby się w ogóle wydarzyć. Jest to naprawdę częścią tej całej zagadki i magii związanej z rozwijaniem się potem całej historii, która działa tak silne, bo wypływa od młodych i naiwnych dziewcząt z środkowych Stanów. – Kiedy powstanie film oparty na pana książce, która przecież jest świetnym scenariuszem filmowym? – Bardzo chciałbym zobaczyć taki film. Nawet w polskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych zadeklarowano, że gdyby film powstał, to Ministerstwo będzie finansowo wspierać jego promocję. – Teraz przyjechał pan do Warszawy na promocję swojej książki. Czy widzi pan różnicę, czy coś się zmieniło? – Gdy pierwszy raz byłem w Polsce w 2005 roku, nie było wówczas żadnych namacalnych śladów po warszawskim getcie. A teraz widzę wyraźne oznaczenia gra-
k s i ą ż k i
•
m a j
2 0 1 3
Rozmowa numeru nicy getta na chodnikach, przy ul. Chłodnej jest upamiętniona słynna kładka nad ulicą łącząca dwie części getta, dostępne są mapy ukazujące obszar getta. Coś się zmieniło, coś się wydarzyło. Wiem, że od 2003 roku istnieje szkolny program wiedzy o holocauście. Można uznać za zaskakujące, że takiego programu nie było wcześniej, ale jest to może miara zmian i radzenia sobie z traumą. Dlatego teraz takie rzeczy zaczynają się powoli pojawiać, bo Polska jakby wreszcie leczyła się z tej traumy wojennej. Jest już 25 szkół w Polsce, jakie noszą imię Ireny Sendlerowej. Teraz – jak widzę – istnieje wśród młodych ludzi bardzo żywe zainteresowanie przeszłością, tym co się działo w Polsce w czasie II wojny światowej, jak też prawdziwą potrzebę uhonorowania bohaterów tamtych czasów. Dla mnie jest to właśnie znak zmiany, jaka nastąpiła w Polsce od czasu, kiedy byłem tutaj poprzednio. – Zastanawiał się pan, jak do tego doszło? – Mam nadzieję i chciałbym w to wierzyć, że dziewczynki z Kansas również się do tego przyczyniły. Nie mówię o „leczeniu” z holocaustu, ale mówię o prawdzie i pojednaniu. Mam też nadzieję, że sam też przyczyniłem się do tego, chociażby w części dokumentowania tamtych wojennych
czasów. Najważniejszym jednak w projekcie dziewczyn z Kansas jest swego rodzaju „dokument kultury”, który z jednej strony ukazuje cierpienia z czasów wojny, a z drugiej strony podkreśla i honoruje przyzwoitość i bohaterstwo. Jako pisarz mam nadzieję, że wszystko to daje „etyczną szczepionkę” i odporność, aby nigdy już się to samo nie powtórzyło. – Bez wątpienia przyczyniła się do tego Irena Sendlerowa… – Dodam jeszcze jedno o niej. Bardzo rozpaczała, że nie zrobiła więcej, że nie ocaliła więcej dzieci. Umarła z poczuciem opłakiwania dzieci, których nie udało się uratować. Zawsze też odwoływała się do słów Władysława Bartoszewskiego, który powiedział, że jedyni ludzie, którzy zrobili wystarczająco dużo, to ci, którzy umarli. – O czym będzie pana następna książka? Jeszcze o tym nie myślę. Mam teraz dużo innych zajęć w związku z tym, co się dzieje wokół mojej książki „Życie w słoiku”, która właśnie się ukazała w Polsce. Zwrócono na nią dużą uwagę w Stanach Zjednoczonych, teraz i w Polsce dzięki Andrzejowi Findeisenowi, mojemu polskiemu wydawcy, i dlatego jestem bardzo często zapraszany, aby opowiadać o tej książce. Prowadzę poza tym praktykę lekarską. Jest dla mnie wielkim zaszczytem, że
tak naprawdę stałem się rzecznikiem Ireny Sendlerowej i jej historii, jak też historii dziewcząt z Kansas. Mam nadzieję, że stałem się również rzecznikiem pewnego aspektu edukacyjnego, sposobu uczenia, jaki jest zawarty w mojej książce. Związany z tym projekt, polegający na odkrywaniu nieznanych bohaterów, jest właśnie realizowany w Polsce. Rozmawiał P iotr Dobrołęcki Redakcja dziękuje Kindze Krzemińskiej, tłumaczce i przyjaciółce Ireny Sendlerowej w ostatnich kilku latach jej życia, za pomoc w przeprowadzeniu tego wywiadu. Dodajmy jeszcze, że 15 maja aleja przed Muzeum Historii Żydów Polskich na warszawskim Muranowie została nazwana aleją Ireny Sendlerowej. W uroczystym otwarciu alei uczestniczyła córka bohaterki, a także prezydent Bronisław Komorowski, który powiedział, że Irena Sandlerowa „jest dla wielu ludzi w Polsce symbolem zachowań przyzwoitych, dobrych i uwieńczonych wprawdzie ograniczonym, ale jednak sukcesem w postaci uratowania wielu, wielu istnień ludzkich”. Obecni byli też prof. Władysław Bartoszewski i Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Koszyk z książkami
Koszyk poligloty Nic tak jednak nie pozwala poznać innego kraju, jak pogawędka z miejscowymi, a do tego potrzebna jest znajomość języków. Metod nauki jest wiele, wystarczą chęci i odrobina wolnego czasu. My stawiamy na samodzielność i proponujemy Państwu garść książkowych nowości. (et) Lubiana przez nauczających i uczących się seria doczekała się nowego tytułu. „Czeski nie gryzie” z pewnością znajdzie swoich amatorów. Kurs ze wszech miar wart polecenia, zwłaszcza tym, którzy chcieliby opanować język na poziomie komunikatywnym. Każdy rozdział (a jest ich w książce 13) zawiera materiał leksykalny i gramatyczny, a kończy się zestawem ćwiczeń, których wypełnienie pomóc ma w zapamiętaniu i utrwaleniu nabytych umiejętności. Dopełnieniem całości jest płyta CD, na której znajdują się nagrania z prawidłową wymową. Edgard 29,90 zł
Perfetto! Najsłynniejsza podróżująca polska blondynka napisała rozmówki, po które sięga się z dużą przyjemnością. Największa to zasługa doboru słownictwa, układu treści i samej formy graficznej, a już absolutnym bonusem są ilustracje wykonane przez samą autorkę. Beata Pawlikowska jako doświadczona podróżniczka wie, na jakie trudności można natrafić podczas wyjazdów zagranicznych, stąd też takie a nie inne zwroty i wyrażenia. Dobrym pomysłem jest zapis fonetyczny i akcent oraz podanie alternatywnie liczby mnogiej. Randka, mechanik, restauracja – z książką „Rozmówki. Włoski” dogadanie się będzie o niebo łatwiejsze. G+J, 29,90 zł
„Mów jak rodowity Anglik” to publikacja, której twórcy stawiają na praktyczną stronę nauki angielskiego, a właściwie porozumiewania się w języku angielskim. Nie wystarczy znajomość gramatyki, by swobodnie konwersować na ulicy, na targu, w pubie, czy w sytuacjach zupełnie intymnych. W tej małej, lekkiej i poręcznej książce znajdziemy w głównej mierze kolokwializmy, słowa i zwroty, które używane są na co dzień, potocznie. Ma być autentycznie, naturalnie, współcześnie. Użytkownikom z pewnością spodoba się układ i rozwiązania graficzne, które ułatwiają zapamiętywanie. Dla mnie rewelacja! LektorKlett, 22,90 zł
„Rozmówki chorwackie” to niezbędne wyposażenie każdego, kto wypuszcza się nad Morze Adriatyckie. Oprócz zestawu podstawowych form grzecznościowych, książka zawiera wyrażenia używane często w podróży, w trakcie szukania noclegu, podczas wizyty w restauracji, zakupów czy flirtu. Przy każdej chorwackiej frazie jest podana wymowa, co nawet początkującym użytkownikom pozwoli na skuteczną komunikację. W książce znajduje się również dwujęzyczny słowniczek, a na końcu zawarto informacje praktyczne o Chorwacji. Do rozmówek dołączone jest też zwięzłe i przystępne kompendium gramatyczne. Lingea, 24,90 zł
Na szczególną uwagę zasługuje zestaw „Angielski. Slang i cytaty filmowe”. Opiera się on na niezwykle skutecznej metodzie poręcznych fiszek czyli kartoników zawierających najpopularniejsze wyrażenia – w tym przypadku z języka potocznego i slangu (nie zabrakło wulgaryzmów). Jak wyjaśnia wydawca, zwroty pochodzą z różnych odmian angielskiego (brytyjskiego, londyńskiego, cockney, amerykańskiego, australijskiego czy irlandzkiego). Wśród grup tematycznych znajdują się: ludzie i cechy charakteru, przestępstwa, alkohol i narkotyki, seks, cytaty filmowe. Edgard, 29,90 zł Jeśli znasz już język angielski na podstawowym poziomie, to koniecznie sięgnij po książkę „Danger in high places” Kevina Hadleya. To angielsko-polski wciągający kryminał, który w niekonwencjonalny i bardzo przyjemny sposób pozwala na zapamiętywanie słów i zwrotów, poznanie powszechnie używanych kolokwializmów i opanowanie niuasnów znaczeniowych. Jeśli mamy trudności ze zrozumieniem, na marginesach znajdują się objaśnienia. Powieść dzieli się na 28 rozdziałów, a każdy z nich kończy się ćwiczeniami leksykalno-gramatycznymi. Edgard, 19,99 zł
26
b i b l i o t e k a
a n a l i z
„1000 niemieckich słów(ek)” to wydany w lekkiej formie „Ilustrowany słownik niemiecko-polski i polsko-niemiecki”, przeznaczony dla dzieci, a także dla tych, którzy rozpoczynają swoją przygodę w językiem niemieckim. W zapamiętywaniu i utrwalaniu przydatnych słów pomóc mają wesołe, kolorowe ilustracje. Każde niemieckie słowo jest podane wraz z wymową i polskim tłumaczeniem. Po każdym bloku tematycznym zamieszczone są typowe, często używane zwroty, a na końcu książki znajduje się kompleksowy słowniczek. Level Trading, 37,80 zł „Nauka zdarza się wszędzie” – takie hasło przyświeca projektowi wydawnictwa Lingo i platformy Woblink, który obejmuje serię interaktywnych e-booków do nauki języków obcych. Pięcioczęściowe kursy językowe powstały w oparciu o serię Lingo „Raz a dobrze” i zostały przystosowane do potrzeb użytkowników tabletów, smartfonów i laptopów. Uczący się może czytać, słuchać nagrań, a przede wszystkim rozwiązywać testy wprowadzając swoje odpowiedzi i jednym kliknięciem sprawdzać ich poprawność. W tej chwili w ofercie dostępne są e-książki do nauki języka angielskiego, niemieckiego i hiszpańskiego, wkrótce pojawią się inne języki. Każda część kursu kosztuje 5,90 zł.
p r z e d s t a w i a
•
k s i ą ż k i
•
m a j
2 0 1 3
Między wierszami
Gustlik i czekolada K
łopot komunikacyjny mieli goście promocji albumu „Franciszek Pieczka. Mateusz-Woyzeck-Jańcio Wodnik” (Towarzystwo Przyjaciół Śląska) Dariusza Domańskiego (w przeszłości autora wywiadów-rzek z Janem Nowickim i Piotrem Fronczewskim). Miała ona bowiem miejsce w podwarszawskim hotelu Boss, do którego – de facto – dostać się można jedynie autem. Zwłaszcza w sobotnie wieczory, kiedy to miała miejsca ta impreza, połączona z benefisem wielkiego aktora, świętującego niedawno 85. urodziny. Oprócz bliskich Jubilata, najserdeczniejsze powinszowania składali mu koledzy po fachu. Załogę czołgu „Rudy 102” z serialu „Czterej pancerni i pies” reprezentowali Wiesław Gołas i Włodzimierz Press. Przybył także Witold Pyrkosz, czyli serialowy kapral Wichura, oraz Barbara Krafftówna „Mój Ty Gustliku, chłopie kochany! To niesamowite, że zdarzyło mi się zostać Twoją żoną Honoratą, bo tylko ten jeden raz spotkaliśmy się w pracy. Co za czasów dożyliśmy, co z nami dalej?” – wyznała niezapomniana filmowa Honoratka. „Biorąc pod uwagę wiek, zwłaszcza mój, przyszłość przed nami” – replikował Pieczka, ujawniając, że kilkanaście lat temu pojawił się w TVP pomysł, by powstał skrócony remake „pancernych”, ale najpierw zabrakło pieniędzy, a potem – w IV RP – chęci. „Nie da się ukryć, iż zbliżamy się wspólnie do finału. Ściskam, całuję i przepraszam, że nie mam żadnej róży dla ciebie” – sumitował się Pyrkosz. „Dziękuję Witku, najpiękniejszą różą jesteś dla mnie ty, zwłaszcza, że nie kłujesz, bo też się ogoliłeś” – odparł Pieczka. Tandem odegrał też sławetną „pancerną parafrazę”: „Pyrkosz, pyrkosz, a nie jedziesz?” „A bo mi pieczka zgasła!” Wspaniały tort w kształcie czołgu konsumowała także ekipa telenoweli „Ranczo”: kolejna ekranowa „małżonka” bohatera wieczoru – Marta Lipińska, reżyser Wojciech Adamczyk, „serialowa ławeczka”, czyli: Sylwester Maciejewski, Piotr Pręgowski, Bogdan Kalus, no i Cezary Żak. Uroczystość odbyła się z inicjatywy Mariusza Adamczyka, wójta Gminy Go-
dów, której niezapomniany odtwórca roli tytułowej w „Żywocie Mateusza” i Indianin z teatralnej inscenizacji „Lotu nad kukułczym gniazdem” jest honorowym obywatelem, oraz Józefa Musioła, prezesa Towarzystwa Przyjaciół Śląska. A że ludzie z tego regiony są muzykalni, ceremonię okrasił występ Zespołu Pieśni i Tańca Śląsk, zaś muzyczną laurkę wręczył też jubilatowi Zbigniew Wodecki, Z kwiatami i życzeniami pokłonili się Pieczce także: prezes ZASP-u Olgierd Łukaszewicz, prowadzący spotkanie Julian Mere, Anna Milewska, Robert Gliński, Kazimierzowie: Kutz i Kaczor, Jerzy Zelnik, Krzysztof Stroiński, Marian Dziędziel, Andrzej Grabarczyk,… Z kolei aktorzy młodszej generacji – Maja Ostaszewska i Borys Szyc – rekomendowali w „staroświeckim sklepie Wedla” nową serię wydawnictwa Media Rodzina pt. „Gorzka czekolada”. Szyc interepretuje „Projekt Rosie” bestseller Graeme’a Simsona, przetłumaczony już na 35 języków. „Powieść traktuje o naukowcu, który ma zaplanowane całe życie w szczegółach i liczbach. Kiedy postanawia się ożenić, podchodzi do tego jak do naukowego eksperymentu. Okazuje się jednak, że miłość wymyka się jakimkolwiek definicjom. Momentami miałem kłopoty z dykcją, ponieważ mój bohater nawet gdy mówi o jedzeniu kanapki, używa naukowej terminologii” – zdradził aktor. Ostaszewska czytałała kryminał „Śnieżka musi umrzeć”, autorstwa Nele Neuhaus. „Ubóstwiam prozę sensacyjną. Wprawdzie z reguły opowiada o sprawach mało przyjemnych, lecz zarazem intryguje zagadką, której rozwikłanie pragniemy poznać. Niniejszy kryminał jest wyjątkowo ciekawy, bo ma drugie dno. Obnaża ludzkie słabości, pokazuje jak bardzo myślimy stereotypami. Chętnie wystąpiłabym w jego ekranizacji” – zachwalała powieść aktorka. Obydwa tytuły opublikowano w kilku czytelniczych formatach: jako klasyczne drukowane woluminy, audiobooki na płytach mp3 i w pliku do pobrania, a także e-booki (w wersji epub i mobi). Czy nowatorska technologia zatrzyma gwałtowny spadek czytelnictwa w Polsce? Tomasz Z. Zapert
KOBIETA JEDNEGO MĘŻCZYZNY, KTÓRY BYŁ MĘŻCZYZNĄ NIEJEDNEJ KOBIETY
Przez wiele lat Marta była szczęśliwą żoną i mamą. Po studiach nie podjęła pracy, nie musiała. Kochała męża, wychowywała córki, spotykała się z przyjaciółkami, dbała o dom i ogród. Miłość, harmonia, zwykła codzienność, poczucie bezpieczeństwa. Pewnego dnia jej świat wali się jak domek z kart. Wtedy właśnie ją poznajemy – kobietę po czterdziestce, opuszczoną przez męża i dobry los. Banalne, prawda? Wszak przydarza się to niejednej kobiecie. Czy koniec związku musi być końcem świata? Marta udowadnia, że nie. Nową rzeczywistość podejmuje niczym wyzwanie i możliwość poznania siebie. Powoli strzepuje z siebie rozpacz, przygnębienie i odkrywa, że wszystko, co nam się w życiu przydarza, ma sens. Jeden zamknięty rozdział otwiera drzwi do następnego. A w tym nowym znajdzie miejsce i na pasję, i na spełnienie... Może też na miłość?
Książki dostępne w księgarniach, na www.gjksiazki.pl i w sprzedaży wysyłkowej: tel. 22 360 37 77. Znajdź nas na Facebooku: G+J Książki.
Proza polska
Książki miesiąca
Eustachy Rylski
Obok Julii Wielka Litera, Warszawa 2013, s. 382, ISBN 978-83-63382-89-1
W
„Obok Julii”, jak w każdej uczciwej powieści inicjacyjnej, znajdziemy sporo z autorskiej biografii. Dość porównać fragmenty książki z – wprawdzie niezbyt licznymi, trochę ich się jednak nazbierało – wywiadami prasowymi Eustachego Rylskiego. Ciekawie uzupełniona tu zostaje, na przykład, o zupełnie nowe elementy, wyraźna fascynacja prozaika (wtedy jeszcze prozaika in spe) Ernestem Hemingwayem. „Pociągał nas ten infantylny i niezbyt mądry pisarz jak nikt” – powiada Rylski, przyznajmy – dość okrutnie, by zaraz potem rozpisać się o twórczości autora „Pożegnania z bronią” z całą miłością, jaką darzymy tylko pisarzy swojej młodości. Ale autor „Stankiewicza” pisze wyraźnie: „wspomnienia nie biorą się znikąd”. Trzeba było sobie na nie zapracować w S., poniemieckim miasteczku, a może wsi, tyle że z dwiema liniami tramwajowymi i podupadającą z roku na rok restauracją „Pod Minogą”, ale też z bezpańskimi wieprzami biorącymi na siebie ogro-
dzenia, by przechadzać się z nimi między domami. Jest rok 1963, do S. przyjeżdża piękna Julia Neiger, która dziesięć lat wcześniej, jeszcze w okresie stalinowskim, uczyła w szkole, w której pobierał nauki dziesięcioletni wtedy i bez pamięci rozkochany w swojej pani Janek Ruczaj. Proszę darować sobie skojarzenia z podobnie zahaczającymi o szkolne wspomnienia powieściami. „Obok Julii” to nie „Madame” Antoniego Libery, chociaż dałoby się wskazać pewne wspólne cechy obu książek. Ale powrót Julii Neiger do S. nie zapowiada niczego dobrego i nagle w życiu bohatera powieści i jego kolegów pojawia się już nie tylko występek, ale i zbrodnia. Czyżby naprawdę piękna Julia „przy wszystkich swoich zasługach dla życia sprzedawała śmierć”? A dlaczego choć o tej ostatniej nic nie wiemy, nie dajemy jej prawa do działania w określone pory roku, miesiące, dni, nawet godziny? Może więc „Obok Julii”, choć głosi pochwałę życia (i użycia), jest w isto-
cie powieścią o śmierci? Która do przyjęcia jest w listopadzie, ale przecież nie w maju, czerwcu czy lipcu. „Śmierć po południu, wieczorem lub w nocy – pisze Rylski – jest w stanie wynegocjować naszą zgodę, grudniowy, przejmujący zimnem, ciemnością i najgorszymi myślami świt, kiedy do dnia jest tak bardzo daleko, znieczula w nas żal za życiem depresyjnością i brakiem perspektyw. Ale jeśli dożyjemy poranka, to chcemy się dowiedzieć, w co on ma zamiar przejść i jaki będzie dzień, który nam szykuje. Godzimy się na śmierć, ale nie na jej kaprysy. Skoro nie wykończyła nas noc i nie zabił świt, który ze swej natury to lubi, to czemu miałby skończyć z nami poranek mało mający wspólnego z tą robotą. O poranku się nie umiera”. To prawda, o poranku czytać się powinno „Obok Julii”. Smakować będzie wybornie. K rzysztof M asłoń
historia
Mariusz Wołos
O Piłsudskim, Dmowskim i zamachu majowym Wydawnictwo Literackie, Kraków 2013, s. 464, 49,90 zł, ISBN 978-83-08-05082-8
O
d dawna historycy utyskują nad brakiem dostępu do archiwów rosyjskich. Najbardziej głośno domagano się udostępnienia rosyjskiej dokumentacji odnoszącej się do Powstania Warszawskiego, której brak powoduje, że jeszcze wiele zagadnień nie zostało wyjaśnionych. Również Norman Davies miał przed laty problemy z uzyskaniem dostępu do rosyjskich archiwów i – co barwnie opisał – korzystał jedynie z materiałów, jakie za odpowiednie wynagrodzenie otrzymywał prywatnie od pracowników rosyjskiej służby archiwalnej. Tym razem jednak otrzymujemy bardzo cenną pracę opartą głównie na kwerendzie (czyli poszukiwaniach archiwalnych) w instytucjach rosyjskich. Gdy czytamy ich nazwy, wzrasta podziw dla autora, któremu udało się dotrzeć do moskiewskich archiwów: do Archiwum Polityki Zagranicznej Federacji Rosyjskiej w Moskwie, do Rosyjskiego Państwowego Archiwum Historii Społeczno-Politycznej w Moskwie oraz do Rosyjskie-
30
b i b l i o t e k a
go Państwowego Archiwum Wojskowego. Autor podkreśla, że „żmudna, ale i pasjonująca kwerenda w moskiewskich archiwaliach nie byłaby możliwa bez wsparcia całego grona rosyjskich archiwistów”. Warto o tym pamiętać! Z pewnością do stworzenia tak dobrej atmosfery przyczynił się też dłuższy pobyt autora i jego pozycja w Moskwie, bo w latach 2007-2011 był dyrektorem Stacji Naukowej PAN w rosyjskiej stolicy i stałym przedstawicielem PAN przy Rosyjskiej Akademii Nauk. Wartość pracy polega więc na tym, że otrzymujemy nowe spojrzenie na przełomowe wydarzenie w polskiej historii XX wieku – na zamach majowy z 1926 roku, po którym Józef Piłsudski przejął władzę w Polsce i jego obóz utrzymał ją do wybuchu II wojny światowej – i to spojrzenie ze strony rosyjskiej, na uzyskanie którego tak długo czekaliśmy. Wręcz wydawało się, że go nigdy nie uzyskamy, bo archiwa rosyjskie mogły być zamknięte „na zawsze”, co w wielu przypadkach i dalej
a n a l i z
p r z e d s t a w i a
•
ma miejsce. Dodajmy jeszcze, że wartość tej rosyjskiej perspektywy i dotarcie do archiwów rosyjskiej służby zagranicznej polega też na tym, że – jak pisze autor – „sowiecki aparat dyplomatyczny (…) był instrumentem gromadzenia, analizowania i przekazywania do centrali informacji o polityce zagranicznej oraz zmianach wewnętrznych zachodzących w innych krajach”. Dzięki tej pracy dowiadujemy się o wielu nieznanych dotychczas zdarzeniach, a także o szczegółach wydarzeń wcześniej już w literaturze dla tego okresu opisanych, jednak narracja tekstu wciąga do tego stopnia, że czytamy go nie jak nudną pracę naukową, ale jak najlepszą literaturę faktu. I w tym oraz w języku, którego wartość i wartkość należy również podkreślić, leżą kolejne walory tego opracowania. Jeszcze jeden plus to świetna oprawa edytorska, która z pewnością zasługuje na uznanie w konkursie na najpiękniejszą książkę roku. P iotr Dobrołęcki
k s i ą ż k i
•
m a j
2 0 1 3
proza obca
Książki miesiąca
Reyes Monforte
Niewierna tłum. Zbigniew Zawadzki, WAM, Kraków 2013 s. 580, ISBN 978-83-7767-831-2
A
dla dzieci i młodzieży
llah akbar! (Bóg jest wielki) – z takim okrzykiem detonują się w miejscach publicznych na: dworcach, placach, w ambasadach czy w metrze. Allah akbar! – to ostatnie słowa, jakie słyszą tuż przed śmiercią ich ofiary. Samobójcze ataki bombowe stanowią integralną cześć dżihadu, czyli walki przeciwko „niewiernym”. Za zamachami stoją fanatycy przestrzegający surowych kanonów kulturowych, wyznawcy Mahometa prześcigający się w skrajnej, bezkompromisowej interpretacji Koranu. Ich nadrzędną myślą jest narzucanie islamu niemuzułmańskiemu światu i odtworzenie kalifatu. „Wreszcie odnosimy sukcesy. Zapełniamy szkoły całej Europy dziećmi ubranymi w hidżaby i osiągnęliśmy stan, w którym media piętnują tych, co na to nie chcą pozwolić; wznosimy wielkie meczety we wszystkich głównych miastach świata i szpikujemy niebo nad nimi wspaniałymi minaretami. (…) Żadna piosenka, żaden film, żadna książka, rzeźba, żaden obraz nie ośmiela się drwić z naszej
religii i jej Proroka. A przyjrzyj się, co się wyrabia z waszymi krzyżami, waszą wiarą, z papieżami, katedrami i bibliami. Tak się walczy o szacunek (…) – przymusem i siejąc strach” – to mówi Nahib, bohater książki Reyes Monforte, radykalny islamski fundamentalista, ciemiężyciel i okrutnik. Dla niego, jak i wielu jego współwyznawców cel, czyli inwazja, uświęca środki. Potrafią zamienić życie człowieka w piekło, by potem przekonywać go, że śmierć samobójcza jest jedynym możliwym wyzwoleniem. Narzędziem do kreowania męczenników jest zastraszanie, gwałt, zhańbienie, wymordowanie najbliższych. Sara, młoda Hiszpanka, mieszkanka Madrytu, jest jedną z ofiar tej machiny. Ślepo zakochana w Nahibie, muzułmaninie, który uwiódł ją, aby zwerbować najpierw na łączniczkę, a potem na męczennicę, trafia do piekła. Przed czytelnikiem odsłaniają się kolejne wstrząsające fakty. „Niewierna” to wyjątkowe spojrzenie na relację między kulturą muzułmańską
a światem Zachodu, na postępującą islamizację krajów europejskich. To wstrząsająca historia, oparta na prawdziwych wydarzeniach, z autentycznymi postaciami związanymi z islamskim terroryzmem, z Al Kaidą w tle, spisana przez hiszpańską dziennikarkę radiową i telewizyjną, znaną polskim czytelnikom z powieści „Burka miłości”. Autorka stawia niewygodne pytania o reakcje Zachodu na te haniebne akty dokonywane w imię religii. Ta książka boli, pokazuje jak niewielka jest granica między miłością o nienawiścią, jak okrutny jest świat skrajnie patriarchalny. Ale jest też w niej wiara w ludzką umiejętność przetrwania i wytrwania w najgorszych warunkach. Reyes Monforte to interesująca pisarka, potrafi przykuć uwagę czytelnika na ważne sprawy. Lektura jej powieści pozostawia po sobie trwały ślad. Ewa Tenderenda-Ożóg
Damir Miloš
Biały klaun tłum. Barbara Kramar, Media Rodzina, Poznań 2013, s. 140, ISBN 978-83-7278-850-4
C
zytelnicze wspomnienia to istna Wieża Babel: Koziołek Matołek obok Dziewczynki z zapałkami, Mały Książę obok Pippi Långstrump. W głębokich pokładach czytelniczej pamięci miesza się i łączy to, co szarpało dziecięce rany albo balsamem śmiechu ratowało przed grozą świata; budziło lęk przed „bytem ku śmierci” albo pozwalało wierzyć, że Chaos bytu uda się przekształcić w Kosmos wartości. Takie, tylko takie książki wieńczą szczyt lekturowych emocji. Znajdzie się tu miejsce dla „Białego klauna” Damira Miloša. Książka o skromnej, pretekstowej fabule łączy różne konwencje literackie: jest zarazem opowieścią inicjacyjną, powiastką filozoficzną, miniaturą psychologiczną, impresjonistycznym obrazkiem rodzajowym z życia dotkniętego daltonizmem małego chłopca, który znajduje powiernika i partnera w niewidomym, sędziwym starcu napotkanym w lesie. Te dwie postaci – małego chłopca i sędziwego starca – łączy nie tylko kalectwo i osamotnienie, również skłonność do zadawania trudnych pytań, które wywołub i b l i o t e k a
a n a l i z
ją niepokój egzystencjalny i stają się źródłem refleksji filozoficznej. Jak dowodził Leśmian, jedynie „byty kalekujące”, w jakimś sensie niepełne, dotknięte przez los różnego rodzaju ułomnościami, są w stanie zmierzać wąską drogą poznawania prawdy. Postać starca jest niejednoznaczna, nie wiadomo, czy istnieje on rzeczywiście, czy też – podobnie jak smok, pojawiający się w wyobrażeniach chłopca na pograniczu jawy i snu – jest wytworem wyobraźni, personifikacją świata natury, w który to świat mały chłopiec stopniowo wnika, by w końcu oddać mu się całkowicie i przejąć na siebie dzieło strażnika prawdy. Starzec, mędrzec i przewodnik, zniknął bowiem, gdy tylko w życiu chłopca dokonał się „rytuał przejścia”. Rytuałem tym była nieudana próba podjęcia pracy cyrkowego klauna. Chłopiec powoli odkrywa, że wywoływany przez błazenadę śmiech publiczności podszyty jest smutkiem, że u jego źródeł leży ludzkie niespełnienie i gorycz. Doświadcza, że życie rozpięte jest między sprzecznościami: śmiech i smutek, młodość i starość, prawda i fałsz łączą się ze sobą jak wątek p r z e d s t a w i a
•
i osnowa w tkaninie. To, co śmieszy w cyrku – upadek człowieka, niemożność powstania z kolan – spotyka się z obojętnością w przestrzeni tętniącego życiem miasta. Stąd pełna mądrości decyzja ostatecznego odejścia do lasu. Dla tych, którzy niosą na swoich barkach misję budzenia uśpionej w ludzkich sercach mądrości, nie ma miejsca w życiem pisanym teatrze, szczelnie wypełniającym przestrzeń miasta i całą ludzką kulturę. Dar kalectwa pchnął cierpiącego małego odszczepieńca w majestatyczną, niosącą ukojenie, z ducha Bergsonowską tajemnicę bytu. Na nic zdało się chłopcu udawanie, że jest jednym z nas, że rozróżnia kolory, że należy do ludzkiej gromady i nic go od niej nie różni. Na nic błazeńska rola w cyrku. Szekspir wołał ze zgrozą, że „życie jest teatrem”. Czterysta lat później mały chłopiec wyciągnął z tego wnioski. To książka spod znaku Endego, Exupéry’ego, Lindgren i Korczaka, mistrzów wyobraźni i mądrości. Grzegorz Leszczyński
k s i ą ż k i
•
m a j
2 0 1 3
31
Recenzje Proza polska
Małgorzata Warda
Kamienie wrzucone do wody
Anna Klejzerowicz
Czarownica
Czterdziestokilkuletni Michał postanowił uciec z miasta, od zgiełku, pośpiechu i szarości. Wybudował dom na wsi, a jego jednoosobowa rodzina powiększyła się o psa Boksera i kota Tygrysa. Zaprzyjaźnił się też z mieszkańcami. Oprócz jednej rudowłosej spod lasu. Miejscowi mówią na nią czarownica. Kobieta ma imię Ada i kilka lat wcześniej zatrzasnęła za sobą drzwi do dawnego życia, w którym przeżyła prawdziwą tragedię. Chce być sama. Unika ludzi. A za towarzystwo wystarczają jej ukochane zwierzęta i piękne artystyczne lalki, które robi na zamówienie. To nie będzie łatwa miłość. Tym bardziej, że w życiu Michała pojawi się jeszcze sześcioletnia Gosia, dzika dziewczynka, która nie mówi i nikomu nie ufa. Michał ma szansę uczynić wiele dobrego, ale czeka go także wiele trudnych decyzji… Wbrew tytułowi i okładce, w powieści nie ma czarów ani czarownic. Jest za to magia związana z siłą miłości i nadziei, moc zaufania i bliskości dwojga ludzi. „Czarownica” to pierwsza powieść obyczajowa Anny Klejzerowicz, autorki wielu kryminałów i horrorów. Autorka zdradza, że jest historią z jej życia wziętą, którą zadedykowała swojemu ojcu. Przypomina, że cuda się zdarzają, że warto zaryzykować i zaufać miłości. A kto rezygnuje z bliskości, zuboża swoje życie. Podejmując ryzyko i obdarzając kogoś zaufaniem, czynimy świat lepszym, choć o jedną kropelkę. (hab) Prószyński i S-ka, Warszawa 2012, s. 264, ISBN 978-83-7839-115-9
Małgorzata Warda
Jak oddech
To powieść absolutnie niezwykła. Wypycha odbiorcę z czytelniczych kolein, pokazuje nową perspektywę i wymyka się jednoznacznym interpretacjom. Z prozaicznej z pozoru historii krok po kroku wyłania się osobista tragedia. Jasmine i Staszek znali się od dzieciństwa, a ich matki, pochodzące z rodzin zastępczych, przyjaźniły się ze sobą, chociaż obie szły przez życie w odmienny sposób. Młodych połączyło wspólne uczucie, potem ich drogi rozeszły się, by znów powrócić do siebie. Świat Jasmine wali się, gdy Staszek znika w nieznanych okolicznościach. Dziewczyna zaczyna sobie przypominać dzieciństwo i wspólne chwile i z nowej perspektywy widzi prawdziwy sens wydarzeń, w których brała kiedyś udział. Podejmuje dramatyczną próbę poszukiwań, interweniuje na policji, w akcie desperacji wkracza do świata pozamaterialnego. Małgorzata Warda stosuje wyrafinowane niedomówienie, prowadzi czytelnika przez meandry uczuć i pisze tak sugestywnie, że nie sposób odciąć się od intymnych przeżyć Jasmine. Ta książka boli, ale nie można się od niej oderwać. Poruszające. Przygnębiające. Do zastanowienia. (et) Prószyński i S-ka, Warszawa 2013, s. 344, 32 zł, ISBN 978-83-7839-488-4
Jolanta Kosowska
Déjà vu
Czy doświadczyliście Państwo kiedykolwiek tego dziwnego uczucia, że przeżywana obecnie sytuacja czy wrażenie wydarzyło się już kiedyś, w jakiejś nieokreślonej przeszłości, chociaż doskonale wiemy, że to niemożliwe? Dla Rafała, bohatera powieści Jolanty Kosowskiej, początkowo było to tylko ulotne odczucie, z czasem stało się przekleństwem. Jego życie stawało się równolegle życiem kogoś innego, sam już nie wiedział kim jest. Z przerażeniem odkry32
b i b l i o t e k a
a n a l i z
– Zrobiła pani duży skok od czasu książki „Ominąć Paryż”, powieści o przyjaźni i miłości. Angażuje się pani w ważne problemy społeczne… – U ś w i a d o m i ł a m so b i e w pewnym momencie, że nie chcę pisać o przyjaźni, o miłości, że owszem, te tematy mogą występować jako wątki poboczne albo coś co łączy problem, jednak nie chcę by były przewodnimi motywami. Moment zmiany nastąpił, gdy zobaczyłam na ekranie telewizora Nataschę Kampusch, dziewczynkę uwolnioną z domu porywacza, która opowiadała o swojej niewoli. Pracowałam wówczas nad książką, która z dzisiejszej perspektywy wydaje mi się bardzo prosta. Kiedy jednak zobaczyłam Nataschę, zrezygnowałam z dalszego pisania tamtej powieści. Natascha jako pierwsza dla mnie uchyliła drzwi, za którymi był mrok i nie mogłam przestać o tym myśleć. Kiedy później dowiedziałam się, że statystycznie w Polsce znika troje ludzi dziennie i wielu się nie znajduje, stało się oczywiste, że muszę o tym napisać. Wykasowałam książkę o siostrach i napisałam powieść „Nikt nie widział, nikt nie słyszał” o porwaniu i teraz ta problematyka ciągle powraca w mojej twórczości. – Problem zaginięć i poszukiwań osób przepadłych bez śladu to także temat najnowszej książki. Przeczytałam, że do napisania tej powieści zainspirowała panią historia Johnny’ego Goscha, chłopca, którego wizerunek jako pierwszego zaginionego dziecka znalazł się na kartonie amerykańskiego mleka… – Chłopiec miał 12 lat kiedy wyszedł roznieść gazety i już nie wrócił. Za jakiś czas jego rodzina otrzymała kopertę ze zdjęciami ich syna, na których był związany i pobity. Do tej pory nie został odnaleziony. Nie ma żadnych poszlak. Wykorzystałam ten motyw w powieści, ale u mnie nie występuje dziecko lecz dorosły mężczyzna – Staszek, który pewnego dnia wychodzi roznieść gazety i znika jak kamień wrzucony do wody. Na wycieraczce domu jego dziewczyny pojawia się pełne przemocy zdjęcie. Czy jest to mistyfikacja czy nie, to wyjaśnia książka. – Piętnuje pani system alertów w przypadku poszukiwań osób. – W przypadku dzieci ten system jest w znacznym stopniu skuteczny, ale już inaczej jest w przypadku dorosłych, których policja zaczyna szukać po czterdziestu ośmiu godzinach od zgłoszenia. Pamiętajmy, że za ludzi dorosłych uważa się osoby 18+. Mamy słynną historię Iwony Wieczorek, dziewczyny z Sopotu, której nie udało się odnaleźć. Jeśli ktoś ją porwał, np. na handel, przez te 48 godzin mogła być wywieziona wszędzie a ślady po niej zatarte. Według mnie to jest ta główna rysa, która utrudnia późniejsze śledztwo. Oczywiście inną sprawą jest to, że policja w naszym kraju działa często rutynowo. Mieliśmy na przykład możliwość wejrzenia w śledztwo słynnej mamy Madzi, gdzie detektyw Krzysztof Rutkowski w ciągu kilkunastu godzin rozwiązał to, nad czym policja biedziła się dość długo i wydała mnóstwo pieniędzy. – Czy książka zmieni zapatrywania na działanie takich organizacji jak Itaka? – Mam taką nadzieję. Bardzo ucieszyłam się z patronatu Itaki i tego, że będziemy przekazywać 1 zł z każdego sprzedanego egzemplarza na rzecz fundacji. Uważam, że ta instytucja robi bardzo dużo dobrego, szuka i znajduje ludzi. A my często nawet nie zdajemy sobie sprawy z ogromu zjawiska. Gdy szukałam informacji na temat zaginięć, to było tak, jakbym na nowo otworzyła oczy. Mam nadzieję, że moje książki też będą otwierać ludziom oczy. To jest ważna rzecz wiedzieć i znać zagrożenie. Rozmawiała Ewa Tenderenda-Ożóg
p r z e d s t a w i a
•
k s i ą ż k i
•
m a j
2 0 1 3
wa umiejętności, których nigdy nie starał się nawet opanować – doskonale zna język włoski, a topografię Wenecji ma w małym palcu. Jego największą namiętnością jest Anna, której nigdy, jako Rafał, nie poznał nawet przelotem. Z dnia na dzień ze zwykłego wykładowcy, nauczyciela etyki zawodowej, staje się asystentem uwielbianym przez studentów, porównywanym wręcz do asystenta idealnego jakim był Marco Brzeziński. A doktor Marco pochodził właśnie z Wenecji… Czytelnik zostaje porwany do tego nierealnego, nierzeczywistego świata, pełnego iluzji. W pewnym momencie rozmywają się gdzieś granice między tym co mówi Rafał, co Marco, co wspomina Ania. Niczym w ruletce zmienia się perspektywa, trzeba być czujnym, aby nie stracić orientacji, nie zgubić się w fabule niczym turysta w plątaninie weneckich uliczek. Powieść uważam za udaną, ciekawą i intrygującą. Autorce udało się naprawdę dobrze połączyć interesującą i zaskakującą zagadkę, świetnie skrojonych bohaterów i lekkość stylu. Ta książka jest jak Wenecja – nierealna, niesamowita, zagadkowa. Wciąga bez reszty i pozostaje w pamięci. (et)
Z MIŁOŚCI DO JEDNEGO Z NAJPIĘKNIEJSZYCH MIAST ŚWIATA...
Novae Res, Gdynia 2013, s. 302, 33 zł, ISBN 978-83-7722-769-5
Agata Kołakowska
Niechciana prawda Marek znowu stroi sobie żarty! Tym razem przesadził. „Jestem gejem” – powiedział. A przecież byli szczęśliwym małżeństwem. Zgodnym. Zgranym. Dorobili się mieszkania, dwóch samochodów… On jest prawnikiem. Ona bizneswoman. Owszem, seks nie wywoływał fajerwerków. Mąż nie lubił się całować. Ale nigdy, przenigdy, do głowy by jej nie przyszło, że od niej odejdzie. Wyprowadzi się. Poprosi o rozwód. Że ją zdradzi. I że zdradzi ją z FACETEM. Niedowierzanie. Wstyd. Oburzenie. Rozpacz. Bezradność. Beata pragnie nawet za cenę swojej godności odzyskać męża. Czuje się nieszczęśliwa i zagubiona, niepotrzebna. Rozsypuje się na kawałki, ale musi się pozbierać. Dla dwunastoletniego syna. A przede wszystkim dla siebie. I ta nowa Beata staje się silniejsza. Pewna siebie i swojej wartości. I o tym jest nowa książka Kołakowskiej. „Życiowa” i kobieca powieść obyczajowa o problemie, o którym się nie mówi. Ze wstydu i pruderii. A bohaterka ośmiela się o tym pisać – na ogólnie dostępnym internetowym blogu. Okazuje się, że nie jest sama, takie historie się zdarzają. Szczęśliwi mężowi i ojcowie dzieciom mogą okazać się gejami. I da się z tym żyć. Przekona się o tym Beata. Bogatsza o cenne doświadczenia i wielu wirtualnych przyjaciół. Przejdzie daleką drogę od przekonania, że homoseksualizm można wyleczyć po akceptację, zrozumienie i wybaczenie. Autorka „Przyjaciółek” pokazała, że nieobce są jej także tajniki duszy faceta. Ciekawie wyszła perspektywa Marka i kulisy jego coming outu oraz walka o nowe życie, wyrzuty sumienia i obsesja na punkcie „co ludzie powiedzą”. Agata Kołakowska pisze w lekkim i ciepłym stylu. Na wzruszająco i na śmiesznie. Trafia do czytelników obu płci, dowolnej orientacji i wieku. (hab) Prószyński i S-ka, Warszawa 2012, s. 336, ISBN 978-83-7839-387-0
Proza obca
Od dwunastu lat sięgam po muzykę krajów języka portugalskiego. Tę, którą zewsząd słychać w Lizbonie. Ta muzyka ma w sobie szczególne światło, czułość, zmysłowość. Jak i miasto, które jest jej domem. To zatem podwójny portret. Obraz miasta na krawędzi Europy i muzyków, którzy każdego dnia nadają mu ton. To, spośród niezliczonej ilości, moja wersja historii jednego miejsca na ziemi. Jeśli dzięki tym stronicom ktokolwiek z Państwa zechce odwiedzić Białe Miasto, poznać je i rozwinąć parę rozpoczętych przeze mnie wątków, będę szczęśliwy. Marcin Kydryński
Cathy Rogers, Jason Gibb
Dolce vita
„Nie trzeba kupować krowy, żeby napić się mleka” – brzmi popularne powiedzenie. Cathy i Jason mają zgoła odmienne zdanie. Kochają smak oliwy, ale ponieważ rozczarowali się jakością tej oferowanej w popularnych sklepach, postanowili produkować własną. „Nigdy więcej podejrzanej cieczy z supermarketu. Pora, żeby prawdziwa oliwa królowała w naszej kuchni” – mówia. Potem odkryją, że producenci oliwy na większą skalę skupują pulpę powstałą po pierwszym tłoczeniu i wyrabiają z niej własną, gorszą oliwę. Oboje porzucili dobrze płatną pracę producentów telewizyjnych w Los Angeles i wraz
PATRONI:
Książki dostępne w księgarniach, na www.gjksiazki.pl i w sprzedaży wysyłkowej: tel. 22 360 37 77. Znajdź nas na Facebooku: G+J Książki.
33
Recenzje z roczną córeczką przeprowadzili się do mało popularnego regionu Włoch, do Marche, gdzie przywracają do życia zaniedbany gaj oliwny. Mają nikłe pojęcie o wioskowym życiu, o uprawie drzew oliwnych, słabo znają język, trudno przyzwyczaić się im do różnic kulturowych. Każdy dzień jest dla nich wyzwaniem, przynosi albo tryumf, albo porażkę, albo też naukę. Dzięki wytrwałości i uporowi udaje się im rozkręcić oliwny biznes. Oto czym się może skończyć miłość do oliwy. Wspomnienia dwojga ludzi zagubionych na stykach różnych kultur okraszone są mnóstwem anegdot, napisane są ze swadą i humorem, a ich dopełnieniem jest dział z przepisami. Otwiera go instrukcja degustacji oliwy, a w dalszej części znaleźć można receptury na tak dania smakowite jak: risotto z gruszkami, parmezanem i rukolą, cytrynowe ravioli z masłem szałwiowym, pstrąg w panierce z polenty z migdałami, truskawkowa pannacotta z octem balsamicznym. Dzięki tej lekturze czytelnik jest bogatszy o wiedzę o oliwie. Żyć przyjemnie, w zgodzie ze sobą, realizować swoje marzenia, któż by nie chciał… Im się to udało. (et) tłum. Maciej Orkan-Łęcki, Pascal, Bielsko-Biała 2013, s. 334, 36,90 zł, ISBN 978-83-7642-147-6
Michelle Nouri
Dziewczyna z Bagdadu Wszystko zaczyna się bardzo niewinnie. Młoda Czeszka poznaje w pracy przystojnego Irakijczyka. Oboje zakochują się w sobie niemal od pierwszego wejrzenia i po pół roku znajomości postanawiają się pobrać. Wyjeżdżają z Pragi do Bagdadu. Niestety, kobieta nie zostaje w pełni zaakceptowana przez rodzinę męża a niechęć familii do niej pogłębia się, gdy zamiast męskiego potomka – spadkobiercy rodzi trzy córki. Najstarsza z dziewczynek to właśnie Michelle, autorka tej autobiograficznej powieści. Historia matki Michelle Nouri jest bardzo podobna do szeregu innych, opowiedzianych przez Europejki, które związały się z Arabami i wyjechały z własnego kraju. Scenariusz wydaje się zatem niemal identyczny, tyle że w tym przypadku narratorem nie jest oszukana mężatka, ale dziecko zrodzone z takiego związku. Michelle pierwsze lata swojej młodości wspomina jako bajkową idyllę, pełną drogich prezentów i wspaniałych wyjazdów za granicę. Ojciec jest dla niej jak prawdziwy książę z bajki, który zapewnia beztroskie dzieciństwo. Dzięki niemu nawet surowe arabskie zwyczaje nie mogą zakłócić radości. Z czasem jednak wszystko się zmienia. Wybucha wojna, która niszczy jej rodzinny raj i następuje całkowita przemiana dotąd ide-
Obrona Trafić Münchhausena w swój czas
W
znowienia książek rzadko kiedy omawia się w prasie, przeznaczone są dla wiernych czytelników autora, którym z jakiegoś względu ta akurat książka umknęła. Tym razem jest jednak inaczej. Wznowienie „Lamentu nad Babilonem” skłania do refleksji nad tematem publikacji i jej czasem. Od razu warto wspomnieć, że drugie wydanie różni się od pierwowzoru, doszło wspomnienie wnuczki bohatera powieści Marii Panenki-Mazur i wiele archiwalnych zdjęć, co nadaje książce Wacława Holewińskiego jeszcze bardziej dokumentalny charakter. Nie w tym jednak, moim
34
b i b l i o t e k a
a n a l i z
alnego ojca a następnie rozpad rodziny. Porzucona matka i trzy dorastające córki muszą zmagać się z biedą i stałym zagrożeniem ze strony mężczyzn. Autorka opowiada o swoim życiu w sposób bardzo przejmujący i dlatego przewidywalny kierunek opowieści nie przeszkadza w lekturze. Dzięki Michelle przenosimy się do wielu (jakże różniących się od siebie) miejsc na świecie. Poznajemy przepych Bagdadu, okrucieństwo wojny iracko-irańskiej, niełatwą rzeczywistość komunistycznych Czech oraz Włochy – kraj, w którym autorka po wielu trudach znalazła swoje miejsce na świecie. To osobista i bardzo wzruszająca podróż. (ap) tłum. Maria Zawadzka, Wielka Litera, Warszawa 2013, s. 272, ISBN 978-83-63387-80-8
Delphine de Vigan
Nic nie oprze się nocy Bestsellerowa powieść popularnej francuskiej pisarki Delphine de Vigan to poruszający opis konstelacji rodzinnej, której centrum stanowią dwie postacie: matka zmagająca się z zaburzeniami maniakalno-depresyjnymi, do końca nieodgadniona w swoim wewnętrznym świecie przenikniętym osobliwym cierpieniem oraz córka zmagająca się z tajemnicą matki, z opornym procesem pisania o niej, rekonstruowania zdarzeń składających się na jej jakże dramatyczny życiorys, a także z własnym poczuciem winy. Z początku de Vigan zapoznaje nas z panoramą losów wielodzietnej rodziny, w której wzrastała Lucile – matka bohaterki-pisarki. I jeśli na pierwszy rzut oka życie tej rodziny sprawia wrażenie sielanki (biednie, ale szczęśliwie), to szybko przekonujemy się, że z pozoru sielankowy obraz zakłócają ostre rysy, szpecą ciemne plamy, aż po wrażenie, że mamy tu do czynienia z niewyjaśnionym zjawiskiem rodzinnej klątwy. Opowieść wkrótce okazuje się wędrówką ku mrocznym rejonom ludzkiego doświadczenia, ku egzystencjalnej nocy, której – jak głosi tytuł książki – nic się nie oprze i która do końca nie da się ujarzmić ani nawet pojąć. Śledzimy podczas lektury zarówno przebieg ludzkich dramatów, jak i autotematyczne wyznania dotyczące trudów pisania o tych sprawach, oporów otoczenia, które nie chce znać prawdy, oporów własnej psyche i ciała, które buntują się przeciw poruszaniu takich tematów, dążąc do ich stłumienia. Wszystkie te przeszkody udaje się jednak pokonać, bo jak określa to w jednym z wywiadów sama autorka, pisanie jest dla niej od początku „desperackim aktem przetrwania”.
zdaniem, istota rzeczy. Gdy „Lament nad Babilonem” ukazał się dziesięć lat temu, został zauważony i doceniony (m.in. przez jury nagrody imienia Józefa Mackiewicza), ale zaistniał w pewnej artystycznej próżni. O „żołnierzach wyklętych” mówiło się wtedy mało, a jeśli, to przeważnie w duchu stworzonej przez komunistyczną propagandę czarnej legendy. Uczciwe publikacje na ten temat marginalizowano. Bohater powieści, Tadeusz Danielewicz, choć to ważna postać historyczna, był kimś kompletnie nieznanym. Wacław Holewiński wychowany w tradycji jak najdalszej od PRLowskiego zakłamania, współpracownik KOR i ważna postać wśród podziemnych wydawców,
p r z e d s t a w i a
•
k s i ą ż k i
opowiadał nam o sprawach bardzo ważnych, ale ogół czytelników nie był w stanie tego dostrzec. Rzecz bowiem w tym, że PRL regularnie fałszował historię naszego kraju, próbował skazać wiele spraw i postaci na zapomnienie, ale te wysiłki były daremne, bo tamta historia istniała. Historii „żołnierzy wyklętych” z przyczyn oczywistych nie było. Ostania dekada radykalnie zmieniła sytuację. Ukazało się na ten temat wiele książek i opracowań. Z roku na rok rośnie zainteresowanie tą częścią polskiej historii. Powieść Holewińskiego powraca we właściwym dla niej czasie. Można to uznać za swoisty, literacki happy end. M arek Ł awrynowicz www. szkielkoioko.com
•
m a j
2 0 1 3
Pasjonująca, pełna autentyzmu, bezkompromisowa, napisana oszczędnym stylem, a przy tym do bólu szczera powieść, wobec której nie sposób pozostać obojętnym. Ewa Baniecka tłum. Joanna Kluza, Sonia Draga, Katowice 2012, s. 432, ISBN 978-83-7508-539-6
Taylor Stevens
Informacjonistka Jest piękna i groźna. Nie czuje strachu, jedynie przed własną przeszłością. Nazywa się Vanessa „Michael” Monroe. Potrafi zmieniać nazwiska, narodowości, z łatwością wchodzić w skórę faceta i uwodzić kobiety. Kobiece wcielenie Jamesa Bonda i Rambo, czyli panna Monroe, wychodzi cało z każdej opresji. Nikt jak ona nie potrafi zbierać informacji i dowiedzieć się wszystkiego na każdy temat. Handluje cennymi wiadomościami – niewygodnymi, zastrzeżonymi, niebezpiecznymi – sprzedaje je tym, którzy są w stanie wystarczająco zapłacić. Wynajmują ją korporacje, przywódcy państw i osoby prywatne, jak pewien teksański miliarder Richard Burbank, który za odnalezienie zaginionej cztery lata wcześniej pasierbicy oferuje Monroe pięć milionów dolarów. Według niego tylko ona może znaleźć Emily Burbank. Stevens akcję swojego thrillera osadziła w Afryce, gdzie właśnie zaginęła Emily. To miejsce, w którym trzeba umieć przetrwać. Samotny, nieprzygotowany człowiek nie ma tu szans. Vanessa da sobie tu radę. Przecież tu się wychowała. Tu też zabiła po raz pierwszy. Wygląda na to, że Emily od dawna już nie żyje, ale Vanessa nie wierzy w tę informację. Za łatwo ją zdobyła. Monroe przedziera się więc przez dżungle Kongo, cudem uchodzi z życiem w Gabonie, dociera do Kamerunu, by w Gwinei Równikowej dotrzeć do prawdy. Odkrywa także, że została zdradzona, odcięta od cywilizacji i pozostawiona na pewną śmierć. Kto stoi za zniknięciem córki milionera i jaki jest prawdziwy cel tej wyprawy? Debiutancki thriller Stevens jest dynamiczny, intrygujący i dostarcza sporej dawki rozrywki. Zawrotna liczba zwrotów akcji, zaskakujące pomysły fabularne, nietuzinkowa bohaterka i miejsce akcji – to niewątpliwie właściwa mieszanka, by stworzyć udany thriller. Nie trzeba chyba dodawać, że Vanessa „Michael” Monroe powróci w kolejnych thrillerach Taylor Stevens. (hab) tłum. Jan Pyka, Rebis, Poznań 2012, s. 320, ISBN 978-83-7510-505-6
Kathy Reichs
Kości pająka Mamo, przecież pająk nie ma kości! – zawołał mój sześcioletni syn na widok tytułu. Pająk nie ma kości. Słuszna uwaga, chociaż to nie jest książka dla dzieci. W nowym thrillerze Reichs chodzi o kości Pająka, żołnierza Johna Lowery’ego. Przed laty to właśnie jego zidentyfikowano jako jedną z ofiar katastrofy lotniczej podczas wojny w Wietnamie. Co zatem jego zwłoki robią w jeziorze w kanadyjskim mieście Hemmingford? Pająk utonął, gdy oddawał się niezwykłym praktykom seksualnym. Wygląda na to, że umarł
po raz drugi. Kolejny trop pojawia się wraz kolejnymi szczątkami pochodzącymi z czasów wojny wietnamskiej, przy których leży nieśmiertelnik Lowery’ego. Teraz Pająk objawia się już w trzech (martwych) osobach… Sprawą zajmuje się nasza dobra znajoma specjalistka „od kości”, antropolog sądowa – Temperance Brennan oraz jej kolega po fachu, Andrew Ryan, obecnie przyjaciel, już nie narzeczony. Po pełnych zwrotach akcji i napięcia śledztwach z poprzednich części (np. „Diabelskich kości”, „Nagich kości” czy „206 kości”) w„kostnej serii” zdecydowanie uspokaja się tempo i tętno czytelnika. Autorka więcej uwagi poświęca procedurom, amerykańskiej martyrologii oraz krajobrazom i historii Hawajów niż wbijaniu czytelnika w fotel. Akcja rozgrywa się na sielskich, gorących i bajecznie pięknych Hawajach. Ale
Recenzje
tłum. Przemysław Hejmej, Sonia Draga, Katowice 2013, s. 418, ISBN 978-83-7508-619-5
Rosanna Ley
Dom na Sycylii Sycylia jest wyspą pełną tajemnic, kontrastów, skrzyżowaniem kultur i ojczyzną gastronomii, a przynajmniej cukiernictwa. Wabi, a jednocześnie budzi strach. Taki właśnie obraz gorącego włoskiego regionu jawi się z książki brytyjskiej powieściopisarki. Lektura pobudza zmysły, rozpala wyobraźnię i inspiruje do podróży. Czytelnik z uwagą i niemałą zazdrością już od pierwszej strony śledzi losy głównej bohaterki Tess Angels, na którą spada jak grom z jasnego nieba wieść o niespodziewanym spadku. Kobieta może wejść w posiadanie Villi Sirena tylko pod jednym warunkiem – musi udać się z Anglii do sycylijskiego miasteczka Ceteria. Magiczne piękno wyspy i jeden z jej urodziwych mieszkańców oczaruje Tess, ale przy okazji wyjazdu wyleje się sporo goryczy – na jaw wyjdą rodzinne tajemnice sięgające drugiej wojny światowej, wieloletni spór o skarb, wreszcie kradzież i zdrada, dojdzie do tego konflikt na linii matka-córka. Na 500 stronach aż roi się od emocji. A apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jest tu namiętność, słodycz, żar, humor, ale i cierpkość i gorycz, zupełnie jak w sycylijskiej kuchni. Liczy się finalny efekt, a ten… A zresztą, próbowaliście Państwo cassaty? (et) tłum. Małgorzata Hesko-Kołodzińska, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2013, s. 560, ISBN 978-83-08-05008-8
Charlote Link
Obserwator Carla, samotna rozgoryczona starsza pani w wielkim bloku w podłej londyńskiej dzielnicy, porzucona przez męża, pozostawiona sama sobie przez wiecznie zajętą córkę, nieustannie rozpamiętująca z goryczą lepsze czasy, które diabli wzięli. Anne, emerytowana lekarka, mieszkająca samotnie w odludnie położonym uroczym domku na skraju lasu, gdzie diabeł mówi dobranoc, kultywująca pamięć nagle zmarłego męża, który własnymi rękami stworzył ten dość problematyczny raj. Gilllian, atrakcyjna trzydziestolatka, żona troskliwego, aczkolwiek wiecznie zapracowanego męża, matka nastoletniej córki przechodzącej okres buntu, nieszczęśliwa w szczęśliwym małżeństwie. Samson, godzinami włóczący się po okolicy, bezrobotny życiowy nieudacznik, mieszkający wraz z uwielbiającym święty spokój bratem oraz jędzowatą bratową, z nudów i dla zabicia czasu podglądający swoich sąsiadów. John, przystojny mężczyzna z przeszłością, samotnik z wyboru, były policjant, obecnie trener szkolnej drużyny koszykówki, do którego wzdychają wszystkie bez wyjątku matki uczniów i uczennic. Losy tych zupełnie obcych sobie ludzi zostają nagle splecione ze sobą wskutek serii pozornie przypadkowych zabójstw, które łączy tylko jedno – wyjątkowe okrucieństwo mordercy, najprawdopodobniej psychopaty. Charlotte Link i tym razem stworzyła znakomity, pełen mistrzowsko stopniowanego napięcia, thriller psychologiczny o umiejętnie splecionych wątkach, w którym każdy z bohaterów jest równocześnie katem i ofiarą, w którym kwestie moralności, winy i kary wcale nie są takie oczywiste, a bohaterowie nie są kryształowo idealni, mając niejedno do ukrycia. Kolejny raz królowa kryminału udowadnia, że nic w życiu nie jest ani jednoznaczne, ani czarno-białe, że nikt z nas nie jest w gruncie rzeczy 36
b i b l i o t e k a
a n a l i z
Rosanna Ley
Wsłuchaj się w siebie – Była pani na Sycylii? – Tak. To magiczne miejsce. Fascynujące z uwagi na kontrasty. Światło i ciemność. Spokój i czające się w głębi niebezpieczeństwo. Piękno i cierpienie. Te antynomie zaintrygowały mnie, a kiedy poznałam historię wyspy, jej folklor i mity, wszystko zaczęło składać się w całość. A dopełnieniem tego stała się sycylijska kuchnia… – Skąd wziął się pomysł na „Dom na Sycylii”? – Zaczęło się od wyjazdu na Sycylię w październiku 2008 roku. Pod okiem mojego męża, wykwalifikowanego nurka, zajmowałam się snorkelingiem. Przyszedł mi wtedy do głowy pomysł na książkę o kobiecie, która poznaje wyspę zarówno od strony lądu, jak i pod wodą. A dzięki sycylijskiej kuchni… (dlaczego ja wciąż o niej mówię) odkryłam Flavię, powieściową babcię, która pochodzi z tej wyspy i została przez tę kuchnię ukształtowana. Chciałam pokazać trzy pokolenia kobiet, różnice je dzielące i niezaprzeczalne podobieństwa, ich związek z korzeniami oraz kulturą, z której się wywodzą. – Czy praca nad książką wymagała jakichś szczególnych przygotowań i dalszych podróży? – Oprócz wyjazdu na Sycylię zbierałam też materiały historyczne, także te, które dotyczyły sycylijskiej mafii. Zbadania wymagały także aspekty związane z historią II wojny światowej – w kontekście wątku brytyjskich pilotów oraz powojennej sytuacji w Wielkiej Brytanii i na Sycylii. Żeby moc opisać podwodny pejzaż nurkowałam w zatokach w północno-zachodniej części wyspy, musiałam się też więcej dowiedzieć o podwodnym rezerwacie przyrody i wodnych jaskiniach. Istotne były też informacje o trzęsieniach ziemi i ruchach tektonicznych… Sprawdziłam jak wyglądały podróże koleją z Sycylii do Anglii. Wyniszczeni wojną Sycylijczycy wyjeżdżali do Anglii za chlebem, nasz kraj otwierał przed nimi możliwości, jakich nie mieli u siebie. I last but not least badałam też miejscowy folklor, sycylijskie baśnie, podania o syrenach. – Jakie są te bohaterki? – Flawia to silna osobowość. Dużo w życiu przeszła, przeżyła wiele rozczarowań, do wielu z nich przyczynili się jej rodzice. To paradoks, ale ona jest jednocześnie silna i niezwykle podatna na zranienie. Dla Tess pragnie zupełnie innego życia. Chce, by jej córka sama dokonywała wyborów, a mimo to stara się ją chronić przed tym, co z uwagi na własne doświadczenia uważa za niebezpieczne. To uniwersalny dylemat, przed którym staje każda matka. Podobnie powszechną sytuacją jest ta, w której nasze córki odsuwają się od nas bo myślą, że ich nie rozumiemy albo też próbują w ten sposób potwierdzić swoją niezależność i indywidualność. Jak się wtedy zachować? Jako matki musimy przejść przez ten etap. To właśnie dzieje się między Tess i Ginny. Ginny zamyka się przed matką, ale z drugiej strony Tess nie do końca ufa swej córce. Brak zaufania może być sygnałem nadciągającego kryzysu w relacji każdego rodzaju. Ważne, byśmy dalej ze sobą rozmawiali, bo jeśli nie zrywamy komunikacji, to nadal jest szansa, że jednak się zrozumiemy. Fragment wywiadu pochodzącego z materiałów promocyjnych wydawnictwa Querqus fot. C. Grey Innes
dla spragnionych akcji także coś się znajdzie – wojna gangów i iskrzące dowcipem dialogi Tempe i Ryana oraz animozje ich dorosłych córek, które będą miały okazję się bliżej poznać. Podsumowując: „Kości pająka” to kolejny przyzwoity kryminał współproducentki przebojowego serialu „Kości”. (hab)
bez winy, że wszędzie czai się niebezpieczeństwo, że nigdzie nie jest się bezpiecznym, że wybory są nieuniknione, że nic tak naprawdę nie dzieje się bez przyczyny i że wszystko w życiu ma swoją cenę – nawet śmierć. To godna polecenia książka dla kochających skomplikowane zagadki, mroczne tajemnice, niesamowitą atmosferę wiszącej w powie-
p r z e d s t a w i a
•
k s i ą ż k i
•
m a j
2 0 1 3
trzu, nieuniknionej tragedii i dla lubiących zagłębiać się zawiłości ludzkiej duszy. Uwaga: tę powieść należy brać do ręki po uprzednim zamknięciu drzwi na cztery spusty i zapaleniu w domu wszystkich świateł! Urszula Pawlik tłum. Anna Makowiecka-Siudyt, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2012, s. 568, ISBN 978-83-7508-544-0
Diane Chamberlain
Sekretne życie CeeCee Wilkes Dwudziestoośmioletnia Corinne, która od dzieciństwa zmaga się z fobiami i różnego rodzaju lękami, spodziewa się dziecka i oczekuje oświadczyn swojego wieloletniego narzeczonego. Jest pełna dobrych myśli, bo w jej życiu wreszcie zaczyna się układać. Jednak pewnego dnia na ekranie telewizora widzi swój rodzinny dom i matkę, która w rozmowie z dziennikarką oświadcza, że od blisko trzydziestu lat ukrywa się pod fałszywym imieniem i nazwiskiem, ponieważ zamieszana jest w uprowadzenie i śmierć ciężarnej Genevieve Russell. Na dodatek twierdzi, że to ona – Corinne – jest córką porwanej przed laty żony gubernatora Irvinga Russella. Główną bohaterką powieści jest oczywiście CeeCee Wilkes. Poznajemy ją kiedy ma szesnaście lat. Jest samotna i ciężko pracuje, by spełnić swoje marzenie o rozpoczęciu studiów. Zakochuje się w kilka lat starszym chłopaku, dla którego zupełnie traci głowę. Ten, widząc jej oddanie, podstępnie namawia ją do udziału w przestępstwie. Ta jedna, pochopnie podjęta decyzja całkowicie odmieni jej życie. Można wręcz powiedzieć, że dla świata narodzi się na nowo. Tym razem jako Eve Bailey. Będzie o rok starsza i będzie mieć córkę. Oczywiście nie zdradzę czy i jak poradzi sobie w nowej roli. Jak łatwo się domyślić, jej sekretne życie nie będzie trwać wiecznie. O dziwo, pewnego dnia to ona sama ujawni prawdę o sobie. Dlaczego? To poruszająca do głębi lektura o bolesnym dorastaniu, potrzebie miłości i akceptacji, złych wyborach, życiu w kłamstwie, ale także o przyjaźni i matczynej miłości, która sięga dalej niż grób a także pomimo więzów krwi. To kolejna niesamowita historia Diane Chamberlain, którą czyta się jednym tchem. (ap) tłum. Tomasz Wilusz, Prószyński i S-ka, Warszawa 2013, s. 542, ISBN 978-83-7839-442-6
Kishwar Desai
Źródła miłości Chęć posiadania potomstwa była, jest i pewnie będzie dla niektórych pragnieniem tak silnym, że dla niego poświęcą i zrobią dosłownie wszystko. Naprzeciw ludzkim potrzebom wychodzi medycyna z różnorodnymi środkami, technikami i metodami leczenia niepłodności, w tym z pozaustrojowym zapłodnieniem, z którego mogą (wszak „biznes is biznes”) korzystać nie tylko pary hetero-, ale i homoseksualne. Od trzydziestu pięciu lat, czyli od momentu pojawienia się metody in vitro, po dziś dzień trwają na ten temat zaciekłe dyskusje, a co za tym idzie nad całym biznesem, jaki wokół tego się uruchomił, tyczącym się np. tzw. instytucji surogatek czy adopcji dzieci z krajów trzeciego świata. Kwestia zapłodnienia in vitro jest bardzo delikatna oraz złożona i być może żadna ze stron, której ona dotyczy, nie ma jednej stuprocentowej racji. Czytając „Źródła miłości”, przyjdzie nam pochylić się nad tą tematyką, jakże kontrowersyjną i aktualną. Ta społeczno-obyczajowa powieść z wiodącym wątkiem kryminalnym nie ma jednego bohatera. Postacią pierwszoplanową jest pracownica społeczna Simran Singh, która tropi nielegalny biznes wykorzystujący macierzyństwo zastępcze. Losy pozostałych postaci przeplatają się i są ze sobą powiązane. Trudno je śledzić bez emocji, gdyż niełatwo być obojętnym na krzywdę dzieci czy kobiet wykorzystywanych ze względu na położenie, w jakim się znalazły. Warto także uzmysłowić sobie fakt, że książka inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami. A to boli jeszcze bardziej. Kishwar Desai poruszając kwestie sporne, odwołuje się do znanej nam prawdy o kiju, który zawsze ma dwa końce. I chociaż w niektó-
Recenzje rych opisanych przypadkach możemy mieć problem z jednoznacznym osądem sytuacji, to warto i trzeba pewne rzeczy nazwać po imieniu. Zło jest złem i nie ma dla niego żadnego usprawiedliwienia. Nie zawsze cel uświęca środki. (ap)
Peter Heller
Mam naturę wagabundy
tłum. Ewa Zagawa, Wielka Litera, Warszawa 2013, s. 394, ISBN 978-83-63387-31-0
Peter Heller
Gwiazdozbiór psa Epidemia grypy wytrzebiła gros ludzkiej populacji. Jednym z ocalałych jest Hig, zapalony wędkarz, myśliwy i pilot, wraz z psem Jasperem mieszkający na opuszczonym lotnisku. Jego sąsiadem jest Bangley, ekscentryczny mizantrop i miłośnik broni. Wspólnie pilnują swojego przyczółka, usiłując przetrwać. Odpierają sporadyczne ataki innych niedobitków z zewnątrz, kuszonych utrzymywaną przez Higa i Bangleya lotniskową infrastrukturą oraz osiemdziesięciokilkuletnią cessną, którą Hig od czasu do czasu wypuszcza się na rekonesans. Podczas jednego z takich lotów w pokładowym radiu Higa pojawia się niknący sygnał z odległego lotniska. Pilot chce sprawdzić, czy przeżyli tam inni ludzie i czy nie czeka tam na niego lepsze życie. Wyprawia się w nieznane. Taki jest punkt wyjścia tej prozy, która zyskała miano bestsellera pod rozmaitymi szerokościami geograficznymi. Wyróżnia ją nowatorska forma narracji: strumień nieuporządkowanych myśli głównego bohatera skutkujący awangardowym podejściem do interpunkcji, składni i stylu. Nie ułatwia to lektury. Ciekawe jak wypadnie ekranizacja tej prozy. Prawa do adaptacji filmowej prozaik już sprzedał. Ceny transakcji nie ujawniono. (to-rt) tłum. Olga Siara, Insignis, Kraków 2013, s. 362, ISBN 978-83-63944-10-0
Jane Johnson
Żona sułtana Jest rok 1677, znajdujemy się w mieście Meknes, zwanym drugim Wersalem, na dworze sułtana Mulaja Ismaila. Właśnie trwają prace nad budową największego pałacu w całym Maroku. Życie na królewskim dworze to ciągła gra i walka o przetrwanie. Sułtan często popada w gniew i nie zna litości nawet dla swoich najbliższych współpracowników. Nieustannie zawiązywane są spiski i intrygi. Doskonale wie o tym Nus-Nus, czarnoskóry niewolnik, eunuch, jeden z bliższych sług sułtana, skryba Księgi Łoża. W obawie o własne życie lawiruje między porywczym władcą, jego pierwszą żoną Zidaną, która para się czarną magią oraz wielkim wezyrem o skłonnościach homoseksualnych. Jego niewesoła egzystencja komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy do haremu trafia porwana przez korsarzy Alys Swann. Między Nus-Nusem a Alys, niemal od razu nawiązuje się nić przyjaźni. Podobny los sprawia, że stają się sobie bliscy a Nus-Nus zakochany bez pamięci w pięknej Angielce, robi wszystko, by pomóc jej przeżyć. Nie jest to proste zadanie, tym bardziej, że dziewczyna ma swój własny plan działania. „Żona sułtana” stanowi połączenie powieści historycznej, przygodowej oraz baśni arabskiej. Podzielona jest na cztery części a jej narratorami są Nus-Nus oraz Alys Swann. Dzięki takiemu zabiegowi możemy zobaczyć te same wydarzenia z dwóch różnych perspektyw. Warto wspomnieć, że oprócz postaci fikcyjnych w powieści występują także postacie historyczne. Mulaj Ismail w latach 1672-1727 był sułtanem Maroko i miał przydomek Safak Ad-Dima, czyli „przelewający krew”. Przez 55 lat sprawował władzę absolutną. Zasłynął także z niewyobrażalnej liczby dzieci, żon i nałożnic. Lilla Zidana została kupiona jako niewolnica od sułtańskiego brata. Ubierała się dziwnie i wszyscy się jej bali, gdyż uważano ją za czarownicę. Przez 33 lata rządziła haremem i uczuciami sułtana. Karol II nie miał ślubnych dzieci, a swym okrucieństwem niewiele ustępował sułtanowi Mulajowi. Opisana historia wciąga czytelnika od pierwszych stron. Egzotyczna sceneria dodaje jej uroku, jednakże liczne opisy tortur są dość drastyczne. Zakończenie jest zaskakujące i raczej mało prawdopodobne. Mimo to miłośnicy powieści przygodowo-historycznych oraz osoby zafascynowane arabską kulturą i historią Maroka będą usatysfakcjonowani. (ap) tłum. Paweł Laskowicz, Rebis, Poznań 2013, s. 440, ISBN 978-83-7510-956-6
38
b i b l i o t e k a
a n a l i z
– Sprzedawca pizzy, drwal, kajakarz, budowlaniec, pilot, surfer, wędkarz, dziennikarz – co właściwie wpisuje pan w rubryce zawód? – Pisarz. Już w wieku nastoletnim zacząłem sobie zdawać sprawę, że będę żył z pióra. Ale istotnie droga, by to zamierzenie stało się rzeczywistością, obfitowała w meandry i wyboje. Z drugiej jednak strony rozmaite doświadczenia życiowe z pewnością bywają pisarzowi przydatne. – Nawet wtedy, gdy tworzy tak kreacyjną prozę jak „Gwiazdozbiór psa”? – Jak najbardziej. Przecież akcja powieści ogniskuje się w stanie Colorado, a ja od lat mieszkam w Denver. Znajomość topografii, a także flory i fauny, niewątpliwie ułatwiła mi konstrukcję fabuły. – Która rozgrywa się w momencie, gdy nasza planeta ulega totalnemu spustoszeniu na skutek pandemii grypy i jej reperkusji. – Nie jest to kolejne postapokaliptyczne science-fiction. Moim zamiarem było napisanie książki o samotności, chęci przetrwania i umiejętności radzenia sobie w skrajnie ekstremalnych warunkach. – Jako miłośnikowi survivalu to ostatnie nie jest panu obce… – Mam naturę wagabundy. Kocham zwłaszcza wyprawy w dziewicze zakątki globu. A – proszę mi wierzyć – istnieją jeszcze takowe. Adresów nie ujawnię, bo nie lubię tłoku (śmiech). Romawiał Tomasz Z. Z apert
poezja Jerzy Utkin
Pod żadną gwiazdą Drogę twórczą Jerzego Utkina, dobiegającego powoli pięćdziesiątki poety mieszkającego i pracującego w Pile, śledzę od dawna i z wielkim zainteresowaniem. Co więcej, nie ukrywam, że twórczości poetyckiej Utkina towarzyszę zarówno i jako krytyk, i jako czytelnik, a nawet jej – stosując poetykę dziennikarstwa sportowego – kibicuję. Nie sposób być obojętnym wobec tej poezji, albo się ją lubi, albo się jej nie lubi. Zapewne nie lubią jej zwolennicy tak popularnej w naszym kraju szkoły nowojorskiej, m.in. Franka O’Hary i Johna Ashbery’ego, czyli wielbiciele pokolenia „brulionu”. Jerzy Utkin pisze wiersze tak, jak się pisało kiedyś i jak się już od dawna nie pisze, pisze tak, jak pisać jeszcze potrafią Jarosław Marek Rymkiewicz czy Ernest Bryll, wiersze sylabiczne i sylabotoniczne, rymowane. Doskonałą prezentacją warsztatu poetyckiego Utkina jest tom „Pod żadną gwiazdą”, czyli zbiór wierszy wybranych z lat 1992-2008, obejmujący utwory z czterech tomików: „W srebrnym świetle ukryty” (1992), „Oazy i fatamorgany” (1998), „Pomilczmy o wszystkim” (2006), „Trwoga trzciny” (2008). Biorąc pod uwagę, że „Pod żadną gwiazdą” zawiera niespełna pięćdziesiąt wierszy, można postawić tezę, że poeta bardzo krytycznie, myślę, że może nawet trochę zbyt krytycznie, ocenia swoją twórczość, zbyt surowo przesiewa to, co napisał. Co ciekawe, wiersze układa w cykle, serie, stąd dwanaście numerowanych utworów pod wspólnym tytułem „Morze metafizyczne”, czy osiem numerowanych wierszy pod tytułem „Bez złudzeń”, a także „Tryptyk z Marią” i „Tryptyk tragikomiczny”. Posługuje się najczęściej trzynastozgłoskowcem, z dobitnie zaznaczoną średniówką,
p r z e d s t a w i a
•
k s i ą ż k i
•
m a j
2 0 1 3
a także dziewięciozgłoskowcem, najczęściej dystychem, ale również tercyną i strofką czterowersową. Jerzy Utkin to poeta pełną gębą, nic więc dziwnego, że jego poezja to poezja z klasą. Warto przyjrzeć się uważniej temu autorowi i docenić wreszcie to, co i jak pisze. (jd) Wydawnictwo Media Zet, Piła 2012, s. 52, ISBN 978-83-60245-41-5
Uta Przyboś
Stopień
Uta Przyboś ledwo co zadebiutowała jako poetka, mianowicie w roku 2005 na łamach miesięcznika „Odra”, ledwo co zdążyła swoje wiersze opublikować w „Twórczości”, „Toposie”, „Akcencie”, „Więzi”, a już wydaje trzeci zbiór wierszy, zatytułowany „Stopień”. Zwraca uwagę nie tylko pracowitość poetki, która z debiutem poetyckim zwlekała dość długo, oddając się przede wszystkim swojej głównej pasji, czyli malarstwu, ale także jej regularność. Pierwsza jej książka „Nad wyraz” ukazała się w roku 2008, natomiast druga „A tu tak” w 2010. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa zatem, Uta Przyboś pracuje już nad czwartym zbiorem wierszy, jaki zgodnie z prawem serii winien ukazać się za dwa lata. O związkach poezji z malarstwem Uta Przyboś mówi nad wyraz poetycznie: „Malarstwo stara się wywołać uczucia przede wszystkim te najpiękniejsze: radości i piękna. To tak, jakby idąc przez gęsty las, nagle dostrzec zza ciemnych pni rozświetloną polanę. Jeśli takie doznanie zamienić w odpowiednio ułożone słowa, może powstać poezja. Słowa są jak stopnie, ale większość schodów prowadzi do następnych zamkniętych pomieszczeń”. Autorka tych słów ma nie tylko poetyckie nazwisko (które – nawiasem mówiąc – bardzo, ale to bardzo zobowiązuje), ale także niebagatelny talent artystyczny. Jako poetka, trzeba jej to oddać, ma swój styl, własną dykcję. Zbiór „Stopień” to potężna dawka poezji: sto wierszy ułożonych w pięć cykli: „O krok”, „Wkoło”, „Ja coś niecoś”, „O to”, „Sztuka stuka”. Poetka łatwo i chętnie nawiązuje dialog z innymi poetami. Książkę otwiera wiersz „Czarnolas”, w następnym wierszu pojawia się Ryszard Kapuściński, który jak wiadomo pisał nie tylko reportaże, ale także wiersze, w kolejnych Bolesław Leśmian, Roman Brandstaetter, ks. Jan Twardowski, wiersz zamykający książkę opatrzony został mottem z Juliana Przybosia. Ale nie tylko z poezją wadzi się Uta Przyboś w swoich wierszach, także – a może raczej, przede wszystkim – z codziennością egzystencji. Pisząc wiersze, Uta Przyboś mówi nam: żyję między wami, żyję wśród was. (jd) Oficyna Wydawnicza Ston 2, Kielce 2012, s. 134, ISBN 978-83-7273-279-8
Antoni Pawlak
Mroczne tajemnice małych dziewczynek Intrygująco zatytułowanym zbiorem wierszy „Mroczne tajemnice małych dziewczynek” przypominają o sobie tak autor – Antoni Pawlak, bodaj najmłodszy z poetów Nowej Fali, pierwszy kierownik działu kultury „Gazety Wyborczej”, ostatnimi zaś laty rzecznik prasowy prezydenta miasta Gdańska, jak i wydawca – Oficyna Literacka, to jedno z najważniejszych wydawnictw niezależnych i bezdebitowych w stanie wojennym i schyłkowej fazie PRL-u. Jeśli ktoś nie spotkał się dotąd z poezją Antoniego Pawlaka, uprzedzam, że z książki tej o samym autorze dowie się zarówno mało, jak i dużo. Mało, bowiem informacji o autorze na czwartej stronie okładki tyle, co nic: że jest poetą i dziennikarzem, laureatem Nagrody Kościelskich, autorem legendarnej „Książeczki wojskowej”. Dużo, bowiem jak ktoś dobrze wczyta się w jego wiersze, przekona się niezbicie jakiego rodzaju temperamentem, jakiego typu wyobraźnią Pawlak dysponuje. Na wszelki wypadek: urodził się w 1952 roku w Sopocie, w latach siedemdziesiątych związał się z opozycją demokratyczną, był redaktorem biuletynu informacyjnego Komitetu Obrony Robotników, brał udział w strajku w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 roku. Pracował w „Gazecie Wyborczej” oraz w „Super Ekspressie”, po powrocie z Warszawy na Wybrzeże był redaktorem naczelnym wydawnictwa Tower Press. Jako poeta zadebiutował w roku 1975 zbiorkiem wierszy „Czynny całą dobę”. Większość jego książek ukazała się poza cenzurą. Ważnym tytu-
Recenzje łem w jego bibliografii jest, napisana wraz z Marianem Terleckim, książka reporterska „Każdy z was jest Wałęsą” z roku 1984. Poezja Antoniego Pawlaka jest komunikatywna, sugestywna, przekonująca i nad wyraz celna. Wystarczy przeczytać wiersze: „Ostatni lot” zadedykowany Jackowi Kaczmarskiemu, „Nieznany żołnierz przybity do grobu” poświęcony pamięci czeskiego pieśniarza Karela Kryla, ponadto „Andrzej Drawicz wybiera samotność”, „Pogrzeb Jacka Kuronia” czy „Walc trumienny”, w których rozprawia się z wieloma polskimi mitami. Janusz Drzewucki Oficyna Literacka, Kraków 2013, s. 40, ISBN 83-7124-206-9
Miłosz Waligórski
36 sposobów na pustkę Debiutancki zbiór wierszy Miłosza Waligórskiego został znakomicie skomponowany. Jest to bowiem opisana w trzydziestu sześciu utworach wierszem i prozą opowieść o podróży w głąb siebie, a równocześnie w głąb Europy Środkowej: z Polski, przez Węgry, do Serbii. Trzeba wiedzieć, że Waligórski, absolwent hungarystyki i slawistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, od kilku lat pracuje jako lektor języka polskiego na uniwersytecie w Nowym Sadzie w Wojwodinie. Uprawia z równym powodzeniem poezję, jak i prozę – o czym świadczą jego publikacje np. w „Twórczości” i „Wyspie”, ale także sporo tłumaczy, ma w dorobku przekłady pisarzy węgierskich i serbskich, ogłoszone drukiem w „Literaturze na Świecie”, „Akcencie” i „Tekstualiach”. Siłą tomu „36 sposobów na pustkę” jest żywy konwersacyjny język. Poeta nieustannie stawia w stan podejrzenia język skonwencjonalizowany, stara się rozbijać formę poetycką, w której ciągle mu jakby ciasno i niewygodnie. Walorem utworów Waligórskiego jest opisowość i obrazowość, a także przewrotny humor, bywa, że i czarny. (jd)
Poradniki Barbel Wardetzki
Nie bierz tego do siebie Będę ten poradnik polecał wszystkim znajomym, nikomu nie zaszkodzi porcja pozytywnego nastawienia do konfliktów i zdrowego dystansu do samego siebie. Autorka – terapeutka – pokazuje w jak wielkim stopniu człowiek sam ponosi odpowiedzialność za to, że czuje się zranionym. „Życie nie oszczędza nikomu konfliktów i odrzucenia” – pisze Barbel Wardetzki, tyle, że jedni są bardziej wrażliwi, inni mniej, im większe ma się poczucie własnej wartości, tym mniej jest się podatnym na urazy. Nadwrażliwców, których autorka nazywa „mimozami”, raczej lepiej unikać, bo to ludzie toksyczni, niestety – dobrej recepty jak sobie z nimi radzić nie ma. Ale w książce jest wiele recept jak rozładowywać najczęstsze konflikty – czy to w domu, czy to w pracy, związane z poczuciem odrzucenia, niezrozumienia, niedocenienia. Kilka szczególnie ważnych rad to: podjęcie szczerej rozmowy, odpowiedzenie sobie na pytanie, jak sam bym się w tej sytuacji zachował, czy aby na pewno działanie drugiej osoby wymierzone jest przeciwko mnie? Trzeźwemu myśleniu zwykle nie sprzyjają frustracja i złość – tak częste w sytuacjach, gdy czujemy się skrzywdzeni. Zanim zaczniemy otwarty konflikt, warto wykonać choćby proste ćwiczenie oddechowe lub wyjść na spacer, uspokoić się i dopiero wówczas podjąć rozmowę. Wyjaśnienie źródeł zranienia jest konieczne, pamiętajmy, że „jasnowidztwo nie jest normalnym sposobem komunikacji i nie można go od nikogo żądać”. (łg) tłum. Barbara Tarnas, G+J RBA, Warszawa 2013, s. 192, 31,90 zł, ISBN 978-83-7778-470-9
Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 2013, s. 58, ISBN 978-83-205-5514-1
Anna i Krzysztof Kobusowie
Janusz Drzewucki
Podróżuj z dzieckiem!
Dwanaście dni Nowy tom wierszy jednego z najciekawszych poetów współczesnych. Do tego autor jest naszym stałym współpracownikiem, z czego jesteśmy bardzo dumni. Wysokiego lotu poezja łączy się z wysmakowaną formą graficzną autorstwa Andrzeja Bareckiego, twórcy charakterystycznej dla Iskier linii artystycznej wszystkich publikacji, a także ze świetnymi fotografiami autorstwa … samego poety. Tom rozpoczyna „List do L.”, a pod tą tajemną literą nie skrywa się imię żadnej kobiety, jakby można było domniemywać. Zagadka wyjaśnia się dopiero w ostatnim wersie: „tak więc przyjedź wreszcie do Polski, Litwo ojczyzno moja”. Dalej jest wiele jeszcze odniesień do bliskich krajów, bo w rozdziale „Wiersze podróżne” zawarte są utwory, w których autor zapisuje swoje doznania z pobytu na Węgrzech, w Rumunii i w Serbii – w Nowym Sadzie i w Belgradzie. „Serbskich” wierszy jest pięć, a wszystkie po raz pierwszy ukazały się w numerze 4/2012 bliskiego nam „Kwartalnika Literackiego Wyspa”. Główną część tomu tworzy tytułowy zbiór „Dwanaście dni”, czyli dwanaście wierszy powstałych w latach 2004-2012, opisujących, bo autor ma wyjątkowy dar poetyckiego opisu, jego przeżycia czy doznania w różnych miastach Polski, w rodzinnej Kruszwicy, w Płocku, w bliskim mu Krakowie, we Wrocławiu, ale przede wszystkim w najbliższej bez wątpienia Warszawie. Wśród nich najbardziej przejmująca „Druga sobota kwietnia, czyli pod Pałacem Prezydenckim”, gdzie czytamy: „Włączyłem telewizor; / w trakcie lądowania / samolot rozbił się / wszyscy zginęli” … i resztę znamy, i czujemy. Na koniec jeszcze oddzielnie zebrane „Wiersze podzwonne”, bardzo współczesne i ludzkie epitafia poetyckie dla zmarłych przyjaciół: Jerzego Lisowskiego, Ziemowita Fedeckiego, Mariana Grześczaka, Olimpii Grochowskiej i Henryka Berezy. (pd) Iskry, Warszawa 2013, s. 118, 29 zł, ISBN 978-83-244-0308-0
40
b i b l i o t e k a
a n a l i z
Para podróżników, nagrodzona przez nasz miesięcznik nagrodą Magellana za wytrwałe kreowanie mody na podróżowanie, zebrała w jeden tom swoje kilkuletnie doświadczenie z eksplorowania świata wspólnie ze swoimi pociechami. Wiadomo, że dziecko to żywioł. To ciągła niewiadoma. Ale pojawienie się nowego członka rodziny wcale nie jest przeszkodą w realizacji marzeń, w poznawaniu świata. To tylko kwestia organizacji. Sprawdziłam to na własnej skórze. Szkoda, że nie miałam wtedy poradnika Kobusów, planowanie wypraw byłoby o wiele łatwiejsze. Wszak najlepiej uczyć się na doświadczeniach i błędach innych. „Dzięki temu, że podróżujemy razem, jesteśmy po prostu szczęśliwi. Bez naszych synków każdy wyjazd byłby uboższy o ich nieobecność” – mam nadzieję, że te słowa autorów przekonają wszystkich niedowiarków do rodzinnych podróży, zachęcą do aktywnego spędzania czasu. Kobusowie, wspierając się wypowiedziami innych podróżujących rodziców, dzielą się radami na temat pakowania, nocowania, zdrowia w podróży, fotografowania pociech, a nawet tego, jak tłumaczyć dziecku różnice kultur. Całości dopełniają świetnej jakości zdjęcia małych podróżników i wyśmienite opracowanie graficzne, które sprawia, że korzystanie z poradnika jest przyjemnością. Każdy rozdział ma inny symbol graficzny, który prosto kojarzy się z tematyką, doskonałym pomysłem jest wyposażenie książki w gumkę zabezpieczającą przed otwarciem, którą można wykorzystać jako zakładkę. (et) G+J, Warszawa 2013, s. 390, 49,90 ZŁ, ISBN 978-83-7596-505-6
Biografie, wspomnienia Fred. E. Basten
Max Factor Większość współczesnych kobiet codziennie nakłada na twarz makijaż. Z niniejszej książki dowiedzą się, kiedy takie eksponowanie urody się
p r z e d s t a w i a
•
k s i ą ż k i
•
m a j
2 0 1 3
rozpoczęło i kto za to odpowiada. Make-up upowszechnił bohater tej biografii. Maksymilian Faktorowicz – bo pod takimi personaliami przyszedł na świat w Łodzi 1877 roku – poświęcił kosmetykom całe życie. Jako dziecko terminował w łódzkich aptekach, potem podnosił kwalifikacje w Moskwie dbając o wygląd tamtejszych artystów operowych, a w końcu powierzono mu pielęgnacje cery rosyjskiej arystokracji. Posada gwarantowała lukratywne zarobki, ale Maks obawiał się o los rodziny, bo w Rosji się ożenił i został ojcem, a akurat zaczęły się pogromy Żydów. Wyjechali więc – częściowo koleją i statkiem, częściowo per pedes – via Karlove Vary i Triest – do USA, gdzie Maks spędzał długie godziny w laboratorium. Doskonalił konsystencje i odcienie swych produktów dostosowując je do potrzeb klientów Za sprawą wytrwałości, ciężkiej pracy i talentu został ulubionym wizażystą czołowych gwiazd Hollywood takich jak: Gloria Swansson, Greta Garbo, Marlene Dietrich, Jane Harlow, Rita Hayworth, Rudolf Valentino, Buster Keaton, Harold Lloyd, Ramon Navarro, Douglas Fairbanks, Humphrey Bogart, Gary Cooper, Eroll Flynn, Clark Gable, John Wayne, Stan Laurel i Oliver Hardy czy bracia Marx. To właśnie dzięki Maxowi Factorowi rozpowszechniły się kosmetyki, stosowane dotąd głównie w teatrach i na planie filmowym. (to-rt)
MIŁOŚĆ NIGDY SIĘ NIE KOŃCZY...
tłum. Anna Gralak, Znak, Kraków 2013, s. 216, ISBN 978-83-240-2354-7
Andrea Tornielli
Jorge Mario Bergoglio – Franciszek Biografia papieża Franciszka, którą barwnie i interesująco napisał znany watykanista, Andrea Tornielli. Przywołując atmosferę konklawe, autor wspomina krótkie, ale mocne wystąpienie Bergoglio, podczas którego mówił o „radosnym głoszeniu Bożej miłości i miłosierdzia”. Z kart książki wyłania się niezwykły człowiek; wrażliwy na los drugiego, spieszący z pomocą, zatroskany o życie duchowe i materialne swoich podopiecznych. Jego miłość, ciepło i otwartość przyciągały tłumy wiernych. Wspominany jest jako zakonnik z sercem, bez blichtru, pamiętający np. o urodzinach swoich współpracowników, ich troskach i radościach. Bergoglio, ubogim z Buenos Aires, mieszkającym w dzielnicach o złej sławie, przybliżył oblicze Kościoła „bliskiego”, towarzyszącego cierpiącym. Ponadto autor mówi m.in. o nabożeństwie nowego papieża do św. Teresy z Lisieux, cytuje jego wyznanie wiary, napisane na krótko przed przyjęciem święceń kapłańskich, opowiada o telefonach w pierwszych godzinach po wyborze na papieża, m.in. do Daniela, kioskarza z Buenos Aires, aby mu podziękować i zrezygnować z prenumeraty dziennika „La Nacion”. Doprawdy niezwykła ta książka, dzięki jej niezwykłemu bohaterowi, no i oczywiście kunsztowi autora. Bożena Rytel tłum. Krystyna Kozak, Zofia Pająk, Krzysztof Stopa,Wydawnictwo Jedność, Kielce 2013, s. 176, ISBN 978-83-7660-849-5
H.P. Lovecraft
Koszmary i fantazje Nie było jeszcze takiej książki o samotniku z Providence. Nareszcie polski czytelnik dostał cudowną szansę zagłębienia się w jeden z najciekawszych twórczych umysłów przełomu wieków – samego ojca horroru, Howarda Phillipsa Lovecrafta. Zbiór zawiera korespondencję autora, którą prowadził z rozległym gronem twórców i przyjaciół. Pośród nazwisk znajdujemy m. in. Roberta E. Howarda, Roberta Blocha czy Catherine L. Moore. Obok listów dostajemy tytułowe eseje oraz legendarny notatnik z pomysłami Lovecrafta. Nie było jeszcze nam dane tak bardzo doświadczyć wnętrza tego autora. Rozliczne publikacje o charakterze biograficznym rzucały jedynie blade światło na jego sylwetkę, natomiast ta książka jest czymś na kształt osobistej rozmowy, a nawet umożliwia czytelnikowi by ten sam poczuł się jak adresat jednego z listów. Wydany przez SQN zbiór jest niezwykłą podróżą w głąb mrocznej krainy wyobraźni, która wydała na świat mitologię mrożących krew w żyłach bytów, potworów i wszelkiej maści bogów. Na kartach
„
... Noc. Zasypiam. Głośny dźwięk komórki przerywa wszystko. Nie lubię telefonów o tej porze. Boję się ich. Wiem,że potrafią rozerwać czas na dwa, zupełnie niestykające się światy. Sięgam po komórkę, na ekranie wyświetla się napis: „Mama”. – Córeczko, nie dam już rady. Nie mam siły. Coś jest nie tak. Grażynko... przepraszam. – Mamo za co przepraszasz? Nie przepraszaj. Zaraz będę. Wytrzymaj! To nic... to minie... PATRONI:
Książki dostępne w księgarniach, na www.gjksiazki.pl i w sprzedaży wysyłkowej: tel. 22 360 37 77. Znajdź nas na Facebooku: G+J Książki.
„
Recenzje tytułu poznajemy niejednokrotnie tok rozumowania Lovecrafta, czując na karku dreszcz podniecenia i doznając uczucia obcowania z koszmarnym absolutem. Na szczególną uwagę zasługuje również samo wydanie. Twarda oprawa, wstęp S.T. Joshi’ego i tłumaczenie Mateusza Kopacza pokazują, jak ważną była ta książka dla osób nad nią pracujących. To prawdziwa perła nie tylko pod względem treści, ale również estetyki. Nie można mówić o tej pozycji nie wspominając towarzyszącego nieopisanego uczucia obecności autora tekstów tuż za naszymi plecami. Można przysiąc, że za każdym przewróceniem kartki i zagłębianiem się w tekst, sam Lovecraft zagląda nam przez ramię i zaczyna opowiadać o swoim życiu, twórczości, przemyśleniach, obawach i pomysłach. To nie zbiór tekstów, to spotkanie. Jedno z tych, które zostaje w pamięci. Jest to pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika prozy Lovecrafta. Dla pozostałych bez wątpienia ciekawa lektura filozoficzno-medytacyjna. Obok takich tytułów nie przechodzi się obojętnie. (ko) tłum. Mateusz Kopacz, Wydawnictwo Sine Qua Non, Kraków 2013, s. 384, ISBN 978-8363248-86-4
Janusz Cegiełła
Muzyka, miłość i mitomani Z autorem tych wspomnień zetknąłem się w połowie lat 80. ubiegłego stulecia. Okresowo, kwaterowałem wtedy w tym samym bloku przy Moliera 8, nawet w jednej klatce schodowej, tyle, że dwa piętra niżej. Zapamiętałem wytwornego jegomościa – niezależnie od aury zawsze w kapeluszu – wyprowadzającego na spacer jamnika szorstkowłosego. Niestety oprócz zdawkowych grzeczności nie było okazji do rozmowy. A szkoda, bo Janusz Cegiełła potrafił zajmująco opowiadać, na dodatek miał o czym, czego dowodem niniejszy tom, nad którym pracę przerwał, niestety, zgon autora, kto wie czy nie najbardziej zasłużonego popularyzatora muzyki klasycznej w Polsce II połowy ubiegłego stulecia (wspomnijmy programy telewizyjne „Przeboje mistrzów” czy radiowe „Muzykando”). Pochodzący z Łodzi autor – za młodu marzący o karierze muzyka jazzowego (razem z kolegą – Janem Szczerbińskim vel Markiem Sartem), okupację spędził w Warszawie, gdzie na tajnych kompletach gimnazjum im. Zamoyskiego uzyskał świadectwo maturalne (w klasie byli m.in: Witold Trzeciakowski, Jan Gałkowski, Jerzy Grygolunas, Jerzy Ficowski i Adam Pawlikowski), jednocześnie działał w AK-owskiej konspiracji, walczył w Powstaniu Warszawskim. W styczniu 1945 roku aresztowany przez Sowietów został uwolniony z transportu do Wronek przez partyzantów. Kilka miesięcy funkcjonował na „lewych papierach”, potem ujawnił się zgodnie z wytyczną powstańczego dowódcy płk Jana Mazurkiewicza „Radosława”. Nie uchroniło go to od ponownego uwięzienia – na szczęście krótkiego – w Rawiczu. Tomasz Z. Z apert Latarnik, Warszawa 2013, s. 272, ISBN 978-83-6000-097-7
Mariola Pryzwan
Tańcząca Eurydyka Renesans popularności Anny German widać także w księgarniach. Dowodem wznowiona w rozszerzonej – także ikonograficznie – formie pasjonująca biografia artystki, misternie utkana z wspomnień krewnych, znajomych i współpracowników. O traumatycznym dzieciństwie artystki opowiada jej matka, o drodze do muzycznej kariery – koledzy ze szkoły i studiów, o piosenkarskiej przygodzie – muzycy i wykonawcy, o tragicznym wypadku i rehabilitacji – lekarze, zaś vie privee przedstawia mąż. Mariola Pryzwan napisała wiele zajmujących artystycznych monografii. Ze wspomnień rodziny i znajomych powstały opowieści o życiu Zbigniewa Cybulskiego, Haliny Poświatowskiej, Marii PawlikowskiejJasnorzewskiej, Władysława Broniewskiego, Marii Dąbrowskiej, Marii Kownackiej, Anny Jantar. Od lat zafascynowana jest jednak przede wszystkim postacią Anny German. Poświęciła jej trzy książki: „Największy elf świata”, „Tańcząca Eurydyka. Anna German we wspomnieniach” oraz „Anna German o sobie”. 42
b i b l i o t e k a
a n a l i z
Nowe wydanie „Tańczącej Eurydyki” wzbogaciły m.in. wspomnienia szwagierki piosenkarki – Wiesławy Tucholskiej-Rozenek, Krzysztofa Krawczyka, Mariana Lichtmana z zespołu „Trubadurzy”, poetki Joanny Kulmowej, pisarza Jarosława Abramowa-Newerlego, piosenkarek Danuty Rinn i Reny Rolskiej, aktorek Hanki Bielickiej i Adrianny Godlewskiej, koleżanki z Włoch Hanny Grzesik, żeglarza Leonida Teligi, a także góralki, w której karczmie Anna i Zbyszek wyprawili przyjęcie weselne. Po raz pierwszy też drukowane są listy Anny German, między innymi do księdza Jana Twardowskiego. (to-rt) Marginesy, Warszawa 2013, s. 368, ISBN 978-83-63656-36-2
Religia Dariusz Michalski SJ
Mądrość życia według św. Ignacego Loyoli Książka składa się z dziesięciu krótkich rozdziałów, zapraszających do osobistej refleksji nad sentencjami św. Ignacego Loyoli. Tematyka tych rozdziałów oscyluje wokół praktycznej mądrości, która może pomóc przyjrzeć się sobie i skonfrontować z prawdą. Są tu zatem np. rozważania o pokusie oszukiwania samego siebie, odwadze uczenia się na własnych błędach, o miłości roztropnej, postępie duchowym itd. O. Dariusz Michalski zachęca czytelnika do podróży ze św. Ignacym, znanym powszechnie autorem „Rekolekcji ignacjańskich”, zwanych „Ćwiczeniami duchowymi”. Nie wszyscy jednak wiedzą, że św. Ignacy jest również autorem tzw. sentencji, czyli krótkich sformułowań, których przewodnią myślą jest głębokie przeświadczenie, że Bóg jest dobry i pragnie naszego dobra we współpracy z nami. Głęboka mądrość zawarta w tych sentencjach może stać się naszą, nie tyle przez bierne zapoznanie się z nimi, ale przede wszystkim przez próbę ich zastosowania we własnym życiu. (br) Wydawnictwo WAM, Kraków 2013, s. 140, ISBN 978-83-7767-194-8
Robert J.Wicks
Dotknąć tego, co święte Książka prowadzi czytelnika do źródła, czyli odkrywania obecności Boga w sobie i wokół nas. Jest to punkt wyjściowy do poznania siebie, czynienia i zachowania dobrych relacji rodzinnych czy społecznych. Tak rzadko pamiętamy, że jesteśmy stworzeni na Jego obraz. Autor, doświadczony nauczyciel i terapeuta, twierdzi, że najgłębszym fundamentem życia duchowego nie jest wcale spalanie się w miłości i dawanie, lecz przyjmowanie swojej i cudzej zwyczajności i ograniczoności. Duch zwyczajności – powiada Wicks – zaprasza każdego człowieka do pójścia za wolą Boga, dzięki odkrywaniu w sobie wewnętrznych motywacji i talentów, a następnie wyrażania ich bez rezerwy czy skrępowania. To, zdaniem autora, jest właśnie prawdziwą zwyczajnością, a w naszych czasach – czymś niezwykłym, ponieważ zwyczajność jest wbrew kulturze współczesnego świata, który rzadko mówi o „byciu po prostu sobą”. W pięknie zwyczajności dużą rolę pełnią przyjaciele, którzy służą wsparciem, zachętą, akceptacją, odzyskaniem i utrzymaniem właściwego dystansu. Autor opiera się na mądrościach dawnych i współczesnych chrześcijan, nawiązując również do własnego doświadczenia rodzinnego i zawodowego. (br) tłum. Beata Majczyna, Wydawnictwo WAM, Kraków 2013, s.208, ISBN 978-83-7767-108-5
sport Jacek Perzyński
Smolar. Piłkarz z charakterem Autor książki bardzo dobrze znał Włodzimierza Smolarka i zapewne dzięki temu udało mu się nakłonić go do szczerych zwierzeń. Na
p r z e d s t a w i a
•
k s i ą ż k i
•
m a j
2 0 1 3
przykład skomentowania nieporozumienia, jakim było powierzenie funkcji selekcjonera Wojciechowi Łazarkowi, co 12 kwietnia 1987 roku zaowocowało bezbramkowym remisem z Cyprem. Chociaż w zespole „biało-czerwonych” zagrało aż pięciu napastników: Włodzimierz Smolarek, Mirosław Okoński, Jan Furtok, Dariusz Dziekanowski i Jacek Bayer, przyczynili się tylko do wywalczenia rekordowej w dziejach naszej reprezentacji ilości rzutów rożnych, których było aż 15. 60-krotny reprezentant szczegółowo opowiada, jak zmarnowano dwa największe według niego talenty naszej kopanej: Dariusza Marciniaka i Jerzego Wijasa. Lektura przykuwa więc uwagę. Mam jednakże zastrzeżenia do jej formy. Wydaje mi się, iż autor wszystkie wspomnienia i przemyślenia Smolarka spisał jak „leci”, nawet nie poprawiając jego wypowiedzi pod kątem stylistycznym. Czy był to celowy zabieg, mający dodać całości większej autentyczności? Wątpię. Chwilami zbyt wiele wątków się powtarza, brakuje zwięzłości. Jeżeli ktoś nie jest zafascynowany historią polskiej piłki, a zwłaszcza nie jest kibicem Legii lub Widzewa, podczas lektury może zacząć się trochę nudzić. Tomasz Z. Z apert
Spojrzenie
mężczyzny
na sprawy kobiet,
tych szczęśliwych i tych poniżanych
HIT
Erica, Warszawa 2013, s. 496, ISBN 978-83-62329-64-9
Bruno Vincent
Mario Balotelli: sekretny dziennik Humor angielski, wiadomo, rzecz specyficzna. Nie mogli więc Anglicy odpuścić okazji i mając u siebie faceta, który już wyglądem budzi ekscentryczne skojarzenia, musieli to wykorzystać. I wykorzystali tworząc swój produkt firmowy – jakoby przypadkiem znaleziony sekretny dziennik Mario Balotelliego, piłkarza, który nikogo nie pozostawia obojętnym. Zapiski z dziennika dotyczą okresu od sierpnia do maja. Oczywiście czasów, kiedy Super Mario grał dla Manchesteru City. Wszystko zaczyna się sporą wizerunkową awanturą (paparazzi dowiedzieli się o wielkim balonie w specyficznym kształcie na dachu jego domu). Potem jednak następuje eskalacja totalnie zwariowanych przygód – zupełnie niezawiniona przez Mario konieczność ucieczki w stroju kurczaka z pewnej płonącej szkoły. To tak na przykład. Wszystko podane rzecz jasna w typowo angielskiej, nieco chłodnej, zdystansowanej, a zarazem desperackiej formie. Trudno przestać dziko chichotać. A jeśli już się przestanie, wystarczy przerzucić kilka kolejnych kartek i przeczytać jeden z rozlicznych listów niezwykle twórczej korespondencji Maria z różnymi instytucjami… I tylko czasem trudno wyczuć kto w istocie jest bardziej „walnięty”: Balotelli czy gość, który ten dziennik spisał… Ktoś powie, że to taka „bździągwa”, a nie „poważna książka”. Racja! Ale to właśnie takich „bździągw” na naszym rynku jest wciąż zbyt mało. „Sekretny dziennik” bowiem pokazuje, że wbrew malkontentom książka to format medialny niezwykle elastyczny i pojemny. Potrafiący porządnie zabawić i niekoniecznie wymagać uwielbienia. Ot, kawał porządnie zwariowanej, naprawdę solidnej rozrywki. (ton) tłum. Piotr Kuś, Rebis, Poznań 2013, s. 198, 29,90 zł, ISBN 978-83-7510-971-9
film Silvana Giacobini
Sophia Loren. Życie jak film Biografia aktorki przybliża nam nie tylko jej zawodową karierę, rozpoczętą w wieku podlotka 64 lata temu. Pokazuje artystkę, jako przeciętnego zjadacza chleba (a raczej ulubionej ciabatty), noszącego w sobie dramaty i walczącego z rozmaitymi przeciwnościami. Autorka szkicuje wszechstronny konterfekt artystki. Ujawnia pikantne szczegóły jej życia. Wnikliwie relacjonuje burzliwy, 55-letni związek ze starszym o ponad dwie dekady producentem filmowym, który pomimo niesprzyjających okoliczności trwał aż do śmierci Carlo Pontiego. Gdy się poznali miała 15 lat i była jedną z dziewcząt marzących o ekranowej sławie. Na debiutancki casting przyszła ubrana w sukien-
Każda kobieta, niezależnie od posiadanego światopoglądu, chce wejść pod ramię mężczyzny, a każdy mężczyzna chce jej to ramię podać. I dotyczy to także najsilniejszych kobiet, które pełnią ważne funkcje społeczne i polityczne, chociaż one często nawet same przed sobą się do tego nie przyznają.
Ryszard Kalisz PATRONI:
Książki dostępne w księgarniach, na www.gjksiazki.pl i w sprzedaży wysyłkowej: tel. 22 360 37 77. Znajdź nas na Facebooku: G+J Książki.
Recenzje kę uszytą z zasłonki, w za dużych, pomalowanych białą farbą butach, nie wyglądała na przyszłą gwiazdę. Jednak Ponti, wpływowy magnat filmowy, wybrał właśnie ją. Tak rozpoczęła się ich współpraca i… zakazana miłość, która zgorszyła Watykan. Kochał ją szaleńczo Cary Grant, a Peter Sellers chciał dla niej zostawić żonę. Marcello Mastroianni czekał tylko na jej skinienie. Sophia została jednak z Carlem, chociaż był żonaty i groził mu proces o bigamię. Z książki dowiadujemy się też o zaciekłej rywalizacji Loren – o miano włoskiej gwiazdy kina nr 1 – z Giną Lollobrigidą i Claudią Cardinale, nieobecnym ojcu, neurotycznej matce oraz siostrze, która porzuciła dobrze zapowiadającą się karierę przy boku Franka Sinatry, a potem poślubiła syna Mussoliniego. Czytamy o romansach, przyjaźniach, marzeniu o macierzyństwie, a także o wypadku na Saharze, z którego aktorka ledwo uszła z życiem. (to-rt) tłum. Anna Osmólska-Mętrak, Znak, Kraków 2013, s. 288, ISBN 978-83-240-2330-1
teatr Dariusz Kosiński
Teatra polskie. Rok katastrofy Pomysł, aby historyk teatru i badacz teatru współczesnego podejmował się analizy konsekwencji katastrofy smoleńskiej, wydaje się dość ryzykowny. Tęsknoty teatrologów, czy jak dzisiaj wolą się nazywać przedstawicieli nowo narodzonej dyscypliny badań, czyli performatyki, aby cały świat traktować jak performans mogą świadczyć o romantycznym zrywie tej nowej dziedziny badań procesów kulturowych. Dariusz Kosiński jednak nie zamierza dowodzić, że wszystko jest performansem, ale wykorzystuje narzędzia teatrologa, aby opisać pełen napięć i prawdziwie operowego rozmachu scenicznego, jaki splótł się z rozmaitymi fazami żałoby, pamięci i politycznej gorączki. Trudno bowiem nie ulec sugestii, że sekwencja działań posmoleńskich miała i ma celowo dramatyczną strukturę, wyraźnie nacelowaną na wywołanie oczekiwanej reakcji. Przy czym, jak to Kosiński dowodzi, mieliśmy do czynienia z gigantycznym teatrem medialnym zogniskowanym wokół katastrofy i jej następstw. Można by, oczywiście, opisać to wszystko nie uciekając się do terminologii teatrologicznej. Gdyby z książki wykreślić nie tak znowu liczne wycieczki w stronę performansu i jego głównych teoretyków, mielibyśmy do czynienia ze sprawnie, sugestywnie napisanym raportem o wydarzeniach o zacięciu socjologicznym i wyraźnie politycznej tendencji, przychylnej (do czego autor się wprost przyznaje) sprawującej władze Platformie Obywatelskiej, z troską wszelako, aby przeciwników traktować poważnie i bez przekręcania ich wypowiedzi. Zastosowanie terminologii teatrologicznej sprawia jednak, że to samo nie brzmi już tak samo, że wpisuje się w szerszą perspektywę kulturowych doświadczeń, a sam raport zyskuje na powadze jako ekspertyza, diagnoza i prognoza. Z prognozowaniem może najsłabiej – Kosiński na przykład przewidywał, że wraz z upływem czasu emocje wokół Smoleńska będą stygły i że zainteresowanie społeczne przyczynami (i skutkami) katastrofy będzie zamierać. Kilka dni po ukazaniu się książki miało się okazać, że wcale tak nie jest, że zapoczątkowany ceremoniami pożegnalnymi trzy lata temu „performans” trwa i wcale nie zmierza ku finałowi. Co by nie rzec, na przykład, że z performansem opisowi do twarzy albo i nie, ta nader starannie wydana książka (wiele wartościowych zdjęć), daje do myślenia. Tomasz Miłkowski Wydawnictwo Znak, Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego 2013, s. 408, ISBN 978-83-240-2126-0
wych konfliktów i poważnych refleksji o teatrze i kulturze. Co do strony medycznej, kroniki walki artysty z chorobą nowotworową, nie śmiem się wypowiadać, choć mój sceptycyzm każe ostrożniej podchodzić do wniosków artysty o metodach leczenia. On ma jednak nade mną przewagę, to jego ból, jego walka i jego poszukiwania wyjścia z sytuacji. Czasem Henryk Baranowski przesadza w swoich jeremiadach o dotykających go szykanach, choć bywa i krytyczny wobec siebie. To jednak szczegóły, nie obciążające konta pełnego temperamentu autora, który okazuje się pisarzem barwie opowiadającym swoje przygody intelektualne i podboje sercowe też. Nazwiska Henryka Baranowskiego nie można znaleźć w żadnym z (nielicznych) słowników polskiego teatru współczesnego. Nie dlatego, że ich autorzy byli ślepi, ale tak się ułożyły jego losy. Kiedy Marta Fik wydawała „35 sezonów”, książkę o powojennym teatrze do roku 1979, Baranowski był świeżo po debiucie. Kiedy młodzi krytycy publikowali „Wątrobę, słownik teatru polskiego po 1997 roku”, Baranowski był już klasykiem awangardy. W dodatku nieobecnym niemal w polskim teatrze po roku 1981, kiedy nie mogąc reżyserować w Polsce, ze środowiskowym i politycznym wilczym biletem, rozpoczął swoją działalność na emigracji. Duch niespokojny i twórczy założył wtedy wspomniany Transformtheater w Berlinie Zachodnim, który stał się ośrodkiem poszukiwań, promieniującym na teatr i sztukę reżyserii. Jego też udziałem jest tchnięcie nowego ducha w skromny teatr na warszawskiej Pradze, który obrawszy nazwę Teatr Szwedzka 2/4 stał się zaczynem głębokich teatralnych przemian. Takich hojnie rozdawanych impulsów można by wyliczać wiele, a wszystkie potwierdzają niespożytą ruchliwość niepokornego artysty. Dzięki tej książce można prześledzić jego zawiły los i wreszcie docenić jak wiele wniósł do polskiego i europejskiego teatru. Tomasz Miłkowski Wydawnictwo Skorpion, Warszawa 2013, s. 356, ISBN 978-83-86466-85-6
psychologia Mary E.Siegel, Paul J.Donoghue
Sztuka słuchania
Sztuka słuchania jest kluczem do udanych relacji w rodzinie, szkole, pracy i gdziekolwiek, gdzie znajdują się nadawcy i odbiorcy. Autorzy, doświadczeni psychoterapeuci, krok po kroku proponują rozwijanie umiejętności tej sztuki, okazuje się bowiem, że nie umiemy słuchać. W słuchaniu przeszkadza koncentracja na sobie, a także uczucia słuchającego i przyjęte przez niego założenia (po pierwsze zakładamy, że wiemy, co osoba mówiąca naprawdę ma na myśli; po drugie, zakładamy, że mówiący wie, że go rozumiemy). Paul J.Donoghue i Mary E. Siegel pytając, dlaczego ludzie mają trudności ze słuchaniem, prezentują jednocześnie techniki doskonalenia słuchania. Idąc zaś głębiej, okazuje się, że jednak nie chodzi o opanowanie techniki. Kiedy słuchamy z uwagą, miłością, wyzwalamy tych, których rozumiemy. Umożliwiamy im zdobycie większej wolności do bycia sobą. A zatem, zdaniem autorów, nauka słuchania jest w zasadzie nauką miłości. Zaś proces uświadamiania sobie swoich trudności w słuchaniu można rozpocząć od refleksji nad własną potrzebą bycia słuchanym. Doskonała lektura dla każdego. Bożena Rytel tłum. Jacek Bielas, Wydawnictwo WAM, Kraków 2013, s. 234, ISBN 978-83-7767-159-7
Henryk Baranowski
Spowiedź bez konfesjonału Czyta się tę książkę z wielkim zainteresowaniem, sporo tu nieznanych szerzej sytuacji, dotyczących pracy polskiego reżysera i scenarzysty, dyrektora teatrów zwłaszcza za granicą, a w szczególności w zachodnioberlińskim teatrze Transformheater, wokół którego w latach 80. ubiegłego wieku skupiało się nader interesujące środowisko artystów (Kieślowski, Łomnicki, Kott i wielu innych). Sporo tu też opisów zakuliso44
b i b l i o t e k a
a n a l i z
leksykony, słowniki Sławomir Chrzczonowicz
Leksykon win
Świetnie napisany, ze znawstwem i lekkością, leksykon win posegregowanych według terenów pochodzenia, a nie szczepów winogron,
p r z e d s t a w i a
•
k s i ą ż k i
•
m a j
2 0 1 3
jak to się spotyka w zachodnich publikacjach popularyzatorskich. Jest dziś tyle regionalnych odmian winorośli, tyle sztucznie wyhodowanych szczepów, a poza tym znaczenie mają przecież i gleba, i nasłonecznienie, więc podział terytorialny jest absolutnie najlepszym z możliwych. A spełnia też dodatkową rolę – promuje enoturystykę. Zresztą autor nawet więcej uwagi poświęca historii, tradycji i ciekawostkom opisywanych regionów upraw, niż samym winom, które omawia bardzo subiektywnie, wedle własnego gustu. Mottem do tego leksykonu mogłoby być cytowane w nim zdanie wypowiedziane przez Ghislaine Goisot, winiarkę z okolic Chablis: „Moje wino powstaje w winnicy a nie w piwnicy”. I o winnicach traktuje głównie ta książka. Autor oczywiście poświęca miejsce najważniejszym gatunkom, choć są takie, które pomija (np. nie ma nic o marsali, choć są omawiane inne wzmacniane wina), zdecydowanie więcej uwagi poświęca trunkom wytrawnym, wydaje mi się – nie liczyłem – że przewagę mają też wina czerwone. Dobór jest kwestią smaku i gustu, natomiast sama opowieść o winiarskich regionach (także egzotycznych) jest absolutnie wciągająca. (ł)
W DŻUNGLI
PODŚWIADOMOŚCI NOWOŚĆ
Wydawnictwo Olesiejuk, Ożarów 2013, s. 260, ISBN 978-83-7708-844-9
podróże Beata Pawlikowska
Blondynka na Jawie Blondynka na jawie i we śnie, nucę podczas lektury, bo książka przede wszystkim rozbudza marzenia. Może nie tylko marzenia o Jawie, nie tylko o podróżowaniu, przede wszystkim marzenia o innym świecie. Choć obcy ląd w relacji Pawlikowskiej wcale taki obcy nie jest, owszem – egzotyczny, ale jej rozmówcy i przewodnicy mają całkiem „zachodnie” wyobrażenie świata. Te liczne zapisy dialogów pokazują jak bardzo świat się zglobalizował, a to, co regionalne bardziej związane jest z przyrodą i kulturą niż pragnieniami czy choćby wiedzą. Blondynka odnajduje się na Jawie bez trudu, choć jest nietypowym gościem, wścibskim jak można sądzić z relacji. Ta książka jest też pełna szczerych uczuć, albo nawet pisana emocjami, dużo tu wykrzykników, dużo zachwytów, ale też jest miejsce na krytykę, a także strach. No bo jak ma się czuć blondynka, której nagle na głowę spada bezczelna małpa? Są momenty, w których czytelnik będzie się śmiał z podróżniczki, a nic tak nie zbliża jak śmiech. (ł) G+J RBA – National Geographic, Warszawa 2013, s. 336, 59,90 zł, ISBN 978-83-7596-506-3
Andrzej Muszyńsk
Południe
Niespełna trzydziestoletni reporter, pisarz i podróżnik wyprawia się do krajów globalnego Południa. Chce dowiedzieć się, co może łączyć niegdyś zbiorczo nazwane krajami Trzeciego Świata, a jednak tak różne od siebie miejsca na Ziemi. Jedzie m.in. do Maroko, Chile, Kambodży i Gabonu. Pojmowane bardziej metaforycznie niż topograficznie Południe jest szczególnie mentalnie bliskie autorowi. Jego debiutancka książka to zapis obsesji, manii na punkcie wszystkiego co marginalne, będące na poboczu i prowincjonalne. To wyraz znudzenia zachodnią cywilizacją i tęsknoty za silną, ludzką wspólnotą. Podróż w poszukiwaniu innych, mniej powszechnych narracji i lokalnych historii. Efektem są wchodzące w skład książki liczne notatki, lapidarne zapisy chwilowych wrażeń z wypraw oraz reportaże. W zbiorze nierównych, kilku ciekawych, ale też pospolitych historii, wśród tych lepiej i gorzej napisanych, na szczególne uznanie zasługują dwa reportaże. Z Kambodży – o Duchu, komendancie więzienia z czasów rządów Czerwonych Khmerów. Okrutnym Kacie, który po obaleniu reżimu skutecznie ukrywa się przed sprawiedliwością, a nawet zostaje pastorem. A także opowieść o załamanym brakiem pracy młodym człowieku, nielegalnym sprzedawcy warzyw, który po zarekwirowaniu mu przez po-
Podświadomość jest pilnym uczniem, który bada rzeczywistość i zapisuje wnioski na żelaznych tablicach. Umieszcza je w twoim umyśle w takim miejscu, żebyś nie zdawał sobie sprawy z ich istnienia. To podświadomość kieruje twoim zachowaniem, uczuciami i myślami. Wydaje ci się, że czegoś pragniesz, ale w rzeczywistości to ona podsuwa ci tę tęsknotę i zmusza do jej zaspokojenia. Jeżeli kody w twojej podświadomości zostały prawidłowo zapisane, jesteś szczęściarzem. Jesteś zdrowy, zadowolony, masz poczucie sensu i spełnienia. Jeśli nie, to witaj w klubie. 99% ludzi nosi w sobie fałszywe kody podświadomości. Kiedy je poznasz i zrozumiesz, będziesz mógł je zapisać na nowo. I o tym jest ta książka.
POLECAMY
JUŻ WKRÓTCE!
PATRONI:
Książki dostępne w księgarniach, na www.gjksiazki.pl i w sprzedaży wysyłkowej: tel. 22 360 37 77. Znajdź nas na Facebooku: G+J Książki.
Recenzje licję straganu dokonał samospalenia, a wydarzenie to zapoczątkowało tzw. „jaśminową rewolucję” w Tunezji. Czym jest Południe? Postkolonialnym, zabarwionym politycznie i stygmatyzującym pojęciem, które niesłusznie wrzuca do jednego worka tak odmienne od siebie części świata, odwracając uwagę od ich rzeczywistych problemów i specyfiki kulturowej? Metaforą społeczeństw, które nieskażone zachodnim indywidualizmem pozostają bliżej tego co ludzkie i wspólnotowe? Niewielkich rozmiarów książka Muszyńskiego jest jedynie punktem wyjścia do tego typu rozważań, nie opisuje w sposób zadowalający żadnego z regionów wchodzących w skład tzw. państw Trzeciego Świata. Autor nie tworzy pełnego obrazu Południa, nie udziela odpowiedzi. Skupiając się na tym co ulotne i trudne do zdefiniowania, twórczo mnoży wątpliwości. (ak) Czarne, Wołowiec 2013, s. 208, ISBN 978-83-7536-507-8
malarstwa czy rzeźby. Świetnie czyta się też teksty o genialnych kobietach – malarkach, którym szczególnie trudno było realizować własny geniusz w patriarchalnym świecie: Marietcie Robusti, Sofonisbie Anguissoli, Lavinii Fontanie. Gawędy Bożeny Fabiani to świetna pozycja dla tych, którzy sztuką się po amatorsku – co nie znaczy że powierzchownie – interesują, a także dla tych, którzy chcieliby zrobić pierwszy krok w tym kierunku. Jarosław Górski Świat Książki, Warszawa 2013, s. 382, 39,90 zł. ISBN 978-83-7799-420-7
kulinaria Tiff i Jim Easton
Kempingowa książka kucharska
socjologia Daniel Goleman
Inteligencja społeczna O tym, że człowiek jest istotą społeczną, nie trzeba nikogo przekonywać. Jak silne są jednak te więzi? Jak bardzo jesteśmy nieszczęśliwi, czy wręcz bezradni, gdy znajdziemy się poza społeczeństwem, czy inaczej – poza grupą. Daniel Goleman, autor „Inteligencji emocjonalnej”, pokazuje, że jesteśmy „zaprogramowani do łączenia”, a zerwanie więzi może mieć bardzo złe konsekwencje. Książka jest świetnie napisana, podparta przykładami, obserwacjami, historiami rzeczywistych ludzi. Dialogi czy opisy zdarzeń, pozwalają odnaleźć się w konkretnej sytuacji. A zdaniem Golemana zdrowe więzi społeczne – inteligencja społeczna (często instynktowna) – mają wielki wpływ na nasze samopoczucie także w sytuacjach intymnych, związanych z rodziną, zdrowiem, życiem seksualnym, wpływają na poziom stresu. „Pielęgnuj swoje związki społeczne” – oto przesłanie, a jak to robić? – przykładów w książce Golemana znajdziemy dostatecznie wiele. (ł)
Poradnik, który aktywizuje rodziny do wspólnych wypraw z namiotem, do krótkich wypadów, gdy służy temu pogoda. I jedzenie nie jest tu w żaden sposób przeszkodą. Wbrew przeciwnie, gotowanie na otwartej przestrzeni może też być zabawą, autorzy zachęcają, by rodzice angażowali dzieci do przygotowania wspólnych posiłków, niech będzie to chociażby nadziewanie kiełbasek czy kolorowych szaszłyków na patyki na ognisko. Dla fig ciągutek czy chałwy bananowej warto wyruszyć nawet na weekendowy wypad kempingowy. Przepisy proponowane w książce mają jeden wspólny mianownik – są proste. I atrakcyjne dla najmłodszych uczestników. Autorzy bardzo ułatwiają sprawę osobom planującym wycieczkę, podając przykładowe jadłospisy (dla młodszych dzieci, dla starszych dzieci, dla wegetarian) i gotową listę zakupów. Nie zapominają też o atrakcjach dodatkowych, jak spacer po lesie i wykorzystanie w prowizorycznej kuchni kampingowej jego darów, czy wizyta na wiejskim targowisku, gdzie można zdobyć świeże jaja, ser czy warzywa. (et) tłum. Ewa Kapilewicz, G+J Gruner + Jahr, Warszawa 2013, s. 29,90 zł, ISBN 978-83-7778-276-7
książki audio
tłum. Andrzej Jankowski, Rebis, Poznań 2013, s. 480, 44,90 zł, ISBN 978-83-7301-939-3
Andrzej Pilipiuk
Czarownik Iwanow
sztuka Bożena Fabiani
Moje gawędy o sztuce Bożena Fabiani od lat publikuje popularne felietony, i pisane, i czytane na radiowej antenie, poświęcone wielkim mistrzom sztuk pięknych. Obdarzona znakomitym, barwnym stylem, dydaktycznym temperamentem, erudytka i pasjonatka wydała teraz bardzo pokaźny zbiór felietonów poświęconych najwybitniejszym artystom włoskiego dojrzałego renesansu i manieryzmu. Autorka opowiada przede wszystkim o twórczości w świetle biografii artystów. Tę fascynację jednostką twórczą, dążącą mimo niesprzyjających warunków do realizacji swoich wizji, mającą odwagę mówienia własnym językiem, przekraczania artystycznych przyzwyczajeń i ograniczeń, widać w gawędach Bożeny Fabiani aż nadto dobrze. Nic więc dziwnego, że bohaterem, któremu poświęca najwięcej miejsca i – co daje się między wierszami wyczytać – sympatii, jest Michał Anioł Buonarroti. Genialny rzeźbiarz, objawiony już niemal jako dziecko, który w swoim długim i twórczym życiu zamieniał w arcydzieło każdą bryłę marmuru, i który nawet wbrew własnemu przekonaniu o tym, że jest właśnie rzeźbiarzem a nie malarzem, stworzył jedne z najwspanialszych malowideł w dziejach świata. Bożena Fabiani szuka właśnie w człowieku tej twórczej iskry ożywiającej dzieła. Pisze także m. in. o dziecku szczęścia Rafaelu Santim, o nadającym swoim dziełom niezwykłą zmysłowość Giorgionem, o Tycjanie, o Lorenzu Lotto, Coreggiu, niezwykłym portreciście Bronzino i o Cellinim – złotniku, który swoje rzemiosło zrównał z arcydziełami 46
b i b l i o t e k a
a n a l i z
W wersji audio ukazał się drugi z tomów opowiadań o Jakubie Wędrowyczu, oryginalnie wydany w 2002 roku. Najdłuższym tekstem jest tytułowy „Czarownik Iwanow”, mocno zagmatwana historia o złych mocach, wampirach i watykańskim egzorcyście, oczywiście wszystko w swojskiej Wojsławickiej scenerii, pojawiają się w tle starzy znajomi – Semen i Józef Paczenko, są i nieudolni funkcjonariusze milicji, pije się bimber i perłę chmielową, w ruch idą widły i sztachety. Opowiadanie przegadane, zbyt wiele wątków na raz, zbyt wiele podobnych zdarzeń. Cały tom jest zresztą najsłabszym z cyklu o Wędrowyczu, w wersji audio jest jednak mistrzowsko czytany przez Grzegorza Pawlaka, który czytał też inne tomy z tej serii. (ł) Fabryka Słów, Lublin 2013, CD-MP3, ISBN 978-83-7574-189-6
Jacek Piekara
Ja, inkwizytor. Dotyk zła Wersja audio tomu wydanego w 2010 roku, obejmującego dwa opowiadania. Bohaterem jest inkwizytor Mordimer Madderdin, jedna z najciekawszych postaci w polskiej fantastyce – przewrotny, bezwzględny, ale też uczuciowy, kierujący się własnym kodeksem moralnym i obdarzony lekko makabrycznym poczuciem humoru. Obydwie historie opowiadają o wczesnych doświadczeniach, młodego jeszcze i wystawianego na pokusy, inkwizytora. Opowiadanie „Dotyk zła” to typowa historia kryminalna, Madderdin prowadzi śledztwo dotyczące morderstw w miasteczku Wittlich, w grę wchodzą siły nadprzyrodzone, ale motywy są jak najbardziej przyziemne. Duże lepsze w tym tomie
p r z e d s t a w i a
•
k s i ą ż k i
•
m a j
2 0 1 3
Pomagamy uczyć Tradycyjnie i nowocześnie
• podręczniki • zeszyty ćwiczeń • e-ćwiczenia • multibooki • atlasy • e-diagnozy • słowniki • gry edukacyjne • płyty audio • e-testy • płyty DVD • interaktywne rozkłady materiału • poradniki metodyczne • podręczniki online • multimedia wSiP – edukacja w najlepszej formie
Recenzje jest drugie opowiadanie, „Mleko i miód”, to opowieść miłosna z elementami mistycznymi, przedstawia zupełnie inne oblicze bohatera – niemal prostodusznego, a na pewno sentymentalnego kochanka. Podobnie jak w przypadku realizacji audio innych części cyklu, znakomicie czyta Janusz Zadura. (ł)
nia wywiązuje się bez zarzutu, wpierw skrupulatnie zbierając materiały, a potem wykorzystując swój cały talent literacki do napisania książki. Dzięki niemu Ameryka poznała tę dramatyczną i zdumiewającą, a przy tym wielowątkową historię, która teraz z pewnością zafascynuje polskich czytelników. (pd)
Biblioteka Akustyczna, Warszawa 2013, CD-MP3, ISBN 978-83-7878-054-0
tłum. Robert Stiller, Andrzej Findeisen/AMF Plus Group, Warszawa 2013, s. 428, 39,99 zł, ISBN 978-83-60532-29-4
literaturoznawstwo
Edukacja
Violetta Wejs-Milewska
Wykluczeni
Zbiór esejów wybitnej badaczki, historyka i antropologa literatury, poświęconych wykluczonym w specyficzny sposób – głównie twórcom na emigracji: Witoldowi Gombrowiczowi, Gustawowi Herlingowi-Grudzińskiemu, Jerzemu Stempowskiemu, Józefowi Wittlinowi, a także Tadeuszowi Nowakowskiemu, Czesławowi Straszewiczowi i kompozytorowi Romanowi Palestrowi. Autorka celnie przy tym przytacza słowa Tymona Terleckiego, który stwierdził, że „być emigrantem to sytuacja neurotyczna, psychopatyczna. Jest w niej nawet coś ze schizofrenii”. Wykluczonymi w tym tomie są także żyjący w kraju – Jan Józef Szczepański, który „buduje azyl w mieliznach rzeczywistości”, jak też najbardziej niepokorny Stefan Kisielewski, którego słynny „Dziennik”, jak też „Dziennik 1954” Leopolda Tyrmanda są szczególnymi źródłami badań nad wykluczeniem w czasach PRL, podobnie jak dla dziejów emigracji w umiejętny i nowatorski sposób wykorzystującej nie tylko archiwa literackie, ale też radiowe – głównie Radia Wolna Europa. Dzisiaj problem emigracji przestaje być stanem dramatycznym, a staje się formą codzienności. A przecież od czasów Legionów Dąbrowskiego, czy nawet wcześniej, od czasów Konfederacji Barskiej, czyli od końca XVIII wieku po czasy nam współczesne, na emigrację decydowały się czy były do niej zmuszane początkowo setki naszych obywateli, a potem tysiące i dziesiątki tysięcy. Rozdział ten szczęśliwie możemy uznać za zamknięty. Dodajmy jeszcze pochwałę oprawy graficznej pracy wzbogaconej nieznanymi fotografiami, które stanowią świetną dokumentację życia na emigracji. (pd) Wydawnictwo Uniwersytetu w Białymstoku, Białystok 2012, s. 542, ISBN 978-83-7431-323-0
Jack Mayer
Życie w słoiku Z pozoru sprawa wygląda na banalną. Na głębokiej amerykańskiej prowincji, w zapomnianym stanie Kansas, kilka nastolatek stworzyło spektakl szkolny, którego bohaterką jest starsza kobieta. Ale ta kobieta nie tylko, że żyje niemal po drugiej stronie globu, w Polsce, ale uratowała życie 2500 żydowskim dzieciom w czasie wojny i do tego o jej dokonaniach wie tylko niewielu ludzi. I jest jeszcze jeden element tej nieprawdopodobnej historii – opowiada ją lekarz-pediatra z eleganckiego stanu Vermont, który trafił na nią za sprawą całkowitego przypadku. Narracja książki biegnie dwoma torami. Jednym jest życie Ireny Sendlerowej, jej walka o ocalenie jak największej liczby żydowskich dzieci z warszawskiego Getta przed zagładą, walka o ich życie i dbałość o ich dalsze losy, czego symbolem są zapiski o ich prawdziwych nazwiskach ukryte w tytułowym słoiku. Drugi tor to wątek amerykańskich nastolatek, które odkryły dla świata Irenę Sendler. Autor jest zafascynowany obiema opowieściami, a zwłaszcza faktem, że się zaskakująco krzyżują, a jeszcze wciągnęły go do tej wielkiej historii, w której sam staje się świadkiem wydarzeń. Jest zaskoczony, że to właśnie on został „wyznaczony” do ich opisania, ale ze swojego zadab i b l i o t e k a
a n a l i z
Zabawy matematyczne „Koło domu jest ogródek. W domku mieszka krasnoludek. Nie wiem, czy mi uwierzycie, liczy muchy na suficie” – przedszkolaki liczą z krasnoludkiem, a muszki to uczestnicy zabawy. A potem witają się prawe stopy, a dzieci uczą się rozróżniać strony. Tupią prawą nogą i pokazują serduszko. Wyznaczają kierunki i poznają przestrzeni oraz figury geometrycznych. Prawda, że fajnie zrobić z kolegami trójkąt lub kwadrat na dywanie? Trzeba udawać jeden z boków. Poprzez zabawę dzieci uczą się, jak wyglądają liczby. Poznają liczebniki porządkowe. Dodają i odejmują. A do nauki wystarczą im rączki i nóżki oraz dobry humor. Czasem przyda się także sympatyczny pluszowy miś albo „pomoce naukowe” w postaci sznurka, guzików lub kartoników. Bo matematyka to przecież nie tylko liczenie – o czym przekonają się najmłodsi uczniowie. Książeczka rozwija procesy poznawcze dzieci, kształtuje umiejętności matematyczne, orientację w stosunkach przestrzennych i wielkościowych, a także łączy wychowanie, zabawę i nauczanie. Reguły zabaw są jasne, zaś wszyscy jej uczestnicy mają równe szanse na osiągnięcie celów. „Zabawy matematyczne” to propozycja adresowana do wychowawców przedszkolnych, nauczycieli prowadzących zajęcia wyrównawcze oraz nauczycieli klas młodszych. Dzięki zabawie i „matematycznym pomysłom” uczenie staje się atrakcyjne, dostarcza pozytywnych wrażeń i zapewnia efekty wychowawczo-dydaktyczne. (hab) Oficyna Wydawnicza Impuls, Kraków 2013, s. 94, ISBN 978-83-7850-159-6
Maria Dudzikowa, Karina Knasiecka-Falbierska
Sprawcy i/lub ofiary działań pozornych w edukacji szkolnej
literatura faktu
48
Dorota Niewola
Zaniechanie, obojętność, milczenie, brak reakcji i nieznajomość problemu. Grzechy główne współczesnej szkoły. „Jeśli chce się rozwiązać problem, to trzeba go nazwać” – od tego zaczynają autorzy publikacji. „Wsadzamy kij w mrowisko” – obiecują. Mają prowokować, namawiać do zmian i zachęcać środowisko do nowych badań, a czytelników do dyskusji. Jaką rolę i miejsce zajmują działania pozorne w polskiej edukacji? – zastanawiają się autorzy i starają się przedstawić krytyczną obserwację szkolnictwa i edukacji. Demaskują działania pozorne – a do nich należą na pewno: biurokratyzacja, „mętne wizje”, obietnice bez pokrycia, chaos w kształceniu nauczycieli, dewaluacja matury, puste hasła wielkich reform. Autorzy-pedagodzy poszukują sposobów na walkę z działaniami pozornymi. Nie napawa optymizmem myśl, że „w szkole coraz częściej tworzy się bariery demokracji”, a co za tym idzie kształtuje w uczniach konformizm, potrzebę podążania za stadem, powierzchowność i niezdolność własnego wyboru. Nikt raczej nie chwali uczniów za odwagę bronienia własnego stanowiska. Na pewno nie wpływa korzystnie na ucznia sytuacja, w której nauczyciele, zamiast uczyć i wychowywać, piszą programy, sprawozdania z efektów pracy i zajmują się sprawami administracyjnymi. Wychowują na papierze. Praca adresowana jest do nauczycieli oraz pedagogów zajmujących się teorią nauczania, ale również do zwykłego czytelnika – ciekawego świata, który jest gotowy zmienić swój sposób postrzegania polskiej szkoły i niekoniecznie obwiniać za wszystko nauczycieli. Joanna Habiera Oficyna Wydawnicza Impuls, Kraków, 2013, s. 502, ISBN 978-83-7850-174-9
p r z e d s t a w i a
•
k s i ą ż k i
•
m a j
2 0 1 3
Wydawnictwo Sonia Draga
POLECA NOWOŚCI CZERWCA!
Burzliwe losy Marie Tussaud, której talent rzeźbiarski zachował do naszych czasów twarze bohaterów tamtej epoki, jak również niejednokrotnie ocalił jej życie.
Przeszłość i teraźniejszość splatają się w oszałamiającą powieść o szukaniu siebie. Mię i Maddie prześladuje legenda o młodej kobiecie, która uniknęła śmierci w ruinach Casa al Vento.
Średniowieczna Asturia, hrabstwo w Pirenejach rządzone twardą ręką przez okrutnego, żądnego bogactw hrabiego, który bierze w niewolę córkę rywala zwaną „Różą Asturii”…
Zagadka z czasów antyku, Autor zabiera nas w podróż do Niezapomniana opowieść Dociekliwa pani komisarz na przemyślna intryga, bezlitosny ezoterycznego Paryża – podróż, o miłości, obsesji, morderstwie tropie pedofila, który czerpie bandyta i przekleństwo w której nadprzyrodzone i o tym, jak dalece może się przyjemność z niewyobrażalnie legendarnego skarbu. zjawiska przeplatają się posunąć człowiek, by zdobyć to, okrutnych rytuałów. z rytualnymi mordami... czego pragnie.
Wszystko zaczęło się od dziewczyny… bo zawsze jest jakaś dziewczyna. Gdzieś w połowie Charlotte Street Jason przeżył niewiarygodnie cudowną, ulotną chwilę...
Wielu mężów zapomina o codziennych obowiązkach i ważnych rocznicach. Vaughan natomiast zapomniał, że w ogóle ma żonę. Jednak zrobi wszystko, żeby ją odzyskać.
tel. 32 782 64 77, 32 782 60 37, www.soniadraga.pl
Dziesięcioletnia Judyta, nie znajdując akceptacji w świecie, buduje własną rzeczywistość. Jednak konsekwencje jej nowo odkrytej mocy wymykają się spod kontroli.
www.facebook.com/wydawnictwoSoniaDraga
ISSN 1234-0200
2 013
9 771234 020133
m a j
05
m a g a z y n
l i t e r a c k i
Nr 5/2013 (200) • maj 2013 Cena 14,50 zł (8% VAT) • ISSN 2083-7747 • Indeks 334464
k s i ą ż k i