MLK 10/17

Page 1

k s i ą ż k i l i t e r a c k i

SRZLHĂÊ

Nr 10/2017 (253) Cena 14,50 zł (8% VAT) • ISSN 2083-7747 • Indeks 334464

m a g a z y n

6=&=}¥/,:< %2 1$:5 &21<

VWU [ FP LOXVWUDFML twarda oprawa

,6%1 Cena detal. ]ï HJ] (z VAT)

www.bialykruk.pl

32/6.,( :<'$1,( )5$1&86.,(*2 %(676(//(5$

7KLHUU\ %L]RW W\WXïRZ\ ķDQRQLPRZ\ NDWROLNĵ RGQRVL VXNFHV\ Zbĝ\FLX PLPR WHJR QLH F]XMH VLÚ SHZQLH QLH RGF]XZD WHĝ SHïQL V]F]ÚĂFLD NWöUÈ SRQRÊ Zb WDNLP NRPIRUFLH F]XÊ SRZLQLHQ 3HZQHJR GQLD ]QDMRP\ QDPDZLD JR E\ SRV]HGï QD NDWHFKH]Ú GOD

GRURVï\FK ¿RQD QD ZLHĂÊ RbW\P ĂPLHMH VLÚ Söï ĝDUWHP Söï VHULR ĝH WR VSRWNDQLH VHNW\ ,bU]HF]\ZLĂFLH JG\ NRñF]\ VLÚ NDWHFKH]D %L]RW SU]\U]HND VRELH ĝH MHJR VWRSD QLJG\ ZLÚFHM MXĝ ZbW\P NRĂFLHOH QLH SRVWDQLH 1DGFKRG]L MHGQDN G]LHñ Zb NWöU\P ZUDFD DbVSRWNDQLH WR RGPLHQLD MHJR ĝ\FLHĮ

3RZLHĂÊ ķ$QRQLPRZ\ NDWROLNĵ NWöUD Zb U GRF]HNDïD VLÚ ZH )UDQFML HNUDQL]DFML SRU\ZD V]F]HURĂFLÈ LbRWZDUWRĂFLÈ -HVW QDSLVDQD EDUZQLH ĝ\ZR Lb]bGXĝ\P SRF]XFLHP KXPRUX

%LDï\ .UXN 6S ] R R XO 6]ZHG]ND .UDNöZ WHO IDNV H PDLO PDUNHWLQJ#ELDO\NUXN SO 3U]\ ]DPöZLHQLX QD NZRWÚ SRZ\ĝHM b]ï NRV]W\ SU]HV\ïNL b]ï SRQRVL Z\GDZQLFWZR

10 / 2 017

W

b WHM SRU\ZDMÈFHM DXWRELRJUDğF]QHM SRZLHĂFLb]QDQ\ IUDQFXVNL SURGXFHQW WHOHZL]\MQ\bNUHĂOL SUDZG]LZÈ KLVWRULÚ VZHJR SRZURWX GR ZLDU\ b'DMH QLH]Z\NïH ĂZLDGHFWZRbļ RG RERMÚWQRĂFL SRSU]H] ]ZÈWSLHQLH GR QDZUöFHQLDĮ

9 771234 020171

10


WYDAWNICTWO SONIA DRAGA poleca w listopadzie

Dziękujemy, şe jesteście z nami!

Mistrz powieści szpiegowskiej dzieli się wspomnieniami z ponad 60 lat pracy pisarskiej – poszukiwań sensu człowieczeństwa, tak widocznych w losach stworzonych przez niego postaci.

Ta ksiąşka sprawi, şe zechcesz rzucić wszystko i wyjechać do miejsc, o których nie śniłeś albo których nie śmiałeś sobie wyobraşać. Niech ciekawość będzie twoim kompasem!

Znakomity zbiór esejów Christophera Hitchensa, który pozwoli blişej poznać tego pełnego pasji i sceptycyzmu błyskotliwego pisarza i dziennikarza.

y/WMĘ—˲OE SH[E˲RE QÂş[MĘ—GE ^ X]TS[S WOERH]RE[WOĘ— TVSWXSXĘ— M SX[EVXSË–GMĘ— S ^HVS[MY WIOWYEPR]Q TVSFPIQEGL KMRIOSPSKMG^R]GL SVE^ TSVYW^ENĘ—GE [ WTSWÂşF RMIWTSX]OER] [ REW^IN OYPXYV^I TVSFPIQ] OSFMIGSË–GM +SVĘ—GS TSPIGEQ [W^]WXOMQ OSFMIXSQ E XEO˲I MGL TEVXRIVSQz PROF. DR HAB. N. MED. ANITA OLEJEK

100 KSIĘGARNI ĹšWIAT KSIÄ„ĹťKI

Świętuj z nami 27-29 października

Sześć ofiar. Jedno ciało. Zero podejrzanych. Ciekawe, czy po przeczytaniu tej ksiąşki odwaşysz się wyłączyć światło!

www.soniadraga.pl

Departament Q wyciąga na światło dzienne niewyjaśnione sprawy sprzed lat. Powieść bestsellerowego duńskiego pisarza doczekała się znakomitej ekranizacji.

www.fb.com/WydawnictwoSoniaDraga

Lisa Gardner jest jedną z najlepszych autorek thrillerów. To kolejna pełna napięcia i suspensu powieść, urzekająca przy tym misternie skonstruowaną intrygą.

tel. 32 782 64 77



spis treści

W numerze Recepta na szczęście numer 10 (253) Redaktor naczelny: Piotr Dobrołęcki Z-ca red. naczelnego: Ewa Tenderenda-Ożóg Zespół: Łukasz Gołębiewski, Joanna Hetman, Paweł Waszczyk Stale współpracują: Małgorzata Janina Berwid, Anna Czarnowska-Łabędzka, Janusz Drzewucki, Tomasz Gardziński, Jarosław Górski, Joanna Habiera, Piotr Kitrasiewicz, Bogdan Klukowski, Tadeusz Lewandowski, Marek Ławrynowicz, Krzysztof Masłoń, Wanda Morawiecka, Małgorzata Orlikowska, Urszula Pawlik, Bożena Rytel, Grzegorz Sowula, Michał Zając, Tomasz Zapert Reklama: Ewa Tenderenda-Ożóg Sekretariat: Ewa Zając Prenumerata: Ewa Zając Adres redakcji: 00-048 Warszawa, Mazowiecka 6/8 pok. 416 tel.:(22) 828 36 31 Internet: www.rynek-ksiazki.pl e-mail: marketing@rynek-ksiazki.pl facebook.com/magazynliteracki http://issuu.com/magazynliteracki Wersja elektroniczna dostępna jest w e-sklepach: Virtualo.pl, Publio.pl i Koobe.pl Łamanie: TYPO 2 Wydawca: Biblioteka Analiz Sp. z o.o. 00-048 Warszawa, ul. Mazowiecka 6/8 pok. 416 Prezes zarządu: Ewa Tenderenda-Ożóg Prenumerata: 1) R edakcja: tel. (22) 828 36 31, www.rynek-ksiazki.pl/sklep/czasopisma 2) G armond Press Kraków: www.garmond.com.pl

Tradycyjnie na jesieni redakcja „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI” ogłasza wyniki rankingu najlepszych w Polsce drukarń dziełowych. Już po raz czternasty poprosiliśmy wydawców o ocenę współpracy z rodzimymi zakładami drukarskimi. W odpowiedzi otrzymaliśmy 117 głosów oddanych na 28 drukarń. „Dla wydawcy, który przykłada dużą wagę do jakości swoich publikacji, we współpracy z firmami poligraficznymi niezwykle ważne są takie czynniki jak jakość, terminowość, wzajemne egzekwowanie ustalonych warunków oraz możliwość bezproblemowego dialogu” – wypowiedział się jeden z ankietowanych. Wszystkie te warunki, jak zapewnił, spełnia drukarnia, która zwyciężyła w naszym rankingu 17-20

Przesiane przez pamięć Przez trzy miesiące pracowałam w „Nowej Kulturze”, ale dziennikarskiego bakcyla połknęłam w popołudniówce powołanej do życia wkrótce po Październiku. Trafiłam do tej gazety za sprawą pisującego tam przyjaciela Ojca, poety Żagarysty Jerzego Zagórskiego. Terminowałam w kolejnych działach, ale szybko zacumowałam – wraz z pozostałym narybkiem: Ewą Boniecką oraz Stefanem Drabarkiem – w dziale „Kultura”, prowadzonym przez Leona Janowicza, mającego za sobą konspiracyjną przeszłość w wileńskiej AK, „uhonorowaną” pobytem w łagrze. Zresztą redakcję pisma współtworzyły osoby z podobną przeszłością. Byliśmy bardzo zintegrowani. Po pracy nierzadko ruszaliśmy w miasto. Trasę zazwyczaj wyznaczał Andrzej Roman z redakcji sportowej, bywalec i znawca stołecznych knajp – z Kirą Gałczyńską rozmawia Tomasz Zbigniew Zapert 27

david almond – realizm magiczny dla młodych Czy można pisać książki, które będą przyciągające, niepokojące i fascynujące dla dzieci i młodzieży, jak niegdyś latynoski magiczny realizm przyciągał rzesze dorosłych czytelników? Każdy, kto chciałby sprawdzić, czy taka możliwość istnieje, powinien zapoznać się z twórczością Davida Almonda. Jeszcze lepiej jednak byłoby oddać jego powieści właściwym adresatom – dzieciom… starszym i młodszym – sylwetkę brytyjskiego pisarza przybliża Michał Zając 22-23

Książki miesiąca „Blizna” Danuty Chlupovej i „Imigranci u bram” ks. prof. Waldemara Cisło 34 „Zadry” Dominika Rutkowskiego i „Opowieści na dobranoc dla młodych buntowniczek” Eleny Favilli i Franceski Cavallo 35

3) Kolporter S.A.: www.kolporter.com.pl 4) P renumerata realizowana przez RUCH S.A: Zamówienia na prenumeratę w wersji papierowej i na e-wydania można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl lub kontaktując się z Telefonicznym Biurem Obsługi Klienta pod numerem: 801 800 803 lub 22 7175959 – czynne w godzinach 7.00–18.00. Koszt połączenia wg taryfy operatora.

2

Proponujemy także Wydarzenia 4-10 • Bestsellery z komentarzem Krzysztofa Masłonia 12-14 • Książka zaczyna się od okładki – książki dla dzieci poleca Anna Czarnowska-Łabędzka 24 • Fragment książki „Nie gaście tej lampy przy drzwiach…” Kiry Gałczyńskiej 26 • Między wierszami – felieton Tomasza Zaperta 28 • Na-molny książkowiec – felieton Tadeusza Lewandowskiego 30 • Co czytają inni – felieton Grzegorza Sowuli 31 • Dusza zaklęta w książce – felieton Małgorzaty Karoliny Piekarskiej 32 • Recenzja na dwa głosy – Grzegorz Sowula i Łukasz Gołębiewski o nowej książce Davida Lagercrantza 33 • Recenzje 36-48 m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

1 0 / 2 0 1 7



Wydarzenia Podręczniki w szkołach

akademia szwedzka zdecydowała

W

ydawnictwa edukacyjne zakończyły hurtowe dostawy podręczników do szkół. „Tegoroczne dostawy dotacyjnych publikacji śmiało można określić największą w historii polskiej edukacji operacją logistyczną – wydawcy dostarczyli 34 mln publikacji do ponad 20 tys. szkół, dzięki czemu darmowe podręczniki i ćwiczenia otrzymali w tym roku uczniowie wszystkich klas szkół podstawowych i gimnazjów. Reforma edukacji oraz spowodowane nią zmiany w podstawach programowych oznaczały konieczność przygotowania nowych podręczników dla klas: I, IV i VII szkoły podstawowej. Wydawnictwa wydrukowały i dostarczyły o 45 proc. więcej podręczników niż w roku ubiegłym” – czytamy w komunikacie Sekcji Wydawców Edukacyjnych Polskiej Izby Książki. „Ten sezon był naprawdę wyjątkowy. 33 proc. całkowitej liczby zamówień zostało złożonych dopiero po 15 sierpnia, czyli na dwa tygodnie przed rozpoczęciem roku szkolnego, co dało wydawnictwom niewiele czasu na ich realizację. Spodziewaliśmy się dużego szczytu sierpniowego, ale jego skala jednak nas przytłoczyła, dlatego przepraszamy wszystkich, którzy na książki musieli poczekać dłużej, niż obiecywaliśmy. Z pomocą MEN możemy takich opóźnień uniknąć w przyszłych latach. Dlatego zwracam się bezpośrednio do Pani Minister Edukacji Narodowej, aby przywróciła dobrą praktykę – zaniechaną w poprzedniej kadencji – ustalenia jednej obowiązującej daty składania zamówień. Proponujemy, by był to 30 czerwca – złożenie zamówień do tego dnia pozwoli bezpiecznie zaczynać pracę z książkami zawsze 1 września” – komentuje Jarosław Matuszewski, przewodniczący Sekcji. (p)

nobeL dLa Kazuo isHiGuRo

T

egorocznym laureatem Nagrody Nobla w dziedzinie literatury został Kazuo Ishiguro. W uzasadnieniu Akademia Szwedzka podkreśliła, że Ishiguro w swych powieściach, które są pełne „wielkiej siły emocjonalnej, obnaża otchłań kryjącą się pod naszym złudnym poczuciem połączenia ze światem”. W wywiadzie udzielonym zaraz po ogłoszeniu decyzji Akademii, jej sekretarz Sara Danius stwierdziła również: „To autor, który niezwykle koncentruje się na zrozumieniu przeszłości, ale zwraca przy tym uwagę na to, co należy zapomnieć, by żyć dalej. Dotyczy to zarówno jednostek, jak i społeczeństw. Mamy nadzieję, że tegoroczny wybór Akademii ucieszy ludzi na całym świecie”. Kazuo Ishiguro to brytyjski pisarz i scenarzysta. Urodzony w 1954 roku w Japonii, od 1960 roku mieszka w Wielkiej Brytanii. Autor siedmiu powieści – m.in. „Pejzaż w kolorze sepii, „Malarz świata ułudy”, „Pogrzebany olbrzym” – oraz tomu opowiadań „Nokturny”. Do wzrostu popularności pisarza niewątpliwie przyczyniły się ekranizacje jego powieści, jak niezapomniane „Okruchy dnia” z Anthonym Hopkinsem i Emmą Thompson czy „Nie opuszczaj mnie” z Keirą Knightley i Carey Mulligan. Od 2005 roku polskim wydawcą książek Kazuo Ishiguro jest Wydawnictwo Albatros. „Z największą przyjemnością zadbamy, aby w ciągu najbliższych miesięcy do księgarń trafił komplet książek tego autora. Chcemy, by wszyscy czytelnicy mieli możliwość poznania jego wyjątkowej i ważnej prozy. W 2005 roku przy okazji promocji powieści »Nie opuszczaj mnie« Kazuo Ishiguro na nasze zaproszenie przyjechał do Polski. Dołożymy wszelkich starań, by już wkrótce ponownie odwiedził nasz kraj. Mamy nadzieję, że autor przyjmie nasze zaproszenie i w 2018 roku znów spotka się z polskimi czytelnikami” – powiadomił w swoim komunikacie wydawca. (pw, et)

tor przeczyta fragmenty wybranej przez czytelników powieści. Przez kilka tygodni czytelnicy indywidualnie będą kontynuować lekturę, która kończy się na drugim spotkaniu z aktorem. Spotkania w księgarniach mają zachęcić czytelników do ich regularnego odwiedzania. Księgarnia Marzeń wspiera niewielkie księgarnie, które nie tylko zajmują się sprzedażą, ale są także miejscem spotkań ludzi, dla których książki są ważną częścią życia i inspiracją Księgarnia Marzeń do rozwoju. Udział w spotkaniach jest bezpłatundacja Legalna Kultura zainicjowała we ny. (pw) wrześniu nowy projekt pod nazwą Księgarnia Marzeń. Jego celem jest wspieranie Kindloteka w Warszawie niesieciowych księgarni i promocja czytania. Według najnowszych danych Ogólnopolskiej d początku października Biblioteka Bazy Księgarń, co roku z mapy kraju ginie naUniwersytecka w Warszawie wypowet kilkadziesiąt takich miejsc – na 1836 księ- życza e-booki na czytniki Kindle. Jesienią garń dostępnych w OBK tylko ułamek działa 2016 roku urządzenia przekazała bibliotece w gminach wiejskich lub na wsiach. firma Amazon. Wszystkie Kindle na obudoKsięgarnia Marzeń w pierwszej, pilotażo- wie mają wygrawerowane hasło „200 lat Biwej edycji, odwiedzi m.in. Włocławek, Płock blioteki Uniwersyteckiej w Warszawie”. Na i Otwock. W każdej księgarni odbywają się studentów czeka 200 czytników e-booków. dwa spotkania – na pierwszym aktorka lub ak- Czytelnicy z uprawnieniami do wypożyczania zbiorów BUW będą mogli wypożyczyć nośnik na 30 dni z możliwością trzykrotnej prolongaty, a pozostali – korzystać z urządzeń na miejscu. (pw)

F

O

fot. archiwum

P

Na zdjęciu Danuta Stenka

4

Programy o książkach

o kilkumiesięcznej przerwie na telewizyjną antenę wraca program literacki „Dachy Krakowa, czyli literatura jest rozmową”, którego koproducentem jest Instytut m a g a z y n

l i t e r a c k i

Książki. Druga edycja cyklu promującego czytelnictwo przynosi odświeżoną formułę, w której oprócz rozmowy z autorami najciekawszych publikacji ostatnich tygodni, pojawi się również dyskusja dwojga krytyków na temat nowości wydawniczych, a także propozycje lektur, które polecają znani artyści, sportowcy, osoby publiczne. Program emitowany jest na antenie TVP Kraków oraz ogólnopolskim paśmie TVP 3, prowadzi go Anna Czartoryska-Sziler. Emisje programów koprodukowanych przez Instytut Książki pojawią się jesienią również na innych antenach telewizyjnych. Na antenie Polsat News w sobotnie wieczory o godz. 18.30 miłośnicy książek mogą obejrzeć program „Spis treści”, w którym gośćmi Mariusza Cieślika są poeci, pisarze i tłumacze. W programie pojawia się również „Loża komentatorów” i „Pozycja obowiązkowa”, poświęcona dziełom i nazwiskom, których nie wypada przeoczyć. Natomiast na antenie TVP 2 co niedzielę o godz. 19.25 pojawia się program „LAJK”, a w nim „Cafe Książka” prezentująca rozmowy z autorami bestsellerów. Powtórka „Cafe Książki” pojawia się natomiast co wtorek w porannym paśmie „Pytanie na śniadanie”. (pw)

nowości w Księgarniach Świata Książki

N

a koniec września sieć Księgarń Świat Książki liczyła 91 placówek. W drugiej

k s i ą ż k i

1 0 / 2 0 1 7



Wydarzenia nike dla cezarego łazarewicza

zWyciĘsKie „żeby nie było ŚLadÓW”

L

fot. archiwum

aureatem 21. edycji Nagrody Nike został Cezary Łazarewicz. Za najlepszą książkę roku jury uznało jego reportaż „Żeby nie było śladów”, który ukazał się nakładem Wydawnictwa Czarne, prezentujący jedną z najgłośniejszych zbrodni lat osiemdziesiątych w PRL – śmiertelne pobicie Grzegorza Przemyka przez milicjantów. Cezary Łazarewicz szczegółowo opisuje historię 19-letniego maturzysty – od zatrzymania na placu Zamkowym po wydarzenia, które nastąpiły później. Pokazuje cynizm autorytarnej władzy zacierającej ślady zbrodni, niewyobrażalną krzywdę i rodzicielską miłość oraz bezsilność władz III RP, którym nie udało się znaleźć i ukarać winnych. Tak o genezie zwycięskiej książki mówił – podczas uroczystości wręczenie nagrody – sam autor: „To miała być książka o czasach, które nigdy się nie zdarzą, o tym, jak kłamstwo zwycięża. Kiedy już ją napisałem, opisując mechanizmy władzy sprzed 30 lat, to nagle zauważyłem, że są one wieczne. (…) To, co dzieje się teraz, bardzo przypomina te mechanizmy, które wydawało mi się, że już nigdy nie wrócą. (…) Mam nadzieję, że za 20 lat będzie ktoś, kto opisze dzisiejsze mechanizmy władzy i, być może, też za to dostanie nagrodę”. W jury tegorocznej edycji konkursu zasiadali: Tomasz Fiałkowski (przewodniczący), Joanna Krakowska, Antoni Pawlak, Maria Anna Potocka, Paweł Rodak, Joanna Szczęsna, Andrzej Werner, Marek Zaleski i Maria Zmarz-Koczanowicz. „Po raz pierwszy w dziejach Nike nagradzamy reportaż – reportaż historyczny. To historia sprzed ponad trzech dekad, z zamkniętej epoki, ale mechanizmy w niej opisane zawsze mogą się powtórzyć. Ta książka jest wiarygodnym świadectwem tamtego czasu – podczas obrad jury w jednym byliśmy zgodni – po przeczytaniu 20 stron mamy wrażenie, że nagle znaleźliśmy się z powrotem na początku lat 80. To jest bardzo ciężkie doświadczenie. Ta książka może być też przestrogą przed tym, co może się zdarzyć, gdy wymiar sprawiedliwości traci niezależność i staje się narzędziem politycznej władzy” – stwierdził w laudacji na cześć laureata Tomasz Fiałkowski, przewodniczący jury Nagrody Literackiej Nike. Tradycyjnie swoją nagrodę Nike wręczają również czytelnicy „Gazety Wyborczej”. Tym razem trafiła ona do Stanisława Łubieńskiego, wyróżnionego za tom eseistyczny „Dwanaście srok za ogon”. Oprócz nagrodzonego tytułu w finale 21. edycji Nagrody Nike znalazły się również: „Serce” Radki Franczak, „Paraliż przysenny” Genowefy Jakubowskiej-Fijałkowskiej, „Dwanaście srok za ogon” Stanisława Łubieńskiego, „Włos Bregueta” Jacka Podsiadły, „Fałszerze pieprzu” Moniki Sznajderman i „Las nie uprzedza” Krzysztofa Środy. (pw) fot. archiwum

połowie sierpnia otwarte zostały księgarnie w Galerii Wileńskiej w Warszawie oraz w Galerii Askana w Gorzowie Wielkopolskim. A pod koniec września sieć powiększyła się aż o cztery nowe lokalizacje: CH Agora Bytom w Bytomiu (największa księgarnia w sieci), w Galerii Amber w Kaliszu, w Galerii Neptun w Starogardzie Gdańskim, a także w Galerii Północnej w Warszawie.

W ciągu najbliższego miesiąca planowane są kolejne otwarcia: w Galerii Olimpia w Bełchatowie, w Galerii Bolesławiec City Center w Bolesławcu, w Galerii Pomorskiej w Bydgoszczy, w Galerii Jurajskiej w Częstochowie (dwie księgarnie), w Galerii Vivo w Krośnie, w Wałczu (księgarnia wolnostojąca przy ul. Kilińszczaków), w Galerii Mokotów w Warszawie, a także w Pasażu Grunwaldzkim we Wrocławiu. Ponadto niedawno w wybranych Księgarniach Świat Książki rozpoczęto wdrażanie konceptu „KIDS”. Do tej pory został on wprowadzony w dwóch księgarniach – w Galerii Wileńskiej w Warszawie i w CH Agora Bytom w Bytomiu. Koncept dziecięcy zakłada wydzielenie części księgarni lub stworzenie oddzielnego lokalu na ekspozycję oferty przeznaczonej tylko dla najmłodszych czytelników, na którą składają się nie tylko książki, ale również gry, zabawki, artykuły tekstylne i papiernicze. Wystrój Księgarń Świat Książki dwa powroty empiku „KIDS” został przygotowany z myślą o dzieciach i przystosowany do ich potrzeb. Znaj stołecznym Centrum Handlowym Ardują się tam niższe meble, specjalnie przykadia ponownie działa salon sieci Empik. gotowane grafiki dla dzieci oraz wydzielone Sklep nie tylko zmienił lokalizację, ale przede wszystkim zyskał zupełnie nowy wystrój – to kąciki do rysowania i zabawy. (pw) ósmy Empik w Polsce w innowacyjnym formacie Future Store. Gruntowna przebudowa Książnica w Poznaniu i adaptacja przestrzeni na poziomie 0 przy hoowa księgarnia wywodzącej się z Ol- lu głównym trwała trzy miesiące. Salon o poszyna firmy Książnica Polska zosta- wierzchni 1200 mkw. to nie tylko nowe prakła otwarta w Galerii Malta w Poznaniu tyczne meble, czytelna nawigacja czy system (ul. Maltańska 1). Księgarnia o powierzchni prezentacji produktów, ale również technolo256 mkw. znajduje się na pierwszym pię- giczne rozwiązania omnichannel, które ułatwiatrze Galerii. Księgarnia jest czynna codzien- ją klientom zakupy. Na najmłodszych klientów czeka z kolei kolorowy kącik z oryginalnym menie od 10 do 22. (et) blem i siedziskiem w kształcie żyrafy i interaktywną książką o… książkach. Więcej bookszpana Empik wraca również na krakowski Rydrugiej połowie września urucho- nek Główny. Pod numerem 23, gdzie dotychmiono dwie nowe księgarnie pod czas mieściła się księgarnia Matrus, zagości saszyldem Bookszpan w Tychach i Świdni- lon tej sieci. Jak wiadomo, poprzednik zamknął cy. Adresy nowych lokalizacji to: Booksz- placówkę z powodu opóźnień w opłacaniu pan Tychy, ul. Bocheńskiego 10, 43-100 Ty- czynszu. Od 1950 roku pod tym adresem dziachy oraz Bookszpan Świdnica, ul. Rynek 33, łał w kamienicy Dom Książki, od 1998 aż do 58-100 Świdnica. (et) 2017 roku Matras. Empik z kolei przez 12 lat (od

W

N

W 6

m a g a z y n

l i t e r a c k i

2001 do 2013 roku) wynajmował kamienicę na rogu Rynku i ul. Siennej. Odkąd w 2013 roku w kamienicy powstał sklep odzieżowy Zara, Empik przeniósł się na ulicę Floriańską 14. Teraz znów ma trafić na Rynek. „Otwarcie będzie przebiegać w dwóch etapach: w połowie listopada udostępnimy dla odbiorców część tej wyjątkowej historycznej przestrzeni. Korytarz oraz sale w głębi wymagają jednak remontu. Szacujemy, że w I kwartale 2018 roku cała księgarnia wraz z klimatyczną literacką kawiarnią oraz salą ze sceną na spotkania autorskie będzie już w całości dostępna dla czytelników” – zapowiada Monika Marianowicz, rzeczniczka prasowa Empik SA. (et, pw)

Wyższy zysk Kompapu

K

ompap SA, do którego należą dwie wiodące drukarnie dziełowe w Polsce – BZGraf i OZGraf, wypracował w pierwszej połowie roku skonsolidowane przychody ze sprzedaży w wysokości 30,13 mln zł w porównaniu do 32,37 mln zł przed rokiem. Jednocześnie grupa zwiększyła w tym czasie zysk netto o 11 proc. r/r do 1,77 mln zł. k s i ą ż k i

1 0 / 2 0 1 7


PIERWSZA NA POLSKIM RYNKU ENCYKLOPEDIA W FORMIE ATRAKCYJNYCH INFOGRAFIK! y CAŁA WIEDZA O NASZEJ OJCZYŹNIE NA JEDEN RZUT OKA y DLA KAŻDEGO: UCZNIA, RODZICA, OSOBY CIEKAWEJ ŚWIATA y ZNAKOMITA RÓWNIEŻ NA PREZENT! -HGHQ REUD] MHVW ZDUW\ ZLĊFHM QLĩ VáyZ

JĘZYKI NA OBCASACH!

y KURSY JĘZYKOWE DLA PAŃ y KSIĄŻKI Z PŁYTĄ CD MP3 y ELEGANCKIE I NOWOCZESNE y DOSKONAŁE NA PREZENT

www.wyd�wnictwolin�o.pl


Wydarzenia

Wyniki „Lotnej czytelni”

K

rakowska „Lotna czytelnia”, w której wprost z roweru można w sezonie letnim wypożyczać książki, zakończyła piąty rok działalności. W tym czasie zdobyła kilka tysięcy nowych czytelników. Przedsięwzięcie to wystartowało w sierpniu 2013 roku i od tego czasu systematycznie jest prowadzone w okresie wiosenno-letnim. Wypełniony książkami rower cargo krążył po Plantach od początku czerwca do końca września, zachęcając odpoczywających tam ludzi do czytania na świeżym powietrzu. W tym roku rower „Lotnej czytelni” wyruszał z Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Krakowie 161 razy, za każdym razem wioząc ok. 90 książek. Jak informują organizatorzy akcji, zazwyczaj połowa z nich była wypożyczana. Kolejne wyjazdy „Lotnej czytelni” poświęcone były różnej literaturze: poezji, romansom, fantastyce, komiksom, kryminałom, literaturze dziecięcej, a we wrześniu rowerem wożone były lektury szkolne. Wypożyczający sumiennie oddawali książki, niektórzy przesyłali je nawet pocztą, wiele osób przekazywało do WBP pozycje, które już przeczytało, i w ten sposób w ciągu pięciu lat biblioteka zebrała ok. 50 tys. książek, które po wstępnej selekcji trafiają do bagażnika roweru. (pw)

10 lat Wolnych Lektur

P

oczątkowo serwis Wolne Lektury był biblioteką szkolną, w której znaleźć można było lektury szkolne zalecane przez Ministerstwo Edukacji Narodowej. Obecnie jest to biblioteka klasyki literatury polskiej i światowej, w której zasobach znajduje się 5281 utworów z domeny publicznej i na wolnych licencjach, napisanych przez 343 autorów. 17 września 2007 roku wystartowała biblioteka Wolne Lektury. Po trzech miesiącach prac w jej zasobach znajdowały się 123 teksty (z tego 75 krótkich form autorstwa Jana Kochanowskiego). Pierwszego dnia bibliote8

Pierwsze 25 lat

Jubileusz wydawnictwa Media Rodzina

P

ełen atrakcji wieczór jubileuszowy z okazji 25-lecia poznańskiego wydawnictwa Media Rodzina 5 października rozpoczął się od doniosłego stwierdzenia, jakie wygłosił z ekranu Jerzy Stuhr, że na początku nie było słowo, ale wydawca! Tak zaczął się spektakl zatytułowany „Media Rodzina, czyli uwierz w siłę wyobraźni”. Obejrzało go blisko 200 przyjaciół zasłużonej oficyny w Auli Artis, oczywiście w Poznaniu. Wszyscy obecni wykazali wielki hart ducha i ciała, gdyż tego wieczoru dotarcie na wydawniczy benefis było szczególnie utrudnione przez wiejący z ogromną siłą huragan Ksawery. Ale warto było! Na scenie pojawili się aktorzy, którzy wcielili się w postaci z największych bestsellerów Media Rodziny – od Pinokia przez Harry’ego Pottera, aż po Pana Tadeusza. Pierwszy na scenie był jednak Pan Kuleczka, bohater utworów Wojciecha Widłaka, który – w nieodłącznym meloniku – był zresztą jednym z honorowych gości wieczoru. Szefowie Media Rodziny, czyli Robert Gamble i Bronisław Kledzik, a także ich współpracownicy, opowiadali w filmowych relacjach nie tylko o fascynujących początkach ich oficyny, ale też o codziennej pracy, wyjaśniając przy tym wiele tajemnic odnoszonych sukcesów, które rozpoczęły się od niespodziewanego sukcesu poradnika „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły”, który jest stale wznawiany. Bronisław Kledzik przyznał, że mottem działań Media Rodziny jest bardzo akcentowane hasło: „Kto daje, ten otrzymuje”. I zawsze Robert Gamble oraz jego wydawnictwo potrafią dawać coś bezinteresownie, aby potem okazało się, że w zamian otrzymują bardzo wiele. Dorobek jubilata jest imponujący. W ciągu 25 lat wydawnictwo Media Rodzina wydało 1500 tytułów książek w 20,3 mln egzemplarzy. Na ten wynik pracuje od lat silnie związany ze sobą zespół składający się z 25 osób. Po spektaklu publiczność hucznie nagrodziła oklaskami autorów i twórców pięknego widowiska, a potem kolejnych twórców sukcesu wydawniczego Media Rodziny. Odczytano okolicznościowy list gratulacyjny od Grzegorza Ganowicza, przewodniczącego Rady Miasta Poznania, a barwne życzenia złożył Artur Balicki z drukarni Abedik, a także Anna Gruszecka, dyrektor Biblioteki Raczyńskich oraz w sposób najbardziej poetycki Krystyna Adamczyk z księgarni „Z Bajki” w Poznaniu. Potem jeszcze życzenia składali: Olcha Sikorska, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek, Grzegorz Majerowicz, wiceprezes Polskiej Izby Książki, a także Piotr Dobrołęcki w imieniu Biblioteki Analiz i „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI”. (fran) fot. archiwum

Z myślą o zwiększaniu produkcji i budowaniu sprzedaży Kompap w dalszym ciągu inwestuje w nowe maszyny. Jeszcze w pierwszym kwartale br. na potrzeby OZGraf zakupiono offsetowe urządzenie Heidelberg Speedmaster SX 102-8-P, które pozwala drukować prace wielokolorowe z prędkością do 15 tys. arkuszy na godzinę. Na przełomie lipca i sierpnia natomiast w BZGraf uruchomiona została 8-kolorowa maszyna drukująca KBA Rapida 106. Kolejne nowe maszyny mają pojawić się w OZGraf w grudniu. Domeną Kompapu i należących do niego zakładów BZGraf i OZGraf jest druk, w tym przede wszystkim druk dziełowy. W pierwszej połowie roku z tytułu sprzedaży gotowych książek, czasopism i katalogów grupa osiągnęła przychody w wysokości 28,90 mln zł, co odpowiadało za 96 proc. sprzedaży. Produkty Kompapu sprzedawane są w Polsce, a także na rynkach europejskich, w tym do Niemiec, Szwecji, Danii czy Wielkiej Brytanii. (pw)

kę odwiedziło 60 tys. użytkowników i strona przestała działać. Można ją było odwiedzić ponownie dopiero trzy dni później. Obecnie na bibliotekę składa się 27 kolekcji. W jej zasobach oprócz utworów literackich dostępnych jest także 400 reprodukcji dzieł sztuki, 578 audiobooków w formatach MP3 i Ogg Vorbis oraz 125 w formacie DAISY. Wolne Lektury to również zbiór motywów literackich, składający się z 757 haseł. We wszystkich książkach występuje ponad 119 tys. przypisów, najwięcej przypisów znajduje się w „Pamiętnikach” Jana Chryzostoma Paska – 4109. Dotychczas najwięcej odsłon serwis zanotował w 2016 roku – 5.702.292. (pw)

Ruszyła Czytelnia Orange

28

tys. e-booków, prawie 3000 audiobooków i 350 tytułów prasowych z oferty księgarni internetowej Publio.pl dostępnych jest w nowej aplikacji mobilnej Czytelnia Orange, przygotowanej dla klientów sieci komórkowej. m a g a z y n

l i t e r a c k i

Aplikacja pozwala korzystać z pełnej oferty Publio.pl i atrakcyjnych promocji oferowanych przez księgarnię – wystarczy pobrać ją i zainstalować na smartfonie lub tablecie. Rejestracja z podaniem posiadanego numeru telefonu umożliwi błyskawiczne dokonywanie zakupów i czytanie kupionych pozycji już chwilę po złożeniu zamówienia, bez czekania na transfer płatności. Płatność za zakupy będzie automatycznie doliczona do rachunku za telefon. Aplikacja umożliwia m.in. zakup pojedynczych tytułów prasowych, a także cyklicznej, odnawialnej automatycznie prenumeraty. Jej użytkownicy skorzystają również z intuicyjnego odtwarzacza audiobooków, dzięki któremu będą mogli odsłuchać je od razu po zakupie. k s i ą ż k i

1 0 / 2 0 1 7


Wydarzenia Wszystkie kupione tytuły będą dostępne na wirtualnej półce klienta w aplikacji, skąd w dowolnej chwili będzie można pobrać je i zapisać w pamięci swojego urządzenia. Aby korzystać z aplikacji należy mieć dostęp do internetu, ale w ofercie da klientów Orange transfer danych w aplikacji nie pomniejszy pakietu danych. Aplikacja pozwala również na łatwe przesyłanie e-booków na czytniki Kindle za pomocą jednego kliknięcia. (pw)

Merlin bez Gandalfa

W

połowie roku spółka Merlin Group prowadziła zaawansowane rozmowy dotyczące możliwości przejęcia sklepu internetowego Gandalf. „Przedmiotowe negocjacje zostały zakończone z uwagi na fakt, że badanie due dilligence spółki Gandalf sp. z o.o. wykazało wysokie ryzyko prawne w jednym z kluczowych obszarów działalności spółki, wobec czego Merlin Group zdecydował się na zakończenie negocjacji i niezawieranie umowy” – czytamy w komunikacie. (pw)

Nagrody

A

nna Cieplak, autorka książki „Ma być czysto” (Krytyka Polityczna), została laureatką drugiej edycji Nagrody Literackiej im. Witolda Gombrowicza. Wyróżnienie przyznawane jest za debiut literacki. Wśród nominowanych do nagrody byli także: Salcia

Hałas za „Pieczeń dla Amfy” (Muza), Natalia Fiedorczuk-Cieślak za „Jak pokochać centra handlowe” (W.A.B.), Aleksander Wenglasz za „Zdjęcie inaczej zabić” (Fundacja na Rzecz Kultury i Edukacji im. Tymoteusza Karpowicza), i Aleksandra Zielińska za książkę „Bura i szał” (W.A.B.). Nagrodę Literacką im. Witolda Gombrowicza ustanowił samorząd Radomia. Do tegorocznej edycji zostało zgłoszonych 90 debiutów prozatorskich. Pisarz i publicysta Jacek Bocheński został tegorocznym laureatem Nagrody im. Norwida w kategorii „Dzieło życia”. Nagrodę im. Norwida w dziedzinie literatury przyznano z kolei poecie i dziennikarzowi Dariuszowi Susce za tom poetycki „Ściszone nagle życie” (Znak). Organizatorem uroczystości i fundatorem nagród jest Samorząd Województwa Mazowieckiego we współpracy z Mazowieckim Instytutem Kultury. Sieć Biedronka wyłoniła zwycięzców konkursu „Piórko 2017. Nagroda Biedronki za książkę dla dzieci”. Laureatem w kategorii „tekst” został Grzegorz Majchrowski, a w kategorii „ilustracje” – Maria Giemza. Zwycięzcy otrzymują nagrodę w wysokości 100 tys. zł każdy, a ich wspólne dzieło, w nakładzie 45 tys. egz., trafi pod koniec listopada do wyłącznej sprzedaży w sieci Biedronka. Firma organizuje konkurs „Piórko” od 2015 roku. Do sprzedaży trafiły już dwie niezwykle ciekawe książki dla najmłodszych autorstwa laureatek poprzednich edycji konkursu – „Szary domek” i „Córka bajarza”.

W tegorocznym Plebiscycie Czytelników Biblioteki Śląskiej na Książkę Roku 2016 najwięcej głosów oddano na książkę „Dobrze się myśli literaturą” autorstwa Ryszarda Koziołka (31,3 proc.). Drugie miejsce zajęła książka „Fałszerze pieprzu. Historia rodzinna” Moniki Sznajderman (27,6 proc.), a trzecie „Zostawić Islandię” Huberta Klimki-Dobrzanieckiego (23,3 proc.).

Personalia

O

d września redaktor naczelną w wydawnictwie Arkady jest Dorota Koman, redaktor, krytyk literacki i popularyzatorka książek, od lat współpracująca z Polskim Radiem, a także z TVP. Jest absolwentką filologii polskiej na Uniwersytecie Łódzkim i podyplomowych studiów muzealniczych na Uniwersytecie Warszawskim. Pracę w branży wydawniczej rozpoczęła w 1999 roku w PIW, a w kolejnych latach kontynuowała są w firmach takich jak Wydawnictwo Rosner i Wspólnicy, Ars Polona, Wydawnictwa Biblioteki Narodowej, WSiP, Wydawnictwo Marginesy oraz Prószyński i S-ka.


Wydarzenia fot. Piotr Dobrołęcki

Małgorzata Strzałkowska i jej 30 lat

Nie tylko urok „Leśnych głupków” W

takich okolicznościach zazwyczaj mówi się, że trudno uwierzyć. Ale tym razem całkiem serio i prawdziwie trudno uwierzyć, że Małgorzata Strzałkowska obchodziła 30-lecie pracy twórczej. Faktem jest, że jako poetka zaczynała w dzieciństwie, czego dowodem jest zapisane przez jej mamę zdanie wygłoszone przez kilkuletnią jeszcze, ale – jak widać i słychać – dobrze zapowiadającą się poetkę: „A ja myślę, że pomyślę, oni myślą, że ja myślę…”. Zdanie to zresztą stało się hasłem hucznego benefisu, jaki wydawcy – pod wodzą Katarzyny Szantyr-Królikowskiej z wydawnictwa Bajka – urządzili 3 października ich wspaniałej autorce w klimatycznym wnętrzu Multimedialnej Biblioteki dla Dzieci i Młodzieży w Warszawie. Oprócz Bajki swój udział miały wydawnictwa: Czarna Owca, Hachette, Media

Rodzina i Endo, a także „Świerszczyk. Magazyn dla Dzieci”. Partnerami byli: Multimedialna Biblioteka dla Dzieci i Młodzieży nr XXXI w Warszawie, Polska Sekcja IBBY oraz portal Qlturka, a nasz „Magazyn Literacki KSIĄŻKI” był jednym z patronów medialnych wydarzenia. Faktem jest, że Małgorzata Strzałkowska jako autorka wierszy zadebiutowała rzeczywiście przed 30 laty – 9 sierpnia 1987 roku w „Świerszczyku”, kiedy ukazała się jej „Piosenka dżdżownicy” i tego faktu jubilatka wcale nie zamierzała ukrywać. Od tego czasu wydała ponad 160 książek, z których część sama ilustrowała. Jak się okazało, pisze nie tylko wiersze czy prozę, ale też jest autorką tekstów na ubrania marki Endo! I to jakich tekstów! – Państwo pozwolą mi powiedzieć, że obchodzimy jubileusz najpopularniejszej po-

„Piosenka dżdżownicy” opublikowana 9 sierpnia 1987 roku w „Świerszczyku”. Ilustrował Bohdan Butenko

10

m a g a z y n

l i t e r a c k i

etki dla dzieci, autorki książek i dla dzieci, i dla dużych dzieci, czyli tych dorosłych, którzy mają dużo dziecka w sobie – powiedziała Dorota Koman, która z wdziękiem prowadziła jubileuszowe spotkanie. W rozmowie, jaka toczyła się między dwiema paniami, jubilatka ujawniła wiele szczegółów ze swojego życia twórczego, przytaczając liczne anegdoty związane z jej kolejnymi sukcesami artystycznymi, a przy tym robiła to z dużą skromnością i oczywistym urokiem. Fragmenty utworów Małgorzaty Strzałkowskiej mistrzowsko, chociaż tylko z ekranu, interpretował Piotr Fronczewski, który – jak przyznała poetka – przez wiele lat był jej sąsiadem w tej samej kamienicy. – Urodziłam się i mieszkam w Warszawie. W tym samym domu przy ulicy Wilczej. W moim mieszkaniu stoi stół, który odziedziczyłam po dziadkach – opowiedziała Małgorzata Strzałkowska. Uczestnicy spotkania otrzymali prezent w postaci zestawów książek jubilatki i osobiście przez nią napisany i skomponowany folder biograficzny. Małgorzata Strzałkowska w swym olbrzymim dorobku twórczym oprócz „Wierszyków łamiących języki” czy uroczych „Leśnych głupków” i wielu innych tekstów inspirowanych – jak sama przyznała – poetyką Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego czy Kabaretu Starszych Panów, stworzyła też tak ważne dzieła jak książkę napisaną zarówno dla młodszych, jak i starszych zatytułowaną „Mazurek Dąbrowskiego. Nasz hymn narodowy” (Bajka), do której sugestywne ilustracje stworzył Adam Pękalski. Premiera tej książki odbyła się pierwszego dnia Warszawskich Targów Książki w maju 2014 roku w obecności wielu wybitnych osobistości ze świata polityki i kultury. – W tym konkretnym przypadku celem miało być przekazanie i utrwalenie rzetelnej wiedzy o najważniejszej pieśni całego narodu, wszystkich Polaków – powiedziała autorka w wywiadzie, jaki udzieliła wówczas naszemu „Magazynowi”. Opowiedziała też o rozległych badaniach historycznych, jakie podjęła, aby przygotować tę książkę, a przy tym obalić wiele mitów i nieporozumień, jakie przez lata narosły wokół „Hymnu”. Po części oficjalnej benefisu odbył się zwyczajowy bankiet, który zwieńczył wspaniały tort jubileuszowy, jednak po tym wszystkich atrakcjach chyba wszyscy uczestnicy mieli poczucie, że jubileusz jubileuszem, ale uhonorowana poetka już wkrótce zaskoczy nas nowymi rymami. (fran) k s i ą ż k i

1 0 / 2 0 1 7



bestsellery Książki października

unikaj wysokich drzew „Mężczyzna, który gonił swój cień” to piąty tom „Millenium” Stiega Larssona, który – jak wiadomo – rzecz zamknął na trylogii po czym zmarł. Co robi David Lagercrantz? Dopisuje. Jak jemu z kolei się zemrze, znajdzie się kolejny chętny do kontynuacji tej historii. Będzie to wtedy, na przykład, siedmioksiąg, z czasem dziesięcioksiąg i tak dalej. Aż kiedyś zabraknie czytelników, bo jednak wszystko musi mieć swój początek i koniec.

1

Książką „Macierewicz i jego tajemnice” Tomasz Piątek definitywnie rozstał się z uprawianą wcześniej działalnością. Tytuł ten, mianowicie, z literaturą – wszystko jedno, dobrą czy złą – nie ma już nic wspólnego. To jedynie narzędzie walki politycznej, w którą Piątek zaangażował się bez reszty.

2

„Oskarżenie” Remigiusza Mroza 3 to już szósta część historii o prawnikach z kancelarii Żelazny & McVay. Ani lepsza, ani gorsza od wcześniejszych. Dolna strefa stanów średnich. [Patrz również poz. 4] „Czarna Madonna” Remigiusza Mroza wywołała kolejną falę porównań najbardziej płodnego polskiego autora do Stephena Kinga. Zaprzysięgli miłośnicy tego ostatniego oburzają się na tę myśl, co nie ma większego sensu, gdyż twórca „Lśnienia” też nie jest pisarzem Bóg wie jakiego formatu. W obu przypadkach mamy do czynienia z literaturą aż nadto popularną czy też – jak kto woli – rozrywkową. Ze względu zaś na obecność wątków religijnych lub raczej parareligijnych, egzorcyzmów, wyimków z Apokalipsy św. Jana itp., bardziej uzasadnione wydają mi się analogie z Danem Brownem. O zachwycie nie ma mowy. [Zobacz też poz. 3]

4

„Błękitne sny”, trzeci tom „Leśnej trylogii” Katarzyny Michalak, obfituje w poważne dylematy, takie jak ten: „»Życie jest życiem i bez względu na moje chcę czy nie chcę, uderza tam, gdzie chce, i w tych, co chce. Tak pilnowałem braci, że jeden z nich został postrzelony. Pragnąłem strzec mojej miłości, a Gabrielę i tak porwano. Grożono jej gwałtem i śmiercią. Z mojego powodu«.

5

12

Może czynił sobie zbyt gorzkie wymówki. On przecież, tak samo jak jego bracia i ukochana kobieta, był ofiarą zwyrodnialca. Lecz w tej czarnej godzinie, gdy siedział przy łóżku nieprzytomnego Marcina, takie słowa były oczyszczeniem. Majka i Marcin przeżyli. Gabrysia była bezpieczna. Los dał mu powtórną szansę na nowe, może wreszcie spokojne i szczęśliwe życie. O ile on sam, Wiktor, sobie na to pozwoli. Odetchnął. Zacisnął palce na nieruchomej dłoni Marcina i zaczął cicho modlić się do Boga, którego dawno temu przegnał z przepełnionego rozpaczą i nienawiścią serca”. Na wszelki wypadek zaręczam, że zdania te nie pochodzą z konspektu serialu „M jak miłość”. „Słup ognia” Kena Folletta to kontynuacja bestsellerowego cyklu sławnego brytyjskiego pisarza zatytułowanego „Filary ziemi”. Autor tej gigantycznej opowieści dziejącej się w szesnastow iecznej Europie uwa ża ją za najważniejsze swoje dzieło. I pewnie ma rację, choć dla wielu czytelników (a na pewno dla mnie) pozostanie twórcą sensacyjnych książek o II wojnie światowej z niezapomnianą „Igłą” na czele. Tak czy inaczej to kawał znakomitej literatury. Popularnej, a jakże, ale czy coś w tym złego?

6

Marek Krajewski w ostatniej swojej książce „Mock. Ludzkie zoo” poszedł na całość. Historia o krzyżowaniu ludzi z małpami wywołać może odruch wymiotny, co – jako wierny czytelnik wrocławskiego pisarza – stwierdzam z nieskrywanym żalem.

7

Z „Przewodnika wędrowca. Sztuki odczytywania znaków natury” Tristana Gooleya: „Badania, zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i Niemczech wykazały, że spośród wszystkich badanych drzew, błyskawice najczęściej uderzają w dęby, a następnie w jesiony. Głóg, przez to, że jest niskim drzewem, zyskał reputację bezpiecznego. Jeżeli jesteś zmuszony wybierać pośród drzew, to unikaj tych wysokich, a pośród pozostałych najlepszy będzie buk, następnie świerk oraz sosna. Według badań, dęby

8

m a g a z y n

l i t e r a c k i

zostały uderzone ponad sto razy, a buk zaledwie raz”. Raphael, bohater „Dziewczyny z Brooklynu” Guillaume’a Musso jest wziętym pisarzem. Karierę robi jako autor, a czegóż by innego, oczywiście, że kryminałów.

9

Z „Hashimoto. Jak w 90 dni pozbyć się objawów i zyskać zdrowie” Izabelli Wentz powinna zaznajomić się co trzecia kobieta, bo ponoć tylu właśnie dotyka ta przewlekła choroba immunologiczna. Nie biorę najmniejszej odpowiedzialności za to stwierdzenie nie tylko dlatego, że jestem mężczyzną.

10

„Mikołajek”, ponadczasowe dzieło literatury nie wiadomo dlaczego nazywanej dziecięcą, autorstwa spółki René Goscinny i Jean-Jacques Sempé po długich latach zasilania kasy krakowskiego Znaku, obecnie krzepi finansowo Naszą Księgarnię, z czego ze względu na sentyment do tej ostatniej oficyny bardzo się cieszę. A Mikołajek, ten Le Petit Nicolas narodził się w roku 1959. W Polsce za siedem lat przeszedłby na emeryturę, najprawdopodobniej ochoczo podśpiewując „Wesołe jest życie staruszka”.

11

„Ania. Biografia Anny Przybylskiej” Grzegorza Kubickiego i Macieja Drzewickiego musiała powstać. Z tak wczesnym odejściem kogoś, kto był ucieleśnieniem życia, urodą życia samą w sobie, nie podobna się pogodzić. Ani zapomnieć o aktorce, której towarzyszyły najlepsze myśli nas wszystkich.

12

„Cukiernia Pod Amorem. Ciastko z wróżbą” Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk – jeszcze jeden nasz ulubiony ciąg dalszy. To już czwarty tom cukiernianej sagi.

13

„Zapisane w wodzie” Pauli Hawkins nie ma zamiaru opuścić listy bestsellerów. O fenomenie tej książki, która teoretycznie jest taka sama jak tysiące innych, a jednak podbija książkowe rankingi na całym świecie, powstaną kiedyś prace magisterskie, a przynajmniej licencjackie. Zaiste, niezbadane są wyroki księgarskiego rynku.

14

k s i ą ż k i

1 0 / 2 0 1 7


bestsellery bestsellery „Magazynu Literackiego KsiĄżKi”

październik 2017 Miejsce Liczba w poprzednim notowań Poz. notowaniu na liście

1 2

nowość 1

3 4

3 nowość

3

3

Liczba punktów

Tytuł

Autor

Wydawnictwo

ISBN

Mężczyzna, który gonił swój cień. cykl Millennium. tom 5

david Lagercrantz

czarna owca

978-83-8015-792-7

446

Macierewicz i jego tajemnice

tomasz Piątek

arbitror

978-83-9483-310-7

356

oskarżenie

Remigiusz Mróz

czwarta strona

978-83-7976-712-0

331

Czarna Madonna

Remigiusz Mróz

Czwarta Strona

978-83-7976-710-6

296

5

nowość

Błękitne sny. Leśna Trylogia. Tom 3

Katarzyna Michalak

Znak

978-83-2404-664-5

295

6

nowość

Słup ognia

Ken Follett

Albatros

978-83-6578-163-5

289

2

Mock. Ludzkie zoo

Marek Krajewski

Znak

978-83-240-4968-4

251

Przewodnik wędrowca Sztuka odczytywania znaków natury

Tristan Gooley

Wydawnictwo Otwarte

978-83-751-5445-0

246

7

9

8

8

2

9

6

2

10

nowość

11

Dziewczyna z Brooklynu

Guillaume Musso

Albatros

978-83-6578-133-8

243

Hashimoto. Jak w 90 dni pozbyć się objawów i odzyskać zdrowie

Izabella Wentz

Wydawnictwo Otwarte

978-83-7515-461-0

234

Mikołajek

René Goscinny, Jean-Jacques Sempé

Nasza Księgarnia

978-83-10-12699-3

224

12

nowość

Ania. Biografia Anny Przybylskiej

Grzegorz Kubicki, Maciej Drzewicki

Agora

978-83-2682-582-8

220

13

nowość

Cukiernia Pod Amorem. Ciastko z wróżbą

Małgorzata Gutowska-Adamczyk

Prószyński Media

978-83-8097-231-5

205

14

4

15 16

2

5

Zapisane w wodzie

Paula Hawkins

Świat Książki

978-83-8031-708-6

191

nowość

Ludzie na drzewach

Hanya Yanagihara

W.A.B.

978-83-2804-629-0

186

Lem. Życie nie z tej ziemi

Wojciech Orliński

Wydawnictwo Czarne/ Agora

978-83-8049-552-4

177

2

17

10

3

Nela i tajemnice oceanów

Nela Mała Reporterka

Burda Książki

978-83-7596-644-2

172

18

16

13

Sekretne życie drzew

Peter Wohlleben

Wydawnictwo Otwarte

978-83-7515-187-9

164

19

17

Był sobie pies. Ten świat jest naprawdę pomerdany

Bruce W. Cameron

Wydawnictwo Kobiece

978-83-65506-98-6

157

20

19

Prokurator

Paulina Świst

Akurat

978-83-287-0630-9

151

Obietnica następcy. Prawo Milenium. Księga trzecia

Trudi Canavan

Galeria Książki

978-83-6553-459-0

148

Za zamkniętymi drzwiami

B.A. Paris

Albatros

978-83-7985-938-2

145

21 22

nowość 18

23 24

26

14

27

Trening życia

Deynn, Majewski Trenuje

Znak

978-83-240-4674-4

144

4

Lokatorka

JP Delaney

Wydawnictwo Otwarte

978-83-7515-078-0

137

3

Płomienna korona Cykl: Odrodzone królestwo, Tom III

Elżbieta Cherezińska

Zysk i S-ka

978-83-8116-058-2

133

6 nowość

5

29

2 nowość

20

6

13 powodów

Jay Asher

Dom Wydawniczy Rebis

978-83-8062-186-2

132

Wszechświat w twojej dłoni

Christophe Galfard

Wydawnictwo Otwarte

978-83-7515-456-6

131

We wspólnym rytmie

Jojo Moyes

Znak

978-83-240-3820-6

130

We dwoje

Nicolas Sparks

Albatros

978-83-6578-165-9

129

Duchowe życie zwierząt. Edycja ilustrowana

Peter Wohlleben

Wydawnictwo Otwarte

978-83-7515-462-7

127

Lista Bestsellerów – © Copyright Biblioteka Analiz 2017

7

30

8 nowość

12

25

28

4

Lista bestsellerów „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI” jest przedrukowywana w „Rzeczpospolitej”, w tygodniku „Angora”, w serwisie Swiatczytnikow.pl oraz prezentowana w programie „Xięgarnia” emitowanym w TVN24.

Jak powstaje lista bestsellerów „Magazynu Literackiego KsiĄżKi”? Zestawienie powstaje na podstawie wyników sprzedaży w ponad 600 księgarniach całego kraju, w tym w sieciach: Empik, Matras, BookBook i Książnica Polska. Pod uwagę bierzemy wyniki sprzedaży z 30 dni, zamykamy listę 15 dnia miesiąca poprzedzającego wydanie aktualnego numeru „Magazynu”. O kolejności na liście decydują punkty przyznawane za miejsca 1-5 w poszczególnych placówkach księgarskich; przy czym za pierwsze miejsce dajemy 5 punktów, za piąte – 1.

m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

1 0 / 2 0 1 7

13


Bestsellery Hanya Yanagihara, autorka bestselleru „Małe życie”, w „Ludziach na drzewach” pyta, czy jednostki absolutnie wybitne, w tym konkretnym wypadku chodzi o genialnego naukowca, mogą żyć ponad prawem? W Polsce tak sądzą aktorzy, siebie samych mając na uwadze, i politycy. Genialnych naukowców nie mamy. Ci, którzy wykazywali zadatki geniuszu, dawno wyjechali z kraju.

–  Klementyna – odparła z kamienną twarzą. Byłem niemal pewien, że kpi, ale w dobie nadawania dzieciom imion typu Dżasmina czy Nikola nie byłem w stanie stwierdzić, czy mówi prawdę. –  Łukasz – wyszczerzyłem zęby. –  No to zdrówko, Łukasz – skinęła w moją stronę szklanką”. Obyśmy zdrowi byli!

„Lem. Życie nie z tej ziemi” Wojciecha Orlińskiego to, w co trudno uwierzyć, pierwsza tej rangi książka o autorze „Solaris”. Mająca swoje ułomności – na przykład prześlizgnięcie się Orlińskiego po temacie „przygody” pisarza z socrealizmem – ale napisana z biglem i ewidentnym zafascynowaniem twórczością stanowiącą w naszej literaturze odrębną klasę: samą dla siebie.

„Obietnica następcy” – trzecia księga „Prawa Milenium” Trudi Canavan. Ważna pozycja dla fanów fantasy. I to by było na tyle.

15

16

Nela Mała Reporterka zachęcając do lektury „Neli i tajemnic oceanów” przypomina: nie zapomnij zabrać ze sobą maski. No pewnie, co począć bez niej, na przykład, na dnie Morza Czerwonego?

17

Peter Wohlleben, autor „Sekretnego życia drzew”, przyrównuje w tej książce drzewa, konkretnie srebrzystoszare buki do stada słoni. „Ono także – powiada – troszczy się o swych członków, pomaga chorym i słabym odzyskać siły i nawet martwych krewniaków porzuca z najwyższą niechęcią”. [Zobacz również poz. 30]

18

Książkę „Był sobie pies. Ten świat jest naprawdę pomerdany” mógłby napisać każdy właściciel szczekającego czworonoga. Ale to Bruce W. Cameron ją napisał. Był szybszy od innych.

19

„Prokurator” Pauliny Świst, czyli – reklamuje wydawca – „ostry seks, ostry język, ostra akcja”. W praktyce tak to wygląda: „»Niebrzydka, ale bez przesady« pomyślałem mściwie. Była wysoka, miała długie nogi i całkiem niezłe cycki, ale małolatą to już ona nie była. Tym bardziej wkurzyło mnie, że odezwała się do mnie takim tonem. Gówniarom wybacza się takie rzeczy, ale skoro jest starsza, to powinna wiedzieć, jak się zachować. Poczułem zdwojoną ochotę, by ustawić ją do pionu. Jednak najwyraźniej opuścił mnie Bóg bądź też zidiociałem do reszty, gdyż po chwili usłyszałem, jak moje usta wypowiadają najgorsze z możliwych pytanie: –  Jak masz na imię? – zagadałem i w tym samym momencie zwymyślałem się od idiotów.

20

14

21

„Za zamknięt ymi drzwiami” B.A. Paris: „Rozkładam masę do mniejszych miseczek, spoglądam nerwowo na zegar, stawiam naczynia na blasze i wsuwam do piekarnika, zapamiętując godzinę. Na moment ogarnia mnie panika, boję się, że nie zdążę ze wszystkim, potem jednak upominam się w myślach, że strach jest moim wrogiem. Starając się zachować spokój, wracam do salonu z tacą tartinek. Rozdaję je, przyjmując z wdzięcznością wszystkie komplementy, bo Jack na pewno też je słyszy. Rzeczywiście, po chwili całuje mnie w głowę i zgadza się z Diane, że jestem wyśmienitą kucharką, a ja oddycham cicho z ulgą”. Doskonałe małżeństwo, bez dwóch zdań. Tylko jak opanować ten przeklęty strach.

22

W „Treningu życia” para Deynn & Majewski Trenuje opowiada o – cytuję – „fitnessowym życiu”. Nie dla mnie, co stwierdzam bez specjalnego żalu.

23

By wynająć wymarzone mieszkanie, tytułowa „Lokatorka” JP Delaneya (pseudonim Anthony’ego Capelli) wypełnić musi osobliwy kwestionariusz z takimi, między innymi, pytaniami: „Czy poświęciłabyś swoje życie, aby uratować dziesięciu obcych sobie ludzi?”, „A dziesięć tysięcy?”, „Czy grubi ludzie wywołują u Ciebie: a/smutek, b/irytację?”. Jednak poszukałbym innego adresu.

24

korona” Elżbiety Che25 „Płomienna rezińskiej zamyka cykl „Odrodzone Królestwo”. Król Władysław Łokietek jeszcze nie umarł, ale jego ostatnie lata autorka opisze już w następnej, „piastowskiej” trylogii. Jay Asher w „13 powodach” analizuje przyczyny śmierci, załóżmy że Twojej – Czytelniku, przyjaciółki. Może odeszła przez Ciebie? Rzecz utrzymana w klimacie serialowego „Belfra”.

26

m a g a z y n

l i t e r a c k i

W wyprawę w Kosmos zabiera nas Christophe Galfard, autor „Wszechświatu w twojej dłoni” – uczeń Stephena Hawkinga. Obecność tej książki w rankingu jest, mimo wszystko, dowodem na to, że czytamy nie wyłącznie kryminały i książki kryminałopodobne. To już coś.

27

„We wspólnym rytmie” Jojo Moyes przekonuje nas, że spisanie intercyzy przed ślubem bywa bardzo wskazane. W przeciwnym razie były partner może nam któregoś mało pięknego dnia wejść na głowę, czyli sprowadzić się do lokum, które w myśl prawa pozostaje waszą wspólną własnością. A wtedy – jak bohaterce powieści – przestaniemy się czuć u siebie, „zastanawiając się, jak trudno byłoby agentowi nieruchomości sprzedać dom, w którym eksplodowała głowa poprzedniego właściciela”.

28

Z „We dwoje” Nicolasa Sparksa: „W pierwszym roku życia London wychodziłem z założenia, że humory i podenerwowanie Vivian są czymś naturalnym i spodziewałem się, że miną. Nie powiem, że mi nie przeszkadzały, ale przyzwyczaiłem się do nich, nawet jeśli graniczyły z pogardą. Czas jednak płynął, a złe nastroje Vivian przybierały na sile. W ciągu następnych kilku lat stawała się coraz bardziej rozzłoszczona, rozczarowana i traktowała moje obawy z coraz większym lekceważeniem. Często wybuchała złością i wykrzykiwała mi w twarz słowa, których nigdy nie wypowiedziałbym na głos. Jej napady agresji miały zmusić mnie, żebym przeprosił albo dał za wygraną. A ponieważ nie lubię konfliktów, dochodziło do tego, że wycofywałem się, kiedy tylko podnosiła głos, bez względu na to, co miałem do powiedzenia. Następstwa jej napadów bywały nieraz gorsze niż sam atak”. Cóż, „ostatnimi czasy doszedłem do wniosku, że nie tyle się zmieniła, ile ewoluowała: coraz bardziej przypominała osobę, którą była zawsze – osobę, która stawała się coraz bardziej obca”. I tyle tej ewolucji małżeńskiej.

29

„Duchowe życie zwierząt” Petera Wohllebena – rzecz o kogutach okłamujących kury, łaniach pogrążonych w żałobie i zawstydzonych koniach. Uczucia wyższe zwierzęta mają rozbudowane na pewno nie gorzej od wielu ludzi. Kochać też potrafią, w końcu mają serca jak my. Tylko… czy wszyscy naprawdę je mamy. [Patrz także poz. 18] R anking sporządziła Ewa Tenderenda-Ożóg Komentarz K rzysztof M asłoń

30

k s i ą ż k i

1 0 / 2 0 1 7




Recepta na szczęście (klienta) Ranking drukarń dziełowych Magazynu Literackiego KSIĄŻKI

T

radycyjnie na jesieni redakcja „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI” ogłasza wyniki rankingu najlepszych w Polsce drukarń dziełowych. Już po raz czternasty poprosiliśmy wydawców o ocenę współpracy z rodzimymi zakładami drukarskimi. W odpowiedzi otrzymaliśmy 117 głosów oddanych na 28 drukarń.

O tym, które miejsce zajmuje drukarnia, decydują liczba oddanych głosów i punkty. Wysyłając ankiety, poprosiliśmy wydawców o przyznanie drukarniom ocen od 1 do 5, gdzie 5 jest oceną najwyższą, w pięciu kategoriach: „jakość produkcji”, „terminowość jej realizacji”, „elastyczność na uwagi kontrahentów”, „kontakty interpersonalne” oraz „satysfakcja z zakresu świadczonych usług”. Oceny mnożone są przez tzw. wskaźnik wagi poszczególnych kategorii, za najważniejsze uznając jakość i terminowość, a za najmniej istotne – satysfakcję z zakresu usług. Jak wyraził to jeden z ankietowanych: „Dla wydawcy, który przykłada dużą wagę do jakości swoich publikacji, we współpracy z firmami poligraficznymi niezwykle ważne są takie czynniki jak jakość, terminowość, wzajemne egzekwowanie ustalonych warunków oraz możliwość bezproblemowego dialogu”. Wszystkie te warunki jak zapewnił, spełnia drukarnia, która zwyciężyła w naszym rankingu.

OZGraf – pełna satysfakcja

Po czterech latach na miejsce lidera powracają Olsztyńskie Zakłady Graficzne OZGraf. Od początku istnienia naszego rankingu drukarnia utrzymywała się w ścisłej czołówce. W naszych m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

zestawieniach aż sześciokrotnie zajmowała drugie miejsce (2016, 2015, 2011, 2008, 2005, 2004), najniższa pozycja to 6 – 2 2014 roku. Ozgraf przebija pozostałych konkurentów jakością, zwłaszcza jeśli chodzi o oprawę twardą i druk kolorowy czy niestandardowe rozwiązania i skomplikowaną produkcję – do takich wniosków można dojść, analizując opinie klientów, wyrażone w ankietach. „Jakość oddanych w nasze ręce publikacji nie budzi jakichkolwiek zastrzeżeń, zarówno w kwestii użytych materiałów, jak i wykonania. Oprawa twarda na bardzo wysokim poziomie. Z naszej strony pełna satysfakcja”. „Bardzo dobra jakość pozycji wykonywanych w kolorze”. „Nasze produkcje są najczęściej bardzo trudne, a zlecając je do Ozgrafu, mam pewność rzetelnej jakości”. Klienci mają rozmaite wymagania i prośby, OZGraf – wg wielu opinii – jest otwarty na wszelkie sugestie, oferuje pomoc, fachowe porady, podsuwa nowoczesne rozwiązania. „Wiele razy drukarnia poszła nam na rękę, aby wydrukować najpiękniej i zgodnie z naszymi założeniami. Czasem nawet kosztem swoich interesów”. Elastyczność na prośby i sugestie klienta to mocna strona OZGrafu. Wydawcy podkreślają otwarcie na sugestie, zrozumienie problemów zamawiającego. 1 0 / 2 0 1 7

17


„Wyjątkowa jest elastyczność i odporność na niekończące się sugestie klientów. Czujemy, że drukarni zależy bardzo, aby klient był zadowolony, a książka była piękna”. Ta opinia doskonale wpisuje się w hasło reklamowe olsztyńskiej drukarni – „Wydrukujemy twój sukces!”. W rozmowach z klientem uczestniczą nie tylko specjaliści, osoby odpowiedzialne za druk, ale i sam prezes Piotr Ciosk: „najważniejsze jest to, że o druku, o zmianach, o ulepszeniu można rozmawiać w każdej chwili i z osobą odpowiedzialną, i z prezesem”. „Miła i życzliwa atmosfera w kontakcie z prezesem, a także osobami odpowiedzialnymi za produkcję na różnych jej etapach”. Wysoką jakość kontaktów interpersonalnych potwierdzają również takie opinie: „Kontakt z przedstawicielami Olsztyńskich Zakładów Graficznych to niewątpliwie silna strona naszej współpracy. W naszej współpracy mieliśmy przyjemność rozmawiać z przedstawicielami przeróżnych stanowisk OZGraf. Co cechuje tychże przedstawicieli? Empatia, rzeczowość, profesjonalizm, otwartość, gotowość pomocy…”. Dzięki takiemu podejściu „wydawca czuje się wyjątkowym klientem”. Kolejna ważna dla wydawców kategoria to „terminowość”. Olsztyńska drukarnia i tu została wysoko oceniona („ani dnia opóźnienia”, „terminowość bez zastrzeżeń co do dnia i godziny”, „żadnych niemiłych niespodzianek ze strony drukarni, z góry jasno ustalone zasady, których wykonawca rzetelnie się trzyma”), ale zdarzają się i opóźnienia, chociaż klienci sami biją się w piersi, że oddają często książki opóźnione wg założonego planu lub nawet w ostatniej chwili, co jest nie lada kłopotem przy zaplanowanym procesie produkcyjnym, zwłaszcza gdy trwa „high season” i wszyscy spieszą się z nowościami na targi książki. „Drukarnia stara się, aby zawsze było na czas, nawet pomimo spóźnienia z naszej strony”. „Nawet przyspieszenie terminów jest realizowane z uśmiechem na ustach”. A jeśli termin jest zagrożony, zakład oferuje wykonanie przynajmniej części nakładu. „Z pełnym przekonaniem, na podstawie dotychczasowego doświadczenia wystawiam najwyższe noty dla tej drukarni. Oby tak dalej” – podsumował ankietę jeden wydawców. A inny, pytany o satysfakcję z zakresu świadczonych usług, odpowiada: „Jestem szczęśliwy”. OZGraf jest jedną z tych najbardziej utytułowanych polskich drukarń dziełowych, które dbają o nowoczesny park maszynowy w odpowiedzi na stale rosnącą liczbę zamówień ze strony odbiorców krajowych i zagranicznych. Firma w ostatnim czasie poczyniła wiele inwestycji, zakupiono m.in. linię do oprawy miękkiej. „Inwestujemy, żeby być konkurencyjnymi na rynku, a także po to, aby nasi klienci byli przekonani, że dobrze wybrali” – komentuje zmiany w firmie Mirosław Jachemek, dyrektor ds. produkcji, w materiale filmowym OZgrafu, dostępnym na profilu drukarni na Facebooku. „Do kolejnej inwestycji zmusili nas niejako klienci i rynek – tłumaczył z kolei Piotr Ciosk, prezes Zarządu OZGraf w komunikacie skierowanym do mediów tuż po instalacji. Druga

18

m a g a z y n

połowa ubiegłego roku okazała się dla nas wyjątkowo trudna. Staliśmy się ofiarami naszego sukcesu i byliśmy zmuszeni odmawiać przyjęcia zleceń nawet od stałych klientów. Teraz już się to nie powtórzy” – dodaje z uśmiechem. Olsztyńskie Zakłady Graficzne OZGraf to jedyna drukarnia, jaka przyznaje nagrody wydawcom, i to w kilku kategoriach: „dobra i wymagająca książka”, „wydarzenie wydawnicze” czy „książka dla dzieci i…”. W tym roku wyniki będą ogłoszone podczas Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie. Z kolei w trakcie Warszawskich Targów Książki drukarnia organizuje quiz wiedzy o OZGraf. W tym roku pytanie dotyczyło ilości egzemplarzy książek, jakie są produkowanie w drukarni OZGraf. Prawidłowa odpowiedź to 7 mln egz. rocznie. Zwycięzcy: Publicat, Zysk i S-ka oraz Studio Emka, otrzymali bony rabatowe (za zajęcie pierwszego miejsca rabat wyniósł 2000 zł, za drugie – 1000 zł).

Opolgraf – nie ma, że się nie da

Opolgraf, dotychczasowy zwycięzca naszych rankingów (w czternastoletniej historii rankingu opolska drukarnia aż sześciokrotnie zdobyła pierwsze miejsce – 2016, 2015, 2014, 2012, 2009, 2008), tym razem zajął zaszczytne drugie miejsce. Najwyższe noty opolski zakład zdobył za jakość wykonywanej produkcji („jakość druku i wykonania publikacji jest bez zarzutu”, „dostaję to, co oczekuję”, „jakość bardzo dobra, oprawa należyta”) oraz profesjonalny i szybki kontakt. Uwadze wydawców nie uszedł fakt, że drukarnia dysponuje najwyższej klasy sprzętem i materiałami, dzięki czemu jest w stanie dostosować się do potrzeb, a każdy klient traktowany jest indywidualnie. „Drukarnia nie zna słów »nie można« i »nie da się«”. Doceniono także terminowość realizowania zleceń („zawsze w terminie”), były też takie głosy, które znamy z poprzednich rankingów: „ekspedycje nakładów zawsze są realizowane na czas, często także z wyprzedzeniem”. Wielokrotnie powtarza się w odpowiedziach opinia, że załoga potrafi z zaangażowaniem i w profesjonalny sposób odnieść się do próśb i sugestii („zawsze mają dla mnie czas”). „Doceniani w Polsce jesteśmy od lat – mówił w ubiegłym roku Mirosław Szewczyk, prezes Drukarni Opolgraf, odbierając dyplom w ubiegłym roku. – Jednak miano najlepszej drukarni w kraju wynika z faktu, że cały czas się rozwijamy, inwestujemy w nowe rozwiązania technologiczne i poszerzamy park maszynowy”. Pod koniec ubiegłego roku zakład uruchomił linię do oprawy twardej. Swoje usługi świadczy w kraju, ale też dla zagranicznych klientów. Opolgraf bierze udział w największych zagranicznych targach książki w Europie – w Londynie, Frankfurcie i Göteborgu. Przypomnijmy, że jest także organizatorem Festiwalu Książki w Opolu, którego druga odsłona odbyła się w pierwszy weekend czerwca i przyciągnęła 15 tys. czytelników, czyli ponad dwa razy więcej niż przed rokiem. Wzięło w niej udział l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

1 0 / 2 0 1 7


podkreślenia, drukarnia zebrała maksymalne ilości punktów we wszystkich kategoriach i osiągnęła tym samym 100 proc. skuteczności. Piąte miejsce zajął Zakład Graficzny Colonel („bardzo miło się współpracuje i ze świetnym efektem”, chociaż „czasem długo czeka się na wycenę”), z kolei szóste miejsce należy się Drukarni Wydawniczej im. W.L. Anczyca, która niestety spadła w rankingu z piątego miejsca, chociaż „nieodmiennie utrzymuje bardzo wysoki poziom jakości”. Jeśli chodzi o terminowość, „nie dość, że zawsze terminowo, to zdarza się, że przed terminem”, w pytaniu o ocenę kontaktu padła odpowiedź: „trudno wyobrazić sobie lepsze”, inna opinia: „doskonałe kontakty począwszy od magazynierów, przez technologów, na zarządzie skończywszy”. Siódme miejsce (spadek z czwartego) zajęła drukarnia Edica (być może dlatego, że, jak zgłosił jeden z wydawców, zdarzają się opóźnienia do tygodnia, a poza tym „w miarę jak drukarnia staje się ogromna, maleje jej elastyczność na zmiany, zwiększa się asertywność”), na ósmym miejscu uplasował się Perfekt, na dziewiątym Drukarnia Read Me. Pierwszą dziesiątkę zamyka drukarnia Skleniarz („profesjonalizm w każdym calu”). Pełne wyniki rankingu przedstawia tabela.

Gonimy Zachód Polski rynek poligraficzny staje się już podobny do zachodnioeuropejskich, jest wysokie nasycenie usługami, drukarnie, które odniosły sukcesy w poprzednich latach, nadal inwestują i mają stabilną bazę klientów oraz dobrą, a nawet bardzo dobrą sytuację finansową, dla wydawców nie jest to najlepsza wiadomość. Z drugiej strony jest grupa drukarni, która w poprzednich latach skokowo zwiększyła swoja moce produkcyjne, czasami za pieniądze z dotacji z UE i skala przerosła ich możliwości organizacyjne oraz portfolio zleceń, teraz próbują walczyć o klienta ceną, ale mają często problemy z jakością i terminami, powoduje to, że raz rozczarowani wydawcy, których pozycje zostały albo źle wydrukowane, albo dostarczone dwa tygodnie po terminie, unikają ich i koło się zamyka, drukarnie nie mają zleceń, grozi im utrata płynności, a w konsekwencji sprzedaż maszyn z leasingu.

JAROSŁAW GÓLSKI Z ASTĘPCA DYREKTORA WYDAWNICZEGO DS. PRODUKCJI LEKTORKLETT ponad czterdziestu wystawców, na scenie plenerowej wystąpiło ponad trzydziestu autorów. Festiwal obejmował Targi Książki, spotkania autorskie, koncerty oraz Wielkie Opolskie Dyktando w budynku Filharmonii Opolskiej.

MCP – miło i konkretnie Czołówkę rankingu najlepszych drukarń dziełowych zamyka Mazowieckie Centrum Poligrafii, cyfrowa drukarnia, która po raz pierwszy wskoczyła na podium. W latach 2015 i 2014 firma znalazła się na czwartym miejscu, w roku 2016 wylądowała na 15. miejscu i miejmy nadzieję, że był to wypadek przy pracy. „Na najwyższym poziomie, miło i konkretnie” – chwali firmę jeden z wydawców. „Starannie i profesjonalnie” – komentuje inny i dodaje: „przez prawie trzyletni okres współpracy nie wydarzyło się nic, co by źle rzutowało na firmę”. Drukarnia zdobyła najwyższe noty w kategoriach: jakość wykonywanej produkcji, terminowość oraz satysfakcja z zakresu świadczonych usług, nieco tylko niższe oceny otrzymała w dwóch pozostałych kategoriach. Drukarnia uwzględnia sugestie i potrzeby klientów, szybko reaguje na prośby, chociaż czasami zdarzają się drobne niedociągnięcia.

Co jest najważniejsze? Zapytaliśmy również przedstawicieli wydawnictw: co jest dla Państwa najważniejsze przy nawiązywaniu współpracy z drukarnią? Najwięcej wskazań padło zarówno na jakość, jak i na cenę. Wymarzona sytuacja, gdy w parze z atrakcyjną ceną idzie wysoka jakość druku i oprawy oraz terminowość realizacji zleceń, a przy tym elastyczne reagowanie na niestandardowe życzenia. Niewątpliwie dotychczasowa dobra współpraca buduje zaufanie, które jest niezbędne przy wyborze partnera do realizacji kolejnych książek.

45 40 35 30 25 20 15 10 5 0

Jakość

Pierwsza dziesiątka

Na czwartej pozycji znalazł się Abedik, który potrafi zaskoczyć swoich klientów, przysyłając gotowe publikacje… dzień wcześniej. Do tego „biorą pod uwagę rodzaj pracy i są w stanie sprostać wymaganiom”. „Nie mam zastrzeżeń do wykonanych książek, od weryfikacji papieru po wykończenie introligatorskie książki i zabezpieczenie towaru podczas transportu” – potwierdza inny z respondentów. Co warte m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

Cena

Terminowość

Dotychczasowa historia współpracy

Elastyczność

Nasi respondenci podsuwają jeszcze dodatkowe kryteria: „otwartość na nowe technologie”, „wspaniała komunikacja”, a także „miła obsługa” oraz „termin płatności za usługę”. Jakość kontaktów interpersonalnych może mieć duże znaczenie przy wyborze drukarni, jak w przypadku firmy TransDruk z „niezawodną panią Dorotą, ma wszystko pod kontrolą, jest wzorem idealnej obsługi dużego klienta”, czy Totemu 1 0 / 2 0 1 7

19


Jakość wykonywanej produkcji

Terminowość realizowania zleceń

Elastyczność na prośby i sugestie klienta

Jakość kontaktów interpersonalnych

Satysfakcja z zakresu świadczonych usług

Liczba zdobytych punktów

Liczba punktów do zdobycia

Skuteczność

Liczba wskazań

1

2

2

6

1

5

2

5

4

2

4

1

2

2

Olsztyńskie Zakłady Graficzne OZGraf

2480

2220

1360

920

476

7456

8000

93%

25

2

1

1

1

2

1

3

2

1

1

3

2

8

13

Opolgraf (Opole)

1390

1340

720

560

236

4246

4800

88%

15

3

15

4

4

Mazowieckie Centrum Poligrafii (Warszawa)

1220

1400

840

490

280

4230

4480

94%

14

4

3

5

3

4

3

1

1

3

3

6

9

4

5

Abedik (Poznań)

700

700

420

280

140

2240

2240

100%

7

670

720

384

264

132

2170

2240

97%

7

480

300

200

100

1580

1600

99%

5 5

Drukarnia

2017 2016 2015 2014 2013 2012 2011 2010 2009 2008 2007 2006 2005 2004

5

6

7

8

10

4

4

4

2

4

1

5

9

6

Zakład Graficzny Colonel (Kraków)

6

5

3

5

9

7

5

7

22

13

14

9

Drukarnia Wydawnicza im. W.L. Anczyca (Kraków)

500

7

4

10

9

13

9

7

15

7

15

Edica S.A. (Poznań)

500

480

276

168

96

1520

1600

95%

8

Perfekt (Warszawa)

460

480

216

184

92

1432

1600

90%

5

9

7

11

14

7

2

11

Drukarnia Read Me (Łódź)

380

400

216

144

72

1212

1280

95%

4

10

8

8

13

6

10

13

17

24

24

Drukarnia Skleniarz (Kraków)

380

360

228

160

76

1204

1280

94%

4

11

4

6

7

3

14

21

10

16

9

26

21

6

4

Białostockie Zakłady Graficzne

360

360

228

160

72

1180

1280

92%

4

12

10

15

24

17

21

Totem (Inowrocław)

200

200

120

80

40

640

640

100%

2

200

200

120

80

40

640

640

100%

2

12

16

12

18

20

Drukarnia im. A. Półtawskiego (Kielce)

12

14

10

5

12

9

Toruńskie Zakłady Graficzne Zapolex

200

200

120

80

40

640

640

100%

2

13

11

16

27

6

22

11

8

5

7

3

36

47

Pozkal (Inowrocław)

200

200

108

80

40

628

640

98%

2

Wrocławska Drukarnia Naukowa PAN

140

120

84

128

32

504

640

79%

2

14

12

17

15

15

15

12

15

16

15

8

6

4

6

16

17

17

15

20

17

18

17

12

22

15

15

18

18

9

6

10

7

Druk-Intro (Inowrocław)

100

100

60

32

16

308

320

96%

1

Arspol (Bydgoszcz)

100

90

54

40

20

304

320

95%

1

Technet (Kraków)

100

80

60

40

20

300

320

94%

1

Trans-Druk (Konin)

100

80

60

40

20

300

320

94%

1

Uni-Druk (Luboń)

80

100

60

40

20

300

320

94%

1

Legra (Kraków)

100

100

48

32

16

296

320

93%

1

Moś & Łuczak (Poznań)

80

100

60

40

16

296

320

93%

1

19

CGS (Rokietnica)

100

80

40

40

20

280

320

88%

1

20

Graffiti BC (Toruń)

100

60

60

32

20

272

320

85%

1

21

Pasaż (Kraków)

80

100

36

32

16

264

320

83%

1

100

80

36

16

20

252

320

79%

1

60

60

32

40

8

200

320

63%

1

22

9

13

19

19

Poligrafia Janusz Nowak (Wysogotowo)

23

Konińska Drukarnia Dziełowa

z Inowrocławia z bardzo dobrym handlowcem na Wielkopolskę („pan Marek jest samograjem”), z kolei Abedik ma opiekunów „superprofesjonalistów”. „Fajna atmosfera” – to najkrótsza recenzja drukarni OZgraf. Współpraca na każdym etapie, doradztwo przy wyborze wariantów produkcji jest bardzo cenne, podobnie jak współpraca z działem CTP. Wysoko ceniona jest elastyczność i to, że drukarnia chce się rozwijać, jest „otwarta na nowe technologie, które czasami wymyśli klient. Czego sama nie może zrobić, to wykona w kooperacji” (o drukarni Trans-Druk). Czasami podczas współpracy pojawiają się trudne momenty, wte-

dy ważne jest, że „drukarnia wykazuje dostępność i widoczną chęć znalezienia problemu” (OZgraf), „jeśli zaistniały jakiekolwiek problemy techniczne, to zawsze jest możliwa naprawa sytuacji”. „Serdeczność i opieka oraz starania, by moje prośby były realizowane w pierwszej kolejności”. To już czternasta odsłona rankingu, laureatom gratulujemy i życzymy kolejnych sukcesów, znacznych zamówień i wyzwań oraz oczywiście płatności w terminie. Bardzo dziękujemy nieocenionym wydawcom za poświęcony czas i chęć podzielenia się opiniami!

20

l i t e r a c k i

m a g a z y n

EWA TENDERENDA-OŻÓG k s i ą ż k i

1 0 / 2 0 1 7


Wydrukujemy Twój sukces

Możliwości dzienne: oprawa twarda – 40.000 egz. / dobę oprawa miękka – 130.000 egz. / dobę Inwestycje zrealizowane w latach 2011–2016: 16,8 mln zł


dla dzieci i młodzieży

David Almond – realizm magiczny dla młodych zy można pisać książki, które będą przyciągające, niepokojące i fascynujące dla dzieci i młodzieży, jak niegdyś latynoski magiczny realizm przyciągał rzesze dorosłych czytelników? Każdy, kto chciałby sprawdzić, czy taka możliwość istnieje, powinien zapoznać się z twórczością brytyjskiego pisarza Davida Almonda. Jeszcze lepiej jednak byłoby oddać jego powieści właściwym adresatom – dzieciom… starszym i młodszym. Dzięki wydawnictwu Zielona Sowa mamy w Polsce drugą szansę na zetknięcie się z tym bardzo popularnym w Anglii autorem. Pierwsze książki Almonda („Skrzydlak” 1999, „Powrót z bezkresu” 2000, „Dzikus” 2007) zostały opublikowane u nas już jakiś czas temu i – jak się wydaje – nie znalazły wówczas swojej drogi do polskich odbiorców. Pomimo dobrego przyjęcia przez krytykę literacką powieści angielskiego pisarza krążyły jedynie w wąskim obiegu czytelniczym. Może przyćmił je sukces Sami–Wiecie–Kogo? Pierwszą książkę („Sleepless Nights” – zbiór opowiadań dla dorosłych) David Almond opublikował w 1985 roku, przygodę z książkami dla młodych rozpoczął w 1998 roku powieścią „Skrzydlak”. Do dzisiaj uzbierało się w jego

dorobku kilkanaście tytułów dla niedorosłej publiczności: przeznaczonych tak dla dzieci starszych (do 12 roku życia), jak i dla młodzieży. Pisarz został doceniony – otrzymał najważniejsze brytyjskie trofea w dziedzinie literatury dla dzieci (Carnegie Medal oraz Whitbread 22

Award). W roku 2010 IBBY (International Board on Books For Young People) przyznało Almondowi najbardziej chyba prestiżową nagrodę międzynarodową – Medal im. Hansa Christiana Andersena. Przewodnicząca jury, Zohreh Ghaeni z Iranu, podkreślała, że brytyjski autor „pisze o dzieciach w sytuacjach kryzysowych w ten sposób, że czytelnicy – zapoznając się z tekstami – otrzymują wielką dawkę nadziei”. W werdykcie pojawiło się również stwierdzenie o unikalnym stylu Almonda, „magicznym realizmie dla dzieci”, umiejętności łączenia świata realnego i tego z legend czy opowieści fantastycznych. Ta k ie podsumowanie twórczości świetnie pasuje do trzech powieści Davida Almonda, które Zielona Sowa opublikowała w ciągu ostatniego roku. Stanley Pottsa, bohatera (tytułowego!) powieści „O chłopcu, który pływał z piraniami” poznajemy w dniu jego urodzin. Stanley jest wychowywany przez wujostwo starające się za wszelką cenę utrzymać rodzinny biznes – fabrykę konserw rybnych. Chłopiec bierze udział w staraniach, ciężko pracuje, cierpliwie znosi złe warunki życia (fabryka konserw zlokalizowana jest w mieszkaniu!). Smętny los ukochanych złotych rybek zapuszkowanych przez wuja powoduje, że coś w Stanleyu pęka – ucieka z domu, przyjmuje pracę w wesołym miasteczku zaoferowaną przez tajemniczego Cygana – Dostoyevsky’ego. Szybko okazuje się, że jego nowe życie wykracza daleko poza rzeczywistość, do której chłopiec przywykł, poza rzeczywistość, do której wszyscy przywykliśmy. Wkrótce Stan odkrywa swój wielki talent – wściekłe piranie, które pożerają każdego śmiałka… uwielbiają tańczyć z nim w ogromnym akwarium. Wielka kariera gwiazm a g a z y n

l i t e r a c k i

fot. Sarah Jane Palmer

C

dy, Tańczącego z Piraniami staje przed chłopcem otworem! Książka Almonda pełna tajemniczych, magicznych wydarzeń, niezwykłych, czasami groteskowych postaci jest pieśnią wyśpiewaną na cześć wolności, wierności swoim marzeniom, na cześć sztuki. Kolejna książka, „Opowieść o Angelinie Brownie” skierowana jest do podob-

k s i ą ż k i

1 0 / 2 0 1 7


dla dzieci i młodzieży nej grupy czytelników: 9-11 latków. Bert Brownie nie jest sympatycznym człowiekiem – pracuje jako kierowca autobusu, jest niemiły dla pasażerów, szczególnie zaś nie cierpi dzieci! W trakcie jednego ze zwykłych kursów zdarza mu się coś zupełnie niezwykłego: doznaje czegoś, co przypomina atak serca. Kiedy dochodzi do siebie, stwierdza ze zdumieniem, że w kieszeni na piersi, na sercu właśnie trzepocze się coś małego: Bert znajduje w kieszeni małego aniołka! Zanosi go do domu, gdzie jego żona, Betty, zajmuje się malcem. Małżeństwo nadaje aniołkowi imię – Angelino i przyjmuje go do rodziny, posyła do szkoły. Powieść relacjonuje nam proces dorastania malca ze skrzydłami. Dziecięcy czytelnik odkrywa smutną tajemnicę rodziny Brownie, towarzyszy aniołkowi w jego szkolnych przygodach, nade wszystko zaś emocjonuje się wysiłkami przedstawicieli Mrocznej Strony, którzy porywają Angelino i mają zdecydowanie złe intencje… Ważną rolę w opowieści Almonda pełnią rodzicielska miłość, która pozwala małemu aniołowi rosnąć i dojrzewać, oraz serdeczna przyjaźń dzieciaków z klasy, która mu pozwala szczęśliwie wybrnąć z tarapatów.

Trzecia z książek Davida Almonda opublikowana w 2017 przez Zieloną Sowę to „Pieśń dla Elli Grey”. Tym razem mamy do czynienia z literaturą dla zdecydowanie starszych odbiorców, dla starszej młodzieży (może właściwie byłoby użyć określenie „młodych dorosłych” – „Young Adults”). Czytelnik ma początkowo wrażenie, że czeka go lektura typowej powieści szkolnej, historii grupy licealnych przyjaciół (i nieprzyjaciół!) spędzających czas w ławkach, słuchających lubianych (i nielubianych) nauczycieli, nawiązujących pierwsze miłości, cieszących się literaturą i muzyką. Kiedy jednak podczas wypadu szkolnej paczki nad morze na stronach książki pojawia się tajemniczy śpiewak, muzyk, włóczęga o imieniu Orfeusz… powieść zaczyna nabierać nowych sensów, nowych znaczeń. David Almond w niezwykły, misterny sposób odbudowuje mit o Orfeuszu i Eurydyce, transponuje go do współczesnej angielskiej rzeczywistości, zachowując jednocześnie wszelkie tragiczne i dramatyczne komponenty klasycznej opowieści. Jest więc i śmierć, i mistyczna podróż do Hadesu i próba wyrwania duszy ze świata zmarłych. Tkanka powieści jest bardzo gęsta, narracja skomplikowana i niejed-

noznaczna, nasycona silnymi, mrocznymi niekiedy emocjami. „Pieśń dla Elli Grey” znajdzie na pewno wiernych czytelników, którzy będą chcieli przeżyć na poły mityczną, na poły realistyczną historię. Trzy mocne, niezwykłe książki dostarczające wzruszenia, zadumy, ale także trochę śmiechu – to bardzo udany powrót Almonda na polskie półki księgarskie. Czytelnicy będą z pewnością czekali na kolejne tytuły tego autora! m icHał z aJąc


dla dzieci i młodzieży

Książka zaczyna się od okładki

Sandrine Bonini

Lotte piratka tłum. Jakub Jedliński, Polarny Lis 2017, 33,90 zł, ISBN 978-83-946509-4-0

całe bogactwo dżungli, soczystą zieleń drzew, mieniące się wszystkimi kolorami tęczy barwy kwiatów, ptaków, owadów i zwierząt żyjących w dżungli. Te ilustracje są jak namalowane przy użyciu pędzla obrazy, z których każdy mógłby zawisnąć na ścianie. Każda z ilustracji odzwierciedla nie tylko dynamikę fabuły, ale i temperament Lotte, podkreślany przez wyrazistość i nasycenie barw. Ciekawym zabiegiem jest przejście dużych, całostronicowych ilustracji w coraz to mniejsze, skromniejsze, komiksowe rysunki. Podążają one za zmianą myślenia Lotte, która na pierwszych kartach książki widzi w dżungli tylko siebie, dopiero z czasem dostrzegając w niej miejsce także dla kogoś innego. Książka Sandrine Bonini to wielka pochwała dziecięcej odwagi, niezależności i niczym nieskrępowanej wolności, ale także nauka poskramiania drzemiącego w nas egoizmu i zachęta do przekraczania własnych granic.

„L

otte piratka” to żywiołowa i barwna opowieść o dziewczynce mieszkającej na farmie w samym sercu afrykańskiej dżungli, pośród bezmiaru drzew i dzikich zwierząt. W towarzystwie najlepszego przyjaciela, tukana Igora, mała Lotta dzień po dniu odkrywa reguły rządzące dżunglą i jej mieszkańcami. Lotte nazywa siebie dzikuską, twierdzi, że najlepiej czuje się sama ze sobą, a do zabawy wystarczą jej drzewa, po których może się wspinać i zwierzęta, którym może wszystko opowiadać. I w żadnym razie nie potrzebuje wokół siebie innych dzieci. Jej idealną wizję świata burzy informacja, że farma, na której mieszka z rodzicami, zapełni się jeszcze jedną rodziną z chłopcem w wieku Lotte. Niezależna, samodzielna i odważna dzikuska postanawia się zbuntować. Wyrusza na samotną wyprawę w głąb dzikiej puszczy i postanawia już nie wracać… Jej zamiar nie do końca się powiedzie, ale z wyprawy powróci z zupełnie innym nastawieniem do świata i drugiego człowieka. Dynamiczna fabuła i niewielka ilość tekstu „Lotte piratki” zachęcają małych czytelników do samodzielnej lektury. Tym bardziej, że słowo pisane stanowi tu raczej komentarz do przepięknych, wielobarwnych, całostronicowych ilustracji spod kreski francuskiej rysowniczki i autorki komiksów, Audrey Spiry. Widzimy na nich 24

Miroslav Šašek

oto jest Wenecja tłum. Katarzyna Domańska, Dwie Siostry, Warszawa 2017, s. 56, 32 zł, ISBN 978-83-65341-52-5

C

hoć od momentu powstania kultowej serii albumów dla dzieci o miastach świata Miroslava Šaška minęło ponad półwieku, do dziś cieszą się one wielkim uznaniem czytelników. Pełne wysmakowanej elegancji retro ilustracje należą do perełek grafiki książkowej. Šašek stworzył swoją kultową serię w latach sześćdziesiątych XX wieku. Pierwszy tom, „Oto jest Paryż”, był efektem wakam a g a z y n

l i t e r a c k i

cji spędzanych w Paryżu. Zapoczątkował on 18-tomową serię, która przyniosła czeskiemu ilustratorowi międzynarodową sławę. Pośród wielu współczesnych przewodników dla dzieci publikacje Šaška zajmują dziś miejsce szczególne. Tu świat zatrzymał się dawno temu, gdy w paryskich kamienicach były jeszcze pilnujące porządku konsjerżki, w londyńskim metrze bileterki, którym należało oddać bilet po wyjściu z metra, a na przystankach autobusowych wydawano numerki określające kolejność wsiadania pasażerów. Dotąd nakładem wydawnictwa Dwie Siostry ukazało się sześć tomów serii: Paryż, Londyn, Nowy York, Rzym, Monachium, a teraz do naszych rąk trafia „Oto jest Wenecja”. Dwa tytuły serii – „Oto jest Londyn” i „Oto jest Nowy Jork”– zdobyły przyznawany przez „New York Times” tytuł Najlepszej Ilustrowanej Książki Roku (w latach 1959 i 1960). „Oto jest Wenecja” to obrazkowa opowieść o najbardziej romantycznym włoskim mieście. Šašek zabiera nas w podróż gondolą po słynnych kanałach, z perspektywy których możemy podziwiać niezmienione do dziś, kilkusetletnie, monumentalne budowle: najstarszy kościółw Wenecji, XV-wieczny Palazzo Dario, Casa D’oro – przepiękny „złoty dom” czy Palazzo Vendramin-Calergi, w którym Richard Wagner spędził ostatnie lata życia. Nad najbardziej romantycznym ze wszystkich kanałów, Canale Grande, widzimy koronkowe pałace, a na placu św. Marka poza słynnymi gołębiami, również konie w słomkowych kapeluszach. W naszych wodnych wojażach towarzyszą nam uśmiechnięci gondolierzy w tradycyjnych pasiastych koszulkach. I choć dziś, w porównaniu ze swoimi XVI-wiecznymi przodkami, mają znacznie mniej pracy (w XVI wieku po Wenecji pływało kilka tysięcy gondoli, dziś zaledwie kilkaset), przejażdżka gondolą należy do głównej atrakcji turystycznej w Wenecji. Urokliwe, zabawne i pełne retro powabu ilustracje sprzed ponad półwieku (pierwsze wydanie „Oto jest Wenecja” zostało opublikowane w 1961 roku), ogląda się jak stare fotografie, na których czas zatrzymał się dawno temu. Kolejna piękna książka do delektowania się i wyjątkowej, niespiesznej lektury. anna czaRnowska-łaBędzka k s i ą ż k i

1 0 / 2 0 1 7



Fragment książki Kira Gałczyńska

Nie gaście tej lampy przy drzwiach… A

by wrócić do prapoczątków, muszę wejść do bardzo dużego domu, który stał sobie od dziesięcioleci w wysokich górach. Zbudowany z drewna, często – zwłaszcza gdy hulał wiatr, a wiatr w górach to normalność – skrzypiał, jakby chciał się poskarżyć. Miał dwie mieszkalne kondygnacje, a w nich (poza ogromną liczbą pokoi) – masę najprzedziwniejszych zakamarków, tajemniczych i nie najlepiej oświetlonych, bo choć okien tu było sporo, to nie należały do największych; światła przez nie wpadało więc nie za wiele. To tłumaczy, dlaczego jego mieszkańcy nie oszczędzali na prądzie, wcześniej – na świecach czy nafcie: wszędzie, gdzie trzeba i nie trzeba, paliły się rozmaite lampy, których nikt niemal nigdy nie gasił. Najważniejsza jednak była ta lampa przy wejściu. Płonęła mocnym światłem, miała spory abażur z mlecznego szkła, w kształcie kwiatu i stała na metalowo-szklanym stelażu wysokości co najmniej półtora metra. Oświetlała doskonale całe pomieszczenie, pokoje następne, a z boku schody – wygodne i bezpieczne, którymi można było powędrować na piętro. I jeszcze zabawną simmlerowską kanapę, na której chętnie sypiał duży mieszaniec o zabawnym imieniu Młynarz – był ulubieńcem domowników i jednocześnie pierwszym witającym przybyszów. Z ogromnej sieni wchodziło się do przestronnego pomieszczenia, które od czasów najdawniejszych zabawnie zwane było przez mieszkańców antyszambrą, choć nigdy nie pełniło funkcji przedpokoju, z którego szło się na salony. Przed gościem po przekroczeniu progu tego domu otwierała się nieskończona perspektywa wielu pokojów, których szeroko otwarte drzwi zapraszały do śmiałego szukania właścicieli tego domostwa. Ową perspektywę oświetlała tamta lampa antyszambry. Ten dom znałam tylko z opowieści, nigdy go nawet nie widziałam w rzeczywistości, jedynie na wyblakłych zdjęciach, na płótnie namalowanym

26

przez jakiegoś dobrego malarza z początków tamtego stulecia. Jednak od pierwszej chwili zaprzyjaźniłam się z nim, a zwłaszcza z ową magiczną lampą. To wtedy od pana domu, kompozytora i pisarza, który już wkrótce miał zostać moim partnerem życiowym, usłyszałam słowa zapamiętane do dziś. Więcej, stanowiące coś na kształt zaklęcia rzeczywistości, ważnego w całym moim życiu: to wtedy do wychodzących po kolacji, czy tylko po herbacie ze sławnymi wypiekami pani domu, za to zawsze z dodatkiem czarującej rozmowy, która zwykle przeciągała się długo w noc, było w zwyczaju wołać z szerokim uśmiechem: „A nie gaście tej lampy przy drzwiach…”. I tak zostało. Ta lampa oświetla całe moje, już długie życie i pali się do dziś, choć mężczyzna, który także prosił o jej niegaszenie, dawno nie żyje, choć ten niezwykły dom, po dość dramatycznych etapach swej historii dawno już przestał istnieć i być może ów stale płonący mleczny kwiat także od dziesiątków lat żyje jedynie w mojej pamięci. Tak jak antyszambra, która kiedyś zamieniona została na najzwyklejszą izbę… Cóż, taka jest kolej rzeczy. (…) Pierwsze moje wspomnienie wiąże się z małym Aninem i klombem wśród wysokich sosen. Rosły na nim nasturcje: wielkie, płomienne, niemal gorejące krzewy, o których wieczorami tak cudownie umiała opowiadać mama. Pod tymi kwiatami zbierały się wszystkie napotkane w ciągu dnia przez małą dziewczynkę żywe stwory, z którymi chciała się zaprzyjaźnić: mrówki, żuki, ptaki, może i krasnoludki w wysokich czapeczkach… Potem przez długie lata bredziłam o anińskich nasturcjach, ale nie był to czas na jakiekolwiek kwiaty. Nawet gdy zamieszkałyśmy na Żoliborzu w gościnnym domu pani Zofii Żołątkowskiej i gdy z odnajmowanego pokoju z werandą można było latem wejść do długiego ogrodu, który kończył się gdzieś daleko, niemal na drzewach

m a g a z y n

l i t e r a c k i

i krzakach parku Żeromskiego. W naszym ogrodzie, długim i wąskim, rosły jakieś krzewy, zdziczałe jabłonie, a potem już tylko zagony marchwi i cebuli. Do kwiatów nikt nie miał głowy. Swoje nasturcje napotkałam dopiero w Warszawie, późną wiosną, kiedy do zamienionego w morze gruzów miasta przyjechaliśmy po raz pierwszy z ojcem. Jedyny wówczas raz widziałam go płaczącego. Nie wstydził się swoich łez obficie spływających po policzkach… Staliśmy w milczeniu, obok nas kręcili się ludzie, ale obraz zapłakanego mężczyzny w mundurze nie budził niczyjego zdziwienia. Był tutaj codziennością. Nieopodal jakaś kobiecina sprzedawała kwiaty; mama, żeby przerwać tę zapłakaną ciszę, kupiła od niej ten wymęczony bukiecik i podarowała mi ze słowami: „Masz swoje nasturcje!”. Z przerażeniem patrzyłam na maleńki bukiecik, okręcony grubym sznurkiem; małe kwiatki, małe łodyżki, umierający kolor… „To nie są moje nasturcje, to nie są moje wielkie płomienne kwiaty, do ognia których tęskniłam przez lata okupacji”– myślałam. Co się z nimi stało? Kto je zaczarował? Kto dokonał tej kafkowskiej przemiany? Takie było moje pierwsze życiowe rozczarowanie, opłakane, bezpowrotne, na zawsze utracone. To wtedy zrozumiałam, że obrazy dzieciństwa, jak smaki, zapachy, zintensyfikowane kolory nijak się mają do świata dorosłych, do rzeczywistości, do prawdy nawet. Odtąd, od 1947 roku, wiem, że nasturcje są małymi kwiatkami o dość intensywnym zapachu, że wieczorami na grządkach mogą nabrać intensywnego koloru. Wiem, ale nie akceptuję tej prawdy. Wolę swoje dziecinne nasturcje, całkowicie wymyślone, nieprawdziwe. Ale te właśnie kwiaty i płonącą lampę przy drzwiach zabiorę ze sobą w ostatnią, choćby nie wiem jak długą podróż. Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Świat Książki

k s i ą ż k i

1 0 / 2 0 1 7


Rozmowa numeru Rozmowa z Kirą Gałczyńską

Przesiane przez pamięć

– Zacznijmy od pani przyjaciółki z dzieciństwa Niny Maksimowej, przy której książkach firmowanych nazwiskiem Lengyel spędziłem niejedną godzinę. – Była moją rówieśniczką, córką zamożnych emigrantów rosyjskich, mieszkających w wielopokojowym lokum eleganckiego domu przy ulicy Długiej w Warszawie. Mieli też drewnianą willę w Świdrze, gdzie spędzali lato. Bywałam pod obydwoma adresami. Nina odwiedziła mnie, kiedy po wojnie trafiłam do Szczecina, a później razem spędziłyśmy wspaniałe wakacje w Ustroniu Morskim, co dokumentuje kilka wyblakłych fotografii. Potem kontakt z Niną jakoś się urwał, a po latach okazało się, że wyjechała z Polski do Szwajcarii, gdzie wyszła na mąż i pod nazwiskiem Lengyel uprawiała ten sam zawód co ja, z tym że specjalizowała się w dziennikarstwie sportowym, a w zasadzie w wyścigach Formuły 1. Pozostaje sekretem, w jakich okolicznościach narodziła się u niej ta fascynacja. Systematycznie relacjonowała zawody i sesje treningowe, rozmawiała z zawodnikami, których niekłamaną sympatię sobie zaskarbiła. Przez lata w prasie polskiej – głównie w „Motorze”, „Przeglądzie Sportowym” i „Kulisach” – zamieszczała korespondencje poświęcone swojej ulubionej dyscyplinie. Opublikowała też w Polsce kilka książek. O tym wszystkim dowiedziałam się, niestety, poniewczasie, gdyż zmarła w 2003 roku. – Poznała też pani doktora Włodzimierza Badmajewa… – Stosował niekonwencjonalne metody leczenia, jego przodkowie w XIX wieku opiekowali się carskimi dostojnikami w Petersburgu. Był najmodniejszym lekarzem w powojennym Krakowie. Zdiagnozował ziarnicę u mojej matki – tradycyjna medycyna nie była w stanie rozpoznać choroby – i zdołał ją z tej ciężkiej przypadłości wyleczyć. Na terapię składały się masaże, zioła oraz dieta. Badmasza – jak go określano, m a g a z y n

l i t e r a c k i

bo ród wywodził się z Tybetu – leczył gratis! Miał bardzo urodziwą córkę, otoczoną wianuszkiem adoratorów. – Redakcyjna działalność Kiry Gałczyńskiej rozpoczęła się w „Kurierze Polskim”? – Wcześniej, przez trzy miesiące pracowałam w „Nowej Kulturze”, ale w istocie dziennikarskiego bakcyla połknęłam w popołudniówce powołanej do życia wkrótce po Październiku. Trafiłam do tej gazety za sprawą pisującego tam przyjaciela Ojca, poety Żagarysty Jerzego Zagórskiego. Terminowałam w kolejnych działach, ale szybko zacumowałam – wraz z pozostałym narybkiem: Ewą Boniecką oraz Stefanem Drabarkiem – w dziale „Kultura”, prowadzonym przez Leona Janowicza, mającego za sobą konspiracyjną przeszłość w wileńskiej AK, „uhonorowaną” pobytem w łagrze. Zresztą redakcję pisma współtworzyły osoby z podobną przeszłością. Janusz Skalski – podkomendny majora Jana Piwnika „Ponurego”, Stanisław Krupa – żołnierz batalionu Zośka, Wacław Gluth-Nowowiejski – walczący w Powstaniu Warszawskim, po kapitulacji którego pozostał w ruinach stolicy jako jeden z „robinsonów”. Byliśmy bardzo zintegrowani. Po pracy nierzadko ruszaliśmy w miasto. Trasę zazwyczaj wyznaczał Andrzej Roman z redakcji sportowej, bywalec i znawca stołecznych knajp. – Istotny przystanek na tym szlaku stanowiła restauracja „Pod gwiazdami”. – W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych zeszłego stulecia był to szalenie popularny i snobistyczny klub usytuowany na ostatnim piętrze wysokiego – na owe czasy! – gmachu u zbiegu Marszałkowskiej i Hożej. Jak wiele przybytków ówczesnej gastronomii lokal oferował program artystyczny. Gospodarzem był Julian Sztatler. Akompaniując sobie na fortepianie, śpiewał swój evergreen „Wio, koniku”. Ale także promował – używając współczesnej terminologii – piosenkarską młodzież, między innymi Urszulę Dudziak i Łucję Prus. Pamiętam jak kiedyś wystąpiła tam Tamara Miansorowa, oczywiście wykonując przebój „Pust wsiegda budiet sonce”, którym podbiła najpierw festiwalowy Sopot, a niebawem całą Polskę. – A z czego zasłynęły „Arkady”? – W tej reprezentacyjnej kawiarni MDM-u, otworzył podwoje bodaj pierwszy po k s i ą ż k i

1 0 / 2 0 1 7

fot. archiwum prywatne

– W blasku niegasnącej lampy przy drzwiach, jakie do dziś w wiejskich domostwach wskazują drogą zabłąkanym wędrowcom, pojawiają się postacie pokryte patyną czasu, którą pani odkurza. Często są to osoby nietuzinkowe, o niebanalnych życiorysach i dokonaniach. I na nich chciałbym skoncentrować naszą rozmowę. – Bardzo proszę, nie mam nic przeciwko temu, warto je przypomnieć.

II wojnie światowej kabaret polityczny. Zwał się Stańczyk i stał się symptomem Odwilży. Wiosną 1954 roku dworowano w nim bowiem nie z Adenauera, bikiniarzy, dywersantów, sabotażystów i bumelantów, lecz z otaczających nas realiów. Przedsięwzięcie żywot szybko zakończyło, chociaż media jego istnienia nie zauważały, zaś spektakli nie biletowano – obowiązywały zaproszenia. Teksty pisali m.in. Stefania Grodzieńska, Artur Maria Swinarski, Antoni Marianowicz oraz Janusz Minkiewicz, a scenografię zaprojektował malarz Władysław Królikiewicz, który później – w kabarecie Szpak Zenona Wiktorczyka – występował w roli balladzisty. Stańczyk zainaugurował wysyp kabaretów. Wiele teatrzyków o tym charakterze tworzyli studenci. Najsławniejszymi były STS oraz Bim-Bom, któremu dawaliśmy prymat, ponieważ w swej narracji o otaczającej nas teraźniejszości byli subtelniejsi, unikali łopatologii, odwołując się do wrażliwości widowni i skłaniając ją do refleksji, a nie wyłącznie śmiechu. – Do STS-u szybko doszlusował Ziemowit Fedecki. – Świetny tłumacz z języka rosyjskiego, faktyczny odkrywca (rok 1949) Mazur dla Warszawki. To dzięki niemu Konstanty Ildefons Gałczyński zyskał swój azyl w leśniczówce Pranie, co zaowocowało poematami „Niobe” i „Wit Stwosz”. Pochodzący z Wilna Fedecki był namiętnym wędkarzem. Z Mazurami zerwał u schyłku lat sześćdziesiątych z powodu coraz większego zasiedlenia, a co za tym idzie dewastacji przyrodniczej ukochanej krainy. Rozmawiał Tomasz zBigniEw zapERT 27


Między wierszami

Barbie z poziomkami C

opyright na najsławniejszą literacką lalkę ma Polska. Oczywiście za sprawą powieści Bolesława Prusa pod tym tytułem. Najsłynniejsza lalka w pierwotnym tego słowa znaczeniu, czyli Barbie, również ma związki z naszym krajem. Bowiem rodzice jej „matki” – Ruth Handler – przybyli do USA w międzywojniu właśnie znad Wisły. Życiorys 68-letnej dziś zabawki detalicznie relacjonuje w pracy pt. „Barbie” prof. Massimiliano Capella – historyk sztuki i mody – wykładający na Uniwersytecie w Bergamo. Album „Barbie. The Icon” (Wydawnictwo Olesiejuk) łączy fotografie, fakty i osobliwości dotyczące legendarnej postaci pop-kultury. Starannie wydaną publikacją – opublikowaną w trzytysięcznym nakładzie – zaprezentowano w księgarni zlokalizowanej w Hali Koszyki, chyba najmodniejszym miejscu spotkań warszawiaków w obecnym sezonie. Książka ukazuje ewolucję lalki na tle dziejów najnowszych. Dowiadujemy się jaka była geneza jej przyjścia na świat. W połowie lat pięćdziesiątych zeszłego stulecia Handler, obserwując swoją córkę bawiącą się papierowymi lalkami, zauważyła, że często dawała im role dorosłych. Większość lalek dla dzieci przedstawiało wtedy niemowlęta. Zdając sobie sprawę z tej rynkowej luki, Ruth podsunęła pomysł stworzenie zabawki o figurze i fizjonomii kobiety swojemu mężowi Elliotowi, współzałożycielowi firmy zabawkarskiej Mattel, który jednak do sprawy nie podszedł entuzjastycznie. Zmienił zdanie dopiero podczas podróży do RFN, gdzie żona dostrzegła lalkę imieniem Lilli. Była dokładnym odzwierciedleniem wizji Ruth, więc kupili trzy sztuki. Jedną ofiarowali córeczce Barbarze, pozostałe zabrali za Atlantyk. I na tym wzorze stworzyli Barbie – nazwaną tak na cześć córki. Lalka zadebiutowała 9 marca 1959 roku na Międzynarodowych Targach Zabawek w Nowym Jorku. Pięć lat później Mattel nabył prawa do Lilli, której wyrób rychło wstrzymano. Początkowo lalki Barbie wytwarzano w Japonii, zaś ich odzienie szyto ręcznie. Około 350 tys. lalek zostało sprzedanych już w pierwszym roku produkcji. Boom trwa do dziś. Bawią się nią dziewczynki na wszystkich kontynentach. Co trzy sekundy sprzedaje się kolejny egzemplarz. Do Polski trafiła za Gierka. Sprzedawano ją za dewi28

zy w Peweksach oraz Baltonach, a za złotówki w komisach i na bazarach. Z czasem zyskała biografię. Nazywa się Barbara Millicent Roberts. W powieści wydanej w latach sześćdziesiątych podane też zostały imiona jej rodziców – George i Margaret Roberts z fikcyjnego miasteczka Willows w stanie Wisconsin. Obecnie Barbie mieszka w Malibu, w stanie Kalifornia. Ma chłopaka Kena, który po raz pierwszy pojawił się w 1961 roku (imię przejął od syna Handlerów). Para zerwała ze sobą w walentynki 2004 roku, by po siedmiu latach pojednać się w dniu zakochanych. Wokół Barbie pojawiły się kolejne figury: Midge, Teresa, Raquelle, Nikki i Blaine. Od przeszło ćwierćwiecza funkcjonuje i na ekranie – do tej pory oglądaliśmy ją w 35. odsłonach. Barbie kocha zwierzęta, towarzyszyły jej koty, psy, konie, panda, lwiątko i zebra. Jest kobietą zmotoryzowaną: głównie kabriolety, limuzyny oraz jeepy. Występuje w wielu rolach, co ma na celu pokazanie zawodową wszechstronność płci pięknej. Barbie są dostępne w ośmiu karnacjach, z 23. kolorami włosów, 22. fryzurami, 14. kształtami twarzy i 18. tęczówkami do wyboru. Reasumując, oferta większa niż – że tak powiem – w realu. Do wyboru i do koloru było na stołach ogródka restauracji Fukier (stołeczna Starówka). Po raz kolejny uroczyście celebrowano tam Poziomki, czyli nagrody dla najsmaczniejszych przybytków kulinarnych spomiędzy Odry i Bugu, przyznawane przez Magdę Gessler, restauratorkę i kreatorkę jadłospisów. Laureatów nie ujawnię, bo nie lubię biesiadować w tłoku. Wydarzeniu towarzyszyła prezentacja książki – autorstwa przyznającej wyróżnienia – zatytułowana „Poziomki 2017/2018. Gdzie najlepiej zjeść i wyspać się w Polsce” (Edipresse). To bogato ilustrowany przewodnik kilkuset najlepszych w Polsce restauracjach i hom a g a z y n

l i t e r a c k i

telach, adresowany nie tylko do klientów z grubymi portfelami. Brak w tej książce restauracji Castello, gdzie ten sam edytor zorganizował wieczór promocyjny poradnika kulinarnego Marioli Bojarskiej-Ferenc oraz Aleksandra Ferenca pt. „Smakuj życie. Gotowanie – nasza pasja”. Przy nalewkach (czarny bez, śliwka węgierka, wiśnia z rumem, dzika róża) oraz przekąskach kuchni włoskiej – ponieważ najwyraźniej preferuje je tandem autorsko-rodzinny (matka i syn) – widzieliśmy m.in. Jolantę Kwaśniewską, Laurę Łącz, Hannę Bakułę, Joannę Dukaczewską, wpadające w oko aparatu fotograficznego Andrzeja Leka. Obiektywów oraz kamer było pod dostatkiem i w restauracji El Popo. Magnesem był Marek Kamiński, renomowany podróżnik i polarnik, wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa za zdobycie obu biegunów Ziemi w ciągu jednego roku. Razem z Katarzyną Stachowicz-Gacek, pisarką kryminałów i scenarzystką, zaprezentował popełnioną wspólnie powieść „Marek i czaszka jaguara” (Znak). A ponieważ jej akcja przenosi czytelników do Meksyku, zatem lokalizacja imprezy nie była przypadkowa. Chociaż, niestety w trakcie wykwintnego obiadu medialnego nie serwowano tequili. (to -rt) k s i ą ż k i

1 0 / 2 0 1 7



Na-molny książkowiec

Czy Polska jest atrakcyjna jako piekło? W

niebie dobrze jest przebywać ze względu na klimat, a w piekle ze względu na towarzystwo. Z tego punktu widzenia branża wydawnicza wszędzie w świecie gromadzi postacie zdecydowanie z piekła rodem. Konieczność łączenia w sobie wielu sprawności, w tym ekonomicznej, logistycznej, poliglotycznej, koncyliacyjnej, kreacyjnej, estetycznej itd., itp. – więc ta konieczność sprawia, że w oficynach edytorskich często na stanowiskach kierowniczych pracują neurotycy z rozdwojeniem jaźni, rozkołatanymi sercami i wieczną nerwicą. A klimat dla książek, po upadku (co najmniej zaś zmarginalizowaniu) Galaktyki Gutenberga zdaje się dla słowa drukowanego bliższy piekłu niż niebiańskim Seszelom. Przy okazji trzeba wspomnieć o fakcie smutnym, lecz prawdziwym, choć to już tylko z krajowego punktu widzenia. Otóż wydawcy anglojęzyczni mogą śmiało liczyć na zwielokrotnienie sprzedaży publikowanych u siebie dzieł, gdyż od razu, na samym wstępie, dysponują potencjalnym rynkiem bez mała dwóch miliardów czytelników, dla których angielszczyzna oznacza pierwszy język. W dodatku mają prawo śmiało zakładać – w przypadku licznych tytułów – lukratywną sprzedaż licencji oraz praw do wydań obcojęzycznych na mnóstwo rynków zewnętrznych. Nasze tomy rodzime, jeśli pominąć nielicznych autorów – niby funkcjonują w świecie, lecz jako swojego rodzaju kwiatki do kożucha. Polaków, co sprawdziłem, wydaje się, owszem, tyle że głównie dla honoru domu. Argumenty handlowe, zazwyczaj… Hm, spuśćmy zasłonę miłosierdzia. Bez narzekań! Nie lekceważę bynajmniej potencjału rynku krajowego, wreszcie bywają i u nas kariery spektakularne (weźmy pierwszy z brzegu przykład, czyli triumfalny pochód Soni Dragi albo ekspansję w ostatnich latach Macieja Makowskiego z firmy Prószyński Media). Wielu wydawców radzi sobie naprawdę doskonale, pływając niezwykle sprawnie – jako żarłoczne szczupaki – w ciasnym, trudnym akwenie edytorstwa polskiego. Jednak zdaję sobie doskonale sprawę, też czerpiąc garściami z własnych doświadczeń, jak trudno w kraju Mickiewicza 30

oraz Wyspiańskiego zbudować i jeszcze trudniej utrzymać pozycję liczącego się edytora, a także zarobić dla siebie oraz dla całej wydawniczej ekipy na względnie omaszczony chleb. Tym więc bardziej intryguje edytorska obecność u nas wydawców obcokrajowców, których naprawdę obchodzi nasz kraj. Przeglądałem ostatnio fundamentalną branżową coroczną publikację, „Rynek książki w Polsce”, i trafiłem na dwa fascynujące mnie od bardzo dawna nazwiska. Oboje Państwo są tutaj aktywni przez lata, oboje w żadnym razie nie zaliczają się do przelotnych gości, oboje także nie mają w gruncie rzeczy naprawdę poważnego finansowego powodu, aby zajmować się publikacją książek akurat w Polsce, kraju średniej wielkości, o niezbyt silnie rozwiniętym czytelniczym – przepraszam za słowo – targecie. Tymczasem oboje zakorzenili się, nad Wisłą i nad Wartą, oboje własną pracą zdobyli bardzo mocną pozycję, a poza tym uznanie tudzież sympatię ludzi wiedzących who is who. Mam na myśli prezes Verę Michalski-Hoffmann (Międzynarodowy Instytut Wydawców Francuskich, grupa wydawnicza Libella, wydawnictwo Noir sur Blanc, Wydawnictwo Literackie) oraz prezesa Roberta Davida Gamble’a (wydawnictwo Media Rodzina). W przypadku pani Very domniemywam, że chodzi o względy głównie sentymentalne. Rodzina Hoffmannów to przecież podstawowi udziałowcy koncernu Roche, jednej z najważniejszych firm farmaceutycznych świata. Na użytek tego tekstu zadałem sobie trochę trudu, poszperałem w źródłach obcojęzycznych oraz krajowych rejestrach i zapewniam z czystym sumieniem: Vera MichalskiHoffmann, szefująca przy okazji także wydawcom Francji, miałaby prawo potraktować własne inwestycje w polskie wydawnictwa jako mało znaczącą zabawkę! Tak wszelako nie czyni, raczej przeciwnie, do własnego udziału w polskim rynku wydawniczym podchodzi z całą powagą (pozostając przy tym osobą ujmująco skromną!). Tajemnicę rozwiązuje tutaj człon nazwiska brzmiący znajomo. Co prawda od piętnastu lat nie żyje m a g a z y n

l i t e r a c k i

– niestety – mąż pani Very, fantastyczny facet, wielki patriota Jan Michalski (dał mi kiedyś w Szwajcarii wywiad dla miesięcznika „Wydawca”, z odległych czasów, kiedy prowadziłem ów periodyk, zatem wiem, co piszę), jednak wdowa niezłomnie dochowuje pamięci człowieka, o którym kiedyś zgodziła się wyznać publicznie: „Dla Jana wszystko”. Nota bene od 2004 roku działa efektywnie, choć nie szukając rozgłosu, założona ku pamięci zmarłego męża La Fondation Jan Michalski pour l’écriture et la littérature, instytucja wspierająca ludzi pióra. Czyli w grę wchodzą tu z pewnością powody natury sentymentalnej. Inna sprawa, że Szwajcarka, która wybrała w jakimś stopniu Polskę, swój biznes prowadzi bardzo sprawnie! Och, może kiedyś znajdę czas, by związek państwa Michalskich opisać nieco szerzej, teraz ograniczam się do zapewnienia, że jest o czym pisać! Robert Gamble to inny przypadek. Co prawda również pochodzi z rodziny finansowych patrycjuszy, gdyż jego ród dał nazwisko na szyld dla jednego z członów równie wielkiej jak Roche Hoffmannów, firmy Procter & Gamble. Jeśli jednak w przypadku pani Very podejrzewam głównie względy emocjonalne, które zatrzymały ją na długo w Polsce, to pan Robert kierował się zapewne porywem misjonarskim. Jest bowiem w USA pastorem kościoła episkopalnego, pozbył się udziałów w kapitalistycznym koncernie ze względów religijnych. Gdy więc zjechał do nas w roku 1992, być może chciał ewangelizować Polaków. Jednak działalności klerykalnej tutaj nie prowadzi, za to skupił się na edycjach książek mających wspierać duchową jakość formacji dzieci i młodzieży w naszym kraju. Przy okazji opublikował na przykład całość Harry’ego Pottera. Dlatego kiedy niektórzy ortodoksi zarzucają książkom Joannne Kathleen Rowling, że krzewią pogaństwo, ogarnia mnie niepowstrzymany chichot… Chichot gaśnie, gdy nagle staje się jasne, że potrafimy być atrakcyjni mimo swych wad. Atrakcyjni con amore właściwie! Bo z jakich innych piekielnych powodów? Tadeusz Lewandowski k s i ą ż k i

1 0 / 2 0 1 7


co czytają inni

Niezawodny przepis na literackiego Nobla P

orządkując papiery zagarniające przestrzeń na biurku, trafiłem na wyliczankę – okazała się odpyty wanką – brytyjskich pisarzy, których poproszono o wypowiedzi na temat im zawodowo najbliższy, czyli pisania, tworzenia, koncypowania, wymyślania. Listy pytań nie było, nie wiem zresztą, skąd materiał pochodzi (nieoznaczony wydruk). Każdy z autorów wypowiadał się w dziesięciu kwestiach. Wszystkie dotyczyły procesu twórczego: skąd biorą pomysły, jak podchodzą do pisania, jak wygląda ich dzień pracy, czy to w ogóle jest praca (bo może hobby albo zajęcie uboczne), jak tworzą, czyli technikalia: komputer albo kartka, pióro albo ołówek, w domu albo w parku, kto to czyta jako pierwszy, czy dzielą się pomysłem z innymi, czy wprowadzają poprawki, jak często, czy godzą się na ingerencje redaktora… I tak dalej. „Takich pytań sto”, śpiewali Starsi Panowie. Nazwiska w tej odpytywance były znamienite. Alfabetycznie, bo tak najprościej: Margaret Atwood (Bo oker 2000, Nobel może w przyszłym roku, „Opowieść podręcznej” to jej dzieło), Roddy Doyle (Booker 1993, dra maturg i scenarzysta, rozsławiła go ekranizacja „The Commitments”), Hilary Mantel (podwójny Booker, 2009 i 2012, za powieści o Thomasie Cromwellu), Michael Moorcock (science-fiction, II wojna światowa, teraz fantastyka, w sumie kilkadziesiąt, jeśli nie -set powieści, pierścień nagród za twórczość sci-fi i fantasy), Michael Morpurgo (dawny nauczyciel, jeden z najbardziej cenionych pisarzy dziecięcych; Booker go omijał, ale zebrał sporo brytyjskich i międzynarodowych wyróżnień), Will Self (zbyt mało zna ny w Polsce, cholernie zdolny, w 1993 zaliczony do dwudziestki „Najlepszych młodych brytyjskich autorów”, co doceniło jury nagrody Agi Khana oraz – trzykrotnie – wyróżnienia „Bad sex in fiction”), Zadie Smith (obiekt westchnień kilku znanych mi panów wydawców, jej powieści regularnie przekładane są na polski), Rose Tremain (autorka powieści historycznych, bez Bookera, ale z całą półką innych statuetek: Orange Prize, Whitbread Award, Walter Scott Prize Prix Femina Étranger i jeszcze

kilku), Sarah Waters (pani doktor literatury brytyjskiej ze specjalizacją „gay and lesbian historical fiction”, trzykrot nie na krótkiej liście do Bookera, zebrała parę innych nagród). A czego się od państwa można było dowiedzieć? Nic nadzwyczajnego, prawdę mówiąc – wszyscy zwra cali zgodnie uwagę na ogromne znaczenie redakcji, jakiej należy poddać napisany tekst, własnej, przy jaciół, profesjonalistów. Zostawić sobie trochę czasu przed ponowną lekturą, wtedy sięgnąć po czerwony ołówek, nożyczki albo zdecydowanie przyciskać klawisz DEL: „Nigdy nie akceptuj pierwszej wersji – pisze Rose Tremain. – Prawdę mówiąc, w ogóle nigdy nie akceptuj swojego pisania”. Hm. Opisy – jak najskromniejsze. Im mniej, tym lepiej. Oglądanie fi lmów pomaga. Wyrzuć zbędne frazy, rozpraszające uwagę przymiotniki, zbędne przysłówki, mówi Sarah Waters w punkcie 7, przecząc sobie nieco w 10: „Gdyby każdy oszczędnie opisywał swoje postaci, nie mielibyśmy »W komnatach Wolf Hall«”. Ale poprzedza to hasłem „najważniejszy jest talent”. Bo gdy się go ma, to można machnąć ręką na wszelkie zasady, reguły, wskazówki i nakazy. Michael Moorcock też jest

m a g a z y n

k s i ą ż k i

l i t e r a c k i

tego zdania: „Zignoruj wszystkie podsuwane przepisy i wymyśl swoje własne, pomocne ci w tym, co akurat tworzysz”. Waters i Hilary Mantel przypominają, że książka jest dla czytelnika. To nie rodzaj autoterapii czy wypowiedzi do szufl ady. „Jeśli sam nie będziesz miał ochoty jej czytać, dlaczego miałby sięgnąć po nią ktoś inny?”. Trzeba zatem trzymać tempo, dialog ma być normalny, język używany przez ludzi. „Słownik się przydaje”, radzi Margaret Atwood, co innego zaś podsuwa Roddy Doyle: „Słownik tak, ale w ogrodowej altance albo za lodówką, by sięgnięcie do niego stanowiło wysiłek”. Tenże Doyle, znany z wulgarnego języka i brutalnych często narracji, mówi: „Traktuj się życzliwie. Zapełniaj strony jak najszybciej: podwójny odstęp albo co druga linia. Wtedy każda nowa strona będzie sukcesem”. Rozczuliłem się. To jednak miała być przedbieżka – od 50. strony „przestań się entuzjazmować i zacznij poważnie myśleć o jakości pracy. Powinieneś czuć niepokój – to przecież twoja praca”. Którą trzeba dobrze wykonać, dodajmy. A do tego nie trzeba wcale tomu o wadze kilograma. gRzEgoRz sowuLa

Zamów prenumeratę Magazynu Literackiego KSIĄŻKI

tel. 22 828 36 31 e-mail: marketing@rynek-ksiazki.pl www.rynek-ksiazki.pl/sklep/czasopisma

1 0 / 2 0 1 7

31


Felieton

Dusza zaklęta w książce K

siążka używana zawsze kryje jakąś tajemnicę, której nie mają te nowe kupione w księgarni i pachnące drukiem. Tą tajemnicą jest poprzedni czytelnik i jego wrażenia z lektury. Przeważnie ich nie znamy, chyba, że… zechciał się nimi podzielić i zanotował coś na marginesie. Pamiętam opowieść chicagowskiego poety rodem z Dzierżoniowa, czyli Adama Lizakowskiego, o spotkaniu z Czesławem Miłoszem. Adam był jego uczniem w Berkeley i bardzo chciał zaimponować Miłoszowi, że tu w Stanach Zjednoczonych ma jego książki i je czyta. Nie była to jednak prawda. Zdobycie w latach osiemdziesiątych książek Miłosza nie było sprawą prostą. A już w Ameryce to w ogóle. Dlatego Adam (według jego opowieści) przed jednym z wykładów Miłosza zaszedł do swojego przyjaciela, wielkiego miłośnika książek – pana Stanisława Ludwika Lewickiego i spytał, czy nie ma w swoich zbiorach jakichś dzieł Miłosza. Pan Stanisław coś tam miał i wręczył Adasiowi, który na zajrzenie do środka czasu nie miał, bo wykład był za niedługo, a jeszcze musiał przecież dojechać na uczelnię. Po wykładzie Adam podszedł do mistrza i podsunął mu książki z prośbą o autograf. Miłosz zajrzał do środka, przerzucił kartki, kilka razy zrobił dziwną minę, ale podpisał i jedną, i drugą, i trzecią książkę, a potem powiedział: –  Bardzo uważnie pan czyta. –  Staram się – odpowiedział Adam z uśmiechem. Do podpisanych książek zajrzał dopiero potem i zrobiło mu się głupio. Odkrył bowiem, że ich właściciel, czyli pan Stanisław, miał zwyczaj pisać w książkach na marginesach swoje komentarze. Książki pełne więc były wykrzykników i znaków zapytania, ale przede wszystkim niezbyt cenzuralnych słów pod adresem autora w stylu: „Co on tu pier…?” oraz osobliwych komentarzy. Na przykład, gdy Miłosz pisał, że trzeba jechać na Litwę, wówczas pan Stanisław, jako okrutny pierwszy czytelnik jego dzieła pytał: „A po ch…?”. Adam opowiadał, że dopiero potem, po kolejnym spotkaniu z Miłoszem przyznał się mistrzowi, że nie był pierwszym właścicielem jego książek, zaś owe osobliwe notatki nie były jego „dziełem”. Przyznam, że lubię książki już czytane. Choć mazanie po nich uważam za swoisty grzech, to jednak komentarze mówiące o tym, jak odbierają je czytelnicy wydają mi się niezwykle cenne.

32

W dzieciństwie wychowywałam się na Sienkiewiczowskim „Quo Vadis” z roku 1902, które należało do mojego pradziadka Antoniego Adamskiego. To co mnie zawsze urzekało w lekturze, to pradziadkowe komentarze. Z nich wiedziałam, co go wzruszało i co przeżywał. „Ach! Któż tak dziś potrafi kochać?” – pytał pradziadek, komentując scenę, kiedy Eunice całuje zimne popiersie Nerona. Całą powieść kończyło pradziadkowe stwierdzenie: „Przeczytałem i nieraz zapłakałem”. A ja czytając je, płakałam dwa razy głośniej, bo nie tylko nad losami Petroniusza, Marka Winicjusza i Ligii, ale i nad wzruszonym pradziadkiem. W liceum byłam chyba jedyną osobą, która wtedy, gdy omawialiśmy III część „Dziadów”, przyszła do szkoły z rozpadającym się i mocno używanym egzemplarzem. Był to egzemplarz wydany jeszcze przed wojną przez Gebethnera i Wolffa w serii „Pisarze Polscy i Obcy”. Korzystała z niego i moja mama, i jej siostra. Jednak notatki na marginesach nanosiło chyba więcej rąk, gdyż pierwotnie książka należała do instytucji, która nazywała się „Samopomoc szkoły realnej żeńskiej w Lublinie”. Dzięki tym wielu notatkom mogłam zapoznać się z interpretacją tego dzieła ludzi z pokolenia moich rodziców. I tak na przykład kulawe pismo informowało mnie, że to, co w kilkunastu wersach mówi wierszem chór duchów nocnych oznacza, że „noc jest zasłoną, pod którą wszelkie zło czai się”. Najwyraźniej jedno zdanie wystarczało. Po co wdawać się w Mickiewiczowskie szczegóły. Autor tych słów ewidentnie próbował skrócić moje czytanie „Dziadów”. Czynił to zresztą przez następne stronice dzieła Mickiewicza dość skutecznie,sprawiając, że analiza jednego z czołowych utworów wieszcza była przyjemniejsza. Miałam bowiem świadomość, że poprzednie pokolenia też się biedziły nad losami Gustawa, który w celi przemienił się w Konrada. Jednak notatki to nie wszystko. Duszę w książkę potrafią tchnąć dedykacje. Zwłaszcza, gdy zawierają coś więcej niż proste stwierdzenie: „Zosi – Wiesio”. W mojej bibliotece mam wiele osobliwych książek z dedykacjami informującymi o okolicznościach podarowania książki, intencjach obdarowującego itd. Jedna wszakże wybija się na plan m a g a z y n

l i t e r a c k i

pierwszy. To pierwsze wydanie książki Romana Bratnego „Kolumbowie. Rocznik 20”. Jej właścicielem był mój dziadek Bronisław Piekarski, a podarowała mu ją babcia Janka z Adamskich, córka tego, który wzruszał się losami Marka Winicjusza. W dedykacji powstałej 1 lipca 1957 roku babcia napisała: „Kochanemu »partyzantowi« żona”. O ile jednak ta dedykacja napisana dla męża, który brał udział w konspiracji i walczył w powstaniu warszawskim nie jest być może szczególnie oryginalną, o tyle jest nią komentarz dziadka napisany w książce po przeczytaniu. Brzmi on bowiem tak: „Autor jest prawdopodobnie dziennikarzem z zawodu i książki niniejsze pisze nie jako opowieści, lecz jako reportaże dziennikarskie. Z powodu tego zsyntetyzowanie treści książek dla mnie jest trudne. Nie lubię »gazeciarskiego« stylu w książkach”. Pod tym tekstem widnieje data: 8 lipca 1957 r. Jak widać przeczytanie „Kolumbów” zajęło dziadkowi tydzień. I tak myślę, że dziś, gdy mało jest antykwariatów, gdy chętniej kupujemy nowe książki, a stare tak często wyrzucamy na śmietnik, bo mają brzydkie okładki, wraz z nimi wyrzucamy całe emocje ich poprzednich czytelników, a tym samym historię poprzednich pokoleń. Gdy w wakacje zmarła moja siostra cioteczna, a moi siostrzeńcy likwidowali jej bibliotekę, zabrałam z niej wszystkie książki z dedykacjami. Między nimi znalazła się wydana w 1954 roku przez Naszą Księgarnię powieść dla młodzieży węgierskiego pisarza Zsigmonda Móricza zatytułowana „Bądź zawsze dobry”, którą mój wujek z ciocią podarowali swojemu pierworodnemu synowi, pisząc: „Kochanemu Maciusiowi w X-tą rocznicę urodzin ofiarowują Rodzice. Szczecin dn. 21.V.55”. Może to i stara książka, może i trochę komunistyczna, bo jej autor był gorącym zwolennikiem Węgierskiej Republiki Rad , ale cóż mieli wręczyć dziesięciolatkowi kochający go rodzice w czasach, kiedy trwał Kult Stalina, a Chruszczow jeszcze nie wygłosił referatu potępiającego kult jednostki? To wszystko mówi mi między innymi ta dedykacja, która na wieki zaklęła w tej książce duszę i ofiarodawców, i obdarowywanego. Choć ktoś może powiedzieć, że już sam tytuł pokazuje ich intencje. Małgorzata K arolina Piekarska k s i ą ż k i

1 0 / 2 0 1 7


Recenzja na dwa głosy Żałosne starania

C

zy można mieć nadzieję, że autor wreszcie dogoni zakończenie? Bo piąta część sagi „Millennium” – druga pisana przez Davida Lagercrantza, autora, którego pisanie pozbawione jest atmosfery i napięcia obecnych w oryginalnych tomach Larssona – powinna czym prędzej się skończyć. Właśnie z braku tego, co Niemcy określają jednym słowem „zumpf”. Lagercrantz wstawił tu historyczny background – paskudny, co już sami Szwedzi przyznają (chodzi o doświadczenia z eugeniką i sztucznym kreowaniem modelu „Svenson 100+”); dorzucił background jak najbardziej współczesny, czyli wewnętrzne problemy islamskiej mniejszości. Wewnętrzne, bo chodzi o przymusowy ożenek, zachowanie czystości i, generalnie, przestrzeganie obyczaju głoszonego – jak twierdzą niektórzy – przez Koran. Odstępstwa będą karane, nawet śmiercią. To wątek poboczny, wprowadzony nie wiadomo po co – nic, żadne wydarzenie, żadna postać z islamskiej części fabuły nie ma wpływu na zasadniczy motyw, czyli bada-

Szkoda Lisbeth

nie przez Lisbeth Salander jej przeszłości i szukanie powodów, dla których jej życie okazało się tak pokręcone. Książkę „czyta się”, ale to wszystko, co można o niej powiedzieć, by nie zrobić przykrości wydawcy. Bo autorowi mógłbym z całym przekonaniem wygarnąć, że jego starania są żałosne. Brak pomysłów i umiejętności przysłania polityką i niewygodną historią. W „Mężczyźnie…” są „fundamentaliści islamscy, giełdowi przekręciarze, korupcja na szczytach władzy i biznesu, neonaziści”, pisze w swojej recenzji w „Gazecie Wyborczej” Wojciech Orliński. Jasne, że są, bez nich ta książka miałaby zaledwie sto stron i każdy uczciwy wydawca rzuciłby jej manuskrypt do kosza. Jest paradoksem, że Stieg Larsson starał się zachować uczciwość wobec czytelnika, nie podsuwał wydawcy byle knota. Jego spadkobiercom – ojcu i bratu – jest to obojętne, liczy się dochód. Z rodziną najlepiej wychodzimy na zdjęciu, mówi stare powiedzenie; Larsson nawet nie chciał się ze swoją fotografować. I miał rację. gRzEgoRz sowuLa

kazała się już druga powieść Davida Lagercrantza, w której autor eksploatuje bohaterów wymyślonych przez zmarłego Stiega Larssona. Patrząc na towarzyszącą jej ogromną promocję, nie wątpię, że będzie bestsellerem jak i poprzednie tomy sagi „Millennium”. Ale obawiam się, że to będzie koniec cyklu o Lisbeth Salander i Mikaelu Blomkviście. Czytelnicy machną ręką, kolejnych powieści już nie kupią, a na pewno będą ich kupować mniej i mniej, bo Lagercrantz zwyczajnie nie czuje bluesa. Nie to, że jest złym pisarzem. Wcale nie jest gorszy od Larssona. Akcja wart-

ka, dobre tempo, nie ma tych nudnych zwolnień i opisów mebli z Ikea na kilkadziesiąt stron. Styl Larssona był rozwlekły, Lagercrantz pisze zwięźlej, dynamiczniej, co w thrillerze niewątpliwie jest zaletą. A jednak… jego bohaterowie są bezpłciowi. Już w poprzedniej powieści, którą napisał – „Co nas nie zabije” – widać było, że on nie czuje stworzonych przez Larssona postaci, zwłaszcza Lisbeth, która była kluczem do sukcesu sagi „Millennium”. Zbuntowana, niezależna, wyzwolona, piękna, nieźle stuknięta, będąca ponad prawem, ale jednak na swój sposób moralna. Przede wszystkim jednak fascynująca jako kobieta, współczesna Anna Karenina, powieści Larssona czytało się dla niej, nie dla perypetii

m a g a z y n

k s i ą ż k i

U

l i t e r a c k i

1 0 / 2 0 1 7

David Lagercrantz

Mężczyzna, który gonił swój cień tłum. Maciej Muszalski, Czarna Owca, Warszawa 2017, s. 424, ISBN 978-83-8015-792-7

lowelasa Blomkvista, czy takiej lub innej intrygi kryminalnej. Lisbeth była gwiazdą. Przestała być. W powieści „Mężczyzna, który gonił swój cień” Lisbeth nie ma za grosz seksapilu. Jest równie pociągająca jak jej antagonistka z więzienia. Uwaga czytelnika koncentruje się na parze tytułowych mężczyzn, braci bliźniaków. Fajna to historia, ale nie tego oczekiwał czytelnik „Millennium”. Dla mnie to, na co wydawcy i spadkobiercy Larssona pozwolili Lagercrantzowi, to wielkie oszustwo. Oddali jedną z najbardziej niezwykłych kobiet XX wieku w ręce faceta, który kompletnie nie wiedział, co z nią zrobić. I zmarnował ją. Szkoda Lisbeth. łukasz gołęBiEwski

33


PROZA POLSKA

Książki miesiąca

danuta chlupová

blizna

novae Res, Gdynia 2017, s. 296, isbn 978-83-8083-693-8

W

PUBLICYSTYKA

Żywocicach w Czechach, w małej miejscowości położonej między Cieszynem a Ostrawą, stoi pomnik tragedii żywocickiej. Monument przedstawiający kobietę z dzieckiem na rękach, u stóp której leży skonany mężczyzna, poświęcony jest ofiarom zbrodni dokonanej przez nazistów na miejscowej ludności podczas drugiej wojny światowej. 6 sierpnia 1944 roku rozstrzelano, w odwecie za atak polskich partyzantów, 36 mieszkańców Żywocic i sąsiednich wsi – 28 Polaków i 8 Czechów. Mordowani byli na drodze, w polu, przy swoich domach na oczach rodzin. Żywocice pierwotnie należały do Polski, potem zostały włączone do Czechosłowacji, w 1938 roku wraz z Zaolziem przyłączono je do Polski. Po wojnie ponownie znalazły się w Czechosłowacji. Pomnik znajduje się w pobliżu domu Danuty Chlupovej, Polki, która od urodzenia mieszka w Czechach. Dziennikarka miała okazję rozmawiać z wieloma świadkami, a ich opowieści skłoniły ją do napisania książki o dramatycznych wydarzeniach. Wiedzę o tamtych czasach czerpała również z publikacji naukowych czeskiego hi-

storyka Mečislava Boráka. Gotową powieść nadesłała na konkurs Literacki Debiut Roku, organizowany przez wydawnictwo Novae Res, a kapituła pod przewodnictwem prof. UG dr hab. Anny Ryłko-Kurpiewskiej przyznała jej nagrodę główną. Jak wyznaje autorka, bohaterowie „Blizny” są postaciami fikcyjnymi i nie są rzeczywistymi ofiarami zbrodni, ani też nawiązujących do tej zbrodni aresztowań. Wyjątek stanowi Zenon Kożusznik, który był najmłodszą ofiarą mordu. Postaciami historycznymi są niektóre osoby występujące epizodycznie, jak wójt Henryk Mokrosz, żandarm Fritz Sattler oraz rzeźnik Franciszek Pawlas, którego rodzina została aresztowana za pomoc partyzantom. Akcja powieści toczy się w dwóch wymiarach – współcześnie i podczas drugiej wojny światowej. Główna bohaterka, czterdziestoletnia Katarzyna, otrzymuje ofertę pracy w Ostrawie. Na miejscu poznaje studenta historii, który opowiada jej o Żywocicach. Kobieta przypomina sobie, że jej teściowa pochodzi z tych okolic. Wszczyna prywatne śledztwo, by sprawdzić, czy rzeczywiście historia ma zwią-

zek z młodością matki jej męża. Czytelnik poznaje też losy Marty, jej rówieśników oraz mieszkańców wioski, którzy każdego dnia, pod niemiecką okupacją, drżą o swoje życie. Na tle wydarzeń historycznych rozgrywają się osobiste dramaty bohaterów. W tych okrutnych czasach, pełnych strachu i nieufności, wymagających trudnych czy wręcz niemożliwych wyborów, rodziła się też potrzeba bliskości, potrzeba miłości. Marta, dożywszy sędziwego wieku, nigdy nie wspominała rodzinie o tym, co przeszła, o bliznach – fizycznych i psychicznych. I być może jej bliscy nie byliby świadomi jej doświadczeń. Warto więc dopytywać, namawiać do zwierzeń, wysłuchać tych niewielu już świadków przeszłości, by pamięć nigdy nie umarła. „Blizna” to bardzo udany debiut. Powieść zręcznie zaplanowana, z budującą napięcie tajemnicą rodzinną. Danuta Chlupová napisała książkę przejmującą, dostarczającą wielu wzruszeń. To świadectwo człowieczeństwa w obliczu najokrutniejszych czasów wojennych. Ewa TEndEREnda-ozóg

Waldemar cisło

imigranci u bram biały Kruk, Kraków 2017, s. 232, isbn 978-83-7553-228-9

A

utorem tej znaczącej książki jest ks. prof. Waldemar Cisło, który wypowiada się w formie wywiadu-rzeki prowadzonego przez Pawła Stachnika. Tytuł, a także podtytuł, który brzmi: „Kryzys uchodźczy i męczeństwo chrześcijan XXI wieku” najlepiej oddają treść rozważań i ostrzeżeń autora. Poprzedzają je dwa znaczące teksty: „Modlitwa św. Jana Pawła II za ludy i narody Bliskiego Wschodu”, wygłoszona 7 maja 2001 roku w grecko-ortodoksyjnym kościele w Kunejtrze u stóp Wzgórz Golan oraz słowo arcybp. Marka Jędraszewskiego, metropolity krakowskiego, zatytułowane „Kościół nie może stracić swojej tożsamości”. Książka koresponduje z wydaną przed dwoma laty przez poznański Rebis „Czarną księgą prześladowań chrześcijan na świecie”, która – jak przekazywał wydawca – była „dziełem 70 specjalistów z wielu dziedzin, świadków i ludzi bezpośrednio dotkniętych cierpieniem z powodu wyznawanej wiary”, a przy tym zawierała „zbiór 34

świadectw, reportaży i analiz ekspertów: chrześcijan różnych wyznań, ateistów, muzułmanów i żydów”. „Miłosierny Ojcze, oby wszyscy wierzący odnaleźli odwagę, by wybaczyć jeden drugiemu tak, by rany przeszłości mogły się zagoić i nie były obecnie pretekstem do nowych cierpień”, czytamy w papieskiej modlitwie, która została wygłoszona na wiele lat przed obecnym kryzysem imigracyjnym. Ks. arcybp Marek Jędraszewski przedstawia autora, który „od lat niestrudzenie udaje się do miejsc objętych wojną, terrorem i nieszczęściem, aby tam nieść pomoc. Z kolei w naszym kraju ks. prof. Cisło jest głosem tych, którzy oddaleni od nas wiele tysięcy kilometrów tracą życie z jednego powodu – bo wierzą w Jezusa Chrystusa”. Redaktorem tomu jest prezes krakowskiej oficyny Leszek Sosnowski, który jest też twórcą układu graficznego i doboru ilustracji, we współpracy redakcyjnej z Pawłem Stachnikiem oraz Jolantą m a g a z y n

l i t e r a c k i

Sosnowską. Liczne zdjęcia, dobitnie ilustrujące treść zawartej w tomie rozmowy kapłana z dziennikarzem, pochodzą z archiwum wydawcy, a także z archiwum Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie, któremu przewodniczy ks. prof. Waldemar Cisło, a także z osobistego archiwum autora, jak też są dziełem takich mistrzów fotografii jak Adam Bujak czy Michał Klag. Na końcu tomu wydawca zamieścił obszerny biogram ks. prof. Waldemara Cisło, który dla stworzenia polskiego oddziału Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie został skierowany w 2000 roku przez ówczesnego metropolitę lubelskiego ks. arcybp. Józefa Życińskiego. Polska sekcja Stowarzyszenia powstała w 2006 roku i rozpoczęła działalność od pomocy chrześcijanom w Ziemi Świętej, a potem także w Sudanie i Egipcie oraz na Bliskim Wschodzie – w Iraku i Syrii. pioTR doBRołęcki k s i ą ż k i

1 0 / 2 0 1 7


PROZA POLSKA

Książki miesiąca

dominik Rutkowski

zadry

Świat Książki, Warszawa 2017, s. 516, isbn 978-83-8031-638-6

A

DLA DZIECI I MŁODZIEŻY

kcja tej powieści panoramicznej – silnie osadzonej w naszej historii najnowszej – toczy się na uroczym pejzażowo i obfitym przyrodniczo Pomorzu Zachodnim – okolice Połczyna, jak można domniemywać – w kilku płaszczyznach czasowych. Po II wojnie światowej ów teren zasiedlają Polacy z rozmaitych regionów. Pojawiają się też przesiedleni w ramach akcji „Wisła”. Dochodzi do zatargu między dwoma rodzinami. Nienawiść z czasem eskaluje, a gdy pojawia się szansa na zakopanie topora wojennego dochodzi do tragedii. Usiłuje ją wyjaśnić pewien warszawski dziennikarz. Jest rok 1995: „W wolnej Polsce (…) wracały czasy zbieractwa. Ci pozostawieni sami sobie, niepotrafiący odnaleźć się w nowej rzeczywistości ludzie, wegetowali niemal wyłącznie dzięki darom lasu. W lecie, wiadomo, zbierali jagody i oczywiście grzyby, które skup brał jak leci, nie patrząc, robaczywe, czy nie, bo cóż to miało za znaczenie, skoro zmielone i wysuszone i tak szły na zupki w proszku; targali również skupowane

przez zielarzy dziurawiec i korę wierzbową. (…) Co kilka lat przychodziły żniwa na winniczki; wieś urządzała im prawdziwy holocaust, ładując setkami do worów, aby potem (…) zapełnić francuskie (…) stoły. (…) Również zimą las potrafił sprawić niespodziankę. (…) Wygrzebane spod śniegu poroże. Za rogi można było trafić milion złotych, za większe nawet dwa. Nowe czasy w kilka lat zredukowały tych biednych ludzi – cofając ich (…) o dziesiątki wieków”. Roman Bohdal – główny bohater – z młodości pamiętał zgoła inny obraz: „W PGR niczego im nie brakowało, wszystko co było niezbędne do życia, wszystko czego tylko potrzebowali, dostawali od zakładu”. A po pięciu latach kapitalizmu: „Bezrobocie we wsi sięgało 95 procent, czasem komuś na lewo udało się znaleźć jakąś dorywczą robotę, na kilka dni (…) ci biedni ludzie uzależnieni od PGR-u jak sługa od pana w jednej chwili zostali pozbawieni opieki, oparcia, pomysłu na życie, byli właśnie jak niewolnicy,

którym zmarł właściciel i powiedziano im: jesteście wolni, a oni wolnymi być nie chcieli. Ani z tej wolności nie potrafili skorzystać, a tym bardziej się nią cieszyć, przeciwnie, traktowali ją jak dopust boży”. Co było w międzyczasie? Opowiada jeden z mieszkańców: „Przyjechały do nas te miglance z Solidarności. Pierdolili coś o związkach zawodowych, o zmianach. Tu nikt za tym nie był. (…) I wiesz pan co myśmy zrobili? (…) Kopa w dupę i za bramę. Później jak Jaruzelski zrobił z nimi porządek, to tu każdy się z tego cieszył. Ale chuje nie dały za wygraną. I popatrz pan, co narobili. Naród głodny chodzi, bez perspektyw. Bez szans na lepsze jutro. To czy można się dziwić, że tu każdy tęskni za PGR-em?”. Wprawdzie Dominik Rutkowski zastrzega, że to czysta kreacja, ale detaliczność jego opisów sugeruje co innego. Zaś wzmiankowany red. Rajcowski wydaje się mieć pierwowzór. Tomasz zB. zapERT

elena Favilli, Franceska cavallo

opowieści na dobranoc dla młodych buntowniczek tłum. ewa borówka, debit, Katowice 2017, s. 212, 58,90 zł, isbn 978-83-8057-201-0

„J

akiekolwiek czekają cię wyzwania, nigdy nie porzucaj swojego marzenia. Im bardziej się starasz, tym bliżej jesteś celu. Kiedy świat rzuca ci kłody pod nogi, po prostu je podnieś” – te słowa Amny al Haddad, sztangistki ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, która mimo przeciwności losu spełniła swoje marzenia, doskonale oddają ducha książki. Autorki – Elena Favilli, dziennikarka i właścicielka firmy medialnej oraz Francesca Cavallo, pisarka i reżyserka teatralna – zebrały biogramy stu niezwykłych kobiet z różnych stron świata; pionierek, buntowniczek i siłaczek; władczyń, lekarek, pisarek, sportsmenek, astronautek, malarek, działaczek politycznych. Każda z nich swoim życiem dała świadectwo odwagi i tego, że niezależnie od przeciwności warto walczyć o swoją godność i tożsamość. Każdy z nas ma wpływ na swoje życie, poprzez ciężką pracę, za-

angażowanie i decyzje, które podejmujemy. Spójrzcie na historie Fridy Kahlo, królowej Elżbiety I, Julii Child, sióstr Brontë, Coco Chanel, Yoko Ono, czy naszych wspaniałych Polek – Marii SkłodowskiejCurie, Ireny Sendlerowej i Tamary Łempickiej. Albo dyrygentki Xian Zhang, zawodniczki Formuły I Lelli Lombardi, perkusistki Millo Castro Zaldarriaga, pięściarki Mary Kom. One miały w nosie to, że ich zajęcia dotychczas były domeną mężczyzn, walczyły z uprzedzeniami, zakazami, własnymi ograniczeniami, nie dały się zastraszyć i nie zeszły z obranej drogi, wierzyły, że to, co robią ma sens i dopięły swego. Ta książka w bardzo przyjaznej dla młodego czytelnika formie rozprawia się ze stereotypami, które wpajane są dzieciom. Zachęca, by sięgać po marzenia, pokazuje możliwe życiowe drogi, i to bez

m a g a z y n

k s i ą ż k i

l i t e r a c k i

1 0 / 2 0 1 7

względu na płeć, kolor skóry czy wyznawaną wiarę. Wspólna lektura może być też dobrym pretekstem do rozmowy na temat tego „kim chciałabym/chciałbym być jak dorosnę”, czym jest pewność siebie, a może i poszukania przykładów z własnego otoczenia. Każda ze stu krótkich fabularyzowanych biografii została zilustrowana. W projekcie wzięło udział 60 ilustratorek z całego świata. Publikacja robi karierę na całym świecie – dotąd prawa do jej wydania sprzedano już do 33 krajów. „W Skandynawii czy Wielkiej Brytanii takich pozycji odzwierciedlających społeczną różnorodność jest znacznie więcej niż u nas. Nie miałam wątpliwości, ubiegając się o możliwość wydania tej książki w Polsce, że warto to zrobić” – tłumaczy Sonia Draga. To była bardzo dobra decyzja! Oby więcej takich publikacji. Ewa TEndEREnda-ożóg 35


Recenzje proza polska

Rozmowa z Anną Brzezińską

Królewny spod Wawelu

Radek Knapp

„Osiągnąłem po dwudziestu dwóch latach taki w końcu stopień integracji z mieszkańcami Wiednia, o jakim zawsze marzyłem. Nikt już nie chował komputera, gdy usłyszał mój polski akcent, nikt nie pytał, dlaczego Polacy tak żywiołowo reagują na mercedesa jak pacjenci z depresją na pigułki antydepresyjne. Zamiast tego częstowano mnie piwem, a w co trzecim mieszkaniu czekał na mnie obiad” – oto wyznanie Ludwika Wiewurki, wiedeńskiego inkasenta firmy ciepłowniczej, bohatera najnowszej powieści Radka Knappa. Ludwik Wiewiurka, podobnie jak autor książki, jest rodowitym Polakiem mieszkającym w Wiedniu. Życzeniem jego obrotnej matki jest zdobycie przez syna obywatelstwa Austrii. Jednak dla polskiego imigranta wiąże się to z odbyciem obowiązkowej służby wojskowej, co powoduje wiele zmian w dotychczasowym życiu bohatera. I tak poznajemy perypetie trzydziestokilkuletniego singla, z zamiłowania melancholika i obiboka. Nie jest to powieść na miarę „Przygód dobrego wojaka Szwejka”, ale próba odnalezienia swojej tożsamości, spokojnej kontemplacji życia z dawką humoru i ironicznego dystansu do siebie i otaczającego świata. Radka Knappa, autora takich powieści jak zekranizowane „Lekcje Pana Kuki” czy „Podróż do Kalina”, czytelnicy cenią głównie za dowcipny, żywiołowy język, błyskotliwy żart, humor oraz ironię opowiadanych historii. Sama jestem jednym z fanów Knappa i gorąco polecam wszystkim tę przewrotną opowieść. Książkę o znawcach natury ludzkiej i koneserach kobiecych wdzięków, o Otisie Reddingu i sprytnych wiedeńczykach, o spojrzeniu w dal i znaczeniu rozgwieżdżonego nieba, czyli lekką i bardzo przyjemną lekturę traktującą o całkiem poważnych sprawach. (map) tłum. Jacek Stanaszek, Sonia Draga, Katowice 2017, s. 254, ISBN 978-83-8110-094-6

Anna Brzezińska

Córki Wawelu Napisana z epickim rozmachem, obficie czerpiąca z historii, pełna ciekawostek opowieść o losach córek królowej Bony i Zygmunta Starego. Ale zarazem wnikliwa analiza socjologiczna obyczajowości tamtejszej epoki. Zwłaszcza w kontekście feministycznym, bowiem autorka niezmiernie sugestywnie ukazała niedolę ówczesnych kobiet. Praktycznie pozbawione praw, zdane były na widzimisię władców, rodzin względnie chlebodawców. Chłopki spędzały życie na harówce ponad siły. Mieszczki już za młodu pojmowały, że nigdy nie będą stanowić o sobie. Arystokratki w istocie były opływającymi w dostatek niewolnicami i miały niewielkie szanse na małżeństwo z miłości. Upodobania i zdolności królewskich córek spychano na margines. Miały przyczynić się do aliansów politycznych i przedłużyć dynastię. Męża nierzadko poznawały dopiero w dniu ślubu. Anna Brzezińska wiedzie też czytelnika przez ciemne strony renesansu. Pozbawionego empatii wobec kalek, żebraków czy zwierząt. Motywem przewodnim są losy karlicy Dosi (postać autentyczna), dworzanki królewskich córek. Elżbiecie Cherezińskiej przybyła groźna konkurentka. (to-rt) Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017, s. 832, ISBN 978-83-0806-393-4

Janina Lesiak

O grzybach, rybach, kobietach i sensie życia „Szacuneczek przyjemnej pani!” – trudno nie odpowiedzieć na takie powitanie. Nawet jeśli pada z ust podstarzałego mężczyzny, który już na pierwszy rzut oka widać, że ubiera się w dyskoncie, i którego często możemy spotkać na ławce obok sklepu monopolowego. Kim jest? To Aluś Curunia – postać nietuzinkowa i ogólnie mężczyzna na „nie”: niebogaty, niekształcony, niepracujący na stałe, niestroniący od piwka i nieradzący sobie z tytoniowym nałogiem. Za to zagorzały 36

m a g a z y n

–  Jak potoczyły się losy pięciu córek Zygmunta Starego i Bony, która zrobiła największą karierę? –  A co jest karierą? Polityczna nieustępliwość Izabeli Jagiellonki, królowej Węgier, która latami zmaga się z Turcją, Habsburgami i własną szlachtą, broniąc dziedzictwa swojego syna, czy codzienny heroizm Jadwigi Jagiellonki, brandenburskiej księżnej, osamotnionej, kalekiej i cierpiącej po wypadku w myśliwskim pałacyku, gdzie zarwała się pod nią podłoga, trwającej przy wierze katolickiej wbrew naciskom swojego protestanckiego męża i jego dworu? Nie ma sensu dokonywać takich ocen, niewiele mówią o przeszłości. Historyk powinien być wobec niej lojalny i nie eksponować własnych preferencji. Z punktu widzenia przeszłości największy sukces odniosła Katarzyna. Jej mąż został królem, a ona niezłomnie dzieliła z nim i złe czasy uwięzienia w Gripsholmie, i dobre czasy sprawowania królewskiej władzy. Urodziła następcę tronu, czyli spełniła podstawowy obowiązek monarchini. Mąż, choć o wiele młodszy i innej wiary, szanował ją i jak powiedział papieskiemu wysłannikowi, odkąd ją poślubił, nie znał cieleśnie innej kobiecy – co nie było typowym wyznaniem renesansowego monarchy. Miała autorytet. Nawet protestanci przyznawali, że była dobrą, łaskawą i bogobojną panią, choć rzymskiej konfesji. Ale musiało być w tym wszystkim jakieś głębokie, niezrozumiałe dla nas pęknięcie, bo jeśli wierzyć relacji jej jezuickiego spowiednika, umierała w rozpaczy i przerażeniu, bojąc się jeziora ognia i siarki, czekającego na nią po śmierci. –  Niepospolici są też męscy bohaterowie książki np. biskup Piotr Gamrat… –  Dzięki poparciu królowej Bony wspiął się na najwyższe stanowiska kościelne – został metropolitą gnieźnieńskim i biskupem krakowskim. Był jednym z tych wyrazistych renesansowych książąt Kościoła, którzy dzisiaj budziliby zgorszenie – walczył z herezją (m.in. doprowadził do spalenia na stosie sędziwej krakowskiej mieszczki Katarzyny Wejglowej, która przeszła na judaizm), reorganizował swoją diecezję, wspierał kazalnictwo, a zarazem pozostawał światowcem, erudytą, miłośnikiem ksiąg, mecenasem artystów i świetnym kompanem. Cenił rozkosze stołu i łoża, tak, że do tej pory damy negocjowalnej cnoty bywają nazywane gamratkami. –  Jego protegowanym był ks. Stanisław Orzechowski, przed którym respekt czuł nawet papież. –  Rodzice przeznaczyli go do kariery duchownej. Nie przewidzieli, że ksiądz Orzechowski – podobnie zresztą jak wielu innych – pod wpływem nauk protestantów zacznie kwestionować celibat. Złośliwie nie poprzestał na pisaniu uczonych traktatów, tylko ożenił się i dochował pokaźnej gromadki dzieci, nie porzucając jednak roli księdza katolickiego i odprawiania mszy. Ten Rusin i wnuk popa pisał o sobie: „gente Ruthenus, natione vero Polonus fidei catholicae”, czyli z urodzenia Rusin, z narodowości Polak, wiary katolickiej, bo w tamtej epoce polski naród szlachecki rozumiano nie jako jedność rasy i krwi, tylko polityczną wspólnotę praw i obowiązków. Był wybitnym pisarzem politycznym i zaciekłym szermierzem ideologii szlacheckiej, apologetą Rzeczpospolitej, którą pięknie nazywał „ojczyzną żołnierzy i mówców”. A respekt czuli przed nim wszyscy, gdyż Orzechowski – co jest zresztą typowe dla polskiej myśli politycznej w XVI stuleciu – za najwyższego suwerena uważał prawo, stojące i ponad królem, i ponad sejmem. Więc kiedy czuł się w swoim prawie, chłostał piórem każdego. Rozmawiał Tomasz Zb. Z apert fot. Andrzej Banas

Osioł na ósmym piętrze

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

1 0 / 2 0 1 7


wędkarz i miłośnik zbierania grzybów. Odkąd opuściła go ukochana Dzidzia mieszka sam i nie wie, jak się z nią pogodzić. Aluś śmiało dzieli się swoimi przemyśleniami z tymi, którzy chcą go słuchać. Mówi o sprawach prostych i trudnych, o codziennych problemach i wydarzeniach. Jego rozważania są zabawne, ale trzeba przyznać, że często bardzo trafne. Aleksander Curunia to barwna postać, choć w gruncie rzeczy zupełnie zwyczajna. Taki trochę niebieski ptak, czasem, lecz tylko odrobinę, na bakier z prawem, ale w sumie niegroźny i sympatyczny osiedlowy filozof. Taki, co to pomoże w potrzebie, wysłucha, ale przede wszystkim wyrazi swoje zdanie. Poszukujący sensu życia, wspominający z rozrzewnieniem ukochaną mamusię i przyglądający się pędzącemu na oślep światu. Aluś próbuje nadać sens wszystkiemu i zrozumieć swoje miejsce na ziemi. Rozmówki z Alusiem Curunią, a jest ich grubo ponad setka, to cudowna książka, w której autorka pod płaszczykiem zwyczajności z wielkim humorem przekazuje prawdy o życiu, które wzruszają i skłaniają do zadumy. Można powiedzieć, że jest to taka mała skarbnica podstawowej wiedzy, której wielu z nas brak. Bo już zapomnieliśmy, co jest ważne, bo ci, którzy mogliby nam ją przekazać już dawno odeszli, albo po prostu nie chcemy słuchać. A przecież proste życie może być równie udane jak to z pierwszych stron kolorowych magazynów. Nie wierzycie? Posłuchajcie zatem koniecznie Alusia Curuni. Jestem pewna, że go polubicie, a niejedna/niejeden z was wręcz go pokocha. (map)

FILM w kinach!

To jest WALKA o PRZETRWANIE! Tych dwoje obcych sobie ludzi musi zrobić wszystko, aby przeżyć...

Wydawnictwo MG, Warszawa 2017, s. 296, ISBN 978-83-7779-404-3

Jan Rychter

Rekonstrukcje W Łodzi zostaje uprowadzona 16-letnia Alicja. Wiele wskazuje na to, że za przestępstwem stoi naśladowca tzw. sezonowego zabójcy – zwyrodnialca, który terroryzował miasto kilka lat wcześniej, porywając i bestialsko mordując licealistki. W poszukiwania dziewczyny, na wniosek dowodzącego akcją komisarza Macerata, zostaje włączony Fiszer. To śledczy, który przed dwoma laty złapał sezonowego zabójcę. Dziś już nie pracuje w policji, ponieważ jednak uważany był za specjalistę od najtrudniejszych spraw, Macerat decyduje się poprosić go o pomoc. Trzeba dodać, że Fiszer choć skuteczny, ma też bardzo niekonwencjonalne metody działania. Na co dzień nie rozstaje się z narkotykami, które – jak wierzy – wyostrzają jego zmysły i otwierają umysł, pozwalając rozwiązywać zagadki szybciej i sprawniej niż robią to inni. W czasie poszukiwań Alicji Fiszer również nie stroni od używek, co – jak szybko zauważy czytelnik – często skutkuje przenikaniem się zdarzeń rzeczywistych z narkotycznymi wizjami. Czy tym sposobem uda mu się ustalić kim jest naśladowca mordercy młodych kobiet? Powieść Rychtera na pozór nie różni się niczym od wielu współczesnych kryminałów. Diabeł tkwi jednak w szczegółach, w tym wypadku w sposobie przedstawienia historii. Autor postanowił ukazać ją w formie scenariusza filmowego. Narracja prowadzona jest więc tak, jakby stworzył ją scenarzysta opowiadający scena po scenie przebieg filmu. Ten oryginalny zabieg literacki co prawda mocno spowalnia akcję, ale umożliwia czytelnikowi bardzo realistyczne wyobrażenie sobie poszczególnych momentów historii (tak jak widzi je autor) i zwrócenie uwagi na szczegóły, które często umykają w tradycyjnie opisanych fabułach. Jeśli dodać do tego mroczny klimat powieści, przepełniony perwersją, zbrodnią, kipiący zakazanym seksem, otrzymujemy ciekawy, intrygujący kryminał głęboko osadzony w realiach współczesnej Łodzi. (mo) Wydawnictwo Novae Res, Gdynia 2017, s. 418, ISBN 978-83-8083-507-8

PRoza obca Jonathan Coe

numer 11, czyli opowieści świadczące o szaleństwie

Rachel i Alison przyjaźniły się w dzieciństwie. W dorosłym życiu Rachel pracuje dla bogatej rodziny Gunnów, a jej przyjaciółka z dzieciństwa,

Dwoje nieznajomych, odciętych przez zamieć śnieżną na lotnisku w Salt Lake City, postanawia wynająć wspólnie niewielki samolot, aby dotrzeć do domu. W wyniku tragicznego zrządzenia losu trafiają jednakże w jedno z najdzikszych pustkowi stanu Utah, pośrodku srogiej zimy, ciężko ranni, wiele mil od jakichkolwiek oznak cywilizacji. Ich szanse na przeżycie wydają się nikłe... Wzruszająca i wciągająca powieść Pomiędzy nami góry umocni czytelnika w przekonaniu, że możemy stać się silniejsi dzięki potędze miłości. 2ZPǃǏRH KVZ[LJWUH ^L ^Za`Z[RPJO KVIY`JO RZPLJNHYUPHJO VYHa UH hitsalonik.pl AUHQKǍ UHZ UH! facebook.com/edipresseksiazki instagram.com/edipresseksiazki


Recenzje która została jednonogą czarnoskórą lesbijką, pobiera rentę inwalidzką i ośmiela się przy tym mieszkać z kochanką w dobrej dzielnicy miasta. Obrzydliwy donos wtrąca Alison do więzienia. Coe w dosadny sposób piętnuje współczesne absurdy. Absurdem jest to, że – podczas gdy pół świata przymiera głodem – pracodawca Rachel bezkarnie pierze swoje grube miliony, a jego snobistyczna żona wysyła po dziewczynę samolot, by dostarczył ją do Szwajcarii, gdzie przez dziesięć minut wytłumaczy panienkom Gunn banalne równanie matematyczne. Absurdem jest to, że na ratujące życie lekarstwo może pozwolić sobie tylko bogaty chory na raka, a biedny umiera. Wielowątkową i wielopoziomową powieść sponsoruje jedenastka. Po pierwsze, to jedenasta powieść Coe, po drugie – rozgrywa się w domu numer jedenaście, autobusie linii jedenaście, po trzecie – pani Gunn buduje jedenaście pięter w dół na parking, pokoje dziecięce, kino, baseny, i właśnie na jedenastym zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Coe wprowadza nas w labirynt maleńkich, mikroskopijnych zbiegów okoliczności, maleńkich ruchów tektonicznych, które niczym efekt motyla wpływają na całą ludzkość, na nas wszystkich… „Jedenastkę” czyta się jak współczesną przypowieść o świecie wyzutym ze sprawiedliwości. To diaboliczna satyra społeczno-polityczna, horror i powieść obyczajowo-fantastyczna w jednym. Książka o ciężkich sprawach napisana z lekkością i wdziękiem. Z poczuciem humoru. Z przenikliwością. Zmysłem obserwacji. Ironią i sarkazmem. A tytułowe szaleństwo polega na uprawianiu, tolerowaniu, akceptowaniu i wspieraniu bezgranicznej chciwości. Ktoś przecież musi w końcu wymierzyć sprawiedliwość. Wyrównać nierówności, wymierzyć karę, zrównać z ziemią te absurdy. Niech ktoś przyjdzie zrobić z tym porządek. Wielki pająk, albo tysiąc pająków, albo bestia z trzewi ziemi, wszystko jedno kto. Ja chętnie w nią uwierzę. (hab) tłum. Marek Fedyszak, Noir sur Blanc, Warszawa 2017, s. 418, I, SBN 978-83-65613-08-0

Lisa Gardner

dom dla lalek W ciągu ostatnich dwóch lat można dostrzec wzrastającą w amerykańskiej literaturze kryminalnej modzie na zabawę z motywem „mąż pierwszym podejrzanym”. Zapoczątkowana przez Paulę Hawkins w „Dziewczynie z pociągu” miała na celu zwiększenie realizmu na wzór skandynawskich kryminałów i zmianę perspektywy na bardziej kobiecą. W powieści „Dom dla lalek” Lisa Gardner podejmuje rękawicę i stara się przenieść to zjawisko na kolejny poziom wtajemniczenia. Tylko czy gra jest warta świeczki? „Dom dla lalek” (oryginalny tytuł jest inny) to thriller, którego głównym narzędziem jest mistyfikacja. Już od pierwszych stron czytelnik nauczony zostaje zwątpienia w słowa i czyny bohaterów. Nicky Frank jadąc samochodem, spada do rowu. Kobieta przeżywa wypadek jedynie z niewielkim wstrząśnieniem mózgu, nie ma niedopuszczalnej ilości alkoholu we krwi, a w dodatku błaga wszystkich, by pomogli odnaleźć jej zagubioną dziewczynkę o imieniu Vero. Szybko okazuje się jednak, że Nicky była sama w samochodzie, a ona i jej mąż Thomas nie mają dzieci. Detektywów niepokoi jednak pewien szczegół: to trzeci wstrząs mózgu Nicky w ciągu trzech miesięcy. Badana sprawa szybko przybiera nieoczekiwany obrót i okazuje się mieć znacznie głębsze podłoże niż małżeńskie porachunki. Amnezja to bardzo wygodna wymówka, dzięki której pisarze kryminałów mogą ukryć przed czytelnikami mnóstwo niezbędnych do zrozumienia zagadki szczegółów. Wygodna nie oznacza jednak skuteczna. Historia tytułowego „Domu dla lalek” nie jest bowiem tajemnicą najwyższych lotów. Gardner podejmuje ważny społecznie temat, próbuje nadać historii odpowiedniego realizmu, lecz jeśli z jakiegoś powodu ciekawi nas rozwiązanie zagadki, to tylko dlatego, że nie mamy żadnych pewnych informacji, żadnych tropów. A i tak Gardner nie udaje się uciec od mnóstwa schematów. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że dawni autorzy kryminałów z Agathą 38

m a g a z y n

Christie na czele potrafili robić to z większą gracją – potrafili zmylić podejrzenia czytelników za pomocą sprytnych wybiegów i charakterologicznych rysów postaci. Jeśli koniecznie chcecie przeczytać literaturę z „domem lalki” w tytule, warto raczej sięgnąć bo klasyczny dramat Ibsena. To będzie czas lepiej spędzony. Tomasz gaRDziŃski tłum. Daria Kuczyńska-Szymala, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2017, s. 366, 38 zł, ISBN 978-83-7999-935-4

Victoria Schwab

zgromadzenie cieni Drugi tom serii „Odcienie Magii”, czyli fantasy dla młodych dorosłych. Autorka wykreowała świat składający się z czterech równoległych rzeczywistości, różniących się od siebie natężeniem i powszechnością magii. Pomiędzy nimi mogą się przemieszczać tylko specjalnie uzdolnieni magowie tzw. antari, i właśnie wokół przygód jednego z nich – Kella – kręci się fabuła serii. W pierwszej części („Mroczniejszym odcieniu magii”) poznaliśmy pierwszoplanowe postacie – poza Kellem pojawia się złodziejka Lily, drugi z antarich Holland oraz najbliższy przyjaciel Kella – Rhyn, będący jednocześnie następcą tronu krainy Arnes ze stolicą w Czerwonym Londynie. Cztery miesiące po wydarzeniach opisanych w pierwszej części Czerwony Londyn przygotowuje się do zawodów, które mają wyłonić mistrza wśród magów. Lily odkrywa swoje magiczne możliwości i zrobi wszystko, aby wziąć udział w turnieju, choćby miała zapłacić za to wysoką cenę. Kell jest równie zdeterminowany, choć biorąc pod uwagę, jaką ma pozycję na dworze królewskim, może się to dla niego skończyć co najmniej skandalem dyplomatycznym (jeśli nie wojną Arnes z ościennymi królestwami). Obydwie postacie znajdą jednak sposób, by stanąć na arenie… i to będzie początek ich kłopotów, gdyż Holland – obecnie zasiadający na tronie w Białym Londynie – chcąc wyplątać się z niebezpiecznego układu, uruchomił moc, która może okazać się zgubna zarówno dla Czerwonego, jak i Szarego Londynu. Ta z pozoru zawiła historia została przez autorkę bardzo ciekawie i przejrzyście opisana. Schwab zgrabnie wplotła wątki przygodowe w tło polityczne i społeczne, zręcznie zarysowała sieć intryg dyplomatycznych pomiędzy głównymi królestwami, wreszcie wiarygodnie oddała motywy i sposoby działań graczy politycznych i głównych bohaterów. To powoduje, że napięcie budowane jest z wyczuciem i w odpowiednich proporcjach, więc historia szybko wciąga i trudno się od niej oderwać. (mo) tłum. Ewa Wojtczak, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2017, s. 554, ISBN 978-838-116-068-1

Iny Lorentz

Kwietniowa burza „Kwietniowa burza” to drugi tom bestsellerowej trylogii o losach rodziny von Trettin, którą poznaliśmy w „Grudniowym sztormie”. Powieść przeniesie nas ponownie do Niemiec, tym razem na koniec XIX wieku, zaś wartka akcja już od pierwszych stron porwie i zachwyci na równi z zaskakującymi losami bohaterów. Nie zdradzając szczegółów, nadmienię jedynie, że Lora i Fridolin von Trettin przenoszą się do szybko rozwijającego się Berlina, by spełnić marzenie o lepszym życiu w wielkim mieście. Są szczęśliwi i pełni nadziei. W stolicy Niemiec Fridolin szybko odnajduje się i zostaje wicedyrektorem Banku Grünfelder, a Lora spełnia swoje wielkie marzenie – wspólnie z przyjaciółką otwiera salon mody. Niestety, damy z wyższych sfer stronią od towarzystwa Lory, ponieważ tak wysoko postawionej damie nie wypada obcować z narzędziami do szycia, nawet jeśli to nie ona obsługuje klientki. Co gorsza, ciemne chmury nadciągają również nad udane dotąd małżeństwo państwa von Trettin, gdy Fridolin l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

1 0 / 2 0 1 7


Recenzje spotyka swojÄ… dawnÄ… znajomÄ…, wĹ‚aĹ›cicielkÄ™ luksusowego domu publicznego Le Plaisir. DwĂłjka niemieckich autorĂłw po raz kolejny trafnie i rzetelnie ujęła minionÄ… rzeczywistość. Ich barwne i plastyczne opisy sprawiajÄ…, şe czytelnik bez trudu i z przyjemnoĹ›ciÄ… przenosi siÄ™ do historycznej epoki, obserwujÄ…c Ĺ›wiat, ktĂłrym rzÄ…dzÄ… bezwzglÄ™dne intrygi oraz spoĹ‚eczno-polityczne ukĹ‚ady. A co najwaĹźniejsze, w swojej powieĹ›ci Iny Lorentz porusza tematy zawsze aktualne â€“ miĹ‚ość, cierpienie, przyjaźń i zaufanie. Jestem przekonana, şe po tej lekturze trudno bÄ™dzie doczekać siÄ™ jej dalszego ciÄ…gu, a ten nastÄ…pi w â€žLipcowym deszczuâ€?. (map) tĹ‚um. Barbara NiedĹşwiecka, Sonia Draga, Katowice 2017, s. 508, ISBN 978-83-7999-920-0

bioGRaFie Karolina Suchanow

Gombrowicz. Ja, geniusz Nie jest to ksiÄ…Ĺźka wyĹ‚Ä…cznie dla gombrowiczologĂłw. Przeczytać jÄ… powinni takĹźe majÄ…cy o spuĹ›ciĹşnie autora â€žFerdydurkeâ€? mgliste pojÄ™cie. Obszerna praca gruntownie omawia bowiem gĹ‚Ăłwnie jego biografiÄ™ i ma teş chyba charakter popularyzatorski. Nie wÄ…tpiÄ™, şe po lekturze dwutomowej pracy Karoliny Suchanow czytelnicy siÄ™gnÄ… po dorobek literacki opisywanego. Autorka usiĹ‚uje znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego i w jakich okolicznoĹ›ciach Gombrowicz zostaĹ‚ artystÄ…. W tym celu skrupulatnie wÄ™druje jego şyciowÄ… Ĺ›cieĹźkÄ…. Odnajduje osoby pamiÄ™tajÄ…ce pisarza zmarĹ‚ego przed niemal półwieczem. SÄ… nimi z reguĹ‚y obcokrajowcy, bo bohater ksiÄ…Ĺźki latem 1939 roku opuĹ›ciĹ‚ PolskÄ™, jak miaĹ‚o siÄ™ okazać, na zawsze. Czytelnik po raz pierwszy w sposĂłb tak szczegółowy i systematyczny bÄ™dzie mĂłgĹ‚ zapoznać siÄ™ z argentyĹ„skim okresem biografii Gombrowicza, aktywnoĹ›ciÄ… narcystycznego prozaika publikujÄ…cego po hiszpaĹ„skuÂ

w tamtejszych gazetach, jego uczestnictwem w miejscowym şyciu literackim, trudnym wiÄ…zaniem koĹ„ca z koĹ„cem oraz relacjami z ojczyznÄ…. I w tym kontekĹ›cie dwuczęściowa edycja stanowi istotne dopeĹ‚nienie â€žJaĹ›nie paniczaâ€? Joanny Siedleckiej, pozycji kanonicznej w polskim piĹ›miennictwie reporterskim. Tomasz zb. z apeRT Czarne, Wolowiec 2017, s. 576, ISBN 978-83-0804-604-3

Wiktor Woroszylski

dziennik 1953-1982 Autor ponad cztery dekady prowadziĹ‚ â€“ nieregularnie â€“ diariusz. WybĂłr zapiskĂłw zĹ‚oĹźy siÄ™ na trzy tomy. WĹ‚aĹ›nie ukazaĹ‚ siÄ™ pierwszy. 1957: â€žBiblia. Czytam jÄ… z przeraĹźeniem. To najokrutniejsza ksiÄ…Ĺźka, jakÄ… znam. Izraelici â€“ hitlerowcy staroĹźytnoĹ›ci. Historia zdobywania Lebensraumu przez narĂłd wojowniczy, bezwzglÄ™dny, peĹ‚en pychy i pogardy dla wszystkich innych. Podczas takiej lektury Ĺ‚atwo zostać antysemitÄ…â€?. 1958: â€žW kawiarni Irka SzymaĹ„ska namawiaĹ‚a Kazika (Brandysa), şeby siÄ™ zgodziĹ‚ na wznowienie ObywateliÂŤ. Kazik siÄ™ wzbrania, uĹźywajÄ…c motywacji wysoce ideologicznej i moralnej (‌) PaweĹ‚ Hertz i ja nie traktowaliĹ›my pozy Kazika zbyt serio i namawialiĹ›my go, şeby siÄ™ zgodziĹ‚. (‌) Hertz nie bez racji, choć nieco cynicznie stwierdziĹ‚, şe lepiej przecieş wziąć pieniÄ…dze za Ĺ›wiĹ„stwo, ktĂłre siÄ™ juş kiedyĹ› zrobiĹ‚o, niş brakiem pieniÄ™dzy być zmuszonym do nowych Ĺ›wiĹ„stw. Zapomina on jednak, şe nauczony doĹ›wiadczeniem Kazik woli pewnie popeĹ‚niać nowe Ĺ›wiĹ„stwa dyskretniej, nie na oczach stu tysiÄ™cy czytelnikĂłwâ€?. 1966: â€žDokĹ‚adniejsza relacja o sĹ‚awetnym zebraniu sekcji literatury dzieciÄ™cej. Z zasadniczym atakiem na PodmuchÂŤÂ wystÄ…piĹ‚ ŝukrowski. OznajmiĹ‚, şe czytaĹ‚ ksiÄ…ĹźkÄ™ z obrzydzeniem: Niechby Woroszylski napisaĹ‚ raczej o sobie i swoim pokoleniu, jak maszerowali pod Ĺ›cierkami (‌) i wznosili okrzyki, jak niszczyli ludzi, a potem zrobiliÂ

Kompendium wiedzy dla rodzicĂłw i nauczycieli

1

Warunkiem dobrego wspomagania rozwoju dziecka jest !,- 0,4 +&" !7& Ĺ– Ĺš terapeutyczno-edukacyjnych !, *,Ƹ)&4,Ć„ & !7&" ( ѡ

2

Skuteczne wspomaganie rozwoju to odpowiednie metody, w ktĂłrych dziecko jest aktywne, 2Ƹ64 407601(& % 7*60Ĺ–Ť4ѡ

3

&"-/ 4&!Ĺ–,46 /,74Ť' !7&" ( & , ! )"'Ńž ŇŽ -/,#"0',+ )+ !& $+,7 Ѹ 46*,$& #,/* )+"Ѹ 40-ŤĹ–-/ 7" 0-" ' )&01 *&ѡ

0&Ä?Ƹ(& !,01ÄŽ-+" 4 !, /6 % (0&ÄŽ$ /+& % & + 444ѡ(0&"$ /+& ѡ!&‍ޖ‏+ѡ-)

POLECAMY

" ,,(ѡ ,*Ň&#x; 6! 4+& 14,ŇŒ &‍ޖ‏+


Recenzje nagłą woltę w roku 1956. Tymczasem w książkach dla dzieci Woroszylski wyładowuje swe kawiarniane kompleksy«”. 1966: „Wrażenie z (lektury) »Malowanego ptaka« (Jerzego Kosińskiego): prymitywna spekulacja. Zachodnim czytelnikom, zadowolonym ze swej kultury, czystości, dobrobytu etc. autor opowiada krew mrożące w żyłach historie o dzikiej ziemi na Wschodzie, gdzie ludzie są ciemni i okrutni. Sadyzm i pornografia. (…) Szczytem spekulacji jest przedstawienie z sympatią – w całkiem innej tonacji niż tego dzikiego świata – wkraczającej Armii Czerwonej”. 1979: „Z wczorajszej wizyty Macieja Rayzachera: zadzwonił Ryszard Filipski z propozycją udziału w filmie historycznym, nazajutrz zjawił się współpracownik Filipskiego, aby zrobić pomiary czaszki (!). Był bardzo zdumiony, że Rayzacher odrzucił propozycję. Miał grać Żyda zdradzającego polskiego księcia”. 1982: „W Paryżu Wanda Wiłkomirska ogłosiła, że nie wraca do kraju. (…) Podziwiam odwagę Wandy, odczuwam odrobinę Schadenfreude w stosunku do Śmiecia”. Tomasz zb. z apeRT Karta, Warszawa 2017, s. 750, ISBN 978-83-64476-85-3

Kira Gałczyńska

nie gaście tej lampy przy drzwiach…

Światopełka Karpińskiego i Stanisława Wygodzkiego, a nawet Władysława Chodasiewicza w przekładach Zbigniewa Dmitrocy. Jak się rzekło wcześniej, Ostromęcki to dzisiaj poeta nieznany, co nie znaczy, że nie wart uważnej lektury. Wręcz przeciwnie. Pisał już wiersze przed wojną, a także w czasie okupacji, lecz pierwszy tomik poetycki „Popiół niepodległy” ogłosił dopiero w roku 1947. Jego wczesna liryka powstawała, wiele na to wskazuje, pod wpływem Józefa Czechowicza i Czesława Miłosza (którego był zresztą rówieśnikiem), a więc czołowych poetów tzw. Drugiej Awangardy. W „Wierszach wybranych” Drzewucki zamieścił najlepsze i najbardziej charakterystyczne wiersze z wszystkich tomów Ostromęckiego, ale także z wydanego już po przedwczesnej śmierci poety tomu „Cedr” z roku 1982 oraz z ogłoszonego w roku 1986 wyboru „Dom odnaleziony”, przygotowanego przez syna poety Tomasza K. Ostromęckiego, który dorobek poetycki swojego ojca ułożył w tej książce nie chronologicznie, lecz tematycznie. Układając swój wybór, Drzewucki zadbał co prawda o to, aby twórczość liryczna autora „Muzyki nad Młynowem” została pokazana w sposób reprezentatywny, ale najwięcej – i zapewne słusznie – miejsca poświęcił utworom właśnie z tomów ostatnich, takich jak: „Inskrypcje polskie” (1972), „Twój głos na każdej drodze” (1977) oraz wspomniany już „Cedr”, w których język poetycki Ostromęckiego wykrystalizował się w pełni, gdy koniec końców liryka tego autora stała się jak najbardziej religijna. W zarówno przystępnym, jak i precyzyjnym posłowiu Drzewucki słusznie przywołuje tezę księdza Henri Bremonda, że „aktywność poetycka jest zarysem – w sferze naturalnej i świeckiej – aktywności mistycznej”, co znaczy mniej więcej tyle, że wiersz jest – lub może być – formą modlitwy. Nie ukrywam, że w trakcie lektury konfesyjnych i kontemplacyjnych wierszy Bogdana Ostromęckiego, czułem jak w moją duszę wstępuje wiara i nadzieja, a także spokój. Czego chcieć więcej od poezji? macieJ molnaR

Pośród kilkudziesięciu postaci wydobytych z zakamarków pamięci przez autorkę tych nostalgicznych wspomnień jest między innymi Stanisław Maria Saliński. Poeta, ale przede wszystkim prozaik-marynista, popularny swego czasu, a zarazem sekretarz redakcji „Expressu Wieczornego” w pierwszych latach żywota tej najpopularniejszej popołudniówki wszech czasów na krajowym rynku prasowym. „Ilekroć jestem w Szczecinie, idę na plac Gałczyńskiego i wędruję po ulicach, które noszą Wydawnictwo Ośrodek Brama Grodzka – Teatr NN, Lublin 2017, s. 116, imiona jego druhów, przyjaciół z Kwadrygi, między innymi Dziadzi. ISBN 978-83-65444-17-2 I przypominam sobie ten czarujący wiersz poświęcony kochanemu przez niego człowiekowi. A zaczynał się on tak: Krzysztof Kuczkowski O najzgrabniejszy poruczniku Ruchome święta ze sławnej szkoły Saint-Cyr! W niespełna rok po wydaniu tomu „Kładka. Wierporuczniku o bielszych dłoniach sze duchowe”, który de facto był zbiorem wierszy niż dłonie lady Windermeer. o charakterze religijnym i metafizycznym, wybranych Takiej brody tańczącej z dotychczasowego dorobku tego autora, Krzysztof zazdrościłby ci szaman. Kuczkowski serwuje nam tom wierszy premieroTwoje wiersze – instrumenty pachnące. wych zatytułowany „Ruchome święta”. Gwoli ściTwoje wiersze – wielobarwna pyjama. słości, poprzedni tom Kuczkowskiego, zawierający O, jakżeś piękny w redakcji, utwory premierowe, a zatytułowany „Wiersze [magdyś, wziąwszy pieniądze, zamilkł! sowe] i inne” ukazał się w roku 2010, co oznacza, Stanisławie, gdybyś nie był człowiekiem, że na nowy tomik kazał nam poeta czekać parę doByłbyś skrzypcami. brych lat. W tym czasie redagował dwumiesięcznik „Topos”, zorganizoNic dziwnego, że Stanisław Piasecki uznał ten wiersz za homo- wał kilka edycji Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Rainera Marii seksualny” – przypomina Kira Gałczyńska. Wrzeciono czasu jej sen- Rilkego, a ponadto dyrektoruje Festiwalowi Poezji w Sopocie, uczestniczy tymentalnej i dalekiej od pretensjonalności narracji zatrzymało się w pracach grupy poetyckiej Topoi, jaką współtworzy wraz z Przemysłau schyłku lat sześćdziesiątych. Czy ciąg dalszy nastąpi? (to-rt) wem Dakowiczem, Wojciechem Gawłowskim, Adrianem Gleniem, Jarosławem Jakubowskim, Wojciechem Kudybą i Arturem Nowaczewskim Świat Książki, Warszawa 2017, s. 280, ISBN 978-83-8031-785-7 oraz Wojciechem Kassem, który jest redaktorem „Ruchomych świąt”. Tę ostatnią informację podkreślam, bowiem „Ruchome święta” ukazały się jako tom 137. Biblioteki „Toposu”, redagowanej przez samego KuczkowPoezJa skiego. A że nie da się być jednocześnie autorem i redaktorem książki, robotę redaktorską powierzył Kuczkowski tym razem temu, do kogo miał Bogdan Ostromęcki największe zaufanie, czyli wspomnianemu Kassowi – znakomitemu zreszWiersze wybrane tą poety i kierownikowi Muzeum im. Gałczyńskiego w Praniu. Bogdan Ostromęcki (1911-1979) to dzisiaj poeta niemal nikomu nieWojciechowi Kassowi właśnie zadedykowany jest otwierający „Ruznany. Nie bez przyczyny tom jego poezji w wyborze Janusza Drze- chome święta” wiersz „Ktoś Inny”. Poszczególne wiersze zamieszczone wuckiego i opatrzony jego posłowiem krytycznoliterackim, ukazał się w tym tomie to swego rodzaju dialogi Kuczkowskiego z innymi poetaw „Bibliotece Zapomnianych Poetów” pod redakcją Piotra Mitznera. mi. Wiersz „Piszesz: Holden Caulfield” skierowany jest do Jacka NaPrzypomnijmy przy okazji, że w tej tyleż skromnie, co elegancko wy- piórkowskiego, „Duch Starzyńskiego” do Przemysława Dakowicza, dawanej serii ukazały się w ciągu ostatnich pięciu lat wybory liryki Olgi zaś „Bom-bym-bo”, „Wiersz piąty i szósty” oraz proza poetycka „Teraz Daukszty i Elżbiety Szemplińskiej, a także: Jana Śpiewaka, Czesława częściej odpoczywam” do poetów zmarłych w ostatnim czasie, a więc Janczarskiego, Stefana Pomera, Stanisława Piętaka, Arnolda Słuckiego, do: Artura Fryza, Feliksa Netza oraz Jerzego Górzańskiego. Mało tego, 40

m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

1 0 / 2 0 1 7


www.profinfo.pl

Przewodnik po polskim i międzynarodowym prawie autorskim Czy wiesz: » jak wła�ciwie konstruowa� umowy z zakresu prawa autorskiego? » jakie są zasady stosowania prawa autorskiego w Internecie, w tym m.in. reguły wolnego dostępu (open access)? » co wynika z dyrektywy o dziełach osieroconych?

Publikacja zawiera r�wnież wyb�r podstawowych akt�w polskiego i międzynarodowego prawa autorskiego.

Książka dostępna w księgarni internetowej

www.profinfo.pl


Recenzje „Liście liście liście” noszą podtytuł „Z Szekspira”, „Przypis” opatrzony został komentarzem „(do Miłosza)”, zaś „Orfeusz śmiejący się” powstał na marginesie lektury „Rozmyślań o dwóch sztandarach” św. Ignacego Loyoli. Tak, nie ulega wątpliwości, że liryka Kuczkowskiego jest mocno osadzona w tradycji literackiej, ale także w kontekście współczesnej liryki polskiej. Ważny jest również religijny wymiar tego zbioru, o czym stanowi arcydzielny wręcz cykl wierszy na Wielki Tydzień oraz wiersz na Boże Ciało, z którymi znakomicie kontrastują utwory o charakterze ludycznym, wręcz humorystycznym, takie jak „Adamek vs Kliczko” czy „Muchy”, przypowiastka o Zuzie, praktykantce z Browaru Miejskiego. Janusz Drzewucki Biblioteka Toposu, Sopot 2017, s. 56, ISBN 978-83-65662-07-1

Piotr Matywiecki

Palamedes

Lekturze „Palamedesa”, którego podtytuł brzmi „Poemat zbudowany i zburzony”, musi towarzyszyć świadomość dat, jakie widnieją na końcu utworu: 19802016. „Palamedes” to być może opus magnum Piotra Matywickiego, jednego z najbardziej osobnych – jak to się mówi – poetów tworzących dzisiaj w Polsce. A przecież, w trakcie pracy nad tym poematem, dla którego nie znajduję w poezji polskiej żadnego odpowiednika, bo tak jest wyjątkowy i oryginalny, Matywiecki opublikował kilka świetnych zbiorów wierszy, m.in. „Ta chmura powraca”, „Powietrze i czerń”, „Widownia”, „Którędy na zawsze”, ogłosił także potężny wybór tego, co najlepsze w jego poezji, czyli „Zdarte okładki. Wiersze z lat 1965-2009”, ponadto monografię „Twarz Tuwima”, książki eseistyczne „Kamień graniczny” i „Myśli do słów”, a na dodatek ostatnio „Stary gmach”, rzecz o Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego. Wymieniam tutaj rzecz jasna nie wszystkie książki, jakie ogłosił pisarz w ciągu tych 36 lat, jakie upłynęły od 1980 roku do roku 2016, gdy nad „Palamedesem” pracował, ale te w moim mniemaniu najważniejsze. Palamedes to bohater kultury antycznej. Wziął udział w wojnie trojańskiej, chociaż w „Iliadzie” Homera się nie pojawia. Podobno był poetą, starożytni Grecy uważali go za wynalazcę miar i wag, a także monety, był podobno także twórcą gry w warcaby i w kości. To podobno on wymyślił stopnie wojskowe i stworzył ideę latarni morskiej. Poświęcone mu tragedie napisali Sofokles, Eurypides oraz Ajschylos, ale niestety zaginęły, nie przetrwały do czasów nowożytnych. Wspomniany jest przez Platona w „Obronie Sokratesa”, jest też głównym bohaterem „Obrony Palamedesa” Gorgiasza z Leontinoi. Trafił także do literatury rzymskiej, do „Przemian” Owidiusza i „Eneidy” Wergiliusza. To on odkrył, że Odyseusz próbuje się uchylić od udziału w wojnie trojańskiej. Potem Odyseusz wraz z Diomedesem oskarżyli go o zdradę stanu, w efekcie czego Agamemnon skazał go na śmierć. Czym jest poemat Piotra Matywieckiego, zatytułowany „Palamedes”? Tekstem, w którym poezja sąsiaduje z prozą i esejem, którego autor posługuje się zarówno metaforą, jak i metonimią. Zanim ktoś napisze wyczerpującą interpretację tego dzieła, już teraz można powiedzieć, że to traktat o byciu człowiekiem i artystą, o losie, którego nie da się zrozumieć, ale który trzeba zaakceptować. (jd)

woczesnej liryki serbskiej „Serce i krew”. Publikuje regularnie w „Twórczości” i „Wyspie”, ale także w „Literaturze na Świecie”, „eleWatorze”, „Odrze” i „Tekstualiach”. Miłosz Waligórski w swojej poezji chętnie wspomaga się językiem dyskursu, lubi zderzać w jednym tekście idiom konwersacyjny z konwencjonalnym, lubi gdy w jego wierszach dzieje się coś niespodziewanego; jeszcze inaczej mówiąc: lubi zaskakiwać czytelnika. Myślę, że największy komplement, jaki chciałby usłyszeć, to taki oto, gdyby ktoś, czyli czytelnik, powiedział mu, że wyprowadził go z równowagi. Waligórski z premedytacją atakuje bowiem czytelnicze przyzwyczajenia, atakuje to wszystko, co w poezji, ale także szerzej – w literaturze jest stereotypem, konwencją, a nawet konwenansem. Nic więc dziwnego, że tyle w tych wierszach – składających się na „Długopis” – dowcipu i żartu, że autor raz i drugi uwodzi nas swoim poczuciem humoru, natychmiast dodaję: wyrafinowanym poczuciem humoru. Między takimi właśnie, zmuszającymi do śmiechu wierszami, znalazły się przejmujące liryki, jak ten poświęcony pamięci Jerzego Górzańskiego – „imam”, czy poświęcone pamięci włoskiego poety Sandro Penny (1906-1977) – „przedpiersie”, czy wreszcie wzięte z poetyki Józefa Czechowicza „mniej – więcej”. Nie ulega wątpliwości, że Miłosz Waligórski zaskoczy nas jeszcze nie raz i nie dwa. (jd) Wydawnictwo Forma, Szczecin, Bezrzecze 2017, s. 64, ISBN 978-83-65778-02-4

literatura faktu Krystyna Naszkowska

Wygnani do raju. Szwedzki azyl Autorka rozmawia z Polakami żydowskiego pochodzenia, którzy po marcu 1968 roku otrzymali od władz PRL-u bilet w jedną stroną, za kraj osiedlenia wybierając Szwecję. Dzięki kwalifikacjom, pasjom, wytrwałości i przedsiębiorczości osiągnęli zawodowe sukcesy oraz stabilizację materialną. Często stali się osobami znanymi publicznie, nierzadko autorytetami. Rozmówcami Krystyny Naszkowskiej – dziennikarki „Gazety Wyborczej” – są: edytorka – Dorota Bromberg, lekarz ortopeda – Karol Żyto, naukowcy – Ryszard Szulkin oraz Julia Romanowska, informatyk – Tadeusz Gruber, reporter – Maciej Zaremba Bielawski, psychoanalityk – Emilia Białostocka-Degenius, kryminolog – Jerzy Sarnecki, architekt – Aleksander Wołodarski oraz fotograf – Joanna Helander. Konwersacje zdominował tryb przypuszczający. Co by było, gdyby interlokutorzy pozostali w Polsce? Jak potoczyłyby się ich losy? Czy nie myśleli o powrocie? Większość jest zdania, że Szwecja umożliwiła im rozwinięcie skrzydeł. W PRL-u nie było to możliwe. Przybyszami z komunistycznej Polski zajęto się w kraju spod znaku Trzech Koron bardzo troskliwie. Zapewniono dach nad głową, wspierano zasiłkami, skierowano na językowe kursy, oferowano możliwość zatrudnienia. I to zwykle zgodnie z wykształceniem. Niemniej marzec 1968 roku ciągle tkwi w nich niczym cierń. Tomasz Zb. Z apert Agora, Warszawa 2017, s. 208, ISBN 978-83-2682-474-6

Biuro Literackie, Stronie Śląskie 2017, s. 192, ISBN 978-83-65125-63-7

Victor Gorsky

Miłosz Waligórski

Kameleon. Kulisy pracy w CBŚ

Długopis

Autor tego zbioru wierszy to jeden z największych talentów, jaki objawił się w literaturze polskiej ostatnich lat. „Długopis” to jego trzeci zbiór wierszy po „36 sposobach na pustkę” oraz „32 śladach ku”. A przecież ma on już w swoim dorobku także zbiory opowiadań „Kto to widział”, „Małe prozy”, a także liczne przekłady poezji i prozy z języków: węgierskiego, słowackiego, czeskiego, serbskiego i chorwackiego. To jemu zawdzięczamy tłumaczenia takich autorów, jak: Lajos Grendel, Géza Csáth, Dževad Karahasan, Maroš Krajňak, Miljenko Jergović, Víť Staviarski, Jelena Lengold, Daniela Kapitáňova, a także antologię no-

Książka pisana z kwitów, przegadana o 500 stron i pozbawiona klimatu. Podobno nieocenzurowana, ale trudno powiedzieć, co miałoby tu być cenzurowane – autor nie zdradza tajemnic, nie podaje utajnionych adresów, nie rzuca prawdziwych nazwisk. Dowiadujemy się wprawdzie, że przykrywkowcy muszą handryczyć się o pieniądze na „szatnię” (ubrania) i że nie mogą przyznać się rodzinie, na czym naprawdę polega ich praca, ale o tym wie każdy, kto przeczytał choć kilka powieści policyjnych. Tej wyraźnie brak redakcyjnej opieki – narracja jest zwyczajnie nudna, ciągnie się bez końca, przypomina dowcip o walkach partyzantów

42

l i t e r a c k i

m a g a z y n

k s i ą ż k i

1 0 / 2 0 1 7


Recenzje i Niemców, których wkurzony leśniczy wyrzucił w końcu z lasu. Brak tu napięcia, większych spięć (jeśli nie liczyć sporów w domu – bohater kreuje się na pantoflarza, który na synach odreagowuje strach przed żoną), kilku choćby spektakularnych akcji, przykuwających uwagę czytelnika. Pan policjant wraca po każdej wyprawie do kontaktowego mieszkania, podlicza paragony i szykuje kwity do przedłożenia zwierzchnikom. Przy okazji podsunął je czytelnikom. Wydawca przedstawia autora jako emerytowanego oficera CBŚ, który po odejściu ze służby znalazł swoje nowe pasje. Szkoda, że pisanie stało się jedną z nich. (gs) Prószyński i S-ka, Warszawa 2017, s.696, ISBN 978-83-8097-209-4

Samir

Zapiski z Rakki Na pierwszy rzut oka „Zapiski z Rakki” są opowieścią o tym, co wyjaśnia podtytuł – „Ucieczką z Państwa Islamskiego”. Miasto we wschodniej części Syrii, Rakka, zostało najpierw „wyzwolone” spod reżimu Assada przez Wolną Armię Syryjską. Szał radości, pomniki spadają z cokołów, strzały na wiwat, zaczynamy nowe życie, bo przecież „bracia” przynieśli nam swobodę. Historia lubi się powtarzać, a my nie lubimy pobierać od niej nauk, dlatego zawsze wpadamy w taką samą, by nie rzec tę samą pułapkę: wolność, niezależność, samorządność. Czas do następnej historycznej wpadki mija „jak z knuta strzelił”, by zacytować Kisiela. Samir to pseudonim mieszkańca Rakki, który raporty z oblężonego miasta zaczął przekazywać korespondentowi BBC. Oblężonego, jako że Wolna Armia Syryjska bardzo szybko stała się bezwolna i straciła wszelkie pozycje na rzecz Daiszu, który był początkowo jedną z organizacji wspomagających WAS. Gdy tylko Daisz przejął władzę, natychmiast wprowadził swój reżim, o wiele gorszy od wcześniejszego – Rak-

ka została odcięta, w sensie dosłownym, od świata, cofnięta do epoki, dla której trudno znaleźć nazwę historyczną. Średniowiecze? Dla nas, „nowoczesnych”, tak – nie uwłaczając prawdziwemu średniowieczu. W „Zapiskach z Rakki” znaleźć można wszystko to, czego się po takiej książce spodziewamy: uprzedzenia, gwałt, brutalność, hipokryzję, niewyobrażalne kłopoty napotykane każdego dnia. Autor pisze prostym językiem, to raport, zapiski na gorąco. Towarzyszą im, czy też dopełniają je, ilustracje – wziąwszy książkę do ręki, pomyślałem „komiks”, potem przyszła mi do głowy „powieść graficzna”, ale „Zapiski” są klasyczną narracją z rozwiniętą stroną ilustracyjną. Rysunki (świetny Scott Coello) są proste, schematyczne niemal – tak też można opowiadać, to wystarczy. Tym bardziej, że pokazują to, co dla czytelnika jest oczywiste, są emblematami czy też symbolami. Zabrakło ich jednak w rozdziałach najbardziej istotnych, przerażających relacjach o spotkaniach z pośrednikami w ucieczce. W języku polskim jest od dawna określenie na kanalie tego typu: szmalcownicy. Opisani przez Samira ludzie pasują jak ulał do tej kategorii – pozbawieni zasad i skrupułów, zachłanni, liczący jedynie dochód i pewni siebie, bo wszak żadna władza im niestraszna, każdej są w stanie się opłacić. „To co mówił ten człowiek – nasz krewny – budziło we mnie najwyższe obrzydzenie”, opisuje autor jedno ze spotkań z pośrednikiem. „Ucisk jest korzeniem wszelkiej korupcji”, przypomniał sobie wtedy stwierdzenie XIX-wiecznego syryjskiego pisarza. Skąd on to wiedział?… (gs) tłum. Michał Romanek, Insignis, Kraków 2017, s. 106, ISBN 978-83-65743-35-0

Przemysław Semczuk

Kryptonim Frankenstein Kolejna zajmująca książka cenionego reportera kryminalnego. Tym razem wziął na warsztat Joachima Knychałę, seryjnego mordercę z Piekar Śląskich, znanego jako „Frankenstein”. W latach 1974-1982 brutalnie atakował kobiety na Górnym Śląsku. Pięć zamordował. Za swe czyny został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano.


Recenzje Pochodził z rodziny protestanckiej. Ojciec był Polakiem, matka Niemką. Rodzice szybko się rozstali. Syna wychowywała matka wraz z babką, która nie potrafiła wybaczyć córce związku z Polakiem, przenosząc nienawiść na Achima. Był notorycznie poniżany. Na drogę przestępczą wszedł, mając lat 18. Skazano go na trzy lata pozbawienia wolności za udział w zbiorowym gwałcie. Ponownie aresztowany, początkowo do niczego się nie przyznał. Przyparty w czasie przesłuchań szczegółowo opowiedział o popełnionych morderstwach. Podczas wizji lokalnych podał fakty. Niezbite alibi okazało się fikcją, jako aktywista ZMS-u pracował często w nadgodzinach, za które później dostawał dzień wolny. W karcie pracy i na liście obecności brygadzista wpisywał mu obecność, tak jakby normalnie przepracował dniówkę. Nieświadomi tego procederu milicjanci dowiedzieli się o tym poniewczasie… Oczekując na egzekucję, napisał pamiętnik, ciesząc się, że uznano go za jednego z największych zabójców w PRL-u, a tym samym zyskał rozgłos i wszedł do historii. Tomasz Zb. Z apert W.A.B., Warszawa 2017, s. 252, ISBN 978-83-2804-636-8

religia

lektura staje się wyprawą w znane i nieznane, za sprawą przystępnego języka, opowieści i dokładnych opisów, które składają się na album. Marek Klapa Jedność, Kielce 2017, s. 288, ISBN 978-83-7971-620-3

Joséde Carvalho

Fatima 1917-2017 Album upamiętnia setną rocznicę fatimskich objawień, przywołując epizody wybrane ze stu lat. Tekst i dawne zdjęcia we wzruszający sposób przybliżają niezwykłe wydarzenia, które stały się udziałem trójki pastuszków: Hiacynty, Łucji i Franciszka. Pozycja ta przypomina wszystko, co złożyło się na historię objawień i co wciąż ją tworzy, w tym istotę orędzia fatimskiego; codzienne odmawianie Różańca, nawrócenie i pokutę. Autor treść albumu zawarł w siedmiu rozdziałach, uwzględniając również pielgrzymów, wśród których znajdują się papieże tacy jak Paweł VI, Jan Paweł I, Jan Paweł II, Benedykt XVI, Franciszek. Starannie dobrane stare i nowe zdjęcia, uporządkowana historia wydarzeń w datach, bogata bibliografia podnoszą walory tego pamiątkowego albumu. Bożena Rytel tłum. Violetta Gawor, Wydawnictwo Jedność, Kielce 2017, s. 192, ISBN 978-83-7971-660-9

Stephan Kotzula

Historia Kościoła w datach i faktach Prezentowany leksykon zawiera ponad 3000 wydarzeń zestawionych w następujących działach: Historia świata, Działalność misyjna, Rozwój doktryny, Zakony, Święci, Duchowość, Kościół i społeczeństwo, Liturgia i życie chrześcijańskie, Chrześcijańska sztuka i muzyka. Zatem od starożytności do współczesności leksykon przybliża czytelnikowi ponad dwa tysiące lat dziejów chrześcijaństwa. Uwzględniono w nim wszystkie ważniejsze wydarzenia z historii Kościoła w powiązaniu z historią świata. Na końcu książki znajdziemy indeks osób ułatwiający wyszukiwanie wydarzeń dotyczących konkretnych postaci, które odegrały ważna rolę w dziejach Kościoła. Bożena Rytel

psychologia Oliver Sacks

Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem

Są takie miejsca, które odwiedziliśmy przed laty z kimś bliskim lub takie, w których poznaliśmy kogoś, kto na zawsze pozostał w naszej pamięci. Zawsze będą się nam kojarzyły z konkretną osobą, jej słowem, obecnością.Właśnie według takiego klucza, miejsc powiązanych z obecnością Papieża Polaka, wyszli autorzy książki „Polska. Na szlakach św. Jana Pawła II”, katalogując i szczegółowo opisując punkty na mapie naszego kraju, które w szczególny sposób powiązane były z osobą Ojca Świętego i w których do dziś, mimo upływu czasu, czuć jego obecność. Książka jest nie tylko przeglądem miejscowości, szlaków, szczytów czy jezior, które w ciągu swojego życia odwiedził św. Jan Paweł II, ale również praktycznym przewodnikiem po niezwykle malowniczych i przepełnionych historią miejsc od Tatr po Bory Tucholskie, Mazury i Suwalszczyznę. Tym samym publikacja może być cennym kompendium pomysłów na weekendowe wyjazdy czy dłuższe wypady z rodziną, z przyjaciółmi lub samotne, refleksyjne wyprawy. Oprócz szczegółowych opisów szlaków, książka zawiera mapy hipsometryczne obrazujące przebieg proponowanych szlaków dostosowanych z osobna dla turystów pieszych, rowerzystów, jak i osób poruszających się samochodem. Całość uzupełniają zdjęcia, często wielkoformatowe. Publikacja jest dobrą propozycją także dla osób, które z różnych przyczyn nie mogą udać się w podróż, ale chciałyby poznać ślady obecności św. Jana Pawła II w malowniczych miejscach w Polsce. Już sama

„Jednym z ulubionych słów neurologii jest »deficyt«. Oznacza ono zaburzenie lub brak funkcji neurologicznej: utratę mowy, zdolności porozumiewania się, pamięci, wzroku. (…) Dla tych wszystkich dysfunkcji (inny ulubiony termin) mamy cały zestaw oznaczających braki słówek: afonia, afemia, afazja, aleksja (…)” – wyjaśnia w pierwszej części swego dzieła, które okrzyknięto światowym bestsellerem, Oliver Sacks. Był on nie tylko sławnym neurologiem i psychiatrą, ale także autorem kilkunastu książek, w tym „Przebudzenia”, na podstawie którego powstał film nominowany do Oskara. Czy lektura książki z zakresu neuropsychologii może być ciekawa? Zapewniam, że tak. Na książkę składa się 24 historii. Każda przedstawia inną osobę i inną chorobę. Niektóre zdarzenia są tak zadziwiające, że aż trudno uznać je za prawdziwe. O dziwo, mimo medycznych terminów i specyficznej tematyki publikację czyta się lekko. Doktor Sacks ma wspaniały dar opowiadania w przystępny sposób o patologicznych zjawiskach związanych z deficytami, nadmiarami czy dysfunkcjami neurologicznymi występującymi wskutek upośledzenia, poważnych chorób lub zmian neurologicznych. Na konkretnych przykładach pokazuje, jak „oszalała fizjologia może przytłoczyć impulsami, wyobrażeniami i wolą, opętać lub wywłaszczyć”, na ile niezwykłych sposobów organizm czy osoba dotknięta chorobą próbuje kompensować brakujące funkcje. Wyjaśnia, jak cienka granica dzieli neurologię od psychiatrii, jak choroba Parkinsona uszkadza wewnętrzną poziomicę w mózgu, jak człowiek traci świadomość swojego ciała, na czym polega fenomen przymusu konfabulowania, fantazjowania, który ma zrekompensować postępującą amnezję. Rozszyfrowuje talent Szostakowicza i wizje Hildegardy. Na przykładzie autystycznych bliźniaków pokazuje, jak bardzo odmiennie można interpretować liczby – nie trzeba ich rozumieć, można je po prostu czuć, widzieć, cieszyć się nimi. Autor podnosi również inne istotne kwestie, np. jakie znaczenie ma świadomość własnego ciała lub jego brak? Na ile różnych sposobów można odczuwać realność świata? Czy przy utracie funkcji neurologicznych ludzie zachowują poczucie tożsamości, podmiotowości, głębię myślenia? W treści medyczne idealnie wplata filozoficzne konstatacje Wittgensteina, Hume'a, Nietzschego, Kierkegaarda. Twierdzi, że „nie można rozdzielić studium choroby od studium tożsamości”. I to, co

44

l i t e r a c k i

tłum. ks. dr Tomasz Gocel, Wydawnictwo Jedność, Kielce 2017, s. 264, ISBN 978-83-79-71-434-6

Mirek i Magda Osip-Pokrywka

Polska. Na szlakach św. Jana Pawła II

m a g a z y n

k s i ą ż k i

1 0 / 2 0 1 7


Recenzje najważniejsze – doktor Sacks znajduje w swoich pacjentach siłę i moc człowieczeństwa. Przekonuje, że duszy nie sposób kogokolwiek pozbawić, więc każda osoba ma niepowtarzalną wartość. (map) tłum. Barbara Jarząbska-Ziewiec, Zysk i S-ka, Poznań 2017, s. 310, ISBN 978-83-65521-29-3

reportaż Edyta Hołdyńska

Emigracja ambicji 1 maja 2014 roku minęło dokładnie 10 lat od momentu akcesji Polski do Unii Europejskiej i oficjalnego otwarcia rynków wielu państw Europy Zachodniej. Zdaniem kluczowych ekspertów tę datę należy uznać za początek masowego exodusu Polaków. W 2015 roku już około 2 mln 397 tys. Polaków przebywało za granicą, w tym niemal 2,1 mln w Europie – jak wynika z danych GUS. Liczba polskich emigrantów wzrosła zwłaszcza w Niemczech – o 7 proc. – i w Wielkiej Brytanii – o 5,1 proc. Kim oni są? Najczęściej to młodzi i wykształceni ludzie. Dlaczego emigrują? Jak sobie radzą na obczyźnie? Czy tęsknią za Polską i myślą o powrocie? Piotr, jego siostra Dorota, Aneta i Paweł, Marcin, Ewa, Janek i Agnieszka oraz Monika, a także Paweł, Arkadiusz, Marta, Marek i Jerzy wyjechali z kraju, bo nie było dla nich nadziei na godny byt, na dobrze płatną pracę i rozwój zawodowy. Niejednokrotnie musieli schować swoje ambicje i dyplomy do kieszeni, zakasać rękawy i zamiast karierą, zająć się harówką. Upokorzenie i odmienne traktowanie przez rodzimych mieszkańców Zachodu zawsze kiedyś dawało o sobie znać. Jedni z tego powodu wrócili, inni mimo wszystko zostali, prawdopodobnie na zawsze. Co ich łączy? Spełnione marzenie o lepszym życiu.

Edyta Hołdyńska, na co dzień dziennikarka i publicystka społeczno-ekonomiczna w kilku reportażach prezentuje obraz młodego pokolenia emigrantów, tak zwanej nowej emigracji. Krótko i rzeczowo przedstawia też najważniejsze kwestie dotyczące emigracji Polaków po wstąpieniu naszego kraju do Unii Europejskiej, podając dane statystyczne oraz opisując aktualną sytuację krajów zachodnich i nastroje społeczno-polityczne, jakie tam panują. Czy i jak na życie polskich emigrantów wpłynie Brexit i wybór na prezydenta USA Donalda Trumpa? Warto poznać zdanie ekspertów oraz prawdziwe historie młodych emigrantów. Ludzi, którzy zaryzykowali i dla realizacji swoich marzeń byli gotowi na ciężką pracę i niejedne wyrzeczenia. Mimo trudnych początków ich pracowitość i przedsiębiorczość została nagrodzona. Są jednak rozdarci i tęsknią. Na obczyźnie – za domem, a w Polsce – za możliwościami wielkiego świata. Czy polskiemu rządowi uda się skłonić ich do powrotu? (map) Zysk i S-ka, Poznań 2017, s. 294, ISBN 978-83-8116-034-6

historia Sheila Fitzpatrick

Zespół Stalina. Niebezpieczne lata radzieckiej polityki

Stalinizm i jego zbrodnie to temat wielokrotnie już przebadany, polski czytelnik ma do dyspozycji mnóstwo świetnych pozycji zarówno polskich, jak i zagranicznych autorów. Jednak ukazująca się właśnie na polskim rynku pozycja australijskiej badaczki Sheili Fitzpatrick godna jest polecenia nie tylko osobom zainteresowanym dziejami Związku Radzieckiego czy totalitarnych praktyk ubiegłego wieku. „Zespół Stalina” to znakomicie udokumentowane spojrzenie na sowiecką dyktaturę z perspektywy mechanizmów zespołowych, z którymi mamy do czynienia nie tylko w środowiskach totalitarnej władzy; podobne spotkać


Recenzje można wcale nierzadko we wszelkich opartych na hierarchii ludzkich zespołach: w korporacjach, organizacjach, nawet rodzinach. Autorka uważnie śledzi interpersonalne umiejętności Stalina, które pozwoliły mu wspiąć się na szczyty bolszewickiej, a potem sowieckiej hierarchii, podporządkować sobie wiele, wydawałoby się, inteligentniejszych, silniejszych i bardziej charyzmatycznych osobowości, pozbyć się tych, którzy nie chcieli zaakceptować jego dyktatu. Książka znakomicie pokazuje, jak skryty i powściągliwy, i zdaje się, niemający innych życiowych ambicji poza absolutną władzą, umiał manipulować rozpalonymi emocjami ideowców pragnących przeforsować swoje pomysły na zbawienie świata, a potem zamieniać je w strach i służalczość. Jeśli takim powodzeniem cieszą się dziś u polskiej publiczności seriale telewizyjne o mechanizmach czystej władzy, takie jak „Gra o tron” czy „House of Cards” (a może i swojskie groteskowe „Ucho prezesa”), to z pewnością i „Zespół Stalina” zostanie dobrze przyjęty. Jarosław Górski tłum. Karolina Iwaszkiewicz, Czarne, Wołowiec 2017, s. 416, 49.90 zł, ISBN 978-83-8049-475-6

poradniki

tłum. Katarzyna Skalska, Tatiana Zgaińska-Filipowska, Zakamarki, Poznań 2017, s. 280, ISBN 978-83-7999-895-1

oprac. Giulia Pivetta

Barber

Książka dla panów w każdym wieku, a także dla pań, które lubią panów schludnych. Adam Szulc, legendarny poznański fryzjer (i golibroda, jak się przedstawia) w 2016 roku w swojej ulubionej berlińskiej księgarni na Kreuzbergu szukał książki, o której już wcześniej słyszał. Jej tytuł to „Barber Book”, a wydawcą był londyński Phaidon Press. I potem „książkę zacząłem czytać już w księgarni, potem w pobliskiej pizzerii, aż prawie zapomniałem o koncercie, na który przyjechałem tutaj tego dnia”. Dzięki temu zdarzeniu mamy teraz polską edycję tej szczególnej pozycji. Adam Szulc opatrzył ją posłowiem, w którym stwierdza, że „książka jest przystępna i łatwa w odbiorze nawet dla osób niezwiązanych z branżą, a dla profesjonalistów stanowi źródło zrozumienia barberingu i poznania korzeni stylów i mód we fryzjerstwie męskim”. Barbering to fryzjerstwo, bo barber to po angielsku fryzjer, jeżeli ktoś nie wiedział. Z pewnością książka ta może posłużyć jako podręcznik dla szkół zawodowych, które teraz mają się nazywać branżowymi, bo otrzymaliśmy usystematyzowany i wzbogacony trafnie dobranymi fotografiami zestaw 19 podstawowych współczesnych męskich fryzur, których nazwy brzmią czasem tajemniczo, jak Crew Cut, Slick Back, Madison Avenue czy Untamed Beard. Jest też Cezar, który chyba odpowiada niegdyś modnej u nas fryzurze „na Tytusa”, z jaką obnosił się słynny dziennikarz i późniejszy premier uwieczniony przez Leopolda Tyrmanda w słynnym eseju „Fryzury Mieczysława Rakowskiego”, jaki ukazał się w paryskiej „Kulturze” w 1967 roku, a potem był wielokrotnie przedrukowywany. Jeżeli nie jesteśmy bardzo zainteresowani konkretnymi wzorami modelowania męskich fryzur, to do książki warto sięgnąć chociażby z powodu trzech rozdziałów: „Wstępu”, omawiającego historię fryzjerstwa od połowy XX wieku, krótkiego „Zakładu fryzjerskiego dla mężczyzn”, w którym mowa jest o „mistycznej aurze wokół barbera”, oraz do wspomnianego posłowia Adama Szulca. I jeszcze z powodu świetnie dobranych fotografii i ilustracji, które wyszukał i skomponował Matteo Guarnaccia. (pd) tłum. Piotr Kuś, Zysk i S-ka, Poznań 2017, s. 192, 45 zł, ISBN 978-8365521-97-2

dla dzieci i młodzieży Judith Drews

Paryż – znam to miasto Tu zawsze tyle się dzieje! Na ulicy maluje Pablo Picasso, przechadza się Cyganka Esmeralda i Dzwonnik z Notre Dame, Maria Skłodowska-Curie 46

pędzi odebrać ważną nagrodę, Coco Channel jest oburzona, bo źle wychowany buldog Yves’a Saint Laurenta nabrudził na chodnik, i można posłuchać, jak śpiewa Edith Piaf. Tu nie sposób się nudzić. Towarzystwa dotrzymają nam mobilne krasnale z kultowej „Amelii”, tu na bulwarach zabawiają nas magicy, a ktoś rozdaje pyszne bagietki. Zakamarki zapraszają najmłodszych do jednego z najpiękniejszych miast świata – stolicy Francji. Zabawimy się z w detektywa, odkrywcę i podróżnika. Razem liczymy (duszki, flagi, pszczoły), śledzimy wydarzenia (np. kucharza Thierry’ego, żeby sprawdzić, co ugotuje na obiad), zwiedzamy (Musée d’Orsay), ćwiczymy spostrzegawczość (czemu miejski sprzątacz krzywo patrzy na Gilberta?), wyobraźnię (co robią ufoludki w Paryżu?) i opowiadanie historii (jak Gilbert na własnej skórze przekonał się, że nie wolno wyrzucać skórek po bananach na ziemię). Najdłużej z dziesięcioletnim Frankiem szukaliśmy Czerwonego Kapturka. Trzeba przyznać, że naprawdę dobrze się ukrył! Dzieci na pewno zapamiętają charakterystyczne osoby i miejsca związane z Paryżem: Moulin Rouge, wieżę Eiffla i słynny ogród zoologiczny. I będą zachwycone mnóstwem detali, kolorów, postaci, a rodzice docenią wygodę „czytania” na sztywnych kartonowych stronach w dużym formacie. To prawda: podróże kształcą, a książki takie jak ta podsycają na nie apetyt. (hab)

m a g a z y n

Joanna Jagiełło, Jarosław Kaczmarek

Bramkarze. Samotnicy, akrobaci, dyrygenci Autorski mikst przedstawia sylwetki pięciu czołowych golkiperów obecnego stulecia. Trzech z nich – Hiszpan Iker Cassilas, Włoch Gianluigi Buffon oraz Czech Petr Cec – zbliża się już do końca wieloletnich, obfitujących w spektakularne sukcesy karier piłkarskich. Święcili triumfy w drużynach narodowych i klubach: odpowiednio Realu Madryt, Juventusie Turyn oraz Chelsea Londyn. Dwaj pozostali bohaterowie to Niemiec Manuel Neuer, zawodnik Bayernu Monachium, powszechnie uznawany za najlepszego bramkarza doby obecnej (chociaż tej jesieni zmaga się z kontuzją) oraz Łukasz Fabiański, strzegący bramki naszej reprezentacji, od lat związany z klubami angielskimi. Poznajemy drogi sportowe opisywanych, ich niezapomniane mecze oraz spektakularne wpadki – bo i takie się przytrafiały. Mamy też okazje prześledzenia bramkarskich treningów. Oraz zapoznania się z akcesoriami graczy z reguły występujących na boiskach w koszulkach z numerem 1. (to-rt) Egmont, Warszawa 2017, s.176, ISBN 978-83-281-2356-4

Dariusz Tuzimek

Legia to jest potęga Najbardziej znany klub piłkarski w Polsce. Założony przez legionistów Józefa Piłsudskiego w roku 1916. Po puczu Józefa Piłsudskiego stał się sportową wizytówką sanacji. A w Peerelu został przekształcony w Centralny Wojskowy Klub Sportowy i otrzymał możliwość darmowego pozyskiwania czołowych talentów spomiędzy Bałtyku i Tatr. Na dwa lata, bo tyle wynosił czas obowiązkowej służby wojskowej w Polsce Ludowej. Potęgę budował więc pasożytniczo, co wywołało powszechną antypatię w kraju. Wyłączywszy, rzecz jasna, stolicę, chociaż i tu część kibiców trzyma kciuki za jego rywala zza miedzy, czyli Polonię. W III RP sprywatyzowana Legia rządzi na boiskach. Niestety jedynie krajowych. I głównie o tym przystępnie opowiada bogato ilustrowana książka cenionego dziennikarza sportowego, znającego futbol nie tylko teoretycznie. Adresowana do dzieci. Syn autora uczęszcza do Legia Soccer Schools. Czy jak dorośnie pomoże zaistnieć zespołowi w Europie? Tomasz Zb. Z apert Egmont, Warszawa 2017, s. 184, ISBN 978-83-281-2359-5

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

1 0 / 2 0 1 7


Recenzje Patrycja Zarawska

Dwa grzyby w barszcz, czyli Bartek i Darek na tropie…

Być może niektórzy z czytelników znają już tych dwóch koleżków z książki „Jak dwa łyse konie, czyli Bartek i Darek”, która ukazała się w 2013 roku. Chłopcy to najlepsi kumple i mają tak niezwykłe przygody, że nawet Mikołajek i Mateuszek przy nich bledną. Tym razem czekają na nas dwa wesołe opowiadania, w których aż roi się od powiedzonek, wyrażeń i zwrotów, dzięki którym nasz język polski jest bogaty i wciąż nas zadziwia. Podczas gdy Bartek i Darek – niczym detektywi – będą wyjaśniali tajemnicę zaginionej wyrzynarki oraz gorzkiej potrawki grzybowej, młodzi czytelnicy dowiedzą się między innymi, co to znaczy połknąć bakcyla, mieć słomiany zapał lub błędny wzrok, powiedzieć coś prosto z mostu, zadać komuś bobu, dojść po nitce do kłębka, drzeć ze sobą koty czy podnieść na duchu. Dziadek Darka i jego znajomi wytłumaczą także chłopcom, co to są fajerki, jak można smalić cholewki do panny i o co chodzi z tym trąceniem myszką. Bartek i Darek z kolei pozostają niezmiennie sobą – albo strzelają buraka, albo śmieją się jak głupi do sera! Książka polecana dzieciom w wieku 6-9 lat, lecz dobra zabawa gwarantowana jest również dla dorosłych. Zarówno chłopcy, jak i dziewczynki, uśmieją się przy jej czytaniu do łez. A co najważniejsze, dzięki tej lekturze można upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i jeśli nauka nie pójdzie w las, to jako rodzice będziecie pękać z dumy! (map) Wydawnictwo Debit, Katowice 2017, s. 64, ISBN 978-83-8057-147-1

Anna Cruasaz

Remek marzyciel Podobno marzenia wyzwalają w nas energię. W takim razie Remek jest bardzo energicznym ślimakiem, bo on ma tyle marzeń, że niejeden

struś pędziwiatr by mu pozazdrościł. Ma też nieposkromiony apetyt na życie. W sumie jeszcze nie zdążył się nacieszyć tym, że jest ślimakiem, a już chciałby być trochę truskawką. Albo wisienką. Albo muchomorem, żyrafą, ośmiornicą lub słoniem! I jeszcze smokiem, kosmitą i gumą do żucia. I ślimakiem kłującym, czyli trochę jeżozwierzem. Pływającą ślimako-ośmiornicą. Trykającym ślimako-baranem albo trąbonosymsłonio-ślimakiem. By na koniec dojść do wniosku, że „nic w tym złego, że jest się ślimakiem” i pójść, czyli popełznąć na koniec świata do sąsiedniego ogródka na spotkanie z Martynką. Prosta i zarazem wyrafinowana książeczka zafascynuje małych czytelników barwnymi i pełnymi fantazji ilustracjami krzyżówek Remka. Dzieciaki wymyślają dla niego kolejne „wcielenia” i zastanawiają się – a kim ja bym chciał/a być chociaż przez chwilę? A przy okazji dowiedzą się, że ślimaki „rodzą” się z jajeczek zagrzebanych w ziemi. Hm, a skąd w takim razie się biorą dzieci? I kto ma lepiej – wilk, żyrafa czy ośmiornica? Starannie wydana i kolorowa publikacja, o grubych kartkach, w twardej oprawie, a przede wszystkim z pomysłową historyjką. Doskonałą na początek nauki czytania. I sposobem na odkrywanie, że dobrze być sobą. (hab) tłum. Anna Nowacka-Devillard, Widnokrąg, Piaseczno 2017, s. 48, ISBN 978-83-947309-0-1

Michał Leśniewski

Ale auta!

Chrabąszcz, żółw, pępek, bąbelek, biedronka, żabka… Czy wiecie o jaki samochód chodzi? O najbardziej znane auto na świecie – Volksvagena, znanego w naszym kraju jako garbus. W przeciągu 65 lat wyprodukowano ponad 21 mln sztuk. A wiecie, jak wiele samochody mają wspólnego ze statkami kosmicznymi? Do ich budowy używa się najbardziej wytrzymałych materiałów na świecie, jak np. węglik krzemu.


Recenzje Michał Leśniewski zebrał mnóstwo ciekawostek dotyczących branży motoryzacyjnej. Pokazuje jak rozwijała się na przestrzeni lat, jak ewoluowała do dzisiejszej postaci. Poznajemy najważniejszych twórców, rajdy, a nawet samochodową modę. „Odjazdowe historie samochodowe” (jak brzmi podtytuł książki) czyta się z wielką przyjemnością, napisane są przystępnym językiem, błyskotliwie i z humorem.Znakomitym dopełnieniem tekstu są ilustracje, wykonane ręką jednego z najciekawszych polskich ilustratorów Macieja Szymanowicza. (et) Egmont, Warszawa 2017, s. 86, ISBN 978-83-281-1456-2

Eve Ainsworth

Krzywda

Ascetyczna okładka z mocnymi rysami i podtytuł: „Historia moich blizn” całkowicie wyjaśniają temat powieści. Gabi zaczęła się ciąć od śmierci dziadka. Choć nie było między nimi idealnie, tylko on ją rozumiał. Smutek po utracie bliskiej osoby zakorzenił się głęboko w sercu. Z matką nie potrafiła się porozumieć, wieczne pretensje, niedopowiedzenia. Przyjaciół nie chciała dołować swoimi problemami, bała się, że się od niej odsuną. A oni, choć zauważyli, że dziewczyna się zmieniła, że ma rany wskazujące na samookaleczenie, nie wiedzieli jak jej pomóc. Powieść pozwala zrozumieć powody, którymi kierują się osoby zadające sobie ból. Jak wyjaśnia autorka, choć „Krzywda” to opowieść fikcyjna, inspiracją do jej napisania były własne doświadczenia z pracy w szkole oraz przeprowadzone badania. Bardzo dokładnie przygotowywała się do tego, by móc pomagać tym, którzy uciekają się do samookaleczenia. Niezwykle prawdziwa, niewiarygodnie autentyczna powieść, do przeczytania nie tylko przez nastolatków, wiele daje do myślenia rodzicom. Tej autorce można zaufać, to wspaniały przykład mądrej i wartościowej literatury. Warto sięgnąć po inne wydane w Polsce jej książki: „7 dni” i „Zadurzenie”. (et) tłum. Marcin Mortka, Zielona Sowa, Warszawa 2017, s. 280, ISBN 978-83-8073-559-0

Ewa Nowak

Zerwij z nią! Nowa powieść znakomitej pisarki, uwielbianej przez młodych czytelników, z zawodu pedagogaterapeutki. Każda jej książka to gwarancja dobrej i mądrej lektury. Każda podejmuje ważne tematy, niesie ze sobą przesłanie, uczy wartości, zachęca do zastanowienia się nad własnymi poglądami. Tym razem tematem przewodnim jest miłość wystawiona na próbę. Akcja powieści dzieje się współcześnie w Warszawie. Jacek i Emilka poznali się w wypożyczalni nart, którą prowadzi babcia chłopca. Strzała Amora dosięgła ich błyskawicznie. Nestorka rodu mocno im kibicuje, ale rodzice Emilki nie akceptują związku i robią wszystko, by ich rozdzielić. Jacek nie może liczyć na wsparcie swoich rodziców. Mieszka z mamą i jej partnerem oraz ich wspólnym synkiem, z którymi raczej mu nie po drodze. Ojciec walczy z nałogiem i w przeciwieństwie do ojca Emilki, w ogóle nie przejmuje się losem syna. Młodzi walczą z przeciwnościami losu by utrzymać związek, nie raz przyjdzie zwątpienie. Ewa Nowak świetnie ukazuje problemy młodych ludzi, serwuje sporą dawkę emocji i humoru. I wcale mnie nie dziwi, że jej pisarstwo, plastyczne, proste, trafia w gust nawet najbardziej wybrednego nastolatka. (et) Egmont, Warszawa 2017, s. 244, ISBN 978-83-281-2309-0

Emmanuel Giubert, Marc Boutavant

Ariol. Jak ostatnie prosię

Z Ariolem znamy się nie od dziś. Ten psotny i rezolutny fan SuperKonia jest niebieskim osiołkiem w wielkich okularach, wyjątkowo przy tym pomysłowym i przedsiębiorczym. Na przykład zrobi wszystko, 48

m a g a z y n

by dostać plakaty z Superkoniem, więc… wysyła torebkę babci w podróż schodami ruchomymi. Intrygujący plan, prawda? Najlepszy przyjaciel Ariola – Ramono – jest prosiakiem. Uwielbiają się razem bawić i siłować (czasem wręcz bić). Ariol wyzywa Ramona od zgniłych bekonów lub prosiaków w panierce, a sam dostaje w twarz „podłym marchewkożercą”. Ale i tak są najbliższymi przyjaciółmi. Bawią się w piwnicy, gdzie czyha tężec, na parkingu, gdzie można obsikać samochód Pana Podleca (fuj!). Bo to nie są do końca grzeczne zabawy, podobnie jak podkradanie się do telewizora i oglądanie filmów wojennych. Czasem może skończyć się naprawdę groźnie, na przykład w odwiedzinach u Ramona, gdy podczas walki o pilota Prośka przygniata Ariola cyckami (owszem, takie słowo pada w tym komiksie), ale nie ma się czego bać. W tym świecie pełnym wczesnonastoletnich dylematów, kiedy człowiek nie wyrósł jeszcze z dzieciństwa, ale jedną nogą jest już w dorosłym życiu, świetnie odnajdą się starsze dzieci, które jak Ariol z zaangażowaniem obgadają cycki starszej siostry kolegi, napiszą list miłosny do koleżanki, obejrzą „dorosły” film, ale wciąż boją się zasypiać w ciemnościach i lubią bawić się w podwodną bitwę. Mój 10-letni Franek ma na przykład równie głuchego dziadka i równie szybko wciągają go gry na tablecie. Inteligentny, nieprzesłodzony komiks z dwunastoma historyjkami to już trzecia – z jedenastu – część przygód Ariola i jego kumpli. Zadebiutowali w 2000 roku, nie do wiary, że mają już 17 lat. (hab) tłum. Tomasz Swoboda, Wyd. Adamada, Gdańsk 2017, s. 128, ISBN 978-83-7420-829-1

Amina Hachimi Alaoui

Alya i trzy koty

Pasza, Minusz i Amir – to trzy koty, które mieszkają pod jednym dachem z Samim i Mariam. Każdy z nich jest inny; jeden cały czarny i dostojny, drugi to szara znajdka, trzeci zaś to wesoły kotek syjamski. Maja Fidawi przecudnie je narysowała, tak że aż chciałoby się je pogłaskać, ilustratorka wyśmienicie na obrazach uchwyciła zawadiacką kocią naturę. Ale czy w tej opowieści rzeczywiście o koty chodzi? Autorka posługując się ciepłą historią o szczęśliwym domu, w którym nagle zjawia się „coś nowego i dziwnego”, pomaga przygotować się na nadchodzące zmiany i oswoić się dzieciom z pojawieniem się nowego członka rodziny. Uspokaja, że miłość nie zna granic. (et) tłum. Joanna Kozłowska, Muchomor, Warszawa 2017, s. 32, 29 zł, ISBN 978-83-6565-007-8

Ross Montgomery

Dom babci

Ta książka chwyta za serce. I choć skierowana do dzieci (wydawca oznaczył kategorię wiekową 3+), jednocześnie znakomita dla dorosłych. Dojrzałym ludziom prościej jest zrozumieć pewne rzeczy, z uwagi na życiowe doświadczenie po prostu wiemy, jak mogą się potoczyć koleje losu. Zapominamy przy tym, że dla małego człowieka wszystko jest nowe, niezrozumiałe. Jak w sposób subtelny i jednocześnie zrozumiały wytłumaczyć mu odejście bliskiej osoby? Z pomocą nadchodzą mądre lektury, jak „Gęś, śmierć i tulipan” Wolfa Erlbrucha, „Chusta babci” Asy Lind, „Czy umiesz gwizdać, Joanno?” Ulfa Starka czy „Esben i duch dziadka” Kima Fupza Aakesona. A teraz także „Dom babci”. To mądra książka o radzeniu sobie ze stratą bliskiej osoby, poruszająca i przenikliwa opowieść o więzi łączącej babcię i wnuczka. Starsza pani często opowiadała chłopcu o swojej pracy architekta, zapowiadała, że wybuduje dla niego dom. Niestety, nie zdążyła. Wnuczek postanawia kontynuować jej dzieło. Doskonale z tekstem korespondują ilustracje Davida Litchfielda, bajkowo-oniryczne, z mnóstwem detali, świetnie wprowadzające w klimat historii. (et) tłum. Patrycja Zarawska, CzyTam, Warszawa 2017, s. 28, ISBN 978-83-944650-9-4

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

1 0 / 2 0 1 7


WYDAWNICTWO SONIA DRAGA poleca w listopadzie

Dziękujemy, şe jesteście z nami!

Mistrz powieści szpiegowskiej dzieli się wspomnieniami z ponad 60 lat pracy pisarskiej – poszukiwań sensu człowieczeństwa, tak widocznych w losach stworzonych przez niego postaci.

Ta ksiąşka sprawi, şe zechcesz rzucić wszystko i wyjechać do miejsc, o których nie śniłeś albo których nie śmiałeś sobie wyobraşać. Niech ciekawość będzie twoim kompasem!

Znakomity zbiór esejów Christophera Hitchensa, który pozwoli blişej poznać tego pełnego pasji i sceptycyzmu błyskotliwego pisarza i dziennikarza.

y/WMĘ—˲OE SH[E˲RE QÂş[MĘ—GE ^ X]TS[S WOERH]RE[WOĘ— TVSWXSXĘ— M SX[EVXSË–GMĘ— S ^HVS[MY WIOWYEPR]Q TVSFPIQEGL KMRIOSPSKMG^R]GL SVE^ TSVYW^ENĘ—GE [ WTSWÂşF RMIWTSX]OER] [ REW^IN OYPXYV^I TVSFPIQ] OSFMIGSË–GM +SVĘ—GS TSPIGEQ [W^]WXOMQ OSFMIXSQ E XEO˲I MGL TEVXRIVSQz PROF. DR HAB. N. MED. ANITA OLEJEK

100 KSIĘGARNI ĹšWIAT KSIÄ„ĹťKI

Świętuj z nami 27-29 października

Sześć ofiar. Jedno ciało. Zero podejrzanych. Ciekawe, czy po przeczytaniu tej ksiąşki odwaşysz się wyłączyć światło!

www.soniadraga.pl

Departament Q wyciąga na światło dzienne niewyjaśnione sprawy sprzed lat. Powieść bestsellerowego duńskiego pisarza doczekała się znakomitej ekranizacji.

www.fb.com/WydawnictwoSoniaDraga

Lisa Gardner jest jedną z najlepszych autorek thrillerów. To kolejna pełna napięcia i suspensu powieść, urzekająca przy tym misternie skonstruowaną intrygą.

tel. 32 782 64 77


k s i ą ż k i l i t e r a c k i

SRZLHĂÊ

Nr 10/2017 (253) Cena 14,50 zł (8% VAT) • ISSN 2083-7747 • Indeks 334464

m a g a z y n

6=&=}¥/,:< %2 1$:5 &21<

VWU [ FP LOXVWUDFML twarda oprawa

,6%1 Cena detal. ]ï HJ] (z VAT)

www.bialykruk.pl

32/6.,( :<'$1,( )5$1&86.,(*2 %(676(//(5$

7KLHUU\ %L]RW W\WXïRZ\ ķDQRQLPRZ\ NDWROLNĵ RGQRVL VXNFHV\ Zbĝ\FLX PLPR WHJR QLH F]XMH VLÚ SHZQLH QLH RGF]XZD WHĝ SHïQL V]F]ÚĂFLD NWöUÈ SRQRÊ Zb WDNLP NRPIRUFLH F]XÊ SRZLQLHQ 3HZQHJR GQLD ]QDMRP\ QDPDZLD JR E\ SRV]HGï QD NDWHFKH]Ú GOD

GRURVï\FK ¿RQD QD ZLHĂÊ RbW\P ĂPLHMH VLÚ Söï ĝDUWHP Söï VHULR ĝH WR VSRWNDQLH VHNW\ ,bU]HF]\ZLĂFLH JG\ NRñF]\ VLÚ NDWHFKH]D %L]RW SU]\U]HND VRELH ĝH MHJR VWRSD QLJG\ ZLÚFHM MXĝ ZbW\P NRĂFLHOH QLH SRVWDQLH 1DGFKRG]L MHGQDN G]LHñ Zb NWöU\P ZUDFD DbVSRWNDQLH WR RGPLHQLD MHJR ĝ\FLHĮ

3RZLHĂÊ ķ$QRQLPRZ\ NDWROLNĵ NWöUD Zb U GRF]HNDïD VLÚ ZH )UDQFML HNUDQL]DFML SRU\ZD V]F]HURĂFLÈ LbRWZDUWRĂFLÈ -HVW QDSLVDQD EDUZQLH ĝ\ZR Lb]bGXĝ\P SRF]XFLHP KXPRUX

%LDï\ .UXN 6S ] R R XO 6]ZHG]ND .UDNöZ WHO IDNV H PDLO PDUNHWLQJ#ELDO\NUXN SO 3U]\ ]DPöZLHQLX QD NZRWÚ SRZ\ĝHM b]ï NRV]W\ SU]HV\ïNL b]ï SRQRVL Z\GDZQLFWZR

10 / 2 017

W

b WHM SRU\ZDMÈFHM DXWRELRJUDğF]QHM SRZLHĂFLb]QDQ\ IUDQFXVNL SURGXFHQW WHOHZL]\MQ\bNUHĂOL SUDZG]LZÈ KLVWRULÚ VZHJR SRZURWX GR ZLDU\ b'DMH QLH]Z\NïH ĂZLDGHFWZRbļ RG RERMÚWQRĂFL SRSU]H] ]ZÈWSLHQLH GR QDZUöFHQLDĮ

9 771234 020171

10


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.