Magazyn Literacki KSIĄŻKI 7/2013

Page 1

Format albumowy

23 x 29 cm, 136 str.,

papier kredowy 150 g, twarda lakierowana oprawa, obwoluta.

k s i ą ż k i l i t e r a c k i

Ć Ś O W O N

m a g a z y n

O „synku z Bierunia”, który został kardynałem

Nr 7/2013 (202) • lipiec 2013 Cena 14,50 zł (8% VAT) • ISSN 1234-0200 • Indeks 334464

Partner wydania:

CENA DETAliCzNA:

57zł+5%VAT Patronat medialny:

Najwyższy poziom edytorski!

.

AUTOBIOGRAFIA ZYWEJ L E G E N D Y RAJDÓW

SEBASTIEN LOEB

iSBN 978-83-7553-149-7

07 9 771234 020133

www.wydawnictwosqn.pl /WydawnictwoSQN

ISSN 1234-0200

Biały Kruk Sp. z o.o., ul. Szwedzka 38, 30-324 Kraków, tel.: 12/254 56 02, 260 32 90, 260 32 40, faks: 12 254 56 00, e-mail: handlowy@bialykruk.pl, księgarnia: www.bialykruk.pl

Mój styl jazdy

2 013

mówił „synek z Bierunia” – w tym wiele archiwalnych, zupełnie nieznanych, pochodzących z prywatnych zasobów, ukazujących ks. Nagyego np. podczas wypraw w góry, podróży po świecie, spotkań z wybitnymi ludźmi. Są także wzruszające zdjęcia wykonane w ostatnich dniach życia (w tym to na okładce) tego Wielkiego Polaka, niezłomnego obrońcy Krzyża.

l i p i e c

P

oruszające i bogate świadectwo życia wybitnego teologa i kardynała, wielkiego patrioty, prawdziwego przyjaciela Jana Pawła II, który w głębi swej duszy pozostał skromnym, pokornym zakonnikiem. Ponadto 160 fotografii z różnych etapów życia kardynała Stanisława Nagyego – który sam o sobie


Wydawnictwo Sonia Draga

POLECA KSIĄŻKI NA WAKACJE

Niezwykła opowieść o kobiecie, której figury woskowe poznał cały świat!

Zagadkowe zniknięcie sprzed lat, zmasakrowane zwłoki kobiety, tragiczne samobójstwo. Nowa powieść królowej kryminału!

Zabawna i wzruszająca historia mężczyzny, który zrobi wszystko, żeby cofnąć czas i dostać od losu ostatnią szansę.

Wzruszająca i pełna przygód literacka biografia jednej z najodważniejszych kobiet XIX wieku.

Wraz z pojawieniem się tajemniczej pary cudzoziemców w małym miasteczku zaczynają znikać dziewczynki…

Piękna kobieta, dżentelmen z poczuciem humoru i niecodzienne śledztwo… Poruszająca i przezabawna historia nieszkodliwego prześladowcy.

Średniowieczna Asturia hrabstwo w Pirenejach rządzone twardą ręką przez okrutnego, żądnego bogactw władcę.

Dociekliwa pani komisarz na tropie pedofila, który czerpie przyjemność z niewyobrażalnie okrutnych rytuałów.

Doskonała powieść szpiegowska, mistrzowsko skonstruowana fabuła, dopracowane postaci i wyjątkowa atmosfera lat 40.

tel. 32 782 64 77, 32 782 60 37, www.soniadraga.pl www.facebook.com/wydawnictwoSoniaDraga


DYNASTIA

F

ascynująca seria oparta na superprodukcji The Tudors, nadawanej w wielu krajach i kilkukrotnie nagrodzonej nagrodą Emmy®, telewizyjnym odpowiednikiem Oscarów®. Opowiada o ambicji i bezwzględnej walce o władzę młodego Henryka VIII, króla jednego z najpotężniejszych państw ówczesnej Europy, i o jego miłości, która na zawsze zmieni bieg historii...

Już w sprzedaży Patroni medialni:

W sprzedaży od 14 sierpnia

W sprzedaży w październiku


Spis treści

W numerze   Trend czyni mistrza? Numer 7 (202) Redaktor naczelny: Piotr Dobrołęcki Z-ca red. naczelnego: Ewa Tenderenda-Ożóg Sekretarz redakcji: Krzysztof Masłoń

Książki sportowe to dla wielu rynków rozwiniętych norma. W Polsce przez wiele ostatnich lat stanowiły niszę. Dopiero sukces biografii Leo Messiego uświadomił, że na opowieści o wielkich gwiazdach, wydarzeniach czy zawodach (i skandalach) jest popyt. Ale choć książki piłkarskie stanowią około 15 proc. oferty rynku, nie samą „nogą” jednak sport stoi. Wie to każdy kibic. Rozumieją to wydawcy. Jednak to czy uda im się spotkać ze zrozumieniem wzajemnym, zależy już nie tylko od nich. Mówi się, że tytuły sportowe to książka chwili. Jest to stwierdzenie prawdziwe jedynie połowicznie – rynkowi książek sportowych przygląda się Tomek Nowak    14-17

Zespół: Łukasz Gołębiewski, Joanna Hetman, Paweł Waszczyk Stale współpracują: Janusz Drzewucki, Joanna Habiera, Jarosław Górski, Piotr Kitrasiewicz, Bogdan Klukowski, Tadeusz Lewandowski, Marek Ławrynowicz, Lech Mergler, Wanda Morawiecka, Tomasz Nowak, Urszula Pawlik, Bożena Rytel, Grzegorz Sowula, Michał Zając, Tomasz Zapert Reklama: Ewa Tenderenda-Ożóg Sekretariat: Kamila Bauman Kolportaż: Elżbieta Habiera

Literatura złowiona na wędkę

Wędkarstwo to od lat jedna z najpopularniejszych letnich rozrywek. Uległo jej niemało literatów, czego dowody odnajdujemy także w ich dorobku. W krajowym piśmiennictwie temat wędkarski związany jest głównie z dorobkiem literackim Kornela Filipowicza. Wcześniej nie był przedmiotem istotnej kreacji artystycznej, występował marginalnie („Pamiętnik” Jana Chryzostoma Paska, nowele Adolfa Dygasińskiego, proza Józefa Weysenhoffa, Elizy Orzeszkowej, Sergiusza Piaseckiego, Ferdynandów: Goetla i Ossendowskiego, Mieczysława Lepeckiego). W PRL zagadnienie wzięli na warsztat tak różni autorzy jak: Krzysztof Coriolan, Jerzy Lovell, Igor Newerly, Jerzy Putrament, Kazimierz Orłoś Rafał Wojasiński czy Zbigniew Nienacki. Tematów wędkarskich w literaturze poszukuje Tomasz Zbigniew Zapert    18-19

Prenumerata: Ewa Zając Adres redakcji: 00-048 Warszawa, Mazowiecka 6/8 pok. 416, tel.: 828 36 31, tel./fax (22) 827 93 50

W erotycznym zachwyceniu słońcem

Najwięcej narkotyzowała młodość, odurzała do spodu. Cierpiałam, wrzucona w świat bez sensu, uzasadnienia. Nie rozumiejąca samej siebie, nieprzystosowana, rzucałam się w żywioły bez pojęcia. Gotowała się krew, a dusza śpiewała. Narkotyki, psychiatryki są jak migawki – zaczarowana szosa na Mazurach, wielogodzinne czekanie na stopa i lasów kajdany. Zabierały rozum, kontakt z rzeczywistością, zdrowie, a niejednokrotnie życie. Wszechobecność śmierci potęgowała smak – z Edą Ostrowską, autorką powieści poetyckiej „Oto stoję w deszczu ciała”, rozmawia Łukasz Gołębiewski    20

Internet: www.rynek-ksiazki.pl, e-mail: marketing@rynek-ksiazki.pl facebook.com/magazynliteracki http://issuu.com/magazynliteracki Łamanie: TYPO 2 Wydawca: Biblioteka Analiz Sp. z o.o. 00-048 Warszawa, ul. Mazowiecka 6/8 pok. 416 Prezes zarządu: Łukasz Gołębiewski Prenumerata: 1)  Redakcja: tel. (22) 827 93 50, fax (22) 828 36 31 www.rynek-ksiazki.pl/sklep/czasopisma

Książki miesiąca

2)  Garmond Press Kraków: www.garmond.com.pl 3)  Kolporter S.A.: www.kolporter.com.pl 4)  Prenumerata realizowana przez RUCH S.A: Zamówienia na prenumeratę w wersji papierowej i na e-wydania można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl lub kontaktując się z Telefonicznym Biurem Obsługi Klienta pod numerem: 801 800 803 lub 22 7175959 – czynne w godzinach 7.00–18.00. Koszt połączenia wg taryfy operatora.

2

b i b l i o t e k a

a n a l i z

„Legion” Elżbiety Cherezińskiej i „Ludzka rzecz” Pawła Potoroczyna    26 „Brzechwa nie dla dzieci” Mariusza Urbanka i „Wielka księga patriotów polskich”    27

Proponujemy także

Wydarzenia    6-9  •  Bestsellery    10-12  •  Co czytają inni    21  •  Koszyk z książkami    22  • Między wierszami    23  • Na-molny książkowiec    24  •  Felieton Marka Ławrynowicza    30 • Recenzje    28-48 p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l i p i e c

2 0 1 3


„Holewiński jest jednym z nielicznych pisarzy, których proza tak mocno osadzona jest w naszej współczesności i historii najnowszej. Predestynuje go do tego życiorys: działalność opozycyjna w PRL, prowadzenie podziemnej oficyny wydawniczej, internowanie w stanie wojennym. Sądzę, że najzwyczajniej – doświadczenie życiowe sprawia, że autor ten ma od swoich młodszych kolegów więcej do powiedzenia. A raczej inaczej: do opowiedzenia”. Krzysztof Masłoń, Rzeczpospolita

W Ambasadorii, niezmordowanie przesuwając granice własnej twórczości, Mieville poszerza jednocześnie granice samego gatunku, tworząc niezwykłą opowieść o kontakcie i wojnie z obcymi”. „Entertainment Weekly”

Dziennikarz, pisarz, instruktor survivalu, Krzysztof Petek, proponuje prawdziwe kino akcji, połączone z rzetelnym opisem amazońskiej dżungli, wyglądu i obyczajów zamieszkujących ją plemion i sprawdzonych na własnej skórze trudach wyprawy przez niezmierzony ocean zieleni. www.zysk.com.pl


Nasze patronaty i nowości

Nowości wydawnicze

Patronaty

Polecamy inne nasze czasopisma:

Miejsca objęte patronatem 1. Klub Księgarza

Biblioteka Analiz – dwutygodnik, roczna prenumerata 900 zł.

2. Salony Biblioteki Narodowej:

Notes Wydawniczy – miesięcznik, roczna prenumerata 170 zł.

Książki objęte patronatem

• Salon Pisarzy i Salon Wydawców

(w ciągu 4 ostatnich miesięcy) 1. Azyl:

Wiadomości Księgarskie – kwartalnik, roczna prenumerata 36 zł.

•• Olis Nari Lang Kakrachan – IV 2013 2. Egmont: •• Cornelia Funke Nieustraszony – IV 2013

Wyspa – kwartalnik, roczna prenumerata 40 zł.

•• Philippa Gregory Odmieniec – IV 2013 •• Marisa Meyer Scarlet – IV 2013

Andrzej Skrzypczak „Ruch wydawniczy we Lwowie w latach 1929-1939” – książka dr Andrzeja Skrzypczaka przedstawia znaczenie Lwowa w historii i kulturze Polski w tym jej aspekcie, który tyczy bogatego dorobku wydawniczego miasta, nie tylko w zakresie piśmiennictwa polskiego, ale też tych narodów, które tworzyły wspólną Rzeczypospolitą do czasów drugiej wojny światowej. Głównym zadaniem rozprawy jest przedstawienie ruchu wydawniczego Lwowa w okresie międzywojennym, jako fragmentu dziejów rynku książki w Polsce. Czytelnik znajdzie tu także charakterystykę czołowych firm wydawniczych, drukarskich i księgarskich miasta w którego herbie zamieszczona jest dewiza „Semper fidelis” (Zawsze wierny). Cena 25 zł.

•• Eva Völler Złoty most – V 2013 3. Hachette •• Steve Mosby Ciemnia – VI 2013 4. Jaguar: •• Walter R. Brooks Wakacje Prosiaczka Fryderyka – V 2013 •• Walter R. Brooks Prosiaczek Fryderyk i dzięcioły – V 2013 5. Jirafa Roja: •• Eda Ostrowska Oto stoję w deszczu ciała – V 2013 •• Andrzej Te SPokolenie czyli gniew – V 2013 •• Mateusz Poreda Folwark warszawski – V 2013 6. Nasza Księgarnia: •• Wiesława Bancarzewska Powrót do Nałęczowa – V 2013 7. Novae Res:

Przemysław Narbutowicz „Sprzedać książkę po okładce” – jak sprzedać książkę? Można zacząć od sprzedaży czytelnikowi jej okładki. O tym właśnie traktuje publikacja Przemysława Narbutowicza. „Sprzedać książkę po okładce” stanowi jedyne dostępne na polskim rynku studium narzędzi wykorzystywanych w bezpośredniej prezentacji książki skierowanej do czytelnika i sposobów wywierania wpływu na klientów księgarń. Cena 39 zł.

•• Jolanta Kosowska-Strzelczyk Dejá vú – IV 2013 8. Skrzat: •• Julian Tuwim Wiersze dla dzieci – V 2013 9. WAM: •• Reyers Monforte Niewierna – V 2013 Konkursy Nagroda im. Jerzego Skowronka – dla autorów i wydawców książek historycznych.

„Gdzie jest czytelnik?” – nowy esej Łukasza Gołę­ biewskiego, w którym autor wnika w internetową rzeczywistość, bada fenomen portali społecznościowych oraz ich wpływ na czytelnictwo. Rozważa możliwe scenariusze rozwoju czytelnictwa w przyszłości, określa rolę księgarni i bibliotek. Cena 29 zł.

Nagroda im. Karla Dedeciusa – dla polskich tłumaczy literatury niemieckojęzycznej oraz niemieckich tłumaczy literatury polskiej. Nagroda Donga – celem konkursu jest promocja najbardziej wartościowych książek dla dzieci. Nagroda Literacka m.st. Warszawy. Ogólnopolski Konkurs Rymkiewiczowski.

„Rynek książki w Polsce 2012” – kompendium wiedzy o rynku wydawniczo-księgarskim. Analiza zmian, prognozy rozwoju poszczególnych segmentów rynku, szczegółowo omówione największe wydawnictwa, hurtownie i sieci księgarskie, charakterystyki firm, informacje o obrotach, sprzedaży książek, zatrudnieniu itp. Edycja pięciotomowa – „Wydawnictwa”, „Dystrybucja”, „Poligrafia”, „Papier” oraz „Who is Who”. Cena tomu I – 80 zł, tomu II – 70 zł, tomu III – 50 zł, tomu IV – 55 zł, tomu V – 65 zł.

4

b i b l i o t e k a

a n a l i z

Targi książki w 2013 roku Poznańskie Spotkania Targowe – Książka dla Dzieci i Młodzieży, 15-17 III XIX Targi Wydawców Katolickich, 11-14 IV IV Warszawskie Targi Książki, 16-19 V 3. Targi Książki dla Dzieci w Krakowie, 7-9 VI 17. Targi Książki w Krakowie, 24-27 X

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l i p i e c

2 0 1 3


Jeśli sądzicie, że to Kleo była mistrzynią demolki, Jonasz da wam w kość! KOLEJNA KSIĄŻKA AUTORKI BESTSELLERA

Książka dostępna także jako E-BOOK

PATRON MEDIALNY:

Da my odw iedzające sy pia lnię tego dżentelmena muszą spełniać tr z y warunki:

wykazywać entuzjazm w sprawach cielesnych, brak zainteresowania sprawami sercowymi i – co najważniejsze – mieć męża.

Drugi tom elektryzującej

sagi erotycznej Mii Marlowe POLECA MY!

Książka dostępna także jako E-BOOK PATRON MEDI ALNY:


Wydarzenia    Transatlantyk dla Karola Lesmana

Tuwim u Jana

fot. Agnes Moyon dla Instytutu Książki

– Jestem bardzo szczęśliwy, że udało mi się w trakcie podróży dotrzeć do Teatru Słowackiego i podziękować za trudną i ważną pracę tłumaczy, za ich gigantyczny dorobek. To jest coś absolutnie niezwykłego – stwierdził podczas uroczystej gali Bogdan Zdrojewski, minister kultury i dziedzictwa narodowego, który jednocześnie poinformował, że w ramach programu translatorskiego Instytutu Książki wsparcie finansowe uzyskało dotąd 1200 przekładów na 50 języków. Nagrodę Transatlantyk stanowi 10 tys. euro oraz dyplom i statuetka autorstwa Łukasza Kieferlinga. Laureata nagrody wybrało jury w składzie: Grzegorz Gauden, Ireneusz Kania, Ksenia Starosielska, Beata Stasińska i Olga Tokarczuk. (p)

Tłumy małych czytelników

O

6

b i b l i o t e k a

a n a l i z

22

czerwca w warszawskim Ogrodzie Saskim odbyła się druga edycja Imienin Jana Kochanowskiego. Zeszłoroczna premiera tej zorganizowanej z rozmachem imprezy przyniosła bardzo pozytywne, a nawet entuzjastyczne opinie. Tym razem było jeszcze lepiej. Głównym organizatorem parkowych spotkań była Biblioteka Narodowa. Sobotnie wydarzenia rozpoczęły się od recytowania dzieciom wierszy Juliana Tuwima, który został „zaproszony” na Imieniny w związku z obchodzonym właśnie jego Rokiem. Na pewno dużym wydarzeniem było czytanie wierszy przez najwybitniejszych poetów – Julię Hartwig i Ryszarda Krynickiego, a także spotkanie z Piotrem Matywieckim, które prowadził Jarosław Mikołajewski, a jego tematem była biografia i twórczość Juliana Tuwima. – Jest to wydarzenie, które mi najbardziej przypomina dawny kiermasz książki pod Pałacem Kultury i Nauki, a wiem, że jeszcze wcześniej takie kiermasze były w Alejach Ujazdowskich. Pod Pałacem pamiętam podobne namioty jak tutaj – były większe i mniejsze w zależności od wydawnictwa. I pamiętam, że dostałem tam swój pierwszy autograf od Jana Brzechwy, co bardzo miło mi się kojarzy, aczkolwiek był tam zupełnie inny rodzaj odwiedzających niż na targach, gdzie ludzie przychodzą z intencją kupienia książek. W Ogrodzie Saskim jest więcej spacerowiczów, którzy kupują spontanicznie – stwierdził komentując wystawienniczą imprezę Tomasz Raczek z Instytutu Wydawniczego Latarnik. Oprócz reprezentowanej przez niego oficyny, w kiermaszu uczestniczyły wydawnictwa: Agencja Edytorska Ezop, Agora, Albatros, Bellona, Czarna Owca / Czarna Owieczka, Czytelnik, Egmont Polska, F. K. Olesiejuk, Fundacja Bęc Zmiana, Grupa Wydawnicza Foksal, Hokus-Pokus, Inicjał, Instytut Książki, Iskry, JanKa wydawnictwo i…, Korporacja Ha!art, Księgarnia Wysyłkowa Arakdy.info, Kultura Gniewu, Media Rodzina, Muza, Muzeum Drukarstwa, Ossolineum, Państwowy Instytut Wydawniczy, Podkarpacki Instytut Książki i Marketingu, Polskie Wydawnictwo Muzyczne, słowo/obraz terytoria, Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Stowarzyszenie Biblioteka Otwarta, Tygodnik Powszechny, Wieź, Wydawnictwo a5, Wydawnictwo Biblioteki Narodowej, Wydawnictwo Borussia, Wydawnictwo Czarne, Wydawnictwo Dwie Siostry, Wydawnictwo FA-art, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Wydawnictwo Literackie, Wydawnictwo Marginesy, Wydawnictwo MG, Wydawnictwo Narodowego Centrum Kultury, Wydawnictwo Sic!, Wytwórnia, Zeszyty Literackie, ZMOWA – Związek Małych Oficyn Wydawniczych z Ambicjami, Zysk i S-ka oraz antykwariaty. Mikołaj Baliszewski, zastępca dyrektora Biblioteki Narodowej, komentował wydarzenie w imieniu organizatorów. – Jesteśmy bardzo zadowoleni, że tylu warszawiaków przyszło świętować Imieniny Jana Kochanowskiego. Jest to dobry znak dla czytania i kontaktu z literaturą. Takiego wspólnego przeżywania nam brakowało i dlatego będziemy na pewno robić to dalej – stwierdził. Patronem medialnym wydarzenia był „Magazyn Literacki KSIĄŻKI”. (pd)

fot. Targi Kraków

d 7 do 9 czerwca w Krakowie trwały 3. Targi Książki dla Dzieci. Jak informują organizatorzy, Targi w Krakowie, przez trzy dni halę wystawienniczą odwiedziło ponad 10 tys. osób. Najmłodszy uczestnik miał kilka miesięcy, najstarszy 70 lat. W targach wzięło udział ponad 100 wystawców, wśród których znalazły się wydawnictwa, producenci gier i zabawek, kina, muzea oraz ośrodki animacji czasu wolnego. – Tłumy zadowolonych, uśmiechniętych dzieci oraz ich opiekunów są dla nas najlepszym dowodem na to, że kolejna edycja targów zakończyła się sukcesem, a zaproponowane przez nas wydarzenie jest potrzebne. Każdego roku staramy się rozwijać tę niezwykle cenną inicjatywę, dzięki której zapraszamy najmłodszych do świata książek i bajek. Świata, który na polskim rynku wydawniczym prezentuje się niezwykle barwnie i bogato, o czym mogliśmy się przekonać w trakcie targów – mówi Grażyna Grabowska, prezes Targów w Krakowie.

Imieniny Jana Kochanowskiego fot. Bartek Warzecha

T

łumacz literatury polskiej na niderlandzki i promotor polskiej kultury, został laureatem nagrody Transatlantyk „dla najlepszego popularyzatora literatury polskiej zagranicą”. Karol Lesman odebrał ją 21 marca w krakowskim Teatrze Słowackiego podczas uroczystości, w której uczestniczyło ponad 500 osób, w tym 250 uczestników 3. Światowego Kongresu Tłumaczy Literatury Polskiej, który trwał od 21 do 23 czerwca w Krakowie.

Tegoroczna edycja targów upłynęła pod znakiem atrakcji związanych z twórczością Juliana Tuwima. Był konkurs na stworzenie najdłuższej lokomotywy, poszukiwania zagubionych literek z „Abecadła” oraz quizy. W targową sobotę odbyło się wielkie słuchanie Tuwima, czyli Ptasie Radio Kraków. Dzieci mogły wziąć także udział w zajęciach muzycznych, teatralnych, lalkarskich, drukarp r z e d s t a w i a

skich, przyrodniczych czy ozdabiania zakładek książkowych. Już po raz drugi podczas targów Samorząd Województwa Małopolskiego zorganizował Akademię Przedszkolaka, czyli przestrzeń edukacji, zabaw i animacji dla dzieci, rodziców i opiekunów, organizując w niej zajęcia muzyczne, taneczne, teatralne i plastyczne, nawiązujące do tradycji i zwyczajów Małopolski. (et)

Nowe miejsce

T

egoroczny III Salon Ciekawej Książki odbędzie się w wyjątkowych, postindustrialnych wnętrzach Centralnego Muzeum Włókiennictwa w Łodzi w terminie 29 listopada – 1 grudnia 2013 roku. Nowe miejsce targów daje nowe możliwości prezentacji oferty wystawienniczej.

k s i ą ż k i

l i p i e c

2 0 1 3


Wydarzenia

Podczas Salonu Ciekawej Książki odbędą się liczne wydarzenia związane z obchodami Roku Tuwima. Innym ważnym punktem targów będzie konferencja i warsztaty dla bibliotekarzy organizowane wspólnie z Wojewódzką i Miejską Biblioteką Publiczną i Wojewódzką Biblioteką Pedagogiczną. Program targów uzupełnią liczne spotkania z pisarzami. Szczegółowe informacje o targach: www.salonciekawejksiazki.pl. (et)

Polski globalny BookLikes

B

ooklikes.com, polski startup w Dolinie Krzemowej, oferuje nowy rodzaj serwisu dla czytelników książek – połączenie platformy blogowej z serwisem społecznościowym. – Tworząc pierwszą odsłonę BookLikes, które było tradycyjnym serwisem spolecznościowym dla czytelników książek, jak goodreads czy polskie lubimyczytac.pl, zauważyliśmy, że użytkownicy bardzo często chcą bardziej indywidualizować swoje czytelnicze profile. Nie chcą mieć np. takich samych jak wszyscy półek. Chcą także bardziej wyrażać siebie, niż tylko poprzez recenzje książek. Mimo pewnych obaw po wielu konsultacjach z użytkownikami postanowiliśmy stworzyć nową odsłonę serwisu – mówi Dawid Piaskowski, prezes BookLikes. Obecnie serwis umożliwia przeszukiwanie baz książek z następujących krajów: z Austrii, Kanady, Chin, Francji, Niemiec, Włoch, Holandii, Polski, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i USA. (et)

Przejrzysta promocja podręczników

W

związku z licznymi wątpliwościami, jakie obiegały w pierwszej połowie 2013 roku ogólnopolskie media, Rada Polskiej Izby Książki podjęła uchwałę dotyczącą przypadków wyposażania szkół przez wydawców edukacyjnych w sprzęt elektroniczny. Czytamy w niej: „Rada Polskiej Izby Książki, na podstawie uchwały Walnego Zgromadzenia Izby z dnia 15 maja 2013 roku oraz w związku z licznymi artykułami prasowymi opisującymi praktyki niektórych wydawnictw edukacyjnych wyposażania szkół w sprzęt elektroniczny w zamian lub przy okazji wskazania podręczników danego wydawnictwa za obowiązujący, oświadcza, że uważa tab i b l i o t e k a

a n a l i z

Rozmowa z Bernardem Minier

Między Mahlerem a zbrodnią –  Zacznę od zwierzenia. Obie pańskie powieści czytałem pod wtór muzyki Mahlera. Wybrałem VI Symfonię, „Tragiczną”… Używa jej pan zresztą w drugiej z książek, czyli w „Kręgu”. –  Zwierzę się panu i ja. Kiedy siadałem do „Bielszego odcienia śmierci”, o Mahlerze nie miałem prawie żadnego pojęcia, choć oczywiście nazwisko znałem. Właśnie dlatego zdecydowałem się na tę muzykę: znaną i nieznaną równocześnie. W przeciwieństwie bowiem do Brahmsa czy Rachmaninowa określa się Mahlera najmniej znanym z najbardziej znanych kompozytorów. Stąd oczywistość mojego wyboru. Odpowiadał mi poza tym fakt, że Mahler wprowadził muzykę z wieku XIX w wiek XX. Po wyborze uświadomiłem sobie wszakże własną niekompetencję … W rezultacie to, co czytelnik znajduje na temat Mahlera w pierwszej z moich powieści, nie wynika z opinii moich, lecz fachowców. Na Mahlera zdecydowałem się jeszcze i dlatego, że cenię opinię George’a Steinera, który podkreśla, że już nie żyjemy w cywilizacji słowa. Kiedy się bowiem rozejrzałem wokół, doznałem szoku. Oto ludzie dyskutują o filmach, o muzyce, lecz nie o tym, co czytają. Wybierając muzykę Mahlera, pragnąłem podkreślić obserwację, może nawet trywialną, iż żyjemy w cywilizacji, dla której książka ma mniejsze znaczenie. –  Zatem Mahler dokładnie pasuje do klimatu pańskiej prozy? –  Tak, właśnie tak. Lecz nie tylko on. Proszę uważnie spojrzeć na moich bohaterów. Każdy zdefiniowany został przez gatunek muzyczny, jakiego słucha. Próbuję oddać związek między dźwiękiem a obrazem. Choć, istotnie, głównych bohaterów napełniałem Mahlerem. W kolejnej powieści, którą właśnie piszę, tłem okaże się IX Symfonia. W trakcie pisania „Bielszego odcienia śmierci” towarzyszyła mi genialna scena, rozpoczynająca „Śmierć w Wenecji” Viscontiego; słyszymy tam fragment Mahlerowskiej V Symfonii. Dla pełnej szczerości jednak zwierzę się, że nie zaliczam sam siebie do grona prawdziwych melomanów, gdyż muzykę odbieram głównie zmysłami. Sądzę, że jestem podobny do Nabokova, który kiedyś westchnął: „Nie posiadam słuchu absolutnego, posiadam natomiast absolutny brak słuchu”… –  Czy zalicza się pan do sekty czytelników powieści kryminalnych? –  Absolutnie nie! Pisałem rozmaite utwory od wczesnej młodości, wiersze, opowiadania… Jako dwudziestolatek miałem zapełnioną stertę papieru. Do moich ówczesnych mistrzów zaliczam Thomasa Bernharda i Witolda Gombrowicza. Z filmowców – Passoliniego. Kiedy zrozumiałem, że nie posiadam kwalifikacji ani na nowego Bernharda, ani na Gombrowicza, wziąłem się za kryminały. Żaden to wstyd, bo uważam, iż ten gatunek dawno wyszedł z niszy. Kryminały nie zaliczają się już tylko do literatury popularnej i odpowiadają częstokroć na ważne pytania dnia dzisiejszego. Poza tym – przystają do pulsu współczesności. Skoro grożą nam niebezpieczeństwa, wynikłe z coraz mocniej eksponowanych ludzkich szaleństw, trzeba je zauważać, nie koncentrując się głównie na analizie stanów psychicznych autora. Zresztą moje postacie podpowiadają mi siebie, a nie ja siebie – postaciom. One zaś istnieją w realnym świecie. W trakcie pisania siedzą na moich ramionach i podpowiadają, jak należy je przedstawić. Rozmawiał Tadeusz Lewandowski fot. A. Krawczyk

Organizowany przez Międzynarodowe Targi Łódzkie – Salon Ciekawej Książki skierowany jest do wszystkich uczestników rynku: wydawców, księgarzy, dystrybutorów, bibliotekarzy i oczywiście do szerokiej rzeszy czytelników.

kie praktyki za uderzające w zasady uczciwej konkurencji, niezgodne z ogólnie obowiązującymi normami etyki biznesowej oraz przyjętym przez Sekcję Wydawców Edukacyjnych Kodeksem Dobrych Praktyk. W związku z tym Rada PIK rekomenduje wydawnictwom edukacyjnym, zarówno będącym członkami Polskiej Izby Książki, jak i pozostającym poza nią, stworzenie wspólnego, transparentnego systemu informowania szkół, nauczycieli, władz oświatowych oraz rodziców o działaniach promocyjnych i marketingowych prowadzonych w związku z działalnością wydawniczą, a mających charakter pomocy dla szkół”. (n)

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

Zaczytane wakacje

N

a antenie TVN24 w lipcu trwa akcja „Zaczytane wakacje”, która zachęcać ma Polaków do czytania książek. Pojawił się specjalny program, wyświetlane są spoty z udziałem Danuty Wałęsy, Macieja Maleńczuka i Krzysztofa Hołowczyca. W większości wysokorozwiniętych krajów Zachodu ludzie bynajmniej nie czytają coraz mniej. Rynek książki, w przeciwieństwie do prasowego, ma się tam dobrze. Dzięki edukacji można sprawić, żeby tak było także u nas – mówi współautor pomysłu i prowadzący program „Xięgarnia” w TVN24 Mariusz Cieślik. – Trzeba przekonać młodych •

l i p i e c

2 0 1 3

7


Wydarzenia

Nagroda Literacka Gdynia 2012

D

o grona dotychczasowych 23 laureatów Nagrody Literackiej Gdynia dołączyli: w kategorii „proza” Zyta Oryszyn („Ocalenie Atlantydy”), w kategorii „esej” Adam Lipszyc („Sprawiedliwość na końcu języka. Czytanie Waltera Benjamina”) oraz Jacek Łukasiewicz (Nagroda Osobna). Natomiast po raz drugi wśród zwycięzców znalazł się poeta Andrzej Sosnowski nagrodzony za tomik „Sylwetki i cienie”. Paletę wyboru w tej edycji można śmia-

fot. Aleksandra Kwidzińska

ludzi, że czytanie książek najlepiej rozwija intelekt i wyobraźnię, dostarcza wiedzy i rozrywki, i że czytać należy także w wakacje – dodaje. Od 29 czerwca w soboty o godz. 12.10 nadawany jest specjalny program o książkach prowadzony przez: Agatę Passent, Michała Rusinka, Mariusza Cieślika i Michała Komara. Co tydzień będzie on emitowany na żywo z innego polskiego kurortu, pierwsze wydanie realizowane będzie w Sopocie. Kampania dofinansowana jest ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. (et)

ło określić mianem przebogatej – wybierano spośród rekordowego zestawu 339 zgłoszonych pozycji. To nie koniec wydarzeń tegorocznej edycji Nagrody. Na jesień zaplanowane są specjalne wieczory autorskie dedykowane poszczególnym laureatom. Nagroda Literacka Gdynia została powołana w 2006 roku przez Prezydenta Gdyni, Wojciecha Szczurka, w celu uhonorowania wyjątkowych osiągnięć żyjących, polskich twórców i jest przyznawana rokrocznie autorom najlepszych książek wydanych w poprzednim roku. Zwycięzcy w trzech kategoriach otrzymują pamiątkowe statuetki (Kostki Literackie) oraz nagrody w wysokości

Finał drugiej edycji „Literacki Debiut Roku” ma być inicjatywą, dzięki której odnajdziemy i wypromujemy utalentowanych rodzimych debiutantów, których twórczość ma za zadanie odświeżyć polski rynek literacki – wyjaśnia Wojciech Gustowski, redaktor naczelny Wydawnictwa Novae Res, które 30 czerwca zorganizowało galę wręczenia nagród w II edycji ogólnopolskiego konkursu Literacki Debiut Roku pod honorowym patronatem Ministerstwa fot. Novae Res Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Uroczystość miała miejsce w Pomorskim Parku Naukowo-Technologicznym. Uświetnili ją między innymi prof. Michał Błażejewski ze swoją prelekcją pt. „Storytelling z gwarancją Nobla – freewarowa aplikacja na komórkę pilnie potrzebna” oraz aktor Szymon Sędrowski – znany ostatnio z roli męża Anny German w serialu o tym samym tytule – który odczytał fragmenty zwycięskiej powieści. Do konkursu zostały zakwalifikowane 204 utwory literackie, z czego do drugiego etapu przeszło 77, a z tych kapituła w składzie: Marzena Bakowska (Radio Gdańsk), prof. dr hab. Michał Błażejewski (Uniwersytet Gdański), Wojciech Gustowski (Novae Res), dr Anna Ryłko-Kurpiewska (Uniwersytet Gdański) oraz Krzysztof Szymański (Novae Res) wyłoniła pięciu najlepszych. Pierwszą nagrodę jury przyznało Magdalenie Kempnej-Pieniążek, doktorowi filmoznawstwa i wykładowcy na Uniwersytecie Śląskim, za utwór „Przebudzenia doktora Sorena”. – To pasja, którą hołubię już od dzieciństwa. Zawsze miałam marzenie o wydaniu książki literackiej, kiedy więc zobaczyłam ogłoszenie o konkursie, to stwierdziłam, że zaryzykuję. „Przebudzenia doktora Sorena” niedługo wcześniej powstały, wysłałam i teraz się z tego cieszę – mówiła laureatka odbierając nagrodę. Główną nagrodą dla zwyciężczyni w tej edycji konkursu było opublikowanie zwycięskiego utworu drukiem, jego dystrybucja oraz promocja, laptop Hewlett Packard, ekskluzywne pióro, zestaw książek oraz dyplom. Nagrodzona książka ukaże się w księgarniach za sześć miesięcy. Drugie miejsce przypadło Katarzynie Ryrych za utwór „Zaginęła mi sosna”, a na trzecim miejscu znalazł się Wojciech Kulawski z utworem „Techisterion”. Patronem medialnym konkursu jest „Magazyn Literacki KSIĄŻKI”. (et)

b i b l i o t e k a

a n a l i z

Koniec polskiego Langenscheidta

U

Literacki Debiut Roku

8

50 tys. zł. Natomiast laureat „Nagrody Osobnej” – 10 tys. zł. (pw)

p r z e d s t a w i a

chwałą Nadzwyczajnego Zgromadzenia Wspólników z 26 kwietnia podjęto decyzję o likwidacji spółki Langenscheidt Polska. Jednocześnie nastąpiła zmiana nazwy, nie ma już Langenscheidta w Polsce, jest teraz spółka w likwidacji LKG Sp. z o.o. Likwidatorami zostali dotychczasowi członkowie zarządu: Agnieszka Mizak i Radosław Kołodziński. 17 czerwca w „Monitorze Sądowym i Gospodarczym” ukazało się ogłoszenie, w którym: „Wzywa się wierzycieli do zgłaszania ich wierzytelności w terminie trzech miesięcy od dnia opublikowania niniejszego ogłoszenia”. Przypomnijmy, że znaczną część oferty z portfolio Langenscheidta (także w Niemczech) z początkiem 2013 roku przejął jego wieloletni konkurent, Klett, powołując markę Klett Langenscheidt. Jednocześnie na początku marca LektorKlett wznowiło dystrybucję tytułów oryginalnych z dawnej oferty Langenscheidt oraz z powstającej listy tytułowej Klett Langenscheidt. (ł)

Gaudentinum w likwidacji

P

rymasowskie Wydawnictwo Gaudentinum Sp. z o.o. zostało postawione w stan likwidacji. Na likwidatora wyznaczono Krzysztofa Woźniaka, dotychczasowego prezesa wydawnictwa, który kierował nim od 2010 roku. Firma powstała pod koniec 2007 roku dekretem abp. Henryka Muszyńskiego, Metropolity Gnieźnieńskiego. Oficyna kontynuowała tradycje Wydawnictwa Archidiecezjalnego powołanego w 1989 roku przez kard. Józefa Glempa. (ł)

Weltbild.pl w Grupie PWN

N

a początku czerwca sfinalizowano transakcję sprzedaży sklepu internetowego Weltbild.pl. Jego nowym właścicielem jest firma Ravelo, wchodząca w skład Grupy PWN. Nowe otoczenie biznesowe esklepu to również nowe korzyści dla użytkowników – Weltbild.pl po raz pierwszy w historii oferuje usługę ekspresowej dostawy zamówienia, w ciągu 24 godz. od zakupu. – Przejęcie sklepu Weltbild.pl jest konsekwencją rozwoju Grupy PWN w kierunku agregacji i dystrybucji treści w nowych kanałach sprzedaży. Liczymy na to, że połączenie tych dwóch obszarów działalności – nowoczesnego centrum logistycznego Azymutu z zaawansowanym biznesem e-commerce Weltbildu – wyznaczy nowe standardy jakości na rynku i wzmocni naszą

k s i ą ż k i

l i p i e c

2 0 1 3


Wydarzenia konkurencyjność w branży – twierdzi Andrzej Nadolski, prezes Grupy PWN. Nowy właściciel przygotowuje się do przeprowadzenia rebrandingu Weltbild.pl. Prawo do korzystania z obecnej marki zachowuje tylko do połowy 2014 roku. (n)

dotyczące wspierania czytelnictwa na najbliższe 3-5 lat. Pieniądze będą przeznaczane m.in. na zakupy biblioteczne. Jedną trzecią książek kupowanych z tej puli powinny stanowić pozycje dla dzieci i młodzieży. (pw)

osiągnięcia w danym roku w reprezentowanej przez nich dziedzinie. Ogłoszono nominacje do literackiej Nagrody im. Janusza A. Zajdla (za rok 2012), przyznawanej przez czytelników twórcom polskiej fantastyki. W kategorii „powieść” nominowanych zostało pięć książek: „Kłamca 4. Kill’em    Gandalf odkupuje all” Jakuba Ćwieka (Fabryka Słów), „Pan Lodo   Zgłaszanie naruszeń wego Ogrodu. Tom 4” Jarosława Grzędowicza podręczniki (Fabryka Słów), „Czarne” Anny Kańtoch (Powłasności intelektualnej sięgarnia internetowa Gandalf.com.pl, wergraph), „Niebo ze stali” Roberta M. Wejako pierwsza w Polsce, odkupuje uży- gnera (Powergraph) oraz „Pomnik cesarzowej olska Izba Książki zaapelowała do wydawców o konsekwentne zgłaszanie do Go- wane podręczniki od swoich klientów. Ak- Achai. Tom 1” Andrzeja Ziemiańskiego (Faogle wszystkich naruszeń praw własności in- cja kierowana jest do osób, które chcą od- bryka Słów). W kategorii „opowiadanie” do telektualnej (np. z tytułu prawa autorskiego), sprzedać książki szkolne zakupione wcze- nagrody nominowano sześć tekstów, w tym jakie zauważą oni na jakimkolwiek serwisie śniej w e-sklepie. Odkup rozpoczął się 1 trzy autorstwa Jakuba Ćwieka. Na liście znalainternetowym wskazywanym przez wyszuki- czerwca. Księgarnia skupuje niezniszczo- zły się jego „Będziesz to prać!”, „Co było, a nie warkę Google. Wysoka liczba zgłoszeń spo- ne podręczniki, zgodne z aktualnym wyda- jest” i „Kukuryku” (wszystkie w tomie „Chłopwoduje niższy ranking danego serwisu w wy- niem i podstawą programową. Listę tytułów cy”, Sine Qua Non), a także „Portret nietoszukiwarce, czyli nie plasowanie go na czo- kwalifikujących się do akcji, wraz z propo- ty” Jacka Dukaja (w: „Zachcianki:, Świat Książłowym miejscu wyników wyszukiwania. Jeśli nowaną ceną odkupu każdego z nich, klien- ki), „Czerwona mgła” Tomasza Kołodziejczawszyscy będą konsekwentnie zgłaszali naru- ci znajdą na swoim koncie na Gandalf.com.pl. ka (w: „Czerwona mgła”, Fabryka Słów) oraz szenia – jest szansa ograniczenia zasięgu dzia- „Po przekazaniu podręcznika, który speł- „Jeszcze jeden bohater” Roberta M. Wegnera nia warunki regulaminu akcji odkupu, w cią- (w: „Herosi”, Powergraph). Statuetki Nagrody łania tych serwisów. (p) gu 14 dni, przekazujemy zapłatę w formie Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla wrębonu zakupowego. Można go wykorzy- czone będą laureatom 31 sierpnia podczas gali    Opolgraf z Medalem stać przy zamówieniach dowolnych produk- w warszawskiej Sali Kongresowej. tów z naszej oferty w ciągu 12 miesięcy od Poznaliśmy listę nominowanych do tegoEuropejskim jego wysłania” – wyjaśnia Anetta Wilczyń- rocznej Nagrody im. Norwida, którą przyrukarnia Opolgraf zdobyła Medal Eu- ska, prezes księgarni internetowej Gandalf. znaje samorząd województwa mazowieckieropejski przyznawany polskim firmom Podręczniki można odesłać na łódzki adres e- go. Jednocześnie ujawniono nazwisko laureza europejskie standardy ich wyrobów lub ksiegarni, pozostawić w jednym z blisko 200 ata specjalnej kategorii „Dzieło życia”, w której usług. Celem przedsięwzięcia jest docenie- salonów Empik lub skorzystać z paczkoma- nagrodę otrzyma poetka Julia Hartwig. nie firm działających w Polsce, spełniających tów InPost w całej Polsce. (pw) Na liście nominowanych w kategorii litestandardy europejskie, charakteryzujących ratura są: Jerzy Górzański – za zbiór wierszy się dynamicznym rozwojem, promocja wy„Festyn” (Nowy Świat), Dariusz Suska – za tom    Nagrody robów lub usług oferowanych przez te firmy poetycki „Duchy dni” (Biuro Literackie), Krzyszoraz zwrócenie uwagi firm europejskich na ydawnictwo Arkady obchodziło ju- tof Varga – za powieść „Trociny” (Czarne). Nalaureatów. Współorganizatorem jest Business bileusz 55-lecia istnienia. Z tej okazji grodę im. Norwida ustanowiono w 2001 roku. Centre Club. (pw) w połowie czerwca pracownicy firmy otrzymali przyznane im przez Prezydenta Rze   Personalia czypospolitej Polskiej Bronisława Komorow   Program Rozwoju skiego Medale za Długoletnią Służbę. Złotyarząd Grupy PWN poinformował o zami medalami odznaczeni zostali: Jolanta Bukończeniu współpracy Piotra OstaszewCzytelnictwa gotowy czyńska, Tadeusz Deptuła, Nina Kajak, Ma- skiego z Wydawnictwem Szkolnym PWN, akończyliśmy prace nad Narodo- ria Legut, Elżbieta Leszczyńska, Wiesław Ta- który z dniem 24 czerwca przestał pełnić wym Programem Rozwoju Czytel- deusz Pyszka i Liliana Szymczak. Srebrnymi: funkcję członka zarządu Wydawnictwa Szkolnictwa i niebawem, prawdopodobnie Małgorzata Jendryczko, Agata Kępczyńska, nego PWN. Przez najbliższe miesiące pozojuż w lipcu, ogłosimy jego założenia – za- Edyta Krzeszczkowska i Joanna Mielnik. Do- stanie na stanowisku dyrektora finansowoadministracyjnego. W tym samym czasie na powiedział w czerwcu minister kultuczłonka zarządu Wydawnictwa Naukowego ry Bogdan Zdrojewski. Program ma na PWN została powołana Joanna Szymańskacelu promocję czytania, poprawienie spoŚwić, która jako członek zarządu WN PWN łecznego wizerunku książki, zwiększebędzie odpowiedzialna za całość zagadnień nie zakupów książek dla bibliotek, a takpersonalnych i prawnych w Grupie PWN. że stworzenie platformy cyfrowej ułatwiającej dostęp do książek i czasopism. Anna Bogdańska, dotychczasowa prezes W 2012 roku pilotażowy projekt prograMerlin.pl, sklepu internetowego przejętego mu stworzyło Ministerstwo Kultury, jednoniedawno przez Czerwoną Torebkę, odchocześnie swój projekt Narodowego Progra- datkowo odznaki Zasłużony dla Kultury Pol- dzi z firmy. W ciągu pół roku Merlin.pl przemu Rozwoju Czytelnictwa sporządził Ko- skiej otrzymali: Piotr Krysiak, Edyta Krzesz- niesie się z Warszawy do Poznania. W Czermitet Społeczny Paktu dla Kultury. – Na- czakowska, Elżbieta Leszczyńska i Wiesław wonej Torebce za zarządzanie Merlinem odsze projekty trochę się różniły rozłoże- Tadeusz Pyszka. powiada Ireneusz Kazimierczyk, którego na niem akcentów w poszczególnych spraW dziedzinie „literatura” Doroczną Na- stanowisku prezesa całej firmy miesiąc temu wach, ale były zbieżne jeśli chodzi o cel, do grodę Ministra Kultury i Dziedzictwa Naro- zastąpił Paweł Ciszek. jakiego zmierzamy. Powstał jeden wspól- dowego za całokształt twórczości otrzymał Z wydawnictwem Oficyna Naukowa ny projekt; powoli rozpoczynamy realiza- Andrzej Franaszek. Doroczna Nagroda Mi- rozstała się wspólniczka Elżbieta Nowakowcję programu – stwierdził minister kultury. nistra przyznawana jest od 1997 roku arty- ska-Sołtan. Firma zmienia formę ze spółki cyW Narodowym Programie Czytelnictwa stom, twórcom i animatorom kultury w uzna- wilnej w działalność osoby fizycznej Ewy Pamają się znaleźć m.in. gwarancje finansowe niu całokształtu ich działalności lub za wybitne jestki-Kojder.

K

P

D

W

Z

Z

fot. Piotr Krysiak

b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l i p i e c

2 0 1 3

9


Bestsellery

Książki lipca

Urocze barachło noblistki „Kronos” Witolda Gombrowicza, który właśnie ukazał się drukiem jako zapewne ostatnie dzieło (?) autora „Ferdydurke”, to podobno „ważny, ale dotąd nieznany, choć poprzedzony legendą, tekst Witolda Gombrowicza”. O jakiej legendzie mowa? Gombrowicz nazwał „Kronos” „dziennikiem intymnym”, ale z czytelniczego punktu widzenia erotyczne wyznania białostockiej księgowej, do druku przysposobione przed laty przez Edwarda Redlińskiego, były znacznie ciekawsze, że o pikanterii nie wspomnę. Wydawało mi się też, że stosunkowo niedawno wydane „Dzienniki” Teodora Parnickiego przewyższają nudą wszystko, co dotąd powstało w piśmiennictwie światowym. Myliłem się, Gombrowicz nudził jeszcze bardziej.

1

„Tańcząca Eurydyka. Anna German we wspomnieniach” Marioli Pryzwan bazuje na biografii piosenkarki autorstwa rosyjskiego dziennikarza Aleksandra Żygariowa. Biografii, delikatnie mówiąc, w wielu miejscach mijającej się z prawdą. Ale… jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.

2

Joanna Sałyga w „Chustce” przedstawia wyznanie wiary chorej na raka: „Przyjmuję wszystko, co otrzymuję/ i uważnie się przyglądam/ i cieszę się, że jest”.

3

Co się kryje za „Zmień swoje życie z Ewą Chodakowską”? Jak czytamy: 30 dni metamorfozy, 30 minut, 30 treningów, 30 przepisów. Kupiłe(a)ś książkę? Zatem „dzisiejszy dzień jest początkiem nowej drogi. Twojego nowego życia…”. Tak wygląda współczesna ewangelizacja. Doczekaliśmy się.

4

Tytułowa „Towarzyszka Panienka” z książki Moniki Jaruzelskiej o tym samym tytule próbowała – jak dowiadujemy się – trawki, ale utrzymuje: „tak po niej kasłałam, że przyjemności nie miałam za grosz”. Z eterem eksperymentował za to jej eks-narzeczony, ale nie jest powiedziane, że dlatego został „eks” czy też z innych względów. Co jest? – zastanawia mnie. Wszyscy podpalali, ale nikomu nie smakowało, wszyscy palili, ale nikt się nie zaciągał. Na wszelki wypadek – uprzedzam: tak, paliłem, nie tylko trawę, gdy tylko mogłem, smakowało mi, że jednak „gorzała szybciej działa” przywiązałem się – no dobra, niech będzie, że za bardzo – do innych używek. Było, minęło, ale po co się zapierać i robić świętoszkowa-

5

10

b i b l i o t e k a

a n a l i z

te miny i udawać, że zło to inni… Tu muszę być jednak sprawiedliwy. Towarzyszkę Panienkę odnośnie do „innych używek” stać na szczerość. Wspominając swe lata studenckie zauważa, że „picie było wtedy czynnością bardzo inteligencką, nie przeszkadzało w pogłębianiu wiedzy i czytaniu”. Droga Pani, tak było, jest i będzie. Jerzy Pilch w „Tysiącu spokojnych miast” w usta Pana Trąby, nie da się ukryć – sakramenckiego alkoholika, włożył wiekopomną frazę: „mężczyzna ma tylko jeden dobry powód, żeby przestać pić, kiedy mianowicie spostrzega, iż na skutek picia głupieje. Inaczej powiem: prawdziwy mężczyzna może od wódki umrzeć, zgłupieć – nie śmie”. Ponieważ poglądy Moniki Jaruzelskiej tyczące się feminizmu, przynajmniej te deklarowane, bardzo mi odpowiadają, nie widzę przeszkód, by myśl Pana Trąby rozciągnąć na, powiedzmy, że wybrane, przedstawicielki płci pięknej. Kto chce utwierdzić się w przekonaniu, że istnieje życie po życiu, musi zapoznać się z „Dowodem” Ebena Alexandra. Kto nie chce uwierzyć, niech nie czyta. Zresztą, nawet jeśli przeczyta, będzie wiedział swoje. Wybór należy do ciebie.

6

„Wampir z MO” Andrzeja Pilipiuka przypomina zamierzchłe nieco czasy, mające jednak wciąż tych samych „bohaterów”, takich jak Jerzy Urban, który w tej powieści, jako rzecznik rządu wpada na pomysł, by urządzić „kontrolowaną zadymę”: „Robotnicy napadną na ZOMO – planuje. – Na ich czele ustawimy naszych prowokatorów. Przyniosłem katalog i wybrałem najbardziej mordziastych żuli idących na naszej smyczy. Burdę sfilmujemy. Pokażemy film na wieczornej konferencji prasowej i cały świat zachodni oniemieje ze zgrozy i obrzydzenia”. Ten to miał marzenia, pozazdrościć…

7

rzyk niemałżeński”: „Piszemy do siebie i do innych kobiet – młodych, starych, bogatych i biednych. Piszemy też do ich partnerów, bo chcemy, by zrozumieli. Jesteśmy obie w takim wieku, że nie musimy się już rumienić, owijać w bawełnę, zasypiać gruszek w popiele. Doświadczyłyśmy, wychowałyśmy, zburzyłyśmy, straciłyśmy i umiemy cenić. Wiemy. I co ważniejsze, nie wiemy niczego na pewno. Piszemy o swoich lękach, błędach, pasjach, dzieciach, mężczyznach, ulubionych potrawach, książkach, filmach, kosmetykach, politykach i pracy. O siwych włosach, zmarszczkach, botoksie, wałku na brzuchu i burdelu w torebce. O zmęczeniu, miłości, seksie i jego braku. O zdradach, terapii, upadkach i stawaniu na nogi”. No dobra, niech będzie. Olivię, bohaterkę „Ogrodu cieni”, piątej części sagi Virginii C. Andrews, spotyka rozczarowanie w noc poślubną, gdy zostaje sama w swojej sypialni. Mąż ma bowiem wobec niej jedynie dwa wymagania: aby urodziła mu dzieci i prowadziła dom. Nadto konkretny facet, można by rzec, ale Olivia miała nieco większe aspiracje i marzyła o czymś innym. Smutne.

10

Maciej Stuhr, autor „W krzywym zwierciadle”, wyboru felietonów, które pisuje od trzech lat, w ostatnim numerze miesięcznika, gdzie się produkuje, zadeklarował: „Nie chcę być ulubieńcem”. Mówisz – masz. Po roli w „Pokłosiu”, a zwłaszcza po tym, co mówił po premierze filmu, dla niemałej części rodaków ulubieńcem już nie jest i nigdy nie będzie.

11

8

Co można powiedzieć o drugiej księdze „Wojny w blasku dnia” Petera V. Bretta? Że tylko dwóch mężczyzn może stanąć na drodze Otchłańcom, a jednego z nich wspiera kobieta z nożem. W „Chinatown” mężczyzną z nożem był Roman Polański i odkąd obejrzałem ten film, nie ufam nożownikom.

9

Fabuła „Ostatniego, który umrze” Tess Gerritsen jest, powiedzmy, mocno naciągnięta. Powieść jednak broni się, z jednej strony świetnymi scenami z niesamowitej szkoły w Evensong, specjalizującej się w uczeniu i wychowaniu dziecięcych ofiar przemocy, z drugiej zaś rodzinnymi relacjami jednej z dwóch stałych bohaterek medycznych thrillerów autorki – Jane Rizzoli, policjantki zatrudnionej w bostońskim wydziale zabójstw. Tym razem późny romans przeżywa matka

Złote myśli Stephena Kinga z „Joylandu”: „Ludzie uważają, że pierwsza miłość jest piękna i nigdy nie piękniejsza niż w momencie, kiedy ta pierwsza więź się zrywa. Słyszeliście pewnie z tysiąc piosenek country i popowych, które tego dowodzą; jakiemuś głupcowi złamano serce. A jednak to pierwsze złamane serce zawsze boli najbardziej, goi się najwolniej i pozostawia najbardziej widoczną bliznę. Co w tym pięknego?…”. Bo i prawda, nic. Dorota Wellman i Paulina Młynarska tak rekomendują swój „Kalendap r z e d s t a w i a

12

13

k s i ą ż k i

l i p i e c

2 0 1 3


Bestsellery Bestsellery „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI”

lipiec 2013 Miejsce Liczba w poprzednim notowań Poz. notowaniu na liście

Tytuł

Autor

Wydawnictwo

ISBN

Liczba punktów

1

8

2

Kronos

Witold Gombrowicz

Wydawnictwo Literackie

978-83-08-05078-1

396

2

4

3

Tańcząca Eurydyka. Anna German we wspomnieniach

Mariola Pryzwan

Marginesy

978-83-63656-36-2

367

3

12

2

Chustka

Joanna Sałyga

Znak

978-83-2402-101-7

346

Ewa Chodakowska, Lefteris Kavoukis K.E. Liber

978-83-60215-99-9

337

4

2

3

Zmień swoje życie z Ewą Chodakowską. 30 dni, minut, treningów, przepisów

5

3

3

Towarzyszka Panienka

Monika Jaruzelska

Czerwone i Czarne

978-83-7700-124-0

302

6

1

3

Dowód

Eben Alexander

Znak

978-83-240-2373-8

298

7

nowość

Wampir z MO

Andrzej Pilipiuk

Fabryka Słów

978-83-7574-866-6

295

8

nowość

Joyland

Stephen King

Prószyński Media

978-83-7839-535-5

294

9

5

2

Kalendarzyk niemałżeński

Paulina Młynarska, Dorota Wellman Znak

978-83-240-2399-8

273

10

11

2

Ogród cieni

Virginia C. Andrews

978-83-273-0163-5

272

11

9

2

Świat Książki

W krzywym zwierciadle

Maciej Stuhr

Zwierciadło

978-83-63014-61-2

233

12

nowość

Wojna w blasku dnia. Tom 2

Brett Peter V.

Fabryka Słów

978-83-7574-854-3

214

13

nowość

Ostatni, który umrze

Tess Gerritsen

Albatros

978-83-7885-677-1

210

14

18

2

Bomba. Alfabet polskiego szołbiznesu

Karolina Korwin-Piotrowska

The Facto

978-83-61808-25-1

205

15

17

2

Błysk rewolwru

Wisława Szymborska

Agora

978-83-268-1248-4

198

16

6

Szmaragdowa tablica

Carla Montero

Rebis

978-83-7510-975-7

194

17

nowość

Trochę większy poniedziałek

Katarzyna Grochola

Wydawnictwo Literackie

978-83-08-05171-9

169

18

nowość

Wielbiciel

Charlotte Link

Sonia Draga

978-83-7508-681-2

167

19

nowość

Księga kodów podświadomości

Beata Pawlikowska

G+J

978-83-7778-424-2

166

20

nowość

Bezdomna

Katarzyna Michalak

Znak

978-83-240-2402-5

158

Dzieciaki świata

Martyna Wojciechowska

G+J National Geographic

978-83-7596-507-0

151

21

2

24

2

22

15

4

Anna German o sobie

Mariola Pryzwan

MG

978-83-7779-084-7

145

23

23

2

Nowe fikołki pana Pierdziołki

Jan Grzegorczyk, Tadeusz Zysk

Zysk i S-ka

978-83-7785-212-5

142

nowość

Pieśń o poranku

Paullina Simons

Świat Książki

978-83-7799-740-6

141

25

nowość

Korzenie niebios. Uniwersum Metro 2033

Tullio Avoledo

Insignis Media

978-83-63944-08-7

140

26

nowość

Wielki Gatsby

Francis Scott Fitzgerald

Znak

978-83-240-2060-7

138

Zysk i S-ka

978-83-7785-112-8

128

27

25

4

Pan Pierdziołka spadł ze stołka. Powtarzanki i śpiewanki

28

19

2

Mapy. Obrazkowa podróż po lądach, morzach i kulturach świata

Aleksandra Mizielińska, Daniel MizieDwie Siostry liński

978-83-608-5095-4

118

29

20

3

Zostań przy mnie

Harlan Coben

Albatros

978-83-7885-615-3

114

Ukryta, tom 10. Dom nocy

Kristin Cast, P.C. Cast

Książnica

978-83-24580-97-2

110

30

nowość

Lista Bestsellerów – © Copyright Biblioteka Analiz 2013

24

Lista bestsellerów „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI” jest przedrukowywana w „Rzeczpospolitej”, w tygodniku „Angora”, magazynie „Literadar” oraz prezentowana w programie „Xsięgarnia” emitowanym w TVN24.

Jak powstaje lista bestsellerów „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI”? Zestawienie powstaje na podstawie wyników sprzedaży w ponad 300 księgarniach całego kraju, w tym w sieciach: Empik, Matras, regionalnych Domach Książki. Pod uwagę bierzemy wyniki sprzedaży z 30 dni, zamykamy listę 15 dnia miesiąca poprzedzającego wydanie aktualnego numeru „Magazynu”. O kolejności na liście decydują punkty przyznawane za miejsca 1-5 w poszczególnych placówkach księgarskich; przy czym za pierwsze miejsce dajemy 5 punktów, za piąte – 1.

b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l i p i e c

2 0 1 3

11


Bestsellery Jane, która znajduje miłość życia, nie potrafi jednak zerwać z przeszłością, wie bowiem, że – jak mówią – „rodzina jest naszą krwią i ciałem”, a „kiedy tracisz rodzinę, tracisz wszystko”. Waha się więc… A swoją drogą, czy rzeczywiście – jak utrzymuje Harlan Coben (to dopiero nadmuchana wielkość!) – „w tym gatunku nie ma nikogo lepszego”. W „Bombie. Alfabecie polskiego szołbiznesu” Karolina Korwin-Piotrowska zadaje pytanie z gatunku fundamentalnych, szkoda jedynie, że odpowiada na nie półgębkiem: „Czy geje – jak głosi plotka – rządzą szołbiznesem i mediami w Polsce? Polityczna poprawność nakaże zaprzeczyć, ale zdecydowanie coś jest na rzeczy”. A jest, jest?

14

„Błysk rewolwru” Wisławy Szymborskiej to odpowiednik „Kronosa” Witolda Gombrowicza. Tyle, że jeszcze gorszy. Ostatnio, o noblistce w TVN-ie dyżurny kretyn opowiadał, że napisała 350 wierszy oraz wspaniałe limeryki, lepieje i moskaliki. Tym ostatnim poświęcił najwięcej czasu, bo to przecież tak urocze, że Szymborska miała poczucie humoru. I to jakże niepospolite! Teraz, po „Błysku rewolwru” możemy zachwycać się prozą, zdaje się, że jedyną, laureatki literackiej Nagrody Nobla, powstałej w zamierzchłych czasach jej dzieciństwa. Kompletne barachło.

15

„Szmaragdowa tablica” Carla Montero znowu podnosi problem złych i dobrych nazistów, między wierszami dopowiadając, że byli to Niemcy. Powtórzmy zatem: ci, którzy służyli w Waffen SS byli zbrodniarzami wojennymi.

16

Nasze życie zależy od nas – do tego odkrywczego wniosku dochodzi Katarzyna Grochola w swojej najnowszej książce „Trochę większy poniedziałek”. Grochola w stałej formie, ani lepszej ani gorszej. Constans.

17

„Półgłosem zawołała jego imię. Bez odpowiedzi. Świergot ptaków ucichł na chwilę, lecz potem rozbrzmiał z nową siłą. I nagle ogarnął ją strach, intensywny, pulsujący. Odwróciła się i zaczęła szybko biec, próbowała odnaleźć drogę powrotną, ale nie znajdowała żadnych znajomych miejsc. Czy mijała już tę grupę drzew? Nie pamiętała, żeby widziała wcześniej mrowisko. Znów zawołała jego imię, tym razem głośniej, a w jej głosie pojawiła się panika. Czy on nie odpowiada jej dla żartu? Jest gdzieś blisko, czuła, że ktoś tam jest… Jej strach zaczął się przeradzać w gniew. Posuwa się za daleko. Musiał zauważyć, że teraz woła go na poważnie. Koniec zabawy. Już nie wyobrażała sobie, że jest nastolatką, która biega po lesie szczęśliwa i zakochana. Była niemal pięćdziesięcioletnią kobietą z grubymi nogami. Kobietą, która się boi. Gdy

18

12

b i b l i o t e k a

a n a l i z

zauważyła postać przy drzewie, nie od razu dotarło do niej, co widzi. Stanęła jak wryta i wbiła w nią wzrok. Jej mózg jakby się bronił przed przetworzeniem obrazu. Najpierw pomyślała tylko: »Wiedziałam, że ktoś tu jest«. A potem, w następnej sekundzie, jej umysł nie mógł się już dłużej bronić przed tym, co spostrzegały oczy. To była młoda kobieta. A stała tak dziwnie blisko drzewa dlatego, że była do niego przywiązana. Stała wyprostowana, tylko głowa opadła jej na pierś. Ubranie zwisało w strzępach i wszędzie było pełno krwi”. Chcesz wiedzieć, Czytelniku, co było dalej? To sięgnij po „Wielbiciela” Charlotte Link. Beata Pawlikowska uważa, że 99 proc. ludzi nosi w sobie fałszywe kody podświadomości. Należy je poznać, zrozumieć i zapisać na nowo. Co, oczywiście, ułatwi lektura „Księgi kodów podświadomości”.

19

Bohaterka „Bezdomnej” Katarzyny Michalak za sprawą jednej osoby straciła wszystko: rodzinę, dziecko, dom. Sama o sobie myśli już jak o odpadzie nadającym się jedynie na wysypisko śmieci. I oto ta sama osoba wyciąga do niej rękę? Okrutny żart, wyrzuty sumienia, a może zupełnie co innego?

20

„Dzieciaki świata” Martyna Wojciechowska napisała m.in. dlatego, że dość miała już czytania swej córce „historii o kolejnej księżniczce, która marzy o księciu na białym koniu i szybkim zamążpójściu”. To równie dobra motywacja, jak inne, a może i lepsza.

21

Książka Maroli Pryzwan „Anna German o sobie” nie znalazłaby się nigdy na liście bestsellerów, gdyby nie zamieszanie wokół rosyjskiego serialu o naszej piosenkarce (dlaczego sami tego filmu nie zrobiliśmy, zamiast wydawać pieniądze na… – wpisz sobie, Drogi Czytelniku, jakikolwiek tytuł finansowany przez Polski Instytut Sztuki Filmowej). Przy okazji rozbłysła gwiazda Joanny Moro z Wilna rodem, odtwórczyni roli Anny German. Paweł Korsun w tygodniku „Sieci” zauważył, że aktorka, od czasu tej serialowej fuchy „jest permanentnie z siebie zadowolona”. Bóg raczy wiedzieć dlaczego, skoro najbliższe jej uszom są – jak dobitnie stwierdza dziennikarz „Sieci” – słonie.

22

„Nowe fikołki pana Pierdziołki” Jana Grzegorczyka i Tadeusza Zyska dyskontują sukces pierwszego tomu „Powtarzanek i śpiewanek” opowiadając m.in. o losach tytułowego bohatera, który wyprowadził się z Grajdołka i „krótko żył w Berlinie,/ gdzie armaty rzeźbił w glinie./ Potem zjawił się w Paryżu,/ zajął się sadzeniem ryżu”, by „w końcu stworzyć gdzieś w Meksyku/ szkołę rymu i wierszyków”.

23

p r z e d s t a w i a

„Pieśń o poranku” Pauliny Simons to kolejne kobiece porno. Raczej dla niewiast ubogich duchem, za to wychowanych na „harlequinach”. Powieściowa Larissa ma troje dzieci, a jednak wdaje się w romans z dwudziestolatkiem, odkrywając nieznane sobie pokłady namiętności, dotąd w niej tylko drzemiące. Rzecz udaje głębszą niż jest w istocie, ale ktoś może się nabrać na te, w sumie nużące, opisy łóżkowego baraszkowania.

24

„Korzenie niebios. Uniwersum. Metro 2033” Tullio Avoledo dzieją się w postapokaliptycznych Włoszech, gdzie trwają poszukiwania ostatniego członka kolegium kardynalskiego. Ach ci niepoprawni katolicy… Nawet Apokalipsę przetrzymają.

25

Kolejna ekranizacja „Wielkiego Gatsby’ego” Francisa Scotta Fitzgeralda przypomniała czytelnikom o tej, może przecenionej, ale na pewno zasługującej na uwagę powieści. Zresztą, o czym tu mówić! To już klasyka, której nie znać – wstyd.

26

Znacie Państwo taki wierszyk? „Płyną Smerfy łódeczkami,/ wymachują majteczkami,/ tego szkoda, tego szkoda/ wyrzucimy tego smroda”. Powiedzmy, że literacko utwór jest niedoskonały, ale czego tu wymagać od podobnej twórczości. „Pan Pierdziołka spadł ze stołka. Powtarzanki i śpiewanki”, żerują na naszych resentymentach dotyczących także i takiej działalności artystycznej (?).

27

„Mapy. Obrazkowa podróż po lądach, morzach i kulturach świata” Aleksandry Mizielińskiej i Daniela Mizielińskiego – podobno dzieci to lubią, dorośli też i to z całą pewnością.

28

Na Bar Micwie, opisanej z detalami przez Harlana Cobena w „Zostań przy mnie”, bohater uroczystości „pojawił się z dwiema… Ray nie był pewny, jak nazwać towarzyszki chłopaka, ale chyba najlepszym określeniem byłoby »ekskluzywne striptizerki«. Dwie superlaski wprowadziły małego Irę do Sali, epatując dekoltami. Ray miał przygotowany aparat, przecisnął się do przodu, kręcąc głową. Ten dzieciak miał trzynaście lat. Gdyby kobiety o takim wyglądzie tuliły się tak do Raya, kiedy był trzynastolatkiem, miałby erekcję przez tydzień”. Tylko przez tydzień?

29

W „Ukrytej”, dziesiątym (!) tomie „Domu nocy” Kristin Cast i P.C. Cast „Najwyższa Rada Wampirów poznaje wreszcie prawdziwą naturę Neferet, dzięki czemu Zoey i jej przyjaciele nie są już osamotnieni w konfrontacji z rosnącym w siłę złem”. R anking sporządziła K amila Bauman Komentarz Krzysztof Masłoń

30

k s i ą ż k i

l i p i e c

2 0 1 3



fot. Piotr Dobrołęcki

Trend czyni mistrza?

Rynek książek sportowych

K

siążki sportowe to dla wielu rynków rozwiniętych norma. W Polsce przez wiele ostatnich lat stanowiły niszę. Dopiero sukces biografii Leo Messiego uświadomił, że na opowieści o wielkich gwiazdach, wydarzeniach czy zawodach (i skandalach) jest popyt. Ale choć książki piłkarskie stanowią około 15 proc. oferty rynku, nie samą „nogą” jednak sport stoi. Wie to każdy kibic. Rozumieją to wydawcy. Jednak to czy uda im się spotkać ze zrozumieniem wzajemnym, zależy już nie tylko od nich. Mówi się, że tytuły sportowe to książka chwili. Jest to stwierdzenie prawdziwe jedynie połowicznie. Owszem, wielki try-

14

b i b l i o t e k a

a n a l i z

umf przyciąga uwagę szerokiej publiki i jest on na tyle ulotny, że albo „się uda”, albo nie… I to w zasadzie tyle, gdy idzie o tytuł naprawdę masowy. W przypadku innych, kwestia popularności tkwi często w… przypadku. To wówczas, gdy wchodzimy na nowy, nierozpoznany rynek. Kiedy indziej do sukcesu wiedzie wytrwała praca, profesjonalizm i budowana przez lata marka.

Jedyni w swoim rodzaju  Gdyby spytać zainteresowanych żeglarstwem o ich lektury, od razu wskażą jedną oficynę – Alma-Press. A przecież żeglarzy – łódkowych i na desce – u nas nie mało. Także tych z sukcesami. Jednak oferp r z e d s t a w i a

ta Alma-Pressu zdominowana jest głównie przez podręczniki najwyższej próby, co kilka lat wznawiane i uzupełniane, lecz dotyczące wyłącznie zagadnień szkoleniowych, nie ocierających się nawet o ducha zawodów, postaci czy innych ujęć w perspektywie wyczynowej. Najlepszym przykładem są „Regaty”, pozycja skupiona na kuchni zawodów i taktycznej rozgrywce. Podobną, silną i niewzruszoną pozycją na rynku książek o sztukach walki cieszy się bydgoski Diamond Books. Aikido, ju-jistsu, karate, kendo, odsłaniają na kartach jego publikacji swe tajemnice. Diamond Books to wydawca nie tylko podręczników o sztukach walki, ale również

k s i ą ż k i

l i p i e c

2 0 1 3


tytułów o szeroko rozumianej kulturze Japonii (włącznie z literaturą). Tutaj jednak również, poza wydaną przed blisko dekadą biografią „Trzej mistrzowie budo”, próżno szukać książek, jakie mogłyby wypłynąć szerzej, poza krąg pasjonatów. Być może z tego faktu wynikają co pewien czas próby „uszczknięcia” tematu przez innych? (AHA, Alma-Press, Książka i Wiedza, Inne Spacery). Jak widać, posiadanie silnej marki popłaca. Okupiona wieloletnim wysiłkiem praca, praktyczne rozpoznanie rynku, przetarte kanały dystrybucji – raz poza oficjalnym obiegiem księgarskim, kiedy indziej tylko przez niego – przynosi efekty. Być może dla dużych wydawców sztuki walki, żeglarstwo, jeździectwo to ledwie nisze. Zmieniłoby się to zapewne, gdyby znów światu objawił się ktoś na miarę Bruce’a Lee… Póki co jednak, owe „nisze” mają swoich mocnych gospodarzy, którzy uznają też, że wydawanie książek o charakterze bardziej popularnym mogłoby nie licować z ich pozycją i zaszkodzić profesjonalnemu wizerunkowi. Nie dotyczy to oczywiście wszystkich. Niezwykle ceniony na rynku alpinizmu katowicki Stapis doskonale łączy w swej ofercie tytuły wspomnieniowe, podręczniki oraz monografie wysokogórskie. Można powiedzieć, że alpinizm to sport specyficzny. Ale o to właśnie chodzi! Trzeba się wyróżnić, być „specyficznym”, odmiennym. Nie wolno pozwolić zlać się w jednolitą całość, sprowadzić do punktu w programie wiadomości sportowych. Zatem im oferta w temacie głębsza, tym lepiej.

Gdyby ten Kubica…  Kariera Roberta Kubicy w elitarnych zawodach Formuły 1 spowodowała natychmiast (umiarkowany) wysyp stosownych publikacji. Wszystko zniweczył jednak wypadek sprzed dwóch b i b l i o t e k a

a n a l i z

Grażyna Kozłowska

właścicielka wydawnictwa Buk Rower –  Skąd pomysł na wydawanie publikacji sportowych? –  Pomysł narodził się z własnych potrzeb. W 2003 roku praktycznie nie było książek dla sportowców-amatorów, a my zaczęliśmy jeździć w maratonach rowerowych i chcieliśmy podnosić nasze umiejętności, polepszać kondycję i osiągać lepsze wyniki. Nie robiliśmy żadnego badania rynku, po prostu wydaliśmy to, co sami chcieliśmy czytać. Zaczęło się od kolarstwa, potem doszło pływanie, bieganie, triatlon, no i oczywiście motocykle. Wszystkie tematy spotkały się z dużym zainteresowaniem wśród czytelników, ale zawsze na początku były własne potrzeby. –  Ile tytułów wydajecie? –  Rocznie od dwóch do czterech tytułów. –  Co było dotąd największym waszym bestsellerem? –  „Motocyklista doskonały” Davida L. Hougha, a jeśli chodzi o pozycje stricte sportowe to „Biblia treningu kolarza górskiego” Joego Friela. –  Dlaczego zdecydowaliście się na te właśnie dyscypliny? –  Nie wchodzimy w sporty, które są uprawiane przez niewielką grupę, nie wchodzimy w sporty drużynowe. Trafiamy głownie do sportowców-amatorów, ludzi traktujących sport jako sposób na aktywne życie, pasję, próbę przekroczenia własnych prywatnych granic. Sportowcy-zawodowcy mają własnych trenerów i rzadko kiedy słuchają rad innych. –  Czy państwa publikacje to głównie opracowania autorów rodzimych czy tłumaczenia? –  Tylko jeden tytuł jest polskiego autora. Przyczyna? Nie widzę na rynku autorów, którzy mają coś w tym temacie do zaproponowania. Na świecie są wydawnictwa, które zajmują się tylko sportem. Polscy pisarze sportowi skupieni są przy AWF-ach i przy związkach sportowych, co sprawia, że ich pomysły dotyczą zwykle wąskiej tematyki i przypominają prace magisterskie – są przeładowane specjalistycznymi procesami biochemicznymi i fizycznymi, a przez to trudne do czytania i zrozumienia. Często są to też peany na cześć jakiegoś działacza/sportowca. Dostrzegamy jednak zmiany. Pojawiają się autorzy/trenerzy (np. z klubów fitness), którzy starają się stworzyć dzieło bardziej uniwersalne, całościowo traktujące daną dyscyplinę, a jednocześnie piszą językiem zrozumiałym, prostym. –  Jak w państwa opinii prezentuje się rynek w Polsce na tle innych krajów? –  Słabo. Szczególnie jeśli porównamy się do Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Niemiec. Tak, jak moda na sport dla zdrowia/fitness/styl życia przyszła do nas zaledwie 10 lat temu, tak samo nasz rynek książki zadziałał z opóźnieniem. Wydawcy nie nadążają za czytelnikami. Ale to się szybko zmienia i sądzę, że za trzy lata będziemy mogli porównywać się z innymi, dobrze ukształtowanymi rynkami. –  Co stanowi mocną, a co słabą stronę tego typu publikacji? –  Mocne strony – książki mają znacznie dłuższe życie, rewelacyjnie działa marketing szeptany, klient sam poszukuje tytułu. Słabe strony – nie działa na nie promocja w miejscu sprzedaży i reklama ogólna, są podatne na sezonować (pory roku), ze względu na wąskie grono odbiorców (którzy często się znają lub działają na forach internetowych) są podatne na piractwo, są też trudne w tłumaczeniu i korekcie.

p r z e d s t a w i a

Rozmawiał Tomek Nowak

k s i ą ż k i

l i p i e c

2 0 1 3

15


lat… A może nie wszystko? Sukcesy polskich kierowców w rajdzie Dakar i innych rajdach terenowych oraz w rozmaitych seriach wyścigowych, przejście Adama Małysza do ścigania samochodowego, a ostatecznie powrót za kółko samego Kubicy, podtrzymały zainteresowanie sportami motorowymi. Jednak ostatnie wydawane u nas tytuły „rajdowe” to niemal „prehistoria”! („Marian Bublewicz. Wspomnienia” z 2005 roku). Być może przełomem okaże się tu wydana dopiero co sportowa biografia „Sébastien Loeb. Mój styl jazdy” (SQN)? To bardzo zgrabne, nowoczesne połączenie osobistych wspomnień z rajdową praktyką – przebogatą wiedzą i doświadczeniem dziewięciokrotnego mistrza świata WRC. W sumie samochodowe ubóstwo dziwić nie powinno, skoro na temat wyścigów na żużlu, w których od lat mamy supersilną ligę i osiągamy znacznie liczniejsze, światowe sukcesy, też książek nie za dużo. Szerzej przebiła się refleksyjna „Szybkość nie wybacza nikomu” (Videograf). Natomiast zdecydowanie mniej znane są biografie: „Zenon Plech. W cieniu złota” (Jagart), „Dlaczego dopiero teraz?! Gollob Mistrzem Świata: historia prawdziwa” (WhiteRed). Iście fanowską atrakcję stanowi zaś limitowany album „Leigh Adams – 15 sezonów” (propaganda x). Trochę inaczej wygląda sprawa z dyscyplinami, które posiadają silne tradycje (kolarstwo) albo darzone są niezwykłą uwagą mediów (tenis). W „peletonie” wydawców rowerowych uczestniczy wielu, bowiem sporty rowerowe (nie tylko kolarstwo szosowe) stały się na tyle popularne, że do tematu pragnie podłączyć się spora liczba rozmaitych oficyn. Mar-

16

b i b l i o t e k a

a n a l i z

Rafał Idzik

redaktor wydawnictwa Stapis –  Skąd pomysł na wydawanie publikacji alpinistycznych? –  To próba połączenia własnych pasji i kontaktów z biznesem. –  Ile tytułów publikujecie każdego roku? –  Około pięciu-sześciu tytułów rocznie w nakładzie nie przekraczającym 2000 egz. –  Jaka książka była dotychczas największym waszym bestsellerem? –  „Dotknięcie pustki” Joe Simpsona. Publikujemy już czwarte jej wydanie. –  Czy rozważaliście również możliwość sięgnięcia po inne książki sportowe? –  Podejmowaliśmy próby, ale zniechęciła nas kiepska sprzedaż. –  Czy państwa publikacje to głównie opracowania autorów rodzimych czy tłumaczenia? –  Zdecydowana większość to tłumaczenia. Autorzy zagraniczni mają większe osiągnięcia w tej dziedzinie sportu i więcej jest książek obcojęzycznych na ten temat. –  Jakimi kanałami, narzędziami promocji, docieracie do swoich klientów? –  Poprzez własną stronę internetową oraz recenzje w czasopismach branżowych. –  W jaki sposób dystrybuujecie państwo swoje książki. –  Poprzez hurtownie. –  Wiele mówi się obecnie o presji na tworzenie publikacji elektronicznych. Czy wydajecie już e-booki? –  Jeszcze nie – mamy na koncie tylko jeden audiobook. –  Jak rynek w Polsce prezentuje się na tle innych krajów? –  Słabo. –  Co stanowi jego mocną, a co słabą stronę? –  Mocną stroną są autorzy, a słabą zainteresowanie współczesnego Polaka czytaniem.

Rozmawiał Tomek Nowak

ką zdecydowanie najlepiej rozpoznawalną na tym obszarze jest Buk Rower, oferujący zestaw podręczników i poradników treningowych. Na przeciwległym biegunie sytuują się potentaci szukający potencjalnego bestsellera w głośnych ostatnio wydarzeniach, jakie wstrząsnęły kolarskim światem (SQN, Znak). Na „korcie” z kolei przewodzi wyraźnie Bukowy Las ze swą serią biografii najlepszych tenisistów ostatnich dekad (Agassi, Federer, Nadal, Sampras) i znakomitą retrospektywą „Borg, McEnroe i złota era tenisa”. Poza nim jednak temat ten podejmowany jest przez innych sporadycznie. Zatem bombardowanie w telewizji kolejnymi szlemami, turniejami ATP i WTA nie wystraczy? To wciąż za mało? Przynajmniej na to, by dodać odwagi wydawp r z e d s t a w i a

com, bo tytuły poświecone niezwykle medialnym przecież sportom takim jak siatkówka, koszykówka czy boks to raptem sączące się co roku wąską strużką pojedyncze tytuły. Rozsiane po różnych wydawnictwach, często małych czy naukowych, o ogromnej rozpiętości tematycznej nie mają praktycznie szansy zaistnieć szerzej. Co gorsza, oferta w niektórych dyscyplinach, choćby mającej ogromne tradycje szermierce, zionie po prostu pustką. Pod tym hasłem pojawiają się np. pozycje o kendo czy mieczach samurajskich… Swoisty wypełniacz stanowią tu „wyroby ksiażkopodobne”. Są to publikacje bardzo zróżnicowane merytorycznie, często bogato ilustrowane, ale kosztem treści. Dostępne masowo, głównie w marketach, jako jedyne w swej dziedzinie, niejako „załatwiają” temat. A przynajmniej tymczasowo łatają dziurę.

k s i ą ż k i

l i p i e c

2 0 1 3


Dobry nakład  Nie da się opisać całego rynku książek sportowych w tak krótkim tekście. Zawsze ktoś bądź coś zostanie pominięte. Chodzi jednak o to, by zauważyć pewne tendencje, bo to one kształtują obraz medialny całego rynku, a pośrednio również pozycję wydawcy tego typu publikacji, jak i jego wzajemne relacje z nabywcą. Tak naprawdę dopiero wizyta w jednej z istniejących internetowych księgarni specjalistycznych (sendsport.pl, sporty. pl, maraton.net.pl) uświadamia, jakie bogactwo tematów oferuje sport – od przygotowania, przez treningi, wsparcie pozatreningowe (odnowa, żywienie), statystyki, opisy historyczne, po życiorysy oraz monografie dyscyplin i zawodów… I choć trudno to ogarnąć, zdecydowanie warto analizować. Na rynku książek sportowych 3 tys. egzemplarzy stanowi dobry nakład. Bestsellery (poza piłką nożną) osiągają sprzedaż na poziomie około 30 tys. egzemplarzy. Jeśli wzbudzi to u kogoś zazdrość, warto pamiętać, że za publikacją tychże stoją często pasjonaci, a nie trzeźwo rachujący biznesmeni. Ich szacunek poziomu ryzyka wygląda nieco inaczej. Ceny tytułów sportowych rozpoczynają się zwykle na poziomie 20 zł (wydawnictwa prasowe z pominięciem serii za 9,99 zł). Zwykle jednak wahają się w przedziale 30-60 zł. Wyżej wyceniane są oczywiście albumy, osiągające grubo

ponad 100 zł, ale tych pojawia się stosunkowo niewiele. Słabość rynku publikacji sportowych to nie tylko skutek płycizn polskiego rynku książek w ogóle. Łatwo zauważyć, że nie potrafimy skutecznie dyskontować sukcesów, wydarzeń, gorących tematów. Gdzieś podskórnie wciąż pulsuje przekonanie, że czemuś to uwłacza. Czemu konkretnie? Książce? Wydawcy? Jego dobremu samopoczuciu? Problemów tych nie mają najwyraźniej wydawcy młodsi. Rozumiejący, że prowadzą z czytelnikiem rodzaj biznesowej gry. Ich oferta stanowi odpowiedź na pytanie rynku, który, coraz silniej zdywersyfikowany, stanowi nieustanną zagadkę. Nie wiadomo w zasadzie czy większe obłożenie danej dyscypliny pieniędzmi nie znajduje wprost przełożenia na pogłębienie danego obszaru, zwiększenie popytu na konkretne publikacje. A jako że propozycji ze strony wydawców braknie, szanse, że się tego dowiemy są znikome… I tak to się (nie) kręci. Wydawcom też trudno się dziwić. Zwykły obieg sprzedaży niekoniecznie gwarantuje dotarcie do zainteresowanych. (Można by kiedyś spytać kibiców na jakiejś imprezie, kiedy ostatnio byli w księgarni…). Inaczej zaś dotrzeć jest trudno i drogo. Pojawić się z książkami na imprezie tematycznej, oznacza przebrnąć przez niezliczone opory, zapłacić ładnych „parę” złotych i… niekoniecznie odnieść sukces. Bo na książkę sportową wyłożyć trzeba te około 50 zł,

a tu naokoło koszulki, szaliki, kiełbaski i inne atrakcje… A do tego braknie tradycji czytania wśród kibiców. Między innymi przez wieloletni grzech zaniechania – nietraktowanie rynku sportowego jako godnego zainteresowania. Inną kwestią jest kultywowane przez całe lata suche ujmowanie problematyki sportowej przez autorów rodzimych, także tych, po których należałoby spodziewać się pióra lżejszego, a więc publicystów. Na naszych oczach zachodzą jednak dynamiczne zmiany. Widać to po wzrastającej liczbie tytułów sportowych, również tych popularnych. Dzieje się to głównie za sprawą wydawców nowych, rozumiejących lepiej specyfikę współczesnej komunikacji z klientem. Umiejących wyrwać się z marazmu wszechmocnej recenzji, jako najlepszego środka przekonującego nabywcę do zakupu. Współczesne media bardzo szybko „przepychają” kolejne wydarzenia. Zawody tu i tam, w krykiecie, tenisie, boule, siatkówce, brydżu… Nie wystarczy upatrzyć sobie jednego zdarzenia i wokół niego budować jakąś długoterminową działalność. Trzeba wciąż poszukiwać nowych możliwości i kreować je wraz ze sportowcami, klubami, działaczami. Książka była i pewnie jeszcze długo pozostanie formą nobliwego uczczenia czyichś osiągnięć czy choćby barwną „relacją z życia” w perspektywie stadionu, parkuru czy sali. A że można na tym dodatkowo trochę zarobić?…

Tomek Nowak


Wędkarstwo i literatura

Literatura złowiona na wędkę ędkarstwo to od lat jedna z najpopularniejszych letnich rozrywek. Uległo jej niemało literatów, czego dowody odnajdujemy także w ich dorobku. W krajowym piśmiennictwie temat wędkarski związany jest głównie z dorobkiem literackim Kornela Filipowicza. Wcześniej nie był przedmiotem istotnej kreacji artystycznej, występował marginalnie („Pamiętnik” Jana Chryzostoma Paska, nowele Adolfa Dygasińskiego, proza Józefa Weysenhoffa, Elizy Orzeszkowej, Sergiusza Piaseckiego, Ferdynandów: Goetla i Ossendowskiego, Mieczysława Lepeckiego). W PRL zagadnienie wzięli na warsztat tak różni autorzy jak: Krzysztof Coriolan („Zaczepy i brania”), Jerzy Lovell („Opowieści spod kija”) Igor Newerly („Za Opiwardą, za siódmą wodą”) , Jerzy Putrament („Arkadia”, „Balet boleni”, „Z wędką przez cztery kontynenty”), Kazimierz Orłoś („Dom pod lutnią”), Bohdan Czeszko („Nostalgie mazurskie”), Rafał Wojasiński („Złodziej ryb”) czy Zbigniew Nienacki („Pan Samochodzik i Winnetou”, „Nowe przygody Pana Samochodzika”, ale także „Raz do roku w Skiroławkach”).

Pióro i wędka  Realizacja amatorskiego połowu ryb – jak definiuje się fachowo wędkarstwo – w prozie Filipowicza przejawia się różnorako. Zwykle to barwna opowieść o wędkarskiej wyprawie (ale oczywiście nie tylko o niej – np. „Dzień wielkiej ryby”). Korzystanie z arsenału specjalistycznego słownictwa wędkarskiego ograniczone zostało do odwołań do powszechnie znanych czynności, przedmiotów czy wyglądów. Są oczywiście wyjątki. Niewędkarz będzie miał zapewne kłopoty ze zrozumieniem zdania „śmiga delikatnie muszką”, odnoszącego się do specyficznej – szczególnie rzadkiej w czasach, gdy opowiadanie było wydane (lata 50.) – techniki muchowej. Inny przykład trudnych do pojęcia dla laika terminów stanowią nazwy akcesoriów wędkarza: dewonik, multiplikator, tripleks, karabińczyk, telewizorek, wodery… Prozaik przez niemal pół wieku trzymał w dłoni – wymiennie – pióro i wędkę, toteż nakreślił wyrazisty i plastyczny obraz swego hobby. Bohater Filipowicza – nierzadko alter ego pisarza – starzejąc się rozmyśla o śmierci, doskwiera mu kondycja – jednak, nie zważając na to, z lubością poddaje się węd-

18

b i b l i o t e k a

a n a l i z

fot. Piotr Dobrołęcki

W

karskiej namiętności. „To niewiarygodne, z jaką szybkością płynie czas nad wodą. To jest miejsce, w którym nie obowiązują kategorie czasowe” („Mój przyjaciel”). Skądinąd zwykle mało wiemy o głównym bohaterze tej wędkarskiej prozy. Można jedynie skonstatować, że ta pasja jest najważniejszą rzeczą w jego życiu: „O czym myślałem? O tym, dokąd pojadę następnym razem. Cóż to jest za dziwna siła, która odrywa nas od wszystkiego, jest mocniejsza od ambicji zawodowych, od polityki, kobiet, wódki – wydaje się być silniejsza niż życie!” („Mój przyjaciel”). „Jest to coś w rodzaju kalectwa, jakaś wrodzona ułomność natury, którą wielu mężczyzn przynosi ze sobą na świat, i nic nie jest w stanie ich z tego wyleczyć – ani wojna, ani miłość, ani starość. Bo rybołówstwo zaczyna się codziennie jakby od początku, od nowa”. („W dniu”).

Pożądanie wielkiej ryby  Niewątpliwie Filipowicz dotknął sedna wędkarskiej przygody. Tam gdzie pisze o „nienasyconym łowieckim atawizmie”, „pożądaniu ryby wielkiej”, dotyka sfery dla przeciętnego czytelnika-niewędkarza raczej dziwacznej. Prezentuje wędkarskie rytuały: gorączkowe podniecenie przed połowem, instynktowny wybór miejsca wędkowania, wędkarskie praktyki magiczne, tudzież sferę metafizycznych odp r z e d s t a w i a

czuć łowiącego – radość spełnienia, smutek zabijania: „Jeśli ta wielka, łagodna i spokojna radość spełnienia, którą przejęty był Ludwik cały, była czymś zmącona, to chyba tylko tym, że ryba, którą miał w koszyku, była jakoś zbyt łatwo zdobyta” („Trzy dni deszczu”). „Ryba była bardzo duża, znacznie większa od tych, które złowił Anglik i o wiele bardziej kolorowa. To wielkie uczucie radości i satysfakcji z pokonania i zdobycia ryby – opuszczało mnie. Oddalało się ode mnie i ulatniało, gdyż ani we mnie, ani dokoła mnie nie było niczego, co mogłoby to uczucie podtrzymać i utrwalić. Jak gdyby nawet moje najbardziej osobiste uczucie, moja miłość własna, mój egotyzm, miały sens istnienia tylko pośród ludzi! Śmierć tej wielkiej, pięknej ryby nie była mi w życiu do niczego potrzebna, mogłem pozwolić jej wrócić na dno głębokiej, zimnej, płynącej wody, w której żyła” („Radość w próżni”). Euforia z połowu u krakowskiego twórcy przeistacza się stopniowo w odruch ocalenia pięknego zwierzęcia. Śmierć ryby zaczyna nie mieć sensu, świat wraca do swojej powszedniości, a w niej potrzeba posiadania, zabicia ryby już nie istnieje. Łów kończy się na samym akcie złowienia. A autor skupia się na analizie zachowań wędkarza, porzuca charakterystykę zestawu wędkarskiego i jego zastosowania, nie stosuje dydaktyki wędkarskiej.

k s i ą ż k i

l i p i e c

2 0 1 3


Wędkarstwo i literatura „Jakie znaczenie ma dla rybaka wędka – ta strzelista i czuła jak czarodziejska różdżka rzecz, za pomocą której nawiązujemy kontakt ze światem, z którego istnienia większość ludzi nie zdaje sobie zupełnie sprawy. Ale dajmy spokój sprawom, których opisać się nie da” („Noc z mordercą”).

Wody się nie przejrzy  Wędkarz u Filipowicza to przeciętny człowiek, podróżujący wraz z ekwipunkiem, charakterystycznie ubrany, świadomy własnych możliwości. Otaczająca go rzeczywistość z reguły nie poddaje się naciskowi Klio, zgiełkowi cywilizacji, obyczajowym modom. Do świata, wykreowanego przez towarzysza życia naszej literackiej Noblistki, jak ulał pasuje opinia o wędkowaniu Oty Pavla: „Przede mną płynęła rzeka. Niebo człowiek widzi, las może przepatrzeć, ale wody nigdy się nie przejrzy. Do prawdziwej rzeki zagląda się jedynie wędką. Wreszcie doszedłem do tego właściwego słowa: wolność. Rybołówstwo to przede

wszystkim wolność. Iść całe kilometry za pstrągami, pić wodę ze źródeł, być samotnym i wolnym przynajmniej godzinę, dzień albo nawet tygodnie i miesiące. Wolnym od telewizji, gazet, radia i cywilizacji. Dziesiątki razy chciałem odebrać sobie życie, gdy już nie mogłem dłużej wytrzymać, ale nigdy tego nie zrobiłem. Pewnie w podświadomości pragnąłem jeszcze jeden raz pocałować usta rzeki i łowić srebrne ryby. To właśnie jako rybak nauczyłem się cierpliwości, a wspomnienia pomagały mi żyć”. Tematy wędkarskie w literaturze mają wprawdzie starożytny rodowód, jednakże kształt współczesnych form artystycznej refleksji o wędkowaniu określiła literatura nowożytna, głównie anglosaska. W literaturze brytyjskiej najdawniejszy zapis o wędkowaniu znajdziemy w końcu X wieku (opat Elfryk z Einsham), odtąd poprzez Chaucera do Heaney’a literatura ta pełna jest wątków wędkarskich – będących zarówno tematem, jak i obecnych poprzez środki stylistyczne. Chociaż większość ksią-

żek o łowieniu ryb ma charakter nieliteracki (opisowy, względnie instruktażowy), to autorzy zazwyczaj wzbogacają sferę instruktażową o przesłanie etyczne. W połowie XIX wieku wędkarstwo zaczyna być traktowane jako forma ucieczki od miasta i codziennej rutyny. Najciekawsze współcześnie książki poświęcone wędkarstwu pochodzą ze Stanów Zjednoczonych. Wyraźnie zaznacza się w pisarstwie Jacka Londona, Hermana Meliville’a (powieść „Moby Dick”) i Ernesta Hemingwaya (opowiadanie „Stary człowiek i morze”). Problematyka jest także znacząco obecna w literaturze rosyjskiej – vide „Królowa ryb” W. Astafiejewa, przedstawiająca surową naturę ogromnej przestrzeni Syberii – i czeskiej. Osobiście polecam do przeczytania „Śmierć pięknych saren” Oty Pavla. Gwoli zachęty pochodzący stamtąd cytat: „Chcesz być szczęśliwy jeden dzień – to się upij! Chcesz być szczęśliwy trzy dni – to się ożeń! Chcesz być szczęśliwy całe życie – zostań rybakiem!”. Tomasz Zb. Zapert


Rozmowa numeru Rozmowa z Edą Ostrowską

W erotycznym zachwyceniu słońcem

20

b i b l i o t e k a

a n a l i z

fot. archiwum

–  „Oto stoję w deszczu ciała”, to poetycki zapis końca lat 70., początku 80., epoki siermiężnej, a przecież na kartach pani książki barwnej, choć nie wesołej. To świat jakiego dziś już nie ma, nie tylko w wymiarze rzeczywistym, także duchowym. Czy zgodzisz się z tym? –  Rzeczywistość tamtych lat postrzegam jako barwną, wręcz magiczną, jednocześnie zwyczajną i nadzwyczajną jak kwitnąca zawrotnie łąka. Byłam młoda, zachłanna na śmierć i życie, oba żywioły fascynowały. Brak masła, majtek, papieru toaletowego miałam w dupie, jeździłam stopem, samotna jak galaktyka w erotycznym zachwyceniu słońcem, wodą, buzującym powietrzem. Nocowałam w piwnicach z głową na kamieniu i w łożach z poduchami, jak podleciało, jadłam chleb z cukrem lub z kawiorem, paliłam sporty przez fifkę albo marlboro, pall malle. Bywało, że mieszkałam na hip-chatach, malowaliśmy ubrania, robiliśmy ozdoby, kołysaliśmy w rytm hare-krishna, paliliśmy trawkę, haszysz. Podróżowaliśmy do gwiazd. Na zlotach nieraz nasze namioty płynęły z błotem w cudownym chichocie. Rewolucja. Zastępy roztańczonej młodzieży, kolorowej jak motowidło. W dramacie tamtych lat można znaleźć najprzedniejszy humor. Kiedy mijaliśmy się, ze śmiechem i dreszczykiem grozy, na ulicach wielkich miast z ogromnymi parcianymi worami bądź gigantycznymi torbami suszu (suchych makowin gromadzonych na zimę), jak na zwariowanym planie filmowym, pod nosem funkcjonariuszy MO, wśród tłumów cisnących się do autobusu. Wszystko mogło się zdarzyć, nawet najbardziej nieoczekiwany scenariusz. Genialna reżyseria. Młodość. Życie i śmierć na jednym planie rozchwytywane. Minęło wraz z pokoleniem, stając się żertwą historii. –  W tej opowieści można znaleźć nuty nostalgii, tak jakbyś już pisząc ten swoisty dziennik, czuła, że to są chwile ulotne, za którymi być może kiedyś przyjdzie tęsknić, nawet jeśli wtedy doświadczane były bardzo boleśnie.

–  Panicznie bałam się przemijania, w każdej sekundzie drżałam z lęku o tę malutką cząsteczkę wodoru. Nie. To zbyt cudowne, tragiczne, kosmiczne żeby mogło trwać. Czepiałam się śmierci jak pięknej pani z ziół buzdyganem. Wariowałam z rozpaczy i szczęścia w jednym momencie. Życie brzmiało niczym zaklęcie. Baśń zwierzęca rozpięta nad owocową meszką. Żyję tęsknotą za najlepszą cząstką. Nie pragnąc spełnienia. –  „Oto stoję w deszczu ciała” to też przejmująca opowieść o niedostosowaniu, o odrzuceniu, czy wręcz o wycofaniu się młodej dziewczyny we własny świat. Świat poezji, ale też przecież narkotyków i samozniszczenia. Wznowienie tego tomu ukazuje się po 30 latach. Jak dziś patrzysz na tamte doświadczenia? Czy narkotyki więcej dały, czy więcej zabrały? Czytelnik może odnieść wrażenie, że w twoim przypadku – raczej to pierwsze. –  Najwięcej narkotyzowała młodość, odurzała do spodu. Cierpiałam, wrzucona w świat bez sensu, uzasadnienia. Nie rozumiejąca samej siebie, nieprzystosowana, rzucałam się w żywioły bez pojęcia. Gotowała się krew, a dusza śpiewała. Narkotyki, psychiatryp r z e d s t a w i a

ki są jak migawki – zaczarowana szosa na Mazurach, wielogodzinne czekanie na stopa i lasów kajdany. Zabierały rozum, kontakt z rzeczywistością, zdrowie, a niejednokrotnie życie. Wszechobecność śmierci potęgowała smak. Nie eksperymentowałam, nie próbowałam. Umierałam. Z pragnienia miłości, Absolutu jakkolwiek pojętego. Splot doświadczeń, wrażliwości, ciśnienie epoki. W oparach maku, przyjaźni, miłości szybko dorosłam. Do zapaści, śpiączki, w efekcie depresji trwającej 25 lat. Wtedy musnęłam Tajemnicę, jaką jest Bóg, toteż mimo wysokich kosztów podoba mi się moje życie szczere i naturalne. Nowa redakcja niesie kosz z kwiatem akacji. Zdyscyplinowany poetycki język maluje uroki, wołając o gest czułości tego, który czyta strofy. –  „Został po człowieku jeden zdziwiony papieros i łyżeczka dobrej herbaty”, piszesz i można odnieść wrażenie, że w tej metaforze można by zmieścić wielu młodych, zbuntowanych, niedostosowanych i na swój sposób przegranych. –  Ale ten papieros i cudowna łyżeczka herbaty nigdy się nie wyczerpią. Rozmawiał Łukasz G ołębiewski

k s i ą ż k i

l i p i e c

2 0 1 3


Co czytają inni

Zapomniana sztuka P

isanie odręczne ma wiele zalet. Wciąga nas w relację ze słowem pisanym, zmysłową, bezpośrednią i indywidualną, naszą osobowość zaś otwiera dla świata. To słowa Philipa Henshera, autora tomu „The missing ink” (Macmillan), w którym zastanawia się, dlaczego utracona sztuka posługiwania się piórem wciąż ma znaczenie. Moje koleżanki w pracy przynoszą mi do rozszyfrowania listy pisane odręcznie czy dokumenty z odręcznie naniesionymi uwagami. Jednocześnie proszą mnie usilnie, bym nie zostawiał im moich notatek, dyspozycji, próśb, sugestii. „Przyślij mail albo sms, żadnych karteczek!”, życzenia są stanowcze i jednoznaczne. A przecież w szkole podstawowej miałem kaligrafię… Jak to możliwe, że potrafię odczytać przeróżne bohomazy i grafologiczne dziwolągi, sam zaś bazgrzę jak kura pazurem? Cóż, odpowiedź jest prosta: brak ćwiczenia. W pierwszej klasie stawiałem literki jak każdy, co mnie srodze nudziło, bo pisać nauczyłem się już wcześniej. To wyprzedzenie kolegów nie wyszło mi na dobre – znudzenie sprawiło, że przestałem się przykładać do zadawanych ćwiczeń, wydawało mi się, że już to znam, wszystko umiem. W pewnym momencie mój kajet wpadł w ręce ojca, który miał bardzo piękny, wyrobiony charakter pisma. I skończyło się zadzieranie nosa – jako jedyny w klasie chodziłem na lekcje z małym kałamarzem, obsadką i pudełkiem stalówek, w domu zaś przepisywałem za karę zeszyty. Pomogło? Mimo wszystko niewiele – maturę pisałem drukowanymi literami, co mi expressis verbis nakazano. Ale na studiach największą frajdę sprawiała mi typografia – nagle okazało się, że umiem, potrafię pisać, zmieniać style, imitować. Zostawiałem czytelne notatki, wysyłałem kartki, które dało się bez kłopotów odczytać, bawiłem się w skrybę. Rozwinęło to, niejako mimochodem, umiejętność rozgryzania oryginalnych połączeń liter, co pozostało do dziś. Jednak przejście na komputer sprawia, że zapis odręczny staje się coraz mniej czytelny – „Übung macht Meister”, mawiają nie bez racji nasi sąsiedzi. Podobnie brzmi przekaz Henshera. Jego rozchwiany nieco i wybiórczy opis uroków i korzyści, jakie daje korzysta-

nie z pióra (wiecznego, maczanego, nawet długopisu – ważne, by treść zapisywać odręcznie na papierze) jest bardzo osobistą próbą odpowiedzi na pytanie, co takiego sprawiło, że nie umiemy już stawiać czytelnych liter. Respons nie jest trudny, można wręcz zdziwić się, że autor w ogóle zadaje takie pytania – dziś, gdy niemal każdy dysponuje komputerem, a każdy komórką z adekwatnymi aplikacjami, takimi jak twitter i facebook, zdumienie budzić może fakt, że ich użytkownicy potrafią się jeszcze podpisać imieniem i nazwiskiem. Etap krzyżyków przed nami, proszę się nie obawiać. Książkę Henshera wypełniają nadzwyczaj zajmujące pierdółki – oczywiście jest tu multum faktów, szczegółów, nazwisk, liczb, anegdot, statystyk, ale i bałamutnych stwierdzeń. „Pismo Hitlera pasowało do kogoś takiego, człowieka o ograniczonej edukacji” – trąci to analizą grafologiczną, którą skądinąd autor potępia. Wietrzę w tym potrzebę ekspiacji za uznanie ręcznie pisanych pamiętników Hitlera za autentyk przez Hugh Trevora-Roppera, znamienitego brytyjskiego historyka. Gdyby nie jego „ekspertyza”, nie wygłupiłyby się poważne gazety po obu stronach Kanału Kilońskiego. Cytowane jednak analizy znawców grafologii, Szwajcara i Amerykanina, stanowią doskonały przykład bezsensu tej „wiedzy” – to zgadywanka, humbug, podsuwanie odbiorcom tego, czego akurat oczekują. Pisząc o decyzjach Hitlera, Hensher nie wspomina ani słowem reformy pisowni, marginesowo – i opacznie – traktując również dekret z 1941 roku, nakazujący odejście od obowiązującej fraktury (kroju zwanego u nas „gotykiem”) na rzecz współczesnych, bardziej czytelnych. Bynajmniej nie stało za tym zainteresowanie okazywane przez Führera typografii – wymogła to wojenna ekonomia: w owych czasach wszystko drukowano w ołowiu, na odlanie fraktury szło więcej metalu niż na szczupłą antykwę łacińską. Armaty były ważniejsze od tradycji. Po raz kolejny trafiłem na książkę, której nie polecę do tłumaczenia – ciekawa, ale zbyt anglocentryczna, przy tym nadmiernie podkreślająca rolę i obecność autora. Grzegorz Sowula


Koszyk z książkami

Koszyk wegetariański Lato jest doskonałą porą, aby zmienić swój sposób odżywiania na lepszy i wprowadzić do swojej diety sezonowe warzywa i owoce. Dalszym etapem tej zmiany może być przejście na dietę wegetariańską. Przedstawiamy kilka interesujących publikacji dotyczących wegetarianizmu – jego istoty i filozofii. (kb) „Jak zostać wegetarianinem – 5 prostych kroków” Christie H. Beard to doskonały poradnik dla początkujących. Zawiera podstawowe informacje dotyczące wegetarianizmu, nie tylko jako diety, ale jako sposobu na życie. Autoka w pięciu krokach pokazuje, jak przejść proces przemiany. Oprócz tego zwraca uwagę na różnego rodzaju problemy, na jakie może natrafić osoba nie jedząca mięsa np. w restauracji czy na rodzinnym obiedzie. Odpowiada również za pytania, które często zadawane są wegetarianom np. dlaczego zostałeś wegetarianinem lub skąd pozyskujesz białko. Zastanawiasz się nad zmianą? Ten poradnik na pewno ci pomoże. Fundacja Źródło Życia, 22 zł

Nie bez powodu ta książka znalazła się w wegetariańskiej rubryce. „Jedz i biegaj” to autentyczna opowieść o pokonywaniu własnych słabości, wytrwałości i dążeniu do celu. Scott Jurek jest ultramaratończykiem, a do tego weganinem. Opisuje, jak wielki wpływ na jego życie miała choroba matki, trudne relacje z ojcem oraz przyjaciele, których spotkał na swojej drodze. To właśnie oni nakłonili go do zmiany nawyków żywieniowych. Scott dzieli się w tej książce swoimi doświadczeniami i przeżyciami. Pomiędzy rozdziałami umieszczono przepisy kulinarne oraz rady dla biegaczy. Świetna książka dająca motywację do działania. Wydawnictwo Galaktyka, 34,90 zł

Mamy także coś dla małego wegetarianina. Książka „Dlaczego nie jemy zwierząt?” uświadamia młodemu człowiekowi, że zwierzęta hodowlane nie różnią się od zwierząt, które mieszkają z nami w domu. Jednak mimo to są źle traktowane, przetrzymywane w złych warunkach, w zamknięciu, a nie w naturalnym środowisku. Autorka, Ruby Ruth, objaśnia istotę wegetarianizmu i jego sens, prościutko tłumaczy, jak bardzo ważny jest szacunek dla zwierząt, a co za tym idzie do samych siebie. Wielką zaletą książeczki są również piękne ilustracje autorki. To idealna pozycja dla malucha, który właśnie zaczął poznawać świat i zadawać pytania. Wydawnictwo Cień Kształtu, 29,90 zł

„Kuchnia wegetariańska” to bardzo praktyczna i zróżnicowania książka kucharska dla osób interesujących się dietą jarską. Przepisy pochodzą z różnych stron świata – od Azji po kuchnię śródziemnomorską. Receptury są ułożone tematycznie, przy każdej jest zaznaczona kaloryczność potrawy, trudność jej wykonania oraz rada doświadczonego kucharza. Dużą zaletą tej książki jest to, że skład dań jest dostosowany do produktów, które są dostępne w polskich sklepach. Myślę, że bez problemu każdy w tej książce znajdzie coś dla siebie, zarówno początkujący kucharz, jak i ten bardziej zaawansowany. Wydawnictwo Olesiejuk, 29,90 zł.

Kathy Freston, autorka książki „Weganizm – schudnij, uzdrów ciało, zmień świat”, zachęca do przejścia na wegetarianizm, aby poprawić swój stan zdrowia a nawet ducha. Niewielkim nakładem energii możemy zminimalizować ryzyko zachorowania na cukrzycę, choroby serca czy nawet nowotwory. Autorka zapewnia również, że taki rodzaj diety jest doskonałym sposobem do utrzymania stałej wagi ciała a nawet schudnięcia. Książka zawiera ciekawe porady dotyczące zminimalizowania kosztów produktów roślinnych, propozycję trzytygodniowego menu oraz listy zakupów. W poszczególnych rozdziałach na pytania związane z chorobami i stanem zdrowia odpowiadają lekarze i specjaliści. Studio Astropsychologii, 39,90 zł „Dieta roślinna na co dzień” Julianny Hever to bogate kompendium wiedzy na temat diety wegetariańskiej. W bardzo szczegółowy, lecz zrozumiały sposób opisane są składniki pożywienia, takie jak minerały i witaminy. Można dowiedzieć się, co jeść gdy mamy niedobór żelaza lub czego nie jeść, aby wchłanianie tego pierwiastka było lepsze. Autorka obala powszechne mity żywieniowe np. dotyczące tłuszczów ryb. W książce zawarte są również porady dotyczące diety kobiet w ciąży, ludzi uprawiających sporty czy roślinożernych dzieci. Autorka podkreśla, jak ważna jest zbilansowana dieta, a także ruch fizyczny. Wydawnictwo Galaktyka, 39,90 zł

22

b i b l i o t e k a

a n a l i z

Vesanto Melina i Brenda Davis, autorzy poradnika „Zostać wegetarianinem”, bardzo chwalą ten rodzaj diety i udowadniają, że dzięki niej każdy człowiek może dłużej pozostać w dobrym zdrowiu i cieszyć się życiem. Czytelnik znajdzie w książce informacje dotyczące suplementacji preparatami witaminowymi oraz dostosowywaniu diety do poszczególnych etapów życia człowieka. Najważniejsze dane zostały przedstawione w tabelach, dzięki czemu można szybko odnaleźć interesujące informacje. Ostatni rozdział zawiera przepisy na pyszne wegańskie śniadania, obiady, desery i przekąski. Wydawnictwo Harmonia, 59 zł Jeśli ktoś jeszcze ma wątpliwości, czy wegetarianizm to słuszna życiowa droga, niech koniecznie sięgnie po książkę Jonathana Safrana Foera „Zjadanie zwierząt”. Publikacja zdobyła światowy rozgłos, została przetłumaczona na 37 języków, osiągnęła ponad milionową sprzedaż. A wszystko zaczęło się od tego, że gdy autorowi „Strasznie głośno, niesamowicie blisko” urodził się syn, chciał dowiedzieć się, jak powinien go karmić i czym naprawdę jest mięso. Skąd pochodzi? Jak się je produkuje? Jak traktowane są zwierzęta i czy to ważne? Jak zjadanie zwierząt wpływa na gospodarkę, społeczeństwo i środowisko? Krytyka Polityczna, 34,90 zł

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l i p i e c

2 0 1 3


Między wierszami

Książki w Bieszczadach M

ałgorzata Gutowska-Adamczyk, Barbara Kosmowska, Renata Piątkowska, Krystyna Sienkiewicz, Przemysław Babiarz, Piotra Dobrołęcki, Grzegorz Gauden, Tadeusz Górny, Wojciech Grabowski, Jerzy Bralczyk, Jerzy Iwaszkiewicz, Jerzy Kisielewski, Sławomir Koper, Marek Przybylik, Krzysztof Potaczała, Paweł Potoroczyn, Eustachy Rylski, Stefan Szczepłek. To zacne grono w pierwszej dekadzie czerwca połączyły Bieszczady. A właściwie Bogdan Szymanik, szef wydawnictwa Bosz, który już po siódmy zorganizował Bieszczadzkie Lato z Książką. Imprezę niepowtarzalną i unikalną pod każdym względem. W której miałem honor uczestniczyć po raz pierwszy – ufam, że nie ostatni. Warto było wstać o brzasku w piątkowy poranek i udać się na lotnisko Okęcie, by zdążyć na samolot, który grupę gości imprezy zawiózł na podrzeszowskie lotnisko Jasiołka, skąd zostali odebrani przez odpowiadającą za przemyską część lata niewiastę o tycjanowskich włosach i niepokojąco dłuuuuuuugich nogach, czyli Agatę Zawadę. Stamtąd mikrobusem dotarliśmy do Krasiczyna –nasz pierwszy punkt kwaterunkowy. Zanim na dziedzińcu pałacowym skrupulatnie odrestaurowanej sadyby magnackich rodów Krasińskich i Sapiehów, otoczonej wypielęgnowanym parkiem inkrustowanym dwoma stawami oraz tulipanowcem – drzewem ozdobnym o żółtych kwiatach do złudzenia przypominających tulipany, odbyła się uczta grillowo-

pierogowa zwiedziliśmy oddalony o kilkanaście kilometrów Przemyśl. Miasto zapierających dech w piersiach widoków, zabytkowych świątyń unickich i katolickich, ze wszech miar wartych rekomendacji lodów serwowanych w 24 smakach oraz… carskiej kolekcji, czyli kilkunastotysięcznym zbiorze autografów i dedykacji zebranych na przestrzeni półwiecza przez Jana Cara i jego świętej pamięci syna Marka, prekursora internetu w Polsce. Późnym sobotnim popołudniem opuściliśmy urokliwe Pogórze Przemyskie udając się do Sanoka. Po drodze był wyjątkowo smakowity przystanek w Olszanicy, gdzie mieliśmy okazję obejrzeć siedlisko inicjatora Bieszczadzkiego Lata z Książką, czyli siedzibę wydawnictwa Bosz. Zawsze podejrzewałem, że dyrektor Szymanik ma doskonały gust nie tylko literacko-bibliofilski, co potwierdziło się, gdy poznałem jego małżonkę – Barbarę. Antrakt miał słodki wymiar także z powodu serwowanych w charakterze podwieczorku ciast. Z dumą podkreślam, że udało mi się poczynić „w tym temacie” największe spustoszenie. Nadmiar słodyczy nie przeszkodził literackim gościom w biesiadzie pod chmurką zorganizowaną przez sanockich włodarzy Ziemowita Borowczaka i Mariana Kurasza. Kaszanka, kiełbaska, smalec, kiszone ogórki, bigos, barszcz czerwony, do tego „Leżajsk” tudzież „Gorzka Żołądkowa” – czegoś chcieć więcej. Niedziela rozpoczęła się od wizyty w sanockim skansenie, położonym na

brzegu czystego (sprawdzałem) i rybnego (wierzę na słowo) Sanu. Zgromadzono tam kilkadziesiąt zagród charakterystycznych dla mieszkańców tego najludniejszego w międzywojniu, a wyludnionego po II wojnie światowej regionu Polski. A więc chałupy Bojków i Łemków, cerkwie unickie, kościółek katolicki, żydowskie sklepy etc. Jest co podziwiać. Podobnie jak w miejscowym zamku, gdzie ulokowało się muzeum najsławniejszego chyba artysty rodem z Sanoka – Zdzisława Beksińskiego. Swoją drogą nie polecam oglądania jego prac nieletnim. Ich widok może przyprawić o nocne mary, ponieważ niepokojąca twórczość malarza nacechowana była szkieletami, zwłokami, trumnami, samobójcami, upiorami i tym podobnymi koszmarami. Ale powyższe stanowiło oczywiście deser VII Bieszczadzkiego Lata z Książką. Jego trzonem były kiermasze i spotkania autorskie. Na frekwencję nie można było narzekać, co – być może – zadaje kłam alarmistycznym opiniom o upadku czytelnictwa w Polsce. Najbardziej zabiegana animatorka imprezy – „Boszowa” kierowniczka marketingu Aleksandra Fałkowska – okupiła aktywność bolesną opalenizną oraz zmęczeniem stóp. Niestety, ku ubolewaniu niżej podpisanego, nie dała się przekonać ani do łagodzącej spalaną skórę terapii kremowej, ani do masażu. Może za rok… Tomasz Zb. Zapert


Na-molny książkowiec

O uczonych księgach i tyłku służącej M

am kuzyna. Ów kuzyn oddaje się czytelnictwu trudnych książek. Wykłada na to stosowne środki finansowe. Własne. Chwała mu! Lubię mojego kuzyna, a nawet odczuwam coś w rodzaju dumy, że w Heidelbergu zdążył jeszcze studiować filozofię pod okiem Martina Heideggera. Otóż od kuzyna właśnie zaraziłem się przed laty prozą Thomasa Bernharda. Najwyżej cenię sobie „Autobiografie”, ale innymi książkami dziwnego Austriaka nienawidzącego rodzimej Austrii też nie pogardzę. „Autobiografie”, rzecz z połowy siódmej dekady minionego stulecia, stały się dla mnie najprzenikliwszym studium ludzkiej samotności, tak krystalicznie dojmującej, że czystość Bernhardowskiego destylatu zapiera dech, odbierając istnieniu sens. Żeby sięgać do trzewi trującego pisarza (nie dziwi mnie bynajmniej, że zachwyca się jego prozą nawet tak patologiczna osobowość, jak Elfriede Jelinek), trzeba i odwagi, i nie lada cierpliwości. Mistrz nie liczy się z czytelnikiem, funduje mu częstokroć cegłowate narracje bez jednego nawet akapitu na przestrzeni kilkuset stron. Taki kontakt wymaga skrajnego natężenia uwagi. W zamian otrzymuje się potężny cios w najgłębsze pokłady wrażliwości. Bernhardowski czas to dla mnie połowa siódmej dekady XX wieku. On owocował szczególnie interesująco. Można sprawdzić, w czym rzecz, bo Czytelnik właśnie opublikował przekład cegły pochodzącej z tego samego roku, co „Autobiografia” (1975). Oto „Korekta”. Trzysta sześćdziesiąt stronic, przedzielonych ledwie jednym akapitem. Z obowiązku krytycznego czuję się zobowiązany zaznaczyć coś, co chyba umyka krajowym recenzentom. Wszyscy (słusznie oczywiście!) podkreślają za wielkim Thomasem, iż jako pierwowzór głównej postaci posłużył mu Ludwik Wittgestein, jeden z najważniejszych w filozofii badacz kategorii prawdy. Lecz nikt jakoś nie zauważa, że do struktur logicznych Wittgensteina dopisuje Bernhard uparcie termin Prześwit. Czyli odsyła lektora wprost do ostatnich prac Heideggera; koncepcja Prześwitu to bowiem fun-

24

b i b l i o t e k a

a n a l i z

dament późnej Heideggerowskiej hermeneutyki. Oświeciło mnie: kuzyn-filozof, podatny na sygnały samotności egzystencjalnej, czyta pewnie „Korektę” przez filtr swego nauczyciela z Heildelbergu! I ja zresztą też tak widzę autora „Traktatu logiczno-filozoficznego” w oświetleniu prozy Bernharda. Bardzo to wszystko uczenie wywodzę, wiem. Niby że dałoby się o Trudnych Książkach pisać lżej, lecz bo ja wiem, czy warto? Bernhard to nie jest zabawka dla każdego, podobnie jak choćby Robbe-Grillet czy Max Frisch. Istnieje bowiem taka kategoria twórców, którzy nie przypominają tyłka służącej. Już spieszę z rozwiązaniem. Odwołuję się do pewnego wyznania Stanisława Lema. Zapytano go, kiedyż zdołał przeczytać zwały mądrych elukubracji, które następnie pozwoliły toczyć konwersacje z wysokiej klasy naukowcami. Zwierzył się, że nigdy, nawet w młodości, nie należał do grona miłośników klepania służącej po tyłku, miast tego wybierając lekturę skomplikowanych tekstów i w tym celu sięgał do wszelkich naukowych źródeł, nie bacząc na stopień ich komplikacji. Sądzę, że Lem, podobnie jak mój kuzyn i ja (od jakiegoś wszakże dopiero czasu) zaliczamy się do grupy czytelników, dzięki którym nie bankrutują edytorzy literatury pięknej najwyższego lotu. Przepraszam za brak skromności, jednak z wolna w przebiegu własnego życia chyba zmierzam do uchwycenia odpowiedzi na fundamentalne edytorskie pytanie: czy w ogóle prywatny wydawca, bez dodatkowego wsparcia, może sobie pozwolić na taką rozrzutność, jak Czytelnik, publikując „Korektę”. Sięgam zatem na stronę redakcyjną. I nie znajduję żadnej notki o ewentualnych donatorach. Co zresztą trochę dziwi. Bernhard nie znosił mentalności rodaków. Oni go jednaj – najsłuszniej w świecie – admirują. Ambasada austriacka powinna tedy sypnąć jakimś grosiwem, choćby dla tłumacza (Marek Kędzierski), który gotów jest nakładem własnego czasu przemierzać labirynt nieprostego tekstu. To kosztowne hobby, by tłumaczyć prozę takiego mizantropa z wyboru jak Bernhard alp r z e d s t a w i a

bo, żeby poszukać w innej stronie świata, mizantropa z konieczności, jak Salman Rushdie. Napomykam o Rushdiem nie bez kozery, albowiem właśnie ukazał się nowy przekład „Szatańskich wersetów”, pióra Jerzego Kozłowskiego. I dopiero gdy się sięga do tak porządnej roboty, jak w przypadku cytowanych translatorów, widać że małym kosztem opędzić przekładu się nie da, jeśli myślimy o adekwatnym do oryginału dziele zależnym. Dzięki tak zainwestowanym środkom wydawca niekiedy, nie za często ma się rozumieć, ma szansę zaapelować do kiesy ambitnego czytelnika, który wciąż jeszcze gotów jest wysupłać jakieś grosiki, by znajdować smak w tomach, dla innych kompletnie „nieczytable”. Fakt ten pozwala mi zachować wiarę w inteligencję tych dziesięciu procent inteligentów, którzy zawsze się porozumiewać będą nie tyle za pomocą młodzieńczych wspomnień o tyłku służącej, ale przywołają nieco trudniejsze lektury, zgoda, że niekiedy oprawione w mniej żwawą skórę. Chociaż skórzane oprawy coraz rzadsze, coraz, rzadsze… Osobiście zresztą tyłkiem służącej też bym nie pogardził. Gdyby nie fakt, że nigdy takiej moja uboga rodzina nie zatrudniała… Tadeusz Lewandowski Eda Ostrowska

„Oto stoję w deszczu ciała” Poet yck i dzien nik dwudziestoletniej, ponadprzeciętnie wrażliwej dziewczyny, pensjonariuszki szpitala psychiatrycznego. Opowieść snuta przez autorkę jest zapisem procesu dojrzewania, buntu przeciwko zastanej rzeczywistości, norm społecznych i relacji międzyludzkich, i ostatecznie – rozczarowania, które popycha do destrukcyjnych zachowań.

k s i ą ż k i

www.jirafaroja.pl •

l i p i e c

2 0 1 3


Pomagamy uczyć Tradycyjnie i nowocześnie

• podręczniki • zeszyty ćwiczeń • e-ćwiczenia • multibooki • atlasy • e-diagnozy • słowniki • gry edukacyjne • płyty audio • e-testy • płyty DVD • interaktywne rozkłady materiału • poradniki metodyczne • podręczniki online • multimedia wSiP – edukacja w najlepszej formie


Proza polska

Książki miesiąca

Elżbieta Cherezińska

Legion

Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2013, s. 800, 978-83-7785-221-7

P

Proza polska

o lekturze „Legionu” odnoszę wrażenie, że gdyby autorka postanowiła kiedyś napisać podręcznik do fizyki kwantowej, byłaby to lektura na tyle pasjonująca, że przekonałaby do studiowania tej dziedziny nawet tak zdeklarowanego humanistę jak ja. Po raz kolejny otrzymujemy wspaniale napisaną, niebanalną i poruszającą historię. Historię żywą, autentyczną, ukazującą w całej pełni zarówno jej pełny ludzki wymiar, jak i jej złożoność. To szczególnie ważne w przypadku opowieści o żołnierzach Brygady Świętokrzyskiej, utworzonej latem 1944 przez Narodowe Siły Zbrojne na terenie okupowanej Polski i podjętą przez Brygadę w styczniu 1945 roku, zakończoną sukcesem, próbę przedostania się do operujących na Zachodzie polskich sił zbrojnych. Czytelnik dostaje do rąk jedyną w swoim rodzaju historię okupowanej Polski, przedstawionej z perspektywy szeregowych ludzi ruchu oporu, mielonych przez wojenną machinę, których losy jeszcze

dobitniej podkreślają dramatyzm tamtych czasów. Bohaterowie książki to barwna paleta ludzkich postaw, przekonań, marzeń i działań. Tworzących obraz tak złożony, niejednolity i trudny do jakiejkolwiek oceny jak tylko była nią zapewne rzeczywistość czasu wojny. Co ważne, Cherezińska nie ocenia, nie potępia ani nie gloryfikuje. Postaci z kart „Legionu” to nie wyidealizowani bohaterowie, którzy mężnie i za wszelką cenę biją jednego i drugiego okupanta. To także, a może przede wszystkim, ludzie pełni obaw o jutro, chcący przeżyć w dramatycznej rzeczywistości następny dzień. Jak zwykle u Elżbiety Cherezińskiej nie brak znakomitych dialogów, humorystycznych scen i niespodziewanych zwrotów akcji. Walka z okupantem staje się w „Legionie” próbą pogodzenia zbrojnego wysiłku z chęcią zachowania pozorów normalnej egzystencji. W tym kontekście zwraca uwagę szczególnie postać Poli – niespełnionej aktorki, którą los zmusza do porzucenia marzeń o byciu adoro-

waną na rzecz odpowiedzialności za innych. Pochwała należy się także warstwie edytorskiej „Legionu”. Pomocne są okresowe przypomnienia kim jest dana postać, szczególnie wobec mnogości wątków i intensywności narracji. Sama autorka jest merytorycznie przygotowana nie tylko do dziejów Brygady, ale generalnie okupowanej Polski. Analogicznie do swoich innych prac, Elżbieta Cherezińska stawia na historyczną wiarygodność, tworząc społeczno-polityczne tło dla działań bohaterów powieści, z którego możemy czerpać wiedzę o dramatycznych losach naszego kraju w czasie wojny. Moja jedyna uwaga dotyczy zamieszczonych w środku dwóch identycznych map, pokazujących szlak Brygady na Zachód w 1945 roku. Być może lepszym pomysłem byłoby zastąpienie jednej z nich mapą Generalnego Gubernatorstwa gdzie głównie toczy się akcja „Legionu”. Nie zmienia to jednak bardzo pozytywnego wrażenia, jakie zostawia jego lektura. Jakub Morawiec

Paweł Potoroczyn

Ludzka rzecz W.A.B., Warszawa 2013, s. 352, 39,90 zł, ISBN 978-83-7747-833-2

O

kładka nie epatuje. Biała, zdystansowana, intryguje chłodem i znikomością ozdób, z których jedyną jest szpadel bez styliska, zastępujący literę „u”. Tyle okładka, a w środku? Nim rozejrzymy się po Piórkowie, trafiamy na nabożeństwo żałobne. Jest rok 1944, trwa okupacja, podczas której piórkowscy starają się jakoś żyć. Tylko główny bohater leży w trumnie. Niemal cała wieś zjawiła się w kościele. To ostatnia posługa wobec Jasia Smyczka, partyzanta, amanta i miejscowego artysty, który grywał na weselach, a teraz zginął nie wiadomo jak i nie wiadomo z czyjej ręki. Już kopią mu dziwny, pionowy grób, bo kazał się pochować na stojąco, a ksiądz Morga, spoglądając z ambony na swoje owieczki w tej zapomnianej parafii, wygłasza kazanie. Msza za partyzanta tuż pod bokiem Niemców, to ukoronowanie jego posługi księdza katolickiego, po matce żyda, który wcale nie chciał być księdzem, tylko żołnierzem. Jest tu jeszcze ktoś. Siedzi w ławce, podpiera ścianę pod chórem albo nudzi się

26

b i b l i o t e k a

a n a l i z

w bocznej nawie. Nikt na niego nie zwraca uwagi, bo to tylko bezimienny wiejski głupek. On właśnie opowiada nam tę historię. I jak to głupek, wie więcej niż wiejscy mądrale, zna przeszłość i przyszłość. Kapryśny i niesforny, ani chronologia, ani poczucie sensu nie mają dlań znaczenia, mieszając powagę i śmieszność, potrafi się nagle przerzucić się od wzniosłości do groteski, a snucie opowieści jest dla niego wartością samą w sobie. I plecie, aż zapiera dech. Brawurowo, zachwycająco, z wdziękiem gada, co mu ślina na język przyniesie, uwodząc czytelnika-słuchacza. Nagle chronologia oraz fabuła przestają być potrzebne. Przymuszając się, ułożymy ze szczątków informacji biografie bohaterów, czasem dość zawikłane, bo wiatr pognał ich w różne odległe strony świata, ale i tak wszyscy wylądowali w końcu w Piórkowie, które istnieje i którego jednocześnie nie ma, bo jak każdego opisanego miejsca, jego ranga jest symboliczna. Piórków i piórkowscy, czy też msza, podczas której nie sposób się skupić, wyp r z e d s t a w i a

zwalają w narratorze potrzebę opow iedzenia świata. Socjologia, geografia i biologia dają się usystematyzować chociażby poprzez opis wiatrów puszczanych przez poszczególne nacje. Aż dziw, że nikt wcześniej nie wpadł na tę ciekawą koncepcję, bo gazy to ludzka rzecz i „Ludzka rzecz, czyli Wstęp do nauki o wiatrach” to jedno z zabawnych nawiązań do tytułu. Narrator długo w powadze mszy nie wytrwa, jego uwaga znów ucieka na manowce i już pełnym wiejskich błędów językiem snuje kolejną prześmiewczą dissertację, dotyczącą sztuki i artystów, natury błota, kurzu, starości. Czasu mierzy się pustką w chłopskim żołądku, a wojnę, antycypują w swych gabinetach zamawiający ordery i odznaczenia wojskowi. Pochyleni nad trumną Smyczka, patrzymy na jego na odwyrtkę założone buty, słuchamy wiejskiego głupka, który wie więcej niż niejeden filozof i myślimy z żalem: jak długo przyjdzie nam czekać na kolejną powieść Pawła Potoroczyna? M ałgorzata Gutowska-A damczyk

k s i ą ż k i

l i p i e c

2 0 1 3


Biografie

Książki miesiąca

Mariusz Urbanek

Brzechwa nie dla dzieci Iskry, Warszawa 2013, s. 400, ISBN 978-83-244-0311-0

P

historia

o Bolesławie Wieniawie-Długoszowskim, Leopoldzie Tyrmandzie, klanie Kisielewskich, Jerzym Waldorffie i Władysławie Broniewskim czołowy biograf luminarzy rodzimej kultury zeszłego wieku tym razem rozkłada na czynniki pierwsze Jana Brzechwę. I czyni to z równie dobrym skutkiem jak w przypadku swych wcześniejszych książek. „Redaktorka zażądała, by w wierszu »Tańcowała igła z nitką« dodał postać krawcowej. Przecież igła z nitką nie mogą same uszyć fartucha, nawet tańcząc, potrzebny jest człowiek. Jego nieobecność to wyraz braku szacunku dla ludzkiej pracy. Kaczka dziwaczka nie może zmienić się w zająca, w dodatku całego w buraczkach. I po upieczeniu w brytfance trafić na półmisek, bo to sadyzm. Dziecko przywiązuje się do bohaterów bajek, a tu miałoby jednego z nich zjeść. Brzechwa powinien też zmienić morał bajki »Żuk«, bo, że biedronka nie chce wyjść za mąż za żuka (Stąd nauka jest dla żuka, żuk na żonę żuka szuka), to

przypomina rasizm. A już puenta bajki »Śledź« (Ach! Bo w życiu to najgorsze, kiedy śledź się wdaje z dorszem) jest absolutnie niedopuszczalna. Zniechęca dzieci do internacjonalizmu i bratania narodów, a więc zakrawa na imperialistyczny spisek” – tak postępowa krytyka oceniała w socrealizmie twórczość Brzechwy dla dzieci. Na personalny atak – w podobnym duchu – Leona Pasternaka odpowiedział fraszką: „Nareszcie uczyniłeś coś dla swojej sławy. Napisałeś wiersz o mnie! To temat ciekawy. Szukaj dobrych tematów. Ja to samo robię. Na tej, właśnie zasadzie, nie piszę o Tobie”. Na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych ubiegłego stulecia pisał też jednak – chociaż nie musiał – o planie sześcioletnim, bojownikach koreańskich, strajkujących górnikach francuskich, prześladowanych Murzynach w Oklahomie… W jego socrealistycznych strofach pojawiały się charakterystyczne figury epoki: bumelanci, bi-

kiniarze, kułacy, stachanowcy – o stonce nie wspominając. „Doskonale zdawał sobie sprawę z fasadowości swego poparcia i pustki ideologicznych zaklęć. Ale gotów był na wiele, nawet na bardzo wiele, w zamian za możliwość spokojnego i wygodnego życia. Pisał dokładnie tak, jak oczekiwała od niego władza. Złamał pióro niezależnego satyryka i założył biuro, w którym »przerabiał i zmieniał« słowa oraz myśli. Dostarczał kontyngent, który przypadał na niego” – podsumowuje Mariusz Urbanek okres komunistycznego zaczadzenia swego bohatera, który przyszedł na świat jako Jan Lesman. Pseudonim Brzechwa – oznaczający opierzoną część strzały – zawdzięczał krewniakowi Bolesławowi Leśmianowi. Ów nie chciał by przybył mu konkurent poetycki o niemal identycznym nazwisku, wspominał autor „Akademii Pana Kleksa”. Tomasz Z. Zapert

(red.) Andrzej Nowak, Krzysztof Ożóg, Leszek Sosnowski

Wielka księga patriotów polskich Biały Kruk, Kraków 2013, s. 552, ISBN 978-83-7553-148-0

M

onumentalna księga została pomyślana jako żywy pomnik patriotyzmu z okazji 1050. rocznicy Chrztu Polski, przypadającej za trzy lata. Zawiera blisko 500 biogramów najwybitniejszych Polaków, którzy zasłużyli na miano patriotów. Teksty zgodnie z chronologią podzielono na trzy części. W pierwszej znalazły się sylwetki ludzi średniowiecza, a cezurą jest rok 1492, który nie tylko był datą odkrycia Ameryki przez Krzysztofa Kolumba, ale też datą śmierci króla Kazimierza Jagiellończyka, w historii Polski zamykającą pierwszy okres naszych dziejów. Druga część sięga końca XIX wieku, a część trzecia to wiek XX i czasy współczesne. Zespół liczący blisko 50 autorów stworzył odpowiadające tytułowi wielkie dzieło, które będzie na następne lata wytyczać myśl historyczną i patriotyczną środowiska skupionego nie tylko wokół krakowskiego wydawnictwa, ale b i b l i o t e k a

a n a l i z

i znacznie szerzej. W części trzeciej – tej najtrudniejszej, gdzie dobór postaci może zawsze być przedmiotem polemiki – sąsiadują koło siebie – dla przykładu – i gen. Władysław Anders, bohater spod Monte Casino, i Szymon Aszkenazy, historyk żydowskiego pochodzenia, który był „patriotą polskim najwyższej próby”. Dalej są też: genialny matematyk Stefan Banach, minister Józef Beck, ale i o. Józef Maria Bocheński, niepokorny filozof i rektor Uniwersytetu Katolickiego we Fryburgu, ks. Juliusz Bursche, biskup Kościoła ewangelickoaugsburskiego i ofiara nazizmu, Józef Czapski, malarz i pisarz, ocalony z Katynia, po wojnie współzałożyciel paryskiej „Kultury”. Dalej są biogramy Romana Dmowskiego i Władysława Grabskiego, gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila”, ale również biogram pisarza i podróżnika Arkadiusza Fiedlera oraz legendarnego trenera piłkarskiego Ka-

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

zimierza Górskiego, czy Mariana Hemara, twórcy niezapomnianych piosenek. Są też pisarze: Zbigniew Herbert, Gustaw Herling-Grudziński i Paweł Jasienica. Osobą centralną części trzeciej, a także całej księgi jest oczywiście Jan Paweł II, którego obszerny biogram napisała Jolanta Sosnowska. Porządek alfabetyczny powoduje, że na następnych stronach sąsiadują ze sobą: Jacek Karczmarski, prezydent Lech Kaczyński i jego żona Maria, a dalej Jakub Karpiński, jeden z najwybitniejszych powojennych socjologów i działacz opozycyjny, po nim Jan Karski, najsłynniejszy emisariusz rządu RP w czasie okupacji, św. o. Maksymilian Maria Kolbe i Janusz Korczak. Wymieńmy jeszcze płk Ryszarda Kuklińskiego, a przedstawiliśmy jedynie połowę wspaniałych postaci z części trzeciej księgi. P iotr Dobrołęcki •

l i p i e c

2 0 1 3

27


Recenzje Proza polska

Rozmowa z Joanną M. Chmielewską, autorką „Karminowego szalu”

Każdy czuł się kiedyś „niebieski”

Jacek Caba

„Pierwszy polski thriller medyczny”? Tak z okładki zachęca czytelników wydawca. Jeśli jednak ktoś sięgnie po tę książkę spragniony sensacji, morderstw, wysokiego napięcia a la Robin Cook, to się zawiedzie. Zdecydowanie bardziej pasuje tutaj „powieść obyczajowa z wątkiem kryminalnym” – jak dodano na stronie ostatniej. Doktorem Śmierć jest Aleksander Wendt, ceniony laryngolog, rozwodnik, nieco zgorzkniały, oddany pracy. W świetle naszego prawa zabił pacjenta. Choć w gruncie rzeczy na jego życzenie dokonał eutanazji. O czyn potępiany przez większość polskiego społeczeństwa poprosił Wendta chory na raka psycholog, Władysław Szymański, który zdawał sobie sprawę, że wkrótce umrze, rak go udusi. „Co z tego, ze pożyję trochę dłużej? Chodzi o jakość życia” – uzasadniał. Szymańskiego wspierała jego córka, piękna, władcza i tajemnicza Monika. Zakochany w niej Wendt skrócił cierpienia pacjenta. I trafił do więzienia. Koniec kariery? Koniec romansu? Na ile decyzja była wyrazem empatii, a na ile zaślepieniem miłością do femme fatale… Nawet jeśli Wendt złamał zasady etyki ze szlachetnych pobudek, finałowa scena stawia moralność bohatera pod znakiem zapytania. „Doktor Śmierć” jest debiutem literackim Jacka Caby, laryngologa i muzyka. Trzeba przyznać, że debiutem udanym. Przede wszystkim powieścią obyczajową o samotności i bezradności, uczuciach i ich udawaniu, o eutanazji i naszym polskim swojskim piekiełku. (hab) Albatros, Warszawa 2013, s. 352, ISBN 978-83-7659-392-0

Joanna M. Chmielewska

Karminowy szal

Autorka osiągnęła sukces książką dla dzieci „Niebieska niedźwiedzica”, która otrzymała tytuł Najlepszej Książki Dziecięcej 2012 w konkursie „Przecinek i Kropka” organizowanym przez Empik. I w pełni zasłużyła na laury, nie tylko z powodu pięknego wydania, wspaniałych ilustracji Jony Jung (chociaż nie można tych faktów pominąć), ale z uwagi na wartościową treść, opowiedziana historia uczy bowiem szacunku do odmienności. Joanna M. Chmielewska pisze też książki dla dojrzałych czytelników. Ze świetnym przyjęciem spotkała się zwłaszcza jej debiutancka powieść „Poduszka w różowe słonie” o osieroconej dziewczynce i jej opiekunce, które mają złe wspomnienia z dzieciństwa. Nie najchętniej też wracają pamięcią do swoich „szczenięcych” lat, spędzonych w ośrodku leczniczo-rehabilitacyjnym dla dzieci, trzy dorosłe już bohaterki „Karminowego szala”. Maria, Marta i Magda po latach spotykają się przy grzanym winie w Piwnicy pod Liliowym Kapeluszem i wspominają dawną przyjaźń. Przychodzi też chwila, gdy każda z nich wyjawia swój mroczny sekret, związany z pobytem w ośrodku i postacią konserwatora Józefa Wieczorka. Długo skrywana tajemnica znów połączyła przyjaciółki i teraz wspólnie postanawiają rozprawić się z przeszłością. Autorka, obdarzona bogatą wyobraźnią i dużą wrażliwością, stopniowo ujawnia kolejne elementy układanki, prowadząc czytelnika przez meandry ludzkiej natury. Kreśli interesujące i wiarygodne postaci, stosuje zmianę narracji i czasu, wszystko to sprawia, że książkę czyta się dobrze, choć trudno powiedzieć że przyjemnie, bowiem dotyka ona trudnych spraw. „Karminowy szal” to opowieść o sile przyjaźni i zwalczaniu przeciwności. Porusza codzienne, ale niezwykle istotne problemy. To książka przede wszystkim dla kobiet (choć nie tylko) i o kobietach. (et) MG, Warszawa 2013, s. 228, 34,90 zł, ISBN 978-83-7779-138-7

28

b i b l i o t e k a

a n a l i z

–  Czy często jest pani mylona z inną polską pisarką? –  Często, aczkolwiek ostatnio rzadziej. Moja znajoma bibliotekarka opowiadała mi, jak jedna z czytelniczek zapytała ją o książki Chmielewskiej, ta pokazała jej całą półkę, a w odpowiedzi usłyszała: „Nie, nie o tę Chmielewską chodzi, szukam tej, która napisała ‘Poduszkę w różowe słonie’”. –  Pisze pani o sobie: „Poszukiwanie nowych perspektyw zaprowadziło mnie do Szklarskiej Poręby. Piszę książki, patrząc na Szrenicę za oknem, prowadzę warsztaty twórczego pisania, odkrywam nowe ścieżki, poznaję ludzi z pasją i kolekcjonuję okruchy szczęścia”. Jak doszła pani do tego momentu w życiu? –  Wcześniej mieszkałam w Gryficach, blisko morza, daleko od gór. Pochodzę ze Szczecina, a mój mąż z Mazur. Pracowałam w poradni psychologiczno-pedagogicznej. To mój mąż zaproponował, aby zmienić coś w życiu, spróbować czegoś nowego. Mieliśmy nieco doświadczenia w agroturystyce, znaleźliśmy miejsce, gdzie sezon turystyczny trwa dłużej i wybór padł na Szklarską Porębę. Decyzja o zmianie zapadała długo, ale wybór miejsca był właściwie spontaniczny. –  „Niebieska niedźwiedzica” porusza problemy, z którymi spotkać się może niejeden mały czytelnik, a starszemu z pewnością też nie są one obce. Pani książki, czy to dla dzieci, czy dla dorosłych skupiają się na trudnych tematach… –  Piszę o tym, co jest ważne. O nieważnych rzeczach nie warto pisać. A chyba każdy z nas w pewnym momencie życia czuł się „niebieski”. –  Czytelniczki często piszą, że odnajdują w pani książkach cząstkę siebie. Sporo pożycza pani od rzeczywistości? –  Trochę jest w moich książkach detali ujętych w innym kontekście, historii, obserwacji, które później są przeze mnie przetwarzane. Jak piszę, nie tyle jest dla mnie ważne to, co się dzieje na zewnątrz, ale co się dzieje z bohaterami, jak te zewnętrzne wydarzenia wpływają na ich psychikę, czy stają się impulsem do zmian. Cieszę się również, gdy wiem, że moja książka porusza. Że czytelnicy w moich książkach odnajdują fragmenty, które były dla nich ważne. Rozmawiała Ewa Tenderenda-Ożóg fot. Aldona Żyjewska

Doktor Śmierć

Eda Ostrowska

Oto stoję w deszczu ciała Eda Ostrowska to przede wszystkim poetka, od lat związana z miesięcznikiem „Twórczość”, autorka czternastu, dobrze ocenianych przez krytykę literacką, zbiorów wierszy, tymczasem „Oto stoję w deszczu ciała” to – zapewne ku zaskoczeniu wielu wielbicieli jej talentu – utwór prozatorski. Tyle tylko, że to nie nowość, lecz wznowienie utworu sprzed równo trzydziestu lat. Przypomnijmy, Ostrowska zadebiutowała w 1981 roku tomem wierszy i listów „Ludzie, symbole i chore kwiaty” ogłoszonym przez Wydawnictwo Lubelskie, zaś w 1983 roku nakładem Iskier wydała powieść „Oto stoję w deszczu ciała”. Dopiero potem przyszły takie tomy, jak: „Psalmy”, „Krew proroków (na twoich rękach)”, „Nie znałam Chrysta”, „Baranek zabity” oraz opublikowany rok temu poemat „Echolalie”. Co istotne, dzisiejsze wydanie książki sprzed trzech dekad, to bynajmniej nie mechaniczne wznowienie. Tekst utworu został przez autorkę przeredagowany i poprawiony, a ponadto opatrzony wstępem Kazimierza Bolesława Malinowskiego, w którym zostało powiedziane o Ostrowskiej to, co powiedziane być powinno, że jest postacią cha-

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l i p i e c

2 0 1 3


Recenzje

Jirafa Roja, Warszawa 2013, s. 152, ISBN 978-83-63879-07-5

Robert Rient

Chodziło o miłość Miłość, jedna z najistotniejszych spraw w naszym życiu, ma tak wiele barw. I w tak różny sposób można ją opisać. Wszystko zależy, jak historia zostanie opowiedziana. Debiutujący autor, skrywający się pod pseudonimem, nie pozwala czytelnikowi zadomowić się w sztampowej konwencji. Najpierw usypia naszą czujność, by w odpowiednim momencie pociągnąć za najczulsze struny, sięgnąć do najgłębszych zakamarków ludzkiej duszy. Wywołać emocje, których trudno się pozbyć jeszcze długo po skończeniu lektury. Robert Rient pisze o współczesnych trzydziestolatkach, pogubionych, pokaleczonych emocjonalnie, niepotrafiących wejść w bliższą relację z drugą osobą, rozpamiętujących traumy z przeszłości. I na tym jałowym gruncie odmalowuje rozmaite odcienie uczuć – miłość i pożądanie, cierpienie, tęsknotę, złość, wszystkie skrajności, minima i maksima. Kreśli wyraziste postaci, opowiada o ich szaleństwie, wariactwie, bo te najbardziej intrygujące znajdują się za bramą szpitala psychiatrycznego. I nawet nie wiedząc kiedy stwierdzamy, że tak naprawdę nikt nie jest normalny. Każdy z nas w jakimś stopniu jest po trosze szaleńcem. Bohater i zarazem narrator, Aureliusz Kic, zakochuje się w Juście, miłość dosięga go nagle, tuż pod gabinetem terapeutki. Okazuje się, że oboje korzystają z usług tej samej pani doktor. „Ujmująco szalona” dziewczyna wkrótce ląduje w psychiatryku, ma destrukcyjne zachowanie, okazuje się cierpieć na borderline, zaburzenia osobowości. Autor odsłania się jako uważny obserwator rzeczywistości, pisze z wdziękiem, z wrażliwością, używa współczesnego języka, ale nie w sposób nachalny. To wszystko sprawia, że tę trochę śmieszną, a trochę straszną opowieść czyta się z niezwykłą swobodą i nieustannym zainteresowaniem. Powieść zostaje głęboko w pamięci. A przecież o to w literaturze chodzi. O miłość zresztą też. (et) Sonia Draga, Katowice 2013, s. 292, 34,90 zł, ISBN 978-83-7508-675-1

b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

Rozmowa z Robertem Rientem, autorem „Chodziło o miłość”

Zmieniam kurs na wnętrze

–  Historia pana bohaterów jest absolutnie niekonwencjonalna, a jednocześnie odnosi się wrażenie, że doskonale odzwierciedla współczesne społeczeństwo. Na ile sięgał pan do rzeczywistości pisząc tę książkę? –  Książka dedykowana jest Ince, dzięki której wiele czasu spędziłem w wielu szpitalach psychiatrycznych. Często czując się w nich lepiej niż w domu, różnych domach. Gdyby nie Inka, nie byłoby Justy, ale Justa przynależy wyłącznie do powieści, nie jest Inką. Moja bohaterka ulepiona jest ze wspomnień i projekcji, prawie patologicznego przymusu mówienia prawdy, trochę jak w zespole Aspergera, manii i smutku. Wydaje mi się, że wnętrze szpitali psychiatrycznych nie odbiega daleko od sposobu życia i pracy współczesnego człowieka w dużym mieście, szklanym biurowcu, wspólnocie religijnej, partii czy innym kręgu pozornego wsparcia. –  A książkowy Aureliusz Kic? Ile ma z pana przeżyć, obaw, wrażliwości? –  To nie jest powieść biograficzna. On zaczyna swoją przygodę z terapią, ja ją skończyłem, on uczy się złościć, ja raczej uspokajać, wychowywany jest przez babkę i nieobecną matkę, moi rodzice żyją i są ze sobą ponad 35 lat. W wielu obszarach zbudowany jest poprzez opozycję do wewnętrznych struktur, które w sobie rozpoznaję. Chociaż i ja, i on żyjemy z kotkami, rozsmakowanymi w powolnym mordowaniu much. Pociąga mnie wrażliwość, zachwyt zmieszany z siłą i te cechy ma mój bohater, łączy nas pewnego rodzaju kruchość, stała zależność od emocji. Poza tym obaj lubimy kochać. –  Dziennikarz i trener, w przeszłości redaktor, sekretarz redakcji, wykładowca, doradca zawodowy osób niepełnosprawnych intelektualnie, prezenter radiowy, lektor, barman i mim. Szukał pan różnych dróg w swoim życiu, czy już pan trafił na tę właściwą? –  Możliwe, że byłem na niej od zawsze, ale nie chciałem tego dostrzec. Przestałem tak zachłannie szukać, bo myślę, że droga jest iluzją, która wynika z braku akceptacji teraźniejszości. Dlatego próbuję się odnaleźć w braku przywiązania, być może kolejny raz się oszukując. Te wszystkie prace i doświadczenia przez jakiś czas wpędzały mnie w próżną dumę, ale z każdą chwilą wydaje mi się, że wiem coraz mniej. Motywowała mną nieustanna tęsknota za nieuchwytnym miejscem, takim bez wysiłku, miejscem spełnienia, prawdy czymkolwiek ona jest. I ta tęsknota coraz szybciej wypalała kolejne pomysły na siebie, zadania, coraz lepsze wersje tego kim jestem, kim mógłbym być. Zmieniam kurs na wnętrze, ale nie chodzi mi o psychologię, analizowanie, terapię, która do swojego istnienia wymaga nieszczęścia, traumy i zmian, mam na myśli ciszę, zatrzymywanie się. Zauważyłem, że bez względu na to co robię, z kim jestem, jakie sukcesy lub porażki mi się przytrafiają, tęsknota nie zmniejsza swojej siły. Rozmawiała Ewa Tenderenda-Ożóg fot. Magda Kuc

ryzmatyczną, o czym za każdym razem mogą przekonać się uczestnicy jej spotkań autorskich, późnym dzieckiem epoki Edwarda Stachury, polskiego pokolenia dzieci-kwiatów. Tekst „Oto stoję w deszczu ciała” z podtytułem „dziennik studentki”, nota bene zadedykowany „śp. Doktor Ewie Kopacz”, składa się z dwu części. Kanwą tej książki napisanej częściowo w formie dziennika są wydarzenia z lat 1979-1981 w Lublinie, gdzie Eda Ostrowska studiowała bibliotekoznawstwo na UMCS, ale życie wewnętrzne znerwicowanej autorki to jedno, zaś równie znerwicowane życie społeczne, płynące obok niej, to drugie. Siłą tego utworu jest język, bezpośredni, konwersacyjny, potoczny, łamiący wszelkie reguły polszczyzny pisanej. To autentyczna mowa żywa, którą posługuje się nie tylko sama autorka, ale której używają z równie wielką swobodą ludzie, między którymi autorka się obraca, przypadkiem lub nie przypadkiem. To tekst niezwykle dynamiczny i sugestywny w sensie artystycznym, tekst o wchodzeniu w dorosłość, o dojrzewaniu do samodzielnego życia, na własną odpowiedzialność. Najlepsze strony tej opowieści to te, na których wrażliwa młoda dziewczyna zaczyna sobie zdawać sprawę z tego kim jest i kim chce być, czym chce się zajmować, w jaki sposób chce kształtować swoją egzystencję, własną biografię. Oczywiście, jest to w dużej mierze proza autotematyczna. Uwaga autorki skupiona jest przede wszystkim na sobie samej, ale przecież nie wyłącznie na sobie samej. Niejako mimochodem opowiada ona o tym, co rozgrywa się w świecie zewnętrznym, przed którym nie ma ucieczki. I opowiada o tym z wielką przenikliwością. Trzydzieści lat temu proza „Oto stoję w deszczu ciała” przeszła, jak się wydaje, niezauważona i niedoceniona, potem pozostawała w cieniu stricte poetyckich dokonań jej autorki. Mam nadzieję, że dzisiaj warto wczytać się w tę opowieść uważnie i warto odczytać ją na nowo, zwracając uwagę na nowoczesny, ekspresyjny język narracji – to po pierwsze, a po drugie – na uniwersalne, ponadczasowe przesłanie, jakie wyszło spod pióra podówczas zaledwie dwudziestoletniej pisarki. Janusz Drzewucki

Stanisław Piasecki

W potrzasku. Na tropie knowań Powieściowy dyptyk składa się na antykomunistyczną książkę sensacyjno-przygodową, zatytułowaną „Związek Białej Tarczy”, którą w międzywojniu przychylnie recenzowali Tadeusz Dołęga-Mostowicz, Ferdynand Goetel, Karol Zbyszewski, Adam Grzymała-Siedlecki, Kornel Makuszyński, Karol Hubert Rostworowski, Karol Irzykowski i Adolf Nowaczyński. Czy wznowiony po przeszło trzech ćwiart•

k s i ą ż k i

l i p i e c

2 0 1 3

29


Recenzje kach wieku (w PRL dorobek autora redaktora naczelnego tygodnika „Prosto z Mostu” in extenso znalazł się na cenzorskim indeksie) znajdzie czytelników? Głównym bohaterem jest warszawski dziennikarz, Ryś Kaliński. Jego słabością są wyścigi konne, toteż nie mogło go zabraknąć tego feralnego dnia na derbach, rozgrywanych na torze przy Polach Mokotowskich, po którym nie zostały choćby ślady podków. W gonitwie pobiegły aż dwa „czarne” konie – zawsze ostatni na mecie Sułtan i niedoświadczona a nerwowa Bajaderka. Bieg wywołał lawinę zdarzeń kryminalnych: oszustwo, morderstwo i kradzież olbrzymiej kwoty. Kaliński wpadł przy okazji na trop niebezpiecznej organizacji komunistycznej – której mocodawcy zasiadają na Kremlu – planującej zamach na polskie władze. Prywatne śledztwo jest silnie osadzone w stołecznej scenerii lat dwudziestych ubiegłego stulecia. I to jest chyba dziś największy walor tej trącącej myszką prozy. (to-rt) LTW, Warszawa 2013, s. 224, ISBN 978-83-7565-270-3

Tadeusz Cegielski

Tajemnica pułkownika Kowadły Szczerze mówiąc, znacznie bardziej od tajemnicy pułkownika Kowadły interesuje mnie tajemnica redaktorów W.A.B.: jak mogli wypuścić podobny knot na rynek? To już nie chodzi o to, że książka jest przegadana – autor jest świetnym, naprawdę zajmującym prelegentem, ale nie oznacza to bynajmniej, że co przed audytorium, to na papier. Praca drukowana rządzi się innymi kryteriami, o czym należało autorowi powiedzieć – wybacz­cie, drodzy wydawcy, ale zabrakło wam uwagi bądź odwagi. Powieść Tadeusza Cegielskiego jest historyjką dla fanów Warszawy, miłośników powojennego miasta, Tyr­mandowskich postaci (autor „Złego” pojawia się zresztą w książce, podobnie jak i inni żyjący i nie, autentyczni osobnicy). Główny motyw – seria napadów rabunkowych przynoszących wysokie łupy – zapowiadał niezłą powieść detektywistyczną, przez pewien czas miałem nawet wrażenie, że autor tworzy pastisz wiktoriań­skich historii, do których sięgają jego bohaterowie, jednak niektóre z jego stwierdzeń – np. takie: „Słoneczny napój stanowił skuteczne antidotum na grozę egzystencji, która w tym momencie jawiła im się z wyjątkową siłą” – kazały mi zapomnieć o taryfie ulgowej, choć ewidentnie stosowali ją redaktorzy wydawnictwa, bo ki­czowatych banałów znaleźć można więcej.

Obrona Kawałki wody Münchhausena D

o Macieja Malickiego miałem zawsze stosunek szczególnie ciepły. Łączyła nas rzeka Świder, która była najatrakcyjniejszym miejscem mojego dzieciństwa. Zawsze zazdrościłem ludziom, którzy mieszkali w pobliżu tej rzeki. Takim jak Maciek. Łączyło nas też doświadczenie podróży pociągami podmiejskimi relacji Warszawa – Otwock. To był świat, który w każdym, kto się z nim zetknął, zostawił coś ważnego. Maciek umiał to wszystko opisać: rzekę, pociągi, tamtejszych ludzi, odmienność podwarszawskiego czasu. Jego literacki rodowód był niezwykły. Są pisarze i poeci oto-

30

b i b l i o t e k a

a n a l i z

Autor nie różnicuje języka bohaterów – nie potrafi? Wszyscy wyrażają się tak samo, złoczyńcy, milicjanci (!), mężczyźni, kobiety: polszczyzną poprawną, literacką, nieco staroświecką wręcz. Nawet przekleństwa brzmią sztucznie – autorowi słownictwo takie jest chyba obce, niemiłe, ma bowiem wyraźne trudności z jego stoso­waniem. Zbyt wiele wątków nie sprzyja prowadzeniu narracji; tłumaczy to oczywiście, dlaczego książka jest nadmier­nie długa. To, czego niektóre wątki dotyczą, jest może i ciekawe, ale zbędne. Dużymi literami: ZBĘDNE. Bo dawno nic mnie tak nie wkurzyło jak powieść Tadeusza Cegielskiego. Szczerze mówiąc – powtarzam się – cała wydaje mi się zbędna. (gs) W.A.B., Warszawa 2013, s. 478, ISBN 978-83-7747-855-4

Sonia Zohar

Pieprz z miodem Sonia Zohar to pseudonim artystyczny debiutującej literacko czterdziestolatki, znanej z ciętego języka i skłonności do skandali. Tyle można się dowiedzieć z notki na temat autorki powieści pod dość dwuznacznym tytułem „Pieprz z miodem”. Oprócz tego notka wskazuje na powinowactwo losów jednej z bohaterek, Malwiny, z życiem samej Zohar, co sugeruje, że tekst można czytać jako powieść z kluczem. Przede wszystkim jednak debiut powieściowy Sonii Zohar ma, jak się zdaje, potwierdzać jej skłonność do skandalizowania, a to za sprawą tematyki niemal wyłącznie skoncentrowanej na seksie. Od samego początku uderzają śmiałe sceny erotyczne, a cała powieść wręcz nimi ocieka, co skłaniać może do zakwalifikowania jej jako pornografię. „Pieprz z miodem” na szczęście nie ogranicza się wyłącznie do śmiałej erotyki. Tak naprawdę jest to powieść obyczajowa z życia trzech wyzwolonych, nowoczesnych warszawianek, obrazująca istotne przemiany kulturowe we współczesności. Zohar opisuje zjawiska panoszące się wśród mieszkańców wielkich aglomeracji: promiskuityzm, seksoholizm, za którymi skrywają się samotność i pragnienie prawdziwej bliskości. Dążenia bohaterów często dziwnie się rozmijają, tak że stale za czymś tęsknią, żyjąc w poczuciu niespełnienia. Współczesne dojrzałe kobiety, jakimi są trzy przyjaciółki, których losy śledzimy na przemian, tym się jednak charakteryzują, że nie godzą się na takie niespełnienie, chcą samorealizacji i szczęścia. Ale czy przy tym do końca znają swoją wartość i cenią swoją niezależność? Innymi słowy, czy są to rzeczywiście kobiety

czeni tłumem wielbicieli, tworzący szkoły i tendencje literackie. I bywają artyści niepowtarzalni, których następców nie sposób sobie wyobrazić. Pisanie Maćka wywodziło się od jednego z takich twórców, Mirona Białoszewskiego – też skądinąd pasażera pociągów relacji Warszawa – Otwock. Maciek rozwinął po swojemu stworzoną przez Białoszewskiego formę zapisu rzeczywistości. Słuch literacki miał równie dobry, a obserwatorem był nawet lepszym, wnikliwszym, bo mniej skupionym na sobie. Ostatni raz widziałem Maćka na planie literackiego teledysku „Kawałek wody”, (reżyserowała Katarzyna Plichta-Szwarca, a w rolę pisarza

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

wcielił się Adam Ferency) i potem na prezentacji tego teledysku w „Traffic Clubie”. Maciek miał jakieś kłopoty, zaczął nawet o tym mówić, ale zaraz zmienił temat, a ja nie wypytywałem. Był niepewny siebie, zmęczony, jakby zagubiony. Rozmawialiśmy trochę na temat jego książki, którą nazwał „Ostatnia”. Wbrew jej tytułowi mówił, że coś pisze, miał jakieś plany. Potem musiał lecieć na pociąg i tak odjechał w stronę Otwocka. Jeszcze koła zadudniły na moście nad Świdrem i konduktor zapowiedział stację końcową. Rzeki to nie obeszło. Jak płynęła tak płynie. Kawałki obojętnej na wszystko wody. M arek Ł awrynowicz www. szkielkoioko.com

l i p i e c

2 0 1 3


wyzwolone? Na to pytanie Zohar udziela odpowiedzi słowami jednej z bohaterek, Łucji, która w przypływie autorefleksji łapie się na uprawianiu kultu fallusa. W tę falliczną zależność popadają także jej przyjaciółki, a spoza niej niebezpiecznie wyziera postać mężczyzny, patriarchalnego pana i władcy. Szczęśliwie wszystkie trzy kobiety mają tego świadomość i wiedzą, że po etapie szalonych przygód erotycznych przyjdzie czas na etap kolejny – znacznie już dojrzalszy. Ewa Baniecka Sonia Draga, Katowice 2013, s. 310, ISBN 978-83-7508-638-6

Proza obca Ingrid Hedström

Nauczycielka z Villette Świadkowie widzieli, że duży czarny samochód specjalnie wjechał w Jeanne Demaret. Zginęła na miejscu. Któż chciałby zabijać sześćdziesięcioletnią nauczycielkę, którą w Vilette wszyscy kochali i szanowali? Odpowiedź na to pytanie tkwi głęboko w przeszłości. Śledcza Martine Poirot przekonuje się, że w Vilette od lat panowała zmowa milczenia. Wielu ludzi ma do stracenia zbyt wiele… A Demaret po latach zamierzała powiedzieć prawdę, która teraz zrujnowałaby komuś karierę. W sprawę zamieszani są wpływowi politycy i miejscowi celebryci. Martine przekona się, że przeszłość jest tu stale obecna, także w jej życiu. Zastanawiając się nad swoją trudną relacją ze zmarłą niedawno matką odkrywa, że jej dystans i chłód spowodowały straszne doświadczenia wojenne. Choć autorka jest Szwedką, akcję swojego pierwszego kryminału (otwierającego liczącą obecnie pięć części serię z Martine Poirot w roli głównej) umieściła w Belgii. Poznajemy zatem belgijski hierarchiczny i biurokratyczny system śledczy oraz życie prywatne pani Poirot (zbieżność nazwisk przypadkowa?). Martine zatem wkrótce powróci, a także jej rozwiedziony brat gej oraz przystojny i pożądany przez studentki mąż – profesor uniwersytetu. „Nauczycielka z Villette” to umiejętnie skonstruowany kryminał, z ciekawymi i rokującymi na przyszłość bohaterami zaopatrzonymi w intrygujące życiorysy. Powstał w 2008 roku i od razu został dostrzeżony i doceniony – Szwedzka Akademia Autorów Kryminalnych uznała go za najlepszy debiut w 2008 roku. (hab) tłum. Halina Thylwe, Czarna Owca, Warszawa 2013, s. 306, ISBN 978-83-7554-412-1

Harlan Coben

Zostań przy mnie Co najbardziej lubią czytelnicy w thrillerach Cobena? Błyskawiczne tempo. Tajemnicę. Krótkie rozdziały. Zwroty akcji. Mocne uderzenie. Poczucie humoru. Nieprzewidywalność. Oraz Myrona Bolitara. Poza ostatnim także w „Zostań przy mnie” otrzymają pełen pakiet. Stary dobry Coben. Tajemnica jak zawsze u Cobena dotyczy przeszłości. W poprzednim życiu Megan Pierce była tancerką egzotyczną i dziewczyną do towarzystwa. Nazywała się Cassie i łamała męskie serca, w tym serce Raya Levine’a. Teraz Megan jest matką i żoną z przedmieścia, ustatkowaną i przewidywalną. A Ray, niegdyś fotograf w progu wielkiej kariery, zmienił się we wrak człowieka. Pracuje jako paparazzi do wynajęcia w agencji świadczącej usługi pseudocelebrytom. Smutki topi w whisky. Niestety Megan w chwilach słabości tęskni za swoim poprzednim wcieleniem i szaloną przeszłością. Dlatego pojawia się w życiu dawnego kochanka. Jest jeszcze Broome, detektyw, który od siedemnastu lat próbuje rozwiązać zagadkę zniknięcia Stewarta Greena, przykładnego męża i ojca. Po latach Broome wpada na nowy trop… Tajemnice kłębią się jak tornado, a całość wciąga jak trąba powietrzna. Czytelnik nie spocznie, dopóki nie przeczyta do końca (lepiej nie zaczynać późnym wieczorem). Autor zna oczekiwania swoich czytelników. I jak zwykle ich nie zawodzi. Są fajerwerki, czyta się szybko, przyjemnie, a całość mistrzowsko trzyma w napięciu. Autor błyskotliwie myli tropy i wodzi


Recenzje czytelnika za nos . To książka dla pań i panów, dziewcząt, matron, nastolatków i dżentelmenów. Coben jest uniwersalny. (hab) tłum. Zbigniew A. Królicki, Albatros, Warszawa 2013, s. 464, ISBN 978-83-7885-615-3

Raymond Khoury

Diabelski eliksir Stany Zjednoczone, czasy obecne: El Brujo, boss narkotykowego gangu działającego na terenie Los Angeles, próbuje odtworzyć skład tajemniczego narkotyku odkrytego dwieście lat wcześniej przez ludy zamieszkujące dżunglę Ameryki Południowej. Substancja umożliwia zażywającemu odbycie podróży w czasie i poznanie poprzednich wcieleń. Aby osiągnąć cel, El Brujo prosi o pomoc (czyt. porywa, a potem zabija) wybitnych biologów i specjalistów od egzotycznych roślin. Potrzebne informacje ma nadzieję znaleźć też u miejscowych agentów FBI, którzy kilka lat wcześniej udaremnili przejęcie przez herszta danych o narkotyku. Cenny jest zwłaszcza agent Reilly i jego 4-letni syn Alex. El Brujo wierzy, że dzięki niezwykłym umiejętnościom chłopca będzie mógł dotrzeć do źródeł narkotyku. Jak łatwo się domyślić, ojciec dziecka wcale nie ma ochoty, by syn miał jakikolwiek kontakt z niebezpiecznym przestępcą (tym bardziej że kilka dni wcześniej dowiedział się o jego istnieniu). Wespół z kolegami z pracy rusza w pościg za El Brujo, starając się nie dopuścić by boss dopadł chłopca i poznał skład narkotyku. Jak się szybko okaże, poszukiwania herszta nie będą jedynym zmartwieniem Reillego. Autor „Diabelskiego eliksiru” stworzył zaskakującą i zagmatwaną intrygę, która wciąga od pierwszego do ostatniego wersu. Akcja toczy się szybko, trup ściele się gęsto, są nieoczekiwane zwroty i momenty pełne napięcia – wszystko podane jest jednak w jasnej i przejrzystej formie, tak że czytelnik nie ma problemów z rozpoznaniem bohaterów czy momentu akcji. I choć zakończenie można przewidzieć już na początku lektury – warto dowiedzieć się, co El Brunjo tak ciągnęło do tajemniczego narkotyku. (mm) tłum. Zbigniew Kościuk, Sonia Draga, Katowice 2013, s. 368, ISBN 978-83-7508-672-0

Ransom Riggs

Osobliwy dom pani Peregrine Jacob to zakompleksiony, niczym niewyróżniający się szesnastolatek, który mieszka w rodzicami i dziadkiem na Florydzie. Z tym ostatnim wiąże bohatera niezwykła więź: dziadek Abraham, pochodzący z Polski Żyd, w czasie drugiej wojny światowej trafił do znajdującego się na walijskiej wyspie sierocińca. Po wojnie tułał się po świecie zanim trafił do Stanów Zjednoczonych. O swoich wojennych doświadczeniach, podróżach i niezliczonych przygodach – jako jedynemu w rodzinie – opowiadał złaknionemu przygód wnukowi, który nigdy nie wyściubił nosa poza najbliższą okolicę. Jacob z początku wierzył we wszystkie opowieści Abrahama, z czasem jednak coraz bardziej krytycznie odnosił się do historii o potworach jakie ten spotkał w sierocińcu i które prześladowały go przez całe dorosłe życie. O tym, że potwory mogły istnieć naprawdę, Jacob ma okazję się przekonać w momencie zagadkowej śmierci dziadka. Chcąc wyjaśnić okoliczności odejścia Abrahama i uporać się z traumą po stracie ukochanej osoby, bohater wyjeżdża do słynnego sierocińca, co – jak się okaże – będzie początkiem nowego rozdziału w jego życiu, pełnego niesamowitych zdarzeń. Książka Ransoma Riggsa to utrzymana w mrocznym klimacie powieść fantasy (fragmentami przypominająca bardziej thiller), która przypadnie do gustu nie tylko najmłodszym czytelnikom. Autor stworzył niezwykłą – nieraz mrożącą krew w żyłach historię – której bohaterami są osobliwe, obdarzone nadzwyczajnymi umiejętnościami postacie. Całość okrasił serią równie specyficznych (co ważne, autentycznych) zdjęć, które przydają opowieści jeszcze bardziej niezwykłego charakteru. (mm) tłum. Małgorzata Hesko-Kołodzińska, Media Rodzina, Poznań 2013, s. 398, ISBN 978-83-7278-646-3

Taylor Stevens

Niewinna

Bernard Minier Bernard Minier, zawodowiec z ambicjami. Od debiutu zamierzył sobie trójksiąg, przy czym tom pierwszy trylogii, „Bielszy odcień śmierci”, zbudowany został jako coś w rodzaju wariacji na temat bieli, z muzyką, a zwłaszcza Mahlerem w tle. Tom został doceniony i obsypany licznymi nagrodami. Wiem, że Francuz pracuje już nad tomem trzecim, ale na razie otrzymaliśmy drugą część trylogii, oczywiście w rolach głównych z tymi samymi: detektywem Martinem Servazem i złoczyńcą Julianem Hirtmannem, stylizowanym trochę na Hannibala Lectera. Ta część nosi tytuł „Krąg”. Zbudowana została wedle zasady ronda: zestaw motywów powraca jakby po spirali, jednak wciąż wzbogacanej o nowe tony. Minier okazuje się zresztą nie lada majstrem, radzi bowiem sobie z udźwignięciem skomplikowanej fabuły znakomicie. W przeciwieństwie do „Bielszego odcienia śmierci” tym razem zmagania Komendanta Policji z Geniuszem Zła rzucone zostały na szersze społeczne tło, a Minier wciąga do akcji nawet córkę Servaza, o gronie jej młodzieżowych znajomych nie wspominając. Kontrapunktem, podkreślającym pokoleniowe różnice, staje się w „Kręgu” muzyka; jeśli bowiem Komendant z Tuluzy i ścigany przezeń Potwor gustują w klasyce, zwłaszcza w Mahlerze, to młodsi utożsamiają się oczywiście z całkiem innym typem hałasu wydzielanego przez instrumenty. Proza więcej niż sprawna, wykraczająca daleko poza rutynę kryminału. Minier – z powodzeniem! – używa gatunku do prowadzenia szerszych niż kryminalne obserwacji. Polecam bez taryfy ulgowej. Tadeusz Lewandowski

„Zabijanie nie zawsze jest złe. Może niektórzy zasługują na śmierć” – dochodzi do wniosku Vanessa „Michael” Munroe znana polskim czytelnikom z „Informacjonistki”. Vanessa przekonuje się na własnej skórze, że dar zabijania i wyrzuty sumienia to zabójcza mieszanka. Znowu próbuje się „znieczulić”, tym razem sięgając po syrop na kaszel, który wypija litrami. Żeby spać. We śnie prześladują ją ci, których zabiła. Ma wyrzuty sumienia, a to wyrok śmierci w jej fachu. Bez trudu zmienia nazwiska i narodowości, z łatwością wchodzi w skórę faceta i uwodzi kobiety. Kobiece wcielenie Jamesa Bonda i MacGyvera, do tej pory wychodziła cało z każdej opresji. Jest najeżona i niedostępna jak Lisbeth Salander z książek Larssona. Nikt jak ona nie potrafi zbierać informacji. Orędowniczka samozwańczej sprawiedliwości, tajemnicza i nieustraszona bohaterka bestsellerowej „Informacjonistki” – podejmuje nowe wyzwanie. Na prośbę przyjaciela szuka zaginionej przed ośmioma laty Hanny. Została uprowadzona przez sektę Wybranych. Od tamtej pory sprzymierzeńcy ich przywódcy – Proroka – ukrywają dziewczynkę i chronią jej porywacza. Grupa młodych ludzi, którym udało się wyrwać z sekty, dowiaduje się, gdzie jest Hanna, i zwraca do Vanessy o pomoc. Munroe wyrusza do Buenos Aires, aby przeniknąć do sekty i wywieźć dziewczynkę. Dostaje do pomocy ludzi, na których nie do końca może liczyć, a jednocześnie zmaga się w własnymi słabościami. W takiej sytuacji odnalezienie Hanny staje się jeszcze trudniejsze. Warto wiedzieć, że sama autorka urodziła i wychowała się w sekcie religijnej Dzieci Boga, więc z pewnością wie, o czym pisze. A wśród swoich fanów ma słynnego Lee Childa. W kwietniu tego roku ukazała się najnowsza książka Stevens pt. „The Doll” (Lalka) – oczywiście z Munroe w roli głównej. (hab)

tłum. Monika Szewc-Osiecka, Rebis, Poznań 2013, s. 542 ISBN 978-83-7818-419-5

tłum. Agnieszka Jacewicz, Rebis, Poznań 2013, s. 320, ISBN 978-83-7510-963-4

Krąg

32

b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l i p i e c

2 0 1 3


Hilary Mantel

Na szafocie O Henryku VIII i co najmniej dwóch jego żonach napisano już chyba wszystko. I złego i dobrego, to chwaląc władcę i wysławiając pod niebiosa, to potępiając w czambuł. Nikt jednak nie sięgnął do historii tego króla „od kuchni” i nie zrelacjonował oczami maluczkich tego, co się działo na tudorowskim dworze. Dopiero Mantel w swoich znakomitych powieściach, za które zasłużenie dostała jednogłośnie słynną nagrodę Man Booker Prize, i to aż dwa razy z rzędu, odważyła się na ten karkołomny skok, czyniąc bohaterem „henrykowskiej trylogii” Cromwella, człowieka znikąd, pochodzenia tak podłego, że trudno o gorsze. Parweniusza, który doszedł na dworze monarchy do wielkich zaszczytów. Ten syn wiecznie pijanego, sadystycznych kowala, po kolejnym solidnym laniu, jakie sprawił mu straszny tatunio, wziął nogi za pas i uciekł, gdzie przysłowiowy pieprz rośnie. Włócząc się od kraju do kraju, od dworu do dworu i od wojny do wojny, imał się dosłownie wszystkiego, chłonąc przy tym wiedzę, jak przysłowiowa gąbka. Znakomita pamięć, nieprzeciętna inteligencja, niebywały spryt oraz niesamowity talent do języków, matematyki, strategii i handlu uczyniły z tego prostaczka prawnika, a z prawnika wytrawnego gracza na finansowych rynkach współczesnej Europy. Tak wybitnego, że zainteresował się nim sam kardynał Wolsey, najpotężniejsza osoba w ówczesnej Anglii, traktując swojego podopiecznego niemal jak syna, przekazując mu całą swoją wiedzę i czyniąc z Cromwella męża stanu, przez co zyskał oddanego sobie duszą i ciałem człowieka. Powieści Mantel to misternie uplecione studium psychologiczne wzlotu i upadku, władzy i poniżenia, zemsty i kary, w którym ofiara staje się katem, a kat ofiarą, zaś fortuna sprzyja przebiegłym. Przynajmniej do pewnego czasu… Wspaniała książka! Wyśmienita zabawa intelektualna! Wysublimowana historia obiecująca niesamowity ciąg dalszy. Oby jak najszybciej! Krótko mówiąc – niesamowita uczta dla miłośników dobrej literatury. Urszula Pawlik tłum. Urszula Gardner, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2013, s. 430, ISBN 978-83-7508-679-9

Jacques Expert

Żona potwora „Czy można żyć pod jednym dachem z potworem i niczego się nie domyślać?” – na pytanie z okładki, mające zachęcić do zainteresowania się książką francuskiego dziennikarza Jacques’a Experta, istnieje chyba jedna odpowiedź: nie można, to niemożliwe. Snuta w narracji pierwszoosobowej opowieść o życiu kobiety, której mąż okazał się mordercą i seryjnym gwałcicielem, od początku dobitnie tego dowodzi. Mimo że Expert, wykorzystując warsztat dziennikarza informacyjnego, nie ocenia, lecz obiektywnie relacjonuje przebieg zdarzeń szesnastoletniego małżeństwa bohaterki z „potworem”, nie sposób nie wyrobić sobie opinii o przecież istotnej roli żony w tej toksycznej relacji. Z opowieści wyłania się ponury i przygnębiający obraz, w którym dominantą staje się uległość kobiety wobec mężczyzny okrutnego, wulgarnego, brutalnego, znęcającego się nad żoną i dziećmi. I nawet jeśli bohaterka odżegnuje się od jakiegokolwiek udziału w zbrodni, żyjąc w przeświadczeniu o swojej niewinności, jej bierny współudział jest niekwestionowany. Zasadza się on nie tylko na uleganiu wynaturzonym zachciankom cuchnącego alkoholem małżonka wbrew własnym potrzebom seksualnym, a więc przyzwoleniu na domową przemoc i molestowanie, ale także na pielęgnowaniu i w mężu, i w sobie nienawiści oraz głębokich uprzedzeń do innych, na nieumiejętności współżycia z ludźmi czy wykazania w stosunku do nich jakiejkolwiek empatii, na podsycaniu wrogości, w tym również wrogości o zabarwieniu rasistowskim. U „żony potwora” widać symptomy typowe


Recenzje dla osób współuzależnionych, na przykład: szuka usprawiedliwień dla dewiacji swojego męża, stale zwalając winę na jego ofiary (jej zdaniem molestowane, gwałcone i mordowane kobiety same były sobie winne, bo prowokowały, bo się same prosiły, bo to zwyczajne zdziry…). Kobieta, aby uniknąć współodpowiedzialności, oskarża wszystkich dookoła, przypina im łatki, potępia, neguje. „Każdy musi dźwigać swój krzyż, jak to się mówi – niech on teraz niesie swój” – podsumowuje los współmałżonka. Powieść Jacques’a Experta do najłatwiejszych nie należy, jej lektura wymaga pewnej odporności i wytrwałości, jednak warta jest wysiłku, gdyż skłania do przemyśleń nad ważnymi zagadnieniami: działaniem ludzkiej psychiki, jej mechanizmów obronnych, różnymi motywacjami kierującymi postępowaniem człowieka, a także etycznością tego postępowania. Ewa Baniecka tłum. M. Olszewska, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2013, s. 288, ISBN 978-83-7508-549-5

Meredith Mileti

Szczęście na widelcu Umiejętność gotowania jest podstawą prawdziwego szczęścia – słowa francuskiego szefa kuchni Auguste`a Escoffiera nie bez kozery zostały przywołane w powieści. To właściwie myśl przewodnia tej książki. Ale czy chodzi o to, że szczęście można znaleźć w gotowaniu? W rozkoszowaniu się efektami? To też. I co ważniejsze, że swoim gotowaniem sprawia się radość innym. Jak donoszą najnowsze włoskie badania, 52 proc. ankietowanych Włochów twierdzi, że gotowanie to chwila radości i zadowolenia z życia. Zrobienie zwykłej kanapki bądź kolacji przy świecach wyzwala pokłady pozytywnej energii. Mira Rinaldi, bohaterka powieści, miała w swoim życiu wiele doświadczeń. Ukończyła Instytut Kulinarny, odbyła praktyki we Włoszech, była szefową kuchni, współwłaścicielką uwielbianej nowojorskiej restauracji Grappa, w której gotowała u boku męża. Ale romans Jake’a przekreślił wszystko. Walkę o to, co kochała, przegrała z kretesem, musiała opuścić Grappę, Nowy Jork, zostawić dotychczasowe życie i zacząć wszystko od nowa z maleńką córką u boku. Po takim upadku dochodzi się do siebie długo. Wtedy też odkrywa się, jak wielkim szczęściem jest posiadanie przyjaciół, wsparcie rodziny. Jeśli czytelniku sięgniesz po tę książkę, czeka cię blisko pięćset stron miłej lektury z jedzeniem w tle. Autorka dzieli powieść na pięć rozdziałów: antipasti, primi, secondi, contorni i oczywiście dolci, na wzór pięciodaniowego włoskiego posiłku. Jej książka, zupełnie jak obiad w słonecznej Italii, wyzwala pokłady pozytywnej energii i jest źródłem dobrego samopoczucia. (et) tłum. Anna Nowak, Nasza Księgarnia, Warszawa 2013, s. 496, 39,90 zł, ISBN 978-83-10-12317-6

Terry Pratchett

Spryciarz z Londynu Na pewno nie raz zdarzyło się Państwu, stojąc na ulicy, upuścić jakiś drobny ale cenny przedmiot – pieniądz, zegarek, pierścionek – który jak na złość wpadł wprost do kanału biegnącego pod ulicą. Takie rzeczy zdarzały się także mieszkańcom wiktoriańskiego Londynu, i dzięki temu Dodger mógł zarobić na jako takie utrzymanie. Był on bowiem zbieraczem, i to tak sprawnym, że zasłużył na tytuł króla zbieraczy. Przemierzał niezmierzone czeluście miasta zawsze w towarzystwie wiernego psa Onana, zawsze wiedział, w jaki zakamarek zajrzeć, aby odnaleźć choćby pensową monetę. Znał w swojej dzielnicy wszystkich, a wszyscy znali jego, i mimo że jego ubranie zawsze było przesiąknięte wonią kanałów, cieszył się szacunkiem i podziwem swoich ziomków. Jednak ten drobiazg – zapach podziemnego świata – stał się istotny, kiedy Dodger 34

b i b l i o t e k a

a n a l i z

Serie wydawnicze – Media Rodzina

Gorzka Czekolada

Gorzka czekolada – jej smak przypomina mi wyprawy w góry, podróż samochodem… Tabliczka gorzkiej czekolady staje się wtedy krzepiącą przekąską. Jednak tym razem „Gorzka Czekolada” oznacza nową serię książek, w której dotychczas ukazały się trzy interesujące tytuły. „Projekt Rosie” Graeme`a Simsiona to komedia romantyczna napisana przez mężczyznę, który z dużym dystansem, humorem i delikatnością pokazał świat naukowca-genetyka Dona Tilmana. „Na pustyni jest się trochę samotnym, równie samotnym jest się wśród ludzi” – cytat z Antoine’a de Saint Exupery’ego dobrze określa osobowość bohatera. Don jest niezwykle uporządkowany… aż do przesady. Pewnego dnia postanawia, że się ożeni, ale, żeby nie wkradła się żadna pomyłka w jego projekt, opracowuje ankietę. Czy jednak można znaleźć żonę według określonej ankiety? Czy naukowe podejście jest potrzebne do znalezienia miłości? Czytając „Projekt Rosie” śmiałam się, roniłam łzę i zastanawiałam się – jak wielu dorosłych żyje ze źle zdiagnozowanym zespołem Aspergera i jak niewiele trzeba, żeby ich życie stało się bardziej znośne. „Wyjątkowy depozyt” Carola Snowa to niesamowita książka, opowiadająca historię trzech kobiet i pewnego mężczyzny, który kilka lat wcześniej zdeponował w banku nasienia swój wyjątkowy depozyt i zapomniał o tym. Z upływem lat wcale nie miał ochoty na zakładanie rodziny… Tymczasem pewna pani postanowiła jeszcze raz skorzystać z jego „soków życia” i dotrzeć do dawcy. In vitro to temat w naszym kraju „gorący”, dlatego polecam te dowcipną i inteligentnie napisaną książkę. Amatorzy kryminałów będą zachwyceni, bo „Śnieżka musi umrzeć” Nele Neuhaus to kryminał wysokich lotów, ukazujący drugą naturę człowieka, tego niezwykle inteligentnego ssaka. W czasie lektury nasuwają się pytania: Czy naprawdę gdy doznamy odrzucenia, to rodzi się w nas chęć zemsty? Czy prawdziwa przyjaźń jest możliwa? Jak daleko możemy zapomnieć o wartościach i człowieczeństwie i ze słodkim uśmiechem dokonywać najokrutniejszych zbrodni? Odpowiedzi warto szukać w książce Neuhaus. I znów kobieta, jak świetny psychoanalityk, opisuje kobiety, lekko nas obnażając, ale nie mam jej tego za złe, gdyż robi to celnie. Panowie, wam także się dostaje. Autorka zwraca też uwagę na wrażliwość, zwłaszcza osób dotkniętych autyzmem. Niezwykła książka. Małgorzata J.Berwid zakochał się. I to zakochał w damie. Co prawda Dodger znał przedtem wiele „dam”, ale ta była damą pisaną bez cudzysłowu. W najnowszej powieści Pratchetta, mimo iż jej akcja umieszczona została w realistycznie (oczywiście w rozsądnych granicach) przedstawionym Londynie jak z Dickensa, znać rękę mistrza. Czyta się to dzieło znakomicie, smakując nadzwyczajnie zabawny język (brawa dla tłumacza!), cudowne aluzje i złośliwości („potrafię czytać w większości języków europejskich, może z wyjątkiem walijskiego, który jest nieco za trudny” – mówi mędrzec Salomon) rewelacyjnych bohaterów, fabułę i intrygi momentami tak zawikłane, że czytelnik, mimo lekkości lektury, jest zmuszony do naprawdę sporego skupienia uwagi. Jest to

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l i p i e c

2 0 1 3


powieść pogodna i ciepła, mimo że jej akcja rozgrywa się w świecie, w którym dziewczęta przybyłe ze wsi do wielkiego miasta w poszukiwaniu lepszego życia, skaczą z mostu do Tamizy, nieporozumienia w interesach wyjaśnia się przy pomocy noża lub brzytwy, każdy chce każdego oszukać, okraść lub wykorzystać. Jak ten Pratchett to robi? Jarosław Górski tłum. Maciej Szymański, Rebis, Poznań 2013, s. 414, 39,90 zł, ISBN 978-83-7510-980-1

Javier Sierra

Upadły anioł Książki Javiera Sierry, hiszpańskiego autora bestsellerów, to sensacyjna literatura poruszająca wielkie tajemnice historii i światowych religii. Szybka akcja i wciągająca fabuła wprowadzają czytelników w świat ezoteryki, magii i okultyzmu. Młoda historyczka sztuki, Julia Álvarez, pracuje przy renowacji Portyku Chwały w Santiago de Compostela. Którejś nocy dostrzega mężczyznę przypominającego mnicha, który nie wiadomo jak znalazł się w katedrze. Nie potrafi mówić po hiszpańsku, ale nieskładnie wymawia dwa słowa, które okazują się imieniem i nazwiskiem dziewczyny, a następnie wykrztusza z siebie również nazwisko męża Julii, którego nie widziała od miesiąca. Nagle w katedrze rozpoczyna się strzelanina. Dziewczynę ratuje agent wywiadu Stanów Zjednoczonych, który wkrótce opowie jej o tym, że Martin, jej mąż, został porwany w Turcji, gdzie robił badania naukowe. Na nagraniu sporządzonym przez terrorystów mężczyzna zwraca się do żony z zaszyfrowaną wiadomością. Aby go odnaleźć Julia musi wplątać się w wyścig o przechwycenie dwóch starożytnych kamieni. Adamantami interesują się najróżniejsze kręgi, od ugrupowania, do którego należy tajemniczy mnich, spotkany przez Julię w katedrze, po rząd USA. Sensacyjnej opowieści towarzyszą ciekawe i oparte na faktach historycznych konteksty. Czytelnik wchodzi w świat alchemii i związków między wiarą a nauką. Rozwiązuje wraz z bohaterami zagadki biblijne, łączy tajemnicze rzeźby w katedrze Santiago de Compostela z mezopotamskim eposem o Gilgameszu i poznaje historię Johna Dee, angielskiego okultysty i nadwornego astrologa Elżbiety I, który znał sposób na komunikowanie się z aniołami. „Upadły Anioł” to obowiązkowa lektura dla fanów thrillerów Dana Browna. (ak) tłum. Bożena Sęk, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2013, s. 448, ISBN 978-83-7508-700-0

Władymir Sorokin

Zamieć

Doktor Płaton Iljicz, ofiarny lekarz, próbuje dotrzeć ze szczepionkami do zabitych deskami wiosek na odległej rosyjskiej prowincji, gdzie szaleje epidemia morderczej choroby. Musi koniecznie wymienić konie wyczerpane drogą, mrozem i zamiecią. Liczy się każda chwila, tymczasem wszystkie konie ze stacji pocztowej są w rozjazdach i nie wiadomo, kiedy będą z powrotem. Jedyną nadzieją dla lekarza ale także dla chorych, okazuje się dziwak i odludek Koźma Chrząkała, zarabiający na życie rozwożeniem chleba swoim samojezdem. Skuszony pięciorublową zapłatą Chrząkała zagania do wnętrza pojazdu swoich pięćdziesiąt koników i razem ruszają przez zamieć. Ano właśnie. Ni stąd ni zowąd w świecie rosyjskiej prowincji, wydawałoby się realistycznie opisanym, a znanym czytelnikowi z niezliczonych literackich przekazów, zjawiają się elementy zupełnie innego świata, innej konwencji, innego porządku. Samojezd poruszany jest przez stado koników, z których każdy ma wielkość kuropatwy, ale istnieją tu także konie wielkości trzech zwyczajnych, a nawet takie o rozmiarach kamienicy, zdolne samodzielnie ciągnąć cały skład pociągu. Im dalej wjeżdżamy z naszymi bohaterami w zamieć, tym więcej takich


Recenzje elementów się pojawia, a jednak nie mamy wątpliwości, że wciąż jesteśmy w Rosji. Ale w jakiej Rosji? Carskiej? Bolszewickiej? A może jakiejś spoza znanego nam czasu i w nieznanej nam przestrzeni? Sorokin prowadzi nas przez zamieć w głąb takiego niesamowitego, ale jednocześnie zupełnie zwyczajnego świata, opowiedzianego tak sugestywnie, że mimo wszystkich dziwaczności nie tracimy poczucia realizmu. Oczywiście jeśli uznamy, że o Rosji w ogóle można opowiadać w realistycznej konwencji. Jarosław Górski tłum. Agnieszka Lubomira Piotrowska, Czarne, Wołowiec 2013, s. 176, 34,90 zł, ISBN 978-83-75-36-515-7

Roger Hobbs

Ghostman Zabija, kiedy musi. Potrafi rozpłynąć się w powietrzu. Nie ma linii papilarnych i potrafi zmienić wygląd w kilka minut – kolor oczu i włosów, głos, akcent, chód, nawet wiek, jednak „zawsze będzie pachniał czarnym pieprzem i kolendrą”. Profesjonalista w każdym calu. Lubi swoją pracę. Oto Ghostman. Człowiek zagadka. Tylko dwie osoby na świecie znają jego prawdziwe imię. Jedną z nich jest Markus, facet który „jednego dnia był mózgiem zorganizowanej przestępczości, a następnego już tylko podrzędnym handlarzem prochami” – a wszystko właśnie przez Jacka. Gostman jest mu winien rekompensatę. A ponieważ najlepiej na świecie potrafi posprzątać po nieudanej akcji, zgadza się wyświadczyć Markusowi przysługę i odnaleźć trefne pieniądze, a także zatrzeć ślady prowadzące do zleceniodawcy. To właśnie Markus zlecił dwóm porąbanym narkomanom napad na kasyno w Atlantic City. Jeden zginął na miejscu, a drugi ulotnił się z milionem dolarów. Jack ma czterdzieści osiem godzin. Po tym czasie ładunek federalny eksploduje, a pieniądze staną się bezużyteczne. Sprawą żywo interesują się także tajne służby i policja oraz wysłannicy gangu bezwzględnego Wilka, lokalnego watażki… „Ghostmana” czyta się w ekspresowym tempie, do czego przyczyniła się niewątpliwie niebanalna akcja i charyzmatyczny bohater. Całość tworzy widowiskową (i poczytną) mieszankę. Warto dodać, że „Ghostman” to debiutancki thriller Hobbsa (napisanego w wieku 22 lat!). Ma facet wyborne poczucie humoru. Mimo okrucieństwa sceny – wizja Markusa mordującego swoją ofiarę gałką muszkatołową ze słoika – łyżeczka po łyżeczce – jest naprawdę makabrycznie zabawna. Swoją drogą, wiedzą o halucynogennych właściwościach gałki i muszkatołowym odlocie może dla niektórych czytelników okazać się niebezpiecznie nęcąca. Wkrótce zobaczymy „Ghostmana” na wielkim ekranie, Warner Bros wykupił już bowiem prawa do ekranizacji. Chodzą słuchy, że głównego bohatera zagra Leonardo Di Caprio… Joanna Habiera tłum. Maciej Szymański, Rebis, Poznań 2013, s. 344, ISBN 978-83-7510-966-5

Taylor Stevens, Elisabeth Åsbrink

W lesie wiedeńskim wciąż szumią drzewa W 1994 roku po śmierci Pera Enghdala, legendarnego przywódcy szwedzkich faszystów, zostają upublicznione jego listy. W Szwecji wybucha skandal. Założyciel Ikei, Ingvar Kamprad, okazuje się jednym z najważniejszych korespondencjnych partnerów Enghdala. Właściciel firmy, która stała się symbolem skandynawskiego państwa, błyskawicznie publikuje swoje wspomnienia, wysyła list do pracowników Ikei – prosi o wybaczenie, przeprasza. W tamtych dniach dzwoni również do swojego starego przyjaciela, Otta Ullmanna, głównego bohatera książki. Obywatela Szwecji od 1955 roku. Urodzonego w Wiedniu w 1925 roku emigranta, Żyda, którego jako 13-letniego chłopca rodzice wysłali do Szwecji, aby przeżył. Dziewięc miesięcy przed kryształową nocą mały Otto widział ich po raz ostatni. Książka Elisabeth Åsbrink to nie jest kolejna, niewiele już wnosząca do tematu, książka o Holocauście. Jej idealnie oddająca emocje narracja trzyma w napięciu pomimo tego, że czytelnik już od pierwszych stron zna zakończenie historii. Åsbrink chce, aby w jakiś sposób poczuł 36

b i b l i o t e k a

a n a l i z

on naiwną i okrutną nadzieję, która towarzyszyła skazanym na zagładę Żydom. Autorka szuka odpowiedzi na pytanie, gdzie i dlaczego rodzi się nienawiść. Jak to jest być zaszczutym każdego dnia Żydem żyjącym w tamtych czasach? Na podstawie setek listów, które słali rodzice Otta, publikacji prasowych i materiałów archiwalnych z lat 30. i 40. kreśli przytłaczający obraz samotności, obcości, tęsknoty, nienawiści i chęci zapomnienia o grzechach przeszłości. Piętnuje Szwedów za obojętność na los Żydów, sympatię do Adolfa Hitlera i antysemityzm. Ukazuje hipokryzję neutralnej Szwecji i jej krótkowzroczność polityczną. Oskarża o ucieczkę od odpowiedzialności, wytyka zamknięcie granic, a jedynie wpuszczenie małej grupy „taniej siły roboczej”. W swojej niespiesznej narracji odbudowywuje atmosferę i klimat tamtych przerażających lat. Kwestia romansu Szwedów z nazizmem kładzie się cieniem na historię tego narodu. Wzruszająca książka Åsbrink przypomina o tym, o czym Szwedzi bardzo chcieliby zapomnieć. (ak) tłum. Irena Kowadło-Przedmojska, Czarne, Wołowiec 2013, s. 368, ISBN 978-83-7536-506-1

poezja Jovan Zivlak

Szczeliny czasu Kilka wierszy Jovana Zivlaka ledwo ukazało się na łamach kwartalnika „Wyspa”, a już do naszych rąk trafia obszerny wybór liryki tego poety. Zivlak (rocznik 1947) to jeden z najwybitniejszych poetów współczesnej Serbii, jeden z najczęściej tłumaczonych na języki obce. Mieszka i tworzy w Nowym Sadzie, w Wojwodinie, gdzie od kilku lat organizuje z wielkim rozmachem międzynarodowy festiwal literacki. W roku ubiegłym gościem honorowym tego festiwalu była Polska, a Krzysztof Karasek otrzymał główną nagrodę tej imprezy. Zivlak jest wydawcą, kiedyś prowadził pismo „Polja”, potem wydawnictwo „Svetovi”, ostatnio kieruje oficyną „Adresa”. Jest założycielem czasopisma „Zlatna Greda”, czołowego pisma literackiego w krajach byłej Jugosławii. Może się pochwalić imponującym dorobkiem poetyckim. Zadebiutował w roku 1969 zbiorem wierszy „Brodolom”, potem wydał kilkanaście tomów poezji, w tym kilka wyborów. Ponadto opublikował parę książek eseistycznych. Jest także edytorem utworów takich pisarzy, jak Danilo Kiš, Milorad Pavić, Laza Kostić czy Jovan Dičić. W sensie artystycznym, twórczym najbliżej mu chyba do Vaska Popy, z którym przyjaźnił się przed laty Tadeusz Różewicz (a nawet go tłumaczył). Co znamienne, w interesującym posłowiu – stanowiącym istotny komentarz do liryki Zivlaka, który pomoże polskiemu czytelnikowi wejść w świat nowosadzkiego twórcy – Łatuszyński porównuje go ze wspomnianym wcześniej Karaskiem. Na ile jest to trafne porównanie i zestawienie, trzeba osądzić na własną rękę. Liryka Jovana Zivlaka jest jednocześnie emocjonalna i intelektualna, niezwykle żywa i obrazowa, sugestywna i błyskotliwa. Polski czytelnik odnajdzie się w niej bez większego trudu i ku wielkiej satysfakcji, jestem pewien. Janusz Drzewucki wybór wierszy, przekład i posłowie Grzegorz Łatuszyński, Oficyna Wydawnicza Agawa, Warszawa 2013, s. 188, ISBN 978-83-85571-67-4

Joseph von Eichendorff

Memento

Marta Klubowicz, znana aktorka i poetka, okazuje się także zdolną tłumaczką poezji i dramatu. Dzięki jej przekładom czytelnik może się teraz zapoznać z dwujęzycznym tomem poezji jednego z najciekawszych, a w Polsce stanowczo za mało znanego, poetów niemieckiego dojrzałego romantyzmu, Josepha von Eichendorffa (1788-1857). Ciekawe są dzieje zainteresowania tłumaczki Eichendorffem. Marta Klubowicz, czego możemy się dowiedzieć z jej wstępu, przedstawicielka pierwszego pokolenia Polaków urodzonych na Ziemiach Odzyskanych, podczas swojej nauki w liceum w Nysie, odkryła wraz z kolegami, że na miejscowym cmentarzu znajduje się grób bardzo znanego niemieckiego poety. Ponieważ w tych czasach (przełom lat 70. i 80.) o niemieckim dziedzictwie tych „odwiecznie piastowskich” ziem nie mówiło się głośno, młoda

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l i p i e c

2 0 1 3


poetka sama dotarła do dawniejszych przekładów jego wierszy, a później zaczęła badać jego życie i twórczość, i w końcu tłumaczyć. Eichendorff to poeta, którego twórczość dzięki przystępności i optymizmowi przesłania a także melodyjnej frazie zdobyła sobie dużą popularność już za życia autora. Do dziś w Niemczech śpiewa się liczne pieśni i piosenki skomponowane do wierszy Eichendorffa, często już bez świadomości, kto jest ich autorem. Marcie Klubowicz udało się zachować z jednej strony lekkość i elegancję formalną tej poezji, z drugiej zaś, zachować jej tajemniczość oraz wszechobecny tu zachwyt nad ogromem i pięknem danego człowiekowi świata. Tłumaczka zauważyła także nienachalny moralizm poety, który w dojrzałym wieku doświadczył odchodzenia w przeszłość romantyzmu – epoki idealizmu i wiary w niezafałszowane wartości. Dobrze się czyta te wiersze. Tom świetnie uzupełnia miniatura dramatyczna współczesnego niemieckiego pisarza Freda Apke – także chętnie tłumaczonego i tu, i gdzie indziej przez Martę Klubowicz – której głównym bohaterem jest właśnie postać Barona wzorowana na Eichendorffie. Jarosław Górski tłum. Marta Klubowicz, Atut i Urząd Miejski w Nysie, Nysa 2012, s. 136, ISBN 978-83-7432-843-2

Mirosław Słapik

Odległości

Wybór wierszy Mirosława Słapika (rocznik 1955), poety i prozaika, związanego ze środowiskiem literackim Olsztyna, Warmii i Mazur, publikującego m.in. na łamach takich czasopism, jak „Borussia” czy „Jaćwierz”, a także „Topos” i „Poezja Dzisiaj”. Słapik pracuje od lat jako dyrektor Biblioteki Publicznej w Gołdapi, co dobrze służy jego twórczości. Jego liryka osadzona jest silnie w tradycji, w kulturze, w historii cywilizacji. Wiersze, które znalazły się w „Odległościach” pochodzą z wszystkim tomów poety, z tym, że te wcześniejsze, takie jak „Ciąg logiczny” (1988) oraz „Jest pięknie” (1992) zostały przez autora potraktowane surowo, wybrał z nich zaledwie kilka tekstów. Siła tomu opiera się na utworach ze zbiorów „Szuurga” (2008) oraz „Dasein” (2010), ale również na cyklu wierszy z roku 2012, zamykającym wybór. Poeta często i chętnie odwołuje się do kultury wysokiej, do filozofii, malarstwa, muzyki, ale także do kultury masowej, czego dowodem świetny wiersz o Amy Winehouse. Na największą jednak oryginalność wybija się jednak Słapik w utworach, których akcja liryczna rozgrywa się w podróży po Syberii, po Mongolii, gdzie odnalazł wiele polskich śladów. Żeby zachęcić czytelnika do sięgnięcia po tę książkę, przepisuję na koniec w całości krótki wiersz bez tytułu: „urodziłem się / nie na tej planecie / nie w tej galaktyce/ tylko / w tym życiu”. Gwoli ścisłości, wybór wierszy Mirosława Słapika opublikowany został w „Bibliotece Autorów z Warmii i Mazur”, w której wcześniej ukazały się książki m.in. Alicji Bykowskiej-Salczyńskiej i Renaty Jabłońskiej, Marka L. Barańskiego, Zbigniewa Chojnowskiego, Piotra Piaszczyńskiego i tragicznie zmarłego Andrzeja Sulimy-Suryna. (jd) Oddział Stowarzyszenia Pisarzy Polskich w Olsztynie, Olsztyn 2013, s. 144, ISBN 978-83-919014-9-6

Biografie, wspomnienia Maciej Wasielewski

Bogusław Mec. Bim, bam, bom – mogę wszystko

Symbolem bohatera tej monografii był kapelusz, w którym występował (incydentalnie także w pirackiej chustce na głowie). Do kanonu polskiej muzyki rozrywkowej przeszedł jego przebój z 1972 roku pt. „Jej portret”, skomponowany przez Włodzimierza Nahornego do słów Jonasza Kofty. Popularność zyskały też inne piosenki zmarłego przed rokiem Bogusława Meca: „Na pozór”, „Z wielkiej nieśmiałości”, „Nie biegnij tak”, czy duet z Krystyną Giżowską „W drodze do Fointenbleau”.


Recenzje Z solidnie udokumentowanej pracy wynika, że życie piosenkarza z wyboru, a plastyka z wykształcenia, było ciekawsze niż jego twórczość. Nie był wylewny, raczej typ introwertyka, nie akceptował wad, zarówno u siebie jak i u innych, nie uznawał kompromisów – istnieje tylko czerń i biel, powtarzał. W życiu i na scenie usiłował panować nad emocjami. Dawało mu to gwarancję bezpieczeństwa. Maciej Wasielewski na kanwie rozmów z bliskimi artysty, który przyszedł na świat pod nazwiskiem Metz (jego ojciec niemieckiego pochodzenia został przez władzę ludową skłoniony do spolszczenia nazwiska) napisał przykuwające uwagę dzieje człowieka od najmłodszych lat walczącego o akceptację. Niewątpliwie Mec był ponadprzeciętną, lecz niezmiernie skomplikowaną osobowością. Kochał i niszczył. Budził podziw i zrażał do siebie innych. Nie uniknął niebezpieczeństw, na które narażeni są ludzie nadwrażliwi. Przez ostatnią dekadę życia zmagał się z choroba nowotworową. (to-rt) Bellona, Agora, Warszawa 2013, s. 256, ISBN 9788326812521

Emil Karewicz

Moje trzy po trzy Niezapomniany Brunner ze „Stawki większej niż życie” w marcu br. świętował 90 urodziny. Książka jest zatem upominkiem urodzinowym jaki sprezentował sobie, przy wsparciu Pawła Oksanowicza. Emil Karewicz ma niemały bagaż życiowych doświadczeń, toteż jego wspomnienia zdecydowanie wyróżniają się pośród artystycznej memuarystyki, nader widocznej ostatnimi laty na księgarskich ladach. Rodowity wilniuk, gdzie terminował na scenie, konspirator Armii Krajowej, żołnierz II Armii Wojska Polskiego, repatriant, który jako ekstern zdobył aktorskie uprawnienia. A do tego spełniony mąż, ojciec, dziadek i pradziadek. Z wrodzonym poczuciem humoru i dystansem przyjmował koleje aktorskiego losu i popularność. Tak jak wziął na siebie niezwykle odpowiedzialną rolę pierwszego, polskiego, filmowego czarnego charakteru, co kłóci się z jego usposobieniem. Czy można mieć pretensje do widzów, że zapamiętali go takim właśnie? Z dystansu dziewięćdziesięciu lat, opowiada o swoim życiu, karierze, która nie ma końca. I ufności w numeryczny talizman – potrójną konfigurację trójki, ponieważ przyszedł na świat 13 III 1923 roku. (to-rt)

Rozmowa z Emilem Karewiczem

Szufladka szwarccharaktera –  Na ogół obsadzano pana w rolach negatywnych… –  Niestety, tak zostałem zaszufladkowany przez reżyserów. Wcielałem się głównie w czarne charaktery i nie ma już chyba nadziei, aby to zmienić. No, może poza królem Władysławem Jagiełłą, choć to także dyskusyjne, bo Litwini niezbyt go lubią. Wolałem pracę przed kamerą, bo w filmie gra się dyskretniej niż w teatrze i można ciekawej rozłożyć pewne akcenty. Raz zagrałem nawet główną rolę, obok pani Beaty Tyszkiewicz, ale film „Yokmok” nie odniósł sukcesu. Żartowano, że dlatego, bo Karewicz pojawił się w pierwszoplanowej roli –  Ma pan olbrzymi dorobek zawodowy… –  Bo poza aktorstwem nic dla mnie nie istnieje. Raz podłubię sobie tu, raz tam, mam na myśli majsterkowanie. Raz kopnę tu, raz tam, mówię o ogródku. Czasami wędkuję, niekiedy maluję, ale to wszystko nie to… Moje życie wypełniło aktorstwo. Nawet w czasie wojny, w wojsku, w teatrze przyfrontowym było moim celem. –  Pochodzi pan z Wilna, lecz od niemal półwiecza mieszka w Warszawie… –  Właściwie w Aninie, ale od wielu lat jest to część stołecznej aglomeracji. Po drodze było jeszcze Trójmiasto oraz Łódź. Wszystkich aktorów ciągnie do stolicy, gdzie zawsze było dla nas najwięcej możliwości pracy. Dlatego wszyscy artyści usiłują tu zakotwiczyć. Jestem warszawiakiem z wyboru, dobrze się tu czuję, ale tęsknię za Wilnem. Rozmawiał Tomasz Z. Z apert

Melanż, Warszawa 2013 s. 350, ISBN 978-83-928029-5-2

Philippe Maxence

Maksymilian Kolbe. Kapłan, dziennikarz, męczennik „Nowej książki o ojcu Kolbem nie chciałem zaczynać od czternastego sierpnia 1941 roku, co oznacza, że podjąłem próbę, aby nie podsumowywać życia świętego jego tragiczną i heroiczną śmiercią. Nie udawałem, że nie wiem, jaki będzie epilog opowieści. Nie ujmowałem go więc w cudzysłów, lecz przeciwnie – w razie potrzeby odwoływałem się do niego wprost. Chciałem zwłaszcza wydobyć ze splotów czasu i piany pozorów samego człowieka oraz pokazać go jako zakonnika, kapłana i dziennikarza. W ten sposób odkryłem życie zadziwiające, bogate w wydarzenia, wiele mówiące o postaci bardziej złożonej, niż wydawała się na początku” – przyznaje w prologu Philippe Maxence, francuski dziennikarz i pisarz. W rezultacie podążamy drogą życiową świętego, której wyznacznikami były miasta: Zduńska Wola, Lwów, Rzym, Warszawa, Tokio, Niepokalanów i Auschwitz. Autor przytacza też ataki na dobre imię Kolbego, w których uczestniczył między innymi znany żydowski pisarz i filozof ze Stanów Zjednoczonych, laureat pokojowej Nagrody Nobla, Elie Wiesel. Tuż po pierwszej wizycie Papieża Jana Pawła II w Polsce pisał: „Ojciec Kolbe był nacjonalistą o wielkiej żarliwości. Jego sprzeciw wobec nazizmu był typu nacjonalistycznego, a nie moralnego (…). Znany antysemita, choć sam wpadł w maszynerię uśmiercającą Żydów, z trudem może być uważany za kandydata na świętego, zwłaszcza przez Żydów. Urządzając pielgrzymkę do obozu i zaznaczając śmierć o. Kol38

b i b l i o t e k a

a n a l i z

bego, Papież zdaje się jeszcze raz umniejszać śmierć wszystkich bezimiennych Żydów, którzy tam umarli”. Tomasz Z. Z apert tłum. Jan Maria Kłoczowski, Noir Sur Blanc, Warszawa 2013, s. 274, ISBN 978-83-7392-414-7

literatura faktu Lindsey Hilsum

Burza piaskowa Arabska wiosna 2011 roku, to rewolucja, której my, Europejczycy, wciąż nie rozumiemy. Co tak naprawdę zmieniło się w Tunezji i Egipcie, gdzie odsunięto od władzy zasiedziałych, względnie, wydawałoby się, łagodnych despotów? Co dzieje się do dziś w Syrii, dlaczego mimo dziesiątków, a może już i setek tysięcy ofiar wojny domowej, europejskie mocarstwa pozostawiają tam bieg rzeczy samemu sobie? Względnie najłatwiej jest nam pojąć rewolucję w Libii, która odsunęła od władzy – i usunęła z tego świata – satrapę rzeczywiście paskudnego. Kaddafi stworzył przecież przerażające choć groteskowe państwo policyjne, mające na sumieniu nie tylko tysiące własnych obywateli, nie tylko ofiary zamachów terrorystycznych wymierzonych przeciwko Europejczykom, ale także niezliczonych, i w ogóle rzadko liczonych, ludzi zabitych i wymordowanych w wojnach toczonych ale także inspirowanych i podsycanych na całym świecie, a przede wszystkim w Afryce, którą dyktator w swoim obłąkanym rojeniu postanowił wyzwolić i podporządkować sobie.

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l i p i e c

2 0 1 3


Lindsey Hilsum, słynna brytyjska reporterka telewizyjna była w Libii od początku rewolucji. Jej opowieść o obaleniu reżimu Kaddafiego łączy w sobie pasję naocznego świadka wydarzeń ze znakomitym, kompetentnym nakreśleniem ich tła. Z „Burzy piaskowej” dowiemy się, jak w ogóle doszło do tego, że prosty chłopak zarabiający wcześniej na chleb produkcją blaszanych tac i półksiężyców na minarety meczetów, został w wieku 27 lat przywódcą uwielbianym przez własny naród, a i dużą część światowej opinii publicznej, i jak potem stawał się krwawym i ekscentrycznym despotą. Autorka uchyla także zasłonę, którą zachodnie mocarstwa (zwłaszcza Anglia) chętnie by przykryły własne działania, zarówno te, które pozwoliły Kaddafiemu na zdobycie tak wielkiej władzy, jak i te, które wcale nie tak jednoznacznie podejmowały w czasie rewolucji. (jg)

Wakacje z Impulsem

tłum. Zbigniew Kościuk, Sonia Draga, Katowice 2013, s. 344, 36 zł, ISBN 978-83-7508-685-0

Colin Thubron

Cień jedwabnego szlaku Kiedy jeden z najwybitniejszych, i w skali Wielkiej Brytanii, i świata, reporterów podróżniczych, Colin Thubron, rusza w podróż, możemy być pewni, że zaowocuje ona znakomitą książką. Tym razem także, podobnie jak w ostatnio wydawanych przez Czarne „Utraconym sercu Azji” czy „Po Syberii”, pisarz zabiera czytelników daleko na wschód, aby przekonać się, jak dzisiaj wygląda jedwabny szlak, najważniejsza droga przez ponad tysiąc lat łącząca Daleki Wschód – Mongolię, Chiny, Japonię – ze światem arabskim i w dalszej części z Europą. Miejsca, które odwiedza pisarz, niegdyś rozpalały wyobraźnię europejskich czytelników podróżniczych relacji i egzotycznych baśni tajemniczością i bogactwem. Chiński interior, Buchara, Samarkanda, Persja, kojarzyły się z pięknem i drogocennością przywożonych stamtąd towarów, a także opowieściami z czasów ich gospodarczej świetności i politycznej potęgi. Pisarz poddaje te wyobrażenia wnikliwej i wcale nierzadko bolesnej weryfikacji, dociekając, jak współczesność i jej przemiany oddziałują na miejsca o tak bogatej historii. Kunszt Thubrona pozwala mu nie tylko na sugestywne i wnikliwe opisanie kolejnych odwiedzanych miejsc, ale także, dzięki umiejętnemu przeplataniu planów czasowych oraz perspektyw – własnej, pojedynczych ludzi spotykanych po drodze, ale także małych i wielkich ludzkich zbiorowości – ukazanie, że historia to nie jest tylko to, co się działo kiedyś, ale także wszystko to, co dzieje się teraz. Że przewala się ona przez piękny świat, tratuje ludzi, ludy, narody, wierzenia i systemy wartości, które staną jej na drodze, idąc w znanym sobie kierunku. Czy ma kształt mongolskich lub tybetańskich hord plądrujących bogate miasta, czy arabskich oddziałów niosących na wschód pożogę i słowo proroka, czy komunistycznej ideologii uszczęśliwiającej ludzi, którzy nigdy tego nie pragnęli, czy też chińskiej modernizacji i kolonizacji ujgurskich stepów. Jarosław Górski tłum. Paweł Lipszyc, Czarne, Wołowiec 2013, s. 448., 39,90 zł, ISBN 978-83-7536-625-9

Christopher Hitchens

Śmiertelność

Christopher Hitchens, brytyjski dziennikarz, pisarz, krytyk literacki na stałe mieszkający w Stanach Zjednoczonych miał w życiu wszystko – kochającą rodzinę, oddanych przyjaciół, dobrą pracę i uznanie w środowisku. Jego świat stanął do góry nogami w czerwcu 2010 r., kiedy dowiedział się, że ma zaawansowane stadium raka przełyku, w dodatku pojawiły się przerzuty, więc szanse na wyzdrowienie były minimalne. Z chorobą wyniszczającą ciało i umysł toczył bój kilkanaście miesięcy. W tym czasie starał się normalnie egzystować, pracować, nie chcąc by rak zdominował jego życie i pozbawił przyjemności, obowiązków czy celów. Z tego okresu pochodzi właśnie „Śmiertelność”- zapiski Hitchensa dotyczące przebiegu choroby,

Dział handlowy ul. Fatimska 53B, 31-831 Kraków tel.: 12/422-41-80, 12/422-59-47, mob.: 506-624-220 e-mail: impuls@impulsoficyna.com.pl www.impulsoficyna.com.pl


Recenzje przemyślenia na temat sensu istnienia czy umierania; dziennik, który towarzyszył mu do śmierci w grudniu 2011 roku. Czytając „Śmiertelność” czytelnik widzi człowieka wycieńczonego kolejnymi pobytami w szpitalach, cierpiącego fizycznie i psychicznie, obserwującego zmieniające się lub odmawiające posłuszeństwa ciało, jednocześnie kogoś zdeterminowanego, by walczyć o swoje życie, traktującego chorobę jako dość brutalną próbę człowieczeństwa, test wytrzymałościowy dla umysłu i ciała. Test, w którym nie ma miejsca na pomoc ze strony Boga, jest całkowite zdanie się na własne siły, współczesną medycynę i statystyki dotyczące wyzdrowień. Hitchens nie zdołał wygrać najważniejszej bitwy w swoim życiu. Pokazał jednak dobitnie, że wobec śmierci jesteśmy bezbronni – niby oczywiste, a jednak w obliczu takiej walki przemawia to do czytelnika ze zdwojoną siłą. (mm) tłum. Radosław Madejski, Sonia Draga, Katowice 2013, s. 126, ISBN 978-83-7508-686-7

Poradniki Małgorzata Liszyk-Kozłowska, Tomasz Kosiorek

Skąd się biorą dorośli. Dlaczego, u licha, nasi rodzice o tym nie wiedzieli?

Poradnik został napisany w formie dialogu pomiędzy psychoterapeutką Małgorzatą Liszek- Kozłowską a dziennikarzem Tomaszem Kosiorkiem. Rozważają oni temat dzieciństwa z perspektywy dorosłego, jego wpływ na życie i na nasze relacje z bliskimi, powielane schematy, które przechodzą z pokolenia na pokolenie. Jest to swego rodzaju poradnik, który stara się pomóc nam rozliczyć się z przeszłością, wyjść z niej, zajrzeć w głąb nas. Jest to książka głównie dla rodziców, którzy chcą zmienić swoje życie, nie popełniać błędów rodziców, ale przekazywać te dobre wartości, nawyki, które budują młodego człowieka. Każdy rodzic popełnia błędy, jest to nieuniknione. Czasami robimy to z miłości do naszego dziecka. Takie błędy bardzo trudno sobie uświadomić. Autorka pomaga nam zrozumieć uczucia drugiej osoby, uszanować jego prywatność i autonomię, jego emocjonalność, do której ma prawo. Oprócz tego w poradniku poruszane są tematy przemocy, seksualności, czy relacji z rodzeństwem. Nie każdy zdaje sobie sprawę, jak wielki wpływ na nasze życie i naszych bliskich ma nasze dzieciństwo, dlatego warto sięgnąć po ten poradnik, aby zrozumieć swoje zachowanie. (bk) G+J, Warszawa 2013, s. 260, ISBN 978-83-7778-474-7

Rozmowa z Krzysztofem Hołowczycem o „Jeździe z Hołkiem”

Z radia na papier

–  Skąd pomysł poradnika dla automobilistów? –  Książka stanowi kontynuację audycji radiowych, w których doradzaliśmy zmotoryzowanym słuchaczom. Ireneusz Iwański, który był ich pomysłodawcą zaproponował, aby nagrania przelać na papier. I tak powstał zbiór porad adresowany zarówno do rozpoczynających przygodę z autem, jak i samochodowych rutyniarzy. Doradzam im, co w danej sytuacji zrobić, jak się najlepiej zachować, na co zwrócić uwagę, gdzie czyha niebezpieczeństwo. Opowiadam jak zadbać o samochód, a także jak jeździć za granicą. –  Jakie są wyróżniki dobrego kierowcy? –  Potrafi zadbać o samochód, umiejętnie go konserwować. Jeździ bezpiecznie i ekonomicznie. Unika brawury, minimalizuje ryzyko. Umie przystosować się do warunków drogowych, nie lekceważy innych uczestników ruchu. Dobry kierowca musi znać nie tylko w teorii, lecz także w praktyce odpowiedzi na wiele pytań, o których piszę w książce. No i musi wiedzieć, co znajduje się pod maską. –  Pan ma powyższe cechy, ale chyba nie do końca jest fartownym kierowcą… –  Dwukrotnie byłem piąty na mecie rajdu Dakar. Dwa lata temu byliśmy jednak strasznie zawiedzeni. Ja i mój pilot, JeanMarc Fortin przyjechaliśmy wtedy na dziewiątej pozycji. Niestety zawiodła technika. Wygraliśmy jeden etap, byliśmy w klasyfikacji generalnej na drugim miejscu i auto się zepsuło. W tym roku musiałem wycofać się z rywalizacji po wypadku na wydmie i, co za tym idzie, urazie kręgosłupa. Wielu zawodników marzy, aby ukończyć Dakar w czołowej dziesiątce. Dla mnie celem jest wjechanie tam na podium. Rozmawiał Tomasz Z. Z apert

Mika Dunin

Antyporadnik: jak stracić męża, żonę i inne ważne osoby

granicznych szos. „Przejechałem kilka milionów kilometrów, w tym wiele tysięcy w ekstremalnie trudnych, rajdowych warunkach. Zebrałem sporo, myślę, ciekawych doświadczeń i obserwacji, którymi staram się dzielić z innymi kierowcami przy każdej okazji. Jazda samochodem to wielka przyjemność, ale i ogromna odpowiedzialność. Za siebie i za innych. Mam nadzieję, że ta książka skłoni Was do refleksji nad swoim stylem jazdy i pomoże Wam stać się lepszymi kierowcami” – tak brzmi motto tego poradnika, po lekturze, którego być może i niżej podpisanemu uda się uzyskać prawo jazdy. (to-rt)

Praktyczne kompendium wiedzy na temat tego, jak szybko i skutecznie odsunąć od siebie bliskich ludzi. Autorka przedstawia różne sposoby na utratę np. męża, od tych bardziej wyciszonych (w tym przypadku konieczna jest systematyka), takich jak regularne niedocenianie czy lekceważenie potrzeb, do tych bardziej wyrafinowanych – jak odmawianie seksu czy reakcja płaczem przy oponowaniu. Na szczęście świat nie kończy się na współmałżonku, mamy jeszcze dzieci, przyjaciół, teściów, radości życia, Boga, czy samych siebie i to wszystko możemy stracić w bardzo szybki i prosty sposób, nie zużywając przy tym nadmiaru energii. Nasuwa się tylko pytanie, czy tego chcemy… „Antyporadnik” został napisany po to, aby pokazać czytelnikowi jak niewiele trzeba, żeby stracić bliskich. Z humorem i ironią autorka przytacza przykłady z życia codziennego, aby uświadomić czytelnikom, jakie błędy często są popełniane. Czytając tą książkę miałam wrażenie, że co i rusz spada na mnie bomba moich przewinień. Czasami może wydawać się to irytujące, lecz po chwili przychodzi moment refleksji i myśli, że może należałoby coś zmienić. Bardzo podoba mi się ten poradnik ze względu na alternatywny sposób przekazu. Jest to taka wstrząsowa terapia, ale myślę, że skuteczna. (bk)

G+J Książki, Warszawa 2013, s. 250, ISBN 978-83-7778-410-5

Wydawnictwo WAM, Kraków 2013, s. 224, ISBN 978-83-7767-829-9

Krzysztof Hołowczyc, Ireneusz Iwański

Jazda z Hołkiem. ABC dobrego kierowcy Najbardziej medialny polski kierowca rajdowy obecnej doby dzieli się w tej książce swymi doświadczeniami zza kierownicy. „Wywiadowcza” narracja wiedzie nas przez rozdroża teraźniejszej motoryzacji. Krzysztof Hołowczyc potrafi zajmująco opowiada o autach. Sugeruje, jak je kupować. Radzi, jak dbać o ich sprawność. Uczy, jak radzić sobie za kierownicą niezależnie od pogody. Wnikliwie relacjonuje też własne wrażenia z za-

40

b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l i p i e c

2 0 1 3


Religia David L. Fleming SJ

Czym jest duchowość ignacjańska? Duchowość ignacjańska jest wciąż najbardziej znaczącym ruchem odnowy religijnej we współczesnym świecie. Autor, znany amerykański teolog duchowości i nauczyciel akademicki, od czterdziestu lat nie tylko pisze o ignacjańskiej duchowości, ale i mówi o niej wszędzie gdzie się da, a także towarzyszy rekolektantom oraz wprowadza innych w sztukę ignacjańskiego kierownictwa duchowego. W prezentowanym zbiorze kilkunastu esejów David L. Fleming SJ stara się odpowiedzieć na pytanie zawarte w tytule publikacji: czym jest ignacjańska duchowość? Czyni to przez opis pojęć i postaw, które wyróżniają tę duchowość. Nie da się jej bowiem uchwycić – jak twierdzi – w formie jakiejś reguły lub zestawu ćwiczeń, ściśle określonej metody modlitwy bądź pobożnościowych praktyk. Jest ona sposobem postępowania, proponującym śmiałą wizję życia, rozumienie Boga, refleksyjny stosunek do codzienności, kontemplacyjną formę modlitwy, pełne szacunku nastawienie do świata i nadzieję na odnajdywanie Boga we wszystkich rzeczach. Autor adresuje książkę do zainteresowanych problematyką ignacjańską, a także tych wszystkich, którzy są ciekawi i pragną wiedzieć, co jest siłą napędową ignacjańskich dzieł i chcą poszerzyć swoją wiedzę na ten temat. Bożena Rytel tłum. Dariusz Piórkowski SJ, Wydawnictwo WAM, Kraków 2013, s. 132, ISBN 978 -83-7767-823-7

Marek Sokołowski SJ

Żyć nie byle jak Ponad trzystustronicowa pozycja, zawierająca medytacje na temat rozmaitych doświadczeń życiowych, bliskich każdemu z nas. Te pogłębione refleksje są ewangelicznym spojrzeniem na siebie, drugiego człowieka i Boga. Autor nie unika trudnych tematów; jest mu bliska i rodzina, i wiara, na równi z celebrytami i zwyczajnością. Pisze np. o większych domach i mniejszych rodzinach, nadmiarze posiadania i zbyt małych wartościach. Potrzebie ciszy i uspokojenia w drodze stawania się człowiekiem duchowym, jak też o samotności, która może stać się szansą np. w służbie bliźniemu. Zaś nieodłączne pragnienie autora to życie z pasją, dalekie od bylejakości, która może wkraść się niespodziewanie w życiorys każdego z nas. Dlatego Marek Sokołowski SJ przestrzega przed bylejakością, zachęcając do interesującego, twórczego życia. Dobrze czas wykorzystać i dobrze przeżywać życie, to zadanie na zawsze. (br) Wydawnictwo WAM, Kraków 2013, s.332, ISBN 978-83-7767-193-1

Phil A. Smouse

365 biblijnych obietnic dla małych serc Interesujący pomysł dla dzieci w przekroju wiekowym 6-10 lat. Młodsi mogą czytać z rodzicami, starsi sami. Autor, pragnąc zachęcić dzieci do poznania Słowa Bożego, zebrał na każdy dzień roku najbardziej znane biblijne obietnice. I tak np. na pierwszy dzień roku czytamy: „Nigdy cię nie opuszczę ani nie odbiorę ci mojej miłości (Joz 1,5)”, na szósty dzień: „U Boga wszystko jest możliwe (Mt 19,26)”,na siedemdziesiąty: „Człowiek, który znajdzie mądrość, będzie szczęśliwy. Bo mądrość jest cenniejsza niż srebro i złoto ( Prz 3,13-14)”, itd. Każdy z cytatów biblijnych jest opatrzony krótkim i prostym komentarzem oraz dowcipną ilustracją. Autor na wstępie książki kieruje słówko do rodziców, w którym przekonuje: „ Rozwiązanie każdego z naszych problemów znajdziemy w Słowie Bożym, o ile przeznaczymy czas, aby go tam


Recenzje

tłum. Zuzanna Ferenc-Warchałowska, Wydawnictwo Jedność, Kielce 2013, s. 376, ISBN978-83-7660-616-3

reportaż Krzysztof Potaczała

Bieszczady w PRL-2 Do kresu Polski Ludowej obowiązkowym punktem na turystycznej mapie Bieszczadów były Jabłonki, gdzie został zabity gen. Karol Świerczewski. Stały się one miejscem manifestacji organizowanych przez władze. W 1954 wytyczono szlak jego imienia, organizowano biegi patrolowe i rajdy, a w Bieszczady przybywały na obozy i szkolenia harcerskie drużyny walterowskie, których współzałożycielem był Jacek Kuroń. W 1987 roku w Jabłonkach otwarto dom pamięci z ekspozycją poświęconą „Walterowi”. Trzy lata później została zlikwidowana. Zastąpiła ją wystawa przyrodniczo-łowiecka – pisze Krzysztof Potaczała w drugim tomie swych frapujących reportaży retro. Osobliwością i turystyczną atrakcją Bieszczadów był od 1963 roku, przez niemal trzydzieści lat, pociąg z Przemyśla do Zagórza, kursujący poprzez Związek Sowiecki. Pasażerowie przypominają podróże z konwojentami – sowieckimi pogranicznikami, zakaz otwierania okien i zatrzymywanie pociągu w przypadku wyrzucenia czegokolwiek z wagonu. A także emocje towarzyszące widokom mijanych dawnych polskich miejscowości: Dobromila i Chyrowa. W rozdziale zamieszczono zdjęcia wykonane potajemnie z okna wagonu. W 1973 roku rozpoczęła się budowa Chaty Socjologa na Otrycie. Pracowali przy niej studenci z wydziału socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. „My, młodzież tamtego czasu, wychowani w przekonaniu, że to państwo powinno wszystko dać, chcieliśmy zrobić coś samodzielnie, własnymi rękoma” – opowiada Ewa Lewicka. W Chacie Socjologa dominowała grupa „lewicująco – marksizująca”. Nazywano więc to miejsce „Czerwonym Otrytem” lub też „marksistowskim klasztorem”. Jednak jak pisze autor, Otryt nie był wyłącznie „czerwony”. Bywali tu również Jadwiga Staniszkis i Ludwik Dorn. A także grupa ukraińskich nacjonalistów, nawiązująca do pamięci o UPA i nosząca emblematy z tryzubem. Inny słynnym miejscem było osada w dolinie Caryńskiej założona w 1975 roku przez Wieńczysława Nowackiego „napełnionego wizją stworzenia w zielonej dolinie rolniczej wioski oraz »sanatorium« dla narkomanów”. Była to chyba pierwsza w Polsce wolnościowa komuna, w dużej mierze hipisowska, oparta jednak na ciężkiej pracy. Hodowano tu owce, obsiewano ziemię, zbierano runo leśne, zioła i… winniczki. Osada i jej mieszkańcy byli nękani przez milicję a Nowacki został nawet aresztowany. Postawiono mu zarzuty nielegalnego budownictwa, braku meldunku, włóczęgostwa, pomoc w ukrywaniu ludzi poszukiwanych przez MO. Wyszedł z aresztu po czterech miesiącach. Gdy siedział w celi, osiedle zostało zniszczone na rozkaz pułkownika Kazimierza Doskoczyńskiego, komendanta rządowego ośrodka w Arłamowie. (to-rt) Bosz, Olszanica 2013, s. 248, ISBN 978-83-7576-187-0

kulinaria Aleksandra Seghi

Zielona Toskania Toskania, mimo że dużo się o niej pisze i mówi, od ekologicznej strony jest praktycznie nieznana. Smakoszka z Toskanii, Polka od kilkuna42

b i b l i o t e k a

a n a l i z

Rozmowa z Krzysztofem Potaczałą

Bieszczadzkie trofea

–  Czemu Bieszczady stały się oczkiem w głowie elity peerelowskiej władzy… –  Wśród partyjnej wierchuszki było wielu myśliwych, a żadne tereny łowieckie w Polsce nie mogły się równać pod względem atrakcyjności z tymi w Bieszczadach. Tutaj dygnitarze mogli polować na wilki, żubry, niedźwiedzie i rysie, których na innych obszarach nie było wcale lub też były w niewielkiej ilości. W Bieszczady przyjeżdżano także na rykowisko jeleni – najokazalsze, najbardziej barwne, podczas którego odstrzeliwano przepiękne byki. Myśliwskie trofea bardzo się wtedy liczyły, można powiedzieć, że wśród ówczesnych elit partyjno-rządowych toczyła się swego rodzaju rywalizacja o miano „pierwszej strzelby PRL-u”. Aspirowali do niej m.in. Piotr Jaroszewicz i Franciszek Szlachcic, którzy ustrzelili w Bieszczadach po jednym niedźwiedziu. Ale oczywiście Bieszczady doskonale nadawały się też do tego, by nieoficjalnie, w zaciszu lasów i gór, nierzadko przy kieliszku, załatwiać interesy z partnerami z innych krajów, nie tylko obozu socjalistycznego. Chętnie goszczono w tym dzikim zakątku również głowy państw zachodnich i krajów arabskich. –  W PRL regionowi patronował gen. Świerczewski-Walter, którego tragiczna śmierć ciągle budzi wątpliwości… –  W książce koncentruję się na tym, co działo się w Bieszczadach po jego śmierci. Budowa dwóch pomników, ogromnego domu pamięci, niezliczone przysięgi wojskowe, milicyjne i harcerskie, rajdy i zloty walterowskie, tysiące szkolnych i zakładowych wycieczek, składane hołdy, deklamowane wiersze etc. Ale przy tym była też dobra zabawa, wódka, imprezy, a także próby zakłócania manifestacji na cześć generała „który się kulom nie kłaniał”. Wiele się przez lata w maleńkich Jabłonkach działo… –  Fotogeniczność terenu często dyskontowali filmowcy… –  Bieszczady przez kilka dekad były miejscem, do którego nader chętnie zaglądały ekipy filmowe. Tutaj powstały: „Rancho Texas”, „Ogniomistrz Kaleń”, „Wilcze echa”, fragmenty „Pana Wołodyjowskiego”, „Lekcja martwego języka”, a także znakomite komedie według opowiadań Jerzego Janickiego, m.in. „Wolna sobota”, „Kino objazdowe” czy „Wesołych świąt”. Kręcono oczywiście też dokumenty, ale to jednak fabuła stanowiła trzon bieszczadzkiej twórczości. W pierwszym tomie pracy opisuję, jak te obrazy powstawały, kto w nich grał główne role i na jakich zasadach zatrudniano do filmu miejscowych chłopów i robotników, którzy wcielali się m.in. w postaci dzikich, żądnych krwi Tatarów. Rozmawiał Tomasz Z. Z apert

fot. Bartosz Szymanik

szukać! ‘365 biblijnych obietnic dla małych serc’ zachęci twoje dziecko do poszukiwania w Słowie Bożym odpowiedzi na wszystkie codzienne małe i duże pytania”. Na końcu książki autor zamieścił indeks, do którego warto zaglądać przy rozwiązywaniu problemów takich jak: złość, pokusa, samotność, właściwe postępowanie, zniechęcenie, zmartwienie czy przebaczenie. (br)

stu lat mieszkająca w Pistoi, pisze o ekożyciu w jednym z najpiękniejszych zakątków świata. To bardzo znamienne, bo współczesne społeczeństwo, nastawione na konsumpcjonizm i wygodę, swoim zachowaniem wpływa na degradację środowiska naturalnego, na niszczenie, zaśmiecenie także i takich miejsc. Autorka propaguje zdrową i ekologiczną żywność, powołując się na słynne powiedzenie, że człowiek jest tym, co je. Jej książka jest opowieścią o tym, jak rodzina i przyjaciele prowadzą życie w zgodzie z naturą, w sposób świadomy i przyjazny dla środowiska. Aleksandra Seghi sporo miejsca poświęca zrodzonemu niedawno ruchowi zakupów solidarnych. Są to grupy osób, które skrzykują się przez internet i robią wspólne zakupy, zamawiając produkty od lokalnych, małych producentów. Autorka pisze o kooperatywach spożywczych

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l i p i e c

2 0 1 3


Recenzje i innych mądrych pomysłach na poprawę świata. Mnóstwo tu ciekawostek, informacji, których próżno szukać w innych publikacjach. „Zielona Toskania” jest jedyna w swoim rodzaju, to ważna i potrzebna książka. Ogarnięta pasją kulinarną Seghi nie byłaby sobą, gdyby nie umieściła w niej kilku przepisów na pyszne i zdrowe dania, oparte na warzywach i owocach pochodzących z ekologicznych upraw, na oliwie i ziołach. (et) Grupa Wydawnicza Relacja, Warszawa 2013, s. 190, 36,90 zł, ISBN 978-83-64270-00-0

Evelyn Tribole, Elyse Resch

Jem intuicyjnie

„Delektuj się jedzeniem”, „Poczytaj ciekawą książkę”, „Nie zadawalaj się byle czym” i „Przestań kontrolować swoje ciało” – te hasła bardziej przypisalibyśmy poradnikowi dla hedonisty niż książce na temat odżywiania. Ale to nie jest zwykła publikacja. Traktuje o jedzeniu intuicyjnym. Intuicyjnie znaczy rozważnie, rozumem a nie sercem. Emocje i jedzenie nie idą ze sobą w parze. Trzeba nauczyć się radzić sobie z nudą, złym nastrojem, problemami… bez jedzenia. I wsłuchać się w siebie, nauczyć odczytywać wewnętrzne sygnały. Może to brzmi trywialnie, ale nie bezsensownie, mnie przekonuje. Pamiętajmy, że w ten sposób jedzą małe dzieci, dopiero później „na decyzje żywieniowe często wpływają myśli i uczucia”. Po raz pierwszy książka ukazała się w 1995 roku. Od tego czasu autorki otrzymały mnóstwo sygnałów, także od kolegów po fachu, że wielu osobom udało się poprawić jakość życia, że metoda działa, przynosi efekty. I wcale nie o efekty odchudzające tu chodzi. Dwie specjalistki od żywienia rozprawiają się z mitami diet cud, które w rzeczywistości odchudzają jedynie portfele. Ich zdroworozsądkowe rady poparte są licznymi przykładami, nie brakuje tu też haseł i ramek mo-

b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

tywujących: „Jedzenie intuicyjne zmieni Twój stosunek nie tylko do pożywienia, ale i do życia”. (et) tłum. Juliusz Okuniewski, Harmonia, Gdańsk 2013, s. 338, ISBN 978-83-7744-027-8

Łukasz Czajka (red.)

Starka – perła w koronie polskich trunków Książka niewielkich rozmiarów, stanowiąca wybór różnych tekstów, także z XIX wieku, będzie z pewnością gratką dla koneserów Starki, zwłaszcza, że wódka ta po blisko trzyletniej przerwie niebawem znów wrócić ma do sklepów (upadły Polmos Szczecin, właściciel piwnic z beczkami starzejącego się żytniego destylatu, znalazł wreszcie nabywcę). A Starka, jak słusznie tytułuje ją Łukasz Czajka, redaktor monografii, jest bez wątpienia perłą w koronie polskich trunków. Alkohole starzone w piwnicach szczecińskich mają już nawet po 70 lat, a przypomnijmy, że najstarsza jaka dostępna była na rynku, miała 50 lat. W książce znalazły się m.in. teksty publikowane wcześniej w „Rynkach Alkoholowych” – o historii Starki, o jej produkcji, także o historii Polmosu Szczecin, ale najciekawsze są materiały archiwalne wygrzebane przez redaktora tomu – zarówno teksty, jak i ilustracje, stare etykiety, zdjęcia starych butelek, wycinki z XIX-wiecznych gazet. Są tu też wybrane fragmenty tekstów literackich ze Starką w tle, przedstawiają one nie tylko rangę tego wyśmienitego trunku, ale też szlacheckie tradycje starzenia i konsumowania alkoholu. Setnie ubawiła mnie relacja Ferdynanda Nowakowskiego z 1857 roku zatytułowana „Wycieczka na Litwę”. Ów literat, lekarz i bibliotekarz wybrał się do jednego z dworów, gdzie spotkał cuchnącego brudem starca w szlacheckim kontuszu. Starzec zaprosił płochego literata do zapoznania się z „domowym archiwum”. Żądny wiedzy podróżnik spodziewał się starych dokumentów, tymczasem na archiwum składały się stare… beczki z żytnim destylatem, poukładane w chłodnej piwniczce w chronologicznej kolejności. Najdawniejsza z 1806 roku, liczyła

k s i ą ż k i

l i p i e c

2 0 1 3

43


Recenzje sobie zatem 50 lat. Szlachcic zaczął częstować, nie słuchając wymówek gościa, jak się okazało abstynenta: „Żarty mospanie, musisz pić!”. Oczywiście na jednej szklanicy się nie skończyło, gospodarz przechodził od beczki do beczki i zmuszał do degustacji. „Koniec z końcem (…) tyle tylko dziś mogę powiedzieć, że nazajutrz po południu znalazłem się nie wiem jakim sposobem w przyległym dworze, blisko o mil dwie odległym od domowego archiwum”. W książce są też informacje ciekawe dla kolekcjonerów miniaturek, m.in. na temat różnych edycji wydań Starki w małych buteleczkach. Najstarsza zachowana pochodzi z Rektyfikacji Warszawskiej z lat 20. XX wieku. (ł) Agapress, Kraków 2013, s. 74, ISBN 978-83-933469-0-5

Magdalena Gorzkowska

Zioła

„Sztuka medyczna polega na zabawianiu pacjenta, podczas gdy natura leczy chorobę” – mawiał słynny francuski filozof, pisarz i poeta Wolter. Publikacja Magdaleny Gorzkowskiej zdaje się to potwierdzić. Współczesny człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy, jak wiele jest roślin, które nas otaczają i które mogą być bardziej pomocne, niż byśmy się tego spodziewali. Autorka pokazuje, że drzemie w nich moc lecznicza, że warto pochylić się nad bogactwem natury i poszukać alternatywnych wobec chemicznego sposobów leczenia, chociażby kaszlu, gorączki, egzemy, bólów reumatycznych, brzucha, stanów zapalnych. Dzięki ziołom można poprawić wygląd skóry, wzmocnić włosy, odporność dodać sił witalnych. A oprócz tego zrobić pyszne soki, dżemy i nalewki. Po przeczytaniu książki zupełnie inaczej spojrzymy na otaczającą nas przyrodę. W leksykonie znalazło się blisko 50 rodzajów roślin leczniczych. Każda z nich została scharakteryzowana pod względem: występowania, leczniczej historii, zastosowania, sposobów zbioru i przechowywania. Całości dopełniają oczywiście przepisy. Ważnym dodatkiem są również zdjęcia i ryciny. Poradnik po świecie ziół występujących w Polsce ma piękną oprawę, to zdecydowanie najładniejsza, najrzetelniejsza i najlepsza edycja, jaką można było spotkać do tej pory na księgarskich półkach. A o prawdziwości słów autorki proponuję przekonać się samemu. (et) Bosz, Olszanica 2013, s. 184, 39,90 zł, ISBN 978-83-7576-195-5

Historia Piotr Piniński

Dziedzic Sobieskich Kim byli Sobiescy, a przynajmniej jeden przedstawiciel tego rodu, wie chyba każdy Polak. Wiadomo, król, zwycięzca spod Wiednia, mąż Marysieńki. Na tym przeważnie kończy się wiedza przeciętnego rodaka. A kim byli Stuartowie? Z tym już gorzej. Czasami komuś zaświta jakaś tam królowa szkocka, która z niewiadomych powodów straciła głowę. I to nie tylko w przenośni. Ale co łączy Sobieskich ze Stuartami? A, to już zagadka, której rozwiązanie, jakie oferuje książka nie byle kogo, bo potomka obu tych sławetnych rodów, z pewnością stanowi objawienie dla niejednego sądzącego, że jest z historią za pan brat. Hrabia Piniński, pra-, pra-, pra-, pra-… wnuk naszego króla Jana III, który nieźle przetrzepał Turkom pod Wiedniem ich budzące grozę, elitarne pułki janczarów, oraz królowej Marii, którą na tamten świat wyprawiła zawistna i zdecydowanie ustępująca jej urodą, kuzynka Elżbieta I, wyjaśnia, jak doszło do połączenia losów obu tych rodzin. I to jak wyjaśnia! No właśnie, jak? Barwnie, ze swadą, zajmująco, sugestywnie, porywająco. Rozczytując się – właśnie rozczytując, a nie czytając – 44

b i b l i o t e k a

a n a l i z

Rozmowa z Piotrem Pinińskim, autorem „Dziedzica Sobieskich”

Smok wawelski i Loch Ness

–  Co pan poczuł w chwili, gdy uświadomił sobie, że jest potomkiem królów Polski, Szkocji, Anglii i Irlandii? –  Każdemu odkryciu towarzyszy zaskoczenie. Chyba czułem się jak detektyw, któremu po latach wreszcie udało się rozwikłać wyjątkowo skomplikowaną zagadkę i znaleźć ten decydujący „dowód w sprawie”. A zatem było to zaskoczenie i satysfakcja. Ale to nie wszystko – poczułem dziwną barierę psychologiczną, którą trudno nazwać jednym słowem, czy opisać za pomocą dwóch przymiotników. Jej powodem wcale nie był fakt posiadania wśród antenatów króla, lecz człowieka legendę, ciężko doświadczonego przez los księcia Karola Edwarda Stuarta. A być spokrewnionym z legendą, zwłaszcza tragiczną, wcale nie jest łatwe. Wiedziałem już coś na ten temat, gdyż szwagrem mojego dziadka był generał Bór-Komorowski. Tacy przodkowie obligują w szczególny sposób, a rodzinne dramaty na tę skalę wcale nie ułatwiają rozprawienia się z przeszłością. Natomiast, jeśli chodzi o mój stosunek do królewskiego pochodzenia, to mam do tego duży dystans, gdyż moje odkrycie miało miejsce, kiedy byłem już dorosłym człowiekiem o ukształtowanych poglądach i – mam nadzieję – bez kompleksu tożsamości. –  Czy trudno jest żyć ze świadomością, że jest się kandydatem do tronu? –  To dość skomplikowane pytanie, gdyż każde państwo, w którym w minionych wiekach królowali moi przodkowie ma i miało inne prawo, jeśli chodzi o sukcesję. Polska za czasów Jana III miała królów elekcyjnych, co oznaczało zdanie się na głosy wybierającej szlachty. Anglia ma monarchinię z dynastii, której prawa do zasiadania na tronie zatwierdził dawno temu londyński parlament. Natomiast Szkoci, to zdeklarowani demokraci i gdyby tak w wyniku referendum stali się oddzielnym państwem, to wówczas z pewnością wybraliby system prezydencki, tak jak to uczynili Irlandczycy. Choćby tylko na przekór Anglikom. Poza tym wcale nie czuję się sukcesorem do żadnego tronu. To nie dla mnie. –  Pana ojciec był Polakiem, mama Szkotką, urodził się pan w Anglii, mieszka w Warszawie. Kim pan się naprawdę czuje? Gdzie tak naprawdę jest pan „u siebie”? –  Najbardziej wśród swoich i najbardziej sobą poczułem się w Polsce, którą poznałem mając 25 lat w najdramatyczniejszej powojennej odsłonie – stanu wojennego. A co do mojej szkockiej krwi, to nie ma tu żadnego dylematu, gdyż te dwa narody są bardzo do siebie podobne i znakomicie się rozumieją. A już po pierwszej whisky wręcz ze sobą identyfikują. Zaś przy drugiej dochodzą do wniosku, że smok wawelski i potwór z Loch Ness to tak naprawdę rodzina. Rozmawiała Urszula Pawlik w nieprawdopodobnej historii, jakiej nie wymyśliłby nawet sam Walter Scott, słyszy się dźwięki menueta, którego z pewnością wykonywała na klawikordzie niezwykle uzdolniona muzycznie wnuczka króla Jana, Klementyna Sobieska, turkot kół powozu uwożącego ją z pałacu w Oławie do dalekiego Rzymu, gdzie miała poślubić króla bez ziemi, Jakuba III Stuarta, szczęk krzyżowanych ze sobą pałaszy, broniących Klementyny przed nasłanymi na nią zbirami, a także czuje się chłód potężnych murów austriackiej twierdzy Ambras, w której polską królewnę kazał zamknąć cesarz Karol VI, by udaremnić jej małżeństwo. A potem z niedowierzaniem i przejęciem śledzi się losy jej syna, Karola, który podobnie jak sławny dziadek ruszył – tym razem nie przez góry, lecz morza, by stanąwszy na czele wojsk upomnieć się o perfidnie zrabowany tron.

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l i p i e c

2 0 1 3


Recenzje Lecz na tym nie koniec, gdyż autor wiedzie nas dalej przez meandry historii, przedstawiając swoich kolejnych przodków, prowadząc pochłoniętego lekturą czytelnika przez dwory niemal całej Europy, magnackie rezydencje, ulice wypełnione rewolucjonistami, morza i kontynenty, zdradzając – czasami wstydliwe, czasami wzruszające, czasami nieprawdopodobne, i niemal zawsze zaskakujące – sekrety swojej znamienitej rodziny. (up) tłum. Klaudyna Michałowicz Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2013, s.296, ISBN 978-83-7785-188-3

Sport Carles Viñas

Barcelona Blaugrana Ten kto myśli, że to jeszcze jedna książka o najlepszej drużynie piłkarskiej ostatniej dekady, ten jest w błędzie. Ale też praca ta jest sto razy ciekawsza od wydanych w ostatnich latach książek poświęconych klubowi FC Barcelona (myślę tu przede wszystkim o skądinąd interesującym dziele Grahama Huntera „Barça. Za kulisami najlepszej drużyny świata”) i jej najsłynniejszym graczom, takim jak Lionel Messi, Xavi Hernandez czy Andrés Iniesta. „Barcelona Blaugrana” to opowiedziana w blisko stu rozdziałach historia klubu i miasta. Chyba żaden klub piłkarski na świecie nie odcisnął tak wielkiego piętna na swoim mieście jak właśnie FC Barcelona, ani Real Madryt, ani Manchester United, ani AC Milan, ani Bayern Monachium. Nie bez przyczyny na jednej z trybun stadionu Camp Nou widnieje napis „Més Que Un Club”, czyli „Więcej niż klub”. FC Barcelona to rzeczywiście więcej niż klub. Żeby opisać jej fenomen, trzeba użyć nie tylko języka dziennikarstwa sportowego, ale także, a może przede wszystkim języka dyskursu historycznego i politycznego, etnograficznego i folklorystycznego, wreszcie kulturowego. Okazuje się bowiem, że tak jak można zwiedzać stolicę Katalonii śladami wielkiego architekta Antonia Gaudíego, tak można też to uczynić podążając śladami klubu FCB. A to dzięki temu, że klub ów jest wręcz wszechobecny w mieście, współstanowi jego tkankę, jego oblicze, jego charakter i styl. Przekonują o tym fakty i anegdoty, którymi Carles Viñas sypie jak z rękawa. Tę książkę z czystym sumieniem można polecić każdemu, kto wybiera się do Barcelony i jedzie tam nie tylko po to, żeby zobaczyć mecz słynnej Blaugrany. (jd) tłum. Barbara Baradynt, Wydawnictwo Sine Qua Non, Kraków 2013, s. 304, ISBN 978-83-7924-003-6

Sébastien Loeb

Mój styl jazdy Trafia do nas kolejny portret, a właściwie autoportret, ze sportowych wyżyn. Tym razem ze świata sportów motorowych, a dokładnie rajdów. Te wszak, również dzięki coraz lepszej postawie naszych kierowców, cieszą się ostatnimi laty rosnącą popularnością. W tymże świecie Sébastien Loeb, dziewięciokrotny mistrz świata WRC, jest niewątpliwie legendą. Wspomina dzieciństwo i młodość, niezbyt chętne edukacji, kiedy to był utalentowanym… gimnastykiem! Poszukiwania własnego miejsca i wreszcie zetknięcie z szybkimi samochodami, a potem ze ściganiem. Opisuje początki w teamie Ambition Sport Auto, gdzie od Dominika Heintza przejął wiele, przede wszystkim kultywowany po dziś styl przygotowania do rajdu. Pisząc dalej o sobie Loeb koncentruje się głównie na kwestiach związanych z rajdami i ich aspektem technicznym oraz prowadzeniem samochodu. Poddaje autoanalizie własne, specyficzne umiejętności, predestynujące go do zawodu kierowcy, a niejako „przy okazji” do wygrywania. b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

Wiele z zaprezentowanych tu elementów – przygotowanie, podejście, nastawienie psychiczne, duch współzawodnictwa, emocje towarzyszące zawodom – można by w zasadzie nazwać „szkołą zwyciężania”. Od kiedy bowiem Loeb trafił pod skrzydła teamu Citroën Racing, został praktycznie „etatowym” tryumfatorem. I w takim też tonie pisze o sobie – z mentalnością i pazurem zwycięzcy. To coś, co czasem imponuje, niekiedy denerwuje, albo deprymuje (głównie pewnie przeciwników). Rzecz charakterystyczna dla mistrza. Dając się wciągnąć w jego „skórę”, upajając fantastycznymi detalami rajdowych przygód, bardzo łatwo zapomnieć o niebezpieczeństwach. Francuz o nich nie zapomina i choć niektóre wypadki kwituje prosto – ot, wypadniecie z drogi – cały czas świadom jest stawki. Wie jednak, że ryzyko wliczone jest w koszt tego sportu. Trzeba czerpać z niego dodatkową dawkę adrenaliny i nie dać uwieść się lękom. Nie ma jednak zrozumienia dla ryzyka podejmowanego przez widzów, którym zdaje się, że śmigające obok z kosmiczną prędkością pojazdy to czysta zabawa. Wspomnienia Loeba to wielki kawał wielkiego ścigania. Na dodatek, w jego wydaniu, wciąż nie zamknięty. Ten sezon Francuz znów zaczął dobrze. „Mój styl jazdy” po trosze odpowie na powracające od ponad dekady pytanie: jak on to robi?… (ton) tłum. Marta Duda-Gryc, Sine Qua Non, Kraków 2013, s, 288, 39,90 zł, ISBN 978-83-7924-005-0

Robert Lewandowski, Wojciech Zawioła

Pogromca Realu

Wywiad-rzeka z najpopularniejszym dzisiaj polskim piłkarzem, o którego oszałamiającej międzynarodowej karierze media donoszą niemal codziennie. Rozmowę z Robertem Lewandowskim przeprowadził Wojciech Zawioła, dziennikarz stacji telewizyjnych TVN i TVN24, który ma już na swoim koncie wywiad-rzekę z hokeistą Mariuszem Czerkawskim. Widać Zawioła budzi zaufanie sportowców, bowiem tak, jak rok temu Czerkawski, tak teraz Lewandowski odpowiada na każde jego pytanie, mówi o sprawach rodzinnych, o dzieciństwie, o szkole, o wszelkich życiowych i sportowych wzlotach i upadkach. Tych ostatnich było rzecz jasna mniej. Książka jest bogato ilustrowana. Mamy tu zdjęcia z rodzinnego albumu. Wzruszenie budzą zwłaszcza te przedstawiające Roberta jako młodzika, trampkarza i juniora. Oczywiście największe wrażenia robią znakomitej jakości zdjęcia wykonane przez fotoreporterów agencyjnych, specjalizujących się w dynamicznej fotografii sportowej. Mamy tu zatem fotosy Lewandowskiego w barwach mistrza Polski – Lecha Poznań, mistrza Niemiec – Borussii Dortmund i w koszulce reprezentacji Polski. Obraz piłkarza, jaki wyłania się z tej książki, jest nad wyraz sympatyczny. Widać, że to człowiek dobrze wychowany przez rodziców, panujący nad własnymi emocjami, nad własną karierą, a także nad swoim wizerunkiem publicznym. Jest skromny, ale zna swoją wartość. Ma zresztą się czym pochwalić. Wszyscy doskonale pamiętamy cztery bramki, jakie strzelił Realowi Madryt w półfinale Ligi Mistrzów w Dortmundzie. Zachwycamy się tym wyczynem bez precedensu, ale też pamiętajmy, że Lewandowski ma dzisiaj zaledwie 25 lat, jest dopiero w połowie kariery zawodniczej. Na dobrą sprawę wszystko przed nim. O ile jednak możemy być pewni, że jego kariera klubowa będzie rozwijała się nad wyraz efektownie, niezależnie od tego, czy nadal będzie grał w Borussii Dortmund, czy w innym, jeszcze sławniejszym klubie, o tyle nie da się tego powiedzieć o jego karierze reprezentacyjnej. Nie ma co ukrywać, że Lewandowski w reprezentacji Polski nie zagrał jeszcze takiego meczu, jakie rozegrał jako piłkarz niemieckiego klubu przeciwko drużynom hiszpańskim, holenderskim, angielskim. Chyba, że w najbliższych meczach przeciwko Anglii, Ukrainie i Czarnogórze strzeli po trzy gole. Obawiam się jednak, że do tego nie dojdzie, Polska do finałów mistrzostw świata w Brazylii nie awansuje i Robert Lewandowski podzieli los popularnego w latach dziewięćdziesiątych Jari Litmanena, który rozgrywał świetne mecze w barwach Ajaxu, Barcelony oraz Liverpoolu, ale w słabiutkiej reprezentacji •

k s i ą ż k i

l i p i e c

2 0 1 3

45


Recenzje Finlandii już tak nie błyszczał. Póki co, życzę Robertowi Lewandowskiemu jak najlepiej, czyli dużo goli, jak najwięcej goli, w biało-czerwonych barwach nade wszystko. Janusz Drzewucki G+J Książki, Warszawa 2013, s. 224, ISBN 978-83-7778-442-6

Audio Jo Nesbø

Karaluchy Powieść z 1998 roku, druga jaką napisał najbardziej znany norweski twórca kryminałów. Jej bohaterem – jak większości autorstwa Nesbø – jest śledczy Harry Hole. Tu wysłany został z delikatną misją do Bangkoku, gdzie w jednym z burdeli zamordowany został norweski ambasador. Teraz polski przekład powieści ukazał się w formie słuchowiska, w znakomitej obsadzie aktorskiej, w głównej roli Borys Szyc, poza tym m.in.: Danuta Stenka, Bogusław Linda, Magdalena Cielecka. Reżyserem nagrania jest Krzysztof Czeczot, który wcześniej przygotowywał wersje dźwiękowe powieści „Gra o tron” i „Łowca androidów”. Poza głosem lektorów, nagrano także odgłosy oraz fragmenty muzyczne, wprowadzające w atmosferę orientalnej stolicy Tajlandii. (ł) tłum. Iwona Zimnicka, Wydawnictwo Dolnośląskie/ Audioteka.pl, Wrocław-Warszawa 2013,

Haruki Murakami

1Q84

Kolejne polskie wydanie audio japońskiego mistrza onirycznych opowieści, który chyba już powinien zacząć być wymieniany w gronie kandydatów do literackiego Nobla. Niezwykła wyobraźnia, ale też znajomość tajników ludzkiej duszy. Niczym wytrawny psychoanalityk Murakami penetruje podświadomość i świat marzeń sennych, ale przecież jednocześnie trzyma w ryzach akcję, potrafi budować napięcie, rozbudzać ciekawość czytelnika, tworzyć pełnokrwiste postaci. Ma niezwykły dar łączenia fantastycznych wizji ze światem rzeczywistym, tak że czytelnik przestaje odróżniać, gdzie sen, gdzie jawa. „1Q84” to najobszerniejsza (trzy tomy) z jego powieści i jedna z najlepszych (osobiście najbardziej lubię „Koniec Świata i Hard-boiled Wonderland” oraz „Kronikę ptaka nakręcacza”). To powieść wielowątkowa, z wieloosobową narracją, miesza się w niej niezwykła wrażliwość z najbardziej mrocznymi stronami podświadomości, proza momentami brutalna, momentami liryczna, świetna w partiach poświęconych procesowi tworzenia i oswajania wyobraźni, słabsza gdy schodzi w regiony seksu i zbrodni. Wydanie audio z udziałem trzech lektorów było dużym przedsięwzięciem, to jest ponad 45 godzin głosu lektora! Książka jest świetnie czytana, lektorzy budują napięcie i perfekcyjnie oddają osobowość bohaterów. (ł) tłum. Anna Zielińska-Elliott, Muza SA, Warszawa 2013, 3 CD-MP3, ISBN 978-83-7758-406-4

MP3, ISBN 978-83-24594-81-8

David Mitchell

Rock

Atlas chmur Jedna z najlepszych powieści ostatnich lat, ostatnio zekranizowana. Książka złożona z sześciu przeplatających się opowieści, pisanych różnym językiem, ulokowanych w różnych epokach (XIX wiek, trzy historie XX-wieczne i dwie opowieści futurologiczne), każda historia perfekcyjnie przedstawiająca centralną postać jej bohatera i każda kryjąca w sobie zagadki, z których część odkrywa się po połączeniu ich w jedną historię tytułowego „Atlasu chmur”, a część pozostaje niewyjaśnionych do końca. Książka o cyklicznym odtwarzaniu się świata, o tym, że nic nie przemija na zawsze, ale też uczynki z przeszłości mają konsekwencje w przyszłości wykraczającej poza jedno życie, nawet poza pokolenie. David Mitchell zachwyca zmiennością narracji i języka, pokazuje na jak wiele sposobów literatura może przedstawiać ludzki los, jak dalece język kształtuje w wyobraźni czytelnika postać bohatera. A plejada postaci jest niezwykła, pierwsza historia jest dziennikiem podróży statkiem pod koniec XIX wieku, następnie przenosimy się do lat 20., do prowincjonalnego belgijskiego miasteczka, gdzie młody ekscentryczny muzyk, który tworzy genialne dzieło, o swoich nastrojach i zamierzeniach dzieli się w listach ze swym przyjacielem, następnie są dwie współczesne historie, młoda dziennikarka prowadzi niebezpieczne śledztwo, w kolejnej pechowy wydawca, który ucieka przed przestępcami trafia do domu wariatów. Wreszcie świat stechnicyzowany, zdominowany przez media oraz opowieść o genetycznie zmodyfikowanej usługującej dziewczynie. I na koniec historia z czasów końca cywilizacji. A potem czas zawraca i jeszcze raz czytamy relacje tych samych bohaterów. Każda wcześniejsza opowieść w jakiś sposób trafia do bohaterów kolejnej, kompozytor czyta dziennik XIX-wiecznego podróżnika, a jego listy oraz skomponowana sonata zafascynują dziennikarkę. Z kolei jej historia opisana w książce trafia do nieszczęśliwego wydawcy. Ten pozostawia po sobie film oglądany przez kobietę przyszłości. Podobnie w formie nagrania wideo trafia do mieszkańca postcywilizacyjnego świata przesłanie buntowniczki z wcześniejszej epoki. A zatem także wewnątrz fabuły historie przeplatają się i wywierają na siebie wzajemnie wpływ. Misterna to konstrukcja, pokazująca mistrzostwo autora. Powieść ukazała się teraz w wersji audio. Każdy bohater ma własnego lektora, czytają: Marek Walczak, Wojciech Żołądkowicz, Joanna Koroniewska, Leszek Filipowicz, Anna Dereszowska i Jerzy Zelnik. Nagranie trwa ponad 24 godziny. (ł) tłum. Justyna Gardzińska, Nowa Proza, Warszawa 2013, CD-MP3, ISBN 978-83-7480-278-9

46

b i b l i o t e k a

a n a l i z

David Buckley

Kraftwerk. Publikation Niewielu jest artystów, których wpływ na współczesną muzykę uznać można za przełomowy. Kraftwerk zaś nie tylko zainspirował rzeszę twórców najprzeróżniejszych gatunków to jeszcze samemu stworzył własny, trudny do zdefiniowania styl. Jego muzyka, przyjemna, dla ucha, niesie ze sobą mnóstwo treści, nie zawsze łatwej w odbiorze. Do tego kwartet z Düsseldorfu uchodzi na najbardziej mediafobiczną kapelę na scenie rozrywkowej. Ich działania, życie osobiste, proces tworzenia skrywa mgła niedopowiedzeń, która dodatkowo podkręca atmosferę tajemniczości. Nic więc dziwnego, że każda publikacja rzucająca choćby odrobinę światła na historię i dorobek Kraftwerku śledzona jest z wielką uwagą nie tylko przez fanów ich twórczości. My mamy to szczęście, że biografia trafiająca w ręce polskiego czytelnika to nie tylko świetne opracowanie o dziejach zespołu. To jednocześnie portret zmian zachodzących w muzyce rozrywkowej na przestrzeni czterech i pół dekady w ogóle. Jeśli dołożyć do tego fakt, iż jak dotąd nie ukazała się u nas żadna książka poświęcona któremuś z kluczowych twórców sceny elektronicznej, „Krafwerk. Publikation” uznać można wręcz za swoiste objawienie. Jej autor David Buckley napotkał w swej mrówczej pracy kronikarza wiele problemów. Przede wszystkim, na niemożność nawiązana kontaktu z dwoma mózgami Kraftwerku – Ralfem Hütterem i Florianem Schneiderem. Ale to nic zaskakującego. W kontatkech z mediami to raczej norma. Bardziej rozmowni okazali się natomiast dwaj byli członkowie ze składu uznawanego za kanoniczny – Wolfgang Flür oraz Karl Bartos. Buckley dotarł także do ludzi związanych z Kraftwerkeim w czasach obecnie „zakazanych” – pierwszych latach istnienia zespołu. I powoli, z ich wspomnień, wywiadów, rozmaitych analiz – dziennikarskich i muzycznych (m.in. Johna Foxxa, Andy’ego McCluskey’a) starannie odtwarza pełną niejednoznaczności i zawiłości historię samej kapeli, jak i czasów – charakterystycznych dla nich brzmień; ich ewolucji oraz wzajemnego wpływu. Bukley demitologizuje „roboty z Dusseldorfu”, ale jednocześnie w sposób możliwie zobiektywizowany przyznaje im należny status.

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l i p i e c

2 0 1 3


Recenzje

tłum. Maciej Szymański, Rebis,, Poznań 2013, s. 346, 49,90 zł, ISBN 978-83-7818-443-0

komiks Henryk Jerzy Chmielewski

Tytus, Romek i A’Tomek w walce o niepodległość Ameryki z wyobraźni Papcia Chmiela narysowani Henryk Jerzy Chmielewski w piątym albumie historycznym przygód Tytusa, Romka i A’Tomka wysyła swoich bohaterów za Atlantyk. U boku Tadeusza Kościuszki i Kazimierza Pułaskiego walczą oni o niepodległość Ameryki. Ale jest to wojna bez ofiar, ponieważ autor nakreślił batalię z charakterystycznym dla siebie dystansem i humorem, jak zwykle nasycając obrazki szczyptą dydaktyzmu. Nowy komiks zawiera 39 kolorowych plansz ilustrujących perypetie komiksowego tercetu. Dwojga imion Chmielewski to najpopularniejszy autor komiksów w Polsce. Urodził się 7 czerwca 1923 roku w Warszawie. Młodość spędził na Starówce. Uczestniczył w Powstaniu Warszawskim. Karierę graficzną rozpoczął w 1946 roku, jako rysownik w „Świecie Przygód”, a po likwidacji pisma – z powodu, jak określono, „hołdowania imperialistycznym wzorcom plastycznym” – zakotwiczył na ponad trzy dekady w „Świecie Młodych”. Największą popularność przyniósł mu zainaugurowany w 1957 roku cykl komiksów „Tytus, Romek i A’Tomek”. Podeszły wiek sprawił, że autor w 2005 roku zamknął te popularną serię i zaczął publikować albumy poświęcone ważnym wydarzeniom historycznym, w które wplata firmowe trio. (to - rt) Prószyński i S-ka, Warszawa 2013, s. 80, ISBN 60 978-83-7839-509-6

Dla dzieci i młodzieży Ewa Karwan-Jastrzębska

Agata i jeszcze Ktoś „Wszystkim, którzy wierzą w moc słów i stawanie się światów” – dedykuje swoją książkę pisarka. I tym – dodajmy – którzy mają w pamięci Mary Poppins lub innych bohaterów z dzieciństwa. Ewa Karwan-Jastrzębska jest obdarzona bujną wyobraźnią, którą z powodzeniem zaraża czytelników. Każde moje spotkanie z jej twórczością jest udane i owocne. Ma talent, warsztat i głowę pełną pomysłów. Ten tom jest już drugim z kolei poświęconym Agacie i piątce jej podopiecznych – Matyldzie i Piotrusiowi oraz Nieznośnym Trojaczkom. Od czasu, gdy niania pojawiła się na ul. Fortecznej nic już w tej rodzinie nie jest normalne. Cudowna opiekunka, o której niewiele wiadomo (skąd pochodzi? kim jest?), potrafi w sobie tylko znany sposób porwać dzieci z żoliborskiego mieszkania na spotkanie przygody. W opowieści pojawia się Chłopiec bez Domu, Piotruś Pan, Dama od Zdjęć i inni tajemniczy, oryginalni znajomi, który zasiądą z dziećmi do wigilijnej wieczerzy. Zaskoczeń i niespodzianek będzie co nie miara. Podczas lektury warto zwrócić uwagę na wyśmienite ilustracje Anny Pol. (et) Marginesy, Warszawa 2013, s. 214, 32,90 zł, ISBN 978-83-6365-644-7

b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

Rozmowa z Ewą Karwan-Jastrzębską, autorką książki „Agata i jeszcze Ktoś”

Wszyscy łakniemy baśni

–  Bohaterka twojej książki ma wiele cech Mary Poppins. Różni je właściwie wiek, z pewnością wygląd, no i Agata zna sztuki walki. Nie ukrywasz zafascynowania postacią wykreowaną przez Pamelę L. Travers. Czy nie bałaś się, że ten temat jest już wyeksploatowany? –  Świat pełen jest tajemniczych postaci. Dzieci są szczególnie wrażliwe na ich obecność w codziennym życiu. Potem ta wrażliwość zanika, albo znajduje inne obiekty zainteresowania. Z pewnością wszyscy mieliśmy w dzieciństwie bohaterów, których biografie dopisywała nasza wyobraźnia. Nie ukrywam fascynacji brytyjską bohaterką, bo uważam, że archetyp niani jest ze wszech miar fascynujący i wart obecności w literaturze, choć w nowych, współczesnych dekoracjach. –  Dlaczego wysłałaś rodziców Matyldy, Piotrusia i Nieznośnych Trojaczków akurat do Papui-Nowej Gwinei? –  Są miejsca na ziemi równie tajemnicze jak dom przy ulicy Fortecznej. Rodzice badają zwyczaje mieszkańców papuaskich wiosek, dzieci świat rozpościerający się pod ich domem i placem Słonecznym. Sprawiedliwość wymagała, żeby rodzice doświadczali w tym czasie równie fascynujących przygód, albo jeśli wolisz, dzieci zasłużyły na równie ekscytujące przygody jak mama i tata. –  Czy uważasz, że niania nie z tego świata spodobałaby się współczesnym dzieciakom? –  Współczesne dzieciaki, jak je ładnie określiłaś, w tym samym stopniu co ich rodzice łakną baśni. Baśń jest opowieścią, która otwiera światy równoległe. Jeśli zaś zamieszkiwane są przez niezwykłe nianie, surowe i ekscentryczne tym lepiej. Oczywiście Mary Poppins wpisana jest w inną epokę, ale dzięki magii, którą roztacza, jest ponadczasowa. Staroświeckość staje się zaletą właśnie poprzez swoją dziwność. Agata jest nowoczesna, ale posiada wystarczająco dużo dziwnych cech, aby ją pokochać. –  Czy będzie kolejna część przygód Agaty i jej podopiecznych? –  Planuję napisanie pięciu tomów o Agacie z placu Słonecznego. Tak wiele jest obszarów do eksploracji, których bohaterowie jeszcze nie zwiedzili. Nie mogę ich przecież porzucić w pół drogi. Trzeci tom ukaże się jeszcze w tym roku. Muszę przy okazji powiedzieć, że jednym z powodów dla których piszę tę serię, i to mnie niezwykle motywuje, jest chęć zobaczenia co wymyśli Anna Pol, ilustratorka i autorka koncepcji graficznej książek o Agacie. Jestem pod wielkim wrażeniem jej talentu. Rozmawiała Ewa Tenderenda-Ożóg

fot. archiwum autorki

Pod koniec może i trochę traci tempo, ale i historia zwalnia. Trzeba pamiętać, że zespól nie wydał płyty od 2003 roku, a przez trzy ostatnie dekady ukazało się ich łącznie… cztery! W tym jedna koncertowa. Dlatego, póki „elektrownia” nie postanowi odsłonić czegoś więcej, to właśnie książka Buckleya pozostanie bezsprzecznie najpełniejszym opracowaniem na jej temat. (ton)

Oscar Brenifier

Życie, co to takiego? Wszyscy dobrze wiemy, jak dzieci uwielbiają zadawać pytania, jak bardzo chcą poznać tak niezrozumiały dla nich świat, na którym nie za długo jeszcze miały przyjemność przebywać. Niestety, w dobie internetu samodzielne myślenie staje się coraz mniej potrzebne, gdy na każdym kroku otrzymujemy gotowe odpowiedzi. Myśl o tym, co z nami będzie, kiedy wszystko za nas będą robić maszyny, a my zaczniemy myśleć tylko schematami jak one, jest przerażająca. Warto dlatego wybiegać poza ramy i trochę porozmyślać. Dzieci są mistrzami w tej dziedzinie, gdyż jeszcze nie ukierunkowały ich światopoglądów otaczające nas wpływy i granice. Prawdopodobnie tego typu spostrzeżeniem zainspirował się autor, opracowując serię pytań dotyczących najistot•

k s i ą ż k i

l i p i e c

2 0 1 3

47


Recenzje niejszych spraw w naszym życiu – szczęścia, nieszczęścia, ambicji, istnienia, sensu życia i śmierci. Dzięki temu tomikowi możemy odwrócić role i zamiast udzielać dziecku gotowych odpowiedzi na dręczące pytania egzystencjonalne, pozwolić jemu samemu przedstawić swoje stanowisko. Jestem pewien, że będzie przy tym świetna zabawa, a odpowiedzi nie raz mogą okazać się bardzo zaskakujące, no i oczywiście dziecko może się wykazać. Wspaniały pomysł, idealnie dobrane pytania, zabawne ilustracje – to wszystko gwarantuje godziny fantastycznej, rozwijającej rozrywki, a i może w nas obudzi trochę dawnego dziecka, o którego pielęgnowaniu często zapominamy. (kg) tłum. Magdalena Kamińska-Maurugeon, Wydawnictwo Zakamarki, Poznań 2013, s. 96, ISBN 978-83-7776-030-7

Barbara Park

Zuźka D. Zołzik świruje A właściwie nie umie powstrzymać wewnętrznego wulkanu energii. I teraz martwi się, że śliczny Staś nazwał ją świruską. Do jej życiowych kłopotów dokłada się strach przed ciemnością i przerażającą na poduszce śliną Potwora spod łóżka. Rozpacza po utracie ukochanych rękawiczek od dziadka, ale jednocześnie nie zamierza się rozstać ze ślicznym znalezionym w szkole długopisem. Zuźka uczy się odwagi, przyjaźni, uczciwości i lojalności. Przekonuje się, że w relacjach międzyludzkich liczy się empatia, a nie uroda, że własny strach da się oswoić, a cudze rzeczy lepiej oddać, bo ktoś może bardzo za nimi tęsknić. A czego uczą się rodzice? Wyrozumiałości. Muszą zrozumieć, że dzieci boją się ciemności i potworów. I bardzo zależy im na akceptacji koleżanek i kolegów. Tak bardzo, że są skłonne udawać kogoś, kimś nie są. I – co może być irytujące – jak sroczki kochają świecidełka i gadżety. W tym tomiku znalazły się historyjki z czasów, kiedy Zuźka chodziła jeszcze do zerówki. Teraz Zuźka ma siedem lat, nadal mówi głośno, zadaje wiele pytań, jak większość małych dziewczynek jest niecierpliwa, szczera do bólu i ciekawa świata. To świetny pomysł na wakacyjną lekturę: trzy opowieści w jednej poręcznej książce, mnóstwo zabawy i szczerego śmiechu. Przecież im bardziej bohaterka jest nieznośna, tym bardziej dzieciaki ją lubią. A przy okazji mogą z życiowych nauczek Zuźki skorzystać. Barbara Park od 1992 roku napisała dwadzieścia siedem książeczek o Zuźce, w Polsce ukazało się do tej pory jedenaście. Wkrótce wydane zostaną kolejne przygody tej przyjaciółki dzieci na całym świecie i młodszej kuzynki Koszmarnego Karolka. (hab) tłum. Magdalena Koziej, Nasza Księgarnia, Warszawa 2013, s. 208, ISBN 978-83-10-12404-3

prawo i gospodarka Jerzy Szczotka

Najem i użyczenie egzemplarzy utworu jako odrębne pola eksploatacji

Publikacja, wydana w serii „Monografie Lex”, jest pierwszym w polskiej literaturze monograficznym opracowaniem poświęconym instytucji najmu i użyczenia egzemplarzy utworu jako odrębnym polom eksploatacji. Autor – adiunkt w Katedrze Prawa Gospodarczego i Handlowego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie – podzielił opracowanie na dwie części: pierwsza została poświęcona normatywnemu wyodrębnieniu najmu i użyczenia egzemplarzy utworu jako pól eksploatacji, jego przesłanek, genezy i efektów, druga prezentuje najem i użyczenie egzemplarzy utworu w świetle obecnie obowiązujących w Polsce przepisów

48

b i b l i o t e k a

a n a l i z

ze szczególnym uwzględnieniem problematyki dozwolonego korzystania z wynajętych lub użyczonych egzemplarzy będących nośnikami utworów. (jh) Wolters Kluwer, Warszawa 2013, s. 562, 129 zł, ISBN 978-83-264-4142-4

Dariusz Zawistowski

Kodeks postępowania cywilnego. Postępowanie zabezpieczające. Komentarz

Drugie wydanie praktycznego komentarza do przepisów części drugiej kodeksu postępowania cywilnego regulujących postępowanie zabezpieczające. Autor opracowania – sędzia z długoletnim doświadczeniem, obecnie sędzia Sądu Najwyższego – koncentruje się na wskazaniu praktycznych aspektów omawianych regulacji z licznymi odniesieniami do wypowiedzi doktryny oraz orzecznictwa. Po części komentatorskiej zamieszczono wybór orzeczeń Sądu Najwyższego dotyczących postępowania zabezpieczającego oraz wybór przepisów regulujących postępowanie zabezpieczające i znajdujących się poza kodeksem postępowania cywilnego. Pozycja została wydana w serii „Praktyczne Komentarze Lex”. (jh) Wolters Kluwer, Warszawa 2013, s. 304, 139 zł, ISBN 978-83-264-4197-4

Wojciech Machała

Utwór jako przedmiot prawa autorskiego Pierwsze w polskiej literaturze tak obszerne, monograficzne opracowanie obejmujące analizę przesłanek warunkujących prawnoautorską ochronę wytworów ludzkiej kreatywności. Autor – adiunkt w Katedrze Własności Intelektualnej i Dóbr Niematerialnych na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, a ponadto praktykujący adwokat, specjalizujący się w prawie autorskim – w niezwykle wnikliwy sposób analizuje przedmiot ochrony prawnoautorskiej, jakim jest utwór. By przejść do rozważań ściśle prawniczych, prezentuje inne płaszczyzny postrzegania pojęcia utworu – w tym ujęcie socjologiczne, psychologiczne, strukturalne oraz ekonomiczne. Szczegółowej analizie poddaje przesłanki ochrony utworu jako przedmiotu prawa autorskiego w ujęciu historycznym – na gruncie ustawy z 1926 r., ustawy z 1952 r. oraz obecnie obowiązującej ustawy, pochodzącej z 1994 r. Dużo uwagi poświęca omówieniu pojęcia utworu w orzecznictwie zarówno polskich sądów (tak na gruncie poprzednich ustaw prawnoautorskich, jak i obecnej), a także Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Ta napisana klarownym językiem i cechująca się precyzją naukowego wywodu monografia jest niezbędną lekturą dla wszystkich zainteresowanych prawem autorskim. Książka ukazała się w cyklu „Monografie Prawnicze”. Joanna Hetman C.H. Beck, Warszawa 2013, s. 258, 89 zł, ISBN 978-83-255-4536-9

Beata Giesen

Umowa licencyjna w prawie autorskim Obszerna monografia w sposób kompleksowy traktująca o jednym z podstawowych typów umów zawieranych w obrocie prawami autorskimi – umowie licencyjnej. Autorka – doktor nauk prawych, pracownik naukowy w Katedrze Prawa Cywilnego Uniwersytetu Łódzkiego, a jednocześnie radca prawny – podeszła do tematu ze skrupulatną systematycznością, rozpoczynając od przedstawienia rysu historycznego oraz od rozważań prawnoporównawczych (licencja w prawie francuskim, niemieckim, szwajcarskim, amerykańskim i angielskim). Następnie autorka analizuje ukształtowanie licencji w prawie polskim, naturę tej umowy oraz jej rodzaje, potem zaś jej przedmiot, podmioty oraz treść. Wykład kończy usytuowanie umowy licencyjnej prawnoautorskiej na tle innych umów o korzystanie z praw na dobrach niematerialnych (umowa dzierżawy praw, umowa o użytkowanie praw, umowa przenosząca autorskie prawa majątkowe) oraz odrębny rozdział poświęcony znaczeniu oraz kształtowi umowy licencyjnej w obrocie gospodarczym. Książka ukazała się w cyklu „Monografie Prawnicze”. (jh) C.H. Beck, Warszawa 2013, s. 430, 119 zł, ISBN 978-83-255-5086-8

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

l i p i e c

2 0 1 3


Wydawnictwo Sonia Draga

POLECA KSIĄŻKI NA WAKACJE

Niezwykła opowieść o kobiecie, której figury woskowe poznał cały świat!

Zagadkowe zniknięcie sprzed lat, zmasakrowane zwłoki kobiety, tragiczne samobójstwo. Nowa powieść królowej kryminału!

Zabawna i wzruszająca historia mężczyzny, który zrobi wszystko, żeby cofnąć czas i dostać od losu ostatnią szansę.

Wzruszająca i pełna przygód literacka biografia jednej z najodważniejszych kobiet XIX wieku.

Wraz z pojawieniem się tajemniczej pary cudzoziemców w małym miasteczku zaczynają znikać dziewczynki…

Piękna kobieta, dżentelmen z poczuciem humoru i niecodzienne śledztwo… Poruszająca i przezabawna historia nieszkodliwego prześladowcy.

Średniowieczna Asturia hrabstwo w Pirenejach rządzone twardą ręką przez okrutnego, żądnego bogactw władcę.

Dociekliwa pani komisarz na tropie pedofila, który czerpie przyjemność z niewyobrażalnie okrutnych rytuałów.

Doskonała powieść szpiegowska, mistrzowsko skonstruowana fabuła, dopracowane postaci i wyjątkowa atmosfera lat 40.

tel. 32 782 64 77, 32 782 60 37, www.soniadraga.pl www.facebook.com/wydawnictwoSoniaDraga


Format albumowy

23 x 29 cm, 136 str.,

papier kredowy 150 g, twarda lakierowana oprawa, obwoluta.

k s i ą ż k i l i t e r a c k i

Ć Ś O W O N

m a g a z y n

O „synku z Bierunia”, który został kardynałem

Nr 7/2013 (202) • lipiec 2013 Cena 14,50 zł (8% VAT) • ISSN 1234-0200 • Indeks 334464

Partner wydania:

CENA DETAliCzNA:

57zł+5%VAT Patronat medialny:

Najwyższy poziom edytorski!

.

AUTOBIOGRAFIA ZYWEJ L E G E N D Y RAJDÓW

SEBASTIEN LOEB

iSBN 978-83-7553-149-7

07 9 771234 020133

www.wydawnictwosqn.pl /WydawnictwoSQN

ISSN 1234-0200

Biały Kruk Sp. z o.o., ul. Szwedzka 38, 30-324 Kraków, tel.: 12/254 56 02, 260 32 90, 260 32 40, faks: 12 254 56 00, e-mail: handlowy@bialykruk.pl, księgarnia: www.bialykruk.pl

Mój styl jazdy

2 013

mówił „synek z Bierunia” – w tym wiele archiwalnych, zupełnie nieznanych, pochodzących z prywatnych zasobów, ukazujących ks. Nagyego np. podczas wypraw w góry, podróży po świecie, spotkań z wybitnymi ludźmi. Są także wzruszające zdjęcia wykonane w ostatnich dniach życia (w tym to na okładce) tego Wielkiego Polaka, niezłomnego obrońcy Krzyża.

l i p i e c

P

oruszające i bogate świadectwo życia wybitnego teologa i kardynała, wielkiego patrioty, prawdziwego przyjaciela Jana Pawła II, który w głębi swej duszy pozostał skromnym, pokornym zakonnikiem. Ponadto 160 fotografii z różnych etapów życia kardynała Stanisława Nagyego – który sam o sobie


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.