MLK 8/2013

Page 1

k s i ą ż k i m a g a z y n

już dostępny w sprzedaży!

l i t e r a c k i

Prawdziwy Biały KruK

Nr 8/2013 (203) • sierpień 2013 Cena 14,50 zł (8% VAT) • ISSN 2083-7747 • Indeks 334464

Pasjonująca Podróż do świata sztuki ponad tysiąc stron

MonuMentalny albuM – 352 str., 24 x 32,5 cm, twarda, płócienna oprawa, lakierowana obwoluta, tłoczenia, papier kredowy matowy 175 g. ISBN 978-83-7553-026-1

Niepowtarzalne dzieło sztuki sfotografowane po renowacji!

L A

s i e r p i e ń

Biały Kruk Sp. z o.o., ul. Szwedzka 38, 30-324 Kraków, tel.: 12/254 56 02, 260 32 90, 260 32 40, faks: 12/254 56 00, e-mail: marketing@bialykruk.pl, księgarnia: www.bialykruk.pl

2 013

imitowana edycja monumentalnego dzieła już w drugiej połowie września 2013 r. Po błyskawicznym wyczerpaniu poprzedniego nakładu księga przez długi czas była niedostępna – na życzenie Czytelników w ramach projektu Monumenta Vaticana Selecta prezentujemy dodatkową serię przeznaczoną na polski rynek – liczba egzemplarzy ograniczona! rcydzieło Michała Anioła i włoskich mistrzów renesansu ubogaca jeszcze odkrywcze studium wybitnego historyka sztuki o. prof. Heinricha Pfeiffera, który ponad 50 lat prowadził badania nad Kaplicą Sykstyńską! Przystępnie i dokładnie skomentowany program teologiczny, unikatowe, nigdzie indziej nie dostępne fotografie wszystkich fresków Kaplicy. Książka pozwala na bliższe obcowanie z niepowtarzalnym dziełem: krok po kroku podążamy za myślą teologów i artystów i odnajdujemy niespodziewane znaczenia ukryte w obrazach. Źródło fascynacji, inspiracji i informacji!

kolorowe zdjęcia

str. 1112, cena 150 zł, oprawa twarda, złocenia, płócienny grzbiet

setki haseł

ISSN 1234-0200

www.jednosc.com.pl

9 771234 020133

08


Wydawnictwo

poleca

Pierwsza biografia najważniejszego projektanta w dziejach haute couture

W Yorkshire ma miejsce seria tajemniczych zaginięć młodych dziewcząt. Sprawca, nazywany przez media Kameleonem, pozostaje nieuchwytny…

Policjantka Tessa Leoni twierdzi, że zastrzeliła męża w obronie własnej, a sińce na jej ciele przemawiają za tym, że mówi prawdę. Tylko gdzie się podziała ich sześcioletnia córeczka?

Sprzed nosa właścicielki znika samochód z jedenastoletnią dziewczynką na tylnym siedzeniu. Detektyw Jack Caffery musi odnaleźć porywacza, zanim ten dopadnie kolejne niewinne ofiary…

Pierwszy tom bestsellerowej trylogii „Złoty wiek”, który w samej Szwecji sprzedał się w półmilionowym nakładzie! Trzymająca w napięciu, epicka opowieść o losach niezwykłej rodziny.

Światowy bestseller prezeski facebooka. Autorka próbuje przebić się przez gąszcz mitów i stereotypów, by pomóc pracującym kobietom podjąć mądre decyzje, które zaważą na ich życiu, karierze i rodzinie.

Powieść szpiegowska mistrza gatunku! Dyplomaci, terroryści, szpiedzy i haniebne sekrety…

Premiera

nia

11 wrześ

Wyjątkowa biografia ukazująca przede wszystkim ciemną stronię osobowości aktora. To opowieść o narodzinach bestii… Ale jakiej pięknej…

w w w. b u kow y l a s . p l WYĞāCZNY DYSTRYBUTOR Firma KsiĎgarska Olesiejuk spóğka z ograniczonĂ odpowiedzialnoıciĂ S.K.A.

Magazyn centralny: 05-850 OŃarów Mazowiecki ul. Poznaġska 91, tel. (22) 721 30 00/11, www.olesiejuk.pl

www.fabryka.pl



Spis treści

W numerze   Jak przygoda to z literaturą? Numer 8 (203) Redaktor naczelny: Piotr Dobrołęcki Z-ca red. naczelnego: Ewa Tenderenda-Ożóg Sekretarz redakcji: Krzysztof Masłoń Zespół: Łukasz Gołębiewski, Joanna Hetman, Paweł Waszczyk Stale współpracują: Janusz Drzewucki, Joanna Habiera, Jarosław Górski, Piotr Kitrasiewicz, Bogdan Klukowski, Tadeusz Lewandowski, Marek Ławrynowicz, Lech Mergler, Wanda Morawiecka, Tomasz Nowak, Urszula Pawlik, Bożena Rytel, Grzegorz Sowula, Michał Zając, Tomasz Zapert

Książki to małe podróże. Dzięki nim nie ruszając się z salonu, z ulubionego fotela i spod najukochańszego koca zwiedzamy cały znany świat. A co jeśli jedna z tych przygód wydarzy się naprawdę? Jeśli dostaniesz szansę wyprawy w miejsca, które do tej pory znane Ci były tylko z kart ulubionej książki? No i gdyby chodziło o Afrykę… – w sierpniowym numerze Krzysztof Ożóg prezentuje najciekawsze książki o Czarnym Lądzie. Nie zabraknie oczywiście „Hebanu” i „Pożegnania z Afryką”. Z jakimi jeszcze lekturami możemy doświadczyć namiastki wyprawy na odległy kontynent? Zachęcamy do lektury    15-17

Reklama: Ewa Tenderenda-Ożóg

Niepotrzebne 63 dni

Sekretariat: Kamila Bauman

Moja książka nie odbiera bohaterstwa żołnierzom Armii Krajowej, których uważam za najlepszych żołnierzy, jakich kiedykolwiek miała Rzeczpospolita. Podziwiam ich bohaterstwo i jestem pełen szacunku dla ich olbrzymiego poświęcenia. W imię umiłowania Ojczyzny i wolności poszli z gołymi rękami na czołgi. To dla mnie herosi. Tytułowy obłęd odnosi się nie do tych młodych ludzi, którzy świetnie spełnili swój żołnierski obowiązek – ale do grupy wyższych dowódców AK, którzy podjęli fatalną decyzję. Ich koncepcje wojskowe i polityczne były chybione, naród polski zapłacił za nie kolosalną cenę – z Piotrem Zychowiczem, autorem głośnych publikacji „Obłęd 44” i „Pakt Ribbentrop-Beck”, rozmawia Tomasz Zbigniew Zapert    19

Kolportaż: Elżbieta Habiera Prenumerata: Ewa Zając Adres redakcji: 00-048 Warszawa, Mazowiecka 6/8 pok. 416, tel.: 828 36 31, tel./fax (22) 827 93 50 Internet: www.rynek-ksiazki.pl, e-mail: marketing@rynek-ksiazki.pl facebook.com/magazynliteracki http://issuu.com/magazynliteracki Łamanie: TYPO 2 Wydawca: Biblioteka Analiz Sp. z o.o. 00-048 Warszawa, ul. Mazowiecka 6/8 pok. 416 Prezes zarządu: Łukasz Gołębiewski

Książki miesiąca

„Szwy” Wacława Holewińskiego i „Obłęd ’44” Piotra Zychowicza    26 „Felietony” Stefana Kisielewskiego i „Muzeum Narodowe w Warszawie”

Prenumerata:

27

1)  Redakcja: tel. (22) 827 93 50, fax (22) 828 36 31 www.rynek-ksiazki.pl/sklep/czasopisma 2)  Garmond Press Kraków: www.garmond.com.pl 3)  Kolporter S.A.: www.kolporter.com.pl 4)  Prenumerata realizowana przez RUCH S.A: Zamówienia na prenumeratę w wersji papierowej i na e-wydania można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl lub kontaktując się z Telefonicznym Biurem Obsługi Klienta pod numerem: 801 800 803 lub 22 7175959 – czynne w godzinach 7.00–18.00. Koszt połączenia wg taryfy operatora.

2

b i b l i o t e k a

a n a l i z

Proponujemy także

Wydarzenia    6-8  •  Bestsellery    10-12  •  Co czytają inni    18  • Satyra w księgarniach    20-22  • Między wierszami    23  • Na-molny książkowiec    24  •  Koszyk z książkami    25  •  Felieton Marka Ławrynowicza    30 • Recenzje    28-48 p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

s i e r p i e ń

2 0 1 3


Podczas gdy bestsellerowa „Krótka historia prawie wszystkiego” przedstawiała rozległą panoramę świata, uniwersum i w ogóle wszechrzeczy, „W domu. Krótka historia rzeczy codziennego użytku” zagląda w życie prywatne przez mikroskop. „Fascynująca książka o odkrywaniu na nowo rzeczy zwyczajnych i znajdowaniu rzeczy niezwyczajnych w codziennej życiowej rutynie. W swojej genialnej Krótkiej historii prawie wszystkiego Bryson zajął się nauką. Nową książkę można by zatytułować - Krótka historia prawie całej reszty”. ‚The Times”

Walcząc z Sowietami i Niemcami, dawali dowody, że państwo polskie trwa – karze przestępców, likwiduje zdrajców, chroni ludność i przygotowuje kadry dla niepodległego kraju. Byli solą tej ziemi, wyrośli w polskich lasach – liczyli tylko na siebie. Nie mieli broni ani z Londynu, ani z Moskwy. Ich jedynym orężem była odwaga. Kiedy wielu upadło na duchu i rozpoczęło pertraktacje z Sowietami, oni postanowili nie poddać się nikomu i przedrzeć do armii polskiej na Zachodzie. Autorka przedstawia w swojej najnowszej książce historię walecznych żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej.

www.zysk.com.pl

Druga wojna światowa, jak żadna inna wcześniej, stała się impulsem do rozwoju badań naukowych w wielu dziedzinach. Brian Johnson przedstawia zgromadzony przez siebie materiał będący efektem wieloletnich badań historycznych. Opowiada o urządzeniach, dzięki którym Luftwaffe mogła z ogromną precyzją bombardować Wielką Brytanię, oraz o tym, w jaki sposób się temu przeciwstawiono. Omawia wszelkie fantastyczne wynalazki, które podobnie jak mina magnetyczna zostały bardzo szybko unieszkodliwione przez przeciwnika. Przybliża także najbardziej strzeżony sekret drugiej wojny światowej – „Enigmę”.


Nasze patronaty i nowości

Nowości wydawnicze

Patronaty

Polecamy inne nasze czasopisma:

Miejsca objęte patronatem 1. Klub Księgarza

Biblioteka Analiz – dwutygodnik, roczna prenumerata 900 zł.

2. Salony Biblioteki Narodowej:

Notes Wydawniczy – miesięcznik, roczna prenumerata 170 zł.

Książki objęte patronatem

• Salon Pisarzy i Salon Wydawców

(w ciągu 4 ostatnich miesięcy)

1. Egmont:

Wiadomości Księgarskie – kwartalnik, roczna prenumerata 36 zł.

•• Cornelia Funke Nieustraszony – IV 2013 •• Philippa Gregory Odmieniec – IV 2013 •• Marisa Meyer Scarlet – IV 2013

Wyspa – kwartalnik, roczna prenumerata 40 zł.

•• Eva Völler Złoty most – V 2013 2. Jaguar:

Andrzej Skrzypczak „Ruch wydawniczy we Lwowie w latach 1929-1939” – książka dr Andrzeja Skrzypczaka przedstawia znaczenie Lwowa w historii i kulturze Polski w tym jej aspekcie, który tyczy bogatego dorobku wydawniczego miasta, nie tylko w zakresie piśmiennictwa polskiego, ale też tych narodów, które tworzyły wspólną Rzeczypospolitą do czasów drugiej wojny światowej. Głównym zadaniem rozprawy jest przedstawienie ruchu wydawniczego Lwowa w okresie międzywojennym, jako fragmentu dziejów rynku książki w Polsce. Czytelnik znajdzie tu także charakterystykę czołowych firm wydawniczych, drukarskich i księgarskich miasta w którego herbie zamieszczona jest dewiza „Semper fidelis” (Zawsze wierny). Cena 25 zł.

Przemysław Narbutowicz „Sprzedać książkę po okładce” – jak sprzedać książkę? Można zacząć od sprzedaży czytelnikowi jej okładki. O tym właśnie traktuje publikacja Przemysława Narbutowicza. „Sprzedać książkę po okładce” stanowi jedyne dostępne na polskim rynku studium narzędzi wykorzystywanych w bezpośredniej prezentacji książki skierowanej do czytelnika i sposobów wywierania wpływu na klientów księgarń. Cena 39 zł.

•• Walter R. Brooks Wakacje Prosiaczka Fryderyka – V 2013 •• Walter R. Brooks Prosiaczek Fryderyk i dzięcioły – V 2013 3. Jirafa Roja: •• Eda Ostrowska Oto stoję w deszczu ciała – V 2013 •• Andrzej Te SPokolenie czyli gniew – V 2013 •• Mateusz Poreda Folwark warszawski – V 2013 4. MG: •• Zbigniew Białas Puder i pył – VIII 2013 5. Nasza Księgarnia: •• Wiesława Bancarzewska Powrót do Nałęczowa – V 2013 6. Skrzat: •• Julian Tuwim Wiersze dla dzieci – V 2013 7. Sorus •• Dominik Szmajda Rower góral i na Ural – VIII 2013 8. WAM: •• Reyers Monforte Niewierna – V 2013 Konkursy Nagroda im. Jerzego Skowronka – dla autorów i wydawców książek historycznych. Nagroda im. Karla Dedeciusa – dla polskich tłumaczy literatury nie-

„Gdzie jest czytelnik?” – nowy esej Łukasza Gołę­ biewskiego, w którym autor wnika w internetową rzeczywistość, bada fenomen portali społecznościowych oraz ich wpływ na czytelnictwo. Rozważa możliwe scenariusze rozwoju czytelnictwa w przyszłości, określa rolę księgarni i bibliotek. Cena 29 zł.

mieckojęzycznej oraz niemieckich tłumaczy literatury polskiej. Nagroda Donga – celem konkursu jest promocja najbardziej wartościowych książek dla dzieci.

Targi książki w 2013 roku Poznańskie Spotkania Targowe – Książka dla Dzieci i Młodzieży,

„Rynek książki w Polsce 2012” – kompendium wiedzy o rynku wydawniczo-księgarskim. Analiza zmian, prognozy rozwoju poszczególnych segmentów rynku, szczegółowo omówione największe wydawnictwa, hurtownie i sieci księgarskie, charakterystyki firm, informacje o obrotach, sprzedaży książek, zatrudnieniu itp. Edycja pięciotomowa – „Wydawnictwa”, „Dystrybucja”, „Poligrafia”, „Papier” oraz „Who is Who”. Cena tomu I – 40 zł, tomu II – 35 zł, tomu III – 25 zł, tomu IV – 27,50 zł, tomu V – 32,50 zł.

4

b i b l i o t e k a

a n a l i z

15-17 III XIX Targi Wydawców Katolickich, 11-14 IV IV Warszawskie Targi Książki, 16-19 V 3. Targi Książki dla Dzieci w Krakowie, 7-9 VI 1. Targi Książki Kulinarnej, 19-21 VII II Nadmorski Plener Czytelniczy w Gdyni, 16-18 VIII 17. Targi Książki w Krakowie, 24-27 X III Salon Ciekawej Książki w Łodzi, 29 XI-1XII

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

s i e r p i e ń

2 0 1 3


Wydawnictwo ARKADY

Sztuka świata w 18 tomach W sprzedaży tomy 11–18

Wydawnictwo ARKADY, ul. Dobra 28, 00-344 Warszawa www.arkady.com.pl, sklep@arkady.info


Wydarzenia    Found in Translation Award 2012

Smaczny sukces

fot. Instytut_Książki

Antonia Lloyd-Jones, od lat niezwykle aktywna tłumaczka polskiej prozy i reportażu, opublikowała w 2012 roku aż siedem przekładów. „Ogromne wrażenie robi z jednej strony ich jakość, z drugiej – niezwykła wszechstronność tłumaczki – skomentował Grzegorz Gauden, dyrektor Instytutu Książki. – W jednym tylko roku opublikowała zbiór literackich opowiadań i powieść, biografię, reportaż i klasykę literatury młodzieżowej”. Found In Translation Award firmują: Instytut Książki, Instytut Kultury Polskiej w Londynie oraz Instytut Kultury Polskiej w Nowym Jorku. Nagroda w wysokości 10 tys. zł, ufundowana przez wydawnictwo W.A.B., zostanie wręczona 15 listopada w London Review Bookshop, przy okazji spotkania autorskiego z tłumaczką i Jackiem Dehnelem. Antonia Lloyd-Jones została nią uhonorowana po raz drugi, w 2008 otrzymała ją za przekład „Ostatniej wieczerzy” Pawła Huelle. (pw)

SQN w Amazon.com

W

ydawnictwo SQN udostępniło swoją ofertę e-booków w księgarni Amazon.com. Od lipca każdy posiadacz Kindle’a może dokonać zakupu ze swojego czytnika i natychmiast cieszyć się lekturą. Paweł Szczepanik, specjalista ds. e-booków wydawnictwa SQN, tak motywuje działania podjęte przez oficynę: – Wejście Amazona do Polski było wielokrotnie zapowiadane, a później odkładane. Postanowiliśmy więc sami zapukać do giganta z Seatlle. Nasza współpraca z Amazonem to ogromne ułatwienie dla posiadaczy czytników Kindle. Na razie oferta SQN dostępna jest tylko dla użytkowników, którzy zarejestrowali swoje czytniki w Polsce lub jednym z krajów Unii Europejskiej. Docelowo zostanie rozszerzona na cały świat. (et) 6

b i b l i o t e k a

a n a l i z

Targi Książki Kulinarnej za nami

P

rawie 3000 odwiedzających, ponad 1000 różnych tytułów książkowych i około 700 wymienionych podczas bookswappingu używanych książek to bilans premierowych Targów Książki Kulinarnej, które w drugiej połowie lipca odbyły się na dziedzińcu Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie. Inicjatorką tej imprezy była znana restauratorka Marta Gessler. Na trzy dni należąca do niej Qchnia Artystyczna została opanowana przez miłośników książek kulinarnych. W jednym miejscu zebrało się ponad 20 wystawców, którzy w swoich portfolio mają publikacje dotyczące jedzenia i gotowania, a wśród nich m.in.: Wydawnictwo Literackie, Nasza Księgarnia, Wydawnictwo Albatros, G+J, Mamania, Publicat, SBM, Hanami, Wydawnictwo WAM oraz księgarnie Books for Cooks i Traffic Club. Własne stoiska miały też księgarnie oraz antykwariaty, które sprzedawały wyszukane w swoich zbiorach niezwykłe stare książki kucharskie. Łącznie zaprezentowano ponad 1000 różnych pozycji wydawniczych. – Idea Targów Książki Kulinarnej narodziła się z chęci dzielenia się wiedzą dotyczącą kuchni. Chcę pokazać, że restauracja może być nie tylko biznesem, czy miejscem produkowania „żywności”, ale też zdobywania wiedzy i pasji. Przepisy są rodzajem przewodnika. Najlepsze książki to te pobrudzone mąką, poplamione sosem. Inaczej – te, które są czytane i wywołują emocje – twierdzi organizatorka wydarzenia. Ogromną popularnością cieszył się m.in. bookswapping, podczas którego właściciela zmieniło około 700 książek i czasopism. – Cieszę się, że mój pomysł spotkał się z tak ciepłym przyjęciem. Z radością patrzyłam na ciągle napływających ludzi, którzy tak jak ja kochają jedzenie, gotowanie i czytanie – stwierdziła Marta Gessler podsumowując pierwsze Targi Książki Kulinarnej. (pw) fot. Mikolaj Gessle

T

egoroczną laureatką nagrody Found in Translation Award została Antonia LloydJones. Zazwyczaj nagroda przyznawana jest za jedną książkę – najważniejszy przekład z literatury polskiej na angielski – tym razem jury wyjątkowo przyznało to wyróżnienie za całość dorobku tłumaczki w ubiegłym roku.

E-booki od Google i Play

D

zięki usłudze direct billing od 25 czerwca abonenci sieci Play mogą płacić za zakupy e-booków, dopisując odpowiednie kwoty do zbiorczego rachunku za usługi telefoniczne. Poza zakupem e-książek w ten sam sposób będzie można regulować należności za aplikacje, w tym gry, filmy czy pliki muzyczne. Aby w sklepie Google Play pojawiała się usługa „dopisz do rachunku Play”, abonent musi mieć smartfona z systemem Android i aktywne konto w sklepie Google’a. Warto nadmienić, że kolejnym partnerem Google w Polsce ma być sieć Plus, natomiast T-Mobile planuje analogiczny projekt z Firefoksem. (pw)

Coraz więcej tytułów

P

omimo trudnej sytuacji na rynku książki, spadku przychodów ze sprzedaży książek i ogólnej sytuacji kryzysowej, w Polsce z roku na rok ukazuje się coraz więcej tytułów. W ewidencji Biblioteki Narodowej za rok 2012, odnotowano wydanie 34147 tytułów! Jest to o ponad 8 proc. więcej niż w roku poprzednim, kiedy ukazało się 31515 tytułów, i aż o ponad 15,5 proc. więcej niż w roku 2010, gdy było 29539 tytułów. Przy wzroście liczby tytułów Biblioteka Narodowa odnotowała jednak spadek nakładów. W 2011 roku łączna wielkość nakłap r z e d s t a w i a

dów według systematyki stosowanej w narodowej książnicy wyniosła 93,747 mln egz., gdy w roku ubiegłym było to tylko 79,514 mln egz. co oznacza spadek aż o ponad 15 proc. Spadek nastąpił także w liczbie wydanych tłumaczeń z języka angielskiego, wzrosła natomiast liczba tłumaczeń z języka niemieckiego i po raz pierwszy pojawiła się widoczna liczba tłumaczeń z języka japońskiego. Ponadto dane Biblioteki Narodowej nie potwierdzają szczególnego załamania na rynku prasy. Nie spadła, lecz wzrosła, chociaż nieznacznie liczba tytułów – z 7764 w roku 2011 do 7827 w roku ubiegłym, czyli o 0,8 proc. O jeden tytuł wzrosła liczba gazet, ale aż o 62 tytuły liczba czasopism. Nastąpił jednak spadek łącznych nakładów prasy – z 91,028 mln do 84,35 mln egz. czyli o ponad 7 proc., w tym w grupie gazet o blisko 3 proc., a w grupie czasopism o ponad 7,5 proc. (pd, pw)

Różewicz po rosyjsku

F

undacja „Za Waszą i Naszą Wolność”, przy wsparciu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego i Instytutu Książki, realizuje międzynarodowy konkurs na najlepsze tłumaczenie poezji Tadeusza Różewicza na język rosyjski. Każdy uczestnik konkursu musi przetłumaczyć co najmniej siedem utworów spośród wybranych wierszy Tadeusza Różewicza znaj-

k s i ą ż k i

s i e r p i e ń

2 0 1 3


Wydarzenia

Nowy Nexto Reader

N

exto Reader, czytnik ebooków, e-prasy oraz odtwarzacz audiobooków na Android i iOS, nagrodzony w tym roku jako najlepsza mobilna aplikacja zakupowa w Polsce i druga w Europie, doczekał się nowej, odmienionej wersji. Zmiany objęły m.in. kolorystykę, nawigację, a także czytnik publikacji i odtwarzacz audio. „Wiedzieliśmy, że poprzednia wersja Nexto Readera była bardzo dobra, o czym świadczy ponad 210 tys. instalacji i nagrody zdobyte w plebiscycie Mobile Shopping Application Awards organizowanym przez MasterCard” – relacjonuje Bartłomiej Roszkowski, członek zarządu NetPress Digital, operatora platformy Nexto.pl. Nową wersję aplikacji można już pobrać z Google Play i App Store. Nowy Nexto Reader został przystosowany do panujących aktualnie standardów i zoptymalizowany pod kątem łatwości oraz wygody użytkowania na telefonach komórkowych i tabletach. Teraz jeszcze łatwiej będzie można wyszukać dowolną pozycję z oferty lub własnej biblioteki i rozpocząć korzystanie z wybranych treści. Zrezygnowano z dolnych zakładek na rzecz górnego paska narzędzi i wysuwanego bocznego menu – za pomocą którego uzyskamy dostęp do kluczowych funkcji aplikacji. (pw)

Zaczytaj się w Merlinie

W

iększość z nas zanim zdecyduje się na zakup książki, zdaje się na rekomendację znajomych lub opis na okładce. Bardzo często zdarza się jednak tak, że gust znajomych odbiega od naszego, a opis nijak ma się do treści. Dlatego sklep internetowy Merlin.pl, znając rozterki swoich czytelników postanowił wyjść im naprzeciw i uruchomił zakładkę Przeczytaj.Merlin.pl, gdzie można znaleźć i bezpłatnie poczytać obszerne fragmenty oraz całe rozdziały nowości wydawniczych – czytamy w komunikacie e-sklepu. W ciągu roku pojawi się niemal 30 fragmentów książek. Jako premierowy zaprezenb i b l i o t e k a

a n a l i z

Rozmowa z Piotrem Ibrahimem Kalwasem

Taki jest świat –  „Międzyrzecz” z pewnością zaskakuje czytelnika, który zna pana poprzednie utwory… –  Tytuł mojej książki jest grą słów – jej zawartość znajduje się „pomiędzy rzeczami”. Jest to też nawiązanie do miasta Międzyrzecz, które jest teraz na Ukrainie, a przed wojną było na terytorium Polski. Mieszkał tam rabin Dow Ber, sławny kabalista. To taka zabawa pojęciami. –  A może pana „między rzeczami” przypomina trochę „zagubione w tłumaczeniu”, jak było w tytule pewnego filmu… –  Tak też może być. Starałem się, żeby tekst wymykał się znanym określeniom czy klasyfikacjom, chciałem dodać coś innego, coś „pomiędzy literaturą”. –  Nie ułatwia pan zadania ani czytelnikowi, ani krytykom i recenzentom, którzy mieliby napisać o pana książce… –  Wiem, zaciemniam, ale takie też było moje – może złośliwe – postanowienie. Może złośliwe jest tu za dużym słowem, ale na pewno nie pisałem tej książki „pod czytelnika”. –  Jest pan przecież utożsamiany z Egiptem, z islamem, z podróżami, a tu temat z dalekiej północy. Jak to pogodzić? –  Taki jest świat! Nie piszę już literatury podróżniczo-filozoficznej czy bardziej podróżniczej. Za to staram się coraz głębiej podróżować „w siebie samego”. Moja wyprawa na Wyspy Owcze i do Skandynawii zaczęła się naprawdę w 1999 roku, a spotkanie z moim bohaterem Johanem, który zresztą nazywał się zupełnie inaczej, nastąpiło w Norwegii, gdzie mieszkałem trzy lata, ale akcję przerzuciłem na Wyspy Owcze. Jest to więc też nawiązanie do mojej przeszłości, poza tym może potrzebowałem jakiegoś chłodu, a Skandynawia kreuje zupełnie inne klimaty niż kraje arabskie czy całe południe. Chciałem stworzyć też kontrast między Skandynawią a Marokiem, gdzie leży miasto Melia o hiszpańskiej tradycji. Chciałem w tej książce zestawić północ z południem, czy słońce z ciemnością. –  Jednak jest pan utożsamiany z kulturą islamu… –  Jestem muzułmaninem i rzeczywiście pisałem książki o tamtych stronach. Parę miesięcy temu w II programie TVP wyemitowano film dokumentalny o mnie, kręcony i w Polsce, i w Egipcie, a teraz zaprezentowano go znowu podczas promocji mojej najnowszej książki w Centrum Myśli Jana Pawła II w Warszawie. –  Czyżby był pan jedynym Polakiem zadomowionym w Egipcie? –  Nie, na pewno nie! Z Polski jest kilkaset osób w Egipcie, może mniej – sto osób. W samej Aleksandrii mieszka ze 20, może 30 Polaków, których znam. Przeważnie mieszkają tam od wielu lat. Wśród nich są Polki, które powychodziły za Egipcjan, ale też pracownicy firm międzynarodowych. Ale jak to na emigracji, towarzystwo jest trochę przypadkowe. –  A w świadomości Egipcjan pan istnieje? –  Jako pisarz – nie! Tylko wśród najbliższych znajomych, którzy o tym wiedzą. Tam się „odgórnie” – chociażby z ministerstwa kultury – mną nikt nie interesuje. To jest zbyt mała skala. Rozmawiał Piotr Dobrołęcki fot. agn_s moyon instytut książki

dujących się na stronie internetowej Fundacji: www.zawolnosc.eu. Tłumaczenia należy przesyłać na adres zawolnosc1@gmail.com do 1 października 2013 roku. W skład jury konkursowego wchodzą: Natalia Gorbaniewska, Andrzej Chadanovicz, Jerzy Czech i Igor Belov. Zwycięzcy otrzymają nagrody pieniężne w wysokości: 1 nagroda – 50 tys. rosyjskich rubli, 2 nagroda – 30 tys. rubli, 3 nagroda – 10 tys. rubli. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone 1 listopada 2013 roku na stronie internetowej Fundacji. Ceremonia wręczenia nagród odbędzie się w grudniu 2013 roku w Ambasadzie Polski w Moskwie. Dziesięć najlepszych tłumaczeń uczestników konkursu znajdzie się w zbiorze, który ukaże się w 2014 roku. (pw)

towano fragment powieści „Password” Mirjam Mous. „Nie trzeba być klientem Merlin.pl – wystarczy podać swój adres e-mail, a w ciągu kilku minut plik z fragmentem książki pojawi się w naszej skrzynce mailowej” – tłumaczy zasady funkcjonowania usługi Łukasz Rybczonek, dyrektor marketingu i sprzedaży Merlin.pl. Akcja Przeczytaj.Merlin.pl to jedna z pierwszych oznak odświeżania wizerunku internetowego sklepu. (pw)

Kraków – miasto literatury

W

lipcu swoją działalność rozpoczął multimedialny i interaktywny portal Kra-

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

ków – miasto literatury, prezentujący m.in. liczne literackie instytucje, festiwale i innego typu wydarzenia dedykowane literaturze. Portal będzie na bieżąco wypełniany treściami w języku polskim i angielskim. Odbiorcy znajdą w nim informacje o tradycjach wydawniczych miasta, jego najważniejszych bibliotekach, literackich instytucjach, pisarzach związanych z Krakowem, wreszcie o bieżących wydarzeniach: festiwalach, spotkaniach poetyckich, literackim street-arcie oraz filmach inspirowanych literaturą. Portal www.miastoliteratury.pl jest jednym z elementów dofinansowanego ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Na•

s i e r p i e ń

2 0 1 3

7


Wydarzenia rodowego programu Kraków Miasto Literatury – kampanii społeczno-promocyjnej, służącej wykorzystaniu siły marki literackiego Krakowa w promowaniu postaw czytelniczych i literatury polskiej. (pw)

Księgarnia Znaku do remontu

P

od koniec lipca księgarnia wydawnictwa Znak zostanie zamknięta i rozpocznie się w niej planowany od kilku miesięcy remont. Jak informuje serwis, obejmie on nie tylko dotychczasowe pomieszczenia, lecz także sąsiednie. Nowa księgarnia Znaku po remoncie, który ma zakończyć się we wrześniu, będzie zajmować trzykrotnie większą powierzchnię niż obecnie. Według planów właściciela ma w niej powstać m.in. duży dział książek dziecięcych. (pw)

Biblioteka na Openerze

W

tym roku w bibliotece Instytutu Książki i Programu 3 Polskiego Radia na letnim Festiwalu Opener znów pojawiły się tłumy. „Każdego, kto chciał zdobyć książkę, zapraszaliśmy do literackiej zabawy. Tym razem nie pisaliśmy powieści w odcinkach, tylko wiersze, limeryki, fraszki i sonety, a ostatniego dnia Festiwalu – trzynastozgłoskowiec! Byliśmy więc wzorcową biblioteką, pełniącą też funkcje edukacyjne – przed bibliotecznym namiotem każdego dnia umieszczaliśmy zasady pisania poszczególnych gatunków. Książki kusiły, ale żeby je zdobyć, trzeba było się wykazać talentem. Ostatniego dnia uwalnialiśmy książki. Każdy, kto przyszedł do naszej biblioteki, mógł wyjść z wybraną lekturą. Nikogo nie przerażała długa kolejka i lejący się z nieba żar, a humory dopisywały. W kolejce powstawały też wiersze. Za trzynastozgłoskowce można było dostać dodatkowe

Rozmowa z György Spiró

Rezultat planu pięcioletniego –  Skąd u Węgra zainteresowanie Polską? –  Gdy ponad cztery dekady temu ukończyłem studia slawistyczne i umiałem jako tako posługiwać się rosyjskim, serbsko-chorwackim, bułgarskim, czeskim oraz słowackim zdecydowałem, że poznam też język polski. –  No i nauczył się go pan perfekcyjnie. –  Nie przesadzajmy, porozumiewam się w miarę swobodnie, lecz nigdy nie ośmieliłbym się pisać w waszym języku. –  A dlaczego zajął się pan naszą kulturalną przeszłością? –  Bo po prostu zwyczajnie mnie zaciekawiła. Zaczę- fot. Miklos Szuts ło się to w latach siedemdziesiątych, kiedy jako stypendysta wylądowałem w Warszawie. Stopniowo odkrywałem polską kulturę – a był tu bez wątpienia jeden z jej złotych okresów. Powstało wiele ponadczasowych filmów, teatry wystawiały spektakle należące dziś do kanonu, bujnie rozwijała się plastyka, kwitła literatura… Zacząłem tłumaczyć wiersze polskich rówieśników na węgierski i coraz bardziej zagłębiałem się w dziejach waszej sztuki. Później przełożyłem trzy dramaty Wyspiańskiego, jeden Gombrowicza i niektóre współczesne. A także napisałem dysertację o wschodnioeuropejskiej dramaturgii od oświecenia do I wojny światowej. Na temat wykorzystany w powieści „Iksowie” natrafiłem w połowie lat 70. za sprawą nieodżałowanej pamięci profesora Zbigniewa Raszewskiego. –  Któremu książka jest dedykowana… –  To właśnie on zainspirował mnie do powieści o schyłku życia Wojciecha Bogusławskiego. Nie przypuszczałem, że praca nad tym tematem zajmie mi aż tak dużo czasu. –  Ponad pięć lat. –  Owszem, nawet niekiedy żartuję, że „Iksowie” stanowią rezultat mojego planu pięcioletniego. Cztery lata zabrała mi gruntowna dokumentacja. Nigdy nie liczyłem godzin spędzonych w rozmaitych archiwach i bibliotekach, ale z pewnością wyszłaby jakaś astronomiczna liczba. Konstrukcję fabularną miałem już wtedy w głowie, samo pisanie trwało około dwunastu miesięcy. –  Pańskie zainteresowanie innym polskim tematem – towiańszczyzną – zaowocowało powieścią „Mesjasze” nagrodzoną kilka lat temu prestiżowym „Angelusem”. –  Dystans emocjonalno-geograficzno-czasowy zdecydowanie pomaga podejmować tego typu historyczne zagadnienia. Aczkolwiek funkcjonują znakomici polscy historycy, którzy dużo i głęboko pisali, na przykład, o Wielkiej Emigracji. Bardzo wiele im zawdzięczam. –  Niedawno na Węgrzech opublikowano najnowszą pańską powieść. –  Osią fabuły jest rewolucja węgierska 1956 roku. Wspierana przez Zachód, niestety jedynie werbalnie, krwawo została zdławiona na rozkaz Kremla. Miałem wtedy dziesięć lat, więc sporo pamiętam, ale oczywiście posiłkowałem się także dokumentacją. Ponieważ Polacy mocno się wówczas zaangażowali w pomoc bratankom, więc przypuszczam, że książka zainteresowałaby również czytelników spomiędzy Tatr i Bałtyku. Rozmawiał Tomasz Zbigniew Z apert 8

b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

nagrody. I chociaż koncerty się rozpoczęły, to miłośnicy czytania pozostali z nami. Festiwalowicze nie bali się wyzwań i stworzyli łącznie ponad 500 limeryków, fraszek, sonetów i trzynastozgłoskowców, a do ich rąk trafiło ponad 1500 książek” – czytamy w serwisie Instytutu Książki, głównego organizatora przedsięwzięcia. Działalność biblioteki na Festiwalu Opener wsparły wydawnictwa: Claroscuro, Karakter, Krytyka Polityczna, Muza SA, OnePress, Prószyński Media, Rebis, Świat Książki, W.A.B., Wielka Litera, Wydawnictwo Czarne, Wydawnictwo Literackie, Grupa PWN, Wydawnictwo Sine Qua Non, Nasza Księgarnia, Znak, ZMOWA (Związek Małych Oficyn Wydawniczych z Ambicjami), Dodo Editor, Nisza, Oficyna 21 i Wydawnictwo Pierwsze. (pw)

Teatr Norwida

W

130. rocznicę śmierci Cypriana Kamila Norwida ukazała się książka „Teatr Norwida” pióra Tomasza Miłkowskiego (Wydawnictwo Naukowe Grado). Autor jest stałym współpracownikiem „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI”. Książka – informuje wydawca – koncentruje się na analizie koncepcji sztuki dramatyczno-teatralnej poety, która wyprzedziła swój czas. Autora interesuje w szczególności świadomość teatralna autora „Pierścienia wielkiej damy”, czyli zamierzone przeznaczenie utworów – wbrew polskim romantykom – dla sceny. Mowa też o poetyce dramatów, a także wyjątkowo bogatym słownictwie teatralnym. Autor nawiązuje do dociekań wielu poprzedników, m.in. Ireny Sławińskiej, Kazimierza Brauna, Sławomira Świontka, stawiając pytanie o możliwość renesansu zainteresowania dramaturgią Norwida, która w ostatnim dwudziestoleciu niemal zniknęła ze sceny. (et)

Nagrody

S

woje doroczne nagrody translatorskie przyznał magazyn „Literatura na Świecie”. Ich laureatami zostali: w kategorii „poezja” – Renata Putzlacher-Buchtovaza za przekład książki „Naoczny świadek. Dziennik z 1949 roku” Jiri Kolara (MOCAK Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie), w kategorii „proza” – Barbara KopećUmiastowska za przekład „Opowiadań nowojorskich” Henry’ego Jamesa (W.A.B.), w kategorii „nowa twarz” – Krzysztof Bartnicki za „Finneganów Tren” Jamesa Joyce’a wydany przezwydawnictwo Ha!art w Krakowie oraz Maciej Płaza za przekład książki „Zgroza w Dunwich i inne przerażające opowieści” H.P. Lovecrafta (Vesper), w kategorii „inicjatywa wydawnicza” – wydawnictwo Karakter z Krakowa za serię prozatorską, w kategorii „translatologia, leksykografia i literaturoznawstwo” Adam Lipszyc za książkę „Sprawiedliwość na końcu języka. Czytanie Waltera Benjamina” (Universitas). Laureatem Nagrody im. Andrzeja Siemka został Tadeusz Sławek za książkę „NICowanie świata. Zdania z Szekspira” wydaną przez Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.

k s i ą ż k i

s i e r p i e ń

2 0 1 3


Nowa powieść Kasi Bulicz-Kasprzak W tej książce przeplatają się śmiech i łzy. Taki rodzaj opowieści lubię najbardziej. Magdalena Witkiewicz, autorka Ballady o ciotce Matyldzie

PATRONI MEDIALNI:

Książka dostępna także jako E-BOOK

dla młodzieży

Patroni medialni: Książka dostępna także jako E-BOOK


Bestsellery

Książki sierpnia

Cztery pary majtek i serce jak dzwon „Tam gdzieś na świecie – powiada Katarzyna Grochola w »Trochę większym poniedziałku« – na pewno jest lepiej, cieplej, bezpieczniej. Może są większe możliwości, może bardziej cię szanują, można znaleźć pracę i jeszcze wystarczy ci na życie i na mieszkanie i na samochód. Może twojej rodzinie tutaj będzie lepiej, bo jej pomożesz. Ale przecież tęsknota będzie zawsze wpisana w twoje życie. Bo każdy wybór eliminuje coś, czego nie wybrałaś. I może cię to trzymać do końca życia w okowach takiego »co by było gdyby!«. Niech cię to nie truje. Powodzenia, gdziekolwiek jesteś i cokolwiek robisz”. A w ogóle: szczęśliwej drogi, już czas.

1

Stephen King w „Joylandzie” pozwala unosić się wspomnieniom: „Rok 1973 był rokiem embargo OPEC na ropę, rokiem, kiedy Richard Nixon ogłosił, że nie jest kanciarzem, rokiem śmierci Edwarda G. Robinsona i Noela Cowarda. To był stracony rok Devina Jonesa, Byłem dwudziestojednoletnim prawiczkiem z literackimi ambicjami. Miałem trzy pary dżinsów, cztery pary majtek, zdezelowanego forda (ze sprawnym radiem), sporadyczne myśli samobójcze i złamane serce. Piękne, co?”. Polski rówieśnik Jonesa, z takimiż ambicjami, też miał majtki. I serce jak dzwon.

2

Wiecie, Państwo, co to są skrzyżne wypady w tył lub przeskoki w squacie? Nie? To przeczytajcie poradnik Ewy Chodakowskiej i Lefterisa Kayoukisa „Zmień swoje życie z Ewą Chodakowską”.

3

Po „Alibi na szczęście” i „Kroku na szczęście” przyszedł czas na „Zgodę na szczęście”. Autorka, Anna FicnerOgonowska w formie niezmiennej, bohaterowie – Hania i Mikołaj – mogą liczyć na wsparcie pani Irenki niczym na Zawiszę. A jeszcze mają w odwodzie ciocię Annę. Wszystko jest tu tak urocze, że robi się niedobrze.

4

„Wojna w blasku dnia. Tom 2” Petera V. Bretta to druga część demonicznego cyklu, którego przesłanie brzmi następująco: „Żeby wygrać wojnę, trzeba stoczyć walkę z sobą”. Mocne!

5

Autorka „Ostatniego, który umrze” – Tess Gerritsen – uchodzi za wybitną specjalistkę od thrillerów medycznych.

6

10

b i b l i o t e k a

a n a l i z

Ale nie trzyma się kurczowo ram gatunku, poruszając i inne kwestie. Takie na przykład: „Na podwórzu nieznośny kogut znów robił zamieszanie, goniąc i dziobiąc znękaną kurę. Nawet kurczaki potrafią być okrutne. Są równie podłe jak my, pomyślała. Atakują się nawzajem, nawet zabijają. Nagle widok tej biednej kury, kulącej się ze strachu przed kogutem Hermanem, ją rozwścieczył. – Zostaw ją w spokoju! – Próbowała go kopnąć, ale Herman odskoczył zwinnie na bezpieczną odległość i umknął, gdacząc. – Przeklęty kogut!”. Doceńmy, ileż tu problemów! Antagonizmy międzypłciowe, stosunek do zwierząt w ogóle, okrucieństwo poszczególnych osobników. Ponure sprawy, dobrze że kogut ma na imię Herman i to polskiemu czytelnikowi wiele tłumaczy.

Brukowce zachłystują się romansem Moniki Jaruzelskiej z Bogusławem Lindą, o którym córka generała napomknęła w swej „Towarzyszce Panience”. Mnie bardziej zaciekawił inny fragment tej zdumiewającej, tyleż intrygującej co naiwnej, książki: „Często słyszałam od ojca: »Zrób, o co cię prosi stary, chory ojciec…«. To miał być żart. Być może sam w ten sposób oswajał się ze swoim wiekiem. Ale u mnie wywoływało to skutek odwrotny. Tym bardziej, że większość dzieci miała dużo młodszych rodziców. Ojciec był zdrowy i wysportowany. Jako pięćdziesięcioletni mężczyzna jeszcze w pełni sił, a jednak… Ten żartobliwy zwrot utrwalał we mnie przekonanie, że jest schorowanym starcem”. Proszę, tak córka była sugestywna, że w końcu i tatuś w to uwierzył. I tak sobie choruje, choruje, a my wraz z nim.

Bohaterka „Bezcennego” Zygmunta Miłoszewskiego wezwana w trybie nagłym do premiera, mówi swemu ministrowi, że „czuje się zaszczycona”: „Minister nigdy nie wiedział, czy doktor Zofia Lorentz żartuje czy nie i miał problem, co go bardziej skompromituje: milczenie mogące sugerować, że nie zrozumiał dowcipu, czy rechot świadczący o tym, że nie docenił powagi wypowiedzi. Na wszelki wypadek zawsze wybierał milczenie”.

„Wyznanie Crossa” Sylvii Day miało być trzecim tomem trylogii, która autorce rozrosła się do pięciu części. Strach pomyśleć, do ilu tomów dociągnąć mogłaby E.L. James ze swoim „Greyem”. To dopiero byłby tasiemiec! Odpukajmy w niemalowane drewno.

7

Czy w Aśce, która negatywnie zaciążyła na życiu tytułowej bohaterki „Bezdomnej” Katarzyny Michalak obudzi się empatia i wrażliwość czy pozostanie zimną dziennikarską suką, jakich pełno we współczesnej żurnalistyce?

8

W październiku zeszłego roku autorka „Chustki”, Joanna Sałyga walcząca z rakiem żołądka – przegrała. Ta książka to zapis jej bloga prowadzonego… do czasu.

9

„–Dostaniesz klapsy, a potem szybko i ostro cię zerżnę” – obiecuje „bohater” „Pięćdziesięciu twarzy Greya” E.L. James „bohaterce” tej superbetsellerowej powieści. I co powiecie, Państwo? Dotrzymuje słowa.

10

Alexander Eben w „Dowodzie”: „Z wyższych wymiarów można dotrzeć do każdego czasu oraz miejsca w naszym świecie”. Pod każdym względem niesamowite.

11

p r z e d s t a w i a

12

13

„Myślę, że każdy z nas ma swoją gwiazdę” – podobnych, zgódźmy się, że raczej mało odkrywczych, myśli znajdziemy w „Tańczącej Eurydyce” Marioli Pryzwan więcej. Jakoś wolę Anny German słuchać (w oryginale!) niż czytać o niej.

14

Oto – służące reklamie – streszczenie dziesiątego tomu „Ukrytej” Kristin Cast i P.C. Cast czyli „Domu nocy”: „Najwyższa Rada Wampirów poznała wreszcie prawdziwą naturę Neferet, dzięki czemu Zoey i jej przyjaciele nie są już osamotnieni w konfrontacji z rosnącym w siłę złem. Będą jednak potrzebowali wsparcia, bo Neferet nie zamierza poddać się bez walki, a zwarcie szyków okazuje się trudniejsze, niż mogli się spodziewać. Nieodłączne dotąd Bliźniaczki prawie ze sobą nie rozmawiają, a dawny wróg szkoły, Kalona, mimo nieufności wielu osób został mianowany wojownikiem Tanatos. Na domiar złego Zoey traci pewność, czy może ufać swym zmysłom: spojrzawszy przez kamień proroczy na Auroksa, narzędzie w rękach Neferet, zobaczyła coś, czego nie potrafi wyjaśnić samej sobie, a tym bardziej przyjaciołom. Czuje, że zawierzając intuicji, może pokonać zło. Lecz jeśli się pomyli, sprowa-

15

k s i ą ż k i

s i e r p i e ń

2 0 1 3


Bestsellery Bestsellery „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI”

sierpień 2013 Miejsce Liczba w poprzednim notowań Poz. notowaniu na liście

Liczba punktów

Tytuł

Autor

Wydawnictwo

ISBN

Trochę większy poniedziałek

Katarzyna Grochola

Wydawnictwo Literackie

978-83-08-05171-9

447

1

17

2

2

8

2

Joyland

Stephen King

Prószyński Media

978-83-7839-535-5

418

4

Zmień swoje życie z Ewą Chodakowską. 30 dni, minut, treningów, przepisów

Ewa Chodakowska, Lefteris Kavoukis

K.E. Liber

978-83-60215-99-9

376

3

4

4

nowość

5

12

6

13

7

Zgoda na szczęście

Anna Ficner-Ogonowska

Znak

978-83-240-2034-8

341

2

Wojna w blasku dnia. Tom 2

Brett Peter V.

Fabryka Słów

978-83-7574-854-3

324

2

Ostatni, który umrze

Tess Gerritsen

Albatros

978-83-7885-677-1

306

nowość

Bezcenny

Zygmunt Miłoszewski

W.A.B.

978-83-7747-888-2

261

Bezdomna

Katarzyna Michalak

Znak

978-83-240-2402-5

249

8

20

2

9

3

3

10

Chustka

Joanna Sałyga

Znak

978-83-2402-101-7

236

Pięćdziesiąt twarzy Greya

E.L. James

Sonia Draga

978-83-7508-556-3

235

11

6

4

Dowód

Eben Alexander

Znak

978-83-240-2373-8

228

12

5

4

Towarzyszka Panienka

Monika Jaruzelska

Czerwone i Czarne

978-83-7700-124-0

226

Wyznanie Crossa

Sylvia Day

Wielka Litera

978-83-64142-05-5

184

13

nowość

14

2

4

Tańcząca Eurydyka. Anna German we wspomnieniach

Mariola Pryzwan

Marginesy

978-83-63656-36-2

175

15

30

2

Ukryta, tom 10. Dom nocy

Kristin Cast, P.C. Cast

Książnica

978-83-24580-97-2

165

16

16

3

Szmaragdowa tablica

Carla Montero

Rebis

978-83-7510-975-7

164

17

27

5

Pan Pierdziołka spadł ze stołka. Powtarzanki i śpiewanki

Zysk i S-ka

978-83-7785-112-8

156

18

10

19

3 nowość

Ogród cieni

Virginia C. Andrews

Świat Książki

978-83-273-0163-5

149

Nie ma jednej Rosji

Barbara Włodarczyk

Wydawnictwo Literackie

978-83-08-05087-3

144

20

19

2

Księga kodów podświadomości

Beata Pawlikowska

G+J

978-83-7778-424-2

143

21

18

2

Wielbiciel

Charlotte Link

Sonia Draga

978-83-7508-681-2

138

22

24

2

Pieśń o poranku

Paullina Simons

Świat Książki

978-83-7799-740-6

133

nowość

Mąż, którego nie znałam

Sylvia Day

Helion

978-83-246-6827-4

132

24

nowość

Assassin's Creed. Porzuceni

Oliver Bowden

Insignis Media

978-83-63944-14-8

131

Skąd się biorą dziury w serze? Historyjki dla ciekawskich dzieci

Christian Dreller, Petra Maria Schmitt Prószyński Media

978-83-7839-448-8

126

25 26

1

27 28 29

Kronos

Witold Gombrowicz

Wydawnictwo Literackie

978-83-08-05078-1

123

nowość

3

Grób w górach

Michael Hjorth, Hans Rosenfeldt

Czarna Owca

978-83-7554-667-5

120

nowość

Poszukiwany

Lee Child

Albatros

978-83-7659-944-1

119

Wampir z MO

Andrzej Pilipiuk

Fabryka Słów

978-83-7574-866-6

118

Szatańskie wersety

Salman Rushdie

Rebis

978-83-7510-801-9

117

7

30

2

Lista Bestsellerów – © Copyright Biblioteka Analiz 2013

23

Lista bestsellerów „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI” jest przedrukowywana w „Rzeczpospolitej”, w tygodniku „Angora”, magazynie „Literadar” oraz prezentowana w programie „Xsięgarnia” emitowanym w TVN24.

Jak powstaje lista bestsellerów „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI”? Zestawienie powstaje na podstawie wyników sprzedaży w ponad 300 księgarniach całego kraju, w tym w sieciach: Empik, Matras, regionalnych Domach Książki. Pod uwagę bierzemy wyniki sprzedaży z 30 dni, zamykamy listę 15 dnia miesiąca poprzedzającego wydanie aktualnego numeru „Magazynu”. O kolejności na liście decydują punkty przyznawane za miejsca 1-5 w poszczególnych placówkach księgarskich; przy czym za pierwsze miejsce dajemy 5 punktów, za piąte – 1.

b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

s i e r p i e ń

2 0 1 3

11


Bestsellery dzi na Dom Nocy śmiertelne zagrożenie…”. Jaką szkołę ukończył autor tego dzieła? Opis wprowadzający w intrygę „Szmaragdowej tablicy” Carly Monter: „Rzuć na to okiem – poprosił mnie, szukając czegoś w wewnętrznej kieszeni marynarki. Podał mi plik papierów. Natychmiast zdałam sobie sprawę, że są stare: były pożółkłe i wystrzępione, a rozkładano je i składano tyle razy, że istniało niebezpieczeństwo przedarcia ich na zgięciach, jak długo używanej mapy. Rzuciłam na nie okiem i stwierdziłam, że jest to napisany na maszynie list”. List był datowany na grudzień 1941 roku. Był to list – a kogóżby innego, skoro napisany był w języku Goethego – nazisty.

16

„Pan Pierdziołka spadł ze stołka” zawiera – jak głosi podtytuł książki – powtarzanki i śpiewanki. Także absolutnie złote myśli, o których nie podobna zapominać w życiu rodzinnym. Na przykład: „Jak się je i się gada, to się w brzuchu nie układa”.

17

„Ojciec zwykł mawiać, że mąż znajdzie we mnie wielką pomoc – wspomina bohaterka »Ogrodu cieni« Virginii C. Andrews – i sądziłam, że to z tej przyczyny tak nastawał, bym poznała biznes i trochę się z nim obyła. Nigdy nie ujął tego jasno w słowach, a przecież jakbym je słyszała: – Kobieta o wzroście metr osiemdziesiąt trzy potrzebuje jeszcze czegoś, by zaskarbić sobie miłość mężczyzny. Prawda, miałam ponad metr osiemdziesiąt wzrostu; ku swej rozpaczy tak niepomiernie wystrzeliłam w górę jako nastolatka. Nie było we mnie nic wiotkiego ani kruchego”.

18

„Nie ma jednej Rosji” zapewnia Barbara Włodarczyk w książce o tym, wszystko właściwie mówiącym, tytule. Dodałbym, że i Polski nie ma jednej, a nawet ośmieliłbym się powiedzieć, że jest ich więcej niż dwie i dzieli je nie tylko odległość od miejsca, gdzie stało ZOMO. Najgorsze, że kompletnie nic z tego nie wynika.

19

W „Księdze kodów podświadomości” Beaty Pawlikowskiej możemy przeczytać, co następuje: „Pewnie ci się wydawało, że musiałabyś strasznie się naharować i namęczyć, żeby osiągnąć szczęście. Że szczęście to jest trudna i wysoka góra, na którą musiałabyś się wdrapać i dopiero jeśli staniesz na jej szczycie, to możesz być szczęśliwa. Ale jest odwrotnie. Ty stoisz na szczycie tej góry, ale Agenci Podświadomości nie pozwalają ci tego zobaczyć. Oni podpowiadają, że jeśli odważysz się spojrzeć, to poczujesz strach albo nie dasz rady odnaleźć się na tej górze”. Ach, ci wstrętni agenci…

20

„Wielbiciel” to sensacyjna powieść niemieckiej pisarki Charlote Link, powieść z ambicjami psychologicznymi. Ale

21

12

b i b l i o t e k a

a n a l i z

i z kanwą, rzekłbym, bardzo życiową, odnoszącą się, między innymi, do aspiracji osób starszych wiekiem. Ze szczególnym uwzględnieniem kobiet. Romans starszawej (no, niech będzie, że dojrzałej) mężatki z trojgiem dzieci z seksownym dwudziestolatkiem stanowi fabułę „Pieśni o poranku” Pauliny Simons. Przewidywalne.

22

„Mąż, którego nie znałam” Sylvii Day to – jak reklamuje wydawca – znakomity romans ze sporą dawką erotyki czyli coś w sam raz dla współczesnych kobiet. No to sprawdźmy, co jest owym „w sam raz”? „Markiz patrzył, jak Isabel uśmiecha się do Markhama, rozciągając przy tym szeroko usta – usta, które kanon piękna mógłby uznać za zbyt pełne, ale które cechowały się idealną wręcz krągłością, by mogły objąć męskiego kutasa”. Brawo, cóż za odwaga! A jakaż finezja!

23

„Assassin’s Creed. Porzuceni” Olivera Bowdena czyli strzeżmy się szpiczastouszych. Dlaczego? „Szpiczastouszy skoczył do przodu. Nie wiem, czy zrobił to specjalnie, czy po prostu chybił, ale zamiast uderzyć klingą, rąbnął mnie koszem pałasza, tak że pociemniało mi w oczach, moja głowa zetknęła się z czymś, co dopiero po chwili rozpoznałem jako nogę stołu bilardowego, i znalazłem się na podłodze, ogłuszony. Rozciągnięty naprzeciw ojca, który leżał na boku z rękojeścią wciąż wystającą z piersi. W jego oczach było jeszcze życie, ledwie iskierka – zamrugał oczami, jakby skupiał na mnie spojrzenie. Przez krótką chwilę leżeliśmy naprzeciw siebie, dwaj powaleni mężczyźni. Poruszył ustami. Przez ciemną chmurę bólu i rozpaczy zobaczyłem, że wyciąga do mnie rękę!

24

„Skąd się biorą dziury w serze” – odpowiedzi na te i inne, często zadawane przez dzieci pytania, udzielają niemieccy autorzy Petra Maria Schmitt i Christian Dreiler. Czy jednak dziury w polskim serze powstają tak samo jak w Reichu?

25

Oto „Kronos”, kolejne, potencjalne arcydzieło Witolda Gombrowicza. Zapis z września 1957 roku, kiedy to sławny autor „Dziennika” przebywał w Argentynie: „Jestem już lepiej, ale pozostały podgorączki i osłabienie oraz duszności. Wegetuję. Nic nie robię. Żadnych listów. Nic. Reperkusje w »Głosie Wieczoru« (ciotki kulturalne). Biorę wissineral. Cabana. 5-go wyjeżdżam z Dusiem do Cabani (?). Taxi. Pociągiem. Tydzień pobytu. Poprawiam się. Zwierzenia Dusia: Helene, Lena, Verena, Tutu. Zażywam fonadorn. Powrót 13-go. Piszę dziennik dla kraju: Ferd. , Sandauer: 19-go idę do Czarnowskiego z oddychaniem. Zwyrodnienie nerwu usznego. Na tle syfilitycznym? Wasserman, analiza

26

p r z e d s t a w i a

moczu, popłoch, zdenerwowanie, powrót osłabienia, wstręt do palenia. Analizy dobre. Beitia mnie kieruje do dr. Balini, który uspokaja. List od Jeleńskiego – artykuł o »Dzienniku«. List od Czytelnika, że nie drukują przedmowy. Pomysł wyjazdu do San Luis (Fernandez). Decyduję się na Tandil. Beitia podaje w wątpliwość Czarnowskiego. Polepszenie. Artykuł Jeleńskiego”. Znów nasz ulubiony ciąg dalszy – jak powiadał Marcin Wolski. „Grób w górach” Michaela Hjortha i Hansa Rosenfeldta to trzeci tom cyklu szwedzkich kryminałów z Sebastianem Bergmanem, policyjnym psychologiem, w roli głównej. Tytuł koresponduje z fabułą powieści. Wszystko zaczyna się od wyprawy w góry dwóch przyjaciółek, które gdzieś pod przełęczą dokonują makabrycznego odkrycia – zbiorowej mogiły, nie, wcale nie polskich himalaistów, bowiem góry inne, znacznie niższe. Ale zbrodnia ogromna.

27

„Poszukiwany” Lee Childa w Wielkiej Brytanii został Kryminałem Roku 2012. Miłośnikami książek brytyjskiego pisarza od 15 lat mieszkającego w USA, są ponoć Stephen King i, niestety, znany miłośnik cygar, dziś już wyłącznie celebryta Bill Clinton.

28

Andrzej Pilipiuk w „Wampirze z MO” opowiada skomplikowaną historię Marka, któremu milicyjna kontrola drogowa kazała okazać prawo jazdy. „Sprawa z samochodem była kompletnie beznadziejna. Ślusarz wyuczył się jeździć autem jeszcze w czasie drugiej wojny światowej. Problem w tym, że już wówczas, będąc wampirem, nie mógł sobie zrobić zdjęcia, a co za tym idzie – nie miał jak wyrobić prawa jazdy. Doszedł więc do logicznego wniosku, że przecież może jeździć bez”. Ale jakie znaczenie miała logika w kontaktach z peerelowską milicją? Wampiry nie miały za komuny lekko, nie to, co teraz.

29

Wielka książka zamyka listę – „Szatańskie wersety” Salmana Rushdiego w nowym przekładzie Jerzego Kozłowskiego. A w niej opowieść o pielgrzymce do Mekki, kiedy to przed pątnikami rozstąpiło się Morze Arabskie. Tak się przynajmniej zdawało pielgrzymującym, którzy – na swoje nieszczęście – jak jeden mąż, nie potrafili pływać. Potopili się, „niemal wszyscy razem, nie podejmując żadnych widocznych prób ratowania życia, zniknęli pod powierzchnią wody. (…) Istoty ludzkie, gdy grozi im utonięcie, usiłują wypłynąć na powierzchnię. Potulne brnięcie coraz głębiej, aż pochłonie cię morze, jest wbrew ludzkiej naturze. Ale Aisza, Miśal Akhtar i wieśniacy z Titlipuru zapadli się w morską toń i tyle ich widziano”. Po prostu. R anking sporządziła K amila Bauman Komentarz Krzysztof Masłoń

30

k s i ą ż k i

s i e r p i e ń

2 0 1 3



Pomagamy uczyć Tradycyjnie i nowocześnie

• podręczniki • zeszyty ćwiczeń • e-ćwiczenia • multibooki • atlasy • e-diagnozy • słowniki • gry edukacyjne • płyty audio • e-testy • płyty DVD • interaktywne rozkłady materiału • poradniki metodyczne • podręczniki online • multimedia wSiP – edukacja w najlepszej formie


fot. Krzysztof Ożóg

Jak przygoda to z literaturą? K

siążki to małe podróże. Dzięki nim nie ruszając się z salonu, z ulubionego fotela i spod najukochańszego koca zwiedzamy cały znany świat. A co jeśli jedna z tych przygód wydarzy się naprawdę? Jeśli dostaniesz szansę wyprawy w miejsca, które do tej pory znane Ci były tylko z kart ulubionej książki? No i gdyby chodziło o Afrykę… Przeczytałem, wymarzyłem, pojechałem! Tak mógłbym powiedzieć po powrocie z Czarnego Lądu. Zaczęło się niewinnie, bo jak na mężczyznę przystało, nie mogłem się oderwać od przygód dzielnego Tomb i b l i o t e k a

a n a l i z

ka. „Tomek na Czarnym Lądzie” Alfreda Szklarskiego to dla wielu chłopców moment, kiedy zaczynamy marzyć o wyprawie do Afryki. Trudno mi określić taki moment dla dziewczynki, gdyż nigdy nie byłem przedstawicielką płci pięknej, ale dla ułatwienia możemy chyba przyjąć, że wiele z dzisiejszych pań też przeżyło etap zauroczenia dzielnym Tomaszem. Zanim na podróż jakąkolwiek się zdecydujemy, wielu z nas zaczytuje się tak popularną dziś przecież literaturą podróżniczą. To niezwykły moment, kiedy uczymy się, że świat poza biu-

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

rem i domem istnieje, są ludzie mówiący w dziwnych językach, a za siedmioma górami jest kolejna. Być może taka, na której jeszcze nie było człowieka. Próżno nam wtedy sięgać po Lema czy tak bliskiego mi George’a R. R. Martina i ich wymyślone światy! Nasz jest wystarczająco niezbadany by dać nam przygód bez liku i niebezpieczeństw nad miarę. A to wszystko nie w kryminałach czy fantastyce, ale właśnie w przygodzie podróżniczej. Nie ma przecież szansy byśmy odwiedzili każdy zakątek świata, ale dzięki barwnym opisom możemy do•

s i e r p i e ń

2 0 1 3

15


świadczyć namiastki odległych wypraw. Śmiem jednak twierdzić, że po kilku tomach z Wojciechem „Gringo” Cejrowskim czy Martyną „Martą” Wojciechowską, w najzagorzalszym domowniku obudzi się pełnokrwisty podróżnik. Kiedy ten ogień w nas wybuchnie, należy go podsycać najlepszą literaturą. Ale nie w rozumieniu palenia stosów z książek! Czytajmy, moi drodzy, o tym gdzie jedziemy. Dla przykładu… Kenia. Niezwykły kraj położony na równiku, na wschodnim wybrzeżu Afryki. Tak różnorodny, że nie sposób go opisać w jednym zdaniu, książce, powieści czy życiu. Żeby poznać, trzeba zobaczyć. W moim przypadku zaczęło się od Kapuścińskiego. A raczej od nieudanej próby przebrnięcia przez prozę najlepszego z polskich reportażystów. Przyznam otwarcie, że nie potrafiłem zrozumieć o czym jest „Heban”. To trudna lektura, jak chyba wszystko, co wyszło spod pióra Pana Ryszarda. Ale mnie strudziła do tego stopnia, że odłożyłem ją na później. Musiałem dojrzeć literacko, aby w pełni zrozumieć i docenić warsztat, przesłanie, energię, które niosła książka. Bardzo szybko znalazłem jednak zaspokojenie reportażowego głodu w fenomenalnym tytule „Żar” Dariusza Rosiaka. Autor zabrał mnie na długą wyprawę po politycznych, kulturowych i ekonomicznych szlakach z bohaterami tak wyrazistymi, że chwilami zastanawiałem się, czy nie znam ich od wielu lat. Ta uzupełniona licznymi fotografiami książka nie jest literacką odskocznią od codzienności. To pełnowymiarowa przeprawa do zupełnie innego świata, który przecież istnieje, tylko kontynent dalej. Bo to przecież niedaleko. Jakby tuż za rogiem naszej ulicy, a jednak za zatrważającą ilością piasku Sahary. Niemniej ten świat tam jest, a dzięki Rosiakowi oddech Afryki naprawdę wypeł-

16

b i b l i o t e k a

a n a l i z

nia nasze płuca żarem tamtejszego życia. A od tego nie ma odwrotu. Z każdą stroną, z każdym oddechem coraz silniejsza stawała się potrzeba, aby postawić moje białe stopy na Czarnym Lądzie. Afryka wzywała. Kiedy okazało się, że wyjazd jest możliwy, sięgnąłem po zgoła inne ujęcie, bo serię „Kobieta na Krańcu Świata” Martyny Wojciechowskiej. Wtedy, nie ruszając się z fotela, odwiedziłem nie tylko przybraną matkę słoni w Kenii – Daphne – ale również inne fascynujące kobiety, które żyją w przeróżnych zakątkach globu. Tutaj przygoda była bardziej osobista, mniej krajobrazowa czy polityczna. Tym razem to rodzaj spotkania z drugim człowiekiem w jego domu, w którym byłem gościem, a on opowiadał mi swoją historię. Książki Martyny Wojciechowskiej pokazują, jak różnorodnym gatunkiem jest człowiek. Oto autorka spotyka kobietę wampira, za chwilę byłą boginię, a na koniec dnia opowiada czytelnikom o zapaśniczce z Boliwii. Jej niepowtarzalny styl sprawia, że choć tematyka serii zdaje się być bliższa damskiej części czytelników, to bez pudła trafia również do brzydszej płci. Bo obok spotkań z ciekawymi kobietami, to szczególny rodzaj komentarza dla naszego europejskiego myślenia. Po damskiej stronie barykady jest jeszcze Blondynka – Beata Pawlikowska. Ta z kolei opowiada o Afryce w „Blondynce na Czarnym Lądzie”. Napisana z humorem i czytana z pozytywnymi odczuciami seria ma tyle samo zwolenników co przeciwników. Trudno zdecydować czy większą a może lepszą globtroterką jest Beata czy Martyna. Ale przecież nie o takie decyzje tu chop r z e d s t a w i a

dzi. Jeśli zaś mowa o tym kogo czytać, rzecz gustu. Panie piszą inaczej i o różnych aspektach tego samego świata. Werdykt jest jeden – czytać! Zanim wsiądziemy do samolotu do Nairobi warto zaopatrzyć się w przyjemną przyjaciółkę. W moim przypadku bardzo dobrze sprawdziła się Karen Blixen ze swoim sztandarowym „Pożegnaniem z Afryką”. Podróż Warszawa – Nairobi to około 10 godzin, a więc sporą część książki można z powodzeniem „połknąć”. Talent pisar ski autorki przygo tuje nas na afrykańskie krajobrazy lepiej niż jakiekolwiek zdjęcia. Plastyczność jej opisów i trafność w doborze słów to bez wątpienia jedne z najmocniejszych aspektów książki. „Miałam w Afryce farmę u stóp gór Ngong” to słowa, którymi rozpoczyna się podróż w głąb tajemniczego świata. Nawet teraz długo szukam słów na samodzielne opisanie tego, co zastałem podczas mojej podróży do Kenii, ale najczęściej korzystam z tych, których używała Blixen. Niezwykła przemiana zaszła we mnie jako czytelniku, od bezwarunkowego oddania swojej wyobraźni we władanie autorce do zrozumienia o czym pisze. Ostatnie kartki powieści znalazły mnie o zachodzie słońca w parku Amboseli, kiedy gdzieś na horyzoncie majaczyło stado słoni. Paniom proponuję jednak inną lekturę, którą rozpocząć powinny nie gdzie indziej jak tylko na promie do Mombasy. To położone nad Oceanem Indyjskim miasto tętni życiem w stopniu, w który trudno uwierzyć po doświadczeniu w surowej części kraju. Jednak podczas przeprawy panie powinny otworzyć napisaną przez Corinne Hofmann „Białą Masajkę”. Niektórzy twierdzą, że przeczytanie tej powieści zapewnia doznania graniczące z rzeczywistym odwiedzeniem Kenii. Być może, chociaż przyznam, że trudno mi w to uwierzyć.

k s i ą ż k i

s i e r p i e ń

2 0 1 3


„Biała Masajka” to autobiograficzna powieść opowiadająca o wielkiej miłości do Masaja. Uczuciu tak silnym, że nie straszne mu były różnice w kolorze skóry czy postrzeganiu świata. To historia o tym, jak można znaleźć w sobie odwagę, by zerwać ze wszystkim, co do tej pory było nam znane na rzecz czegoś, co zdaje się być nam przeznaczone. A nie tylko dobre rzeczy są nam pisane i nie zawsze walka o samą siebie jest łatwa. Miłość to czasami za mało, by przełamać niektóre z barier. To zdecydowanie literatura kobieca – romans, miłość i walka o samą siebie – chociaż co wrażliwsi panowie również znajdą w niej przyjemność. Potem pozostanie nałożyć na siebie shukę (tradycyjny strój Masajów) i wyruszyć na pastwisko. Pozostało pytanie, co czytać w czasie powrotu do domu. Jednak odpowiedź przyszła sama – odsypiać. Do-

piero w powrotnym samolocie poczułem, że odkąd przyleciałem do Afryki niewiele spałem, a bardzo przeżywałem i chłonąłem wszystko to, o czym do tej pory dane mi było jedynie czytać. Nie miałem siły nawet na włączenie aparatu, przejrzenie setek zdjęć. Zasnąłem i byłbym przysiągł, że obudziłem się dopiero na warszawskim Okęciu. Przy rozpakowywaniu walizki odłożyłem na półkę Karen Blixen i spojrzałem podejrzliwie na pozostawionego samotnie Kapuścińskiego… Kiedy to piszę, nadal nie miałem czasu poukładać ubrań do szafy, ale „Heban” już kończę. Nareszcie go rozumiem. Teraz naprawdę czuję energię i moc, o której pisze reportażysta. A co do rozpakowywania i zdjęć, pozostaje mi napisać słowa, które w Kenii słyszałem na każdym kroku „pole-pole”, czyli „spokojnie, powoli”. My, Europejczy-

cy, ciągle gdzieś biegniemy. Teraz rozumiem co znaczy: „My mamy zegarki, a w Afryce mają czas”. Z pewnością sięgnę po kilka kolejnych tytułów o podróżach po Czarnym Lądzie. Nie sposób darować sobie przecież „Safari mrocznej gwiazdy” Paula Therouxa, czy obu tomów „Afryka Trek” Sonii i Alexandre’a Poussin. Literatura podróżnicza już na zawsze zagościła na moim stoliku przy ulubionym fotelu. Teraz już nie tylko jako namiastka przygód, ale jako ich początek. Dlatego, Drogie Czytelniczki i Czytelnicy, znajdujmy czas na podróże literackie i rzeczywiste. Miejmy odwagę wyczytać coś, wymarzyć i przeżyć. To się zdarza. Mnie się udało. Uda się i Tobie! P.S. „Heban” stoi już obok „Pożegnania z Afryką” w dziale książek przeczytanych. Następny przystanek… Indie!

Krzysztof Ożóg

SPISZ SWOJE WŁASNE WSPOMNIENIA Z PODRÓŻY! YSZ TOWARZ Y N D Ę B NIEZ ODRÓŻY!ANY KAŻDEJ P OW

OJEKT NIE ZAPR ZKĘ SPECJAL NNĄ PODRÓŻNIC ŁY S Ą Z E Z S R P LIKOW K

TYCH MAŁYCH I TYCH DUŻYCH!

W

BEATĘ PA

„To jest mój idealny dziennik podróży!

Ma specjalne strony w kratkę do zapisywania wydatków i cen. Ma żółte kartki do notowania najważniejszych rzeczy, wniosków i słówek. I co najważniejsze – ma dużo stron w wygodne linie, gdzie można zapisywać swoje przygody i przemyślenia. Emocji i przeżyć zawsze jest tak wiele, że później trudno sobie przypomnieć gdzie to było, kiedy, jak i dlaczego. Dlatego ja zawsze na bieżąco notuję w podróży. I radzę Wam robić tak samo. Życzę Wam szczęścia i jak najwięcej dobrych ludzi po drodze”

Książki dostępne w księgarniach, na www.gjksiazki.pl i w sprzedaży wysyłkowej: tel. 22 360 37 77. Znajdź nas na Facebooku: G+J Książki.


Co czytają inni

Kucając w Lesie Kabackim „

Co łączy czytanie książki, palenie papierosa, sypanie confetti i wrzucanie głosów do urny? Jak to co? Papier!”. To tylko jedna z eksklamacji, jakie prezentuje Ian Sansom, autor pracy zatytułowanej krótko „Paper” (Fourth Estate). Ale że w podtytule jest „elegia”, więc wiemy od razu, że nie będzie to jedynie pean pochwalny, swoją drogą jak najbardziej słuszny i należny, a również pewnego rodzaju wspomnie­ nie. Sansoma trudno sklasyfikować: absolwent Cambridge, doktorat robił w Oksfordzie, by wrócić do pierwszej uczelni, gdzie został tzw. fellow. Dziś jest wykładowcą w Belfaście w Północnej Irlandii – już tam kiedyś był, pobierał nauki w Centrum dla Opieki i Przystosowania Przestępców. Pisał różne rzeczy – o poezji, o dzieciach, o małych miasteczkach, nawet kilka powieści kryminalnych z książką, autorami, księgarzami i antykwariuszami w tle. W zasadzie jest autorem kwalifikowanym do grupy „satyryków”, ale jego humor jest właśnie elegijny, z zadumą, a nawet łezką w tle. „Na brzegu opodal rzeczki/ miesz­k ają małe smuteczki”, opisywał Brzechwa typowy krajobraz powieści Sansoma. Papierowa elegia nie odstaje od przyjętego wzoru, różni się jedynie tym, że nie jest to beletrystyka. Raczej apel, krzyk, płacz, wezwanie, obrona – sam nie wiem, jak nazwać tę pracę. Sansom postanowił bronić papieru. Posługuje się nieustannie przykładami i porównaniami jak to wy­m ienione na wstępie. Cały czas apeluje do naszej wyobraźni: „Wystawcie sobie, że nie ma karteczek, ryz, arkuszy, świstków, ścinków, papierków. Ale także srolki, gazet, banknotów, chusteczek i kubków papierowych, plakatów, ogłoszeń, znaczków pocztowych, kartek świątecznych, biletów do kina i metra, menu w restauracji, etykiet na butelkach piwa, wydruków maili, nawet pilniczków do paznokci, które też przecież są oparte na ściernym papierze”. Myśleli państwo o tym? Pewnie nie. Papier kojarzymy zwykle z książką, gazetami, pewnie kartkami, na których bazgrzemy. Ale o reszcie nie myślimy. To – jest. Jak powietrze, woda, prąd, benzyna. Czytamy już o dzieciach, które nie wie-

dzą, skąd się biorą jajka albo mięso – ze sklepu, to oczywiste. My też nie dopytujemy o papier. Uderzyło mnie to, przyznaję. Jako grafik z wykształcenia, a drukarz z pasji miałem przez długie lata do czynienia z papierem. W Polsce był cenny, ceniony i doceniany niczym rzadkie przyprawy – gdy robi­ł em (ro-bi-łem, powtarzam – ręcznie, od kaligrafii na stronach po sztywną oprawę) tomik tłumaczo­n ych przez Miłosza haiku, zdobycie specjalnej japońskiej bibułki graniczyło z cudem. Trzydzieści lat później odbierałem z wdzięcznością z wielkiej drukarni kolorowe resztki dużych arkuszy, przyciętych do wymiarów żądanych przez klienta – mnie wystarczały do niewielkich akcydensów, okładek, kartek, obwolut. Oddałem już prasę i kaszty z czcionkami, zostały mi właśnie owe kilometry ścinków. I co z nimi robić? Chyba napiszę do Sansoma z prośbą o radę. Bo Sansom prowadzi coś, co zwie się Paper Museum. Żadna to budowla z bogatym zbiorem, raczej musée imaginaire, by posłużyć się nazwą użytą przez André Malraux w tytule jego pracy o rzeźbie w świecie. Książka, o której tu piszę, może być uznana za katalog owego „muzeum wyobraźni” – Sansom wpakował (i pakuje nadal – polecam wejście online) do niego wszystko, co budzi jakiekolwiek skoja­r zenia z papierem: informacje, ilustracje, anegdoty, bibeloty. Znalazłem tu na przykład wzmiankę o po­w stawaniu autorskich manuskryptów: Dickens i Nabokov komponowali swe książki w oparciu o „ogromną liczbę małych kawałków papieru”, jak Dickens zdradził w liście (Nabokov posługiwał się fisz­k ami gromadzonymi w pudłach); Walter Benjamin lubił pisać w notesie w kolorze niebieskim, przypo­m inającym mu odcień chińskiej porcelany; Rudyard Kipling zamawiał specjalnie bloki w formacie więk­s zym niż tradycyjne; Byron pisał na rewersie teatralnych afiszy; Tolkien, wykładowca akademicki, „Władcę pierścieni” spisywał na odwrocie prac semestralnych swoich studentów… Dzięki wizycie w Pa­p er Museum wiem, że w 1800 roku papież Pius VII otrzymał inkrustowaną szlachetnymi kamieniami tiarę zrobioną z pa-

pier-mâché… Sansom zwrócił mi uwagę na fakt, że wygląd bardzo popularnego kro­ju czcionki Stencil (napisy czy oznaczenia nią zrobione znaleźć można na ścianach kontenerów) jest odbiciem jej użycia: to napisy wycinane w arkuszach kartonu… Przykłady dałoby się mnożyć bez koń­c a. Między nami – autor trochę przymula. Do znudzenia powtarza, jaki to papier jest ważny, piękny i nieza­ stąpiony, wychwala ten chiński (?) wynalazek pod niebiosa i śmieje się z tych, którzy wieszczą koniec formatu A4. Ma rację, ale nie do końca – w projektowaniu architektonicznym, tak bardzo przecież za­l eżnym od papieru, służy on dziś jedynie do drukowania umów, projekty i rysunki techniczne wyparte zostały przez znacznie czytelniejsze i przemawiające do wyobraźni komputerowe animacje. Podobnie jest z codziennymi zapiskami – wielu moich znajomych nie korzysta już z żadnego papierowego kalen­d arza czy notatnika, wszystko co ważne zapisując w telefonie komórkowym. Sam papier jako taki też może zostać zastąpiony „wyrobem papieropodobnym” – opatentowanym przez koncern DuPont mate­r iałem syntetycznym zwanym tyvek. Można na nam pisać, drukować, malować, jako papier pakowy jest nie do pobicia – nie przepuszcza wilgoci, jest lekki i elastyczny, nie drze się. Widziałem już koszule szy­te z cieniutkich kuponów tyveku; po grubsze kawałki sięgają szewcy. Obrońcy papieru powiedzą od razu, że to się nie liczy, papier, nawet jeśli sztuczny, pozostaje papierem – korzystamy z niego właśnie w „papierowy” sposób. Nie mam wątpliwości, że zmierzchu papieru nie mamy co oczekiwać za naszego życia, a pewnie i w ogóle – wybroni się jako materiał wyjściowy ksią­żek artystycznych. Ale zrezygnują z niego wydawcy prasy, literatury popularnej i naukowej, handlowcy i rzesze innych dotychczasowych użytkowników. Nawet – proszę wybaczyć – srolkę już zastępują pro­g ramy (tak je trzeba nazwać) rodem z samochodowej myjni: moczenie, szczota, dmuchawa. Prawdę mówiąc, nic mi to nie przeszkadza – wolę Las Kabacki od trzywarstwowych supermiękkich pachnących płatków. Grzegorz Sowula


Rozmowa numeru Rozmowa z Piotrem Zychowiczem

Niepotrzebne 63 dni

b i b l i o t e k a

a n a l i z

–  byli przecież żołnierzami i wykonywali rozkazy… –  Tak, niestety opowiadanie po wojnie przez oficerów, którzy doprowadzili do Powstania o tym, że walki domagały się „doły AK” i że gdyby oni nie dali rozkazu, to Powstanie wybuchłoby samorzutnie, jest próbą zrzucenia odpowiedzialności za własny błąd na żołnierzy. Nie można bardziej obrazić członków AK. Organizacja ta nie była bowiem żadną cywilbandą, która strzelała sobie kiedy chciała i do kogo chciała, nie słuchając rozkazów dowództwa. To było dobre, zdyscyplinowane wojsko. Był rozkaz – było Powstanie, nie byłoby rozkazu – nie byłoby Powstania. –  Czemu Bór nie poddał się po kilku dniach walki, gdy było już wiadomo, że Powstanie jest skazane na klęskę? –  O tym, że Powstanie zakończy się porażką, w Komendzie Głównej zorientowano się już po kilku godzinach. Fatalnie uzbrojonym Polakom, atakującym w świetle dnia umocnione obiekty wroga, nie udało się zdobyć żadnego strategicznego budynku. Straty były zaś kolosalne. Niemcy po prostu zmasakrowali atakujących ich AK-owców. Wtedy stało się jasne, że cały projekt – zdobycie miasta i witanie bolszewików w roli gospodarza – nie ma szans realizacji. Po trzech dniach AK przeszła do defensywy i zaczęła się desperacka walka o przetrwanie pod gradem niemieckich pocisków. Niemcy po prostu metodycznie obracali w gruzy polską stolicę, a Armia Krajowa była wobec tego całkowicie bezradna. Pozostało tylko ginąć. Mimo że Niemcy składali oferty honorowej kapitulacji, polskie dowództwo je konsekwentnie odrzucało. Liczono bowiem, że Sowiety przyjdą na pomoc. AK wysyłało do bolszewików depesze i odezwy, próbowało nawiązać łączność z Armią Czerwoną. Do tych ludzi – tak jak mówiłem – nie docierało, że po drugiej stronie Wisły stoi śmiertelny wróg, który z satysfakcją obserwuje jak Niemcy wykonują za niego brudną robotę, niszcząc Polaków. Dowódcy AK chowali głowy w piasek i nie dopuszczali do siebie oczywistych faktów. Gdyby ci ludzie myśleli trzeźwo – poddaliby miasto, góra, po kilkunastu dniach walki – w ten sposób udałoby się uratować Warszawę i wiele tysięcy jej mieszkańców. –  Jak potoczyłaby się historia, gdyby do Powstania Warszawskiego nie doszło?

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

fot. Waldemar Kompala/Fotonepa

–  Znowu włożył pan kij w mrowisko. Nie obawia się pan protestów kombatantów i oburzenia Jarosława Kaczyńskiego, dla którego 1 sierpnia 1944 jest swoistym mitem założycielskim IV RP? –  Nie, nie obawiam się. Moja książka nie odbiera bowiem bohaterstwa żołnierzom Armii Krajowej, których uważam za najlepszych żołnierzy, jakich kiedykolwiek miała Rzeczpospolita. Podziwiam ich bohaterstwo i jestem pełen szacunku dla ich olbrzymiego poświęcenia. W imię umiłowania Ojczyzny i wolności poszli z gołymi rękami na czołgi. To dla mnie herosi. Tytułowy obłęd odnosi się nie do tych młodych ludzi, którzy świetnie spełnili swój żołnierski obowiązek – ale do grupy wyższych dowódców AK, którzy podjęli fatalną decyzję. Ich koncepcje wojskowe i polityczne były chybione, naród polski zapłacił za nie kolosalną cenę. –  Decydenci powstańczy mieli nie tylko małe rozeznanie polityczne, ale i nikłą wiedzę na temat walk w mieście… –  Generał Anders zawsze powtarzał, że oficerowi nie wolno podejmować akcji, która nie ma stuprocentowych szans powodzenia. Naraża bowiem wówczas swoich żołnierzy na rzeź. Na tym polega odpowiedzialne dowództwo, aby kalkulować i kierować się chłodną logiką, a nie emocjami. Dlatego właśnie Anders od początku uważał, że decyzja o wywołaniu Powstania Warszawskiego była zbrodnią. Domagał się, żeby gen. BórKomorowski i jego współpracownicy zostali postawieni przed sądem. Dysproporcja w uzbrojeniu między AK a Niemcami była tak olbrzymia, że od początku wiadomo było, że Powstanie zakończy się klęską. Liczenie na pomoc Armii Czerwonej – po tym co działo się na Ziemiach Wschodnich podczas „Burzy” – było zaś niebywałym aktem naiwności. Komenda Główna AK nie potrafiła dopuścić do świadomości, że Sowiety nie są żadnym „sojusznikiem naszych sojuszników” tylko śmiertelnym wrogiem, który nie kiwnie palcem, aby ratować znienawidzonych Polaków. Efektem była hekatomba cywilów i zagłada polskiej stolicy. Ostrzegał przed tym Naczelny Wódz gen. Kazimierz Sosnkowski, ostrzegał płk. Janusz Bokszczanin i kilku innych rozsądnych oficerów AK. –  Przeciwników zrywu też nie brakowało, a argument o niemożliwości powstrzymania rwących się do boju konspiratorów, nie wytrzymuje krytyki

–  Narodowi polskiemu oszczędzonoby straszliwej rzezi. Przeżyłoby 200 tys. ludzi, w tym kwiat naszej młodzieży wytracony w Powstaniu. Przetrwałaby nasza piękna stolica wraz z jej zabytkami, zbiorami dzieł sztuki, bibliotekami. Sowieci, oczywiście, i tak ujarzmiliby Polskę – tego nic nie mogło zmienić – ale dzieło sowietyzacji byłoby znacznie trudniejsze. Ocalone zostałyby bowiem najcenniejsze, najbardziej bojowe elementy, które stawiałyby opór nowemu okupantowi i dbały o przetrwanie idei i tradycji niepodległościowych. Warszawa byłaby gniazdem oporu wobec komunizmu. Wszystkie opowieści o tym, że gdyby nie Powstanie Stalin zrobiłby z Polski siedemnastą republikę sowiecką, to dzikie wymysły, nie mające potwierdzenia w dokumentach. –  Ma pan jakieś konotacje rodzinne do Powstania Warszawskiego? –  Tak, podczas Powstania w Warszawie była duża część mojej rodziny. Ojciec –  jako 16 letni harcerz Szarych Szeregów – był wykorzystywany do akcji wywiadowczych. Właściwie cudem się uratował. Jego matka przeżyła gehennę w piwnicach. Podobnie z drugiej strony. Rodzice mojej mamy przetrwali Powstanie w piwnicy na Hożej. Warunki były tam horrendalne. Zaraz po zakończeniu walk babcia urodziła dziecko, które przeżyło tylko dwa dni. Nie było dla niego trumny, więc ciało wsadzono do walizki. W Powstaniu walczyło również dwóch moich wujów, w wyniku zburzenia stolicy moja rodzina straciła dorobek wielu pokoleń. Opowieści rodzinne na temat tej bitwy daleko odbiegały od patriotycznych pogadanek, które możemy usłyszeć w każdą rocznicę Powstania. Dla tych ludzi te 63 dni były piekłem. Rozmawiał Tomasz Zbigniew Zapert •

s i e r p i e ń

2 0 1 3

19


Satyra w księgarniach

Wzniośle o podłym, czyli notatki z dziejów polskiej satyry J

an Stanisław Bystroń w wydanej w 1939 roku i nieco już zapomnianej (niesłusznie) rozprawie „Komizm” przytacza list miłosny wysłany przez jakąś damę sekretnemu kochankowi, ale skomponowany zapewne przez żaka dorabiającego usługami pisarskimi: „Mój nadewszystki namilejszy… Nadewszytki ine w naukach nauczone, w przyrodzeniu cudne, mocne, mądre i też wymowne nawyborniejszy. Bo ty swą nauką Arystotelisa, z filozofów i też mędrców wybranego, przewyższasz; Absalona i Parysa cudnością, Samsona mocnością, Salomona mądrością, Tuliusza i też Marona wymownością, Owidiusza chytrą miłością, Hektora przemożnością i przeważnością, i wszytki inne im w przyrodzeniu równe i podobne”. Można dzisiaj próbować wyobrażać sobie, cóż to musiał być za adresat, któremu żaden ze starożytnych herosów i mędrców nie dorównywał żadną z cnót? I jakże wielka musiała być to miłość, skoro nadawczyni uznała za stosowne tak szczodrze obsypać ukochanego komplementami. Ale wyobraźnia może czytelnika zawieść: adresatem mógł być zarówno mieszczański Adonis, jak i pierwszy lepszy pokurczony szlachetka zaś nadawczyni mogła równie dobrze usychać z tęsknoty za ukochanym, jak i polować na sprośną przygodę, o której później będzie mogła tylko zapomnieć. Język listu w żaden sposób nie świadczy o tym, by powstał on w szczególnie wyrafinowanym kulturalnie środowisku, a wszystko wskazuje na coś wręcz przeciwnego.

Z chłopa król Taki list, czytany dzisiaj, sprawia niezwykle komiczne wrażenie i wręcz prowokuje do wyobrażania sobie niedostatków urody i ducha tak niewiarygodnie skomplementowanego oblubieńca. Możemy też spróbować wyobrazić sobie żaka-pisarza, który skomponował taką epistołę: czy był to rzeczywisty (jak na swoje czasy i miejsce) erudyta? Taki miałby przecież świetną zabawę, wyciągając z rękawa mitycznych i historycznych herosów i porównując ich, zawsze z miażdżącym skutkiem, z jakimś łyczkiem. Taki, nie tylko przywołując, ale też znając „Poetykę” Arystotelesa (czytywaną wtedy na uniwersyte-

20

b i b l i o t e k a

a n a l i z

tach w oryginale lub streszczeniach), wiedziałby, że wszelkie odstąpienie od zasady stosowności, a więc wszelka przesada w opisie i porównaniach, użycie środków nazbyt wielkich do ujęcia dalekiego od wielkości tematu, musi skutkować komizmem. Sformułowana przez Arystotelesa, ale skrupulatnie przestrzegana w praktyce przez wcześniejszych od niego greckich poetów tragików, zasada decorum, zasada stosowności, głosząca, że tematy piękne i wzniosłe wymagają pięknej i wzniosłej formy, a tematy błahe lub przyziemne powinny być wyrażane przy pomocy niskich środków, miała przecież znaczenie nie tyle estetyczne, co religijne. Ponieważ poeta tworzył pod boskim natchnieniem i o boskiej, a co najmniej heroicznej, rzeczywistości mówił, ponieważ status wszystkiego, co z ust poety pod natchnieniem wychodziło, był bardzo wysoki, a wierni greckiej religii w razie wątpliwości w kwestiach teologicznych uciekali się do świadectwa i autorytetu poetów, podniosły język i stosowność poezji rodziły się niejako samoistnie. Zasada stosowności miała także znaczenie społeczne, strzegła utrwalonych hierarchii i relacji między śmiertelnikami, była gwarancją tego, że odbiorcy pieśni czy przedstawień będą mieli pewność słuszności własnego modelu życia, że, mimo iż świadomi tragizmu ludzkiego żywota, zostaną duchowo pokrzepieni, poczują mocniej, że są na swoim miejscu, a nie wytrąceni z kruchej równowagi. Ale oczywiście zdarzało się nierzadko, że niezbyt utalentowany poeta, mimo wysiłków i najlepszych chęci, nie był w stanie opisać wzniosłego tematu – boskiego czy ludzkiego – w sposób stosownie wzniosły, albo że nie rozpoznał trafnie błahości tematu i użył dla jego oddania środków wzniosłych. Takiego wyśmiewano bezlitośnie. O ile jeszcze Grek czy Rzymianin mógł mieć trwożny respekt (choć nie litość) dla śmiałka, który dopuścił się bluźnierstwa, o tyle dla nieudolności, zwłaszcza siebie nieświadomej, miał tylko szyderstwo i wzgardę. Doświadczył tego nawet sam Cyceron, niezrównany mówca, któremu jednak – na fali oratorskich sukcesów – zachciało się układać pieśni. Pieśń, w której zasada decorum została złamana odbierana więc była jako komiczna i wyśmiewana tak, jak bezlitośnie wyśmiewa się człowieka podłego stanu aspirującego do elity. p r z e d s t a w i a

Porównanie powyższe nie jest chyba od rzeczy, przecież zasadę decorum – stosowności środków – dostrzeżemy nie tylko w sztuce, ale i w relacjach społecznych. Częstym motywem dawnych krotochwil było wystrojenie przez żartownisiów pijanego chłopa czy mieszczanina w szlacheckie szaty („Z chłopa król”). Forma (ubiór) w sposób tak oczywisty przerastała tu treść (osoba), zasada decorum była pogwałcona w sposób tak widoczny, że reakcją na sam widok musiał być śmiech. A jeszcze bardziej można było się pośmiać z innych chłopów, którzy nie dostrzegali tu komizmu, brali formę za treść i zaczynali czapkować wystrojonemu prostakowi, który sam zaczynał wierzyć w to, że wytworna forma została mu nadana na chwałę a nie szyderstwo. Oczywiście w drugą stronę to nie działa. Król, który notorycznie uwłacza formie, nie będzie raczej budził śmiechu, ale przerażenie i oburzenie, może zostanie uznany za szalonego. Jeśli król lub królewski faworyt uchybi wzniosłej formie bezwiednie, to uchybienie może nabrać cech wzniosłości i stać się właśnie wzorcem, jak stało się choćby z niezapiętym przez roztargnienie dolnym guzikiem marynarki wychodzącego z toalety Edwarda VII czy zgubioną podwiązką hrabiny Salisbury.

Płakanie w kościele Tak jak nadanie temu co podłe i niskie wzniosłej formy budzić będzie śmiech, tak i nierozpoznanie, że pod wzniosłą formą kryć może się podła treść, jest zwykle komiczne. Pomylenie fasady z istotą – choćby nawet wynikało ze szlachetnych intencji – zawsze przynosi efekt komiczny, choć temu, kto się pomylił, wcale nie musi być do śmiechu. Przyjrzyjmy się jednemu z „Figlików” Mikołaja Reja. „Baba, co w pasyją płakała Gdy ksiądz śpiewał Pasyją, więc baba płakała Umie-li po łacinie, druga jej pytała. »Płaczesz, a to wiem pewnie, nie rozumiesz czemu, I ten twój płacz podobien bardzo k szalonemu«. Rzekła baba: »Iści ja płaczę nie dlatego,

k s i ą ż k i

s i e r p i e ń

2 0 1 3


Satyra w księgarniach

Nabożne (?) litanie

Lecz wspominam na swego osiełka miłego, Co mi zdechł. Prosto takim, by ksiądz głosem ryczał I takież na ostatku czasem cicho kwiczał«”. Tu oczywiście komizm jest piętrowy i wieloznaczny, protestant wyśmiewa katolicki obyczaj raczenia niewykształconych wiernych mszą świętą po łacinie, z której mało kto cokolwiek rozumie. Ale zwróćmy uwagę na znamienną pomyłkę towarzyszki tytułowej baby. Sytuacja – kościół i odprawiane w nim nabożeństwo pasyjne – poważne, patetyczne, odwołujące się do głębokich i szlachetnych uczuć – tworzy wzniosły kontekst, który każe domyślać się tego, że i płacz wywołany śpiewem (nawet jeśli niezbyt udanym) księdza będzie wypływał z podniosłych motywacji. Tymczasem uczucia, które ów płacz wywołały, choć zdają się całkiem bliskie zwyczajnemu człowiekowi, okazują się proste i niezbyt szlachetne, wywołane nie przez niezrozumiały łaciński tekst, ale przez groteskowe brzmienie księżego śpiewu. Pytająca okazała się więc szlachetnie naiwna, zakładając, że w należącej do niskiego świata babie może w ogóle istnieć jakiś wzniosły element, ale odbiorca dostrzeże tutaj, i obśmieje, raczej jej naiwność, niż szlachetne intencje. Całkiem podobna pomyłka, co prostej szesnastowiecznej babinie, z podobnie komicznym, choć okraszonym gorzką refleksją, skutkiem, przydarzyła się inteligentnemu i wykształconemu Stanisławowi Wokulskiemu. Kiedy już u Wizytek wielkopańskim gestem rzucił przed kwestującą pannę Izabelę rulon złotych półimperiałów, kiedy sam siebie za ten pusty gest skarcił, zaczął rozglądać się po wnętrzu świątyni, rozpaczliwie projektując na modlących się ludzi własne tęsknoty za pełnią i głębią, zobaczył młodą prostytutkę pogrążoną w modlitwie i płaczu. A potem poszedł za nią i zaczął wypytywać: „– Posłuchaj mnie […] i odpowiadaj: czegoś płakała w kościele? – A bo, widzi pan… – zaczęła dziewczyna i opowiedziała tak cyniczną historię jakiegoś sporu z gospodynią, że słuchając jej Wokulski pobladł. »Oto zwierzę!« – szepnął. – Poszłam na groby – mówiła dalej dziewczyna – myślałam, że się trochę rozerwę. Gdzie tam, com wspomniała o starej, to aż mi łzy pociekły ze złości. Zaczęłam prosić Pana Boga, ażeby albo starą choroba zatłukła, albo żebym ja od niej wyszła”. b i b l i o t e k a

a n a l i z

Już sama sugestia, że jakiś przyziemny element świata traktuje się z uwagą, czcią czy powagą, może przynieść komiczny efekt. A cóż jeszcze, kiedy taki element, który w wysokim, a więc nie tylko ozdobnym, ale i naznaczonym delikatnością dyskursie jest poniekąd niewymowny, nie tylko wymówimy, ale jeszcze powtórzymy i wepchniemy w wysoką, uświęconą formę. Bardzo chętnie zabawiali się w taki sposób renesansowi żacy z zachodniej Europy, poniżali podłą treścią formy wysokie i eleganckie, którymi w swoich uczelniach karmieni byli do przesytu. Wspomnijmy choćby, jak Panurg z „Gargantui i Pantagruela” renesansowego lumpeninteligenta Franciszka Rabelais’ego radził się takiegoż właśnie niewymownego elementu własnego organizmu, nadając pytaniu wzniosłą formę uniżonego adresu, czy też nabożnej litanii: „Słuchaj mnie, mój kusiu maleńki, kusiu mileńki, kusiu ślicznieńki, kusiu urodny, kusiu nadobny, kusiu ołowiany, kusiu różany, kusiu wypchany, kusiu rzeźbiony, kusiu upragniony, kusiu ustruniony, kusiu zawijany, kusiu stanowczy, kusiu gordyjski [dla zwięzłości opuściłem dobrą setkę wezwań – przyp. J.G.]. Kusiu zadzierzysty, kusiu srebrzysty, bracie Janie, mój przyjacielu, kłaniam ci się bardzo pięknie: ciebie zachowałem sobie na wety; proszę cię, powiedz mi swoje zdanie. Mam-li się żenić czy nie?”. Tu śmieszy i personifikacja, i nadmiar zarówno wezwań, jak i absurdalnych epitetów, i czułość oraz cześć niewymownemu jawnie okazywana, ale także pomieszanie niskiej treści z wysoką formą.

Nosa opisy ozdobne Oczywiście niewymowne, bo niskie, mogą być nie tylko intymne części ciała. Delikatność wymaga także tego, aby nie zauważać u bliźnich defektów urody, a tym bardziej nie nazywać ich, a jeśli już, to raczej pomniejszać, niż wyolbrzymiać. Mimo że nie ma nic nieprzyzwoitego w nosie, w towarzystwie osoby obdarzonej tą ozdobą twarzy szczególnie wielką lub w jakiś sposób odbiegającą od normy, wypowiadanie samego słowa „nos” może zostać uznane za niedelikatne, jeśli nie grubiańskie. A cóż dopiero, kiedy się taki nos zaszczyci opisem szczególnie ozdobnym, jak to z nosem niejakiego pana Ślasy uczynił Jan Kochanowski: „Stań ku słońcu, a rozdziew gębę, panie Ślasa, A już nie będziem szukać inszego kompasa [stp.: zegar słoneczny – dopisek J.G.]:

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

Bo ten nos, coć to gęby już ledwe nie minie, Na zębach nam okaże, o której godzinie”. Oczywiście ozdobność i artystyczna doskonałość opisu, wyszukane porównania, plastyczność wyobrażeń, tym bardziej śmieszą, im niższy temat zostanie przy ich pomocy oddany. Więc nieszczęsny nos, opisany poetyckim słowem, poeta może poniżyć jeszcze bardziej, nie tylko wyolbrzymiając go, ale łącząc z tym, co już bez żadnej wątpliwości najniższe. Wacław Potocki nierzadko nadawał swoim naigrawaniom z potężnych nosów rys erudycyjny, dodając do obrazowych opisów nieco wiedzy przyrodniczej: „Na długi nos Prawdę czy bajkę piszą, tego nie wiem, wierę, Że sobie sam swym nosem bocian da krysterę [stp. lewatywa – dopisek J.G.] Nie trzeba ptaka szukać. Ten pan starogolec, Ująwszy jądro w zęby, i nos włoży w stolec. Nierad z nim obok siadam, bo dopiero z kiszki Wywleczony, aż do dna nos kładzie w kieliszki”.

Mickiewiczowska zgrywa Uwielbiany w staropolszczyźnie sposób osiągania komizmu poprzez nadawanie znamion wzniosłości temu, co niskie i przyziemne, wytwarzanie dystansu i napięcia między ozdobną formą lub pozorem erudycji a błahą czy nawet wulgarną treścią, miał taką jeszcze dodatkową zaletę, że można było potęgować satyryczny efekt, bawiąc się z odbiorcą. Co jest bowiem wzniosłe, to kwestia zawsze dyskusyjna. A w dawnej Polsce, zaludnionej przez brać szlachecką raczej do edukacji nieskorą, z ukształtowanym gustem odbiegającym od arystotelejskiego umiaru i stosowności, ale przekonaną o tym, że w jezuickich kolegiach i w sejmikowych debatach otrzymała wykształcenie klasyczne oraz niezbędną kulturalną praktykę, utalentowany poeta mógł pozabawiać się z odbiorcą podobnie, jak piętnastowieczny żaczek-pisarczyk zabawił się z rozkochaną jejmością i jej wybrankiem. Przyjrzyjmy się fragmentowi takiej zabawy, już z czasu postaropolskiego, ale odwołującej się do staropolskich wyobrażeń i przekonań, że wzniosłe jest po prostu to wszystko, co nas dotyczy. Przyjrzyjmy się Mickiewiczowskiemu opisowi szlacheckiego zaścianka: •

s i e r p i e ń

2 0 1 3

21


Satyra w księgarniach „Wszystko nadzwyczaj stare, zgniłe; domu dachy Świeciły się, jak gdyby od zielonej blachy, Od mchu i trawy, która buja jak na łące. Po strzechach gumien – niby ogrody wiszące Różnych roślin: pokrzywa i krokos czerwony, Żółta dziewanna, szczyru barwiste ogony, Gniazda ptastwa różnego, w strychach gołębniki, W oknach gniazda jaskółcze, u progu króliki Białe skaczą i ryją w niedeptanej darni. Słowem, dwór na kształt klatki albo królikarni. (…) Wewnątrz samego domu, w stajni i wozowni, Pełno znajdziesz rynsztunków, jak w starej zbrojowni. Pod dachem wiszą cztery ogromne szyszaki, Ozdoby czół marsowych: dziś Wenery ptaki, Gołębie, w nich gruchając karmią swe pisklęta. W stajni kolczuga wielka nad żłobem rozpięta

I pierścieniasty pancerz służą za drabinę, W którą chłopiec zarzuca źrebcom dzięcielinę. W kuchni kilka rapierów kucharka bezbożna Odhartowała, kładąc je w piec zamiast rożna; Buńczukiem, łupem z Wiednia, otrzepywa żarna: Słowem, wygnała Marsa Ceres gospodarna I panuje z Pomoną, Florą i Wertumnem Nad Dobrzyńskiego domem, stodołą i gumnem”. Cóż zostało tu opisane? Zagroda może niegdyś przyzwoita, ale dziś po prostu waląca się ruina. Mieszkanie ludzi kompletnie obojętnych nie tylko na formę i piękno, ale całkowicie pozbawionych jakiegokolwiek starania o miejsce i jakość własnego życia, leniwych i gnuśnych, niedbających zupełnie o to, by cokolwiek we własnym otoczeniu naprawić lub ulepszyć. Miejsce będące świadectwem nie tylko społecznej degradacji, ale i moralnej degrengolady swoich właścicieli i mieszkańców, ciachających szablami po ścianach własnego domu, który i tak się prędzej czy później rozleci. Brud, smród i ubóstwo, nieco wes-

tchnień za utraconą świetnością, ale bez jakichkolwiek starań, by tę świetność jakoś upamiętnić, by zadbać choćby o zarośnięte zielskiem groby przodków. Ale jak to jest powiedziane! Ileż tu homeryckich porównań, ileż odwołań do starożytnych bóstw i mitów! A ileż w „Panu Tadeuszu” podobnych, poematycznych opisów i porównań: muchy z których słynie Litwa, zarośnięte chwastem ogródki i pola, prostackie obyczaje i takież wizje świata. Wszystko opowiedziane językiem godnym Homera. I jeszcze centralne miejsce bohaterskiego poematu: wielka bitwa, która jest niczym innym, jak pijacką burdą, w której oddzialik Moskali pełni funkcję policji, słusznie przywracającej porządek. I wielkie militarne zwycięstwo osiągnięte przy pomocy sernicy obalonej w gnój i błoto szlacheckiego podwórka… I tak jak pełen komiczny efekt średniowiecznego żakowskiego dowcipu dostrzec możemy dopiero, wyobrażając sobie nabraną nadawczynię miłosnego listu, tak o skali Mickiewiczowskiego kawału świadczyć będą dopiero pokolenia filologów, nauczycieli, czytelników, mówiących o narodowej epopei, porównujących szlacheckie mordobicie z oblężeniem Troi czy bojem ariergardy Rolanda. Nie było bodaj w dziejach bardziej udanej literackiej zgrywy. Jarosław Górski


Między wierszami

Absencja w roku jubileuszu R

ezonans towarzyszący siedemdziesiątej rocznicy ludobójstwa Polaków na Kresach PołudniowoWschodnich Rzeczpospolitej spowodował, że po raz kolejny sięgnąłem po literaturę związaną z tą tematyką. A więc po opowiadania Stanisława Srokowskiego z tomu „Nienawiść” i jego powieści „Anioł zagłady”, „Czas diabła”, „Ukraiński kochanek” oraz „Zdrada”, opus vitae Włodzimierza Odojewskiego, czyli „Zasypie wszystko, zawieje” oraz jego nie mniej sławną „Oksanę”. Dalej: powieściowy dyptyk Leopolda Buczkowskiego – „Czarny potok”, „Dorycki krużganek” i najwybitniejszy debiut literacki AD 2012 – „Lwowską noc” Wiesława Helaka. A także „Nawiało nam burzę”, „Młyn w piekarni” i „Granicę sokoła” Jarosława Abramowa-Newerlego, którego bardzo brakuje w krajobrazie Warszawy. Od ponad ćwierćwiecza mieszka w Toronto, lecz rokrocznie odwiedzał stare warszawsko-mazurskie kąty. Ostatni raz jednak miało to miejsce bez mała cztery lata temu. Czy ta absencja sprawiła, że nie dostrzeżono jego jubileuszu? 17 maja obchodził bowiem 80 urodziny. To chyba tylko jeden z powodów. Innym jest likwidacja działów kultury we współczesnych mediach. Ich żądni zysku za wszelką cenę włodarze zastąpili je redakcjami rozrywki tudzież stylu skoncentrowanymi na opisach vie privee serialowych starletek i tematach poniżej pasa. Bo taniej i łatwiej jest schlebiać z reguły rynsztokowym gustom telewidzów, czytelników, czy radiosłuchaczy niźli je kształtować. Tak jak to zawsze czynił szacowny jubilat, syn Jerzego Abramowa, który na parnasie polskiego piśmiennictwa widnieje pod pseudonimem Igor Newerly. „Anioł na dworcu”, „Derby w pałacu”, „Klik-klak”, „Darz bór”, „Maestro” – trafiły do kanonu rodzimej dramaturgii współczesnej. Z racji zbyt późnego urodzenia dane mi było obejrzenie tylko tego ostatniego przedstawienia. Zrazu wystawionego w Teatrze Polskim przez Kazimierza Dejmka z Ignacym Machowskim w roli głównej, zaś kilka lata później przeniesionego na szklany ekran przez Marka Nowickiego, który

powierzył rolę tytułową Mieczysławowi Voitowi. I ten spektakl, należący do złotej setki Teatru TV, mamy czasem okazję sobie przypomnieć za sprawą telewizyjnych powtórek. Wypada ogromnie żałować, iż do skutku nie doszła ekranizacja innego dzieła jubilata – „Aliantów”. Opartej na faktach powieści o przymusowym lądowaniu na Syberii amerykańskiej superfortecy u schyłku II wojny światowej i zaskakujących reperkusjach tego wydarzenia. Dobrze, że chociaż na antenę radiową trafiły zaatlantyckie felietony z tomu „Pan Zdzich w Kanadzie”, przywołujące echa stylistyki Stefana Wiecha Wiecheckiego. JAN-a (czyli Jarosława Abramowa-Newerlego) miałam honor poznać u progu zeszłego stulecia. Początkowo telefonicznie. Otóż po opublikowaniu recenzji z „Nawiało nam burzę” na łamach, że tak się wyrażę, pierwszej egzystencji dziennika „Życie”, zadzwonił do redakcji z podziękowaniem. O kolejnych tytułach dopełniających tryptyk rusiński również pisałem z emfazą: „Warto było prozaikowi wyjechać za ocean, bo inaczej ten cykl – zasługujący na wyjątkowo eksponowane miejsce na bibliotecznej półce – by nie powstał. Bowiem o ile dla Arkadego Fiedlera Kanada pachniała żywicą, Abramowowi-Newerlemu przywoływała przeszłość kresową, ze szczególnym uwzględnieniem Podola”. Równie przychylne zdanie wyraziłem – i też nie byłem w tym odosobniony – wobec sagi warszawskiej pisarza: „Przebił Henryka Sienkiewicza. Ma już na koncie dwie trylogie: ukraińską i lwią. »Lwy mojego podwórka«, »Lwy wyzwolone« oraz »Lwy STS-u« to krynica wiedzy odziana w tak doborową polszczyznę, że jej lektura jest niekłamaną przyjemnością. Przypuszczam, iż nawet dla czytelnika wyedukowanego już w III RP”. Z niecierpliwością oczekuję ciągu dalszego nostalgicznej opowieści autora o STS-ie i okolicach – bo narrację dociągnął autor zaledwie do schyłku lat 50. Panie Jarosławie apeluję zatem: niechaj to będzie plan najbliższej pisarskiej pięciolatki! Tomasz Z. Zapert

Wydawnictwo Jirafa Roja poleca najnowszą powieść

ŁUKASZA GOŁĘBIEWSKIEGO

Autor m.in. bestsellerowej „Xenna moja miłość” znów w wielkim stylu. „Bandyci Rodriguez” to utopia porównywana do„W drodze” Jacka Kerouaca oraz „Bonnie i Clyde” Arthura Penna. Lata dziewięćdziesiąte. Brudne ulice Meksyku. W miejscu gdzie rządzi bezprawie, nędza i alkohol para bliźniaków Rosita i Ricardo okradają banki, mordują i uciekają. Wychowywani bez ojca i matki, dzieci ulicy. Chcą umrzeć z pieśnią na ustach. Walczą o lepsze życie, wolne i bez przymusu. Ta historia jest niczym korrida, pieśń o bohaterach żyjących poza prawem, występnych, ale przepełnionych namiętnością. Dariusz Papież, pisarz Patroni medialni:


Na-molny książkowiec

Napisałem poemat C

oś mnie natchnęło, byłem samotnie w Chorwacji, miałem bardzo wiele czasu, więc wykonałem określoną w tytule (bardzo wstydliwą) czynność. Wstydliwą, jak – pardon! – womity. Prawda, nikogo nie musi obchodzić moje akurat intymne obcowanie z mową wiązaną. Wcale nie wymagam, aby ktokolwiek czuł się zmuszony do wzruszeń nad moimi elukubracjami, bom ani nie Szymborska, ani nie Miłosz czy Herbert. Ani nawet nie Jacek Dehnel. Poeci „prawdziwi” lub wszelcy inni wykonawcy poetyckich czynności twórczych – poza tuzami w rodzaju wspomnianych w poprzednim akapicie – powinni zadawalać się głównie milczeniem na swój temat. A gdy chcą inaczej? Gdy chcą inaczej, niech oczekują ze strony zaskoczonej klienteli przede wszystkim pokpiwań, drwinek albo wręcz mocnego szyderstwa. Dziś poeta, ów Don Kichot z klawiaturą zamiast piki, bezskutecznie stara się czarować średniej urody Dulcyneę albo zwalać wiatraki dawno zmurszałe. Z poetów w Polsce autentycznie kochanych wymieniłbym wyłącznie księdza Twardowskiego. Całą resztę dziwolągów po rymie co najwyżej się szanuje, niczym gwarki (takie ptaki), które umieją gwizdać albo przeklinać ludzkim głosem. Na szacunek niech poeta nie liczy. W jego przypadku liczyłbym zatem wyłącznie na przychylność środowisk ekologicznych, bo one przecież aprobują każdy przejaw cudaczności naszego świata. Skoro w poczuciu więzi ze środowiskiem potrafią skutecznie walczyć o interes żółwi błotnych albo mrówek, może ten lub ów ekolog skłonny byłby także przychylnie zerknąć na womity innych rzadkich ptaków. Z piórami. Ale białych kruków albo zielonych wron nikt nie kocha. Nawet one same. Tak, poeci tworzą grupę radykalnie niszową. Kto wśród trochę poważniejszych wydawców obecnie kupuje do dalszej obróbki ich produkty, kierując się nadziejami na forsę? Kto marzy, aby czytelnik wreszcie sieknął kasą, ciesząc oko księgowego firmy wydawniczej? Może Paweł Dunin-Wąsowicz w swej „Lampie i Iskrze Bożej”, może krakowski Ha!art,

24

b i b l i o t e k a

a n a l i z

może jeszcze Biuro Literackie z Wrocławia? Na pewno wydawnictwo a5 należące do małżeństwa Krynickich, bo oni żyją po krakowsku, więc potrzeb wielkich nie posiadają. A poza tym przynajmniej pan Ryszard Krynicki (skądinąd wybitny przedstawiciel tzw. Nowej Fali) sam przynajmniej ma gdzie drukować. Co pisząc, wcale się nie naigrawam, tylko podziwiam. I jego, i panią Krystynę Krynicką. Inna rzecz, iż w ofercie a5 nie za często widuje się tomy wychodzące spod piór twórców dopiero szukających przebicia. Bez względu na jakość piór. Mimo to na liczniku wydawnictwa Krynickich lajków „lubię to” znalazłem w chwili, kiedy piszę, ledwie 2389. Tyle osób solidaryzuje się z dorobkiem firmy. Choć na stronie a5 Celan sąsiaduje z Lipską, a Dąbrowski z Szekspirem. Z poetów bez „nazwiska” znalazłem tylko tomik Andrzeja Babaryko. Przeceniony na 11 zł. Owszem, zdarza się, że wydawnicze tuzy publikują tomiki rozmaitych autorów. Ale ich intencje na pewno nie wynikają z nikczemnej żądzy zysku, jak rzecz ujmował kiedyś współtwórca „Stawki większej niż życie”, śp. Andrzej Szypulski, gdy podpisywał ze mną umowę na książkowe wydanie „Stawki…”, żądając przy tym przyzwoitego honorarium. Powody edytorskiego „tak” biorą się skądinąd: decydują na przykład zobowiązania towarzyskie, węzły rodzinnych koneksji, chęć zaskarbienia dla wydawnictwa przychylności krytyka (bo poeci bardzo często parają się krytyką literacką, więc wiadomo…). Dodam, że w ramach honorarium pan Andrzej Szypulski zawinszował sobie także opublikowania – doskonałego – tomiku pt. „Życiorys” swego autorstwa. Nawet kilka egzemplarzy sprzedałem. I w prasie napisali słów kilka. Ba! Wyznam jeszcze więcej. Kiedy opublikowany został mój własny tomik („Treny prowincjonalne”), również sprzedano go kilkadziesiąt egzemplarzy (sic!). Ale nie żywię złudzeń; pewnie nabyli ów owoc nieprzespanych nocy moi studenci, aby z wariata, co ich uczy, pośmiać się. Czy znajdzie się ktoś taki wśród zaprzyjaźnionych edytorów, kto teraz puści się na hazard (niezbyt przecież kosztowny) publikacji kolejnego zbiorku, w postaci poematu „Chor-

p r z e d s t a w i a

wacje”? Nadzieja nikła mi tak, jak każdemu wyrobnikowi mowy wiązanej przyświeca. Ona umiera ostatnia. Skoro prezes Uchański nie tak dawno wydał pyszne zbiory Janusza Drzewuckiego „Dwanaście dni” oraz Wacława Tkaczuka „Na więcej, na przepadłe” – nie czyniąc tego przecież dla mamony, już prędzej dla sławy, więc kto wie, co się stanie w druku z moimi „Chorwacjami”…? Szczerze jednak mówiąc, wielkich nadziei nie mam. E tam, Point des reveries, Messieurs. Porzucam złudzenia. Poetom zawsze jednak przychodzi z odsieczą internet. Tam mogą się wyżywać i tam można do woli wyżywać się na nich. Sprawdziłem, stwierdzając, że ekran oraz pamięć komputerów wykazują cierpliwość większą nawet niż papier. Poza tym, zwłaszcza ostatnio, utwory raz wsadzone na grzbiet Pegaza internetu (a co?!), już na zawsze będą fruwały w chmurze. Poezja chmury lubi przecież… Jak to w wierszyku rymował Brzechwa? „No, widzisz, robaczku? I gdzie twój befsztyczek? Entliczek-pentliczek, czerwony stoliczek”. Ważne uzupełnienie. Poetów się co prawda nie czyta. Ale o poetach czyta się. Biografistyka bowiem, biografistyka – ona święci triumfy. Ale to temat na inną opowieść. Tadeusz Lewandowski Eda Ostrowska

„Oto stoję w deszczu ciała” Poet yck i dzien nik dwudziestoletniej, ponadprzeciętnie wrażliwej dziewczyny, pensjonariuszki szpitala psychiatrycznego. Opowieść snuta przez autorkę jest zapisem procesu dojrzewania, buntu przeciwko zastanej rzeczywistości, norm społecznych i relacji międzyludzkich, i ostatecznie – rozczarowania, które popycha do destrukcyjnych zachowań.

k s i ą ż k i

www.jirafaroja.pl •

s i e r p i e ń

2 0 1 3


Koszyk z książkami

Koszyk rosyjski „Rosja to zagadka owiana tajemnicą, ukryta we wnętrzu enigmy” – brzmi słynne powiedzenie Winstona Churchilla. Poniżej prezentujemy kilka nowości, które – mamy nadzieję – odsłonią przed czytelnikami chociaż cząstkę serca Rosji, pozwolą trochę bliżej poznać kraj Bułhakowa i zrozumieć nieuchwytną „rosyjską duszę”. Dzięki znakomitym autorom mamy możliwość podróżowania do miejsc, o których wielu nawet nie słyszało. (et) W „Matrioszce Rosji i Jastrzębiu ” Macieja Jastrzębskiego doskonale widać, jak bardzo ten kraj sąsiedzki jest nam mało znany. Tymczasem autorowi, wieloletniemu korespondentowi Polskiego Radia w Rosji, ojczyzna Puszkina wraz z jej obyczajowością, kulturą, wielością narodów, religii jest bliska. Odkrywa więc przed czytelnikami jej kolejne warstwy. „Poznawanie Rosji w jakimś sensie przypomina otwieranie matrioszki. Pierwsza lalka jest duża, kolorowa i przykuwa naszą uwagę. Druga jest nieco drobniejsza, zawiera subtelne zmiany różniące ją od tej pierwszej. Trzecia może wydawać nam się brzydka, a czwarta zachwyci nas urodą. Na piątą nie zwrócimy uwagi, ale szóstą będziemy oglądać z wielkim zainteresowaniem. I tak aż do ostatniej, najmniejszej laleczki, która jest naga, bez wizerunków i ozdób”. Editio, 34,90 zł

Papierową podróż po Rosji rozpoczynamy od „Dzienników kołymskich” Jacka Hugo-Badera. Ta znakomita książka reporterska jest plonem kilkutygodniowej podróży autostopem trasą kołymską od Magadanu do Jakucka. Dzięki temu sposobowi podróżowania dziennikarz miał możliwość spotykania się z ludźmi, poznawania barwnych postaci i odnotowywania ich historii. Jacek Hugo-Bader podróżuje do Rosji już od dwudziestu lat, jest jej wytrawnym znawcą, jego teksty są więc oczywistym narzędziem do poznania kraju. „Dzienniki kołymskie” można czytać w dowolnej formie, w zależności od upodobania – w wersji drukowanej, audio, a teraz także i elektronicznej. Czarne, 37,90 zł „Dzienniki kołymskie” towarzyszą w podróży na Ural Polarny Dominikowi Szmajdzie. Podróżnik, prezes Fundacji im. Kazimierza Nowaka, trasę przemierza – podobnie jak patron fundacji – samotnie na rowerze. W sakwie ma tylko tę jedną książkę, resztę zajmują niezbędne rzeczy, m.in. siatka osłaniająca przed chmarami komarów i traktorowa dętka, która okaże się przydatna przy przeprawie przez rwącą rzekę Balszaja Szczucza. Zapis tej heroicznej wyprawy i zmagania się z własnymi słabościami oraz relacje ze spotkań z życzliwymi mieszkańcami, jakich spotkał na swej drodze Polak, zebrały się na zajmującą książkę „Rower góral i na Ural”. Sorus, 42 zł

Książkę Wacława Radziwinowicza „Gogol w czasach Google’a” rekomenduje Wiktor Jerofiejew: „Sensacja! Okazuje się, że Rosję można zrozumieć! Wystarczy poczucie humoru i miłość do mojego zwariowanego kraju. Przeczytałem tę książkę z ogromną przyjemnością. Wacek Radziwinowicz to znakomity obserwator, który nie boi się rosyjskich paradoksów”. Na publikację składają się reportaże, korespondencja i felietony pisane w latach 1998-2012, z których wyłania się obraz kraju pełnego sprzeczności i skrajności, ale zachwycającego. Agora, 39,99 zł

Ks. Kazimierz Sowa wyruszył na „nieludzką ziemię” w poszukiwaniu Polaków i „rosyjskiej duszy”. W centrum jego zainteresowań leży kolonizacja Syberii. Podróżuje marszrutką i koleją, odwiedza miasta i miasteczka, pokonuje też szutrowe drogi, wzbudza tumany kurzu i zachwyca się bezkresem. „Jeśli jest coś, za co szczególnie lubię Syberię, to wielkie, przeogromne przestrzenie”. Przestrzega, że bez bani, podobnie jak bez napicia się wódki, w Rosji niewiele można załatwić. Odczarowuje złą opinię o Syberii i namawia do eksploracji tej niezwykłej krainy. Jego gawędę „Moje syberyjskie podróże” czyta się przednio. Napisana z polotem, ze znawstwem i humorem. Świat Książki, 34,90 zł

Aleksandra Marinina to jedna z ulubionych w naszym kraju pisarek powieści z dreszczykiem zza wschodniej granicy. Obwołano ją nawet rosyjską Agatą Christie. „Cudza maska” to najnowszy tytuł z jej kryminalnego cyklu z błyskotliwą major Anastazją Kamieńską w roli głównej. Polecam szczególnie wersję audio z czytającym Rochem Siemianowskim. Słucha się doskonale, jednym tchem, ale trzeba się skupić, bo intryga, jak zawsze u tej autorki, bardzo skomplikowana. A w tle delikatny obraz moskiewskiego życia. Biblioteka Akustyczna, 34,90 zł Nic tak jednak nie pozwala poznać innego kraju, jak pogawędka z miejscowymi, a do tego potrzebna jest znajomość języków. Beata Pawlikowska opracowała własną, bardzo przystępną, metodę nauki. Słynna podróżniczka stawia na samodzielność w przyswajaniu obcej mowy i na intuicję. Jej kurs „Blondynka na językach. Rosyjski” uczy języka na zasadzie logicznej układanki. Najpierw należy zapamiętać dane wyrażenia i zdania poprzez systematyczne powtarzanie ich na głos, a potem budować z nich własne przykłady. Do książki dołączona została płyta CD z nagranymi przez native speakera frazami. G+J Książki, 31,90 zł

Z kolei książka „Nie ma jednej Rosji” Barbary Włodarczyk, byłej korespondentki TVP w Moskwie, powstała na kanwie reportaży telewizyjnych. Lektura pozwoli czytelnikom lepiej poznać przemiany, które zaszły w Rosji w ostatnich dwóch dekadach. Dziennikarka opisuje losy ludzi, z którymi dane było jej się zetknąć: podpatruje nastolatki w czasie szkoleń ze strzelania w moskiewskiej szkole kadetek, śledzi historię dziewczyny porwanej w Dagestanie, spotyka milionera, który przeżył nagłe nawrócenie duchowe. Wydawnictwo Literackie, 34,90 zł b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

s i e r p i e ń

2 0 1 3

25


Proza polska

Książki miesiąca

Wacław Holewiński

Szwy

Zysk i S-ka, Poznań 2013 s. 356, ISBN 978-83-7785-219-4

W

publicystyka

acław Holewiński jest najbardziej „polskim” prozaikiem współczesnym. Jego proza, którą raczy czytelników niczym z rogu obfitości, ogniskuje się bowiem na naszej historii. W kolejnych książkach czytamy o Powstaniu Styczniowym, II wojnie światowej, Żołnierzach Wyklętych, czy też – jak ma to miejsce w niniejszej książce – konspiracji solidarnościowej. Tomasz Miteńka – postać, wokół której snuje się nić narracji – nie był w nią chyba zbytnio zaangażowany. Pod tymi personaliami kryje się Marcin Antonowicz, student I roku chemii Uniwersytetu Gdańskiego figurujący na liście ofiar stanu wojennego. W październiku 1985 roku, podczas pobytu w rodzinnym Olsztynie, zatrzymał go patrol ZOMO. Jako dokument tożsamości okazał legitymację studencką. Po kilkudziesięciu minutach nieprzytomnego studenta odnaleziono na ulicy. Zmarł kilkanaście dni później w szpitalu. W powszechnej opinii został skatowany przez milicjantów. Jego pogrzeb 6 listopada 1985 roku zgromadził tłumy. Przemawiał rektor Uni-

wersytetu Gdańskiego Karol Taylor, który niebawem stracił posadę za domaganie się ukarania sprawców. Nigdy ich nie ustalono, a śledztwo umorzono. Próbę wyjaśnienia tej ponurej zagadki podejmuje narrator powieści, pisarz Maksymilian, niewątpliwie skupiający w sobie wiele cech Holewińskiego. „Dla mnie, i nie tylko dla mnie, nigdy nie będzie za późno. Nie wiem, jak mam to tłumaczyć, ale, wie pan, czasami mam wrażenie, że nic nie jest już święte. Nawet ludzkie życie gotowi jesteśmy oddać za cenę, mówiąc obrazowo, grillowania. Ja wiem, że dla większości z nas ważne są kłopoty dnia codziennego, lecz czasami warto się też pochylić na tymi, którzy zapłacili cenę najwyższą” – motywuje swe prywatne śledztwo, po czym dodaje: „Nie wstydzę się mówić, że kocham Polskę, że poza nią bym umierał, sechł, wariował, że tylko tu czuję się dobrze”. Lekturę uatrakcyjniają fragmenty autorskiego raptularza, odnotowujące teraźniejsze cymelia: „Na benefis Wojcie-

cha Młynarskiego Ministerstwo Kultury wydało znacznie więcej niż na rocznicę Karola Szymanowskiego (informacja za Bronkiem Wildsteinem). Każdego dnia łapię się za głowę słysząc takie absurdy. Gdzie miara?”. Epilog tej wielowymiarowej powieści ze śmiałą erotyką daje podstawy do pesymizmu, choć jedno spostrzeżenie autora zapala też iskierkę nadziei, że szwy trzymające jakże niedoskonałą – eufemistycznie mówiąc – III RP w końcu pękną: „Robiłem dziś podczas Marszu Niepodległości za faszystę, nacjonalistę, w ogóle za –istę. (…) Wszyscy mieliśmy wrażenie, że to policja prowokuje zamieszki (…) Obym bym złym prorokiem – kiedyś to naprawdę doprowadzi do ofiar (…) To, co przede wszystkim rzucało się w oczy – prócz gigantycznych sił policyjnych – to tysiące, naprawdę tysiące młodych ludzi. Wcześniej, jadąc kolejką, słyszałem rozmowy gimnazjalistów: »Musimy im pokazać, co to patriotyzm, bo jak nie my, to kto?«”. Tomasz Zb. Zapert

Piotr Zychowicz

Obłęd ‘44 Rebis, Poznań 2013, s. 512, 44,90 zł, ISBN 978-83-7818-441-6

L

ektura tej książki wywołuje ból. Autor niewiarygodnie konsekwentnie wylicza wszystkie błędy, zaniedbania, zaniechania czy inne karygodne uczynki popełnione przez nasz rząd na uchodźstwie i obu jego premierów – gen. Władysława Sikorskiego, którego „premierostwo (…) było prawdziwym nieszczęściem”, a jeszcze bardziej przez Stanisława Mikołajczyka, „człowieka o słabym charakterze”, a przede wszystkim przez kierownictwo Państwa Podziemnego i dowódców Armii Krajowej, może tylko poza Stefanem Grotem-Roweckim, który jednak – jak wiadomo – został przez Niemców aresztowany w czerwcu 1943 roku i nie brał już udziału w przygotowaniach do wybuchu Powstania Warszawskiego. Podtytuł książki, który brzmi: „Czyli jak Polacy zrobili prezent Stalinowi, wywołując Powstanie Warszawskie”, bardzo trafnie oddaje myśl autora, który dowodzi, że wszystkie działania podjęte przez polskich polityków w Londynie oraz przez dowódców Armii Krajo-

26

b i b l i o t e k a

a n a l i z

wej w Warszawie służyły wyłącznie Stalinowi i jego polityce wykrwawienia się polskiego społeczeństwa jeszcze przed wkroczeniem Armii Czerwonej i ustanowieniem powolnych mu rządów polskich komunistów. Książka jest wielkim oskarżeniem gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego i jego najbliższych współpracowników, wśród których najbardziej złowieszczą rolę odegrali gen. Leopold Okulicki, gen. Tadeusz Pełczyński i płk Jan Rzepecki, a także nieudolny komendant powstania gen. Antoni Chruściel „Monter”. „Trudno w dziejach Polski znaleźć inną grupę ludzi, która przyniosłaby swojemu państwu tak olbrzymie szkody i sprowadziła na swoich rodaków tak straszliwe cierpienia”, gromi ich autor. Oskarża, że „nie podejmowali decyzji opierając się na chłodnej analizie rzeczywistości, ale na swoich hurraoptymistycznych przewidywaniach i nadziejach”, a ich „rozumowanie polityczne stało na poziomie rozumowania egzaltowanej pensjonarki”. Największym grzechem były działania, które powodowały, p r z e d s t a w i a

że „walczyliśmy niezłomnie tylko przeciw jednemu wrogowi – Niemcom. Z drugim wrogiem, Związkiem Radzieckim, nie tylko nie walczyliśmy, ale ochoczo współpracowaliśmy”. Dlatego „polityka Polski podczas drugiej wojny światowej nosiła wszelkie znamiona obłędu”! Poprzednia książka Piotra Zychowicza zatytułowana „Pakt Ribbentrop-Beck” wywołała zażartą dyskusję o słuszności przeciwstawiania się hitlerowskim Niemcom w 1939 roku, gdy – według autora – Polska powinna zawrzeć z nimi sojusz przeciw Związkowi Radzieckiemu, a nowy tom uderza w jeszcze bardziej czułe struny naszej narodowej dumy. Można oczekiwać, że teraz wybuchnie jeszcze większa kłótnia i większe będą spory, a nasze spojrzenie na Powstanie Warszawskie, na sens jego wywołania i na poniesione dantejskie straty, będziemy dzielić na czas przed ukazaniem się „Obłędu” i na czas po tym wydarzeniu. P iotr Dobrołęcki

k s i ą ż k i

s i e r p i e ń

2 0 1 3


felietony

Książki miesiąca

Stefan Kisielewski

Felietony

Prószyński i S-ka, Warszawa 2013, tom 1 i 2, s. 687 + 424, 49 zł + 45 zł, ISBN 978-83-7839-515-7, 978-83-7839569-0

S

albumy

tefan Kisielewski lub Kisiel, jak dzisiaj poufale się o nim mówi, był charyzmatyczną postacią całego PRL, z czasem zaczęto go nawet traktować za symbol tamtych czasów. Bywał złośliwy i przekorny, uprawiał wiele gatunków literackich i publicystycznych, miał także, co nie wszyscy wiedzą, wielkie ambicje muzyczne wsparte solidnym akademickim przygotowaniem teoretycznym i potwierdzone licznymi kompozycjami. Debiutował w 1932 roku właśnie recenzjami muzycznymi, wówczas rozpoczął karierę publicysty nie tylko muzycznego, ale i politycznego. Po burzliwym czasie okupacji osiedlił się na kilka lat w Krakowie, gdzie związał się ze środowiskiem „Tygodnika Powszechnego” i na łamach tego najważniejszego tytułu prasowego spoza oficjalnych struktur władzy publikował swoje najsłynniejsze felietony. Do historii przeszło jego odważne określenie „dyktatura ciemniaków” o ówczesnej ekipie rządzącej, a także dwa najsłynniejsze (i najkrótsze!) felietony opublikowane w 1984 roku, już po for-

malnym zniesieniu stanu wojennego, zatytułowane „Moi mistrzowie słowa” oraz „Moje typy”, w których nie użył żadnego zbytecznej litery, lecz jednie (!) wymienił nazwiska najbardziej usłużnych wobec władz dziennikarzy ze szczególnie znienawidzonym Jerzym Urbanem na czele. Felietony, jakie teraz zostały wydane w dwu, a za chwilę w trzytomowym zbiorze, autor publikował od 1945 roku. Nie były pisane po myśli władzy, jednak Stefan Kisielewski był mistrzem w omijaniu żądań i wymagań cenzury czyli Urzędu Kontroli Prasy, o którym przewrotnie napisał, że jego „stałym klientem i wielbicielem byłem zawsze”. Pierwszy zbiór felietonów, nazwany z dystansem przez autora „czymś w rodzaju hultajskiego bigosu”, a zatytułowany „Rzeczy małe”, mógł ukazać się dopiero w 1956 roku nakładem Instytutu Wydawniczego „Pax”, w okresie pierwszej powojennej politycznej „odwilży”, potem został wznowiony w 1998 roku w wydawnictwie Iskry już w zupełnie innych okolicznościach, a teraz trafił do pomnikowej edycji pism niepokornego autora.

Poprzedza je wstęp Adama Michnika, który przez lata był wielkim admiratorem Stefana Kisielewskiego i jego twórczości, chociaż nie zawsze te dwie „rogate dusze” się zgadzały. „Był dla mnie Kisiel Pierwszym Obywatelem Rzeczpospolitej Rogatych Dusz: odważnym i przenikliwym, twardym i wyrozumiałym. Nikt tak nie opisał stalinizmu. Tak precyzyjnie, mądrze, uczciwie. A właściwie nie tyle opisywał, ile – zapisał”, stwierdza redaktor naczelny „Gazety Wyborczej”. Tom drugi, który jest wznowieniem paryskiego wydania w „Éditions du Dialogue”, oficynie polskich księży palotynów, a potem również wydania Iskier z 1997 roku, opatrzony został równie kapitalnym wstępem tym razem pióra Jana Gondowicza. Wkrótce ukaże się tom trzeci „Wołanie na puszczy” zawierający felietony i publicystykę wydaną poza zasięgiem cenzury. P iotr Dobrołęcki

red. naukowa Agnieszka Morawińska i Renata Higersberger

Muzeum Narodowe w Warszawie Arkady, Warszawa 2013, s. 416, 99 zł, ISBN 978-83-213-4764-6

Z

asłużony warszawski wydawca książek artystycznych inauguruje nową serię zatytułowaną „Skarby Sztuki”, która obejmować będzie zbiory najważniejszych polskich muzeów – Muzeów Narodowych, nie tylko najbardziej znanych, ale też mniejszych, a niesłusznie niedocenionych placówek jak w Szczecinie czy w Kielcach. Serię ze zrozumiałych powodów inauguruje album o zbiorach kolekcji stołecznej, która z pewnością wyznacza standardy w polskim muzealnictwie, a jej zbiory są ogromne i pełne – zgodnie z tytułem serii – skarbów, o których nie zawsze wiemy lub pamiętamy. Co z tego wspaniałego zbioru wybrać do albumu? Wątpliwości mieli sami autorzy tej wspaniałej publikacji, bo obecnie „pojęcie arcydzieła jest kwestionowane i wszelkie sądy artystyczne są poddawane daleko idącej rewizji”. Zastanawiają się, „czy arcydziełem jest dzieło najwyżej oceniane na rynku sztuki, czy najczęściej reprodukowane, czy to, które zajmub i b l i o t e k a

a n a l i z

je ważne miejsce w muzeum wyobraźni największej liczby odbiorców?”. W przypadku warszawskiej kolekcji skłaniają się do tej drugiej ewentualności, „ponieważ w muzeum mamy do czynienia ze skarbami, które są poza rynkiem. Bo jak wycenić freski z Faras czy wielkie obrazy Jana Matejki?”. W tym zdaniu zawarte są dwa najważniejsze bieguny zbiorów gromadzonych w przepastnych budynkach przy Al. Jerozolimskich. Musimy pamiętać, że w warszawskim muzeum nie tylko zachwyca wybitne malarstwo polskie i europejskie, ale poza tym są tam niezwykle bogate kolekcje rysunku, grafiki, rzeźby czy rzadko eksponowanego rzemiosła artystycznego, wyjątkowa kolekcja późnośredniowiecznej sztuki kościelnej, zbiory sztuki starożytnej, które są skutecznie wykorzystywane w edukacji historycznej, a do tego wspomniane już światowej klasy zabytki z nubijskiej katedry w Faras, a także nieznane, bo niemal nie pokazywane publicznie, zbiory monet i medali, foto-

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

grafii oraz kolekcja sztuki Dalekiego Wschodu. Myśląc o warszawskim Muzeum Narodowym nie można pominąć wyjątkowej osobowości Stanisława Lorenzta, dyrektora tej placówki jeszcze od czasów II Rzeczpospolitej aż po stan wojenny, gdy został usunięty ze stanowiska, gdyż „jednoznacznie opowiadał się po stronie Solidarności”. Postać tego najwybitniejszego muzealnika wpływała na jego kolejnych następców, jak też na szerokie grono muzealne w całym kraju. Dzisiaj w warszawskim Muzeum płyną nowe prądy, co też odnotowano w albumie, jednak dalej wyborem skarbów – co było dla autorów chyba najtrudniejsze – i to opatrzonych cennymi komentarzami możemy rozkoszować się wracając z pewnością do tego niezwykle starannie opracowanego tomu. Franciszek George •

s i e r p i e ń

2 0 1 3

27


Recenzje Proza polska

Rozmowa z Marią Nurowską

Trójkąt namiętności

Joanna Łańcucka

„Ja już za stara na to po nocy latanie. Ciężko mnie chodzić bez te nogie pieruńskie, a i już się nie kce, jak to dawniej bywało. Dość mnie już tych spiekładuchów, tych popaprańców, co z ludzkiej głupoty i złości na nasz padół przychodzo i niecnotę czynio. A bo to już ni ma komu złego odganiać, ludzie tera uczone, w zabobony, jak to gadajo, nie wierzo. Już ino ja jedna została, co się zna na piekielnych sztuczkach. Trza robić, póki sił starczy. Mus je, ino ochoty ni ma. – Słaboniowa znowuż westchnęła”. Ano westchnęła, bo i miała nad czym wzdychać. Jak Capówka pod Chmielowem nie za długa i niekoniecznie szeroka, ale jednak chat parę stoi, tak i Słaboniowa wzrokiem swym sięga nieco za horyzont, o czym wielu mieszkańcom wsi przekonać się było dane. Bo może i stara, może i zmęczona, ale co jak co, wzrok to Słaboniowa ma dobry. A już oczyska zimne i pysk pociągły na skraju lasu dojrzy zawsze. I w ciemności przyczajoną nad kołyską kikimorę dojrzy. I między słowami wyczyta, co to za spiekładuchy kogo we wsi nawiedziły. A choć stare już kości odmawiają posłuszeństwa, to jak trzeba i zmorę schwyci do butelki i strzydze poradzi. I umie się Teosia odgryźć wrednie a porządnie, oj umie. Takiej baby to i sam diabeł nie okiełzna. No chyba, że baba sama do diabła przyjdzie. Ale… z tym diabłem to w sumie długa historia, więc lepiej jak przeczytacie sami. I jeśli mam być szczera, to aż mi słów brak, by opisać debiutancką powieść Joanny Łańcuckiej. Urzeka językiem – wyważonym i nie męczącym, a jednak takim, dzięki któremu przenosimy się do maleńkiej wioski gdzieś u styku dwóch światów – tego realnego i tego, którego istnienia nawet się nie domyślamy. Urszula Witkowska Oficynka, Gdańsk 2013, s. 448, ISBN 978-83-62465-71-2

Maria Nurowska

Sergiusz, Czesław, Jadwiga Przedwojenne Wilno. On jest młodym zdolnym poetą, ona piękną, zakochaną w nim studentką prawa. Kiedy zostawia ją w krytycznym momencie, z czasem pojawia się ten trzeci – wrażliwy bandyta, który zaopiekuje się porzuconą kobietą. Historia dotyczy dwu postaci z artystycznego parnasu: wówczas początkującego poety oraz byłego przestępcy, szpiega i więźnia, a zarazem literackiego odkrycia lat trzydziestych. Czesław Miłosz, po latach spędzonych na emigracji, doczeka się największych literackich splendorów i międzynarodowego uznania, pod koniec życia wróci do Polski. Sergiusz Piasecki, również emigrant, już nigdy nie zobaczy kraju i do śmierci będzie żył w zapomnieniu i biedzie. Łącząca ich znajomość z tajemniczą Jadwigą i tragiczne losy kobiety znajdują odzwierciedlenie w licznych utworach obydwu artystów. Po latach na ślad tych dramatycznych wydarzeń wpada przez przypadek młoda studentka polonistyki, a później badaczka literatury, dla której z czasem wyjaśnienie nieznanej historii przeradza się w coraz głębszą fascynację, wykraczającą daleko poza życie zawodowe… Tak w telegraficznym skrócie można streścić najnowszą powieść Marii Nurowskiej, przywołującą echa jej wcześniejszej prozy inspirowanej rodzimą historią. Poświęconej pułkownikowi Ryszardowi Kuklińskiemu oraz generałowi Władysławowi Andersowi. Autorka nie obawia się pisać o sprawach skomplikowanych, nierzadko porusza tematy tabu, odkrywa rzeczy, które są nieznane. Rezultat jej pracy ukazuje nam ludzkie oblicza postaci publicznych. Czy różniące się od wizerunku przeciętnego zjadacza chleba? (to-rt)

–  Z tercetu bohaterów pani najnowszej powieści „Sergiusz, Czesław, Jadwiga” ta ostatnia jest postacią anonimową. Rozszyfrujmy ją zatem czytelnikom. –  Chodzi o Jadwigę Waszkiewicz, która była córką znanego wileńskiego lekarza, skończyła prawo na Uniwersytecie Stefana Batorego, podobnie jak Czesław Miłosz. Tam się poznali. Jej losy przebiegały dramatycznie, jak większości ludzi z jej rocznika. Wojna, potem ucieczka z Wileńszczyzny przed Sowietami. Jadwiga osiadła w Giżycku, gdzie pracowała w banku. Tam doczekała emerytury. Zmarła w roku 1989. –  Faktem jest, że u schyłku lat 30. połączył ją z Miłoszem romans. Czy powodem zerwania była ciąża? –  Nie nazwałabym tego romansem, Miłosz u schyłku życia wyznał, że Jadwiga była miłością jego życia. A dlaczego się rozstali? Być może poeta nie potrafił udźwignąć ciężaru odpowiedzialności, nie dorósł jeszcze do tego, żeby zostać ojcem, założyć rodzinę. Tak się przynajmniej tłumaczył. Ale sposób w jaki rozstał się ze swoją ukochaną można określić tylko jednym słowem: tchórzostwo. –  Z kolei autor „Zapisków oficera Armii Czerwonej” zagościł w życiu bohaterki dopiero podczas II wojny światowej, niebawem przyszedł na świat syn –  czy o erozji tego związku zadecydowała wyłącznie sytuacja polityczna? –  Sergiusz Piasecki okazał się nawet mężem Jadwigi –  z tego małżeństwa urodził się z syn Władysław. Ale nie było chyba uczucia ani z jednej, ani z drugiej strony. –  Wiadomo, że Piasecki działał w Kedywie AK i odmówił wykonania wyroku śmierci na Józefie Mackiewiczu, lecz nie wiedziałem, że pozował w ASP. I to nago! –  Życiorys Sergiusza Piaseckiego przebija historie o Jamesie Bondzie. Aż dziwne, że nikt tego do tej pory nie sfilmował. Kto wie, gdyby nie wojna, może powstałby nawet cykl filmów awanturniczych w Hollywood według jego powieści, podobno były nawet takie przymiarki. To drugi polski pisarz po Tadeuszu Dołędze-Mostowiczu, któremu historia odebrała szansę zaistnienia w wielkim filmowym świecie. –  Akcentuje pani, że antypatia Piaseckiego do Miłosza miała nie tylko polityczne, lecz także, a może zwłaszcza, damsko-męskie podłoże… –  Nie mogło być inaczej, skoro żona Piaseckiego została skrzywdzona przez poetę, ale raczej nie z tego powodu upatrzył on sobie Miłosza, jako wroga nr 1. Zanim ów jawnie opowiedział się po stronie komunistycznego reżimu, autor „Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy” nie zajmował się nim. Dopiero kiedy „wybrał wolność”, uznał go za zdrajcę i „farbowanego lisa”. Dla niego w osobie Miłosza zogniskowało się całe zło polskiej elity popierającej PRL. –  Nota bene, Piaseckiego też zgłoszono do literackiego Nobla –  w roku 1939. –  To właśnie jest niesamowite w historii pisarza i poety, jakby życie napisało literacki scenariusz dla nich obu. Dwaj twórcy zgłoszeni do Nobla, pomiędzy nimi ta sama kobieta. Tyle, że jeden poszedł górą, a drugi doliną… Rozmawiał Tomasz Z. Z apert fot. TomekKordek

Stara Słaboniowa i spiekładuchy

W.A.B., Warszawa 2013, s. 320, ISBN 978-83-7747-848-6

28

b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

s i e r p i e ń

2 0 1 3


Recenzje Proza obca Antonio Ferrara

Byłem zły

„Słowa pomagają” – o słuszności tego stwierdzenia przekonuje w swojej książce włoski autor, na co dzień pracujący z trudną młodzieżą. To właściwie niewielka objętościowo, ale ważna i pouczająca opowieść o dwunastoletnim chłopcu o imieniu Angelo. Imię nadali mu rodzice chyba z przekory, nie pasuje ono do tego, kto pluje do chrzcielnicy, gania koty ze święconą wodą i straszy nauczycielki plastikowym szkieletem. Ten ostatni żart skończył się śmiertelnie – profesor Balducci zmarła. Wszyscy, łącznie z rodzicami, odwrócili się od Angelo. Znalazł się jednak człowiek, który dał mu szansę, widział w nim nie chłopca złego, bo nikt nie rodzi się zły, ale zagubionego, odrzuconego, nieukształtowanego, który zasługuje na szansę życia normalnie. Cierpliwie z nim pracował, starał się stwarzać mu, jak i innym nastoletnim członkom wspólnoty wychowawczej, odpowiednie warunki do rozwoju i odnalezienia własnej drogi. Postać ojca Costantino to ucieleśnienie dobra i mądrości. Słowem, nie czynem, sprawił, że Angelo odnalazł cel życia… Książka pozwala lepiej zrozumieć podłoże, które czyni młodych ludzi agresywnymi, nieakceptowanymi przez społeczeństwo. Pokazuje również, że można temu zaradzić, można zwyciężyć nad ciemną stroną człowieka. (et) tłum. Anna Popławska, Wydawnictwo WAM, Kraków 2013, s. 156, ISBN 978-83-7767-851-0

Carla Federico

W krainie ognistego kwiatu Akcja powieści rozpoczyna się w 1852 roku w Hamburgu. Grupa niemieckich emigrantów wyrusza na podbój Chile, nieznanego lądu, z którym wiążą nadzieje na lepsze życie. O nowym kraju wiedzą niewiele. Każdy z uczestników postrzega podróż w innych kategoriach i czego innego spodziewa się po przybyciu na miejsce. Zanim jednak wkroczą na pokład statku już dla niektórych z nich rozpocznie się pełna wrażeń i wyzwań wyprawa. Później czeka ich intrygujące życie na emigracji, w zupełnie innych warunkach niż dotychczas. Po przybyciu zamiast krainy mlekiem i miodem płynącej, czekają naszych bohaterów rozczarowania, porażki i cierpienia. Sporo też czasu i ciężkiej pracy musi upłynąć, nim imigranci zbudują swój nowy, bezpieczny świat. Surowy klimat, dzika i nieokiełzana przyroda, mała, zamknięta społeczność wrogo nastawiona do obcych, a także zmagania z własnymi słabościami to zaledwie przedsmak czekających na niemieckich osadników przygód. Czy na krańcu świata, w Patagonii, odnajdą własne szczęście? „W krainie ognistego kwiatu” to napisana z rozmachem, barwna, bardzo ciekawa i jakże romantyczna saga rodzinna. Czyta się ją jednym tchem i bardzo trudno oderwać się od lektury, tym bardziej, że na czytelnika czeka sporo niespodzianek oraz wielka przyjaźń, miłość, namiętność, ale także zazdrość i zdrada. Gorąco polecam lekturę i z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg losów potomków niemieckich osadników i mieszkańca Chile – Mapucza Quidela, który autorka zapowiedziała w posłowiu. (ap) tłum. Anna Makowiecka-Siudut, Sonia Draga, Katowice 2012, s. 650, ISBN 978-83-7508-557-8

Cecilia Samartin

Mofongo

Mofongo to portorykańskie danie przygotowywane ze smażonych zielonych bananów zwanych platanami z dodatkiem bulionu, czosnku i oliwy z oliwek utłuczonych w specjalnym moździerzu. Powieść „Mofongo”, podobnie jak potrawa, pełna jest różnorakich smab i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

ków, barw i emocji, które przeplatają się ze sobą od pierwszej do ostatniej strony. Jej głównym bohaterem jest dziesięcioletni Sebastian, który, jak wielu chłopców w jego wieku, marzy o tym, by zostać sławnym piłkarzem. Niestety, wrodzona wada serca uniemożliwia mu jakikolwiek większy wysiłek fizyczny. Chłopiec szybko męczy się, nie może biegać ani nadmiernie się stresować. Z powodu swoich zdrowotnych ograniczeń i nikłej postury Sebastian często jest wyśmiewany przez swoich kolegów. Stan zdrowia chłopca może poprawić tylko kolejna ryzykowna operacja, której bardzo boi się jego matka. Od dnia narodzin syna niemal całkowicie mu się poświęciła, drżąc o jego życie i zaniedbując resztę rodziny – męża Deana i córkę Jennifer. Sebastian ze smutkiem obserwuje narastający konflikt między rodzicami, który w końcu prowadzi do separacji małżonków. Mimo życia pełnego ograniczeń oraz szkolnych i rodzinnych problemów Sebastian ma swoje chwile szczęścia w domku babci w Bungalow Haven, gdzie chodzi codziennie po lekcjach. Pewnego razu zastaje babcię nieprzytomną, a w szpitalu okazuje się, że miała wylew. Kiedy po paru dniach babcia Lola w końcu się budzi, nie jest już tą samą osobą co kiedyś. Jej stanowczość, niechęć do słuchania rad lekarzy i własnych dzieci, złamanie zakazu palenia świec i gotowania na kuchence oraz przefarbowane na rudo włosy sprawiają, że jej własna rodzina chce ją oddać do domu opieki. Czy tak się jednak stanie? Niemal codziennie Lola gotuje jakieś pyszności a Sebastian dzielnie jej w tym pomaga. Podczas pichcenia babcia opowiada mu różne historie, które w jakiś sposób łączą się z aktualnie przygotowywanym daniem. Na babcinych obiadach pojawiają się różni znajomi oraz krewni. Podczas wspólnych posiłków babcia Lola próbuje zaradzić rodzinnym nieporozumieniom. Z czasem dla wszystkich wizyty w jej domku stają się pewnego rodzaju oczyszczającą terapią, a kuchnia babci jest nie tylko pyszna, ale posiada także magiczną moc… Dzięki wspaniałemu jedzeniu także w Sebastiana wstępuje nowa energia. Jest coraz bardziej pewny, że jego największe marzenie pewnego dnia się spełni. Tylko czy te wszystkie zmiany wytrzyma jego biedne, chore serce? „Mofongo” to ciepła i wzruszająca opowieść. Gorąco polecam. Spróbujcie. (ap) tłum. Magdalena Ziomek, Bukowy Las, Wrocław 2013, s. 384, ISBN 978-83-62478-87-3

Danny Wallace

Charlotte Street Charlotte Street to znana ulica w centrum Londynu nazwana na cześć królowej Charlotte – żony króla Jerzego III. W jej południowej części znajduje się wiele restauracji, kawiarni i nocnych klubów, zaś północna część ma bardziej zróżnicowany charakter. Znajduje się tam m.in. duży biurowiec agencji reklamowej Saatchi&Saatchi oraz budynek University College London. Jason Priestley (przez wszystkich mylony z aktorem serialu Beverly Hills 90210), bohater niniejszej historii, właśnie na tej ulicy spotkał kobietę, która zauroczyła go od pierwszego wejrzenia. Niestety, przypadkowe spotkanie trwało zaledwie chwilę, ponieważ ona – niczym Kopciuszek uciekający z balu – zniknęła (a dokładnie odjechała taksówką), pozostawiając mu, z pośpiechu lub roztargnienia, jednorazowy aparat fotograficzny pełen niewywołanych zdjęć. I tu zaczyna się dylemat naszego bohatera: próbować za wszelką cenę odnaleźć piękną nieznajomą czy dać z nią sobie spokój. Jasonowi jednak nie udaje się przestać o niej myśleć, wszak to może być ta jedyna. Kobieta jego życia! Co było dalej? Zdradzę tylko tyle, że sprawy potoczą się nadzwyczaj zabawnie i oryginalnie. A trzydziestodwuletni Jason – były nauczyciel do niedawna rozpaczliwie przeżywający rozpad swojego poprzedniego związku – będzie musiał, oprócz dziewczyny z Charlotte Street, odnaleźć także swoją własną drogę w życiu. (ap) tłum. Joanna Piątek, Sonia Draga, Katowice 2013, s. 438, ISBN 978-83-7508-695-9

k s i ą ż k i

s i e r p i e ń

2 0 1 3

29


Recenzje Gillian Flynn

Zaginiona dziewczyna Zaginęła Amy Dunne, żona Nicka. W biały dzień, w piątą rocznicę ślubu. On nie potrafi w to uwierzyć. A przynajmniej tak się na początku czytelnikom wydaje. Zrozpaczony miota się i rozpacza. Nick sprawia wrażenie porządnego faceta i troskliwego męża. W domu są jednak ślady walki, plamy krwi na podłodze. Policja podejrzewa Nicka. Czytelnik także. Wszystkie (coraz dziwniejsze tropy) prowadzą do niego. Im dalej w las, tym więcej drzew, a krajobraz wydaje się coraz bardziej straszny. Czytelnik dostaje gęsiej skórki z przerażenia i podziwu. Ludzka psychika jest tworem zaiste potężnym, a zemsta ma miażdżącą siłę. Trudno uwierzyć, do czego jest zdolny człowiek… Bynajmniej nie w sensie pozytywnym, choć twórczym. Nick już nie jest fajnym facetem. Miał romans. Kłamał żonie, a teraz policji. Bił Amy? Znęcał się nad nią? W międzyczasie czytamy pamiętnik zaginionej. Współczujemy jej bardzo, ale za chwilę dowiemy się, kim naprawdę jest ta kobieta. I… zatrzymujemy się zdezorientowani. Po czyjej stanąć stronie? Kogo lubić? Opowiedziana na dwa głosy historia o miłości, nienawiści, zdradzie i bezsilności, okrucieństwie i władzy, kończy się równie zaskakująco jak zaczęła. Gillian Flynn jest znawczynią ludzkich emocji. Potrafi manipulować czytelnikami, jak jej bohaterowie sobą nawzajem. „Zaginiona dziewczyna” to rewelacyjna powieść kryminalno-psychologiczno-obyczajowa z akcentem na człon środkowy. Trzyma w napięciu, zaskakuje i wstrząsa. W tej mrocznej i gęstej od emocji i niedopowiedzeń mgle czytelnik czuje się niepewnie, a jednocześnie daje się jej porwać. Wyrafinowana i pierwszej klasy lektura. Imponująca także objętościowo. Joanna Habiera tłum. Magdalena Koziej, Wydawnictwo G+J, Warszawa 2013, str. 656, ISBN 978-83-7778-297-2

Tess Gerritsen

Ostatni, który umrze Dla wielbicieli gatunku, thrillery Tess Gerritsen są lekturą obowiązkową. Napięcie rośnie tu z każdą stroną, zbrodnie są wstrząsające, a bohaterowie nie spoczną, dopóki nie odkryją prawdy. Jednym słowem: wciągające jak diabli.

Obrona Na puszczy Münchhausena N

iedawno pisałem o wznowieniu „Lamentu nad Babilonem” Wacława Holewińskiego, a już muszę do tego autora wrócić za sprawą jego najnowszej powieści „Szwy”. Holewińskiego cenię jako pisarza i człowieka, bo ma swoją misję i niezależnie od okoliczności stara się ją realizować. Jest poważny i zasadniczy, stanowiąc całkowite moje przeciwieństwo i zapewne to mi u niego imponuje. Piszę o tym nie bez powodu, bo „Szwy” to powieść bardzo osobista, a główny bohater to alter ego autora. Fabuła jest następująca: piećdziesięcioparoletni pisarz usiłuje opisać historię studenta zamordowane-

30

b i b l i o t e k a

a n a l i z

Na pierwszy rzut oka Evensong wygląda jak zwykła szkoła z internatem. Nic bardziej mylącego. W ukrytym w lasach Maine i chronionym jak forteca budynku dzieci zmagają się ze strasznymi traumami. To szkoła specjalizująca się w uczeniu dzieci z urazami psychicznymi, ofiar przemocy i przygotowaniu ich do dalszego życia. 14-letni Teddy stracił rodziców w strasznym wypadku i sam ledwie uszedł z życiem, a potem zamordowano jego przybraną rodzinę. Inne dzieci w Evensong przeżyły podobne historie. Na przykład dwójka nastolatków, Claire i Will. Ich tragiczna przeszłość szokująco przypomina losy Teddy’ego. Morderca z zimną krwią zabija nawet malutkie dzieci. Nie ma litości, ale jest precyzyjny i nieuchwytny. Dopóki Rizzoli i Isles nie poznają motywów zbrodniarza, są bezradne. Z przerażeniem odkrywają, że wszystkie tropy prowadzą do Evensong. A tam również dzieją się niepokojące rzeczy – ktoś wiesza na drzewie zakrwawione lalki i zabija podwórkowego koguta. Ktoś z wewnątrz… Zagadkę rozwiązują detektyw Jane Rizzoli i lekarz sądowy Maura Isles, obie znane czytelnikom z thrillerów Gerritsen. „Ostatni” to dziesiąta powieść autorki m.in. „Chirurga” i „Autopsji” z tym samym duetem. Z pewnością (i na szczęście) nie ostatnia. (hab) tłum. Jerzy Żebrowski, Albatros, Warszawa 2013, s. 434, ISBN 978-83-7885-677-1

Steve Mosby

Ciemnia

Zabija przypadkowe ofiary. Wybiera przypadkowe miejsca. Jest okrutny i bezwzględny, a przede wszystkim nieprzewidywalny. Potrafi napaść na ofiarę w biały dzień i zatłuc ją na oczach jej dziecka! Zabijanie sprawia mu przyjemność. Policja ma trudne zadanie. Jak złapać takiego mordercę? Nie zostawia śladów. Nie ma punktu zaczepienia. Pierwsza ofiara została znaleziona na miejskim blokowisku. Za chwilę na brzegu rzeki wędkarz znajduje zwłoki miejscowego bezdomnego. Szybko pojawiają się następne ciała, a kolejne zabójstwa zapowiada niejaki Generał, który w listach rzuca wyzwanie policji. Śledztwo prowadzi Andrew Hicks. Jest doświadczonym detektywem, racjonalistą i realistą. Tym razem jednak ciężko mu pracować, tym bardziej, że zmaga się z przeszłością, jego małżeństwo wisi na włosku, a ciężarna żona za chwilę urodzi ich pierwsze dziecko. Po raz pierwszy Hicks musi przyznać, że przyczyny niektórych zdarzeń są irracjonalne… Bo jak inaczej

go w połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku przez milicjantów. Rekonstruuje wydarzenia, odnajduje jednego z morderców, odkrywa zatarte tropy, a im dalej w swym prywatnym śledztwie dociera, tym bardziej odsłania się, wciąż istniejąca, republika byłych esbeków. Oczywiście pomysły pisarza nie spotykają się w tym środowisku z sympatią. Kontrapunktem historii studenta jest wątek miłości bohatera i młodszej od niego o lat kilkanaście dziewczyny, pochodzącej – jak się okazuje – z wrogiego mu świata. „Szwy” dotykają kwestii, która gnębi do dziś dziesięć milionów członków „Solidarności” 1980 roku, w tym tak-

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

że i mnie: dlaczego mając szlachetne ideały i niezwykłą siłę społeczną, nie zdołaliśmy zbudować Polski na miarę naszych marzeń, lecz wyszedł nam kraj pełen małych, cynicznych, a w dodatku głupich potworków? Przecież nie stał nam nad głową towarzysz Stalin ani Armia Czerwona, sami sobie zgotowaliśmy ten los. Powieść Holewińskiego powinna wywołać dyskusję, ale z góry wiem, że nie wywoła. Tak dalece zaplątaliśmy się w nasze małości i idiotyzmy, że już nie umiemy poważnie rozmawiać. Dlatego Holewiński pozostanie Don Kichotem. Zresztą ja tego błędnego rycerza zawsze lubiłem. M arek Ł awrynowicz www. szkielkoioko.com

s i e r p i e ń

2 0 1 3


wytłumaczyć pojawienie się w śledztwie demonów jego przeszłości? Niezły thriller, przemyślany, trzymający w napięciu i dostarczający rozrywki. Na szczęście zbrodnia doskonała nie istnieje. Przynajmniej w „Ciemni”. (hab) tłum. Magdalena Grala-Kowalska, Hachette Polska, Warszawa 2013, s. 402, ISBN 978-83-7849-085-2

Helen Brown

Kleo i ja

Kot nie należy do nikogo – jeśli człowiekowi wydaje się inaczej, to jego błąd. Poza tym to kot decyduje o charakterze relacji z istotą dwunożną, a nie odwrotnie. Koty pojawiają się w ludzkim życiu, gdy ich potrzebujemy. Kot Franek pojawił się w naszym ogródku pewnego jesiennego wieczora. Po prostu miauczał. Jest z nami od 15 lat. Piękny, czarny i rozpieszczony uważa się za najważniejszą osobę w domu. Tylko moja mama ma inne zdanie na ten temat. Kleo pojawiła się w życiu Helen po tragicznej śmierci jej 9-letniego syna. Została z nią 23 lata. Wypełniła jej życie w każdym znaczeniu tego słowa. Po Kleo trzeba było sprzątać, bawić się z nią w „skarpetówkę”, zajmować i umilać jej czas, karmić ją… Po diabelskich przodkach odziedziczyła nie tylko kolor smoły. Niszczycielka, pomysłowa, sprytna i arogancka, a do tego pełna… empatii. Opiekunka domowego ogniska. Członek rodziny. Kotka szamanka, mądra i opiekuńcza. Owszem, potrafi ugryźć Helen w palce. Zbić z premedytacją jej ukochany wazon. Wystarczyło jej kilka dni, by zmienić dom w swoje prywatne terytorium. A jednak swoją obecnością pomogła Helen ukoić ból. Ciepła, familijna książka nie tylko dla kociarzy. Ta historia o tym, „jak szalona kotka ocaliła rodzinę” wzrusza. To opowieść o więzi z kotem o magicznych korzeniach, o życiu po stracie, o tęsknocie i bólu. A także o drodze do szczęścia i pełni. Koty mają niezwykłą energię. I w swojej łaskawości czasem dzielą się nią z ludźmi. (hab) tłum. Maciejka Mazan, Nasza Księgarnia, Warszawa 2013, s. 338, ISBN 978-83-10-12087-8

Isaac Asimov

Ja, robot

Najbardziej znana powieść Asimova to pozycja należąca do klasyki fantastyki. Napisana w 1950 roku, być może nie wytrzymała próby czasu gdy chodzi o technologiczną wyobraźnię pisarza (w świecie inteligentnych robotów ludzie wciąż czytają papierowe gazety), ale pytania ontologiczne są jak najbardziej aktualne, być może ponadczasowe. To pytania o naturę człowieczeństwa, o to co jest tym szczególnym pierwiastkiem – jeśli nie uczucia, nie inteligencja, nie umiejętność szybkiego reagowania? Roboty Asimova nie tylko są mądre, ale też wrażliwe, empatyczne, są LUDZKIE! I tym samym są na swój sposób przerażające, bo to nie maszyny liczące, to nie komputery i nie cyborgi. Oczywiście, ich moralność jest zaprogramowana, rządzą nią trzy „prawa robotyki”: 1. Robot nie skrzywdzi człowieka ani nie pozwoli, by człowieka skrzywdzono; 2. Robot ma wykonywać rozkazy człowieka, chyba że rozkazy te są sprzeczne z Prawem Numer Jeden; 3. Robot musi bronić własnej egzystencji, chyba że będzie to sprzeczne z Prawem Numer Jeden lub Numer Dwa. Czy w tej sytuacji roboty mogą stanowić zagrożenie dla człowieka? A czy jakakolwiek myśląca istota dałaby sobie narzucić prawa o podobnej asymetrii? Skoro roboty myślą, to… „Ja, robot” to znakomicie skomponowana powieść – po części fantastyczna, po części kryminalna, w stylistyce przypominająca reportaż. Wydawnictwo Rebis wznawia najważniejsze dzieła fantastyczne Asimova – w serii „Roboty”, na którą złoży się pięć tomów, oraz w dziesięciotomowym cyklu „Fundacja”. (ł) tłum. Zbigniew A. Królicki, Rebis, Poznań 2013, s. 240, 39,90 zł, ISBN 978-83-7510-926-9


Recenzje James Frey

Ostatni testament Jeśli Boga jakiego autorytety religijne nam przedstawiają – nie ma, to jak ludzkość przyjęłaby nowego mesjasza? O tym, że główny bohater powieści, Ben, nosi wszelkie znamiona Syna Bożego widzieli rabini i rodzina, wkrótce zobaczy też Nowy Jork. Dzieje bohatera opowiadają ludzie, z którymi się zetknął. Dzięki nim czytelnik może się dowiedzieć, że bohater miał trudne dzieciństwo, jeszcze trudniejszą i burzliwą młodość i w pełni świadomą dojrzałość. Historię opowiadają m.in.: ksiądz, kochanka, matka, lekarka, siostra. Są oni przepełnieni lękiem, obawami. Dręczą ich samotność, strach przed drugim człowiekiem, upadek autorytetów, różne formy zniewolenia, obawa przed instytucjami władzy. Ben, który wie to wszystko, potrafi dotykiem zdjąć z nich brzemię tych doświadczeń. Mówi, że świat może ocalić tylko miłość do bliźniego. Nic innego nie ma sensu, ponieważ dusza nie istnieje i po śmierci nic nas nie czeka. Autor poprzez Bena bardzo trafnie prezentuje świat ideałów kreowanych przez popkulturę: miłość znaczy seks, człowiek ma absolutną wolność i nie ponosi żadnych konsekwencji, śmiertelnie chory zostanie przez Bena uśmiercony na prośbę rodziny, Ben, wraz z matką swojego nienarodzonego dziecka, zgadzają się je uśmiercić itp. Pomysł fabularny jest ciekawy, szkoda tylko, że kwestie fundamentalne zostały przedstawione na poziomie plotkarskiego bloga. Przez to koncepcje głoszone ustami Bena są nazbyt często wewnętrznie sprzeczne. W efekcie pomysł na nurtującą książkę został zaprzepaszczony. Gdyby autor pokazał trochę wieszczonej zagłady można by książkę polecić fanom postapokalipsy. (mm) tłum. Urszula Szczepańska, G+J Gunter +Jahr Polska, Warszawa 2013, s. 454, ISBN 978-83-7778-303-0

Richard Lourie

Autobiografia Stalina Nie jest to rzecz jasna autobiografia człowieka zwanego „słońcem światowego proletariatu”, bo takowej dyktator Związku Radzieckiego po sobie nie pozostawił. Znawca spraw rosyjskich, Richard Lourie, wykreował fikcyjne wspomnienia Józefa Stalina, wkomponowując literacką fantazję w życie swojego bohatera oraz jego czasy. Narrator, czyli Stalin opowiada o swoim życiu, jakby spowiadał się przed czytelnikiem. Jest to rodzaj wyzwania psychoterapeutycznego, gdyż bohater nie unika momentów trudnych, intymnych, wstydliwych. Pisze o swoich zbrodniach, zarówno indywidualnych (własnoręcznie zabił kilka osób), jak i tych masowych, które inicjował i sterował nimi z kremlowskiego gabinetu lub podmoskiewskiej daczy. Pisze o trudnym dzieciństwie, kiedy marzył o śmierci swojego ojca, brutalnego i prymitywnego szewca; o działaniach w ramach organizacji bolszewickiej, gdy za zgodą Lenina napadał na banki, żeby zdobyć fundusze na rewolucyjną działalność. Stalin bał się tłumów i nie lubił publicznych wystąpień. Nie ufał ludziom i z czasem ta cecha posunęła się do granic paranoi. Jego przypadłość psychiczna pomagała mu w dążeniu do dyktatorskiej władzy i eliminowaniu urojonych wrogów, którzy w jego mniemaniu wyrastali jak grzyby po deszczu, bo przecież – uzasadniał to w swoich politycznych publikacjach – im większe postępy na drodze do socjalizmu, tym bardziej zaostrzona walka klasowa. W książce dominuje wątek konfrontacji między Stalinem a Lwem Trockim. Według Louriego była to najbardziej znienawidzona przez Stalina postać. Bał się go, bo widział w nim jedynego godnego siebie konkurenta do Kremla, a również darzył swoistego rodzaju szacunkiem, dostrzegając w rywalu wiele własnych cech, takich jak: bezwzględność, okrucieństwo, mściwość, podstępność, a przede wszystkim żądzę władzy. Owa „autobiografia” urywa się na roku 1940, kiedy Stalin doprowadził do zabójstwa Trockiego w Meksyku. Szkoda, że Lourie nie pociągnął wyznań swojego bohatera dalej, przez okres II wojny światowej, 32

b i b l i o t e k a

a n a l i z

ale według koncepcji autora, walczący od młodych lat z Bogiem Stalin (wówczas jeszcze Soso, potem Koba), spełnił się właśnie doprowadzając do usunięcia ze świata swojego największego rywala, pozornie niedostępnego, bo znakomicie chronionego, nie tylko przez własnych ludzi, ale także przez policję meksykańską. Po tym wyczynie Stalin wyznaje w ostatnim słowie książki: „Wreszcie pokonałem Boga – w samotności”. Piotr Kitrasiewicz tłum. Jadwiga Piątkowska. Wydawnictwo Znak, Kraków 2013, s. 318, ISBN 978-83-240-2106-2

Robin Cook

Nano

Młoda naukowiec Pia Grazdani podejmuje pracę badawczą w prywatnej firmie Nano w pobliżu Los Angeles. Pragnie zapomnieć o porwaniu, jakiego doświadczyła trzy lata wcześniej w Nowym Jorku, kiedy na własną rękę wyjaśniała zagadkę śmierci swojego szefa, wybitnego uczonego Centrum Medycznego Uniwersytetu Columbia (fabuła ta została zawarta w powieści Cooka „Polisa śmierci”). Teraz, będąc w Nano, bez reszty poświęca się badaniom nad mikroskopowymi nanorobotami, zwanymi mikrobiworami, mogącymi stanowić przełom w światowej medycynie. Badania te są również szczególne ważne dla właściciela Nano, Zachary`ego Bermana, obawiającego się dziedzicznego obciążenia chorobą Alzheimera. Berman lubi korzystać z uroków życia, a jedną z jego pasji są kobiety. Próbuje zdobyć Pię, ale zimna i skryta panna Grazdani stawia mu skuteczny opór. Kiedy odwiedza ją dawny przyjaciel i kochanek dr George Wilson, bohaterka ma nadzieję, że Berman przestanie zaginać na nią parol, widząc, że kobieta ma partnera. Niestety, szef nie daje się zniechęcić. Komplikacje, jakie następują w życiu Pii po wyjeździe George`a są jednak zupełnie odmienne od tych, jakich się spodziewała. Podczas godzinnej przerwy w pracy wybrała się na jogging po górzystej zalesionej okolicy i w trakcie biegu natknęła się na leżącego mężczyznę, nie zdradzającego sygnałów życia Chińczyka. Dalsze wydarzenia, a zwłaszcza fakt, że mężczyzna nagle „ożył” oraz że był zatrudniony w tej samej firmie co ona, sprawiły, że zaczęła odkrywać nieznane jej, mroczne i niebezpieczne oblicze Nano… Ta powieść to typowy produkt literacki spod pióra Robina Cooka. Zagadka rodem z thrillera i trzymająca w napięciu, bez pośpiechu rozwijająca się akcja, zostały umiejscowione w placówce o charakterze medyczno-biologicznym, w której dokonuje się eksperymentów na ludziach (tym razem na Chińczykach, co wiąże się z dość zaskakującym rozwiązaniem). Autor nasyca swój utwór dużą dawką naukowych koncepcji oraz pojęć z obszaru medycznej futurologii zbliżonej do science-fiction, przez co – jak zwykle u tego pisarza, uznawanego za twórcę thrillera medycznego – utwór momentami wydaje się nieco hermetyczny. Jednak te cechy twórczości Cooka najwyraźniej nie przeszkadzają jego wielbicielom, zważywszy na ponad trzydziestoletni sukces komercyjny jego kolejnych tytułów powieściowych, których do dnia dzisiejszego wydano w USA 32, a w Polsce tylko o jeden mniej. (pk) tłum. Aleksandra Górska, Rebis, Poznań 2013, s.472, 34,90 zł, ISBN 978-83-7510-976-4

Douglas W. Jacobson

Rozkaz katyński Sensacyjna powieść amerykańskiego autora dowodzi, że Katyń zagościł już także na kartach literatury światowej. Tym samym zapewne wiedza o tej ludobójczej zbrodni dokonanej wiosną 1940 roku przez Sowietów na oficerach Wojska Polskiego powinna znacznie rozszerzyć zasięg. Bo przecież ów literacki segment ma więcej odbiorców niźli piśmiennictwo stricte historyczne. III Rzesza powoli, acz nieuchronnie, przegrywa starcie zbrojne z Sowietami. Jej wojska systematycznie oddają pole Armii Czerwonej, zbliżającej się już do granic niemieckich. W okupowanej Warszawie wybucha powstanie, brutal-

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

s i e r p i e ń

2 0 1 3


Recenzje nie tłumione przez Niemców, którzy równają miasto z ziemią. W takiej, że tak powiem scenografii, toczy się akcja wartkiej prozy Douglasa W. Jacobsona. Adam Nowak, Amerykanin polskiego pochodzenia, zrzucony na spadochronie nad Polską, komandos przeszkolony przez brytyjskie służby specjalne, spotyka w oblężonej i walczącej stolicy Natalię, tajną agentkę, której wojna – podobnie jak jemu – zabrało wszystko, co najcenniejsze. Uwikłani w zakulisowe intrygi – zawiązywane przez niepewnych sojuszników – wyruszają na poszukiwania rozkazu podpisanego w 1940 roku ręką Stalina i zatwierdzającego mord dokonany przez Rosjan na ponad dwudziestu tysiącach polskich obywateli. Jeżeli odnajdą dokument i uprzedzą w tym NKWD, będą mieli szansę odmienić losy powojennej Polski… (to-rt)

z taką determinacją lobbuje za odrzuceniem wniosku. Aby poznać prawdę, detektyw Cutler musi dokładnie zbadać sprawę Sarah i dowiedzieć się dlaczego została dwukrotnie oskarżona o to samo przestępstwo. Im głębiej drąży temat, tym bardziej nabiera przekonania, że sprawa nie jest tak oczywista jak to się z początku wydawało i – co gorsza – że w morderstwo Finleya może być zaangażowany rząd USA. „Sędzia” to świetnie napisany thriller prawniczy, w którym autor umiejętnie dozuje napięcie i wiedzę na temat wszystkich okoliczności i czynników jakie mogą mieć wpływ na rozwiązanie zagadki. Wielowątkowa fabuła pełna jest zwrotów akcji, bohaterowie nie zawsze zaś okazują się tymi, za których ich braliśmy. (mm) tłum. Jan Kabat, Albatros A. Kuryłowicz, Warszawa 2013, s. 398, ISBN 978-83-7885-623-8

tłum. Michał Kompanowski, Bellona, Warszawa 2013, s. 488, ISBN 978-83-1112-729-6

John O’Farrell

Phillip Margolin

Mężczyzna, który zapomniał o swojej żonie

Sędzia

Do Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych trafia wniosek o rewizję sprawy Sarah Woodruff, policjantki, która dwukrotnie stawała przed sądem oskarżona o morderstwo Johna Finleya. W drodze głosowania sędziowie mają zadecydować, czy sprawę rozpatrzyć ponownie, czy też odrzucić, pozwalając, by na oskarżonej wykonano karę śmierci. Między decydującymi o jej losie sędziami nie ma zgodności – Millard Price stanowczo domaga się by wniosek odrzucić, zaś Felicia Moss stoi na czele nieprzekonanych, którzy sprawę chcą zbadać ponownie i wnoszą o przesunięcie terminu jej rozpatrzenia. Krótko po zebraniu Felicię Moss próbuje zastrzelić zamaskowany napastnik. Kobieta podejrzewa, że za atakiem stać może jej kolega Price, który tym sposobem chce pozbyć się nieprzychylnych mu członków komisji orzekającej w sprawie policjantki. Rozpoczyna więc, przy pomocy swojego asystenta Brada Millera i detektyw Dany Cutler, prywatne śledztwo mające ustalić, dlaczego Price

Vaughan, mężczyzna w średnim wieku, pewnego dnia doznaje „dziwnego przebudzenia w londyńskim metrze”. Budzi się mianowicie z wykasowaną pamięcią na temat własnej osoby i w tym niekomfortowym stanie umysłu trafia do szpitala, gdzie spędzi kilka dni, zanim jego mózg zacznie się odblokowywać. Ów mozolny proces odtwarzania wspomnień i wydobywania się z amnezji daje asumpt do konstruowania wielu przezabawnych sytuacji: okazuje się na przykład, że można zadurzyć się we własnej żonie, przeciwko której wcześniej wytoczyło się sprawę o rozwód. Nie będę zdradzać, co jeszcze może przytrafić się człowiekowi z przypadłością Vaughana, ponieważ nie chcę odbierać nikomu przyjemności lektury, jaką bez wątpienia zapewnia ta urocza komedia. Książka

L au r e at N I K E p ow r a c a Nowa powieść Mariana Pilota została zaplanowana – i wykonana – jako arcydzieło. Prof. Marta Wyka

p r e M Ie r a

26

W R Z E S N IA

b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

s i e r p i e ń

2 0 1 3

33


Recenzje Johna O’Farrella to lekka i miła opowiastka z nienarzucającym się morałem, dostarczająca dużej dawki rozrywki i humoru. Znać, że stworzył ją nagradzany scenarzysta komediowy i satyryk. Sytuacje, które wywołują śmiech podczas lektury „Mężczyzny, który zapomniał o swojej żonie”, to coś znacznie więcej niż płaskie filmowe gagi, dzięki czemu śmiech na szczęście nigdy nie przeradza się tu w rechot. Dowcip, którym posługuje się O’Farrell, odznacza się subtelnością, a opiera się na dobrze sprawdzonym chwycie polegającym na wrzuceniu bohatera w świat na zasadzie „przybysza z kosmosu”; szereg bawiących nas nieporozumień wynika bowiem z obcości Vaughana względem otaczającej go rzeczywistości. Po ataku amnezji, fachowo zwanym fugą psychogenną, Vaughan nie pojmuje reguł funkcjonowania świata, w którym znalazł się nagle jak nowo narodzony (nieprzypadkowo zamieszkuje u zaprzyjaźnionego małżeństwa w pokoiku wyposażonym na potrzeby dziecka, którego się oni właśnie spodziewają). Powoduje to choćby komiczne odwrócenie ról pomiędzy Vaughanem a jego potomstwem (którego istnienie to już dla niego spora niespodzianka) – dzieci stają się po trosze przewodnikami taty po rzeczywistości, ojciec zaś wtajemniczanym w jej arkana. Po książkę warto sięgnąć dla relaksu, aby się pośmiać i odprężyć, ale też dla refleksji na temat kryzysu wieku średniego, gdzieniegdzie podszytej gorzką nutą. Ewa Baniecka tłum. K. Różycka, Sonia Draga, Katowice 2013, s. 400, ISBN 978-83-7508-696-6

S.J. Harris

Przepowiednia Jest to druga (po „Herezji”) część historycznego cyklu opisującego fikcyjne przygody w elżbietańskiej Anglii włoskiego filozofa Giordana Bruno. W „Herezji” przybył on na ziemię brytyjską wiosną 1583 roku, gdzie został agentem szefa tajnych służb królewskich, sir Francisa Walsinghama, i rozwiązał kryminalną zagadkę tajemniczych zabójstw dokonywanych w szacownych murach uniwersytetu w Oxfordzie. W obecnej powieści czas posunął się o kilka miesięcy. Mamy jesień tego samego roku i Giordana Bruno ponownie wcielającego się w rolę detektywa. Tym razem Walsingham zleca mu śledztwo w sprawie makabrycznego morderstwa dokonanego w siedzibie królowej, pałacu Richmond, na jednej z pokojówek. Dodajmy – jednej z ulubionych i dobrze wykształconych dam dworu Elżbiety I. Ofiara miała mocno okaleczone ciało. W jednej dłoni ściskała różaniec ze złotym krzyżykiem hiszpańskim, a w drugiej woskową lalkę do praktyk magicznych. Lalka przypominała wyglądem samą królową. Zamordowana miała także wycięty na ciele znak Jowisza. Bruno podejrzewa, że zbrodnia ma podłoże metafizyczne, związane z mającą nastąpić wielką koniunkcją planet, Jowisza i Saturna, co ma wywołać serię tragicznych wydarzeń o charakterze globalnym, a być może nawet spowodować koniec świata. Wkrótce dochodzi do kolejnych mordów. Włoski filozof przypuszcza, że prawdziwym celem mordercy jest sama monarchini, a mordy mają związek ze spiskiem mającym doprowadzić do osadzenia na angielskim tronie więzionej w Tower Marii Stuart, królowej Szkotów. Historyczny thriller pióra S.J. Harris (pod tym pseudonimem kryje się brytyjska pisarka i dziennikarka Stephanie Merritt) nawiązuje do „Imienia róży” Umberto Eco. Giordano Bruno przypomina Williama z Baskerville, tropi seryjnego zabójcę, kryminalna intryga ma podłoże metafizyczne, fabuła ujęta jest w ścisłe ramy czasowe, a tłem akcji jest głównie zamknięta przestrzeń historycznej budowli, jak opactwo benedyktynów (w „Imieniu róży”), uniwersytet oxfordzki („Herezja”), zamek Richmond („Przepowiednia”). Jak przystało na thriller, powieść wciąga, aczkolwiek umiarkowanie, bo atmosferę napięcia zakłóca nadmierne rozgadanie działających postaci, chociażby w formie rozwlekłych dyskusji i sporów, nie tylko o charakterze światopoglądowym. (pk)

pierwszej strony, kreśli niesamowitą, gęstą atmosferę, jej książka działa na uczucia, zmysły, a lektura przynosi wielką przyjemność. W tej powieści pojawia się statek widmo. Przyczynę zagadkowego zniknięcia załogi i czteroosobowej rodziny próbuje rozwikłać Thora, prawniczka, bohaterka wcześniejszych książek Yrsy. Dzięki zmiennej perspektywie i retrospekcji czytelnik zostaje wessany na pokład jachtu i staje się obserwatorem dziwnych zdarzeń, których początkiem jest odnalezienie w zamrażalce ciała kobiety. Skład pasażerski zaczyna się zmniejszać, niby jest zamknięty krąg podejrzanych i ograniczona przestrzeń, ale coś tu nie gra. Dramaturgii dodaje fakt, że na statku znajdują się dwie małoletnie bliźniaczki. Rozwiązanie zagadkowej śmierci oczywiście jest zaskakujące i nieprzewidywalne. I szykuje się spora niespodzianka. Jak poinformował wydawca, powieści Yrsy mają zostać zekranizowane. Prawa zakupił Sigurjon Sighvatsson, producent takich filmów jak „Miasteczko Twin Peaks” i „Bevery Hills 902010”. Planuje dwa filmy pełnometrażowe i serial telewizyjny. (et) tłum. Małgorzata Bochwic-Ivaanovska, Muza, Warszawa 2013, s. 334, 34,99 zł, ISBN 978-83-7758-339-5

Michelle Moran

Madame Tussaud Marie Tussaud, francuska artystka znana z wykonywania rzeźb z wosku, założycielka Muzeum Figur Woskowych Madame Tussaud w Londynie. Ojcem Marie Tussaud był Joseph Grosholtz, który zaginął jeszcze przed jej narodzinami. Matka, Anne-Marie Walder, była zatrudniona u szwajcarskiego lekarza Philippe’a Curtiusa jako gospodyni domowa. Doktor zajmował się tworzeniem figur woskowych i od 1762 roku był właścicielem muzeum w Paryżu. Przebywająca tam Marie Tussaud nauczyła się jego umiejętności i w wieku 16 lat stworzyła swoją pierwszą postać z wosku – Voltaire’a. W wieku 17 lat w Wersalu nauczała sztuki Elżbietę Burbon, siostrę króla Ludwika XVI. W czasie rewolucji francuskiej musiała tworzyć z wosku maski pośmiertne straconych arystokratów. Po śmierci doktora Curtiusa w 1794 roku Marie odziedziczyła jego kolekcję figur i wyemigrowała do Londynu. Podróżowała ze swoją ekspozycją po Anglii, Walii i Irlandii. W 1835 roku założyła pierwsze stałe muzeum na Baker Street. Ostatnią jej pracą była wykonana w 1842 roku rzeźba swojej osoby. Miała dwóch synów. Oto kilka najważniejszych faktów biograficznych Marie Tussaud, które znaleźć można w każdej encyklopedii. Jednak prawdziwie fascynującą opowieść o słynnej artystce, i czasach w których przyszło jej żyć, znajdziemy na kartach powieści Michelle Moran. Autorka bestsellerowych powieści historycznych takich jak: „Nefretiti”, „Heretycka królowa” i „Córka Kleopatry” znana jest i polskim czytelnikom, którzy także docenili jej prozę. Również i tym razem będą zachwyceni. Moran z pieczołowitą starannością oddaje ducha tamtej epoki, jej obyczajowość oraz nastroje społeczne i polityczne. Bardzo ciekawie przedstawia postać tytułowej bohaterki. Kobiety wrażliwej, niezwykle utalentowanej, inteligentnej i ambitnej, znającej swoją wartość, która chciała sama decydować o swoim życiu. Poznajemy jej marzenia i lęki, plany zawodowe i poglądy polityczne. Burzliwe i niezwykłe losy Marie Tussaud to świetny temat, który Michelle Moran w pełni wykorzystała, tworząc niezwykle barwną i intrygującą powieść, od której naprawdę trudno się oderwać. (ap) tłum. Monika Wyrwas-Wiśniewska, Sonia Draga, Katowice 2013, s. 436, ISBN 978-83-7508-680-5

poezja

tłum. Magdalena Słysz. Albatros A. Kuryłowicz, Warszawa 2013, s. 432, ISBN 978-83-7659-824-6.

Mieczysław Machnicki

Lawa się nasładza skorupa ciemnieje

Yrsa Sigurðardóttir

Statek śmierci Kolejna mroczna powieść Islandki rozgrywająca się na tle egzotycznych dla nas krajobrazów. Pisarka potrafi zmrozić krew w żyłach już od 34

b i b l i o t e k a

a n a l i z

Mieczysław Machnicki opublikował dwanaście zbiorów wierszy, jak dowiadujemy się z noty zamieszczonej na czwartej stronie okładki tomu noszącego, nieco przesadnie wymyślny tytuł, „Lawa się nasładza skorupa ciemnieje”, ale to chyba dopiero o tym tomie możemy powie-

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

s i e r p i e ń

2 0 1 3


Recenzje dzieć, że to poetyckie opus magnum tego, świętującego w tym roku siedemdziesiąte urodziny, autora. Na książkę składa się blisko pięćdziesiąt wierszy bez tytułu, za wyjątkiem ostatniego zatytułowanego „Żywot człowieka poczciwego”. Każdy wiersz tomu pisany jest dystychem, czyli dwuwierszem, ale o ile ostatni wiersz składa się z sześciu dystychów, a pierwszy z siedmiu, o tyle wszystkie wiersze pomiędzy pierwszym a ostatnim z dystychów pięciu. Nie ulega wątpliwości, że zbiór Machnickiego jest precyzyjnie przemyślany tak pod względem intelektualnym, jak i artystycznym i znakomicie skomponowany pod względem dramaturgicznym. Warta podkreślenia jest również stylistyczna jednolitość tej propozycji twórczej. Poeta operuje najczęściej dwunasto- i trzynastozgłoskowcem, a także wyrafinowanymi niedokładnymi rymami. Wszystkie wiersze układają się w spowiedź życia kogoś, kto chciał żyć, żył i żyje pełnią życia, kto był bacznym obserwatorem otaczającego go świata, ale kto nie zaniedbywał nauk. Finałowy „Żywot człowieka poczciwego” to nad wyraz dowcipny utwór składający się wyłącznie z ułożonych do rymu tytułów wielkich powieści, które ukształtowały wrażliwość poety, a których nie znać wręcz nie wypada. (jd) Biblioteka Toposu, Sopot 2013, s. 56, ISBN 978-83-61002-26-0

szym jego tłumaczem. Pierwszy przekład tego utworu został opublikowany w roku 1959 w „Nowej Kulturze” przez Stanisława Wygodzkiego. Gwoli ścisłości dodajmy, że wielkie zasługi dla popularyzacji Celana w Polsce położył także Feliks Przybylak, tłumacz i eseista. Oprócz oryginałów i tłumaczeń znajdziemy w tomie niezwykle skrupulatne przypisy tłumacza do poszczególnych utworów, pozwalające wniknąć w głąb tej urzekającej, lecz tajemniczej liryki, ponadto drobiazgowe kalendarium życia i twórczości Celana, a także notę „Od tłumacza”. W orientacji w tym opasłym tomie pomaga niezwykle pożyteczny „Alfabetyczny spis tytułów i incipitów”. Paul Celan naprawdę nazywał się Antschel. Pseudonim „Celan” to anagram jego nazwiska w wersji rumuńskiej – Ancel. Urodził się w Czerniowcach, na Bukowinie, w rodzinie niemieckich Żydów. Uczył się w szkołach hebrajskich i rumuńskich. W czasie holokaustu stracił rodziców. Po wojnie studiował w Bukareszcie, skąd uciekł i w roku 1948 zamieszkał w Paryżu. Już sama jego biografia budzi zainteresowanie, a co dopiero twórczość poetycka. Dość wspomnieć, że rok temu pod redakcją Joanny Roszak ukazały się „Kartki Celana”, czyli zbiór szkiców polskich i niemieckich poetów oraz literaturoznawców zafascynowanych liryką tego autora. Janusz Drzewucki Wydawnictwo a5, Kraków 2013, s. 448, ISBN 978-83-61298-33-5

Paul Celan

Psalm i inne wiersze Potężny dwujęzyczny wybór wierszy Paula Celana (1920-1970), jednego z najwybitniejszych i zarazem jednego z najhermetyczniejszych poetów XX wieku, ukazał się jako tom 72 Biblioteki Poetyckiej Wydawnictwa a5 pod redakcją Ryszarda Krynickiego. Wszystkie wiersze, jakie znalazły się w tym tomie, zostały przełożone właśnie przez Ryszarda Krynickiego, wszystkie oprócz jednego, oprócz słynnej „Fugi śmierci”, bodaj najbardziej znanego utworu Celana. Tłumaczem tego wiersza jest Stanisław Jerzy Lec, który swój przekład tego utworu opublikował w roku 1965 na łamach miesięcznika „Twórczość”. Ale nie był pierw-

Dariusz Brzóska-Brzóskiewicz

Haiku 2.1, Haiku 2.2

Czy pamiętają państwo nadawany w latach 90. kultowy program muzyczno-satyryczny „Lalamido czyli porykiwania szarpidrutów”? Jego stałym punktem był występ ekscentrycznego poety Dariusza Brzóski-Brzóskiewicza, który deklamował „dwa haiku i jeden głupi dowcip”. Występy Brzóski miały tyluż zagorzałych fanów, ilu wściekłych wrogów, a że poeta ze swoimi produkcjami objeżdżał także wielkie rockowe imprezy, nieraz zdarzyło mu się wprawić tłum w ekstazę, nie raz został też

Najnowsza książka Katarzyny Michalak! Wzruszająca opowieść o wielkiej sile miłości!

b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

fot. K. Wasilewski

Ulubiona pisarka Polek!

Patronat:

www.wydawnictwoliterackie.pl • infolinia 800 421 040 Wydawnictwo Literackie na Facebooku: www.facebook.com/wydawnictwoliterackie

k s i ą ż k i

Wydawnictwo Literackie na YouTube: www.youtube.com/wlchannel

s i e r p i e ń

2 0 1 3

35


Recenzje bezlitośnie wygwizdany i obrzucony prowiantem. Ale dziś ów weteran nie tylko rozrywki sprzed dwóch dekad, ale także gdańskiego Totartu z lat 80. i słynnej grupy poetyckiej „Zlali mi się do środka” staje się widać klasykiem, skoro dwutomowy wybór jego słynnych haiku wydaje Narodowe Centrum Kultury. Brzóska-Brzóskiewicz to bez wątpienia odnowiciel gatunku. Tradycja nakazuje zawierać w haiku ulotną refleksję, emocję wywołaną spojrzeniem, dźwiękiem, zapachem, nie dającą się nazwać precyzyjnie. U naszego poety obok takich znajdziemy haiku prześmiewcze, jawnie absurdalne i błazeńskie, ale też niepozbawione społecznej obserwacji czy bawiące się stereotypami myślenia. Rzecz w każdym razie warta uwagi, nie tylko sentymentalnych czytelników. (jg)

drukowano i w tomie 3. „Dzieł zebranych”. I bardzo dobrze, bowiem przekonująco objaśnia w czym tkwi fenomen poetyckiego pisarstwa Karpowicza. Interesująco o „Słojach zadrzewnych” pisze także w nocie edytorskiej redaktor tomu i całości zaplanowanych na cztery woluminy „Dzieł zebranych” autora „Odwróconego światła” – Jan Stolarczyk. „Słoje zadrzewne” to wielka literacka konstrukcja, konstrukcja kreacyjna do granic poznania. Konia z rzędem temu, kto po lekturze tej książki stwierdzi, że poezja Tymoteusza Karpowicza nie ma dla niego żadnych tajemnic. (jd) Biuro Literackie, Wrocław 2013, s. 396, ISBN 978-83-63129-45-3

Narodowe Centrum Kultury, Warszawa 2012, 362 i 356 s., 30 zł komplet,

Biografie, wspomnienia

ISBN 978-83-63631-09-3 i 978-83-63631-10-9

Leonard Cohen

Józef Markuza, Biruta Markuza

Pokaźny zbiór wierszy oraz kilku krótkich szkiców prozą, pochodzących z różnych lat, utrzymanych w różnej stylistyce, często niezwykle osobistych, co nie zawsze jest ich atutem. Wierszy najczęściej przesyconych tęsknotą, poczuciem uciekającego czasu, oddalającej się młodości. Dużo w tych strofach uczuć, często wyrażanych z przymrużeniem oka, a mimo to wyraźnych. Jak choćby w wierszu „Moja partnerka”. „Znam pewną olbrzymią kobitę/ (Boże jaka ona piękna),/ (…) przychodzi do mnie czasem/ bardzo wcześnie rano/ i skubie mnie ze skóry!/ A potem turlamy się po niebie/ wiele mil ponad sosnami / i nic nas nie dzieli”. Najbardziej z tego zbioru ok. 200 wierszy podoba mi się krótki „Oszust”: „Oszukuję kiedy się kochamy/ Ona uważa, że to fantastyczne/ Pokazuje mi rzeczy/ jakie pokazuje się tylko/ oszustom”. Choć w większości rytmiczne, wiersze te rzadko nadawałyby się na piosenki – do nielicznych, które aż się proszą, by skomponować do nich muzykę, należy „Niebo nad Paryżem”: „Niebo nad Paryżem/ jaśnieje lazurem/ Wolę się nie zniżać/ z całej siły frunę/ Jej nogi są długie/ serce ma wzniosłe/ Mocne to łańcuchy/ ja też jestem mocny”. Zawsze miałem wrażenie, że Cohen dużo więcej chowa w sobie, niż chce wyrazić; jak na artystę zaskakująco niechętnie się dzieli. I takich jest też większość wierszy – chyba więcej w nich przemilczeń niż słów. Wiele będzie zrozumiałych tylko dla osób będących najbliżej poety, inne rejestrują nastrój, łapią chwilę, bez pretensji do przekazywania uniwersalnych prawd. Całość dopełniają liczne rysunki Cohena, które dla miłośników barda będą stanowiły zapewne nie mniejszą wartość niż wiersze. Polski przekład jest na bardzo wysokim poziomie, oddaje rytm oryginalnych utworów. (ł)

Arcyciekawe wspomnienia ojca, urzędnika państwowego niepodległej Litwy i jej czołowego tenisisty oraz jego córki – plastyczki, autorki wielu książek podróżniczych oraz kulinarnych – przedstawiające ich dzieje na tle historii Litwy zeszłego stulecia. Okresu tworzenia się niepodległego państwa, dramatycznych zdarzeń po jego przymusowym przyłączeniu do ZSRR i w czasach okupacji niemieckiej. „Po zajęciu Litwy przez Sowietów w czerwcu 1940 roku – czytamy – zachowałem stanowisko w zarządzie Poczty i Telegrafu, aczkolwiek zmienił się tam charakter pracy – zupełnie znikły kontakty zagraniczne. Musieliśmy długo tłumaczyć ludziom otrzymującym paczki z zagranicy, dlaczego opłaty i cło wzrosły dziesięciokrotnie. Poszedłem w tej sprawie do dyrektora – Rosjanina. (…) Próbowałem przekonywać, że tak wielkie podwyżki ceł prowadzą do likwidacji importu. – Zupełnie słusznie rozumujecie – odrzekł – taki był cel tych podwyżek”. Integralną część książki stanowią retrospekcje uciekinierów zmierzających na zachód przed nacierającą Armią Czerwoną, także Litwinom niosącą jarzmo niewoli. Ucieczka z sowieckiej strefy wpływów i w końcu próby ułożenia sobie życia na zachodnich rubieżach powojennej Polski przybliżają czytelnikom mało znane epizody dwudziestowiecznej historii. Bezpretensjonalną narrację uzupełniają opisy życia codziennego i obyczajów minionych czasów. (to-rt)

Księga tęsknoty

Skąd Litwini wracali

tłum. Daniel Wyszogrodzki, Rebis, Poznań 2013, s. 252, 39,90 zł, ISBN 978-83-7301-8-8-2

Tymoteusz Karpowicz

Dzieła zebrane. Tom 3 Tom trzeci „Dzieł zebranych” Tymoteusza Karpowicza (1921-2005), jednego z czołowych przedstawicieli nurtu lingwistycznego w poezji polskiej, obejmuje wiersze wyłącznie z wydanego w roku 1999 zbioru „Słoje zadrzewne”. Tom ów, ogłoszony nakładem Wydawnictwa Dolnośląskiego opatrzony był posłowiem Andrzeja Falkiewicza, wybitnego krytyka i eseisty, a także przyjaciela poety. Myślę, że właśnie od tego tomu można mówić o renesansie twórczości Karpowicza, który od 1973 roku mieszkał w USA, a od 1978 był profesorem University of Illinois w Chicago, żył i tworzył na emigracji, a więc w wielkiej samotności. Jeden z pozytywnych bohaterów książki Stanisława Barańczaka „Nieufni i zadufani” – obok Mirona Białoszewskiego, Witolda Wirpszy oraz Edwarda Balcerzana – Karpowicz dla wielu młodych poetów w latach 60. XX wieku był wyrocznią. To on odkrył Rafała Wojaczka, w czasach, gdy był redaktorem miesięczników „Odra” i „Poezja”. Co najważniejsze, już wtedy był intrygującym poetą, nie poddającym się łatwo językom krytycznoliterackiego opisu. Wspomniany szkic Falkiewicza „Dlaczego uparłeś się mówić ze mną tak niejasno?”, który został napisany specjalnie do pierwszego wydania „Słojów zadrzewnych”, wy36

b i b l i o t e k a

a n a l i z

Iskry, Warszawa 2013, s. 306, ISBN 978-83-244-0314-1

Paul Brannigan

Dave Grohl. Oto moje (po)wołanie Prawdziwy rock’n’rollowy życiorys opowiedziany z prawdziwie… encyklopedycznym zacięciem. Biblia faktów i fakcików dla wszystkich, którzy chcą wniknąć w głąb i potężne wyzwanie dla tych, którym marzy się jedynie dotknąć fenomenu bohatera tej książki, a jednocześnie zyskać odpowiedź na kilka nurtujących od lat pytań. Brannigan postawił sobie jednak cele idące dużo dalej. Objętość tej książki zastanawia od początku, ale już po paru rozdziałach sprawa staje się jasna. Autor nie tylko sumuje jakże bogatą przecież biografię Grohla, ale obudowuje ją rozległą otoczką. Pisząc o początkach kariery Dave’a robi potężną wycieczkę w bok i na kilkudziesięciu stronach dokonuje afirmacji sceny hardcore’owej. Nie całej oczywiście, tylko hardcore punku, który rozkwitał w amerykańskich garażach połowy lat 80., po których snuł się mocno wówczas nieletni jeszcze Grohl. I tak też jedynie „snuje się” po tych stronach. Dalej jest podobnie, kiedy mówi o kolejnych gatunkach, których imał się Grohl czy też o Nirvanie, gdy rozwodzi się nad losami zespołu, życiem członków, itd., itd. Z jednej strony można się cieszyć z formuły „wiele w jednym”, z drugiej, momentami trochę mało Grohla w Grohlu. No i zdecydowanie za mało o niektórych wątkach, np. Tenacious D.

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

s i e r p i e ń

2 0 1 3


Na szczęcie, kiedy już sam Dave dochodzi do głosu, to nie tylko przez fakty, lecz równie często osobiście – poprzez rozliczne, przeprowadzone z nim przez Brannigana wywiady – robi się zdecydowanie ciekawiej. Mając za sobą potężny i uznany dorobek już choćby z Queens of the Stone Age, Grohl może pozwolić sobie na spory luz w opiniach. Choćby o Nirvanie, o której mówi jak Ray Manzarek niegdyś o The Doors, od środka, bez czołobitnego bałwochwalstwa, ale raczej dość krótko. Głębiej wchodzi i nie boi się mówić o sprawach późniejszych, o sukcesach, ale też chwilach trudnych w swoim życiu i karierze, a ta przecież później rozkwita nadal. W tych fragmentach, choć ułożonych niekiedy trochę chaotycznie, to niewątpliwie opowieść wciągająca. A co do wspomnianych szeroko kontekstowych „przerywników”… Autor doszedł widać do wniosku, że warto błysnąć erudycją i trochę momentami przeszarżował, ale tak naprawdę to fani zdecydują, ile szczegółów świata, w którym wyrósł ich idol zechcą poznać. Przed lekturą „Oto moje (po) wołanie” termin hardcore punk to z pewnością dla znakomitej większości z nich czysta egzotyka. A kiedy te „przypisy okażą się jednak zbyt trudne do przełknięcia dla nie-zapaleńców”? Cóż, wtedy zawsze można je pominąć. Tomek Nowak tłum. Aleksandra Machura, Ewa Magiera, Mirko Kuflewicz, Sine Qua Non, Kraków 2013, s. 416, 39,90 zł, ISBN 978-83-63248-74-1

Aleksander Piskor

Siedem ekscelencji i jedna dama Reprint błyskotliwej gawędy, niewolnej od ploteczek, skandalików, dygresji…Nieco trącących myszką w kwestiach obyczajowych, ale należy pamiętać, że pierwsze wydanie tej książki miało miejsce w roku 1939! Czytelniczki (panom raczej nie będzie to przeszkadzać) powinny przymknąć nieco oko na pewne „ogólnożyciowe” przemyślenia Aleksandra Piskora (1910-1972) wyrażone choćby wątpliwością: „czy można kochać kobietę po czterdziestce?”. Bohaterami barwnych opowieści są znaczące postacie Galicji z okresu zaborów: Katarzyna Starzeńska, Wacław Rzewuski, Wacław Zaleski, Juliusz Dzieduszycki, Juliusz Kossak, Leopold Starzeński, Włodzimierz Dzieduszycki, Jan Aleksander Fredro i Wojciech Dzieduszycki. Tego ostatniego zaprosił kiedyś hrabia Badeni. „Pod tekstem inwitacji na czerpanym papierze opatrzonym herbem widniał skrót u.s.o.p.p. („uprasza się o punktualne przybycie”). Dzieduszycki, rewanżując się napisał – na równie eleganckiej rodowej papeterii – liścik podpisany d.u.p.a. Dotknięty do żywego Badeni wezwał Dzieduszyckiego z żądaniem wytłumaczenia się z takiego grubiaństwa. Ów ze stoickim spokojem rozszyfrował umieszczony na bilecie skrót, jako: „dziękuję uprzejmie, przybędę akuratnie”. (to-rt) LTW, Łomianki 2013, s. 366, ISBN 978-83-7565-259-8

Zdzisław Dostaw

Pod prąd. Wspomnienia z PRL W dobie coraz powszechniejszego resentymentu za tworem wymienionym w podtytule tych niezwykle detalicznych – a zarazem frapujących – opowieści – znaczącego inicjatywą SLD nadania rondu u zbiegu ulicy Chałubińskiego i Alej Jerozolimskich w Warszawie imienia… Edwarda Gierka tudzież pomysłem uhonorowania pomnikiem towarzysza „Wiesława” (copyright by TW „John” vel Daniel Passent) – niniejsza proza może mieć charakter odtrutki. Zdzisław Dostaw (rocznik 1942) wyraziście i obrazowo kreśli obrazy z epoki zdominowanej przez tak egzotyczne dla dzisiejszej generacji terminy jak: reglamentacja, kolejki, cinkciarze, prywatna inicjatywa, bumelanci, bikiniarze, godzina 13, talony… Ze wspomnień autora rodem z Włoch (tych pod Warszawą) wyłania się wizerunek pozbawionej suwerenności krainy absurdu, marnotrawstwa, obłudy i erozji moralnej. Owszem, niekiedy zdarzenie sprzed dekad wyglądają dziś zabawnie – humor jest zresztą walorem tej prozy – ale z pewnością w chwili zaistnienia ich uczestnikom nie było do śmiechu. Dostaw poznał PRL od podszewki, bowiem zdobył wtedy wykształcenie i pracował jak ekonomista, zaopatrzeniowiec, administrator…


Recenzje Pomimo namów, gróźb i szantażu nie wszedł w konszachty z SB. Nie spotkały go z tego powodu jakieś nadzwyczajne restrykcje. Co na to ci KO i TW, którzy podpisali cyrografy z powodu chęci odzyskania prawa jazdy, wydania paszportu, poprawy stopy życiowej? Domowy budżet wspomagał hodowlą drobiu i nierogacizny, handlem – towarzyszącym wyjazdom zagranicznym – oraz pracą nieformalnego taksówkarza – podwoził pasażerów „na łebka”; „Dwukrotnie wnosiłem na plecach kompletnie napitego Jana Himilsbacha. (…) Słynnego kamieniarza, aktora i pisarza za pierwszym razem pakował mi do samochodu przed restauracją na Foksal sam prezes Jarosław Iwaszkiewicz”. Tomasz Z. Z apert Agawa, Warszawa 2013, s. 292, ISBN 978-83-85571-70

Diana Abu-Jaber

Język baklawy „Wspomnienia dają naszemu życiu pełnię, a wspólne jedzenie pomaga nam pamiętać” – zaczyna opowieść o swoim dzieciństwie i młodości amerykańska pisarka jordańskiego pochodzenia, Diana Abu-Jaber. Można uznać te słowa za dewizę przyświecającą jej w trakcie pisania tej książki, wydarzenia przez nią spisywane zyskują bowiem szczególny koloryt i aromat, dlatego że stale łączą się z tematem jedzenia właśnie. Wspominanie ściśle wiąże się z tą jakże zmysłową dziedziną: wspólne, rodzinne posiłki, biesiadowanie, sztuka przyrządzania potraw, zapachy arabskiej kuchni, ziół, poczęstunki dla przyjaciół… Pisząc o jedzeniu i przeplatając swoją opowieść przepisami kulinarnymi, Diana Abu-Jaber „przy okazji” wskazuje na ważkie sprawy, choćby na odmienność kulturową świata arabskiego, a jednocześnie tę kulturę z jej obyczajowością przybliża. Wiadomo bowiem, jak wszechwładny panuje w tej mierze stereotyp nie tylko wśród Amerykanów, ale także w całej cywilizacji Zachodu. Szczególnie doskwierające okazują się podziały kulturowe dla imigrantów, ludzi z pogranicza kultur, do których należy także autorka „Języka baklawy”. W pewnym momencie dotyka ją kryzys tożsamości. Ten kryzys w jej przypadku nie jest jednak tak silny jak w przypadku jej ojca, który miota się między Ameryką i Jordanią. A ponad tą szarpaniną unosi się dość chyba naiwne marzenie o międzykulturowej restauracji: „Według Buda będzie to cudowne miejsce, nie taka sobie zwykła restauracja, ale kraina szczęśliwości, która wreszcie uleczy starą ranę – rozdarcie między Wschodem i Zachodem. Zabrzmią tam wszystkie języki, z szacunkiem spotkają się wszystkie religie, a jedzenie będzie czyste i prawdziwe jak pierwszy pokarm”. Ewa Baniecka tłum. Dominika Cieśla-Szymańska, Czarne, Wołowiec 2013, s. 416, ISBN 978-83-7536-376-0

Krystyna Sar

W młodych latach Krystyna Sar jest Polką, która podczas studiów w Moskwie poznaje Norberta – Niemca i wkrótce wychodzi za niego za mąż. Po urodzeniu pierwszego dziecka przeprowadza się do NRD. Po córce Annie na świat przychodzi syn Tomek. Pani Krystyna mieszka w Berlinie wraz z rodziną do 1975 roku. Wówczas jej mąż otrzymuje pracę jako dyplomata w USA. Decyduje się wyjechać do Waszyngtonu z mężem i synem, pozostawiając córkę pod opieką niemieckich dziadków. Pracuje jako specjalistka w dziedzinie handlu zagranicznego. Po czterech latach wracają do Berlina. Z czasem Niemcy jednoczą się, a nasza bohaterka zostaje potrójną babcią. „W młodych latach” to opowieść o życiu, o najbliższych osobach i miejscach Krystyny Sar. To również interesujące świadectwo historii – opowieść o „tamtych czasach”, o sowieckiej edukacji, realiach życia w socjalistycznym kraju czy o „pracy w dyplomacji”. Wspomnienia autorki mają konstrukcję pamiętnika i dzielą się na kilka ważnych dla niej etapów. Jako pierwszy jest czas łódzki – dzieciństwa i młodości, następnie moskiewski, berliński, amerykański i czas zjednoczenia Niemiec. Jak radzi sobie autorka z ciągłymi zmianami? Osadzona w nowej rzeczywi38

b i b l i o t e k a

a n a l i z

stości podejmuje decyzję asymilacji w środowisku i – zgodnie z założeniami moskiewskiej edukacji „podporządkowuje (…) życie celom społecznym”. Niejednokrotnie działa pod presją nakazów „z góry”. Jak później wyzna: „Przyłączyłam się do walki o idee i wizje, które przegrały”. Po latach do wszystkiego podchodzi z dystansem. Twierdzi, że wciąż jest zakochana w życiu, a wszystko inne jest dla niej nieważne. (ap) tłum. Krystyna Reemer, Oficyna Wydawnicza Atut, Wrocław 2012, s. 344, ISBN 978-83-7432-863-0

Eustachy Sapieha

Tak było

Bohatera tych fascynujących wspomnień, spadkobiercę jednego z najbardziej zasłużonych rodów Rzeczpospolitej, właścicieli olbrzymich latyfundiów kresowych, miałem zaszczyt poznać osobiście. Kilkanaście lat temu w Pałacu na Wodzie w Łazienkach Królewskich odbyła się promocja jego monumentalnej pracy pt. „Dom Sapieżyński”, dokumentującej genealogię rodu. A ponieważ Eustachego Sapiehę łączyły koligacje rodzinne z jednym z moich dziennikarskich mentorów – redaktorem Bohdanem Tomaszewskim (de facto jego małżonką Izabellą), zostałem przedstawiony. Rozmowa była wprawdzie zdawkowa, ale pamiętam, że książę – bo taki tytuł mu przysługiwał – był rozczarowany III RP, w szczególności brakiem rozliczeń z komunistycznym dziedzictwem. Ten temat porusza też w niniejszej książce: „Cała ta komunistyczna swołocz poddała Polskę Sowietom. Stali się oni bez porównania większym niszczycielem od Niemców, po wyjściu których został kraj zrujnowany i wyludniony, ale mocny duchem narodu. (…) Niestety komuna miała dość czasu, żeby – z poparciem przyjaciół radzieckich – ducha polskości zgładzić”. Autor studiował u schyłku międzywojnia w Belgii, gdzie poznał między innymi biskupa Gandawy, któremu pomógł zwalczyć katar: „Duchowny miał zatkany nos, a musiał iść do katedry, by powitać europejskich dostojników i palnąć przy tym mowę. Powiedziałem, że na pół godziny mogę go uleczyć. Obiecał mi za to butelką Dom Pérignon. Trochę ze strachem starłem suchy pieprz z solą i kazałem mu to wciągnąć do nosa. Biedak o mało nie zemdlał, ale po pięciu minutach zupełnie uzdrowiony poszedł do katedry. Wrócił uradowany – oczywiście z butelką!”. Być może w tajniki medycyny ludowej wprowadził go dziadek – Andrzej Lubomirski – postać rodem z „Przygód dobrego wojaka Szwejka”: „Nudząc się strasznie podczas podróży koleją przez Polesie wyciągnął strzelbę z futerału i zaczął strzelać przez okno do gawronów siedzących na słupach telefonicznych. Po chwili ktoś pociągnął za hamulec bezpieczeństwa, myśląc, że to napad bandytów. Wynikła wielka awantura”. Po drugiej wojnie światowej Eustachy Sapieha osiadł w Afryce: „Pewnego razu firma dostała w bardzo brudnej kopercie list z Tanganiki z doczepioną kartką z urzędu pocztowego w Taborze. Kartkę napisał tamtejszy naczelnik poczty, tłumacząc czteromiesięczne opóźnienie przesyłki tym, że posłańca niosącego torbę z pocztą z miejscowości, skąd list nadano, pożarł krokodyl, a torbę znaleziono dopiero przed 10 dniami”. Na Czarnym Lądzie Sapieha spędził kilkadziesiąt szczęśliwych lat, zbił fortunę, wychował dzieci, nie wspominając o rozwijaniu pasji myśliwskiej, choć początki był bardzo ciężkie, bywało, że nie miał dachu na głową i co do garnka włożyć. Pisze o tym otwarcie hołdując zasadzie, że: „Tylko chamstwo wstydzi się biedy”. Tomasz Z. Z apert Świat Książki, Warszawa 2013, s. 536, ISBN 978-83-273-0301-1

Janusz Świąder

Appasionata. Wspomnienia o Januszu Gniatkowskim

Był megagwiazdą polskiej piosenki. W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego stulecia przeboje z jego repertuaru królowały zwłaszcza na dancingach. Uwielbiany przez fanów, charakteryzujący się niepowtarzalnym urokiem osobistym, elegancją i fascynującą osobowością estradową. No i ten głos, wyjątkowy, ciepły o dużej skali, sile i przepięknej barwie, który później wielu wykonawców starało się naśladować. Biografia Janusza Gniatkowskiego opowiada nie tylko o muzycznej stronie jego życia. Także o dzieciństwie we Lwowie, Stanisławo-

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

s i e r p i e ń

2 0 1 3


Recenzje wie i na podolskiej wsi, ucieczce z robót w III Rzeszy (w trumnie wiezionej pociągiem – wiosną 1944 roku – z Breslau do Lwowa), wreszcie tragicznym wypadku drogowym, w rezultacie którego został inwalidą. A także o sprawach prywatnych. Pierwszym małżeństwie ze Stefanią Kalusówną, starszą o 8 lat łyżwiarką figurową, olimpijką z Garmisch-Partenkirchen (1936 rok) oraz ukochanym siedlisku w podczęstochowskim Poraju, gdzie mieszkał u boku troskliwej drugiej małżonki, kilkanaście lat młodszej Krystyny Maciejowskiej. To ponoć jej najczulej śpiewał swój evergreen „Błękitny, mały kwiat”… Bez krzty przesady można rzec, że szlagiery wokalisty (który odmówił śpiewania tekstów Jeremiemu Przyborze, bo nie bawił go pure nonsens) tj.: „Piosenka kubańska” (znana także jako „Kuba, wyspa jak wulkan gorąca”), „Indonezja”, „Archipelag”, „Arrivederci, Roma” czy „Paryż śni” otwierały w czasie odwilży Polakom okno na świat. Dwie pierwsze – wykorzystujące melodie ludowe – miały premierę latem 1955 roku w trakcie warszawskiego Festiwalu Młodzieży i Studentów. Tomasz Z. Z apert

nazwa krainy geograficznej – Transylwania – budzi dreszczyk grozy, nieodłącznie kojarzy się w kulturze masowej z postacią wampira Draculi, władającego zamkiem Bran. Jak się można dowiedzieć z przewodnika Stanisława Figiela, historyczny odpowiednik Draculi, Vlad Țepeș, zwany Palownikiem od upodobania do zadawania bolesnej śmierci, prawdopodobnie na zamku Bran nigdy nawet nie był, co sprzedawcom pamiątek bynajmniej nie przeszkadza w oferowaniu maszkaronów z zakrwawionymi długimi zębami. Siedmiogród, poza kilkoma miastami, zachował charakter górskiej wsi z przełomu XVIII/XIX wieku, wiele górskich osad wygląda jak skanseny, czas tu się zatrzymał. A ruiny zamków przypominają o bogactwie i znaczeniu politycznym regionu. Autor przewodnika zwraca uwagę na piękno przyrody, na jej dziewiczość – opisuje górskie szlaki, przełęcze, strumienie, jeziora. Są tu informacje, których nie znajdziemy w żadnym innym przewodniku. Ten został napisany z pasją. I z prawdziwym znawstwem. (ł) Rewasz, Pruszków 2013, s. 376, ISBN 978-83-62460-36-6

Polihymnia, Lublin 2013, s. 332, ISBN 978-83-7847-040-3

literatura faktu przewodniki Stanisław Figiel

Norman Lewis

Grobowiec w Sewilli W latach dwudziestych ubiegłego wieku Ernesto Corvaja, sycylijczyk o hiszpańskich korzeniach i wyobraźni pobudzonej przez rodzinne historie zaproponował zasponsorowanie synowi i zięciowi podróży do Hiszpanii, jeśli ci dotrą do znajdującego się w Sewilli grobowca jego przodków. Dwaj młodzi mężczyźni wyruszają w fascynującą podróż w początkach hiszpańskiej wojny domowej, która zmusza ich do krążenia po niemal całej północnej części kraju, a nawet po Portugalii,

Siedmiogród Niezwykle wnikliwy, wyczerpujący zwłaszcza w warstwie krajoznawczej, przewodnik po być może najpiękniejszej części Karpat – krainie historycznie zwanej Siedmiogrodem. Dzieje tego mocno ufortyfikowanego terenu były burzliwe, ale ostatnia historia wiąże go z Rumunią nie przypadkowo. Siedmiogród, choć wciąż ma w sobie wiele z dawnej świetności i habsburskiej dumy, to przecież nie brak w nim ludycznomrocznych zakątków, związanych czy to z czasami imperium Osmańskiego, czy to z władzą lokalnych udzielnych książąt. Sama rumuńska

b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

s i e r p i e ń

2 0 1 3

39


Recenzje aby dotrzeć do celu. Tułaczka okazuje się niełatwa, a dwaj mężczyźni nierzadko muszą przemierzać długie kilometry na piechotę (z rękami podniesionymi do góry na wypadek napotkania wojsk), spać w jaskiniach i niedojadać. W trakcie wyprawy autor, Norman Lewis, dowiaduje się, że syn Ernesta, za którego jest odpowiedzialny, wyruszył do Hiszpanii w innym celu niż odnalezienie grobowca przodków, a jako lewicowy idealista pragnie dołączyć do walk przeciwko faszystom. Mężczyźni spotkają między innymi kobiety, które piją ciepłą krew zwierząt i murarza z Pampeluny dorabiającego wyrabianiem gipsowych popiersi Lenina. Poznają historię czarownicy, która w depresji poprosiła bogobojnych mieszkańców portugalskiego miasteczka o spalenie jej na stosie. A dzięki miejscowym przewodnikom, w tym pięknej Dorotei, docierają do pełnych uroku miejsc niedostępnych dla turystów. Pomimo tragicznego tła historycznego opowieść Lewisa to wciągający zapis zauroczenia piękną, starą Hiszpanią, którą autor wolał w jej mauretańskiej, przedindustrialnej i w swej istocie antyeuropejskiej wersji. Wraz z jej nieskażonymi jeszcze w pełni cywilizacją małymi miasteczkami, przede wszystkim przepiękną Salamanką. To opis świata, który bezpowrotnie odszedł. To literatura czuła na świat, pełna obserwacji przyrodniczych i opisów interesujących typów ludzkich. Norman Lewis, jeden z najlepszych brytyjskich reporterów XX wieku, w swoim pisarstwie łączy dystans, ironię, wrażenie nierzeczywistości opisywanych sytuacji i krajobrazów z prawdziwym wysiłkiem poznawania świata. (ak) tłum. Janusz Ruszkowski, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013, s. 144, ISBN 978-83-7536-572-6

Poradniki Windy Dryden

Jak radzić sobie z życiowymi wyzwaniami Jak sprostać trudnym wyzwaniom, żeby wieść udane i spełnione życie? Powie o tym prezentowany poradnik, autorstwa znanego psychologa i psychoterapeuty, wykorzystującego metody terapii poznawczo-behawioralnej (CBT), dzięki którym w prosty sposób można nauczyć się pokonywać trudności i reagować na nie konstruktywnymi zachowaniami. Autor zapoznaje czytelnika z terapią poznawczo-behawioralną i jej skutkami, tłumacząc, że nasze nieracjonalne przekonania (np. sztywne albo skrajne) mają wpływ na zniekształcone i skierowane w negatywnym kierunku myślenie. Kiedy nasze przekonania są racjonalne (elastyczne lub wyważone), w konsekwencji nasze myślenie będzie raczej zrównoważone i realistyczne. Autor załącza tabele ilustrujące te przykłady, przygląda się konkretnym problemom i uświadamia, na czym polegają zakłócone reakcje oraz uczy metody terapii poznawczo-behawioralnej (CBT) np. w radzeniu sobie z własnymi ograniczeniami, z niepewnością, z porażką, z niesprawiedliwym bezprawiem i zdradą, czy z dezaprobatą i odrzuceniem. Pozycja może przyczynić się do wyjścia z błędnego koła bezradności i niewłaściwych działań. (br) tłum. Michał Filipczuk, Wydawnictwo Jedność, Kielce 2013, s. 192,

Szczepan Twardoch i Przemysław Bociąga

Sztuka życia dla mężczyzn

Co odróżnia faceta od mężczyzny? To proste: „facet” to słowo potoczne, kolokwialne, a „mężczyzna” – wysublimowane i wyszukane. Poradniki rządzą się własnymi prawami i z reguły mają charakter spotkań motywacyjnych sieci sprzedaży bezpośredniej. W przypadku „Sztuki…” język jest lekki, dowcipny i elegancki, porady są podawane ze szczyptą ironii i ogromnym dystansem. To powoduje, że czyta się je z zainteresowaniem, znajdując przy tym wiele inspiracji. Narracja ma przy tym coś ze spotkania w klubie dżentelmenów, gdzie smak drogiej whisky zmieszany z wonią dobrych cygar uzupełnia męskie rozmowy o tym co robić, by nasza egzystencja obfitowała w ciekawe wydarzenia, a przynajmniej – jak w sposób ciekawy o wydarzeniach nieciekawych opowiadać. „Sztuka…” dyskretnie przemyca czytelnikowi obraz mężczyzny eleganckiego. W piętnastu rozdziałach poruszone zostają tematy ciekawe, np. jak kupić fajny samochód, którymi gadżetami warto się otaczać i dlaczego; istotne – co zrobić, by nie wyjść na ignoranta w dziedzinie sztuki, szczególnie sztuki kulinarnej, oraz dlaczego kultura w życiu mężczyzny jest ważna (zwłaszcza kultura fizyczna). Autorzy nie stronią od podejmowania tematów drażliwych (dotyczących np. tego, co odróżnia mężczyznę dbającego o higienę od mężczyzny metroseksualnego i dlaczego jeden i drugi nie musi być od razu homoseksualistą) i przyjemnych – omawiających alkohol i inne używki. Lektura poradnika wyposaży czytelnika w wiedzę (ci, którzy ją mają również nic nie stracą), jak być pożądanym w towarzystwie i co zrobić by kobiety do mężczyzny lgnęły. (mm) Świat Książki, Warszawa 2013, s. 334, ISBN 978-83-273-0290-8

sport Umysł mistrza. Autobiografia

Dr Jean-Michel Cohen

Paryska dieta

Tytułowa dieta absolutnie nie dopuszcza paryskich bułek, pleśniowych serów, ani crème brulée i tarte tatin czy innych smakowitości francuskiej kuchni. (Jak u Jachowicza: „Od łakomstwa strzeż was Boże”). Na szczęście na kieliszek wina francuskiego (bądź innego, uff) można sobie od czasu do czasu pozwolić. Zamiast porcji owoców. Czym się wyróżnia recepta francuskiego doktora na schudnięcie od innych? Brzmi zdroworozsądkowo. Stawiamy sobie cele, które możliwe są do zrealizowania. Czyli w tym przypadku genetycznie uwarunkowaną stabilną masę ciab i b l i o t e k a

Rebis, Poznań 2013, s. 290, 39,90 zł, ISBN 978-83-7818-442-3

Pete Sampras, Peter Bodo

ISBN 978-83-7660-449-7

40

ła. Dopuszczalne są zachcianki, jak ochota na czekoladę czy makaron, albo na inne ulubione smaki. Jak przesadzimy, następnego dnia należy przygotować posiłek naprawczy. Zmiana myślenia, podejścia do przygotowywania posiłków, do jedzenia – na tym zwłaszcza skupia się autor. Zdecydowanie potępia amerykański sposób odżywiania, oparty na gotowych, mrożonych produktach, na szybkim zaspakajaniu głodu, na jedzeniu w nadmiarze. On proponuje, nie narzuca. Zwraca uwagę, nie nakazuje. Doradza, na przykład co wybierać z menu bez większego uszczerbku dla zdrowia i wagi w amerykańskiej, chińskiej, meksykańskiej czy włoskiej restauracji. Służy radą jak uniknąć efektu jo-jo. I oczywiście serwuje niezliczone propozycje dań na śniadanie, obiad i kolację. Dr Jean-Michel Cohen, słynny specjalista ds. żywienia we Francji, sprzeciwił się diecie Dukana i wygrał z nim w sądzie proces o zniesławienie. Czy jego metoda jest skuteczna? Przekonamy się, gdy ci, którzy złożyli się na ponad 1,25 mln sprzedanych egzemplarzy zaczną chwalić się efektami. Warto zwrócić uwagę na tę publikację, to zdecydowanie najładniej wydany dotychczas po polsku poradnik poświęcony diecie. (et)

a n a l i z

Pete jest git! – tak kwitowali występy Amerykanina polscy fani tenisa i samego Samprasa. Cudowne dziecko tenisa, talent rozpoznany od najmłodszych lat przekuty na wielkie wyniki imponuje po dziś dzień. A do tego całkiem „grzeczny” wizerunek sympatycznego gościa, który nie bruździ, nie mnoży ekscesów. Tylko z sympatycznym uśmiechem miażdży rywali na korcie… Ale skoro braknie tej odrobiny szaleństwa, czy jest w ogóle o czym pisać? I tak, i nie. Jeśli ktoś szuka w biografii głównie skandali, tu odejdzie z kwitkiem. Natomiast jeśli ktoś chce poznać drogę kariery mistrza, która zawiodła go na długo okupowany szczyt, przeniknąć jego sposób myślenia, podejścia do tenisa, ten będzie zdecydowa-

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

s i e r p i e ń

2 0 1 3


Recenzje nie ukontentowany. Siedmiokrotny mistrz Wimbledonu, numer 1 rankingu ATP przez 286 tygodni, najmłodszy zwycięzca US Open ma na ten temat do powiedzenia dużo ciekawych rzeczy. Nie tworzy jednak poradnika – wie, że do jego sukcesu przyczynił się unikatowy talent, a także wiele sprzyjających okoliczności, dziś praktycznie nie do odtworzenia. Opowiada więc o upartej, wytrwałej drodze do sukcesu, okupionej wielkim zaangażowaniem; o chwilach słabości i zmaganiu z rzeczywistością – porażkami, ale także z ciężarem zwycięstw, stawiających go w świetle nie za bardzo lubianych fleszy. I o zmianach, jakie zaszły w tenisie podczas jego kariery – rewolucyjnych, jeśli chodzi o sprzęt, media i zaangażowane pieniądze. Analizuje mecze z przeciwnikami, którzy dali się mu szczególnie we znaki – Edbergiem, Beckerem, Agassim… To clou tej książki – opowieść tenisisty o tenisie, który zgodnie z tytułem wpuszcza czytelnika „do swej głowy” – w „Umysł mistrza”. Niejako „na marginesie” Sampras ujawnia też trochę „tajemnic rodzinnych”. W trakcie kariery zawsze skryty, jak sam mówi: „stojący z tyłu”, unikający celebryctwa, tu daje się poznać również prywatnie. Odrobinę, powściągliwie, daleki od wyjawiania „wszystkiego” – Grecy tego nie robią, a on, choć urodzony w USA, dzięki rodzinie, Grecję ma we krwi. Na okładce obok nazwiska Samprasa widnieje nazwisko współautora książki. Jednak podczas lektury łatwo ulec wrażeniu, że Pete spisał ją naprawdę sam. Przejawia się to klarownością i bezpretensjonalnością, bez celowania w czczą błyskotliwość. Pewnie znajdą się tacy, którzy będą kręcić na to nosem, ale ten styl bardzo pasuje do jego wizerunku kortu. Te wspomnienia są po prostu naprawdę bardzo „samprasowate”. (ton)

Rozmowa z Michałem Okońskim

Twór złośliwego demiurga fot. Grażyna Makara/ Tygodnik Powszechny

–  Z takim nazwiskiem trudno mieć inną pasję niż piłka nożna – Mirosław to pański krewny czy piłkarski wzór? –  Ani jedno, ani drugie, choć przyznaję (i przepraszam przy okazji szkolnych kolegów), że w czasach podstawówki próbowałem wcisnąć poniektórym, że absolutnie tak. O ile pamiętam, twierdziłem wtedy, że gwiazdor Lecha i HSV jest synem kuzyna mojego ojca, ale ponieważ pochodzę z Krakowa, wielkich profitów z tego nie miałem. A z upływem lat na boisku nauczyłem się cenić raczej ludzi od czarnej roboty niż błyskotliwych dryblerów. –  Czy hobby futbolowe jest wynikiem nieudanej kariery piłkarskiej? Czemu z taką wiedzą nie został pan dziennikarzem sportowym? –  Lubię zdanie Arrigo Sacchiego, który pod koniec lat 80. trenował jedną z najlepszych drużyn w historii futbolu, mimo iż nigdy nie był zawodowym piłkarzem. „Nie wiedziałem, że aby zostać dżokejem, trzeba najpierw być koniem”, powiedział zapytany o związek tych dwóch spraw. Czemu nie zostałem dziennikarzem sportowym? Mógłbym powiedzieć, że wszystko przede mną, ale wersja bliższa prawdy, to wyznanie wiary w dziennikarstwo bezprzymiotnikowe. –  Skąd w pańskim życiorysie wziął się Tottenham? –  Był 1987 rok. Miałem 16 lat i w zatłoczonym tramwaju usiłowałem rozłożyć numer „Tempa”, by dotrzeć do relacji z meczu Cracovii. W ścisku nie udało mi się, więc przeczytałem stronę ostatnią, a na niej sprawozdanie z meczu IV rundy Pucharu Anglii między Crystal Palace a Tottenhamem. Spodobało mi się samo brzmienie nazwy klubu, nazwiska kilku piłkarzy obiły mi się już wówczas o uszy – zacząłem szukać informacji. Dodam, że trafiło mnie na niewidzianego, bo pierwszy mecz ukochanej drużyny obejrzałem parę lat później: wtedy mieliśmy późny PRL, żadnych transmisji, telewizji kodowanej czy internetu. Przypuszczam zresztą, że związek z drużyną z Zachodu miał w tamtych czasach podtekst ideologiczny: Tottenham stał się dla mnie synonimem wolności i lepszego świata jak dla kogoś innego, powiedzmy, dżinsy z Pewexu. –  Nie podzielam tytułowego przesłania pańskiej książki – to prowokacja? –  Spróbowałby pan pokibicować trochę Tottenhamowi… Ja czasem odnoszę wrażenie, że tę grę stworzył jakiś złośliwy demiurg, mający gdzieś nasze oczekiwania, nadzieje i marzenia. Niczego nie da się przewidzieć, zawsze może być inaczej, niż się zapowiadało – do tego stopnia, że najbardziej zdumiewający okazuje się ostatecznie ten wynik meczu, którego spodziewali się wcześniej wszyscy tzw. fachowcy. To z poziomu boiska, na którym można być od pierwszej do ostatniej minuty lepszą drużyną, bez przerwy atakować, a i tak zejść jako pokonany. A z poziomu trybun? Przywiąże się pan do drużyny, której prezes okaże się chciwym niegodziwcem, menedżer lekkomyślnym rozrzutnikiem, piłkarze – nielojalnymi, myślącymi tylko o własnych kontraktach najemnikami… Pana nie stać na bilety, a żyjący ponad stan klub i tak znajduje się na skraju bankructwa, spada z ligi raz, drugi, trzeci… Istoty sprawy dotknął Nick Hornby, pisząc w „Futbolowej gorączce”, że naturalny stan kibica to gorzkie rozczarowanie. Rozmawiał Tomasz Z. Z apert

tłum. Dobromiła Jankowska, Bukowy Las, Wrocław 2013, s. 280, 49,90 zł, ISBN 978-83-63431-23-5

Michał Okoński

Futbol jest okrutny „21 grudnia 1957 roku, na 26 minut przed końcem, Charlton Athletic przegrywał drugoligowy mecz z Huddersfield Town 1 do 5. Gospodarze grali w dziesiątkę, bo ich kapitan Derek Uthon, został zniesiony już w piętnastej minucie ze złamanym obojczykiem, a w tamtych czasach nie można było jeszcze dokonywać zmian. Niemal wszyscy kibice Charltonu opuścili już stadion, gdy nagle Johny Summers zaczął swój festiwal strzelecki. I zrobiło się 6:5. Huddersfield jeszcze wyrównał, ale Charlton strzelił gola w ostatniej minucie. 7:6. Pięć goli lewonożnego Summersa zdobytych, co do jednego, prawą nogą” – tego typu osobliwości sportowych jest w tej lekturze, przykuwającej uwagę nie tylko kibica, co nie miara. To przetkane żartem, ironią i sarkazmem eseje na temat kibicowskiego uzależnienia, któremu uległ także autor książki. Dowodem jego napisana lekkim piórem relacja o tym, jak futbol niepostrzeżenie, krok po kroku przeistacza także życie dziennikarza „Tygodnika Powszechnego”. Michał Okoński widzi w teraźniejszym futbolu zarówno komercję, bankrutujące kluby, rasizm, seksizm i homofobię, ciężki los sędziów i zmarnowane życie dawnych gwiazd, jak i narzędzie zmian socjalnych – kluby odbudowywane przez kibiców, piłkarze zaangażowani w pomaganie innym. Innymi słowy piłka nożna jest absolutnie nieprzewidywalna, z nieustającym „Fergie Time”, czyli meczami rozstrzyganymi w czasie doliczonym przez arbitra. (to-rt) Czarne, Wołowiec 2013, s. 232, ISBN 978-83-7536-520-7

Alessandro Del Piero

Gramy dalej

Po lekturze tej pozycji trudno nie kryć zaskoczenia. Chwytając za taką książkę oczekujemy zwykle (auto)biografii, wspomnień i opisu drogi, jak zaprowadziła zawodnika na szczyt mistrzostwa. Tym bardziej, że ktoś taki jak Del Piero po osiemnastu latach na boiskach serii A, triumfator mistrzostw świata i Europy, człowiek będący w sercu rozmaitych afer, jakie wstrząsały Juventusem w tym czasie, mógłby pewnie opowiedzieć wiele. Tymczasem – nic z tego! b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

s i e r p i e ń

2 0 1 3

41


Recenzje Autor mówi: „ta książka to ja” i zamiast piłkarskich detali na mentorski warsztat bierze zespół… zasad, jakimi kieruje się życiu. Wyrastają one z jego bogatego doświadczenia i przeżyć. Formułuje je w kontekście tego, do czego doszedł – spełnionego marzenia o byciu wielkim i sławnym piłkarzem. Jednym tchem wymienia i w swoim rozumieniu definiuje: talent, pasję, przyjaźń, wytrwałość, uczciwość, piękno, ducha drużyny, poświęcenie, styl i wyzwanie. Uznaje, że to wartości, które go ukształtowały i chce się nimi podzielić – z rodziną, przyjaciółmi, fanami Juve, całym światem… Owszem, odwołuje się wprost do faktów ze swego dzieciństwa – najmniejszego i nieśmiałego chłopca z San Vendemiano – czy kariery, ale próżno szukać tu systematycznych wspomnień. Owszem, fanów Del Pierro czy Juve coś takiego, jak mentalność mistrza – ich Mistrza – z pewnością zaciekawi i zafascynuje. Podobnie może stać się ze sportowcami młodymi, którzy aż palą się do wielkiej kariery, a których Ale przestrzega przed zgubnymi pułapkami. Przestrzega spokojnie, z wyczuciem, choć z pewnym paternalizmem – „ja już wiem, więc mnie posłuchajcie”. Jest przy tym – to trzeba mu oddać – szczery i powściągliwy. Nie przypadkiem wszak podkreśla, że chciałby, aby w ten zbiór zasad wczytali się jego synowie… Jeśli natomiast ktoś oczekuje przywołania w pamięci szczególnych dla kibiców chwil, kalejdoskopu wzruszających piłkarskich obrazów… Cóż, będzie musiał poczekać na inną okazję. Tomek Nowak tłum. Marcin Nowomiejski, Sine Qua Non, Kraków 2013, s. 200, 39,90 zł, ISBN 978-83-63248-94-9

albumy Marcin Kydryński

Lizbona. Muzyka moich ulic Byłem w Lizbonie dziesięć razy, pierwszy raz zaraz po EXPO 1998, ostatni raz – rok temu i wiem, że nie był to raz ostatni, nie mogłem więc nie sięgnąć po tę książkę, a właściwie album. Autor umie nie tylko pisać, ale też potrafi robić świetne zdjęcia, dzięki czemu książka-album „Lizbona” to rzecz nie tylko do czytania, ale również do oglądania. Marcin Kydryński, popularny i ceniony dziennikarz Programu 3 Polskiego Radia to, jak powszechnie wiadomo, także wybitny znawca muzyki, nic więc dziwnego, że właśnie muzyka jest jego kluczem do stolicy Portugalii. Moi znajomi Portugalczycy nie raz i nie dwa powtarzali mi w licznych rozmowach, że największym przekleństwem niemal półwiecznej faszystowskiej dyktatury António Salazara jest to, że do dzisiaj – w niemal trzydzieści lat po Rewolucji Gożdzików – Portugalia widziana jest przez pryzmat 3F, czyli „fado, Fàtima, futebol”. Tymczasem ich ojczyzna to coś więcej niż tylko rzewne pieśni fado, doroczne pielgrzymki do Fàtimy i nie tylko mecze piłki nożnej, gromadzące skądinąd tłumy. Marcin Kydryński nie pielgrzymuje do Fàtimy, na mecze Benfiki i Sportingu, nie mówiąc już o Os Belenenses nie chodzi, podejrzewam nawet, że o istnieniu piłki nożnej zdaje się nie mieć zielonego pojęcia, natomiast żywo zainteresowany jest muzyką Lizbony, nie tylko muzyką fado zresztą. Lizbona to kulturalny tygiel, także muzyczny. Na jej ulicach, w kawiarniach, w klubach można spotkać muzyków z całej Portugalii i z dawnych kolonii, z Mozambiku i Angoli, z Makau i Wysp Zielonego Przylądku oraz oczywiście z Brazylii. To miasto pulsuje i tętni muzyką, nie ma zatem w tym przypadku, że Kydryński czuje się tu niczym ryba w wodzie. O tym zaś, co widzi i słyszy, pisze z pasją i z miłością. „Lizbonę. Muzykę moich ulic” czytałem jako wyznanie miłości właśnie – do tego wspaniałego miasta nad równie wspaniałą rzeką Tag, do jego ciasnych ulic i rozległych placów, do jego artystów, także tych ulicznych, do jego mieszkańców, chociaż zwykłych, zwyczajnych, to nigdy nie anonimowych, do tego wszystkiego, dzięki czemu w tym mieście chce się żyć i żyje się pełnią życia. Janusz Drzewucki Wydawnictwo G+J RBA, Warszawa 2013, s. 298, ISBN 978-83-7596-515-5

42

b i b l i o t e k a

a n a l i z

Odkrywamy ekstremalny świat Pozycja albumowa o odkrywaniu ekstremalnych zjawisk świata. Dla czytelników pasjonujących się nadzwyczajnymi, niewiarygodnymi i dziwnymi odkryciami, związanymi z ziemią, zwierzętami, nauką, ludźmi, maszynami, historią. Książka przeznaczona w zasadzie dla dzieci i młodzieży, może również zafascynować każdego czytelnika bez względu na wiek. Bo któż nie chciałby wiedzieć, kto ma najwyższy wzrost na świecie, a kto najniższy, jak długo możemy żyć, jak szybko możemy biegać. Ciekawi też jesteśmy, dokąd zmierza największa pielgrzymka świata, które miasto jest najzimniejsze na świecie, a które najcieplejsze, które najbardziej zatłoczone i co dzieje się na dnie morza w podwodnych oazach życia? Na te i inne pytania znaleźć można odpowiedź w prezentowanej książce. Poza tym jest tu wiele innych ciekawostek, które zainteresują najbardziej wymagającego czytelnika nie tylko pod względem informacyjnym, ale i ilustracyjnym. (br) tłum. Sławomir Stodulski, Wydawnictwo Jedność, Kielce 2013, s. 224, ISBN 978-83-7660-612-5

Mary-Ann Gallacher

Wakacje marzeń Wydawca reklamuje książkę jako przewodnik opisujący „pięćdziesiąt podróży do niezwykłych miejsc”. W większości podróże te są dalekie, albo nawet bardzo dalekie, ale zawsze fascynujące. Na kontynencie amerykańskim: Autostrada Panamerykańska od Kanady po Argentynę, słynna Droga 66 w poprzek Stanów Zjednoczonych, która została już jednak wyłączona z państwowego systemu drogowego, Wyspy Karaibskie od Hawany na Kubie po Wyspy Nawietrzne oraz Trynidad i Tobago, spływ Amazonką, a także droga „na koniec świata” czyli z Argentyny przez Falklandy i Południowe Orkady na Atlantydę. A w Europie: Camino de Santiago czyli najsłynniejszy szlak pielgrzymkowy, Wybrzeże Norwegii, a także zupełnie inne Wybrzeże Dalmatyńskie, jak też drogi kolejowe z Europy do Azji o legendarnych nazwach: Orient Express czy Kolej Transsyberyjska, a potem jeszcze Jedwabny Szlak czy znowu koleją – Express Sajgon-Hanoi i wreszcie antypody – Great Ocean Road w Australii i dwa szlaki w Nowej Zelandii. Wszystkie te wspaniale wyprawy wymagają jednak nie tylko pieniędzy, ale i czasu, bo nie są to krótkie wypady, więc jak najbardziej pasują do tytułu, że są to „wakacje marzeń”, ale kto może zabronić nam marzyć. Gdy już będziemy jednak na tyle bogaci i nie obciążeni bieżącymi obowiązkami, nie pozostanie nic innego, jak w końcu zamówić w biurze turystycznym wymarzoną wyprawę, bo dzisiaj wszędzie można dotrzeć z profesjonalnym organizatorem. A na początek można wybrać niezbyt długie trasy europejskie jak Romantyczną Drogę przez Niemcy czy Drogę Niebiańską w Irlandii, a już najbliższa jest Droga Zamków przez Niemcy i Czechy, która kończy się w Pradze. Więc niech żyją wakacje, zwłaszcza na najpiękniejszych szlakach świata! (pd) tłum. Bożena Mierzejewska, Arkady, Warszawa 2013, s. 192, 59 zł, ISBN 978-83-213-4791-2

Antony Mason

Wyspy marzeń Jeden ze znanych wydawców marzy o „wyspach pacyficznych” i liczy, jak przekazał niedawno w wywiadzie dla „Biblioteki Analiz”, że kiedyś będzie mógł sobie pozwolić na dotarcie do nich i na wspaniałe życie. Póki co, dedykujemy mu fascynujący album opisujący, jak zapewnia edytor, „50 najbardziej zachwycających miejsc na świecie”. Z tym stwierdzeniem trudno się spierać, bo wszystkie opisane wyspy są niezwykle urokliwe – czy to na dalekiej północy jak mało znane Wyspy Ellesmere’a, czy na gorącym połu-

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

s i e r p i e ń

2 0 1 3


Recenzje dniu jak francuskie Tahiti, amerykańskie Hawaje albo liczne wyspy na Morzu Karaibskim. Jedyne polskie wyspy leżą w Zalewie Szczecińskim, a więc w delcie Odry, co oznacza, że własnych wysp morskich nie mamy. Dlatego tym bardziej powinniśmy się cieszyć z umieszczenia w tej sympatycznej publikacji niedalekiej od polskiego wybrzeża duńskiej wyspy Bornholm, a z wysp, jakie nasi turyści często i licznie odwiedzają wymieńmy jeszcze greckie posiadłości czyli Kretę, Kefalinię i najbardziej malownicze Santorini, albo chorwacki Hvar i mniej znany, ale niezwykle malowniczy archipelag Kornati, składający się z aż stu czterdziestu wysp i wysepek i to niezamieszkałych na stałe, dzięki czemu rozkwita tam roślinność i świat zwierzęcy – „ryby, rozgwiazdy, skorupiaki, a nawet delfiny butlonose – znajdujące pożywienie wśród czerwonych i zielonych alg i na falistych polach trawy morskiej”. Niech żyją więc wakacje, zwłaszcza na najpiękniejszych wyspach świata! (pd) tłum. Ewa Romkowska, Arkady, Warszawa 2013, s. 192, 59 zł, ISBN 978-83-213-4790-5

socjologia Andrzej Zwoliński

Samobójstwo W dwunastu rozdziałach książki autor stara się przedstawić m.in. przyczyny samobójstw i mechanizmy, które nimi kierują, historię samobójstw w dziejach kultury, jak również stosunek filozofów, religii i Kościoła do tego zjawiska. Ponadto Prof. Zwoliński mówi o socjologii i psychologii samobójstwa, samobójstwach wśród dzieci i młodzieży oraz eutanazji. Oddzielne rozdziały poświęca stosunkowi prawodawstwa do samobójstwa, począwszy od Antyku do czasów obecnych, a także o próbach przeciwdziałania samobójstwom. Wedle Światowej Organizacji Zdrowia samobójstwo jest zjawiskiem wielowymiarowym i stanowi rezultat interakcji pomiędzy czynnikami biologicznymi, genetycznymi, psychologicznymi, socjologicznymi i środowiskowymi. Autor przedstawia szczegółowe dane statystyczne tego zjawiska. Bożena Rytel Wydawnictwo WAM, Kraków, 2013, s.272, ISBN978-83-7767-826-8

Religia Kardynał Jorge Bergoglio, rabin Abraham Skórka

W Niebie i na Ziemi

Katolicki kardynał, obecny papież Franciszek, oraz żydowski rabin, rektor Latynoamerykańskiego Seminarium Rabinicznego w Buenos Aires, prowadzą ze sobą dyskusję. Jest rok 2010, a ich rozmowy dotyczą podstawowych, fundamentalnych prawd chrześcijaństwa i judaizmu, jak również tematów trudnych, takich jak związki osób homoseksualnych, seks przedmałżeński, rozwody, celibat czy eutanazja. Wymieniają poglądy na tematy obyczajowe i polityczne, mówią o globalizacji, pieniądzu, ubóstwie, komunizmie i kapitalizmie, konflikcie izraelsko-arabskim, dialogu międzyreligijnym. Dyskutanci często zgadzają się ze sobą, niekiedy prezentują również odmienne opinie. Kardynał jest przeciwnikiem rozwodów, bo taka jest katolicka doktryna kościelna. Z kolei rabin dopuszcza rozstanie małżonków (za listem rozwodowym) powołując się na prawo mojżeszowe. Bergoglio mówiąc o Jezusie nazywa Go Synem Bożym, czego oczywiście rabin nie robi, zaznaczając, że Żydzi nie uznają Jezusa za Syna Bożego. Nie dyskryminuje jednak postaci Chrystusa (w Ewangelii faryzeusze mówili o Nim jako o „zwodzicielu”), ale b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

oddaje mu szacunek słowami: „wiele w ideach i przesłaniu Jezusa jest elementu żydowskiego; w końcu przeniósł On orędzie proroków”. Zgadzają się w wielu (może nawet zbyt wielu) kwestiach, a jedną z nich jest pogląd, stawiający znak równości między ateistą, człowiekiem pewnym, że Bóg nie istnieje, a jego odwrotnością czyli kimś uważającym siebie za bardzo wierzącego, tak bardzo, że jest absolutnie przekonany, iż Bóg istnieje. Zdaniem rozmówców, obie kategorie osób popełniają ten sam grzech pychy, gdyż nieodłącznym elementem prawdziwej wiary są momenty niepewności i zwątpienia, a nie arogancki pewnik: „Bóg jest” lub „Boga nie ma”. Najdłuższym rozdziałem książki jest dyskusja o Holokauście. Skórka formułuje gorzkie zdania pod adresem Piusa XII (i nie tylko), zarzucając mu obojętność na sprawę Żydów. Bergoglio polemizuje przytaczając fakt, że premier Izraela Golda Meir, po śmierci Piusa XII „wysłała list, w którym pisała, że uratował on wielu Żydów”, i dodaje, że „siedzibą nuncjatury w Rzymie jest otoczona parkiem willa, którą ofiarował magnat żydowski w dowód wdzięczności za działania Kościoła na rzecz Żydów. Niektórzy z tych, co przeżyli, przyjechali potem dziękować papieżowi”. W odpowiedzi rabin stwierdza, że można było zrobić więcej, a dodatkowo smuci go fakt, że są ludzie i grupy katolików dążące do kanonizacji papieża okresu wojny. Książka jest ciekawym zestawieniem dwóch systemów wyznaniowych oraz poglądów ich przedstawicieli dotyczących palących problemów współczesnego świata. Pokazuje, że wprawdzie jeszcze ciągle wiele jednych i drugich dzieli, ale również wiele (więcej?) zbliża. Piotr Kitrasiewicz tłum. Marta Szafrańska-Brandt, Znak, Kraków 2013, s. 254, ISBN 978-83-240-2080-5

Kevin i Alex Malarkey

Chłopiec, który wrócił z Nieba Niezwykła historia sześcioletniego chłopca, Alexa Malarkey’a, który jadąc z ojcem samochodem uległ wypadkowi na skutek zderzenia ich auta z innym pojazdem. Alex stracił wtedy przytomność, nie oddychał o własnych siłach, niezdolny był do żadnego ruchu, miał poważne uszkodzenie ścięgna powłoki rdzenia kręgowego, złamaną miednicę i uraz mózgu. Dwa miesiące leżał w śpiączce. Lekarze uważali, że jego szanse na przeżycie są niewielkie. A nawet, gdyby przeżył, pozostawało pytanie o jakość funkcjonowania jego umysłu, ponieważ mózg chłopca został poważnie uszkodzony. Lekarze poinformowali rodziców, że Alex już nigdy do nich nie przemówi. W Szpitalu Dziecięcym w Columbus oprócz opieki medycznej, wątpiącej w przywrócenie życia poszkodowanemu, zbierała się grupa chrześcijan z pastorem, która niemalże nieustannie modliła się o uzdrowienie chłopca. W modlitwach tych uczestniczył także ojciec chłopca, współautor tej książki (mówiącej również o sile ojcowskiej miłości), Kevin Malarkey. Gdy po dwóch miesiącach Alex wybudził się ze śpiączki, miał wiele do powiedzenia o tym wszystkim, co się zdarzyło, o akcji ratunkowej, nieziemskiej muzyce i aniołach oraz o spotkaniu w niebie… Chłopiec jest także współautorem tej książki, będącej bestsellerem „New York Timesa”. Bożena Rytel tłum. Anna Kurzępa, Aetos Media, Wrocław 2013, s. 272, ISBN 978-83-61097-25-9

Robert Kugelmann

Psychologia i katolicyzm Prof. Robert Kugelmann w obszernym kilkusetstronicowym dziele udowadnia, że istnieją szerokie i wielorakie powiązania między psychologią a religią. Rozważania swoje zaczyna od psychologii nowoczesnej, pokazuje funkcjonowanie spirytualizmu, psychoanalizy czy psychologii humanistycznej w kontekście religii, ze szczególnym uwzględnieniem katolicyzmu. Dużo miejsca autor poświęca granicom i relacjom psychologii i religii. Patrzy na nie z perspektywy historycznej i krytycznej, za•

k s i ą ż k i

s i e r p i e ń

2 0 1 3

43


Recenzje trzymując się przy zagadnieniach wspólnych, takich jak osoba czy dusza. Autor przyznaje, że pojęcie duszy jest wciąż w psychologii kategorią marginalną, a dusza nie może stać się obiektem psychologicznym. „Pojęcie duszy rozumiane jako horyzont – stwierdza – przypomina nam o tym, że w swej pracy psycholog wkracza czasem na teren należący do kogoś innego, a zwłaszcza na teren Kościoła i jego dwutysięcznej tradycji. Przypomina nam też, że ku temu właśnie horyzontowi powinniśmy zmierzać”. (br) tłum. Marek Chojnacki, Wydawnictwo WAM, Kraków 2013, s. 684,

Stanisław Biel SJ

Duchowa pielgrzymka śladami Apostołów Pawła i Jana

Po „Duchowej pielgrzymce do Ziemi Świętej” i „Duchowej pielgrzymce do Santiago de Compostela” Wydawnictwo WAM wydało kolejną pozycję z tej serii. Tym razem o podróży do Azji Mniejszej śladami Apostołów Pawła i Jana. Autor, Stanisław Biel SJ, prowadzi czytelnika od Stambułu przez Ankarę, Kapadocję, góry Taurus, wybrzeża mórz: Śródziemnego, Egejskiego i Marmara, cieśninę Dardanele i Bosfor. Ukazuje starożytne i uświęcone czcigodną tradycją miejsca, a także nowoczesne aglomeracje miejskie. Czytelnik przebywa więc niezwykłą podróż; na styku kultury orientalnej i zachodniej, islamu i chrześcijaństwa. Na książkę składają się 23 refleksje z trasy pielgrzymkowej oraz bogaty materiał ilustracyjny w postaci kolorowych fotografii różnorodnych zabytków, budowli i krajobrazu. Pokonujemy z autorem 3100 kilometrów, modląc się m.in. w domu Maryi i przy grobach Apostołów, nawiedzamy Kościoły Apokalipsy i grób założyciela bractwa derwiszów. Zaiste niezwykła to podróż. (br) Wydawnictwo WAM, Kraków 2013 , s.126, ISBN 978-83-7767-882-4

Historia Emma Larkin

Spustoszenie W 2008 roku mieszkańców Birmy dotknęła wielka żywiołowa katastrofa. Przez kraj przeszedł niszczący huragan, odbierając życie ponad 130 tysiącom osób i pozbawiając dachu nad głową około 1,5 miliona ludzi. Obraz spustoszonej Birmy to punkt wyjścia dla książki Emmy Larkin, która stara się nakreślić portret państwa rządzonego przez okrutny reżim junty wojskowej. Birma przez ponad 50 lat była krajem pozbawionym wolności słowa. Zabronione były protesty i zgromadzenia, mordowano przeciwników politycznych i mnichów, którzy masowo sprzeciwiali się władzy. Niejako z ukrycia, unikając wystąpień publicznych, za wszystkie sznurki w kraju pociągał przywódca wojskowy Than Shwe. Po kataklizmie cyklonu władza robi wszystko, aby część kraju niedotknięta katastrofą oraz opinia międzynarodowa nie dowiedziały się o rozmiarach tragedii. Główna gazeta w kraju pisze o skutecznej interwencji władz i szybkim podniesieniu się państwa ze zniszczeń. W telewizji pokazywane są birmańskie wioski potiomkinowskie – sztucznie stworzone osady, przez które przejeżdża głowa państwa, wizytując obdarowane pomocą rządową i zadowolone ofiary kataklizmu. Spreparowany obraz nie pokrywa się z rzeczywistością. Tysiące ludzi umiera czekając na pomoc, która nie nadejdzie. Krzyk ofiar przykrywa świat wymyślony, stworzony przez juntę, która omamiona strachem przed ewentualną interwencją z zewnątrz, zabrania wjazdu do kraju przedstawicielom organizacji humanitarnych z całego świata. Książka Larkin to dowód dziennikarskiej rzetelności, dzięki której świat ma szanse dowiedzieć się jak wyglądała tuszowana przez reżim, tragiczna sytuacja Birmy u progu XXI wieku zanim w 2011 roku głową państwa po raz pierwszy został tam cywilny prezydent. To opowieść o braku bezpieczeństwa i wolności, o życiu b i b l i o t e k a

a n a l i z

tłum. Agnieszka Nowakowska, Czarne, Wołowiec 2013, s. 248, ISBN 978-83-7536-525-2

J.E.Kaufamnn, Robert M. Jurga

Twierdza Europa

ISBN 978-83-7767-804-6

44

w strachu i ciągłym przeczuciu nadchodzącej kulminacji zła. To także hołd złożony ofiarom żywiołu i zbrodni dygnitarzy. Próba odkłamania najnowszej historii Birmy z jej jedynej dostępnej, propagandowej wersji. Angelina Kussy

Wydaje się wprost niewiarygodne, jak gęsto w XIX i w pierwszej połowie XX wieku zabudowywano kraje europejskie wojskowymi fortyfikacjami. Apogeum tych działań nastąpiło przed i w trakcie największej wojny, dlatego książka nosi podtytuł „Europejskie fortyfikacje II wojny światowej”. Ich najbardziej znanym symbolem była Linia Maginota, która miała bronić Francję przed niemiecką agresją, jednak wojska hitlerowskie zdradziecko, ale skutecznie obeszły ją przez terytorium Belgii. Na naszym terenie zasłynął Odcinek Ufortyfikowany Wizna, broniony przez żołnierzy bohaterskiego kpt. Władysława Raginisa, który – jak czytamy – „odmówił poddania się i popełnił samobójstwo, wysadzając się w powietrze wraz ze schronem dowodzenia”, czym przeszedł do historii, a niedawno również i do popkultury, gdy szwedzki zespół metalowy Sabaton wylansował utwór zatytułowany „40:1”, a u nas ukazał się komiks opiewający to wydarzenie. Książka jest dziełem dwóch autorów: amerykańskiego znawcy fortyfikacji i – co jest dla nas szczególnym ewenementem – polskiego badacza ich historii, autora licznych książek, a także znakomitego ilustratora, którego prace ukazywały się w wielu publikacjach na całym świecie. Na szczęście dzisiaj niemal wszystkie ujęte w książce umocnienia – od Atlantyku po Ural, nie pomijając nawet krajów neutralnych w trakcie II wojny światowej jak Szwecja, a nawet niezbyt zagrożona Szwajcaria – stanowią zabytki inżynierii i pomniki myśli wojskowej, a nie służą do celów, dla jakich powstały. Liczna jest obecnie grupa miłośników tego rodzaju budowli i ich eksploratorów, dla których książka ta jest bezcennym przewodnikiem i nieocenioną encyklopedią. (pd) tłum. Sławomir Kędzierski, Rebis, Poznań 2013, s. 635, 59,90 zł, ISBN 978-83-7818-433-1

Denise Kiernan

Dziewczyny atomowe Autentyczna historia pięknych, młodych kobiet, które przyjechały z odległych zakątków Ameryki do pracy w mieście, którego nie było na mapach. Niczego nieświadome stały się uczestniczkami jednej z największych i najważniejszych operacji XX wieku. Celem projektu Manhattan, rozpoczętego jesienią roku 1942, było stworzenie bomby atomowej. Bohaterki książki pewnego dnia wsiadły do pociągu i bez poznania szczegółów zostały zawiezione w Appalachy, gdzie na potrzeby tej ściśle tajnej operacji powstało miasteczko zwane „placówką X”. Znajdowała się ona w Oak Rigde w stanie Tennessee. Stworzono tam kompleks wojskowy, osadę pod specjalnym nadzorem, w którym tytułowe bohaterki pracowały nad wzbogaceniem uranu. Co było niezbędne do wyprodukowania broni masowego rażenia zupełnie nowej generacji, gwarantującej wojenne zwycięstwo. Bohaterki tej dokumentalnej prozy: Celia, Tonia, Jane, Kattie, Virginia i szereg innych wspominają po latach ten – de facto pierwszy – epizod ich dorosłego życia. Opowiadają o tym jak o pilnie strzeżonym sekrecie, którego przez dekady nie wolno im było ujawniać. Poznajemy okoliczności, w jakich powstały bomby atomowe. A ponieważ dwie z nich zrzucono u schyłku II wojny światowej na Hiroshimę i Nagasaki kobiety czują się współodpowiedzialne za tę hekatombę. (to-rt) tłum. Mariusz Gądek, Wydawnictwo Otwarte, Kraków 2013, s. 440, ISBN 978-83-7515-158-9

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

s i e r p i e ń

2 0 1 3


Recenzje film

Rozmowa z Piotrem Piotrowskim

33 sceny topless

Piotr Piotrowski

07 zgłasza się

fot. Natalia Rybakowska

–  Słyszałem, że do roli Sławomira Borewicza aspirował Karol Strasburger – może warto było to zweryfikować, zwłaszcza, że grał szwarccharaktera w „Skoku śmierci”. Swoją drogą, chyba się nie obraził, że w pana poprzedniej książce zabrakło „Polskich dróg”? –  Do dziś biję się w piersi, że w „Kultowych serialach” nie znalazło się miejsce dla „Polskich dróg”. Pomysł na książkę wyszedł z wydawnictwa, które miało pewien wpływ na listę opisanych w niej seriali. „Polskie drogi” to wspaniały serial, choć go… nie lubię. Nie podoba mi się w nim postać głównego bohatera i martyrologiczne zakończenie. Pewien doświadczony scenarzysta seriali powiedział kiedyś słowa, które zapamiętałem na zawsze: „Widz inwestuje swój czas w oglądanie serialu i należy mu się nagroda”. Śmierć bohaterów nią nie jest. Nie wiem, czy Karolowi Strasburgerowi oferowano rolę w „07”. Przymierzano do niej wielu kandydatów. Krzysztof Szmagier mówił w tym kontekście o Janie Englercie, Piotrze Fronczewskim, a zwłaszcza Krzysztofie Chamcu… –  Zanim Bronisław Cieślak wcielił się w aroganckiego playboya z MO, wystąpił w „Znakach szczególnych”, ale na ekranie wcześniej pojawił się ten pierwszy serial… –  „Znaki szczególne” padły ofiarą małego spisku zawiązanego w telewizji i produkcji serialu „07 zgłoś się”. Decydenci uczynili wszystko, by ich premiera odbyła się po emisji pierwszej serii „07…”. Chodziło o to, żeby Cieślak pojawił się po raz pierwszy na ekranie w roli Borewicza, a nie inżyniera Zawady. Spiskowcy osiągnęli cel, ale Romanowi Załuskiemu, reżyserowi „Znaków szczególnych” wyrządzono krzywdę. Natomiast ja mam satysfakcję, że o tej sprawie nawet Bronisław Cieślak dowiedział się dopiero z mojej książki, którą czytał –  z przyjemnością –  jeszcze przed publikacją. –  Z czego pańskim zdaniem wynika ponadczasowa popularność tego serialu? –  Ba, to jest pytanie, na które powinni odpowiedzieć badacze kultury popularnej i socjologowie. Fenomen dużej oglądalności seriali sprzed 40-50 lat jest wciąż niedostatecznie zbadany. Moim zdaniem to porządnie zrobiony serial, w realizację którego zaangażowano nieporównywalne dziś siły i środki. Nie bez kozery drugim reżyserem „07” był przy wielu odcinkach Kazimierz Tarnas, który został ściągnięty do tej produkcji po trzech latach doświadczeń na planie „Nocy i dni”. Próbowaliśmy z Jerzym Dziewulskim policzyć, ile dziś kosztowałby odcinek „Biletu do Frankfurtu”, ze słynnymi scenami odbijania samolotu z rąk terrorystów. Wyszły jakieś miliony. Żadna stacja telewizyjna w Polsce nie wyłożyłaby dziś takich pieniędzy na odcinek serialu. –  33 sceny topless to na pewno był i jest magnes filmu. Zwłaszcza, że biusty prezentowały urodziwe aktorki. –  Proszę zauważyć, jak się uwsteczniliśmy przez ostatnie kilkadziesiąt lat: kiedyś tak zwane rozbierane sceny pokazywano w telewizji po godzinie dwudziestej, dziś wolno robić to tylko w nocy. –  Istotną rolę na planie odgrywała „Kozieniówka”… –  Produkujący tę znakomitą nalewkę Zdzisław Kozień woził ją ze sobą w teczce i od czasu do czasu pobudzał się kieliszeczkiem. Częstował również niektóre osoby z planu, co traktowano jako duże wyróżnienie. Rozmawiał Tomasz Z. Z apert

Scenariusz najsławniejszego polskiego serialu kryminalnego wszechczasów dyskontował prozę zamieszczaną w popularnej w latach 70. ubiegłego stulecia serii wydawniczej „Ewa wzywa 07”. Krzysztof Szmagier wykorzystał teksty klasyków rodzimej literatury sensacyjnej: Jerzego Edigeya, Zygmunta Zeydlera-Zborowskiego, Heleny Sekuły, Anny Kłodzińskiej… W gronie autorów literackich pierwowzorów widnieje także nazwisko pisarza wyższej gildii – Jerzego Gierałtowskiego. Zwracają uwagę enigmatyczne personalia: Marcin Dor, Adrian Czobot, Adam Hauert. Pod pierwszym z nich kryje się Aleksander Minkowski, drugi posłużył tandemowi Minkowski – płk Władysław Krupka (oficer MO, współtwórca komiksu o przygodach kapitana Żbika), trzeci maskuje redaktora Jerzego Iwaszkiewicza. Solidnie udokumentowane – głównie na podstawie rozmów z ludźmi z obsady realizatorsko-aktorskiej – dzieje serialu z Bronisławem Cieślakiem w roli wiodącej autor uzupełnia lapidarnymi przerywnikami przypominającymi rzeczywistość, w jakiej film powstawał. Smaczkiem jest nowela Piotra Piotrowskiego pt. „Londyńska misja Borewicza” – próba rekonstrukcji wydarzeń z udziałem tytułowego bohatera, poprzedzających pojawienie się go w pierwszym odcinku serialu, którego czarowi ulegają kolejne generacje Polaków. (to-rt) Prószyński i S-ka, Warszawa 2013, s. 264, ISBN 978-83-7839-526-3

kulinaria Łukasz Łuczaj

Dzika kuchnia Współczesna kuchnia jest pełna zadziwień, nowych, zaskakujących smaków i oryginalnych połączeń. Aby urozmaicić menu sięga się po dawne, zapomniane krajowe receptury, ale też po niespotykane w naszej szerokości geograficznej produkty. Nasze kuchnie zapełniają się nowinkami z importu i w ten sposób tworzy się nowa jakość na styku polskiej kuchni z nowościami ze świata. Wydawałoby się, że nie ma już wiele do odkrycia, zadziwienia. Tymczasem Łukasz Łuczaj odsłania niezwykłą moc prostoty. Zaprasza do swego stołu, na którym królują dziko rosnące rośliny jadalne. Zdziwicie się Państwo, ileż to smakołyków znaleźć można na polskich łąkach i w lasach. I co można z nich wyczarować. Sałatkę z koniczyny, pizzę z koniczyną, liście babki smażone po chińsku, kawę z żołędzi, wino z kwiatów mniszka – to tylko niewielki ułamek propozycji dań, które proponuje jeden z czołowych badaczy dzikich roślin jadalnych w swojej książce. To wielce inspirująca i pasjonująca lektura. Każda z blisko 80 roślin została dokładnie opisana, łącznie z odwołaniami do nazw ludowych, przykładami dawnych zastosowań, informacjami o właściwościach farmakologicznych i ewentualnych zagrożeniach. Każdej roślinie towarzyszą przynajmniej dwie propozycje dań. Opisy poprzetykane są refleksyjnymi tekstami autora na temat natury. W stan lekkiego oszołomienia wprawia również warstwa graficzna publikacji, barwne, znakomitej jakości zdjęcia samych roślin, potraw i oczywiście autora w pięknych okolicznościach przyrody. Pora szerzej otworzyć kuchnię na nowinki z pól i łąk. (et) Nasza Księgarnia, Warszawa 2013, s. 320, 64,90 zł, ISBN 978-83-10-12378-7

Gino D`Acampo

Smaczna i zdrowa kuchnia włoska Podtytuł książki brzmi dieta dolce. Uwielbiam dolce, zwłaszcza w oryginalnym włoskim wykonaniu. Ale dieta dolce? Nie, to nie możliwe. Jakoś b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

s i e r p i e ń

2 0 1 3

45


Recenzje trudno mi uwierzyć w odchudzającą moc przepisów Gino D`Acampo, nawet w połączeniu z ćwiczeniami trenerki Nicki Waterman, ale jedno wiem, są zdrowe i więcej przyniosą pożytku niż nasza polska kuchnia. Istnieje bowiem teoria, wg której w Polsce powinno jadać się jedynie polskie, regionalne produkty, potrawy sporządzone z lokalnych płodów rolnych. Tymczasem nawet pomidor nie jest rdzennie polską rośliną, o uwielbianej przez Polaków herbacie nie wspomnę. Jedna z orędowniczek tezy i tradycyjnych krajowych specjałów zadziwiająco miała potrzebę odchudzania się, na łamach wysokonakładowego pisma. Włoski omlet z pomidorami koktajlowymi i parmezanem, sałatka pomarańczowa z czekoladą i granatem, homar z cytryną i oliwą, steki w płonącym sosie z brandy. Nie wiem jak Państwo, ale ja czuję się zachęcona. Z przyjemnością zamieniam smalec czy bezsmakowy olej rzepakowy na pachnącą oliwę, śledzie na kalmary, paluszki rybne na pieczoną barwenę z tymiankiem i białym winem. A już spieszę wyjaśnić, że dieta dolce polega na zmniejszeniu porcji tłustych składników, eliminacji czerwonego mięsa na rzecz ryb i owoców morza oraz na zwiększeniu ruchu. I korzystaniu z przyjemności życia. W książce, na zachętę, mnóstwo barwnych zdjęć. (et) tłum. Barbara Grabska-Siwek, G+J, Warszawa 2013, s. 192, ISBN 978-83-7778-484-6

Annia Ciezadlo

Dzień miodu „Nawet najzwyklejszy obiad ma za sobą bogatą historię, złożoną gospodarkę i kulturę. Poprzez jedzenie można się dowiedzieć o kraju i jego mieszkańcach tyle, ile nigdy nie dowiemy się na przykład z wiadomości telewizyjnych. Jedzenie łączy ludzi”. Z takiego założenia wychodzi autorka i dzieli się z nami wspomnieniami ze swojego życia. Opowiada, jak wyglądała jej młodość, jak poznała swego przyszłego męża, Libańczyka Mohamada, i jak wyglądała ich wspólna podróż do Bagdadu i Bejrutu. Swoją historię, osoby i miejsca, jakie poznała, ukazuje przez pryzmat spożywanych posiłków, które to opisuje bardzo plastycznie, wymieniając ich składniki, sposób przygotowania i podania. I tak lokalne potrawy mieszają się z ludzkimi losami, z historią narodu i bieżącymi wydarzeniami. To bardzo oryginalna i interesująca mieszanka, dzięki której Bliski Wschód staje się nam rzeczywiście bliższy, a lektura jest wspaniałą ucztą literacką i nie tylko. Autorka zadbała bowiem o przepisy kulinarne, np. na fattusz, czyli lewatyńską sałatkę z chleba czy tabsi badindżan – potrawkę z bakłażana. Książki dziennikarki Annii Ciezadlo nie czyta się jednym tchem, bo nie należy do tych z gatunku utworów akcji. Smakuje się ją powoli, bo zdarzenia, które relacjonuje autorka są trudne i bolesne. Okazuje się jednak, na szczęście, że dramat wojny można przezwyciężyć dzięki zwykłym-niezwykłym ludzkim gestom miłości i gościnności. Polecam gorąco wszystkim tym, którzy lubią poznawać kulturę i historię innych państw oraz mają ochotę na prawdziwie oryginalną kuchnię arabską. (ap) tłum. Dominika Cieśla-Szymańska, Świat Książki, Warszawa 2012, s. 481, ISBN 978-83-273-0085-0

Vesanto Melina, Brenda Davis

Zostać wegetarianinem Jest to poradnik zarówno dla początkujących, jak i tych już bardziej zaawansowanych, którzy chcą dowiedzieć się czegoś więcej na temat wegetarianizmu. Obie autorki są licencjowanymi dietetyczkami, dlatego zapewniają, że ten rodzaj diety jest bezpieczny, a także dzięki niej możemy poprawić swój stan zdrowia, zarówno fizyczny, jak i psychiczny. W poradniku znajdujemy informacje na temat typów wegetarianizmu, wpływie diety wegetariańskiej na choroby oraz w jakich produktach znajdują się dane związki odżywcze, witaminy i minerały. Obalone zostały tu również negatywne opinie na temat wegetarianizmu, takie jak większa częstotliwość występowania anemii czy niedobór witaminy B12. Oprócz tego otrzymamy porady jak odżywiać się w czasie ciąży, a także co powinno jeść nasze dorastające 46

b i b l i o t e k a

a n a l i z

dziecko, aby prawidłowo się rozwijać. Na końcu możemy się zapoznać z przepisami kulinarnymi. „Zostań wegetarianinem” to doskonałe i wyczerpujące kompendium wiedzy na temat wegetarianizmu. Dzięki temu poradnikowi można zaplanować zdrową i zbilansowaną dietę na każdym etapie życia. W swojej biblioteczce powinien go mieć każdy. Początkujący wegetarianin znajdzie w nim mnóstwo praktycznych informacji, natomiast bardziej zaawansowany miłośnik diety warzywnej będzie mógł pogłębić swoją wiedzę. (bk) tłum. Irena Moszczyńska-Jaicka, Wydawnictwo Harmonia, Gdańsk 2013, s. 408, ISBN 978-83-7744-028-5

komiks Rene Goscinny, Albert Uderzo

Asteriks. 18. Laury Cezara I oto półmetek trzeciej edycji. W Polsce komiksom to się nie zdarza. A przynajmniej w ostatnich latach. Dwaj dzielni Gallowie Asterix i Obelix trafiają do Rzymu. Mają stamtąd przywieźć – bagatela! – tytułowy laur cezara. Dlaczego, po co i jak, można przekonać się podczas nieodmiennie przyjemnej lektury. Ale tak naprawdę to jedynie kolejny pretekst, aby udowodnić wyższość sprytu Gallów, pogwizdać sobie równo na całą rzymską potęgę, no i złoić znów komuś skórę. Wszak „głupi ci Rzymianie”, nieprawdaż? Przy całym humorze, którego potężną dawkę serwują autorzy nie wolno pominąć zauważalnej wyraźnie dydaktyki. Twórcy Asteriksa „ucząc bawią, bawią ucząc”, bo choć cała historia skończy się dobrze, da sporo do myślenia. Rodzinne współzawodnictwo i scysje, życiowe priorytety i wartości… Goscinny i Uderzo dotykają ważkich kwestii, których można oczywiście nie zauważyć! Tyle że wówczas lektura kolejnych tomów przygód Asteriksa przypominać będzie żucie starej gumy… Głębsze odczytania tej klasycznej serii autorzy pozostawiają wnikliwości czytelnika. (ton) tłum. Jolanta Sztuzyńska, Egmont Polska, Warszawa 2013, s. 44, ISBN 978-83-237-6128-0

Joe Sacco

Strefa bezpieczeństwa Goražde Książka stworzona przez Sacco nazwana została „reportażem komiksowym” i termin ten świetnie definiuje jej zawartość. Nie jest to opowieść typowo narracyjna, a relacja autora z czterokrotnych odwiedzin w tytułowej strefie w latach 1995 i 1996. Aby jednak wprowadzić czytelnika w kontekst, pozwolić mu lepiej zrozumieć omawiane sprawy, Sacco często zabiera go w retrospektywną podróż wstecz – od czasów II wojny światowej począwszy, przez dyktaturę Tito, po konflikty i walki lat dziewięćdziesiątych. Uwypuklanie okrucieństw wojny, niejako zdumienie nimi, to cecha charakterystyczna komiksów zza oceanu. Jednak Sacco nie koncentruje się na walkach, ani nawet na wielkiej polityce, która tu stanowi tylko tło. Bardziej interesuje go zwyczajne życie toczone w absolutnie niezwyczajnych okolicznościach. Zbiera i relacjonuje głosy ludzi, którzy musieli przetrwać trzy i pół roku w strachu i niedostatku, praktycznie odcięci od świata, ze świadomością nieuchronności swego losu; tego, że każdego dnia mogą zostać zmiecieni z powierzchni ziemi. Autor zdumiewa się bezsilnością ONZ-owskich misji pokojowych. Podobnie ukazuje rolę mediów – wpadających i wypadających do Goražde po bieżącą sensację. Stara się jednak trzymać wyraźny dystans do opisywanych i wyrysowywanych faktów, podobnie zresztą jak do siebie samego. Nie jest rzecz jasna w żaden sposób obiektywny – relacjonuje sytuację i bieg zdarzeń wyłącznie z punktu widzenia bośniackich muzułmanów. Dlatego, mimo że komiks wielokrotnie nagradzano, a końcówka tchnie optymizmem, warto pamiętać, że to nie cała prawda o Bałkanach. Natomiast na pewno ważna cegiełka do jej zrozumienia. (ton) tłum. Michał Chaciński, Marek Cieślik, Mroja Press, s. 240, 99,90 zł, ISBN 978-83-63963-03-3

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

s i e r p i e ń

2 0 1 3


Recenzje jak rozłożyć namiot, zrobić węzeł zwany ósemką oraz węzeł ratowniczy, itd. Ta z pozoru prozaiczna strona życia jest bardzo ważna m.in. w praktyce codziennych obowiązków w domu i szkole, na kolonii czy obozie. A więc do dzieła! (br)

Audio Vincent V. Severski

tłum. Karolina Tudruj, Jedność, Kielce 2013, s. 128, ISBN 978-83-7660 -588 -3

Nielegalni

Pod pseudonimem Severski ukrywa się były oficer polskiego wywiadu, który w swoich książkach znakomicie przedstawia techniki współczesnej pracy wywiadowczej – ABW i nie tylko, także agencji: Rosji, Białorusi, Szwecji czy Wielkiej Brytanii. Zdarzenia prezentuje w szerokim ujęciu historycznym i politycznym. W powieści „Nielegalni” pokazuje zasady pracy tzw. nielegałów, agentów przez lata działających na terenie innego kraju, zalegalizowanych jako jego obywatele. W nielegałach specjalizowała się Rosja i ZSRR, ale ma ich też polski wywiad – jak wynika z powieści Severskiego, choćby na terenie Białorusi czy Ukrainy. Prowadzą oni niebezpieczną grę i żyją w ciągłym strachu przed dekonspiracją. W „Nielegalnych” śledzimy losy polskiego nielegała na Białorusi i rosyjskiego w Szwecji, ale wątków jest więcej, Rosjanie mają swojego szpiega w IPN, Anglicy na Kremlu, jest też zakonspirowany Polak w Al-Kaidzie, choć to wątek zupełnie poboczny. Wydana w formie audiobooka książka jest rewelacyjnie czytana przez Krzysztofa Gosztyłę, obecnie chyba jednego z trzech najlepszych lektorów audiobooków. A całość zajmuje ponad 30 godzin. (ł) Czarna Owca / Fonopolis, Warszawa 2013, 49,90 zł, ISBN 978-83-7554-416-9

Serena Dei

Piraci

Idealna pozycja dla miłośników przygód i mocnych wrażeń, a szczególnie dla tych, których zachwyciła powieść Roberta Luisa Stevensona „Wyspa skarbów” oraz film „Piraci z Karaibów”, a ulubionym bohaterem z „Piotrusia Pana” był Hak, kapitan pirackiego okrętu „Wesoły Roger”. Książka Sereny Dei to prawdziwa skarbnica wiedzy o piratach, którzy sieli i wciąż sieją postrach na morzach. Czytelnik stanie oko w oko z Czarnobrodym, Czarnym Bartem, piękną Anne Bonny. Pozna broń, jakiej używano podczas napadów na statki, nauczy się rozróżniać rodzaje okrętów i węzły marynarskie i dowie się o dwóch największych miłościach piratów – grogu i dublonach. 90 stron fascynujących informacji, których dopełnieniem są zachwycające, bardzo realistyczne, poruszające wyobraźnię ilustracje Michaela Grieco. Publikacja pięknie wydana, w twardej oprawie, doskonale nadaje się na prezent. (et) tłum. Zofia Pająk, Jedność, Kielce 2013, s. 96, 39,90 zł, ISBN 978-83-7660-590-6

Dla dzieci i młodzieży Idziemy do zoo

Fałszywy książę

Lew i antylopa, wielbłąd i foka, kangur, jeleń, surykatka. Gdzie można spotkać te wszystkie zwierzęta w jednym miejscu? Oczywiście w ogrodzie zoologicznym. Tylko tam można obserwować je na żywo, przyjrzeć się, jak jedzą obiad, niemal poczuć ich oddech, a już na pewno usłyszeć wydawane dźwięki. O wiele jednak ciekawiej może przebiegać wizyta w zoo, gdy zasięgniemy nieco informacji o jej mieszkańcach. Ci najpopularniejsi lokatorzy zwierzyńca spotkali się wspólnie na stronach dość oryginalnego przewodnika. Barwnie wydana publikacja przybliża sylwetki blisko 40 zwierząt, począwszy od ich wielkości, wagi, rodzaju pożywienia i miejscu występowania w naturze, po rozmaite ciekawostki i charakterystyczne zachowania. Czytamy m.in. że szop pracz lubi zanurzać jedzenie w wodzie, a pióra flamingów są różowe dzięki spożywanym przez nie czerwonym rakom. Każdemu opisowi towarzyszy kolorowa fotografia. Książeczka ma poręczny format, warto zapakować ją do dziecięcego plecaka przed wyprawą do zoo. Przewodnik ukazał się pod patronatem Warszawskiego Ogrodu Zoologicznego, a rekomenduje go sam dyrektor placówki dr Andrzej G. Kruszewicz. (et) tłum. Ewa Martyna, Jedność, Kielce 2013, s. 80, 29,90 zł, ISBN 978-83-7660-567-8

„Znałem wszystkie reguły, ale reguły nie znały mnie” – ten właśnie cytat z piosenki „Guaranteed” Eddiego Veddera, wokalisty zespołu Pearl Jam, zainspirował amerykańską pisarkę do napisania powieści o czternastoletnim chłopcu. Pamiętajcie o tych słowach gdy będziecie czytać „Fałszywego księcia”. Zazdroszczę wszystkim, którzy są jeszcze przed lekturą tej przewrotnej i zabawnej opowiastki. To jedna z najciekawszych, porywających i intrygujących książek przygodowych dla nastoletnich czytelników, jaką czytałam w ostatnim półroczu. Kapitalna intryga, błyskawiczne tempo, wyrazisty, charyzmatyczny bohater – to wszystko sprawa, że trudno oderwać się od lektury. Źle się dzieje w królestwie Carthyi, panuje bezkrólewie. Sytuację wykorzystuje arystokrata Conner. Ucieka się do mistyfikacji, planuje w ukryciu przeszkolić sierotę, by po dwóch tygodniach pokazać go światu, jako zagubionego przed laty następcę tronu. Jego wybór pada na Sage’a i trzech innych chłopców. To jeden z nich ma być fałszywym księciem. Kłamstwo goni kłamstwo, fikcja goni fikcję, czytelnik gubi się w domysłach, nie jest w stanie przewidzieć kolejnego tropu. Ale gorąco kibicuje Sage’owi. (et) tłum. Janusz Ochab, Egmont, Warszawa 2013, s. 390, ISBN 978-83-237-5263-9

Martin Oliver

To nie draka! Oficyna Jedność przygotowała interesującą pozycję o wszystkim, co powinien wiedzieć każdy chłopak przy wykonywaniu codziennych czynności. Jest to więc książka praktyczna, ułatwiająca życie zarówno temu, kto pragnie uczyć się posiadać lub już posiadł umiejętności, o których tu mowa, jak i jego otoczeniu. Jeśli jesteś chłopcem około dziesiątego roku życia i nie wiesz, jak stawić czoła codziennym obowiązkom, to ta książka jest właśnie dla ciebie. Odkryjesz dzięki niej przyjemność bycia samodzielnym, satysfakcję z radzenia sobie w nagłych wypadkach, radość z usmażenia naleśników, czy z usunięcia atramentowych plam z twojej ulubionej koszuli. Z tego poradnika dowiesz się również: jak możesz umyć okno, sortować śmieci, składać ubrania, napisać list z podziękowaniami, usunąć brzydki zapach z butów. Ponadto nauczysz się, b i b l i o t e k a

Jennifer A. Nielsen

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

Sven Nordqvist

Findus się wyprowadza Opowiadanie to powstało w 1990 roku dla potrzeb sztokholmskiego teatru Teater Resenar. Książka powstała z kolei na podstawie scenariusza teatralnego. Jestem bardzo, ale to bardzo ciekawa jak duet Findus i Petson zaprezentował się na scenie. Sven Nordqvist przedstawia w nietuzinkowy sposób przyjaźń człowieka z kotem, kota z człowiekiem. Dwójka sympatycznych bohaterów ze skandynawskiej prowincji (i nieodłączne kury) od kilku lat niezmiennie rozbawia polskich czytelników do łez. Findus uwielbia dokazywać, ale tym razem przesadził. Otrzymał ultimatum – albo przestaje o 4 rano skakać na łóżku, albo się wyprowadza. Przewrotne zwierzę wybiera drugą opcję. Przeprowadza się… do •

k s i ą ż k i

s i e r p i e ń

2 0 1 3

47


Recenzje starego wychodka. Staruszek Petson zaadoptował odpowiednio przybytek, w centralnym miejscu znalazło się oczywiście łóżko, by można było skakać w wybranym przez siebie czasie. Jak skończyła się ta przeprowadzka nie powiem, ale nie będzie żadną tajemnicą, gdy zdradzę, że jak zawsze na czytelnika czeka mnóstwo dobrej zabawy, bo Sven Nordqvist jest tak samo wyśmienitym autorem, co ilustratorem. Jego wyobraźnia i pomysłowość zdają się nie mieć granic. (et) tłum. Magdalena Landowska, Media Rodzina, Poznań 2013, s. 32, 23,90 zł, ISBN 978-83-7278-842-9

prawo i gospodarka Zeszyty Naukowe UJ. Prace z prawa własności intelektualnej. Zeszyt 1 (119) 2013 Ukazujące się od lat 70. „Zeszyty Naukowe UJ. Prace z prawa własności intelektualnej” to podstawowe czasopismo zawierające artykuły naukowe z zakresu prawa własności intelektualnej, w tym przede wszystkim prawa autorskiego oraz prawa własności przemysłowej. W pierwszym tegorocznym numerze kwartalnika znalazło się sześć artykułów: Krystyny Szczepanowskiej-Kozłowskiej „Swoboda wypowiedzi a prawo ochronne na znak towarowy”, Krzysztofa Felchnera „Re-use utworu (bazy danych)”, Joanny Uchańskiej „Relacje ochrony sui generis różnorodności biologicznej do ochrony patentowej”, Agnieszki Kotas „Prawo do wizerunku w prawie hiszpańskim i prawie polskim – wybrane zagadnienia”, Ewy Molendy-Kropielnickiej „Cloud Computing – zagadnienia prawne”, Marleny Jankowskiej „Conference Summary 1st Göttingen International Research Forum on Law and ICT/IP”. (jh) Wolters Kluwer, Uniwersytet Jagielloński, Warszawa 2013, s. 156, 85,05 zł, ISSN 0137-236X

Stefan Jaworski

Metodyka pracy adwokata w sprawach karnych Przystępnie napisana publikacja mająca na celu całościową prezentację praktycznych zagadnień związanych z podejmowaniem przez pełnomocnika zawodowego funkcji obrońcy oskarżonego bądź pełnomocnika oskarżyciela posiłkowego. Książkę podzielono na dwie części – pierwsza to praktyczny komentarz do zagadnień proceduralnych, druga – wybór wzorów pism procesowych w sprawach karnych. Autor jest praktykiem – adwokatem prowadzącym kancelarię adwokacką w Warszawie, specjalizującym się w sporach sądowych z zakresu prawa karnego i cywilnego, ma na swoim koncie liczne publikacje. Książka ukazała się w nowym cyklu „Metodyki Becka”, obejmującym praktyczne publikacje zarówno z zakresu prawa materialnego, jak i funkcjonowania procedur sądowych. (jh) C.H. Beck, Warszawa 2013, s. 350, 149 zł, ISBN 978-83-255-4995-4

Helena Ciepła, Rafał Sarbiński, Katarzyna Sobczyk-Sarbińska

Roszczenia przysługujące byłym właścicielom tzw. gruntów warszawskich

Problematyka odzyskiwania tzw. gruntów warszawskich, mieszcząca się w pojęciu małej reprywatyzacji, to temat modny. W trwającym już od lat oczekiwaniu na rozwiązania prawne w tym zakresie byli właściciele nieruchomości położonych na terenie Warszawy, a częściej ich spadkobiercy, byli właściciele bądź ich następcy prawni, korzystając z drogi administracyjnej i sądowej, próbują na własną rękę dochodzić swoich roszczeń – czy to o zwrot nieruchomości czy o odszkodowanie. Omawiane opracowanie autorstwa trójki prawników-praktyków, specjalistów prawa cywilnego, to kompleksowe podejście do tematyki gruntów warszawskich. Autorzy analizują poszczególne regulacje tzw. dekretu Bieruta, czyli dekretu z 26 października 1945 roku o własności i użytkowaniu gruntów na obszarze m.st. Warszawy, wyjaśniając istotę dochodzenia tzw. roszczeń dekretowych. Liczne odniesienia do orzeczeń sądów warszawskich nadają publikacji wymiar praktyczny. Pozycja ukazała się w cyklu „Biblioteka Sądowa”. Joanna Hetman Wolters Kluwer, Warszawa 2013, s. 344, 149 zł, ISBN 978-83-264-4227-8

Rafal Golat

Prawo autorskie i prawa pokrewne

Prawo własności przemysłowej

To już ósme, zaktualizowane wydanie bardzo i nie bezzasadnie popularnego skryptu w przystępny sposób prezentującego polski system prawa autorskiego. Obecna edycja została uzupełniona o nową literaturę przedmiotu oraz o nowe rozwiązania dotyczące opodatkowania twórców i artystów wykonawców, obowiązujące od 1 stycznia 2013 roku. Wykład uzupełniają wykresy ułatwiające przyswojenie materiału, zaś każdy rozdział kończą przykładowe stany fatyczne oraz pytania sprawdzające z odpowiedziami. Autor jest wybitnym specjalistą prawa autorskiego, radcą prawnym w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, autorem licznych publikacji z zakresu prawa własności przemysłowej. (jh)

Siódme wydanie tekstu ustawy z 30 czerwca 2000 roku – Prawo własności przemysłowej, uwzględniające stan prawny na 16 kwietnia 2013 r. Ta pozycja ukazuje się regularnie w serii „Twoje Prawo”, w której wydawane są niedrogie wydania tekstów najważniejszych aktów prawnych. Ustawa – Prawo własności przemysłowej to obok ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych podstawowy akt normatywny z zakresu prawa własności intelektualnej, regulujący m.in. tak ważne uprawnienia podmiotowe jak patent na wynalazek czy prawo ochronne na znak towarowy. (jh)

C.H. Beck, Warszawa 2013, s. 282, 59 zł, ISBN 978-83-255-4830-8

C.H. Beck, Warszawa 2013, s. 200, 14,90 zł, ISBN 978-83-255-3223-9

Zofia Zawadzka

Grażyna Szpor (red.)

Wolność prasy a ochrona prywatności osób wykonujących działalność publiczną

Truizmem jest stwierdzenie, że dzisiejszy człowiek i dzisiejszy świat ledwo nadążają za pędem nowych technologii. Jeszcze do niedawna słowo „chmura” oznaczało jedynie pierzastą strukturę widoczną na tle nieba, dziś w pierwszym skojarzeniowym odruchu pomyślimy o miejscu na zewnętrznym serwerze, w którym gromadzone są dane. Publikacja, na którą składają się opracowania tematyczne różnych autorów, pokazuje korzyści i zagrożenia związane z upowszechniającym się coraz bardziej przetwarzaniem danych w chmurach – zarówno w sferze prywatnej, obrocie gospodarczym, jak i w zakresie działalności władz publicznych. Autorzy analizują prawne, społeczne i gospodarcze aspekty rozwoju chmur, ich strukturę, modele i zasięg. (jh)

Ta monograficzna publikacja, wydana w serii „Monografie Lex”, stanowi zmodyfikowaną wersję rozprawy doktorskiej obronionej przez autorkę w marcu 2011 roku na Wydziale Prawa Uniwersytetu w Białymstoku. Jak podkreśla autorka we wprowadzeniu, do tej pory w polskiej literaturze prawniczej nie podjęto pogłębionych rozważań w obszarze wytyczonym tematem pracy. Autorka – adiunkt w Zakładzie Prawa Własności Intelektualnej Uniwersytetu w Białymstoku, a jednocześnie adwokat – opiera swoje rozważania o przepisy prawa polskiego i niemieckiego, analizuje poglądy literatury przedmiotu, a także odnosi się do licznych orzeczeń sądowych – Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, sądów niemieckich oraz sądów polskich. (jh)

C.H. Beck, Warszawa 2013, s. 278, 99 zł, ISBN 978-83-255-5235-0

Wolters Kluwer, Warszawa 2013, s. 562, 99 zł, ISBN 978-83-264-4154-7

Internet. Cloud computing. Przetwarzanie w chmurach

48

b i b l i o t e k a

a n a l i z

p r z e d s t a w i a

k s i ą ż k i

s i e r p i e ń

2 0 1 3


Wydawnictwo

poleca

Pierwsza biografia najważniejszego projektanta w dziejach haute couture

W Yorkshire ma miejsce seria tajemniczych zaginięć młodych dziewcząt. Sprawca, nazywany przez media Kameleonem, pozostaje nieuchwytny…

Policjantka Tessa Leoni twierdzi, że zastrzeliła męża w obronie własnej, a sińce na jej ciele przemawiają za tym, że mówi prawdę. Tylko gdzie się podziała ich sześcioletnia córeczka?

Sprzed nosa właścicielki znika samochód z jedenastoletnią dziewczynką na tylnym siedzeniu. Detektyw Jack Caffery musi odnaleźć porywacza, zanim ten dopadnie kolejne niewinne ofiary…

Pierwszy tom bestsellerowej trylogii „Złoty wiek”, który w samej Szwecji sprzedał się w półmilionowym nakładzie! Trzymająca w napięciu, epicka opowieść o losach niezwykłej rodziny.

Światowy bestseller prezeski facebooka. Autorka próbuje przebić się przez gąszcz mitów i stereotypów, by pomóc pracującym kobietom podjąć mądre decyzje, które zaważą na ich życiu, karierze i rodzinie.

Powieść szpiegowska mistrza gatunku! Dyplomaci, terroryści, szpiedzy i haniebne sekrety…

Premiera

nia

11 wrześ

Wyjątkowa biografia ukazująca przede wszystkim ciemną stronię osobowości aktora. To opowieść o narodzinach bestii… Ale jakiej pięknej…

w w w. b u kow y l a s . p l WYĞāCZNY DYSTRYBUTOR Firma KsiĎgarska Olesiejuk spóğka z ograniczonĂ odpowiedzialnoıciĂ S.K.A.

Magazyn centralny: 05-850 OŃarów Mazowiecki ul. Poznaġska 91, tel. (22) 721 30 00/11, www.olesiejuk.pl

www.fabryka.pl


k s i ą ż k i m a g a z y n

już dostępny w sprzedaży!

l i t e r a c k i

Prawdziwy Biały KruK

Nr 8/2013 (203) • sierpień 2013 Cena 14,50 zł (8% VAT) • ISSN 2083-7747 • Indeks 334464

Pasjonująca Podróż do świata sztuki ponad tysiąc stron

MonuMentalny albuM – 352 str., 24 x 32,5 cm, twarda, płócienna oprawa, lakierowana obwoluta, tłoczenia, papier kredowy matowy 175 g. ISBN 978-83-7553-026-1

Niepowtarzalne dzieło sztuki sfotografowane po renowacji!

L A

s i e r p i e ń

Biały Kruk Sp. z o.o., ul. Szwedzka 38, 30-324 Kraków, tel.: 12/254 56 02, 260 32 90, 260 32 40, faks: 12/254 56 00, e-mail: marketing@bialykruk.pl, księgarnia: www.bialykruk.pl

2 013

imitowana edycja monumentalnego dzieła już w drugiej połowie września 2013 r. Po błyskawicznym wyczerpaniu poprzedniego nakładu księga przez długi czas była niedostępna – na życzenie Czytelników w ramach projektu Monumenta Vaticana Selecta prezentujemy dodatkową serię przeznaczoną na polski rynek – liczba egzemplarzy ograniczona! rcydzieło Michała Anioła i włoskich mistrzów renesansu ubogaca jeszcze odkrywcze studium wybitnego historyka sztuki o. prof. Heinricha Pfeiffera, który ponad 50 lat prowadził badania nad Kaplicą Sykstyńską! Przystępnie i dokładnie skomentowany program teologiczny, unikatowe, nigdzie indziej nie dostępne fotografie wszystkich fresków Kaplicy. Książka pozwala na bliższe obcowanie z niepowtarzalnym dziełem: krok po kroku podążamy za myślą teologów i artystów i odnajdujemy niespodziewane znaczenia ukryte w obrazach. Źródło fascynacji, inspiracji i informacji!

kolorowe zdjęcia

str. 1112, cena 150 zł, oprawa twarda, złocenia, płócienny grzbiet

setki haseł

ISSN 1234-0200

www.jednosc.com.pl

9 771234 020133

08


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.