MLK 5/2017

Page 1

464 str., 19,5 x 24 cm, twarda lakierowana oprawa, WรฏRF]HQLD ]รฏRFHQLD LOXVWUDFML IBSN: 978-83-7553-223-4

Cena detal. 3 tom b]รฏ V]W Cena detal. 1 i 2 tom b]รฏ V]W

k s i ฤ ลผ k i l i t e r a c k i

80 67521 :,}&(- 7$ 6$0$ &(1$

m a g a z y n

/HNFMD KLVWRULL ]b%LDรฏ\P .UXNLHP

7RP , L ,, VWU [ FP WZDUGD ODNLHURZDQD RSUDZD WรฏRF]HQLD ]รฏRFHQLD 7RP , LOXVWUDFML IBSN: 978-83-7553-160-2 Tom II: 80 LOXVWUDFML IBSN: 978-83-7553-196-1

B

HVWVHOOHURZH G]LHรฏR ฤผ SLHUZV]H WU]\ WRP\ ]bZLHONLHM VHULL ฤท']LHMH 3ROVNLฤต b$XWRU ฤผ SURI $QGU]HM 1RZDN ฤผ ZbSLร NQ\ VSRVรถE SRND]XMH NROHMQH HWDS\ IRUPRZDQLD VLร QDG :LVรฏร :DUWร b%XJLHP Lb1LHPQHP ZVSรถOQRW\ SROLW\F]QHM NXOWXUDOQHM LbMร ]\NRZHM ]bNWรถUHM SRZVWDรฏ QDUรถG SROVNL 3RWRF]\VW\ VW\O LbUR]OHJรฏD ZLHG]D ]DNRU]HQLRQD Zbฤ UรถGรฏDFK VSUDZLDMร ฤ H OHNWXUD VWDQRZL QLH W\ONR QDMZ\ฤ V]HM SUรถE\ OHNFMร KLVWRULL DOH LbSUDZG]LZร SU]\MHPQRฤ ร

Nr 5/2017 (248) Cena 14,50 zล (8% VAT) โ ข ISSN 2083-7747 โ ข Indeks 334464

CHAJZERร W dwรณch

8 .6,kยฟ.$ 52.

232 str., 16,8 x 23,8 cm, papier kredowy matowy 150 g, twarda oprawa, lakierowana obwoluta

Adam Bujak, ks. prof. Waldemar Chrostowski 144 str., 23 x 28 cm, papier matowy 140g, twarda oprawa, lakierowana obwoluta

7D QLH]Z\NรฏD SXEOLNDFMD SRZVWDรฏD Zb]ZLร ]NX ]bSU]\SDGDMร Fร Zb]HV]รฏ\P URNX URF]QLFร &KU]WX 3ROVNL =QDNRPLW\ KLVWRU\N PHGLHZLVWD ]b8QLZHUV\WHWX -DJLHOORรฑVNLHJR SURI .U]\V]WRI 2ฤ รถJ SU]HGVWDZLD ZbQLHM JHQH]ร SU]HELHJ LbNRQVHNZHQFMH SU]\Mร FLD SU]H] 3ROVNร FKU]Hฤ FLMDรฑVWZD Zb U 7R ZLHNRSRPQH Z\GDU]HQLH ]RVWDรฏR XND]DQH QD V]HURNLP WOH G]LHMรถZ (XURS\ Lb]DPLHV]NXMร F\FK Mร OXGรถZ ZbRNUHVLH RG 9 GR ; Z

.VLร ฤ ND 5RNX 3U]HV]รฏRฤ ร ZbWHM NVLร ฤ FH รฏร F]\ VLร ]bWHUDฤ QLHMV]Rฤ FLร XND]XMร F QLH]Z\Nรฏร VLรฏร SU]\ZLร ]DQLD GR %RJD Lb2MF]\]Q\ LGร FHJR SU]H] ZV]\VWNLH SRNROHQLD 3RODNรถZ 1D ]GMร FLDFK DUFKLZDOQ\FK ]REDF]\ร PRฤ QD PLOHQLMQH XURF]\VWRฤ FL ZbZLHOX PLHMVFDFK 3ROVNL QD IRWRJUDฤ DFK ZVSรถรฏF]HVQ\FK ฤผ REFKRG\ OHFLD &KU]WX 3ROVNL

Cena detal. b]รฏ V]W

IBSN: 978-83-7553-209-8

IBSN: 978-83-7553-194-7

Cena detal. b]รฏ V]W

www.bialykruk.pl

Guy Bedouelle 296 str., 24 x 30 cm, papier kredowy matowy 170 g, twarda oprawa

3R]\FMD SRSXODUQRQDXNRZD Eร Gร FD ฤ UรถGรฏHP VROLGQHM ZLHG]\ DbG]Lร NL ]UR]XPLDรฏHPX Mร ]\NRZL LbERJDWHM V]DFLH JUDฤ F]QHM SU]\VWร SQD GOD NDฤ GHJR QDZHW QDMPรฏRGV]HJR F]\WHOQLND $XWRU ฤผ R *X\ %HGRXHOOH V]ZDMFDUVNL GRPLQLNDQLQ SURIHVRU KLVWRULL ฤผ SUH]HQWXMH G]LHMH .Rฤ FLRรฏD RG F]DVรถZ DSRVWROVNLFK Dฤ GR ZVSรถรฏF]HVQRฤ FL 7HNVW ]RVWDรฏ Z]ERJDFRQ\ Rb LOXVWUDFML SRFKRG]ร F\FK ]H ]ELRUรถZ QDMZDฤ QLHMV]\FK PX]HรถZ LbDUFKLZรถZ FDรฏHJR ฤ ZLDWD

2MFLHF L V\QX

Cena detal. b]รฏ V]W

Z SHรฏQHM KXPRU V]F]HUHM UR]PRZLH R VRELH L ฤ \FLX

IBSN: 978-83-7553-024-7

=$0ย :,(1,$ %LDรฏ\ .UXN 6S ] R R XO 6]ZHG]ND .UDNรถZ WHO IDNV H PDLO PDUNHWLQJ#ELDO\NUXN SO 3U]\ ]DPรถZLHQLX QD NZRWร SRZ\ฤ HM b]รฏ NRV]W\ SU]HV\รฏNL b]รฏ SRQRVL Z\GDZQLFWZR

5 / 2 017

SURI .U]\V]WRI 2ฤ รถJ

9 771234 020171

05

%H] ฤ FLHP\


WIOSENNE PREMIERY

Agnieszka Frączek prowadzi nas do domu z ogródkiem, trochę rzeczywistego, trochę baśniowego. Wiersze obfitują w charakterystyczne dla autorki zaskakujące skojarzenia i zabawy brzmieniem słów. Poetyckim obrazom towarzyszą znakomite ilustracje Elżbiety Wasiuczyńskiej.

wydawnictwo-debit.pl

To opowieść o niezwykłej dwunastolatce, która walczy z kompleksami i brakiem pewności siebie. Gdy okoliczności zmuszają ją do opuszczenia wygodnych ram dotychczasowego życia, odkrywa świat pełen czarów. Ta książka rzuca urok! mlodybook.com.pl

Detektywistyczne opowiadanie o bliźniakach, niepodobnych do siebie jak pies i kot. Podróż do świata pełnego niespodzianek, gdzie wszystko może się wydarzyć. Nawet to, że czytelnik wpadnie na trop złodzieja!

fb.com/wydawnictwodebit

Mroczny i fascynujący thriller psychologiczny mistrzyni powieści dla młodzieży. Quinn i Piper choć są bliźniaczkami, nie wiedzą o swoim istnieniu. Dopiero tragiczny wypadek sprawia, że się spotykają, i dowiadują o tajemniczej klątwie ciążącej na rodzinie od wieków. fb.com/BookMlody

Zabawna historyjka o przygodach Ignasia i Kminka, przepisy i porady dotyczące zdrowego odżywiania. Seria powstała z myślą o kuchareczkach i kuchcikach. To pomoc w układaniu jadłospisów dla niejadków i łakomczuchów.

instagram.com/wydawnictwodebit

Emocjonujący thriller, osadzony w świecie, w którym decyzja o życiu lub śmierci oskarżonego zapada w oparciu o SMS-owe głosowanie. Nie ma już sądów – są reality show, nie ma sędziów – są widzowie z telefonami w ręku. instagram.com/mlodybook



Spis treści

W numerze Numer 5 (248) Redaktor naczelny: Piotr Dobrołęcki Z-ca red. naczelnego: Ewa Tenderenda-Ożóg Zespół: Łukasz Gołębiewski, Joanna Hetman, Paweł Waszczyk Stale współpracują: Małgorzata Janina Berwid, Anna Czarnowska-Łabędzka, Janusz Drzewucki, Tomasz Gardziński, Jarosław Górski, Joanna Habiera, Piotr Kitrasiewicz, Bogdan Klukowski, Tadeusz Lewandowski, Marek Ławrynowicz, Krzysztof Masłoń, Wanda Morawiecka, Małgorzata Orlikowska, Urszula Pawlik, Bożena Rytel, Grzegorz Sowula, Michał Zając, Tomasz Zapert Reklama: Ewa Tenderenda-Ożóg Sekretariat: Ewa Zając Prenumerata: Ewa Zając Adres redakcji: 00-048 Warszawa, Mazowiecka 6/8 pok. 416 tel.:(22) 828 36 31 Internet: www.rynek-ksiazki.pl e-mail: marketing@rynek-ksiazki.pl facebook.com/magazynliteracki http://issuu.com/magazynliteracki Wersja elektroniczna dostępna jest w e-sklepach: Virtualo.pl, Publio.pl i Koobe.pl Łamanie: TYPO 2 Wydawca: Biblioteka Analiz Sp. z o.o. 00-048 Warszawa, ul. Mazowiecka 6/8 pok. 416 Prezes zarządu: Ewa Tenderenda-Ożóg

Książki dla dzieci i młodzieży Po roku poprzednim, ciekawym, ale pozbawionym zdecydowanych, wyrazistych liderów… tym razem sytuacja jest klarowna. W mijającym sezonie, liczonym od maja do maja, mieliśmy bezdyskusyjnie Króla i Królową Bestsellerów: Harry’ego i Nelę. Zapraszamy do lektury dodatku poświęconego książkom dla dzieci i młodzieży, w którym znajdziecie Państwo podsumowanie minionego roku w literaturze dla młodych dorosłych Michała Zająca, rozmowę z Dorotą Suwalską, a także recenzje

Ku dystopii! W anglojęzycznych mediach gruchnęła wiadomość – na fali wzrastających w siłę ruchów skrajnie prawicowych i takich wydarzeń jak Brexit czy prezydentura Donalda Trumpa, nastąpił globalny powrót do dawnej literatury. Z księgarskich półek zaczęły błyskawicznie znikać słynne rozprawy o totalitaryzmach, a „Rok 1984” Orwella zanotował w niektórych krajach wzrost sprzedaży o prawie 10 tys. proc. (!). W wielu czytelnikach obudziła się naiwna, ale jakże kusząca wizja – książki uratują nas od ostatecznej zguby. Ale nie byle jakie książki, tylko literatura antyutopijna – o antyutopii w literaturze pisze Tomasz Gardziński 12-15

Książka dla turysty W majowym numerze tradycyjnie poświęcamy miejsce książce turystycznej. Łączna wartość sprzedaży publikacji dla turystów (przewodniki, mapy, atlasy) spadła w 2016 roku o 4,5 proc., z 55,6 mln do 53,1 mln zł. Spadła także liczba sprzedanych egzemplarzy i to aż o 7 proc. – z 5,7 mln do 5,3 mln egz. W obydwu przypadkach wartości te są najgorsze od początku XXI wieku. Wartość sprzedaży przewodników turystycznych w 2016 roku była najniższa od 2003 roku – podsumowuje Łukasz Gołębiewski 16-17

Książki miesiąca „Prus. Śledztwo biograficzne” Moniki Piątkowskiej i „Księgarnie” Jorge Carrióna 30 „Krzyżyk niespodziany” Bartłomieja Kurasia i Pawła Smoleńskiego oraz „Halo tato” Konrada Kruczkowskiego 31

Prenumerata: 1) Redakcja: tel. (22) 828 36 31, www.rynek-ksiazki.pl/sklep/czasopisma 2) Garmond Press Kraków: www.garmond.com.pl 3) Kolporter S.A.: www.kolporter.com.pl 4) Prenumerata realizowana przez RUCH S.A: Zamówienia na prenumeratę w wersji papierowej i na e-wydania można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl lub kontaktując się z Telefonicznym Biurem Obsługi Klienta pod numerem: 801 800 803 lub 22 7175959 – czynne w godzinach 7.00–18.00. Koszt połączenia wg taryfy operatora.

2

proponujemy także Wydarzenia 4-7 • Bestsellery z komentarzem Krzysztofa Masłonia 8-10 • Stangret i karoca – felieton Małgorzaty Karoliny Piekarskiej 18 • Spirala przemocy – rozmowa ze Stefanem Türschmidem, autorem książki „Ikony. Opowieść o terrorystach” 20-21 • Książka zaczyna się od okładki – książki dla dzieci poleca Anna Czarnowska--Łabędzka 22-23 • Namolny książkowiec – felieton Tadeusza Lewandowskiego 24 • Co czytają inni – felieton Grzegorza Sowuli 25 • Fragment książki „Obronić królową” Barbary Kosmowskiej 27 • Między wierszami – felieton Tomasza Zaperta 28 • Lektury przy stole – poleca Ewa Tenderenda-Ożóg 29 • Recenzje 32-40 m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

5 / 2 0 1 7



Wydarzenia polskie hity eksportowe

P

ortal Onet.pl, we współpracy z Instytutem Książki, przygotował zestawienie polskich autorów i tytułów najchętniej tłumaczonych na języki obce. Aleksandra i Daniel Mizielińscy – „Mapy”   Piotr Socha – „Pszczoły”  Andrzej Stasiuk – „Jadąc do Babadag”  Ryszard Kapuściński – „Podróże z Herodotem” Olga Tokraczuk – „Prawiek i inne czasy”   Olga Tokarczuk – „Bieguni”  Mariusz Szczygieł – „Gottland”  Wiesław Myśliwski – „Traktat o łuskaniu fasoli” Jacek Dehnel – „Lala”   Andrzej Sapkowski – „Krew elfów” i inne książki  Marek Krajewski – „Śmierć w Breslau” i inne książki  Zygmunt Miłoszewski – „Uwikłanie” i inne książki.

„Wciąż najlepiej rozpoznawalni są polscy nobliści, ale obok Szymborskiej i Miłosza często pojawiają się Lem, Herbert, Kapuściński i Gombrowicz. Wiele tłumaczeń mają Janusz Korczak i Bruno Schulz. Książki Olgi Tokarczuk są w tej chwili przetłumaczone już na 34 języki, Andrzeja Stasiuka na 29. Najpopularniejsi autorzy literatury popularnej to Andrzej Sapkowski i Zygmunt Miłoszewski, którego kryminały zbierają wszędzie znakomite recenzje” – twierdzi, cytowana przez serwis, Izabella Kaluta z Instytutu Książki. (pw)

Fart amazona

K

omisja Europejska doszła do porozumienia z Amazonem w drażliwej kwestii umów Amazona z wydawcami. Pierwotnie Komisja stała na stanowisku, że amerykańska korporacja może ograniczać konkurencyjność, domagając się od swoich kontrahentów informacji o zapisach w umowach zawieranych przez nich z konkurencją Amazona. Przedmiotem badania KE były dwa największe rynki e-booków w UE, czyli książki wydawane po angielsku i niemiecku. W wypadku stwierdzenia naruszenia konkurencyjności rynku internetowemu gigantowi groziła kara w wysokości nawet 10 proc. obrotów. Wypracowane porozumienie Komisji z Amazonem zakłada, że amerykańska firma zrezygnuje z klauzul w umowach z wydawca4

Wyniki badań czytelnictwa

(Nie)cZytaNie poLaKÓW

63

proc. badanych przez Bibliotekę Narodową w listopadzie ub.r. zadeklarowało, że nie przeczytało ani jednej książki w ciągu ostatniego roku. Oznacza to, że w ostatnich dwóch latach czytelnictwo w Polsce ustabilizowało się na poziomie ok. 37 proc. „To jednocześnie dobra i zła wiadomość. Oznacza przede wszystkim, że odsetek nieczytających nie rośnie. Kolejna dobra wiadomość to fakt, że grupa czytających więcej, którzy przeczytali powyżej siedmiu książek nieco wzrosła – z 8,4 do 10,2 proc.” – mówił w komentarzu do wyników dorocznych badań dyrektor Biblioteki Narodowej dr Tomasz Makowski. Skąd „bierzemy” książki? Przede wszystkim pożyczamy od znajomych i kupujemy – obie odpowiedzi zyskały po 30 proc. wskazań. Księgozbiór domowy wskazało 25 proc. respondentów. Rośnie natomiast tendencja do kupowania książki na prezent – badanie wskazało wzrost tego wskaźnika do 21 proc. Na bibliotekę publiczną wskazało 13 proc. badanych. Okazuje się także, że w domach aż 41 proc. respondentów w ogóle nie ma książek lub znaleźć tam można wyłącznie podręczniki szkolne. Jednocześnie jest to zjawisko postępujące, badanie z 2015 roku wskazało na 31-proc. reprezentację takiej tendencji w grupie badawczej. Wyniki ogólnopolskich badań wskazują również, że najwięcej czytają obecnie młodzi ludzie. „Starsi nie czytają, a co więcej, przyznają się do tego, że nigdy nie czytali nic poza obowiązkiem lekturowym w szkole” – twierdzi szef BN. Jednocześnie czytanie książek deklaruje 76 proc. uczniów i studentów, 56 proc. reprezentantów kadry zarządzającej oraz specjalistów różnych dziedzin, 49 proc. pracowników umysłowych z branży usług oraz administracji, 45 proc. prywatnych przedsiębiorców, a z drugiej strony zaledwie 31 proc. emerytów i rencistów. Tradycyjnie niski odsetek czytających charakteryzuje również rolników (27 proc.) i robotników (19 proc.). Realizując coroczne badania, specjaliści z narodowej książnicy zastanawiają się także, jaka grupa Polaków pozostaje poza „kulturą pisma”, czyli nie czytają ani książek, ani prasy, ani materiałów w internecie. Okazuje się, że jest to 16 proc. badanych. Natomiast grupa omniczytelników, którzy z tekstem pisanym stykają się w różnych formach i kontekstach, to 25 proc. Przy okazji publikacji wyników badania czytelnictwa Biblioteka Narodowa zaprezentowała także najnowsze dane dotyczące rynku wydawniczego w Polsce. W 2016 roku opublikowano 34235 tytułów książek. „W porównaniu do innych krajów i ze względu na populację Polski, to stanowczo za mało!” – twierdzi, podsumowując wyniki badania dyrektor Tomasz Makowski. (pw) mi, które zmuszały ich do ujawniania warunków współpracy z konkurentami. (pw)

L

1/3”– czytamy w komunikacie internetowej platformy.

Najwięksi w internecie

iczba książek sprzedawanych na Allegro.pl wciąż rośnie, choć w 2016 roku był to wzrost nieznaczny – do 6,9 mln egz., czyli o 50 tys. egz. Jednocześnie spada – i to już drugi rok – dzienna liczba dostępnych ofert. „Rok wcześniej wskazywaliśmy, że prawdopodobną przyczyną była optymalizacja działań sprzedawców. W 2016 roku wpływ na to miała także prawdopodobnie mniejsza liczba czynnych księgarni w Polsce, a co za tym idzie – mniejsza liczba wystawianych przez nie ofert. Jednak udział sprzedaży nowych książek od profesjonalnych księgarzy i dystrybutorów to nadal 69 proc., a więc ogólne zmniejszenie się liczby księgarni nie wpłynęło na strukturę sprzedaży na Allegro – nadal najczęściej przychodzimy tu po książki nowe, a używane to mniej niż m a g a z y n

l i t e r a c k i

Z danych Allegro.pl wynika również, że na zbliżonym poziomie jak w 2015 roku utrzymała się sprzedaż podręczników – ich udział spadł o mniej niż jeden punkt procentowy – do 13,13 proc., nieco więcej jest kobiet wśród kupujących, ale różnica w stosunku do mężczyzn jest nadal nieznaczna. Podobnie jak rok wcześniej średnio na minutę sprzedaje się 13 egz. (pw) k s i ą ż k i

5 / 2 0 1 7


Wydarzenia   Inwestycje w Empiku

W

Pierwszy rok

M

uzeum Pana Tadeusza Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu zostało otwarte pod koniec kwietnia 2016 roku. Jego celem jest prezentacja dzieła Adama Mickiewicza. Muzealna wystawa stała składa się z dwóch części: „Rękopis »Pana Tadeusza«” oraz „Misja: Polska”, prezentuje ponad 700 unikatowych obiektów, od romantycznego malarstwa i grafik, aż po osobiste pamiątki Świadków Historii

Rozmowa z Jackiem Dubois, autorem książki „Nieład, czyli iluzje sprawiedliwości”

Zabawa prawniczej wyobraźni –  Z książki wynika, że Temidę daje się oszukać. Niekiedy nawet bezkarnie. To wynika z wadliwego prawa? –  Grecka bogini ma zasłonięte oczy, ale to nie oznacza, że jest ślepa na sprawiedliwość. Opaska na jej oczach symbolizuje bezstronność, a trzymana w ręku waga – rozwagę w ocenie dowodów. Starannie waży argumenty, by dojść do właściwych rozstrzygnięć. Konsekwencją tego powinny być sprawiedliwe wyroki. Nikt jednak nie jest doskonały, w swoich przepowiedniach myliła się Pytia i tak samo w swoich wyrokach myli się Temida. Każdego nawet najbardziej doświadczonego sędziego można oszukać lub zmanipulować. Kryminalne opowiadania w mojej książce to zabawa prawniczej wyobraźni, polegająca na wymyślaniu, co może się wydarzyć, gdy prawo zostaje zastosowane w niewłaściwy sposób, gdy ktoś o niegodziwych zamiarach zaczyna manipulować sędzią, prokuratorem czy adwokatem. Prawo jest narzędziem dochodzenia do prawdy i wymierzania sprawiedliwości, jednak gdy jest niewłaściwie stosowane, wywołuje nieład. Stąd tytuł książki, która nie jest relacją z prawdziwych spraw, ale wytworem wyobraźni prawnika przedstawiającego salę sądową w chaosie. –  Prawnicy winni mieć rzadziej chwile słabości od przeciętnego zjadacza chleba, ale po lekturze książki mam co do tego wątpliwości. –  Nawet księża nie zawsze potrafią wyzbyć się grzechu, zatem chwile słabości zdarzają się też prawnikom. Pokazywani w relacjach medialnych w naszych czarnych, urzędowych togach jesteśmy często postrzegani jako bardzo poważni i zasadniczy. Książka taki wizerunek trochę odbrązawia. Nawet najwybitniejsi prawnicy to ludzie z krwi i kości, którzy tak samo kochają i poznają nowych partnerów, piją wódkę, czego konsekwencją jest poranny kac. W książce opowiadam, jaki wpływ takie przygody mogą mieć na ich zachowanie i decyzje podejmowane w sali sądowej. Nigdy pracy nie da się całkowicie oderwać od codziennego życia. –  Kluczowe i zwykle negatywne role w opisywanych casusach nierzadko odgrywają panie. Istnieje tak wiele famme fatale, czy też jest pan antyfeministą? –  Powierzenie tych kluczowych ról kobietom to przejaw uwielbienia dla nich. Jako adwokat wolę współpracować z kobietami, na ogół bywają bardziej systematyczne, konsekwentne i bardziej analityczne od mężczyzn. Zawsze gdy byłem stroną procesu sądowego reprezentowały mnie kobiety. Ta książka jest opowieścią o manipulacjach prawem. Jeśli kobiety potrafią mistrzowsko stosować prawo, to w taki sam sposób, gdyby nie stosowały obowiązujących reguł mogłyby nim mistrzowsko manipulować. Dlatego tworząc misterne intrygi i zarzucając sieci utkane z paragrafów, błyszczą na kartach tej książki. –  Opowieści wydają mi się świetnym materiałem na scenę czy ekran…. –  Bo thrillery sądowe to jeden z najciekawszych gatunków filmowych. Ludzie często dopuszczają się przestępstw pod wpływem bardzo silnych emocji. Ich historie i motywy podejmowanych decyzji bywają fascynujące. Równie interesujące jest poszukiwanie sprawców przestępstwa, a sam proces sądowy to wielki spektakl przedstawiający pojedynek oskarżenia i obrony. Ten zbiór opowiadań to prawie gotowy materiał na kilka filmów. Sam mam pokusę, by niektóre z nich przerobić na scenariusz. Rozmawiał Tomasz Zb. Z apert Recenzja książki na stronie 32 fot. Rafał Masłow

2016 roku Grupa Penta odnotowała wzrost zysku netto o 25 proc. do 251 mln euro, wobec 200 mln euro w 2015 roku. W Polsce grupa kapitałowa rozwija obecnie dziesięć projektów inwestycyjnych, w tym sieć salonów Empik oraz e-sklep Empik.com. W 2016 roku przychody ze sprzedaży sieci salonów Empik wzrosły o 8 proc. w ujęciu rok do roku, do 1,32 mld zł, przy czym drugi rok z rzędu odnotowano wzrost sprzedaży LFL. Empik zanotował wzrost parametrów finansowych, w tym wzrost EBITDA o 24 proc. w stosunku do 2015 roku, natomiast Empik.com wygenerował przychody ze sprzedaży wyższe o 25 proc. niż w roku poprzednim. „Główny priorytet na najbliższe lata to wsparcie zarządu Empiku w realizacji przyjętej strategii. W 2017 roku na inwestycje Empik przeznaczy około 100 mln złotych, a w ciągu najbliższych trzech lat ta kwota się podwoi. Naszym celem jest zbudowanie spółki uzyskującej przychody w nowych kategoriach produktowych oraz usługach, silnej w sprzedaży online oraz umiejętnie zarządzającej relacjami z klientami” – twierdzi, cytowany przez serwis Dlahandlu.pl, Łukasz Waszak, Investment Manager w Penta Investments. Od 28 kwietnia ponownie działa salon Empik w Sadyba Best Mall. Sklep przeszedł remont i obecnie działa w ramach formatu Future Store. W aranżacji salonu dominują przyjazne kolory – jest nowocześnie, designersko, ale też przytulnie. „W 2017 roku modernizacje przejdą kolejne salony. Trwają chociażby prace w nowej lokalizacji w warszawskiej Arkadii, gruntowny remont przechodzi także Empik w łódzkiej Manfakturze. Każda modyfikacja w ramach Future Store oznacza nie tylko zmiany wyglądu, ale również zmiany asortymentowe i wiąże się z odpowiednim przeszkoleniem pracowników” – zapowiada Ewa Szmidt-Belcarz, prezes Empiku. (pw)

(Władysława Bartoszewskiego i Jana Nowaka-Jeziorańskiego) w ich Gabinetach. Wykorzystuje rozmaite media, jak gry komputerowe, animacje, multimedialne prezentacje oraz technologie augmented reality, Oculus czy Kinect. Przez rok wystawę stałą odwiedziło prawie 25 tys. osób dorosłych oraz ponad m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

5 / 2 0 1 7

19,5 tys. dzieci i młodzieży w ramach lekcji muzealnych. Dodatkowo ponad 7700 osób wzięło udział w bardzo różnorodnym programie wydarzeń, w tym m.in. sobotnich warsztatach rodzinnych, spotkaniach autorskich, historycznych wykładach z pogranicza kultury i psychologii czy unikatowych koncertach kameralnych promujących młodych muzyków. 5


Wydarzenia

Zaproszenie do Łodzi

V

II Salon Ciekawej Książki w Łodzi odbędzie się w dniach 24-26 listopada w nowych przestrzeniach Expo-Łódź. W 2016 roku podczas Salonu zaprezentowało się 102 wystawców (w tym 13 podwystawców), wśród których były największe wydawnictwa. W programie znalazły się liczne wydarzenia towarzyszące: spotkania autorskie, panele dyskusyjne poświęcone literaturze i kulturze oraz warsztaty edukacyjne i plastyczne dla najmłodszych. Salon gościł 60 autorów i ludzi kultury, odwiedziła go rekordowa liczba zwiedzających – około 12 tys. osób. Z uwagi na dynamiczny rozwój imprezy VII Salon Ciekawej Książki zostanie zorganizowany w nowej lokalizacji, czyli Hali Expo-Łódź przy al. Politechniki 4. Zalety nowej lokalizacji to m.in. jeden poziom przestrzeni wystawienniczej, rampy umożliwiające sprawny rozładunek książek, przestronne i profesjonalnie wyposażone sale konferencyjne, a także zaplecze gastronomiczne i obszerny parking. Nowościami VII Salonu Ciekawej Książki będą: możliwość wyboru stoiska w konkretnej lokalizacji, niższa cena biletu wstępu dla zwiedzających wynosząca 2 zł, organizacja w tym samym miejscu i czasie targów prezentów świątecznych (wejście na ten sam bilet), a także udział autorów z zagranicy. (pw)

J

Rok Marka Hłaski?

uż ponad 360 osób podpisało petycję w sprawie ustanowienia roku 2019 Rokiem Marka Hłaski. Dlaczego ta sprawa jest istotna? Jak wyjaśnia Jarosław Hebel, inicjator akcji zbierania podpisów: W 2019 roku mija 50. rocznica śmierci Marka Hłaski, autora „Pierwszego kroku w chmurach”, „Pętli”, „Cmentarzy”, „Następnego do raju”, „Ósmego dnia tygodnia” czy „Pięknych dwudziestoletnich”, jednego z bardziej utalentowanych naszych pisarzy okresu powojennego. Hłasko po dziś dzień jest ikoną polskiej literatury, a jego postać spowija wielka legenda. Bywał określany jako „buntownik bez powodu” czy „polski James Dean” – zawsze wierny sobie, starając się przekazać prawdę o ponurych czasach, w jakich przyszło mu żyć. Jako skazanemu na banicję przez władze PRL, nigdy nie udało mu się powrócić z emigracji do kraju. Należy mu się cześć, chwała i pamięć. (et) 6

Nagroda Literacka m.st. Warszawy

Owacja dla Hanny Krall

H

anna Krall otrzymała Nagrodę Literacką m. st. Warszawy w głównej kategorii nazwanej „Warszawski Twórca”. Werdykt o przyznaniu nagrody głównej Hannie Krall został przyjęty owacją na stojąco dla autorki. – Hanna Krall jest jedną z najwybitniejszych polskich pisarek. To prawda niepodważalna. Jako pisarka i pisarka przekroczyła wiele schematów literackich. Wzbogaciła literaturę o nowe możliwości kreacyjne – mówił podczas gali wręczenia Nagrody Janusz Drzewucki, przewodniczący jury. Laureatem w kategorii „proza” został Stanisław Aleksander Nowak, którego uhonorowano za powieść „Galicyanie” (W.A.B.). W kategorii „poezja” nagrodę otrzymał Jerzy Kronhold za książkę „Skok w dal“ (Wydawnictwo Literackie). Zwycięzcami w kategorii „literatura dziecięcia” zostali Marcin Szczygielski (tekst) i Magda Wosik (ilustracje) za książkę „Klątwa dziewiątych urodzin“ (Bajka). Natomiast w kategorii „varsaviana” laureatem został Grzegorz Piątek, autor książki „Sanator. Kariera Stefana Starzyńskiego” (W.A.B.). W skład tegorocznego jury wchodzili: Janusz Drzewucki (przewodniczący), prof. Grażyna Borkowska, Rafał Skąpski, Karolina Głowacka, Joanna Kulmowa, Krzysztof Masłoń oraz Anna Romaniuk. W tym roku do konkursu zgłoszono rekordową liczbę 450 tytułów. Zdobywcy nagród w poszczególnych kategoriach otrzymują po 20 tys. zł, a Warszawski Twórca – 100 tys. zł. Nominacje do Nagrody Literackiej m.st. Warszawy otrzymali także: w kategorii „proza”: Brygida Helbig „Inna od siebie” i Aneta Prymaka-Oniszk „Bieżeństwo 1915. Zapomniani uchodźcy” (Czarne), w kategorii poezja: Adrian Sinkowski „Raptularz” i Dariusz Suska „Ściszone nagle życie”, w kategorii literatura dziecięca (za tekst i ilustracje): Jolanta Nowaczyk i Daria Sola „Ala ma kota. A Ali?” oraz Łukasz Olszacki i Jola Richter-Magnuszewska „Bajka o tym, jak błędny rycerz nie uratował królewny, a smok przeszedł na wegetarianizm”, w kategorii edycja warszawska: Łukasz Lubryczyński i Karolina W. Gańko „Dorożkarstwo warszawskie w XIX wieku” (Wydawnictwo Naukowe UKSW) oraz Tomasza Mościcki „Warszawskie sezony teatralne 1944-1949” (Fundacja Historia i Kultura). Nagroda Literacka m.st. Warszawy po raz pierwszy została przyznana w 1926 roku, a jej laureatem był wówczas Władysław Mickiewicz. Ostatni raz przed II wojną światową Nagrodę otrzymał Leopold Staff w 1938 roku. Nagroda została reaktywowana dopiero w 2008 roku, gdy wręczono ją Tadeuszowi Konwickiemu. W następnych latach Nagrodę otrzymali m. in.: Anna Janko, Justyna Bednarek, Urszula Kozioł, Joanna Papuzińska, Ignacy Karpowicz, Andrzej Stasiuk, Eustachy Rylski, Wiesław Myśliwski i Janusz Głowacki. (pd, pw) fot. Piotr Dobrołęcki

W rok od otwarcia Muzeum Pana Tadeusza gościło wydarzenia Festiwalu Literatury dla Dzieci, Międzynarodowego Festiwalu Opowiadania, a także brało udział w ogólnopolskich akcjach jak Noc Muzeów czy Dzień Wolnej Sztuki. Stale współpracuje z instytucjami i organizacjami, jak np. Austriackie Forum Kultury, Uniwersytet SWPS Wrocław czy Miejska Biblioteka Publiczna, a także wspiera różnego rodzaju inicjatywy kół naukowych i stowarzyszeń, stając się patronem ich najciekawszych wydarzeń. (et, pw)

Sanacja

M

atras będzie zamykał księgarnie” – głosi tytuł artykułu Piotra Mazurkiewicza zamieszczonego w „Rzeczpospolitej” z 28 kwietnia. Jak informuje autor tekstu, „sąd zgodził się na procedurę sanacyjną drugiej co do wielkości sieci księgarń w Polsce”. Sąd zdecydował 26 kwietnia, że „Matras ma teraz rok na przeprowadzenie restrukturyzacji z udzia-

m a g a z y n

l i t e r a c k i

łem nadzorcy sądowego, może dostać dodatkowy czas, jeżeli sąd uzna za stosowne”. Cytowany w tekście Jerzy Kowalewski, prezes Matrasa, mówi, że „około 70 naszych placówek generuje niezadowalające wyniki. Za 80 proc. obrotu odpowiada pozostałe 100 księgarń, na których chcemy się skupić w przyszłości”. Przychody Matrasa, jak podaje „Rzeczpospolita”, wyniosły w 2015 roku 260 mln zł, a zysk operacyjny 8,7 mln zł. Jak dalej czytamy, „wyników za 2016 rok jeszcze nie ma, ale należy się spodziewać spadku przychodów oraz prawdopodobnie straty”. Cytowany dalej Jerzy Kowalewski stwierdził, że „zobowiązania Matrasa to około 30 proc. przychodów, to też stan magazynowy i towar w księgarniach. Chcemy je spłacić, opracowujemy plan restrukturyzacji. Wiele zależy od postawy k s i ą ż k i

5 / 2 0 1 7


Wydarzenia

Mistrzowie promocji czytelnictwa

P

rzy okazji Światowego Dnia Książki i Praw Autorskich Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich przyznało nagrody w konkursie „Mistrz Promocji Czytelnictwa 2016”. Łącznie SBP przyznało trzy nagrody główne i trzy wyróżnienia. Nagrody główne otrzymały: I nagroda – Miejska Biblioteka Publiczna w Morągu im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego; II nagroda – Miejska i Gminna Biblioteka Publiczna w Wołowie; III nagroda – Miejska Biblioteka Publiczna w Chrzanowie. (pw)

Nagrody

P

rezydent Andrzej Duda wręczył 3 maja na Zamku Królewskim w Warszawie Ordery Orła Białego z okazji Święta Narodowego Trzeciego Maja. Wśród odznaczonych znaleźli się Adam Bujak (artysta fotografik, współautor kilkudziesięciu publikacji książkowych dedykowanych historii Polski i religii chrześcijańskiej) oraz prof. Mieczysław Tomaszewski (teoretyk muzyki, jeden z najwybitniejszych polskich muzykologów przełomu XX i XXI wieku, autor fundamentalnych prac z dziedziny chopinologii światowej). Tegorocznymi laureatkami Stypendium im. Albrechta Lemppa zostały: poetka i ilustratorka Kira Pietrek oraz Mia Raben. Stypendium im. Albrechta Lemppa przeznaczone jest dla pisarzy z Polski i Niemiec oraz dla niemieckich tłumaczy literatury polskiej i polskich tłumaczy literatury niemieckojęzycznej. Jego celem jest doskonalenie sztuki przekładu i pisania w duchu standardów literackich i translatorskich bliskich Albrechtowi Lemppowi oraz upamiętnienie jego wkładu do polsko-niemieckiej wymiany literackiej.

Zmarli

24

Zmarła redaktor Anna Gogut

Z

wielkim żalem przyjęliśmy wiadomość o śmierci redaktor Anny Gogut, wieloletniej współpracowniczki Wydawnictwa Arkady. Tak niedawno, bo podczas Targów Wydawców Katolickich, czekaliśmy na Nią w Sali Koncertowej Zamku Królewskiego podczas promocji „Ikon rosyjskich”, które redagowała z wielkim zapałem i znawstwem. Bardzo ceniła opinię czytelników o książkach, które opracowywała, chętnie dzieliła się swoim ogromnym doświadczeniem edytorskim. Cieszyła się, że będzie mogła posłuchać koncertu Chóru Prawosławnego Seminarium Duchownego w Warszawie, że spotka znajomych. Nie dojechała, choroba zatrzymała Ją w szpitalu. Nikt z nas nie przypuszczał, że tak szybko przyjdzie nam mówić o Niej w czasie przeszłym. Miała 75 lat. Anna Gogut rozpoczynała pracę w nieistniejących już Wydawnictwach Artystycznych i Filmowych, gdzie spędziła dwadzieścia lat, następnie pracowała w Państwowym Wydawnictwie Naukowym, potem w Wydawnictwie Sejmowym. Dwadzieścia lat temu zredagowała dla Arkad pierwszą książkę. I wspierała nas swoją wiedzą przez dwie dekady, przygotowując bardzo, bardzo wiele trudnych i wartościowych publikacji. Pełna energii, ciepła i życzliwa wnosiła radość do naszej Redakcji, służyła pomocą i radą, podejmowała najtrudniejsze wyzwania edytorskie. Z wielkim zaangażowaniem pracowała nad książkami o sztuce i architekturze, ale szczególnie biskie było Jej malarstwo włoskie. Trudno wymienić tu tytuły, jakie dla nas przygotowała – było ich tak dużo. Wszystkie są świadectwem Jej profesjonalnej wiedzy z historii sztuki i doświadczenia, które przekładały się na doskonale opracowane książki. Ich merytoryczna wartość jest najwyższej próby. Anna Gogut stworzyła kanon redakcyjnego opracowania wydawnictw o ikonach. To ona redagowała albumy: „Ikony w Polsce” Michała Janochy i wspomniane już „Ikony rosyjskie”. Była autorką wielu indeksów, not biograficznych, tekstów pobocznych oraz niezbędnych elementów aparatu naukowego licznych publikacji z zakresu malarstwa i historii architektury. Pani Ania, bo tak o Niej mówiliśmy i tak się do Niej zwracaliśmy, odchodziła pogodzona z losem, w pełni świadoma. Na kilka dni przed śmiercią przekazała do wydawnictwa korektę albumu „Salvador Dali”, telefonowała do nas ze szpitala, żegnała się, przypominając lata współpracy. Kolejny raz potwierdziła swoje oddanie drugiemu człowiekowi, kiedy prosiła: nie przynoście na pogrzeb kwiatów, lepiej przekażcie te pieniądze na rzecz hospicjum. Nie czuło się w Niej lęku, była spokojna, ciepła jak zawsze, może tylko trochę wolniej i trudniej mówiła. Nikt z nas nie wierzył w pożegnanie. A jednak była to prawda. Pani Aniu, będzie nam Pani bardzo brakowało. 21 kwietnia po nabożeństwie żałobnym w kościele św. Zygmunta Jej prochy spoczęły na Cmentarzu Powązkowskim. Koleżanki i koledzy z Wydawnictwa ARKADY fot. archiwum

wydawców, jeżeli będą nam sprzedawać nowości, szybciej spłacimy zobowiązania. To nie są proste rozmowy, część wydawców rozwija swoje księgarnie, zatem z nami rywalizują. Niektórzy chcą też przejąć naszą sieć placówek”. Jak zapowiada autor artykułu, nierentowane księgarnie „firma będzie się starać przekazać innym podmiotom, zachowując dotychczasową strukturę zatrudnienia. Cała operacja powinna się dać przeprowadzić w rok”. I jeszcze podaje, że „w spółce zostaje obecny zarząd, ale decyzje będzie podejmował nadzorca sądowy”. (fran)

kwietnia w wieku 70 lat zmarła Elżbieta Habiera, nasza Koleżanka, wieloletnia współpracownica Biblioteki Analiz. 28 kwietnia odszedł Grzegorz Papliński. Z wykształcenia był inżynierem mechanikiem, z zawodu – wydawcą. Zaraz po studiach zatrudnił się w Fabryce Samochodów Osobowych na Żeraniu, a następnie w Wydawnictwach Naukowo-Technicznych (1973-1987),

gdzie był kierownikiem redakcji mechanicznoelektrycznej. W 1988 roku przeszedł do Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych, gdzie do 1999 roku zajmował się przede wszystkim rozwojem publikacji dla szkół zawodowych. Był kolejno kierownikiem redakcji zawodowej,

m a g a z y n

k s i ą ż k i

l i t e r a c k i

5 / 2 0 1 7

dyrektorem wydawnictw zawodowych, dyrektorem wydawnictw szkolnictwa średniego, dyrektorem pionu badań i rozwoju, a w latach 2001-2005 głównym specjalistą druku cyfrowego. W latach 2005-2012 otworzył i prowadził drukarnię cyfrową „Fabryka Druku”. 7


bestsellery Książki maja

W razie czego przypomnijcie sobie Zdzisia Jedno z pierwszych zdań „Pragnienia” Jo Nesbø, jedenastej powieści z cyklu o detektywie Harrym Hole: „To nieprawda, że w układzie dwóch mężczyzn – jedna kobieta szansa na to, że to kobieta zginie, jest jak jeden do ośmiu, ten rachunek był bardziej skomplikowany. W s z y s t k o było zawsze bardziej skomplikowane”.

„Już mnie nie oszukasz” Harlan Coben, czyli – myślisz, że znasz prawdę, a nie wiesz nic.

Joanne K. Rowling, autorka „Baśni Barda Bedlee’a”, zanim napisała pierwszy tom historii Harry’ego Pottera cierpiała na depresję. Wcześniejszych dwóch książek nie wydała drukiem. W końcu przemogła się i została… miliarderką. [Zob. też poz. 10 i 20]

„Gdy brał mnie na ręce, strumień przepływającej między nami miłości był tak silny, że aż mnie ściskało w żołądku, jakby opanował go głód” – to jedno z silniejszych uczuć, jakie ogarnia narratora książki Bruce’a W. Camerona „Był sobie pies. Ten świat jest naprawdę pomerdany” po pierwszym spotkaniu z „istotą zwaną chłopcem”. Życie z psiej perspektywy jest całkiem ciekawe, tyle że nieco przesłodzone, a słodycze zwierzętom, i nie tylko im, nie służą.

1

2

Jeśli, Drogi Czytelniku, od dawna podejrzewałeś, że przedstawiciele fauny mają równie bogate jak my, życie wewnętrzne, Peter Wohlleben w swojej drugiej książce (po „Sekretnym życiu drzew”) dostarczy Ci na to dowodów. Z lektury „Duchowego życia zwierząt” tegoż autora dowiadujemy się m.in., że konie bywają zawstydzone – w co nietrudno przychodzi nam uwierzyć – a koguty okłamują kury, co tylko na pierwszy rzut oka wydaje się niewiarygodne. W końcu koguty to dranie. Jak faceci. [Zob. też poz. 11 i 16]

3

7

Jedna z największych mądrości 8 „Sztuki kochania” Michaliny Wisłockiej: „Pośpiech jest w miłości błędem niewybaczalnym”.

9

Wszystkie zabawne stworzenia opisane w książce Joanne K. Rowling „Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć” są – jak się dowiadujemy – wymyślone i, co najistotniejsze, „nie mogą nas – czytelników – skrzywdzić”. [Patrz również poz. 2 i 20]

Ze złotych myśli zaczerpniętych z „Chaty” Williama Paula Younga: „Wydając sądy, musisz uważać się za lepszego od tego, którego osądzasz”. Siostra bohaterki „Za zamkniętymi drzwiami” angielskiej pisarki B.A. Paris ma zespół Downa. Z książki wynika, że stwarza to znacznie więcej problemów niż rodzinie Maćka z telewizyjnego „Klanu”.

5

Motto „Inwigilacji” Remigiusza Mroza przypomina niewesołą prawdę, że „ustawy przedkładają dobro państwa nad dobro jednostki”.

6

8

„Od oddechu do oddechu. Najpiękniejsze wiersze i piosenki” Wojciecha Młynarskiego przypomina dziesiątki świetnych utworów zmarłego autora. Także te trochę zapomniane, jak ten: Pan mnie sobie przypomina? Jestem Zdzisiu Pan pamięta? Chodzę zimą w rudym misiu. W święto zawsze wkładam krawat pod kołnierzyk. Krawat z gumką. Trochę pije, lecz jak leży! Ja też piję, piwo Tychy, sam aromat! Raz zmieniłem panu dychę, na automat. Gdzie? Gdzieś w Polsce, Łódź Kaliska albo Kutno. Nie pamięta pan? Przepraszam. Sorry. Smutno”. Oj smutno, i jak jeszcze.

12

10

Z „Sekretnego życia drzew” Petera Wohllebena: „nie chciałem zaszkodzić staremu pniakowi kopaniem. Jedno wszakże było bezsporne – otaczające go buki pompowały weń roztwór cukru, by zachować go przy życiu. To, że drzewa łączą się ze sobą korzeniami, można czasami zaobserwować na przydrożnych skarpach. Deszcze wymywają ziemię i odsłaniają podziemną sieć. W górach Harcu (najwyższe góry północnych Niemiec) naukowcy ustalili, że w istocie mamy do czynienia z zawikłanym systemem, który łączy większość osobników jednego gatunku w drzewostanie. Wymiana składników pokarmowych – sąsiedzka pomoc w razie potrzeby – jest widocznie regułą, co prowadzi do stwierdzenia, że lasy stanowią superorganizmy, czyli są podobnymi tworami

11

4

jak na przykład mrowiska”. [Patrz też poz. 3 i 16]

m a g a z y n

l i t e r a c k i

Z „Mitologii nordyckiej” Neila Gaimana dowiecie się, Drodzy Czytelnicy, że to „norny zdecydują, co spotka was w życiu. Istnieją jeszcze inne norny, nie tylko te trzy – norny olbrzymów i elfów, norny karłów i Wanów, dobre norny i złe norny, i wszystkie wspólnie zadecydują o waszym losie. Niektóre norny obdarzają ludzi dobrym życiem, inne życiem ciężkim, krótkim bądź pokręconym. Ukształtują wasz los, siedząc przy studni Urd”.

13

Z książki „Food Pharmacy. Opowieść o jelitach i dobrych bakteriach zalecana wszystkim, którzy chcą trafić przez żołądek do.. zdrowego życia”, którą firmuje Lina Nertby Aurell i Mia Clase, dowiedziałem się, że jelita to, nie mniej nie więcej, tylko drugi nasz mózg. To mi najzupełniej wystarczyło.

14

Z „Rzeczy o ptakach. Ptaki powiedzą nam wiele o nas samych” Noaha Stryckera: „Krótko przed wybuchem drugiej wojny światowej walijski ornitolog

15

k s i ą ż k i

5 / 2 0 1 7


bestsellery bestsellery „Magazynu Literackiego KSiĄŻKi”

maj 2017 Miejsce Liczba w poprzednim notowań Poz. notowaniu na liście

1

10

2

1

3

Tytuł

Autor

2

pragnienie

Jo Nesbø

2

baśnie barda beedle'a

Joanne K. Rowling

Duchowe życie zwierząt

peter Wohlleben

Chata (okładka filmowa) Za zamkniętymi drzwiami Inwigilacja Już mnie nie oszukasz Sztuka kochania Był sobie pies. Ten świat jest naprawdę pomerdany Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć Sekretne życie drzew

Peter Wohlleben

nowość

4 5 6 7 8

8 6 3 4 2

2 3 2 4 4

9

7

4

10

5

2

11

14

8

12

12

2

13

18

2

14

11

4

15

nowość

16

nowość

17

15

18

nowość

19 20

2

nowość 9

21

2

Quidditch przez wieki

nowość

22

13

6

23

27

2

Od oddechu do oddechu. Najpiękniejsze wiersze i piosenki Mitologia nordycka Food Pharmacy. Opowieść o jelitach i dobrych bakteriach zalecana wszystkim, którzy chcą trafić przez żołądek do... zdrowego życia Rzecz o ptakach. Ptaki powiedzą nam wiele o nas samych Duchowe życie zwierząt. Edycja ilustrowana Tu byłem. Tony Halik Mali bogowie. O znieczulicy polskich lekarzy Nela i skarby Karaibów

24

nowość

25

nowość

William Paul Young B. A. Paris Remigiusz Mróz Harlan Coben Michalina Wisłocka

Wydawnictwo Dolnośląskie Media Rodzina Wydawnictwo otwarte Nowa Proza Albatros Czwarta Strona Albatros Agora

Bruce W. Cameron Joanne K. Rowling

ISBN

978-83-2715-597-9

Liczba punktów

356

978-83-8008-297-7

356

978-83-7515-435-1

344

978-83-7534-061-7 978-83-7985-938-2 978-83-7976-616-1 978-83-7985-936-8 978-83-268-2496-8

341 312 304 299 291

Wydawnictwo Kobiece

978-83-65506-98-6

276

Media Rodzina Wydawnictwo Otwarte

978-83-8008-298-4

269

978-83-7515-187-9

257

Wojciech Młynarski

Prószyński Media

978-83-8097-056-4

237

Neil Gaiman

Mag

978-83-7480-728-9

230

Lina Nertby Aurell, Mia Clase

Wydawnictwo Otwarte

978-83-7515-309-5

215

Noah Strycker

Muza

978-83-287-0607-1

203

978-83-7515-462-7

196

978-83-268-2467-8

194

978-83-7700-282-7

189

Peter Wohlleben Mirosław Wlekły Paweł Reszka Nela Mała Reporterka Joanne K. Rowling, Kennilworthy Whisp Jodi Picoult

Wydawnictwo Otwarte Agora Wydawnictwo Czerwone i Czarne Burda Książki

978-83-7596-647-3

187

Media Rodzina

978-83-8008-299-1

174

Prószyński Media

978-83-8097-112-7

159

Jerzy Zięba

Egida Halina Kostka

978-83-9451-303-0

143

Sarah Knight

Muza

136

Jeff Kinney

Nasza Księgarnia

Maria Galewska-Kustra

Nasza Księgarnia

978-83-287-0551-7 " 978-83-10-13132-4" 978-83-10-13153-9

Iza Bartosz, Kapsyda Kobro-Okołowicz

Czerwone i Czarne

978-83-7700-274-2

120

978-83-751-5431-3

114

978-83-8062-186-2

108

131 121

26

29

2

27

24

2

Mleko i miód

Rupi Kaur

nowość

13 powodów

Jay Asher

Dekalog księdza Jana Kaczkowskiego Książka z płytą CD Prowadź swój pług przez kości umarłych (okładka filmowa)

ks. Jan Kaczkowski, Katarzyna Szkarpetowska

WAM

978-83-2771-288-2

107

Olga Tokarczuk

Wydawnictwo Literackie

978-83-08-06321-7

106

28 29

17

4

30

16

3

Wydawnictwo Otwarte Dom Wydawniczy Rebis

Lista Bestsellerów – © Copyright Biblioteka Analiz 2017

Małe wielkie rzeczy Ukryte terapie. Czego ci lekarz nie powie Część 2 Magia olewania Dziennik cwaniaczka. Ryzyk-fizyk Część 11 Pucio mówi pierwsze słowa Czekam na Was, ale się nie spieszcie. Ks. Kaczkowski we wspomnieniach rodziny i przyjaciół

Wydawnictwo

Lista bestsellerów „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI” jest przedrukowywana w „Rzeczpospolitej”, w tygodniku „Angora”, w serwisie Swiatczytnikow.pl oraz prezentowana w programie „Xięgarnia” emitowanym w TVN24.

Jak powstaje lista bestsellerów „Magazynu Literackiego KSiĄŻKi”? Zestawienie powstaje na podstawie wyników sprzedaży w ponad 600 księgarniach całego kraju, w tym w sieciach: Empik, Matras, BookBook i Książnica Polska. Pod uwagę bierzemy wyniki sprzedaży z 30 dni, zamykamy listę 15 dnia miesiąca poprzedzającego wydanie aktualnego numeru „Magazynu”. O kolejności na liście decydują punkty przyznawane za miejsca 1-5 w poszczególnych placówkach księgarskich; przy czym za pierwsze miejsce dajemy 5 punktów, za piąte – 1.

m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

5 / 2 0 1 7

9


Bestsellery Ronald Lockley schwytał dwa burzyki północne, opływowych kształtów morskie ptaki, na leżącej u wybrzeży Walii wyspie Skokholm, i zabrał je w podróż samolotem do Wenecji, aby przeprowadzić eksperyment. Po przybyciu na miejsce udał się na najbliższą plażę i wypuścił oba ptaki. Zastanawiał się, czy kiedykolwiek jeszcze je zobaczy. Czternaście dni później jeden z nich pojawił się z powrotem w swojej norze na Skokholm, niedługo po tym, jak Lockley sam wrócił do domu. Ornitolog był wstrząśnięty. Czarno-biały ptak wielkości piłki do futbolu amerykańskiego przebył ponad 1500 kilometrów, pokonując średnio co najmniej 105 kilometrów dziennie przez zupełnie nieznany mu górzysty teren. Burzyki północne spędzają niemal całe życie na otwartym oceanie, żywią się wyłącznie rybami i innymi morskimi zwierzętami i zasadniczo nie występują w regionie śródziemnomorskim, na lądzie pojawiają się tylko po to, by gniazdować na skalistych wyspach, takich jak Skokholm, na obrzeżach dzikiego skalistego Atlantyku. Dotarcie drogą morską z Wenecji na Skokholm wymagałoby pokonania okrężnej trasy długości 6000 km, wiodącej na południowy wschód, wokół »włoskiego buta«, dalej na zachód przez wody Hiszpanii i Cieśninę Gibraltarską, następnie na północ, mijając Portugalię i Francję, lecz ten ptak najwyraźniej wybrał bardziej bezpośredni lot. Po wypuszczeniu, zamiast skierować się na otwarte wody Morza Śródziemnego, obrał przeciwny kierunek i udał się w głąb lądu, ku włoskim Alpom, i ostatecznie dotarł do Walii. Tak jakby miał mapę kompas”. „Duchowe życie zwierząt” (edycja ilustrowana) Petera Wohllebena potwierdza mocną pozycję niemieckiego leśnika w pisarskich rankingach. Cóż, najpierw zniszczyliśmy faunę i florę, a teraz dziwimy się, jaka ta natura mądra. Gdy ostatni zwierzak zginie z powierzchni ziemi, z powrotem będziemy czworonogom oddawać cześć boską. [Zob. też poz. 3 i 11]

16

Bohater książki Mirosława Wlekłego „Tu byłem. Tony Halik” za punkt honoru postawił sobie być wszędzie i poznać wszystkich. Naprawdę, to że nie postawił stopy na Księżycu, jest zadziwiające.

17

Żeby napisać książkę „Mali bogowie. O znieczulicy polskich lekarzy” Paweł Reszka zatrudnił się jako pie-

18

10

lęgniarz. Zobaczył za dużo. O wiele za dużo. „Nela i skarby Karaibów”, czyli piraci i Indianie opisani przez Nelę Małą Reporterkę ku uciesze dziatwy.

19

cyklu Jeffa Kinneya, może nie szczególnie wyrafinowanego, za to w swoim gatunku mającego jedynego rywala (zgoda, że niedościgłego) w Mikołajku. A ten, to już model do przechowywania w Sevres. „Pucio mówi pierwsze słowa” Marty Galewskiej-Kustry to kontynuacja serii Naszej Księgarni skierowanej do rodziców maluchów. Uprzednio była książeczka „Pucio uczy się mówić”.

25

„Quidditch przez wieki”, jak się dowiadujemy z przedmowy do dzieła, które firmuje Joanne K. Rowling, ale i Kennilworthy Whisp, „jest jedną z najpopularniejszych książek w szkolnej bibliotece Hogwartu. Pani Pince, nasza bibliotekarka, powiedziała mi, że uczniowie »kłócą się o nią, wydzierają ją sobie z rąk, ślinią się na sam jej widok i w ogóle obchodzą się z nią w sposób niemożliwy do zaakceptowania«, co jest niewątpliw ym komplementem dla każdej książki”. [Zob. również poz. 2 i 10]

20

„Małe wielkie rzeczy” Jodi Picoult to dramat sądowy z rasizmem w tle. Po śmierci nowonarodzonego dziecka ojciec oskarża o zabójstwo pielęgniarkę. Oczywiście, czarnoskórą.

21

Jerzy Zięba w drugiej części „Ukrytych terapii”, na pytanie zawarte w podtytule książki: „Czego ci lekarz nie powie”, udziela wielu odpowiedzi. Za wszystkimi kryje się jeszcze jedno, najważniejsze: „Nie powie tego wszystkiego, o czym nie wie”.

22

W książce „Czekam na Was, ale się nie spieszcie. Ks. Kaczkowski we wspomnieniach rodziny i przyjaciół” Izy Bartosz i Kapsydy Kobro-Okołowicz znajdujemy następującą radę księdza w kwestii co robić, by życie nam smakowało: „Przede wszystkim je jeść. I mieć na nie apetyt. Nie zapychać się byle czym. Szukać smaku w wielu wymiarach, tym podstawowym – smaku pysznych potraw, ale i w smaku intelektualnym, duchowym. Nie zalewać sobie głowy, duszy i sumienia byle czym. Rozsmakować się w rozmowach, poznawaniu nowych ludzi i tym, co nas inspiruje”. [Zob. także poz. 29]

26

Cytat liryczny z „Mleka i miodu” Rupi Kaur, kanadyjskiej pisarki z Pendżabu rodem: „Gubię części ciebie tak, jak gubię rzęsy – nieświadomie i wszędzie”.

27

Twoja przyjaciółka, koleżanka z klasy popełniła samobójstwo. A dlaczego, wyjaśniają nagrane przez denatkę kasety. Jest ich trzynaście, nic więc dziwnego, że swoją książkę Jay Asher zatytułował „13 powodów”.

28

„Latem 2015 roku – pisze w »Magii olewania« Sarah Knight – odeszłam z pracy w dużym wydawnictwie i porzuciłam ścieżkę zawodową, którą podążałam od piętnastu lat. Zaczęłam pracować jako redaktorka i pisarka – wolny strzelec. W dniu, w którym opuściłam mój wypasiony wieżowiec i ześlizgnęłam się z drabiny korporacyjnej szybciej niż striptizerka z rury po skończonym występie, wyeliminowałam ze swojego życia mnóstwo przeszkadzaczy związanych z moimi szefami, współpracownikami, dojazdem do pracy, garderobą, budzikiem. Przestałam się przejmować szkoleniami sprzedażowymi, strojami półwizytowymi i spotkaniami w ratuszu. Przestałam podliczać dni urlopu, jak więzień odhaczający czas do końca pobytu za kratami. Kiedy uwolniłam się od korporacyjnego jarzma, zyskałam więcej wolnego czasu i swobodę wykorzystania go w sposób, o jakim tylko zamarzę”.

23

24

„Dziennik cwaniaczka. Ryzyk-fizyk”, część jedenasta popularnego

m a g a z y n

l i t e r a c k i

O co w życiu zabiegać nie warto? – pyta Katarzyna Szkarpetowska ks. Jana Kaczkowskiego. Odpowiedź znajdujemy w „Dekalogu księdza Jana Kaczkowskiego”: „O długie życie, o zaszczyty, o pozycję… Ważny jest odpowiedni dystans i odpowiednia perspektywa”. [Patrz także poz. 26]

29

„Prowadź swój pług przez kości umarłych” (okładka filmowa) Olgi Tokarczuk to – jeśli serio traktować słowa pisarki – kryminał metafizyczny. Tak czy inaczej wyraźny jest podtekst ekologiczny tej powieści, w której zwierzęta biorą odwet na ludziach, oczywiście, tych złych, czyli myśliwych. R anking sporządziła Ewa Tenderenda-Ożóg Komentarz Krzysztof Masłoń

30

k s i ą ż k i

5 / 2 0 1 7



Ku dystopii!

W

anglojęzycznych mediach gruchnęła wiadomość – na fali wzrastających w siłę ruchów skrajnie prawicowych i takich wydarzeń jak Brexit czy prezydentura Donalda Trumpa, nastąpił globalny powrót do dawnej literatury. Z księgarskich półek zaczęły błyskawicznie znikać słynne rozprawy o totalitaryzmach, a „Rok 1984” Orwella zanotował w niektórych krajach wzrost sprzedaży o prawie 10 tys. proc. (!). W wielu czytelnikach obudziła się naiwna, ale jakże kusząca wizja – książki uratują nas od ostatecznej zguby. Ale nie byle jakie książki, tylko literatura antyutopijna.

Burzliwe lata pierwszej połowy XX wieku są czymś tak odległym, że wielu z nas nie potrafi sobie ich wyobrazić. Wydawało się, że ludzkość nauczona makabrycznymi przeżyciami dwóch wielkich wojen i późniejszym stalowym uciskiem konfliktu nuklearnego zmieni się na lepsze. Epoka powszechnej szczęśliwości, jaką miało być nowe stulecie, szybko pokazała ciemniejsze oblicze. I choć teza o końcu historii wygłoszona przez Fukuyamę została skompromitowana już we wrześniu 2001 roku, gdy wraz z atakiem na World Trade Center zaczęła się nowa fala światowego terroryzmu, ludzie kilkanaście kolejnych lat żyli w iluzji szczęścia. Drugiej belle époque równie naiwnej, co pierwsza. A po niej przyszła katastrofa, której początki być może właśnie obserwujemy. Kultura rośnie najmocniej właśnie w okresach burzy i naporu. Wnika ona pod powszechną hipokryzję i wydobywa jej zakłamanie na wierzch pod postacią filozofii lub literatury, w tym wypadku antyutopijnej. Nie bez powodu mówimy o antyutopiach i dystopiach, jako odpowiedzi na utopijne krainy jedności i zgody. W wizjach antyutopistów jedność wymuszona jest przymusem, a zgoda ma w sobie coś głęboko nienaturalnego. Dlaczego tego typu opowieści działały na nas tak mocno? Czy tylko dlatego, że utopia wydaje nam się naiwna i niemożliwa do zrealizowania? W końcu ledwie kilkanaście lat temu ludzkość była przekonana, że dzięki połączeniu technologii (czyli nastawienia na przyszłość) i pamięci o tragicznej przeszłości uda się nam ten stan osiągnąć. I czy teraz, gdy wyraźniej niż kiedykolwiek dostrzegliśmy problemy współczesnego świata, nadejdzie druga fala powieści antyutopijnych?

Geneza Korzenie ruchu antyutopijnego w literaturze sięgają końca XIX wieku – krótkiego eseju „Nowa utopia” Jerome’a K. Jerome’a, rozwijających się błyskawicznie technologii, tendencji katastroficznych w sztuce oraz (w kwestii estetyki) twórczości H.G. Wellsa. Jak

12

m a g a z y n

zaznacza prof. Andrzej Zieniewicz z Instytutu Polonistyki UW ich powstanie było również nieuchronnie powiązane ze zmianą myślenia w europejskiej filozofii: „Cała historia utopijna rozbija się o problem historyzmu hegeliańskiego, który widzi historię jako głęboki proces klasowy. Czy to będzie u Hegla duch dążący do wolności, czy u Marksa walka klas, w zasadzie chodzi o wymianę energii klas. Utopia nie pasuje do takiego widzenia świata. To ideologia stabilnego bycia, a nie drogi ku celu. Na bazie tych filozofii powstały utopie postępu i przeciwnie – katastrofizmu regresywnego. Ten drugi nurt był bardzo popularny w Polsce międzywojnia, choćby w poezji żagarystów”. Tekst Jerome’a to satyryczny paszkwil na głoszoną w jego czasach przez kluby socjalistyczne zasadę równości. Opowiada sen, w którym narrator zostaje zahibernowany i przeniesiony tysiąc lat w przyszłość. Tam napotyka społeczeństwo pełnej, podniesionej do absurdu równości. Wszyscy ludzie muszą mieć czarne włosy, zniesione zostały nazwiska i bogactwo. Ludzkość mieszka w skupiskach bloków, wszyscy mają ściśle ustalony grafik dnia. Państwo ingeruje nawet w takie kwestie jak higiena, życie rodzinne czy żywienie (co ciekawe wszyscy są wegetarianami). Socjalistyczne państwo walczy nawet z naturą – przeprowadza amputacje u osób wyższych od przeciętnej i trepanacji czaszki u osób bardziej inteligentnych. Wiele z użytych przez Jerome’a sloganów i symboli spokojnie mogłoby się znaleźć również we współczesnym tekście jakiegoś konserwatywnego autora, który głosi najwyższą wartości rodziny i natury, a także pokazuje hipokryzję lewicowej równości. Myliłby się jednak ktoś, kto pomyśli, że esej Anglika jest głęboko antysocjalistyczny. Prawdziwym bogiem przyszłości jest bowiem „większość”. Cierpią na tym wszystkie mniejszości, które są zmuszane do życia w zgodzie z normą. A to już jeden z postulatów współczesnej lewicy. Przykład „Nowej utopii” pokazuje pewną zależność, która odnosić się będzie do wszystkich tekstów antyutopijnych. l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

5 / 2 0 1 7


Znacznie ważniejsze, ciekawsze od satyry, metafor politycznych i proroctw technologicznych zawartych w tego typu tekstach, będą idee za nimi stojące. To z nich powinniśmy czerpać, czytając czarne utopie po latach. Kolejne wielkie antyutopie, które wzorowały się na tekście Jerome’a oraz na sobie nawzajem tylko to potwierdzają. Mowa oczywiście o trzech klasycznych tekstach tego gatunku: „My” Eugeniusza Zamiatina, „Nowym wspaniałym świecie” Aldousa Huxleya i „Roku 1984” George’a Orwella. Czy teksty te należy uznawać za antyutopie, czy dystopie? Warto pochylić się nad tym problemem. Zgodnie z teorią naukową antyutopie swoją budową wprost nawiązują do schematów wykorzystanych w kreowaniu utopii (stąd też nazywane są utopiami satyrycznymi), z kolei dystopia opiera swoją wizję na otaczającej autora rzeczywistości. W dystopii mamy w dodatku do czynienia ze ściśle wykreowanym światem i społeczeństwem, które dzieli się na trzy ścisłe i zazwyczaj nie mieszające się ze sobą grupy: władzę (totalną i wszechmocną), opornych (walczących z systemem) i bezwolną większość. To co stanowi prosty podział na papierze, w rzeczywistości bywa znacznie trudniejsze do oddzielenia. W modernizmie, a tym bardziej w postmodernizmie (gdy mowa o możliwym powrocie antyutopii współcześnie) trudno mówić o jednolitym stylu i gatunkowym wzornictwie. Kolejne antyutopie będą do siebie nawiązywać, czerpać z tych samych idei lub je parodiować. Motywy i rozwiązania dystopiczne będą również przenikać na zewnątrz do literatury science fiction czy takich jej podgrup jak cyberpunk. Niektórych badaczy, jak Andrzeja Zgorzelskiego, prowokuje to do nieuznawania antyutopii za oddzielny gatunek literacki. Tak rygorystyczne podejście to przesada. Najbardziej logicznym wydaje się zestawienie: „Każda dystopia jest antyutopią, ale nie każda antyutopia jest dystopią”, choć je również należy traktować z pewną elastycznością.

Trzej tytani antyutopii Na początku był jeden. Zamiatin i jego powieść pamiętnikarska „My” (wydana w 1920 roku, potem przez dziesiątki lat zakazana za żelazną kurtyną), w której zawarł pierwszą dystopiczną wizję społeczeństwa. „My” to jednak nie społeczna satyra, a stworzona z matematyczną precyzją (autor był inżynierem i uczynił nim również swoje powieściowe alter ego) i przepełniona symboliką perełka ekspresjonizmu. Zamiatin doskonale gra kiczem, stylem pamiętnika i telegraficznym skrótem, co w pierwszej chwili lektury wzbudza uczucia zagubienia i niezrozumienia, z czasem potrafi jednak wciągnąć w psychikę bohatera nie gorzej niż strumień świadomości. W „My” dostrzegamy typowy dla dystopii trójkąt władza-dysydenci-masy, lecz w przeciwieństwie do późniejszych naśladowm a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

ców Zamiatin nie zatrzymał się w tym miejscu. W jego powieści nie ma bohaterów pozytywnych, walki dobra ze złem w jakiejkolwiek postaci. Totalna władza kontrolująca wszystkie aspekty życia, nastawiona na kult jednostki i technologiczny postęp oraz terrorystyczna organizacja nawołująca do walki z systemem i powrotu do korzeni, to tak naprawdę dwie strony tej samej monety. Nowa władza, która zajmuje miejsce poprzedników zawsze będzie prowokować powstanie i bunt. W „Nowym wspaniałym świecie” i „Roku 1984” widać wyraźne podobieństwa do zamiatinowskiego świata. Wiadomo bez najmniejszych wątpliwości, że Orwell czytał „My” przed powstaniem swojego dzieła. Huxley kategorycznie temu zaprzeczał, ale zarówno Orwell, jak i Kurt Vonnegut Jr powątpiewali w te zapewnienia. Dość powiedzieć, że obie wymienione książki wpisują się w dystopiczny opis świata i nakreślone przez „My” narzędzia wpływu na społeczeństwo. Robią to jednak na odmienne sposoby i w różnym stopniu. „Nowy wspaniały świat” to dystopia w zasadzie apolityczna, w tym rozumieniu, że nie ma znaczenia, która opcja polityczna sprawuje władzę. System wnika bowiem w życie jednostek na głębszym, biologicznym poziomie. Huxley pokazuje to już w scenie otwierającej powieść, zmuszając niejako czytelnika do zderzenia się z brutalną prawdą – w świecie, gdzie ludzie są od początku kształtowani według określonych wzorców nie ma szans na bunt. I ten też nie występuje. W oderwaniu od systemu żyją tylko jednostki „niedorobione” jak główny bohater powieści, Bernard Marx oraz żyjące w rezerwatach „dzikusy”. „Nowy wspaniały świat” jest antyutopią walki wewnątrz indywidualnej jednostki. Cierpienia nie są skierowane na zewnątrz, a do środka, uzewnętrzniają się jedynie poprzez akty rozpaczy jak przedawkowanie narkotyku „soma” oraz samobójstwo. Huxley podobnie jak Zamiatin rozumiał doskonale wartość nauki w krzewieniu czarnej utopii. Być może dlatego obaj ci autorzy wydają się niektórym czytelnikom bardziej aktualni od Orwella. Z autorem „Folwarku zwierzęcego” i „Roku 1984” jest ten problem, że stał się największą ofiarą swojego sukcesu. Niemal każdy na hasło „antyutopia” podaje właśnie Orwella. Prowadzi to do wielu przestrzelonych analogii i błędnych interpretacji. Dowodem choćby ostatnie sprzedażowe sukcesy „Roku 1984” na Amazonie – obecnie zajmuje czwarte miejsce wśród najpopularniejszych książek w 2017 roku – i wśród lokalnych wydawców. Za tym sukcesem podążyły wysokie wyniki sprzedaży innych słynnych antyutopii, lecz to właśnie Orwell stał się symbolem walki z Trumpem, Brexitem i „faktami alternatywnymi”, które niejednemu kojarzą się z orwellowską nowomową. Brytyjski pisarz jest zresztą równie chętnie wykorzystywany przez czytelników prawicowych, którzy często wykorzystują cytaty z jego książek do walki z bliżej nieokreślonym „lewactwem”. Obie strony obrzucają się Orwellem, zaś bardziej zorientowani odbiorcy, którzy „czytali antyutopie zanim to było modne” wypowiadają się o „Roku 1984” z dużą dozą pobłażliwości. A że to powieść słaba, zbyt mocno zanurzona 5 / 2 0 1 7

13


w ówczesnej polityce, zacofana technologicznie. Pojawiają się nawet oskarżenia, iż autor zupełnie przestrzelił w swoich przewidywaniach przyszłości (cena jaką Orwell musi płacić za podanie roku wydarzeń w tytule, choć przecież Winston Smith wcale nie ma pewności, który jest rok). To oczywiście nieprawda, gdyż powieść Brytyjczyka to nadal dzieło wybitne, ze świetnie dawkowanym suspensem i szokującym finałem, ale tak naprawdę chodzi o coś innego. „Rok 1984” zawiera w sobie analogię do systemów totalitarnych, zwłaszcza systemu komunistycznego (choć bezsprzecznie w mniejszym stopniu niż „Folwark zwierzęcy”, który wbrew niektórym zamieszczonym w sieci zestawieniom absolutnie nie jest antyutopią) i że świat Oceanii jest do pewnego stopnia wypadkową przewidywań Orwella, co do rozwoju totalitaryzmów. Nie jest jednak tak silnie powiązany z komunizmem jak się powszechnie uważa. System tak naprawdę nie ma znaczenia, gdy dowolnie można zmieniać historię i język, a co za tym idzie sposób myślenia i zachowania ludzi. Oceania, Euroazja i Wschódazja mogą toczyć ze sobą wieczną wojnę i równie dobrze mogą być w rzeczywistości jednym rządem. Wszystko można poddać manipulacji, a co za tym idzie – nic nie jest prawdziwe. Wszelkie analogie polityczne nie tylko między „Rokiem 1984”, a wszystkimi powieściami antyutopijnymi i współczesnością są błędne. Nie tylko dlatego, że wykrzywiają rzeczywistość: Trump ma bowiem niewiele wspólnego z Wielkim Bratem, a poglądy Orwella na brytyjski imperializm wyrażane w esejach i książce „Birmańskie dni” wykluczają jakiekolwiek kontakty z wyznawcami Wielkiej Polski. Raczej dlatego, że prawdziwym celem i siłą czarnych utopii nie jest określanie teraźniejszości, ani nawet prorokowanie przyszłości. Nie na poziomie zdarzeń i wynalazków. Chodzi o idee. Ideę cykliczności u Zamiatina, uwarunkowywania biologicznego i socjotechnicznego u Huxleya oraz nowomowy i wpływu języka na myślenie u Orwella. „Gdy utopia się rozsypuje, to pokazuje, czego nie wzięliśmy pod uwagę, jakich aspektów rzeczywistości nie opisaliśmy. Antyutopie na pewnym poziomie rachunku technologicznego zawodzą, co nie znaczy, że nie należy z nich korzystać. To właśnie odkryta przez Orwella nowomowa pozwala kontrolować społeczeństwo znacznie lepiej od śledzących ekranów, które zresztą w jakiejś formie też się pojawiły” – wskazuje prof. Zieniewicz.

Miłość nas wyzwoli? Drugą najbardziej popularną antyutopią ostatnich miesięcy jest „Opowieść podręcznej” Margaret Atwood (w drugiej dziesiątce najpopularniejszych w 2017 roku). Powieść kanadyjki należy do drugiej fali czarnych utopii, które powstały na bazie popularności wielkiej trójki. Niektóre z nich jak „Paradyzja” Janusza A. Zajdla czy „Fahrenheit 451” Ray’a Brandburdy’ego trzymały się raczej wyznaczonej formy, inne jak powieści Stanisława Lema, „Zaproszenie na egzekucję” Nabokova czy właśnie „Opowieść podręcznej” próbowały eksperymentować z granicami gatunku. Rosyjski pisarz pochylił się nad kwestią przestrzeni w dystopii, Atwood przeniosła punkt centralny z mężczyzny na kobietę, zaś Lem, jak podkreśla prof. Zieniewicz, zainteresował się kwestia-

14

m a g a z y n

mi energetycznymi: „Nastawienie Lema wiąże się ze zmianą myślenia o kosmosie. Antyutopie odżyły na bazie kryzysu paliwowego i kwestii wyczerpania surowców. W latach sześćdziesiątych uczono, że człowiek podbije Marsa, Wenus i inne planety do końca XX wieku. Te prognozy się nie sprawdziły, ale coś z tego zostało. Lem w swojej futurologii zainteresował się problematyką energetyczną. Wskazywał na to, że cywilizacja rozwija się, pobierając coraz większe ilości energii. Jeżeli technologia nie nadąży, a surowce się wyczerpią, to czeka nas historyczny kryzys”. Antyutopie wkroczyły również mocno do kina i komiksu, by wspomnieć tylko „Łowcę androidów” i „V jak Vendetta”. W wymienionych dziełach można zauważyć pewne elementy wspólne. Już w „Pianoli” Vonneguta zauważamy pewne zmiany. To wciąż książka mocno osadzona w teraźniejszości, stworzona jako odpowiedź na powojenną falę industrializacji, lecz jej fabuła jest znacznie lżejsza, humorystyczna. Przede wszystkim zaś zmienia się w niej pojmowanie systemu. Nie jest wszechpotężny, a ludzie pod nim nie są ciemiężeni jak w pierwszych antyutopiach. U Orwella bunt jest pozorny, gdyż system od początku wie o zamiarach dysydentów i tylko się z nimi bawi. „Pianola” nie kończy się tragicznie, jeśli już to tragikomicznie i w sposób dosyć otwarty. Tak będzie w wielu późniejszych antyutopiach jak: „Fahrenheit 451”, „V jak Vendetta”, a nawet „Opowieści podręcznej”, która mimo że przedstawia system agresywny i zbrodniczy, to zaburza istniejące wcześniej podziały na władzę, dysydentów i obojętnych. Wszechogarniająca siła powieści Atwood polega na tym, że czytelnik jest w stanie uwierzyć, iż każdemu z bohaterów przeszkadza istniejący stan rzeczy. Wykorzystywana jako domowa prostytutka i przeznaczona do rozpłodu główna bohaterka, żołnierz, pomoce domowe, a nawet należący do władzy Komendant – wszyscy tęsknią za poprzednim systemem. Atwood podejmuje również inny ciekawy problem, czyli rolę kobiety w antyutopii. Wszystkie ważne teksty tego gatunku przed „Opowieścią podręcznej” przyjmowały męski punkt widzenia, co nie oznacza, że kobiety nie pełniły w nich ważnej, a czasem wręcz kluczowej roli. Na tym tle najgorzej wypada Lem, w którego powieściach mamy dwie standardowe role kobiece – obiektu seksualnego i pomocy domowej. W znacznej większości antyutopii temat kobiecy jest jednak niezwykle istotny. W powieści „My” to trzy bohaterki kobiece są aktywną siłą wpływającą na tok akcji, podczas gdy główny bohater jest całkowicie pasywny i podporządkowany ich woli. Jak pisze tłumacz książki Adam Pomorski: „Trzy samogłoskowe kryptonimy kobiet stoją jakby u trzech wierzchołków trójkąta-delty, symbolizującej bohatera: przeciwstawne sobie I i O sumują się w I-0. (…) Zamiatin z premedytacją l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

5 / 2 0 1 7


odwraca ukształtowany już w jego czasach schemat powieści fantastycznej: z reguły to właśnie kobieta, symbol seksu, pełni w nim funkcję bierną wobec potęgi hipermózgu głównego bohatera”. Jakże odmiennie od Lema! Schemat seks  miłość  rodzina jest kluczowym elementem oddziaływania systemu na społeczeństwo. Człowiek podporządkowany nie może być wolny w tej materii. O ile jednak w „My” seks jest względnie nieograniczony (choć nie może prowadzić do reprodukcji; za to odpowiada państwo), o tyle u Orwella nie ma już jakiejkolwiek wolności. Właśnie dlatego Winston i jego partnerka Julia jedyny prawdziwy bunt podejmują na płaszczyźnie ciała. To miłość nierozerwalnie połączona z seksem (być może z nim mylona) ma za zadanie wyzwolić ciemiężonych. Oczywiście, to założenie naiwne i Orwell doskonale o tym wiedział, dlatego w ostatnim akcie książki miłość zostaje zdradzona, a jakikolwiek pociąg seksualny zlikwidowany. Huxleya interesowały bardziej biologiczne aspekty seksualności. „Nowy wspaniały świat” oparty jest na dwóch zwalczających się siłach: pociągu i potencji. W świecie, gdzie jedyna indywidualność jest indywidualnością negatywną – słabości ciała i umysłu – potencja ma często wartość hamującą, zaś popęd może być skierowany tylko na wyjątkowego osobnika. I tak jest z „półdzikim” Johnem, który dla społeczeństwa nowego świata staje się obiektem seksualnego pożądania. We wczesnych dystopiach opartych na totalitaryzmie komunistycznym role kobiety i mężczyzny są mniej więcej równe (tak jak głosił sam komunizm), w późniejszych tekstach opartych na konserwatywnym społeczeństwie amerykańskim mamy do czynienia z coraz większą marginalizacją kobiet. W „Pianoli” i „Fahrenheit 451” procesy decyzyjne należą wyłącznie do mężczyzn, kobiety zaś mają ładnie wyglądać i zajmować się domem. Ostatecznym krokiem na tej drodze staje się społeczeństwo Gileadu z „Opowieści podręcznej”, w którym kobietom stopniowo odbiera się prawa do głosowania, pracy i posiadania pieniędzy. Akcja powieści umieszczona jest w kluczowym momencie przeobrażania dawnego społeczeństwa w nowe. Kobiety zostają przypisane do kilku różnych ról, a jedyną możliwością awansu jest dla nich poczęcie zdrowego dziecka. Wciąż pamiętają jednak swoje poprzednie życie, co skutkuje oporem.

Postdystopie Formuła antyutopii w pewnym momencie się wyczerpała. Zmieniły się realia, zwyciężył kapitalizm, który wraz z rozwijającą się błyskawicznie technologią cyfrową miał przynieść nową, szczęśliwą erę. Kultura popularna przejęła liczne elementy antyutopii, ale sam gatunek stał się przestarzały. Niektórzy autorzy tego okresu flirtowali z dystopiczną konstrukcją świata, lecz bez większych sukcesów. Jacek Dukaj w „Córce łupieżcy” stworzył fascynujący świat, oparty na załamaniu granic między czasem teraźniejszym, a przeszłością i przyszłością, porzucił go wszakże, skupiając się na niezbyt pasjonującej przygodowej powiastce science fiction. Wszystkie hurraoptymistyczne założenia okazały się oczywiście błędne, co dobrze pokazuje brak zrozumienia pierwszych m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

antyutopii, które poszukiwały syntezy, a nie jednoznacznych odpowiedzi. Gdy na całym świecie na popularności zyskują różne powieści antyutopijne, wypada zastanowić się, czy możemy spodziewać się postmodernistycznych czarnych utopii? I jak mógłby one wyglądać? „Jestem przekonany, że możemy się spodziewać nowych książek. Wzrastają warunki tworzenia antyutopii. Człowiek odczuwa coraz większe lęki i nie widzi drogowskazów na przyszłość w błyskawicznie zmieniającym się świecie” – konkluduje prof. Zieniewicz. Być może nowe antyutopie już przybyły, ale czytelnicy i badacze jeszcze sobie tego nie uświadomili. Ciekawym przykładem są dwie francuskojęzyczne powieści mierzące się z problemem islamizacji, czyli „Uległość” Houellebecq’a i „2084. Koniec świata” Boualema Sansala. Wydaje się, że antyutopie w XXI wieku czekają dwie ścieżki rozwoju. Jedna polega na postmodernistycznym zerwaniu z konwencją, a druga na postmodernistycznym naśladownictwie. Obie powieści dobrze pasują do tej koncepcji. „Uległość” nie ma charakterystycznego stylu dystopii, lecz podejmuje podobne kwestie ideowe. Tylko na pierwszy rzut oka odnosi się do rzeczywistości, gdyby jednak chodziło tylko o to, to mówilibyśmy o wizji błyskawicznie zdezaktualizowanej. Siła powieści Francuza kryje się właśnie w zadawaniu antyutopijnych pytań. „2084” to z kolei typowa dla współczesnej kultury zabawa konwencją i oryginalnością. Sansal pierwotnie planował wręcz rozbudować powieść do sztuki teatralnej, w której grupa autorów bierze się za przepisanie „Roku 1984”, a wychodzi im z tego książka Algierczyka. Nie ulega wątpliwości, że zrozumienie współczesnych antyutopii (bez względu na formę) wymaga znajomości najważniejszych dzieł tego gatunku. Podczas gdy cały świat zachodni ogarnęło szaleństwo na punkcie Orwella i Atwood, w Polsce nie odnotowano większych zmian. Do momentu ukazania się artykułu sieć Empik nie udzieliła odpowiedzi na pytanie o sprzedaż antyutopii w 2017 roku, lecz jak wynika z rozmów z księgarzami i przedstawicielką sieci księgarni BookBook, Jolantą Liżewską-Zyzek, antyutopie sprzedają się w Polsce na zwyczajnym poziomie: „Nie widzimy zwiększonego zainteresowania. Sprzedaż jest na tym samym poziomie, co w zeszłym roku. Być może zaobserwowane trendy dopiero do nas dotrą i wzrost sprzedaży będzie widoczny. Na tę chwilę mówimy o poziomie od kilkudziesięciu egzemplarzy miesięcznie. Nie jest to literatura, która cieszy się największym zainteresowaniem. Najlepiej sprzedają się Huxley i Atwood”. BookBook nie planuje również w specjalny sposób eksponować tego typu literatury, jak miało to miejsce w niektórych księgarniach amerykańskich i brytyjskich, niemniej stara się, by te pozycje były dostępne w jego ofercie. Tylko czy Polacy będą chcieli je czytać?

TOMASZ GARDZIŃSKI 5 / 2 0 1 7

15


Rynek wydawniczy Więcej przewodników po polsce

Książka dla turysty C

oraz chętniej odkrywamy ciekawe miejsca na mapie własnego kraju, do takiego przynajmniej wniosku można dojść, studiując nową ofertę wydawców przewodników turystycznych. Ma na to wpływ zapewne wiele elementów – poczucie zagrożenia związanego z zamachami terrorystycznymi w Europie Zachodniej i na Bliskim Wschodzie, coraz lepsza baza turystyczna w Polsce, inwestycje samorządów lokalnych w rozwój ciekawej oferty regionalnej, ale też łatwy dostęp do serwisów poświęconych promocji regionów. W efekcie nawet do sztandarowych serii przewodników kieszonkowych – jak choćby „Pascal Lajt” – dodawane są tytuły poświęcone turystyce krajowej.

Drugi widoczny trend, i to już od kilku lat, to dynamiczny rozwój oferty książek podróżniczych, które nie są ani reportażami, ani przewodnikami, lecz pozycjami, których celem jest dzielenie się własnymi doświadczeniami globtroterskimi. To swoisty wirus, który zaraża pasją, im więcej takich książek, tym więcej nowych autorów, którzy idą tropami innych, lub własnymi, i piszą. A wydawcy chętnie to publikują (nie zawsze z należytą starannością redakcyjną), bo czytelnicy są spragnieni relacji. To swoisty fenomen, bo przecież świat jest w zasięgu ręki, nie brakuje specjalistycznych kanałów telewizji podróżniczych czy przyrodniczych, stron internetowych, aplikacji, a mimo to papierowa książka nie tylko trzyma się mocno, ale wręcz zdobywa serca nowych czytających. Oby tylko nie nastąpiło zniechęcenie w związku z nadmierną podażą tytułów, którym przydałaby się porządna redakcja, albo które – najzwyczajniej – powinny pozostać w szufl adzie, jako prywatny dziennik z podróży. Autorom, niestety, samokrytycyzmu jak zwykle brak.

mają małe oficyny, często pomijane w rynkowych zestawieniach. Agencja TD jest wydawcą cenionych przewodników „Puszcza Białowieska” i „Kraina Wielkich Jezior Mazurskich”. Właściciel, Tomasz Darmochwał, od lat angażuje się w promocję tych regionów, sam jest autorem lub współautorem wielu pozycji. Wydawnictwo Eko Kapio z Kartuz łączy treści kartograficzne i turystyczne. Ich najlepiej sprzedawane w 2016 pozycje to: „Trójmiejski Park Krajobrazowy”, „Nadleśnictwo Gdańsk” i „Wdzydzki Park Krajobrazowy”. Spójrzmy jednak na nowości 2017 roku, które pokazują jak mocno zagłębiają się w swój region mali wydawcy – to pozycje „Nadleśnictwo Lipusz” i „Nadleśnictwo Różanna”. Pascal czy ExpressMap by tego nie wydały.

Bieszczady są chyba jednym z najczęściej opisywanych regionów (nie licząc miast, jak: Kraków, Warszawa, Wrocław, Gdańsk). Nie można tu nie wspomnieć o pozycjach przygotowanych przez takie wydawnictwa regionalne jak Rewasz czy Bosz. Rewasz ma też przewodniki: „Góry Sowie”, „Chojnowski Park Narodowy”, „Małopolski Przełom Wisły” czy „Zachodnie kresy Rzeczpospolitej”. Ponad 250 aplikacji mobilnych i ok. 150 publikacji drukowanych, często bardzo szczegółowych i bardzo regionalnych, ma w swojej ofercie Polska Turystyczna, marka należąca do fi rmy Amistad, która aktywnie współpracuje z lokalnymi samorządami i organizacjami

Wypełniane białe plamy Przyjrzyjmy się bliżej ofercie przewodników po Polsce. Tu swój ważny udział

16

Małe wydawnictwa zapełniają luki, wypełniają białe plamy na mapie turystycznej Polski. Wydawnictwo Plan z Jeleniej Góry w ofercie ma m.in. takie pozycje jak: „Przewodnik po Kaszubskim Parku Krajobrazowym”, „Wisła i okolice”, „Bajkowa Dolina Baryczy”, „Beskid Żywiecki”, „Beskid Mały” czy „Góry Świętokrzyskie”. Bestsellerem wydawnictwa Eko-Graf z Wrocławia jest przewodnik „Parki Krajobrazowe Województwa Dolnośląskiego”, a w zapowiedziach na 2017 rok znajdujemy nowy przewodnik „Sudety”. Hity sprzedażowe wydawnictwa Compass z Krakowa to: „Urlop w Bieszczadach”, „Główny Szlak Beskidzki”, „Główny Szlak Sudecki”, „Spacerownik turystyczny Ustroń i Wisła” czy „Spacerem po Bieszczadach część 1”. Nowości przewodnikowe w 2017 roku: „Przewodnik Beskid Śląski i okolice”, „Przewodnik Spacerem po Bieszczadach część 2” oraz „Przewodnik Beskid Sądecki i Sądecczyzna na rowerze”.

m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

5 / 2 0 1 7


Rynek wydawniczy małych publikacji wydawnictwa Amistad pokazują jednak, że krajowa turystyka to segment, którego nie można lekceważyć.

Turystyka w liczbach Łączna wartość sprzedaży publikacji dla turystów (przewodniki, mapy, atlasy) spadła w 2016 roku o 4,5 proc., z 55,6 mln do 53,1 mln zł. Spadła także liczba sprzedanych egzemplarzy i to aż o 7 proc. – z 5,7 mln do 5,3 mln egz. W obydwu przypadkach wartości te są najgorsze od początku XXI wieku. Wartość sprzedaży przewodników turystycznych w 2016 roku była niższa o 6,7 proc., najniższa od 2003 roku. Zamknęła się wartością 26,6 mln zł. Liczba sprzedanych egzemplarzy przewodników spadła o 5,9 proc. i była na poziomie 2012 i 2013 roku. Sprzedano 1,6 mln egz. przewodników. W przypadku kartografii wyniki są rekordowo niskie. Wartość sprzedaży spadła o 2,2 proc., do 26,5 mln zł, a liczba sprzedanych egzemplarzy spadła o 7,5 proc. – wyniosła 3,7 mln egz. Wzrosły natomiast średnie ceny detaliczne zarówno przewodników, jak i kartografii. Dotyczy to nie tylko cen nowości, ale też skali wyprzedaży – mniej tytułów niż w latach poprzednich trafiło na tanią książkę. łukasz gołęBiEwski

1,9 8,7

2,3 8,6

2,9 8,2

2,5 6,0

2,2 6,1

1,9 5,3

1,6 5,0

1,6 4,3

2,0 4,2

1,7 4,0

1,6 3,7

2002 2003

1,7 7,7

2001

1,4 6,9

Podział rynku. Sprzedaż egzemplarzowa (w mln egz.) przewodniki kartografia turystyczna

1,2 7,9

Ale nie tylko małe wydawnictwa intensywnie promują polską turystykę. Od lat najlepiej sprzedawane pozycje wydawnictwa Demart to przewodniki z serii „Polska Niezwykła”, a towarzyszą im mapy oraz rozwijany serwis internetowy. Niezmiennie największym bestsellerem jest monumentalny przewodnik „Polska Niezwykła XXL”. W ofercie Bezdroży w serii „Travelbook” pojawił się przewodnik „Bieszczady” i ma już drugie wydanie. Są także „Kraków i okolice” czy „Wybrzeże Bałtyku”. W serii „Przewodnik – Celownik” są: „Warmia i Mazury”, „Kraków” oraz „Beskid Śląski, Żywiecki i Mały”, do tego kilka przewodników rowerowych. W 2017 roku ukazało się kolejne wydanie sztandarowego przewodnika Pascala „Polska na weekend”. Edycji towarzyszy aplikacja na urządzenia mobilne. Nowością są poświęcone rodzimym stronom przewodniki w serii „Pascal Light”: „Ustka, Słupsk i Słowiński Park Narodowy”, „Warszawa”, „Kraków”, „Wybrzeże Bałtyku”, „Tatry i Zakopane” czy – jakże by inaczej – „Bieszczady”. Do tego liczne pozycje w seriach rowerowych, kajakowych czy dla zmotoryzowanych.

1,3 7,1

Polska na weekend i XXL

Wydawnictwo ExpressMap w ofercie dużych przewodników, które oferowane są w zestawie z laminowaną mapą, ma następujące pozycje po Polsce: „Bieszczady”, „Kraków”, „Sudety” czy „Tatry polskie i słowackie”, a do tego bogatą ofertę w serii kieszonkowej „Map & Guide”, która jest bardziej kartograficzna niż turystyczna i świetnie sprawdza się podczas wycieczek. Rośnie liczba przewodników po Polsce dla wypoczywających z dziećmi, coraz więcej jest tytułów dla osób, które spędzają czas aktywnie – chodząc po górach, jeżdżąc rowerem, pływając na żaglówce czy w kajaku. Także dla tych, którzy chcą podziwiać uroki miasta zwyczajnie spacerując. Kategoria publikacji zapoczątkowana przez spacerowniki wydawnictwa Agora znajduje naśladowców. Choć ilościowo znacznie przeważają tytuły poświęcone zagranicznym kierunkom, a realizowana na nich sprzedaż daje większe przychody, to nakłady publikacji po Polsce i po zagranicy rozkładają się niemal po równo. Oczywiście tytuł tytułowi nierówny, co innego wielki przewodnik po Chinach czy USA, co innego kilkunastostronicowa publikacja o urokach Morąga. Sukcesy „Polski na weekend” Pascala, „Polski Niezwykłej XXL” Demartu czy choćby

1,1 7,4

wspierającymi turystykę czy aktywny wypoczynek.

2004

2005

2006

2007

2008

2009

2010

2011

2012

2013

2014

2015

2016

m a g a z y n

l i t e r a c k i

25,0 33,5

25,4 33,4

26,8 33,5

33,1 44,0

36,3 46,0

44,1 43,9

53,1 41,2

46,7 33,9

45,6 36,5

39,7 33,2

34,5 30,8

33,3 27,7

34,7 27,4

28,5 27,1

26,6 26,5

Także wydawnictwo Burda z marką National Geographic stale rozszerza autorską ofertę przewodników po Polsce, choćby o tytuły Dariusza Jędrzejewskiego, jak: „Polska na wycieczkę” i „Polska na urlop” lub „Polska 1” i „Polska 2” w serii „Traveler”.

29,5 37,6

Podział rynku przychody (w mln zł) przewodniki kartografia turystyczna

2001

2002

2003

2004

2005

2006

2007

2008

2009

2010

2011

2012

2013

2014

2015

2016

k s i ą ż k i

5 / 2 0 1 7

17


Felieton

Stangret i karoca, czyli ze słownikiem w ręku S

ą książki, które zapadają w nas na całe życie. Tym mocniej zapadają, im wcześniej je przeczytamy. Czy dzieje się tak dlatego, że w młodości jesteśmy niewinni i czyści, a życie dopiero się w nas zapisuje? Czy może przyczyny należy szukać gdzie indziej? Najwięcej książek przeczytałam w podstawówce. Pewnie dlatego, że to one okazywały się lepszymi przyjaciółmi niż koleżanki z klasy, ale cóż… lojalności uczymy się dłużej niż czytania. Wtedy też miałam więcej czasu dla siebie, a i życie nie galopowało tak, jak teraz. Wśród przeczytanych w podstawówce książek są dwie, których lektura okazała się dla mnie mocnym wstrząsem i zaważyła na całym moim życiu. Nie były jednak pierwotnie przeznaczone dla tak małego czytelnika. Pierwszą był „Pan Wołodyjowski”, po którego sięgnęłam, mając osiem lat. Były wakacje, a telewizja nadawała serial „Przygody pana Michała” z Tadeuszem Łomnickim w roli Wołodyjowskiego. Nie dokończyłam oglądania serialu, bo pojechałam do nieposiadającej telewizora babci do Chełma. Babcia, choć sama do szkoły chodziła zaledwie kilka dni, uwielbiała czytać. Na jej etażerce odkryłam książkę, o której wiedziałam, że to na jej podstawie nakręcono nieobejrzany do końca serial. Dlatego, że nieobejrzany nie wiedziałam, że historia opisana przez Sienkiewicza kończy się śmiercią bohatera. Babcia zadowolona, że nie grymaszę i nie przeszkadzam dorosłym, lepiła pierogi, a ja… siedząc na podłodze, czytałam Sienkiewicza stronę po stronie. Gdy doszłam do sceny, gdy pułkownikowi „larum grają”, a on „na koń nie siada i za szablę nie chwyta” zaczęłam strasznie płakać. Płakałam bardziej niż przy lekturze „Serce” Edmunda Amicisa czy przy „Małej syrence” Hansa Christiana Andersena. Wszystko dlatego, że Michał Wołodyjowski miał dla mnie bardzo konkretną twarz – Tadeusza Łomnickiego. W nocy dostałam temperatury, więc babcia zabroniła mi czytać książki z jej etażerki. Jakby na pocieszenie kupiła rok później na targach „W pustyni i w puszczy”, a nawet zmusiła starsze ode mnie siostry cioteczne do zamienienia się na egzemplarze, bym dostała ich, który był z ilustracjami Szymona Kobylińskiego. Przy tej lekturze też płakałam nad losami Stasia i Nel, ale nie była to już taka rozpacz jak

18

przy Wołodyjowskim, bo jeszcze wtedy nie widziałam filmu Władysława Ślesickiego, więc ani Staś, ani Nel nie mieli konkretnych twarzy. W każdym razie po przeczytaniu we wczesnym dzieciństwie „Pana Wołodyjowskiego” nigdy więcej nie wróciłam do lektury ostatniej części Sienkiewiczowskiej trylogii. Strach przed płaczem był we mnie niezwykle silny. Była też i refleksja dotycząca tego, czym jest honor. Stwierdziłam, że jest czymś ważnym. Może obok miłości jednym z najważniejszych w życiu człowieka? Drugą książką, która zmieniła moje życie, a która też mówiła o honorze, stała się powieść Aleksandra Dumasa „Trzej Muszkieterowie”. Przeczytałam ją rok później pod wpływem powieści dla młodzieży „Dubrawka”, której autorem był radziecki pisarz Radij Pogodin. W jego książce tytułowa bohaterka siedziała na parapecie i czytała „Trzech Muszkieterów”. Ponieważ bardzo mi się podobała (miała kłopoty podobne do moich), więc chciałam robić to, co ona. Dlatego mając dziewięć lat, sięgnęłam po powieść Dumasa. Okazja ku temu była, bo oto tata, jakby czytając mi w myślach, kupił dla mnie „Trzech Muszkieterów” wydanych nakładem wydawnictwa Iskry w serii „Klasyka Młodych”. Było to dla mnie wielkie odkrycie. Powieść „Trzej Muszkieterowie” do dziś uznaję za jedną z najlepszych powieści świata, a to dlatego, że jest w niej wszystko. Oprócz rozważań o honorze, który dla wielu jej bohaterów jest najważniejszy, są w niej: miłość, przyjaźń, patriotyzm, zdrada, przygoda oraz… intryga i kryminał – jakże popularne w dzisiejszej literaturze. Już wtedy wiedziałam, że chcę zostać pisarką, bo byłam już po próbie opowiedzenia publicznie wymyślonej przeze mnie historii, której jednak nie umiałam doprowadzić do końca, więc zostałam wyśmiana, że kiepsko zmyślam. Wiedziałam więc, że wymyślone historie trzeba zapisywać, by nabywały złudzenia prawdopodobieństwa. Zaczęłam więc podziwiać pisarzy za to, jak rozwijali historie i jak doprowadzali je do końca. Chciałam też umieć to robić. Powieść Dumasa czytałam, nie wiedząc, jak wymawiać D’Artagnan i czytałam to Dartagnan robiąc pauzę po literze D, co dziś wydaje mi się nawet zabawne. Dopiero kilka lat później, oglądając ekranizację Richarda Lestera, poznałam prawidłową wymowę i było mi wstyd. Jednak nawet wtedy nie wiedziałam jeszcze (w moim egm a g a z y n

l i t e r a c k i

zemplarzu „Trzech Muszkieterów” nie było tej informacji), że autor urodził się w tym samym dniu co ja, czyli 24 lipca, które to odkrycie uświadomiło mi jeszcze bardziej jego bliskość. Nie wiedziałam również, że napisał jeszcze lepszą powieść, której tytuł to „Hrabia Monte Christo”, bo czytałam tylko o muszkieterach. Był rok 1976… Dla mnie rok największego literackiego odkrycia. Piszę o tym dziś, bo od dawna zastanawiam się nad lekturami obecnych dziewięciolatków. Moje (patrz: wspomniana „Dubrawka”) pchały mnie do poznawania literatury światowej, a ta światowa sprawiała, że… rozwijał się mój język i wzbogacał o nowe wyrazy. Co robią te obecne? Opowiadała mi ostatnio przyjaciółka, która pracuje w szkolnej bibliotece jednego z zespołów szkół, a oprócz tego zajmuje się redagowaniem książek dla różnych wydawnictw, że od lat wydawnictwa zlecają jej upraszczanie języka światowej klasyki. Dlatego w wielu znanych dziełach literatury dziecięcej (głównie baśniach) zamienia archaiczne rzeczowniki na popularniejsze – np. „stangret” na „woźnica”. Teraz dzieci przychodzące do niej do biblioteki po książki nie wiedzą kto/co to ów „stangret”, ale też nie znają znaczenia takich słów, jak „karoca” czy „kaftan” oraz wielu innych. Wszystkie te wyrazy były w „moim” egzemplarzu „Trzech Muszkieterów”, których tłumaczką była Joanna Guze. Wiele z nich było w „Panu Wołodyjowskim”. Znałam je jednak wcześniej, bo były w „moich” baśniach autorstwa Andersena, braci Grimm, Charlesa Perraulta i wielu innych książkach, które czytałam, mając lat siedem, a nawet mniej. Dlatego czytając „Trzech Muszkieterów”, nie umiałam tylko prawidłowo wymówić francuskich nazw, bo mój egzemplarz nie podawał ich wymowy. Znaczenia reszty trudnych słów (np. rekomendacja) domyślałam się z kontekstu. Z tego powodu nie wiem, czy takie upraszczanie światowej klasyki literatury dziecięcej to dobry pomysł. Przecież bez naturalnego, i to w najmłodszych latach poznania trudnych wyrazów nie jest możliwe późniejsze czytanie ze zrozumieniem lektur dla dorosłych. Inaczej czytamy je jak książki w obcym języku. Można to robić, sięgając co linijkę do słownika, ale kto z nas lubi czytać ze słownikiem w ręku? M ałgorzata K arolina P iekarska k s i ą ż k i

5 / 2 0 1 7


Bolesny, porywający i makabryczny debiut! Myślisz, że wiesz komu ufasz? Myślisz, że potrafisz odróżnić dobro od zła? Mylisz się...

ZYSK I S-KA POLECA

DEMONICZNY ZBRODNIARZ I OKULTYSTYCZNE EKSPERYMENTY W NIEPOKOJĄCEJ POWIEŚCI GROZY. „HENEL PO RAZ KOLEJNY SIĘGA PO ESTETYKĘ II WOJNY ŚWIATOWEJ, CZYNIĄC KOSZMARY JESZCZE BARDZIEJ PRZERAŻAJĄCYMI” ŁUKASZ RADECKI, AUTOR KRÓLESTWO GORE


Rozmowa numeru Rozmowa ze Stefanem türschmidem, autorem książki „ikony. opowieść o terrorystach”

Spirala przemocy

– Terroryzm preferowany przez niemal wszystkich przeciwników caratu doprowadził jedynie do eskalacji przemocy… – Właśnie. To jest jedna z niewielu cech wspólnych tamtego terroryzmu i obecnego, że prowadzą do skutków odwrotnych niż zamierzone. Trzeba jednak koniecznie powiedzieć, że terroryzm dziewiętnastowieczny był zupełnie inny niż dzisiejszy. Ci dawni zamachowcy zabijali najgorszych carskich oprawców, takich jak na przykład gubernator Łużenowski czy Plehwe, który w młodości zadenuncjował jako zwolenników powstania styczniowego swoich przybranych rodziców. Byli Polakami, którzy go adoptowali i wychowywali. 20

fot. archiwum

– „Ikony” odczytałem jako krytykę rewolucji. Słusznie? – Rzeczywiście, w mojej książce nie ma nawet cienia sympatii dla rewolucji. Jednak przede wszystkim chciałem pokazać terrorystów i rewolucjonistów rosyjskich z końca XIX wieku i sprzed 1917 roku. Ludzie ci wierzyli, że zabijając masowo carskich dygnitarzy i przedstawicieli władzy, zmuszą carat do wprowadzenia reform, lub jeśli mimo to system nie będzie się zmieniał – doprowadzą do wybuchu rewolucji. Ziemla i Wola miała tylko jeden cel: zabić cara Aleksandra II. Jej bojowcy zupełnie irracjonalnie wierzyli, że zabicie cara spowoduje masowe wystąpienie robotników i chłopów, i rewolucję. Paradoksalnie Aleksander II był w warunkach rosyjskich wielkim reformatorem. Uwłaszczył chłopów (1861 rok), zreformował wojsko, oświatę, wprowadził sądy przysięgłych i samorządy terytorialne. Jednak jego reformy choć szły w dobrym kierunku, były spóźnione o ponad sto lat i radykałom to już nie wystarczało. W siódmym z kolei zamachu Polakowi Hryniewieckiemu udało się go zabić. I znów paradoks. Kilka dni przed śmiercią Aleksander II podpisał najważniejszą ze swoich reform – nadanie Rosji konstytucji. Lecz jego śmierć wyniosła do władzy wyjątkowo reakcyjnego następcę tronu, Aleksandra III, który natychmiast zaczął likwidować część reform ojca, a konstytucję wyrzucił do śmieci.

A jako minister spraw wewnętrznych sprzyjał, jeśli wręcz nie inicjował, pogromy Żydów. Dziewiętnastowieczni terroryści zwykle starali się nie czynić krzywdy osobom postronnym. Sazonow rzucając bombę, oprócz ministra zabił kozaka z ochrony i stangreta. Bardzo ciężko później to przeżywał i wyrzuty sumienia doprowadziły go w końcu do samobójstwa. Dzisiejsi terroryści przeciwnie – pragną zabijać jak najwięcej niewinnych ludzi. Co ciekawe, w tych dawnych czasach kobiety zawsze strzelały, a mężczyźni rzucali bomby. Bomby były bardziej skuteczne, lecz często zabijały przypadkowych przechodniów. Nieraz ginęli też sami zamachowcy. Kobietom widocznie bardziej zależało na tym, żeby nie skrzywdzić nikogo niewinnego. – Uniewinnienie Wiery Zasulicz zachęciło jej naśladowów do działania… m a g a z y n

l i t e r a c k i

– I to nie tylko w Rosji, także w całej Europie. Jej proces był szeroko relacjonowany przez prasę na Zachodzie, a wyrok uniewinniający stał się wielką sensacją. I znów paradoks. Sąd przysięgłych, owoc reform Aleksandra II, Wierę Zasulicz uniewinnił. Lecz tego samego dnia car kazał ją aresztować i administracyjnie skazał na zesłanie na Syberię. Z jednej strony aż za bardzo liberalny sąd, a z drugiej – możliwość wysłania człowieka na Sybir decyzją administracyjną. I wcale nie musiał to być cesarz. Mógł to uczynić każdy gubernator. – Jak potoczyłyby się dzieje, gdyby do władzy doszedł Sawinkow, a jak jeśliby sięgnęła po nią Spiridonowa? – Sawinkow i Spiridonowa byli członkami partii socjalistów rewolucjonistów i ich poglądy nie bardzo się różniły. W obu przypadkach miałaby szanse k s i ą ż k i

5 / 2 0 1 7


Rozmowa numeru zaistnieć „Trzecia Rosja”, to znaczy ani biała, ani czerwona, lecz w jakiś sposób podobna do demokracji zachodnich. Spiridonowa uwierzyła Leninowi, że zakończy wojnę i da chłopom ziemię. Dlatego jej lewicowa frakcja partii weszła do rządu bolszewików. Sawinkow nie był tak naiwny. Lenin zakończył wojnę z Niemcami Traktatem Brzeskim, lecz rozpętał wojnę domową o wiele gorszą. Według historyków, piętnaście milionów ofiar! Wywołał ją świadomie i celowo. Była dla niego dalszym ciągiem walki klasowej i rewolucji. Chłopi mieli ziemię, lecz jej plony zostały upaństwowione. Spiridonowa była dużo bardziej fanatyczna od Sawinkowa. Warto przy okazji wyjaśnić skąd tytuł książki – „Ikony”. Spiridonowa zastrzeliła w 1906 roku gubernatora Łużenowskiego, który w niebywale okrutny sposób stłumił powstanie chłopskie w Guberni Tambowskiej. Została w śledztwie straszliwie storturowana i kilkakrotnie zgwałcona, co prasa obszernie opisała. Też ciekawe, że takie artykuły mogły się już za Aleksandra II ukazywać. Dla chłopów stała się ich obrończynią i męczennicą. Ktoś wpadł na pomysł drukowania jej zdjęć w formie ikony. Więc w milionach chłopskich domów Maria Spiridonowa stanęła pomiędzy ikonami Chrystusa,

Matki Boskiej i innych świętych. Wielu terrorystów w Rosji podziwiano i niemal czczono. Lecz ją najbardziej. – Szanse na demokrację zaprzepaściła Rosja w ostatnim półwieczu panowania Romanowów, opieszale dozujących niezbędne reformy, czy też w ciągu półrocza nieudolnych rządów Aleksandra Kiereńskiego? – Przede wszystkim zawiódł Kiereński. Mógł rozprawić się z bolszewikami. Generał Korniłow już szedł ze swoimi wojskami do Piotrogrodu, lecz lekceważący komunistów premier przestraszył się jego popularności. Obawiał się, że Korniłow odbierze mu władzę. Kazał go aresztować i otworzył tym drogę do władzy Leninowi. – Za sprawą Kibalczyca odrzutowce mogłyby zaistnieć wcześniej? – Raczej nie. Terrorysta Kibalczyc był genialnym konstruktorem. Projektował maszyny latające, które można by zbudować. Jego projekty były świetne, lecz przyszłościowe. Były niemożliwe do zrealizowania wobec ówczesnego poziomu technologii. Szkoda, że swój talent wykorzystał praktycznie niemal wyłącznie do budowania bomb. – Ochrana wykazała się przenikliwością w zakresie terroryzmu lotniczego…

– Na sto lat przed atakiem na World Trade Center zauważyła, do czego zamachowcy mogą użyć samolotu. Kiedy w Rosji zaczęły powstawać pierwsze kluby lotnicze, Ochrana objęła je ścisłą inwigilacją. Zatem CIA się naprawdę nie popisała. – W zamachach na carów uczestniczyli też Polacy: Bronisław Piłsudski, Ignacy Hryniewiecki i Antoni Berezowski. Ten ostatni jest najmniej znany… – Nie tylko Bronisław, ale i Józef Piłsudski organizował zamachy. Był przecież dowódcą Organizacji Bojowej Polskiej Partii Socjalistycznej. Osobiście brał udział w akcji pod Bezdanami. Berezowski pochodził z rodziny szlacheckiej, z tradycjami walki w powstaniu kościuszkowskim i listopadowym. Jako szesnastolatek był w powstaniu styczniowym. Usiłował zastrzelić Aleksandra II w czasie jego pobytu w Paryżu na wystawie światowej w czerwcu 1867 roku. Został skazany przez sąd jednej z dzielnic Paryża na galery i pozostał do końca życia na Nowej Kaledonii, gdzie zmarł w 1916 lub 17 roku. Rzeczywiście trochę zapomniany, lecz jest o nim dobra powieść Jana Józefa Szczepańskiego pod tytułem „Ikar”. Rozmawiał Tomasz zBigniEw zapERT

*"+ 2/:-"7)"è : $:)%è-) / #(/2/ )% #)%20)%.)5 ) č-)%2#) Opowiadania i bajki 7RO@MH@Ľ@ H OQYDILTIĤB@ JRHĤŜJ@ M@OHR@M@ OQYDY ORXBGNKNF@ GNROHBXIMDFN H ORXBGNNMJNKNF@ N SXL I@J QNYL@VH@ĥ Y CYHDĥLH N ʼnLHDQBH BHDQOHDMHT H BGNQNAHD "TSNQJ@ Y@OQDYDMSNV@Ľ@ V MHDI MHD SXKJN VYQTRY@IĤBD A@IJH H NONVH@C@MH@ CK@ CYHDBH NO@SQYNMD E@BGNVXL ORXBGNKNFHBYMXL JNLDMS@QYDL CK@ CNQNRĽXBG @KD NOHR@Ľ@ S@JŜD ʼnVH@S TBYTĥ CYHDBJ@ – V BGVHKH YLH@MX RSQTJSTQX QNCYHMX QDK@BIH H Y@BGNV@MH@ IDI BYĽNMJ¾V 7RJ@Y@Ľ@ I@J QD@FNV@ĥ M@ BN YVQ@B@ĥ TV@Fĭ H I@J LĤCQYD OQNV@CYHĥ CYHDBH OQYDY SDM SQTCMX BY@R $K@ Y@HMSDQDRNV@MXBG @TSNQJ@ Y@LHDʼnBHĽ@ M@ JNľBT JRHĤŜJH HMENQL@BID FCYHD RYTJ@ĥ VRO@QBH@ ONLNBX JNMRTKS@BIH H ONQ@C SDQ@ODTSXBYMXBG JNMRTKS@BIH H ONQ@C SDQ@ODTSXBYMXBG

V V V JR H D F @ Q M H @ C H E H M O K


Dla dzieci i młodzieży

Książka zaczyna się od okładki

pięć skarbów pod wielkim śniegiem Anna Czerwińska-Rydel, ilustracje Marianna Oklejak Na Szczyt, Gdańsk 2017, s. 186, 44 zł, ISBN 978-83-943429-2-0

„G

óry są majestatyczne i wzbudzają szacunek. To w górze umieściliśmy Boga, nie w podziemiach. Kierunek »ku górze« jest fascynacją wielu kultur. Warto więc wchodzić na szczyt”. Nakładem wydawnictwa Na Szczyt ukazał się drugi tom serii „Bo góry są” pisarsko-ilustratorskiego duetu Anny Czerwińskiej-Rydel i Marianny Oklejak. Po wydanej przed rokiem biografi i Jerzego Kukuczki „Zdobyć Koronę” przyszedł czas na równie fascynującą opowieść o życiu Wandy Rutkiewicz.

22

W tym roku mija 25 lat od zaginięcia największej polskiej himalaistki. Wanda Rutkiewicz zaginęła 12 maja 1992 roku na stokach Kangchendzongi, trzeciego pod względem wysokości szczytu świata (8586 m). To góra, która według wyznawców hinduizmu jest siedzibą bogów i podobno bardzo nie lubi kobiet. Nazwa Kangchendzonga składa się z pięciu tybetańskich słów: śnieg, wielki, skarby i pięć, które w wolnym tłumaczeniu tworzą tytuł publikacji. Tym razem, podobnie jak w pierwszym tomie serii, mamy do czynienia z trzema narracjami: dialogizowaną opowieścią biograficzną, emocjami towarzyszącymi Wandzie Rutkiewicz podczas ostatniej wspinaczki i wspomnieniami matki Wandy, która opiekuje się psami himalaistki w czasie jej wyprawy. Każdej z tych opowieści towarzyszy odmienny kolor albo krój czcionki. Wydarzenia z ostatniej wyprawy zostały podkreślone przez fioletowy kolor tła. Co kilka stron czekają na czytelnika barwne, rozkładówkowe ilustracje z postacią Wandy i cytatami pochodzącymi z jej wypowiedzi na temat gór. Na ostatnich kartach książki pojawia się jeszcze jedna postać. To Barbara Rusowicz, która usłyszała w telewizji komunikat o zaginięciu Polki i, zafascynowana jej osobą, postanowiła dowiedzieć się na jej temat czegoś więcej. Efektem tych dociekań stały się dwie biografie najsłynniejszej polskiej himalaistki, pierwszej Polki i pierwszej Europejki, która zdobyła Mount Everest. Historia „Pięciu skarbów pod wielkim śniegiem” zaczyna się w marcu 1992 roku, tuż po wyruszeniu Rutkiewicz na ostatnią wyprawę. Najpierw poznajemy emocje towarzyszące Marii Błaszkiewicz, matce Wandy. Przeplatają się one

m a g a z y n

l i t e r a c k i

z ułożonymi chronologicznie wspomnieniami, które układają się w opowieść biografi czną. Dowiadujemy się z nich o tym, że przyszła himalaistka nie miała łatwego dzieciństwa. Gdy miała kilka lat, jej starszy brat zginął tragicznie, a mama na długo pogrążyła się w depresji. Zajęty projektowaniem kolejnych wynalazków, które miały przynieść rodzinie fortunę (ale niestety nie przyniosły) ojciec nie był dla Wandy oparciem w rozwiązywaniu codziennych problemów. W czasie choroby mamy musiała więc sama stawiać im czoła. Ale to dzięki ojcu odkryła piękno gór. Niestety on sam zginął przedwcześnie w dramatycznych okolicznościach. Być może wszystkie te wydarzenia miały wpływ na mocny, ale niełatwy charakter Wandy, jej bezkompromisowość, upór i determinację. Była bardzo zdolnym dzieckiem, rozpoczęła naukę w wieku sześciu lat, trafi ając od razu do drugiej klasy, a studia na Politechnice Wrocławskiej zaczęła jako 17-latka. „Punktem wyjścia jest miłość”- mawiała. Pokochała góry. Czuła się w nich jak w domu. I nigdy nie liczyła na taryfę ulgową ze strony mężczyzn, dorównując im, a nawet przewyższając w umiejętnościach podczas wspinaczki. Góry determinowały jej życiowe wybory. Wanda nigdy nie zdecydowała się na macierzyństwo, dwukrotnie poświęcała dla nich także małżeństwo. Przy swojej wielkiej sile charakteru i wytrzymałości fi zycznej była niezwykle kobieca, zwracając uwagę niezwykłą urodą. Pod koniec życia znalazła największą miłość – w osobie niemieckiego neurologa, Kurta Lyncke, który dzielił jej pasję do gór. Niestety, w 1990 roku, podczas wspólnej wspinaczki Kurt na jej oczach odpadł od ściany Broad Peak

k s i ą ż k i

5 / 2 0 1 7


Dla dzieci i młodzieży w górach Karakorum, spadając w 400metrową przepaść. Wtedy, po raz pierwszy w życiu, przerwała wspinaczkę na szczyt. Ale nie zrezygnowała ze wspinania, przeciwnie, na przekór ograniczeniom wieku podejmowała coraz trudniejsze wyzwania. Jeszcze w tym samym (1990) roku, mając już 47 lat, postawiła sobie wyjątkowo ambitny cel – na osiem brakujących jej do zdobycia Korony Himalajów (14 szczytów) ośmiotysięczników zamierzała wejść w ciągu półtora roku. Chciała przemieszczać się od szczytu do szczytu, na wzór karawan, nazywając swój plan „Karawaną marzeń”. To zadanie graniczyło jednak z cudem. Najlepsi himalaiści świata potrzebują od czterech do sześciu miesięcy na odzyskanie sił po powrocie z Himalajów. Kangchendzonga była trzecim ośmiotysięcznikiem z „Karawany marzeń”. Wanda Rutkiewicz chciała ją pokonać za wszelką cenę, nie dostrzegając ograniczeń własnego organizmu (miała już 49 lat i kilka poważnych urazów za sobą), ani pogody (podczas wspinaczki rozpętała się burza śnieżna). Ostatni raz w drodze na szczyt widział ją meksykański himalaista, Carlos Carsolio, który próbował namówić ją na powrót do bazy. Bez rezultatu. Choć cztery lata po zaginięciu, w maju 1996 roku oficjalnie uznano ją za zmarłą, wielu do dziś nie akceptuje jej śmierci. Tak jak Maria Błaszkiewicz, która umierając w 2013 roku nadal wierzyła, że jej córka zeszła drugą stroną góry i zaszyła się w którymś z tybetańskich klasztorów. A gdy zechce, to wróci. Do dziś nie odnaleziono ciała polskiej himalaistki.

mamy ugotowania…bajki! A ta, nie zastanawiając się długo, zamierza przyrządzić najlepszą bajkę pod słońcem. Prosty język, wartka akcja i motyw powtarzalności tekstu czynią z opowieści Majdy Koren lekturę idealną dla najmłodszych odbiorców. Problem z jedzeniem dotyczy sporej grupy dzieci. Może wzorem mamy małego królika wystarczy użyć wyobraźni, by zachęcić maluchy do jedzenia? Na pewno warto spróbować.

ugotuj mi bajkę Majda Koren, ilustracje Agata Dudek, tłum. Mariusz Biedrzycki Ezop, Warszawa 2017, s. 30, 29, 50 zł, ISBN 978-83-64600-09-8

„U

gotuj mi bajkę” to książka przeznaczona dla najmłodszych czytelników. Napisana prostym językiem, działająca na wyobraźnię, soczyście kolorowa historia pozwala utożsamiać się wielu małym czytelnikom z głównym bohaterem – króliczkiem Serduszko. Mały bohater zazwyczaj grymasi przy stole, narzeka na przygotowane przez mamę jedzenie i stale wymyśla preteksty, by tylko nie jeść. Zupa zawsze jest dla niego zbyt wodnista, ziemniaki przesolone, a sałata za zielona. Królicza mama zachodzi w głowę co ugotować, by jej mały syn choć raz zjadł ze smakiem obiad. Pewnego dnia Serduszko domaga się od

Jednak tym, co przyciąga w tej książce najbardziej, są ilustracje Agaty Dudek. Wielokrotnie nagradzana ilustratorka wcześniej zobrazowała m.in. przewodnik po Paryżu dla dzieci „Zozo i Lulu”, a także znakomitą serię Trylogii Gdańskiej, na którą składały się książki o Heweliuszu, Fahrenheicie i Schopenhauerze. Pierwszy z tomów, „Wędrując po niebie z Janem Heweliuszem” został uznany za Książkę Roku 2011 Polskiej Sekcji IBBY oraz Najpiękniejszą Książkę Roku 2011 PTWK. Rok wcześniej Agata Dudek otrzymała nominację w obu konkursach za ilustracje do opowieści dla dzieci Aldousa Huxleya „Wrony i wąż”. Jej ilustracje do „Ugotuj mi bajkę” są bardzo wyraziste, sugestywne i soczyście kolorowe. Stanowią składnik, który zdecydowanie dodaje smaku tej opowieści. Zatem, smacznego! a nna czaRnowska-ł aBędzka

Zamów prenumeratę

Magazynu Literackiego KSIĄŻKI

tel. 22 828 36 31 e-mail: marketing@rynek-ksiazki.pl www.rynek-ksiazki.pl/sklep/czasopisma

m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

5 / 2 0 1 7

23


Na-molny książkowiec

Potrzeba potrzeb kulturalnych P

iramidalny nagłówek zbudowałem, parafrazując tytuł cudownego tomu gawęd etnograficznych Antoniego Kroha. Jednak główną inspirację zaczerpnąłem z opublikowanych ostatnio przez Bibliotekę Narodową wyników badań czytelnictwa 2016. Przyznam, że tym razem i ja po raz pierwszy poczułem zaniepokojenie. Głupiejemy. Wszyscy święci, a zwłaszcza Wy, Czterej Ewangeliści, dlaczego patrzycie beznamiętnie widząc, że 41 proc. moich rodaków nie posiada w domu ani jednej książki? Że cokolwiek czyta u nas ledwo 37 proc. ludzików! Nie martwi was postępujące zidiocenie narodu wybranego (podobno) do wyższych celów?! Dotąd rozmaite alarmistyczne dane traktowałem bez nerwacji. Ot, dojrzeliśmy jako społeczeństwo, wracamy do realizmu w oglądzie rzeczywistości. Następuje beznamiętna weryfikacja zasad opisu tego, co w kraju i tak zachodziło, zachodzi i zachodzić będzie. Przyjmujemy do wiadomości empiryczną prawidłowość: mamy do czynienia z nieuchronnym rozwarstwieniem wynikającym z odmiennych stylów uczestnictwa w konsumpcji kultury. Nie każdy potrafi aspirować do wartości poważniejszych; wielu nie posiada wyniesionych z domu nawyków, innym nie starcza rozumu. OK. Trudno. Perswadowałem sam sobie: patrzymy dzisiaj trzeźwo, już bez dawnej optymistycznej napinki, na osobników ankietowanych, którzy bardzo się starają, by w badaniach wypadać dobrze i przypochlebić się ankieterom. Reprezentującym mądrość wyższego rzędu urzędowym przepytywaczom podlizywało się dotąd około 50 proc. przepytywanych. Przynajmniej tyle mieliśmy powodów do zadowolenia. Rodacy czytali lub nie. Lecz ze wstydu przynajmniej łgali, że wtykają nosy w książki, aby w oczach opinii publicznej nie wyjść na durniów z kretesem. Wedle moich prywatnych szacunków czytelnicy „prawdziwi”, żelazny elektorat książki, stanowią w Polsce około 20 proc. populacji. Prawdziwi, czyli czytający systematycznie. Sięgający po książkę nie tylko z potrzeb zawodowych albo wskutek przymusu szkolnego, lecz głównie dla osiągnięcia tego lub innego rodzaju prywatnej satysfakcji. 24

Natomiast cała reszta, która z miedzianym czołem oświadcza, że pilnie czyta, udaje. Bo udawać wypada. To przekonanie narastało we mnie od czasów, kiedy w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego stulecia egzaminowałem kandydatów starających się o indeksy rozmaitych wydziałów Uniwersytetu Warszawskiego. Uff… Spuśćmy zasłonę. W każdym razie nawet łagodna selekcja odsiewała bez problemu przeważającą grupę starających się o indeks. Ale większość kandydatów aspirujących do grona inteligentów deklarowała stały kontakt z książką! Istniała realna presja na modne lektury, zdrowe snobizmy działały! Obecnie nikną nie tylko potrzeby aktywnego uczestnictwa w kulturze, więc słowo pisane marnieje coraz bardziej. Już wygląda jak długo niepodlewana paprotka. Jest gorzej, osłabł wstyd, staliśmy się w przeważającej części narodem debili. Skoro tedy „się nie chce chcieć” nawet tzw. inteligentom – półinteligentom właściwie – to chyżo pikujemy ku analfabetyzmowi, choć trochę innemu niż występujący przed II wojną światową. Wówczas mieliśmy potężny analfabetyzm pierwotny. Dziś po kraju Lechitów kroczy, niczym skretyniały potwór, analfabetyzm wtórny.

Déja vu? Ostatnio z wielką radością podczytuję kolejną już opowieść Piotra Łopuszańskiego o ludziach pióra Dwudziestolecia. Publikacja pt. „Warszawa literacka w okresie międzywojennym” (Prószyński i S-ka, 2017) wymaga osobnego omówienia, bo tom jest naprawdę ciekawy. Może się książką kiedyś zajmę, teraz zacytuję z niej ważne dane statystyczne: „Nakłady książek wynosiły około 3 tysięcy egzemplarzy, poezji jeszcze mniej. W 1929 roku ukazało się około 6 tysięcy książek, od beletrystyki, poprzez poezję, po dzieła naukowe, podręczniki itd. Honoraria autorów wynosiły wówczas od 5 do 20 proc. ceny sprzedaży książek” (s.13). Powód takiej sytuacji na przełomie drugiej oraz trzeciej dekady XX wieku? „Dwie trzecie ludności nie umiało czytać, a wielu spośród tych, m a g a z y n

l i t e r a c k i

którzy umieli, nie miało zwyczaju sięgać po książkę” (jw.). Dziś przeciętne nakłady i typowe honoraria znów prezentują się tak samo! Jedno, co się istotnie zmieniło, to liczba edytowanych tytułów. Obecnie oscyluje ona w granicach 35 tysięcy rocznie. Ale czy się utrzyma i czy ostaną się wydawcy w całym bogactwie różnorodnych postaw i przy godnym zauważenia zróżnicowaniu oferty, jeśli wtórny analfabetyzm będzie postępował? Czyżbyśmy my, czytający, żyli wśród przedostatnich Mohikanów? Bardziej przewidujący edytorzy ratują się z nadchodzącej opresji, tworząc holdingi. Coraz liczniejsze. Coraz drapieżniejsze. Tym zjawiskiem zajmę się w następnym felietonie. Tutaj tylko zasygnalizuję, iż ów arycyistotny dziś proces prowadzi do wypłukiwania z rynku wydawnictw średnich. Takich, które powinny decydować o wydatnie poszerzonej palecie różnorodnych tytułów. Oferta księgarniana zaczynie być może wkrótce przypominać potworka z wielką głową, malutkimi nóżkami, ale bez tułowia. Ujmując rzecz inaczej: radykalne przekształcenie wzorów czytelnictwa już powoduje niekorzystną dywersyfikację oferty wydawniczej. Do czego dochodzą fatalne konsekwencje wyścigu najzamożniejszych wydawców przy licytowaniu praktycznie wszystkich co atrakcyjniejszych tekstów zakupywanych do oferty. Niejednokrotnie przy zastosowaniu praktyk dumpingowych. Ale zostawiamy ten temat na następnym raz, obecnie już na ostatni moment wracamy do badań czytelnictwa polskiego w 2016 roku. W świetle badań BN gaśnie niczym maleńki ogarek moje przekonanie, że 20 proc. spośród ogółu populacji Polaków nosi w sobie potrzebę potrzeb kulturalnych. Że co piąty rodak lub rodaczka uważa za przydatny dla higieny psychicznej nie tylko rozwój w obwodzie bicepsów albo w biuście, lecz również stara się trenować rozrost szarych komórek. Jakże bez strachu wychodzić na ulicę, skoro obcować muszę z przechodniami, wśród których 67 proc. nie bierze książki do ręki, gdyż ma ją w d…? Na mój gust trochę za dużo ich. Robi się niebezpiecznie. Smutno. Tadeusz Lewandowski k s i ą ż k i

5 / 2 0 1 7


Co czytają inni

Sfatygowani N

aładowawszy nowymi e-bookami mój czytnik, rzuciłem okiem na doniesienia prasy – co i rusz pojawiają się w mediach, różnych różnistych, bo i codziennych gazetach, i w branżowych portalach – informacje o zwyżkach i spadkach czytelnictwa, wzrostu sprzedaży wydań jubileuszowych, dołowaniu tejże w kontekście literatury pięknej z wyższej półki, innymi słowy „wyższości Świąt Wielkiej Nocy nad Świętami Bożego Narodzenia”, jak to przewrotnie kwalifikował świetlanej pamięci profesor Jan Tadeusz Stanisławski. No i proszę – w Wielkiej Brytanii kupiono 17 proc. mniej e-booków niż w ostatnim roku, co w funtach, szylingach i pensach oznacza, że obroty wyniosły „zaledwie” 204 mln funtów, sięgając poziomu z roku 2011, kiedy to brytyjski rynek zdobył przebojem debiutujący Amazon Kindle. W wyliczankach pojawiły się cyfry, liczby i sumy – tego mniej, śmego więcej, wzrost z tej strony i dupa z drugiej, akademickie tytuły w górę, powieści do kosza. Fatalnie. Fatalnie? A skądże, przecież zawsze chcieliśmy wielotysięcznej sprzedaży drukowanego nakładu. I ta się sprawdza, bez wątpienia, tyle że w przypadku J.K. Rowling i innych czarodziejskich bajęd. A zatem na rynek wracają książki drukowane – w tym pani Rowling i specjalistów od diet wszelakich. Według danych Publishers Association, sprzedaż tytułów dla dzieci i młodzieży wzrosła o 16 proc., cały zaś rynek książki drukowanej zanotował ośmioprocentowy wzrost, co równa się 3 mld funtów.

„Daje się wyczuć przesyt ekranu, fatygę wywołaną stałym kontaktem z wieloma urządzeniami elektronicznymi. Książka drukowana daje szansę na oderwanie się od tego”, wyjaśnia zjawisko Stephen Lotinga, dyrektor PA. Plącze się trochę, tłumacząc spadek sprzedaży czytników coraz większą popularnością smartfonów i tabletów, które również służą do czytania. No to męczy ten ekran czy nie? Okazuje się jednak, że w ocenie wielu użytkowników pięcio- czy ośmiocalowy monitor nie sprzyja lekturze i sięgają po książkę drukowaną. Powodów tego odrodzenia papierowych tomów jest zresztą więcej. Oto kilka, znalezionych pośród branżowych komentarzy. Generalnie, niestety, głupich, bo wskazują „oczywiste oczywistości” albo zaliczają się do bredni. Dla przykładu: „Konieczność zabierania dodatkowego urządzenia [do czytania] w podróż czy na wakacje stwarza kłopot. Egzemplarz drukowanej książki to »tani obiekt rozrywki do jednorazowego użytku« [moje podkreślenie – GS]. Nie ma znaczenia, jeśli zostawi się go w hotelowym pokoju, w pociągu czy nad basenem”. Szybka kalkulacja: dwutygodniowy urlop to siedem książek po 40 zł, razem 280 zł dopłaty do wakacji. Aha, jeszcze jakiś haracz za nadbagaż, na szczęście w jedną stronę, bo przecież mam wszystko zostawić nad basenem. No comments. Idźmy dalej: „Kiedyś ludzie kupowali książki, bo lubili czytać, teraz kupują je, bo lubią książki”. Z punktu widzenia wydawcy i sprzedawcy – bomba. Architekci wnętrz i producenci regałów też się cieszą.

m a g a z y n

k s i ą ż k i

l i t e r a c k i

5 / 2 0 1 7

Tylko patrzeć, a nawet posłowie na sejm Najjaśniejszej zaczną udzielać wywiadów z książką w dłoni. Co z tego jednak, że „książka znów postrzegana jest jako dzieło sztuki”, godne posiadania i eksponowania, wynika dla autora i czytelnika? Niewiele albo nic. Bo przecież dzieło sztuki ogląda się z atencją, i to wszystko. Kilka lat temu głośna była stołeczna pizzeria, której wnętrze zdobiły książki ustawione na wąskim regale – i tak przycięte, by się na nim zmieścić. Sklejone razem, by ich jakiś ciekawski nie wziął aby do ręki. To o to nam chodzi, o puste strony pomiędzy pięknymi okładkami, bo przecież i tak nikt czytać tego nie będzie? Kolejny głęboko przemyślany dowód: „Książki dla dzieci nie sprawdzają się na czytnikach”, i to mimo sporej liczby istniejących aplikacji dla młodych czytelników. Człowiek myślący wzruszy ramionami i doda, że na czytnikach nie sprawdzają się także mapy, albumy o sztuce, zbiory fotografii, bogato ilustrowane książki, zestawienia statystyczne, wykresy, infografika… Wymieniać dalej? Zaś wspomniane aplikacje świadczą o tym, że jeśli dziecko chce czytać, to czytać będzie niezależnie od nośnika. I coś do śmiechu: „Jedną z największych przyjemności, jaką daje lektura książki, jest przewracanie stron, które spowalnia i pobudza do myślenia”. Tak, pisanie stalówką zamiast klepania w klawiaturę też spowalnia i każe myśleć. Szkoda, że autorzy tych wypowiedzi zbyt byli sfatygowani, by zastanowić się nad ich sensem. Grzegorz Sowula

25


6]NROHQLD QD PLDUÛ SRWU]HE :VSLHUDP\ QDXF]\FLHOL L G\UHNWRUµZ V]NµĄ UR]ZLMDP\ NRPSHWHQFMH ]DSR]QDMHP\ ]bQDMQRZV]\PL WUHQGDPL L ]PLDQDPL Z RĝZLDFLH SRPDJDP\ GRVNRQDOLÉ ZDUV]WDW SUDF\

2IHUXMHP\ praktyczne szkolenia dla rad pedagogicznych i dyrektorów, SRQDG WHPDWµZ V]NROHĆ ] REV]DUµZ HGXNDFML GRUDG]WZR GOD G\UHNWRUµZ V]NµĄ Z ]DNUHVLH VSUDZRZDQLD QDG]RUX SHGDJRJLF]QHJR

3R]QDM QDV]Ç RIHUWÛ 801 220 555

ZZZ RUNH SO


Fragment książki Barbara Kosmowska

Obronić królową C

zekał na córkę i patrzył w okna na pierwszym piętrze. Stary blok z osypującym się tynkiem przywoływał złe wspomnienia. Tomasz Maliński zachodził teraz w głowę, co się stało z tymi dobrymi. Gdzie je pogubił? Dlaczego nie pamiętał, czy był tu w ogóle… …szczęśliwy? Pewnie był. Dopóki się nie okazało, że do szczęścia nie wystarczą perfumy jaśminowe i odrapany balkon. „Może dostałem za dużo? – pomyślał ze smutkiem. – I nie to, czego pragnąłem…? Choćby dziecko… Zbyt wiele jak na tamten czas. Strasznie spanikowałem. Po czymś takim szczęście kojarzy się wyłącznie z ucieczką…”. − Tylko tyle? − zapytał, odrywając spojrzenie od zaniedbanego balkonu, gdy stanęła przed nim niemal bezszelestnie. Ogarnął wzrokiem plecak i niewielką walizkę. Dziewczyna lekkim ruchem postawiła swoje rzeczy obok samochodu. Jedynie rumieniec zdradzał, w jakim pośpiechu opuszczała mieszkanie. Greta. Jego pierwsza córka, której prawie nie znał. − Naprawdę tylko tyle? − upewnił się z niedowierzaniem. W jego głosie zabrzmiały jednocześnie zdumienie i ulga. Zdziwił się, że plecak i walizka pomieściły wszystko, czego potrzebuje nastolatka opuszczająca dom na cały rok. I znalazł pocieszenie w skrywanej głęboko myśli, że przeprowadzka córki jest tymczasowa, a rok to tylko dwanaście miesięcy. Choć nigdy by się z tą myślą przed Gretą nie zdradził. − O czymś zapomniałam. − Dziewczyna spojrzała na ojca przepraszająco. − Jeszcze moment! Ruszyła przed siebie i szybko zniknęła w bramie. Wróciła szybciej, niżby się spodziewał. Ze szmacianą, mocno zużytą maskotką. Próbowała ukryć ją w szerokich połach kurtki, ale zauważył. − Pasażer na gapę − rzuciła, siląc się na żartobliwy ton. I była wdzięczna ojcu za to, że nie drąży tematu. Oboje byli sobie za to wdzięczni. Tomasz Maliński przez chwilę się obawiał, że pluszak, który mógł być przecież prezentem od niego (oby nie), posłuży jako pretekst do okropnej rozmowy o zaniedbanych dzieciach i nieobecnych rodzicach. Na szczęście już wcześniej, jak na dobrego prawnika przystało, przedstawił córce wszystkie swoje oczekiwania. Paragraf po paragrafie, punkt po punkcie.

Wśród różnych życzeń zgrabnie przemycił prośbę o niepowracanie do uciążliwych wspomnień z przeszłości. A Greta sprawiała wrażenie dość rozsądnej, żeby nie komplikować i tak trudnej sytuacji. Dla niej temat był jeszcze bardziej niezręczny. Szmacianego osła dostała od babci. „Zastąpi mnie, kiedy będę daleko” − powiedziała starsza pani, gdy razem pakowały neseser z drobiazgami potrzebnymi w szpitalu. Tymczasowa rozłąka kojarzyła się Grecie z zimnem i zielonym fartuchem. Wtedy, na korytarzu przypominającym raczej wybieg dla szlafroków niż miejsce spacerów dla ludzi, rozmawiała z babcią po raz ostatni. Okazało się, że „daleko” ma wiele znaczeń. A jedno z nich na zawsze zmieniło starannie poukładany świat Grety. To wtedy bury osioł przestał być zwyczajnym pluszakiem i awansował na łącznika pomiędzy opustoszałym dzieciństwem i bliżej nieustalonym nowym adresem babci. A teraz i ona, Greta, zmieniała adres. Nie z własnej woli − po prostu musiała. W każdym razie osioł rozumiał ją doskonale. I zawsze pachniał jak babcia. Albo mama. O co jego właścicielka zadbała, co jakiś czas rozpylając nad ukochanym zwierzakiem mgiełkę jaśminowych perfum. Tym razem chyba przesadziła, bo ojciec zmarszczył nos. − Co, nie lubisz zapachu jaśminów? − Wyglądała na zmartwioną. − Jaśminów…? − Zwlekał z odpowiedzią, włączając się do ruchu na jednokierunkowej uliczce. − Nie wydaje mi się. Żebym nie lubił − dodał zbyt szybko. − Zapach jak każdy inny − wybrnął. I natychmiast zmienił temat: − Twój pokój już jest gotowy. Obok pokoju Lilki. Anna… moja żona… osobiście się tym zajęła. Mam nadzieję, że jakoś… Zawiesił głos, jakby wybrał się na poszukiwanie właściwego słowa. Greta wybawiła go z kłopotu. − Będzie dobrze − zapewniła, wkładając w to krótkie zdanie cały swój niepewny entuzjazm. „Mówię jak przed operacją wyrostka!” – skarciła się w duchu. Spojrzała na ojca spod grzywki, ale wydawał się zadowolony. Usłyszał to, co chciał. − Lilka… Pójdzie teraz do drugiej klasy? − zapytała. − Do drugiej… Lubi szkołę… Trochę choruje… Wspominałem ci chyba o tym.

m a g a z y n

k s i ą ż k i

l i t e r a c k i

5 / 2 0 1 7

Wspominał, ale o astmie przyrodniej siostry słyszała już wcześniej. Od mamy, która nie omieszkała dodać, że „wszystkie złe uczynki w końcu do nas wracają”. Gretę oburzyły wtedy jej słowa. „Jak możesz? Przecież to dziecko. I… jednak moja siostra” − zaprotestowała. Matka zgniotła w sobie niechęć. „Nawet jej nie znasz, tej twojej siostry” − dorzuciła, ale już bez satysfakcji. − Trochę czytałam o astmie. Podobno można ją wyleczyć. − Greta wróciła ostrożnie do tematu. Patrzyła przed siebie, ale była pewna, że ojciec omiótł ją uważnym spojrzeniem. − Czytałaś o astmie…? − Był zaskoczony. − My też jesteśmy dobrej myśli. Rokowania są świetne, a mała dzielnie sobie radzi. Gdyby mama to słyszała − Greta nie miała żadnych wątpliwości − nie odmówiłaby sobie riposty. Czegoś w stylu, że matka Lilki też nieźle sobie poradziła, rozbijając szczęśliwą rodzinę. Rozumiała cierpienie i żal mamy. Ale wiedziała, że nikt jej nie pomagał rozbijać szczęśliwej rodziny. Sama sobie z tym poradziła. Z pomocą ojca, oczywiście… Im Greta była starsza, tym bardziej powątpiewała w mityczną utraconą szczęśliwość. Wyrastała przecież w kiepskim towarzystwie wiecznych pretensji i wzajemnych zarzutów. Lata mijały, a mama wciąż nie potrafiła wybaczyć ojcu tego, że pewnego dnia, po kolejnej awanturze przy obiedzie, odsunął najpierw talerz z zupą, potem krzesło, aż wreszcie żonę stojącą mu na drodze do drzwi. Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Nasza Księgarnia 27


Między wierszami

Na tropie kpt. Żbika T

o nie był bohater mego dzieciństwa, niemniej zapoznałem się z jego przygodami zawartymi w 53 zeszytach – bo w Peerelu unikano terminu komiks z powodu kapitalistycznych konotacji – publikowanymi przez lat blisko piętnaście, mniej więcej w kwartalnych interwałach czasowych. Przygody milicjanta budziły we mnie raczej śmiech i zażenowanie, niźli emocje. Zwłaszcza kiedy poskramiał imperialistycznego agenta podpatrującego mazurski poligon z jeziora przez peryskop gumowego (sic!) batyskafu, tudzież szpiegów gospodarczych z Zachodu, usiłujących wykraść nam sekret wytwarzania bezkonkurencyjnej farby antykorozyjnej – co doskonale odzwierciedlało slogan dekady tow. Sztygara: „Polak potrafi!”. Autorstwa Tadeusza Strumffa – mówiąc nawiasem. Niemniej z niecierpliwością oczekiwałem na monografię tej serii, wydawanej nakładem oficyny Sport i Turystyka, a zwiastowanej od kilkunastu miesięcy przez prężną oficynę The Facto. Warto było uzbroić się w cierpliwość. „Portret pamięciowy” Mateusza Szlachtycza, z gościnnym udziałem Maxa Suskiego, drobiazgowo omawia śledztwa oficera zatrudnionego w Komendzie Stołecznej Milicji Obywatelskiej. I nie wpisuje się – na szczęście! – w zjawisko karnawalizacji PRL-u, z jakim nierzadko mamy, niestety, do czynienia. Podczas wieczoru promocyjnego – który odbył się w Muzeum Powstania Warszawskiego dowiedzieliśmy się m.in. że scenariusze cyklu były fikcyjne (z jednym wyjątkiem, „Kocie oko”, opisujące napad na bank w Wołowie – rok 1963 – zekranizowany potem w kryminale „Hazardziści” z Franciszkiem Trzeciakiem, Henrykiem Bąkiem i Zygmuntem Malanowiczem w rolach wiodących), grono scenarzystów składało się z 14 osób (m.in. Władysław Krupka, Zbigniew Safjan, Anna Kłodzińska, Wanda Falkowska i Barbara Seidler), a rysowników z ośmiu osób (jeden z nich – Bogusław Polch, był gościem wieczoru). Nie udało się ustalić, czy do poczynań kpt. Żbika przyłożył pióro Leszek Moczulski. Tak głosi pogłoska. Niemało jest ich też w biografii Barbary Piaseckiej-Johnson, zatytułowanej „Milionerka” (Znak). Premierowe spotkanie z autorką książki, Ewą Winnicką, miało miejsce w Faktycznym Domu Kultury. „Jeśli wrócę, to tylko rolls-royce’em” – zapowiedziała opisywana przed wyjazdem z Polski w roku 1967. Dwa lata później została małżonką Sewarda Johnsona, 28

potentata w branży chemiczno-farmaceutycznej. Był od niej starszy o 40 lat. Zamieszkali w komfortowo wyposażonej posiadłości Jasna Polana (zbieżność z sadybą Lwa Tołstoja ponoć była dziełem przypadku). Zadanie zaprojektowania rezydencji otrzymał architekt-Polonus Tad Leski: „Kiedy jeszcze trwa budowa, państwo Johnsonowie rozmawiają o groźbie wybuchu wojny i konieczności zbudowania schronu atomowego. (…) Jest wyposażony w prawie 20 tysięcy litrów wody, 40 tysięcy litrów paliwa, dwie prądnice elektryczne, pięć lodówek, pralkę, aparat do czyszczenia powietrza i cztery peryskopy, którymi Basia, ironizują niektórzy, będzie mogła wypatrywać nadchodzących Rosjan”. Gospodyni kochała zwierzęta. W szczególności psy: „Szyto dla nich materace na miarę. W swoim pomieszczeniu miały mieć piecyk i lodówkę, ogrzewaną podłogę i zlew ze stali nierdzewnej. Pomieszczenie było klimatyzowane. Chodziło o to, aby wysuszyć łapy, zanim psy wejdą do swojego pomieszczenia”. W luksusowej posiadłości kwitło życie towarzyskie. Joanna Kranc zapamiętała: „obiad na cześć minister Izabeli Cywińskiej, a zwłaszcza obłudę Jerzego Kosińskiego, który przed panią Basią wygłosił oświadczenie, że bez polskiej kultury żaden Żyd właściwie nie mógłby funkcjonować. Za wszelką cenę chciał, żeby pani Piasecka go polubiła, choć karierę zbudował na niechęci do Polaków”. Pierwszym gestem filantropijnym bogatej pani Johnson było uhonorowanie prywatnymi wyróżnieniami polskich uczestników IX Konkursu Chopinowskiego: Krystiana Zimermana, Katarzyny Popowej-Zydroń oraz Elżbiety Tarnawskiej. Podczas imprezy doszło również do spotkania zmieniającego egzystencję milionerki. „Zostaje jej przedstawiony członek jury, słynny pianista Witold Małcużyński. Wysoki, srebnowłosy, wyprostowany ma 61 lat (ona 38) i nosi się jak angielski lord. (…) Robi na Barbarze piorunujące wrażenie. Dołącza do »wielkiej trójki« najważniejszych mężczyzn w jej życiu. Do tej pory należeli do niej: ojciec, Seward i Jezus Chrystus”. W latach osiemdziesiątych bohaterka książki aktywnie wspiera finansowo opozycję w Polsce: „Nie miała wielkiego szczęścia do ludzi podziemia. Wybór osób, które (…) wspomagała, nie zawsze m a g a z y n

l i t e r a c k i

był właściwy, ale wtedy skąd można było wiedzieć? O tym, kto był agentem dowiedzieliśmy się dużo później”. Po przemianach politycznych owdowiała Barbara odwiedzała ojczyznę regularnie: „Kiedy Lech Wałęsa oprowadzał wiosną 1990 roku Barbarę po stoczni gdańskiej, rozemocjonowany flirtuje z nią po swojemu w obecności zagranicznych reporterów. »Co taka delikatna kobieta robi w stoczni?« – pytają. »Lubię ją całować i cieszę się, że mi pozwala« – odpowiada. Tłumacz zwraca uwagę, że jego słowa mogą znaleźć się w gazecie o wielomilionowych nakładzie. Przewodniczący macha ręką: »Żona nie zrozumie po angielsku«”. Językiem Szekspira włada za to Agnieszka Rylik – najsławniejsza (obok Iwony Guzowskiej) polska pięściarka. Do zwierzeń nakłonił ją Wojciech Zawioła. Konwersację pt. „Nokaut. Historia bokserki” (Edipresse) rekomendowano w pysznej oprawie kulinarnej zaserwowanej w restauracji „U chłopaków”. „Sportowcy są najczęściej otwarci i sympatyczni” – twierdzi wywiadowana, pracująca od kilku lat w jednej z komercyjnych stacji telewizyjnych – aczkolwiek bywają wyjątki, ale na szczęście rzadko. Justyna Kowalczyk na przykład zachowywała się tak jakby nam łaskę robiła.(…) Na pytania odpowiadała krótko i bez życia. Szybko doszłam do wniosku, że nie chce mi się z nią rozmawiać. To jeden z niewielu sportowców z tak złą energią”. Rylik odsłania kulisy „Tańca z gwiazdami”, w którym dotarła do półfinału: „Taniec zbliża. Z mojej edycji jest trójka dzieci, a pewnie z osiem par na dziesięć miało romans”, a także ujawnia, w jaki sposób pięściarze radzą sobie z utrzymaniem wagi. „Przed walką zrzucają nawet dwadzieścia kilogramów, bywa, że więcej. (…) Do użytku weszły kroplówki, zaczęto przetaczać krew – zwłaszcza kiedy w grę wchodzą duże pieniądze. Są też prostsze sposoby na zbijanie wagi. Spotkałam kiedyś na jakimś bankiecie bokserów. »I wy tak sobie jecie?« – pytam. »No jemy, a potem zwymiotujemy« – odparli bez cienia zażenowania. »Jak to?« »No, normalnie, wkładasz dwa palce i…«”. Odnosi się również do ewentualnego pojedynku z Guzowską: „Moja pierwsza odpowiedź była taka, że nikogo nie stać, by mnie namówić na taki występ, a druga, że nie życzę nikomu, by takie pieniądze się znalazły”. (to-rt) k s i ą ż k i

5 / 2 0 1 7


Kulinaria

Lektury przy stole sły na owsianki, kanapki, jajecznice, naleśniki czy koktajle. Mnie najbardziej zaciekawiły nieoczywiste połączenia, takie jak bajgle z pomarańczą i łososiem, albo osobliwe duszone rzodkiewki lub ekscentryczna propozycja rozpoczęcia dnia od tatara ze śledzia. Oddzielny rozdział poświęcony został daniom dla dzieci, i propozycje śniadań znajdą – myślę – gorących zwolenników, bo są tam m.in. lody, batony, muffiny, owocowe kanapeczki. Jest też dział z przepisami na poranne przekąski na wynos i „Weekendowe fantazje” – czyli pomysły na dania praco- i czasochłonne, ale za to pyszne. Koncepcja książki jest dobrze przemyślana, stylizacje i zdjęcia przyciągają wzrok. Całość przygotowana ze smakiem.

pyszne poranki Beata Śmiechowska Burda Książki, Warszawa 2017, s. 212, 59,90 zł, ISBN 978-83-8053-204-5

A

utorka bez wątpienia ma bogatą wyobraźnię kulinarną. Dostrzegli to członkowie jury MasterChefa, przyznając jej nagrodę główną w drugiej edycji tego programu. Od czasu konkursu dużo się w jej życiu zmieniło. Jak pisze we wstępie, ta książka jest o niej - „o kochanej i kochającej kobiecie, dumnej mamie, która stworzyła autorską restaurację we Wrocławiu i zamiast udowadniać coś innym, chce podzielić się z wami moją częścią swojego życia”. Każdy nasz dzień rozpoczyna się od śniadania. Beata Śmiechowska radzi przykładać do niego większą uwagę, a ten pierwszy posiłek dnia powinien być przyjemnością, tak w przygotowywaniu, jak i spożywaniu. Na książkę składa się 101 przepisów; zarówno na proste dania, jak i bardziej skomplikowane. Każdy znajdzie tu coś dla siebie: pomy-

m a g a z y n

l i t e r a c k i

Łowcy smaków Ina Rybarczyk Rebis, Poznań 2017, s. 312, ISBN 978-83-8062-134-3

P

ublikacja dla miłośników zdrowego odżywiania, którzy poszukują

k s i ą ż k i

5 / 2 0 1 7

przepisów na smaczne i oryginalne dania roślinne i bezglutenowe, ale też dla tych, którym być może krąży po głowie myśl o zmianie sposobu odżywiania, ale nie są przekonani, czy na samych warzywach da się przeżyć i czy taka dieta nie jest przypadkiem monotonna i bez smaku. Niezdecydowanym gorąco polecam – i roślinną dietę, i książkę. W pełni się z autorką zgadzam, że odżywiając się jedynie produktami roślinnymi wiele zyskujemy – przede wszystkim zdrowie, energię, ale też smak, bo kubki smakowe ulegają oczyszczeniu. Jakbyśmy wkraczali na zupełnie nowy ląd. Ta dieta sprzyja kreowaniu własnych potraw, świat roślin jadalnych jest niezwykle bogaty, wszystko zależy od naszej inwencji. „Kuchnia roślinna to swoista magia. A jednocześnie jest kulinarnym wyzwaniem i polem dla wyobraźni. Bo tu naprawdę wszystko jest możliwe” – zachęca Ina Rybarczyk, autorka popularnego roślinnego bloga True Taste Hunters, którego prowadzi od 2014 roku. Gotuje wspólnie ze swoim partnerem, on również porzucił mięso na rzecz zieleniny. Miał też swój wkład w powstanie książki – fotografie Marka Pawlika są ważną jej częścią. W książce znajdziemy same smakowitości, np. cieciorellę – zdrowy krem czekoladowy z ciecierzycy, twarożek z nerkowców, sałatkę z bobem, czereśniami i awokado, krem z topinamburu z gruszką, pizzę z wegańskim parmezanem, burgery buraczane z salsą z mango czy kopytka z batatów. I desery: chałwowy mus z kaszy jaglanej, kakaowe batoniki owsiane, limonowe ciasteczka, trufle migdałowe, brownie z batatów z karmelem daktylowo-orzechowym, szarlotka z budyniem jaglanym. Ewa TEndEREnda-ożóg

29


LITERATURA FAKTU

Książki miesiąca

Monika piątkowska

prus. Śledztwo biograficzne Znak, Kraków 2017, s. 496, iSbN 978-83-240-4543-3

N

PROZA OBCA

aprawdę nazywał się Aleksander Głowacki. Zanim zaczął się podpisywać personaliami, które zapewniły mu nieśmiertelność (wykorzystał w tym celu herb przodków), pierwsze próby piśmiennicze sygnował: Jan w Oleju. Przez współczesnych doceniany nie był, znacznie wyżej ceniono twórczość Henryka Sienkiewicza. Zapewne konkurencja sprawiła, że za sobą nie przepadali. Bolesław Prus po doświadczeniach rebelianckich – jako nastolatek przelał krew w Powstaniu Styczniowym i jedynie ułaskawieniu przez carskiego namiestnika zawdzięczał fakt, że o mało co nie został deportowany na Sybir – został zdecydowanym przeciwnikiem zbrojnych walk o niepodległość. Uważał, że w pojedynkę na jej odzyskanie szans nie mamy, toteż należy cierpliwie oczekiwać na przełożenie zwrotnicy historii, czyli rozpad porządku ustanowionego na Starym Kontynencie podczas Traktatu Wiedeńskiego. Ale nie bezczynnie. Hołdował pracy organicznej, stając się apologetą pozytywizmu. Akcentował konieczność oświecenia rodaków, zwłaszcza tych wiejskich – w przeważającej części niepiśmiennych.

Ciętym piórem toczył socjalne batalie na łamach prasy warszawskiej. Przynależność redakcyjną częstokroć zmieniał, chyba częściej kierując się wysokością oferowanych honorariów niźli względami osobowymi, względnie ideologicznymi. Do legendy przeszedł jako znawca stolicy, choć warszawiakiem z urodzenia nie był. Przybył tu na studia, których nie ukończył. Pochodził z Lubelszczyzny, zaś istotnymi przystankami na jego życiowym szlaku były: Hrubieszów, Siedlce, Puławy, Lublin oraz Nałęczów – gdzie systematycznie odbywał rozmaite kuracje. Jego „Kroniki Tygodniowe” do dziś stanowią kompendium wiedzy o syrenim grodzie w ostatnich dekadach XIX stulecia i początku wieku następnego. Cień na życiorysie autora „Emancypantek” pada za sprawą celebracji, w której uczestniczył w 1897 roku. Wziął wtedy udział w uroczystym powitaniu nowego następcy carskiego tronu w Warszawie. Czy uważał, że okazanie euforii Mikołajowi II przyjaźnie usposobi go do Polaków, co w efekcie może skutkować autonomią, podobnej tej, jaką zapewnił Małopolsce cesarz Austro-Węgier Franciszek Józef I?

A może zachowanie wynikało z przeświadczenia, że to rosnące w siłę Niemcy stanowią największe zagrożenie dla Polski, czemu dobitnie dal wyraz w „Placówce”. Równie dociekliwa jest Monika Piątkowska, jeżeli chodzi o vie privée opisywanego. O rękę żony Oktawii, dalekiej kuzynki, starał się kilka długich lat. W końcu doprowadził wybrankę do ołtarza. Małżeństwo przetrwało, lecz małżonka była bezpłodna. Czy dlatego miewał skoki w bok? Adorował inną Oktawię, Rodkiewiczową, znacznie młodszą wdówkę, która wybrała jednak Stefana Żeromskiego. Prus dobiegał sześćdziesiątki, gdy został ojcem. Syna powiła mu Anna Sacewicz, kolejna wdowa, z którą wdał się w romans. Rzecz była utrzymana w ścisłym sekrecie. Urodziła dziecko w Finlandii, a po powrocie do Warszawy twierdziła, że przyjęła opiekę nad niemowlęciem polskiej pary polskich zesłańców, którzy zmarli. Chłopiec dopiero na łożu śmierci matki poznał prawdę. Nazywał się Kazimierz Sacewicz i był cenionym inżynierem. Tomasz zB. zapERT

Jorge carrión

Księgarnie tłum. adam elbanowski, Noir sur blanc, Warszawa 2017, s. 336, 35 zł, iSbN 978-83-65613-17-2

J

est dla nas obowiązkiem, aby zwrócić uwagę na książkę, która ukazuje temat i mit księgarni. W tym przypadku obowiązek staje się przyjemnością, gdyż poza poszukiwaniem w tekście najlepszych wartości książkowej profesji, otrzymujemy dzieło, jakie się świetnie czyta. Można by nawet powiedzieć, że jest to powieść, chociaż skrajnie postmodernistyczna. Pomimo że autor prowadzi nas przez setki księgarń znanych mu w jego świecie i w jego sferze kulturowej, to opisy te stają się uniwersalne. Wszyscy miłośnicy książek i pracownicy tej części gospodarki, jaką na zachodzie nazywają „book industry”, są głęboko zaniepokojeni stanem współczesnego księgarstwa i losem księgarń stacjonarnych, których liczba zmniejsza się w wielu krajach z roku na rok. W tej sytuacji niezwykle zaskakująca i optymistyczna jest niedawna wiado30

mość, że wielki Amazon planuje w najbliższym czasie utworzenie sieci „księgarń ulicznych”, jak je nazywa, i to sieci liczącej kilka setek placówek. Może będzie to pierwszy znak do odrodzenia księgarstwa, które kochamy również bardzo jak autor książki. Wspomniana sfera kulturowa autora to Hiszpania, a zwłaszcza Barcelona, która jest przecież dla wielu stolicą światowej książki, a także Mataró, bo w tych dwóch miastach spędził większość życia, ale mieszkał też – jak zaznacza wydawca – w Buenos Aires, Rosario i Chicago. Są więc księgarnie świata zachodniego, a nawet australijskie, chińskie, południowoafrykańskie czy tureckie, ale o bliższym nam świecie niemal nic nie ma, oprócz jednego zdania o najstarszej – i tu możemy być dumni – krakowskiej księgarni na Rynku Głównym, „nadal nazywanej przez ludzi starej daty m a g a z y n

l i t e r a c k i

Gebethnerem i Wolfem, której mityczne początki sięgają XVII wieku (kiedy handlarz ksiąg Franz Jacob Mertzenich otworzył w tym samym miejscu książnicę), a istnieje od roku 1872, będąc siedzibą znanego na przełomie wieków salonu literackiego i świadkiem ważnych wydarzeń już w naszych czasach jako element Miasta Literatury UNESCO”. Jest też dwa razy wspomniana moskiewska Kniznaja Lavka Pisatelej, a także znalazła się półzdaniowa wzmianka o księgarni o tajemniczej nazwie „41” w Charkowie: „pewien psychiatra poradzi młodemu kryminaliście o nazwisku Limonow, żeby odwiedził Księgarnię 41 w prowincjonalnym rosyjskim mieście, i to uczyni z niego pisarza”. I możemy się domyśleć, że chodzi o tytułowego bohatera powieści Emanuela Carrère. pioTR doBRołęcki k s i ą ż k i

5 / 2 0 1 7


Książki miesiąca

HISTORIA

bartłomiej Kuraś, paweł Smoleński

Krzyżyk niespodziany czarne, Wołowiec 2017, s. 158, iSbN 978-83-8049-458-9

W

historii każdego kraju zdarzają się momenty, gdy pojedyncze ludzkie wybory decydują o życiu i śmierci, zostaniu narodowym bohaterem lub zdrajcą. Częściej niż rzadziej takie momenty powiązane są z działaniami wojennymi. II wojna światowa odcisnęła piętno na niejednej polskiej rodzinie. Był to czas skomplikowany, w którym prywatne pobudki mieszały się ze strachem o własne życie, a twarde poglądy przeważnie nie wytrzymywały starcia z brutalną rzeczywistością. Jakkolwiek chcielibyśmy udawać po latach – Polacy nie zawsze byli ofiarami, a ich działalność nie zawsze była moralnie czysta. To trudny do zaakceptowania fakt, ale niezbędny, jeśli chcemy zbliżyć się do prawdy o tamtych czasach. A przed zadaniem poszukiwania niełatwej i nieoczywistej prawdy przeważnie stają historycy i reporterzy. Widać to doskonale w świetnym reportażu historycznym duetu Bartłomiej Kuraś-Paweł Smoleński. Głównym tematem książki jest Goralenvolk – jedyna w trakcie okupacji Polski przez hitlerowskie Niemcy tak szeroka kolaboracja z nazistami. Miała miejsce na Podhalu, gdzie reaktywowany we współpracy z okupantem Komitet

Góralski namawiał mieszkańców do deklarowania swojej przynależności do narodowości górali (pochodzących według niemieckiej propagandy od starożytnych Gotów) i podpisywanie kenkart „G”. Komitet Góralski z zadowoleniem przyjmował władze niemieckie z Hansem Frankiem na czele, niektórzy jego przedstawiciele współpracowali z gestapo, a polskie podziemie wydało na wszystkich wyroki śmierci. Kuraś i Smoleński rysują w swoim reportażu bardzo szeroki portret Zakopanego i okolic od czasów zaborów aż po współczesność. Ich tytaniczna praca przyniosła fenomenalne efekty. „Krzyżyk niespodziany” to nie tylko historia Goralenvolk. Nie w wąskim, zero-jedynkowym rozumieniu. Autorzy pokazują związki między Podhalem a Polską, Niemcami i Czechosłowacją, to jak różne narody próbowały na górali wpływać (choćby poprzez zamaskowanych szpiegów) i jak w letniskowym Zakopanem mieszały się różne kultury i wizje przyszłości. Zarysowują wcześniejsze losy nie tylko tych górali, którzy przystąpili do Komitetu – była ich, co należy podkreślić, garstka – ale też tych, którzy się im sprzeciwiali, nale-

żeli do podhalańskich kurierów, którzy przenosili meldunki przez góry lub należeli do partyzantki Józefa Kurasia „Orła” (później „Ognia”). A losy to były pogmatwane i niełatwe. „Krzyżyk niespodziany” to reportaż niezwykle dokładny, pełen archiwalnych zdjęć i dokumentów oraz wypowiedzi osób dobrze zaznajomionych z problematyką Goralenvolk. Pełen jest wydarzeń obecnie zapomnianych, a niezwykle ciekawych, jak: zimowe mistrzostwa świata, które odbyły się w lutym 1939 roku pod Wielką Krokwią czy opis powstania Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Na szczęście Kuraś i Smoleński powstrzymują się przeważnie od wstawek odautorskich, co wzmacnia obiektywizm przekazu. Żal tylko, że tak mało miejsca poświęcili współczesnym reakcjom na Goralenvolk i pamięci o tych wydarzeniach. W czasach, gdy powszechnie próbuje się ustalić jedyną czarno-białą wersję historii, współczesna perspektywa jest niezbędna. Może w ewentualnej kontynuacji reportażu? Tomasz gaRdziński

REPORTAŻ

Konrad Kruczkowski

Halo tato

Wydawnictwo Zielona Sowa, Warszawa 2017, s. 176, iSbN 978-83-8073-324-4

K

arty literatury wypełnia bogata galeria ojców – surowych, nieobecnych, rywalizujących z własnymi dziećmi o władzę, ale i dobrych, pobłażliwych, cierpliwych, objaśniających, poświęcających się dla dziecka, opiekuńczych. Szczególnie zaś autorzy zajmowali się problemami w relacjach z ojcem i ich konsekwencjami w dorosłym życiu. Temat ten pojawił się już w opowieściach mitologicznych czy biblijnych. Konrad Kruczkowski ojcostwo analizuje i opisuje przy użyciu narzędzi literackiego reportażu. Robi to z wyczuciem, wdziękiem. Jest uważnym obserwatorem rzeczywistości. Podejmuje temat człowieczeństwa i robi to w sposób odpowiedzialny. Zebrane w tomie opowieści poruszają, zmuszają czytelnika do refleksji i pozostawiają z wątpliwościami. Ta książka nie odpowiada na pytanie jak stać się dobrym ojcem, rodzicem, człowiekiem. Tu nie ma jednej recepty. „Oj-

costwo to kariera, która trwa przez całe życie. (…)To maraton, bieg na długim dystansie” – mówi dla przykładu jeden z bohaterów książki. Na to jakim jesteśmy rodzicem mają wpływ i nasze relacje z rodzicami, i to, jakimi jesteśmy partnerami. Bohaterami książki Konrada Kruczkowskiego są tatusiowie, których cechuje świadome podejście do ojcostwa, którzy w tym ojcostwie przełamali swoje słabości. Otworzyli się przed autorem, by opowiedzieć własne historie, intymne, nierzadko bolesne. Jak Sebastian, tata autystycznego Jurka czy Michał, który wraz żoną prowadzi rodzinny dom dziecka, Piotr i Beata, oboje niesłyszący, wychowują dwójkę głuchych dzieci, albo Dominik, tata na wózku. Dopełnieniem książki są wywiady – z Jarosławem Szulskim, nauczycielem i wychowawcą o współczesnych rodzicach i młodzieży oraz Jackiem Santorskim, psy-

m a g a z y n

k s i ą ż k i

l i t e r a c k i

5 / 2 0 1 7

chologiem i psychoterapeutą, o dojrzewaniu do bezinteresownej miłości. „Halo tato” to projekt, wyjawia autor na swoim blogu Haloziemia.pl. „Z jednej strony to historie konkretnych ludzi, z drugiej próba stworzenia katalogu mężczyzn, którzy z bycia tatą uczynili świadomy i ważny wybór”. Reportaże uzupełnią zdjęcia Agnieszki Wanat i krótkie filmy, które warte są uwagi. Całość wieńczy publikacja. Konrad Kruczkowski jest dziennikarzem i reportażystą. Jego blog zdobył tytuł Blog Roku 2013 i Blog Blogerów. Za jeden z reportaży („Jesteśmy Głusi”) opublikowanych w książce zdobył Nagrodę „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej. Jego poprzednia publikacja – „Halo człowiek. Rozmowy o tym, co ważne” otrzymała tytuł Książka Lipca 2016 „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI”. Ewa TEndEREnda-ożóg 31


Recenzje Intelektualne autorytety – konkluduje Piotr Zaremba; dziennikarz polityczny („Życie Warszawy”, „Życie”, „Dziennik”, „Uważam Rze”, „W Sieci”), mający w dorobku pisarskim felietony, powieści kryminalne oraz monografie naukowe – powinny mieć twardszy kręgosłup. (to-rt)

Proza polska Jacek Dubois

Zysk i S-ka, Poznań 2017, s. 880, ISBN 978-83-6552-171-2

Nieład, czyli iluzje sprawiedliwości „Opowiadania zebrane w tej książce są literacką fikcją, a opisane w niej postaci nigdy nie istniały. Jednak w większości wypadków inspiracją był jakiś epizod z mojego życia zawodowego” – wyjaśnia autor, jeden z najbardziej renomowanych polskich adwokatów obecnej doby (nie daj Boże mieć go za przeciwnika w sądzie), który talent prawniczy odziedziczył w genach po ojcu Macieju. W piętnastu tekstach wskazuje na rozmaite luki prawne, gwarantujące opisywanym znaczne podniesienie życiowego standardu. Zwraca uwagą na role prowokacji w sali sądowej i jej okolicach. Wymienia ułomności ludzkich charakterów dewastujące nawet najzacniejsze – zdawałoby się – postacie. Akcentuje znaczenie i skuteczność intryg. Nowele wydają się doskonałym materiałem dla reżyserów (filmowych, teatralnych tudzież radiowych), ponieważ bohaterowie są wyraziści i mocno osadzeni w otaczającej nas rzeczywistości, bohaterki skutecznie kuszą wdziękami, narracji towarzyszą nieoczekiwane zwroty akcji, zaś gradacja napięcia wzrasta ze strony na stronę, by błyskotliwie eksplodować w epilogu. Rzecz jasna suspensem. Wciągającą – niczym nałóg – lekturę ubarwiają metamorfozy personalne. I tak w „Sąsiadach” na s. 157 obcujemy z Patrycją Miską, a na s.164 z Pamelą Miską – nie dopowiedziano czy zmiana imienia odbiła się na aparycji opisywanej. Jednym z bohaterów noweli „Jak ksiądz” jest mec. Jerzy Sułecki – jak zostaje przedstawiony na stronie 245, po czym (s. 252) przybiera nazwisko Sułkowski, by w finale powrócić do pierwotnego. Z podwójną zmianą tożsamości mamy do czynienia w „Najdroższym przemówieniu”. Adwokat Jakub (s. 223) przeistacza się w Piotra (s. 232), a jego klient Henryk (s. 224) w Andrzeja (s. 242). (to-rt)

Tomasz Kowalski

Rozmowa na trzech grabarzy i jedną śmierć Wprawdzie akcja powieści toczy się na cmentarzu, na dodatek znajdującym się w miejscowości Ponura, a bohaterem jest grabarski tercet, ale nie jest to lektura śmiertelnie poważna. Kierujący pochówkami Tomasz wiedzie ze swymi podwładnymi Ryśkiem i Młodym dysputy zarówno z życia wzięte, jak i metafizyczne. W tych ostatnich nierzadko sekunduje im śmierć. Przedstawiona tak, jak ją sobie wyobrażają malarze religijni, czyli kościotrup w czarnym habicie dzierżący kosę. Konwersacje – przypominające mi niekiedy stylistyką „Rozmowy przy wycinaniu lasu” Stanisława Tyma – częstokroć przywołują osoby lokatorów nekropolii. Ich niepospolite losy, względnie z jakiś względów zapamiętane ceremonie pogrzebowe. Humor oraz filozoficzne aspekty życia doczesnego i pozagrobowego nigdy grabarzy nie opuszczają. Ćmiąc papierosy i gasząc pragnienie napojami wysokoprocentowymi, wiodą czytelników po krainie umarłych, którzy pod wpływem ich słów ożywiają. I w przaśnej scenerii cmentarnej snują się nici ich wspomnień… Czyta się tę surrealistyczną prozę zapalczywie i – bez obawy. Wydaje się doskonałym materiałem teatralnym. (to-rt) MG, Warszawa 2017, s. 304, ISBN 978-83-7779-399-2

Proza obca

Edipresse, Warszawa 2017, s. 368, ISBN 978-83-7945-751-9

Piotr Zaremba

Serena Burdick

Szeroka panorama społeczna pierwszej dekady po II wojnie światowej. Z Polskim Stronnictwem Ludowym oraz Żołnierzami Wyklętymi na pierwszym planie. Większość bohaterów tej monumentalnej powieści to osoby autentyczne. Stanisław Mikołajczyk, Władysław Gomułka, Józef Cyrankiewicz, Marian Bernaciak „Orlik”. Zarówno przedstawiciele władzy ludowej, jak też ich przeciwnicy. W tle przewijają się przeciętni Polacy. Narracja jest nie tylko wielowątkowa, lecz i wielomiejscowa. Dolny Śląsk, Warszawa, Poznań, Lublin, Ryki… Znaczna część narracji toczy się w lewobrzeżnej stolicy. Praga to szalenie interesujące miejsce z uwagi na rolę odgrywaną przez kilkanaście miesięcy – od chwili zajęcia jej przez Sowietów we wrześniu 1944 roku. Mało zniszczona dzielnica stała się sercem kraju. W ocalałych budynkach funkcjonowały urzędy państwowe, np. w gmachu PKP, przy ulicy Wileńskiej, obradował rząd. Istotnym elementem książki są wkomponowane w treść dokumenty. Między innymi stenogramy obrad, rozkazy aresztowania względnie inwigilacji albo wyjaśnienia osób broniących się przed zarzutami. A także werbalne starcia Mikołajczyka z Gomułką i innymi PPR-owcami na posiedzeniach sejmu, utrwalone piórem sekretarki przywódcy PSL – a zarazem, mówiąc współczesnym językiem, jego ówczesnej partnerki – Marii Hulewiczowej. Osobiście najbardziej zaciekawiły mnie epizody dotyczące Zofii Nałkowskiej, mające – jak mniemam – źródło w jej „Dziennikach”. Bo chociaż stosowała swoistą autocenzurę, to jednak pieczołowicie i systematycznie odnotowywała własne rozmowy i refleksje. Sama siebie oszukiwała, co umożliwiało jej przyzwoitą egzystencję w otoczeniu władzy. Szła na uwłaczające godności kompromisy profitujące splendorem.

Belle époque, czyli piękna epoka to czas wielkich przemian, rozkwitu i pokoju w Europie. To także czas narodzin nowego nurtu w sztuce – impresjonizmu. Początki nie były łatwe i zanim dzieła tzw. nieprzejednanych artystów, jak mawiało się wówczas o impresjonistach, znalazły się w Salonie Sztuk Pięknych, były pokazywane jedynie na ich własnej wystawie w Salonie Odrzuconych. Auguste i Colette Savaray mieli kilkoro dzieci, ale tylko dwoje z nich przeżyło – córka Aimée i syn Jacques. Jednak zanim on się urodził, małżeństwo przygarnęło pod swój dach chłopca o imieniu Henri. Aimée nie wiedziała, skąd pochodzi i dlaczego zamieszkał w ich domu. Jednak jako rówieśnicy od razu znaleźli wspólny język, a po jakimś czasie dzielili nawet tę samą pasję – malarstwo. Mimo wojny zamożna rodzina Savaray zdecydowała się nie wyjeżdżać z Paryża. Jej życie toczyło się w murach przepastnego domu, który był świadkiem wzajemnej niechęci jego mieszkańców i niekończących się między nimi sporów. Małżeństwo Auguste’a i Colette rozpadło się i kobieta szukała pociechy w ramionach kochanków. Z kolei Aimée, która już od jakiegoś czasu skrycie podkochiwała się w Henrim, postanowiła wyjawić mu swoje uczucia. Niestety, nagle w tajemniczych okolicznościach Henri znika. Zrozpaczona i przygnieciona stratą Aimée, próbuje zapełnić pustkę malarstwem. Jednak zamiast zgodnie z wolą matki pozować do obrazu Eduarda Maneta, Aimée woli uczyć się od niego. Wkracza w zdominowany przez mężczyzn świat sztuki i po kilku latach jej własny obraz trafia do Salon des Beaux Arts. I tak oto Aimée podczas oglądania innych dzieł trafia na swój portret. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że jego twórcą mógł być jedynie Henri. Czy uda jej się odnaleźć ukochanego? W drugiej połowie XIX wieku czas biegł z pewnością wolniej niż teraz, ale mimo tego, bohaterom powieści trudno było dogonić

Zgliszcza

32

Salon odrzuconych

m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

5 / 2 0 1 7


Recenzje własne szczęście. Konwenanse i zakazy sprawiały, że nie mogli żyć, jak chcieli. Głęboko tłumili swoją miłość, żyjąc w ciągłej tęsknocie. Tłem powieści były wydarzenia historyczne: wojna francusko-pruska, kolejne wystawy w Salon des Beaux Arts. Wiarygodności historii dodaje postać impresjonisty Edouarda Maneta. Jednak sama sztuka nie była tylko tłem, stała się ważnym elementem tej książki. Sztuka i miłość, miłość do sztuki oraz sztuka miłości. Tak w skrócie można byłoby opisać tę dość smutną historię. (map)

nia opisane przez Truca toczą się co prawda w najzimniejszej części Europy, atmosfera powieści jest jednak leniwa, akcja płynie niespiesznie, i co i rusz przerywają ją opisy lapońskiej przyrody czy zwyczajów rdzennych mieszkańców tej części kontynentu. To wbrew pozorom wcale w lekturze nie przeszkadza – przeciwnie, pozwala jeszcze lepiej wczuć się w nastrój niezwykłego miejsca jakim jest Laponia. Koniec końców powieść czyta się z wypiekami na twarzy, niecierpliwie czekając na rozwikłanie zagadki. (mo)

tłum. Justyna Kukian, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2017, s. 348,

tłum. Marek Chojnacki, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2017, s. 394,

ISBN 978-83-7999-913-2

ISBN 978-83-7999-903-3

Marcello Simoni

Jan Guillou

Włoski pisarz Marcello Simoni kilka lat temu zadebiutował thillerem „Handlarz ksiąg przeklętych”, którego akcja rozgrywa się w czasach średniowiecznych. Sukces książki zachęcił go do napisania kolejnej powieści osadzonej w realiach wieków średnich. Tym sposobem na rynku wydawniczym pojawiło się „Opactwo stu grzechów”. Jego bohaterem jest Maynard de Rocheblanche, francuski rycerz, któremu umierający król Czech, Jan Luksemburski, powierza pewien pergamin z misją rozwiązania zagadki, jaka jest na nim zapisana. Pergamin zawiera informację o cennej relikwii Lapis exillis. Wojak ma ją odnaleźć. Swoją misję jest zobowiązany zachować w tajemnicy, jak się wkrótce okaże nie będzie jedynym, który wyruszy na poszukiwanie skarbu. Zainteresowanie artefaktem wykażą też wysoko postawione persony, które nie cofną się przed niczym, byle go pozyskać. Czy im się to uda? Tego czytelnik nie dowie się od razu. „Opactwo…” jest bowiem pierwszą z trzech części przygód o dzielnym rycerzu. W tomie inaugurującym serię autor nakreślił portret Maynarda, ujawnił jego sprzymierzeńców i oponentów, przedstawił też powody, dla których wojak zgodził się zrealizować misję. Okazuje się, że kierowała nim nie tylko chęć dotrzymania obietnicy złożonej królowi, również – a może przede wszystkim – dążenie, by tym sposobem odkupić winy za popełnione w przeszłości grzechy. „Opactwem…” Simoni udowadnia, że bardzo dobrze czuje się w wymagającym gatunku, jakim jest powieść historyczna. Z niezwykłą skrupulatnością odtwarza średniowieczny świat, od elementów wystroju wnętrz, ubiorów, zwyczajów poczynając, na układzie miast czy opisie historycznych wydarzeń kończąc. W rezultacie czytelnik z łatwością może przenieść się w tamte czasy i razem z bohaterami przeżywać opisywane przygody, z niecierpliwością oczekując kolejnych tomów. (mo)

Przed nami dalsza część wspaniałej sagi niemiecko-szwedzkiej rodziny Lauritzenów, tym razem na tle toczącej się II wojny światowej. Główną bohaterką piątego tomu jest Johanne – najstarsza córka Lauritza, która od początku wojny pracuje dla norweskiego ruchu oporu jako kurier. Akcja powieści rozpoczyna się w 1941 roku i toczy się głównie na terenie Norwegii i Szwecji. Johanne zostaje zwerbowana przez brytyjską organizację wywiadowczą SOE i trafia do Sztokholmu. Ponieważ perfekcyjnie zna język niemiecki i kilka innych oraz potrafi, w celu uzyskania informacji dla swojej organizacji, działać na dwa fronty i wkręcić się w łaski wysoko postawionych urzędników niemieckich, otwiera się przed nią zakazany świat szpiegów. W armii brytyjskiej zostaje awansowana na kapitana. Podejmując ogromne ryzyko, bierze udział w kilku spektakularnych akcjach sabotażowych i wkrótce staje na czele największej i najważniejszej operacji: musi pomóc norweskim Żydom uciec przed Zagładą. Brytyjczycy nadają jej kryptonim Niebieska Gwiazda. Czy sprosta zadaniu? Oczywiście tego nie zdradzę, ale dla zaostrzenia ciekawości podpowiem, że z wojny nie wróci już sama. Książka trzyma w napięciu do samego końca i gdyby nie to, że takie fakty niestety miały miejsce, można by pochwalić autora za skomponowanie niezłej powieści szpiegowskiej. Jan Guillou po raz kolejny udowodnił, iż jest świetnym pisarzem. W powieści znajdziemy wspaniałe portrety kobiet, intrygi, bohaterskie śmierci i doskonale odtworzone realia historyczne, a co ważne, pokazane z zupełnie innej perspektywy. I chociaż to już piąty tom bestsellerowego cyklu „Złoty Wiek”, na szczęście jednak nie ostatni. Oczekując zatem z niecierpliwością kolejnej części, serdecznie zachęcam do lektury. (map)

Opactwo stu grzechów

Niebieska Gwiazda

tłum. Joanna Kluza, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2017, s. 358,

ISBN 978-83-7999-907-1

Camilla Way

ISBN 978-83-7999-910-1

Obserwując Edie

Olivier Truc

Cieśnina Wilka Francuski pisarz po raz kolejny zabiera czytelników do mroźnej Laponii, gdzie znana z jego poprzedniej powieści, „Ostatniego Lapończyka”, para policjantów – Klemet i Nina – badają sprawę tajemniczych zgonów, do jakich doszło w miasteczku Hammerfest. W niewielkich odstępstwach czasowych śmierć poniósł tam m.in. hodowca reniferów, burmistrz miasteczka i dwóch pracowników koncernów naftowych. Z początku funkcjonariuszom wydaje się, że każdy przypadek to oddzielna sprawa, szybko jednak dochodzą do wniosku, że łączy je sporo zależności. Wiele wskazuje też na to, że przyczyn nieszczęść poszukiwać należy w dalekiej przeszłości – w latach siedemdziesiątych XX w., kiedy po raz pierwszy pojawili się w tych okolicach nafciarze, chcący zarobić na wydobywaniu ropy. Zawiedziony będzie ten, kto spodziewa się po „Cieśninie Wilka” klimatu znanego z popularnych skandynawskich thrillerów. Wydarzem a g a z y n

tłum. Maciej Muszalski, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2017, s. 358,

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

Edie to pewna siebie, przebojowa nastolatka o niebanalnej urodzie i artystycznej duszy, Heather z kolei to zamknięta w sobie samotnica, wyszydzana przez rówieśnice ze względu na problemy z nadwagą i przezywana dziwolągiem w związku ze specyficznym sposobem bycia. Te dwa skrajnie różne charaktery poznają się w liceum i szybko znajdują wspólny język. Łączy je specyficzna więź – obydwie mówią o przyjaźni, w rzeczywistości to rodzaj fascynacji, ślepego uwielbienia jakie Heather żywi wobec Edie. Ich relacja zostaje wystawiona na ciężką próbę, kiedy ładniejsza z dziewcząt poznaje Connora, w którym się bez pamięci zakochuje. Chłopak pochodzi z patologicznej rodziny, ma skłonności do przemocy, nie stroni od alkoholu i narkotyków. Do używek przekonuje też swoją nową miłość. Heather nie może patrzeć jak bliska jej osoba zatraca się w nałogach, stara się więc chronić przyjaciółkę przed zgubnym wpływem chłopaka. Jak daleko się posunie, by odseparować ją od mężczyzny? I czy Edie pozwoli na to, by koleżanka rozbiła 5 / 2 0 1 7

33


Recenzje jej związek? Tego czytelnik dowie się pod koniec lektury. Wiadomo, że przyjaźń między dziewczętami kończy się nagle i w tajemniczych okolicznościach. Niemal 20 lat później, kiedy ponownie się spotykają, nadal żywe są w nich wspomnienia z okresu zerwania relacji. Aby normalnie funkcjonować, muszą wrócić do spraw z przeszłości. „Obserwując Edie” to wciągający i ciekawie zbudowany thiller psychologiczny. Autorka opisuje historię dwóch przyjaciółek, używając podwójnej narracji: Heather opowiada o zdarzeniach rozgrywających się w przeszłości, Edie – w teraźniejszości. Dzięki temu czytelnik ma okazję śledzić losy bohaterek z różnych perspektyw i w różnych punktach czasowych, a w finale dowiedzieć się, co spowodowało, że nierozłączne w czasach szkolnych koleżanki straciły ze sobą kontakt na wiele lat. Way umiejętnie dawkuje informacje i buduje napięcie, więc od lektury trudno się oderwać. (mo) tłum. Zbigniew A. Królicki, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2017, s. 328, ISBN 978-83-656-7659-7

H.P. Lovecraft

W górach szaleństwa i inne opowieści Mijają lata, a popularność w Polsce mrocznej, kosmicznej literatury H.P. Lovecrafta nie maleje. Dowodem na to kolejny zbiór jego prozatorskich tekstów, skupionych głównie wokół (nie)sławnych Cthulhu Mythos, wydany na początku nowego roku przez Zysk i S-Ka. „W górach szaleństwa i inne opowieści” oprócz tekstu tytułowego zawiera szesnaście kolejnych opowiadań, w tym najsłynniejsze: „Zew Cthulhu”, „Przypadek Charlesa Dextera Warda” czy wybitne „Szczury w murach” i „Cień spoza czasu”. Utwory „dżentelmena z Providence” opierają swój wpływ na niedopowiedzeniu i atmosferze grozy w jej najczystszej postaci. Nie szokują wyszukanymi rozwiązaniami fabularnymi czy wybujałą makabrą. U Lovecrafta najlepsze jest zawsze to, co nieopisane, co kryje się za pustymi murami i na kartach zakazanych ksiąg. Sam literacki styl amerykańskiego pisarza współcześnie nieraz razi (albo wręcz przeciwnie, zachęca) swoją anachronicznością. Jeśli jednak pokona się tę pierwszą przeszkodę, przed czytelnikiem otwiera się niezwykle drobiazgowa i przemyślana mitologia grozy. Obszerna i silna reprezentacja znanych utworów Lovecrafta to zarówno największa siła, jak i słabość nowego zbioru. Rzecz w tym, że kolekcji dzieł tego autora jest już stosunkowo dużo na rynku (czasem w lepszym, czasem w gorszym tłumaczeniu). „W górach szaleństwa i inne opowieści” oferują niewiele ponad to, co fani Lovecrafta dostali już we wcześniejszych wydaniach jego twórczości. Mamy tu kilka opowiadań rzadko do tej pory tłumaczonych, jak „Piekielna ilustracja” i „Herbert West – Reanimator” (po części dlatego, że przeważnie należą do tych mniej udanych dzieł mistrza), lecz to zdecydowanie zbyt mało, aby faktycznie odcisnąć swoje piętno na wydawniczej historii tego autora w Polsce. Wobec tego wydaje się, że „W górach szaleństwa i inne opowieści” najbardziej można polecić tym, którzy jeszcze nie mieli okazji zapoznać się z twórczością pisarza z Nowej Anglii. Tomasz Gardziński tłum. Ryszarda Grzybowska, Grzegorz Iwańciw, Robert P. Lipski, Michał Wroczyński, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2017, s. 738, 59 zł, ISBN 978-83-7785-782-3

Jonathan Coe

Numer 11 Bardzo misternie utkana fabuła, z wieloma wątkami pojawiającymi się jedynie powierzchownie, innymi wracającymi w wyczuwalny sposób. Powieść otwiera mistyfikacja, kłamstwo, którego ofiarą – określenie zasadne, jego skutki będą odczuwalne później – pada sześcioletnia dziewczynka; okrutny żart jej starszego brata zostanie zapamiętany, naznaczy ją na całe życie. Coe, znany w Polsce choćby ze świetnego portretu Birmingham w Rotter`s Club, zbiera w nowej książce szereg postaci, typowych przedstawicieli współczesnego, bardzo wymieszanego i coraz mniej autentycznego społeczeństwa Wielkiej Brytanii. A przy tym coraz mniej 34

m a g a z y n

sympatycznego – powieść Coe to portret brutalny, pozbawiony właściwie pozytywnych bohaterów, bo nawet dzieci mają swoje wady. Ale, niestety, to portret jak najbardziej prawdziwy, XXI-wieczny Albion tak wygląda. Dominuje głupota i chciwość, rządzą celebryci i poziom oglądalności, media nie oszczędzą nikogo, jeśli tylko pomoże to w sprzedaży, każdy temat jest dobry, wszystko można przedstawić tak, by przyciągnąć odbiorcę. „Tym gorzej dla faktów” to naczelne wezwanie, zdaje się mówić autor. Mówi to jednak dyskretnie i subtelnie, niewiele jest miejsc, w których wypowiada się bardziej dosadnie, mimo iż niektóre konterfekty w galerii protagonistów wredne są ponad miarę. Coe, w bardzo angielski sposób, opowiada o postępujących zmianach, kancerach w społecznej tkance: przyzwoleniu na podatkowe oszustwa, tolerancji dla egoistycznych deweloperskich pomysłów znudzonych bogaczy, akceptacji ksenofobii, mniej lub bardziej jawnego rasizmu, pogardy dla „niższych” klas, najczęściej i najbardziej dobitnie okazywanej przez nowobogackich, ochoczo zatrzaskujących drzwi do swej przeszłości. To książka mocno osadzona w polityce. Już na początku dowiadujemy się o tajemniczej śmierci Davida Kelly`ego (postać autentyczna), który podważył rządowe ustalenia prowadzące do ataku na Irak. „To nie była zwykła śmierć – mówi młodociana bohaterka – sprawa będzie miała konsekwencje, wywoła fale obaw i nieufności w całym kraju, Wielka Brytania zaś będzie odtąd innym miejscem, niespokojnym i udręczonym”. Politycy mają w tym swój udział, to oni kompletnie zmienili ustrój państwa, jeszcze wyraźniej zaznaczając istniejące w nim klasy. Zaskakuje sposób, w jaki Coe prowadzi narrację – ta galeria czarnych charakterów wzbudza w gruncie rzeczy sympatię, naprawdę niewiele jest postaci, o których nie da się powiedzieć choćby jednego dobrego słowa. Może sprawia to fakt, że Coe miesza gatunki: mamy tu krytyczne studium społecznych patologii i wątek kryminalny lekko trącący przedwojennym stylem dochodzeń, wizerunek bezwzględnych mediów sterujących przekazem i gotowych zniszczyć ludzi wyłamujących się z kreowanej złudy, zjadliwą kpinę z nuworyszów, cynicznych polityków, bezmózgich „gwiazd” z przemożnym parciem na szkło. I dla równowagi – bukoliczne motywy, nawiązanie do idealizowanej dziś, „szczęśliwej” przeszłości. Świetnie się to czyta, wszystko zaczyna się splatać mimo komplikujących się indywidualnych intryg – i nieoczekiwanie pojawiają się pająki-ludojady… Zagadnienie filmów klasy B albo C, tanich horrorów pełnych nieudolnie przedstawianych stworzeń mających wywołać u widza dreszcze przerażenia, przewija się w wielu rozdziałach, ale, przyznaję, nie spodziewałem się wykorzystania potworów do zamknięcia narracji. Powinienem był pamiętać o podtytule książki: „Opowieści świadczące o szaleństwie”. (gs) tłum. Marcin Fedyszak, Noir sur Blanc, Warszawa 2017, s. 412, ISBN 978-83-65613-08-0

Petr Stancik

Młyn w mumii Ta wysoce osobliwa powieść oczarowała czeskich czytelników, a myślę, że i polscy także ulegną jej urokowi. Obcujemy z udanym przykładem powieści obfitującej w neologizmy. Przykuwają wzrok oryginalne personalia, jak choćby: Adalbert Gnuy, Wnętrzysław Utrum czy Wendelin Rzadkowesoły, przywołujące postacie ze spuścizny Witkacego, względnie Niziurskiego. Szkoda jedynie, że kreatywny tłumacz Mirosław Śmigielski jest na bakier z Klio. Dowiadujemy się bowiem, że w połowie osiemnastego stulecia Śląsk opanowali Prusowie (s. 67), a Czesi obawiali się ich najazdu sto lat później (s. 89). Powyższe lapsusy na szczęście jedynie odrobinę psują rozkosz lektury. Wyjątkowo apetycznej podczas wnikliwych i sugestywnych opisów kulinariów sprzed ponad wieku (radbym skosztować Śląskiego Nieba – s. 66, Krwawych Dukatów – s. 96, tudzież Szpikowych Kwiatów – s. 97), a niesamowitej w chwilach naturalistycznych opisów zbrodni. W tej zgoła groteskowej, gęsto ornamentowanej humorem prozie czai się czeski duch. Nierzadko panicznie czmychający przed powagą. Prozaik swobodnie i zręcznie żongluje gatunkami piśmiennictwa. Intryga kryminalna zazębia się z makabreską, powiastka filozoficzna sąsiaduje z bedekerem, gawęda jest spleciona z romansidłem… A wszystko to solidnie doprawione ekstrawagancją oraz libertyńskim modus vivendi głównego bohatera, komisarza Leopolda Durmana, tropiącego zbrodniarzy w 1866 roku. l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

5 / 2 0 1 7


Recenzje Każdemu z rozdziałów towarzyszy motto, niekiedy mające sentencjonalną retorykę: „Ponieważ człowiek jest na tym świecie jedyną istotą świadomą nieuchronnej śmierci, jest również jedynym stworzeniem, któremu można sprzedać ubezpieczenie na życie”. Tomasz Zb. Z apert ISBN 978-83-9447-834-6

biografie Anna Lisiecka

Loda Halama „Kobieta nie powinna gonić za mężczyzną jak za tramwajem. Raczej poczekać na następny” – mawiała bohaterka tej fascynującej biografii i wprowadzała swe słowa w czyn, czego dowodem pięć związków małżeńskich. Jak również anegdota: „Wraz z siostrą Alicją zamieszkała po wojnie w Londynie. Obie katoliczki, obie lubią chodzić do kościoła i do spowiedzi. Różnica? Loda ma się z czego spowiadać”. Anna Lisiecka opisała najsławniejszą z siostrzanego kwartetu tanecznego (bo były jeszcze Punia i Zizi) z profilu i en face. Przy okazji subtelnie szkicując wizerunek epoki. „W lekturze prasy tamtego okresu budujący jest brak przesądów. To mianowicie, że jeśli panowie z prosanacyjnego »Kuriera« lub »Naszego Przeglądu« (syjonistycznego) napiszą o kimś dobrze, to panowie z »ABC« (endeckiego) wcale nie dają temu komuś łupnia, albo odwrotnie. Pod tym względem zaiste piękne lata dwudzieste”. Á propos tego ostatniego tytułu, ochoczo czytanego przez mych przodków, dziennika opozycyjnego, „powołanego dla twardej walki z zaistniałym (po zamachu majowym) status quo. (…) I oto w tej twardej gazecie w tak gorących i rozpolitykowanych czasach (jesień 1926) jeden z najlepszych autorów bulwarowych Wacław Grubiński ma miejsce, by swoim lekkim piórem pisać o teatrzyku rewiowym”. Autorka odkurza także nietuzinkowe typy. Na przykład Pawła Bitschana, dziedzica dochodowego przedsiębiorstwa produkującego dewocjonalia. „Kontynuował rodzinny interes, miał temperament sportowca, a serce stracił dla jego nowych dyscyplin: automobilizmu i awiacji. Zaczął też inwestować w przemysł motoryzacyjny. Sprowadzał samochody. Był pierwszym w Polsce, który miał w ofercie słynne rolls-royce’y. Był bon vivantem. To dla niego aktorka Mary Mrozińska dała kosza przyszłemu reformatorowi teatru Leonowi Schillerowi. (…) Odejdzie w grudniu 1929 roku, dwa miesiące po krachu na nowojorskiej giełdzie”. Albo Henryka Lińskiego: „znany też jako Haliński, autor piosenek, który sam przedstawia się jako totumfacki Diagiliewa – znanego rosyjskiego reformatora baletu. Liński, który naprawdę nazywa się Henryk Lichtensztajn, poza tancerkami i tańcem, o którym napisze przed wojną książkę, uwielbia też kino. Jego reportaże z planów filmowych są wciąż nieodkrytą kopalnią wiedzy o tej niezwykle dynamicznie rozwijającej się wtedy w Polsce sztuce. Straszny będzie finał jego życia. 6 września 1939 roku ewakuuje się specjalnym pociągiem z Warszawy do Wilna. Stamtąd będzie usiłował przedostać się do Kowna, do misji amerykańskiej, ale mu się to nie uda. Umrze na tyfus na kazachskiej stacji Czkałow w październiku albo listopadzie 1941 roku”. Aby nie kończyć rekomendacji tej wysoce kształcącej książki w nastroju minorowym przytoczę dykteryjkę, gdyż: „poczucie humoru to był znak rozpoznawczy Lody i oręż, a także tarcza obronna przed stanami, które dopadają najweselszych. (…) Dwie koleżanki spotykają się na ulicy. Jedna bardzo się śpieszy, druga pyta: »Dokąd tak pędzisz?«. »Do muzeum« – pada odpowiedź, na co przyjaciółka dociska »Na stałe?«”. (to-rt) Zona Zero, Warszawa 2017, s. 520, ISBN 978-83-946131-8-1

Anna Augustyniak

Siostra Tuwima Kolejna – po opowieści o Antonim Sobańskim – wielce wartościowa narracja biograficzna Anny Augustyniak. „Kobiety ubierają się dla kobiet, a rozbierają dla mężczyzn” – mawiała pod koniec życia Irena Tuwim, pierwszorzędna tłumaczka m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

Cztery siostry

–  Tancerką Loda Halama była chyba spełnioną. A aktorką? –  Stworzyła w kinie kilka porywających kreacji. Moją ulubioną jest scena z ogromnym kieliszkiem szampana w dramacie „Kłamstwo Krystyny” (reż. Henryk Szaro). Na tym kieliszku Loda śpiewa, a po efektownym „zeskoku”–  tańczy. Leokadia – bo takie imię de facto nosiła – do filmu trafiła niemal wprost z rewii „Szopka nad szopkami”, którą widzieli Aleksander Hertz – potentat filmowy, właściciel wytwórni „Sfinks” i Ryszard Ordyński, niesłusznie zapomniany wybitny polski reżyser, uczeń i współpracownik Maxa Reinhardta. Hertz reżyseruje w 1927 roku „Ziemię obiecaną”, gdzie Loda zatańczy Czarnego Łabędzia. Ordyński w tym samym roku powierzy jej rolę w ekranizacji sztuki Włodzimierza Perzyńskiego – „Uśmiech losu”. Współautorem scenografii do tego obrazu był Mieczysław Krawicz, któremu właściciel wielkiego domu mody – Boguchwał Myszkorowski powierza zrobienie filmu reklamowego o jego salonie. Rolę manekina zagrała w nim Loda. A więc trzy filmy w ciągu 1927 roku, a potem długa przerwa. W 1933 roku oszałamiająco wykonała fokstrot „Argentyna” w ekranizacji powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza „Prokurator Alicja Horn”, a następnie wystąpiła w pierwszej polskiej koprodukcji z hollywoodzkim Universalem „Kocha, lubi, szanuje…”. –  Kilkudniowe zaginięcie artystki w sierpniu 1933 roku było chwytem marketingowym? –  Zdarzyło się to przed pierwszym klapsem do „Prokurator Alicja Horn” (reż. Michał Waszyński). Takie praktyki stosował już Hertz, którego aktorzy ulegali sfingowanym wypadkom, zawsze jakoś związanym z akcją wprowadzanego na ekran tytułu. Wszyscy, włącznie z aktorką, jej mężem, dziennikarzami i inżynierem Stefanem Ossowieckim, sławnym jasnowidzem, przystali na pomysł Hertza. Jednak „zaginięcie” wywołało znacznie silniejszy rezonans niż przypuszczali. –  Z czego utrzymywała się po rezygnacji z tańca? –  Już podczas wojny występowała wyłącznie na cele charytatywne. Należała do kobiet zbierających pieniądze na funkcjonowanie Polskiego Szpitala Wojskowego w Ujazdowie, na schroniska, zajmowała się dożywianiem dzieci z Czerniakowa. Potem trochę udzielała się na scenach Genewy i Lozanny – na rzecz polskich żołnierzy z 2. Dywizji Strzelców Pieszych, internowanych w Szwajcarii, a następnie wspomagając warszawiaków wygnanych ze swego miasta. Po wojnie na krótko związała się z Anglo-Polish Ballet, współzałożonym przez jej siostry Helenę (Eną) i Alicję (Punią) oraz szwagra Czesława Konarskiego. W USA już do tańca nie wróciła. A PRL-owska prasa ironizowała, że „średnia z klanu sióstr Halama zamieszkała w Los Angeles, by być bliżej Hollywood – niestety za późno. Przerzuciwszy się z branży artystycznej do bardziej praktycznej sprzedaje ubezpieczenia na życie i od ognia”. Nie bała się prozy życia. –  Co zostało po czterech (bo była jeszcze Józefina, czyli Zizi) siostrach H. – prócz siedziby zakopiańskiego pensjonatu ZAiKS-u? –  Napis „Halama” na elewacji willi przywrócony został stosunkowo niedawno. Przez lata widniał natomiast – i widnieje – szyld „dom imienia Wawrzyńca Żuławskiego, kompozytora i taternika”. A jednak goście nie prosili o skierowanie do domu im. Żuławskiego tylko do „Halamy”, a zakopiański dorożkarz wiedział, gdzie jest „Halama”, a nie dom im. Żuławskiego. Świadczy to o żywotności legendy roztańczonych sióstr, spośród których Loda była najbardziej utalentowana i osiągnęła najwięcej. Rozmawiał Tomasz Zb. Z apert fot. Grzegorz Krakowski

tłum. Mirosław Śmigielski, Stara Szafa, Rudno k. Wołowa 2017, str. 342,

Rozmowa z Anną Lisiecką

5 / 2 0 1 7

35


Recenzje – w szczególności dziecięca: („Mary Poppins”, „Kubuś Puchatek”, „Chatka Puchatka”, „Byczek Fernando”) i drugorzędna poetka. I przyznawała: „Nie umiem grać roli starej kobiety. Byłam stworzona wyłącznie na młodą”. Wychodząc za mąż za Marka Eigera alias Stefana Napierskiego – sukcesora fortuny budowlanej – przyjęła chrzest. Małżonek już wcześniej porzucił judaizm. „Mówił jej, że każdy Żyd ma ustawiczny kryzys religijny, a poetę-żyda przed deprawacją i wynaturzeniem może ochronić jedynie dyscyplina katolicka, bo katolicyzm to nawykowy dialog wewnętrzny, z którego rodzi się sztuka”. Czy wyruszając w podróż poślubną do Berlina, który w czasach Republiki Weimarskiej był marzeniem każdego pederasty (vide proza Christophera Isherwooda zekranizowana przez Boba Fosse’a jako „Kabaret” albo „Jajo węża” Ingmara Bergmana), zdawała już sobie sprawę, że poślubiła homoseksualistę? Tak czy owak po kilku latach białego – jak można konstatować – małżeństwa siostra Tuwima zakochuje się w Julianie Stawińskim, prawniku. „Napierski szybko dowiaduje się o romansie żony i widząc jej cierpienia miłosne, proponuje Irenie układ »Idź do niego na rok. Jeśli nie będziesz szczęśliwa – możesz zawsze wrócić!«”. Nie było takiej potrzeby, choć drugi małżonek (tym razem związek pobłogosławiony przez pastora) bardziej od niej kocha chyba trunki, co skutkuje chorobą psychiczną. „Cierpienia Stawińskiego powstałe na tle przewlekłego alkoholizmu, który trwa już od szeregu lat i doprowadził do powstania dipsomanii, w czasie której Julian musi pić dużo alkoholu i pije do chwili, aż wystąpią zachowania psychotyczne”. Na głowę zapadła też matka bohaterki, Adela: „Lejb Jaffe, działacz syjonistyczny mieszkający w Palestynie, w swoim »Dzienniku« notuje w 1936 roku, że umysłowo chorą matkę Tuwima dręczy idee fixe, że wszyscy ludzie na świecie są endekami, nienawidzą Żydów i prześladują jej syna poetę”. (…) Matczynę udręczenie doprowadziło do obłędu i krótko przed wybuchem II wojny światowej umieszczono ją w szpitalu psychiatrycznym”. Wędrówce życiowym szlakiem opisywanej (szkoda, że brak informacji jak opuściła Polskę jesienią 1939 roku) towarzyszą smakowite cytaty. Ludwik Hieronim Morstin tak pisał o paniach w roku 1933: „Stwierdzam fakt, że w dzisiejszym rozwoju biologicznym mózg kobiecy działa inaczej niż mózg męski i wskutek tego w ich pracy twórczej na odcinku, który mnie interesuje, tj. w literaturze i publicystyce brak im poczucia odpowiedzialności za myśli, idee i hasła stające się własnością narodu. (…) Jak zrobić, aby kobiety, te nieodpowiedzialne jednak i w obecnym stanie niedorozwinięte jeszcze istoty, nie dzierżyły arbitralnie władzy w dziedzinie współczesnej literatury i publicystki? Niestety nie ma na to rady. Jest to zjawisko równie groźne i niemożliwe do opanowania jak trzęsienie ziemi, wybuch wulkanu i inne siły przyrody”. I jeszcze sprostowanie. Przywołany na str. 162 Bolesław ŻabkoPotopowicz, z którym Irena Tuwim wiodła spór, to nie „przyszły autor projektu graficznego płyty Maanamu »O!«”. Ten ostatni nosi imię Jan. Tomasz zb. z apeRT Trzecia Strona, Warszawa 2017, s. 272, ISBN 978-83-6452-653-4

Johan Cruyff

autobiografia W 1999 roku został wybrany najlepszym europejskim piłkarzem stulecia. W światowym zestawieniu zajął drugie miejsce, ustępując jedynie Pelemu. Był trzykrotnym zdobywcą Złotej Piłki (1971, 1973, 1974), największe sukcesy odnosił jako zawodnik Ajaksu Amsterdam, Barcelony i reprezentacji Holandii. Podczas kariery powszechnie nazywano go „piłkarzem roku 2000”, bo zdaniem wielu wyprzedził swoje czasy. Odmienił również stronę biznesową futbolu – był pierwszym graczem w historii podpisującym intratne kontrakty reklamowe, a jego umowy z klubami zawierały – znowu po raz pierwszy – wiele punktów dotyczących specjalnych premii finansowych. W drużynie narodowej Oranje w latach 1966-1978 rozegrał 48 spotkań, w których strzelił 33 gole. Dorobek byłby bardziej imponujący, gdyby nie pochopne – jak sam ocenił z perspektywy czasu – rozstanie z holenderskim zespołem w przededniu Mundialu 1978 roku – w proteście przeciwko rządzącej Argentyną (gospodarz tur36

m a g a z y n

nieju) juntą. Miał wtedy 31 lat i do 1981roku wciąż brylował na boiskach, lecz już wyłącznie w rozgrywkach klubowych. Po zakończeniu kariery piłkarskiej został trenerem – pracował w Ajaksie i Barcelonie, a w ostatnich latach prowadził reprezentację Katalonii. W 1991 roku, kiedy wykryto u niego chorobę wieńcową i przeszedł operację serca, postanowił rzucić palenie i zaczął promować zdrowy styl życia. Nałóg nikotynowy trawił go od 15 roku życia. Raka płuc zdiagnozowano u Cruyffa w październiku 2015 roku. Cztery miesięcy później, mówiąc o swoim leczeniu ocenił: „po pierwszej połowie prowadzę 2:0 i jestem pewny, że wygram ten mecz”. Zmarł 24 marca 2016. Niemal do ostatnich chwil pracował nad autobiografią. Tomasz zb. z apeRT tłum. Krzysztof Skonieczny, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017, s. 336, ISBN 978-83-08-06315-6

Gabriel Michalik

Kobieta pracująca W pierwszym latach powojennych Irena Kwiatkowska zasłynęła jako deklamatorka utworów Gałczyńskiego. Nierzadko drukowano je w „Przekroju”. Tamże gościł graficzny cykl humorystyczno-propagandowy Karola Ferstera, którego bohaterem był bezet (czyli były ziemianin) i mikołajczykowiec – August Bęc-Walski. Stefan Kisielewski z Jerzym Waldorffem wymyślali niecenzuralne podpisy do tych historyjek obrazkowych: – „Panie Bęc-Walski, zbieramy na Gwiazdkę na żołnierzy. – A co to? Orzełków już nie będzie? – Panie Bęc-Walski, a co Pan robi na Gwiazdkę? – Jak czerwona, to sikam”. Autor nie miał aspiracji napisania biografii swej bohaterki. Skądinąd takowa powstała, pióra Romana Dziewońskiego, i Michalik obficie z niej czerpie, koncentrując się na losach artystki w III RP. „Znacznej części polskich ludzi teatru daleko jest do ludzi kościoła. Jeśli ktoś zbliży się do kruchty, a nie daj Boże jeszcze do takiej kruchty, którą środowisko nazywa katolibanem, to życia już między kolegami nie ma. Dotkliwie mógł się przekonać o tym Jerzy Zelnik, którego nieskrywana życzliwość wobec Radia Maryja stała się przyczyną ostracyzmu środowiska. O tym, że wiara jest dla pani Ireny ważna, środowisko wiedziało zawsze. Natomiast, co się tyczy jej wyrażania na drodze okazywania sympatii »imperium ojca Rydzyka«, rzecz przyjęto traktować jako godne pożałowania, ale niegroźne dziwactwo starszej pani. Jest pewna granica, poza którą trudno wyjść z krytyką. I starano się już raczej nie nagłaśniać tego, że panią Irenę »uwiódł« ojciec Rydzyk. A nuż wiadomość o tym, zamiast zaszkodzić pani Irenie, pomogłaby ojcu Rydzykowi, budząc pozytywne skojarzenia pomiędzy uwielbianą aktorką a toruńskim redemptorystą”. Niepoprawność polityczna (rzekome żydostwo „kobiety pracującej”) dodaje pikanterii tej lekturze, z której zapamiętałem także poniższy passus: „Osiecka w ogóle, odkąd przerzuciła się na produkcję masową, daje dużo rzeczy słabych, nieraz zwyczajną grafomanię i trzeba to raz wreszcie otwarcie powiedzieć” – pisał w „Teatrze” – rok 1962 – E. Ż. (Eugeniusz Żytomirski, zapewne). Tomasz zb. z apeRT Vis-à-Vis/ Etiuda, Kraków 2017 s. 280, ISBN 978-83-7998-116-8

Igor Strojecki

utracony świat Prof. Leon Barszczewski to jeden z najwybitniejszych polskich naukowców przełomu XIX i XX wieku. Urodzony na terenach dzisiejszego Podlasia znaczną część życia spędził w Azji Środkowej, gdzie jako pułkownik armii carskiej, jednocześnie geolog, archeolog, glacjolog, eksplorował tereny obecnego Uzbekistanu, Tadżykistanu, Kirgistanu i Afganistanu. Liczne wyprawy podejmowane były przede wszystkim w celu wytyczania nowych tras i szlaków dla rosyjskiego wojska, profesor wykorzystywał je również do badania miejscowej fauny i flory, zasobów naturalnych, wreszcie kultury i zwyczajów mieszkańców tych terenów. Owocem wypraw było m.in. odkrycie starożytnego miasta Afrasiab, na l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

5 / 2 0 1 7


W 2017 roku Biblioteka Analiz Sp. z o.o. w ramach zadania „Partnerstwo dla książki” skierowanego do księgarzy przeprowadzi szkolenia stacjonarne w trzech regionach Polski (Pomorze Zachodnie, Podlasie i Podkarpacie) oraz cykl szkoleń webinarnych.

Wszystkie szkolenia są bezpłatne Celem szkolenia „Księgarnie w Polsce 2017. Rozwój kompetencji zawodowych księgarzy” jest podniesienie kompetencji księgarzy w obszarach takich jak merchandising księgarski, obsługa klienta, promocja księgarni, organizacja wydarzeń kulturalnych, w tym proczytelniczych, jak również prawne aspekty funkcjonowania księgarń. Zaletą planowanych warsztatów jest praktyczne podejście do przedstawianych zagadnień, poparte długoletnim doświadczeniem zawodowym prowadzących. Interaktywny charakter zajęć pozwoli uczestnikom na weryfikację i testowanie swojej wiedzy w sytuacjach symulujących rzeczywistość. Szkolenie skierowane jest do księgarzy – zarówno tych, którzy podejmują pierwsze kroki na rynku księgarskim, jak również tych z wieloletnim doświadczeniem w branży – którzy są otwarci na naukę nowych kompetencji i którzy chcieliby działać na tym coraz trudniejszym rynku sprawniej i skuteczniej.

Program szkolenia: III. Prawne aspekty funkcjonowania witryn i księgarń internetowych W trakcie szkolenia omówione zostaną: zagadnienia ogólne dotyczące regulaminów e-sklepów, praktyczne aspekty konstruowania regulaminów sklepów i platform internetowych, problematyka klauzul abuzywnych stosowanych w regulaminach sklepów i platform internetowych, najczęściej spotykane klauzule II. Organizacja wydarzeń w księgarni abuzywne w zapisach regulaminów sklepów i platform Cele organizacji wydarzeń, podział eventów (dla dzieci, internetowych i ich konsekwencje, problematyka dla dorosłych, sezonowe), planowanie wydarzenia ochrony danych osobowych i wykorzystywania plików (określenie dnia i pory wydarzenia, komunikacja Cookies, obowiązki informacyjne sprzedawcy wobec wydarzenia, zapotrzebowanie techniczne, zasady konsumenta, regulacje dotyczące prawa odstąpienia od przygotowania miejsca wydarzenia, plan przebiegu, umowy. sytuacje trudne i zagrożenia), komunikacja wydarzeń IV. Obsługa klienta księgarni i e-księgarni (materiały: POS, informacje prasowe, komunikacja W programie szkolenia: budowa relacji z klientem (gdzie bezpośrednia z klientem, współpraca z mediami), zaczyna się obsługa klienta, a gdzie kończy, budowanie przepisy prawne regulujące organizację wydarzeń oraz lojalności, czym można się wyróżnić pośród wielu sytuacje kryzysowe i niebezpieczne punkty organizacji księgarń i eksięgarń), kanały komunikacji (komunikacja wydarzeń. z klientem – przed zakupami, w trakcie zakupów i po zakupach), sposoby radzenia sobie z trudnymi sytuacjami oraz analiza jakości obsługi klienta. I. Merchandising księgarski – projektowanie przestrzeni handlowej 1. Jak zaprojektować księgarnie 2. Ekspozycja (witryny, I strefa, ułożenie na półkach) 3. Komunikacja z klientem 4. Promocje 5. Główne zasady merchandisingu

Organizator szkolenia przewiduje możliwość refundacji kosztów dojazdu uczestników, w wysokości kosztu dojazdu. Jak zgłosić udział w szkoleniu? Wystarczy wypełnić i odesłać e-mailem formularz zgloszeniowy dostępny na stronie www.ksiegarze2017.pl

Najbliższe szkolenia dla księgarzy: Szczecin, 23 maja, w godz. 9.30-17.00 Białystok, 6 czerwca, w godz. 9.30-17.00 Rzeszów, 28 czerwca, w godz. 9.30-17.00 Szczegółowe informacje: Biblioteka Analiz Sp. z o.o. ul. Mazowiecka 6/8 p. 416, Warszawa tel. 22 828 36 31 ksiegarze@rynek-ksiazki.pl Projekt realizowany w ramach zadania „Partnerstwo dla książki 2017” zarządzanego przez Instytut Książki ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego


Recenzje miejscu którego znajduje się dziś Samarkanda, przede wszystkim jednak stworzenie bogatej dokumentacji dotyczącej odwiedzanych obszarów w postaci notatek, dzienników i zdjęć. Mimo niewątpliwych zasług, jakie miał prof. Barszczewski dla rozwoju nauki, historia milczy na jego temat. Pamięć o nim kultywuje więc prawnuk uczonego, Igor Strojecki. Do prelekcji i wystaw poświęconych słynnemu przodkowi w ostatnim czasie dołączył biografię. Na kartach „Utraconego świata” Strojecki opisuje okoliczności wcielenia Leona Barszczewskiego do armii rosyjskiej, przybliża jego naukowe dokonania w Azji, życie rodzinne i przeprowadzkę do Siedlec. Całość okrasza fragmentami z dzienników profesora, opisującymi np. zwyczaje ludów poznanych w czasie peregrynacji, a przede wszystkim zdjęciami ilustrującymi azjatyckie krajobrazy i mieszkańców kontynentu. Tak skonstruowana biografia nie jest li tylko zbiorem suchych faktów i dat z życia uczonego, ale powieścią przygodową, której główny bohater – dociekliwy, ciekawy świata badacz – przemierza nieznane wcześniej Europejczykom tereny i poznaje świat i ludzi, których już nie ma. (mo)

Onufry Zagłoba. Bernard Ładysz przystał na recital pod warunkiem, że zaśpiewa pieśni… legionowe, co oczywiście nie wchodziło w rachubę. „W 1972 roku – czytamy w książce – jako przejaw upadku FPŻ krytycy wskazywali piosenkę »Długie nóżki panny Zuzki«, mającą jednoznaczne zabarwienie erotyczne”. Cytując jej słowa, trudno nie odnieść wrażenia, iż ich autorzy śmiało uchodzić mogą za prekursorów disco-polo: „Taniec panny Zuzanny w sercach wzniecał ognisko, odtąd całej kompanii przesłaniały już wszystko: długie nóżki panny Zuzki i te ruchy jej tygrysie, dwa wypukłe miejsca bluzki kołyszące się w big-beacie, dwa dołeczki w ślicznej buzi i głębokie, czarne oczy. I ten jej szelmowski uśmiech, jakby coś obiecujący…” to - rt

Bezdroża, Gliwice 2017, s. 342, ISBN 978-83-0288-4

IPN, Poznań 2016, s. 282, ISBN 978-83-63275-19-8

Tomasz Stańczyk, Witold Pasek

historia

Walczyli do końca

Stefan Turschmidt

Ikony

Autor przenosi nas do Rosji z przełomu XIX i XX stulecia. Plastycznie szkicuje konterfekty terrorystów walczących z caratem. Wiery Zasulicz, która strzelała do gubernatora Trepowa, Siergieja Diegajewa – zabójcy szefa rosyjskiej policji politycznej, Borysa Sawinkowa – twórcy „Trzeciej Rosji” (projekt pozostał jedynie na papierze), Marii Spiridonowej – więzionej i za czasów carskich, i sowieckich. W fascynujących szkicach usiłuje pojąć motywację opisywanych. Korzystając ze źródeł historycznych, konstruuje pierwszorzędną beletrystykę. Zwraca uwagę dojrzała i nietuzinkowa forma tej prozy, bogaty język, niezwykle ciekawe tworzenie szerokiej panoramy zdarzeń. Trafiamy w kręgi przeciwników caratu, reformatorów, liberałów, ale i policjantów, tajnych współpracowników Ochrany, przedstawicieli władzy. Poznajemy losy bojowników, idealistów, cyników, marzycieli oraz śledczych, prowadzących walkę lub swoistą grę z konspiratorami. Przyglądamy się carowi, ministrom, arystokratom, prokuratorom, którzy stają się celem zamachów. Rewolucjonistów – zawsze i wszędzie – napędzała nienawiść. Wobec rzeczywistości, władzy, ludzi, grup społecznych. Uznali, że najpierw trzeba skutecznie zburzyć stary porządek, by móc zacząć kreować nowy. Gardzili światem, w którym żyli, a idee krwawo wprowadzali w czyn. Tymczasem – jak uczy Klio – nienawiść to wielka siła, lecz wyłącznie destruktywna. Niczego nie da się na niej zbudować. W epoce powszechnego strachu przed terroryzmem to lektura szczególnie ważna. (to-rt) Rebis, Poznań 2016, s.400, ISBN 978-838062-054-4

Fronda, Warszawa 2017, s. 300, ISBN 978-83-8079-079-7

esej Małgorzata Łukasiewicz

Pięć razy o przekładzie

Karolina Bittner

Piosenka w służbie propagandy Jak pisze we wstępie autorka, „celem pracy było ukazanie propagandowej funkcji Festiwalu Piosenki Żołnierskiej oraz roli, jaką odegrał w budowaniu społeczeństwa socjalistycznego”. Jej publikacja stanowi też: „odpowiedź na próby »odczarowania« imprezy, wpisujące się w »karnawalizację« PRL”. Chociaż propagandowy wydźwięk festiwalu był słyszalny od początku, dopiero mniej więcej w połowie lat siedemdziesiątych zdominował imprezę. Wtedy też zaczęła ona podupadać. Od 1982 roku na kołobrzeskiej estradzie brylowali albo artyści zaangażowani po stronie władzy ludowej, albo ci – używając terminologii militarnej – z drugiego szeregu. Pierwsza gildia w dekadzie stanu wojennego bojkotowała FPŻ. Niekiedy odmawiając udziału, używano forteli, których nie powstydziłby się imć 38

Pamięć o polskich Termopilach przywrócili kilkanaście lat temu… obcokrajowcy. Szwedzka grupa haevy metalowa Sabaton w utworze „40:1” opiewa obronę Wizny we wrześniu 1939 roku, w której Polacy, dowodzeni przez bohaterskiego kapitana Władysława Raginisa, wytrzymali napór czterdziestokrotnie większych sił niemieckich. O tej reducie nad Narwią autorzy niniejszej książki – renomowani popularyzatorzy Klio – nie wspominają, podobnie jak o obronie Jasnej Góry czy Westerplatte. W napisanej przystępnie publikacji przedstawiają mniej znane epizody naszych dziejów. Piszą o bojach pod Kostiuchnówką (1915), Zadwórzem (1920), Olszynką Grochowską (1831) czy Grodnem (1939). Możemy zapoznać się z oblężeniem Zbaraża (1649), kampanią wojsk księcia Józefa Poniatowskiego, przeprowadzoną u boku Napoleona (1812-1813), wreszcie z obroną polskiego Lwowa – w 1918 roku przed Ukraińcami. W tej ze wszech miar pouczającej pracy znalazła się także historia szarży pod Rokitną (1915) oraz opowieść o „wołyńskiej wyspie ocalenia” w Przebrażu, gdzie schronienie przed Ukraińcami z UPA znalazło około 10 tys. Polaków (1943-1944). Nieznana mi była obrona Hodowa. W 1694 roku zabarykadowało się tam 400 polskich jeźdźców, którzy przez kilka godzin skutecznie powstrzymywali napór aż 40 tysięcy Tatarów. I pomimo tej przygniatającej przewagi najazd został powstrzymany. Tomasz Zb. Z apert

m a g a z y n

„Tłumacz [czytając] też śledzi rozwój akcji, też wsłuchuje się w konfesję, ale jednocześnie podpatruje, ostukuje słowa, frazy, sceny”. Cóż za ewokacyjny cytat! I jak prawdziwie pokazuje pracę tłumacza – on rzeczywiście ostukuje, osłuchuje, próbuje na wiele sposobów, jak wiernie ale i płynnie oddać „słowa, frazy, sceny”. Ta niewielka książeczka jednej z najwybitniejszych naszych translatorek zawiera pięć esejów poświęconych przekładowi i pracy tłumacza – gęstych, pełnych ważnych stwierdzeń, istotnych uwag, komentarzy, zarazem pisanych stylem jasnym i lekkim, nie stroniącym od anegdoty, co pozwala na przyjemność lektury i wielką z niej satysfakcję. Nie jest to książka dla każdego, to pewne, wymaga zarówno znajomości nazwisk, jak i kontekstów, przede wszystkim zaś zainteresowania tematem. l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

5 / 2 0 1 7


Recenzje Tłumacz bowiem nader często traktowany jest jako osoba pozostająca w cieniu (niesławny przypadek polskiej edycji „Córki papieża” Dario Fo uznaję za wydawniczą wpadkę) – powszechna niechlujność językowa umożliwia porywanie się na przekład niemal każdemu, kto ma czas, ochotę i wygórowane przekonanie o znajomości obcego języka. Mając często do czynienia z przekładami, ubolewać muszę nad ich poziomem. Myślę tu nie tylko o materiałach, jakie trafiają na moje biurko i które muszę oceniać zawodowo, ale i prywatnych lekturach – zgrzyta w nich i trzeszczy, wystarczy dobre ucho, by to usłyszeć. Zawinił tłumacz? Nie jest to tak jednoznaczne, bo „odpuścił” również redaktor, a i sam autor mógł być niezgułą. Tu pojawia się pytanie: co w takiej sytuacji może – powinien – zrobić tłumacz? Czy wolno mu poprawić oryginał, czy też pozwolić, by autor wyszedł na idiotę bądź grafomana? Cytowany przez autorkę Michał Kłobukowski, tłumacz literatury anglosaskiej, odpowiada: „Pisarzowi wolno wszystko, może wyłączyć samokontrolę. […] Tłumacz zawsze musi wiedzieć, co robi, czyli czasem myśleć za dwóch”. Nie rozwiązuje to problemu, ale daje wskazówkę: „Tłumaczowi przy pracy towarzyszy świadomość, że zawsze można przetłumaczyć inaczej. Lepiej – bo może czegoś nie dopatrzył, nie doczytał, nie dość się postarał”, pisze Łukasiewicz. Podobnych problemów pojawia się w książce więcej. Czy przekłady starzeją się – w przeciwieństwie do oryginałów? Czy rzeczywiście „niewiele się różni tłumacz od kopisty”, co twierdził już Don Kichot? Po co nam przekłady współczesnej prozy na starożytną grekę albo łacinę? Kim właściwie jest tłumacz? Jakub Ekier uważa go za interpretatora: „Tłumacz jest jak dyżurny ruchu. Kieruje skojarzenia na określone tory, a kiedy oryginał da się odczytywać rozbieżnie, chcąc nie chcąc, przestawia zwrotnice”. A czym jest sam przekład? Zachwyciła mnie definicja Feliksa Przybylaka (jedna z wielu, jakie przytacza autorka): tłumaczenie „jest to coś, co przypomina bilon złoty zamieniony na papierowy banknot, który jednakże jest tamtemu równoważny”. Wdzięczny jestem Małgorzacie Łukasiewicz, że o tych transakcjach pisze tak zajmująco. (gs) Karakter/Instytut Kultury Miejskiej, Kraków/Gdańsk 2017, s. 138, ISBN 978-83-65271-39-6

kulinaria

nością, zabawą. Ale jak mogłoby nią być, gdy Barnes rozbiera każdy przepis na atomy: „weź garść koryntek” – co to znaczy „garść”, zżyma się, przecież jego jest najpewniej większa od garści autorki przepisu, a to przecież może oznaczać różnicę dziesięciu rodzynek! I cała potrawa na nic! Z pewnością nie będzie mi dane spożycie kolacji przygotowanej przez Barnesa, ale też jakoś nie palę się do takiej czysto hipotetycznej okazji. Żeby rodzynki przeliczać? Aby oddać mu sprawiedliwość dodam, że między bzdurnymi komentarzami znaleźć można niemało celnych uwag, wynikających właśnie z kuchennej praktyki: nie przechowuj przepisu, dopóki go nie wypróbujesz; są dania, które zawsze lepiej zjeść w restauracji; nie kieruj się zdjęciami potrawy, bo zawsze są aranżowane i poprawione; na udaną kolację wystarczy przygotować jedno dobre danie. Obiema rękami podpisuję się pod jego apelem, by szkolić wszystkich w robieniu zakupów: „Większość z nas wyrusza do sklepu wyposażona w żałosną zbieraninę informacji z drugiej ręki”. Ma stuprocentową rację – w sklepach, a zwłaszcza w kulinarnych butikach tracimy pewność siebie, dajemy sobie wcisnąć rzeczy, których wcale nie mieliśmy zamiaru kupić, gubimy się całkowicie, gdy trzeba improwizować, zastępując brakujące ingrediencje innymi. Tej pewności, samoświadomości faktycznie nam brak. Choć – czy ja wiem? Gotuję od lat, na rozmaitych ryneczkach czy jarmarkach czuję się swobodnie, przy kuchni staję wszędzie, w każdym wakacyjnym kraju, improwizuję i cieszę się gotowaniem. Coś nie wyjdzie do końca tak, jak powinno? A jak powinno? Tak jak pisał autor książki kucharskiej? Dla Barnesa tak, bo to biblia nie do podważenia. Ten facet po prostu gotowania nie lubi, i tyle. Ukrywa to pod tarczą pedanta. Raczej – palanta. Los sprawił, że lata temu poznałem „tę, dla której”, dzieliliśmy nawet stół przy jakiejś książkowej okazji (Pat Kavanagh była agentką literacką). Jadła wszystko, nie przeliczała rodzynek. Nie wiedziałem, że w domu ma takiego upierdliwca-pretendenta. Bo przecież Julian Barnes udaje. Wierzę mu, gdy mówi, że liczy te cholerne suszone winogrona. Ale ani krztyny nie ufam, gdy próbuje przekonać czytelnika, że w kuchni zachowuje się równie pedantycznie jak przed półwieczem. To wystarczająco długo, by oduczyć się przypalania wody na herbatę. Chyba że kuchnia ma być gabinetem masochisty. (gs) tłum. Dominika Lewandowska-Rodak, Świat Książki, Warszawa 2017, s. 182, ISBN 978-838031-629-4

Julian Barnes

Pedant w kuchni Czy można oceniać książkę wedle fizjonomii jej autora? Można – Julian Barnes to facet z nosem na kwintę i nigdy dotąd nie było to w jego twórczości tak wyraźne, jak w tym niewielkim tomiku wokółkulinarnych zapisków. „Pedant” to eufemizm, ale brzmi łagodniej niż „upierdliwiec” i zdecydowanie lepiej niż „menda”, a te określenia byłyby trafniejsze. Barnes, autor znakomitych powieści i esejów, postanowił opowiedzieć, jak sobie radzi w kuchni. Ma 71 lat, z rozbrajającą (? – tak chciałby) szczerością przyznaje, że „jest kucharzem, który zaczął późno”. Czyli w wieku dwudziestu kilku lat. Okej, nie każdy był harcerzem i na biwakach piekł ziemniaki w popiele, a wrzątek uzyskiwał wedle tradycją uświetnionej metody: garnek między nogi i grzać. Ale dwadzieścia kilka lat to może być „późno” dla profesjonalisty; dla domowego kuchcika, przyrządzającego potrawy „Tej, dla której gotuje”, jak pisze o żonie, czy dla grona gości, to normalny wiek. Tyle że Barnes i gotowanie to studium dupościsku, momentami zabawne, chwilami całkiem trzeźwe i sensowne, w przeważającej większości jednak minoderyjne i żałościwe. Postawa kuchennego pedanta, jaką Barnes przyjmuje, ma wytłumaczyć jego strach przed gotowaniem. Uwielbiam książki kucharskie, mówi, mam ich od cholery i ciut-ciut, niektóre niemal dziewicze, inne zaplamione i wypełnione dopiskami, ale nie potrafię się niestety bez nich obejść, nawet wodę na herbatę gotuję, konsultując co najmniej trzy różne edycje. Nabijam się, tyle że jego czepianie się detali jest odbiciem stałej niepewności, obaw, braku wiary w siebie, przede wszystkim zaś poczucia, że gotowanie może i powinno być przyjemm a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

poradniki Ewa Mukoid

Książka dla ciebie Poradniki dotyczące zdrowego stylu życia, odżywiania, odnajdywania szczęścia i osiągania sukcesu zrobiły w ostatnich latach furorę wśród czytelników. Nic dziwnego, że wciąż pojawiają się nowe, w których różnej maści specjaliści udzielają cennych rad o tym co jeść, jak myśleć i według jakich zasad postępować, by czuć się pięknym i spełnionym. W ostatnim czasie na rynku ukazała się książka, która wpisuje się w ten poradnikowy kanon, jednocześnie wychodzi poza jego ramy. Mowa o „Książce dla ciebie” Ewy Mukoid. Autorka, zawodowy coach, mentor, superwizor, napisała ją z myślą o tych, którzy chcą dokonać zmian w swoim życiu, nie wiedzą jednak, co dokładnie chcieliby zmienić, jak to zrobić i jak zmiany wpłyną na ich przyszłość. W „Książce…” specjalistka rozwiewa te wątpliwości… zadając czytelnikom pytania, które mają ich skłonić do refleksji nad sobą i w konsekwencji nasunąć pomysły na przeprowadzenie rewolucji w swoim życiu. Jak informuje Mukoid, ta książka nie służy do czytania, ale do działania. „Możesz nazwać ją swoim coachem, który zainspiruje cię, zmotywuje, może nawet sprowokuje do odkrycia, co jest dla ciebie najważniejsze, i do realizacji tego” – pisze we wstępie. Specjalistka wychodzi z założenia, że skoro najlepiej znamy siebie sami, będziemy też najlepiej wiedzieli czego oczekujemy od życia i wybierzemy najlepszą metodę dochodzenia do wyznaczonych ce5 / 2 0 1 7

39


Recenzje lów. Wystarczy tylko, şe uwaşnie wsłuchamy się w swoje potrzeby i dokładnie określimy moşliwości. Tu właśnie przyda się poradnik zawierający pytania, które pomogą nam ustalić kim jesteśmy, jakie są nasze mocne i słabe strony, gdzie się znajdujemy i dokąd zmierzamy. Autorka zastrzega, şe lektura ksiąşki nie będzie łatwa i przyjemna, jednak efekty jej przerobienia mogą być dla czytelnika tylko pozytywne. Jeśli więc zaleşy nam na uczynieniu swojego şycia lepszym, dlaczego nie spróbować?! (mo) Rebis, Poznań 2017, s. 446, ISBN 978-83-8062-109-1

SZtuKa Monika Bryl

Rynek sztuki w polsce Kolekcjonerstwo dzieł artystycznych jest dzisiaj coraz bardziej modne, jednak dla większości poruszanie się po rynku sztuki jest działaniem po omacku. Dla nich właśnie przeznaczony jest ten świetnie opracowany i napisany poradnik. Jak czytamy w tytule, przeznaczony jest równieş dla inwestorów, bo zakupy dzieł sztuki stają się coraz bardziej rentowanym sposobem na pomnaşanie własnych oszczędności. Trzeba tylko wiedzieć (i to dobrze wiedzieć), w co inwestować, bo pomyłki – a zdarzają się często – bywają bardzo bolesne. Jednak, jak czytamy, „dzieła sztuki posiadające wymierną wartość materialną stanowią dobre zabezpieczenie przed inflacją i dewaluacją�. Dlatego największa część ksiąşki poświęcona jest przygotowaniu do podjęcia działań na tym polu. Pierwszy rozdział nosi tytuł: „Rozpoznanie terenu�, a drugi „Warsztat antykwariusza: ocena i wycena dzieł sztuki�. Dopiero po takim przygotowaniu moşna przejść dalej – do studiów nad „Działami sztuki na polskim rynku�, jak głosi tytuł trzeciego rozdziału i wreszcie do rozdziału czwartego, który opisuje „Transakcje na rynku sztuki�. Ksiąşka wydana jest bardzo starannie i przy tym efektownie, jak przystało na omawianie tematyki związanej z dziełami

sztuki, które w załoşeniu są piękne, chociaş w ostatnich dekadach pogląd ten jest kwestionowany przez wielu artystów. Ale to jest juş zupełnie inna historia. (pd) Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2017, s. 348, ISBN 978-83-01-18357-8

Wojciech Grabowski

Dizajn tamtych czasów Jerzy Sosnowski polecając tę niewielką ksiąşeczkę, pisze: „Wojciech Grabowski do wspomnień o minionych kształtach dorzuca opowieści (‌) o tamtym şyciu, które jest z roku na rok coraz mniej zrozumiałe�. Fakt, czytając je – krótka to lektura, dwóch godzin nie zajmie – zacząłem się zastanawiać, czy i kiedy powstanie jakiś encyklopedyczny przewodnik po „tamtym şyciu�, tłumaczący je i pomagający zrozumieć. Nie mam na myśli absurdów gospodarki sterowanej centralnie czy polityki sterowanej zdalnie, ale zwykłe, codzienne bytowanie, które dizajn tamtych czasów usprawniał, poprawiał, czasem psuł, często zaś wprowadzał „wartość dodaną� w postaci sprawionego wszystkim zaskoczenia. Bo jak inaczej określić pojazd o nazwie mikrus, wehikuł produkowany w Polsce i pojawiający się na polskich drogach, ale jako „gówienko na małych kółkach� nie traktowany całkiem powaşnie. A jak ocenić odlotowy – to właściwy epitet – autobus sanok zaprojektowany przez Zdzisława Beksińskiego (tak, artysta pracował jako projektant w sanockiej fabryce), przeszklony krąşownik szos ze statecznikami i silnikiem w wysuniętym poza kadłub kufrze? Wyciągnięte przez autora „minione kształty� łączy narracja lekka, swobodna, pełna refleksji i często okazywanego şalu za utraconymi przedmiotami. Pozbywaliśmy się ich ochoczo, zastępując nowymi, sprawniejszymi, lepiej zaprojektowanymi i wykonanymi. Teraz sięgamy po niektóre z nich, wprowadzając znów do produkcji, jak porcelanowe figurki czy imitujące PRL-owski dizajn radioodbiorniki. Nie musimy na szczęście wracać do „tamtego şycia�, które, nie ukrywajmy, bywało niełatwe. (Gs) Nisza, Warszawa 2017, s. 124, ISBN 978-83-62795-48-2

PROMOCJA WYDAWNICTWA SBP

2 w cenie 1

*2 2 3 6 3 2

¾ 8 x2 —2š

' 2Âś * C$ ´ ˜E˜ $(E$ ´ ™& $(E$ Âł ‘'—* ž ´ ´Â?ÂŽ ´ ´Ž ™ 2 2 3 Mš 65 5 6 65 3š 25 Ĺź 62

3 6 3 2 ™3

6

3 3 Âł 2 52 ĆŠ 35 6 2x 2 6 3 253 3 M Âł š š 35 3 62 M Âł š š 35 2 2 5 M Âľ B363 2 2 2 2 ÂŽ 3 2x 3Ć• Ĺź 36 MĆŠ6 2 53 3 3 3 26 6 3 2 Âł 3 Ĺ° 3 2 2 6 ĆŒ 5 63 3 6 Âł 53

š2 2ĆŒÂł 3 ƨ M x2 3 26 2 Ĺź Âł 5 6 3 2 6 53 Âł 2ĆŠ 3 2 5 5 Ĺź

26 6 3 2 Ć• 3 3 65 6 53 Âł Âł 5 Ĺź 6 3 2 6Ĺ°Âľ

2 M ĆŠ Ć•.

˜ 2x 2ĆŠ Âś Âľ * 3 x3Ć• Âł ´ Â? 82 2 2 5 ¾œ Â? Â?Âł 5 ¾DŽ 2ÂœÂś ÂŽ Âľ š Âľ Âł ´ 2 Âś 2 9 š Âľ

40

ÂŽ x

*

2 Âľ m a g a z y n

l i t e r a c k i

str. 712, format B5 oprawa twarda

k s i Ä… Ĺź k i

•

5 / 2 0 1 7

º 40 1 1 40 13 0 0 4 ¤ m


WIOSENNE PREMIERY

Agnieszka Frączek prowadzi nas do domu z ogródkiem, trochę rzeczywistego, trochę baśniowego. Wiersze obfitują w charakterystyczne dla autorki zaskakujące skojarzenia i zabawy brzmieniem słów. Poetyckim obrazom towarzyszą znakomite ilustracje Elżbiety Wasiuczyńskiej.

wydawnictwo-debit.pl

To opowieść o niezwykłej dwunastolatce, która walczy z kompleksami i brakiem pewności siebie. Gdy okoliczności zmuszają ją do opuszczenia wygodnych ram dotychczasowego życia, odkrywa świat pełen czarów. Ta książka rzuca urok! mlodybook.com.pl

Detektywistyczne opowiadanie o bliźniakach, niepodobnych do siebie jak pies i kot. Podróż do świata pełnego niespodzianek, gdzie wszystko może się wydarzyć. Nawet to, że czytelnik wpadnie na trop złodzieja!

fb.com/wydawnictwodebit

Mroczny i fascynujący thriller psychologiczny mistrzyni powieści dla młodzieży. Quinn i Piper choć są bliźniaczkami, nie wiedzą o swoim istnieniu. Dopiero tragiczny wypadek sprawia, że się spotykają, i dowiadują o tajemniczej klątwie ciążącej na rodzinie od wieków. fb.com/BookMlody

Zabawna historyjka o przygodach Ignasia i Kminka, przepisy i porady dotyczące zdrowego odżywiania. Seria powstała z myślą o kuchareczkach i kuchcikach. To pomoc w układaniu jadłospisów dla niejadków i łakomczuchów.

instagram.com/wydawnictwodebit

Emocjonujący thriller, osadzony w świecie, w którym decyzja o życiu lub śmierci oskarżonego zapada w oparciu o SMS-owe głosowanie. Nie ma już sądów – są reality show, nie ma sędziów – są widzowie z telefonami w ręku. instagram.com/mlodybook


464 str., 19,5 x 24 cm, twarda lakierowana oprawa, WรฏRF]HQLD ]รฏRFHQLD LOXVWUDFML IBSN: 978-83-7553-223-4

Cena detal. 3 tom b]รฏ V]W Cena detal. 1 i 2 tom b]รฏ V]W

k s i ฤ ลผ k i l i t e r a c k i

80 67521 :,}&(- 7$ 6$0$ &(1$

m a g a z y n

/HNFMD KLVWRULL ]b%LDรฏ\P .UXNLHP

7RP , L ,, VWU [ FP WZDUGD ODNLHURZDQD RSUDZD WรฏRF]HQLD ]รฏRFHQLD 7RP , LOXVWUDFML IBSN: 978-83-7553-160-2 Tom II: 80 LOXVWUDFML IBSN: 978-83-7553-196-1

B

HVWVHOOHURZH G]LHรฏR ฤผ SLHUZV]H WU]\ WRP\ ]bZLHONLHM VHULL ฤท']LHMH 3ROVNLฤต b$XWRU ฤผ SURI $QGU]HM 1RZDN ฤผ ZbSLร NQ\ VSRVรถE SRND]XMH NROHMQH HWDS\ IRUPRZDQLD VLร QDG :LVรฏร :DUWร b%XJLHP Lb1LHPQHP ZVSรถOQRW\ SROLW\F]QHM NXOWXUDOQHM LbMร ]\NRZHM ]bNWรถUHM SRZVWDรฏ QDUรถG SROVNL 3RWRF]\VW\ VW\O LbUR]OHJรฏD ZLHG]D ]DNRU]HQLRQD Zbฤ UรถGรฏDFK VSUDZLDMร ฤ H OHNWXUD VWDQRZL QLH W\ONR QDMZ\ฤ V]HM SUรถE\ OHNFMร KLVWRULL DOH LbSUDZG]LZร SU]\MHPQRฤ ร

Nr 5/2017 (248) Cena 14,50 zล (8% VAT) โ ข ISSN 2083-7747 โ ข Indeks 334464

CHAJZERร W dwรณch

8 .6,kยฟ.$ 52.

232 str., 16,8 x 23,8 cm, papier kredowy matowy 150 g, twarda oprawa, lakierowana obwoluta

Adam Bujak, ks. prof. Waldemar Chrostowski 144 str., 23 x 28 cm, papier matowy 140g, twarda oprawa, lakierowana obwoluta

7D QLH]Z\NรฏD SXEOLNDFMD SRZVWDรฏD Zb]ZLร ]NX ]bSU]\SDGDMร Fร Zb]HV]รฏ\P URNX URF]QLFร &KU]WX 3ROVNL =QDNRPLW\ KLVWRU\N PHGLHZLVWD ]b8QLZHUV\WHWX -DJLHOORรฑVNLHJR SURI .U]\V]WRI 2ฤ รถJ SU]HGVWDZLD ZbQLHM JHQH]ร SU]HELHJ LbNRQVHNZHQFMH SU]\Mร FLD SU]H] 3ROVNร FKU]Hฤ FLMDรฑVWZD Zb U 7R ZLHNRSRPQH Z\GDU]HQLH ]RVWDรฏR XND]DQH QD V]HURNLP WOH G]LHMรถZ (XURS\ Lb]DPLHV]NXMร F\FK Mร OXGรถZ ZbRNUHVLH RG 9 GR ; Z

.VLร ฤ ND 5RNX 3U]HV]รฏRฤ ร ZbWHM NVLร ฤ FH รฏร F]\ VLร ]bWHUDฤ QLHMV]Rฤ FLร XND]XMร F QLH]Z\Nรฏร VLรฏร SU]\ZLร ]DQLD GR %RJD Lb2MF]\]Q\ LGร FHJR SU]H] ZV]\VWNLH SRNROHQLD 3RODNรถZ 1D ]GMร FLDFK DUFKLZDOQ\FK ]REDF]\ร PRฤ QD PLOHQLMQH XURF]\VWRฤ FL ZbZLHOX PLHMVFDFK 3ROVNL QD IRWRJUDฤ DFK ZVSรถรฏF]HVQ\FK ฤผ REFKRG\ OHFLD &KU]WX 3ROVNL

Cena detal. b]รฏ V]W

IBSN: 978-83-7553-209-8

IBSN: 978-83-7553-194-7

Cena detal. b]รฏ V]W

www.bialykruk.pl

Guy Bedouelle 296 str., 24 x 30 cm, papier kredowy matowy 170 g, twarda oprawa

3R]\FMD SRSXODUQRQDXNRZD Eร Gร FD ฤ UรถGรฏHP VROLGQHM ZLHG]\ DbG]Lร NL ]UR]XPLDรฏHPX Mร ]\NRZL LbERJDWHM V]DFLH JUDฤ F]QHM SU]\VWร SQD GOD NDฤ GHJR QDZHW QDMPรฏRGV]HJR F]\WHOQLND $XWRU ฤผ R *X\ %HGRXHOOH V]ZDMFDUVNL GRPLQLNDQLQ SURIHVRU KLVWRULL ฤผ SUH]HQWXMH G]LHMH .Rฤ FLRรฏD RG F]DVรถZ DSRVWROVNLFK Dฤ GR ZVSรถรฏF]HVQRฤ FL 7HNVW ]RVWDรฏ Z]ERJDFRQ\ Rb LOXVWUDFML SRFKRG]ร F\FK ]H ]ELRUรถZ QDMZDฤ QLHMV]\FK PX]HรถZ LbDUFKLZรถZ FDรฏHJR ฤ ZLDWD

2MFLHF L V\QX

Cena detal. b]รฏ V]W

Z SHรฏQHM KXPRU V]F]HUHM UR]PRZLH R VRELH L ฤ \FLX

IBSN: 978-83-7553-024-7

=$0ย :,(1,$ %LDรฏ\ .UXN 6S ] R R XO 6]ZHG]ND .UDNรถZ WHO IDNV H PDLO PDUNHWLQJ#ELDO\NUXN SO 3U]\ ]DPรถZLHQLX QD NZRWร SRZ\ฤ HM b]รฏ NRV]W\ SU]HV\รฏNL b]รฏ SRQRVL Z\GDZQLFWZR

5 / 2 017

SURI .U]\V]WRI 2ฤ รถJ

9 771234 020171

05

%H] ฤ FLHP\


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.