MLK 9 2015

Page 1

k s i ฤ ลผ k i l i t e r a c k i

3U]HFLZ GHSUDZDFML ZรฏDG]\ 440 str.,

Nr 9/2015 (228) Cena 14,50 zล (8% VAT) โ ข ISSN 2083-7747 โ ข Indeks 334464

m a g a z y n

90 ilustracji, 17 x 24 cm, oprawa twarda, lakierowana obwoluta ISBN: 978-83-7553-192-3 :VWร S prof. Andrzej Nowak

12:2ยฅm

N

3RG NRQLHF U Z\GDZFD /HV]HN 6RVQRZVNL ]D SURSRQRZDรฏ SURI .U]\V]WRIRZL 6]F]HUVNLHPX GLD ORJ Z\PLDQร P\ฤ OL Lb SRJOร GรถZ 5R]PRZ\ V]\ENR SU]HNV]WDรฏFLรฏ\ VLร Zb SRJรฏร ELRQ\ G\VNXUV Rb 5]HF]\ SRVSROLWHM (XURSLH RbSROVNLHM UDFML VWDQX 1LJG\ QLH E\รฏ\ SXEOLNRZDQH SU\ZDWQH ]ZLHU]HQLD PLQLVWUD LbSU]\MDFLHOD QRZHJR SUH]\GHQWD 53 $QGU]HMD 'XG\ SRPLHV]F]RQH ZbREV]HUQ\P OLF]ร F\P ZbWHM NVLร ฤ FH VWURQ SURORJX 5R]PรถZF\ F]DVHP VLร VSLHUD

FHQD GHWDO ]รฏ Mร RZV]HP DOH ]DZV]H Zb WURVFH Rb GREUR 2MF]\ ]Q\ 2EDM SUH]HQWXMร SRVWDZ\ Z\VRFH SDWULRW\F] QH QLHU]DGNR ZbWRNX G\VNXUVX ]QDMGXMร RU\JLQDOQH UR]ZLร ]DQLD GOD SUREOHPรถZ QXUWXMร F\FK QDV] NUDM Lb QDV] NRQW\QHQW 7R IUDSXMร FD NVLร ฤ ND GOD ZV]\VW NLFK LQWHUHVXMร F\FK VLร SROLW\Nร DbGOD VDP\FK SROL W\NรถZ OHNWXUD RERZLร ]NRZD MDN UรถZQLHฤ RUร ฤ GOD NDฤ GHJR P\ฤ Oร FHJR SDWULRW\ Zb ZDOFH ]b DQW\SROVNร LbDQW\FKU]Hฤ FLMDรฑVNร NDPSDQLร

%LDรฏ\ .UXN 6S ] R R XO 6]ZHG]ND .UDNรถZ WHO IDNV H PDLO PDUNHWLQJ#ELDO\NUXN SO ZZZ ELDO\NUXN SO

ISSN 1234-0200

9/ 2 015

LH]Z\NรฏD NVLร ฤ ND G]Lร NL NWรถrej poznajemy SRJOร G\ MHGQHJR ]b QDMZDฤ QLHMV]\FK SROLW\NรถZ ,,, 53 QD ฤ ZLDW 2MF]\]Qร QD SU]HPLDQ\ XVWURMRZH (XURS\ Lb3ROVNL QD GHPRQLF]QH Lb DJUHV\ZQH PRGHUQLVW\F]QH WUHQG\ QD ZLDUร UROร SROLW\NL Zbฤ \FLX ]DUรถZQR SRVรฏD 6]F]HUVNLHJR MDN LbFDรฏHJR QDURGX ZbW\P .Rฤ FLRรฏD

9 771234 020157

09


KSIÄ„ĹťKA, KTĂ“RÄ„ CZYTA CAĹ Y ĹšWIAT Premiera w Polsce juĹź 21 paĹşdziernika!

Wydawnictwo Sonia Draga २ ࢎ R

Najszybciej sprzedajÄ…cy siÄ™ debiut w Wielkiej Brytanii

6

Co sekund ktoĹ› w Stanach Zjednoczonych kupuje tÄ™ ksiÄ…ĹźkÄ™

Bestsellerowy thriller psychologiczny 3 2-9A$A@$-'ÂŁ90-'/ 9-ÂŁ' A'19;@R

8A'8!৚!/Ă­$! - >-A/32'890! 63>-'ŕŚ”ŕŁ— 3 $-'12'/ 9;832-' 68!$@ > 038638!$/-R

3>! 09-í৚0! 2!/A2!031-;9A'+3 !1'8@0!ŕĽ˜90-'+3 6-9!8A! 2!9A@$, $A!9Ă•>W

'&'2 +ÂŁ-2!T /'&'2 A!#Ă•/$! g &>Ă•$, >-þৡ2-Ă•> 68A'9AÄš3ŕŚ”$-W 2!031-;@ 08@1-2!Äš 1-9;8A! +!;<20<W

63>-'ŕŚ”ŕŁ— 3 ĂŒÂŁĂ‹2' ĂŒ+!&3T /'&2'/ A 2!/>-Ăľ09A@$, 9'8@/2@$, A!#Ă•/$A@ŕĽ˜ 2! ŕŚ”>-'$-'W

83৚í$@ 08'> > ৚@Äš!$, ;,8-ÂŁÂŁ'8 3 03#-'$-'T 0;Ă•8! >@1-'8A! 968!>-'&ÂŁ->3ŕŚ”ŕŁ—R

Wspomnienie tragicznego losu 1!ÂŁ!80- ,!8ÂŁ3ħ' !ÂŁ3132W 9-í৚0! <,32383>!2! !+83&Ă­ 32$3<8;Ă•>W

-;'8!$0- 638;8'; ÂŁ-#-/90-'+3 68A@>Ă•&$@T 8'>3ÂŁ<$/32-9;@ - 9-'/Ă­$'+3 ;'8838 dyktatora.

!ÂŁ9A' ÂŁ39@ A2!$,380- !8;@W ÂŁ-1!;@$A2! 363>-'ŕŚ”ŕŁ— 3 1-Äš3ŕŚ”$-T uporze i odwadze.

Na pierwszych miejscach list bestsellerów dłuşej niş „Kod Leonarda da Vinci�

Nie znasz jej, ale ona zna Ciebie Rachel codziennie dojeşdşa do pracy tym samym pociągiem. Wie, şe pociąg zawsze zatrzymuje się przed tym samym semaforem, dokładnie naprzeciwko szeregu domów. Zaczyna się jej nawet wydawać, şe zna ludzi, którzy mieszkają w jednym z nich. Uwaşa, şe prowadzą doskonałe şycie. Gdyby tylko mogła

być tak szczęśliwa jak oni. I nagle widzi coś wstrząsającego. Widzi tylko przez chwilę, bo pociąg rusza, ale to wystarcza. Wszystko się zmienia. Rachel ma teraz okazję stać się częścią şycia ludzi, których widywała jedynie z daleka. Teraz się przekonają, şe jest kimś więcej niş tylko dziewczyną z pociągu.

>>>W932-!&8!+!W6ÂŁT ;'ÂŁW Š‰ Â?¼‰ ¤Â‹ Â?Â?T >>>W(!$'#330W$31c>@&!>2-$;>3 32-! 8!+!



Spis treści

W numerze   17 mgnień wojny Numer 9 (228) Redaktor naczelny: Piotr Dobrołęcki Z-ca red. naczelnego: Ewa Tenderenda-Ożóg Sekretarz redakcji: Krzysztof Masłoń Zespół: Łukasz Gołębiewski, Joanna Hetman, Paweł Waszczyk Stale współpracują: Janusz Drzewucki, Joanna Habiera, Jarosław Górski, Piotr Kitrasiewicz, Bogdan Klukowski, Tadeusz Lewandowski, Marek Ławrynowicz, Lech Mergler, Wanda Morawiecka, Tomasz Nowak, Urszula Pawlik, Bożena Rytel, Grzegorz Sowula, Michał Zając, Tomasz Zapert

2 września 1945 roku skapitulowała Japonia. Tym samym po sześciu latach i jednym dniu zakończyła się druga wojna światowa. W tym wydaniu publikujemy subiektywny przegląd globalnej klasyki literackiej ogniskującej wokół największego konfliktu zbrojnego na kuli ziemskiej. Wśród omawianych przez Tomasza Zbigniewa Zaperta tytułów znalazły się m.in. „08/15” i „Fabryka oficerów” Hansa Hellmuta Kirsta, „Młode lwy” Irwina Shawa, „Idąc rakiem” Güntera Grassa, „Rzeźnia nr 5” Kurta Vonneguta, „Most na rzece Kwai” Pierre’a Boulle’a, „Każdy umiera w samotności” Hansa Fallady, „Los człowieka” Michaiła Szołochowa i „Igła” Kena Folleta    12-16

Reklama: Ewa Tenderenda-Ożóg Sekretariat: Ewa Zając Kolportaż: Elżbieta Habiera Prenumerata: Ewa Zając Adres redakcji: 00-048 Warszawa, Mazowiecka 6/8 pok. 416, tel.: 828 36 31, tel./fax (22) 827 93 50 Internet: www.rynek-ksiazki.pl, e-mail: marketing@rynek-ksiazki.pl facebook.com/magazynliteracki http://issuu.com/magazynliteracki Wersja elektroniczna dostępna jest w e-sklepach: Virtualo.pl, Publio.pl i Koobe.pl

25 lat i… jeszcze więcej W tym roku mija 25 lat od powstania Domu Wydawniczego Rebis. Wydawnictwo rozpoczęło działalność 1 sierpnia 1990 roku, a pierwszą książką były „Pasożyty umysłu” Colina Wilsona, które ukazały się w grudniu tego samego roku. W ciągu ćwierćwiecza Rebis wydał ponad 2700 tytułów przeszło tysiąca autorów z całego świata w 26 mln egzemplarzy. Praca wydawcy to jeden z najciekawszych zawodów, jaki można sobie wyobrazić – naprawdę trudno się znudzić. To ciągłe poszukiwania interesujących tytułów, próba przewidywania zainteresowań czytelników, chęć wydania książki nie tylko mądrej czy ciekawej, ale i pięknej – mówi Tomasz Szponder, prezes zarządu poznańskiej oficyny    18-19

Łamanie: TYPO 2 Wydawca: Biblioteka Analiz Sp. z o.o. 00-048 Warszawa, ul. Mazowiecka 6/8 pok. 416 Prezes zarządu: Łukasz Gołębiewski

Książki miesiąca „Turniej cieni” Elżbiety Cherezińskiej i „Polsko, uwierz w swą wielkość”    26 „Narzeczona Schulza” Agaty Tuszyńskiej i „Witold Pilecki. Fotobiografia” Macieja Sadowskiego    27

Prenumerata: 1)  Redakcja: tel. (22) 827 93 50, fax (22) 828 36 31 www.rynek-ksiazki.pl/sklep/czasopisma 2)  Garmond Press Kraków: www.garmond.com.pl 3)  Kolporter S.A.: www.kolporter.com.pl 4)  Prenumerata realizowana przez RUCH S.A: Zamówienia na prenumeratę w wersji papierowej i na e-wydania można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl lub kontaktując się z Telefonicznym Biurem Obsługi Klienta pod numerem: 801 800 803 lub 22 7175959 – czynne w godzinach 7.00–18.00. Koszt połączenia wg taryfy operatora.

2

Proponujemy także Wydarzenia    4-6  •  Bestsellery z komentarzem Krzysztofa Masłonia    8-10  •  Poradniki strzeleckie    17  •  Co czytają inni – felieton Grzegorza Sowuli    20  •  Między wierszami – felieton Tomasza Zbigniewa Zaperta    24  •  Na-molny książkowiec – felieton Tadeusza Lewandowskiego    25  •  Obrona Münchhausena – felieton Marka Ławrynowicza    30  •  Recenzje    28-40 m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

9 / 2 0 1 5



Wydarzenia   Ratunek dla PIW-u

N

a początku września minister kultury Małgorzata Omilanowska zapowiedziała, że będący w stanie li­kwidacji Państwowy Instytut Wydawniczy zostanie uratowany. Od lutego 2012 roku PIW jest w stanie likwidacji. Jak wynika z deklaracji minister Omilanowskiej, przed­siębiorstwo państwowe, jakim w dalszym ciągu pozostaje PIW, zostanie oddłużone, a na­stępnie przekształcone w jednoosobową spółkę Skarbu Państwa, a dalej w instytucję kul­tury podlegającą konstytucyjnemu ministrowi odpowiedzialnemu za tę sferę. „Docelowo PIW musi stać się instytucją państwową, będącą w domenie ministra kul­ tury, czyli narodową instytucją i pełnić bardzo ograniczone zadania – nie będzie mógł kon­ kurować na wolnym rynku z wydawnictwami działającymi na zasadach wolnorynkowych. Na to nie pozwalają ani przepisy unijne, ani polskie. W przyszłości PIW będzie wydawnic­ twem o bardzo określonym, wąskim zakresie zadań powierzanych przez ministra kultury w ramach polityki kulturalnej państwa. Nie będzie miał możliwości dowolnego kształto­ wania swojego profilu wydawniczego” – oznajmiła minister Omilanowska. Wspomniany wymóg spłaty długów PIW-u ma być możliwy dzięki dalszej wyprzedaży majątku firmy, w tym części kamienicy przy ul. Foksal w Warszawie. Z deklaracji minister kultury wynika także, że nowemu likwidatorowi PIW mecenasowi Maciejowi Szudkowi, który swoje obowiązki pełni od lipca, udało się renegocjować terminy płatności zobowiązań. (pw)

Apel bibliotek

D

yrektorzy wszystkich bibliotek wojewódzkich podpisali apel do premier Ewy Kopacz o kontynuację w latach 20162020 rządowego programu „Infrastruktura bibliotek”. W swoim liście napisali m.in.: „ilość i skala przeobrażeń, jakie się dokonały w wyniku wdrożenia tego projektu przeszły nasze najśmielsze oczekiwania. 245 wybudowanych od podstaw bibliotek, zmodernizowanych obiektów bibliotecznych lub zaaranżowanych nowocześnie i funkcjonalnie wnętrz bibliotecznych – to wymierny, policzalny efekt projektu. Wiele obiektów, które zmieniły swoją pierwotną funkcję: zabytkowe dworce, pałace, budynki postindustrialne otrzymało nowe biblioteczne życie. (…) Najważniejsze znaczenie posiadają jednak społeczne i cywilizacyjne efekty działania projektu. Nowoczesne (na wzór skandynawski) biblioteki publiczne pobudowane w Polsce w ostatnich latach w ramach Wieloletniego Programu Rządowego »Biblioteka + Infrastruktura Bibliotek« okazały się znakomitym sposobem walki z wykluczeniem społecznym i kulturowym dla ludzi spoza wielkich miast. Biblioteki takie nie stwarzają żadnych barier w dostępie do swych kolekcji czy usług (pełny dostęp dla osób niepełnosprawnych, starszych, a także oferta 4

Wszystko dla czytelników

Zaproszenie do Katowic

P

remierowe Śląskie Targi Książki odbędą się w dniach 6-8 listopada 2015 roku, w otwartym wiosną Międzynarodowym Centrum Kongresowym w Katowicach, które będą Miastem Współgospodarzem nowej imprezy rynku wydawniczego. Organizacją Targów zajmą się spółki Targi Książki (partner merytoryczny) i Murator EXPO (organizator wykonawczy). „Kiedy wiosną tego roku w sercu Katowic, obok Spodka i nowej, pięknej siedziby Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia zobaczyłem, jeszcze przed oficjalnym otwarciem, Międzynarodowe Centrum Kongresowe, od razu pomyślałem, że byłoby to idealne miejsce dla nowoczesnych targów książki. Obiektów wystawienniczych w Europie widziałem wiele, ale żaden nie może równać się standardem z tym w Katowicach. To był pierwszy impuls. Potem rozmawialiśmy z władzami Katowic, z wydawcami, pisarzami, wreszcie instytucjami kultury działającymi na Śląsku. W wyniku tych rozmów powstał projekt targów mocno związanych z regionem, targów, których głównym celem jest promocja czytelnictwa w wielkiej, kilkumilionowej aglomeracji” – mówi Jacek Oryl, dyrektor Warszawskich Targów Książki. Śląskie Targi Książki to ogólnopolskie wydarzenie kulturalne skierowane do miłośników książki i literatury – czytelników, ale także wszystkich grup zawodowych, które książkę tworzą i promują – autorów, tłumaczy, wydawców, poligrafów, księgarzy, bibliotekarzy, wreszcie krytyków literackich, dziennikarzy i blogerów. Formuła imprezy, z natury targowa, nie ograniczy się do części wystawienniczej. Przedsięwzięcie uzupełni atrakcyjna oprawa programowa dla uczestniczących w nim czytelników i wystawców. W gronie patronów i partnerów programowych są już Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego i Biblioteka Śląska, wkrótce dołączą do nich inne instytucje kultury i regionalne media. Swoją obecność na Targach zadeklarowały m.in. wydawnictwa: Agora, Akapit Press, Bellona, Czarna Owca, Dwie Siostry, Egmont, Ezop, Helion, Instytut Reportażu, Nasza Księgarnia, Rebis, Sonia Draga i Świat Książki. Na Targach będą też spotkania z cenionymi autorami, dyskusje i debaty literackie, warsztaty, konkursy, także gry, zabawy i animacje literacko-artystyczne dla najmłodszych. Ponadto, jednym z elementów Śląskich Targów Książki będzie Kongres „Moda na czytanie”, organizowany przez Fundację Dress for Success. Istotnym atutem Śląskich Targów Książki jest bez wątpienia ich lokalizacja – Międzynarodowe Centrum Kongresowe w Katowicach zalicza się do najwyższej klasy obiektów tego typu w Europie. MCK jest nowoczesne, a przy tym przyjazne i funkcjonalne, od strony technicznej spełnia wszelkie wymogi niezbędne do organizacji targów na najwyższym, światowym poziomie, dla kilkudziesięciotysięcznej publiczności. (r) dla niedowidzących), legitymują się bardzo wysokim wskaźnikiem zaufania publicznego i mają ogromny potencjał w sferze integrowania lokalnych społeczności, tworzenia więzi międzyludzkich, a przede wszystkim zapewniają szeroki, całkowicie darmowy dostęp do informacji, wiedzy, kultury. (…) Obserwacja skutków realizacji projektu pozwala już dziś, »na gorąco« mówić o prawdziwym przełomie, jaki dokonał się w bibliotecznym krajobrazie. Władze samorządowe, które zdecydowały się budować lub modernizować obiekty biblioteczne, są jednomyślne w pozytywnych ocenach społecznych efektów pracy nowych bibliotek”. (pw)

Harry Potter i Drukarnia Skleniarz

D

rukarnia Skleniarz w Krakowie wygrała przetarg na druk nowej edycji pierw-

m a g a z y n

l i t e r a c k i

szego tomu przygód Harry’ego Pottera. Wydawnictwo Media Rodzina z Poznania, które jest wydawcą słynnego cyklu powieści autorstwa Joanne K. Rowling, wybrało krakowską firmę poligraficzną spośród kilku innych drukarni, do których zwróciło się o oferty k s i ą ż k i

9 / 2 0 1 5


Wydarzenia

Obowiązkowa setka

1

Rozmowa z Maciejem Sadowskim

Mądra łza –  Jest pan pomysłodawcą i autorem nowej formy wydawniczej – fotobiografii. Dlaczego wybrał pan taką konwencję wydawnictwa? –  Życie można opowiedzieć na różne sposoby. Można fabularnie lub dokumentalnie, można opisać słowami, można też obrazami. A obraz – moim zdaniem – pięknie naszą wyobraźnię pobudza. Jak poezja, jak muzyka… Każda wyobraźnia jest inna, każdy z nas ma swoją własną – również pamięć i wrażliwość. Dlatego fotografia uzupełniona tekstem, cytatem z bohatera może stworzyć w każdym czytelniku własne, niepowtarzalne wyobrażenia. Trochę przypomina to filmowy montaż, chociaż pomysł na książki w konwencji fotobiograficznej w znacznej mierze powstał w opozycji do tandetnych filmów i telewizyjnej papki, czyli czegoś, co bezpardonowo zastępuje wyobraźnię i tak przyjemnie zwalnia od myślenia. To, że fotografia jest dokumentem nie budzi naszych wątpliwości, to, że nasze czasy to „cywilizacja obrazkowa” jest już dzisiaj banalnie oczywiste, to, że internet, zdaniem wielu, jest zagrożeniem dla książki… i tak dalej. Wszystko to skierowało mnie w stronę fotobiografii. –  Bohaterami pańskich publikacji są wielcy Polacy –  Maria Skłodowska-Curie, Janusz Korczak, Ryszard Kapuściński, Jan Karski. Teraz poświęcił pan szczególną uwagę Witoldowi Pileckiemu. Czy nie miał pan obaw zmierzyć się z tą postacią? –  Niezwykli ludzie prowadzą zwykłe życie. Ich osiągnięcia i dokonania budzą podziw i respekt, lecz dzień powszedni jest nie tylko wypełniony epokowymi odkryciami i heroicznymi czynami. Codzienne życie herosów budzi naszą ciekawość, która niekiedy przechodzi w pasję. Tak stało się w moim przypadku. I chyba za to właśnie spotkała mnie nagroda w postaci sympatii, a nawet przyjaźni z tymi, którzy moim bohaterom towarzyszyli w życiu. Utrzymuję serdeczne kontakty z żoną Ryszarda Kapuścińskiego – Alicją, a także z synem Witolda Pileckiego – Andrzejem. Trudno przecenić takie znajomości, ale dzięki nim nabrałem przekonania, że gdyby bohaterowie moich fotobiografii byli jeszcze na tym świecie, z wielką chęcią chciałbym ich poznać osobiście. I już dzisiaj wiem, że ich szacunek dla innych bardzo by mi to ułatwił. –  Pilecki był heroicznie odważny. Umieszczonym w tomie fotografiom towarzyszą bardzo osobiste i przejmujące refleksje, które pochodzą m.in. z raportu z Auschwitz. Książka wywołuje w czytelniku ogromne emocje. Myśli pan, że w dzisiejszych czasach znalazłaby się osoba gotowa oddać życie w imię prawdy, za ojczyznę? –  Na szczęście żyjemy w czasach, które nie wymagają od nas takich poświęceń. I nie znaczy to wcale, że odwaga staniała lub, że trzymamy głowę w piasku. Współcześni herosi są wśród nas. Żyjemy w świecie, który zbudowany jest z tego, co było. Dlatego chcemy wiedzieć, jaka była nasza historia, dlatego dobrze jest uronić mądrą łzę nad losem Witolda Pileckiego. Mamy prawo do patriotycznej dumy i zwykłych ludzkich wzruszeń… Taki jest również nasz współczesny patriotyzm. Mówiąc krótko – to jest nasza wspólna historia. Rozmawiała Ewa Tenderenda-Ożóg fot. archiuwum

na druk tej szczególnej pozycji. – Po piętnastu latach od polskiej premiery „Harry’ego Pottera” Pottermaniacy przygotowują się do wielkiego święta! 6 października w księgarniach na całym świecie pojawi się długo oczekiwane ilustrowane wydanie pierwszej części cyklu „Harry Potter i Kamień Filozoficzny” – mówi Bronisław Kledzik, dyrektor i redaktor naczelny wydawnictwa Media Rodzina. Autorem ilustracji do wydania jest Brytyjczyk Jim Kay, zdobywca nagrody Kate Greenway Medal. Wydanie to, tak jak wszystkie wcześniejsze książki serii „Harry Potter”, owiane jest wielką tajemnicą, a poszczególne ilustracje prezentowane są pojedynczo i czytelnicy mieli okazję zobaczyć tylko kilka z nich – dodał Bronisław Kledzik. Przyznał przy tym, że oficyna Media Rodzina nie poszła w ślady wydawców z innych krajów, którzy w większości zamówili druk „Harry’ego Pottera i Kamienia Filozoficznego” w drukarniach dalekowschodnich, lecz w porozumieniu z właścicielami licencji postanowiła zlecić druk polskiej drukarni. – Prace zakończymy na przełomie września i października, aby książka w terminie trafiła do polskich księgarni. Jest to szczególne wyzwanie, gdyż będzie to edycja z wieloma kolorowymi ilustracjami. Tom ma 256 stron, a zamówiony nakład wynosi 100 tys. egz. Ilustrowane przez Jima Kaya wydanie ukaże się w twardej oprawie, z zakładką-wstążeczką oraz kapitałką – poinformował „Magazyn Literacki KSIĄŻKI” Ryszard Maćkowiak, dyrektor naczelny drukarni Skleniarz w Krakowie. (fran)

65 tys. głosów zostało oddanych w plebiscycie organizowanym przez Empik − „100 książek, które trzeba przeczytać”. Na stronie www.empik.com/100ksiazek udostępniono dwie listy – listę stworzoną przez internautów oraz listę pisarzy i dziennikarzy. Celem akcji jest sprowokowanie szerokiej dyskusji o czytelnictwie. Ranking internautów otwiera saga o Harrym Potterze, na którą oddano blisko 10,5 tys. głosów. Książki dla dzieci i młodzieży stanowią aż 25 proc. rankingu. Wśród nich znalazły się zarówno pozycje klasyczne, takie jak „Mały Książę”, „Ania z Zielonego Wzgórza”, „Kamienie na szaniec” czy „Baśnie” Andersena, jak i współczesne, m.in. „Igrzyska śmierci” czy „Gwiazd naszych wina”. Najwięcej, bo aż 39 pozycji w rankingu, zajmuje proza. W tej kategorii największa liczba głosów została oddana na „Mistrza i Małgorzatę” – powieść najczęściej wskazywaną również przez jurorów. Pośród pozycji klasycznych znalazły się takie tytuły jak „Zbrodnia i kara”, „Folwark zwierzęcy”, „Sto lat samot-

o tytuł proczytelniczej kampanii serwisu WolneLektury.pl promującej czytelnictwo w miejscach, w których ludzie czekają:

m a g a z y n

k s i ą ż k i

l i t e r a c k i

ności” czy „Lalka”. Współczesne powieści są reprezentowane przez takie tytuły jak „Cień wiatru”, „Źródło” czy „Samotność w sieci”. Mocnymi kategoriami okazały się również literatura obyczajowa (14 tytułów), fantastyka (12 tytułów), a także kryminał i sensacja (10 tytułów). Na liście znalazły się także pozycje reprezentujące literaturę faktu, poezję, dramat, a także książka popularno-naukowa. (pw)

„Czytam wszędzie”

T

9 / 2 0 1 5

w przychodni lekarskiej, urzędzie, na dworcu, w autobusie, samolocie czy pociągu. „Chcemy pokazać odbiorcom, że wykorzystywane przez nich urządzenia mobilne (tablety, smartfony, czytniki e-booków, komputery przenośne) mogą pomagać w kontakcie z literaturą w każdej chwili i każdym miejscu dzięki Wolnym Lekturom. Książki elektroniczne i audiobooki w niej opublikowane są darmowe, pozostają w zasięgu ręki 24 godziny na dobę, 365 dni w roku i nie dotyczy ich problem ograniczonej liczby egzemplarzy” – czytamy na stronie Wolnelektury.pl. W ramach kampanii nagrany został spot promujący czytelnictwo, który emitowany 5


Wydarzenia

Nagrody

W

tegorocznym plebiscycie Śląski Wawrzyn Literacki 2014 czytelnicy Biblioteki Śląskiej najwięcej głosów oddali na książkę „Beksińscy. Portret podwójny” Magdaleny Grzebałkowskiej. Kolejne miejsca zajęły „Drach” Szczepana Twardocha i „Wschód” Andrzeja Stasiuka. Głosowanie na książkę 2014 roku trwało cały lipiec. Uroczyste wręczenie nagrody Śląski Wawrzyn Literacki i spotkanie z Magdaleną Grzebałkowską odbędą się w Bibliotece Śląskiej pod koniec września 2015 roku. Począwszy od 1999 roku Śląskim Wawrzynem Literackim uhonorowano książki takich autorów, jak: Tadeusz Różewicz, Czesław Miłosz, Ewa Lipska, Walery Pisarek, Maciej Maleńczuk, Janusz Głowacki, Jan Paweł II, Ryszard Kapuściński, Henryk Waniek, Jacek Dehnel, Olga Tokarczuk, Aleksander Nawarecki, Zbigniew Białas, Szczepan Twardoch i Marek Krajewski. Podczas jubileuszowej, 30. edycji Ogólnopolskiego Konwentu Miłośników Fantastyki Polcon wręczono Nagrody Zajdla za rok 2014. Laureatami zostali: Anna Kańtoch za opowiadanie „Sztuka porozumienia” oraz Michał Cholewa za powieść „Forta”. Ponadto organizatorzy przygotowali już także E-bookową Antologię Zajdlową 2015, w której znalazły się wszystkie nominowane do nagrody opowiadania. Antologię można pobrać na stronie Nagrody Zajdla. Decyzją Kapituły Nagroda Literacka Gdynia 2015 trafiła w ręce czterech mężczyzn. W kategorii eseistyka otrzymał ją Piotr Wierzbicki za esej „Boski Bach” (Sic!). W kategorii poezja uhonorowano Piotra Janickiego za tom poetycki „Wyrazy uznania” (Fundacja Na Rzecz Kultury i Edukacji im. Tymoteusza Karpowicza). W kategorii proza nagrodę wręczono Michałowi Cichemu za prozatorski zbiór „Zawsze jest dzisiaj” (Czarne). W kategorii przekład na język polski nagroda przypadła Wiktorowi Dłuskiemu za nowe tłumaczenie „Martwych dusz” Mikołaja Gogola (Znak). Laureaci otrzymali pamiątkowe statuetki Kostki Literackie oraz nagrody finansowe w wysokości 50 tys. zł. Do Nagrody Literackiej Gdynia nominowano w tym roku 20 książek. Kapituła wyłoniła je spośród 407 zgłoszeń. 6

Agnieszka Opolska laureatką Literackiego Debiutu Roku

Powieść podszyta tajemnicą

P

relekcja pt. „Niezwykłą literaturę tworzą zwykli ludzie” prof. Zenona Licy otworzyła uroczystość wręczenia nagród w czwartej edycji konkursu „Literacki Debiut Roku”. Do konkursu organizowanego przez wydawnictwo Novae Res pod honorowym patronatem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego zgłoszono ponad 300 utworów literackich, z których Kapituła Konkursu wyłoniła trzy najlepsze. Laureatami zostali: 1 miejsce: Agnieszka Opolska za „Annę May”; 2 miejsce: Michał Chmielewski za „Horyzont zdarzeń”; 3 miejsce: Agnieszka Kmiotek za „Komplikacje”. Agnieszka Opolska jest młodą osobą mieszkającą w Coventry, gdzie pracuje jako childminder w grupie „Little Heroes”. Jej nagrodzona powieść opisuje perypetie studentki historii sztuki – Anny May. Jak powiedziała dr Anna Ryłko-Kurpiewska z Uniwersytetu Gdańskiego: „historia Anny May rozgrywa się w Krakowie, w środowisku akademickim i należy do książek z rodzaju czytanych jednym tchem, które nie pozwalają czytelnikowi odejść, dopóki nie pozna zakończenia. Gatunkowo najbliższa romansowi, podszyta tajemnicą, która nurtuje czytelnika od pierwszych stronic książki. Stylistycznie wyjątkowo atrakcyjna, intrygująca pod względem porównań i trafnych przenośni”. „To opowieść o miłości w różnych relacjach: matka – córka, mężczyzna – kobieta, mężczyzna – mężczyzna. Umiejętnie dorzucane wątki łączą się z poprzednimi i stawiają akcję w coraz to nowym świetle” – ocenia z kolei Marzena Bakowska z Radia Gdańsk. W trakcie uroczystej gali fragment zwycięskiej powieści przeczytała aktorka Ewa Kasprzyk, a redaktor Tomasz Olszewski z Radia Gdańsk przeprowadził wywiad ze zdobywczynią pierwszego miejsca. Premiera nagrodzonej powieści będzie miała miejsce 24 października na 19. Międzynarodowych Targach Książki w Krakowie. –  Literacki Debiut Roku jest inicjatywą, dzięki której odnajdujemy i promujemy utalentowanych rodzimych debiutantów, których twórczość ma za zadanie odświeżyć polski rynek literacki – mówi Wojciech Gustowski, redaktor naczelny Wydawnictwa Novae Res. Patronem medialnym konkursu Literacki Debiut Roku jest „Magazyn Literacki KSIĄŻKI”. Ewa Tenderenda-Ożóg fot. archiwum

jest w kinach na terenie całej Polski, na portalach internetowych największych serwisów informacyjnych, w środkach komunikacji miejskiej oraz w telewizji. W ramach akcji serwis rekomenduje także grupę polskich i zagranicznych bibliotek cyfrowych oraz serwisów udostępniających teksty w formatach na urządzenia mobilne, do czytania on-line oraz w formie audio. (pw)

Cztery książki polskich autorów znalazły się w finałowej siódemce 10. edycji Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus fundowanej przez samorząd Wrocławia. Zwycięzcę poznamy 17 października. Do konkursu zgłoszono 66 powieści. Polską prozę w finale reprezentują: „Matka Makryna” Jacka Dehnela, „Wschód” Andrzeja Stasiuka, „Siódemka” Ziemowita Szczerka oraz „Księgi Jakubowe” Olgi Tokarczuk. W finałowej siódemce znalazły się też powieści: „Mezopotamia” Ukraińca Serhija Żadana, „Widziałem ją tej nocy” Słoweńca Drago Jancara oraz „Matei Brunul” Rumuna Luciana Dan Teodorovicia.

Personalia Daria Kielan zrezygnowała z funkcji redaktora naczelnego i dyrektora wydawnictwa Świat m a g a z y n

l i t e r a c k i

Książki i z końcem października odchodzi z wydawnictwa. Od września do zespołu Świata Książki dołączyła Joanna Laprus-Mikulska, która będzie pełnić obowiązki wydawczyni literatury polskiej. Wcześniej pracowała jako redaktor naczelna miesięczników literackich „Bluszcz” i „Papermint. Magazyn o książkach” i była jurorką Festiwalu Literatury Kobiecej w Siedlcach. Obecnie przewodniczy jury Nagrody Literackiej „Gryfia”. Ireneusz Gradkowski objął nowo utworzone stanowisko dyrektora handlu i marketingu w firmie Troy-Dystrybucja sp. z o.o. Do jego zadań będzie należało przede wszystkim koordynowanie działań handlowych w różnych kanałach dystrybucyjnych, współpraca z kluczowymi partnerami handlowymi oraz intensyfikacja działań promocyjnych.  k s i ą ż k i

9 / 2 0 1 5


TO BĘDZIE ROK POZYTYWNEGO MYŚLENIA

Nowy Kalendarz

Beaty Pawlikowskiej na 2016

Nowe teksty! Nowe rysunki!

NOWY, FANTASTYCZNY ROK, W KTÓRYM WSZYSTKO MOŻE SIĘ ZDARZYĆ Moje ulubione przepisy kulinarne, imieniny, święta, festiwale i rocznice na każdy dzień Codziennie jedna nowa, pozytywna myśl dla ciebie

BĘDZIE PIĘKNIE!

Patron medialny:

Kalendarz dostępny we wszystkich dobrych księgarniach!


Bestsellery

Książki września

Seta pod brokuły Jeśli sukces „Pogromcy lwów” Camilli Läckberg czegoś dowodzi, to jedynie świetnej marki szwedzkich, a szerzej skandynawskich, kryminałów. Akurat autorka „Pogromcy…” w silnej gromadce autorów uprawiających ten gatunek literatury popularnej niczym szczególnym się nie wyróżnia, ale to nie ma nic do rzeczy. Kolejne jej książki czytelnicy pochłaniają z tym samym, wciąż niezaspokojonym apetytem.

1

„Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego” Wojciecha Sumlińskiego wciąż na samym topie listy. Znak to, że emocje polityczne rozpętane podczas kampanii przed wyborami prezydenckimi nie maleją.

2

Co bohatera książki „Życie na pełnej petardzie” Jana Kaczkowskiego i Piotra Żyłki pociągnęło do kapłaństwa? „Możliwość sprawowania Eucharystii i bycia maksymalnie zjednoczonym z Jezusem” – odpowiada ksiądz Kaczkowski, a dalej przyznaje: „Nie wiem, jak przekonać młodych ludzi, że tak warto żyć. Ani nie wiem, jak ich, do jasnej cholery, przekonać do piękna Eucharystii albo do piękna tego, z czym ksiądz się spotyka dzięki spowiedzi”.

3

Należy powiedzieć, pisze Jerzy Zięba w „Ukrytych terapiach”, „że w ciągu ostatnich stu lat, medycyna akademicka dokonała wielkich postępów. Szczególnie widoczne to jest w przypadku np. medycyny ratunkowej, gdzie lekarze potrafią przywrócić do życia osobę przywiezioną do szpitala w przysłowiowych kawałkach. To, co medycyna potrafi dzisiaj robić z noworodkami, w moim skromnym pojęciu graniczy z cudem, bo czym innym jest przeprowadzenie operacji serca u maleńkiej, żywej istoty, ciągle jeszcze będącej w łonie matki? Chirurgia, diagnostyka, rehabilitacja itd. to są dziedziny medycyny, w których dokonano ogromnego postępu. Jednakże w przypadku chorób przewlekłych jesteśmy tam, gdzie byliśmy dziesiątki lat temu. W tych schorzeniach »leczy się« tylko symptomy lub raczej łagodzi się ich skutki”.

4

Tytułowa bohaterka „Simony” Anny Kamińskiej, pochodząca ze sławnego rodu artystów, córka malarza Jerzego Kossaka uczyła się słabo, jakoś jednak do matury dobrnęła. Na studia aktorskie nie dostała się, polonistykę porzuciła po jednym semestrze. W końcu za drugim podejściem dostała się na biologię i to, jak miało się okazać, był trafny wybór. Zwierzęta zresz-

5

8

tą od dziecka kochała bardziej niż ludzi, a wychowywała się z psami i ptakami, których nigdy w Kossakówce nie brakowało. W „Okularniku” Katarzyna Bonda w łopatologiczny raczej sposób usiłuje wyprowadzić prostą linię od zbrodni dokonanej w 1946 roku na mieszkańcach wsi w okolicach Białowieży do dzisiejszych akcji skinheadów. Żołnierze wyklęci przewracają się w miejscach, gdzie ich pochowano. Napisałbym „grobach”, ale nie każdy z nich ma swój grób.

6

„Papierowe miasta” Johna Greena nie dorównuje sztandarowemu dziełu tego autora, czyli powieści „Gwiazd naszych wina”. Ale nastolatki znów naczytają się o niezwykłej (?) miłości, a nawet otrzymają garść całkiem dorosłych przemyśleń, choć niekoniecznie specjalnie głębokich. Dla przykładu taki obrazek: „Popatrz na te wszystkie ślepe zaułki, ulice, które zawracają same na siebie, wszystkie te domy wybudowane tylko po to, by się rozpaść. Na wszystkich tych papierowych ludzi mieszkających w swych papierowych domkach i wypalających swoją przyszłość, byle tylko siedzieć w cieple. Na wszystkie te papierowe dzieciaki pijące piwo, które kupił im jakiś menel w papierowym całodobowym. Każdy opętany jest manią posiadania przedmiotów. Cienkich jak papier i jak papier kruchych”.

7

Niedawno posłuchałem fragmentów „Krwi na śniegu” Jo Nesbø z audiobooku nagranego przez Krzysztofa Gosztyłę. Zasługi tego aktora w przybliżaniu odbiorcom literatury – i tej z najwyższej półki, i tej z niżej usytuowanych regałów – są nie do przecenienia.

8

Pisarza Johna Rothsteina, bohatera powieści Stephena Kinga „Znalezione nie kradzione”, tygodnik „Time” nazwał kiedyś geniuszem. Zainteresowany nie protestował. Gdy napastnik trzyma go na muszce w jego własnym domu, myśli tak: „Koniec lekarstw. Koniec wypominania sobie przeszłości, pobojowiska zniszczonych związków, zostawionych po drodze jak rozbite samochody. I koniec z obsesyjnym pisaniem, koniec z gromadzeniem tych notesów jak kupek króliczego gówna rozsianych wzdłuż leśnej ścieżki. Kulka w łeb może wcale nie byłaby taka zła. Lepsza niż rak lub alzheimer, ten największy postrach każdego człowieka, który zawsze zarabiał na życie intelektem”.

9

m a g a z y n

l i t e r a c k i

Na marginesie „Pochłaniacza” Katarzyny Bondy Andrzej Horubała w „Do Rzeczy” zauważył: „Zdaniem kultowego księdza z »Pochłaniacza« 70 proc. kleryków jest w seminariach tylko po to, by się wzajemnie podupczyć”. Á propos, wychodzi jeszcze takie pismo „Fakty i Mity”? To dobry adres dla „królowej polskiego kryminału”, jak nazwał autorkę nieoceniony Zygmunt Miłoszewski.

10

„Zniszcz ten dziennik. Wszędzie” Keri Smith – to nie książka. A komu mało, niech „przeczyta” inne dzieło tej samej autorki, właśnie pod tytułem „To nie książka”. Usatysfakcjonowany będzie podwójnie.

11

Autorem „Tronu z czaszek. Księgi 1” jest Peter V. Brett, chyba na wyrost nazwany następcą Georga R.R. Martina. Chyba.

12

„Tajemny ogród” Johanny Basford – rozreklamowana kolorowanka szkockiej ilustratorki. Wydawca zachęca: „Rysuj, koloruj, przeżywaj przygody”, adresując te słowa do odbiorców w każdym wieku. Wbrew pozorom, zdarza się, że rodzice a nawet dziadkowie chętniej sięgają po kredki niż ich pociechy. Ta książeczka nadaje się dla nich wyśmienicie.

13

Ze „Złych psów” Patryka Vegi dowiadujemy się m.in., dlaczego piękne, a niekiedy i niegłupie dziewczyny lgną do bandytów: „Na pewno im imponuje, że mają faceta, którego wszyscy się boją. Typowy samiec – ma siłę, ma władzę, gdzie pójdzie, tam mu się kłaniają. Mają przy nich ogromne poczucie bezpieczeństwa. Złudne, do momentu, aż takim dżentelmenem zaczyna interesować się policja. Przy pierwszych zatrzymaniach te laski zwykle sadzą się do policjanta”.

14

Guillaume Musso, autor „Central Parku” to najpopularniejszy obecnie pisarz francuski. W zeszłym roku jego książki rozeszły się we Francji w nakładzie przekraczającym 1 mln 600 tys. egzemplarzy. „Central Park”, zgodnie z nazwą, rozgrywa się w Nowym Jorku, w którym nie wiadomo jakim cudem znaleźli się skuci ze sobą kajdankami Alice i Gabriel, choć poprzedniego dnia ona była w Paryżu, a on w Dublinie. To już jedenasta powieść Musso.

15

16

Być może, powiada tytułowy bohater książki „Masa o porachunkach

k s i ą ż k i

9 / 2 0 1 5


Bestsellery Bestsellery „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI”

wrzesień 2015 Miejsce Liczba w poprzednim notowań Poz. notowaniu na liście

1

1

Liczba punktów

Tytuł

Autor

Wydawnictwo

ISBN

5

Pogromca lwów

Camilla Läckberg

Czarna Owca

978-83-8015-115-4

409

Wojciech Sumliński

Wojciech Sumliński Reporter

978-83-9389-429-1

314 310

2

4

5

Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego

3

3

5

Życie na pełnej petardzie, czyli wiara, polędwica i miłość

Jan Kaczkowski, Piotr Żyłka

WAM

978-83-2771-012-3

4

7

3

Ukryte terapie

Jerzy Zięba

Egida Halina Kostka

978-83-9407-831-7

302

5

21

2

Simona

Anna Kamińska

Wydawnictwo Literackie

978-83-08-05523-6

288

6

6

4

Okularnik

Katarzyna Bonda

Muza

978-83-7758-980-9

286

Papierowe miasta

John Green

Bukowy Las

978-83-8074-000-6

224

978-83-2715-339-5

213

7

nowość

8

5

3

Krew na śniegu

Jo Nesbo

Wydawnictwo Dolnośląskie

9

2

3

Znalezione nie kradzione

Stephen King

Albatros

978-83-7885-599-6

201

10

29

Pochłaniacz

Katarzyna Bonda

Muza

978-83-7758-688-4

200

11

13

3

Zniszcz ten dziennik. Wszędzie

Keri Smith

K.E. Liber

978-83-64853-04-3

197

12

11

2

Tron z czaszek. Księga 1

Peter V. Brett

Fabryka Słów

978837964-068-3

192

Tajemny ogród

Johanna Basford

Nasza Księgarnia

9788310-12909-3

187

13 14

nowość 8

15 16

4 nowość

Złe psy. W imię zasad

Patryk Vega

Wydawnictwo Otwarte

978-83-7515-342-2

179

Central Park

Guillaume Musso

Albatros

978-83-7885-384-8

171

Artur Górski, Jarosław Sokołowski

Prószyński i S-ka

978-83-7961-214-7

168

14

4

Masa o porachunkach polskiej mafii Florystka (pocket)

Katarzyna Bonda

Muza

978-83-7758-961-8

156

18

17

10

Zniszcz ten dziennik

Keri Smith

K.E. Liber

978-83-64853-00-5

150

19

15

3

Kuba

Małgorzata Domagalik, Jakub Błaszczykowski

Buchmann

978-83-2801-215-8

141 140

17

20

Reputacja

Andrzej Pilipiuk

Fabryka Słów

978-83-7964-083-6

21

9

nowość 5

Książka pod tytułem. Tom 1

Robert Trojanowski

Kaktus

978-83-6519-000-0

139

22

26

2

Wróć, jeśli pamiętasz

Gayle Forman

Nasza Księgarnia

978-83-10-12845-4

138

nowość

Tajemnica domu Helclów

Jacek Dehnel, Piotr Tarczyński, Maryla Szymiczkowa

Znak

978-83-240-3505-2

131

24

nowość

Pakt Piłsudski-Lenin, czyli jak Polacy uratowali bolszewizm i zmarnowali szansę na budowę imperium

Piotr Zychowicz

Rebis

978-83-7818-770-7

126

25

nowość

Slow fashion. Modowa rewolucja. Kupuj mniej, wyglądaj lepiej

Joanna Glogaza

Znak

978-83-240-2745-3

125

Zostań, jeśli kochasz

Gayle Forman

Nasza Księgarnia

978-83-10-12790-7

122

26

8

27

10

28

3

Odnaleziony

Harlan Coben

Albatros

978-83-7885-576-7

121

13 pięter

Filip Springer

Czarne

978-83-8049-129-8

114

5

Jadłonomia. Kuchnia roślinna. 100 przepisów nie tylko dla wegan

Marta Dymek

Dwie Siostry

978-83-63696-18-4

111

4

Dziewczyny z Syberii

Anna Herbich

Znak

978-83-240-3053-8

108

nowość

29 30

7

19

Lista Bestsellerów – © Copyright Biblioteka Analiz 2015

23

Lista bestsellerów „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI” jest przedrukowywana w „Rzeczpospolitej”, w tygodniku „Angora”, w serwisie Swiatczytnikow.pl oraz prezentowana w programie „Xięgarnia” emitowanym w TVN24.

Jak powstaje lista bestsellerów „Magazynu Literackiego KSIĄŻKI”? Zestawienie powstaje na podstawie wyników sprzedaży w ponad 300 księgarniach całego kraju, w tym w sieciach: Empik, Matras, regionalnych Domach Książki. Pod uwagę bierzemy wyniki sprzedaży z 30 dni, zamykamy listę 15 dnia miesiąca poprzedzającego wydanie aktualnego numeru „Magazynu”. O kolejności na liście decydują punkty przyznawane za miejsca 1-5 w poszczególnych placówkach księgarskich; przy czym za pierwsze miejsce dajemy 5 punktów, za piąte – 1.

m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

9 / 2 0 1 5

9


Bestsellery polskiej mafii” Jarosława Sokołowskiego i Artura Górskiego: „gdybym dorastał otoczony rodzicielską miłością, nie byłbym dzisiaj Masą, ale inżynierem, politykiem albo księdzem. Tylko czy wtedy zechcielibyście przeczytać moje wspomnienia? Jestem pewien, że nie. Dlatego cieszcie się, że żyłem, jak żyłem, bo dzięki serii »Masa o polskiej mafii« dostaliście szansę na przeniesienie się do świata, którego w inny sposób nawet byście nie posmakowali”. Okropnie zadufany ten „Masa”, ale trochę racji ma, choć o „smakowaniu” książki nie ma mowy. Jest obrzydliwa. „Florystka” (pocket) Katarzyny Bondy to kryminalna historia o dzieciach porywanych w Białymstoku. Nie ma się co dziwić, że akurat tam. Autorka jest z Hajnówki, to niby o jakim mieście miałaby pisać? A Białystok zmienił się ostatnio bardzo, nabrał wielkomiejskości, to i zbrodnie, i przestępstwa pospolite stały się tam bardziej stylowe.

17

„Zniszcz ten dziennik” Keri Smith – książka bez sensu. Nie mylić z drugą, która naprawdę zatytułowana jest „Książka bez sensu”. Obie warte siebie [ por. poz. 11].

18

Całą niemieckość „Kuby” Małgorzaty Domagalik i Jakuba Błaszczykowskiego diabli wzięli. Nasz reprezentacyjny piłkarz przeniósł się do Florencji, choć na siłę robiono z niego – przy jego wydatnej pomocy – ikonę Dortmundu. Ale żałować nie ma czego. Niemcy solidnie mu płacili, a on odwdzięczył się im zaangażowaniem w grze w Borussi. I to by było na tyle.

19

W jednym z opowiadań tomu „Reputacja” Andrzeja Pilipiuka znalazłem zdanie nawiązujące do treści książki Filipa Springera „13 pięter” [patrz: poz. 28]: „Widziałem, jak moja Warszawa z roku na rok zmienia się w tanią prowincjonalną podróbkę Berlina”. To i tak nieźle; momentami moje miasto przypomina mi melanż białoruskiego Mińska ze slumsami Azji czy Południowej Ameryki.

20

z pewną dozą przesady – jako kryminał retro. W rzeczywistości mamy raczej do czynienia z literacką zabawą w dopisywanie kolejnego odcinka pamiętnego serialu Andrzeja Wajdy „Z biegiem lat, biegiem dni”. Mamy więc Kraków roku 1893, a wśród powieściowych postaci pojawia się asystent profesora anatomii, niejaki Tadeusz Żeleński czyli przyszły Boy. Kapitalnie naszkicowana profesorowa Szczupaczyńska wykazuje zaś zadziwiające podobieństwo z Anielą Dulską. I tak dalej. Po przeczytaniu „Paktu PiłsudskiLenin” Piotra Zychowicza nieomal wpadłem w zachwyt. Nieomal, bo uwielbiane przez autora alternatywne warianty rozwoju wydarzeń historycznych kryją w sobie pułapki i przynajmniej w jedną z nich wpadł – moim zdaniem – Piotr Zychowicz. Mianowicie, w efektownej – przyznaję – wizji dziejów, w której w trakcie wojny 1920 roku Polacy do spółki z Denikinem lub Wranglem (do wyboru) mieliby unicestwić bolszewizm, milcząco zakłada, że hydra komunizmu nie odrosłaby już nigdy. Nie byłoby więc Pol Pota i Mengystu Hajle Mariama, komunistycznych Chin, Wietnamu czy Kuby, oczywiście nie byłoby PRL-u, a „Wojciech Jaruzelski pozostałby miłym chłopakiem z dobrego domu”. Też czasem lubię się rozmarzyć, a jednak założenie, że nie byłoby tego wszystkiego, „gdyby Józef Piłsudski w latach 19191920 sprzymierzył się z rosyjskimi patriotami i wydał rozkaz marszu na Moskwę”, wydaje mi się nadto optymistyczne. Naturalnie, perspektywa z Leninem ściętym szablą, Trockim powieszonym na gałęzi i Stalinem strzelającym sobie w łeb jest bardzo pociągająca, jednak upadek rewolucji w Rosji niekoniecznie musiałby raz na zawsze wstrzymać pochód widma komunizmu przez najpiękniejszy ze światów. Ale też jest to jedyne zastrzeżenie do nowej książki autora „Obłędu”, bodaj najciekawszej z tych, jakie dotąd napisał.

24

„Wróć, jeśli pamiętasz” Gayle Forman – dopełnienie „Zostań, jeśli kochasz” tej samej autorki [ por. poz. 26]. Ma książka swoich fanów. Licznych.

Tytuł książki „Show fashion. Modowa rewolucja. Kupuj mniej, wyglądaj lepiej” Joanny Glogazy mówi sam za siebie. Sprezentowałem ją żonie, w nadziei, że ograniczy zawartość garderoby obejmującej już połowę domu. Nadzieja spełzła na niczym. Kiedy wytknąłem małżonce brak reakcji na jakże słuszne wezwanie: „Kupuj mniej, wyglądaj lepiej”, co w tym wypadku sprowadziłbym do apelu: „Wyrzuć co drugą szmatę”, odparła, że zastanowi się nad tym, gdy usunę – z drugiej połowy domu – co drugą książkę. Jeszcze czego!

„Tajemnica domu Helclów” Jacka Dehnela i Piotra Tarczyńskiego, ukrywających się pod pseudonimem Maryli Szymiczkowej, anonsowana jest –

W „Zostań, jeśli kochasz” Gayle Forman znajdziemy taki opis: „Hałas był ogłuszający. Symfonia zgrzytów, szum trzasków, aria eksplozji i na koniec wątłe

„Książka pod tytułem. Tom 1” Roberta Trojanowskiego – polska odpowiedź na książki-nie książki Keri Smith [ por. poz. 11 i 18]. Ani lepsza, ani gorsza.

21

22

23

10

25

26

m a g a z y n

l i t e r a c k i

oklaski hartowanego metalu wbijającego się w miękkie pnie drzew. Potem zrobiło się cicho, nie licząc jednego: nadal rozbrzmiewającej »Sonaty wiolonczelowej nr 3« Beethovena. Samochodowe radio jakimś cudem pozostało podłączone do akumulatora i transmisja trwa bez zakłóceń w znów niepozornie spokojny lutowy poranek”. I tylko „samochód został dosłownie unicestwiony”. I tylko zmieniło się wszystko. Wśród opinii internautów o „Odnalezionym” Harlana Cobena przeważa opinia: „Fajna książka dla młodzieży”. Otóż to! Coben jest na pewno sprawnym, błyskotliwym rzemieślnikiem sztuki pisarskiej. Dla młodzieży!

27

W ważnej, bardzo gorzkiej książce „13 pięter” Filip Springer przywołuje oczywistą, zdawałoby się, zasadę: „Własne mieszkanie jest dla człowieka taką samą koniecznością jak własne buty czy ubranie”. To ta zasada przyświecała Stanisławowi Szwalbemu, Teodorowi Toeplitzowi i Stanisławowi Tołwińskiemu, twórcom przedwojennej Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Jedynym ludziom, którzy naprawdę chcieli zrealizować marzenie Stefana Żeromskiego o szklanych domach. Gdyby nie wojna… Ale Filip Springer nie karmi czytelnikami lukrowanymi opowiastkami o tym, jak piękny był nasz „Paryż Północy” i nie straszy przypominaniem, co z nim zrobili hitlerowcy do spółki z komuną. Przeciwnie, pokazuje dawną Warszawę zasyfioną, z tysiącami bezdomnych, z zagęszczonymi mieszkaniami pozbawionymi elementarnych wygód. I gdzieś w tym wszystkim rodziły się WSM-owskie domy, takie jak na Żoliborzu. A potem komuniści stawiali już tylko blokowiska, których zawsze było za mało. A problem mieszkaniowy, bo tak go nazwano, nabrzmiewał. Dziś system jest inny, ale ten zupełnie tragiczny problem – taki sam. I, jak na razie, żadna władza w wolnej Polsce nie potrafi się z nim uporać.

28

„Jadłonomia. Kuchnia roślinna. 100 przepisów nie tylko dla wegan” Marty Dymek to jedna wielka pochwała bulw, korzeni i liści, z czego ponoć sporządzić można znakomity posiłek. Nie wątpię, sugeruję tylko, by taką np. łodygę brokułu natychmiast popić setką. Źródlanej wody, oczywiście. Pyszota!

29

„Dziewczyny z Syberii” to kolejny, wartościowy tytuł Anny Herbich, prywatnie żony Piotra Zychowicza. Ten małżeński duet coraz więcej znaczy na rynku polskiej książki.

30

R anking sporządziła Ewa Tenderenda-Ożóg Komentarz Krzysztof Masłoń k s i ą ż k i

9 / 2 0 1 5



fot. Wikipedia

17 mgnień wojny Druga wojna światowa w literaturze

2

września 1945 roku skapitulowała Japonia. Tym samym po sześciu latach i jednym dniu zakończyła się

ku 1908 i 1915. Mimo wprowadzonych zmian konstrukcja pozostała w zasadzie taka sama i w związku z tym określenie zero-osiem-piętnaście nabrało idiomatycznego znaczenia w potocznym języku niemieckim. W swojej powieści Kirst pragnął

cu, uczestniczył w Kampanii Wrześniowej, zajmował Danię, Belgię i Holandię, kilkanaście miesięcy spędził na froncie wschodnim. Pod koniec wojny nauczał w bawarskiej Szkole Wojennej. Jednym z jego uczniów

niewątpliwie podkreślić, że militaryzm i szowinizm hitlerowski III Rzeszy nie były

był Franz Jozef Strauss, później czołowy polityk zachodnioniemiecki. Wywarł on

Urodzony i wychowany w Ostródzie Hans

nowymi zjawiskami, i stanowiły kontynuację niechlubnych tradycji czasów wilhelmowskich.

duży wpływ na życie prozaika. Najpierw poinformował Amerykanów, że Kirst jest nazistą. Doniesienie było bezpodstawne,

Hellmut Kirst na przestrzeni 39 lat napisał 59 książek. Był najpoczytniejszym proza-

Jego drugi międzynarodowy bestseller to „Fabryka oficerów”, dwutomowa po-

lecz obwiniony musiał jeszcze potwierdzić brak nazistowskich przekonań przed Izbą

ikiem w NRF i RFN (1949-89). Uznanie przyniósł mu wydany w 1954 roku tryptyk „08/15”, z czasem rozszerzony do pię-

wieść – wnikliwa wiwisekcja szkolenia dowódczej kadry armii III Rzeszy. Równie intrygujący i barwny jak jego

Orzekającą o denazyfikacji. Jej przewodniczącym był… Strauss. Zapewnił pisarzowi dwuletni zakaz druku.

cioksięgu, opisujący losy kilku przyjaciół wcielonych do Wehrmachtu. Tytuł został wzięty z arsenału Bellony. Cyfry określa-

literatura był życiorys prozaika. W latach trzydziestych – jako hufcowy Hitlerju-

Doświadczony przeżyciami wojennymi Kirst stał się przeciwnikiem zbrojeń. Gdy

gend – organizował obozy dla niemieckich nastolatków w pobliżu Morąga i Gietrzwałdu. Potem został żołnierzem zawodowym. Stacjonował w Królew-

zaczęto rozmowy o powołaniu Bundeswehry ostro skrytykował pomysł, co stało się zarzewiem kolejnego sporu ze Straussem… ówczesnym ministrem obrony.

druga wojna światowa. Poniżej subiektywny przegląd globalnej klasyki literackiej ogniskującej wokół największego konfliktu zbrojnego na kuli ziemskiej.

„08/15” i „Fabryka oficerów”

ją wzór lekkiego karabinu maszynowego systemu Maxim, który w armii niemieckiej dwukrotnie unowocześniano – w ro-

12

m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

9 / 2 0 1 5


„Młode lwy”

Lothar-Günther Buchheim, niedoszły

zuje się niepotrzebna, Japończycy kapitulują, a marines na powrót przemierzają

Powieść Irwina Shawa – w dużym stopniu dyskontująca jego autobiografię – przedsta-

plastyk, w 1940 roku zgłosił się na ochotnika do Kriegsmarine. Początkowo pływał

wia równoległe losy dwóch bohaterów walczących we wrogich armiach. Autor ukazuje

na trałowcach, potem niszczycielach. Pierwowzorem tytułowego okrętu jest U-96, na którym autor uczestniczył w jed-

ległych. W 1942 roku Mailer został powołany do US Army. Na Filipinach walczył z Ja-

nym z rejsów jako korespondent wojenny, a pierwowzorem dowódcy, książkowe-

pończykami, co stało się tworzywem dla jego powieściowego debiutu, zarazem naj-

go „Starego”, jest kpt. Heinrich Lehmann. Książka doczekała się przekładu na 19 języków. Na jej kanwie został nakręcony ob-

sławniejszej pozycji w dorobku pisarza. W wieku zaledwie 25 lat stał się literackim bożyszczem. Potem to miano rozmie-

raz pod tym samym tytułem w reżyserii Wolfganga Petersena, dla którego ów filmowy rejs zakończył się w Hollywood.

nił na drobne w znacznej mierze za sprawą alkoholu.

wojnę jako straszliwe doświadczenie, ujawniające zarówno najlepsze, jak i najgorsze cechy ludzkie. Pisarz, urodzony w Nowym Jorku pod nazwiskiem Shamforoff, potofot. Wikipedia

„Idąc rakiem”

mek żydowskich emigrantów z Rosji, służył w armii amerykańskiej w Europie. Jego najsławniejsza – obok „Pogody dla bogaczy” – proza doczekała się głośnej adaptacji filmowej w reżyserii Edwarda Dmytryka i gwiazdorskiej obsadzie: Marlon Bando, Montgomery Clift, Dean Martin, Maximilian Schell, Lee van Cleef.

Ciemna noc, siarczysty mróz, śnieżna zadyma, rozszalałe morze i tonący statek z tysiącami ludzi na pokładzie to sceneria „Idąc rakiem”, powieści Güntera Grassa poświęconej tragedii „Wilhelma Gustloffa”, storpedowanego na Bałtyku 30 stycznia 1945 roku przez sowiecki okręt podwodny. Zatopienie jednostki płynącej z Gdyni (przemianowanej przez niemieckiego okupanta na Gotenhafen) do Kilonii to największa katastrofa morska w dziejach. Na dnie spoczęło ponad 8 tys. pa-

dżunglę, tym razem dźwigając ciała po-

„Rzeźnia nr 5”  Najważniejsza książka amerykańskiego potomka niemieckich emigrantów – Kurta Vonneguta – łączy skrupulatny opis zagłady Drezna przez lotnictwo brytyjskie z elementami groteski i pure nonsenu. Kiedy powieść została opublikowana (1969 rok), zrównanie z ziemią sto-

sażerów, głównie cywilnych uciekinierów z Prus Wschodnich. Autor z beznamiętną precyzją szkicuje genezę, przebieg i reperkusje tego wydarzenia.

licy Saksonii było wydarzeniem nieznanym opinii publicznej. Praca sprowokowała dyskusję na temat zasadności tego nalotu dywanowego, przeprowadzonego 13 lutego 1945 roku, gdy los III Rzeszy był już

„Gdzie byłeś Adamie?”

„Nadzy i martwi”

praktycznie przesądzony. Vonnegut – piechur z cenzusem tłu-

Bohater debiutanckiej powieści Heinricha Bölla idzie na wojnę, gdzie uświadamia sobie, że jest jedynie trybikiem w kole hi-

Opus vitae Normana Mailera, potomka niemieckich Żydów, uchodzi za najwybitniejszą w literaturze amerykańskiej po-

storii. Próba buntu jednostki w masie żołnierskiej nie zdaje się na wiele.

wieść skierowaną przeciwko mentalności militarystycznej. Pluton żołnierzy pod

Böll walczył na wielu frontach i kilkakrotnie był ranny. W 1945 roku parę miesięcy spędził w niewoli amerykańskiej. Pacyfizm widoczny już u progu kariery pi-

dowództwem generała Cummingsa, maniaka ogarniętego obsesją awansu, wyrusza w głąb dżungli, na okupowaną przez Japończyków wyspę Anapopei. Nie ma

był przetrzymywany w podziemiach starej rzeźni. Grube lochy uratowały mu życie w czasie bombardowania. Jak akcentował – musiało minąć niemal ćwierć wieku,

sarskiej z czasem stał się jego motywem

ona żadnego znaczenia strategicznego.

zanim był w stanie to najbardziej trauma-

przewodnim. I być może wpłynął na decyzję szwedzkich akademików przyznających mu w roku 1972 roku literacką Nagrodę Nobla.

Między żołnierzami stale dochodzi do scysji. Każdy myśli tylko o otrzymaniu wiadomości od rodziny lub o „dobrej ranie”, która uczyni go niezdolnym do służ-

tyczne doświadczenie swojego życia przelać na papier.

„Okręt”

by wojskowej i pozwoli uciec z tego piekła. Jedyni przejęci rolą to sierżant Croft

Wizytówka Jeana Brullera, francuskie-

Sukces powieści należy przypisać zarówno jej tematowi, jak i niezaprzeczalnym walorom literackim.

– prawdziwy zawodowiec, wspomniany generał Cummings oraz jego adiutant, niepokorny pułkownik Hearn. Misja oka-

m a g a z y n

k s i ą ż k i

l i t e r a c k i

9 / 2 0 1 5

macza – w grudniu 1944 roku, podczas ofensywy w Ardenach, dostał się do niemieckiej niewoli i został osadzony w Dreźnie. Za dnia pracował przy produkcji syropu słodowego dla kobiet w ciąży, a nocą

„Milczenie morza”  go prozaika i plastyka, publikującego swe utwory pod pseudonimem Vercors, wziętym od pasma alpejskiego, po którym lubił wędrować.

13


Porządek domowy pewnej francuskiej rodziny, a dokładnie wuja i jego siostrze-

resowała filmowców. Aż w końcu uczynił

ściągnięto przeszło 50 tysięcy jeńców

to reżyser Terence Malick. Z olśniewają-

nicy, zakłóca latem 1940 roku przymusowy sublokator, oficer Abwehry – Wer-

cym skutkiem okraszonym kreacjami Nicka Nolte, Seana Penna, Jima Caviezela, Johna Cusaka, Johna Savage’a, Eliasa Koteasa, Johna Travolty i Adriena Brody’e-

alianckich: Brytyjczyków, Australijczyków, Nowozelandczyków, Hindusów i Amery-

ner von Ebrennac – po fachu muzyk. Co wieczór schodzi do wspólnej kuchni, aby ułagodzić złe nastroje domowników, spowodowane jego niespodziewanym wtargnięciem. Z entuzjazmem rozprawia na temat kulturalnych dokonań Francji. Tyrady Niemca domownicy pomijają milczeniem. Ta cisza wymierza symboliczny policzek niemieckiemu agresorowi, stanowiąc również pogardliwą odmowę podjęcia dialogu kultur, tej wzniosłej z barbarzyńską. Prawdę powiedziawszy lektura tego opowiadania nie wywarła nie mnie szczególnie piorunującego wrażenia. W przeciwieństwie do spektaklu Teatru Telewizji z Joanną Szczepkowską, Jerzy Zelnikiem oraz Zygmuntem Hübnerem.

„Cienka czerwona linia”  Rok 1942. Nad Guadalcanal w archipelagu Wysp Salomona, z zadaniem wyparcia z wyspy Japończyków, lądują siły amerykańskie. Inwazja nie spotyka się z oporem wroga, krwawe walki wybuchają dopiero w głębi wyspy. Jeden z oddziałów dostaje rozkaz zdobycia silnie obsadzonego wzgórza i w kolejnych natarciach ponosi poważne straty w ludziach.

go. I pomyśleć, że to arcydzieło kinematografii poległo w oscarowej batalii z nader

Bezlitośnie poganiane, przedzierały się przez malaryczną, zalewaną tropikalnymi

schematycznym i ckliwym „Szeregowcem Ryanem”. Pisarz miał oczywiście za sobą wojen-

deszczami dżunglę. Budowniczych wykańczał klimat, mordercza praca, epidemie, niedożywienie. Ginęli też w wyniku nalotów alianckich, bo Japończycy obo-

ny epizod na Pacyfiku. Z wojska odszedł ranny i jeszcze w szpitalu zaczął ucieleśniać marzenia o pisarstwie. Miejsce na literackim parnasie zapewniło mu „Stąd do wieczności”, romans rozgrywający się na Hawajach, zwieńczony atakiem Japończyków na bazę US Navy w Pearl Hearbor 7 grudnia 1941 roku. Też z dobrym rezultatem zekranizowany (reż. Fred Zinnemann, w obsadzie: Burt Lancaster, Monty Clift, Frank Sinatra i Deborah Kerr)

„Most na rzece Kwai”  Dzieje budowy „kolei śmierci”, łączącej stolicę Tajlandii ze stolicą Birmy, zainspirowały francuskiego jeńca Pierre’a Boulle’a do napisania powieści. Na jej podstawie David Lean w 1957 roku nakręcił film, który zdobył siedem Oscarów i stał się ikoną kina wojennego. Zapamiętany za

James Jones relacjonuje losy pojedynczych żołnierzy. Ich reakcje na okrucień-

sprawą najwyższej próby aktorstwa: Aleca Guinnessa, Williama Holdena i Jac-

stwo wojny bywają rozmaite. Niektórzy są zdolni do heroicznych czynów i poświęcenia się dla kolegów, lecz decydującą rolę na

ka Wardena oraz wpadającego w ucho marsza Malcoma Arnolda, do którego Leon Pasternak (autor słów „Oki”, evergreenu kościuszkowców) dopisał polski

polu walki odgrywa wszechobecny strach.

kanów. Pracowały jednocześnie dwie brygady, jedna od strony Birmy, druga w Tajlandii.

zy jenieckie celowo lokowali obok lotnisk, składów paliwa czy amunicji albo stanowisk baterii przeciwlotniczych. Kiedy obie grupy robocze połączył tor długości 415 km na granicznej Przełęczy Trzech Pagód, ofiary liczono w dziesiątkach tysięcy. Boulle – w międzywojniu technik na brytyjskiej plantacji kauczuku w Malezji – przeistoczył się (w 1942 roku) w tajnego agenta Petera Johna Rule. Schwytany trafił do japońskiej niewoli i dołożył swą cegiełkę do budowy linii kolejowej pomiędzy Rangunem a Bangkokiem.

„Kaputt”  Chyba żadne słowo nie oddaje lepiej realiów drugowojennych niż ów niemiecki wyraz znaczący „złamany, skończony, zdruzgotany, przepadły”. Wyraża to, do czego wiedzie totalitaryzm: faszystowski i nazistowski. Co ciekawe, Curzio Malaparte (po prawdzie Kurt Suckert, Niemiec po ojcu) był w latach dwudziestych faszystą i u boku Benito Mussoliniego wziął udział w marszu na Rzym. Potem ich drogi się rozeszły. Malaparte, dziennikarz i dyplomata (m.in. radca kulturalny poselstwa Italii w II RP), oblicza drugiej wojny światowej poznał przy okazji pracy fron-

Bezsens wojny pogłębia sceneria, w której się ona toczy. Maszerujący wśród falujących traw żołnierze, obładowani śmiercionośnymi akcesoriami, mija-

tekst śpiewany przez Janusza Gniatkow-

towego korespondenta (ZSRR, Rumunia, Bułgaria, Jugosławia, Słowacja, Finlandia,

skiego. W połowie 1943 roku japońskie konwoje morskie płynące do Birmy (trampo-

Dania, Polska, Niemcy). Wtedy też napisał „Kaputt”. Praca szokuje okrucieństwem, jednak jeszcze bar-

ją półnagich autochotonów, dla których

liny do opanowania Indii) ponosiły coraz większe straty, nękane przez lotnictwo

dziej wstrząsający jest brak reakcji ów-

obydwie strony konfliktu są obce, gdyż w równym stopniu naruszają odwieczną harmonię panującą na wyspie. Batalistyka Jonesa urzekła mnie. Długo nie mogłem pojąć, czemu nie zainte-

14

i okręty aliantów. W kwaterze głównej cesarskiej armii zapada więc decyzja przebicia alternatywnego, bezpieczniejsze-

czesnych sfer wyższych na doniesienia o zbrodniach, bo ludzkość uznała eksterminację za coś oczywistego. Dla bohaterów tego reportażu (m.in. Hans Frank,

go szlaku kolejowego. Do jego budowy

Galeazzo Ciano, Ante Pavelic, pięściarz

m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

8 / 2 0 1 5


Max Schmeling) wojna pełni głównie rolę fatum.

łały odzew, lecz nie wiedzą, że komisarz

cach, brudny i wygłodniały „bezprizornyj” Pawlik, który od lat czeka na zaginionych

„Szosa Wołokołamska”

Escherich z gestapo już jest na ich tropie. Fallada (de facto Rudolf Ditzen) napisał tę książkę kilka tygodni przed nagłym

Aleksander Bek opisuje walki pod Moskwą jesienią 1941 roku. Wrył mi się

(zawał serca) zgonem. Wiódł awanturniczy tryb życia. Za młodu wraz z kumplem

w pamięć opis rozstrzelania przestraszonego sołdata. Dowódca nowo sformowa-

zamierzał popełnić samobójstwo upozorowane na pojedynek. Przyjaciel zmarł, on sam przeżył i trafił do kliniki psychiatrycz-

nego batalionu Armii Czerwonej, Kazach Baurdżan Momysz-Uły, miał trzy miesiące na przygotowanie rekrutów do walk. Widząc ich mało bojowe nastawienie, w pewnej chwili sięgnął po pepeszę i puścił serię po wodzie. Potem bez sądu kazał rozstrzelać pierwszego, który rzucił się do ucieczki. „Chciałem, żeby każdy żołnierz wiedział: jeżeli stchórzysz, popełnisz zdradę – nikt ci nie przebaczy”. Skądinąd wiemy, że za wojskami frontowymi Armii Czerwonej posuwały się oddziały wyłapujące i rozstrzeliwujące uciekinierów. Też bez sądu. Podobnie było w armii niemieckiej. Tam wieszano dezerterów. Zwłaszcza w ostatnich miesiącach wojny. Momysz-Uły perorował podwładnym: „Masz zabijać! Nie chcę, abyście umierali za ojczyznę. Ojczyzna was potrzebuje, ale skoro macie żyć, to musicie zabijać”. Uczył ich nienawiści do wroga, dyscypliny i bezwarunkowego podporządkowania się woli dowódcy. „Na wojnie największym wrogiem żołnierza jest strach. Może go stłumić tylko dyscyplina”.

„Każdy umiera w samotności”  Niezwykła panorama życia w niemieckiej metropolii w czasach nazizmu. Hans Fallada w imponujący i poruszający sposób przedstawił opór zwykłych ludzi przeciwko na-

lizmu i morfinizmu. Za czasów Republiki Weimerskiej utrzymywał się z posady zarządcy dóbr i z pracy w izbie rolniczej w Szczecinie, liznął też dziennikarstwa. Był dwukrotnie skazywany na karę więzienia, gdyż dopuszczał się oszustw i malwersacji, by pokryć koszty narkomanii. W marcu 1933 roku na podstawie donosu sąsiadów został na krótko uwięziony. W maju 1945 roku zamieszkał w Berlinie kontrolowanym przez Sowietów i zgłosił akces od SED (partii komunistycznej). Niebawem poddał się kuracji odwykowej. Jej skutkiem ubocznym okazała się ta powieść, której wydania autor nie doczekał.

„Los człowieka”  Druga wojna światowa wedle Michaiła Szołochowa wybucha 22 czerwca 1941 roku. Wtedy jego bohater – Andriej Sokołow – zostaje powołany do wojska i służy jako kierowca ciężarówki. Ciężko ranny dostaje się do obozu jenieckiego, w którym dzięki sprytowi i szczęściu udaje mu się przetrwać aż do lata 1944 roku, kiedy to ucieka. Po raz pierwszy w prozie sowieckiej poruszono zakazany temat krasnoarmiejców w niewoli. Wcześniej, z woli Stalina, uważanych za renegatów. Sokołow ponownie walczy w szeregach armii, jednak z jego domu pozostają tylko gruzy,

zistowskiemu systemowi. Anna i Otto Quanglowie dowiedziawszy się o śmierci jedynego syna na froncie, pragną wyrazić swój sprzeciw przeciwko wojnie. Piszą pacyfistyczne hasła na kartach pocztowych i podkładają je w ruchliwych miejscach Berlina. Małżonkowie marzą, by ich poczynania wywom a g a z y n

nej. W procesie sądowym został uznany za niepoczytalnego i uniewinniony. Leczył się w sanatoriach z powodu alkoho-

l i t e r a c k i

a żona i córka giną. Jedyną nadzieją trzymającą go przy życiu jest syn – bohaterski kapitan artylerii, którego śmierć dosięga w przededniu kapitulacji III Rzeszy. Cztery lata poniewierki uczyniły z Sokołowa ludzki wrak. Wojna była dlań wyłącznie drogą cierpień i poniżeń, prowadzącą do samotności. Osiada w Uriupińsku, gdzie jest szoferem. Jego uwagę zwraca włóczący się po zabłoconych ulik s i ą ż k i

9 / 2 0 1 5

w zawierusze wojennej rodziców. W niezwykle wzruszającej scenie Sokołow okłamuje malca, że jest jego ojcem i przygarnia sierotę. Pozostaje zagadką czy „Los człowieka”, podobnie jak sztandarowe dzieło Szołochowa – „Cichy Don” – jest jego autorstwa. Zadziwiające podobieństwa do tego opowiadania znaleziono w spuściźnie Fiodora Kriukowa (nowele „Włoch Zamczałow” i „W gościach u towarzysza Mironowa”).

„Pociągi pod specjalnym nadzorem”  Ponoć Czesi potrafią się śmiać z samych siebie, jak żadna inna nacja na świecie. Umieją też o rzeczach wielkich mówić w sposób prosty, choć nie prostacki, bez zbytniego zadęcia i patosu. Czeski humor jest specyficzny, łagodny i dobrotliwy. Dowodzi tego także proza Bohumila Hrabala. „Pociągi pod specjalnym nadzorem” to leniwie snująca się opowieść o przygodach młodego pomocnika dyżurnego ruchu w czasach, które nie sprzyjały sielskim nastrojom. Główny bohater – Miłosz Pipka – ma dokonać aktu dywersji i rzucić bombę na niemiecki pociąg. Ale bardziej zajmuje się swoimi problemami sercowymi niż tym, że wokół toczy się walka, giną ludzie, a on odprawia wojskowe transporty. Nie można bardziej bezpośrednio opowiedzieć o wojnie, bohaterstwie, poświęceniu.

„Tylko dla orłów” i „Działa Navarony”  Chociaż epizody drugiej wojny światowej dostarczyły niemało pierwszorzędnego budulca literackiego, bywało, że pisarze posiłkowali się wyobraźnią. Mistrzostwo kreacyjne osiągnął Szkot, Alistair MacLean. Czy grupie majora Smitha i porucznika Schaffera uda się uwolnić z rąk

15


NiemcĂłw amerykaĹ„skiego generaĹ‚a? ZostaĹ‚ on osadzony w siedzibie niemieckiego wywiadu, zamku alpejskim Gniazdo OrĹ‚a, do ktĂłrego moĹźna siÄ™ dostać jedynie kolejkÄ… linowÄ…. ChociaĹź misja okazuje siÄ™ znacznie bardziej skomplikowana niĹź siÄ™ wydawaĹ‚o, bohaterowie zrobiÄ… wszystko, aby w ykonać zadanie. Termin „kultowyâ€? bynajmniej nie jest w wypadku tej ksiÄ…Ĺźki naduĹźyciem. Mroşące krew w şyĹ‚ach sceny i nieoczekiwane zwroty akcji powodujÄ…, Ĺźe nie sposĂłb oderwać siÄ™ od lektury. Z powodzeniem przeĹ‚oĹźonej na jÄ™zyk filmu przez Briana G.

Huttona z Richardem Burtonem i Clintem Eastwoodem w rolach wiodÄ…cych. MacLean sĹ‚uĹźyĹ‚ w Royal Navy (konwoje do MurmaĹ„ska, Ocean Indyjski

leta, obejrzałem film (wideokase-

oraz Morze Egejskie). Na tym ostatnim akwenie osadził fabułę swego drugie-

z bodaj ĹźyciowÄ… rolÄ… Donalda Sutherlanda.

go hitu czytelniczego. To historia grupy komandosĂłw, ktĂłrzy z rozkazu dowĂłdztwa wojsk alianckich w brawurowej akcji wysadzajÄ… w powietrze hitlerowskÄ… fortecÄ™ na jednej z wysp greckich. Bardzo efektownie wypadĹ‚o to teĹź na ekranie za sprawÄ… reĹźysera J. Lee Thompsona oraz aktorĂłw tej miary co: Gregory Peck, Anthony Quinn, David Niven, Richard Harris, Irene Pappas i Anthony Quayle, nawiasem mĂłwiÄ…c jeden z oficerĂłw ĹźegnajÄ…cych 4 lipca 1943 roku generaĹ‚a WĹ‚adysĹ‚awa Sikorskiego na lotnisku w Gibraltarze.

„Igła�  Moja ulubiona proza szpiegowska. Ale zanim przeczytałem powieść Kena Fol-

ta) w reşyserii Richarda Marquanda

Albion, wiosna 1944 roku. TrwajÄ… przygotowania aliantĂłw do utworzenia drugiego frontu we Francji, gdy brytyjski wywiad wpada na Ĺ›lad gĹ‚Ä™boko zakonspirowanego niemieckiego szpiega o kryptonimie „IgĹ‚aâ€?. Jego bezpoĹ›rednim zwierzchnikiem jest Adolf Hitler, a celem przekazanie szczegółowych informacji na temat planowanej inwazji. O krok od urzeczywistnienia tych planĂłw, na drodze szpiega staje mĹ‚oda, odwaĹźna kobieta, nieszczęśliwa męşatka (na ekranie ponÄ™tna Kate Nelligan), ĹźyjÄ…ca na niewielkiej wyspie u boku kalekiego męşa i synka.

Tomasz Zbigniew Zapert

*Â’8’ŗǔ‘ 8E˜ 8*‘ǔ(8 '—™ ( 25 š š 35 Âľ ˜3Ć• 2 6 2 2 5 2 ÂŤ A0m 1 030 Â? 3 0

' 2œ — š 35 2 ™3 2 6

2 — š 35 2 2Âł ‘'—* ž ´ ´Â?ÂŽ ´Ž ´

Publikacja jest skierowana do bibliotekarzy, nauczycieli, animatorĂłw kultu Âł 2 3 M Âł 5M 2 Ĺ° 3x2 2 253

2 2 MƊ63 3 6 3 5 25 2 6 3 2 362 2 6 2 6 ¾ ™ š Ɗ2 3ƕ 2 6 2 2 5 ş 5 ³ 5M 3 x3ƕ6 3 526 2³ 3 MƊ6 3 5

ĆŠ 3 x3 2 52 6 2 5 25 2 6 Âł 6 5 3 2 2 Ĺ° 35 6 2x 5 M 56

M 3 2 şŲ + Âł x3 ĆŠ Âł 3 3 x Âł 2 3 3 2 2 Ĺ° 36 56 53 Âł 2 ĆŒ 2 5 5 6 Âľ

2 M ĆŠ Ć•.

˜ 2x 2ĆŠ Âś Âľ * 3 x3Ć• Âł ´ Â? 82 2 2 5 ¾œ Â? Â?Âł 5 ¾DŽ 2ÂœÂś ÂŽ Âľ š Âľ Âł ´ 2 Âś 2 9 š Âľ

5 Âľ ÂŽ 62 xÂł 3 2 2 Ĺź

2


Rynek wydawniczy Poradniki strzeleckie

Strzelać każdy może… N

o, prawie każdy. Trzeba być zdrowym na ciele i umyśle, przejść przeszkolenie z obsługi broni, zakończone odpowiednim egzaminem, kupić broń i… Hola, moi państwo! Takie rzeczy to tylko w Ameryce. U nas jest to obwarowane wieloma obostrzeniami, najprościej chyba zostać myśliwym. A jak ktoś nie chce strzelać do zwierząt? Pozostaje mu tylko zapisać się do klubu strzeleckiego i próbować swoich sił w zawodach sportowych. A potem jeszcze przekonać policjantów, że chciałoby się strzelać z własnej broni (a nie klubowej, strzelnicowej – często rozregulowanej). A jak się nabywa broń do ochrony osobistej, dowiedzieliśmy się ostatnio z opery mydlanej pt. „Pan minister strzela…” (albo i nie, już zresztą były minister). Pozwolenie na broń do ochrony osobistej jest bardzo trudno zdobyć zwykłemu człowiekowi. Najlepiej złożyć podanie zaraz po tym, jak zostaniemy zabici w jakimś zamachu, w innych wypadkach nawet pobyt w szpitalu po pobiciu nie jest wystarczającym argumentem. No chyba, że się jest posłem. Wydano jakieś 6 tys. pozwoleń na ten rodzaj broni, w tym dla 1/3 parlamentarzystów. Nasi posłowie to najbardziej zagrożone istoty w kraju. Czyżby uwzięli się na nich islamiści? Ale ja nie o tym. Wstąpiłem do klubu strzeleckiego i – aby nabyć trochę wiedzy teoretycznej, postanowiłem – kupić i przeczytać kilka książek. Na pierwszy ogień poszło „Strzelanie z broni palnej” Roberta Campbella (Wiedza Powszechna 2014). Były policjant, instruktor strzelecki, sportowiec i myśliwy (w Ameryce to prawie to samo, ale tam polują z broni sportowej np. na gryzonie, a do obrony osobistej przed niedźwiedziem używają wielkich rewolwerów bądź pistoletów) jest jednocześnie pisarzem. „Książka ta opisuje wszystkie najważniejsze modele krótkiej broni palnej od początków jej istnienia i stanowi obowiązkową lekturę dla każdego, kto bronią krótką się interesuje” – możemy przeczytać na okładce polskiej wersji. Dlaczego

wersji, a nie wydania? Bo to wydanie „na chińczyka”: 250 stron kolorowych ilustracji wszelakich egzemplarzy broni krótkiej z autorskiej kolekcji (od pierwszych rewolwerów do współczesnych pistoletów). Oglądałem ją jako świetną książkę z obrazkami. I na tym chyba mógłbym poprzestać, tylko… te deklaracje z okładki powinny też obowiązywać wydawcę i wszystkich, którzy przyłożyli rękę (albo klawiaturę) do wydania! Tłumacz – to chyba pseudonim zbiorowy – nie ma pojęcia o polskiej terminologii dotyczącej broni. Przez ponad połowę książki czytam o „suwaku”. Po polsku to jest „zamek”. Owszem, jest też „suwadło” (wewnątrz zamka), ale wyróżnia się je w karabinach. Po 150 stronach lektury pojawia się po raz pierwszy „zamek”. Albo zmienili tłumacza, albo do książki dosiadł się redaktor. Dlaczego dopiero teraz? Te wszystkie bzdury wynikają z nieznajomości tematu. Jak się wybiera tłumacza, to nie daje mu się na próbę kilka stron wstępu, tylko jakiś fragment „merytoryczny”. Nie będę się dalej znęcał, może tylko niech wydawca odda mi kasę za tę książkę (45 złotych to gruba przesada – nawet za ładne ilustracje na kredzie). Na t a r g a ch na stoisku Bellony kupiłem dwie książki Martina J. Dougherty’ego: „Broń sportowa” i „Podręcznik użycia broni”. Obie wychodzą w „zielonej” serii (to chyba coś jak biblioteka komandosa, w oryginale: SAS and Elite Forces Guide). Ta pierwsza ma na sobie znak Biblioteka Wiedzy Wojskowej, t a druga zaś dopisek: dla jednostek specjalnych. I tu jest pies pogrzebany… Spokojnie, to tylko przenośnia, u nas nie wolno strzelać do psów, tylko niektórzy „pseudomyśliwi” tego nie wiedzą. Dla potrzeb egzaminu na patent z jednej książki potrzebowałem trzech rozdziałów (na 8), a z drugiej jednego

m a g a z y n

k s i ą ż k i

l i t e r a c k i

9 / 2 0 1 5

(na kilkanaście). Jednak nie była to wina książek, tylko pewne ograniczenie naszego prawodawstwa. Amerykanie nie rozdzielają strzelectwa sportowego od myśliwskiego, dodatkowo nawet strzelectwo czarnoprochowe (historyczne) jest popularną dyscypliną sportu. Jeśli zaś chodzi o strzelanie bojowe, to również można je uprawiać jako sport (dynamiczne, praktyczne). I o tym wszystkim Martin J. Dougherty napisał w książce „Broń sportowa”. Po zdaniu egzaminu znajduję w niej coraz więcej nowych interesujących tematów. Wprawdzie odrzucam strzelanie do kaczek czy kozic górskich, ale do rzutków już nie (kilka konkurencji). Druga książka, omawiająca techniki samoobrony, może stanowić pomoc w różnych życiowych sytuacjach, ale nie będę studiował jej zbyt namiętnie ani przewracał stronic, śliniąc paluchy. Walka pałką albo nożem niezbyt mnie interesuje. De gustibus… Jedynym argumentem, jaki przemawia do mnie jest to, że aby obronić się przed atakiem ręki z nożem, trzeba poznać i zrozumieć zasady tego ataku. Wtedy możemy się obronić. Jednak więcej na temat strzelectwa stricte sportowego znalazłem w książce „Nowoczesne wiatrówki” Macieja Szayera (Bellona 2009, kupiona na taniej książce). Tu znalazłem rozdziały traktujące o sztuce celnego strzelania, balistyce ogólnej, korekcje ustawień przyrządów celowniczych oraz tabele przeliczeniowe jednostek anglosaskich na system międzynarodowy. Stąd grain to nie tylko ziarno (jak podaje słownik) ale jednostka wagi (0,065 grama). Coś, czego zabrakło w pierwszej omawianej książce. Oczywiście, opisanie różnych modeli wiatrówek jest już lekko nieaktualne (wchodzą nowe modele). Prawo ich dotyczące też się u nas zmieniło – wiatrówki o energii do 17J nie wymagają żadnych zezwoleń, zaś te silniejsze podlegają rejestracji (trzeba przedstawić wyniki badań lekarskich i psychologicznych). I tak od techniki wracamy do humanistyki – najważniejszy jest człowiek, a nie broń. P iotr Chmura-Cegiełkowski 17


Rozmowa numeru Rozmowa z Tomaszem Szponderem, prezesem zarządu Domu Wydawniczego Rebis

25 lat i… jeszcze więcej

–  To musiała być mała rewolucja w zarządzaniu firmą… –  Tak. Żona pomagała nam co prawda od samego początku – ściągnęła na przykład wszystkich grafików – ale wtedy włączyła się już na całego. Szybko skomputeryzowała nam firmę, odpowiadała i odpowiada za szatę graficzną naszych książek, a stopniowo miała też coraz więcej swoich propozycji wydawniczych; przedszkole to wypromowanie najpopularniejszej w Polsce i na świecie serii poradników dla rodziców („W oczekiwaniu na dziecko” i „Pierwszy rok życia dziecka”) oraz pierwsza wizyta Williama Whartona w Polsce, w 1995 roku. To także pierwsze książki Maria Vargasa Llosy, Williama Goldinga czy Carlosa Fuentesa. Początek szkoły podstawowej to szczyt popularności Whartona i Carrolla (okupowali często większość miejsc w czołówce list bestsellerów) oraz rozpoczęcie wydawania wielu nowych serii: literackich („Mistrzowie Literatury” z Salmanem Rushdiem, Erichem Marią Remarkiem, Amosem Ozem i José Saramago), poradnikowych („Balsam dla duszy”, porad18

fot. archiwum

–  Minęło 25 lat od powstania w sierpniu 1990 roku Domu Wydawniczego Rebis. Dziś wydawnictwo ma bardzo szeroki profil wydawniczy i stabilną pozycję na rynku książki. Jak do tego doszło? –  25 lat to w życiu wydawnictwa dużo, to już czas pełnej dojrzałości, choć równocześnie dalszego rozwoju. Nawiązując do cyklu życia człowieka, wyglądało to w skrócie tak: narodziny i chrzest w 1990 roku – rodzice to Tadeusz Zysk i Tomasz Szponder, wspólnicy i pierwsi pracownicy, pierwsza książka w grudniu 1990 roku – „Pasożyty umysłu” Colina Wilsona, okres żłobkowy to start w styczniu 1992 roku słynnej serii „Z Salamandrą” (pierwsza książka: „Dziecko na niebie” Jonathana Carrolla), okres przedszkolny rozpoczyna się w grudniu 1993 roku, kiedy mój wspólnik odchodzi z Rebisu i zaczynamy firmę prowadzić z żoną Grażyną.

niki psychologiczne, seria „Dla Żółtodziobów”), a także filozoficznych czy religijnych (Dalajlama, „Wschód Zachodowi”); podstawówka to także seria „Nowe Horyzonty” (najnowsze odkrycia i teorie z różnych dziedzin nauki) czy „Konstatacje” (eseistyka literacka), jak również poszerzanie naszej oferty w zakresie fantastyki (Philip K. Dick, Isaac Asimov czy Terry Pratchett). –  Co się działo dalej, na kolejnych etapach rozwoju? –  Wiek gimnazjalny, czyli lata 20022004, to był kolejny okres nauki i nowości: poradniki biznesowe z bestsellerowymi „7 nawykami skutecznego działania” m a g a z y n

l i t e r a c k i

Stephena R. Coveya oraz prawdziwa biblia: „Marketing” Kotlera, ale też „Dieta South Beach” Arthura Agatstona (jeden z Asów Empiku), a także biografie i powieści biograficzne, od Kleopatry poprzez Napoleona i Hitlera, aż po Coco Chanel i Mourinho. Liceum to kolejny przełom – rozpoczęliśmy wydawanie na szeroką skalę literatury historycznej (od monografii poprzez wspomnienia aż po powieści), a wśród autorów pojawili się m.in. Sołżenicyn, Suworow, Szałamow, Sołonin, z autorów polskich zaś Tadeusz A. Kisielewski. To także niezwykły sukces książek Umberto Eco z „Historią piękna” na czele. W tym czasie zaczęliśmy również bibliofilskie wydanie k s i ą ż k i

9 / 2 0 1 5


Rozmowa numeru „Diuny” w znakomitej szacie graficznej Wojtka Siudmaka. –  Skąd pomysł na literaturę historyczną? –  To wyraz naszych zainteresowań osobistych: żona jest z wykształcenia historyczką sztuki (skończyła też handel zagraniczny) i to ona chodziła wokół książek Umberto Eco, a ja od dzieciństwa interesowałem się historią. Chciałem nawet zacząć studia na archeologii lub na historii – skończyło się na psychologii. Prawdę mówiąc, sami początkowo nie wierzyliśmy, że wydawanie historii zakończy się takim sukcesem i zajmie tak wiele miejsca w naszym programie wydawniczym. –  A co było potem? Co było waszym uniwersytetem? –  Nasz uniwersytet to wielki sukces „Jedz, módl się, kochaj” Elizabeth Gilbert, która pozostaje naszym największym hitem w historii (ponad 400 tys. egzemplarzy). To również kolejne podręczniki akademickie ze słynną „Biologią” Campbella na czele oraz kolejny wielki hit: „Mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus” Johna Graya, a z litera-

tury pięknej choćby znakomity Jeffrey Archer. W 2012 roku rozpoczęliśmy też wydawanie e-booków i dzisiaj już mamy ponad 300 tytułów w ofercie. –  No i wreszcie upragniona dorosłość. Jaki jest ten dojrzały wiek wydawnictwa? –  To oczywiście umacnianie naszych mocnych stron: literatury pięknej (od noblistów po komercję), fantastyki, poradników i historii. A także nowe zjawiska: kontrowersyjne książki Piotra Zychowicza poświęcone naszej najnowszej historii, znakomite thrillery Bernarda Miniera i powieści Carli Montero, ale i nowe znakomite tłumaczenie „Don Kichota” autorstwa Wojciecha Charchalisa, nagrodzone tytułem Książki Roku 2014. –  Na koniec: Co motywuje jeszcze do pracy po tylu latach działania? Ćwierć wieku w tej samej pracy? Chyba już czasem jest nudno? –  Praca wydawcy to jeden z najciekawszych zawodów, jaki można sobie wyobrazić – naprawdę trudno się znudzić. To ciągłe poszukiwania interesujących tytułów, próba przewidywania zainteresowań czytelników, chęć wydania

książki nie tylko mądrej czy ciekawej, ale i pięknej. –  Pewnie motywują też nagrody? –  Może trochę. Sporo ich było przez te lata. Najbardziej dumni jesteśmy z nagród branżowych (choćby jedenaście lat z rzędu tytuł Książki Roku przyznawany przez „Magazyn Literacki KSIĄŻKI”) czy nagród za Książkę Historyczną Roku w konkursie organizowanym przez IPN pod patronatem Prezydenta RP, a także z nagród biznesowych: piętnaście lat z rzędu zdobywaliśmy certyfikat Fair Play, a w 2014 roku otrzymaliśmy diamentową statuetkę „Przedsiębiorstwo Fair Play” za to osiągnięcie. Jako pierwsze wydawnictwo powstałe w Polsce po 1989 roku otrzymaliśmy też w 2009 roku tytuł Wydawcy Roku. Ale prawdę mówiąc, największą motywację dają nam czytelnicy: ich listy, e-maile, podziękowania czy zachowanie na spotkaniach autorskich. Dopiero tam widać, jak głęboki sens i jaką wagę dla ludzi ma czytanie książek. Książki uczą, bawią, intrygują, pozwalają sięgać ku tajemnicom świata, a czasem po prostu ratują komuś życie. Dlatego warto być ich wydawcą! Rozmawiał Franciszek George


Co czytają inni

Typy ironiczne i nie tylko W

przypisie do swojej „Piosenki wzruszającej” (wykonywanej w Zielonym Baloniku, drukiem wydanej zaś w 1913 roku) Tadeusz Boy-Żeleński pisze: „Autor uczuł potrzebę wzbogacenia pisowni polskiej nowym znakiem, który pozwala sobie nazwać terminem »perskie oko«. Znak ten pisarski, którego brak dawał się dotychczas dotkliwie uczuć, zwłaszcza w poezji lirycznej, powinien stać się wkrótce równie niezbędnym jak dwukropek, myślnik, wykrzyknik itd.”. Przyznać należy, że znak, choć odważny i nowatorski, graficznie był szpetny. Być może to zadecydowało, że nie zapisaliśmy się w historii typografii jako wynalazcy emotikonów. Nie dalibyśmy zresztą rady. Wyprzedzili nas starożytni Grecy, którzy znak ¶, czyli pilcrow (po naszemu „odwrócone p” lub „a linea”), stosowali już w VI wieku p.n.e. Keith Houston swój tom poświęcony podobnym znakom (Particular Books) zatytułował Shady characters, podejrzane symbole (albo typy, co bardziej pasuje) i zebrał ich w nim całą dziesiątkę (więcej, jeśli wliczyć odmiany i rozszerzenia). Pilcrow pojawia się w każdym niemal kroju, czego Houston nie omieszka pokazać: są wersje pierwotne, wariacje z czasów ołowiu, potem wszelakie graficzne dowolności, jakie umożliwiła digitalizacja krojów. Spośród wymienionych przez niego znaków ostało się – albo ostanie – kilka: hashtag # (oficjalnie octothorpe, po polsku krzyżyk numeryczny), małpa @, cudzysłowy „”, oczywiście asterysk * i wszelkie pauzy, półpauzy i dywizy, po angielsku nazywane dash. Te mają jeszcze jakieś zastosowanie, reszta – nawet ampersand (czyli nasza

etka) & czy manicule, łapki albo pointery , będą pełnić funkcję graficznych ozdóbek. Interrobang ‽, skrzyżowanie wykrzyknika ze znakiem zapytania, chyba się nie przyjmie. A szkoda, bo uzasadnienia mu nie braknie. Proszę nie myśleć jednak, że książka Houstona to zwykła wyliczanka „podejrzanych typów” i rozważanie ich graficznych form. Autor daje czytelnikowi solidne tło historyczne, związane z drukarstwem, projektowaniem, typografią, ale i ekonomicznymi uwarunkowaniami czy językami poszczególnych rejonów Europy (nie wychodzimy w zasadzie poza jej obszar, nie ma takiej potrzeby). Ważną częścią książki, i wcale niemałą (niemal 70 stron), jest bibliografia – aż się wierzyć nie chce, ile o tych pozornie mało istotnych elementach typografii już napisano w pracach naukowych i nie tylko, jak często zajmowali się nimi poważni naukowcy (przykładem ponadpółwieczna kampania o powszechne uznanie dla interrobangu). Dwie rzeczy zadziwiają mnie w przypadku tej książki. Jedna to rozdział – najdłuższy! – poświęcony ironii i sarkazmowi. Okazuje się bowiem, że od dawna starano się wprowadzić specjalne symbole zaznaczające takie właśnie nastawienie autora. Nic z tego nie wyszło, co niejako usprawiedliwia Boya. Czy dadzą państwo wiarę, że wprowadzenie znaku symbolizującego ironię postulował jako pierwszy wielebny John Wilkins, szwagier Olivera Cromwella, w swoim eseju o języku filozoficznym, który opublikował w 1668 roku, czyli w XVII wieku! (Na marginesie już dodam, że ów „język filozoficzny” wyprzedzał o dwa stulecia esperanto…). Wilkins sugerował odwrócony wykrzyknik ¡ (znak interpunkcyjny obecny w języku hiszpańskim, rozpo-

czynający zdanie, w którym podkreślona jest siła wypowiedzi), ale jego pomysł się nie przyjął. W kolejnych wiekach pojawiały się nowe rozwiązania, ostatnie w 2007 roku – holenderskie studio projektowe Underware zaproponowało ironieteken ., przygotowane specjalnie na wielki bal otwierający doroczny Tydzień Książki. Złamany wykrzyknik też nie miał szczęścia – ktoś szybko zauważył, że dwa takie znaczki umieszczone obok siebie przypominają symbol hitlerowskiej SS. Teraz już wiemy, że nasz biedny Michał Witkowski cierpiał za ironię… A odwrócony wykrzyknik mimo wszystko ma powiązania z sarkazmem: jako temherte slaq funkcjonuje w niektórych językach Etiopii i pojawia się np. w rysunkach satyrycznych na końcu zdań. Próbowano również prostszych czy też łatwiejszych rozwiązań: w lipcu 2011 roku w Nowym Jorku zaprezentowano pod nazwą Sartalics odwróconą (zwróconą w lewo) kursywę, która ma wyróżniać w tekście fragmenty pełne sarkazmu czy ironii. Coś jak „uwaga, będzie śmiesznie”. Czyli już po zabawie. Mam nadzieję, że pomysł się nie przyjmie (nie trafiłem zresztą nigdy na tekst tak złożony), w czym utwierdza mnie fakt, iż data jego pojawienia się jest znacznie wcześniejsza, choć nieudokumentowana, jeśli nie liczyć kilku prasowych wzmianek, jakie Houston przytacza z ostatnich trzech dziesięcioleci. A druga rzecz? To poczucie zazdrości raczej niż zdziwienia, że tego typu książka – lekka, zabawna, z przymrużeniem oka, ale równocześnie pełna informacji – jest w ogóle możliwa. Szkoda, że nie u nas. No, ale jeśli brak nam określenia na interrobang… Grzegorz Sowula

Zamów prenumeratę Magazynu Literackiego KSIĄŻKI tel. 22 828 36 31 e-mail: marketing@rynek-ksiazki.pl www.rynek-ksiazki.pl/sklep/czasopisma


NAJPOPULARNIEJSZE KARTY PRACY W POLSCE dla dzieci z niepełnosprawnością intelektualną

www.kartypracy.harmonia.edu.pl www.harmonia.edu.pl


19. 0LÚG]\QDURGRZH 7DUJL .VLÈĝNL Z .UDNRZLH

22-25 SDěG]LHUQLND

2015

Czytanie czyni ]XFKZDï\P 1LQD *HRUJH Lawendowy pokój

*RĂÊ +RQRURZ\ 7DUJöZ

LITWA EXPO Kraków, ul. Galicyjska 9

www.ksiazka.krakow.pl


Fragment książki Anna J. Szepielak

Znów nadejdzie świt Prolog iemne chmury na horyzoncie zwiastowały zbliżającą się nawałnicę. Wiatr przybierał na sile, szarpał koronami drzew i przyginał niemal do ziemi łany niedojrzałych zbóż. Gniady koń zaprzężony do roboczej linijki niechętnie wjechał w półmrok lasu. Powożąca kobieta pewnie trzymała lejce i nie pozwoliła się zatrzymać zwierzęciu, choć złowrogi szum drzew wyraźnie je denerwował. Spieszyła się. Drewniane koła wozu mimo żelaznych obręczy aż trzeszczały, podskakując na nierównościach leśnego traktu pełnego wystających korzeni. – Prrr! – krzyknęła, zatrzymując pojazd tuż obok kapliczki ustawionej na rozwidleniu dróg. Zeskoczyła z obitej skórą ławeczki i rozejrzała się. Wśród leśnej gęstwiny świst wiatru nieco przycichł, lecz zamiast tego rozbrzmiewało niepokojące skrzypienie drzew uparcie stawiających opór silnym podmuchom. – Jesteś tu? – spytała głośno. – Panienko! Odpowiedział jej tylko szum listowia. Wyraźnie zdenerwowana ruszyła w kierunku niewielkiej polany. Kiedy jej trzewiki zapadły się w miękkim zielonym mchu, odruchowo uniosła brzeg szarej sukni i przystanęła zirytowana. – Panno Heleno! Proszę natychmiast wyjść! Dosyć już tego szaleństwa! Zza grubego pnia dębu wyłoniła się młodziutka dziewczyna. Patrzyła z kpiącym uśmiechem. – Nie Ludwikowej tu wyczekuję – odparła, przytrzymując ozdobny kapelusz, który mimo kilku szpilek w ufryzowanych włosach chybotał się pod naporem wiatru. – To bez znaczenia! – W głosie kobiety zabrzmiała twarda nuta. (…). – Nie zapytam, co panienka tu robi, bo to nieistotne. Pora wracać, dopóki we dworze nie zauważyli tego zniknięcia. – Ależ niech Ludwikowa pyta, ja chętnie objaśnię. – Wkrótce przybędą goście, a wtedy nie unikniemy reprymendy. – Udała, że nie słyszy lekceważącego tonu. – Przy tym jaśnie pan jest dzisiaj w wyjątkowo złym nastroju, zatem rozdrażniać go byłoby rzeczą nad wyraz nierozsądną. – To Ludwikowa nie uniknie reprymendy. – Młode usta wydęły się pogardliwie.

– To pani obowiązkiem jest mieć nade mną pieczę. Mnie papa wszystko wybaczy. – Koniec końców i cierpliwość jaśnie pana się wyczerpie. I tak mi się zdaje, że nastąpi to rychlej, niż panienka sądzi. Proszę skończyć tę komedię i niezwłocznie jechać ze mną do dworu. – Ani myślę! – Panna się zaśmiała. – Nie jestem dzieckiem, które potrzebuje opieki. Bona nie jest mi już potrzebna. Niech Ludwikowa odjedzie i zostawi mnie samą. Ludwikowa zacisnęła wąskie usta, a jej oczy zaczęły się skrzyć z ukrywanej złości. – Albo panienka wraca ze mną, albo już dłużej jej wybryków ukrywać przed jaśnie państwem nie będę – zagroziła. Z trudem panowała nad głosem, usiłując przekrzyczeć hałas zbliżającej się nawałnicy, a jednocześnie zachować resztkę godności w obliczu hardej wychowanki. – Czy ja Ludwikową o to proszę? Niech pani pójdzie i powie mojemu papie, że spotykam się w lesie sam na sam z mężczyzną, bo mnie pani upilnować nie zdołała. Nie pierwszy już raz. – W młodym głosie zabrzmiała drwina. – Ciekawe, czy to mu się spodoba? W końcu za coś pani płaci. Pierwsze ciężkie krople deszczu zaczęły uderzać o liście, ale żadna z kobiet nie zwróciła na to uwagi. – Po co to robisz, dziecko? – spytała Ludwikowa, marszcząc brwi. – Czy nie dość o ciebie dbałam? Czy to moja reputacja będzie zniszczona, gdy plotki dotrą do ludzi? Wszak dziś przyjeżdża twój narzeczony z oficjalną wizytą – dodała z naciskiem. – I cóż stąd? Ludwikowej nic moja reputacja nie obchodzi. Doskonale wiem, w czym rzecz. – A w czym niby? Oczy dziewczyny zwęziły się w dwie ciemne szparki. Popychana wiatrem, podeszła do rozmówczyni. – W tym, żeś zazdrosna i dlatego chcesz mnie stąd czym prędzej zabrać! – syknęła jej prosto w twarz, chcąc urazić opiekunkę. – Lecz mężczyzna, na którego tu czekam, przyjdzie, jak przychodził już wcześniej. – Doprawdy? – Tak. Wielbi mnie od dawna i jest gotów rzucić dla mnie wszystko. Wszystko i wszystkich, rozumiesz? Jej słowa zginęły wśród groźnych pomruków burzy. Przez chwilę stały obie bez ruchu, mierząc się gniewnymi spojrzeniami, jakby różnica ich wieku i pozycji społecznych straciła jakiekolwiek znaczenie. Wreszcie starsza z kobiet cofnęła się o krok i wybuchła lekceważącym śmiechem.

m a g a z y n

k s i ą ż k i

AD 1867, Galicja Zachodnia

C

l i t e r a c k i

9 / 2 0 1 5

– Rzucić? Dla ciebie? – zadrwiła, rezygnując z oficjalnego tonu. – A co taka młódka wychowana w puchach może wiedzieć o prawdziwym życiu i prawdziwej miłości? Niemile zaskoczona panna straciła pewność siebie tylko na ułamek sekundy. – O miłości wiem wystarczająco dużo. – Uniosła dumnie podbródek. – Cóż za fantasmagorie roją się w tej rozpieszczonej główce! – Ironiczny śmiech Ludwikowej przebił się przez świst wiatru. – Łamanie serc naiwnych paniczyków to nie jest miłowanie, moja panno. Zupełnie tak jak śpiewanie powstańczych pieśni na wieczorkach tańcujących, wśród koronek, wachlarzy i suto zastawionych stołów, to nie jest patriotyzm, choć chwalisz się tym z wypiekami na twarzy. – Jakim prawem…?! – Skoro sądzisz, żeś lepsza od innych i stoisz ponad ludzką oceną, to powiem ci prawdę. – Rozzłoszczona Ludwikowa nie pozwoliła sobie przerwać. – Myślisz, że nie wiem, kogo tu wypatrujesz? Próżne jednak twoje oczekiwanie. – Czyżby? – Nie inaczej. Dobrze wiem, gdzie on teraz jest. W karczmie, jak zwykle o tej porze upija się z chłopami. Bardziej go to pociąga niż amory z chimeryczną pensjonarką. – Nie mam pojęcia, o kim pani mówi. – Wytrącona z równowagi panna zmieniła taktykę. – Ach tak? Zatem dowiedz się, że oboje z mężem zaśmiewaliśmy się do rozpuku z twoich perfumowanych liścików, w których błagałaś go o schadzkę. Oczy dziewczyny rozszerzyły się z oburzenia. – Tak, tak! – potwierdziła bezlitośnie Ludwikowa. – Sam mi je pokazał i opowiedział, jak nieudolnie go kokietowałaś. – Na jej twarzy zagościł pełen satysfakcji uśmiech. – Przyznaję, że mój małżonek romansową ma naturę, ale na szczęście nie gustuje w sentymentalnych panienkach, które ledwie kilka tygodni temu wprowadzono do towarzystwa. Doprawdy sądzisz, że dorosła suknia i kapelusze czynią z ciebie kobietę? Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Nasza Księgarnia

23


Między wierszami

Poziomki na Starówce P

ośrodku lata w ogródku restauracji „U Fukiera” na stołecznym rynku staromiejskim zjadłem kolację z Magdą Gessler. Nie ja jeden, niestety. Miało to miejsce podczas wieczerzy promocyjnej jej przewodnika pt. „151 najlepszych restauracji i hoteli w Polsce” (Pascal). Przybyło multum celebrytów namiętnie fotografowanych przez tabun paparazzich. Nazwisk nie wymieniam, ponieważ w pierwszym rzędzie interesowało mnie menu. Nic dziwnego, skoro zapewniło ono „Poziomki” (nagrody naszej kulinarnej wyroczni) najlepszym krajowym lokalom gastronomicznym. Nowa książka cenionej restauratorki stanowi rezultat jej niemal czteroletnich wojaży po Polsce. Jak podkreślała, przejechała ponad 300 tys. kilometrów, a około 220 nocy rocznie spędziła w hotelach (z kim, pozostało sekretem). Dzięki podróżom odkryła adresy, oszałamiające nie tylko wspaniałą kuchnią, lecz też urokliwą lokalizacją, oryginalnym wystrojem i niemal rodzinną troską o gości. Skądinąd wiele z nich to firmy familijne, co tworzy swojski klimat. Zaprezentowane miejsca łączy oczywiście jakość jadłospisu. Przewodnik przyda się więc turystom-smakoszom. I to – co bardzo istotne – nie tylko dysponującym grubym portfelem. „Zadziwiające jak bardzo nieodkrytym krajem jest Polska. Nie mam na myśli zagranicznych turystów, którzy przyjeżdżają do nas po raz pierwszy, tylko nas samych, głodnych podróżników, zagubionych w gąszczu globalistycznych jadłodajni. Nikt nam dotąd nie powiedział, że wystarczy zboczyć z utartego szlaku, żeby odnaleźć miejsca magiczne i nieprawdopodobnie smaczne” – akcentowała autorka – właścicielka restauracyjnego imperium obejmującego ponad 20 restauracji i kawiarni w Polsce, bezustannie komponująca nie tylko nowe dania, ale i wnętrza własnych przybytków gastronomicznych. „151 najlepszych restauracji i hoteli w Polsce” to już szósta książka autorki tak apetycznych tytułów jak: „Kuchenne rewolucje. Przepisy Magdy Gessler”, „Kocham gotować. Magdy Gessler przepis na życie” , „Smaczna Polska. Regionalny przewodnik kulinarny”. Przewodnikowi towarzyszy interaktywna aplikacja mobilna na smartfony i tablety, wyposażona w dodatkowe funkcje: wyszukiwarkę restauracji i hoteli, interaktywną mapę z funkcją 24

nawigacji oraz pakiet społecznościowy, umożliwiający komentowanie wybranych przez autorkę lokalizacji. Przewodniki w formie aplikacji są dostępne w App Store, Google Play i Windows Phone Store. Czy w wersji elektronicznej pojawi się też pierwszy wizerunek Warszawy utrwalony spod chmur? Widzimy na nim m.in.: Pałace Saski, Bruehla i Kronenberga, sobór Aleksandra Newskiego, synagogę na Tłomackiem, targowisko Gościnny Dwór, bazar Janasza, tor wyścigów konnych na Polu Mokotowskim, dworce kolejowe: Wiedeński, Kowelski, Terespolski (Brzeski) i Petersburski. To jedynie niektóre z nieistniejących budowli warszawskich uwiecznionych na zdjęciach lotniczych z I wojny, pokazanych na wystawie w dawnym banku Wilhelma Landaua (w PRL zajmowanego przez ośrodek kultury radzieckiej, w latach 1990-2010 gościł tu Instytut Francuski). Fotografie wykonane przez niemieckich pilotów niebawem złożą się na album. Jeszcze nie wiadomo, kto będzie jego edytorem. – Wystawę otwieramy 5 sierpnia nieprzypadkowo. Dokładnie 100 lat temu, nocą, wojska rosyjskie opuściły lewy brzeg Wisły wysadzając za sobą mosty, by utrudnić wkroczenie do miasta armii niemieckiej. Próba ta jednak się nie powiodła, a kilka dni później Niemcy na ponad trzy lata zajęli stolicę – opowiadał podczas wernisażu Krzysztof Jaszczyński z Fundacji Warszawa1939.pl, scenarzysta ekspozycji „Warszawa z dwupłatowca”. W 1914 roku od wynalezienia samolotu minęło zaledwie 11 lat. Ale postęp w lotnictwie był błyskawiczny. Aeroplany latały coraz częściej, szybciej i wyżej. Pełniły głównie rolę zwiadowczą, toteż szybko zostały wyposażone w aparaty fotograficzne. Specjalistyczne, gdyż fotografowano przecież z odległości nawet półtora kilometra, czasami w deszczu, a niekiedy przy mrozie przekraczającym 20 stopni Celsjusza. Najmniejsze z aparatów miały ok. 40 cm, a największe dochodziły nawet do półtorametrowej wysokości. Zdjęcia wykonywano przede wszystkim na szklanych negatywach, a aparaty były w całości obsługiwane ręcznie. Robiono fotografie pionowe typu mapa, lecz powstawały również zdjęcia pod kątem, aby poznać ukształtowanie terenu. Nad Warszawą samoloty i sterowce niemieckie pojawiły się już w lipcu m a g a z y n

l i t e r a c k i

1914 roku. Później wróciły tuż przed zajęciem miasta przez Niemców i właśnie z tego okresu zdjęcia oglądamy na wystawie. To bodaj najstarsze podniebne obrazy miasta. Obiektyw nie służył wyłącznie dla celów militarnych. Niektóre widoczki wykorzystano jako pocztówki. 28 prezentowanych na wystawie prac pochodzi z zasobów kolekcjonera Roberta Marcinkowskiego. Uzupełniają je plansze pokazujące te same miejsca „z ziemi”. To ostatnie spojrzenie na carską Warszawę, miasto pozbawione jeszcze Ochoty i Żoliborza. Najwyższym gmachem była wtedy PAST-a, czyli gmach Towarzystwa Spółki Akcyjnej Telefonów Cedergrena, do dziś stojący przy ulicy Zielnej. Podczas Powstania Warszawskiego stanowił przez kilkanaście dni bastion niemieckiego oporu. Zdobycie go przez oddział pod dowództwem rotmistrza Henryka Leliwy-Roycewicza stanowiło jeden z największych powstańczych sukcesów. W 71. rocznicę zrywu niepodległościowego ludu stolicy w księgarni MDM odbyło się spotkanie z Anną Herbich i zbiorem jej relacji pt. „Dziewczyny z Powstania” (Znak). Pracę nad nią poprzedziły opowieści ocalałej z rzezi Ochoty babci autorki. Podobnie ma się rzecz z najnowszym dziełem Herbich pt. „Dziewczyny z Syberii” (ten sam wydawca), z której stron rezonują echa losów wołyńskiej gałęzi jej antenatów. W książkowym meczu małżeńskim Anna Herbich – Piotr Zychowicz jest zatem 2 do 4. Ale ten wynik z pewnością ulegnie zmianie. (to -rt)

Eda Ostrowska

„Oto stoję w deszczu ciała” Poetycki dziennik dwudziestoletniej, ponadprzeciętnie wrażliwej dziewczyny, pensjonariuszki szpitala psychiatrycznego. Opowieść snuta przez autorkę jest zapisem procesu dojrzewania, buntu przeciwko zastanej rzeczywistości, norm społecznych i relacji międzyludzkich, i ostatecznie – rozczarowania, które popycha do destrukcyjnych zachowań.

www.jirafaroja.pl k s i ą ż k i

9 / 2 0 1 5


Na-molny książkowiec

Infamia i wstyd K

arol Zbyszewski – „Niemcewicz od przodu i tyłu”. Pamflet na elity osiemnastowiecznej Polski, wywracający na nice cacany świat polskiego Oświecenia, zwłaszcza zaś motywy działań kamaryli otaczającej Stanisława Augusta Poniatowskiego, w tym również twórców Szkoły Rycerskiej i jej szlacheckich elewów. Tom gruchoczący narodowe purchawki, depczący po wiązaniach najświętszych stereotypów, pełen swady, skreślony z wyjątkową dezynwolturą, a następnie przedstawiony jako praca doktorska, zresztą nieprzyjęta w atmosferze potężnego skandalu. On udowodnił mi, jak bardzo się liczy styl argumentowania, często gęsto ważniejszy od siły argumentów realnych. Jeśli ktoś ciekaw, może łatwo przeczytać, w czym rzecz, istnieje nie tak dawne wydanie, opublikowane nakładem oficyny Zysk i S-ka. Zapewniam, że lektura przednia! Tylko czy Zbyszewski miał całą rację, kiedy wskazywał, iż na przykład Krasickiego „Hymn do miłości Ojczyzny” („Święta miłości kochanej Ojczyzny/ czują cię tylko umysły poczciwe…”) w zasadzie pozostaje pustą zabawką, skoro posiada prześmiewcze dno w postaci innego utworu warmińskiego biskupa, skomponowanego wyłącznie dla przyjaciół z obiadów czwartkowych („Wdzięczna miłości kochanej szklenice…”)? I tak dalej. Tak, jeśli widzi się świat li tylko jako „suchą kołatkę moralisty”. Nie, jeśli postrzega się gradację faktów oraz interpretacji, porzucając wyrokowanie jednoznaczne i staranniej niż w pamflecie ważąc argumenty. Chociaż dobry pamflet potrafi argumenty roztrzaskać śmiechem i ironią. Wrażenie, że sztuka argumentowania wielokrotnie przeważa nad wartością samych argumentów, pogłębiło się we mnie pewnego roku, kiedy egzaminowałem jako uniwersytecki dydaktyk kandydatów do studiowania prawa. Otóż trafił się tam nieprawdopodobnie błyskotliwy i porządnie przygotowany maturzysta, który – powołując się na wspomnianą książkę Zbyszewskiego – dawał do zrozumienia całej szacownej komisji (historyk, polonista, prawnicy), że nasza kompetencja co do tematów, jakie omawia, bliska jest skrajnej ignorancji. Docentowi historii ów maturzysta zarzucił zasadniczą niewiedzę, na przyszłych swych profesorów od razu spoglądał z wyższością. Tak sobie akurat wyobrażałem Zbyszewskiego: wypisz wymaluj szlachciu-

ra, plujący dookoła gorzką śliną, rozsierdzony niczym Walerian Nekanda Trepka w „Liber chamorum”, czyli wykazie uszlachconej (jakoby bezprawnie) hołoty. Trepka charkał na wszystkie strony jadem, odsądzając plemię porubcze od czci i wiary. I zastanawiałem się, czy ów kandydat bardziej mnie rozzłościł, czy rozbawił. Rozzłościł, gdyż pamflet to swojego rodzaju cep erystyczny, wymagający zresztą sporej wprawy od cepiarza. Wywijając cepem, łatwo można sobie pogruchotać palce lub roztrzaskać czerep. Czy też rozbawił, bowiem pierwszy (i ostatni) raz w życiu akademickim spotkałem się z taką polemiczną butą i egzaminacyjnym tupetem. Oraz, to przyznaję, z odwagą pamfletowego argumentowania kandydata na studenta. Chłopak, uprzedzę pytania, na prawo się ostatecznie dostał, choć został przez członków komisji przywołany do porządku wykazaniem zasadniczych uproszczeń w rozumowaniu, co sam wreszcie przyznał. Jakie wyciągnął później wnioski, jak się rozwinął? Nie wiem. Nieodmiennie przywołuję do pamięci tych dwóch: Karola Zbyszewskiego oraz maturzystę wychowanego na „Niemcewiczu od przodu i tyłu”, kiedy czytam współczesnych publicystów krajowej prawicy, nicujących z furią obowiązujące mniemania na temat wydarzeń i postaci z dawnych dekad. Wśród nich na plan pierwszy wysuwa się zagończyk niepospolity, obdarzony świetnym piórem i takim tupetem polemicznym, który zapiera w piersiach dech. Zwłaszcza w piersiach młodych, z których wyrywa się pieśń (bo pierś starcza, taka jak moja, zbyt łatwo nie wdycha pamfletowych plew). Mam na myśli jednego z najzdolniejszych uczniów śp. Profesora Pawła Wieczorkiewicza, autora kilku już publi-

m a g a z y n

k s i ą ż k i

l i t e r a c k i

kacji książkowych wydawanych przez Rebis, Piotra Zychowicza. Śledzę z sympatią jego potyczki z tradycją narodową i chętnie przyznaję, iż wyjątkowo zgrabnie wsadza Zychowicz cep w mrowisko. Równocześnie solennie ostrzegam przed braniem tych elukubracji zbyt serio. „Argumenty” Piotra Zychowicza przypominają ćwiczenia na użytek zachwyconego ucznia dziejowej freblówki. Z każdym tomem belfer Zychowicz zyskuje na śmiałości, naciera z rosnąca pasją, obala i tnie od ucha, jak imć Kmicic na kartach „Potopu” w sławetnym starciu z imć Wołodyjowskim. A gdy jego polemiczna szabla sunie pamfletowym sztychem, przypomina mi się kwestia małego rycerza: „O, cios kurlandzki, dobrze się nim od psów oganiać” (parafrazuję). I wreszcie końcowe chrypienie Kmicica: „Kończ waćpan, wstydu oszczędź!”. Tym razem w osłupienie wprawiły mnie tezy zawarte w rozprawce „Pakt Piłsudski-Lenin” z wszystko mówiącym podtytułem „czyli jak Polacy uratowali bolszewizm i zmarnowali szansę na budowę imperium”. Krótko streszczając: Marszałek, zwijając w 1921 roku ofensywę przeciw Czerwonym i podpisując Traktat Ryski – zamiast iść z Denikinem, Wranglem, Kołczakiem i kim tam jeszcze na Moskwę – zaprzepaścił historyczną szansę na współczesną wielkość. Tyle że, imć panie Zychowicz, proszę dobrze sprawdzić, co obiecywali wszelcy przywódcy białej Rosji Polakom, jeśli podeprą ich w walce z Sowietem. A obiecywali, z grubsza, co najwyżej autonomię w ramach wielkiego Cesarstwa Trzeciego Rzymu… Aha. Pamflet Zbyszewskiego „Niemcewicz od przodu i tyłu” ukazał się w roku 1939. Pamiętacie Państwo, co wydarzyło się potem? Tadeusz Lewandowski

Instytut Książki i Polska Izba Książki zainicjowały wspólny projekt stworzenia Ogólnopolskiej Bazy Księgarń. Celem projektu jest utworzenie ogólnodostępnego, bezpłatnego portalu internetowego, informującego o lokalizacji, profilu i działaności księgarń w całym kraju. Jeżeli posiadacie Państwo księgarnię, zachęcamy do jej zgłoszenia. Szczegółowe informacje: ewa@rynek-ksiazki.pl, tel. 22 828 36 31

Dołącz do Ogólnopolskiej Bazy Księgarń! •

9 / 2 0 1 5

25


proza polska

Książki miesiąca

Elżbieta Cherezińska

Turniej cieni Zysk i S-ka, Poznań 2015, s. 816, 59 zł, ISBN 978-83-7785-668-0

P

publicystyka

owieść rozpoczyna się w 1831 roku bitwą pod Olszynką Grochowską, w której carski brat, książę Konstanty bije brawo… Polakom. Ku zrozumiałemu zgorszeniu feldmarszałka Dybicza. Poznajemy tam walczących ramię w ramię z Moskalami dwóch z trzech protagonistów „Turnieju cieni” hrabiego Adama Gurowskiego (który za Olszynkę właśnie dostanie Virtuti Militari) i Rubina Józefata Piotrowskiego, ukrywającego się pod habitem kaprala. Później pierwszy z nich okaże się renegatem, drugi bohaterem. Trzecim protagonistą będzie Jan Prosper Witkiewicz, stryj ojca Witkacego zresztą. Jego po raz pierwszy zobaczymy w dalekim Orsku, dokąd dotarł w kajdanach. Ale na razie trwa powstanie. Powstanie padło, nim Adam Gurowski „zdążył je przekształcić w społeczną rewolucję, ale sprawa polska rozpalała Europę i, co wściekało Gurowskiego, sprawą polską mieszał Adam Czartoryski. Stary książę, dla hrabiego przedstawiciel skompromitowanych konserwatystów, wchodził wszędzie tam, gdzie w wąskim gronie spotyka się arystokracja, by przy cygarze i koniaku ględzić, jak urządzić Europę po nowemu,

ale w myśli zmurszałych zasad”. Hrabia, który najpierw pozbył się swego tytułu, by następnie afiszować się z nim, rzucił hasło „Przyszłość Polski zależy od przyszłości innych ludów europejskich”. No, marzyła mu się republikańska rewolucja światowa, a przynajmniej europejska. Tymczasem stary książę przemyśliwał, jak np. Anglię czy kogokolwiek innego napuścić na Rosję i – niejako przy okazji – przywrócić niepodległość Polsce („niczym Feniks z popiołów odrodzi się Polska w ogniu wojny, która powali Rosję na kolana”). Dla Rufina Piotrowskiego, istnego bożego prostaczka, obie postawy były nie do przyjęcia. O tym z kolei, kim był Jan Prosper Witkiewicz, legendarny Batyr mogliśmy niedawno przeczytać w wydanym przez Noir sur Blanc „Powrocie króla. Bitwie o Afganistan 1839-1842” Williama Dalrymple’a. Elżbieta Cherezińska przedstawia te same fakty z jego życia, ale w przeciwieństwie do szkockiego pisarza i historyka, doprawia je emocjami. Przy kreowaniu tej postaci najmocniej daje się ponieść fantazji, co zresztą jest absolutnie uprawnione. Mamy przecież do czynienia z powieścią, a nie z biografią! Wiele wskazuje bowiem, że

był Witkiewicz ucieleśnieniem Mickiewiczowskiego Konrada Wallenroda. Jego zasług dla Rosji w toczonej wojnie wywiadów o Afganistan nie podobna nie docenić, zarazem jednak to on, a nie ktoś inny, w najwyższym stopniu przyczynił się do wojennego zwarcia Anglii z Rosją, w czym upatrywał – nie inaczej jak książę Czartoryski – nadziei na powrót Polski do wielkiej gry politycznej o przyszły kształt Europy. Rozmach nowej książki Elżbiety Cherezińskiej bije na głowę wszystko, co dotąd powstało w naszej literaturze historycznej. Przy czym autorka niczym wytrawna mistrzyni sztuki pisarskiej co pewien czas rozładowuje wysokie napięcie towarzyszące czytelnikowi zmagającemu się z obszernym dziełem. Bo oto nagle w scenie dziejącej się w Londynie, ważną rolę zaczyna odgrywać dziecko, przedstawiające się jako Sherlock, syn Gustawa Holmesa, który na polecenie matki inwigiluje… tatusia, bez żenady wyjaśniając: „Matka ma podejrzenie, że ojciec zadał się z jedną z pokojówek i posłała mnie, żebym nieco powęszył”. Mała rzecz, a cieszy. Krzysztof Masłoń

Polsko, uwierz w swą wielkość Biały Kruk, Kraków 2015, s. 280, ISBN 978-83-7553-182-4

K

siążka, a w zasadzie album, bo jest to publikacja bogato ilustrowana bardzo świadomie dobranymi obrazami, wpisuje się w coraz bardziej gorącą debatę o Polskę i polski Kościół, a także o jego miejsce i rolę we współczesnej rzeczywistości, a przede wszystkim o sposób pojmowania i interpretacji dziejów ojczystych. Jej twórcy, czyli zespół krakowskiego wydawnictwa z prezesem Leszkiem Sosnowskim na czele, tego nie ukrywa, pisząc: „ta książka jest wyrazem sprzeciwu wobec triumfującej od kilku lat treści i tonu antypolskiej oraz antychrześcijańskiej propagandy”. Zgodnie ze stwierdzeniem ujętym w podtytule, które głosi, że książka zawiera: „Głos biskupów w sprawie ojczyzny”, w tomie zebrano teksty homilii piętnastu biskupów i arcybiskupów oraz jednego kardynała – metropolity krakowskiego Stanisława Dziwisza. Treść jest podzielona na pięć rozdziałów, z których cztery zatytułowane: „Niepodległość i suwerenność”, „Odpowiedzialność władzy”, „Świat nie-

26

ludzki” i „Kościół nie będzie milczeć” obejmują po kilkanaście wypowiedzi, gdy rozdział trzeci zatytułowany „Hekatomba smoleńska” jest skromniejszy, lecz tylko objętościowo, bo jego treści są szczególnie doniosłe. Zawiera trzy znamienne teksty: bpa Antoniego Dydycza „Imperium kłamstwa”, bpa Józefa Zawitkowskiego „Nie jesteśmy chorzy na Ojczyznę…” oraz abpa Marka Jędraszewskiego „Prawda z trudem przebija się…”. W homilii zatytułowanej „Nie ma wolności bez ofiar” ks. abpa Stanisława Gądeckiego, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, umieszczonej w rozdziale „Niepodległość i suwerenność”, a wygłoszonej w Święto Niepodległości 11 listopada 2014 roku w warszawskim kościele św. Krzyża, czytamy, że „nie ma wolności bez prawdy”, co jest odwołaniem do słów św. Jana Pawła II i to wypowiedzianych w znamiennym miejscu, bo w Berlinie pod Bramą Brandenburską w czerwcu 1996 roku, ale też „nie ma wolm a g a z y n

l i t e r a c k i

ności bez solidarności”, co jest znowu nawiązaniem do gorąco przyjętych i tak bardzo oczekiwanych słów polskiego papieża wygłoszonych w Gdańsku w czerwcu 1987 roku. Jednak również „nie ma wolności bez ofiar”, a – jak głosi polski hierarcha – „ofiarę na rzecz wolności ponoszą tylko ci, którzy zgadzają się ponieść straty, które będą oszczędzone innym, narażając nieraz na szwank własne zdrowie lub życie”. Podobnie znaczące i prowokujące do przemyśleń stwierdzenia zawarte są na każdej stronie tej książki. Zapisując i utrwalając głos – często polemiczny, ale zawsze doniosły – polskich biskupów, krakowski wydawca potwierdza swą wysoką pozycję kronikarza przemian polskiego Kościoła. Zebrane teksty z pewnością posłużą jako cenny materiał do dalszych debat i polemik, nie tylko zresztą zwolennikom wygłaszanych poglądów, ale z pewnością też i ich adwersarzom Piotr Dobrołęcki k s i ą ż k i

9 / 2 0 1 5


Książki miesiąca

biografie

Agata Tuszyńska

Narzeczona Schulza Wydawnictwo Literackie, Kraków 2015, s. 324, 978-83-08-05433-8

C

zy przez sześćdziesiąt lat można kochać jednego mężczyznę? Czy po kilkuletnim narzeczeństwie, a potem rozstaniu i wreszcie śmierci ukochanego nadal można go kochać niesłabnącym uczuciem? Czy można żyć w cieniu jego pośmiertnej, rosnącej sławy, ale także stać na straży jego pamięci, niemal zapominając o siebie. Otóż można, co pokazuje życie Józefiny Szelińskiej znakomicie opisane przez Agatę Tuszyńską w książce „Narzeczona Schulza”. Narzeczeństwem byli przez cztery lata. Rozstali się, gdy Bruno Schulz nie mógł zdecydować się na małżeństwo. Wkrótce zresztą zginął zastrzelony przez Niemców, na rynku w Drohobyczu, w listopadzie 1942 roku. Juna została sama, ale jej miłość nigdy nie wygasła. Gdy poznali się, oboje byli nauczycielami w Drohobyczu. Schulz uczył rysunków i prac ręcznych, ona – literatury w gimnazjum żeńskim. Była od niego młodsza o trzynaście lat. Agata Tuszyńska przyznała, że zabierając się do pisania, dysponowała dość ograniczo-

nym materiałem faktograficznym jak na biografię. Dlatego postanowiła napisać modny dziś personal-nonfiction, czy raczej apokryf – stworzyć historię uzupełnioną „grą pamięci i wyobraźni”. Część faktów z życia Szelińskiej jest pewnych, zaczerpniętych choćby z listów Schulza do różnych osób, w których pisze o Junie (tak ją nazywał). Są też listy Szelińskiej do Jerzego Ficowskiego (miłośnika Schulza i znawcy jego twórczości), zachowały się pamiątki i wspomnienia. W książce jedno wydaje się najważniejsze, Juna kochała „swego Brunia” bez pamięci i do końca. I to stało się osnową do stworzenia portretu i zrozumienia tej kobiety – jakie było jej życie, jak mocno odczuwała brak Schulza i czy żyła tylko wspomnieniami? Jak bardzo była samotna? A ponadto, jakim mężczyzną był Schulz? Czy był ujmujący i delikatny, i jednocześnie potwornie egoistyczny, jak znaczna część pisarzy i artystów? Dlaczego nie pobrali się? Jakie jest źródło tego, że Juna pozostała pod jego urokiem przez całe życie, a jednocześnie nigdy nie chciała upublicz-

nić swoich młodzieńczych relacji z Schulzem i w końcu dlaczego w wieku 86 lat popełniała samobójstwo? Agata Tuszyńska odtwarzając postać Szelińskiej musiała sięgać do własnej wyobraźni. Stworzyła kobietę racjonalną i myślącą krytycznie, ale jednocześnie mocno związaną i zafascynowaną światem Schulza. Zastosowała w książce narrację w pierwszej osobie. To trochę tak, jakby przez chwilę sama była bohaterką. Siedziała w ponurym mieszkaniu otoczona pamiątkami, kompletująca fiszki o ukochanym. Na pewno dała jej cząstkę siebie. Po wojnie Szelińska stała się strażniczką jego pamięci. Jednocześnie zacierała swoje istnienie. Z Ficowskim ustaliła, że będzie istniała jako tajemnicza J. Agata Tuszyńska wydobyła ją z mroku, stworzyła przejmujący portret kobiety – tajemniczej, samotnej, pełnej uczucia i nieszczęśliwej. Zrobiła to z wielką wrażliwością i taktem, łącząc język dokumentu z fikcją literacką. Beata Izdebska-Zybała

historia

Maciej Sadowski

Witold Pilecki. Fotobiografia Wydawnictwo Olesiejuk, Ożarów Mazowiecki 2015, s. 200, ISBN 978-83-274-3836-2

W

e wrześniu 1940 roku Witold Pilecki dobrowolnie przekroczył bramę z napisem „Arbeit mach frei”, by sporządzić szczegółowe raporty o zbrodniach popełnianych w Auschwitz oraz zorganizować akcję w celu uwolnienia więzionych w obozie. W 75. rocznicę tego bohaterskiego wydarzenia ukazuje się fotobiografia upamiętniająca postać odważnego i honorowego Polaka. Jak zaznacza we wstępie amerykański historyk Timothy Snyder, „Dobrowolne udanie się Witolda Pileckiego do obozu Auschwitz, a potem pozostawanie w nim przez prawie trzy lata było może jednym z najbardziej bohaterskich czynów, jakich kiedykolwiek dokonano, ale nie był to jedyny dowód jego męstwa i nie z tego powodu stracił życie”. Bohater książki miłość do Polski miał we krwi. Jego dziadkowie walczyli w powstaniu styczniowym. On sam zaczął społecznie pracować od 1914 roku, kiedy wstąpił do konspiracyjnego wówczas Związku Harcerstwa Polskiego. Był rot-

mistrzem kawalerii Wojska Polskiego, współzałożycielem Tajnej Armii Polskiej, oficerem Armii Krajowej, uczestnikiem Powstania Warszawskiego. Pilecki angażował się mocno w działania organizacji konspiracyjnych, w ratowanie i odbudowę naszego kraju. Władze komunistyczne uznały go natomiast za wroga ojczyzny i skazały na śmierć. Został rozstrzelany 25 maja 1948 roku. Dopiero we wrześniu 1990 roku Sąd Najwyższy uniewinnił rotmistrza i jego towarzyszy, ukazał niesprawiedliwy charakter wydanych wyroków, uwypuklił patriotyczną postawę skazanych w tym procesie. Pilecki miał duszę artystyczną, studiował na Wydziale Sztuk Pięknych na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie, pisał wiersze i malował. Kochał swoją rodzinę i m.in. z jej powodu nie zdecydował się wyjechać, gdy – w obliczu dekonspiracji – otrzymał rozkaz gen. Andersa do opuszczenia kraju. Fotobiografia – rodzaj publikacji wymyślony przez wybitnego grafika Macieja

m a g a z y n

k s i ą ż k i

l i t e r a c k i

9 / 2 0 1 5

Sadowskiego to minimum tekstu, ale maksimum treści. Karty książki wypełniają fotografie i to one przemawiają do czytelnika najwięcej, są główną wartością książki. Całości dopełniają cytaty – fragmenty listów, życiorysu i raportu spisanego z pobytu w obozie w Oświęcimiu. Raportu, który nie był suchą relacją, ale zawierał osobiste refleksje i oceny. Pilecki był „świadkiem Holocaustu”, a to co tam zobaczył głęboko przeżył. Zdjęcia umieszczone w książce pochodzą ze zbiorów rodziny Pileckich, z Archiwum Państwowego Muzeum AuschwitzBirkenau, z Biblioteki Narodowej, Muzeum Woli w Warszawie, Narodowego Archiwum Cyfrowego i Polskiej Agencji Prasowej. Publikacja, która wpisuje się w serię tegorocznych wydarzeń poświęconych tej niezwykłej postaci ma wartość niezwykłą. Każdy Polak, by uczcić pamięć o Pileckim, poznać jego bohaterskie czyny, powinien mieć ją na półce. Ewa Tenderenda-Ożóg

27


Recenzje Proza polska

Rozmowa z Jolantą Kosowską, autorką „Nie ma nieba”

Wszystko we mnie krzyczało

Jolanta Kosowska

Ile naprawdę wiemy o lekarzach? Czy zastanawiamy się, opuszczając gabinet, jak wygląda ich życie? Prawdopodobnie nie, przecież mamy swoje sprawy, problemy, musimy zająć się własnym zdrowiem, walczyć o wyjście z choroby. A kimże jest lekarz? To też człowiek. Tyle że spoczywa na nim wielka odpowiedzialność za ludzkie życie. I są tacy, jak przekonuje Jolanta Kosowska w swojej książce, którzy tracą dystans do tego co robią, zaczynają żyć życiem swoich pacjentów, wykańcza ich nadmierna empatia. Każde pogorszenie stanu zdrowia chorego przyjmują jako własną porażkę. Nie mają już własnego życia, albo rzucają pracę, która wydawała się im kiedyś powołaniem, a stała się przekleństwem. W końcu w ten zawód wpisana jest śmierć, a dla nich śmierć pacjenta to jak odejście kogoś bliskiego. Autorka doskonale wie o czym pisze, sama jest lekarką. To już nie pierwsza jej książka, która toczy się w środowisku lekarskim. To co łączy jej powieści to moralne dylematy, z którymi zmagają się bohaterzy i pogoń za niespełnioną miłością. W swojej najnowszej powieści pisarka porusza problem relacji lekarz-pacjent, ale wplata tu dość interesującą intrygę. Nadmiar wrażliwości przynosi dr Małgorzacie sporo problemów osobistych. Na jej drodze pojawia się śmiertelnie chory Robert. Tymczasem do Maćka, dawnego lekarza, obecnie pracownika biura podróży, któremu kiedyś zawalił się świat, odzywają się dawni przyjaciele, by ratował swoją dawną miłość. „Nie ma nieba” to pasjonujące studium relacji pomiędzy ludźmi, na długo pozostaje w pamięci. (et) Novae Res, Gdynia 2015, s. 290, ISBN 978-83-7942-845-8

Katarzyna Rygiel

Wielki chłód Janusz Krzyżanowski nie może narzekać na poczytność swoich kryminałów. W ostatnim czasie bardziej od kwestii związanych z niewielkim zainteresowaniem jego twórczością nęka go sprawa przedmiotów, które z niewiadomych przyczyn pojawiają się w jego domu – raz są to zapalniczki, innym razem markowy koniak, jeszcze innym pięknie rzeźbiona papierośnica. Jakby tego było mało, pewnego dnia przepada bez wieści była żona Krzyżanowskiego i matka ich syna – Anna. Wszystko to dzieje się w trakcie prac nad kolejną książką. Wykreowany przez Krzyżanowskiego bohater, detektyw Fuz, ma odnaleźć siostrę swojej klientki, Karolinę, która – podobnie jak Anna – zaginęła w tajemniczych okolicznościach. Tworząc rozdziały książki pisarz ze zdumieniem odkrywa, że wydarzenia opisywane w powieści rozgrywają się również w realnym życiu: czy to przypadek, czy może autor ma moc, dzięki której może kreować rzeczywistość? Co się stanie jeśli uśmierci główną bohaterkę swojej powieści – czy taki sam los spotka jego byłą żonę? Policja nie wierzy w nadprzyrodzone zdolności Krzyżanowskiego, prowadzi śledztwo mające na celu ustalenie miejsca pobytu Anny i znalezienie żartownisia, który podrzuca pisarzowi fanty. Posiłkuje się przy tym kryminałami napisanymi przez pisarza. Szybko okaże się, że obie sprawy wiele łączy, a twórczość Krzyżanowskiego może pomóc w ich rozwiązaniu… Katarzyna Rygiel po raz kolejny powierzyła sprawę rozwikłania zagadki kryminalnej detektywowi Sobolewskiemu. Po raz wtóry też historię przedstawia wielowarstwowo, wplatając do fabuły fragmenty kryminału pisanego przez Krzyżanowskiego oraz wspomnienia (a może zeznania?) pewnego mężczyzny… Co z tego wyniknie? Rozwiązanie będzie zaskakujące, ale takie chyba powinno być w dobrym kryminale. (mo)

–  „Nie ma nieba” to już czwarta powieść na pani koncie, po debiutanckiej „Niepamięci” (2012), a następnie „Déjà vu” i „Niemoralnej grze”. We wszystkich narratorem jest mężczyzna. Dlaczego wciela się pani w męskie postaci? –  Po części z przekory, bo nie lubię stereotypów, nie lubię szufladkowania, nie cierpię przypisywania emocji do określonej płci, uzależniania wrażliwości od genotypu, przypisywania cech charakteru zależnie od tego, czy ktoś nosi na stałe spodnie, czy czasami spódnicę. Po części dlatego, że lubię mierzyć się z trudnymi wyzwaniami… Zresztą narratorami w moich powieściach nie zawsze są mężczyźni. Są też kobiety. W „Niepamięci” Katarzyna, w „Déjà vu” Ania, w „Niemoralnej grze” Julka… W „Nie ma nieba” wiele wydarzeń widzianych jest jakby z dwóch stron – oczami Małgorzaty i oczami Maćka. Kiedyś prowadziłam psychoterapię. Moimi pacjentami najczęściej byli mężczyźni. Mam nadzieję, że zdołałam im choć odrobinę pomóc. W każdym razie oni pokazali mi świat widziany męskimi oczami… –  Każda pani książka rozgrywa się – zgodnie z pani profesją – w środowisku lekarskim. W „Nie ma nieba” medyczne tematy, mam wrażenie, są szczególnie mocno obecne. To powieść o lekarzach, ich pacjentach i relacjach zachodzących między nimi. –  Powieść osadzona jest w środowisku, które dobrze znam. Dotyczy relacji, z którymi stykam się na co dzień. Przeżycia moich bohaterów są mi dobrze znane. Ich rozterki nie są mi obce. Ich reakcje są dla mnie zrozumiałe. Ich emocje są często moimi… –  W książce czytamy: „Zawód musi pasować do człowieka. A może człowiek do zawodu”. W którym momencie życia obudziła się w pani dusza lekarza? A kiedy postanowiła pani pisać? –  Większość moich znajomych uważa chyba, że od zawsze chciałam być lekarzem. Na pewno tak też myśli duża grupa moich pacjentów… To nieprawda, marzyłam o humanistycznych studiach, wyżywałam się w konkursach literackich, w szkole średniej brałam udział w humanistycznych olimpiadach. Marzyło mi się studiowanie archeologii. Później marzenia ewaluowały w kierunku polonistyki. Chciałam być nauczycielem. Życie jednak napisało swój własny, zupełnie nieoczekiwany scenariusz. W maturalnej klasie trafiłam do szpitala. Spędziłam tam wiele tygodni i nagle zapragnęłam pomagać innym. Dostałam się na medycynę, zaczęłam studiować i tak prawie przypadkiem znalazłam to coś, co do dziś wypełnia prawie całe moje życie. Z pisaniem było zupełnie inaczej. Na początku pisałam tylko dla siebie, bo to było mi bardzo potrzebne. Pamiętam dokładnie dzień, w którym zaczęłam pisać. Miałam ciężki dyżur, w trakcie którego musiałam stwierdzić zgon osiemnastoletniego samobójcy, który powiesił się na haku od lampy, podczas gdy jego rodzice spali w pokoju obok. Wróciłam do domu, na dworze padał deszcz, świat wydawał się rozmyty i zapłakany, a we mnie wszystko krzyczało. Usiadłam przy biurku i spróbowałam przelać to, co czułam, na papier… Pomogło. Rozmawiała Ewa Tenderenda-Ożóg fot. archiwum

Nie ma nieba

Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2015, s. 384, ISBN 978-83-7785-382-5

28

m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

9 / 2 0 1 5


Recenzje Jan Subart

Rozmowa ze Stanisławem Strasburgerem (pseudonim Jan Subart), autorem książki „Opętanie. Liban”

Opętanie. Liban

PIW, Warszawa 2015, s. 312, 40 zł, ISBN 978-83-64822-10-0

Proza obca Jewgienij Wodołazkin

Laur

„Arsenij przypominał sobie tragiczne wydarzenia swojej młodości, ale teraz wspomnienia te były ciepłe. To już były wspomnienia o kimś innym. Od dawna podejrzewał, że czas się zrywa i poszczególne jego części nie są ze sobą powiązane, tak jak nie było żadnego, może oprócz imienia, związku pomiędzy jasnowłosym chłopcem z Rukinej Słobodki i posiwiałym mężczyzną, niemal starcem. Tak właściwie, w trakcie jego życia zmieniało się również imię”. Słowa te są jak klucze do powieści Wodołazkina. Jego główny bohater Arsenij to tak naprawdę kilku bohaterów, a nadawanie mu następnych imion pełni tu rolę przeistaczania i przechodzenia z jednego żywota do drugiego. Kolejne przemiany Arsenija i kolejne jego wędrówki definiują tę złożoną postać. Średniowiecznego bohatera poznajemy jako małego chłopca, któremu pisane jest stać się kimś wielkim. Arsenij rodzi się w biedzie. W wieku dwóch lat zostaje oddany na wychowanie do dziadka Christofora, który leczy ludzi. Przy nim Arsenij dorasta i uczy się fachu, a po jego śmierci przejmuje obowiązki. W wyniku pewnych wydarzeń postanawia udać się w podróż. Arsenij przemierza ówczesną Rosję oczekującą na koniec świata zapowiedziany na rok 7000, licząc od jego powstania (to znaczy w roku 1500 n.e.). Wędruje także w czasie, podobnie zresztą jak jego dziadek Christofor i przyjaciel z podróży do Ziemi Świętej – Ambroggio. Arsenij prawie do końca swojego życia będzie podróżował, by na koniec trafić do monasteru Cyryla i pobliskiej jaskini. Żyje skromnie, spokojnie, zgodnie z naturą i ludźmi. Zawsze chce być w cieniu, skryty, pomaga z oddali, coraz częściej wykorzystując do leczenia swoją wiarę i przesłanie, aniżeli dobrodziejstwo ziół. Czasem powie tylko: „Twoje ciało jeszcze ci posłuży. Albo: Twoje ciało jest już niezdatne do użytku, szykuj się do jego opuszczenia; pamiętaj że ta powłoka jest niedoskonała”. Nie uważa się za uzdrowiciela, zbawcę czy świętego, jak traktują go inni. Codziennie widzi walkę z okrucieństwem, chorobami, siłami natury oraz nieustające zmagania dobra ze złem. Wie, że ta walka nigdy się nie skończy i tak samo m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

Liban przyjął mnie z otwartymi ramionami –  Poznaliśmy się podczas niedawnego Nadmorskiego Pleneru Czytelniczego w Gdyni, gdzie odniosłeś sukces w bezpośredniej konfrontacji z czytelnikami. Mówiliśmy o twojej książce o Libanie, ale nie był to twój debiut. –  „Opętanie. Liban” wydał PIW w tym roku, ale to moja druga książka po „Handlarzu wspomnień”, który ukazał się nakładem wydawnictwa Jeden Świat w 2009 roku, a jago przekład na arabski w wydawnictwie Dar al-Adab w Bejrucie w ubiegłym roku. „Handlarz” to zwariowana powieść i słuchowisko dołączone do niej na płycie CD. Opowiadam w nich o Mirku, zagubionym geofizyku, który wyjeżdża do Syrii z ekipą poszukującą gazu na pustyni. Próbuje on też zrozumieć obcy, ale pociągający świat za pomocą literatury. Wbrew pozoromto popularne narzędzie oswajania się z nowym miejscem: przecież chętnie sięgamy po przewodniki, reportaże, a nawet powieści, aby poznać i zrozumieć kraj, do którego wyjeżdżamy. –  Ale dlaczego Liban? Na ile jesteś z tym miejscem związany? –  Z początku odnosiłem się do Libanu z rezerwą. Mówiąc w uproszczeniu, myślałem, że jest to kraj za mało arabski. Zależało mi na tym, aby nie tylko nauczyć się arabskiego, ale być jak najbliżej jego kulturowych źródeł. Oczywiście nikt nie twierdzi, że żyć w obcym kraju jest łatwo. To przede wszystkim wyzwanie, z którym człowiek mierzy się sam: codziennie, mozolnie przekracza własne granice. Osobiście wierzę, że ku dobremu. Właśnie o tym codziennym mierzeniu się opowiadam w swoich książkach. –  Czyli wbrew pozorom Liban nie okazał się „swojski”? –  Ten mały, lewantyński kraj pozwala wniknąć w złożoność całego regionu. Dzięki swoistej formie miejscowej demokracji możliwe są debaty na prawie każdy temat. Publikując w tamtejszych mediach, nie musiałem obawiać się cenzury. W Bejrucie znalazłem doskonałego wydawcę arabskiego przekładu „Handlarza wspomnień”. Jednocześnie pracując nad „Opętaniem” mogłem swobodnie zbierać materiały. Liban przyjął mnie z otwartymi ramionami. Ze smutkiem przyznaję, że moje teksty spotykają się tam często z szerszym echem niż w Polsce. –  W „Opętaniu. Liban” stworzyłeś specyficzny gatunek literacki, gdzieś między klasycznym reportażem a esejem. –  Ostatnio w Polsce mamy pewien problem z gatunkami literackimi. Podział na literaturę faktu i fikcję wydaje mi się zastanawiający. Co to jest „literatura faktu”? Nie jest to przecież wykład naukowy, co do którego istnieją narzędzia obiektywnej weryfikacji. Literatura z natury nie daje się zweryfikować. Opisywanie faktów, o ile nie ma ambicji stricte naukowych, jest zawsze skrótem. Jest autorską, a więc bardzo indywidualną perspektywą. Posługiwanie się terminem „fakt” jest w moim przekonaniu nieuczciwe. Sugeruje czytelnikom, że mogą polegać na tym, co czytają: autor widział i opisał jak było. Można mu zatem wierzyć, że świat jest taki a nie inny. Nic bardziej błędnego! Rozmawiał Piotr Dobrołęcki fot. Simone Falk

W obecnej sytuacji, gdy Europa zmaga się z napływem wielkiej fali uchodźców z Afryki Północnej, a przede wszystkim z Bliskiego Wschodu, każda książka o krajach, gdzie działania wojenne zakłóciły dotychczasowy porządek i z których napływają uciekinierzy, jest bardzo cenna. W tym przypadku jeszcze cenniejsza, bo autorem książki jest Polak, więc wiedzę otrzymujemy z pierwszej ręki i jest ona adresowana do nas, a nie do czytelnika z Zachodu. Do tego autor niezbyt konsekwentnie kryje się za pseudonimem, bo i w samej książce, i na licznych spotkaniach autorskich czy wystąpieniach medialnych w ciągu ostatnich miesięcy ujawnia, że jego prawdziwe imię i nazwisko brzmi Stanisław Strasburger. Książka nie jest jednak ani reportażem w klasycznej formie, ani też powieścią umieszczoną w konkretnych realiach. Wrażliwość autora i jego niewątpliwy talent literacki ujawnia się w stworzeniu jakby pośredniego gatunku prozy, w której opowieść narratora zawiera zarówno przeżycia własne i zasłyszane, jak też – jak możemy się domyślać – elementy fikcji, co oczywiście może razić niektórych czytelników przywiązanych do czystej formy reportażu, ale z pewnością przyniesie uznanie wielu innych, którym taka forma przekazu będzie bardzo odpowiadać. Bo w końcu nigdy nie wiemy „jak to było”, ale odczuwamy jedynie jak nam pozostało w pamięci. Że tak jest niech zaświadczy motto przywołane przez autora, a które brzmi: „W Bejrucie nie ma mowy o prawdzie. Są tylko różne wersje”. (pd)

będzie po jego śmierci. Arsenij może jedynie swoim przykładem pokazać innym jak żyć. „Laur” to opowieść wędrowca o życiu, drodze i przemianie. Napisana bardzo prostym i pięknym językiem wciąga czytelnika od samego początku, urzeka. Niemal płyniemy przez powieść, zostawiając 9 / 2 0 1 5

29


Recenzje świat dokoła i smakując każde słowo tej historii o człowieku, który zawsze podążał za głosem serca. (map) tłum. Ewa Skórska, Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2015, s. 354, ISBN 978-83-7785-600-0

Federica Bosco

Nie tacy oni straszni Oni, czyli mężczyźni. Włoska Bridget Jones, panna Cristina, mogłaby się z tym nie zgodzić. Jeden niewierny i uzależniony, drugi zasadniczy i nudny jak flaki z olejem, a trzeci idealny, ale zajęty. Miłość w powieści włoskiej pisarki zaczyna się od… próby samobójczej. A potem będzie już tylko coraz śmieszniej. Bezdomna i bezrobotna, trzydziestodwuletnia Cristina, porzucona przez chłopaka, upokorzona i poddana płukaniu żołądka, wpada w szpony miłości. A ponieważ nieszczęścia chodzą stadami, Cristina skazana jest na powrót do domu rodziców, gdzie wciąż rezyduje jej nieznośny brat bliźniak. W międzyczasie pada ofiarą swojej żądnej sławy szefowej, która postanawia zrobić z Cristiny gwiazdę telewizji, a w gruncie rzeczy pośmiewisko. Bohaterka na własnej skórze przekona się, że żadna praca nie hańbi, nawet wycieranie końskiego zadka. Wbrew własnej woli zostaje celebrytką, z tysiącem fanów na Facebooku i Twitterze, a widzowie telewizji Tele Ty mogą wyznaczyć jej każde, dosłownie każde zadanie. Zrobić z niej stajenną (Cristina boi się koni), nauczycielkę (dzieci ją przerażają) i fryzjerkę (ma dwie lewe ręce), a nawet Świętego Mikołaja. Dokąd zawiedzie Cristinę ścieżka sławy i wola kapryśnego Kosmosu? „Nie tacy oni straszni” to pełna uroku komedia obyczajowo-romantyczna, z dużą dawką humoru, gwarancja przyjemnie spędzonego czasu. Czytelniczki szczerze polubiły ekscentryczną Włoszkę, która niezłomnie wierzy w miłość i przeznaczenie. „Dawno się tak nie uśmiałam”, „Uśmiech nie schodził mi z twarzy” – zachęcają do lektury. (hab) tłum. Agata Pryciak, Prószyński i S-ka, Warszawa 2015, s. 212, ISBN 978-83-281-0512-6

Gina Holmes

Szklane skrzydła Siedemnastoletnia Penny Carson zakochuje się w przystojnym, sezonowym pracowniku, Trencie Taylorze, którego zatrudnił jej apodyktyczny ojciec. Chcąc wyrwać się z domowego kieratu, za namową Trenta ucie-

Obrona Uwaga Münchhausena ciemnogród! eszcze niedawno kochana,

J

masowo czytana, uznana powszechnie za najlepszą polską autorkę piszącą dla młodzieży. Dziś potępiana, wyszydzana, zapędzona w kozi róg, w końcu zmuszona do obrony swojej literackiej godności na drodze sądowej. Co takiego uczyniła Małgorzata Musierowicz, że jej los tak straszliwie się odmienił? I tu najciekawsze. Nic nie uczyniła. Po prostu grupa postępowych krytyczek przeczytała i na nowo zinterpretowała ukochaną przez setki tysięcy nastoletnich czytelniczek Jeżycjadę. Doczytano się rzeczy okropnych. Małgorzata

30

m a g a z y n

ka, zostawiając list z prośbą, by rodzice nie próbowali jej szukać. Krótkie szczęśliwe narzeczeństwo zmienia się w małżeństwo dalekie od marzeń jakiejkolwiek dziewczyny. Trent po ślubie okazuje się niepanującym nad emocjami, porywczym damskim bokserem, który nie stroni od alkoholu i innych kobiet. Po kilku latach życia w cierpieniu, nędzy i izolacji Penny popada w depresję. Z trudem wykonuje najprostsze czynności i jest przekonana, że sama sobie zasłużyła na takie traktowanie męża. Na szczęście zdarza się wypadek, który daje początek nowych, lepszych wydarzeń w życiu Penny, ale także zarazem strasznych tragedii. Temat przemocy domowej nie jest ani łatwy, ani przyjemny. Biorąc do ręki książkę Giny Holmes miałam poważne obawy, czy ta lektura nie okaże się zbyt ciężkostrawna lub wręcz odwrotnie, nie potraktuje tematu płytko i efekciarsko. Na szczęście autorce udało się napisać powieść, która nie tylko porusza czytelnika i zmusza do przemyśleń, ale także motywuje do zmiany i wyjścia z toksycznych związków. Gina Holmes na przykładzie Penny pokazuje kolejne fazy bycia ofiarą przemocy oraz powolne wychodzenie z zaklętego kręgu bólu i cierpienia. Czy łatwo jest nauczyć się zdrowych relacji międzyludzkich i odkryć swoją wartość? Czy samemu można odróżniać kłamstwo od prawdy i iluzję od rzeczywistości? Tylko przy wsparciu prawdziwie oddanych przyjaciół można rozpocząć walkę o siebie. Jak można to zrobić? Przekonajcie się sami i polećcie tę pozycję innym, ponieważ „najlepszym sposobem na to, aby nie powtarzać historii, jest ją poznać”. (map) tłum. Iwona Janiak, Drukarnia i Księgarnia Świętego Wojciecha, Poznań 2015, s. 340, ISBN 978-83-7516-743-6

Thomas Hardy

Z dala od zgiełku Wznowienia klasycznych dzieł przy okazji premiery kinowej adaptacji to zjawisko nie nowe. Nie dziwi zatem postawa wydawnictwa Nasza Księgarnia, które opublikowało właśnie romantyczną powieść Thomasa Hardy’ego „Z dala od zgiełku”. Pytanie czy wydane oryginalnie jako powieść w odcinkach dzieło Anglika jest w stanie oddziaływać na czytelników z taką samą siłą jak ponad sto lat temu. „Z dala od zgiełku” to melodramat ze społecznym zacięciem. Fabuła skupia się na młodej Betsabie Everdene, która w spadku po wuju dziedziczy połacie ziemi, podupadłą farmę i zatrudnionych na niej robotników. Bohaterka zmaga się z negatywnymi reakcjami innych farmerów, stereotypami

Musierowicz wsteczną autorką jest. Brak w jej utworach miłości do postępu, postaw feministycznych, o skierowaniu reflektora pisarskiej uwagi na niedole grup LGBT nie ma nawet co mówić. Ciemnogród w czystej postaci, tylko pochwały PiS-u tam brakuje. A że to znakomicie napisane, że czyta się jednym tchem? Tym gorzej. Ta straszna Musierowicz uwodzi niewinne dziewczęce duszyczki i wiedzie je na zatracenie. Dawniej uważało się, że „Jeżycjada” jest o polskiej inteligencji. W najlepszym wydaniu zresztą, wszak Musierowicz to siostra Stanisława Barańczaka. Otóż wszyscy się myliliśmy. Pierwszy skandal: to jest o rodzinie. W dodatku licz-

l i t e r a c k i

nej, a nawet wielopokoleniowej. A najgorsze, że to rodzina jakby szczęśliwa i lubiąca się nawzajem. Obrzydliwość po prostu. Drugi skandal: bohaterowie cyklu bardzo dużo czytają, zwłaszcza ojciec rodziny. Co w tym złego? Czytają nie te książki, które powinni i jeszcze je czytając propagują. Wniosek jest prosty: trzeba zakazać Borejków. Usunąć z bibliotek i biblioteczek domowych. Wypalić roztopionym żelazem. Póki w polskiej świadomości będą się pętać bohaterowie Musierowicz, nowy wspaniały świat nie nadejdzie. A przecież nadejść musi. Karol Marks nas o tym poucza. M arek Ł awrynowicz www. szkielkoioko.com

k s i ą ż k i

9 / 2 0 1 5



Recenzje i własnymi uczuciami. O rękę Everdene na przestrzeni miesięcy starają się trzej mężczyźni – ambitny pasterz Gabriel Oak, właściciel ziemski Wiliam Boldwood oraz hulaka sierżant Franciszek Troy. Powieść Hardy’ego obfituje w zwroty akcji i ludzkie dramaty. Rzekomo wolna od zgiełku wieś nie okazuje się dla bohaterów ani spokojna, ani wesoła. Ich decyzje kształtują los i mają nieraz fatalne konsekwencje. Hardy udanie kreuje charaktery swoich bohaterów, pokazuje na równi ich wady i zalety, dzięki czemu miłosny czworokąt wydaje się wiarygodny. Zwłaszcza jeśli chodzi o postaci zalotników, spośród których najbardziej pasjonujący jest Boldwood. Styl Hardy’ego jest stosunkowo lekki, nawet w pojawiających się gdzieniegdzie, opisach przyrody. Nieco gorzej proza Anglika wypada, gdy bierze się za charakteryzowanie kobiet. W momencie publikacji „Z dala od zgiełku” uznawane było za książkę niemal emancypacyjną, lecz niejeden ze współczesnych czytelników uzna pojawiające się w niej komentarze na temat kobiet za szowinistyczne. W porównaniu z Jane Eyre czy Elżbietą Bennet Betsaba wypada blado. „Z dala od zgiełku” jest (tylko i aż) dobrą powieścią gatunkową. Bardziej wyrafinowanych czytelników pozostawi z uczuciem drobnego niedosytu, nie zmienia to jednak faktu, że dzieło Hardy’ego z pewnością udanie wypełni wiele wakacyjnych popołudni. Tomasz Gardziński tłum. Róża Czekańska-Heymanowa, Nasza Księgarnia, Warszawa 2015, s. 478, 39,90 zł, ISBN 978-83-10-12959-8

Juan Eslava Galán

Walentyna

tłum. Elżbieta Ptaszyńska-Sadowska, W.A.B., Warszawa 2015, s. 784,

Wojna to zawsze ogromna tragedia. Zabiera i niszczy wszystko, co stanie jej na drodze. Wojna domowa jest tym dotkliwsza, że wrogami mogą okazać się niedawni przyjaciele, sąsiedzi czy też krewni. I tak wojna w Hiszpanii w latach trzydziestych XX wieku podzieliła państwo na czerwonych i frankistów. Każdy z obywateli musiał wówczas opowiedzieć się po jednej ze stron, a następnie niejednokrotnie stanąć naprzeciw siebie na polu bitwy. Właśnie o tej tragicznej karcie w dziejach Hiszpanii opowiada Juan Eslava Galán. Na pierwszy plan wysuwa się postać kaprala Juana Castro Péreza, zarządcy oddziału mulników. Przypadkowo znajduje on mulicę, którą nazywa Walentyną. Postanawia ukryć ją w swoim oddziale, bowiem ma być upragnioną nagrodą i zyskiem wyniesionym z wojny. Walentyna staje się dla niego symbolem końca wojny. Castro, dotąd mulnik w dobrach markiza de Pineda, niemal codziennie snuje plany na przyszłość, w których mulica zajmuje poczesne miejsce. I właśnie z perspektywy Castro obserwujemy obóz wojskowy i podzielone hiszpańskie społeczeństwo. Powieść tylko pozornie lekko opowiada o przebiegu działań wojennych. W historii Galána wojna jest trochę rubaszna, pokazująca, że nawet nieudacznik może zostać bohaterem. Jednak pod maską ironii skryte jest prawdziwe oblicze wojennych zmagań. Widzimy brud, głód, osamotnienie i śmierć czającą się na każdym kroku. Antyheroiczna i antywojenna powieść oparta jest na faktach, choć też niepozbawiona fikcji literackiej. Juan Eslava Galán opowiadając historię Juana Castro, przybliża wojenne losy swojego ojca i życie pod rządami panów. Pokazuje losy zwykłych, prostych ludzi, których rzucono w wir walk wbrew ich woli. Ich myśli zajmują kobiety, jedzenie, wino i inne przyjemności. Każdego dnia tęsknią za swoimi bliskimi i wyczekują końca wojny. W Hiszpanii powieść doczekała się znakomitej ekranizacji. (map) tłum. Zofia Siewak-Sojka, Sonia Draga, Katowice 2015, s. 294, ISBN 978-83-7999-176-1

Marc Elsberg

Blackout

Marc Elsberg to pseudonim austriackiego pisarza, Marcusa Rafelsbergera. Pod własnym nazwiskiem wydał kilka powieści kryminalnych i satyrycznych, nie odniósł jednak większego sukcesu. Tymczasem 32

„Blackout” w swojej kategorii jest książką wybitną. To powieść katastroficzna, antyutopia przedstawiająca świat po katastrofie energetycznej, wywołanej przez anarchizującą grupę terrorystyczną. Prawdopodobieństwo opisywanych zdarzeń mrozi krew w żyłach. Nie można czytać tej książki obojętnie, mając świadomość, że literacka fikcja jest przerażająco realistyczna. W rezultacie jest to niemal dziennikarski reportaż ze zdarzeń, które wprawdzie nie miały miejsca, ale przecież nie są nieprawdopodobne. Imponuje znajomość branży energetycznej, szczegółowa wiedza o systemach zasilania, transmisji prądu, europejskich procedurach w sytuacjach kryzysowych, również znajomość działania sieci komputerowych i hakerstwa. Bo tragiczne wydarzenia rozgrywają się za pośrednictwem sterowanych elektronicznie, na odległość, wirusów, które wywołują błędy urządzeń i fałszują dane. Pisarz sugestywnie potrafi przedstawić systemy awaryjne w elektrowniach jądrowych, jak i działanie zwykłego licznika mierzącego przepływ prądu. Do tego mamy żywą akcję, świetną postać głównego bohatera, włoskiego hakera Piero Manzano, a także teatr tragicznych zdarzeń. Bo brak prądu paraliżuje świat. Ustaje praca wszelkich urządzeń, nie ma wody, pompy nie dostarczają benzyny i ropy, nie ma komunikacji telefonicznej, mediów, nie ma lodówek, a w rezultacie szybko brakuje żywności, nie ma ogrzewania, a akcja rozgrywa się zimą, nie ma koordynacji służb specjalnych i ratowniczych, zamykane są szpitale, a elektrownie jądrowe jedna po drugiej zgłaszają groźne w skutkach awarie, gdyż bez prądu nie ma chłodzenia reaktorów… Świat znalazł się na krawędzi. Naprawdę nie da się czytać tej książki obojętnie. Łukasz Gołębiewski

m a g a z y n

ISBN 978-83-280-1472-5

Harry Sidebottom

Bursztynowy szlak W „Bursztynowym szlaku”, kończącym cykl „Wojownik Rzymu”, Harry Sidebottom, historyk z Uniwersytetu w Oksfordzie wysyła Marka Klodiusza Balistę, najemnika z plemienia Anglów z poufną misją od cesarza Galiena na północ w celu odzyskania poparcia jego ziomków, wówczas stronników uzurpatora Postumusa. Towarzyszą mu między innymi ochroniarz Maksimus oraz eunuch Amancjusz, szpieg prefekta pretorianów. Formalnie jednak poselstwu przewodzi Grek Zenon. Główny bohater, przekonująco przedstawiony, to najbardziej rozbudowana postać powieści. Doświadczony wojownik po czterdziestce, świetnie władający bronią, inteligentny i przewidujący dowódca nie jest ideałem, także z wyglądu. Ciążą na nim podstępne zabójstwa z przeszłości i zarzuty krzywoprzysięstwa. Jego drużyna przypomina podejrzaną bandę, a równocześnie postaci z dzisiejszych filmów sensacyjnych. Autor prowadzi uczestników wyprawy, ściganych przez wrogie plemiona germańskie, z Olbii nad Bohem, dalej Dnieprem, Wisłą i morzem na Zelandię i Fionię, gdzie umieścił imperium Anglów, kontrolujących obszar Bałtyku i Morza Północnego. Na uwagę zasługują naturalistycznie przedstawione opisy bitew i pojedynków, w których pisarz kładzie nacisk na taktykę i technikę wojenną oraz na odczucia bohaterów, gdzie przeplatają się momenty lęku, odwagi, siły, bólu i słabości. Dla odmiany ciekawie odmalowana jest rzeczna przyroda, zmieniająca się w czasie ruchu łodzi. W powieści zdecydowanie dominuje świat germański, sugestywnie ukazany z perspektywy życia codziennego. Autor opiera się na dość swobodnie wykorzystywanej wiedzy historycznej i archeologicznej, sagach skandynawskich, „Eddzie poetyckiej”, a nawet poezji staroangielskiej, co wygląda na anachronizm. Świat rzymski zaś przedstawiony jest głównie od strony wielkiej polityki, czasem podobnej do dzisiejszej. Równocześnie pojawia się mnóstwo nazwisk i faktów historycznych, bliżej nie związanych z akcją. Dziwi jedynie, że w „Bursztynowym szlaku” znalazły się tylko dwa zdania o Wenedach. Juliusz Gromadzki tłum. Marta Dziurosz, Rebis, Poznań 2015, s. 442, ISBN 978-83-7818-563-5.

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

9 / 2 0 1 5


Recenzje Taylor Jenkins Reid

Rozstańmy się na rok „Jesteśmy dwojgiem ludzi, którzy kiedyś się kochali. Jakie to było piękne. Jakie to jest bolesne” – wzdycha bohaterka. Lauren i Ryan skaczą sobie do gardeł od pół roku. Wcześniej byli małżeństwem sześć lat, ale jako para mają staż dwa razy dłuższy. Bajka się skończyła i dopadła ich szara rzeczywistość, więc postanowili się rozstać. Na razie bez rozwodu. Przez rok mają się przekonać, czy w związku trzymały ich do tej pory rutyna, nawyki i wygodnictwo, czy jednak miłość i przywiązanie. Rozstanie zdecydowanie ułatwia brak dzieci. Przez rok nie będą się ze sobą kontaktować. I mogą, a nawet powinni, spotykać się z innymi, bo obowiązek dochowania wierności zostaje zawieszony. Przez wiele miesięcy Lauren ma szansę przypomnieć sobie, czego naprawdę pragnie, czy jeszcze o czymś marzy. A przy tym znajduje dość przewrotny sposób, by dowiedzieć się, jak rozłąkę przeżywa Ryan. Ta wciągająca historia o życiu i pożyciu małżeńskim, mimo sporej dawki goryczy i smutku jest pełna optymizmu i pogody ducha, a przy tym napisana została ciepło i z empatią. Zapewnia refleksję, uśmiech i wzruszenie. Jej niewątpliwym atutem jest fakt, że wiele czytelniczek bez trudu odnajdzie w Lauren siebie, przynajmniej na etapie kryzysu małżeńskiego. Ale przesłanie autorki jest nieco bardziej skomplikowane – weź przykład z bohaterki i wykorzystaj kryzys jako początek czegoś nowego. Z pewnością nie każdy może lub ma ochotę na roczną rozłąkę, ale kilka pomysłów Lauren nikomu nie zaszkodzi – choćby regularne bieganie. Bo najważniejsze w związku jest zrozumieć, że chociaż możemy żyć bez siebie, to wcale (za żadne skarby!) tego nie chcemy. I tej świadomości, a przede wszystkim miłości, życzy swoim czytelniczkom (i zapewne czytelnikom) pani Reid. (hab) tłum. Irena Kołodziej, Amber, Warszawa 2015, s. 304, ISBN 978-83-241-5345-9

Jonathan Carroll

Ucząc psa czytać Podczas niedawnej podróży po Polsce, kiedy autor promował tę książkę, znowu, jak dawniej, na spotkaniach gromadziły się dziesiątki i setki czytelników, a zwłaszcza czytelniczek, których zachwyca i porywa proza amerykańskiego pisarza. W Warszawie na kilka godzin tłum zablokował księgarnię Matras na Nowym Świecie, w Białymstoku w gmachu Opery i Filharmonii Podlaskiej ponad 300 osób wypełniło teatralne audytorium. Potwierdziło się, że w Polsce amerykański twórca, od lat mieszkający w Wiedniu, ma najbardziej wierną publiczność. Tym razem swój talent ukazał w niewielkiej książce, ze smakiem edytorskim przygotowanej przez jego równie wiernego poznańskiego wydawcę. I jak zwykle, narracja z pozoru realistyczna szybko wzbogaca się o elementy nierealne, ale rządzące się jednak swoją logiką. Życie na jawie i sceny jakby ze snów mieszają się w sposób dobrze znany z poprzednich książek autora, które przyniosły mu tak wielką popularność, jak stale wznawiana „Kraina Chichów”. A tytułowy pies, który uczy się czytać? To tylko epizod, ale tak wspaniale napisany, że będziemy go długo pamiętać. Nazywa się Tuńczyk, a naukę z psem „najlepiej zacząć od alfabetu”. Prawda, że to proste? (pd) tłum. Jacek Wietecki, Rebis, Poznań 2015, s. 94, 24,90 zł, ISBN 978-83-7818-732-5

baczyć jak duży jest rozdźwięk między propagandą komunistycznego reżimu Nicolae Ceauşescu, która opisywała Rumunię jako kraj dobrobytu i szczęścia, a rzeczywistością. Na własnej skórze odczuwała skutki narastającej frustracji Rumunów spowodowanej fatalną sytuacją ekonomiczną kraju. Puste półki w sklepach, brak dostępu do podstawowych towarów i konieczność nieustannego kombinowania jak je zdobyć, wywoływały w nich agresję, lęk, w końcu bierność. Tylko nieliczni – w tym ojciec Carmen, Ion – mieli odwagę walczyć o poprawę sytuacji. I właśnie za tę walkę z systemem przyszło bohaterce książki i jej rodzinie zapłacić wysoką cenę: prześladowania, szykany ze strony Securitate, sąsiadów czy rodziny to tylko niektóre z represji, jakich doświadczyli. Debiutancką powieść Bugan, dziś uznanej poetki i literaturoznawczyni mieszkającej w Stanach Zjednoczonych, można traktować z jednej strony jako zapis ostatnich dwudziestu lat reżimu komunistycznego w Rumunii (zapis tym cenniejszy, że pisany z perspektywy kilkuletniego dziecka odbierającego rozgrywające się wydarzenia zupełnie inaczej niż dorośli); z drugiej jako historię o utraconym dzieciństwie, w którym lalki i beztroskie zabawy trzeba było zastąpić walką o przetrwanie i zachowanie godności; z trzeciej zaś, jako rzecz o poświęceniu i cenie jaką człowiek jest w stanie ponieść, by bronić swoich ideałów. (mo) tłum. Adam Pluszka, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015, s. 266, ISBN 978-83-8049-048-2

Erica Spindler

Pierwsza żona Bailey Browne z Nebraski poznaje podczas wycieczki na Karaiby przystojnego Logana Abbotta, właściciela stadniny koni w Luizjanie. Spędzają razem pełne romantycznych uniesień dni i dochodzą do wniosku, że są sobie przeznaczeni. Po powrocie do Stanów biorą ślub, po czym Bailey jedzie z Loganem do jego rodzinnej posiadłości. Uczucia szczęścia nie zakłóca pannie młodej dystans z jakim odnosi się do niej zaborcza siostra męża, Raine, oraz jego pracownicy. Niepokój wzbudzają w niej dopiero informacje o byłej żonie Abbotta, która pewnego dnia zniknęła. Sam Logan twierdzi, że żona po prostu go zostawiła. Dochodzą do tego wieści o trzech młodych kobietach, które także zaginęły bez śladu. Dyskomfort psychiczny Bailey pogłębia miejscowy policjant sugerujący, iż Logan zataił przed nią coś ważnego. Z biegiem czasu nowa pani Abbott przekonuje się, że wymienione kobiety padły ofiarą zbrodni. Czy ona sama również znajdzie się w niebezpieczeństwie? Powieści Eriki Spindler (np. „Zakazany owoc”, „Wyścig ze śmiercią”, „Krwawe wino”) łączą w sobie wątek romansowy z sensacyjnym. I chociaż zawierają liczne kalki z literatury światowej, szczególnie kobiecej (w „Pierwszej żonie” widoczne są wpływy „Rebeki” Daphne du Maurier) zostają bestsellerami na amerykańskim oraz międzynarodowym rynku wydawniczym i sprzedają się w milionach egzemplarzy, przy czym z oczywistych powodów ich adresatkami i wiernymi czytelnikami są właśnie panie. Prosty i lekki styl, niewyszukane fabuły oraz obowiązkowe szczęśliwe zakończenie sprawiają, iż stanowią przyjemną lekturę zarówno podczas letniego wypoczynku, jak i w czasie długich jesienno-zimowych wieczorów. Pozwalają bowiem zanurzyć się w świat i perypetie osób z królestwa baśni dając złudzenie, że pięknego, bogatego, kochającego królewicza może poznać i pokochać z wzajemnością każda przeciętna zjadaczka chleba, oczywiście o ile jest wystarczająco młoda i atrakcyjna, no i jeśli tak zadecyduje przeznaczenie lub po prostu sprawi to szczęśliwy los przypadku. (pk) tłum. Małgorzata Hesko-Kołodzińska, Burda Książki, Warszawa 2015, s. 496, 34,90 zł, ISBN 978-83-7778-953-7

Carmen Bugan

Zakopać maszynę do pisania Pierwsze lata życia Carmen Bugan spędziła w niewielkim Drăgăneşti – wsi na południu Rumunii. Dzieciństwo, przypadające na lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte XX wieku, wspomina jako beztroski czas wypełniony zabawami z siostrą, pracami w gospodarstwie dziadków i sklepie rodziców, a przede wszystkim smakami, zapachami i kolorami rumuńskiej wioski. Carmen dość wcześnie przekonała się, że świat w którym żyje daleki jest od ideału. Już jako kilkuletnia dziewczynka miała okazję zom a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

biografie, wspomnienia Janusz Odrowąż-Pieniążek

Błagam, tylko nie profesor Janusz Odrowąż-Pieniążek, spogląda z okładki książki z uśmiechem i fajką w ustach. To wieloletni dyrektor Muzeum Literatury w Warszawie, historyk literatury, mickiewiczolog (rocznik 31). Proponuje czytelnikowi, 9 / 2 0 1 5

33


Recenzje jak głosi podtytuł książki „wypominania i anegdoty”, ale nie tylko. Opowiada o ludziach, miejscach i sytuacjach, w których uczestniczył. Książkę można potraktować jako rodzaj puzzli, które pokazują pełniejszy obraz powojennego środowiska literackiego w kraju i na emigracji. Są w niej opowieści o spotkaniach i rozmowach z naszymi literatami. Autor opisuje między innymi uroczystość wręczenia Czesławowi Miłoszowi nagrody Nobla w Sztokholmie, w której uczestniczył czy przywołuje postaci polskiej emigracji żyjącej we Francji. To co pisze, czasem wnosi nową wiedzę, a czasem potwierdza znane już historie zawarte w innych wspomnieniach. Potwierdza choćby szorstką przyjaźń Herberta z Miłoszem czy wyjątkowy stosunek Miłosza do Gombrowicza. Książka jest zbiorem zapisków autora z różnych lat, a są one jakby powiedziano w XIX wieku, „różnej szarości i nabożeństwa”. Będąc dyrektorem miał Odrowąż-Pieniążek sposobność poznać wielu ciekawych ludzi. Sprzyjało mu to, że łatwo zawierał znajomości, to urodzony gawędziarz, jego język jest barwny i anegdotyczny. Poznał Witolda Gombrowicza, znał się dobrze z Czesławem Miłoszem, Jerzym Giedroyciem, Juliuszem Wiktorem Gomulickim czy Marią Dąbrowską. W Warszawie przesiadywał w Bristolu z Kisielem i Andrzejewskim. Pisze o znajomości z Adamem Grzymałą-Siedleckim, przyjaźni ze Zbigniewem Herbertem, którego znał ponad pół wieku, przez lata pisali do siebie listy. Janusz Odrowąż-Pieniążek porusza też osobiste tematy. Wyjaśnia tytuł swojej książki: „Błagam, tylko nie profesor”. Otóż przez lata wiele osób tak go tytułowało, sądząc, że na pewno zrobił doktorat „z Mickiewicza”, a potem – habilitację. Ale tak nie było. Autor pisze, że na początku był na uczelni blokowany, a potem nie bardzo mu na tytułach naukowych zależało. Po tym jak został dyrektorem, wolał zająć się sprawami konkretnymi, jak sprowadzaniem z zagranicy ważnych archiwów Mickiewiczowskich, czy współczesnych pisarzy emigracyjnych. Na tym polu się realizował i wielka mu chwała za to. To urodzony kolekcjoner, świetnie znający się na przedmiocie i gotowy rozmawiać z każdym czy pojechać na koniec świata, aby zdobyć wymarzony eksponat do muzeum. Rezolutny i przedsiębiorczy, dziś powiedzielibyśmy urodzony menedżer, w latach 50. pewnie rzadkość. Przez lata z namiętnością powiększał zbiory Muzeum Literatury. Był bowiem zdania, że o wartości muzeum świadczą jego eksponaty. Czesław Miłosz na swojej książce „Ocalenie” napisał mu dedykacje: „Dyrektorowi Muzeum, wdzięczny eksponat, Czesław Miłosz”. Beata Izdebska-Zybała Iskry, Warszawa 2015, s. 280, ISBN 978-83-244-0400-1

poezja Charles Simic

Blues o śnieżnym poranku Charles Simic to laureat Nagrody im. Zbigniewa Herberta za rok 2014, zaś „Blues o śnieżnym poranku” to jego drugi wybór wierszy, jaki ukazuje się w Polsce. Ten pierwszy, zatytułowany „Madonny z dorysowaną szpicbródką” – zawierał gwoli ścisłości nie tylko wiersze, ale także eseje – w wyborze i przekładach Stanisława Barańczaka ukazał się w roku 1992, nakładem Wydawnictwa a5, które wtedy mieściło się jeszcze w Poznaniu, a wznowiony został rok temu już w Krakowie. „Blues o śnieżnym poranku” wydany pod redakcją Agaty Hołobut i Karoliny Kopczyńskiej to dzieło pięciorga tłumaczy, bo oprócz nich wiersze Simika tłumaczyli na poczet tej książki: Krystyna Dąbrowska, Magda Heydel oraz Jerzy Jarniewicz, który opatrzył książkę eleganckim posłowiem „Kiedy pęka pomarańcza”. Tom otwiera zaś szkic samego Simika zatytułowany „Mój sekret”. Poeta urodził się w Belgradzie w 1938 roku, po wojnie wyjechał wraz z matką i młodszym bratem do USA, gdzie przebywał już jego ojciec. Szybko poddał się naturalizacji, postanowił, że jego nazwisko wymawia się nie po serbsku, czyli Simić, lecz z angielska, a więc „Simik”. Studiował w Chicago i w Nowym Jorku, pracował w piśmie „Aperture”, wykładał na uniwersytecie New Hempshire w Durham. Jest poetą cenionym w USA, dość wspomnieć, że w roku 2007 został wyróżniony Wallace Stevens Award, przyznawaną przez Akademię Poetów Amerykańskich. Jego po34

m a g a z y n

ezja określana jest przez krytykę mianem minimalistycznej. Nie bez przyczyny. Wiersze Simika są krótkie, oszczędne, lapidarne, osadzone na logicznym koścu, a co za tym idzie zrozumiałe. To poeta nie pozbawiony poczucia humoru. Ironia, ale także autoironia są jego mocną stroną. Na tom „Blues o śnieżnym poranku” składają się wiersze wybrane z trzynastu tomików poetyckich, współtworzących dojrzały okres jego twórczości, zatem tom ten stanowi kontynuację pracy rozpoczętej przez Barańczaka. W „Madonnach z dorysowaną szpicbródką” znalazły się wiersze z książek wydanych w latach 1971-1990, w „Bluesie o śnieżnym poranku” z tomików wydanych w latach 1986-2010, ale nadmienić trzeba, że zbiór otwiera zestaw wierszy starszych, wybranych z tomu wydanego w 2000 roku pod tytułem „Selected Early Poems”, zamyka zaś cykl sześciu wierszy najnowszych, które po angielsku ukażą się w najnowszym zbiorze tego oryginalnego poety. Janusz Drzewucki Znak, Kraków 2015, s. 224, ISBN 978-83-240-3405-5

Elżbieta Szemplińska

Wiersze wybrane Po wydanych już w tym roku „Wierszach wybranych” Światopełka Karpińskiego, „Wiersze wybrane” Elżbiety Szemplińskiej to ósmy tom w serii Biblioteka Poetów Zapomnianych pod redakcją Piotra Mitznera. Tom ukazuje się w wyborze i ze wstępem Magdaleny Chabiery. Wcześniej w serii tej przypomniani zostali tacy poeci, jak: Jan Śpiewak, Czesław Janczarski, Olga Daukszta, Stefan Pomer, Stanisław Piętak i Arnold Słucki. Poetka urodziła się w Warszawie w roku 1909, zadebiutowała już w roku 1926, ale nie jako poetka, lecz prozaiczka, studiowała na UW, publikowała w najważniejszych czasopismach literackich dwudziestolecia międzywojennego, w „Skamandrze”, „Wiadomościach Literackich”, „Kwadrydze”, ale również współpracowała z pismami o lewicowym nastawieniu, jak „Robotnik”, „Lewar”, „Oblicze dnia”, a także z prasą dla dzieci i młodzieży, z „Płomyczkiem” i „Płomykiem”. Po wybuchu II wojny światowej znalazła się we Lwowie, potem przebywała w Charkowie, Samarkandzie i Kujbyszewie. Publikowała wtedy w wydawanych w Moskwie „Nowych Widnokręgach”. Po wojnie mieszkała wraz z mężem Zygmuntem Sobolewskim na placówce dyplomatycznej w Luksemburgu, następnie osiadła w Maroku, od 1958 roku mieszkała we Francji, skąd do Polski wróciła w roku 1962. Zmarła w roku 1991 w Warszawie. Pierwsza jej książka to powieść „Narodziny człowieka” wydana w 1932. Rok później Szemplińska wydała „Wiersze”, jeszcze w dwudziestoleciu ogłosiła poemat „Lont”, a także powieści, zbiory opowiadań, słuchowiska radiowe: „18 spotkań”, „Zrosty”, „Potrójny ślad”. Dużo pisała w czasie wojny. Zaraz po wojnie, w roku 1946 ukazały się jej wiersze zebrane „Krzyż Warszawy” i powieść „Warszawa w ogniu”. Parała się również malarstwem, swoje obrazy wystawiała pod pseudonimem Yolanta Milewski. Ostatnia jej ważna książka to wydany w 1968 wybór liryki „Notatki z podróży”. W roku 1976 ukazał się utwór muzyczny Piotra Perkowskiego „Niebo w ogniu” skomponowany do jej tekstów poetyckich. „Wiersze wybrane” zostały starannie wyselekcjonowane przez Magdalenę Chabierę, a ponadto opatrzone krótką notą biograficzną i przystępnym w odbiorze tekstem wprowadzającym do fenomenu tej poetki i jej poezji. (jd) Wydawnictwo Ośrodek Brama Grodzka – Teatr NN, Lublin 2015, s.108, ISBN 978-83-61064-81-7

historia Michael Kellogg

Rosyjskie źródła nazizmu Po przewrocie bolszewickim w Rosji wielu zwolenników byłego cara schroniło się w Niemczech. Byli wśród nich generałowie, arystokraci, przedstawiciele dawnej burżuazji, politycy, a także ludzie pióra: dziennikarze i pisarze, jak również różnej maści ideolodzy. Niektóre z nacjonalistycznych grup tej masy emigrantów szukały kontaktu z rosnącą w siłę niemiecką partią narodowosocjalistyczną Adolfa Hitlera, dzieląc l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

9 / 2 0 1 5


Recenzje z nią nienawiść do bolszewizmu oraz do Żydów. Bo antysemityzm był w Rosji mocno zakorzeniony. Autor monografii cytuje m.in. mało znaną myśl Fiodora Dostojewskiego, który napisał, że gdyby w Imperium Rosyjskim stosunek liczbowy obu nacji był odwrotny (pod panowaniem carów żyło wtedy kilka milionów Żydów i ok. 80 mln Rosjan) to Izraelici zamieniliby Rosjan w niewolników, a nawet obdzieraliby ich ze skóry! Hitlerowcy przyjmowali pomoc finansową od białych emigrantów (np. w przygotowaniach do nieudanego puczu w Monachium) i nawiązywali z nimi daleko idącą współpracę na gruncie politycznym, propagandowym oraz agenturalnym. Biali Rosjanie pomogli zza kulis Hitlerowi przejąć władzę w 1933 roku i z nadzieją czekali na wybuch wojny. Najazd Trzeciej Rzeszy na ZSRR w czerwcu 1941 roku powitali z entuzjazmem wierząc, że Fuehrer odda im utraconą ojczyznę po zniszczeniu bolszewizmu. Nie wiedzieli, bo to przed nimi ukrywano, lub wiedzieć nie chcieli, choć mogli (ostatecznie „Mein Kampf” był powszechnie dostępny), że Hitlerowi chodzi o zawładnięcie ziemiami należącymi do Rosji i usunięcie wszelkich form państwowości rosyjskiej (i w ogóle słowiańskiej) bez względu na to, czy chodziło o Rosję czerwoną czy białą. Niezależny brytyjski badacz historii, dr Michael Kellogg, bardzo starannie opracował obfite materiały zebrane w archiwach Niemiec i Rosji, a także Francji oraz Polski (w przypadku naszego kraju chodziło o raporty wywiadu i kontrwywiadu wojskowego Oddziału II Sztabu Głównego). Na ich podstawie odtworzył rozległą sieć powiązań pomiędzy nazistami a białymi emigrantami, dla których główną płaszczyzną porozumienia był antybolszewizm i antysemityzm. A także stosunek do demokratycznej, niemieckiej Republiki Weimarskiej, będącej dla hitlerowców obiektem ciągłych ataków i przeszkodą w dojściu do władzy, a dla białych słabym tworem państwowym niezdolnym do wojny z ZSRR. Tylko Hitler dawał nadzieję na tę ostatnią i tego się trzymali. Piotr Kitrasiewicz tłum. Sławomir Kędzierski, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2015, s. 452, 44,90 zł, ISBN 978-83-7976-293-4

Robert F. Barkowski

Słowianie Połabscy Najdalej na Zachód wysunięty odłam Słowiańszczyzny, wcześniej od innych skazany został na konfrontację z potężnymi sąsiadami (zwłaszcza germańskimi). Najdłużej wytrwał w archaicznych strukturach plemiennych i rodzimych wierzeniach pogańskich. Aż do XII wieku zachował też własne oblicze polityczne, stanowiąc zarazem skuteczną zaporę przeciwko ekspansji niemieckiej. Ostatecznie pokonany, przyczynił się do ukształtowania średniowiecznego narodu niemieckiego. Pamięć o Połabianach zanika. Nie są znani szerszemu gronu czytelników. Niewiele poświęca się im uwagi na lekcjach historii. Wiemy, że żyli pomiędzy Odrą a Łabą. Plemion było kilka, nierzadko tak skłóconych, że nie zdołały zawrzeć przymierza przeciwko sukcesywnemu „Drang nach Osten” Germanów, którym towarzyszyło błogosławieństwo papieża. Skądinąd to chyba właśnie trwanie przy pogaństwie sprawiło, że Połabianie zaginęli w pomroce dziejów. Bo przecież ani odwagi, ani umiejętności militarnych nie można im było odmówić. W 798 roku armia Obodrzytów pod wodzą księcia Drażko zadała w bitwie pod Święcianą (dziś Schwerin) druzgocącą klęskę zjednoczonym siłom Sasów północnych, zabijając w starciu 4000 wojów osławionej saskiej piechoty. 29 czerwca 983 roku Obodrzyci zdobyli i spalili Hobolin (Hawelberg) nad Łabą. Saski garnizon miasta wycięto w pień, katedrę zrównana z ziemią, a kler katolicki wygnano. Trzy dni później, 2 lipca, podobny los spotkał Brennę (Brandenburg). W tym samym czasie książę obodrzycki Mściwój zdobył i złupił Hamburg. W 1033 roku doszło do bitwy pod Wierzbnem (pomiędzy Halle a Magdeburgiem) Wieletów z Niemcami zakończonej sromotną

Polityka P li k FFederacji d ji R Rosyjskiej j w regionie Europy, Azji i Pacyfiku

Współczesna wojna handlowo-gospodarcza

Bogdan Panek

Janusz Płaczek (red.)

Cena: 40 z¨

Cena: 80 z¨

W publikacji zaprezentowano potencjalne i realne zagrożenia wynikające z uprawianej przez Rosję polityki zagranicznej wraz z jej praktycznymi działaniami w regionie Europy, Azji i Pacyfiku.

W publikacji ujęto szerokie spektrum współczesnej wojny finansowo-gospodarczej z takich płaszczyzn, jak: finanse, surowce, energetyka, żywność, środowisko naturalne, komunikacja, informacja, technologia i obronność.

m a g a z y n

l i t e r a c k i

Księgarnia internetowa k s i ą ż k i • 9 / 2

www.ksiegarnia.difin.pl 0 1 5

35


Recenzje

Bellona, Warszawa 2015, s. 272, ISBN 978-83-11-13741-7

Göran Hägg

Mussolini. Butny faszysta Na początek kilka ciekawostek płynących z lektury tego opasłego tomiszcza. „Duce” miał co najmniej 169 kochanek. Uratował więcej Żydów niż Oskar Schindler. Kibicował piłkarzom Lazio Rzym. Jak na rdzennego Włocha przystało w jego ulubionym jadłospisie figurowały: lasagne, cannelloni, ravioli, panna cotta, grappa i chianti. Benito Mussolini nie poddaje się prostym osądom. Nie ulega wątpliwości, że za jego czasów włoska gospodarka zakwitła. Jednak historię zawsze piszą zwycięzcy, a wódz włoskich faszystów wsparł Adolfa Hitlera i zginął po jego stronie. Pamięć o nim jest jednak w Italii wciąż żywa. Jego mogiłę odwiedza rocznie kilkadziesiąt tysięcy osób. Wnikliwe studium opętania władzą – autorstwa szwedzkiego pisarza i publicysty historycznego, wykładowcy na uniwersytecie w Sztokholmie – odkrywa na nowo włoskiego dyktatora, twórcę mitologii faszystowskiej, stanowiącego zarazem jej ucieleśnienie. Akolici Hitlera – Himmler, Heydrich, Goering, Goebbels, Bormann i inni – są powszechnie znani, mieli ściśle określony zakres władzy, a niekiedy cieszyli się osobistymi sukcesami. Stalin eliminował kolejnych konkurentów (przeważnie urojonych) do stanowiska genseka, a po jego zgonie doszło do walki o przywództwo przegranej przez Berię. Tymczasem Mussolini rządził de facto w pojedynkę. Nazwiska jego współpracowników nierzadko brzmią dziś anonimowo nawet dla będących z Klio za pan brat. Bez namysłu wprowadzał w życie najmroczniejsze wizje, jakie podsuwała mu wyobraźnia. Osobiście obsadzał czołowe stanowiska w państwie, wymieniał urzędników na każdym szczeblu i wywoływał wojny (Abisynia), okupione hekatombą. A coraz bardziej brutalne rządy uzasadniał koniecznością obrony przed komunizmem „najstraszniejszą ideologią w dziejach ludzkości”. Tomasz Z. Z apert tłum. Wojciech Wygaś, Prószyński i S-ka, Warszawa 2015, s. 448, ISBN 978-83-8069-061-5

podróże Suki Kim

Pozdrowienia z Korei Kim Ir Sen przyjął podobno 5050 urzędników państwowych najwyższego szczebla. Spotkał się z 65 tys. ważnymi osobistościami z różnych krajów. Otrzymał 80 doktoratów honoris causa. Liczby uwidaczniają się w tej relacji z pracy w Koreańskiej Republice Ludowo-Demokratycznej lektorki języka angielskiego. Nauczającej studentów – potomków północnokoreańskich notabli. „Wreszcie zostaliśmy wprowadzeni do środka, gdzie mogliśmy obejrzeć kolekcję czarnych samochodów oraz wagon kolejowy, podarowane Kim Ir Senowi przez Stalina i Mao Zedonga – tak Suki Kim relacjonuje zwiedzanie Wystawy Przyjaźni Międzynarodowej w Phenianie. – Ze ścian błyskał cyfrowy wyświetlacz, pokazujący liczbę przechowywanych tu prezentów: 225 954 przedmioty ze 184 krajów, zaznaczonych migającymi czerwonymi punkcikami na mapie. Z każdej sali przechodziło się do następnej, pełnej najrozmaitszych rzeczy, a przewodniczka wyjaśniła, że nawet gdybyśmy poszczególnemu eksponatowi poświęcili tylko minutę, obejrzenie wszystkich zajęłoby półtora roku. I że podarunki dla Kim Ir Sena napływały jeszcze po jego śmierci”. 36

m a g a z y n

Rozmowa z Suki Kim, autorką „Pozdrowień z Korei”

Skośne oczy losu

–  Z pani wspomnień wynika, że poziom wiedzy o świecie mieszkańców Korei Północnej nie jest – eufemistycznie mówiąc – olśniewający. –  Nie może być inaczej, skoro jej mieszkańcy – in gremio – od niemal siedmiu dekad nie mają praktycznie żadnego kontaktu ze światem zewnętrznym. I wcale nie myślę o wyjazdach, lecz oglądaniu zagranicznych stacji telewizyjnych, czy też słuchaniu rozgłośni radiowych. To wszystko czujnie kontroluje państwo. Podobnie dzieję się z internetem. Kto tego nie przestrzega, podlega brutalnym sankcjom. –  Czy obcokrajowcom pokazuje się wyłącznie „wioski potiomkinowskie”, czy też miała pani okazję zwiedzić kraj na własną rękę? –  W KRLD funkcjonuje wyłącznie turystyka zbiorowa. Zresztą kolektywność stanowi jedno z fundamentalnych założeń ideologii dżucze. Wszelki indywidualizm jest tępiony. Nie było zatem mowy, bym mogła oglądać to, co mi się podoba. –  Bieda rzuca się w oczy? Jeszcze kilka lat temu śmiertelne żniwo zebrał tam głód… –  Program wycieczek dla obcokrajowców – skądinąd bardzo nielicznych – jest tak opracowany, by nie dostrzegali ubóstwa, czającego się za propagandowymi inwestycjami dynastii Kimów, tudzież pielęgnowanymi przez reżim zabytkami. Ale jeżeli ktoś ma sokoli wzrok, to zauważy je i w zakamarkach blichtru. –  Miała pani okazję przekonać się, czy czołobitne poparcie mieszkańców KRLD dla władców wynika z przekonania czy też ze strachu? –  Raczej z lęku. Koreańczycy z Północy egzystują w cieniu władzy. Przekonałam się o tym obcując z nimi przez kilka miesięcy. Strach podąża za nimi niczym cień. –  Wobec powszechnej indoktrynacji istnieje chyba nikła szansa obalenia reżimu bez pomocy z zewnątrz? –  Podzielam ten pogląd. Na pokojowe przekazanie władzy, jak miało to choćby miejsce przed ćwierćwieczem w większości europejskich satelitów Związku Sowieckiego, nie widzę szans także dlatego, że opozycja w komunistycznej Korei w zasadzie nie istnieje. Została zlikwidowana. I to ponoć bardzo okrutnie. Rozmawiał Tomasz Zbigniew Z apert fot. ZNAK

klęską tych ostatnich. Poległ wódz Sasów graf Ludgard oraz 42 jego najlepszych rycerzy. To jedynie kilka wymownych przykładów z ponad 250 (sic!) wojen toczonych przez Słowian połabskich przez ponad 400 lat. Głównie przeciwko Niemcom, ale również Duńczykom i – sporadycznie – Polakom. Nie brakło też walk bratobójczych. Tomasz Z. Z apert

Następnie wycieczka oglądała wybrane dary. „Replika Mangyngdae, domu, w którym urodził się Kim Ir Sen, została zrobiona z kości słoniowej, a jej wykonanie zajęło 96 członkom Komunistycznej Partii Chin cały rok. (…) Dalej przewodniczka prowadziła nas długim korytarzem ozdobionym zdjęciami żyraf, słoni i lwów. Te zwierzęta zostały ofiarowane Kim Ir Senowi i znajdują się dziś w Centralnym Koreańskim Ogrodzie Zoologicznym”. Pobyt autorki w stolicy KRLD wymagał wielu ograniczeń. „Gdy będziesz wychodziła na zajęcia, załóż marynarkę i spódniczkę. Dżinsy są zabronione! Unikaj biżuterii. Nie wolno ci posiadać zagranicznych magazynów ani książek. Chyba, że wcześniej zostały zaakceptowane. Podczas wyjazdów zabronione jest rozmawianie i wspólne jedzenie posiłków z miejscowymi”. (to-rt) Znak, Kraków 2015, s. 336, ISBN ISBN 978-83-240-2744-6

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

9 / 2 0 1 5


Recenzje skiego i Krzysztofa Karaska. Z kolei wywiad z Katarzyną Herbert przybliża postać poety jako człowieka, który był blisko z ludźmi. (et)

Literaturoznawstwo

Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie, Kraków 2015, s. 210, 35 zł, ISBN 978-83-62435-74-6

Zbigniew Herbert

Ludzie

W Bibliotece Narodowej jest 4800 rysunków Herberta, zebranych w 290 tomach szkicowników. Obok poezji, sztuka zajmowała ważne miejsce w sercu autora „Pana Cogito”. Rysowanie go pasjonowało. Żywo interesował się sztuką współczesną i tworzył własne prace. Od 26 czerwca do 13 września w Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie można było oglądać wystawę „Zbigniewa Herberta Ludzie”, na której eksponowano kilkadziesiąt rysunków – wybór z prac znajdujących się w kolekcji Biblioteki Narodowej w Warszawie. Część z nich – niewielka – to portrety osób realnych. Zdecydowana większość przedstawia postaci ze starych obrazów. Wystawie towarzyszyła dwujęzyczna (polsko-angielska) publikacja, z której możemy dowiedzieć się wiele o Zbigniewie Herbercie rysowniku. Publikacja zawiera kilkadziesiąt rysunków autorstwa Zbigniewa Herberta oraz teksty i wypowiedzi między innymi Katarzyny Herbert, Andrzeja Franaszka, Ryszarda Krynickiego i Adama Zagajewskiego. Większość rysunków Herberta ma swoje źródło w danym malarstwie – zwraca uwagę Maria Anna Potocka. „To nie są notatki pamięci, tylko szkice emocji towarzyszące rysunkowi” – tłumaczy. „Można odnieść wrażenie, że rysując innych ludzi, poeta »tłumaczył« ich twarze na rysunki bliższe jego rozumieniu”. Okazuje się także, że rysunki Herberta są bardzo podobne do rysunkowych portretów Josepha Beuysa. Ci artyści na pewno nie znali swoich prac i wszelkie podobieństwa są zupełnie przypadkowe. Wśród umieszczonych w publikacji prac znajdziemy kilka autoportretów artysty oraz portret Poety Nowej Fali, który zdaniem Ryszarda Krynickiego jest synkretycznym portretem jego, Adama Zagajew-

m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

poradniki Bogumił Rychlak, Andrzej Przecherka

Nalewki nalewkarzy

Jak wszystkie podobne książka ta zawiera przepisy na nalewki. Jak większość – zawiera ilustracje. No tak, ale proporcje objętości do przekazywanej wiedzy są tu jednak zdecydowanie odmienne niż w większości poradników. Czy któryś z dotychczas wydanych podręczników przybliżał czytelnikowi wiedzę o tym: jak, z czego, kiedy i w jaki sposób przygotować własnoręcznie wyciągi roślinne? Nie, a przecież to wiedza bezcenna, bo służyć może również do przygotowywania własnych esencji zapachowych i leczniczych. Czy któryś z poradników pozwalał poznać tajniki barwienia lub przyspieszania procesu starzenia, a więc uszlachetniania trunków? Również nie. Wymienione przeze mnie treści to niewielki fragment przekazywanej przez autorów wiedzy, która czytelnikowi nie tylko może się przydać, ale też uświadomić, że nalewkarstwo jest sztuką mogącą dawać ogromną satysfakcję. Autorami są od wielu lat tworzący swoje trunki członkowie Forum Stowarzyszenia Winiarzy i Miodosytników Polskich. To pierwszy taki przypadek w dziejach tego Forum, aby dwójka twórców połączyła swoją wiedzę i zechciała się z nią dzielić z czytelnikiem. Olbrzymią zaletą przedstawianej pozycji jest dodatkowa wiedza ogólna, wychodząca daleko poza ramy suchej receptury. Jeden z au-

9 / 2 0 1 5

37


Recenzje torów jest wytrwałym poszukiwaczem starych przepisów na nalewy ziołowe (niektóre podane w niniejszej pozycji liczą sobie dobrze ponad sto lat). Drugi – utalentowanym poszukiwaczem doskonałości smaku w odmiennym surowcu, jakim są owoce. Efektem ich wieloletnich działań były i są wspaniałe trunki. Ich miłość do doskonałości zawartej w nalewkach znajduje swoje odzwierciedlenie na każdej karcie tej książki nie tylko w 93 przytoczonych przepisach. A wracając do doskonałej proporcji tej książki – nie było i nie ma tak pełnej wiedzy na zaprezentowany temat i tak taniej pozycji na polskim rynku wydawniczym. Bogdan K ędzior Aqua Vitae, Warszawa 2015, s. 108, 19 zł, ISBN 978-83-63879-43-3

Koktajle, smoothies …i nie tylko Przepisy na koktajle tradycyjne i zupełnie odjechane, a wszystkie kolorowe. Jak wygląda smoothie zrobiony z: truskawek, kiwi, brzoskwini i banana? Jest jak rastafariańska flaga, zielony, żółty i czerwony. Por, brukselka, mandarynka i kiwi? Czemu nie, wygląda jak napar z pokrzywy. Może nie wszystko prezentuje się apetycznie, ale na pewno każdy przedstawiony tu przepis jest bardzo zdrowy, a większość jednocześnie pożywna i niskokaloryczna. Do każdego przepisu jest zdjęcie, dokładnie odliczone porcje składników oraz receptura – jak to zrobić i jak podać. Dla początkujących przydałby się dodatkowo krótki opis potrzebnych naczyń kuchennych, czyli jak działa blender lub mikser. (ł) Wydawnictwo Olesiejuk, Ożarów Mazowiecki 2015, s. 224, ISBN 978-83-274-3504-0

Książki audio

klakiera władzy. Ale, mam wrażenie, satyra stanowi jedynie sztafaż dla głębokiego patriotyzmu emanującego ze słów Pietrzaka. Wyraźnie zaniepokojonego otaczającą nas teraźniejszością, a zwłaszcza przyszłością nierysującą się, bynajmniej, w różowych barwach. Autor trafnie punktuje liczne afery i skandale. Satyryk bacznie obserwuje życie społeczno-polityczne pomiędzy Tatrami a Bałtykiem. Trzyma też rękę na pulsie globalnej rzeczywistości. W szczególności jego uwagę koncentrują wydarzenia rozgrywające się we wschodniej Europie. „Kiedy czytam felietony Jana Pietrzaka zebrane w tym tomie, mam nieodparte wrażenie, że czasy saskie wróciły w tych ostatnich ośmiu latach – w najgorszym wydaniu. Z butą i głupotą możnych, lizusostwem czepiających się dworskiej klamki »celebrytów« (kiedyś tę hołotę nazywano inaczej), z korupcją, upodleniem wobec sąsiadów, odreagowywanym w stosunkach z własnym społeczeństwem, z owym »grillującym«, zadowolonym z siebie chamstwem, jakże mylnie uważającym siebie za elitę” – napisał we wstępie do książki profesor Andrzej Nowak. Felietony opatrzone są kilkudziesięcioma nader ciętymi żartami rysunkowymi Andrzeja Krauzego oraz zdjęciami przedstawiającymi codzienność autora, niosącego nam wciąż aktualne przesłanie: „Żeby Polska była Polską”. Pietrzak dodaje do tego kolejne hasło: „Nie ma wolności bez wolnych wyborów”, bo „jeżeli chcemy powstrzymać degrengoladę Polski, musimy dopilnować rzetelności wyborów”. A tym, którzy zarzucają liderowi kabaretu „Pod Egidą” politykierstwo, dedykuję poniższy akapit: „Leopolda Staffa zapytano przed wojną: – Dlaczego pisze Pan wiersze o kwiatach, a nie zajmuje się sprawami ważnymi? – Od tych spraw to ja mam Piłsudskiego – odrzekł poeta. Marzę o takich czasach. Jan Pietrzak”. Tomasz Zbigniew Z apert Biały Kruk, Kraków 2015, s. 400, ISBN 978-83-7553-186-2

Lisa Gardner

Nie bój się Wydanie audio thrillera amerykańskiej pisarki, przerażającej opowieści o psychopatycznym seryjnym mordercy. Sama osoba sprawcy jest tu mniej istotna, uwagę czytelnika przykuwają raczej jego niedoszłe ofiary – policjantka D.D. Warren (znana też z innych książek autorki) oraz terapeutka specjalizująca się w radzeniu sobie z bólem i jej osadzona na dożywotnie więzienie siostra. Pierwsza z pań ma rzadką przypadłość – w ogóle nie czuje bólu, druga – uwielbia zadawać innym ból. W tle jest inna mroczna historia, ojca sióstr, który także był seryjnym mordercą i psychopatą. Teraz, po latach, ktoś go naśladuje i stara historia powraca. Dużo tu krwi i cierpienia, ale też poczucia odrzucenia i samotności. Tekst powieści czyta Marta Grzywacz, która dobrze radzi sobie z interpretacją bólu. Bo to ból właśnie jest kluczem do fabuły książki Lisy Gardner. Całość trwa ponad 14 godzin. (ł) tłum. Radosław Madejski, Sonia Draga, Katowice 2015, CD-MP3, 33,90 zł, ISBN 978-83-7999-419-9

Felietonistyka Jan Pietrzak

Śmiech i złość Mówiąc najlapidarniej ten pokaźnych gabarytów tom – urzekający również szatą graficzną – przynosi swoisty wypis z dziejów III Rzeczpospolitej minionych siedmiu lat w felietonowym ujęciu najwybitniejszego artysty kabaretowego obecnej doby. Przez teksty przewija się korowód typów i sytuacji, inkrustowanych pierwszorzędnym humorem. Felietony, zamieszczane na ogół w „Tygodniku Solidarność” oraz „W Sieci”, zawierają spostrzeżenia artysty, który nigdy nie wystąpił w roli 38

m a g a z y n

Dla dzieci i młodzieży Ivette Żółtowska-Darska

Ronaldo, chłopiec, który wiedział, czego chce Ojciec powiedział mu kiedyś: „Tylko słabi uznają siebie za pokonanych”. I Ronaldo trzyma się tej zasady do dziś. Od dziecka wiedział, że chce być najlepszy na boisku. Jak mu się to udało? Wytrwałością i pracą. Przekonajcie się sami. Po zasłużonym sukcesie bestsellerowej książki „Messi, Mały chłopiec, który stał się wielkim piłkarzem”, autorka przedstawia dzieciom postać drugiej piłkarskiej gwiazdy, Portugalczyka Cristiano Ronaldo, a właściwie Cristiano Ronaldo dos Santos Aveiro. Trzydziestoletni napastnik Realu Madrid pochodzi z Madery i jest chyba najbardziej rozpoznawalnym sportowcem na świecie. A kiedyś CR7 przeżywali Płaczkiem i Pszczółką. Ciekawe dlaczego? Młodzi czytelnicy przekonają się, że droga do sławy często wiedzie pod górę (i na pewno jest całkowicie pozbawiona słodyczy!), a życie Cristiano nie było wcale usłane różami, co być może tłumaczy jego ambicję i rezerwę, której dowodem jest niewielka liczba prywatnych zdjęć w książce (zaledwie jedno z dzieciństwa i jedno z okresu młodzieńczego). Może CR7 nie lubi pamiętać, że kiedyś był pucułowatym chłopczykiem? Może nie lubi wracać do dzieciństwa, bo jego tata był alkoholikiem? Koledzy z drużyny młodzików wyśmiewali się z CR7 z powodu jego chudości i dziwnego akcentem. Często płakał, kiedy przegrywał. Ale był także pracowity i bardzo ambitny. To wojownik, który nigdy się nie poddaje. Autorka zastosowała sprawdzoną w „Messim” metodę krótkich rozdziałów, dużej czcionki i bogactwa kolorowych zdjęć, a ukłonem w stronę młodych czytelników jest podana w nawiasach wymowa zagranicznych nazwisk (co także rodzicom bardzo ułatwia czytanie l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

9 / 2 0 1 5


Zabawy z prawem autorskim Ryszard Markiewicz

Podstawowy pomysł tej książki polega na wykorzystaniu ilustracji do analizy ochrony autorskoprawnej. Nie chodzi tu o ubarwienie wywodu, ale – w moim założeniu – o pokazanie na konkretnych przykładach dylematów, trudności i ciągłej niepewności w stosowaniu prawa autorskiego. Zamieszczone w książce rysunki, obrazy, zdjęcia albo bezpośrednio stanowiły przedmiot sporów sądowych, dyskusji prasowych lub „internetowych” w kontekście naruszania praw autorskich, albo są dobrą ilustracją trudności w interpretacjach autorskoprawnych. Wprawdzie możliwa byłaby także analiza prawna bez tych obrazków, ale tylko gdy czytelnik bezpośrednio skonfrontuje wywody prawne z nimi, może rozważać trafność i rzetelność konkretnych rozumowań i rozstrzygnięć sądowych, a także wartość wielu generalizacji. Inaczej ujmując, bez tych ilustracji również możliwe jest prowadzenie wywodów prawnych. Możliwe – tak, ale taki wywód jest mniej wyrazisty, ogranicza ocenę trafności danego rozstrzygnięcia czy też odpowiedniości argumentów. Zilustrowane teksty zamieszczone w tej książce mają wykazać sensowność i racje dla tego rodzaju podejścia. fragment publikacji


Recenzje dzieciom). Książka napisana została prostym językiem i rewelacyjnie się ją czyta. Dla wszystkich małych sportowców, fanów piłki nożnej, Realu Madrid i CR7 lektura obowiązkowa! A ośmioletni Franek z niecierpliwością pyta: „Kiedy ta pani napisze o Neymarze?”. (hab) Egmont, Warszawa 2015, s. 212, ISBN 978-83-281-0512-6

Melissa de la Cruz

Wyspa potępionych „Żyli długo i szczęśliwie” – tak w przeważającej większości kończą się bajki, a już na pewno te filmowe, które firmowane są znakiem Disneya. Następuje happy end i nikt niczym nie zaprząta sobie głowy, a co z tymi, którzy reprezentowali stronę zła? Z tymi wszystkimi czarnymi charakterami, bez których historie właściwie nie wydarzyłyby się? Co się stało dalej ze Złą Królową, Wróżką Chrzestną, Cruellą de Mon? Według Melissy de la Cruz trafili na Wyspę Potępionych, gdzie nie działa magia. Żyją w nędzy i osamotnieniu, opowiadają swoim dzieciom o dawnej potędze, a ich potomkowie mają wszelkie zadatki by iść w ślady swoich rodzicieli. Złe cechy w młodszym pokoleniu rozwijane są na szkolnych lekcjach, które dalekie są od tych, które znamy (zajęcia ze snucia nikczemnych planów czy samouwielbienia). Ale nawet w największym skupisku zła wykiełkuje ziarno dobra. Czwórka nastolatków z Wyspy Potępionych – Mal (córka Czarownicy ze „Śpiącej Królewny”), Evie, (córka Złej Królowej z „Królewny Śnieżki”), Jay (syn dżina z „Alladyna”) i Carlos (syn Cruelli de Mon ze „101 Dalmatyńczyków”) potrafią niszczyć, kraść i robić sobie złośliwości. Ich losy splotą się ze sobą i ponura drużyna będzie siała zamęt na Wyspie Potępionych, podsycany przez wyśrubowane oczekiwania ich rodziców. Tymczasem gdzieś w oddali znajduje się doskonałe, bez wad, Królestwo Auradon. Niedościgniony obiekt marzeń wielu czarnych charakterów. W powieści zaledwie kilka epizodów poświęconych zostało tej krainie szczęśliwości, ale to właśnie w niej osadzona jest akcja serialu „Następcy”, który emituje od połowy września Disney Chanel i wygląda na to, że podbije serca nastolatków. Warto więc sięgnąć po książkę, od której to wszystko się zaczęło. (et) tłum. Anna Klingofer, Egmont, Warszawa 2015, s. 320, ISBN 978-83-281-0817-2

Rafał Kosik

Amelia i Kuba. Kuba i Amelia. Nowa szkoła Druga książka ze świetnie przyjętego cyklu, w którym czytelnicy poznają wydarzenia raz z punktu widzenia dziewczynki, a raz chłopca. Podwójna powieść osadzona we współczesnych czasach adresowana jest do czytelników w wieku 7-12 lat. Pierwsza część cyklu została nominowana do prestiżowej Nagrody Literackiej m.st. Warszawy w kategorii „Literatura dziecięca”. Mam nadzieję, że cykl powtórzy sukces „Felixa, Neta i Niki”, sztandarowej sagi Rafała Kosika, która rozeszła się w Polsce w nakładzie 650 tys. egz. Zwariowana opowieść o Amelii, Kubie i ich rodzeństwie – rezolutnej sześcioletniej Mi i superinteligentnym dziesięcioletnim Albercie z zespołem Aspergera – którzy idą do nowej szkoły i próbują się odnaleźć w nowym otoczeniu, ze wszech miar warta jest lektury. Autor, ukazując młodych ludzi z różnych środowisk, skupia się na najistotniejszych dla nich problemach, takich jak: tolerancja, konieczność podejmowania decyzji, umiejętność niesienia pomocy innym, przeżywania miłości i przyjaźni. Oczywiście, robi to z właściwym sobie poczuciem humoru i umiejętnością analizy otaczającej rzeczywistości. Tak właśnie powinno się pisać o szkolnych problemach i pierwszych uczuciach, o ważnych sprawach młodych ludzi. (et)

Liczę sobie

Serie wydawnicze – Egmont Po wielkim sukcesie wyjątkowej serii „Czytam sobie” wydawnictwo Egmont przygotowało nowy cykl, tym razem wspierający rozwój umiejętności matematyczno-logicznych u dzieci w wieku od 4 do 9 lat. Koncepcja tej serii łączy pięknie zilustrowane opowiadania wybitnych pisarzy dziecięcych z zadaniami, opracowanymi przez metodyka i pedagog, ekspertkę nauczania początkowego i psychologii rozwojowej dziecka – Annę Boboryk. „Zadania w »Liczę sobie« przede wszystkim uczą myśleć” – przekonuje autorka. Serię rekomenduje Stowarzyszenie Nauczycieli Matematyki. Poziom pierwszy, dla najmłodszych dzieci w wieku 4–5 lat, to zabawa z matematyką. Zakres ćwiczeń obejmuje liczby, geometrię, mierzenie, klasyfikowanie, czas oraz proste zadania logiczne. Poziom drugi jest przeznaczony dla dzieci w wieku 5-7 lat, które właśnie rozpoczęły lub niedługo rozpoczną edukację szkolną. Dochodzą bardziej złożone zadania z zakresu orientacji przestrzennej, mierzenia długości, czasu, pieniędzy, geometrii oraz nieco trudniejsze zadania logiczne. Poziom trzeci to wspieranie w nauce. Jest on skierowany do dzieci 7–8-letnich i ma za zadanie rozwijać ich umiejętności szkolne. Pojawiają się nowe wyzwania – ułamki, układanie zadań arytmetycznych, zadania logiczne. W książkach serii „Liczę sobie” zabawnych bohaterów stworzyli znani autorzy serii „Czytam sobie”. Na poziomie pierwszym rządzi stworzony przez Wojciecha Widłaka król Gromoryk. Do poziomu drugiego Zofia Stanecka zaprosiła Fryderyka Epsilona Dwudziestego. Na trzecim poziomie szaleje grupa Szczurków, powołanych do życia przez Rafała Witka. Wszystkich bohaterów łączy to, że śmiało rozwiązują nietuzinkowe problemy niewiele sobie robiąc z zasad i konwencji. Tytuły w serii: Poziom 1 – Wojciech Widłak „Król Gromoryk i zagadkowy smok”, „Król Gromoryk i jajko na miękko”; ilustracje Ewa Poklewska-Koziełło Poziom 2 – Zofia Stanecka „Fredek i jeden do pary”, „Fredek i miara wszystkiego”; ilustracje Marta Szudyga Poziom 3 – Rafał Witek „Szczurki chwytają życie za ogon”, „Szczurki nie dają się wygryźć”; ilustracje Daniel de Latour (et)

Powergraph, Warszawa 2015, s. 272, 978-83-64384-35-6

40

m a g a z y n

l i t e r a c k i

k s i ą ż k i

9 / 2 0 1 5


KSIÄ„ĹťKA, KTĂ“RÄ„ CZYTA CAĹ Y ĹšWIAT Premiera w Polsce juĹź 21 paĹşdziernika!

Wydawnictwo Sonia Draga २ ࢎ R

Najszybciej sprzedajÄ…cy siÄ™ debiut w Wielkiej Brytanii

6

Co sekund ktoĹ› w Stanach Zjednoczonych kupuje tÄ™ ksiÄ…ĹźkÄ™

Bestsellerowy thriller psychologiczny 3 2-9A$A@$-'ÂŁ90-'/ 9-ÂŁ' A'19;@R

8A'8!৚!/Ă­$! - >-A/32'890! 63>-'ŕŚ”ŕŁ— 3 $-'12'/ 9;832-' 68!$@ > 038638!$/-R

3>! 09-í৚0! 2!/A2!031-;9A'+3 !1'8@0!ŕĽ˜90-'+3 6-9!8A! 2!9A@$, $A!9Ă•>W

'&'2 +ÂŁ-2!T /'&'2 A!#Ă•/$! g &>Ă•$, >-þৡ2-Ă•> 68A'9AÄš3ŕŚ”$-W 2!031-;@ 08@1-2!Äš 1-9;8A! +!;<20<W

63>-'ŕŚ”ŕŁ— 3 ĂŒÂŁĂ‹2' ĂŒ+!&3T /'&2'/ A 2!/>-Ăľ09A@$, 9'8@/2@$, A!#Ă•/$A@ŕĽ˜ 2! ŕŚ”>-'$-'W

83৚í$@ 08'> > ৚@Äš!$, ;,8-ÂŁÂŁ'8 3 03#-'$-'T 0;Ă•8! >@1-'8A! 968!>-'&ÂŁ->3ŕŚ”ŕŁ—R

Wspomnienie tragicznego losu 1!ÂŁ!80- ,!8ÂŁ3ħ' !ÂŁ3132W 9-í৚0! <,32383>!2! !+83&Ă­ 32$3<8;Ă•>W

-;'8!$0- 638;8'; ÂŁ-#-/90-'+3 68A@>Ă•&$@T 8'>3ÂŁ<$/32-9;@ - 9-'/Ă­$'+3 ;'8838 dyktatora.

!ÂŁ9A' ÂŁ39@ A2!$,380- !8;@W ÂŁ-1!;@$A2! 363>-'ŕŚ”ŕŁ— 3 1-Äš3ŕŚ”$-T uporze i odwadze.

Na pierwszych miejscach list bestsellerów dłuşej niş „Kod Leonarda da Vinci�

Nie znasz jej, ale ona zna Ciebie Rachel codziennie dojeşdşa do pracy tym samym pociągiem. Wie, şe pociąg zawsze zatrzymuje się przed tym samym semaforem, dokładnie naprzeciwko szeregu domów. Zaczyna się jej nawet wydawać, şe zna ludzi, którzy mieszkają w jednym z nich. Uwaşa, şe prowadzą doskonałe şycie. Gdyby tylko mogła

być tak szczęśliwa jak oni. I nagle widzi coś wstrząsającego. Widzi tylko przez chwilę, bo pociąg rusza, ale to wystarcza. Wszystko się zmienia. Rachel ma teraz okazję stać się częścią şycia ludzi, których widywała jedynie z daleka. Teraz się przekonają, şe jest kimś więcej niş tylko dziewczyną z pociągu.

>>>W932-!&8!+!W6ÂŁT ;'ÂŁW Š‰ Â?¼‰ ¤Â‹ Â?Â?T >>>W(!$'#330W$31c>@&!>2-$;>3 32-! 8!+!


k s i ฤ ลผ k i l i t e r a c k i

3U]HFLZ GHSUDZDFML ZรฏDG]\ 440 str.,

Nr 9/2015 (228) Cena 14,50 zล (8% VAT) โ ข ISSN 2083-7747 โ ข Indeks 334464

m a g a z y n

90 ilustracji, 17 x 24 cm, oprawa twarda, lakierowana obwoluta ISBN: 978-83-7553-192-3 :VWร S prof. Andrzej Nowak

12:2ยฅm

N

3RG NRQLHF U Z\GDZFD /HV]HN 6RVQRZVNL ]D SURSRQRZDรฏ SURI .U]\V]WRIRZL 6]F]HUVNLHPX GLD ORJ Z\PLDQร P\ฤ OL Lb SRJOร GรถZ 5R]PRZ\ V]\ENR SU]HNV]WDรฏFLรฏ\ VLร Zb SRJรฏร ELRQ\ G\VNXUV Rb 5]HF]\ SRVSROLWHM (XURSLH RbSROVNLHM UDFML VWDQX 1LJG\ QLH E\รฏ\ SXEOLNRZDQH SU\ZDWQH ]ZLHU]HQLD PLQLVWUD LbSU]\MDFLHOD QRZHJR SUH]\GHQWD 53 $QGU]HMD 'XG\ SRPLHV]F]RQH ZbREV]HUQ\P OLF]ร F\P ZbWHM NVLร ฤ FH VWURQ SURORJX 5R]PรถZF\ F]DVHP VLร VSLHUD

FHQD GHWDO ]รฏ Mร RZV]HP DOH ]DZV]H Zb WURVFH Rb GREUR 2MF]\ ]Q\ 2EDM SUH]HQWXMร SRVWDZ\ Z\VRFH SDWULRW\F] QH QLHU]DGNR ZbWRNX G\VNXUVX ]QDMGXMร RU\JLQDOQH UR]ZLร ]DQLD GOD SUREOHPรถZ QXUWXMร F\FK QDV] NUDM Lb QDV] NRQW\QHQW 7R IUDSXMร FD NVLร ฤ ND GOD ZV]\VW NLFK LQWHUHVXMร F\FK VLร SROLW\Nร DbGOD VDP\FK SROL W\NรถZ OHNWXUD RERZLร ]NRZD MDN UรถZQLHฤ RUร ฤ GOD NDฤ GHJR P\ฤ Oร FHJR SDWULRW\ Zb ZDOFH ]b DQW\SROVNร LbDQW\FKU]Hฤ FLMDรฑVNร NDPSDQLร

%LDรฏ\ .UXN 6S ] R R XO 6]ZHG]ND .UDNรถZ WHO IDNV H PDLO PDUNHWLQJ#ELDO\NUXN SO ZZZ ELDO\NUXN SO

ISSN 1234-0200

9/ 2 015

LH]Z\NรฏD NVLร ฤ ND G]Lร NL NWรถrej poznajemy SRJOร G\ MHGQHJR ]b QDMZDฤ QLHMV]\FK SROLW\NรถZ ,,, 53 QD ฤ ZLDW 2MF]\]Qร QD SU]HPLDQ\ XVWURMRZH (XURS\ Lb3ROVNL QD GHPRQLF]QH Lb DJUHV\ZQH PRGHUQLVW\F]QH WUHQG\ QD ZLDUร UROร SROLW\NL Zbฤ \FLX ]DUรถZQR SRVรฏD 6]F]HUVNLHJR MDN LbFDรฏHJR QDURGX ZbW\P .Rฤ FLRรฏD

9 771234 020157

09


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.