1
MORDA NA SOBOTĘ
1
MORDA NA SOBOTĘ
2
3
MORDA NA SOBOTĘ
SŁOWEM WSTĘPU: O SZTUCE Czym tak naprawdę jest Sztuka? Większość osób prawdopodobnie odpowie na to pytanie w dość podobny sposób: Sztuka to wielkie dzieła; barwne obrazy, majestatyczne rzeźby, dramatyczne widowiska teatralne. Ja jednak, natchnięta wydarzeniami ostatnich dni, widzę to zupełnie inaczej. Na TFAŻ-y każdego dnia mogliśmy obserwować Sztukę nie tylko na scenie. Sztuką bowiem jest dla mnie wszystko, co tworzymy w duchu jakiejś idei, przez co wyrażamy siebie i przekazujemy to, co dla nas ważne. Sztuką na TFAŻ-y jest każdy kunsztownie wykonany element dekoracji, każda recenzja pisana do białego rana, każda zrobiona ukradkiem fotografia, każdy zabroniony plakat, każdy przypalony okruch ciasta w kawiarence. Sztuką jest też sama organizacja festiwalu, zapowiadanie spektakli przez konfe-ransjerów, sprzedawanie koszulek, ciepłe witanie gości w drzwiach szkoły. Sztuką jest wszystko, w co przelewamy tutaj krew, pot i łzy, ale przede wszystkim naszą miłość i zaangażowanie. Sztuką jest także to, co kochamy. Czy to uśmiech na zmęczonej twarzy przyjaciela czy łzy wzruszenia po udanym występie koleżanki czy również ostatnia piosenka odbijająca się od ścian auli po dniu ciężkiej pracy. Sztuką jest to, jak żyjemy i co razem tworzymy. Bo na TFAŻ-y to my jesteśmy sztuką. Hanna Bąk
Spis treści: HALO? MAM CHYBA PIASEK W OKU!, czyli Piaskownica ................................ 4 JASKINIOWIEC Z GITARĄ BĘDZIE DLA MNIE PARĄ, czyli Na początku zawsze jest chaos......................................................................................... 5 A W WINDZIE NIE LECIAŁO JINGLE BELLS, czyli Winda .............................. 6 TFAŻ JEST TWARZĄ, czyli Fikuśny felieton na wypełnienie .............................. 7 TFAŻOWA ZACHĘTA DO SZTUKI, czyli wstawa „I TFAŻ ciałem się stała” .......... 8 POKÓJ W TRZECH ZDANIACH, czyli wystawa „Pokój” w naszej szkolnej bibliotece .................................................................................................... 9 KILKA SŁÓW OD ŁUKASZA, czyli Podziękowanie ........................................... 10 3
MORDA NA SOBOTĘ
HALO? MAM CHYBA PIASEK W OKU! „Piaskownica” Olek i Maria Łukasz Al-Darawsheh
Kiedy ostatni raz widzieliście piaskownicę? Taką prawdziwą, czystą, zadbaną; najlepiej pełną dzieci i nie za bardzo zaśmieconą. Dawno, prawda? Czy to znaczy, że wszystkie piaskownice już dawno zlikwidowano? Niekoniecznie, to raczej my sami likwidujemy piaskownice ze swoich pamięci, spychamy je gdzieś w głąb świadomości - bo po co poważnemu człowiekowi dół pełen piachu, są przecież lepsze rzeczy do roboty. Za dzieciństwem tęsknimy, chociaż pewnie w momencie, w którym kazano by nam je ponownie przeżyć od razu byśmy go znienawidzili. Podobnie jest w tekście Michała Walczaka, dzieciako-ludzie zamknięci w bezpiecznej przestrzeni swojej piaskownicy są upośledzeni emocjonalnie, niezdolni do tworzenia zdrowych relacji, zagubieni, samolubni. Przerażeni wizją stracenia "swojej" przestrzeni, nadmiernie sentymentalni. Nie jest tajemnicą, że to tekst o nas. O wszystkich. Miastowych, słoikach, biznesmenach, sprzątaczkach, Danusiach z banku spółdzielczego, licealistach, studentach, Krysiach spod trójki, alkoholikach, emerytach, rowerzystach, przestępcach i policjantach. Właściwie nie tylko o ludziach, ale też o Warszawie, jej oknach, dzielnicach, zapomnianych placach zabaw. O obsranych zakątkach i starych kamienicach.
I o Warsza-wie, trzeciej bohaterce ukrywającej swoją postkomunistyczną brzydotę za nowoczesnymi wieżowcami i wielkomiejskim przepychem, zupełnie jak bohaterowie kurczowo trzymający się kostiumów dzieci. Adaptacja sceniczna jest poprawna. W tym kontekście "tylko" i "aż" poprawna. Problem stanowi tu raczej interpretacja tekstu. Walczak napisał dramat wieloznaczny; wielopoziomowy. Maria i Olek skupili się tylko na jednym jego aspekcie, tym najbardziej oczywistym i kryjącym się tuż pod powierzchnią wieloznacznych słów. Na tym, że w miłości wszyscy zachowujemy się jak rozpieszczone, delikatnie nie przystosowane społecznie dzieci. Nie można mówić o niezrozumieniu tekstu, najwyżej o bolesnym jego spłyceniu. Reżyser ma do tego prawo, sam decyduje jaką historię chce opowiedzieć, ale tak samo widz ma prawo czuć niedosyt czy zawód. Pomijając kwestię zubożenia przekazu decyzje reżyserskie w "Piaskownicy" są niezwykle trafne. Urzekają rzeczy najdrobniejsze, jak choćby zabawa w palenie paluszków, czy ukradkowe spojrzenia Jego na Jej "pustkę". Duet sceniczny jest zgrany, energia którą razem tworzą jest niejednoznaczna i niepowtarzalna. Mimo świetnej synergii, aktorzy pojedynczo nie wypadają już tak dobrze. Zwłaszcza On, który mimo świetnej mimiki jest postacią jednej emocji - wszystko wydaje się płaskie, najzwyczajniej drętwe. Można kłócić się, że była to świadoma decyzja aktorska; sposób rozumienia bohatera. Szcze-
4
5
MORDA NA SOBOTĘ
rze? Rzeczywiście mógł to być wybór, niestety w pełni nieuzasadniony, jeśli "Piaskownicę" traktuje się jako spektakl o dzieciach. Ona? Aktorsko bardzo dobra, prawie bezbłędna, za to z olbrzymimi problemami w kwestii emisji głosu; w końcowych scenach jej kwestie ledwo docierały do trzeciego rzędu. Czuć i widać, że spektakl stanowi jedną całość, nie zmienia swojej koncepcji. Jest hermetyczną i bardzo spójną etiudą przemyślaną od początku do końca. Scenografia bardzo ascetyczna: czarne drzwi i prostokąt z taśmy. Jej umowność i symboliczność to zdecydowanie najmocniejsza część spektaklu, wciąga widza do dziecięcej zabawy wyobraźnią, gdzie nawet najzwyklejszy w świecie patyk może być czymś.
JASKINIOWIEC Z GITARĄ BĘDZIE DLA MNIE PARĄ „Na początku był tylko chaos” Teatr Etna Jadwiga Mik Wyobraźcie sobie miny sekcyjnych po gorączce piątkowej nocy (drukarnia czwarta nad ranem, pobudka o dziewiątej), gdy już po przygotowaniu się organizacyjnym i mentalnym na kolejny dzień przychodzi informacja o bardzo prawdopodobnym odwołaniu spektaklu w samym środku lineupu. Trzeba się spiąć, wszystko zmienić, by kolejna MORDA trzymała poziom. Ale wyobraźcie sobie też połączenie wściekłości, irytacji i poczucia zmarnotrawienia czasu, gdy oczom tychże sekcyjnych po przybyciu rano do szkoły ukazuje się nie kto inny, jak rozgrzewający się tuż pod pieczarą Teatr Etna. W tym momencie emocje muszą pójść na bok; pora chłodno i profesjonalnie podejść do samej sztuki. Ale i tam redaktorom nie dano ochłonąć.
Tak więc Olek i Maria przygotowali naprawdę porządny i poprawny spektakl, chociaż do wybitności albo nazwania "bardzo dobrym" jeszcze mu daleko. Był bardzo życiowy, bardzo ciepły. Ale wszyscy wiemy, że ciepło i autentyczność to nie wszystko.
Rozpoczyna się od wybuchu. Wybuchu pełnego barw, kolorów, ruchów. Wszędzie coś się dzieje, ale niestety dzieje się pod znakiem niekontrolowanego chaosu. Tu przywitanie z Gałczyńskim (gdyż cały spektakl jest w gruncie rzeczy dość nieudaną próbą odtworzenia scenek z Teatrzyku Zielona Gęś, skądinąd wybranych - mam wrażenie - bez wcześniejszego przemyślenia i uzgodnienia klucza, który stanowiłby oś fabuły), tam dziwne tańce, tu 5
MORDA NA SOBOTĘ
znowu irytujący głos panny młodej, gdzieś w tle najprawdziwszy wunsz, a całość to istny majdan przaśnych pomysłów podany w sosie własnym z przyprawiającej momentami o grymas muzyki, z dodatkiem natężenia głośności przebijającego chyba nawet wczorajszą „Serenadę”. Jednej tylko rzeczy możemy Etnie pozazdrościć: kreatywności. Ruch i dobre wykorzystanie przestrzeni, z pewnością oparte na solidnym przygotowaniu, genialna sukniokurtyna oraz „morze” z folii i błękitnych reflektorów, a także najlepsze wykorzystanie blackoutów podczas całej TFAŻ-y, może nawet lepsze od „jasnych” części spektaklu, z których najlepiej wykonano naszym zdaniem „Biurokratę na wakacjach”. Tutaj chciało się obserwować biegających w ferworze i pośpiechu aktorów, którzy powinni stanowić przykład dla tych, którzy nie chcą zanudzić swoich widzów na śmierć podczas całkiem spektakularnych zmian dekoracji i kostiumów. W dużym skrócie: chaos zaczął się jeszcze długo przed początkiem, trwał przez cały środek i ustał dopiero po zakończeniu. Ale tylko do kolejnego występu Teatru Etna, który pokusił się o teksty jednego z najbardziej oryginalnych pisarzy w polskiej sztuce scenicznej – a z tym kuszeniem wyszło jak z jabłkiem z raju: niedobrze. Bo cały Gałczyński tu na nic, gdy ze sceny biją przerysowanie, harmider i przaśność.
A W WINDZIE NIE LECIAŁO JINGLE BELLS „Winda” W.A.P. Furmana Julia Ukielska Kiedyś usłyszałam, że najlepsze filmy powstają przy niskim budżecie i z jednym miejscem na plan zdjęciowy, bo wtedy trzeba wysilić swoją kreatywność. Coś w tym chyba jest i można to odnieść także do sztuk teatralnych. ,,Winda” miała więc w sobie wszystko, aby stać się spektaklem idealnym – jedno ciasne pomieszczenie, czwórkę ludzi i dialog między nimi. Jako, że idea zamknięcia razem grupy nieznajomych jest stara jak świat, jedyną odkrywczą rzeczą zmieniającą taki koncept w dzieło sztuki mógł być scenariusz. Ten zaś nie był niestety bez wad. Zarysowanie postaci bardzo się udało - były dość barwne, dynamiczne, a jednocześnie bardzo kontrastowe. Mieliśmy zarówno blondwłosą elegantkę o ciętym języku, inteligenta Melchiora w hipsterskich oku-larach, podrywacza z blokowiska i niezrównoważonego biednego chłopca w sweterku w renifery (gdyż wszystko, jak to w po-rządnych spektaklach przed Wielkanocą wystawianych bywa, obraca się wokół Bożego Narodzenia). Fabuła okazała się zbyt przewidywalna, jednak ze sposobu jej ogrania biła trudna do opisania dojrzałość – aktorzy to już nie dzieciaki w przedstawieniu na szkolnym apelu, ale najprawdziwsi ,,dorośli
6
7
MORDA NA SOBOTĘ
artyści”. Niezwykle podobała mi się ich plastyczność – ruchy, mimo że zamknięte w ciasnej windzie, były niewymuszone i szczere. Żaden z aktorów nie był drewniany, za to jeśli chodzi o dykcję i emisję głosu – fajerwerków nie było. Szczególnie na początku przejęzyczenia były dość częste, a każde przyciszenie głosu skutkowało niedosłyszeniem kwestii przez widzów.
w jaki sposób odnosi się to do twarzy? Nie ma człowieka na świecie, który miałby twarz taką, jak Ty. Jest ona co najwyżej podobna, ale z pewnością nie taka sama we wszystkich szczegółach. Człowiek od czoła do podbródka to odzwierciedlenie uczuć i emocji. Dzięki temu, zyskuje on odrębność. Z każdym rokiem staje się nieco bardziej pomarszczony, a co za tym idzie – bardziej doświadczony, bogatszy o kolejne refleksje.
Scenografia absolutnie mnie urzekła – biały snop światła na drewnianym stelażu windy był cudowny w swej prostocie. Jak widać nie trzeba mnogości kolorów, świateł i strojów, aby stworzyć na scenie coś naprawdę dobrego.
W pewnym momencie swojego życia porównujemy się do tych wyidealizowanych, lepszych. Wiedzmy jednak, że arcypiękny nie znaczy atrakcyjniejszy. Twarz, tak jak człowiek, kryje za sobą wiele tajemnic. Nie możemy oceniać jej przez pryzmat pozytywny lub negatywny, gdyż nie wiemy, co ona czuje: gdzie znajduje się aktualnie, a gdzie chciałaby się umiejscowić. Składa się ze zmysłów, które łączą się w regularny sposób – integruje je wspólny mianownik, czyli Ty.
Podsumowując, gdyby nie mankamenty scenariuszowe i emisyjno– dykcyjne ,,Winda” byłaby jedną z najlepszych sztuk TFAŻ-y. Jednak mimo wszystko spektakl oglądało się bardzo przyjemnie i wyszłam z niego bardzo podbudowana – nie tylko jakością, ale też zakończeniem.
Trzeba więc pamiętać, że twarz jest zaledwie drobiazgiem wchodzącym w skład pięknej całości. Ty jesteś w stanie ją adorować, bo doskonale znasz swój całokształt. Czy zdążyłeś lub zdążyłaś tego dokonać? Bo to, jak przedstawimy nasz wizerunek – naszą twarz – zależy tylko od nas, artystów własnego losu. Możemy wykreować idealny obraz ludzkiej egzystencji lub postawić na akceptację i stworzyć dzieło naszych uczuć. A tu decyzja należy już tylko do Ciebie.
TFAŻ JEST TWARZĄ fikuśny felieton na wypełnienie Marcelina Cymańska Dzisiaj o TFAŻ-y w kontekście twarzy. Co ją charakteryzuje? Jak już wspominałam we wczorajszym numerze: odmienność. Każda TFAŻ ma zupełnie inny wydźwięk. Składa się na nią określona zbiorowość, tworzą ją inni artyści, podziwiają różni widzowie. A 7
MORDA NA SOBOTĘ
TFAŻOWA ZACHĘTA DO SZTUKI wystawa „I TFAŻ ciałem się stała” Barbara Mazurek ‘JEŚLI CZŁOWIEK ZASTANAWIA SIĘ NAD SWYM CIAŁEM I NAD SWOJĄ MORALNOŚCIĄ, TO ZAZWYCZAJ STWIERDZA, ŻE JEST CHORY.’ -Johann Wolfgang Goethe Ciało. Motyw przewodni tegorocznej TFAŻ-y czy może coś więcej? Może jest to też leitmotiv tWaRZy każdego z nas? “Tfaż ciałem się stała”, bo tak brzmi tytuł wystawy zorganizowanej po raz pierwszy na naszym żmichowskim festiwalu, nabiera głębszego sensu, kiedy odniesiemy go do współczesnego obrazu świata. Media społecznościowe stawiające obraz twarzy przed obrazem człowieka jako całości. Telewizja pokazująca w swoich programach jedynie obrzydliwie nienaturalne i wyidealizowane twarze, nie zostawiając miejsca na naturalność i brak perfekcji. Reklamy, billboardy, fotosesje – a na nich TWARZE. Ciało oczywiście też odgrywa tu znaczną rolę, jednak bezsprzecznie zostało ono zdominowane przez kult fizjonomii. Wystawa więc, to bezprecedensowy manifest wobec obecnej postawy świata, a sama TFAŻ, w tytule galerii składa pokłon swojemu korpusowi. “Tfaż ciałem się stała” nie jest jednak tylko manifestem wyce-
lowanym przeciw ruchowi uwielbienia twarzy, lecz także manifestem wobec obecnej postawy świata w ogóle. Czy sukces jest piękny? Czy dążenie do niego ma sens? Czym właściwie jest ten sukces? To kolejne pytania, na które odpowiedź znajdziemy na wystawie. Znajdujące się na niej prace odnosiły się nie tylko do przedstawionych wyżej kwestii, ale też interpretowały temat twarzy i ciała na swój własny, indywidualny sposób. Mogliśmy oglądać zarówno dzieła przedstawiające ciało w odbiciach lustrzanych, ciało w samej bieliźnie uwiecznione na stylizowanych retrofotografiach, jak i nawet ciało niebieskie ukazane na jednej z prac. Różnorodność, innowacyjność i niekonwencjonalność to określenia, które nasuwają się na myśl natychmiast po wejściu do galerii. Pracami, które szczególnie przyciągnęły moją uwagę były na pewno zdjęcia Zuzanny Różyckiej o wspólnym tytule “Ciałokształt Twórczości”, a także jednokolorowe płaskorzeźby wykonane przy użyciu plasteliny przez Joannę Szczepańską. Wystawa mimo różnorodności i indywidualności każdej z prac, stanowiła całość spowitą przez tytułowy temat: CIAŁO. Owe ciało mimo, że przez każdego rozumiane inaczej stało się wspólnym mianownikiem wystawy sztuki. Sztuki nie tylko różnorodnej, ale i prowokującej do refleksji, do przemyśleń nad świadomością i nurtem myśli współczesnego świata. Myślę, że wystawę bezspornie nazwać można sukcesem. Sukcesem pięknym, do którego dążenie zdecydowanie
8
9
MORDA NA SOBOTĘ
sens miało. I może to właśnie w tym małym sukcesie należy szukać odpowiedzi na tak fundamentalne pytania jakie poruszyć odważył się TFAŻ-owy manifest.
narodowe wcale nie wróżą poprawy. Dlatego tak ważny jest pokój. Przy okazji dni radości, Pani Urszula Szambelan przygotowała wraz z uczniami z Kółka Przyjaciół Biblioteki wystawę o pokoju właśnie. Dokonali oni selekcji wielu tekstów kultury, mówiących o miłości, pokoju i tolerancji. Co więcej - tekstów, które swoim zasięgiem obejmują większość kontynentów, wszystkie religie większe oraz niektóre mniejsze. Warto przyjść, zobaczyć, przeczytać i zastanowić się XXI wiek dopiero się zaczyna, to od nas młodych - zależy, czy będzie wiekiem wojny czy pokoju.
POKÓJ W TRZECH ZDANIACH wystawa „Pokój” w naszej szkolnej bibliotece Łukasz Al-Darawsheh Żyjemy w niespokojnych czasach. Postępująca radykalizacja społeczeństwa i napięcia między-
9
MORDA NA SOBOTĘ
A OTO I NASZE MORDECZKI! To już ostatni numer MORDY, przynajmniej w tym roku. Dziękuję (myślę, że reszta redakcji również) za to, że przez te kilka dni śledziliście nas, czytaliście i dzieliliście się swoimi opiniami. Ale nie o podziękowaniach będzie ten tekst, a o ciele. Nie powiem nic kreatywnego jeśli oznajmię, że ciało to coś więcej niż naczynie na duszę. Rodzimy się w ciele i właściwie to tyle, wszystko inne to czysta biologia albo stopniowe umieranie (zależy jaką szkołę filozoficzną przyjmiemy). Jakkolwiek byśmy go nie nienawidzili, służyć nam będzie jeszcze przez kolejnych kilka, kilkanaście lub kilkadziesiąt lat; będzie świadkiem lub sprawcą najróżniejszych rzeczy. Ciało to przecież nie tylko fizyczność, ale i to wszystko co wokół. Ciałem jest to, co o ciele napisano przez ostatnie tysiąclecia; ciałem jest to, co widzimy na zdjęciach z magazynu; ciałem jest to, co namalowano; ciałem jest to, co o nim kiedykolwiek powiedziano: wstydliwe, piękne, obrzydliwe, wszeteczne, zbereźne, kontrowersyjne, statyczne, idealne, obłe, nie takie, za dużo, za mało; ciałem jest ta jedna osoba która leży pobita w miejscu tym lub tamtym, bo wyglądała nie tak, jak tego się od niej spodziewano; ciałem jest twoja prapraprababcia na cmentarzu, i ciałem jest hostia na ołtarzu. Szanujmy ciało, nie dopuszczajmy do sytuacji, w której jest pomijane, cenzurowane, wyszydzane, obrażane. Jeśli ciało upadnie, upadnie cała cywilizacja wokół niego zbudowana. Umarło ciało, niech żyje Ciało.
10
11
MORDA NA SOBOTĘ
11
MORDA NA SOBOTĘ
MORDA Magazyn o Rozmaitych Dramatach Amatorskich
Redaktorzy naczelni: Łukasz Al-Darawsheh, Jadwiga Mik Redaktorzy (alfabetycznie): Hanna Bąk, Marcelina Cymańska, Barbara Mazurek, Zuzanna Skinder, Alicja Szadura, Julia Ukielska, Natasza Zalesińska Okładka: Alicja Szadura Korekta: Jadwiga Mik Skład: Jadwiga Mik
numer trzeci: sobota 30.03.2019
NASI SPONSORZY:
12