K MAGAZINE kulturalna sztuka styczeń 2009 ISSN 1899-9891 6.66 PLN (7% VAT)
JAN NOWICKI FRANZ FERDINAND TERENCE KOH EDWARD DWURNIK THE TEENAGERS MAGDALENA SCHEJBAL KLAUS KINSKY JERZY ANTKOWIAK SILVER ROCKET MAREK RACZKOWSKI LE CORBUSIER STACH SZABŁOWSKI KRZYSZTOF OPALIŃSKI VIDEOTURISTEN VOGUE BISOU GTI LADYHAWKE DARK DAYS PRZEMYSŁAW NOWAKOWSKI BOBROWIEC KRZYSZTOF GAWRONKIEWICZ SOKÓŁ KESH MICHAŁ MERCZYŃSKI
KRAKÓW: Rynek Główny 44, tel. 012 423 26 86; Pasaż Handlowy Rynek 13, tel. 012 617 02 10
KATOWICE: Pasaż Monopol, ul. Dyrekcyjna 5/7, tel. 032 782 81 40; Outlet, Pl. Szewczyka 3, tel. 032 253 91 84
WARSZAWA: Krakowskie Przedmieście 16/18, tel. 022 492 74 01; CH Panorama Al. Witosa 31, tel. 022 640 14 73; Outlet Grochowska 241, tel. 022 810 49 16
POZNAŃ: Stary Browar, ul. Półwiejska 32, tel. 061 667 13 25
WROCŁAW: Hotel Monopol ul. Świdnicka 33; ul. Świdnicka 8, tel. 071 342 09 92 OTWARCIE - STYCZEŃ 2009
ŁÓDŹ: ul. Piotrkowska 61, tel. 042 632 93 89
K JAK KULTURA K JAK OK K JAK KINO K JAK KOBIETA K JAK KLASYK K JAK KUMPEL K JAK KAMERA K JAK KOCHAĆ K JAK KADR K JAK KOKAINA K JAK KALEJDOSKOP K JAK KAMASUTRA K JAK KAMELEON K JAK KAWA K JAK KREATYWNOŚĆ K JAK KONTROWERSJA K JAK KWIAT K JAK KLAPS K JAK KLASA K JAK KLUB K JAK KOLOR… K JAK K MAG W CZASACH, GDY AKTORZY MUSZĄ TAŃCZYĆ, BY ZAGRAĆ, A MÓJ UKOCHANY BOND JUŻ NIE PODRYWA KOBIET, PRZESTAŁ PIĆ WSTRZĄŚNIĘTĄ NIEMIESZANĄ I STRACIŁ WYJĄTKOWE POCZUCIE HUMORU… KIEDY NA OKŁADKACH KOLOROWYCH PISM POJAWIAJĄ SIĘ WCIĄŻ TE SAME GWIAZDY, A PŁYTY KOMPAKTOWE KUPUJEMY W STANACH PRZEZ INTERNET, BO U NAS SĄ NADAL DWUKROTNIE DROŻSZE… PRZEDSTAWIAMY WAM K MAG, CZYLI MAGAZYN Z AMBICJAMI KULTURALNYMI. PRZEZ NASZĄ REDKACJĘ POTOCZNIE NAZWANY MAGAZYNEM O „SZTUCE KULTURALNEJ”. SUBIEKTYWNIE DOBIERAMY TO, CO DOBRE I WARTE UWAGI. WYSZUKUJEMY NIEZNANE SZERSZEJ PUBLICE TALENTY, ZESTAWIAMY Z IKONAMI POPKULTURY I PRZEDSTAWIAMY JE W POPOWY, BARDZO WIZUALNY SPOSÓB. PRAGNIEMY ZATRZEĆ GRANICĘ POMIĘDZY AUTORAMI A BOHATERAMI MATERIAŁÓW. K MAG Z ZAŁOŻENIA CHCE PROMOWAĆ JEDNYCH I DRUGICH. DUŻO FOTOGRAFII, GRAFIKI, MODY I JAK NAJWIĘCEJ MŁODYCH RODZIMYCH TWÓRCÓW SKŁADA SIĘ NA FORMĘ PRZEDSTAWIANIA KULTURY DOOKOŁA NAS. I TAK, ABY POKAZAĆ PRAWDZIWĄ GWIAZDĘ KINA JANA NOWICKIEGO – ROZBUDOWALIŚMY ROZMOWĘ MICHAŁA KOBRY O SYTUACJI W TEATRZE I W KINIE POLSKIM O SESJĘ MODOWĄ STYLIZOWANĄ NA MŁODEGO „JANKA”… INNA, BARDZIEJ ODWAŻNA SESJA ZDOBI MATERIAŁ O LEGENDZIE ARTYSTY-ARCHITEKTA LE CORBUSIERA. W KAŻDYM
redaktor naczelny & dyrektor kreatywny editor-in-chief & creative directoR mikołaj komar (mikolaj.komar@kmag.pl) dyrektor artystyczny art director monika zawadzki redaktor editor przemek karolak konsultacja redakcyjna CONTRIBUTING EDITOR janusz noniewicz sekretarz redakcji managing editor stanisław boniecki (stanislaw.boniecki@kmag.pl) graficy graphic desingers marian misiak monika zawadzki fotoedycja photo editors bobrowiec mikołaj komar stylista stylist marcin żarczyński autorzy contributors jerzy antkowiak bisou gti bogusław deptuła krzysztof gawronkiewicz wojtek kałużyński
kesh michał kobra tomek „kosakot” kosiński bartek kraciuk ania kuczyńska łukasz lubiatowski przemysław nowakowski krzysztof opaliński olka osadzińska magdalena schejbal sokół max suski stach szabŁowski sylwia szymańska maciek „maceo” wyrobek korekta copy editor ZESPÓŁ tłumaczenie translation monika swadowska stażyści interns barbara janicka piotr najar sergiusz lelakowski adrianna zielińska dyrektor wydawniczy publishing director kuba rudkiewicz jr (kuba.rudkiewicz@kmag.pl) handlowcy advertising managers nadine jumah (nadine.jumah@kmag.pl) iwona wądoŁowska (iwona.wadolowska@kMAg.pl) wydawcy publishers kuba rudkiewicz jr mikołaj komar wydawnictwo k magazine sp. Z o.o. Ul. smolna 11/18 00-375 warszawa adres redakcji ul. powsińska 31 02-903 warszawa (redakcja@kmag.pl)
www.kmag.pl
redakcja nie zwraca niezamówionych materiałów i zastrzega sobie prawo do skrótów i zmian w nadesłanych tekstach
2-3 K MAG 1
WYDANIU K MAG CHCEMY ODDAWAĆ DWIE STRONY NA DOWOLNĄ KREACJĘ WYBRANYCH LUDZI SZTUKI. NA OTWARCIE „ROZKŁADU ARTYSTY” – MAESTRO INTELIGENTNEGO HUMORU – MAREK RACZKOWSKI. ZARAZ POTEM ROZMOWA Z JEDNYM Z NAJGORĘTSZYCH NAZWISK W ŚWIATOWEJ SZTUCE – TERENCE'EM KOHEM, ULUBIEŃCAMI ROCKOWEJ MŁODZIEŻY Z THE TEENAGERS CZY FRANZ FERDINAND. NASZ REDAKCYJNY MODERATOR BARTEK KRACIUK PROWADZI DEBATĘ O PIENIĄDZACH W KULTURZE ZESTAWIAJĄC TAK RÓŻNE POSTACI JAK MALARZ EDWARD DWURNIK, TWÓRCĄ FESTIWALU TEATRALNEGO MALTA – MICHAŁ MERCZYŃSKI, GWIAZDA AWANGARDOWEGO ROCKA MACIEJ MALEŃCZUK. DO TEGO WSZYSTKIEGO WYBITNI AUTORZY: LEGENDA MODY POLSKIEJ, PROJEKTANT JERZY ANTKOWIAK, ROZCHWYTYWANY SCENARZYSTA FILMOWY – PRZEMEK NOWAKOWSKI, CENIONY KURATOR SZTUKI, FAN MOJEGO ULUBIONEGO ZESPOŁU DEPECHE MODE – STACH SZABŁOWSKI I WIELU INNYCH. K MAG NIE CHCE Z NIKIM KONKUROWAĆ, POWSTALIŚMY, BY DAĆ WIĘCEJ MOŻLIWOŚCI. POSTARAMY SIĘ DOTYKAĆ NIEZNANYCH JESZCZE TEMATÓW, ZAGADNIEŃ I ZJAWISK. A POWSZECHNIE ZNANE POKAŻEMY OD ZAPLECZA LUB Z ZASKOCZENIA. I WIELKA PROŚBA – KRYTYKUJCIE NAS, KOMENTUJCIE CO WAM SIĘ PODOBA, A CO NIE. KRZYCZCIE GŁOŚNO, OBY KONSTRUKTYWNIE, K MAG TO NIE KOLEJNY INFORMATOR, TO WARTOŚĆ DODANA, ALE SAMA W SOBIE. TEGO ŻYCZĘ SOBIE I WAM. K JAK KOMAR MIKOŁAJ KOMAR, REDAKTOR NACZELNY k like in k-mag in the times when actors have to dance to gain recognition and my favourite james bond is not seducing women, he’s not drinking his famous vodka and martini – shaken not stirred – and he completely lost his sense of humour… in the times when exactly the same faces appear over and over again on the covers of the lifestyle magazines and we buy our cds in the american on-line stores, cause at home they’re twice as expensive… we would like to introduce k mag – a magazine with cultural ambitions. our editorial staff says it’s a magazine about “cultural art” . we choose what we consider good and worth noticing. we search talents unknown to the general public, we pair them with the icons of pop culture and we present them in a light, very visual way. we want to blur the line between the authors of the articles and the artists they write about. k mag wants to promote both groups. a lot of photographs, fashion and as many young, talented people as possible – that’s our way of displaying cultural events and goings on. thus presenting a celebrity actor, jan nowicki, to the interview about the situation in polish film and theatre (by michał kobra) we have added a fashion show with the models styled after young nowicki… another, more daring session embellishes the material on le corbusier – an artist architect. in every edition of k mag we want to delegate two pages to exhibit the works of the artists we like. in the first edition we present marek raczkowski – master of intelligent humour. then comes the interview with one of the hottest names in the world of rock music – terence koh from the teenagers (previously franz ferdinand). our moderator bartek kraciuk conducts a discussion about money with such various personas as edward dwurnik – the painter, maciej maleńczuk – an avant-garde rock star and michał merczyński – the founder of malta theatre festival. adding to all that, our outstanding columnists: jerzy antkowiak – living legend of polish fashion world, przemek nowakowski – a popular scriptwriter, stach szabłowski – a respected art curator, the depeche mode fan and many others. k mag doesn’t want to compete with anybody, all we want to do is create new possibilities and chances. we’ll try to go after new subjects, new issues and new phenomena. and those well known we’ll show in unusual, sometimes surprising way, always trying to get behind the scenes. our request to our readers: criticize us, comment on what you like and what you don’t like. scream if necessary – as long as it’s constructive, we’re fine with it. k mag is not meant to be just another guide-book, it’s an added value, but valuable in itself. i wish that to myself and to all of you k like in komar, mikołaj komar, editor-in-chief
2 6 8 10 16 18 24 28 32 34 40 52 58 66 76 82 88 94 100 104 108 112 114 115 120
2 6 8 10 16 18 24 28 32 34 40 52 58 66 76 82 88 94 100 104 108 112 114 115 120
EDYTORIAL NASI AUTORZY ROZKŁAD artysty marek raczkowski TYP KESH POP MUZYKA TEATR MODA WYSTAWY FILM typ ladyhawke typ bisou gti typ videoturisten typ silver rocket NIE TRAKTUJĘ SIEBIE SERIO jaN nowicki JANEK terence koh WIELKI i TRAGICZNY le corbusier DZIEWCZYNY LE CORBUSIERA pośród ciemności dark days inspiruje nas wszystko naraz the teenagers ZESTAWIENIA dWURNIK MALEŃCZUK MERCZYŃSKI VOGUE jezus, oddaj 10 marek klaus kinsky chłopcy z gitarami franz ferdinand recenzje dvd CD KSIĄŻKI www szmery w szafie jerzy antkowiak ten pierwszy grzyb przemysław nowakowski KOMAR'S EYE kronika towarzyska nasze typy redakcja wybiera
EDITORIAL CONTRIBUTORS artist spread marek raczkowski OUR TYPES KESH POP music ThEATRe fashion exhibitions movies OUR TYPES ladyhawke OUR TYPES bisou gti OUR TYPES videoturisten OUR TYPES silver rocket I’M NOT TAKING MYSELF SERIOUSLY jaN nowicki JANEK PHOTO SHOOT terence koh the Great and Tragic Figure le corbusier LE CORBUSIER'S GIRLS PHOTO SHOOT AMONG THE DARKNESS dark days INSPIRED BY EVERYTHING the teenagers JUXTAPOSED dWURNIK MALEŃCZUK MERCZYŃSKI VOGUE I want my tenner back, you Jesus! klaus kinsky BOYS WITH GUITARS franz ferdinand REVIEWS dvd CD books www MURMURS IN THE WARDROBE jerzy antkowiak THAT FIRST EXPLOSION przemysław nowakowski KOMAR'S EYE OUR TYPES
POP
ART
MUZYKA
STYL
film
TEATR
P A M S F T
4-5 K MAG 1
8
104
P 10
M 34
100 52
F
P
F 82
A 40
S
M
94
A
58
A
66
S
NASI AUTORZY CONTRIBUTORS BOGUSŁAW DEPTUŁA krytyk, historyk sztuki. współpracuje z tvp kultura. publikuje m.in. w zeszyliterackich. a critic, an art historian. cooperates with tvp kultura. publishes in zeszyty liteamong others. FILM, KTÓRY OSTATNIO WIDZIAŁEŚ A FILM YOU HAVE SEEN RECENTLY happy – go – lucky – reż. mike leigh happy – go – lucky – dir. mike leigh KSIĄŻKA, KTÓRĄ OSTATNIO CZYTAŁEŚ A BOOK YOU’VE RECENTLY READ nocny pociąg do lisbony – patrick mercier night train to lisbon – pascal mercier PŁYTA, KTÓREJ OSTATNIO SŁUCHAŁEŚ AN ALBUM YOU’VE RECENTLY LISTENED TO kwartety – henryk mikołaj górecki kwartety – henryk mikołaj górecki KONCERT, NA KTÓRYM OSTATNIO BYŁEŚ A CONCERT YOU’VE RECENTLY BEEN TO klausa schulze i lisy gerard klaus schulze i lisa gerard foto archiwum
tach rackie
BARTEK KRACIUK artysta zafascynowany brutalizmem popkultury. ukończył school of visual arts w nowym jorku. pisze do zagranicznych magazynów (whitehot magazine <h>art) artykuły nawołujące do rewolucji poprzez sztukĘ. an artist fascinated with the brutality of pop culture. finished school of visual arts in new york. in foreign magazines (whitehot magazine <h>art) publishes articles calling for revolution through art. FILM, KTÓRY OSTATNIO WIDZIAŁEŚ A FILM YOU HAVE SEEN RECENTLY nawet karły były kiedyŚ małe – reż. werner herzog even dwarfs started small –dir. werner herzog KSIĄŻKA, KTÓRĄ OSTATNIO CZYTAŁEŚ A BOOK YOU’VE RECENTLY READ empire v – wiktor pielewin empire v – victor pelevin PŁYTA, KTÓREJ OSTATNIO SŁUCHAŁEŚ AN ALBUM YOU’VE RECENTLY LISTENED TO fear yourself – daniel johnston fear yourself – daniel johnston KONCERT, NA KTÓRYM OSTATNIO BYŁEŚ A CONCERT YOU’VE RECENTLY BEEN TO nie byłem, ale oglądałem violettĘ villas w programie szymona majewskiego haven’t been to any, but i’ve watched violetta villas at szymon majewski show foto archiwum ANIA KUCZYŃSKA projektantka mody. studiowała w akademiach mody w rzymie i paryżu. laureatka elle style awards. jej kolekcje dostĘpne są w najważniejszych centrach modowych Świata. fashion gner, studied at fashion academies in rome and paris. the winner of elle style awards. her collecare available in the most important fashion capitals of the world. FILM, KTÓRY OSTATNIO WIDZIAŁAŚ A FILM YOU HAVE SEEN RECENTLY tajne przez poufne – reż. bracia cohen burn after reading by coen brothers KSIĄŻKA, KTÓRĄ OSTATNIO CZYTAŁAŚ A BOOK YOU’VE RECENTLY READ ludzka skaza – philip roth the human stain – philip roth PŁYTA, KTÓREJ OSTATNIO SŁUCHAŁAŚ AN ALBUM YOU’VE RECENTLY LISTENED TO enthusiasm – the aim of design is to define space enthusiasm – the aim of design is to define spaKONCERT, NA KTÓRYM OSTATNIO BYŁAŚ A CONCERT YOU’VE RECENTLY BEEN TO ministry ministry foto archiwum
nagrody desitions
KRZYSZTOF OPALIŃSKI fotograf. jego zdjĘcia pojawiły siĘ na okładkach wiĘkszoŚci polskich magaa photographer. his works appeared on the covers of the better part of magazines published in FILM, KTÓRY OSTATNIO WIDZIAŁEŚ A FILM YOU HAVE SEEN RECENTLY astropia – reż. gunnar b. gudmundsson astropia – dir. gunnar b. gudmundsson KSIĄŻKA, KTÓRĄ OSTATNIO CZYTAŁEŚ A BOOK YOU’VE RECENTLY READ wiersze norwida norwid’s poetry PŁYTA, KTÓREJ OSTATNIO SŁUCHAŁEŚ AN ALBUM YOU’VE RECENTLY LISTENED TO muzyka z filmu bariera – krzysztof komeda a soundtrack for the film barrier (bariera) – krzyszkomeda KONCERT, NA KTÓRYM OSTATNIO BYŁEŚ A CONCERT YOU’VE RECENTLY BEEN TO kult kult foto archiwum
zynów. poland
MAREK RACZKOWSKI artysta plastyk. studiował architekturĘ wnĘtrz na akademii sztuk piĘknych. rysunki publikował m.in. w polityce, gazecie wyborczej i życiu. na stałe związany z przekrojem. an studied interior design at the academy of fine arts in warsaw. published his cartoons in polityka, wyborcza, życie and other titles. permanently cooperating with przekrój. FILM, KTÓRY OSTATNIO WIDZIAŁEŚ A FILM YOU HAVE SEEN RECENTLY tajne przez poufne – reż. bracia cohen burn after reading by coen brothers KSIĄŻKA, KTÓRĄ OSTATNIO CZYTAŁEŚ A BOOK YOU’VE RECENTLY READ encyklopedia głupoty – matthijs van boxsel encyclopedia of stupidity – matthijs van boxsel PŁYTA, KTÓREJ OSTATNIO SŁUCHAŁEŚ AN ALBUM YOU’VE RECENTLY LISTENED TO pan maleńczuk – maciej maleńczuk pan maleńczuk – maciej maleńczuk KONCERT, NA KTÓRYM OSTATNIO BYŁEŚ A CONCERT YOU’VE RECENTLY BEEN TO ostatnio byłem na koncercie maryli rodowicz w 1976 roku maryla rodowicz in 1976 foto agnieszka brze-
swoje artist. gazeta
STACH SZABŁOWSKI krytyk sztuki. kurator centrum sztuki współczesnej w warszawie. publikował w dzienniku, zwierciadle, newsweeku i obiegu. art critic. curator of warsaw’s center for conrary art. published in dziennik, zwierciadło, newsweek and obieg FILM, KTÓRY OSTATNIO WIDZIAŁEŚ A FILM YOU HAVE SEEN RECENimperium kontratakuje – gwiezdne wojny – reż. steven spielberg star wars: episode v – the empire back – dir. irvin kershner KSIĄŻKA, KTÓRĄ OSTATNIO CZYTAŁEŚ A BOOK YOU’VE RECENTLY READ czerwone i czarne – henri stendhal the red and the black – henri stendhal PŁYTA, KTÓREJ OSTATNIO SŁUCHAŁEŚ AN ALBUM YOU’VE RECENTLY LISTENED TO ys – joanna newsom ys – joanna newsom KONCERT, NA KTÓRYM OSTATNIO BYŁEŚ A CONCERT YOU’VE RECENTLY BEEN TO islaja & efterklang islaja & efterklang foto archiwum
m.in. tempo-
ce
tof
zańska
TLY strikes
NOWA KOLEKCJA OKULARÓW PRZECIWSŁONECZNYCH MARKI RAY-BAN DOSTEPNA TYLKO W AUTORYZOWANYCH SALONACH OPTYCZNYCH. Adresy salonów oraz kolekcja okularów na stronie: www.ray-ban.com
ROZKナ、D ARTYSTY MAREK RACZKOWSKI
P
8-9 K MAG 1 art
KESH S M 01
Wszechstronnie utalentowana artystka – przedstawicielka pokolenia wykreowanego przez serwis MySpace. Stylistka, projektantka i didżejka. Pisały o niej największe magazyny na świecie – od „GQ” po „Vogue”. W tym roku zadebiutowała swoją kolekcją męską na nowojorskim Fashion Week. Rozpoczęła również współpracę z Chromeo – duetem muzycznym, dla którego przygotowuje serię T-shirtów. Niegdyś związana z kolektywem didżejskim Coconut Twins, dziś występuje solo. W październiku zagrała w stołecznym Obiekcie Znalezionym. W Warszawie spędziła kilka dni, głównie buszując po lumpeksach i przesiadując w redakcji K MAGA. Nie rozstaje się ze swoim laptopem – MySpace, Facebook i Skype odpalone są non stop. Z polskiej kuchni najbardziej smakował jej tatar i golonka ze smażoną kapustą. Podczas wizyty na poważnie rozważała możliwość przeprowadzki do Warszawy. Dla K MAGA zadebiutowała jako fotograf. Warto sprawdzić: www.inaworldofherown.com. Tekst Bobrowiec Foto specjalnie dla K MAGA Kesh Podziękowania dla restauracji Belvedere.
www.redonion.pl
PRZEZ DWA DNI BYŁA CZĘŚCIĄ REDAKCJI. NIE TO ŻE W JAKIŚ ISTOTNY SPOSÓB WPŁYWAŁA NA NASZĄ PRACĘ, PRZECIWNIE – WPROWADZAŁA KLIMAT OGÓLNEGO ROZLUŹNIENIA.
12-13 K MAG TYP
pt cruiser i new beetel. niebagatelne znaczenie dla odkrywania pewnych marek na nowo mają filmy. coraz częściej na ulicach możemy zobaczyć fordy mustangi żywcem wyjęte z kadrów obrazów ze steve'em mc Queenem. model alfa romeo spider jednoznacznie kojarzy się z dustinem hoffmanem i z filmem „absolwent”. „włoska robota” skutecznie wypromowała sportowego mini coopera. wszystkie te modele stylizowane na swoje pierwowzory mają unowocześnione karoserie i silniki. samochody te dla wielu stają się fetyszem.
MODA ANNA KUCZYŃSKA Projektantka mody
02 Street fashion
kto jest autorem najbardziej znanego bloga modowego? schuman, scott schuman – przez wiele lat pracownik działu sprzedaży i marketingu kolekcji valentino, odpowiedzialny za dystrybucję marki onward kashiyama, która reprezentowała projektantów helmuta langa i jean-paul gaultiera. schuman niedawno postanowił zamienić wybieg na ulicę i zaczął podróżować po całym świecie fotografując zjawiskowe kreacje... zwykłych ludzi. to właśnie ich zdjęcia umieszcza na swoim blogu. koniecznie sprawdźcie: www.thesartorialist.blogspot.com, może znajdziecie swoją fotkę?
02
03 Powrót dandysa
S
fedoras – kapelusz, który niegdyś był nieodłącznym atrybutem xix-wiecznego dandysa powraca dzięki marce borsalino. firma została założona w 1857 roku przez włochów alessandro giuseppe borsalino i jego brata lazzaro. marka produkuje eleganckie, wysokiej jakości kapelusze. ręcznie wykonane kolekcje mężczyznom dodają klasy, a kobietom chłopięcego uroku. i to właśnie model wzorowany na historycznym fedorasie dedykowany jest płci pięknej.
08
04 Rysunkowa reklama
popularny amerykański serial telewizyjny „mad man” to obsypany nagrodami show, napisany i wyreżyserowany przez jednego z twórców „rodziny soprano” – matthew wainera. historia opowiada o agencji reklamowej sterling cooper. nowojorska madison avenue staję się naszą rzeczywistością. główny bohater don draper (john hamm) i jego żona betty (januart jones) stają się bliscy sercom odbiorców, którzy utożsamiają się z ich radościami i perturbacjami
05 Moto retro
TEATR MICHAŁDziennikarz KOBRA bywalec
powrót do stylu retro nie ominął świata motoryzacji. dzięki nowym konceptom samochody z lat 60., 70. i 80. doczekały się efektownego comebacku. ostatnio, dzięki lapo elkanowi, przywrócony do życia został malutki fiat cinquecento. swoją drugą młodość przeżywają też chrysler
12
09
T
reż. krystian lupa, narodowy stary teatr, kraków. „zaratustra” według nietzschego to najbardziej radykalne, a zarazem najbardziej religijne z jego przedstawień. stawia pytanie o sens istnienia bez boga. spektakl lupy nie jest jedynie adaptacją „tako rzecze zaratustra”. reżyser zderza dzieło nietzschego z jego biografią. stara się pokazać, jaką cenę trzeba zapłacić za wolność myślenia którą nitzche przypłacił obłędem. 19 i 20 grudnia będzie można obejrzeć zaratustrę w instytucie mayerholda w moskwie. foto ryszard kornecki
10 T.E.O.R.E.M.A.T. wg Teoremy Pasoliniego
reż. grzegorz jarzyna, tr warszawa. pod koniec roku tr warszawa planuje premierę przedstawienia na podstawie „teoremy” pasoliniego. w obsadzie m.in. jadwiga jankowska-cieślak, danuta stenka, katarzyna warnke, aleksandra konieczna i jan englert – to debiut dyrektora teatru narodowego w tr
marka s.n.s herning to 77-letnia tradycja żeglarskich swetrów. najnowsza wizja nawiązuje do starych wzorów, które początkowo były projektowane przez samego założyciela firmy – sorena nielsena. kolekcja 19/31 to wariacja kolorystyczna – przeważają w niej odcienie musztardowe, fioletowe i chabrowe. firma słynie z tego, że produkuje bardzo małe ilości ubrań, a każdy z produktów opatrzony jest imieniem i nazwiskiem artysty, który go wykonał. w ten sposób nawet najbardziej wymagający klient jest usatysfakcjonowany klasą i szlachetnością nabytego artykułu.
07 Mad Man
stare plakaty reklamowe do dziś zachowują swój niepowtarzalny urok i czar. nic dziwnego, że rysunkowa forma promocji znów stała się trendy. jedną z firm, która w ten sposób zachwala swoje produkty, jest mont claire. rysunki kampanii reklamowej nawiązują stylem do lat 60. uwagę przykuwa przede wszystkim finezyjna kreska, która w znacznym stopniu wpływa na pozytywny odbiór rysunków reklamowych. czyżby stylistyka pin-up girls miała powrócić?
09 Zaratustra wg F. Nietzschego
06 Ręczna robota
warszawa. „jarzyna posługuje się dziełem pasoliniego i w ramach laboratoryjnej pracy z aktorami tworzy teatralny palimpsest: wzór, model, teoremat swojej egzystencjalnej drogi.” – cyt. tr
11 Penthesilea wg Heinricha von Kleista
reż. luk perceval, teatr schaubühne, berlin. perceval wziął na warsztat tragedię heinricha von kleista o penthesilei – królowej amazonek. jest to niezwykła opowieść o miłości, zezwierzęceniu i wojnie płci. zniewolone kobiety postanawiają walczyć o swoją niezależność – przetapiają biżuterię na sztylety, obcinają sobie piersi, żeby lepiej strzelać z łuku i stają się wojowniczkami. penthesilea spotyka greckiego herosa achillesa, pod wpływem którego na powrót staje się uległą, potrzebującą ciepła kobietą. jednak obawa przed całkowitą utratą niezależności jest silniejsza od gorącego uczucia. niesamowita scenografia plus perfekcyjne nagłośnienie sprawiają, że spektakl jest pozycją obowiązkową.
miłosnymi. serial zgrabnie łączy wątki osobiste z obrazem ameryki lat 60. – światem nietolerancji i rasizmu, kobiet bez prawa głosu i szowinistycznych mężczyzn. główni bohaterowie pracują, kochają i zdradzają, a wszystko na tle znakomitej scenografii i w typowych dla tego okresu strojach. podkreślające kobiece kształty kostiumy á la jacqueline kennedy, sukienki w oldschoolowe wzory i klasyczne męskie garnitury w brązowo-szarych tonacjach. nic dziwnego, że stroje z szalonych lat 60. zainspirowały projektantów mody do nostalgicznej podróży w przeszłość.
08 Zakazane wycieczki
twórca książki „marco polo didn't go there”, teoretyk tzw. vagabondingu – rolf potts uważa, że najciekawsze zdarzenia pomiędzy punktami a i b dzieją się w punkcie g. innymi słowy, nie warto zwiedzać tzw. atrakcji turystycznych – dużo więcej wrażeń dostarczyć mogą miejsca, do których nie docierają masowe wycieczki. potts opisy swoich przeżyć i emocji razem z fotografiami umieszcza na swojej stronie internetowej. promuje tym samym intrygujący, niekonwencjonalny, wręcz ekstremalny rodzaj turystyki. nie dziwi go fenomen „dark tourismu” – mrocznego turyzmu, czyli wycieczek do faveli brazylijskich. podobno już w xix wieku organizowano wycieczki do dzielnic paryża nie cieszących się dobrą sławą.
12 A(p)olonia
reż. krzysztof warlikowski nowy teatr warszawa trwają próby do nowego spektaklu krzysztofa warlikowskiego według tekstów eurypidesa i hanny krall. zagrają m.in. magdalena cielecka, andrzej chyra, maja ostaszewska i jacek poniedziałek. premiera planowana jest na marzec 2009 roku. przedstawienie powstaje w koprodukcji nowego teatru, festival d’avignon i starego teatru w krakowie, gdzie odbędzie się oficjalna premiera.. natomiast warszawska premiera nie będzie miała miejsca w nowej siedzibie teatru na mokotowie. „budowa i adaptacja sceny potrwa około dwóch lat” – informują nas w teatrze. na przełomie sierpnia i września został ogłoszony otwarty konkurs na opracowanie koncepcji modernizacji, adaptacji i budowy wielofunkcyjnego centrum kulturalnego nowego teatru wraz z zagospodarowaniem terenu bazy miejskiego przedsiębiorstwa oczyszczania pomiędzy ulicami madalińskiego i sandomierską. od jesieni tego roku nowy teatr rozpoczął działalność artystyczną – prezentacje spektakli gościnnych, organizowanie koncertów i wydarzeń artystycznych. program przygotowuje kierownik muzyczny nowego teatru – paweł mykietyn. spektakl „a(p)olonia” wystawiany będzie na deskach krakowskiego narodowego starego teatru i stołecznego centrum dawnej wytwórni wódek „koneser”. foto michał kobra
13 Alicja wg Lewisa Carrolla
reż. paweł miśkiewicz teatr dramatyczny im. gustawa holoubka, warszawa scenariusz spektaklu przygotowali na podstawie książek lewisa carrolla „alicja w krainie czarów” i „alicja po drugiej stronie lustra” paweł miśkiewicz i dramaturg teatru dorota sajewska. przedstawienie jest zagadkowe, chwilami groteskowo zabawne, z piosenkami pełnymi dwuznaczności. urzeka nieustanna gra między postaciami niepewnymi własnej tożsamości. widowisko nie dla dzieci.
MUZYKA ŁUKASZ LUBIATOWSKI
Dziennikarz muzyczny
kostiumach – pachnie to miernym pastiszem w nadwiślańskim stylu. co prawda szkockie disco ma długie tradycje – od „do you think i'm sexy” roda po „i created disco” calvina harrisa – jednak żadna z dotychczasowych realizacji tej formuły nie przekonuje do końca. szkoci z pewnością mają we krwi gitarowy pop (orange juice, belle and sebastian, arab strap), a jeśli chodzi o muzykę taneczną, cóż „you could have it so much better”. fanom grupy pozostaje więc mieć nadzieję, że zapowiedzi alexa to tylko kokieteria.
16 Tajemnicze wydawnictwo
M 14 Wesołe święta
boże narodzenie to dla fanów muzyki czas katastrofalny – celebrities mizdrzą się z telewizyjnego ekranu w głupkowatych czapkach, w sklepach trudno cokolwiek znaleźć w powodzi tandetnych składanek, a na listach przebojów rządzą ckliwe ballady. „gwiazdkowe” pozycje, które nie wywołują mdłości, można policzyć na palcach jednej ręki: krążek „christmas for you” the ronnetes (iście „szatański” – wydany w dniu śmierci jfk), 5-płytowy box sufjana stevensa, kawałek sun ra „it is christmas time” i – z klasyki – kilka uroczych songów sinatry i arethy franklin. do tego niezwykłe duety: bing crosby i david bowie, patti smith i todd rundgrena także... ozzy osbourne z jessicą simpson. tegoroczny grudzień zwyczajowo nie zapowiadał się zbyt ciekawie... na szczęście mamy flaming lips. szalona ekipa z oklahoma city zaprasza wszystkich na wigilijną ucztę na marsie. „christmas on mars” to co prawda nie do końca „właściwe” dzieło zespołu, ale pełnometrażowy film science fiction w reżyserii wayne'a coyne'a i towarzyszący mu instrumentalny soundtrack, jednak amerykanie gwarantują fascynujący psychodeliczny lot w kosmos. może po drodze uda się nawet ściągnąć chmurkę przed pierwszą gwiazdką.
15 Nowy Franz
nadchodzi karnawał – dobry czas dla taneczno-postpunkowych przebierańców! franz ferdinand nową płytę zapowiadają od ponad roku, jednak dopiero niedawno zakończyli pracę w studiu. krążek zatytułowany „tonight” do sklepów trafi pod koniec stycznia. jak mówi alex kapranos – nowe piosenki są „bardziej disco”, choć znany z internetowej strony zespołu „lucid dreams” brzmi jak „klasyczny franz”. zresztą trudno wyobrazić sobie chłopców z glasgow w lśniących cekinami obcisłych
znamy już nazwisko (william bevan) i twarz buriala i chyba dobrze, że sam twórca ukrócił wszelkie spekulacje, tym bardziej, że jego muzyka nie straciła przez to nic z tajemniczego uroku. to jednak nie koniec niewyjaśnionych spraw związanych z osobą twórcy z południowego londynu. fanów dubstepu od miesięcy elektryzują zapowiedzi, że anglik przygotowuje miks na kolejną edycje prestiżowej serii dj kicks. w sieci pojawiły się już nawet „fałszywki” burialowego seta, a sam twórca o swym udziale w projekcie wytwórni !k7 mówił jedynie w trybie przypuszczającym. póki co – wydawnictwo obrasta legendą niemal na miarę „chinese democarcy” gunsów – oczywiście we właściwej, mikrodubstepowej skali. na stronie !k7 pojawiła się nawet podstrona poświęcona burialowi – póki co, bez żadnych dat i tracklisty. w oczekiwaniu można zabawić się w zgadywankę – jak zabrzmi burialowa selekcja? czy będzie to kolejna melancholijna odyseja i manifest hauntology – próba przywoływania ducha zaginionej kultury jungle czy może ekstatyczny zabawowy fusion set. obstawiam sporo jungle'owych klasyków (origins unknown, refugiee crew), trochę new romantic (foxx, japan), rarytasy z hyperdub (wczesny kode9) i mocny kontrapunkt w postaci widmowego metal-ambientu (sunn o))) ) . jedno jest pewne: burial słodzić nie będzie – jego coming out miał służyć jedynie zbyciu natrętów. o jego występach live też nadal wciąż cicho. może i dobrze – w ciszy lepiej słychać.
17 Gigantyczne zapowiedzi
w niezłym stylu po niemal dwóch dekadach wróciła grace jones. czekamy na przebudzenie innego symbolu – roxy music. zespół bryana ferry'ego wciąż pozostaje jedną z najbardziej niedocenionych i niezrozumianych grup nad wisłą – gdzie za najlepsze lekarstwa na alienację uchodzi wódka i wyprawa w bieszczady, a nie estetyczna rewolta i transgresja osobowości: „remake, remodel”. nad nowym krążkiem – pierwszym od czasu „avalon” z 1982 roku, grupa pracuje już od 2005 roku. nie potwierdziły się przecieki o współpracy z brianem eno odpowiedzialnym za brzmienie grupy na jej dwóch pierwszych krążkach,
18
najbardziej harmonicznej i piosenkowej płyty kolektywu. choć od dawna wiemy, że ekscentryczna załoga z baltimore jest nieobliczalna i być może obok urokliwych melodii przedstawi nam nie mniej fascynujące, jazgotliwe folk-noise'owe monstra. ostrzegamy! pewniakiem na zimowe wieczory powinna być za to nowa płyta antony and the johnsons. poprzedzająca wydawnictwo ep-ka „another world” każe spodziewać się udanej kontynuacji lirycznej formuły bestsellerowego „i am a bird now”. antony hegarty premierę albumu „the crying light” zaplanował dokładnie dzień po „animalach”.
19 Hip hop isn't dead
to jednak nadal jeden z najbardziej niecierpliwie wyczekiwanych powrotów (miejmy nadzieję) 2009 roku. jeśli chodzi o gigantów, pozostałe zapowiedzi to: nowy krążek u2 (bono: „the best u2 album ever”), pierwszy od 14 lat album black sabbath (na wokalu: ronnie dio), i kolejny... coldplay (ciąg dalszy sesji z brianem eno). ekscytujące, prawda?
oszałamiający sukces albumu lil wayne'a zadał kłam opiniom malkontentów, którzy wieszczyli rychły pogrzeb hip hopu. walka o pozycję na rapowym tronie wciąż trwa i stymuluje do nowych pomysłów, a najbliższe tygodnie zapowiadają się doprawdy ekscytująco. choć, bądźmy szczerzy, nowy singiel kanye'a westa „love lockdown” nieco studzi te nadzieje. kanye chyba uwierzył, że o powodzeniu „sensual seduction” snoopa zdecydowały vocoderowe wokale. tyle że „wężyk” w ustach westa – niepoparty żadnym innym pomysłem, brzmi znacznie gorzej niż jego rap. z szacunku dla kanye'a wierzymy, że to tylko wypadek przy pracy a krążek „808s & heartbreak” przyniesie masę dobrych podkładów i błyskotliwych rymów. choć kanye chyba wie, że w bitwie o supremację na hiphopowej scenie skazany jest na niższe stopnie podium. trudno się spodziewać, by tej zimy przebił „blueprint 3” jay-z , tym bardziej, że sam aktywnie – obok timbalanda i swizz beata – tę płytę współtworzył. można domniemywać, że to właśnie jigga wykupił jego najlepsze beaty – boss raczej nie zwykł płacić za odpady z autorskich sesji. zagadką jest też forma timbalanda, który chałturzy gdzie może (przykładowo płyty: lindsay lohan, chrisa cornella, brittany murphy), fanów hip hopu najbardziej ekscytują chyba efekty jego współpracy z missy elliott, choć kiedy ukaże się zapowiadany od ponad pół roku „block party” nie wie chyba nawet ona sama.
18 AC
animal collective po dwóch znakomitych koncertach w warszawie i krakowie stali się w naszym kraju niemal celebrytami (no może trochę przesadzam, choć w stołecznych mediach „wszyscy kochają ac”), i można się spodziewać, że ich nowy krążek „merriweather post pavilion” – anonsowany na 20 stycznia – będzie jedną z cieplej przyjętych premier stycznia. tytuły nowych kawałków „in the flowers”, „summertimes clothes”, „my girl”, a także premierowe utwory zaprezentowane w polsce dają podstawy, by spodziewać się
15
Muzycznie Nowa Zelandia nie kojarzy się prawie w ogóle. Co bystrzejsi wskażą Fat Freddy’s Drop, ewentualnie Black Seeds, ale na tym wiedza o gwiazdach z antypodów się kończy. Mała poprawka. Do tej krótkiej listy można dopisać Ladyhawke. Phillipa „Pip” Brown, bo tak brzmi jej prawdziwe nazwisko, wychowywała się w muzykalnej rodzinie. Jej matka była wokalistką, a ojczym perkusistą jazzowym. Phillipa miała 11 lat, kiedy nauczyła się grać na bębnach, trzy lata później równie dobrze radziła sobie z gitarą, basem i klawiszami. Zaczynała w lokalnym brassbandzie. Wolała jednak wygłupiać się z rówieśnikami, grając głośno i nie do taktu. Padło na grunge – takie czasy. Pierwszy zespół – Two Lane Blacktop – stał się miejscową gwiazdą. Pip to nie wystarczało. Postanowiła szukać szczęścia w wielkim mieście. Celem miało być Melbourne, stanęło na Sydney. Tam razem z kolegą założyła formację Teenager (nie mylić z The Teenagers, o nich przeczytacie na stronie 82). I znowu to nie był szczyt jej marzeń. Wymyśliła sobie solową karierę. Zafascynowana bohaterką filmu „Ladyhawke” – nieszczęśliwie zakochaną kobietą zaklętą w sokoła – chciała swoją muzyką sprawiać ludziom przyjemność. Proste? Nie w przypadku Phillipy. Jak była małym dzieckiem, zdiagnozowano u niej tzw. syndrom Aspergera – rodzaj autyzmu przejawiający się w upośledzeniu zachowań społecznych przy jednoczesnej obsesji względem określonych zainteresowań – w przypadku Pip układania puzzli i muzyki. Jakby tego było mało, alergia na prawie wszystko, od artykułów spożywczych przez medykalia po dym papierosowy, sprawiły, że dziewczyna nie miała łatwego życia. A jednak. Kluczem do sukcesu okazał się serwis MySpace, na którym pojawił się jej pierwszy kawałek „Back To The Van”. To wystarczyło, żeby wzbudzić zainteresowanie modnego australijskiego labela Modular, który patronuje wydawnictwom m.in. Cut Copy, The Presets czy MSTRKRFT. Do pełni szczęścia brakowało tylko singla. „Dusk Till Dawn” okazał się strzałem w dziesiątkę. We wrześniu ukazał się debiutancki album zatytułowany po prostu „Ladyhawke”. Pip z Australii przenosi się do Europy, do Londynu uściślając, i z miejsca porywa masy. Krytycy rozpływają się w zachwytach, fani szaleją na koncertach, electrofemina Peaches remiksuje jej kolejnego singla „Paris Is Burning” – kariera młodej Nowozelandki rozkwita. Tylko polski dystrybutor jakoś nie spieszy się z premierą... Tekst Przemek Karolak Foto Universal *A&R (Artists and Repertoire) – dział firmy fonograficznej, który zajmuje się wyszukiwaniem nowych artystów i opieką nad nimi.
M 20
LADYHAWKE
Zaklęta w sokoła
UCZULONA NA WSZYSTKO INTROWERTYCZKA KOCHAJĄCA BRZMIENIE LAT 70. I 80. KOSZMAR DZIAŁU A&R* KAŻDEJ WYTWÓRNI PŁYTOWEJ? RACZEJ NOWA JAKOŚĆ.
18-19 K MAG TYP
21
FELIETON CHRIS JONES
Muzyk
chris jones zna wszystkich – zaraz się o tym przekonacie. czy można więc dziwić się, że podczas swojego pobytu w polsce poznał naczelnego k maga? a czy można dziwić się, że naczelny k maga spotkał chrisa (brata grace jones) podczas jego pobytu w polsce? kto wie, o kim mówię, wie, co mówię. ich drogi musiały się po prostu zejść. nie bez udziału romana polańskiego, do którego nasz naczelny wyciągał na planie „piratów” rączki, kiedy był jeszcze malutkim chłopcem. ale stop. nie my tu jesteśmy najważniejsi. zobaczcie, co widzi chris jones, kiedy spogląda w lustro...
M
well i woke up today to see the light after 12 hours off darkness in sleep. i went straight to the mirror to see who was there ...because sometimes your dreams can fool you... it was chris jones in the mirror...now starting another adventurous days with the jones.s...yesterday was the record launch party for grace jones ,new album hurricane at pucci,s on
kings rd. in london...it was great ,while at the party i flashed back to the studio 54 days when she did her first show....one of her dancers was randy jones ,who is currently still a member of the village people, i was amazed by how short elizabeth taylor was ,as she was in attendance as well...and slyvester, who left us so early with aids....i was hanging out with andy warhol, and we went down to the cellar ,where you recieved your buzz . the basement was actually the penthouse.....depending on what buzz you were on....i asked calvin klein for a cigarrette and he refused me..so words started to fly, then miss bianca jagger started slurring 4 letter words..thru all of this ...the show was a success...i went to the mtv awards last week ....i wanted to meet beyonce..she was their as well as kid rock,leona lewis,kanye west,grace jones,and the sugarbabes....beyonce huge bodyguard was standing by her door..but if anyone asked for her,he would say she was not their ..she had left..
S
MARK FAST
ręcznie dziergane sweterki do tej pory kojarzyły się z antytezą kobiecości, ale wcale tak być nie musi, o czym przekonuje kanadyjski projektant mark fast. ma 27 lat i zaledwie rok temu ukończył brytyjską uczelnię central saint martin’s college of art. jego ostatnia kolekcja, na którą składały się skąpe sukienki rodem z teledysków 50 centa i filmu „pretty woman”, zachwyciła świat mody, łacznie z eriką kurihara (redaktor działu mody magazynu „i-d”), która zaproponowała mu stylizację przyszłych pokazów. „kobieta, dla której projektuję, dokładnie wie czego chce i w co się pakuje” – mówi fast. jego inspiracje są różnorodne – od czysto kulturowych (paloma picasso jest jego muzą) do mniej zrozumiałych („paw zatopiony w benzynie”). fast szyje wszystkie sukienki sam. jego limitowana kolekcja, którą pokazał na ostatnim tygodniu mody w londynie, jest już dostępna w londyńskim butiku browns. nasza zima raczej nie pozwoli obnażać biustów, jak robią to modelki fasta (choć nie mielibyśmy nic przeciwko), ale jego bezkompromisowa wizja na pewno warta jest podpatrzenia. tekst i foto kasia bobula
22
so i said to myself .i will wait until my sister returns from presenting the awards to bono and paul mckartney..she returned so i said let,s go and see if we can find beyonce.i knew she would not be intimidated by the bulldog bodyguard....well we marched over and the bodyguard says beyonce is not here..then beyonce,s door opens and welcomes us in,,,,,she is amazing... no stress ,clear eyed... her sister was also there with her mother..her sister is also incredible, a rising star..i looked for any signs of sibling rivalry but ...i found nothing but respect for each other....she also goes to the church that my brother bishop noel jones pastors in l.a. the celebrity church.......i said hello to kid rock who seemed a little shy, maybe from being high..i mistook leona lewis for one of the sugerbabes..she did,nt fancy that to much i chucled, she was cool......paul mckartney was cool...i met yoko ono in studio 54 and hung out with her a few\ times after so i had a connection with a beatle........the last time i saw bono was at the caves in jamaica.. one of chris blackwell,s resorts...he and naomi campbell were playing strip pooker....he,s cool but the kids ,the mtv kids are just not into politics........i love kanye west,s new album he was a total gentleman....the best part of that evening was the car signing for aids...each star had to sign something on the rolls royce that would be auction..no grace didnot sing pull up to the bumper ...baby.............ha ha...i sent my new cd...to roman polanski last week....roman and i have been friends for almost 30 years...i remember when i was a model in paris working for elite models a few years ago.. when teh elysee matignon club was around..we use to hangout together with nastassia kinski...once jack nicholson came over to visit roman... he asked me to entertain jack.... jack had to use the bathroom ,so as a host i went with him...welll the door would not open..we were stuck....the party continued until some broke the lock..roman once said to me..oh you are such a queen...of course roman you forgot..my mother is still alive so that would make me a princess..ha ha........
FILM MAX SUSKI Dziennikarz filmowy
23 Spotkania na krańcach świata
reż. werner herzog filmy dokumentalne z reguły szybko znikają z dystrybucji kinowej, więc jeśli jeszcze nie widzieliście, a macie okazję zobaczyć, to idźcie koniecznie albo zapolujcie na dvd (premiera 5 grudnia). nawet jeśli ktoś nie przepada za poetyką fabuł herzoga, jego przecudny dokument o antarktydzie zobaczyć musi. to fascynująca, chwilami wzruszająca, chwilami bardzo zabawna opowieść o oryginałach, których tajemniczy zew ciągnie na sam koniec globu. herzog na początku wyraźnie zaznacza zza kamery (po angielsku, ale z komicznym niemieckim akcentem), że nie jest to kolejny film przyrodniczy i nie będzie w nim niczego o pingwinach. niedługo jednak okazuje się, że od pingwinów uciec nie sposób, a właściwie od jednego, konkretnego pingwina – jego historia to zresztą najbardziej przejmujący moment w filmie.
F
24 Gry wojenne
reż. dariusz jabłoński dariusz jabłoński reżyseruje rzadko, ale jest producentem paru ciekawych filmów (m.in. „patrzę na ciebie marysiu”, „bellissima). teraz dotknął tematu historyczno-szpiegowskiego. „gry wojenne” to dokument o ryszardzie kuklińskim, na którego temat przetoczyło się dotąd wiele dyskusji – chyba jednak zbyt mało, bo wciąż jeszcze są ludzie, którzy bezrefleksyjnie nazywają pułkownika zdrajcą „bo przecież zdradził swój kraj”. otóż ani „zdradził”, ani „swój kraj”, i fakt, że był wojskowym nie ma tu nic do rzeczy. i właśnie by to pojąć, dobrze jest chłonąć jak najwięcej szczegółów dramatycznej historii kuklińskiego. dlatego, choć dystrybutor nie zorganizował pokazów prasowych i filmu nie zdołaliśmy obejrzeć przed premierą, polecamy w ciemno.
25 Na przemiał
reż. mahmoud al massad abu ammar mieszka w ubogiej dzielnicy miasta zarqua w jordanii. żeby zarobić na chleb dla siebie i swojej rodziny, zbiera makulaturę na ulicach. takich jak on – bezsilnych, sfrustrowanych mężczyzn, marzących tylko, by wreszcie wyrwać się z tego piekła – są tutaj setki. by zrealizować swoje marzenie, wielu z nich wstępuje do organizacji o swojsko brzmiącej nazwie al-kaida. „na przemiał” to bodaj pierwszy dokument próbujący pokazać fundamentalizm od kuchni – skąd się bierze, jak się rodzi i do czego może doprowadzić. ku przestrodze. foto mat. promo
26 Madagaskar 2
reż. eric darnell, tom mcgrath w konfrontacji filmów aktorskich opartych na komiksach (jak „asterix”) z animacjami zdecydowanie wygrywają te drugie. jeśli ktoś sceptycznie podchodzi do filmów animowanych, obawiając się denerwującego infantylizmu, spokojnie może zaryzykować. podobnie jak produkcje konkurencyjnego pixara, pierwsza część wyprodukowanego w wytwórni dreamworks „madagaskaru” okazała się rozkosznie zabawna (kłania się zwłaszcza wątek pingwinów porywających statek). druga powinna trzymać ten sam poziom. w naszych kinach pojawi się w styczniu.
27 Niesuawne benkarty
reż. Quentin tarantino na premierę nowego filmu tarantino poczekamy jeszcze kilka miesięcy, ale zęby można już ostrzyć. reżyser najwyraźniej zasmakował w filmowych parodiach. tym razem na tapetę wziął spaghetti western, który – jak to ma w zwyczaju – postanowił wywrócić na lewą stronę, okrasić wisielczym humorem i obryzgać kubłami czerwonej farby. „inglourious basterds” (czyli po polsku „niesuawne benkarty” – tak, tak, to nie literówki) opowiadają historię żydowskiego komanda, które w czasie ii wojny światowej grasuje na terenie iii rzeszy i zajmuje się skalpowaniem, tudzież mordowaniem nazistów – po to, by siać paniczny strach w oddziałach wehrmachtu. w roli głównej – brad pitt.
28 Jutro wstanę rano i oparzę się herbatą
reż. jindrich polák „w takich warunkach nie da się prowadzić wojny światowej!” – krzyczy hitler. „taki film nie mógłby nigdy powstać w polsce” – chciałoby się wrzasnąć w odpowiedzi. to wprost niesłychana mieszanka fantastyki, komedii i filmu wojennego. pokazuje przy tym, jak traktują historię mieszkańcy daw-
FELIETON MAGDA SCHEJBAL Aktorka
32
no i tak wyszło, że pierwszy raz piszę, zalewam myślami ciszę i się cieszę... cieszę się, że tak beztrosko grzeszę, i w tym myśleniu, i w wody laniu raz się pospieszę, a raz zawieszę... i mam tę frajdę, jak jakąś znajdę, że w tym pisaniu sens jakiś odnajdę, dla czasu spędzania, swojego gdybania, dla samopoczucia i dla mniemania... i tak po raz pierwszy, na forum szerszym, pojawiam się ja, ot, debiutantka!!!
F
za parę dni stawiam pierwszą w życiu ścianę i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że właśnie za nią, już za parę miesięcy, zamieszka dzidziuś. życie płata figle – w jednej chwili wywraca twój bezpieczny świat do góry nogami. kiełkujące uczucie, jedna dzika, namiętna noc i proszę... beztroski lajf niezależnej, przebojowej, bezkompromisowej dziewczyny zmienia się nie do poznania. jako zdeklarowany buntownik zawsze burzyłam niepotrzebne ściany – dosłownie
nej czechosłowacji (stara dyskusja „polskie bohaterstwo i czeskie tchórzostwo kontra czeski rozsądek i polska głupota”). przy „jutro rano...” wysiada znany serial „allo, allo”. a warto zaznaczyć, że polák nakręcił film już w 1977 roku.
29 valerie
reż. birgit möller jak dziwacznie potrafi się zachowywać człowiek, gdy traci pozycję zawodową i znakomite zarobki? zwłaszcza gdy mimo pozorów szczęścia jest zagubiony i samotny? komu podobał się wyświetlany w naszych kinach „time out” laurenta canteta, polubi i „valerie”. pokazany dwa lata temu na 22. warszawskim międzynarodowym festiwalu filmowym film nie znalazł kinowego dystrybutora, nie pojawił się też w polsce na dvd (dość zaskakujące, zważywszy, że główną rolę w filmie gra agata buzek). od kilku miesięcy można go jednak kupić w zagranicznych sklepach internetowych (w wersji niemieckiej z angielskimi napisami).
30 Granice kontroli
kiedy w listopadzie zeszłego roku pojawiła się informacja o nowym filmie jarmuscha, wiedziano tylko tyle, że obraz będzie nosił tytuł „limits of control”, a główną rolę zagra w nim issach de bankole
25
25 („kawa i papierosy”, „casino royale”, „miami vice”). potem okazało się, że w obrazie pojawią się również bill murray („dzień świstaka”, „genialny klan”, „między słowami”), tilda switon („władca pierścieni”, „tajne przez poufne”) oraz gael garcia bernal („dzienniki motocyklowe”, „babel”). film jest historią płatnego mordercy, który wyrusza do hiszpanii wykonać kolejne zadanie. zdjęcia kręcono w madrycie. premiera na początku przyszłego roku.
31 Do zobaczenia w Cinema City
www.cinema-city.pl
i w przenośni. z miłości i uwielbienia do życiowej przestrzeni ograniczyłam ilość ścian w mieszkaniu na rzecz jasnych, przestronnych pomieszczeń, pełnych oddechu i poczucia swobody. dawniej, bardziej zamknięta w sobie, naburmuszona, głośno demonstrowałam swoje poglądy, co nie zawsze wychodziło mi na dobre. kilka ostatnich lat nauczyło mnie otwartości, tolerancji i cichego przypatrywania się ludziom. to stawanie się (prawdopodobnie?) z podlotka świadomą kobietą przychodziło stopniowo, ale – jak się okazuje – nieuchronnie. nawet włosy udało mi się zapuścić! niby to życiowy proces, ale ja mam wrażenie, że wszystko dzieje się w mgnieniu oka! taki to mój pierwszy raz – będę mamą! szczęście miesza się z rozpaczą za zagubioną wolnością. radość z życia, które we mnie rośnie – i okazuje się być chyba damskim bokserem, bo kopie niemiłosiernie – miesza się z niepewnością, lękami o przyszłość, strachem o tzw. karierę, upragnione role... i strachem o związek! ludziom dzisiaj tak trudno przychodzi pielęgnowanie miłości... pomijając to wszystko – rozpiera mnie duma i rosnący brzuchol. mija piąty miesiąc, a ja nabrałam dystansu i luzu. mój oczyszczony z toksyn, nikotyny, alkoholu i innych używek organizm czuje się i wygląda (podobno) kwitnąco! jestem lufa z seksownym tyłeczkiem i ekstra biustem (moja chluba i duma)! na razie nie czekam na propozycje zawodowe, imprezowe, piątkowe wieczory. pierwszy raz czekam na to pierwsze spotkanie.
BISOU GTI
33
M
TRZECH NIEŚMIAŁYCH DŻENTELMENÓW ODWIEDZIŁO NASZĄ REDAKCJĘ. NIE MOGLIŚMY UWIERZYĆ, ŻE PODCZAS WYSTĘPÓW NA ŻYWO ZMIENIAJĄ SIĘ W SCENICZNE ZWIERZĘTA.
Turboclub live
Bisou GTi to skład didżejskovidżejski z południa Francji. Formację tworzą: DLid, Humanleft, Le Neopen, elr ‹y i Fouffie. Panowie zainspirowani stylistyką lat 80., oldskulowymi neonami, stuningowanymi samochodami i „Policjantami z Miami” stworzyli swój własny styl, w którym starają się odważnie łączyć klubowe dźwięki z grafiką, rzeźbą, animacjami i motion design. Muzyka grana przez didżejów z Bisou GTi to electro, baltimore i new wave doprawione francuskimi akcentami (m.in. french touch). Bisou GTi występowało m.in. Z Justice, Busy P, Modeselektorem, Ellen Alien, Miss Kittin czy Soulwax. W październiku kolektyw zagrał w warszawskim klubie 55 podczas imprezy inaugurującej działalność stołecznego kolektywu artystycznego Love MGMT, który reprezentuje w Polsce Bisou GTi. Jeden z członków formacji, Damian Vignaux, był autorem logo pierwszego w Polsce concept store’u firmy Nike. Bądźcie czujni i rozglądajcie się za stuningowanym kolektywem GTi z turbodoładowaniem. http://www.myspace.com/bisougti Tekst Ola Osadzińska Grafika specjalnie dla K MAGA Bisou GTi
24-25 K MAG TYP
FELIETON SOKÓŁ
Artysta raper
siedzę właśnie z piękną kobietą przy stoliku, dookoła palmy, patrzę 34 na ocean przez wielką taflę szkła w oknie, ale skupiam się na tym, co
WYSTAWY BARTEK KRACIUK
Artysta
M
A 35 Katarzyna Kobro/Lydia Clark
jeżeli nazwiska kobro i clark nic wam nie mówią, macie poważne braki i musicie odwiedzić łódź. katarzyna kobro (1898 – 1951) to rzeźbiarka, malarka i teoretyk sztuki. uchodzi za jedną z najwybitniejszych przedstawicielek polskiej i światowej awangardy konstruktywistycznej. a lydia clark (1920 – 1988) to bodaj najbardziej znana południowoamerykańska artystka drugiej połowy ubiegłego stulecia, prominentna uczestniczka międzynarodowego ruchu neoawangardy. wystawa jest dialogiem dwóch silnych i niezależnych kobiet – swoistą pośmiertną, wirtualną dyskusją toczoną przez ich dzieła, mimo tysięcy kilometrów i dziesięcioleci dzielących autorki. łódź, ms2 od 22.11.2008
36 No Such Thing As Society
fotografia i polityka są sobie bardzo bliskie. obie posiadają
psuje mi tę piękną atmosferę. to gość, który uporczywie stroi fortepian. wciąż słyszę jeden klawisz. w kółko. mikołaj komar prosił, żebym napisał ten tekst pięć dni temu, jednak co chwilę coś mi wypadało, a w momencie, kiedy już znalazłem czas, w którym mogłem wywiązać się ze zobowiązania, wolałem egoistycznie wykorzystać go dla siebie. to, co zmienia nasz świat to ogromny egoizm. najpopularniejsze stało się totalne wygodnitwo. każdy, kto poświęca się czemuś albo żyje nie tak, jak teoretycznie by mógł (gdyby był większym kutasem i mniej dbał o bycie fair, a bardziej o samego siebie) jest dzisiaj traktowany jak frajer, który nie umie o siebie zadbać i przepuszcza kolejne życiowe okazje. jednym słowem leszcz. egoizm ma dziś wpływ na wszystko: na modę, sztukę, wakacje, a przede wszystkim na nas samych. zewsząd zalewa nas fala propagandy egoizmu: zadbaj pop art ugruntowuje miejsce fotografii we współczesnej kulturze. wczesne lata 70. to okres wyłaniania się niezależnych, społecznych postaw w fotografii dokumentalnej. lata 80. to w końcu czas dokumentu w sztuce. wystawa no such thing as society daje świadectwo tym czasom, zestawiając 150 dokumentów autorstwa trzydziestu trzech wybitnych fotografów. sam tytuł wziął się od słynnego stwierdzenia margaret thatcher: „...społeczeństwo? nie ma czegoś takiego”. wystawa ułożona jest chronologicznie, według sześciu tematów odzwierciedlających kontrastujące ze sobą aspekty brytyjskiej rzeczywistości tamtego czasu. foto mat. promo warszawa, centrum sztuki współczesnej od 25.11.08 do 11.01.09
wszystko to może dać nagrywanie filmu, tworzenie instalacji, performance, czy też praca z dźwiękami i tworzeniem muzyki. stając twarzą w twarz z żywymi artystami, wrocławianie mają okazję zapoznać się z nowoczesnymi formami sztuki, stać się jej świadomymi odbiorcami i dowiedzieć się wreszcie, o co w tym wszystkim chodzi. harmonogram na http://www.spokoakademia.pl wrocław, fundacja super-ego do 14.12.08
39 C.L.U.E. (color location ultimate experience)
c.l.u.e. to frywolna symbioza, kobiecość, nieposkromiona ekspresja i postfeminizm na najwyższym poziomie. owoc szalonej kolaboracji a.l. steiner – nowojorskiej guru kobiecej awangardy, współtwórczyni chicks on
37 Interaktywny Plac Zabaw
interaktywny plac zabaw to rodzaj przestrzennego laboratorium o charakterze doświadczalno-wizualnym. poruszając się w obszarze ekspozycji i manipulując jej elementami, zarówno w pojedynczym, jak i grupowym działaniu jej obiektów, możemy tworzyć samodzielne wizualizacje, często od podstaw. zabawki, które dostajemy na wystawie, to realne przedmioty oraz elementy niematerialne, jak ruch czy światło. cała zabawa polega na tym, by przez stymulację płynącą z bezpośredniego obcowania ze zjawiskami sztuk plastycznych oraz mediów rozbudzić u nas twórcze postawy – bez względu na to, czy ktoś jest jeszcze dzieckiem, czy już nie. wystawa składa się z pięciu części – czterech interaktywnych instalacji i minikina dla najmłodszych, mającego w swoim repertuarze archiwalne polskie animacje. toruń, csw znaki czasu od 06.12.2008 do 31.01.2009
38 Akademia Nowej Sztuki, czyli Sztuka Spoko Jest!
36 zniewalającą moc. ich odpowiednie połączenie to prosty przepis na wybuchowy materiał. wszystko zaczyna się u schyłku lat 60., kiedy
o siebie, spełniaj swoje zachcianki, korzystaj z życia, póki możesz. żyjemy w świecie, który przez nasz egoizm stał się jednorazowy. wszystko jest chwilowe. kobiety, filmy, ubrania, muzyka. spodobał nam się jakiś kawałek – katujemy go sto razy pod rząd i zaraz chcemy nowego. książki są teraz niemal jak gazety, gazety to już praktycznie ulotki. tempo rośnie wraz ze wzrostem zapotrzebowania na nowości. a to wszystko napędza egoizm. chcemy
sztuka jest spoko. performance to taka ustawka. po dobrej wystawie jak po melanżu. to nie są żarty – celem przedsięwzięcia jest pokazanie młodym mieszkańcom wrocławia zarówno oczyszczającego, uspokajającego i zbawiennego działania sztuki, jak i sztuki jako alternatywnego źródła przeżyć, rozrywki, a nawet adrenaliny.
39 speed i ridykeulous – z duetem tanecznym robbinschilds. przy hipnotycznym brzmieniu gitar zespołu kinski wykonują swoje układy w przedziwnych amerykańskich lokalizacjach, ubrane kolejno w każdy z kolorów tęczy. ich nonkonformistyczny taniec jest demonstracją siły i niezależności od znudzonego społeczeństwa. c.l.u.e. dostosowuje się do warunków otoczenia, w którym akurat się znajdzie. tym razem jest to wielokanałowa instalacja wideo oraz specjalna projekcja, którą oglądać można wieczorami ze schodów muzeum i z ulicy. wszystko uświetniają performance'y, podczas których ta współpraca staje się żywym organizmem, przejmującym kontrolę nad muzeum. foto mat promo nowy jork, new museum do 11.01.09
40 Olafur Eliasson, Yellow Fog
duński artysta olafur eliasson ulokował w centrum wiednia instalację, produkującą żółtą, świecącą mgłę wokół budynku sammlung verbund. codziennie po zmroku przez godzinę można podziwiać to (nie)naturalne zjawisko. po co ta cała zadyma? jak twierdzi sam artysta w rozmowie z dyrektorem kolekcji gabriele schor: „yellow fog łączy wnętrze z zewnętrzem. to, co znajduje się w budynku, czyli potężny zbiór sztuki*, jest komunikowane na zewnątrz, do przestrzeni publicznej, za pomocą żółtej mgły”. olafur eliasson znany jest z odtwarzania z użyciem najprostszych technologii niesamowitych zjawisk występującyh w przyrodzie. ostatnio wokół manhattanu zainstalował gigantyczne wodospady pompujące wodę z rzek hudson i east river. * – w tej chwili wystawa z udziałem m.in. anety grzeszykowskiej. wieden, sammlung verbund na stałe od 09.10.08
41 Anna Baumgart
galeria żak-branicka to kooperacja między galerią żak i galerie magazin. od kilku lat dzielnie promują polskich artystów. w ich katalogu znajdują się makiety zrujnowanych molochów szymona kobylarza, ubezpieczony talent laury paweli i palma joanny rajkowskiej. dzięki współpracy ze światowymi instytucjami i pojedynczymi kuratorami żak-branicka umożliwia stworzenie sieci kontaktów między wschodem i zachodem europy, organizując wymiany, rezydencje i zapewniając granty. w grudniu czas na kobiety: do 10.12 katarzyna kozyra, od 12.12 anna baumgart. berlin, żak-branicka od 12.12.08 do 31.01.2009
lepiej, więcej, szybciej i mocniej. utknęliśmy w wielkim „teraz” i mieszamy tylko te same elementy jak w kalejdoskopie, wciąż tworząc nowe, aczkolwiek bardzo podobne wzorki. to dlatego, że założyliśmy dla własnej wygody, że wszystko już było, że nic nowego już nie ma sensu wymyślać. wszystko tak się wymieszało, że trudno jest dziś stwierdzić, czy to, co tworzymy ma w ogóle jakąkolwiek wartość. łączymy totalnie różne style w nową całość. recykling, remiks, samplowanie i zapożyczanie stało się kwintesencją świata po roku 2000. i tak drążymy to od jakiegoś czasu. z egoizmu.
VIDEOTOURISTEN 42
Turyści z diaskopem
Inspiracją dla nazwy grupy był film Wima Wendersa „Lisbon Story” – takim określeniem złośliwie opisano współczesnych urlopowiczów. Toruńscy Videoturisten kojarzą się jednak o niebo przyjemniej. Swój warsztat złożyli z perkusji, trąbki, konsoli z elektroniką i żeńskiego wokalu przepuszczanego momentami przez megafon. O dźwiękach, które z siebie wydają, każą mówić „transbigbeatimprowizacja”. Tejże towarzyszy – dzięki wykorzystaniu diaskopów (dziś powiedzielibyśmy: projektorów) – „slajdowideowisko”, czyli zmieniające się tło, zgrabnie dobrane do muzyki.
M
Jak zwał tak zwał, ważne, że ta mieszanka transowej elektroniki, kolorowych obrazów i kostiumów sprawdza się doskonale. Zwróćcie uwagę na outfit zarządzającego suwakami elektronicznej konsoli Erasera (długie warkocze wystające spod kaptura, na ramionach poduszka oblepiona czarnymi piórami). Toruński kwartet wystąpił w październiku podczas Free Form Festival w stołecznej Fabryce Trzciny. Regularnie można ich spotkać w toruńskiej Piwnicy Pod Aniołem. Tekst Max Suski Foto Iwona Szpak
M
32-33 K MAG TYP
Historia pewnego geniusza Serbski naukowiec, malarz i poeta żyjący na przełomie XIX i XX wieku, jest postacią tragiczną. Jego wizjonerskie pomysły często nie znajdowały uznania. Tesla wynalazł m.in. prądnicę prądu zmiennego (słynny konflikt z Edisonem, który uparcie wierzył w efektywność prądu stałego), silnik elektryczny czy radio (tak, tak – Marconi miał tylko dobry PR). Jak dodamy do tego jeszcze fascynację podróżami w czasie, błyskawicami i cyfrą 3, to portret geniusza mamy kompletny. Niedocenionego geniusza – zresztą Tesla wcale nie zabiegał o uznanie, nie mówiąc już o tym, że nie przywiązywał żadnej wagi do dóbr materialnych. Postać ta na tyle zafascynowała Mariusza Szypurę (ex-Happy Pills i Blimp) – jednocześnie pomysłodawcę Silver Rocket, że postanowił zadedykować jej cały album, który zatytułował po prostu „Tesla”. Czwarta pozycja w dyskografii projektu przynosi dwa zaskoczenia. Przede wszystkim syntetyczne, miękkie, popowe dźwięki zeszły na dalszy plan, ustępując miejsca „żywemu” graniu. Wykrystalizował się także skład, który z jednoosobowego projektu przerodził się w regularną formację. Obecnie, oprócz Szypury, na stałe Silver Rocket tworzą: Marsija (Locostar), Tomek Makowiecki, Tomek Ziętek (Pink Freud, Locostar), Patryk Stawiński (ex-Homosapiens, Locostar) i Marcin Majkowski. Na płytę składa się dziewięć kompozycji utrzymanych w stylistyce retropopowej – jest soulowo, nowofolkowo, avantpopowo, czasem nawet jazzowo. Całość promuje utwór „Niagara Falls” z gościnnym udziałem Moniki Brodki, a wieńczy całkiem udany cover Davida Bowiego „Space Oddity”. „Tesla”, jak na polskie realia, jest wydawnictwem ponadprzeciętnym. W końcu Nikola Tesla do czegoś zobowiązuje. Tekst Przemek Karolak Foto Bobrowiec
SILVER ROCKET
ŻYCIE i TWÓRCZOŚĆ EKSCENTRYCZNEGO WYNALAZCY NIKOLI TESLI STAŁY SIĘ PUNKTEM WYJŚCIA NAJNOWSZEGO KONCEPT ALBUMU PROJEKTU SILVER ROCKET.
43
Nie traktuję siebie seriO Cynik z immunitetem. Wybit koncie najważniejsze role Ostatnio wystąpił w obraz „Fundacja” oraz „Jeszcze n Jacka Bławuta. o polskiej k z Janem Nowickim
filmografia jana nowic
2008 Fenomen 2007 Nie ma takiego numeru 3 2006 Kochaj mnie, kochaj! da m 2005-2008 Egzamin z życia 2004 Niepochowany 4 2004 Tulipany nieczystych zagrań 2003 Zostać miss 2 2002 E=mc2 2002 Przedwiośnie Csodálatos mandarin 2001 Bałagan 2001 Zostać miss 2001 Przedwiośn 2001 Przeprowadzki 1999 Jerzy Pilch. Wyznania człowieka piszącego 7 1 w Popielawach 1998 Matki, żony i kochanki II 1997 Historia jednej znajom ‘56 1996 Dzieci i ryby 1996 Deszczowy żołnierz 1995 Siódmy pokój 1995 1995 Młode wilki 1995 Matki, żony i kochanki 1995 Wielki człowiek do m Magneto 1993 Pajęczarki 1991 Napoléon et l’Europe 1991 Panny i wdow 1990 Napoleon 1990 Pasażerowie na gapę 1990 Dziennik dla mojego ojca Opowieść o „Dziadach” Adama Mickiewicza. Lawa 1989 Żegnaj Czerwony Kapt w górę, schodami w dół 1987 Dziennik dla moich ukochanych 1986 Zygfr wizytówka 1986 Magnat 1985 Ga, ga: Chwała bohaterom 1985 Dziewczę ermekeimnek 1984 Ratunek dla miasta 1984 O-bi, o-ba: Koniec cywilizacji Szu 1982 Dziennik dla moich dzieci 1982 Stracone życie 1981 Spokojne l giem dni... jako aktor Jan Kozicki 1980 Sukcesja 1980 w biały dzień 1980 Zmory 1978 Spirala 1978 Jak to w domu 1977 One dwie 1976 Czerwon misarz 1976 Dziewięć miesięcy 1975 Noce i dnie 10 1975 Dyrektorzy 19 ogrodami 1974 Opowieść w czerwieni 1974 Godzina za godziną 1974-1977 1973 Stracona noc 1973 Sanatorium pod klepsydrą 1972 Siedem czerwo Anatomia miłości 1972 Skorpion, panna i łucznik 1971 Trzecia część nocy rodzinne 11 1969 Pan Wołodyjowski 1968 Hasło Korn 1966 Bariera 19 dzień wolności
34-35 K MAG 1 film teatr
tekst Michał Kobra foto bobrowiec
tny aktor, który ma na e w historii polskiego kina zie Filipa Bajona nie wieczór” kulturze rozmawiamy
ckiego 2008 Drugi sztos 1 2008 Jeszcze nie ! 2006 Fundacja 2006 Autor wychodzi 2 20052004 Strefa zmierzchu 2004 Legenda telewizji e 2002 Król przedmieścia 5 2001 Listy miłosnie 2001 Marszałek Piłsudski 6 2000 Mała Vil1999 Córy szczęścia 1998 Ze snu sen 1998 Himości 1997 Młode Wilki 1/2 8 1997 Sztos 1996 95 Opowieść o Józefie Szwejku i jego najjaśniejszej małych interesów 1993 Embrion 1993 Kraj świawy 1991 Könyörtelen idök 1990 Sua i matki 1989 Bal na dworcu w Koluszturku 1989 Notatki o miłości 1988 ryd 1986 Głupota nie jest przeszkodą ęta z Nowolipek 1984 Eszmélés 1984 1984 Rewizor 1982 Noc poślubna w biały dzień lata 1981 Anna 1980 Krab i Joanna 1980 z bieArchiv des Todes 1979 Ceremoniał 9 1979 Po ne ciernie 1976 Krótka podróż 1976 Zaklęty 975 Tylko Beatrycze 1974 Pozwólcie nam do woli 7 Czterdziestolatek
onych róż czyli Benek Kwiaciarz o sobie i o innych y 1970 Dziura w ziemi 1970 Doktor Ewa 1970 966 Trzynaste piętro 1965 Popioły 1964
1
2
4
5
6
7
8
9
wieczór 2007 mag2003 Pięć ne 2001 ma 2000storia kina Poznań epoce ta 1993 perwizja kach 1989 Schodami 1986 Biała Napló gy1982 Wielki giem lat, z biedrodze 1979 dwór jako kofruwać nad
1972
Życie Pierwszy 10
11
T
F
36-37 K MAG 1 film teatr
K – Jakby zinterpretował Pan tytuł filmu „Jeszcze nie wieczór”? N – W pewnym momencie szukanie tytułu filmu zmieniło się w prawdziwą histerię. Wszyscy, łącznie z produkcją, zaczęli się nerwowo trząść. Ja go w końcu wymyśliłem, choć tak naprawdę to nie był mój pomysł. Można powiedzieć, że pożyczyłem go z Babla, piosenek Wołodii Wysockiego. „Jeszcze nie wieczór” to tytuł, który ma siłę, liryzm i cień rezygnacji. K – Podobno podczas kręcenia filmu aktorzy często improwizowali? N – To była konieczność, bo niektórzy po prostu nie pamiętali tekstu – w większości to starzy ludzie. Scenariusz był napisany bardzo szczegółowo, momentami wręcz porywająco. Słowa same układały się w ustach, ale niestety nie obyło się bez improwizacji. Niektóre sceny były montowane z wielu fragmentów. Na etapie produkcji film ciągle się zmieniał. Początkowo scenariusz mi się nie podobał, ale ostateczna wersja okazała się bardzo udana. Choć miałem, mam i będę mieć pretensje do pewnych niejasności w tym filmie. K – Jak ważna dla odbioru filmu czy sztuki jest kreacja aktora? N – Aktor jest dobry wtedy, kiedy przekracza swoje możliwości. To są zwykle ludzie z rozdania, okropnie nieciekawi. Ożywają tylko wtedy, kiedy mają kontakt z dobrą literą dramatu czy scenariusza albo kiedy są „pod ręką” świetnego reżysera. Normalnie to banda cymbałów. Ja także się do niej zaliczam. Uważam, że granie samego siebie jest żałosne. Choć zrobiłem to w „Jeszcze nie wieczór”. Nie mówię, że osiągnąłem sukces. Ale się nie wstydzę. Aktor może pociągnąć film swoją kreacją. K – I wtedy sypią się propozycje. N – Wprost przeciwnie! Kiedy Jadzia JankowskaCieślak dostała nagrodę w Cannes, to w naszym pięknym kraju wyróżnienie uznano za nic nie znaczące i nazwano je „pieprzoną palemką”. W Polsce, niestety, wybitna kreacja aktora nie musi przełożyć się na sukces frekwencyjny filmu, nie mówiąc już o propozycjach nowych ról. Niestety, żyjemy w epoce bylejakości! Mnie bardziej zajmuje mój tekst, który napiszę do gazety, kolęda, piosenka, którą wymyślę, czy moje zwierzęta na wsi. To są dla mnie ważne rzeczy, a nie to, co stanie się z filmem, który nakręciłem i czy będę miał po nim wysyp propozycji. Częściej grozi mi... wysypka. K – Czy aktor teatralny powinien grać w serialach? N – Ja nie jestem prawdziwym aktorem i nigdy nim nie byłem – nie czekałem z niepokojem na dzwonek telefonu. To nie tak, że nie mam ambicji, po prostu wszystko, co mnie w życiu spotkało, było czymś więcej, niż mogłem oczekiwać. Nie chcę umrzeć na scenie, ale cenię tych, którzy poświęcili się dla zawodu. A co do seriali, to zależy od podejścia. Sam zagrałem w kilku i nie widzę w tym nic zdrożnego. Nie można z niczym przesadzać. Jak ktoś zdewastuje w ten sposób swój talent, to jego problem. Nie chcę tu wymieniać nazwisk, ale znalazłyby się ze trzy osoby, które byłyby doskonałym przykładem kompletnego rozkładu aktorskiego talentu. K – Co jest zatem największym problemem polskiej kultury? N – Zdewastowane gusta ludzi, którzy latami karmieni okropną telewizją, telenowelami, masową rozrywką, zapomnieli, co to jest prawdziwe aktorstwo i na czym polega praca operatora. Ktoś, kto od dziecka chłonie te pseudoartystyczne brednie, nie może być odpowiedzialnym widzem filmowym, a co dopiero teatralnym. Widz starszego pokolenia był wychowywany na teatrze telewizji. Co tydzień najwięksi aktorzy grali Gogola, Moliera, Czechowa, Szekspira, Fredrę. I to się oglądało. A teraz? Telewizja ogłupia.
Chodzi o to, żeby człowiek w czasie pokoju był doskonale funkcjonującym trybikiem w wielkiej maszynie ekonomicznej. I mięsem armatnim w czasie wojny. Nikt normalny nie jest w stanie oglądać telewizji.
i „Tańce na lodzie”, to nie mają pieniędzy na scenografię do programów kulturalnych. Ale muszę przyznać, że nie pamiętam, kiedy tak dobrze mi się rozmawiało. Inteligentne chłopaki, mądrze pytali, uważnie słuchali – to się bardzo rzadko zdarza. Poczułem się jak za dawnych czasów – kulturalna rozmowa kulturalnych ludzi o kulturze. Może faktycznie jeszcze nie wszystko stracone. Ale to i tak odbiorca decyduje o tym, co chce oglądać.
K – W końcu musi się to zmienić, ludzie zatęsknią za kulturą elitarną i wyszukaną... N – Proces kształcenia może trwać długo, dłużej niż ogłupiania. Podam przykład, może niekoniecznie w temacie, ale równie znamienny – ludzie nie potrafią być bogaci, mimo że mają pieniądze. Nie widzia- K – Co Pan sądzi o polskim teatrze współczesnym? łem szpitala albo biblioteki Kulczyka. Czemu? Bo Tym, w którym klną, obnażają się i objawiają prawdy ten pan jest ciągle na etapie gromadzenia. On jest najwyższe. nadziany. Rockefeller był człowiekiem zamożnym. N – Przykro mi, ale nie znam go prawie wcale. WarPotrafił oddawać to, co zarobił. Proszę mi pokazać likowski jest mi obcy, cenię natomiast Krystiana choć jeden film od początku tzw. nowej Polski, który Lupę. W życiu nie pójdę na spektakl Jana Klaty. Po byłby zrobiony z taką siłą wizualną, takim nakładem sześciu latach wybrałem się do Teatru Starego na kosztów jak „Sanatorium pod klepsydrą” czy „Ziemia „Mizantropa”. Trochę się zdziwiłem. Mówią jak za obiecana”. W czasach komuny były filmy antysowie- moich czasów, ale poubierani są współcześnie. Grackie, antyrosyjskie, antykomunistyczne. Chwilę pole- ją mi Moliera w garniturach?!? Psia krew, tak być nie żały na półce i w końcu trafiały na ekrany. Komuniści może. W czasach, w których wszyscy gdzieś pędzą, lasnobowali się na artystów. Dawali pieniądze i pozwa- tają po tych hipermarketach i galeriach handlowych, lali sobą pogardzać. Natomiast dzisiejsi decydenci przebrani w jakieś pieprzone uniformy, chcą jeszcze
na razie jesteśmy brzuchów i zarabi
pieniędzy nie dają, a każą się kochać. To jest bardzo niedobry okres dla kultury, Żeby daleko nie szukać – film „Mała Wilma” w reżyserii Marty Mészáros nie ma dystrybutora. „Fundacja” Bajona trzy lata czekała na premierę. Wprawdzie w Gdyni kilku podpitych agentów wyraziło zainteresowanie promowaniem filmu, ale prawda jest taka, że jak zliczą koszty, oszacują wpływy, to wyparuje im zapał i zapewne postawią na jakieś amerykańskie gówno, które nabije im kasę.
K – Dawniej tak nie było? N – W drugiej połowie lat 70. w Krakowie było czterdzieści tysięcy zrzeszonych miłośników teatru, którzy mieli nawet swoje legitymacje. Młodzi licealiści, studenci, ale i starsi pasjonaci – to była znakomita widownia – absolutni znawcy. Czterdzieści tysięcy! Oni byli na każdej premierze. To był piękny okres. Jeździliśmy po całym świecie, mieliśmy świadomość własnej wartości. Wtedy ludzie mieli czas na teatr, książki. To był szczególny moment także dla filmu. Jak się ogląda „Barierę” Skolimowskiego, to czuć prawdziwy talent – tak, czuć, bo talent tego faceta ma zapach. Albo takie „Sanatorium” – istna mądrość. Jeśli o mnie chodzi, to nie mogę powiedzieć, że był to dla mnie jakiś wyjątkowy czas. Może dlatego, że nie podchodziłem całkiem poważnie do swojej pracy. Wtedy bardziej interesowały mnie dziewczyny. Nakręciłem całą masę filmów i śmiało mogę powiedzieć, że połowa z nich nadaje się do wyrzucenia. Teraz potrzebuję czegoś, co mnie poruszy, podnieci, zmotywuje do działania. Kiedyś zachwycano się grą Dustina Hoffmana czy Anthony’ego Hopkinsa. Prawda jest taka, że jak się ma taki scenariusz jak „Okruchy dnia”, to aż chce się grać, ta historia niesie aktora. Założę się, że przynajmniej ze dwudziestu polskich aktorów zagrałoby tę rolę tak jak Anthony Hopkins. K – Ale chyba dostrzega Pan jakieś pozytywy współczesnej kultury? N – Kiedyś zaprosili mnie do telewizji. Trzech facetów prowadzących jakąś audycję. Jazgot się nazywała, czy może wrzask, a nie, „Łoskot”! Tak, chyba „Łoskot”. Ciągle nie mogę zapamiętać. Jakieś przypadkowe dekoracje, bo przez te wszystkie „Jakie to melodie”
w teatrze oglądać podobnych do siebie? Pokażcie mi faceta, który potrafi na scenie nosić kapelusz i szpadę. Nie rozumiem, jak można tak zmieniać klasykę, której przesłanie jest przecież uniwersalne? Między innymi dlatego nie mam ochoty być częścią polskiego teatru współczesnego. Ciągle dostaję mnóstwo propozycji, ale jak jakiś reżyser próbuje mnie namówić, używając argumentu, że sztuka będzie sukcesem, to od razu mnie zniechęca. W swoim życiu zagrałem niewiele dobrych ról teatralnych – ale doskonale wiem, jaką cenę płaci się za sukces. Może to zabrzmi dziwnie, lecz granie na scenie nie sprawiało mi szczególnej radości. „Biesy” grałem dwanaście lat, „Noc listopadową” – trzynaście, „Tango” – siedem, „Nastazję Filipowną” – dziewięć. Na wszystkich kontynentach! Proszę mi uwierzyć, że kosztowało to wiele zdrowia. Te wszystkie twory aktoropodobne, te „roloroby” w ogóle nie mają pojęcia o graniu. Od lat przymierzam się do powrotu na scenę, ale jakoś nie mogę się zebrać w sobie. Na razie wolę elegancko odcinać kupony. Wkurzają mnie starzy ludzie, którzy za wszelką cenę próbują być na topie. Pytam: po co? Spokojnie... K – Zdarzają się wyjątki. Na przykład Andrzej Chyra, który „zagrał Łomnickim” u Warlikowskiego w „Aniołach w Ameryce”. N – A co to znaczy „zagrał Łomnickim?” Tak jak on? K – Tak. N – To głupota. Czy to był świadomy cytat? K – Tak, niejako skorzystał z niego. N – Z człowieka czy z artysty? K – Z mistrza. N – Ale artysty czy człowieka? K – Artysty. N – No, ale jak to? Gra podobnymi środkami do niego czy co? K – Tak, tę jedną rolę. N – Bez sensu. Trzeba znaleźć wartość na poziomie Łomnickiego, ale inną. To, że ktoś zagrał tak jak Tadek Łomnicki albo Gustaw Holubek, znaczy, że ich
pogratulował mi wywiadu, z Kubą czy z Terentiew – nie pamiętam. W każdym razie Janek pogratulował mi roli. Oburzyłem się i powiedziałem, że ja nic nie grałem. Odparł, że wręcz przeciwnie, bo to są role – ludzie wchodzą w rolę każdego dnia, często grając zupełnie kogoś innego. Każde wyjście z domu jest kreacją. Takie czasy. Ludzie gratulują mi wywiadu, a nie filmu. A ja to zrobiłem dla zabawy i paru groszy. Zanim przyjąłem zaproszenie od Kuby, dowiedziałem się, ile zarabiają w tej Warszawie, później pomnożyłem te grosze przez trzy i powiedziałem, że za te kilka złotówek mogę przyjechać. Oczywiście, najpierw się nie zgodzili, ale potem przystali na moje warunki. Kazałem przygotować wołowinę dla mojego psa, i po programie wyjechałem z poczuciem, że ich wykiwałem. Guzik prawda, bo później jeszcze z pięć razy powtarzali programy ze mną i to oni mnie wykiwali. W zawód aktora wpisana jest popularność. Nie jestem idiotą. U Kuby Wojewódzkiego oglądają mnie cztery miliony widzów, a z „Fundacją” Bajona trzy lata czekam na premierę. Nie mam złudzeń, że jak film pokaże się na ekranach, to może wyświetlą go z cztery razy w kinie Muranów przy prawie pustej sali. Bę-
38-39 K MAG 1 film teatr
N – Today’s critics went completely loopy. It’s probably the effect of sitting for hours in them dark theaters. It’s not their role to judge. They should be supportive towards the artists, point out the faults and suggest solutions. Usually they’re nothing more than frustrated impotents, who never made their artistic dreams come true. If the film is good, sooner or later people will see it. A film without the audience makes no sense whatsoever. K – How important is the actor’s creation for the reception of a film or a theatre play? N – A good actor is the one that transgresses his or her abilities. These people are usually terribly boring, they only come to life when working with a good piece of literature, under the watchful eye of a great director. Otherwise they’re a bunch of blockheads. Including me. But yes, an outstanding actor’s performance can do a lot of good. K – Then come the offers. N – Not necessarily. We live in times of mediocrity. Excellent performance doesn’t mean commercial success, never mind the new offers. I’m personally more interested in daily matters, the texts I’m writing, the animals I take care of than in the film I’ve just finished or the offers that might or might not follow.
y na etapie napełniania iania kasy dąc aktorem, trzeba mieć na uwadze takie rzeczy.
udawał. Zresztą nie widziałem tej roli, więc nie mnie to oceniać. Ale Andrzej to zawodowiec.
K – Wielu aktorów starszej daty odnalazło się właśnie we współczesnych formach teatralnych... N – A to jest jakieś wielkie osiągnięcie? Też bym się odnalazł. Tylko mi się po prostu nie chce. K – A co z potrzebą poszukiwania czegoś nowego? N – Czego? Proszę mnie nie rozśmieszać. Pod słońcem nie ma nic nowego. I nie pytać też o moje marzenia. Pochodzę z małego miasteczka. Byliśmy tak biedni, że nie stać nas było nawet na marzenia. Ja już w życiu wystarczająco dużo widziałem – nie czuję potrzeby szukania nowych wrażeń. Aha, i jeszcze jedno, Chciałbym też jeszcze raz, chyba po raz dziesiąty, przeczytać „Idiotę”. Nie zamierzam traktować siebie serio. Nie po to przyszedłem na świat, żeby tak się skrajnie wymęczyć. K – Może chciałby się Pan sprawdzić u jakiegoś reżysera młodego pokolenia? N – Nie czytałem scenariuszy reżyserów młodego pokolenia, bo nikt mi nic nie zaproponował. Zresztą nie ma to dla mnie znaczenia. Z dużą swobodą podchodzę do swojej pracy. Kiedyś na przykład Lolek Pietraszak zagrał za mnie dwie role. I dobrze zagrał. Już nie pamiętam, czy nie miałem wtedy czasu, czy mi się po prostu nie chciało. W „Sztosie” miał grać Janusz Gajos, zresztą w „Fundacji” również, ale nie mógł, więc ja zagrałem. Zostałem aktorem nagłych zastępstw – dobre, nadaje się na tytuł tego wywiadu: aktor nagłych zastępstw. K – A może swoistym wyzwaniem był występ w programie u Kuby Wojewódzkiego? N – Zacznijmy od tego, że ja go bardzo cenię i lubię. To człowiek, który perfekcyjnie wymyślił siebie na użytek telewizji. Prywatnie to bardzo wrażliwy chłopak. Dwa razy spotkaliśmy się w jego programie. Za pierwszym razem rozmawialiśmy głównie o Bogu, mogłem sobie gadać co chcę i palić. Za drugim razem było trochę gorzej, ciemna widownia i obok siedział jakiś prezenter ze śladem mózgu. Kiedyś zadzwonił do mnie Jan Kanty-Pawluśkiewicz, który
K – Chyba Pan trochę przesadza. N – Żeby taki dobry film nie miał swojego dystrybutora? Szkoda gadać. Pewnie potem i tak zeżre go telewizja. A to i tak nieźle. Czasem zdarza się, że ostatniego dnia zdjęć producent mówi, że nie ma pieniędzy na wypłaty i film nie wejdzie do dystrybucji, i co wtedy? Przecież to mój zawód. Muszę nakarmić swoje konie, psy, nalać benzynę, kupić butelkę whisky czy ten magazyn, żeby przeczytać wywiad ze sobą. K – Magazyn dostanie Pan gratis. N – (Śmiech) Dobra, kończymy już. Jestem zmęczony i nie najlepiej się czuję, ale mam nadzieję, że mój bełkot do czegoś się przyda. I’M NOT TAKING MYSELF SERIOUSLY Master of cynical approach , a celebrity actor, who took part in the most important films in the history of Polish cinematography. Jan Nowicki talks to us about the condition of Polish culture. K – How would you explain the title of the film you recently played in, “Before Twilight” (“Jeszcze nie wieczór”)? N – For quite some time this film just didn’t have any title, no one could think of one. At some point absolutely everybody, who worked on the film nervously tried to come up with something. Eventually I had an idea – I actually borrowed the title from one of Vladimir Vysocky’s song. K – We’ve heard gossip, that the actors often improvised in it. N – They had to. Some of them just didn’t remember the text. Don’t forget we’re talking quite elderly people here. K – You readily discuss the condition of Polish cinematography and theatre. Were you surprised by the verdict of this year’s film festival in Gdynia? N – Am not a movie fan and I have to confess I haven’t actually seen any of the films presented there. The verdict didn’t take me by surprise. Not because I’m such a smart ass but rather because I’ve been through a lot in my life. Not many things shock me these days. I’m not particularly interested in verdicts in general, even if one of the films I’m in is being judged or rated. Verdicts don’t motivate me, they don’t give me sleepless nights either. I’m an actor, I don’t have to take responsibility for the final result, I don’t care about the critics’ or the audiences’ opinions. K – What do you mean you don’t pay attention to what critics say?
K – What is the most urgent problem of Polish culture then? N – Mass entertainment and idiotic television shows, destroying tastes and minds of people. They have already forgotten what’s real acting all about. Fed on that pulp they’re just not capable of being sensible film or theatre spectators. There were times, when you could see decent theatrical plays on TV. Gogol, Shakespeare, Moliere, Chekov. And now what? Nobody normal is able to watch what they show nowadays. K – It has to change. People will miss the high culture eventually… N – The process of education could be very long, like the stupefying process was. Besides our decision makers don’t care. They can’t see why they should sponsor cultural events and enterprises. We’re living in a very bad era for culture. We’re just too busy getting rich. K – What’s your opinion about Polish contemporary theatre with its bad language, nudity and revealing the highest truths? N – Sorry, but I hardly know it at all. After six years I went to see The Misanthrope and I was quite astonished. They would talk like they used to talk in my days, but at the same time they were wearing modern costumes. They actually play Moliere wearing suits? What the fuck?! I’d rather not be the part of Polish modern theatre. I get a lot of offers, but when some director tries to convince me with the argument that the play will be a success, he only gets on my nerves. Elderly guys who no matter what try to stay on top piss me off. K – Many elderly actors manage to find their place in modern theatrical forms though. N – What sort of an achievement is that? I would find my place as well. Just can’t be bothered. K – No need to look for something new? N – wLike what? Don’t make me laugh. And don’t ask me if I have any dreams. I’ve seen enough in my life already, don’t have to look for new sensations. And I don’t want to die on stage. I’d rather go fishing and beer drinking with old friends.
S janek ZDJĘCIA PHOTOS KRZYSZTOF OPALIŃSKI STYLIZACJA STYLING MARCINZ CHARAKTERYZACJA MAKE UP IZA WÓJCIK/METALUNA MODEL KUBA SNOCHOWSKI 1 FUTRO I KOSZULA FUR & SHIRT NORDY GERARD KRAWAT TIE CHRISTIAN DIOR 2 KOŻUCH I BUTY SHEEPSKIN COAT & SHOES VINTAGE SPODNIE TROUSERS ICE ICEBERG 3 GARNITUR SUIT GF FERRE GOLF SWEATER FERRE 4 CZARNY GARNITUR BLACK SUIT FERRE KOSZULA SHIRT BOSS SELLECTION HUGO BOSS BUTY SHOES VINTAGE 5 GARNITUR SUIT FERRE BUTY SHOES VINTAGE KOSZULA SHIRT BOSS SELLECTION 6 GARNITUR SUIT NORDY GERARD 7 KOSZULA
1
41-42 k mag 1 STYL
SHIRT NORDY GERERD SPODNIE TRO 8 KOŻUCH SHEEPSKIN COAT VINTAG
GF FERRE LILLA MODA FERRE MILANO C.H. KLIF WARSZAWA BOSS SELLECTION HUGO BOSS C.H. ZŁ
2
43-44 k mag 1 STYL
ROUSERS YSL SZELKI BRACES H&M GE 9 PŁASZCZ COAT VINTAGE
ŁOTE TARASY WARSZAWA NORDY GERARD CONTACT +48 787 230 600
ICE ICEBERG
3
4
45-46 k mag 1 STYL
5
6
47-48 k mag 1 STYL
5
8
7
7
48-49 k mag 1 STYL
9
50-51 k mag 1 STYL
zaHa HaDiD
TeRRenCe kOH — Ona jeST anIO-
tereNce koH Kanadyjczyk urodzony w 1977 roku w Pekinie. Obecnie mieszka w nowojorskim China Town. Fotografuje, tworzy ziny, albumy, rzeźby, instalacje i zajmuje się szeroko rozumianym performancem. Krytycy jego sztukę klasyfikują w kategoriach porno, gdyż zdarza mu się szokować swoimi pomysłami. Występuje także pod pseudonimem asianpunkboy. Ne jego stronie internetowej, którą często aktualizuje, można znaleźć również jego teksty pisane w formie dziennika. Koh słynie z tego, że podczas wywiadów często konfabuluje i nie mówi prawdy. Nam udzielił szczerych odpowiedzi. Przynajmniej tak się wydaje...
tekst BONIECKI I KRACIUK Foto ARCHIWUM
a
ŁeM. kILka RaZY WYBRa LIśMY SIĘ na WSPóLne ZakUPY, MaMY 52-53 k MaG 1 ART
PODOBnY GUST jeśLI CHODZI O UBRanIa.
jeST BaRDZO OPIekUńCZą OSOBą. CZUŁeM SIĘ Z nIą jak W TO54-55 k MaG 1 ART
WaRZYSTWIe SIOSTRY.
Studiowałeś architekturę. Czy twoje plany zakładają projektowanie jakichś budynków? w tej chwili pracuję nad projektem własnego domu kupiłem niewielką działkę niedaleko biznesowej dzielnicy nowego jorku to będzie 5kondygnacyjny budynek cały z betonu to mój ulubiony materiał fantastyczne tworzywo powstanie budowla w stylu BRU-TALIZMU będzie BARDZO surowa z niewielką ilością okien Jak ci się pracowało z Zahą Hadid? ona jest aniołem kilka razy wybraliśmy się na wspólne zakupy mamy podobny gust jeśli chodzi o ubrania jest bardzo opiekuńczą osobą czułem się z nią jak w towarzystwie siostry plotkowaliśmy bez końca Podobno w swoim domu masz klub. Co to za miejsce? NIGDY NIE URZĄDZAJ KLUBU WE WŁASNYM DOMU lepiej chodzić do kogoś i tam robić bałagan
CHA, TYLKO NA WIĘKSZĄ SKALĘ. W jaki sposób życie w Nowym Jorku wpływa na twoją kreatywność? KIEDY MIESZKAŁEM W ABU ZABI, MOJA SZTUKA BYŁA O WIELE BARDZIEJ DEKORACYJNA, ALE MAM WRAŻENIE, ŻE NIE DO KOŃCA SIĘ W TYM SPEŁNIAŁEM. DOBRZE SIĘ CZUJĘ W PEKINIE, TAM ŻYJĘ W ZGODZIE Z SAMYM SOBĄ. NOWY JORK TO CAŁA GALAKTYKA. ALBO RACZEJ OSOBNA PLANETA, ŻYJĄCA WŁASNYM ŻYCIEM. TUTAJ ZNAJDUJĘ NIGDY NIE WYSYCHAJĄCE ŹRÓDŁO INSPIRACJI. BRUD, HAŁAS, WSZYSTKO TO, Z CZYM TRZEBA SIĘ NIEUSTANNIE ZMAGAĆ. ALE CZYMŻE JEST KREATYWNOŚĆ, JEŚLI NIE WŁAŚNIE SPOSOBEM NA PRZETRWANIE? Gdyby oddano ci do dyspozycji Pałac Kultury i Nauki w Warszawie, co byś z nim zrobił? PROSZĘ MNIE RACZEJ ZAPYTAĆ CZE-
Czemu zdecydowałeś się zająć sztuką? ŻEBY UCZYNIĆ ŚWIAT PIĘKNIEJSZYM. TAKI JEST TEŻ CEL NASZEGO ŻYCIA. TAK NAPRAWDĘ CHCIAŁBYM, ŻEBY DZIĘKI MOJEJ SZTUCE INNI LUDZIE ODBIERALI ŚWIAT JAKO PIĘKNIEJSZY. NIE UPRAWIAM JEJ DLA SIEBIE, CHCIAŁBYM PORUSZYĆ SERCA ODBIORCÓW. Co myślisz o sławnych ludziach, celebrities? TO WSPANIAŁE, CUDOWNE I JEDNOCZEŚNIE TAJEMNICZE OSOBY. A PRZY OKAZJI MILI LUDZIE. Przeszkadza ci bałagan? TO BARDZO PODCHWYTLIWE PYTANIE. NIENAWIDZĘ BAŁAGANU. NIENAWIDZĘ Z CAŁYCH SIŁ. NATYCHMIAST PO POSIŁKU ZMYWAM NACZYNIA. PRZESTRZEŃ, W KTÓREJ ŻYJĘ, MUSI BYĆ CZYSTA I UPORZĄDKOWANA. TO MI POMAGA MYŚLEĆ. POTRZEBUJĘ PORZĄDKU, ŻEBY WYMYŚLAĆ NOWE DZIEŁA. Z czym się identyfikujesz? WŁAŚCIWIE NIE WIEM. PO PROSTU STARAM SIĘ BYĆ SOBĄ. PYTAM SAM SIEBIE, CO W DANEJ SYTUACJI ZROBIŁBY TERENCE KOH. To sztuka kształtuje twoją osobowość czy na odwrót? SZTUKA ZAWSZE WPŁYWA NA OSOBOWOŚĆ. PODĄŻAM ZA SZTUKĄ, ONA JEST NAJWAŻNIEJSZA. Jaki jest cel realizowania twoich projektów artystycznych? CHCIAŁBYM PORUSZYĆ LUDZI, KTÓRZY JE OGLĄDAJĄ. NIE JESTEM EGOISTĄ, NIE CHCĘ ZATRZYMYWAĆ WSZYSTKIEGO DLA SIEBIE. Czy istnieje coś takiego jak język kolorów? SAM MÓWIĘ JĘZYKIEM MIŁOŚCI, A ONA MA KOLORY TĘCZY, JAKĄ WIDZIMY PO PIERWSZEJ BURZY W ŻYCIU. Seksualność też jest językiem? JĘZYK TO CZYSTY SEKS. Jaką sztukę uprawiałbyś, gdybyś nie był gejem? PODOBNĄ DO TEGO, CO ROBI ED RUS-
GO BYM NIE ZROBIŁ Osiągnąłeś sukces finansowy. Czy głodujący artysta jest mniej kreatywny? Doświadczyłeś kiedyś prawdziwej biedy? DOŚWIADCZAM JEJ CODZIENNIE. SUKCES FINANSOWY TO CZYSTA ILUZJA. NIE DA SIĘ DO KOŃCA ZASPOKOIĆ PRAWDZIWYCH POTRZEB CZŁOWIEKA. Wierzysz w kapitalizm? A może w neoliberalizm? Uważasz, że zagrożenie światowym kryzysem jest realne? JEST BARDZIEJ REALNE NIŻ WSZYSTKO, CZEGO DOTYCHCZAS DOŚWIADCZYŁEM. MÓGŁBYM WYJECHAĆ NA ISLANDIĘ I DO KOŃCA ŻYCIA ŻYĆ JAK KRÓL. Kupiłbyś którekolwiek ze swoich dzieł? WYŁĄCZNIE JAKO DAR DLA JAKIEJŚ EUROPEJSKIEJ INSTYTUCJI. POD WARUNKIEM, ŻE DOSTAŁBYM RABAT Powiedziałeś kiedyś, że nie potrafisz dawać, a wyłącznie brać to, co świat ma do zaoferowania. Co udało ci się zgromadzić do tej pory? MAM WYPCHANEGO PAWIA, BUTELKĘ
PIWA I PERŁĘ, KTÓRĄ SCHOWAŁEM W PODUSZCE PEŁNEJ SNÓW. Czy sztuka może być naszym zbawieniem? GDYBY TO BYŁO MOŻLIWE, METROPOLITANMUSEUMZAMIENIONOBYJUŻDAWNO W IMPERIUM LODÓW NA PATYKU Co trzeba zmienić? SAMEGO SIEBIE. 5 RAZY DZIENNIE. Słuchasz muzyki? Jeśli tak, to jakiej, i jakie ma ona znaczenie w twoim życiu? SŁUCHAM POLSKIEJ MUZYKI Z LAT 70
we talked sista talk just gossip I heard that you are having a club space at your house. What is going on with it? And what is the idea about that place? DO NOT START A CLUB IN YOUR HOUSE DO NOT EVER always go to somebody’s else house to mess it up What is your purpose of making art? TO MAKE THE WORLD MORE BEAUTIFUL. THE SAME REASON FOR LIVING. ACTUALLY MORE SPEFICALLY SO THAT OTHER PEOPLE CAN FEEL THAT THE WORLD IS MORE BEAUTIFUL. I DONT’ DOO ART FOR MYSELF BUT FOR TOUCHING OTHER PEOPLE. Who are celebrities? CELEBRITIES ARE GLAMOUROUS AND MYSTERIOUS AND WONDERFUL. THEY ARE NICE PEOPLE. GOOD NICE PEOPLE. What do you think about mess (in general)?
PIOSENKARZY KTÓRYCH NAZWISK NIE
THAT IS A VERY ASTUTE QUESTION. I HATE MESS.
56-57 k mag 1 ART
THE NOISE, ALL THESE THINGS YOU HAVE TO FIGHT AGAINST. BUT WHAT IS CREATIVITY AFTER ALL, IF NOT A WAY TO SURVIVE ?
If you had the entire Palace of Culture in Warsaw available with unlimited possibilities what would you do? WHAT WOULD I NOT DO IS MORE THE QUESTION You are financially successful. Is a starving artist less creative? Have you ever felt hunger. I FEEL HUNGER ON A DAILY BASIS. FINANCIAL SUCCESS IS ILLUSION. YOUR REAL NEEDS ARE NEVER FULFILLED. Do you like capitalism? What about neoliberalism? Do you think the global crisis is real? I THINK IT’S MORE REAL THAN ANYTHING I’VE EXPERIENCED SO FAR. I CAN GO TO ICELAND AND LIVE LIKE A KING UNTIL I DIE. Would you buy your own work? NOT IF I WAS GIVEN A DISCOUNT, AND ONLY FOR A EUROPEAN INSTITUTION You once said you don’t want to give, you’d rather take out from the world. What have you gathered so far? A STUFFED PEACOCK, A BEER AND A PEARL HIDDEN IN MY DREAM PILLOW Will art redeem us? IF IT COULD THE METROPOLITAN MUSEUM WOULD BE AN ICE-CREAM PARLOR What has to be changed? MYSELF, 5 TIMES A DAY Do you listen to the music? If so, is that important and what sort of music you like? POLISH MUSIC FROM THE 70S, WITH ALL THESE SIGNERS WHOSE NAMES I CANNOT REMEMBER. MUSIC WAS THEIR WAY OF SURVIVING AND YOU HAVE TO GIVE THEM CREDIT FOR THAT
POTRAFIĘ ZAPAMIĘTAĆ MUZYKA BYŁA ICH SPOSOBEM NA PRZETRWANIE I ZA TO NALEŻY ICH CENIĆ Masz jakieś wymarzone dzieło sztuki, którego nie możesz zrealizować z przyczyn technicznych? OGROMNY KSIĘŻYC ŚWIECĄCY W DZIEŃ I W NOCY WE WSZYSTKICH MIEJSCACH NA CAŁYM ŚWIECIE JEDNOCZEŚNIE A maszyna czasu? W jakie czasy przeniósłbyś się, gdyby to było możliwe? W TE, W KTÓRYCH ŻYJEMY TERAZ, TYLKO NIEJAKO RÓWNOLEGLE, CHCIAŁBYM WYPRZEDZAĆ CZAS O JAKIEŚ KILKA MINUT. SCHNABEL POWIEDZIAŁ KIEDYŚ COŚ PODOBNEGO Czym jest według ciebie „time-based art”? POKONYWANIEM CZASU On Oct 29, 2008, at 11:27 AM, Elizabeth Lovero wrote: You have an architecture background. Do you plan to design any buildings? i am actually working on designing my own house right now i bought a small plot of land near the financial district in new york and its going to be a 5 story building all out of concrete my favorite material concrete is fabulous still working on it its all brustalist i call it BE-BRUSTALISM like BEYOND brutalisism not a lot of windows How did you find working with Zaha Hadid? she was an angel we went shopping together a few times as we have the same taste in clothes and she is very protective almost like a close sister
HATE HATE IT. I ALWAYS WASH MY DISHES IMMEDIATELY. CAUSE I NEED TO LIVE IN THE CLEANEST PUREST SPACE. IT HELPS ME THINK. I NEED PURITY TO THINK ART IDEAS. What is your identity? I CAN’T FIGURE OUT. JUST BEE YOURSELF. SO LIKE, I TELL MYSELF, WHAT WOULD TERENCE KOH DOO? Is art what creates your personality or is it personality that creates your art? ART CREATES YOUR PERSONALITY. ALWAYS FOLLOW ART. ITS NUMBER ONE. What is the purpose of actually realizing the projects you come up with? TO TOUCH OTHERS. NO NEED TO BE SELFISH AND KEEP IT TO YOURSELF. Is color a language? I SPEAK THE LANGAUGE OF LOVE, AND THOSE ARE THE COLORS OF A RAINBOW AFTER WITNESSING YOUR FIRST STORM. Is sexuality a language? LANGUAGE IS NOTHING BUT SEX. What kind of art would you be making if you weren’t gay? LIKE ED RUSCHA. BUT BIGGER. How does living in NYC influence your creativity? WHEN I WAS LIVING IN ABU DHABI I WOULD CONCENTRATE ON MUCH MORE ORNATE WORKS, BUT I GUESS IT WASNT REALLY ME. BEIJING ALSO HAS ITS PERKS, THERE I CAN RECONNECT WITH MY INNER SELF NEW YORK IS A GALAXY. A PLANET OF ITS OWN. A PERMANENT SOURCE OF INSPIRATION: THE DIRT,
Do you have any dreams about your imagine piece of art that are impossible to make (technically)? What would it be? A GIANT MOON THAT SHINES EVEN DURING THE DAY IN ALL PLACES AROUND THE WORLD How about time machine? If you would get a chance to use one, where on time line would you like to travel? IN THE SAME ONE WE ARE CURRENTLY ON, BUT SLIGHTLY OFF, PARRALEL, A FEW MINUTES AHEAD. SCHNABEL ONCE SAID THAT What is time-based art? BEYOND
Gdy w 1953 roku otrzymywał w Londynie tekst BOGUSŁAW Deptuła opisy ilustracji Sylwia Szymaniak REPRODUKCJE Piotr NaJAR
1 Przygoda z malarstwem purystycznym dzięki znajomości z Ozenfantem zaowocowała długotrwałą obecnością tej dziedziny w twórczości Le Corbusiera. Już jako uznany architekt projektował i wykonywał murale m.in. w sądzie w Chandigarh. Zdarzały się także spontaniczne gesty jak wykonanie muralu dla Helen Grey/Jeana Badovici w domu w Cap Martin w 1959 r.
58-59 k mag 1 ART
e złoty medal od Royal Institute of British Architects, swoje przemówienie poświęcił niekończącej się liście swoich klęsk. Jak to klęsk, mamy ochotę spytać pospiesznie. Przecież
A
to wielki reformator architektury, postać, którą zestawić można w potocznym oglądzie świata sztuk wizualnych jedynie z Picassem
2 urBaNistyka Le Corbusier wzbudził kontrowersje swoimi szalonymi planami urbanistycznymi. Plan Voisin z 1925 zakładał wyburzenie całej prawobrzeżnej części Paryża. Centrum miałoby być złożone z jednakowych wieżowców usytuowanych symetrycznie w otoczeniu parkowym. Z kolei koncepcja Ville Radieuse (1935), miasta idealnego, zakłada linearne rozplanowanie miasta, także tonącego w ogrodzie.
60-61 k MaG 1 ART
4 kaplica roNcHaMp Kaplica Ronchamp (Chapelle Notre-Dame du Haut) była pierwszym obiektem sakralnym zaprojektowanym przez architekta i zarazem jedną z tych budowli, które przyniosły mu nieśmiertelną sławę. Le Corbusier objawia się tu nie tylko jako architekt, ale także jako mistyk, który obdarza nas nieustającą grą świateł.
3 Villa saVoye Projekt villi Savoye, wybudowanej w 1931 w Poissy jest odzwierciedleniem słynnych pięciu zasad architektury naświetlanych przez Le Corbusiera w piśmie „L'Esprit Nouveau” konstrukcja słupowa (pilotis), poziome okna, tarasy na płaskich dachach, wolny plan i wolna elewacja. Pięć punktów nowoczesnej architektury zmieniło na stałe myślenie o projektowaniu budynków. Hasłem przewodnim w dobie techniki stała się użyteczność. Postulowana przez Le Corbusiera standaryzacja i uprzemysłowienie produkcji domu miały zapewnić pełen komfort mieszkania. Dom stał się więc, podobnie jak samochód, maszyną. Tym razem jednak „maszyną do mieszkania”.
5 l’esprit NouVeau W 1918 r. wraz z A. Ozenfantem Charles-Édouard Jeanneret zakłada pismo „L’Esprit Nouveau”. Nowy duch miał się objawiać w różnych dziedzinach sztuki, w malarstwie, rzeźbie, a także w architekturze. Artykuły o nowoczesnej architekturze zamieszczał Charles-Édouard Jeanneret przyjąwszy pseudonim twórczy Le Corbusier. Już jako Le Corbusier, pod szyldem czasopisma, architekt projektuje Pavillon de l'Esprit Nouveau na Wystawę Międzynarodową w 1925 r. w Paryżu – rewolucyjny przykład standardowego domu jednorodzinnego.
62-63 k MaG 1 ART
3 MoDulor Tworzony przez Le Corbusiera od 1942 autorski kanon proporcji opierający się na postaci wysokiego człowieka z wyciągniętą do góry ręką. Budując system oparty na wymiarach ludzkiego ciała i zasadzie złotego podziału, architekt kontynuuje idee m.in. Witruwiusza, Leonarda da Vinci i G. B. Albertiego. Uczestnikiem prac nad Modulorem był polski architekt Jerzy Sołtan, współtwórca m.in. kompleksu sportowego stołecznej Warszawianki czy wnętrza Dworca Śródmieście. Realizacją zasad Modulora było powstanie tzw. jednostki marsylskiej (uNitÉ D'HaBitatioN) wybudowanej w 1952 w Marsylii. W chwili oddania był to największy budynek świata, który posiada 23 rodzaje mieszkań. Na dachu budynku przypominającym statek – jeden z najbardziej kluczowych motywów modernizmu – znajduje się przestrzeń socjalna: basen, hala sportowa, plac zabaw dla dzieci i solarium. Rozwiązanie urbanistyczne Le Corbusiera odbiło się echem w obozie komunistycznym, gdzie mrówkowce z wielkiej płyty zaspokajały potrzebę nowych mieszkań. Blokowiska zza żelaznej kurtyny nie spełniały jednak wielu podstawowych norm funkcjonalnych i technicznych.
Wielki i tragiczny Dziś z wielkością i znaczeniem Le Corbusiera nie mamy już problemów. Dowodem na to może być edytorskie dzieło wydawnictwa Phaidon: prawie 800 stron druku, 1000 ilustracji kolorowych i 1000 czarno-białych, które ukazało się pod znamiennym tytułem – „Le Grand Le Corbusier”. Gdy w 1953 roku otrzymywał w Londynie złoty medal od Royal Institute of British Architects, swoje przemówienie poświęcił niekończącej się liście swoich klęsk. Jak to klęsk, mamy ochotę spytać pospiesznie. Przecież to wielki reformator architektury, postać, którą zestawić można w potocznym oglądzie świata sztuk wizualnych jedynie z Picassem (dodajmy może, że i sam Le Corbusier porównywanie z Picassem bardzo lubił, a jego zainteresowanie cenił sobie nadzwyczajnie). Jest postacią wręcz przysłowiową – synonimem nowoczesności w architekturze XX wieku. Jednak napisaną krótko po śmierci Le Corbusiera monografię jego twórczości świetny znawca architektury, Brytyjczyk Charles Jencks, zatytułował: „Le Corbusier – tragizm współczesnej architektury”. Zastanawiając się nad przyczynami owego tragizmu, możemy chyba bez większego ryzyka stwierdzić, że był on podwójny. Z jednej strony niezrozumienie dla wielkiego wizjonera sztuki – często zaślepionego swoimi pomysłami – i jego architektury w szczególności, a z drugiej jego niezrozumienie dla ludzi i świata, w którym przyszło mu żyć. Le Corbusier to pseudonim Charlesa Edouarda Jeannereta, Szwajcara urodzonego w 1887 roku, w mieście La Chaux-de-Fonds słynącym z produkcji zegarów i licznego grona anarchistów, którzy je odwiedzali, z Bakuninem na czele. Le Corbusier miał zostać grawerem zegarków (w wieku piętnastu lat dostał nagrodę za wygrawerowany motyw). Potem przez wiele lat był malarzem. Trochę przypadkiem, zachęcony przez swojego nauczyciela, stał się architektem. Pierwszy budynek zaprojektował, mając siedemnaście i pół roku. Wille jego pomysłu w rodzinnych stronach przypominały zmodernizowaną, bardziej oszczędną wersję Art Nouveau, ale w specyficznym szwajcarskim wydaniu – dekoracyjne detale inspirowane były jodłami i trzmielami. I, co może najciekawsze, niektóre elementy wykonane z kamienia formowane były na podobieństwo drewnianych elementów konstrukcyjnych. Krótki pobyt w Wiedniu i kontakt z ideami Adolfa Loosa, według którego „ornament to zbrodnia i tylko zdegenerowani arystokraci i kryminaliści czują potrzebę dekoracyjnych upiększeń” wystarczył Le Corbusierowi, żeby odrzucić naturalizm i Art Nouveau. Jednym z kolejnych przełomów był wyjazd do Paryża i spotkanie z filozofią Nietzschego, którego „Tako rzecze Zaratustra” studiował bardzo wnikliwie w swoim pokoiku na siódmym piętrze, z którego miał olśniewający widok „na całe miasto wraz z Łukiem Triumfalnym i z bazyliką Montmartre”. Postać Zaratustry fascynowała go, gdyż odnajdywał w niej podobieństwo do swojej sytuacji. Podobnie jak Zaratustra – „nadczłowiek walczący z ludźmi, gdyż musi zburzyć istniejący porządek rzeczy, zanim będzie mógł zrealizować swoje rewolucyjne idee” – czuł się osamotniony wobec swojej wizji zmian w dziedzinie architektury. W 1910 roku Le Corbusier przyjechał do Niemiec. Tam spotkał Petera Behrensa, funkcjonalistę pracującego dla koncernu AEG i projektującego rewolucyjne na tamten czas bezosobowe hale fabryczne. U niego także spotyka Waltera Gropiusa i Miesa van der Rohe. Rok później odbywa kolejną podróż, tym razem do Pragi, Wiednia, Bukaresztu, Konstantynopola, Aten i Florencji. Najważniejsze okazały się Ateny, a konkretnie Partenon. Ta budowla stała się dla niego punktem odniesienia, swoistą maszyną architektoniczną, ideałem, w którym doszło do zespolenia wszystkich, w jego pojęciu, elementów ważnych w architekturze. Po powrocie w rodzinne strony wykonał kilka projektów i został zaproszony do pracy we Frankfurcie
nad Menem, ale zamiast tam, udał się do Paryża, by wreszcie rozpocząć właściwy rozdział swojego życia. W 1917 roku Le Corbusier poznał Amédée Ozenfanta, malarza, prekursora puryzmu – kierunku malarskiego inspirowanego twórczością Légera oraz późną fazą kubizmu, ale skrajnie spłaszczoną i szalenie dekoracyjną, ograniczającą się do utrwalania martwych natur złożonych wyłącznie z najprostszych przedmiotów (butelek, dzbanków, kieliszków, filiżanek). W następnym roku wspólnie wydali książkę „Après le cubisme”, (Po kubizmie), przedstawiająca zadania nowej, rodzącej się właśnie sztuki. Najlepiej zostały one wyrażone na łamach pisma „L’Esprit Nouveau” którego znaczenia i wpływu niepodobna wprost przecenić. Le Corbusier opublikował w nim wiele tekstów, które stały się klasyką nowoczesnej myśli artystycznej. Polemizował w nich właściwie ze wszystkimi, w każdym widząc wroga prawdziwego czy potencjalnego. W tym czasie powstają pierwsze w pełni samodzielne i udane realizacje architektoniczne, jak choćby willa La Roche zaprojektowana dla szwajcarskiego bankiera Raula La Roche. Ten dom jest w istocie swej niezwykły i fascynujący. To swoista architektoniczna promenada, wybudowana dla dogodnego rozmieszczenia kolekcji kubistycznych i purystycznych obrazów. Po raz pierwszy Le Corbusier zastosował w nim rampę wewnątrz, która stanie się jednym z jego znaków rozpoznawczych. Arcydziełem sztuki nowoczesnej stała się inna willa – Savoy w podparyskim Poissy, w której rewolucyjnym posunięciem było oderwanie jej od ziemi. Efekt ten uzyskano poprzez wsparcie na dość cienkich podporach pierwszego piętra i ukryciu w jego cieniu parteru. Wrażenie lewitacji wywoływało niechęć u krytyków, chyba przestraszonych budowaniem „w powietrzu”. W latach 30. zainteresowania Le Corbusiera zwracały się w większym stopniu ku urbanistyce, ale nie wykraczały poza szkice i pomysły. Lata niemieckiej okupacji to biedowanie i powrót do malowania w celach zarobkowych, ale także kontakty z rządem Vichy, co przyczyniło się do pojawienia się zarzutów o kolaborację. Ostatni rozdział sztuki Le Corbusiera, i to prawie dwudziestoletni, to czas brutalizmu. Sławny marsylski Unite d’Habitation to rodzaj wielkiego bloku mieszkalnego dla 1600 osób, odlanego z surowego betonu. Surowego, bo lepszej jakości metalowe formy do oszalowania okazały się zbyt drogie. Użyto więc zwykłych desek. Efekt, choć niezamierzony, przeszedł wszelkie oczekiwania. W latach 1950 – 1955 powstało kolejne arcydzieło dojrzałego Le Corbusiera, kaplica w Ronchamp. Odmienna od wszystkich poprzednich realizacji, ale mająca w nich swój początek. To dzieło zaskakujące, bo trochę symboliczne, a może nawet mistyczne. O wszystko można Le Corbusiera posądzać – bolszewizm, faszyzm – ale o mistycyzm trudno. A jednak. Zadziwiająca forma i przestrzeń wykreowana w Ronchamp dla wielu jest dowodem na istnienie Boga w XX wieku. Niemal wszystko, co zrobił Le Corbusier, zajmuje ważne miejsce w sztuce XX wieku. Jego budowle stały się ikonami nowoczesności. Jednak uznanie przyszło dopiero pod koniec życia. Znakomity album Phaidona to dwa tysiące zdjęć – to więcej niż dużo, ale może wystarczy, by zechcieć zobaczyć choć jedną z tych budowli na własne oczy. Le Corbusier, the Great and Tragic Figure Phaidon Editors have just launched a major work on the artist. The title: „Le Grand Le Corbusier”. In his speech at the Royal Institute of British Architects, after being awarded a gold medal, he presented a long list of his own failures. “How come?” we think. He was a great reformer of architecture and in the world of visual arts he could be compared only to Picasso. (He actually quite appreciated being compared to the great artist.) He’s just a proverbial figure, a synonym of modern architecture of the 20th century. However, shortly after
his death a British expert on architecture, Charles Jencks, wrote a monograph “Le Corbusier and the Tragic View of Architecture”. Why tragic? There are two reasons. First, the great visionary of art felt misunderstood by the general public but on the other hand he himself did not understand the people around him or the world he lived in. Le Corbusier was a pseudonym of one Charles Edouard Jeanneret born in Switzerland in 1887. As a young boy he became a skillful watch engraver, later a devoted painter, eventually, encouraged by his tutor, an architect. He designed his first building when he was seventeen and a half. His villas became modern and minimalistic version of Art Nouveau but with a special, Swiss twist – the ornaments were inspired by firs and bumblebees. A short stay in Vienna and Adolf Loos’ ideas made him give up naturalism and Art Nouveau altogether. His next milestone was Paris, where he got to know Nietzsche’s philosophy. He used to study “Thus spoke Zarathustra” in his tiny room at the seventh floor with the panoramic view of the whole city. He was fascinated by the character, and considered his situation similar to Zarathustra’s. He felt, he also was a superman, who had to fight the people, destroy the status quo and then put his revolutionary ideas to effect. He felt isolated trying to put forth his visions of change in architecture. In 1910 Le Corbusier went to Germany, a year later to Prague, Vienna, Bucharest, Constantinople, Athens and Florence. The most important part of the journey was the Greek capital, particularly Parthenon. This ancient temple became his point of reference, the ideal structure which incorporated his famous five points of architecture. After coming back home he was offered a job in Frankfurt but he turned it down and instead started his real life in Paris, where in 1917 he met Amedee Ozenfant – a painter and founder of Purism. Next year they published a book “Apres le cubisme” (“After Cubism”) which advocated a theoretical and functional Purism as a newly developed form of Cubism. Le Corbusier presented his ideas in the journal „L’Esprit Nouveau”. His texts became classics of the modern art theory. He fought practically anybody’s thoughts and he looked for enemies – real or potential – in everyone. At that time he started to accomplish his first independent and successful projects, like the villa La Roche designed for a Swiss banker. Another villa – Savoy in Poissy near Paris was a real masterpiece of modern art. Its first floor elevated from the ground by slender columns gave the impression of the building being suspended in mid air. In the 1930 Le Corbusier worked mainly on the urban projects. During the WWII he went back to painting to earn a living. The last period of his artistic creativity is Brutalism. Famous Unite d’Habitation in Marseille is a gigantic concrete bloc of flats, meant for 1600 people. In the years 1950-55 Le Corbusier created yet one more masterpiece – a chapel in Ronchamp, symbolic, maybe even mystic work. Its amazing shape is for some a proof that God exists after all. Almost everything Le Corbusier created was an important contribution to the 20th century art. His buildings became icons of modern times. 1 Being already a recognized architect Le Corbusier also used to design and paint murals. One of them can be seen on the wall of the high court building in the city of Chandigarh. 2 CITY PLANING His crazy urban planning constantly rose controversies throughout the architectural world. The utopian Plan Voisin for Paris (1925) proposed to demolish everything north of the river Seine and then build rows of identical towers surrounded by greenery. 3 WILLA SAVOYE Built in Poissy in 1931 the house addressed his five points of architecture: the pilotis elevating the building off the ground, the horizontal windows, the roof gardens, the free plan and the free façade. A MACHINE FOR LIVING The main slogan of the age of technology was the “utility”. A house, like a car became a specific kind of machinery – a machine for living. 4 RONCHAMP CHAPEL The first sacred building designed by the architect and at the same time the one that gave him everlasting fame. 5 ESPRIT NOUVEAU In 1918 Charles-Édouard Jeanneret (who later adopted the pseudonym Le Corbusier) together with Amadée Ozenfant founded the magazine „Esprit Nouveau” , presenting new ideas in arts, architecture and urban planning. 6 MODULOR In the years 1942 to 1948 Le Corbusier developed a theory of proportion called Modulor based on the physical dimensions of human body and the Golden Ratio. UNITÉ D’HABITATION IN MARSEILLE When accomplished, this gigantic block of flats was the largest building in the world. The roof is a recreational space with a swimming pool, sports hall and children’s playground. 7 CHANDIGHAR Le Corbusier realized the ideas of his Villa Radieuse in this ideal town built in India in the years 1952 – 1959.The Open Hand Monument is the official emblem of the city.
64-65 k MaG 1 ART
7 cHaNDiGHar Idea Ville Radieuse jako miasta idealnego, zaplanowanego od początku, znalazła swoje odzwierciedlenie w Chandigharze w Indiach. Linearnie zaplanowane, nowe miasto stanęło w latach 1952–1959 z ogromną ilością budynków mieszkalnych i publicznych. Symbolem nowego miasta miał być pomnik „Otwartej Ręki”(Open Hand), który choć zaprojektowany w latach 50., został wzniesiony dopiero w 1985.
DZIEWCZYNY LE CORBUSIERA corbu girls ZDJĘCIA PHOTOS MIKOŁAJ KOMAR STYLIZACJA STYLING MARCINZ CHARAKTERYZACJA I FRYZURY MAKE UP & HAIR STYLING PAWEŁ BIK/ARTDECO 1 PŁASZCZ COAT GOSIABACZYNSKA.COM 2 SUKIENKA DRESS DIANE VON FRUSTENBERG 3 BUTY SHOES KENZO BLUZKA BLOUSE GOSIABACZYNSKA 4 BUTY SHOES KENZO BUTY SHOES MICHAEL KORS SUKIENKA DRESS CHANNEL PŁASZCZ COAT COMME DES GARCONS FOR H&M 5 PŁASZCZ COAT GOSIABACZYNSKA 6 BLUZKA BLOUSE GOSIABACZYNSKA 7 PŁASZCZ COAT MOSCHINO CHEAP 8 SPODNIE TROUSERS STRENESSE 9 SWETER SWEATER JOSEPH NASZYJNIK NECKLACE ANN DEMEULEMEESTER 10 BLUZKA BLOUSE GOSIABACZYNSKA KOZAKI BOOTS KENZO 11 KAPELUSZ HAT PHILIP TREACY LONDON NASZYJNIK NECKLACE ANN DEMEULEMEESTER BUTY SHOES ALLESANDRO DELL ACQUA BUTY SHOES JOHN GALLIANO KRYZA COLLAR ANIA KUCZYŃSKA
1
66-67 k mag 1 STYL
Unite d’habitation w Marsylii
2 Siedziba Armii Zbawienia
Quartiers Modernes Fruges
4
3 Pavilion de lâ&#x20AC;&#x2122;Esprit Nouveau
5 Pavilion de lâ&#x20AC;&#x2122;Esprit Nouveau
68-69 k mag 1 STYL
Willa Savoye w Poissy
6
kaplica w Ronchamp
70-71 k mag 1 STYL 7
8 Wizja Paryża
DOM 14/15 na OSIeDLU WeISSenHOF STUTTGaRT
9
72-73 k MaG 1 STYL
10 LeS QUaTReS COMPOSITIOnS
11 Willa La Roche
LUXURY & LIBERTY NOWY ŚWIAT 8/10 WARSZAWA ANN DEMEULEMEESTER KENZO PHI 26 WARSZAWA STRENESSE FLASH MOKOTOWSKA 26 WARSZAWA
MOSCHINO CHEAP & CHIC BUTIK PARYŻANKA MOKOTOWSKA 46 WARSZAWAALLESANDRO DELL ACQUA JOHN GALLIANO SHOE BE DO GALERIA MOKOTÓW WARSZAWA DIANE VON FRUSTENBERG HILIP TREACY LONDON ANIA KUCZYŃSKA L’AURA BOUTIQUE MOKOTOWSKA
74-75 k mag 1 STYL
czas trwania time 81 min. język language english
reżyser director marc singer Urodził się w Londynie. W wieku 16 lat przeniósł się do Stanów Zjednoczonych. „Dark Days” jest jego pierwszym filmem. Za dokument otrzymał wiele nagród, m.in. wyróżnienie publiczności na festiwalu w Sundance, Cinematography Award oraz nagrodę za najlepszy film dokumentalny przyznaną przez Stowarzyszenie Krytyków Filmowych Los Angeles. Po 2000 roku Singer zaangażował się w liczne projekty ekologiczne. Przygotował również dokument o plutonie amerykańskich Marines. muzyka music DJ Shadow (właściwie Josh Davis) DJ Shadow (właściwie Josh Davis) Didżej-turntablista, producent – jeden z głównych reprezentantów abstrakcyjnego hip hopu. Urodzony w 1973 roku w San Francisco. Na swoim koncie ma trzy solowe albumy i wiele kolaboracji. Debiutował w 1996 roku wydawnictwem „Endtroducing”, które było pierwszą płytą powstałą jedynie przy użyciu sampli. Dwa lata później Shadow wyprodukował płytę „Psyence Fiction” projektu U.N.K.L.E. W 2002 roku ukazał się drugi solowy album zatytułowany „The Private Press”. Ostatnie wydawnictwo, „The Outsider”, pochodzi z 2006 roku. DJ Shadow współpracował m.in. z Cut Chemist, Blackalicious, Mos Def, Qbert i Keane.
tytuł title dark days
pośród ciem „Nikt przy zdrowych zmysłach n czałby się tut jeden ze wsp jaskiniowc – bohateró młodego An Singera „Da
emności zdrowychF nie zapusztutaj” – mówi współczesnych iowców ów dokumentu nglika Marca ark Days” 76-77 k mag 1 FILM
TEKST WOJTEK KAŁUŻYŃSKI FOTO dzięki uprzejmości Zero gravity
43"
53"
2' 57"
3' 49"
3' 56"
4' 41"
6' 59"
22' 18"
27' 53"
32' 59"
38' 43"
39' 27"
42' 32"
44' 32"
44' 46
32' 71"
78-79 k mag 1 FILM
46' 46"
47' 13"
47' 18"
47' 28"
48' 31"
48' 55"
49' 04"
52' 17"
56' 34"
1 02' 05"
01 02' 55"
01 05' 45"
01 10' 15"
01 03' 42"
DJ SHADOW, ZOBACZYWS ZGODZIŁ SIĘ NA DARMOW SWOJEJ MUZYKI, CO NIG ZDARZYŁO Pośród ciemności
„Nikt przy zdrowych zmysłach nie zapuszczałby się tutaj” – mówi jeden ze współczesnych jaskiniowców – bohaterów dokumentu młodego Anglika Marca Singera „Dark Days”. Do niedawna w tunelach nowojorskiego metra żyła prawie setka bezdomnych. Życie w ciemnych podziemiach ma swoje zalety. Bezdomnym z Central Parku albo tym, którzy rozłożyli się z obozami na nabrzeżach East River, wciąż dokuczają chuligani i prześladuje ich policja. Snują się po noclegowniach i centrach pomocy. W 1997 roku spychacze zburzyły ostatnią na Manhattanie wspólnotę bezdomnych. Wstydliwy widok kloszardów zniknął z pejzażu eleganckich ulic – w podziemiach metra są u siebie, usiłują stworzyć namiastkę domu. W ciemnym, ciągnącym się na dwie i pół mili „tunelu wolności”, na północ od stacji Penn, klecą ledwie trzymające się kupy chałupy z tektury; gnieżdżą się w prowizorycznych kontenerach, drewnianych klatkach, zagłębieniach w murze. Zawalają te swoje „gniazdka” meblami znalezionymi na śmietnikach, mają prąd, prymitywną kanalizację, wielu udało się ściągnąć nawet kuchenki elektryczne, lodówki i telewizory. Film Singera jest jak wyprawa do nieznanego świata, egzystującego tuż obok luksusowych apartamentów Manhattanu. Przywodzi na myśl dokumenty o poszukiwaniu zaginionych cywilizacji albo eksploracji podmorskich głębin. Życie nie znosi próżni, gnieździ się w każdej niszy. Jest jakiś darwinowski rys w ludziach, którzy w tunelach metra znaleźli swoją niszę, gdzie mogą przeżyć. Ich codzienna egzystencja mogłaby służyć za model życia niedobitków ludzkości ocalałych z jakiejś katastrofy. Niektórzy tkwią w podziemiach od 25 lat, niektórzy w ogóle nie wychodzą na powierzchnię. To prawdziwi „mole people” znani z miejskich legend. Głoszą one, że w nowojorskich tunelach metra wciąż żyją ludzie-krety w skupiskach podobnych do plemion liczących setki zmutowanych ludzi. Żyją w ciemnościach, ukrywając się przed światem, rozwijają swoją własną kulturę. Temat przyciągnął uwagę socjologów, którzy przez lata spierali się o istnienie podziemnych społeczności. W 1993 roku Jennifer Toth opublikowała książkę „Ludzie-Krety” opisującą podróż po tunelach metra i wywiady z ich mieszkańcami. Książka kreowała obraz Kretów jako mutantów, którzy cofnęli się cywilizacyjnie do epoki jaskiniowej i przy-
pominają rasę Morloków z „Wehikułu czasu” H.G. Wellsa. Co prawda, zdemaskowano ją jako fantazję powielającą miejską mitologię, ale wciąż wielu Amerykanów w legendy o ludziach-kretach wierzy. Zamiast podludzi-kanibali spopularyzowanych w miejskich legendach Singer znalazł w tunelu sfrustrowanych własnym losem, załamanych ludzi żyjących w ciemnościach, pośród gromady szczurów i ton śmieci. Mimo to Krety z „Dark Days” podkreślają, że nie są bezdomni, ich domem jest podziemie. Choć na dnie, nadal dzielą większość tych samych ambicji i nadziei jak ci „normalni”, żyjący na powierzchni. Chcą swoje domy i swój świat jak najbardziej upodobnić do normalnych. Gotują, wpadają z sąsiedzkimi wizytami, przyjaźnią się, wspólnie świętują. Za dnia grzebią w śmietnikach, zbierają butelki i puszki, by zarobić parę dolarów, wyszukują to, co może się przydać, albo to, co mogą sprzedać. Wielu trzyma w tunelu koty, by jakoś radzić sobie ze szczurami, inni hodują psy przygarnięte z ulicy. Zwierzęta zastępują im rodziny. Tak jak Tytusowi, którego wspomnienia bolą. Był uzależniony od kokainy, żona postawiła mu ultimatum: ja albo narkotyki. Wybrał narkotyki. Duant była w więzieniu, kiedy dowiedziała się z telewizji, że jej dwoje dzieci spaliło się w pożarze. Teraz żyje w tunelach i wciąż płacze. Jej sąsiad Ralph, który całą energię poświęca swoim ulubionym psom, z beznamiętnym smutkiem opowiada o tym, jak jego pięcioletnia córka została zgwałcona i okaleczona, kiedy odsiadywał wyrok za rozbój. Większość z nich znalazła się na dnie, wyrzucona na margines życia, znajdując w tunelach metra swój azyl. Ale niektórzy, tacy jak John, przekonują samych siebie, że wybrali status outsiderów dobrowolnie. Uciekając do podziemi przed nudą, presją przymusu, wyścigiem szczurów. Bezdomni z metra muszą pracować cały czas, by utrzymać się przy życiu, uparcie próbują zachować resztki godności wobec osobistej tragedii. Niektórzy, by zapomnieć, piją, ćpają, palą skręty – innym udało się wyjść z nałogu. Ale cierpienie zbliża. Koczownicy z metra trzymają się razem, pomagają sobie, tworzą coś na kształt wielkiej rodziny. Singer dowiedział się o ludziach z tunelu z radia. Do Nowego Jorku przyjechał z Londynu na początku lat 90., mając siedemnaście lat. Kręcąc się po Manhattanie zaprzyjaźnił się z kilkoma bezdomnymi z sąsiedztwa. Ufali mu, bo miał dla nich coś więcej niż skrywaną pod maską litości pogardę. Jeden z nich zaprowadził go do metra... Wkrótce Singer zaczął filmować jego mieszkańców. Nigdy
wcześniej nie reżyserował żadnego filmu, a „Dark Days” pierwotnie planował jako amatorską dokumentację, która pokazałaby światu podziemny świat i pomogłaby jego mieszkańcom się z niego wyrwać. W końcu robienie „Dark Days” stało się jego obsesją. Kiedy wydał wszystkie pieniądze, zapożyczył się. Świadom, że chcąc pokazać prawdę, musi zdobyć zaufanie swoich bohaterów, w końcu z nimi zamieszkał. Spędził wśród nich dwa lata i sam stał się bezdomny. W taką pułapkę wpada wielu dokumentalnych neofitów. Wpadł w nią również Cezary Ciszewski – autor filmu „Wolność jest darem Boga”. Był na fali, miał pieniądze, robił karierę w telewizji, prowadził własny program – „Muzyka łączy pokolenia”. Chciał zrobić coś oryginalnego, odważnego, niecodziennego. Uznał, że taki może być film o warszawskich squattersach – narkomanach. Chcąc się do nich zbliżyć, lepiej poznać, zobaczyć, jak naprawdę żyją, zdecydował się wejść na dłużej w tę mikrospołeczność. Stał się ich częstym gościem, a w końcu jednym z nich. Zaczął brać jak oni i, choć udało mu się z tego wyjść, uzależniony od heroiny będzie już do końca życia. Podobne doświadczenie ma za sobą Łukasz Pałkowski, reżyser „Rezerwatu”. Robiąc dokument o warszawskich bezdomnych, właściwie zamieszkał w kartonowym obozowisku. Nigdy swojego filmu nie skończył. Zabrakło, jak mówi, dystansu. Ale Singerowi, właśnie dzięki zatarciu dystansu, udało się pokazać kawałek prawdy o swoich bohaterach z osobistej perspektywy. Zarejestrował kamerą rodzące się poczucie wspólnoty z podziemnymi uchodźcami, pokazał ich codzienność, wielką frustrację i małe radości. Nieświadomie utrwalił w kadrze proces własnego wnikania w tę nieznaną, straszną rzeczywistość. Nie był pierwszy. Życie mieszkańców tuneli metra dokumentowała wcześniej na fotografiach opublikowanych w 1995 roku w albumie „Tunnel” Margaret Morton. Odwiedzała ich przez cztery lata, nagrywając relacje, które złożyły się na unikalne archiwum wspólnoty żyjącej w nadzwyczajnych społecznych, politycznych i ekonomicznych warunkach. Potem wydała jeszcze dwa albumy poświęcone bezdomnym: „Transistory Gardens” i „Fragile Dwelling”. Jej czarno-białe zdjęcia do złudzenia przypominają kadry z „Dark Days”. Te same mroczne, surowe wnętrza, ta sama oswajana z czasem obcość i ten sam ascetyczny urok. Singer zdecydował się zrobić swój film w czerni i bieli, obawiając się rzekomo, że kolor obnażyłby jego techniczne braki. Niemniej jednak udało mu się zawrzeć w swych podziemnych obrazach mroczne piękno. Pewnie w kolorze zamknięta przestrzeń tunelu wyglądałaby bardziej naturalistycznie, jeszcze bardziej wstrząsająco. W monochromatycznych światłocieniach tunel sprawia wrażenie abstrakcyjnej betonowej pustki,
SZY FRAGMENTY FILMU, WE WYKORZYSTANIE W NIM GDY WCZEŚNIEJ MU SIĘ NIE
80-81 k mag 1 FILM
w której prowizoryczne ludzkie siedziby wyglądają jak absurdalny, surrealistyczny żart. Singer nauczył się używać 16-milimetrowej kamery z czarno-białym filmem podarowanym mu przez Kodaka. Gdy miał kończyć film, do tunelu wkroczyła policja, dając mieszkańcom 30 dni na jego opuszczenie. Dowiadujemy się o tym jedynie z napisów, bo policjanci zabronili Singerowi filmować akcję. Singer i Morton chodzili po różnych organizacjach pomocy dla bezdomnych. Ona ze swymi zdjęciami, on z pięćdziesięcioma godzinami niezmontowanego materiału filmowego. Udało im się wymóc na władzach, by znaleźli ludziom z metra mieszkania. Widzimy, jak się urządzają, meblują i mówią, że nigdy więcej nie wrócą już do bezdomności. Choć w rozbijaniu jedności podziemnej rodziny jest też coś smutnego, kiedy rozwalają swoje podziemne szałasy, rąbiąc je siekierami i wynosząc swój nędzny dobytek. To szczęśliwe zakończenie wydaje się prawie zbyt dobre, by było prawdziwe. Ale optymizm „Dark Days” nie jest sztuczny. To dokument o tyle wyjątkowy, że jego reżysera bardziej interesowali ludzie niż sprawa. Skupia się na ich twarzach, uważnie słucha ich wzruszających, często wstrząsających zwierzeń. A bezdomni rozmawiają z nim jak ze swoim. Bo przecież nie co dzień się zdarza, by ktoś, kto nie musi, porzucił wygodne życie i zdecydował się spędzić dwa lata w przedsionku piekła. Zapominają o kamerach, są sobą. Sam Singer czas spędzony wśród nich wspomina z nostalgią. „Nigdy potem nie czułem takiej akceptacji” – mówi. Pomagało mu wiele osób. Kodak podarował taśmę, Cinevision na dwa lata bezpłatnie wypożyczył kamerę, „Dark Days” odniósł niespodziewany sukces. Dj shadow, zobaczywszy fragmenty filmu, zgodził się na darmowe wykorzystanie w nim swojej muzyki, co nigdy wcześniej mu się nie zdarzyło. Pokazywany na festiwalu w Sundance zdobył aż trzy wyróżnienia. Ale nie festiwalowe laury są dla Singera największą nagrodą. Wciąż śledzi losy swych „podziemnych” przyjaciół. Część z nich wróciła na ulicę, znów są bezdomni, choć już nie mieszkają w metrze. Ale wielu się udało. Niektórzy pracują, kilku założyło rodziny. „Żyją jak ludzie, a nie jak krety” – mówi Singer. Tyle że bezdomni, choć nie tak widoczni, wcale nie zniknęli z Nowego Jorku. Wciąż przeganiani znajdują nowe schronienia. Margaret Morton wciąż fotografuje ich życie – właśnie przygotowuje kolejny album. AMONG THE DARKNESS “Nobody in the right mind would come down here” says a man in Marc Singer’s documentary “Dark Days”. Until not long ago almost a hundred people dwelled in the tunnels of NY underground. Living underground has its advantages. Home-
less from the Central Park or those who live on the banks of East River are being constantly harassed by the hooligans and the police. In 1997 bulldozers demolished the last shack settlement in Manhattan. The tramps have vanished from the urban landscape of elegant streets. Underground they feel at home. In the Freedom Tunnel they knock up cardboard shelters and furnish them with bits and pieces found in the rubbish containers. They have electricity, primitive drainage system, some even managed to bring down here electric cookers, refrigerators and TV sets. Singer’s film takes us to the unknown world, lurking in the dark so close to the luxurious houses of Manhattan. His documentary resembles reports from expeditions searching for lost civilizations. There is some Darwinian trait in people who live in the tunnels. Their day to day existence brings to mind survivors of great catastrophe. Some have lived here for 25 years, others never go up. They’re true “mole people” from urban legends. Singer didn’t find the cannibals from the tell tales in the tunnels. Instead he came across some unhappy, broken people living in the darkness among the piles of rubbish and herds of rats. The Moles from his “Dark Days” emphasize they’re not homeless. They have similar hopes and ambitions to those living on the ground. They want to make their homes and their world as normal as possible. They cook meals, visit their neighbours, make friends, spend holidays together. During the day they rummage rubbish containers, collect cans and bottles, search for anything that could be useful or sellable. Many keep cats to help fight the rat problem, others rescue stray dogs from the streets and treat them like family. The majority of them ended up here pushed out to the margins of society, others chose their fate seeking refuge from boredom, pressures of life, rat race. To survive they have to work non-stop, trying to rescue remnants of self esteem. Some of them want to forget – they drink, take drugs, smoke joints. Others have managed to fight their addiction. Suffering brings people together. Helping each other they’ve actually created some sort of one big underground family. Singer found out about them from the radio. He came to New York early in the 1990s at the age of seventeen. Hanging around Manhattan he made a few friends among the homeless. They trusted him, one of them showed him the tunnels…Before long he started filming mole-people. He’s never directed a film before. Initially “Dark Days” were intended as an amateur documentary showing the underground to the world. Singer wanted to help the tunnel people to break away. Before he knew it the film became his obsession. After spending all his money he fell into debts. He knew that if he wanted to show the truth, he had to be credible to the underground people. So he moved in with them. He spent two years in the tunnels and became homeless himself. He managed to show the truth about the “moles” from a very personal perspective. With his camera he registered their sense of community, everyday life, big frustrations and little pleasures. Unconsciously he recorded on film the process of his own sinking into this unknown, horrible reality. Singer decided to make his film in black and white, concerned that making it in colour would expose its technical faults. He managed however to show in his picture the dark beauty of the underground.
Probably in color the space would look more realistic, even more shocking. In monochrome shadows the tunnel gives impression of an abstract, concrete desert. Primitive human dens look like some absurd, surreal joke. When Singer was just about to finish his work, the police entered the tunnels, giving the inhabitants 30 days to leave. We find out about it from the subtitles, Singer wasn’t allowed to film the police action. He and Margaret Morton (a photographer showing the life of homeless in her works) started their pilgrimage from one aid organization to another. They managed to force the authorities to find places to live for the underground people. We see them arranging and furnishing their new apartments, we hear them say they won’t get back to being homeless again. There is something sad in destroying the underground community – when they chop their makeshift shacks with axes and rescue their few poor belongings. “Dark Days” were an unexpected success. Showed at Sundance festival the film got three awards. But that’s not the most important thing for Singer. He still follows the lives of his underground friends. Some of them are back on the streets, homeless again. But many succeeded: some have jobs, some started families. “They live like people, not like moles any more” says Singer. NOWOJORSKIE METRO Najdłuższa sieć metra na świecie Powstało w 1904 roku Po chicagowskim było drugim w Stanach Zjednoczonych 486 stacji 34 linie 1056 km tras 6485 wagonów Dziennie przewozi 4 mln osób Czynne jest 24 h na dobę Rocznie zużywa energię, która wystarczyłaby do oświetlenia miasta Buffalo przez cały rok Przejeżdża przez 68 mostów i 14 podwodnych tuneli Najdłuższy odcinek między przystankami wynosi ponad 19 km Tory rozłożone w linii prostej połączyłyby Nowy Jork z Chicago Napady, kradzieże i morderstwa najczęściej mają miejsce na najbardziej zatłoczonych stacjach 24 września 2008 roku kobieta z Bronksu urodziła na platformie metra dziecko
M
82-83 k MaG 1 MUZYKA
THe TeenaGeRS tekst ŁUKASZ LUBIATOWSKI Foto MATERIAŁY PRASOWE
Specjalnie dla K MAG zdjęcia zrobił Quentin z The Teenagers,www.quentintheteenagersblogspot.com
THe Tee PRóBOWaŁeM nIe UDaŁO. PRZYn Że COkOLWIek SIĘ ZaWSZe BĘDĘ naS
enaGeRS M LaTać, aLe SIĘ najMnIej WIeM, Ę ZDaRZY, STOLaTkIeM
84-85 k MaG 1 MUZYKA
„Teenage dreams, so hard to beat” śpiewali przed laty The Undertones. Francuzi z The Teenagers, choć dawno po dwudziestce, w swoich electropopowych piosenkach przywołują tę intensywność nastoletnich fantazji. W tym, co trywialne, dostrzegają źródło moc-
nych wzruszeń, to, co poważne i nudne – z urokliwą nonszalancją wyśmiewają lub estetyzują. Ryzyko infantylnych uproszczeń równoważą ironicznym nawiasem. Każdy, kto szuka w sobie nastolatka, powinien sprawdzić ich album „Reality Check”. Zwłaszcza że
First things first. Wokół powstania The Teenagers krąży kilka legend, wyjaśnij, jak wpadliście na pomysł, żeby założyć zespół? Z nudów. Z Dorianem znam się jeszcze ze szkoły i któregoś dnia umówiliśmy się, że spędzimy razem Boże Narodzenie. Nie chciało nam się uczestniczyć w rodzinnej kolacji – dla mnie to prawdziwa trauma. Siedzieliśmy w domu i się nudziliśmy, bo nie było gdzie wyjść na miasto. W telewizji też nie było nic ciekawego. Napisaliśmy więc piosenkę „Fuck Nicole”, stworzyliśmy profil na MySpace, by ją opublikować. W ten sposób w ciągu jednego wieczoru powstało The Teenagers.
Myślałem, że chcecie być gwiazdami pop? Jasne, byłoby super, gdyby jak najwięcej ludzi wiedziało o tym, co robimy. Nie mamy nic przeciwko byciu w mainstreamie – to zawsze świetna historia, gdy startujesz i nagle odnosisz sukces. Ale chcemy przede wszystkim robić to, co nam się podoba. Bycie trendy oznacza, że ludzie doceniają cię przez jeden sezon. A my chcemy działać dłużej, docierać do ludzi, ale nie myślimy o tym, co robimy, w kategoriach ekonomicznych. Uważam, że można być popularnym i oryginalnym równocześnie.
Wasz image, teksty, muzyka składają się na dość świadomą popkulturową kreację. W jakim stopniu jesteście ironiczni, czy może cyniczni, a na ile to, co robicie, jest poważne? Chyba można w nas odnaleźć wszystkie te postawy. To, co robimy, nie jest szczególnie poważne – chcemy się dobrze bawić i dawać trochę radości innym. Chcemy po prostu opowiadać ciekawe historie z codziennego życia, bo wiemy, że ludzie słuchają ich z zainteresowaniem. W tym, co robimy, nie ma żadnego politycznego przekazu. Po prostu chcemy robić stylową, interesującą muzykę do zabawy.
Czy czujecie jakiś związek z nową muzyką taneczną z Francji i sceną electropopu? Jak oceniacie fenomen blog house’u? Zapewne gdyby nie modne blogi muzyczne, nikt by nas nie znał i nie mielibyśmy płytowego kontraktu. Znamy część artystów z nowej sceny francuskiej, choćby z Ed Banger, bo mijamy się z nimi podczas koncertów i w klubach. Nasz kawałek trafił też na kompilację Kitsuné. We Francji dużo się teraz dzieje – ludzie są bardzo kreatywni, robią ciekawe rzeczy. To tak jakby druga fala francuskiej muzyki tanecznej, po french touch z lat 90., które było zjawiskiem masowym. Ludzie spodziewali się czegoś nowego i to, co się teraz dzieje – wersja 2.0 – jest moim zdaniem dużo ciekawsza.
Quentin, Dorian i Michael pracują już nad drugą płytą. Choć, ), specjalnie im się jak przyznaje ten pierwszy ( nie spieszy.
Jasne. Byłem ostatnio na wystawie Tillmansa w Hamburger Banhoff w Berlinie. Jest tam też kilka wielkoformatowych zdjęć Gursky’ego – znałem je z albumów, ale dopiero na żywo robią wrażenie. Fascynujące, prawda? Lubię Jurgena Tellera. Lubię też francuskiego fotografa – Guya Bourdina. I jeszcze Terry 'ego Richardsona. Ja Richardsona nie lubię. „Vice” zbanalizowało takie foty. Dla mnie to płytkie prowokacje. W zasadzie masz rację – rozpędziłem się. Też już go nie lubię. Lubiłem go, jak byłem nastolatkiem (śmiech). Imponował mi ten świat na zdjęciach. Wiesz, seks, kokaina (śmiech). Fakt, to już nie szokuje. Niektórych ludzi szokują za to wasze historie. Oburzają się na przekleństwa i bezpruderyjne seksualne anegdoty. Dlaczego wypomina się wam to, co od wielu lat uchodzi – w bardziej wulgarnej formie – w hip hopie? Świat indie jest inny niż świat hip hopu. Niewielu jest ludzi, którzy słuchają obu gatunków. Hip hop był zawsze pełen przemocy i wulgaryzmów – w indie rocku ludzie do tego nie przywykli, dlatego to, że wysławiamy się tak, a nie inaczej, traktują jak odstępstwo od normy.
Wcześniej podobne historie opowiadali choćby Arab Czyli doszukiwanie się jakiejkolwiek głębi i diagnoz popkulturowych mija się z celem? Skoro tyle się dzieje nad Sekwaną, dlaczego przenio- Strap. Znasz ich? Nie do końca, ale z pewnością to nie jest naj- słeś się do Londynu? Już dawno miałem ich posłuchać, bo ktoś kie Z Francji wyjechałem już jakiś czas temu. Skoń- dyś mówił o nas „Arab Strap na kwasie”. Ciągle zaważniejszy aspekt naszej działalności. Jeśli słyszałeś „Fuck Nicole”, to wiesz, że to dość mroczny utwór. czyłem studia i nie chciałem zostać w Paryżu, bo wy- pominam sprawdzić jak grają. To dobry zespół? Skąd W wielu naszych piosenkach znajdziesz scenariusze, dało mi się, że to nudne miejsce do życia. W Londy- są? które wynikają z fantazji: co by się stało, gdyby w da- nie miałem większą motywację – musiałem wszystko nym momencie zdarzyło się coś innego, jak mogłoby ułożyć od nowa, znaleźć pracę. Ale szybko ją rzuciłem, Całkiem OK. Grupa pochodzi z Glasgow. Ale już nie się potoczyć życie, gdybym w tamtej chwili zachował gdy założyliśmy The Teenagers. istnieje. Cool. Muszę sprawdzić. się inaczej... Często o tym myślimy i staramy się te nasze obsesje przełożyć na lekką formę popowej pio- A gdzie pracowałeś? W sklepie z ciuchami. Do dupy robota, ale nie Oni też opowiadali o nudzie, seksie i wódce. Tyle że senki. wymagała żadnej odpowiedzialności i dawała jakieś wyglądali na trochę bardziej zmęczonych życiem niż pieniądze. Nie musiałem tak naprawdę nic robić wy. Trudno byłoby im udawać nastolatków. Jak zaJakiej muzyki słuchałeś jako dzieciak? W moim przypadku była to niestety głównie (śmiech). Później miałem jeszcze jedną nudną pracę tem jest z tymi inspiracjami? (śmiech) No cóż... opowiadamy takie rzeczy, gdy popularna muzyka taneczna, gówniane komercyjne w Burberry Fashion. jesteśmy bardzo znudzeni, czasem po paru strzałach rzeczy typu 2 Unlimited czy La Bouche... Słuchałem też sporo r’n’b. Może dlatego teraz próbuję czegoś A co zrobisz, jeśli okaże się, że – odpukać – nikt nie wódki. A wiesz, że wtedy wszystko może się wydarzyć. innego. kupi waszej drugiej płyty? Wrócisz do normalnej pra- Zostańmy więc przy takiej odpowiedzi, że inspiruje nas wszystko naraz! cy, gdzieś w biznesie modowym? Po pierwsze musimy najpierw nagrać ten drugi Próbujecie przywołać sposób myślenia, mentalność album (śmiech). To wcale nie takie proste. Gdyby się „Womanizer” Britney Spears też zremikasowaliście zaczynających dorosłe życie nastolatków? Na nasze koncerty czy na imprezy przychodzi nam jednak nie udało albo jeśli okaże się, że nikt nie z nudów po pijaku? Chcieliście na siebie zwrócić wielu nastolatków, ale chcemy, by nasze piosenki chce tego kupić, znajdę coś sobie – zająłbym się foto- uwagę? Zrobiliśmy to przez przypadek. Po prostu dostabyły uniwersalne. Nie profilujemy naszego przekazu grafią albo art designem. liśmy plik – czy może znaleźliśmy w internecie – tylko pod jakąś szczególną grupę. W tekstach jest wiele odz wokalami Britney. Fakt, trochę się nudziliśmy i poniesień, których nastolatki nie zrozumieją – odwołań Studiowałeś w szkole artystycznej? Nie. Studiowałem ekonomię. Ale prywatnie spo- myśleliśmy, że fajnie byłoby czymś się zająć. Myślę, do tego, co nas intrygowało, gdy byliśmy młodsi. Nikogo nie wykluczamy – przecież w klubach nie bawią ro zajmowałem się designem i zdjęciami. Zrobiłem że remiks wyszedł całkiem nieźle, choć gdy usłyszateż cały artwork do płyty The Teenagers. Fotografia łem oryginalną wersję tego kawałka, byłem mocno się ludzie w tylko jednym wieku. mnie fascynuje, uczyłem się jej od wielu ludzi. Nie rozczarowany. Ten singiel jest kiepski. Słuchałeś go? Ale to raczej określonych grup wiekowych dotyczą kon- wyobrażam sobie, żebym mógł wrócić do normalnej pracy. Tak. Niezbyt mi się podoba. kretne mody i trendy. Czy zwracacie na to uwagę? Śledzimy trendy, interesujemy się modą – stara No właśnie. Ale klip jest o wiele lepszy. my się dobrze wyglądać. Ale nie chcemy naśladować Masz ulubionych fotografów? O, bardzo wielu. Lubię Wolfganga Tillmansa Czy nie czujecie się ograniczeni swoją nazwą? Nie brytyjskich bandów czy np. Justice. Chcemy być niei Andreasa Gursky’ego. Znasz ich? zależni, robić coś unikalnego, swojego. wydaje ci się, że z czasem będzie brzmiała coraz bar-
dziej groteskowo? Czy może planujecie karierę na wzór Sonic Youth? Widzisz, Sonic Youth są tak wielcy i tak szczególni, że gdy słyszę tę nazwę, nie analizuję jej na poziomie znaczenia. Nie zastanawiam się, co znaczy „soniczna młodzież”? Po prostu myślę o zespole i o tym, co grają. Mam nadzieję, że podobnie będzie z nami. Boisz się zestarzeć? Szczerze? Tak. To chyba była główna przyczyna, dla której założyliśmy zespół.
You don’t want to be pop stars?. We’ve got nothing against the mainstream, nothing against being successful. But first of all we wanna do what we really like doing. I think one can be popular and unique at the same time. Do you have any connections to the new dance music or electro-pop in France? What do you think of blog house? If it wasn’t for music blogs, no one would have ever heard about us. We also know some new French artists. After the French touch of the nineties we’ve got something like the new wave of French dance music now. If there’s so much happening there, why have you moved to London? I left France quite some time ago. I find Paris rather dull. I’m better motivated in London, I had to start over, find a job. And quit it right away after we started The Teenagers.
Syndrom Piotrusia Pana? Dokładnie! Próbowałem latać, ale się nie udało. Przynajmniej wiem, że cokolwiek się zdarzy, zawsze będę nastolatkiem. INSPIRED BY EVERYTHING Everybody who against all odds wants to stay young for ever should listen to the album “Reality check” by the French group The Teenagers. Quentin, Dorian and Michael take trivialities of life and change them into deep emotions, they ridicule everything that’s pompous and mundane. Their electro-pop numbers are full of irony. They’re working on the second album already. “There’s no hurry though” says Quentin. There are legends about how the group was created. Who’s idea was it? Dorian and me, we were schoolmates. One Christmas night we got bored to tears. Didn’t feel like participating in a family dinner, there was nothing on telly. We were stuck at home with nothing to do. Then we just wrote “Fuck Nicole” and created our profile on MySpace to broadcast it on line. And that’s about it. The Teenagers were born that night. Is your music pure irony? Are you serious or cynical? All that at the same time. We just want to have some fun and give others good time. We tell people everyday life stories, coz we know for sure they want to hear them. No political message whatsoever. No depth, no pop-culture condition diagnosis then? It’s definitely not the most significant aspect of what we do. “Fuck Nicole” is a pretty dark number. We often fantasize on what would it be like, if… We translate our obsessions into a light language of pop songs. What kind of music did you listen to as a kid? Mainly popular dance music, 2 Unlimited, La Bouche, quite a lot of r&b. Maybe that’s why now I’m trying for something new. Are you trying to evoke the mentality of teenagers just about to start their adult life? The audience at the concerts are mainly teenagers, but we want our songs to appeal to people of all ages. There’s no target group. Some of our songs must be rather incomprehensible for younger generation. We sing of the things that used to intrigue us when we were kids. You sure must realize that trends and fashions apply to certain age groups. We watch the trends, follow the fashion. It’s just that we don’t want to copy the style of British bands. We’d rather be independent, do something that’s uniquely ours.
86-87 k MaG 1 MUZYKA
analyze, what the name of the group actually means. I like the music they play. Are you afraid of getting old? Honestly? Yes. That’s why The Teenagers were created.
What job did you do? Working for some shitty clothes boutique. Zero responsibility and they paid me. And what if – touch wood – no one’s interested in buying your second album? We have to record it first. It’s not as simple as it seems to be. If it doesn’t sell though I’ll try to be a photographer or an art designer. Have you been studying arts? It was actually economics. Photography and design are my hobbies. I did all the artwork on the album. Favorite photographers? Quite a few. I like Wolfgang Tillmans and Andreas Gursky. Ever heard of’em? Sure. I’ve seen their works in Hamburg recently. Quite impressive. Fascinating, aren’t they? I also like Jurgen Teller, Guy Bourdin. And Terry Richardson as well. I don’t like Richardson. Shallow provocations. Right. I only liked him when I was a teenager. Now sex and drugs don’t shock me any more. Some people are shocked with your dirty language and sexual content though. Why are you being scrutinized while hip hop guys get away with it?
Indie rock is different than hip hop. Not an awful lot of people listen to both. Hip hop has always been full of obscenities. Indie rock wasn’t, so we’re not normal here. Sounds like Arab Strap. You know them? Meant to listen to them for ages. Are they any good? They’re all right. Except for the fact, they don’t exist any more. Cool. Gotta check on them. They also sang about boredom, sex and alcohol. Well, we sing about it all when we’re well bored, sometimes a bit pissed. Everything’s possible then . Let’s jus say we’re inspired by everything. That remix of Britney’s “Womanizer” was done when you were drunk? Tried to draw attention? That was actually an accident. We were slightly bored and we found her vocals on the internet. The remix worked out quite good. Have you listen to the original? Yeah. Didn’t like it too much. Right. The clip is much better. Aren’t you afraid the name of the band will become more and more grotesque with each passing year? Or do you plan to be new Sonic Youth? They are great. When I listen to them, I don’t
-Peter Pan syndrome? Exactly! I’ve even tried to fly and failed badly. But whatever happens, I’ll stay a teenager. For ever.
A
88-89 k mag 1 ART
TEKST BARTEK KRACIUK ILUSTRACJE EDWARD DWURNIK
Z naszej inicjatywy spotkali się: Edward Dwurnik, Maciej Maleńczuk i Michał Merczyński. Mieli porozmawiać o kulturze. liczyliśmy na zażartą dyskusję ku naszemu zdziwieniu panowie wymieniali swoje uwagi w sposób wielce kulturalny Edward Dwurnik wielokrotnie nagradzany malarz, rysownik i grafik. Jego obrazy są zdystansowane, ale szczere. Używa prostego, wręcz kolokwialnego, języka malarskiego. Duży wpływ na jego twórczość wywarły prymitywistyczne dzieła Nikifora. Pierwszym ważnym cyklem Dwurnika były „Podróże autostopem”, będące antytopograficznymi przedstawieniami miast, najczęściej z lotu ptaka. Innym słynnym cyklem są „Sportowcy”, czyli bezlitosne portrety przeciętnych (z akcentem na przeciętność) obywateli PRL. Autor rysunków do filmu animowanego „Warzywniak, 360 stopni”, utrzymanego w podmiejskim klimacie. Maciej Maleńczuk jeden z najbardziej kontrowersyjnych muzyków w Polsce. Z lekkością łączy style, pisze i śpiewa poetycko-zawadiackie teksty. Współtworzył zespoły Püdelsi i Homo Twist, solowe płyty wydaje jako Pan Maleńczuk. Występował w teatrze, był jurorem w „Idolu”, współpracował z wieloma uznanymi twórcami. Zaczynał od śpiewania na ulicy. „Musisz koniecznie zajrzeć na Floriańską, tam dzieje się coś ważnego” – miał wykrzykiwać krakowski poeta Marcin Świetlicki do ojca polskiego yassu Mikołaja Trzaski. Chodziło mu oczywiście o uliczne występy Maleńczuka. Michał Merczyński menedżer, producent i inicjator wydarzeń artystycznych i kulturalnych. Od siedemnastu lat organizuje Międzynarodowy Festiwal Teatralny „Malta” w Poznaniu. Był dyrektorem Towarzystwa Muzycznego im. H. Wieniawskiego w Poznaniu, Teatru Rozmaitości w Warszawie i Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. To między innymi jemu zawdzięczamy koncerty takich pereł awangardy muzycznej jak: Animal Collective, Antony & The Johnsons, CocoRosie i Devendra Banhart! Obecnie jest dyrektorem Polskiego Wydawnictwa Audiowizualnego, zajmującego się rejestracją najważniejszych przedsięwzięć kulturalnych w kraju.
Na wstępie chciałem tylko wtrącić, że bardzo lubię obrazy pana Dwurnika – pozdrawiam serdecznie. Cieszę się, że możemy porozmawiać. Rozpoczynając dyskusję, powiem, że kultura jest tym, co może nas odróżniać od zwierząt. Choć uważam, że człowiek ma w sobie coś ze zwierzęcia. Proszę zwrócić uwagę, że twory kultury powstają bez przyczyny. Nie wiadomo dlaczego ktoś zaczyna malować obrazy albo pisać piosenki, bo na pewno nie dla pieniędzy. To prawda, twórcy nie wiedzą, że są w coś zaangażowani, a zwłaszcza w kulturę. To faktycznie jest tak, że malujemy obrazy, piszemy książki, śpiewamy, komponujemy i w ogóle nie wiemy dlaczego.
którzy chcieli wyciąć ponad godzinę obrazu. To popkultura narzuca pewną formułę, z której trudno się uwolnić. Ja jednak uważam, że istnieje pewna prawidłowość. Kim byłby Elvis Presley, jakie piosenki by śpiewał, gdyby nie został w odpowiedni sposób ukierunkowany? Ale tak on, jak i Stonesi, Beatlesi mimo wszystko potrafili się obronić. Każdy utalentowany artysta, czy to chałturząc, czy robiąc, to, co chcą producenci, zawsze się obroni. A gdzie jest granica między popkulturą i kulturą wysoką? Jedna czerpie z drugiej. Na przykład Grzegorz Jarzyna jest zanurzony w popkulturze, on bez niej po prostu nie istnieje. Spektakl „Zaryzykuj wszystko” jest zbiorem popkulturowych klisz.
wszystkiego poziom kultury spadł na łeb. No tak, bo wszystko jest dostępne, wszystko jest łatwiejsze. Ostatnio wziąłem się za muzykę knajpianą i dancingową. Zrobiłem to świadomie. Wiem, że robię kicz, ale dlatego, że nie widzę innej alternatywy. Jestem za stary, żeby wyznaczać kierunki. Poza tym, pogodziłem się z tym, że nie jestem geniuszem. Wisi mi to. Pokażcie mi wartościowego artystę, a od razu za nim pójdę. Kiedyś artysta był w rankingu ról społecznych dużo wyżej niż dzisiaj. Ten podział konsumpcji zmienił nas. Przeciętny Kowalski nie idzie na wystawę czy koncert, bo ma z tego relację w telewizji.
Wydaje mi się, że kultura to pewna sfera wolności Myślę, że reklamiarstwo niszczy wiele rzeczy. Np. niektórzy aktorzy najpierw budują swoją artystyczną pozycję, a potem burzą wszystko, występując w reklamach. Taki Żebrowski pracował ciężko na swój aktorski wizerunek, po czym przyczepił sobie sztuczny nos, reklamując jakiś bank. Kreowanie kultury jest swoistym posłannictwem, nie można tak po prostu wystawiać tyłka na sprzedaż. Chciałem powiedzieć twarzy. Jest pewna sfera dotycząca wydarzeń, które pretendują do bycia kulturalnymi, a wcale takimi nie są. Wystarczy pójść do dowolnego malla w większym mieście. A potem czyta się statystyki uczestnictwa w kulturze, że niby ludzie brali udział w imprezie kulturalnej, bo byli na zakupach w galerii handlowej, a tam odbył się pokaz żonglera. To oszustwo, do którego stara się nas przekonać. To nie jest rozrywka w dobrym guście. A przecież jest rodzaj świadomej rozrywki, która nie jest wielką sztuką, jak na przykład dobry musical w teatrze. Najgorsze jest udawanie, że mamy do czynienia z jakąś formą artystyczną, a wcale tak nie jest. Są też pseudoawangardowe działania – frustraci, którzy nie dostają szans czy środków, tarzają się po podłodze i mówią, że są kolejnym Grotowskim, co jest następnym oszustwem. Zawsze jest tak, że pewna grupa ma niewiele do powiedzenia poza spazmem. A jeżeli chodzi o reklamę, to nie zapominajmy, że aktorzy w nich występujący zarabiają pieniądze. Owszem puszczają się, ale też coś z tego mają. To zależy od priorytetów, które człowiek sobie stawia. Nie mogę zrozumieć tego, że rodzina Jamesa Browna sprzedaje jego kawałki do reklam serka homogenizowanego. Albo utwór „Ring Of Fire” Johnny’ego Casha – jego spadkobiercy sprzedali to do reklamy środka na hemoroidy. Nie wiem czy rozumiecie te pararele... Mi w tym kontekście przypominają się czasy PRL-u i tak zwane PSP albo WarExpo. Chałturzyło się wtedy. Wszyscy to robili dla szpanu i pieniędzy. Później wracali do domu i zajmowali się normalną twórczością. Lubię oglądać amerykańskie filmy. Prawie wszystkie mają jakieś przesłanie prospołeczne. A kto o to dba? Producenci, którzy są takimi twardymi cenzorami. No tak, ale potrafią też za bardzo ingerować. Podam przykład: Sergio Leone, słynny włoski reżyser spaghetti westernów, toczył niekończący się spór z producentami filmu „Dawno temu w Ameryce”,
Ja unikam teatru jak ognia. W ogóle tam nie chodzę, omijam z daleka.
Dzisiaj to odbiorca nami rządzi. Artysta już nie wyznacza kierunków, nie pokazuje jak żyć.
Inny przykład – Damien Hirst – biznesmen, najbogatszy artysta świata, a jednocześnie gwiazda, celebryta. On żongluje tą całą sytuacją. A kim jest dziś Izabela Skryban-Dziewiątkowska, gwiazda Tercetu Egzotycznego? Czym jest Tercet Egzotyczny? Czy to jest świadomy kicz? Czy to jest wielka artystka, czy to jest chałturzystka? Ja uważam, że artystka.
Ale to się zmieni. Pamiętam, że strasznie się cieszyłem, kiedy mogłem jeździć do RFN-u. Byłem naprawdę szczęśliwy, gdy widziałem te kolorowe reklamy, te kioski, marlboro czerwone, gumy do żucia, kondomy w pisuarach. Zmierzam do tego, że w tych wszystkich „kolorowych krajach” społeczeństwa są bardziej wykształcone i świadome. Mają programy rządowe, pieniądze na kulturę, jej rozwój.
Ale postaw ją koło Coltrane’a! To jest dopiero wielki artysta. Marzę, żeby koncert Tercetu Egzotycznego zrobił Almodóvar. On kocha takie klimaty. Dzisiaj nie można stanąć na koturnie i powiedzieć: to jest kultura wysoka, a to jest kultura pop. Kultura popularna nie jest niczym złym. Ale trzydzieści lat temu można było coś takiego powiedzieć. Nikt by wtedy nie pomyślał o tym, że Maleńczuk to jest kultura! Dzisiaj nie ma tego podziału. Jest podział na sztukę dobrą i niedobrą, na taką, którą akceptujemy, i taką, której nie akceptujemy. A jeszcze w to wszystko wkroczył internet, który spowodował kompletną zmianę percepcji... No tak, dzisiaj mamy Gracjana Roztockiego, który jest wykorzystywany i w reklamie, i w rozrywce, i jest przy tym jest stawiany na równi z prawdziwymi artystami. Ciągle czerpiemy z tego, co już było: mieszamy, wyciągamy ze śmietnika historii, kroimy, robimy kolaże, i próbujemy jeszcze na tym zarobić. A może są tacy ludzie, którzy będą w stanie tę kulturę pociągnąć? I znowu będą nurty wiodące, tak jak kiedyś jazz, który się różnił od tego, czym był rock, i różnił się od tego, czym była muzyka popularna. Rewolucji nie uświadamia sobie ten, kto ją tworzy, tylko ten, kto ją obserwuje. To, co się dzieje wokół internetu, to może być zwiastun jakiegoś przełomu. Wielu artystów wykreowało się właśnie poprzez to medium. W ogóle nie korzystając z mechanizmu promocji wielkich wytwórni. No tak, ale to jest śmietnik! Kiedyś muzycy dzielili się na jazzmanów i na klezmerów. Klezmerzy byli w pogardzie – grywali na statkach i do kotleta. A ja ich kocham i uważam, że jeżeli ktoś potrafi zagrać każdą piosenkę „z ręki”, a nie z komputera, to jest naprawdę piękne. Wydaje mi się, że z powodu tej dostępności
Każdemu wystarczy powiedzieć, żeby był kulturalny i będzie. Jeśli byśmy przeznaczyli na kulturę chociaż 1% dochodu, to już byśmy byli szczęśliwi. Muszę się wtrącić jako urzędnik opłacany przez ministra kultury, że ten 1% prawie już jest. Tylko po czym ten urzędnik ma poznać, kto jest artystą, a kto powinien spadać? Ja zawsze twierdzę, że najtrudniej jest namalować sztalugowy obraz farbą olejną. Artysta powinien być skromny i jeśli nie ma talentu, to niech spada po prostu. Czy pan, panie Edwardzie, zgodziłby się zostać ministrem kutlury? (Śmiech). Ale po co to panu Edwardowi? Mógłbym się zgodzić. Pan jest wybitnym artystą! Gdyby Maleńczuk dostał tekę, to byłoby coś. Anarchia w czystej formie. Od razu mówię, że nie przyjąłbym takiej propozycji. W sztuce nie ma demokracji, w zarządzaniu sztuką też. Musi panować absolutyzm oświecony. Jest aksjologia i są ludzie, którzy są ekspertami, którzy mówią: to jest dobre, a to złe. Możemy się z nimi kłócić, ale nie możemy ich posądzać o to, że się nie znają. Absolutyzm oświecony to są świadome wybory, to tworzenie systemów, ale nie cenzura. To stwarzanie sytuacji, w której łatwiej i sprawniej można wspierać kulturę. Trzeba opierać się na fachowcach.
Nigdy nie korzystałem z dotacji, żadne ministerstwo mnie nie wspomagało, co najwyżej próbowano utrudnić mi życie. Artystom potrzebna jest opresja i bunt. Artystów powinno się krótko trzymać. Artyście absolutnie nie należy w niczym pomagać. Ale też artysta nie powinien być oszczędny, nie powinien kisić kasy. Gdybym zarabiał naprawdę duże pieniądze, na pewno zrobiłbym coś takiego, żeby wszyscy byli zadowoleni. Na pewno zrobiłbym coś szalonego – dla ludzi – żeby chociaż przez chwilę mieli fun. Słyszałem, że Kusturica kupił sobie wieś, w której mieszka, i organizuje tam festiwal, na który zaprasza nie tylko gwiazdy, ale i zwykłą publiczność. Wspaniały pomysł.
90-91 k mag 1 ART
on the floor and they firmly hold they’re new Grotowski, which is evident rubbish. And the commercials? At least the actors who sell their face make some hard cash on it.
Świetny, polecam. Czekam na kogoś takiego, kto mnie zwali z nóg, za kim będę chciał pójść, zmienić cały swój styl. Ja liczę na Masłowską. Dla mnie to jest fenomen. Zresztą malowałem ją dwa razy, nawet akt jej zrobiłem w ciąży. Dla mnie jest niesamowitym zjawiskiem, bo w niej kumuluje się jej pokolenie. W pewnym sensie podzielam pogląd, że Masłowska jest głosem pokolenia. To nie do końca moja bajka, ale rozumiem jej fenomen, też go wyczuwam, chociaż nie jest dla mnie aż tak bardzo porywający. Ja tego w ogóle nie mogę czytać. Myślę, że coś skumulowała w sobie, jakiś rodzaj energii. To była erupcja. Nie do końca się z tym identyfikuję, ale myślę, że to był bardzo mocny sygnał ze strony tego pokolenia, które prawie nie pamięta naszej epoki. Masłowska była takim bachorem, który wylazł z brzucha i wrzasnął.
One has to have some priorities. I can’t understand how James Brown’s family could sell his songs to some cheese commercial. There is a song by Johnny Cash “Rings of Fire”. His heirs let it advertise a haemorrhoids medicine. I’m not quite sure I get the hint right. I remember the communist times, when all the artists were doing some side-line work. Going abroad – mostly to East Germany. People were doing it for money and for a show-off. After they just got back back home, to do their regular work. I quite often watch American films, which I consider simply genius. Almost all of them have some kind of social message. The producers make sure they do. The same producers who are such strict censors. Yeah, they’re capable of cutting out an hour of film material. That’s really awful. I remember seeing a film with Sergio Leone, famous spaghetti western director. He had to fight a battle with the producers trying to save his three and a half hour movie “Once Upon a Time in America”. They wanted to cut out over an hour of footage. Pop culture imposes strict cannons, so difficult to break.
Ja, gdybym miał pieniądze, kupowałbym innych artystów, tak jak Warhol Ale czy artyści są biedni? Wy nie jesteście biedni. Wam się udało.
Społeczeństwo jest bogatsze, to i artyści też. Dokładnie.
Popularność jest przekleństwem dla niektórych i w pewnym momencie dewaluuje wartość artysty. Niektórzy malarze po latach trochę się gubią, jak Otto Dix – albo są po prostu tępieni przez środowiska opiniotwórcze. Ja na przykład jestem w okresie schyłkowym. Moim szczytowym osiągnięciem był cykl obrazów zatytułowany „Sportowcy”. Teraz czuję się raczej odtwórcą. Pozostaje panu ministerstwo. Ale poważnie. Jeżeli chcemy wyczyścić jakąś powierzchnię, która jest absolutnie czysta, to ją możemy tylko pobrudzić. Z tego powodu świadomie cofnąłem się do lat 30. i zacząłem robić takie piosenki. Wycofałem się na z góry upatrzone pozycje. Najciekawsze w artystach jest to, że nie wiadomo, co im jeszcze przyjdzie do głowy. Ja na pewno nic nowego nie będę robił. Myślę, że obaj panowie jesteście klasykami samych siebie. Chciałbym doczekać się artysty, który by mnie porwał. Podoba mi się, to co robi Amy Winehouse, ale to nie jest nic nowego.
Mam nadzieję, że jak przyjdzie ten artystyczny Mesjasz, to jego sztuka będzie tak silna, że wszyscy się po prostu zamkną. K mag headquarters. Malenczuk, Dwurnik, Merczynski met to talk about culture in contemporary world. Dwurnik
Maleńczuk
Merczynski
What differentiates us from animals – if anything does, because I personally believe we are animals – is culture. It comes into being without any specific cause. Our first paintings or songs are not being written for money. Hard to tell really, why they come into existence in the first place. That’s true. We do paint, write, sing, compose music, create poetry but initially we don’t really know why. I think culture is space for freedom. In my opinion the adds destroy a lot of things. Polish artists – mainly actors - one after another abandon theatre to appear in TV commercials. Being an artist is a mission. We shouldn’t just sell our ass cheap. Our face I mean. There are some events, which pretend to be cultural events though in fact they’re not. Try to visit any shopping mall in a big city. The statistics show the number of people who supposedly took part in some cultural event. What it actually means is this: they went shopping and on their way there they accidentally saw a juggler’s show – not the highest class entertainment. That’s the kind of a lie we’re supposed to believe in. The worst sin is pretending something is artistic while it’s not. On the other hand we’ve got some pseudo-avant-garde projects. The frustrates, who can’t draw audience’s interest or gain any sponsorship, roll themselves
There are some common rules though. Who would Elvis Presley become if he wasn’t pushed to do certain kind of music? But him, the Rolling Stones or the Beatles defended themselves, because they have authentic talent. Artists with authentic talent – even if they do the odd side-jobs or whatever the producers demand them to do, will always win. Where is the line between pop culture and high culture? They support each other. Lets take Grzegorz Jarzyna. He wouldn’t exist without pop culture. I’ m trying to avoid theatre if I can. Never go there. MER: Another example is Damien Hirst. A businessman, the richest artist on the planet and a celebrity at the same time. Then again who is Izabela Skryban-Dziewiątkowska from Tercet Egzotyczny? Is this controlled kitsch or just rubbish? In my opinion she’s a great artist. Compare her to Coltrane! He really is great. I would like to see a concert of Tercet Egzotyczny done by Almodovar. He loves this sort of climate. It’s hard to tell today what is and what is not high culture or pop culture. The latter not being classified as something bad of course. 30 years ago you could tell the difference. Back then nobody would classify Maleńczuk as culture! Today the division doesn’t exist anymore. All we have is good and bad art, art we do accept and the one we don’t. And then there is the Internet, which has completely changed our perception
A ANTONY HEGARTY, WOKALISTA ANTONY & THE JONHSONS, KTÓRY JEST AKURAT NA ANTYPODACH TEGO, CO ROBI AMY WINEHOUSE, ON TEŻ PORYWA, TYLKO W INNY SPOSÓB
AKURAT TEGO NIE ZNAM, NIE SŁYSZAŁEM
Right, the internet with Gracjan Roztocki in it – an artist just like us…On the other hand we still draw inspiration from the 20th century, pull things out of the rubbish den, mix them up, cut them, concoct collages and try to make some money on them. But maybe there are some people somewhere able to develop our culture, create trends, like let’s say jazz - so different from rock and pop music. There were really great artists in the past, able to push this whole culture thing forward. Maybe we have to wait a few years for some new ones to appear. I don’t know if revolution is possible, and what kind of revolution we’re talking about here? Maybe whatever’s happening on the Internet is actually a sign of some breakthrough. This medium is creating new artists. Without any promotional mechanisms of big studios. Something is evidently changing. Yes, but it’s all rubbish. Before there were real jazzmen and those, who would play on ships and in restaurants. I’m in love with them now. If somebody can play real music without the help of computers, I think it’s really beautiful. I guess because everything’s so easily accessible now, the level of culture has really plunged down compare to let’s say 30 years ago. Right. Everything’s available, everything’s easier. There are no true leaders at the moment. In the old days artists’ social status used to be much higher. It’s the consumption that has changed us all. People don’t visit art exhibitions, don’t go to concerts, everything’s on TV. It’s the audiences who tell us what to do, we don’t have that
much influence. Artists don’t teach people the way of life. Come on, artists shouldn’t have such great ambitions. That’s an absurd. They should create, whatever they’re doing on their own little scale and be happy to be alive. There is no democracy in art. Educated absolutism is the only way. We’ve got certain axiology and experts who tell us what is good and what is not. We can contradict then, but we can’t say they don’t know their job. Enlightened absolutism means conscious choices, it also means working out certain systems but not censorship. Creating situation, in which it’s easier to promote culture. We need real experts here. I’ve never got a penny from any expert or government institution, never seen any subsidies. They’ve only tried to make my life misery. Artists need oppression, to have something to rebel against. An artist needs oppression, hunger and absolutely no one must ever help him at all. But then he shouldn’t be stingy. If he makes money, he should use it for everybody to have some fun. I’ve heard Kusturica bought the whole village, where he lives. He’s organizing film festivals there inviting people in the movie business and the audiences alike. Great idea. Are artists actually poor? They’re not. You are not. You’ve succeeded. The society as a whole is better off, so are the artists. Exactly.
Popularity can be a real curse sometimes. Some of the artists get really confused after the years or they are being ostracized by the critics. I’m just saying all I do is the controlled kitsch. I’m probably in my decadent period right now. I don’t have the energy I used to have. The most interesting thing about artists is the fact we never know what ideas are about to come to life in their heads. I’m waiting for someone who would sweep me off my feet. The leader I could follow and change all my style after him. I put my hopes in people like Dorota Masłowska. She is an unbelievable phenomenon. In visual arts I can’t really see anybody interesting. But the possibilities are many. I’m positive something’s gonna happen. Absolutely. It’s the turn of the century after all. I agree that Masłowska is the voice of a generation. I can’t read that at all. She’s cumulated some kind of unusual energy. She belongs to the generation, which doesn’t really remember our era. Sasnal in the world of painting is a different story. Right, he’s an European. This trend is very popular there. I hope when the Messiah comes, his art will be so powerful, it will shut everybody up.
NOWY DUCH ZE STARYCH NOWY DUCH ZE STARYCH O S
TEKST JANUSZ NONIEWICZ REPRODUKCJE PIOTR NAJAR
Jak powinna wyglądać dobra okładka? Na to pytanie muszą sobie bez przerwy i wciąż na nowo odpowiadać redaktorzy kolorowych magazynów na całym świecie. Muszą analizować wybory swoich czytelników i czytelników konkurencji, muszą wsłuchiwać się w wywody specjalistów od marketingu, studiować ich żelazne zasady konstruowania okładek, które sprzedają czasopisma i ich nie sprzedają, wpatrywać się w rosnące i malejące słupki sprzedaży, uwzględniać opinie wydawców i doradców wydawców, analizować wyniki badań focusowych, obserwować pierwsze reakcje pracowników i współpracowników, a także ich bliższych i dalszych znajomych. Planować, porównywać, decydować i rezygnować z raz już podjętej decyzji na rzecz nowych rozwiązań.
94-95 k mag 1 STYL
OKナ、DEK OKナ、DEK
1
3
1 XII 1954 FOTO CLIFFORD COFFIN 2 X 1967 FOTO RON TRAEGER 3 III 2003 FOTO NICK KNIGHT 4 VII 1932 FOTO EDWARD STEICHEN 5 VII 1926 ILUSTRACJA EDUARDO BENITO 6 X 1957 FOTO NORMAN PARKINSON 7 I 1947 FOTO HORST 8 VI 1966 FOTO DAVID BAILEY 9 III 1974 FOTO ERIC BOMAN 10 VI 1918 ILUSTRACJA GEOGRES LEPAPE 11 VIII 1981 FOTO SNOWDON 12 ILUSTRACJA GEOGRES LEPAPE 13 XII 1954 FOTO CLIFFORD COFFIN 14 II 1924 ILUSTRACJA EDUARDO BENITO 15 VII 1929 ILUSTRACJA EDUARDO BENITO 16 VIII 1984 FOTO ALBERT WATSON 17 XI 1926 ILUSTRACJA EDUARDO BENITO 18 X 1990 FOTO PETER LINDBERGH 19 V 2003 FOTO NICK KNIGHT 20 VIII 1940 FOTO HORST 21 XII 1939 ILUSTRACJA FOTO AUTOR NIEZNANY 22 VIII 1934 ILUSTRACJA GEORGES LEPAPE 23 I 1975 FOTO DAVID BAILEY 24 XII 1935 ILUSTRACJA PIERRE ROY 25 I 1946 FOTO ERWIN BLUMENFELD 26 XI 1936 FOTO ANTON BRUEHL 27 III 1922 ILUSTRACJA GEOGRES LEPAPE 28 VII 1937 FOTO ANTON BRUEHL 29 I 1964 FOTO BRIAN DUFFY 30 IX 1916 ILUSTRACJA HELEN THURLOW 31 XII 1939 ILUSTRACJA FOTO AUTOR NIEZNANY 32 VI 1950 FOTO IRVING PENN 33 XII 1938 ILUSTRACJA JEAN PAGES 34 IV 1952 FOTO DON HONEYMAN 35 III 1993 FOTO CORINNE DAY
2
4
Redaktor kolorowego magazynu wie, że stosowanie się do żelaznych zasad wcale nie musi być gwarancją sukcesu. Wręcz przeciwnie. Ślepe posłuszeństwo regułom owocuje najczęściej okładką nudną i sztampową, niewyróżniającą się niczym spośród sterty czasopism zapełniających półki punktów sprzedaży. Wybierając ostatnio z takiej właśnie nudnej półki pełnej nijakich okładek październikowy numer brytyjskiego „Vogue’a”, pomyślałem sobie, że istnieje jednak żelazna uniwersalna zasada gwarantująca uzyskanie efektownej okładki. Ta zasada brzmi: Kate Moss. Prawda, że nie trzeba nawet specjalnie kombinować? Jest też i druga skuteczna zasada dobrej okładki. W tym przypadku brzmi ona: Mario Testino. Ale mogłaby brzmieć również Nick Knight, Bruce Weber, David Bailey. O roli grupy fotografów od lat pracujących dla „Vogue’a” pisze w edytorialu do wspomnianego numeru redaktor naczelna czasopisma Alexandra Shulman. To ich stała obecność zapewnia, jej zdaniem, od lat nieprzerwany sukces czasopisma. Dziś okładki wszystkich tego typu magazynów da się opisać krótko jako: „a picture of a girl in a dress”, ale jak mówi creative director brytyjskiego „Vogue’a” Robin Derrick, takie zdjęcie dziewczyny w sukience musi mieć swoją specyfikę. Niepowtarzalną jakość, która sprawia, że staje się ono okładką „Vogue’a” właśnie. Wyróżnia się spośród innych zdjęć dziewczyn w sukience. I nie przestając być zdjęciem dziewczyny w sukience, opowiada historię, którą zobaczyć można jedynie na łamach tego właśnie czasopisma. A to zależy nie tylko od pomysłowości dzisiejszych twórców magazynu. Na to wpływa również cała jego artystyczna historia. Świadomość, mimo ogromnych zmian, jego estetycznego continuum. Pierwszy numer brytyjskiego „Vogue’a” pojawił się na rynku we wrześniu 1916 roku, pokazując na okładce alegoryczny triumf jesieni nad wiosną, latem i zimą. Na scenę marionetkowego teatru wkroczyła dumnie elegancka Pani Jesień. Niemniej eleganckie i wytworne lalki symbolizujące pozostałe pory roku legły bezwładnie w kątach sceny. Tak jakby ktoś,
kto animuje, ożywia, bawi się tymi lalkami, wypuścił z rąk wszystkie inne sznurki, by zająć się jedynie nową lalką. Pozostałe, mimo że ciągle piękne, przestały być już atrakcyjne. Alegoryczna wizja rysowniczki Helen Thurlow nie pozwala nie myśleć o tym, że i jesień, chociaż stoi pośrodku sceny pełna życia i blasku, już niedługo podzieli los swoich poprzedniczek. Lalki, których sznurki wypuszczono z rąk, się nie zestarzały się w sposób naturalny. Nie zbrzydły, nie porwały się, nie pobrudziły, nie zniszczyły. Rzeczy przemijają, choć mogłyby trwać. Pokonuje je nie tyle upływający czas, ile pogoń za nowością. Nowoczesny świat, którego znakiem jest tu moda, wyznacza nowe reguły przemijania. I jest w tym szybszy niż natura. Tylko kto właściwie pociąga za sznurki w tym teatrze? I kto je tak bestialsko wypuszcza z rąk. „Vogue”? Ale czy ten rysunek nie ma w sobie ironii? Czy te trupy lalek przypadkiem nie są wcale prawdziwymi trupami? Czy Wiosna, Lato i Zima nie padły zemdlone, porażone widokiem nowej elegancji, jaką niesie ze sobą Jesień? Może to nie jest wcale tragedia, tylko zwykłe spazmy. Wszak to jedynie teatr, scena, lalki, zabawa. Taka jak wojna? Czy w przeciwieństwie do wojny? Data ukazania się tego numeru „Vogue’a” to sam środek wielkiej wojny, w którą zamieszany jest cały ówczesny świat. W szpitalu psychiatrycznym w Saint Dizier odnotowano wtedy niezwykły przypadek żołnierza, który trafił pod opiekę lekarzy w wyniku niespotykanej na froncie odwagi. Żołnierz ten wyskakiwał z okopów i spokojnie oglądał bitwę, wodząc palcem za pociskami. Ponieważ nigdy nie doznał przy tym najmniejszego nawet uszczerbku, twierdził, że wojna tak naprawdę nie istnieje, strzały są udawane, rany są makijażem, a trupy są elementem scenografii rozrzucanym po nocach na polach bitwy, by nazajutrz mógł rozegrać się spektakl. Przypadek ten odnotował lekarz i poeta, twórca surrealizmu André Breton. Czy słyszeli o tym przypadku redaktorzy brytyjskiego „Vogue’a”? Wątpi. Niemniej jednak pamiętać trzeba, że pierwsza wojna światowa, o której dziś już nikt nie pamięta, dokonała jednej z najbardziej radykalnych zmian w historii absolutnie wszystkiego.
5
Czy tamta okładka „Vogue’a” nie zapowiadała zmian, które zmiotły ze sceny cały wielowiekowy styl życia, myślenia i sposób postrzegania świata i funkcjonowania w nim? W „Vogue’u” wojna była obecna w sposób dyskretnie symboliczny. Nie objawiała się krzykiem frontowych relacji, ale pewnym specyficznym nastrojem, niedopowiedzeniem, delikatną milczącą sugestią. Georges Lepape, jeden z najpopularniejszych autorów okładek „Vogue’a”, na początku 1918 roku rysuje dwie kobiety z zadumą i uwagą studiujące globus. W tle za ogromnym oknem rozpościera się widok na bezkresną, ciągnącą się aż po horyzont wodę, po której płynie parowiec, zostawiając po sobie ślad zarówno na wodzie, jak i w powietrzu. Gotycka dłoń o starannym nowoczesnym manikiurze wskazuje na globusie sam środek oceanu. Środek drogi pomiędzy Europą a Ameryką. Historyk sztuki Wiliam Packer odczytuje tę okładkę w kontekście przystąpienia Stanów Zjednoczonych do wojny, dzięki czemu siły alianckie zyskały potężnego sojusznika. W bohaterkach dostrzega żony mężów powołanych na wojenną służbę, a w połączonych motywach globusa i statku refleksję nad kierunkiem, w jakim zmierza sytuacja na froncie. Ale wczesne okładki „Vogue’a”, a przede wszystkim te ilustrowane przez genialnego Georgesa Lepape’a, nigdy nie zamykają się w prostej, dającej się jednoznacznie odczytać symbolice. Nie stanowią zwykłej ilustracji. Magia okładek Lepape’a zawiera się w obietnicy czegoś nieokreślonego, niedającego się do końca wyrazić inaczej niż poprzez migotliwą grę znaczeń. Bo przecież ta okładka pokazuje kobiety nowoczesne i eleganckie. Ubrane i uczesane zgodnie z najnowszymi wówczas trendami. Nie tyle samotne, co samodzielne. Trzymające w ręku świat. W tym samym roku, w którym wychodzi ten numer „Vogue’a”, kobiety w Anglii uzyskają prawa wyborcze. W czerwcu tego samego roku Lepape narysuje pełną dynamiki okładkę z chłopczycą w roli głównej. Piękną brunetką z krótko wystrzyżonymi włosami, z poszarpaną nowoczesną fryzurą, w zielonym kombinezonie w białą kratkę. Kobietę, która unosi się w powietrzu w dynamicznym skoku, jakby nie dotyczy-
96-97 k mag 1 STYL
6
ły jej prawa grawitacji. Kobietę, która w pełnym biegu przeskakuje z rozpędzonego automobilu do pędzącego pociągu, a z pędzącego pociągu do statku płynącego pełną parą przez ocean. Oto pozbawione granic możliwości, jakie otwierają się przed ówczesną kobietą. A ona zawisła w powietrzu, by móc swobodnie wybrać którąś z nich. Albo wszystkie naraz. Jest w niej seksowna nonszalancja, podniecająca pewność siebie. Jest w niej niepohamowany pęd, którego nikt i nic nie zatrzyma. Charakterystycznym zjawiskiem nadchodzącej epoki, którą zapowiada wspomniana okładka „Vogue’a”, było pojawienie się strojów przeznaczonych specjalnie do podróżowania. Miały one, tak jak kombinezon na rysunku Lepape’a, zapewniać swobodę ruchów, lekkość i komfort. W tym kombinezonie, w tej fryzurze i w eleganckich wygodnych lekkich butach bohaterka okładki „Vogue’a” może swobodnie podróżować każdym środkiem lokomocji. Może też przeskakiwać z jednego na drugi, unosząc się w powietrzu bez najmniejszej straty dla własnego wyglądu. Wielki szal, kapelusz-klosz niczym kask zapinany pod szyją i podróżne rękawiczki zapewnią jej komfort w każdej niekomfortowej sytuacji. Zimą następnego roku (1919) Lepape narysuje jedną z najsłynniejszych okładek „Vogue’a” w historii magazynu. Okładkę stanowiącą kwintesencję stylu art deco, w którym świat, jak mówią znawcy przedmiotu, pulsuje kolorem i dekoracją. Na zimowej okładce widzimy damę w futro wtuloną, wyglądającą jak hollywoodzka gwiazda, która najprawdopodobniej przed chwilą opuściła kabinę eleganckiego czerwonego automobilu. W tle dojrzymy kierowcę sennie oczekującego na jej powrót. Tkwi nieruchomo za kierownicą, nie bacząc na przysypujące go zupełnie bajkowe płatki gęstego śniegu. Padający śnieg wypełnia całe tło okładki. Ale nie jest on ani mokry, ani zimny i choć jako się rzekło pada gęsto, jest przede wszystkim fantastyczną dekoracją. Stosownym uzupełnieniem stroju
bohaterki okładki. Damy opatulonej w zdobione czerwonymi różami futro z olbrzymim białym futrzanym kołnierzem etolą i w białym futrzanym kapeluszu -kloszu mocno nasuniętym na głowę prawie do linii brwi, ozdobionym ciemną tasiemką z dużym czerwonym kwiatem. Spoza wielkich futrzanych białych zasp wyglądają tylko migdałowe oczy bohaterki okładki, jej delikatny zgrabny nos i pięknie zaczerwienione (od różu czy od mrozu?) idealnie współgrające z kwiatowym wzorem na futrze policzki. Bohaterka zdaje się wychodzić z okładki prosto do wnętrza, u którego drzwi stoimy my, czytelnicy „Vogue’a”. Jej wysuwająca się z futra dłoń za chwilę wyciągnie się do nas na przywitanie. My zaś stajemy się współuczestnikami jej niezwykłego życia, mieszkańcami lepszego świata, z którego przybywa postać z okładki. Kolejną odsłoną tej historii będzie okładka Lepape’a z marca 1922 roku, na której ubrany w czarny wizytowy strój elegancki dżentelmen w meloniku zdejmuje z ramion bohaterki wielkie białe futro, spod którego ukazuje się najnowocześniejszy prosty krój szaro -białej jedwabnej sukni tuniki przepasanej zgodnie z nadchodzącymi trendami tuż nad biodrami. Krótka, geometryczna fryzura i płaszczyzny, z których zbudowane jest tło okładki, sprawiają, że zdajemy się słyszeć gwar odbywającego się w rytm charlestona rautu. Georges Lepape był największym spośród rysowników „Vogue’a” piewcą nowoczesności. Pędu, dynamiki, siły, prędkości, z jaką ruszył po wielkiej wojnie nowy świat. Na jego okładkach kobiety dokonują podboju świata, wykorzystując zdobycze techniki i mody. Pojawiają się na nich w najmodniejszych strojach
o linii będącej kwintesencją nowego czasu, przy luksusowych samochodach, na tle rozświetlonych nowoczesnych budynków Manhattanu. Często mają na sobie dłuuuuuuugi unoszony przez wiatr szal. Wiatr, który nie jest żywiołem natury, ale znakiem kulturowego élan vital. Nowoczesnego pędu życia. W roku 1921 do twórców okładek „Vogue’a” dołączył Eduardo Benito. Artysta, który stworzył ich zupełnie nową jakość. Świat okładek „Vogue’a” będzie on budował z geometrycznych form w sposób charakterystyczny dla malarstwa futurystycznego czy kubistycznego, a jego bohaterki będą miały twarze nieodmiennie przypominające rzeźby Brancusiego. To nie obraz świata przedstawionego, ale dynamika form malarskich stworzy dominujący kształt okładek kolorowego magazynu mody. Rzecz w dzisiejszym świecie nie do pomyślenia. Spójrzmy na jedną z moim zdaniem najpiękniejszych okładek tamtych czasów, na numer „Vogue’a” z 10 lipca 1929 roku. To okładka, która jest samodzielnym dziełem sztuki graficznej, dorównującym największym dziełom malarstwa tamtych czasów. To swoisty manifest artystyczny Eduardo Benito. A jednocześnie kwintesencja letniej okładki typu body issue. Jednostajnie błękitne tło nasuwające na myśl jednocześnie niebo i wodę, nagie ciało modelki, do przedstawienia którego Benito używa koloru kojarzącego się ze zdrową letnia opalenizną i do tego nakrycie głowy przypominające czepek, które może być nowoczesnym letnim kapeluszem dostosowanym do sportowego aktywnego trybu życia ówczesnej kobiety. Całość zbudowana jest z kilku prostych geometrycznych form. To nie tyle obraz, ile architektoniczna konstrukcja: prosta, czysta, przejrzysta. To rodzaj planu, geometrycznego kolorowego rzutu okładki na płaszczyznę. Tak jak u Brancusiego kształt ludzkiego ciała ograniczony zostanie do prostej estetycznej formy, oczyszczony ze szczegółów, uproszczony do podstawowego kształtu. Wyraźnie da się to też zauważyć na słynnej okładce z końca listopada 1926 roku, na której widzimy twarz bohaterki odbitą w trzymanym w ręku lustrze. Narysowany cienką kreską owal twarzy i kilka równie cienkich kresek zarysowujących oczy i nos. I jak na okładkę typu
Kate Moss jest tu uosobieniem głównego hasła numeru: „fashion new spirit” 10
11 12 15 14 13
16
17
19
18 20
21
22
23
24
25 26
27 28
29
30 34
33
32
31
9
7
35
8
beauty przystało, mocne czarne linie rysuje Benito wyłącznie w miejscu brwi, a jedyna barwna plama to czerwień ust. Umowność tej formy zbliża twarz modelki do papierowej maski. Sednem ludzkiej twarzy może być czysty owal – twierdził Brancusi – uśpiony, śniący, poszukujący duszy. Na okładce „Vogue’a” z 28 listopada 1928 roku Benito rysuje właściwie zamiast modelki coś na kształt rzeźby Brancusiego, która ożywa pod wpływem błysku klejnotu w kształcie świątecznej gwiazdki. A może świątecznej gwiazdki, która wylądowawszy na okładce „Vogue’a” staje się przedmiotem-klejnotem? To był przecież numer świąteczny poświęcony prezentom i zredagowany pod prowokacyjnym hasłem: czy nasi przyjaciele są tego warci. Konstrukcyjne okładki Eduarda Benito są znakiem demokratyzacji piękna. Jego rysunki nie przedstawiają wykwintnego świata, który ma wyznaczać aspiracje czytelnika. A jego skomponowana z prostych form postać kobiety-bohaterki staje się niejako archetypem kobiecości. 70 lat później na okładce „Vogue’a” z marca 1993 roku autorstwa Corinne Day pojawi się młodziutka Kate Moss. Jej gładko zaczesane włosy ujawniają idealny owal twarzy, delikatny niemal niewidoczny makijaż ciemnymi kreskami zaznacza jedynie linię oczu, a jasny top na ramiączkach od Chanel ukazuje zharmonizowaną z owalem twarzy linię ciała. Czyste piękno w najprostszych formach. Kate Moss jest tu uosobieniem głównego hasła numeru: „fashion new spirit”. Ale czy ten nowy duch nie przybywa przypadkiem ze starych okładek? NEW SPIRIT FROM THE OLD COVERS Editors of lifestyle magazines have to address the same problem over and over again: how to create a catchy front cover. They have to make plans, compare ideas, make decisions and give them up in favor of better solutions. Everybody working on the subject knows all too well that going by the rules is not a guarantee of success whatsoever. Quite contrary. Rules often mean boredom and clichés. The final product might be something that doesn’t stand out from the rest of the titles on the magazine racks. Looking at the October issue of British Vogue I eventually understood how to make an attractive cover: put Kate Moss on it. As simple as that. There is also alternative way: let one of the guys, who’s been working for Vogue for years do the job. In the editorial for aforementioned October edition Alexandra Shulman, an editor in chief, writes how important their work is for the final shape of the magazine. It is them who create its successes . “Most modern women’s glossy covers can basically be described as „a picture of a girl in a dress”, yet for Vogue they have to have a special quality”, says the creative director of British Vogue, Robin Derrick. The first issue of British Vogue was launched in September 1916. The cover depicted allegoric triumph of the autumn over the spring, the summer and the winter. Artistic vision of Helen Thurlow didn’t leave us any room for dwelling
upon the fact that autumn, now in the spotlight, in the middle of the stage, will be gone eventually only to share the fate of its predecessors. Today’s world, today’s fashions determine new rules of passing away. Faster than nature. But isn’t that cartoon a bit ironic? Are the corpses of spring, summer and winter really dead? Haven’t they just fainted, awe-struck by new elegance of the autumn? It’s only a theatrical performance after all: stage, puppets, little play. A play like the war? Or against the war? 1916 was the year in the middle of horrid pandemonium, raging all over the world. In the mental institution in Saint Dizier they kept a soldier, who was pronounced insane after showing signs of unusual courage under fire. He would jump out of the trenches and without any fear just watch the battle. Because he always got out unscathed, he maintained war wasn’t real, the whole battle thing was one big spectacle and the dead bodies just made up elements of the set design. In the Vogue magazine war was present in a discreet and symbolic way. It didn’t reveal itself with front line stories but with specific atmosphere, hints, subtle suggestions. In 1918 Georges Lepape drew two women intently studying the globe. In the background we can see big water up to the horizon and a steamer ship. A hand with modern manicure points to the middle of the ocean on the globe. Half way between Europe and America. Art historian Wiliam Packer reads this cover in the context of US joining the war. The women are apparently wives of the soldiers fighting in the war and the ship and the globe represent symbols of the direction in which the whole situation is going. But the early Vogue covers, especially those by genius Lepape were never plain, their symbols never easily deciphered. They were not just illustrations. There was magic in them, some mysterious interplay of meanings. His covers showed women. Modern and elegant. Dressed and made up according to the latest fashion. Single and independent. On top of the world. In June Lepape draws a very dynamic cover with “a flapper” on it: a beautiful shorthaired brunette dressed in a green and white overalls. The woman is portrayed jumping in mid air, as if resistant to gravitation. She easily jumps from a fast moving car on a train and then on the ship. Those were the opportunities that have just opened in front of the then women. The sign of the times were the clothes designed especially for traveling – light and comfortable. Wearing the overalls, with short hair and light, comfy shoes our tomboy could travel the world by every imaginable means of transport. Next winter (1919) Lepape creates one of the most famous covers in the history of Vogue – the very essence of art deco, pulsating with colors and ornaments. There is a lady on it looking like one of the Hollywood celebrities. She must have just got out of the sleek red automobile. The driver is still waiting for her. The background is falling snow, but it seems to be neither wet nor cold – just the fantastic decoration to the whole picture, it matches perfectly well the outfit of the lady. She’s wrapped up in a fur coat embellished with red roses and she seems to be stepping out of the frame to meet us. Her hand will be shaking ours any minute now. Thus the readers become part of a better world, this gorgeous creature comes from. And then there is Lepape’s cover from March 1922. A man in black is taking the white fur coat off the lady’s shoulders and the fashionable, simple cut gray and white silk tunic appears. A short geometric haircut
98-99 k mag 1 STYL
to match and westart hearing the sounds of Charleston in the background. Georges Lapape was the biggest fan of all things modern. Women on his covers conquer the world. They’re wearing the latest fashion and they’re standing next to the luxury cars with the brightly lit buildings of Manhattan in the background. In 1921 Eduardo Benito joined in with the group of Vogue artists. His covers were created out of geometric forms taken alive from Futurism an Cubism and the faces on them one after another resembled Brancusi’s sculptures. The covers no longer featured the world as it was. The dynamics of the painting forms dominated the shape of them. One of the most beautiful is the one from July 1929 - a masterpiece of graphic design, Benito’s artistic manifesto. And at the same time it’s just the body issue type summer front cover of a fashion magazine. Simple blue background brings to mind sky and water, the body of a model is beautifully tanned and her headgear could be either a bathing cap or a modern summer sports hat. The whole image has been created with a few simple geometric forms. It’s actually more an architectural construction than the picture: pure, simple and lucid. The same trend is visible in the famous cover from November 1926 with the model’s face in the hand held mirror. The shape of her face is drawn with a thin line. So are the eyes and the nose. The only strong black accents are the eyebrows and the only colourful element are the red lips. The drawing is extremely simple, the face actually looks a bit like a paper mask. On the cover from December 1938 Benito draws something resembling Brancusi’s sculpture coming to life thanks to a starshaped jewel. It was Christmas edition, with the Christmas gifts theme, asking a provocative question: are our friends really worth it? And seventy years later there she is: Kate Moss on the cover of Vogue in March 1993. Pure beauty in its simplest form epitomizing the slogan of the issue: “fashion new spirit”. But wait a minute: doesn’t this new spirit come from the old front covers by any chance?
JEZUS, ODDAJ 10 MAREK! TEKST STACH SZABŁOWSKI ILUSTRACJA KRZYSZTOF GAWRONKIEWICZ
Szukacie Jezusa? Jeden się znalazł – i to całkiem nie zły. Nazywał się Klaus Kinski. 20 listopada 1971 roku w Deutschlandhalle w Berlinie Zachodnim wyszedł na estradę, żeby wygłosić ewangelię, którą sam napisał To nie był teatr, tylko masówka. Na sali siedzi kilka tysięcy ludzi, pali się papierosy i blanty. Wkrótce dojdzie tu zamieszek, będzie interweniować policja. Na razie wszystkie światła skierowane są Kinskiego, który w hipisowskiej kwiecistej koszuli i dracznych pantalonach wygląda trochę jak prorok, a trochę jak pajac. Jedno z drugim często idzie w parze. Kinski zaczyna deklamować: „Poszukiwany: Jezus Chry stus. Oskarżony: o mącenie ludziom w głowach, skłonności anarchistyczne, spisek przeciw władzom państwowym. Znaki szczególne: blizny na dłoniach i stopach. Do mnie! Zawód: robotnik. Narodowość: nieznana. Przydomki: Syn Człowieczy, Dawca Po koju, Światło Świata, Zbawiciel. Poszukiwany nie ma stałego miejsca zamieszkania. Nie ma bogatych przyjaciół i zwykle przebywa w ubogich okolicach. W jego otoczeniu są bluźniercy, bezpaństwowcy, Cyganie, prostytutki, sieroty, kryminaliści, rewolu cjoniści, aspołeczni, bezrobotni, bezdomni, skazańcy, więźniowie, ścigani, dręczeni, gniewni, kontestatorzy wojny, desperaci, krzyczące matki w Wietnamie, hi pisi, włóczędzy, ćpuny, wyrzutki, skazani na śmierć. Możliwe, że to dziecko bez rodziców. Być może jego matka jest dziwką. Być może jego ojciec odsiaduje karę albo żyje w komunie. Poszukiwany nie przyna
leży do społeczeństwa ani do żadnej partii. Nawet do partii chrześcijan. Do żadnego kościoła. Nie uświad czy się go na konwentach partyjnych ani na wiecach. Odrzuca hasła i programy. Nie jest protestantem ani katolikiem, Murzynem, Żydem ani komunistą. Nigdy nie nosi munduru. I nie robi z gęby cholewy!!!”. Po trzeba kilku minut, aby zorientować się, co tu jest gra ne. Kinski jest w transie, ma się za Jezusa. Miał na to ochotę od dawna. Chciał recytować Nowy Testament już w 1961 roku. Wtedy to nie przeszło. Ale rok 1971 to już inna epoka, inny świat. Trzy lata wcześniej na ulicach Berlina budowano barykady. Wzorem Fran cuzów studenci pisali na murach „Bądź realistą, żądaj niemożliwego”. Z musicalu Andrew Lloyda Webera wszyscy dowiedzieli się, że długowłosy, brodaty Je zus jest superstar epoki Dzieci Kwiatów, pasuje mu gitara elektryczna i może śpiewać rockowe songi. Wi zjonerski impresario i organizator koncertów Klaus Berenbrok jest gotowy urzeczywistnić stary pomysł Kinskiego. Pospiesznie opracowany zostaje plan tournée z dziesięcioma przedstawieniami, które mają odbyć się między 20 listopada a 15 grudnia 1971. Na premierę w Berlinie stawia się telewizja. Mają cztery kamery, chcą zarejestrować cały spektakl. Kinski jako Jezus to smaczny kąsek. Chodzi w końcu o ostatnie go człowieka w Niemczech, który pasuje na kazno dzieję: skandalistę, primadonnę, erotomana, rozrzut nika. Kinski w 1971 nie jest jeszcze wielkim aktorem z filmów Herzoga. To nie Nosferatu, Woyzeck i Fi tzcarraldo. W rok po wydarzeniach w Deutschland halle, Kinski pojedzie z Wernerem Herzo giem do dżungli – nakręcą tam swój pierwszy film, „Aguirre, gniew boży”. Nomen, omen. Na ra zie Kinski jest w pierwszym rzędzie gwiazdą spaghetti westernów i pokątnych horrorów, aktorem, który potrafi grać w dziesięciu filmach rocznie, niemal wszystkich bardzo słabych. „Lepiej grać w filmach, niż czyścić kible” – napi
100-101 K MAG 1 fILM sze gwiazdor w autobiografii. Nie przebiera w scena riuszach, przedstawia się jako filmowa dziwka: „Wy stępuję tam, gdzie zdjęcia trwają najkrócej, a płacą najwięcej”. Gaże wydaje na limuzyny, służbę i balan gi. Kinski prowadzi się źle, ale też jego Chrystus nie jest Panem Jezusem ze szkółki niedzielnej. Tu chodzi o Jezusa, który w rodzinie Radia Maryja wywołałby serię ataków serca. Jezusa, który nie należy ani do kościoła łagiewnickiego, ani toruńskiego, a papieżo wi, który woła: „Chcę podążać za Tobą do wieczno ści. Co mam uczynić?”, odpowiada: „Zamknij gębę i podążaj za mną”. Chrystus Kinskiego, to Jezus ’68 – skrajnie lewicowy, kontrkulturowy, wywrotowy, anty państwowy, wrogi establishmentowi, kapitalizmowi i wojnie w Wietnamie. To „Chrystus z karabinem na ramieniu” z południowoamerykańskiej, rewolucyjnej teologii wyzwolenia – raczej wstąpiłby do BaaderMeinhof niż do Partii Chrześcijańskich Demokra tów. Rodem z roku 1968 jest także widownia – ciągle wiecująca, demonstrująca, biorąca udział w zamiesz kach. Zerwano festiwal w Cannes i Biennale Sztuki w Wenecji, studenci odbijali uniwersytety z rąk profe sorów. Rewolucja ’68 w zasadzie już się skończyła, ale publiczność w Deutschlandhalle jeszcze tego nie wie, pozostaje w rewolucyjnych nastrojach – i nie chce sie dzieć cicho. Nie ma mowy o zblazowaniu. Ludzie nie chcą być widzami, chcą uczestniczyć i demonstro wać. Na sztukę reaguje się gorąco, a Kinski jako Jezus Chrystus od pierwszych minut podgrzewa atmosferę do niemożliwej temperatury. W odpowiedzi na kaza nie Jezusa sala wrzeszczy: „Oddaj mi 10 marek za bi let! Niech mu ktoś podpowie! Dupek! Jeszcze nie za robiłeś tych 10 marek! Przyszedłeś się tu popisywać czy zabawić ludzi? Ale się opieprza! Chyba ci się coś pokiełbasiło!”. „Zamknij mordę, to usłyszysz, co mam do powiedzenia” – odszczekuje się ze sceny Kinski. Jest pierwszy do awantury, nie trzeba wiele, żeby go sprowokować. Od dziewięciu lat nie występował na scenie, zbijając w tym czasie kasę na słabych filmach, choć kiedyś był na żywo niezrównany. Między 1952 a 1962 Kinski dał kilkaset występów w wykupionych salach, był królem niemieckich
F
recytatorów. „Wchodzę na pierwszy lepszy stół i mówię, krzyczę, wrzeszczę, szepczę, sapię, płaczę, mówię śmiejąc się ballady François Villona z mojej duszy. Boso, w podartym swetrze i w kaszkiecie, do którego zbieram pie niądze po każdej balladzie” – mówił Kinski. W ciągu dziesięciu lat nagrał 30 płyt z recytacjami. Jako deklamato rowi udaje mu się w 1961 roku dostać na okładkę „Der Spiegel”. Piszą, że „sły szało go milion Niemców”. Nie lubił, żeby mu przerywano – z tymi, którzy nie potrafili się zamknąć wdawał się w bójki. Podczas jednego z występów rzucił w publiczność żyrandolem. Po trafił zrywać przedstawienia pod byle pretekstem. W Deutschlandhalle też jest gotowy do walki. Ludzie próbują wdzierać się na scenę. Kinski każe swo jemu czarnoskóremu ochroniarzowi zrzucić jednego śmiałka ze schodów. Innemu oddaje na chwilę mikrofon. Łagodny student usiłuje polemizować z Kinskim, który wygląda nie jak Jezus, lecz Aguirre, gniew boży. „Chrystus, o ile wiem, był cierpliwy. Kiedy ktoś się z nim nie zgadzał, próbowa?ł go prze konać. Nie mówił: zamknij mordę!”. „Nie, nie mówił, za to brał bicz i chlastał go po pysku! To właśnie robił! Ty dur ny gnoju! Ciebie też to może spotkać!” – wrzeszczy Kinski wyrywając chłopa kowi mikrofon. Przedstawienie zostaje zerwane, Kinski wychodzi za kulisy, ale bardzo chce wygłosić swoje kazanie, więc wraca i zaczyna od nowa. Tak bę dzie jeszcze kilka razy. W pewnym mo mencie aktor rzuca ultimatum: „Macie dwie możliwości. Albo ci, którzy nie są z tym motłochem, wywalą pozostałych, albo wydali pieniądze na nic!”. Publice nie trzeba tego dwa razy powtarzać: na sali wybuchają bójki między zwolenni kami Kinskiego, którzy biją brawo za każdym razem, kiedy Chrystus wspo mina o Wietnamie, a przeciwnikami, którzy buczą i wypominają Kinskiemu zarobione na westernach miliony, kie dy ten głosi pochwałę ubóstwa i gro mi kapitalizm. Kinskiego doprowadza to do szału; przecież tonie w długach, nie ma pieniędzy, wszystko przepił, przebalował i rozpuścił. Tymczasem na salę wkracza prewencja w hełmach i z pałami. A jednak przedstawienie toczy się dalej i Kinski kończy swój monolog, choć trochę to mu zajmuje. Późno w nocy, w na wpół zdemolowa nej Deutschlandhalle, jest jeszcze spo ro ludzi. Kinski schodzi pomiędzy nich. Jest wyczerpany wielogodzinną burdą. Nie stoi już na scenie, ale na widowni, pośrodku tłumu siedzących na podło dze „apostołów” i zaczyna ochrypłym głosem jeszcze raz: „Poszukiwany: Je zus Chrystus. Oskarżony: o mącenie ludziom w głowach, skłonności anar chistyczne, spisek przeciw władzom państwowym...”. Niektórzy widzowie składają ręce do modlitwy. W Deu tschlandhalle dochodzi do totalnego pomieszania wszystkich porządków. Kinski niczego tu nie gra: wierzy, że jest rewolucyjnym Chrystusem, wygła szając ewangelię własnego autorstwa, wrzeszczy i płacze słonymi łzami – nie wychodzi z roli nawet kiedy bluzga sali albo woła, że ma do wyrecytowania 30
stron maszynopisu, i nie da rady, jeżeli będą mu przeszkadzać. „Trzeba po pro stu zamknąć gębę! Jak nie możesz tego pojąć, to niech ci to ktoś wbije do łba młotkiem” – nawet to Kinski mówi jako Jezus. Jego kabotyństwo jest tak bez brzeżne, że staje się wiarygodne. Pub liczność ulega ostatecznej dezorienta cji: nie wie już z kim ma do czynienia. Na postać Kinskiego nakłada się na widmo Jezusa, Ewangelia na politykę, rewolucja na zbawienie, faryzeusze na kapitalistów. Dlatego jedni protestu ją przeciw Kinskiemu, a inni przeciw samemu Chrystusowi; kiedy ludzie składają r?ęce do modlitwy, trudno roz strzygnąć, czy oddają cześć charyzma tycznemu aktorowi, czy znaleźli Boga. Coś dzieje się tu naprawdę: Kinskiemu udało się wydobyć niesamowity wy wrotowy potencjał ewangelii, historia powtarza się – w nowej scenerii. „Prze cież to jest jak przed 2000 laty. Ten motłoch jest jeszcze paskudniejszy niż faryzeusze. Ci przynajmniej pozwolili Jezusowi skończyć, zanim go przybili gwoździami” – napisze potem Kinski. Ewangeliczne tournée nie będzie kon tynuowane, po aferze w Berlinie Klaus Berenbrok wycofuje się z imprezy. To ostateczna klęska, ale jednocześnie wielki triumf Kinskiego i jego sztuki. W obliczu pyskówek, bluzgów i zamie szek, rejestrujący spektakl realizatorzy uznali, że mieli do czynienia z klapą. Materiał nakręcony w Deutschlandhal le przez 35 lat nie został zmontowany. Dobrał się do niego dopiero Peter Gey er – prawnik, wykonawca testamentu Klausa Kinskiego, maniakalny miłoś nik i badacz jego twórczości. W 1971 Geyer miał pięć lat. Z nakręconego wówczas footage’u zmontował półtora godzinny film – rekonstrukcję, w której Kinski wypowiada swój monolog – wprawdzie na raty, ale za to od pierw szego do ostatniego słowa. To proste kino; „oto człowiek” na scenie, tonąca w ciemności wzburzona sala, wrzaski, głosy i tumulty. To nie jest teatr telewi zji. Siła tego materiału jest hipnotyczna. Hipnotyzerem jest Kinski – w tej roli nie trzeba go reklamować – ale także duch czasu, w którym rewolucyjne opcje rozważane były całkiem na poważnie, sztuka potrafiła sprowokować do bójki, a ewangeliczne przesłanie z kontrkul turowym lontem mogło w berlińskiej sali widowiskowej gruchnąć jak dy namit. Kinski – samozwańczy prorok, monstrualny kabotyn, osobnik głębo ko aspołeczny, niewątpliwy czarodziej – ma jednak do powiedzenia rzeczy najwyższej wagi: „Przybyłem, by opo wiedzieć najbardziej poruszającą histo rię ludzkości: życie Jezusa Chrystusa. Nie mówię o Jezusie ze skórą pożółkłą od chorej wątroby, z którego obłąkane społeczeństwo czyni największą dziw kę wszech czasów. Którego zewłok perwersyjnie obnosi na haniebnych krzyżach. Mówię o poszukiwaczu, nie ulękłym i najnowocześniejszym czło wieku, który woli się dać zmasakrować, niż za życia gnić z pozostałymi. Mówię o człowieku takim, jakim chcielibyśmy być wszyscy. Ty i ja”.
I want my tenner back, you Jesus! On Nov 20th 1971 in Detschlandhalle in West Berlin Klaus Kinski went upon the stage to preach the gospel by…himself. In hippie style clothes he looked like something between a prophet and a clown. He started reciting: “Wanted: Jesus Christ. Charged with confusing people’s minds, anarchy, conspiring against the authorities. Distinguishing features: scars on hands and feet. Alleged occupation: workman. Nationality: unknown. Nicknames: Son of Man, Peacemaker, Light of the World, Saviour. No permanent address. No well off associates. Usually resides in poor neighbourhoods in a company of blasphemers, displaced, Gypsies, prostitutes, orphans, delinquents, revolutionaries, anti social types, unemployed, homeless, convicts, wanted by the police, tormented, angry, war contestants, desperate, screaming mothers in Vietnam, hippies, tramps, junkies, outcasts, condemned to death. Possibly a parentless child. Maybe his mother was a slut. Maybe his father’s doing time or he lives in a hippie commune. The defendant is neither a member of any society nor political party. Not even the Christian party. He does not belong to any church. You won’t see him at conventions or rallies. He rejects slogans and programs. He’s neither a protestant, a catholic, a black person, a Jew nor a communist. He never wears a uniform. And he keeps his word!!! Kinski’s in a trance. He thinks he really is Jesus Christ himself. He always wanted to be. He wanted to recite the New Testament in 1961. It didn’t work out back then. But 1971 is a different era, the whole new world. Three years ago there were barricades on the streets of Berlin. Graffiti on the walls read: “Be realistic. Claim the impossible” and the long haired flower-power Jesus from Andrew Lloyd Webber’s musical was a rock star. A visionary impresario, Klaus Berenbrok was willing to make the old idea of Kinski come true. They quickly worked out a plan of a tournée. The premiere in Berlin drew the interest of television. Kinski as Jesus made quite a juicy story. A scandalizer, a sex maniac and a spendthrift, he was the last person in Germany one would visualize as a preacher. In 1971 Kinski is not famous as Werner Herzog’s actor yet. At the moment he makes ten films a year – mostly spaghetti westerns and horror films, all of them bad. “ Better play in films than clean lavatories” he will write in his autobiography. He spends his wages on limousines, servants and partying. He’s behaving badly but then again his Jesus is not the one we know so well from Sunday school. Kinski’s Christ matches his times – extreme leftist, counter culture Jesus objects against establishment, capitalism and the Vietnam war. He is “Christ With a Rifle on His Shoulder” taken alive from the South American Liberation Theology. He would rather join Baader-Meinhof than CDU. The audience also belongs to the generation of 1968 protesters. The revolution is practically over, but people in Deutschlandhalle don’t know it yet. They refuse to be just spectators. They’d rather participate and demonstrate. Kinski as Jesus brings the atmosphere to the boiling point. In response to his sermon somebody screams: “I want my tenner back, you Jesus! Did you come here to show off or to entertain us?”. “If you shut up, you’ll hear what I’ve got to say” – Kinski is very quick to snap back, ready to pick up a fight. He hasn’t given a live performance on stage in nine years, although in the old days he used to be the king of German reciters. He recorded ten LPs with declamations. He didn’t tolerate interrupting, easily starting violent conflicts with those who just wouldn’t shut up. During one of the performances he threw a chandelier at his audience. Deutschlandhalle was no different. A few thugs tried to get on stage. Kinski told his bodyguard to throw somebody down the stairs. The performance was off, Kinski went backstage. But he really wanted to finish his sermon. He got back on stage and started over. And over. And over again. Eventually he gave them the ultimatum: “Either you throw the scumbags out of here, or you’ve spent your money on nothing”. He didn’t have to say that twice. Those, who applauded each time he mentioned Vietnam, started violent fight with those who buzzed and snorted when he was talking about poverty and spoke up against capitalism. He, who earned millions on westerns. Kinski went mad: he lost everything on alcohol and partying, he’s drowning in debts. The riot police appeared and he managed to finish his monologue eventually. Late at night the hall is still packed with people. Kinski, completely exhausted steps down and mingles with the crowd. “Wanted: Jesus Christ…” He’s not performing anymore, he believes he really is a revolutionary Christ. Preaching his own Gospel he starts to cry his eyes out. He is so ridiculous, he’s actually being believable. People are completely confused, they don’t know any more who’s standing in front of them. Kinski and Jesus become one vague figure. Some start to pray. Hard to say whether they’re worshipping a charismatic actor or they’ve actually found God. Something strange is going on. Kinski managed to reach to the very subversive core of the Gospel. The history repeats itself in new scenery. The premiere was at the same time the end of the tournée. Klaus Berenbrok broke the contract. The television crew regarded the whole thing a flop. The footage never got edited. In 1971 Peter Geyer, a lawyer, an executor of Kinski’s will and his devoted fan was five years old. After 35 years from Deutshlandhall event he made a 90 minutes reconstruction of Kinski’s monologue. “Behold the Man” on stage, darkened hall, uproars. This material has some strange, hypnotic powers. Kinski - a self proclaimed prophet, monstrous buffoon, antisocial type and unquestionable sorcerer talks about matters of utter importance: “I came here to tell you the most touching story of mankind. The story of Jesus Christ. A man you and I strive to be like”. Jesus Christus Erlöser Jezus Chrystus Zbawiciel Jesus Christ Saviour Reżyseria Directed by Peter Geyer Dystrybucja Distribution Gutek Film www.gutekfilm.com.pl
102-103 K MAG 1 fILM
PRZYBYŁEM, BY OPOWIEDZIEĆ NAJBARDZIEJ PORUSZAJĄCĄ HISTORIĘ LUDZKOŚCI
M
Istnieje prawdopodobieństwo, że klasyczny rock jest martwy (śmie Warszawa dla chłopaków z Franz Ferdinand okazała się bardzo gościnna. Pub liczność, która po brzegi wypełniła salę Stodoły, energetyczny koncert Szkotów przyjęła z entuzjazmem. Zaś po występie muzycy w spokoju odpoczywali przy piwie w nieco opustoszałej Kulturalnej. Miły wieczór zakończył się głośnymi toa stami i konsumpcją białej kiełbasy w dużo bardziej gwarnym Bistro. Stolica chy ba przypadła gwiazdom z Glasgow do gustu. Następnego dnia widziano Aleksa Kapranosa paradującego w szaliku warszawskiej Polonii, podarowanym mu przez jednego z fanów. Tłumaczył, że spodobały mu się barwy klubu. Prawda jest taka, że o piłce muzycy Franz Ferdinand mają blade pojęcie. Potwierdzili to podczas wywiadu przeprowadzonego tuż przed koncertem Nick McCarthy i Bob Hardy.
K – Pochodzicie z Glasgow, nie mogę nie zapytać jak oceniacie Artura Boruca? Holy Goalie czy Fat Bastard? Nick McCarthy: Przepraszam, o kogo pytasz? K – Nie wiecie kto to Artur Boruc? C&H – Kto? Jaki Artur? K – Bramkarz Celticu Glasgow. Podobno połowa mieszkańców Glasgow go uwielbia, druga – kibice Rangersów – nienawidzi. H – Aaaaaa…. wiesz, niezbyt interesujemy się piłką. Powinieneś zapytać Paula. On wie o futbolu wszystko.
104-105 K MAG 1 MUZYKA
TEKST łukasz lubiatowski FOTO bobrowiec
ech). Tyle, że ja nie uważam Franz Ferdinand za zespół rockowy! C – Ja się trochę interesuję. I lubię grać. Ale nie śledzę ligi szkockiej – chyba nie jest najlepsza. Kibicuję Liverpoolowi, ale proszę nie wypytuj mnie o poszczegól nych piłkarzy.
Franz Ferdinand. Choć bez wątpienia to także reakcja na drugą płytę – chcieliśmy zrobić coś innego. C – Nowy album nie brzmi jak „Ulysses”. Po prostu trochę rozwinęliśmy nasz styl.
K – Dobra, to zostawmy piłkę nożną. Nie chcę was męczyć. Pogadajmy o disco. C – Cool! O disco bardzo chętnie.
K – Czym zatem różni się „Tonight: Franz Ferdinand” od poprzednich płyt? C – A słyszałeś nową płytę?
K – Brzmienie nowego singla „Ulysses” wyraźnie nawiązuje do klubowej muzyki lat 70. Pewnie zaskoczy wielu waszych fanów. Kiedy staliście się fanami disco? H – Zawsze słuchaliśmy dużo muzyki tanecznej, więc nie robiliśmy niczego na siłę. Część fanów będzie zdziwiona, ale moim zdaniem singiel wciąż brzmi jak
K – Nie. Jeszcze nie. C – No mam nadzieję! Nikt jej jeszcze nie miał prawa słyszeć (śmiech)! K – Zatem, jak brzmi nowy Franz?
C – Przede wszystkim jest bardziej rytmiczny i ta neczny. Ważniejszą rolę pełni perkusja. Jest też zde cydowanie więcej basu. Całość jest żywsza i bardziej buja. H – W niektórych kawałkach linie grane przeze mnie wzmocnione są syntezatorowym basem – dają porządnego kopa. K – Jak w New Order? C – No trochę. Nie pomyśleliśmy o tym (śmiech). K – Czy to prawda, że część kawałków wyproduko wał Brian Higgins z teamu Xenomania? C – Nie, choć był taki plan. Spotkaliśmy się, spędzi liśmy razem miły tydzień, posłuchaliśmy wspólnie płyt... K – To dlaczego współpraca nie wypaliła? C – No cóż... nie zdał egzaminu (śmiech). K – Był za drogi? C – Nie, nie. Choć w sumie... Może miało to jakieś znaczenie (śmiech). H – Oni są świetni w czysto popowych produkcjach, a to nie do końca coś, co chcieliśmy zrobić. Poza tym okazało się, że trochę wolnego czasu ma Dan Carey, z którym chcieliśmy współpracować od dawna. Po znaliśmy go przez Hot Chip i od razu znaleźliśmy wspólny język. K – Dlaczego akurat on? C – Podobały nam się rzeczy, które robił wcześniej. Poza tym jego remiksy dla CSS i Hot Chip były świet ne. Wiedzieliśmy, że sprawdzi się jako producent pop, ale też w nieco mniej klasycznych konwencjach. To on napisał „Slow” Kylie. K – A nie Emiliana Torrini? C – Tak, masz rację! To ich wspólna piosenka. On zresztą produkował ostatni album Emiliany. Pole cam. H – Pracował też ze Sly And Robbie i Mad Professo rem. K – Dla basisty to musi być wyzwanie, pracować z kimś, kto nagrywał Robbiego Shakespeara. Nie de nerwowałeś się? H – Trochę na początku. Ale to bardzo miły koleś. C – Dan pokazał Bobowi kilka fajnych tricków. Na przykład jak klangować kciukiem (śmiech). K – Ale chyba na nowej płycie nie będzie klangów i reggae? C – Nie, ale za to będzie mocno drum’n’bassowa. K – Żartujesz? C – W tym sensie, że jest napędzana przez rytmy bębnów i basu. Moja gitara jest na szczęście nieco schowana (śmiech), za to wyraźniej słychać sekcję rytmiczną. Na pewno nie inspirowaliśmy się tym, co obecnie gra się w UK. K – Podobno za to inspirowała was muzyka afrykań ska? Czy to prawda, że nagrywaliście z muzykami z Senegalu? C – To był pomysł Damona Albarna z Blur i Gorril laz, by zaprosić perkusistów z Senegalu i razem po grać w studiu. Wystąpiliśmy też raz na koncercie, ale ostatecznie nic razem nie nagraliśmy. H – To była jednorazowa historia. Muzyka z Afryki jest fascynująca – ludzie stamtąd mogą grać przez sześć godzin bez przerwy i słucha się tego z podzi wem. C – Na płycie jest tylko jeden gość – wokalistka Ro sie Wilson z Gorillaz. Śpiewa wysokie wokale w tle. W sumie to jej nie słychać (śmiech). K – W Szkocji macie długą tradycję białych ar tystów, którzy…
C – Chcą grać czarną muzykę? To chciałeś powie dzieć? K – No właśnie. Na przykład Rod Stewart… C – Prawda, że to powód do dumy (śmiech)? K – „If you want my body, and you think I’m sexy…” C – Nie śmiej się. Lubię Roda! K – Tak, Szkocja może być dumna. No i Calvin Harris! C – Odczep się. Harris zrobił bardzo dobry kawałek z Dizzee’em Rascalem! Poza tym zawsze możemy się pochwalić Orange Juice. K – A propos Dizzee’ego. Wśród gitarowych zespo łów modne są ostatnio odwołania do grime. These New Puritans czy Gang Gang Dance. Słyszałem, że wy też mieliście nagrywać z Kano? C – Z Kano? Na pewno nie. Znam człowieka, ale ni gdy nie było mowy, żebyśmy razem coś zrobili. Wy daje mi się, że w naszym przypadku byłoby to trochę sztuczne. Trudno mi sobie wyobrazić Franz Ferdi nand z rapowym wokalem. Nie mam nic przeciwko współpracy z innymi artystami, ale póki co, jest nam dobrze w czwórkę. K – Ale u Puritans czy GGD te grime’owe basy fajnie brzmią. Nie myślisz, że rockowa formuła wyczerpała się trochę i takie pomysły czasem się sprawdzają? C – Rzeczywiście istnieje prawdopodobieństwo, że klasyczny rock jest martwy (śmiech). Tyle że ja nie uważam Franz Ferdinand za zespół rockowy! Poza tym nikt z nas nie pija bourbona ani Jacka Danielsa. H – I nie spotyka się z gwiazdami porno. C – Nie walczymy też z innymi zespołami. K – Nawet z dzieciakami z Arctic Monkeys? C – Lubimy Arctic Monkeys! Są świetni. K – Wspomniałeś o Orange Juice? Czy historia wy twórni Postcard i twórczość Edwina Collinsa czy Jo sefa K były dla was jakimś punktem odniesienia? C – Orange Juice byli świetnym zespołem. O Post card usłyszałem dopiero gdy przeprowadziłem się do Glasgow. Jakieś sześć lat temu. H – Dla sceny w Glasgow to na pewno była ważna historia. Choćby dla Belle And Sebastian. Ale dorastając słuchaliśmy tysięcy różnych rzeczy. K – Na przykład jakich? H – The Beatles, The Everly Brothers, The Smiths, Nirvany, Leonarda Cohena, Mogwai, Belle And Seba stian, Iron Maiden… C – Bob, wymieniasz całą klasykę rocka (śmiech). Ja słuchałem Run DMC i Beastie Boys! K – Dobra, jak już się bawimy, to poproszę o trzy ulu bione płyty. H – Moje to: „If You’re Feeling Sinister” Belle And Sebastian, „Song’s of Leonard Cohen” oraz „In The Airplane Over The Sea” Neutral Milk Hotel. C – Eee... „Biały Album” i… (długa przerwa)… no cóż… K – Dobra, „White Album” mogę uznać za dwie pozy cje! C – To może jeszcze Beastie Boys „Paul’s Boutique” albo „Check Your Head”. K – To daje szansę, że kiedyś doczekamy się hipho powych wpływów w muzyce Franz Ferdinand C – Widzę, że chcesz nas namówić, żebyśmy spróbo wali grać z MC albo didżejem. Kochasz ten shit, nie? Nic z tego! K – Jeszcze zobaczymy. Dobra, koniec żartów. Ostat nie pytanie jest polityczne. Co myślicie o idei unieza leżnienia się Szkocji od Wielkiej Brytanii? Jesteście za niepodległą Szkocją?
H – Jestem za! Myślę, że gdy już do tego dojdzie, wszyscy wyjdą bawić się na ulice! C – Myślę, że to ma sens tym bardziej, że jesteśmy w Unii. Więc Szkocji opłacałoby się być w Unii Euro pejskiej na pełnych prawach i przyjąć euro, a nie być w Europie na warunkach brytyjskich. H – Pamiętaj, że szkocka duma narodowa nie ma nic wspólnego z prawicą. Tak naprawdę jest właśnie le wicowa. K – Jako separatyści, powinniście zatem nakręcić klip z Seanem Connerym. C – Świetny pomysł. Idaelny na rynek amerykański (śmiech). FRANZ FERDINAND FACTS 1 Szkoci za swój debiutancki album „Franz Ferdinand” z 2004 roku zdobyli prestiżową nagrodę Mercury Music Prize. Grupa zgarnęła też Brit Awards 2005 w kategoriach Najlepsza Brytyjska Grupa i Najlepszy Zespół Rockowy. Debiut formacji za Płytę Roku uznali też dziennikarze pisma „New Musical Express”. Z kolei czytelnicy tego magazynu umieścili krążek na 38. miejscu wśród 100 najlepszych płyt wszech czasów. 2 Album „Franz Ferdinand” dotarł na trzecie miejsce brytyjskiej listy przebojów, podobnie jak promujący go singiel „Take Me Out”. Płyta do dziś świetnie sprzedaje się na całym świecie – krążek znalazł już cztery miliony nabywców, z czego ponad milion w Stanach Zjednoczonych. Popularność za oceanem zaowocowała zaproszeniem na galę Grammy 2005, podczas której grupa wystąpiła u boku Gwen Stefani, Maroon 5 i Black Eyed Peas. 3 Debiutancki krążek Franz Ferdinand produkował Tore Johansson, znany ze współpracy z The Cardigans i A-Ha. Materiał nagrywano w szwedzkim Malmö. Za brzmienie drugiego albumu „You Could Have It So Much Better” odpowiadał Rich Costey, który kolaborował m.in. z Muse i Rage Against The Machine. 4 You Could Have It So Much Better w tygodniu premiery dotarła na sam szczyt brytyjskiej listy przebojów. To pierwszy taki przypadek w historii wytwórni Domino, dla której nagrywają Szkoci. W Stanach krążek zadebiutował na ósmym miejscu Billboardu i w krótkim czasie osiągnął status złotej płyty. 5 Nazwę zespołu muzycy wymyślili podczas oglądania… wyścigów konnych. Imię jednego z koni – Arcyksiążę – wywołało historyczną dyskusję o pierwszej wojnie światowej. Panowie doszli do wniosku, że imię zastrzelonego w Sarajewie austriackiego arcyksięcia po prostu dobrze brzmi. Podczas występu na festiwalu w serbskim Nowym Sadzie, Alex Kapranos zadedykował piosenkę „Walk Away” pamięci Gavrila Principia – zabójcy arcyksięcia. 6 Choć jedynym członkiem zespołu z artystycznym wykształceniem jest basista Bob Hardy – swego czasu uczeń Glasgow School Of Art – projekty płytowych okładek, a także klipy zespołu często odwołują się do tradycji przedwojennej graficznej awangardy. Okładki albumu „You Could Have It So Much Better”, a także singla „Take Me Out” wykorzystują motywy z plakatów rosyjskiego konstruktywisty Alexandra Rodchenki. Z kolei projekty singli „This Fire” i „Michael” wzorowane były na rysunkach Ela Lissitzky’ego. Prace konstruktywistów wykorzystał też Jonas Odell – autor teledysku do „Take Me Out”. Za ten klip grupa otrzymała nagrodę „Breakthrough Video Award” stacji MTV. 7 Wokalista zespołu Alex Kapranos nazwisko zawdzięcza greckim korzeniom ojca. Zanim zyskał sławę jako muzyk, studiował teologię i literaturę angielską. Zdobył też wykształcenie kulinarne, podobnie jak basista grupy – Bob. Przez pewien czas pracowali nawet jako szefowie kuchni.
Doświadczenie zaprocentowało po latach – przez kilka miesięcy Alex prowadził kulinarną rubrykę w piśmie „The Guardian”, relacjonując swoje gastronomiczne przygody podczas trasy z zespołem. Jednym z jego najmilszych wspomnień była wizyta w polskiej piekarni pączków na nowojorskim Greeenpoint. 8 Premierę nowego, trzeciego krążka grupy zatytułowanego Tonight: Franz Ferdinand zapowiedziano na 26 stycznia 2009 roku. Singlem promującym to wydawnictwo jest utwór Ulysses. Warsaw was extremely hospitable for the guys from Franz Ferdinand. The audience in Stodoła gave them a very warm welcome. After the concert the musicians had some beer in rather empty Kulturalna Café. Rock stars from Glasgow also quite liked our capital. Next day Aleks Kapranos was seen wearing a characteristic football fans’ scarf with “Polonia” written on it. Apparently he just happened to like the club’s colours. The truth is the members of Franz Ferdinand have no idea about football whatsoever. K – You’re from Glasgow, what do you think of Artur Boruc? C – Who? K – Celtic Glasgow’s goalkeeper. They say half of Glasgow worships him while the other half – the Rangers fans hate him. H – We’re not terribly interested in football. K – Okay, let’s leave it then and let’s talk about disco music. C – Cool. With pleasure. K – Your new single “Ulisses” must have been inspired by the club music of the 70s. Since when have you been such disco lovers? H – We’ve always enjoyed dance music. Some of our fans will probably be slightly surprised, but it’s still us. C – Our new album doesn’t sound like “Ulysses”. We’ve just developed our style. K – So how does new Franz actually sound like? C – It’s more dance, there’s more rhythm to it, more drums, more bass. H – In some of the songs we also use synthesizer. K – Is it true that some of your numbers were produced by Xenomania Brian Higgins ? C – We met, we spent a week together, listened to some music … K – Why didn’t it work out? C – Well, he didn’t pass the exam. K – Was he too expensive? C – Not really. Maybe. I don’t know. H – They’re really good in sheer pop productions, and that’s not what we really want to do. Plus we always wanted to work with Dan Carey. K – Why him? C – We liked what he did before. His remixes for CSS and Hot Chip were excellent. H – He also used to work with Sly&Robbie and Mad Professor. K – For a bass player it must be quite a challenge to work with someone who recorded Robbie Shakespeare. Were you nervous? H – A little at the beginning. But he’s a nice chap. C – He showed Bob a few clever tricks. He taught him how to “clang” with his thumb. K – Sure there’s gonna be no clanging or reggae on your album? C – No, plenty of drum’n’bass though. K – You’re joking? C – My guitar is gonna hide a little behind the drums. K – I’ve heard you were inspired by African music. Is it true, you were recording with the musicians from Senegal? C – It was Damon Albarn’s idea to invite them to the studio. We also gave one concert together, but eventually we didn’t record anything. K – You’ve got a long tradition in Scotland of white artists…
C – …playing black music? K – Exactly. Rod Stewart for instance… C – We’re really proud of him. K – And Calvin Harris! C – Get lost, he did a really good piece with Dizzie Rascal. Plus we have Orange Juice. K – Talking of Dizzie. Guitar bands like These New Puritans or Gang Gang Dance have been eagerly engaging in grime music recently. I’ve heard you were going to record with Kano? C – Surely not. I know the man but we’ve never planned anything together. Somehow I can’t imagine Franz Ferdinand with rap vocal. K – Don’t you think that rock music is losing its power and such ideas actually work? C – Maybe classic rock is dead indeed. But Franz Ferdinand is not exactly a rock band. Besides we don’t drink bourbon or Jack Daniels. H – And we don’t go on dates with porn stars. K – You mentioned Orange Juice. C – It was an excellent band. H – But growing up we used to listen to very many very different things. K – Such as? H – The Beatles, The Everly Brothers, The Smiths, Nirvana, Leonard Cohen, Mogwai, Belle And Sebastian, Airon Maiden… C – That’s the classics. I’ve listened to Run DMC and Beastie Boys. K – Can you name your three favourite albums? H – “If You’re Feeling Sinister” Belle And Sebastian, “Song’s of Leonard Cohen” and “In The Airplane Over The Sea” Neutral Milk Hotel. C – “White album”, “Paul’s Boutique” by Beastie Boys or “Check Your Head”. K – That gives us hope we live to hear hip-hop influence in your music. C – You won’t make us play with the rappers. K – The last question is gonna be about politics. What do you think about independent Scotland? H – I’m all for it. C – It makes sense now, that we’re in the EU. Scotland could be a member state and accept the euro. K – As separatists you should really make a clip together with Sean Connery. C – Great idea. We’d conquer the American market with it.
106-107 K MAG 1 MUZYKA
P
06 07
01
08
02 Dr House Bryan Singer, Deran Sarafian TiM Film Studio Serial, który od jakiegoś czasu można było oglądać co wtorek w polskiej telewizji, zyskał sobie wielu wielbicieli. W wielkim skrócie można by powiedzieć, że jest to opowieść o losach genialnego lekarza diagnosty, który jednocześnie ma fatalne podejście do pacjentów. Dr House dostarczy rozrywki wszystkim zainteresowanym zagadkami ludzkiego organizmu, nawet jeśli nie są dyplomowanymi lekarzami - ci bowiem, patrzą na serial z niedowierzaniem, pacjenci z taką ilością skomplikowanych, rzadkich i niesamowitych chorób nie zdarzają się pewnie często. Interesujący jest jednak styl, w jakim tytułowy doktor House rozwiązuje swoje medyczne zagadki. O. O. 03 Dwa dni w Paryżu Julie Delpy, Kino Świat Debiut Julie Delpy jako reżyserki okazał się być miłym zaskoczeniem dla krytyków filmowych i fanów kina dla trzydziestolatków. Niebanalny, miły i refleksyjny film o związkach, relacjach międzyludzkich i wszystkich czynnikach zewnętrznych, i – jak się okazuje, wewnętrznych – które czyhają na zakochane pary, gdy postanawiają opuścić ściany swoich mieszkań i ruszyć w podróż, nie tylko przez kraje, ale także przez różne historie z przeszłości. Zabawny film o różnicach kulturowych, politycznej niepoprawności i o tym, co się w życiu liczy najbardziej. O. O.
04 Seks w wielkim mieście Michael Patrick King, Galapagos Na pełnometrażowym „Seksie w wielkim mieście” krytycy nie zostawili suchej nitki. Większość z nich jednak nigdy nie oglądała serialu, nie obejrzała sześciu kolejnych serii, nigdy nie żyła w wielkim mieście, nie była kobietą w wielkim mieście i nie miała ochoty słuchać kobiet rozmawiających o smaku spermy. No cóż. „Seks w wielkim mieście” był przełomowym serialem lat 90., pełnometrażowa ekranizacja z roku 2008 nie miała być odkrywcza, obrazoburcza ani refleksyjna - miała pokazać ślub Carrie i Biga – NARESZCIE – i odświeżyć perypetie życiowe pozostałych bohaterek. Kto spodziewał się czegoś więcej niż wzruszeń przy przymiarce sukni ślubnej od Vivienne Westwood, ten nie powienien oglądać „Sex and the City – The Movie”. O. O. 05 Fanny i Aleksander Ingmar Bergman, Gutek Film Gutek Film przypomina o arcydziełach Ingmara Bergmana kolejnym wznowieniem „Fanny i Aleksander”. Film rozpoczynają sceny z przygotowań do wigilijnego wieczoru w domu rodziny Ekdahlów. Ta świąteczna krzątanina, przeplatana scenami dziecięcych zabaw z przełomu wieków i atmosfera melancholijnych świąt przeszła do historii kina. Fanny i Aleksandra, dzieci przyzwyczajone do ciepła rodzinnego domu czeka jednak drastyczna zmiana, gdy ich matka wychodzi za mąż za zimnego i surowego pastora. O. O. 06 Osiem i pół Federico Fellini, Mayfly Marcello Mastroianni i Claudia Cardinale w opowieści Felliniego o reżyserze próbującym przełamać twórczą niemoc. Najlepszym środkiem zaradczym są romanse, spędzanie czasu na świeżym powietrzu, w miłym towarzystwie, z kieliszkiem wina w ręku. Włoskie lato, dyskretny urok burżuazji w wersji Felliniego i intymny dziennik samotności i wolności artysty. Film rozpoczyna się słynną sceną w ulicznym korku w Rzymie, rzędy samochodów przeplatają się z sennymi wizjami filmu o zagrożeniu atomowym. O. O. 07 Giulietta i duchy Federico Fellini, Mayfly Jeden z najbardziej udanych i najmniej znanych filmów Felliniego. Brawurowa rola Giulietty Masiny, jako zdradzanej żony. Surrealistyczna opowieść rozpoczyna się w małym domku w przepięknym ogrodzie, ale cały film utrzymany jest w bajkowej atmosferze – sceny w domku na drzewie, nadmorskie
02
08 Mamma mia! Phyllida Lloyd, TiM Film StudioV Billboardy reklamujące musical „Mamma Mia!” są już stałą częścią krajobrazu Times Square. W 2008 roku mogliśmy obejrzeć jego kinową wersję w doborowej obsadzie – Meryl Streep, Pierce Brosnan, Colin Firth i wiele innych barwnych postaci.
Podobnie jak musical, film oparty jest na piosenkach Abby, nie ma skomplikowanego scenariusza i bardzo rozbudowanej akcji – wszystko dzieje się w ciągu jednego dnia na małej greckiej wyspie. „Mamma Mia!” to wesoły i zabawny film, przy którym można się również wzruszyć – zwłaszcza przy „The winner takes it all” śpiewanej przez Meryl Streep. No i Pierce Brosnan w obcisłym kombinezonie i na koturnach... O. O.
09 Bobby Digital Band Digi Snacks Koch RZA to mózg niegdyś uberkultowej formacji Wu-Tang Clan. Na tym wydawnictwie występuje jednak pod pseudonimem Bobby Digital. Płyta powinna usatysfakcjonować wszystkich ceniących hipnotyczny styl tego legendarnego producenta – wypełniają ją głównie zapętlone dźwięki fortepianu zręcznie wkomponowane w niepokojące tła, uzupełnione dosadnymi rymami i szczyptą damskich wokaliz. Hit roku to nie będzie, ale da mnóstwo frajdy każdemu, kto słuchał rapu dziesięć lat temu. Tomek „Kosakot” Kosiński
CD
DVD
01 Kika Pedro Almodóvar „Kika” to lektura obowiązkowa dla fanów Pedro Almodóvara, zwłaszcza dla tych, którzy z jego twórczością zetknęli się po raz pierwszy przy głośnych filmach „Wszystko o mojej matce” czy „Porozmawiaj z nią”. To jeden ze starszych „almodóvarów”, film pełen absurdalnego humoru, wymyślnych kostiumów i scenografii, doprawiony – jak zawsze – nutą makabry i kiczu. Atrakcyjna kosmetyczka Kika (Veronica Forque) zakochuje się w młodym, nieżyjącym fotografie, któremu robi pośmiertny makijaż na prośbę jego ojczyma, z którym umówiła się na randkę. W czasie nakładania kolejnej warstwy pudru okazuje się, że młodzieniec jednak żyje. Kolejne minuty filmu pełne są podobnych zwrotów akcji. O.O.
krajobrazy i tajemnicze zamki, kostiumy autorstwa Piero Gherardi przypominające wymyślne stylizacje Balenciagi, wszystkie te wizualne aspekty, dopracowane w każdym szczególe byłyby wystarczającym powodem do obejrzenia tego filmu, a historia jest równie ciekawa. O. O.
03
04
10 Morgan Geist Double Night Time Environ Kojarzycie Hercules And Love Affair? Nurt, który reprezentuje ta grupa, z grubsza można nazywać neodisco. Morgan Geist to jeden z architektów tego gatunku. Na swojej najnowszej płycie połączył siły z Jeremym Greenspanem, wokalistą electropopowej formacji Junior Boys. Album wymaga cierpliwości – dopiero po kilku przesłuchaniach zaczyna wciągać. Warto zatopić się w smutno-neonowych brzmieniach, kojarzących się z najlepszymi czasami ejtisowej elektroniki. Tomek „Kosakot” Kosiński
05
11 Squarepusher Just A Souvenir Warp/Sonic Jeszcze jakieś siedem lat temu Warp był moim ulubionym labelem. Pamiętam, że strasznie zazdrościłem koledze, który nosił T-shirt z ich logotypem. Od tego czasu trochę się zmieniło – choć wytwórnia miewa jeszcze celne strzały, częściej jednak pudłuje. Nowa płyta Sqaurepushera jest niestety z kategorii tych nietrafionych propozycji. Wirtuoz samplera łapie za żywe instrumenty, tworząc coś, co brzmi jak smętna ścieżka dźwiękowa do gry komputerowej. Szkoda. Tomek „Kosakot” Kosiński 11
12
13 09
14 10
12 Antony And The Johnsons Another World EP Rough Trade Antony’ego kochają wszyscy – muzyczne snoby, nastolatki i czytelniczki kobiecych pism. Jestem ciekawy, jak sobie poradzą z trudną, mroczną i nieco wykręconą płytą „Another World”. Dla mnie to najlepsza produkcja artysty, który często wkurzał mnie przesadnym nadęciem, co nie przeszkadzało mi darzyć go należnym szacunkiem. Jego nową propozycję kupuję bez zastrzeżeń. Uprzedzam, ta idealnie wyważona pięcioutworowa EP-ka nie będzie zjadliwa dla każdego. Tomek „Kosakot” Kosiński 13 Deadbeat Roots And Wire Wagon Repair Kanadyjczyk Deadbeat to jedna ze sztandarowych postaci elektronicznego dubu. Jego twórczość od samego początku charakteryzowała się niekończącymi się ścianami pogłosów, grubych basów i repetytywnych, narkotycznych melodii. Nie inaczej jest tym razem. Z tą różnicą, że wspomnianą konwencję wzbogacają reggae’owe wokale Paula St. Hilaire. A i tempo momentami znacznie przyspiesza, wtedy jako żywo przypomina heroinowe techno z początku lat 90. Dla fanów. Tomek „Kosakot” Kosiński 14 Yo Majesty Futuristically Speaking... Never Be Afraid Domino Yo Majesty to dwie czarne panie z gorącej Florydy nagrywające muzykę klubową z ostrym wykopem. Wyraźnie słychać wpływy lat 80., a konkretnie electro boogie i miami bass. Płyta jest wybuchową mieszanką dźwięków. Taki – nieco upraszczając – hip hop przyspieszony do klubowego tempa. Oczywiście, całość jest perfekcyjnie wyprodukowana. Uwaga, dziewczyny nie stronią od wulgar-
nych tekstów. Aha, chodzą słuchy, że panie nie tylko na scenie tworzą duet... Tomek „Kosakot” Kosiński
15 Metro Area Fabric 43 Fabric Cykl didżejskich miksów wydawanych pod szyldem kultowego londyńskiego klubu Fabric to jedna z najbardziej prestiżowych tego typu serii na świecie. Tym razem wyimek ze swojej płytoteki prezentują Morgan Geist i Darshan Jesrani, znani szerzej jako Metro Area (recenzja solowej płyty Geista obok). Duet w świetnym stylu miesza głównie kawałki z lat 80., od klasycznego disco przez electropop aż do acid house. Naprawdę warto wybrać się w tę podróż do przeszłości. Tomek „Kosakot” Kosiński 16 Janelle Monáe Metropolis: The Chase Suite Bad Boy Od czasu Outkast (na których ostatniej płycie gościnnie użyczyła swego głosu) nie było na scenie równie intrygującego czarnego artysty. Założycielka tajemniczego Wondaland Arts Society wykreowała własny świat, który na tle mdłej rzeczywistości MTV wydaje się wyjątkowo atrakcyjny. Bo choć nie jest to ani hip hop, ani r&b, to i tak może sporo namieszać w mainstreamie. Wystarczy obejrzeć klip do „Many Moons”, żeby zrozumieć, że właśnie jesteśmy świadkami narodzin gwiazdy. Maciek „Maceo” Wyrobek 17 Wayna Higher Ground Quiet Power Productions Amerykańska poetka i piosenkarka powraca w wielkim stylu. To, obok Jill Scott, Eryki Badu i Lauryn Hill, absolutnie pierwsza liga soulowa. „Higher Ground” to druga płyta artystki – świeża i niebanalna, mieszcząca się w nieco wyeksploatowanej już przegródce z szyldem neosoul. Na szczęście Wayna nie odcina kuponów od osiągnięć swoich poprzedniczek. Z jej głosu i tekstów przebija pasja i szczerość, czyli to, co najważniejsze, nie tylko w soulu. Maciek „Maceo” Wyrobek 18 Raphael Saadiq The Way I See It Columbia Moda na klasyczne brzmienie Motown zawładnęła światem. Po Nicole Willis, Amy Winehouse i Jamie Lidellu, teraz Raphael Saadiq wydał płytę z tradycyjnym rhythm’n’bluesem. Rozumiem wszechobecny przesyt nowoczesnym r&b, ale czy stuprocentowa stylizacja retro wnosi coś nowego do muzyki? Nie wydaje mi się. Jednak „The Way I See It” to wyjątkowo udana pozycja. Wśród gości m.in. Stevie Wonder, Joss Stone i Jay-Z. Album idealny na elegancką domówkę albo rozbieraną randkę. Maciek „Maceo” Wyrobek 19 Kardinal Offishall Not 4 Sale Universal Nowy król dancehallu pochodzi z Kanady! Nie wiem, co na to mieszkańcy South Parku, ale mi to w ogóle nie przeszkadza. Facet jest w 100% czarny i brzmi jak skrzyżowanie Lil Wayne’a z Sean Paulem. Nagrywa od kilkunastu lat, ale dopiero za sprawą najnowszego albumu zrobiło się o nim głośno w Stanach. Na pewno pomógł w tym dobór gości (m.in. Akon, Rihanna, J’Davey i Estelle), wypasiona produkcja i cytaty np. z Blondie. Dla tych, co mają supernagłośnienie w superfurze, pozycja obowiązkowa. Maciek „Maceo” Wyrobek 20 Daru & Rena Feel The Love Rusic Producent z Detroit, perkusista Slum Village – Daru Jones, powoli wyrasta na godnego następcę J Dilli. Po albumie „Future Music”, nagranym z wokalistą Reggiem B dla 4 Lux, teraz lansuje swoją siostrę o melancholijnym głosie. Daru i Rena to jedyny w swoim rodzaju łącznik pomiędzy hip hopem, soulem i klimatami spod znaku 4AD. Chwilami to trochę manieryczna, ale dość frapująca twórczość. W dodatku totalnie undergroundowa – większość kawałków Daru udostępnia nieodpłatnie w necie! Maciek „Maceo” Wyrobek 21 Koushik Out My Window Stones Throw Kojarzona głównie z hip hopem kultowa wytwórnia Stones Throw nie boi się eksperymentów. Po ekscentrycznym Jamesie Pantsie wydali album
27 21
28 22
29 23
24
15 25
16 26
17
18
19
20
Kanadyjczyka, który choć nie stroni od beatów, to głównie stawia na psychodeliczne brzmienia lat 60. Jego muzyka trochę przypomina Beatlesów w ich szczytowym momencie zafascynowania LSD. Odbierana na trzeźwo może trochę znudzić, ale i zrelaksować. Warto spróbować, niezależnie od stanu ciała i umysłu. Maciek „Maceo” Wyrobek
22 Friendly Fires Friendly Fires XL Recordings/Sonic Niby kolejny taneczny album z gitarami w łapach (FF są często porównywani do grupy The Rapture). A jednak wyjątkowy, pełny chwytliwych melodii („Paris” czy „White Diamonds”), jest w stanie sprawić, że najsztywniejsze biodra rytmicznie zagiboczą. Fascynaci elektroniki, rodem z kultowej wytwórni Warp, bawią się funkiem w stylu Prince’a czy dyskoteką A.D. 1980. Coś jak wczesne The Cure po ekstazie. Zabawę czas zacząć! Mikołaj Komar 23 Grace Jones Hurricane Wall Of Sound/Isound Królowa powróciła! Autorka słynnego „Slave To The Rhythm”, ikona disco, gwiazda Studia 54, topmodelka, muza Andy’ego Warhola, aktorka – ponadczasowa Grace wydała po dwudziestu latach przerwy nowy album. „Hurricane“ to prawdziwe cacko! Charakterystyczny chropowaty głos wciąż elektryzuje. Dubowe przestrzenie muzyczne w fuzji z jamajskim reggae czy rockowymi ekskursjami w stylu Tricky’ego (zresztą jest tu gościem). Mroczne, a jednak pełne nadziei, przy tym kipiące seksem. Afrodyzjak! Warto dodać, że przy produkcji pomagał sam Brian Eno. Mikołaj Komar 24 Lykke Li Youth Novels LL/Warner Młodziutka Szwedka odkrywa przed nami świat dziewczęcego wdzięku. Jej głos, a raczej jego brak, jest tak uroczy, że wręcz rozczula. Lykke
uprawia coś pomiędzy brzmieniem Royksopp, Stiny Nordenstam a Feist. Słodziutki electropop z udziałem takich instrumentów jak flet czy klawesyn… Jej debiutancki singiel „Little Bit” podbił już Skandynawię i całą Wielką Brytanię, czy zasłodzi również nas? Mikołaj Komar
25 Sally Shapiro Disco Romance Sound Improvement/Isound Czyżby kolejny triumfalny powrót italo disco? Chyba tak, i to w wykonaniu pary Szwedów. Kobiecy wokal i bardzo chłodne, melancholijne podkłady żywcem wzięte z lat 80. Tyle że odświeżone, użyte świadomie i dopieszczone. W obecnym czasie odnajdują nowe znaczenie, łechcąc nas po bardzo wrażliwych miejscach. To jak podróż do dźwięków z dzieciństwa tylko jakoś czyściej, oszczędniej… Mikołaj Komar 26 TV On The Radio Dear Science 4AD/Sonic Jeszcze niedawno byli tylko mistrzami alternatywnego grania. Ostra gitarowa muzyka plus charyzma-
108-109 K MAG POP
tyczny, czarnoskóry wokalista. Pupile ambitnej prasy muzycznej nagrali popową płytę. Jednak okazało się, że można pokazać nowe oblicze rocka! Piękne przebojowe melodie ukryte na bankiecie elektroniki, jazzu, soulu czy popularnego postrocka. Od tanecznego singla „Golden Age” przez wzruszający „Family Tree” po motoryczny, dający kopniaka energii „DLZ” (mój faworyt). Moc! Mikołaj Komar
27 Late Of The Pier Fantasy Black Chanel EMI Gdyby żył Stanley Kubrick, to z pewnością prezentując szaleństwo głównego bohatera jego kultowego filmu „Lśnienie” mógłby skorzystać z muzyki świrów z LOTP. Na debiutanckiej płycie mamy wszelkie odmiany dźwiękowego ADHD w połączeniu z fascynacją latami 80. Od Davida Bowie, Briana Eno poprzez Joy Division na Garym Numanie kończąc. Panowie czerpią garściami zewsząd, skaczą po kilkunastu gatunkach muzycznych, robią to głośno i bezwstydnie. Ich bezkompromisowość została doceniona kontraktem z gigantem muzycznym. Warto, bo to wyjątkowe szaleństwo! Mikołaj Komar 28 Heartbreak Lies Lex/Sonic Czuję się jak dziecko – szczerzę się do głośników i mam ochotę skakać, szaleć, krzyczeć… Heartbreak przypominają o tym wszystkim, co uwielbiałem w cukierkowym italodisco A.D. 1985, i mieszają z prawdziwą, ostrą metalową energią. „Metallo” – taki przydomek dostali od zachwyconej światowej prasy wróżącej im wielki sukces. Tempo, siła, seks i wyjątkowa aura niepokoju nad tą taneczną pigułą z rozerotyzowanym męskim wokalem wprawiają w gorący trans. Protegowani takich sław jak Aphex Twin i The Klaxons… Mój faworyt
ostatnich tygodni! Mikołaj Komar
29 Gang Gang Dance Saint Dymphna Warp Gang Gang Dance to kolejni po Animal Collective mistrzowie postpunkowej psychodelii z East Coast. Stylistyczne rozpasanie Amerykanów nie zna granic – obok siebie wybrzmiewają gamelanowe rytmy i grime’owe basy, zaś elektroniczny zgiełk doskonale uzupełniają nowofalowe gitarowe tematy. Co ważne, poszukiwanie ekscentrycznych dźwięków idzie tu w parze z dbałością o urokliwość melodycznych wątków, a erudycja nie przeszkadza w realizacji unikalnej autorskiej wizji. Łukasz Lubiatowski 30 Barbara Morgenstern BM Monika/Gusstaff Morgenstern, nazywana berlińską królową muzyki elektronicznej, nagrała płytę prawie akustyczną. Przyznam, że nie cierpię słuchać języka niemieckiego, ale dzięki tej pani nauczyłem się odkrywać jego zalety. Tu wyjątkowo pojawia się również angielski, a nawet polski!
Sentymentalne, senne, wręcz marzycielskie brzmienia otulą każdego wrażliwca. Znalazło się też miejsce na awangardowe wycieczki, w których melodia zmienia się w swoistą kakofonię – brzmi to jednak wyjątkowo subtelnie i kobieco. Nie ma tu miejsca na przypadek. Mikołaj Komar
31 Kaiser Chiefs Off With Their Heads Universal Wesołe chłopaki grające w popowy sposób punk rocka. Jedni powiedzą, że się nie da, inni – że to komercja. Ja mówię – dobra energia, pozytywne przesłanie, punkowa zadziorność i chwytliwe refreny w angielskim sosie. Świetny singlowy utwór „Never Miss A Beat” czy mój faworyt „You Want History” rozruszają każdą festiwalową widownię. A za sprawą Marka Ronsona – didżeja i producenta – trzeci, według mnie najlepszy, album Kaiser Chiefs jest wyjątkowo taneczny. Zapraszam do zabawy. Mikołaj Komar 32 Prosumer/Murat Tepeli Serenity Ostgut Znudzeni tech-minimalem Berlińczycy odkrywają uroki klasycznego house’u, a w cenie znów są krążki „made in Chicago”. Prosumer – rezydent klubu Panorama Bar – ma ich sporą kolekcję, o czym świadczy jego album nagrany z Maratem Tepelim. To powrót do korzeni – średnie tempa, mocne basowe linie i oszczędne soulujące wokale. Jeśli ktoś lubi Hercules and Love Affair, niech posłucha jak to się robi po drugiej stronie oceanu. I w Berlinie, i w NYC wiedzą, że „in the beginning there was jack”. Łukasz Lubiatowski 33 Lindstrom Where You Go I Go Too Feedelity Trzy kawałki i prawie godzina nagrań? To raczej standard w prog-rocku, a nie muzyce tanecznej. Lindstrom śmiało łącząc barwy disco, balearic, microhouse’u i 80’s popu wyrósł na mistrza onirycznej bliss-psychodelii. Jego album brzmi jak szalone, naćpane jam session Georgio Morodera, wczesnego The Orb i Isolee, nawet pomimo otwartej formy. Norweg dba o architekturę kompozycji i w stan błogostanu wprowadza powoli i cierpliwie. Aż chce się nurzać w tej świetlistej bieli. Łukasz Lubiatowski 34 The Sea And Cake Car Alarm, Thrill Jockey Najbardziej niedoceniony amerykański zespół znów czaruje wytrawną fuzją szlachetnego popu, subtelnego jazzowego groove i rytmicznych odkryć post-rocka. Wokalista Sam Prekop wydaje się godnym następcą tak Ala Greena, jak i Roberta Wyatta. John McEntire gra na bębnach jak natchniony, zaś Archie Previtt wydobywa z gitary niezwykłą paletę barw. Jeśli sterolabowa fuzja krautrocka i easy listening wydaje się wam zbyt oczywista, The Sea And Cake gwarantują pełną avantpopową satysfakcję. Łukasz Lubiatowski
to lektura jedynie dla wybranych, opętanych, maniakalnych czytelników? W jaki sposób można czytać dziś tę dziwną i anachroniczną książkę? To nie są pytania retoryczne. Odpowiadam: w zwykły, jak gdyby nigdy nic. Stańmy się na moment naiwnym słuchaczem łotrzykowskich opowieści. I nie dopatrujmy się ukrytych w nich przesłań i morałów. Na metarefleksję przyjdzie czas po skończeniu książki. Janusz Noniewicz
35 30
31
32
36
38 Martin Parr (Phaidon) Pierwszy monograficzny album fotografa – największej obecnie gwiazdy fotografii legendarnej i kultowej agencji Magnum – w którym znajdziemy jego największe przeboje: „The Last Resort”, „The Cost Of Living” czy „Signs Of The Times”, jak i jego niepublikowane do tej pory wczesne czarno-białe prace pochodzące z lat 70. Ulubieniec fotoedytorów kolorowych czasopism z całego świata ma dziś swoich fanów, nabywców i kuratorów w świecie sztuki. A jego wyraźny i niepowtarzalny „charakter pisma” znajduje rzesze naśladowców. Ale w dzisiejszym świecie powtórzeń i nachalnych inspiracji na granicy plagiatu Parr jest tylko jeden. Niepodrabiający i nie do podrobienia. Janusz Noniewicz
37
33 38
34
40
39 Richard Avedon, „Portrets Of Power” (Steidl & Partners) Że banał, powiadacie? Że już nie można się jarać Avedonem, bo wyoglądany do końca? Bo już każdy w towarzystwie wypowiedział wszystkie obiegowe formułki zachwytu nad Avedonem? Że już nawet nie wypada, bo wyjdzie na to, że nie trzymamy ręki na pulsie? To obejrzyjcie album Avedona wydany przez Steidla. Mistrzostwo fotografii plus mistrzostwo edycji. Obejrzeliście? I co? Zamurowało? Nie bez powodu na okładce z wielkim napisem: „Richard Avedon. Portraits Of Power” z jasnego tła wyróżniono intensywnym kolorem dwa słowa: AVEDON i POWER. Janusz Noniewicz
41 42
43
36 Philip Larkin, „Zebrane” (Biuro literackie, Wrocław) Miłośnikom poezji nie trzeba tłumaczyć, kim jest autor, miłośnikom popkultury nie trzeba tłumaczyć, kim jest tłumacz tych wierszy – Jacek Dehnel. I właśnie o fenomenie tłumacza trzeba by tu napisać. Nieznośnie manieryczny Dehnel w autorskiej prozie okazuje się sprawnym, inteligentnym, wyczulonym na językowe niuanse, świetnie rozwiązującym skomplikowane poetyckie larkinowskie zagadki tłumaczem. To dobrze, że Larkin znalazł w języku polskim Dehnela. Janusz Noniewicz 37 Raymond Roussel, „Dokumenty mające służyć za kanwę” (Biuro literackie, Wrocław) Ten ekscentryczny twórca nie miał szczęścia na polskim rynku. Do tej pory istniało tylko jedno tłumaczenie jego prozy na polski, powieści „Locus Solus” w przekładzie Anny Wolińskiej. Teraz, po niedawnym monograficznym numerze „Literatury na świecie”, pojawia się kolejna książka, tym razem w tłumaczeniu Andrzeja Sosnowskiego. Jaki może być dziś odbiór prozy Roussela? Czy
40 Tom Hodgkinson, „Jak być leniwym” (W.A.B.) Książka właściwie tylko dla tych, których tak jak mnie interesuje zagadnienie postawione w tytule. Ale nie jest nas chyba tak mało.
41 Roberto Saviano, „Gomorra” (Czytelnik) Książka o mafii. Ale taka książka, że na jego autora ściągnęła wyrok wydany przez najprawdziwszą mafię. I nic dziwnego. Autor precyzyjnie odsłania mechanizmy działania neapolitańskiej kamory. Pokazuje jej bezwzględność i siłę ekonomiczną. Saviano trafia w punkt. A teraz usiłuje go trafić mafia. Czytanie książki, póki co, bezpieczne. Janusz Noniewicz 42 Dominika Buczak, Mike Urbaniak, „Gejdar” (korporacja ha!art) Rozmowy z gejami. Bo nigdy dość takich rozmów w heteronormatywnym świecie. Często my sami nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo głeboko ta normatywność w nas siedzi. Ile bezmyślnych wykluczających się formuł potrafimy wygłosić. Mówiąc my, mówię my młodzi i starzy, wykształceni, otwarci na świat, kobiety i mężczyźni, heterycy i geje. Czytajmy i rozmawiajmy, bo najokrutniejszym wykluczeniem jest skazanie na milczenie. Janusz Noniewicz 43 Robert Przepiórski, „Citydoping” (Citydoping) Kolejny – po „Zrób to w Warszawie” – przewodnik miejski po stolicy. Książkę wymyślił, napisał i – z pomocą znajomych – wydał Robert Przepiórski. Całość podzielona jest na sześć działów: jedzenie, spanie, zwiedzanie, imprezowanie, zakupów robienie i ogólnie miejskie bytowanie. Przewodnik jest w pięciu językach: polskim, angielskim, niemieckim, francuskim i hiszpańskim. Interesująca propozycja nie tylko dla ludzi planujących odwiedzić Warszawę, ale także dla samych mieszkańców stolicy. S. B.
44 http://www.urban-nerds.com Ekipa z Londynu. Rezydują na Shoreditch. Organizują imprezy spod znaku grime, reggae i dubstepu. Ale przede wszystkim są designerami specjalizującymi się w projektowaniu koszulek. Na stronie znajdziecie zdjęcia z imprez, streetartowe obrazki i grafiki autorstwa grupy. Możecie również zamówić koszulki. Spokojnie, przyślą je do Polski. S. B.
WWW
KSIĄŻKI
35 Łukasz Gołębiowski, „Śmierć książki. No future book” (Bliblioteka Analiz) Nie mogłem pozbawić się przyjemności zainagurowania strony z recenzjami wydawniczymi w zupełnie nowym magazynie kulturalnym od książki wieszczącej już w tytule śmierć książki. Od kilkudziesięciu lat przeżywamy co jakiś czas kolejne śmierci tego, co wydawało się nieśmiertelne. Śmierć cywilizacji, śmierć historii, śmierć filozofii. Nic więc dziwnego, że powszechnemu wieszczeniu końca wszystkiego uległ nawet kościół katolicki, nazywając dzisiejsze czasy cywilizacją śmierci. Gołębiewski ogłasza śmierć książki, ale tylko w jej wydaniu papierowym. Jednocześnie zapowiada tryumf e-książek, e-bibliotek, e-księgarń. Uff... A więc jest jeszcze przed nami (czytelnikami książek) jakaś future! Janusz Noniewicz
Jest to tekst o wylegiwaniu się, czyli leżeniu w łóżku w stanie przebudzenia, jako o niezbędnym warunku twórczego życia. I o tym, jak pokonywać przeszkody na drodze do wolności, która osiąga swą pełnię w wylegiwaniu się właśnie. Dla erudytów – całą plejada godnych naśladowania wylegiwaczy: Oskar Wilde, Mark Twain, Robert L. Stevenson i Jerome K. Jerome. Janusz Noniewicz
45 http://www.thephotographicdictionary.org Anonimowy projekt artystyczny. Na stronie znajdują się obrazkowe definicje wybranych słów. Swoistym nawigatorem jest alfabet, który umożliwia poruszanie się po określonych wyrazach. Co ciekawe, każdy może współtworzyć projekt – wystarczy wysłać swoje propozycje, ale nie oznacza to, że wasze pomysły zostaną użyte. Ostatnio dodano 170 słów. Polecamy sprawdzić „patriotic” i „graffiti”. S. B.
44
45
P
RENI JUSIS
Najbardziej ujęły mnie brzmienia syntezatorów z lat 80. – uwielbiam je. Podoba mi się również transowa rytmika. Nie bez znaczenia jest też bardzo spójny koncept. Ten album to jedna długa opowieść. Fajne są też sentymentalne wokale, szczególnie w kawałku „Love You All”.
SŁAWEK BELINA
To płyta, którą najczęściej odtwarzam w moim iPodzie. Zgrabne połączenie muzyki tanecznej z nutą melancholii. Mój faworyt to utwór „Love You All”.
EDWARD DWURNIK
Takie tłuczenie pościelowe. Pięć lat temu podobną muzykę puszczali w hotelach na Manhattanie. Wokal przypomina gwizdanie przez zęby, tak jak gwiżdżą pogodynki na TVN-ie. Muzyka dla wsioków. Wiejskie tłuczenie w Warszawie. Brzmi to tak, jakby ktoś ubijał kotlety.
ANETA KRĘGLICKA
To nie są moje klimaty. Muzyka musi mnie nastrajać, a to jest monotonne i jednostajne. Po dwóch – trzech kawałkach wiem co będzie dalej.
LUOMO „CONVIVIAL” SOUND IMPROVEMENT/ ISOUND SKANDYNAWSKI SPEC OD ETERYCZNEJ ELEKTRONIKI, SASU RIPATTI, MA W POLSCE RZESZE FANÓW, Z KTÓRYCH WIĘKSZOŚĆ CENI GO ZA DEEPHOUSE’OWE PRODUKCJE NAGRYWANE POD SZYLDEM LUOMO. TA PŁYTA MOŻE ICH ZASKOCZYĆ. ZNANY Z NIEZWYKŁEJ KREATYWNOŚCI ARTYSTA POPADŁ NAJWYRAŹNIEJ W TWÓRCZĄ ŚPIĄCZKĘ I – DELIKATNIE RZECZ UJMUJĄC – LEKKO PRZYNUDZA. NIE POMAGA NAWET OBECNOŚĆ ZACNYCH GOŚCI (M.IN. ROBERT OWENS, JACK SHEARS ZE SCISSOR SISTERS CZY APPARAT). BRAKUJE ZĘBA W TYM WSZYSTKIM. TOMEK „KOSAKOT” KOSIŃSKI PŁYTĘ SPREZENTOWALIŚMY KILKU OSOBOM. OTO ICH WRAŻENIA:
VIPY O
110 111 K MAG POP
Szmery? Nie, to nie szmery, to telefon. Siedzę sobie wygodnie w fotelu i bezmyślnie gapię się w telewizor. A w telewizorze stary Stuhr edukuje młodego Stuhra w co ma inwestować, jak padną mu kury, a te – jak powszechnie wiadomo – padają jak muchy. Młody Stuhr ma inwestować w kaczki, bo kaczki są akurat na topie. I wtedy właśnie dzwoni telefon. Młody Mi kołaj Komar chce felietonem starego opowiadacza anegdot zainwestować w swój nowy K MAGAZYN. Ano zobaczymy, czy sprostamy tym staroświeckim gadulstwem oczekiwaniom młodych, zadziornych zapewne czytelników. Telefon jest krótki, Mikołaj jest rzeczowy i zasadniczy, felieton ma mieć dwie kartki A4, no i być przede wszystkim do rzeczy, może być ostry, można trochę pofantazjować, termin, koniec rozmowy. No to zaczynamy, z duszą na ramieniu, ale zaczy namy. Jezus Maria, ale od czego zaczynamy, bo jak pisywałem felietoniki do „Burdy”, to doskonale wie działem. Teraz nie wiem, ale myślę, że może tak... W długie jesienne wieczory czytam sobie biografię Toscaniniego, największego dyrygenta wszech cza sów. Tytana pracy i niesłychanego nerwusa, żeby nie powiedzieć furiata. Męczył nieludzko każdego, a więc przede wszystkim swoich muzyków, ale i śpiewaczki i śpiewaków, reżyserów i scenografów. Torturował dy rektorów oper, radiostacji i festiwali, ale wyniki tych furii były rewelacyjne, orkiestry go kochały, publicz ność wielbiła. Zaintrygował mnie taki oto jego tekst, taka sytuacja. Do młodego Luciano Viscontiego, jeszcze przed jego wszystkimi „Zmysłami”, „Śmier ciami w Wenecji”, „Lampattami” mówił tak: „Dlacze go wy, młodzi, nie wymyślicie czegoś nowego i nie przyjdziecie z tym do mnie? Moja wyobraźnia widzi tylko stare sceny – tę samą gospodę, ten sam gród. Podsuńcie mi jakiś świeży, ładny pomysł”. Tak mówił WIELKI TOSCANINI! Czy wyobrażacie sobie, że jakiś stary ramol, wszyst ko jedno od czego, od teatru, cyrku, kina, polityki, czy uchowaj Boże od mody, zwróci się do młodego twórcy, czy raczej kandydata na twórcę: pomóż, mło dy człowieku, bo widzę tylko same kwadratowe koła, a do tego te koła są jeszcze stare. Żeby nie nosić nosa w chmurach i żeby nam tak często ta korona ze łba nie spadała, warto sobie takie mądre maksymy od czasu do czasu przypominać. Od wielu lat juroruję na dyplomach w Krakowskich Szkołach Artystycznych, ale raz mi się zdarzyło, że pojurorowaliśmy wespół w zespół z Arkadiusem, kie dy miał te swoje pięć minut. Obsobaczył mnie tęgo, że wszyscy my tu jesteśmy zapyziałe cudaki, co to nic nie wiedzą co i jak, i z czym się nosi, że lud jeste śmy ciemny, zwłaszcza tu w Krakowie. Ja z Poznania, z Wrocławia, z Warszawy, w Krakowie przejazdem, nic to, gniew twórcy na tę naszą przaśność był srogi. Kończy się gala dyplomatów, siedzę sobie na piwku, już nie pamiętam, w Alchemii czy w Singerze, ale wia domo, że na Kazimierzu, gdzie – również wiadomo – do dobrego tonu (i kondycji) należy powitanie świ tu, a tu przy bareczku pan śpiewak wyborny Piasek Piaseczny niejaki ma rozterki ubraniowo-estradowe, mknie bowiem na Eurowizję. Ja coś o atłasowym smokingu, wokalista, że ma futerko i tym futerkiem powali na kolana pół Europy. Pomachał tym futerkiem, pomachał i nie powalił, ale że jesteśmy samą łagodnością, to uznaliśmy, że mu to darujemy. Arkadius by nie darował. No tak to było onegdaj, a tym razem z Nowego Jorku, onegdysiej sza balerina Teatru Wielkiego w Warszawie Krysty na Mazurówna – wzorcowy cudak ekstremalny. Futra, krynoliny, pióra (czytaj włosy) czerwono-czarno-białe dęba sterczące, a jakże, takoż agrafki, wisiorki i inne precjoza odważnie wbite w kruche ciałko kruchej, eterycznej, tajemniczej i arcydowcipnej artystki pełną gębą, teraz dziennikarki i choreografa. Arkadiusa by powaliło. Jestem w Poznaniu, trochę się kręcę koło Targów,
dawniej Poznańskiego Tygodnia Mody, ale kręcę się bez przekonania, bo mnie już te Mody mało kręcą. Koło Targów jest Teatr Nowy, a koło teatru moja ulu biona księgarnia, niemal hangar pełen książek, tro chę typu szwarc mydło i powidło, mnóstwo albumów, kuchnie świata, ale, ale, stop – coś ze świata mody? Niekoniecznie. Całe stosy, chyba memuarów czy może nie daj Bóg porad praktycznych, ale kogo? Jak to kogo, nie byle kogo, eksmałżonki mojego dawnego modela, jeszcze z Mody Polskiej, Pawła Maciąga, syna Basi Wrzesickiej. Głupia sprawa, ale schodząc po tych stosach, to to dzieło jakby raczej “nie schodzi”. Niech modelki schodzą pięknie po wybiegach, estradach i schodach niekoniecznie hiszpańskich i niech, jeśli łaska, nie piszą, może i niech nie śpiewają, a niektóre może i również niech nie mówią. W połowie lat dziewięćdziesiątych przyjechała do Warszawy Naomi Campbell promować swoją książ kę. Jej spóźniona o ponad dwie godziny konferen cja prasowa, a potem 17 sekund na wybiegu w Sali Kongresowej to było takie kuriozum, że warto by (ku przestrodze) temu poświęcić cały felieton, a sporo wiem, bo brałem udział w całym tym zgiełku. No właśnie! Dawne pokazy to było zgoła coś innego niż niekończące się tasiemce smutnych panienek na równie niekończących się wybiegach. Były inne, nie były to jednak nigdy imprezy przaśne, biesiad ne i pretensjonalne. Mam pokazy zarejestrowane w latach 70. – 80. i nie były to wieczornice typu wieś tańczy i śpiewa i tak dalej. Małgosia Niemen, Kasia Butowtt, Małgosia Fabiani, Bodzia Sworowska, jakby one napisały felieton, a co tam felieton, całą epopeję o naszych rewiach mód, naszych wojażach na wschód i zachód Europy, zwanych pieszczotliwie pojezdkami, to nie byłby hit, to byłby hicior! Tymczasem proszę nadsłuchiwać jakie szmery do chodzą z waszych szaf, bo w szafach nie tylko same paradne mody mieszkają. Tam też są czasem skryte nasze fobie, nasze małe dramaciki, a czasem, niestety, nasze paskudne charakterki. A jak już dopadnie nas ta jesienna nostalgia, ta straszna i ponura noc listo padowa, to wyjścia są dwa: dobra książka albo zato pienie się w oparach absurdu i pamiętanie, że świt również łagodzi obyczaje. PS Jeśli te moje domniemane filozofie, oczywiście, że tak trochę na niby są irytujące, mętne i podejrzane, a anegdoty przypominają jesiotra drugiej świeżości, to uprzejmie proszę miłych czytelników, aby mieli to wszystko głęboko w nosie (no, chyba że nosy mają już w chmurach). Na słoty i chandry są kluby i klubowi cze, są didżeje, stada ziomów i muzyka, i trans, i lans, i cała reszta, o której wy wiecie, a ja się tylko domy ślam. Wybierzcie właściwą opcję, bo jak się zestarze jecie za młodu, to widzę was w przyszłości jako akto rów takiej oto sceny: siedzi sobie przed telewizorem stara kołtunka i mówi do starego kołtuna „Powiedz
112-113 K MAG 1 pop
mi, dlaczego oni te piękne reklamy przerywają takimi paskudnymi i niezrozumiałymi filmami”. AMEN! JA
ILUSTRACJA JERZY ANTKOWIAK FOTO ADRIANNA ZIELIŃSKA
felieton Jerzy antkowiak
SZMERY W SZAFIE
Jerzy Antkowiak Legenda polskiej mody i Mody Polskiej, w której pracował od początku lat 60., najpierw jako szeregowy projektant, później, aż do likwidacji instytucji w 1998 roku, jako dyrektor artystyczny. Lew salonowy.
felieton Przemek nowakowski Ten pierwszy grzyb Razu pewnego Josif Brodski napisał wiersz „Debiut”: „Gdy już po wszystkich była egzaminach, wspomniała mu, że mógłby wpaść wieczorem; była sobota, i ciasno tkwił korek w szyjce butelki czerwonego wina”. Śmiesznie i strasznie jest robić coś po raz pierwszy. W przeciwieństwie do wszystkich następnych ra zów – ten jeden jedyny raz naprawdę nie wiemy jak to jest. To trochę jak z pierwszą bombą atomową. Kiedy naukowcy detonowali ją gdzieś na amerykań skiej pustyni, nie byli pewni, czy raz rozpoczęta reak cja łańcuchowa nie zniszczy całej planety. Nikt tego wcześniej nie próbował, więc wszystko było możliwe. To były odważne chłopaki. Zapakowali wszystko do dużej metalowej kuli i postanowili zadebiutować. Był to niewątpliwie jeden z bardziej ryzykanckich pierw szych razów w historii świata. Kiedy pomyślę o tej se kundzie przed, kiedy już prawie… ale jeszcze chwilę… jeszcze trochę… To dopiero musiała być trema! I udało się! Dzielni chłopcy wyhodowali pięknego grzyba, który po jakimś czasie zniknął. Pozostała na tomiast, pochodząca z doświadczenia, wiedza, dzięki której spokojnie możemy bombardować się dalej. Oczywiście w granicach rozsądku… Pierwszy raz często bywa jak bomba atomowa. Naj pierw jest ciepło i głośno, a potem zostaje pustka i grzyb… Takie życie. Nie należy podupadać na duchu. Jeśli pierwszy raz nie wyszło, zawsze można zadebiutować ponownie. To wcale nie żart. W naszych czasach i w naszym kraju co chwilę robi się coś po raz pierwszy. Pod tym względem są to znacznie lepsze czasy i znacznie lepszy kraj niż te czasy i kraje, gdzie po raz pierwszy można robić coś tylko raz. Raz i ani razu więcej. Co za marnotrawstwo! My lubimy debiutować. A skoro coś lubimy, to dla czego mamy sobie odmawiać tej przyjemności wie le razy. Zauważyłem na przykład ciekawą tendencję z mojego własnego filmowego podwórka. Ostatnio nagrody za debiut przyznaje się reżyserom, którzy zrobili już wiele filmów. I to oczywiście nie jest ich wina. Człowiek musi być nieźle zaskoczony, kiedy wręczają mu nagrodę za to, że coś zrobił po raz pierwszy, a on przecież robił to już wiele razy i to z po wodzeniem!
Przemysław Nowakowski Dziennikarz, scenarzysta i dramaturg. Autor scenariuszy m.in. do „Boiska bezdomnych”, „Katynia”, ale i „Ulicy Sezamkowej” oraz „Na Wspólnej”.
Można by nawet sądzić, że jakaś tajemnicza siła próbuje utrzymywać nas w wiecznej niedojrzałości. Wprawdzie być debiutantem jest sexy, bo z takiego wszystko może jeszcze wyrosnąć, ale z drugiej strony to tylko debiutant, czyli – mówiąc wprost – gówniarz. A z gówniarzem jak to z gówniarzem. Można go po pleckach poklepać, przestawić, odstawić, do pia skownicy posłać z foremkami [w kształcie grzybów...] i w ogóle potraktować per noga. Komuś [ciekawe komu?] zależy chyba na tym, że byśmy byli wiecznymi debiutantami, żebyśmy tak ciągle zrywali się do lotu, ale nigdy nie rozpostarli skrzydełek. Może się przecież zdarzyć, że za wysoko gdzieś polecimy, za dużo zobaczymy, za bardzo nam się zachce żyć, pracować, tworzyć, zmieniać, ulep szać… A po co to komu? Lepiej żeby było jak jest. Po staremu, po naszemu. Reasumując – debiutujcie sobie, kochani, debiutuj cie! Róbcie ten pierwszy raz wiele razy i jeszcze raz od nowa, jak wam za pierwszym razem nie wyjdzie. W końcu jak dają, to trzeba robić. Róbcie, róbcie – a garb wam sam wyrośnie. Czy może będzie to grzyb? Ze starości. I jeszcze na koniec Brodski: „Później w pokoju swym składał wzdłuż kantów spodnie, nie patrząc na trącący potem klucz, pasujący do tak wielu zamków, a tak wstrząśnięty swym pierwszym obrotem”. Cytaty z wiersza „Debiut” Josifa Brodskiego w tłuma czeniu Stanisława Barańczaka, ILUSTRACJA MONIKA ZAWADZKI
KOMAR'S EYE 2
114-115 K MAG 1 pop CZYLI NOWA WERSJA KRONIKI TOWARZYSKIEJ
foto i kolaż mikoŁaj komar
Czarna rozkładowka Lewa: Kesh Zosia Promińska Monika Richardson Łukasz Pycior Zuza Krajewska Magda Cielecka Łukasz Garlicki Maja Ostaszewska Smolik Robert Serek Rosario Dawson Artur Koryciński Iwona Czempńska Michał Kobra Juliusz Donajski Sean Paul Aleksandra Nieśpielak Marcin Żarczyński Gosia Baczyńska Sylwia Gliwa Kasia Piątek Kuba Wesołowski Jola Trykacz Marcin Rudkiewicz Michał Figurski Ania Czerska Julia Jędrzejewska Stach Szabłowski Marcin Krasny Prawa: Isabeli Fontana Paulina Plizga Michał Kobra Rafał Mohr Iwona Czempińska Vincent Galo Marzena Pokrzywińska Anna Bloda Maciej Nowak Aneta Bartos Juliusz Donajski Misiek Koterski Paweł Skurski Łukasz Bromski Krzysztof Opaliński Jarek Szado Staszek Trzciński Mariola Bojarska Bogna Sworowska Bartek Wieczorek Zuza Krajewska Ania Męczyńska Beata Wrona Martynka Wawrzyniak Richard Kern Ania Lacheta Adam Wlazły Robert Dąbrowski Robert Serek Krzysztof Żepielski Iwona Buchner Nadine Jumah Kamila Szczawińska Jacek Poniedziałek Maja Ostaszewska Ewa Moisan Eddie Moretti Biała rozkładówka Lewa: Bogna Sworowska Ania Porzuczek Paprocki & Brzozowski Robert Serek Kasia BurzyŃska Ania Maliszewska Andrzej Chyra Julita Olszewska Borys Szyc Kuba Wesołowski łukasz Jemiol Michał Kobra Robert Kupisz Aneta Kręglicka Norbert „Bert” Borzym Magda Cielecka Łukasz Garlicki Paulina Kostyrko Zosia PromiŃska Dawid WoliŃski Monika Richardson Ania Ibisz Paulina Wyka Daria Pawlewska Jakub Dmitrowski Joanna Szendzielorz Wojtek SokÓŁ Marta Fiedler Grzegorz Okrent Łukasz Bromski Barbara Janicka Anna Bloda Eddie Moretti Ania Łacheta Aleksy Komorowski Mikołaj Komar Mikołaj Lizut Nadine Jumah Agnieszka Wojtowicz Michał Strykier Magda Cielecka Marta Skajnowska Jacek Poniedziałek Kesh Ivan „Facehunter“ Rodic Martyna Matwiejczuk Tomasz Ossoliński Maciej Zieliński Lucek Witowski Marcin Cichocki Alex Duch Sławek Uniatowski Iwona Czempińska Edyta Zając Robert Serek Małgosia TumiŁowicz Julita Olszewska Emilia Władyka Richard Kern Michał Figurski Odeta Moro Aneta Bartos Dariusz Kumosa Magda Łuniewska Dariusz Zieliński Ania Przybyszewska Lukrecja Nagabczyńska i Kuba Nagabczyński Philip Niedenthal Rysia Stach Szabłowski Tomek Niewiadomski Ola Kwaśniewska prawa: dawid woliŃski monika brodkA EDDIE MORETTI AIR KASIA PIĄTEK
116-117 K MAG 1 pop
118-119 K MAG 1 pop
NASZE TYPY
MIKOŁAJ KOMAR MUZYKA Dear Science TV On The Radio, Lies Heartbreak, Hurricane Grace Jones FILM Hanna i jej siostry Woody Allen, Barton Fink bracia Coen, Zawód: Reporter Michelangelo Antonioni KSIĄŻKA/ALBuM Życie towarzyskie i uczuciowe Leopold Tyrmand, Ja chcę miłości! Klaus Kinski, Let Me In Mario Testino MODA wszystko najlepiej w kolorze marine blue i szarym Lindeberg, Marc Jacobs, Filippa K KUBA RUDKIEWICZ MUZYKA Modern Guilt Beck FILM The Nightmare Before Christmas Tim Burton, Ciekawy przypadek Benjamina Buttona David Fincher KSIĄŻKA/ ALBUM Ciekawy przypadek Benjamina Buttona Francis Scott Fitzgerald, Sekret Rhonda Byrne, Rzeźnia numer pięć Kurt Vonnegut MODA kapelusze szale male MONIKA ZAWADZKit MUZYKA Hello Nasty Beastie Boys, La maison de mon reve CocoRosie FILM Konające zwierzę Isabel Coixet, Dokumenty Munka KSIĄŻKA/ALBUM Akty miłości Elia Kazan, Aktorzy prowincjonalni scenariusz sztuki Agnieszki Holland MODA American Apparel, Nike PRZEMEK KAROLAK MUZYKA Lambs Anger Mr Oizo, The Blue God Martina Topley Bird, Bedlam Ballroom Squirrel Nut Zippers FILM Słodki drań Woody Allen KSIĄŻKA/ALBUM Bedeker warszawski Olgierd Budrewicz, Encyklopedia głupoty Matthijs Van Boxsel MODA sweterek w serek pleśniowy JANUSZ NONIEWICZ MUZYKA warsztat muzyczny, Metamorfozy Kora & 5th Element FILM Panny z Wilka Andrzej Wajda, Dziewczyny do wzięcia Janusz Kondratiuk KSIĄŻKA/ALBUM Mickiewicz i wiek XX Zbigniew Majchrowski MODA dresy Adidasa, dries Van Notena Michał kobra muzyka Siedem bram
TO NAS ZAJMUJE, KIEDY NIE ZAJMUJEMY SIĘ K MAG-IEM, ALBO WRĘCZ ODWROTNIE
Jerozolimy krzysztof penderecki, borys szyc jako wokalista, maciej maleńczuk za prawie wszystko film Dług krzysztof krauze, chaos xawery żuławski, Piraci roman polański książka/album Extra eclesiam Warlikowski, grzegorz niziołek, Dzienniki Witolda Gombrowicza, chamstwo w państwie maciej maleńczuk Nadine Jumah muzyka Judgement VNV Nation, 10 Year Story Groove Armada film Rock'n'rolla Guy Ritchie moda Zadig & Voltaire, Les Petites STANISŁAW BONIECKI MUZYKA Disco cunt diScount Seven Soft Machine FILM wideo Williama Wegmana KSIĄŻKA/ALBUM Flowers & Questions: A Retrospective Peter Fischli, David Weiss, Jak umierają nieśmiertelni krzysztof kąkolewski MODA buty z wycieczki MARIAN MISIAK MUZYKA Channel 4 BBC Radio FILM Plac Zbawiciela Krzysztof Krauze, Joanna Kos-Krauze, Dark Days Marc Singer KSIĄŻKA/ALbUM Modern Typography: An Essay In Critical History Robin Kinross, The Stroke: Theory of writing Gerrit Noordzij MODA grube sznurówki, dobre łowy PIOTR NAJAR MUZYKA BNR Vol. 1, KitsunÉ Maison 6 FILM Le Scaphandre et le papillon Julian Schnabel, A Cross The Universe Romain Gavras, La Haine Mathieu Kassovitz KSIĄŻKA/ ALBUM Paris Mon Amour Jean-Claude Gautrand, Le Corbusier Le Grand Phaidon MODA z szykiem eleganta IWONA WĄDOŁOWSKA MUZYKA Acoustic Soul India Arie FILM Upiór w operze Joel Schumacher KSIĄŻKA/ ALBUM Psychologia pozytywna w praktyce Linney Alex P., Joseph Stephen, Sentymentalny portret Ryszarda Kapuścińskiego Jarosław
Mikołajewski MODA getry, które nosi się na łydkach, Marc Jacobs
Orwell MODA trampki Converse'a, set koszula + sweter
SERGIUSZ LELAKOWSKI MUZYKA Pulp Fiction OST, Glory Box Portishead FILM American Beauty Sam Mendes, Juno Jason Reitman KSIĄŻKA/ALBUM Ręka mistrza Stephen King, Rok 1984 George
BARBARA JANICKA MUZYKA Combat Rock The Clash, Hello...x Tristan Prettyman FILM Across The Universe Julie Taymor, Fix Tao Ruspoli, Interview Steve Buscemi KSIĄŻKA/ ALBUM Czysta anarchia
Woody Allen, Dzikość serca Barry Gifford, Audrey Hepburn – The Paramount Years Tony Nourmand MODA motyw panterki, niezastąpione leginsy, torby typu oversize, Voltaire, Les Petites ADRIANNA ZIELIŃSKA MUZYKA Szkoła uwodzenia OST, Elizabethtown OST
FILM Elizabethtown Cameron Crowe, Wackness Jonathan Levine KSIĄŻKA/ALBUM Marsz Polonia Jerzy Pilch, Bubble Gum Lolita Pille, Grafika emocjonalna Michał Batory MODA duże pierścionki, moda z magazynu Nylon, koronki
CH KLIF, ul. Okopowa 58/72 01-042 Warszawa, parter galerii