K MAGAZINE styl kultura sztuka Marzec 2009 ISSN 1899-9891 Indeks 250570 6.66 PLN (7% VAT)
CARNAL KNOWLEDGE
Porozmawiajmy o kobietach
katarzyna figura lily allen katarzyna kozyra gosia baczyńska vs JERZY ANTKOWIAK j. lindeberg mika rottenberg marek adamskI elwira gocłowska krajewska I wieczorek TRUST womEn in photography stockholm fashion week anna baumgart fun death MICHAŁ kobra sławek shuty paulina reiter sokół gareth pugh
Porozmawiajmy o kobietach Uwielbiam scenę, jak Jack Nicholson edukuje Arta Garfunkela (tak, to ten od duetu Simon & Garfunkel), jak poderwać Candice Bergen na prywatce. Klasyczny film Mike'a Nicholsa o seksualnych relacjach damsko-męskich „Porozmawiajmy o kobietach” był i jest znakomitym przykładem na to, że faceci są z Marsa, a kobiety z Wenus... Ale gdyby nie to, świat ogarnęłaby wszechobecna nuda, wzajemne fascynacje ległyby w gruzach. Kopernik zostałaby kobietą, a Marlon Brando nie musiałby szukać swoich dzieci po świecie... Kobiety to dla nas, prawdziwych mężczyzn, obiekt westchnień, inspiracja, motor życia. Słucham właśnie standardów Shirley Bassey i łapię się na tym, że z klapkami na oczach przyjmuję słowa „Diamenty są na zawsze”. Ten głos, ten seksapil, ta szpilka na stopie. Nie jestem w stanie się oprzeć. Robię się potulny jak baranek. Wystarczy dźwięk kobiecego obcasa na schodach, zapach pozostawiony w windzie, delikatnie zaznaczony dekolt, odpowiednie spojrzenie, grymas i można mnie ciągnąć za krawat. Po prostu jesteście lepszymi istotami, stworzonymi do wyższych celów. Jesteście muzami. Próżno szukać rozsądku i modnego równouprawnienia, podczas gdy my wariujemy, a oczy latają nam dookoła głowy. Dla mnie to jest zbyt silne. Mogę jedynie Wam służyć bądź dla Was tworzyć... Poprosiliśmy o zdanie na ten temat tak różne kobiety jak ikona rodzimej seksualności – Kasia Figura, jedna z najbardziej rozpoznawalnych artystek – Ania Baumgart, i piękna dziennikarka Paulina Reiter. Ta pierwsza przygotowała również dla nas „rozkład artysty”, czyli swoją niecenzurowaną wizję kobiecości. Od strony modowej kobiecość wzięli pod nożyczki – królowa polskiej mody Gosia Baczyńska i twórca Mody Polskiej Jerzy Antkowiak. Czyli spotkanie mistrzów! Zaraz po tym również moda, ale tym razem północna, bo prosto z tygodnia mody w Sztokholmie, gdzie K MAG miał zaszczyt być patronem medialnym. Namówiliśmy także na rozmowę słynną i zawsze kontrowersyjną artystkę Katarzynę Kozyrę. A w opozycji do niej piszemy o Lily Allen, depczącej po piętach Britney czy nawet Madonnie gwieździe pop. Na deser rozprawka o nieocenionej kobiecie w muzyce i tak zwanych trash ladies, czyli od Vivienne Westwood do Amy Winehouse. Do tego wizualizacja całego tematu obiektywem projektanta, stylisty, wizjonera, artysty – Marka Adamskiego. I coś specjalnie dla kobiet w prezencie od kreatywnego duetu fotografów Zuza Krajewska i Bartek Wieczorek. Zapraszamy do miasta kobiet, piękności dnia, pociągu do Hollywood, po prostu porozmawiajmy o kobietach! K jak Komar, Mikołaj Komar, redaktor naczelny
LET’S TALK ABOUT WOMEN I love the scene in which Jack Nicholson teaches Art. Garfunkel (half wof Simon & Garfunkel duo) how to pick up Candice Bergen at the party. A classic film “Carnal Knowledge” by Mike Nichols always was and still is a perfect example of the argument that men are from Mars and Women are from Venus. If it wasn’t for that, the whole world would sink into ubiquitous boredom, mutual fascination would be totally ruined. Copernicus could be a woman just as well and Marlon Brando wouldn’t have to look for his children all over the place… For us, real men women are objects of worship, an inspiration, a motive power. I’m listening just now to Shirley Bassey’s standards and I blindly believe that diamonds really are for ever. This voice, the sex appeal, the stiletto heels. I just can’t help myself. I become meek as a lamb. The sound of the high heels on the stairs, a scent lingering in the lift, a discreetly demonstrated cleavage, a glance, a grimace are enough to keep me on the string. You simply are superior beings, created for a higher purpose. You’re artists’ muses. How can we talk about common sense or equality of rights while we go crazy and we don’t know where to look first. That’s too much for me. I can only serve you or create for you… We asked the opinions on the subject from such different women as an icon of sex appeal – Kasia Figura, one of the best recognized artists – Ania Baugmart and a beautiful journalist Paulina Reiter. Kasia prepared for as an “artist’s agenda” i.e. her uncensored vision of womanhood. From the fashion point of view the matter is being analyzed by the queen of polish fashion, Gosia Baczyńska and the creator of Moda Polska, Jerzy Antkowiak. Rendezvous of champions! And then there comes more fashion, northern fashion this time, straight from the Stockholm Fashion Week. KMAG had an honor to be one of the media patrons of the event. We’ve even talked the famous, always controversial artist, Katarzyna Kozyra into an interview. As a counterpoint there comes a pop star - Lily Allen, a proud successor of Britney Spears and Madonna. As a dessert
2-3 k mag 3 FOTO MIKOŁAJ KOMAR
we’ve prepared a treatise about trash ladies: from Vivienne Westwood to Amy Winehouse. To complement all that there’s the visualization of the whole subject through the lenses of a designer, a stylist a visionary and an artist in one – Marek Adamski. Plus something exclusively for women as a gift from our creative team of photographers: Zuza Krajewska and Bartek Wieczorek. We’d like to invite you to a city of women, to the beauty of the day, to the train to Hollywood, let’s just talk about women! K like in Komar, Mikołaj Komar, editor in chief
INDEX
2 WSTĘPNIAK Edytorial 6 Nasi autorzy CONTRIBUTORS 8 Rozkład artysty ARTIST SPREAD
Specjalnie dla magazynu twórcza wypowiedź znanych postaci kultury. W tym numerze Kasia Figura Creative visions of well known personalities of the culture world. Especially for K Mag – Kasia Figura
10 Typy TYPES
Przedstawiamy artystów, o których mało kto słyszał, a wiedzieć warto Showcase for the artists who just made it to the top or shortly will
12 Newsy NEWS
Przegląd nowości literackich, kinowych, teatralnych. Ciekawe płyty, dvd, strony internetowe plus krótkie felietony znanych osób A roundup of what’s going on in literature, cinema and theatre. CDs, DVDs and internet sites worth noticing. A highlight of this section: short articles by famous columnists
34 Sesja PHOTOSHOOT
„Porozmawiajmy o chłopcach” proponują Zuza Krajewska i Bartek Wieczorek Zuza Krajewska & Bartek Wieczorek “Let's talk about Boys”
44 Zestawienia JUXTAPOSED
Debata w redakcji na temat „Kobiety o kobietach”. w rolach głównych: Katarzyna Figura, Anna Baumgart i Paulina Reiter “Women about women” – a discussion between Katarzyna Figura, Anna Baugmart and Paulina Reiter
48 Groźna królowa wybiegu Dangerous Queen of the Catwalk
Gosia Baczyńska to największa gwiazda współczesnej mody polskiej. Kobieta z temperamentem, która odkrywa swoje łagodne oblicze w rozmowie z Jerzym Antkowiakiem – legendą i nestorem polskiej mody Gosia Baczyńska is the brightest star of contemporary fashion in Poland. A woman with temperament, who unveils the gentle side of her personality in an interview with Jerzy Antkowiak, the legend of Polish fashion designing
52 LILY ALLEN Tabloid girl
Fenomen popularności Lily Allen, gwiazdy brytyjskich brukowców i intrygującej wokalistki the phenomenon of Lily Allen, British tabloid star and an interesting singer at the same time
Mika Rottenberg, a star of NY bohemian world cross-examined via e-mail
J. Lindeberg to wyjątkowa marka wźświecie mody. Łączy skandynawski chłód i rockowy glamour. Nasi wysłannicy w Sztokholmie rozmawiali z przedstawicielami firmy J.Lindeberg is an exceptional brand in the world of fashion. It combines Scandinavian chill with the glamour of rock. what's the secret of it's success
102 Kobieta z kamerą A Woman Behind the Camera
58 Nowe szaty cesarza Emperors New Clothes
68 Katarzyna Kozyra – spełniony buntownik KATARZYNA KOZYRA a rebel with a cause
Największa skandalistka polskiej sztuki lat 90. opowiada nam o spełnianiu swoich marzeń The greatest scandalizer of the Polish art of the 1990s makes her dreams come true and talks about it
74 Wszystkie grzechy prezydenta All the President’s Sins
„W” to filmowa biografia George'a W. Busha autorstwa Oliviera Stone'a. Portret największego antybohatera XXI wieku rysowany przez kultowego reżysera “W” is a film biography of George W. Bush made by Olivier Stone. the famous director in the clash with the biggest anti-hero of the 21st century.
80 Sesja PHOTOSHOOT
„Trash and Ladies” w obiektywie Marka Adamskiego "Trash and Ladies" by Marek Adamski
84 Muzyczne Miasto Kobiet Musical City of Women
Sylwetki rewolucyjnych artystek sceny muzycznej, niedocenianych przez medialny cyrk profiles of revolutionary artists of the musical scene not appreciated enough by the media circus
89 Trash & ladies
Galeria najbardziej urwisowatych kobiet w kulturze, które obaliły stereotyp grzecznej dziewczynki a gallery of the most notorious women in the history of culture, who knocked down the stereotype of a good girl. from Vivien Westwood to Amy Winehouse
94 Internetowy wywiad z artystą AN INTERVIEW WITH AN ARTIST
Mika Rottenberg – gwiazda nowojorskiej sceny artystycznej
98 Władza kobiet Women’s Power
W męsko-damskiej rywalizacji o władzę, kobiety chętnie sięgały po swoją tajną broń – sexappeal In a quest for power women eagerly use their most deadly weapon: sex appeal
Reżyserki ustępują liczebnie męskim kolegom po fachu, górują za to jakością swoich filmów lady directors are only few amongst the male majority in the film industry. The quality of their work is positively superior though
104 Podróże JOURNEYS
W 80 dni dookoła świata – czas na Japonię the next chapter of travel around the world journal. This time Japan.
108 I cóż, że ze Szwecji From Sweden? So What?
Przemysław Nowakowski na tropie idealnej kobiecości. Tytuł zdradza, gdzie należy jej szukać Przemysław Nowakowski on track of the ideal woman. The title gives away where should we look for one.
110 Być Kobietą To Be a Woman
Barwna opowieść o fenomenie kobiecości w felietonie Jerzego Antkowiaka A colorful tale about the phenomenon of femininity by Jerzy Antkowiak
115 Okiem Komara Komar’s Eye
Kronika towarzyskich wypadków w obiektywie redaktora naczelnego Chronicle of social events through the lenses of the editor in chief
120 Nasze typy OUR TYPES
Redakcja odkrywa swoje upodobania estetyczne the editorial staff members reveal their esthetic and culinary tastes
POP
ART
MUZYKA
STYL
film
TEATR
Design
P A M S F T
4-5 k mag 3 ART
D
redaktor naczelny & dyrektor kreatywny editor-in-chief & creative directoR mikołaj komar (mikolaj.komar@kmag.pl) dyrektor artystyczny art director monika zawadzki zastępca redaktora naczelnego deputy editor marek staszyc (marek.staszyc@kmag.pl) sekretarz redakcji managing editor przemek karolak drugi sekretarz redakcji second managing editor stanisław boniecki (stanislaw.boniecki@kmag.pl) graficy graphic desingers piotr „Vanila” Bujnowski monika zawadzki dtp bigup.STUDIO grafik stażysta design intern piotr najar fotoedycja photo editors bobrowiec komar autorzy contributors marek adamski jerzy antkowiak dawid bednarski kasia bobula patryk burzyński Kasia figura elwira gocłowska KATIUSZA michał kobra tomek „kosakot” kosiński bartek kraciuk zuza krajewska ania kuczyńska łukasz lubiatowski przemysław nowakowski olka osadzińska sławek shuty sokół max suski stach szabłowski przemek „TRUST” truściński bartek wieczorek maciek „maceo” wyrobek sylwia zarembska korekta copy editor ZESPÓŁ tłumaczenie translation monika swadowska stażyści interns sergiusz lelakowski katarzyna michalik AGATA RUT adrianna zielińska dyrektor wydawniczy publishing director kuba rudkiewicz jr (kuba.rudkiewicz@kmag.pl) handlowcy advertising managers barbara barcikowska (barbara.barcikowska@kmag.pl) iwona wądoŁowska (iwona.wadolowska@kMAg.pl) wydawcy publishers kuba rudkiewicz jr. mikołaj komar wydawnictwO k magazine sp. Z o.o. Ul. smolna 11/18 00-375 warszawa adres redakcji ul. powsińska 31 02-903 warszawa (redakcja@kmag.pl)
www.kmag.pl redakcja nie zwraca niezamówionych materiałów i zastrzega sobie prawo do skrótów i zmian w nadesłanych tekstach
NASI AUTORZY CONTRIBUTORS MAREK ADAMSKI jest zabezPieczony na PrzyszŁość, bo Polskie (i nie tylko) tytUŁy mody cenią sobie jeGo Pracę. rezUltatem teGo są GŁośne, a zarazem nie do końca oPowiedziane baśnie modowe he is safe. worldwide maGazines resPect his work, that's why all the time he is creatinG and workinG on new thinGs. FILM, KTÓRY OSTATNIO WIDZIAŁEŚ? A FILM YOU HAVE SEEN RECENTLY? obywatel milk – reż. GUs Van sant citizen milk – dir. GUs Van sant KSIĄŻKA, KTÓRĄ OSTATNIO CZYTAŁEŚ? A BOOK YOU HAVE READ RECENTLY? mistrz z delft – zbiGniew herbert master of delft – zbiGniew herbert PŁYTA, KTÓREJ OSTATNIO SŁUCHAŁEŚ? A CD YOU HAVE HEARD RECENTLY? aPPendix – fUnkstorUnG KONCERT, NA KTÓRYM OSTATNIO BYŁEŚ? A CONCERT YOU HAVE BEEN TO RECENTLY? bjÖrk w royal oPera hoUse na dVd bjÖrk at royal oPera hoUse on dVd TWOJA ULUBIONA KOBIETA? YOUR FAVOURITE WOMAN? lUbiąca the one who likes KATIUSZA Pisze artykUŁy do Prasy, Udziela się jako didżejka, ale jej GŁówną namiętnośią jest Gra na basie w zesPoŁach masskotki i PoGotowie seksUalne. równie mocno kocha tylko kUltUrę rosyjską she is writinG, djinG and a GUitar Player in masskotki and PoGotowie seksUalne. she loVes rUssian cUltUre. FILM, KTÓRY OSTATNIO WIDZIAŁAŚ? A FILM YOU HAVE SEEN RECENTLY? madaGaskar 2 – reż. eric darnell i tom mcGrath madaGaskar 2 – dir. eric darnell and tom mcGrath KSIĄŻKA, KTÓRĄ OSTATNIO CZYTAŁAŚ? A BOOK YOU HAVE READ RECENTLY? niskie Łąki – Piotr siemion low meadows – Piotr siemion PŁYTA, KTÓREJ OSTATNIO SŁUCHAŁAŚ? A CD YOU HAVE HEARD RECENTLY? PUblic warninG – lady soVereiGn KONCERT, NA KTÓRYM OSTATNIO BYŁAŚ? A CONCERT YOU HAVE BEEN TO RECENTLY? sUb hUman w Łodzi sUb hUman at lodz TWOJA ULUBIONA KOBIETA? YOUR FAVOURITE WOMAN? walentina tierieszkowa ZUZA KRAJEWSKA & BARTEK WIECZOREK dUet w życiU Prywatnym i zawodowym. robią zdjęcia. są wszechstronni – dziaŁają na PolU reklamy, mody i sztUki. coUPle in a PriVate and Professional life. they take PictUres workinG with adVertisinG, fashion and arts. FILM, KTÓRY OSTATNIO WIDZIAŁEŚ? A FILM YOU HAVE SEEN RECENTLY? FILM, KTÓRY OSTATNIO WIDZIAŁAŚ? A FILM YOU HAVE SEEN RECENTLY? śniadanie U madeinUsa – reż. claUdia llosa madeinUsa – dir. claUdia llosa tiffany'eGo – reż. KSIĄŻKA, KTÓRĄ OSTATNIO CZYTAŁAŚ? A BOOK YOU HAVE READ RECENTLY? blake edwards trawa śPiewa – doris lessinG the Grass is sinGinG – doris lessinG breakfast at PŁYTA, KTÓREJ OSTATNIO SŁUCHAŁAŚ? A CD YOU HAVE HEARD RECENTLY? tiffany's – dir. blake teach me tiGer – aPril steVens edwards KONCERT, NA KTÓRYM OSTATNIO BYŁAŚ? A CONCERT YOU HAVE BEEN TO KSIĄŻKA, KTÓRĄ RECENTLY? OSTATNIO CZYTAŁEŚ? blectUm from blechdom w warszawie A BOOK YOU HAVE READ TWOJA ULUBIONA KOBIETA? YOUR FAVOURITE WOMAN? RECENTLY? aGata, asia, wilson, loUise boUrGeois, ViVienne westwood aUtobioGrafia helmUta newtona helmUt newtons aUtobioGraPhy PŁYTA, KTÓREJ OSTATNIO SŁUCHAŁEŚ? A CD YOU HAVE HEARD RECENTLY? best of the beast – iron maiden KONCERT, NA KTÓRYM OSTATNIO BYŁEŚ? A CONCERT YOU HAVE BEEN TO RECENTLY? blectUm from blechdom w warszawie blectUm from blechdom at warsaw TWOJA ULUBIONA KOBIETA? YOUR FAVOURITE WOMAN? SŁAWOMIR SHUTY moja kobieta my woman Pisarz, więc nic dziwneGo, że interesUją Go różne rzeczy. aktUalnie PracUje nad nową książką i filmem. mieszka w krakowie, ale często jeździ na wieś. fascynUje Go Prowincja i marzy, żeby tam zamieszkać writer, interested in lots of VarioUs thinGs riGht now, workinG on his new book and film he liVes in cracow bUt sPends most of his time in the nearby VillaGe he loVes ProVince and thinks aboUt moVinG oUt from the city FILM, KTÓRY OSTATNIO WIDZIAŁEŚ? A FILM YOU HAVE SEEN RECENTLY? w dolinie elah – reż. PaUl hiGGins in the Valley of elah – dir. PaUl hiGGins KSIĄŻKA, KTÓRĄ OSTATNIO CZYTAŁEŚ? A BOOK YOU HAVE READ RECENTLY? Powrót – andriej PŁatonow the retUrn – andriej Platonow PŁYTA, KTÓREJ OSTATNIO SŁUCHAŁEŚ? A CD YOU HAVE HEARD RECENTLY? śPiewy Polifoniczne szamanów z syberii PoliPhonic soUnds of syberia shamans KONCERT, NA KTÓRYM OSTATNIO BYŁEŚ? A CONCERT YOU HAVE BEEN TO RECENTLY? kryzys w krakowie crisis at cracow TWOJA ULUBIONA KOBIETA? YOUR FAVOURITE WOMAN? charlize theron
KATArzyNA fIGUrA rOzKłAd ArTySTy
oddajemy te strony wybitnym twórcom kUltUry, bez cenzUry, bez oGraniczeń!
8-9 k mag 3 ART
KOMpAKTOWy pOp
WSzySTKIE fAJNE KOBIETy pO dWUdzIESTcE zAWSzE Są zAJĘTE felieton sokóŁ artysta raPer
nie wyobrażam sobie życia bez kobiet. i nie chodzi mi o rozmnażanie gatunku, ale o moje własne życie, które byłoby straszne, gdyby nie było kobiet. każdy prawdziwy mężczyzna bez kompleksów chce kobiety wrażliwej, ciepłej i przede wszystkim inteligentnej. Głupi mężczyźni boją się inteligentnych kobiet, mądrzy szaleją za nimi. a jeśli do tego są piękne… mężczyźni, którzy mają kompleksy, szukają głupiej, prostej kobity, która będzie po nich powtarzać każde zdanie, jak papuga. mężczyźni bez kompleksów chcą kobiet delikatnych i kobiecych, ale jednocześnie z charakterem i własnym zdaniem, które w łóżku przeistaczają się w prywatne kurwy, posłuszne i uległe, zarazem doskonale wiedzące, czego same potrzebują. a odważne i bystre kobiety kochają mężczyzn bez kompleksów, którzy są wrażliwi i inteligentni, ale zarazem potrafią być ostrym, twardym skurwysynem. jakie to cudowne uczucie – zabrnąć w małe intelektualne gierki z nowo poznaną kobietą, jeśli potrafi polemizować i z klasą przedstawiać swoje argumenty. jaki piękny jest szybki seks na stojąco, tuż przed wyjściem z domu z ubraną już i misternie przygotowaną do ważnej imprezy, opartą o drzwi wyjściowe, kobietą. Piękne są wspólne śniadania i noce przespane w objęciach. ale nie wszyscy mają stałą partnerkę. można w przeciągu jednego roku poznać setki pięknych i ciekawych kobiet i czerpać z tego czystą przyjemność psychofizyczną, a można spędzić sto lat na poszukiwaniu jakiejkolwiek, z którą zdołamy się porozumieć. kobiety to bowiem nie tylko przyjemności. już abstrahując od obowiązku i odpowiedzialności, kobiety to często największy ból i smutek w życiu mężczyzny. znam wielu mężczyzn, którzy radzą sobie z przeróżnymi kryzysami w życiu, ale jeśli chodzi o kobiety, są kompletnie bezsilni. Uwielbiam kobiety. kobiety są pasją, najcudowniejszą atrakcją świata, pożądaniem, pokuszeniem i wizją. miałem i mam swoje muzy. kobiety, o których myślałem, pisząc teksty, kobiety, które przychodziły mi na myśl, kiedy ktoś mówił o idealnej partnerce, kobiety, które widzę, jak ktoś wspomina o wyuzdanych sukach, i takie, o których myślę, kiedy ktoś mówi o słodkiej idiotce. kobiety zawsze rozumieją to, co mówimy do nich, inaczej, niż chcemy, ale ja i tak zawsze staram się rozmawiać najszczerzej i najotwarciej jak się da. bez gier. i wiecie co? teoretycznie wszystkie fajne dziewczyny powyżej 20. roku życia zawsze są zajęte, ale nie żyjemy przecież w czasach, kiedy wiążą się na całe życie z pierwszym partnerem. Po prostu ciężko znaleźć moment, kiedy są wolne, bo na ogół od razu zaczynają być z kimś innym. zastanówcie się, bo one mówią to samo o facetach po trzydziestce. że wszyscy fajni są już zajęci. a jak nie zajęci, to mają dwie byłe żony i trójkę dzieci.
choć na klubowych parkietach dominują ostatnio fuzje minimalowo-dubstepowe, punky-electro czy korzenny house, środowisko kolońskie, które w ostatnich latach wniosło do klubów tak wiele ożywienia, nie składa broni. flagowa dla kontynentalnej sceny tanecznej wytwórnia kompakt tym razem przypomina jednak o sobie nie mocnymi beatami, lecz kolejną częścią znakomitego cyklu „Pop ambient”. na nową edycję trafiły m.in. dwa nagranie klimka – czyli pochodzącego z bytomia sebastiana meissnera. warto zwrócić uwagę szczególnie na utwór intrygująco zatytułowany „the Godfather (for william basinski and snoop dog)” nagrany w duecie z husakiem. oprócz kompozycji mieszkającego w niemczech ślązaka na kompilację trafiły też nagrania m.in. mint (założyciela kompaktu i twórcy sławnego projektu Gas – wolfganga Voigta), amerykanów z the fun years czy jak zawsze świetnego tima heckera. zaskoczeniem są dwie miniatury sylvaina chaveau – jedna na fortepian i skrzypce, druga na akustyczną gitarę. „Pop ambient 2009” to chyba jedna z najlepszych części całego cyklu. jeśli ktoś jednak stęsknił się za piosenkami „made in cologne” – koniecznie powinien sprawdzić nowy krążek duetu coloma „love’s recurring”. Producent alex Paulis i wokalista rob taylor stworzyli świetne, bogato zaaranżowane, melodramatyczne electro-synthpopowe songi inspirowane twórczością marca almonda czy talk talk.
przySzłOść dfA
„the future will come” to nowy tytuł krążka jednego z najciekawszych twórców modnej nowojorskiej oficyny dfa – juana macleana. muzyka z Providence, który niedawno odwiedził warszawę, w nagrywaniu płyty wspierali m.in. nancy whang (lcd soundsystem), a także nick millhiser i alex frankel z holy Ghost! (ich płyta w dfa zapowiadana jest na drugą połowę roku). w sesjach wziął także udział perkusista jerry fuchs. maclean, wcześniej znany z doskonałego gitarowego electro-punkowego bandu six fingers satellite, na solowym debiucie „less than human” zaproponował mocną dawkę surowego minimal electro. „the future will come” to jednak krok w stronę synth-popu inspirowanego human league. wiadomo już, że wśród utworów znajdzie się przeróbka kompozycji siouxsie in the banshees – „happy house”. oczekujemy niecierpliwie.
royksoPP
ANIOł OThON
a skoro już o almondzie mowa... niezwykle intrygująco zapowiada się, nagrywana z jego udziałem, debiutancka płyta othona „digital angel”. othon matagaras to wyjątkowo barwna postać, która na podziemne salony londyńskiej bohemy trafiła, przygrywając na pianinie podczas jednego z... okultystycznych spotkań dla wtajemniczonych. kompozytor i pianista greckiego pochodzenia był stypendystą londyńskiego the royal college of music i trinity college of music. współpracował z davidem tibetem (current 93) i Petem christophersonem (coil) podczas koncertów towarzyszących pokazom filmu dereka jarmana „angelic conversation”, a w duecie z ernesto tomasinim – sycylijskim aktorem i kontratenorem wystąpił niedawno na londyńskim tygodniu mody podczas pokazu nasira mazhara. toamsini i tibet goszczą też na „digital angel”. album othona zapowiadany jest jako muzyczna ekstrawagancja z pogranicza kabaretu, opery i avant popu. zapowiedzi każą spodziewać się kontynuacji ekscentrycznych szaleństw klausa nomiego i pokrewieństwa z lirycznymi songami antony and the johnsons. to może być jeden z bardziej interesujących debiutów tego roku. warto śledzić poczynania tego artysty.
M MUzyKA
ŁUkasz lUbiatowski dziennikarz mUzyczny, edUkację odebraŁ stojąc Pod każdą ważną sceną koncertową w krajU i nie tylko...
pySKATE dAMULKI
atakują nie tylko skandynawowie, ale i pyskate brytyjki. lily allen z sympatycznego, nieco buńczucznego dziewczęcia zmienia się w rozwydrzoną bohaterkę tanich skandalików, a jej drugi album jest równie nudny jak jej tabloidowe zwierzenia. miejmy nadzieję, że ambicji celebrytki nie zdradzi łobuziarska lady sovereign. tym bardziej, że sov nigdy nie była pieszczochem brytyjskich mediów, które wyzywały ją od „dresiary”, promując wesołkowatą lily. jej debiut „Public warning” był rasowym grime-hiphopowym wygarem i choć sov wyznała, że tym razem, wzorem kanye, oprócz rapowania spróbowała też trochę pośpiewać, można liczyć na kolejny zadziorny materiał. co prawda nowy album „jigsaw” wraz ze znanym z debiutu medasynem współprodukowali spece od mainstreamowego popu dr. luke & benny blanco (m.in. z „circus” britney), jednak premierowe kawałki prezentowane na myspace artystki brzmią całkiem zachęcająco. „i Got you dancing” zaskuje brzmieniami electro, ale też świdruje mózg mocnym buczącym basem. nieźle brzmi także singlowy „so human” oparty na melodii „close to me” the cure. to zadziorny, hałaśliwy, a przy tym chwytliwy hicior. Płyta angielki ukaże się na początku kwietnia.
pOWIEJE chłOdEM
skandynawska ofensywa trwa. Po ubiegłorocznych taneczno-popowych krążkach robyn, kleerup, sally shapiro i lykke li pod koniec marca z nowym albumem wracają norwegowie z royksopp. swoje trzecie dzieło muzycy z tromso zatytułowali „junior”. na płycie nie zabraknie licznych gości – wśród nich m.in. wspomniane robyn i lykke li, ale także karin dreijer andersso – wokalistka znakomitych the knife, której głos słyszeliśmy w przeboju „what else is there” z poprzedniej płyty norwegów „the Understanding”. co ciekawe, karin, również na marzec, zapowiada premierę swej solowej płyty pod szyldem fever ray. to propozycja bardziej mroczna i nie tak taneczna, jak nagrania macierzystego zespołu wokalistki, jednak równie intrygująca. warto dodać, że wczesną wiosną ukazuje się też płyta „rules” the whitest boy alive – grupy współtworzonej przez mieszkającego w berlinie Polaka, marcina oza, i erlenda oye, znanego m.in. z kings of convenience, ale też z debiutu ryksopp „melody a.m.”.
10-11 k mag 3 POP TYP
Trepanaciya
„Trepanacja czaszki polega na wykonaniu otworu odsłaniającego opony mózgowe i mózg”. Minniemouse i Iwannacum to energiczne pracownice szpitala psychiatrycznego z fluorescencyjnego horroru. Dwie piękne Ukrainki, na co dzień mieszkanki barwnego Kijowa, udowadniają, że można tworzyć, żyć i pracować z takim samym rozmachem i poczuciem humoru jak w Londynie, Paryżu czy Rio de Janeiro. Obydwie wrzeszczą na koncertach w Moskwie, Sankt Petersburgu, na Litwie i Ukrainie do elektro i drum’n’bassowych podkładów. Kolorowo ubrane stanowią prawdziwą cyganerię rodzinnego miasta. Niewiele osób wie, jak żywym i aktywnym kulturalnie miastem jest Kijów. Pokazy mody, imprezy, kluby i cała masa modnej i wylansowanej młodzieży. Dziewczęta z Trepanaciyi są prawdziwymi gwiazdkami, lokalnymi wannabie, bywalczyniami, znajomymi didżejów, z którymi tworzą swoje głośne performance'y. Ich kreacje są tak samo nietypowe jak one same. Klawiatura na piersiach, pasek z myszki komputerowej, kostiumy kąpielowe, kosmiczne getry, wielkie fryzury, a to wszystko, pomimo że inspirowane zachodnią modą spod znaku portali imprezowych w stylu „Last night’s party”, nosi w sobie znamiona niepowtarzalnego sznytu i prawdziwie słowiańskiego szaleństwa. Dziewczyny, tak jak trepanacja, otwierają nam głowy i wlewają do środka brokatowe antidotum przeciwko wschodnioeuropejskim stereotypom i szarej rzeczywistości.
TEKST SYLWIA ZAREMBSKA FOTO MAT. PROMO
S
fAN dEATh są dwie, zasłynęły hipsterskim singlem „Veronica’s Veil” pochodzącym z debiutanckiego albumu pod tym samym tytułem. tyle faktów. cała reszta jest wielkim niedopowiedzeniem. dandi i marta (przyjmijmy, że to ich prawdziwe imiona) pochodzą z Vancouver w kanadzie (marta ma podobno polskie korzenie), choć same twierdzą, że są z Grey Gardens. tylko że taka miejscowość nie istnieje. istniała za to pewna posiadłość, która tak właśnie się nazywała. Posiadłość, która za sprawą dwóch ekscentrycznych krewnych jacqueline kennedy swego czasu była na ustach całej ameryki. Panie, praktycznie odizolowane od świata, prowadziły swój żywot w potwornych warunkach, wśród walających się śmieci i stad półdzikich kotów. sprawę nagłośniły media, próbując wciągnąć w całą aferę prezydentową. w 1975 roku powstał nawet na ten temat dokument. czemu dandi i marta ukrywają swoje pochodzenie? mamy pierwsze niedopowiedzenie. kolejna niejasność – nazwa duetu. fan death jest swoistym wierzeniem południowokoreańskim, według którego nie można zostawiać włączonego na noc wiatraka, gdyż – według jednej z teorii – wyssie on tlen i spowoduje śmierć człowieka. co ciekawe, nikt na całym świecie nie daje temu wiary, ba, nie potwierdzają tego również źródła naukowe, ale koreańczycy z Południa wiedzą lepiej. a co to ma wspólnego z dandi i martą? – mamy kolejną zagadkę. nie do końca jasny jest również tytuł debiutanckiego wydawnictwa i promującego go singla. „Veronica’s Veil” to chusta, którą weronika otarła twarz chrystusa, kiedy ten dźwigał krzyż. wszystkie te niedopowiedzenia łączą się w jedną tajemnicę. bo co łączy zapuszczoną posiadłość, naiwne wierzenie w zabójczą moc włączonego wiatraka i przypowieść o św. weronice? chyba tylko dandi i marta mogą odpowiedzieć na to pytanie. mogą, ale nie chcą. za to wolą robić zamieszanie na scenie electro. Protegowane remiksera erola alkana, ulubienice rozchwytywanego producenta diplo, w końcu dwa urocze dziewczęta, których kawałek towarzyszył pokazom paryskiego fashion week, w zeszłym roku zadebiutowały klimatyczną płytą pełną syntetycznych dźwięków, onirycznych melodii i poetyckich tekstów. to niezbity fakt, może reszty lepiej już nie dopowiadać...
TEKST Przemek karolak FOTO mat. Promo
12-13 K MAG 3 tyP
S
ThE SELBy
przEMEK SOBOcKI
chciałbyś wiedzieć, jak mieszka reżyser mike mills czy michael stipe z zespołu rem? zajrzyj na stronę http://www. theselby.com, gdzie fotograf todd selby umieszcza zdjęcia mieszkań najgorętszych nazwisk w dziedzinie kultury i sztuki. wśród artystów, którzy otworzyli przed selbym swoje domy (i serca), znaleźli się m.in. the cobra snake, tom wolfe, frederic beigbeder i Peaches Geldof. i choć pomysł przerobienia rzeźni na luksusowy apartament (jak u nowojorczyka sama buffa) może wydawać się mało realny, na pewno każdy z was znajdzie tu coś dla siebie.
ilustracje Przemka sobockiego pojawiły się m.in. w „numero tokyo”, japońskim „dazed & confused”, „commons & sense” i koreańskim „harper’s bazaar”. w Polsce niemal o nim nie słychać. młody rysownik mieszka od ponad dwóch lat w tokio, gdzie pracuje jako dyrektor kreatywny znanej marki four. jego styl to połączenie słodkiej, dziewczęcej ikonografii z bogatym ornamentem i cienką, finezyjną kreską. skąd czerpie inspiracje? „fascynują mnie filmy, sztuka i ludzie, którzy mnie otaczają. ostatnio jestem zakochany w «annie in w grobowcach świata» olgi tokarczuk i muzyce adele” – śmieje się sobocki. koniecznie odwiedź jego blog www.przemeksobocki.wordpress.com.
S
pApErBAcK
wielu wydawców stworzyło własne magazyny, ponieważ nie mogli znaleźć na rynku niczego, co sami chcieliby czytać. Podobnie było w przypadku krzysztofa latochy (dla anglików krisa latochy), który razem z grafikiem oliverem watsonem założył w londynie magazyn „Paperback”. kolorowe pismo przedstawia nowych artystów i prądy w sztuce, a jego szata graficzna nawiązuje do formuły albumów sprzed kilkudziesięciu lat – teksty i reprodukcje prezentowane są oddzielnie. już w pierwszych dwóch numerach pojawiły się takie nazwiska jak aaron rose, werner herzog, shioda masayuki czy miranda july. magazyn jest obecnie w sprzedaży w japonii, anglii, korei i Usa. U nas możesz go znaleźć w krakowskim bunkrze sztuki, bookarescie w Poznaniu i warszawskim csw.
STyL
kasia bobUla dziennikarka, nasz czŁowiek od mody z zaGranicy, jest dazed a nawet confUsed...
ALTA MIrA
LEKELINE STANGE
holenderska supermodelka lekeline stange słynie z elfiej urody i wystających kości policzkowych, ale mało kto wie, że w wolnym czasie jest też zawziętym… fotografem. jej cykl polaroidów „i love Ponies” zadebiutował w projektgalerie podczas ostatniego berlińskiego tygodnia mody. Góralskie chaty, plastikowe maski i dziewczyna z fajką i ośmioma kapeluszami to tylko kilka motywów ze zdjęć stange. Piękne, zabawne i po trosze dziwaczne, jak sama lekeline.
„alta mira” to nie tylko hiszpański zwrot oznaczający widok z góry. to także nazwa jednego z najpopularniejszych blogów w stanach. Pomysłodawcą bloga jest craig arend – kolejny po scotcie schumanie (www.thesartorialist. blogspot.com) i yvanie rodicu (www.facehunter.blogspot. com) fotograf ulicznej mody. ale podczas gdy shuman koncentruje się na miejskiej elegancji, a rodic tropi międzynarodowych hipsterów, uwagę arenda przyciąga połączenie tych dwóch zjawisk. na jego stronie pojawiają się więc i redaktorki kobiecych pism, i przypadkowo spotkani przechodnie w nowojorskim chinatown. warto zajrzeć już dziś: www.altamiranyc. blogspot.com. czy można przeżywać fascynację kobietami, mocno kochając mężczyzn? kim są muzy projektantów mody, bohaterki ich marzeń i snów? jak rodzą się wizje idealnej kobiety? jak mocne jest wyobrażenie piękna, dążenie do ideału i potrzeba wzorców do naśladowania? na ile mogą się one różnić? ostatnio zafascynowałam się postacią edith bouvier beale, kuzynką jacqueline kennedy onassis i lee radziwill, znaną jako „little eddie” – i bohaterką dokumentu braci maysles „Grey Gardens” z 1975 roku. film jest realny, drastyczny, ale niezwykle naturalny i bliski, niemal w miłosny sposób pokazuje portret matki i córki, upadłych i zapomnianych, zubożałych piękności. ekscentryczek odrzuconych przez świat, kobiet tworzących swój własny porządek – fascynujący, wzruszający, inspirujący świat eddie i jej matki w Grey Gardens, ich posiadłości w east hampton, słynącej w latach 50. z jednego z najwspanialszych i najbardziej oryginalnych ogrodów.
INNA drOGA felieton ania kUczyńska Projektantka
„two roads diVerGed in a yellow wood, and sorry i coUld not traVel both. i took the one less traVeled by, and that has made all the difference”. robert frost „the road not taken” 1916. dwie rozGaŁęzione droGi w żóŁtym lesie. Przykro mi nie moGę Podążać obiema, wybraŁam tę mniej Uczęszczaną, i to sPrawiŁo tę caŁą różnicę
STEphEN SprOUSE
kolorowe, neopunkowe projekty stephena sprouse’a to już klasyka mody lat 80. jego odblaskowe nadruki na t-shirtach nosili m.in. debbie harry, billy idol i muzycy z zespołu duran duran. w tym roku przypada czwarta rocznica śmierci projektanta. o jego wpływie na popkulturę przypomina wystawa „rock on mars: stephen sprouse” w nowojorskiej galerii deitch. do motywów sprouse’a wraca też dom mody louis Vuitton, który w tym sezonie przenosi grafitti i neonowe slogany na Vuittonowskie sukienki, legginsy i oczywiście torby.
hUSSEIN chALAyAN
w londyńskim design museum do połowy maja trwa wystawa projektów i prac husseina chalayana. to największy retrospektywny przegląd dorobku projektanta, który w modzie zyskał miano wizjonera. wśród zgromadzonych eksponatów znalazły się m.in. drewniany stół przekształcający się po złożeniu w spódnicę i sukienka wykonana z 200 poruszających się laserów. chalayan już od piętnastu lat eksperymentuje z modą. w swoje projekty wplata najnowsze technologie i traktuje je jako medium, nośnik do wyrażania społecznych zagadnień, takich jak migracja, odmienność czy poszukiwanie schronienia.
– to fragment wiersza recytowany przez eddie w filmie. Prawdziwy, szczery, wstrząsający i magnetyczny, taki jak ona sama. owinięta w jedwabne chustki przypięte złotą szpilką,udrapowane swetry zamienione w nakrycia głowy. warstwy materiałów i kolorów, supły, kabaretki, białe buty, haftowane perłami swetry. sceniczne kostiumy, wytwór jej wrażliwej wyobraźni przeniesiony do realnej-nierealnej scenografii – świata tej niesamowitej 56-letniej kobiety. jej portrety i zdjęcia rzucone w kąt zaniedbanego pokoju, dokumentujące ponadprzeciętną urodę i niezwykły charakter. makijaże i tańce, piosenki śpiewane z matką na tarasie ich ukrytej w bajkowym gąszczu posiadłości z widokiem na ocean i plażę. horoskopy czytane przez lupę z małej zielonej książeczki z żółtą gwiazdą na okładce, pokój dziecinny edith udekorowany strzępami gazet i starymi przypadkowymi przedmiotami. ekspresja i emocje, sentymentalizm i nowoczesność tego obrazu całkowicie mnie pochłonęły i zafascynowały. edith stała się boginią projektantów, transwestytów, wrażliwców i nonkomformistów. jest jedną z najbardziej żywych i nieśmiertelnych postaci światowego dokumentu. Utrwalona na taśmie filmowej jest przyjaciółką wyobraźni, która rozumie potrzebę nie zawsze akceptowanej odmienności w naszym często szarym życiu.
UrOczySTOść/fESTEN reż. Grzegorz jarzyna tr warszawa
reżyserowi Grzegorzowi jarzynie udało się wreszcie po kilku latach przywrócić do repertuaru tr-u swoje flagowe dzieło pt. „Uroczystość”. złośliwi twierdzą, że jarzyna – w przeciwieństwie do warlikowskiego – stał się odtwórczy, że przechodzi kryzys artystyczny. nie mają racji. jarzyna w „Uroczystości” po raz kolejny udowadnia swoje mistrzostwo. również wielkie brawa dla aktorów. andrzej chyra jako christian przyjeżdża w rodzinne strony, na sześćdziesiąte urodziny ojca, w tej roli jan Peszek. w trakcie wspólnego biesiadowania z zakamarków przeszłości wychodzi ostateczne rozliczenie, odkrywające istotę bólu, jaką noszą w sobie dzieci, które ojciec wykorzystywał seksualnie za młodu. na scenie sławy – danuta stenka, danuta szaflarska, ewa dałkowska. na koniec jeszcze o głównym bohaterze tej inscenizacji: andrzej chyra to dla mnie „przedpołudniowy fantasta”. tam, gdzie trzeba rolę pieścić – pieści, gdzie należy rozkochać – robi to. a tam, gdzie trzeba swojego bohatera grać gwałtem, da jeszcze po mordzie.
pOWróT „MAdE IN pOLANd” reż. Przemysław wojcieszek legnica absolutny hit teatralny ostatnich lat, który legnickiemu teatrowi i jego twórcom przyniósł bezprecedensową liczbę ponad 20 prestiżowych i wyróżniających nagród na rozmaitych festiwalach, konkursach i plebiscytach. Po trzech latach przerwy powraca na legnicką scenę na Piekarach. jest to najgłośniejszy polski spektakl teatralny lat 2004 – 2005. wkrótce do kin trafi także fabularny film „made in Poland”. sztuka opowiada o młodym człowieku, w którym jest tyle samo złości do świata, co wrażliwości na zło, które widzi wokół. boguś z ponurego blokowiska (eryk lubos) odczuwa w sobie pierwszy w życiu bunt przeciw całemu światu. z metalową rurą i wytatuowanym na czole „fuck off” nawołuje do powstania. szybko jednak okazuje się, że demolowanie aut, budek i znaków nie rozwiązuje ani jednego problemu, a wręcz przeciwnie – tylko rodzi nowe. mocnym motywem przedstawienia jest wprowadzenie do akcji postaci krzysztofa krawczyka (piosenkarza). od niego wszystko się zaczyna, tak jak i na nim skończy. to ostatnia okazja, by na żywo obejrzeć to wyjątkowe przedstawienie w jego premierowej obsadzie. INAUGUrAcJA rOKU GrOTOWSKIEGO
nowy jork „Podążając ścieżkami mistrza: rok Grotowskiego w nowym jorku” w stanach zjednoczonych to pierwsza duża prezentacja dorobku i wielkich idei jerzego Grotowskiego, światowej sławy reżysera, reformatora teatru, pedagoga i dla wielu duchowego przewodnika. instytut kultury Polskiej w nowym jorku oraz wydział studiów Performatywnych w tisch school of the arts, new york University (nyU) zaprezentują wszystkie fazy jego artystycznej kariery w serii paneli, wykładów, warsztatów oraz filmów. w 2009 roku mija 10. rocznica śmierci jerzego Grotowskiego i 50. objęcia kierownictwa teatru 13 rzędów w opolu (późniejszego teatru laboratorium) przez ludwika flaszena i jerzego Grotowskiego, a także ćwierćwiecze od samorozwiązania teatru laboratorium. Goście zaproszeni do udziału w programie należą do najważniejszych praktyków i teoretyków teatru kontynuujących myśl Grotowskiego. znajdą się wśród nich jego współpracownicy z wczesnych lat, aktorzy teatru laboratorium oraz specjaliści w dziedzinach teatru i sztuk performatywnych z całego świata. cała ta sytuacja skłania mnie do refleksji, że legenda i duch Grotowskiego wchodzą w kolejny etap swojej metafizycznej podróży. jego duch wszedł też w kilku polskich aktorów. Profesor reczywiście miał przeczucie trzeciego oka. także zapraszamy serdecznie: cantor film center na nyU (36 east 8th street, new york city). Pełny program zdobędą państwo na stronie www.Polishculture-nyc.org.
T
dAILy SOUp WG AMANITy MUSKAły reż. małgorzata bogajewska
teatr narodowy w warszawie w czterech ścianach z pozoru zwyczajna rodzina: matka, ojciec, córka i babka. albo przy stole albo przed telewizorem. współuczestnictwa w zbiorowej konsumpcji odmawia tylko córka. katalizatorem emocji jest babka, która doskonale wie, co się dzieje. ale udaje, że nic jej nie rani i że wszystko jest w porządku, bo i tak żyje w swoim świecie sprzed kilkudziesięciu lat. w tej roli danuta szaflarska – prześmieszna i liryczna. halina skoczyńska zagrała w pewnym sensie archetyp kobiety: zatroskanej matki i dzielnej żony, której po wszystkich domowych obowiązkach nie stać na czułość dla męża. ojciec (perfekcyjny janusz Gajos) to znużony życiem przejadający się pięćdziesięcioparolatek. Gdy nie ma już siły narzekać – przechodzi na kąśliwy atak. „daily soup” napisała amanita muskala. Pod tym pseudonimem kryją się siostry – Gabriela i monika muskala. sztuka co najmniej dobra, a jej wykonanie tradycyjnie poprawne, a takich jest coraz mniej (bo te tradycyjne zaczęły stosować różne efekty, które im nie zawsze wychodzą).
„LOT NAd KUKUłczyM GNIAzdEM”
reż. jan buchwald teatr Powszechny w warszawie spektakl „lot nad kukułczym gniazdem” na podstawie sztuki dale’a wassermana wraca po trzydziestu dwóch latach na deski teatru Powszechnego w warszawie, tym razem
wyreżyserowany przez dyrektora jana buchwalda, niegdyś również dyrektora naczelnego stołecznego teatru rozmaitości. sztuka wassermana to adaptacja głośnej powieści kena keseya, znanej dzięki filmowi milosza formana z fenomenalnym jackiem nicholsonem. wersja teatralna,
napisana przez wassermana, miała polską premierę w teatrze Powszechnym w 1977 roku. spektakl, w którym wystąpili m.in. roman wilhelmi i wojciech Pszoniak, reżyserował zygmunt huebner. w przedstawieniu buchwalda w rolę randle’a P. mcmurphy’ego wchodzi tomasz sapryk; siostrę
MUSIcAL WG IBSENA
nowy jork współcześni artyści, wykonawcy popowi coraz cześciej aspirują do kolaboracji z kulturą wysoką. reżyserem tego przedstawienia jest ian rickso, a muzykę do musicalu napisała Pj harvey. spektakl według sztuki „hedda Gabler” henryka ibsena będzie wystawiany na broadwayu do 29 marca. sztuka ibsena jest opowieścią o kobiecie, która rozczarowana swoim dotychczasowym życiem popada w zgorzknienie i skłonność do manipulowania otoczeniem. „hedda jest postacią fascynującą i przerażającą zarazem” – mówiła Pj harvey o tytułowej bohaterce spektaklu. najnowsza płyta Pj harvey, nagrana wraz z johnem Parishem, ma ukazać się wiosną. artystka zwierzyła się też, że w przyszłości chciałaby napisać muzykę do spektaklu komediowego.
TEATr
michaŁ kobra dziennikarz, teatr to jeGo drUGie imię, Pierwsze to sex, tak Przynajmniej mówi... ratched gra aleksandra bożek. Podczas pokazu medialnego zapytaliśmy twórcę, o nieco więcej a propos nowej sztuki. reżyser obecnej inscenizacji „lotu nad kukułczym gniazdem” jan buchwald podkreśla, że przedstawienie reżyserowane na deskach
teatru Powszechnego przez zygmunta huebnera było „spektaklem politycznym (...). Pokazanie mcmurphy’ego, który przychodzi do szpitala psychiatrycznego i rozkłada pewien układ opresji, niewoli, było oczywiście odbierane w języku politycznym. siostra ratched – szefowa
tego szpitala, który męczył ludzi w nim przebywających, była postrzegana jako reprezentant władzy komunistycznej” – tłumaczył reżyser. buchwald wskazał, że spektakl wraca na deski teatru Powszechnego w zupełnie innej rzeczywistości – w czasach wolności politycznej, demokracji.
OrKIESTrON
rOOTEd dESIGN fOr rOUTEd LIvING
alternatywne strategie projektowania realizowane przez dwa zespoły – polski, pracujący w norwegii, oraz norweski, pracujący w Polsce. Podczas pobytów twórczych uczestnicy (którzy mogli zgłaszać swoje kandydatury do 15 lutego) będą poszukiwać elementów studia idealnego oraz konkretnych rozwiązań dla przestrzeni, którą będą w tym czasie zajmować. w marcu odbędą się pierwsze polsko-norweskie warsztaty otwarte dla publiczności. Poprowadzą je liderzy projektu, tomek rygalik i oscar narud. www.design-in-residence.org warszawa, csw zamek Ujazdowski 20-22.03
pOżOGA dANcE
skrojona na miarę mieszanka wybuchowa tańca godowego, lekko ułomnego w kolorze frustracji zabarwionym namiętnością, podszytego piękną, romantyczną nadzieją na miłość. dziewczyny postanowiły trochę poszaleć, przekształcając wrocławską galerię w manifest o uczuciach i wszystkim, co się z nimi wiąże. Projekt tworzy trójka wrocławianek, maria kiniorska, michalina Pożoga kostecka i maria zuba vel dziewczynabezbolca. wrocław, bwa, Galeria awangarda, do 15.03
to wielokanałowa instalacja wideo marka wasilewskiego. orkiestron to także nazwa specjalnego kanału dla orkiestry, mieszczącego się w operze poniżej sceny. artysta tworzy wizualno-akustyczny spektakl wideo, złożony z zapisu prób i strojenia instrumentów. Powstała w ten sposób przestrzeń akustyczna nawiązuje do innej pracy wasilewskiego, zrealizowanych w 2004 roku – „Graczy”. tam w podobny sposób zestawieni zostali ze sobą – nieznający się wcześniej – grający w nowojorskim metrze muzycy. wrocław, wro art center do 15.03
pEchA KUchA NIGhT
Pecha kucha to forma prezentacji wymyślona przez astrid klein i marka dythama z klein dytham architecture podczas ich pobytu w tokio. Uczestnicy mają do dyspozycji 20 slajdów po 20 sekund. Udział wziąć może każdy, kto ma coś do powiedzenia. tak dynamiczna i nieprzewidywalna projekcja świeżych pomysłów, połączona z muzyką i drinkami gwarantuje doskonałą imprezę, z której wyjdziecie mądrzejsi. www.pechakuchagdansk.pl Gdańsk, is wyspa 7.03, godz. 19, start prezentacji: 20:20
vIdES (vOIdS)
okazja, by obejrzeć jedyną w swoim rodzaju retrospektywę pustych wystaw, powstałych od czasu pionierskiego wyczynu yvesa kleina w 1958 roku. w prawie tuzinie sal wystawowych zostaną odtworzone wystawy, na których nie pokazano absolutnie niczego. ten unikalny i odważny, jak na tak dużą instytucję, zabieg pozwoli przeżyć coś, czego nie tylko nie wypowiedzą słowa, ale w ogóle nic. Paryż, centre Pompidou do 23.03
UNdEr LIME
simon starling za pomocą swoich instalacji opowiada historie o naturalnych i kulturowych procesach przekształceniowych. na wystawę przygotował m.in. transplantację andaluzyjskiego kaktusa, którego wśród berlińskiej zimy podtrzymuje przy życiu przerobiony silnik samochodowy, oraz komnatę z błotnoglinianych cegieł jako specjalną przechowalnię dla delikatnych, historycznych fotografii. jego prace wspaniale wpisują się w krajobraz galerii, będącej wielką halą ze sklejki ustawioną na enigmatycznym placu budowy w centrum miasta. berlin, temporare kunsthalle do 18.03
KOBIEcO-MĘSKI SłOWNIK GŁos redaktora staszyca
kobiet musiałem się nauczyć. kontakt z nimi bez odpowiedniego przygotowania był niedopuszczalny. Po prostu nie wypadało. należało więc najpierw nabyć odpowiednie kompetencje, odebrać wymagane lekcje. aby sobie pozwolić na zwieńczony sukcesem jakikolwiek rodzaj zbliżenia z kobietą, musiałem przejść dobrą szkołę. lekcji rzecz jasna udzielał mi ojciec. Pod jego czujnym spojrzeniem trenowałem na przykład trudną sztukę całowania w rękę. i tak podczas spotkań rodzinnych spontaniczne wkroczenie między grono biesiadników było absolutnie wykluczone. dopiero po niezwykle eleganckim rytuale oddania pocałunku każdej kobiecej ręce mogłem sobie pozwolić na współuczestnictwo w rodzinnym gronie. tak więc dzięki kobietom zacząłem uświadamiać sobie, jak ogromną rolę w życiu odgrywają tak zwane dobre maniery, dobre wychowanie. bez kobiet miałbym o tych sprawach blade pojęcie. Przyznaję, pobierałem owe lekcje nie bez wysiłku, poczucia wewnętrznego buntu. tłumiłem w sobie złość na sztywne i krępujące reguły. ale cóż było robić, gasiłem wszelkie odruchy protestu i z zaciśniętymi zębami stosowałem się do panujących zasad. nie sądzę, żeby za moją uczniowską pokorę odpowiedzialny był jedynie autorytet ojca. Przyczyna leżała zupełnie gdzie indziej. Podskórnie wyczuwałem, że tej niewygodnej gimnastyce formy przyświeca pierwszorzędny cel i aby go zdobyć, warto przejść przez katusze ceremonii całowania po kobiecych rękach. wiedziałem dobrze, choć jeszcze
podświadomie, że bez dobrze wyuczonego języka gestów nigdy nie uda mi się jakakolwiek komunikacja z kobietami. nabrałem przekonania, że to na pewno są inne istoty, i – co oczywiste – jako istoty innego rodzaju muszą mówić w obcym języku. Przecież to logiczne – kiedy wybieramy się za granicę, to zwykle zaopatrzeni w słownik lub towarzystwo przewodnika. w przeciwnym razie przepadniemy bez znajomości języka tubylców. mnie również od kobiet dzieliła granica. a już wtedy wiedziałem, że będę bardzo chciał ją przekroczyć. eleganckie zachowanie przy rodzinnym stole to oczywiście tylko wycinek z rozległego programu nauczania. z czasem przechodziłem do kolejnych klas. szczeble tej szczególnej edukacji pokonywałem z rosnącym entuzjazmem, z nadzieją, że już niebawem odbędę wreszcie pierwszą w pełni udaną konwersację. w międzyczasie niestety podręczniki, z których czerpałem wiedzę, zdezaktualizowały się. Gramatyka tego języka uległa gwałtownym modyfikacjom, wręcz rewolucyjnym zmianom. nadal mówimy różnymi językami, mężczyźni i kobiety. nikt już jednak nie zna jednego klucza do rozszyfrowania tego galimatiasu. jest wiele szkół, różni nauczyciele. można im wierzyć lub nie i na własną rękę wzbogacać słownik, ucząc się na indywidualnych przypadkach. o ile jednak byłoby nam wszystkim wygodniej, i mężczyznom, i kobietom, gdyby wróciły proste i twarde zasady, które niegdyś mi wpajano. zamiast eksperymentowania – szybko do celu. a cel w końcu nam wszystkim przyświeca ten sam.
pIEKłO rzEczy
tennessee reed twierdzi, że istnieją trzy formy piekła. Piekło ludzi, zwierząt i rzeczy. Przedmioty materialne narażone są na wiele zagrożeń. mogą zostać zapomniane, wyrzucone, zniszczone. mogą stracić swą wartość, funkcję, znaczenie. kiedyś w centrum zainteresowania, z czasem mogą stać się czymś bardzo drażniącym. do tego stopnia, że sam ich widok wprawiać może we wściekłość. specjalnie przygotowane prezentacje filmowe, odsłuchy dźwięków, wycieczki oraz warsztaty, pozwolą doświadczyć nieokreśloności zdolnej rozbudzić najskrytsze fantazje. www.hellofthings.blogspot.com bytom, csw kronika do 31.03
A ArT
bartek kraciUk fascynUje Go brUtalizm PoPkUltUry. marzy o wielkiej rewolUcji, którą wywoŁają artyści.
JONAThAN hOrOWITz: ANd/Or
Po raz pierwszy jonathan horowitz ma szansę się wyszaleć – P.s.1 organizuje mu ogromną wystawę, na której ten artysta, używający tak różnych środków wyrazu jak found footage, rzeźba, instalacje dźwiękowe i fotografia, będzie mógł pokazać je wszystkie obok siebie. stworzy w ten sposób przestrzenny kolaż zarówno przedmiotów, jak i znaczeń. to o tyle ważne, że jego krytyka mediów, celebrytów i popu jest złożona i nie ogranicza się do dorysowania wąsów Paris hilton. nowy jork, P.s.1 do 14.09
18-19 K MAG 3 PoP Promo
S
WOMEN IN phOTOGrAphy
amy elkins i cara Philips założyły women in Photography [kobiety w fotografii], by wspierać niepoliczone ilości zdolnych kobiet robiących zdjęcia. choć projekt zaczynał się jako internetowy, na koncie mają już publikacje w „american Photo”, „Pdn Pulse” i „new york arts magazine”. ich wykład w nowojorskiej aperture foundation (z udziałem elinor carucci i robin schwartz) przyciągnął tłumy – największe w historii programu edukacyjnego fundacji. zdjęcia i fotografów wybierają osobiście, swobodnie łącząc prace znanych i wschodzących
TEKST bartek kraciUk FOTO mat. Promo
twórców. szybko udało im się nawiązać kontakty z najważniejszymi fotoedytorkami i kuratorkami, z którymi będą współtworzyć wystawy. możliwe też, że jeszcze w tym roku na stałe połączą siły i stworzą jedną z niezależnych galerii w nowym jorku. działają przede wszystkim po to, by umożliwiać kontakt nieodkrytych z uznanymi. nie ma co zwlekać, drogie Panie – wysyłajcie swoje zdjęcia. www.wipnyc.org
zApOWIEdź reż. alex Proyas
rEKLAMOWy KONKUrS
red bull ogłasza konkurs na reklamę, która dodaje skrzydeł. zwycięski pomysł będzie zrealizowany, a wyprodukowana reklama zostanie wykorzystana w kampanii red bulla w Polsce, a może nawet na świecie. autor najlepszego scenariusza będzie mógł uczestniczyć w każdym etapie produkcji kreskówki. Pozna specyfikę realizacji filmu animowanego od fazy szkicu, przez animację, casting głosów i udźwiękowienie, aż po premierę kinową. właśnie pokaz kinowy zwycięskiej reklamy – wyłącznie dla autora i zaproszonych przez niego przyjaciół – jest nagrodą główną w konkursie. wystarczy wymyślić, opracować i nadesłać scenariusz na telewizyjną reklamę produktów oraz marki red bull. mile widziane będą kreatywne pomysły oraz nawiązania do lokalnych tradycji, legend i bohaterów – może po raz pierwszy w historii powstać historyjka red bulla, której bohaterami są Polacy. konkurs nie ma ograniczeń co do formy - pomysł można opisać, przedstawić graficznie lub sfilmować. termin nadsyłania zgłoszeń (mailem lub pocztą) upływa 13 marca. zwycięzcę poznamy w maju. info: www.redbull.pl/konkursnareklame.
człOWIEK NA LINIE – MAN ON WIrE reż. james marsh 7 sierpnia 1974 roku, po licznych próbach i przygotowaniach, słynny francuski linoskoczek Philippe Petit zdecydował się wreszcie dokonać wyczynu, który śmiało można określić jako czyste szaleństwo. Postanowił przespacerować się po linie rozciągniętej między zbudowanymi wówczas niedawno bliźniaczymi wieżami world trade center. film jamesa marsha to nie tylko solidna porcja wciągającego niczym najlepszy thriller reportażu (chwilami autentycznie mrożącego krew w żyłach), ale też nostalgiczna opowieść o świecie i nowym jorku, którego już nie ma. nominacja do oscara w kategorii najlepszy pełnometrażowy dokument w pełni zasłużona. Premiera marzec 2009.
A nt O L og i a p o L s K Ie j A N i M AC J I of Pol ish A n th o l o g y Anima ted Film
f fILM
dorota chrobak dziennikarka. kinomanka. brUnetka. raz w życiU PróbowaŁa zostać blondynką, ale skończyŁo się to źle.
SprOSTOWANIE
w poprzednim numerze magazynu k maG błędnie opisaliśmy zdjęcia do typu marios dik. wszystkie fotografie do artykułu są autorstwa alessandro di Giampietro.
ANTOLOGIA pOLSKIEJ ANIMAcJI OrAz ANTOLOGIA pOLSKIEJ ANIMAcJI EKSpEryMENTALNEJ
Polskie wydawnictwo audiowizualne powoli wyrasta na oficynę, której kolejne pozycje wydawnicze trzeba prenumerować niczym najlepsze czasopismo. Płyty dVd „antologia polskiej animacji” i „antologia polskiej animacji eksperymentalnej” zostały wydane co prawda jakiś czas temu, ale zawsze warto przypomnieć o ich istnieniu. w tych dwóch tomach udało się bowiem zgromadzić najlepsze, najciekawsze i najbardziej charakterystyczne prace polskich animatorów: od jana lenicy, poprzez zbigniewa rybczyńskiego, juliana antonisza, do tomka bagińskiego. dla miłośników kina pozycja obowiązkowa!
BAAdEr-MEINhOf reż. Uli edel zaczynali jako organizacja pacyfistyczna, skończyli jako terrorystyczna bojówka mająca na sumieniu śmierć 34 osób, a na karku całą niemiecką policję. w latach 70. frakcja czerwonej armii (raf) siała postrach nie tylko w niemczech. bała się ich dosłownie cała europa. film Uli edela („my, dzieci z dworca zoo”) opowiada historię jej przywódców, Ulrike meinhof i andreasa baadera. z nerwem, w niemal dokumentalnym stylu i z niegłupią refleksją o tym, jak ideały potrafią się zdegenerować. w rolach głównych wystąpili najpopularniejsi obecnie niemieccy aktorzy, martina Gedeck i moritz bleibtreu, co filmowi tylko dodaje ironii – dzisiaj to mniej więcej takie same sławy, jak niegdyś meinhof i baader. Premiera 20 marca 2009
GrAN TOrINO
reż. clint eastwood Prawdopodobnie ostatnia szansa, by odtwórcę roli brudnego harry’ego obejrzeć na dużym ekranie. Parę miesięcy temu clint eastwood ogłosił, że kończy karierę aktorską – od tej chwili poświęca się już tylko reżyserii. a „Gran torino” to jego ostatni występ przed kamerą. jeśli to rzeczywiście prawda, rola walta kowalskiego jest godnym podsumowaniem długiej galerii twardzieli, w których eastwood wcielał się przez lata. jego bohater to obdarzony żelazną wolą i równie żelaznymi przekonaniami weteran, który pod wpływem nieustannie zmieniającego się świata (i kilku sąsiadów imigrantów) musi skonfrontować się z własnymi uprzedzeniami. takiego pożegnania z bronią mógłby eastwoodowi pozazdrościć każdy aktor. Premiera 27 marca 2009
LEKTOr
zApAśNIK
reż. darren aronofsky randy „the ram” robinson to facet na dnie. kiedyś był mistrzem wrestlingu, ale z powodu ciężkiej choroby serca musiał zakończyć karierę. jego życie osobiste jest chyba jeszcze bardziej pokiereszowane niż zdrowie. ale randy, mimo protestów lekarzy, postanawia ten jeden, jedyny raz powrócić na ring. rzadko zdarza się film, w którym fikcja i rzeczywistość tak mocno mieszają się ze sobą. bo randy to niemal alter ego mickeya rourke, który – podobnie jak odtwarzana przez niego postać – po latach picia i ćpania oraz po przerwanej kontuzją karierze pięściarskiej wraca do pierwszej hollywoodzkiej ligi. Powiedzieć, że to jego życiowa rola, nie będzie wielką przesadą. Premiera 20 marca 2009.
Po 50 latach leżakowania zostaje odkopana kapsuła zawierająca rysunki dzieci. jeden z nich prezentuje się dość niepokojąco – wszystko wskazuje na to, że umieszczone na papierze cyfry to zakamuflowane daty największych katastrof ostatniego półwiecza... można kpić z hollywoodzkich horrorów, można nie znosić nicolasa cage’a, który gra tu główną rolę, ale „zapowiedzi” warto przyjrzeć się bliżej. z jednego powodu. reżyser filmu, alex Proyas, to jeden z najbardziej niedocenionych twórców młodego pokolenia. jego genialne „mroczne miasto” – opowieść o złowrogich obcych manipulujących rzeczywistością – miało tego pecha, że weszło do kin niemal równocześnie z „matriksem”. jak było później, wiadomo. i choć od tego czasu Proyas realizuje typowo hollywoodzkie scenariusze („ja, robot”), wyobraźnią mógłby obdzielić przynajmniej kilku tamtejszych kinowych rzemieślników. Premiera 27 marca 2009
WATchMEN. STrAżNIcy
reż. zack snyder adaptacje komiksów często okazują się niewypałami, ale w tym przypadku mamy chociaż gwarancję, że zobaczymy widowisko na najwyższym poziomie. zwłaszcza od strony wizualnej. ekranizację kultowej powieści graficznej „strażnicy” alana moore’a („V jak Vendeta”) wyreżyserował bowiem zack snyder, autor rewelacyjnych „300”. rzecz dzieje się w alternatywnej rzeczywistości, w której nigdy nie było afery watergate, wojna w wietnamie zakończyła się pełnym sukcesem stanów zjednoczonych, a po ulicach amerykańskich miast snują się emerytowani superbohaterowie. Gdy okazuje się, że ktoś zawiązał przeciw nim spisek, rozwydrzeni eksherosi muszą zacząć ze sobą współpracować. Premiera 6 marca 2009
do zobaczenia w cinema city
reż. stephen daldry długo wyczekiwany, pierwszy od sześciu lat film stephena daldry’ego („billy elliot”, „Godziny”). specjalista od kameralnych dramatów tym razem swoją opowieść umieszcza we współczesnych niemczech, gdzie jego bohater michael berg (ralph fiennes) wspomina czasy młodości. wówczas poznał znacznie starszą od siebie konduktorkę tramwajową hannę, z którą wdał się w namiętny romans. z czasem kobieta stała się jego autentyczną obsesją... na ekranie króluje fenomenalna kate winslet, nagrodzona za kreację hanny złotym Globem i nominacją do oscara, a równocześnie krytykowana za śmiałe sceny erotyczne z nastolatkiem, odtwórcą roli młodego michaela. choćby dla jej roli „lektora” trzeba koniecznie obejrzeć. Premiera 13 marca 2009
Ten pean na cześć brytyjskiego projektanta po raz pierwszy pojawił się dwa lata temu na serii podkoszulek firmy House of Holland. W 2009 roku cały świat mody powtarza to hasło i bynajmniej nie z powodu tamtej historii. Pugh jest absolwentem uczelni Central Saint Martins i w ciągu ostatnich paru lat zasłynął jako londyński enfant terrible mody. Jednak po serii kiecek wykonanych z balonów i worków na śmieci, które stworzył na początku kariery, projektant niedawno zmienił strategię i zaczął projektować… ubrania nadające się do noszenia. Skąd ten nagły zwrot? Stało się tak z powodu wygranej nagrody ANDAM (w poprzednich latach laureatami byli m.in. Martin Margiela i Viktor & Rolf), dzięki której udało mu się przenieść swoje pokazy z Londynu do Paryża i tym samym zaistnieć w stolicy mody. Materiały stały się szlachetniejsze, cięcia złagodniały. Sukces przypieczętowała sama Beyoncé, występując w skórzanej sukience Pugh na ostatnim rozdaniu MTV Europe Music Awards w Liverpoolu. W tym roku projektant pokazał też swoją pierwszą męską kolekcję, w której krytycy dopatrzyli się stylu „mrocznych, futurystycznych gladiatorow”. Dziurawe spodnie, ćwieki i karbowane skóry przywodzą na myśl estetykę, którą zapoczątkował Hedi Slimane. Nic dziwnego, że to właśnie Pugh typowany jest na kolejnego, po Slimanie i Krisie van Assche, dyrektora artystycznego marki Dior Homme.
TEKST Kasia Bobula FOTO PIERRE DEBUSSCHERE
22-23 k mag 3 TYP
UHU GARETH PUGH
S
BAILEy dOESN’T BArK
Prosta i niebanalna ceramika spod szyldu bailey doesn’t bark to romantyczna inwazja mrówek i karaluchów na zestawach do herbaty, miseczkach etc. wszystko ręcznie malowane przez osiadłą w nowym jorku brazylijkę re jin lee, absolwentkę projektowania mody w sao Paulo i londynie. skąd jej się wzięła ta owadzia fanscynacja? info: www.baileydoesntbark.com
WrAp AS chrISTO
taśma klejąca wrap as christo pozwala na łatwe uzyskanie jednorodnego wzoru na dowolnej powierzchni. ten wynalazek wypatrzyłem rok temu na Gdynia design days i zdążyłem już parę rzeczy nim zalepić. bardzo tani zakup! opłaca się, a poza tym budzi odległe skojarzenia ze słynnym niebieskim paskiem krasińskiego. info: www.limodesign.pl
d
MArTIN MArGIELA ‘12’ cOLLEcTION
martin marela stworzył pierwszą kolekcję biżuterii w listopadzie 2008. jest to wynik owocnej współpracy z włoską damiani Group, jedną z najbardziej rozpoznawalnych manufaktur tego rodzaju na świecie, która od 85 lat rozwija tradycję obróbki najlepszej jakości materiałów w oparciu o ekskluzywne projekty i zaawansowaną technologię. Projektant gwiazd. info: www.maisonmartinmargiela.com fot. Paul lepreux
dESIGN
romUald demidenko kUrator, sPojrzenie sUrowe, lecz serce otwarte i życzliwe. o dizajnie trochę wie, dUżo Pisze, za dUżo mówi.
zMIENIONA SzATA GrAfIczNA MUzEUM
ludovic balland, ceniony szwajcarski typograf, od paru miesięcy pracuje nad identyfikacją wizualną muzeum sztuki nowoczesnej w warszawie. dzięki niemu kwartalnik „muzeum” zmienił format i layout, stając się dwujęzycznym pismem z wyróżnionymi działami treści. czytelny układ to nie jedyna zaleta pisma. atrakcyjne są również użyte kroje, które nawiązują do polskiej tradycji grafiki użytkowej, przy czym firmowy font „muzeum” opiera się na kroju stosowanym na polskich tablicach drogowych w opracowaniu emila wojteckiego. info: www.gazeta-muzeum.pl www.ludovic-balland.ch
MUxTApE
niezwykła platforma muzyczna muxtape służy do upowszechniania miksów i składanek z gatunku homemade. warunki korzystania z serwisu są dość proste, a użytkownicy mogą zamieścić do 12 ścieżek i udostępniać swoje dzieła dzięki prostemu adresowi Url. sposób na odkrywanie nowej muzyki z muxtape jest ciekawym powrotem do czasu kaset magnetofonowych, które z kolei wyparły kompakty. no i ten interfejs! ciekawe w jakim kierunku pójdzie ta swoista ewolucja... info: www.muxtape.com
SUcK UK
Początki pary projektowej sUck sięgają roku 1999 w północnym londynie, kiedy to jeszcze skromne warunki zmuszały ich do pracy na podłodze w kuchni. dziś ich błyskotliwe i zabawne patenty dostępne są w największych domach towarowych w wielkiej brytanii, a także w magazynie Praga. www.suckuk.com www.magazynpraga.pl magazyn Praga, ząbkowska 27/31 wwa
KOSMOS prOJEcT
warto zwrócić uwagę na grupę projektową kosmos Project. formacja prezentowała swoje radio w kształcie krzyża na ostatnim festiwalu dmy w berlinie oraz siedzisko love w kształcie serca z czarnego lateksu specjalnie dla ldziGn w Łodzi. duet tworzą absolwenci warszawskiej asP – ewa bochen i maciej jelski. studio działa w warszawie i mediolanie, gdzie współpracują ze studiem denisa santachiary i atelier mendini. inne zaskakujące projekty to poręczny grzebień w kształcie kastetu! www.kosmosproject.com
dISSENy hUB BArcELONA
disseny hub barcelona to nowe centrum dizajnu zajmujące się generowaniem aktywności na wszystkich możliwych obszarach najlepszego wzornictwa. centrum uczy zrozumienia procesu projektowania i właściwego wykorzystania wiedzy o tej dyscyplinie. dhb zostało powołane przez institut de cultura de barcelona i w swojej działalności wykracza daleko poza zakres tradycyjnego muzeum lub instytucji. strona internetowa dhb informuje, że celem centrum jest wyprzedzanie wszystkich aspektów współczesnego dizajnu. strona dhb wyróżnia się znakomitą identyfikacją wizualną. www.dhub-bcn.cat
24-25 k mag 3 POP PROMO
Nike Cortez
Gdy Wschodnie Wybierze nosiło buty Air Force I, na Zachodnim królowały Nike Cortez! Dziś, zdobywają ulice nie tylko Los Angeles i Nowego Jorku, ale wielkich miast całego świata. Buty do biegania, które zaprojektował w 1972 roku trener lekkiej atletyki z Oregonu, początkowo przyjęły się jako element tożsamości młodzieży Południowej Kalifornii. Z czasem stały się symbolem całej marki Nike. Model dostępny jest w sklepie Warszawska Nike i sklepach Nike w całej Polsce.
DVD
01 W sieci kłamstw (Body of Lies) reż. Ridley Scott „W sieci kłamstw” to duża niespodzianka ubiegłego roku. Dla jednych kompletnie nieudany film Ridleya Scotta, który na swoim koncie ma kilka kamieni milowych współczesnego kina, dla innych dobry film akcji. Film łączy współczesny dramat z elementami thrillera i z Leonardo DiCaprio (tu ta niespodzianka), odnosi się do wojny w Iraku, Guantanamo, amerykańskich działań na Bliskim Wschodzie, spraw terroryzmu, religii, miłości, zaufania. „W sieci kłamstw” uszyty jest jednak na miarę naszej współczesności. Każdy, kto choć raz widział w telewizji nagrania z egzekucji porwanych w Iraku ludzi lub oglądał w gazecie zdjęcia z kolejnych ataków terrorystycznych na terenie Europy, musi być ciekaw, jak te historie wyglądają od kuchni. Olka Osadzińska 02 007 James Bond Quantum of Solace Drugi Bond z Danielem Craigiem w roli głównej. Drugi Bond, który pozostawia otwarte zakończenie, a w dodatku nie ma w nim romansu. Jest natomiast psychologiczne kino akcji na miarę „Mrocznego rycerza”, z pięknymi zdjęciami, wirtuozerią montażu, powalającą architekturą. Zamiast klasycznego Jamesa Bonda – co może być i jest zarzutem ortodoksyjnych fanów serii – mamy naprawdę dobry film. Nie ma już nierealnych gadżetów, pościgów na topniejącym lodowcu ani „martini, shaken, not stirred”, jest za to film, który broni się jakością wśród wszystkich X-menów, Hulków i filmów SF, w końcu James jest człowiekiem. Tak jak Batman. Dla tych, którzy jeszcze nie widzieli, obowiązkowe, ci, którzy widzieli, na pewno kupią. Olka Osadzińska 03 Rock’n’Rolla (Rock'n'Rolla) reż. Guy Ritchie Jeśli widzieliście „Porachunki” i „Przekręt”, to na pewno powinniście zobaczyć również „Rock’n’Rolla”. W filmie nie występuje Madonna, ale jak zawsze obecna jest wartka akcja, londyński półświatek i ich niebanalne dialogi prowadzone ze wszystkimi możliwymi akcentami Zjednoczonego Królestwa. Zamiast z Cyganów i walk agresywnych świń mamy obcy kapitał i czarny charakter wzorowany na Romanie Abramowiczu. Wszystkie wątki przeplatają się ze sobą, jak w szalonej komedii pomyłek, chociaż gra idzie jak zwykle o dużą stawkę – pieniądze, grunty, dzieła sztuki i na końcu życie. Cały ten wielogłos schodzi się w jedną zabawną pointę na samym końcu. Klasyczny Guy Ritchie. Dla tych, którzy z mafii wolą się śmiać, niż się jej bać. Olka Osadzińska
01 05
02 06
03 08
04 Klasa (Entre les murs) reż. Laurent Cantet Dużo jest ostatnio filmów zaangażowanych społecznie, ale jeśli chodzi o kino francuskie, to do tej pory kwestie społeczne zamykały się głównie w tematach rozwodów, zdrad, kłamstw, policyjnych pościgów. Niewiele było filmów takich, jak „Nienawiść”, pokazujących inne warstwy francuskiego społeczeństwa. Zamieszki na przedmieściach Paryża otworzyły wszystkim oczy na wielowarstwowość i multikulturowość tego kraju, teraz te obserwacje pokazane są na ekranie filmowym – w klasie, złożonej z uczniów z każdej grupy społecznej i etnicznej, oprócz tych, którzy mieszkają w Le Marais i noszą torebki od LV. Jak pogodzić ze sobą indywidualność tylu narodów i kultur, nie tłamsząc ich? Jak utrzymać porządek i reguły, gdy każdy wyznaje inne? Najlepiej zajrzeć do szkoły. I do „Klasy”. Olka Osadzińska 05 33 sceny z życia reż. Małgorzata Szumowska „33 sceny z życia” mogłyby się nazywać „33 scenami ze śmierci”, gdyby można ją było zaplanować. Ostatni film Szumowskiej opowiada o umieraniu, o tym, jak śmierć narusza życie, w każdym najmniejszym jego aspekcie. Nie ma tu banałów, death story z happy endem, nie ma moralizatorskich „nic już nie będzie takie samo”, obserwujemy bohaterów, dla których śmierć jest czymś, z czym muszą nauczyć się żyć, a co pojawia się nagle, niespodziewanie i nie daje możliwości przygotowania się. To jeden z najlepszych polskich filmów ostatnich lat, nie historyczny, nie dziwaczna komedia ani przegląd sushibarów w stolicy, prawdziwy, poważny, bardzo dobrze zrobiony film. Olka Osadzińska
04
11 08
12 09
13 10
14
06 Pupendo reż. Jan Hrebejk Typowo czeski film. Może nie taki jak większość ostatnich hitów, z galerią dziwacznych postaci, próbujących poradzić sobie z życiem w kraju postsocjalistycznym, w nowej demokracji, nowym formacie rodziny i związków. „Pupendo” opowiada o pokoleniu ’68 w momencie, gdy nikt nie podejrzewa jeszcze rychłego upadku komunizmu, ale jego absurdalność urosła już do takich rozmiarów, że za chwilę zniknie z powierzchni ziemi. Czeskie lata osiemdziesiąte, z dylematami osobistych wyborów – czy płynąć z prądem, czy trwać dzielnie na swej pozycji – z konfliktem pokoleń, marzeniami o zachodzie. Miłośnicy czeskiego kina nie będą zawiedzeni. Olka Osadzińska 07 Lucky Luke na Dzikim Zachodzie (Tous á l’Ouest: Une aventure de Lucky Luke) reż. Olivier Jean-Marie Bracia Daltonowie nareszcie schwytani, rok 1855 ma być pamiętną datą w kronice animowanej kryminalistyki, a Lucky Luke ma przyłożyć do tego swą kowbojską dłoń. A jednak chłopakom udaje się uciec. W uwielbianej przez wszystkich kreskówce nie
było mowy o prostych pościgach i łatwych zakończeniach. Dzielny Lucky Luke miał zawsze ręce pełne roboty i nie mogło być inaczej w pełnometrażowej wersji. W filmie jest dużo pościgów, demonicznych charakterów i walki z czasem. Nikomu chyba nie przeszkadza fakt, że – w przeciwieństwie do zmiany wizerunku Jamesa Bonda – Lucky Luke jest zawsze taki sam, uśmiechnięty i zwycięski. Olka Osadzińska
CD
08 Animal Collective Merriweather Post Pavilion Domino/Isound Wyobraź sobie odległy, nieco odrealniony ląd z mnóstwem dzikich zwierząt, bujną roślinnością, plemiennymi tańcami i unoszącą się dookoła senną atmosferą... Nowy album Animal Collective, poziomem porównywany przez branżowe pisma do geniuszu „Kid A” Radiohead, przenosi nas do świata zawieszonego w czasie. Zgrabnie łączą odległe kultury, bawią się współczesną elektroniką czerpiąc smaczki z muzyki etnicznej, dawnej czy klasycznego rocka. Coś jakby Pink Floyd zabłądzili w buszu i odlecieli po zażyciu wywaru z przypadkiem znalezionej unikalnej rośliny... To muzyka do wielokrotnego odkrywania. Artystyczny pop dla marzycieli. Unosi! Mikołaj Komar 09 Antony And The Johnsons The Crying Light Rough Trade/Sonic To świat wzruszeń, nadziei, wrażliwości i wołania o spokój i miłość. Antony ze swoim niebiańskim głosem zabiera nas ponownie w podróż nieco uduchowioną. Tyle, że mimo rozbudowanej aranżacji, orkiestry, unikalnych instrumentów czy niezmiennej poetycko filmowej aury niczym nie zaskakuje. Przy poprzedniej płycie roniłem łzy, po zeszłorocznej fuzji gatunków z dyskotekową grupą Hercules And Love Affair z bananem na twarzy skakałem ponad tłum. „The Crying Light” działa niczym nirvana – leczy, uspokaja, momentami przyprawia o rumieńce. Potrzebowałem jej. Ale wciąż chciałoby się więcej... Mikołaj Komar 10 Atom TM Liedgut Raster Noton Atoma aka Uwe Schmidta znają chyba nawet czytelniczki „Elle” – nagrywał przeróżne covery w wersji latino, sygnując je szyldem Senor Coconut. A przy okazji to jedna z ważniejszych postaci muzycznej awangardy ostatnich dwudziestu lat i facet, który wydawał płyty pod ponad pięćdziesięcioma (!) różnymi pseudonimami. Tu mamy do czynienia z tą drugą stroną twórczej działalności. „Leidgut” to szumiąca wariacja na temat spotkania Kraftwerk i niemieckiej tradycji romantycznej. Ambitne, ale do słuchania. Tomek „Kosakot” Kosiński
11 Bloc Party Intimacy Witchita To już trzecia płyta tego indie rockowego pupila prasy muzycznej. Tyle że tym razem przyjęto ich nieco chłodniej, zarzucając zbytnią fascynację eksperymentami z elektroniką w stylu modnego ostatnio Hot Chip. Ja to jednak kupuję! Od czasu ich rewelacyjnego debiutu „Silent Alarm” rozwinęli się i próbują nowych form. „Intimacy” brzmi niczym wielki festiwalowy koncert, bogato opakowany, jednak wciąż bardzo treściwy. Coś jakby Chemical Brothers zmieszać z Radiohead, tyle że nad wszystkim króluje – niczym instrument – mocny oryginalny wokal. I to właśnie on plus poszukujący rockowy pazur świadczą o utrzymanym poziomie. Mikołaj Komar 12 Bruce Springsteen Working On A Dream Sony BMG Idę o zakład, że gdyby Boss startował w wyborach prezydenckich w USA, to wygrałby w przedbiegach. Bruce to symbol Ameryki – i nie ma znaczenia czy z Północy, Południa, czarnej, białej czy czerwonej – dla wszystkich, którzy z dumą wieszają flagę na swoich posesjach, Boss jest niemal Bogiem. I nie ma tu znaczenia, że nagrywa ciągle takie same płyty balansujące na granicy rocka, folku i bluesa, ba, nikomu nawet nie przeszkadza jego maniera śpiewania z zamkniętymi ustami – Springsteen jest wartością porównywalną z Białym Domem czy Statuą Wolności. Zrozumienie jego twórczości bez tej całej patriotycznej otoczki jest niemożliwe. I tak też należy odbierać ten album... Przemek K. 13 Buraka Som Sistema Black Diamond Enchufada/Isound Arcyciekawy projekt ze słonecznej Portugalii w końcu raczy nas regularnym wydawnictwem. Formację tworzą trzej didżeje i producenci, którzy mierzą się z kuduro – gatunkiem muzycznym wywodzącym się z Angoli. Mocno energetyczny styl oparty na motorycznym rytmie, z delikatną nutką jamajskiej wrażliwości, potraktowany został po europejsku – jest bardzo tanecznie i przebojowo. Każda kompozycja jest prawdziwą petardą, która rozbuja niejeden klubowy parkiet. Nogi same chodzą. Przemek K. 14 Franz Ferdinand Tonight: Franz Ferdinand Domino/Isound Pierwsze dźwięki nowego „Franza” usłyszałem na warszawskim koncercie w Stodole. Jako wielbiciel fuzji gatunków poczułem się jak dziecko w sklepie zabawkowym. Już pierwszy singiel „Ulysses” wskazuje nowy kierunek zespołu – elektro! Oczywiście to wciąż skoczna, taneczna i głośna muzyka spod znaku angielskiego rocka, tyle że chłopcy dorwali więcej zabawek. I jak widać, to miało być ich przeznaczeniem. „Tonight” to przebój za przebojem. Melodie uzależnia-
ją. A takie kawałki jak „Twilight Omens” czy „Live Alone” wciągają na parkiet. Do tego mój faworyt, rozbudowany – „Lucid Dreams” z końcówką w stylu elektronicznej legendy Underworld... Ładunek wybuchowy! Mikołaj Komar
15 Grandmaster Flash The Bridge Strut/Sonic Czapki z głów – legenda wraca w wielkim stylu. Grandmaster Flash to jeden z pionierów hip hopu, człowiek, którego wpływ na ten gatunek jest bezdyskusyjny. Po blisko 20 latach milczenia postanowił wrócić z całkiem nowym wydawnictwem. Hip hop najwyższej próby – Flash zdubował tytułowy most łącząc niemal wszystkie odmiany czarnej muzyki. Lista zaproszonych gości robi wrażenie: Snoop Dogg, Busta Rhymes, KRS-One, Q-Tip, Supernatural czy... Princess Superstar. Pozycja obowiązkowa! Przemek K. 16 Gui Boratto Take My Breath Away Kompakt Dużo osób na dźwięk samego sformułowania minimal techno dostaje bliżej nieuzasadnionych ataków paniki. Właśnie oni powinni sięgnąć po „Take My Breath Away” Guia Borrato. Artysta pochodzący z Ameryki Południowej prezentuje najprzystępniejsze oblicze tej stylistyki. Najnowsza płyta wykracza poza ramy gatunku i obok stylowych parkietowych bomb, prezentuje sporo melodyjnych, ambientowych utworów. To dalej minimalistyczna elektronika, ale skąpana w ciepłych promieniach południowego słońca. Tomek „Kosakot” Kosiński 17 Jesse Rose What Would You Do If You Don’t? Dubsided Jesse Rose to być może najciekawsza postać współczesnej muzyki klubowej. Jego twórczość buduje pomost pomiędzy tym, co kochają dzieciaki (electro spod znaku Justice i blogów), a bardziej klasyczną, wyrafinowaną elektroniką. Choć perkusja uderza mocno, a basy bywają przesterowane, wszytko jest o niebo bardziej wyszukane niż jakiekolwiek brzmienia wychodzące spod ręki młodych producentów. Dodajmy do tego zabawy z cool jazowymi samplami, bałkańskimi motywami czy gościnny występ Hot Chip, a otrzymamy jedną z najbardziej oryginalnych płyt ostatnich miesięcy. Tomek „Kosakot” Kosiński 18 JD Twitch 60 minutes Of Fear RVNG Intl. Dość nietypowy miks didżejski. Płyta przygotowana przez połówkę słynnego duetu Optimo – JD Twitcha – nie zawiera żadnych tanecznych lub chociaż okołotanecznych utworów. Zamiast tego, jak sugeruje tytuł, serwuje nam 60 minut strachu i grozy, czyli zestaw perełek amerykańskiego hardcore’u i punku z pierwszej połowy lat 80. Na kompilacji pojawiają się m.in. Black
Flag, Husker Du, Pop Group, Butthole Surfers czy Sonic Youth. Nawet nieboszczyk z grobu by powstał, by buntować się i zacząć walkę z systemem. Tomek „Kosakot” Kosiński
19 Illa J Yancey Boys Delicious Vinyl Młodszy brat nieodżałowanego J Dilli wykorzystał niewydane dotąd podkłady lidera Slum Village, by złożyć hołd jednemu z najlepszych beatmakerów naszych czasów, a przy okazji wypromować siebie. Illa J nie jest wybitnym raperem, dlatego też o wiele lepiej słucha się partii śpiewanych na płycie. „Yancey Boys” nie przynosi żadnych niespodzianek, za to z powodzeniem wypełnia lukę po odejściu Dilli. Młody Yancey bynajmniej nie przynosi wstydu starszemu bratu, jednak trudno do końca stwierdzić, czy drzemie w nim równie wielki potencjał. Póki co zbiera punkty za pochodzenie, ale prawdziwy sprawdzian czeka go dopiero wtedy, gdy wyczerpią się zasoby dźwiękowe z rodzinnej szafy i będzie musiał skleić coś sam. Wtedy dopiero okaże się, czy posiada prawdziwy dar, by poruszyć upalone głowy na całym świecie w tym samym stopniu, co James Yancey, którego sława po śmierci paradoksalnie wciąż jest wielka. Maciek „Maceo” Wyrobek 20 Karma Stewart The Karma EP Unsigned Pochodząca z Texasu Karma Stewart wypłynęła na szerokie wody dzięki nowemu albumowi PPP „Abundance”, na którym dzieli obowiązki wokalne z nie mniej utalentowanym od niej samej Coultranem. „Karma EP” to zapowiedź solowej płyty, która jeszcze nie znalazła wydawcy. Z tym chyba jednak nie powinno być większego problemu, bo to kawał solidnego nowoczesnego soulu. Wszystkie cztery kawałki spokojnie mogłyby się znaleźć w repertuarze PPP i nic w tym dziwnego, skoro ich współautorami są panowie Waajeed i Saadiq. Masywne brzmienie, niemal rockowych bębnów sąsiaduje z wyrafinowaną elektroniką, zaś sama Karma dysponuje takim głosem, że spokojnie mogłaby kruszyć skały. Rasowe granie z wyobraźnią, stylowo i nowocześnie. Zdecydowanie warto posłuchać. Maciek „Maceo” Wyrobek 21 Lily Allen It’s Not Me, It’s You EMI Oj, dojrzała nam Lilka. Jej urok łobuziary, dziewczęcia bawiącego się resorakami i łążącego po drzewach chyba zniknął bezpowrotnie. Teraz mamy do czynienia z młodą kobietką, świadomą swoich możliwości, nieco poważniejszą i chyba rozsądniejszą. W tekstach ciągle słychać bunt, ale taki trochę udawany, ironia też jakby straciła na lekkości. Muzycznie Lily również spotulniała – odnalazła
22 15
23 16
24 17
25 18
26 19
27 20
28 21
29
26-27 k mag 3 POP
się w grzecznych popowych kompozycjach, szkoda, że bez krzty szaleństwa. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że gdzieś już to słyszałem... coś jakby Echobelly, a może mi się wydaje. Nie jest źle, ale jednak wolę „starą” Lilkę. Przemek K.
wtórność – niestety. Na płycie nie ma zaskoczeń – chciałoby się powiedzieć: stare, dobre Prodigy. Istne taneczne szaleństwo. Tylko pojawia się pytanie, czy w tym szaleństwie wciąż jest jakaś metoda? Przemek K.
22 Lukid Foma Werk Ambientowa elektronika w zestawieniu z hiphopową rytmiką przeżywa ostatnio rozkwit. Młody londyńczyk Lukid swoim drugim albumem potwierdza, że tego typu eksperymenty mogą być naprawdę fascynujące. Znakomita, przejrzysta produkcja i nastrój tajemniczości bez pretensjonalności, dyskretny minimalizm i odpowiednie proporcje pomiędzy syntetyczną bazą i organicznymi smaczkami, to wszystko sprawia, że „Foma” natychmiast wciąga nas w swój niebanalny świat. Wytwórnia Werk, znana głównie z wydawnictw dubstepowych, odkryła prawdziwy diament, a Lukid z pewnością nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Maciek „Maceo” Wyrobek
26 Style Of Eye Duck, Cover And Hold Pickadoll Niech nie odstraszy was najbrzydsza okładka roku – tę płytę warto przesłuchać. Style of Eye to szwedzki artysta, która nagrywa przedziwną hybrydę komercyjnego i zupełnie undergroundowego techno. To muzyka, która balansuje między kiczem dla tańczących mas, a dziwnym, psychodelicznym freak show. Pełno tu skrzypiących basów, wypadających ze skali melodii i większych niż życie breakdownów. Rzecz niejednoznaczna i bardzo interesująca. Tomek „Kosakot” Kosiński
23 Tim Exile Listening Tree Warp/Sonic Nareszcie godny następca Aphex Twina – sztandarowej postaci wielce zasłużonej dla muzyki elektronicznej wytwórni Warp. Tim Exile na swojej trzeciej płycie łączy połamane rytmy, szumy, stuki, szepty i przestery ze skrzętnie ukrytymi melodiami rodem z baśni braci Grimm. A wszystko w duchu najmroczniejszych etapów w twórczości Depeche Mode. Muzyka tej kultowej grupy przyświeca autorowi również w sferze wokalnej. Kosmicznie, zimno, tanecznie i niepokojąco. Opiniotwórczy paryski butik Colette uznał płytę za nadzieję 2009! Podpisuję się pod tym. Mikołaj Komar 24 Monsieur Minimal Lollipop The Sound Of Everything Wbrew swojemu pseudonimowi, Monsieur Minimal, mieszkaniec Salonik trzyma się z dala od klubowych dźwięków. Jego płyta to zestaw jedenastu prostych i genialnie popowych kawałków, powiększony o dwa empatyczne remiksy The Flying Silly Brothers. Liryczne melodie, oryginalne konstrukcje i poetyka przywodząca na myśl pop rock z końca lat 90., zmieszany ze współczesną skandynawską elektroniką. Pozwala przetrwać do wiosny. Sylwia Zarembska 25 The Prodigy Invaders Must Die Take Me To The Hospital/ Kartel Music Jeśli ktokolwiek łudził się, że Prodigy nagrają jeszcze płytę, która wstrząśnie rynkiem muzycznym, to był w wielkim błędzie. Prekursorzy gatunku rave konsekwentnie podążają drogą, którą obrali na pierwszym wydawnictwie „Experience”. Plus za konsekwecje i bezkompromisowość, minus za
27 White Lies To Lose My Life Fiction/Universal Goodbye The Killers, welcome White Lies! To hasło wszystkim fanom rocka powinno powiedzieć wiele. Głośno, rytmicznie, depresyjnie z nosem podniesionym do góry, White Lies, czerpiąc co najlepsze z bagażu Joy Division i wczesnego U2, pokazują, że można połaczyć pop z ambicjami. Każdy utwór jest jak hymn – podniosły, melodyjny i pełny dumy. Charakterystyczny chłód przywodzi na myśl nawet klasyczne płyty The Cure. Debiutanci, jednak mimo ewidentnych inspiracji, potrafią wyjść z tego obronną ręką. Gdyż „TLML” od początku do końca jest konsekwentny i równy. To już jedna z moich ulubionych płyt 2009. Mikołaj Komar 28 The Whitest Boy Alive Rules Isound „Najbielszy chłopiec” to zespół złożony z Erlanda Oye, czyli byłego wokalisty King Of Convenience, oraz trzech muzyków związanych wcześniej z elektroniką. Panowie zaczęli od nagrywania tanecznego electro, a skończyli nagrywając dwie z lepszych płyt indie, jakie słyszałem. Pierwsza – „Dreams” – ukazała się trzy lata temu, druga ukazuje się właśnie teraz. Ciężko opisać brzmienie WBA, bo jest na pozór dość zwyczajne: ot, gitara, funkowy bas, jeden syntezator, chłopięcy wokal Oye i jego teksty klasycznie roztrząsające tematy damsko-męskie. Nie brzmi to odkrywczo, ale brzmi genialnie. Tomek „Kosakot” Kosiński 29 Tosca No Hassle !K7/Sonic Stare płyty Toski aka Richard Dorfmeister wrzucano do przegródki chillout, czyli gatunku, który złote lata zdecydowanie ma już za sobą. Tym niemniej nowy krążek pokazuje, że ciągle warto Rysiowi poświęcić trochę uwagi. Głębokie dubowe wpływy, które zawsze
były sercem jego produkcji, są tu obecne, ale pojawiają się także echa modnego balearic (bongosy, gitarka...) i oczywiście sporo ciepłych klawiszy. Płyta, która życia nie zmieni, ale w chłodniejsze dni zdecydowanie je uprzyjemni. tomek „kosakot” kosiński
32 Raymond Queneau, Sto tysięcy miliardów wierszy (korporacja Ha!art) Przedstawiane dzieło nie jest nowością wydawniczą, ale nie wolno o nim nie wspomnieć. książka jest szóstą pozycją ze specjalnej serii wydawniczej liberatura prowadzonej przez korporację ha!art. każde dzieło liberackie odznacza się unikalną budową tomu i zgodnie z myślą zenona fajfera, współredaktora serii, jest udanym eksperymentem literackim, a nie literaturą eksperymentalną. Ukazują się góra dwa dzieła rocznie, więc wciąż mamy do czynienia z najnowszym wydawnictwem serii. sto tysięcy miliardów wierszy jest najbardziej znanym dziełem stworzonym w ramach naukowo-twórczej grupy ouliPo (warsztatu literatury
36 Hans-Georg Behr, Prawie dzieciństwo (Wydawnictwo Literackie) za sprawą wejścia do kin filmu walkiria, będziemy teraz mieli wysyp książek na temat ii wojny światowej. co nie oznacza, że nie znajdą się wśród nich perełki. Prawie dzieciństwo jest świetnie napisaną powieścią autobiograficzną. behr, opowiadając historię dziecka, później chłopca, przedstawia okresy wojenny i powojenny widziany z niewiele rozumiejącej i ambiwalentnej pozycji syna hitlerowskiego oficera. Goebbels i Georing przedstawiani są dziecku jako wujkowie josef i hermann, dziadkowie (obszarnicy i bierni antyfaszyści) mają nazistów za głupców, kolejne pogrzeby są pretekstem do wycieczek i zwiedzania, a niezgodności ideologiczne, mimo zakończenia wojny, pulsują również wśród klechów prowadzących gimnazjum i internat. dziecko nie ucieka przed wojną w świat fantazji, lecz usilnie próbuje ją zrozumieć i uzupełnić luki, powstałe przez zbywające wypowiedzi dorosłych. buduje to obraz suchy, pozbawiony martyrologii, heroizmu i przesadnego dramatyzmu, a często pojawiające się niedopowiedzenia eksponują wagę wydarzeń. Przecież dziecko niczemu się nie dziwi, skoro wszystko i tak jest nowe. dawid bednarski
34 Patricia Highsmith, Niedołęga (Noir Sur Blanc) Patricia highsmith jest cenioną autorką thrillerów psychologicznych, przede wszystkim za sprawą wielokrotnie ekranizowanych losów zbrodniarza niemal doskonałego, toma ripleya. niedołęga zaś jest pozycją słabą i przegadaną. opowiada marną historię faceta, który wpakował się najpierw w nieudane małżeństwo, a potem, w wyniku naciąganych zbiegów okoliczności i mętnych motywów postępowania, ściąga na siebie podejrzenie o mord bliźniaczo podobny do przypadku znanego z gazet. słynny klarowny styl highsmith w tym wypadku eksponuje braki powieści. fabuła jest wyjątkowo nudna, nie obfitująca w zaskoczenia czy zwroty akcji, a psychologia postaci plasuje się kilka poziomów poniżej oczekiwań. dawid bednarski 35 Piotr Bazylko i Krzysztof Masiewicz, Przewodnik kolekcjonera sztuki najnowszej (korporacja Ha!art) to elementarz dla wernisażowych ignorantów i niedouków, do których sam należę. subiektywne kom-
37 Magdalena Drągowska, Dominik Kuryłek, Ewa Małgorzata Tatar, Krótka historia Grupy Ładnie (korporacja Ha!art) nie jest to monografia Grupy Ładnie, a raczej swoista kompilacja. książka podzielona jest na cztery części. Pierwszą stanowi praca magisterska magdaleny drągowskiej, która próbuje dokonać rekonstrukcji działań Ładnowców, czerpiąc z ich „Pisma we wtorek”, artykułów i notek prasowych oraz wszelkich przekazów ustnych. druga to zbiór przedruków artykułów i innych wypowiedzi na temat Grupy opublikowanych w prasie i internecie. trzecia rozległa część to rozmowy z członkami Grupy Ładnie, promującym ich duetem z galerii raster oraz satelitami, uczestnikami i obserwatorami akcji. ostatnią jest słowniczek, który ma dopełniać braki faktograficzne poprzednich części. całość po brzegi wypełniona reprodukcjami prac i fotografiami dokumentującymi działalność grupy. dawid bednarski
35
31
Kolekcjonowanie sztuki najnowszej to wielka przygoda. Czy to tylko hobby, czy może coś więcej? Dla wielu kolekcjonerów to sposób na życie. Nie jest to pasja szczególnie bliska Polakom. Odwieczny brak klasy średniej, nieustanne niszczenie inteligencji w ciągu ostatnich kilku wieków oraz niski status sztuk wizualnych w świadomości społecznej sprawiły, że w naszym kraju nie powstało zbyt wiele wartościowych kolekcji sztuki. Dziś możemy to zmienić. W Polsce tworzone są pierwsze wielkie kolekcje sztuki najnowszej. Jest więc szansa na przełom. I właśnie dlatego powstała ta książka – pragniemy za jej pośrednictwem wzbudzić zainteresowanie kolekcjonowaniem sztuki. Mamy nadzieję, że przyczyni się do stworzenia w Polsce wielu fantastycznych kolekcji. Piotr Bazylko (1968) i Krzysztof Masiewicz (1969) – swoją pasją kolekcjonowania dzielą się na co dzień, prowadząc popularny blog ArtBazaar (www.artbazaar.blogspot.com). Zmysł kolekcjonera jest mi zupełnie obcy, ale Przewodnik przeczytałem jednym tchem, w całości (i za cenę spóźnienia się do kina). Bo napisana jest jakby na jednym oddechu, z pasją chłonięcia sztuki i nerwem myśliwych, którzy lubią polować dla samej niemal przygody. To publikacja, która ma przede wszystkim „zachęcić do zrobienia pierwszego kroku”. Można w niej znaleźć porady dotyczące zbierania sztuki najnowszej, krótki przewodnik po najważniejszych zjawiskach, galeriach, pismach i domach aukcyjnych, a także przegląd najciekawszych postaci najmłodszego pokolenia artystycznego.
Publikacja ukazała się dzięki wsparciu udzielonemu przez Grupę ING oraz Fundację Sztuki Polskiej ING
Przewodnik kolekcjonera sztuki najnowszej Piotr Bazylko Krzysztof Masiewicz
Piotr Bazylko
31 Frantz Vaillant, Roland Topor. Zduszony śmiech (W.A.B.) to pierwsza i – miejmy nadzieję – nie ostatnia biografia tego wszechstronnego artysty. autor, frantz Vaillant, francuski dziennikarz, jak sam mocno zaznacza, nigdy nie poznał topora. być może właśnie brak tego spotkania spowodował, że książkę można określić jedynie jako rzetelną. sucho ukazuje fakty, a mity próbuje burzyć z przesadną emfazą. trudno napisać dobrą biografię, a materiał faktograficzny i kompilacja nierównej jakości anegdot na pewno do tego nie wystarczą. zduszony śmiech niezaznajomionych z toporem w artyście nie rozkocha, a w znawcach raczej nie wskrzesi dawnej nim fascynacji. dawid bednarski
33 Philippe Segur, Pisarz w 10 lekcjach (Wydawnictwo Literackie) na jednym ze spotkań z czytelnikami tadeusz konwicki powiedział, że współcześnie nie pyta się nowo poznanej osoby, czym się zajmuje, a co pisze. kontynuując tę myśl, można się spodziewać, że pisze o pisaniu. książka segura podejmuje ten temat z przymrużeniem oka. Pisarz w 10 lekcjach w sympatyczny sposób ukazuje proces twórczy (powieści) i autotwórczy (osoby pisarza). z dużą dawną humoru i ironii przybliża nam pisarskie podstawy. bo jak przecież wiemy, wszystko zaczyna się w dzieciństwie, powinno nam długo towarzyszyć przeczucie drzemiącego dzieła, konieczne są pewne dziwactwa i obsesje, trudno liczyć na wsparcie rodziny, wydawcy nie ma albo jest złodziejem, a utrzymanie wokół siebie stosownej aury bywa bardzo męczące. Przez krzywe zwierciadło autor daje upust swoim małym frustracjom i przemyśleniom, ale przede wszystkim jego książka jest pochwałą pisarstwa i potępieniem dla tych, którzy zaliczają je do kategorii „ciekawe hobby”. dawid bednarski
30
Krzysztof Masiewicz
TxT
pendium na temat polskiej sztuki najnowszej, uzupełnione o listę periodyków o sztuce, zarysowujące mapy interesujących galerii. Przede wszystkim książka zaraża młodą sztuką, przybliża krótko sylwetki 66 ważnych młodych artystów. Gdzie tylko możliwe, autorzy podają odnośniki do stron internetowych, by zachęcić do samodzielnego zgłębiania tematyki, co jest jedną z najmocniejszych stron książki. Pierwsza tak skonstruowana książka o polskiej młodej sztuce. ciekawe, na ile wpłynie na istniejących i nowych kolekcjonerów sztuki w realu, a ile na kolekcjonerów jotpegów. dawid bednarski
Przewodnik kolekcjonera sztuki najnowszej
30 Ras G & The African Space Program Ghetto sci-fi Poo-bah zawsze niesamowicie pociągały mnie fuzje kosmiczno-afrykańskie, tak więc płyta z okładką, na której wojownicy plemienni z dzidami piknikują w otoczeniu statelit i planet, musiała przyciągnąć moją uwagę. choć koncepcja łączenia korzeni czarnego lądu z międzygwiezdnymi eksploracjami jest sama w sobie niezwykle atrakcyjna, to trudno w tym temacie prześcignąć choćby mistrza sun-ra. ras G używa co prawda ciekawych sampli z pogranicza reggae i soulu, jednak jego bity wydają się dosyć monotonne, przez co przesłuchanie albumu w całości od początku do końca to nie lada wyczyn. być może to tak głęboki stopień wtajemniczenia, że zrozumieć go mogą tylko nieliczni; ale mam wrażenie, że tego typu kosmiczny chaos o wiele lepiej ogarniają np. flying lotus i shafiq husayn. maciek „maceo” wyrobek
Potencjalnej), która, przytaczając samego queneau, postawiła sobie za zadanie badanie i tworzenie z pomocą matematyki „nowych struktur, które mogłyby być użyte przez pisarzy w dowolny sposób”. dziesięć sonetów skomponowanych z wielkim rygorem frazy i rymu, rozbitych na ruchome wersy, dają możliwość skomponowania za ich pomocą wspomnianej w tytule liczby osobnych znaczeniowo utworów, a na przeczytanie wszystkich, jak obliczono, potrzeba, bagatela, dwustu milionów lat. może będzie pocieszeniem dla zmarkotniałych osobników, którzy twierdzą, że wszystko już zostało napisane. dawid bednarski
9 788361 407881
36
38 Jacek Dukaj, Córka łupieżcy (Wydawnictwo Literackie) „odkryliśmy nowe fizyki, więc powstają nowe mutacje starych bełkotów”. Garść innych cytatów książki wystarczyłaby za opis czy recenzję. Powieść science fiction najwyższej próby. dukaj jako jeden z niewielu nie opowiada starych historii przepuszczonych przez rollercoaster, ale stwarza światy. mimo to w jego światach ludzie pozostają w pełni ludźmi, z ich głodem metafizyki i ścieraniem się porządków rozumu i serca. szkoda pisać więcej. czytać. dawid bednarski
WWW
32
37 33
38 34
39
40
41
42
39 www.dopplr.com internetowy serwisem ułatwiającym podróże. Podobnie jak myspace i facebook, dopplr to serwis społecznościowy. Po założeniu profilu możemy wymieniać się informacjami o tym, gdzie i jak podróżujemy. klikając w swoim profilu, że za tydzień wybieramy się do tokio, automatycznie możemy zobaczyć, kto z naszych znajomych w tym samym czasie odwiedza to miasto. choć najwięcej pożytku z serwisu mają ludzie często zmieniający miejsce pobytu, to jest to całkiem niezła rozrywka również dla mniej zaawansowanych podróżników. chad 40 www.123klan.com Powstali we francji, założycielami są mrs klor i scien. jak piszą o sobie – malują graffiti, piją alkohol, palą jointy, sprzedają narkotyki, ale przede wszystkim tworzą agencję reklamową. właśnie jako kreatywni obsługiwali m.in.: nike, adidasa, coca-colę czy carhartta. w ich projektach widać ogromny wpływ street artu i ulicznych kultur. chad 41 www.fotolog.com/1984_street blogów, fotologów i videologów jest w sieci za trzęsienie. 1984 street jest jednak na tyle ciekawa, że wydaje mi się warta uwagi. w serwisie autorzy pokazują zdjęcia nowego jorku z lat 70. i 80. z reguły fotki są czarno-białe i pokazują historie z ulic brooklynu, bronxu, czasem manhattanu. blog przenosi nas w nieznane rewiry nowego jorku, i – co najważniejsze – przypomina niezwykłą epokę. chad 42 www.cloudmine.pl Po co wydawać majątek na markowe ciuchy w stylu vintage, skoro za małe pieniądze można wygrzebać prawdziwe cuda w sieci? na stronie znajdziecie używane płaszcze, marynarki, koszule i pensjonarskie sukienki, które cierpliwie czekały w szafach na powrót mody sprzed lat. w idealnym stanie, a przede wszystkim z klasą. w kopalni chmur dostępne są też dzieła młodych projektantów – od sukienek z jedwabiu po biżuterię i dodatki. na cloudmine.pl czuwa mały jednorożec, musicie go odwiedzić! Piotr najar
white lies kmag 215x148mm cmyk
MONIKA BrOdKA
bardzo fajna płyta. Pozytywna, taneczna, energetyczna – przyjemnie się jej słucha. nie znam za dobrze twórczości johnny’ego casha, widziałam o nim film i to w zasadzie wszystko. Uważam, że był wielką osobowością. i nie przeszkadza mi przerabianie w dowolnych sposób utworów innych artystów. najbardziej podobały mi się te kawałki, które z country mają niewiele wspólnego – w zasadzie wykorzystują tylko wokal casha. wyraźnie wybijają się remiksy „Get rhythm”, „Port of lonely hearts” i „i heard that lonesome whistle blow”.
vIpy O W KrAJU OrAM
TOMASz JAcyKóW
mam mieszane uczucia, bo słuchając tego miałem bałagan w głowie – 1200 różnych skojarzeń jednocześnie. Płyta jest bardzo eklektyczna. chętnie wrócę do tego albumu, ale nie dlatego, że jest dobry, ale dlatego, że mnie zainteresował. wprawdzie nie lubię muzyki country, ale uważam, że każdy gatunek zasługuje na szacunek. johnny cash to był kawał głosu. a takie przerabianie utworów można odnieść do wszystkiego. np. w architekturze, do xix-wiecznych budynków doczepiane są szklane piramidy. Uważam, że jeśli jakiekolwiek dzieło artysty zostanie przerobione przez innego artystę i powstanie nowa jakość, ale bez uszczerbku dla oryginału, to ja to kupuję.
JOhNNy cASh rEMIxEd
KArOLINA KOrWIN-pIOTrOWSKA
nie widzę sensu w robieniu remiksów utworów johnny’ego casha. według mnie ta muzyka w ogóle się do tego nie nadaje. dużo wdzięczniejszym gatunkiem do przerabiania jest jazz (vide pozycje z katalogu wytwórni Verve). czuję, że płyta „johnny cash remixed” powstała tylko i wyłącznie dla kasy. Przyznam, że poza filmem biograficznym, nie znam twórczości casha – dla mnie to typowa ludowa muzyka amerykańska. jeśli mówmy o legendach, to nieporównywalnie większym szacunkiem darzę franka sinatrę.
warner johnny cash to jeden z tuzów muzyki bluesowo-country’owej. mam poważne wątpliwości czy jego kompozycje nadają się do remiksowania. inna sprawa, że w ogóle sceptycznie podchodzę do prób przerabiania nagrań mistrzów. to wydawnictwo w pełni potwierdza moje obawy. nie jest źle, choć niektóre wersje przyprawiają o ból głowy. całość jest nierówna – sensowne pomysły (choćby the heavy czy apparata) poprzetykane są nieporozumieniami (alabama). mimo wszystko album trzyma fason. nic wielkiego, ale posłuchać można. Przemek k.
sŁawek shUty Pisarz, laUreat PaszPortU „Polityki"
widziałem kiedyś dokument o kobietach, potwornie umęczonych postaciach, przodowniczkach przekraczających normy, ikonach socjalizmu, które zostały polizane przez władzę medalem zasługi, a potem zdychały jak bezpańskie suki, nie mogąc zdobyć środków do życia. z trudem składające kilka niepoprawnych gramatycznie zdań, szare, smutne twarze, oddane przemijaniu w jasyr, uczciwe, poszukujące spełnienia, a przy okazji ruchane marchwią systemu, który obiecywał królestwo boże na ziemi. bez słowa skargi orały zagon do dna. zawsze też zastanawiała mnie owa iście rosyjska wiara w człowieka, który znajduje swoje spełnienie w etosie pracy, a mówiąc dokładniej – w byciu niezniszczalnym trybem maszyny. do dnia, w którym życiowa konieczność zmusiła mnie do zaangażowania się w tak zwany, nieco już mityczny wyścig szczurów, który przez pryzmat parasoli w moim grajdole wyglądał jak maraton jadowitych chomików. nie ocean z rekinami, ale akwarium pełne pielęgnic, które choć śmiesznie małe, potrafią jednak kąsać do kości. zwolenniczką pracy ponadnormatywnej była kobieta, o której pisałem w „zwale”. basia, będąca niezaprzeczalnie kobietą sukcesu. bizneswoman bez biznesu. Ulubienicą menedżerów siedzących o stołek wyżej, którzy poranne obowiązki wyśpiewywali cienkim falsetem, wymachując pejczem nad głowami robotniczej gawiedzi. matką dla trybików. w oddziale banku, w którym pracowałem, powstało przydomowe zoo. w organizowanych od czasu do czasu jasełkach odgrywałem rolę osła, którego przeznaczeniem jest salami. basia miała mózg przeorany przez czasy, w których przyszło jej żyć i dlatego przekraczała normy, stojąc butami na naszych karkach. na jej karku ktoś inny trzymał swoje buciki. wszyscy podlegaliśmy naciskom. oczywiście w świetle tak zwanych realnych problemów, o jakich człowiek dowiaduje się, czytając książki, przeglądając prasę i odsłuchując wiadomości na skrzynce pocztowej, można odnieść wrażenie, że trauma transformacji ustrojowej to był grubo przesadzony problem. z drugiej strony każde czasy mają swój gułag, każdy niesie krzyż, do którego można potencjalnie się przybić. lata dziewięćdziesiąte, do których mam sentyment, były niezaprzeczalnie wymiarem, w którym budziły się zwierzęce instynkty. rzeczywistość, w jakimś stopniu zorganizowana i znajoma, została zastąpiona przez
realia, w których odezwały się traktowane dosłownie i w przenośni potrzeby wampiryczne. Pokłosiem wyemancypowanego ruchomego święta, jakie się wtedy odbywało, był masowy wysyp wypełniających techno dancefloory napigulonych saren, którym ledwo puściło się pierwsze futro, a które realizowały wielce atrakcyjny w czasach zamętu typ femme fatale. dlaczego mówię o wysypie i to na dodatek masowym? bo jeżeli wcześniej podobnej konstrukcji kobieta była obowiązkowym składnikiem balangi, to stanowiła tam coś w rodzaju rodzynka, oprawy, kropki nad „i”. Po transformacji knajpy zapełniły się dwudziestoletnimi panienkami, z których każda starała się odjechać z jak największą liczbą pacjentów, przy okazji zadeptując ich przydomowe ogródki z kalafiorami. słodkie, zafascynowane mrokami undergroundu, który zaczynał wychylać się nieśmiało z piwnic, w pewnym sensie przodowniczki pracy na łonie natury zajmowały się przekraczaniem norm w sposób iście sportowy. trzeba też przyznać, że uprawiając polowania na pacjenta w różnym wieku, wykonywały swą pracę profesjonalnie i z zawodową uczciwością. jeżeli kiedyś to bryś wychodził do miasta, wbijając się w lokal, by zapolować na kluśkę, to teraz ona polowała na brysia. i jeżeli kiedyś bryś brał kluśkę na kwadrat, a ranem wykopywał z łóżka, to teraz ona zmieniała brysia jak skarpety. a ten był bezsilny niczym odwrócony na plecy uwięziony w pancerzu owad. skończyła się era myśliwych. to było w pewnym sensie piękne. takie okazy. wiele z nich padło niestety pod naporem rzeczywistości. Gdzie teraz są te odurzające pięknem, realizujące odwieczny mit akadyjskiej isztar, kwiaty? Pijane, przećpane, szczające pod siebie w bramach, zdychające na klatkach schodowych, zryte pługiem ekstatycznego nadużycia, o których nikt już nie pamięta, tak jak nie pamięta się smaków owoców dawno przekreślonego lata, na które spluwa się z obrzydzeniem, dając ujście dawno stłumionym frustracjom. ich ciepłe wspomnienie jest mi bliskie jak oglądnięty właśnie film. kobiety z kraju oram. wiecznie żywej rzeczywistości nieuzgodnionej, w której zwolenniczki takiego czy innego przekraczania normy padają pod naporem etosu, dragów i zbyt krewkich zdradzonych kochanków. niniejszym wznoszę za wszystkie zorane, które w poszukiwaniu spełnienia straciły rozeznanie kierunków i nie znajdując właściwego przewodnika, stoczyły się na dno takiego czy innego tartaru.
1. nie jestem ubrana, ale również nie naga maxmara le Parfum łączy w sobie surowość idealnie skrojonego męskiego garnituru z nowoczesną zmysłowością jedwabnej sukienki. swoją niezwykłość zawdzięcza zaczerpniętej po raz pierwszy z męskich zapachów charakterystycznej, wyrafinowanej, odurzającej harmonii gałki muszkatołowej i piżma tworząc kwiatowo-korzenno -piżmową kompozycję autorstwa Vincenta schallera. nuta głowy to pikantna woń gałki muszkatołowej i kwiatu gałki muszkatołowej oraz różowego pieprzu, muśnięta owocowym tchnieniem mirabelki. różowy pieprz wzmaga wrażenie delikatności i pikantnej świeżości. mirabelka dyskretnie oddaje swą soczystą, owocową woń, podczas gdy gałka muszkatołowa szepce o tajemnicy. następnie zmysły zostają pobudzone kwiatową, aksamitną harmonią słonecznego kwiatu tiare, frezji i cennej marokańskiej róży, zbieranych o świcie, płatek po płatku. w finale pojawiają się nuty drzewne o bogatym, kremowym aromacie: drzewa lipowego, sandałowego i palisandru, podkreślone wonią piżma, tworzące zmysłowe doznanie olfaktoryczne. niezwykle wysokie stężenie piżma, do tej pory niespotykane, czyni kompozycję oryginalną, charakterystyczną i rozpoznawalną. 2. Uznanie na świecie co łączy meksyk, anglię i chiny? wystarczy wejść do modnego klubu lub ekskluzywnej restauracji i zamówić drinka na bazie wyborowej – niezależnie od miejsca możemy być pewni, że wszędzie poczujemy ten charakterystyczny smak – smak autentycznej wódki z Polski. jest obecna w ponad 90 krajach. w 2007 roku wyborowa zajęła drugie miejsce wśród wódek importowanych do meksyku, chorwacji i szwajcarii, trzecie miejsce wśród wódek importowanych do chin, brazylii i włoch. można się jej napić w najbardziej egzotycznych miejscach na świecie np. w togo, na wybrzeżu kości słoniowej czy Gwadelupie. w 2007 roku gościła na gali rozdania cezarów, jest na wszystkich najważniejszych włoskich wydarzeniach modowych, w tym tydzień mody w mediolanie. koktajle na bazie wyborowej rozgrzewały atmosferę na rozdaniu nagród mtV oraz towarzyszyły triumfom i wzruszeniom najbardziej znakomitych aktorów podczas gali rozdania oscarów w 2004 i 2005 roku. wyborowa to także
element wielu przełomowych wydarzeń kulturowych. w 1976 roku była serwowana podczas inauguracyjnego lotu concordem – legendarnym samolotem w historii lotnictwa pasażerskiego. w czerwcu 2005 r sponsorowała kultowy koncert live 8, gdzie artyści i zaproszeni goście mogli spróbować specjalnie na tę okazję przygotowanego drinka „live 8 wyborowa martini”. 3. bawełniane cudo na wiosnę i lato nike przygotowała ofertę, która jest kontynuacją misji „sport i innowacyjność”, łączy w sobie najlepsze doświadczenia sportowe z niemal 40-letniej historii firmy z najnowszym wzornictwem iźtechnologią. wierność tradycji nike sportswear polega na unowocześnianiu ośmiu produktów-ikon, stanowiących filary tej linii jako wzory jakości obuwia i odzieży. air force 1, windrunner, aw 77 hoody, nike dunk, air max 90, eugene track jacket, cortez i nike sportswear tee stanowią niewyczerpane źródła inspiracji dla projektantów linii sportswear. jedną z ikon symbolizujących przesłanie kolekcji wiosnalato jest eugene track jacket. charakterystyczna jodełka pod kątem 26 stopni, przednie suwaki oraz ściągacze na kołnierzu, rękawach i w pasie – to cechy charakterystyczne tej bluzy. eugene track jacket i bawełniane szaleństwo nike sportswear idzie na przekór konwencjom. jarrett reynolds, szef zespołu projektującego ubrania w poprzednim sezonie, przeniósł charakterystyczną dla firmy nike bawełnę na zupełnie nowy poziom. Partnerstwo z producentem wysokiej klasy bawełny, firmą loopwheeler, doprowadziło do nieoczekiwanej odmiany — do największych ikon firmy nike dodano największą ikonę wśród sportowych tkanin. efektem tego jest wyjątkowa bluza eugene track jacket z bawełny loopwheeler, która nadaje jej wyjątkowy status. wprowadzeniu eugene track jacket na rynek towarzyszy kampania pod hasłem „V is for Victory”, autorstwa słynnego brytyjskiego fotografa rankina, z udziałem ponad 25 najlepszych na świecie piłkarzy i innych sportowców, takich jak didier drogba, rafael nadal i cesc fabregas.
ZDJĘCIA PHOTOS ZUZA KRAJEWSKA BARTEK WIECZOREK (PHOTO-SHOP.PL) STYLIZACJA STYLING ANDRZEJ SOBOLEWSKI (DIVISION.PL) FRYZURY HAIR STYLING KACPER RACZKOWSKI (DIVISON.PL) MAKIJAŻ MAKE UP WILSON (DIVISON.PL) MODELE MODELS JAREK TOMEK (KSMANAGEMENT.PL)
PODZIĘKOWANIA DLA STUDIA TĘCZA (SUZINA 6) THANKS FOR TĘCZA STUDIO 1 KOSZULA SHIRT HUGO BOSS MUCHA BOW TIE WŁASNOŚĆ STYLISTY STYLIST PROPERTY MARYNARKA JACKET MARTIN MARGIELA SPODNIE TROUSERS TOMASZ OSSOLIŃSKI BUTY SHOES DIOR HOMME SZElKI WOJSKOWE MILITARY BRACES PREDATOR 2 SZELKI BRACES HUNTER’S SHOP ARAFATKA SCARF KAMIZELKA VEST PREDATOR 3 GOLF TURTLENECK HUGO BOSS 4 KOSZULKI NA RAMIĄCZKA T-SHIRTS RALPH LAUREN 5 MARYNARKI JACKETS KOSZULE SHIRTS SPODNIE TROUSERS TOMASZ OSSOLIŃSKI PASEK WOJSKOWY MILITARY BELT PREDATOR 6 GARNITUR SUIT D & G KOSZULA SHIRT RALPH LAUREN MUCHA BOW TIE STYLIST PROPERTY 7 PŁASZCZ COAT MARTIN MARGIELA PLECAK BACKPACK JUNYA WATANABE PODKOLANÓWKI KNEE-LENGTH SOCKS AMERICAN APPAREL BUTY SHOES DIOR HOMME 8 KOSZULA SHIRT EMPORIO ARMANI PLASZCZ COAT SPODNIE TROUSERS TOMASZ OSSOLIŃSKI TENISÓWKI SNEAKERS BENSIMON 9 GRANITUR SUIT D & G KOSZULA SHIRT RAPLH LAUREN MUCHA BOW TIE WŁASNOŚĆ STYLISTY STYLIST PROPERTY GARNITUR Z KAMIZELKĄ SUIT WITH VEST MARTIN MARGIELA
34-35 k mag 3 STYL
36-37 k mag 3 STYL
38-39 k mag 3 STYL
40-41 k mag 3 STYL
42-43 k mag 3 STYL
Umawianie się z kobietami jednym idzie lepiej, drugim gorzej. Ja zazwyczaj jakoś sobie radzę, ale tym razem dostałem kosza prawie trzydzieści razy z rzędu. Często powody były błache – szalejąca epidemia grypy, wyjazd czy zwykła niemożliwość zgrania terminów. Po wielu cięzkich próbach udało mi się spotkać z trzema wybitnymi kobietami w jednym miejscu, w tym samym czasie. Tak burzliwej, spontanicznej i żywej dyskusji w historii K Maga jeszcze nie było. Rozmawiało się nam tak dobrze, że po wszystkim dziewczyny wcale nie chciały wychodzić. I wtedy nastała chwila grozy. Tuż po zakończeniu spotkania z dyktafonu zniknęło nagranie. Umawianie gości zajęło prawie miesiąc, a materiał za chwilę miał iść do druku. Trzy profesjonalne laboratoria odzyskiwania danych nie potrafiły rozwiązać problemu. Potwornie zawracałem moim rozmówczyniom głowę, próbując zrekonstruować chociaż fragmenty tekstu. W ostatniej chwili dyktafon wysłałem do Moskwy, gdzie rosyjski haker rozprawił się z nim bez trudu. Za cierpliwść jaką Panie okazały mojej nieporadności mam do spłacenia wielki dług. Bartek Kraciuk Taking women to dates can be a tricky business. I usually don’t have any troubles asking somebody out but recently I’ve been refused almost thirty times in a row. I’ve tried really hard though, and eventually I managed to meet three exceptional women in the same place at the same time. And I must say, it was the most
spontaneous and heated discussion in the history of K Mag. We all enjoyed it so much, the girls didn’t want to leave after we’d finished. Bartek Kraciuk
A
zESTAWIENIA JUxTApOSEd dEBATA rEdAKcyJNA KMAG dEBATE KOBIETy O KOBIETAch WOMAN ON WOMAN 1 ANNA BAUMGArT 2 KASIA fIGUrA 3 pAULINA rEITEr
katarzyna fiGUra kobieca ikona PolskieGo kina kilkU dekad. jej kariera to ciekawy zaPis Przemiany osobowości i wizerUnkU. z kUszącej, zmysŁowej, sPraGnionej wielkieGo świata dziewczyny wyrasta dojrzaŁa kobieta świadoma siebie, swoich sUkcesów i Porażek, swojeGo miejsca w świecie. te bieGUny wyznaczają dwie role. z jednej strony mariola z filmU „PociąGU do hollywood” z 1987 – naiwna, ale i niewinna, U ProGU życia, PoczątkU kariery. Po Przeciwnej stronie monodram teatralny „badania terenowe nad Ukraińskim tekstem” oksany zabUżko. tym razem rozliczenie z życiem, konfrontacja z klęską, ale i niezwykŁa siŁa. ciekawe, Gdzie ta Przemiana jeszcze aktorkę i nas widzów doProwadzi? since the Past few decades, she has been an icon of Polish cinema. her career is an interestinG examPle of metamorPhosis, both of Personality and imaGe. from a sedUctiVe and temPtinG Girl, who craVes for the hiGh society, she tUrns into a matUre woman, aware of herself, of Past sUccesses and failUres, and finally, becomes a Person, who has foUnd her own Place in the world. those tUrninG Points are marked by two of her roles. on one hand, there is mariola from the moVie “train to hollywood” from 1987 – a naiVe, innocent, at the start of her life and career. on the other, we haVe her Performance in oksana zabUzko’s monodrama “field work in Ukrainian sex”, where her character settles with life, confronts with failUre and emanates with Great Power. wonderinG where she will takes Us next time. anna baUmGart sztUka anny snUje oPowieść o kobietach, o tym wszystkim, co kobiecy kosmos w sobie zawiera. jej filmy wideo mówią o marzeniach kobiet i o tym, jak te marzenia są konstrUowane. nic dziwneGo, że sięGnęŁa Po PrzykŁady filmów – teGo największeGo Generatora fantazji. wcieliŁa się w bohaterkę romansU wszech czasów – radzieckieGo „lecą żUrawie h. jednocześnie i wsPóŁczUje bohaterce, i demaskUje ilUzje, którym UleGają kobiety. a kiedy oPadną ilUzje, robi się Groźnie. jedna z jej ostatnich Prac nosi wymowny tytUŁ bombowniczka. anna’s art sPins a story aboUt women, aboUt eVerythinG that eVolVes aroUnd them. her Videos sPeak of women’s dreams, and the ways there are constrUcted. doesn’t come as sUrPrise that she has chosen to imPersonate the character from the eVerlastinG romance “cranes are flyinG”, directed by the Greatest creator of fantasies. at one time, she symPathizes with her character and exPoses the illUsions, to which women fall for. and when the illUsions are disPelled, Good thinGs don’t haPPen. one of her recent works has a tellinG title – “the bomber woman”. PaUlina reiter dziennikarka. to Poważna rola, bo w końcU media szczycą się wPŁywem na codzienne życie. a PaUlina Potrafi oświecać – wystarczy Poczytać jej teksty w „wysokich obcasach h, w których jest redaktorką. ale Przecież nie jest to feministyczna bojowniczka, Przynajmniej nie w stylU stereotyPowych wyobrażeń. jeśli jUż szUkać dla niej szUfladki, to Łatwiej PrzyPisać ją trzeciej fali feministek – to jUż kobiety sPeŁnione, czerPiące z dorobkU rewolUcyjnych PoPrzedniczek. ale zaraz, czy w Polsce to możliwe? a może dla samej PaUliny najważniejsze jest to, że jest matką. a joUrnalist. media can affect oUr daily liVes and PaUlina is certainly able to inflUence more than one – jUst read her texts in the “hiGh heels” maGazine, in which she works. howeVer, she is not only a feminist fiGhter, at least not in a stereotyPical sense. if someone really had to PiGeonhole her, it woUld be Possible to assiGn her to the ‘third feminist waVe’, which is rePresented by fUlfilled women, who deriVe from the achieVements of their reVolUtionary Predecessors. bUt, wait, is it Possible in Poland? PerhaPs, the most imPortant thinG for PaUlina is that she is a mother?
kasia jak ugryźć kobiety? PaUlina o kobietach zawsze najchętniej rozmawia się w marcu, co już jest przejawem dyskryminacji. a to jest jedyny i słuszny moment. w tym roku manifa ósmego marca ponoć ma się odbywać pod ostrym hasłem „więcej zdrowia – mniej zdrowasiek”, co może być dla nas dobrym punktem wyjścia do rozmowy, zwłaszcza w obliczu pomysłu posła jarosława Gowina. dopóki takie pomysły będą powstawały w Polsce, dopóty warto rozmawiać o kobietach. nie wiem jak uważacie, ale ten projekt o ustawie in vitro mierzy nie tylko w kobiety, ale w ogóle w ludzi, bo przecież mężczyźni też chcą mieć dzieci. jest ograniczeniem nie tylko naszej wolności, ale w ogóle wolności ludzi. kasia to się wpisuje w bardzo szeroki temat braku tolerancji, dość charakterystyczny dla naszego narodu, i dotyka także nas, kobiety. myślę, że my sobie z tym najlepiej dajemy radę. PaUlina sugerujesz, że kobiety są bardziej tolerancyjne niż mężczyźni?
siebie podobne i w ten sposób zjednoczone. to jest utopijne, bo xxi wiek w dużym stopniu podkreśla wagę indywiduum. największa wartość człowieka – czy to kobiety, czy mężczyzny – kryje się w jego indywidualności i niezależności. anna chodzi o władzę. kobiety tej władzy miały bardzo mało, niewiele kobiet miało do niej dostęp. i jako wzorowe córy patriarchatu nie chciały się nią dzielić. PaUlina Uważasz, że teraz jest lepiej? anna to funkcjonuje do dziś. ale w nieco bardziej zakamuflowanej formie. Poza tym istnieje coś takiego, jak poprawność polityczna, która bardzo broni kobiet, nawet przed nimi samymi. kasia w poprawności politycznej nie chodzi tylko o kobiety. anna chodzi o mniejszości, ale kobiety, chociaż nie są mniejszością, mają taki status.
kasia (śmiech) wiesz co? mamy większą siłę. już z archetypicznej roli kobiety wynika tak wiele zadań do wykonania, tak ciężka praca, że kobiety muszą być silne.
kasia my nie jesteśmy stadem, nie potrzebujemy przewodniczki. każda z nas jest heroiną samą dla siebie i w swoim wymiarze. to jest bardzo dużym osiągnięciem w świadomości kobiety, jeżeli potrafi do siebie podejść w ten sposób.
PaUlina ja bym chciała, żeby kobiety nie musiały być silne, żeby miały wybór w każdej dziedzinie życia.
anna dlaczego ktoś nam robi zdjęcia w trakcie tej rozmowy? Przecież nie byłyśmy na to przygotowane.
kasia żeby mogły sobie leżeć i pachnieć?
kasia mają świetnych grafików, już nas przekonali.
PaUlina tak, żeby mogły wybrać, czy idą do pracy, czy leżą i pachną, czy chcą mieć dzieci, czy nie chcą...
anna a widziałyście te zdjęcia madonny bez retuszu? one są według mnie fenomenalne. zresztą ona świetnie na nich wygląda. a dopiero po ich publikacji zdałam sobie sprawę z tego, że Photoshop daje możliwość ochrony prywatności.
kasia ja rzeczywiście jestem siłaczką. nie wiem, czy sama to sobie wymyśliłam, czy życie tak mnie ukształtowało. może to wynika też z potrzeby buntu, z natury wojownika, może to nawet natura męska – a raczej to, co jest mężczyznom przypisywane. rzeczywiście podejmuję się tych wszystkich ról w życiu i jestem z tego dumna i szczęśliwa. im więcej wyzwań kobieta pokonuje, tym bardziej się doskonali. ta droga jest ciężka i czyni kobietę bardzo silną, do tego stopnia, że w niektórych sytuacjach płeć przeciwna, czy nawet inne kobiety, po prostu wymiękają. PaUlina no właśnie! jakie inne kobiety wymiękają? kasia no te, które chcą leżeć i pachnieć (śmiech). jest xxi wiek... ale nie chodzi o walkę kobiet ze sobą, to nie na tym polega. chodzi o to, żeby nieustannie się rozwijać i sprawdzać, oczywiście nie kosztem innych. PaUlina to jest taka wielka, bardzo przykra porażka pewnej utopii, którą wymyśliła druga fala feminizmu. chodzi mi o sisterhood. sisterhood is powerhood. wszystkie jesteśmy siostrami, musimy się wspierać jako kobiety. (dziewczyny rozmawiają o „alicji” Pawła miśkiewicza. wchodzi anna baumgart, witają się. kasia: o rety, mam taką samą bluzkę! Paulina: śliczna! anna: dziękuję bardzo. kasia: kupiłaś ją tutaj? anna: tak, w warszawie. kasia: ja swoją w nowym jorku, dlatego jest czarna, tam mają tylko czarne. ale ten twój pomarańcz jest fenomenalny...) anna dlaczego uczyniliście kobiety tematem numeru? to jakieś strasznie banalne w marcu... PaUlina ja uważam, że należy to wykorzystać. to jest święto historyczne, które służy do podkreślania praw kobiet, a, jak wiemy, z tym nie jest za dobrze – i należy to powiedzieć. szkoda, że okazja jest tylko raz w roku. wrócę do solidarności kobiet, o której mówiłam. jak to jest z tymi bluzkami, narzekaniem na chłopaków i przyjaźnieniem się kobiet. wielkim rozczarowaniem drugiej fali feminizmu, jest to, że sisterhood nie działa. kobiety nie są aż tak bardzo inne od mężczyzn. tak samo z niektórymi kobietami się lubimy, jak z innymi się nie znosimy. a teraz dziewczynki są nawet bardziej agresywne niż chłopcy i tak samo się między sobą kłócą w szkołach i robią sobie wojny podjazdowe. kiedyś to była w zasadzie tylko przemoc słowna, tylko obgadywały się nawzajem, a teraz się na dodatek tłuką. U mojego syna w szkole dziewczyny dużo częściej się biją niż chłopcy. kasia może to są właśnie te kobiety niezależne? PaUlina nie ma siostrzeństwa, ale co z tego? kasia ten sisterhood to znowu jakieś stado. mamy być do
kasia ja z kolei wczoraj dowiedziałam się, że ktoś się włamał na stronę moniki olejnik i zamieścił tam jakiś filmik z łudząco podobną kobietą, która wypina się z majtkami na wysokości kostek. anna czyli te stare mechanizmy uprzedmiotowienia kobiet poprzez bezpardonową seksualizację działają. kasia to zaczęło się wcześniej. Pracuję teraz z krystianem lupą nad nowym spektaklem „Persona” w teatrze dramatycznym, którego jedną z bohaterek jest marylin monroe. jej film „misfits” został przetłumaczony trochę niedokładnie, jako skłóceni z życiem. ona w tym filmie tak opowiedziała o kobiecości, o prawie do miłości, o rozczarowaniu, że zupełnie wyprzedziła czas. i przez to ten film był wtedy zupełnie niedoceniony. z kolei zanim przyszłaś, aniu, rozmawiałyśmy o filmie Piotra Uklańskiego, „summer love”, w którym ja gram jedyną kobiecą rolę. jak wiele ambitnych produkcji, ten film zdobył większe uznanie za granicą, był pokazywany przez dwa miesiące w whitney museum w nowym jorku jako dzieło sztuki. anna Pokazano go też w wenecji. kasia tak, oklaskiwano go tam na stojąco. w każdym razie ja zagrałam tam jedyną postać kobiecą, która pośród tych kowbojów i innych facetów zupełnie odwróciła oś filmu. Piotr tak to wyreżyserował, że ta postać stała się ważniejsza, ci mężczyźni nagle zostali w ogóle bez siły, byli pozbawieni mocy... anna ja tego nie widziałam, ale czytałam oczywiście. kasia no właśnie, może kmaG wypromuje to wspaniałe dzieło... w każdym razie w „misfits” marylin monroe też wzbija się ponad wszystko, zupełnie się wymyka. tam grają clark Gable, montgomery cliff – jednak nagle ci fantastyczni kowboje są przez nią przemienieni i nie wiedzą co robić. bo ona, w całym swoim cierpieniu niedorzeczności wsadzenia w życie, jest ponad wszystkim. PaUlina Uważam to za bardzo niebezpieczny motyw. to, że kobiety są tajemnicze, że wszystko się wokół nich obraca, że mężczyźni nie są do końca w stanie ich zrozumieć, to jest super, ale w życiu prywatnym. a przenoszenie tego na sferę publiczną jest katastrofalne, ponieważ wysyła sygnał, że kobiety są nieprzewidywalne. nie można im zaufać jako ekspertom, bo na przykład dostaną miesiączki, będą miały Pms i będą się zachowywać histerycznie... kasia mężczyźni mają bardzo wyraźny Pms, tylko później nie krwawią.
46-47 K MAG 3 PoP
anna ale za to u nich trwa dłużej. PaUlina a propos blond włosów, rozmawiałam wczoraj z agnieszką Graff, która przygotowała taki speech dla kobiet -bankowców o tym, dlaczego kobiety nie odnoszą sukcesu i dlaczego boją się sukcesu. kasia ty się z taką tezą zgadzasz? PaUlina tak. anna a agnieszka Graff odniosła sukces? PaUlina ewidentnie odniosła. i opowiadała o tym, jakie są te wewnętrzne bariery, które nas powstrzymują. Po tym przemówieniu podeszło do niej parę kobiet, które wyjawiły jej osobiste historie, o tym, że aby odnieść ten sukces, musiały zmienić wizerunek – czyli przefarbować włosy. bo jako blondynki były traktowane zupełnie niepoważnie. tak prosta zmiana sprawiła, że natychmiast były traktowane bardziej serio. zastanawiam się, czy mężczyźni są naprawdę tak głupi, że jak kobieta zmieni kolor włosów, to traktują ją poważniej, czy może jest tak, że te kobiety wtedy traktują siebie poważniej? anna to są klisze kulturowe. zobacz, co dzieje się w kinie: ta dobra jest blondynką, a zła jest czarna. cały czas mielimy te same klisze. kasia strasznie prymitywny jest ten podział. takie postrzeganie świata jest bardzo infantylne. te kobiety przyjmują coś bardzo infantylnego, narzuconego przez wielkie dzieci, czyli przez mężczyzn. nie zgadzam się w ogóle z tezą takiego zagadnienia, że kobiety nie osiągają sukcesu. różnie mierzymy swój sukces, każda z nas według własnej miary. PaUlina ale są takie rzeczy, które pomagają to pomierzyć, na przykład płace, które nadal są niższe dla kobiet na tych samych stanowiskach. ja też jestem już zmęczona słuchaniem tego na okrągło, że jest szklany sufit, że nie można się przebić. ale skoro ewidentnie tak jest, to przy okazji 8 marca warto na ten temat porozmawiać. kasia ja nie wiem, czy to coś da. trzeba wierzyć, że osiągamy sukces, który ma różną miarę. wracam tutaj do indywidualizmu. i nie wiem, czy sukces się przekłada na pieniądze. ja uprawiam wolny zawód, uważam siebie za kobietę sukcesu, a jednak bywają chwile, kiedy jestem kompletnie bez pieniędzy. ale może ktoś na kierowniczym stanowisku w banku widzi to inaczej? anna jak ja zaczynałam swoją pracę w latach 90., faktycznie w dużej wystawie brało udział dziesięciu mężczyzn i jedna kobieta. tak było. Potem przyszła fala feminizmu i wystawy kobiece... PaUlina w każdej dziedzinie jest teraz lepiej. tu możemy powrócić do pytania, czy nadal warto o tym rozmawiać? tak, warto, bo dostałyśmy już coś, ale chcemy jeszcze czegoś więcej. kasia dostałyśmy? raczej wywalczyłyśmy. anna o to chodzi. dokładnie. kasia człowiek nie może uważać, że coś dostaje od życia. trzeba to po prostu zrobić, trzeba do tego dojść, wyrwać to życiu. ja jestem porażona bezwzględnym oportunizmem, szczególnie młodych ludzi, młodej generacji. miałam ostatnio bardzo przykre doświadczenie w pracy z młodymi dziewczynami. ja byłabym w stanie poświęcić nawet kawałek siebie dla wielkiej idei. one wręcz przeciwnie. anna ja to dokładnie rozumiem. jest w tym coś symptomatycznego. to najmłodsze pokolenie jest zdestabilizowane tym, co się wydarzyło, tą zmianą systemową. kapitalizm ze swoją wielką obietnicą sukcesu bez pokrycia zostawił tych ludzi samych sobie, zdestabilizował i nie dał nic w zamian. PaUlina ale czego wy wymagacie od tych młodych ludzi? anna idei! PaUlina dlaczego mają wierzyć w waszą ideę? wierzą w siebie. kasia ale są ludźmi bez idei. PaUlina wy po prostu nie chcecie posłuchać ich idei, tylko chcecie, żeby one wzorowały się na was.
anna nie, nie słuchasz mnie. kasia ja mówiłam o bezwzględnym oportunizmie, o czymś zupełnie innym. nie mówiłam o poglądach politycznych. anna to się łączy kasia ja bym chciała rzetelnej pracy i inspiracji. PaUlina żeby one ciebie inspirowały? kasia tak. może ja mam złe doświadczenie z jedną, osobą. ale znam przecież i drugą taką... PaUlina ja nie będę rozmawiać na ten temat. tym bardziej, że nie mamy tu żadnej przedstawicielki 20-letnich kobiet. kasiu, nie współpracujesz z młodymi reżyserami, operatorami, scenarzystami, którzy mają ideały? anna to są jednostki. ich jest za mało. PaUlina Przyjdźcie na manifę 8 marca. z roku na rok pojawia się coraz więcej ludzi. już nie 200 osób, tylko 3000, w dodatku i kobiet, i mężczyzn. Przychodzą dlatego, że czują jakąś więź. oraz dlatego, że ich swobody są coraz bardziej ograniczane. oni nie tego się spodziewali po ideowcach z waszego pokolenia, tych, którzy według was mieli wprowadzić tę wspaniałą zmianę. anna chyba trochę przesadziłaś, Paulino, jeśli uważasz że panowie kaczyńscy i tusk są z mojego pokolenia. Poza tym to jest bardziej złożone i wynika z procesów polityczno-społecznych zachodzących w świecie. ale o czym my właściwie mówimy? kasia mówimy o człowieku. PaUlina wyzwolenie kobiety jest też wyzwoleniem mężczyzny. a to nasze kobiece gadanie... anna ja się nie zgadzam na takie określenie. „kobiece gadanie” – to jest seksistowskie. PaUlina wcześniej było tak, że była pewna sfera męska, a to, co kobiety robiły, było kobiecym gadaniem, umiejscowionym w domu. a teraz są kobiece magazyny, które są poświęcone tylko kobietom. anna one nie są poświęcone tylko kobietom, o czym ty mówisz? kasia „wysokie obcasy” są bardzo szczególnym przykładem, ale nawet tam jest „męska” końcówka. „kobiece gadanie” – to w samym zamyśle jest już poniżanie nas, jakaś deprecjacja! PaUlina dokończę myśl: to kobiece gadanie, te kobiece rozmowy, kobiece tematy okazały się świetnym tematem. coś, co do tej pory było uważane za nieważne, nagle okazało się interesujące. kasia to nie jest interesujące, tylko jest podażą. PaUlina kobieca prasa, kobiece filmy, kobiece komiksy, kobiece sztuki są czytane i oglądane przez mężczyzn, bo nagle okazuje się, że są fascynujące. ta cała dziedzina była do tej pory nieobecna w życiu publicznym. kasia ja bym tego nie nazwała kobiecym gadaniem. to jest obrzydliwe. anna no właśnie, kobieca sztuka, kobiece filmy, to jest jakiś sztuczny podział. kiedy hamlet wygłasza swoją kwestię, czytamy to jako wypowiedź uniwersalistyczną: mówi o człowieku. a kobieta ze sceny mówi zawsze o kobiecie. i ten szowinizm wciąż trwa. PaUlina życie kobiety nagle okazało się być szalenie ciekawe dla konsumenta. kasia rola kobiety, pozycja kobiety. PaUlina ja bym powiedziała, że życie. nawet takie małe rzeczy, jak opowieść o gotowaniu, o życiu domowym – pomijam to, że kobiety się realizują, mówią o tym, jak się spełniają, jak tworzą. zobaczcie, jak ciekawe okazały się historie o zwykłym, kobiecym życiu.
kasia ale niezwykle interesujące są też wyznania mężczyzn na temat np. gotowania. czy to też można uznać za kobiece gadanie? PaUlina tak, oczywiście, że tak! Uważam, że to jest wielki brak w męskiej kulturze. nie ma takiego pisma jak „wysokie obcasy” dla mężczyzn, gdzie oni mogliby w tak głęboki, mądry sposób... anna a w „Playboy”? to nie jest to? PaUlina Potrzebne jest pismo dla mężczyzn, gdzie mężczyźni mogliby rozmawiać głęboko, poważnie, o swoich problemach, uczuciach, problemach psychologicznych. wyobrażam sobie, że mężczyźni również zastanawiają się nad tym wszystkim, co jest w „wysokich obcasach”, ale ponieważ też są zniewoleni naszym zniewoleniem, nie mają tej przestrzeni. nie mogą sobie na to pozwolić, żeby nagle zrobić magazyn, w którym będą opowiadali o trudach tacierzyństwa, o tym jak trudno jest być ojcem, o tym, co czują, jak kobiety je zdradzają... kasia mój mąż opowiadał o tym. PaUlina ale opowiadał dlatego, że kobiety go zapytały! kasia kobieta, czyli człowiek. mężczyzna, czyli człowiek. człowiek, czyli kobieta, czyli mężczyzna. jesteśmy jednym, ale indywidualnym. tylko mężczyźni bardzo rzadko są w stanie przyznać się do tego, co w ich duszach gra, jako kobiece. PaUlina bo są zniewoleni. Przez to, że my jesteśmy wtłoczone w naszą rolę, oni są wtłoczeni w swoją. nasze wyzwolenie będzie również ich wyzwoleniem. Powinni nam pomóc, a tym samym też sobie. mieliby dużo fajniej. anna ale pamiętajcie, że jest bardzo silny trend rewolucji konserwatywnej. to nie jest to samo co pięć czy dziesięć lat temu.
kasia i teraz rozmawiaj ze mną o kobiecości, o symbolu seksu, o moich rolach komediowych... PaUlina to jest cudowne, kiedy kobieta sama o tym decyduje, że chce czesać swoje włosy łonowe. anna teraz by nie mogła, bo nie można mieć włosów łonowych. PaUlina i o to walczymy! żeby je można mieć albo ich nie mieć. kasia i do tego powinny służyć „wysokie obcasy”, a nie do kobiecego gadania. PaUlina właśnie tym jest kobiece gadanie. ja wywyższam tę kategorię, tak samo jak się mówi o sztuce pedalskiej – pedał jest słowem obraźliwym, ale można to powiedzieć tak, żeby zrobić z tego kategorię pozytywną. Geje mogą się nazywać pedałami, a ja mogę mówić o kobiecym gadaniu. kasia nie, nie zgadzam się. anna ty, Paulina, mówisz o pewnym przewartościowaniu, a kasia mówi o tym, co się dzieje w języku. w języku ujawniają się mechanizmy dyskryminacji i my nie możemy same sobie strzelać gola! kasia to trzeba inaczej nazwać. nie kobiece rozmowy, tylko po prostu rozmowy. PaUlina chcecie powiedzieć, że nie ma o co walczyć? kasia ja zawsze będę walczyć! do ostatniej sekundy mojego życia, będę walczyć o siebie. rozczarowania traktuję jako doświadczenie. i dostaję to, czego chcę, nie rozpychając się przy tym łokciami. PaUlina ania, a ty walczysz?
PaUlina z drugiej strony kobieta w mediach została sprowadzona do czystego pożądania, do natury, zupełnie pozbawiona dorobku cywilizacyjnego. w generacji cosmo ona jest wręcz wyniesiona jako to pożądanie.
anna walczę o podmiotowość. nowe napisanie historii, historii, w której będą kobiety.
kasia to jest plastic-fantastic, daj spokój.
anna myślę, że socjalizacja, której zostałam poddana, trening kulturowy.
anna ja uważam, że to wszystko jest bardziej kartezjańskie, że jest ciało i dusza, eros i tanatos, pożądanie jest kojarzone ze śmiercią, z czymś, co nas może zniszczyć. nie ma celebracji pożądania jako siły witalnej. kasia siły twórczej! Przecież sztuka musi być erotyczna, musi wynikać z pożądania. anna musi być sexy. PaUlina nie musi. nie znoszę tej kategorii, sexy. aż mi się słabo robi, kiedy włączam telewizor, a tam wszystko jest sexy. ja wcale tego nie chcę w sztuce. wolę, żeby tam występowały fajne, mądre kobiety, które mają coś do powiedzenia, a nie te, które są po prostu sexy.
PaUlina a co cię ogranicza?
kasia ja się z tego cały czas wyrywam. nie wolno się poddawać. PaUlina mnie na przykład bardzo ograniczają pieniądze. wydaje mi się, że ten cały kryzys może o wiele bardziej dotknąć kobiet. fajnie, że się spotkałyśmy, jesteśmy trzema kobietami, które robią ciekawe rzeczy, ale nadal jest tak, że kobiety są bardzo zależne od mężczyzn. jak ja myślę o tym, że kryzys dotyka mnie, osobę aktywną, to co się stanie z tymi kobietami, które siedzą w domu? anna ekonomia, czyli to, co tak naprawdę rządzi światem. kasia mówimy o bardzo ważnych relacjach. o tym, dlaczego warto się poświęcać.
anna ale przecież właśnie intelekt jest bardzo sexy!
PaUlina ja się uważam za feministkę.
kasia ja też nie znoszę słowa sexy, ono się wpisuje w to samo, co kobiece gadanie, czyli w podaż.
kasia ja nie jestem feministką, ja jestem kobietą.
kasia nie sexy, tylko seks. to jest siła witalna, napęd życiowy, energia pożądania, z której wynikają fantastyczne rzeczy. PaUlina Pożądanie ma ogromną skalę rozpiętości, może być budujące albo niszczące, tak samo dla kobiety, jak i dla faceta. anna ale w kulturze brakuje afirmacji pożądania. zamiast niej jest zwykły lęk, przed tym, że to nas zniszczy.
kasia how do we get to the bottom of the question: what does it mean to be a woman? PaUlina the subject usually comes up in march. it’s a good moment actually. especially in the face of what mr. Gowin came up with recently. as long as we have this kind of problems in Poland, it’s worth discussing women. the in vitro bill in its current shape is not only pointed against women, its pointed against people in general. men also want to have babies.
kasia wiecie co zrobiła marylin monroe krótko przed swoją śmiercią? zaprosiła znaną europejską dziennikarkę, chcącą przeprowadzić z nią wywiad, do swojego domu w nowym jorku. otworzyła jej drzwi w przezroczystym szlafroku, pod którym była całkiem naga i spytała ją, czy jej nie przeszkadza, że będzie w tym stroju. w ręku miała szczotkę i zapytała, czy nie przeszkadza jej, jeśli będzie się szczotkować. dziennikarka odpowiedziała, że nie, przygotowała się do wywiadu. kiedy podniosła wzrok na marylin, ta czesała swoje włosy łonowe.
kasia this is only a part of a wider problem: tolerance. Very Polish by the way. we’ve got to cope with it somehow.
anna Performerka!
kasia so they could chose doing nothing?
PaUlina because we’re more tolerant than men? kasia because we’re stronger. PaUlina i don’t want women to be stronger. i want them to have a choice.
PaUlina so they could chose whether they want to stay at home or work, whether they want to have babies or they don’t. kasia i take on all these roles and it makes me proud and happy. the challenges improve your skills. it’s important to develop, to perfect your own self. not at the cost of others of course.
anna and it lasts longer.
PaUlina the beautiful utopia of the second wave of feminism: “sisterhood is powerhood” failed badly. and yet we are sisters, we have to support each other. for this or other reason the sisterhood doesn’t work. we’re not that different from men. we make friends with other women, but we also have female enemies. some schoolgirls now are even more aggressive than boys. before they just quarreled, now they fight physically.
kasia they are?
kasia maybe that’s what you call “independent women”? PaUlina no sisterhood. so what? kasia "sisterhood” sounds like one big flock to me. we’re alike so we must unite. that’s pure utopia. the most important qualities in a person – man or woman – are individuality and independence, i think. anna it’s all about power. as long as women don’t have too much access to power, they fight against each other. they just don’t want to share it with other women. PaUlina you think the situation’s improving? anna there’s better awareness. Plus the political correctness, protecting women even from themselves.
PaUlina talking of blondies, i spoke to agnieszka Graff yesterday. she had a speech to lady bankers about why are women afraid of being successful.
PaUlina yes. anna agnieszka Graff is successful? PaUlina absolutely. and she spoke of the internal barriers that stop us. after the speech a few ladies approached her and they told her their personal stories about how they had to dye their hair. are men really that stupid to take someone more seriously after their hair colour changes, or these women themselves change their attitude after dyeing the said hair.
48-49 K MAG 3 PoP
anna i think calling something women’s art, women’s films creates artificial divisions. PaUlina woman’s life suddenly appeared as an interesting subject for the consumer. kasia a woman, a man, a human being. we are all one, but individual. it’s just that men very rarely admit there’s something in themselves that’s actually feminine.
PaUlina we are being pushed into playing our role, they’re being pushed into playing theirs. our liberation will be their liberation. helping us they would help themselves. anna let’s not forget there’s also a very strong current of conservative revolution. everything ‘s different now than it was 5, 10 years ago.
anna these are all culture clichés. look at the cinema: the goody goody girl is always blond. the bad one is a brunette.
PaUlina on the other hand the image of a woman in the media is pure desire, some kind of nature force without any civilizational output.
kasia what a simple dichotomy. infantile. imposed by big babies i.e. men. i disagree with the thesis women are not successful. we just evaluate our success according to our own measure.
anna i think there’s the soul and the body, eros and thanatos. in women desire is connected with death, with something destructive. there’s no celebrating of desire as a vital force.
PaUlina there are some good indicators. wages for instance. they’re still lower for the women at equal positions with men. i’m also tired discussing the glass ceiling. but the 8 march is actually good occasion to talk about it.
kasia art has to be about eroticism, it has to be a product of desire. PaUlina no, it doesn’t. i hate the word “sexy`’. it makes me sick to put the telly on and everything’s so “sexy” in there. i don’t want that in art. i’d rather have cool, smart women who’ve got something to say, instead of just being “sexy”.
anna it’s about minorities, which women are not. but they have a status of minority.
kasia i’m not sure it’s gonna help. we have to judge our success ourselves. i’m talking about individuality here. i don’t know if money is a good measure. i’ve got a free profession, i consider myself successful and yet sometimes i’m broke. maybe the bank manager would look at it from a different angle.
kasia we’re not a flock, we don’t need a leader each and every one of us is her own heroine.
anna when i debuted in the 90s, a big art exhibition meant 10 male artists and one woman. then the wave of feminism came.
PaUlina desire can be either elevating or disastrous for both men and women.
anna why are we being photographed during this discussion?
PaUlina it’s getting better everywhere. is it still worth talking about it then? yes, it is. because we’ve gained this much and we want some more.
anna our culture lacks the affirmation of desire. instead there’s just fear it will destroy us.
kasia Political correctness is not just about women.
kasia don’t worry, they have really good computer graphics experts. anna have you seen madonna’s pictures before a retouch? fantastic. she looks gorgeous. but it wasn’t until they were published i realized photoshop actually protects your privacy. she’s got a right not to show her image without it being re-touched. kasia i’ve just heard, somebody’s hacked into monika olejnik’s portal and uploaded a video with her look-alike showing her butt. anna the old stereotypes die hard. her knickers are off, so she’s being downgraded. do we even have a right to our own desires? theoretically speaking, after 1968 we do, but the sexual revolution practically omitted Poland. kasia it started earlier. i’m working on a play now, together with krystian lupa. i play marylin monroe. the way she talks about womanhood, about the right to love in “misfits” – God, she’s really ahead of her times. that’s why the film wasn’t appreciated back then. especially that she’s been perceived as a dumb blond sex symbol. we were talking before about “summer love”. as many other ambitious projects, it had better reception abroad. it was showed in whitney museum for two months as a piece of art. anna and in Venice. kasia Got a standing ovation. i play the only female role in it. a woman who turns over the axis of the film. my character grows more important than all them tough guys, they actually become powerless. the same thing happened in “misfits”. monroe’s character spinned the machos around to the point where they didn’t know what to do anymore. PaUlina i think it’s dangerous. the fact that women are mysterious, that everything revolves around them and man can’t really understand them is fine in private life. transferring it to the public sphere could be catastrophic, because it sends a signal that women are actually unpredictable. they can’t be trusted as experts, because no one knows what a woman with Pms is capable of doing. kasia men also have Pms. they just don’t bleed afterwards.
kasia Gained? we had to fight for it. you can’t expect life just making you favours all the time. you have to struggle for everything. i’m awe-struck with the opportunism of the young generation. anna their youth was destabilized by the system change. they just don’t know, whether they’re not being deceived all the time. kasia first of all they think they deserve everything. anna it’s not that they’re worse than we used to be. it’s the capitalism, that appeared here so suddenly. People were left to themselves, totally destabilized. PaUlina what exactly is it you expect from them young people?
kasia eroticism is a vital force, it is an energy which results in fantastic achievements.
kasia you know what marylin monroe did shortly before she died? she invited a famous european journalist to her house in new york for an interview. she opened the door with a transparent dressing gown on with nothing underneath. she asked the lady journalist, if she didn’t mind her outfit or the fact she was gonna brush her hair. the journalist said she wouldn’t mind and started preparing for an interview. when she looked again, marylin was brushing her pubic hair. anna Performer! kasia talk to me now about womanhood, sex-symbols, my comedy roles.
anna idealism.
PaUlina it’s wonderful when a woman decides for herself when she wants to brush her pubic hair.
PaUlina why should they believe in your cause? they believe in themselves.
anna she couldn’t now. you’re not allowed to have pubic hair today.
kasia i’m talking about something else: about the opportunism, not the political views.
PaUlina that’s what we’re fighting for. freedom of choice to have it or not.
anna they don’t have dreams, like we used to have.
kasia i’m always gonna fight! to the very last moment of my life i’m gonna fight for myself. disappointments in life also teach me something. and i always get what i want without elbowing my way through.
PaUlina you don’t know any young idealistic directors, cameramen, scriptwriters? anna there are too few of them. why isn’t this discussion being moderated? are we still talking about women? PaUlina liberation of women also means liberation of men. before there was a separate sphere, for men only. all women did, happened at home. now we’ve got magazines, women’s magazines, just for women. anna they’re not just for women. PaUlina let me finish: women’s subjects are apparently interesting subjects. something that was considered unimportant worked out fascinating. women’s press, women’s films, comic books are being read and watched by men because they’re just fantastic.
PaUlina you are also fighting, ania? anna i’m fighting for anna o. for what’s gonna happen when the whole freud’s correspondence is revealed. PaUlina what’s restricting you? anna socialization probably. the culture training. kasia i’m constantly trying to break free. one mustn’t give up. PaUlina i consider myself a feminist. kasia i’m not a feminist. i’m a woman.
The interview with Gosia Baczyńska was the second one I made with a fashion designer. The first one was made with…Jerzy Antkowiak. My interviewer wasn’t too good at the subject, so I had to talk to myself . It worked out just about right, while talking to Gosia, a fiery, spirited person, was really great. It wasn’t even an interview in the strict sense, more a lose conversation really. We’ve realized we both went to the same Academy of Fine Arts in Wrocław, we both loathed silly little
ceramic knick-knacks, while the big ceramic forms fascinated her and me alike. We both know what we want from life and we share the same passion. Chapeu bas, Gosia! JERZY
50-51 K MAG 3 styl TEKST jerzy antkowiak FOTO bobrowiec
Wywiad z Gosią Baczyńską, a właściwie rozmowa, i to bardzo interesująca rozmowa, nasunęła mi pewne, wprawdzie „ex post facto”, skojarzenia o zabarwieniu z lekka ironiczno-absurdalnym. Był to bowiem mój drugi wywiad w życiu przeprowadzony właśnie z projektantem mody, bo ten pierwszy z 2000 roku przeprowadziłem z... Jerzym Antkowiakiem. Pan redaktor-wywiadowca nie był „mocny” w temacie, więc pogadałem sam ze sobą. Wyszło tak sobie, z Gosią natomiast było ogniście, z temperamentem, ale jednocześnie była to, ciągle powtarzam, bardziej rozmowa niż klasyczny wywiad, z taką jednak nutą normalności w dobrym tego słowa znaczeniu, pogodnej nonszalancji i zupełnie nie na klęczkach wobec jakiegokolwiek fetyszu. Okazało się zresztą coś, co ja zawsze nazywam elementem metafizyki, a mianowicie kończyliśmy te same uczelnie na placu Polskim we Wrocławiu, tak samo irytowały nas małe ceramiczne bzdety, realizacje dużych form w ceramice rajcowały zarówno Gosię, jak i mnie. Oto przykład, jak niekoniecznie szkoły twórców mody bywają niezbędne dla ludzi pełnych fantazji, ale i realizmu, słowem dla tych, którzy wiedzą, co w życiu chcą robić i robią to potem z pasją, no, a życie, jak to życie – nie zawsze pieści, więc muszą od czasu do czasu rzucić przysłowiową „kurwąmacią”. Gosiu – chapeau bas! JERZY
GOSIA BAczyŃSKA TO NAJWIĘKSzA GWIAzdA WSpółczESNEJ MOdy pOLSKIEJ. KOBIETA z TEMpErAMENTEM, KTórA OdKryWA łAGOdNE OBLIczE W rOzMOWIE z JErzyM ANTKOWIAKIEM, LEGENdą I NESTOrEM pOLSKIEJ MOdy. GOSIA BAczyŃSKA IS pOLISh BIGGEST fAShION dESIGNEr. GrOźNA KróLOWA WOMEN WITh WyBIEGU TEMpEr. IN frIGhTENING QUEEN cONvErSATION WITh Of ThE cATWALK LIvING LEGENd ANd dOyEN Of fAShION JErzy ANTKOWIAK, ShE dIScOvErS hEr MELLOW SIdE.
JERZY Nie wiem, czy mogę być obiektywny, bo słyszałem o pani wyłącznie superlatywy. Jeśli jest tak, jak powiadają, to kto przede mną siedzi? Fajna, zdolna, miła kobitka od mody czy może samo jedno wielkie samouwielbienie? GOSIA To cudowne, że słyszał pan o mnie same superlatywy. To miłe, ale z drugiej strony takie nierzeczywiste. Zresztą ja słyszałam o sobie różne rzeczy. Na przykład to, że bywam niemiła, wściekła – i to prawda. Na pewno nie mogę się zgodzić z opinią, że wpadłam w samouwielbienie. Ja całkiem niedawno uwierzyłam w swój talent. Dopiero teraz mogę śmiało powiedzieć, patrząc Panu w oczy: uważam, że mam talent. Jeszcze parę lat temu nie byłam o tym przekonana, ale czas spędzony w Warszawie bardzo dużo mnie nauczył. Sprawdziłam się. Świadczą o tym kolejne pokazy. Z drugiej strony, mimo wiary w siebie, często miewam wrażenie, że się wypaliłam. Nie wiem, co pokażę następnym razem.
JERZY To trudno wyjaśnić. Po prostu ma się tego nosa. To jest gdzieś w podświadomości. Coś wiemy, zobaczymy, przeczytamy, zapamiętamy... GOSIA Tak, jakieś strzępy obrazów i to się nagle zbiera do kupy.
JERZY Ale w wątpliwości popadają tylko ci, którzy naprawdę mają coś do powiedzenia. Wątpliwości są cenne, bo chronią nie tylko przed samouwielbieniem, ale też przed przyzwyczajeniem, że „statek płynie”... GOSIA Ach, „statek płynie”, znam to okropne uczucie. Podczas ostatniego pokazu miałam wrażenie, że wszystko szło mi zbyt łatwo. Pomyślałam wtedy: Boże, czy wpadłam już w jakąś rutynę? Ogarnęło mnie przerażenie. Ta łatwość wzięła się zapewne stąd, że przy kolejnym z rzędu pokazie wiem już, jak to ogarnąć, jak do tego podejść. W kwestiach organizacyjnych radzę sobie bardzo dobrze.
JERZY Tak, i oni manipulują tymi biurami. Oczywiście serwują im piękne plansze, rysunki z odpowiednim mottem. GOSIA Czyli to takie zmyślanie, ściąganie, wodolejstwo...
JERZY Takie problemy, jak rutyna, monotonia myślenia czy, nie daj Boże, zapaść nachodzą każdego. Nawet największych. Nie tylko mali i średni szybko się wypalają, ci wielcy także. Zawsze broniłem Yves Saint Laurenta, kiedy mówiono, że się wypalił, skończył, że się powtarza. Postanowiłem polemizować. Napisałem wtedy: „Kopiować samego siebie mogą tylko wielcy”. GOSIA Chodzi o taki rodzaj koniecznej pustki, żeby zrobić miejsce na nowe projekty. Mam w głowie nowe obrazy, takie mgnienia, które trudno jest złapać. Muszę spokojnie usiąść, podotykać tkanin, sprawić, że ta pierwsza myśl przybierze jakieś kształty, i rozwijać dalej ten wątek. Jeszcze tego nie zrobiłam do następnej kolekcji, choć to już najwyższa pora. JERZY Stosujesz w ogóle podział kolekcji, według jakiegoś kanonu – wiosna, lato, jesień, zima, okazje? GOSIA Nie. Nie mam takiego podziału. Nie ma takiej potrzeby w Polsce. Sprzedajemy w pracowniach i szyjemy na zamówienie. Nikt u nas nie zamówi kolekcji z półrocznym wyprzedzeniem. Mam nadzieję, że to się zmieni, kiedy spełni się moje marzenie i zrealizuję pewien plan. Teraz buduję własny butik, moją nową pracownię. No i jestem tym wykończona, to już trwa półtora roku. Ale robię to właśnie po to, aby móc się rozwijać. Po pierwsze, żeby polepszyć sobie warunki pracy, potem żeby mieć miejsce dla stażystów, którzy chętnie dzwonią, a nie mam ich gdzie podziać, no i żeby stworzyć miejsce, gdzie będę mogła sprzedawać. Miejsce, do którego klientka będzie mogła wejść z ulicy i kupić. JERZY Taki kawałek normalności. Droga do wolności, a nie droga do zatracenia, parafrazując tytuł filmu. Wolności wcale nie usłanej różami, tylko rafami koralowymi. Ale my, dzielny ludek znad Wisły, Odry i Bugu lubimy przeciwności, w przeciwnym razie jesteśmy śpiący. GOSIA Dokładnie. Wobec przeciwności należy stanąć do walki – miecz, tarcza, idę do przodu, daję radę! JERZY Czyli siedzi przede mną kobitka zupełnie normalna, bojowa, spełniona i świadoma swojego talentu. GOSIA Do spełnienia jeszcze daleko. JERZY Ale spełnienie może też być rozciągnięte w czasie. To nie jest tąpnięcie – spełniło się i już. Ale, jeśli pozwolisz... skąd czerpiesz inspiracje dla swojej mody? Czy inspiruje cię ten przeolbrzymi natłok trendów? Czy kieruje tobą raczej własne spojrzenie, własna intuicja? A może... gusta twoich klientów? GOSIA Na pewno nie gusta moich klientów. Też nie ten natłok. Po prostu intuicja. W ogóle pytanie o trendy mnie dobija. W odpowiedzi zawsze trzeba coś zmyślać. JERZY W ogóle najlepiej omijać trendy. GOSIA Ja nawet nie mam pojęcia, jakie są trendy! Dlatego, kiedy mnie dziennikarze pytają: „Pani Gosiu, jakie trendy teraz mamy?”. Odpowiadam: „Nie wiem, proszę zapytać stylistów”. JERZY Niech pytają trendowatych, oni wiedzą wszystko. GOSIA Ale to, że się wpisujemy w trendy, to już zupełnie inna sprawa. A poza tym jest ich tyle, że zawsze się można wpisać. Jak się odpowiednio czuje współczesność i ducha czasów, to nie ma siły, żeby się nie wpisać.
JERZY Żadne tam ślęczenie na klęczkach. GOSIA Oczywiście. Ja nawet nie wierzę w coś takiego, że są jakieś biura, które przewidują z wyprzedzeniem trendy na trzy lata. JERZY Te biura są wynajęte zazwyczaj przez tych, którym zostały jakieś trzy miliony metrów sinozielonej bawełny, a potem się dowiadują, że są stoki z pomarańczowym, i mówią: „Ooo, no to łączymy zielony z pomarańczowym”. GOSIA Trendy planują chyba wyłącznie producenci tkanin, bo oni zaczynają najwcześniej, prawda?
JERZY Tak, i zawsze mówiłem: „Jeśli uwierzycie, że lato 2000 będzie latem zielonego i pomarańczowego, to przysięgam, wszyscy zostaniecie z tymi samymi przecenami”. Trzeba uciekać, robić białe z granatowym albo tylko czarne. Jak to wiesz, to wiesz wszystko. GOSIA No to się wie. Ci, co w tym siedzą, to wiedzą. JERZY Ty jesteś osobą niezależną. Ale kiedy kierowniczką domu mody jest pani hurtownikowa, której mąż najpierw handlował papierosami, a teraz zwozi tkaniny ze wschodu. To taka hurtownikowa dostaje paradne foldery, na pięknym, luksusowym papierze i woła swoją designerkę: „Zobacz, ile tego mąż przywiózł. Jest kolor buraczany, siwy, takie masz zrobić, bo w trendach tak jest”. W szpony kogoś takiego trafiają często zdolni ludzie z trofeami typu Złota Nitka. GOSIA Dlatego tak ważni są ludzie, z którymi się pracuje. Ja się dużo nauczyłam w Warszawie, bo trafiłam do grona osób już ukształtowanych, poszukujących, świadomych tego, czego chcą. Nie poszłam ścieżką drugiej, trzeciej ligi. JERZY A te twoje „dobre duszki” warszawskie były od mody? GOSIA Od mody. Młodzi styliści, fotograficy. Miałam szczęście, że ich poznałam. To też jest rodzaj intuicji. Po prostu zawieram bliższe znajomości z ludźmi, którzy odbierają na podobnych falach. Dzięki temu w moim myśleniu o modzie zaszły duże zmiany. kiedyś uważałam, że kolekcja musi być jednolita w stylu i klimacie. Dopiero po trzeciej kolekcji zaczęłam wierzyć własnej intuicji. Zrozumiałam, że nie należy bać się zestawiania rzeczy na pozór niedopasowanych. To bardzo dobrze, kiedy nie pasują do siebie. Dlaczego nie łączyć lat 20. z latami 80. Należy tylko znaleźć punkt ciężkości, wydobyć nową wartość. JERZY Dla projektanta, który już w siebie uwierzył, te przeciwności mają w sobie tyle pieprzu. Wystarczy wziąć pierwszą z brzegu podartą kurtkę i krynolinę w wykonaniu Vivienne Westwood, a jakie to jest rajcowne. GOSIA Czasami trzeba iść na przekór. Do kolekcji wrzucić ze trzy rodzynki, które zadziałają jako kontrapunkt dla reszty. JERZY Pamiętam, jak kiedyś byłem u Yves Saint Laurenta na pokazie, jeszcze na Rispontini, w jego starej siedzibie. On już był wielki, choć jeszcze nie największy. No i jak to u niego – pięknie, klasycznie. Kobitki w tych pantalonach. No wszystko jest piękne i nagle wychodzą jakieś wampirzyce! Dziewuchy we wściekłych żółciach, fioletach, w takich jakby angorowo-moherowych futrach. Mają taaakie turbany na głowach. Wściekłe pończochy i gigantyczne koturny. No w ogóle nie pasuje to do tej kolekcji… GOSIA Ależ świetnie to brzmi! JERZY On po prostu, wielki wizjoner, przewidział, do czego doprowadzi wulgaryzacja mody. GOSIA No, ale ja bym nie powiedziała, że to byle jakie.. JERZY Nie w jego wydaniu. GOSIA Przecież to właśnie może być super. Te kolorowe futra. Z jakimś wielkim turbanem, wielkie buty, inna zupełnie sylwetka. JERZY On przewidział, że to będą nosiły kobitki. Tak będzie ten cały West End wyglądał, jeszcze może pół Warszawy, Praga i jeszcze Rosjanki się na to załapią. On tego nie obśmiewał. To nie była jego moda, ale wiedział, że tak będzie w przyszłości. To był wizjoner. Nie bał się szokować. GOSIA Cudownie mieć taką zwariowaną odwagę, której mi być może brakuje. JERZY Boże, przecież młodziutka kobieta jesteś. Jeszcze w dołkach startowych.
GOSIA No, pewnie, że młodziutka. Ale mam też świadomość, że czegoś się ode mnie oczekuje JERZY I czujesz się zobligowana to ciągnąć? GOSIA Tak. Być może jestem za mało odważna, za mało szalona. Jeszcze nie miałam takiej potrzeby szaleństwa. Zdaje sobie jednak sprawę z tego, jak się mnie postrzega – oczekuje się ode mnie elegancji. JERZY Gosiu, na za mało odważną to ty mi nie wyglądasz, po prostu jeszcze nie jest ten moment. GOSIA Ale zrobiłabym coś szalonego! JERZY To cię kusi. Oczywiście, ty jeszcze spełnisz oczekiwania tego establishmentu, jeszcze tą elegancją ich pokokietujesz, a potem odlecisz w wariactwo, to naturalne. GOSIA Ale to przecież może być wariacka elegancja, po prostu. JERZY W ogóle, klasyka, gdyby jej nie podkręcić… GOSIA Ale ja kocham klasykę. JERZY Tak, ale nawet klasyka bez tej odrobiny szaleństwa staje się taka kościołowa, zapięta. Klasyka musi mieć odrobinę tego polotu. Wtedy to jest klasyka żywa. A czy moda twoim zdaniem zasługuje na to, żeby ją stawiać na piedestale, zamykać w muzeach? GOSIA Moda bywa sztuką, oddaje ducha naszych czasów. JERZY To prawda, ale tylko to, co zostaje na zdjęciach, obrazkach i filmach opowie, jacy byliśmy. GOSIA Na szczęście w muzeach tworzy się historyczne kolekcje mody. Moda bywa sztuką. Na przykład pokazy Husseina Chalayanna. On po prostu projektuje obiekty sztuki, designu, rzeźby. To artysta, który zaciera granicę między modą użytkową a sztuką. JERZY Muzea mody powinny tłumaczyć związki mody z różnymi gadżetami, wystrojem wnętrz, charakterem ulicy. To pozwoli zrozumieć, dlaczego Cardin mógł irytować w latach 60., kiedy chodził w nieskazitelnym garniturze i w białych adidasach, czym wkurzał cały Paryż. On sam pięknie to skomentował: „Ciekawe, kto do kogo nie dorósł, czy ja do Paryża, czy Paryż do mnie”. Ilu potem chłopaków latało w sportowym obuwiu i w garniturach? GOSIA Teraz przecież jest to absolutnie obowiązujący kanon. JERZY Odpowiedz, proszę. Kolekcja to noce bezsenne, mozół tworzenia czy błysk, jasność, jakby się otwarły przestworza? GOSIA Raczej to pierwsze, nie jest to błysk i olśnienie. JERZY Trzeba z tym pochodzić, przespać się, pokochać i czasem znielubić. GOSIA O tak, trzeba to wychodzić, czasem wiele kilometrów w pracowni. I znielubić. Ileż to razy coś wisi na manekinie, a ja sobie myślę: „Boże, co za wioska, co to w ogóle jest!?”. Wisi tak przez parę dni i w pewnym momencie jakiś błysk, zupełnie nowe spojrzenie i powstaje fajna rzecz. Zwykle jednak jest to chodzenie koło tematu, wydzieranie kawałka po kawałku. Nie działam według z góry założonego planu. Elementy kolekcji oddziaływają na siebie, jej kierunek się zmienia, trochę lawiruje. JERZY Tak, bardzo mądrze mówisz. GOSIA Bardzo jest dla mnie ważna tkanina. Muszę mieć te tkaniny na oku, w polu widzenia. Bardzo ważna jest dla mnie kolorystyczna gama, mimo że koloru jest niewiele w moich kolekcjach. No, to jest właśnie to wyczucie. JERZY Oczywiście musisz dbać, żeby to się w przypadkowość zupełną nie zamieniło. GOSIA Nie ma tu absolutnie przypadkowości. Tkanina i kolor decydują o właściwej temperaturze. JERZY Właśnie dlatego jest ci trudniej, że wolisz ascezę od wściekłej orgii kolorów. Sprawiasz wrażenie kobiety z temperamentem, którą często targają furie. Co, oprócz głupich ludzi, doprowadza cię do szału? GOSIA No właśnie głupi ludzie mnie doprowadzają do furii. Bywa, że płaczę z nerwów, z bezsilności wobec głupoty ludzkiej. Wtedy nic nie pozostaje, tylko uronić łzę wściekłości. Ostatnio szalałam z furii, kiedy instalowano mi rury wentylacyjne. Ktoś zrobił zupełnie bezmyślny projekt. Miał to po prostu gdzieś. Kiedy to zobaczyłam, wpadłam w taki szał, że ludzie od rur osłupieli. Pierwszy i ostatni raz w życiu widzieli tak wściekłą babę. Zaczęłam klnąć: „Co to jest, k… mać, węzeł ciepłowniczy? To ma być VIP-room, a nie węzeł ciepłowniczy!”. Z wściekłości tupałam nogą, krzyczałam, miotałam się po ścianach.
JERZY No tak, Małgosiu, tkaniny da się ogarnąć, a głupich ludzi nie. To jest wkurzające. GOSIA To właśnie doprowadza mnie do furii, ta bezmyślność i głupota, nieprzykładanie się, brak ambicji. Uważam, że każdy powinien wykonywać swoją pracę najlepiej, jak potrafi. JERZY Jakby było pod tym czółkiem trochę wyobraźni, to i rury byłyby w porządku. Ale to trzeba mieć czym tę wyobraźnię uruchomić. GOSIA Tam było widać kompletny brak zaangażowania. Jak najmniejszym kosztem odwalić fuchę. Tylko jak na złość przyszła baba i się wściekła i każe wszystko przerabiać. Przecież zleciłam to komuś, kto się na tym zna. Czy ja muszę znać się na wszystkim? JERZY A jakby ci tak krawcowe zrobiły każdy ślizg w odwrotną stronę? GOSIA A może właśnie było by to „coś”?! Ale wtedy to ja bym musiała wyboru dokonać i stwierdzić, czy mi się to podoba. JERZY Zanim rzuciłabyś przysłowiowym mięsem, zastanowiłabyś się, czy aby nie jest to właśnie nowość w modzie? GOSIA W modzie to łatwiej,. Wystarczy tylko spruć kawałeczek, jakoś ładnie odparować, dokładnie… Tak bywam strasznie wściekła. Wiedzą o tym moi współpracownicy. Na ogół jestem raczej łagodna, ale w momentach takiego napięcia, jak pokaz, wściekam się. Wiąże się z tym pewna anegdota. Rzecz działa się podczas pokazu Lexusa. Oprócz mnie pokaz miała także Agnieszka Maciejak. Nagle szef Lexusa wymyślił sobie, że zrobi wielki finał. Najpierw ja pokazywałam, potem Agnieszka. Modelki trzeba było szybko przeczesać, troszeczkę przemalować. W każdym razie było tak, że modelki, które nie szły u mnie w pokazie, miały iść w finale w moich rzeczach. Czyli musiałam zrobić przymiarki, a przymiarki to sprawa naprawdę poważna. W ogóle odpowiedni dobór modelki do ubrań gra ogromną rolę. Jeśli modelkę źle się ubierze, to pokaz leży. JERZY Dużo zależy od manualnych zdolności modelki. Czy potrafi się sprawnie rozpiąć, zapiąć. Czasem gęga, stoi i nic! GOSIA Więc trzeba zrobić przymiarkę, na wariata, i to tuż przed pokazem. Za sceną oczywiście bałagan. Dziewczyny się rozłażą, jedna tu, druga tam, nie można ich wszystkich zebrać. Zupełne wariactwo. No i tak mnie cytują koledzy: „Wrzask – 15 minut i wszystkie tu w rządku stoją”. Podobno był to prawdziwy wrzask i tupanie nogą: „Inaczej, k…, nie ma żadnego finału”. Po chwili wszystkie ustawiły się w rządku. Te, które paliły papierosy po klopach, szybciutko wróciły. Natychmiast. Musiałam być cholernie wściekła i mieć głos lwicy. No ale inaczej się nie da. Muszę być taka. JERZY Wiem dobrze, co to jest rozłażenie się, rozczłapanie, papierosy, kible. To jest wszystko ważniejsze. GOSIA A one muszą być pod ręką teraz, w tym momencie. 15 minut dyscypliny, i już. JERZY Chyba wszyscy czują duży respekt przed tobą, bo mnie nikt nie ostrzegł, że będę miał do czynienia z kobitą o takim temperamencie, że jak przyjdzie co do czego, to i przyłożyć może. GOSIA Aż tak to nie. Bez przesady. JERZY Mnie się jednak bardzo w tobie podoba, że ty mnóstwo mówisz o uczuciu, o refleksji, o tym zakochaniu się w tkaninie, w nitce. Ale kiedy zezłości cię ludzka głupota, niesubordynacja, nadmierne lekceważenie czegoś, co nie wymaga Harvardu, to wtedy stajesz się bojową babą i walczysz o swoje. Uważam, że te dwie strony tworzą jedną, wspaniałą Gosię Baczyńską. GOSIA Dziękuję bardzo. Frightening queen of the catwalk JERZY “I’m not quite sure about my objectivity here as I have heard only good things about you. If all those opinions are right, I must ask who’s sitting here in front of me? A cool, talented fashion enthusiast, or one big personification of selfadmiration? GOSIA It’s really wonderful, you’ve heard all those good things but on the other hand it just seems unreal. People say all sorts of things about myself really. That I’m being mad and unpleasant at times. It’s actually true. So much for the selfadmiration bit. Plus I’ve only started believing in my own talent not so long ago. Besides I’ve got a feeling of being bunt out. No idea what to show next. JERZY Only those who have something meaningful to say doubt in themselves. Doubts protect us from self-admiration and comfortable conviction that life just goes on. GOSIA I know the feeling. During my last show everything went so nice and smooth, I was petrified I got into some kind of professional routine or something.
52-53 k mag 3 STYL
JERZY Everybody’s scared of that. Even the greatest artists. GOSIA You need a certain void, you just need some room for new ideas.
JERZY You feel obliged in any way? GOSIA I do. There’s probably not enough courage or madness in me.
JERZY Do you classify your collections with the key of the seasons? Spring collection, summer collection etc? GOSIA No I don’t. There’s no need of doing so in Poland. We sell our made to measure clothes out of our workshops. No one is gonna place an order 6 months in advance. I hope the situation will change when my dreams and plans come true. Now I’m building my own boutique, my new workshop. I’m doing it, so I can develop my skills, I just need better working conditions and a place, where I can sell my stuff.
JERZY You don’t look like someone without courage to me. Maybe your time hasn’t come yet. GOSIA I’d love to do something really crazy!
JERZY That’s your own road to freedom. Uneasy freedom, let’s say. But we need obstacles in our way, otherwise we become drowsy. GOSIA Tell me about it. We do love crushing the stumbling blocks. JERZY Which means I’ve got in front of me a perfectly normal, professionally satisfied woman, aware of her talent and ready to put fight. GOSIA Not so much satisfied yet. JERZY This kind of fulfillment takes time. It doesn’t happen overnight. Tell me what inspires you? The mélange of trends, your own intuition, your clients’ tastes? GOSIA Surely not the clientele’s tastes. And not the mélange of trends either. I’d say intuition. And I hate talking about trends. JERZY Better to avoid them. GOSIA I don’t even know what the trends are at the moment. And yet we all participate in them. If you feel the spirit of the times, there’s just no other option. JERZY I know, it’s difficult to explain. You just have to have the sixth sense. In our unconscious mind we keep the pictures of what we saw, what we read, what we remember. GOSIA We put together shreds of images. I don’t believe in institutions predicting the trends three years in advance. JERZY They must be the ones left with 3 million meters of swamp-green cotton they’re not quite sure what to do with. GOSIA Trends must be surely planned by fabric producers. JERZY You work independently but there are “fashion houses” owned by people who used to smuggle tobacco and now they import fabrics from the East. Mr. and Mrs. Wholesale. He does the trading, she hires the designers. GOSIA That’s why it’s so important to work with the right people. I’ve learned a lot in Warsaw because I met proper professionals. Never had to play in the second or third league. JERZY Your good spirits? GOSIA Young fashion stylists, photographers. I was lucky to meet them. Also due to some kind of intuition. I always befriend people who operate on the same wavelength. Thanks to them I totally changed my attitude. I used to think the style and the climate of a collection had to be homogeneous, uniform like. After my third show I started to believe in putting different things together. Why not mix the 20s with the 80s? JERZY For a designer who believes in him or her-self the opposites have a lot of potential. GOSIA Sometimes you just have to go against common practicre. Put three odd items in your collection to counterpoint the rest of it. JERZY I remember one of the YSL shows. He was already famous, but not the superstar yet. Typically for him, everything was beautiful with this classic elegance and suddenly the vampires came. Girls dressed in wild bright yellows and purples, with weird fur coats, turbans and incredibly high hills on. GOSIA Sounds good to me. JERZY Great visionary forsaw where the vulgarizing of fashion was gonna take us. He knew the girls would dress like that at some point. All over the West End but also in half of Warsaw, Prague, Moscow may be. He was not sneering at it. He just saw the fashion of future times. GOSIA It’s good to have this kind of courage. I probably don’t. JERZY You’re still very young. GOSIA Right. But aware of the expectations.
JERZY Sure. You work for a while on the elegant stuff you’ve always made and then you go berserk. GOSIA And create some weird elegance then. JERZY Classic style…. GOSIA I love classic style. JERZY Without a dab of madness it’s dead. Do you think fashion should be locked up in museums? GOSIA Fashion is also art, it expresses the spirit of our times. JERZY Only the pictures and films will tell the story of us. GOSIA Hopefully museums hold the historic fashion collections. JERZY Fashion museums should explain the connection of fashion with the rest of the picture: interior design, the image of the street. Tell me something. Creating a collection means sleepless nights and laborious effort or sudden illumination? GOSIA The first. Definitely not a spark and lightening. JERZY You have to sleep on it, think it over, come to love it, sometimes hate it? GOSIA Exactly. Quite often I look on my design for a long time and I can’t believe how hopeless it is. And suddenly there comes a sudden idea and a new cool thing is being created. Usually though it’s a lot of hard work. I’m not doing anything according to plan. Fabrics are very important to me, the colour palette – though my designs are not that colorful, my intuition. JERZY Plus you have to make sure, it doesn’t become total fortuity. GOSIA There’s no room for fortuity. Far from it. Fabric and colour create the right atmosphere. JERZY It’s probably more difficult for you because your designs are rather ascetic, without the orgy of colours. You seem to be a woman of temperament, who often goes mad. What does make you mad? GOSIA Stupid people. Human stupidity makes me cry. JERZY I can see why. The fabrics are controllable but there’s no way of controlling stupidity. GOSIA That’s what makes me furious. Carelessness, lack of ambition. I believe everybody should do their jobs the best possible way. JERZY What would youdo, if your seamstress started to stitch the wrong way? GOSIA That could have been quite interesting actually. I’d have to decide if I accepted it or not. JERZY Before using bad language you’d think for a while, whether that could be new quality in fashion? GOSIA Everything’s easier here, you can always unstitch something, that went wrong. Yes, I get really angry sometimes. Especially under stress, just before the show. People who work with me know it all too well. JERZY Nobody has warned me I was gonna interview a woman with the attitude, who can give you a punch if you get at her nerves. GOSIA It’s not that bad. JERZY I really appreciate that you talk so much about feelings, about consideration, about being in love with the fabric, with it’s texture. But when faced with human stupidity, insubordination, neglect, you become ballistic and fight for the right thing. I truly believe those two sides of your character put together make one and only, great Gosia Baczyńska. GOSIA Thank you so much.
LILY ALLEN Tabloid girl Ulubienica brytyjskich brukowców, pyskata gówniara z pretensjami do całego świata. Chwali się wielkością penisa swojego brata, z satysfakcją pokazuje trzeci sutek i potrafi wsadzić całą pięść
LILY ALLEN Tabloid girl Ulubienica brytyjskich brukowców, pyskata gówniara z pretensjami do całego świata. Chwali się wielkością penisa swojego brata, z satysfakcją pokazuje trzeci sutek i potrafi wsadzić całą pięść 54-55 k mag 3 MUZYKA TEKST Karola K. FOTO EMI
KIEdy dEBIUTOWAłA, z MIEJScA OKrzyKNIĘTO Ją fENOMENEM NA BryTyJSKIEJ ScENIE MUzyczNEJ
she loVes to eat bUt in the same time she is not accePtinG her look. on the other hand she cant force herself to diet. that's why she started hyPnosis which is sUPPosed to helP her losinG her weiGht. jUst look at the list below... toast with cheese and beans sPaGhetti boloGnese sUnday roast saUsaGe sandwich dime bar donUts sUshi cesar salad fry UPs caesar salad irish stew Potatoes in General
56-57 K MAG 3 mUzyka Podczas wręczenia nagród magazynu „Gq”, stojąc na scenie z eltonem johnem, ostentacyjnie pociągała szampana. kiedy miała ogłosić kolejnych nominowanych, powiedziała: „Przyszedł czas na najważniejszą część dzisiejszego wieczoru”. wyraźnie wyluzowany współwręczający zapytał, czy to oznacza, że naleje sobie jeszcze jednego drinka. bez zastanowienia odparowała: „odpierdol się, elton, jestem czterdzieści lat od ciebie młodsza i mam całe życie przed sobą”. to pierwsze nie podlega dyskusji, ale to drugie oświadczenie już nie jest wcale takie oczywiste. Gwiazda w sieci lily rose beatrice allen urodziła się w zachodnim londynie w 1985 roku. matka jest producentem telewizyjnym, ojciec był komikiem – zostawił rodzinę, kiedy lily miała cztery lata. była trudnym dzieckiem, szkoły zmieniała trzynaście razy – łobuzerska natura dawała znać o sobie. kiedy miała 15 lat, dała sobie spokój z nauką, argumentując, że i tak nic to jej nie da – ona chce śpiewać, a nie pracować w biurze. mniej więcej wtedy zakochała się w muzyce the specials i happy mondays, mniej więcej wtedy zapałała wielkim uczuciem do narkotyków i alkoholu. „Prawie codziennie byłam naćpana h – wspomina w jednym z wywiadów. „w niedzielę odsypiałam cały tydzień, żeby w poniedziałek zacząć kilkudniową libację. nieraz rodzice znajdowali mnie zaćpaną na chodniku przed domem”. zawsze chodziła własnymi drogami. Podczas wakacji z rodziną na ibizie tak spodobał jej się klimat wyspy, że postanowiła zostać – zarabiała na życie, pracując w sklepie z płytami i dealując ecstasy. tam też poznała swojego pierwszego menedżera Georga lamba, który obiecał jej kontrakt. niestety, produkcje lily, kompletnie różne od jej późniejszych hitów, nie wzbudzały nadmiernego zainteresowania ze strony wytwórni płytowych. reakcje były na tyle chłodne, że lily postanowiła rzucić muzykę i zostać florystką. na szczęście zrezygnowała z tego pomysłu. wprawdzie w 2005 roku podpisała swój wymarzony kontrakt na nagranie albumu, ale dopiero założenie profilu w serwisie myspace pozwoliło jej osiągnąć sławę, o której zawsze marzyła. setki fanów, zainteresowanie mediów (nawet konserwatywny „the observer” opisywał fenomen młodej artystki z myspace) w znacznym stopniu przyczyniły się do wydania debiutanckiej płyty „allright, still”, która ukazała się latem 2006 roku. takie hity jak „smile” czy „lnd” wyniosły lily na szczyty popularności. sprawa była o tyle prosta, bo o amy winehouse, adele czy duffy nikt wtedy nie słyszał. allen szybko stała się ulubienicą prasy brukowej. zresztą tabloidy niespecjalnie musiały się starać – artystka sama dostarczała im sensacji na pierwsze strony. Party Girl było pięknie – ciągłe imprezy, przypadkowi partnerzy, sława, pieniądze i pełen luz. kokaina – tak, alkohol – tylko w ogromnych ilościach, seks – nieważne z kim. Plotkarska prasa ciągle donosiła o nowych ekscesach z udziałem lily; wszystko skończyło się, kiedy artystka ogłosiła, że jest w ciąży z edem simonsem – połową duetu chemical brothers. rzuciła palenie, przestała imprezować, zaczęła opowiadać historie o spokojnym życiu rodzinnym. niestety sielanka nie trwała długo – lily poroniła – w jednej chwili marzenia o ustatkowaniu się prysnęły. Para rozstała się, a allen wróciła do swojego hobby – balowania. zaszaleć, zacząć śpiewać i głośno wyzywać gości podczas uroczystej kolacji? Upić się do nieprzytomności, uprzednio proponując seks przypadkowym mężczyznom? w końcu kupić bezludną wysepkę gdzieś obok jamajki i skwitować, że jest to najlepszy zakup, jaki udało jej się zrobić po pijaku? tak, to tylko lily potrafi. „Prosty przepis na wzbudzenie sensacji? wystarczy przyjść na ważną imprezę bez majtek pod sukienką, a następnie rozkraczyć się przed fotografami”. tyle teoria, praktykę allen opanowała do perfekcji. Uwielbia się obnażać, choć to mało powiedziane. nawet wychodząc z samochodu, tak pociągnie za koszulkę, żeby szczęśliwym paparazzi pokazać brodawkę. każde wakacje to okazja do paradowania nago, a wyjście na imprezę to możliwość pokazania, że nie włożyło się majtek. jak dodamy do tego liczne miłostki, to obraz panny allen mamy kompletny. a seks lubi nie mniej niż wysokoprocentowe napitki. „nie mam czasu na udawanie orgazmów. nie zamierzam męczyć się z mężczyzną, którego nie obchodzi, czy daje mi przyjemność” – jasno określa swoje oczekiwania w stosunku do potencjalnych partnerów. Głośno było o związku ze wspomnianym edem simonsem, głośno o bliskiej znajomości z rupertem Grintem, odtwórcą roli rona w... „harrym Potterze”, w końcu szeroko komentowano jej liczne związki z podstarzałymi milionerami. lily naiwnie przyznaje, że woli spotykać się ze znanymi osobami, bo boi się, że „zwykli” partnerzy nie myślą o niczym innym, tylko o podzieleniu się wrażeniami z nocy spędzonej z nią z brukowcami.
zresztą allen ma specyficzny stosunek do tabloidów. z jednej strony z zadziwiającą regularnością dostarcza im materiałów na pierwsze strony, z drugiej ciągle narzeka, że nie dają jej spokoju (nawet Gwyneth Paltrow stanęła w jej obronie, dramatycznie argumentując, że lily jest jeszcze dzieckiem). nie oszukujmy się – to uwikłanie jest jednym z ważniejszych elementów wizerunku artystki. to nie ja... kiedy debiutowała, z miejsca okrzyknięto ją fenomenem na brytyjskiej scenie muzycznej. nic dziwnego – zachwyciła fanów i krytyków swoją naturalnością, łobuzerskim sposobem bycia i samą płytą. „allright, still” to efektowny, ale nie efekciarski, produkt stricte popowy. bez aspiracji do wyższej półki, ale i daleki od miałkości. Proste, chwytające kompozycje okraszone całkiem zabawnymi tekstami. efekt? wyprzedane koncerty i kilka znaczących nagród muzycznych. szkoda, że za sprawą skandali wszyscy zaczęli bardziej kojarzyć lily z mocno zakrapianymi zabawami i licznymi romansami niż z samą muzyką. nikt chyba nie wierzył w to, że artystka weźmie się w garść i nagra drugą płytę. a jednak... Podobno na czas pracy w studiu allen przestała pić, zaczęła unikać imprez i ogólnie spotulniała – zupełnie jak nie ona. Producentem materiału został Greg kurstin z formacji bird and the bee. Pierwsze próbki nowych kompozycji pojawiły się oczywiście na jej myspace'owym profilu w marcu zeszłego roku. album był gotowy w maju, ale na skutek opieszałości wydawcy premierę ustalono na początek tego roku. Pierwotnie płyta miała nazywać się „stuck on the naughty step”, ale ostatecznie lily stwierdziła, że to nie jest dobry tytuł i stanęło na „it's not me, it's you”. album ukazał się na początku lutego. dziennikarze w ogromnej większości rozpływają się w zachwytach nad materiałem, zgodnie przyznając, że artystka udźwignęła ciężar „drugiej płyty”. lily dojrzała tekstowo (choć trochę za dużo banałów i naiwności) i muzycznie – to wprawdzie ciągle pop, ale bardziej przemyślany i poukładany. szkoda, że tego samego nie można powiedzieć o pannie allen. zanim ruszyła w trasę promocyjną, powiedziała, że nie wyobraża sobie grania koncertów na trzeźwo. oznajmiła również, że na dwa lata rezygnuje z seksu, kwitując swoje postanowienie kategorycznym stwierdzeniem: „nikt już nie będzie się bawił moim trzecim sutkiem!!!”.
the favourite starlet of the tabloids keeps bragging about her brother’s penis size, she keeps exposing her third nipple and she’s able to put her fist in her mouth. and she’s just launching her new album.
also met her first manager, Georg lamb. Unfortunately her first productions didn’t draw much attention of the record companies. in 2005 she signed her first album contract but it wasn’t until she launched her profile on myspace, she gained fame she alwes dreamed of. her first album „allright, still” came out in 2006. hits like „smile” or „lnd” made her a top star. Very soon the artist became the favourite celebrity of the tabloids. Party Girl life was beautiful – constant partying, fame, money, cocaine and sex. it all stopped when the artist announced being pregnant with ed simons from chemical brothers. she quitted smoking, gave up partying and started talking about quiet family life. Unfortunately she lost the baby and got back to her favourite lifestyle. she bought a small desert island somewhere near jamaica and commented it was her best purchase under influence. she loves exposing herself, showing the paparazzis all they want to see. then the endless affairs with whoever’s available. „i’ve got no time to fake orgasms” she says. she was with ed simons for a while then with rupert Grint (ron in harry Potter films) and a whole bunch of middle aged millionaires. she admits, she’d rather date famous people, becauce she’s afraid the „normal ones” would immediately run to the tabloids. it’s not me her „allright, still” is an attractive, unpretentious pop album. not awfully ambitious but not flat either. it features simple, catchy compositions with quite amusing lyrics. the result? concert tickets sold in advance and a few important music awards gained. Unfortunately due to all the scandals she provokes she’s being associated with heavy partying rather than with music. nobody believed lily would put her act together and record the second album. and yet she did. first samples of the new compositions appeared naturally on her myspace profile last march. Primarily the album was going to go uder the title „stuck on the naughty step” but eventually allen decided on „it’s not me, it’s you”. it appeared earlier this month. the critics were mostly delighted. lily evidently matured as an artist. shame the same can’t be told about lily allen as a person. before she started her promotional tour, she said she just couldn’t imagine giving a concert without being drunk. she also announced to give up sex for two years. „at least noone’s gonna fiddle with my third nipple!!!” she explained.
during the Gq magazine man of the year awards celebration she ostentatiously sipped shampaigne on stage. „now we reach a very special point of the evening” she said. „you’re gonna have another drink?”, asked elton john. „fuck off, elton, you know i’m fourty years younger than you, i’ve got my whole life ahead of me.” lily Uwielbia jeść, żeby nie Powiedzieć – obżerać się. jednocześnie nie akcePtUje swojeGo wyGlądU, ale o świadomym odchUdzaniU nie może być mowy. dlateGo Poddaje się seansom hiPnotycznym, które Podobno mają jej Pomóc w UtrzymaniU odPowiedniej waGi. lista UlUbionych Potraw lily mówi sama za siebie... toast z fasolą i serem sPaGhetti boloGnese mięso Pieczone z ziemniakami i warzywami kanaPka z kieŁbasą batonik dime donaty sUshi smażonki saŁatka cezara baranina dUszona z ziemniakami i cebUlą ziemniaki a star from the net lily rose beatrice allen was born in west london in1985. her mother is a tV producer, her father used to be a comedian; he left when lily was four. she used to be a trouble child, constantly changing schools. at the age of 15 she gave up educatin altogether. she wanted to sing, not to get an office job after all. more or less at that time she fell in love with drugs and alkohol. she always went her own way. spending family holiday on ibiza she loved the climate of the island so much, she decided to stay there. she earned a living working in a music shop and dealing ecstasy. there she
She bought a small desert island
somewhere near Jamaica and commented it was her best purchase under
58-59 k mag 3 MUZYKA
olm h k c
m
60-61 k mag 3 STYL TEKST I FOTO MIKOナ、J KOMAR
w n o i h s a f
Beckmans college of design
Beckmans college of design
Beckmans college of design
ACNE
ACNE
projektant CHEAP MONDAY
ACNE
ACNE
ACNE
ACNE
62-63 k mag 3 STYL
RICKARD LINDQVIST
JULIAN RED
Beckmans college of design
DIANA ORVING
RICKARD LINDQVIST
CHEAP MONDAY
C H EAP MONDAY
ACNE
ACNE
CHEAP MONDAY
JULIAN RED ACNE
CHEAP MONDAY
Beckmans college of design
ACNE
Sk po andy po dobn naw inn desz a sy ski d sty ych czu tuac esig po lu są bran filary ja ro n od Fo lskie siad dów szw zwija lat ś ico r ma czar ów. jak edzk się więc ou ns o ny ye no-s Szto Chea iej m równ i triu bra tpos f pop ars S zare kholm p Mo ody ież w mfy be nds ts – A cult can przy mi nda w po mo na c au lik cn ur din zw as y c st dz ały tifu e C e, e. a i z y to a m l b he J.Li For vian czaj pię y Wo ci bu e. Na św en kn lon ap nd th tik no iec o d d e y e i d w Mo ebe la sig a? ch w ie W ó blo ood w Ac ojor . Tak om nda rg st fe n h nd . W ne, ski ie en y o or F w as b m yn m , h r W ili ye ek tym J Lind So ark ar een igh p ,w sez eb ho t i jak he ood W pa K. s sim suc y e els c sok on rg uż b i an ood. outi lar p essfu ich ie r czy obo Volvo d m As qu he l a ob ówn Fil k Lo , Sa n e n ult a m s o om d r cas ie ipp ui ab ico ed pe en ec ów ż i a K sa c lor ia n n on ogn i w K MAG . Na Vuit zy Ik ed pa ex ca iz t i w o e e t n ou tro n ea e lok tfit n K to Lo be o d all olo jako t w n a czy są ju s. M M uis bs ov row pa asz M ż ik ay ag jo Vu erve er th ych tron ej W arca ona be i e t d i t ciu me ars Jac mi p we ned on in f wor o a ch dia zaw obs op l i ev n p r M sh d. ów lny ie a w ku en B i a r o r .M p tua om rk n l a m n oż rzy ożn yros tury. lly otin Jaco as w ds l e w łąc a ły O giv g S bs ell ike j z u e u ca . Ev . In Vo ko ył s ż d niczy d kil k ńc p o nd en So lvo o i u p ę d sta m g u la ur ina in ho , S rze o pr ć ko rzyb t bla via Wa , N aab łam om lek y ck' n s rsa ew n'g tyle w Yo or Ik iem ow cje ray . I you rk, ea y n ania h ba n S mi Swe av asz d h toc gh di e b e ab kh t ca sh eca its olm m fas m ? , th e ac hio e e c ros n ity s of
64-65 k mag 3 STYL
Smak bohemy dla elity Lindeberg to marka obdarzona osobowością. Spróbujmy ją zdekonstruować. Ta skandynawska firma wystartowała w 1996 roku z kolekcją sportowych ubrań dla zawodników golfa. To determinuje jej korzenie. Z czym bowiem kojarzy się golf? Wyrafinowany sport dla ustawionych mężczyzn? Ta szczątkowa charakterystyka już podpowiada właściwy trop. Idźmy dalej: dystynkcja, pewność siebie, elegancja, ale bróń Boże nachalna, nic bowiem już nie trzeba udowadniać, przynajmniej na pozór. Styl golfa, styl powściągliwego sportu. Klasyka. Ale przecież jesteśmy w XXI wieku. Elita rozgląda się za własnymi ikonami, a te rodzi popkultura. Dobór ikony powinien jednak być przemyślany. Właściwa selekcja dała idealną odpowiedź. Twarzą Lindeberga stał się Dave Gahan, lider Depeche
Mode. W tym wyborze spotykają się dwa potężne nurty współczesnej kultury – moda i muzyka. Lindeberg lubi sięgać po wzorce z historii rocka. Zwłaszcza jego młodzieńczych czasów, epoki skórzanych i dżinsowych kurtek, sprężystych sylwetek rockandrollowych rebeliantów. Sylwetka jest tu kluczem. Dobra sylwetka, doskonale skrojona, w końcu u źródeł wszystkiego jest sport – wyjątkowy sport – golf. Lindeberg to ambitny projektant. Chce, żeby jego ubrania trafiały w sedno osobowości jego klientów. Ta nie może się zmieniać z mody na modę. Musi tu być coś ponadczasowego. A więc klasyka? Tak, ale na miarę XXI wieku.
TEKST MICHAŁ KOBRA, PATRYK BURZYŃSKI FOTO MIKOŁAJ KOMAR
r a s e c y t a z s e w o n
A taste of bohemian lifestyle for the elite Lindberg is a brand endowed with personality. This Scandinavian company launched in 1996 with a collection of sportswear for golf players and it does influence the brand’s image. Golf, rightly associated with confidence and elegance, is truly a sophisticated discipline for well-off gentlemen that surely don’t have to prove anything. However, in the 21st century, the elite looks for something new, for its fresh icons, which are inevitably produced by pop culture. In pursuit for the right choice, Lindberg had run into the leader of Depeche Mode, Dave Gahan, who soon became the brand’s new face. With his rebellious rock’n’roll past and perfectly chiseled features packed in a leather jacket, he seemed as a perfect choice for the ambitious designer, who combined Gahan’s great figure with the spirit of ideally matched golf sportswear. indberg’s clothes are to reflect the client’s personality and, thus can’t be influenced by ever-changing fashion. Classic? Yes, yet for 21st century’s standards.
J. Lindeberg
a z r 66-67 k mag 3 STYL
„Chcemy nauczyć ludzi, czym jest marka J. Lindeberg i czego można się po niej spodziewać. Nauczyć, czym jest poszanowanie dla jakości i jak należy patrzeć na modę” – deklaruje patetycznie Jessy Heuvelnik, dyrektor kreatywny wielkiego, międzynarodowego koncernu modowego J. Lindeberg, który wraz z dyrektorem marketingu Oscarem Sandbergiem udzielił nam wywiadu podczas Fashion Week w Sztokholmie. „Zgodziliśmy się na ten wywiad dlatego, że nasza firma obecna jest od kilku lat na polskim rynku. Nasz pokaz otwiera Sztokholmski Fashion Week. Wszystkie te przyjęcia w ramach tygodnia mody są fajne, ale bardzo męczące. Wy chłopcy też chyba jesteście trochę zmęczeni?!” – zauważył Jessy. Nawet jeśli miał rację, nie przeszkodziło nam to w uzyskaniu odpowiedzi na wiele nurtujących pytań. MICHAŁ KOBRA Kiedy Johan Lindeberg zaczął podbijać skandynawski rynek? JESSY J. Lindeberg wszedł na szwedzki rynek jedenaście lat temu, jako mała firma odzieżowa związana z golfem. Marka szybko zaczęła zdobywać uznanie na całym świecie i umacniać swoją pozycję na światowym rynku mody. Ja zacząłem pracować dla Lindeberga w Szwecji cztery lata temu, kiedy firma miała już ugruntowaną renomę. Natomiast budowanie naszej pozycji w samej Skandynawii trwało około dwóch lat. PATRYK BURZYŃSKI Jakie rynki was interesują? OSCAR Najbardziej interesuje nas rynek skandynawski, gdzie staramy się odzyskać zaufanie klientów. Bardzo ważny jest dla nas również rynek brytyjski. Na wiosnę robimy tam duży event, żeby marka nabrała na miejscu siły. Dalej planujemy wzmacniać się w Niemczech i krajach Beneluksu. PATRYK Dlaczego musicie odzyskać zaufanie na rynku skandynawskim?! OSCAR Własny rynek jest miejscem, gdzie popełnia się najwięcej pomyłek. Tutaj właśnie tworzy się nowe rzeczy. Testuje się, co się sprawdzi, a co nie. Poruszasz się między minami, czasem przyjdzie na niej stanąć. PATRYK Jak wygląda sytuacja z kolekcją Johan? Wiem, że nie cieszyła się powodzeniem. Została źle przyjęta w Stanach. Mówię to z własnego doświadczenia, bo tam mieszkam. Rozmawiałem z zarządem Saks Fifth Avenue, który zamawiał wasze kolekcje w tamtym okresie. Powiedzieli, że ta kolekcja źle się sprzedawała i została wycofana z handlu. Odbiło się to nawet na klasycznej linii J. Lindeberg, która nie została zamówiona przez prestiżowy dom mody Saks. MICHAŁ Natomiast na pokazie na Fashion Week w Sztokholmie widzieliśmy namiastkę nowej kolekcji i było w niej dokładnie widać to uszanowanie dla tradycji, ten powrót do korzeni... JESSY Stało się tak dlatego, że latem 2008 r. nowi właściciele przejęli firmę i zarządzili w jej strukturach wiele zmian. Mieli w posiadaniu główną linię – Johan by J. Lindeberg, J. Lindeberg golf, linię narciarską sygnowaną po prostu ski oraz J.O. by J. Lindeberg. Powstało wiele różnych podzespołów. A sama marka jest już tak rozpoznawalna, że postanowiliśmy wrócić do podstaw. Chcemy budować na tym, co jest najważniejsze. Po głębokim namyśle, czym jest i jaki ma być J. Lindeberg, doszliśmy do wniosku, że przede wszystkim jest to firma dla mężczyzn. Nadal jest w niej miejsce na linię golfową i narciarską. Jest też malutka przestrzeń dla kolekcji damskiej. Ale podkreślam raz jeszcze – najważniejsze są priorytety. Musimy o nich pamiętać, zanim rozpoczniemy inne projekty, zwłaszcza w tak ciężkich czasach. Robienie kilku rzeczy naraz nigdy nie kończy się dobrze. MICHAŁ Wróćmy do aktualnych spraw. Czy w związku z sukcesem wyborczym Baracka Obamy Lindenberg zacznie projektować dla afroamerykańskich klientów? Czy w swojej ofercie znajdzie się miejsce na styl oversize, oprócz klasyki, z którą jesteście głównie kojarzeni? JESSY Naszym odbiorcą może być każdy. Wszystko sprowadza się tylko do kwestii mentalnego nastawienia do marki. Nasi odbiorcy bywają czarni i biali, są to dwudziestolatkowi i ludzie starsi. Nie tworzymy barier. Żyjemy w końcu w tym samym świecie i potrafimy utożsamić się z naszymi odbiorcami. Nie stoimy po drugiej stronie szyby, tylko jesteśmy wśród naszych klientów. MICHAŁ Kto stoi za sukcesem podpisania kontraktu z Davidem Gahanem, liderem zespołu Depeche Mode? Nie jest chyba łatwo dojść do porozumienia z kimś, kto jest ikoną współczesnej muzyki. A co dopiero namówić kogoś takiego na sygnowanie waszej odzieży w światowej kampanii narodowej.
JESSY J. Lindeberg zawsze pielęgnował bliskie związki z kulturą rock'n'rolla. Świadczą o tym na przykład nasze wąskie kroje. Chodzi o dopasowanie ubrań: dżinsów i skórzanych kurtek. Za wzór może tu służyć sam właściciel marki – Johan ma świetną sylwetkę. Ponadto ma mnóstwo przyjaciół z różnych środowisk twórczych. Natomiast David Gahan dobrze zna naszą markę, ma do niej wielki szacunek i lubi nosić nasze ubrania. Tak więc Johan spotkał się z Gahanem, długo rozmawiali, ale doszli do porozumienia. Było to bardzo naturalne posunięcie, bo Dave Gahan idealnie wtapia się w ideologię naszej firmy, której korzenie zawsze łączyły się z rock'n'rollem. Przecież rock to także moda. Te dwa światy spotkały się ze sobą. Dwie części połączyły się w jedność. Powstała symbioza. PATRYK Osobiście uważamy, że nie mogło być lepszego połączenia marki i człowieka, projektanta i twórcy. Gratuluję najlepszej możliwej kolaboracji. Dziękujemy Bogu za takie połączenie. Dave Gahan – nasza miłość na zawsze, nasz Anioł. JESSY & OSCAR (Śmiech). MICHAŁ Przepraszam – Nasz Ciemny Anioł. JESSY & OSCAR. (Jeszcze większy śmiech). MICHAŁ Czy po sukcesie kampanii firmowanej przez Gahana linia firmy zachowa stylizację w duchu Depeche Mode? Te legendarne masywne czernie, surowy styl, co jest już klasyką samą w sobie. JESSY Dużo rzeczy powstało z inspiracji Gahanem. Choćby koszulki. Ich wzory były odzwierciedleniem tatuaży Dave'a. Znajdowały się w tych samych miejscach, gdzie widnieją na jego ciele. Do tego czapki. Były też elementy zainspirowane jego osobą. Jednak nie była to kolekcja specjalnie dedykowana Gahanowi. Mimo tego zostało to bardzo dobrze dopasowane do siebie. MICHAŁ Czy kontrakt z Gahanem jest wciąż aktualny? Trwa jeszcze? Może będziecie lansować Lindeberga za pomocą innej ikony? OSCAR Z celebrytami pracowaliśmy częściej w przeszłości. Obecnie wygląda to nieco inaczej. Nadal podpisujemy kontrakty reklamowe z ludźmi, którzy tworzą opinię publiczną. Nie muszą to być znane osoby, ale muszą być utalentowane, bardzo dobre w swojej pracy. Jednostki, które tworzą trendy, wyznaczają nowe kierunki myślenia. MICHAŁ Jak bardzo wyjątkowa musi być osoba firmująca waszą markę? JESSY Takiej osoby jak Gahan kolejny raz już nie będzie. Po pierwsze dlatego, że to niepowtarzalna indywidualność, po drugie – jesteśmy już na takim etapie, że chcemy, aby kolekcja broniła się sama, działała na własny rachunek i przemawiała własnym językiem. PATRYK To jest ważniejsze niż budowanie marki za pomocą jakiegoś autorytetu w danej dziedzinie. JESSY Otaczająca nas rzeczywistość stale się zmienia. Dlatego potrzebujemy nowych strategii, nowego myślenia. Aby odnaleźć puls współczesności, potrzebujemy ponadczasowych produktów, na które moda nie przeminie następnego dnia. Skupiamy się na czymś, co nie przemija, co definiuje nas jako jednostki. Nasze ubrania muszą określać, kim jesteś jako osoba. To coś, czego się nie da pochwycić, ale sięga istoty rzeczy. Uważam, że jest to wielka zmiana, którą przyniosły najnowsze decyzje J. Lindeberga. PATRYK Opowiedzcie nam o kolekcji jesień/zima 2009/ 2010. Czego można się po niej spodziewać pod względem materiałów i kolorystyki? Czym jest ona inspirowana? JESSY Kolekcja 2009/2010 czerpie inspirację z Brigitte Bardot Boys. Nazywamy ich BB Boys. Chodzi o czterech fascynujących facetów, kolejnych mężczyzn Brigitte Bardot. Są to Sascha Gainsbourg, Roger Vadim, Gunther Sachs i Jean Paul Belmondo. W czasach swojej świetności, u szczytu witalności, byli królami stylu, niepodważalnymi ikonami mody. Mieli otwarte umysły, byli bohemą. Idealnie ilustrują koncepcję męskości, którą propaguje J. Lindeberg. Podpatrzyliśmy, co i jak nosili nasi bohaterzy w tamtych czasach i stworzyliśmy własną wariację na ten temat. Klient odnajdzie w tych ubraniach ślad niepowtarzalnej osobowości tych czterech mężczyzn, świetnie oddających ducha marki J. Lindeberg. Będą to płaszcze – trencze, dopasowane, krótkie ubrania, kurtki bombery i inne klasyczne wzory przetworzone zgodnie z regułami marki J. Lindeberga. Na poziomie detali nasza kolekcja nawiązuje do mody francuskiej. Garniturom nadaliśmy nowe, węższe sylwetki i wydłużyliśmy klapy u marynarek. Pogrubi-
liśmy mankiety i kołnierze, które są szersze i większe. Skupiliśmy się na krawiectwie, po to, by mieszać ubrania i łączyć je w nowe zestawienia. Eksponujemy rzemiosło krawieckie poprzez widoczne w detalach nici. Mieszamy różne elementy. To, co formalne, z tym, co nieformalne, to, co rockandrollowe, z tym, co sportowe. Zestawiamy swetry razem z marynarkami, do tego jaskrawe nylony. Pozorujemy niedociągnięcia, takie jak niezapięte guziki lub wyciągnięta, wystająca na wierzch koszula. Akcentujemy surowość detali – szalików, koszul. Podkreślamy ciężkość ubioru. Moglibyśmy rozmawiać o tym godzinami. MICHAŁ Czy w marce Lindeberg jest miejsce na szaleństwo, tak jak w przypadku Comme des Garcons, który co rok zamyka swoje butiki, by je przenieść w inne miejsce. Czy wasza marka sięgnie po szaleństwo kroju, bukiet kolorów, czy subtelność przeważy szalę? JESSY J. Lindeberg zawsze dbał o efekt zaskoczenia. Nasze produkty nigdy nie są tym, czym się na pozór wydają. Zawsze obecny jest w nich zaskakujący element, ukryty wewnątrz lub na poziomie detalu. Żaden nasz płaszcz nie jest do końca normalnym płaszczem. OSCAR To, co zrobił Comme des Garcons z pojawiającymi się i znikającymi sklepami, było bardzo fajnym pomysłem. My planujemy coś równie ciekawego, ale na razie nie mogę o tym więcej mówić. Guerilla marketing jest w dzisiejszych czasach bardzo ważny. Musisz być bardzo mądry, by w czasach kryzysu finansowego dobrze zainwestować swoje pieniądze. Obecnie internet jest najważniejszym obszarem działania, zwłaszcza przy tworzeniu efektu viral. Potwierdził to sukces kampanii reklamowej Diesla. MICHAŁ Chcielibyśmy się was zapytać, jako głównych spin doctorów Lindeberga, co sądzicie o kreowaniu wizerunku, tak jak to miało miejsce w przypadku Marca Jacobsa: poprzez skandale z przeszłości związane z narkotykami, jego hulaszczym trybem życia, orientacją seksualną? Czy opłaca się opieranie marketingu firmy na prywatności swojego lidera? JESSY To trudne, osobiste pytanie. Niełatwo na nie odpowiedzieć. Wszystko zależy od tego, co działa na plus dla poszczególnej osoby. Jeśli jesteś na siłach podjąć się takiego zadania, może ci się udać. W przeciwnym razie trzymaj się od takich pomysłów z daleka. My raczej nie chcemy być firmą prowokującą, afiszującą się z ekscesami na granicy prawa. Ludzie są wolni, by wybierać to, co chcą. To są ich personalne decyzje. Nasza firma i tak idzie w dobrym kierunku. Wybraliśmy strategię, która nam służy. Marc Jacobs wybrał to, co dobre dla niego, a Comme des Garcons dla nich. Możemy czerpać od nich inspirację, pozostając nadal sobą. PATRYK Musieliśmy o to zapytać, ponieważ potrzebujemy trochę brudu, dramatu. OSCAR & JESSY (Śmiech). JESSY Dramat jest zawsze dobry w życiu. PATRYK W stosunku do waszego rozumowania, postępowania, do ludzi jestem po waszej stronie mocy. Bez komentarza. MICHAŁ Jaki jest proces selekcji projektantów i designerów, którzy kreują, tworzą, projektują ubrania? JESSY Inspiracją są dla nas idee Johana Lindeberga. On jest dyrektorem kreatywnym i tworzy myśl przewodnią kolekcji. My staramy się w sposób twórczy rozwinąć te pomysły. Kolekcje budujemy wokół klasycznych wzorów, które modyfikujemy. W przypadku letnich kolekcji zawsze jest miejsce na krótkie nylonowe i skórzane kurtki. Zawsze cyklicznie powtarzają się elementy kolekcji. Unikamy ekstrawagancji i udziwniania. To są ubrania, które nosimy dzisiaj, ale chcemy je też nosić za dziesięć lat. Nie interesuje nas szybka transakcja – dzisiaj kupuję, jutro jestem tym znudzony. Klient kupuje od nas nie tylko jakość, ale i możliwość pokochania ubrania. PATRYK Wiem coś o tym. Wielbię każdą z posiadanych rzeczy. JESSY Właśnie takie podejście stanowi dla nas miarę sukcesu naszych produktów. PATRYK Chodzi o to, co jest ponadczasowe i bezcenne. MICHAŁ Koniecznie chcemy dowiedzieć się, na jakie piękne modelki stawiacie w Szwecji i czym jest dla was piękno szwedzkiej kobiety. Co jest esencją Szwedki, bo w niej tkwi diabeł, zwierzę! PATRYK Nie bójcie się tego pytania, nie miejcie takich poważnych min. Jesteśmy pod wielkim wrażeniem urody kobiet, które nas tu otaczają. JESSY & OSCAR (Śmiech). JESSY Oscar ma chyba więcej do powiedzenia w tej sprawie.
68-69 k mag 3 STYL FOTO MICHAŁ KOBRA
PATRYK That’s more important than relying on someone’s authority? JESSY The world around us is constantly changing. We need new strategies, new ways of thinking. We also need timeless products, that won’t fall out of fashion tomorrow. Our clothes have to define the person who wears them .
MICHAŁ Jaka jest kobieta, dla której traci się umysł, bo my tu tracimy dla każdej napotkanej! OSCAR & JESSY (Wielki śmiech). PATRYK Ale tak jest też z każdą polską kobietą, którą spotykamy. OSCAR & JESSY (Jeszcze większych śmiech). OSCAR To jest kolejne bardzo ciężkie pytanie, nawet dla mnie. PATRYK Czy jest to stereotyp wysokiej, długonogiej blondynki o niebieskich oczach? OSCAR W historii Szwecji nigdy nie brakowało pięknych i całkiem dekadenckich kobiet. JESSY Wysokie, z blond włosami, na wysokich obcasach, zawsze dbające o ciało i siebie. Ludzie ze Szwecji są bardzo zadbani – zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Jak chodzisz po Sztokholmie, to widzisz bardzo zadbanych ludzi, wielu z nich to fashion victims – żyją po to, żeby być modnymi. Zawsze spotkasz tu ludzi, którzy noszą najnowsze trendy. Definitywnie Sztokholm pod względem mody jest jednym z najmodniejszych miast w Europie. A jeśli chodzi o kobiety, to nie jest to tylko legenda – one takie są: blondwłose, niebieskookie, wysokie, wręcz ikoniczne. PATRYK Nie uważacie, że szwedzka moda jest za bardzo jednolita? Zdominowana przez minimalistyczne formy i stonowaną kolorystykę? JESSY To jest ogólnie bardzo skandynawski wzór. Jeśli się mu przyjrzysz, to jest to o wiele bardziej inne niż w wzór włoski czy też meble. U nas to jest wszystko: banalne rzeczy, proste w formie, definitywnie na całym świecie zostało wykreowane coś takiego jak Sztokholm look, wzór sztokholmski, wygląd, który jest znany. Wszystko sprowadza się do bardzo wąskich spodni, wąskich, ciasnych skórzanych kurtek czy wąskich, ciasnych marynarek, więc jak widzicie – to bardzo proste ubrania. Lindeberg ma te charakterystyki w sobie, ale jak mówiłem, zawsze chcemy tam dodać coś swojego, innowacyjnego. PATRYK Nie sądzicie, że Szwedzi są w jakiś sposób nudni i nie odczuwają głodu nowości w modzie? Może Szwedzi boją się inności? Nie chcą nic zmieniać, bo tak jest bezpieczniej. Czy może jednak są osoby, które pragną czegoś nowego i chcą się odróżniać? JESSY Jestem przekonany, że jest dużo takich osób. Większość z nich niestety wyjechała ze Szwecji. Jednak nawet oni tu wracają, bo przecież w końcu każdy wraca do swojego miejsca. Uważam, że powodem odizolowania Skandynawii od reszty świata jest to, że przez większość roku jest tutaj ciemno. Ale pomimo to zainteresowanie modą jest bardzo duże. Gdy pojawia się jakiś nowy trend, wszyscy się na niego rzucają. Wystarczy pojechać na południe Sztokholmu, żeby zobaczyć bohemę, która trzyma się razem. Zupełnie innych ludzi i inną modę widzi się natomiast w centrum miasta, gdzie odbywa się większość pokazów Fashion Week. To tak jak w Nowym Jorku – jest Soho, Upper East Side i wszędzie panuje inny styl. Również i w Szwecji nie brak wielości stylów, trzeba tylko poszukać. MICHAŁ & PATRYK Kłaniamy się, we're out! THE EMPEROR’S NEW CLOTHES „We want people to find out what J. Lindeberg brand is, what to expect from it and what good quality means.” says Jess (?), a creative manager of a big, international clothing company J.Lindeberg. Jessy and Oskar (the marketing manager) talk to Michał Kobra and Patryk Burzyński during the Stockholm Fashionweek.
MICHAŁ When did Lindeberg start to conquer Scandinavian market? JESSY The company appeared on the market 11 years ago with its golfing apparel. The brand quickly found international recognition. Building our position in Scandinavia took about two years. PATRYK Which markets are you interested in? OSCAR First we need to regain the trust of scandinavian clientele. We’re also interested in British market. Next spring we’re gonna organize a big event in the UK, then we want to go to Germany and Benelux. PATRYK Regain the trust? OSCAR Most mistakes you usually make at home. New designs are being created here, you have to test them. It’s like hopping between the landmines. Occasionally you stomp on one. PATRYK I know Johan collection didn’t have good reception in the States. I spoke to the managers of Saks Fiftht Avenue, they said it wouldn’t sell so they had to withdraw it from their shops. MICHAŁ While at the Stockholm Fashionweek we saw samples of a new collection with the respect for tradition, as if going back to the roots. JESSY That’s because from the summer 2008 the company has new owners, who introduced a lot of changes. But the brand is being well recognized, so we’ve decided to go back to the basics. We’d like to build on what’s most important to us. J.Lindeberg makes mostly men’s clothes. There’s still a little bit of room for the golf and ski apparel or the ladies’ but we have to look after the priorities. Doing a lot of things at the same time, especially in such hard times, has a disaster written all over it. MICHAŁ Barack Obama won the elections. Does that mean Lindeberg will be designing clothes for Afro-Americans? Are there gonna be some oversize lines, besides the classics ones you’re usually being associated with? JESSY Anyone can wear our clothes. We’ve got black and white clientele. Twentysomethings and the elderly. We don’t create barriers. MICHAŁ Who’s behind the successful contract with David Gaham, the Depeche Mode leader? JESSY David Gahan knew our brand, he respected it and he’s always liked the clothes we made. So Johan and Gahan met, they had a long talk and they reached the agreement. MICHAŁ After the success of marketing campaign with Gaham, is the line gonna keep the Depeche Mode spirit? JESSY Gahan’s style was an inspiration for quite a few designs. The t-shirts had the images of his tattoos for instance. But it was not a collection dedicated to him personally. MICHAŁ Do you still keep in touch with Gaham, or some other icon personality will advertise Lindeberg’s designs from now on? OSCAR We used to work with celebrities in the past. Now it has changed a little. We still sign advertising contracts with the people who shape the public opinion. They don’t have to be famous, but they have to be talented, good at what they do. People, who create new trends, new ways of thinking. MICHAŁ It takes a unique person to advertise your brand. JESSY There’s not gonna be another Gahan. First – because he truly is unique and second – because we want the brand to speak for itself.
PATRYK Tell us something about the next autumn/winter collection. JESSY 2009/2010 collection is being inspired by Brigitte Bardot boys. The four men she was with: Sascha Gainsbourg, Roger Vadim, Gunther Sachs and Jean Paul Belmondo. In their day they were kings of style, icons of fashion. We studied, what they used to wear and we’ve created our own variation on the subject. We also mix different elements – formal with casual, rock’n’roll with sporty. We could talk about it for hours. MICHAŁ Is there anything crazy about Lindeberg brand? JESSY The element of surprise has always been important to J. Lindeberg. Our clothes are not exactly what they appear to be. There’s a hidden surprise somewhere inside or in some detail. MICHAŁ Your’e main spin doctors for Lindeberg. What’s your opinion on image creating the Marc Jacobs’ way: scandals, drugs, wild partying, sex? JESSY If you’re strong enough, such strategy might succeed. Otherwise forget about it. We don’t want to provoke, we chose the strategy that works for us. MICHAŁ How do you select the designers who create your clothes? JESSY The main inspiration are the ideas of Johan Lindeberg. He is the creative director and he’s responsible for the keynote of the collection. We just try to develop his ideas in a creative sort of way. We build the collections around classic models which we modify. We avoid being extravagant and weird. We want clothes you can wear today and in ten years time. Our clients buy not only quality. We want them to love our clothes. PATRYK I know what you mean, I personally like each item I’ve got. JESSY That’s what we call success. MICHAŁ What sort of models do you prefer to see on catwalks in Sweden? PATRYK Is there a stereotype of a tall, long-legged blond girl with big, blue eyes? OSCAR There were always beautiful, decadent women in the history of Sweden. JESSY Tall, blond, with the high heels on. Looking after themselves. People in Sweden do take care about themselves, you know. In Stockholm you meet plenty of fashion victims, who live to be beautiful and fashionable. Stockholm must be one of the most fashionable cities in Europe. And the women? Well, it’s not just a legend. They really ARE blond, longlegged, tall, with blue yes. Living icons. PATRYK Don’t you think Swedish fashion is too monotonous? Dominated by minimalist forms and colourless? JESSY That’s very Scandinavian. Simple forms I mean. Slim trusers, tight leather jackets. Lindeberg embraces it, but we always try to add something new to the style, something typically ours. PATRYK Maybe Swedish people are afraid of novelty. They don’t want to change anything, because they feel safe with things they already know? Are there any rebels, who want to be different? JESSY I’m sure there are many. Most of them unfortunately left the country. But they do come back. Everyone has to come back to his or her own place after all. I think Scandinavia is being isolated from the rest of the world because it’s so dark here for better part of the year. And yet people are interested in fashion. Even in Sweden there are different trends, one just has to look closely.
Dlaczego sztuka krytyczna? Dobra sztuka zawsze zawiera w sobie element krytyczny. Jedni mówią o konkretach, np. o zabijaniu czy o społeczeństwie kontroli, a inni ujmują rzeczy bardziej ogólnie. Wydawałoby się, że pierwsze prace Pipilotti Rist nie są krytyczne. Artystka ta językiem MTV mówi o potrzebie uwolnienia czy odnalezienia w sobie dziecka. Te prace w pewnym sensie są krytyczne i robione w kontrze do społeczeństwa, które pozbawione jest marzeń. Wielu twórców w pracach wykorzystuje wizerunek kuratora. Zrobiła to także pani. Czy kurator może być uznawany za artystę? Artystów jest bardzo mało, ale może być nim każdy w swoim fachu... kurator też. W swoich pracach wciela się pani w różne postaci, uczy się ich. Kim jest Katarzyna Kozyra? Jest sobą... a może Katarzyna Kozyra nie istnieje? Jak ocenia pani kondycję polskiej sztuki współczesnej? Bardzo dobrze. Polscy artyści są bardzo widoczni na światowych imprezach artystycznych. Polska sztuka współczesna to wysokiej jakości konkret, którym należy się chwalić. Katarzyna Kozyra Czarna owca polskiej sztuki lat 90. Wszystko zaczęło się od instalacji rzeźbiarskiej Piramida zwierząt z wypchanymi zwierzętami, która wywołała wściekłe ataki mediów. Artyście nie wolno tak mówić o śmierci – krzyczano. Kozyra niewzruszona dalej atakowała różne tabu. Stała się świętą sztuki krytycznej wiecznie skłóconej ze społeczeństwem. Do czasu, bo wreszcie przyszło uznanie i prestiż. W końcu W sztuce marzenia stają się rzeczywistością, jak głosi tytuł jednego z ostatnich projektów artystki.
Jaką jest pani kobietą? Agresywną i upierdliwą. Nie wiem, jak odpowiedzieć na takie pytanie. Czy lubi pani cyrk? Nie lubię cyrku w tym dosłownym znaczeniu, ale lubię cyrk powołany przez siebie. Jakie są pani marzenia? Przyziemne. W pani twórczości często pojawiają się udawanie, przebrania, aktorstwo. Fikcja jest jednak zazwyczaj przedstawiana jako rzeczywistość. Czy wzięłaby pani udział w programie „Big Brother”, gdyby pozostałymi uczestnikami byli artyści?
Nie wiem. nie wydaje mi prywatnym byli ciekaw Większość gada tylko o W sztuce marzenia spełniają się, ale sztuka może przywoływać też koszmary. Czy emocje są dla pani materiałem twórczym? Emocje są materiałem twórczym i też są produktem sztuki.
70-71 k mag 3 ART TEKST BONIECKI KRACIUK FOTO MAT. PROMO
Katarzyna Kozyra Born in 1963 in Warsaw. She lives and works in Trento, Berlin and Warsaw. In 1988-1993 studies at the Fine Arts Academy in Warsaw, Graduated from the Sculpture Department under Prof. Grzegorz Kowalski. One of her most famous works is her degree piece ‘Pyramid of animals’. She works with video and installation.
katarzyna kozyra
mi się, by artyści w życiu wymi osobnikami. o sobie
72-73 k mag 3 ART PyramID OF anImalS 1993 Stuffed horse, the dog on top of him, then the cat and the rooster. The artist ordered the KIllInG of the horse and the rooster. Death? What y’all know about death? OlymPIa 1996 Instead of a lovely postcard by Manet, we watch a video recording of the artist’s chemotherapy. WOmEn’S BaThhOuSE 1997, mEn’S BaThhOuSE 1999 A voyeuristic expedition to the bath house. Nude people wearing the costumes of their own bodies. ThE rITE OF SPrInG 1999-2002 Naked old people in an ecstatic dance of life and death. In arT. DrEamS cOmE TruE 2003 Everything’s possible – you can become a diva or a sex-bomb. It’s all fantasy anyway. ThE mIDGET GallEry PrOjEcT FrOm 2006 The midgets caught the artist’s attention. Surreal characters from another dream.
Awangarda nie byłaby możliwa bez pogwałcenia podstawowych zasad. Czy skandal wpływa na jakość dzieła? Czy uważa się pani za prowokatorkę? Nie... na jakość nie. Dobra sztuka zawsze zawiera prowokację, bo łamie kody. Ludzie w czasach Maneta oburzali się, że ten namalował prostytutkę, którą pół Paryża znało osobiście. Mimo że jest tyle nagich kobiecych ciał w historii sztuki (nawet w łaźniach, patrz Ingres, Delacroix), wybuchł skandalik, bo pokazałam łaźnię damską, a w niej prawdziwe kobiety... stare, brzydkie, tłuste. W pracy „Łaźnia” udaje pani mężczyznę i tym samym oszukuje kąpiących się. Jaka jest wartość blefu i czy potrafi zachować pani spokój w sytuacji, kiedy wie, że sama jest okłamywana? Dla porównania. Malarz nie musi mówić o farbach i pędzlach. To środki, a nie temat. Jeżeli chodzi o moją „Łaźnię męską”, to tematem nie jest blef – blef jest środkiem, by się do łaźni męskiej dostać, móc poruszać się i obserwować.
Jedynym niespokojnym byłam ja. Inni byli spok
Artur Żmijewski uważa, że od jakiegoś czasu pani prace są spełnieniem mieszczańskich wyobrażeń o sztuce. Jaki jest pani stosunek do mieszczańskich wartości, takich jak komfort, stabilizacja, przewidywalność? Artur Żmijewski woli spać w wyrku nabitym gwoździami. Woli, żeby samochód nawalił nawet jak pędzi na samolot. Wie, że nadejdzie koniec świata, bo jakiś artysta zrobił kiepski film... W 2009 roku równouprawnienie płci i ich wzajemne zrozumienie wydają się być tematami oczywistymi. Jaką sztukę tworzyłaby pani, będąc mężczyzną?
Gdybym była facetemu na baryton, a nie na so zamiast uczyć się od dr się u dragkinga. Oczyw zrobiłabym „Łaźnię mę a potem damską. Kolejność zmieniłabym głównie dlatego, bo fiut to trudność. Musiałabym schować fiuta między nogami... widząc te wszystkie gołe baby, musiałabym łykać prochy przeciw erekcji. Tego na pewno jeszcze żaden facet nie zrobił... Dziękuje za to pytanie :)
Piramida zwierząt 1993 Wizja jak ze złego snu, a właściwie bajki – dzieła braci Grimm „Trzecej muzykanci z Bremy”. Wypchany koń, na nim pies, kot i kogut. Artystka sama zleciła zabicie konia i koguta. No i co ty wiesz o zabijaniu, człowieku? Olimpia 1996 Tym razem szok dla wszystkich koneserów kobiecego ciała. Zamiast uroczej pocztówki Maneta, rejestracja zabiegu chemioterapii na samej artystce. Takich rzeczy nikt nie chce oglądać, a ty idź i patrz. Łaźnia damska 1997, Łaźnia męska 1999 Człowiek rozebrany, a ciągle w kostiumie. Bo ciało to też przebranie. Kozyra więc podpatruje nagie, przebrane kobiety, a później sama przebiera się za nagiego mężczyznę. Święto wiosny 1999-2002 Kolejne tabu do przełamania. Starość. Nadzy starcy w sfingowanym tańcu ekstazy z baletu Strawińskiego. Taniec życia i śmierci. W sztuce marzenia stają się rzeczywistością 2003 Kolejny eksperyment z przebieraniem, ale już na bezpieczniejszym gruncie – sztuki, nie realnego życia. Tu można wszystko – zostać operową diwą, a nawet sexbombą. W końcu i tak wszystko na niby. Projekt The midget Gallery od 2006 Nagle karły zawładnęły wyobraźnią artystki. Surrealistyczni bohaterowie z kolejnego snu. Poświęciła im nawet „najmniejszą galerię"” na świecie, a nawet biennale.
74-75 k mag 3 ART Why critical art.? There is always a critical element in good art. Some artists are concerned with specific problems like killing or over-controlling society, others speak in more general terms.
Avant-garde wouldn’t be possible without breaking the rules. Does a scandal influence the quality of the piece of art? Do you consider yourself a provocateur?
m osobnikiem w łaźni kojni. Many artists in their works exploit the image of the curator. You did the same. Can a curator be called an artist? There are very few artists around, but everybody can be one in his own realm. Also a curator.
No, it doesn’t influence the quality. Good art always contains an element of provocation because it breaks the codes.
In your work “The Bath House” you pretend to be a man. What is the value of bluffing, and do you stay cool knowing you’re being lied to?
uczyłabym się śpiewu opran. Zachowania, ragqueen uczyłabym wiście najpierw ęską”, a potem damską. In your work you impersonate different figures. Who really is Katarzyna Kozyra? Herself. Or maybe she doesn’t exist at all. What’s your opinion about Polish modern art? Polish artist are visible at the international art events. Polish modern art is a high quality product we can be proud of. How do you present women in your works? Aggressive and annoying. Do you like circus? Not in the literal meaning, but I like the circus I provoke. What do you dream about? Mundane things. In your artistic activity there is a lot of acting, putting different costumes on, presenting fiction as reality. Would you take part in Big Brother show, if all the other guys were also artists? I don’t know. I don’t think artist are interesting people in everyday life. Most of them – including me – talk about themselves all the time. In art the dreams come true but art can also evoke nightmares. Do you use emotions as your matarial? They’re both material and the product of the creative process.
A painter doesn’t have to talk about paints and brushes. They are his means, not his subject. My bluff was just a means to get inside. What would your art be if you were a man? I would learn to sing in baritone instead of soprano. And I would make “Male baths” before “Female baths”. Mostly because I wouldn’t know what to do with my dick, I’d have to work out a method of hiding it between my legs.
W
Z okazji dnia k obiet trzeba powiedzieć, że George W. Bush nie jest k obietą – niestety. To właśnie go zgubiło.
76-77 k mag 3 FILM TEKST STACH SZABŁOWSKI FOTO MAT. PROMO
„gdybym był george’em W. Bushem, tobym się zastrzelił. myślę, że on żyje w ciągłym strachu przed powrotem do picia. nie ma nic bardziej niebezpiecznego dla ameryki niż prezydent – były alkoholik, którymi mówi ci, abyś kochał jezusa” – powiada oliver stone. 43. prezydent Usa, george W. Bush, odszedł w niesławie, jako najgorszy przywódca w historii ameryki. dzieje stanów Zjednoczonych są krótkie, więc Bush mógł mieć nadzieję, że w dłuższej perspektywie nie będzie tak źle: w przyszłości znajdzie się jeszcze niejeden gorszy prezydent, a jego rządy sprawiedliwie osądzi historia. nic z tego. nie czekając na historię, Busha osądził oliver stone, kręcąc „W” – biografię, która w stanach weszła na ekrany jeszcze zanim upłynęła kadencja prezydenta. george W. Bush jakoś nie miał szczęścia. W końcu nie każdemu prezydentowi wrogowie wjeżdżają samolotami w wieżowce. nie każdemu huragan katrina burzy nowy orlean. nie każdemu ocean go zalewa! Bushowskie blitzkriegi w afganistanie i iraku trwają do dziś i są bez wątpienia najdłuższymi blitzkriegami w historii wojen błyskawicznych. Bush szukał osamy bin ladena i znalazł, ale saddama Husajna, a przecież nie o to chodziło. chodziło o broń masowego rażenia, ale tej również nie udało się odszukać. Znalazły się za to setki milionów ludzi na świecie, którzy na dobre znielubili amerykę; przez ostatnie osiem lat antyamerykanizm stał się na świecie standardem, a gwiaździsty sztandar palono jeszcze częściej niż podczas wojny w Wietnamie. nigdy jeszcze stany Zjednoczone nie miały tak złego image’u, jak w epoce, w której ich twarzą stał się george W. Bush. abu ghraib, guantanamo, dick cheney – stare przysłowie mówi, że saper myli się tylko raz. george W. był saperem, który mylił się zawsze, i za każdym razem powodował eksplozję. Bezbłędny był za to żart, który kiedyś wymsknął się prezydentowi: „Uważam, że pod moim przywództwem świat jest bezpieczniejszym miejscem”. po zdumiewających kadencjach musiała nastąpić brawurowa puenta; na „do widzenia” Bushowi zbankrutował bank lehman Brothers, potem ameryka i z nią cały świat; rozpoczął się Wielki kryzys. Zniszczone wieże Wtc, zniszczony nowy orlean, zrujnowany irak i afganistan, reputacja Usa w gruzach, ekonomia w rozsypce; bilans rządów george W. czyni go współczesnym anty-midasem. i okazuje się, że zły dotyk Busha działa także na kino; klątwa prezydenta zdołała pogrążyć również olivera stone’a z jego filmem. W. to znaczy Walker. to także literka, która odróżnia 43. prezydenta Usa od prezydenta 41.; to symbol różnicy między george’em Bushem a george’em Bushem – i last but not least, tytuł filmu stone’a. jak ugryźć george’a W. Busha? Wydaje się, że to proste, bo prezydent słabiznę miał generalnie na wierzchu. stone zdecydował się jednak kąsać subtelnie, w kompleks edypa. przedstawił george’a W. jako nieszczęsnego syna swego ojca, człowieka, który za całą własność ma to nieszczęsne „W.” – reszta to już same kompleksy. stone darował sobie i nam dzieciństwo prezydenta, latorośli arystokratycznego amerykańskiego rodu, którego przedstawiciele od czasów ojców-założycieli udzielali się na niwie publicznej – nie mówiąc o opływaniu w dostatki. to rodzina, w której dzieci na pytanie „kim chcesz zostać, jak dorośniesz” odpowiadają bez wahania: „gubernatorem”, „senatorem” lub „prezesem sądu najwyższego”. ale nawet w takiej rodzinie zdarzają się czarne owce. Wśród Bushów jest nią george W. – młodzieniec, który uczy się źle, mówi z pełnymi ustami i ma dwie lewe ręce do roboty – zupełnie odwrotnie niż do kieliszka, który równie zręcznie wychyla prawicą, jak i lewicą. patriarcha rodu, polityk george Bush, ma pierworodnego za głąba i nieudacznika; z faktem, że george W. jest alkoholikiem, nie sposób dyskutować. „do czego jesteś stworzony? – dręczy george syna ojciec george – do balangowania? gonienia za spódniczkami? prowadzenia po pijanemu? Za kogo ty się masz? Za kennedy’ego? jesteś Bush, więc zachowuj się jak Bush!”. problem alkoholizmu załatwia jezus; george W. odkrywa go i rodzi się na nowo jako człowiek niepijący. gorzej z kompleksem syna wobec ojca; tu nawet jezus nie da rady, zwłaszcza, że, o ile wiadomo, nie zna tego problemu z własnego doświadczenia. george W. spędzi więc życie, walcząc o szacunek i akceptację george'a W.H. sprawa jest trudna, bohater ma pecha być synem olbrzyma. george W.H. Bush jest bohaterem wojennym i absolwentem Yale. przed czterdziestką został multimilionerem na teksańskich polach naftowych. Był kongresmanem, ambasadorem Usa w onZ, dyplomatą w chinach, szefem cia, wiceprezydentem i wreszcie prezydentem. Wygrał na czysto dwie wojny, w panamie i Zatoce perskiej, i do tego jeszcze Zimną Wojnę; za jego kadencji padł mur Berliński i Związek radziecki.
dorównać tacie? mission impossible. mimo to stone wsadza Bushowi juniorowi w pupę edypalny silniczek i każe mu zasuwać szlakiem Busha seniora. dla ojca W. odstawia wódę i choć nikt nie daje za niego pięciu groszy, zostaje gubernatorem teksasu, a później, o niespodzianko, prezydentem. Bush junior ściga się Bushem seniorem. ojciec był prezydentem raz, więc syn musi być dwa razy. ojciec wytoczył wojnę irakowi, więc syn robi swoją, o wiele większą, dłuższą i bardziej krwawą. ojciec nie dopadł saddama, więc dorwie go syn. Wszystko na nic. W filmie stone’a george W. Bush już jako prezydent śni straszny sen: wchodzi do swojego prezydenckiego gabinetu, a tam w prezydenckim fotelu siedzi ojciec; minę ma krytyczną, uśmiech szyderczy. 80-letni patriarcha wyzywa syna na boksy; to niby zabawa, ale ojcowskie kułaki są twarde. george W. kuli się, uchyla, kwiczy, że nie ma czasu na sparing, bo wzywają go sprawy wagi państwowej; wreszcie wybucha płaczem i przez łzy wrzeszczy „Wynoś się z mojego gabinetu! Wynoś się z mojego życia!”. oliver stone traktuje Busha z obłudną empatią. „W.” nie jest politycznym pamfletem – to jeszcze nie byłoby najgorsze, choć oczywiście krytykowanie 43. prezydenta to kopanie leżącego; Busha i tak nikt już nie broni. „W.” nie jest jednak politycznym traktatem. Zdumiewające, jak mało jest polityki w filmie o człowieku, który przez osiem ostatnich lat tak mocno ważył o losach świata. W „W.” nie ma ani sceny o tym, jak to się stało, że prezydentem Usa został chłopek roztropek z teksasu, którego największym życiowym osiągnięciem według stone’a jest odstawienie flaszki. W filmie nie ma dramatycznych wyborów z 2000 roku, w których Bush właściwie przegrał z alem gore’em, a jednak zwyciężył. nie ma ataków na Wtc, nie ma huraganu katrina. nie ma nawet dramatu nieudanego męża stanu, który tonie w straszliwych wirach dziejów. jest za to dramat chłopca próbującego udowodnić coś ojcu, którego przez całe życie zwie „papą”. to bohater z aż za bardzo ludzką twarzą. josh Brolin, który gra Busha, w zdumiewający sposób upodobnił się fizycznie do prezydenta, nauczył się jego sposobu mówienia i gestów; to tak genialne naśladownictwo, że sięga granic parodii. tego nieszczęsnego Busha właściwie nie sposób nie lubić. na tym właśnie polega okrucieństwo stone’a: „W.” przedstawiony jest figura godna pożałowania. stone płaci jednak za obłudę swojego paszkwilu wysoką cenę. jego film nie jest dobry; poppsychologia to jednak za mało, by rozliczyć się z literą „W.” „W.” sprawia zawód – a jednak jest zdarzeniem fascynującym. na wieść o tym filmie Baudrillard musi zacierać ręce w grobie. „W.” jest bowiem ekstremalnym przykładem fabularyzacji historii – historia zmienia się w fabularną fikcję, zanim jeszcze się skończy, polityk staje się filmowym bohaterem jeszcze przed upływem kadencji. nieprzypadkowo stoi za tym właśnie oliver stone, który od dawna jest w awangardzie przerabiania historii najnowszej na hollywoodzki spektakl. reżyser po kawałku filmuje amerykańskie mity, dzieje i bohaterów. Zrobił film o wojnie w Wietnamie („pluton”) i o jej skutkach („Urodzony 4 lipca), o giełdzie („Wall street”), o kennedym („jfk”), aferze Watergate („nixon”), o rock’n’rollu i jimie morrisonie („the doors”), futbolu amerykańskim („any given sunday”), o mordercach („Urodzeni mordercy”), fidelu castro, który w pewnym sensie jest anty-amerykaninem („commendante”), a nawet o aleksandrze macedońskim, który w interpretacji stone’a ma w sobie coś natrętnie amerykańskiego („alexander”). W „W.” reżyser-historiograf w swojej kronice ameryki dogania teraźniejszość – ale i tak nie jest pierwszy. Bush od dawna jest bohaterem filmowym, ba, zdążył już nawet zostać uśmiercony na ekranie. W 2006 roku gabriel range nakręcił przecież „śmierć prezydenta” („death of a president”). to film, w którym w październiku 2007 george W. Bush zostaje zamordowany przez zamachowca podczas antyrządowych zamieszek w chicago... Wyobraźmy sobie polski film, w którym cezary pazura gra donalda tuska, a prezydent kaczyński (kto go zagra?) zostaje zlikwidowany ciosem szabli przez jakiegoś kmicica zaczajonego na schodach warszawskiej Zachęty... do nakręcenia takiego filmu brakuje nam może odwagi, ale nie brakuje tradycji. W ameryce ruch między Białym domem a kinem od dawna odbywa się w obie strony. 40. prezydentem Usa był hollywoodzki aktor ronald reagan, ale przecież prezydentowi rp także nie brakuje stosownych aktorskich doświadczeń. polska nie ma powodów do kompleksów. Zanim afroamerykanin został wybrany na prezydenta w realu, do tego historycznego przełomu doszło w proroczym amerykańskim serialu „24 godziny”. nad Wisłą jesteśmy jednak w tej konkurencji o jeden krok do przodu; to w końcu na naszej ziemi za sprawą artysty petera fussa na długo przed wyborami pojawiły się billboardy z pytaniem „kto ZaBił Baracka oBamĘ?”.
78-79 k mag 3 FILM
On the occasion of the Women’s Day we have to make an observation that George W. Bush is not a woman. Unlucky for him. That’s exactly what destroyed him. Współcześni politycy, tacy jak Sarkozy czy Tony Blair, doskonalą się w sztuce aktorskiej i odkrywaniu medialnych gwiazd. Tymczasem w „W.” oglądamy gwiazdy udatnie odgrywające polityków. W filmie Stone’a są pyszne sceny narad w Gabinecie Owalnym, w którym władze supermocarstwa podejmują strategiczne decyzje globalnej polityki. To coś w rodzaju hiperrealistycznej noworocznej szopki politycznej. Scott Glenn jest Donaldem Rumsfeldem, Thandie Newton zrobiła się tak podobna do Condoleezzy Rice, że nie sposób odróżnić ją od oryginału. Równie dobry jest Jeffrey Wright jako mądry Colin Powell. Richard Dreyfuss dosłownie stał się złowieszczym Dickiem Cheneyem, tą mroczną Lady Makbet amerykańskiej administracji. To już nie przedstawienie, lecz pełna symulacja rzeczywistości. W teatrzyku Stone’a ważą się losy świata. „Irak nie jest Iranem. Iran nie jest Irakiem. Ja to wiem!” – woła głosem Busha aktor Josh Brolin. Doradcy namawiają prezydenta do wojny, najlepiej z Irakiem. „Amerykanie kochali inwazję na Afganistan – i chcą więcej!”. Grają mu na ambicji: „Chyba nie nazwiesz Afganistanu prawdziwą wojną! Przecież w tym kraju nie ma żadnych porządnych celów do bombardowania”. Rumsfeld rzuca złotą myśl „11 września był tragedią, ale jest także szansą; możemy teraz załatwić wszystkich bad guyów świata jednym szerokim ruchem”. Wtóruje mu Dick Cheney, któremu marzy się już inwazja na Iran „Empire! Real Empire!” – woła podniecony i wieszczy, że kiedy uda się podbić Persję „Nobody will fuck with us again”. Najlepszy oczywiście jest Bush, który powiada: „Na świecie jesteśmy my i są Oni. Nie wiem, kim są Oni. Ale wiem, że Oni są – i ja ich dopadnę!”.
„W.” to film oparty na faktach, co oznacza tyle, że granica między fikcją a rzeczywistością upada niczym kolejnym bank obracający wirtualnymi pieniędzmi – i nie wiemy już, czy oglądamy rekonstrukcję wydarzeń z najnowszej historii, czy też może groteskowe „political fiction” ze świata „Dr. Strangelove”. George W. Bush z filmu Stone’a należy bowiem w tym samym stopniu do pocztu prezydentów, którzy zasiadali w Białym Domu w Waszyngtonie, co alternatywnego pocztu prezydentów urzędujących w Białym Domu w Hollywood. Wśród tych drugich George W. Bush zdaje się odnajdować zresztą znacznie lepiej niż wśród pierwszych. 43. prezydent może mieć kompleksy wobec ojca, Abrahama Lincolna czy nawet Billa Clintona, który w Gabinecie Owalnym miał ciekawsze przygody niż narady Powellem, Rumsfeldem i Condoleezzą Rice. Bez wstydu może jednak stanąć obok prezydenta Merkina Muffley’a z Kubrickowskiego „Dr. Strangelove”. Bush zrujnował być może reputację Ameryki, a kiedy waliły się wieże Word Trade Center, czytał dzieciom w przedszkolu przygody wesołej kózki, ale to nic w porównaniu z Merkinem Muffleyem, który przyłożył rękę do nuklearnej zagłady świata. Grający Muffleya Peter Sellers był świetnym komikiem, ale powiedzmy sobie szczerze: grający Busha Josh Brolin jest jednak o wiele przystojniejszy. Prezydent James Dale z filmu Tima Burtona „Marsjanie atakują” jest tak uroczy, jak potrafi być Jack Nicholson, ale nie da się ukryć, że przy całym swoim wdzięku to kompletny idiota. Bush przynajmniej zdołał zrujnować Irak, prezydent Dale najazdowi z kosmosu potrafi przeciwstawić tylko szczery uśmiech i słusznie zostaje zanihilowany przez małe zielone ludzki. Troski W. są niczym wobec kłopotów prezydenta Toma Becka (Morgan Freeman) z filmu „Dzień Zagłady”; Bush stracił dwa wieżowce w Nowym Jorku, ale prezydent Beck za swojej kadencji miał większego pecha: w USA uderzają nie odrzutowce, lecz kometa i przywódca do bilansu strat musi wliczyć większą część ludności USA i całe wschodnie wybrzeże kraju (nie mówiąc już o znacznych połaciach Afryki i Europy). Nie wiadomo, czy George W. Bush znalazłby wspólny język z prezydentem Beckiem, który wygląda na jajogłowego i mózgowca, ale bez wątpienia zaprzyjaźniłby się dwoma innymi gospodarzami Białego Domu, prezydentem Thomasem J. Whitmorem i prezydentem Jamesem Marshallem. Pierwszego gra Bill Pullman w „Dniu Niepodległości”. Nie wiemy, czy jest to polityk dobrze zorientowany w problemach służby zdrowia lub kreowania nowych miejsc pracy, ale kiedy trzeba siąść za sterami bojowego odrzutowca i grzać z rakiet do kosmitów dewastujących Amerykę, prezydent jest w pierwszym szeregu i osobiście ratuje świat. Porządnie skopać tyłki umie także prezydent Marshall w wykonaniu Harrisona Forda z filmu „Air Force One”. O politycznym programie tego przywódcy wiemy jeszcze mniej niż o propozycjach Whitmore’a, zwłaszcza że prezydent Marshall zostaje porwany przez terrorystów. Głupcy! Nie wiedzą, że mało kto ma tak ciężką rękę jak urzędujący prezydent USA; w ręcznym starciu jeden na jednego z liderem supermocarstwa złoczyńcy nie mają szans. Od Marshalla lepszy mógłby być tylko prezydent Arnold Schwarzenegger w „Simpson: the movie”. Oczywiście na razie to tylko kreskówka, ale akurat dla Schwarzeneggera skok z filmu animowanego do reala powinien być równie łatwy jak
przesiadka z fotela gubernatora kalifornii na fotel gospodarza Białego domu, co niechybnie jeszcze nastąpi. george W. Bush nie powinien tracić nadziei: na przekór armii krytyków, ze stone'em na czele jest duża szansa, że potomni osądzą go jednak sprawiedliwie. Za pół wieku będziemy wybierać do parlamentu ulubionych bohaterów z filmów, kreskówek i komiksów; ministrem zdrowia zostanie superman, sprawiedliwości Batman, a rzecznikiem praw dziecka piotruś pan. nikt wówczas nie będzie wierzył, że george W. Bush istniał naprawdę; 43. prezydent znajdzie zasłużone poczesne miejsce obok prezydentów marshalla, Becka, Whitemore’a i merkina muffleya. Zostanie zapamiętany jako świetna rola josha Brolina, a na pytanie: „czy wiecie, kim był george W. Bush?” nasze wnuki odpowiedzą: „jasne! to główny bohater filmu olivera stone’a pt. «W.»!”. on the occasion of the Women’s day we have to make an observation that george W. Bush is not a woman. Unlucky for him. that’s exactly what destroyed him. - if i was george W. Bush, i would have killed myself. He must be living in constant fear the drinking would return. there’s nothing more dangerous for america than an alcoholic president who tells you to love jesus – says oliver stone. the 43rd president of the Unated states left the office infamously as the worst leader in the history of america. “W” by oliver stone is a biographical movie that entered theatres before the end of Bush’s presidency. george W. Bush didn’t have much luck. after all not every president’s enemies fly the aircrafts through the skyscrapers. not every president has to cope with katrina hurricane and the flood afterwards. Bush’s blitzkriegs in afghanistan and iraq are the longest in the history of instant war. Bush was looking for osama and found Hussein which wasn’t good enough. the weapons of mass destruction on the other hand were never found. Hundreds of millions of people all over the world gave up admiring america. Being anti-american became sort of a fashion and american flag has been burnt many more times than it was during the Vietnam war. the United states never had such bad image as it had under george W. Bush. abu ghraib, guantanamo, dick cheney; you name it. then the lehman Brothers went bankrupt and the crisis begun. apparently bad touch of a former president has its effect on the cinema too. somehow it managed to sink oliver stone and his film. “W” stands for Walker. letter W differs the 43rd president of the Us from the 41st. “W” is also a title of stone’s movie. oliver stone presented george W. Bush as an unhappy son of a glorious father, a man who’s all possession is made up by this pathetic “W” – the rest is just a mixture of complexes. children in the Bush family asked what job would they like to do in future answer: “i’ll be a governor”, “a senator”, “chief justice”. But there are black sheep in every family. in this one – george W. His grades sucked, he used to talk with food in his mouth, couldn’t seem to do any job and drank like a fish. the alcohol problem has been solved by jesus christ himself. W. discovered Him and was born again as a non-drinker. But when it comes to the oedipus complex, even jesus proves to be completely helpless. especially that he’s not exactly familiar with the matter based on his own experience. george W. spends his life constantly fighting for acceptance and respect of george H. not an easy task. His dad is a war hero, Yale graduate. He became a multimillionaire before he even turned 40. He used to be a congressman, the United states ambassador to the Un, a diplomat in china, the cia director, vice president and eventually president. He won two wars and the cold War, the Berlin Wall came down during his presidency and the soviet Union collapsed. to equal dad? mission impossible. and yet W. gives up drinking, becomes a governor of texas and then, surprisingly, a president. daddy was a president once, he wants to be a president twice. daddy fought in iraq, the son gets his own war there, much longer and bloodier war. daddy didn’t get saddam, the son did. all in vane. in stone’s movie george W. Bush, being already a president has a terrible nightmare: He walks into his office, and he sees his father sitting in the presidential chair. they start to
80-81 k mag 3 FILM
fight, W. can’t spar, he’s busy with the state duties. eventually he bursts with tears, shouting: “get out of my office! get out of my life!”
“W” is not a political pamphlet. it’s not a political treaty either. amazing, how little politics there is in a film about the man, who in the last 8 years had such an impact on what was going on in the world. “W” is a dramatic story of a boy trying to prove something to his father. We’ve got a character with a very human face here. one cannot help feeling sympathy for this unhappy creature. that’s exactly stone’s cruelty: W. is pathetic. But the director has to pay for his hypocrisy. His film isn’t too good; pop-psychology is not enough to square with W. although disappointing, “W” is a fascinating phenomenon. it changes history into fiction – a politician becomes the movie character before his term of office ends. for many years now oliver stone has been turning history into a Hollywood show. it started with the film about Vietnam War (“platoon”) and its aftermaths (“Born on the 4th of july”), then there came “Wall street”, “jfk”, “nixon”, ”the doors”, “any given sunday”, “natural Born killers”, “commendante” and “alexander”. in america the traffic between Hollywood and the White House goes both ways. the 40th president of the United states was a former Hollywood star ronald reagan. Before an afro-american guy became president, this historic step was already taken in the prophetic american tV series “24”. contemporary politicians like sarcozy or Blair try to improve their acting abilities to become media superstars. in “W” we watch superstars playing politicians. there are fantastic scenes of meetings in the oval office, where the authorities of the superpower make decisions concerning global politics. scott glenn is donald rumsfeld, thandie newton looks exactly like condolezza rice. jeffrey Wright is equally good playing wise colin powell and richard dreyfus becomes dick cheney – sinister lady macbeth of american administration. it’s not a performance any more, it’s a full scale simulation of reality. in stone’s theatre the fate of the whole world is being decided on. “iraq is not iran. iran is not iraq” screams josh Brolin with Bush’s voice. the advisors try to talk him into war, they play on his ambition. dick cheney dreams about invading iran. if that succeeds, “nobody will fuck with us again”. “W” is based on facts which means the line between fiction and reality fades away. george W. Bush from stone’s movie belongs not only to the group of presidents residing in the White House in Washington but also to the alternative order of presidents residing in the White House in Hollywood. 43rd president can feel inferiority complex comparing himself with his father, with abraham lincoln or even with Bill clinton, who spent time in oval office in much more pleasant way than on conferences with collin powell, donald rumsfeld and condoleeza rice. But then again W. can stand tall next to president merkin muffley from stanley kubrick’s “doctor strangelove”. He might have been reading nursery rhymes when the Wtc towers went down but he won’t beat merkin muffley, who contributed to the nuclear demolition of the world. president james dale from tim Burton’s “mars attacks” is as charming as jack nicholson can be, but one can tell at the first sight he’s a total dipstick. all the troubles of W. are nothing compare to president tom Beck’s (morgan freeman in “deep impact”). Bush lost two towers in nY, Beck had to face the strike of a comet. W. could easily make friends with presidents thomas j. Whitmore and james mashall. the first one was played by Bill pullman in “independence day”. We found out nothing about his ability to rule the country but when it came to shooting rockets at the aliens, there he was, saving the planet from total destruction. president marshall (in this role Harrison ford) from the “air force 1” gets hijacked by the terrorists. poor bastards just don’t have a clue they’re messing with the wrong guy. they stand no chance whatsoever in this encounter. no one’s better than marshall. maybe only president arnold schwarzenegger in “simpson: the movie”. george w. Bush shouldn’t lose his hope: in spite of what the army of critics says, there’s still a big chance the history will judge him fairly.
thrash &ladies
82-83 k mag 3 MUZYKA POP TEKST ŁUKASZ LUBIATOWSKI
zdJęcia photos MAREK ADAMSKI modelka model ZUZA/REBEL MODELS ubrania clothes czarny t-shirt HELMUT LANG/ L'AURA BOUTIQUE fioletowe buty czerwona kopertowa torba VIVIENNE WESTWOOD /LUXURY & LIBERTY NOWY ŚWIAT6/12 WARSZAWA WWW.LUXURY-LIBERTY.PL WWW.VIVIENNE WESTWOOD.COM czarna sukienka RICK OWENS/ L'AURA BOUTIQUE MOKOTOWSKA 26 WARSZAWA WWW.OWENSORG.COM zamszowe buty SERGIO ROSSI ŻURAWIA 2 WARSZAWA
Muzyczne miasto kobiet
W krytycznym dyskursie, wciąż niewolnym od seksistowskich uprzedzeń, o kobietach na muzycznej scenie często pisze się protekcjonalnie: „Dają sobie radę”. Pomyśleliśmy więc, że marzec to dobra okazja do przypomnienia, że panie „dawały radę” od zawsze, niezależnie od męskich wyobrażeń. A także pretekst, by przedstawić otwartą, niezobowiązującą listę kobiecych „lost classics”. Można z nią polemizować, można dopisywać kolejne tytuły (z ostatnich lat choćby płyty Pocahaunted, Juany Moliny, Islai czy Rings). Chodziło o pokazanie, że poza powszechnie uznanym „kobiecym kanonem” istnieją nieprzebrane archiwa, w których inspiracji szukać powinny nie tylko feministki. Female artists are often being patronized in the music world, still full of sexist prejudice. March seems a good occasion to create an open, disobliging list of ladies’ “lost classics”. We’d like to demonstrate that beside the commonly known and accepted “female cannon”, inexhaustible archives exist. They can create inspiration not only for feminists.
o nowej fali nikomu się jeszcze nie śniło. „Co mam myśleć, gdy wciąż porównują mnie do Patti Smith? Zawsze porównują mnie do ludzi, którzy powinni być porównywani do mnie” – irytowała się Annette. Jej historia i dokonania rzeczywiście zasługują na większy rozgłos. Choć artystka zawsze go unikała, angażując się w przedsięwzięcia pionierskie i szalone. W początkach lat 60. uczestniczyła w eksperymentach LSD-guru Timothy’ego Leary'ego w Millbrook, później przez kilka lat występowała z zespołem free-jazzowego geniusza Alberta Aylera, wreszcie, jako jedna z pierwszych, poznała się na geniuszu Roberta Mooga, tworząc syntezatorowe electro-popowe szkice na prototypie instrumentu, który dostała zresztą od samego wynalazcy. „X Dreams”, nagrane po sześcioletnim odpoczynku od sceny, z pomocą Marka Ronsona, do dziś powala od pierwszej frazy do ostatnich
Cristina Monet Doll In The Box 1980
Cristina Monet, wyrzucona z Harvardu córka francuskiego psychoanalityka, któremu zawdzięcza piękne nazwisko, autorka teatralnych recenzji w „Village Voice” wielbicielka Czechowa i Flauberta, na początku lat 80. została na moment królową nowojorskiego disco. I modelką Guya Bourdina. „Doll In The Box” – jej płytowy debiut wydany nakładem legendarnej Ze records (właścicielem był jej późniejszy mąż Michael Zilkha) – to przewrotna disco groteska – słodko-gorzki owoc punkowego attitude i hedonistycznego głodu parkietowych szaleństw. Intelektualny koncept idzie tu w parze z bogactwem muzycznych rozwiązań, za które odpowiada August Darnell znany lepiej jako Kid Creole. „Disco Clone” z udziałem aktora Kevina Kline’a, choć wybrzmiewa nieco pastiszowo, uwznioślony smykami niczym z broadwayowskiej rewii, równocześnie buja w rytmach latino funku. Bas w „Blame It On Disco” przywodzi na myśl Jah Wobble’a, jednak – pomimo punkowego ducha – to nie ponure death disco, lecz witalny, przewrotny, podbity rumbą erotyczny kabaret. Z kolei „Is There All That Is” – cover przeboju Peggy Lee, z coctailowej piosenki przerodził się w prowokacyjną historię z życia dekadenckiej – „coke sniffing, cold fucking” – disco-bohemy. Wokalne interpretacje Cristiny zdradzają jej teatralne fascynacje, jednak w warstwie rytmicznej ten album pulsuje, buja, kopie jak najlepsze stricte klubowe produkcje tego czasu. A perkusyjną stopę wspiera tu orkiestra marakasów, bębenków, „krowich dzwonków” i handclapów. Wiele lat później Mogan Geist i Tim Golsdworthy uważnie wsłuchali się w tę lekcję. Gdy do oszałamiających dźwiękowych efektów dodać nie mniej powalające liryczne kuplety Cristiny („I think it's time that I put on the brake, I'm not that liberal and you're not that great...”), można tylko żałować, że świat nie jest równie doskonały, i to Madonna, a nie panna Monet stała się ikoną kolejnej dekady. Christina Monet, a Harvard drop-out, a daughter of French psychoanalyst, a “Village Voice” columnist, Chekhov and Flaubert admirer. Early in the 80s she became queen of New York disco for a short while. And Guy Bourdin’s model. Her debut album, “Doll In The Box” published by legendary Ze Records is a pawky disco grotesque – sweet and bitter mixture of punk attitude and hedonism of the dance-floor craze. “Disco Clone” featuring Kevin Kline swings in the rhythms of Latino funk. “Blame It On Disco” is an erotic, cabaret number so full of life and “Is There All That Is” draws a provocative portrait of “coke sniffing, cold fucking” disco-bohemians. Vocal interpretations by Christina show her fascination with the theatre, rhythmic pulsation of her songs is being accompanied by the maracasses, tambourines, cow bells and handclapping. And then the lyrics. „ I think it's time that I put on the brake, I'm not that liberal and you're not that great...”. One can regret it was Madonna, not miss Monet who became an icon of the next decade.
Annette Peacock X Dreams 1978
„My mamma never taught me how to cook, that’s why I’m so skiinnnyy!” – fraza rozpoczynająca drapieżnie tę płytę brzmi jak buńczuczny feministyczny manifest. I wydaje się intro nie słabszym od bluźnierczego, ale też wydumanego i nadętego otwarcia „Horses” P. Smith. „X Dreams” ukazało się trzy lata po debiucie Smith, ale większość nagrań pochodzi z lat 1971 – 1974, gdy
taktów lirycznego „Questions”, które brzmi równie hipnotycznie jak ówczesne ballady Roxy Music czy Bowiego. Zarówno Eno, jak i Bowie byli zresztą wielkimi adoratorami twórczości Annette. Z kolei „Real And Defined Androgens” to 11-minutowy rockowy hipnotyczny jam – zgiełkliwość Beefheerta, konceptualizm Eno i wokal Peacock, która od jazzowego malowania głosem przechodzi do, jak ktoś napisał, psychoseksualnej intensywności nowojorskiego rapu. „My mamma never taught me how to cook, that’s why I’m so skiinnnyy!”- the opening phrase of the album sounds like some feminist manifesto. The better part of the songs on “X Dreams” come from the years 1971-74, when no one has dreamed about new wave yet. The life story and achievements of Annette probably deserved bigger publicity, but she herself always tried to avoid it, engaging in pioneer, crazy ventures. In the early 60s she took part in an LSD-guru’ experiments in Millbrook, later performed together with a free-jazz genius, Albert Ayler and his band and then she started composing synthesizer electro-pop sketches using the prototype of an instrument offered to her by its inventor, Robert Moog. “X Dreams” still electrify the audience starting with the first phrase to the very last sounds of hypnotic “Questions”. “Real And Defined Androgens” is an 11 minute rock jam. Peacock smoothly switches from jazz to psychosexual intensity of rap.
Andrea Parker Kiss My ARP 1999
Parker w połowie lat 90. zdobyła sławę na scenie didżejskiej, a jej umiejętności potwierdził znakomity miks w serii „DJ Kicks”. Przez kilka lat z utęsknieniem czekano też na jej autorski debiut, bowiem ta wykształcona wiolonczelistka wcześniej dała się poznać także jako autorka niebanalnych remiksów dla Depeche Mode, The Orb czy Steve’a Reicha. Z publikacją „Kiss My Arp” Parker zwlekała jednak trzy lata i można żałować, że płyta nie ukazała się wcześniej – w czasach dominacji trip-hopu ta fuzja mikrokameralistyki, chłodnych brzmień starych syntezatorów, smyczkowych orkiestracji i gęstych beatów mogłaby zrobić niesamowite wrażenie. Wydana dwa lata po „Homogenic” nie szokowała już tak bardzo, choć pojawiające się oskarżenia o epigoństwo wydają się nie na miejscu. Dziewczęce wokale i pomoc Willa Malone'a, współpracownika grupy Massive Attack, który pięknie zaaranżował partie smyczkowe, sprawiły, że dzieło Parker próbowano wrzucić do
triphopowego worka, nie zauważając, że znacznie bliżej jej do mistrzów techno. Perfekcyjnie ścięte beaty w fajnie zatytułowanym „Melodious Thunk” wskazują w muzyce tanecznej wątek później podjęty przez minimalistów m.in. z Perlona i Minus. In the mid 1990s Parker gained popularity on a DJ stage and her abilities were confirmed by an outstanding mix in the series “DJ Kicks”. Then her fans had to wait three years for her own debut.Shame the album “Kiss my ARP” hasn’t been launched earlier – in the times of trip-hop it could have really made an impact. Published two years after “Homogenic”, it wasn’t terribly shocking.
Carla Bley Escalator Over The Hill 1971
Znacząca postać na amerykańskiej scenie freejazzowej lat 60. swe najwybitniejsze dzieło firmowała wspólnie z Paulem Hainesem – autorem libretta do tej szczególnej – jak piszą krytycy – jazz opery. Choć jednoznaczne gatunkowe klasyfikowanie opus magnum Bley mija się z celem: jazz kończy się tu wraz z pierwszym kawałkiem, a w warstwie brzmieniowej trudno o większą różnorodność. Obok siebie słyszymy wodewilowe songi z tradycji Kurta Weila i fragmenty rockowej psychodelii, wpływy muzyki hinduskiej i zachodnioafrykańskiej, free improwizacje i elektroniczne drony. Haines na opisanie dzieła wymyślił termin „chronotransdukcja” i, cokolwiek on znaczy (dosłownie: przewodzenie w czasie), dobrze oddaje niepospolity charakter tej realizacji. Trzy lata pracy i zaangażowanie całej armii wybitnych artystów (m.in. Jack Bruce, John McLaughin, Don Cherry, Gato Barbieri, młoda Linda Ronstadt czy Viva – gwiazda dworu Warhola) zaowocowała dwugodzinnym epickim dziełem, które jedni uważają za awangardową odpowiedź na „Sierżanta Pieprza”, inni – za pompatyczny i drogi (Bley zadłużył się na 90 tys. dolarów) kaprys nadambitnej kompozytorki. „Escalator” bywa momentami nieznośny w swym eklektyzmie i barokowym rozpasaniu, ale brzmi przy tym niezmiernie ciekawie i nowocześnie. Już otwierający „Hotel Overture” zapiera dech wirtuozerskim połączeniem melodycznej inwencji i jazgotliwej ekspresyjności rozwijania tematów. Można się w lekturze tej płyty pogubić, jak w sagach Lovecrafta czy pynchonowskiej „Tęczy grawitacji”, ale wraca się do niej z uporem i przeczuciem, że gdzieś w tej gęstwinie dźwięków kryje się klucz do innego, fascynującego świata. A meaningful figure on the American free-jazz stage of the 1960. It’s hard to classify her music though. There is some jazz in it, vaudeville songs, rock psychedelic sounds, Hindu and West African music influences, free improvising and electronic drones. Three years of hard work and hiring an army of outstanding artists brought about a two-hour epic masterpiece considered by some people an avant-garde response to “Sergeant Pepper”, by others a pompous and expensive fancy of an overambitious composer. “Escalator” - unbearable at times in its eclecticism and baroque debauchery - sounds interesting and modern. One can feel lost in this music, but you’ll just come back to it over and over again, feeling that somewhere in between these sounds there lays a key to a different, fascinating world.
Bush Tetras Boom In The Night (Original Studio Recordings 1980–1983) 1995
ESG, The Slits, Raincoats, Malaria i wreszcie Bush Tetras na przełomie lat 70. i 80. stanowiły silną kobiecą frakcję w postpunkowym nurcie. Te ostatnie, pomimo reedycji „Boom In The Night”, wydają się trochę niedocenione, choć swego czasu grywały w tak modnych nowojorskich lokalach jak Irving Plazza czy „danceteria” nawet dla dwóch tysięcy osób. Nagrania – znanej także z szalonego combo Jamesa White’a – Pat Place i jej koleżanek (oraz jednego kolegi) wciąż brzmią niezwykle intrygująco i, pomimo dość surowej formuły, nie zestarzały się ani trochę. „We are rythm and paranoia band” mówiła Laura Kennedy – basistka zespołu i rzeczywiście sekcja gra tu zwolniony biały funk, a gitary atakują krótkimi zgrzytliwymi frazami, które poraniłyby uszy fanów współczesnego ugładzonego dance punka. „Nie możesz być funky, jeśli nie masz duszy” – krzyczały dziewczyny, co dziś brzmi jak memento dla obozu skupionego wokół wytwórni DFA. The post-punk group Bush Tetras seems to be slightly underestimated. Although they used to give concerts in popular NY clubs like Irving Plazza or Danceteria. Their recordings still sound intriguing and they just don’t seem to age at all. „We are rhythm and paranoia band” a bass player of the band used to say. “You can’t be funky if you don’t have a soul” the girls screamed from the stage.
84-85 k mag 3 MUZYKA POP
trina the diamond princess 2002
Słowa „princess” i „bitch” Trina stosuje wymiennie co trzecie zdanie. Dlatego śmiało można uznać Diamentową Księżniczkę – jeśli chodzi o medialną kreację – za protagonistkę „Diamond Bitch” Doroty Rabczewskiej. Jeśli ktoś ma wątpliwości, tytuł debiut Triny to „Da Baddest Bitch”. Trina wie, że sex sells i choć wygląda jak napompowana chemią Jola Rutowicz, swe historie opowiada z tupetem iście niesłowiańskim. Jej płyta przeszła bez większego echa, jednak warto o niej wspomnieć, bo pomimo pewnej przaśności przekazu, to propozycja doskonale komplementarna wobec bardziej znanych dokonań. Missy Elliot i Eve. Obie zresztą gościnnie wsparły swą koleżankę – Missy także jako producentka. W warstwie „lirycznej” Trina nie wykracza poza konwencję zwierzeń „tough bitch” i imprezowo-łóżkoweuliczne opowiastki trzeba puścić mimo uszu. Warto skupić się jednak na onomatopeicznych walorach jej flow, bo protegowana Trick Daddy’ego to raperka całkiem charyzmatyczna. Na dodatek ma świetne podkłady – to electro-synth-bassline-r’n’b, przed którym Norah Jones ucieka na zielone pastwiska. Syntetic funk „Hustling”, klezmerskie smyki „B R Right” czy brutalny synth-riff „Nasty Bitch” to dowód, że przełom wieku był naprawdę złota erą czarnego plastikowego popu. Zgodnie z zapowiedziami z intro, dziewczyny rzeczywiście wiedzą, co znaczy „to take this shit to another level”. Można sobie wyobrazić, że Betty Davis, gdyby urodziła się 30 lat później, nie odpuściłaby featuringu u Triny. Dirty girl from dirty South. The words „princess” and „bitch” appear in every third sentence she says. Her debut was “Da Baddest Bitch”. Trina knows all too
well sex sells and she tells her story with an attitude. Her album might have not been a revelation, but she still deserves to be mentioned here as her work beautifully complements What Missy Elliot and Eve do. They both appear on „The Diamond Princess” by the way. Trina’s Lyrics don’t go beyond the convention of “tough bitch” confessions, but it’s still worth to concentrate on the onomatopoeic abilities of the artist – she’s a charismatic rapper. She’s also using great background music. Her synthetic funk “Hustling”, strings in “B R Right” and brutal synth-riff “Nasty Bitch” are living proofs that the turning of the century truly was a golden era of black plastic pop. The girls really know what it means “to take this shit to another level”.
betty davis they say i’m different 1974
Betty Davis, urodzona funky bestia, na krążkach „Betty Davis” (nagranym z rytmiczną sekcją Sly Stone’a) i „ They Say I’m Different” dała konkretną odpowiedź na macho-soul Jamesa Browna. Na okładce wygląda jak gniewna amazonka, przy której Valerie Solanas wydaje się potulną housewife. Gdy zaczyna śpiewać, czuć gorączkę seksualnego amoku. „Shoo – B-Doop and Cop Hjim” to wyzwolony uliczny erotyk, podobnie jak „He Was A Big Freak”, którego bohaterem jest prawdopodobnie, jak spekulowano, mąż artystki Miles. Geniusz trąbki był tak zafascynowany Betty, że poświęcił (oprócz kilku lat życia) kawałek „Mademoiselle Mabry (Miss Mabry)” z albumu „Filles de Kilimanjaroo”. Twarz Betty pojawia się też na okładce płyty. To dzięki małżonce Miles poznał Hendriksa i Sly Stone’a, co – pośrednio – zaowocowało epokowymi eksperymentami z elektrycznym fusion. „They Say
I’m Different” nie bazuje jednak na dziedzictwie jazzowej tradycji, lecz na smolistym funkowym pulsie, który lepiej pasuje do – szokujących wówczas – opowieści o seksualnych fantazjach i dewiacjach wyzwolonej kobiety. Ekshibicjonizm Betty budził protesty radiowych promotorów i być może dlatego artystka nigdy nie odniosła komercyjnego sukcesu. Warto jednak pamiętać, że to od niej uczyły się Grace Jones czy Missy. She’s a natural born funky beast. Her albums “Betty Davis” and “They Say I’m Different” deliver strong answer to macho-soul music of James Brown. On the album cover she looks like an angry Amazon, when she starts singing, we feel the fever of sexual frenzy. “They Say I’m Different” is based on a thick funk pulsation, matching the lyrics full of erotic fantasies and deviations of a liberated woman. Betty’s exhibitionism was to much for the radio music presenters, maybe that’s why she never was much of a commercial success.
colleen everyone alive wants answers 2003
Paryżanka Cecile Schot w przeciwieństwie do wielu awangardowych twórców, których eksperymenty noszą ślady rewolucyjnej zapalczywości, swe micro-elektroniczne zaszumione pejzaże kreuje z dziewczęcą nieśmiałością („colleen” to w galijskim „dziewczynka”). Eleganckie ambientowe kompozycje oparte na dźwiękach samplowanych z domowej kolekcji płyt wzbogacają odgłosy dziecięcego śmiechu, ale też brzmienia akustycznej gitary i dzwoneczków glockenspiel. Konstrukcje tkane misternie niczym haftowane koronki zdają się jeszcze bardziej kruche niż pajęczynki Jana Jelinka. Cecile przez lata
uczyła angielskiego w liceum im. Charlesa De Gaulla w Poissy na przedmieściach francuskiej stolicy i jej płyta to jakby melancholijny pamiętnik nadwrażliwej estetki, a zarazem intymna kronika życia przemysłowej suburbii. Nagrania Francuzki mają w sobie coś z aury pianistycznych miniatur Erica Satie – to dźwięki statyczne jak zaśnieżony podmiejski krajobraz. Jednak na tyle fascynujące, że żal tę senną krainę opuszczać. A Parisian Cecile Schot unlike many avant-garde artists, who’s experiments are full of revolutionary vehemence, creates her micro-electronic landscapes with girlish timidity (“coleen” means “little girl” in Gaelic). Elegant compositions based on sounds sampled from her home collection of albums are accompanied by the sounds of children’s laughter, acoustic guitar and glockenspiel bells. Cecile’s album is a kind of a chronicle or a memoir of an oversensitive aesthete living in the industrial suburbia.
Joni mitchell mingus 1979
Artystka kanoniczna, ale płyta jakby mniej. „Mingus” zasługuje na przypomnienie z kilku przyczyn. Joni – choć już wcześniej współpracowała ze świetnymi muzykami grupy The Weather Report i odnalazła swe miejsce na folkowo-jazzowym pograniczu – tu po raz pierwszy tak wyraźnie zrywa z wizerunkiem „barda w spódnicy”. Poza tym krążek tworzony we współpracy z Charlesem Mingusem to niedościgniony wzór dla gwiazd jazzującego smęcenia pokroju Stacey Kent czy Diany Krall. Nagrywany w ostatnich miesiącach życia twórcy „Uh-Ah” uczy myślenia o kompozycji, cierpliwego budowania nastroju, braku ostentacji i efekciarstwa w wokalnej ekspresji. To minimalistyczny jazz oparty na brzmieniu akustycznych instrumentów i śpiewie Joni. Można rzec, że łatwo o ciekawy efekt, gdy ma się w studiu takich tuzów jak Wayne Shorter i Herbie Hancock (grają tu ze sobą po raz pierwszy od czasu wspólnych występów z Milesem Davisem). Tak naprawdę „Mingus” to jednak popis Joni – choć ona pokornie oddała cały splendor zmarłemu podczas pracy mentorowi. To album niedokończony, z konieczności uzupełniony o skity – kasetowe nagrania pogawędek Joni z mistrzem, ich żartów czy urodzinowych śpiewów. Jego brudnopisowy charakter pozwala jednak znaleźć balans pomiędzy afirmacyjnym tonem wspólnych nagrań zaprzyjaźnionych muzyków i elegijnym kontekstem wydawnictwa. „Mingus” is worth mentioning for a few reasons. Joni, who found her place somewhere between folk and jazz music, definitely sheds the image of a “bard in a skirt” on it. The album created together with Charles Mingus, who died during its recording, is a unrivalled ideal for jazz singers like Stacey Kent or Diana Krall. It is a lesson of composing, gradual building of the atmosphere without ostentation and cheap effects in vocal expression. It’s just minimalist jazz based on the acoustic instruments and Joni’s vocals. Great show of her talent, though she gave all the splendor to her late mentor. The album is unfinished, out of necessity supplemented with skits, recordings of Joni’s chats with her master, their jokes, birthday singing.
ada blondie 2004
W świecie twardych rytmów tech-electro kobiety radzą sobie znakomicie, o czym świadczą kariery Miss Kittin, Ellen Alien czy – ostatnio Jennifer Cardini i Chloe. Cichą gwiazdą sceny jest jednak Ada, czyli Michaela Dippel. Jej krążek „Blondie” zwrócił uwagę na scenę minimal także fanów indie m.in. za sprawą elektronicznej przeróbki „Maps” Yeah Yeah Yeahs i „Each And Everyone”. Adzie udało się otworzyć dość hermetyczną – dotychczas – formułę, a dobrze naoliwiona rytmiczna maszyna nie przeszkodziła jej w swobodnym i pełnym gracji prowadzeniu melodycznych motywów. Choć w „Who Pays The Bill” zbliżyła się do wzoru klasycznej radiowej piosenki, „Blondie” to jednak przede wszystkim kolekcja hipnotycznych tanecznych wymiataczy. Wraz z kumplami z Kolonii – M. Mayerem i Superpitcherem – Ada wprowadziła jednak nieco popowego czaru w metaliczny postindustrialny krajobraz europejskich techno klubów. In the word of hard tech-electro rhythms ladies are doing extremely well. Ada i.e. Michela Dippel is a quiet star though. Her “Blondie” album appeals also to indie fans. Ada managed to open up a tight formula and create a collection of hypnotic dance hits. Together with M. Mayer and Superpitcher she introduced a bit of pop charm into the metallic postindustrial landscape of European techno clubs.
shannon wright over the sun 2004
Gdyby PJ Harvey nie udało się odnieść komercyjnego sukcesu z „To Bring You My Love”, jej kolejna płyta mogłaby brzmieć podobnie. Shannon Wright nigdy jednak nie kokietowała indie-publiki, a mroczne i surowe brzmienie pierwszych szarpnięć gitarowych strun wytrąca słuchaczy z gnuśnego samozadowolenia jak nagłe otwarcie zapadni. Wright wierna jest tradycji hałaśliwego, przyprawionego mrocznym bluesem, minimal-rocka, jednak nigdy nie porusza się po bezpiecznym gruncie. Jej emocjonalny wokal, świetna produkcja Albiniego (tego od pierwszych dwóch płyt Harvey i „In Utero” Nirvany) i ekstrawertyczne teksty budują scenariusz ponurego jesiennego psycho-horroru. Chyba tylko Cat Power i Kristin Hersh potrafią śpiewać o swoich obsesjach i wewnętrznych dramatach tak odważnie. Shannon umie okrutnie wrzasnąć i zatracić się w neurotycznym szale, jednak nie mniej porażająco brzmi w kameralnym „Avalanche”, gdzie słychać tylko jej głos i pianino wybrzmiewające w przestrzeni studia. Harvey, choć świetna, by oswoić traumy zwykle stwarza dystans odwołując się do różnorodnych dramatycznych konwencji, tymczasem Wright wali bolesną prawdę między oczy. She never tried to seduce indie fans. She’s always been faithful to a tradition of noisy rock with elements of dark blues and she never treads on the safe side. Her emotional vocals and extravert lyrics create the scenario of a gloomy psycho-horror. She’s able to shake the audience in a cruel way and lose herself in a neurotic trance, but she makes equal impact in a personal “Avalanche” with only her voice and piano music.
vashti bunyan Just another diamond day 1970
Choć menago Stonesów Andrew Loog Oldham promował ją jako „nową Marianne Faithful”, z kariery popowej Vashti nic nie wyszło. Bunyan zaangażowała się w ruch hippisowski i parę lat później, wraz z narzeczonym Robertem i gromadą zwierząt wyruszyła karawanem w półtoraroczną podróż po Brytanii. Celem wyprawy była artystyczna komuna na wyspie „Isle Of Skye” założona przez gwiazdę pop-folku: Donovana. U kresu okazało się, że większość mieszkańców obozu dawno już wróciła do wygodnego Londynu. Vashti na pocieszenie dostała kolekcję piosenek napisanych w drodze. Ukazały się one na płycie „Another Diamond Day” nagranej z pomocą gwiazd ówczesnego folk-rocka, m.in. Roberta Kirby’ego – aranżera Nicka Drake’a, a także muzyków Incredible Strings Band i Fairport Convention. Album przepadł jednak bez echa, a zniechęcona piosenkarka zajęła się wychowaniem dzieci i prowadzeniem gospodarstwa. Przez kolejne 30 lat nie napisała ani jednej kompozycji. Dopiero niedawno okazało się, że album stał się kolekcjonerskim rarytasem – jego cena sięgała kilkuset funtów – a wśród fanów Vashti są Devendra Banhart i muzycy Animal Collective, Four Tet czy Piano Magic. To dzięki nim Brytyjka znów udanie wróciła na scenę – krążkiem „Lookaftering”. Definitywnym dziełem Vashti pozostaje jednak „Another Diamond Day”. Ta niezwykłą opowieść o próbie realizacji hipisowskiej utopii zachwyca bukoliczną aurą i medytacyjnym skupieniem. Warto jednak pamiętać, że przygoda Vashti zakończyła się wielkim rozczarowaniem i trzema dekadami milczenia. Although the Rolling Stones manager, Andrew Loog Oldham promoted her as a “new Marianne Faithful”, pop career or Vashti just didn’t work out. She became a hippie and a few years later together with her boyfriend Robert and a flock of animals she went on a year and a half journey through Great Britain. The goal of the expedition was an artistic commune founded by a pop-folk music star, Donovan on the Isle Of Skye. When they made it there, they realized the better part of the campers went back to more comfortable life in London. As a consolation she had all the songs she wrote on the road. They appeared on the album “Another Diamond Day”. It never got much attention, and the artist gave up performing. For the next 30 years she didn’t write anything. Not long ago the album apparently became the precious collectible item, its price went up to several hundreds pounds. Vashti’s in business again with the new album “Lookaftering”. But her life’s work is undoubtedly “Another Diamond Day”, unusual story about an attempt to make the hippie utopia work.
love Joys reggae style 1981
Świat reggae pomimo walki o equal rigts zdominowali mężczyźni, którzy wedle dewizy „no woman no cry” pozwalali kobietom na artystyczną realizację co najwyżej w chórkach. Tym bardziej warto docenić kuzynki Sonie Aberl i Claudette Brown, które przed trzydziestoma laty tworzyły duet Love Joys. Ciemnoskóre dreadmanki pochodziły z londyńskiego Brixton, jednak osiedlily się w Nowym Jorku, gdzie w studio Lloya „Bullwackie” Barnesa na Bronksie nagrały „Reggae Style”. Płytę niedostępną przed 20 lat wznowiła niedawno kultowa oficyna Wackies związana z berlińskim środowiskiem skupionym wokół wytwórni Basic Channel i sklepu Hard Wax. To nie tylko – jak wź„Stranger Get Up” – reggae’owy manifest kobiecej niezależności, ale przede
86-87 k mag 3 MUZYKA POP
wszystkim udana fuzja roots reggae i lover’s rock przyprawiona fajnymi dziewczęcymi harmoniami. Warto wiedzieć, że i patriarchalny światek rasta miał swoje Shangri La’s. Obie panie wciąż aktywnie działają na reggae’owej scenie – Abel została żoną członka studyjnego bandu Wackies, znanego jamajskiego basisty Tony „Jah T” Allena i do dziś nagrywa z nim płyty pod nazwą Natty Love Joys, natomiast Claudette Brown pojawiła się w 2002 roku na firmowanej przez duet Rhythm & Sound dziesiątce „Best Friend”. The reggae music world with its constant calling for equal rights has always been dominated by men. The more respect should go to two cousins – Sonie Aberl and Claudette Brown, who thirty years ago created the duo Love Joys. Black girls with dreadlocks came from London’s Brixton, but they came to live in New York, where they recorded their album “Reggae Style”. It was not only a reggae manifesto of women independence but also a successful fusion of roots reggae and lover’s rock with cool girly harmonies. Both ladies are still active on the reggae stage.
brigitte fontaine comme à la radio 1969
Legendarna płyta Francuzki nagrana na zlecenie Théatre du Vieux-Colombier. Brigitte po okresie współpracy z Jean Claudem Vannierem, także aranżerem Gainsbourga, szukała ekspresji poza piosenkową formą. Wsparli ją w tym wybitni jazzmani wywodzący się z chicagowskiego ruchu AACM i multiinstrumentalista Areski Belcacem. Amerykanie w owym czasie szykowali się do powrotu za ocean po dwuletnim pobycie w Europie i współpraca z Fontaine stwarzała okazję, by podsumować doświadczenia tego niezwykle płodnego dla nich okresu. Zźkolei Areski, który miał zostać na długie lata artystycznym partnerem Brigitte, związany był wówczas z centrum poszukiwań teatralnych Petera Brooka i wniósł do studia nieco konceptualnej dyscypliny. Wspólnie udało im się połączyć francuskie chansons, inspiracje muzyką Maghrebu i hipnotyczny jazz. Chicagowska ekipa gra tu niezwykle oszczędnie, rezygnując z tradycyjnej perkusji na rzecz afrykańskich bębnów i wszelkich możliwych „przeszkadzajek”, a tworzone przez nich polirytmie wraz z dęciakami Lestera Bowiego i Roscoe Mitchella – cofniętych w miksie za brzmienia perkusyjne – budzą skojarzenia ze zgiełkliwym transem marokańskiej orkiestry Masters Musician Of Joujouka, tak ukochanej przez zamieszkujących Tanger beatników. Hipnotyczny efekt potęguje zaś beznamiętny ton poetyckich melorecytacji Brigitte. A legendary album by the French artist. Brigitte was trying to find her own way of artistic expression, something more than just song singing. She was helped on this project by a group of outstanding jazzmen and also by a multi-instrumentalist Areski Belcace. He became her artistic partner for many years. Working together they managed to combine French chansons with Maghreb music inspirations and hypnotic jazz. There is no traditional percussion in their compositions. Instead they use African drums and all sorts of rattles. Hypnotic effect is being intensified by a dry tone of poetic melo-recitations by Brigitte.
gal costa gal 1969
Większość kompozycji na „Gal” napisali bohaterowie ruchu tropicalia – Gilberto Gil, Caetano Veloso i Jorge Ben. Jednak drugą płytę w dyskografii Costy należy uznać za symboliczne zamknięcie złotej ery tego nurtu. Krążek nagrany też przy wsparciu legendarnego aranżera Rogerio Duprata do dziś zaskakuje potęgą psychodelicznego jazgotu. Wpływy bossa i eleganckie smyki nieraz giną tu w gęstych brzmieniach rozwichrzonego space-rocka: mocnych bębnów, gitarowych efektów i spazmatycznych krzyków Costy. Choć Gal potrafi śpiewać też elegancko i czule jak w leniwym funkowym „Meu nome e Gal”. Całość jest jednak dzikim manifestem artystycznego wyzwolenia – obok brazylijskich rytmów, hipisowskich halucynacyjnych lotów, beatlesowskich harmonii w „Tueareg” słychać nawet fascynacje muzyką z Maghrebu i Bali. „Gal” jest początkiem dalekich muzycznych podróży Costa, kontynuowanych później na nie mniej fascynującym krążku „India”. To płyta gęsta i neurotyczna – echo politycznego tumultu czasów, gdy w Brazylii zaprowadzono wojskową dyktaturę, a Gila i Veloso (obaj żonaci z siostrami Costy) zmuszono do emigracji. „Kultura i cywilizacja niech trafią do piekła. A może nie” śpiewa Costa w „Cultura e Civilizacao” i właśnie ta ambiwalencja, napięcie pomiędzy jasną stroną bossa i mrocznymi dźwiękowymi tripami stanowi o sile tej kreacji. The second album in discography of Costa was a symbolic ending of the golden age of Tropicalia movement. It still takes us by surprise with its power of psychedelic clamor: strong drums, guitar effects and convulsive screams of Costa. Although she can also sing in an elegant and affectionate way, like she does in a lazy funk “Meu nome e Gal”. The entire album is a wild manifesto of artistic liberation – besides Brazilian rhythms, hippie style hallucination visions, the Beatles harmony in “Tuareg” we find fascination with music of Maghreb and Bali.
babes in toyland fontanelle 1992
Courtney Love zawsze chciała być tak seksowna jak Kat Bjelland. Kiedyś obie razem grały w zespole o nazwie Pagan Babes, a potem pożarły się o to, kto komu kradnie pomysły na fryzurę i krój vintage’owych sukienek. Wściekły krzyk liderki Babes In Toyland mógłby jednak sparaliżować każdego, kto dał się nabrać na jej „kinderwhore” look. Stojąc z gitarą przed mikrofonem, Bjelland nie kokietuje, lecz napieprza dziki noise. Babes In Toyland odcinały się jednak od ruchu buntowniczek riot grrrls. „Fontanelle” współprodukował Lee Ranaldo i słychać, że z Kat dogadywał się świetnie, a w porównaniu z garage fem-punkiem Bikini Kills dziewczyny z Minneapolist zaskakują niejednoznacznością dźwiękowych kreacji i bogactwem pomysłów. Czasem tworzą post-bauhausowy dźwiękowy horror, to znów ocierają się o ton bagiennego złowieszczego bluesa. Z kolei singlowe „Bruise Violet” brzmi jak Shangri La’s oszołomione amfetaminą i ścianą dystorcji. Uwielbiali je
Beavies i Butthead, a powinien każdy. Angry roar of the leader of Babes In Toyland could paralyse anyone deceived by her “kinderwhore” looks. Standing by a microphone with her guitar in hand, Kat Bjelland isn’t flirting with the audience, she’s making a lot of noise. Babes In Toyland have always distanced themselves from the movement of riot girls. The ambiguity of their creations and proliferation of their ideas is amazing. One moment they produce a post-bauahaus acoustic horror, the next they come real close to the tones of swampy, sinister blues.
thrash
h &ladies 88-89 k mag 3 MUZYKA POP TEKST KATIUSZA FOTO MAT. PROMO
VIVIENNE WESTWOOD
Oto ostre laski. Anticelebrities, które wolą obrażać i wkurzać, zamiast się podlizywać. Artystki wystawiające na pokaz własne ciało i intymność. Wariatki, gotowe zrobić śmietnik z własnego życia na oczach milionów. Tylko tak mogą wyrazić siebie. Przedstawiamy najważniejsze trash ladies popkultury. Pokochasz je albo znienawidzisz. To, co bulwersowało w latach 70., nikogo dzisiaj nie wzrusza. Przez ostatnich 30 lat maszynka popkultury przemieliła większość tabu. Subkulturowe mody i gesty zarezerwowane dla odmieńców przerobiono na lekko strawną papkę. Niełatwo dziś wywołać szok. Tym większy zatem szacunek dla prawdziwych mistrzów konsternacji i żenady. Przepraszam, mistrzyń. Bo kobiety są bohaterkami tej opowieści. Poznajmy historię i teraźniejszość prawdziwych buntowniczek z wyboru. W muzyce, modzie i sztuce. They prefer to offend and piss everybody off instead of being sweet and nice. They expose their bodies, display their intimacy. They literally trash their own lives in front of the very eyes of the millions. It’s the only way they can express themselves. What used to shock the public opinion in the 70s, today doesn’t make big impression on anybody. During last 30 years the popculture wiped out better part of taboos. Subculture fashions and eccentric behavior of the lunatics were made into easily digestive pulp. It’s not easy to shock people today. The more respect we must pay to real mistresses of consternation and shamelessness. The real rebels. In music, in fashion and in art.
90-91 k mag 3 MUZYKA POP
NINA HAGEN
Jak rodził się punk Ten widok dziś już by nikogo nie wzruszył – manekin ubrany w uprząż do seksu s/m jako reklama sklepu odzieżowego. Ale 35 lat temu na Kings Road 430 w Londynie było to pogwałcenie najgroźniejszego tabu. Takiego właśnie manekina postawiła w 1974 roku przed swoim sklepem „Sex” Vivienne Westwood. Był to sklep z ubraniami dla punków, a ciuchy ze skórzanymi, naćwiekowanymi gadżetami z kolekcji „Bondage” (Zniewolenie) sprzedawały się jak ciepłe bułeczki. Ten komercyjny sukces to efekt prostego odkrycia Westwood – „Na pozór ubrania z naćwiekowaną uprzężą ograniczają swobodę, ale kiedy je nałożysz – zyskujesz poczucie wolności”. Dzięki takim pionierskim odkryciom elementy porno trafiły wreszcie do szerokiego obiegu masowej kultury. W tej historii pojawia się jeszcze inny bohater. Malcolm MacLaren, wspólnik i chłopak Vivienne Westwood, młodszy od niej o sześć lat menedżer pierwszego punkowego zespołu, Sex Pistols. Oboje zostali okrzyknięci twórcami nowego zbuntowanego stylu – punk rocka. Choć może po prostu umieli patrzeć, jak ubierają się zbuntowane dzieciaki: nastroszone włosy, podarte dżinsy, agrafki, suwaki naszywane niedbale na spodnie, kolczyki w ustach. Pod koniec lat siedemdziesiątych to naprawdę budziło szok i fascynację. Westwood nie wystarczył brud punka. Drukowała również obrazoburcze, pornograficzne T-shirty. Mało tego, obnosiła się z nimi. Trafiła za to sądu, który ścigał ją za noszenie koszulki z obrazkiem homo kowbojów z obnażonymi penisami. Matka chrzestna estetyki punk w latach 80. rozstała się z MacLarenem i na poważnie zajęła się projektowaniem. Jej pierwsza niepunkowa kolekcja inspirowaną kulturą Voodoo nosiła tytuł „Witches Collection” i była sukcesem. Dziś jej nazwisko to marka wysokiej mody. Ale zamiłowanie to trashowego stylu nie minęło promotorce punka. Dobitnie świadczy o tym fakt, że twarzą ostatnich kolekcji Westwood jest Pamela Anderson. Pasuje? Królowa ze śmietnika Skoro już punk został wynaleziony, nie musiał długo czekać na swoją królową. Ogłosiła się nią samozwańczo na własnej płycie Nina Hagen. Wielka ekscentryczka, rockowy klown, piosenkarka z wizją. Zaczęła święcić triumfy w drugiej połowie lat 70. Najpierw podbiła rodzime Niemcy i Europę, by w latach 80. nagrywać płyty w Stanach. Nina to mistrzyni odjechanych mieszanek. Jej pierwszy amerykański album to pomieszanie hard rocka, funku z… elementami islamu i powiewem średniowiecza. Za każdym razem potrafiła zaskoczyć. Jednego można było być zawsze pewnym – tego, że na koncertach da z siebie wszystko. Sceniczny show Niny Hagen zawierał zarówno fragmenty oper, jak i pogadanki o UFO, a chwilę później zamieniał się w pokaz śmietnikowej mody. Równie mało stabilny był wizerunek Niny. Bywało, że artystka wyglądała jak demoniczna dziewczynka: dwa długie kucyki, duże oczy mocno podkreślone eyelinerem, błyszczący stanik, tiulowa spódniczka, rajstopy w paski, długie buty na grubym koturnie. Innym znów razem wokalistka wcielała się w transwestytę z grubym, przerysowanym makijażem. Dziś, mimo sześćdziesiątki na karku, Nina Hagen nadal jest wierna swojej ekstrawaganckiej stylistyce, a jej koncerty nie różnią się niczym od występów sprzed lat. Do klasyki przeszedł jeden z jej pierwszych telewizyjnych wywiadów z końca lat 70. Siedząc z rozkraczonymi nogami (miała na sobie skórzane spodnie) obok swoich kolegów z zespołu zrobiła szczegółowy wykład na temat kobiecego orgazmu. Hagen jest ekspertką od wszystkiego w programach talk show w niemieckiej TV. A jej największym konikiem jest kosmiczna energia, bo – jak twierdzi – pozostaje w stałym kontakcie z UFO. Medialne gladiatorki Pionierki śmietnikowego stylu w kulturze zburzyły granicę smaku i obyczajów. Popkultura jednak nadal rodzi gwiazdy, które potrafią wprawić w osłupienie. To kolejne pokolenie ostrych sztuk. Ta pani wyjątkowo zasługuje na miano Damy Trashu. Nie tyle ze względu na twórczość, co raczej dzięki samoniszczycielskim skłonnościom. Płyty tej gwiazdy kupują miliony, ganiają za nią paparazzi, a ona ma to wszystko w głębokim poważaniu. Amy Winehouse. Biała dziewczyna ze wspaniałym czarnym głosem, przesadnie bujną fryzurą, niestarannymi tatuażami. Kocha zabawę, lubi narkotyki i alkohol i już dawno straciła nad tym kontrolę. Winehouse tworzy lekką, popularną muzykę. Zaskakująco łagodną jak na jej styl bycia. Zachowuje się bowiem niczym nastoletnia dresiara ze slumsów. Złe maniery piosenkarki zdradza proletariacki, cockneyowski akcent oraz zamiłowanie do pijatyki. Tę ciekawą charakterystykę uzupełniają liczne burdy z ukochanym i noce spędzone w areszcie. Pierwszym albumem zadebiutowała jako 20-latka. Gigantyczną popularność przyniosła jej wydana trzy lata później druga płyta, pełna brutalnie szczerych piosenek o miłości. I wtedy
zaczęła się staczać. Przyczynił się do tego być może osobisty dramat wokalistki. Mąż Amy Winehouse został aresztowany za próbę wręczenia łapówki i do dziś siedzi w więzieniu. To jeszcze nie koniec tej ponurej wyliczanki. Narkotyki – od kilku lat Amy zaczyna koncerty na totalnym odlocie. Z tego powodu często nie potrafi ich skończyć. W efekcie nałogowo zrywa całe trasy koncertowe. Wystarczy zajrzeć na YouTube. Widok Amy pod wpływem w czasie występu to ekstremalne przeżycie, porównywalne z oglądaniem horrorów klasy B. Choć fani twierdzą, że nałogi Idolki to nie problem, bo po alkoholu ma lepszy głos, to jednak firmy płytowe mają inne zdanie. Prasę co chwilę obiegają koszmarne zdjęcia wokalistki. Amy nie musi kreować się na trash lady, ona po prostu wygląda okropnie: przeraźliwie chuda, z rozmazanym makijażem, niepełnym uzębieniem, rozczochrana. Jak tak dalej pójdzie, jej styl będzie można z powodzeniem określić „pin up zombie”. Zupełne przeciwieństwo Amy to inna rockowa diwa, która sama o sobie mówi: tłusta lesbijka z Arkansas. To amerykańska wokalistka The Gossip Beth Ditto. Nie ćpa i nie ma kompleksów. Jej maniery są za to godne gwiazdy rocka. Chociaż waży 95 kilo, na scenie często wdziewa sexy bieliznę lub kuse kostiumy kąpielowe. Potrafi podczas występu zdjąć majtki i rzucić nimi w fanów. Jest bezpośrednia. Kiedyś w odpowiedzi na homofobiczne zaczepki zwymiotowała na ich autorów. W 2006 roku Ditto została wybrana przez „New Musical Express” najbardziej „cool” osobowością muzyczną. Uzasadnienie – nonkonformizm. Ditto udowodniła, że można być najbardziej seksowną kobietą na swoich własnych zasadach. Oto próbka stylu Ditto – „Jestem dumna z tego, jaka jestem, i czasem zjadam całego kurczaka albo dwa opakowania lodów, żeby upewnić się, że moje kształty się nie zmienią”. Potrafi udowodnić brak kompleksów. Pojawiła się nago na okładce New Musical Express. Ma za sobą rozbieraną sesję do erotycznego magazynu lesbijskiego. Ostatnio zaprzyjaźniła się z Kate Moss, z którą chciałaby nagrać piosenkę. Obie panie, śpiewając na imprezach, odkryły, że ich głosy brzmią rewelacyjnie. Cóż, to duet iście trashowy. Przecież Kate za kołnierz nie wylewa, a w 2005 roku naraziła się całemu światu mody, gdy sfotografowano ją, jak wciąga kokainę ze swoim byłym chłopakiem Pete'em Dohertym. Wiedźmy sztuki nowoczesnej Zmieńmy nieco dziedzinę i rozejrzyjmy się w świecie sztuki. Od lat 70. aż roiło się w nim od kobiecych freaków, które za punkt honoru przyjęły łamanie różnych tabu. Jedną z bardziej „pojechanych” postaci jest francuska artystka Orlan. Dobrze ją znają feministki, kuratorzy wystaw i niektórzy działacze katoliccy. Orlan w roku 1971 nadała sobie przydomek Święta, a swoją sztukę nazwała cielesną. W jej happeningach zawsze było dużo prowokacji i religijnych kontekstów. Na przykład haftowała wzorki na prześcieradłach dookoła śladów spermy swoich kochanków. W latach 80. uwielbiała się przebierać za barokową madonnę imitującą świętą Teresę, w rozwianych szatach, z odsłoniętą piersią. W 1990 roku rozpoczęła najbardziej szokującą i zarazem najbardziej znaną pracę „Święta Orlan przechodzi reinkarnację”. Ta reinkarnacja to nic innego jak dziewięć operacji plastycznych, fotografowanych, filmowanych, a nawet transmitowanych na żywo do galerii sztuki m.in. w Paryżu i Nowym Jorku. Nie są to przyjemne obrazki, bo widzowie oglądają po prostu pracę chirurga: rozcinanie skóry twarzy, ściąganie mięśni, zszywanie. Chętni na operację plastyczną powinni zapoznać się z fotodokumentacją twarzy Orlan. Rejestruje ona dzień po dniu fizjologiczne zmiany: zasiniała twarz, okropne obrzęki pod oczami. Po szóstej operacji Orlan zaczęła sprzedawać ołtarzyki z relikwiami, czyli swoją krwią, skórą, tłuszczem i zużytymi gazikami. Dochód przeznaczyła na kolejne zabiegi. Operacje traktowała oczywiście jako zabawny happening; „W przyszłości będziemy zmieniać nasze ciała tak łatwo, jak dziś robimy to z kolorem włosów" – mówiła. Nie bez znaczenia był też bluźnierczy wydźwięk – oto człowiek sam może kreować się na wybrany przez siebie obraz i podobieństwo. Orlen wiedziała, jaki jest cel tych bolesnych zabiegów – zbliżyć się do ideału ludzkiej doskonałości. Ludzka niedoskonałość stała się za to mottem sztuki innej artystki, Brytyjki Tracy Emin. To twórcze credo zapewniło jej w każdym razie status gwiazdy w świecie nowoczesnej sztuki. Tracy Emin zasłynęła w 1998 roku dziełem pt. „Łóżko”. Praca przedstawiała łóżko z sypialni Emin w nienaruszonym stanie przeniesione do galerii. Tyle że Emin wcześniej nie wstawała z niego przez kilka dni, bo przeżywała załamanie nerwowe. Pościel jest więc zmięta, walają się brudne majtki, rajstopy. Pod łóżkiem zalegają sterty śmieci, niedopałków papierosów i butelek. Sztuka Emin określana terminem „konfesjonałowej” to ciągłe obnażanie własnych przeżyć i emocji. Trafia do odbiorców, bo przecież nikt nie jest perfekcyjny, prawda? A jak ktoś nie wierzy, to może przekonają go prestiżowe nagrody dla Emin i spore sumy za jej dzieła.
Poszła do piekła Odpadki popkultury mogą być twórczą materią. Wystarczy się nimi odpowiednio zafascynować i można napisać poczytną książkę. Od kilku lat z powodzeniem czyni to wielka miłośniczka i kolekcjonerka trashu słownego Dorota Masłowska. Na udaną prozę przetwarza: język dresiarzy, komentarze internautów, informacje z gazetek reklamowych supermarketów. Do tego nie brak jej autoironii i dystansu na tyle, by w książce opisać siebie widzianą oczami dresiarza. Potwierdza to zresztą przewrotny komunikat, który pisarka nagrała na swojej telefonicznej sekretarce – „Dorota Masłowska nigdy nie istniała, więc nie dzwońcie i nie zostawiajcie żadnych wiadomości, i po sygnale też nie zostawiajcie, bo jej nie ma, bo poszła do piekła”. Co jednak ciekawe, prawie nikt się nie obraża. Świadczą o tym sukcesy Masłowskiej. Jej debiutancką powieść „Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną” odebrano jako objawienie. Głosy, że to grafomania, były w mniejszości. W świecie rządzonym narkotycznymi wizjami narratora tej powieści, dresiarza Silnego, pełno krwi i wymiotów, a on sam w amfetaminowym widzie rozmawia ze swoim „dżordżem”, ktokolwiek to jest. Pisarka utrzymuje, że książka „powstała z głębokiego popu”. Teraz ulubioną rozrywką Masłowskiej jest oglądanie starych odcinków „Dynastii” i czytanie gazetek w stylu „Tina”. Strach się bać, co z tego powstanie. W popkulturze pełno jest kobiet, które kopiują się nawzajem. Starają się szokować tym, co już nikogo nie szokuje. Na przykład udawanymi lesbijskimi pocałunkami. Chętnie sięgają po kreacje ociekające kiczem. W tym morzu zbuntowanych na słodko laleczek jest jeszcze kilka rasowych dam, których twórczość można sobie zapodać jako odtrutkę. Oby było ich coraz więcej. TRASH LADIES How the punk was born Today a mannequin dressed up in a s/m harness standing in front of a boutique wouldn’t turn any heads. But 35 years ago it was real taboo violation. In 1974 Vivienne Westwood put such a mannequin in front of her shop, selling punk style clothes. Leather garment with studs from her “Bondage” collection sold like crazy. Commercial success was the result of a simple discovery Westwood made: studded clothes may constrict your movement, but when you wear them, you feel free. Vivienne Westwood together with her boyfriend, Malcolm MacLaren , the mamnager of the first punk-rock group Sex Pistols, were the creators of a new, rebel style: erect hair, torn jeans, safety pins and zippers everywhere, pierced lips. In the 80s Westwood and Mac Laren split up and she seriously took up fashion designing. Her first punk collection inspired by Voodoo culture called Witches Collection was a big success. Today her name is a posh brand. The face of her latest collection is believe it or not Pamela Anderson. Trash queen Eccentric Nina Hagen, a clown and a visionary gained great popularity in the late 70s. First she conquered her native Germany and Europe, then started recording in the US. She loved mixing styles and trends. Her first American album was a weird mixture of hard rock and funk with elements of Islam and some medieval atmosphere. Her live shows were at times composed of opera bits, lectures about he UFO and trashy fashion displays. The image of the artist was equally out of balance: sometimes she looked like a diabolical little girl, sometimes like a transvestite. Today, pushing sixty, Nina Hagen stays faithful to her extravagant style and her concerts are no different than the ones she gave many years ago. She appears on German television as an expert on just about everything. Her biggest hobby is the “Cosmic Energy”, she claims to stay in touch with the UFO. Female gladiators Amy Winehouse deserves the title of the Trash Lady not so much because of her artistic accomplishments but because of her self-destructive disposition. Her albums sell in millions copies, she’s being constantly chased after by paparazzi but she seems not to give a flip about all that. She is a white girl with great, black voice, grotesque giant hairdo and badly made tattoos. She loves to party, she likes drugs and alcohol. She lost control over her addictions ages ago. She made her debut at the age of 20. Her second album full of brutally honest songs about love brought her great popularity. And then she started to go downhill. One of the reasons might have been the fact that her husband was arrested for bribery and he’s still behind bars. For the last few years Amy’s been appearing on stage totally doped. Quite often she’s not able to finish the concert. Her fans claim her voice gets even better after she’s had a few drinks, but the
92-93 k mag 3 MUZYKA POP
ORLAN
big record companies have different opinion. Every now and then her pictures appear in the magazines: dreadfully skinny, with blurry make up, lacking a couple of teeth and disheveled she doesn’t have to create her image as a Trash Lady. She is one. American vocalist from The Gossip, Beth Ditto is an exact opposite of Amy. She doesn’t do drugs, she calls herself a fat lesbian from Arcansas and she’s totally complex free. For the concerts she puts sexy underwear or skimpy bikini costumes on her 95 kilos body. In 2006 New Musical Express (she posed naked for the cover of the magazine) called her the coolest personality in the music world. For being nonconformist. She also appeared in the erotic lesbian magazine. The witches of the modern art One of the most weird personalities in the world of art is undoubtfully French artist Orlan, well known by the feminists, art curators and some catholic activists. In 1971 she called herself Saint and she defined her work as “carnal art”. Her happenings were always full of provocations and religious connotations. In the 1990 she’s started her most shocking performance “The Reincarnation of Saint Orlan”. The reincarnation means 9 plastic surgeries photographed, filmed and broadcasted live to the art galleries in Paris and New York. These are not pretty pictures. What the spectators actually witness is a real surgery. After the sixth one she started to sell the “relics” i.e. samples of her own blood, fat, used up gauze pads to finance the next surgery. Her goal: to gain ideal, perfect beauty. Human imperfection was inspiration for another female artist, Tracy Emin. She gained fame for her installation called My Bed. It was her own bed indeed, transferred into the art gallery as it was: unmade, with worn panties and tights on it and mountains of rubbish underneath. Prior to the exhibition she spent some time in it, unable to get up due to a nervous breakdown. The road to hell Dorota Masłowska is a collector of verbal trash. She constructs her prose out of yobos’ talk, the internet commentaries, the supermarket leaflets. Masłowska’s debut novel Snow White and Russian Red was perceived as a revelation. The main character shows us the world of narcotic visions - full of blood, vomit and amphetamine hallucinations. The author says the book was “born out of pop-culture”. Now she devotes her time to watching old episodes of Dynasty and reading silly women’s magazines. God knows what will she make out of that. Pop culture is full of women, who copy each other. They try to shock with thing that stopped being shocking ages ago. In the crowd of sweet dolls there still are a few real ladies. We can taste their art as an antidote to the sea of kitsch.
94-95 k mag 3 MUZYKA POP
Tworzenie sztuki to jednocześnie zabawa? Jasne, że tak. Lubisz gotować? Tak, choć nie pamiętam już, jak się to robi. Kiedyś świetnie mi szło, ostatnia próba ugotowania czegokolwiek zakończyła się porażką. A próbowałaś kiedykolwiek ciężkiej pracy, na przykład w fabryce? Nie.
Zatańczysz? Z przyjemnością.
All images must include caption: Courtesy of Nicole Klagsbrun Gallery Refer to filename to match image to detail information below. Any questions please contact HYPERLINK "mailto:gallery@nicoleklagsbrun.com" gallery@nicoleklagsbrun.com or +1 212.243.3335 Video stills from: Mika Rottenberg (Big) Dough 2005-2006 video sculpture duration: 7 min. Dimension variable Edition 5/5+2AP MR38.5
Dlaczego Nowy Jork? Kocham to miasto. Byłabyś dobrym dyrektorem? Tak. Jak wyobrażałaś sobie przyszłość, kiedy byłaś dzieckiem? Wyobrażałam sobie ludzi o ogromnych ciałach z małymi głowami, którzy prawie się nie ruszają i porozumiewają za pomocą telepatii.
Mika Rottenberg Felicia from Tropical Breeze 2004 c-print 20 x 24 inches 50.8 x 61 centimeters Edition of 7+2AP
Gdyby powiedzenie „time is money” potraktować dosłownie, byłabyś bogata? Jeszcze jak. Zdarza ci się przeprowadzać jakieś eksperymenty w życiu prywatnym? Nieustannie. Lubisz wyjaśniać swoje działania? Nie. Kłamiesz? Zawsze starałam się nie kłamać. Jak wyglądałyby fundusze hedgingowe, gdyby zajmowali się nimi artyści? Nie mam pojęcia. Masz jakieś wyobrażenie o tym, jak wygląda życie przeciętnego Polaka? Nie wiem dokładnie, jak wygląda, ale zawsze chciałam nakręcić horror, którego akcja toczyłaby się w jakiejś małej, polskiej wiosce. Najważniejszym miejscem tej akcji byłaby piekarnia, a w głównej roli obsadziłabym Goldie Hawn. Gdzie chciałabyś spędzić resztę życia? Nie myślę o tym, żyję dniem dzisiejszym. Czytasz komiksy albo oglądasz kreskówki? Kiedyś tak, zwłaszcza japońską mangę porno. Najbardziej podobały mi się wróżki spętane sznurami. Co zrobiłabyś z gumki recepturki, kleju i fistaszków? Są w porządku bez robienia z nich czegokolwiek. Jesteś feministką? Jasne. Lepiej, że Obama jest czarny, czy lepiej by było, gdyby był kobietą? Najlepiej by było, gdyby dobrze się spisał jako prezydent. Bywasz cyniczna? Nie. Dużo rysujesz? I ile to dla ciebie znaczy? Dużo. Rysowanie jest całym moim życiem. Skomentujesz jakoś sztukę współczesną? No comment. Do jakiej gry porównałabyś własną twórczość? Do trójwymiarowych układanek typu puzzle i do gry w Monopol. Jesteś optymistką? Pewnie! Słuchasz Jaya-Z? Nie. Jakie jest twoje ulubione tworzywo? Kropelki wody.
on back MR36 Video stills from: Mika Rottenberg Mary’s Cherries 2003 video sculpture duration: 5:50 dimensions variable Edition 3/5 MR30.3
96-97 k mag 3 ART TEKST BONIECKI I KRACIUK Would you rather have Obama be black or a woman?
Is making art a playful activity? Absolutely Do you like to cook?
In private life, do you experiment a lot? All the time
a good job
Rather Obama do
Yes, but I forgot how to. I used to be a very good cook, but the last time I cooked it was a disaster. Have you ever tried sweatshop labor? No. Why New York? I love New York Would you make a good CEO? Yeah
Do you like explaining what you do?
Are you cynic?
No Do you lie?
No Do you draw a lot? What is drawing for you?
I tried my best not to How would a hede fund look like in the art field?
Yes – it’s everything Can you describe todays art?
I have no idea What do you imagine the life of an everyman in Poland as?
Which card trick or game best describes your work?
I don’t know exactly but I’ve always wanted to shoot a horror movie in a little village in Poland. The main theme would be around a bakery and Goldie Hawn would appear in it. Where would you like to spend rest of you life? I‘m not worried about it. I try to stay in the present moment Do you read comic books? Watch cartoons? What was your idea of the future when you were a child? People having reall big blobby bodies and small heads and not moving very much. Communicating through telepathy. If time were money how much would you have? Lots
Used to, especially Japanese porn manga. Bondage fairies in particular. What would you make out of a rubber band, some glue and a peanut? Sounds really good as it is Are you a feminist? Sure
No comment
3-D puzzles and monopoly What is your take on optimism? Great! Do you listen to Jay-z? No Do you have a favorite substance to work with? Water – sparkling – lot’s of it Can we dance? Sure
All images must include caption: Courtesy of Nicole Klagsbrun Gallery Refer to filename to match image to detail information below. Any questions please contact HYPERLINK "mailto:gallery@nicoleklagsbrun.com" gallery@nicoleklagsbrun. com or +1 212.243.3335
98-99 k mag 3 ART
Video stills from: Mika Rottenberg (Big) Dough 2005-2006 video sculpture duration: 7 min. Dimension variable Edition 5/5+2AP MR38.5 Mika Rottenberg Felicia from Tropical Breeze 2004 c-print 20 x 24 inches 50.8 x 61 centimeters Edition of 7+2AP on back MR36 Video stills from: Mika Rottenberg Mary’s Cherries 2003 video sculpture duration: 5:50 dimensions variable Edition 3/5 MR30.3
Mika Rottenberg Urodziła sie w 1976 roku w Buenos Aires. Obecnie mieszka w Nowym Jorku. Mika jest pierwszą laureatką nagrody Cartiera (2006). Jej najpopularniejsze prace to wideoinstalacja „Dough” czy instalacja „Tropical Breeze”.
Mika Rottenberg Was born in 1976 in Buenos Aires. She lives and works on Brooklyn, NYC. Rottenberg is the first recipient of the Cartier Award (2006). Her most known works are ‘Dough’ – video installation and ‘Tropical Breeze’.
Władza kobiet Kobiety u władzy budzą sensację. Wszelki zresztą sukces kobiet staje się atrakcją dla mediów. Kobieta zdobyła najwyższą górę, kobieta weszła do rządu – krzyczą newsy. Kobiecy wysi-
konkurentka Palin, Hillary Clinton, ikona politycznej emancypacji kobiet, również poczuła gorzki smak porażki. Jak bardzo jednak poglądy żony byłego prezydenta USA nie różniłyby się od poglądów jej konkurentki, to przecież kwestia płci okazuje
nad wszystko – opowiedzmy o tych, które szły na skróty. Czyli o niegrzecznych dziewczynach. Wcześniej, rzecz jasna, bądźmy poprawni i dodajmy: szlachetną drogą podążały ikony równouprawnienia. Sufrażystki, godne szacunku. Ale pamię-
łek jest godzien najwyższej pochwały. Taki duch czasu. Tylko że w praktyce wciąż jest na opak. Prawdziwych dam stanu jest niewiele. Nie brak za to przykładów karier kobiet ekstrawaganckich, ale skutecznych. One mają własny pomysł na to, jak dotrzeć na szczyt.
się w końcu czynnikiem najważniejszym. I nie tylko dla gawiedzi. Nasze czasy też mają swoją ideologię. To polityczna poprawność, a tej nie stworzyły prostaczki.
tacie zawołanie Maksa z „Seksmisji"? No jakże, pamiętacie – „I Kopernik była kobietą!” – to oczywiście drwina niegodna współczesnego mężczyzny. Walka kobiet o sukces, karierę, społeczne uznanie warta jest podziwu. Ale to już katechizm na dziś. To może oddajmy sprawiedliwość tym Paniom, które robiły, co mogły, aby zadośćuczynić swoim ambicjom, nawet jeśli wbrew pewnym zasadom, nawet katechizmu.
women in power
Winnego łatwo znaleźć. To współczesna popkultura ze swoim rozbuchanym obiegiem informacyjno-rozrywkowym. Polityka już dawno stała się jej częścią. Medialną przecież zagrywką była decyzja sztabu republikanów promująca Sarę Palin. Niedoszła wiceprezydent stała się pieszczochem telewizyjno -internetowej estrady. Powód – po prostu kobieta. To mogło okazać się największym atutem i najgorszą wadą. Każde słowo pani gubernator Alaski stanowiło żer dla dziennikarskiego magla cyfrowej ery. Zresztą dla sprawiedliwości – kobieca
Jakie czasy, taki katechizm Każda epoka ma swój rodzaj grozy. Nie chodzi tu o zaświaty, tylko lęk przed łamaniem zasad. Teraz także istnieje kodeks dobrego i złego – osławiona „polityczna poprawność”. Choć szlachetna i słuszna, bo o obronę pokrzywdzonych chodzi – w tym i kobiet, to nasza poprawność tworzy nowe tabu i produkuje własne lęki. Czasy politycznej poprawności stworzyły zatem również własny symbol grozy. Szklany sufit. Ileż to kobiecych głów miało pokaleczyć się o tę niewidzialną przeszkodę na drodze do społecznego prestiżu. Niektóre tam dotarły. Zgodnie jednak z medialną zasadą – że skandal po-
Sarah Palin
100-101 k mag 3 POP TEKST MAREK STASZYC FOTO MAT. PROMO
p Audrey Hepburn
Carla, czyli wizerunkowy hardcore Skoro tyle złego się rzekło o grzechach mediów, które ze spraw publicznych robią festiwalowy kiermasz, wypada powtórzyć raz jeszcze: w epoce Obamy nie ma już chyba nikogo, kto zaprzeczy, że polityka to taka sama branża popkultury, jak każda inna dziedzina show-biznesu. Droga do prestiżowego gabinetu władzy prowadzi przez estradę. Warunek sukcesu to być cool – a to daje pole do popisu kreatorom wizerunku. Zostawmy Obamę, który niczym gwiazdor rock and rolla zdobył Biały Dom, ale nie złamał (jeszcze?) purytańskich zasad. Europejskie podwórko wydaje się bardziej rozbrykane. Polityka tabloidowa zdobyła tutaj swoją prawdziwą ikonę. Pierwsza dama Republiki Francuskiej Carla Bruni to jej doskonałe wcielenie. Właściwie jej nagły awans do świata władzy nie powinien dziwić. Zgodnie z naszą tezą, że polityka to show-biznes, Carla musiała tam trafić na zasadzie kolejnego kroku w swojej karierze celebrytki. A jej wcześniejsze portfolio jest dość imponujące. Oczywiście kariera modelki. Aneks w postaci aktywności muzycznej mierzonej albumami w stylu dziewczęcej piosenki francuskiej. Ale chyba nie to jest najważniejsze. Siłę image’u buduje u Carli rozpasana biografia – romanse z gwiazdorską elitą. Mick Jagger, Eric Clapton, Donald Trump zdobią konto zdobyczy tej kobiety. Dlaczego dołączył do tego grona Sarcozy, poważny prezydent poważnego kraju? Staroświecko można przypuszczać – zakochał się. Być może. Ale to żaden mezalians, wykroczenie i złamanie reguł. Jak to, mąż stanu i piosenkareczka? Nie bądźmy naiwni. To po prostu zejście się w ramach elitarnego obiegu – sfery władzy. Czyli tabloidowa polityka. Doskonale rozumie ją Sarco. Ktoś tylko to ładnie wyreżyserował. Jakiś spec od wizerunku, tak zwany spin doctor. Stąd forma starej bajki dla oburzonych ciotek. Zgodnie z zasadami gatunku i z użyciem sprawdzonych klisz. Bohaterom tego romansu przypadły w udziale archetypiczne wręcz role – on niby poważny polityk, ona szansonistka, niby z awansu. Wzruszające, romantyczne. Sprzyja tylko barwnej opowieści dla mediów. Prawda uczucia wygrywa z bezdusznym protokołem. Na pozór ten związek to dowód na obyczajowe rozluźnienie. Każdy ma prawo do intymnych perturbacji, nawet szef państwa. Jednocześnie cała ta historia to dziwnie zmodyfikowany pradawny wzór – zmysłowej kobiecości i królewskiej aury. Ona owija go swym wdziękiem, bo innej broni nie ma i lokuje się na tronie. To niezwykłe, że ta prehistoryczna opowieść powtarza się w naszych czasach oświeconego feminizmu. Tron i łóżko Związki seksu i polityki są zaiste pradawne. Erotyczna trampolina do społecznego awansu okazała się niezwykle skuteczna w rękach wielu innych kobiet, bardzo słynnych kobiet. Są to postaci wręcz mityczne, często tragiczne lub przynajmniej melodramatyczne. Historia Carli Bruni i Nicolasa Sarcozy’ego jawi się w porównaniu z nimi niczym wyblakła notka z parafialnej gazetki. Pan prezydent pofolgował wprawdzie swemu libido i dał się uwieść kobiecie o niestandardowej przeszłości, ale całość zwieńczył happy end, jak w telenoweli. To odstępstwo od mitu femme fatale niszczącej karierę i życie mężczyzn. Cytując Himilsbacha z „Wniebowziętych”: „Tylu fajnych chłopaków zmarnowało się przez dziewczyny”. Ale bądźmy czujni. W legendach tych złych kobiet kipi fantazja męskiego ego, które lęka się żeńskiej mocy. Bo przecież tylko ze strachu mogła zrodzić się figura Lulu, młodocianej prostytutki ze sztuki Franka Wedekinda. Lulu wabi, mami, uwodzi, wysysa energię ze swoich adoratorów. Jej seksualność niesie zniszczenie. Czysty mizoginizm. Sztuka Wedekinda z czasem popadła w zapomnienie. Ostatnio znów stała się modna, przynajmniej w Polsce. Nieocenzurowaną wersję starego tekstu poznaliśmy niedawno dzięki udanej adaptacji Michała Borczucha w krakowskim Teatrze Starym. Lulu powróciła także w przedstawieniu Agnieszki Glińskiej na deskach Teatru Dramatycznego. Tym razem coś nie wyszło, może dlatego, że punktem wyjścia był film Paula Austera „Lulu na moście”. Mroczna tajemnica pożądania stanowiąca sedno sztuki ustąpiła zabawie typu teatr w teatrze lub film w teatrze. Moda na perwersyjny dramat z lamusa nie powinna dziwić. Odrabiamy dawne zaległości i uczymy się mówić o seksie, najlepiej od razu wszystko, głośno i brutalnie. Wedekind mógł popaść w zapomnienie, ale nie Lulu. Pod innymi imionami nadal straszyła i ekscytowała. Jej kolejne wcielenie to Marlena Dietrich, czyli ponętna Lola z niemieckiego klasyka kina, „Błękitnego anioła”. Wyuzdana, wyzwolona niszczy porządny świat zakochanego w niej profesora gimnazjum. Nobliwy nauczyciel ląduje w końcu u boku swej fatalnej wybranki w roli klowna w kabaretowym variétés. Wyszydzony, poniżony. Męska ofiara. I to wszystko w czasach rosnącego w siłę faszyzmu, który dobrze wiedział, o jaki porządek
chodzi. Niepokojący erotyzm kobiet to zaiste gigantyczny potencjał, skoro do walki z nim mobilizowały się zastępy SS. Kiedy ucichło męskie szaleństwo wojny, pojawiły się kolejne emanacje Lulu – erotycznej partyzantki, która łamie zasady, czym budzi podziw i grozę. Już bez militarnych skojarzeń, ale za to z jakim wdziękiem pojawia się w tym gronie czarująca Holly Golightly. Literackie dziecko Trumana Capote’a zaproszone na śniadanie u Tiffany’ego. Holly zyskała piękną twarz Audrey Hepburn w filmowej wersji „Śniadania u Tiffany’ego” Blake’a Edwardsa i z miejsca stała się księżniczką masowej wyobraźni. Najdelikatniejszy przejaw władzy kobiety. Nad mężczyznami, rzecz jasna. Do tego bogatymi. Holly oddaje się facetom z wyrachowania, po prostu widzi w nich sponsorów, a jednocześnie zachowuje fascynującą niezależność, wolność. Niby blisko jej do prostytutki, ale w pisarskim kadrze Capote’a racja jest po jej stronie, a nie społeczeństwa. A to społeczeństwo pod męskim zarządem generalnie źle sobie radzi. Jest mocno sfrustrowane. Z powodu seksu również, a może głównie. Już niebawem ktoś krzyknie: uwolnić Erosa i kobiety tym samym. Bo jakimś dziwnym trafem Eros utożsamił się z kobiecością i został wygnany z publicznego forum, gdzie przebywać mogą tylko mężczyźni. Co gorsza, stał się towarem, którego wartość mierzy wyłącznie męskie spojrzenie. Czy przyszła więc rewolucja i uwolniła erotycznych proletariuszy – kobiety? Era Wodnika Nie doczekaliśmy jej. Tej rewolucji. Erotycznego szturmu na Pałac Zimowy męskich rządów. Chociaż głośno ją zapowiadano, a nawet praktykowano w różnych barwnych miejscach. Na przykład hipisowskich komunach. Wieść bowiem o tej rewolucji gruchnęła gdzieś koło 1968 roku. Młodzieżowa rewolta, narkotyczny trans rock and rolla. Urok tej zadymy działał nawet na starszych. Włoski guru filmu Michelangelo Antonioni nakręcił wizyjny film „Zabriskie Point”. W jego obiektywie bunt szczeniaków wprawdzie świata nie zbawia, ale ile ma w sobie wdzięku. Zwłaszcza w finale, kiedy do muzyki Pink Floyd widowiskowa eksplozja niszczy posiadłość macho biznesmena – symbolu męskiego kapitalizmu. Guru filozofii Herbert Marcuse podszedł do sprawy już całkiem na serio. Napisał książkę „Eros i cywilizacja”. Ten wiekowy wtedy już pan uznał młodzieżowe pląsy za znak wyzwolenia ciała. Ciało, czyli zmysły, seks, uczucia – piękna opozycja dla technicznej władzy, która doprowadziła do wietnamskiej masakry. Były znaki na ziemi i niebie, że nadejdzie nowa epoka. Era Wodnika. A miało być mniej więcej tak: męska agresja ustępuje kobiecej łagodności, wszyscy ludzie trenują dialog i są gotowi na spotkanie z innym. Na przykład mężczyźni z kobietą. Tak to mniej więcej wyglądało w filmie „Hair”. Ale hipisi okazali się na tyle wdzięczni, że pokochaliśmy ideały 1968 roku. Zostawmy jednak ideały na boku, zobaczmy, co z tego zostało. Społeczna rzeczywistość jest nieprzemakalna. Kobiety nie zdobyły Olimpu, Sarah Palin okazała się niewypałem. Niektóre kobiety swoją szansę wykorzystały, nawet jeśli to i owo należy pokryć milczeniem. To znaczy, niekoniecznie. Matka narodu W tej wyliczance kobiecych heroin na społecznym świeczniku szczególne miejsce należy się Evicie Peron. O jej grzechach milczeć nie ma potrzeby. Na tym przecież zbudowano jej pomnik. To prawda, była kochanką prezydenta Argentyny, Juana Perona. Uwiodła go jako gwiazda telenowel. Nie lekceważmy tego rozrywkowego kontekstu. W telenowelach jest dziwna moc. Trafia do ludu. Evita przekuła to w polityczną skuteczność. Taki nowy rodzaj populizmu. Kiedyś może egzotyka z Ameryki Południowej. Ale teraz wszyscy lepiej to rozumiemy. Kontakt z widzem, media. Evita miała dobry kontakt. Była w końcu aktorką. Wychodziła na balkon prezydenckiego pałacu i mówiła do tłumu. Być może tę scenę pamiętacie z filmu z Madonną. Kinowa wersja słynnego musicalu Andy'ego Loyd Webera. Z Evitą Peron wiąże się pewna szczególna anegdota. Podczas owego pobytu we Włoszech, tuż po wojnie, spotkała się z niemiłym przyjęciem. Urażona zapytała towarzyszącego jej emerytowanego oficera marynarki: „Czy słyszał pan, że nazywają mnie dziwką?”. W odpowiedzi usłyszała: „Proszę się tym nie przejmować, nie byłem na morzu od 15 lat, a wciąż nazywają mnie admirałem”. Lud jej potrzebował. Matki, która sercem ogarnie dole i niedole maluczkich. W Polsce jest przecież taka kobieta. Ale jej imienia lepiej w tym kontekście nie wymieniać. Chyba że na kolanach w pewnym klasztorze. Gdzie pójdą niegrzeczne dziewczynki? Podobno tam, gdzie chcą. Tak mówi tytuł znanej książki Ute Erhardt „Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą”. Trzeba przyznać, że te niegrzeczne nieźle sobie poradziły. Nieświęta Evita stworzyła mit niczym Che
Guevara. Opiekunki uciśnionych. Po drodze zaznała rozkoszy salonów i profitów władzy. Nasza współczesna ikona kobiecej władzy, Carla Bruni, chce być tylko ładnym kwiatkiem do kożucha. Ale za to ją kochamy, bo chyba też niczego więcej nie oczekujemy. Chyba że znów zbawi nas Ameryka. Tam te sprawy bierze się na serio. I następnym prezydentem USA zostanie kobieta. Bez wspinania się po erotycznych stopniach kariery. Będzie wtedy poprawnie i słusznie, ale zgaśnie mit. Zbuntowanej kobiety. Kobiety cielesnej, pięknej, czułej. Niegrzecznej dziewczynki. Kto ją zastąpi? WOMEN IN POWER Women in power are always a sensation. Every time a woman succeeds in something, the headlines go crazy: A woman conquered the highest mountain! A woman made it to the Cabinet! But the practice looks a bit grimmer. There are very few ladies at the helm really. There is quite a number of those extravagant and efficient ladies though who worked out their own way to the top. Politics has become a part of pop culture a long time ago. The decision of republican campaigners to promote Sara Palin was a media trick. A would-be lady vice-president became the pet of TV-internet stage. Being a woman could prove the biggest asset and the worst disadvantage at the same time. Her every word became prey for the journalists’ turmoil of the digital era. Her opponent, Hilary Clinton - the icon of political emancipation of women - also had to swallow the bitter pill of failure. And no matter how much the two ladies differed in their political views, the most important was the fact they were ladies. Our times do have their own ideology – it’s called political correctness. Although noble and just, our “correctness” creates new taboos and fears. We’ve got a new symbol of danger now – a glass ceiling. Uncountable numbers of women’s heads got hurt fighting this invisible obstacle on their way to public prestige. Good girls took the hard way up. Bad girls used a shortcut. CARLA – THE IMAGE HARD CORE In the era of Obama no one can really deny the fact that politics became just another pop-culture industry, as good as any other type of showbiz. The road to the prestigious power palace leads through the stage. And the true icon of the tabloid politics in Europe is undoubtedly Carla Bruni, the First Lady of the French Republic. Her sudden rise to the world of power shouldn’t really surprise anybody. Her up to date portfolio is impressive. First the model, then the singer romancing with the star elite – Mick Jagger, Eric Clapton, Donald Trump. Why did Sarcozy join the band? Of course we can assume the old fashion way he fell in love. But let’s not be naïve. It’s all about the tabloid politics. Sarco understood it all too well. Some spin doctor worked out all the details. According to the principles of the effective performance and using the tested clichés. The main characters of the show play the archetypal roles – he is a serious politician, she is a singer promoted to a high position. How touching and romantic. Just perfect for the media. Love winning over the protocol. By all appearances this relationship is a living proof of moral relaxation. Everybody’s entitled to his own intimate perturbations, even the leader of a state. At the same time this whole story repeats the old scheme of female charms against the royal aura. Amazingly, it stood the test of time and made it to the era of enlightened feminism. THE THRONE AND THE BED The relations between sex and politics is as old as the hills. Erotic trampoline to social advancement proved extremely effective in case of many very famous ladies. Mythological, tragic or at least melodramatic figures. Compare to their stories, Carla and Sarco’s affair looks like a faded ad in a parish bulletin. Mr president was seduced by a woman of rather uncommon past, but the story did have its happy ending. It was so different from the myth of famme fatalle, devastating life and careers of her partners. The legends about evil females are products of male ego scared of female powers. A character of under-aged prostitute from Frank Wedekind’s play, Lulu, was born out of those fears. Lulu seduces and sucks energy out of her admirers. Her sexuality is destructive. Pure misogyny. Wedekind’s play went all forgotten, but not the character of Lulu. She kept to frighten and excite us all under other names. Her next incarnation was Marlena Dietrich in “Blue Angel”. Promiscuous and liberated she destroyed life of a decent man, a teacher, who fell in love with her. The noble scholar became her victim.
104-105 k mag 3 POP
Madonna
disturbing female eroticism really has a gigantic potential. after the war the new emanations of lulu appeared – a sexy partisan girl breaking all the rules and thus raising admiration and fear. and then there came lovely Holly golightly from truman capote’s “Breakfast at tiffany’s”. Holly slept with men out of greed, they were just sponsors, nothing else. at the same time she kept her independence, her freedom. she behaved almost like a prostitute and yet in capote’s story it was her, who was right, not the society. age of aQUariUs it never came. the news about the revolution exploded somewhere about 1968. the youth’s rebellion, a narcotic trans of rock and roll. antonioni made a visionary movie “Zabriskie point”. in his lenses the rebellion doesn’t save the world but it’s being shown in a very attractive way. Herbert marcuse wrote “eros and civilisation”. in his book he claimed human body with its senses, feelings, sexual desires constitutes beautiful opposition against the authorities, who let the Vietnam War happen. there were signs in heaven and earth of the new era approaching. the age of aquarius. male aggression was supposed to give up its place to female gentleness. What is left of that now? Women didn’t conquer olympus. some of them made the best possible use of the opportunity they were given, even if they refuse to reveal all the details.
Carla Bruni
a motHer of a nation in this pantheon of women standing in the light-spot there should be a very special place for evita peron. there is no need to keep secrets about her sins. Her monument stands on them. Being a star of soap operas she seduced the president of argentina, juan peron and became his lover. soap operas have a strange power in them. they speak to the minds of the ordinary people. evita reshaped this ability into political efficiency. she had good contact with the audience. she was an actress after all. she used to appear on the balcony of the presidential palace and speak to the crowds. they all loved her. as a mother, who understood and felt sympathy for all the troubles of the people. Bad girls go to…? they go wherever they want to. they were always doing fine. Un-saint evita has created a myth of a mother who really cared for the poor and the unhappy. all carla Bruni wants, is to be a pretty little thing and that’s exactly what we expect from her. next president of america will be a woman. Without going up the ladder of her erotic career. everything will be “correct” and right but then again the myth will be gone. the myth of a rebellious, beautiful bad girl.
Marlena Dietrich
Szlachetna mniejszość Ile kina produkują kobiety? Jeśli zastosować proste kryterium „procenta cukru w cukrze”, wydaje się, że niewiele. Gazeta z bieżącym repertuarem kinowym w Warszawie zawiera listę kilkudziesięciu filmów, lecz tylko przy co dziesiątym z nich znajdziemy nazwisko kobiety reżysera. Na wydziale reżyserskim łódzkiej filmówki jedna dziewczyna przypada na kilkunastu studentów (choć do egzaminów startuje z grubsza tylu samo kandydatów obu płci). Za oceanem feministyczna grupa artystyczna Guerilla Girls już kilka lat temu zwracała uwagę na jednym ze swoich plakatów: Nawet Senat jest bardziej postępowy niż Hollywood! Senatorki: 14 procent; reżyserki: 4 procent”. Jak by nie liczyć, zawód reżysera filmowego jest silnie zmaskulinizowany. Fabryka snów nie dla kobiet Anna Nacher w rozdziale „Man’s world?” książki „Reżyserki kina” pod redakcją Małgorzaty Radkiewicz zwraca uwagę, że sytuacja taka trwa od czasów przedwojennych. Po okresie lat
Jakże inaczej traktował swoją ulubioną twórczynię jeden zźdiabłów trzęsących Europą pół wieku wcześniej. – Więcej zaufania do siebie, Fraulein Riefenstahl. Może pani to zrobić i zrobi to pani – tak latem 1934 roku Hitler po raz któryś z rzędu namawiał młodą Leni, by nakręciła dokument o zjeździe partii nazistowskiej w Norymberdze, późniejszy „Triumf woli”. Trzecia Rzesza była bardziej przyjazna kobietom z kamerą niż pozornie wyemancypowana PRL. Kobiecy nos kina Szczęśliwie ten niekorzystny stosunek sił się zaciera, gdy przyjrzeć się samym dziełom. Jakość rzadko idzie w parze z ilością, więc nie jest paradoksem, że niewielka liczba reżyserek pozytywnie wpływa na poziom kręconych przez nie filmów. Gdy za kamerą staje kobieta, ma jakiś pomysł, wie, czego chce i co ma z tego wyjść. Jest w tym bardziej zdeterminowana (męska?) od przeciętnego faceta – twórcy filmowego. Po prostu nie ma czasu na bzdury. Tak jak w repertuarze kinowym trudno trafić na nazwisko kobiety, tak samo trudno o nie
film, choć niełatwy, zadziwiająco długo utrzymuje się w kinowej dystrybucji. Z niezwykłym wyczuciem potraktowała podobny problem hiszpańska reżyserka Isabel Coixet w „Moim życiu beze mnie”: gdy śmiertelnie chora bohaterka nagrywa przyszłe życzenia urodzinowe dla swoich maleńkich dzieci albo szuka nowej żony dla nieświadomego jej stanu męża, robi się mokro po powiekami. Do kin właśnie wchodzi film znanej z „Nagich” Doris Dorrie, pt. „Hanami – kwiat wiśni”: autentycznie wzruszająca historia o miłości i śmierci dwojga bardzo już dojrzałych ludzi. Nie ma to nic wspólnego z infantylnymi wyciskaczami łez – te robią faceci. Faceci na widelcu Skoro o facetach mowa – nikt też jak kobiety nie potrafi się nabijać z męskiej głupoty. W ostatnim filmie Agnés Jaoui, „Opowiedz mi o deszczu” przewrotnie pojawiają się mizoginiczne złośliwości („Ale dzieci pani nie ma?”), lecz to panowie co chwila wychodzą na durniów: Michael i Karim jawią się jako para nieudaczników z przerostem ambicji nad talentem.
Kino kobietą stoi Kobieta po drugiej stronie kamery nie trafia się często. Ale gdy już tam wyląduje, rezultat jest z reguły lepszy od przeciętnej. Zwłaszcza męskiej przeciętnej.
20., kiedy kobiety dość łatwo znajdowały dla siebie miejsce w rodzącym się świecie filmu, w kolejnej dekadzie nastąpiła istotna zmiana: „(...) po serii wstrząsów i przekształceń, które doprowadziły do wykrystalizowania się systemu z ogromnymi studiami, rozrośniętą administracją, gwiazdami ekranu i wielkim budżetem, kobiety zaczęły znikać z pola widzenia tam, gdzie chodziło o podejmowanie decyzji czy proces twórczy. Zostało im miejsce niemal wyłącznie po jednej stronie kamery”. Ta nierówna statystycznie sytuacja zdaje się trwać do dzisiaj. Dotąd ani jedna kobieta nie zdobyła statuetki Oscara za reżyserię, a jedynie trzy były nominowane (Lina Wertmueller w 1976 roku za „Siedem piękności Pasqualino”, Jane Campion w 1993 za „Fortepian”, wreszcie Sofia Coppola w 2003 za „Między słowami”). Protekcja Diabła Jakie są tego przyczyny, trudno dociec. Niepodobna bowiem przyjąć, że jedna płeć jest bardziej predestynowana do zawodu reżysera, niewymagającego w końcu żadnych typowo męskich cech fizycznych. Znamienna jest jednak historia znanej bywalcom DKF-ów Jolanty Słobodzian. Sama studiowała zaocznie reżyserię i w połowie lat 80. przymierzała się do nakręcenia filmu „Nocna korekta”, o samotnej rozwódce, niedoszłej samobójczyni, która wskutek kłopotów ze snem podejmuje pracę nocnej korektorki. Scenariusz i budżet zostały zatwierdzone, ale wciąż nie było pieniędzy, więc reżyserka poszła coś wyprosić u szefa komitetu kinematografii. W odpowiedzi (jak potem wspominali podopieczni Słobodzian w tekście Katarzyny Surmiak-Domańskiej wydrukowanym w „Wysokich Obcasach”) usłyszała: „Pani Jolu, pani taka piękna kobieta. Zamiast dupy dawać, chce się pani bawić w robienie filmów. Niech pani se da spokój”. Kawałek dalej w tym samym tekście czytamy: „W filmówce takie teksty są na porządku dziennym. Trzeba obrócić wszystko w żart, spróbować jeszcze raz”. Włos się jeży.
przy tytułach sensacyjnych produkcyjniaków, od których roi się na popularnych kanałach telewizyjnych. Zalew banalnych filmowych gniotów, zapychaczy piątkowego czasu antenowego zawdzięczamy jednak (mniej ambitnym) facetom. Kobiety poruszają z reguły wątki obyczajowe, problemy dotyczące realnego, żyjącego współcześnie człowieka. Raczej nie ma co liczyć na żeńskie nazwisko obok tytułu filmu wojennego czy SF. Można odnieść wrażenie, że faceci wtykają nos wszędzie, a kobiety tylko tam, gdzie dzieje się coś interesującego w sferze ludzkiej, że dalece bardziej interesuje je człowiek i wzajemne relacje niż batalie, historia i sensacje. Korzysta na tym widownia dramatów, choć traci „kobieca” statystyka. Zresztą nie o sam temat tu chodzi. Od wojny panie wcale nie stronią, lecz podchodzą do niej z własnej perspektywy – na pewno nie po to, by pobawić się na planie czołgami Przykładem niech będzie „Grbavica” Jasmili Žbanić – jakaż to przeciwwaga dla głośnych, przeenergetyzowanych obrazów wojennej Jugosławii Emira Kusturicy. Trudno też zapomnieć klasycznego wręcz „Nocnego portiera” Liliany Cavani, enfant terrible włoskiego kina, o sadomasochistycznej relacji byłej więźniarki obozowej z dawnym oprawcą. Co lubią dojrzałe kobiety Zajrzyjmy jeszcze raz do bieżącego repertuaru. „Polin. Okruchy pamięci”, nostalgiczny dokument Jolanty Dylewskiej; nagrodzone na Camerimage „Boisko bezdomnych” Katarzyny Adamik; „33 sceny z życia”, za które Małgorzata Szumowska dostała Paszport Polityki. Z tytułów zagranicznych znajdziemy „3 kobiety w różnym wieku” Iranki Manijeh Hekmat; „Opowiedz mi o deszczu” Agnés Jaoui. Każdy wart uwagi. Film Dylewskiej przypomina znane dokumenty świetnej reżyserki, Marii Zmarz-Koczanowicz. Szumowska po mistrzowsku potrafiła pokazać problem śmierci, czy raczej umierania, wraz z całym okrucieństwem okoliczności temu towarzyszących. Rezultat okazał się tak dobry, że
Inna francuska reżyserka, Catherine Breillat, też nie ma litości nad prostakami. W słabo u nas znanym filmie „36 fillette” oglądamy, jak łysiejący, dobijający czterdziestki playboy Maurice (Etienne Chicot) przez pół filmu usiłuje zaciągnąć do łóżka czternastoletnią Lili (naprawdę 14-letnia, za to nad wyraz rozwinięta fizycznie Delphine Zentout). „Chcesz, żebym ci coś kupił?” – pyta nad ranem Maurice, widząc Lili stojącą przed witryną hotelowego sklepiku. „Pytasz, bo widzisz, że jest zamknięte” – odpowiada dziewczyna. Co ciekawe, w filmie momentami oglądamy bohaterkę nago, co w filmie kręconym przez mężczyznę mogłoby być odebrane niejednoznacznie. Temat dorastania nastolatek bardzo odważnie potraktowała inna Francuzka, Anne-Sophie Birot, w swoim (jedynym zresztą dotąd) filmie „Les filles ne savent pas nager”. Problem przeżywającej kryzys przyjaźni między dwiema dorastającymi dziewczynami jest dosłownie poprzetykany ich pierwszymi miłosnymi przygodami, a młode, obfite biusty wręcz się wylewają z ekranu. Doprawdy trudno byłoby sobie wyobrazić po drugiej stronie kamery faceta. Akuszerki wiedzy i talentu Czasem trzeba innej – kobiecej – ręki, by wydobyć potencjał z aktora. Gdyby nie Agnieszka Holland i jej „Kobieta samotna”, pewnie nie wiedzielibyśmy, jak znakomitą aktorką jest Maria Chwalibóg, a przede wszystkim totalnie już dziś zaszufladkowany Bogusław Linda, który wydaje się być bardziej przekonujący jako fizyczny i psychiczny kaleka niż wymachujący gnatem macho (poza Holland talent Lindy potrafił w podobny sposób wykorzystać chyba tylko Krzysztof Kieślowski w „Przypadku”). Twórczym paniom zawdzięczamy realny wzrost wiedzy o świecie muzułmańskim. Kinematografia irańska to już nie tylko Abbas Kiarostami, ale Samira Machmalbaf (znana choćby z pokazywanego u nas „Jabłka”) czy Manijeh Hekmat (trzy kobiety w różnym wieku), no i przede wszystkim Marjane Satrapi. Jej animowany „Persepolis”, podobnie zresztą jak komiks
o tym samym tytule, okazał się edukacyjnie skuteczniejszy niż dzienniki telewizyjne i klasyczne dokumenty traktujące o sytuacji kobiet w państwie irańskim ostatnich dekad.
A WOMAN BEHIND A CAMERA It’s not such a common sight, is it? But if she’s actually there, she’s usually doing better than an average male.
KOGO SIę BOI JACK NICHOLSON Reżyserki powoli zdobywają swoje miejsce w gwiazdorskim świecie Hollywood. Trudno nie wspomnieć tu o Sofii Coppoli, córce twórcy „Ojca chrzestnego”. Sofia z mlekiem ojca wyssała talent reżyserski, który z całą mocą pokazała w znakomitym „Między słowami”, za który (zresztą jako pierwsza amerykańska reżyserka) dostała nominację do Oscara. W Hollywood bryluje Nancy Meyers, autorka kasowej komedii „Czego pragną kobiety”. Choć nie ma lekko: sukces filmu z Melem Gibsonem i Helen Hunt nie otworzył Meyers wszystkich drzwi. Jak zwraca uwagę w swoim tekście cytowana wyżej Anna Nacher, gdy uskrzydlona Meyers zabrała się do pracy nad „Lepiej późno niż później”, jej osoba na stanowisku reżysera musiała zostać zaakceptowana przez, wybranego wcześniej do głównej roli, Jacka Nicholsona – który nigdy wcześniej, przez czterdzieści lat pracy w filmie, nie pracował pod rządami kobiety.
How much cinema is being made by women? Not much. If we look at the repertoire of Warsaw movie theaters, we’ll notice that only one in ten films listed was directed by a lady. One of the posters of an American group of radical feminist artists Guerilla Girls tried to draw public attention to the problem with the poster saying that even American Senate is more advanced that Hollywood. There are 14 percent lady senators and only 4 percent female film directors. In her book “Reżyserki kina” Anna Nacher says that in the 20s women quite easily found their place in the emerging world of cinema.
Gdy grupa Guerilla Girls wymierzała swoje ostrze w Hollywood, zwracała uwagę, że procentowo więcej kobiet jest nawet w rządzie afgańskim. Ale czy sytuacja jest rzeczywiście przez to zła? Niech sobie chłopaki robią tych różnych „Władców pierścieni”, „Gwiezdne wojny” czy inne cuda. W końcu, jeśli tak się lubią bawić rakietami i samochodami; przebierać w duchy i potwory, kręcić kradzieże i mordobicia, niech im będzie. O nich nikt nie będzie specjalnie pisał tekstów. 1. Lone Scherfig 2. Agnes Jaoui 3. Asia Argento 4. Coppola & Johanson 5. Jodie Foster 6. Julia Deply 7. Liliana Cavani 8. Małgorzata Szumowska 9. Coppola & Murray 10. Copolla
such a paradox that these few female directors create quite valuable a product. A woman behind a camera usually knows what she wants and she takes no nonsense. Women usually go for social dramas, everyday problems of contemporary people. Males stick their noses practically everywhere. Women only there, where they expect to find something interesting. From the human point of view. They’re generally much more interested in human beings and their relations than in historic battles and action. But then again the subjects are not that crucial here. Women don’t avoid the subject of war for instance. They just show it from their own perspective. They wouldn’t go for it just to be able to play with tanks and rockets on the set. Let’s just mention Jasmila Zbanic’s “Grbavica”, so different from those weird, over-energetic pictures created by Kusturica. Or unforgettable “The Night Porter” by Lilana Cavani, a film about a complicated relationship between an ex-concentration camp prisoner and her former tormenter. And today repertoire? Jolanta Dylewska, Katarzyna Adamik, Małgorzata Szumowska, Manijeh Hekat from Iran, Agnes Jaoui from France.
ŁADNE, ZDOLNE I BOGATE W Europie na gwiazdę reżyserską wyrasta Julie Delpy. Zaczynała jako aktorka, ale rychło okazało się, że jest – inaczej niż wspomniana Sofia Coppola – człowiekiem-orkiestrą. Do „Dwóch dni w Paryżu” napisała także scenariusz, muzykę i zajęła się montażem. Jest ładna, utalentowana, doceniana i bogata. Żyć, nie umierać. Podobny ruch jak Delpy zrobiła wcześniej za oceanem Jodie Foster – doskonała aktorka też od jakiegoś czasu próbuje swoich sił w reżyserii. Nie ma jednak szczęścia – w latach 90. zrealizowała dwa filmy („Tate – mały geniusz” i „Wakacje w domu”), ale dwa kolejne pomysły: „Sugarland” (z Robertem de Niro) i „Flora Plum” rozpłynęły się w niebycie. Podobnie jak Coppola, słynnego tatę ma włoska aktorka i reżyserka Asia Argento. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Asia, która zawsze gra w swoich filmach, używa kamery głównie do prezentowania swego imponującego, anielskiego tatuażu na podbrzuszu, trzeba jednak przyznać, że jest bardzo apetyczna. A skoro jesteśmy przy Włoszech, warto przypomnieć nazwisko autorki bardzo u nas popularnego filmu „Włoski dla początkujących”. Duńska reżyserka, Lone Scherfig, niedługo po sukcesie „Włoskiego...” zaistniała kolejną komedią „Wilbur chce się zabić” i już pracuje nad następnymi filmami. Jej „An Education” z Carey Mulligan miał właśnie swoją premierę podczas tegorocznego festiwalu w Sundance. Film opowiada historię młodej dziewczyny z londyńskich przedmieść, która poznaje znacznie starszego od siebie, forsiastego faceta i używając życia, zaczyna przemieniać się w dorosłą kobietę. Po projekcji zachwytom nie było końca. Film zobaczymy w Polsce w czerwcu.
104-105 k mag 3 FILM TEKST MAX SUSKI FOTO MAT. PROMO
In „33 Scenes from Life” Szumowska ingeniously talks about dying with all its cruel reality. Spanish director Isabel Coixet also takes up death as a subject of her film. “My Life Without Me” is a story of a terminally ill woman, who’s recording future birthday wishes for her little children and looks for a new wife for her husband. Doris Dorrie’s “Cherry Blossoms” tells a tale of love between a couple of elderly people. And we’re not talking cheap tear squeezers here. Tear squeezers are made by men. Being on a subject of men: in the last film by Jaoui “Parlez-moi de la pluie” male characters Michael and Karim are a couple of loosers with big ambitions and little talent. Another French director Catherine Breillat is similarly merciless to men. “36 fillette” shows futile efforts of a bolding, pushing forty playboy to lure a 14 year old Lili to go to bed with him. The subject of puberty comes up in “Les filles ne savant pas nager” – the only film so far by Anne-Sophie Birot about the friendship crisis between two teenage girls and their first love affairs. Sometimes it takes a female touch to show the full extent of actor’s capabilities. If it wasn’t for Agnieszka Holland and “A Lonely Woman”, we would have never found out what a great artist Maria Chwalibóg is. Or Bogusaw Linda for that matter. Ten years later the situation changed completely. When the system of big studios with their giant administrations, superstars and great budget was created, women disappeared from all the positions requiring creativity or decision-making. The situation persists. Not one female director was ever awarded with the Academy Award, and only three of them were Oscar nominees: Lina Wertmüller in 1976 for “Seven Beauties”, Jane Campion in 1993 for “The Piano” and Sofia Coppola in 2003 for her “Lost in Translation”. The reasons are hard to comprehend. We mustn’t just simply presume that one sex is better destined for the job than the other. Being a film director doesn’t exactly require masculine characteristics. Luckily enough this disproportion sort of fades away when it comes to watching the actual films. Quantity extremely rarely walks hand in hand with quantity, so it doesn’t seem to be
Thanks to creative ladies we know much more today about the world of Islam. Iranian cinema means not only Abbas Kiarostam but also Samira Machmalbaf (“The Apple”), Manijeh Hekmat (“Three Women”) and Marjane Satrapi. Her cartoon “Persepolis” was a better lesson on the situation of Iranian women than all the TV coverage and documentaries put together. Female directors slowly gain their position in Hollywood as well. Sofia Coppola was the first American lady director nominated for the Academy Award for her “Lost in Translation”. Nancy Meyers, who made a comedy “What Women Want” with Helen Hunt and Mel Gibson is considered a real celebrity in the capital of show biz. Her great box-office success didn’t open all the doors for her though. When it came to making “Something’s Gotta Give”, first of all she had to deserve an approval by Jack Nicholson, who never before appeared in a movie directed by a lady. In Europe the star number one in the directing world is Julie Delpy. She not only directed and starred in “2 Days in Paris”, she also wrote the screenplay, composed the music and she edited the film.
podrÓże boniecki i kraciuk w 80 dni dookoła świata
NIIGATA Japonia to chyba jedyny kraj na świecie, w którym celnik na granicy jest w stanie wyjść poza swoje kompetencje i telefonując przez ponad godzinę, pomóc w zgromadzeniu brakujących dokumentów. Gdy w końcu wydostaliśmy się z klimatyzowanego lotniska, czekał nas pierwszy wdech lepkiego, gorącego powietrza. Nie mieliśmy pojęcia co ze sobą zrobić, mogliśmy więc liczyć na przypadek albo na Rosjan, bo tylko oni potrafili odnaleźć sens w bezcelowości naszej podróży. Zupełnie nieznani, przechodząc obok zaproponowali, że podwiozą nas do miasta, po którym błąkaliśmy się bez celu jeszcze przez parę godzin. Byliśmy już mocno zadłużeni, kiedy pomyliliśmy kurs jena i nagle wszystko wydało się niesamowicie tanie. Mimo skromnego budżetu postanowiliśmy przenocować w hotelu. Byliśmy zauroczeni namiastką japońskiej kultury w postaci kimon i tradycyjnej łaźni. Jednak czuliśmy się zbyt obcy, by uczestniczyć.
BENTO Pierwszym posiłkiem były pyszne tacki ryżu i tempury, które w kolorowej knajpie wybieraliśmy według obrazków. Gorący i obfity deszcz spadł dokładnie w momencie, kiedy odbieraliśmy zamówione jedzenie. Pod dachem na parkingu dla samochodów zjedliśmy smaczne, choć niezbyt wyszukane w porównaniu z późniejszymi degustacjami, potrawy. Asfalt, na którym siedzieliśmy, był tak czysty, że wydawał się całkiem nierealny. Wszystko w tym kraju było tak doskonale zaprojektowane, a opakowania były tak kolorowe i piękne, że w zwykłym supermarkecie chcieliśmy wszystkiego dotknąć, ugryźć, powąchać. Wybieraliśmy później na oślep napoje o najbardziej niespodziewanych smakach.
106-107 k mag 3 STYL
KLUCZE Przestępczość to w Japonii zjawisko marginalne, w przeciwieństwie do uprzejmości, która wypełnia ten kraj po brzegi. Znalezione klucze ktoś powiesił na słupie, wyraźnie je oznaczając. Nie była to przy tym niechlujna kartka na drzwiach sklepu, a dopracowana w szczegółach instalacja, która choć rzucająca się w oczy, doskonale wpisywała się w otoczenie.
AUTOSTOP Złapanie stopa okazało się kolejnym zadaniem o niespodziewanie wysokim poziomie trudności. Kilometrami szliśmy z plecakami pękającymi w szwach od zupełnie niepotrzebnych nam rzeczy. Było gorąco, a my nie mieliśmy wody, mapy ani pojęcia, jak znaleźć odpowiednią autostradę. Szliśmy więc, licząc na to, że dotrzemy dokądkolwiek lub spotkamy kogokolwiek. Dla europejskiego ignoranta każdy ukłon Japończyka jest zwykłym gestem grzeczności. Przechodząc obok przepuszczającego nas samochodu, pierwszy z nas tylko odwzajemnił się kierowcy ukłonem. Dopiero drugi zrozumiał, że jest to propozycja podwiezienia. Du ju hiciajk? –zapytał nieśmiało łamaną po japońsku angielszczyzną.
PARKING Dostaliśmy się na parking przy autostradzie. Na jego teren wolno wjeżdżać tylko samochodami, ruch pieszy jest zakazany. Kiedy wysiadaliśmy, z budki strażniczej wybiegło trzech pracowników, którzy bardzo grzecznie, ale energicznie próbowali nas przepędzić. Kiedy samochód odjechał, a my zostaliśmy bez wyjścia, choreografia ich gestów momentalnie zmieniła się w zapraszającą. Nie wiedzieliśmy, że na tym samym parkingu spędzimy następnych 20 godzin, bezskutecznie szukając transportu. Nasze poobijane po rosyjskich balangach kolana i niegolone, zmęczone twarze wyraźnie odstraszały nieśmiałych mieszkańców tego spokojnego kraju.
RYTUAŁ Organizacja pracowników stacji benzynowej jest pasjonująca. Przez większość czasu jej teren był pusty, ale gdy tylko pojawiał się samochód, z budynku wybiegało czworo ludzi. Wszyscy jednocześnie wskazywali stanowisko, do którego należało podjechać, po czym jeden nalewał benzynę, drugi opróżniał popielniczki, trzeci mył szyby, a czwarty zajmował się wszelkimi innymi życzeniami klienta, który nie wysiadał nawet na chwilę z samochodu. Ta scena powtarzała się co parę minut, za każdym razem trwając ledwie chwilę.
KAMIKAZE Gdy nie mieliśmy już żadnej nadziei na transport, z nudów urządzaliśmy sobie przechadzki po okolicy. Na szczęście jeden z nas zawsze zostawał na parkingu. W najmniej spodziewanym momencie, po wspomnianych 20 godzinach prób, młody Japończyk podszedł i zapytał, czy chcemy z nim pojechać do Tokio. Błyskawicznie odnaleźliśmy się i zapakowaliśmy do jego auta. To on wyszedł z inicjatywą, a jednak przez całą drogę był przerażony naszą obecnością i powtarzał, że nie chce, byśmy go zabili. Na pierwszym z wielu postojów zrobił sobie z nami pamiątkowe zdjęcie, które natychmiast wysłał do żony – na wszelki wypadek.
TOKIO Po raz kolejny nie mieliśmy się gdzie podziać. Pozbawieni gotówki i coraz bardziej głodni nie mogliśmy znaleźć bankomatu, który obsługiwałby europejskie karty. Nie umieliśmy niczego przeczytać i nie wiedzieliśmy, gdzie jesteśmy. Po kilku godzinach, gdy tylko potworne zmęczenie chroniło nas przed atakiem rozpaczy, udało nam się zdobyć niewielką przekąskę i skontaktować z obcym człowiekiem, oferującym w internecie bezpłatny nocleg. Pojechaliśmy w kierunku jego domu tuż przed zamknięciem metra, w którym zdążyliśmy jeszcze kilkukrotnie pomylić drogę.
YUJI Mieszkał daleko od stacji, więc ostatni odcinek trasy przejechaliśmy taksówką. Nie mieliśmy oczywiście pojęcia, jak wytłumaczyć kierowcy kierunek, nie tylko nie znając japońskiego, ale nie będąc też pewnym adresu. Na drzwiach wejściowych wisiała kartka, napisana już po angielsku: come in if you need a couch. Okazało się, że nie jesteśmy sami. W malutkim mieszkaniu zastaliśmy około 10 osób, z których żadna nie była gospodarzem. Mimo otwartych okien brakowało powietrza. Jedyne miejsce na sen znalazło się pod stołem, w mikroskopijnej kuchni. Yujiego poznaliśmy dopiero po kilku dniach. Zdążyliśmy się tylko przywitać, zanim znów wyszedł do pracy.
ABSURD Kultura japońska jest tak odmienna, że wydawała nam się całkiem abstrakcyjna. Próbowaliśmy poznawać ją na różne sposoby, ale przez dwa tygodnie pobytu w Tokio zupełnie nie potrafiliśmy się odnaleźć. Prawie wszędzie chodziliśmy piechotą, chłonąc wszystko, co nas otaczało. Mimo że zafascynowani, byliśmy znudzeni. Nie potrafiliśmy porozumieć się z Japończykami, pozostawała nam więc tylko interakcja z naszą własną, absurdalną sytuacją. W kraju idealnego porządku i pełnej harmonii (której esencja była dla nas niedostępna) szukaliśmy sposobów na przełamanie zaistniałego stanu rzeczy.
ZŁA DECYZJA Po tygodniu pobytu u Yujiego przyszedł czas na pranie. Jako że nie integrowaliśmy się z mieszkającymi u niego turystami, chcąc nadrobić zaległości, zanieśliśmy do pralni także ich rzeczy. Upranie skarpetek, które akurat mieliśmy na nogach, wydawało się świetnym pomysłem – a że było ciepło i tak niespotykanie czysto, poszliśmy całkiem boso. Przez pierwszych 100 metrów asfalt przyjemnie grzał stopy, a drobne kamyczki masowały palce, podbicie i pięty. Odczuwalna temperatura była jednak coraz wyższa, aż w końcu zaczęła być nieznośna. Ten sam asfalt teraz parzył nasze stopy, tak piekielnie, że nie dało się na nim ustać. Do dziś nie wiemy dlaczego z pralni zdecydowaliśmy się pójść jeszcze dalej, do sklepu spożywczego. Z bąblami na stopach, krzycząc, szukaliśmy choć skrawka cienia, którego po prostu nie było.
SPACER Pod koniec pobytu z nudów urządzaliśmy sobie wycieczki metrem do ostatniej stacji. Po odwiedzeniu kilku natrafiliśmy na tory kolejowe. Bezszelestnie przemykające pociągi tak nam się spodobały, że poszliśmy wzdłuż trakcji w zupełnym zapomnieniu. Gdy odbiliśmy w bok, nareszcie pojawiło się natchnienie. Nakręciliśmy film, będący zapisem improwizowanej dyskusji na temat sztuki. Niestety, przed końcem rozładowała się bateria, a jak się później okazało, jedynym dźwiękiem, jaki udało się zarejestrować, jest warkot przejeżdżających samochodów. Zrobiło się późno, więc popędziliśmy w stronę stacji metra, licząc, że załapiemy się na ostatni kurs. Zanim doszliśmy, metro było już nieczynne. Jego uprzejmi pracownicy wytłumaczyli nam, jak dojść do domu – przez cały czas prosto, w dodatku tam, skąd przyszliśmy. Zamiast 5 kilometrów, przeszliśmy 15.
ROWERY Żadna sytuacja nie była w stanie nas załamać. Po całym dniu padaliśmy już ze zmęczenia, a do domu wciąż było daleko. Poddając się biegowi rzeczy znów zostaliśmy obdarowani: znaleźliśmy dwa porzucone rowery – jeden bez łańcucha, drugi bez powietrza w oponach - idealne na dalszą część drogi, która w dodatku cała wiodła w dół. Następnego dnia po raz pierwszy się rozdzieliliśmy. Jeden z nas pojechał do stacji metra rowerem i tam go zostawił. Gdy wracaliśmy, już razem, skorzystaliśmy we dwóch z jednego zostawionego roweru, mimo jego wyjątkowo małych rozmiarów. Do domu znów mieliśmy z górki. Rozpędzeni do prędkości 150km/h, bez łańcucha, bez powietrza w oponach, na skrzypiącym mini-cyklu zostaliśmy zatrzymani przez policję – za jazdę nocą bez świateł. Mieliśmy przy sobie tylko jeden paszport, a rower posiadaliśmy nielegalnie. Na szczęście nie mówili po angielsku.
URODZINY Dzień urodzin był dniem luksusów i wygód. Zaczął się od dwóch ciast w kształcie bochnów razowego chleba, które niespodziewanie przyniósł do domu listonosz. Skończył się wielkim festiwalem muzycznym, na który zaprosili nas The Teenagers. Festiwal odbywał się w świetle dnia, ale w zupełnie ciemnych halach. Wszyscy byli mili, trzeźwi i oczywiście zorganizowani. Po kluczeniu od koncertu do koncertu udało nam się znaleźć backstage, gdzie Quentin poratował nas jedzeniem i zaśpiewał sto lat. Dzięki europejskiej urodzie, odróżniającej nas od publiczności festiwalu, mogliśmy skorzystać w wygód i osobistych masaży, przeznaczonych tylko dla członków występujących zespołów. Weszliśmy tam zaraz po Justice, Devo i MGMT, oczywiście jako Disco Cunt Discount.
KAPSUŁA Ostatnią noc spędziliśmy w kapsułach do spania – typowym rodzaju hoteli dla śpieszących się i żyjących w ścisku. Takie ograniczenie przestrzeni pozwala dobrze wypocząć, bo cały budynek przeznaczony jest jedynie i wyłącznie do spania. Nas nie interesował odpoczynek. Mając cudownego Tokio powyżej uszu wyruszyliśmy rankiem w dalszą część podróży, w kierunku Los Angeles, zachaczając nawet o Pekin. W całych Chinach zwiedziliśmy tylko pekińskie lotnisko, oglądając trwającą wtedy olimpiadę na rozwieszonych wszędzie telewizorach.
108-109 k mag 3 STYL
Przemysław Nowakowski Dziennikarz, scenarzysta i dramaturg. Autor scenariuszy m.in. do „Boiska bezdomnych”, „Katynia”, ale i „Ulicy Sezamkowej” oraz „Na Wspólnej”.
felieton Przemek nowakowski
I cóż, że ze Szwecji? Wiele kanonów kobiecości wymyślono przez parę tysiącleci historii naszego gatunku. Objawiały się rozliczne Wenus. Stąd i stamtąd. Z Luwru i z Płońska. Z marmuru i gumoplastiku. W całości i w kawałkach. Były też Maje. Nagie i w ubraniu. Szybkie i wyczekujące. Smukłe lub rozłożyste. Dopatrywano się istoty kobiecości w subtelnym połączeniu wartości fizycznych i metafizycznych. W ulotnym pięknie ducha, które przebija przez powłóczystą tkaninę aksamitnego ciała. W dyskretnym uroku macierzyństwa. W moralnej wielkości poświecenia. Zdolności do ofiarowania się. W wiecznej czystości przełamanej wiecznym Erosem. W dyskretnym zbliżaniu się do siebie życia i śmierci, które jednoczą się w kobiecości w sposób nieporównywalny do innych istot naszego gatunku. W pełnym – wręcz pełnokrwistym – człowieczeństwie, mającym zdolność odradzania, przedłużania życia, a zarazem dawania piękna, szczęścia i spokoju wiecznie zagubionemu mężczyźnie. I wiecie co? Wszystko to pierdoły. Powiedzmy otwarcie i szczerze – nie ma nic bardziej kanonicznego niż grupa dorodnych Szwedek na wakacjach! O! Szwedko! Szwedko ! Gdzieś jest w tą noc smutną i samotną?! Najpewniej w Szwecji – ojczyźnie Szwedek. Ale może właśnie wyjechałaś na wakacje. Czemu nie do Polski? Czemu znowu do Tajlandii? Nie ma nic smakowitszego niż Szwedka na wakacjach. Jej skóra jest śniada, jej włos płowy, jej spojrzenie ciężkie i zalotne. Poruszają się Szwedki stadami. Wszędzie ich pełno, a zarazem nigdzie nie są do końca. Zarazem zwinne i zmysłowe, proste i sofistyczne, trywialne i złożone, pojedyncze i grupowe. Krzywizny ich ciał plasują wzorzec ich urody się gdzieś pomiędzy Rubensem a bohaterkami filmów Leni Riefenstahl. Są spoiste, przysadziste, lecz zarazem elastyczne i dynamiczne. Szwedka, poruszając się, robi to w sposób bezkompromisowy. Nie ma w tym żadnego wahania się Francuzki [… idę albo nie idę…], infantylności Amerykanki [fajnie, że idę, nie?!], rezerwy Niemki […idę, a wina mojego narodu kroczy ze mną…], wyrachowania Rosjanki [ja idę – ty płacisz, poniał?], ciężkości Angielki [ty już idź, a ja dojdę…], nudy Polki […no idę, Piotrek, przecież mówię, że idę…] czy natarczywości Włoszki [E, ty! Idzie się!]. Nie! Szwedka porusza się zupełnie inaczej! Jest w tym coś z ergonomicznego piękna zestawów kuchennych z Ikei. Jest w tym też pewien konserwatyzm tradycyjnej linii Volvo, jest i oszczędna praktyczność przywodząca na myśl kolejny cudowny szwedzki wynalazek – opakowania Tetra Pak. Tak jest! Szwedka, krocząc, jest w najwyższym stopniu opakowana! Jest ona produktem skończonym i doskonałym. Można ją wsadzić w samolot i wysłać wszędzie tam, gdzie akurat występuje potrzeba występowania Szwedek! Można ją wysłać na wakacje, na studia na Harvard, na biegun, na antypody, na kolację, na sanki, na jedną noc, na całe życie, na złamanie karku, na Księżyc, na niby i na serio. I zawsze się sprawdzi! Kiedy w Polsce dorobimy się czegoś takiego jak Szwedka?! Kiedy?! Może jak nastanie obiecany cud gospodarczy? To przecież wszystko kosztuje, prawda? W życiu nic nie jest za darmo. Nawet Szwedka. A do tego nie chodzi nam o jedną Szwedkę. Chodzi o wiele. Chodzi o jakość przechodzącą w ilość. Szwedka bowiem nigdy nie występuje samodzielnie. Zawsze tworzy konfiguracje grupowe o sumie dającej wynik nieparzysty, nieodparty i niepodlegający apelacji. Szwedki są trzy, pięć, siedem albo nie ma ich wcale! A wtedy, moi panowie, pozostaje nam zrobić tylko jedno – spakować ręczniczek, otrzepać klapki, nasunąć na nos przeciwsłoneczne okulary i szybko zmienić plażę. I życie.
110-111 k mag 3 STYL ILUSTRACJA ELWIRA GOCŁOWSKA
FROM SWEDEN? SO WHAT? Many cannons of female beauty were created throughout the history of mankind. Numerous statues of Venus appeared here and there. In Museé du Louvre for instance or in Płońsk. Some carved in marble stone, others made out of rubber plastic. Whole items or in bits. There were also the Mayas. Nude or clothed. Fast and expectant. Slender or massive. The essence of femininity was always thought to lie in the subtle combination of physical and metaphysical qualities. In the faint beauty of the spirit, visible through the delicate matter of the silky body. In a discreet sweetness of motherhood. In a moral greatness of self-sacrifice. In the capability of self-offering. In the eternal chastity broken by eternal Eros. In the discreet bringing life and death together to unite them in femininity in a way incomparable to any other creature of our kind. In a full – full blooded even – humanity, with its ability to be born again, to prolong life and at the same time to offer beauty, happiness and peace to a man who feels permanently lost. And you know what? It’s all crap. Let’s be honest, there’s nothing better than a group of Swedish girls on holiday.
Oh my Swedish girl! Where are thou in this night so sorrowful and lone?! Probably in Sweden, home to all Swedish girls. But then again, maybe you’re on holiday. Why not in Poland? Why in Thailand again? There’s nothing more appetizing than a Swedish girl on holiday. With her tanned complexion, with her blond hair, with her seductive, meaning gaze. Swedish girls walk in packs. Every place is full of them and yet they are nowhere in particular. Nimble and sensual, simple but sophistic, trivial and complicated, single and in groups. The curves of their bodies place the matrix of their beauty somewhere between Rubens and figures from Leni Riefenstahl films. They seem dense and stubby and at the same time they’re flexible and dynamic. A Swedish female moves in an uncompromising way. There’s no hesitation of French woman in it (I’m coming or I’m not coming), no infantile attitude of an American (It’s great I’m coming, isn’t it?), no German aloofness (I’m coming and the guilt of my nation is walking beside me), no Russian greed (I’m coming, you’re paying), no British slowness (go ahead, I’ll catch up), no Polish boredom (yes, Peter, I’m coming. I’m telling you I’m coming), no Italian importunity (Hey, you, can’t you see me coming?). Nothing of this kind at all! A Swedish girl moves in a totally different way! There is some ergonomic beauty of Ikea kitchen sets in her walk. And also kind of conservatism of traditional Volvo line, there’s frugal practicality that brings to mind another wonderful Swedish invention – Tetra Pak packaging. That’s true! A walking Swedish girl is absolutely wrapped. She’s a finished and perfect product. She can be put on a plain as she is and sent any place, where there is a deficit of Swedish girls! She can be sent to a holiday resort, to Harvard University, to the pole, to the antipodes, to dinner, to go slaying, to a one night stand, to break her neck, to the moon, jokingly and seriously, for life. And it’ll work. When are we gonna have something like a Swedish girl in Poland? When, I’m asking? Maybe after we achieve the promised economic miracle? One has to pay for everything in life. Nothing, I say nothing comes free. Even a Swedish girl. And we’re not talking just one girl here. They never come single. There’s always a configuration of an odd number of them. Odd, irresistible and beyond appeal. There are three, five, seven of them, or there are none. In such case dear gents, there’s only one thing left to do: pack your towel, brush the sand off your flip-flops, put the sunglasses on and quickly change the beach. And life, preferably.
BYĆ KOBIETĄ Ale nie tą, która smaży naleśniki w piosence Alicji Majewskiej. Być traktorzystką, być prządką, spawaczką, suwnicową, Lodzią-milicjantką i ewentualnie w ramach awansu inżynierem od wytopu stali, to było być prawdziwą kobietą, a nawet prawdziwym babochłopem w latach, w których mówi się teraz pieszczotliwie, że my tu wtedy w Polsce byliśmy „najweselszym barakiem wśród demoludów”. Być kobietą kobiecą i jeszcze pełną powabu – bowiem słowo seks by przez gardło nikomu nie przeszło – było w epoce, którą znam jak zły szeląg, po prostu nie do pomyślenia. Owszem, kawiarnie były pełne tajemniczych, dziwnych, często pięknie ubranych kobiet, dziewcząt, dzierlatek, wampów i pięknie smutnych muz artystów. Muz niczym Juliette Greco – flagowa muza egzystencjalistów, spowitych w czernie i obowiązkowo w oparach dymu papierosowego. Były takie papierosy Mewy, które przyprawiały o drżenie serca i rąk, mówiło się o nich, że są opiumowe, a to było wówczas coś... Jednak te piękne i tajemnicze kawiarniane heroiny (cóż za niebezpieczne słowo) przyprawiły już nie o drżenie, ale o palpitacje właścicieli tego „wesołego baraku” – dla władzy te kawiarnie, a także piwnice i kluby, o zgrozo, jazzmanów były siedliskami dywersji, szpiegów, wywrotowców, sługusów imperializmu, degrengolady i jak trafnie mówił Kobuszewski w kabarecie Dudek, „były wodą na młyn odwetowców z Bonn”. Nawet tak niewinna, a jednocześnie ciekawa, pożyteczna i na tamte pięćdziesiąte lata zorganizowana z rozmachem akcja pt. „Piękne dziewczęta na ekrany” budziła nieufność i podejrzenia władzy, czy aby na pewno chodzi o ekrany, a nie przypadkiem o szpiegowanie naszego cudu gospodarczego. Piękne dziewczęta zagościły w raczkującej wtedy telewizji, obsłużyły kilka atrakcyjnych w okresie prawdziwego rozmachu kina polskiego filmów, obsłużyły też skutecznie kilku atrakcyjnych reżyserów i nie tylko reżyserów i ustrój nie runął i wytop stali postępował zgodnie z wytycznymi, a ludzie z branży artystycznej i sportowej, a także kilku lubieżnych, ale dobrze zakamuflowanych wówczas polityków niejedno, oj niejedno, mogło by opowiedzieć, a nawet w wielu przypadkach zaprezentować wielce urodziwą progeniturę. Sam miałem na studiach we Wrocławiu – gdzie wszyscy byliśmy jak kolorowe motyle (zwłaszcza na plenerach malarskich dawaliśmy popalić) – wśród mnóstwa urodziwych studentek piękną Zosię Słoboszowską, która „będąc młodą malarką” przebojem wtargnęła na ekrany i, bagatela, zagrała u boku Gołasa, Niemczyka i Łomnickiego. Zosię, od lat mieszkającą w Niemczech, wspominam często przy piwku w Oberży u Michała w Komorowie ze znawcą i smakoszem kobiet Feridunem Erolem. Przed laty w nieistniejącym już pubie Krista w Warszawie wspominaliśmy Zosię z ojcem redaktora naczelnego niniejszego magazynu, wybitnym sportowcem, złotym medalistą olimpijskim, ale i wspaniałym artystą, o którym zresztą również wspaniałe anegdoty opowiada Feridun Erol – Władysławem Komarem.
felieton Jerzy antkowiak
Na tle tej siermiężnej rzeczywistości tamtych czasów nie mogę nie wspomnieć o modelkach Mody Polskiej. Teresa Tuszyńska „Do widzenia, do jutra”, Grażyna Muszyńska, też w tym samym filmie, Małgosia Blikle, dziewczyna po ASP, modelka, a potem scenograf w TV. Lucyna Witkowska, wówczas muza wybitnego fotografika Tadeusza Rolkego, Małgosia Wyrzykowska i Małgosia Krzeszowska-Paryż, pierwsze polskie modelki na zachodzie, Ewa Fischner – słynna „Lolita”, piękna Iga Kempara, żona dyplomaty polskiego pochodzenia Jasia Gawrońskiego – mieszka w Rzymie, Elka Grabacz, Marta Przybora i całe tabuny innych, pięknych, ekscytujących. Strwożeni pryncypałowie firmy oraz resorta przychodzili akceptować (lub nie) pierwszą na wybiegu prezentację gołego, pięknego biustu modelki Lucyny, ledwie spowitego dymkiem szyfonu, a po próbie generalnej naradzało się to stado lubieżników już syte wrażeń: „Co my z tym fantem, towarzysze, zrobimy? No, jedno to my wiemy na pewno. My tego na pokazy do Moskwy nie wypuścimy”. Na pokazy do Moskwy to mieliśmy obowiązek wozić tęgie modelki, a oni tymczasem marzyli, że my, ten powiew Zachodu, pokażemy im modę – jak mawiał ichni modowy car Sława Zajcew – „kak w Pariże”. Tęgich dam to oni mieli całe bataliony, więc wysiłki naszych resortowych zuchów to było to, co im wychodziło najlepiej, czyli przysłowiowa kula w płot.
Jerzy Antkowiak Legenda polskiej mody i Mody Polskiej, w której pracował od początku lat 60., najpierw jako szeregowy projektant, później, aż do likwidacji instytucji w 1998 roku, jako dyrektor artystyczny. Lew salonowy.
Za dużo tego Zachodu, kolego Antkowiak, nasze społeczeństwo oczekuje od was innej mody, podpatrujcie trochę, jak oni
to robią w NRD. Proszę nie mówić do mnie w liczbie mnogiej – odpowiadałem, a w NRD to oni dokładnie nas kopiują, bo dwa razy w roku jesteśmy na Targach Lubskich i w obu Berlinach, co budzi w nich i strach, i pożądanie. Po tych kilku przykładach widać, że urzędasy nie miały z nami lekko, a czasy były osobliwe, coś z partyzantki, coś z Titanica oraz to, co nas, czyli modelki, projektantów, fotografików, plastyków, muzyków, rajcowało najbardziej: oni nic, ale to zupełnie nic nie rozumieli, nie kumali, żadna wyobraźnia im nic poza strachem nie podpowiadała, nic, z czym te bezradne i wystraszone, ale bywało, że chamskie i buńczuczne prostaczki boże mogłyby kojarzyć tak znienawidzone przez nie słowo „MODA”. Było im bliżej i było swojsko, jak stali z goździkiem i parą rajstop podłego gatunku z okazji Dnia Kobiet i reprezentowali władzę i nie było dla nich modelek, prządek i spawaczek. Była to dla nich jakaś bezpłciowa reprezentacja tej zaledwie tolerowanej, ale i obdarowywanej przez bonzów z okazji jakże częstych fet państwowych, słowem reprezentacja kobiet, to, co raz się je dopuszczało do snopowiązałki, raz wypuszczało na wybieg, raz wciągało na członka organizacji partyjnej, ale biust i inne ponęty miały być ukryte jak szarytki. „Władza nie lubi tych dwuznaczności” powiadali. Towarzyszka Novakowa pokazała w Pradze czeskiej na egzekutywie, co to jest ten „striptiz” i w towarzystwie powiedzieli, że to u nas nie przejdzie, więc uważajcie, kolego Antkowiak, z tą golizną na waszych pokazach. No i niech mi ktoś powie, że to nie były czasy ekscytujące, nic nie wolno, a wszystko, no niemal wszystko można. Gombrowicz, Mrożek, Witkacy i cały plener surrealistów nie wymyślili nigdy nic równie absurdalnego, jak to zrobiła sama najprawdziwsza rzeczywistość, oczywiście rękami (bo przecież nie rozumem) swoich wiernych pretorian, którzy zresztą są i zakałą, i utrapieniem każdej epoki, ale – o paradoksie – są również reżyserami historii. I jak tu być kobietą, skoro właśnie historia ma na Dam Naszych Serc takie parcie? To nieszczęsne święto Dzień Kobiet nie jest wcale świętem radzieckim, jak myśleli nadgorliwcy, tylko od 1909 roku jest świętem amerykańskim (cóż za nieprzyjemna wiadomość dla nieoświeconych działaczy), a oficjalnie został ustanowiony w roku 1910 w Kopenhadze, a 8 marca dopiero w 1914. My się święta nie boimy, lubimy kobitkom „rzucić kwiecie”, w marcu najlepsze wiadomości frontowe. Otóż niewykluczone, że historia zatoczy koło, bowiem znana powszechnie grupa artystów-wizjonerów, a mianowicie Łódź Kaliska wieszczy nam, co następuje: Trawestując tytuł Kantorowego arcydzieła „Niech szczesną artyści”, wystawa pt. „Niech szczesną mężczyźni” wiedzie nas według autorów do krainy szczęśliwości, czyli do krainy samych dzielnych kobiet, którym mężczyźni mają być do niczego niepotrzebni. Przykładem ma tu być silna męska kobieta układająca kostkę bitumiczną. Czyżbyśmy wracali do epoki przaśnej traktorzystki? Nie daj Boże! Jedyne prawdziwe męskie kobiety, które kochają prawdziwi męscy mężczyźni, powinny być wyłącznie takie, jaka była Marlena Dietrich, a Marlena, jak powszechnie wiadomo, wiedziała, do czego są potrzebni mężczyźni! No więc jak? Być mężczyzną! Jerzy Antkowiak PS W marcu najpiękniej rozkwita moda, przecież marzec to wiosna i to jest prawdziwe Święto Wiosny, a u Strawińskiego w jego muzyce jest podszyte taką erotyką, że szczerze mówiąc gdyby nie to, że wszystko, co powyżej to są autentyczne wspomnienia, to te rozterki tamtej władzy nie są warte przysłowiowego funta kłaków. Popatrzcie zatem, jak zawsze wiosną bywa pięknie kolorowy zawrót głowy. J.A. TO BE A WOMAN But not the one to make pancakes as in that song sung by Alicja Majewska. In the years, when Poland used to be called the “jolliest barrack in the communist block”, being a woman meant being a female tractor driver, a spinner, a welder, a crane operator, a militia-woman or an engineer specializing in steel smelting. Being a real woman back then basically meant being a bicepsed butch. To be feminine and charming
– the word “sexy” was out of the question altogether – in the times I remember as a bad dream, was rather unimaginable. Well, yes, the cafés were full of mysterious, strange, often finely dressed ladies, girls, chicks, vamps and beautifully sad artists’ muses. Resembling Juliette Greco – the leading muse of existentialists – always shrouded in black clothes and the cloud of cigarette smoke. There were cigarettes back then – Mewa cigarettes, which made your hands and heart tremble, we used to call them opium smokes. They were something else. But all those beautiful and mysterious coffee shop heroines (what a dangerously sounding word – heroine) gave palpitations to the owners of our “jolly barrack”. For the authorities all those cafés, cellars and clubs were hotbeds of diversion, espionage, rebellion, imperialistic minions and general downfall. Even innocent in itself and at the same time interesting and useful campaign “Beautiful Girls to the Screens” was treated distrustfully and suspiciously by the authorities who just did not know if the girls were really trying to make it to the screens rather than spy on our economic miracle. Beautiful girls appeared in our emerging television industry, they appeared in a few interesting Polish movies and they also appeared alongside a few interesting and attractive film directors (and not only directors). Somehow the regime didn’t collapse because of that. The steel kept being smelted according to the directives and some people from the art industry, from the sports world and a few lascivious but well camouflaged politicians kept some well guarded secrets, and in many cases they could proudly present very handsome progeny. When I was a student in Wrocław – we all were like colorful butterflies especially during our painting escapades – among plenty other good-looking female students there was one especially beautiful, Zosia Słoboszowska, a young painter who took the screens like a storm playing alongside Gołas, Niemczyk and Łomnicki. She’s been living in Germany for years now. I often remember her drinking beer with real ladies connoisseur Feridun Erol in Oberża u Michała in Komorów. Years ago we remembered her in Warsaw, in Krista pub with the late father of the editor in chief of this magazine, a great sportsman, olympic gold medalist and at great artist the same time Władysław Komar. I must mention here the fashion models of Moda Polska. Teresa Tuszyńska (“Do widzenia, do jutra”), Grażyna Muszyńska (in the same film), Małgosia Blikle, an ex-arts student, a fashion model and later a TV stage designer. Lucyna Witkowska, a muse of a distinguished photographer Tadeusz Rolke, Małgosia Wyrzykowska i małgosia Krzeszowska-Paryż, first Polish fashion models in the West, Ewa Fischner – famous Lolita, beautiful Iga Kempara, a wife of a diplomat with Polish roots, Jan Gawróński – presently in Rome, Elka Grabacz, Marta Przybora and many, many other beautiful and exciting girls. Trembling principals of the company and “the department” came to approve (or disapprove) the presentation of the naked, shapely breasts of one of the models named Lucyna barely covered with a mist of chiffon. After the dress rehearsal the bunch of lechers, started to deliberate: “What are we gonna do about it, comrades?” One thing they knew for sure. No way they would let us show it in Moscow. We were obliged to take big models to Moskow, while Russians dreamed of us, the “Westeners” to show them fashion “straight from Paris”. They had their own battalions of big women there, the efforts of our “department” scouts didn’t exactly strike home. - To much of the “West”, Antkowiak, our society’s expecting different kind of fashion from you, try to have a peep how they do it in East Germany. - It’s Mister Antkowiak to you and speaking of East Germany, they actually copy our designs because twice a year we take part in the their fashion fairs which makes them frightened and full of desire. We didn’t make the bureaucrats’ lives any easier, and the times were peculiar. We felt a bit like partisans, a bit like Titanic passengers but what all of us: models, designers, photographers, artists and musicians really liked about them was the fact they just didn’t get it. They were absolutely deprived
112-113 k mag 3 POP ILUSTRACJA JERZY ANTKOWIAK FOTO ADRIANNA ZIELIŃSKA
of imagination. In the plain minds of those always scared but nevertheless sometimes rude and cocky simpletons there was no connotation for the most hated word “FASHION”.
They felt at home standing there with a red carnation and a pair of cheap women’s tights in their hands, representing the authority on the women’s day. They didn’t differentiate between fashion models, spinners or welders. They only saw a sexless, barely tolerated but still endowed by the bosses with gifts on this or that occasion representation of women. Women allowed to ride sheaf-binders, allowed on the catwalk, allowed to be members of the party, but with boobs and all the other seductive bits covered and hidden from the world. - The authorities don’t like double meaning – they said. Comrade Novakowa in Prague during the party executive meeting showed everybody, what that “striptease” actually was. We’re not gonna allow it here, so be careful Antkowiak, don’t you overdo nakedness during your shows. Those were the days my friend, we thought they’d never end. Gombrowicz, Mrożek, Witkacy and a whole bunch of surrealists would have never thought up anything as absurd as our reality did with the hands (not the brains) of its faithful praetorians. The praetorians, who are a pain in the neck in every era but paradoxically it’s them who create history. It’s not easy being a woman in history. By the way, the Women’s Day was not Soviet’s idea. It was declared in 1909 in America (unpleasant news for the ignorant activists) and officially established in 1910 in Copenhagen. We’re not afraid of the holiday, we love to bring flowers to our ladies. Maybe the history will make a full circle. A well known group of visionary artists “Łódź Kaliska” just organized the exhibition “Niech sczezną mężczyźni” (paraphrasing the title of Kantor’s masterpiece “Niech sczezną artyści”). The works presented there - according to their creators - are supposed to take us to the world of happiness, to the world of brave women, who don’t need men for anything. A good example here is a strong lady laying the cobblestones. Are we going back to the era of a tractor driver girl? God forbid! Strong women, worshipped by strong, manly men should be like Marlena Dietrich. It’s common knowledge she knew very well what men were for. Jerzy Antkowiak P.S In march the fashion blooms in the most beautiful way. March is the real Rite of Spring, like in Stravinsky’s music, so full of eroticism. If it wasn’t for the fact that everything written above are authentic memories, all the dilemmas of the past reign wouldn’t have been worth mentioning. So just enjoy the spring. J.A.
114-115 k mag 3 STYL
KOMAR’S EYE 3 czyli FOTOFELIETON TOWARZYSKI FOTO I KOLAŻ MIKOŁAJ KOMAR
na imprezach: inauguracja K MAG (Forteca, Warszawa) Stockholm Fashion Week Doskonałość Mody Twojego Stylu Miazgi 2008 Sorry, Ghettoblaster King Of Kong urodziny....
116-117 k mag 3 STYL
118-119 k mag 3 STYL
LEWA Heartbreak Paulina Plizga Ewa Szabatin Rafał Bryndal Paweł Skurski Andrzej Andrzejewski Julia Jędrzejewska Karol Radziszewski Cheap Monday Wojtek Witczak Wojtek Sokół Natalia Klimpel Mikołaj Komar Katarzyna Figura Monika Białowicz Łukasz Penderecki Rysia Czubak Bartek Kraciuk Michał Łojewski Kuba Wandachowicz dj Majki Wojtek Sokół Heartbreak Katarzyna Figura Kacper Rączkowski Andrzej Sobolewski Paulina Gierasimiuk Samuel PRAWA Palmer Amaning Stanisław Boniecki Łukasz Pycior Jola Trykacz. Kasia Knioła Alicja Klitenik Maria Przybyszewska Piotr Najar Paulina Plizga Mikołaj Komar Paulina Jaskólska Jola Brulińska Paulina Brzezińska Samuel Palmer Amaning Eden Moval Robert Serek Piotr Zaleski (Julian Red) Natalia Klimpel Magdalena Klebańska Michał Kobra Konrad Ćwik Heartbreak Tomek Kosiński Marta Trzeszczykowska Piotr Fiedler Sławek Belina Tomek Hałat Marta Obrębska Patryk Burzyński Wojtek Brzozowski Kristian Rejnai Tomas Rejnai Michał Kobra Monika Białowicz Marta Trzeszczykowska
NASZE TYPY Mikolaj KomaR
Muzyka To Lose My Life White Lies Listening Tree Tim Exile The Crying Light Antony And The Johnsons Chinese Democracy Guns N' Roses Książka/ ALBUM Roman Polański Christopher Sandford Czysta Anarchia Woody Allen Film Slumdog. Milioner z ulicy Danny BOYLE Twin Peaks, The First Season David Lynch Droga do szczęścia Sam Mendes Moda Filippa K ACNE Nike kuchnia grilowany oscypek z żurawiną schabowy z ziemniaczkami i mizeria
Monika Zawadzka
Muzyka Highway 61 Revisited Bob Dylan Here's To Special Treatment Conor Oberst The Dresden Dolls The Dresden Dolls KsiĄŻka/Album Czternastu dalajlamów. Spadkobiercy oświeconej mądrości Glenn H. Mullin Historia filozofii tom 1 Władysław
TO NAS ZAJMUJE, KIEDY NIE ZAJMUJEMY SIĘ MAGAZYNEM ALBO WRĘCZ ODWROTNIE
Tatarkiewicz Film Filmoteka szkolna pakiet 55 ważnych, polskich filmów (fabuła, dokument, animacja) Antologia polskiej animacji Moda proste ubrania nike american apparel Kuchnia warzywa z mrożonki
Kuba Rudkiewicz
muzyka Invaders Must Die THE PRODIGY książka/album Pantaleon i Wizytantki mario vargas lLosa Śniadanie mistrzów kurt vonnegut jr. film Wielki błękit luc besson Sex And The Single Girl Richard Quine moda wegetarianizm KUCHNIA tofu w zielonym curry i sojowe mleko
Kasia Michalik
muzyka I'm Not Gonna Teach Your Boyfriend How To Dance With You black kids ksiĄŻka/ALBUM Piękni dwudziestoletni marek hłasko film Metoda Marcelo Pineyro moda
sukienki kolory apaszki opaski kuchnia papadamy
Piotr Vanila Bujnowski
MUZYKA Government Flu GLUECIFER KSIĄŻKA/ ALBUM K MAG #2 FILM Samotni David Ondříček MODA NORTH FACE MASH VANS VAULT kuchnia bezmięsna
StanisŁaw Boniecki
MUZYKA Girl Talk KSIĄŻKA/ALBUM Z szynką raz! CHARLES Bukowski FILM Z Krisem i Jankiem MODA Stussy Kuchnia meksykańskie kule
Piotr Najar
Muzyka Please BEAT BANQUET Black Diamond BURAKA SOM SISTEMA Essential Mix on BBC Radio 1 London Electricity Gangreen Wearing My Timex SMOKIO KsiĄŻka/Album Logo Album Urania JeanMarie Gustave Le Clezio Film Ten minutes Older The Cello&Trumpet RÓŻNI
REŻYSERZY Filmoteka szkolna pakiet 55 ważnych, polskich filmów (fabuła, dokument, animacja) Moda Carhartt RVCA WESC słuchawki NIXON Kuchnia rainbow maki
Michał Kobra
Muzyka Jutro rano KAYAH Książka/ALBUM Apokalipsa Tadeusz Konwicki Film Krzyżacy Aleksander Ford Moda białe t-shirty białe bluzy z napisami mojego pomysłu niebawem czarne Nike AF1 z haftem ANDRZEJ CHYRA Kuchnia pierogi ruskie ze śmietaną
Barbara Barcikowska
MUZYKA Gravity At Last AYO KSIąŻKA/ALBUM Pod słońcem Toskanii Mayes Frances FILM Piękny umysł Ron Howard MODA duża torebka, w ktorej mogę zmieścić prawie wszystko i motyw kwiatów na ubraniach KUCHNIA naleśniki z owocami
Przemek Karolak MUZYKA Black Diamond BURAKA SOM SISTEMA Tonight FRANZ FERDINAND Bridge GRANDMASTER FLASH KSIĄŻKA/ALBUM U brzegów jazzu LEOPOLD TYRMAND Ładne duże amerykańskie dziecko JUDY BUDNITZ Gomorra ROBERTO SAVIANO FILM Przejrzeć Harry'ego WOODY ALLEN MODA Skarpetki w nimfetki KUCHNIA makaron w sosie śmietanowym z kurczakiem, pieczarkami i szpinakiem
SERGIUSZ LELAKOWSKI
Muzyka Barry White KsiĄŻka/ALBUM Lśnienie stephen king Film Obywatel Milk Gus Van Sant moda trampki Converse Kuchnia Quesadilla z sosem czosnkowym
Iwona WĄdoŁowska
muzyka dźwięki miasta tj. Trasy Siekierkowskiej przerywane odgłosami natury: dzikimi, czującymi już chyba wiosnę, kaczorami
i kaczkami ksiĄŻka/ ALBUM Sputnik Sweetheart Haruki Murakami film Crash Paul Haggis moda porządki w szafie kuchnia paluszki krabowe
Adrianna Zielińska
MUZYKA Wszystkie albumy Placebo Ladyhawke Ladyhawke KSIĄŻKA/ ALBUM Przygoda z owcą Haruki Murakami O miłości i innych demonach Gabriel Garcia Marquez Stickerbomb Laurence KIng FILM My Blueberry Nights Wong Kar Wai Vicky Christina Barcelona Woody Allen How I met your mother Carter Bays Craig Thomas KUCHNIA waniliowe mleko sojowe ebi tempura z wasabi
Marek Staszyc
Muzyka Kid A RADIOHEAD Książki/album Król Olch Michel Tournier film Salto TADEUSZ KONWICKI MODA vintage Kuchnia bliny
www.rs-store.pl