2

Page 1

K MAGAZINE kultura styl sztuka Luty 2009 ISSN 1899-9891 6.66 PLN (7% VAT)

I LOVE PIRATE

AXL ROSE KAZIK STASZEWSKI CORY ARCANGEL PYCIOR HEARTBREAK MAGDA WUNSCHE IDEO PIRACI PORNO ZBIGNIEW LIBERA TRICKY RENI JUSIS PRZEMEK TRUŚCIŃSKI MARIOS DIK JERZY ANTKOWIAK STANISŁAW TRZCIŃSKI ŁUKASZ KAMIŃSKI LESZCZYŃSKI KASIA BOBULA XAWERY ŻUŁAWSKI



1 k mag 2

i love pirate

Zdjęcia z planu filmowego „Piraci” w reżyserii Romana Polańskiego Roman Polanski ”Pirates” – stills from the set Kolejno In order Mikołaj Komar, Władysław Komar, Witold Sobociński, Roman Polański


PIRACI

PIRATES

Wyskoczyłem niezauważony przez kuchenne okno – tak, aby nikt nie usłyszał – po cichu i szybko. Na zegarku 6.30, a ja, przekupiwszy ciemnoskórego przewoźnika, znalazłem się na motorówce wiozącej mnie ku wielkiej przygodzie. I to nie byle jakiej! – prawdziwej, pirackiej! Przede mną dryfował hiszpański galeon z bandą piratów i „panem Bogiem” za sterem. Mogłem poczuć się jak Oni. Dookoła bezkres Morza Śródziemnego, dreszcz emocji, armaty, kilkunastometrowe żagle, szpady, huki, wybuchy, walki i dym. Był rok 1985, a ta banda rzezimieszków wokół mnie to byli aktorzy wielkiej produkcji Romana Polańskiego. Blisko rok mogłem rozrabiać niczym Piotruś Pan (zostało mi to do dziś) z piracką bracią na planie filmu „Piraci”. Zostałem oczkiem w głowie „pana Boga” Polańskiego, poznając przy okazji tajniki kręcenia superprodukcji. Obcowałem ze światową czołówką filmową (m.in. Waltherem Matthau czy legendarnym producentem Dino De Laurentisem…), wzdychałem do odtwórczyni głównej roli kobiecej – playmate Charlotte Lewis, która oprowadzała mnie po planie – dzięki czemu, mając raptem dziewięć lat, przekonałem się, do jakich celów zostałem stworzony. Spotkanie z tym baśniowym światem zmotywowało mnie na całe dorosłe życie. Miałem wspaniałych bohaterów wielkiego reżysera, żyjącej legendy Polańskiego, i przede wszystkim mojego ojca Władysława ­Komara, odgrywającego w „Piratach” rolę olbrzyma „Jesusa”. Dojrzewając w takim towarzystwie, trudno wyrosnąć na poukładanego, normalnego człowieka. Duch tych dziecięcych doświadczeń niewątpliwie wykreował mój sposób widzenia świata. Piracki kodeks nie jest mi obcy, a w głębi głośno gra rola przywódcza. Nie umiem po cichu, na boku, bez widowni. W ściśle zawodowym życiu czy jako wieczny hedonista-organizator z czerwonym nosem śmiało mogłem wywieszać czarną banderę z białą trupią czaszką. Każdy sztorm czy flauta z jokerowym uśmiechem na twarzy. W pewnym sensie nasz „K Magazyn” jest takim status quo pirackiego carpe diem. Stąd chyba to buńczuczne motto numeru, który macie w dłoniach. „I love pirate” to kij w mrowisko kulturowe, polityczne czy nawet modowe. Dlatego na czele pojawił się Kazik ze swoją bezkompromisowością i zasłużoną pozycją. Padam na kolana! Nieśmiertelny Axl Rose – kapitan statku-widmo o kultowej nazwie Guns N’ Roses w pirackiej do bólu wizji projektanta, stylisty fryzur, fotografa, życiowego artysty w jednym – Pyciora. Zaraz za nim rabusie czasu – angielska grupa Heartbreak w prawdziwie pirackiej wersji italo disco – muzyki sprzed ponad dwóch dekad. I Tricky – samozwańczy pirat czarnej muzyki w wywiadzie autorstwa soundsettera Maćka Wyrobka znanego również jako Maceo. Do tego wielki artysta ­Zbigniew Libera na rozkładzie ofiarowanym mu do pełnej dyspozycji. A na otwarcie kurs na Karaiby i istna rebelia modowa w obiektywie mistrza – Magdy ­Wunsche. Jej korsarze elektryzują i inspirują… Melduję, że majtek pokładowy wyrósł i ma się dobrze. Ster w garści, papuga na ramieniu, niejedna rana na ciele i kilka skarbów zdobytych. Ale prawdziwe lądy i łupy dopiero przed nami. Aj, aj! Dołączycie? K jak Komar, Mikołaj Komar, redaktor naczelny


2-3 k mag 2

I jumped out of the kitchen window quick and quiet so nobody could see me. It was six thirty am. I bribed a dark-skinned boatman and found myself in the motor boat taking me towards my adventure. My Big Pirate Adventure. In front of me I saw Spanish galleon with a bunch of pirates on it with “Mr. God” at the helm. Around us the Mediterranean Sea, the chills, the emotions, the cannons, the great sails, the swords, the explosions, the fights and the smoke. It was 1985 and this gang of cutthroats were the actors of great Roman Polanski’s production. For almost a year I made trouble on the set of “Pirates” as if I was Peter Pan himself. I became an apple in Polanski’s eye and I had a chance to learn all the secrets of big time filmmaking. I rubbed elbows with the cream of the world cinema (Walther Matthau and the legendary producer Dino De Laurentis among others), I fell in love with the main female character played by Charlotte Lewis, who showed me around the set. At the age of nine I knew precisely what fascinated me. Spending some time in this fairytale world gave me motivation for the rest of my adult life. I admired great heroes, I admired Roman Polański who was a living legend and first of all my father, Władysław Komar, who played the role of “Jesus” the giant. Living in their shadow one couldn’t really grow up to be a normal, well mannered person. The spirit of that childhood experience undoubtedly shaped my later vision of the world. I live by the pirate code and I love being a leader. I can’t do anything quietly, unnoticed, without the audience. At every stage of my life I wave my own Jolly Roger flag. I’ve done it being a novice journalist in “skating magazine” and the editor in chief of consecutive titles. Also as an amateur photographer playing with conventions or even as a red nosed hedonistorganizer … Always with the joker’s smile on my face – never mind storms or calm seas. In a way our K Magazine realizes pirates’ carpe diem slogan. Hence the motto of this issue “I love pirate”. So at the foreground there’s uncompromising Kazik. I fall to my knees. Next comes immortal Axl Rose, a captain of the ghost ship called Guns N’Roses in a pirate vision created by a fashion designer, a hair stylist, a photographer and an artist in one – Pycior. And then the time bandits – English group Heartbreak in a truly pirate version of “Italo Disco”, music from before over two decades. Or Tricky – a self-proclaimed pirate of black music in an interview by Maciek Wyrobek known otherwise as Maceo Wyro. To match all that - a great artist Zbigniew Libera. First we head for the Caribbean though and we witness fashion rebellion through the lens of Magda Wunshe. Her pirates electrify and inspire. I report the little deck hand to grow up and do just fine. Hand at the helm, parrot on the shoulder, more than one wound in the body and a chest of jewels in our possession. But the unconquered lands and booty still in front of us. K like Komar, Mikołaj Komar, editor in chief




02 wstępniak EDYTORIAL 08 NASI AUTORZY contributors 10 ROZKŁAD ARTYSTY artist spread ZBIGNIEW LIBERA 13 TYP TYPe WITRYNA window 17 TYP TYPe valerie 18 TYP TYPe pirate soundsystem 21 TYP TYPe dik marios 22 TYP TYPe stóżyna 24 TYP TYPe mesjasz 26 RECENZJE REviews 32 Ideo 34 N 15o W 74o 48 zestawienia juxtaposed jusis żuławski leszczyński 54 disco heartbreak 60 nie lubię już polski i don't like poland anymore kazik 68 piraci porno pirates porno 74 kill your idols 88 trupia czacha, dwa piszczele jolly roger 94 cory arcangel 100 misja czy medytacja? mision or meditation? tricky 104 podróże journeys 108 piraci piranie pireneje pirates piranha pyrenees jerzy antkowiak 112 trucizny poisons przemysław nowakowski 115 okiem komara komar's eye fotofelieton 120 NASZE TYPY our types redaktor naczelny & dyrektor kreatywny editor-in-chief & creative directoR mikołaj komar (mikolaj.komar@kmag.pl) dyrektor artystyczny art director monika zawadzki zastępca redaktora naczelnego deputy editor marek staszyc (marek.staszyc@kmag.pl) sekretarz redakcji managing editor przemek karolak drugi sekretarz redakcji second managing editor stanisław boniecki (stanislaw.boniecki@kmag.pl) graficy graphic desingers piotr „Vanila” Bujnowski monika zawadzki dtp bigup.STUDIO grafik stażysta design intern piotr najar fotoedycja photo editors bobrowiec komar autorzy contributors jerzy antkowiak dawid bednarski kasia bobula elwira gocłowska łukasz kamiński michał kobra tomek „kosakot” kosiński bartek kraciuk ania kuczyńska zbigniew libera łukasz lubiatowski janusz noniewicz wojtek nosowski przemysław nowakowski olka osadzińska łukasz pycior magdalena schejbal sokół max suski przemek truściński stanisław trzciński magda wunsche maciek „maceo” wyrobek sylwia zarembska korekta copy editor ZESPÓŁ tłumaczenie translation monika swadowska stażyści interns sergiusz lelakowski katarzyna michalik AGATA RUT adrianna zielińska dyrektor wydawniczy publishing director kuba rudkiewicz jr (kuba.rudkiewicz@kmag.pl) handlowcy advertising managers nadine jumah (nadine.jumah@kmag.pl) iwona wądoŁowska (iwona.wadolowska@kMAg.pl) wydawcy publishers kuba rudkiewicz jr mikołaj komar wydawnictwO k magazine sp. Z o.o. Ul. smolna 11/18 00-375 warszawa adres redakcji ul. powsińska 31 02-903 warszawa (redakcja@kmag.pl)

www.kmag.pl redakcja nie zwraca niezamówionych materiałów i zastrzega sobie prawo do skrótów i zmian w nadesłanych tekstach


6-7 k mag 2

34

60

S

p 88

p 64

94

m

a

pop

art

muzyka

Styl

Film

teatr

p a m S F t

100

m


NASI AUTORZY CONTRIBUTORS DAWID BEDNARSKI Z wyksZtałcenia filoZof. Z Zawodu anonimowy animator. education: PhilosoPher, job: animation artist FILM, KTÓRY OSTATNIO WIDZIAŁEŚ A FILM YOU HAVE SEEN RECENTLY? królestwo – reż. lars von trier the kingdom, dir. lars von trier KSIĄŻKA, KTÓRĄ OSTATNIO CZYTAŁEŚ A BOOK YOU’VE RECENTLY READ? oPowiadania iwasZkiewicZa short stories by jarosław iwasZkiewicZ PŁYTA, KTÓREJ OSTATNIO SŁUCHAŁEŚ AN ALBUM YOU’VE RECENTLY LISTENED TO outsider – dj shadow KONCERT, NA KTÓRYM OSTATNIO BYŁEŚ A CONCERT YOU’VE RECENTLY BEEN TO kristen w chłodnej 25 kristen at chłodna 25 TWÓJ ULUBIONY PIRAT YOUR FAVOURITE PIRATE kaPitan victor sagnetti caPtain victor sagnetti ŁUKASZ KAMIŃSKI dZiennikarZ „gaZety wyborcZej”. wsPółautor książki „Zrób to w warsZawie” „gaZeta wyborcZa” journalist, co-author of the book „do it in warsaw” FILM, KTÓRY OSTATNIO WIDZIAŁEŚ A FILM YOU HAVE SEEN RECENTLY? serial „the addams family” the addams family series KSIĄŻKA, KTÓRĄ OSTATNIO CZYTAŁEŚ A BOOK YOU’VE RECENTLY READ? wŚciekłoŚć i wrZask – william faulkner the sound and the fury by william faulkner PŁYTA, KTÓREJ OSTATNIO SŁUCHAŁEŚ AN ALBUM YOU’VE RECENTLY LISTENED TO coffin box set – the misfits KONCERT, NA KTÓRYM OSTATNIO BYŁEŚ A CONCERT YOU’VE RECENTLY BEEN TO the sugarhill gang w berlinie the sugarhill gang in berlin TWÓJ ULUBIONY PIRAT YOUR FAVOURITE PIRATE francis drake Za to, że łuPił beZlitoŚnie katolików, którZy wesZli mu w Paradę francis drake for merciless Plundering of the catholics PRZEMEK TRUŚCIŃSKI grafik, ilustrator, komiksiarZ. ukońcZył łódZką asP. autor Prostaci wiedźmina do gry komPuterowej „the witcher". graPhic designer, illustrator. he graduated from asP łódź. an author of wiedZmin character from „the witcher" – comPuter game. WWW.TRUSTHEAD.COM FILM, KTÓRY OSTATNIO WIDZIAŁEŚ A FILM YOU HAVE SEEN RECENTLY? madagaskar 2 – reż. eric darnell tom mcgrath madagascar 2, dir. eric darnell and tom mcgrath haPPy-go-lucky – reż. mike leigh haPPy go lucky, dir. mike leigh KSIĄŻKA, KTÓRĄ OSTATNIO CZYTAŁEŚ A BOOK YOU’VE RECENTLY READ? istambuł – orhan Pamuk istambul by orhan Pamuk PŁYTA, KTÓREJ OSTATNIO SŁUCHAŁEŚ AN ALBUM YOU’VE RECENTLY LISTENED TO untrue – burial neon bible – arcade bible dear silence – tv on the radio KONCERT, NA KTÓRYM OSTATNIO BYŁEŚ A CONCERT YOU’VE RECENTLY BEEN TO futureheads TWÓJ ULUBIONY PIRAT YOUR FAVOURITE PIRATE wsZyscy Z klasycZnych, najlePiej cZarno-białych filmów. sZcZególnie ZaPamiętałem seniora komara Z filmu Polańskiego. all the Pirates from classic black and white films MAGDA WUNSCHE wychowała się w sZwajcarii. miesZkała w genewie, Zurichu i Paryżu. absolwentka akademii sZtuk Pięknych w st. gallen oraZ l’ecole de la PhotograPhie creative w loZannie, ukońcZyła także sZkołę baletową w modern dance w Zurichu brought uP in switZerland. lived in geneva, Zurich and Paris. graduate of art academy in st. gallen, l’ecole de la PhotograPhie creative in lausanne and a ballet school in Zurich (modern dance). FILM, KTÓRY OSTATNIO WIDZIAŁAŚ A FILM YOU HAVE SEEN RECENTLY? nocny Portier – reż. liliana cavani the night Porter, dir. liliana cavani KSIĄŻKA, KTÓRĄ OSTATNIO CZYTAŁAŚ A BOOK YOU’VE RECENTLY READ? biografia jean cocteau jean cocteau’s biograPhy PŁYTA, KTÓREJ OSTATNIO SŁUCHAŁAŚ AN ALBUM YOU’VE RECENTLY LISTENED TO untrue – burial KONCERT, NA KTÓRYM OSTATNIO BYŁAŚ A CONCERT YOU’VE RECENTLY BEEN TO madonna w londynie i koncert w berlińskiej filharmonii madonna in london Plus berliner Philharmonie concert TWÓJ ULUBIONY PIRAT YOUR FAVOURITE PIRATE mój Pies my dog MACIEJ „MACEO” WYROBEK dj, koneser, tastemaker a dj, a connoisseur, a tastemaker. FILM, KTÓRY OSTATNIO WIDZIAŁEŚ A FILM YOU HAVE SEEN RECENTLY? obywatel milk – reż. gus van sant milk, dir. gus van sant KSIĄŻKA, KTÓRĄ OSTATNIO CZYTAŁEŚ A BOOK YOU’VE RECENTLY READ? bieguni – olga tokarcZuk bieguni by olga tokarcZuk PŁYTA, KTÓREJ OSTATNIO SŁUCHAŁEŚ AN ALBUM YOU’VE RECENTLY LISTENED TO abundance – PPP KONCERT, NA KTÓRYM OSTATNIO BYŁEŚ A CONCERT YOU’VE RECENTLY BEEN TO alice russell, królowie życia alice russel, królowie życia TWÓJ ULUBIONY PIRAT YOUR FAVOURITE PIRATE kaPitan hook caPtain hook SYLWIA ZAREMBSKA sylwia nienarusZona, stolica mądroŚci, Panna wierna, PrZycZyna wasZej radoŚci, róża duchowna, wieża Z koŚci słoniowej, brama niebieska, gwiaZda Zaranna, uciecZka grZesZnych, królowa dZiewic sylwia undefiled, seat of wisdom, virgin most faithful, cause of our joy, mystical rose, tower of ivory, gate of heaven, morning star, refuge of sinners, Queen of virgins JAKI FILM OSTATNIO WIDZIAŁAŚ? A FILM YOU HAVE SEEN RECENTLY? jeZus chrystus Zbawiciel – reż. Peter geyer jesus christ savior, dir. Peter geyer JAKĄ KSIĄŻKĘ OSTATNIO CZYTAŁAŚ? A BOOK YOU’VE RECENTLY READ? jedenaŚcie – marcin Świetlicki jedenaŚcie – marcin Świetlicki JAKIEJ PŁYTY OSTATNIO SŁUCHAŁAŚ? AN ALBUM YOU’VE RECENTLY LISTENED TO useless creatures – andrew bird NA JAKIM KONCERCIE OSTATNIO BYŁAŚ? A CONCERT YOU’VE RECENTLY BEEN TO gig yukseka w vinylu yuksek in vinyl TWÓJ ULUBIONY PIRAT YOUR FAVOURITE PIRATE jack sParrow



ZBIGNIEW LIBERA Rozkład artysty

oddajemy te strony wybitnym twórcom kultury, bez cenzury, bez ograniczeń!


10-11 k mag 2 ART


za maŁo CzaSu, żeBy nie Być piratem felieton sokół artysta raPer

sytuacja na rynku fonograficznym w naszym kraju jest dziwna. Płyty nie sprzedają się prawie wcale, króluje mp3, nawet radia grają single z twardych dysków właśnie w tym formacie. Prawie każdy ściąga muzykę z internetu i nikt nie traktuje tego jak piractwa. sam nie miałbym dostępu do wielu mistrzowskich remiksów, gdybym nie był piratem. i nie piszę tego dlatego, żeby się skarżyć, że tracę pieniądze przez to, że ludzie nie płacą za ogromną większości mojej muzyki, której słuchają. jednak dzięki takiej dziwnej sytuacji krąg potencjalnych odbiorców rośnie i artyści mają szansę dotarcia do każdego. Poza tym internet kreuje gwiazdy, również dzięki niemu o wiele łatwiej nawiązać współpracę z innymi wykonawcami i producentami. jedyna opcja, której nie ściągnie się z sieci, to występy na żywo i to właśnie w ten sposób zarabiają dziś zespoły – koncertami. w tym kraju można zrobić megahit i nie zagra go żadne radio. jeśli ma się coś do zaproponowania, to dzięki internetowi dotrze się wszędzie. fajnie by było, gdyby działały niezależne pirackie radia, choć właściwie za chwilę internet będzie w każdej komórce i samochodzie, więc można będzie to obejść, dzięki radiom internetowym. mam nadzieję, że za

noWoJorSki Dynamit

wytwórnia soul jazz nie ustaje w popularyzowaniu dźwięków z przepastnych popkulturowych archiwów. tym razem uwaga skierowana jest znów w stronę nowego jorku – po cyklu historycznych kompilacji z cyklu „ny noise” i płytach z latynoskimi brzmieniami „nu yorica” – wydawnictwo

„100% dynamite nyc” dokumentuje dzieje jamajskiej emigracji nad rzeką hudson. bestsellerowa seria „dynamite” doczekała się już sześciu edycji i dotychczas prezentowała nagrania spod znaku reggae -crossover, zestawiając stare jamajskie klasyki z nowszymi dancehallowymi nagraniami. w nowej

odsłonie skupia się na specyficznym nowojorskim stylu, którego korzenie sięgają początków lat 80. to formuła ukształtowana na granicy wpływów reggae i hip hopu. Zainspirowana m.in. dokonaniami urodzonego na jamajce pioniera hip hopu kool herca; współcześnie zaowocowała choćby sukcesami shaggy’ego

m

czy louie rankina. Propozycje soul jazz skierowane są raczej do szerszego odbiorcy niż do gatunkowych ortodoksów. tak jest i tym razem – jednak jak zawsze w przypadku tej wytwórni, „100% dynamite nyc” to kopalnia żywych, pulsujących, charakternych dźwięków i ciekawa lekcja historii.

moCnieJ, moCnieJ, moCnieJ

krzepki morrisey z dzieckiem na ramieniu? sądząc po okładce najnowszej płyty o nieco nadętym tytule „years of refusal”, ikona brytyjskiego indie ostatecznie zrywa z wizerunkiem efebowatego dandysa. choć okładkowy bobas to potomek tour menagera artysty, wychudzeni hermafrodytyczni indie boys mogą być zaniepokojeni. tym bardziej, że mieszkający w los angeles anglik dumnie podkreśla, iż jego dziewiąty solowy krążek to „najmocniejsza” płyta w jego karierze. czyżby powrót do młodzieńczej fascynacji glam punkiem new york dolls? słowa te zdawałyby się potwierdzać wybór producenta – w miejsce tony’ego viscontiego za sterami w studio zasiadł jerry finn, znany ze współpracy z blink-182, green day czy rancid. Pamiętajmy jednak, że to on produkował też album „you are the Quarry” wysoko ceniony przez fanów mozzera. wiadomo również, że na płytę trafią kawałki „all you need is me” i „that’s how People grow up” znane z ubiegłorocznej kompilacji „greatest hits”. Premierę nowego krążka opóźniła tragiczna śmierć finna w sierpniu ubiegłego roku. te dramatyczne okoliczności sprawiły, że morrisey zapowiada „years of refusal” z tym większą powagą. nawiązując do okładkowego zdjęcia, mówi: „that’s my son. this is my new album. Please, god, you like it”.

tanieC mamuśki

muzyka

łukasZ lubiatowski dZiennikarZ muZycZny, edukację odebrał stojąc Pod każdą ważną sceną koncertową w kraju i nie tylko...

narkotyCzne tańCe

„songs about dancing and drugs” – tak obiecujący tytuł ma nowy krążek kanadyjskiego mistrza mrocznego electro circlesquare. „nazwałem album zainspirowany leonardem cohenem, talking heads czy big black. Zawsze podobała mi się bezpośredniość takich tytułów jak: 'songs from a room', 'more songs about building and food' czy 'songs about fucking' – tłumaczy twórca projektu jeremy shaw. „taniec, narkotyki i nauka to, jak zwykle, wiodące tematy moich piosenek, w tytule wspomniałem więc pierwsze dwa” – dodaje przewrotnie wyraźnie rozbawiony. mieszkający w berlinie artysta wraca na scenę niemal pięć lat po świetnie przyjętym debiucie „Pre earthquake anthem” (wyd. output). osiem nowych utworów powstało, jak mówi, w wyniku współpracy „antypopowego mózgu i rock’n’rollowego serca”. jak zwykle w przypadku circlesquare „songs about dancing and drugs”, to szlachetny, niezwykle sugestywny minimal: proste maszynowe rytmy, mroczne ambientowe przestrzenie, zdubowany bas i obsesyjne, szeptane melodeklamacje. nowoczesny electro dance macabre. Płyta tym razem ukaże się nakładem wytwórni k7.

jakiś czas rynek będzie na tyle usystematyzowany, a oferta na tyle dostępna, że ludzie w Polsce zaczną kupować legalne mp3, ale to jeszcze trochę potrwa. to samo dotyczy oglądania filmów. myślę, że niedługo serwisy internetowe z telewizją na życzenie będą popularniejsze od kablówki. jak zwykle pionierami internetowymi są producenci porno. czasami nadchodzą takie momenty w życiu, kiedy należy się z pewnymi rzeczami pogodzić. można długo się wzbraniać, starać się nie uczestniczyć w jakimś zjawisku. ja na przykład bardzo długo nie używałem debilnych uśmieszków, ale pewnego dnia otoczony nimi zewsząd kliknąłem w ten dwukropek z nawiasem, bo szybciej było, niż pisać „he he he”. i to chyba brak czasu właśnie robi z nas piratów. chcemy szybko, od razu, natychmiast, nie chcemy na nic czekać. dlatego jesteśmy piratami drogowymi, internetowymi i życiowymi, a piraci w somalii dlatego napadają na statki handlowe. nie chcą czekać, aż coś sami stworzą, zarobią legalnie i pewnie do tego istniałoby prawdopodobieństwo, że jakiś pirat im to zabierze… życie płynie, dzieje się tak wiele, że nie ma czasu, żeby nie być piratem. a następnym razem ściągnę jakiś felieton z internetu i go tu wkleję.

rozmóWki angielSkie

saint etienne są bez wątpienia jednym z najbardziej stylowych, a przy tym najbardziej niedocenionym zespołem pop. „london conversations” to kolejny, po „smash the sytem”, wybór nagrań z ich bogatej dyskografii, ze stosownym podtytułem „the best of” w miejsce zwyczajowego „greatest hits”. londyńczycy bowiem – choć tworzą od przeszło piętnastu lat i posługują się popartowym alfabetem

wszystko wskazuje na to, że telepathe na niezależnej scenie w roku 2009 mogą zamieszać równie mocno jak gang gang dance czy deerhunter w ostatnich dwunastu miesiącach. Z pewnością nie przeszkodzi im w tym wsparcie davida sitka – studyjnego magika z tv on the radio. choć wiara w midasowy dotyk sitka nie zawsze znajduje podstawy (vide: produkcje scarlett johansson i celebration), krążek „dance mother” nowojorskiej ekipy telepathe jest jedną z najgoręcej oczekiwanych premier nadchodzących tygodni. wtajemniczeni opisują nowe produkcje grupy hasłem „kate bush meets the stills”, co brzmi tyleż intrygująco, co wydumanie i nazbyt hipstersko. sądząc po myspace’owych próbkach, meliisa livaudais i busy gagnes lubią też cocteau twins i współczesne r’n’b. słowem – szykuje się artpopowa mieszanka, na którą tak łasi są muzyczni krytycy. kolejny po high Places zespoł z williamsburga, który umie zagrać wszystko? Z pewnością warto sprawdzić. zrozumiałym, zdawałoby się, w każdym zakątku globu – nigdy nie doczekali się wielkiego przeboju. dla wiernych fanów ich piosenki to jednak perfekcyjne realizacje popowej formy – od postrave’owych pejzaży z pierwszych płyt, przez urokliwe wspominki swinging london czy romantyczne disco, po avantpopowe perełki nagrane z to rococo rot. „london coversations” doskonale podsumowuje ich niezwykle burzliwą

historię, a dla tych, którzy nie znają jeszcze twórców „finisterre”, to doskonały punkt rozpoczęcia ciekawej przygody. te piosenki to kulturowy przewodnik po londynie nie mniej ciekawy niż nagrania blur czy buriala. oddani miłośnicy grupy znają je na pamięć – jednak z pewnością ucieszy ich jak zwykle staranna edytorsko, ponaddwudziestostronicowa książeczka i zestaw 18 klipów dvd. dzięki saint etienne „london belongs to you”.


12-13 k mag 2 PoP

S StaniSzeWSka Sural Półtora roku temu zabudowały od wewnątrz wielkie okno przy placu konstytucji 4 w warszawie. w błyskawicznym tempie powstała zamknięta, ale wyeksponowana przestrzeń dla sztuki, czyli witryna – pierwszy tego typu project room w Polsce. Zaproszeni artyści muszą zmierzyć się z ograniczeniami niewielkiego pomieszczenia, a każdy pokazywany projekt jest tworzony specjalnie dla witryny. wyjątkowość tego miejsca polega na tym, że choć proces twórczy odbywa się w środku, efekt końcowy dostępny jest tylko z zewnątrz. to nie jest galeria, do której można wejść. wszystko ogląda się z ulicy, dzięki czemu wystawy odwiedzają i miłośnicy sztuki, i zwykli przechodnie, nie martwiąc się godzinami otwarcia. dla julii i agnieszki. witryna to coś więcej niż miejsce – ostatnio w jej ramach realizowały projekt kuratorski na crazy curators biennale w bratysławie, tym razem w kontenerach.

TEKST bartek kraciuk FOTO mat. Promo


S Styl

kasia bobula dZiennikarka, nasZ cZłowiek od mody Z Zagranicy, jest daZed a nawet confused...

plaStikoWy

avant-garDe felieton ania kucZyńska Projektantka

Parę dni temu, patrząc na moją jeszcze nierozebraną choinkę, zdziwiłam się, jak bardzo przypomina choinki z mojego dzieciństwa. wysoka, o regularnym kształcie, obwieszona mikołajami, chatkami z piernika i słomianymi sercami – pyszna, bogata, trochę naiwna, ale bardzo stylowa. Zaczęłam myśleć: ile w nas wszystkich jest jeszcze dziecka i jak silnie jest nam ono potrzebne, jak silna jest w nas również potrzeba odmienności. szalejące wichury, drewniane kołyszące się na morzu statki ukrywające skarby, łopoczące maszty i wystające znad burty armaty uruchamiają niczym niepohamowaną wyobraźnię. niebezpieczne, różnorodne życie – od portu do portu bez ograniczeń i przymusu. Piractwo jest wolnością i nieskrępowaniem, jest powrotem do magicznego świata dzieciństwa. Świata, w którym wszystko może się wydarzyć, trochę z pogranicza snu i jawy, sacrum i profanum. myślę, że jest niewyczerpanym źródłem inspiracji – prowokuje i wyzwala marzenia. bohema, cyganeria, avant-garde, moderna, hipisi, punkowcy i bikiniarze to współczesne korsarstwo i intelektualne piractwo. Przypominają mi się sceny z moich ulubionych filmów: weselny, deliryczny, cygański statek w „gorzkim romansie” nikity michałkowa, uciekający od normalności i rutyny w świat orientu i mistycyzmu bohaterowie z „Pod osłoną nieba” bertolucciego. robert altman. Polański, fellini są pisarzami dzisiejszych, korsarsko-pirackich bajek, niekończącego się marzenia o nierealnym świecie, pełnym niebezpieczeństw i pokus. Pokaz mody, kolekcja i niektórzy ich twórcy, enfant terrible świata mody idealnie wpisują się w dążenie do kulturowej i społecznej wolności, wyrwania się z mieszczańskich ram. fantastyczne stroje, feeria kolorów, inspiracje wielokulturowością, szlachetne, bogate tkaniny, makijaże przenoszące nas w czasie i przestrzeni, modowe podróże po mapie w pierwszych rzędach pokazów to wychodzenie przed szereg. aleksander mcQueen – kapitan zaginionego statku z zakrytym okiem, królujący na pokazach haute couture w Paryżu, karl lagerfeld w czarnych okularach słonecznych i wachlarzem w ręku. isabel blow w ekscentrycznych kapeluszach Philipa tracy, salvador dali z podkręconym wąsem, bikiniarski leopold tyrmand wyłamujący się z szarości warszawy lat 50. andy warhol, amanda lepore, muhammad ali, madonna i john galliano, wpisani w surrealistyczny świat zdjęć davida lachapelle to wymarzona załoga korsarskiego statku.

robienie ubrań z filcu to pasja mateusza wójcika znanego jako Plastikowy. student filologii polskiej w łodzi projektuje od paru lat, ma na swoim koncie prezentacje w galerii szarej w cieszynie, centrum sztuki współczesnej w bytomiu oraz korczyński concept store w Paryżu. jego ostatnia kolekcja „i feel felt!” to przygoda z materiałem, który bardziej kojarzy się z zimowym kocem niż ze zwiewną kiecką. wójcik wziął na warsztat sukienki i męskie t-shirty i naniósł na nie kolorowe kropki, kokardy, potwory. jeden z ciekawszych debiutów ostatnich lat.

theCrane

nakręć krótki film i zachwyć ora-ito i karla lagerfelda. jak? Za sprawą nowego internetowego magazynu thecrane. tv, który właśnie połączył siły z discovery channel, by odkrywać nowe talenty w dziedzinie filmu. Zasady: zgłaszany obraz musi mieć od 1 do 5 minut i dotyczyć takich tematów jak architektura, ekologia, podróże, sztuka i moda. termin konkursu mija 28 lutego, do zgarnięcia nagrody pieniężne, sprzęt i oczywiście szansa zaprezentowania się przed jury, w skład którego wchodzą m.in. lagerfeld, laurent claquin i flavio albanese z magazynu „domus”. więcej informacji na www.thecrane.tv.

ponyStep

brytyjski magazyn Ponystep.com to inicjatywa richarda mortimera – promotora słynnych już londyńskich imprez family i boom box. Znany z rozległych kontaktów, mortimer uważany jest za wskrzesiciela pamiętnych lat 80., kiedy to klubowe odzienia przeżywały swoje najlepsze chwile. charakterystyczną cechą bywalców boom box był teatralny makijaż, ekstrawaganckie stroje i zatrzęsienie brokatu. w 2007 roku klub odwiedzili m.in. hedi slimane, kylie minogue, roísín murphy i kate moss. Po zamknięciu klubu na początku zeszłego roku mortimer zajmuje się tylko stroną Ponystep. i podobnie jak za czasów boom boksu, z uporem maniaka śledzi wszystkie nowinki w kulturze i modzie.

goSSip girl

magazyn „new york times” uważa, że amerykański serial „gossip girl” to największe telewizyjne objawienie ostatnich 10 lat. ta zjadliwa satyra na życie nastolatków z wyższych sfer (dokładniej nowojorskiego upper east side) daleka jest od łagodnych historyjek toczących się niegdyś w „cudownych latach” czy „beverly hills 90210”. fenomenem serialu są też genialnie nakreślone postaci głównych bohaterów, nieustannie uwikłanych w plotki i intrygi będące pożywką tytułowej „gossip girl”, która umieszcza je na swoim blogu. Popularność polskiego Pudelka i lansiku pokazuje, że „gossip girl” ma szanse zrobić furorę i u nas.

nike Cortez

gdy wschodnie wybierze nosiło buty air force i, na Zachodnim królowały nike cortez! dziś, zdobywają ulice nie tylko los angeles i nowego jorku, ale wielkich miast całego świata. buty do biegania, które zaprojektował w 1972 roku trener lekkiej atletyki z oregonu, początkowo przyjęły się jako element tożsamości młodzieży Południowej kalifornii. Z czasem stały się symbolem całej marki nike. model dostępny jest w sklepie warszawska nike i sklepach nike w całej Polsce.

DouBle CluB

carsten holler to artysta, który w przeszłości umieścił spiralne zjeżdżalnie w głównym holu londyńskiego tate modern. jego ostatnia inicjatywa to the double club – konceptualny bar powstały w wyniku współpracy z fundacją Prady. łącząc inspiracje kulturą kongo i drapieżnego Zachodu, holler stworzył miejsce na pograniczu dwóch światów. restauracja jest minimalistyczna i europejska – w sali do tańca królują kule dyskotekowe i wirujący parkiet. Pomiędzy nimi ulokował się afrykański bar, w którym artyści i klubowicze odwiedzający the double club, mogą spróbować kongijskiego piwa. klub będzie otwarty tylko do połowy maja. the double club, 7 torrens street, londyn ec1v 1nQ.

kinga maliSz

coraz głośniej o sukcesach Polaków w londynie. Po debiucie krzysztofa stróżyny kolejną absolwentką prestiżowego central saint martin’s jest kinga malisz. ispiracją dla jej dyplomowej kolekcji, która pojawiła się m.in. w brytyjskim „dazed and confused”, był bauhaus i legenda o pół kobiecie, pół rybie. całość brzmi abstrakcyjnie, ale tylko z pozoru. Za nietypową inspiracją kryją się bowiem klasyczne sukienki i rzeźbiarskie eksperymenty z krynoliną. Pomysły malisz zostały pokazane w londyńskim victoria & albert’s museum w ramach comiesięcznego pokazu fashion in motion, a dom mody louis vuitton zaproponował jej roczny staż.

ania kuCzyńSka

obecność polskich modelek na amerykańskiej stronie style.com nikogo nie dziwi. o rodzimych projektantach niestety słychać rzadziej. dlatego też nowy artykuł o ani kuczyńskiej („get to know Poland’s designer darling”), w którym redaktor style’a porównuje projektantkę do genialnej jil sander, napawa nas dumą. gratulujemy!



piraCi

felieton magda schejbal aktorka osaczyli mnie. faktycznie jakby się bardziej nad tym zastanowić, to żyję w epicentrum piractwa! może to projekcja towarzyszącej mi od lat tzw. manii prześladowczej i wyrobionej już skutecznie teorii spiskowej, ale ewidentnie coś jest na rzeczy… nie jestem panikarą, do szaleństwa też mi chyba jeszcze daleko, jedyne, co można by mi zarzucić, to lekki ekscentryzm w postrzeganiu świata i empatię, ale to chyba raczej dobrze, że jestem wrażliwa na „tych” i na „to”, co mnie otacza!? a tu zgrzyt. okazuje się, że kiedy człowiek świadomie stara się chronić przed okropieństwami tego świata, opędza się od syfu, bylejactwa, to mu to wszystko w pewnej chwili ładuje się frontem z buciorami! łajdactwo-piractwo! na chodnikach i w sklepach ciągle ktoś gburnie mnie potrąca, popycha, taranuje, nie przeprosi, a ja mam jedynie 164 cm wzrostu i nie ważę więcej niż 50 kilo, w porywach. ździebełko, rzec by można! na drogach. codziennie jestem o krok od załamania nerwowego, bo w swojej wyobraźni ginę z winy idioty! – pirata drogowego… nie patrzą, nie sygnalizują, nie współpracują, nawet karetki nie przepuszczają! nie przepuszczą ciebie ni tobie, ni okazji, żeby być „najpierwszym”! typowa cecha pirata – sratatata! no to nie wypuszczam się za daleko poza dom, żeby uniknąć pirackiej impertynencji na mieście.

iWanoW Wg CzeChoWa reż. jan englert

teatr narodowy, warszawa iwanow na scenie narodowego może zachwycić z kilku powodów. to nie tylko wzorcowy przykład inscenizacji wielkiej klasycznej sztuki – to przede wszystkim idealna obsada. bo trzeba to sobie powiedzieć jasno i otwarcie – w sztukach czechowa, podobnie jak szekspira, nie mogą grać średni aktorzy. tekst musi być rozpisany na wybitne osobowości sceniczne, aktorów z klasą. wierny tej zasadzie jan englert zadbał o możliwie najlepszą obsadę. w efekcie widz może na scenie podziwiać: janusza gajosa, danutę stenkę, jana

ale nie ma zmiłuj! Paparazzi. kolejny gatunek współczesnego pirata. Złodzieje intymności, najemnicy… i o ile twarz pirata drogowego mignie mi ewentualnie w jego megaporsche, zanim zajedzie mi drogę, tak tu dzieli nas obiektyw i oblicze wroga zostaje nierozpoznane. i siedzą ci tacy pod domem, w krzakach, zmarznięci, ale niepokonani. łażą za tobą (dobrem publicznym, celebrytą – brzmi jak kawałek skamieliny – co mnie tak czasem ktoś idiotycznie określi), jak cienie, po wyprzedażach i chowają się w stojakach z ubraniami… Paranoja! strasznie to głupi sposób na zarobienie paru groszy (bo umówmy się, tu nie ameryka) i... taki niemęski. a kiedy już zupełnie zniechęcona albo rozleniwiona, postanawiam zaszyć się w domowych pieleszach i oszczędzam sobie na jakiś czas pirackiego towarzystwa, dopadają mnie w sieci! okazuje się bowiem, że można mnie i cię opiracić nawet z hasła do maila! ktoś włamał się do systemu i zmienił mi hasło do poczty. Przypadek, zamierzone działanie!? może liczył, że znajdzie łupy na miarę britney spears (moje nagie zdjęcia w wannie, film porno z wyjazdu na mazury…!?). ehhh…! Pewnie się rozczarował. Pech… Poczty już nie odzyskam. ludzie! apeluję! Świat jest piękny i niepowtarzalny, życie jedno i to w dodatku krótkie! bądźcie na siebie wrażliwi, uważajcie na drodze, zostawcie cudze sprawy, bo wam nie starczy czasu na wasze! no i niech wam się darzy na ten nowy rok, bo, niestety, jesteście o rok starsi! Pozdrawiam. frycza, grażynę szapołowską, annę seniuk i karolinę gruszkę. reżyser namówił nawet andrzeja łapickiego, który kilkanaście lat temu rolą radosta w „Ślubach panieńskich” w teatrze Powszechnym oficjalnie pożegnał się z aktorstwem. iwanow w interpretacji frycza to bohater trawiony poczuciem życiowej klęski. niepogodzony z samym sobą oddala się od chorej na suchoty żony (stenka). Przed pustką ucieka w alkohol i flirt z piękną, nastoletnią córką przyjaciół (gruszka). iwanow porusza się na krawędzi honoru i przyzwoitości. a cena tej intrygi jest wysoka... i to wszystko w oprawie genialnej scenografii w duchu końca xix wieku. Po prostu klasyk.

t

kalkWerk Wg thomaSa BernharDa reż. krystian lupa stary teatr, kraków to bez wątpienia arcydzieło. idealne przeniesienie na polski grunt literatury austriackiego mistrza thomasa bernharda z zachowaniem zasad germańskiego ordnungu. spektakl, który głównym wykonawcom, małgorzacie hajewskiej-krzysztofik i andrzejowi hudziakowi, jak i oczywiście reżyserowi krystianowi lupie przyniósł rozgłos i uznanie przypieczętowane zawrotną ilością prestiżowych nagród z całego świata. to kultowe przedstawienie narodziło się w 1992 roku w starym teatrze w krakowie i do dziś pozostaje w repertuarze. sama powieść jest niezwykle ponura, ale niepozbawiona ironii. na scenie oprócz wymienionej dwójki aktorsko błyszczy Piotr skiba, oraz, co ciekawe, Paweł miśkiewicz – obecny dyrektor teatru dramatycznego w warszawie. konrad i konradowa to dwójka niespełnionych, skazanych na siebie ludzi. ona kaleka, on opętany napisaniem niemożliwego studium o słuchu, poddaje żonę różnym eksperymentom. w miarę upływu czasu coraz bardziej pogrążają się w szaleństwie. w tej sztuce każde słowo, każda czynność odnosi się do jungowskich archetypów.

teatr

michał kobra dZiennikarZ, teatr to jego drugie imię, PierwsZe to sex, tak PrZynajmniej mówi...

anioŁy W ameryCe Wg tony'ego kuShnera

reż. krzysztof warlikowski tr warszawa sztuka przenosi widza w realia ameryki za reagana, zgoła podobnej do iv rP pod „skrzydłem” kaczyńskiego. ta sama atmosfera populistycznej nagonki, moralnej niby-rewolucji.

„anioły w ameryce” warlikowskiego to przede wszystkim bardzo istotne pytanie: kogo byłoby stać na zrezygnowanie z dotychczasowego życia, kariery zawodowej, aby pomóc bliskiej, umierającej osobie. w tym spektaklu świadomość to warunek istnienia. sprawa rodziny i jej transformacji

jest tutaj również bardzo znaczącą kwestią. nasuwają się kolejne pytania. czy matka kiedykolwiek zrozumie, że jej dziecko odkryło swoją homoseksualność? czy potrafi to zaakceptować? w głównych rolach (bo tutaj wszystkie role są tak zagrane, jakby były główne): zespół nowego teatru krzysztofa warlikowskiego w warszawie – andrzej chyra, jacek Poniedziałek, maja komorowska, stanisława celińska, maja ostaszewska, maciej stuhr, magdalena cielecka, rafał maćkowiak, tomek tyndyk i Zygmunt malanowicz.

pipi pońCzoSzanka Wg aStriD linDgren

reż. agnieszka glińska teatr dramatyczny sukces reżyserski glińskiej! staranność przygotowania: scenografia, poprowadzenie aktorów oraz duża doza humoru porywa tak dzieci, jak i dorosłych. nic dziwnego, bowiem w sztuce o odważnej, pyskatej Pippi langstrumpf jest dużo mądrości i wewnętrznej harmonii. w roli głównej dominika kluźniak, która bardzo przypomina swoją bohaterkę w rzeczywistości. Przedstawienie dla dzieci, dużych dzieci i innych.

giovanni – WariaCJe na temat mozarta i moliera

reż. grzegorz jarzyna tr warszawa antyopera „giovanni” w reżyserii grzegorza jarzyny narobiła przez minione dwa sezony bardzo dużo zamieszania. Po pierwsze dlatego, że aktorzy w kwestiach śpiewanych posługują się playbackowym głosem śpiewaków operowych. spektakl budzi skrajne emocje. dużo osób mówi o nim z pogardą, także reżyserzy, którzy mimo najszczerszych chęci nigdy nie zdobędą się na ryzyko nowatorstwa. to prawdopodobnie ostatni rozdział współpracy dwóch zespołów teatralnych stolicy – nowego teatru krzysztofa warlikowskiego oraz teatru rozmaitości grzegorza jarzyny. w pewnych kręgach mówi się nawet, że jarzyna przestał być artystą buntownikiem. stał się dobrym rzemieślnikiem. Przekalkulował jestestwo sztuki, podpór artystyczny, osiągnął niemożliwe – trafił w środek. elity przyjęły giovanniego za wzorzec, kupiły to. ale miasto szybko się nudzi. blichtr ma wiele twarzy. diabeł nie jest tu absolutem. Poza tym w obsadzie: tomek tyndyk, danuta stenka, eryk lubos, roma gąsiorowska, Zygmunt malanowicz. to melodia, która nie nadaje się dla wszystkich uszu, ale trzeba wpuścić do głowy świeży świat.


16-17 k mag 2 PoP

może się wydawać, że są kolejnym kolektywem, który chce zdobyć serca wielkomiejskiej młodzieży wychowanej w kulcie hałaśliwych syntezatorów, myspace i pokazywania cycków na party blogach. jednak ekipa valerie z nantes to coś więcej niż kolejne zjawisko na współczesnej scenie elektronicznej. ironiczne, przerysowane grafiki w stylu naiwnego futuryzmu lat 80., róże, fiolety, „przypałowe” efekty wizualne to obowiązkowe elementy oprawy wizualnej wydawnictw setek projektów muzyki elektronicznej. francuzi z valerie pod tym względem nie wyróżniają się spośród innych pupilków blogosfery. no, może z wyjątkiem tego, że ich wizerunek jest konsekwentnym i spójnym odwołaniem do europejskich czołówek telewizyjnych z lat 80. w skład ekipy wchodzą anoraak, college, minitel rose, the outrunners i maethelvin. garściami czerpią z dorobku melancholijnej muzyki elektronicznej lat 80. we współczesnym wydaniu daje to rewelacyjny efekt. chociaż (na razie) mniej popularni od podobnych francuskich ekip, których nazw nie trzeba tu przytaczać, valerie mogą zdrowo namieszać. także wtedy, gdy obecna moda na ejtis będzie już tylko wstydliwym wspomnieniem. sprawdźcie na: valeriecherie.blogspot.com

valerie

m

TEKST wojtek nosowski FOTO mat. Promo


pirate SounDSyStem

m

ci piraci to don i joshua. Przy okazji to producenci i didżeje. ostatnio zeszli na ląd, obecnie grasują w londynie, na stałe rezydując w klubie Z-shed. ich muzyka to basowo-dubstepowy abordaż na grime i bassline, pod banderą najmodniejszych klubowych brzmień ostatniego sezonu. Poznali się w 2003 roku, dzięki lokalnej scenie mashupowej, aby dwa lata później założyć pełnoprawny skład. od tamtej pory są praktycznie nierozłączni. ich brzmienie jest bardzo charakterystyczne – mocne i pełne wyrazu, choć zarazem zabawne i z dystansem do narzucanych ograniczeń stylowych. możemy znaleźć tu odniesienia do brytyjskiej sceny rave, jak i jamajskiego dancehallu, choć chłopaki nie stronią od licznych popowych inklinacji. na swoim koncie mają remiksy takich artystów jak: drop the lime, bonde de role, shitdisco, no i przede wszystkim słynną przeróbkę wileya – „rolex”. jak na prawdziwych oprychów przystało, popełnili też parę złodziejskich i niewiarygodnie tanecznych mashupów, wykorzystując do tego niecnego procederu m.in. cyndi lauper, kaiser chiefs i run dmc. londyńscy piraci podążają własną drogą, umiejętnie unikają wszelkich kliszy, które są plagą nowej muzyki klubowej. Świeżość, niepowtarzalność i taneczność – oto domena tych młodych chłopaków. w październiku jeden z nich – josh, reprezentował swój skład w Polsce, grając na dwóch imprezach, w warszawie i w krakowie. czekamy na kolejną wizytę i liczymy na to, że tym razem don nie zapomni paszportu.

TEKST sylwia Zarembska FOTO mat. Promo



pirat naSz poWSzeDni głos redaktora stasZyca

łobuz łasy na cudze. Pstrokaty frik wałęsający się z hałastrą jemu podobnych obwiesi. odurzony osobnik o nieokreślonej tożsamości, ni pies, ni wydra. oto krótka instrukcja obsługi „Pirata w zestawie dla każdego” do kupienia w każdym supermarkecie. czy to towar chodliwy? w kostiumie pirata można uciec od społeczeństwa. wskoczyć w raj wolności. tak wyglądają sny sytego mieszczucha? to prawdopodobne, zwłaszcza jeśli zawierzyć wyobraźni davida finchera, reżysera kultowego filmu „fight club”. okładanie się po twarzach okazuje się orgią swobody, autentycznej ekspresji i zwierzęcej witalności. czyli tym wszystkim, czego podobno brakuje w szarym, codziennym życiu – tu rządzi rutyna. niszczy ją na pewno każde pirackie szaleństwo, nieprawomyślne, nieoczekiwane, wariackie. ładne i romantyczne, co? ale zaraz, może jednak zbyt prosty to schemacik. Zresztą, czy jest jeszcze ktoś, kto rzeczywiście wierzy w codzienną nudę i przewidywalność? kiedy to było? – chyba w pokoleniu naszych dziadków. ten ułożony świat się zawalił – z hukiem gitar festiwalu woodstock, żeby ująć to z odpowiednim patosem. no bo co niby wyznacza dziś spis powszechnych zasad – władza, której nie widać, a jej przedstawiciele zamienili się w telewizyjne

oByWatel milk

reż. gus van sant gus van sant, bodaj najważniejszy obecnie amerykański reżyser, programowo zajmujący się tematyką homoseksualną, postanowił opowiedzieć dość mało znaną historię z lat 70. wtedy właśnie san francisco z zacnej, mieszczańskiej metropolii zaczęło powoli przekształcać się w największe w całych stanach Zjednoczonych skupisko hippisów oraz wszelkiej maści mniejszości – także seksualnych. Prym wśród nich wiódł niejaki harvey

milk, właściciel malutkiego zakładu fotograficznego castro camera, z ducha społecznik i przywódca lokalnej społeczności. w jego postać wcielił się sean Penn i choć w ciągu ostatniego dziesięciolecia trudno dopatrzyć się jakiejkolwiek wpadki w karierze tego aktora, to kreacja w filmie van santa uchodzi za jedną z najlepszych. mamy styczeń, więc sezon na nagrody dopiero się rozpoczął, a Penn już zgarnął dziesięć statuetek i nominacji, z nominacją do Złotego globu włącznie. Premiera 23 stycznia 2009

pajacyki? tradycja? – chyba że mówimy o „nowej świeckiej tradycji”, czyli imprezach kumpli z nasza-klasa.pl. starsze generacje, które całkiem pogubiły się w świecie sieci i iPodów, uczą się od własnych dzieci, jak żyć? sny o wolności i samorealizacji zeszły pod strzechy i stanowią główną treść psychologicznych porad w kolorowych pisemkach. tak oto każdy maluczki wywiesza sobie nad głową czarną banderę i buszuje po rozlewiskach wielkiego miasta. a dookoła tłum innych indywidualistów anarchistów. każdy na swojej własnej łajbie. czyli dobrze! tak dobrze, że aż strach. strach, że ktoś tę wolność nam odbierze. ale kto? kto by chciał nam tę wolność odebrać? sprawa jest niejasna, ale trzeba być czujnym. na pewno gdzieś czai się jakiś matrix. tę czujność zresztą skutecznie podtrzymują kolejne ekranizacje prozy Philipa k. dicka – mistrza paranoi i zawoalowanych intryg. Świat na pewno nie jest taki, jak nam się jawi, i ktoś zza kulis nim manipuluje. tak więc, czy posiedliśmy tę wolność, czy też sobie tylko o niej roimy, absorbuje nas ona permanentnie. a nasze tęsknoty kumulują się co chwila w starej poczciwej figurze pirata. kultura ciągle żywi się piractwem i piratom ulega. fantazje pirackie długo trwać będą, przynajmniej do chwili, aż ktoś znów zaprowadzi porządek.

Droga Do SzCzęśCia

reż. sam mendes od chwili, gdy dziesięć lat temu z hakiem, na szerokie wody kinematografii wypłynął „titanic”, publiczność na całym świecie (a zwłaszcza jej żeńska część) zadawała sobie pytanie: kiedy znowu zobaczymy razem kate winslet i leonarda dicaprio. odpowiedź brzmi: teraz. tym razem nie grają jednak zauroczonych sobą kochanków, lecz duszące się w sztywnych ramach mieszczańskiego żywota małżeństwo z długim stażem i dwójką dzieci. akcja filmu toczy się na amerykańskich przedmieściach w latach 50. (kłaniają się genialne „godziny”!), a film wyreżyserował sam mendes, specjalista od demaskowania amerykańskich upiorów i wyciągania ich z szaf (nie mniej genialne „american beauty”). miłość od pierwszego wejrzenia dziesięć lat później, chciałoby się powiedzieć. urzekająca historia. naprawdę warto! Premiera 30 stycznia 2009

F Film

max suski dZiennikarZ, wielbiciel dobrego kina i nowinek technologicZnych, ważne by wyskoProcentowych

BezSenność

400 BatóW reż. francois truffaut

dystrybutor vivarto kolejny raz postanowił uraczyć miłośników filmu arcydziełem, które w odświeżonej wersji pokazuje na dużym ekranie. nie tak dawno zaprezentował najsłynniejsze dzieła charliego chaplina, teraz przyszła pora na mistrza nowej fali, francois truffauta i jego rewelacyjne „400 batów”. film obchodzi właśnie swoje 50. urodziny. Premiera 30 stycznia 2009

reż. dario argento choć argento „mistrzem horroru jest”, to niepodobna znaleźć na sklepowych półkach jego filmy w polskiej wersji językowej. na szczęście są gazetowe wydawnictwa dvd (tu: „kino domowe”), wspomagane przez niezawodnych sprzedawców ulicznych, którzy po cichu nadrabiają to niedopatrzenie. w nakręconej jeszcze w 2001 roku „bezsenności” (po włosku „non ho sonno”, czyli dosłownie: nie chce mi się spać) tradycyjnie dla argento zobaczymy dużo szminki, paznokci, noży, toporów, odciętych ludzkich członków i wiadra czerwonej farby, prezentującej się bardziej atrakcyjnie od prawdziwej krwi. smaku całości dodaje max von sydow w roli głównej (to jemu właśnie nie chce się spać) plus elektryzująca muzyka dyżurnego w filmach argento zespołu goblin.

FroSt/nixon

reż. ron howard rzecz z pozoru kompletnie niefilmowa, bo czy seria telewizyjnych wywiadów z jedną osobą może być punktem wyjścia do wbijającego w fotel scenariusza? gdy jednak okazuje się, że tą osobą jest były prezydent usa richard nixon, który dopiero co złożył rezygnację z urzędu, temperatura skacze w górę. „frost/nixon” to nie tylko próba rekonstrukcji głośnego w latach 70. telewizyjnego wydarzenia, ale także – a może przede wszystkim – mrożący krew w żyłach aktorski pojedynek. Zwłaszcza że nawet niewprawne oko łatwo znajdzie analogie między odtwórcami głównych ról a ich pierwowzorami. w rolę cenionego, ale niezbyt znanego dziennikarza davida frosta wcielił się kompletnie nieznany walijczyk michael sheen (nie mylić z martinem sheenem), zaś w roli nixona możemy podziwiać przepysznego starego wyjadacza franka langellę. a tak nawiasem mówiąc, film rona howarda to również świetny podręcznik sztuki prowadzenia wywiadów. Premiera 13 lutego 2009

kWiat Wiśni – hanami

reż doris dörrie jak sprawić, żeby śmiertelnie chory – i nieświadomy swego stanu – mąż wreszcie zdecydował się wyjechać z żoną na drugi koniec świata? może trzeba... umrzeć? Znana głównie z „nagich” niemiecka reżyserka tym razem podsuwa nam opowieść o miłości i przemijaniu, a także o – tyleż nieznośnych, co uniwersalnych

– barierach dzielących dzieci i rodziców. wszystko w dużej części na tle tokio (wtedy klimat przypomina ten znany z „lost in translation”, ale od tego skojarzenia już chyba zawsze będzie trudno uciec) i słynnej góry fuji, która – jak się okazuje – jest płci męskiej. całość momentami autentycznie wzrusza, ale spokojnie – bez cienia naiwnej ckliwości.

CiekaWy przypaDek BenJamina Buttona

reż. david fincher trzeci – po „siedem” i „Podziemnym kręgu” („fight club”) – wspólny projekt reżysera davida finchera oraz aktora brada Pitta. i trzeci z kolei sukces. „ciekawy przypadek...” to wzruszająca, choć chwilami mocno surrealistyczna opowieść o człowieku, który rodzi się zgrzybiałym staruszkiem, po czym młodnieje (w tej roli brad Pitt) z każdym dniem. niestety, jego ukochana (cate blanchett), jak wszyscy śmiertelnicy, staje się coraz starsza. tylko przez krótki czas tych dwoje będzie mogło się spotkać jako rówieśnicy. film z miejsca został okrzyknięty jednym z najważniejszych filmów 2008 roku, zdobył rekordową (pięć) liczbę nominacji do Złotych globów (w tym dla najlepszego dramatu i za najlepszą główną rolę męską) i jest głównym faworytem w wyścigu po oscary. Premiera 6 lutego 2009


20-21 k mag 2 POP

MARIOS DIK Karol Radziszewski – artysta, redaktor naczelny magazynu „DIK Fagazine”. W ostatnich miesiącach dał się poznać także jako projektant mody. Kolekcja MARIOS DIK to efekt współpracy Radziszewskiego z mediolańskim duetem Marios. Wśród prezentowanych ubrań są T-shirty i bluzy z nadrukami centaurów, a także charakterystyczne logo penisa, które ze stron „DIK-a” powędrowało na męskie leginsy i majtki. „MARIOS DIK to projekt, który po raz kolejny kwestionuje moją rolę” – mówi Radziszewski. „Wiele osób nie może zrozumieć, jak można wydawać magazyn i jednocześnie być kuratorem, artystą i projektantem mody. Ja zawsze lubiłem bawić się tymi przeciwieństwami”. Radziszewski wysyła kolekcje do przyjaciół magazynu, takich ak artyści Brian Kenny i Slava Mogutin, i namawia ich do nakręcenia krótkich filmów, w których wystąpią w ­DIK-owych majtkach. Wszystkie filmy (również te nakręcone przez amatorów) pojawią się wkrótce na stronie www.mariosdik.com, a kolekcja będzie dostępna wiosną w wyselekcjonowanych butikach w Warszawie, Japonii i Europie.

TEKST KASIA BOBULA


S

Krzysztof Stróżyna Krzysztof Stróżyna (dla Anglików Krystof Strozyna) to kolejne polskie nazwisko, o którym głośno od jakiegoś czasu w londyńskim świecie mody. Dwudziestosześcioletni projektant pochodzi z Ustronia Morskiego, dwa lata temu skończył uczelnię Central Saint Martin’s College of Art. Styl Stróżyny to efektowna mieszanka dopasowanych sylwetek i rzeźbionej drewnianej ­biżuterii. Eleganckie i z lekka futurystyczne projekty zdobyły uznanie brytyjskiego Top Shopu, który od dwóch sezonów sponsoruje jego londyńskie pokazy. Inspiracją dla letniej kolekcji była secesja i polska sztuka ludowa. Mimo to ciężko znaleźć tu odniesienia do narodowej Cepelii. Wszelkie nawiązania są subtelne – drewniane naszyjniki, surowe frędzle, ręcznie tkane gobeliny. Ważną inspiracją są też kobiety – Pamela Anderson, Asia Argento i Doda. Stróżyna ma na ich punkcie obsesję. Jego ostatnia kolekcja zachwyciła brytyjską wokalistkę Roísín Murphy, która nawet osobiście pogratulowała mu pokazu.

TEKST KASIA BOBULA FOTO KASIA BOBULA



na tyłach nieistniejącego już kina relax przy ulicy Złotej w warszawie mieści się mały sklep muzyczny – hey joe. miejsce obrosło już lokalną legendą – specjalizuje się w sprzedaży albumów z muzyką niszową, której próżno szukać w wielkich salonach płytowych. sklep działa od piętnastu lat i od samego początku prowadzony jest przez mesjasza – witolda mesjasza gwoli ścisłości. miejsce dorobiło się stałych klientów, wśród których jest są również warszawscy celebryci. sklep zajmuje się nie tylko sprzedażą płyt, ale również prowadzi komis. w czasach masowego piractwa muzycznego takie miejsce nie powinno mieć racji bytu, tymczasem hey joe radzi sobie całkiem nieźle. mesjasz nie jest tylko sprzedawcą, ale prawdziwą osobowością. jego wiedza na temat płyt i artystów jest imponująca. często kupujący spędzają w sklepie długie godziny, zanim wyjdą z upragnioną zdobyczą. mesjasz uwielbia rap z lat 80. jest szczęśliwie żonaty, ale kiedyś, za namową kolegi, wystąpił jako bohater artykułu o mężczyznach do wzięcia, który ukazał się na łamach poczytnego pisma kobiecego. efekt był taki, że dostał mnóstwo propozycji matrymonialnych.

m

meSJaSz

TEKST chad FOTO chad

aCtionS: What you Can Do With the City

99 akcji umożliwiających konstruktywne zmiany w tkance miejskiej. niby zwyczajne czynności, jak chodzenie, zabawa, recycling czy ogrodnictwo, zostały przekształcone przez biorących udział w wystawie architektów, artystów i aktywistów. ich projekty pokazują jak duże znaczenie dla miasta może mieć osobiste zaangażowanie jednostek. twórcy rzucają wyzwanie wszystkim miastowym tego świata. na stronie www. cca-actions.org można obejrzeć wszystkie prace z wystawy, a także zaproponować własne rewolucyjne rozwiązania. najlepsze z nich będą zaprezentowane w cca. montreal, Quebec, canadian centre for architecture do 19.04.09

a art

max suski dZiennikarZ, wielbiciel dobrego kina i nowinek technologicZnych, ważne by wyskoProcentowych

C.h.o.S.e.n.

poSzliśmy Do Croatan

Ponoć pierwsi europejscy kolonizatorzy w nowym Świecie zniknęli, pozostawiając swoje osady i kartkę ze słowami „Poszliśmy do croatan”. Zniknięcie kojarzy się z klęską, każdy chce się przebić, wypłynąć, zaistnieć. a może by tak postąpić odwrotnie i celowo zniknąć? każdy z artystów przygotował projekt, którego sednem jest przeniesienie się na peryferie społecznej przestrzeni, wyznaczenie granic pomiędzy prywatnym i publicznym, pomiędzy realnym i wyobrażonym. Pierwsza, grudniowa odsłona ma charakter eksperymentu – projekty można oglądać w trakcie ich rozwoju. w gdańsku nie pojawią się skończone artefakty, a raczej koncepcje, scenariusze, plany i mapy. swoje finalne formy uzyskają w centrum sztuki współczesnej Znaki czasu w toruniu. gdańsk, Pracownia kultury miejskiej do 28.02.09

nikt nigdy nie myślał w ten sposób, ale co będzie, jeśli mesjasz okaże się wywrotowcem mającym zupełnie inne, niż ludzkie, podejście do tematu zbawienia? marksizm, nihilizm, komunizm, anarchizm, socjalizm i nazizm ukształtowały się w nowoczesności na wzór ideologii religijnych. są wyrazem laicko-mesjanistycznego pragnienia i przekonania, że świat kształtują ich wyznawcy. nowoczesne ideologie rewolucyjne przeistoczyły dawne religijne tęsknoty w świeckie pojęcia polityczne; religia uległa zeświecczeniu i przekształciła się w historię. ale nadzieje łączące się z wizjami mesjasza nie muszą odzwierciedlać porządku utopijnego i mogą po prostu pozostawać po stronie archaicznych pozycji wywrotowych. jednym słowem, zbawienie może być bałaganem, jakiego nikt z nas się nie spodziewa. odpowiedzią na tę tezę są prace polskich i izraelskich artystów. gdańsk, instytut sztuki „wyspa” do 28.02.09

inDian highWay

wystawa w londyńskiej serpentynie jest zbiorem prac znanych i początkujących artystów z indii. jej tematem przewodnim jest transport i ruch, rozumiane także w kwestii hiperprzepływu informacji. jednak dużo ciekawszym od tego, co pokazano w galerii, jest znaczenie polityczne takiej wystawy. indie rozwijają się prężnie, a rynek sztuki ma to do siebie, że jest bardzo blisko powiązany z rynkiem gospodarczym. niech drży charles saatchi... londyn, serpentine gallery do 22.02.2009

the BuilDing

Przewrotny jak surrealiści, ale w dialektyce bliższy sokratesowi – anton vidokle tworzy kolejny projekt w niemieckiej stolicy. the building to wyrocznia, sklep owocowo-kwiatowy, czytelnia, bar snöfrif, filmy lawrence’a weinera, kiepska bułgarska restauracja i inne atrakcje. oprócz nich funkcjonuje obszerna, darmowa wypożyczalnia światowego video-artu, e-flux video rental. berlin, Platz der vereinten nationen 14a od czwartku do soboty, w godzinach 12 – 18



agata paSSent

maria SeWeryn

oDeta moro

magDa WunSChe

okładka Zaprojektowana w estetyce naśladującej styl nastolatki – amarantowe serduszko, tło w kolorze babyblue. serduszko to tak naprawdę wymięty balonik, z którego uszło powietrze. to symbol uczucia, które wyparowało. muZyka wokalista teoretycznie śpiewa o zawiedzionych nadziejach, ale robi to tak melodyjnie i lekko, że przesłanie tekstu się gubi. Pomimo nowoczesnych bajerów producenckich i skomplikowanych aranży (prócz elektroniki i beatu mamy tu smyczki) całość brzmi infantylnie. gdZie się sPrawdZi gimnazjalnej publiczności powinno się spodobać.

okładka Zawsze zachwyca mnie prostota przekazu, bardzo mi się podoba. muZyka Zdziwiłam się. spodziewałam się mocnego amerykańskiego, komercyjnego hip hopu, a usłyszałam delikatne, elektroniczne dźwięki, melodię. choć chwilami monotonne. gdZie się sPrawdZi można jej słuchać wszędzie, w ogóle się nie narzuca – nie zdominuje ani rozmowy, ani pracy.

okładka na wypasie, wygląda luksusowo. fajna grafika i dobry papier – same superlatywy. muZyka jako że mieszkam razem z mężem i synem, płyty słuchaliśmy razem. mój mąż michał jest wymagający jeśli chodzi o muzykę, nie był w stanie słuchać tej płyty. mi natomiast się podobała. moim faworytem jest utwór „amazing”. gdZie się sPrawdZi na domówkach. idealny na posiadówki przy winie ze znajomymi. spokojny piątkowy, sobotni wieczór na 60-70%, bez nocnego szaleństwa na mieście.

okładka nie podoba mi się ta stylistyka, nie do końca ją kupuję. czerwone serce przyklejone do marynarki, to nie są jakieś szczyty graficzne. muZyka Przerobiony głos, nie mój gust, nie moja stylistyka. gdZie się sPrawdZi chyba najlepiej pasuje do klubów, może barów.

vipy o

kanye WeSt 808S & heartBreak

warner kanye west to najwyższa półka współczesnego hip hopu. jego ostatnia płyta może być nie lada zaskoczeniem dla wszystkich fanów. klasyczny raper zupełnie na poważnie i świadomie zmienił się w wokalistę rodem z kawałków elektro. to już nie jest cielesny, pełen wigoru wokal, tylko mechaniczna estetyka automatu. w efekcie cały album wypełnia przesterowany vocoderem głos – podany na syntetycznych bitach. wśród gości znaleźli się między innymi: young jeezy i lil wayne. choć nowy kayne może szokować, to nadal jest to produkcja na najwyższym poziomie. opinie na temat 808s & heartbreak są podzielone. moim zdaniem jednak artyście należy się szacunek za odwagę eksperymentowania. chad

DvD

01 Czarny kot, biały kot reż. emir kusturica kino Świat kusturica to jeden z bardziej utalentowanych i oryginalnych europejskich twórców filmowych. Zdobył kilkanaście nagród na największych festiwalach filmowych i stał się swoistym symbolem bałkańskiego kina. „czarny kot, biały kot” został uhonorowany srebrnym lwem w wenecji za najlepszą reżyserię. film zaliczany do gatunku czarnej komedii portretuje kolorowy świat naddunajskich cyganów – wszystko przy dźwiękach no-smoking orchestra. olka osadzińska 02 Opowieść o „Dziadach” Adama Mickiewicza. Lawa reż. tadeusz konwicki telewizja kino Polska Pierwsza próba przeniesienia mickiewiczowskiego dramatu na ekran. „tadeusz konwicki wpadł na pomysł niesłychany. fascynujący, a zarazem zwariowany i karkołomny” – donosił w marcu 1988 roku „tygodnik kulturalny”. reżyser połączył świat ludowych guseł ze współczesnymi wydarzeniami – wojną, czasami komunizmu. w konrada wcieliło się dwóch aktorów – debiutujący wtedy artur żmijewski i gustaw holoubek, którego popisowy monolog powinien być wystarczającym powodem obejrzenia tego filmu. olka osadzińska

03 Straszne skutki awarii telewizora reż. jaroslav Papoušek best film to pierwsza część trylogii o praskiej rodzinie homolków. film ukazujący absurdy życia społecznego w okresie komunizmu jest ironicznym, ale i pogodnym zarazem obrazem wielopokoleniowej rodziny mieszkającej w bloku, dla której awaria telewizora jest największą tragedią, która może im się przydarzyć. opowiadane przez reżysera historie mogłyby równie dobrze wydarzyć się w Polsce. w roli bliźniaków wystąpili synowie znanego reżysera miloša formana. olka osadzińska 04 Jaja w tropikach reż. ben stiller united international Pictures ben stiller, jack black i robert downey jr. jako czarnoskóry aktor. fani umrą ze śmiechu, ci, którzy za tą trójcą nie przepadają, powinni sobie darować oglądanie. film to historia grupy egocentrycznych aktorów wyruszających na plan zdjęciowy, żeby nakręcić najlepszy w historii kina obraz wojenny. budżet filmu zostaje dramatycznie przekroczony, gdy spec od wybuchów na skutek pomyłki detonuje ładunek wart miliony dolarów. Pech chce, że kamery tego nie zarejestrowały... Producent (tom cruise – najlepsza rola od lat!) dostaje szału. komedia o filmie w filmie wśród egzotycznych scenerii. nie tylko dla fanów bena stillera. olka osadzińska

01 05

02 07 06

03 08

04

05 Tony Takitani reż. jun ichikawa blink ten film zainteresuje na pewno wszystkich wielbicieli prozy haruki murakamiego, ale będzie też ciekawą przygodą i wstępem do poetyki tego pisarza nawet dla tych, którzy nie zetknęli się z jego twórczością. „tony takitani” to filmowa adaptacja najlepszych opowiadań murakamiego, wprowadzająca w atmosferę jego stylu i przedstawiająca istotne wątki jego pisarstwa – jazz, samotność, wyobcowanie, znikające kobiety. film sprawia wrażenie krótkiego opowiadania, poznajemy ojca głównego bohatera, historię śmierci jego matki, samotność, która towarzyszyła mu całe życie. Poznajemy wreszcie samego bohatera – młodego rysownika, którego samotne miejskie życie ulega drastycznej zmianie gdy poznaje dziewczynę – eiko. jeśli chcecie dowiedzieć się, co wydarzyło się potem, obejrzyjcie ten film... olka osadzińska 06 Z archiwum X: Chcę wierzyć reż. chris carter imperial cinePix to już prawie dziesięć lat odkąd „Z archiwum x” przyciągało tłumy telewidzów żądnych niesamowitych historii z życia kosmitów tropionych przez dwójkę dzielnych agentów fbi – muldera i scully. dziewięć sezonów to chyba aż nadto, żeby wciąż zaskakiwać widza, ale warto zobaczyć wyjaśnienie zagadki, której narratorem jest

jasnowidz, ksiądz-pedofil. bez fajerwerków, ale można zobaczyć. Pozycja zdecydowanie dla fanów serialu. olka osadzińska

07 Dolina Issy reż. tadeusz konwicki telewizja kino Polska „dolina issy” czesława miłosza uchodziła za powieść krańcowo „niefilmową”, pozbawiona wyrazistej fabuły, niejako poetycka podróż w krainę dzieciństwa, w której swobodnie łączyły się postaci rzeczywiste i baśniowe nie miała właściwie fabularnej konstrukcji, która nadawałaby się do wykorzystania w filmie. dlatego to obraz w filmie konwickiego gra rolę pierwszoplanową. filmowa wersja „doliny issy” to hołd złożony jednemu artyście przez drugiego. obowiązkowa pozycja zarówno dla miłośników twórczości konwickiego, jak i miłosza. olka osadzińska 08 Garfield: Festyn humoru reż. mark a. Z. dippé imperial cinePix najsłynniejszy kot świata powraca. fani garfielda śledzący jego poczynania w komiksowych historyjkach mogą obejrzeć przygody swojego ulubieńca na ekranie. egocentryczny kot zadebiutował równo trzydzieści lat temu jako bohater komiksowego paska autorstwa jima daviesa, tym razem bierze udział w konkursie na najzabawniejszego bohatera rysunkowego i obawia się, że stracił umiejętność rozśmieszania widzów. garfield przeżywający



kryzys twórczy nie zachwyca. Dzieci i miłośnicy ironii ostrej jak sztylet mogą być zawiedzeni. Olka Osadzińska

09 Justice: A Cross The Universe reż. Romain Gavras, So-Me, Justice Warner Dokument nakręcony w trakcie pierwszej trasy koncertowej duetu po Ameryce. Panowie wyznają religię: sex, drugs & rock’n’roll. I to główny motyw całego filmu – imprezy, imprezy, imprezy – ciągłe picie i balowanie. Jedyny ciekawy wątek to historia tour managera, który fascynuje się bronią palną... Nie wyszedł im ten dokument, polecam jedynie tym, którzy chcą zobaczyć Justice na żywo. Chad

CD

10 Amp Fiddler/Sly & Robbie Inspiration Information Strut Kiedy król Detroit soulu umówił się z legendami reggae na sesję w Kingston na Jamajce, od razu było wiadomo, że będzie grubo. Zdecydowanie więcej niż tylko Fiddler w wersji regałowej, „Inspiration Information” to całkiem nowoczesny album, w żaden sposób nie nużący jednostajnymi rytmami Jah. I choć Amp chwilami zbliża się do ducha Marleya, to jego funkowy keybord połączony z analogowym automatem perkusyjnym bardziej przypomina brzmieniowe eksperymenty Sly & The Family Stone na albumie „Fresh”. Bardzo udane spotkanie i duży respekt. Maceo 11 Ashley Thomas A Tail Of Two Cities (Wah Wah 45s) Akustyczny soul na wysokim poziomie. Brytyjczyk Ashley Thomas barwą głosu przypomina nieco zapomnianego Josepha Malika, choć porównywany jest raczej do takich klasyków jak Bill Withers i Terry Callier. „A Tale Of Two Cities” to materiał nieco bardziej tradycyjny, niż można było się spodziewać po debiutackim singlu Ashleya, fantastycznym „Kept On Runnin”. Jednak słucha się go doskonale, bo to po prostu kawał solidnej i ponadczasowej muzyki. Każdy kawałek przepełniony jest słoneczną energią, tak bardzo potrzebną zwłaszcza na długie, zimowe wieczory. Subtelne i zarazem bezpretensjonalne kompozycje z pewnością przypadną do gustu zmęczonym miejskim zgiełkiem i klubowym electro. Cudownie relaksująca płyta z pozytywnym przekazem dla każdego, kto ceni sobie odrobinę wytchnienia i spokoju w tych zwariowanych czasach. Maceo 12 Dead Western Soften Your Screams Into Signs KDVS Niektórzy nazywają to fenomenem przyrodniczym, ja mówię na to zombie folk. Tory Mighty posługuje się nieprawdopodobnie niskim głosem i równie niespotykaną liryką. Styl, który nie ma stylu, uderza prostotą. Introwertyczne teksty, płaczliwa gitara, umarli kowboje. Piosenki dyk-

towane z głębi Dzikiego Zachodu. To wszystko znajdziecie na sentymentalnym i mrocznym folkowym debiucie Dead Western. Sylwia Zarembska

13 Beyoncé I Am… Sasha Fierce Sony BMG Nie wiem, czy to mroźna pora roku, czy pozytywne nastroje, jakie mi ostatnio towarzyszą, ale romantyczne, często ckliwe chwyty na mnie bardzo działają. I tak jest właśnie z nową muzyką Beyoncé. Pierwsza, spokojna część tego dwupłytowego wydawnictwa przyprawia mnie o rumieńce. Na czele z przepięknym „Halo” poprzez singlowy „If I Were A Boy” czy „Ave Maria” w elektryzującym wykonaniu, które po prostu rozkłada na łopatki. Gdyby nie druga – taneczna, wtórna, przewidywalna i gorsza (jedynie „Sweet Dreams”, w którym B. pokazuje maestrię wokalną) płyta – rzekłbym, że „I Am… Sasha Fierce” jest rewelacją. A tak udaję, że jest tylko jedna. Wciąż jednak twierdzę, że to jeden z najlepszych głosów ostatnich lat. Mikołaj Komar 14 Common Universal Mind Ccontrol Good Początek faktycznie obciachowy, ale w końcu to Common, więc trzeba dać mu szansę. Na drugiej stronie krążka jest już o wiele lepiej – „Sex For Sugar” działa i co z tego, że nie tak słodko jak na „Be”. „Announcement” to solidny singiel, a najlepsze rodzynki i tak dopiero w drugiej połowie. Mocarny „Gladiator”, ciepłe i przewiewne „Changes”, równie świeże „Inhale”... Ej, nie jest tak źle! Na zakończenie klasyczny Neptunes, czyli „What A World” i retrofuturystyczny „Everywhere”, w którym Martina brzmi prawie jak J'Davey. A Common to Common, ja tam bym się za bardzo nie czepiał. Maceo 15 Department Of Eagles In Ear Park 4AD Pewna piękna dziewczyna powiedziała mi, że to idealna muzyka do słuchania przy pełni księżyca. I miała rację. Jest coś mrocznego w tym barokowo-folkowym projekcie. Zespół prowadzony przez lidera innej grupy – Grizzly Bear – przejawia fascynację starymi Beatlesami, tyle że w nieco musicalowym wydaniu. Bardzo melancholijna, intymna i nostalgiczna aura ich muzyki jest jak celebracja długich pocałunków. Piękny pop zakorzeniony w przeszłości. Mikołaj Komar 16 Diplo Decent Work For Decent Pay Mad Decent Diplo wyrósł z undergroundowego producenta na głównego trendsettera alternatywnej sceny muzycznej. To właśnie on pomógł wypromować takie gatunki jak: baltimore, baile funk czy kuduro. Ostatnio otrzymał nawet nominację do nagrody Grammy za singiel „Paper Planes” M.I.A. „Decent Work For Decent Pay” to zbiór remiksów,

które artysta popełnił w ciągu ostatnich trzech lat. Choć niektóre są już mocno osłuchane (choćby „Young Folks”), całości i tak słucha się przyjemnie. Tomek „Kosakot” Kosiński

09

17 10

18 11

19 12

20 13

21 14

22 15

23 16

24

17 J. Tillman Vacilando Territory Blues Western Vinyl Perkusista Fleet Foxes pisze piosenki i gra bluesa. Z początku drażniący płaczliwością, J. Tillman może stać się zimowym ukojeniem. Smutny folkowiec nagrał płytę jakże sentymentalna, a zarazem piękną. Proste aranżacje są jak zwykle najurokliwsze. Wystarczy kilka smyczków, fortepian, gitara i jego grunge'owy głos. Sylwia Zarembska 18 Kaidi Tatham In Search Of Hope (Freedom School) Japońska oficyna Freedom School kontynuuje wydawanie nowych albumów najdostojniejszych postaci londyńskiej sceny brokenbeatowej. Po wybitnych albumach Marka De Clive-Lowe i Ig Culture otrzymujemy premierowy materiał znakomitego klawiszowca, multiinstrumentalisty i aranżera Kaidi Tathama, znanego również jako Agent K. Ogólnie kawał dobrej i wysmakowanej muzyki, która jednak nie dorównuje swoim poprzednikom w tej zacnej serii. „In Search Of Hope” to zestaw mało wciągających instrumentali na klasycznych i trochę już przestarzałych połamanych beatch. Podczas gdy Mashi i Ig wciąż się rozwijają, Kaidi koncepcyjnie pozostaje w tyle i chyba lepiej sprawdza się jako sideman niż jako producent i autor. Pozycja wyłącznie dla zagorzałych fanów, dla pozostałych – niekoniecznie. Maceo 19 Midnight Juggernauts Dystopia Siberia Records Bliskie spotkania trzeciego stopnia w wersji tanecznej. Ta płyta brzmi jak David Bowie na berlińskiej dyskotece po zażyciu tabletki extasy i kosmicznym locie w nieznane... A została nagrana aż w Australii. Choć to debiut MJ, to formacja występowała już z takimi gwiazdami jak: Bloc Party, Klaxons, Scissor Sisters czy idolami electro z Justice i Crystal Castles na czele. Melodyjni niczym Air, jednak głośniejsi, bardziej dumni i bardziej rockowi. Mikołaj Komar 20 Mr. Oizo Lambs Anger Ed Banger Dla jednych Mr. Ozio to ciągle pan pluszowy miś z reklamy Levi’sa, dla innych – jeden z filarów Ed Banger Records i ojciec chrzestny współczesnego electro hype’u. Niestety „Lambs Anger” rozczarowuje. Płyta to raczej zbiór luźnych, hałaśliwych i maniakalnie pociętych szkiców niż pełnowymiarowy album. Bawi przez chwilę, ale nie wciąga. Tomek „Kosakot” Kosiński

21 Mu-Roc/Shafiq Husayn The Origins Of Mind & Body Together As One Mochilla Niecenzurowana transmisja undergroundowego radia, w którym najbardziej liczy się flow. Funk, disco, psychodelia, samba, oldschool soul i hip hop, a wszystko to zmiksowane w iście punkrockowym stylu. Słychać, że wypuszczane z łapy, bo dzięki temu właśnie „idzie w nóżkę”. Zestaw tak brudny i słodki zarazem, że chyba przebija nawet kultowy „Dark Matter & Pornography Mixtape” macierzystej ekipy Shafiqa, Sa-Ra Creative Partners. Krótko mówiąc, chłopaki znów mieszają... Glorious! Maceo 22 Neon Neon Stainless Style Lex Kolorowe lata 80. chyba nigdy nie znikną z naszego życia. Ja się cieszę, bo mam sentyment. Tym razem w hołdzie kultowemu w USA inżynierowi, który zaprojektował m.in. samochód do filmu „Powrót do przyszłości”, dorobił się fortuny, by później zostać oskarżony o handel narkotykami i paść ofiarą prowokacji FBI… Lider znanej grupy Super Furry Animals – Gruff Rhys – i rozchwytywany producent hiphopowy Boom Bip nagrali koncept album skaczący od klasycznego gitarowego popu (perkusista z The Strokes) sprzed dwóch dekad, poprzez electro („Belfast” to istne italo disco!), na hip hopie z raperem z The Pharcyde kończąc… Mieszanka wybuchowa, ale przez to, że świadoma i przebojowa, jest niebanalna. Więcej poproszę! Mikołaj Komar 23 Old Time Radio Just Because We Were Wrong Gusstaff Harmonijki, cymbałki, tamburyn, flet, trąbka i wiele szczerego uśmiechu to podstawa nowej, trzeciej już, płyty trójmiejskiego zespołu. Porzucili elektronikę na rzecz bogatego instrumentarium akustycznego przez co, te urokliwe melancholijne melodie z sennym wokalem stały się żywsze i bardziej ludzkie. W duchu lat 60., troszkę folkowo, a przede wszystkim w stylu country. OTR pozwala miło przebimbać niedzielnego lenia. Ambitny pop! Mikołaj Komar 24 Paper Rouste Gangstaz Fear And Loathing in Huntsvegas Mad Decent Ekipa z Alabamy, o której za sprawą tego mixtape'u zrobiło się głośno w zeszłym roku. Podobnie jak kiedyś Outkast czy Three Six Mafia, mają już wykształcony, charakterystyczny styl. Ich podkłady, choć płyną na klubowych, cykających bitach, są narkotyczno-dubowe i ciepłe. Chłopaki często sięgają po sample klubowe i nieoczywiste fragmenty popowych nagrań. Do kupienia tylko w internecie. Tomek „Kosakot” Kosiński



25 Justice A Cross The Universe ed banger dwupak, na który składają się płyta live i dvd z dokumentem o trasie koncertowej duetu po usa. skupmy się na pierwszej części, czyli ścieżce audio. Przy płycie „live”, którą czas temu wydali daft Punk, ich młodsi koledzy wypadają blado. jest brudno i mocno, ale przede wszystkim męcząco. to, co działa na koncertach, w domowych pieleszach nuży. to album, który ma się ochotę ściszyć, a chyba nie o to powinno chodzić... tomek „kosakot” kosiński 26 Rockettothesky Medea trustme rockettothesky to norweżka, która w 2000 roku stała się australijką. Przyciągają ją lasy, dzikie zwierzęta i nieziemska muzyka. jenny hval, bo tak się nazywa, nagrała płytę inspirowaną filmami, snami i książkami. słyszymy tu ścieżkę dźwiękową do twin Peaks i robin hooda, a sama wokalistka brzmi jak wczesna björk i późna kate bush. królewski, skandynawski pop w jego najlepszym wydaniu. sylwia Zarembska 27 Starkey Ephemeral Exhibits Planet mu dubstep zaczął karierę jako gatunek stricte brytyjski – teraz słuchany i produkowany jest na całym świecie. jak napisał jeden z zachodnich magazynów, wygląda na to, że da się go nagrywać: „nawet jeśli nigdy nie karmiłeś pitbulla kebabem w deszczu”. starkey pochodzi z filadelfii, a jego debiutancki krążek to jedno z większych wydarzeń końca zeszłego roku. to nieortodoksyjna produkcja, która do klasycznego oblicza stylistki dodaje sporo wpływów z kręgu szybszego heavy bass, jak i elementy oldschoolowej elektroniki, ale przede wszystkim kilka naprawdę niezłych melodii. tomek „kosakot” kosiński 28 T.I. Paper Trail warner to już szósty album clifforda josepha harrisa jr., znanego jako t.i., ale dopiero pierwszy, do którego w całości napisał teksty. „Paper trail” różni się od poprzednich wydawnictw. dzięki wpadającemu w ucho singlowi „live your life” nagranemu z rihanną i cięższemu „swagger like us” album pnie się po światowych listach przebojów. dodatkowo przy nienagannej produkcji lil wayne'a (zaprzyjaźniony raper, producent „Paper trail”, obsypany niedawno nagrodami grammy) całość brzmi dość popowo, porządny rap pojawia się okazyjnie. dla fanów gatunków. Piotr najar 29 V/A Absolute!! Sounds From Tokyo Compiled By Aroop Roy unique uncut absolwent red bull music academy, brytyjski producent i didżej aroop roy zdobył pozycję na japońskim rynku dzięki undergroundowym sesjom w tokijskim klubie loop, na

25

30 26

31 27

32 28

33 29

34

35

39

40 36

41 37

38

których grywają tacy zawodnicy jak: simbad, spiritual south, replife, toshio matsuura czy daisuke tanabe. „absolute!!” to zbiór ekskluzywnych kontrybucji artystów promowanych w ramach tego cyklu. futurystyczny zestaw nie tylko dla japończyków, ale też i wszystkich wielbicieli świeżych koncepcji w muzyce około klubowej. głęboki soul, abstrakcyjny hip hop, broken beat, elektronika i jazz, czyli eklektyczny zestaw dla otwartych uszu. maceo

WWW

30 www.ffffound.com strona, na której znajdziecie niebanalny design, intrygującą sztukę i ciekawe fotografie z całego cyberświata. chcesz stać się współautorem tej witryny? to nie takie proste, ale do zrobienia – musisz po prostu dostać zaproszenie od osoby, która tworzy serwis. strona aktualizowana jest kilkanaście razy dziennie. dla zainteresowanych szeroko pojętym tematem kultury wizualnej rzecz obowiązkowa. chad 31 www.instructables.com diy to skrót od angielskiego „do it yourself”, czyli zrób to sam. kiedyś był adam słodowy, dziś jest instructables. strona, na której znajdziecie przepisy na czasem łatwe, nieraz trudniejsze, ale zawsze dobrze wytłumaczone projekty z kategorii „zrób to sam”. witryna podzielona jest na 17 działów – od zakładki „art” poprzez „music”, a na „tech” kończąc. jak w łatwy sposób zrobić półki na książki z tomów encyklopedii, wzmacniacz do iPoda z nieużywanego radia czy portfel z taśmy klejącej. odpowiedzi na te pytanie znajdziecie na tej użytecznej stronie. chad 32 www.tenisufki.eu Pantofle, buty, trampki i tenisówki. te ostatnie od jakiegoś czasu wracają do łask. wprawdzie kojarzone są z kulturą hiphopową, ale zobaczyć je można także na salonach. od wzorów kolorystycznych projektowanych przez wielkich artystów i projektantów w limitowanych seriach, po niezliczoną ilość marek wysypujących się na rynek. w Polsce do niedawna tematem interesowały się dwie strony: tenisufki i phat fly sneakers. obie witryny zjednoczyły siły, przyjmując nazwę tej pierwszej, tworząc jedyny w swoim rodzaju portal skupiony wokół miłośników „sneakersów”. niusy, linki do ciekawych sklepów, konkursy, opisy eventów i blogi prowadzone przez swanskiego czy Piotra niepsuja. całość bardzo przejrzysta graficznie. Piotr najar 33 www.notcot.org sztuka nowoczesna, architektura, design, fotografia, motoryzacja. dużo? a wypada być na bieżąco. właśnie w tym celu powstał ten serwis internetowy – prawdziwa kopalnia inspiracji i pomysłów. news o nowym logo Pepsi, kolejna streetartowa instalacja banksy’ego, nowy budynek Zahy hadid, interaktywny tutorial o kosmicznych możliwościach nowego produktu adobe Photoshop cs4.

Z kolei miłośnikom napojów wyskokowych dedykowany jest serwis notcotliqurious. modowych tipów na nowy sezon dostarczy strona notcouture. a pomysł na prezent dostarczy notlabs. cały ten newsowy zgiełk działa na zasadzie współpracy dziesiątków blogów, stron i serwisów, które wymieniają się informacjami. witryna jest prawdziwą kopalnią wiedzy. Prawie na każdy temat. Piotr najar

34 www.bigup.pl/blog blog o modnym ostatnio „ostrym kole”. chyba jedyna w polskim internecie, tak aktualna i świeża strona mu poświęcona. Znajdziecie na niej filmy z całego świata, newsy sprzętowe, a nawet ostrokołową modę. chad

txt

35 „Live Forever: Elizabeth Peyton” (Pheidon Press) nowojorskie new museum zamknęło wielką wystawę artystki 11 stycznia, ale kto nie zdążył wybrać się do ny ze względu na kryzys i rosnący kurs dolara, temu pozostał album wydany przez Pheidon Press. jak by tu opisać świat malarstwa Peyton tym, którzy jeszcze go nie znają? artystka jest mistrzynią portretów. dokładnie zna i precyzyjnie odtwarza historyczne techniki portretowe, ale na swoich obrazach umieszcza całkiem współczesnych ludzi. tych znanych całemu światu (przedstawicieli świata popkultury) i tych znanych przede wszystkim jej samej (przedstawicieli świata subkultury). janusz noniewicz 36 „Karl Lagerfeld: You Can Leave Your Hat On” (Steidl) czy karl lagerfeld jest dobrym fotografem? tego nie wiem. i nie jestem przekonany. ale na pewno oficyna steidl wydaje mu, co chwilę, ładne książki. tym razem na każdym zdjęciu widzimy ulubionego modela karla – jake’a daviesa, który ma na sobie różne rzeczy lub różnych rzeczy na sobie nie ma. Za to zawsze jest w kapeluszu. Pomysłowe? tak sobie. ale zawsze przyjemnie popatrzeć. janusz noniewicz 37 Margaret Atwood, „Payback. Debt And The Shadow Side Of Wealth” (House of Anansi Press) nie ma powodów, dla których recenzent książkowy k maga miałby się trzymać granic. czy to językowych czy politycznych. dlatego zapowiada książkę, która jeszcze nie ukazała się w Polsce. Znana na całym świecie kanadyjska powieściopisarka, można powiedzieć międzynarodowa gwiazda literatury, wskazuje (jako pierwsza na taką skalę) źródła czy nawet naturę światowego kryzysu ekonomicznego, który właśnie przeżywamy. oczywiście nie wprost i nie bezpośrednio. autorka, czytając na nowo wielką literaturę światową ze szczególnym naciskiem na literaturę dziewiętnastowieczną, pokazuje, jak ogromną rolę pełni w niej pieniądz. nieporównanie większą od miłości. i nieustannie stawia sobie pytanie, jak to możliwe, że tak wiele ludzi w historii doszło do wielkiego boga-

ctwa, nie wykonując żadnej z tych czynności, które zwykło nazywać się pracą. janusz noniewicz

38 Fryderyk Nietzsche, „Radosna wiedza” (słowo/obraz terytoria) nowe tłumaczenie (autorstwa małgorzaty łukasiewicz) książki, która otwiera wielkie dzieło nietzschego, wiecznie czytanego i wiecznie na nowo odczytywanego filozofa. warto więc zobaczyć, jak łukasiewicz uwalnia ten tekst od znaczeń jedynego dotychczas tłumaczenia dokonanego przez leopolda staffa. klasyka w nowym wydaniu. janusz noniewicz 39 Elizabeth Hess, „Nim Chimpsky, The Chimp Who Would Be Human” (Bantam) książka, której zadaniem jest próba obalenia przekonania, że umiejętność komunikowania się przy pomocy języka jest cechą wyłącznie ludzką. oto jesteśmy świadkami przygód nima chimpskiego, szympansa wychowywanego przez ludzi, dorastającego w eleganckim domu na manhattanie, którego nauczono posługiwać się językiem migowym. Po zakończeniu procesu edukacji nim musi opuścić swoją rodzinę i zostaje poddany różnym próbom, obserwacjom i eksperymentom. i cóż się okazuje? nim potrafi wydobyć się z najtrudniejszych nawet kłopotów właśnie dzięki umiejętności porozumiewania się. a znajomość języka ludzkiego pozwala mu operować w procesie komunikacji takimi środkami jak wdzięk i charyzma. ciekawe, czy przekonałby tych, którzy głośno wyśmiewają legalizację Projektu wielkich małp. janusz noniewicz 40 F. Scott Fitzgerald, „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona” (Amber) wielka produkcja filmowa znów skierowała naszą uwagę na zapomnianą książkę. i chyba coraz bardziej zapomnianego pisarza. niegdysiejsza gwiazda literatury amerykańskiej nie przetrwała próby czasu – jego teksty, szczególnie w polskich tłumaczeniach wydają się nieco archaiczne. może więc trzeba sięgnąć do oryginału? choć nie wydaje mi się, żeby tam mogło być lepiej. niemniej jednak, póki będziemy mieli w pamięci sceny z filmu z bradem Pittem, póty na pewno opowiadania fitzgeralda w wersji książkowej również będą budzić zainteresowanie. a powinny, bo to kawał dobrej literatury. janusz noniewicz 41 Maciej Pisuk, „Paktofonika. Przewodnik Krytyki Politycznej” (Wydawnictwo Krytyki Politycznej) Po nieciekawych, moim zdaniem, przewodnikach po sasnalu i żuławskim (choć ten drugi wzbudził sporo medialnego zamieszania, to jednak było to zamieszanie bliższe Pudelkowi niż intelektualnej atmosferze salonu na chmielnej) interesująca książka o najważniejszym zespole polskiego hip hopu. cóż nie wiem, czy mogę zaryzykować stwierdzenie, że być może magik miał nam więcej ważnych rzeczy do powiedzenia niż andrzej żuławski? janusz noniewicz


WooDy allen W WarSzaWie! wizytę tego ekscentrycznego artysty należy uznać za sukces. Pierwszy raz odwiedził Polskę, i – co ważne – spędził u nas nawet jedną noc. Zwykle śpi w nowym jorku, barcelonie, wenecji lub londynie – rzadko robi wyjątek od tej reguły. w warszawie wraz z rodziną i ekipą zatrzymał się w hotelu bristol. Prywatny odrzutowiec z rodziną i garstką najbliższych przyjaciół allena wylądował na okęciu w dniu koncertu, 28 grudnia, o godz 13.30. wszyscy od razu udali się do hotelu, gdzie czekały na nich kamery telewizyjne. najpierw zobaczyliśmy roześmiane córeczki allena: bechet dumaine i manzie tio, potem ślicznie wyglądającą żonę soon-yi, za chwilę w towarzystwie siostry letty aronson i przyjaciół pojawił się on... ubrany w szary płaszczyk, brązowe sztruksowe spodnie, sweter i kaszkiet, w ręku trzymał skórzany podręczny kuferek. Podczas gdy muzycy i menedżerowie, którzy już wcześniej przyjechali do hotelu, witali się z rodziną artysty, woody został otoczony przez łowców autografów. sprawiał wrażenie nieobecnego, choć cierpliwie znosił całą sytuację, po chwili z wyraźną ulgą udał się do swojego apartamentu, a jako że nie korzysta z windy, w towarzystwie lu – swojego amerykańskiego tour menagera – podreptał po schodach na górę. tego popołudnia artysta nie pojawił się na próbie w sali kongresowej. razem z żoną i córką manzie, a także w towarzystwie polskiej opiekunki wybrał się na spacer traktem królewskim i uliczkami starego miasta. Przyjaznej atmosfery nie popsuli nawet paparazzi, którzy w pewnym momencie wyrośli jak spod ziemi. allen na obiad wybrał się do restauracji u kucharzy. Podobno wycieczka i posiłek bardzo przypadły mu do gustu – narzekał jedynie na niską temperaturę. do Pałacu kultury przyjechał przed 19. artysta nie zgodził się na żadne spotkania z mediami, dlatego organizatorzy i sponsorzy z niecierpliwością czekali na umówione spotkanie, tzw. meet and greet. co zapamiętałem z tego spotkania? Przyznam, że niewiele. wymienialiśmy się głównie grzecznościami. stwierdziliśmy, że takie spotkania z obcymi ludźmi pewnie są męczące. allen zdecydowanie temu zaprzeczył, zaczął opowiadać, że takie spotkania bywają interesujące i że jest to część jego pracy, którą przecież tak bardzo kocha. w jednej chwili coś się odblokowało. Przez kilka minut słuchaliśmy allena takiego, jakiego znamy z filmów.

kanye west kmag cmyk

30-31 k mag 2 PoP mówił z zaangażowaniem, tym swoim podniesionym, nieco rozgorączkowanym głosem, był przy tym bardzo serdeczny. Zupełnie jakby odżył. uświadomiłem sobie w pewnej chwili, że rozmawiamy ze starszym panem. ludzie chcą się do niego zbliżyć, porozmawiać, nie myśląc o tym, że może go to stresować i po prostu męczyć. spotkanie skończyło się tak samo nagle, jak się rozpoczęło. my staliśmy jeszcze chwilę w kompletnej ciszy, po czym wybuchnęliśmy śmiechem, w jednej chwili zdając sobie sprawę z komizmu całej sytuacji. byliśmy szczęśliwi, że mogliśmy się z nim spotkać. otoczenie allena robiło wszystko, żeby zagwarantować mu pełen komfort. Przykazano nam, że w zapowiedzi koncertu, którą mieli wygłosić grażyna torbicka i marek niedźwiecki, miały nie paść słowa „woody allen” – oczywiście zrobiliśmy po swojemu. i w końcu zaczął się koncert. allen ubrany w pogniecioną koszulę i za duże spodnie od pierwszych dźwięków w pełni zaangażował się w występ. on sam, jak i cały zespół grali z pasją i czerpali z tego mnóstwo przyjemności. Po drugim utworze artysta przemówił, co zdarza się bardzo rzadko. dowcipnie, w kilku zdaniach przywitał zebranych, życząc miłego koncertu. rozładował tym samym nieco oficjalną atmosferę. Podczas występu rodzina allena rozsiadła się na krzesłach ustawionych za kulisami. Zaskakujące było to, że byli żywo zainteresowani tym, co działo się na scenie. koncert okazał się sukcesem – kilka bisów i owacje wypełnionej po brzegi sali kongresowej mówią same za siebie. Po występie cała ekipa szybko udała się do hotelu. o obecności na jakimkolwiek bankiecie nie było mowy. allen powiedział tuż przed wyjściem, że grało mu się tak dobrze dla polskiej publiczności, że mógłby występować tutaj każdego wieczoru. następnego dnia wszystkie dzienniki opublikowały entuzjastyczne relacje, podkreślając wspaniałą atmosferę koncertu – woody allen odleciał na kolejny występ w hiszpanii.

felieton stanisław trZciński jeden Z organiZatorów koncertu woody allen and his new orlean jaZZ band, wsPółwłaŚciciel agencji stx jamboree.


TEKST marian misiak

ideo – uznany przez specjalistów za najlepszy, najbardziej szanowany i największy zespół zajmujący się szeroko pojętą innowacją. interdyscyplinarna grupa jest w stanie zaprojektować wszystko. nie chodzi tylko o klasyczne pojęcie designu, ponieważ zajmują się też projektowaniem interakcji, konsultingiem, globalnymi problemami społecznymi. słowem: kluczem w ich podejściu jest human factor. ich doświadczenie jest imponujące – pracowali zarówno nad pierwszą myszką do komputerów apple, jak i nad najnowszymi projektami kokpitów samolotów.

innovate or Die

a ideo is an interdisciplinary group working on a widely understood innovation. they are able to design practically everything from a computer mouse to an aircraft cabin. the key expression in their approach is “human factor”.


Idea IDEO? Ponad pięćset osób rozsianych po całym globie (IDEO posiada kilka biur w USA, Londynie, Monachium, Szanghaju) codziennie zastanawia się, jak unowocześnić świat. Kwatera główna w Palo Alto w Dolinie Krzemowej wygląda jak połączenie sklepu z zabawkami, cyrku i domu wariatów. Wszędzie porozstawiane komputery stoją obok przyrządów niewiadomego zastosowania. Pracownicy komunikują się między poszczególnymi biurami za pomocą rzucanych strzałek przypominających papierowe samoloty. Aplikowanie i wymyślanie nowych technologii wymaga ludzi różnych dziedzin i profesji, a na to wszystko nakłada się idea myślenia poza kategoriami. Aby kreować, zatrudnieni zobligowani są myśleć poza ustalonymi schematami. Ale to nie wszystko, jest jeszcze Tech Box. To magiczna półka służąca inspiracjom, na której przechowywane są materiały, które zostały wynalezione, ale nie znalazły jeszcze praktycznego zastosowania. Są tam przegródki, które nazywają się „niesamowite tworzywa” czy „odjazdowe mechanizmy”. Tygodnik „Business Week” w rankingu najbardziej innowacyjnych firm świata przyznał im 25. miejsce. Wymowne jest to, że IDEO konsultowało bądź projektowało dla wszystkich, którzy znaleźli się przed nimi na tej liście. Kultura pracy Firma stworzyła własny, specyficzny klimat – unikatową kulturę pracy zespołowej opartej na minimalizacji ego poszczególnych pracowników. Dzięki pracy w grupie trudno rozróżnić kto co wymyślił. Jak mówi szef i współzałożyciel IDEO, David Kelly, produktem, z którego jest najbardziej zadowolony, jest właśnie specyficzna struktura pracy w firmie, o której nota bene napisano książkę i pracę doktorską. Większość pomysłów „przechodzi” siedem etapów. Na każdym z poziomów bada go grupa specjalistów z różnych dziedzin. Wspomniany wcześniej David Kelly, okrzyknięty mianem jednego z największych innowatorów Ameryki, mówi: „Ludzie z Europy nie doceniają burzy mózgów, którą tu stosujemy, a ja w nią bardzo wierzę. Często w firmach jest tak, że ludzie na zebraniach siedzą cicho, bo boją się szefa, a przecież wiadomo, że szef najlepszych pomysłów nie ma. Dlatego zawsze starałem się stworzyć taką atmosferę, żeby nikt nie bał się mówić. Rezultatem takiego podejścia jest to, że nikt w IDEO nie myśli: to mój wynalazek, mój produkt”. Brainstorming w IDEO to połączenie sztuki i wiedzy: myśl obrazami, ograniczaj ocenianie, popieraj szalone pomysły, konstruuj na ideach innych, idź na ilość, skup się na temacie. Takie podejście do sprawy zyskało rozgłos – wiele organizacji zgłasza się do IDEO z prośbami o szkolenia.

Projekty Lista tego, co stworzyła ta nietypowa grupa, jest bardzo długa. IDEO coraz częściej zajmuje się również konsultingiem i analizami. Jednym z ważniejszych projektów IDEO była praca nad pierwszą myszką dla komputerów Apple na początku lat 80., kiedy to jeden z członków zespołu kupił wszystkie możliwe dezodoranty kulkowe i najróżniejsze pudełka na masło wielkości przypominającej późniejszą myszkę. Tutaj dochodzimy do kolejnego filaru, który przyczynia się do sukcesu firmy z Palo Alto – prototypy. Co ciekawe, jeśli chodzi o pomysły dotyczące projektowania systemów informacji czy interakcji, prototypowanie sprowadza się do odgrywania ról przez członków zespołu – w ten sposób powstaje swoisty teatrzyk doświadczalny. Przy projekcie myszki długi czas próbowano znaleźć rozwiązanie kwestii: jak sprawić, aby każdy milimetr przesunięcia myszką pociągał takie same przemieszczenie kursora? Prace szły mozolnie do momentu, w którym uświadomiono sobie, że tak naprawdę problemu nie ma, bo nie jest konieczne dokładne odwzorowanie ruchów myszki, ludzki mózg ma możliwość moderowania przenoszenia odległości. Inne projekty ekipy to m.in. kokpity samolotów, rowery, ładowarki samochodów na prąd, okulary, buty, AGD, legendarny notatnik Palm, tubka na pastę stojącą na zakrętce, którą możemy znaleźć prawie w każdej łazience. IDEO pracowało dla takich firm jak: BBC, Nike, Delta, Apple, Symantec, Siemens, NASA, Pepsi-Cola, Intel, McDonald’s, Whirlpool, Shimano, Procter & Gamble, Nokia, Muji, Hewlett-Packard. Dużą częścią portfolia grupy stanowią projekty prospołeczne, realizowane z organizacjami pozarządowymi. Liderzy innowacji pomagali Amerykańskiemu Czerwonemu Krzyżowi usprawnić program dla honorowych dawców krwi. Skonstruowali tanią i skuteczną pompę na wodę, napędzaną mięśniami nóg. Usprawniali pracę szpitalnych oddziałów powypadkowych poprzez zmniejszenie stresu poszkodowanych. Brytyjski dziennik „The Guardian” w serii artykułów redagowanych wspólnie z IDEO udowadniał, że czasy nadchodzącego kryzysu ekonomicznego są w rękach najbardziej kreatywnych. Regres najlepiej przełamać innowacyjną myślą i świeżym podejściem do problemów. Dlaczego IDEO zmieniło moje pojmowanie? Po pierwsze, zacząłem rzucać papierowymi samolocikami, zwłaszcza kiedy brakuje mi pomysłów (sprawdźcie, bo ta metoda działa). Po drugie, IDEO to nie firma, to pomysł na życie, i sposób myślenia. IDEO w liczbach Od 1979 roku 1000 opatentowanych rozwiązań IDEO prowadząc projekty w 2007 roku przeprowadziło 3500 wywiadów środowiskowych Rocznie pracownicy zjadają 300 kilogramów orzeszków M&M’s Członkowie teamu rocznie odbywają 10 500 rozmów konferencyjnych Od 1991 firmie przyznano 345 nagród Info: www.ideo.com Over five hundred people all over the world (USA, London. Munich, Shanghai) spend their time contemplating how to modernize the world. The headquarters in Pao Alto in Silicon Valley look like a cross between a toyshop, a circus and mental asylum. The interior seems a chaos of computers and strange looking devices standing everywhere. People communicate between themselves throwing paper arrows at each other. Inventing and applying new technologies requires diverse skills and ability to think outside the box. On the list of the most innovative companies of the world “Business Weekly” magazine placed them on the 25th position. Apparently IDEO has worked for everybody who found themselves on the positions 1 – 24. The company has created its own specific climate – unique team work culture based on minimizing the egos of the individual employees. Thanks to this system it’s hard to tell who invented what. Better part of the ideas have to pass through seven stages. At every stage they’re being examined by a group of experts in different fields. Brainstorming in IDEO is a combination of art and knowledge: you have to think with pictures, stop judging, support crazy ideas, build on the ideas of the others, go for broke, concentrate on the subject. This kind of approach made them quite famous – many organizations apply to IDEO seeking professional training.

32-33 k mag 2 ART STYL The list of what this unusual group has created is very long. Now IDEO more and more often engages itself in consulting and analyses. One of the more important of their projects was developing the first computer mouse for Apple Computers early in the 80s. One of the team members bought all sorts of roll-on deodorants and butter boxes more or less the size of a future computer mouse. For a long time the main problem was how to make a cursor on the screen follow the mouse to the millimeter. Eventually they realized it was not necessary: human brain compensates for the difference. Their other projects are among others: aircraft cockpits, bicycles, electric cars batteries, glasses, shoes, legendary Palm notebook, toothpaste tube standing on its cap. The’ve worked for BBC, Nike, Delta, Apple, Symantec, Siemens, NASA, Pepsi-Cola, Intel, McDonald’s, Whirlpool, Shimano, Procter & Gamble, Nokia, Muji and Hewlett-Packard. Why IDEO has changed my own way of thinking? First of all I started throwing paper darts around, especially when I’m lacking ideas (check it up – it actually works). And secondly IDEO is not just a company, it’s the way of life. IDEO in numbers: 1000 patents from 1979 3500 environmental inquiries in 2007 300 kilos M&M’s eaten annually by the employees 10500 conferences annually 345 prizes awarded to the team since 1991 Info: www.ideo.com


1


34-35 k mag 2 STYL

2


ZDJĘCIA PHOTOS MAGDA

WUNSCHE & SAMSEL / PHOTO SHOP.PL STYLIZACJA STYLING ANDRZEJ SOBOLEWSKI / DIVISION WŁOSY HAIR KACPER RĄCZKOWSKI / DIVISION MODELS DANIEL FRANCISZEK

N 15 W 74 O

O

KACPER KUBA MACIEK

1 marynarka i koszula jacket & Shirt Emporio armani 2 kurtka jacket wood wood / rs2 3 płaszcz i buty coat & Shoes emporio armani jacket coat lrg / umpa 4 spodnie trousers

3


36-37 k mag 2 STYL

diesel 5 spodnie trousers kacper rączkowski bandana scarf kenzo buty shoes reebok pump / rs2 pasek belt diesel 6 garnitur suit kenzo 7 garnitur suit hugo boss 8 garnitur suit wood

wood/rs2 koszula shirt da vinci leginsy leggings michał starost/violet room buty shoes salamander 9 bandana scarf umpa spodnie trousers hugo boss bransoletka bracelet apart 10 koszula shirt emporio armani spodnie trousers calzedonia łańcuszek chain apart 11

marynarka i koszula jacket & Shirt Emporio armani spodnie diesel 12 płaszcz coat emporio armani kurtka jacket lrg/umpa


4


38-39 k mag 2 STYL


5


40-41 k mag 2 STYL

6



42-43 k mag 2 STYL

KENZO ALEJE UJAZDOWSKIE 22 WARSZAWA RS2 KOSZYKOWA 24 WARSZAWA EMPORIO ARMANI NOWY ŚWIAT 7 WARSZAWA HUGO BOSS PLAC TRZECH KRZYŻY 10 WARSZAWA

8

7


9


44-45 k mag 2 STYL

10


11


46-47 k mag 2 STYL

12



48-49 k mag 2 ART TEKST BARTEK KRACIUK FOTO ADRIANNA ZIELIŃSKA

RENI JUSIS Czy pierwszy utwór absolwentki poznańskiej Akademii Muzycznej na wydziale dyrygentury chóralnej może stać się hitem polskiej sceny klubowej? Tak, jeżeli jest nią Reni Jusis. Zdobyła więcej nagród, niż moglibyście spamiętać. Właśnie kończy pracę nad nowym, akustycznym albumem. ROBERT LESZCZYŃSKI Dziennikarz, krytyk muzyczny, DJ, juror kilku edycji programu „Idol”. Słynie z ciętego języka, który przysparza mu zarówno fanów, jak i wrogów. Dawno temu Kasia Nosowska i Kazik Staszewski nagrali wspólnie piosenkę wymierzoną w jego krytycyzm. Dzisiaj aktywnie wspiera akcję solidarności z wolną Białorusią. XAWERY ŻUŁAWSKI Jego pełnometrażowy debiut był kompletnym chaosem – i taki też nosił tytuł. Później zrealizował parę odcinków agresywnego serialu „Pitbull”. W tej chwili kończy prace nad ekranizacją nie mniej chaotycznego, i równie agresywnego tekstu Doroty Masłowskiej. „Wojna polsko-ruska” w jego reżyserii będzie miała premierę w tym roku. RENI JUSIS She managed to get more music awards you’d care to remember At the moment she’s just about to finish working on her new acoustic album. ROBERT LESZCZYŃSKI A journalist, a music critic, a DJ, an “Idol” juror famous for his sharp tongue. XAWERY ŻUŁAWSKI His feature debut was a total chaos. Later he made a couple of episodes of “Pitbull” series. Now he’s directing Masowska’s “Snow White and Russian Red”.



50-51 k mag 2 ART

ZESTAW PIRACKI Z FRYTKAMI 1 JUSIS Najważniejsze są dla mnie koncerty i to, że nie obumieram twórczo. 2 LESZCZYŃSKI Sprzedawanie nośnika w dobie twórczości beznośnikowej jest po prostu dymaniem publiczności. 3 ŻUŁAWSKI Sprzedaż płyt jest już przeszłością. jeśli zmienił się nośnik, pora zmienić też cały system.

A


reni jednym z powód piractwa jest społeczne przyzwolenie na nabywanie dóbr, na które nas nie stać. kupowanie kradzionych towarów, jak rower czy komórka, nie jest uważane za niemoralne. mówi się o nielegalnym zdobywaniu swoich dóbr zupełnie otwarcie. xawery ja się w ogóle nad tym nie zastanawiam. to jest problem producentów, wydawców i dystrybutorów. Piractwo to nic innego, jak ogólnodostępność. Zamiast je zwalczać, powinniśmy znaleźć sposób, dzięki któremu mogłoby legalnie funkcjonować. Płyta cd ma wartość kolekcjonerską, ale pod każdym innym względem jest już przestarzała. wszystkie albumy, które mam w domu, są skopiowane. sprzedaż płyt jest już przeszłością – jeśli zmienił się nośnik, pora zmienić też cały system. reni ale wytwórnie wolą się obrazić na piratów, zamiast próbować znaleźć rozwiązanie. robert najlepiej zarabiają takie zespoły jak Perfect, maanam czy bajm. Zwróćcie uwagę, że to były najbardziej pokrzywdzone przez piratów zespoły. kult nawet napisał na okładce swojego albumu: „kto kupuje płyty od złodzieja, jest kutasem i niech spierdala”. ale czy bez piractwa zdobyliby tak ogromną popularność? w latach 80. wszyscy byliśmy piratami – nikogo nie było stać na kupowanie legalnych płyt, więc marek niedźwiecki i Piotr kaczkowski puszczali w radio całe albumy, które nagrywaliśmy w domach na kasety. okradaliśmy w jakiś sposób tamte zespoły, ale one do dzisiaj czerpią z tego korzyści. Piractwo jest najlepszym rodzajem promocji, w dodatku darmowym dla artysty. każdy twórca zabiega o to, żeby jego utwór puszczono w radio, żeby jego film pokazywano w kinie. Patologia systemu fonograficznego polega na tym, że tym, kto traci, jest klient. Za 70 złotych sprzedaje nam się nikomu niepotrzebny, plastikowy krążek – wynalazek sprzed ćwierć wieku, za który artysta dostaje może 3 złote.

xawery nie znam dokładnych zapisów prawnych, ale jakieś fragmenty muzyki i wokalu można wykorzystywać bezpłatnie. robert Potem cudze genialne pomysły są bezczelnie używane w reklamach, jak zawołanie jamesa browna: „i feel good”. możesz sobie po prostu wziąć coś, co jest tak potwornie charakterystyczne. to samo się tyczy słynnego okrzyku Prince’a. reni ta laska, która zaśpiewała „i’ve got the Power”, podobno też nie dostała za wykorzystanie tego ani grosza. xawery naprawdę?! jadąc tutaj, zastanawiałem się, jaka jest dla tego wszystkiego alternatywa. bo dzisiaj możesz zrobić kawałek, a już po chwili wszyscy będziemy mieli go w swoich komputerach, zanim ktokolwiek kupi płytę. artyści, którzy utrzymywali się ze sprzedaży płyt, muszą zacząć zarabiać w inny sposób. robert sprzedawanie nośnika w dobie twórczości beznośnikowej jest po prostu dymaniem publiczności. uważam, że ludzie mają prawo się temu przeciwstawić. reni dobrym rozwiązaniem są koncerty, szczególnie te kameralne, które nie są transmitowane. albo radiohead, którzy po prostu udostępnili swój album w internecie. Ściągający mogli za niego płacić, ile chcieli. to uczciwe podejście. xawery tak było z biletami na tramwaj w nrd, ale to chyba nie działa...

xawery ten system jest przestarzały.

robert dokonał się przełom w myśleniu o muzyce. Po ćwierć wieku płyt kompaktowych musimy odzwyczaić się od paradygmatu słuchania albumu, bo on przestaje istnieć, a na jego miejsce wkracza piosenka. te dzieciaki z iPhone’ami nie wiedzą, z jakich płyt pochodzą ich piosenki. to jest cudowny powrót do lat 60., kiedy beatlesi wydawali single, a jak ich nazbierali dosyć, to wydawali album. i robili to trzy razy w roku, a nie raz na siedem lat, jak np. u2. system sprzedaży płytowej uśmiercił muzykę.

reni ja sama produkuję swoje płyty. moja mała firma jest w stanie wydać album, razem z teledyskami i promocją, za kilkanaście złotych. – a w sklepie kosztuje 32 zł.

reni są nowe platformy, dzięki którym artyści mogą zarabiać, kiedy ich piosenki są ściągane z internetu. użytkownicy płacą jakąś comiesięczną stawkę, a w zamian słuchają, czego chcą.

robert ale ile masz z tego dochodu?

xawery do ludzi trzeba docierać, przecież to oni potem przyjdą na twój koncert. i nie chodzi mi tu o sposób na to, żeby się dorobić. stworzenie czegoś wymaga mnóstwa pracy, wysiłku i czasu. ktoś, kto włoży w to tyle starań, nie chce, by jego dzieło po prostu mu uciekło, żeby się rozpłynęło. chodzi o to, żeby ludzie mogli robić to, co chcą, i godnie z tego żyć.

reni na jednej płycie? nie pamiętam. robert to są 2 albo 3 złote. więc pirat kradnie ci 2 złote, nie 50. cena płyty musi być taka sama na całym świecie, ale problem w tym, że niemiec pracuje na nią 7 minut, a Polak cały dzień. xawery nudzi mnie ta rozmowa o pieniądzach. Zabezpieczony powinien być tylko dobry, autorski pomysł. własność intelektualna jest wartością bezwzględną i niepodważalną. reni cokolwiek stworzymy, może bez naszej wiedzy, w ciągu kilku sekund, znaleźć się na drugim końcu świata. jednak trzeba pamiętać o tym, co powiedział robert, że wykorzystywanie naszej twórczości jest dla nas reklamą. każdy klip i tak znajdzie się na youtube. robert ale klip funkcjonuje w domenie publicznej na zupełnie innych zasadach. natomiast własność intelektualna jest dobrem nienaruszalnym i szalenie ważnym. czym innym jest skopiowanie obrazu wilhelma sasnala, a czym innym wykorzystanie go w reklamie. xawery w filmie nie można kogoś tak po prostu zsamplować, jak w hip hopie. mimo to nie ścigałbym nikogo, kto chciałby wykorzystać mój film. Poza tym, jako reżyser jestem w innej sytuacji, bo film nie należy do mnie, tylko do producenta, dystrybutora i Polskiego instytutu filmowego. ale jeżeli ktoś chce wziąć kawałek mojego filmu i coś z nim zrobić, to wspaniale, niech robi, co chce. reni ważną kwestią jest tu uczciwość. dzisiaj dowolne zdjęcie możesz umieścić na swoim blogu, czy na facebooku, kolejna osoba robi z nim to samo, aż w końcu autorstwo zupełnie zanika. robert wspaniałość hiphopowców polegała na tym, że obywali się oni bez instrumentów, tworząc podkłady poprzez kopiowanie anonimowych bitów. wycięcie wyszukanych czterech taktów i gadanie do nich chyba nikogo nie boli.

reni ostatnio słyszałam audycję w radiu. jedna pani opowiadała o tym, że rozdawała, jako dodatek do dziennika, kolekcję rosyjskich mistrzów kina. druga, będąca chyba historykiem filmu, odmówiła dalszego udziału w dyskusji. stwierdziła, że ci autorzy, którzy włożyli w to mnóstwo krwawicy i talentu, przewracają się w grobach, bo nie robili tego po to, żeby te filmy były sprzedawane za pięć złotych z gazetą. robert ona nie miała racji. xawery inaczej nigdy nie zobaczylibyśmy tych filmów. robert ja jestem fanem kinematografii radzieckiej. chciałem ostatnio zobaczyć jeden z takich filmów i po prostu ściągnąłem go z sieci. reni ale gdybyś mógł, kupiłbyś go w sklepie. Z badań wynika, że ci, którzy ściągają najwięcej muzyki, potem kupują te albumy. mi chodzi tylko o uczciwość. będę tłumaczyła swoim dzieciom, że kupowanie kradzionej komórki czy roweru jest złem. xawery tak, bo jest złodziejstwem, ale my tu mówimy o piractwie. reni mi chodzi o podrabiane płyty z bazaru. xawery to dzięki tym podróbkom twoja muzyka dotarła do ludzi na wsiach czy w małych miejscowościach. to samo tyczy się filmów, których dostępność w legalnym obiegu jest bardzo ograniczona. wojna z piractwem jest jakąś amerykańską naleciałością, wymysłem warner bros, który się zdenerwował, że sprzedaje za mało płyt i zaczął naciskać na rząd, by ten zaczął zwalczać piratów. tymczasem piractwo należy wchłaniać, bo ten proces ogólnej wymiany jest nie do zatrzymania. jak ktoś ci przynosi fajną płytę do posłuchania i widzisz, że jest

podpisana flamastrem, to przecież nie odmawiasz słuchania dlatego, że jest kopiowana. tego nie da się wyplenić, to trzeba ogarnąć i uczynić z tego wartość. robert dla artysty najważniejsza musi być potrzeba wyrażenia siebie. Posiadanie racji artystycznej i próba dotarcia z nią do publiczności są tym, co się liczy. kiedy ktoś mi mówi, że sprzedał 100 000 płyt, to ja się zastanawiam, na ile on liczy pieniądze, a na ile jest dumny z osiągnięcia i przekonania ludzi do swojej racji. rachunek finansowy może być zupełnie niewspółmierny do dokonań. weźmy roberta brylewskiego, prawdopodobnie największego muzyka wszech czasów, który żyje poniżej poziomu minimum socjalnego. on nie ma z tym żadnego problemu. miał przemożny wpływ na całą scenę undergroundową w Polsce, a mimo to nie dostaje żadnych tantiem. on się spełnił i tylko to było jego celem. xawery tworzy się dla innych, tego się nie robi dla siebie. mój pierwszy film wyszedł w Polsce w trzech kopiach kinowych, które zobaczyło zaledwie 3,5 tysiąca osób. jednak dzięki temu, że płyty z tym filmem rozeszły się po całym kraju, do dziś spotykam ludzi, którzy go obejrzeli. on dalej sobie gdzieś krąży, nie przynosząc żadnych zysków dystrybutorowi, ale co mnie to obchodzi? reni wszyscy robimy to dla przyjemności. nie wiem ile sprzedałam płyt – może 20 tysięcy? nie byłabym w stanie się z tego utrzymać. najważniejsze są dla mnie koncerty i to, że nie obumieram twórczo, że nadal mogę je grać. a wiadomo, że im więcej czyjejś twórczości znajduje się w sieci, tym bardziej się staje ten ktoś popularny. robert to żenujące, że w 40-milionowym kraju twoją płytę kupuje 20 tysięcy ludzi. dowodzi to tego, że format krążka szkodzi, że nie pozwala dotrzeć do odbiorcy. reni ten nośnik się zestarzał. xawery ja, mimo że słucham skopiowanych płyt, potem biegnę na koncert i płacę 100 złotych za bilet. to dużo więcej niż wydałbym na płytę. robert ważne jest, by przestać jednorazowy akt kopiowania nazywać kradzieżą. Popularyzacja twórczości jest szalenie korzystna dla artystów. dlatego nie mam żadnego szacunku dla współczesnego sytemu fonograficznego. to system wyzysku, jak xix-wieczny kapitalizm opisany przez Zolę. xawery Piractwo przechodzi do historii, na jego miejsce powstaje nowa forma, która nie powinna być nazywana w ten sam sposób. robert nadawanie nie może być już jednostronne, jak w telewizji. najlepszym przykładem jest czesław Śpiewa, który pisał swoje teksty na blogu, a ludzie dopisywali mu kolejne linijki. reni wszyscy, którzy brali w tym udział, wyczekiwali wydania płyty, która nie była już pustym, plastikowym krążkiem. sytuacja wymusza na nas większą kreatywność. jeżeli nadal chcesz sprzedawać płyty, musisz wykreować jakieś wartości, nie do dostania nigdzie indziej. to wspaniała interakcja intelektualna, dzięki której publiczność i artyści są jeszcze bliżej siebie. Pirate combo with french fries reni one of the consequences of piracy is public tolerance for illegal acquiring of goods we can’t afford otherwise. xawery it’s the producer’s problem really. Piracy is nothing else than common accessibility. instead of fighting it we should rather find a way to make it legal. robert we were all pirates back in the 80s. marek niedźwiecki and Piotr kaczkowski would feature whole albums on their radio shows and we all recorded them on the cassette recorders. Piracy is the best free form of promotion for the artists. everybody wants their songs to appear on the radio, their movies to be shown in the theatres. the corruption of the system lays in the fact that the one who loses no matter what is the customer. we’re being sold useless plastic disc an invention from before a quarter of a century for 70 Pln. an artist gets what? about 3 Pln out of it? xawery the system is out of date.


reni i produce my own music. my little company is able to edit an album with the clips and promotional costs for as little as 9 Pln. robert what do you make on it? reni haven’t counted it yet. robert 2, maybe 3 Pln. so the pirate steals 2 zlotys from you instead of 50. xawery this money talk bores me to tears. i think that only really good author’s ideas should be protected. intellectual property is an absolute value. reni things we do can travel to the other side of the world in a matter of seconds. but robert was right, it’s good marketing for us. robert don’t forget that a clip in a public domain functions according to completely different rules. intellectual property should be inviolable. xawery i’m a film director – my situation is slightly different. my film is not really mine, it belongs to the producer, to the distributor and to Polish film institute. reni it’s a matter of honesty really. you can put any picture on your blog or facebook profile. others do the same and eventually nobody knows, who the author was in the first place. robert the hip hop artists go without instruments. they make their backgrounds copying anonymous bits. cutting out small fragments of melody and talking to them shouldn’t really hurt anyone.

52-53 k mag 2 art

Prawo autorskie (ang. coPyright, symbol ©) to przepisy upoważniające autora do decydowania o użytkowaniu dzieła i czerpaniu z niego korzyści. autorskie prawa osobiste zapewniają możliwość podpisania utworu swoim nazwiskiem. autorskie prawa majątkowe zapewniają wyłączność czerpania zysków autorowi, wydawcy lub producentowi. na szczęście nie zawsze kto pierwszy, ten lepszy – prawo autorskie nie obejmuje idei i pomysłów, a jedynie formę ich realizacji. co ciekawe, z ustawy o prawach autorskich wynika, że można swoim krewnym i znajomym pożyczać, nawet wykonywać kopie książek, filmów i albumów muzycznych. Z kolei we własnej twórczości można bez zgody autora cytować urywki rozpowszechnionych utworów (a drobne utwory w całości), należy jednak podać autora i tytuł dzieła. teach my kids that buying a stolen mobile or a bike is bad. xawery that’s theft. we’re talking about piracy. reni how about fake albums on the bazaar stands? xawery thanks to them your music made it to little towns and villages. fighting piracy is some american craze, warner bros’ invention. the studio got mad because of not selling enough and started pressing the government to go after the pirates. Piracy should be absorbed, because it is unrestrainable anyway. robert the most important thing for the artist should be self -expression and reaching to the audience. xawery artists create for the others, not for themselves. reni we do it for pleasure. i don’t even know how many copies of my album were sold. 20 thousand maybe? i wouldn’t be able to live off that anyway. the most important thing are the concerts. Plus we all know, that the more of someone’s work goes on the net, the more popular one gets. xawery i listen to copied music but afterwards go to the concert anyway and pay for the ticket more than i would have paid for the album.

xawery i’m no expert, but as far as i know, you can legally use fragments of music for free.

robert i think that a single act of copying shouldn’t be called theft. i have no respect for today’s distribution system.

robert and then someone’s genius ideas are being shamelessly used as slogans in commercials, like famous “i feel good” by james brown.

xawery Piracy is becoming a relic. we need something new in its place.

reni the girl, who sang “i’ve got the Power” never made a penny on it. xawery really? what’s an alternative then? today you can record a song and it’s on everyone’s computers before anybody buys the album. robert selling carriers in the era of carrier-less technology is a nonsense. reni good solution are small concerts that are not being recorded. or what radiohead did: they put their album on the internet. People could pay for it as much as they wanted. robert after quarter of a century of using cds we just have to get used to listening to “songs” instead. the kids with iPhones have no idea what album the songs they listen to come from. reni there are new platforms, thanks to which artists can earn while their songs are being downloaded from the internet. the users pay monthly fee and they can listen to whatever they want. xawery you have to reach to people to make them come to the concert. creating something requires a lot of work, time and effort. nobody wants his work just to disappear in thin air. reni i’ve heard a discussion on the radio recently. a lady was talking about a collection of russian cinematography being added to a newspaper. the other person said the makers of those films didn’t make them to be cheaply sold with a daily. robert nonsens. xawery otherwise we would have never seen the movies. robert i’m a big fan of russian films. recently i just downloaded one from the internet. reni you would have bought it if you could though. the surveys say those who download most music from the internet, buy the albums afterwards. i’m talking about honesty here. i’m gonna

coPyleft (symbol: odwrócony znak ) jest antysystemem, zezwalającym na wszelką modyfikację i dowolną redystrybucję dzieła. ideą copyleft jest takie wykorzystanie praw autorskich, by osiągnąć zupełnie odwrotne cele niż copyright, czyli poszerzenie wolności zamiast jej ograniczenia. w pierwszym etapie zastrzega się prawa autorskie do danej pracy, identycznie jak w wypadku copyright. dopiero w następnym zezwala się wszystkim zainteresowanym na dowolne kopiowanie, dystrybuowanie oraz modyfikowanie tej pracy lub jej pochodnej (która również musi się opierać na zasadach copyleft). organiZacja creative commons postawiła sobie za zadanie uzyskanie kompromisu pomiędzy pełną ochroną praw autorskich, niczym nieskrępowanym korzystaniem z twórczości innych osób. ich celem jest stworzenie nowych, elastycznych zasad, dopasowanych do rzeczywistości opartej na wolnym przepływie informacji. używając hasła „Pewne Prawa ZastrZeżone” (ang. some rights reserved), w opozycji do „wszystkie prawa zastrzeżone” (ang. all rights reserved), cc zapewnia twórcom jak najlepszą ochronę ich praw, nie ograniczając przy tym możliwości twórczych odbiorców. domena PublicZna (ang. Public domain) to ogół twórczości, do której prawa autorskie wygasły lub nigdy nie były zastosowane. jest przez to dowolnie dostępna dla każdego. Zgodnie z polskim prawem autorskim, utwór przechodzi do domeny publicznej po upływie 70 lat od chwili śmierci twórcy. w Polsce, inaczej niż na przykład w usa, autorskie prawa osobiste chronią utwór na zawsze, więc jego obecność w domenie publicznej oznacza jedynie brak jakichkolwiek praw majątkowych.



54-55 k mag 2 muZyka TEKST łukasZ kamiński


Był 12 lip - dzień, w ­oficjalni disco. Dzi trzydzieś tamtych disco ­wr bardziej dostoso­w WIEKU

Disco się odradza. A mogłoby być takim pięknym zabytkiem z czasów równie odległych, jak epoka koszul non iron, pierwszej części „Emanuelle”, no i oczywiście strzelnic w wesołych miasteczkach, gdzie wygrywało się cudowne fotosy pionierów gatunku… Boney M, Donny Summer, a nawet Happy End. Gentlemani z Heartbreakers są już z innej bajki.

M


56-57 k mag 2 muZyka

pCa 1979 roku W którym ie pogrzeBano iś, praWie śCi lat po WyDarzeniaCh, raCa. SilnieJSze, J zaDziorne, Wane Do xxi


Ten dzień przeszedł do historii muzyki. dwóch amerykańskich dziennikarzy i didżejów radiowych, Steve dahl i garry meier, poprosiło słuchaczy, żeby na najbliższy mecz baseballowy między white Sox i detroit Tigers przynieśli niechciane płyty z muzyką disco. w chicagowskim comiskey park odbyła się disco demolition night, podczas której, przy skandowanym przez tysiące ludzi haśle „disco sucks”, niszczono znienawidzone albumy. impreza wymknęła się jednak spod kontroli, tu i ówdzie wybuchły bójki, palono ogniska, a winyle śmigały po całym stadionie jak desant statków kosmicznych, grożąc obcięciem głowy. Był 12 lipca 1979 roku – dzień, w którym oficjalnie pogrzebano disco. dziś, prawie trzydzieści lat po tamtych wydarzeniach, disco wraca. Silniejsze, bardziej zadziorne, dostosowane do XXi wieku. wyzywające i atrakcyjne – nawet dla artystów z innej bajki, jak np. justice, którzy swój tegoroczny didżejski set na ibizie rozpoczęli od klasyka „dim all The lights” donny Summer. jak w swoim podsumowaniu 2008 roku słusznie zauważyła annie mac, popularna didżejka i prezenterka radia BBc: „disco było wszędzie, przesiąknęło do innych gatunków”. Trudno nie przyznać jej racji: sukces Hercules and love affair, doskonała płyta metro area i jamesa murphy’ego, nagranych dla londyńskiego klubu fabric, czy bardzo zaskakująca deklaracja muzyków TV on The radio przyznających się do inspiracji disco to tylko niektóre przykłady. w awangardzie sceny dyskotekowej znajdują się też klawiszowiec ali renault i wokalista Sebastian muravchix. Ten angielsko-argentyński duet namieszał w tym roku swoją debiutancką płytą „lies”. album zgarnął doskonałe i, przy okazji, niesłychanie poetyckie w opisie, recenzje. „Vice” napisał, że tak właśnie by dziś brzmiały lata 80., gdyby lata 90. nie weszły im w paradę. jeszcze dalej posunął się „The guardian”, który napisał: „jeśli album, który brzmi jak podróż do rimini z 1984 roku w rzeźbionej marmurowej wannie, wypełnionej mieszanką nieprzeżenionej kolumbijskiej kokainy i szampana Veuve clicqot, to wasza para kaloszy, koniecznie musicie posłuchać tego albumu”. Za chwilę minie trzydzieści lat od disco demolition night, niezwykłego happeningu, który dla wielu był dniem końca tej muzyki i sceny. czy disco faktycznie zdechło? sebastian muravchix: nie, ta muzyka nigdy nie zginęła. choć zniknęła z mainstreamu, to cały czas się zmieniała, podlegała ewolucji. miała potężny wpływ na inne gatunki muzyczne – od chicago house czy detroit techno po współczesne electro.

się nudna i przewidywalna, nieświeża. każdy z nas też coś tam nagrywał, aż w pewnym momencie zaczęliśmy współpracować – bez żadnych wstępnych reguł czy warunków. Brzmi jak bajka. to nie jest tak, że jesteśmy bezkrytycznie jednomyślni. ale naszą współpracę opieramy przede wszystkim na zaufaniu, na instynkcie, który jak dotychczas nie nas zawodzi. powstanie zespołu było więc reakcją na złą muzykę lat 90.? w jakimś stopniu tak. Powszechny dostęp do sprzętu do nagrywania, jego rozwój i przystępna cena sprawiły, że za muzykę zabrało się mnóstwo osób. w latach 80. potrzebne ci było całe studio, dziś wystarcza laptop. ale sprzęt nie wygeneruje ani entuzjazmu, ani talentu. gdy brak ci tych cech, zaczynasz przykładać nadmierną wagę do tego, żeby produkcja była jak najczystsza, jak najbardziej sterylna, wypolerowana. i wtedy zaczyna wiać przeraźliwą nudą. my się temu sprzeciwiamy. chciałbym wrócić do muzyki i polityki. przed wyborami w uSa wielu piosenkarzy, artystów jasno określiło swoje poglądy, angażując się mocno w kampanię wyborczą. oczywiście ich działania niełatwo jest przeliczyć na konkretne głosy, ale jestem przekonany, że Barack obama wiele zawdzięcza artystom. uważasz, że europejscy muzycy mogliby zachować się tak jak ich amerykańscy koledzy? nie sądzę. Zbyt wiele jest tu ostrożności przed położeniem wszystkiego na jedną szalę. wyraźna deklaracja polityczna mogłaby podzielić fanów, a to osłabiłoby sprzedaż, co z kolei doprowadziłoby do bolesnego zmniejszenia dochodów. Poza tym cynizm jest niesłychanie wygodny i bezpieczny. ale tak jak już powiedziałem wcześniej, muzyka, czy w ogóle sztuka, musi mieć w sobie pierwiastek polityczny, choć niekoniecznie oczywiście musi się sprowadzać do poparcia kandydata a lub b. to samo dotyczy polityki, nie będzie ona skuteczna, jeśli nie będzie budziła ciekawości, jeśli nie będzie miała w sobie trochę rozrywki i radości. Ktoś kiedyś powiedział: jeśli nie mogę przy tym tańczyć, to nie jest moja rewolucja. taniec to niejedyna forma ekspresji związana z muzyką. niektórym wystarcza usiąść i odlecieć przy dźwiękach dochodzących ze sceny. ale też i nam nie chodzi o rewolucję, tylko o małe pozytywne zmiany. mierzymy siły na zamiary.

przeczytałem niedawno taką opinię, że kampania disco Sucks była bardziej reakcją białych mężczyzn przestraszonych coraz większą siłą gejów i czarnych niż jakimś artystycznym sprzeciwem wobec muzyki opartej na automatach perkusyjnych. To o tyle zadziwiające, że disco w powszechnej opinii kojarzy się wyłącznie z zabawą. no widzisz, a jest też muzyką społecznej konfrontacji, czymś, co ci przypomina, żebyś w swoim życiu nie czuł się za wygodnie i pewnie. disco związane jest nie tylko z wybiegiem dla modelek, ale też z biedną ulicą.

w wywiadzie dla „nme” powiedziałeś, że największym problemem Heartbreak jest to, że ludzie myślą, że stroicie sobie żarty. również strona resident advisor, która, choć wystawiła wam laurkę za „lies”, zadaje pytanie: ile w waszej muzyce jest powagi, a ile pastiszu? jesteśmy jak najbardziej na poważnie, ale gramy przecież muzykę imprezową. większość recenzentów, dziennikarzy i fanów łapie doskonale, o co nam chodzi. otrzymaliśmy dużo dobrych recenzji, nie tylko w wielkiej brytanii, ale też np. w usa, gdzie zagraliśmy trasę z Presets i cut copy.

ale tego raczej nie słychać na płytach. Z całym szacunkiem, disco to nie punk rock. Zgoda, ale sam fakt, że o tym rozmawiamy, że ten wątek pojawia się w wywiadach, już coś znaczy. Poza tym to nie jest tak, że tylko muzycy powinni być wyczuleni na społeczne i polityczne kwestie – również dziennikarze, blogerzy, nawet bierni konsumenci muzyki.

Tak, czytałem zabawną relację, w której było napisane: „otwierający koncert Heartbreak był bardzo fajny – koniecznie muszę sprawdzić skąd oni są. wokalista wyglądał na francuza, ale przypominał mi też Salvadora dali. Kiedy przemówił pomyślałam, że jest z irlandii, potem że z francji, w końcu, że z włoch”. czyli udało nam się wzbudzić zaciekawienie. ludzie wtedy przychodzili przede wszystkim na Presets i cut copy, a dziś dostajemy maile od fanów z usa pytających kiedy wrócimy.

czy więc, twoim zdaniem, stale rosnąca popularność disco to odrodzenie czy kontynuacja? Zdecydowanie kontynuacja. widzisz, to, co odróżnia naszą scenę od wielu innych, to fakt, że my mamy historię, korzenie. możemy czerpać z tradycji, a nie ślepo gonić za nowinkami. nie musimy nikomu niczego udowadniać. mamy w tej chwili dość przyjemną sytuację, w której disco jest wciąż raczej niszową muzyką niż mainstreamem. istnieje oczywiście zagrożenie, że jeśli znów disco stanie się modne, to utraci swoje wyczulenie na sprawy społeczne, stanie się kolejnym sztucznym produktem, szybko zużywającą się zabawką. wierzę jednak, że tak się nie stanie. a wiarę opieram na ludziach, którzy dziś tworzą tę scenę, których główną motywacją działania jest muzyka, a nie splendor czy popularność. a dlaczego wy zabraliście się za tworzenie muzyki? to był naturalny ciąg zdarzeń. Poznaliśmy się na studiach, zaprzyjaźniliśmy i nie tylko słuchaliśmy tej samej muzyki, ale też nieustannie o niej rozmawialiśmy. Potrafiliśmy godzinami roztrząsać różnice w produkcji muzyki w latach 80. i 90. Zastanawialiśmy się, w którym dokładnie momencie muzyka stała

niełatwo chyba jest przetłumaczyć taneczną muzykę na język koncertu? nasza muzyka czerpie z kontaktu, z komunikowania się z publicznością. na razie na scenie jest nas dwóch, ale teraz przygotowujemy się do występów z perkusistą, co doda tempa, podkręci jeszcze bardziej taneczny rytm. na żywo oczywiście nie brzmimy tak czysto jak na płycie. występ nie jest też tylko czysto muzycznym wydarzeniem, to również performance. fajnie jest, gdy publiczność zna naszą muzykę i teksty, ale też miło jest patrzeć na zdezorientowanie i zdziwienie naszą teatralną postawą. a co tobie dają koncerty? Poczucie satysfakcji i spełnienia. bo tak naprawdę wszystkie nasze dotychczasowe występy kończyły się naszym zwycięstwem. june 12 1979 was the day disco music was officially buried. in comiskey Park in chicago disco demolition night took place. chanting a slogan “disco sucks” people went on destroying much hated albums they brought with them. the situation got

out of control, there were some fights here and there, bonfires, the vinyl disks were dangerously flying like space ships all over the stadium threatening to cut people’s heads off. today, almost 30 years later disco music is back. stronger, braver, ready for the 21st century. soon there’s gonna be 30 years since disco demolition night, unusual happening, which for many people marked the end of disco music. is it really dead? sebastian muravchix: no, it never died. it disappeared from the mainstream but it kept evolving all the time. i’ve read an opinion recently that “disco Sucks campaign” was not really an artistic rebellion against music based on electronic drums but in fact a reaction of white males scared of gays’ and blacks’ power. but it’s also music of public confrontation. heard on catwalks and on the streets. with all due respect, disco is not punk rock. even the fact we talk about it means something. it’s not just musicians who should be sensitive to social problems – also journalists, bloggers even the consumers. in your opinion growing popularity of disco music means a revival or a continuation? definitely a continuation. we have history. we can draw from the tradition instead of blindly following the trends. we don’t have to prove anything to anybody. the danger of course exists that being in fashion again disco will lose its social sensitivity. i hope it won’t happen though. i believe in people who’s motivation is the music, not the splendor or popularity. why have you started creating music? it happened naturally. we met in college, became friends. we listened to the same music and we talked about it all the time. for hours on end we used to discuss differences between the music of the 80s and the 90s. at some point we just started working together without any preconditions or rule setting. Sounds like a fairytale. we’re not unconditionally unanimous but we base our cooperation on trust and instincts that never let us down. So Heartbreak was a reaction to bad music of the 90s? to certain extent. wide access to the recording equipment made it possible for many people to start making music. in the 80s you needed the whole studio, now all you need is a laptop computer. but the equipment alone will generate neither enthusiasm nor talent. in the uS many singers expressed their political views engaging themselves in the election campaign. i’m positive Barack obama owns them quite a few votes. do you think the same is possible in europe? rather not. People are too cautious here. a clear political declaration could divide the fans and lessen the sales. being cynical is both more comfortable and safe. Somebody said once: “i can’t dance to that. it’s not my revolution” dancing is not the only form of expression accompanying music. we don’t care too much for revolution really, we believe in little positive changes. You said in an interview for nme your main problem is that people don’t take you seriously, they think you’re just joking all the time. we’re dead serious, but at the same time we play party music. most critics, journalists and fans know exactly what we’re all about. it must be rather difficult to translate dance music to the language of concert? our music grows on interaction, on communicating with the audience. there are only two of us on the stage at the moment, but we’re getting ready to perform with a drummer. that will give us even more dance beat. we enjoy it more, when people know our music and the lyrics to the songs but it’s also a lot of fun to watch them being disoriented when we play our theatrics. what do the concerts mean to you? they give me real satisfaction. all our concerts have always been our victories.


58-59 k mag 2 MUZYKA


Fenomen polSkiego rynku muzyCznego. rzaDko który artySta potraFi ŁąCzyć inteligentne tekSty z DoBrymi kompozyCJami. ByŁ


Jednym z naJczęścieJ Piratowanych wyKonawców. K magowi oPowiada o Patriotyzmie, religii i SwoJeJ noweJ Płycie. 60-61 K mag 2 MuzYKa


K MaG? co to za pismo? jakie jest jego przesłanie? Na przykład K jak kultura. Idea ogólna jest taka, żeby z kulturą niszową docierać w popowe miejsca. Ktoś widział ludzi czytających pierwszy numer naszego magazynu w metrze, więc chyba udało się zrealizować założenia. W metrze w ogóle dzieją się bardzo interesujące rzeczy. Im dalej dociera linia metra, tym robi się ciekawiej. ja to nigdy jeszcze nie jechałem w warszawie metrem. Przechodziłem kiedyś przez stację Politechnika, bo chodziłem tamtędy do szkoły mojego syna na wywiadówki, ale do wagonu nigdy nie wsiadłem. To czym poruszasz się po mieście? Astonem martinem? nie, mam audi. Ale duże czy małe? Średnie. a6. a8 jest duże. A jak idziesz przez miasto, to ludzie podchodzą do ciebie? Zaczepiają? Czy po dwudziestu latach nie stało się to dla ciebie uciążliwe? David byrne odpowiadając na podobne pytanie powiedział, że takie dolegliwości jak zaczepianie na ulicy czy wspólne zdjęcia z fanami to część jego pracy. a że jest to piękne zajęcie, które daje mu i przyjemność, i pieniądze, więc przyjmuje je z całym dobrodziejstwem inwentarza. ja się pod tym podpisuję obiema rękami. choć niespecjalnie lubię podpisywać skrawki papieru albo pozować do wspólnych zdjęć. nie lubię też wywiadów, ale co zrobić? To jest po prostu ta bardziej uciążliwa strona mojej pracy, którą kocham, więc po prostu staram się tej niechęci nie okazywać. choć kiedyś bywało inaczej. jak ktoś trafił na mnie akurat w złym momencie, potrafiłem odmówić autografu. jednak po jakimś czasie stwierdziłem, że zachowuję się niegodnie, bo dla wielu ludzi samo odezwanie się do osoby publicznej jest wyzwaniem. sam mam z tym kłopoty. Kiedyś w hotelu europejskim spotkałem andrzeja Gołotę i nie starczyło mi odwagi, żeby do niego podejść. a chciałem tylko uścisnąć mu rękę, pogratulować. Twoje teksty są mocno osadzone w rzeczywistości. Nie boisz się, że moda na nie przeminie razem z sytuacją, do której są komentarzem? Jakie utwory gracie najczęściej na koncertach? Generalnie publiczność chce starych utworów. nieraz publiczność już od samego początku koncertu krzyczy, żeby zagrać „Polskę”, chociaż od dziesięciu lat gramy ją tylko na bisy. Dlaczego ludzie chcą ciągle słuchać „Polski”? Z miłości do kraju? Z nienawiści? Czy może dlatego, że ta piosenka ma po prostu dobry rytm? To jest po prostu dobry numer. Pewnie dlatego go chcą. Piękną rzecz powiedział kiedyś Piotr sikora, fotograf. wychował

się w ameryce, nigdy nie czuł jakiejś mentalnej bliskości z tym, co się dzieje w kraju, ale jak pojawił na naszym koncercie w Krakowie i usłyszał „Polskę”, to poczuł, że przynależy do tego miejsca, czy tego chce, czy nie. zaznaczam, że opowieść tę znam jednak z drugiej ręki. Chociaż to depresyjna piosenka. no jest depresyjna. A jednak, gdy się jej słucha, dostaje się gęsiej skórki i czuje się, że jest się stąd. Z tego brudnego Kutna. ja tam spędziłem sporo czasu. Miałem przesiadkę, jak wracałem od ani, jeszcze w czasach narzeczeńskich. Poczekalnia na dworcu w Kutnie o drugiej w nocy to jest coś, o czym trudno zapomnieć, przez całe życie. A kiedy to było? To chyba był rok 1984. co ważne, nie musiałem już więcej tam wracać, bo wzięliśmy ślub i mogłem nocować u żony. Później przenieśliśmy się do warszawy. Jak się żyje z łatką pierwszego polskiego rapera? Piotr Fronczewski twierdzi, że to jego Franek Kimono zasługuje na to miano. nie byłem pierwszym raperem rP. To hasło wymyślił Marek Kościkiewicz. choć z rapem miałem styczność od zawsze, odkąd pojawił się ten gatunek. Długo byłem przekonany, że tego nie da się przenieść na polski grunt. Dopiero produkcje ricka rubina z beastie boys, aerosmith z run DMc czy anthraxu z Public enemy pokazały, że wszystko da się z tym zrobić. Te muzyczne zainteresowania dzieliłem z paroma ludźmi, ale nie z Kultu. właściwie do dzisiaj nie znam nikogo z moich zespołów, kto podzielałby moją fascynację hip hopem. ale złapałem dobry kontakt z jackiem Kufirskim, który dysponował samplerem akai 900 i dosyć prymitywnym sekwencerem, zaproponował, żebyśmy zrobili kilka próbek. inspirowaliśmy się hip hopem, ale stricte rapowych piosenek nagraliśmy zaledwie kilka. reszta to były normalne, śpiewane utwory. Dlatego nie zgadzam się z tym, co wymyślił i nakleił na płytę Kościkiewicz. Ale na koncertach gestykulowałeś jak zawodowy raper. Tak się wtedy w ogóle gestykulowało. zresztą nie graliśmy koncertów z tym materiałem w takiej formie, w jakiej on się znalazł na płycie. stworzyliśmy zespół, który do tych tekstów grał gitarową rąbankę. w pewnym momencie dla mnie taką czytelną inspiracją stał się zespół rage against the Machine. supportowałem ich na jedynym koncercie w Polsce w 1994 roku na Torwarze. Ten koncert nie był w ogóle reklamowany, nie było żadnych plakatów na mieście, a Torwar był nabity do ostatniego miejsca. Czy było jakieś after party po tym koncercie? niestety, nie było. oni nie mieszkali w hotelu, mieli takiego

dużego tour busa, w którym spali, od razu po koncercie pojechali dalej, do berlina. Miałeś jakiś kontakt poza koncertem z wokalistą zespołu Zackiem de la Rocha? nie. nieco gaworzyliśmy z basistą i perkusistą. Proletariacki zack był odcięty od wszelakiej „tłuszczy” kilkoma wielgachnymi bodyguardami. Mniej więcej w tamtym czasie założyliśmy Knż, w którym śpiewaliśmy teksty do łojonego materiału. To był słaby zespół. Ludzie myśleli, że gramy na koncertach materiał ze „spalam się”. Przychodziły tłumy, ale kiedy w telewizji pokazali relację z koncertu w teatrze buffo, ludzie zobaczyli, że to nie to, i na trzy lata staliśmy się koszmarem i utrapieniem dla organizatorów, bo zrobiliśmy się mocno deficytowi. Pamiętam, że na koncert do hali w Lesznie przyszło pięćdziesiąt osób. To naprawdę słabo wyglądało. Knż dopiero zaczął żyć swoim życiem, jak do zespołu dołączył Litza z acid Drinkers. nigdy nie graliśmy koncertów z wersjami, jak to nazywam, technologicznymi. Poza Sopotem... To był playback. namówił mnie na to Marek Kościkiewicz. że to wielka promocja. zic zac miał tam cały koncert z prezentacją swoich artystów: sojka, De Mono. o tyle pożyteczny był to występ, że do tamtej pory tylko przypuszczałem, że playback jest czymś nielicującym się z godnością artysty. a wtedy tego doświadczyłem na własnej skórze. Ale zabezpieczyłeś się, śpiewając do suszarki zamiast do mikrofonu. no tak, chciałem mieć dystans. I chodziłeś po scenie, podpierając się laseczką… w sumie to nie wiem czemu. To była laska babci. Potem, kiedy zaśpiewałeś w Sopocie – już na żywo – „Wałęsa, dawaj moje sto milionów”, następnego dnia w telewizji, w specjalnej wypowiedzi nadawanej po dzienniku, odniósł się do tego osobiście urzędujący wówczas prezydent lech Wałęsa. Do dziś jestem bodaj jedynym artystą, którego piosenkę skomentował prezydent kraju w zorganizowanym do tego celu wystąpieniu. Dziś taką piosenkę pewnie wykorzystano by w kampanii prezydenckiej. Lepper mi ją kiedyś ukradł w swojej kampanii wyborczej. zostawiłem to niestety bez konsekwencji. A były kiedykolwiek jakieś reperkusje związane z piosenką, w której śpiewasz: „Będziesz wisiał [miler], ty kurwo jebana”. Skąd w ogóle wiadomo, o jakiego [milera] tu chodzi? Sprawdzano to jakoś?

graliśmy Kiedyś Koncert w PłocKU, w amfiteatrze, Który Ponoć zaProJeKtował móJ tata. wtedy Uświadomiłem Sobie iStnienie JaKieJś PrzedziwneJ Paraleli. że PioSenKa naPiSana Przez moJego oJca wraca w moim


nic mi o tym nie wiadomo. heinrich Müller to był szef gestapo, który zaginął w 1945 roku w berlinie.

na pewno czuję się odpowiedzialny, ale... no właśnie, jak używa się słowa „ale”...

Jesteś patriotą? Ale śpiewasz „Nie lubię już Polski”. To jest przewrotne, bo ten tekst dotyczy piosenki „Polska”.

… ale nie zjada cię to tak jak wenezuelska rebelia bohatera węgierskiego opowiadania? Może jak byłem młodszy, to dało się wyczuć we mnie ten mentorski ton. był on odważniej artykułowany. Dziś czuję się raczej zagubiony w rzeczywistości. słabo idzie mi bronienie własnych racji. a różnorodność poglądów trafia do mnie z dużo większym przekonaniem niż kiedyś. Kiedy czytam „Gazetę Polską”, znajduję w niej racje w pełni przeze mnie akceptowalne. na starość jest mnie bardzo łatwo zbić z pantałyku. Może powinienem na nowo zdefiniować swoje poglądy na świat? bo właściwie teraz ich nie mam.

Ale można to inaczej zinterpretować. owszem, można. Tę piosenkę pisałem w listopadzie. a w listopadzie Polski nie ma za co lubić. Dlatego też uciekam w cieplejsze miejsca, na Teneryfę. w Polsce lubię wiosnę i lato. ale jesień i zimę nieszczególnie. Jesteś prawicowcem? Zwolennikiem PiS-u? Pis nie jest partią prawicową. To jest w ogóle jakieś pomieszanie pojęć. Poza kanapowym uPr-em na polskiej scenie nie ma partii prawicowej. Pis to jest regularna komuna, tylko w katolickiej oprawie. Prawicę definiuje stosunek do gospodarki, a nie to, czy wierzy w boga, czy nie, i jaki ma stosunek do tradycji i wolności obyczajowej. najważniejsze jest postrzeganie obywatela. czy jest istotą suwerenną, obdarzoną własnym rozumem, czy jest tępym debilem, za którego rozwiązanie problemów odpowiadają dużo mądrzejsi urzędnicy. najbliżej byłoby mi do unii Polityki realnej, ale też nie do końca, bo nie akceptuję ich antysemickich wycieczek czy stosunku do roli kobiety. Do tego wejście w sojusz z LPr-em! To był strzał we własne kolano! Kiedyś poznałem osobiście prezesa uPr-u. złożył mi nawet wizytę w domu. chciał, żebym zasilił szeregi jego partii i wystartował w wyborach. Powiedziałem mu, że to raczej wykluczone. a on na to: „wygra pan te wybory, potem pan zrezygnuje i wejdzie na pana miejsce następny od nas z listy... ja tak robię w łodzi”. nie widzę politycznej, prawicowej siły, z którą mógłbym się utożsamiać. ale czuję się patriotą. Kiedyś rafał ziemkiewicz w swoim programie zapytał mnie, czy mógłbym uczyć patriotyzmu w szkole. nie mógłbym, bo tego się nie da nauczyć. Ponieważ patriotyzm jest przynależny sferze emocjonalnej, a nie rozumowej. To trzeba czuć. i ja to czuję. Przejmujesz się tym, co się dzieje w naszym kraju? właściwie wszędzie, gdzie bym nie pojechał za granicę, czuję się obco. nawet w tej hiszpanii, gdzie spędzam coraz więcej czasu, nie czuję się najlepiej. Kiedy w twoim własnym domu przecieka rura, to się irytujesz, ale kiedy jesteś u kogoś w gościnie i tam przecieka rura, to właściwie się tym nie emocjonujesz. czytałem kiedyś takie opowiadanie węgierskie, w którym bohater tak się wszystkim przejmował, że nawet partyzancka rebelia w wenezueli nie pozwalała mu normalnie funkcjonować w codziennym życiu. A czy czujesz się odpowiedzialny, za to, co myślą twoi fani? Za kształtowanie ich światopoglądu? Dla swoich słuchaczy jesteś autorytetem. To, co robisz, to jest taki typ politycznego kaznodziejstwa.

Czy zmieniło cię jakoś nagranie dwóch płyt z tekstami twojego ojca? Nikt przed tobą ani po tobie nie zaśpiewał ich tak prawdziwie. A przecież tyle was różni. Prawda jest taka, że właściwie przez te piosenki poznałem swojego tatę. w moim domu rodzinnym ojciec był tematem tabu. wiedziałem, że nie układało się między rodzicami. ale nigdy nie śmiałem zapytać, o co tak naprawdę chodziło. Miałem cztery lata, kiedy wyjechał do Francji. odwiedziliśmy go tam w siedemdziesiątym pierwszym. Kojarzył mi się z gumami do żucia, które dostawaliśmy od niego pocztą. wysyłał też dużo zagranicznych komiksów. Miałem nawet flippera, oczywiście nie takiego, jakie stoją w salonach gier, ale na ówczesne czasy była to kompletna rewelacja. Ale miałeś go u siebie w pokoju? Koledzy przychodzili grać? Tłumy kolegów. Czyli dzięki ojcu mogłeś rządzić? zdecydowanie tak. chociaż nie było go z nami, to jego śmierć bardzo mnie zabolała. brak ojca był moim czułym punktem. czasem ten czy ów kolega potrafił wyciągnąć to w jakimś sporze jako kontrargument. jego piosenki spowodowały, że zacząłem go poznawać, dowiadywać się, kim naprawdę był. wcześniej definiowałem go bardzo prosto. zresztą cały świat widziałem wtedy w biało-czarnych kolorach. żadnych niuansów. Można być albo dobrym, albo złym, albo ładnym, albo brzydkim. Teraz myślę, że nie mi oceniać jego życiowe wybory. Dotarło do mnie, że ktoś, kto w wieku 19 lat wylądował, tak jak on, w obozie Maunthausen – jednym z najcięższych obozów pracy na terenie iii rzeszy, był postawiony wobec tak ekstremalnych doświadczeń, że ja, który miałem przez całe życie ciepełko, nie mam o czym dyskutować. wzięcie się za bary z jego sztuką, z piosenkami, które kiedyś uważałem za słabe, było dla mnie czymś metafizycznym i bardzo emocjonalnym. Graliśmy kiedyś koncert w Płocku, w amfiteatrze, który ponoć zaprojektował mój tata. wtedy uświadomiłem sobie istnienie jakiejś przedziwnej paraleli. że piosenka napisana przez mojego ojca wraca

62-63 K mag 2 MuzYKa

w moim repertuarze, na moim koncercie, do miejsca, w którym powstała. wraca przez zakrzywienie czasoprzestrzeni. stoję przed paroma tysiącami ludzi i śpiewam to, co napisał tu mój tata... Przeszedł mnie wtedy dreszcz. z piosenkami mojego ojca strasznie długo się mocowaliśmy, bo to nie są stricte rockowe rzeczy. nie ukrywam, że przez dłuższy czas była to dla nas taka obca materia. było potrzeba dużo czasu i dużo próbowania, żeby wyjść z naszej bajki i opracować te numery tak, żeby to pozostały jego piosenki, a żeby jednocześnie były to piosenki Kultu. nie bez powodu zrobiłem to z Kultem, a nie z muzykami sesyjnymi. Myślę, że te piosenki przedefiniowały nasz styl. Ostatnio Maleńczuk powiedział, że nie jest w stanie zrobić nic nowego. Jeśli chodzi o ciebie, to chyba ciągle nęcą cię nowe kierunki? ale kiedyś pisanie przychodziło mi o wiele łatwiej. Dziś czuję, że ta łatwość minęła. Mam nadzieję, że nie bezpowrotnie. ale może być, że swego „Pana Tadeusza” już wygenerowałem. Czy nagranie piosenek Silnej Grupy pod Wezwaniem to był twój pomysł? Tak. najpierw chciałem wykupić licencję na reedycję ich płyty i wydać ją na kompakcie. ale jakoś nie starczyło mi pary i w końcu tego nie zrobiłem. a potem pomyślałem sobie, że mógłbym pokusić się o wynajęcie producenta. znalazłem takiego i zaproponowałem piosenki silnej Grupy pod wezwaniem. zaczęliśmy pracę. wpadliśmy na pomysł, żeby nie zbliżać się do ludowości Grześkowiaka i żeby każdą piosenkę stylizować na jakiegoś wykonawcę. nie na silną Grupę pod wezwaniem, ale na przykład na Dylana, Dżem, Davida essexa. Jesteś zadowolony z tej płyty, a o ostatnich wydawnictwach Kultu mówisz publicznie, że były nieudane. ja mówię tylko o swoich odczuciach. To dla mnie one są nieudane. z różnych powodów. na przykład przedostatnia płyta. jest tam parę dobrych piosenek, natomiast brzmienie nie jest najlepsze. natomiast ostatni album brzmi lepiej od poprzedniego, ale z kolei cierpi na niedostatek dobrych piosenek. Powiedziałeś, że ostatnia piosenka Kultu, która ci się podobała, to „Brooklińska rada Żydów”. To właśnie z tej przedostatniej płyty. Moim zdaniem jest lepsza od „Polski”. Ma wszystko to, co piosenka powinna mieć. „Park 23” też jest niezły, ale raczej w wersji demo, jaką dostałem od banana. Skoro jesteśmy przy piosence „Brooklińska rada Żydów”, śpiewasz w niej: „mądrze świat został stworzony, dzięki za to Ci, ojcze”. uważasz, że świat jest mądrze urządzony? raczej nigdy nie był dobrze urządzony. Dziś jedynie dużo szybciej dowiadujemy się o różnego rodzaju bezeceństwach, dylematach i tragediach. jest to raczej ton kpiarski.

rePertUarze, na moim Koncercie, do mieJSca, w Którym PowStała. wraca Przez zaKrzywienie czaSoPrzeStrzeni. StoJę Przed Paroma tySiącami lUdzi i śPiewam to, co naPiSał tU móJ tata.


TEKST janusz Noniewicz Michał Kobra FOTO Bobrowiec

Kazimierz Piotr Staszewski Urodzony 12 marca 1963 roku w Warszawie. Muzyk, wokalista, saksofonista, aranżer. Syn Stanisława Staszewskiego, znanego barda i poety. Żonaty z Anną Staszewską, z którą ma dwóch synów: Kazimierza i Jana. Członek zespołów: Kult, KnŻ, El Doopa i Buldog. Występuje również solo.


64-65 k mag 2 MUZYKA

M Not many artists are able to aptly combine smart lyrics with interesting music. Kazik is one of the most “pirated” performers in Poland. He talks to K Mag about Polish music scene, patriotism, religion and his new album.


2008 2007 2006 2005 2005 2004 2003 2002 2001 2001 2000 2000 1999 1998 1996 1995 1995 1994 1994 1993 1993 1991 1991 1990 1989 1989 1988 1987 1986

silny Kazik pod wezwaniem KaziK Gra? eL DuPa Płyta buldog Poligono industrial KuLT Los się musi odmienić KaziK czterdziesty pierwszy KaziK Piosenki Toma waitsa KaziK sTaszewsKi występ KaziK na żYwo Melodie Kurta weilla i coś ponadto KaziK sTaszewsKi salon recreativo KuLT a pudle? eL DuPa Melassa KaziK Las Maquinas de la Muerte KaziK na żYwo ostateczny krach systemu korporacji KuLT Tata 2 KuLT oddalenie KaziK Porozumienie ponad podziałami KaziK na żYwo Muj wydafca KuLT na żywo, ale w studio KaziK na żYwo Tata Kazika KuLT spalaj się KaziK spalam się KaziK Your eyes KuLT 45-89 KuLT Tan KuLT Kaseta KuLT spokojnie KuLT Posłuchaj to do ciebie KuLT Kult KuLT


Ale mówisz o świecie urządzonym przez człowieka, a co z siłą metafizyczną leżącą poza tym światem? o co chodzi z tą siłą metafizyczną? Myślisz, że świat ma tylko ludzki porządek? ja to jestem zbyt ograniczony i głupi, żeby zaprzątać sobie głowę tego typu pytaniami. nie wiadomo, czy bóg jest, czy go nie ma. Ktoś kiedyś powiedział, że należy tak postępować, jakby był. ja akurat nie wierzę, ale są ludzie, którym wiara pomaga… Miałeś w swoim życiu epizod religijny... Miałem, miałem. Koledzy z Kultu zostali świadkami jehowy. zaczynaliśmy razem, przez studium biblijne, chodzenie na zebrania i uczestniczenie w obowiązkowym głoszeniu Pisma Świętego. ale na przyjęcie chrztu jednak się nie zdecydowałem. za bardzo kochałem muzykę. nie stać mnie było na to, by złożyć ją w ofierze na ołtarzu. a byłem przekonany, że koniec końców będzie to musiało nastąpić. co jest o tyle paradoksalne, że gdybym się wtedy utrzymywał z muzyki, to mógłbym przy niej pozostać, bo należy wykonywać swój zawód, żeby się z niego utrzymać. natomiast w czasie wolnym należy głosić słowo boże, a nie zajmować się jakimiś pierdołami. a myśmy się nie utrzymywali, zajmowaliśmy się muzyką właśnie w wolnym czasie. Teraz, im bardziej poznaję realia tego świata, czytam o nim, widzę, co się dzieje, tym bardziej nie jestem w stanie dostrzec boskiego zamiaru. Moja teściowa – bardzo prawa i dobra kobieta – modliła się, żeby nie spotkała jej jedna rzecz, i akurat ta rzecz ją spotkała. wiem, że niezbadane są wyroki boskie. na mój prosty umysł to jest zbyt skomplikowane i myślę sobie, że bóg jest istotą stworzoną przez ludzi ku pokrzepieniu serc. religia jest próbą stworzenia sobie sensu w życiu. bo jaka jest jego istota? rodzimy się, dorastamy, a potem starzejemy się, chorujemy. najbardziej przeraża mnie starość w chorobie. Ta świadomość, że nie ma powrotu, jest przerażająca. Los ludzki jest straszny. Dlatego ludzie wymyślili religię. Sam jesteś człowiekiem, który dba o porządek w swoim życiu? Tak, no bo mam dla kogo żyć. u mnie akurat rolę religii przejęła rodzina. To mała społeczność, do której przynależę, która jest mi potrzebna i której ja jestem potrzebny. Tam jest sens mojego życia – inna religia nie jest mi potrzebna. Tak się tu mądrzę, ale przypominam sobie, jak kiedyś zadzwonili do mnie policjanci z informacją, że jacyś złoczyńcy napadli na mojego syna, to zacząłem się modlić, żeby było z nim wszystko w porządku. czyli sprawdza się przysłowie: „jak trwoga, to do boga”. w ogóle w przysłowiach jest święta racja.

i Don’T LiKe PoLsKa anY More K Mag? what sort of magazine is it? Its main idea is to make the niche culture reach the hot spots. Somebody saw people reading the first issue of K Mag in the subway, it looks like we’ve succeeded then. i’ve never ridden warsaw Metro. How do you move around Town? Drive an Aston Martin? no. an audi. Do people recognize and stop you when you walk down the street? Doesn’t that seem a nuisance after 20 years? David byrne once said that being stopped on the street or letting fans to take pictures was just part of his job. and since his job gave him both pleasure and income, he wouln’t. i totally agree. it hasn’t always been like this though. if somebody got me in a bad mood i simply refused. People come up to you not because they know you from television but because they listen to your songs. Your lyrics have strong connection to reality, they often comment on the current situation. Which numbers do you play at the concerts most often? The most wanted one is “Polska”. sometimes the audience demands us to play it right from the start although everybody knows we only play it as an encore. Generally speaking the audience wants us to play our old pieces. Why do people want to listen to this one over and over again? Probably because it’s just a good number.

A bit depressive though. right. And yet when you listen to this song, you start having chills and you just feel deep inside you, you belong here. In this shabby Kutno. i spent quite some time in there. i had to change trains coming back from ania’s, long time ago, when she was still my girlfriend. The railway station in Kutno at 2 am is something i’ll never forget. When was that? Must have been 1984. Then we got married and i could spend my nights at her place. Later we moved to warsaw. What’s it like to be the first Polish rapper? i was not the first Polish rapper. and though i quite liked rap music, i was pretty convinced it couldn’t be transferred onto Polish ground. nobody from my own bands shared my fascination with hip hop music. but i had quite good contact with jacek Kufirski. we made a few samples together. we were inspired by hip hop but we only recorded a few rap pieces. The rest of it was normal songs with regular vocal. You played them at the concerts. not in the same form they appeared on the album. big inspiration for me back then was rage against The Machine. i played as a support for them in 1994 at Torwar inwarsaw. Did you meet Zack de la Rocha? no, we didn’t have any contact with the members of the group. More or less at that time we started Knż. it was rather weak. it only started to live its life after Litza from acid Drinkers joined the band. we never played the concerts in their so to say “technological” versions. except for Sopot Festival That’s right. we used playback. back then i didn’t realize a respectable artist just mustn’t do that. But instead of singing to a microphone you used a hair dryer. i wanted to demonstrate my distance. And you were leaning on a walking cane. can’t really tell why now. it was my grandma’s cane. later, after you sang “Wałęsa, give me my one hundred million”. Next evening president Wałęsa made a comment about it on television. i’m probably the only artist, who’s song has been commented on by the country’s president in a special speech. Do you consider yourself a patriot? You sing, you don’t like Poland any more. This text is about the song “Polska”, not about the country. One can be easily mistaken. That’s right. i wrote this song in november. There’s nothing to like in Poland in november. let’s get back to politics. You think you’re a rightist? i can’t see any right wing party i could identify with. but yes, i consider myself a patriot. rafał ziemkiewicz asked me some time ago if i could teach patriotism at school. well, i could not, because it just simply can’t be thought. it belongs to the sphere of emotions, not to the realm of reason. one has to have a feel for it. Are you concerned with what’s happening in your country? everywhere i go i feel like a stranger. even in spain, where i spend more and more time recently. if the plumbing in your own house starts leaking, you get angry mad. You don’t give a damn about the plumbing in someone else’s house. Do you want to educate through your artistic creation? Maybe when i was younger i did. Today i’m too lost in reality. i’m not too good in defending my own arguments. and i more readily accept the variety of views. The older i grow the easier it gets to confuse me. Maybe i should define my own views from scratch. because at the moment they are practically non existing. Did the albums with your father’s song change you in any way? Nobody before or after you sounded so authentic singing them.

66-67 K mag 2 MuzYKa

The truth is i got to know my dad through these songs. My father was a taboo when i was growing up. i knew my parents didn’t get along too well but i never asked why. i was four when he left for France. we visited him in 1971. he sent me chewing gum and comic books.

Do you judge your father? Though he didn’t live with us, i was hurt when he died. i started to know him through his songs. before i defined him in a very straight way. everything was black or white back then. Good or bad, beautiful or ugly. now i think it’s not my thing to judge his choices. at the age of 19 he landed up in Mauthausen – one of the hardest German labour camps. he went through the most extreme experiences there. My life has always been safe and warm, how could i discuss his? wrestling with his songs was very emotional for me, almost metaphysical. Does the artist have to walk his path alone? even if i wanted to do it all by myself, i just couldn’t. i have to have a band. These are my tested pals. we are not friends, who spend every moment of our lives together, but there’s no company i feel better in. i never accomplished anything alone as an artist. Man is a social creature. Do you still feel creative needs? i don’t believe there are artists who don’t. Though in the past writing came much easier. now to gain the intended result i have to strive with literary and music matter for much longer. i’m not used to such hard work. Maybe i’ve already generated the best i could. Recording the songs of was your idea? Yes it was.

Silna Grupa Pod Wezwaniem

You’re quite pleased with this album while at the same time you criticize last achievements of Kult. i only talk about what i feel. in my opinion they ‘re poor. For many reasons. The one before last album for instance – there are a few good numbers on it but the sound is hardly terrific. The last album sounds better but then again the songs are no good. You said the last song you really liked was “Brooklińska rada Żydów”. it comes from that one before last album. in my opinion it’s’ even better than “Polska”. it has everything a song should have. Do you think we live in the best possible world? i don’t think so. Today we just find out about the tragic events, dilemmas and atrocities much sooner. Is the world turned round only by human order? i’m too limited and thick to mess my mind up with such questions. i don’t know if there is God. somebody said once we should all behave as if he existed. i’m not a believer, but i know religious faith helps people… There was a religious episode in your life htough. Yes, there was. Guys from my band became jehova’s witnesses. we started together, we went to biblical studies. but i never decided on the christening. i loved my music too much, i didn’t want to sacrifice it on the altar. The more i observe the realities of this world, the less i see God’s plan in it. it’s all very complicated but i thing God is a creature made up by humans to give them hope. religion is supposed to give some meaning to human life. Do you care about order in your life? in my life family took place of religion. i belong to a small community of people who need me and i need them. They give meaning to my life – i need no other religion. but then again i remember once i received a phone call from the police. somebody has attacked my son. before i knew it i started to pray for him to be all right. KaziMierz PioTr sTaszewsKi born 12 March 1963 in warsaw. Musician, singer, saxophone player, music arranger. son of a well known bard and poet stanisaw staszewski. Married to anna staszewska. They have two sons: Kazimierz and jan. a member of Kult, Knż, el Doopa and buldog groups. Gives solo performances as well.


TEKST DawiD beDnarsKi

K c a r i P


68-69 K mag 2 FiLM

o n r o P e i K

f



Przemysł porno­graficzny ma się ­dobrze od dawna. Od ­dawna też żerował na pomysłach i ­sukcesach mainstrea­ mowych ­produkcji. ­Wystarczy chwila ­spędzona w ­internecie, by ­wyszukać ­mnóstwo ­filmów

e­ rotycznych i porno­­ graficznych ­pełnych ­­inspiracji ­światową ­kinematografią. Na forach roi się od wątków zajmujących się wyborami najzabawniejszych ­przeróbek ­tytułów ­kinowych ­hitów i trzeba ­przyznać, że producentom

70-71 k mag 2 FILM

porno nie brak pomysłowości: poczynając od ­najstarszych jak „Flesh ­Gordon” czy „­Saturday Night Beaver”, poprzez „The ­Flintbones”, „Night Of The Giving Head”, „The Bare Bitch Project”, na najsubtelniej­ szym „American Booty” kończąc.

Temat to nienowy i dość wyświechtany. Ciekawostką natomiast staje się tendencja do wzrostu profesjonalizmu i kosztów produkcji filmów pornograficznych. Czyżby twórcy porno chcieli przeprowadzenia ponownej próby fuzji hard core’u z Hollywood? Gerard Damiano, reżyser „Głębokiego gardła”, kultowego i najbardziej kasowego filmu porno w historii, w wywiadzie przeprowadzonym w czasie burzy, jaką wywołał w latach 70., twierdził, że wkroczenie twardej pornografii nie tylko do kin, ale i regularnych produkcji skierowanych do masowego odbiorcy jest nieuniknione i jest kwestią czasu, seks jest tak ludzką i piękną sferą życia, że nie było żadnych przeszkód, by ukazywanie go w pełnej krasie nie stało się kolejnym środkiem wyrazu obok na przykład przemocy. „Głębokie gardło” miał swoją premierę w 1972 roku na Times Square i był pierwszym filmem pornograficznym, który stał się częścią popkultury. Powstał jednak w specyficznym czasie, o czym można się przekonać, oglądając wyprodukowany przez Briana Grazera film dokumentalny „Głęboko w gardle”. Na sukces i kontrowersje, jakie wzbudził film, wpłynęło kilka czynników. Przede wszystkim nie istniał wówczas żaden nośnik umożliwiający masowe kopiowanie i odtwarzanie filmów, w tym pornografii. Dodatkowo pornografia w większości państw na świecie, w tym USA, uznawana była za obsceniczną, a co za tym idzie – nielegalną, i za jej tworzenie i rozpowszechnianie można było zostać osadzonym w więzieniu. Jako że dotąd była pokazywana tylko w małych kinach porno w podłych dzielnicach, a zyski z jej produkcji czerpały głównie środowiska przestępcze, rozpowszechnianie „Głębokiego gardła” stało się swojego rodzaju symbolem toczącej się rewolucji seksualnej. Sceny stosunku seksualnego dozwolone były wcześniej tylko i wyłącznie w filmach edukacyjnych. Film Damiano, zrealizowany za jedyne 25 tys. dol., był na tyle nowatorski i dobrze nakręcony, jak na tego typu produkcję, a dodatkowo oparty na chwytliwym pomyśle (opowieści o kobiecie, której łechtaczka umiejscowiona była w gardle), że błyskawicznie zdobył rozgłos. Wzmianka w „New York Timesie” w artykule zatytułowanym „Porno Chic” (Moda na porno) usankcjonowała „Głębokie gardło” jako element kultury masowej, a liczba osób chętnych, by go zobaczyć, znacznie wzrosła. Dodatkowym czynnikiem promocyjnym okazała się rządowa nagonka. Film przez swą popularność stał się łatwym i w założeniu, niemal symbolicznym celem dla szafującej moralnością ekipy ówczesnego prezydenta Stanów Zjednoczonych Richarda Nixona. A sława obrazu rosła po tym, jak zainteresowała się nim śmietanka towarzyska i filmowa, w tym nawet Jackie Kennedy. Rząd amerykański, chcąc zniszczyć przemysł pornograficzny w zarodku, pozwał jednego z głównych aktorów – Harry’ego Reemsa. Po raz pierwszy w historii skazano aktora za rolę, jaką zagrał. Miał spędzić w więzieniu pięć lat. Środowisko artystyczne i aktorskie zareagowało natychmiastowym buntem. I nie chodziło o podziw dla artyzmu Reemsa czy uznanie „Głębokiego gardła” za dzieło, ale o realne zagrożenie sztuki cenzurą. Osadzenie Reemsa zależało od tego, czy po ujawnieniu przez drugie „głębokie gardło” afery Watergate i opuszczeniu fotela prezydenckiego przez Nixona wybory wygrają demokraci czy republikanie. Prezydentem ostatecznie został demokrata Jimmy Carter, a wyrok w sprawie Reemsa unieważniono. Rozpoczął się okres krótkotrwałej swobody, przerwany przez mocne wystąpienia przeciw pornografii ruchów feministycznych, którym zawtórowała sama gwiazda kultowego już „Głębokiego gardła”, Linda Lovelace. W 1986 roku po raz drugi specjalnie powołana komisja (wcześniejsza za prezydentury Nixona orzekła o nieszkodliwości pornografii, a jej wyniki rząd zdyskredytował i zlecił utajnienie szczegółów), tzw. komisja Meese’a, zajęła się kwestią szkodliwością pornografii, powołując się nie na badania naukowe, a na zeznania indywidualnych osób powiązanych z pornobiznesem, takich jak Linda Lovelace, i stwierdziła powiązanie między pornografią a przemocą. Pornografia ponownie zeszła do podziemia, kiedy to z odsieczą przyszła technologia – magnetowidy VHS. Jak mówią dane przywołane w „Głęboko w gardle”, krótko po wprowadzeniu magnetowidów pod strzechy od 30% do 50% kaset VHS zawierało treści pornograficzne, w 1987 roku zyski z wypożyczalni wideo przewyższyły zyski z biletów kinowych, w 1990 roku liczba kin porno w USA zmalała z 1500 do 250, a w 2002 roku wyprodukowano 467 filmów hollywoodzkich, kiedy liczba produkcji pornograficznych wyniosła 11 303. Gerard Damiano był niepocieszony rozwojem wypadków i skrytykował kierunek obrany przez przemysł pornograficzny. Według niego pokazywanie scen seksu jedna po drugiej dla nich samych zabiło całą ideę.


Pornografia nie wchłonęła się jednak w regularne kino, została społecznie zdyskredytowana, ale nie zasypiając gruszek w popiele, skupiła się na zarabianiu wielkich pieniędzy na tanim i instrumentalnym wywoływaniu seksualnego podniecenia. Współcześnie chęć dokonania wspomnianej wyżej fuzji twardej pornografii i Hollywood zdaje się dobijać od drugiej strony. Bo jak potraktować fakt, że Joone w 2005 roku nakręcił, nie w kilka dni, a kilka tygodni, film „Pirates XXX”, którego budżet przekroczył milion dolarów, a premierę miał w Hollywood’s Egyptian Theater? Czy to ważne, że – jak można się było spodziewać – dla wielu osób obejrzenie 120-minutowego filmu porno okazało się zbyt dużym wyzwaniem i opuszczały one salę po ok. godzinie projekcji? Co więcej, obraz otworzył w 2006 roku festiwal kina niezależnego Great Lakes Film Festival. Sam Joone powiedział, że przemysł pornograficzny jest ciekawym polem dla kina niezależnego, a otwarcie festiwalu przez jego film to prawdziwy zaszczyt. Spróbujmy więc potraktować ten film poważnie, zwłaszcza że przypuszczalnie mało kto był uprzejmy obejrzeć go w całości. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to poziom realizacyjny. Jakość zdjęć wykonanych w technologii HD zdecydowanie przewyższa niejeden polski serial. Film wygląda... jak film. Do tego ścieżka dźwiękowa stylizowana na epokę, co interesujące, oryginalna zrealizowana przez studio Skin Muzik, zajmujące się produkcją dźwięku do filmów dla dorosłych, została wydana na osobnej płycie kompaktowej. Nadaje to filmowi spójności i cieszy, że nie mamy do czynienia z tłem wykonywanym przez indiańską trupę czy wyprodukowanym w technologii MIDI na Amidze 600. Czasu na ocenę gry aktorskiej jest bardzo niewiele, gdyż pierwsza scena seksu pojawia się po półtorej minuty akcji. Dopiero co wprowadzona na ekran młoda para szybko pozbywa się swoich średniej jakości kostiumów. I tu niewielkie rozczarowanie, bo mało realistyczny makijaż można jeszcze przełknąć, skoro zadbano nawet o taki szczegół, jak rozbrajający trzask bujającego się na morzu drewnianego żaglowca, ale to, że Manuelowi Valenzueli, potomkowi inkaskiego władcy Atahualpy, udało się zabezpieczyć współczesną prezerwatywą, jest ewidentnym niedociągnięciem, które, co ciekawe, powtarza się jeszcze tylko w jednej scenie. Seks niczym nie zaskakuje, wręcz jest najmniej ciekawym elementem filmu, ponieważ utrzymany jest w zupełnie nudnej i mechanicznie odrealnionej konwencji. Wszystko widać, ale średnio kręci, bo wszystko plastikowe. Jedyną bardzo czarującą sceną jest lesbijski pokaz dla sporej grupy piratów. Dwie kobiety w akcie pośród pirackich okrzyków, Argh, można uznać za urocze zjawisko. Fabuły nie warto streszczać, choć jest zaskakująco rozbudowana. I trzeba przyznać, że dorównuje poziomem przeciętnemu współczesnemu filmowi animowanemu, co jest pewnym osiągnięciem. Dość przejrzeć kilka popularnych w serwisie YouTube filmików zmontowanych z pornosów z wyciętymi scenami seksu, by przekonać się o miernocie, z jakiej „Pirates” się wyłamuje. Trudno po pewnym czasie oglądania nie być ciekawym, co też będzie dalej i nie docenić sprawności, z jaką Joone posługuje się kliszami współczesnej kinematografii, ukraszonymi gdzieniegdzie parafrazami literatury klasycznej. Występuje więc czarny charakter w postaci kapitana Victora Stagnettiego i jego mordercza pani komandor Serena. Ściga ich fajtłapowaty kapitan Edward Reynolds, który niczego do tej pory nie osiągnął i ma problem z wiarą w siebie, oraz jego towarzyszka przygody Jules, obeznana nie tylko z ostrym seksem, ale i ludycznymi mądrościami, ludzkimi marzeniami i wyzwaniami, jakie stawia przed człowiekiem życie. Nie brakuje również głupkowatego Chińczyka, skupionego przez cały film na sporządzeniu porządnego prochu, by za jego pomocą w końcu skutecznie wyciągnąć przyjaciół z opresji, jak i zakochanego pirata czy wewnętrznej przemiany negatywnego bohatera. Sporo wysiłku kosztuje dostrzeżenie, że film od początku traktuje sam siebie z przymrużeniem oka i jest dość sprawną, choć momentami nudnawą, parodią swego hollywoodzkiego pierwowzoru. Nie można pominąć efektów specjalnych, przecież na nie głównie poszły te grube pieniądze, a – jak twierdzą producenci – film zawiera około 300 ujęć z ich użyciem. Jak na rok realizacji, animacje komputerowe są na żenującym poziomie, choć udaje im się podtrzymać konwencję filmu i dzięki nim bohaterowie mają możliwość zmierzyć się z hordą nieumarłych szkieletów. Niestety scenarzysta nawet nie spróbował się wysilić, by sensownie wprowadzić czy uzasadnić sceny seksu. Pojawiają się one z byle powodu i są fatalnie umiejscowione w kompozycji całości, a to przecież nie takie znowu trudne nadać wydarzeniom cień prawdopodobieństwa i zadbać o dopuszczalne dla średnio wyrobionego widza rozłożenie akcentów.

Jednak podstawowym powodem, dla którego Joone nie stworzył choćby miernego, ale jednak filmu fabularnego z elementami porno, jest beznadziejna gra aktorska. Nie chodzi tu o fatalny warsztat, bo jak wiadomo i z pomocą naturszczyków realne jest stworzenie przekonującego obrazu. Obsadę z branży porno, jeśli wierzyć internetowym źródłom, „Pirates” ma doborową. Ale tylko dwójce aktorów udaje się nie poddać rozdwojeniu postaci i to prawdopodobnie dlatego, że grali oni czarne charaktery. Aktoreczki robią, co mogą, by odegrać strach lub nieśmiałość, a zaraz potem zupełnie zmienić energię po wejściu w dobrze im znaną konwencję hard core porn. Brak jedności postaci bardzo szybko przypomina, co oglądamy. Do przełomu więc nie doszło, ale też nie ma chyba dla niego pola. Gdzieś napisano, że rewolucją byłoby odegranie twardej sceny porno przez gwiazdę filmową typu Cameron Diaz czy Julia Roberts. Ale nie wydaje się to przekonujące, biorąc za przykład rzekomy wyciek do internetu filmu zatytułowanego przez internautów „One Night In Paris” z Paris Hilton w roli głównej, który wzbudził chwilowe zainteresowanie, przysporzył gwiazdce jeszcze większej popularności, a gdy kurz opadł, jedyne, o czym się wspomina, to, że była kiepska. Trudno więc wróżyć podobnym do „Pirates XXX” (jak i „Pirates II: Stagnetti’s Revenge”, którego walory niech zainteresowani odkrywają we własnym zakresie) produkcjom, by mogły bez żenady zająć miejsce obok japońskich horrorów erotycznych pinku eiga czy klasycznych już „Idiotów”, „Gwałtu” („Baise-moi”) lub „9 Songs”, w których obnażanie genitaliów w seksualnym podnieceniu zostało użyte jako ostateczny, ale sensowny środek wyrazu. Choć między Bogiem a prawdą, czy naprawdę o to chodzi twórcom porno? Porn industry has always been and still is doing very well, thank you very much. It has also always lived off the ideas and success of the mainstream. The net is overflowing with erotic e-sites, all inspired by the world cinema. The titles speak for themselves: “Flesh Gordon”, „Saturday Night Beaver”, „The Flintbones”, „Night Of The Giving Head”, „The Bare Bitch Project”, „American Booty”. The subject isn’t particularly new, what’s quite interesting though, is the fact, that porn films are being made more and more professionally these days and their production costs don’t stop growing. Do the pornographers dream of Hollywood? Gerard Damiano, the director of the cult “Deep Throat”, the biggest box-office success in the porn history predicted in one of the interviews in the 70s that hard core sex was gonna make it to the mass production eventually. “It’s only a matter of time” he said. “Deep Throat” had its premiere in 1972 on Times Square. It was the first porn movie in history to be part of pop culture mainstream. Its success and controversy it rose had complex reasons. First of all copying on a grand scale was not technically possible back then. In many countries, including US, pornography was illegal. Making or distributing it would send one to jail. “Deep Throat” became a symbol of sexual revolution of the 70s. Presenting sexual intercourse before was allowed only in educational films. Damiano’s movie – a tale about a woman, who’s clitoris was in her throat – gained immediate fame. A short note in the New York Times put it on the mass culture map, and the number of people curious to see the movie rose dramatically. Another promotional kick was the criticism from the government side. The lead actor, Harry Reems was prosecuted and convicted just for acting in it. He immediately received public support from a number of fellow actors who protested against the censorship. Never mind whether “Deep Throat” was or was not a piece of art. The charges against Reems were eventually dropped. After a democrat Jimmy Carter won the presidential elections there came a short period of freedom. Then in 1986 Meese Commission convened to investigate the problem of pornography and its potential harm for the society. The commission’s report was based not on scientific research but on testimonies of people connected with porn industry. The report advised that pornography was in fact harmful and had various links to violence and organized crime. Pornography went back underground. But then the technology came to help – the first video players appeared on the market. According to the documentary “Deep in Throat”, in 1987 renting movies brought higher revenue than selling cinema tickets, in 1990 the number of porn theaters dropped from 1500 down to 250 and in 2002 Hollywood has produced 467 movies while the porn industry – 11303. Pornography never became part of regular cinematography and it concentrated its efforts on cheap sexual turn on and making big bucks on it.

Today the fusion of hard core porn and the Hollywood style seems to be coming from the other end. In 2005 Joone made “Pirates XXX”. It took him several weeks (not just days) to accomplish and the budget went over 1m dollars. The movie had its premiere in Hollywood’s Egyptian Theater. In 2006 it opened the independent Great Lakes Film Festival. Let’s try to treat it seriously then, especially that not very many people had patience to see all of it. The first surprise are quite high production values. The quality of the HD picture is really good. The movie looks…well…like a movie. And then the soundtrack: music styled after the period, created by Skin Muzik Studio which produces sound for adult movies. What’s interesting, the music score was later released on a separate CD. The viewers are not left with a lot of time to work out an opinion about the acting abilities of the artists as the first sex scene comes 90 seconds after the opening sequence of the film. What’s actually amazing, is the fact that Manuel Valenzuela, a descendant of Inca emperor Atahualpa protects himself with a very modern looking condom. Quite honestly sex scenes are the weakest side of the whole thing. Boring, mechanical and sort of plastic. The only exception is the lesbian show – two females amongst the pirates’ roars. Charming… so to say. The plot is surprisingly complicated. After a while one gets curious, what’s gonna happen next. Joone smoothly operates with modern cinema clichés and spoofs of classical literature stuck here and there. There is a black character, captain Victor Stagnetti and his deadly miss commander Serena. They’re being chased by captain Edward Reynolds (total looser) and his companion Jules who’s well acquainted not only with hardcore sex but also with folk wisdom and human dreams and challenges. There’s also a daft Chinaman trying to invent gunpowder and a pirate in love. The whole thing is quite a neat though sometimes boring parody of its Hollywood prototype. As the producers say the movie featured over 300 special effects shots. All of them very expensive. Computer animations are rather pathetic, though they let our heroes to fight a bunch of living dead skeletons at some point. Unfortunately the screenwriter hasn’t even try to motivate sex scenes in any sensible way. They appear ad hoc and don’t match the whole composition. The main problem though is absolutely hopeless acting. Porn starlets try their best to look scared or shy only to suddenly burst with energy after stepping into a much more familiar ground of hard core porn. Film “Pirates XXX” is hardly a breakthrough. Somebody wrote once that real revolution would be a celebrity like Cameron Diaz or Julia Roberts playing hardcore porn scene. That’s probably not true. With “One night in Paris” Paris Hilton stirred some short living interest and gained more popularity. After a while the only thing remembered is the fact she actually gave a weak performance. Pirates XXX and the likes are not taking place any time soon alongside Japanese erotic horror films pinku eiga or the clasics like “The Idiots”, “Rape me” or “9 Songs”. Aroused genitals were used in them as ultimate means of artistic expression. And that’s not exactly what pornography’s all about.

Piraci PIRATES reżyseria DIRECTOR Ali Joone czas trwania DURATION 129 min data wydania DATE 2005 Kraj produkcji COUNTRY USA Główne role FEATURING Jesse Jane Carmen Luvana Janine Lindemulder Evan Stone Tommy Gunn Data premiery DATE OF RELEASE 5 września 2005 Film nagrodzony 12 nagrodami AVN (Adult Video News), w czym między innymi za najlepszą scenę lesbijską, najlepszą muzykę oraz najlepsze efekty specjalne The movie was awarded 12 times by AVN (Adult Video News) for the best lesbian scene, best music, best special effects and others.


72-73 K mag 2 FiLM


ZDJĘCIA PHOTOS ŁUKASZ PYCIOR MODELKA MODEL JOANNA MAZUREK FOTOGRAFICZNA AKUSZERKA KASIA KORZENIECKA UBRANIA CLOTHES MAISON MARTIN MARGIELA TEKST PRZEMEK KAROLAK

KILL YOUR IDOLS axl rose

Wkrótce nadejdzie poranek I nie płacz już

Don't cry You'll feel better tomorrow Come the morning light now baby And don't you cry tonight Nie płacz Jutro lepiej się poczujesz


74-75 k mag 2 STYL MUZYKA



76-77 k mag 2 STYL

Appetite For Desctruction 1987 Witajcie w dżungli! Oficjalny debiut Guns N’ Roses był początkiem końca soft metalowych wrażliwców z natapirowanymi fryzurami. Jedna z ważniejszych płyt w historii muzyki rozrywkowej. „Sweet Child O’ Mine” czy „Paradise City” to absolutne klasyki hard rocka. G N’ R Lies 1988 Apetyty rozbudzone, a tu EP-ka, i to jeszcze prawie cała akustyczna. Materiał złożony według klasycznej recepty na sukces. Wielki przebój – ballada „Patience”, plus mały skandal – w kawałku „One In A Million” padają słowa „czarnuch” i „ciota”. Use Your Illusion vol. I 1991 Potężny materiał, dużo bardziej zróżnicowany stylistycznie niż poprzednie produkcje. Ciągle to rebel rock, ale momentami lekko zmiękczony rzewnymi balladami przy pianinku. „Don’t Cry” i „November Rain” to pościelówy wszech czasów. Use Your Illusion vol. II 1991 Całkiem trafione rozwinięcie „jedynki”. Mniej żywiołowe, bardziej epickie, idealne dopełnienie całości. Plus dylanowskie „Knockin’ On Heavens Door” i kawałek „You Could Be Mine”, który promował „Terminatora II”. Jedna wtopa – „Don’t Cry” z innym tekstem już tak nie wzrusza. Spaghetti Incident 1993 Cover album z przeróbkami, głównie punkowych kawałków. Energicznie, treściwie, choć czasami na jedno kopyto. Płytę promował kawałek „Since I Don’t Have You”. W teledysku diaboliczną rolę zagrał Gary Oldman. Plus mała kontrowersja w postaci kompozycji Charlesa Mansona „Look At Your Game, Girl”. Chinese Democracy 2008 Ponoć najbardziej oczekiwany album ostatnich lat. Dla niektórych również największe rozczarowanie dekady. Axl bez reszty chłopaków wyraźnie sobie nie radzi. Niektóre kompozycje mocno przekombinowane. Rebel rock is dead. Nie te czasy, nie ten skład.

Paradise city Take me down to the paradise city Where the grass is green And the girls are pretty Take me home Rajskie miasto Zabierz mnie do rajskiego miasta Gdzie trawa jest zielona I dziewczęta są piękne Zabierz mnie do domu


Patience All we need is just a little patience Said sugar make it slow And we'll come together fine All we need is just a little patience To, czego potrzebujemy, to odrobina cierpliwości Nie spiesz się Będzie nam dobrze razem To, czego potrzebujemy, to odrobina cierpliwości

Cierpliwość


78-79 k mag 2 STYL



80-81 k mag 2 STYL

Sweet child o'mine Now and then when I see her face She takes me away to that special place And if I'd stare too long I'd probably break down and cry Moja słodka dziecinka I wtedy, i teraz, kiedy widzę jej twarz Zabiera mnie do tego szczególnego miejsca Jeśli będę się za długo gapił Pewnie się załamię i popłaczę


November rain So if you want to love me then darlin' don't refrain Or I'll just end up walkin' In the cold November rain Jeśli chcesz mnie kochać To się nie odwracaj Bo odejdę, by spacerować W zimnym, listopadowym deszczu

November rain


82-83 k mag 2 STYL

Welcome to the jungle Welcome to the jungle We got fun 'n' games We got everything you want Witamy w dżungli Dobrze się bawimy Mamy wszystko, czego chcesz

Witamy w dżungli


Live and let die What does it matter to ya When you got a job to do You gotta do it well You gotta give the other fellow hell Jakie to ma dla ciebie znaczenie Kiedy i tak masz robotę do zrobienia Musisz się postarać I dać popalić temu drugiemu

Żyj i pozwól umrzeć


Wszystko zaczęło się od końca. Końca zespołu. Lider z przerośniętym ego, wirtuoz gitary, który mógłby być liderem, ale mu się nie chciało, i ten trzeci – ­szara eminencja, mózg grupy, ciągle z boku. W kolejności: Axl Rose – impulsywny, zamknięty w sobie, zakompleksiony raptus; Slash – geniusz picia, mistrz wciągania, mający w dupie wszystko i wszystkich; wreszcie Izzy Stradlin – skromny, uzdolniony, borykający się z licznymi uzależnieniami. on właśnie nie wytrzymał jako pierwszy, postanowił zerwać z nałogami. poza tym tak nie do końca radził sobie ze statusem gwiazdy rocka, a naprawdę to mocno znielubił Axla... WITAJCIE W DŻUNGLI 1985 rok – ten pierwszy z tym trzecim założyli zespół – nic wielkiego, a w zasadzie wielkie nic; wkrótce pojawił się ten drugi, a i doszedł czwarty – Duff McKagan – wyrobnik czterech strun, miłośnik wysokoprocentowych napojów. Po drodze dołączył ostatni – Steven Adler – orzeł w temacie substancji halucynogennych, a poza tym całkiem poprawny perkusista. Grali jak na tamte czasy przystało – rock, amok, czasem mrok. Początki nie były imponujące. Frekwencja na koncertach pozostawiała wiele do życzenia, Traf chciał, że grupą zainteresowała się wpływowa wytwórnia Geffen – stąd już krok od debiutu. Na początek EP-ka, która bez żadnego szumu medialnego rozeszła się w nakładzie przyprawiającym żółtodzioby o wymioty. Potem długogrające cudo – album „Appetite For Destruction” – ukazał się w 1987 roku i z miejsca wyznaczył nowy kierunek w muzyce rozrywkowej. Pudel rock spod znaku Def Leppard i Poison poszedł w odstawkę, zaczęła się muzyczna rebelia! Płyta pokryła się wielokrotną platyną. Rok później ukazała się EP-ka „G N’ Roses Lies”, która ugruntowała pozycję formacji w show biznesie. W 1990 roku szeregi zespołu opuścił Steven Adler, który uzależnił się od wszystkiego, co można wciągnąć i wypić. Panowie zaszyli się w studiu, pracując nad kolejną produkcją. Dwupłytowy majstersztyk „Use Your Illusion” wyszedł jesienią 1991 roku, w chwili gdy zespół był w trakcie gigantycznego tournée po całym świecie. Miejsce Adlera zajął były perkusista The Cult – Matt Sorum. Do grupy dołączył jeszcze klawiszowiec Dizzy Reed. I to był początek końca...

ny tym, że Axl ciągle odrzucał jego pomysły. W końcu wściekł się na wokalistę-despotę, który zaczął decydować o wszystkim bez konsultacji z innymi członkami zespołu. A wszystko zaczęło się od ścieżki dźwiękowej do filmu „Wywiad z wampirem”, do której grupa nagrała cover utworu Rolling Stones „Symphaty For The Devil”. Decyzją Axla, oczywiście z nikim niekonsultowaną, za partie gitary odpowiadał jego przyjaciel – Paul Tobias. Slash odebrał to jako policzek i postanowił opuścić szeregi Guns N’ Roses. Sorum dał jasno do zrozumienia, że Rose zadrwił sobie z zespołu i za solidarność ze Slashem został wyrzucony z grupy. McKagan opowiedział się po stronie kolegów i odszedł – Axl został sam... APETYT NA ZNISZCZENIE William Bruce Rose Jr. nie miał łatwego dzieciństwa. Jego ojciec zostawił rodzinę, kiedy chłopiec miał dwa lata. Nie tylko zostawił najbliższych, ale i ślady na psychice dziecka, które molestował seksualnie. Ojczym Williama nie był lepszy – mimo że był bardzo wierzący, znęcał się nad chłopcem psychicznie. To musiało odbić się na charakterze dziecka. William uciekał w muzykę. Nauczył się grać na pianinie. Jednak traumy z dzieciństwa dopadły go bardzo szybko. W wieku szesnastu lat miał na swoim koncie kilkanaście rozbojów, uzależnił się od alkoholu, zaczął przygodę z narkotykami i przestało mu zależeć na czymkolwiek. No, poza muzyką. Z Williama Bruce’a Rose’a stał się Axlem Rose... Nie bez powodu o Guns N’ Roses mówiono, jako o „najniebezpieczniejszym zespole rockowym”. Gdziekolwiek pojawiła się ta hałastra, zostawiała spustoszenie porównywalne z przejściem huraganu. Ciągłe libacje, bójki, niszczenie pokoi hotelowych, tabuny groupies i żądnych zabawy imprezowiczów – to była codzienność. Axl potrafił radzić sobie z narkotykami, potrafił kontrolować picie, jedyne, nad czym nie miał kontroli, to wybuchy agresji. Wystarczyło krzywe spojrzenie, rzucone słowo, które zrozumiał opacznie i wpadał w szał. Kiedy Vince Neil z Mötley Crüe rzucił się z pięściami na Izzy’ego Stradlina za to, że ten przystawiał się do jego dziewczyny, Axl poczuł się w obowiązku pomóc koledze – konflikt między wokalistami ciągnął się przez wiele lat – Neil wyzwał go nawet na pojedynek bokserski. Rose nie znosił krytyki – potężny cios dostał od Kurta Cobaina, którego uważał za geniusza, a który powiedział o nim, że jest żałosny, upierdliwie samolubny i popieprzony, a Guns N’ Roses to banda nudnych pozerów. Przez bardzo długo miał również na pieńku z Jonem Bon Jovi, którego lżył przy każdej okazji, sugerując, że ten może mu, co najwyżej, obciągnąć. Axl wpadał w furię z łatwością. Obie byłe żony oskarżyły go o znęcanie się psychiczne i fizyczne. Niejeden fotograf czy dziennikarz poczuł na własnej skórze wściekłość wokalisty. Rose kilkakrotnie był aresztowany, głównie za zakłócanie spokoju i bójki, w które się wdawał. Jego daleko posunięty egocentryzm połączony z mniemaniem o własnej nieomylności doprowadziły do rozpadu jednego z ważniejszych zespołów rozrywkowych końca XX wieku.

Chinese democracy lepszego tytułu dla ostatniego wydawnictwa Guns N’ Roses próżno szukać. Z nimi to jak z chińską demokracją. Chińska demokracja? Wolne żarty!

ŻYJ I POZWÓL UMRZEĆ Nie jest fajnie, jak wszyscy bawią się przednio, a kogoś to nie bawi. Jeśli powiedziałeś rock’n’roll, to musisz powiedzieć też sex i drugs. Owszem, Stradlin gotów był poświęcić życie muzyce, ale co do reszty miał inne zdanie – preferował monogamiczne związki, a używki zaczął traktować jak zło wcielone. Pojawił się problem. Zespół powinien być zawsze razem. Jak piją, trzeba pić, jak wciągają, nie wypada odmówić kreski. Kto nie jest z nami, jest przeciwko nam. Stradlin opuścił szeregi Guns N’ Roses, bo – oficjalnie – nie mógł znieść rock’n’rollowego kieratu, nieoficjalnie mówiło się o wielkiej niechęci do Axla, który zaczął traktować zespół jak własny folwark. do tego dochodziło tęgie chlanie i ostre ćpanie. Stradlin miał dość. Axl trochę się powściekał, ale show musiał trwać dalej. Początkowo zastępstwem miał być Dave Navarro z Jane’s Addiction, ale muzyk nie mógł dojść do porozumienia z zespołem i ostatecznie miejsce Izzy’ego zajął gitarzysta formacji Kill For Thrills – Gilby Clark. Gigantyczne tournée promujące wydawnictwo „Use Your Illusion” zakończyło się w czerwcu 1993 roku. W ciągu prawie 28 miesięcy zespół zagrał 192 koncerty. Czas na odpoczynek? Nie do końca. W tym samym roku ukazała się płyta z coverami punkowych i rockowych klasyków „Spaghetti Incident”. Axl zapowiedział również, że grupa niebawem wejdzie do studia nagrać premierowy materiał. Jednak tak się nie stało. Wprawdzie Rose płodził nowe melodie na potęgę, ale reszta zespołu nie podzielała jego twórczego zapału. Pierwszy pas powiedział Slash, rozgoryczo-

CHIŃSKA DEMOKRACJA Po siedemnastu latach od wydania „Use Your Illusion” w listopadzie 2008 roku ukazał się szósty studyjny album zespołu. Choć po dawnym Guns N’ Roses pozostało jedynie wspomnienie. Axl dobrał sobie marionetkowy skład złożony z nieznanych, trochę groteskowych, muzyków, którzy ślepo realizowali jego wizję. Krytycy są zgodni, „Chinese Democracy” – prócz tego, że jest jednym z najdroższych albumów w historii muzyki (pochłonął prawie 18 milionów dolarów) – jest też mocno przekombinowany. Przedziwne połączenie klasycznie rockowej stylistyki z dziwnymi eksperymentami dźwiękowymi, proste kompozycje mieszają się z niemalże epickimi dramatami. Brakuje myśli przewodniej, czegoś, co spajałoby album w całość. Fani są podzieleni – jedni odrzucają płytę z założenia, argumentując, że Axl to nie Guns

84-85 k mag 2 STYL

N’ Roses, inni są zachwyceni, dowodząc, że materiał jest próbką rocka naszych czasów. Podczas tournée promującego „Use Your Illusion” Axl często biegał w koszulce z twarzą Chrystusa i napisem „Kill Your Idols” – może tak powinien nazywać się nowy album Guns N’ Roses? It all started with the end. The end of the band. Axl Rose – an impulsive spitfire, Slash – drinking genius who never gave a shit about anything and anybody and Izzy Stradlin – quiet, talented, fighting all sorts of addictions. This concoction had to explode at some point.

Welcome to The Jungle 1985 – Axl Rose together with Izzy Stradlin started a band. Slash has joined soon and then Duff McKeagan – a four string labourer and a booze lover. The last one to join was Steven Adler – an eagle of hallucinogenic substances and quite a skilful drummer. The beginnings weren’t too impressive. But luckily the influential studio Geffen Records got interested in the group. They recorded an EP, which sold in unbelievable numbers. Then in 1987 there came the first album “Appetite For Destruction”. It immediately started new trend in rock music. Nearly 30 million copies were sold the world over. “G N’Roses Lies” a year later established their position in the world of show business. In 1990 Steven Adler left. His place was taken by Matt Sorum. Plus a keyboard player Dizzy Reed joined the group. A masterpiece double album “Use Your Illusion” was edited in the fall 1991. That was the beginning of the end. Live And Let Die It’s not all right when everybody’s partying and just one person is not having fun. If you said Rock’n’roll, you simply have to say sex and drugs. Stradlin was ready to give his life to the music, but not so much to the rest of it. He left – officially because he couldn’t stand this rock’n’roll treadmill. But there was talk, he just hated Axl, who treated the band as his private farm. Axl got mad for a while but the show had to go on. Gilby Clark came in place of Izzy. Gigantic tournee promoting “Use Your Illusion” ended in June 1993. During almost 28 months the group has played 192 concerts. Time to rest? Not really. The same year they recorded “Spaghetti Incident” with rock and punk classics. Axl also announced recording of some premiere material, but it never happened. Rose was conceiving new melodies like crazy but the rest of the group didn’t share his enthusiasm. The firs one to pass was Slash, angry at the leader who took all the decisions by himself, not asking opinions from the rest of the guys. Sorum was thrown out for solidarity with Slash. Then McKeagan also took their side. Axl found himself left alone. Appetite For Destruction William Bruce Rose Jr. did not have pleasant childhood. His father left the family when the boy was only two years old. He also left some scars in the young child’s psyche abusing him sexually. His step father wasn’t any better; although a devoted Christian, he used to torment him mentally. William sought refuge in music. He learned to play the piano. But the childhood traumas got to him soon. At the age of sixteen he had quite a few robberies in his account, he was addicted to drugs and alcohol. The only thing he cared about was music. Guns N’ Roses gained fame as one of the most dangerous rock groups. Wherever they went, there were drinking sprees, fights, demolition of hotel rooms, herds of groupies and hard partying. Axl could control drugs and alcohol, but he couldn’t control aggression. Anything would drive him crazy. Both his wives accused him of mental and physical abuse. He was arre­ sted a few times for disturbing the public peace and starting fights. His egotism and unshaken conviction about his own infallibility resulted in the break of one of the most important rock groups of the 20th century. Chinese Democracy Seventeen years after “Use Your Illussion”, in Nowember 2008, the 6th Guns N’Roses album was released. The critics unanimously claim that “Chinese Democracy” is well overdone. The weird combination of classic rock, strange instrumental experiments, simple compositions and epic drama definitely lacks a keynote that would make it a whole. The fans are divided. Some say that Axl is not Guns N’Roses, others are delighted with what they call rock music of our times. During the tournee promoting “Use Your Illusion” Axl often wore a t-shirt with “Kill Your Idols” written on it. Maybe this motto would make a good title for new Guns N’Roses’ album?



86-87 k mag 2 STYL

KOKAINA POLAROID Białe na białym Trochę pudru na twą twarz Na tym zdjęciu Twojego sinobladego ciała. Połykam tą białą rzecz Twoje ciało odsłania się Kreska wchłonięta z 500 frankami Zwiniętymi w rożek Oto twój nos. Kreska po kresce, twoje ciało wnosi się ku mnie Kawałki twojej skóry Niczym ukazujące się w wodzie wywoływane zdjęcie Płyta nagrobna pod topniejącym śniegiem Naga dziewczyna na dnie chińskiego kubka Pogrzebane ciało wydobywane spod gruzów Człowiek wychodzący powoli z cienia. Wciągam trochę proszku: jedna trzecia twoich jasnych włosów Jeden obojczyk, dwie rzepki, trzy palce A potem prawe kolano Łokieć, kutas, zęby, oczodół I tak dalej, i tak dalej, i tak dalej... Jeszcze jedna kreska i jest już stopa!... lewa Zdjęcie jest prawie zrobione Wciągam jeszcze trochę: oto twoje oczy Są tak ładnie puste To oczy śmierci na polaroidzie. Ingrid Caven „Pokój 1050” płyta Tricatel

You could be mine 'Cause you could be mine But you're way out of line With your bitch slap rappin' And your cocaine tongue Mogłaś być moja Bo mogłaś być moja Ale jesteś zupełnie do niczego Lubisz głupi rap I złości mnie twoje paplanie


Trupia c dwa pis

Okrętowy, radio maszty wciąż służ z trupią czaszką. Pira i w popkulturze, i w


czacha szczele

owy, wirtualny... żą czarnej fladze aci mają się świetnie, w normalnym życiu.

88-89 k mag 2 POP


P


90-91 k mag 2 POP TeKSt max suski

Tradycyjna bandera piracka to trupia czaszka i dwa skrzyżowane piszczele – identyczny znak można dostrzec na buteleczkach z trucizną w każdym porządnym kryminale. Jednak piraci dość swobodnie stosowali się do zasad heraldyki. Co bardziej twórczy i zarozumiały piracki kapitan wymyślał własną wersję Jolly Rogera, żeby jakoś odróżnić się od kolegów po fachu, a ofiarom lepiej zapaść w pamięć. Flaga najczęściej była czarna, ale zdarzały się i czerwone. Z reguły przedstawiała trupią czachę – uczciwie informując napadniętych, że wkrótce spotkają się z kostuchą – a czasem też schematyczną podobiznę dowódcy pirackiego okrętu. W niektórych wersjach piszczele ustępowały miejsca bardziej dosłownym mieczom. W razie kłopotów z grafiką do wystraszenia ofiar i zniechęcenia ich do obrony wystarczał po prostu gładki kawałek czarnej tkaniny. A traditional pirate flag has a skull and two crossed bones on it. An identical icon appears on poison bottles in every decent crime story. Some captains created their own version of Jolly Roger to make it look different than other pirate flags and to be better remembered by the victims. Flags were usually black, sometimes red.


Sirius Star z ładunkiem wartym 100 milionów dolarów, przechwycony przez somalijskich piratów, którzy zadowolili się okupem w wysokości 3 milionów dolarów Trudno uwierzyć, że w czasach satelitów, GPS-ów, nadajników i śmigłowców wciąż można sobie porwać statek. I to jaki! Pełen ropy. Saudyjski tankowiec Sirius Star wiózł dwa miliony baryłek ropy (baryłka to 159 litrów) – z grubsza jedną czwartą dziennego wydobycia tego surowca w Arabii Saudyjskiej. Ładunek wart 100 milionów dolarów. A tymczasem paru facetów podpłynęło, pomachało gnatami i bez większych ceregieli wsiadło na pokład. Statek kolejny miesiąc cumuje w somalijskim porcie, a piraci czekają na wpłacenie 15 milionów dolarów okupu. W tym samym czasie na drugim końcu świata Ted Elliott i Terry Rossio zasiadają do pisania scenariusza czwartej części „Piratów z Karaibów”. Tylko druga część serii w ciągu pierwszego tygodnia wyświetlania zarobiła w Stanach niemal 200 milionów dolarów. Johnny Depp, który zagra także w czwartej części „Piratów z Karaibów”, zgarnie honorarium w wysokości 56 milionów – najwyższą sumę, jaką zapłacono jakiemukolwiek aktorowi. Nie ulega wątpliwości, że tam, gdzie są piraci, są też duże pieniądze.

Hayraddin Barbarossa Grabił, piracił, generalnie miał prawo w pogardzie, a i tak zyskał zaszczyty i łaskawość sułtana

Paryż zakazuje Od kiedy istnieją piraci? Odpowiedzią niech będzie właśnie wydana po polsku książka Philipa de Souzy „Piraci w świecie grecko-rzymskim”. Tytuł mówi sam za siebie: piraci – jak byśmy dziś powiedzieli – kroili frajerów od wieków. Wśród morskich rozbójników nie brak zresztą idoli i wielkich nazwisk. Sir Francis Drake, który (po wyprawie Magellana) opłynął świat dookoła, otrzymał tytuł szlachecki od królowej Elżbiety, imię Jeana Lafitte'a nosi park narodowy w Luizjanie, a Hayraddin Barbarossa doczekał się tytułu admirała floty Imperium Otomańskiego. Wszyscy trzej honory zawdzięczają instytucji korsarstwa, czyli piractwa w słusznej sprawie, na państwowe zlecenie – kogo nie stać było na porządną flotę, wysługiwał się korsarzami. Praktyce wynajmowania prywatnej marynarki kres położył dopiero, podpisany po wojnie krymskiej, traktat paryski z 1856 roku. Traktatem można czegoś oficjalnie zabronić, ale nie sposób odebrać rzeczy niedających się zmierzyć – romantycznej, tajemniczej aury towarzyszącej piratom. Piratów lubimy z przyczyn podobnych do tych, które każą nam kibicować uciekinierom, buntownikom i wszelkiej maści odszczepieńcom. Imponuje nam ich odwaga, bezkompromisowość, gotowość do ryzyka, pomysłowość występków, nawet jeśli nie zawsze da się je moralnie wybronić. Czyż nie bardziej wzruszający wydaje nam się harleyowiec z gitarą i rozwianym włosem niż łysy grubas w skodzie? Nieważne, że ten pierwszy wyprzedza na zakazie. Gdzieś trochę mu zazdrościmy. Pirat porywający tankowce jest bez porównania bardziej pociągający niż kajakarz w regulaminowym kapoku. Kopiowanie piratów Wśród dawnych piratów uderzała dysproporcja płciowa. Zdecydowana większość to faceci, choć w tej materii możemy oczekiwać zmiany – Playmobil produkuje już odpowiednią zabawkę. „Kobieta-pirat zebrała 43 punkty karne” – krzyczy nagłówek gazety. Pani wyprzedzała bowiem na skrzyżowaniu i podwójnej ciągłej. Zupełnie jak w grudniu poseł Lewicy, Witold Gintowt-Dziewałtowski, a miesiąc wcześniej Jacek Kurski z PiS-u. Współcześni piraci są jak kameleony – czarna flaga z trupią czachą przybiera różne barwy. Stanowisko klubowych kolegów do posłów-piratów nie pozostawia wątpliwości – piratowanie jest powszechnie akceptowane, cieszy się źle skrywaną zazdrością i szybko znajduje plagiatorów (piratów?). A niewygodne pytania mediów można skwitować zdaniem: „To jest dobry poseł, dobrze pracuje”. Parafrazując marszałka Sejmu: jaki kraj, tacy piraci.

Oto w przygranicznej Łęknicy lubuska policja rekwiruje na bazarze pirackie płyty o wartości prawie 300 tysięcy złotych. W tym wypadku „piracki” znaczy tyle, co „nielegalny”. Sprawa jest jednak bardziej złożona, bo kopiowanie plików muzycznych jest tak powszechne i ma tylu zwolenników, że nikt nie mówi wprost „zarekwirowano płyty z ukradzioną muzyką”, lecz zasłania się eufemizmem. Problem trafnie skomentował Mike Skinner, z humorem (i rezygnacją?) tytułując swoją płytę „Original Pirate Material”. Płyt The Streets pewnie w Łęknicy nie zarekwirowano (co innego, gdyby Skinner nagrał oratorium albo kantatę z Piotrem Rubikiem), ale tak czy inaczej, dziś piratem jest zostać dużo łatwiej niż dwieście lat temu. Agresja, przemoc ,czy wyjątkowe warunki fizyczne są zupełnie zbędne: nie trzeba wycinać w pień załogi barki wiślanej, wystarczy skopiować w komputerze płytę albo dać się sfotografować przez fotoradar. Tymczasem prawdziwy pirat jest piratem całą dobę. Byle włamywacz, płatny zabójca czy defraudant finansowy zadziera nosa tylko wtedy, gdy nikt nie widzi. Na co dzień udaje porządnego obywatela, nosząc garnitury i przepuszczając panie w drzwiach. Pirat prawdziwy ma o niebo trudniej, bo nie wychodzi ze swej roli nawet podczas snu, ryzykując zasztyletowanie przez niezadowoloną z podziału łupów załogę. Kto pamięta Sandokana? Niesamowitość pirackiej aury powoduje, że filmowego Jacka Sparrowa stawiamy w jednym rzędzie z innymi fascynującymi i niejednoznacznymi postaciami: Fantomasem, Świętym, czy Arsenem Lupinem. Żeby jednak pirata udanie wessać do biznesu i wykorzystać popkulturowo, trzeba talentu handlowego. W końcu pirat to jednak łobuz, który napada, łupi, a czasem nawet zabija dla skrzynki świecidełek. Uczynić z kogoś takiego postać pozytywną, której widownia będzie kibicować i śmiać się przy tym do rozpuku, rozbawiona ciętym dowcipem bohatera, to nie lada wyzwanie. Strzałem w dziesiątkę było obsadzenie w głównej roli w „Piratach z Karaibów” Johnny’ego Deppa, aktora uwielbianego i kojarzonego z rolami bohaterów pozytywnych, wrażliwych, ale zdystansowanych do świata, chwilami zabawnych, ale niepopadających w infantylną błazenadę. Gwiazdą obsadzoną w roli pirata był też Burt Lancaster, ale to było w „Karmazynowym piracie” nakręconym jeszcze w 1952 roku. Wszędzie indziej piraci z reguły kojarzyli się z niesfornymi łobuziakami – jak ci, którzy porwali ojca małej Pippi i dostali od niej lanie, albo rysowani przez Uderzo w „Asteriksie” wieczni pechowcy, których jest nam autentycznie szkoda. Prawdziwi piraci – jeśli nie liczyć wyświetlanego w polskiej telewizji jeszcze w latach 70. włoskiego serialu o Sandokanie, malezyjskim piracie walczącym z brytyjskimi kolonizatorami – nieco się utajnili. Część ich aury została, przejęta przez pobratymców z innych branż. Pirat ma w sobie coś ze zbuntowanego motocyklisty, easy ridera. Słynny „Konwój” Sama Peckinpaha to przecież także „piraci”, tyle że w wersji ciężarówkowej. Gumowa Kaczka i jego kumple nie są aniołkami, ale to za nich trzymamy kciuki, a nie za policjantów. To samo dotyczy „Znikającego punktu”. Rzadko bowiem się zdarza, że w filmie, który nie jest czystą komedią, bierzemy stronę nie stróżów prawa, lecz ich przeciwników. Dużą „piracką” produkcję ma na koncie Roman Polański. Jednak jego „Piraci” z 1986 roku, z oczywistych względów bardzo wyczekiwani w Polsce, światowej kariery nie zrobili, a film okazał się finansową klapą. W latach 90. powrócił Sandokan: powstały dwa telewizyjne seriale fabularne i jeden animowany. Jednak dopiero gdy za temat zabrał się duet Gore Verbinski – Jerry Bruckheimer, piracki bakcyl zainfekował kulturę popularną w skali porównywanej do Harry’ego Pottera. Piractwo, i to filmowe, stało się modne i medialne, całkiem jak terroryzm.


92-93 k mag 2 POP

Pirat w czołgu Przykład porwanego arabskiego tankowca pokazuje, jak świetnie ma się „stare, dobre” piractwo morskie. Wody otwartego oceanu to chyba ostatnie miejsce, gdzie współczesne, cywilizowane normy społeczne nie mają zastosowania. Wyposażeni w broń i najnowocześniejsze urządzenia nawigacyjne piraci przechwytują statek i biorą zakładników, zanim ktoś zdąży zareagować. Żeby skutecznie zapobiegać piractwu, firmy przewozowe musiałyby zafundować sobie po lotniskowcu. Na środku Zatoki Adeńskiej raczej nie ma co liczyć na radiowóz. Somalia, jak mało które miejsce, nadaje się na azyl dla potomków Hayraddina Barbarossy. Kraj, którym od parunastu lat nikt w zasadzie nie rządzi, leżący w pobliżu apetycznych szlaków handlowych, to nie lada gratka. Przy średnim dochodzie wynoszącym cztery złote dziennie na mieszkańca nie brak ambitnej młodzieży, gotowej zaciągnąć się na służbę u samego diabła, byle tylko posmakować lepszego życia. Według oenzetowskiego raportu na temat piractwa, w 2008 roku do kieszeni porywaczy statków trafiło w formie okupu 30 milionów dolarów. Chłopaki mają za co balować i kupować rakiety. Jakby tego było mało, we wrześniu 2008 roku porwali ukraiński statek z 33 czołgami T-72 zamówionymi przez armię kenijską. Nic dziwnego, że bardzo się rozbisurmanili. Ledwie parę dni po porwaniu lotniskowca bez strachu wdali się w sprzeczkę z załogą fregaty indyjskiej marynarki wojennej, która chciała skontrolować ich podejrzaną łódź. Hindusi nie reagowali na groźby, więc piraci zwyczajnie rąbnęli w nich paroma rakietami. Zapomnieli jednak, że żadne wojsko na świecie nie zna się na żartach – indyjskie też nie – szybko poszli na dno. 9 stycznia tankowiec Sirius Star został uwolniony. Piraci pokłócili się przy podziale okupu. Kilku z nich utonęło – zgubiła ich żądza pieniądza. Jolly Roger up the mast Whether it would be a flagpole, an aerial mast or an entirely virtual mast – there is a black flag with a skull flaunting on all of them. The pirates are doing well both in pop culture and in real life. Hard to believe that in the era of satellite communication it is still possible to hijack a ship. And a big one too. Sirius Star with 2 million barrels of oil in its cargo hold worth 100 million dollars fell an easy pray to a bunch of guys who just sailed up to it, drew their guns and stepped on board. The ship is still sitting in some Somalian port and the pirates are waiting for 15m dollars ransom to be paid. At the same time at the other end of the world Ted Elliot and Terry Rossio are starting on the screenplay for the fourth part of “Pirates of the Carribean”. The sequel to “The Curse of the Black Pearl” alone brought some 200 m dollars at the box office. Johnny Depp who is also expected to star in the next part of the saga will earn 56m – the highest salary ever paid to any actor for his role. Undoubtedly where the pirates are, there is a lot of dough. Since when have they existed? They’ve been around for ages. Among them real heroes - Sir Francis Drake who sailed around the globe or Hayreddin Barbarossa who gained the title of admiral in the Ottoman Empire navy. They were “good pirates” doing their job at the state service. Whoever couldn’t afford decent navy, hired pirates who fought his battles for him. With the piracy comes the legend and this romantic, mysterious aura. We feel sympathy for them for the same reasons we secretly admire all sorts of fugitives, rebels and renegades. We envy their courage, uncompromising style, ingenuity and readiness to risk everything. Even if we wouldn’t exactly

call their deeds “moral”. A long haired guy with the guitar on a shiny Harley Davidson seems definitely more attractive Poseł Jacek Kurski Pirat nietypowy, bo grzeszy than a fatman in a sedan. bezkarnie z imunitetem w kieszeni It’s a lot easier to become a pirate today than it was two hundred years ago. Aggression, violence or ever right physical conditions are not necessary any more. All we have to do is to copy some music files on the computer. The procedure became so common today, nobody calls it theft any more. Mike Skinner made right commentary to the situation. He called his last album (with good sense of humor and resignation at the same time) „Original Pirate Material”. Another good way to gain the title is to drive like crazy and let the photo radar zap you. We put Jack Sparrow from the film in one row with all the other fascinating and ambiguous figures like Fantomas, The Saint or Arsen Lupin. It requires certain dose of talent and marketing techniques to make him a positive character. After all a pirate always is a bad guy who attacks, plunder and sometimes even kills for a chest of jewels. Casting Johnny Depp was a brilliant idea. He’s widely loved and admired. His characters are always sensitive but with certain distance to the world around them, sometimes entertaining but without unnecessary clownery. A pirate has something from a rebel motorcyclist. He’s like the “Easy Rider”. Famous “Convoy” by Sam Peckinpah also tells the story of pirates but in the lorries. Rubber Duck and his pals are not angels. But it’s them we cross our fingers for, not the police. The same goes for the “Vanishing Point”. It’s not often we don’t take sides with the law but its offenders in a movie, unless it is a comedy of course. Roman Polański made a big “pirate movie”. His long awaited “Pirates” from 1986 were a financial flop though. Then there was Sandokan – a Malesian rebel fighting Bristish colonists. But not until the duo Gore Verbinski – Jerry Bruckheimer took up the subject the pirate bug infected pop culture on a scale comparable to what Harry Potter did. As the example of hijacked supertanker shows, good old sea piracy holds on just fine. Nobody gives a flip about civilized social norms at the open ocean. Somalia could be a dream oasis for the descendants of Hayreddin Barbarossa. A country governed by nobody, close to the popular merchant routes screams good opportunity. There are plenty of impoverished young men ready to sell their souls to the devil for better life. According to the UN report total amount of ransom money paid to the hijackers in 2008 went as high up as 30 million dollars. The guys have enough to party and to purchase rockets. As if that wasn’t enough, last September they hijacked an Ukrainian ship with 33 T-72 tanks on board. Only few days after that they fearlessly started a hassle with Indian navy frigate crew, who insisted on checking up Johnny Depp on their suspicious looking boat. Since the Indians did not react to their threats, they fired a couple of rockets towards Uwielbiany Jack Sparrow, the frigate. Must have forgotten though that no army in the najwdzięczniejsze ladaco whole wide world possesses any sense of humor. They sunk w galerii kinowych piratów to the bottom.


bóg zoStawia wSzy ledwo Jednym. farba. grałbym dUżo w taK, dziSiaJ wSzyS z internetU. mogą. Pieniądze albo Pozytywnie, alb w KażdeJ inneJ Profe PoPycha lUdzi do dz nawet bym nie zlicz obiecałem mamie, ż $. nie. definitywnie nie bóg vs maszyna – kto wygra?

iloma językami mówisz?

co nie mogłoby być zdigitalizowane?

jeśli nie mógłbyś się komunikować, co byś robił?

czy twoja matka korzysta z internetu?

czy artyści mogą być bogaci? jak to na nich wpływa?

jaka jest rola idealisty?

w ilu krajach byłeś?

czemu nie pracujesz z porno?

Który przycisk na klawiaturze przycisnąłbyś w krytycznym momencie?

jesteś radykałem?


ystko w tyle.

94-95 k mag 2 ART

Cory Arcangel Urodzony w 1978 roku, mieszka i pracuje na Brooklynie w Nowym Jorku. Jego prace dotyczą relacji między technologią i kulturą. Jest hakerem i internetowym piratem. Niszczył kody źródłowe w grach Nintendo. Zasłynął pracą, w której wymazał wszystkie grafiki z gry „Super Mario Bros" zostawiając jedynie małą kostkę ze znakiem zapytania, na której stał główny bohater – Mario. Cory produkuje również 8-bitową muzykę elektroniczną. Jego prace prezentowano na Whitney Biennale, w Guggenheim Museum czy MoMA. Born in 1978. Lives and works in Brooklyn in New York. His art shows the relations between technology and culture. He’s a hacker and the internet pirate. He used to break source codes of Nintendo games. His flag piece was a Super Mario Bros game with all the graphics erased. The only image left was a cube with a question mark on it and the main character, Mario standing on the cube. Besides Cory creates 8-bit electronic music. His works were presented at Whitney Biennale, in Guggenheim Museum and MoMA.

golfa. stkie matki korzystają mogą na nich wpływać bo negatywnie, jak esji. ziałania. zył. że nie będę. e.

A


Jesteś radykałem? nie. Definitywnie nie. jestem komputerowym nerdem. Kto tworzy kogo? Kto następny? Kim byś był, gdyby nie internet? Mechanikiem samochodowym. Czy internet skończy się pewnego dnia? Tak, mam nadzieję, że wydrukowaliście niektóre rzeczy. Czy grałeś w gry wideo, jak byłeś mały? nie bardzo. Trochę oczywiście tak, ale nie miałem na tym punkcie obsesji. nie miałem i nadal nie mam do tego cierpliwości. Są jakieś limity w kopiowaniu? już nie. zadziwiający jest ten świat, w którym żyjemy. Jak możesz sprzedawać swoje prace, skoro one istnieją tylko wirtualnie? Kiedy ktoś sprzedaje prace, to tak naprawdę sprzedaje prawa autorskie do tego dzieła. czyli mógłbym sprzedać prawa podczepione do wirtualnej pracy. To tak samo jak sprzedawanie „normalnego” dzieła sztuki. lubisz Jima Jarmuscha? Tak, pewnie. Czemu sztuka współczesna jest brzydka? nie powiedziałbym, że jest brzydka, po prostu wygląda tak, jak wygląda. Czy coś ogranicza twój rozwój artystyczny? Tak, to, że doba ma tylko 24 godziny. Możesz powiedzieć coś o swoim projekcie Photoshop CS? To pokazywanie technologii w pełnej krasie. np. domyślny kolor z programu wydrukowany w największym rozmiarze, jakim się da, i w najwyższej możliwej jakości. Metody druku w dzisiejszych czasach są zadziwiające. Myślę jednak, że z czasem ta praca straci na jakości. Jeśli musiałbyś opowiedzieć o swojej pracy zatytułowanej „Self Playing Ps1 Bowling” osobie, która nigdy jej nie widziała, to jakbyś ją opisał? To komputerowa gra w kręgle, która została przeprogramowana tak, żeby wyrzucana kula zawsze wpadała do „rynny”. i tak bez końca. Jesteś internetowym piratem? a kto z nas w dzisiejszych czasach nie jest?

JeStem KomPUterowy Kto naStęPny? Kto tworzy kogo?


96-97 k mag 2 ART TEKST Boniecki i Kraciuk

From:

******************@gmail.com

Subject:

Fwd: K MAG - INTERVIEW

If - using only words - you would have to describe Self PLay-

Date:

9 stycznia 2009 06:35:41

ing Ps1 Bowling project to a person who never saw that work,

To:

stanislaw.boniecki@kmag.pl

Are you radical?

GMT+01:00

No. Definitely not. I am a computer nerd.

how would you do that?

Who makes who?

It's a bowling game which has been reprogrammed to only through the ball in the gutter over and over again forever.

Who's Next?

Are you an internet pirate? Who would you be with no internet? God vs machine - who wins? A car mechanic. God by a long shot.

How many languages do you speak?

Is internet going to die one day?

Aren't we all at this point? Thanks.

Barely 1

Yeah, I hope you printed some things out along the way!

What couldn't be digitalized?

Did you play alot of video games when you were younger? Not really, I played a bit, but I wasn't obsessive like other

Paint.

kids my age. I didn't and still don't have the patience for them

really.

If you could not communicate, what would you do? Is there any limits in making copies? Play alot of golf.

Not anymore. It is an amazing new world we live in.

Does your mother use the internet? How can you sell an artpiece, which exists only virtually? Yes, all mothers use the internet now.

Well, when one sells an artwork they are really selling rights attached to that artwork. So, for example, I could sell rights

Can artists be rich and how does it influence them?

attached to a virtual piece, resale rights, naming rights, whatever. If you can sell public art, you can sell virtual work. It's the same.

cory arcangel

Yes, artists can be rich. The money can influence them positively or poorly just like in any other profession. What is the role of an idealist? They have the effect of pulling everybody else a bit farther along.

How many countries have you been to? Do you like Jim Jarmusch? Too many to count.

Yes, of course.

Why don 't you work with porn? I promised my mother.

Why contemporary art is ugly?

I wouldn't say it is ugly, it is what it is.

In a critical moment which key would you press on the keyboard?

Do you have any borders which limits your art progress?

ym nerdem. $

Yeah, 24 hours in a day.

Can you tell me more about Photoshop CS project?

It is a pure display of technology from start to finish. It is a default Photoshop color pattern printed at the biggest size available at the highest quality available. Print production now is quite stunning, but as time goes by I expect the work to lose this quality.

3


4

1

3


98-99 k mag 2 ART 1 VIDEO PAINTING 2 PHOTOSHOP CS (...) 3 PERSONAL FILM 4 SELF PLAYING PS1 BOWLING

2 1

Blue Tube – każdy plik w serwisie youtube, okraszony jest logiem tego portalu w dolnym prawym rogu ekranu. Cory w swoim filmie zamienił to logo na sam napis „Tube” pokolorowany na niebiesko. Klip trwa sekundę, a reszta ekranu jest czarna. Blue Tube – Every movie on youtube has got a little YouTube logo in the right bottom corner. In his movie, Cory changed the logotype by erasing word 'You' and leaving 'Tube' which was than colored blue. The clip is one second long and the rest of the screen is black.


TEKST MacieK „Maceo” wYrobeK ilUSTracjE PrzeMeK „TrusT” TruŚcińsKi

miSJa czy medytacJa o mUzyce, ale taKże życiU w PrzyJaźni, Sławie, triP-hoP z tricKym rozmawiał maceo


Propozycję spotkania twarzą w twarz z „mrocznym księciem” przyjąłem z mieszanymi uczuciami. Przyznaję, Tricky był niegdyś moim idolem, ale było to jeszcze w ubiegłym stuleciu. Od tego czasu zmienił się zarówno mój gust, jak i sama twórczość ekscentrycznego bristolczyka. Podczas gdy ja zwróciłem się zdecydowanie ku czarnej muzyce, formuła Tricky’ego paradoksalnie stała się bardziej biała niż kiedykolwiek. Pomijając rasowe dywagacje, doszły mnie słuchy, że dziennikarze panicznie boją się wywiadów z Trickym, bo znany jest z tego, że traktuje ich obcesowo i często w drastyczny sposób przerywa rozmowę, jeśli tylko pytania nie przypadną mu do gustu. Być może właśnie z tego powodu, a także dlatego, że ciekaw byłem konfrontacji jego wizerunku medialnego z rzeczywistością, postanowiłem przyjąć wyzwanie. Ponieważ tak się złożyło, że w drugiej połowie lat 90. obaj mieszkaliśmy w Nowym Jorku, rozmowę zacząłem od przytoczenia mu pewnej historii sprzed lat. Otóż pewnego słonecznego popołudnia spacerowałem z moją ówczesną dziewczyną, piękną Kubanką, po Broadwayu, gdy nagle niespodziewanie minął nas nie kto inny, jak właśnie sam Tricky. Podekscytowany odwróciłem za nim głowę i ku mojemu zdziwieniu spostrzegłem, że facet zatrzymał się, by bezceremonialnie przyjrzeć się mojej kobiecie! Pewnie nie byłbym wtedy tak oburzony, gdybym tylko mógł przypuszczać, że dziesięć lat później ta anegdota posłuży mi do przełamania pierwszych lodów w rozmowie z tym, na pozór zamkniętym w sobie, człowiekiem. W rzeczywistości Adrian Thaws okazał się całkiem kontaktową, a nawet dowcipną osobą. O jego poczuciu humoru mogłem się przekonać natychmiast po zadaniu mu pierwszego pytania, co robił przez ostatnie pięć lat, które minęły od wydania jego ostatniego albumu „Vulnerable”. Tricky odparł bez wahania: Zabawiałem się z twoją dziewczyną... No cóż, sam sobie jestem winien. Tak czy owak Stany okazały się całkiem ciekawym tematem do rozmowy. W Nowym Jorku czułem się jak u siebie w domu. Myślałem, że będę mieszkał tam do końca życia. Do Los Angeles wyjechałem wyłącznie w celach zawodowych, jednak wydarzenia z 11.09 zatrzymały mnie tam na dłużej. Znajomi radzili mi, żebym nie wracał, bo klimat w NY stał się nie do zniesienia. Minął rok; w międzyczasie wielu moich przyjaciół wyprowadziło się do LA, a ja przez kolejnych pięć lat czułem się, jakbym był tam tylko na wakacjach. Co chwila zmieniałem miejsce pobytu, pomieszkując w przeróżnych, nie zawsze bezpiecznych dzielnicach. W końcu zrozumiałem, że jeśli mam tam zostać, to muszę zbudować nowe studio i wziąć się do roboty. Niestety, do tego momentu zdążyłem już znudzić się tym miastem. LA to w gruncie rzeczy mała klika, przynajmniej jeśli chodzi o scenę klubową. Dość szybko stałem się rozpoznawalną postacią, choćby z tego powodu, że zagrałem w paru filmach i zaprzyjaźniłem się z Wesleyem Snipesem. Chodziliśmy po klubach, w których można było spotkać Britney Spears i Paris Hilton. Sam jednak nigdy nie czułem się celebrytą, bo niewiele mam wspólnego z takimi ludźmi jak Justin Timberlake. Wychowywałem się w biedzie i nigdy o tym nie zapominam. Na przykład w Nowym Jorku miałem wielu przyjaciół z Bronksu. Zabierałem dzieciaki z getta do najlepszych restauracji na Manhattanie, takich jak choćby Indochines. Oni nie tylko nigdy nie słyszeli o tej knajpie, ale nikt by ich tam nawet nie wpuścił, gdyby nie byli razem ze

mną. Większość moich znajomych to normalni ludzie, choć kilku z nich było w przeszłości członkami gangów. Nie da się ukryć, że LA to jedno z najbardziej niebezpiecznych miast na świecie. Musiałem nosić przy sobie gnata, choć to zupełnie nie w moim stylu. Przez chwilę myślałem, że Tricky próbuje pozować na gangsta rapera, jednak jego argumenty za posiadaniem broni okazały się całkiem zasadne. Wynajmowałem apartament przy Venice Beach. Czynsz był cholernie wysoki, ale tuż obok zaczynał się Ghost Town, gdzie co noc słychać było strzały. Tymczasem pod moim domem parkowały luksusowe samochody i ludzie wiedzieli, że mam pieniądze. Dzieciaki pytały mnie o pracę, bo myślały, że jestem handlarzem narkotyków, a nie muzykiem. Musiałem się jakoś zabezpieczyć. W Los Angeles obowiązuje tzw. three strike law – prawo polegające na tym, że jeśli złapią cię na trzecim przewinieniu, dostajesz dożywocie. Tak więc jeśli ktoś, kto ma już na koncie dwa napady, włamie się do twojego domu, będzie musiał cię zabić, bo nie może zostawić za sobą żadnych świadków. Jest to o tyle bezwzględna metoda, że za trzecim razem możesz pójść do więzienia nawet za kradzież jedzenia ze sklepu. I tak niepostrzeżenie przeszliśmy do rozmowy na temat polityki. Ciekaw byłem, co Tricky sądzi o nowo wybranym prezydencie Obamie. Czy wierzy w to, że rzeczywiście będzie on w stanie zmienić świat? No cóż, Obama z pewnością nie jest chłopakiem z getta, ale i tak jego wybór może być pozytywnym bodźcem dla czarnych dzieciaków, które do tej pory sądziły, że nie mogą w swoim kraju nic osiągnąć ze względu na kolor skóry. Tak naprawdę Ameryką rządzi Pentagon do spółki z wielkimi korporacjami. Jedyną osobą, która się temu sprzeciwiła, był Kennedy, dlatego też musiał zginąć. Próbował zatrzymać machinę wojenną, która przynosi przecież olbrzymie zyski. Koncerny energetyczne, takie jak Halliburton, zbankrutowałyby, gdyby nie było wojen, tak więc współpracują ściśle z rządem i pociągają za sznurki. Obamie będzie raczej trudno przeciwstawić się ich potędze... ale czas pokaże, czy faktycznie zdoła coś zdziałać. Zastanówmy się, kim naprawdę jest Adrian Thaws, znany pod pseudonimem Tricky. Gwiazdą, buntownikiem, chłopakiem z ulicy, czy może – jak nazywa go prasa – „geniuszem trip-hopu”? Trip-hop? Nie mam pojęcia, co to w ogóle znaczy! Jeśli już sam coś wymyśliłem, to chyba mam prawo to nazwać to, jak ja zechcę. Tymczasem jakiś angielski pismak idiota ukuł termin, który ciągnie się za mną do dziś. W dodatku wrzucono mnie do jednego worka z Portishead, zespołem, który jest niejako popową wersją tego, co robię. Geoff Barrow był kiedyś chłopcem od parzenia herbaty w naszym studiu. Jest świetnym producentem, jednak pochodzi z zupełnie innego środowiska, a jego muzyka jest wtórna i nieautentyczna. Natomiast głos wokalistki Portishead uważam za wyjątkowo irytujący, po prostu nie jestem w stanie go słuchać.

w Ameryce, pie i inspiracjach o

100-101 k mag 2 MUZYKA

No cóż, wypowiedź może nie do końca godna dżentelmena, ale nie od dziś wiadomo, że Tricky nie przywiązuje się zbytnio do wokalistek, a swoje muzy zmienia jak rękawiczki. Współpracował i romansował m.in. z Björk, Cath Coffey, Terry Hall, Neneh Cherry, PJ Harvey i Grace Jones. Jego najnowszym odkryciem jest bliżej nieznana Francesca, która towarzyszyła mu na scenie podczas koncertu w Warszawie. Tricky zamierza wyprodukować jej solowy album, zaś fakt, że dzielą garderobę, wskazuje na to, że łączy ich coś więcej niż tylko stosunki zawodowe. Niestety w starszym repertuarze Francesca wypada raczej blado, dość nieudolnie próbując naśladować Martinę Topley Bird, która śpiewała na trzech pierwszych, moim zdaniem najlepszych, albumach Tricky’ego. Nie mogłem nie zapytać o to, dlaczego tak nagle urwała się jego współpraca z Martiną. Wszak kiedyś byli nierozłączni zarówno na scenie, w studiu, jak i w życiu. Doskonałość ich koncepcji wynikała z tego, że Tricky pisał teksty w formie dialogów, dzięki czemu zyskiwał uniwersalny przekaz pełen znaczeń i emocji. Mężczyzna i kobieta, stanowiący jedno na poziomie artystycznym i duchowym, na tym właśnie polegała siła tego duetu. Jednak wielu zarzucało Tricky’emu, że trzyma Martinę w cieniu, co zresztą doprowadzało go do szału. Nigdy nie chciałem ograniczać Martiny, dlatego też wolałem pozwolić jej robić swoje, zamiast robić to, czego ona chce. Puściłem ją wolno, bo każdy ma swoje życie do przeżycia. Mimo to wciąż wiele nas łączy, choćby to, że mamy ze sobą dziecko. Cieszę się, że jej kariera nabiera coraz większego rozpędu. Ostatnio nawet zaczęła uczyć się gry na gitarze! Nie mogłem się głośno przyznać do tego, że ani solowe płyty Martiny, ani dokonania samego Tricky’ego po ich rozstaniu nie wywarły na mnie takiego wrażenia, jak ich wspólne dzieła, czyli doskonałe krążki „Maxinquaye”, „Pre-Millenium Tension” i „Angels With Dirty Faces”. Fakt, że te właśnie albumy były najwyżej ocenione przez publiczność i krytykę, wydaje się być dziś całkiem ignorowany przez mojego rozmówcę, który za swoje szczytowe osiągnięcia uważa późniejsze płyty „Blowback” i „Vulnerable”. Oczywiście nie można odmówić mu prawa do oceny własnych osiągnięć, jednak trudno nie zauważyć, że w pewnym momencie twórczość Tricky’ego jakby straciła swój dawny blask. Postanowiłem więc zapytać co w dzisiejszych czasach go inspiruje. Muzyka? Używki? Szczerze mówiąc nie śledzę zbytnio nowych trendów. Wciąż słucham The Specials i Public Enemy, którzy mieli ogromny wpływ na moją twórczość. Na trasie mam też w odtwarzaczu Rakima, Polly Harvey oraz duet Capone i Noreaga. Jeśli zaś chodzi o używki, to znacznie ograniczyłem palenie trawy. Kiedyś zaczynałem dzień od skręcenia jointa i nie byłem stanie przetrwać dnia, nie będąc na haju. Teraz nie mam już z tym problemu. Nauczyłem się kontrolować nałóg, który dawniej kontrolował mnie. Jednak co by nie mówić, charakterystyczny, upalony styl był przecież znakiem rozpoznawczym Tricky’ego. Można by pokusić się o stwierdzenie, że gdyby nie marihuana, Adrian Thaws byłby dziś zupełnie innym człowiekiem. No właśnie, tylko kim? Pewnie miałbym jakąś cholernie nudną pracę, dajmy na to na budowie. Albo też wplątałbym się w kłopoty, tak jak wielu moich przyjaciół, którzy niejednokrotnie byli na bakier z prawem. Jak to mówią, z kim przestajesz, takim się stajesz. Dlaczego zatem Tricky wybrał muzykę? Czy muzyka to dla niego misja i czy nadal ma coś do przekazania? Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, po prostu uwielbiam nagrywanie bardziej niż cokolwiek innego. Muzyka to dla mnie rodzaj medytacji, coś, co po prostu muszę robić dla siebie. Wygląda więc na to, że Tricky jest szczęśliwym człowiekiem, który zwyczajnie robi to, co lubi. A co na to odbiorcy? Sądząc po warszawskim występie, większość fanów „geniusza trip-hopu” stanowią młodzi ludzie, którzy niekoniecznie pamiętają początki jego kariery. Najnowszy album „Knowle West Boy” spotkał się z doskonałym przyjęciem, a muzyka na nim zawarta nadal wymyka się jednoznacznym klasyfikacjom. Co prawda pewien mój znajomy stwierdził, że styl Tricky’ego jest wymyślony, a sam artysta oscyluje pomiędzy gatunkami, których już nie ma, ale większości chyba podobało się to, co usłyszeli, sądząc chociażby po niekończących się bisach. Ja


wyszedłem w połowie koncertu, zmęczony jazgotem gitar, czyli brzmieniem, którego zupełnie się nie spodziewałem. w drodze powrotnej do domu zastanawiałem się nad tym, czy każdy artysta rzeczywiście musi nagrywać płyty przez całe życie, nawet wtedy, gdy najlepsze czasy ma już za sobą? Takie rozważania wydają się jednak całkowicie subiektywne, bo przecież dopóki ludzie chcą kogoś słuchać, nie ma powodu, by artysta rezygnował z nagrywania albumów i występów na żywo. a przecież wypada zauważyć, że Tricky nigdy się nie sprzedał i nadal pozostaje wyjątkowym zjawiskiem na światowej scenie. i choćby za to należy mu się dzisiaj szacunek.

Mission or MeDiTaTion ? - Tricky talks to Maceo wyro about music, living in america, friendship, fame, trip-hop and inspiration. Tricky used to be my idol once. but meeting “the Prince of Darkness” today makes me a little confused. My tastes have changed but then again so has Tricky. i’ve floated towards “black music”, his expression paradoxically tends to be more and more white. i’ve heard about journalists being dead scared of interviewing Tricky, famed for suddenly ending the conversation the moment he dislikes the questions. but i was keen to compare the media image with reality so i decided to take up the challenge. we both lived in new York at the same time so i started the conversation with an old story. one afternoon i was walking down broadway with my cute cuban girlfriend and suddenly noticed Tricky walking the other way. as he passed us i turned my head and noticed he stopped to give my woman a good eye. i wouldn’t have been so furious back then if i only knew 10 years later this anecdote would help me break the ice. adrian Thaws appears to be easy going with good sense of humor. when i ask him about the last five years that have passed since his last album „Vulnerable” he immediately answers: i spent them with your girl. well, i’ve actually asked for, haven’t i? anyway, the us turned out to be a good subject for a chat. i felt at home in nY. i left for La on business. but then the 9/11 happened and all my friends recommended me staying where i was. For the firs five years i felt as if i was on vacations. eventually i understood if i was gonna stay for good, i had to build a new studio and start working. unfortunately there are not that many clubs in La. Very soon people started to recognize me there. i appeared in a couple of movies and made friends with wesley snipes. i never felt like a celebrity though. i grew up in a poor neighborhood and i’m never gonna forget it. La is a dangerous place. i had to carry a gun at all times, though it’s not my style at all. at first i had a feeling he was trying to pose for a gangsta, but his arguments made quite a good sense. i lived in a rented apartment near Venice beach with the Ghost Town and it shootings every night right behind the corner. People saw expensive cars in front of my gate, local kids knew i was loaded. They have this three strike law in La: if you get caught the third time, they put you in jail for life. so if someone has two assaults in his account already, breaking into your house he’ll have to kill you, not to leave any witnesses.

m

tricKy właściwie adrian thawS Urodzony w 1968 brytyJSKi mUzyK, KomPozytor, woKaliSta, ProdUcent. enfant terrible briStolSKieJ Sceny zwaneJ triP-hoPem, od KtóreJ dziSiaJ Kategorycznie Się odcina. wSPółPracował m.in. z maSSive attacK, bJÖrK, neneh cherry, PJ harvey czy grace JoneS. Jego mUzyKę charaKteryzUJe mroczny, liryczny Styl z elementami eleKtroniKi i rocKa. dySKografia 1995 maxinQUaye 1996 nearly god 1996 Pre-milleniUm tenSion 1996 1998 angelS with dirty faceS 1999 JUxtaPoSe 2001 blowbacK 2003 vUlnerable 2008 Knowle weSt boy

TricKY właściwie adrian Thaws urodzony w 1968 brytyjski muzyk, kompozytor, wokalista, producent. enfant terrible bristolskiej sceny zwanej trip-hopem, od której dzisiaj kategorycznie się odcina. współpracował m.in. z Massive attack, björk, neneh cherry, Pj harvey czy Grace jones. jego muzykę charakteryzuje mroczny, liryczny styl z elementami elektroniki i rocka. Dyskografia 1995 Maxinquaye 1996 nearly God 1996 Pre-Millenium Tension 1998 angels with Dirty Faces 1999 juxtapose 2001 blowback 2003 Vulnerable 2008 Knowle west boy


102-103 K mag 2 MuzYKa

Thus we drifted towards politics. i asked Tricky’s opinion about obama. will he really change the world?

he’s definitely not the kid from the ghetto, but still he can be an inspiration for the blacks who always thought they never succeed in their own country because of their skin color. The truth is america is being ruled by Pentagon and great corporations. The only person who opposed to this situation was Kennedy, so he had to die. who really is adam Thaws, known otherwise as Tricky? a star, a rebel, a street guy or maybe as the media say a trip-hop genius? Trip-hop? i don’t even know what that means! some stupid english hack made up this name and it haunts me everywhere i go. on top of that i was put into one bag with Portishead, a group who in a way plays a pop version of what i’m doing. Their vocal is extremely irritating for me. i can’t listen to that. Tricky used to work with quite a few female singers: björk, cath coffey, Terry hall, neneh cherry, Pj harvey and Grace jones. his newest discovery is a rather mysterious Francesca. she performed along his side in warsaw. i couldn’t help myself asking about Martina Topley bird, who appeared on the first three and in my opinion best Tricky’s albums. Many accused him for keeping her in the shade. That made him really furious. i never meant to restrict her in any way. That’s why i let her go and do what she wanted. we still have a lot in common though. she’s the mother of my child. i’m glad her career is doing well. i couldn’t say it out loud that neither Martina’s solo albums nor his own achievements after their break up ever made such a great impression on me as the ones they made together: „Maxinquaye”, „Pre-Millenium Tension” and „angels with Dirty Faces”. Tricky seems to think his later albums „blowback” i „Vulnerable” are his best. i asked what inspires him these days. Music? Drugs? Quite honestly i do not follow the newest trends. i still listen to The specials, Public enemy, rakim, Polly harvey and capone and noreaga duo. i smoke definitely less grass. i learned to control the addiction that used to control me. some would say adrian Thaws wouldn’t be himself without marihuana. but then again who would he be? i would probably do some unbearably boring job at the building site, or would get into trouble like so many of my friends. why the music then? is this some kind of a mission? i just love it more than anything in the world. Music is like meditating. i do it for myself. Looks like he’s a happy man then. what do the audience say? judging by the warsaw concert the fans of this “trip hop genius” are very young people, who don’t necessarily remember the beginning of his career. They seemed truly delighted with his performance. i left somewhere in the middle. couldn’t stand the clamour of the guitars. on my way home i was deliberating whether an artist should record albums all his life, even if his best years are long gone? but then again why would he give up, if there are plenty of people willing to listen to his music and enjoy it?


1 ParK GorKieGo Moskwa, Moskwa... wielkie, brzydkie miasto! chociaż ono nie może być brzydkie. Świetna architektura. wszystko, łącznie z samochodami, jest tam wielkie, największe! budynki wyglądają jak te przy Marszałkowskiej czy na placu Konstytucji w warszawie, ale są wszędzie. i ulice po sześć pasów. rosja jest tandetna. Detal tak naprawdę nikogo nie obchodzi. za to metro mają wyjątkowo sprawne i czyste. stacje wyglądają jak wnętrza Pałacu Kultury. Dwadzieścia mercedesów pędzących dwieście na godzinę, taksówki wołgi, pijany do nieprzytomności człowiek bez nóg, torby calvina Kleina zalepiające dziury w bazarowych budach – to właśnie Moskwa.

2 Menu szaszłyk i kasztany. nie kasztany, tylko orzechy w herbacie. Kozacka rzecz. w Moskwie są albo restauracje, w których za obiad trzeba zapłacić 500 dolarów, albo hot-dogi za 3 ruble – nic pomiędzy.

3 sanKT PeTersburG Do sankt Petersburga wybraliśmy się na białe noce, ale nie wiedzieliśmy, że skończyły się miesiąc wcześniej. noc jak noc – w środku tygodnia bywa pozbawiona wrażeń. ale zanim się o tym przekonaliśmy, spędziliśmy na mieście długi dzień. Liczne galerie sztuki nie zadowoliły nas jakością prezentowanych dzieł. Dlatego po krótkiej drzemce pod pomnikiem na środku głównego ronda w mieście wsiedliśmy w byle jaki autobus i pojechaliśmy. na sam koniec wszystkiego. Gdzie budowano schody donikąd.

4 MosKiewsKi MeLanż Piliśmy wódkę bieługa, podobno najlepszą. To było trochę jak wesele, ludzie śpiewali i tańczyli, chociaż był środek tygodnia. w restauracji do kotleta grał zespół z wokalistą, który brzmiał, jakby śpiewał z playbacku. Po wizycie w pustym klubie postanowiliśmy poszukać wrażeń, ale znaleźliśmy tylko ulicę złoconych kasyn z neonami, na której zaparkowane były brabusy. w ogromnej metropolii trudno przypadkiem znaleźć to, czego się szuka. Postanowiliśmy wrócić do domu, zaglądając do pustego klubu, w którym frekwencja zmieniła się diametralnie. nad ranem, po ponadgodzinnej rozmowie z białoruskim taksówkarzem i próbach nakłonienia go do obalenia reżimu łukaszenki, dotarliśmy do domu.

6 juri w „transsyberii” jak nie wiesz co robić, to idziesz spać. i nikt ci nie przeszkadza. ewentualnie idziesz palić. Pomiędzy wagonami (bo tam jest palarnia) stał człowiek z wielkim brzuchem na wierzchu. nazywał się juri. był programistą, podróżnikiem, który objechał świat na koniu, milionerem, włóczęgą i doktorem arabistyki. Trzy czynności wykonywał bez przerwy: mówił, pękał ze śmiechu i palił. Miał też misję – wytłumaczyć nam rosję. jego historie, choć były nieprawdopodobne, dawały – najlepszy z możliwych – obraz rosyjskiej świadomości. Kluczem do jej zrozumienia była zdolność przełączania się z myślenia logicznego na nielogiczne i z powrotem. bo w rosji wszystko jest możliwe. wszystko.

5 waGon 0 Prawdziwa podróż zaczęła się od wagonu zero kolei transsyberyjskiej. rano, kompletnie pijani, przyszliśmy na dworzec. znaleźliśmy się wewnątrz czegoś, co było połączeniem wozu cyrkowego z więzieniem. siedzieliśmy onieśmieleni, na co zresztą wszyscy zwracali nam uwagę. Mówili nam, że w rosji zginiemy, że nic z nas nie zostanie. naszych współpasażerów łączyło jedno – całymi dniami grali w karty. w durnia.


104-105 K mag 2 sTYL

Podróże boniecKi i KraciUK w 80 dni dooKoł świata

S


7 ZAKON TAJGA Nasi sąsiedzi od razu zauważyli, że mamy wódkę. Bardzo chcieli ją wypić. Nie mogli nam jej zabrać, bo choć w Rosji z prawem nikt się nie liczy, zasad jest mnóstwo. Jedną z nich jest „zakon tajga”. To typowo syberyjski zwyczaj polegający na tym, że cudzego się nie rusza, szczególnie pod nieobecność właściciela. Bo kiedy wróci, znajdzie i zabije (w krainie zaśnieżonej przez osiem miesięcy w roku nietrudno zostawić ślady).

8 NOWOSYBIRSK I nagle sen się urwał. Wysiedliśmy w Nowosybirsku. Nie mieliśmy pomysłu na spędzenie czterdziestu minut postoju, więc poszliśmy do restauracji. Jedzenie było zimne, okropne i o wiele droższe od tego, które można kupić od babulin na stacjach, a które zawsze jest świeże i smaczne. Wróciliśmy na peron trochę wcześniej, bo po trzech dniach podróży trudno było oswoić się z pierwszym tak długim postojem. Pomyliliśmy tory? Konduktor któregoś z dziesięciu identycznych, równie ogromnych pociągów potwierdził nasze obawy. Moskwa – Irkuck już dawno odjechał, a w nim nasze bagaże, pieniądze i dokumenty. Z trudem odnaleźliśmy naczelniczkę dworca, która tak zmartwiła się widokiem dwóch sierot z Polski, że umieściła nas w VIP-roomie i zakazała wychodzić. Później osobiście eskortowała nas do nocnego pociągu. W sześć godzin można przejechać pół Polski albo jedną stację na Syberii. Noc była upalna, nie dostaliśmy pościeli, więc lepiliśmy się do przepoconych prycz obitych skajem. W końcu dojechaliśmy.

9 MARIINSK Nie mieliśmy pojęcia gdzie jesteśmy, nad stacją górował niezbyt dumnie, skąpany w słońcu napis Mariinsk. Po podpisaniu protokołu odbioru bagaży udaliśmy się na pocztę. Miała znajdować się w centrum miejscowości, która przypominała polską wieś. Autobus wywiózł nas na obrzeża. Faktycznie była tam poczta, nawet z dostępem do internetu w małej budce z drewna, z tuningowaną ładą na tapecie. Jak dowiedzieliśmy się później, w Mariinsku znajduje się sześć więzień. Centrum to przestrzeń między nimi. Mieszkańcy albo siedzą, albo piją. Przypadkiem spotkaliśmy Czecha Bogumiła, który już nie pamiętał, jak się tam znalazł. Dzięki niemu mogliśmy się wykąpać, właściwie obmyć ciepłą wodą z miski, po raz pierwszy od wielu upalnych dni. Bogumił miał żonę (drugą w Kazachstanie) i restaurację – jedyną w Mariinsku. Przyjeżdżali do niego wszyscy. Pojawiali się znikąd. Siedząc przy stoliku, obserwowaliśmy byłych więźniów kopiących rowy. Bogumił powiedział nam, że mogliby nas zabić. Przez jego knajpę przewinęło się mnóstwo ludzi, z których każdy po chwili znikał. Kompletnie pijany strażak po kilku szklankach wódki odjechał swoim czerwonym gazikiem.

10 IRKUCK Z Mariinska do Irkucka jedzie się długo. Dla podróżują­cych koleją transsyberyjską czas nie ma ­znaczenia. Spotkany przez nas Maxim wracał z imienin wujka w Wołgo­gradzie – kilka dni w jedną stronę, kilka w drugą. Na dworcu czekał na nas skromnie ubrany emerytowany pilot myśliwca. W swoim domu udostępnił nam prawdziwy prysznic. To był moment, w którym uświadomiliśmy sobie, jak mało jest w życiu potrzebne – sen, kąpiel i jedzenie. Przygotowaniem tego ostatniego zajmowała się żona pilota. Zapachy dochodzące z kuchni były torturą dla naszych pustych żołądków, tym gorszą, że posiłek przewidziano dopiero w daczy poza miastem. Jak przystało na wojskową rodzinę, zapewniali nam atrakcje, nie pytając o zdanie. Odwiedziliśmy skansen w lesie, popłynęliśmy motorówką do sterczącego z wody kamienia, a przede wszystkim jedliśmy i piliśmy ponad siły. Spędziliśmy syty i mocno zakrapiany weekend działkowca.

11 AUTOSTOP Autostop w Rosji nie jest popularny. Nasz gospodarz uparł się, żeby nas „podwieźć”. Po kilku godzinach jednak zwątpił i wysadził nas na zakurzonym parkingu. Nie mogliśmy się zgubić, bo do Władywostoku prowadzi tylko jedna droga, za to długości 4000 kilometrów. Przed zmrokiem udało nam się przejechać tylko mały kawałek. Potem rozbiliśmy namiot na wzgórzu. Prawie nie zmrużyliśmy oka, nasłuchując wilków, niedźwiedzi i tygrysów zwabionych resztkami z naszej kolacji.

12 UŁAN-UDE Nie bez wysiłku trafiliśmy na obrzeża Ułan-Ude – miasta, w którym znajduje się największa na świecie głowa Lenina. W palącym słońcu i wszechobecnym kurzu spędziliśmy większość dnia. W końcu udało nam się dojechać do przystanku na końcu świata. Jego częścią był mały sklep spożywczy, oferujący głównie alkohol. Siedziało tam pięciu mężczyzn i tylko jednemu nie przeszkadzała nasza obecność. Powiało grozą. Na szczęście nieznośny upał zmusił ich do pójścia nad rzekę – na przystanku i tak nie mieli czego szukać. Na pożegnanie rzucili, że nic się tam nie zatrzymuje. Dopiero wieczorem udało nam się namówić kierowcę jednego z autobusów, by nas podwiózł. Znaleźliśmy się pośrodku przepięknego pustkowia. Kiedy przypałętał się pies z kulawą nogą, postanowiliśmy wrócić na dworzec w Ułan-Ude. Gdy tylko zamknęły się drzwi i autobus ruszył, zobaczyliśmy dwóch piechurów z plecakami, idących przez Syberię. Długo nie mogliśmy uwierzyć w to, że właśnie minęliśmy jedynych ludzi potrafiących nas zrozumieć w tym miejscu na ziemi. Pozostali brali nas za opętanych.

13 POCIĄGI Najlepszym miejscem do poznawania ludzi jest palarnia, najlepszym czasem – noc. Wspólne ­poszukiwanie alkoholu, gdy wagon restauracyjny jest zamknięty, też jednoczy. Zwykle można znaleźć coś do picia u obsługi. A ta, w zależności od nastroju, może wyrzucić z pociągu albo zaprosić do wspólnego spędzenia nocy. W rosyjskich pociągach panuje porządek – wszystko ma swoje miejsce, a każdy swoją rolę. A co najważniejsze, ludzie odnoszą się do siebie z ogromnym szacunkiem.


14 WŁADYWOSTOK Trochę jak San Francisco, trochę jak Rimini, choć w Rosji. Władywostok do niedawna był miastem niedostęp­nym dla cywili, zaś stacjonujący w nim ­marynarze sprowadzali z całej Rosji najpiękniejsze wybranki. To miasto statków i przepięknych kobiet. Choć piękno w tym mieście to pojęcie dość sprzeczne. Wśród brudu ­można odnaleźć fascynujące miejsca. Mieszkaliśmy w saunie nad garażami dla łódek kłusowników. Z tyłu kurz i śmieci, z przodu powalający widok zatoki i pobliskich wysp. Cisza i spokój Pacyfiku plus morze wódki. Piliśmy ze wszystkimi, od mistrza kick boxingu po lokalnego mafiosa. We Władku, jak w całej Rosji, nikt nie chciał uwierzyć w naszą historię. Rosjanie z radością odnajdywali w naszych oczach dzikość i kwitowali stwierdzeniem: bracia Słowianie. Z żalem ich opuszczaliśmy.

106-107 k mag 2 STYL



108-109 K mag 2 sTYL ilUSTracja jerzY anTKowiaK FOTO aDrianna zieLińsKa

FeLieTon Jerzy antKowiaK

jErzy anTKOwiaK Legenda polskiej mody i Mody Polskiej, w której pracował od początku lat 60., najpierw jako szeregowy projektant, później, aż do likwidacji instytucji w 1998 roku, jako dyrektor artystyczny. Lew salonowy.



Piranie Piraci Pireneje... wygląda na to, że postanowiłem osiągnąć Pireneje absurdu, co zresztą w naszej malowniczej rzeczywistości nie jest zupełnie niemożliwe, ba, bywa wręcz pożądane. „w oparach absurdu” to jeden z najpiękniejszych zwrotów, zwłaszcza że absurd, podobnie jak kicz, nie ma wyłącznie charakteru pejoratywnego. jest to być może stwierdzenie nieco ryzykowne, ale że warto i w przypadku absurdu ryzykować, przekonam może czytelników następującym przykładem: „Pewnego dnia zjawił się posłaniec obarczony wielką przesyłką: olbrzymią jaskrawoczerwoną azalią, usianą gęsto masą różowych i niebieskich kokardek. było to takie paskudztwo, że chciało się wyć. jednocześnie jednak nieodparcie śmieszne. Kartka od Pabla wyjaśniała, że ujrzał tę roślinę na wystawie i uznał ją za tak dziwaczną, iż nie mógł oprzeć się pragnieniu przysłania mi jej. sądził, że należycie ją ocenię. Myślę, że najpiękniejszy bukiet świata nie sprawiłby takiego efektu, jak ten absurdalny zestaw kolorów”. Ten tekst zesłały mi bogi, kiedy właśnie myślałem o wszelkich twórczych absurdach w modzie, w kolorze, w malarstwie, we wszystkich filmach Felliniego, we wszystkich kolorowych jarmarkach świata... Tekst z książki „żyć z Picassem” Francoise Gilot, wieloletniej partnerki wielkiego i nieposkromionego twórcy, książki, którą przez jakiś absurdalny zbieg okoliczności czytałem równolegle z pisaniem tego felietonu. no więc tak właśnie chciałem argumentować: „absurdalny zestaw kolorów” może być największym atutem niejednej kolekcji, niejednej sesji zdjęciowej, czy po prostu pięknie wariackiego makijażu, a tu nagle ta książka... ale wracamy zatem do piratów i Pirenejów. skąd takie, no właśnie, absurdalne skojarzenia? Kiedy sekretarz redakcji „KMaG” zadzwonił do mnie w sprawie felietonu, zasugerował mi, że dobrze by było, aby tym razem było o piratach, no a w moim przypadku o piratach w modzie oczywiście. Przypomniała mi się natychmiast historia sprzed lat, całkiem prawdziwa, no, może trochę podkolorowana. otóż, mieliśmy kiedyś w Modzie Polskiej koleżankę o jakże wdzięcznej ksywie Pirania. Mieszanka dziewczynki z zapałkami z zadziorną żyletą, wybieg ją kochał, projektanci i fotograficy takoż, koleżanki modelki, no mniejsza o to... Pirania przychodziła na miary, witała nas: „sie macie, piraci” i opowiadała co następuje: „Kiedy rano wstaję, jestem łagodna jak pirenejka, jak się rozkręcam koło południa, czuję się jak piruetka, a wieczorem to już jestem zupełna pirania i należy się mnie bać”. „nie wiem, czy to sama wymyśliłam – wyznawała nam szczerze – czy komuś to podpiraciłam, jak wy twórcy z Karaibów te wasze paryskie otkutiry (haute couture ma się rozumieć). Dawaliśmy tak sobie z nas pokpiwać, bo nasza Pirania miała prawdziwe Pireneje wdzięku i, osobliwe zgoła, pirackie poczucie humoru. ale ta nasza Pirania zasiała ziarno niepewności, czy tak wiernie śledząc tę paryską hauTe couTure nie zachowujemy się naprawdę jak pospolici modowi piraci. oglądając w tamtych latach 60., 70., 80. i wreszcie 90., dziesiątki, a może i setki kolekcji starałem się zawsze spowodować jak największy mętlik w mojej – nafaszerowanej kolorami, formami, falbankami, riuszkami, aplikacjami i całym tym zgiełkiem modowym – głowie. słowem starałem się zamazać i dokładnie wymieszać obraz tych „obowiązujących trendów”. jeździliśmy z tymi kolekcjami modopolskimi po świecie, dla „domoludków” byliśmy wyroczniami, a pokazywaliśmy się również w Paryżu, berlinie, na targach w Lipsku, strasburgu, brnie czy Düesseldorfie. Myślę, że zawsze robiliśmy modę z pełną wiedzą, co w trawie modowej piszczy, ale nigdy na klęczkach wobec tych wszystkich „obowiązujących idiotyzmów”. znałem w naszej szmacianej branży takich orłów, co to jak już się nawozili kontenerów z papierosami, przerzucali się na największe barachło tkaninowe, następnie obficie importowali upiorne kreacje do takich salonów jak łóżeczka turystyczne i prawdziwych kuriozów, a mianowicie „szczęk pana józia”. jeśli młodzież nie wie, o co chodzi, to może i lepiej, ale wracając do tych przedsiębiorczych „miłośników mody”, to oni potem zakładali hurtownie, pieszczotliwie je nazywając „domami mody”, a pani hurtownikowa stawała się natychmiast moją koleżanką po fachu. i tam właśnie dochodziło do prawdziwie pirackich wyczynów, a mianowicie ci wybitni twórcy mód kupowali gotową odzież często z najlepszych firm, rozkładali na czynniki pierwsze, czyli brutalnie pruli cały ten przyodziewek markowy i dalejże uprawiać radosną twórczość, czyli prawdziwie piracką produkcję.

Miewałem też przygody z takimi twórcohurtownikami. Pytali, czy może bym coś zaprojektował, może płaszcze. „Może – powiadam – ale coś proszę mi o sobie powiedzieć, gdzie handlujecie, na jakich targach się pokazujecie?”. „na targach? Tak oczywiście – odpowiada z zapałem miłośnik mody – pokazujemy się we wtorek na targu w Pruszkowie, a w piątek na targu w Grodzisku...”. Pireneje absurdu? oczywiście. Grzebię w moich przepastnych zbiorach zdjęć, rysunków, tekstów, wycinków prasowych, starych i jakże pięknych żurnali, i w całym tym bałaganie znajduję tekst zatytułowany „Papuga europy”. Pozwolę sobie zacytować krótki fragment. „Tak nas nazywano w XiX wieku, tak pisali o nas wieszcze i inni poeci, ale niestety, nie bez racji. wiedzieć, co w trawie piszczy, co się dzieje w tak zwanym wielkim świecie – to jedno. Małpowanie, ściąganie, papugowanie i – pożal się boże – naśladownictwo, to zupełnie co innego. wiek XiX to była nieśmiała uwertura tego, co zaprezentowaliśmy w wieku XX, a zwłaszcza pod jego koniec. (Pisałem ten tekst gdzieś w drugiej połowie lat 90.). Trudno wyczuć, co przyświeca tuzom mediów, a w szczególności telewizji i kinu, żeby tak namiętnie i bezkrytycznie papugować oscary, Gale, Festiwale, jubileusze, Kino akcji i hollywood. Leczymy kompleksy? a może jesteśmy beznadziejnie naiwni? Może ktoś za to płaci, żeby pokazać światu tę naszą siermiężno-buraczaną mizerię? Problem jest szerszy! Papugujemy walentynki i latamy z dynią na łbie w wigilię wszystkich Świętych. ciągle coś do czegoś nominujemy, rozrywamy pazurami jakieś koperty, no bo wielki świat też ciągle nominuje i rozrywa. odciskamy łapska w jakichś paskudnych trotuarach, no i nieustannie życzymy sobie miłego dnia” . To moje święte oburzenie sprzed ponad dziesięciu lat może świadczyć o moim kompletnym braku wyobraźni, no bo przecież dopiero teraz piraci-podglądacze poszli na całość, ale przecież poza tym, że czasem warto pomyśleć, czemu my, taki dzielny ludek znad wisły, krnąbrny, zadziorny, niezależny i naprawdę pomysłowy, kładziemy czerwony dywan, bo wyrocznie mówią, że ma być czerwony? na szczęście nikt nas do niczego nie zmusza i jak nie mamy ochoty oglądać wierzgających nogami, uzbrojonych w łyżwy, uczestników kursu nauki jazdy na lodzie, co misja i jej misjonarze nazywają pieszczotliwie tańcem, to się po prostu nie gapimy w telewizor. jerzy antkowiak Ps w czasie grzebania w tych moich szpargałach znalazłem mnóstwo moich starych rysunków, a wśród nich dwa z dopiskiem, że YsL kopiował tylko samego siebie, a chanel kopiowała tylko chanel, warto to zapamiętać. j. a.

Piranhas, PiraTes, PYrenees it looks like i’ve just decided to reach Pyrenees of absurd, which is not completely impossible and sometimes desirable in our charming reality. “in the vapours of absurd” is a beautiful expression, especially that the word absurd, or the word kitsch for that matter, doesn’t only have negative meaning. Maybe it’s a risky thesis that it’s worth to risk in the name of absurd but i’ll try to convince the readers with an example: “one day a messenger brought me a giant, bright red azalea embellished with a mass of pink and blue bows. it was so ugly i wanted to scream. and yet it was incredibly funny. a card from Pablo explained he saw this weird looking plant in the shop window and couldn’t help sending it to me. The most beautiful bouquet in the world wouldn’t have made such an impression on me as this absurd set of colours have.” i was blessed by the gods with this text, when i was just thinking about all the artistic absurd in the world of fashion, hues, paintings, Fellini’s films and all the colorful bazaars of the world. a fragment of the book “Life with Picasso” by Francoise Gilot, a partner of the great artist. by some absurd coincidence i was reading the book at the same time i was writing this column. i was just about to argument that “an absurd set of colours” can be the strongest point of a collection, of a photo session or of a crazy make up when suddenly this book… but let’s get back to the pirates and to Pyrenees. where do these absurd associations come from? when they called me from the K Mag about my column, they suggested i write about the pirates. in the world of fashion of course.

110-111 K mag 2 sTYL

i immediately remembered a story from the past. a very true story. well, maybe spiced up a bit. There used to be female model once nicknamed Piranha. something between a Little Match Girl and a vamp. The catwalk loved her, so did the designers and the photographers. Fellow models…never mind about them. Piranha came to work, she greeted us with “how are ya pirates” and she went on like this: “when i get up in the morning i’m gentle like a Pyreneese but come the evening i become like a piranha and you better get scared of me”. “i don’t even know whether i thought it myself or i pirated it from somebody else. just like you artists from caribbean and all your haute couture” we did let her sneer at us because she had Pyrenees of charm and a pirate sense of humour.

our Piranha did sow the seeds of uncertainty. Did we or did we not act like common fashion pirates following Parisian haute couture so closely. Looking at tens, hundreds of fashion collections in the 70s, the 80s and the 90s i always tried to evoke the biggest possible chaos in my mind stuffed with colours, forms, frills, embroideries, and all that fashion noise. i wanted to blur and mix the picture of all those “current trends”. we were showing collections of Moda Polska abroad. in the eastern europe we were gods, but we also presented our stuff in Paris, berlin, Leipzig, strasbourg, bern or Dusseldorf. i think we always created fashion knowing what’s in but never on our knees in front of someone’s idiotic ideas. i’ve known some real eagles of our industry when they had it up to here with smuggling cigarettes, they started to mass import the cheapest possible clothes, sold later from the tourist beds on the streets and bazaars. They had the wholesale stores tenderly called “fashion houses”. what those distinguished fashion creators did was they bought readymade clothes often from the best companies, unstitched them to the first elements and started their own pirate production. sometimes they would ask me to design something for them. Maybe the coats. “Maybe” i said. “but first would you mind telling me something about your company. what fashion fairs did you exhibit at?” “Fairs? sure. Tuesday it’s the fair in Pruszków, Friday in Grodzisk…” Pyrenees of absurd? of course. i’ve rummaged through my massive collection of photographs, sketches, texts, newspaper cutouts, old fashion journals and in the middle of all this mess i came across the text under the title “The Parrot of europe”. i let myself quote a small fragment: “That’s what we were called in the 19th century, that’s what bards and poets wrote about us. unfortunately not without a reason. To know what’s going on in the so called ‘big world’ is one thing. but aping, copying and imitating is something else. The 19th century was only an overture to what we’ve shown in the 20th, especially at the end of it. (i wrote this text in the second half of the 90s). hard to tell what motivates our media especially television and cinema to imitate so uncritically the oscars, the festivals, the jubilees, the action movies and hollywood. are we trying to fight the inferiority complex? or maybe we’re just hopelessly na�ve? Maybe someone’s spitting cash to show our misery to the world? The prolem is actually much wider! we celebrate st. Valentine’s and we cut out pumpkin faces on the eve of all saints Day. we endlessly aspire to be nominees, we rip apart some envelopes because the ‘big world’ constantly nominates and rips apart. we leave our handprints in some horrible pavements and we endlessly repeat “have a nice day” to each other.” My sacred indignation from over ten years before shows my complete lack of imagination. it’s now the pirates-voyeurs go all the way. why we - unruly, quarrelsome, independent and really inventive people spread the red carpet just because somebody said it should be red? Thanks God nobody’s able to make us do things. if we don’t feel like watching the stars armed with the skates kicking their legs about, we just switch the TV off. jerzy antkowiak Ps Going through all my old sketches i found one with a note on it saying that YsL would copy only himself.


Trucizny! Byłem zaproszony do znajomych na obiad. Mają dzieci – zdarza się. I te dzieci bawią się z innymi dziećmi. A właściwie próbowały się bawić, bo nic z tego nie wyszło. To miała być zabawa w „policjantów i złodziei” – stara zabawa. I tu właśnie pojawił się problem. Okazało się, że żadne dziecko nie chce być złodziejem. Wszystkie chcą być policjantami. „Dlaczego, Krzysiu, chcesz być policjantem? Przecież o wiele ciekawiej jest być złodziejem!” „Nie!” – powiada mały Krzyś (5 lat). „Policjant jest fajniejszy. Ma mundur, pałkę, pistolet, shotguna, bezpośrednią łączność satelitarną z centralą. Ma innych kolegów policjantów, tak samo fajnych on. Mają radiowozy, helikoptery, kajdanki, paralizatory, komputery i inne bajery. Jak w telewizji. Tymczasem złodziej nie ma nic. To patologia społeczna. Zwykły cywil, obdartus, łachudra. Można powiedzieć nawet looser. Będą go gonić, aż wreszcie go złapią. Nie ma żadnych szans wobec tych wszystkich zabawek, w jakie nasze państwo uzbraja swoich stróżów prawa. Złapią go i wsadzą za kratki, bo tam jest jego miejsce. Łajdak, który porwał się na naszą, kupioną za ciężkie kredyty, własność” – stwierdza Krzyś. „No tak …” – odpowiedziałem Krzysiowi. „Ale złodziej ma coś, czego policjant na pewno mu zazdrości. Złodziej, zanim go złapią, jest naprawdę wolnym człowiekiem, a policjant jest na służbie. A służba nie drużba! Jest się sługą. Ma się pana. Służy się. Wolisz bawić się w sługę czy w wolnego człowieka?” „Wolny?” – pyta Krzyś. „A co to takiego?”. I tu pięcioletni Krzyś wyciąga, spomiędzy rozrzuconych klocków Lego, tom rozważań o problemie wolności w świetle XXwiecznej myśli filozoficznej i czarno na białym udowadnia, że istnieje wolność pozytywna i negatywna. Wolność złodzieja od zasad społecznych i wolność policjanta do zachowywania i chronienia tych zasad. A ja mu na to – sprawdzając uprzednio, czy jego rodzice nie podsłuchują z kuchni – „Krzysiu, nie p….l! Jedna praktycznie odczuwana wolność ma zawsze charakter negatywny. Jest odrzuceniem, zaprzeczeniem zasad, wybiciem się, zerwaniem! I kiedy jakiś kolejny wał będzie mi opowiadał, że kopiowanie moich ulubionych płyt od kolegi jest zbrodnią, każę mu zamknąć gębę! Niech się lepiej zastanowi, skąd wziął się w nim ten wewnętrzny policjant? Kto go tam wsadził? Kto sprawił, że sam stoi na straży własnego siebie? Jeszcze chwila, człowieku, a napiszesz dla swojego życia regulamin połączony z instrukcją obsługi. I tak będzie wyglądała twoja pozytywna wolność! Tak będziesz sobie żył – wolny jak mikser!”. Krzysio oczywiście wysłucha mojej tyrady z ironicznym uśmiechem. Poprawi podkolanówki. Chuchnie na emblemat elitarnego przedszkola z rozszerzonym kursem z propedeutyki prawa autorskiego i stosunków międzynarodowych i powie z krzywym uśmiechem: „Ale tantiemy to się z Zaiksu bierze, co!? I jakoś nie przeszkadza, że taka autorytarna państwowa instytucja ściąga z ludzi po grosiku za twoje utworki i wpłaca co miesiączek na kontko do baneczku? Tu się nawija o wolności, o anarchii, o swobodnym losie, a fundusze się kupuje, a ZUS na wszelki wypadek się płaci! I co? Lepiej niech się zastanowi, skąd wymyślił sobie tego wewnętrznego pirata, co to niby nie akceptuje, nie pozwala się ograniczać, nie daje za wygraną, a tak naprawdę to jak wszyscy łoży grosz do grosza, aż będzie kokosza! I po co mu ta kokosza skoro taki pirat?! Po co te mieszkania, te samochody, te kredyty, te kina domowe, te dolby surroundy, skoro taki wolny chce być? Jak taki Kozak, to na Kubę niech jedzie! G… będzie miał i zobaczy, jak smakuje prawdziwa libertad para todos!”. Zamurowało mnie. Krzyś mnie załatwił. Widziałem po jego sprytnych oczkach, że wie, jak jest. Skurczybyk przedszkolak! Właśnie wezwano nas na obiad. Było sporo gości. Wszyscy sympatyczni, młodzi, ładni, konformistyczni, kupujący tylko licencjonowane produkty. Tak jak te ostrygi z Macro Cash z gwarancją świeżości… Krzyś wprawnie wcinał je widelcem, spoglądając na mnie wzrokiem pracownika urzędu podatkowego. I wtedy przypomniał mi się fragment mojej ulubionej powieści: „Ale nie, o nie! Łżą kusiciele mistycy, nie ma na świecie żadnych karaibskich mórz i nie pływają po nich odważni do szaleństwa filibustierowie, ani korweta nie rusza za nimi w pościg, nie ściele się ponad falami dym z dział. Niczego takiego nie ma i nigdy nie było! Owszem jest przywiędła lipa, sztachety i bulwar za nimi… Lód pływa w kompotierce, przy sąsiednim stoliku widać czyjeś przekrwione bycze oczy i jest strasznie, jest strasznie. O, bogowie, o, bogowie moi, trucizny, trucizny!...”. Przemysław Nowakowski Cytat z „Mistrza i Małgorzaty” Michaiła Bułhakowa w tłumaczeniu Ireny Lewandowskiej i Witolda Dąbrowskiego.

felieton Przemek nowakowski


112-113 k mag 2 POP ILUSTRACJA ELWIRA GOCŁOWSKA

Przemysław Nowakowski Dziennikarz, scenarzysta i dramaturg. Autor scenariuszy m.in. do „Boiska bezdomnych”, „Katynia”, ale i „Ulicy Sezamkowej” oraz „Na Wspólnej”.

POISON, GIVE ME POISON! Friends invited me to dinner. They have children – it happens. Their children play with other children. Or at least they tried to play but it didn’t work out. It was supposed to be an old game “policemen and thieves”. And there the problem appeared. None of the kids wanted to be a thief. All of them wanted to be policemen. “Why do you want to be a policeman, Chris? It’s much more interesting to be a thief.” No” says the five year old. “The policeman is cooler. He’s got a uniform, a baton, a shotgun and a direct satellite connection to the headquarters. His friends, other policemen are also cool. They have patrol cars, choppers, handcuffs, tasers, computers and all the other gadgets. Like on TV. While the thief has nothing. He is social pathology. Common shabby civilian. A looser. He’ll be chased and caught. He stands no chance against all the toys our state equips its law enforcement with. He’ll be caught ant put behind bars, where he belongs. A scumbag who dared to violate our property bought with painstakingly gained loans” says little Chris. “Well..yes” I answered. “But then again the thief has got something a policeman is surely jealous about. Before he’s caught, he is a really free man while the policeman is in service all the time. Service is service. There is a master, one has to serve him. Would you rather play a servant or a free man?” “Free? What does it mean?” Chris asks. Then five year old Chris pulls a fat volume on freedom in the light of the 20th century philosophical thought from amongst scattered lego blocks and proves black on white that there is a positive and negative freedom. There’s thief’s freedom from social norms and policeman’s freedom from protecting them. “What the f**k you’re talking about” I ask, checking briefly if Chris’s parents can’t overhear our conversation from the kitchen. One and the only perceptible freedom is always negative. It’s a rejection, negation of principles, breaking off. And when another blockhead tells me that copying my favourite music from friend’s computer is a crime I’ll tell him to shut up. Let him think where this inner policeman in him came from. Who put him inside? Who made him guard his own self? One more minute man and you’ll write a set of rules and a manual for your own life. That will be your positive freedom. You will live – free as a food processor!” Chris will listen to me talk with a sarcastic smile on his face. He’ll straighten his socks. He’ll polish the badge of the posh kindergarten with the special course on copyrighting and international affairs and he will answer: “No problem accepting royalties from Zaiks though? No problem accepting the fact that such an authoritarian state institution collects pennies from people for your works and put them into a bank account? We talk freedom, anarchy, unrestricted life, and yet we buy fund shares, and just in case we pay our social insurance fee, don’t we? You better think how you thought this inner pirate up. The one that won’t accept, won’t allow restrictions. In reality you scrape pennies like everybody else. What for, if you’re such a pirate! What do you need all these apartments, cars, bank loans, home entertainment systems for if all you care about is freedom? If you’re such a daredevil why don’t you go to Cuba? You won’t have shit and you’ll find out first hand what’s real libertad para todos all about!” I went speechless. Chris got me good. I saw it in his smart blue eyes: he understood. Little bastard! This very moment we were called to the table. There were a bunch of people invited. All of them nice, young, beautiful conformists. Those who only buy licensed products. Like those oysters from Macro Cash and Carry with their freshness guarantee. Somebody was eating them with the fork and looking at me with tax officer’s spark in his eye. And then I remembered the fragment of my favourite novel: “But no, no! The seductive mystics are lying. There are no Caribbean Seas in the world, no reckless buccaneers are sailing them, and no corvettes are chasing them, no cannon smoke drifts low over the waves. There is nothing and there never was! There is only a stunted linden tree out there, an iron fence, and the boulevard beyond it. … And ice melting in the bowl, and someone’s bovine bloodshot eyes at the next table, and fear, fear…Oh gods, poison, give me poison! [Transl. of Master and Margerita fragment: Michael Glenny] Przemysław Nowakowski


+46 Progressive scandinavian fashion PHOTO: fredrik skOgqvisT

+46 is a unique multi-functional platform for promoting creative scandinavian fashion. ever since its beginning in 2006, +46 has been an important part of the stockholm fashion Week through it’s innovative way of presenting progressive scandinavian fashion.

M a in Partner

M edi a Partner S

get the best of scandinavian style online! shop at store.plus46fashion.se Back, Carin Wester, Common Projects, Our Legacy, Hederus, Bless, Diana Orving, Julian Red, The Local Firm, Nakkna, Hederus, Permanent Vacation, Peter Jensen, Raf by Raf Simons, Rickard Lindqvist, Siv Støldal, Shöfolk, Camilla Norrback, Stylein, Uniforms for the dedicated, Whyszeck, Wood Wood, YMC.

Partner S

i ni t i at i v e

M a i n M edi a Partner

a Part of


114-115 K mag 2 sTYL



116-117 k mag 2 STYL



118-119 k mag 2 STYL


naSze tyPy: to naS zaJmUJe, Kiedy nie zaJmUJemy Się magazynem albo wręcz odwrotnie MareK sTaszYc mUzyKa Kinematografia PaKToFoniKa highway 61 revisited bob DYLan KSiĄżKa/alBUm łaskawe jonaThan LiTTeL rewolucja 1968 Film Fitzcarraldo werner herzoG amarcord FeDerico FeLLini MoniKa zawaDzKa mUzyKa The Velvet underground and nico The VeLVeT unDerGrounD a Perfect Place MiKe PaTTon KSiĄżKa/alBUm inteligencja emocjonalna DanieL GoLeMan choroba na śmierć soren KierKeGaarD Film sukiyaki western Django TaKashi MiiKe Śniadanie na plutonie neiL jorDan Przełamując fale Lars Von Trier mODa proste ubrania niKe aMerican aPPareL sTanisław boniecKi mUzyKa Disco cunT

DiscounT oraz grime grime grime dubstep KSiĄżKa/alBUm czekam na dwa albumy z internetu na prezent Film DVD z pracami arcanGeLa mODa urban nerDs iwona wąDołowsKa mUzyKa experiments in Violent Light FLYKiLLer KSiĄżKa/alBUm rzecz jest tylko rzeczą aLberTo MoraVia The Paradox of choice barrY schwarTz, alicja w krainie czarów Lewis carroLL Film 3 kobiety w różnym wieku Manijeh heKMaT Lisbon story wiM wenDers mODa dziergany na drutach komin na szyję i rękawiczki coTTon i coTTonFieLD MiKołaj KoMar mUzyKa a cross The universe jusTice apocalypso The PreseTs 808s & heartbreak KanYe wesT Fantasy black channel LaTe oF

The Pier KSiażKa/ alBUm roman Polański chrisToPher sanDForD będę Twoim Lustrem. wywiady z warholem KenneTh GoLDsMiTh czysta anarchia wooDY aLLen Film Śniadanie u Tiffaniego bLaKe eDwarDs Lokator roMan PoLańsKi Porozmawiajmy o kobietach MiKe nichoLs mODa j. LinDeberG Marc jacobs cheaP MonDaY zdecydowanie kolor zielony plus duże, grube szaliki PioTr „VaniLa” bujnowsKi mUzyKa huLKhoGan Film une nuit sur terre jiM jarMusch KSiĄżKa/ alBUm nie mam czasu mODa caDence seGiusz LeLaKowsKi mUzyKa Definitive Greatest hits aL Green juno osT Film Pulp Fiction QuenTin TaranTino sześć stóp

pod ziemią KSiĄżKa wojna futbolowa rYszarD KaPuŚcińsKi mODa Puchówka na spitsbergen i ciepłe rękawiczki aDrianna zieLińsKa mUzyKa apocalypso The PreseTs Psychocandy The jesus anD MarY chain Viva La Vida coLDPLaY składanka electro-progressive-trance od kolegi sebastiana KSiĄżKa/alBUm atlas zbuntowany aYn ranD haruki Murakami i muzyka słów jaY rubin Magnum Magnum TheMes & huDson Face wiLLiaM a. ewinG Peter beard Taschen Film innocence LuciLe haDzihaLiLoVic The Dreamers bernarDo berToLucci mODa rosyjska czapka po tacie harPer's bazaar PrzeMeK KaroLaK mUzyKa appetite For Destruction Guns n' roses The cult

The cuLT Pale blue reD snaPPer Film annie hall wooDY aLLen KSiĄżKa/ alBUm jestem jarosy! zawsze ten sam anna MieszKowsKa Teatr sabata PhiLiP roTh Kill grill. restauracja od kuchni anThonY bourDain mODa bluzeczka w kółeczka Kuba ruDKiewicz mUzyKa każda, byle dobra Film obywatel Kane orson weLLes spirit FranK MiLLer KSiĄżKa/alBUm 100 lat samotności GabrieL GarcÍa MÁrQuez Mahamudra LaMa GenDYn rinPocze mODa zdrowy tryb życia naDine juMah mUzyKa illusion unu naTion Try again Keane Kissing You saDe TroubLe oVer ToKYo KSiĄżKa/alBUm Mała ikar heLen oYeYeMi Poezja sTachura Książki

GreTKowsKiej Film jutro Meksyk aLeKsanDer Ścibor-rYsLKi mODa TeMPs De cerices PioTr najar mUzyKa Panesian nights eP cFcF heavi Metal Fisz one word extinguisher PreFuse 73 YuKseK VaLerie Film That's it, That's all curT MorGan Top Gear Vietnam special PhiL churchwarD KSiĄżKa/alBUm KMaG #1 mODa niKe DunK hiGh PreMiuM DQM DuzY rozMiar Turbo KoLor Michał Kobra mUzyKa Do spektaklu „zaratustra" K. Lupy Paweł szYMańsKi Film serie filmów dokumentalnych oraz spektakli teatralnych na dvd z PoLsKieGo wYDawnicTwa auDiowizuaLneGo KSiĄżKa Książki z wYDawnicTwa hoMini mODa carharTT Gsus




Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.