BUDOWA OSIEDLA – Tu była Banachówka, rozparcelowana przed wojną i po niej. Ale jak parcele znikły, to nową ewidencję trzeba było robić, granice ustalać. A ja jestem geodetą i wszystko tu mierzyłem. Tylko że na Kopernika same pola były, nie miałem co robić – opowiada pan Olek, który mieszka na Przepiórczej i okolice zna jak własną kieszeń. Pani Danuta wspomina: – Mój mąż się tu w zbożu bawił albo na fortach na sankach zjeżdżał, latawce puszczał. Po długim oczekiwaniu na przydział wprowadzili się do drugiego wybudowanego na osiedlu bloku, po zakupy jeździli do miasta, wokół były same wykopy, błoto. Panował tu księżycowy krajobraz. – Wzdłuż Jawornickiej były płyty, którymi zdążaliśmy, pchając wózek, w kierunku tramwaju, do żłobka. Dookoła niebezpieczne wykopy. Gdy padało, grzęźliśmy, niosąc wózek z małym i córką na rękach – wspomina pani Danuta. Powoli pojawiły się kolejne bloki, pawilony usługowo-handlowe. Osiedle zaczęło żyć własnym życiem. Powstały trzy jednostki: Galileusza, Newtona, Keplera. – Po prywatnych domach z sadami została aleja drzew owocowych prowadząca do Piotra i Pawła – pokazuje pani Danuta. W latach 90. dobudowano czwartą jednostkę, czyli nowe osiedle. „Niska zabudowa bloków i szeregowych domków jednorodzinnych stwarza ciepłą i przytulną atmosferę” – pisze spółdzielnia mieszkaniowa. – Enklawa spokoju i ciszy – mówi pan Bogdan.
OSIEDLE
ZABAWY DZIECIĘCE
BLOKOWISKO Na dawnych zdjęciach rzuca się w oczy neon: „OSIEDLE IM. MIKOŁAJA KOPERNIKA”, a obok niego zegar. W blokach rzędy balkonów – dużych lodżii, na których kwitnie drugie życie. – Ludzie mieli tam składzik, kwiaty, suszyli bieliznę, wiosną, latem siedziało się z rodziną. Niektórzy sobie drugie pokoje robili. Mama strasznie się denerwowała, jak wyglądałem przez balustradę, bała się, że wypadnę. Mieszkaliśmy na siódmym piętrze i mieliśmy widok na miasto. Wieczorami słyszałem pociągi na trasie Berlin – Warszawa... – wspomina pan Jacek. Na wielu balkonach są zamocowane plastikowe jastrzębie, ale ptaki nic sobie z nich nie robią: o, tu gołąb usiadł jednemu na głowie, a inny chodzi po balkonie. Wieżowce, kiedyś szare, wyłożone małymi kafelkami, teraz są ocieplone i pomalowane. W blokach są założone domofony, na piętrach kraty. Dawniej sąsiadki pilnowały sobie nawzajem dzieci, zerkając z balkonów, podlewały kwiaty podczas wyjazdów, spotykały się na uroczystościach. Do dziś odwiedzają się w mieszkaniach. –Braliśmy udział we wszystkich ślubach, urodzinach itp., klucze mieliśmy do swoich mieszkań. Na początku, zanim się wprowadziliśmy, mój mąż z kwiatkami obszedł wszystkich sąsiadów, mówiąc, że żona z dziećmi przyjedzie – opowiada pani Danuta. – Kiedyś tu było bezpiecznie. Dzieciaki z kluczami na szyi same do szkoły szły – dodaje pani Stanisława. Dawniej ostatnie, jedenaste piętra były przeznaczone na pracownie dla plastyków. Potem przerobiono je na mieszkania. Pan Adam tak opowiada o mieszkaniu na Kopernika: – Bezpiecznie, spokojnie, przestrzennie, zielono, blisko do centrum. Jak ma się dzieci, to jest idealnie. – Nie zamieniłabym swojego osiedla na inne – dorzuca pani Stanisława. Pani Anetta stwierdza: – Nazwałabym je przechowalnią ludzi na zakręcie: dużo tu teraz wynajmowanych mieszkań, samotnych matek, obcokrajowców.
LATA 90. Barwny obraz lat 90. stwarza Jacek Sobczyński, autor książki “Nie rozumiemy się bez słów”, której akcja częściowo rozgrywa się na Osiedlu Kopernika. W rozmowie opowiada o czasie osiedlowych band, pierwszych używek, wypożyczalni kaset wideo, kradzieży samochodów. Młodzież biegała wtedy po dachach wieżowców, czasem ktoś się z wieżowca rzucił. – Przez park na skróty się nie chodziło, nie było bezpiecznie, 16-, 20-letni koleżki rządzili, to była mafia, kiedyś dresik zabił bezdomnego w zsypie. Dla nas, z Newtona, Galileusza, to była druga strona, a ci z Keplera byli nieważni. Najlepsza, najtańsza i z największym wyborem kaset wideo była wypożyczalnia w Lotto przy Piotrze i Pawle. W kiosku na Newtona można było zamówić prenumeratę komiksów, magazynów o piłce nożnej. A na postoju taksówek od taksówkarzy i dostawcy coca-coli dostawaliśmy naklejki, które przyklejaliśmy na rowery, biurko, zeszyty, ściany pokoju. W pawilonie na Keplera był sklep spożywczy Luxus, w którym były małe telewizorki do samochodu, kasety magnetofonowe – wspomina. Wkrótce na murach pojawi się graffiti, zakwitnie hip-hop, zaistnieje raper Kerz. Pierwszy raz dorwał kasetę z rapem w 2000 roku. Od tego czasu nie rozstał się z nim ani na krok – jak sam o sobie pisze.
Pan Bogdan głównie biegał po forcie i schronach, to był jego i jego kolegów plac zabaw. Zaglądało się też do sadów. Pani Stanisława wylicza: – W chowanego, na trzepakach, chłopaki zaczepiali dziewczyny, chowali się po piwnicach, w piłkę, w dwa ognie, palanta, skakanki, hula-hoopy. Pan Marcin opowiada o dawnych miejscach zabaw, takich jak czerwone kule, zielone węże, piaskownica, huśtawki, wydeptane na trawie boisko do gry w nogę, o betonowych murkach, na których grało się w kapsle, trawnikach do gry w kule duńskie i blachaje („Pukało się w zęby, żeby sprawdzić ich wartość”), krzakach i żywopłotach do chowania się, drewnianych domkach. Grało się w kwadraty, w raczka. Wymieniało się między sobą kolekcje kafelków odłupywanych z fasad bloków, głównie niebieskich i białych, ale też czarnych i brązowych. Polewało się wodą z pompy i kranów przy blokach na śmigus-dyngus. Zjeżdżało na deskorolce na supermana. Tam gdzie dziś jest Piotr i Paweł, była górka saneczkowa. Druga była w parku. – Wchodzenie na dachy wieżowców, rzucanie z okien i w okna jajkami, śliwkami, podawanie sobie przez balkon naklejek z piłkarzykami na kiju od miotły. Marihuana palona na płytach budowlanych, rowery. Sztuczny trup w krzakach: – wszyscy uwierzyli, że jest prawdziwy, aż przyjechała policja – opowiada pan Jacek. – Boisko do gry w piłkę nożną, koszykówkę. Basen. Madagaskar. Huśtawki, karuzele, zjeżdżalnie – wymieniają przedszkolaki. Place zabaw są teraz ogrodzone barierkami, wydają się bardzo podobne, ale szczególnie cenione są te przy Piotrze i Pawle i przy parku. – Teraz zabawki zostają na placach, nie trzeba nosić swoich. A place są różne: na tym ciągle wieje wiatr, na tamtym praży słońce – mówi pan Adam, tata. Albert, który nie mieszka na osiedlu, lubi przyjeżdżać do przedszkola z babcią autobusami i tramwajami, lubi zabawy i półkolonie w klubie Kopernik, Antek lubi ogródek przedszkolny i bieganie po parku. Dzieci wymieniają też orlika i boisko, na którym wylewane jest lodowisko. I rury za przedszkolem.
W adresie nie występuje nazwa osiedla, tylko nazwy ulic. Dzieci podają je i pytają mnie: „Czy ja mieszkam na Kopernika?”. Starsi mieszkańcy mocno utożsamiają się z osiedlem. – Jak to? Przecież jestem z tego osiedla – mówi pan Bogdan, który mieszka w czwartej jednostce. – Moje Osiedle Kopernika jest tu, gdzie mieszkam – stwierdza pani Danuta z Galileusza. Pani Stanisława z Newtona rozdziela to prosto: – Tu chodzimy do Pawła, tu do kościoła.
partnerzy:
KOPERNIKA MAPA SENTYMENTALNA
BARBARA PRĄDZYŃSKA
KOŚCIÓŁ I SZKOŁA Kościół Świętej Rodziny. Już z daleka widać jego charakterystyczną niebieską kopułę. – Kiedy dźwig wciągał ją na dach, zrobiło się wielkie zbiegowisko, byliśmy zwolnieni z lekcji, to było imponujące. Pod tą kopułą znajdują się wymalowane planety, podobno największe malowidło świeckie w kościele w Europie – opowiada pan Jacek. Często jest przytaczana legendarna postać księdza proboszcza Czesława Ksonia – „monstrualnie grubego”, energicznego, który w 1993 roku konsekwentnie wybudował kościół. Bramą, która do niego prowadzi, jest dawna kapliczka, teren przykościelny został ogrodzony, uporządkowany. W znajdującym się tam budynku swoją siedzibę ma Stowarzyszenie Pomocy Osobom Niepełnosprawnym „Sokoły”. Pani Stanisława wspomina wybór papieża Jana Pawła II: – Wieczór, 12 w nocy, dzwony biły jak szalone. Swoistym centrum osiedla jest też SP nr 7 na Galileusza, to „szkoła bez granic”. – Mamy Japonkę, Hinduskę, Amerykanina, Ukraińców. Uczymy się od nich – mówi dyrektorka, pani Anetta. – Chcemy uniknąć stereotypizacji szkoły osiedlowej. Mamy otwarte boiska szkolne, klasy sportowe. Niektórzy przeprowadzają się na osiedle ze względu na „siódemkę”. Druga szkoła na osiedlu, przez lata Gimnazjum nr 54 z Oddziałami Sportowymi, nie cieszyła się dobrą opinią. Mówi się nawet o „ciemnym okresie gimnazjum”. Dzieciaki z osiedla chętnie za to korzystają z jej basenu.
HANDEL I USŁUGI STADION Na osiedlu robi się niebiesko, ale nie towarzyszą temu żadne charakterystyczne pokrzykiwania. Spokojnie, bezgłośnie, ale stanowczo suną starsi panowie, ojcowie z synami, chłopcy z szalikami na szyjach. Jakby szli na jakieś ważne zebranie. Mężczyzn, bo kobiet nie widać. – Wczoraj Lech przegrał z Jagiellonią i jestem zdruzgotany – mówi 83-letni pan Olek. – Dawniej na stadionie było niebezpiecznie, można było kamieniem dostać. W latach 90. Lech słabo grał. Bilet kosztował 20-25 zł, ale za 10 zł można było wejść przez płot od strony fortu. Dużo się kibicowało, bo blisko było. Pamiętam też koncerty Eltona Johna czy Petera Gabriela. Na Newtona klub wynajmował mieszkania dla piłkarzy – opowiada pan Jacek. – Teraz też piłkarze tu mieszkają, pozwalają sobie wspólnie selfie robić – dopowiadają chłopacy i tłumaczą: – Są piknikowcy, którzy kupują najtańsze bilety w kotle, muszą tam stać i dopingować. Są kibole – to fanatycy bicia, mają ustawki w lesie, odpalają race. No i są też kibice. – A wy? – My jesteśmy kibole! – mówią z dumą. Na ogrodzeniach przy Jawornickiej widać hasła antyislamskie wypisane obok nazwy klubu. – Jak jest mecz, to samochodem nie wyjadę, wszędzie na dziko parkują. I mało kto wie, że stadion stoi na dawnym śmietnisku – pan Bogdan jest zdecydowanie niechętny. Inni w czasie meczu wychodzą z domu, bo szyby im się trzęsą w oknach, hałas jest nie do wytrzymania. A pan Adam wspomina cztery jupitery na wspornikach: – Kiedy rozbierali stary stadion ludzie przychodzili robić sobie przy nich sentymentalne zdjęcia.
FORT VIIIA I SCHRONY PONIEMIECKIE Pan Bogdan, który za dzieciaka bawił się i eksplorował okoliczne forty i schrony, opowiada o działach i niemieckich samochodach wyławianych z fosy, o urwanej nodze kolegi: – W forcie była amunicja, kolega rzucił granat w ognisko, nogę mu urwało. To było w ’65 albo ’67 roku. Opowiada się też o dyskotekach w forcie, które odbywały się tam do 1995 roku. I o rozróbach, narkotykach. Dlatego teraz jest zagrodzone. Każde chyba dziecko czy młody człowiek z osiedla choć raz wybierał się na nocną wyprawę do fortu z latarką i linami. Fosa wokół fortu dawniej była wypełniona wodą, w której pływały żaby. „W gęstej roślinności występują ptaki: sikorki, gile i wilgi” – pisały Ania i Marysia w szkolnym wypracowaniu. Zaraz obok jest Park ks. Józefa Jasińskiego – dawniej dziki i niebezpieczny, pełny chaszczy, z krążącymi po nim bandami, dziś ulubione miejsce mieszkańców, w którym odbywają się koncerty, spacery z kijkami, dni osiedla, są plac zabaw i górka saneczkowa. Na osiedlu i w okolicy znajdują się schrony: duży budynek koło Piotra i Pawła oraz schron piechoty twierdzy Poznań zagospodarowany na escape room. Podobno chłodnie Piotra i Pawła znajdują się częściowo w dawnym bunkrze, a sam sklep stoi na miejscu dawnego szpitala polowego.
Trzy charakterystyczne dla czasów komunizmu jednopiętrowe blaszaki na Galileusza, Newtona i Keplera. W nich spółdzielnia mieszkaniowa, osiedlowy klub Kopernik, biblioteka, klub seniora. W pawilonach była knajpa, w której stał telewizor i oglądało się mecze. Pierwszy zakład naprawiający aparaty fotograficzne w Poznaniu, a także przychodnia, apteki, fryzjer, sklep z artykułami gospodarstwa domowego, obuwniczy, do którego przyjeżdżało się z Grunwaldu. – No i jest sklep Lego – dodają dzieci. Zanim otworzono czynny do dziś ogólnospożywczy Dom Chleba – pierwszy na osiedlu sklep – najpotrzebniejszych produktów dostarczał mieszkańcom mały barak w miejscu dzisiejszego ryneczku. – A wcześniej nie było nic! Wszelkie zakupy woziliśmy tramwajem aż z Dębca! – opowiada pani Danuta. Ryneczek – targowisko z drewnianymi domkami, w których dawniej można było kupić ciuchy i książki, a dziś owoce i warzywa – obecnie zamiera. Kiedyś kwitł tu podobnie jak w innych miejscach handel łóżeczkowy. – Do dzisiaj na chodniku pod pawilonem na Galileusza przy schodach do fryzjera siadają starsze panie i panowie z kwiatami, miodem itp. Ponadto przy Galileusza 4 rozkładają się co jakiś czas sprzedawcy odzieży. Nie wiem, skąd przyjechali – mówią łamaną polszczyzną, z ogólnego wyglądu typowałbym, że są z jakieś byłej republiki ZSRR: Kazachstanu, a może Uzbekistanu? – opowiada pan Marcin. – Piotr i Paweł, Tesco, Aldi, Biedronka – wygodnie, wszystko pod nosem – wymienia. Ciekawym miejscem są też małe blaszaki, które usiadły między ulicami Jawornickimi, na samym końcu, za parkingami, tkwią tam zagubione w czasie i przestrzeni.
PRZEJŚCIE PRZEZ PŁOT DO SP NR 7 OBOK STACJI GAZOWEJ
CUKIERNIA MIŚ
Pan Marcin chodził tu po wafelki i czekoladowe cukierki nadziewane typu michaszki, sprzedawane na wagę, a pan Jacek po ptasie mleczko.
SZKLARNIE PRZEROBIONE NA BLASZANE BARAKI
Najpierw mieścił się w nich zakład ślusarski, a obecnie firma produkująca wyroby i opakowania z tworzyw sztucznych. Pani w administracji mówi: – Tutaj cała Smardzewska była w szklarniach goździków i gerber, tutaj pola były. A teraz blokami nas obudowali i plastik się produkuje.
– Wiele dzieciaków chodziło właśnie tędy, na skróty. Zawsze były tu wyłamane sztachetki w ogrodzeniu, ale zakazywano nam tutaj chodzić, mówili, że niebezpiecznie przez ten gaz. Może dlatego, że w transformatorni na początku lat 80. chłopak zginął porażony prądem? Mimo to wszyscy i tak chodzili, a za rogiem szkoły czekała nauczycielka i zapisywała nazwiska do zeszytu – opowiada pan Marcin. Przechodzenie przez dziurę w płocie trwa do dziś.
4 5
KAWIARNIA LUNA
NIEBIESKI BLOK
To miejsce bardzo ciepło wspominają mieszkańcy osiedla. – Moja babcia brała tam ślub. A rodzice mają teraz ciastkarnię Luna – chwali się Julia. Obecnie w lokalu mieści się bar bistro Kopernik, serwujący obiady domowe.
– Dawny blok wojskowych. Wiem, bo miałem kumpla w klasie z tego bloku, ale był w porządku – wspomina pan Marcin. JUGOSŁOWIAŃSKA
KA
SM
KEPLERA
WS
E DZ AR
SP. NR 7
52
CZERWONE KULE
WINDA Z MUZYKĄ
– To było pięć czerwonych kul o metrowej średnicy do wspinania się, ze zjeżdżalnią. Kiedyś pewna starsza dziewczyna siedziała na górze i od każdego dziecka zbierała opłatę 10 groszy za zjeżdżanie – wspomina pan Marcin.
– Są różne rodzaje wind – opowiada Zuza, która eksploruje windy i przejścia ewakuacyjne we wszystkich blokach osiedla. – Te najstarsze z guzikami, klasyczne, tradycyjne, bez rozsuwanych drzwi albo te z nowoczesnymi guzikami i rozsuwanymi drzwiami w kabinie. W niektórych można cofnąć, na które piętro chce się jechać, jest sygnał przed rozsuwaniem drzwi. No i te najnajnajlepsze: monitorowana kabina, bardzo cicho pracujący klimatyzator, automatycznie włączająca się muzyczka.
54
5 3-15
KEPLERA
BALKON PANI STANISŁAWY
– Zawsze miałam mnóstwo kwiatów, balkon pięknie zagospodarowany, wygrał nawet w konkursie Zielony Poznań – mówi pani Stanisława. Teraz sadzi bratki w ogródku przed wyjściem z bloku. Pan Marcin: – A pierwszy taki ogródek założył osiedlowy listonosz, przy Jawornickiej 7. Pan Adam: – À propos listonosza, podobno Laskowik tu listy kiedyś roznosił.
DOM CHLEBA
7
8
BUDKI DLA KOTÓW
1 21-
11
Osiedle jest przyjazne zwierzętom: widać budki dla kotów, ptaków.
PIOTR I PAWEŁ
1 4
53
Ten cmentarz pan Olek ze szwagrem pomagali rozbierać. Mieścił się przy ulicy Jawornickiej, która była wówczas polną drogą. Zbudowano go w 1906 roku dla ewangelików z Junikowa. Przyjechali tu w ramach niemieckiej akcji osiedleńczej. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, kiedy większość Niemców wyjechała, opuszczony „cmentarek” zaczął wrastać w krajobraz. W czasie walk wyzwoleńczych tuż za cmentarzem znajdował się wielki rów przeciwpancerny Pancergrab, w którym pochowano ciała zabitych Niemców. W 1948 roku cmentarz zamknięto. Groby prawdopodobnie zostały w ziemi. W latach 60. MPK urządziło tu pracownicze ogródki działkowe Tramwajarz I. Następnie teren przeszedł w ręce kombinatu budującego Osiedle Kopernika i był składowiskiem rur i płyt betonowych, miejscem dziecięcych bitew. Dziś to część parkingu.
ZABETONOWANE WEJŚCIE DO FORTU VIIIA
13
– Tylko dla odważnych: schodziło się w dół i docierało do podziemnych tuneli – opowiada pan Marcin. – Chyba każdy z osiedla choć raz był w forcie albo przynajmniej szykował się na nocną wyprawę z linami i latarkami – dodaje pani Anetta.
2
43
51-
16
3
2 41-
1-
15
PAJĄKI NA BALUSTRADZIE PRZY PIOTRZE I PAWLE
3 NEWTONA
BYŁY CMENTARZ EWANGELICKI
73-
14
12
Ulubione miejsce na osiedlu małej Łucji.
KROŚNIEŃSKA
8
KAFELKI NA BLOKACH
15
4
W IV jednostce czteropiętrowe bloki są obłożone niebiesko-biało-szarymi i brązowo-czarno-białymi kafelkami. PRZERPIÓRCZA
5
SAD PANA OLKA
– Tutaj były moje sady – pokazuje pan Olek. – Dziadek patriota je kupił po powrocie do Polski w 1920 roku. Teraz bloki tam stoją. Sad kupiono ode mnie jeszcze przed Solidarnością, ale za Jaruzelskiego wstrzymano budowę i dopiero potem ruszono. Mogłem więc dłużej z niego korzystać. Dano mi dwa miliony, wtedy nic nie było w sklepach, mogłem kupić za to telewizor, ale już miałem. No i przyszła denominacja i zostało mi 200 złotych. Teraz pan Olek sprzedaje konwalie, róże, czereśnie, morele pod pawilonem, bo trochę ogrodu jeszcze mu zostało przed domem. .
ŚCIANKI AZBESTOWE W PIWNICACH
Chora na raka pani Janka, seniorka, domaga się, żeby o tym wspomnieć: – Tylu ludzi jest tu chorych, tylu umiera przez ten azbest. Ścianki z azbestu w piwnicach spółdzielnia wymienia na blaszane w maju i czerwcu 2018. .
Każdy z nas ma schronienie w betonie, oprócz tego po jednym balkonie, na nim skrzynkę, gdzie sadzi begonie (...) czerwiec – październik 1978
BARAŃCZAK
Stanisław Barańczak, poeta, kongenialny tłumacz, mieszkał na Kopernika do czasu swojego wyjazdu do Stanów Zjednoczonych w 1981 roku. Oto fragment wiersza z tomu „Kątem u siebie (wiersze mieszkalne)”
BALKONY, PO KTÓRYCH FACET WSPIĄŁ SIĘ NA DZIEWIĄTE PIĘTRO
Pan Jacek: – Moja ciocia mieszkała w „szesnastce” i tam na dziewiątym piętrze mieszkała prostytutka, w której kiedyś zakochał się facet. I on wieczorem wspiął się do niej po balkonach na to dziewiąte piętro, a ona zadzwoniła po policję.
OSIEDLE KOPERNIKA