"Obraz a słowo" Literacki opis dzieła malarskiego

Page 1

Obraz a słowo Literacki opis dzieła malarskiego

Kompozycja Jerzy Hulewicz

LAUREACI XI EDYCJI KONKURSU



Obraz a słowo Literacki opis dzieła malarskiego

Kompozycja Jerzy Hulewicz

LAUREACI XI EDYCJI KONKURSU

Bytom 2015


Dyrektor i Redaktor Naczelny Wydawnictw Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu Alicja Knast Organizacja i prowadzenie konkursu: Anna Rak i Marek Ryś Skład: Magdalena Grzegorzek Na okładce: Jerzy Hulewicz, Kompozycja, 1920; akwarela, papier, 33,7×24,8 cm Wydawca: Muzeum Górnośląskie w Bytomiu pl. Jana III Sobieskiego 2, 41–902 Bytom tel.: /+48 32/ 281 34 01, 281 82 94 www.muzeum.bytom.pl Nakład: 150 egz. ISBN 978-83-88880-69-8


WStĘP Kiedy czytam nagrodzone teksty, nasuwają mi się zawsze dwie refleksje: czy sztuka miałaby rację bytu, gdybyśmy nie mieli w zwyczaju dzielenia się naszymi przeżyciami estetycznymi, a także jak wyglądałby świat, gdybyśmy artystów odizolowali od wypowiedzi odbiorców? Konkurs Obraz a słowo pokazuje, jak ubogacające może być formułowanie spostrzeżeń na temat dzieł sztuki. Jerzy Hulewicz pracą zatytułowaną Kompozycja zainspirował młodych adeptów pióra, a nam pozwolił po raz jedenasty doświadczyć głębokiej wrażliwości młodzieży na sztukę. Literackie próby podejmowane pod okiem nauczycieli są dla nas, w Muzeum Górnośląskim, wielką radością i nadzieją, że w przyszłości powiększy się liczba osób zainteresowanych krytycznym odbiorem sztuki, a być może również pracą w muzeum czy galerii. Życzę wszystkim laureatom wielu sukcesów na niwie literackiej, a czytelnikom tej publikacji chwil namysłu nad niezwykle interesującym odbiorem dzieła w wykonaniu utalentowanych młodych ludzi.

Alicja Knast Dyrektor Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu

5


I MIejsce

SZKOŁY GIMNAZJALNE

Człowieczy los Katarzyna Hanus, klasa II p Gimnazjum w Posadzie Górnej p NAUCZYCIELe PROWADZĄCY: Waldemar Kilar

Jestem zmęczony, szefie. Zmęczony wędrówką, samotnie jak jaskółka w deszczu. Zmęczony tym, że nigdy nie miałem przyjaciela, żeby powiedział mi, skąd, gdzie i dlaczego idziemy. Głównie zmęczony tym, jacy ludzie są dla siebie. Zmęczony jestem bólem na świecie, który czuję i słyszę... Codziennie... Za dużo tego. To tak, jakbym miał w głowie kawałki szkła. Przez cały czas. Stephen King Ilekroć spoglądam na obraz Jerzego Hulewicza pt. Kompozycja, przywołuję z pamięci słowa Johna Coffeya, tragicznego bohatera powieści Zielona mila Stephena Kinga, obdarzonego darem dokonywania cudów uzdrowienia. Owe wynurzenia może wypowiadać raz po raz tajemnicza i anonimowa postać, odziana w żebraczy płaszcz, widoczna na pierwszym planie mało znanej akwareli polskiego malarza i grafika, żyjącego na przełomie XIX i XX stulecia. Widzę udrękę człowieka, naznaczonego piętnem i fatalizmem. Postać wykreowana przez wybitego polskiego twórcę jest na tyle sugestywna, że skłania do refleksji na temat kondycji człowieka, nękających go lęków i fobii. Wydaje się, że Kompozycja jest dziełem niepozornym, w rzeczywistości jest tak niezwykłym obrazem jak niezwyczajne było życie jego autora. Jerzy Hulewicz urodził się w 1886 roku w Kościankach w Wielkopolsce, 6


a zmarł w 1941 w Warszawie. Był współzałożycielem poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych, a studia artystyczne odbywał m. in. w Paryżu i Monachium. Wraz z bratem założył dwutygodnik literacko-artystyczny Zdrój. Był krytykiem, pisał dramaty i powieści, rozprawy o sztuce, eseje i felietony, projektował winiety. Ilustrował m.in. Genezis z Ducha Juliusza Słowackiego, Powsinogi beskidzkie Emila Zegadłowicza, własny dramat „Kain”. Sporadycznie robił ekslibrisy i rzeźby. Najpełniejszy wykład teorii ekspresjonizmu zawarł w filozoficznym komentarzu do Ewangelii według świętego Jana Ego eimi. Około 1917 roku zajął się głównie grafiką, tworzył drzeworyty i linoryty. W 1918 roku wstąpił do ugrupowania Bunt, które kojarzone było z ideami niemieckiego ekspresjonizmu. Członkowie Buntu często stosowali w swojej sztuce religijną symbolikę w celu podkreślenia wagi moralnego odrodzenia ludzkości, ukazywali dramat ludzkiego życia we wszelkim możliwym wymiarze. Dramat ten widać doskonale w Kompozycji z 1920 roku, akwareli inspirowanej niemieckim ekspresjonizmem, namalowanej na papierze. To niewielkich rozmiarów dzieło (33,7cm x 24,8cm) dziś eksponowane jest w Muzeum Górnośląskim w Bytomiu. Uwagę obserwatora od razu przykuwa czarna, skulona postać na pierwszym planie. Jest mocno skontrastowana z jasnożółtym tłem, uformowanym przez kanciaste płaszczyzny. Niewiele możemy powiedzieć o głównym bohaterze. Niemy świadek historii zostaje zredukowany do miana postaci. To typowy everyman, bohater o uniwersalnych cechach. Nie znamy jego płci, wieku, profesji, imienia. Nie sposób dostrzec jego twarzy, skrzętnie skrywanej pod kapturem czarnego płaszcza. Może to mnich, może żebrak proszący o datek. Człowiek ten, ukazany z profilu, siedzi przy wejściu. Strzeże jakiejś tajemnicy? Widzi okropieństwa świata i targają nim lęki egzystencjalne? A może po prostu cierpi głód i jest zmęczony życiem, przeżywa traumę z powodu bólu istnienia. Najciekawszym elementem drugiego planu są bez wątpienia dwie postacie, zgoła podobne do tej pierwszej, ale mimo to inne. One są w ruchu i – choć mają pochylone głowy – nie poddają się. Maszerują po pochylnej płaszczyźnie w nieznacznym oddaleniu od siedzącego człowieka. Nie znamy celu ich wędrówki. Wydaje się, że po ich prawej stronie znajduje się źródło światła, gdyż 7


padają na powierzchnię długie cienie, które dodatkowo wydłużają sylwety nieznanych istot. Te mechaniczne postaci wydają się bezduszne, wywołują strach, emanuje z nich raczej negatywna energia. O ile everyman ukazany w pozycji statycznej może budzić współczucie, to ci żołnierze bądź strażnicy są negatywnymi bohaterami niemej sceny. Słów kilka wypada poświęcić miejscu rozgrywanych wydarzeń. Artysta tak buduje przestrzeń, że odnosi się wrażenie, jakby zapraszał widza do wnętrza. Ukazana wizjonerska rzeczywistość wyobrażać może gotycką katedrę. Takie skojarzenia snujemy na podstawie zastosowanej techniki malarskiej. Hulewicz pokazuje świat za pomocą geometrycznych figur, zarysowanych delikatnymi pociągnięciami pędzla w ramach konturów. Jest to przestrzeń zamknięta. Mnóstwo linii przecinających się pod ostrymi kątami – dopiero po uważnej lekturze dzieła – tworzy spójną całość: dostrzec można stylizowane na gotyk sklepienia krzyżowo – żebrowe o wyraźnie zaznaczonych łękach, wsparte na filarach i przyporach, przypominających grube igły. Figury geometryczne mogą przypominać kawałki lustra, które w kulturze zachodu symbolizuje świat, wróżbę i proroctwo. Cały obraz utrzymany jest w barwach żółci, jasnej zieleni i delikatnej szarości. Użyte barwy wprawiają widza w nastrój przygnębienia. Przyjąć możemy także, że rzecz rozgrywa się w jaskini. Taki efekt artysta uzyskuje dzięki zastosowanym formom ostro ciętym, przypominającym bloki skalne, które rozbijają płaszczyzny ukośnymi liniami. Wywołują wrażenie ukierunkowanego ruchu. Hulewicz operuje zdecydowanym konturem i światłocieniem. Cechą jego stylu jest też bez wątpienia wzmagająca ekspresję deformacja postaci (sylwety są zbyt kanciaste, „nieludzkie”) i wyrazistość gestu a także symboliczno – literackie treści. Od razu nasuwają się skojarzenia z Platońską metaforą jaskini. Zdaniem filozofa ktoś, kto żyje tylko w jaskini, ogląda jedynie cienie prawdziwej rzeczywistości. Artysta zdaje się mówić, że żyjemy w świecie ułudy? Akwarela Jerzego Hulewicza jest bardzo zagadkowa. Można snuć w nieskończoność rozważania na temat miejsca, w którym znajdują się trzy postacie. Być może wykreowany świat jest zbudowany z kawałków tłuczonego lustra, dlatego dzieło można by było interpretować jako metaforę ludzkiego życia, a wizjonerską rzeczywistość odbierać jako obraz świata ukazanego w krzywym 8


zwierciadle. Inna interpretacja nasuwa się, jeśli przyjmiemy, że mocno zarysowane geometryczne fragmenty są blokami granitu, ciemnymi na zewnątrz, u wejścia do groty, a jaśniejszymi w głębi obrazu w samym centrum, co można by było tłumaczyć źródłem światła w głębi przestrzeni. Wówczas akwarelę moglibyśmy odczytać jako apel twórcy przed czyhającym zagrożeniem (ciemne brunatne kolory oraz mechanicznie maszerujące złowróżbne postaci nasuwają skojarzenia ze złem), jako protest przeciwko wojnie i zabijaniu. Ważny staje się tym wymiarze kontekst historyczny: dzieło datowane jest na rok 1920, gdy Polska toczyła krwawą wojnę z bolszewikami o zachowanie granic państwa i utrzymanie niepodległości. Zgoła odmiennym odczytaniem, ale także znajdującym uzasadnienie w interpretacji dzieła, byłoby spojrzenie na akwarelę jako na intersemiotyczny przykład artystycznych wizji zbliżającej się zagłady, poczucia osamotnienia człowieka i absurd istnienia w dobie nieuchronnej katastrofy. Kwintesencją powyższych rozważań niech będą słowa Stanisława Kubickiego, należącego do ekspresjonistycznej grupy Bunt, który wraz z Jerzym Hulewiczem był orędownikiem postulatu antyestetyzmu i walki z hasłem „sztuka dla sztuki”: „Wyrzućmy z czynów naszych wszelką estetykę, wyrzućmy z obrazów naszych i wierszy piękności formy, która zawsze dotychczas sprowadzała artystów i duchy wielkie na drogę kłamstwa i nieszczerości; szukajmy prawdy! Żyjmy ideą, której wyrazem jest sztuka!”.

Bibliografia: 1. Dobrowolski Tadeusz, Nowoczesne malarstwo polskie, t. III, Wrocław – Warszawa – Kraków 1964. 2. Pollakówna Joanna, Malarstwo polskie między wojnami 1918-1939, Warszawa 1982. 3. Słownik artystów polskich i obcych w Polsce działających pod red. Jolanty Maurin – Białostockiej i Janusza Derwojeda t. III, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk 1979. 4. Sztuka świata pod red. Andrzeja Dulewicza, t. XII, Warszawa 1998.

9


5. Wielkopolski słownik biograficzny pod red. Antoniego Gąsiorowskiego i Jerzego Topolskiego, Warszawa – Poznań 1981. 6. http://culture.pl/pl/tworca/jerzy-hulewicz

opinie jury Autorka skupia się przede wszystkim na przesłaniu pracy Hulewicza, choć nie zaniedbuje opisu kolejnych planów akwareli. Prezentuje postaci, zastanawia się nad tym, co „mówią” patrzącemu. Szuka źródła światła i próbuje „odczytać” miejsce, które widzimy na obrazie – gotycka katedra?, jaskinia?, a może po prostu „świat […] zbudowany z kawałków tłuczonego lustra”. Każda z możliwości pozwala piszącej na inne interpretacje; nie wszystkie mnie przekonują, ale warto się nad nimi pochylić. dr hab. Anna Gomóła

Konsekwentna, rzeczowa i spójna wypowiedź Katarzyny Hanus zwraca uwagę dojrzałością wypowiedzi. Autorka przedstawia fakty, pokazuje możliwości interpretacyjne tkwiące w akwareli Jerzego Hulewicza, nie narzucając nam jednocześnie swojego punktu widzenia. To wszystko sprawia, że pracę czyta się z dużą przyjemnością. Anna Rak

10


SZKOŁY GIMNAZJALNE

II MIEJSCE

Portal do drugiego świata Zuzanna Trzeciak, klasa II p Społeczne Gimnazjum nr 4 STO im. A. Wodziczki w Poznaniu p nauczyciele prowadzący: Ewa Bujak, Dagmara Tabaka-Wojak, Anna Zujewska

Co dzień, gdy przejdziesz próg, jest tyle dróg co w świat prowadzą I znasz sto mądrych rad co drogę w świat wybierać radzą I wciąż ktoś mówi ci, że właśnie w tym tkwi sprawy sedno Byś mógł z tysiąca dróg wybrać tę jedną.[1] W mojej podróży meandrami sztuki nie miałam nigdy do czynienia z pracami Jerzego Hulewicza. Dlatego też podjęłam się odkrycia tajemnic jego twórczości. Każde dzieło jest przecież śladem, który zostawia człowiek, podróżując labiryntem życia. Należy zatem podążyć drogą twórcy, by odczytać właściwy przekaz dzieła. Jerzy Hulewicz urodził się 4 lipca 1886r w Kościankach, wychowywał się w rodzinie ziemiańskiej, wśród rodziców – Leona Hulewicza i Heleny z Kaczkowskich oraz sześciorga rodzeństwa. W 1904r rozpoczął studia w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych oraz na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego pod kierunkiem Józefa Unierzyskiego oraz Jana Stanisławskiego. W późniejszych latach artysta wyjechał do Paryża i Monachium, aby kontynuować studia malarskie. Po raz pierwszy swoje prace wystawił w 1907 roku we Francji na Salon des Independants i Salon d’Automne. 1

Wojciech Młynarski Idź swoją drogą, www.tekstowo.pl 11


Po powrocie do Polski wstąpił do Koła Artystów Wielkopolskich, a w 1917 roku wraz z młodszym bratem Witoldem założył dwutygodnik literacko-artystyczny Zdrój. Czasopismo zrzeszało artystów z grupy Bunt, do której także należał Hulewicz. Celem ugrupowania było działanie przeciwko tamtejszej tradycjonalnej sztuce zrodzonej z impresjonizmu i naturalizmu oraz zmiana tradycji artystycznej. Członkowie grupy głosili hasła silnego emocjonalizmu oraz potrzebę nieskrępowanej ekspresji i swobody twórczej. Na początku pismo prezentowało secesyjny charakter w obrazach, a także w literaturze. Artyści utrzymywali też bliskie kontakty z niemieckimi ugrupowaniami artystycznymi, przede wszystkim z redakcjami ekspresjonistycznych czasopism, takich jak Der Sturm czy Die Aktion. Niestety aktywność artystów skupionych w grupie zaczęła słabnąć około 1919 roku, a w 1920 grupa ostatecznie się rozpadła. W 1937r Jerzy Hulewicz osiadł na stałe w Warszawie, gdzie tworzył i wystawiał swoje prace. Zmarł w 1941 roku w Warszawie. Pozostawił po sobie utwory literackie, obrazy oraz grafiki. Niestety, większość jego dzieł uległa zniszczeniu podczas powstania warszawskiego w 1944 roku. Kompozycja to obraz z 1920 roku, namalowany techniką akwareli na papierze, skomponowany z figur geometrycznych o ostrych krawędziach. Na pierwszy plan wysuwają się te o ciemniejszych kolorach, natomiast im głębiej wnikamy w obraz, bliżej środka, tym widzimy jaśniejsze barwy. Przestrzeń w nim jest stworzona za pomocą planów, z silnie zaznaczonym centrum. Analizując kompozycję obrazu, dostrzegamy, że całe dzieło budowane jest wokół centralnego planu – rozświetlonej światłem niszy, w której trzy czarne sylwety podkreślają wyczuwalną oś symetrii. Ciemne postacie podkreślają również poziomą linię, budującą kompozycję obrazu. Wyraźnie można zaznaczyć, że te ciemne sylwety ustawione są tak, aby podkreślały złoty podział. W ten sposób wprowadzają harmonię, ład i spokój w centrum dzieła, wokół którego dynamiczne linie ostrych figur geometrycznych w różnych kierunkach nadbudowują krystaliczną przestrzeń. Kolorystyka obrazu jest utrzymana w chłodnej, rozbielonej tonacji. Dominuje paleta barw szarych, niebieskich i zieleni oraz w akcentach kolory ciepłe, żółcienie, róże. Mieszają się kolory czyste i złamane, jasne i ciemne, ciepłe i zimne, rozbielone i przyciemnione, tworząc kontrasty podkreślone poprzez kształt geometryczny figur. Buduje 12


to nam katedrę z barw i kształtów, w której sylwety jak pionki na planszy do gry rozgrywają partię z życiem, dokonując wyborów właściwej drogi. Gdy po raz pierwszy zobaczyłam ten obraz odniosłam wrażenie, że przedstawia katedrę, która stanowi niejako portal, przejście do innego świata. Odbycie tej podróży jest możliwe tylko przy udziale drugiej osoby. A Hulewicz twierdził, że malarz, artysta jest właśnie tą osobą, której potrzebujemy, przewodnikiem. Przewodnikiem w wędrówce, w pielgrzymce do katedry, bo przecież każdy z nas jest pielgrzymem, a pielgrzymka to droga, która ma cel, swoje punkty i miejsca orientacyjne, to nie włóczęga. Śmiało można powiedzieć, że obraz Jerzego Hulewicza nawiązuje do mistycznego średniowiecza. Wędrowanie to charakterystyczny dla tej epoki rytm życia. Każdy, kto chciał poznać świat, ludzi oraz samego siebie wyruszał w podróż. Uczeni szukali ksiąg i nauk, kupcy z towarem wędrowali do zamków, rycerze poszukiwali wojennych przygód, ale pomimo to na drogach najwięcej było pielgrzymów zmierzających najczęściej do Jerozolimy. Jednakże dróg było niewiele, a zejście ze szlaku groziło zabłądzeniem w lesie pełnym niebezpieczeństw, groźnych zwierząt, mistycznych stworzeń. W życia wędrówce, na połowie czasu, Straciwszy z oczu szlak niemylnej drogi, W głębi ciemnego znalazłem się lasu.[2] Dante opisuje swoje przejście przez las do krainy piekła, gdzie znalazł przewodnika, który pomógł mu w wędrówce. Hulewicz także przyjmuje na siebie właśnie tę role, pomaga nam byśmy nie zbłądzili z właściwej drogi. Malując obraz stara się pokazać nam świat mistyczny, świat duchowości. Stosuje konstrukcje dzieła nawiązujące do gotyckiej katedry oraz odpowiednią symbolikę barw. Wspomniany portal można porównać do przejścia między piekłem a niebem, na pierwszy rzut oka widzimy tylko interesujący obraz, jednakże gdy spojrzymy głębiej, ujrzymy figury geometryczne o ostrych kształtach. Przypominają mi 2

Boska Komedia, Dante Alighieri 13


one różne kamienie szlachetne. Każdemu z nich odpowiada jakiś kolor i każdy ma własny język. Na samej górze obrazu jest najjaśniej, co daje nam do zrozumienia, że to jest właśnie miejsce, gdzie znajduje się Bóg. W średniowieczu ludzie uważali, że blask i migotliwość to znak obecności niewidzialnego Boga. Przeważają tam odcienie rubinu i szafiru, co symbolizuje miłość do Króla Niebios. Im niżej schodzimy wzrokiem, tym dostrzegamy ciemniejsze barwy widzimy, że na samym dole przeważa mrok i ciemność. Co pewnie symbolizuje piekło, wypełnione złem, cierpieniem oraz przeszkodami czyhającymi na nas na każdym kroku naszego życia. W centrum obrazu jest miejsce ludzi, które odzwierciedla niezdecydowanie naszego gatunku. Wciąż nie umiemy wybrać pomiędzy dobrem a złem. Barwy użyte przez Hulewicza w tej części dzieła nie są tak jasne jak w wyższej części, ani tak ciemne jak poniżej. Widać tu turkus zielony – czyli radość, szafir – to nadzieja i kontemplacja oraz żółty topaz – oznaczający dobre uczynki. Jednakże figury o odcieniu trochę ciemniejszym na dole kuszą nas do złych uczynków. Dlatego jest to miejsce ludzi, nie są oni jeszcze gotowi by być przy Stwórcy, może i dążą do doskonałości i dobroci, lecz ciągle ulegają złym pokusom, które podsuwa im sam Lucyfer, Władca Piekieł. W głębi obrazu znajdują się trzy czarne postacie. Dwie wyglądają jakby szły, a trzecia siedzi skulona. Może ona być utożsamieniem zła, mającego na celu zwabienie nas do piekła, skuszenie do niecnych uczynków, do krzywdy i cierpienia. Natomiast dwie dalsze osoby wydają się być pielgrzymami wędrującymi do Jerozolimy, ale nie do tej na ziemi, lecz do tej w niebie. Świadczą o tym ich pochylone głowy oraz przenikające płaszczyzny obrazu, zamykające je jakby w labiryncie. W centrum świata, średniowiecze postawiło właśnie Jerozolimę, święte miasto. Do niej prowadzą wszystkie drogi na ziemi, a labirynty umieszczane w posadzkach świątyń nazywane były „drogą do Jeruzalem”. W chrześcijaństwie możemy wyróżnić dwa miasta o tej samej nazwie, jedno wśród nas na Ziemi, a drugie, jak już wspominałam, w niebie. Piękno tego niebiańskiego oddaje św. Jan w Apokalipsie. I przyszedł jeden z siedmiu aniołów, (…) i ukazał mi Miasto Święte – 14


Jeruzalem, zstępujące z nieba od Boga, mające chwałę Boga. Źródło jego światła podobne do kamienia drogocennego, jakby do jaspisu o przejrzystości kryształu: Miało ono mur wielki a wysoki, miało dwanaście bram, a na bramach – dwunastu aniołów i wypisane imiona, które są imionami dwunastu pokoleń synów Izraela.[3] Tam, gdzie w katedrze znajduje się labirynt, jest początek drogi do Niebiańskiej Jerozolimy. Wędrówka jego szlakiem to znak pielgrzymowania na Ziemi, ale także symbol wędrówki, która dla wierzących kończy się w tym niebiańskim mieście. Na tych, którzy już dotrą do celu czeka kolejna miła niespodzianka, mianowicie „śpiew strzelisty”, brzmiący ku samemu niebu. Posługując się słowami Władysława Tatarkiewicza: „piękno polega na proporcji i blasku, jego istotę stanowi światło, którym jest Bóg. On wszystko zespala. Człowiek, drzewo i kamień otrzymuje i przekazuje światło boskie według swoich możliwości. Już w starożytności zrodziła się myśl o utożsamieniu piękna ze światłem. Dzięki przebytej przez nas drodze zrozumieliśmy, że piękno to nie jest coś co przychodzi łatwo, ale, że trzeba się najpierw natrudzić, żeby je odnaleźć.” Przekonanie to nie było aktualne tylko w średniowieczu, odnosi się ono do każdej epoki, choć w każdej przybiera różne postacie. I tutaj rodzi się pytanie o to dlaczego artysta sięgnął do mistycyzmu średniowiecza? Przede wszystkim wystarczy spojrzeć na datę powstania tego obrazu – 1920 rok, czas w którym Polska po wielu latach niewoli odzyskała niepodległość. Zaczęto wszystko od nowa, stanowić prawo, tworzyć sztukę oraz budować miasta dla ludzi. W tym momencie rola artysty była nie do zastąpienia. Artysta jako przewodnik na drodze musiał ustalać, tworzyć nowe wartości. Stąd pojawiły się obrazy sięgające do tradycji i wierzeń, mające na celu odbudowanie polskości. Obraz Jerzego Hulewicza Kompozycja jest bardzo nowoczesny jeśli chodzi 3

Apokalipsa św. Jana (21, 9-12) 15


o środki formalne. Natomiast jeżeli chodzi o znaczenie, bardzo silnie tkwi w tradycji i religijności Polaków. Na koniec chciałabym jeszcze dodać, że patrząc na Kompozycję doskonale zdaję sobie sprawę z trudu, pracy i wysiłku jaki był włożony do jej stworzenia. Podoba mi się w niej to, że obojętnie kto na nią spojrzy, ujrzy coś innego i to jest piękne. Czasem trudno nam zrozumieć taką sztukę, bo brakuje nam wiedzy i doświadczenia. Jednak myślę, że każdy kto znajdzie czas, by spojrzeć głębiej w treść dzieła może odkryć niesamowitą skarbnicę myśli, piękna, wzruszeń, znaleźć swój „portal do drugiego świata”.

Bibliografia: 1. Władysław Tatarkiewicz, Dzieje sześciu pojęć, PWN, 1988. 2. Jacek Antoni Zieliński, Joanna Stasiak, Wiedza o sztuce, Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, Warszawa 1996. 3. Tadeusz Dobrowolski, Władysław Tatarkiewicz, Historia sztuki polskiej w zarysie T.3, Sztuka nowoczesna, Wydawnictwo Literackie, 1962. 4. Georges Duby, Czasy Katedr. Sztuka i społeczeństwo 980-1420, Państwowy Instytut Wydawniczy, 1986. 5. Dante Alighieri, Boska Komedia, Wydawnictwo Greg, 2008. 6. Biblia, Apokalipsa św. Jana, M Wydawnictwo, 2014. 7. www.culture.pl/pl/tworca/jerzy-hulewicz 8. www.info.wiara.pl/doc/2108603.Jerzy-Hulewicz-wizyjny-malarz 9. www.tekstowo.pl/piosenka,wojciech_mlynarski,idz_swoja_droga.html

opinie jury Z wielka przyjemnością czytałam pracę o tak przejrzystej i logicznie zbudowanej strukturze, doskonale łączącej niezwykle precyzyjnie – wręcz wzorcowo - przeprowadzoną analizą formalną obrazu z interpretacją jego warstwy treściowej. Iwona Mohl 16


SZKOŁY GIMNAZJALNE

III MIejsce

Ekspresjonistyczna wizja świata Jakub Michalski, klasa II p Gimnazjum nr 113 z Oddziałami Dwujęzycznymi w warszawie p NAUCZYCIEL PROWADZĄCY: Paulina Nowak-Drapińska

Sztuka wymaga zaangażowania co najmniej dwóch osób: nadawcy i odbiorcy. Pojedyncze dzieło, które powstaje w procesie twórczym, jest bowiem z jednej strony sumą doświadczenia, wiedzy i kompetencji artysty; z drugiej zaś strony – do jego prawidłowej analizy i interpretacji potrzeba doświadczenia, wiedzy i kompetencji oglądającego. Aby zatem być świadomym odbiorcą sztuki, należy podjąć trud poznania życia i twórczości autora, by osadzić dzieło we właściwym kontekście. Jerzy Hulewicz – dla przeciętnego uczestnika kultury – nie jest postacią znaną. W ogromnym skrócie można powiedzieć, że był – żyjącym w latach 1886-1941 – pisarzem, teoretykiem sztuki, grafikiem i malarzem, reprezentującym nurt ekspresjonistyczny. Jednak nie może umknąć uwadze fakt, że wychował się w wielodzietnej ziemiańskiej rodzinie wielkopolskich patriotów, co jednak nie przeszkadzało mu być otwartym na inne kultury, w tym na kulturę niemiecką. Ważne jest, że był gruntownie wykształconym artystą: studiował w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie u profesorów Unierzyńskiego i Stanisławskiego; następnie w latach 1907-1910 – w Paryżu i w Szwajcarii, a w roku 1913 w Monachium. Od roku 1917 – z jego inicjatywy i dzięki jego finansowemu wsparciu – zaczął ukazywać się dwutygodnik Zdrój, którego był redaktorem naczelnym i kierownikiem artystycznym do momentu zamknięcia 17


pisma w 1922r. Należy podkreślić, że ludzie związani ze Zdrojem byli silne zaangażowani społecznie i politycznie oraz powiązani z lewicową ideologią niemieckich czasopism Die Aktion i Der Sturm. Warto również dodać, że w 1918r. Hulewicz przystąpił do ugrupowania Bunt, którego program – zbliżony do idei niemieckiego ekspresjonizmu – głosił duchowe posłannictwo sztuki. Najlepiej Hulewicza charakteryzują słowa jego szwagra – Zygmunta Karpińskiego, który twierdził, że pozostawał typem „wiecznego rewolucjonisty, występującego przeciwko powszechnie uznanym poglądom i prądom” lub opinia Stanisława Przybyszewskiego, że był „jedynym, szczerym i fanatycznym wyznawcą ekspresjonizmu” . W twórczości Hulewicza ten rewolucjonizm i ekspresjonizm silnie się uwidacznia, czego przykładem jest akwarela pt. Kompozycja. To niewielkich rozmiarów (33,7x24,8cm) namalowany na papierze obraz o kształcie prostokąta stojącego. Znajdujące się obecnie w zbiorach Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu dzieło zostało sygnowane przez Hulewicza z datą – 1920r. Konsekwencją użycia akwareli – jako techniki malarskiej – jest delikatna, pastelowa, o szerokiej gamie kolorystyka obrazu, przy czym autor wykorzystuje zarówno zimne barwy ziemi (szarości, brązy, zielenie), jak i kontrastowe jasne – jednak równie zimne – kolory (beże, żółcie, błękity, biele). Tytuł pracy sygnalizuje, że ważniejsza dla malarza od treści dzieła jest jego forma. Skupienie na niej oznacza zarówno wyraz protestu ekspresjonistów przeciwko naturalizmowi i impresjonizmowi (kopiującym rzeczywistość), jak i koncentrowania się na wyrażaniu subiektywnych doznań twórcy. Jest to charakterystyczne dla malarstwa ekspresjonistycznego, które nie naśladuje, nie interpretuje rzeczywistości, ale „wyraża” stan psychiczny artysty w momencie tworzenia. Niewątpliwie uczuciami wspólnymi dla ekspresjonistów, a więc i dla Hulewicza, było z jednej strony przerażenie upadkiem cywilizacji, kultury, wszechogarniającą duchową apatią i filisterstwem, zagrażającą suwerenności wewnętrznej człowieka techniką i mechanizacją, z drugiej zaś – pragnienie ratowania człowieka i natury. Jednak – mimo że na obrazie widzimy górską jaskinię i troje ludzi – trudno o dziele Hulewicza powiedzieć, że jest to tylko pejzaż ze sztafażem, krajobraz, przykład widoku natury. W okresie, gdy malarz tworzył Kompozycję, pozostawał jeszcze „pod wpływem estetyki kubizmu 18


i futuryzmu; syntetyzował i geometryzował formy, nadawał paralelny rytm płaszczyznom, skalę barwną zawężał do tonacji brązów, zieleni i bieli” . Dlatego też na obrazie dominują pryzmatyczne płaszczyzny, trójkątne, ostre, klinowate kształty, z których zbudowane są skały, wnętrze groty i ludzie, a pozornie statyczna kompozycja oparta jest na liniach skośnych (diagonalizm). Również ekspresjoniści w swojej twórczości programowo deformowali rzeczywistość, dzięki czemu chcieli uzyskać obraz realności „bardziej ludzkiej”, aby doprowadzić do moralnej odnowy ludzkości . Kompozycja zamknięta i wieloplanowa dzieła sugeruje, że widoczna na obrazie jaskinia może być jedyną istniejącą w monumentalnej, ciemnej, groźnej górze oraz, że – idąc w jej głąb – spotkamy coś lub kogoś jeszcze. Odbiorca akwareli Hulewicza może poczuć się jak podglądacz. Stopniowo wchodzi do trójwymiarowej groty doskonale widocznej dzięki światłu, którego nieokreślone źródło jest umiejscowione wewnątrz, z prawej strony, o czym świadczy kierunek cieni rzucanych przez dwie męskie postacie. Właśnie to centralne wnętrze jaskini jest dominantą kompozycyjną. Patrząc na obraz, zupełnie pomijamy pierwszoplanową ciemną ścianę góry z wejściem do groty, siedzącą nieco w głębi wejścia na drugim planie kobietę, czy widocznych w oddali dwóch mężczyzn idących z pochylonymi głowami wytyczoną, ukośną ścieżką. Hipnotyzuje nas wnętrze jaskini – rozświetlone oślepiającym, zimnym blaskiem – i ostro zakończone u dołu, wyrastające ze stropu bloki skalne tworzące jakby bramę. Nie jest to jednak przyjazne, zapraszające wejście. Niepokoi i przywodzi raczej na myśl gardziel, przełyk jakiegoś monstrualnego stwora lub paszczę z ostrymi kłami. W tych czeluściach stopniowo gaśnie światło i ginie biegnąca zygzakami droga. Natura – groźna, majestatyczna i pierwotna – jest dla malarza-ekspresjonisty ucieczką od ogarniętej kryzysem zindustrializowanej cywilizacji. Wróćmy jednak do drugoplanowych bohaterów obrazu. Tradycyjnie użycie sztafażu odbywa się jedynie w warstwie formalnej, a nie – znaczeniowej. Jednak u Hulewicza postacie ludzkie nie służą jedynie wprowadzeniu symetrii czy ożywieniu kompozycji. Skontrastowane ze sobą postacie ludzkie (płcią, liczbą, postawą ciała) są ważnym elementem obrazu. Po lewej stronie u wejścia do jaskini siedzi starsza kobieta, z chustą (kapturem?) na pochylonej 19


głowie, podpartej ręką. Dla siedzącej postaci równowagą jest wprowadzenie na dalszym planie po prawej stronie dwóch młodych mężczyzn, ukazanych w ruchu. Czarne postacie ludzkie – ze względu na pokazanie ich w postawie siedzącej lub z dalszej perspektywy – wydają się małe wobec potęgi natury. Różnicuje ich jednak stosunek do świata. Mężczyźni symbolizują młode pokolenie i zmiany. Podążają ukośnie biegnącą drogą ku nowemu. Jednak otwarta brama nie gwarantuje gościnnego przyjęcia, a zygzakowata ścieżka wydłuży ich marszrutę. Ekspresjonizm zauważał pogłębianie się przepaści między pokoleniami, a jednocześnie gloryfikował bunt przeciw wszystkim symbolom ustalonego porządku. Tutaj takim symbolem jest siedząca stara kobieta. Nie podąża za zmianami, zostaje przy wyjściu, w każdej chwili jest gotowa wrócić do „starego porządku”. Hulewicz pokazuje świat mu współczesny jako podzielony i skontrastowany, w którym tylko młode pokolenie daje nadzieję na odnowę. Rok powstania obrazu (1920) narzuca jeszcze jedną interpretację dzieła, której istotą może być myśl Alberta Einsteina: „Nie wiem, jaka broń będzie użyta w trzeciej wojnie światowej, ale czwarta będzie na kije i kamienie (maczugi)”. Trzeba pamiętać, że na dorosłe życie Hulewicza przypada zarówno I wojna światowa (1914-1918), jak i powstanie wielkopolskie (1918-1919), w którym malarz brał udział, a także działalność w 5. pułku piechoty Legionów Polskich. Można więc przyjąć, że na obrazie malarz uwiecznił nielicznych ludzi, którym udało się ocalić z wojennej zawieruchy. Kobieta (matka, żona) czeka przy wejściu do jaskini, myśląc, że wkrótce dołączą do niej żyjący członkowie rodziny. Może być również postrzegana jako strzegąca wyjścia z groty, która nie pozwoli swoim bliskim (synom, mężowi) opuścić schronienia i przystąpić do walki. Zarówno w postawie siedzącej kobiety, jak i dwóch mężczyzn można dostrzec smutek, przygnębienie, brak nadziei, zmęczenie, wyrażone opuszczeniem głów. Niewykluczone, że myślą tak samo: poza tą jaskinią nie ma już nic, wszystko legło w gruzach, wszyscy zginęli, zostaliśmy sami. Bohaterowie muszą podjąć decyzję: czy wyjść z jaskini do nieprzyjaznego, wrogiego, zniszczonego lub ogarniętego wojną świata; czy też pójść w głąb groty, gdzie może czekać zarówno zguba, jak i wybawienie? Czyżby historia zatoczyła koło: człowiek wyszedł z jaskini, stworzył cywilizację, zniszczył ją 20


i powrócił do punktu wyjścia? A może nadszedł wieszczony przez Oswalda Spenglera, niemieckiego filozofa kultury i historii, zmierzch Zachodu – jego kultura, jak organizm, powstała, rozkwitła i zamarła? Dzieło Hulewicza niepokoi. Tu nic nie jest takie, jakie wydaje się na pierwszy rzut oka. Patrząc na obraz, odbiorca doświadcza skrajnych uczuć. Jednocześnie towarzyszy mu odczucie ciszy, statyczności, bezruchu, jak i niepokoju, dynamiki, nierównowagi. Artysta osiąga ten efekt zestawiając ze sobą na zasadzie kontrastu: małego człowieka i wielką naturę, starą kobietę i dwóch młodych mężczyzn, jasne i ciemne kolory. Przewaga barw ziemi nie uspokaja. Dla odbiorcy odczuwalna jest groza ciemnych, monumentalnych górskich skał. Niepokój wzbudza oślepiające, a im dalej w głąb – gasnące, światło w jaskini. Również geometryzacja kształtów sprawia, że obraz intryguje, zmusza do zastanowienia się nad intencjami twórcy. Czy Hulewicz – ekspresjonistyczny rewolucjonista – zdeformował rzeczywistość, aby zbudować, skomponować, ułożyć na nowo świat? Czy też przedstawia katastroficzny obraz współczesności – zmierzch, upadek kultury i cywilizacji zachodnioeuropejskiej? Przyjęcie obu interpretacji lub jednej z nich nie zmienia faktu, że Kompozycja jest ekspresjonistyczną wizją świata.

opinie jury Autor kolejny raz przedstawia niebywale dojrzałą i wnikliwą pracę. Zaprezentowany opis (podkreślmy: rzetelny i dokładny) dzieła Hulewicza osadzony został – w bardzo przemyślany sposób – w kontekście biografii artysty i jego związków z ekspresjonizmem, ale także kubizmem i futuryzmem. Na uwagę zasługuje także rekonstrukcja sytuacji historycznej, w której powstała „Kompozycja” i atmosfery intelektualnej tego czasu. Jakub Michalski pokusił się o wyjaśnienie – jedynie na pozór „technicznego” – tytułu akwareli i zaproponował, w oparciu o drobiazgową analizę przekazu plastycznego, przekonującą interpretację. dr hab. Anna Gomóła 21


I wyróżnienie

SZKOŁY GIMNAZJALNE

Karafka Anna Nowak, klasa III p Państwowa Ogólnokształcąca Szkoła Muzyczna II st. im. K. Szymanowskiego w Katowicach p NAUCZYCIELe PROWADZĄCY: Agnieszka Błażyńska - Impresjoniści! – wykrzyknął mocno wzburzony Stefan Szmaj. Kilka osób przechadzających się po parku spojrzało na niego z pobieżnym zaciekawieniem. - Znowu wolą ich nędzne kropki zamiast moich obrazów. A niech to szlag! – przysiadł nagle na jednej z ławek. Jerzy Hulewicz stał nad nim paląc papierosa. - Jak nie tam, to gdzie indziej wystawisz swoje płótna – odparł zupełnie spokojnie, mrużąc oczy w porannym słońcu. Stefan przyglądał się ponuro kaczkom pływającym po stawie. W ręce ściskał zmięty telegram. Jerzy westchnął ciężko. – Ostatnio wystawiam razem z formistami. Zapytam, może znajdą miejsce dla twoich obrazów. - Po co na świecie są impresjoniści, kiedy woda sama jest ich najlepszym przedstawicielem? Spójrz tylko, Jerzy, wystarczy przyjść do parku, żeby zobaczyć takie same dzieła jak w galerii! – odpowiedział na to Stefan, patrząc na odbijające się w wodzie światło słoneczne. Jerzy westchnął drugi raz i zrezygnowany zgasił papierosa. - Pewnie to była ich inspiracja. Może gdybyś, zamiast tymi czarnymi drzeworytami, zajął się malowaniem wody… – powiedział lekko sarkastycznie Jerzy, oczekując riposty, którą zaraz otrzymał. - Przecież sam takie robiłeś! Nieważne, linoryty, drzeworyty… Choćbyś został i klasykiem, to twoje dzieła byłyby wszędzie. Związek Polskich Artystów Gra22


fików, Koło Artystów Wielkopolskich, Koło Artystów Grafików Reklamowych, bla bla bla. Zawsze się gdzieś wciśniesz. Wygodnie ci w tych wszystkich organizacjach, co? – Stefan podniósł się energicznie, ale po chwili jego emocje opadły i znowu padł na ławkę. Jerzy zmarszczył brwi. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewał. Stefan jednak zrozumiał, że posunął się za daleko. – Jerzy, wybacz. Jestem już zmęczony tym wszystkim. Pamiętasz jak wspaniała była nasza pierwsza wystawa Buntu? Wywołaliśmy takie zamieszanie! To była jednak przepowiednia tego, co się ze mną stało – przez moje obrazy wyrzucili nas na Berlińską. Chyba muszę w końcu zająć się moją starą medycyną… - Powiedz mi, czy ty zawsze wiesz, co masz tworzyć? Jesteś pewny swojej drogi i tego, co chcesz przez to przekazać? – zapytał zamyślony Jerzy. Zanim Stefan zdążył odpowiedzieć, wyjaśnił. – Czasami tak się zastanawiam, o co myśmy właściwie walczyli w tym Buncie? - Bunt – uśmiechnął się na to wspomnienie Stefan. – Nasza młodość. Nieskrępowane wyrażanie emocji i swoboda twórcza. To były piękne cele! Stawaliśmy przeciwko światu. Wtedy nikt nie mógł nas zatrzymać, nawet gdy nasze obrazy wywoływały zgorszenie. – Roześmiał się. - Czy mimo to, wciąż jesteś pewny, że raz obrana droga jest słuszna już na zawsze? - Jerzy, cóż ja mogę ci na to powiedzieć? – odparł po namyśle Stefan. Wyciągnął rękę ze zmiętym telegramem. – Jak widzisz, na dobre mi to nie wychodzi. Jeśli zwątpię w dzieła, które wykonały moje ręce, zawsze mogę zabrać się za muzykę. To zazwyczaj mi pomaga. I, rzeczywiście, raczej nie zmieniam konwencji. Ale widzisz, galerie nie chcą nawet moich portretów. Cóż – rzekł, podnosząc się z ławki. – Może to wcale nie jest głupie, żeby oderwać się trochę od starych dobrych nawyków… Nie będę ci już zabierał czasu, Jerzy. Dziękuję za wszystko, teraz muszę się zmierzyć z Ireną w domu. Jerzy, wciąż głęboko zamyślony, skinął tylko głową. Kłopoty przyjaciela przypomniały mu o jego własnych. Sądził nawet, że można je skwalifikować jako gorsze dla artysty. W końcu otrząsnął się ze swoich ponurych rozmyślań. Park kwitł. Wokół klombów czerwonych, pomarańczowych i białych róż kołowały dorodne trzmiele i pszczoły. Na trawniku pod drzewami przesiadywały eleganckie, miejskie rodziny, które przychodziły tu w każdą sobotę na pikniki. Jezioro 23


lśniło w słońcu, a na jego powierzchni odbijało się niebo i park. Rzeczywiście, dzięki falowaniu wody odbicia były lekko chybotliwe jak na obrazach impresjonistów. Park otaczały osiedla kamienic, zza których dochodził hurgot automobili. Mimo niezaprzeczalnego piękna przyrody, to właśnie te ciężkie bryły domów przykuwały uwagę malarza. Podobały mu się najbardziej ich okna – czasem były jak zwierciadła, w których można było zobaczyć odbicie parku. Pod innym kątem widać było krzątających się za nimi ludzi, a w innych po prostu odbijało się światło tak, że szkło zdawało się bić poblaskiem żółtym, fioletowym lub zielonkawym. Jerzy nie poczuł, jak minęła godzina. Słońce zbliżało się do zenitu i robiło się coraz bardziej gorąco. Zrezygnowany zdjął marynarkę i przerzucił ją sobie przez ramię. Nic. Mimo piękna otaczającego świata wciąż nie miał pomysłu na nowy obraz. Od dwóch lat zajmował się geometrią i zastanawiał się właśnie, czy ten temat nie zaczyna się wyczerpywać? Gdy stanął przed drzwiami swojego mieszkania, usłyszał wesołe głosy dochodzące ze środka. Wanda przyjmowała gości. Niezauważony wszedł, zostawił marynarkę na wieszaku i zakradł się do pokoju gościnnego, z którego dochodziły okrzyki i śmiechy. Zastanawiał się, kto też to mógł być o tej porze. - Ach, Panie Jerzy, co pan robi? Jerzy odskoczył na dźwięk głosu ich służącej za plecami. Złapany jak uczniak poczuł w pierwszej chwili wstyd, ale zaraz opanował się i spojrzał na dziewczynę groźnie. Kasia miała jednak tupet, bo uśmiechnęła się do niego i przechodząc obok z tacą pełną ciastek, powiedziała tylko: - Mamy dzisiaj specjalnych gości. Jerzy, zainteresowany poszedł za nią do pokoju. A tu niesamowity widok: na fotelach wokół stolika do kawy siedzą kobietki. Każda z nich mogła mieć nie więcej niż 10 lat, lecz były tak wystrojone i eleganckie, że nie można było mówić o nich jak o dziewczynkach. Przy końcu stołu siedziała jego uśmiechnięta żona, którą najwyraźniej niezmiernie bawiło zgromadzone towarzystwo. Ona również założyła jedną ze swoich pięknych sukien, ale wyglądała w niej bardziej adekwatnie niż jej goście. - Jerzy! Już wróciłeś? – zakrzyknęła wstając od stołu. Oczy kobietek zwróciły się na niego, a on, speszony, kiwnął tylko im grzecznie głową. Po chwili wyszedł 24


do przedpokoju, gdzie zaczekał na żonę. - Wando, co to są za dziewczynki? – zapytał półgębkiem trochę podenerwowany. Wanda natomiast wyglądała, jakby zrobiła komuś wyśmienity żart. - Och, one są przesłodkie! Jerzy, naprawdę, czasami wydaje mi się, że dzieci są rozsądniejsze od niektórych dorosłych. A przyprowadziła je tu moja dawna koleżanka. Wróciła właśnie z Gdyni i wczoraj wieczorem spotkałam ją w teatrze. Nie mówiłam Ci? Dziś właśnie przyszła mnie odwiedzić i przyprowadziła swoją córkę oraz jej koleżanki. Musiała gdzieś wyjść i zaproponowałam jej, że będę miała na nie oko. Wyśmienicie się bawimy! – Wanda już miała się odwrócić, ale Jerzy złapał ją delikatnie za ramię. - Oczywiście, możesz przyjmować gości, jakich tylko chcesz, ale jak ja będę pracował w takim hałasie? I pamiętaj, nikt nie może wchodzić do mojej pracowni! – powiedział stanowczo. Wanda uśmiechnęła się łagodnie. - Będziemy zupełnie jak aniołki. Widziałeś, jak one są ubrane i jak się zachowują? Są tak dobrze wychowane, że nawet nie poczujesz ich obecności. – Żona dotknęła czule jego dłoni, po czym wróciła do swoich młodych gości. Jerzy patrzył za nią przez chwilę, po czym zwrócił się w stronę swojej pracowni, by stawić czoło niemocy twórczej. Stał już trzecią godzinę przy oknie, przyglądając się przechodzącym ludziom. Jak orzeł czy inny drapieżnik wypatruje zdobyczy, tak on wypatrywał inspiracji. Obserwował, jak światło odbija się w różne strony – to od bruku, to od okien przejeżdżających samochodów, to znów od okularów jakiegoś starszego pana. Wiedział, że jego nowy obraz musi zawierać elementy tej magicznej gry świateł. Płótno wciąż jednak stało puste. Jerzy czuł, że czegoś brakuje. Jego obraz potrzebował historii. Nie był jednym z tych malarzy, którzy malowali bezmyślnie, nie, jego dzieła musiały mieć przekaz. Tylko jaki…? Zwrócił się do dużego lustra bez ramy, które Wanda postawiła w jego pracowni, żeby goście go nie widzieli. Było porysowane oraz mocno poplamione, bo nikt nie zadawał sobie trudu, by je umyć. O wyrzuceniu go nie było mowy – była to pamiątka po praprababci ojca Wandy. Przetrwało wojnę i cztery pokolenia Karpińskich. Niedobrze byłoby, gdyby zaginęło w piątym. 25


Przeglądając się w lustrze, nagle zobaczył jakiś ruch. Zdziwiony rozejrzał się po pokoju. Była to typowa pracownia malarska, zastawiona płótnami i sztalugami, które okryte były białymi prześcieradłami, by nie blakły. Wszystko właściwie było zarzucone białymi szmatkami – Wanda nie chciała, aby farbami zabrudził meble, które tu stały. Były to: stary, pikowany fotel, na którym Jerzy zwykł siadywać i rozmyślać, wąskie biurko oraz krzesło, przy których pisał swoje artykuły do dwutygodnika Zdrój oraz ciężka szafa, w której trzymali futra na zimę i która okropnie pachniała naftaliną. Normalnie nie zdziwiłby się, gdyby zobaczył ruch w tym pomieszczeniu , wszędobylskie białe prześcieradła powiewały przy najlżejszych podmuchach wiatru. Tym razem jednak okno było szczelnie zamknięte. Oprócz tego pewien był, że coś usłyszał – jakby chrobot i szuranie. Czyżby w domu zalęgły się szczury? Powoli skradał się po pokoju i zaglądał za meble. Jednak nie zobaczył żadnego gryzonia ani też nie znalazł dziury w ścianie, przez którą szkodnik mógłby wchodzić. Po tych oględzinach wzruszył ramionami i wrócił do swojego lustra. Przyglądał się, jak w rysach na jego powierzchni, pod wpływem światła powstaje tęcza. Jednak znowu oderwał go chrobot, tym razem głośniejszy i bezsprzecznie dochodzący z szafy. Zobaczył coś jeszcze: prześcieradło się wybrzuszyło. Szafa była otwarta. Gwałtownym ruchem zerwał materiał i otworzył z rozmachem drzwi. Futra były za krótkie by ukryć chude nogi ubrane w eleganckie pantofle. Rozsunął ubrania i zobaczył wreszcie, kto odwiedził jego pracownię. Dziewczynka spojrzała na niego wystraszona, po czym skoczyła do przodu i już miała wybiec z pokoju, ale Jerzy zdążył ją złapać. - Co ty tu robisz? – zapytał może trochę zbyt natarczywie, bo w oczach dziecka pojawiła się zgroza. Miała szykownie ufryzowane włosy i trochę zbyt bogato zdobioną sukienkę. – Czyżby Wanda nie mówiła wam, że nie można wchodzić do mojej pracowni? – zapytał już łagodniej i puścił ramię dziewczynki. Ta spuściła pokornie oczy. - Pani… Pani Wanda mówiła nam. Ale ja byłam ciekawa co pan maluje, proszę pana. Chciałabym kiedyś zostać malarką. - A co byś chciała malować? – zapytał rozbawiony teraz Jerzy. I tak nie malował, więc mógł chwilę spędzić z tą małą. Dziewczynka podniosła na niego oczy 26


z figlarnym uśmiechem. Nic nie zostało z jej przestrachu. - Najlepiej to ludzi, proszę pana! A przede wszystkim dzieci. Dzieci zawsze są tak omijane na obrazach. Malowano portrety władców, a jakże, ale najczęściej dorosłych. A teraz też się nie maluje dzieci wcale. A przecież im młodszy jest człowiek, tym ładniejszy, prawda? – Zagadała wesoło. Jerzy roześmiał się na te słowa. - Bystra z ciebie dziewczyna. Jak masz na imię? - Staśka, proszę pana. To znaczy Stanisława. I mam 9 lat. Potrafię też grać na pianinie, ale zdecydowanie wolę malować – Stasia wpatrywała się ciekawie w sztalugi ukryte pod prześcieradłami, po czym spojrzała pytająco na Jerzego. Ten zrobił gest żartobliwej rezygnacji i dziewczynka z radością podbiegła do pierwszej sztalugi. – Och! I tak, choć Jerzy nie miał tego w zwyczaju, pokazał jej kilka swoich obrazów i grafik. Stasia była zachwycona, co bardzo pochlebiało jego artystycznemu ego, i uważnie słuchała, co przedstawiają poszczególne obrazy. Gdy skończyli, Jerzy usiadł na fotelu i zapalił papierosa. Staśka usadowiła się na krzesełku pod ścianą i wymachiwała wesoło nogami. - Wiesz, dziecko, pomyśl jeszcze nad tym, czy malarstwo to na pewno dobra droga – zebrało mu się na nostalgiczne myśli. Nie wiedział, jak dobrać je w odpowiednie dla takiego dzieciaka słowa, ale, ostatecznie, rzadko miał do czynienia z dziećmi. Dziewczynka jednak wydawała się zainteresowana tym, co mówił. – Widzisz, świat artystów to taki świat, że jak się już raz do niego wpadnie, to potem trudno się wykaraskać. To jak zamknięty pokój. Z zewnątrz wygląda ładnie i daje satysfakcję… - Pan mówi, że to jest taki pokój bez drzwi? – zapytała Stasia, otwierając szeroko oczy. Jerzy pożałował, że w ogóle zaczynał taką rozmowę z dziewięcioletnim dzieckiem. Ona i tak nic nie rozumie. - To raczej jak labirynt – wyjaśnił. Poczuł się nagle strasznie stary. – Błądzi się po jego korytarzach, szukając swoich drzwi, a tak naprawdę… - To jak bajka, którą opowiadała mi mama – Przerwała mu dziewczynka, zeskakując z krzesła najwyraźniej już mniej zainteresowana. – To była smutna bajka. - Naprawdę? – mruknął Jerzy zirytowany. Stasia podeszła do lustra, przyglądając się sobie uważnie. - Tak! Opowiada o pięknej księżniczce i księciu, którzy zostali wepchnięci przez złą 27


macochę do kryształowej karafki. Oczywiście, nie zmieściliby się tam normalnie – wyjaśniła, gestykulując zabawnie i jakby protekcjonalnie. Jerzy uśmiechnął się na ten widok mimo irytacji. – Zła macocha była czarownicą. No i w środku tej karafki, nigdy by Pan nie zgadł, był pałac! Cały pałac ze szkła i kryształu. Wędrowali po tych kryształowych salach i podziwiali. Bardzo się cieszyli, że mimo wszystko ich przygoda nie skończyła się nieszczęśliwie. Niestety w pałacu nikogo nie było. Dopiero gdy doszli do ostatniej, największej sali, która była najpiękniejsza i cała zbudowana z luster, zobaczyli smutną kobietę siedzącą w kącie. To była królowa. Ona wiedziała, że mimo tych pięknych komnat i wszystkiego, co można sobie wymarzyć, z karafkowego pałacu nie ma wyjścia. Mama mówiła, że ta bajka ma mnie nauczyć, że zawsze trzeba być wolnym i że nawet jak się ma najlepsze rzeczy, ale się nie jest wolnym, to nie jest to prawdziwe życie – wydęła usta i odwróciła się do Jerzego. – Wie Pan, ja wcale nie muszę być wolna, jeśli tylko będę mogła mieć swoje zabawki i codziennie paczkę ptasiego mleczka – odparła. Jerzy uśmiechnął się w zamyśleniu. Jego ogromna wyobraźnia, której ostatnio zupełnie nie umiał uruchomić, nagle, pod wpływem tego dziecka, zaczęła pracować na zwiększonych obrotach. Z przedpokoju rozległo się wołanie i Stasia, ukłoniwszy się kurtuazyjnie, wybiegła z pracowni. W ostatniej chwili Jerzy znowu złapał ją za ramię, ale w głowie nie ułożyło mu się do końca, czy chce jej podziękować, czy życzyć powodzenia, więc powiedział tylko: - Twoja mama jest bardzo mądrą kobietą – na co dziewczynka uśmiechnęła się, przytaknęła i opuściła pokój. Teraz Jerzy w końcu był gotowy by zacząć swój kolejny obraz.

* * *

- Sprzedano! – obwieściła smętnym głosem kobieta prowadząca licytację. – Po odbiór proszę zgłosić się do biura. Teraz widzimy wspaniały obraz…. Stanisława, elegancka dama w podeszłym wieku, ruszyła po swoją własność. Obraz był wspaniały. Trochę przyblakły, wzmacniało to wrażenie przeźroczystości. Patrząc na niego, można było mieć wrażenie podglądania przez dziurkę od klucza. Zwały kryształu otwierały się przed podglądaczami na boki, jak róża rozchylająca płatki, i ukazywały wnętrze groty. Wszystko w niej

28


stalaktyty, stalagmity i ściany były zbudowane z kruszcu podobnego do szkła. Obraz emanował łagodną niebieskawą zielenią, miejscami brązem i fioletem, a czasem czernią. Tak łatwo było sobie wyobrazić, jak kryształową grotę prześwietla słońce, tworząc tysiące kolorów i odcieni, których ludzkie oko nawet nie wychwyci. Na pierwszym planie namalowana była postać. Siedziała skulona przy ścianie, opierając głowę na rękach. Wyglądała dość żałośnie, jakby była zrezygnowana i smutna. Dalej dwie inne osoby szły po skośnych wybrzuszeniach groty, schylając głowy i patrząc pod nogi, aby się nie potknąć. Rzucały cienie na posadzkę. Wszystkie postaci były czarne, a ich sylwetki tylko geometrycznie zarysowane – przecież, gdy patrzy się w oświetlony słońcem kryształ, wszystko co stoi pod słońce, traci wyrazistość. Tuż za nimi widać wyraźnie dwa krzywe stalagmity i jakby korytarz. W pewnym momencie korytarz zakręca i można się już tylko domyślać, co jest dalej. Stanisława przebiegła wzrokiem po płótnie. Nagle przypomniała sobie pewną sytuację ze swojego dzieciństwa. Fala wspomnień zalała ją, przypomniała sobie też matkę, która z zapałem opowiadała jej niezwykłe historie. W oczach staruszki pojawiły się łzy. Młody mężczyzna siedzący w biurze spojrzał na nią z przestrachem. - Czy wszystko dobrze, proszę pani? - Oczywiście. To po prostu… mój obraz. Tak, on zawsze był mój.

opinie jury Być może tak było, chociaż – raczej nie. Nie musimy wierzyć, że malarz spotkał w swej pracowni Staśkę, która chciała zostać malarką. Ważne, że Autorka potrafi zainteresować nas opowiadaną historią. Dziecięca fantazja o szklanym pałacu mieszczącym się w kryształowej karafce, zatrzymuje na moment naszą uwagę na formie dzieła Hulewicza, a następnie każe zastanowić się nad przekazem obrazu. Być może chodzi jedynie o wolność, chociaż – raczej nie – nie tylko o wolność.

dr hab. Anna Gomóła 29


II wyróżnienie

SZKOŁY GIMNAZJALNE

Światełko w tunelu Dominika Glapiak, klasa II p Gimnazjum im. Sułkowskich W rydzynie p NAUCZYCIEL PROWADZĄCY: Krystyna Michalska

Obraz przedstawia dziwne pomieszczenie, podobne do groty albo jaskini. Jej pochyłe ściany wyglądają jakby były zrobione z różnych jasnych, lustrzanych kawałków szkła. Podłogę i sufit wykonano z tego samego materiału. Z sufitu zwisają aż do podłogi ostre sople. W ten sposób powstają oddzielne przejścia tworzące labirynt. W głębi bije jasne światło. Rozświetla całe pomieszczenie. Dzięki temu podłoga lśni czystą bielą. Ściany jarzą się jasnożółto. Kolor ten jest miejscami blady, a miejscami złoci się i błyszczy. W zagłębieniach pojawiają się niebieskawe, szaro - niebieskie cienie. W miarę przesuwania się w kierunku widza kolory stają się ciemniejsze, intensywniejsze. Szklane trójkąty są na obrzeżach ciemne, a wewnątrz jasne od bladożółtego do ciemnej szarości. Na pierwszym planie przeważa kolor antracytowy, a gdzieniegdzie tylko prześwitują turkusowe i złociste refleksy. Takie rozmieszczenie światła przyciąga wzrok widza w głąb obrazu. Jesteśmy ciekawi tej komnaty, bajkowego wnętrza, które wygląda jak otulony mrokiem klejnot. W tym wnętrzu znajdują się trzy czarne postacie. Jedna z nich siedzi jakby u wejścia do groty z pochyloną głową. Przypomina żebraka kulącego się u wrót kościoła albo modlącego się mnicha. Dwie postacie niemalże przysłonięte fragmentem ściany rzucają cień na śnieżnobiałą podłogę. Mają z lekka opuszczone głowy. Jedną nogę wysuwają do przodu. Trudno stwierdzić, czy to 30


kobiety czy mężczyźni. Postacie składają się także z trójkątów. Malarz bardzo uprościł ich sylwetki i zrezygnował ze szczegółów. Obraz wydaje się taki delikatny, kruchy dzięki jasnej kolorystyce: błękit, żółć, szarość i biel. Mimo że malarz zastosował bardzo ograniczoną paletę barw, to ilość ich odcieni jest imponująca. Żółcienie od bladego kremowego poprzez słomkowy, cytrynowy, kanarkowy, słoneczny, bananowy, aż po ciemne kolory piwa, szafranu i starego złota. Doskonale współgrają z nimi chłodne odcienie niebieskiego z lekką domieszką zieleni – morski, miętowy, seledynowy. Na pierwszym planie ciemniejsze kolory patyny, turkusu i zgniłej zieleni modelują kształty trójkątów. Kontrastowe załamania ostrych brzegów figur podkreślają kolory neutralne, biele, szarości i brązy. Twórca dzieła Kompozycja, Jerzy Hulewicz, urodził się 4 sierpnia 1886 roku w Kościankach, w Wielkopolsce, a zmarł 1 lipca 1941 w Warszawie. Wychowywał się w rodzinie ziemiańskiej. W latach 1904-1906 studiował w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Następnie kontynuował naukę w Paryżu i w Monachium. W Paryżu odniósł pierwsze sukcesy jako malarz i grafik. Jego ojciec - Leon Hulewicz, pan na Kościankach, wychowywał swoje dzieci (czterech synów i trzy córki) w atmosferze umiłowania wszystkiego, co polskie, uczył je języka polskiego, zapoznawał z literaturą, historią, geografią. Przeciwstawiał się konsekwentnie germanizacji. Po śmierci ojca Jerzy objął rodzinne Kościanki, gdzie na fundamentach dawnej rezydencji Hulewiczów powstał fantazyjny dworek. Bracia Jerzy i Witold - odegrali szczególną rolę w historii Wielkopolski, nie tylko jako ci, którzy wywalczyli dla niej niepodległość, ale przede wszystkim usiłowali przybliżyć rodakom różnorodne osiągnięcia literatury i sztuki światowej, poszerzyć horyzonty intelektualne, zachęcić do poszukiwań estetycznych. Gdy zobaczyłam obraz Kompozycja, to pierwsza nasunęła mi się myśl – kubizm. Zauważyłam ludzi utworzonych z figur geometrycznych, większość to trójkąty o ostrych kątach. Kubiści podobnie ukazywali przedmioty, w sposób jak najbardziej zredukowany, bez szczegółów, oddając nie ich wygląd, lecz istotę. Sugerowano je uproszczonym znakiem, który miał tylko zasadnicze cechy przedmiotu rzeczywistego. Cechą kubizmu była także monochromatyczna paleta, ograniczona do czerni, brązów, szarości, użycie w obrazie tylko jednej 31


barwy o różnych odcieniach. Obraz Kompozycja jest podobnie utrzymany w różnych odcieniach żółtego, niebieskiego i szarego. Rzeczywiście w początkowym okresie twórczości Jerzy Hulewicz pozostawał pod wpływem kubizmu, jednak w roku 1920, gdy powstał nasz obraz, jego autor hołdował już całkiem innej sztuce. W 1917 roku młody ziemianin Jerzy Hulewicz zaczął wydawać w Poznaniu pismo Zdrój. Był jego redaktorem naczelnym i kierownikiem artystycznym do momentu zamknięcia pisma w 1922 roku. Miało to być czasopismo, prezentujące rozmaite tendencje i style w literaturze i sztuce. Z czasem Zdrój przekształcił się w organ dwóch grup artystycznych: grupy Bunt, skupiającej malarzy i poetów, i literackiej grupy Zdrój. Stąd biło na całą Polskę źródło idei ekspresjonistycznych. Kościanki przez krótki okres stały się stolicą polskiego ekspresjonizmu. Bywało tam wiele znanych osób ze świata kultury, np. Stanisław Przybyszewski, Emil Zegadłowicz, Władysław Reymont. Twórcy ekspresjonistyczni, najczęściej nadwrażliwi, odizolowani od otoczenia, odrzucili uznane kanony piękna, co wiodło do niezrozumienia, sztuki ciemnej, nieczytelnej. Piękno uznali za element nieważny i niszczący, bo zaprzecza prawdzie. Dlatego tak często przedstawiano brzydotę, deformację i groteskę. Obrazy odznaczały się przerysowaniem naturalnych kształtów, odrealnieniem barwy i kontrastem. Sztuka ekspresjonistyczna miała być czymś sakralnym. Do jej głównych tematów należały podstawowe problemy ludzkiej egzystencji: miłość, macierzyństwo, wiara, cierpiwenie i śmierć. Często w sztuce tej pojawiają się portrety, autoportrety, akty, sceny wielkomiejskie imotywy religijne. W 1918 Hulewicz wstąpił do ugrupowania Bunt, wysuwającego program pokrewny ideom niemieckiego ekspresjonizmu. Był to dla niego okres najbardziej owocny artystycznie. W latach 1920­‑1922 powstały wszystkie dramaty Jerzego Hulewicza. Namalował wiele obrazów w duchu ekspresjonistycznym. Szczególne miejsce w jego dorobku zajmowały obrazy o tematyce religijnej, typowej dla tego kierunku, np. Krzyż, Leda z łabędziem. Obraz Kompozycja ma w sobie również coś mistycznego. Dzieło promienieje tajemniczością, kryje w sobie coś niesamowitego. Przypomina mi puzzle albo układankę. Gdyby ktoś dmuchnął, dotknął go, to obraz mógłby się rozpaść na 32


części jak domek z kart. Przepadłaby harmonia i spokój dzieła. Właściwie opisałam je już bardzo dokładnie, a nadal czuję, że to nie to, że tylko dotykam powierzchni, a w głębi kryje się coś ważniejszego. Czym jest jasne światło w oddali, odbite wielokrotnie w lustrzanych taflach? Chciałabym wejść do tego obrazu i sprawdzić, co tam tak świeci. Wielka jasność dominująca na maleńkimi sylwetkami ludzików onieśmiela i jednocześnie pociąga. Przypomina mi to wnętrza gotyckich katedr z ostro zakończonymi wysokimi oknami, gdzie światło migocze w kolorowych witrażach. Budowano je w ten sposób, aby jak najbardziej zbliżyć się do Boga. W naszej kulturze światło symbolizuje boskość, świętość, duchowość, ale także wiedzę i natchnienie, dobro i nadzieję. Chrystus powiedział „Ja jestem światłością świata”. Światło poranka rozprasza mrok, pokonuje ciemność i zło. Oświecić kogoś, oznacza, nauczyć go. Świeca jako symbol boskiej światłości towarzyszy człowiekowi w najważniejszych momentach życia od narodzin do śmierci. Chyba właśnie dlatego tak trudno określić źródło światła na obrazie Hulewicza. Boskość jest nieuchwytna, nie można jej objąć zmysłami. Jednak ta światłość jest bardzo potrzebna. Ekspresjonizm był odpowiedzią na kryzys duchowy XX wieku. Ludzie ponownie uwierzyli, że jedynym bytem jest byt duchowy. Skupiono się na odnowieniu mistycyzmu. Powracano do pierwotnych, duchowych źródeł kultury. Podobnie jak za czasów Jerzego Hulewicza i dziś ludzie są zagubieni. Po okresie zachwytu dobrami materialnymi szukają istoty życia w sferze duchowej. Wiara jest i dla mnie bardzo ważna. Nadaje sensu codziennemu życiu. Daje siłę i poczucie bezpieczeństwa. Bracia Hulewiczowie nie tylko podzielali upodobania artystyczne, ale też z zaangażowaniem włączyli się do walki zbrojnej o niepodległość Polski. Ciosem dla całej rodziny była utrata Kościanek, które Jerzy Hulewicz musiał sprzedać, po czym osiadł na w Warszawie, gdzie objął dział literacki w „Kurierze Porannym” i współpracował z redakcją „Zwierciadła”. Otwarł także prywatną szkołę malarską. Życie Jerzego Hulewicza miało smutny koniec. W czasie II wojny światowej jego brat Witold zginął rozstrzelany przez Niemców, a dwa tygodnie później zmarł na serce Jerzy. Większość jego prac malarskich została zniszczona w czasie powstania warszawskiego. 33


Nowe idee artystyczne, które Jerzy Hulewicz chciał rozpowszechnić w Polsce, nie znalazły zbyt wielu zwolenników. Można powiedzieć, że ekspresjonizm się tu z wielu przyczyn nie przyjął. Smutny los spotkał także dworek w Kościankach. Po przebudowie ok. roku 1950 powstała w nim szkoła. Dowiedziałam się, że kilka lat temu zamknięto ją z powodu małej liczby uczniów. Posiadłość podzieliła los wielu przedwojennych dworków, popadając w ruinę i zarastając chwastami. Jedyne, co pozostało to piękny obraz Kompozycja. Bijące w jego głębi boskie światło jest jak światełko w tunelu, które nie pozwala tracić nadziei, mimo przeciwności losu.

opinie jury Świetna analiza kolorystyczna (Dominika wręcz „czuje’ kolor) zdominowała opis dzieła. Wielka szkoda, że autorka obdarzona tak dużą wrażliwością plastyczną, nie odniosła się do zagadnień związanych z perspektywą i kompozycją obrazu. Słowa uznania za trafne nawiązanie do inspiracji twórczych artysty – ekspresjonistycznej wizji zamkniętej w kubistycznej formie. Iwona Mohl

Ogromna wrażliwość na kolory i grę świateł sprawiły, że to właśnie praca Dominiki Glapiak znalazła się wśród laureatów XI edycji konkursu. Dodajmy – najlepszej z dotychczasowych edycji. Anna Rak

34


SZKOŁY GIMNAZJALNE

II wyróżnienie

Kompozycja Oliwia Anna Panufnik, klasa II p Gimnazjum im. Mikołaja Kopernika w słupcy p NAUCZYCIEL PROWADZĄCY: Henryka Hanc

na wielu płaszczyznach trudno utrzymać się w pionie kiedyś nieustannie patrzyliśmy sobie w oczy teraz patrzymy sobie na ręce to lód czy kamień spadnie nam na głowę? Chowamy się we własnych ramionach tkwimy w dwóch klatkach jednocześnie kto nam dyktował nasze życia kiedy znaleźliśmy piękno w ekspresji magię słów niedopowiedzianych ludzie zastygli w kamień bo serce z lodu 35


topnieje zbyt łatwo cień tamtego człowieka wspomnienie z tamtych lat nikt nie pamięta myśli czy też stara się odnaleźć drogę nie wstanie przeszłość snuje pajęczynę odbiera drogę ucieczki od teraz przed nami Eden czy sad jabłoni on nie wstanie

opinie jury Czy można napisać wiersz będący opisem dzieła plastycznego? Autorka pracy udowadnia, że można. W tekście odnajdujemy układ ujęć, które rekonstruują świat przedstawiony obrazu Hulewicza. Mozaikowość wiersza (także w warstwie wizualnej) współgra ze zgeometryzowaną formą akwareli; chłód Kompozycji odczuć można dzięki poetyckim obrazom-symbolom lodu i kamienia, które dodatkowo uwypuklają strukturę przedstawienia plastycznego.

dr hab. Anna Gomóła

36


SZKOŁY PONADGIMNAZJALNE

I MIejsce

„Wśród ludzi też jest samotnie” Antoine de Saint Exupéry

Małgorzata Pabian, klasa I p II Liceum Ogólnokształcące im. Emilii Plater w Sosnowcu p NAUCZYCIEL PROWADZĄCY: Jacek bajer Twórczość Jerzego Hulewicza (1886-1941) reprezentuje nurt polskiego ekspresjonizmu, jednocześnie łączącego w sobie elementy symbolizmu, kubizmu i futuryzmu. Malarz niejednokrotnie w swoich pracach poruszał tematykę religijną – jak chociażby w przypadku dzieł Św. Franciszek, Chrystus czy Misterium – Budda w przekroju Chrystusa. Równie często ukazywał egzystencjalne rozdarcie i dramat samotności człowieka. Nie inaczej jest w przypadku obrazu zatytułowanego Kompozycja, namalowanego w 1920 r. techniką akwarelową na papierze. Kompozycję obrazu możemy określić jako zamkniętą i centralną. Uwagę widza skupiają wyróżnione za pomocą czystego odcienia czerni trzy ludzkie postacie, przedstawione w uproszczony sposób. Otaczają je powtarzające się, regularne, geometryczne płaszczyzny – głównie w kształcie trójkątów. Głębia wywołana przez odpowiednie nasycenie barw i zastosowanie światła sprawia, że obraz przypomina mi kwiat róży, składający się z ciemniejszych i jaśniejszych płatków. Dominuje gama zimnych kolorów (odcienie zieleni) oraz neutralnych szarości i czerni. Z kolei centralna część obrazu utrzymana jest w ciepłej, żółtej tonacji. Istotnym elementem dzieła jest światło, które wydaje się płynąć z wnętrza „róży”, a jednocześnie jest przygaszone i trudno jednoznacznie stwierdzić, skąd się wydobywa. Z pewnością pada na dwie 37


idące postacie – dostrzec można ich podłużne, geometryczne cienie. Samotnie siedzący człowiek znajduje się na bliższym planie, nie dosięgają go jednak promienie nieokreślonego blasku, za to towarzyszy mu uwydatniona czarna krawędź. Ten kolorystyczny akcent może podkreślać stan duszy samotnej jednostki, „mrok” panujący w jej umyśle. Dwoje ludzi spowija światłość, co może symbolizować jasność wspólnego życia, korzyści, jakie wynikają z współistnienia w grupie, wszak człowiek jest istotą społeczną (co stwierdził już w starożytności Arystoteles). Rola światła opiera się tutaj na uwydatnieniu rozgrywającej się sceny. Ciemniejsze płaszczyzny są swoistą ramką głównego obrazu. Mamy tu do czynienia z perspektywą powietrzną – oddalone, „pocięte” płaszczyzny są coraz jaśniejsze, mniej wyraźne, w przeciwieństwie do mocniej zaakcentowanych konturów na pierwszym planie. Uwypuklone kąty ostre i zdynamizowane, skośne linie – potęgujące emocje środki wyrazu - nawiązują do głównych założeń malarstwa ekspresjonistycznego, które było zazwyczaj projekcją stanów psychicznych człowieka i jego egzystencjalnych lęków. Tytuł dzieła jest bardzo ogólnikowy. Nie sugeruje tematyki ani nie nasuwa głębszych wskazówek interpretacyjnych (być może po to, aby odbiorca indywidualnie odczytał sens dzieła wedle swoich kryteriów i odczuć). Z drugiej strony tytuł podkreśla formę obrazu – jego geometryczną kompozycję i harmonię, dopasowanie elementów tworzących jakąś całość i stanowiących specyficzny model rzeczywistości. Mimo że autor reprezentuje nurt ekspresjonistyczny, w obrazie uwidaczniają się znamiona kubizmu – ukazywanie zgeometryzowanych struktur, brak modelunku postaci i rozbicie obrazu na elementarne części, co dodatkowo sugeruje odbiorcy, że jego treść ma charakter symboliczny i niejednoznaczny. Tematem dzieła jest troje ludzi, którzy przypuszczalnie znajdują się na łące bądź polu – świadczy o tym poziome ułożenie geometrycznych płaszczyzn w centrum obrazu. Dwie jednakowe istoty po prawej stronie uchwycono w ruchu – stawiają krok do przodu. Idą równo i obok siebie, trzymając się za ręce. Ten wyrazisty gest podkreśla ich jedność i fakt, że są do siebie podobni i tworzą spójną całość, wspólnotę. Jednocześnie mają spuszczone głowy – co można odczytywać jako podążanie w dół, w złym kierunku, a także egoizm lub wstyd i zażenowanie, a być może skryte zerkanie na trzecią, skuloną, sie38


dzącą na ziemi postać. Ona również ma spuszczoną głowę. Można odnieść wrażenie, że unosi rękę do twarzy, podpierając głowę bądź ocierając łzy. Już na pierwszy rzut oka widać dramat życiowy tego odizolowanego człowieka – jest zupełnie sam ze swoimi myślami, pozbawiony wsparcia i towarzystwa, mimo że w pobliżu znajdują się inne istoty. Kluczem do pełniejszego zrozumienia dzieła Hulewicza może być kontekst biograficzny. Autor obrazu w latach 1919-1920 walczył jako ochotnik w 5. pułku piechoty Legionów Polskich. Płótno może być zatem wyrazem doświadczeń wojennych – samotności walczącego o Ojczyznę, lecz zarazem wrażliwego człowieka. Ponadto w roku powstania Kompozycji zamknięto czasopismo Zdrój – nowatorskie, krytykowane w ówczesnych czasach dzieło wspólne polskich ekspresjonistów, którego współtwórcą i redaktorem był właśnie Hulewicz (po roku pismo zostało wznowione w formie kwartalnika, jednak wkrótce odeszło w zapomnienie). Idee malarza przyświecały funkcjonowaniu „Zdroju”, jednak prędko stały się obiektem kpin środowiska artystycznego. Zatem obraz może być także wyrazem poczucia wyobcowania, niedocenienia i odrzucenia autora, twórczego rozbicia i rozczarowania artysty (Zdrój niejednokrotnie przechodził liczne przeobrażenia, wzloty i upadki). Zresztą topos niezrozumienia przez społeczeństwo człowieka oryginalnego, indywidualności pojawiał się już wcześniej w sztuce, choćby romantycznej czy modernistycznej. Jednak Kompozycja nie wydaje się narzucać jakichkolwiek konkretnych interpretacji. Jej przesłanie może być szeroko rozumiane, polisemiczne i zależne od emocji oraz przeżyć odbiorcy. Kontemplując Kompozycję, dostrzegam w niej ukryte, niewypowiedziane wprost historie trojga ukazanych na obrazie ludzi. Jedną z hipotez interpretacyjnych tego dzieła może być wyobcowanie jednostki ze społeczeństwa, odrzucenie jej przez najbliższe otoczenie – ukochaną osobę, rodzinę, przyjaciół, których brak lub, co gorsza, „niema” obecność staje się prawdziwą katuszą, cichym cierpieniem. Obraz kojarzy mi się również z samotnością myśli, odmiennością poglądów, przekonań i idei, a także brakiem wsparcia człowieka w prawdziwej rozpaczy, a nawet depresji, gdyż dwie pozostałe postacie zdają się pozostawać obojętne wobec samotnej istoty ludzkiej (podobny motyw odnajdziemy w znanym dziele Krzyk z 1893 r. autorstwa czołowego ekspresjonisty, Edwarda Muncha). Zwrócenie uwagi na problem jednostki 39


to jedna z podstaw filozofii egzystencjalnej Sørena Kierkegaarda, która również mogła zainspirować Hulewicza. Warto również spojrzeć na ten obraz ze strony etycznej – dwoje idących razem ludzi może reprezentować postawę zła, niegodziwości – stąd ich spuszczone głowy, będące oznaką wstydu za swoje postępowanie, natomiast odizolowana postać może być kimś, kto pragnie pozostać po stronie dobra, lecz jako że właściwe, moralne wzorce w wielu środowiskach nie są cenione ani popularne (gdyż cnota wymaga pracy nad sobą, wyrzeczeń i nonkonformizmu), jednostka jest skazana na samotność. Biorąc pod uwagę problematykę dzieł ekspresjonistów i kontestatorstwo artystów, równie dobrze Kompozycja może być wyrazem buntu jednostki, jej idealistycznych wartości, wyjątkowych zdolności, których rozwój jest krępowany przez zmaterializowane społeczeństwo. Wobec tego buntownik odcina się – z własnej woli bądź w wyniku odrzucenia i braku akceptacji – od reszty świata. W każdym z tych przypadków samotność przybiera destrukcyjną formę i potrafi zniszczyć człowieka do tego stopnia, że nie jest on w stanie żyć dalej wśród ludzi, rozpaczliwie szuka więc ucieczki. A jedną z jej rodzajów może być znajdująca się nieopodal samotnej postaci symboliczna, ciemniejsza płaszczyzna, która może w najgorszym wypadku być metaforą samobójczej śmierci. Patrząc na dzieło Jerzego Hulewicza, przypomina mi się cytat z alegorycznej opowieści o Małym Księciu Antoine de Saint Exupérego: Wśród ludzi też jest samotnie. Kompozycję można rozumieć wieloznacznie, jednak z całą pewnością bije z niej jedno szczególnie wyeksponowane, egzystencjalne doświadczenie – samotność. Obraz wydaje się być krzykiem bezsilności wynikającej z poczucia izolacji, ukazuje tragizm człowieczej egzystencji, której nieodłącznym elementem jest często alienacja. Dzieło Hulewicza znakomicie ilustruje wewnętrzne stany człowieka – scena, którą widzimy na obrazie, może być wyobrażeniem o świecie postrzeganym przez człowieka samotnego, z różnych przyczyn odrzuconego przez społeczeństwo, którego los nie interesuje nikogo z otoczenia. Celem ekspresjonistów było oddanie w sztuce myśli, stanów ducha i uczuć człowieka. Zostało to w przypadku obrazu Hulewicza jak najbardziej osiągnięte. Otwartość interpretacyjna dzieła jest tu zamierzona, jako że stanów psychicznych jednostki, jej subiektywnych, wewnętrznych przeżyć nie sposób dogłębnie przekazać innym ludziom. Obraz Hulewicza nasuwa pewne egzystencjalne 40


treści, jednocześnie ich nie precyzując, aby dopełniły się one w akcie odbioru dzieła przez konkretny podmiot. Kompozycja z pewnością wryje się w głębię mojej pamięci i będzie stawać mi przed oczami, ilekroć zaznam towarzyszącego człowiekowi od wieków uczucia – drażniącej i niechcianej samotności.

opinie jury Godny uznania wielopłaszczyznowy opis całości elementów formalnych budujących obraz z trafnym odniesieniem malarstwa Hulewicza do przemian zachodzących w sztuce pierwszych dekad XX wieku. Przedstawiając własną interpretacje treści poza malarskich, autorka umiejętnie podkreśla siłę przekazu emocjonalnego tego dzieła otwierającą przed widzem – odbiorcą różnorodność możliwości ich odczytywania. Iwona Mohl

Autorka nie narzuca odbiorcy swojego widzenia obrazu, pozwala nam na własne przemyślenia podsuwając jedynie tropy interpretacyjne. Precyzyjny i klarowny opis elementów budujących obraz. Anna Rak

41


II MIejsce

SZKOŁY ponadGIMNAZJALNE

Kompozycja Jan Scelina, klasa I p Salezjański Zespół Szkół Publicznych Don Bosko w świętochłowicach p NAUCZYCIEL PROWADZĄCY: Barbara Gąsior, Magdalena Kierepka Rok 1920. Wiedeń. Drugie piętro kamienicy przy Berggasse 19. - Sądzi pan, że mogę pomóc. Cóż, pana historia... Po trudnym dzieciństwie, tych szkolnych, jak to nazwać, komplikacjach jednak pan odnalazł swoje miejsce, panie Hulewicz – elegancko ubrany mężczyzna wygodniej siadł w fotelu i spojrzał w kierunku przybysza, który już od ponad godziny opowiadał mu o sobie. - Nie wiem, panie Freud. Mam w sobie takie... obrazy... wizje... może wspomnienia... ale może nie moje... A jest wśród nich taki jeden szczególny... - Dobrze, zatem przyjrzyjmy się tym marzeniom z bliska. Kiedy to przychodzi? - W czasie snu... Często... Od dawna... - Zatem marzenie senne... – rzekł wyraźnie ucieszony gospodarz. - Taaak, możemy się nad tym zastanowić. Spróbujemy odkryć pana utajone życzenie, które kryje się za tą fasadą – starszy mężczyzna wstał z fotel i ruszył w stronę drzwi znajdujących się po przeciwnej stronie pomieszczenia. - Proszę za mną – powiedział stanowczo i zamaszystym ruchem ręki zaprosił do sąsiedniego pomieszczenia. W pokoju panował półmrok; wnętrze było urządzone w stylu minimalistycznym – fotel, kanapa, stolik, niewielka komoda z książkami. - Proszę się położyć, odprężyć i czuć jak u siebie – powiedział Freud, zamykając drzwi za gościem. 42


Hulewicz podszedł do kanapy, poprawił leżąca na niej poduszkę i położył się. Starał się odprężyć, ale emocje związane ze spotkaniem nie pozwalały mu na spokojne leżenie. Freud kilkakrotnie próbował wyciszyć pacjenta, co jednak nie przynosiło oczekiwanych rezultatów. - Pan się niezwykle denerwuje. Skąd to u pana? - Nie wiem. Tak bardzo przeżywam to, że mam do powiedzenia o mojej wizji... o tym obrazie, który noszę w sobie... Tak mnie bardzo dręczy i jednocześnie dotyka... - Proszę mówić. Może pan zamknąć oczy, jeśli będzie wygodniej... - Tak, gdy zamykam oczy zaraz pojawia się przede mną... – poruszył się niespokojnie na kanapie i usiadł. – Będę siedział, dobrze? Tak mi jakoś wygodniej... - Cóż... Hipnozy w tym stanie nie zrobimy. Ale może jakiś fragment analizy pana stanu uda się przeprowadzić. Proszę mówić. Hulewicz zamknął oczy. Rękami próbował malować swoją wizję w powietrzu. - Wszystko składa się z dwóch przestrzeni. Jest ta bliższa, tuż przy brzegach kadru, i ta w głębi. To dwa różne światy. Wiem o tym, a jednocześnie mam przeczucie, że należą do siebie w sposób nierozdzielny. Ich odmienność wyraźnie sygnalizuje barwa. Im bliżej obwiedni tym kolor bardziej wchodzi w szarość, złamany granat, ciemną zieleń, czasem brąz... A wnętrze jasne. Więcej tam żółci i jaśniejszej zieleni; trochę błękitu. Ale wszystko pastelowe. Albo wyblakłe. Takie jasne jak przy użyciu akwareli... A może tak rozjaśnione, bo intensywnie oświetlone blaskiem...Może słońca?... - A kształty? Jakie pan widzi kształty? - Wszystko jest geometryczne, połączenie trójkątów w figury większe, o strukturach kryształów. W tych kształtach jest wiele dynamizmu, dominuje diagonalność. Przestrzeń jest poprzecinana liniami, z których żadna nie komponuje się wyraźnie w pionie lub poziomie. Czuję dynamizm w tych liniach, chociaż całość obrazu wprowadza mnie w głęboką refleksję... To, co widzę po zewnętrznej kadru przypomina załomy skalne powoli otwierające się na wnętrze jaskini. Wydawać by się mogło, że to absurd, że powinienem mieć wrażenie odwrotne, że właśnie to, co widzę w centrum obrazu, jest poza jaskinią... Ale mam przeczucie, że rzeczywistość nie jest taka oczywista. Patrzę w głąb obrazu i widzę stalaktyty, nie, stalagnaty wąskie u dołu i rozszerzające się ku górze. Tworzą strukturę 43


jak w potężnej świątyni gotyckiej. Niesymetryczny układ krzyżowo-żebrowy... i zaskakująco jasne wnętrze, jakby rozświetlone intensywnym światłem pochodzącym gdzieś z wnętrza... – Hulewicz zawiesił głos. Chwycił głowę w dłonie i z mocno zaciśniętymi oczami siedział bez ruchu przez dłuższą chwilę. - Skąd te geometryczne struktury? - Proszę? – artysta spojrzał na gospodarza, jakby wyrwany z głębokiego snu. – Geometria? To kubizm, taki kierunek w sztuce. Jestem artystą, również plastykiem, i patrzę w sposób plastyczny nawet na to, co jest moim snem, marzeniem, wizją. To kubizm. Rzeczywistość przedstawiona w zgeometryzowanych formach. Poza tym, wie pan, intensywnie ekspresjonistycznie odbieram świat. Nie chcę naśladować rzeczy, które mnie otaczają. Interesuje mnie wnętrze człowieka... Moje wnętrze... A te trójkąty... Zamilkł na chwilę. - Bo widzi pan, nic nie jest takie proste, od punktu do punktu. Zawsze jest coś jeszcze; ten trzeci punkt... I nie potrafię patrzeć prosto, zawsze przez pryzmat... Znowu zawiesił głos. - To musi być późne popołudnie – Hulewicz wrócił do swojej opowieści. - Tak, to musi być czas końca dnia, bo cienie są długie... - Cienie? Jakie cienie? – z widocznym zainteresowaniem spytał Freud. - Cienie postaci. Są tam dwie osoby oświetlone jakby z wnętrza obrazu. Idą w kierunku przejścia z jednego do drugiego świata. Smutni, pochyleni... Widzę mężczyznę i kobietę z opuszczonymi głowami. Najpierw idzie on – szeroka pierś... Tułów zbudowany z dwóch trójkątów... i nogi, w ruchu... A obok ona z głową spuszczoną niżej niż jej towarzysz... Trzyma go za rękę... Idą... Idą w dół po lekko nachylonym zboczu, coraz bliżej przejścia... Nie wiem, wyjścia, wejścia... A tuż przy granicy dwóch światów jeszcze ktoś jest. Widzę postać, bardzo wyraźną, bo jej czerń odcina się ostro od jasnego wnętrza... Siedzi na ziemi z twarzą zasłoniętą dłońmi... Płacze? Tak, na pewno płacze, nie widzę tego, ale wiem, czuję to... I nie ma cienia... Ta postać nie ma cienia, jakby nie była materialna, a jednak wyraźnie odcina się jej czarna sylwetka... Czeka na idącą parę... Wyczuwa, że zbliżają się. Hulewicz zamilkł na kilka minut. Freud w skupieniu notował coś w swoim podręcznym notesie, siedząc w fotelu obok kanapy. Gdy przedłużała się narastająca nieznośnie cisza, zapytał: 44


- I coś jeszcze? Jakieś imiona? Nazwy? Z dzieciństwa... Hulewicz milczał. Otworzył oczy i patrzył nieobecnym wzrokiem w głąb pomieszczenia. - Tak... Imiona... Od zawsze ich szukałem, a teraz wiem... Adam... To Adam. I Ewa. To oni idą ze spuszczonymi głowami. Schodzą z rajskich pagórków porośniętych drzewami świątyni Eden, świątyni wiecznej rozkoszy, w późne popołudnie dnia ostatniego tam pobytu... Adam i Ewa zasmuceni czasem odejścia... I Bóg płaczący przy bramach ogrodu nad swoimi dziełami, nad swoimi najpiękniejszymi stworzeniami... Nad utratą wrażliwości na prawdziwe piękno w sercach ludzi. Freud w ciszy zapisywał w notesie kolejne uwagi: nadmierna religijność, wrażliwość ponad przeciętna, fascynacja sztuką współczesną. - I ta przestrzeń poza ogrodem, taka ciemna, taka smutna... To przecież życie. Ograniczone w swoich barwach, jak świat zbudowany z kamieni i pozbawiony prawdziwego blasku. Świat surowy, zimny, niepewny... I te stopnie... Wyraźnie widzę stopnie w lewym dolnym rogu kadru. Idą w górę. Widzę trzy, ale wiem, że jest ich więcej, znacznie więcej... Tak się muszę wspinać po tych stopniach i nawet nie wiem, czy dojdę do jasności... Przecież im dalej się na nich będę znajdować, tym bardziej oddalony będę od Raju... Jak Adam i Ewa... Oni też szli po tych stopniach. Zawiedzeni w swojej decyzji o możliwości wspinania się na szczyty człowieczeństwa poza światłością raju. Ołówek cicho zachrobotał po kartce: skłonności do melancholii? stany depresyjne? Freud pogładził swoją prawie białą, dobrze przystrzyżona brodę. Patrzył na Hulewicza i nie wiedział, czy już nie zakończyć tego czasu powrotu do starej wizji. Jego pacjent wyraźnie pobladł i po twarzy spływały mu stróżki potu. - Może przerwijmy w tym momencie. Widzę, że mamy tu do czynienia z dużą nadaktywnością nieświadomości psychicznej. Może również musieliby nieco popracować nad apollińską i dionizyjską sfera pana życia. Czy będzie pan mógł jeszcze do mnie zajrzeć? Co pan robi w Wiedniu? - Ja?- spytał gwałtownie przywrócony do rzeczywistości artysta. – Jestem tu tylko na moment. Przejazdem. Prezentuję swoje prace w ramach objazdowej wystawy współczesnej grafiki polskiej. Nie, chyba nie będę w stanie przyjść jeszcze raz... I nie sądzę, abym coś zyskał, rozgrzebując w sobie idee pana Nietzsche...Ale ten czas był dla mnie ważny. Pewne rzeczy sobie ponazywałem, 45


zrozumiałem... Powróciłem do ojczyzny... Tej prawdziwej, rozkosznej... Gospodarz wyprowadził Hulewicza z gabinetu i odprowadził do drzwi wyjściowych. Widać było, że cały czas rozważa sytuację swojego gościa. - Sind Sie religiös? Hulewicz powoli zakładał prochowiec. Nie spieszył się z odpowiedzią. - Und Sie, Herr Freud. Haben Sie an Gott? Gospodarz nie odpowiedział. Podał Hulewiczowi kapelusz i parasol. Gdy ten był już na korytarzu, zapytał. - Was denn, Herr Hulewicz, wie sehen Sie diese Vision zu definieren? Artysta zatrzymał się tuż przed schodami. Przez moment stał plecami do Freuda, by wreszcie cicho wyszeptać, prawie nie odwracając głowy: - Kompozycja...

opinie jury Niepokojąca, dość mroczna wiwisekcja u Freuda, której nie uniknęła (na szczęście!) także bardzo dobrze przeprowadzona analiza formalna. Nowość w naszym konkursie. Lubię nowości – zwłaszcza jeśli są tak dobre! Iwona Mohl

Zygmunt Freud, choć przez całe życie przeciwstawiał się odniesieniom psychoanalizy do sztuki, cieszył się ogromnym poważaniem wśród ekspresjonistów. Jak twierdził, (…) analiza niczego nie wnosi do wyjaśnień uzdolnień artysty, ani nie jest w stanie ujawnić metod jego pracy, techniki artystycznej. A jednak…. Opowiadanie Jana Sceliny w przewrotny sposób umieszcza Jerzego Hulewicza na kozetce u słynnego psychoanalityka, dając nam tym samym możliwość spojrzenia na dzieło oczami samego artysty. I choć to tylko fikcja literacka, brzmi bardzo autentycznie i pełni oddaje obraz dzieła Hulewicza za pomocą słowa. To najlepsze opowiadanie oparte na obrazie, z którym spotkałam się w ciągu jedenastu edycji konkursu. Anna Rak 46


SZKOŁY PONADGIMNAZJALNE

III MIEJSCE

Zagadkowa Kompozycja Filip Szyga, klasa III p Zespół Szkół Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Archidiecezji Katowickiej w chorzowie p NAUCZYCIEL PROWADZĄCY: Anna Szmatloch, Iwo Scelina Kompozycja Jerzego Hulewicza z 1920 jest dla mnie obrazem zagadkowym. Dzieło w formie niewielkich rozmiarów prostokąta, 32 x 24 cm, znajdujące się w zbiorach Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu od roku 1966, sygnowane i datowane granatowym tuszem, łatwo przeoczyć. Nie wyróżnia się szczególnym tytułem, artysta też nie jest szeroko znanym twórcą, którego nazwisko niejako zobowiązywałoby widza do specjalnego zauważenia tego obrazu w kolekcji. Warto jednak przyjrzeć się prezentowanej w nim scenie, która w miarę oglądania zyskuje na niezwykłości. Tajemnicza Kompozycja, w miarę rozwiązywania jej „zagadek”, okaże się pretekstem do głębokich rozważań, jakimi przepełniona jest twórczość samego artysty. Kompozycja to obraz wykonany w technice akwareli na papierze i pochodzi z okresu aktywności artysty w Buncie – grupie artystycznej powstałej w 1918 roku w Poznaniu, skupionej wokół czasopisma literacko-artystycznego Zdrój. Przyjrzenie się mu z bliska umożliwia zauważenie szkicu jaki artysta uczynił przed malowaniem. Podzielił on całość na wielokątne obszary wypełniane następnie kolorem. Zewnętrzne obszary są największe i najciemniejsze, rozjaśniane tylko po wierzchu delikatnymi smugami. Dominują szarości i barwy ciemnogranatowe, w lewym dolnym rogu obecna jest także ciemna, „butelkowa”, zieleń. Im głębiej, tym trójkątne formy ulegają zmniejszeniu, a kolory 47


stają się jaśniejsze i cieplejsze. W centrum obrazu otwiera się pełna światła strefa. Tu królują odcienie żółci, jasny błękit, delikatny seledynowy. Tworzy to ogromny kontrast kolorystyczny pomiędzy ścianami a wnętrzem obrazu, budujący napięcie. Zwisające z góry kanciaste, wydłużone formacje przywodzą na myśl jaskiniowe stalaktyty. Z rozświetlonym wnętrzem groty kontrastują czarne postacie. Z lewej strony groty, optycznie bliżej oglądających, widoczna jest osoba siedząca. Jest przygarbiona, twarz podpiera ręką. Z powodu jednolitego kolorytu nie zobaczymy jej mimiki. Postawa ciała i kolor postaci, pokazują nam jednak, że pełna jest smutku, a wręcz jakiegoś ogromnego cierpienia. Jaskinia, mimo swego rozświetlenia, ma charakter nieprzyjazny. Widząc tę siedzącą postać, pomyślałem, że musi być jej niewygodnie opierać się o ostre ściany. Kanciasty układ skał czyni całe otoczenie agresywnym. Ściany zdają się, kłuć, atakować siedzącą postać… W twórczości plastycznej Hulewicza obok elementów ekspresjonizmu pojawiają się kubistyczne. Ekspresjonizm, jako kierunek w sztuce, miał na celu akcentowanie osobowości artysty oraz wyrażanie jego uczuć. To odejście od przejrzystego, realistycznego przedstawienia świata w kierunku abstrakcji, niejasności i badania odczuć subiektywnych oraz podświadomości. Bardziej w głębi groty uwagę przykuwa para stojących postaci. Nie sprawiają jednak wrażenia będących w lepszym nastroju, także są przygarbione. Zdają się być uchwycone podczas powolnego spaceru po nakreślonej przez artystę linii. Zdążają się nie zauważać siedzącej postaci. Jeśli będą podążać sugerowaną drogą to z pewnością ją ominą. Czy zatem między tym zagadkowym bohaterem pierwszego planu a duetem z tyłu istnieje jakakolwiek interakcja? Bardzo możliwe, sugerują to bowiem cienie tej dwójki rzucane niemalże bezpośrednio na samotna postać. Nasuwa się koncepcja, iż ten duet w jakiś sposób jest przyczyną rozpaczy samotnego bohatera. Być może zatem nie chcą go zauważyć, spuszczają wzrok ze wstydu, sugerując, iż nikogo poza nimi tam nie ma. Cienie idących ukazują także inną cechę w obrazie – umiejscowienie źródła światła. Skoro cienie podążają ku dołowi obrazu, to światło nie może pochodzić z otworu, przez który dane jest nam obserwować tę scenę. Źródło światła musi znajdować się gdzieś za dwojgiem przygarbionych, tam, gdzie 48


widać nawet jasnobłękitny odblask. Być może jest tam drugi otwór, ukryty gdzieś w załomach skalnych. Może umiejscowione jest tam sztuczne źródło światła, przyniesione przez któregoś z przebywających w grocie. Istnieje także trzecia niezwykła możliwość – struktura groty może być pełna minerałów załamujących światło i powodujących tak niezwykły efekt. Kiedy zobaczyłem ten obraz, oprócz jaskini nasunęło się także inne skojarzenie, nieco bardziej abstrakcyjne. Jest nim ludzkie gardło. Gardło szeroko otwarte, pełne powietrza, a jednocześnie rozdarte w straszliwym, przejmującym krzyku rozpaczy. Wszystkie kanciaste struktury to wtedy napięte od wysiłku ściany gardła. Mamy wtedy niezwykłą analogię do obrazu Edwarda Muncha Krzyk. Tam też rozpaczający jest samotny i pierwszoplanowy, gdzieś za nim widać duet… Tylko że tu krzyczałby wtedy cały obraz. Ekspresja znaczy wiecej aniżeli to, co jest wyrażane. Clement Greenberg Jerzy Hulewicz podejmuje swoim obrazem głębokie studium ludzkiego cierpienia. Warto zatem spojrzeć na życiorys tego artysty, jego przynależność i inspirację. Artysta urodził się w 1886 w Kościankach koło Wrześni. Był jednym z głównych animatorów poznańskiego środowiska artystycznego, autorem powieści, dramatów, zajmował się krytyką artystyczną, malarstwem, grafiką, exlibrisem, ilustratorstwem. Jako redaktor dwutygodnika literacko-artystycznego Zdrój, w 1918 roku, Hulewicz wiąże się z Buntem – ugrupowaniem artystycznym pozostającym w obrębie oddziaływań niemieckiego ekspresjonizmu. Zasadniczym przesłaniem twórczości członków Buntu stało się duchowe posłannictwo sztuki. Miała ona być środkiem moralnego odnowienia ludzkości. Twórczość Jerzego Hulewicza odzwierciedla antyestetyczne założenia Buntu. We wstępie do almanachu Blask Epoki Hulewicz widzi w sztuce głosiciela nowej ewangelii. Współcześni Hulewiczowi krytycy mówią „ujawnia kubistyczne poczucie linii i koloryt silny i ciekawy”. Obecne są tez opinie naznaczone większym sceptycyzmem – „technicznie dowcipne, ale powierzchowne i nie własne, lecz paryskie pejzaże i portrety”. Prace Hulewicza i jego przyjaciół ekspresjonistów charakteryzuje się niekiedy postsymbolicznym 49


i postkubistycznym symultanizmem narzucającym nową strategię percepcji. Artystom chodziło mianowicie o polski ruch nowoczesny – sztukę jednocześnie polską i nowoczesną. Malarstwo artysty w zgeometryzowanych formach przedstawia akty, pejzaże, portrety, a także istoty fantastyczne. Dzieło Hulewicza jest kompozycja zamkniętą – przedstawioną scenę ze wszystkich stron ograniczają ściany skalne. Jednocześnie istnieje wyrażone kubistycznymi formami wrażenie głębi w grocie. Także obserwator widzi całą scenę niejako przez długi skalny tunel, co czyni scenę w pewien sposób oddaloną i wyizolowaną. Efekt jest podobny jak u widza oglądającego sztukę, co Hulewicz, jako człowiek związany z teatrem, mógł doskonale zaaranżować. Te wrażenie „teatralności” całego przedstawienia, widać w swoistej grze namalowanych postaci. Scena jak z dramatu, zamknięta, zawiera w sobie z pewnością przekaz, będący zamysłem reżysera - malarza. Hulewicz w swoich dramatach poruszał treści religijno – filozoficzne. Artur Jocz w książce „Przypadek Osy rozbójniczej zalicza Hulewicza wręcz do „neognostyków”. Ta tematyka religijno – filozoficzna przeniknęła tez do jego malarstwa i grafiki. Wymienić można chociażby linoryt Krzyż z 1918 czy Kuszenie Chrystusa z 1919. Kompozycja nie posiada treści czysto religijnej, z pewnością jest przejawem myślicielskich rozważań nad cierpieniem. Ta jaskinia, obszar pełen smutku czy może nawet żałoby, zdaje się być niejako więzieniem. Widać w tym metaforę naszego świata, nieraz nieprzyjaznego, gdzie cierpienie jest obecne i nie ma przed nim ucieczki. Jednocześnie to niezwykłe światło rozjaśniające wetrze groty, mające z sobie coś metafizycznego, jest zwiastunem innego, zewnętrznego świata. Jest pewnego rodzaju światłem nadziei umożliwiającym przetrwanie w grocie. Nadziei, która Hulewicz wiązał pewnie z koncepcjami religijnymi. Ja natomiast mam nadzieje, że chociaż częściowo odgadłem tajemnice obrazu Jerzego Hulewicza.

50


opinie jury To, co najbardziej pociąga mnie w pracy Filipa Szygi, to spojrzenie na obraz Hulewicza w sposób uwzględniający jego teatralne zainteresowania. Autor buduje obraz za pomocą słowa w sposób przypominający opisywanie scenografii. Dzięki temu jesteśmy w stanie przekonać się do „krzyczącej przestrzeni” i postrzegać obraz w kategoriach studium ludzkiego cierpienia. Drobną wadą są lekko przekłamane kolory widziane w obrazie (granaty), ale zwraca uwagę dobre oddanie przestrzeni i zmian natężenia barwy w obrębie obrazu. Anna Rak

51


wyróżnienie

SZKOŁY PONADGIMNAZJALNE

Obraz nowego świata Agata Hunia, klasa II p IV Liceum Ogólnokształcące im. Bolesława Chrobrego w Bytomiu p NAUCZYCIEL PROWADZĄCY: Bożena Balcerak

Kompozycja Jerzego Hulewicza powstała w 1920 roku. Autor prowadził wtedy dwutygodnik literacki Zdrój. Kręgi towarzyskie Zdroju były bardzo zaangażowane społeczno-politycznie. W okresie powstawania dzieła Hulewicz należał także do ugrupowania o nazwie Bunt. Dziełom artystycznym nadawało ono duchowe posłannictwo, próbowało stworzyć obraz „nowego człowieka”. Sztuka przedstawicieli Buntu zawierała symbolikę religijną, podkreślającą wagę moralnego odrodzenia ludzkości, miała za zadanie pokazanie także dramatu ludzkiego życia w jego wymiarze egzystencjalnym i społecznym. Bunt był niezgodą na panujący porządek, cechował się postawą antywojenną. Niektórzy z członków stowarzyszenia w swoich pracach zawierali pomysły na zmianę społeczeństwa. Moim zdaniem wiele z tego możemy znaleźć w Kompozycji z 1920 roku. Ponadto w obrazie łączą się kierunki malarskie, takie jak ekspresjonizm, kubizm i futuryzm. Uważam, że już samo zawarcie w Kompozycji elementów tych kierunków daje pewne możliwości interpretacyjne. Na początku interpretacji obrazu zastanówmy się, jaką przestrzeń przedstawia Jerzy Hulewicz. Po dokonaniu najpłytszej obserwacji, możemy stwierdzić, że jesteśmy w rzeczywistości roku 1920, czyli tego, w którym kompozycja 52


powstawała. Bardzo ważnym jest, żeby już w tym momencie zdać sobie sprawę z tego, jak codzienność ówczesnych czasów wyglądała. Jest to konieczne, by zrozumieć, co tak naprawdę autor chciał nam pokazać. Zauważamy, że rzeczywistość tamtego roku nie jest przychylną wobec człowieka. Świadczą o tym zimne kolory – srebrny, szary oraz przytłumione, przygaszone odcienie niebieskiego i zielonego, a także dodatek koloru écru. Wprowadzają one smutny, melancholijny nastrój. Ściany, sufit i posadzka, wszystko, co nas otacza ma ostre, twarde i nieprzyjazne kształty, które zdają się atakować, przekazują, że nie jesteśmy tu mile widziani. Takim właśnie mógł być rok 1920 dla artysty, który był wtedy mocno zaangażowany w działalność czasopisma Zdrój, Kręgi towarzyskie pisma były bardzo zainteresowane polityką i sytuacją społeczną w kraju oraz szerzyły idee antywojenne. Zastanawiając się nad przestrzenią, biorąc pod uwagę kolory i pewne konteksty, przychodzą mi na myśl trzy rzeczywistości; jedna to ta nasza codzienna i szara, w której żył autor, a więc rzeczywistości międzywojenna. Świat i ludzie zmęczeni przelewem krwi, którym nie dane jest odpocząć przez niepewną sytuację w państwie, przez ciągłą konieczność walki o swoje, o przynależność do ojczyzny, przez strach o dzień jutrzejszy. Przestrzeń smutna, melancholijna, zimna, niepozwalająca schronić się, odpocząć. Z drugiej strony jest to wizja przyszłości, bardzo podobnej do teraźniejszości Hulewicza, w której nic się nie zmienia, albo takiej, która jest jeszcze smutniejsza, bardziej agresywna, mniej otwarcie do nas nastawiona, pokazująca, że jeżeli człowiek nie podejmie żadnych działań będzie tylko gorzej. Na obrazie spotykamy się z kompozycją dynamiczną, wielofigurową, diagonalną, która wzmaga to poczucie atakującego nas otoczenia. Skupiając się na postaciach, możemy zauważyć, że są one nieszczęśliwe, jedna z nich siedzi skulona z twarzą w dłoniach – co kojarzy się jednoznacznie ze zrezygnowaniem, rozpaczą, brakiem nadziei. Dwie pozostałe, może i mają jeszcze jakąś nadzieję, ale idą z pochylonymi głowami, już zmęczone, u kresu sił. Jakby zagubione podążają bez żadnego konkretnego celu. Myślę, że Hulewicz chciał w ten sposób pokazać problemy egzystencjalne społeczeństwa. Ludzie nie są szczęśliwi – nie tak powinno być, są zmęczeni – dlaczego? I dlaczego 53


tracą nadzieję? Wytłumaczenie można znaleźć w historii. W dwudziestoleciu międzywojennym Polska znajdowała się w trudnej sytuacji politycznej, jako świeżo odrodzone państwo, z niewykształconym systemem, którego granice ciągle ulegały zmianom – wieczna niepewność, plebiscyty, powstania, w dodatku wojna polsko – bolszewicka. Zmęczenie wojnami, walkami, rozpacz, akcje przesiedleńcze, to wszystko stawiało społeczeństwo polskie w bardzo trudnej i smutnej sytuacji. Ukazując świat, w którym sam żył, malarz pokazuje sprawy wymagające zmian – trzeba skończyć z wojnami, zmienić sytuację społeczną. Z drugiej strony wiemy, że bliska twórcy obrazu była religia chrześcijańska, działał on w stowarzyszeniu o nazwie Bunt, którego członkowie w swoich dziełach często zawierali motywy religijne. Doszukując się w tym obrazie pewnych wątków o takiej tematyce, dochodzę do wniosku, że otoczenie, w którym znalazły się postacie może być czyśćcem. Jak już wspomniałam przestrzeń wydaje się, przez kształty wprowadzone do obrazu, dość nieprzyjazna, ostra, atakująca. Postacie są smutne, więc nie może to być niebo. Kolory są jednak stonowane, spokojne, nawet przytłaczające, nie pobudzają nas, nie denerwują,. Wręcz przeciwnie – wyciągają z nas energię i w pewien sposób wyciszają i uspokajają, co sprzyja czekaniu. A w czyśćcu, musimy właśnie czekać. Czekać na koniec cierpień, na zbawienie i ponowne złączenie się z Bogiem. Potrzebujemy bardzo dużo czasu, byśmy mogli zrozumieć i odpokutować za nasze błędy. Postacie z obrazu są właśnie takimi brudnymi duszami, które są zrozpaczone i zagubione z powodu wewnętrznego bólu i tęsknoty za Bogiem. Ukazanie czyśćca jest już drugim nawiązaniem do zmian. Przede wszystkim do zmian w nas samych, do odnowienia moralnego człowieka, do ponownego odnalezienia w sobie wiary chrześcijańskiej i jej ideałów. Przedstawienie czyśćca jest apelem do nas, byśmy modlili się za zmarłych, a tym samym uzdrawiali siebie sami. Bowiem tylko modlitwy, ofiary i prośby żywych mogą wykupić czyśćcowe dusze i złagodzić ich wyrok, uwalniając je od czekania i błądzenia. Mamy pamiętać , że nas samych czeka Sąd Ostateczny, że sami możemy znaleźć się w czyśćcu, a żeby go uniknąć stale musimy się doskonalić, wyzbywać nałogów i złych skłonności, jak również czynić drobne pokuty, dbać o życie sakramentalne, spełniać uczynki miłosierdzia. ”We wszystkim godzić się z wolą Bożą z dziękczynieniem i miłością”. Obraz 54


cierpienia, błądzenia, czekania po śmierci ma nas zmotywować do zmian, odrodzenia moralnego, przemiany wewnętrznej i zachęcić do powrotu do religii chrześcijańskiej, czyli motyw czyśćca pokrywa się z założeniami Buntu. Obraz przedstawia nam to, co w świecie wymaga zmian, ale tutaj nie kończą się wskazówki Jerzego Hulewicza. Kompozycja zawiera porady, jak mamy żyć, żeby dokonać zmian, a także co powinno być dla nas ważne, pokazuje pewne wartości i idee. Autor obrazu nie mówi nam tylko, że świat zmian wymaga, ale też pokazuje, jak w przypadku czyśćca, jakie konkretnie to muszą być zmiany. Wpatrując się głębiej w obraz, wchodząc w najdalsze plany widzimy jakby trzy tunele, które mogłyby być pierwszym sygnałem nadchodzących zmian. Na korytarze można mieć kilka pomysłów. Mogą symbolizować one pewne wybory, których człowiek musi dokonać w życiu. W zasadzie obraz może ukazywać niekończący się ciąg decyzji. Tutaj pojawia się jedno z wytłumaczeń użycia przez autora kompozycji zamkniętej, bo na cały obraz patrzymy jakby stojąc na schodach, gdzieś w jednym z korytarzy, a wszystko co widzimy ukazuje się w owalnym wylocie tunelu. Ten korytarz, którym wchodzimy na scenę, może być symbolem poprzednich decyzji, które przyniosły nas w to miejsce (miejsce z obrazu). My wychodzimy z jednego tunelu. Podjęliśmy wcześniej jakąś decyzję, teraz dochodzimy do końca korytarza. Znajdujemy się w pomieszczeniu, które jest jakby konsekwencją naszego wyboru i mamy przed sobą kolejne drogi do wybrania. Ta ciągła konieczność wyboru ukazuje w prosty sposób nasze życie, w którym jesteśmy zmuszeni do podejmowania decyzji. Na sytuację można spojrzeć też całkowicie z innej strony: korytarze z tyłu to już pewne decyzje, które zostały przez nas podjęte w przeszłości, zostawiamy za sobą pomieszczenie z błądzącymi postaciami i idziemy dalej, podejmując nowe decyzje. Przy takiej interpretacji „my”, będziemy osobami, które dobrze wiedzą gdzie iść, które podejmują słuszne decyzje. Stoimy w końcu na schodach i idziemy w górę, te schody mogą pokazywać, że właśnie my wybraliśmy dobrze, są one w końcu symbolem rozwoju, zyskiwania coraz większych korzyści, podróży do celu. Zazwyczaj to, co jest wyżej jest lepsze. W dodatku idziemy dalej, nie poddajemy się jak postacie pod nami. Jeżeli już w tym momencie szukamy rad, to znajdujemy takie, 55


które mówią, żeby nigdy się nie poddawać, żeby dążyć do celu, bo choć wędrówka jest długa, może nieskończona musimy iść. Ponadto, zostaje nam ukazane, że nie jesteśmy sami, przed nami są ludzie, którzy mogą wskazać nam drogę. Na korytarze możemy spojrzeć również jak na wizję przyszłości, która mówi, że jeżeli nic nie zmienimy, przed nami będą tylko kolejne korytarze i kolejne pomieszczenia, pełne nieszczęśliwych i zagubionych ludzi. Pomieszczenia tak samo zimne, smutne, melancholijne, nieprzyjazne. To prosty sygnał: albo sami zmieniamy coś teraz, albo już zawsze będzie tak samo. Nikt nie zrobi niczego za nas, więc jeżeli my nic nie zmienimy, to przyszłość nadal nie przyniesie niczego lepszego. Moim zdaniem ważne są kierunki malarskie, do których nawiązywał autor. Wszystkie trzy zrywały z dawnymi zasadami, rewolucjonizowały sztukę, były oznaką buntu, były dynamiczne, ekspresywne. Kubizm odrzucał reguły perspektywy i wprowadza geometryczne uproszczenie elementów kompozycji. W całej historii malarstwa nie było innego tak intensywnego zerwania z osiągnięciami sztuki, jak to dokonane przez kubistów. Futuryzm całkowicie odrzucał przeszłość i tradycję, wszystko co negowało zdobycze cywilizacji, kultury. Skupiał się na przedstawieniu przyszłości. Ekspresjonizm natomiast protestował przeciw naturalizmowi i impresjonizmowi jako kopii rzeczywistości. Miał na celu silne wyrażenie uczuć artysty i zaszokowanie odbiorcy. Wszystkie kierunki wprowadzały deformację postaci, zamienienie kolorów, pewne skomplikowanie rzeczywistości, co utrudniało bardzo interpretacje, zrozumienie intencji autora. Myślę, że wykorzystywanie właśnie takich stylów nie jest bezcelowe, albo przypadkowe. Bunt w sztuce jest przeniesieniem buntu z codziennego życia autora. W ten sposób chce on nas namówić do zmiany swojego życia, do wpływania na przyszłość. Pokazuje, że trzeba zerwać z fatalną przeszłością, by móc tworzyć lepsze jutro. Zerwijmy ze starymi zasadami jak kubiści, żyjmy przyszłością jak futuryści. Natomiast ta niezrozumiałość, niejasność przekazu, cechująca tamte style, która podsuwa tak wiele interpretacji może mieć na celu przekazanie w jednym dziele tak wielu pomysłów i pobudzenie naszej wyobraźni, żebyśmy myśleli: co jeszcze można zmienić? Jerzy Hulewicz poprzeplatał swoją Kompozycje jeszcze kilkoma drobnymi elementami, które mają nam pomóc w tworzeniu nowego świata. Są to przykłady postaw i wartości, które powinny być dla nas nadrzędne. Prawdopodobnie 56


zapomniane, teraz muszą służyć nam za podstawę w przyszłości, ponieważ bez nich pewne zmiany nie będą możliwe do przeprowadzenia. Są to na przykład miłość, jedność, współpraca. Autor delikatnie wprowadza te wątki do obrazu. Dwie postacie, które jeszcze się nie poddały, które cały czas idą, walczą, szukają, trzymają się za ręce. Natomiast osoba z twarzą ukrytą w dłoniach, ta, która już straciła nadzieję, jest sama. To może skłaniać nas do myślenia, że w drugiej osobie znajdziemy wsparcie i pomoc, że silne uczucia – jak miłość, przyjaźń, dobre relacje z innymi, dadzą nam motywację. Może jest to sygnał, że chociaż to my mamy tworzyć przyszłość teraz, to jednak nie jesteśmy w stanie tego zrobić sami. Jednostka już się poddała – to nie ona jest podstawą. Co prawda trzeba społeczeństwu wybitnych jednostek, które wskażą drogę, ale one będą mogły coś osiągnąć tylko wtedy, kiedy za nimi pójdzie silna, zgrana, współpracująca grupa. Moim zdaniem jest to niesamowita praca, ponieważ w trakcie myślenia nad jedną interpretacją przychodziło mi na myśl kilka innych. Obraz pobudza wyobraźnię, dając nam możliwość patrzenia na jedną scenę (w dodatku zamkniętą i z zaledwie trzema postaciami), na wiele sposobów. Na dzieło Jerzego Hulewicza można patrzeć przez kilka godzin i cały czas wynajdywać nowe pomysły. Przede wszystkim zawarł on w swojej pracy pewien pomysł i propozycję na zmianę społeczeństwa, czyli również obraz „nowego człowieka” i „nowego świata”. Jerzy Hulewicz w Kompozycji wyraża ogromny bunt, przeciwko zastanej rzeczywistości, panującym zasadom. Nawołuje on do zmian, do tworzenia nowej, lepszej rzeczywistości!

opinie jury Nie sądzę, że jesteśmy w stanie autorytarnie stwierdzić, co malarz pragnął nam powiedzieć poprzez swoje dzieło. Siła przekazu polega właśnie na niedopowiedzeniach: obraz uruchamia w nas kilka problemów jednocześnie niemożliwych do uchwycenia w warstwie słowa. Z drugiej strony propozycje interpretacyjne Autorki oparte są ściśle na ideach bliskich Hulewiczowi i nie można im odmówić trafności spostrzeżeń. Anna Rak 57


I MIejsce

PRACE OBCOJĘZYCZNE

Transition to another world Zuzanna Trzeciak, klasa II p Społeczne Gimnazjum nr 4 STO im. A. Wodziczki w Poznaniu p nauczyciele prowadzący: Ewa Bujak, Dagmara Tabaka-Wojak, Anna Zujewska Everyday when you cross the threshold, there are so many roads That lead to the world And you know a hundred wise pieces of advice concerning the choice of the right one from all these ways. And constantly somebody says that the heart of the matter is to choose this one road[1]. In my journey through the meanders of art, I have never had a contact with the works of Jerzy Hulewicz. Therefore, I have decided to discover the secrets of his art. Each work of art is a trace left by a human traveling through the labyrinth of life. It is necessary to follow the road of the creator to be able to understand the painter’s message. Jerzy Hulewicz was born on the 4th July in 1886 in Kościanki, Poland and grew up in a family of landowners among parents – Leon Hulewicz and Helena Kaczkowska and six siblings. In 1904 he started studies at Jan Matejko Academy of Fine Arts in Kraków and at Philological Faculty of Jagiellonian University in Kraków under the direction of Józef Unierzyski and Jan Stanisławski. In 1

Wojciech Młynarski Idź swoją drogą, www.tekstowo.pl 58


later years he set out to Munich and Paris in order to continue art studies. He exhibited his works for the first time in 1907 in France in the Salon des Independants and Salon d’Autumne. After returning to Poland, he joined a group of artists from Wielkopolska and in 1917, along with his younger brother Witold, he established a biweekly, literary and art magazine called Spring. This magazine assembled around itself a group of artists called Rebellion. One of the members of the association was Hulewicz. The group opposed local and traditional art stemming from naturalism and impressionism, as well as artistic tradition. The members of this group preached mottos of strong emotionalism and a need for unrestrained expression and creative freedom. At the beginning, the magazine presented nouveau character in images and literature. The Rebellion had also close relations with German artistic movements, especially with expressionist editorial magazines such as Der Storm or Die Aktion. Unfortunately, the activity of the artists affiliated with this group started to weaken around 1919 and in 1920 the group finally disbanded. In 1937 Jerzy Hulewicz settled in Warsaw where he created and exhibited his works. He died in 1941 in Warsaw. He left us his literary works, paintings and graphics. Unfortunately, many of his works were destroyed during the Warsaw Uprising of 1944. Composition is the masterpiece from 1920 which was painted on paper with the use of watercolor. It is constructed of geometric shapes with sharp edges. In the foreground appear darker colors and the deeper we penetrate into the painting, the darker colors we notice. The space is created with plans with a strongly marked center. Having analyzed the composition of the image, we can see that the whole work is built around a central plan – a light illuminated niche in which three black figures emphasize a noticeable axis. The dark ones resembling people also highlight the contours of a horizontal line, which builds the composition of the image. As we can see these dark figures are placed so as to emphasize a golden division. In that way these contours bring harmony, order and tranquility in the heart of the work. Around this we may distinguish dynamic lines of the sharp geometric shapes which build a crystalline space. The coloristic palette of this painting is maintained in a cold, 59


whitish tone. There dominate grey, blue and green colors. As far as accents are concerned, warm colors, yellows and pinks seem to be predominate. We can notice here a mixture of colors which are clean and broken, light and dark, warm and cold, whitened and dimmed. This creates contrasts highlighted by the geometric shape of the aforementioned figures. Furthermore, this builds a cathedral of colors and shapes in which figures, like pawns on a board, play with life making choices of the right way. The first thought that came to my mind when I saw this painting was that it presents a cathedral which constitutes a transition from one world to another. However, reaching the destination is possible only with another person. Hulewicz claimed that the painter was exactly the person we need, the guide. The guide in a journey, in a pilgrimage to the cathedral, because each of us is a pilgrim and the pilgrimage is a road which brings us to our destination, it has its stops and important points, it’s not a ramble. I can confidently say that Jerzy Hulewicz’s painting refers to the mystical Middle Ages when travelling and pilgrimage were an important sphere of life. Everyone who wanted to know the world, people and themselves, set out. Scientists searched for books and teachings, merchants wandered with their commodity to castles and knights looked for the adventures of war. However, the largest number of pilgrims headed for Jerusalem or Rome. All these people decided to travel despite the fact that there were only few roads and descending from a track was risky and meant getting lost in forests full of dangerous animals and mystical creatures. In the journey of life, in the half of time, Having lost the sight of the trail of unfailing road, I found myself in the depths of the dark forest[2]. In the aforementioned quotation Dante describes his crossing through the forest to the Land of Hell where he finds a guide who helps him with his journey. Hulewicz plays the same role because he does not want us to 2

Boska Komedia, Dante Alighieri 60


move from the right path. He wants to show us a mystical, spiritual world. Concerning the construction of this illustration, he refers to a gothic cathedral and uses an appropriate symbolism of colors. The previously mentioned portal may be compared to the transition between Hell and Heaven, at the first sight we only see an interesting picture but when we look closer, we can see geometric figures with sharp edges. They remind me of various gems. Each of them has its own color and its own language. The top of this masterpiece is the brightest and it symbolizes the residence of God. In the Middle Ages people claimed that brightness and flickering were a symbol of invisible God’s presence. In this part of the painting predominate the shades of ruby and sapphire. The colors symbolize the love to the King of Heaven. The lower we go down, the darker colors we can see, at the bottom prevail dusk and darkness. To my mind, it symbolizes Hell which is full of evil, suffering and obstacles which lurk for us at every corner. In the center of the picture there is a place for people. This part of the painting is a symbol of indecision of human species. We still cannot choose between good and evil. The colors used by Hulewicz here are not as light as in the upper part and as dark as in the lower part. We may see there green turquoise – joy, sapphire – hope and contemplation, and yellow topaz – good deeds. However, figures situated at the bottom are a bit darker and therefore tempt us to do evil deeds. In my view, this place is appropriate for human beings as they are not ready yet to be with the Creator. Undoubtedly they strive for excellence and goodness, but they are still defeated by Lucifer, the Lord of Hell, who induces people to do evil things. I will now concentrate on the spot where there are three black individuals. Two of them look as if they were going and the third was sitting hunched. Probably it is the identification of the devil, which aims to encourage us to descend to Hell, to do ignoble deeds. Whereas, these two people who are further, seem to be pilgrims roaming to Jerusalem. However, not to the earthly one, but to the one in Heaven. It is shown by their bowing heads and penetrating picture surfaces closing these people in a maze. Medieval people situated Jerusalem in the center of the world. All roads in the world led to the city. Moreover, mazes situated in the flooring of temples were called “the 61


roads to Jerusalem.” In Christianity we may distinguish two cities with the same name, one of them is among us, on the Earth, and the second, as I have already mentioned, is in Heaven. The beauty of this Heavenly Jerusalem is expressed by St. John in the Apocalypse. And comes one of the seven angels, (…) And he shows me the Holy City – Jerusalem, Coming down out of Heaven from God, with the glory of God. The source of his light, similar to the precious stone, As if jasper clear as crystal: It had a wall great and high, It had twelve gates, And in these gates – twelve angels And names written on them, These names are the names of the twelve generations of the sons of Israel[3]. A road to Heavenly Jerusalem starts on a maze in a cathedral. Wandering on its trail is not only a sign of the pilgrimage on the Earth but also it is a sign of wandering which ends in the Heavenly City. For those who reach their destination, awaits another surprise – towering singing heard in Heaven. According to Władysław Tatarkiewicz: “(…) beauty consists of proportions and brightness, the essence of it is light – God. He integrates everything. A human being, a tree and a stone receive and pass on the divine light, according to their abilities. The identification of light and beauty originated in the Antiquity. Thanks to the journey we understand that beauty is not something that comes easily, but first we have to strive a little.” It is not typical only for the Middle Ages but it is and will be popular in all eras. However, in each it will take other forms. At this point arises a question: why did the artist employ the mystical 3

Apokalipsa św. Jana (21, 9-12) 62


Middle Ages? The date of the creation of this image – 1920 – seems to be especially important here. It is the time when Poland, after many years of captivity, regained independence. Everything started all over again, people constituted law, created art and built cities. At that moment the role of the artist was essential. The artist as a guide had to fix, create new values. Therefore, the artists’ aim was to reconstruct the Polishness, Polish traditions and beliefs. Jerzy Hulewicz’s Composition is very modern taking formal means into consideration. But when it comes to its meaning, it is deeply ingrained in the Polish tradition and religiousness. Finally, I would like to add that when I see Composition, I am perfectly aware of the work and effort which was inserted into creating this painting. I also admire it as no matter who looks at it, he finds something different, and it is beautiful. Sometimes it is hard for us to understand art because we have not got appropriate knowledge and experience. But I think that everyone who finds time to look deeper into the content of the work, may discover an incredible fount of ideas, beauty, emotions and may find his ‘transition to another world’. REFERENCES: 1. Alighieri, Dante (2009). Boska Komedia. Warszawa: Wydawnictwo Greg. 2. Apokalipsa św. Jana (2014). Warszawa: M Wydawnictwo. 3. Dobrowolski, Tadeusz & Tatarkiewicz, Władysław (1962). Historia sztuki polskiej w zarysie T.3, Sztuka nowoczesna. Warszawa: Wydawnictwo Literackie. 4. Duby, Georges (1986). Czasy Katedr. Sztuka i społeczeństwo 980-1420. Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy. 5. Gajos, Małgorzata (2014). Ekspresjonistyczny człowiek renesansu. Retrieved from http://info.wiara.pl/doc/2108603.Jerzy-Hulewicz-wizyjny-malarz 6. Kossowska, Irena (2003). Pisarz, teoretyk sztuki, grafik i malarz reprezentujący nurt ekspresjonistyczny. Urodzony w 1866 w Kościankach k. Wrześni, zmarł w 1941 w Warszawie. Instytut Sztuki Polskiej Akademii Nauk. Retrieved from http://info.wiara.pl/doc/2108603. Jerzy-Hulewicz-wizyjny-malarz 63


7. Młynarski, Wojciech. Idź swoją drogą. Retrieved from www.tekstowo. pl/piosenka,wojciech_mlynarski,idz_swoja_droga.html 8. Tatarkiewicz, Władysław (1988). Dzieje sześciu pojęć. Warszawa: PWN. 9. Zieliński, Jacek Antoni & Stasiak, Joanna (1996) Wiedza o sztuce. Warszawa: Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne.

opinie jury Praca Zuzanny Trzeciak jest perfekcyjna zarówno w polskiej, jak i angielskiej wersji językowej. Autorka przeprowadza wnikliwe badania nad dziełem Hulewicza – ich poziom zaskakuje profesjonalizmem biorąc pod uwagę młody wiek badacza. Odczytuje obraz przez pryzmat średniowiecznych idei. Idei, które były bliskie samemu malarzowi. Za całokształt – w pełni zasłużona nagroda – statuetka Gęsie Pióro. Anna Rak

64


PRACE OBCOJĘZYCZNE

WYRÓŻNIENIE

Ein Licht am Ende des Tunnels Dominika Glapiak, klasa II p Gimnazjum im. Sułkowskich w rydzynie p NAUCZYCIEL PROWADZĄCY: Krystyna Michalska

Das Gemälde stellt einen seltsamen Raum dar, der einer Grotte oder einer Höhle ähnlich ist. Seine schrägen Wände sehen aus, als ob sie aus verschiedenen hellen Spiegelstücken gemacht wären. Der Fußboden und die Decke wurden aus demselben Material gefertigt. Von der Decke hängen bis zum Fußboden scharfe Eiszapfen herunter. Auf diese Weise entstehen separate Durchgänge, die ein Labyrinth bilden. Im Hintergrund scheint ein helles Licht. Es überstrahlt den ganzen Raum. Deshalb leuchtet der Boden in reinem Weiß. Die Wände glänzen hellgelb. Ihre Farbe ist an manchen Stellen blass, und an manchen Stellen schimmert sie golden und blitzt. In den Vertiefungen erscheinen bläuliche, grau - blaue Schatten. Je näher zum Beobachter, desto dunkler und intensiver werden die Farben. Die gläsernen Dreiecke sind an ihren Rändern dunkel und innen hell von blass gelb bis dunkelgrau. Im Vordergrund überwiegt Anthrazit, hier und da scheinen türkisfarbene und goldene Reflexe durch. Eine solche Lichtverteilung zieht das Auge des Zuschauers ins Gemäldeinnere. Wir sind gespannt, was dieser geheimnisvoller Gemach in sich verbirgt, dieser märchenhafter Raum, der wie ein in Dunkelheit eingehülltes Juwel aussieht. In diesem Raum befinden sich drei schwarze Gestalten. Eine von ihnen 65


sitzt mit gesenktem Kopf am Eingang in die Grotte. Sie erinnert an einen Bettler, der sich am Kirchentor duckt, oder einen betenden Mönch. Zwei weitere Gestalten, fast mit der Wand bedeckt, werfen einen Schatten auf den schneeweißen Fußboden. Ihre Köpfe sind gesenkt. Ein Bein rücken sie nach vorne. Es ist schwer zu sagen, ob es Männer oder Frauen sind. Die Gestalten bestehen auch aus Dreiecken. Der Künstler hat ihre Silhouetten sehr vereinfacht und auf Details verzichtet. Das Gemälde macht einen ätherischen, brüchigen Eindruck wegen seinen hellen Farbtönen: himmelblau, gelb, grau und schwarz. Obwohl der Maler eine sehr begrenzte Farbenpalette benutzt hat, ist ihre Anzahl imponierend. Gelbtöne von Cremefarbe über Strohgelb, Zitronengelb, Kanariengelb, Sonnengelb, Bananengelb bis zu dunklen Farben von Bier, Safran und Altgold. Mit ihnen harmonisieren ausgezeichnet kühle blaue Farbtöne mit leicht grünem Einschlag – Meeresgrün, Mint, Seladongrün. Im Vordergrund modellieren dunklere Farben - Patin, Türkis und Khaki die Formen der Dreiecke. Kontraste Biegungen der scharfen Figurenränder betonen neutrale Farben, weiße, graue und braune Schattierungen. Der Künstler, der das Gemälde Die Komposition geschaffen hat, Jerzy Hulewicz, wurde am 4. August 1886 in Kościanki, in Großpolen geboren und ist am 1. Juli 1941 in Warschau gestorben. Er ist in einer Gutsbesitzerfamilie großgewachsen. In Jahren 1904 – 1906 studierte er an der Krakauer Akademie der Bildenden Künste. Nachher setzte er seine Ausbildung in Paris und in Berlin fort. In Paris hatte er seine ersten Erfolge als Maler und Graphiker. Sein Vater - Leon Hulewicz, der Herr in Kościanki, erzog seine Kinder (vier Söhne und drei Töchter) in Liebe zu allem, was polnisch ist. Die Kinder lernten Polnisch, er brachte ihnen Literatur, Geschichte und Erdkunde bei. Er stellte sich konsequent der Germanisierung entgegen. Nach dem Tode seines Vaters übernahm Jerzy das Familiengut Kościanki, wo er auf Grundlagen der ehemaligen Residenz der Famile Hulewicz ein fantasievolles Gutshaus errichtete. Die Brüder Jerzy und Witold haben eine besonders wichtige Rolle in der Geschichte Großpolens gespielt, nicht nur als diejenigen, die für dieses Land die Unabhängigkeit erkämpft haben, sondern sie bemühten auch sich, 66


verschiedene Errungenschaften der Weltliteratur und Kunst hier einzuführen, intellektuelle Horizonte seiner Mitmenschen zu erweitern, sie zu ästhetischen Untersuchungen zu ermutigen. Als ich das Bild Die Komposition erblickt habe, kam mit als erster in den Sinn der Gedanke – Kubismus. Ich bemerkte Menschen, die aus geometrischen Figuren gebildet waren, meistens aus spitzwinkeligen Dreiecken. Die Kubisten haben ebenso Gegenstände auf sehr reduzierte Art und Weise dargestellt, ohne Details, nicht ihr Aussehen war wichtig, sondern das Wesen. Sie wurden mit vereinfachtem Zeichen angedeutet, das nur die wesentlichen Eigenschaften des wirklichen Objekts hatte. Ein Merkmal des Kubismus war auch die monochrome, auf Schwarz, Braun und Grau beschränkte Farbenpalette, auf einem Bild nur eine Farbe in differenten Nuancen benutzt. Das Bild „Die Komposition“ ist ähnlich in verschiedenen Tönen von Gelb, Blau und Grau erhalten. Tatsächlich stand am Anfang das Werk von Jerzy Hulewicz unter Einfluss vom Kubismus, doch im Jahre 1920 als unser Bild entstanden hat, huldigte sein Autor schon einer ganz anderen Kunst. Im Jahre 1917 begann der junge Gutsbesitzer Jerzy Hulewicz in Posen die Zeitschrift Zdrój (Quelle) auszugeben. Er war ihr Chefredakteur und Programmleiter bis zum Schließen der Zeitschrift im Jahre 1922. Es sollte eine Zeitschrift sein, die verschiedene Tendenzen und Stile in der Literatur und in der Kunst präsentiert. Im Laufe der Zeit verwandelte sich „Zdrój” in ein Organ von zwei Künstlergruppen: der Gruppe Bunt (Rebellion), die Maler und Dichter versammelte, und der literarischen Gruppe Zdrój. Von hier aus sprudelte auf ganz Polen die Quelle expressionistischer Ideen. Eine kurze Zeit wurde der Ort Kościanki zum Zentrum des polnischen Expressionismus. Es besuchten ihn viele bekannte Persönlichkeiten aus der Welt der Kultur, z.B. Stanisław Przybyszewski, Emil Zegadłowicz, Władysław Reymont. Expressionistische Künstler, meistens überempfindlich, von der Umgebung isoliert, haben die anerkannten Schönheitsideale abgelehnt. Deshalb sind sie auf Unverständnis gestoßen, ihre Kunst war dunkel und unlesbar. Sie meinten, dass Schönheit unwichtig und vernichtend sei, weil sie die Wahrheit leugnet. Daher wurde so oft Hässlichkeit, Deformation und Groteske dargestellt. Die 67


Gemälde haben sich durch Übertreibung der natürlichen Formen, unwirkliche Farben und Kontraste gekennzeichnet. Die expressionistische Kunst sollte etwas sakrales werden. Zu ihren Hauptmotiven gehörten grundsätzliche Probleme der menschlichen Existenz: Liebe, Mutterschaft, Glaube, Leid und Tod. Oft erscheinen in dieser Kunst Portraits, Autoportraits, Akte, Großstadtszenen und religiöse Motive. Im Jahre 1918 tritt Hulewicz der Künstlergruppe Bunt bei, deren Programm den Ideen des deutschen Expressionismus nahestand. In Jahren 1920-1922 entstanden alle Dramen von Jerzy Hulewicz. Er malte viele Bilder im expressionistischen Stil. Einen besonderen Platz nahmen in seinem Werk religiöse Gemälde, die typisch für diese Richtung sind, z. B. Das Kreuz, Leda mit Schwan. Das Gemälde Komposition hat auch etwas Mystisches in sich. Das Werk strahlt geheimnisvoll, verbirgt in sich etwas Unheimliches. Es erinnert mich an ein Puzzle. Wenn jemand blasen oder es antasten würde, dann könnte das Bild wie ein Kartenhaus zusammenfallen. Die Harmonie und Ruhe des Werkes würde verschwinden. Ich habe es eigentlich schon sehr genau beschrieben, und doch fühle ich immer noch, dass es nicht dass ist, worum es geht, dass ich nur die Oberfläche berühre, und innen verbirgt sich etwas Wichtigeres. Was ist das helle Licht in der Ferne, das mehrmals in den Spiegelflächen reflektiert? Ich möchte in das Gemälde reingehen, um zu überprüfen, was da so leuchtet. Das große Licht, dass die winzigen Menschengestalten dominiert, erweckt Respekt und lockt gleichzeitig. Es erinnert mich an das Innere von einem gotischen Dom mit Spitzbogenfenstern, wo das Licht in bunten Glasscheiben schimmert. Sie wurden auf diese Weise gebaut, damit man näher an den Gott kommen kann. In unserer Kultur steht das Licht als Symbol für Göttlichkeit, Heiligkeit, Geistigkeit, wie auch für Wissen und Eingebung, Gut und Hoffnung. Christus sagte „ Ich bin das Licht der Welt“. Das Morgenlicht besiegt die Dunkelheit und das Böse. Jemanden aufklären bedeutet, ihm etwas beizubringen, ihn zu belehren. Die Kerze als Symbol der göttlichen Helligkeit begleitet den Menschen in den wichtigsten Momenten seines Lebens von der Geburt bis zum Tod. Deshalb ist es wohl so schwierig, die Lichtquelle auf dem Gemälde von 68


Hulewicz zu bestimmen. Die Göttlichkeit ist nicht greifbar, man kann sie nicht mit Sinnen begreifen. Jedoch ist dieses Licht sehr notwendig. Der Expressionismus war eine Antwort auf die Geisteskrise des 20. Jahrhunderts. Die Menschen haben wieder daran geglaubt, dass das einzige Dasein das geistliche ist. Man konzentrierte sich auf die Erneuerung des Mystizismus. Man kehrte zu den ursprünglichen geistlichen Quellen der Kultur zurück. Heutzutage sind die Menschen ebenso verirrt wie zu den Zeiten von Jerzy Hulewicz. Nach der Begeisterung mit materiellen Gütern suchen sie den Kern des Lebens in der Geistessphäre. Der Glauben ist auch für mich sehr wichtig. Er gibt einen Sinn dem alltäglichen Leben, Kraft und Sicherheit. Die Gebrüder Hulewicz hatten nicht nur die gleiche Vorliebe für Kunst, sondern sie kämpften auch mit Engagement um Unabhängigkeit Polens. Ein Schlag für die ganze Familie war Verlust des Guts Kościanki, das Jerzy Hulewicz verkaufen musste. Danach siedelte er sich in Warschau an, wo er die Literaturabteilung der Zeitschrift Kurier Poranny (Morgenblatt) leitete und mit der Redaktion von Zwierciadło (Spiegel) zusammenarbeitete. Er eröffnete auch seine private Malerschule. Das Leben von Jerzy Hulewicz hatte ein trauriges Ende. Im zweiten Weltkrieg wurde sein Bruder Witold von den Deutschen erschossen und zwei Wochen später starb an Herzinfarkt Jerzy. Seine meisten Gemälde wurden während des Warschauer Aufstands vernichtet. Die neuen künstlerischen Ideen, die Jerzy Hulewicz in Polen verbreiten wollte, fanden nicht viele Anhänger. Man könnte sagen, dass der Expressionismus hier aus verschiedenen Gründen kein Ansehen gewonnen hat. Ein trauriges Schicksal betraf auch das Landgut in Kościanki. Nach dem Umbau etwa 1950 entstand dort eine Schule. Ich habe erfahren, dass sie vor einigen Jahren wegen niedriger Schülerzahl geschlossen wurde. Das Gutshaus hat das Schicksal zahlreicher ähnlicher Häuser aus der Vorkriegszeit geteilt, indem es in Ruine gefallen ist und mit Unkraut zugewachsen hat. Das einzige, was geblieben ist, ist das schöne Gemälde Komposition. Das in seinem Hintergrund scheinende Licht ist wie ein Licht am Ende des Tunnels, dass uns eine Hoffnung gibt, trotz der Widrigkeiten des Schicksals.

69


opinie jury Najlepsza praca w języku niemieckim wyrastająca (zdaniem kilku specjalistów) wysoko ponad przeciętną znajomość języka. Autorka zgrabnie wykorzystuje elementy biograficzne i wplata je jako argumenty do własnej interpretacji dzieła. Magdalena Wiącek Praca Dominiki to refleksja na temat przemijania i potrzeb rozwoju życia duchowego. Autorka zgrabnie wykorzystuje elementy biograficzne i wplata je jako argumenty do własnej interpretacji dzieła. Anna Rak

70


prace obcojęzyczne

wyróżnienie

Dominika Owczarek, klasa II p Gimnazjum nr 42 W Warszawie p NAUCZYCIEL PROWADZĄCY: Judyta Krawczyk

During our life we see a lot of paintings. Probably most of them don’t even intrigue us, we don’t pay attention to them. We pass by, not realizing that the painting has its own soul, its own story to tell. However, once in a while, we notice the artist’s work. An unknown part of our brain suddenly says, “Stop here, sacrifice a minute, take a deep breath and try to look and understand the picture”. Well, that feeling came upon me so surprisingly like a bolt from the blue when I saw Composition created by Jerzy Hulewicz. In Cubistic paintings like this, the form gives meaning to the content and enhances it. The influence of the geniuses like Pablo Picasso and Georges Braque is clearly visible. The sharp triangle-shaped figures and a vast majority of cool colors, characteristic for the Picasso’s blue period. You can see that the composition is closed, you can’t add anything, but in my opinion you can’t remove anything either, because in that way, the painting wouldn’t be able to tear our hearts into pieces. The whole composition is like a theatre stage. The closest and dullest part of the painting is the curtain while the brighter, a little more withdrawn part is the stage. The characters are actors. Maybe it’s just my impression or maybe it was Hulewicz’s plan right from the beginning. It can be seen that the dark and rather cool colors were chosen carefully in order to 71


emphasise the solemn mood of the painting. The central composition of the artwork makes us focus on the three, black characters placed in the picture. Who are they? And then come the thoughts…This painting makes you feel as if you were a detective looking for an answer, the main idea of what made the author paint that. And the answer isn’t always one and clear. Two hours of sitting and staring at the picture don’t make it any easier. This work is a riddle. Maybe in order to understand what came to the author’s mind we have to go back to antiquity and its existential philosophy. The belief in a soul floating in the air after death. Maybe it’s a metaphor of a human life being a labirynth with no exit. The figures are wandering, erring and they have no idea where to go. Sounds familiar, doesn’t it? Because it’s about the lives of everyone and Hulewicz was brilliant enough to summarize it a simple painting, so in a way I would refer to anyone looking at it. In 1918 Hulewicz joined the German association of artists called Rebellion where they believed in the spiritual side of what they painted. This is why Compostion may have a lot of hidden religious messages wanting to show and disseminate the idea of a human morality. The two walking people with their heads cowered the ground might be the symbol of a life path and the hunched beggar knows that this path is coming to an end. Therefore he is the motif of death waiting for its time to come. Presumably, Hulewicz also wanted to capture and commemorate the war between the Polish and the Russian in the year 1920. The two withdrawn characters are the soldiers marching to a certain death. And again the beggar is waiting for them quietly and calmly. Jan Lechoń once wrote a poem titled Do malarza which is basically the summary of any painter’s soul, life and goals. It is about seizing the moment and putting it on the canvas. It is more about the impressionistic artists, painting in different seasons, at the crack of dawn or at night. But it can reefer to Hulewicz’s work as well. At least the last stanza where poet talks about looking for a perfect inspiration leading to an almost perfect painting, because for an artist his work is never good enough. People say that a picture is worth a thousand words. They might argue whether the word or the picture is more important and powerful. But neither can exist without the other. How would people share feelings about a specific 72


painting if not by talking or writing about it? And when we get tired of words, we look for a brush, grab loads of paint and a canvas and we start to splash the paint all over the canvas. This way the word fulfills the picture as in my opinion this essay fulfills the Copmosition.

opinie jury Spójny, rzeczowy opis obrazu przedstawiony za pomocą bezbłędnej formy językowej. Magdalena Wiącek

73


laureaci XI edycji konkursu Kategoria: szkoły gimnazjalne I MIEJSCE – Katarzyna Hanus z Gimnazjum w Posadzie Górnej II MIEJSCE – Zuzanna Trzeciak ze Społecznego Gimnazjum nr 4 w Poznaniu III MIEJSCE – Jakub Michalski z Gimnazjum nr 113 z Oddziałami Dwujęzycznymi w Warszawie I wyróżnienie – Anna Nowak z Państwowej Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej II st. im. K. Szymanowskiego w Katowicach II wyróżnienie – Dominika Glapiak z Gimnazjum im. Sułkowskich w Rydzynie II wyróżnienie – Oliwia Panufnik z Gimnazjum im. Mikołaja Kopernika w Słupcy

Kategoria: szkoły ponadgimnazjalne I MIEJSCE – Małgorzata Pabian z II LO im. Emilii Plater w Sosnowcu II MIEJSCE – Jan Scelina z Salezjańskiego Zespołu Szkół Publicznych Don Bosko w Świętochłowicach III MIEJSCE – Filip Szyga z Zespołu Szkół Stowarzyszenia Rodzin Katolickich w Chorzowie wyróżnienie – Agata Hunia z IV LO w Bytomiu

Kategoria: prace obcojęzyczne I MIEJSCE – Zuzanna Trzeciak ze Społecznego Gimnazjum nr 4 w Poznaniu wyróżnienie – Dominika Owczarek z Gimnazjum Dwujęzycznego nr 42 w Warszawie wyróżnienie – Dominika Glapiak z Gimnazjum im Sułkowskich w Rydzynie

Wyróżnienia honorowe: Natalia Pupel z Publicznego Gimnazjum Stowarzyszenia Przyjaciół Szkół Katolickich im. Św. Józefa w Częstochowie 74


Katarzyna Schulz z Gimnazjum im. Sułkowskich w Rydzynie Lidia Kasperkiewicz z Gimnazjum w Posadzie Górnej Magda Baryłko z Gimnazjum w Ożarowicach

SKŁAD JURY Iwona Mohl – przewodnicząca jury, historyk sztuki, wicedyrektor Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu Dr hab. Anna Gomóła – Instytut Nauk o Kulturze i Studiów Interdyscyplinarnych, Uniwersytet Śląski w Katowicach Anna Rak – kierownik Działu Edukacji Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu Magdalena Wiącek – dyrektor Szkoły Języków Obcych Goldenlingua w Bytomiu

75


Organizator Muzeum Górnośląskie w Bytomiu jest instytucją kultury Samorządu Województwa Śląskiego

patronaty honorowe

Piotr Litwa

Gabriela Lenartowicz

patronat medialny

partnerzy

Prezydent Miasta Bytomia Damian Bartyla

Fundatorzy nagród

Wydział Kultury i Sport Urzędu Miasta Bytomia Wojciech Saługa

Piotr Litwa



Jerzy Hulewicz, Kompozycja, 1920; akwarela, papier, 33,7Ă—24,8 cm


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.